ALBERT POTOCKI (Julian Aleksander Bałaszewicz) RAPORTY SZPIEGA 1865 - 1876 TOM II EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL MAIŁ: HISTORIAN@Z.PL MMIII© 18651 9 stycznia [1865] Wszystkie dokumenty i fakty świadczą o tym, że głównym prowodyrem powstania był Mierosławski. Wskutek jego intryg powstały partie i szajki morderców w Warszawie. Realizatorem jego planów był Jan Kurzyna, [Tomasz] Kolbe i inni. Nie ulega wątpliwości, iż mimo cięgów, jakie z naszego powodu spadły na tego demagoga i jego zwolenników, partia czerwonych marzy o nowych zamachach i propagandzie wśród prostego ludu. Dlatego też wszystkie siły skierowujemy przeciwko ich organom i osobom. Dzięki „Wytrwałości"2 zdobyliśmy wpływ na gazety emigracyjne i w ten sposób uzyskaliśmy silne oparcie. Na podstawie przesłanych numerów może Pan w pełni ocenić naszą pracę i płynące z niej korzyści, wiele już zrobiono, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia. Dosłownie całe dni jestem zajęty. Obecnie mam pewien plan, który zada ostateczny cios gazecie Kurzyny. Jako świadectwo mej przenikliwości podaję go pokrótce: W miesiącu grudniu ubiegłego roku wysłałem z Londynu do Brukseli artykuł wymierzony przeciwko „Kołokołowi", aby zamieścić go w polskiej gazecie „Wytrwałość". W końcu grudnia znalazłem wydrukowaną w tej gazecie wiadomość o otrzymaniu artykułu. Artykuł był rzekomo z Paryża, podpisany inicjałem Z, wysłany z Londynu pod inicjałami WB.3 Upłynęły trzy tygodnie i w 14 numerze (który Panu przesłałem) znajduję w korespondencji z Genewy (napisanej w Brukseli) fragmenty mego artykułu bez powoływania się na źródło — plagiat ten ostatecznie ich pogrzebie: po pierwsze świadczy to, iż korespondencje z innych miast pisane są w Brukseli, po drugie —jest to kradzież utworu literackiego. Po otrzymaniu następnego numeru, w którym drukowany będzie dalszy ciąg korespondencji, przystąpię do dzieła i opublikuję w gazetach protest publiczny. Przeciwko Mierosławskiernu, w związku z jego przemówieniem na 29 listopada, przysłano znakomitą krytykę — gdy tylko zostanie opublikowana, doniosę. Przy pomocy „Dziennika Warszawskiego" nietrudno będzie teraz zlikwidować głównych agitatorów. [Dopisek na marginesie:] Załączam przy niniejszym list G. do T. [...]. Gazety zostaną wysłane jutro. Dziś wysłano Panu 15 numer pisma brukselskiego, w którym zakreślono najbardziej interesujące fragmenty, przede wszystkim artykuł wymierzony przeciwko korespondentowi londyńskiemu (NO), którego przekład niniejszym załączam; na tej podstawie może Pan sądzić, jak wielka jest klęska i strach przeciwników (nr 15 „Wytrwałości" z dnia 5 stycznia).4 Otrzymaliśmy obecnie wiadomość z Neuchatel o utworzeniu polskiego stowarzyszenia wojskowego pod kierownictwem K. Czarnieckiego. Przybyło tutaj kilku Rosjan, którzy kupili od T[riibnera] literaturę propagandową na sumę 20 L z zamiarem przewiezienia do Rosji (nie są z floty). Siły naszej partii wzrastają z każdym dniem, podtrzymujemy kłótnie w obozie naszych przeciwników, zmuszamy ich do tego, by zamiast rzucać oszczerstwa na Rosję — obnażali swe wrzody wewnętrzne i tajemnice. Byłoby wskazane, aby Jaśnie Wielmożny Pan polecił przeglądać dosłownie wszystkie numery naszych gazet, a znajdzie Pan w nich niewyczerpane źródła, które posłużą do pognębienia demagogów. Może Pan na mnie liczyć, że rozpoczęte dzieło doprowadzę do pomyślnego końca, proszę pamiętać, że jestem rodowitym Rosjaninem, i nie chęć zysku, lecz troska o dobro ojczyzny kieruje moją pracą. Gdy tylko nadarzy się dogodniejsza okazja, dostarczę potrzebne papiery. W numerze 5 „Dziennika Poznańskiego" umieszczono dwie korespondencje (R z Paryża i NO z Londynu) nie zawierające nic szczególnego oprócz aluzji do okrętu „Princes" z Newcastle pod firmą Shep-parda.5 Proszę zauważyć, iż jest w nich ziarno antyklerykalne, które przyniesie owoce.6 Zasyłam życzenia z okazji Nowego Roku. Do Genewy wysłano książki Hercena na sumę 20 L. W Dreźnie mianowany został agentem r.k. Adolf Jabłoński (Górski). Do Brukseli wysyłam [artykuł] przeciwko Czartoryskiemu, [jakoby] z Sheffieldu. 11 stycznia [1865] Z Paryża przyjechał tutaj Bilikiewicz, rodem z guberni wileńskiej, wyznaczony przez stowarzyszenie Młodej Emigracji na agenta w Danii i Szwecji. Otrzymaliśmy wiadomość o sprzedaży broni byłej ekspedycji Ła-pińskiego. Otrzymane pieniądze zużytkowane zostaną na potrzeby emigrantów. Karabinów — około 1000, rewolwerów — 400 itd. W maju duża partia Polaków wyjedzie do Turcji, ażeby wstąpić do oddziałów tamtejszego legionu polskiego Sadyka Paszy (Czajkowskie-go) i Kirkora. Z Turynu wyjechało już 24 ludzi. Tchórzewski wysłał wczoraj Utinowi do Genewy wydawnictwa Hercena na sumę 21 L. Jak widać, powstaje tam ośrodek nowej propagandy. Dziś wysłano pewne wiadomości do Paryża panu Marseille. Stwierdzono, że stosunki z Hercenem utrzymują Łanin, Birjukow, Nowosilcow, Klaczko i N. Mironow. Widać z tego, że korespondencja z Hercenem z rzadka, ale trwa w dalszym ciągu. W tych dniach Tchórzewski otrzymał z Rosji list opłacony z denuncjacjami na rząd. Posiadają oni dla prowadzenia tego rodzaju korespondencji adresy różnych rodzin angielskich. W ogóle należy przeglądać wszystkie wysyłane do Londynu listy. Niektóre osoby przyjeżdżające z zagranicy przekazują Hercenowi różne informacje. W Paryżu, oprócz wielu podróżników rosyjskich, odwiedzili Hercena: Pogoski — były redaktor gazety „Sołdatskaja Biesieda"7 i Giller — redaktor „Ojczyzny"8. 11 stycznia [1865] By osiągnąć zamierzone rezultaty, postanowiliśmy działać niezwykle ostrożnie i powoli. Mimo całej trudności i niebezpieczeństwa sytuacji piszemy do wszystkich gazet polskich podpisując się różnymi inicjałami i nazwiskami, o których Jaśnie Wielmożny Pan jest powiadomiony. Jest to praca ogromna, jeżeli wziąć pod uwagę fakt, iż połowa korespondencji z najróżniejszych powodów nie jest drukowana, kopie te przechowuję na wszelki wypadek. Lawiruję pomiędzy Scyllą i Charybdą dość szczęśliwie — jak Panu wiadomo, główne stowarzyszenie rewolucyjne Mierosławskiego i Ku-rzyny zostało rozbite, wszystkie pisma polskie przedrukowały wyklęcie. Obecnie stoi przed nami zadanie rozgromienia partii Czartoryskiego i Zamoyskiego, a także partii klerykalnej — bardzo silnych i ogromnie żywotnych. Zamierzamy zorganizować tutaj w jakiś sposób periodyczne wydawnictwo klerykalne, które będzie pod moim kierownictwem; część wydatków pokryję z tego, co mi pozostaje z mej pensji. W wydaniu tym nie będzie ani słowa dotyczącego Rosji — będzie to wyłącznie historyczny przegląd działalności emigracji, który ma ujawniać sprawy tajne; mam w swoim ręku taką masę dokumentów, że starczy ich na długo. O szczegółach doniosę. Wczoraj, 10 stycznia, wysłany został do Brukseli artykuł jakoby z Sheffield, wymierzony przeciwko Czartoryskiemu;8 gdy tylko zostanie zamieszczony, prześlemy go. Wybrałem tę mistyfikację — Sheffield, wyłącznie dla tej korespondencji. Należy działać na całej linii i taktycznie. Fakty świadczą, że wszyscy redaktorzy gazet polskich piszą sami w redakcjach znaczną część korespondencji, którą podają jako korespondencję otrzymaną z innych miast. Oto przykłady: W grudniu wysłaliśmy do gazety polskiej w Brukseli artykuł wymierzony przeciwko Hercenowi wraz z omówieniem „Kołokoła" — został on częściowo zamieszczony w numerze 14 (z przeróbkami) jako korespondencja z Genewy. Do „Dziennika Poznańskiego" wysłaliśmy stąd artykuł wymierzony przeciwko Kurzynie z napisem u góry: Paris; ukazał się on w tej formie pod inicjałem R, chociaż redaktor wiedział, że artykuł przesłany został z Londynu. W Zurychu w „Ojczyźnie" ukazują się niedorzeczne korespondencje rzekomo z Polski, sfabrykowane w Szwajcarii — jest to bardzo ważny fakt, który odkryliśmy. W pewnych wypadkach, dla zamaskowania głównego celu, musimy, chociaż z wielką przykrością, obrzucić błotem naszą ojczyznę, inaczej bowiem nie uniknęlibyśmy ostracyzmu, który spotkał naszego znajomego K. G. z Brukseli. Trzy dni temu wysłałem Jaśnie Wielmożnemu Panu 4 numer gazety [„Dziennika Poznańskiego"], w której znajdzie Pan nasz artykuł przeciwko encyklice i papieżowi. Z wielkim trudem udało się go zamieścić w gazecie. Jak należało oczekiwać, artykuł wywołał pożądany skutek: całe duchowieństwo i jezuici polscy oburzyli się. Dziś napisaliśmy drugi artykuł, o wiele mocniejszy, i jeżeli zostanie on umieszczony w tej samej gazecie, wówczas wygraliśmy sprawę i zerwanie z duchowieństwem dojdzie do skutku. Korzystamy z wszystkich okazji, by dopiąć celu, i rezultaty przewyższają oczekiwania. Tchórzewski otrzymał z Nicei od jakiegoś oficera marynarki list z prośbą o wysłanie mu wydawnictwa Hercena na sumę 20 L, ale ponieważ nie przysłano pieniędzy — więc książek również nie wysłano. Sprzedaż literatury propagandowej rozwija się znowu. Tchórzewski i inni mówią o podróży cesarza do Paryża. Tyle jest spraw do załatwienia, że nie ma chwili wypoczynku. Załączam przy niniejszym pewne wycinki zasługujące na zamieszczenie w gazetach rosyjskich. 20 stycznia [1865] „L'Internationale" — półurzędowe czasopismo francuskie10, często zamieszcza korespondencje emigrantów polskich; ażeby położyć temu kres, oprócz zawarcia bliższej znajomości z jednym ze współpracowników, przekazaliśmy redakcji różne notatki z gazet polskich, wymierzone przeciwko czasopismu „L'Internationale" i rządowi francuskiemu. Na skutek tego polityka redakcji uległa zmianie i dwa dni temu Franciszek] Żaba, który niejednokrotnie dostarczał do tej gazety oszczercze antyrosyjskie artykuły, spotkał się z odmową, a na kolumnach tej gazety ukazują się przyjazne [nam] artykuły, których próbkę załączam. Mamy nadzieję, że wbrew zażartej wrogości i oszczerstwom wrogów prawda weźmie górę. W „Dzienniku Poznańskim" nr 13 (17 stycznia) zamieszczona została nasza korespondencja z Paryża, podpisana znakiem =j=, wymierzona przeciwko encyklice11; zamieszczenie artykułu wymierzonego przeciw Rzymowi w tym na poły jezuickim organie związane jest z wielkimi trudnościami. Innych artykułów jeszcze nie zamieszczono. Mieszka tutaj jakiś liberał — bankier z Odessy, Borkiewicz, czy też jakieś podobne nazwisko. Przygotowane zostały i wysłane do Zurychu ostre artykuły: Polska i Rzym, nie wiem, czy umieszczą je, zbyt są ostre, w każdym razie jeden artykuł zostanie wydrukowany, choćby oddzielnie. Dziś otrzymaliśmy nr 14 „Dziennika Poznańskiego", w którym umieszczone zostały korespondencje z Londynu i Sztokholmu, podpisane inicjałami NO i DK, pióra tego samego autora.12 Jest to najlepszy dowód, jakim sposobem powstają korespondencje w gazetach polskich. W tych dniach winny się ukazać korespondencje z Londynu jako odpowiedź polskiemu organowi w Brukseli. Niestety, przepuszczono wiele ostrych artykułów wymierzonych przeciwko Rzymowi. W chwili obecnej nadarza się najlepsza okazja obalenia władzy papieskiej, która stanowi źródło rozruchów i waśni, wokół której skupiają się najbardziej niebezpieczne elementy antyrosyjskie. Przypuszczam, że list ze Sztokholmu podpisany DK wywoła niezadowolenie Demontowicza i Spółki. Korespondencja skierowana przeciwko „Kołokołowi", zamieszczona w nr 14 i 17 gazety brukselskiej, zmieniona została samowolnie i dodano napis „Genewa". Z tego powodu autor jej zamierza wkrótce wytoczyć proces. Mieszka tutaj ksiądz Jaroszewski, przysłany z Paryża z zadaniem utworzenia stowarzyszenia klerykalnego. Księgarz Herstman (w Brukseli) odmówił zapłacenia Piotrowi Dołgorukowowi sumy 200 L należącej się za wzięte od niego wydawnictwa. Ogariew był u P. Dołgo-rukowa na Nowy Rok. 30 stycznia [1865] W chwili obecnej zajęci jesteśmy wyłącznie pisaniem korespondencji do naszych gazet. Przypuszczam, że z charakteru artykułów i rezultatów jest Pan zadowolony. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie — doczekamy się korzystnych wyników tej akcji. Po trochu staram się odwracać uwagę od Rosji na wewnętrzne waśnie, które sami wywołujemy. Staram się wydobywać na światło dzienne wszystkie główne wydarzenia, a poprzez analizę krytyczną i polemikę zmuszamy przeciwników do obnażania ciemnych stron życia społecznego. Urągania, obelgi, różnego rodzaju aluzje obniżyły całkowicie poziom ich organów prasowych i sprowadziły do kategorii bezwartościowych piśmideł. Otrzymaliśmy od redakcji listy wyrażające najgłębszą wdzięczność i prośby o dalszą współpracę (kopie i oryginały będą Panu dostarczone wiadomym sposobem). W następnym miesiącu — tzn. w lutym, musimy zmienić mieszkanie, nie nastąpi to jednak przed 25 lutego. Tutaj panuje cisza. Koło dziesiątego lutego oczekuje się Hercena. Na wiosnę przenosi się on ze swymi satelitami do Szwajcarii. Liczymy na to, że do lata uda się nam skończyć z tutejszymi jegomościami i zniszczyć ich składy literatury propagandowej. Mieszka tutaj bankier Gurewicz z Odessy, liberał, wielbiciel Hercena i Dołgorukowa. 3 lutego [1865] W końcu miesiąca wysłaliśmy część informacji i oryginały listów AL Bu[tkowskiego] — z pewnością otrzymał je Pan? Na skutek choroby i zmiany mieszkania do tej pory nie przeprowadziłem radykalnego ataku na wiadomą Panu gazetę, ale wkrótce zabiorę się do tego. Pokornie proszę w przyszłości wysyłać listy na załączony oddzielnie adres. Dwa dni temu przyjechał tutaj L. Blummer, ażeby wytoczyć proces P. Dołgorukowowi, który stchórzył i nie pokazuje się, lecz oświadcza, że ma weksle Blummera na sumę 1500 franków, wystawione przez niego w Brukseli. Herstman jest bankrutem. Hercen zaprasza naszego znajomego, Tchórzewskiego, na stałe do Szwajcarii.1 Było tutaj kilku naszych, którzy jadąc do Szanghaju zaopatrzyli się w książki. L. Bulewski przyjechał z Włoch do Londynu. Panuje cisza. NB. Jeszcze w grudniu pisałem o artykule wysłanym do Brukseli, wydanym w przerobionej wersji z podpisem „Genewa", w którym dokonałem krytycznej analizy ostatniego numeru „Kołokoła"; zamierzam wytoczyć Kurzynie proces, ale zapomniałem, jakim inicjałem był podpisany [artykuł] — zdaje się literą Z? Jeżeli nie sprawi to Panu kłopotu, proszę o poinformowanie mnie. 4 lutego [1865] Stowarzyszenie w Zurychu, które z taką gorliwością organizował Giller14, rozpadło się, przyczyną niezgody były intrygi Kurzyny. Artykuły nasze dopięły celu; w najbliższej przyszłości zjednoczenie emi- gracji jest niemożliwe. Z Paryża donoszą, iż daje się zauważyć zaniepokojenie umysłów i oczekiwanie na jakiś kataklizm, dlatego też rząd francuski nie pozwala na prowadzenie agitacji i bacznie obserwuje Polaków. W ubiegłym miesiącu przekazaliśmy prefektowi bardzo interesujące nowiny, które bez wątpienia spowodowały zmianę poglądów. Stowarzyszenie polskiego duchowieństwa w Paryżu15 znajduje się u szczytu swego rozwoju. Uczestniczyliśmy w sprawie wydalenia Mikoszewskie-go jako głównego agitatora, obecnie zaś wykorzystujemy tę sprawę dla rozbicia stowarzyszenia Tańskiego i innych. W ogóle działalność nasza do tej pory daje pomyślne wyniki. Jednakże agitacja nie maleje. Projektujemy wiele nowych planów, których zrealizowanie należy jednak odłożyć do bardziej sprzyjającego momentu. 7 lutego [1865] Waśnie wewnętrzne emigracji przybrały wielkie rozmiary — wysiłki nasze nie poszły na marne. W przedostatnim numerze polskiej gazety w Brukseli zauważył Pan zapewne odpowiedź na mój artykuł, w którym grożą mi śmiercią. Ale nie zwracamy na to żadnej uwagi. W Zurychu wynikło nieporozumienie pomiędzy Platerem i młodą emigracją; postanowiliśmy skorzystać z tej waśni i posłać artykulik. Pole naszego działania przyniesie Panu korzyści i wkrótce ujrzy Pan rezultaty. Wczoraj odbyło się zebranie emigracji londyńskiej na St. Martins Lane; omawiano tam projektowaną na 15 lutego manifestację; nie byłem mimo zaproszenia, gdyż wybrano by mnie na członka. Obecnych było koło 80 osób, przeważnie spośród młodej emigracji. Dyskutowali do północy i nic nie wymyślili, termin następnego zebrania wyznaczono na poniedziałek. Ażeby osłabić ich działalność, oświadczyliśmy już na łamach gazet, że jest to bzdura. Zresztą bardziej im chodzi o pieniądze aniżeli o intrygi polityczne. Przyjechały tutaj z Turcji jakieś tajemnicze osoby w celu werbowania wychodźców do oddziału Sadyka Paszy. Do rzędu osób utrzymujących stały kontakt z Tchórzewskim należą — Gurowicz, Potocki, A. Lapre (pracował dawniej w ambasadzie, osobnik podejrzany), Neftel, Ordon, Nowikow, Suzdalcew i Dołgorukow. [Dopisek na marginesie:] (Oryginały załączonych listów zostaną przesłane. Adres nasz przekazaliśmy.) Co się tyczy nastawienia organów [prasowych] emigracji stwierdzić można, iż są one w naszych rękach i zmuszamy je do postępowania zgodnie z naszymi poglądami. „Ojczyzna", która początkowo schlebiała papieżowi i duchowieństwu, w naszych artykułach potępiła encykli- kę i Rzym, a obrawszy raz tego rodzaju drogę — zboczyć nie można. Partia rewolucyjna w osobie Kurzyny została przez nas unicestwiona, a efemeryczny Rząd Narodowy, który mógł być źródłem nowych buntów — zlikwidowany. W ostatnim okresie udało się mi wnieść pomiędzy „Dziennik Poznański" a „Ojczyzną" atmosferę braku zaufania i niechęci, obecnie przerwano już przyjacielską korespondencję. Krakowska gazeta „Czas" upokorzona, „Kołokoł" nie odgrywa żadnej roli. Posuwając się powoli naprzód, sprowadzimy ich wszystkich do wspólnego mianownika. Proszę mi wybaczyć zwięzłość informacji w chwili obecnej, korespondencja zajmuje mi cały czas. Przesyłam kopię listu A. Gillera do korespondenta I. S. w Londynie (oryginał zostanie dostarczony przy sposobności). NB. Na tej podstawie może Pan wyrobić sobie zdanie, iż pan I.S.16 jest osobą cenioną i kontakty z „Ojczyzną" zostały zadzierzgnięte. W związku z jego chorobą korespondencje były bardzo liche. W tych dniach się poprawią. Załączam numer 60 „Głosu Wolnego" (z 12 lutego), o którego treści pisałem jeszcze przed jego ukazaniem się. Przyjechał tutaj niejaki Iliński, Polak z Turcji, w celu werbowania ochotników do oddziału Sadyka Paszy. Blummer jeszcze nie przyjechał z Brukseli. Potyczki pomiędzy „Ojczyzną" a organem Kurzyny17 znowu się wznowiły. O wypadku, jaki spotkał Mierosławskiego, należy opowiedzieć oczywiście w sposób ironiczny w Pańskich gazetach. Najlepszą bronią jest wyśmiewanie. 7 lutego [1865] Dzięki przedsięwziętym środkom manifestacja Komitetu Londyńskiego wyznaczona na 15 lutego została sparaliżowana. Bobczyński i Spółka przesunęli termin manifestacji na 1 marca, ażeby jakoś zebrać większą liczbę uczestników. W każdym razie nie dopuścimy do wrogich wystąpień. W Szwajcarii, a szczególnie w Zurychu pojawiła się bezimiennie odezwa Kurzyny, wymierzona przeciwko Gillerowi, Czartoryskiemu i innym. Wszystko to jest nam bardzo na rękę. Szczegółowe informacje prześlę w następnym liście. Ogólny upadek daje się zauważyć w środowisku emigracji —jednakże należy nieprzerwanie ją podkopywać, bowiem we Francji agitacja przeciwko Napoleonowi wzrasta, a Polacy biorą w niej żywy udział. 8 lutego [1865] Nasz agent z Paryża donosi o następującym wydarzeniu: 2 lutego wieczorem w Cafe Voltaire zebrali się jak zwykle zwolennicy Mierosławskiego; wkrótce przybył tam również eksdyktator. Będąc nie w humorze zaczął wymyślać wszystkim swoim przeciwnikom w najbardziej niewybrednych wyrażeniach. W rezultacie wywiązała się sprzeczka pomiędzy nim a braćmi Marchwińskimi, po których stronie opowiedzieli się Klepacki i Downarowicz. Mierosławski jak zwykle przyjął pozę dyktatora i zwymyślał ich; bracia Marchwińscy (Ignacy i Feliks) rzucili się na niego i spoliczkowali go. Wydarzenie to poruszyło wszystkich jego zwolenników i obecnie zbierają podpisy pod protestem. Po stronie Mierosławskiego opowiedziały się następujące osoby: 1. Franciszek Narbutt 2. Gustaw Reutt 3. Antoni Giedroyć 4Joachim Zaleszkiewicz 5. Józef Tokarzewicz 6. Wincenty Bortkiewicz 7. Ignacy Kinel 8. Teodor Sawicki 9. Wincenty Wismontt 10. Onufry Awdyki 11. Wacław Bartoszewicz 12. Leopold Wysocki 13. Franciszek Wysłouch 14. Aleksander Juszkiewicz 15. Seweryn Karpuszko 16. Władysław Januszkiewicz 17. Maksymilian Michalski 18. Józef Kotkowski 19. Ryszard Pomarnacki 20. Stanisław Kozłowski 21. Leon Gałęzowski 22. Roman Bobrowski 23. Władysław Zieliński 24. Lucjan Remiszewski 25. Józef Bogucki 26. Feliks Rycerski 27. Jan Łukasiewicz 28. Dominik Jurkowski 29. Bolesław Jaraczewski 30. Józef Judycki 31 .Zenon Surzycki 32.Ignacy Karpuszko 3 3.Franciszek Krzyżanowski 34. Hipolit Sawicki 35. Adam Bartoszewicz 36. Antoni Jasiński 37. Anastazy Mossakowski 38. Ignacy Kurniewicz 39. Adam Rymaszewski 40. Wacław Janczewski 41. Wegetowicz 42. Adam Idzikowski 43. Gustaw Dębski 44. Jerzy Grzybowski 45. Erazm Jerzmanowski 46. Aleksander Małecki 47. Konstanty Zaleski 48. Władysław Górecki 49. Szymon Borysiewicz 50. Antoni Kulesza 51. Konstanty Gedymin 52. TeodorElczaninow-Woj- nicz 53. Michał Proszkowski 54. Paweł Makaroff-Sabows-ows-ki 55.Napoleon Rzemuski 56. Józef Gajewski Redaktor protestu: Jan Kanty Kostecki. Niezależnie od tego przygotowywanego protestu przeciwko March-wińskim 5 lutego zwolennicy Mierosławskiego wysłali doń list, w któ- rym wyrażają ubolewanie z powodu zajścia i zapewniają go o swym niezmiennym oddaniu (kopię listu mają nam przysłać). List podpisały następujące osoby: Michał Młodowski Franciszek Bagiński Aleksander Marczewski J. Baczyński Henryk Kłosowski Jan Połubiński Władysław Montegu[?] Karol Woroniecki Stanisław Salomonowicz Zygmunt Urbanowicz Adolf Babiński Gabriel Zalewski Jakub Żmigryder Józef Wiener Ludwik Sołtyk Antoni Tatomir Andrzej Nowakowski A*2PSt Zawadzki Aleksander Urbański Marcel Malewski Albert Bora J. Binkowski Andrzej Grószczyński Wal^ Cwałosińskł Piotr Kotowski Karo1 Borkowski Lista nazwisk jest bardzo interesująca. Jest to pełny skład partii Mierosławskiego, przeważnie spośród młodej emigracji. Osoby te po pewnym czasie zostaną wysłane w charakterze emisariuszy, nie zaszkodzi wiedzieć o nich wcześniej. 9 lutego [1865] Wczoraj wysłałem Panu list o zdarzeniu, jakie spotkało Mierosławskiego, wraz z listąjego współpracowników i zwolenników. Dziś z Brukseli przysłano kilkadziesiąt egzemplarzy numeru 20 „Wytrwałości" — organu Kurzyny — z napisem „za darmo" w celu rozdania wśród Polaków. Drukowany blankiet świadczy o tym, że tego rodzaju przesyłki zostały również wysłane do innych miast. Przyczyna, dla której nr 20 rozsyłano za darmo, jest bardzo prosta; przedrukowano w nim list Bosaka z „Ojczyzny" o konieczności istnienia polskiego rządu rewolucyjnego, a tym samym i Kurzyny. Jednakże nic to nie pomoże i cios, jaki wymierzyliśmy samozwań-com, położy kres ich istnieniu. 29 stycznia powstało w Zurychu nowe Towarzystwo Wzajemnej Pomocy1 , składające się z 40 osób, którego istnienie również nie będzie długotrwałe. Antagonizm pomiędzy Gillerem a zwolennikami Kurzyny nie osłabł. Zerwano także całkowicie z Platerem. Należy podkreślić, iż Plater jest jednym z najbardziej niebezpiecznych i przebiegłych wrogów Rosji, jest bardzo skryty i ostrożny; winniśmy skorzystać z waśni, jaka powstała pomiędzy nim i młodą emigracją polską. W związku z tym posTaliśmy, gdzie należy, artykuły, ale nie wiemy, czy zostaną zamieszczone. Rocznicę 22 stycznia świętowano w Paryżu bardzo skromnie, ponieważ rząd francuski zabronił zebrań i przemówień. W niedzielę, 22 stycznia, w kościele jezuickim L'Assomption (rue St-Honore) zebrała się niewielka grupka emigrantów, przeważnie uczniów szkoły w Ba-tignolles. Po mszy odśpiewano pieśń Boże, coś Polskę, następnie ojciec A Jełowicki wygłosił krótkie kazanie, w którym mówił o cudach i papieżu i wzywał do wytrwałości w pracy. Następnego dnia w kościele de la Sorbonne odbyła się druga uroczystość zorganizowana przez stowarzyszenie duchownych polskich, przez Tańskiego i innych. Zebrała się wielka ciżba emigrantów, zorganizowano chór śpiewaków i muzykę. Po nabożeństwie ksiądz francuski oznajmił, iż na skutek zarządzeń wyższych władz kazania polskiego nie będzie. Wielu opuściło kościół, wyrażając swe oburzenie i złorzecząc. U Andrzeja odbyło się zebranie samych czerwonych, u Holenderskiego w późnych godzinach zaczęła się zbierać młodzież, ale rozgoniła ich policja. Rozbiciu emigracji na poszczególne grupy sprzyjają zarządzenia rządu francuskiego, któremu zawdzięczamy także zniesienie francusko-polskiego komitetu, wrogi stosunek Kurzyny dokonuje reszty. Rada główna Towarzystwa Wzajemnej Pomocy w Paryżu składa się z następujących osób: Walety Tomczyński, Jan (Aleksander) Wolski, Piotr Gadomski (sekretarz), Władysław Danilewski. Opiekunem jest ksiądz Karol Mikoszewski (nieobecny). We wczorajszym liście pisałem o ukazaniu się w Szwajcarii proklamacji przeciwko założycielom Towarzystwa Wzajemnej Pomocy; została ona potajemnie wydrukowana przez Kurzynę w Belgii — oto pokrótce jej treść: „Nie dobro ogółu, nie wzajemna pomoc są celem Towarzystwa Wzajemnej Pomocy, rzeczywistym jego celem było przekazanie władzy nad emigracją w ręce nikczemnej reakcji, która zgubiła nasze ostatnie powstanie i postanowiła szkodzić nam w przyszłości. Jej agenci stale jeździli z Zurychu do Paryża i z powrotem; wreszcie udało im się dopiąć swego dzięki wprowadzeniu jednego ze swoich ludzi (Gillera) do zarządu towarzystwa; myśleli oni, iż tym sposobem pojmali już nas w swoje sieci, a tym samym również wszystkich pozostałych wychodźców w Szwajcarii. Nie chcąc łączyć się w korporacje polityczne, które sprawę wyzwolenia Polski podporządkowywałyby własnym celom i zamiast pomocy wyrządzały szkody, nie możemy obojętnie przyglądać się tej działalności. Nie życzymy sobie tego, by zarząd zagarnąwszy władzę oddał nas w ręce reakcji, wyczerpał siły nasze w intrygach i kłótniach. Dlatego też wystąpiliśmy z tej organizacji." Proklamacja ta jest dowodem powstania w łonie emigracji polskiej elementów konfliktu. Poczekamy, co będzie dalej... 9 lutego [1865] Taki sam protest (w związku z wydarzeniem, jakie spotkało Miero-sławskiego) napisany został przez Jana Kosteckiego w imieniu szeregu osób — nie wiadomo, czy zostanie opublikowany; za wiarygodność ręczę. O skandalu tym, podobnie jak o innych sprawach tego rodzaju warto zamieścić artykuły w gazecie „Russkij Inwalid" lub w „Dzienniku Warszawskim" — są to znakomite materiały. NB. Otrzymał Pan zapewne mój nowy adres? W tej chwili wysyłam artykuł do „Dziennika Poznańskiego" podpisany literą R, [rzekomo] z Paryża, wymierzony przeciwko Mierosławskiemu, w obronie Marchwińskich. Wywoła on duże poruszenie, jeżeli zostanie opublikowany. Oto jego początek: „Między tym, jak wy pracujecie na niwie narodowej, roztrząsając żywotne kwestie społeczne, mogące polepszyć stanowisko Ojczyzny naszej wobec ogólnej rodziny narodów i rozkrzewić oświatę, której nam więcej jak drugim brakuje, emigracja nasza na obczyźnie, pośród etc..." 15 lutego [1865] Kilka dni temu Blummer opuścił Londyn i wyjechał do Brukseli, ale zatrzymał swoje mieszkanie w Londynie, pozostawiając także część swych rzeczy, co świadczy o tym, że zamierza wkrótce powrócić! Jeżeli chodzi o P. Dołgorukowa — Blummer złożył na niego skargę do magistratu. Trzeba powiedzieć, że P. Dołgorukowa obleciał strach, chociaż grozi, iż poda do egzekwowania weksel Blummera na sumę 1500 franków. Tchórzewski przekazał nam dość dziwne wiadomości na temat pojawienia się Blummera. Mówił on, że Jakub Schneur (o którym pisaliśmy) namówił Blummera do przyjazdu do Londynu. Ten sam Schneur pisał do Dołgorukowa, radząc mu wyjechać z Londynu. Podobno w Brukseli ks. Orłów i inni obiecali Blummerowi pieniądze na proces z P. Dołgorukowem. W czasie swego pobytu w Londynie Blummer był kilkakrotnie u Schneura, a następnie odwiedził Tchó-rzewskiego, chcąc zebrać informacje o P. Dołgorukowie, ale Tchórzewski nie przyjął go, a także wydał zarządzenie swemu sprzedawcy, by mu nie wydawać ulotki, w której pisano o Blummerze. Z Londynu wysyła się codziennie setki tysięcy egzemplarzy i nie było żadnego wypadku otwarcia [przesyłki]; być może była to moja pomyłka — zapomniawszy przesłać ważną wiadomość, w pośpiechu otworzyłem list i po raz drugi zapieczętowałem. Jakiś księgarz z Brukseli pisał do Triibnera zapytując, czy nie ma pod ręką zecerów znających rosyjski — należy więc przypuszczać, że w Brukseli powstanie nowe czasopismo liberalne — sądzę, iż pod redakcją Firksa lub Blummera. 13 lutego odbył się wiec Polaków pod przewodnictwem Żabickiego i Bobczyńskiego — dotyczył on manifestacji, odradziliśmy osobom wpływowym [branie udziału], a hołota, która się zebrała, nie zapewni im powodzenia. Zresztą wystąpiliśmy już w gazetach przeciwko temu projektowi — z pewnością czytał Pan mój artykuł w numerze 34 „Dziennika Poznańskiego".19 Wpływy nasze na prasę wzrastają z każdym dniem. W tej chwili piszę do Zurychu. Wczoraj Waligórski, który w tych dniach przyjechał do Londynu, zaprosił do siebie Tchórzewskiego. Bulewski również przebywa w Londynie (załączam niniejszym interesujący wycinek o powrocie Waligór-skiego i Gurowskiego). 16 lutego 1865 Wczoraj wysłałem Panu list z pewnymi wiadomościami. Przesyłam obecnie 13 numer „Ojczyzny"; podkreśliłem najważniejsze fragmenty i wiersze dotyczące naszego tematu, stanowiące odpowiedź hr. Platerowi. Ugodzi go to bardzo, gdyż jest człowiekiem obdarzonym niezwykłą ambicją. Artykuł wysłany przez nas z Londynu do „Dziennika Poznańskiego" i wymierzony przeciwko hr. Platerowi nie został przez redaktora wydrukowany, co świadczy o stosunkowo silnych wpływach hr. Platera w Poznańskiem. Zamieszczenie na łamach „Ojczyzny" satyry na tego wodzireja spowoduje ostateczne zerwanie stosunków pomiędzy hr. Platerem i partią Czartoryskiego. W tych dniach rozpoczęła się akcja przeciwko organowi brukselskiemu, a w chwili obecnej wysłaliśmy do Zurychu artykuł przeciwko Mierosławskiemu i innym podpisany inicjałem B. Blummera oczekują w tych dniach w Londynie. P. Dołgorukow wyjeżdża w maju do Szwajcarii. Przyjechał Hercen i również wyjeżdża na stałe na wiosnę. Tchórzewski zamierza przenieść się na stałe razem z Hercenem. Zebrania tutejszych demokratów odbywają się u Michalskiego, ale nie są one interesujące, ponieważ brak im jakiejkolwiek jedności. Co się tyczy pobytu Blummera, to według słów Tchórzewskiego przebywał on przez cały czas w Belgii. Blummera uważają tutaj za agenta rosyjskiego i podejrzewają, że ks. Orłów albo ktoś inny dał mu pieniądze na proces z Dołgorukowem. 23 lutego [1865] Nareszcie sprawy londyńskie dobiegają końca. Wyjazd Ogariewa do Szwajcarii (do Genewy) wyznaczono ostatecznie na 15 marca. Wyjeżdża razem z nim Tchórzewski, który zamieszka razem z Hercenem i Spółką i kierować będzie administracją „Kołokoła"; w chwili obecnej Ogariew i Hercen mieszkają w Richmond. Czerniecki z drukarnią, a także Hercenem wyjeżdżają w końcu marca lub w kwietniu. W maju uda się tam również P. Dołgorukow. Część księgarni Tchórzewskiego zostanie wystawiona na sprzedaż. P. Dołgorukow zabiera ze sobą czcionki rosyjskie, ale wątpić należy, by zaczął coś drukować. Blummer nie powrócił i nie odpowiedział na list adwokata, który żądał kaucji, by rozpocząć proces. Tchórzewski zerwał stosunki ze Schneurem. Giller prosił mnie o nadsyłanie korespondencji. W tych dniach pisał do Tchórzewskłego z Londynu niejaki Kasprowicz, prosząc o przysłanie mu w komis dzieł Hercena i Dołgorukowa, ale nie dopuściliśmy do tego. Z Paryża piszą nam, iż walka partyj w środowisku emigracji polskiej przybiera ogromne rozmiary. W ogóle sprawy idą nie najgorzej. Od pewnego czasu „L'Internatio-nale" zamieszcza artykuły antyrosyjskie w obronie Polski, dlatego też wysłaliśmy artykuł wymierzony przeciwko czasopismu „Ulnternatio-nale", który zostanie wkrótce wydrukowany w „Ojczyźnie". Dziś wysłaliśmy do wiadomej gazety w Poznańskiem artykuły o przemówieniu Napoleona i sytuacji rządu francuskiego — nie wiemy tylko, czy je zamieszczą. Przez Paryż wysłaliśmy również artykuł zawierający protest. Przesłaliśmy Hercenowi w przekładzie wymierzony przeciwko niemu artykuł [podpisany kryptonimem] Z, zamieszczony w gazecie polskiej w Brukseli. Niezmiernie go to poruszyło. W „Dzienniku Poznańskim" kilkakrotnie pojawiały się artykuły podpisane inicjałem X, rzekomo przysyłane z Londynu; pewne zaś informacje wskazują na to, iż artykuły te pisane są albo w Rosji, albo w innym miejscu, bowiem oprócz mnie nie ma innych korespondentów; dawniej pod znakiem ** pisał Waligórski, zresztą bardzo rzadko i z polecenia Czartoryskiego. Od tej chwili, gdy dotknęliśmy do żywego Czartoryskiego, przerwali oni wysyłanie korespondencji do „Dziennika Poznańskiego". Nie wiem, z jakiej przyczyny mój artykuł wymierzony przeciwko Mierosławskiemu nie został wydrukowany. W końcu marca zamierzam zmienić mieszkanie, wymagają tego moje zajęcia. Uwolnienie Langiewicza nastąpiło bardzo nie w porę, gdyż Plater i inne osoby zbiorą wokół niego partię — w każdym razie przedsięweź-miemy niezbędne środki i wypowiemy im walkę na łamach organu brukselskiego. Według otrzymanych wiadomości, ogólne zjednoczenie emigracji polskiej zostało ostatecznie zniweczone. „Moskowskije Wiedomosti"20 często występują w charakterze oficjał- nego organu i wypowiadają się w imieniu narodu i rządu na temat planów wobec Polski, wywołując rozdrażnienie i mnóstwo oszczerstw ze strony emigracji. Lepiej byłoby po cichu przeprowadzać reformy, ośmielam się napisać Panu o tym jako o sprawie wielkiej wagi. O ile mi wiadomo, za plecami M. Katkowa ukrywają się osobnicy bardzo niebezpieczni dla prawowitej władzy, którzy na łamach „Rus-skiego Wiestnika" podkopują fundamenty władzy carskiej i rozwijają idee wolności angielskiej. 26 lutego [1865] Mityng komitetu polskiego w Londynie odbędzie się 1 marca w St. Martins Hali, prezesem zgodził się być jakiś zidiociały markiz angielski — Wisham21, sekretarzem — A. Żabicki. Z wielu względów zrezy-gnowaliśmy z udziału i uczyniliśmy wszystko, aby inne wpływowe osobistości w nim nie uczestniczyły. Nie należy na to wszystko zwracać uwagi — osobom tym potrzebne są pieniądze, organizują więc w imieniu Polski mityng. W gazetach zdemaskowaliśmy ten komitet, umrze on od razu po tym mityngu. Artykulik przeciwko hr. Platerowi, który ukazał się w „Dzienniku Poznańskim", ze znacznymi wprawdzie skrótami dokonanymi przez redakcję, dopiął celu — wywołał odpowiedź doktora Kamińskiego, alter ego Platera, w odpowiedzi wyczuwa się urażoną ambicję itd.22 Znajdziemy jeszcze okazję, by zadać cios temu niebezpiecznemu wrogowi. Dzięki poparciu Platera Langiewicz otrzymał obywatelstwo szwajcarskie. Będzie on w ręku Platera narzędziem dla utworzenia partii, bowiem Langiewicz jest niezmiernie głupi. Wysłaliśmy 18 lutego z Londynu do Paryża protest [podpisany] Z w celu przesłania do gazety i oczekujemy rezultatów. Cały rok poświęciwszy bezprzykładnej pracy dla umocnienia swych wpływów w gazetach, zmuszeni jesteśmy choćby od czasu do czasu nabazgrać artykulik niezgodny z naszymi przekonaniami. Do tej pory unikaliśmy tego, ale obecnie, zająwszy stanowisko opozycyjne wobec emigracji polskiej, zmuszeni jesteśmy napisać cokolwiek o szlachcie rosyjskiej. Dziś wysyłam artykuł, który, przechodząc od omówienia moralności narodu angielskiego i instytucji angielskich, atakuje Katkowa, Pogodina, słowianofilów, antagonizm Moskwy i Petersburga; staraliśmy się sprowadzić wszystko do możliwie najbardziej wąskiego i nieszkodliwego przeglądu.23 Były agent komitetu rewolucyjnego, Johns, wyjeżdża do Księstwa Poznańskiego, gdzie otrzymał pracę. Co się tyczy Tchórzewskiego i innych osób, to w tych dniach wysłaliśmy do Pana list [donoszący], że 15 marca wyjeżdżają oni do Genewy. Dziwny przypadek dał nam możność unicestwienia jego księgarni. Rzecz w tym, iż Tchórzewski, pro- wadząc hulaszczy tryb życia, nie wiązał końca z końcem i zadłużył się na sporą sumę, a teraz, przygotowując się do wyjazdu do Szwajcarii, postanowił wysłać tam uprzednio wszystkie rosyjskie i polskie książki, a wierzycieli puścić w trąbę. Uprzedziliśmy, kogo należało, i na książki nałożono sekwestr. Tak więc cała ta kolekcja propagandy zostanie sprzedana jako makulatura na licytacji. Co się tyczy proklamacji w Warszawie — to sprawka Kurzyny. Nie tylko nie szkodzą one rządowi, lecz nawet usprawiedliwiają surowość zarządzeń. W „Ojczyźnie" inicjały IS24 więcej nie ukażą się, w przyszłości artykuły będą podpisywane literą K oraz inicjałami (z alfabetu łacińskiego) ABCD. Załączam wycinek z „Dziennika Poznańskiego",25 niestety nie wydrukowano wszystkiego, cośmy pisali o hr. Platerze, ale i te słowa przyniosą korzyść. Zahaczyliśmy w artykule o tajniki założenia „Der Weisse Adler", które powierzył nam Józef Godebski, komisarz rewolucyjnego komitetu warszawskiego w Belgii. Wreszcie „Der Weisse Adler" nazwany został gazetą niemiecką. Kilka słów ma często więcej znaczenia od całego arkusza. Protest Z jest w przygotowaniu, w tych dniach wyślemy go. marzec, czwartek [1865] Wczoraj wysłaliśmy nr 17 „Ojczyzny", w którym zamieszczony został artykuł K. W numerze 49 „Dziennika Poznańskiego" zamieszczono obszerny artykuł podpisany inicjałami NO, w którym tak ostro zaatakowano rząd francuski, że numer ten z pewnością zostanie skonfiskowany. Jeżeli chodzi o tajną instrukcję dotyczącą werbunku do Meksyku, rzekomo wydaną przez prefektów — jest to wymysł NO, bardzo udany, bowiem rozwścieczy rząd francuski na prasę polską, [Artykuł dotyczący] sprawy Mierosławskiego z niewiadomych przyczyn został poskracany przez redaktorów, mimo wszystko lepsze cokolwiek quam nihil. Dziwna rzecz: z Paryża donoszą, iż protest podpisany literą Z i wysłany do gazety 18 lutego, do tej chwili nie ukazał się. Jest to albo sprawka policji francuskiej, albo niechęć redaktora. W każdym razie sprawę tę poruszymy w „Ojczyźnie" albo w innych pismach. Z powodu choroby, która mnie nawiedziła, zmuszony byłem siedzieć w domu, dlatego też nie byłem na mityngu w St. Mar[tins] Hali. Zresztą nie zasługuje on na uwagę. Przygotowuję artykuł przeciwko nowo powstałemu komitetowi narodowemu Bosaka.27 Na podstawie wszystkich danych, jakimi rozporządzamy, można z zupełną pewnością powiedzieć, że przed upływem roku emigracja nie zorganizuje się i nie przystąpi do zamachów. W Londynie włoska partia czynu przygotowuje broń i proklamacje na wiosnę — jak się wydaje, zamierzają oni powtórzyć weneckie figle. UInternationale" został za swoje sympatie do Polaków mocno zbesztany w 17 numerze „Ojczyzny". Załączam niniejszym sprawozdanie z mityngu wysłane dziś wieczorem do gazet. 6 marca [1865] Wysiłki nasze nie poszły na marne, walka pomiędzy brukselską a zu-ryską gazetą rozpętała się z nową zaciekłością, obnażając najbardziej drażliwe strony życia publicznego. W 26 numerze „Wytrwałości" (który Panu posłałem) zamieszczono korespondencję D. Głębockiego z Zurychu, w której powiedziano, że Giller sam pisze korespondencje. Trzeba na ten temat pomówić z „Dziennikiem Warszawskim" oraz „Gazetą Rosyjską" z powołaniem się na źródło. To ich ugodzi najcelniej. Dziś wysłałem Panu 18 numer „Ojczyzny", w którym umieszczona została zasługująca na uwagę korespondencja A z Londynu.29 Równocześnie wysłałem „Głos Wolny", w którym, według wskazówek Mierosław-skiego, Żabicki występuje przeciwko listowi Bosaka — jest to nam również na rękę. Warto by wyzyskać w jakiś sposób ten protest. W „Dzienniku Poznańskim"30 zamieszczono artykuł NO przeciwko Katkowowi i szlachcie [rosyjskiej] — wymagały tego okoliczności. Co się tyczy wyjazdu naszych — Ogariew znowu zachorował i wątpliwe, by przed kwietniem wyjechał. Czerniecki wraz z drukarnią wyjeżdża w końcu tego miesiąca. 12 marca księgarnia Tchórzewskiego zostanie ostatecznie zamknięta. Sprawy [ich] przedstawiają się źle — propaganda została rozbita; on również pozostanie tu do kwietnia. Kurzyna został unicestwiony — na jego gruzach pojawił się Bosak i Spółka, mam jednak nadzieję jego również obalić, a przede wszystkim jego idee. 49 numer „Dziennika Poznańskiego" został skonfiskowany we Francji za artykuł NO o sytuacji rządu francuskiego.31 Gurewicz kupił komplet „Dziennika Poznańskiego" z zamiarem wysłania do Rosji. Zanim scharakteryzuję Panu ogólny kierunek prasy w Księstwie Poznańskim i Galicji, mającej bezsprzecznie wpływ zarówno na gubernie zachodnie, jak i samą Polskę — należy zauważyć, iż od pewnego czasu we wszystkich warstwach społeczeństwa pojawiają się dążenia do rozwoju handlu, ekonomiki i w ogóle polepszenia swej sytuacji materialnej. Należy na zjawisko to zwrócić szczególną uwagę i rozwijać je wszelkimi siłami. Z chwilą gdy idea ta stanie się panującą w narodzie polskim i zostanie wcielona w życie, rewolucja będzie niemożliwa i zjednoczenie Polski z Rosją nastąpi samo przez się. Zajmowanie się problematyką gospodarczą na łamach rosyjskich i warszawskich ga- zet jest nie tylko na czasie, lecz także rzeczą ogromnie pożyteczną. Natomiast oświadczenia tego rodzaju, jak wypowiedź G. Szczebalskie-go32 o polityce rządu rosyjskiego w stosunku do Polski, szkodzą sprawie uspokojenia [umysłów]. Odsłanianie publiczne planu działań lub zamierzeń oznacza dodawanie siły wrogom. W ogóle „Moskowskije Wiedomosti" wzbudzają ogromne oburzenie przeciwników, popychają ich do nowych przestępstw. Mając możność poznania wszystkich spraw tego rodzaju, uważałem za swój obowiązek przekazać Panu moje uwagi. Po ukazaniu się naszego artykułu „UInternationale" zaczyna zapominać o sprawie polskiej. 8 marca [1865] W chwili obecnej zagraniczne organy polskie reprezentują cztery różne kierunki, mianowicie: „Dziennik Poznański" propaguje sprawy gospodarcze, rozwój przemysłu i utrzymanie ziemi [w ręku polskim] — przeciwstawiając się napływowi elementu niemieckiego. Dziennik ten nie jest bynajmniej wrogo ustosunkowany do rządu rosyjskiego, mimo iż go zaczepia czasami, maskuje on w ten sposób swe pokojowe cele rozwoju dobrobytu; oskarża się go o kierunek klerykalno-jezuicki, jest to jednak niesprawiedliwe: jeżeli dokładnie zbadać tendencje tego wielkopolskiego organu, łatwo zauważyć kierunek ateistyczny, nienawiść do jezuitów i Rzymu. Zajmujemy na jego łamach stanowisko opozycyjne wobec emigracji, rządu francuskiego i Anglii, podtrzymując sympatie do Ameryki Północnej i niechęć do Meksyku. „Czas" broni interesów duchowieństwa, jezuitów i arystokracji. „Ojczyzna" pragnęła stać się organem nowej emigracji, jednakże nie udało się jej to. Aby osiągnąć ten cel, występowała przeciwko innym czasopismom; waśnie powstałe pomiędzy Kurzyną i Mierosławskim, a następnie hr. Platerem zburzyły dzieło Gillera. Dążąc do tego, by stać się gazetą popularną, źle usposobiła do siebie zarówno białych, jak i czerwonych, papieża i duchowieństwo, a wreszcie straciła wpływy. W chwili obecnej „Ojczyzna" jest moim organem, na łamach którego mogę kontynuować rozpoczętą akcję, podobnie jak w „Dzienniku Poznańskim." „Wytrwałość" — organ partii czerwonych, założony za pieniądze zebrane w Warszawie, mógłby kierować emigracją i być ogniskiem zła, gdybym mu nie zadał ciosu na samym początku i nie sprowadził na drogę wyzwisk i gołosłownych filipik, którymi do chwili obecnej zapełniane są łamy tego czasopisma, odciągając je od propagandy. Tym sposobem, obnażając najbardziej drażliwe strony ich bytu i ukazując ich wady, doprowadziłem do powstania pomiędzy nimi nieprzejedna- nej wrogości i w ten sposób zniweczyłem ich główny cel — zjednoczenie emigracji. Co się tyczy londyńskiego „Głosu Wolnego" — jest to organ Miero-sławskiego, który nie cieszy się obecnie żadnym wpływem, został bowiem skompromitowany przez „Dziennik Poznański", „Ojczyznę", a nawet gazetę brukselską, z którą początkowo szedł ręka w rękę. Jednakże należy zaznaczyć, iż przy całym poniżeniu, jakie spotkało „Głos Wolny", jest to organ czysto demokratyczny i w zmienionych warunkach może okazać się niezmiernie szkodliwym. Żabicki należy do rzędu tych ludzi, których niepowodzenia nie tylko nie osłabiają, ale dodają im nowych sił; ażeby doprowadzić do jego upadku, przede wszystkim oddalam od niego osoby, które udzielają mu pomocy materialnej, a odbierając mu prenumeratorów, pozbawiam go możności regularnego wydawania pisma. Pomógł mi w tym znacznie Tchórzewski. Gdyby użyć wszystkich środków moralnych i materialnych, jakimi dysponujemy, można by bardzo szybko unicestwić „Ojczyznę" i organ brukselski — ale przyniosłoby to w chwili obecnej jedynie szkodę, gdyż oba te organy, będąc ze sobą we wrogich stosunkach, po pierwsze, odwracają uwagę emigracji, a po drugie, obnażają ciemne strony życia i działalności osób, co jest ogromnie korzystne dla naszego rządu. Jeżeli chodzi o zjednoczenie emigracji, o którym często wspominamy w gazetach — jest to utopia. W stosunku do powracających do kraju należy przedsięwziąć środki ostrożności — wielu będzie kontynuowało propagandę. („Kołokoł" posyłam.) Okazuje się, że hr. Jan Tyszkiewicz doniósł Hercenowi o odpowiedzi [tekst nieczytelny]. Jan Zawisza, ziemianin z guberni mińskiej, jak widać, w czasie swego pobytu w Paryżu, dostarczył Czartoryskiemu wiele oszczerczych wiadomości o Rosji, które zamieszczano następnie w gazetach francuskich; poinformował mnie o tym sekretarz Czartoryskiego, Sawicki. Blummer jeszcze nie powrócił i pogłoski o procesie ucichły. P. Doł-gorukow jest bardzo z tego zadowolony. 10 marca [1865] Nareszcie dziś otrzymaliśmy nasz protest (załączam przy niniejszym) przeciwko nierozważnej działalności nowego komitetu rewolucyjnego. Wywoła on niewątpliwie burzę w obozie przeciwnika — cios został bowiem zadany celnie. Dziś wysłaliśmy do gazety [„Dziennika Poznańskiego"] nowy artykuł dotyczący młodzieży polskiej, przyczyn upadku [powstania], hiszpańskiej inkwizycji — jeżeli ukaże się on w ogóle w obecnej formie, wywoła sprzeciw. Wiele naszych artykułów nie ukazało się z przyczyn niewiadomych. Dziś ostatecznie zamknięto księ- garnie Tchórzewskiego. Wyjazd \JQgo] nastąpi na początku kwietnia. „L'Internationale" zaprzestał wypadów i zamilkł. O mityngu londyńskich donkiszotów nie warto pisać. Z pewnością otrzymał Pan moje listy. Artykuł mój wysłany został rzekomo z Warszawy dla nadania mu większej wagi —jak Pan widzi, sami posłuszni. 12 marca [1865] Z wiadomości otrzymanych z Paryża wynika, że Czartoryski razem z jezuitami wysłał agentów do Księstw Naddunajskich i Turcji w celu przeciwdziałania i zniweczenia sympatii dla Rosji. Niezależnie od tego Czartoryski stara się z pomocą duchowieństwa i części szlachty stworzyć w Polsce moralną opozycję narodu. Artykuły w „Morning Post" zostały napisane z polecenia Czartoryskiego przez [Aleksandra] Wali-górskiego, który przyjechał w tym celu do Londynu i w dalszym ciągu zajmuje się swym dawnym rzemiosłem — publikowaniem kłamliwych wiadomości w gazetach. Nędza panująca w łonie emigracji umożliwia agentom Czartoryskiego wybieranie ludzi, którzy będą mogli wziąć udział w przyszłych rozruchach. Mimo złorzeczeń rozpowszechnianych przez demokratów i naszych napaści Czartoryski, Zamoyski i Spółka niewątpliwie bardziej skutecznie aniżeli ktokolwiek inny podtrzymują sprawę polską w Europie. Demokratyczna partia czerwonych wskutek braku rozumu i środków materialnych nie będzie długo istniała, spotka ją taki sam los, jak emigrację 1831 roku — po czym na arenie działań pojawi się znowu Czartoryski. Obecnie przeszli oni pod sztandary orleanistów i ostrożnie sprzyjają ich planom; można to obserwować na podstawie artykułów zamieszczanych w „Czasie" i „Gazecie Narodowej", są przy tym bardzo cierpliwi i umieją korzystać ze sprzyjających okoliczności nie przebierając w środkach. Dlatego należy zwracać na nich główną uwagę. Zresztą ich celem jest wywołanie wojny z Rosją, więc wszystkie nadzieje wiążą z interwencją. Ażeby jednakże położyć kres ich intrygom, postanowiliśmy przy pomocy zebranych dokumentów wydobyć na światło dzienne ich tajne knowania w taki sposób, aby ich zniszczyć i wywołać walkę, która ich pochłonie. Sprawa jest, jak Pan widzi, trudna, ale wykazałem już Panu swoje umiejętności i dlatego liczę na powodzenie. Na początek wysyłamy do Brukseli artykuł — z Richmond — pod inicjałami XYZ, który wymierzony będzie przeciwko Czartoryskiemu i jezuitom i zawierać będzie kopię listu Czartoryskiego napisanego w związku z aresztowaniem okrętu „Princes" w Maladze. Na podstawie przyjęcia, z jakim się spotka, przekonamy się, jak działać dalej. Z artykułów moich może Pan odczytać sprawozdanie o politycznej działalności emigracji. NB. Z przyczyn niewyjaśnionych 60 numer „Głosu Wolnego" został przez Żabickiego wycofany ze sprzedaży — dlatego też załączani go na wszelki wypadek. Wczoraj przysłano Hercenowi z Paryża nowy poemat M. Dzikow-skiego33, znanego herszta, pt. Szymon Konarski; przeczytałem go, nie mówiąc już o głupim stylu, jest on pełen przekleństw na Boga i wszystko, co święte, można więc sądzić na tej podstawie, jakie wywrze skutki. 16 marca [1865] Dwa dni temu Hercen wyjechał na stałe z Londynu do Włoch i Szwajcarii. Tchórzewski i Ogariew wyjadą w kwietniu. Od trzech prawie miesięcy nie otrzymuję wiadomości od brata i krewnych — czy nie może mi Pan pomóc w tej sprawie? [Dopisek adresata:] W sprawie uzyskania wiadomości o rodzinie P. 23 marca 1865 roku wysłany został list do generała Potapowa. 20 marca [1865] Hercen, jak Panu wiadomo, wyjechał na stałe z Anglii do Francji, Włoch, a stamtąd do Szwajcarii (do Genewy). Obecnie zajęci jesteśmy burzeniem starego gniazda, jego likwidacją i ostatecznym rozgromieniem. Dzięki podjętym środkom kolekcja około 2500 egzemplarzy literatury propagandowej, której część Tchórzewski zamierzał przewieźć do Genewy, została skonfiskowana tutaj przez wierzycieli i pójdzie na makulaturę, ponieważ Triibner, mając duże zapasy tych śmieci, odmówił wzięcia ich nawet za dziesiątą część wartości. Tchórzewski jest w rozpaczy. Wczoraj odwiedził mnie Ogariew i przekazał mi ogromny plik proklamacji do wojska, ażebym w miarę możności przekazał je dalej swym znajomym, a to, co zostanie, niejakiemu Frołowowi, który w maju będzie w Londynie. Całą tę pakę prześlę Panu przy okazji wraz z otrzymanymi niedawno pakami odezw polskich i rosyjskich do Centralnego Komitetu, które przekażę Panu w całości. Z ogólnych rozmów wywnioskowałem, iż plan ich polegał na tym, aby mieć możność zbliżenia z polską partią rewolucyjną, czego zamierzają dopiąć w Genewie. Jest to ich upragnionym marzeniem. Zapewniam Pana, iż uda się nam zapobiec ich zakusom. Ogariew długo rozprawiał o konieczności sojuszu z emigrantami polskimi, których uważa za najlepszy element rewolucyjny; zwracał również uwagę na raskolników, uważając ich za jedyną dźwignię przewrotu: „podjąłem tę kwestię dla dobra młodej Rosji — nie zrozumieli mnie — pożałują — mówił. Jest bardzo osłabiony i wątpliwe, czy długo pożyje, a Hercen kręci się wokół jego żony34 i, nie bacząc na swe ambicje li- terackie, rzuciłby to zajęcie, które go drogo kosztuje, a oprócz przekleństw nic nie daje w rezultacie. Nagromadziło się u mnie dużo papierów, ale nie mam możności przesłać ich Panu. Na podstawie danych ogólnych można twierdzić z pewnością, że w Petersburgu i Moskwie odbywają się tajne zebrania, których członkowie utrzymują luźne stosunki z Hercenem. Niedawno dostarczono im różne papiery za pośrednictwem turystów rosyjskich. Piotr Dołgorukow, jak się wydaje, odpłynie również do Szwajcarii w maju wraz ze swą drukarnią. W związku z tym wstrzymałem na pewien czas protesty Z, ponieważ gazeta belgijska będzie nam potrzebna. Do tej gazety posłaliśmy słów kilka przeciw rzymskim prałatom. NB. Dziś Tchórzewski otrzymał list z Moskwy, zapieczętowany pieczęcią herbową K. K., jak się wydaje, polską. Przewiezienie drukarni do Genewy będzie Hercena kosztowało 52 funty szterlingi. Posyłam gazetę brukselską. W wypadku jeżeli w następnym numerze ,,W[ytrwałości]" nie ukaże się artykuł przeciwko Czartoryskiemu i innym, ponowimy ataki. 11 maja [1865] Załączając przy niniejszym numer „Ojczyzny", uważam za potrzebne dokonać pewnych wyjaśnień. Dwa miesiące temu wysłano z Zurychu do Brukseli kilka osób w celu przeprowadzenia pertraktacji na temat rozejmu; podobny sens zawarty był w liście doktora Łukaszewskiego. Uważając ugodę tę za szkodliwą, postanowiłem wziąć udział w tej konferencji w celu zerwania pertraktacji z „Ojczyzną". Jak Pan widzi, nienawiść wybuchła z nową siłą i zmusiła przeciwników do wzajemnego wydawania swych tajemnic. Korzyść z tego ogromna, może Pan być pewny, że tą drogą najłatwiej jest obezwładnić wrogów. Tchórzewski i P. Dołgorukow są tu nadal, wydaje się jednak, że niedługo wyjadą. Wkrótce rzucimy Mierosławskiemu wyzwanie, tymczasem zbieram w tym celu materiały. Wczoraj wysłałem Panu list wraz z drukowaną odezwą. 14 maja [1865] List Pana otrzymałem. 16 maja przenoszę się na nowe mieszkanie w związku z przedsięwziętymi środkami ostrożności. Trudno sobie wyobrazić poruszenie, jakie wywołały nasze artykuły, podpisane XYZ, wymierzone przeciwko Czartoryskiemu i jezuitom — prawdziwa wyprawa krzyżowa.35 Żaba i Waligórski poszukują w Londynie autora artykułów. W związku z kanonizacją biskupa połockie- Józefata, gazety klerykalne podniosły szum, ale poczyniliśmy odpowiednie kroki i postaramy się osłabić ich wpływy. Loteria na rzecz założenia polskiej szkoły wojskowej w Paryżu idzie bardzo kiepsko. 14 maja [1865] Tchórzewski przybył do Genewy. Organizują tutaj policję i komitet zjednoczenia pod sztandarem Mierosławskiego. Jesteśmy czujni — około 45 osób przyjechało z Paryża. 20 maja [1865] Jan Kurzyna po pojedynku, który miał 10 maja z Guttrym, przewieziony został do Zurychu i przebywa w szpitalu, rana okazała się bardzo niebezpieczna i nie ma nadziei na ocalenie. Tutejsza demokracja, a w szczególności Żabicki, wyraża na łamach swego pisma oburzenie na A[lberta] P[otockiego], który zadał im ciężki cios.36 Podjęto kroki, ażeby ich osłabić, liczymy na powodzenie. Tchórzewski wyjechał na wyspę Jersey, Iliński i Gurewicz są tutaj. Mój nowy adres: 12, Alfred Place, Bedford Sąuare. 28 maja [1865] Wydobycie na światło dzienne tajemnic różnych hersztów wywołało powszechne oburzenie na Czartoryskiego i jezuitów. Obecnie zebrano już ponad 200 podpisów, sprawy posuwają się naprzód. Z drugiej strony londyńska partia demokratyczna, znikoma pod względem liczebnym i wpływów, rzuciła A. P. wyzwanie. Sprawa ta wywoła wkrótce walki wewnętrzne, w których A. P. zwycięży przeciwników. Prześlę Panu w związku z tą sprawą bardzo interesujące dokumenty. Zajęty jestem obecnie od rana do nocy, zbieram siły, by wymierzyć decydujący cios. NB. Załączam wycinek z gazety francuskiej na temat znanego procesu wszczętego przez A. P. 31 maja [1865] Walka, którą wypowiedzieliśmy znanym Panu osobom, przyjęła ogromne rozmiary. „Głos Wolny", gazeta londyńska, rzuciła na mnie Podejrzenie, które mogłoby mieć złe następstwa, gdybym zawczasu nie podjął środków ostrożności. Cały ten okres byłem jak w gorączce, wiele trudu kosztowało mnie wyplątanie się z tej sprawy. Obecnie, chwała Bogu, przekroczyłem Rubikon i nie obawiam się ciosów. Sprawę tę, w związku z jej złożonością i rezultatami, które postawią mnie na twardym gruncie — przedstawię Panu w oddzielnym załączniku. Dziś otrzymałem list z Belgii, kopię i oryginał niniejszym załączam. Jeżeli chodzi o uprzednie listy i różne dokumenty — oryginały ich wyślę pewną drogą. Na skutek intryg, uknutych przeciwko mnie przez czerwonych, nie tylko nie utrzymuję stosunków z wiadomymi osobami, lecz zmuszony jestem ciągle zmieniać miejsce zamieszkania. Zresztą stan ten nie będzie trwał długo i jestem pewny zupełnego zwycięstwa. Wprawdzie niejednokrotnie moje propozycje i prośby pozostawały bez rezultatu — postanowiłem jednak, nie bacząc na skąpe środki, z poświęceniem i oddaniem kontynuować rozpoczętą działalność, obiecując równocześnie nie obarczać Pana prośbami. Są jednak wypadki, których nie należy przepuszczać. Załączając niniejszy dokument, zwracam się do Pana z prośbą o dopomożenie mi. Z listu zorientuje się Pan, iż redakcja znanej Panu gazety [„Wytrwałość"] znajduje się na skraju przepaści 7, a istnienie jej jest dla nas z wielu powodów niezbędne. Stanowi ona organ opozycji i demaskuje brudne strony życia emigracji. Odgrywam w niej główną rolę, proszę przeczytać moje artykuły, a przekona się Pan, ile przynieśliśmy pożytku. Upadek tej gazety, wprawdzie początkowo przygotowywany przez nas samych, będzie obecnie wielką szkodą i pozbawi nas możności podsycania walk wewnętrznych w obozie nieprzyjaciela. Z własnych zasobów posłałem dziś redaktorowi 200 franków. Jest to suma bardzo mała, obiecałem poszukać środków dla kontynuowania wydawania pisma. Jeżeli Pan ocenił należycie moją pracę, na którą tracę zdrowie i lata życia, zrozumie Pan, iż jedynie głęboka miłość do Pana i bezgraniczna wierność każą mi trwać na tym posterunku i kierują mną przy wyłuszczeniu tej prośby. Raczy Pan wyjednać chociażby 80 funtów na podtrzymanie tej gazety, która więcej nam oddaje przysług aniżeli zagraniczni publicyści i broszury. Pieniądze te prześlemy redaktorowi pod pewnym warunkiem i za tę niewielką sumę mieć będziemy organ przeciwdziałający prawdziwym wrogom. Na miłość boską, dla Pańskiej korzyści, którą widać już z tego, co zostało napisane, proszę nie odmawiać mi pomocy, sprawa, jak Pan widzi z listu, nie cierpi zwłoki. Do 10 czerwca będę czekać na ostateczną odpowiedź — wykazałem już doświadczenie i da- łekowzroczność, proszę na mnie polegać, że nie zawiodę Pańskiego zaufania i pieniądze nie przepadną bezużytecznie. Z niecierpliwością oczekuję odpowiedzi. Artykuły nasze przeciwko Rzymowi i jezuitom wywołały ogromne poruszenie wśród emigracji. Niczym potok lawy sparzyły ich i wszystko, co żywe, poruszyło się. W 27 numerze gazety protest publiczny podpisało ponad 167 osób. Kiedy przeczyta Pan to, o czym piszę, zrozumie Pan, jaką siłę i wpływ posiada mój głos. Nazwisko moje wydrukowano celowo z innego miasta. W związku z tym tryumfem niech Pan nie pozwoli, by tak wielka sprawa upadła; tego rodzaju okazje zdarzają się bardzo rzadko i należy z nich korzystać. Przekonany jestem, iż zrozumie Pan korzyści płynące z proponowanej sprawy i da mi możność okazania prawdziwej przysługi ojczyźnie. Zburzyliśmy rząd narodowy K. i B.38 — teraz należy kroczyć dalej. Jeżeli chodzi o inne gazety, wszystkie one są w moim ręku, dowodem mych wpływów jest fakt, iż żadna gazeta nie ośmieliła się przedrukować oszczerstwa opublikowanego w „Głosie Wolnym", który wkrótce obrócimy wniwecz. Proszę zachować wszystkie dokumenty, dotyczące tej sprawy, jako rękojmię mej wierności oraz jako dokumenty godne uwagi. Uważam za konieczne wyjaśnić, iż pisuję do gazety pod inicjałami XYZ (L. B.) — dlatego też A. P. pozostaje na uboczu. Redaktor gazety zajmował poważną pozycję w Centralnym Komitecie — dlatego też bliskie z nim stosunki będą dla nas bardzo pożyteczne. 1 czerwca [1865] W 37 numerze (polskiej) gazety brukselskiej, którego egzemplarz został wysłany i ukaże się po zaspokojeniu wierzycieli — zawarte jest, co następuje: — Protest wysłany z Paryża przeciwko jezuitom i Czartoryskiemu ułożony przeze mnie i [podpisany] przez 167 osób z Angers, Brighton, Londynu, Nancy, Zurychu, Solury, St. Gallen i Monachium.39 — Następnie korespondencja z Księstwa Poznańskiego i uwagi z Paryża w związku z opinią „Głosu Wolnego". Na tej podstawie można sądzić, jakie wrażenie zrobiły artykuły XYZ. — Artykuł krytyczny o działalności komitetu francusko-polskiego w Paryżu. — Znad brzegów Loary — przegląd działalności Komitetu Centralnego — bardzo interesujący, oraz kronika. — Przegląd literacki, w którym dostało się gazecie Platera i Lan-giewicza. Odpowiedź „Ojczyźnie". — Wypowiedź usprawiedliwiająca redaktora Sabowskiego i dodatek specjalny, zawierający polemikę z „Głosem Wolnym", i odpowiedź na jego atak na A. P. Załączam artykulik „Głosu Wolnego" wymierzony przeciwko A. P., który [artykuł] nam nie tylko nie zaszkodzi, ale da sposobność obezwładnienia na zawsze naszych wrogów. W związku z tymi intrygami artykuły podpisane inicjałami NO będą wysyłane rzekomo z Paryża. Pierwszy artykuł ukazał się dzisiaj. Artykuły NO będą mieć ten sam antyfrancuski charakter co dotychczas, w ten sposób spowodujemy obojętność rządu francuskiego w stosunku do naszej emigracji. Jeżeli chodzi o mnie — nie wątpię o całkowitym zwycięstwie. Najpokorniej proszę Pana o odpowiedź na list dotyczący udziału w dzienniku brukselskim, którego upadek da się nam w chwili obecnej bardzo we znaki — nie wiem, czy p. Sabowski powrócił do Londynu? Mam bardzo dużo ważnych papierów do przekazania. 11 czerwca [1865] Doświadczenie przekonało nas, że przeciwdziałać szkodliwym intrygom emigracji polskiej można jedynie drogą jawnego ich demaskowania. Przystąpiłem do działania i dopiąłem celu poprzez umieszczanie korespondencji w znanych gazetach. Pierwszym zadaniem było unicestwienie głównych działaczy występujących pod nazwą Rządu Narodowego. W ciągu niemal całego roku zadawałem ciosy J. Kurzynie i innym samozwańcom, aż w końcu zabrakło pretendentów. Nie mówiąc o niebezpieczeństwie zemsty osobistej — kosztowało mnie to wiele trudu. Obecnie mogę stwierdzić z całą pewnością, iż podziemny rząd nigdy więcej nie powstanie za granicą. Bosak i jego zwolennicy porzucili swoje intrygi. Po skończeniu ze sprawami Komitetu Paryskiego, którego głównym celem było zjednoczenie emigracji i sprowadzenie jej do wspólnego mianownika — skierowałem swe wysiłki przeciwko jezuitom, Czartoryskiemu, Zamoyskiemu i innym osobom, których intrygi szkodliwsze są od wszystkich uzbrojonych band, bowiem obejmują one różne państwa, a szczególnie ziemie słowiańskie, gdzie mając wielu agentów, szkodzą naszemu rządowi. Zgodnie z powziętym planem przesłałem artykuły XYZ (z Richmond) do Brukseli, gdzie zostały wydrukowane. Wpływ moich artykułów był tak wielki, iż hersztowie emigracji zlękli się i postanowili użyć wszystkich środków, aby zatuszować sprawę. Jednakże to nie udało im się i wskutek naszej odezwy, zamieszczonej w 35 numerze, zorganizowano protest. Wystarczy przeczytać moje artykuły, aby przekonać się, jaki pożytek przynosi wydobywanie tych spraw na światło dzienne, i ocenić nasz plan dalszego działania. Gdybym dysponował funduszami, wówczas niewielkim kosztem łatwo byłoby osiągnąć lepsze rezultaty. Dałem dowody oddania i znajomości rzeczy, ale walka z ludźmi, posiadającymi znaczne zasoby materialne, bez Pańskiej pomocy przekracza moje siły. Jedynie siłą woli i wielkim wysiłkiem osiągam takie rezultaty, jak rozbicie emigracji na niezliczone wrogie sobie grupy, poniżenie w opinii publicznej ich gazet na skutek brudnej polemiki i wywołanie wzajemnej nienawiści. Nawet przy największych środkach materialnych i rozrzutności nie można by osiągnąć lepszych rezultatów. Jeżeli ocenił Pan należycie moje wysiłki, wówczas nie odmówi Pan z pewnością spełnienia mojej prośby o poparcie gazety brukselskiej, która wskutek trudności finansowych znajduje się na skraju przepaści. 80 L może zapewnić jej istnienie. Oczywiście przekazując pieniądze postawilibyśmy pewne warunki dla nas dogodne. Jako główny współpracownik pisma obnażałbym systematycznie wszystkie wrzody emigracji Od Pana zależy poparcie tego planu lub danie mi możności działania z równym powodzeniem. W wypadku odmowy przekona się Pan z czasem, że słowa moje były prawdziwe i że większe ofiary nie powetują straconej okazji. (Oryginał listu wysłałem.) Oczekuję niecierpliwie Pańskiej decyzji, sprawa jest bardzo pilna. Atak gazety londyńskiej „Głos Wolny" na A. P. nie wywołał oddźwięku, żadna gazeta go nie przedrukowała, gdyż wszystkie są w moim ręku. Jest to dowodem mojej siły; oszczerstwo, jak dowiedziałem się, napisał pewien łotr, któremu pomagałem w biedzie i od czasu do czasu dawałem drobne polecenia. Atak ten nie tylko mi nie zaszkodził, ale jeżeli pomoże Pan w wydawaniu gazety brukselskiej, zniszczę wszystkie wydawnictwa emigracyjne i dostarczę Panu wiele bardzo ciekawego materiału. Należy zaznaczyć, że Czartoryski, Zamoyski, jezuici i inni robią wszystko, ażeby zniszczyć gazetę brukselską (załączam kopię nr 2). [...] Wszystkie dokumenty zostały wysłane, sprawę przerwano na skutek braku środków. NB. Oryginał przy niniejszym załączam. Zniweczyłem stosunki, jakie utrzymywały pomiędzy sobą „Dziennik Poznański" i „Ojczyzna". 16 czerwca [1865] Wczoraj udało mi się zbliżyć do pewnego dobrze poinformowanego działacza, który opowiedział dość interesujące nowiny: w Londynie, jak wiadomo, od dawna zajmują się fałszowaniem banknotów. W chwili obecnej procederem tym zajmują się czterej Żydzi, którzy zbierają się przede wszystkim u [Józefa] Michalskiego (w sklepiku tytoniowym). Przygotowują oni nowe egzemplarze pięciorublówek i sturublówek, jak mówią, znakomicie podrobionych. Oprócz niektórych Polaków również Rosjanie zajmują się przewożeniem tych banknotów. Jeden z Moskwy zamówił pokaźną ich ilość. Żydzi ci mają własną policję. Osoba, która mówiła mi o tym, należy widocznie do szajki, gdyż polecono jej obserwować konsula Berga i dziś spędza cały wieczór w kawiarni Nicolsa na Regent street, gdzie pan Berg gra w szachy z jakimś młodym Rosjaninem z wąsikami. Widziałem, z jaką uwagą obserwuje on pana B. Osoba ta oświadczyła nam, że niejaki Jakub Schneur jest agentem rosyjskim, przysłanym w celu wykrycia fabryki fałszywych banknotów, i że jest śledzony. Niejaki Jaroszyński czy też Jaroszewski z Wołynia zamierza zabrać ze sobą te banknoty do Polski. Mimo ogromnej chęci dowiedzenia się o szczegółach tej sprawy udawałem, iż mnie to w ogóle nie interesuje, ale mając pod ręką tego agenta — stopniowo wydobędę od niego informacje. W celu odsunięcia od siebie wszelkich podejrzeń postanowiłem przedsięwziąć pewną akcję, która pozwoli nam poznać tutejsze intrygi i uchroni nas od niebezpieczeństwa. Gdy tylko środki pozwolą to przeprowadzić, powiadomię Pana. Między innymi osoba ta wspominała o Makarowie, urzędniku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który należy do partii Hercena. Zresztą nic złego poza tym nie mogę o nim powiedzieć. Piszą mi z Paryża, że na skutek moich artykułów wiadoma Panu gazeta jest nieustannie konfiskowana we Francji i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało zarządzenie surowego śledzenia prasy polskiej. Z Belgii nie ma ani słowa — widocznie gazeta zamarła — posłałem 8 L i nie dostałem wiadomości o otrzymaniu pieniędzy. Szkoda wielka, organ ten mógłby pod naszym kierunkiem okazać nam znaczne usługi. (Załączam oryginał listu Gillera40 — będzie to seria interesujących i pożytecznych dokumentów, inne listy prześlę stopniowo.) P.S. W związku z moim listem opublikowano odpowiedź „Ojczyzny". Jest to pierwszy wystrzał, który jest nam bardzo na rękę. W 135 numerze znajduje się korespondencja z Paryża HLS, sądząc ze stylu — pióra Amborskiego. 22 czerwca [1865] List Pana z 21 kwietnia dopiero wczoraj otrzymałem od pana S., w związku z czym nie mogłem śledzić pułkownika P. Ławrowa. W każdym razie postaram się zdobyć jakiekolwiek informacje. Co się tyczy majora Benjamin i pojedynku — wszystko przekazaliśmy do czasopism. Major Benjamin, kawalerzysta angielski, znajdował się razem z dwoma kolegami w kawiarni na bulwarze Kapucynów w Paryżu. W czasie rozmowy major obsypał niewybrednymi epitetami różnych uczestników buntu polskiego, a w szczególności Mierosławskiego. Niedaleko niego znajdował się Piotrowski — agent Mierosławskiego, który znając język angielski zaczął wymyślać Benjaminowi i Anglikom, na skutek czego wywiązała się kłótnia i wyzwanie na pojedynek. Piotrowski oświadczył, że jest pułkownikiem jak wszyscy insurgenci polscy. Pojedynek odbył się w Belgii i Piotrowski został ciężko raniony w piersi. Oto wszystko, o czym wiemy z całą pewnością. Załączona gazeta zawiera bardzo interesujące wiadomości — łaskawie proszę przetłumaczyć wszystkie podkreślone miejsca. Na podstawie przekładów przekona się Pan, jaki cios zadaliśmy partii katolickiej. Szkoda, że prośba moja o poparcie gazety belgijskiej nie spotkała się z aprobatą. 29 czerwca wieczorem [1865] W tej chwili powiadomiono mnie, iż Rosenberg — jeden z członków grupy Żydów polskich, mieszkający tutaj, wyjeżdża w tych dniach do Belgii, a stamtąd do Prus z pewnością w celu przedostania się do Królestwa Polskiego. Przypuszczają, iż zabierze ze sobą znaczną ilość fałszywych banknotów. Być może, wyjedzie on z paszportem angielskim. Jest wzrostu średniego, z niewielką czarną bródką, raczej chudy. W przyszłym miesiącu przystąpię do szukania tej szajki — mam już ludzi poinformowanych, ale ponieważ sprawa ta wymaga zachowania niezwykłej ostrożności — nie obiecuję oczywiście szybkiego rezultatu. Policja zorganizowana przez tutejszych spiskowców składa się z 7 lub 9 osób, spośród których cztery są nam znane: Werecki, Gilewicz, Sobo-lewski i Tolkemit. Żydzi mają swoją policję. Wszyscy oni śledzą konsulat i ambasadę oraz emigrantów. Niedawno dowiedziano się, że książę Gorczakow (?), młody człowiek pracujący w ambasadzie, chodzi się golić do Clementsa koło Regent street — sprytni spiskowcy umieścili tam swego agenta w charakterze fryzjera, ażeby obserwował młodego księcia i inne osoby i w czasie rozmowy wybadał ich. Byłoby najlepiej uprzedzić księcia, ażeby tam nie chodził. Konsulat ustawicznie jest śledzony. Papiery przekazano panu Sa[burowowi] — paczka ta zawiera wiele interesujących dokumentów, pozostałe prześlę w następnym miesiącu. Wyślę także mój nowy adres. W tej chwili proszę o adresowanie listów na adres pana Sab., któremu mój adres jest wiadomy. Wydawanie zapomóg przez rząd angielski przyciągnęło pięciu poszukiwaczy przygód, ale równocześnie osłabiło tutejszy komitet, który poprzez wydawanie zapomóg pozyskiwał zwolenników Mierosławskie-go. Znany redaktor gazety [„Dziennika Poznańskiego"] — L[udwik] Jag[ielski] — z powodu choroby porzucił tekę redaktorską i zawiadomił mnie o tym. Redakcję przejął [Teodor] Żychliński. Nie znając tego pana ani kierunku, jaki reprezentuje — na pewien okres przerwałem przesyłanie korespondencji. Przeciw mojej korespondencji, którą L. Jag[ielski] zamieścił w 138 numerze, wystąpiły nie tylko gazety rewolucyjne, jak „Ojczyzna", lecz również wielu mieszkańców Księstwa. Mimo to artykuł spełnił swoją rolę, chociaż był przyczyną usunięcia L. Jag[ielskiego], mam jednak nadzieję, że nie na długo 41. [...] Jak Pan widzi, dysponując niewielkimi środkami, dokonałem bardzo wielu rzsczy, których w innych okolicznościach nie udałoby się osiągnąć nawet setkami tysięcy. Starcie poglądów zaprowadziło nas daleko i dokonało przewrotu w wydawnictwach literackich. Żywię nadzieję, że jesienią znajdziemy nowe środki dla pognębienia naszych Przeciwników. Załączam niniejszym artykuł zaznaczając, iż redaktor dokonał w nim pewnych zmian samowolnie i nie mogę za wszystko brać odpowiedzialności. 4 lipca [1865] Spieszę powiadomić Pana, iż „Der Weisse Adler" [„Orzeł Biały"], organ Czartoryskiego i Platera w Zurychu, zakończył swój żywot 1 lipca. Przyczyną upadku były nie tyle warunki finansowe, ile podrażniona ambicja Platera, że w ciągu całego okresu istnienia gazety polskiej nie zwracano na nią uwagi i często ją krytykowano. Opitz, redaktor, otrzymał 5000 franków i wyjechał do Genewy. Moja ostatnia wypowiedź krytyczna w organie brukselskim nie pozostała bez echa. Sprawię zapewne Panu przyjemność nowiną, iż zlikwidowanie jezuitów polskich w Paryżu, z którymi prowadziliśmy długotrwałą walkę, jest faktem dokonanym. Jełowicki jedzie do Rzymu i całe bractwo pójdzie z torbami. Jest to zbyt ważne wydarzenie, ażeby nie ucieszyć się — jezuici [zmartwychwstańcy] systematycznie podkopywali wpływy Rosji w księstwach i prowadzili gorliwie propagandę wśród duchowieństwa. Z inicjatywy Chodźki i Amborskiego powstało w Paryżu stowarzyszenie zjednoczonych Słowian pod nazwą Słowiańska Biesiada, na które należy zwrócić uwagę rządu francuskiego, tym bardziej, iż Amborski wyrokiem sądu paryskiego został uwięziony w roku 1862 i przebywał w Perpignan za zorganizowanie związku zabójców, którego pieczęć i papiery znajdują się w rękach policji. Następnie został on wygnany z terytorium Francji z zakazem powrotu. W czasie powstania pełnił obowiązki dyrektora policji krakowskiej, a obecnie występuje publicznie w stowarzyszeniu Słowiańska Biesiada. Nie ulega wątpliwości, że policja francuska, mając wiele spraw na głowie, nie zwróciła na niego uwagi, i dlatego należałoby poinformować pana Boittelle o przebywaniu tych demagogów w Paryżu. Z Zurychu piszą, że intrygi Gillera, mające na celu zjednoczenie Towarzystwa Pomocy Wzajemnej, uwieńczone zostały w pewnym stopniu powodzeniem. St. Gallen, Neuchatel i część sekcji genewskiej zjednoczyły się tworząc jeden okręg zuryski. Przesyłka i paczka nr 2 przekazane zostały panu Sab[urowowi] w celu przesłania przez kuriera. Przyjechał tutaj niejaki Makarow. 20 lipca [1865] 17 lipca przybył tutaj z Paryża Daniłowicz — zwolennik Mierosław-skiego z poleceniem zwerbowania zdolnych ludzi, których Mierosławski pragnie wysłać do Stambułu w charakterze swoich agentów. Zgłosiło się dwóch ochotników — Rusiecki i Sobolewski, którym wypłacono po 100 franków na podróż do Paryża, gdzie otrzymają osobiście od Miero-sławskiego pieniądze i instrukcje. Zresztą agitacji tej nie należy się obawiać —jest to już druga ze strony Mierosławskiego próba utworze- nia stowarzyszenia w Turcji. Sadyk Pasza (Czajkowski), Jordan i inni agenci Czartoryskiego nie pozwolą się rozwinąć na swoją niekorzyść żadnemu stowarzyszeniu. Antagonizm pomiędzy tymi dwiema partiami jest tak wielki, że jak wynika z ostatnich wiadomości, taka sama walka wewnętrzna i kłótnie panują wśród emigrantów w Turcji. W roku bieżącym, mimo agitacji czerwonych, którzy starają się podburzać umysły w związku z mającym nastąpić werbunkiem, nie ma czego się obawiać. Plan zjednoczenia emigracji jest sprawą bardzo poważną, na którą należy zwrócić uwagę. W związku z przerwaniem wydawania „Per-severance"42 Giller odetchnął swobodniej i działa nie bez powodzenia; niektóre szwajcarskie stowarzyszenia kantonalne uznały swą zależność od stowarzyszenia emigrantów w Zurychu, ale stowarzyszenie paryskie nie przystąpiło do unii. Stowarzyszenie brukselskie waha się, londyńskie zaś rozbiłem. W związku z moimi artykułami w „Dzienniku Poznańskim", które spowodowały zmianę redakcji i głośne krzyki agitatorów, na pewien czas przerwałem wysyłanie korespondencji politycznych. Aby jednak przygotować sobie grunt na jesień — przesłałem dwa artykuły o wyborach do parlamentu, podpisane gwiazdką, które zostaną wydrukowane. W następnym miesiącu wyślę do nowego redaktora list, który zawierać będzie program moich korespondencji, i odpowiedź, jaką otrzymam, natychmiast Panu wyślę wraz z listem od Gillera, z którym jestem w najlepszych stosunkach. Publicystyka w sezonie letnim nie ma tego znaczenia co w jesiennym i zimowym, chociaż ferment trwa nadal. Mam nadzieję w miarę swych sił i możliwości wypełnić obowiązki służbowe i dać dowód wierności. 21 lipca [1865] Dziś pan Sab[urow] powiadomił mnie, że jutro odjedzie kurier. Korzystając z tego, posyłam Panu dokumenty Centralizacji, które nie były wydrukowane i przy okazji mogą być wyzyskane. Opublikowanie tego rodzaju papierów nawet w „Dzienniku Warszawskim" może być w pewnych okolicznościach bardzo pożyteczne, o czym przekonało nas doświadczenie organu brukselskiego. W związku z urządzaniem domu, w którym będę mógł swobodnie pracować, nie będę mógł się zobaczyć z pewnymi osobami, mam jednak nadzieję nadrobić stracony czas i wykonać zadanie. Załączam niniejszym bardzo interesującą spowiedź A. Butkowskiego, której kopię oraz ostatni jego list z Moskwy, na który postanowiłem me odpowiadać, prześlę. Załączam równocześnie oryginał listu Żychonia, pracownika dawnej księgarni Tchórzewskiego, który w czasie pobytu swego w Londynie okazywał nam usługi, za co został wynagrodzony. Przed odjazdem do Francji zdradził mnie i przekazał wiadomość o moich korespondencjach do „Dziennika Poznańskiego" Żabickiemu, na skutek czego ukazał się artykuł w „Głosie Wolnym". Obawiając się, ażeby osobnik ten nie intrygował w Paryżu, powiadomiłem zawczasu pana Marseille o jego wyjeździe do Paryża, i dzięki p. Marseille w ciągu 24 godzin usunięto go z terytorium Francji. Jako pretekst do wygnania posłużyła moja informacja o jego udziale (współudziale) w propagandzie na wyspie Jersey. Mimo skąpych środków wysłałem mu trochę pieniędzy, ażeby zakończyć tę sprawę.43 Człowiek ten 6 lat pracował na rzecz Hercena, a obecnie, znajdując się w krytycznej sytuacji, zwrócił się do niego z prośbą o pożyczenie 150 franków i spotkał się z odmową. Chociaż Hercen obiecał mu przy mnie 200 franków na wyjazd z Londynu, nie dotrzymał jednak słowa. Oto prawdziwy przykład filantropii socjalistów. Załączam interesujący banknot, który kupiłem od Tchórzewskiego; zapewniał mnie, iż jest to jedyny egzemplarz próbny, być może zainteresuje to Pana. Co się tyczy proklamacyj, przekazanych przez Ogariewa, z pewnością już je Pan otrzymał, ponieważ dałem je panu Sab. w końcu czerwca. Drugą paczkę drukowanych broszur, zawierającą propagandową odezwę rosyjską z Londynu do polskiego komitetu centralnego, przekazałem panu Sab[urowowi], ażeby je zniszczył, ponieważ nie warto było ich wysyłać. Jednym z najważniejszych załączników jest egzemplarz odezwy przysłanej mi przez Sabowskiego — redaktora gazety brukselskiej — w celu usprawiedliwienia naszej działalności, z własnoręcznym dopiskiem redaktora. Podobne odezwy zostały rozesłane do wpływowych osób na emigracji i okazały nam wielką przysługę. Uprzejmie proszę o zachowanie tego dokumentu, bardzo dla mnie ważnego, który może się jeszcze przydać. Odezwa ta jest dowodem tego, jak wielkie posiadałem wpływy w redakcji zamkniętej już gazety. Inne papiery prześlę przy następnej okazji. Mam nadzieję, że listy wysyłane przez pocztę i paczki dostarczane przez pana Sab. otrzymuje Pan regularnie. 29 lipca [1865] Po urządzeniu się przystąpiłem do nawiązania zerwanych stosunków z pewnymi osobami. Wczoraj spędziłem wieczór z moim nowym agentem, bardzo przebiegłym i roztropnym. Doniósł mi, że niedawno przebywali w Londynie dwaj generałowie armii kaukaskiej — Olszew-skij i Kołosowskij. Generał Kołosowskij w czasie swego pobytu korzystał z usług emigranta polskiego, wobec którego wypowiadał liberalne poglądy i sympatie dla sprawy polskiej. Przed wyjazdem wziął z jego lecenia guwernantkę do dzieci i kupił u Triibnera 3 roczniki „Ko-łokoła" Jeżeli chodzi o generała Olszewskiego — wiem o nim niewiele. Żydzi tutejsi ukończyli już drukowanie banknotów pięciorublowych, dziesięcio- i dwudziestopięciorublowych. Obecnie zajęci są wykonywaniem sturublówek, poszukują doświadczonych agentów, którzy by przewieźli fałszywe banknoty do Rosji; spotkania ich odbywają się po dawnemu w sklepie tytoniowym Michalskiego. Ze Szwajcarii przyjechał tutaj Makarow, jeden z agentów Hercena. Ów Makarow związał się z pewną Angielką i podróżuje z nią. Mówił on że widział w Genewie pijanego Hercena, który od pewnego czasu, widząc swój upadek, porzucony przez zwolenników, wałęsa się po restauracjach i pije. Tchórzewski prowadzi jego sprawy — wysłałem do niego list. Z Paryża donoszą, iż niejaki Baur — handlarz starożytności, wyjechał do Rosji, by wybadać grunt. Ponieważ jest on uważany za tajnego agenta i osobę zaufaną policji francuskiej Persigny'ego — należy zwrócić uwagę, czy nie poruczono mu jakiejś misji. Wszelkie stosunki londyńskiego Towarzystwa Demokratycznego ze Szwajcarskim Komitetem Gillera zniweczyliśmy od podstaw. Po długim milczeniu znany Panu osobnik używający pseudonimu Tugenhold (Stefan Poles), sekretarz Łapińskiego, znowu zjawił się w Londynie i przysłał mi list, który wyślemy Panu przy okazji. Jegomość ten pożyczył ode mnie ponad 20 funtów szterlingów, obiecując dostarczyć notatki ekspedycji, i przepadł bez śladu. Obecnie pisze, że notatki otrzymał ze Szwecji. Ordynat Zamoyski, który mieszka w Londynie, złożył na ręce Platera 5000 franków na rzecz Komitetu Szwajcarskiego. 3 sierpnia [1865] Po zmianie redakcji „Dziennik Poznański" zmienił także kierunek. Na pierwszy plan wysunęły się oszczerstwa, wymysły, jednakże mam nadzieję, że ta rzekoma opozycja zamilknie i rozsądek przywróci stracone uczucia. W dodatku sezon letni jest zabójczy dla dziennikarstwa — od czasu do czasu przesyłam błahe artykuliki podpisane gwiazdką, ale nie nawiązuję bliższych kontaktów z nowym redaktorem, pragnąc dokładnie zbadać jego tendencje. Próby Hercena zbliżenia się do Polaków nie dają rezultatów. Wszystkie grupki polityczne zbierają się w Genewie w Cafe-Restaurant du Nord, gdzie spędza również czas Tchórzewski. Emigranci i Zamoyski starają się uzyskać pensje dla wychodźców z 1831 roku. Lord Gladstone przyjął ich petycję i obiecał poczynić starania; uważaliśmy za stosowne powiadomić pana Sab., ażeby w miarę możności przeciwdziałać ich zamiarom; jeżeli pan baron [Budberg] nie odmówi wzięcia aktywnego udziału, przegrali całą sprawę, gdyż Palmerston, do którego zwracali się, przeprowadzał tę sprawę bez przekonania. Jest to kwestia bardzo ważna. 27 lipca do Nowego Jorku wyjechało stąd pięciu ludzi, wśród nich Rusiecki, który zgłosił się do stronnictwa Mierosławskiego. Załączam niniejszym wycinek o wiecu (donosiłem już w tej sprawie). Proszę zwrócić łaskawie uwagę na nowe wydanie Pamiętników Koźmiana w Krakowie.44 W 172 numerze „Dziennika Poznańskiego"45 zamieszczony został artykuł krytyczny o tej świetnej książce. Sądząc z tego artykułu, warto byłoby zamieszczać jej fragmenty w formie oddzielnych artykułów w „Dzienniku Warszawskim" i „Wiestniku Wileńskim" — proszę mi wierzyć, że przyniesie to korzyść. Paryż, 15 sierpnia [1865] Korzystając z obniżki kosztów przejazdu — przybyłem tutaj na 3 dni, by odwiedzić mego ciężko chorego plenipotenta, a równocześnie odnowić stosunki z pewnymi osobami. Zachowanie tutejszej emigracji spowodowało nie tylko surowe zarządzenie policji francuskiej, lecz także powszechne niezadowolenie mieszkańców Paryża, którzy żądają wysłania tej hołoty do odległych miast. Kradzieże, oszustwa, podłości na każdym kroku znaczą ich pobyt tutaj; obecnie wielu doświadczonych Francuzów głęboko żałuje okazywanej dawniej działaczom polskim sympatii, widząc teraz prawdziwe oblicze przedstawicieli rewolucji. Pożary, które pustoszą Polskę i gubernie zachodnie, mogą powstawać częściowo na skutek nieostrożności mieszkańców, nie ulega jednak w ogóle wątpliwości, że uczestniczą w tym szajki polityczne, utrzymujące stosunki z emigrantami. Trzy lata temu, na początku buntu, tutejsi demagodzy wzywali w razie niepowodzenia do wzniecania pożarów nie szczędząc nikogo, aby w ten sposób przyczynić się do powstania proletariatu. W swoim czasie niejednokrotnie referowałem tę sprawę p. Cziczerinowi: w czasie buntu podpalano majątki tych, którzy nie płacili podatków lub pozostawali wierni prawowitemu rządowi, obecnie podpalają miasta i wsie. Tutejsza emigracja raduje się i z sympatią patrzy na pożary, wiąże się to z ideą Hercena i Spółki, zwaną teorią „przesiedlenia narodów", którą powierzał on jedynie cieszącym się jego zaufaniem zwolennikom. Krążą tutaj pogłoski o pożarach w Grodnie, Białymstoku, Kaliszu i innych miastach. Pożary traktują oni jako środek prowadzący do stworzenia proletariatu niezbędnego dla rewolucji. Do Polski wysłano kilka osób zdecydowanych na wszystko, jak powiadają, w celu wywołania rozruchów w czasie poboru do wojska. O innych spiskach nic nie słychać — nędza poważnie nadwątliła ich siły. Byłoby rzeczą bardzo korzystną, gdyby rząd francuski, biorąc pod uwagę choćby własne bez-ieczeństwo, powysyłał ich do oddalonych miast prowincjonalnych. Skupienie ich w Paryżu przyniesie szkody zarówno mieszkańcom, jak i rządowi. Niedawno jakiś emigrant ukradł pewnemu szlachcicowi z Wołynia, który zamieszkał w Grand Hotelu, 6000 franków i mimo wielkich wysiłków ze strony policji francuskiej nie udało się złapać winowajcy, chociaż wszyscy wiedzieli, że złodziej mieszka w Paryżu. Jan Tyszkiewicz wyjechał do Kreuznach, koresponduje on systematycznie z Czartoryskim. Branicki obrzuca błotem wszystko, co rosyjskie, i stoi na czele niezadowolonych. Amborski mieszka spokojnie w Paryżu i jest członkiem polsko- czeskiego rewolucyjnego klubu związkowego. Uroczystość napoleońska została zepsuta na skutek słoty. Od rana pada deszcz. 21 sierpnia [1865] Ze Szwajcarii powrócił mój nowy agent i doniósł, co następuje: Piotr Dołgorukow mieszka w Interlaken, nawiązuje ze wszystkimi znajomości, szczególnie z Rosjanami, których jest tam bardzo dużo. Hercen przebywa w Genewie i ogromnie upadł na duchu, porzucili go wszyscy jego wyznawcy i wyrażają publicznie swoje oburzenie na niego. Przyszedł list od Tchórzewskiego — wyślemy go wiadomym sposobem46. Zjednoczenie emigracji polskiej mieszkającej w kantonach w jeden organizm kierowany przez Komitet w Zurychu — nie udało się. Przyczyną były waśnie rozniecane przez Platera i Gillera, którzy pragną zagarnąć władzę w swoje ręce. Wydarzenie to jest tym przyjemniejsze, że ten sam los spotkał projekt zjednoczenia we Francji, o które zabiegali Czartoryski oraz Dzikowski i Amborski. Agitacja uspokoiła się nieco, jeżeli chodzi o pożary w guberniach zachodnich — według wszelkiego prawdopodobieństwa noszą one charakter polityczny, na co wskazuje fakt, iż emigranci widzą w nich źródło nowych rozruchów. Wiadomo Panu zapewne, że „Moniteur" przedrukował z „Dziennika Poznańskiego" artykuł dementujący korespondencję „Moskowskich Wiedomosti", opublikowaną w związku ze złapaniem podpalacza w Słonimie. Tego rodzaju wybryk „Grodnienskich Gubernskich Wiedomosti" był wodą na młyn dla naszych wrogów. Czartoryski przekazuje za pośrednictwem Kłaczki do gazet francuskich różne mogące nam zaszkodzić wiadomości. Sprzyja mu Krystyn Ostrowski. Gdyby istniało belgijskie czasopismo polskie lub inne tego rodzaju, Czartoryski nie ośmieliłby się wystąpić, jak to było przedtem. W tych dniach z Liverpoolu wyjeżdża nowy transport emigrantów, w tej liczbie również ośmiu Polaków. Należy z początkiem jesieni rozwiązać projekt przesiedlenia emigrantów polskich do Ameryki. Mam nadzieję, iż uda się przy pomocy „moich" pism dokonać wielu rzeczy. Systematyczne przesyłanie korespondencji rozpoczniemy we wrześniu, obecnie przygotowujemy materiały. 22 sierpnia [1865] Korzystając z okazji, mam zaszczyt przesłać Jaśnie Wielmożnemu Panu pewne dokumenty, dotyczące emigracji, oraz korespondencję pewnych osób. Równocześnie posyłam niezwykle piękną kameę wyobrażającą Piotra Wielkiego i jego rodziców, na sardonyksie, wyrobu znakomitego gra-wera Louis Pichlera. Jest to ogromna rzadkość historyczna, której nie ma w cesarskim Ermitażu. O ile mi wiadomo, cesarz bardzo lubi wyroby tego mistrza. Kamień ten należał do rodziny księcia Leuchten-bergskiego, kupiłem go za 25 talarów u Wolfa w Dreźnie. Długo przechowywałem ten skarb sztuki, jednakże w chwili obecnej, z powodu trudnej sytuacji materialnej ośmieliłem się prosić Jaśnie Oświeconego Księcia i Waszą Ekscelencję, aby pokazali go cesarzowi. Oceniłem go na najniższą sumę 45 funtów szterlingów, znawcy oceniają go czterokrotnie więcej. Nie chcąc, by ta rzadkość historyczna wpadła w niepowołane ręce, pokornie proszę Pana o dopomożenie mi. Jestem najzupełniej pewny, że eksperci cesarskiego Ermitażu określą tę cenę jako bardzo niską. Jeżeli chodzi o wartość artystyczną, jest to arcydzieło sztuki grawerskiej. O wyniku mej prośby proszę mnie powiadomić. Jeżeli chodzi o nowiny polityczne, partia czerwonych zarówno w Londynie, jak i w Paryżu żąda wysyłania emisariuszy — licząc na wywołanie rozruchów w czasie poboru. Zgłosiło się bardzo niewielu ochotników. Dziś spotkałem niejakiego Henryka, młodego człowieka około 35 lat, z Warszawy, który mieszka tu pod innym nazwiskiem. Powiadają, że wynalazł on maszynę piekielną i proponował w swoim czasie swe usługi polskiemu komitetowi rewolucyjnemu. Obecnie zamierza on wyjechać do Belgii i opatentować wynalazek. Jest to osobistość dość zagadkowa. Średniego wzrostu, chudy, twarz blada, z wąsikiem i niewielką hiszpańską bródką, ubrany stosunkowo przyzwoicie, utrzymywał bliskie stosunki z Czartoryskim i Zamoyskim, zna Branickiego i innych (znaki szczególne: dolna część twarzy jest szersza od górnej, typ semicki). Mówił o nowym składzie chemicznym dla granatów eksplodujących f la Orsini. Dziś wysłałem list i pieniądze do redaktora „Ojczyzny". 30 sierpnia [1865] Za pośrednictwem pana Sab[urowa] przesłany został pakiet zawierający różne oryginały listów i dokumenty emigracji, które można by wykorzystać. Między innymi znajduje się tam blankiet tajnej korespondencji Czartoryskiego z napisem „Boże, wróć nam naszego króla". W swoim czasie w gazecie brukselskiej XYZ wyśmiał wszystkich tych pretendentów do tronu. Cios był tak celny, że Władysław Czartoryski, który obecnie wyjechał do swego majątku Sieniawy w Galicji, i Za-moyski zupełnie unikają wtrącania się do spraw politycznych, jedynie tylko J. Klaczko — ich alter ego, rzuca oszczerstwa na Rosję. Przy tym wszystkim agitacja rozszerza się, przybiera na sile, sprawa nawiązania kontaktów pomiędzy Hercenem i emigracją polską posuwa się naprzód. Mówił mi o tym Grigorowicz, który pełni funkcję agenta Hercena w Londynie przy Trabnerze. Przybyło tutaj, jak wiadomo, z Paryża i Belgii wielu Polaków — poszukiwaczy przygód, ażeby pod pretekstem wyjazdu do Ameryki otrzymać zapomogę od rządu angielskiego. Niektórym z nich udało się wystarać o 10—15 funtów, ale kiedy dowiedziałem się o tym, anonimowym listem powiadomiłem Gladstone'a o oszustwie, wskutek czego przeprowadzono dochodzenie i wykryto oszustów. Obecnie bardzo niewielkie zapomogi wydawane są z ogromną ostrożnością. Mam nadzieję, iż uda mi się wkrótce spowodować całkowite ich przerwanie. Stara emigracja z 1831 roku stara się o uzyskanie zapomóg. Powiadomiłem w swoim czasie o tym pana Sab[urowa], prosząc go o zatroszczenie się, aby demagodzy nie dopięli swego celu. Popierają ich Zamoyski i Beales. Pomiędzy szwajcarską emigracją Gillera a partią Mierosławskiego panują wrogie stosunki. W następnym miesiącu wystąpię na łamach gazet i postaram się doprowadzić tę wrogość do najwyższego stopnia. Przesiedlenie do Ameryki, wprawdzie powoli, ale posuwa się naprzód; ideę tę należy rozwinąć w gazetach i starać się o zachęcenie emigrantów do wyjazdu za ocean. Kończąc mój krótki raport, pokornie proszę o pomoc w sprzedaży przesłanej kamei Pichlera mającej wartość historyczną. Przekonany jestem, że spodoba się ona cesarzowi. O ile mi wiadomo, cesarz lubi ogromnie tego artystę i p. Jules dał mi w swoim czasie polecenie zakupienia dla Ermitażu kamei Pichlera. Co się tyczy ceny, jest ona bardzo niska. W wypadku jednak jakichkolwiek trudności proszę uprzejmie o odesłanie jej z powrotem. Mam okazję sprzedania jej w Londynie, wprawdzie z niewielką stratą. W oczekiwaniu na Pańską odpowiedź mam zaszczyt pozostawać bezgranicznie oddanym sługą. NB. Artykuł w 195 numerze „Dziennika Poznańskiego" pod tytułem Zamach na życie Wielkiego Księcia Konstantego Mikołajewicza jest Przekładem z „Neue Frankfurter Zeitung", autorem jest niegodziwiec Tugenhold, który wymyślił całą tę bajkę. Pisał o tym w liście, który Panu przesłałem. 31 sierpnia [1865] Spieszę przekazać Panu bardzo przyjemną nowinę: „Ojczyzna", organ demagogów, który tyle jadowitych myśli posiał wśród emigrantów i podżegał do nienawiści ku wszystkiemu, co rosyjskie, wkrótce utonie w rzece zapomnienia. Załączam kopię listu A. Gillera, który wyjaśni wszystko (oryginał prześlę przy okazji).47 Z listu tego widać, iż mimo czynionych wysiłków upadek tego pisma jest nieunikniony. Szczerze cieszymy się z tego, że wszystkie ich przedsięwzięcia kończą się fiaskiem. Co się tyczy nas, zdwajamy czujność i różnymi sposobami zrywamy ich nici. Z chwilą gdy uporamy się z nimi, weźmiemy się energicznie do walki przeciwko stowarzyszeniu londyńskiemu i jego organom. Trzy dni temu przesłałem Panu trzeci list [Gillera]48 i gazety. Co się tyczy rzekomego zjednoczenia stowarzyszeń szwajcarskich, jest to zupełny nonsens. Rzeczywiście niektóre stowarzyszenia kantonalne zjednoczyły się ze stowarzyszeniem w Zurychu, które dysponuje pieniędzmi, ale z chwilą gdy środki wyczerpią się, wszystko to runie. W tej chwili powiadomił mnie agent, że policja angielska aresztowała 7 osób — Żydów zajmujących się fałszowaniem banknotów rosyjskich. Zdążyli oni wymienić w Liverpoolu i innych miastach fałszywe asygnacje na sumę około 3 tysięcy funtów. Wysyłam na ten temat wiadomość do pana Sab[urowa]. sierpień [1865] Podjęto nowe wysiłki, ażeby zjednoczyć emigrację pod sztandarami Mierosławskiego. Zebranie emigrantów polskich w Nantes w departamencie Loire-In-ferieure w liczbie około 30 osób wysłało do Bosaka odezwę dotyczącą podjęcia inicjatywy w sprawie zjednoczenia emigracji oraz w celu utworzenia rewolucyjnego stowarzyszenia politycznego.49 Jako delegatów tej sprawy wybrano Adama Polaczka, J. Kostrzewskiego, i J. Guckiego. Zebrania odbywają się na 4 rue Bon Pasteur, w Nantes. Wiadomo, że Bosak i jego komitet „Przedstawicieli Rządu Narodowego" na skutek niesprzyjających okoliczności i współzawodnictwa zniknął bez śladu. Dlatego też odezwa ta pozostała bez odpowiedzi. W celu dokonania przeglądu działalności emigracji załączam niniejszym krótkie streszczenie tej odezwy. [...] Nb. do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi od Bosaka. [Przypisek:] Powstanie tego nowego Towarzystwa Demokratycznego może mieć bardzo zgubne następstwa dla spokoju kraju. Zdając sobie z tego sprawę, podjąłem wszystkie możliwe kroki, aby zniweczyć ich plany. Niezależnie od korespondencji do „Dziennika Poznańskiego" w akcji przeciwko temu stowarzyszeniu uzyskałem poparcie A Gillera, którego przyjaciel, A. Dubiecki, podpisujący swoje korespondencje Spod Alp — znakiem n, niedawno zamieścił w „Dzienniku Poznańskim" artykuł wymierzony przeciwko organizacji Mierosławskiego. Oprócz tego przesyłam kompromitujące fragmenty [opinii] tajnego stowarzyszenia francuskiego dotyczące Mierosławskiego, które, jeśli dostaną się w ręce policji, wywołają niezbędne zarządzenia przeciwko członkom tej organizacji rewolucyjnej. 2 września [1865] Na Euston Road aresztowano siedmiu Żydów. W mieszkaniu jednego Żyda znaleziono 500 sztuk asygnat i kamień [litograficzny] do odbijania pięciorublówek. Wszyscy uczestnicy tej szajki są w strachu, że odkryją wszystkie ich szachrajstwa; dwaj, których nie aresztowano, uciekli do Belgii lub Francji; cała ta szajka zbierała się zawsze w tytoniowym sklepiku Michalskiego na 2 Ryders Court, Leicester Sąuare; nie ulega wątpliwości, iż Michalski organizował im zbyt i ciągnął z tego zyski. Teraz nadeszła najodpowiedniejsza chwila, aby zadać im decydujący cios. Urzędnicy, którzy przyjechali tutaj z Rosji, zachowują się dość przyzwoicie. Zapewne otrzymał Pan moje listy oraz listy G[illera]. 13 września [1865] W chwili obecnej przebywają tutaj nasi marynarze, nad którymi nadzór w Londynie poleciłem moim agentom. Z niektórymi z nich spotkałem się osobiście. Z rozmów przekonałem się, że wpływ Hercena, który w roku ubiegłym, na nieszczęście, pociągnął za sobą tyle ofiar we flocie rosyjskiej, obecnie znika całkowicie. Wyjazd Hercena i zaniknięcie księgarni Tchórzewskiego wpływa bardzo korzystnie na przyjeżdżających z Rosji. Co prawda działa tu Triibner — komisant rosyjskiej propagandy rewolucyjnej, ale duże oddalenie oraz przedsięwzięte przez nas środki nie dają mu możności rozwoju. Do takich środków należy uprzedzanie przez nas przyjeżdżających marynarzy, iż w księgarni Triibnera znajduje się agent rosyjski, który przekazuje informacje o wszystkich tych, którzy kupują zakazaną literaturę. Środek ten okazał się bardzo skuteczny i podróżni unikają księgarni Triibnera. Innym zaś sposobem nie można otrzymać „Kołokoła" oraz pozostałych wydawnictw. Wśród oficerów tych znalazł się jeden Ukrainiec, wzrostu wysokiego, blondyn, z niewielkimi wąsami, jadący nad Amur, który wyraził się bardzo niepochlebnie o rządzie. Spośród kadetów niektórzy wyrazili życzenie nabycia „Kołokoła", portretu i medalu Hercena. Najstarszy wiekiem zauważył: „rząd nasz nie życzył sobie, byśmy zaopatrywali się w literaturę zakazaną, daliśmy słowo, należy liczyć się z tym i dotrzymać obietnicy". Słowa te podziałały na młodych ludzi. Tylko jeden kupił medal Hercena, który zamierza przekazać znajomym w Petersburgu, zresztą było to skutkiem lekkomyślności. Należy zrewidować ich w drodze powrotnej do Rosji — z pewnością w kieszeni lub w bagażach znajdzie się medal. Młody kadet, który posiada medal Hercena, jest niewysokiego wzrostu, blady, w krawacie miał szpilkę szyldkretową z gwiazdkami, jego kolega miał rewolwer Le Fauche. Kadet ten jest bardzo potulny, zupełnie nie zna idei dzieł Hercena, kupił medal za namową tłumacza. Wiadomości te przydadzą się rządowi, a zabranie medalu (bez ukarania) zrobi wrażenie na pozostałych i w ten sposób świadomość, iż przenikliwe oko rządu śledzi ich wszędzie, nauczy ich nierobienia głupstw. Oczywiście nie wiemy o całości ich postępowania, ale można z całą pewnością stwierdzić, iż przebywający tu obecnie marynarze prowadzą się wzorowo, co stanowi rażący kontrast z zachowaniem poprzednich podróżnych, którzy byli stałymi bywalcami księgarni Tchórzewskiego, ustawicznie odwiedzali Hercena i zarażali się jego ideami. We wrześniu przyjechał tu Schmidt, o którym pisałem, b. agent Branickiego, przyjaciel Mazziniego; widziałem go. W rozmowie o pożarach szczerze oświadczył, że podpalanie miast jest doskonałym planem partii rewolucyjnej, ponieważ w pierwszym rzędzie siły wojskowe, zazwyczaj skupione w miastach, pozbawione zostaną bazy operacyjnej. Ze słów jego, a jest wtajemniczony we wszystkie sekrety emigracji, nie ulega wątpliwości, że partia spiskowców istnieje. Wczoraj wieczorem wysłałem Panu numer gazety, gdzie pod inicjałem K zamieszczona została moja korespondencja. Niestety, pewne fragmenty, w których atakowałem tutejszy komitet, zostały przez redaktora opuszczone. Począwszy od tego miesiąca będę stale posyłać korespondencje do pewnych gazet. Należy sprawami postronnymi odwracać ich uwagę. W 206 numerze „Dziennika Poznańskiego" ukazał się również mój artykuł krytyczny. W ten sposób mam nadzieję osłabić agitację. Donoszą nam, że Dzikowski i inni wysłali z Paryża odezwy do różnych komitetów wzywające do przeciwdziałania na łamach gazet oskarżeniom o podpalanie, wysuwanym pod adresem partii polskiej. Odezwy tej jeszcze nie spotkałem. Przyjechał tutaj agent partii węgierskiej — Egger. Jednoczesny zjazd tych osobników każe przypuszczać, iż snują oni plany nowych rozru- chów Oczekuję, iż Czartoryski wkrótce przyjedzie z Galicji do Paryża. Jeżeli chodzi o komitet londyński — przedsięwzięliśmy przeciwko niemu odpowiednie środki i z każdym dniem niweczymy jego wpływy i zaufanie, jakim się cieszy. Obecnie uwagę ich przykuwa proces o fałszowanie banknotów, ponieważ brało w tym udział wielu emigrantów. Krążą pogłoski, iż w tej sprawie przyjechało tutaj kilka osób — agentów rządu rosyjskiego. Główni winowajcy uciekli rzekomo do Francji. Wszystkie intrygi Mierosławskiego w Londynie, zmierzające do wysłania agentów do Polski, spełzły na niczym — ochotników nie znaleziono. W związku z chorobą naszego agenta w Paryżu nie mam konkretnych wiadomości o działalności emigracji francuskiej. 15 września [1865] W tych dniach przebywał w Londynie niejaki Zimmerman z Petersburga, który podawał się za bogacza i wielkiego przyjaciela Hercena; w kołach masonów francuskich i wobec dwóch emigrantów polskich opowiadał on plotki o wysokich urzędnikach państwowych i cesarzu. Osobnik ten w czasie swego pobytu w Niemczech porwał z pensjonatu czy też z domu rodzicielskiego córkę jakiegoś bogatego Niemca, przyjechał do Londynu i z pomocą masonów francuskich oraz jednego polskiego uciekiniera poślubił ją i całą hołotę zaprosił na bal czy też na ucztę, którą wydał w hotelu New York (Leicester Sąuare), gdzie wygłaszał oburzające przemówienia o rządzie rosyjskim, nazywając siebie wyznawcą idei Hercena. Wprawdzie wiele słów przestępczych wypowiedział pod wpływem nadużycia napitków i po pijanemu, jednakże uważam za swój obowiązek powiadomić Pana o tym. Zaraz po nim zjawił się niejaki Mieszczerski, który podawał się za księcia, chociaż z wyglądu i wymowy bardziej przypominał kupca moskiewskiego. Po przyjeździe przyszedł on do tutejszego kupca Richardsona, podając się za emigranta rosyjskiego i przyjaciela Garibaldiego. W charakterze tłumacza przebywał w jego towarzystwie tutejszy Polak — Werecki; wreszcie wyjechał nie zapłaciwszy za hotel. Iliński czy Jeliński, autor artykułu pt. Masoni w Polsce (w „Ojczyźnie"), o którym napisałem niedawno, wyjechał z Londynu do Belgii. Pobyt jego i działalność były zawsze otoczone tajemnicą. Wszystko wskazuje na to, iż starał się utworzyć szajkę masonów, jednakże, jak widać, nie udało mu się to. Znowu przybyło tutaj wielu emigrantów polskich z Belgii. Rząd angielski przerwał wydawanie zapomóg mieszkającym tu emigrantom i wydaje jedynie po 10—15 funtów wyjeżdżającym z Anglii. 26 września [1865] List z 13 września zapewne Pan otrzymał. W uzupełnieniu pewnych informacji mam zaszczyt donieść, co następuje: oskarżenie partii rewolucyjnej o podpalanie, które ukazało się w Polsce, wywołało z ich strony protest. W tym wypadku inicjatywę zamiast Hercena50 wziął na siebie Giller jako jeden z triumwirów rzekomego zjednoczenia komitetu emigracyjnego w Szwajcarii. Można stwierdzić z całą pewnością, że zarówo Giller, jak i jego zwolennicy nie znają członków piekielnej partii podpalaczy i nie pochwalają tej podłej działalności; jednakże jadowite artykuły wymierzone przeciwko Rosji, opublikowane w „Ojczyźnie", wywołały w kręgach czytającej emigracji uczucia nienawiści i chęć zemsty. W tych dniach był tutaj K[onstanty] Schmidt, były agent Branickiego, obecnie jego przeciwnik; w Paryżu wszyscy go znają, jego przyjazd do Londynu równocześnie z przybyciem innych podejrzanych agentów ma niewątpliwie związek z intrygami irlandzkiej partii fenian51. Można to wywnioskować z następujących faktów: K. S[chmidt], były agent Kossutha G. A. Egger z Wiednia (Herrengasse 5), Marco Guastallo z Florencji (Piazza delia Indipendenzia), Richard Johnston z New Yorku, którego brat mieszka w Londynie, wszystkie te osoby równocześnie zjechały się do Londynu. Marco Guastallo uważany jest za najbardziej oddanego agenta Mazziniego i w czasie pobytu w Londynie odwiedzał wszystkich agentów starego konspiratora. Wszystkie te osoby dziwnym zbiegiem okoliczności, a właściwie za sprawą jednego z moich przyjaciół, były u mnie i stosunkowo szczerze wypowiadały się o konieczności zjednoczenia wszystkich odgałęzień emigracji polskiej w Ogólnoeuropejski Centralny Komitet Rewolucyjny, którego członkami byliby Kossuth, Louis Blanc, Ledru-Rollin i Mazzini z Hercenem. Osoby te pod pozorem handlowania starożytnościami jeżdżą po Europie, nawiązują znajomości i są narzędziem w ręku swych mecenasów. Wymienione powyżej osoby przybyły jednocześnie do Londynu na dwa dni przed odkryciem spisku w Irlandii, mimo iż jest to okres nie sprzyjający handlowym operacjom. Zbierali się razem w Liverpoolu i Dublinie, a dwa dni potem, kiedy nadeszła wiadomość o aresztowaniu redaktora organu fenian i innych osób, zmienili plany i jeden po drugim wyjechali z Anglii: K. Schmidt do Kolonii, Egger do Paryża, Guastallo również do Francji. Jeżeli chodzi o sprawę polską, osoby te były zdania, iż pożary w miastach są konieczne. Donoszę o tym myśląc, że wiadomość ta może się przydać. Co się tyczy ich powierzchowności: K. Schmidt ma około 55 lat, jest wzrostu średniego, ma brodę przyprószoną siwizną. Pochodzi z Warszawy, mieszkał długo w Petersburgu, zna doskonale Rosję, mówi po rosyjsku bez akcentu, bardzo chytry i przebiegły, w czasie rewolucji był najsprytniejszym agentem Czartoryskiego i Branickiego, a następnie Działyńskiego i Sapiehy, jest kawalerem szkockiej loży masońskiej "Wschód", zna wiele języków, mieszkał, w zależności od warunków, w Nicei, Paryżu, we Włoszech i Szwajcarii, jest bardzo chciwy na pieniądze. Zna wiele wybitnych osobistości w Rosji i pod pozorem handlu prowadził i poznawał wiele spraw z zakresu polityki. Egger jest Węgrem, zaufanym Kossutha, kierownikiem towarzystwa archeologicznego w Peszcie i Wiedniu; wzrostu wysokiego, z niewielkimi jasnymi wąsikami, strzyżony na jeża, ma około 50 lat, chociaż wygląda na 40, jest bardzo ostrożny i doświadczony. Guastallo — agent Mazziniego, jest średniego wzrostu, ma czarne wąsy i bokobrody, około 40 lat, energiczny, przyjaciel Hercena, z którym prowadzi korespondencję. Wśród pozostałych osób, które widziałem razem z nimi, byli: Anglik z New Yorku — Johnston, Węgier, którego nazwisko zapisałem, ale nie mam pod ręką, i jeszcze dwóch nieznajomych swobodnie rozmawiających po francusku. Osoby te spotykały się ze sobą w hotelu Charing Cross pod numerem 161 oraz na ulicy Hart nr 18, zazwyczaj wieczorami. W czasie swego pobytu odwiedzali mnie i pytali o innych zdolnych ludzi, radzili przystąpić do loży „Wschód" i obiecywali pomoc, ale ponieważ przyświecały im inne cele, nie można ich było zatrzymać na dłuższy okres. O Hercenie (z wyjątkiem Eggera, który nie zna go osobiście) wyrażali się z uznaniem, nazywając go motorem działalności Słowian. W związku z zamachem na życie Sapiehy, Konstanty Schmidt powiedział, że jest to nasza sprawa, stare porachunki i wielka szkoda, że ten łotr uniknął śmierci. Cios wymierzyła partia demokratyczna. Dzisiaj powiadomił mnie mój agent o przyjeździe trzech obywateli rosyjskich z Gruzji; jeden z nich, urzędnik, niskiego wzrostu, ma wąsy i bokobrody, ciemny blondyn, po trzydziestce, w klapie nosi wstążeczki orderu Św. Anny, Stanisława i innych. Mówił, że jest wielkim wielbicielem Hercena, zresztą w zachowaniu ich nie czuło się specjalnej wrogości, poza tym, iż ów kawaler obwieszony orderami — jak się wydaje urzędnik — starał się kupić medale Hercena w celu zawiezienia do Rosji, a pozostali jego koledzy — Gruzini — wysoki brunet oraz średniego wzrostu, lżyli namiestnika i cały aparat władzy na Kaukazie. Nietrudno będzie, przy ich powrocie do Rosji, odnaleźć medal Hercena, którego właściciel wyrażał się z o wiele większym umiarem niżeli jego wysokiego wzrostu kolega. Zresztą jest to rezultat londyńskiego klimatu. Szczęściem nie znają samego herszta. Czy artykuł o Gruzji zamieszczony w „Kołokole" nie pochodzi z tego kręgu osób? Spośród przybyłych tutaj Polaków jest tu pomocnik aptekarski z Warszawy ukrywający swoje nazwisko, Zabłocki, Downarowicz oraz kilka innych osób. Główni uczestnicy sprawy fałszowania bankno- tów — przeważnie Żydzi polscy, uciekli do Belgii i Francji. Działając ostrożnie i bez pośpiechu uda się nam, być może, odkryć wiele spraw. Wkrótce rozpoczniemy poszukiwania osób, które Pan wymienił. 28 września [1865] Obecnie, kiedy namiętności trochę ostygły, a nastawienie „Dziennika Poznańskiego" zmienia się, przystępuję do korespondencji — jedną, podpisaną znakiem A, w której omawiając pobieżnie sytuację Irlandii i rządu angielskiego zaatakowałem ostro szajkę Mierosławskiego, wysłałem dzisiaj. Nie wiemy tylko, czy zostanie w całości wydrukowana52. Niezależnie od korespondencji zamierzam nawiązać stosunki z redaktorem. Panu Sab[urowowi] przekazałem list zaadresowany na nazwisko księcia Dołgorukowa. W uzupełnieniu wiadomości o osobach przybyłych z Gruzji poinformowano mnie dokładnie, że osobnik niskiego wzrostu to książę Bebutow (adiutant Wielkiego Księcia Michała), drugi Zab.[?], obaj okazywali sympatię Polakom, a w mniejszym stopniu wierność dla Rosji. Proszę jednak uprzejmie nie dawać im do zrozumienia, że otrzymał Pan tę wiadomość, a na podstawie tych informacji będzie ich łatwiej obserwować na miejscu w Tyflisie. Niedawno uciekli z Londynu: Iwanów, wysoki brunet, chudy, oraz Budrin (nazywający siebie Budrowskim), obaj ci osobnicy należą do szajki wyrabiającej fałszywe banknoty. W 218 numerze „Dziennika Poznańskiego" znajduje się omówienie dzieła dra J. Perlesa Geschichte der Juden in Posen — warto by zamówić to dzieło z Poznania i najbardziej godne uwagi urywki zamieszczać w „Dzienniku Warszawskim". Byłoby to nam obecnie bardzo na rękę. 30 września [1865] Osiem dni temu pan Sab[urow] oświadczył mi, że polecono mu się dowiedzieć, gdzie w chwili obecnej przebywają pewne — wymienione na przysłanej liście — osoby. Ponieważ nie wchodzi to w zakres moich obowiązków oraz nie mnie zostało właściwie polecone, a w dodatku zebranie tego rodzaju informacji połączone jest z wydatkami (gdyż jak Panu wiadomo, mój harpagon jest obłożnie chory, a w Paryżu nie znam człowieka, któremu mógłbym zaufać), po naradzie z panem Sab[urowem] postanowiliśmy wysłać do Paryża człowieka, który mógłby nam dostarczyć pewnych informacji. Mając tutaj pod ręką takowego, oświadczyłem panu Sab[urowowi], że na ten cel należy przeznaczyć 10 L, tj. około 250 franków, gdyż sprawa ta wymaga przynajmniej ośmiodniowego pobytu w Paryżu. Pan Sab[urow] zauważył, że 10 L to bardzo niewielka suma i że lepiej poprosić o 20 L, na co odparłem, że jeżeli dadzą, to tym lepiej, ale uważam, że 10 L zupełnie wystarczy. Dziś pan Sab[urow] powiedział mi o odmowie. Nie chcąc Pana wprowadzić w błąd, postanowiłem opisać całą sprawę tak, jak to miało miejsce. Korzystając z okazji, mam zaszczyt oświadczyć Jaśnie Wielmożnemu Panu, że wykonanie tej sprawy wiąże się z kosztami, których w obecnej sytuacji nie jestem w stanie ponosić. Pragnąc jednak być pożytecznym, uczynię wszystko, co jest w mojej mocy, ażeby zdobyć dokładne informacje, które dostarczę panu Sab[urowowij w celu przesłania. Już pierwszego dnia po otrzymaniu wiadomości przystąpiłem do poszukiwań. Pokornie proszę Jaśnie Wielmożnego Pana o nieodmawianie ze swej strony pomocy w sprawie przesłanego przedmiotu dla Ermitażu — poprawi to moją sytuację. Proszę uprzejmie, aby był Pan łaskaw przy okazji przekazać prośbę Jego Cesarskiej Mości. Nic szczególnego się nie wydarzyło. Załączam kartę wizytową agenta węgierskiej partii, o którym donosiłem równocześnie z wiadomością o Eggerze. 2 października [1865] Załączam niniejszym wycinek najważniejszych wiadomości z 78 numeru „Ojczyzny", równocześnie mam zaszczyt powiadomić Pana, że przystąpiłem do zbierania informacji o wiadomych Panu osobach. Załączony felieton, Z notatek powstańca, stanowi bardzo interesujący materiał, którego fragmenty byłoby warto przetłumaczyć i zamieścić w gazetach rosyjskich z podaniem źródła, w szczególności fragmenty dotyczące żeńskich komitetów. Pozostałe artykuły w „Ojczyźnie" nie zasługują na najmniejszą uwagę, dlatego też przesłałem tylko wycinek. Jeżeli można, proszę uprzejmie o nadesłanie odpowiedzi do 10 października. Książę Bebutow wyjechał do Paryża. [1865] NEKROLOGI53: 21 sierpnia — w Paryżu książę Marceli Lubomirski; 2 września w Montpellier, w szpitalu, Jan Żebrowski — porucznik artylerii rosyjskiej, następnie zdrajca i dowódca bandy w roku 1863. Zmarł na gruźlicę, przeżywszy 28 lat, pochodzi z Łomży. 12 sierpnia — w Caen były kapitan 14 pułku piechoty, Leon Grusz-czyński, emigrant 1831 r., zwolennik Mierosławskiego (pozostawił brata). w lipcu — w Marsylii Stanisław Marciejewski (z guberni augustowskiej) — ostatnio urzędnik w Messagerie Imperiale (zostawił żonę). 21 sierpnia — w Nevers Florian Gustayniewicz, lat 57, oficer artylerii w 1830 roku, naczelnik sekcji przy kolei Paris—Lyon Mediterranee. Pozostawił żonę i 2 dzieci. 21 września — w Sheffieldzie Jan Mackiewicz, emigrant 1831 roku, członek Towarzystwa Demokratycznego. 6 października [1865] Poszukiwania wiadomych Panu osób rozwijają się pomyślnie, mamy nadzieję wkrótce zebrać konkretne informacje. Jeden z oddanych mi ludzi wyjechał do Paryża w swoich sprawach, poleciłem mu dokonać poszukiwań i liczę na rezultaty. Artykuł A został zamieszczony w 225 numerze gazety z niewielkimi opuszczeniami. Póki czas, należy osłabiać wpływy partii Mierosławskiego, jako najbardziej niespokojnej. Przy pomocy tej gazety, która cieszy się wielkim wpływem, dopniemy celu. Osoba, o której pisałem, nazywa samego siebie Henrykiem z Warszawy, pełni funkcję agenta komitetu rewolucyjnego, mieszka tutaj pod nazwiskiem H. Bernarda Stetera, 4 Berners street, Oxford street. Załączam wycinek z ostatniego numeru „Ojczyzny", NB, Informacje przekażę panu Sab[urowowi], 10 października [1865] Znany łotr, Bronisław Wołowski (z młodej emigracji), który mieszka w Lyonie [Dopisek adresata: to ten sam, o którym wspominał Cardon w ostatniej swojej korespondencji], został korespondentem w czasopismach „Le Progres f Lyon" i,,Phare de la Loire f Nantes" i rozesłał tutaj, do Paryża i Szwajcarii prośbę, aby informować go o wszystkich przedsięwzięciach rządu rosyjskiego z zamiarem publikowania tych wiadomości we wspomnianych gazetach. Mieszka on na 39 rue St- Helene, Lyon (Rhóne). Weźmiemy go wkrótce w nasze obroty. Załączam przy niniejszym: Prawie wszystkie numery „Ojczyzny", wśród których znajduje się fotografia z portretami członków kijowskiej organizacji rewolucyjnej. Statut nowego Towarzystwa Demokratycznego wydany przez Ko-steckiego, jednego z ważniejszych agentów Mierosławskiego w Paryżu, nie zasługuje specjalnie na uwagę. Niektóre paragrafy tego zbioru praw, na skutek braku zdrowego rozsądku i ograniczeń formalnych, przekonują jeszcze bardziej o bezpodstawności istnienia tej organizacji rewolucyjnej. Na przykład nowy statut żąda: „ażeby członkowie wprowadzający kandydata do stowarzyszenia byli odpowiedzialni za wszystkie jego postępki". Paragraf ten oczywiście osłabi stowarzyszenie, nikt nie zechce brać na siebie odpowiedzialności za innych. Żądanie, aby wszystkie decyzje podejmowane były większością 2/3 głosów, doprowadzi do waśni i rozbicia. Wprowadzenie sekretarza i skarbnika do Centralizacji, zupełnie niezależnych w swej działalności od pozostałych pięciu członków zarządu, stanowić będzie źródło wewnętrznych nieporozumień, wprowadza bowiem podwójną władzę: wewnętrzną i zewnętrzną. Mimo tego, że statut został ułożony pod nadzorem Mierosławskiego, brak logiki nie rokuje mu powodzenia. Jeżeli pragnie się zniszczyć to szkodliwe stowarzyszenie, niezależnie od posyłanych od czasu do czasu wymierzonych przeciwko niemu korespondencji do gazet, należy poprzeć wrogie mu stowarzyszenie A. Gillera. Tą drogą najłatwiej rozbić Centralizację i rozbudzić dawną nienawiść partyj. Gdybyśmy w swoim czasie mieli środki na poparcie brukselskiego dziennika „La Perseverance" [„Wytrwałość"] — w chwili obecnej emigracja znajdowałaby się w stanie zupełnego rozkładu. 13 października [1865] Mam zaszczyt najpokorniej prosić o możliwie szybkie wysłanie akredytywy na otrzymanie pieniędzy znajdujących się w banku. Najprawdopodobniej list, jeżeli został wysłany razem z czekiem bankowym, przepadł na skutek niedbalstwa pocztyliona lub z innego powodu. Zdarza się to tutaj często. Na przyszłość, dla pewności, pokornie proszę przysyłać nie opłacając. Równocześnie proszę uprzejmie o powiadomienie mnie o losie wysłanego kamienia rżniętego roboty L. Pich-lera. Gotów jestem sprzedać go Ermitażowi za 40 L, tzn. za sumę, którą 2 lata temu proponował mi znany kupiec w Paryżu Ch. Rollin (12 rue Vivienne). Wkrótce wyślę Panu pożyteczne informacje. 13 października [1865] Weksel otrzymałem. W tych dniach popełnił samobójstwo baron Mikołaj Zorok [Job-]— eks-oficer armii węgierskiej i francuskiej, należący do tutejszej szajki rewolucyjnej i stały bywalec Michalskiego. Powodem samobójstwa były długi. Levenstam — przyjaciel Golicyna, zmarł również w nędzy w Londynie. Langiewicz wyjechał do Szwajcarii — pobyt ]ego u Pope Hennessy'ego nie miał charakteru politycznego. Plan Pla- tera zorganizowania manifestacji w Anglii i zebrania pieniędzy — nie udał się. W Paryżu zmarł Julian Grużewski, były agent komitetu centralnego w Genewie (o którym w swoim czasie pisaliśmy) — był to bardzo szkodliwy emigrant, zużył na propagandę cały swój wielki majątek, który zrobił na handlu. W ostatnim okresie popierał ideę Hercena zjednoczenia wszystkich rosyjskich i polskich demagogów. Jan Amborski został nauczycielem w szkole w Batignolles. Młodzieniec ten, były student uniwersytetu kijowskiego, wygnany przez rząd francuski z zakazem powrotu na terytorium Francji, przyjechał z Krakowa i przez pewien okres ukrywał się pod różnymi nazwiskami w Paryżu; obecnie znowu występuje na arenie konspiracji. Towarzystwo Demokratyczne Mierosławskiego rozpada się z dnia na dzień. Na dobitkę wysłałem dziś do gazety [„Dziennik Poznański"] artykuł podpisany znakiem A, zawierający krytyczne poglądy, które ich dobiją. W związku z chorobą mego korespondenta do tej pory nie otrzymałem informacji o pewnych osobach. Józef Kwiatkowski z Warszawy przebywa w Nancy. Broszury wysłaliśmy. 14 października [1865] Pokornie proszę wybaczyć mi, że trudziłem Pana prośbą o wysłanie akredytywy. Otrzymałem ją dziś rano, prawdopodobnie poczta spóźniła się. Nasza propaganda, wymierzona przeciwko Towarzystwu Mierosławskiego w wiadomej gazecie, znalazła oddźwięk w korespondencji ze Szwajcarii (nr 232). W chwili obecnej należy skierować wszystkie wysiłki na zniszczenie tej szkodliwej organizacji, która może być źródłem nowych rozruchów. Przedsięwzięte przez nas środki zapewnią nam powodzenie. Przyjechali tutaj dwaj młodzi Rosjanie — wielbiciele Hercena, jak się wydaje moskwianie. Do gazety wysłano nową korespondencję podpisaną znakiem A. 20 października [1865] Od tygodnia informacje są już zebrane, ale nie mam możności wysłania ich w związku z nieobecnością pana Sab[urowa], który mieszka w Brighton, a adresu jego nie znam. Załączam niniejszym bardzo ważną proklamację wysłaną z Zurychu, którą otrzymałem dzisiaj. Przedsięwziąłem niezbędne środki, bowiem przystępują oni do działania. Zapewniam Pana, iż pracuję, i w końcu roku złożę sprawozdanie. Do Szwajcarii wysłałem list i odpowiedź dostarczę Panu. Korespondencje z Wilna zamieszczone w „Czasie" i „Dzienniku Poznańskim"54 przynoszą wiele szkody — należałoby odszukać ich autora. Wśród osób mieszkających w Wilnie znajduje się wielu członków dawnej organizacji. Proszę zwrócić uwagę na pracownika muzeum w Wilnie. - [Wincentego] Korotyńskiego, który razem z Syrokomlą, Akiele-wiczem i Zienkowiczem utworzył organizację propagandową. Akiele-wicz uciekł za granicę, Zienkowicz — malarz, znajdował się w Wilnie, Korotyński — również. Eustachy Tyszkiewicz również nie zasługuje na zaufanie, jest to znany jezuita. Prawie miesiąc temu wyjechał z Londynu jezuita Ludwik Jażdżewski, przysłany tutaj przez Czartoryskiego i Zamoyskiego w celu założenia sekcji jezuitów. Po dwuletnim bezowocnym pobycie w Londynie porzucił on Anglię na zawsze i wyjechał do Rzymu do ojca Jełowic-kiego. Najprawdopodobniej L. Jażdżewski wyjedzie do Księstw Nad-dunajskich lub do Księstwa Poznańskiego; ponieważ należy on do zaciętych wrogów rządu, pobyt jego w Poznańskiem przyniesie szkodę również dla Prus. Załączam wycinek artykułu [podpisanego] /XX zamieszczonego w „L'Internationale". [październik 1865] Raport: Organizacja kobiet polskich pod nazwą „Szóstki", założona w październiku 1863 roku w Paryżu przez Wołowską-Faucher, Szwej-kowską (kochankę Branickiego), panią Tyszkiewicz (żonę Jana) oraz żonę Bohdana Zaleskiego — została 10 października rozwiązana na skutek braku środków materialnych. Organizacja ta zebrała i wydała ponad 50 000 franków na wysyłanie emigrantów do band, a następnie na ich utrzymanie. Upadek tego komitetu jest wyraźnym symptomem zmniejszenia się sympatii Francuzów do emigracji, równocześnie świadczy o jej trudnościach materialnych. 23 października [1865] Sprawy nasze rozwijają się znakomicie, nowo powstała partia demokratyczna w Paryżu wkrótce przestanie istnieć, niechęć do Miero-sławskiego, którą rozniecaliśmy w ciągu trzech lat, znalazła oddźwięk w Szwajcarii, zarówno w partii Gillera, jak i doktora Kamińskiego. Korespondencja zamieszczona w 242 numerze „Dziennika Poznańskiego"55 jest nam ogromnie na rękę. Wysłanie tam przez Mierosławskiego Jego agenta, Jana Kosteckiego, wywołało wielkie niezadowolenie. Korzystając z tego, wysłaliśmy list do Szwajcarii i zamierzamy rozwinąć działalność na łamach gazet, ażeby to szkodliwe nasienie nie dojrzało. Na podstawie gruntownej analizy działalności emigracji można stwierdzić kategorycznie, że winowajcą zaburzeń i agitacji w Polsce był w ciągu ostatnich lat tylko i wyłącznie Mierosławski. Zdaje się, iż ta hydra rewolucji do końca życia będzie mącić spokój, chociaż w chwili obecnej nie może już liczyć na powodzenie. Korespondencja A w 242 numerze „Dziennika Poznańskiego" sugeruje konieczność zajęcia się raczej sprawami wewnętrznymi, oświatą, rolnictwem i handlem niżeli polityką. Niejednokrotnie powodem do agitacji jest analiza europejskich problemów politycznych. Przy obecnym rozgorączkowaniu Polaków skierowanie umysłów na sprawy handlu i rozwoju dobrobytu domowego mogłoby okazać duże usługi, uspokoiłoby kraj szybciej aniżeli inne środki. Dlatego poruszamy od czasu do czasu tę kwestię i jak widać z kierunku, jaki obrała redakcja gazety, głos nasz został usłyszany. Anglia była zawsze dla Polaków wzorem wolności i praworządności. W ciągu mojej dwuletniej współpracy z gazetami polskimi rozwiałem te iluzje i postaram się dalej kontynuować naszą pracę na podstawie analizy faktów, udowadniając, iż w Anglii sądy i więzienia są bardziej niesprawiedliwe i okrutne aniżeli w Rosji; tylko dzięki takim obrazom można osłabić ich zaufanie do Zachodu i nienawiść do Rosji. Kiedy runą nadzieje na Zachód — zniknie przyczyna rozruchów. Proszę o przejrzenie moich artykułów — przekona się Pan, że systematycznie przeprowadzam tę myśl. NB. Papiery i informacje były gotowe 14 października, ale wskutek nieobecności pana Sab[urowa], który powrócił do Londynu 28 października, przesyłka opóźniła się. Cholera w Paryżu pochłonęła 40 ludzi spośród nowej emigracji, wielu opuszcza miasto. [Mieczysław] Dzikowski, założyciel Towarzystwa Naukowego, w związku z opowiedzeniem się członków Towarzystwa po stronie Mierosławskiego zrezygnował z funkcji przewodniczącego i wyjechał do Drezna. 3 listopada [1865] Papiery zostały wysłane. Opozycja zorganizowana przez nas wobec partii demokratycznej Mierosławskiego rozwija się pomyślnie. Nasi sojusznicy w Szwajcarii, szczególnie A. G[iller] i doktor Kam[iński] słowem i czynem przeszkadzają zjednoczeniu, jednakże przy tym wszystkim nie należy się spieszyć z ostatecznym rozbiciem tej szkodliwej partii, gdyż na jej grobie może powstać nowa, jeszcze bardziej szkodliwa, w rodzaju tej, która istniała w ubiegłym i bieżącym roku w Brukseli i w Paryżu. Przywódcy żądają natychmiastowego zjednoczenia emigracji i wyboru władz; ideę tę propaguje wydany w Bendlikonie utwór pt. Polski Machiavełłi56. Jesteśmy przekonani, że mimo wszystkich usiłowań głównych agitatorów zjednoczenie jest niemożliwe Jezuici, Czartoryski i Mierosławski są rozdrażnieni naszymi artykułami. Organizacja brukselska oraz wiele innych zrywają łączące je więzy. Ambicje ich nie mają granic. A. Giller wyjechał do Paryża starać się o środki na podtrzymanie drukarni i wznowienie gazety „Ojczyzna". 8 listopada oczekuje się jego powrotu do Zurychu, z pewnością powiadomi mnie o rezultatach podróży. Projekt zjednoczenia emigracji w Londynie nie dał rezultatu, liczba emigrantów znowu zmniejszyła się w związku z wyjazdem 14 osób do Ameryki. 10 listopada [1865] W tych dniach otrzymałem ze Szwajcarii różne broszury, które przekazałem panu Sab[urowowi] w celu wysłania; niektóre z nich należałoby gruntownie przeanalizować, ponieważ stanowią one program działania na przyszłość. Pobyt A. Gillera w Paryżu, jak nas poinformowano, ma na celu zjednoczenie różnych stowarzyszeń emigracyjnych pod zarządem komitetu centralnego w Zurychu. Jednakże można mieć całkowitą pewność, iż mimo wysiłków z jego strony zjednoczenie różnorodnych ugrupowań jest nierealne — wszelkie próby tego rodzaju stanowić będą jedynie nowe źródło walk wewnętrznych. A. Giller poszukuje kapitalistów, którzy poparliby finansowo czasopismo i drukarnię. Proponował on Urbańskiemu i innym utworzenie towarzystwa wydawców literatury propagandowej na zasadach spółki akcyjnej; urzeczywistnienie tego projektu mogłoby przynieść szkodę, jednakże chętnych nie znaleziono. Wszystkie nasze wysiłki skierowane są na zniszczenie powstającego Towarzystwa Demokratycznego Mierosławskiego. Przy pomocy wiadomych Panu gazet udało się nam zachwiać jego podstawy, znając jednak upór i wytrwałość tego demagoga, należy póki czas zepchnąć go do stanu dawnej nicości. Krążą tutaj pogłoski o proklamacjach zwróconych do Polaków w związku z poborem rekruta, w których doradzają i wskazują na sposoby uniknięcia poboru drogą ucieczki za granicę. Nie odnaleźliśmy jednakże tej proklamacji. Stara emigracja, którą stanowi jadowity proletariat w miastach europejskich, przyzwyczajona do włóczęgostwa i konspirowania, usiłuje popchnąć nową [emigrację] na tę samą zgubną drogę życia, wybierając zwolenników z jej najbardziej nieoświeconych warstw. Starzy jakobini pragnęliby powiększyć swe siły przez dezerterów uciekających Przed poborem do wojska. Jeżeli w Polsce zostały rzeczywiście rozrzucone proklamacje, jest to sprawka Mierosławskiego i jego agentów. Przyszłość zależy od tego, w jaki sposób wychowane zostanie nowe pokolenie i czy uda się zapobiec rozwojowi rozpróżniaczonego proletariatu w miastach guberni zachodnich i Polski, od rozwoju handlu i całkowitego odizolowania narodu od wpływów szlachty i duchowieństwa. Pierwszy cel łatwo osiągnąć poprzez wydanie historii stanu pańszczyźnianego i wykazanie na podstawie danych historycznych, iż naród polski był w ciągu ośmiu stuleci ujarzmiany przez szlachtę i duchowieństwo; tego rodzaju wydawnictwo, opublikowane przez prywatną osobę — Polaka, rozpowszechniane wśród ludu okazałoby się skuteczniejsze od innych środków. Publikacja taka byłaby obecnie bardzo na czasie, gdyż wrogowie nasi, uświadomiwszy sobie siłę tkwiącą w narodzie, rozwijają systematyczną propagandę i sączą jad kłamstwa i nienawiści do niedoświadczonych umysłów chłopskich. Towarzystwo księży polskich w Paryżu, składające się z jezuitów i emigrantów- księży, za pośrednictwem swoich zwolenników wysyła do Austrii i Prus proklamacje i katechizmy (w rodzaju tych, które przysłałem Panu przez pocztę). Nowo powstała partia umiarkowanych, o której pisałem w roku ubiegłym, działająca na rzecz zjednoczenia i scalenia Polski z Rosją, jest stosunkowo silna, ale nie występująca ostatnio jawnie. 18 listopada [1865] Dwa dni temu przyjechał z powrotem do Londynu z Paryża Jakub Schneur, o którym mówią tutaj, że uczestniczył w fałszowaniu banknotów państwowych i był jakoby aresztowany w Paryżu przez policję, która znalazła przy nim fałszywe banknoty. Partia demokratyczna po artykule w gazecie z każdym dniem ulega coraz większemu rozkładowi. Kierunek rewolucyjny nie znajduje zwolenników. Załączam przy niniejszym ogłoszenie z Zurychu (dziś otrzymane). E. Sampson, agent partii rewolucyjnej, o którym pisałem, zmarł w Paryżu. 21 listopada [1865] Artykuł mój z 14 listopada57, podpisany znakiem A, zamieszczony został w sobotnim (264) numerze [„Dziennika Poznańskiego"] z 18 listopada, wiele opuszczono z oryginału, jednakże mimo to zostało dostatecznie dużo. Udowodniwszy, iż nie ma co liczyć na Anglię i Francje, zaatakowałem Towarzystwo Demokratyczne jako źródło zaburzeń i rozruchów w Polsce. Póki czas, działamy przeciwko temu stowarzyszeniu i mam nadzieję je zniweczyć przy pomocy prasy i komitetu szwajcarskiego. Artykuł niewątpliwie ściągnie na tę gazetę zemstę Mierosławskiego i jego zwolenników. Celowo wprowadziłem w błąd Gillera, dowodząc mu, iż Mierosławski odbudowuje Towarzystwo Demokratyczne powodowany zawiścią wobec niego — zdanie to, częściowo nie pozbawione prawdy, zaostrzy antagonizm pomiędzy Mierosław-skim i Gillerem i da nam możność zniszczenia obu. Ponieważ gazety często przedstawiają nasz rząd i jego organy władzy w najbardziej fałszywym świetle, a partia Czartoryskiego i inne stawiają rząd francuski za wzór wielkoduszności, postanowiliśmy rozwiać tę iluzję i zamieściliśmy wycinek z „L'Internationale" dotyczący obrazów, który przewyższa wszystkie drwiny z gazet rosyjskich. W dziale felietonów gazeta umieszcza często listy „Wojtusia na Zawadach". Autor z talentem satyryka maluje życie społeczne w Księstwie. Listy te spowodują rozkład społeczeństwa i przyniosą nam pożytek, dlatego też pragnąc okazać poparcie, przesłałem autorowi słowa uznania. Następna nasza korespondencja dotyczyć będzie nikczemnej afery fałszowania banknotów w Londynie,59 należy otoczyć ich [fałszerzy] atmosferą publicznej pogardy. Ażeby należycie zorganizować akcję, wysyłam korespondencje z różnych miejscowości. Iliński — były agent Komitetu Centralnego, wyjechał z Londynu do Marsylii. 27 listopada 1865 Mam honor zwrócić się do Jaśnie Wielmożnego Pana z najpokorniej-szą prośbą wyjednania u Jego Wysokości jakiegoś zasiłku z okazji Nowego Roku. W chwili obecnej wszelka pomoc pieniężna jest nader pożądana, ponieważ, jak wiadomo panu Sab[urowowi], w obecnym roku wykosztowałem się na operacje handlowe, które przyniosą korzyści zarówno dla mnie, jak i dla rządu. Pod tym przykryciem mogę działać śmiało, nie obawiając się wrogów. Równocześnie proszę o łaskawe powiadomienie mnie o decyzji co do przesłanego przedmiotu posiadającego wartość historyczną, mianowicie wizerunku Piotra Wielkiego i jego rodziców. Kamea ta znajdowała się latem na wystawie w tutejszym muzeum i w tych dniach pewien lord, który odwiedził mnie, wyraził chęć jej nabycia. Jeżeli to możliwe, proszę JWPana o przesłanie mi w grudniu wiadomości pocztą lub przez okazję. Ów lord Brasley podróżował po Rosji, ogromnie lubi Rosjan i za moją poradą zaczął zbierać rosyjskie monety i medale. W oczekiwaniu na łaskawą odpowiedź łączę wyrazy najgłębszego szacunku i oddania Pański uniżony sługa [Uwaga na marginesie:] Weksel na sumę 45 L do Londynu dopiero co otrzymano z gabinetu Jego Cesarskiej Mości i zostanie wysłany B[ałaszewiczowi] jutro, 29 listopada. NB. Kamea Louis Pichlera przesłana została trzy miesiące temu w niewielkim czarnym pudełeczku we wspólnym pakiecie na nazwisko Jego Wysokości Księcia; posłałem tylko dlatego, że p. Jules Gilles, były dyrektor Ermitażu, osobiście oraz listownie prosił mnie o wyszukanie wyrobów Pichlera, szczególnie cenionych przez cesarza. Piszę o tym, by dowieść, iż nie kierowałem się bynajmniej osobistym zyskiem. 28 listopada [1865] 23 listopada wysłałem pocztą wezwanie do demokratów i drukowane zaproszenie na 29 listopada. Do najważniejszych wiadomości należą następujące: Mierosławski i jego zwolennicy postanowili za wszelką cenę zorganizować rewolucyjne towarzystwo demokratyczne; nie ciesząc się do tej chwili powodzeniem na emigracji, postanowili oni zorganizować sekcje w Warszawie, Płocku i w guberniach zachodnich. W tym celu powzięto decyzję, aby niektórzy zwolennicy (najbardziej aktywni) uzyskali za pośrednictwem ambasady amnestię i po powrocie do kraju rozpoczynali prowadzenie propagandy. Ponieważ wiadomość otrzymaliśmy ze sprawdzonego źródła — z całą pewnością wkrótce agenci jego zaczną starania o amnestię. Załączam niniejszym: 1. Notatkę o pochodzeniu i działalności pewnych emigrantów. 2. Numery „Głosu Wolnego", które się ukazały. 3. List z redakcji „Ojczyzny". 4. W papierach znalazłem notatki Polaków — studentów uniwersytetu moskiewskiego. Część została przesłana do Warszawy. Wprawdzie jest to tylko wycinek z ich literatury propagandowej, którą udało mi się skopiować, jednakże rzuca on jasne światło na działalność studentów moskiewskich. 5. Portrety: Dołgorukowa, Karola Bayera (fotografa i członka komitetu rewolucyjnego z podpisem własnoręcznym). 6. 2 wizytówki osób spotkanych w Szwajcarii, o których pisałem. Pozostałe papiery i informacje zostaną wysłane na Nowy Rok. W tych dniach A. Skworcow przysłał mi podarunek i wyraził życzenie poznania mnie. Skworcow gra tutaj rolę patrioty polskiego. 30 listopada [1865] Uroczystość 29 listopada odbyła się w hotelu Grzeszkowskiego (Nas-sau street, Gerrard street). Zebrało się hołoty około 60 osób, w tym samym dniu z Paryża przyjechali specjalnie agenci Czartoryskiego — Wierciński (pseudonim „Pułkownik") i [Jan] Czyński. Po kolacji i pijatyce Werecki — nowy sekretarz Towarzystwa Demokratycznego, wy- głosił przemówienie poświęcone wspomnieniom z rewolucji 1831 roku i omówieniu zasług starej emigracji. Po nim mówił [Ludwik] Oborski i Bobczyński — były to przemówienia półdemokratów, napisane przez Żabickiego, i nie zrobiły żadnego wrażenia. Nasi dwaj agenci w porę zdążyli przygotować opozycyjną większość, w związku z czym Żabicki w ogóle nie zabrał głosu w obronie Mierosławskiego. Po tych osobach mówili Czyński, Wierciński, a jakiś młodzieniec odczytał bzdurę w stylu Mierosławskiego, która wywołała śmiech. Zebrano na rzecz biednych około 100 franków. O godzinie 12-ej w nocy zakończył się wiec, który można uważać za nieudany. Otrzymałem list od Tchórzewskiego z Genewy — pisze, iż sprawy ich idą marnie, gdyż przebywający tam Polacy nic nie kupują, a dochody pokrywają zaledwie koszty druku „Kołokoła". Czerniecki drukuje również broszury polskie. Wczoraj rano przekazaliśmy panu Sab[urowowi] przesyłkę do wysłania na nazwisko Jaśnie Wielmożnego Pana. Załączam niniejszym ogłoszenie. Dzikowskiego wysłano z Genewy. Londyn, 12 grudnia 1865 List i 2 akredytywy otrzymałem, przesyłam słowa bezgranicznej wdzięczności za wyświadczoną przysługę. Załączam niniejszym wycinek z gazety [„Dziennik Poznański"] z artykułem moim, którego streszczenie warto by przedrukować w „Dzienniku Warszawskim" i innych gazetach. Tendencja wymienionego artykułu jest analogiczna do poprzednich. Przeciwstawiając się niejako oskarżeniom wysuwanym pod adresem naszego rządu, dowodzę, iż Anglia i Francja postępują bardziej surowo z buntownikami. 5 grudnia odbyło się nowe zebranie członków Towarzystwa Demokratycznego na St. Martin Lane. Zebrało się zaledwie 4 osoby — Oborski, Żabicki, Werecki i Szumlański. To niepowodzenie bardzo ich zasmuciło. Żaba został wezwany do Paryża. Kilku nowych emigrantów przyjechało do Londynu. Będę postępował z całą gorliwością według Pańskich wskazówek i dokażę równocześnie, iż nasz udział w gazetach polskich nie pozostanie bez znaczenia dla ogólnego rozwoju wydarzeń. W związku ze świętami panuje cisza i brak wiadomości, w dodatku mój agent w Paryżu jeszcze nie wyzdrowiał całkowicie. 22 grudnia [1865] Wczoraj zakończył się proces fałszerzy banknotów. Większość tutejszych emigrantów ze strachem oczekiwała na wyniki. Współuczestnicy uciekli z Londynu, ale wkrótce na pewno powrócą. Artykuł O Komitetach Litewskich, zamieszczony w „Dzienniku Warszawskim", zrobił duże wrażenie. Jest to nam bardzo na rękę — należy walczyć z nimi ich własną bronią. Otrzymałem list od redaktora „Dziennika Poznańskiego". Wyślę go również wiadomym sposobem. Przybył tutaj Jeleński. Kilka osób spośród młodej emigracji wyjedzie do Ameryki. W związku z ciężką chorobą naszego współpracownika w Paryżu nie jestem w stanie przed styczniem dostarczyć dodatkowych informacji; pozostałe papiery zostaną wysłane. Towarzystwo Demokratyczne ułożyło idiotyczną pieśń Bałakława z przeznaczeniem dla Oxford Hallu. Pieśń ta nie podoba się wcale publiczności. Natomiast w „Alhambrze", gdzie zbierają się dziesiątki tysięcy widzów, balet rosyjski wywołuje zachwyt. „UInternationale" odmówił zamieszczania artykułów antyrosyjskich. 22 grudnia [1865] Dane, jakimi rozporządzamy, każą przypuszczać, iż w przyszłym roku partia rewolucyjna rozpocznie nowe intrygi. Jeleński, który przyjechał tutaj z Francji, doniósł mi o przygotowaniach czynionych przez Mierosławskiego i towarzystwo literackiej propagandy, członkami którego są: Wolski, Amborski, Malewicz, Radomiński, Lenartowicz i wiele innych osób. Z pomocą duchowieństwa polskiego we Francji i przy udziale kobiet polskich zebrano znaczne sumy pieniężne. W przyszłym roku rozpocznie się wydawanie proklamacji i literatury propagandowej dla ludu; część wydana zostanie przez Czernieckiego w drukarni „Kołokoła" w Genewie. Jeleński razem z Gilewiczem, znanym pod imieniem Stanisława, pełni funkcję agenta w tutejszym hotelu Charing Cross. Znam obu i roztoczyłem nad nimi nadzór. Przyjeżdżający tutaj podróżnicy rosyjscy wpadają w ich ręce; osobnicy ci uzyskują od przyjezdnych wszelkie informacje o posunięciach rządu i przekazują je następnie do tutejszego komitetu. Jeleński jest średniego wzrostu, ma jasne wąsy i przystrzyżoną brodę, ma lat około 40, dobrze włada językami i z łatwością wkrada się w zaufanie. Gilewicz jest średniego wzrostu, chudy, ma czarne włosy przyprószone siwizną, nosi wąsy. Obaj są złymi politykami, chciwi na pieniądze i dlatego dzięki dawanym od czasu do czasu zapomogom stosunkowo łatwo udaje się mi korzystać z ich usług. Ponieważ jednak w chwili obecnej dużej agitacji nie ma — nie wykorzystuję ich do naszych celów. Trzy tygodnie temu przyjechał tutaj z Prus starzec przeszło sześćdziesięcioletni, wysoki, z siwymi włosami, bez wąsów i brody, głuchy, używający w czasie rozmowy trąbki. Starzec ten — Żyd polski, kupiec, prowadził się bardzo podejrzanie, utrzymywał stosunki z Michalskim, opowiadając, że w czasie buntu dostarczał broni, dodał, iż Komitet Europejski [?] w Warszawie gotów jest prowadzić propagandę wśród chłopów na rzecz przyszłej rewolucji, wspominał o Tugenholdzie i niejakim Hurwiczu. Ten ostatni donosił mu o wielu sprawach związanych z rozporządzeniami rządu. Żyd ten wyjechał do Paryża obiecując znowu przyjechać do Londynu na wiosnę. W styczniu przyszłego roku księgarz Trabner zamierza przesłać Tchórzewskiemu do Genewy kilka pak broszur rewolucyjnych, wiele wydań Mazziniego; dlatego też wysłałem list do sekretarza prefekta, ażeby w razie wysłania transportu przez Francję — skonfiskowano go. Warto by również inną drogą poinformować o tej sprawie rząd francuski. Ze Szwajcarii wysłano Kalendarz Polski za rok 1866 — dostarczę go Panu wiadomym sposobem. Zebrano w nim interesujące wiadomości o rozwoju buntu i pomieszczono wiele oszczerstw na Rosję. Zresztą samo wyliczanie wydarzeń pokazuje całe szaleństwo i niewdzięczność młodzieży za dobrodziejstwa świadczone jej przez cesarza. A. Giller przebywa jeszcze w Paryżu, ale na Nowy Rok wróci do Zurychu. 30 grudnia [1865] W związku z przesłanym przeze mnie do [„Dziennika Poznańskiego"] numerem „Głosu Wolnego", w numerze 295 [„Dziennika"] wydrukowano odpowiedź. Artykuł ten jest nam bardzo na rękę, po otrzymaniu przekazałem go tutejszym demokratom. Trudno opisać ich wściekłość na gazetę. W związku z tym ma się jutro, 31 grudnia, odbyć zebranie u Mierosławskiego. Redaktor gazety zadał silny cios Towarzystwu Demokratycznemu — tylko w ten sposób i przy pomocy opinii publicznej będzie można zniszczyć tę szkodliwą organizację, podobnie jak udało się nam rozbić agenturę Kurzyny i komitet paryski Bosaka. W czasie katastrofy statku płynącego do Calais utonął kupiec Bie-lajew, przyczyną jego zguby była szczelnie wypełniona sakiewka i długie buty. W katastrofie kolejowej koło Londynu zginął emigrant Bajnicki. Stolzman — Żyd, którego podejrzewano tutaj, iż jest głównym fabrykantem fałszywych banknotów, wyjechał do New Yorku. Do gazety wysłałem wczoraj artykuł podpisany znakiem A. 18661 [Londyn] 2 stycznia 1866 Dwa dni temu hrabia Zamoyski wyjechał z Londynu do Paryża. W ciągu swego pobytu utrzymywał stosunki z Bobczyńskim i Wali-górskim. Przybył tutaj adiutant Mierosławskiego — Kraczkiewicz2, ponoć z pieniędzmi dla pozyskania sobie zwolenników w środowisku emigrantów. Odpowiedź gazety mocno ugodziła w tutejszych emigrantów.3 Wodzirej Michalski zamierza ogłosić bankructwo . Wiec wyznaczony został na 14 stycznia. [Londyn] 7 stycznia [1866] Agentura Czartoryskich, choć została unicestwiona i działalność jej utraciła zaufanie powszechne, nie poniechała zamieszczania różnych plotek o Rosji w gazetach zagranicznych. Załączam niniejszym wycinek z „Gazety Narodowej" przekazany do „L'Internationale" przez Żabę [Napoleona Feliksa]; Waligórski również przesłał go do „The Daily Telegraph", lecz redakcja nie przyjęła. Od jakiegoś czasu Czartoryski starał się o korespondentów londyńskich do „Dziennika Poznańskiego". Wydrukowano dwa czy trzy wrogie artykuły, korespondentem był Szumlański. Dowiedziawszy się o tym, napisałem do redakcji gazety, iż Sz[umlański] należy do partii czerwonych itp., i jeśli artykuły jego będą się ukazywać, przestanę dostarczać wiadomości. W odpowiedzi redaktor przysłał mi uprzejmy list wraz ze swym zdjęciem5, i od tego czasu nie ukazał się żaden artykuł Sz[umlańskiego]. Co się zaś tyczy korzyści płynących z tej korespondencji, jest to sprawa aż nadto oczywista, nie upłynęło bowiem więcej niż dwa lata od czasu, kiedy zacząłem współpracować z gazetą, i przy jej pomocy wiele dokonaliśmy spustoszeń w szeregach wroga. Dzięki swej wyjątkowej sytuacji stała się ona organem partii umiarkowanej, obejmując trzy punkty skupienia emigracji — Francję, Szwajcarię i Anglię. Gdyby w każdym z tych krajów znajdował się korespondent wierny naszemu progra- mówi, osiągnęlibyśmy bez wątpienia jeszcze większe efekty. Wobec braku korespondencji przesyłam gotowe artykuły do Szwajcarii i do Paryża i tym sposobem radzę sobie bez nich. Gazeta ta osiągnęła tak przemożne wpływy, iż wszystkie gazety wydawane w Galicji utraciły wszelkie znaczenie, mimo pomocy jezuitów i Czartoryskich. Wkrótce wyślę Panu niezwykle rzadką kopię rękopisu Polacy w Egipcie. Jedyny oryginał znajduje się w moich rękach, stosownie do Pańskiego życzenia prześlę go do Zurychu, by go tam wydrukować, lub odłożymy ad acta. Moim zdaniem, wydrukowanie [tego rękopisu] byłoby nam bardzo na rękę. Jest to praca jednego ze wspólników pułkownika Or..., który zmarł dwanaście lat temu w Paryżu. Werecki udaje się do Paryża na konferencję z Mierosławskim. Towarzystwo tutejszych demokratów spodziewa się, iż zorganizowanie paryskiego Klubu Demokratycznego6 przyniesie duże rezultaty; dotychczasowa liczba członków — 20. Ze względu na święta agitacja nieco zmalała. List Pański otrzymałem. Mam zaszczyt złożyć Panu życzenia z okazji Nowego Roku. P.S. Korzystając z moich znajomości w wyższych sferach, krzewię miłość do wyrobów sztuki staroruskiej. Niektórzy dzięki mojej pomocy zebrali sobie pokaźną kolekcję rosyjskich monet i medali. Wśród kupców, którzy przedtem nie interesowali się rosyjskimi monetami, cena na te wyroby wzrosła dwukrotnie. Na licytacji, która ma się w tych dniach odbyć, monety rosyjskie wystawiane będą jako rzadkie okazy. Oczywiście nie jest to wielkie wydarzenie, lecz od ziarnka do ziarnka zbierze się miarka. Właśnie otrzymałem numer gazety, zawierający mój artykuł, który załączam, wymierzony przeciwko Mierosławskiemu i podpisany znakiem =. Nie wiem, czemu redakcja zamieniła znak A na =, do artykułu nie wprowadzono jednak żadnych zmian. [Londyn] 9 stycznia [1866] Dwa dni temu w kawiarni Nicolsa znaleźli się nasz agent i Jakub Schneur. Trzech emigrantów, siedzących przy sąsiednim stoliku, zauważyło, że Schneur rozmawia z naszym [agentem]. Jeden z nich, blondyn, zwrócił się do niego po angielsku i nazwawszy go szpiegiem zaczął namawiać swoich współtowarzyszy do bicia Schneura. Schneur wyszedł więc z kawiarni, emigranci zaś chcieli pójść w jego ślady, lecz agent nasz zagrodził im drogę i zwróciwszy się do blondyna zagroził, że spoliczkuje go, jeśli się ruszy z miejsca. W ten sposób nie doszło do awantury. Sprawcą tego zajścia okazał się Żyd Bromberg, jeden z głównych fałszerzy banknotów, który po dziś dzień bezkarnie mieszka w Londynie. Wraz z Iwanowem (o którym pisałem już) trud- nił się rozsyłaniem banknotów [rosyjskich] do Księstw Naddunajskich i jeździł do Francji. Po tej podróży Iwanów zniknął mi z oczu. Należy koniecznie zwrócić uwagę policji na Bromberga, a z pewnością i innych jeszcze. Znaleźć go można u Nicolsa i Michalskiego. Ci szubrawcy zarzucają Schneurowi, że nakrył fałszerzy w Paryżu. Nie wiem, ile w tym prawdy, w każdym razie trzeba się strzec Schneura. Tutejsi demokraci domyślają się, że rozwinięta przeciwko nim nagonka w gazetach (w numerze załączonym do niniejszego) jest naszym dziełem, a ponieważ nie mogą nas osobiście zaatakować, lżą nieobecnych. Z pomocą oddanych nam osób niweczę ich działalność. [Londyn] 12 stycznia [1866] Kilka dni temu zmarł w Londynie ordynat hr. Zamoyski [Konstanty], przy łożu śmierci znajdował się Władysław Zamoyski. Zaufany jego i zarządca jego dóbr, Hubicki, przebywa w Londynie razem ze swoim synem, który ukończył studia w Liege. Podobno syn Hubickiego brał udział w powstaniu i szablą został raniony w twarz. Obaj utrzymują stosunki z tutejszym emigrantem Jeleńskim i innymi — zresztą nic szczególnego dotychczas nie zauważono. Ponieważ syn Hubickiego wraca do Polski, uważałem za swój obowiązek donieść Panu o tym. Wiadomo ze źródeł pewnych, że syn Zamoyskiego7 brał czynny udział w powstaniu i po dziś dzień nie ukrywa swego wrogiego stosunku do Rosji. Aby uratować majątek hrabiego przed konfiskatą, były jego zarządca — [Domański] (nazwiska zapomniałem) uciekł za granicę. Za ten wyczyn otrzymał od hrabiego 150 000 fr. Podobno ostatnio zmarł w Szwajcarii. Z relacji osób bliskich hrabiemu wynika, iż udział jego w powstaniu nie podlega wątpliwości. Giller nie powrócił jeszcze z Genewy. Jego zabiegi o wznowienie gazety nie dały rezultatów. Niniejszym załączam list ze Szwajcarii. Spodziewane jest tutaj przybycie Kosteckiego [Alberta Jana Kantego] — sekretarza Mierosławskiego. [Londyn] 19 stycznia [1866] [...] W tych dniach poznałem Mr Joberta — współpracownika „L'In-ternationale", gazety finansowanej przez rząd francuski w Anglii. Obiecał on wpłynąć na redakcję, by powstrzymała się od wszelkich ataków na nasz rząd, jednocześnie zakomunikował mi, iż Żaba — agent Czartoryskiego — proponował redaktorowi 40 funtów za umieszczenie artykułów wymierzonych przeciw Rosji, lecz redaktor odrzucił jego ofertę. Przybyli tutaj: Klimaszewski, Woronicz, Kostecki, i stale spędzają wieczory u Grzeszkowskiego; według ich słów Mierosławski zamierza wysłać emisariuszy do Polski, przede wszystkim do Płocka, w celu zorganizowania komitetu rewolucyjnego. Przyjeżdżający tutaj osobnicy zbierają szczegółowe informacje o przebywających w Anglii emigrantach, o ich sposobach zarobkowania i pracy. A. Baraniecki zorganizował w grudniu w Glasgow sprzedaż podolskich darów. Z uzyskanej sumy, wynoszącej 746 funtów szterlingów, część zachował u siebie, część zaś przesłał do Paryża przeznaczając na rozwój propagandy politycznej. Szkodliwy ten agitator, jezuita, machinacjami swoimi przynosi niemałe szkody, wydaje się jednak, iż uczucia filantropijne Anglików w stosunku do obcego im narodu szybko wygasną. Załączam do niniejszego otrzymany przeze mnie z Paryża ciekawy list A. D. Bartoszewicza, dotyczący kapitałów litewskich.8 Tutejsi demokraci urządzają pijatyki i grają w karty u Michalskiego. Na 22 stycznia wyznaczono wiec i obchód rocznicy rewolucji. Zebranie tych włóczęgów ma się odbyć w St. Martins Hali, Long Acre, o godz. 8 wieczór. Szczegóły przekażę. Jeleński pełni funkcję agenta w znanym hotelu Charing Cross. [...] [Londyn] 23 stycznia [1866] Obchody rocznicy buntu z 22 stycznia zarówno ze względu na złą pogodę, jak i na nieporozumienia i zatargi pomiędzy emigrantami minęły niepostrzeżenie. Agenci Mierosławskiego przeciągnęli na swą stronę, przy pomocy pieniędzy i obietnic, Lubińskiego, Jabłońskiego i Żyda Sztorcha, który niedawno uciekł z Polski. Sprawą, która najbardziej absorbuje uwagę emigracji, jest niezgoda istniejąca pomiędzy Rusinami a Polakami w Galicji. Przemówienie archimandryty [Antoniego] Pietruszewicza na sejmie lwowskim, w którym opowiedział on o prześladowaniach, jakie przecierpiał naród ruski i wiara [prawosławna] pod polskim panowaniem, wywarło, jak się można było spodziewać, głębokie wrażenie. Podział Galicji na część wschodnią i zachodnią oraz wprowadzenie języka ruskiego do administracji byłoby decydującym ciosem dla rewolucji polskiej. Zerwanie naszego rządu z Rzymem nie zrobiło szczególnego wrażenia, wiara w papieża nie istnieje bowiem na emigracji. Otrzymano tutaj wezwanie Towarzystwa Literacko-Naukowego w Paryżu 9. [...] W celu utrudnienia rewolucyjnej agitacji w Paryżu wymyśliłem sposób, który, żywię nadzieję, nie pozostanie bez rezultatów. [Londyn] 27 stycznia [1866} Agenci Mierosławskiego wyjechali wczoraj z Londynu do Paryża. Żadna z ich intryg nie została uwieńczona powodzeniem. Delegacja demokratów, wysłana do Bealesa i innych członków Towarzystwa Przyjaciół Polski z prośbą o pomoc finansową, spotkała się z odpowiednią odmową. Nowy projekt utworzenia czytelni w Hotel de la Pologne (Grzeszkowskiego) z pewnością upadnie wskutek braku książek i gazet. Z Paryża donoszą, iż agitacja, prowadzona obecnie przez stowarzyszenie księży polskich [Stowarzyszenie Kapłanów Polskich], przyciąga młodych emigrantów do stanu duchownego schlebiającymi im obietnicami. Wielu wyjeżdża do Księstw Naddunajskich i Turcji; Borkowski, Kamiński, Hryniewicz wyjeżdżają w tych dniach do Bukaresztu. [Otrzymałem list] z Genewy od Tchórzewskiego. Opisując zbawienny klimat mówi, że życie tam wre, emigranci zamiast agitacji politycznej poświęcają się pracy i zajęciom handlowym; powstały tam: polska drukarnia, litografia, sklepiki tytoniu, wyrobów zegarmistrzowskich, fabryka papieru. Żychoń również otrzymał pracę, jednym słowem, wszyscy dążą do pracy na polu przemysłu. Tchórzewski również szuka pracy i przy pierwszej okazji porzuci firmę Hercen i Spółka, w której nie widzi żadnego celu. A. Giller znalazł się w bardzo trudnej sytuacji z powodów finansowych, z pewnością drukarnia jego w Bendlikonie sprzedana zostanie na licytacji za długi. W związku z planem zorgcnizowania drukarni polskiej w Paryżu i wydawania gazety emigracyjnej jestem bardzo zajęty. Należy uczynić wszystko, ażeby plan ten nie doszedł do skutku. Załączam niniejszym sprawozdanie Towarzystwa Podatkowego, które z czasem może w znacznym stopniu zaszkodzić sprawie utrzymania spokoju w Polsce10. Moje artykuły w gazecie podpisano znakiem =. Jest to sprawa redakcji. [Londyn, 1 lutego 1866] Wczoraj ukazał się drugi protest sformułowany w Paryżu, wyraźnie na wzór kapłanów rzymskich. 1 [Londyn] 9 lutego [1866] Wiadomość o mityngu 22 stycznia. W poniedziałek o godzinie 8 wieczorem zebrało się w St. Martins Hali około 40 osób, emigrantów różnych narodowości i Anglików — wśród nich było 23 Polaków, reszta składała się z rzemieślników francuskich, niemieckich i angielskich.12 Słotna pogoda oraz obojętny stosunek Anglików do sprawy polskiej przeszkodziły [liczniejszemu] zebraniu. Starzec L. Oborski — marionetka Towarzystwa Demokratycznego, objął miejsce przewodniczącego. Przemówienie jego nie spotkało się z uznaniem; następnie M. Werecki — malarz (sekretarz Towa- rzystwa Demokratycznego), odczytał adres Polaków przebywających w Londynie Do przyjaciół Polski w Wielkiej Brytanii. [...] Adres, ułożony przez Żabickiego, przetłumaczony przez Szumlańskiego, został wręczony A. Foxowi. Po odczytaniu adresu wystąpił Mr Fox, z następującym oświadczeniem: „Jakiekolwiek mogą nastąpić zawikłania na stałym lądzie Europy, pomimo najgorętszych sporów, jakie mogą nas wewnątrz skłócić, zobowiązujemy się pozostać na zawsze wiernymi wielkiej i sprawiedliwej sprawie Polski." 13 Pan Fox proponował zorganizowanie towarzystwa literackiego, które zajęłoby się wyłącznie podawaniem do czasopism angielskich świeżych wiadomości politycznych o Polsce. Dr Marks poparł tę propozycję wykazując, iż opublikowanie w gazetach informacji o działalności rządu rosyjskiego zmieni poglądy narodu angielskiego. Propozycję oczywiście przyjęto, ale o utworzeniu towarzystwa literackiego nie ma mowy (dawne towarzystwo, założone przez Czartoryskiego i składające się z Żaby i Spółki, już się rozpada). W każdym razie zatroszczymy się o to, ażeby projekt ten nie został zrealizowany. M[ichał] Werecki przekazując mi kopię postanowień, a także inne [papiery], oświadczył, że Mierosławski wysłał od siebie 800 franków na zorganizowanie czytelni, lecz pieniądze te zostały już roztrwonione przez Żabickiego. Propozycje Le Lubeza14 i Cremera, wysunięte w imieniu członków stowarzyszenia robotników, nie zasługują na uwagę. W ogóle wszystkie rachuby demokratów spełzły na niczym. Wysłanie przez nas paczek [z proklamacjami] do Paryża przyniosło rezultaty. Wskutek znalezienia proklamacji policja francuska podwoiła nadzór nad emigrantami polskimi i z dnia na dzień bardziej ich krępuje; może Pan być pewien, iż wcześniej lub później dopniemy celu. Przyjechał tu Żyd z Polski i stara się o uzyskanie obywatelstwa angielskiego. Kiedy Jeleński zapytał go, po co mu to potrzebne — [odparł] „polecono mi kupić majątek na Litwie". W tych dniach wyślę przez pocztę broszury. [Londyn] 10 lutego [1866] Z Paryża. Rocznica rewolucji 22 stycznia była długo przedmiotem przygotowań. Zebrano pieniądze, przygotowano przemówienia i rozdzielono role, kiedy nagle w przeddzień obchodu policja surowo zakazała publicznych uroczystości i agitacji. O godzinie 11 duchowieństwo polskie odprawiło sumę w kościele jezuitów na rue St-Honore i kościele Św. Marcina na rue St-Martin. Kazania jednak nie wygłoszono ze względu na zakaz policji. O godzinie 2 po południu w czytelni na rue Bona- parte nr 82 zebrała się niewielka liczba członków Towarzystwa Literackiego, odczytano sprawozdanie o reformie i perspektywach, które są jednakże bardzo mizerne z powodu braku pieniędzy, gdyż ofiary zmniejszają się z każdym dniem. Wolski i Przewłocki wysunęli m. in. projekt „utworzenia w różnych miastach Francji agencji, których zadaniem byłoby zarówno zbieranie pieniędzy, jak i szerzenie propagandy na rzecz rewolucji. Najlepszym sposobem [propagandy] jest zamieszczanie artykułów o Rosji i Polsce w gazetach prowincjonalnych; równocześnie w celu zainicjowania zbiórki ofiar pieniężnych agent może od czasu do czasu przesłać do redakcji niewielką sumę pieniędzy zaznaczając, iż są one ofiarowane dla Towarzystwa Literackiego w Paryżu. Oczywiście przekaz ten winien być wysłany pod nazwiskiem jakiegoś Francuza — może to podziałać na społeczeństwo. Zebrane pieniądze dzielone będą na dwie części — połowa idzie na rzecz agenta, druga do funduszu towarzystwa." (Jest to plan nienowy, w czasie minionego buntu w podobny sposób postępował Czartoryski.) Następnie Amborski wystąpił z projektem wydrukowania ludowego katechizmu rewolucyjnego w formie kieszonkowej w celu wysłania do Polski, Galicji itd. Radził on wydać go nie w Paryżu, lecz w Genewie lub w Belgii, aby uniknąć intryg rządu rosyjskiego. [Dopisek na marginesie:] (Odpowiedź L. P. z Galicji zamieszczoną w 31 numerze „Dziennika Poznańskiego" warto przedrukować z komentarzami.) 15 Rewizję projektu stowarzyszenia słowiańskiego mają przeprowadzić Józef Frić, Adolf Pieńkowski, Siwiński, Młodecki, Giedroyć i Nowicki (Amborski jest sekretarzem). Celem stowarzyszenia jest zjednoczenie emigrantów ze wszystkich ziem słowiańskich, tzn. Czechów, Serbów, Bułgarów i innych; mimo nadziei, jakie wiążą z tym projektem — nic z niego z pewnością nie wyjdzie, chociaż wielu agentów wysłano do różnych krajów, a w Bukareszcie powstał komitet centralny. Środki materialne, jakimi dysponuje w tym roku Towarzystwo Literackie, są zupełnie znikome. Mierosławski zebrał również 75 osób spośród rozmaitej hołoty;16 aby je przyciągnąć, Kraczkiewicz, Grochowski i inni dawali po 2 franki; w ten sposób udało im się skaptować wielu ubogich. Przemówienie Mierosławskiego, napuszone jak zawsze, skierowane było przeciwko partii umiarkowanej oraz „Dziennikowi Poznańskiemu"; z pewnością wkrótce ukaże się w druku. Z Nancy donoszą, iż dzięki gorliwości ojca kapucyna, Jana Majew-skiego, który przyjechał ze Strasburga, zorganizowano rocznicę powstania. Mnich ten stara się zjednoczyć stowarzyszenia ze Strasburga, Metzu i Nancy. Za poradą tego mnicha zorganizowano w Metzu sekcję rewolucyjną pod nazwą Towarzystwa Pomocy Wzajemnej. Wykłady polityczne, organizowane przez Towarzystwo Literackie w Paryżu, zwróciły w końcu uwagę policji. Na skutek zarządzenia prefekta wygłaszanie odczytów zostało zakazane. Emigracja stara się o zezwolenie — byłoby dobrze, gdyby policja francuska odmówiła. Przybyli tutaj wczoraj Kosowski i ksiądz Moszyński. Celu przyjazdu jeszcze nie znamy. [Dopisek na marginesie:] Żywię nadzieję, iż dzięki podjętym środkom rząd francuski ograniczy rozwydrzenie i spiski emigrantów. [Londyn, luty 1866] Niedawno z polecenia Czartoryskiego Żaba i Waligórski w dowód wdzięczności ofiarowali Pope Hennessy'emu i innym członkom parlamentu znaną publikację w języku francuskim aktów związanych z buntem polskim, zgromadzonych przez Czartoryskiego — oprawa została ozdobiona galwanoplastycznym medalionem ku czci powstania. Jako curiosum załączani dwa medaliony — wyrób Sobolewskiego w Paryżu. List Jeleńskiego, działającego przy hotelu Charing Cross, agenta tutejszego klubu [przesyłam] w celu kompletowania autografów emigrantów i konfrontowania charakterów pisma. List od A. Gillera jest dość interesujący — wynika z niego, iż drukarnia w Bendlikonie wkrótce przestanie istnieć. Skworcow niedawno powrócił z Warszawy, utrzymuje tutaj stosunki z wieloma emigrantami. Sosnowski — zwolennik Mierosławskiego, wpadł w obłęd w Londynie na skutek pijaństwa. Podróżnych rosyjskich nie ma. [Londyn] 14 lutego [1866] Dziś otrzymałem list od pana Sab[urowa]. Korzystając z okazji, o której mnie powiadomił, przesyłam: 1. List od A. Gillera, dość interesujący. 2. Dwie broszury: Kalendarz Polski, Galicja i Austria. Obie zasługują na uwagę. 3. Rękopis Polacy w Egipcie — wielka rzadkość. Proszę łaskawie o polecenie przetłumaczenia go na język rosyjski. Sprawę wydania go lub przetłumaczenia pozostawiam Pańskiej decyzji — przekonany jestem, iż zapoznanie się z tym rękopisem sprawi cesarzowi i Jaśnie Wielmożnemu Panu przyjemność. Rękopis ten, jedyny w swoim rodzaju, rzuca jaskrawe światło na intrygi emigrantów na Wschodzie i tym bardziej zasługuje na uwagę, że żaden z hersztów emigracji nie posiada jego kopii. Zdobyłem go przypadkiem i oddaję w Pana ręce niczym skarb. Warto by go wydać za granicą, po francusku, oczywiście dokonując wielu zmian, pozostawiając jedynie fakty. Byłoby to ciosem dla emigrantów, wydobyłoby bowiem na światło dzienne ich nikczemne intrygi. 19 lutego [1866] Załączam niniejszym gazetę, która, mamy nadzieję, wkrótce przestanie się ukazywać. Przekazaliśmy panu S[aburowowi] dwie paczki do wysłania. Przyjechał tutaj niejaki Arnaud (Polak) z Petersburga. Demokraci tutejsi usiłują utworzyć klub robotniczy działający na rzecz rewolucji polskiej, lecz ich nadzieje nie zostały dotychczas urzeczywistnione. [Londyn] 25 lutego [1866] Zapewne otrzymał Pan paczki, które przekazałem panu S[aburo-wowi]. [...] Jak Panu wiadomo, policja aresztowała tutaj dwóch emigrantów należących do szajki fałszerzy banknotów. Krążą pogłoski o fałszowaniu banknotów 25-rublowych; znaczną ich ilość wysłano podobno do Galicji. Okrywa to hańbą emigrację i z każdym dniem wyraźniej pokazuje jej prawdziwe oblicze. W związku z tym aresztowaniem rozwinięto tak wielką agitację, iż wielu Polaków, którzy nie zatracili poczucia wstydu, wyrzeka się swego pochodzenia; mieszkający tutaj dwaj bracia Arnaud, polskiego pochodzenia, podają się za Rosjan i unikają emigrantów jak obcych. W tych dniach poznałem Skworcowa, który ma swój kantor na 24 Leadenhall street, City. Starzec ten całkowicie spolonizował się, kantor jego pełen jest emigrantów, podaje się za patriotę polskiego, przy tym wszystkim nie jest jednak szkodliwy i potępia surowo ostami bunt. Pod nazwiskiem Stanisława Gilewicza mieszka tutaj uciekinier z Polski (pisałem już o nim). Człowiek ten pełni funkcję agenta na kolei i utrzymuje stałe kontakty z przyjeżdżającymi Rosjanami, zna wszystkich zwolenników Hercena i może nam być potrzebny. Utrzymuję z nim dobre stosunki. Prawdziwe jego nazwisko brzmi Tchórzewski —jest on krewnym byłego księgarza. Tutejsi [emigranci] nie lubią go i nazywają agentem rosyjskim. Według jego informacji znany pisarz, A. Pisemskij, w czasie swego pobytu w Londynie utrzymywał prywatne stosunki z Hercenem i uważany był za jego zwolennika. [...] Nasze listy do Paryża odniosły skutek. Gazeta „Dziennik Poznański" została skonfiskowana przez policję, oszczerstwa na Rosję nie znajdują żadnego oddźwięku. Z trzech listów wysłanych do redakcji wydrukowano z opuszczeniami tylko ostatni, o sytuacji we Francji i wśród emigracji — w numerze 45". Redakcja jest ogromnie zaniepokojona konfiskatą. Korespondencje z guberni zachodnich, zamieszczone w gazecie, są oburzające, bez wątpienia pisano je w Wilnie i wysłano za pośrednictwem konduktorów kolejowych. Emigracja tutejsza oczekuje na wiosnę rozruchów w Europie; zarówno tutejsi, jak i paryscy agitatorzy radzili wysłać emisariuszy do Polski, ale nie znaleziono chętnych do tego przedsięwzięcia. Emigracja z każdym dniem bardziej się rozpada, a nienawiść, jaką darzą ją w Polsce, jest zbyt jawna, ażeby należało obawiać się nowych wstrząsów. Drugi wiec robotników, zwołany 18 lutego, nie udał się. Spośród zaproszonych osób zjawiło się zaledwie pięciu ludzi, dlatego też po wypiciu piwa całe zebranie emigrantów rozeszło się, przeklinając obojętność Anglików. Komitet Czartoryskiego w Londynie przestaje istnieć od 1 marca. Mr Perron — redaktor gazety „L'Internationale", autor licznych artykułów antyrosyjskich pisanych na zamówienie Czartoryskiego, został usunięty z redakcji za kradzież. [Londyn] 2 marca [1866] Przyjechał tu z Księstwa Poznańskiego hrabia Mycielski i był z wizytą u Pope Hennessy'ego. Żaba, agent Czartoryskiego, stale go odwiedza. Przyjazdowi jego przyświeca cel polityczny. Mieszka on w hotelu Charing Cross. Aresztowanie Kocha i Wincentego Frankowskiego z fałszywymi banknotami jest nam bardzo na rękę. Rodzikowski, należący do ich szajki, uciekł z Londynu do New Yorku. Mówią, iż w Genewie istnieje również organizacja fałszerzy. Akielewicz — członek wileńskiego komitetu rewolucyjnego, który zbiegł za granicę, mieszka w chwili obecnej w Paryżu — Passage du Commerce, Hotel Molinie. Należy na niego zwrócić uwagę. Werecki otrzymał list z Waszyngtonu o sytuacji Polaków w Ameryce18. „Projekty Kronberga i [Józefa] Smolińskiego kolonizowania Ameryki przez emigrantów nie udały się; jednakże za ich namową przyjechało tutaj około 80 ludzi spośród młodej emigracji. Znajdują się oni w skrajnej nędzy. Wśród tutejszej emigracji, która nie korzysta z opieki rządu amerykańskiego, panuje całkowita demoralizacja. Towarzystwo Wzajemnej Pomocy liczy zaledwie 20 członków, nie posiada ani wpływu, ani pieniędzy. Organizacja plemion słowiańskich, założona przez Jaworowskiego, nie istnieje obecnie. Gazeta «Echo»19 nie mając poparcia przestała wychodzić. Bez gazet z Polski i własnego organu wszystko chyli się ku upadkowi. Emigranci, Downarowski i Moliński, którzy przyjechali z Anglii, zhańbili nas złodziejstwem. Oprócz tego około 500—600 emigrantów polskich zajmuje się rolnictwem w okręgu Minnesota. Są oni skazani na zgubę, bowiem za kilka lat kolonia ta utonie w elemencie niemieckim stracona bezpowrotnie dla Polski." Towarzystwo Wzajemnej Pomocy20 w Nancy do tej pory trzyma się z dala od agitacji, jednakże J. Kwiatkowski i Jurkiewicz, jego członkowie, proponują utworzenie partii politycznej. W tej sprawie wysłano [J.] Kokowskiego do Paryża. [...] Arnaud, który przyjechał tutaj, służył w gwardii; zamierza obecnie zamieszkać w Londynie; zapoznał się ze Skworcowem i zamierza zająć się handlem. R. J. Jaworowski mieszka w Dijon, rue Petit Potet (Cóte d'or). [Londyn] 10 marca [1866] Hrabia Mycielski, który przyjechał tutaj, mieszka tymczasowo w hotelu Charing Cross i utrzymuje stale stosunki z emigrantami polskimi. Czy nie zamierzają oni rozwinąć nowej agitacji w Księstwie Poznańskim w związku z ewentualnością wojny pomiędzy Austrią i Prusami? Niejaki Żurawlew, podróżnik rosyjski, odgrywa tutaj rolę liberała. Przybyły niedawno emigrant — Żyd Frankenstein, ranny w czasie buntu, podejrzewany jest przez tutejszych emigrantów o to, iż jest jakoby agentem rządu dla wykrycia fałszerzy banknotów, i bacznie przez nich śledzony. Równocześnie spieszę powiadomić Pana, iż w tych dniach zostanie wysłany przez Prusy do Królestwa Polskiego Żyd tutejszy, uciekinier z Polski — Lubliński, z paszportem angielskim. Podejrzewają go o udział w fabrykowaniu fałszywych banknotów. W ostatnim okresie zaprzyjaźnił się on z Mierosławskim i zapewne otrzymał od niego instrukcje. Mieszka on obecnie w Sheffieldzie i bywa w niedziele u Ża-bickiego. Liczy około 35 lat, jest średniego wzrostu, brunet, z ciemnymi oczami i niewielką bródką. Ojciec jego mieszka w Warszawie lub Łowiczu. (Gazeta została wysłana.) Jeżeli zbiorę więcej wiadomości o tym emisariuszu — natychmiast doniosę Panu. Członek stowarzyszenia „Mariannę" — francuskiego klubu rewolucyjnego, który tu mieszka, mówił nam, że siły partii republikańskiej we Francji znacznie wzrosły i przygotowuje ona rewolucję, która, być może, wybuchnie wkrótce. Głównymi agentami wśród klasy kupieckiej są: Robert Schmidt, który mieszka na Quai Malaąuaie, i Joyeau, 16 rue de la Grandę Bateliere — szczególnie ten ostatni jest przywódcą spiskowców. Aresztowanie Jankowskiego w Londynie za fałszowanie banknotów wywołało dużą panikę. [Londyn] 13 marca [1866] Spieszę powiadomić Jaśnie Wielmożnego Pana, że z radością gotów jestem przenieść się do Szwajcarii i być tam Panu pożytecznym, jednakże w chwili obecnej moje nadwątlone zdrowie nie pozwala na odbycie takiej podróży, a przerwanie leczenia mogłoby mi ostatecznie zaszkodzić. Obecna zima była w Londynie zabójcza. Od dwóch miesięcy cierpię na reumatyzm nóg i z trudem pokonuję niewielkie odległości. Mam jednak nadzieję, iż w kwietniu będę już w stanie odbyć podróż. Niezależnie od tego muszę przygotować Tchórzewskiego i inne osoby na swój przyjazd, ażeby nie wzbudzić ich podejrzeń; z chwilą, gdy wszystko ułoży się, natychmiast powiadomię Jaśnie Wielmożnego Pana, aby otrzymać szczegółowe instrukcje. Jeżeli chodzi o moją osobistą wygodę — to zawsze rezygnuję z niej dla dobra ogólnego. 16 marca Lubliński wyjeżdża do Paryża. Artykuł mój ukazał się w 59 numerze gazety [„Dziennika Poznańskiego"]. [Londyn] 18 marca [1866] Cały czas trwa agitacja partii demokratycznej wśród robotników. Delegatami wybrano Wereckiego i Bobczyńskiego, Beales obiecał im pomoc. W kwietniu ma się odbyć zjazd delegatów z Paryża i Brukseli w celu zjednoczenia w jedną organizację rozbitych sekcji demokratycznych. Niedorzeczne pogłoski o bliskiej wojnie Prus z Austrią budzą w nich nadzieje na nowe rozruchy.22 Przybyło tutaj kilku Rosjan, którzy mając pieniądze wesoło spędzają czas, należą jednak do zwolenników H[ercena]. Bankier Jackowski, który dysponuje kapitałami włożonymi do jego banku przez emigrantów, ogłosił bankructwo. Przepadnie około 40 000 franków, które przekazał mu Guttry. W spółce z Jackowskim był Potocki w Paryżu (rue Michodier) i Skworcow. Dwaj bracia Arnaud, którzy przyjechali tutaj z Polski, budzą podejrzenia, ponieważ zbierają informacje. Jeden z nich, blondyn, średniego wzrostu, mówi, że służył w gwardii i opowiada różne plotki na temat rządu. W związku z niespokojną sytuacją w Europie agitacja wzrasta, prawie codziennie przyjeżdżają do Paryża agenci Mierosławskiego. Kry-piakiewicz przywiózł ze sobą 2000 franków w celu rozdania pomiędzy potrzebujących. Ponieważ w chwili obecnej gubernie zachodnie stanowią przedmiot szczególnej troski naszego rządu, spieszę przekazać pewne informacje, które otrzymałem od wychodźców z Białorusi. W Wilnie przed wybuchem buntu istniało tajne stowarzyszenie, składające się z wielu osób, wśród których byli: Romer, Zienkowicz (malarz), Akielewicz, Koro-tyński, Tyszkiewicz, Syrokomla- Kondratowicz, Pożarski, Jasiński, Plater i inni. Było również wiele kobiet. Sekretarz wileńskiego zgromadzenia delegatów (Słotwiński?), Konopacki i jeszcze kilku w ciągu wielu lat fałszowali dokumenty o szlachectwie. Kilkaset rodzin niskiego stanu otrzymało dzięki nim dyplomy szlacheckie. Fabryka fałszerzy znajdowała się na przedmieściu Antokol. W ten sam sposób zrobił majątek Ejsmont — urzędnik Mińskiego Gubernialnego Zgromadzenia. Do uczestniczących w agitacji poprzez swoje wpływy lub pieniądze należą w guberni mińskiej: Lipski, Grabowski, Dowmont, Chmara, Jan Zawisza i jego zaufany Klementowicz — przeor bernardynów w Mińsku. Oczyszczenie guberni mińskiej od polskiej szlachty będzie kamieniem węgielnym dla [akcji stworzenia przewagi] narodowości rosyjskiej w guberniach zachodnich. Londyn, 2 kwietnia 1866 St. Bloomsbury, W.C. 27 marca wyjechał do Paryża Bobczyński — w celu spotkania siq z Mierosławskim. Trzy tygodnie temu powstało tutaj Towarzystwo Pomocy Wzajemnej, w rozwoju którego brałem aktywny udział, wyłączając z kręgu naszej działalności politykę i spiski. Do stowarzyszenia tego należą po większej części osoby znające rzemiosło, toteż zamierza ono zająć się wyłącznie organizowaniem swego bytu. Towarzystwo Demokratyczne, które powstało jako przeciwwaga do tego pokojowego stowarzyszenia, stara się rozbić je intrygami. Pierwsze próby nie udały się — w celu otrzymania instrukcji Bobczyński pojechał do Paryża. Uprzedziliśmy prefekturę o wyjeździe Bobczyńskiego oraz przebywaniu w Londynie jednego z hersztów szajki Mazziniego — niejakiego Guastallo z Florencji, którego od dłuższego czasu poszukuje policja francuska. Doktor Bernadet — agent rządu francuskiego, widział się ze mną i dziękował za informacje, prosił o przekazywanie mu wiadomości na przyszłość, obiecując ze swej strony być użytecznym. Finkensteina [poprawnie: Frankensteina] śledzą, ponieważ uważają że jest on agentem rządu. W związku z nieporozumieniami pomiędzy Prusami i Austrią tutejsi demokraci snują plany nowej rewolucji, wybierając jako pole działania Księstwo Poznańskie — oczywiście w wypadku wojny Prus z Austrią; nie mówiąc już o przybywających tutaj osobach z Poznańskiego — Żabicki i Stamirski zbierają pieniądze na wysłanie tam emisa- riuszy. Prawie codziennie zbierają się wieczorami u Michalskiego i Grzeszkowskiego w celu omówienia spraw nowej rewolucji. Mimo wysiłków i pomocy pieniężnej zjednoczenie sekcji Towarzystwa Demokratycznego nie doszło do skutku. Franciszek Brzozowski, emigrant, popełnił samobójstwo w Londynie.23 Demokraci zbierają pieniądze na obronę Jankowskiego przyłapanego na fałszowaniu, a właściwie sprzedaży fałszywych banknotów. Tego rodzaju sprawy ostatecznie unicestwią emigrację. [Londyn] 7 kwietnia [1866] Święta Wielkanocne uspokoiły nieco agitację, która wkrótce rozwinie się jednak z nową siłą. Towarzystwo Pomocy Wzajemnej powstało pod naszym wpływem i w ten sposób rozbiliśmy siły wrogów. Demokraci są ogromnie niezadowoleni z powstania tej spokojnej organizacji i używają wszelkich intryg, aby ją zniszczyć. Spośród 28 członków, którzy należą obecnie do stowarzyszenia, szesnastu udało się nam umieścić w warsztatach rzemieślniczych, zaś Strawińskiego i Molinariego, którzy propagowali zabójstwa polityczne i snuli inne tego rodzaju plany — wysłano do Sheffieldu. Dzięki pomocy Wysockiego pozbyliśmy się tych łotrów. Podjęto ostateczną decyzję wysłania emisariuszy do Prus i Galicji, zebrano na ten cel około 150 funtów szterlingów. Wszystkie te przygotowania czynione są w głębokiej tajemnicy. Agenci Mierosławskiego jeżdżą z Paryża do Londynu i z powrotem. Kostecki był tu dwa razy, oczekują przyjazdu Kraczkiewicza. Werecki skarżył mi się na ograniczone środki finansowe i trudność znalezienia zdolnych agentów. Zebrania spiskowców odbywają się wieczorami u Bobczyńskiego. Jeżeli chodzi o partię Czartoryskiego — zniknęła ona niemal zupełnie z Londynu. W tych dniach poznałem byłego zarządcę Triibnera, który jest dobrze poinformowany, ponieważ utrzymywał bliskie stosunki z Hercenem i Tchórzewskim; działając ostrożnie postaram się go wybadać i o rezultatach powiadomię. W Paryżu Amborski i Przewłocki opracowali statut na podobieństwo statutu karbonariuszy. Ci dwaj osobnicy są bardzo niebezpieczni; zresztą zajęci są oni, podobnie jak demokraci w Londynie, wyłącznie sprawą rewolucji w Prusach. Artykuły ze Szwajcarii pod tytułem Spod Alp pisze A. Giller24. P.S. Stan mego zdrowia nie uległ zmianie. Do tej chwili lewa noga budzi obawy lekarzy, mam nadzieję, że wiosna uleczy męczącą chorobę. [Londyn] 17 kwietnia [1866] Ogólne zebranie ma się odbyć w przyszłym miesiącu w hotelu Cha-ring Cross — nie omieszkam Pana powiadomić o decyzjach i dalszych planach zamachu. W wypadku zdecydowanej akcji postaramy się uczynić wszystko, aby [sprawca] nie umknął przed prawem. Mimo licznych zabiegów nie udało się nam dowiedzieć o miejscu jego pobytu, zresztą można go często spotkać u kucharza księcia d'Aumale. Jeżeli chodzi o Arnaud (który podaje się za zwolennika Hercena i byłego oficera gwardii) — mieszka on w chwili obecnej w Manchesterze — Queen Hotel, Oxford street. Za pośrednictwem tych osób dowiedzieliśmy się, że Bohdan Zaleski, Królikowski i inni agitatorzy razem z duchowieństwem polskim zamierzają przygotowywać siły do nowego buntu. Zgodnie z ich planem powstało Towarzystwo Podatkowe. Wszystkie osoby wstępujące doń stają się równocześnie członkami klubu rewolucyjnego, z wyjątkiem nielicznych nie przyjmowanych ze względu na podeszły wiek lub sytuację. Celem tego stowarzyszenia jest zjednoczenie [emigracji]. 20 kwietnia [1866] Spieszę powiadomić Pana, że powstał spisek szykujący zamach na życie Napoleona i wybrano już nawet zabójcę. Dziwny przypadek dał mi możność poznania tajemnicy. Wygnany z Francji za udział w spisku i walkach na barykadach kapitan armii polskiej Makowski (podejrzewam, iż jest to nazwisko przybrane, prawdziwe mam nadzieję odkryć), oddany rodzinie Orleanów, mieszkał od 1855 roku na wyspie Jersey, w Sheffieldzie i Londynie, otrzymując zapomogę od zmarłej królowej Marii Amalii. Z chwila jej śmierci przerwano wydawanie zapomogi. Pod wpływem niektórych emigrantów, a w szczególności swego przyjaciela — kucharza księcia d'Aumale. i przybyłego z Rosji niejakiego Arnaud25, polskiego Dochodzenia po którym pisałem) — postanowił uśmiercić Napoleona. Otrzymał na ten cel od pewnego Polaka pieniądze, odzież itd. Codziennie ćwiczy się w celnym strzelaniu. Sadząc z jego nienawiści i determinacji, należy przypuszczać, iż ten plan zabójstwa dojdzie do skutku. W chwili obecnej wyjechał on do Richmondu, a jego protektor — niejaki Molinet, przyjaciel Mazziniego i demokratów polskich, wyznaczył mu spotkanie w przyszłym miesiącu. Arnaud jeździł w tym celu do Paryża i spędził tam dwa tygodnie, odwiedzając Lasek Buloński, śledząc przejażdżki Napoleona. Wyniki wszystkich tych obserwacji przekazywano Makowskiemu, który nieodwołalnie postanowił poświęcić się dla dobra ogółu. Zanim zbierzemy wszystkie szczegóły dotyczące tej sprawy i dalszych planów zabójcy, uważam za niezbędne opisać wygląd zewnętrzny Makowskiego. Jest wzrostu średniego, ma około 60 lat lub więcej, szczupły, twarz podłużna, pokryta starczymi zmarszczkami i czarnymi plamami przypominającymi piegi, włosy rzadkie, przyprószone siwizna, nie nosi wąsów ani brody, przyjaźni się z Chodźką i innymi awanturnikami — obecnie jest członkiem organizacji demokratów. [...] [Londyn] 5 maja [1866] Po wielu poszukiwaniach udało się nam poznać prawdziwe nazwisko spiskowca. Jest nim Kochanowski (wygnany z Francji) — mieszka on tutaj pod podwójnym nazwiskiem, Makowskiego i prawdziwym. Do tej pory nie widziałem go, zdaje się, że wyjechał do Manchesteru, gdzie mieszka jeden z hersztów, którego adres niniejszym załączam. O ile nam wiadomo, jest to sprawa poważna i zamach ma być wykonany w bieżącym roku; wprawdzie Kochanowski zna Mazziniego i bywa u niego, otrzymując zapomogę, ale bez wiarygodnych danych nie możemy stwierdzić, czy jest wmieszany w tę sprawę. Szczegółowe informacje uzyskam w połowie lub w końcu maja. Z Rosjan przebywa tutaj oficer marynarki, który podaje się za zwolennika Hercena i prorokuje, iż w niedługim czasie wybuchnie w Rosji rewolucja Jest to mężczyzna lat około 30, wysoki, z bujną, ciemno-blond brodą. Utrzymywał on stosunki ze Skworcowem i emigrantami polskimi. W chwili obecnej mieszka w Liverpoolu. Bobczyński i Werecki — członkowie Klubu Demokratycznego wezwani zostali do Paryża na konferencję z Mierosławskim. Wielu emigrantów zamierza wyjechać do Włoch do legionu Garibaldiego. [Londyn] 12 maja [1866} Wczoraj wieczorem Arnaud wyjechał stąd do Berlina przez Frankfurt [Dopisek adresata: Prawdopodobnie chodzi o Arnolda]. Ponieważ nie posiada paszportu — wziął paszport amerykański swego brata. Arnaud należy do szajki czerwonych, służył on w kawalerii rosyjskiej. W czasie buntu zaprzedał się on w Płocku Polakom, przebywał u Langiewicza, następnie uciekł do Ameryki, gdzie służył w armii. Cała jego działalność świadczy o jego udziale w nowo powstałej szajce spiskowców Nienawidzi on Bismarcka i Prus i, jak mówią, jest oddany Austrii za ustępstwa poczynione Polakom. Równocześnie z wyjazdem Arnaud wyjechali stąd Dąbrowski, Zaleski, Puzyna; niektórzy z tutejszych emigrantów zbierają pieniądze na wyjazd do Włoch do armii Garibaldiego, inni przygotowują się do wyjazdu w charakterze emisariuszy do Prus i Galicji. Krążą pogłoski, że w Paryżu powstał już komitet mający na celu wysyłanie ludzi. Należą doń Akielewicz, Wolski i Przewłocki. Miero-sławski również przygotowuje swoich zwolenników. Z Warszawy przyjechał tutaj Lemański, który nawiązał już kontakt z emigrantami i przekazuje im różne szkodliwe informacje. O Kochanowskim nie mam do tej chwili ścisłych wiadomości, z całej sprawy wynika, iż planu zabójstwa Napoleona nie porzucono. Kilka dni temu nasi widzieli go przebywającego parę dni w towarzystwie emigrantów francuskich w kawiarni, ubranego przyzwoicie, z zegarkiem, podczas gdy jeszcze miesiąc temu ten łajdak był nędzarzem. Nie pisałem do tej chwili do Paryża, pozostawiając tę sprawę Pańskiej decyzji. Arnaud jest średniego wzrostu, ma niewielkie jasne wąsiki, blond włosy, znaki szczególne — duże uszy o dziwnym stożkowatym wykroju. Zna języki: francuski, niemiecki, angielski, polski i rosyjski. [Londyn, maj, 1866] Brat wspomnianego Arnaud wyjeżdża jutro do Berlina — nie wiadomo w jakiej sprawie. Londyn, 16 maja 1866 Zwracam się do JWPana, jako do pośrednika i protektora mego z najpokomiej szą prośbą o poinformowanie pana naczelnika głównego26, któremu, jak sądzę, znana jest moja gorliwość, że ze względu na opłakany stan zdrowia, co może poświadczyć pan S., mimo najszczerszych chęci nie mogę się przenieść do Genewy. Poza tym uważam za konieczne dodać, że w Genewie mieszkają obecnie: Kostecki, Dąbrowski i jeszcze kilku zwolenników Mierosławskiego, którzy są do mnie bardzo wrogo usposobieni ze względu na głośne artykuły w gazetach oraz inne sprawy. Wyjazd mój do Genewy w chwili obecnej nie tylko nie przyniósłby oczekiwanych korzyści, lecz mógłby zaszkodzić sprawie i nie uniknąłbym niebezpieczeństwa. Zebrałem wszystkie informacje i wszystko świadczy o tym, iż nie mogę wspólnej sprawy narażać na niebezpieczeństwo. Jak widać, w chwili obecnej pobyt mój w Londynie nie przynosi pożytku. Nie chcąc obarczać rządu bezcelowymi wydatkami, mam honor najpokomiej prosić JWPana o wyjednanie mi u nowego zwierzchnika, z uwagi na wyświadczone usługi oraz zgodnie z umową, wynagrodzenia za cztery miesiące, tzn. 160 funtów szterlingów. Będzie to ostami zasiłek od rządu w ciągu 6 lat pełnych trudów i niebezpieczeństw. Przed odjazdem moim z Warszawy Jego Cesarska Wysokość w obecności p. Tęgoborskiego obiecał, że w wypadku zwolnienia mnie — otrzymam zasiłek. Prośba moja świadczy o skromnych wy- ganiach. Nie chcąc wszelako pozostać w Londynie bezużytecznym, załączani przy niniejszym deklarację na piśmie, która stanowić będzie gwarancję mej wierności. Polecając się łaskawej pamięci JWPana, proszę najpokorniej o wyjednanie mi wynagrodzenia za 4 miesiące — uwolni to rząd od wydatków, a mnie pozwoli w przyszłości urządzić sobie życie. Ośmielam się zapewnić JWPana, że wszystkie moje poczynania przyniosą korzyść; z czasem przekona się Pan, że mówiłem prawdę. Na zakończenie mej służby pragnę zapewnić JWPana o mym bezgranicznym oddaniu Jego Wysokości i JWPanu za wszystkie dobrodziejstwa, którymi mnie obsypano. Po otrzymaniu odpowiedzi od JWPana przekażę panu Saburowowi wszystkie dokumenty oraz kopie, które przechowuję dla informacji. Proszę mi pozwolić w przyszłości być częstym korespondentem JWPana i przesyłać tą samą drogą informacje o tutejszych intrygach; być może niejedna się jeszcze przyda. Wszelkie polecenia JWPana będę się starał niezwłocznie wykonać. Proszę mi wielkodusznie wybaczyć natrętne epistoły, którymi niejednokrotnie nękałem JWPana, lecz „przeżyć życie to nie pole przebyć", niekiedy okoliczności tak się składały, ze zmuszony byłem niepokoić JWPana. Polecając się łaskawej pamięci łączę wyrazy najgłębszego szacunku i oddania, uniżony sługa JWPana Bałaszewicz Londyn, 16 maja 1866 Za okazane mi względy i protekcję obiecuję w ciągu całego okresu mego pobytu za granicą, w Anglii czy też w innych państwach, informować rząd o wszystkich intrygach spiskowców, każdego miesiąca lub zależnie od okoliczności. Za wszystkie me trudy w przyszłości przyrzekam nie prosić o żadne nagrody oprócz zasiłku, o jaki proszę w chwili obecnej. Jeżeli powrócę do zdrowia i rząd uzna za właściwe polecić mi cokolwiek, zobowiązuję się niezwłocznie udać do celu przeznaczenia i z tą samą gorliwością dowieść mego przywiązania. [Londyn, 22 maja 1866] Powstał tutaj komitet, którego celem jest wysyłanie ochotników na wojnę we Włoszech. Inni członkowie komitetu — Bobczyński i Żabic-ki, zaproponowali, ażeby najbardziej zdolnych i energicznych wysłać do Austrii i Galicji w celu utworzenia tam szajki buntowników, której zadaniem byłoby, w wypadku klęski Austrii, wywołanie powstania na Węgrzech, Galicji i innych [terenach]. Wprawdzie plany te wydają się na pierwszy rzut oka śmieszne, jednakże wystarczy przypomnieć 1848 rok, by uświadomić sobie osiągnięcia i niepowodzenia demokratów. W Paryżu w chwili obecnej agitacja przyjęła ogromne rozmiary; według planu tamtejszych demagogów postanowiono utworzyć legion we Włoszech pod dowództwem Garibaldiego. Legion ten stałby się punktem zbornym dla ściągających tam ze wszystkich krajów emigrantów, a następnie przekształciłby się w armię. O tym marzy Mierosław-ski i inni. Utworzenie legionu polskiego we Włoszech mogłoby doprowadzić do odrodzenia planów Dąbrowskiego i Kniaziewicza, toteż w miarę naszych możliwości atakujemy tę szajkę na łamach gazet; dziś wysłaliśmy do gazety ostry artykuł, w ten sposób można ich osłabić. Przybył tutaj Jeleński, zaufany Mierosławskiego, i przywiózł wiele rękopisów, całe archiwum, jak się wydaje, z obawy przed konfiskatą w Paryżu. Tu porozumiał się już z klubami polskimi i pieniądze Towarzystwa Kredytowego (sumy litewskie) mają być przeznaczone na pomoc dla ochotników. [Sprawa] zjednoczenia emigracji szybko postępuje naprzód. Komitet Centralny ma mieć siedzibę w Londynie. Partia arystokratyczna wiąże wszystkie nadzieje z Austrią. W tym celu wyjednali amnestię dla Sapiehy i zorganizowali wyjazd agentów Czartoryskiego do Wiednia. [Londyn] 28 maja [1866] Od czasu buntu nie było takiej agitacji w środowisku emigracyjnym; prawie codziennie wyjeżdżają agenci z Paryża do Londynu i z powrotem. Wczoraj u Bobczyńskiego odbyło się zebranie demokratów; na szczęście odczuwają brak środków pieniężnych, w przeciwnym wypadku już istniałby legion. Agenci Czartoryskiego radzą, by poczekać na wybuch wojny i wówczas zaproponować swoje usługi Austrii. Zamoyski, rozpatrując politykę Austrii, oświadczył, że wszystkie nadzieje swe Polacy pokładają w Austrii, i wezwał emigrację, aby zaproponowała jej swą pomoc. Obiecał także wydawanie zapomóg tym, którzy zapragną dopomóc Austrii. Wiele komitetów zaaprobowało projekt Zamoyskiego, z wyjątkiem demokratów, którzy popierają plan utworzenia legionu polskiego we Włoszech27. Ambasador włoski, do którego zwrócili się emigranci polscy, odmówił wydania im zapomóg. Dwa dni temu Arnaud wrócił z Niemiec, a po spotkaniu z niektórymi emigrantami wyjechał do Manchesteru. Artykuł nasz, wprawdzie okrojony, ukazał się w 118 numerze gazety. Z pewnością wywoła konsternację w partii czerwonych. Załączam mniejszym oryginał listu Arnaud, który przyda się dla konfrontacji charakteru pisma. [Londyn] 5 czerwca [1866] Zjednoczenie emigracji, mimo hałasu w gazetach, nie udaje się. Jedność rozbijają trzy wrogie sobie partie. Demokratyczna — czyli Mie- rosławskiego, w ostatnim okresie wzmocniła się i stara się przyciągnąć Towarzystwo Pomocy Wzajemnej. Dyplomatyczna partia Czartorys-kiego stara się popierać Austrię i obiecuje zapomogi ochotnikom zgłaszającym się do Legionu Galicyjskiego, który według ich planów sta-nowić ma jądro armii polskiej . Komitet w Zurychu [A. Gillera] pragnie skupić całą emigrację i w określonym momencie zebrać ją w Szwajcarii. Działalność tych partii jest nam bardzo na rękę, ponieważ nie dopuszcza do zjednoczenia. Paryski komitet młodej emigracji zwołał na 8 czerwca [zjazd] delegatów z różnych miast w celu omówienia sprawy zjednoczenia. Wskutek ogólnego protestu przeciwko formowaniu legionów we Włoszech— agitatorzy zamilkli i ochotnicy wyjeżdżają tylko pojedynczo. [Londyn] 14 czerwca [1866] Spieszę powiadomić Pana o tym, czego udało mi się dowiedzieć z wiarygodnych źródeł. Agitacja antyrządowa w Moskwie przygotowana była od dawna przez marszałka szlachty Mikołaja Gołowina, który w czasie swego pobytu w Paryżu mówił wobec wielu osób publicznie, że liczy na to, iż w najbliższym czasie uda się obalić rząd. Gdyby przeprowadzić [u niego] dokładną rewizję, z pewnością znajdzie się wiele papierów, które wyjaśnią tę sprawę. Gołowin pierwszy utworzył wrogą ligę antycarską, do której należał zmarły generał Jermołow i jego przyjaciel Czertkow — były adiutant gubernatora, i wiele innych osobistości. Przypuszczam, iż osoby te zna A[leksander] Butkowski, za jego pośrednictwem można będzie łatwo zebrać bardziej szczegółowe informacje. Proszę zwrócić na tę osobę uwagę, z pewnością odnajdzie Pan nić Ariadny. W Jarosławiu istniał w ostatnim czasie klub nihilistów; znajduje się tam znaczna ilość utworów Hercena, drukowanych i rękopiśmiennych. Przybył tutaj emigrant podający się za hrabiego Węgierskiego i członka nowego tajnego komitetu polskiego w Galicji. Obecnie wszyscy zajęci są wyborami przedstawicieli emigracji. Zgłosiło się tutaj około 40 osób na ochotników w wypadku formowania legionu. Do tej chwili nie otrzymałem akredytywy, którą mi Pan obiecał przysłać. [17 czerwca 1866] Załączam niniejszym proklamację [Zjednoczenia], Pokornie proszę wysłać mi łaskawie obiecaną [akredytywę], gdyż w związku z nawałem spraw znajduję się w dużej potrzebie. [Dopisek adresata: „została już wysłana".] Szczegółowe informacje o tutejszych knowaniach i wysłaniu Toma-szewskiego do Galicji zostały wysłane 12-go bieżącego miesiąca. W Krakowie zorganizowano nowy Centralny Komitet rewolucyjny składający się z 5 osób. [Londyn] 21 czerwca [1866] W tych dniach przysłano z Paryża odezwę dość dziwnej treści: „Niżej podpisany najuprzejmiej prosi wszystkich księży (duchownych) — emigrantów polskich, aby raczyli piśmiennie powiadomić mnie o swym miejscu pobytu w celu wzajemnego naradzenia się w sprawie wielkiej wagi, dotyczącej wszystkich księży na emigracji. Po otrzymaniu adresu — natychmiast ich powiadomię. Oprócz tego proszę wszystkich współziomków przebywających na emigracji, którzy posiadają wiadomości o przebywaniu księży we Francji lub innych państwach — by raczyli poinformować mnie o ich adresach. Ksiądz Jan Tański 48, rue Benard, Batignolles, Paris" Mam nadzieję uzyskać informacje o celach i sprawie tego księdza i natychmiast powiadomić o tym Pana. [czerwiec 1866] Wojna w Niemczech obudziła nowe nadzieje Polaków. Wielu liczy na interwencję Francji. Do chwili obecnej Sekcja Paryska stara się zjednoczyć wszystkie rozbite organizacje emigracyjne w jedną całość i sporządzić szczegółową listę wszystkich zdolnych do noszenia broni. Żelazny kapitał Towarzystwa Pomocy Wzajemnej wraz z sumami litewskimi wynosi około 200 000 franków — ma on być w razie potrzeby użyty na uzbrojenie. Wprawdzie nie ma wielkiej nadziei na powodzenie, jednakże dążenia hersztów są dość interesujące. Wielu emigrantów już od miesiąca wyjechało do Galicji, mając nadzieję w chwili ogólnego zamętu wywołać rozruchy. Nawiasem mówiąc, są to emisariusze Czartoryskiego i arystokracji polskiej, a także duchowieństwa, którzy widzą w Austrii ocalenie Polski. Dalsze plany odłożono do tego czasu, kiedy Napoleon wypowie wojnę Austrii, o czym nikt tutaj nie wątpi. List Czartoryskiego o formowaniu legionu Krakusów wywołał wśród demokratów ogromne oburzenie. Waśnie te są nam bardzo na rękę. A[kredytywę] dziś otrzymałem. Londyn, 30 czerwca 1866 W związku z rozwijającą się agitacją zwolenników reform wielu demokratów nawoływało do rozruchów, zarówno w Hyde Parku, jak i innych miejscach. Oprócz rannych — Żabickiego, Helbicha i Werec-kiego aresztowano Morawskiego i Jabłońskiego; obaj oni podali się za Niemców i po zapłaceniu 2 funtów szterlingów kary — zostali zwolnieni Niedawno jeden z tutejszych uciekinierów, który podawał się za hrabiego rosyjskiego, został przyłapany na kradzieży, a następnie w sądzie okazało się, że emigrant ten podawał się za hrabiego Sobies-kiego. Skazany został na 7 lat ciężkich robót w koloniach. 18 sierpnia zbierają się w Paryżu wszyscy delegaci komitetów polskich w celu uzyskania zgody na utworzenie jednej centralnej organizacji. Trudno jednak przypuszczać, aby plan ich został zrealizowany. Ze Szwajcarii donoszą nam, że znany rewolucjonista, Jan Milewski, który zaciągnął się jako ochotnik do oddziału Garibaldiego, został zabity w potyczce z Austriakami. Tutaj panuje spokój — zwycięstwa Prus i cholera ostudziły zapały emigrantów. Oczekujemy interesujących wiadomości z Paryża, po ich otrzymaniu nie omieszkam zawiadomić Pana. O tym oszuście — hr. Sobieskim, warto napisać w gazetach. Jego prawdziwe nazwisko brzmi Dąbrowski, jest emigrantem 1864 roku. [Londyn] 1 lipca [1866] Komitet główny emigracji nie został do tej chwili utworzony, wysiłki demokratów i Mierosławskiego zarówno w Paryżu, jak i w Londynie nie zostały uwieńczone powodzeniem. Do chwili obecnej zebrano 150 podpisów, natomiast partia czerwonych — Amborskiego, Wolskiego i innych, opracowała razem z Towarzystwem Pomocy Wzajemnej w Brukseli plan zjednoczenia emigracji na wzór konspiracji warszawskiej, z wyborami setników i dziesiętników. Składki miesięczne mają być użyte na zakup broni. Wielu członków w nadziei na rozwój przyszłych wydarzeń porzuciło swą pracę, oczekują z dnia na dzień rozkazu komitetu. Zbiórki wyznaczono w Paryżu, Brukseli i Genewie. Kaczkowski pod nazwiskiem jakiegoś kupca, Francuza, wyjechał do Krakowa z poleceniami od Komitetu. Ma przy sobie wszystkie papiery dotyczące tej sprawy. Istnieją przypuszczenia, iż Adam Sapieha uczestniczy w spisku i utrzymuje stosunki z rewolucjonistami w Paryżu. Klęska armii włoskiej nie pozostała bez następstw. Część emigrantów przygotowujących się do wyjazdu do Włoch pozostała na miejscu, niektórych rząd szwajcarski aresztował. Plater jest w chwili obecnej głównym prowodyrem partii arystokratycznej i klerykalnej — do niego wysyłają pieniądze i ludzi. Lan-giewicz i Bosak są jego współpracownikami. Jeżeli chodzi o Gillera — Przeszedł on również w ostatnim okresie na stronę Czartoryskiego i otrzymuje zapomogę. Czartoryski oświadczył Żabie, iż wiadomo mu z wiarygodnych źródeł, że Napoleon zamierza zająć się sprawami Polski. Dlatego emigranci nie powinni występować do określonego momentu. Odwiedził nas pewien Polak — członek komitetu centralnego, mieszkający tutaj pod różnymi nazwiskami, i oświadczył, że powstaje specjalny komitet zabójców politycznych, który wkrótce rozpocznie działalność. Podaje się on za księcia Henryka — jednego z głównych uczestników rozruchów w Warszawie. Wielu zna go tutaj z widzenia. Jednakże jego stosunki i środki egzystencji nie są znane. Skoro tylko zbierzemy informacje, powiadomimy Pana. Londyn, 13 lipca 1866 W związku z niepomyślnymi dla Austrii wynikami wojny runęły nadzieje arystokracji polskiej w Paryżu, porzucono plan utworzenia spośród emigrantów w Szwajcarii korpusu ochotników pod dowództwem Platera. Partia demokratyczna również upadła na duchu. Obecnie rozpoczyna znowu działalność licząc na interwencję Napoleona. Aktualnie emigracja wierzy w jego pomoc. Chlebnikow — agent Hercena, który przyjechał tutaj z Genewy, zajęty jest organizowaniem agentury do spraw sprzedaży „Kołokoła" i utrzymywania stosunków z Rosjanami. Jak się wydaje, agentura zostanie zainstalowana u księgarza Bendera na 8 Little Newport street. Chlebnikow narzeka na obojętność Rosjan wobec Hercena. Oczekują tutaj marynarzy rosyjskich. 24 lipca [1866] Wczoraj, 23 lipca, miało w Londynie miejsce bezprzykładne w naszym stuleciu wydarzenie. Jak wiadomo, partia reform wyznaczyła dnia wczorajszego wielki wiec w Hyde Parku. Minister policji zgodnie z zarządzeniem nowego gabinetu wydał rozkaz zamknięcia wszystkich bram do parku i wezwał na pomoc policję konną i pieszą. O godzinie wpół do piątej zebrał się pod ogrodzeniem parku ogromny tłum, składający się przeważnie z robotników i włóczęgów ulicznych. Przed główną bramą, koło łuku Wellingtona, o godzinie piątej nieprawdopodobny krzyk kilkutysięcznego tłumu towarzyszył jadącym karetom. O godzinie siódmej wieczorem nieprzebrane tłumy robotników ruszyły ze sztandarami przez centralne ulice, a o godzinie siódmej trzydzieści zaatakowały policję w Hyde Parku. Na przestrzeni dwóch mil wyłamano żelazne kraty aż do fundamentów i tłum wdarł się przez wyłom w ogrodzeniu do parku. Wezwane oddziały kirasjerów i policji nie potrafiły powstrzymać fali ludu. W niektórych punktach doszło do rękoczynów, raniono wielu mieszkańców i policjantów, a kilku zabito. Hyde Park został opanowany przez stupięćdziesięcio-tysięczny tłum ludzi różnych stanów. Na prowizorycznych trybunach pokazali się mówcy, wśród nich nawet kobiety. Tłum przebywał w parku do godziny 12, a nawet i później. Byli tam również przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Demokratycznego. Jednakże ich plan poruszenia kwestii polskiej spełzł na niczym — Żabicki został spoliczkowany przez policjanta, Werecki został lekko ranny, a Mikulski — aresztowany. Zdaje się, że to Beales zaprosił emigrantów polskich na wiec. Aresztowano około osiemdziesięciu osób, wiele raniono. Dziś wieczorem również ma się odbyć zebranie w Hyde Parku. Jeżeli agitacja taka potrwa koło tygodnia — należy przypuszczać, iż obecny gabinet nie utrzyma się przy władzy. Emigranci polscy zamierzali wystąpić ze sztandarem, ale policja odebrała go. Oprócz kirasjerów wezwano piechotę, jednakże wojsko przyczyniło się niewiele do przywrócenia porządku. Lud rzucał kamieniami w policję, a wielu żelaznymi prętami z wyłamanego ogrodzenia poraniło policjantów. Wszędzie rozbrzmiewało: niech żyje wolność, precz z rządem! Cholera w Londynie wzmaga się. [Londyn] 3 sierpnia [1866] Niektóre informacje przesłaliśmy p. S. do Szwajcarii — w uzupełnieniu mam zaszczyt donieść, co następuje: Niedawno ukazała się odezwa (litografowana) szwajcarskiej sekcji Towarzystwa Demokratycznego. Odezwa ta napisana przez agenta Mie-rosławskiego — J. Kosteckiego, jest wymierzona przeciwko Komitetowi Głównemu Zjednoczenia. [...] Wysłano ją ex post z Zurychu 14 czerwca. Do Londyńskiego Towarzystwa Demokratycznego [skierowano] odezwę od delegacji litewskiej w Paryżu, składającej się z 9 osób (wybranych spośród 223 uchodźców z guberni zachodnich). Delegacja wzywa do wybrania nowej komisji, której obowiązkiem będzie ściągnięcie kapitałów narodowych znajdujących się w prywatnych rękach (Bonoldi). Ma ona zażądać od Świętorzeckiego i Wróblewskiego zwrotu długów i przekazać wymienione kapitały na przechowanie na wypadek przyszłej rewolucji. Według informacji z 400 000 franków zebranych w czasie buntu na zakup broni w guberniach zachodnich pozostało w gotówce nie więcej aniżeli 75 000 franków. Waśnie i kradzieże wśród emigrantów wzrosły do tego stopnia, iż do końca roku nie pozostanie nawet połowa. Świę-torzecki i Wróblewski namówili skarbnika Glindzicza i sprytnie wydostali 13 000 franków w formie pożyczki. Protestowali przeciwko temu: ksiądz Gorbaczewski, K. Gedymin i A. Giedroyć, ale pieniędzy nie zwrócono. Delegacja, a w szczególności A. Bartoszewicz, rozesłała odezwę wzywającą do nowych wyborów i oddania pod sąd Świętorzeckie-go.30 Małachowski i Reutt, przekupieni przez Świętorzeckiego, nie wzięli udziału w proteście. Komitet Główny Zjednoczenia intryguje obecnie wśród emigrantów z guberni zachodnich, aby większością głosów zmusić Świętorzeckiego i innych do zwrócenia kapitałów zarządowi głównemu Bosaka i Sp. Jest to bardzo interesujący spór, gdyż obnaża wszystkie ciemne strony działalności emigracji i prowadzi do nowych walk wewnętrznych. Wyprzedaż klejnotów i innych rzeczy ofiarowanych na rzecz emigracji polskiej, zorganizowana [w końcu lipca] w sali Willis Rooms, King street, St. James przez Baranieckiego — spełzła na niczym. Obojętność Anglików wobec Polaków przeszła wszelkie oczekiwania. Nie tylko nie zebrano pieniędzy, lecz w związku z organizacją sprzedaży poniesiono straty na sumę 2000 franków.31 W grudniu ma się odbyć w Londynie loteria na rzecz emigracji — mam nadzieję, iż nie będzie się cieszyła powodzeniem. Sprzedażą zajmowały się panie — Giełgud, [A.] Buxton, Bobczyńska, [i panny] Żaba, [M.] Roberts i [M.] Kryńska. Na skutek nadwątlonego zdrowia, mimo szczerej chęci wykonania mej pracy dokładnie, nie starczyło mi na wszystko sił. Obecnie wyleczywszy się po długiej chorobie postaram się w miarę możności systematycznie przesyłać wszelkie wiarygodne informacje o działalności emigracji. Jest jednak godnym ubolewania fakt, iż mnie, poświęcającemu najlepszy okres mego życia tak trudnej służbie, dającemu liczne dowody wierności i doświadczenia, obecnie, na skutek okoliczności niezależnych ode mnie — zmniejszono o połowę wynagrodzenie.32 Starać się będę zasłużyć na najwyższą pochwałę mego Głównego Naczelnika — Jaśnie Wielmożnego Pana, i mam nadzieję, iż praca moja zasłuży sobie na łaskawe uznanie. Wiadomości będą Panu wysyłane w cotygodniowych raportach, z wyjątkiem najważniejszych. Wszystkie dokumenty przekazane zostaną w tych dniach panu Sab[urowowi] w celu przesłania do Petersburga. [Londyn] 4 sierpnia [1866] List Pana otrzymałem. Zgodnie z poleceniem wysyłam dziś do Petersburga pewne informacje. W przyszłości mam nadzieję dostarczać w porę informacji, ponieważ choroba moja ma się ku końcowi. Niezmiernie wdzięczny jestem Panu za okazaną przyjaźń i ostrzeżenie mnie. Od dawna już wiem o zdradzie Schmidta. Spowodował ją A. Butkowski, który wskutek braku charakteru, a być może pod wpływem napojów wyskokowych, zdradził K. Schmidtowi moje nazwisko. Już od przeszło 4 lat znajduję się w tak nieprzyjemnej sytuacji — Schmidt był agentem Branickiego i Czartoryskiego, obecnie jego wpływy wśród emigrantów znacznie zmalały. W każdym razie bacznie go obserwuję i utrzymuję z nim haniebnie przyjacielskie stosunki. Na skutek zdrady A. Butkowskiego, o której w swoim czasie miałem aszczyt niejednokrotnie Panu donosić, jego intryga z K. Schmidtem kosztowała mnie kilka tysięcy franków; zresztą Schmidt nie dysponuje żadnymi danymi, nie zna ani mojej działalności, ani stosunków. Proszę być spokojnym: póki żyję, nic nie jest w stanie zaszkodzić ani mojej osobie ani rządowi, a wszystkie nieszczęścia i niepowodzenia były skutkiem słabego charakteru Butkowskiego. Jeżeli chodzi o list anonimowy do Petersburga [autor obiecywał dostarczyć informacji o kupcu, sympatyku Hercena], dowiadywaliśmy się na Parliament street, ale od urzędników nic nie mogliśmy się dowiedzieć. Obawiam się, czy nie jest to jakaś mistyfikacja. Co się tyczy Skworcowa, zarówno on, jak i Bielajew utrzymują od czasu do czasu stosunki z Hercenem i Tchórzewskim i niedawno otrzymali listy z Genewy. Oprócz wymienionych osób mieszka tutaj, na 46 Russel Sąuare, niejaki Papengouth, rosyjski oficer marynarki — zresztą dokładnie nie wiem — utrzymuje on stosunki ze Skworcowem. W ubiegłym roku był bardzo ubogim człowiekiem, obecnie trzyma karetę, konie, wielki dom na pańskiej stopie. Jest żonaty i stara się uchodzić za liberała. Oprócz wymienionych osób, nie licząc Slepcowa i Niewielskiego w Sheffieldzie przebywa jeszcze dwóch Rosjan, ale sądząc z ich sytuacji, należy wątpić, aby znali Hercena. [Paryż, 16 sierpnia 1866] W Paryżu doniesiono mi o sprawie wiadomego Arnaud, co następuje: o jego pobycie powiadomiona została policja, ale podjęte środki ostrożności wykazały jedynie całą nieudolność agentów. Nieomal na trzeci dzień po przybyciu Arnaud u znajomego jego — Schmidta, zjawił się młody człowiek, agent, i zaczai rozpytywać o niego [Arnaud], po upływie dwu dni ten sam agent oświadczył Schmidtowi, iż Arnaud jest śledzony, będąc podejrzewanym o zamiar dokonania zabójstwa. Tego rodzaju niezręczność oczywiście miała inne następstwa. Schmidt bez wątpienia powiadomił Arnaud o środkach podjętych przez rząd francuski i Arnaud wyjechał do Londynu. Niezależnie od młodego agenta podobną niezręcznością wyróżnił się starzec noszący złote okulary. Jednym słowem, zanim Arnaud zdążył przystąpić do dzieła i wezwać z Londynu znanego włóczęgę, Kochanowskiego, co z pewnością w krótkim czasie by nastąpiło, już wszyscy znajomi Arnaud i on sam wiedzieli o nadzorze ze strony policji i oczywiście cała sprawa pozostała tajemnicą. Niedawno widzieliśmy Kochanowskiego — obecnie wałęsa się on po Londynie, szukając pana Arnaud, od którego otrzy, mywał zapomogi i któremu obiecał pomóc w wiadomej sprawie. Jeżeli chodzi o Arnaud — po jego wyjeździe do Berlina i szybkim powrocie — nic mi o nim nie wiadomo. Prawdopodobnie obaj Arnaudowie ukryli się w Ameryce. Oprócz kontaktów z wieloma emigrantami polskimi Skworcow utrzymywał stosunki z Arnaud. Według słów starego Kochanowskiego młodszy Arnaud dwukrotnie spotykał się z osobami wysoko postawionymi w Orlean House i wyjeżdżając do Paryża starał się wstąpić do francuskiej służby wojskowej, ażeby doprowadzić do skutku spisek. Niewątpliwie dziesiątki tysięcy, którymi dysponował, nie były jego własnością. Krążą pogłoski, iż starszy Arnaud okradł w Manchesterze kupców na sumę 75 000 franków i ukrył się. Oto wszystko, czego udało mi się dowiedzieć o tych dwóch emigrantach. Jeżeli chodzi o obrazy, które sprzedał on w Paryżu — są one warte dwa razy więcej, aniżeli wynosi suma, za którą zostały sprzedane. Cenę tę dał mu jeden ze stronników domu Orleanów w celu zamaskowania całej sprawy. Na młodego Sch[midta] policja winna zwrócić uwagę, ponieważ znał on plany Arnaud i z jego winy sprawa ta została zaprzepaszczona. Sprawy emigracji przedstawiają się następująco: agitacja wzrasta. We Francji i Szwajcarii powstał komitet składający się z 7 delegatów głównych i 1250 członków. Należą do niego Bosak, Różycki i inni. Mie-rosławski i Wysocki nie przyjęli mandatu członków komitetu i w dalszym ciągu organizują na własną rękę Towarzystwo Demokratyczne, które liczy już około 500 osób. Ponieważ partia Czartoryskiego również działa, należy przypuszczać, że wkrótce powstaną trzy odrębne organizacje i powrócą dawne waśnie. Mieszka tutaj niejaki Henryk z Warszawy — były agent Zamoyskiego 1 Czartoryskiego, osobistość bardzo zagadkowa. Oświadczył nam, że emigracja przygotowuje się do nowej rewolucji, która prześcignie poprzednią. [Londyn] 19 sierpnia [1866] Wczoraj, po powrocie z Paryża, otrzymałem list Pana. Spieszę wyjaśnić, iż powolność w przesyłaniu informacji była rezultatem bardzo złego stanu mego zdrowia. Jak Panu wiadomo, od lutego cierpię na silny reumatyzm, a obecnie od 3 miesięcy dokucza mi gorączka gastryczna. W tych dniach zaniemogłem tak niebezpiecznie, iż lekarze powątpiewali, czy kuracja uda się, jednak choroba ma się ku końcowi. Klimat londyński jest zabójczy, wszystko wskazuje na to, iż przeniosę się na kontynent — o czasie i miejscu nie omieszkam natychmiast Pana powiadomić. Proszę przyjąć wyrazy głębokiej wdzięczności za okazaną łaskę — postaram się dowieść, iż potrafię ocenić przysługę, jaką mi Pan okazał. Jeżeli chodzi o pana Sab[urowa] i ambasadę — nie jest to moja wina -dawno temu wysłałem list do pana Sab[urowa] i prosiłem wyznaczenie dnia, w którym mógłbym przekazać dokumenty posiadane od dawna, ale do tej chwili nie otrzymałem odpowiedzi. Z chwilą gdy stan mego zdrowia ulegnie poprawie, postaram się dostarczyć Panu wszelkich informacji pod wskazanym adresem, dokąd w tych dniach wysłane zostały dwie paczki. Jedna zawiera nazwiska i blankiet nowego komitetu. Postaram się w przyszłości dostarczać informacji regularnie — na adres Pana, czy po dawnemu do Petersburga? Zależy to od Pana — los mój powierzam Pańskiej opiece. [Londyn] 25 sierpnia [1866] [...] Bawił tutaj Kostecki, by przeszkodzić wyborom do Komitetu Głównego. Od pana Sab[urowa] do tej chwili nie ma odpowiedzi, dlatego też papierów nie przekazałem. Niebezpieczeństwo choroby minęło, nabieram sił i mam nadzieję być Panu pożytecznym. List nr 1 zapewne otrzymał Pan w porę? W wypadku wyjazdu Pana proszę uprzejmie o łaskawe powiadomienie mnie, gdzie wysyłać [listy]? [Londyn] 7 września [1866] W Paryżu zorganizowano dwie tajne drukarnie emigracji polskiej. Jedną kieruje Akielewicz, drugą Tymkowski. Jeżeli chodzi o drobne proklamacje — w końcu lipca ukazało się wezwanie do emigracji w imieniu powstającego legionu polskiego. Proklamacja ta, podobnie jak wiele innych, wydrukowana została bez adresu i podpisu autora. Policja francuska przechwyciła kilka, a w czasie przesłuchania emigranci zeznali, że otrzymali te odezwy z Belgii. [...] Proklamacja ta, napisana nieudolnie według wskazówek Mierosław-skiego i rozrzucona w Paryżu, nie przyniosła żadnych rezultatów. Obecnie przygotowano nową odezwę — do chłopów guberni zachodnich, napisaną w języku litewskim. Autorem jest Mikołaj Akielewicz, emigrant z Wilna, znany autor piszący pod pseudonimem („Chłop z Mariampola"). Do tej pory, mimo obietnic, nie dostarczono nam kopii. Ma to być coś w rodzaju katechizmu rewolucyjnego, który drukować mają w Szwajcarii, a następnie egzemplarze będą przewiezione do Prus, ażeby stamtąd za pośrednictwem kontrabandzistów i mieszkańców okolicznych miejscowości pogranicznych przewieźć je w głąb kraju. Sprawę tę utrzymuje w tajemnicy komitet rewolucyjny, znany pod nazwą "Bratniej Pomocy", składający się z samych czerwonych, na których czele stoją: M. Akielewicz, M. Gralewski, Z. Gawarecki. Ponieważ Akielewicz był głównym agentem wileńskiego klubu rewolucyjnego i członkiem komisji archeologicznej, zna doskonale nastroje mieszkańców i prowadzi z powodzeniem propagandę w języku litewskim — wszystko, co wychodzi spod jego pióra, może mieć zgubny wpływ. Najlepszym sposobem położenia kresu wywożeniu literatury propagandowej i przechodzeniu emisariuszy przez granicę byłoby wysiedlenie mieszkańców pogranicznych miejscowości w głąb kraju i utworzenie na ich miejscu czysto rosyjskich osiedli, które stopniowo rozszerzając się na wschód, stanowiłyby ostoję rządu przeciwko zamachom ze strony emigracji i mieszkańców Księstwa Poznańskiego. Wszelkie osiedlanie w obrębie guberni nie przyniesie oczekiwanej korzyści, jeżeli granica otwarta będzie dla intryg emigracji. Ponieważ znam dokładnie kraj zachodni, mam zaszczyt zwrócić uwagę na miasta, w których zawsze dojrzewa rewolucja. Dopóki miasta nie zostaną zaludnione przez Rosjan, dopóki Żydzi będą trzymać w swym ręku monopol na handel i stanowić większość właścicieli kamienic, dopóty wszelkie wysiłki w kierunku przeprowadzenia reform pójdą na marne. Doświadczenie wykazuje niezbicie, iż wszelkie spiski i bunty przygotowywano w miastach, a Żydzi byli zawsze głównymi ich inicjatorami. Jeżeli skład ludności w miastach będzie czysto rosyjski, jeżeli handel w guberniach zachodnich przejdzie w ręce Rosjan, wówczas mieszkańcy okolic i chłopi bez wszelkiego trudu zespolą się [z Rosjanami]. Miasta stanowić będą siłę dośrodkową i ośrodki rozwoju prawosławia. Przekazanie majątków ziemskich w ręce Rosjan nie odniesie pożądanego skutku, ponieważ obszarnik w środowisku obcej mu ludności będzie z konieczności zmuszony do korzystania z usług zarządcy pochodzącego z tamtejszych okolic, znającego język i kraj. Tymczasem zaś zaludniając miasta przez Rosjan i przekazując w ich ręce handel tego kraju [osiągniemy to, że] wszyscy mieszkańcy, chcąc nie chcąc, zaczną mówić po rosyjsku. Przykładem może być sklepik Popowa. Popów, który osiedlił się w Wilnie wraz z rosyjskimi sprzedawcami, zmusił tamtejszych mieszkańców do mówienia po rosyjsku. Żydzi z wyrachowania podtrzymują nienawiść do rządu i służą jako agenci rozpowszechniający propagandę. Celem ich jest poróżnienie obu plemion, ażeby w odpowiedniej chwili w czasie zaburzeń zebrać owoce. W związku ze zbliżającą się zimą uważam za swój obowiązek donieść, co następuje: w czasie swego pobytu w guberniach zachodnich zauważyłem braki w wychowaniu tamtejszej młodzieży. Do głównych niedostatków zaliczam zabawy lub gry w okresie zimowym. We wszystkich miastach prowincjonalnych guberni wileńskiej i kowieńskiej istnieje od dawna obyczaj wypuszczania uczniów za miasto na zabawę w śnieżki. Zabawy te noszą uroczysty charakter, ponieważ uczestniczy w nich dwustu, a nawet więcej uczniów, często przy udziale nauczyciela. W czasie marszu na zabawę śpiewają buntownicze pieśni. W Wiłkomierzu i Poniewieżu zdarzało mi się usłyszeć rozlegającą się z tłumu przebranych uczniów następującą przyśpiewkę: Nasz Kościuszko sławny był, Że Moskali mocno bił. Nasza pani Ploterowa Uciekała do Janowa Ud. Było to wiele lat temu, zapomniałem już kiedy, ale wiedząc z doświadczenia, że pieśni zwycięskie przekazywane są z jednego pokolenia na drugie, mam zaszczyt donieść Panu, iż śpiewano je właśnie w Poniewieżu i Wiłkomierzu. Partia uczniów wychodząc za miasto dzieliła się na dwa oddziały, jeden reprezentował Rosjan, drugi Polaków. Bitwa rozpoczynała się śnieżkami, a kończyła kijami i ciskaniem kamieniami. Dopóki Nil Dawydow był inspektorem szkoły w Poniewieżu — panował tam duch rosyjski, ale od chwili mianowania w roku 1848 jakiegoś byłego unity, Zajączkowskiego [Dopisek na marginesie: Zajączkowski mówił zawsze po polsku], tęgiego mężczyzny, Polaka duszą i ciałem, wszystko się zmieniło. Pod kierunkiem tego wieprza wyrosło pokolenie buntowników. Jak wykazuje doświadczenie, okręg poniewieski dostarczył znaczną liczbę [powstańców] w minionej rewolucji. Zdarzyło mi się przeglądać w Wilnie statystykę sporządzoną przez Zienkowicza, w której pierwsze miejsce w przygotowywanej rewolucji zajmowały miejscowości: Poniewież, Szawle, Telsze, Taszkuny, Wiłkomierz i Rosienie. Należy zabronić zabaw w śnieżki zimową porą, gdyż przygotowują one młodzież do lekceważenia niebezpieczeństwa oraz rozwijają nienawiść do rządu. Najbardziej zepsuci moralnie są uczniowie mieszkający na prywatnych stancjach. W godzinach wieczornych oprócz wynaturzonych zabaw — onanizmu i sodomii, przez opowiadania wlewają oni w młode serca jad nikczemności. Zazwyczaj mieszkając poza kontrolą władz, przechowują utwory o przestępczej treści, pieśni buntownicze, paszkwile, otrzymane w spadku od byłych mieszkańców, i w klasach przekazują je kolegom. W Wilnie uczniowie nie stanowią tak zwartych grup i nie sieją zepsucia jak w miasteczkach prowincjonalnych. Nawet mieszkając w prywatnych domach podporządkowani są surowej kontroli ze strony władz. Całe zepsucie pochodzi z tego, iż bywają na zabawach publicznych, w cukierniach, knajpach itp. instytucjach, gdzie zazwyczaj rodzą się namiętności i rozpusta; ale obowiązkowy mundur i zakaz noszenia ubrania cywilnego umożliwią śledzenie ich zachowania. W ogóle wileńskie kawiarnie, knajpy i sale gry w bilard stanowią spelunki dla wszystkiego, co przynosi szkodę. Spośród dzielnic, gdzie w ogóle zbierają się szkodliwe stowarzyszenia, wymienić należy: Św. Jana, Antokol, Snipiszki i Ostrą Bramę, a także cmentarze i okolice podmiejskie. [Londyn] 10 września [1866] W tych dniach wyjechał z Londynu do Paryża niejaki Tabarow, kupiec moskiewski. W czasie swego pobytu miał on kilkakrotnie spotkania z Trubnerem i kupił większą ilość „Kołokoła"; o rządzie wyrażał się niepochlebnie. Doniósł mi o tym jego tłumacz z hotelu Charing Cross. Artykuł gazety „Moskowskije Wiedomosti" mimo wielu błędów, jakie wkradły się do sprawozdania o emigracji polskiej (nr 21 z 24 lipca), wywołał ogromne zamieszanie wśród emigrantów. Tego rodzaju artykuły są niezmiernie pożyteczne, należy jednakże unikać anachronizmów. [Adnotacja:] Przysłać artykuł. [Wyjaśnienie:] Nie ma tego numeru. Informacja: Kilka miesięcy temu uciekł z Paryża skarbnik pewnego banku zabierając ponad milion. Nazywał się Lammerre czy coś w tym rodzaju. Złodziej ten przyjechał do Londynu, ażeby przedostać się następnie do Ameryki. W ślad za nim wysłano agenta policji. Złodziej po przyjeździe, nie znając języka i miejscowości, wziął za tłumacza emigranta polskiego — Stanisława (Gilewicza), pracującego w hotelu Charing Cross, który za 5000 franków przewiózł go do Liverpoolu i zorganizował mu możliwość ucieczki do Ameryki. Obecnie agent odnalazł tego oszusta w Ameryce i przywiózł go do Paryża, jednakże policja nie zna jego współpracownika — Stanisława. Czy nie należałoby poinformować o nim policji? Odnaleźć jego miejsce zamieszkania możemy w każdej chwili, zresztą bywa on stale w hotelu Charing Cross. Emigrant ten był przez dłuższy okres czasu agentem partii rewolucyjnej i współdziałał w fabrykowaniu banknotów. [Londyn] 26 września [1866] Papiery zostały przekazane panu Sab[urowowi] w celu przesłania do Petersburga. Wśród dokumentów tych znajduje się prowadzony przez Al. Butk[owskiego] notes z adresami, który był przyczyną wielu nieprzyjemności w Paryżu. Pokornie proszę przekazać Jego Ekscelencji na znak wdzięczności mój notatnik korespondencji rewolucyjnej, zawierający ważne materiały dotyczące historii buntu. Od Jakubowskiego — byłego agenta Hercena, udało mi się uzyskać informacje, iż w czasie swego pobytu w Londynie Pisemski (pisarz) i Sołdatienkow (kupiec moskiewski) nie tylko utrzymywali systematyczne stosunki z Hercenem, ale przekazywali jemu i Ogariewowi wszelkie informacje o Rosji i raskolnikach. Szczególnie wyróżniał się Sołdatienkow. W tym czasie przebywał tutaj zbiegły z Saratowa złodziej — Dorożyński. 10 października [1866] Zebranie polskich sekcji demokratycznych odbędzie się 15 października w Brukseli. Z Londynu wyjechały dwie osoby: Gilewicz i Janowski. W Belgii agentem wybrano Feliksa Jastrzębskiego, który mieszka na Boulevard de Waterloo nr 25. W wielu miastach Anglii zamierzają zorganizować komitety — do Birmingham wysłano Konstantego Bobczyńskiego, współuczestnika fałszowania banknotów, który mieszka na Queen street 1, naprzeciwko Market Hali. Malarz Tytus Bajewski, który mieszka na 13 Everrett street, Russell Sąuare, został członkiem Towarzystwa Demokratycznego. Do Bukaresztu wyjechali Suchodolski, Woronicz i Masłowski — zwolennicy Mierosławskiego. [Londyn] 13 października [1866] Komitet Główny wyznaczył [27 IX 1866] komisję sądową w celu rozpatrzenia oskarżeń przeciwko Świętorzeckiemu, wydrukowanych w „Głosie Wolnym".33 Do Londynu przysłano Jana Mikulskiego w celu zbadania sprawy. Skład Komitetu: Aleksander Biernawski, Jarosław Dąbrowski, Józef Hauke, Stanisław Jarmund, ksiądz Kazimierz Żuliński. Wybory34 rozpoczną się w końcu października. Załączam niniejszym oryginał listu Hercena do Wienera — grawera słynnych medali 10-lecia. Dokument ten może się przydać. Norwich, 17 października [1866] Powiadomiono mnie, iż do Norwich przyjechał Jasiński, były członek wileńskiego i warszawskiego komitetu rewolucyjnego, którego znam osobiście. Ponieważ w ostatnim okresie przebywał on w Ameryce, gdzie organizował stowarzyszenie polityczne, w związku z tym miałem nadzieję zdobyć jakieś informacje o działalności i planach stowarzyszenia. Po dwudniowych poszukiwaniach udało mi się odnaleźć go na Pitt street. Od roku 1862 nie widziałem go; zmienił swe poglądy i jest bardzo ostrożny. Przebywa tutaj z paszportem amerykańskim [na nazwisko] Johna Robertsona. Zamierza odwiedzić Zurych, ażeby spotkać się i pertraktować z Dąbrowskim [Konradem], i powróci do Nowego Jorku w celu ostatecznego zorganizowania stowarzyszenia. Wszyscy emigranci w Ameryce utracili nadzieję na bliską rewolucję w Polsce — troszczą się bardziej o swe potrzeby materialne, zresztą gabinet waszyngtoński bacznie śledzi i ogranicza ich działalność. Zjednoczenie ich z Czechami nie udało się. Niejaki Ryk znajduje się w Nowym Jorku. Czy nie jest to ten, o którego Pan pytał? [Londyn] 30 października [1866] Wśród całej emigracji panuje niezwykłe poruszenie. Rząd austriacki ostatecznie wzburzył Polaków, partia Czartoryskiego triumfuje, wkrótce nastąpi wyjazd Władysława Czartoryskiego. Łepkowski i Sawicki wyjechali do Krakowa, Żaba wybiera się również. Jednym słowem, Galicja staje się punktem zbornym wszystkich ruchów rewolucyjnych. Partia demokratów do tej pory nie dowierza Austrii i przeciwdziała, ale siły jej są niezmiernie nikłe. Wyborów członków Komitetu Reprezentacyjnego nie zakończono jeszcze; partia Czartoryskiego i Haukego stara się, by nowa organizacja działała na korzyść Austrii. Rząd francuski od niedawna zaczyna popierać idee rewolucyjne Polaków. Na wiecu w Londynie tajny agent rządu francuskiego — Jean Louvin, wyraził w gronie Polaków nadzieję odbudowania Polski przy pomocy Napoleona. W roku przyszłym należy oczekiwać nowych rozruchów i ofiar szaleństwa. Wszyscy uczestnicy wyborów do Komitetu Reprezentacyjnego, w liczbie 1650 ludzi, obowiązani są, według nowego statutu, poznać służbę wojskową i zjawić się na pierwsze wezwanie na polu walki. Zamierzają oni zorganizować według planu Haukego związek liczący około 5000 osób, którego członkowie będą znać doskonale statut wojskowy i będą mogli pełnić funkcję instruktorów. Reformy w Austrii zawróciły emigrantom w głowach. Należy podjąć środki [ostrożności], ponieważ wielu agitatorów zamierza osiedlić się w Galicji, ażeby stamtąd rozwinąć znowu działalność. [Londyn] 4 listopada [1866] Z Zurychu donoszą nam, że organizacja Komitetu Reprezentacyjnego idzie pomyślnie — przystąpiło znowu około 250 emigrantów, zobowiązując się płacić składki i być gotowymi na każde wezwanie. Emigracja liczy na pomoc Austrii. Kapitały delegacji litewskiej przekazano do dyspozycji Komitetu — wynoszą one wszystkiego około 70 000 franków. O sprawie tej zadecydowało głosowanie — większość opowiedziała się po stronie Komitetu Głównego; spośród 112 ludzi tylko 22 osoby wypowiedziały się przeciwko i protestowały. Osoby te przeszły na stronę Mierosławskiego — oto ich nazwiska: Bartoszewicz Adam, Bartoszewicz Wacław, Burba Ferdynand, Girtowicz Mikołaj, Girtowicz Leon, Jumaszew Wincenty, Krasowski Aleks[ander], Klecz-kowski Saturnin, Kuszlejko Tomasz, Mujżel Gustaw, Narwojn, Pożers-ki Edward, Proszkowski Michał, Sipowicz, Sosnowski, Suszczycki Zenon, Szybiński, Wiernicki Aleks[ander], Wejdę Ludwik, Wismontt Wincenty, Wyszomirski Ignacy, Zdanowicz Wiktor. Wszystkie te osoby opowiadają się po stronie Mierosławskiego i w czasie buntu stanowiły jądro szajki wileńskiej. Wyszyński i ksiądz Wołowski nie przystąpili do związku, ponieważ zaliczają się do partii Czartoryskiego. Krasows-ki Wandalin, Daszkiewicz Julian, Łukaszunas Kazimierz i Szemiot nie zgodzili się również. W związku z procesem wytoczonym redakcji „Głosu Wolnego" zostali wybrani do komisji: Kamieński (pułkownik), Korabiewicz (doktor), Krukowiecki (pułkownik z okresu buntu), Juriewicz Antoni, Kamiński Wincenty. Pytania przesłano Żabickiemu. Wróblewskiego i Świętorzeckiego przyłapano na kradzieży pieniędzy delegacji litewskiej. Pożyczyli oni od Platera 12 000 franków i zwrócili do kasy Komitetu Reprezentacyjnego, powiadają, że deficyt wynosi około 40 000 franków.35 W Paryżu organizacja rewolucyjnego stowarzyszenia polskiego rozszerza się coraz bardziej — cały Paryż podzielony został na okręgi, spisek dojrzewa. Rząd francuski jawnie popiera tę działalność i okazuje im pomoc materialną. W Anglii wybory nie udały się — zaledwie 14 osób przystąpiło do Komitetu Reprezentacyjnego. Agentem Komitetu Galicyjskiego w Belgii wybrano hr. Zawadzkiego (żonatego z Radziwiłłówną) — utrzymuje on systematycznie stosunki z Czartoryskim, a nawet z rządem francuskim; obecnie wyjechał do Galicji. Gerlach jest w Rotterdamie — uczestniczył również w agenturze. Towarzystwo Wzajemnej Pomocy (w Paryżu) na skutek opinii wyrażonej 13 sierpnia przez Komitet Reprezentacyjny postanowiło, za ogólną aprobatą swoich członków, rozwiązać się i wszystkie papiery oraz pieniądze przekazać do Komitetu Reprezentacyjnego; w związku z tą sprawą wybrano na delegatów: Eustachego Klukowskiego, Okiń-czyca, Teodora Jełczaninowa, Karola Witkowskiego, Tabeńskiego i Juszkiewicza. Plater przekonał Haukego, iż należy działać zgodnie z planem przemyślanym wspólnie z Czartoryskim, który wyjeżdża do Galicji, aby Przy pomocy tamtejszej szlachty przygotować ludzi i kapitały do przyszłego powstania. Emigracja polska liczy około 18 000 wychodźców, spośród których około 12 000 zdolnych do noszenia broni. Obecnie dążą oni do zjednoczenia wszystkich stowarzyszeń w jedną całość oraz przygotowania się do współpracy z Austrią w razie przyszłej wojny z Prusami lub Rosją. Tym, którzy pragną poznać rzemiosło wojskowe, obiecano zapomogi od Komitetu Reprezentacyjnego. Partia Mierosław-skiego liczy około 240 osób.36 Stara emigracja działa na rzecz Czartoryskiego [Londyn] sobota [17 listopada 1866] Spieszę przesłać Panu bardzo interesujący dokument, wyjaśniający przyczyny zerwania emigracji polskiej z Hercenem i Spółką. Opierając się na konkretnych danych, postaram się wydobyć na światło dzienne te fakty i przeszkodzić ich rozwojowi w przyszłości. 14 listopada otrzymano w Londynie protest emigracji polskiej w Genewie, która komunikuje o zerwaniu z Hercenem i emigrantami rosyjskimi.37 [...] Ogólne zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej ma się odbyć w niedzielę 18 listopada o godzinie 7 wieczorem w hotelu „White Horse" na Theobald's Road. [Dopisek na marginesie: Zebrało się około 40 półpijanych osobników i rozpoczęli bójkę — potłukli nawet Żabickiego — niczego w rezultacie nie osiągnięto.] Bobczyński przyjechał do Londynu i został wybrany skarbnikiem stowarzyszenia. 17 listopada [1866] Aresztowanie agenta Mierosławskiego w Krakowie wywołało ogromne zamieszanie w Towarzystwie Demokratycznym — obawiają się, ażeby pozostałych agentów nie spotkał ten sam los, nie mówiąc już o agentach partii umiarkowanej, wysłanych w sierpniu przez Czartoryskiego z Paryża. Mierosławski jest w tarapatach pieniężnych, oprócz Jeleńskiego, Downarowicza i Lublińskiego (z Londynu) wysłał Niewiarowskiego i jeszcze innych, których nazwisk nie znam. Zadaniem ich było nie tylko objechać Galicję, ale również zawitać do Królestwa Polskiego. [Należy sądzić, iż] Lubliński przebywa do tej pory we Lwowie, ponieważ w tych dniach brat jego otrzymał stamtąd list. Demokraci w związku z aresztowaniem S. oskarżają, jak zawsze, partię Czartoryskiego o zdradę, twierdząc, iż rzekomo wskutek wskazówek otrzymanych z Paryża aresztowano agenta Mierosławskiego. Wiadomość, którą otrzymałem o wysłaniu emisariuszy do Galicji, potwierdziła się. W chwili obecnej należałoby odszukać Downarowicza, jednego z gorliwych stronników Mierosławskiego. Według przypuszczeń Żabickiego Downarowicz przebywa w Warszawie lub w okolicy. Cechy szczególne: wysoki, włosy ciemnoblond, przyprószone siwizną, lat 45, chudy, typ semicki, swobodnie mówi po niemiecku, nosi okulary, farbuje wąsy i brodę. Wyjechał w charakterze agenta handlowego pod fałszywym nazwiskiem. Termin zjazdu delegatów Towarzystwa Demokratycznego w Londynie wyznaczono na 29 listopada. [Londyn, listopad 1866] W tych dniach Żabicki otrzymał bardzo interesującą odezwę Mierosławskiego przeciwko Biernawskiemu — głównemu agentowi korni- tetu szwajcarskiego. Dokument ten, napisany własnoręcznie przez Mierosławskiego, przesłany został w celu przedyskutowania na ogólnym zebraniu emigracji, 29 listopada39. [...] Odezwę tę z napisem „tajne" dostarczono nam w celu dokonania odpisu przez Wereckiego. Na wiecu 29 listopada Ż[abicki] odczyta ją swoim zwolennikom, a ksiądz Podolski, kapelan Towarzystwa Demokratycznego, przyjmować będzie przysięgę od nowo wstępujących. Nadzieja na przyszłą rewolucję nie znika. Wszystkie partie przygotowują się do działania. [Londyn] 1 grudnia [1866] W tych dniach na wezwanie Czartoryskiego wyjeżdżają do Galicji Żaba i Sawicki. Wszystko wskazuje na to, iż szlachta galicyjska postanowiła pod pozorem posłuszeństwa wobec rządu austriackiego przygotować siły na przyszłą wojnę z Rosją, którą zarówno tutaj, jak i w Galicji uważają za nieuniknioną. Nie ulega wątpliwości, iż rząd francuski robi nadzieje Czartoryskiemu, ponieważ przed wyjazdem odbył on spotkanie z Lavalette'em i otrzymał list do ambasadora francuskiego w Wiedniu. W chwili obecnej Galicja będzie ogniskiem wszelkiej agitacji. Polacy postanowili za wszelką cenę wywołać waśnie i wojnę pomiędzy Austrią i Rosją, licząc na pomoc Napoleona. Przypuszcza się, iż zerwanie nastąpi po zakończeniu wystawy światowej w Paryżu. Niezależnie od reorganizacji armii polecono we wszystkich miastach Francji wzmocnić gwardię narodową; nowy pobór rekruta rozpocznie się w kwietniu roku przyszłego. Wszystkie partie emigracyjne starają się przygotować pieniądze i broń. Plater dysponuje dostateczną ilością broni, Sawicki mówił nam, że wysłano mu około 5000 rewolwerów, zakupionych w Lyonie za pieniądze zebrane przez Czartoryskiego od arystokracji polskiej za granicą. Należy przypuszczać, że w Galicji również przygotowują broń, gdyż Roszkowski, rusznikarz z Londynu i krewny agenta brukselskiego, wyjechał do Krakowa wezwany przez Wodzickiego. Emigracja polska zerwała stosunki z Hercenem — za naszą namową "Dziennik [Poznański]" zamieścił na ten temat artykuł. Zerwanie to jest nam w chwili obecnej bardzo na rękę. [Londyn] 2 grudnia [1866] Rocznica 29 listopada, mimo zabiegów partii rewolucyjnej, nie udała się — Demokraci mieli nadzieję zebrania większości emigrantów, tymczasem udało nam się przy pomocy niewielkiej sumy pieniędzy zorganizować odrębne zebranie; ażeby skuteczniej dopiąć celu, przekażą- liśmy za pośrednictwem naszego agenta zawiadomienie, iż napoje i zakąska będą za darmo. Wydając nie więcej aniżeli 2 funty, zebraliśmy około 50 osób i w ten sposób podzieliliśmy tutejszą emigrację na dwa obozy. Demokraci zebrani na St. Martin Lane, dowiedziawszy się o tym, wysłali do nas dwóch delegatów proponując nam zjednoczenie się w jednym stowarzyszeniu — nasi odpowiedzieli obelgami, przeklinając Mierosławskiego i jego zwolenników. Demokraci postanowili protestować, ale wyrzucono ich za drzwi. Zebranie nasze zostało upamiętnione przyjętym przez wszystkich obecnych postanowieniem nie-przyjmowania udziału w intrygach Mierosławskiego, ale troszczenia się o środki egzystencji dla ubogich i okazywania sobie wzajemnej pomocy. W ten sposób niewielkim kosztem udało się nam założyć nową organizację, której sekretarzem został za moją sprawą wybrany Jeleński. Utworzywszy stowarzyszenie postanowiliśmy informować się wzajemnie o działalności demokratów. Sformułowanie statutu i sprawy organizacyjne powierzono mnie, na 15 grudnia wyznaczono termin drugiego zebrania, na którym przystąpi się do wyboru członków, złożenia przysięgi i określenia obowiązków. O wszystkich szczegółach zostanie Pan poinformowany. Mam nadzieję przy pomocy tej hołoty zniszczyć sekcję londyńską. Na wiecu demokratów Żabicki odczytał przemówienie Mierosławskiego, akt oskarżenia przeciwko Babińskiemu i innym członkom, w końcu wyraził życzenie zorganizowania w Londynie szkoły wojskowej dla młodej emigracji. Wskutek zimna zebranie przeniesione zostało do knajpy polskiej Grzeszkowskiego, gdzie przy kolacji, zgodnie z przyjętym zwyczajem, rozpoczęto pijatykę, a następnie bójkę. Jakubowski i Szadurski zostali ciężko ranni, Żabickiego spoliczkowano, lampy gazowe i krzesła połamano.40 Warto by napisać o tym w gazetach, podając to jako przykład zachowania się emigrantów. Komitet wyborców, którego zadaniem będzie wybranie głównych członków — hersztów emigracji, zakończył 12 listopada wybory i przekazał papiery Okińczycowi. Wybrani większością głosów (oprócz dawnych członków — Bosaka i Dąbrowskiego)41: Walery Wróblewski (pułkownik w okresie buntu) 1014 głosami, Żuliński Kazimierz, ksiądz, 962 głosami. Głosowało 1450 osób. Kandydaci: Biernawski Aleksander— 690 głosów Jarmund Stanisław — 664 „ Świętorzecki Bolesław — 621 „ Heltman Wiktor — 430 „ Mazurkiewicz Wincenty —313 „ Korabiewicz Edmund —192 „ Działyński Jan — 191 „ Miłkowski Zygmunt — 155 „ Różycki Edmund — 141 „ Ruprecht Karol — 103 „ Komitet składać się będzie z 5 członków. Szczegółowego sprawozdania z wyborów i statutu jeszcze nie otrzymałem z Paryża. Emigracja znowu liczy na wojnę pomiędzy Francją a Rosją — w każdym razie agenci rządu francuskiego robią jej nadzieje na nieunikniony wybuch wojny w końcu przyszłego roku. [Londyn] 10 grudnia 1866 23 listopada o godzinie 6 wieczorem dwaj emigranci polscy, Fryderyk Gardner alias Downarowicz i Stanisław Wilhelm Bandrowski — agent tutejszego klubu demokratycznego, przyjaciel Zabickiego, podrobiwszy klucz dostali się do domu pani Corbett (23 Alfred Place) i dokonali grabieży. Na szczęście służąca zdążyła zawiadomić policję i złodziei aresztowano. (Warto by o tym napisać do gazet rosyjskich, aby pokazać, jak prowadzą się emigranci.) Stanisław (Gilewicz), wspomniany wyżej tłumacz przy hotelu Charing Cross, który zorganizował ucieczkę Lamiranda do Ameryki, za co otrzymał 7000 franków — wyjechał do Brukseli na wezwanie S. Frankowskiego. W Londynie znowu przystąpiono do fałszowania banknotów. Miłkowski w tych dniach wyjeżdża do Krakowa pod angielskim nazwiskiem. [Londyn, grudzień 1866] Emigracja polska, rozproszona po miastach Wielkiej Brytanii, zjeżdża się do Londynu w określonych porach roku. Spośród emigrantów niewielu zajmuje się handlem lub rzemiosłem, większość zasila proletariat wałęsający się bez celu i środków do życia. Rząd angielski świadomy tego, jaką szkodę i upadek moralności przynoszą narodowi emigranci polscy napiętnowani przez występki i przestępstwa — zorganizował w Londynie specjalny oddział policji składający się z 4 kon- stablów, który będzie bacznie śledził działalność emigracji polskiej. Codziennie do Scotland Yardu dostarczane są sprawozdania o zachowaniu emigrantów. Dzięki temu wykryto wiele przestępstw, ujawniono fabrykowanie banknotów i obligacji, wielu osobnikom udało się jednak zbiec do Ameryki i do Belgii; innych skazano na więzienie i zesłanie. Niezależnie od fałszowania banknotów wielu emigrantów przyłapano na kradzieży i napadach; na podstawie danych liczbowych można udowodnić, że 20% z niewielkiej liczby emigrantów polskich znajdowało się pod sądem i w śledztwie. Ogólna liczba emigrantów polskich w Anglii dochodzi do 260 ludzi. Większość mieszka w Londynie, Newcastle, Liverpoolu, Manchesterze i Sheffieldzie, wysyłając od czasu do czasu delegatów do Londynu w celu wspólnego omówienia spraw konspiracji. Trudno sobie wyobrazić bardziej ohydne środowisko od grupy polskiej w Londynie, która składa się z pijaków, graczy i włóczęgów. Wystarczy pobywać w knajpach w City na Whitechapel, dokąd ściągają przedstawiciele emigracji polskiej i Żydzi — uciekinierzy z Polski, w sklepiku tytoniowym Michalskiego, gdzie zbierają się demokraci i fałszerze, by w tej spelunce ogrywać jeden drugiego w karty, u Grzeszkowskiego w garkuchni. Wrażenie, jakie się stamtąd wynosi, uwalnia od jakiejkolwiek ochoty stawania w obronie emigracji polskiej. Emigracja londyńska dzieli się na stowarzyszenia. [Głównym jest] Towarzystwo Demokratyczne, założone przez Worcella i Darasza, zlikwidowane na początku buntu polskiego 1863 roku i na nowo odbudowane przez L. Mierosławskiego. Towarzystwem, które przyjęło nazwę sekcji londyńskiej, kieruje Antoni Żabicki, agent Mierosławskiego, redaktor „Głosu Wolnego". Aby jednak ukryć swą działalność i dodać organizacji powagi, Żabicki wybrał prezesem 71-letniego starca, Ludwika Oborskiego, zbiegłego kapitana byłej armii polskiej, którego dla dodania splendoru tytułują pułkownikiem. Starzec ten, pozbawiony jakiegokolwiek wykształcenia i woli, otrzymujący niewielką sumę pieniędzy z Księstwa Poznańskiego, jest automatem w ręku Żabickiego i Spółki i na wiecach mówi to, co mu kazano. W jego ślady poszedł Konstanty Bobczyński, zbankrutowany kupiec, który żyje na koszt propagandy polskiej i rości sobie pretensje do mądrości i krasomów-stwa. W czasie minionego buntu osobnik ten aktywnie uczestniczył w zaburzeniach i był członkiem ekspedycji Łapińskiego, jednakże w czasie pożaru na okręcie w Malmó okazał się tchórzem, a następnie był wmieszany w haniebną sprawę kradzieży srebrnych łyżek z kajuty kapitana. Józef Werecki, mierny malarz, pełni obowiązki sekretarza Towarzystwa. Jest to jeden z najbardziej uczciwych członków Towarzystwa. Członkami i agentami Towarzystwa są: R. Lubliński — Żyd, kontra-bandzista, przemytnik; Józef Michalski — handlarz tytoniu w Ryders Court koło Cranbourn street, osobnik lubieżny, przesiąknięty egoizmem i chciwością, który zrobił ogromny majątek na kontrabandzie tytoniu, podpaleniu sklepu i podjęciu polisy ubezpieczeniowej (był to słynny w Londynie proces) oraz dzięki stosunkom z fałszerzami banknotów rosyjskich, wreszcie właściciel potajemnego domu gry — obecnie w jego sklepiku zbiera się cała hołota, by się wzajemnie oszukiwać. W sklepiku tym przy kartach Żabicki i Bobczyński wraz ze swoimi zwolennikami obmyślają nowe intrygi i werbują do swego obozu; Jan Tol- kemit — członek byłego klubu demokratycznego; Stanisław Szumlań-ski — istota sprzedajna, do niedawna stronnik partii klerykalnej i Czartoryskiego, Marian Skulimowski — z falangi poszukiwaczy przygód, Moryc Fordoński, M. Kirschbaum — Żyd, Jakub Lubelski — Żyd, chodźca z Królestwa Polskiego, Adam Machaj, Michał Chulawski, Piotrowski, G. Rogulski, Stankiewicz, L. Baumberg, Jakub Cherubin — Żyd z Galicji, major Beniowski, znany w czasie ekspedycji emigracji polskiej w Egipcie w 1833 roku (Żyd z pochodzenia), Gustaw Gum-prycht — Żyd, W. Kaczkowski, Roman Sierosławski, Heltman (pisarz, obecnie przebywa w Belgii), J. Jankowski, Fr. Welke, Brzozowski, ksiądz Podolski, Dawid Furmański, L. Krzyżanowski oraz kilku innych stanowią jądro Towarzystwa Demokratycznego w Londynie. Większość stanowią Żydzi, którzy zdezerterowali przed poborem rekruta, i przestępcy zbiegli z więzień. Przyłącza się do nich tłum włó-częgów-żebraków: Kochanowski, Dąbrowski, Kunder, Płachecki, Wol-nerski — Żyd, który mieszka tu pod różnymi nazwiskami, Fr. Gardner alias Downarowicz i Wilhelm Bandrowski, znajdujący się obecnie w więzieniu za napad i kradzież dokonane w domu pani Corbett [...]. Zazwyczaj zebrania demokratów odbywają się w knajpie na St. Martin Lane u Michalskiego, u Żabickiego na Burton Crescent i u Grzeszkow-skiego w jego garkuchni. Organem ich jest „Głos Wolny". Żabicki, który jest przeciwnikiem Mierosławskiego i drukował przeciwko niemu artykuły w „Demokracie Polskim", skorzystał z okoliczności towarzyszących upadkowi Towarzystwa Demokratycznego i zagarnął drukarnię tego stowarzyszenia — i mimo protestów Ludwika Bulew-skiego przystąpił do wydawania „Głosu Wolnego"; nie mając jednak dostatecznych środków, zaproponował swe usługi Mierosławskiemu, toteż Mierosławski wysłał mu na pierwsze wydatki 600 franków i zorganizował do pomocy specjalny komitet opiekuńczy w Paryżu, składający się z następujących osób: Wincentego Grochowskiego, Karola Borkowskiego i Mazurkiewicza. Ale i te środki okazały się znikomymi, wobec czego redakcja zwróciła się z prośbą o zbiórkę rzekomo na poparcie pisma. Datki nie pokrywają jednak rozchodów i bankructwo jest nieuniknione. Jak wiadomo, dawniej jezuita Żabicki utrzymywał stosunki z Hercenem i był uważany za jego zwolennika; obie drukarnie rewolucyjne mieściły się w jednym domu, ale demokraci polscy prześcignęli Rosjan w zakresie oszustw, zaciągnęli ogromne długi i zmusili Hercena do zapłacenia ich — widząc zaś, iż więcej z niego nie wyciągną — zerwali z nim stosunki. Jeden z demokratów opowiadał mi różne ciemne szczegóły z życia Hercena w Londynie, dowodził, iż to nie oni jego, lecz Hercen ich zrujnował i pieniądze przekazane do jego funduszu rewolucyjnego przepadły bezpowrotnie. Ludzie niedo-świadczeni, wciągnięci na błędną drogę życia przez soflzmaty Hercena i Spółki, przysyłali na tzw. fundusz rewolucyjny znaczne sumy pie- niędzy, które Hercen zużywał na własne zachcianki i utrzymanie popleczników. Wiele sprawek Hercena wydobył na światło dzienne niedawno Kasatkin — co ostatecznie poderwało zaufanie, jakim darzyli go liberałowie. Znaną, historię narodzin Kastora i Polluksa przypisują gorliwości Hercena. Co się tyczy Ogariewa — tutaj wszyscy Polacy żywią doń pogardę, nazywając go rogaczem. W związku z dziesięcioleciem przebywania Hercena w Londynie i wybitego z tej okazji medalu pewien tutejszy mieszkaniec opowiedział mi dość interesujący szczegół: Hercen, pełen żądzy sławy i wpływów, spotkał u Triibnera młodego artystę — grawera medali, i polecił mu wykonanie medalu na cześć swego jubileuszu. Na jednej stronie widnieje głowa z brodą, na drugiej emblemat próżności — dzwon (kołokoł) oraz inskrypcja pióra Ogariewa. Artysta po wykonaniu medalu zgłosił się do Hercena, który wbrew obietnicy wziął kilkadziesiąt sztuk miedzianych medali po 3 szylingi, mimo umowy nie płacąc za wykonanie medali i cyzelowanie. Medale zakupione przez Hercena po 3 szylingi były następnie sprzedawane po 6 szylingów, a więc Hercen zarobił 100% nie tracąc ani kopiejki na przedsięwzięciu. Cała jego działalność pełna jest tego rodzaju spekulacji. Ale przejdźmy do spraw emigracji polskiej. Obok demokratów istnieje partia klerykalno-arystokratyczna Czar-toryskiego. Należą do niej: Adam Koźmian, ksiądz Podolski — kapelan wszystkich partii, Franciszek Żaba, Al. Waligórski, Hr. W. Tyszkiewicz (agent), D. Rusiecki, Tomasz Czajkowski, St. Sobolewski, Burzyński (uciekinier z Wilna), Giełgud (zmarły niedawno), Kacper Nagiel (doktor), I. Ostrowski, I. Sawicki, F. Sadowski, Milkiewicz, Lenkawski, Prusinowski, Jabłoński, Kryński42, Mikołaj Koziełł, Lenkiewicz, Władysław Kossak i kilku innych. Zebrania odbywają się u Żaby, u wdowy Giełgudowej, czasami u Zamoyskiego, jeżeli jest tu obecny. Partia ta gardzi demokratami, nazywając ich żebrakami, pijakami, oszustami, unika ich towarzystwa. Zajmuje się wyłącznie drukowaniem artykułów antyrosyjskich w angielskich i innych gazetach, artykułów wysyłanych z Paryża z Hotelu Lambert lub pisanych przez Waligór-skiego. Trzecią grupę emigracji stanowi stowarzyszenie umiarkowanych, do którego należą handlowcy i rzemieślnicy, utrzymujący się z uczciwej pracy, starzy emigranci z 1831 roku i niewielkie koło młodzieży, która zorganizowała niedawno Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, dążące do tego, by położyć kres intrygom demokratów, którzy wywołują zaburzenia i niepotrzebne ofiary. Oprócz tych trzech różnorodnych stowarzyszeń istnieją w Londynie dwie organizacje ukrywające swoje istnienie: Rewolucyjna — kierowana przez Ludwika Bulewskiego, Zambrzyc-kiego oraz Bobrownickiego, utrzymująca od dawna stosunki z lożą „Mariannę", Louis Blankiem i Mazzinim; Masonów — której członkowie są mało znani; zebrania ich odbywają się u Grzeszkowskiego i w garkuchni na Euston Road. Utworzona przez Zamoyskiego w Londynie spośród Anglików Liga Polska obecnie nie istnieje mimo wysiłków ze strony Czartoryskiego, zmierzających do utrzymania jej przy życiu. Beales, Sutherland, Pope Hennessy wystąpili z Ligi i zerwali stosunki z Polakami. Adres napisany przez Polaków do Bealesa, wyrażający gorycz z powodu wyrzucenia Bealesa z pracy za agitację, zakończył się fiaskiem. Oto wszystko, co udało mi się dowiedzieć od patriotów tutejszych w czasie mego pobytu w Londynie. [Londyn] 22 grudnia [1866] Wskutek intryg demokratów postanowiliśmy odroczyć zebranie członków Towarzystwa Pomocy Wzajemnej do stycznia. Żabicki i Spółka chcąc zniweczyć nasze przedsięwzięcie zwołali na 16 bieżącego miesiąca wiec w traktierni „White Horse" (Zambrzyckiego). Zebrało się około 40 osób — włóczęgów, nikt z porządnych ludzi nie stawił się na ich wezwanie. Na wiecu tym Bobczyński oświadczył, że „w końcu przyszłego roku wybuch wojny pomiędzy Francją i Rosją jest nieunikniony, że obowiązkiem emigracji jest zjednoczenie swych sił, aby móc w tym czasie rozwinąć skuteczną działalność". Według statystyki Mierosławskiego emigracja liczy ogółem około 24 000 osób, z których łatwo stworzyć dywizję liczącą 12 000 ludzi, drużynę doborową itp. Głównym zadaniem, jakie stawia sobie Miero-sławski, jest nawiązanie łączności z Polską — dlatego też wszyscy ci, którzy pragną osobiście wziąć udział lub wskazać dogodną drogę nawiązania tych stosunków, winni zwracać się do Komitetu Opiekuńczego w Paryżu — do Mazurkiewicza i Kraczkiewicza, a w Londynie do Żabickiego. Równocześnie przekazano kopię listu Frankowskiego do Bobczyńskiego, w którym Frankowski oddaje się do dyspozycji Towarzystwa Demokratycznego. Po zakończeniu odczytywania przystąpiono znowu do pijatyki i wymyślania na arystokrację. Spośród nowych zwolenników zgłosiło się dwóch młodych emigrantów przybyłych z Belgii — Franciszek Demkowski (z Księstwa Poznańskiego) i Stanie- wicz (z Polski). Notatkę o stowarzyszeniach w Londynie przesłałem pod wskazanym adresem. [Londyn] 29 grudnia [1866] Zarówno w Londynie, jak i w innych miastach, gdzie przebywa emigracja polska, odbywały się publiczne lub prywatne zebrania z okazji świętowania 29 listopada. W Paryżu wobec kontaktów, jakie Polacy nawiązali z robotnikami przedmieścia St-Antoine i studentami, policja zabroniła zebrań publicznych. Minister Lavalette złożył nawet Napoleonowi projekt, by wysiedlić emigrację polską do Algieru i Ameryki. Demokraci są ogromnie oburzeni na Napoleona. Na wiecach 29 listopada, jak nam doniesiono, rozpatrywano projekt zespolenia całej emigracji w jednolitą całość organizacyjną przy pomocy starego planu wykorzystanego w czasie buntu 1863 roku — pośrednikami mają być dziesiętnicy i setnicy. Obecnie od Nowego Roku we wszystkich miastach sporządzane będą listy emigrantów, z zaznaczeniem wieku, wykształcenia, środków egzystencji i cech charakteru. Listy mają być ukończone do marca i wysłane do Zurychu do Bosaka. Po zakończeniu tej akcji komitet żądać będzie od każdego emigranta własnoręcznej deklaracji o gotowości działania zgodnie z ogólnym planem, a od mających środki — wniesienia podatku. Nadzieje na możliwą wojnę między Francją i Rosją do tego stopnia poruszyły umysły, że Czernieckiemu polecono zawrzeć umowę z rusznikarzami w Belgii. Bankier polski z Interlaken wyjechał do Brukseli dwa dni temu. Wezwał on telegraficznie z Londynu Gilewicza i Jan-kowskiego — obaj oni tego samego dnia wyjechali do Brukseli. Jak się wydaje, Frankowski również należy do tej szajki. W tych dniach udało mi się zobaczyć z Kochanowskim — osobnikiem znanym w związku ze sprawą Arnauda; włóczęga ten oświadczył, że wyjeżdża do Paryża i za pierwsze pieniądze, jakie otrzyma, dokona zamierzonego zamachu, ażeby imię jego przeszło do historii. W chwili obecnej znajduje się on w sytuacji krytycznej, wszystko, co otrzymał od Arnauda — roztrwonił. Należałoby o tym powiadomić [policję francuską], ponieważ jego najszczerszym pragnieniem jest pozbawienie życia Napoleona. Poznać go nietrudno po znakach szczególnych, o których pisałem. Gdyby udało się nam dowiedzieć o dniu wyjazdu Kochanowskiego do Paryża — natychmiast powiadomimy Pana. Znając jednakże charakter tego włóczęgi, który jest zdecydowany na wszystko — uważałem za swój obowiązek powiadomić Pana o tej sprawie. Artykuł mój o emigracji londyńskiej ukazał się w 295 numerze gazety43 w znacznym skrócie. Na przyszły rok przygotowuję obszerne materiały do opublikowania. Moje stosunki z redakcją są bardzo dobre. 18671 9 stycznia [1867] Obaj agenci Towarzystwa Demokratycznego powrócili wczoraj z Brukseli — na 22 bieżącego miesiąca wyznaczono termin zjazdu w Paryżu. Branicki ofiarował Komitetowi Głównemu sumę 25 tys. franków. Plater wybrany został skarbnikiem i będzie sprawował pieczę nad kapitałami. Jeżeli chodzi o Bosaka, znajduje się on całkowicie pod wpływem Gillera. Kochanowski, o którym donosiłem, przebywa jeszcze w Londynie; mówił mi, że skoro tylko zbierze pieniądze na podróż, pojedzie do Paryża, ażeby zrealizować swój projekt. W Paryżu ma on przyjaciela, znanego publicystę L[eonarda] Chodźkę. Przybyli tutaj rosyjscy kupcy z Kronsztadu, należący do partii liberalnej. Mam zaszczyt niniejszym zawiadomić Pana, że kamień rżnięty roboty Pichlera, w sprawie którego niepokoiłem Pana prośbą, został już niemal sprzedany lordowi Douglasowi. Londyn, 16 stycznia 1867 Po wielu staraniach udało mi się utworzyć Towarzystwo Pomocy Wzajemnej, którego zadaniem będzie przeciwdziałanie agitacji Towarzystwa Demokratycznego.2 Wczoraj odbyliśmy zebranie, na którym jednomyślnie przyjęto następujące zasady określające: 1. [Zarząd] Towarzystwa Pomocy Wzajemnej składa się z trzech członków zarządzających, sekretarza i skarbnika; 2. Każdy emigrant, który zgłosi swój akces do Towarzystwa, nie ma Prawa być członkiem innej organizacji politycznej ; 3. Każdy członek obowiązany jest wybrać sobie pracę stosownie do tego sił i wykształcenia, ażeby uczciwym sposobem zdobywać środki do życia; osoby, które przyłapano na przestępstwie, pijaństwie, grze w karty lub włóczęgostwie, zostają wykluczone z Towarzystwa; 4. Przy wstąpieniu do Towarzystwa należy przedstawić rekomendacje dwóch członków lub osób zasługujących na zaufanie; 5. Każdy członek obowiązany jest płacić miesięczną składkę w wysokości 2 [pensy], biedni nie płacą składek, dopóki nie znajdą pracy; 6. Zebrania odbywają się 15 każdego miesiąca, sekretarz zdaje sprawozdanie o rezultatach działalności Towarzystwa, nowo przybyłych członkach i środkach, jakimi dysponuje; 7. Wszyscy członkowie obowiązani są troszczyć się wzajemnie o znalezienie pracy dla ubogich i baczyć na ich zachowanie; 8. Chorzy i znajdujący się w skrajnej nędzy otrzymują od Towarzystwa zapomogi stosownie do środków i sytuacji potrzebujących; 9. Otrzymanie pożyczki uzależnione jest od poręczenia dwóch osób majętnych; 10. Towarzystwo wyklucza ze swej działalności wszelką politykę — zadaniem jego jest wyłącznie chrześcijańskie niesienie pomocy bliźnim. O politycznych przemówieniach, dyskusjach i działalności nie może być mowy; 11. Członkowie organizatorzy (założyciele) stosownie do środków, jakimi rozporządzają, winni utworzyć trwały fundusz, w związku z czym wyznacza się składkę miesięczną w wysokości nie mniej niż 1 L; 12. Przysięgi nie składa się, słowo honoru i wpłacenie składki wystarczają dla przyjęcia do Towarzystwa. Ostateczne zorganizowanie Towarzystwa i opracowanie statutu postawione zostanie na porządku dziennym następnego zebrania. Na członków zapisały się 23 osoby, mamy nadzieję, że liczba ich wkrótce podwoi się. 13 bieżącego miesiąca odbyło się zebranie demokratów w tawernie „White Horse" Zambrzyckiego. Na wezwanie Żabickiego przybyło bardzo niewiele osób. Głównym celem zebrania było zorganizowanie uroczystości w rocznicę buntu 22 stycznia. Nasi zobowiązali się nie brać udziału w tej uroczystości. Kochanowski przebywa jeszcze w Londynie. W liczbie tych, którzy utonęli 15 w Regent Park, znajdował się emigrant, członek Towarzystwa Demokratycznego — Władysław Dem-kowski. 21 stycznia [1867] Kochanowski, o którym donosiliśmy w czasie pobytu Arnaud w Londynie, należy do stowarzyszenia włóczęgów i tutejszej ligi. W roku 1848 przebywał on we Francji, zajmował jakieś stanowisko, przyjaźnił się ze znanym pisarzem Chodźką i Czartoryskim, ale wskutek postawy opozycyjnej wobec rządu Napoleona i udziału w tajnych organi- zacjach został wygnany z Francji. W Londynie współpracował z Maz-zinim i otrzymywał od niego zapomogę, obecnie znajduje się w sytuacji niemal krytycznej, co opóźniło jego wyjazd do Paryża. Kochanowski należy do emigracji 1831 roku. Służył w wojsku polskim pod dowództwem Skrzyneckiego. Ma lat około 57 lub 60, jest wzrostu powyżej średniego, twarz podłużna, chuda, opalona, poorana ciemnymi zmarszczkami, wyraz dziki, włosy krótko ostrzyżone, oczy niewielkie, szare, twarz ogolona, bez wąsów, niewielkie bokobrody, ubiera się po wojskowemu, chód szybki, ruchy i sposób mówienia pełne energii i zdecydowania (włosy ciemno-blond, przyprószone siwizną). Ponieważ odwiedza mnie od czasu do czasu, postaram się sfotografować go i przesłać Panu zdjęcie. Jeżeli chodzi o jego projekty, to nie ulega wątpliwości, że przy pierwszej okazji zrealizuje je, niechby tylko znalazły się pieniądze na przejazd i inne wydatki. Niejednokrotnie już proponował on swe usługi Mazzi-niemu, ale jak widać, Mazzini nie skorzystał z jego propozycji. Nie znam jego miejsca zamieszkania, należy przypuszczać, że mieszka blisko Whitechapel, przy pierwszej sposobności postaram się przesłać do-dodatkowe informacje. Dziś ma się odbyć wielki wiec demokratów u Zambrzyckiego; nasi nie wezmą w nim udziału, w dodatku silny mróz przeszkodzi wielu wyjść z domu. Powiadomiono mnie, że z inicjatywy znanego muzyka-kompozytora St. Moniuszki (z Wilna), który mieszka w Krakowie, powstało tajne stowarzyszenie propagandowe, do którego przystąpiły wszystkie najbardziej znane osobistości Lwowa i Krakowa — L. Skorupka, Fredro, Sapieha, Wodzicki, Potocki i około 40 innych osób. Moniuszko był duszą agitacji w guberniach zachodnich, jego przyjaciel Tyszkiewicz wydał ogromne sumy na ten cel. Stowarzyszenie to postawiło sobie za zadanie przeciwdziałać sympatiom Rusinów z Galicji do swych braci w Rosji i przeprowadzić unię z Rzymem. W celu ostatecznego zorganizowania się w tych dniach jadą do Księstwa Poznańskiego delegaci tego stowarzyszenia. 26 stycznia [1867] 22 stycznia o godzinie 8 wieczorem odbyło się zebranie sekcji Towarzystwa Demokratycznego, czyli londyńskiej sekcji Zjednoczenia w ta-wernie „White Horse" na Theobald's Road u Zambrzyckiego. Zebrało się około 40 osób, przeważnie włóczęgów, nasi udziału nie wzięli. Członek magistratu, który miał przewodniczyć, na skutek naszego listu — odmówił. Oborski wygłosił napisane przez Żabickiego przemówienie o konieczności zjednoczenia wszystkich emigrantów pod wspólnym sztandarem demokracji, zapowiadając bliską chwilę rozstrzygnięcia losów Polski. Jednakże wskutek otrzymanych z Paryża wiadomości — nadzieje tutejszych rewolucjonistów zmalały. Proces p. Cziczer[ina] z L. Dupontem był tematem debat. Z inicjatywy Zabickiego postanowiono napisać w związku z tym odezwę do emigracji. Ubolewać należy, że sprawa ta dała niegodziwcom możność intrygowania. Następnie Bob-czyński odczytał sprawozdanie o sile i środkach, jakimi dysponuje Towarzystwo Demokratyczne, z którego [sprawozdania] widać wyraźnie, że w Anglii, a szczególnie w Londynie, demokraci ponieśli straty, 18 osób wystąpiło (przeszli do Towarzystwa Pomocy Wzajemnej). Bob-czyński przypisuje to intrygom agentów rosyjskich. W Paryżu liczba członków wzrosła do 245 osób, w Belgii — 35 osób, w Genewie i Szwajcarii — 58, w Monachium — 14, w Dreźnie — 8, w Galicji — 67, oprócz tego in partibus — 45. O Księstwie Poznańskim i Polsce nie było mowy, chociaż według słów Bobczyńskiego stowarzyszenie demokratów odradza się. Środki materialne, jakimi dysponowali demokraci w roku ubiegłym, były bardzo mizerne; w Paryżu zebrano na agitację i pomoc dla członków około 25 tys. fr., w Londynie zaledwie 3200 fr., przy czym część tego dostarczył Branicki. O wysłaniu Lenkowskiego do Galicji mówiono bardzo niewyraźnie. Przemówienia o konieczności ofiar ze strony ogółu i gotowości do obrony wygłosili Lubliński, Werecki, Aleksandrowicz. Wszystkie te brednie zagłuszał pijany motłoch. Po zebraniu wszyscy poszli na ogólną kolację do Grzeszkowskiego po 18 pensów od gęby. Przy kolacji, kiedy napoje rozwiązały języki, Aleksandrowicz, który przybył tutaj w charakterze delegata Mierosławskiego, powiedział, że „w Paryżu przygotowuje się rewolucja przeciwko Napoleonowi, że wszyscy lojalni Polacy biorą aktywny udział w pracach nad zorganizowaniem tajnych organizacji i spotkań. Paryż podzielony został według programu Aleksandrowicza i Mierosławskiego na okręgi, gdzie odbywają się spotkania z klasą robotniczą." Jak się wydaje, policja francuska nie wie o tym, co emigranci przygotowują w Paryżu. P.S. Dziś rano powiadomiono mnie, że Kochanowski został w piątek wieczorem niebezpiecznie ranny podczas bójki z włóczęgami polskimi. Równocześnie powiadomiono mnie o jego adresie: 17 Newton street, High Holborn. Nie bacząc na rany oświadczył kategorycznie, że zamierza wyruszyć do Paryża, gdy tylko stan jego zdrowia ulegnie poprawie. 7 lutego [1867] Z powodu mej choroby dopiero teraz przesyłam sprawozdanie o działalności tutejszego rewolucyjnego Towarzystwa Demokratycznego. Rocznica 22 stycznia nie była w Paryżu święcona publicznie na sku- tek zakazu policji. Stowarzyszenie kapłanów polskich w Paryżu rozesłało następującą odezwę „do współbraci wychodźców" [...]3. Londyn [luty 1867] Towarzystwo Demokratyczne pod nową nazwą „Centralizacja Londyńskiego Zjednoczenia"4 zebrało się w sali Cambridge Hali w liczbie około 40 osób, włóczęgów-emigrantów. Ażeby powiększyć liczbę zwolenników i wywołać publiczną manifestację, Żabicki udał się do Junga, byłego przewodniczącego kongresu Międzynarodówki w Genewie. Jung, członek i sekretarz „Wschodu" — loży masońskiej, zaprosił około 30 robotników i kilku muzykantów. Przy herbacie improwizowana orkiestra grała polskie melodie, następnie chór chłopców i kilka polskich kobiet, w tej liczbie żona Bobczyńskiego, śpiewali hymn rewolucyjny Boże, coś Polskę. Po krótkim przemówieniu Oborskiego miejsce jego zajął Jung i wygłosił przemówienie o nieszczęściach, jakie spotkały Polskę, i konieczności ścisłego przymierza z klasą robotniczą, albowiem tylko ona może zmienić losy narodów. Następnie złożono akt przysięgi [właściwie: uchwalono rezolucję]: „Polacy zebrani dla uczczenia rocznicy ostatniego powstania oświadczają, że wierni pozostają manifestowi Rządu Narodowego, który zniósł wszystkie przywileje, uwłaszczył włościan i ogłosił wszystkich mieszkańców bez różnicy za wolnych i równych wobec prawa." Następnie Żabicki wygłosił długie przemówienie w języku angielskim, jednakże mimo krasomówstwa autora nie zrobiło ono żadnego wrażenia. Z pewnością zostanie ono wydrukowane — wówczas od razu je wyślę.5 W tych dniach widziałem Kochanowskiego, czuje się lepiej i w maju wybiera się do Paryża. 30 stycznia zmarł w Londynie znany agent Czartoryskiego — Jan Czyński. [luty 1867] Jeżeli chodzi o korespondencję z p. M[arseille] w Paryżu, mam zaszczyt donieść Panu, że przerwaliśmy korespondowanie w maju 1866 roku, w czerwcu agent tutejszej ambasady Mr Louis Sauvaget miał ze mną spotkanie i proponował mi, bym wziął udział w wyszukiwaniu orleanistów, obiecując za trudy te nagrodę od rządu francuskiego. Nie widząc w tym korzyści dla naszej sprawy, odmówiłem. Stosunki moje z p. Marseille i Boittelle, utrzymywane za pośrednictwem jego sekretarza Sirot, ograniczały się wyłącznie do informacji o wyjeżdżających polskich emigrantach i wysyłaniu przez francuską partię rewolucyjną agentów do Calais i Strasburga, za co oprócz wdzięczności słownej niczego nie otrzymałem. Zresztą sprzyjałem poszukiwaniom p. M. wyłącznie w celu przynie- sienią pożytku naszemu rządowi, będąc przekonany, że p. M. będzie sprzyjał równocześnie stłumieniu agitacji Polaków w Paryżu. Kiedy jednakże dowiedziałem się z wiarygodnych źródeł o zmianie polityki, uważałem za swój obowiązek zerwać stosunki. Na prośbę p. S[auvaget] w grudniu podałem mu nazwisko emigranta polskiego Gilewicza i adres Lamirandeta, złodzieja biorącego udział w kontrabandzie do Ameryki. Oto wszystko, co mogę powiedzieć o tej sprawie, niczego nie tając. Jeżeli chodzi o tłumaczenie papierów Jakuba Schneura, to sprawy tej L. Mier. mi nie zlecał, opinia była dana i zjawił się u mnie pewien nieznajomy osobnik prosząc, abym dokonał tłumaczenia papierów z rosyjskiego, ale obawiając się nieprzyjemności ze strony tutejszej emigracji — odmówiłem. Z pewnością tłumaczenia papierów związanych ze sprawą Schneura dokonano w kantorze Skworcowa albo w biurze międzynarodowym na Marclesfield street. Wszystkie papiery Komitetu Dyplomatycznego Zamoyskiego i Czar-toryskiego przewieziono z Londynu do Zurychu do zamku Platera. Kochanowski powraca do zdrowia i w maju wybiera się do Paryża; w tych dniach był on w jakiejś sprawie u ambasadora włoskiego, ale służba go nie wpuściła. Emigrant Michałowski wydał tutaj broszurę pt. Lettres intimes de haute politiąue. Dostarczę z następną pocztą. 18 lutego [1867] W Zurychu powstał pod kierunkiem Platera komitet propagandy religijnej, którego celem jest przygotowanie emisariuszy na Wschód, szczególnie do Serbii i Bułgarii. W tych dniach widziałem księdza Podolskiego, który mieszka w Londynie. Oświadczył mi, że otrzymał list od Platera, który proponuje mu, by przystąpił do stowarzyszenia oraz zajął się wyszukiwaniem zdolnych ludzi, których można by wysłać do Turcji. Większa część księży polskich we Francji wstąpiła do stowarzyszenia. Zdaniem Platera kwestię polską należy ściśle związać z problemem wschodnim, by w wypadku wojny Rosji z Turcją wykorzystać siły emigracji na gruncie tureckim. Emigracja polska wierzy w nieuchronność wojny na wschodzie i zamierza szukać przygód, podobnie jak w Egipcie (byłoby pożyteczne wydać broszurę Polacy w Egipcie, którą miałem zaszczyt przesłać Panu w roku ubiegłym). Ksiądz Podolski, którego poznałem niedawno, jest wzrostu średniego, tęgi, z osobliwie wielką głową, twarz okrągła, lat około 55, dość wykształcony. Tutejszy Londyński Komitet Centralny Mierosławskiego wysłał petycję do Głównego Komitetu Zjednoczenia Emigracji, w której proponuje swą współpracę, jeżeli zostaną przyjęte pewne zmiany w sta- tucie, jeżeli Mierosławski zostanie wybrany członkiem Komitetu i jeżeli w Londynie zostanie założona agencja pod kierunkiem Żabickiego - w zamian za co proponował udział swych zwolenników (demokratów) w liczbie 400 osób. W tych dniach dowiem się o decyzji Komitetu. Kontakty emigracji polskiej w Londynie z republikanami francuskimi zmusiły rząd francuski do śledzenia przybywających z Anglii emigrantów; kilka osób pojechało do Paryża w grudniu i do tej pory nie mogą uzyskać zapomogi. Tutejsi Polacy żywią ogromną nienawiść do Napoleona. Mam nadzieję, że na wiosnę wielu spośród tutejszych polskich włóczęgów wyjedzie do Ameryki. Komitet Czartoryskiego, Waligórski i Żaba przerwali wydawanie zapomóg; około 50 osób pozbawionych zostało środków do życia. Nowo powstały komitet, w skład którego wchodzą Masłowski i Hryncewicz, zbiera ofiary na wysłanie ich do Ameryki. 11 marca [1867] Z wiadomości, jakie udało mi się zebrać, wynika, że emigracja polska przygotowuje przeciwko nam manifestację w Paryżu w czasie wystawy. Obie wrogie partie — Czartoryskiego i Demokratyczna rozesłały cyrkularz wzywając delegatów na 25 maja. Rząd francuski zorganizował w ostatnim okresie ścisły nadzór nad przybywającymi Polakami; zebranie ich, które odbyło się w lutym na bulwarze Sewastopolskim w związku z wyborami członków do komitetu Zaleskiego, zostało ro- zegnane. Głównym inicjatorem manifestacji jest Mikołaj Akielewicz z Wilna i jego adept Płoński. Należy koniecznie powiadomić rząd francuski, ażeby roztoczył ścisły nadzór, polska partia klerykalna nawiązała bowiem bliskie kontakty z orleanistami i obiecała znaczną współpracę w przygotowywanym w bieżącym roku w Paryżu przewrocie. Jeden z agentów Czartoryskiego — Dąbrowski, poinformował mnie wczoraj, że „dni panowania Napoleona są policzone i Polakom przypadnie w udziale rola wyzwolicieli Francji od jarzma". W Paryżu przebywa około 5600 Polaków; cała ta hołota ma kontakty z klasą robotniczą i studentami, nietrudno im więc wywołać rozruchy. Wystarczy prześledzić w „Dzienniku Poznańskim" korespondencje Akielewicza i Amborskiego podpisywane znakiem A, ażeby pojąć całą ich nienawiść do Napoleona. Tutaj zbierają składki na wysłanie ośmiu delegatów. Klerykałowie przekazali zarząd główny Platerowi, pod którego wpływem rozwija się Stowarzyszenie Zjednoczenia.6 Żabicki od dwóch tygodni przebywa w Paryżu mając paszport angielski; jak się wydaje, Mierosławski pragnie wyprzedzić klerykałów; jeżeli policja przeprowadzi teraz u niego rewizję, na pewno odkryje nić spisku. Należy jednak koniecznie dowiedzieć się, gdzie przechowuje on swe papiery, ponieważ, jak wiadomo, ma on w Paryżu dwa lub trzy mieszkania. Postanowienie sejmu galicyjskiego przyjęte według wskazówek Go-łuchowskiego o wysłaniu deputatów do Reichsratu spadło jak grom z jasnego nieba na emigrację: wszyscy są w rozpaczy, nadzieje na zjednoczenie z Czechami zawiodły, plany słowiańskie upadły. Jak to zwykle bywa, oskarża się arystokrację, a Gołuchowskiego w szczególności, o zdradę. Teraz kolej na nas — należy działać, by ostatecznie zniweczyć wpływy Polaków w Czechach. Członkiem-agentem tutejszego klubu demokratycznego w Krakowie wybrany został jeden z czerwonych — Franciszek Trzecieski. 16 marca [1867] Żabicki powrócił z Paryża, mając nie tylko nowe plany, lecz także pieniądze. Według słów jego zwolenników Komitet Paryski wyasygnował 3500 franków na zapomogi dla emigrantów londyńskich. Jest to nowa pułapka, która ma na celu przeciągnięcie tych osób, które udało się nam wciągnąć do Towarzystwa Wzajemnej Pomocy. Wczoraj rozesłano zaproszenia na wiec, na którym omówiona zostanie sprawa wydawania zapomóg. Komitet Szwajcarski przysłał tutaj dwóch komisarzy, Święcickiego i Dąbrowskiego, ażeby odbierać przysięgę od wstępujących do związku „Zjednoczenia" i zebrać składki. Nie bacząc na prośby i groźby [emigranci] nie płacą składek, składanie przysięgi także idzie źle mimo namów ze strony księdza Podolskiego, który, jak widać, jest opłacany przez Komitet. W tych dniach ma się odbyć loteria na rzecz emigrantów polskich. Jednakże społeczeństwo angielskie nie okazuje najmniejszego zainteresowania i niedawne patronki przysłały formalną odmowę. Markiz Townshend przysłał 25 L i obiecał pomóc. Jest to jednak odosobniony lunatyk, który związał swoje nazwisko z patriotami polskimi.7 Na skutek rozruchów w Galicji demokraci znowu liczą na wywołanie niezadowolenia i spisków. Szajka czerwonych, która powstała we Lwowie, a której bożyszczem jest hrabia Leszek Borkowski, utrzymuje stałe kontakty z londyńskimi i paryskimi emigrantami. Należy koniecznie zwrócić uwagę rządu austriackiego i z pewnością wykryje się źródło spisku dojrzewającego w Galicji. Przygotowaliśmy nowy plan osłabienia agitacji emigrantów we Francji, pierwsze próby dały znaczne rezultaty, mamy nadzieję w pełni dopiąć celu i zasłużyć na Pańską wdzięczność. 20 marca [1867] Załączając niniejszym korespondencję, mam zaszczyt donieść Panu, że wpływy nasze na dział polityczny gazety wzrosły. Wczoraj H. Ben-der — agent czasopisma, dostarczając nam numer gazety przekazał prośbę redakcji, by dostarczać im co tydzień wiadomości o rewolucji w Niemczech, a także o innych wydarzeniach, obiecując za współpracę rzyzwoite honorarium. Na podstawie wszystkich tych licznych korespondencji w ciągu 3 lat może się Pan przekonać, że ani na krok nie odstąpiliśmy od naszego programu i jak dotąd działaliśmy pomyślnie — nadzieje na Zachód zostały całkowicie zniweczone. Omawiając rewolucję w Irlandii przedstawialiśmy działalność rządu angielskiego w taki sposób, by po tego rodzaju informacjach przedsięwzięcia naszego rządu nabrały zupełnie innego kolorytu. Mam nadzieję, że na tym polu okażę Panu niejednokrotnie usługę i zasłużę na wdzięczność Pana. Załączam niniejszym prospekt loterii [napisany przez] Baranieckiego, jednego z niebezpiecznych agentów komitetu rewolucyjnego. Rezultaty są do tej pory nieznane, zebrano około 800 L, nie wiem, czy uda się zebrać 2000 L. Celem osłabienia działalności Baranieckiego należałoby wydrukować o nim artykuł zarówno w gazetach rosyjskich, jak i zagranicznych Q przedstawiwszy go we właściwym świetle — jako oszusta. Loteria ta jest złodziejstwem, wszystkie drogocenności zostaną wypożyczone ze sklepów dla wystawienia na pokaz — nikt wielkich numerów nie wygra, uzyskane pieniądze przehula Baraniecki ze swymi agentami na różne zachcianki i utrzymanie kochanek, nieznaczna tylko część przeznaczona zostanie na zapomogi. Spekulację tę należy wydobyć na światło dzienne, ażeby pozbawić ich środków oszustwa. W artykule naszym redakcja według swego zwyczaju przepuściła porównanie działalności Irlandczyków i Polaków. 30 marca [1867] Agitacja prowadzona przez emigrację polską we Francji wzmogła się do tego stopnia, że zwróciła uwagę rządu francuskiego, który zabronił organizowania wieców w kawiarniach. Demokraci londyńscy nawiązali ścisły kontakt z tutejszymi uciekinierami francuskimi i utworzyli wspólny klub w New York Hotel koło Lester Sąuare. Członkami klubu są po większej części masoni z loży „Wschód" i „Mariannę", zebrania odbywają się w środy i soboty. Według ich przypuszczeń w bieżącym roku należy oczekiwać rewolucji w Paryżu i jak zawsze wznowienia kwestii polskiej. Do tej chwili działalność tego nowego klubu ograniczała się do przesyłania odezw rewolucyjnych i karykatur Napoleona do Paryża i innych miast. 26 marca został wysłany stąd do Paryża agent demokratów Lubliński z różnymi papierami; dowiedziawszy się o tym, natychmiast powiadomiliśmy o tym osobniku prefekta i z całą pewnością sprawa zostanie wykryta. Niezależnie od tego donieśliśmy tutejszemu agentowi francuskiemu adres Droueta, który mieszka w Hampstead i drukuje rewolucyjne proklamacje. Rozjątrzenie Polaków przeciw Austrii i częściowo Prusom odsunęło na drugi plan nienawiść do Rosji. W Galicji panuje silny ferment umysłów: postanowiono utworzyć komitet narodowy, ażeby przeciwdziałać umiarkowanym; znając chwiejność umysłów i nierozważność tutejszej młodzieży, nietrudno przewidzieć rozruchy. Dyplomatyczna partia — Czartoryski, Branicki i Zamoyski, stara się za pośrednictwem prasy europejskiej oraz innymi sposobami przeszkodzić sprzedaży skonfiskowanych majątków w guberniach zachodnich. Gdyby się im to udało — rozpoczęłyby się nowe rozruchy. Do rzędu szkodliwych działaczy, przeszkadzających zespoleniu prowincji zachodnich z Rosją, należy zaliczyć także Żydów; mieszkający w Brighton bogaty Żyd, uchodźca z Warszawy i główny rabin Żydów polskich w Londynie, Lipman, osobiście oświadczył nam, że zarówno w Królestwie Polskim, jak i w guberniach zachodnich Żydzi nienawidzą rządu i są oddani Polakom, oni to dostarczają wszelakich wiadomości, w założeniu fałszywych, za granicę, [twierdzą też] że w chwili wybuchu rewolucji poświęcą wszystkie kosztowności, by odbudować Polskę. Wprawdzie jest to bzdura, jednakże stwierdzić należy, że Żydzi w Polsce stanowią element szkodliwy, w znacznej mierze sprzyjający powstaniu zamieszek. Lipman posiada kontakty z Żydami warszawskimi i często jeździ do Berlina. Wspomaga także zapomogami tutejszych polskich Żydów — uchodźców. Lipman jest wzrostu wysokiego, lat około 50, ma ryżą brodę, bardzo wykształcony, mówi po francusku, angielsku, niemiecku, zna polski i trochę rosyjski i, według jego słów, był w przyjacielskich stosunkach z bankierem Garfunklem i Kronenbergiem. 10 kwietnia [1867] W związku z kłopotami i trudnościami, jakie nastręczyło uzyskanie szczegółowych wiadomości, spóźniłem się nieco z podaniem informacji o wiecu. Jak Panu wiadomo z poprzedniego listu, przybyło tutaj wiele osób: Frankowski z Belgii, Mierosławski z Kraczkiewiczem z Paryża, ażeby ostatecznie utworzyć stowarzyszenie. Jeszcze przed ich odjazdem Bobczyński z Żabickim utworzyli komitet, którego zadaniem było wydawanie zapomóg. Stu włóczęgów otrzymawszy po funcie zobowiązało się na piśmie popierać stowarzyszenie; podpisy te schlebiły próżności Mierosławskiego i przybył on tutaj ze swym adiutantem. Równocześnie przywieziono z Paryża całe archiwum Towarzystwa Demokratycznego. Obawa przed rewizją ze strony policji francuskiej zmusiła ich, jak się wydaje, do podjęcia tego kroku. Archiwum to mieści się obecnie u Żabickiego, ale wkrótce zostanie przewiezione na Soho Sąuare, gdzie zamierzają oni wynająć dom dla zebrań. Następnego dnia po przybyciu Mierosławskiego zebrała się cała wataha, by go przywitać i tego samego wieczoru odbył się wiec, na który jednakże zaproszono nielicznych, najwierniejszych adeptów. Należy podkreślić, że wśród uczestników był także ksiądz Podolski. W ciągu dwudniowego pobytu Mierosławskiego trudno było dowiedzieć się o istocie sprawy. 6 bm. pojechał on, jak się wydaje, do Brukseli w towarzystwie Franko wskie-go. Sekretarz Towarzystwa doniósł mi pokrótce, że tematem obrad była sprawa wojskowej organizacji towarzystwa. Sporządzono listy wszystkich zdolnych do noszenia broni i wybrano kilku emisariuszy, w tej liczbie Buczyńskiego i Lublińskiego do Księstwa Poznańskiego, Lenkowskiego, Jabłońskiego i Tyszkiewicza do Galicji, a Żyda Łobko-wicza do Warszawy. Zdaniem Mierosławskiego wojna pomiędzy Francją i Prusami jest nieunikniona i wszyscy emigranci polscy winni w niej wziąć udział. W stowarzyszeniach panuje duży ruch i agitacja. Ksiądz Podolski, jezuita, jest wierny partii Czartoryskiego, ale równocześnie jest członkiem Towarzystwa Demokratycznego. W jego ręku znajdują się pokaźne środki i niezależnie od agitacji politycznej zamierza on zorganizować tutaj polską kaplicę dla emigrantów. Loteria Baranieckiego przyniosła około 1200 funtów, z których część odesłano na zapomogi dla uczących się, a znaczną część do komitetu głównego na przygotowania wojenne. Wiara w możliwość wybuchu nowej rewolucji do tego stopnia wzrosła, że wielu zaopatruje się w broń. Można twierdzić stanowczo, że jeżeli wybuchnie wojna, Polacy bez wątpienia zaofiarują swe usługi Francji. Przebywa tutaj Kochanowski, jest w tak krytycznej sytuacji finansowej, że nie może pojechać do Paryża, gdzie go zaprasza Arnaud. Jeden z członków Towarzystwa Demokratycznego, Żyd z Królestwa Polskiego, Samuel Runkowski, został przyłapany na kradzieży i przebywa w areszcie w dzielnicy Hammersmith. Przerwałem korespondencję do gazet, ponieważ zaproponowano mi pisanie przeciwko Rosji. Jak się wydaje, Waligórski nosi się z zamiarem przekazania wkrótce redakcji jednemu z naszych przyjaciół. 20 kwietnia [1867] 18 kwietnia w tawernie „White Horse" odbyło się walne zebranie całej emigracji w Londynie. Obecni byli także delegaci z Sheffield, Liverpoolu i Newcastle. Powodem zwołania zebrania była wiadomość z Paryża o nieuniknionej wojnie pomiędzy Francją i Prusami. [K.] Dąbrowski, który przybył tutaj w roli delegata nowego komitetu rewolucyjnego, jaki powstał w tych dniach w Paryżu, oświadczył, że jedynym pragnieniem całej emigracji jest uczestniczenie w wojnie i że rząd francuski obiecał pomagać Polakom pieniędzmi i orężem; na skutek tego komitet paryski postanowił sporządzić szczegółowe listy wszystkich zdolnych do noszenia broni i w dogodnej chwili przedstawić je francuskiemu ministrowi wojny. Krążą pogłoski, iż wiadomość ta wywołała niesłychany entuzjazm wśród emigracji i na wiecu 180 osób złożyło swe podpisy zgłaszając gotowość wzięcia udziału w wojnie, z nich 20 wyraziło chęć poniesienia kosztów ekwipunku oraz innych wydatków związanych z własnym utrzymaniem. W celu ulepszenia organizacji cała emigracja zostanie podzielona na 5 głównych obozów: Francja, Belgia, Szwajcaria, Włochy i Anglia. Specjalni komisarze z Paryża zajmą się zjednoczeniem partii; w każdym mieście, gdzie liczba emigrantów przewyższa 10 osób, zorganizowane zostanie biuro werbunkowe. Dąbrowski wyznaczony jest [komisarzem] w Anglii, Czapski i Frankowski w Belgii, Bosak czy Giller w Szwajcarii. W razie wybuchu wojny na pewno cała agitacja skupi się w Księstwie Poznańskim. Sikorski, o którym już donoszono Panu z Paryża, mieszka na stałe w Berlinie i Poznaniu i pełni funkcję pośrednika pomiędzy tamtejszymi rewolucjonistami i emigrantami londyńskimi. Gdyby policja pruska zwróciła uwagę na tego pana, z pewnością odnalazłaby główne nici przygotowującego się ruchu. Dwaj Rosjanie, o których wczoraj został Pan poinformowany, opuścili wczoraj Londyn. W chwili obecnej należy przede wszystkim zwrócić uwagę na emigrantów paryskich, w których środowisku dojrzewają plany przestępstw, i jak się wydaje, sprzyjają oni rządowi francuskiemu. Doktor Baraniecki wyjechał z Londynu do Edynburga, pozostawiwszy 100 L na wydanie zbioru utworów rewolucyjnych. Mają się one ukazać w języku angielskim i przeznaczone są w przeważnej większości dla motłochu londyńskiego, mają kosztować nie drożej niż 6 pensów. Wereckiemu polecono znaleźć tłumacza. 24 kwietnia [1867] Komitet główny (Reprezentacyjny) wydał pismo wymierzone przeciwko tym, którzy rozpowszechniają fałszywe wiadomości o emigracji. Równocześnie z wysłaniem tego pisma do Londynu Komitet Reprezentacyjny polecił Dąbrowskiemu zorganizowanie tutaj policji, składającej się z jednego dzielnicowego i dwóch kontrolerów, którym komitet obiecał zapomogi. Wybór tych osób zachowany zostanie w tajemnicy, ich obowiązkiem będzie śledzić zachowanie i kontakty emigrantów. W Paryżu policja taka została zorganizowana według projektu Am-borskiego już w grudniu [18]66 roku. Członkowie jej znani byli rządowi francuskiemu i jeżeli zaszła potrzeba, używano ich do przeprowadzania poszukiwań według wskazówek prefekta. 26 kwietnia [1867] Spieszę przesłać niezwykle interesujący dokument, byłoby rzeczą pożyteczną przesłać go do opublikowania we wszystkich gazetach. Emigranci, którzy studiują w Zurychu, przesłali protest do Komitetu Paryskiego i in. przeciwko osobie wiceprezesa komisji hr. Władysława Platera. Powodem do protestu było to, że hr. Plater zwrócił się z prośbą do cesarzowej Austrii o zapomogę dla nieszczęsnych emigrantów. Postępek Platera wywołał niezadowolenie wśród studiujących w Zurychu. Niezależnie od protestu otrzymaliśmy od Gillera kopię listu wysłanego przez emigrantów z Zurychu do Platera. [...] Ręcząc za zgodność z oryginałem dostarczonego nam z Zurychu protestu i listu, zapytujemy, czy nie można by ich zamieścić w „Dzienniku Warszawskim" i innych gazetach.10 Termin zebrania Gminy Londyńskiej wyznaczono na godzinę 7 wieczorem 28 kwietnia w hotelu „White Horse", Theobald's Road. 1 maja [1867] Zebranie Gminy Londyńskiej, które odbyło się 28 kwietnia, było pożałowania godnym widowiskiem; na wezwanie Zabickiego zebrało się około 140 osób podpitej hołoty; po przemówieniu Oborskiego i Bob-czyńskiego „o konieczności zjednoczenia i wzięcia udziału w nieuniknionej wojnie pomiędzy Prusami i Francją" wznowiono pijatykę, a około godziny 11-ej wieczorem rozpoczęła się taka bijatyka, że gospodarz musiał wezwać policję; wielu pokrwawionych odprowadzono do komisariatu, inni uciekli do domu. Żabicki i Werecki, którzy starali się przerwać bijatykę, zostali spoliczkowani. Być może, wydarzenie to odbierze im chęć zwoływania zebrań; jeżeli zaś chodzi o właściciela tawerny „White Horse", oświadczył on, że dłużej nie zamierza ich tolerować. W ostatnim okresie emigracja londyńska straciła autorytet i wszyscy unikają kontaktów z uchodźcami polskimi. Organizowanie Komitetu Reprezentacyjnego posuwa się powoli na skutek różnicy zdań i waśni między przywódcami. Projekt organizacji, ułożony przez Dąbrowskiego [Jarosława], Wróblewskiego [Walerego] i Jarmunda, spotkał się z silnym sprzeciwem ze strony Świętorzeckiego i księdza Żulińskiego, którzy przedłożyli pokrywający się całkowicie z zasadami organizacyjnymi Warszawskiego Komitetu Centralnego projekt11, żądający nieograniczonej władzy nad wszystkimi emigrantami. Na skutek tego panuje niezgoda i można mieć nadzieję, że zjednoczenie emigracji długo jeszcze nie da żadnych rezultatów. Jak Panu wiadomo, według nowego planu cała emigracja podzielona została na gminy, każda gmina ma swego przedstawiciela, który komunikuje się z członkami Komitetu Głównego, wszystkie projekty przekazywane są do przedyskutowania przez gminy i zatwierdzane są większością głosów. Demokraci występują przeciwko Świętorzeckiemu i przygotowują opozycję. Bosak i Plater starają się wzmocnić kontakty i jedność Polaków ze Słowianami, w szczególności Czechami; wielu emisariuszy wyruszyło tam z Zurychu wioząc instrukcje. Jedni żądają, ażeby kierownictwo przekazać Czechom, inni — Polakom. Rząd austriacki winien uświadomić sobie znaczenie polskiej intrygi, przymykanie oczu na ten fakt może oznaczać wybuch rozruchów. Plater obawia się skutków protestu zorganizowanego przez uczniów w Zurychu, prosił Haukego o wstawiennictwo, w związku z czym Bosak wysłał do uczniów list pełen oburzenia, potępiając ich postępowanie wobec Platera . Sprawa jednakże nie skończy się na tym i należy oczekiwać, że nie pozostanie bez następstw. 29 marca zmarł w Londynie znany ze swych przygód w Egipcie i na emigracji major Beniowski (z Żydów), jeden z wybitnych obrońców Żydów w Polsce. Kilka tygodni przed śmiercią Czartoryski polecił mu misję na Wschodzie i poczyniono już przygotowania do odjazdu, jednakże zmarł nagle na gruźlicę płuc. Mimo podeszłego wieku Beniowski był wielce niebezpiecznym dla nas działaczem. W Zurychu wydano w drukarni Gillera13 Listy do gromady o zmowie ludowej Polski, Litwy i Rusi, utwór pióra Bosaka14 o treści bardzo niebezpiecznej. Zamierzają znaczną część nakładu przesłać przez Austrię i Prusy do Polski, część wysłano już do Lipska i Wrocławia. Redakcja „Dziennika Poznańskiego" przeszła w ręce nowego redaktora — Józefa Żurawskiego, który przysłał nam propozycję uczestniczenia w korespondencji. Nie znając zapatrywań nowego redaktora, oczekujemy wyjaśnień naszego współpracownika w Paryżu. 5 maja [1867] Wczoraj wieczorem odbyło się zebranie Londyńskiej Gminy Centralnej. Powodem zebrania była wiadomość, jaką otrzymano z Paryża o pokojowym rozwiązaniu kwestii luksemburskiej15; w związku z tym runęły nadzieje, jakie emigracja wiązała z możliwością wzięcia udziału w oczekiwanej wojnie. Jednocześnie zaufany Czartoryskiego — Szul-czewski (major), kierujący tutejszą Ligą16, oświadczył, że od maja przerwane zostanie wydawanie wszelkich zapomóg, i radził wszystkim przenieść się do Paryża, obiecując po 10 fr. i bilet na podróż. Wiadomość ta spadła na tutejszy proletariat jak grom z jasnego nieba, ponieważ przywykł on żyć na cudzy koszt. Falanga licząca blisko 80 osób, będąca na utrzymaniu Ligi, zebrała się w tawernie na St. Martins Lane, ażeby rozważyć, co robić; 42 osoby zgłosiły gotowość wyjechania do Paryża, wśród nich Jackiewicz wraz z innym oszustem — Lipiń- kim. Osobnicy ci utrzymywali kontakty z masonami francuskimi i brali udział w wysyłaniu do Francji zakazanej literatury. Oburzenie emigracji na Czartoryskiego i Szulczewskiego wzrosło w najwyższym topniu. Postanowiono żądać publicznych wyjaśnień, a także zmusić garanieckiego, by przerwał kontynuowanie loterii, sprzedał drogocen-ności, a pieniądze przekazał do Komitetu Londyńskiego. Ponieważ żądania ich są niewykonalne, należy wkrótce oczekiwać skandalu, [...] 12 marca zmarł w Rire de Gier — w domu doktora Lemańskiego — Aleksander Laski, jeden z emisariuszy 1861 roku, który niegdyś służył w armii tureckiej. W końcu maja wyjeżdżam na kilka dni do Francji, nie jest wykluczone, iż podróż ta przyniesie rezultaty. 16 maja [1867] Zgodnie z życzeniem Pana pozostaję w Londynie i staram się być pożytecznym. Wiadomość o zamiarze Monarchy odwiedzenia wystawy w Paryżu wywołała, jak należało oczekiwać, wielkie wrażenie wśród emigracji. Na wiecu, który odbył się w ubiegłą sobotę, o którym szczegółowy raport wysłany został w ubiegłą sobotę do Petersburga, mówiono również na ten temat, nie dając wiary pogłoskom z gazet. Nie wiadomo dlaczego, Paryski Komitet Główny zażądał, by delegaci sekcji - londyńskiej przybyli do Paryża 27 maja, i polecił Szulczewskiemu zaopatrzyć ich w pieniądze i bilety na przejazd. Z sekcji wybrano Lipiń-skiego, jest wzrostu wysokiego, ma 45 lat, ciemnoblond brodę, chudy. [Wyjeżdża także] Jankowski, lat 30, blondyn, z Brukseli, i dwaj jeszcze osobnicy, których nazwisk nie znam; ponieważ nie zdecydowano się na wybór delegatów, m. in. mnie również proponowano mandat delegata, ale odmówiłem, chociaż dopiero wczoraj otrzymałem list Pana; zamiast mnie pojedzie, jak się wydaje, sekretarz Towarzystwa, Werecki. W tej sytuacji należałoby zachować środki ostrożności, gdyż w Paryżu szajka Mierosławskiego znacznie wzmocniła się, a po tej hołocie wszystkiego się można spodziewać. Obawy wzbudza szczególnie sekcja Batignolles, którą kierują Amborski i Akielewicz. W ich środowisku dojrzewają wszystkie złe projekty. Termin następnego zebrania naznaczono na sobotę, o rezultatach zebrania nie omieszkam natychmiast Pana powiadomić. 19 maja [1867] Wczoraj odbyło się ogólne zebranie sekcji londyńskiej, zebrało się około 120 osób, w wyniku ogólnych wyborów miejsce prezesa zajął Żabicki i pokrótce wyjaśnił cel zebrania: „Obywatele, otrzymaliśmy wiadomość z Paryża o przygotowaniach tamtejszej emigracji do wyboru Komitetu Reprezentacyjnego, skład którego winien pozostać tajemnicą dla większości, a działalność będzie znana jedynie kierownikom sekcji. Postanowiliśmy zaprosić Was, by w sposób dojrzały omówić tę sprawę i otrzymać waszą zgodę na wysłanie tam delegatów." Ponieważ jednak statut Towarzystwa Demokratycznego zabrania swym członkom uczestniczenia w zebraniach, na których obecni będą nieznani ludzie, Żabicki zaproponował, by problem ten rozstrzygnąć większością głosów. Będąc w przeddzień powiadomiony o celu zebrania, wraz ze swymi zwolennikami skierowałem wszystkie wysiłki, by udaremnić wysłanie delegatów i w ogóle nie wziąć udziału w restytuowaniu tajnej władzy. Kilka butelek rumu bardziej podziałało na umysły tutejszych demokratów aniżeli przekonywające argumenty delegata Sikorskiego. W głosowaniu uzyskaliśmy większość głosów, wskutek czego sekcja londyńska postanowiła nie brać udziału w planach komitetu paryskiego i nie wysyłać tam delegatów. Znamy już nazwiska niektórych osób, które wybierają się do Paryża, i wiadomość w tej sprawie przesłana została już panu A. Sz[ulcowi] w Paryżu. 23 maja [1867] Z powodu waśni, jaka miała miejsce w Zurychu w związku z prośbą Platera o zapomogę, wysłaną do cesarzowej austriackiej, prezes komisji Walder wysłał do emigracji list następującej treści: „Panowie! w odpowiedzi na wasze kilkakrotne żądania poinformowania Was w sprawie prośby przekazanej cesarzowej austriackiej przez hr. Platera o zapomogę dla młodzieży studiującej, donoszę Warn, że hr. Plater samowolnie, bez porozumienia z członkami komisji, powyższą prośbę przekazał cesarzowej Austrii, i że na skutek interwencji ze strony członków komitetu — prośba została wycofana. Ażeby zapobiec tego rodzaju nadużyciom w przyszłości, do komitetu dokooptowaliśmy profesorów Landolta i Orellego, a także dyrektora prof. G. Zeunera. 5 maja. Walder" Na skutek prześladowań ze strony policji francuskiej i z innych przyczyn stowarzyszenie rewolucyjne w Nancy przestało istnieć od 9 maja. Jego członkowie: Teofil Jurkiewicz, Ignacy Kokowski i Schmidel przeszli do Towarzystwa Demokratycznego. Zjazd towarzystwa etnograficznego z ziem słowiańskich i wystawa etnograficzna, która odbywa się w Moskwie17, wywołują ogromne nie- zadowolenie emigrantów.Emigracja uważa to za przeszkodę dla projektowanego sojuszu Czechów z Galicją. 29 maja [1867] Mimo wiadomości podawanych przez gazety emigracja niezbyt wierzyła w przyjazd Monarchy. Kiedy przekonano się o ich prawdziwości, ponowiono agitację. 25 maja, w związku z wezwaniem komitetu paryskiego do wysłania delegatów, odbyło się zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej. Tydzień temu przy udziale pewnych osób udało się nam przeciwstawić wysłaniu delegatów, postanowiono wówczas ich nie wysyłać. Na skutek powtórnego wezwania komitetu paryskiego postanowiono wysłać dwie osoby zamiast pięciu, mianowicie Lipińskiego i Su-chodolskiego. Wyjeżdżają oni 2 lub 3 czerwca przez Boulogne okrętem; ponieważ według wiarygodnych wiadomości agitacja emigracji paryskiej wzrasta, należy przedsięwziąć środki ostrożności w czasie zamierzonego przeglądu wojsk w Lasku Bulońskim i w ogóle podczas wszelkich podróży. Zjazd delegatów do Paryża jest sprawą wielce podejrzaną. Zebrania, które odbywały się dotąd u Michalskiego, zostały przerwane, nowy klub otworzono koło Cranburn street. Ksiądz Podolski wybrany został honorowym opiekunem klubu i ofiarował 45 L na pierwsze potrzeby. Gałecki został również wysłany do Paryża. 7 czerwca [1867] Chwała Najwyższemu, że ojciec nasz, cesarz, wybawiony został przez Stwórcę z rąk zabójcy. Przypuszczenia moje sprawdziły się. Jak Panu wiadomo z poprzedniego listu mego, określiłem miejsce, gdzie należało oczekiwać nieszczęścia. Zamach nie jest wynikiem zemsty osobistej, dojrzał on w łonie emigracji paryskiej i łotr, który podniósł rękę na Monarchę, jest jedynie sprężyną ogólnego spisku. Jeżeli policja francuska zwróci uwagę na Amborskiego, Akielewicza, Kraczkiewicza i in. kompanów sekcji batignolskiej — niewątpliwie dotrze do źródła. Wysłanie delegatów londyńskich bez wątpienia miało związek z zamachem. Należałoby zwrócić baczną uwagę na przyszłe podróże Monarchy, ponieważ należy oczekiwać powtórnego zamachu. Z chwilą kiedy dotarła tutaj wiadomość o niepomyślnym zamachu — od razu zwołano zebranie członków Centralnej Gminy Londyńskiej. Kochanowski, który przygotowywał się do zamachu na życie Napoleona, na skutek choroby pozostał w Londynie. 10 czerwca [1867] Chwała Najwyższemu, że ręka zabójcy chybiła celu i życie naszego ojca, Monarchy, zostało uratowane. Na podstawie rozmów, jakie toczyły się wśród tutejszych emigrantów na kilka dni przed przyjazdem cara do Paryża, dowiedziałem się o projekcie zamachu na życie cara, a znając miejsce [gdzie miał on nastąpić], natychmiast wysłałem wiadomość do Paryża panu A. Sz[ulcowi] podkreślając, iż miejscem zamachu będzie Lasek Buloński w czasie przeglądu wojskowego. Przypuszczenia moje sprawdziły się. Rozmowy o zamierzonym zamachu prowadzone były wśród członków tutejszego Londyńskiego Centralnego Komitetu tak ostrożnie, że mimo czynionych starań udało mi się jedynie dowiedzieć, że zamach nastąpi przed przeglądem wojskowym w Lasku Bulońskim, o czym natychmiast napisałem do Paryża, ażeby przedsięwzięto środki ostrożności. Zamach ten pozostaje w związku ze zjazdem delegatów w Paryżu, trzy dni przed zamachem trzej tutejsi emigranci wyjechali do Paryża (o nich informowaliśmy także). Należy obawiać się, by zamach nie powtórzył się, ponieważ agitacja w najwyższym stopniu wzrasta. Szczególnie w drodze powrotnej [cesarza]. Jeżeli policja francuska weźmie się porządnie do tej sprawy, z pewnością wykryje cały spisek i jego uczestników. Wczoraj odbyło się zebranie Gminy Londyńskiej, zaproszono tylko członków do mieszkania Żabickiego, debatowano nad nieudanym zamachem i postanowiono wysłać Żyda Jakubowskiego w celu dokładnego zbadania sprawy, czy w zamachu tym brała udział cała emigracja paryska, czy tylko gmina batignolska. Oburzenie prasy francuskiej i angielskiej ogromnie ich zaniepokoiło. W tych dniach wyjadę do Paryża, ażeby zebrać potrzebne informacje, i postaram się natychmiast przesłać wiadomości. Przybył tutaj Gromów i kupił od Triibnera wszystkie wydania Her-cena — czy aby nie w celu wysłania do Rosji? — Poinformował mnie o tym tłumacz. Tutejsza emigracja rozpuszcza pogłoski o nieuniknionej wojnie po zamknięciu wystawy i wzywa do gotowości na pierwsze wezwanie komitetu. Zjednoczenie emigracji znowu nie doszło do skutku z powodu opozycji mniejszości, której przedstawicielami są Świętorzecki i Żuliński. [Paryż] 9 lipca [1867] Wkrótce po wyjeździe Monarchy pojechałem do Paryża, ażeby zebrać jakie takie wiadomości. Jak wynika z rozmów, niewielu emigrantów okazywało oburzenie z powodu zamachu, wielu, a w tej liczbie również Czartoryski, usprawiedliwiało zabójcę. Wielu Polaków, którzy publicznie w kawiarniach wyrażali swój żal z powodu nieudanego zamachu, zostało aresztowanych przez policję, dwóch — Bańkowskiego i Jeleńskiego, deportowano z Francji. Jeżeli chodzi o zamach Berezow-kiego, to projekt jego był znany Rembielińskiemu i innym, wielu nie wierzyło jednak słowom Berezowskiego; mówią, że w czasie zamachu kilku uczestników znajdowało się koło niego, ale zobaczywszy wściekłość ludu ukryli się. Zeznania przestępcy o tym, że nie miał wspólników, są fałszywe. Plan zamachu wprawdzie nie był w pełni znany emigracji londyńskiej, jednakże pogłoski na ten temat krążyły i była mowa o tym, że przestępstwo będzie dokonane w Lasku Bulońskim w czasie przeglądu wojskowego. Mówili mi o tym Jankowski i Werecki, ja zaś natychmiast przesłałem wiadomość do Paryża. Zresztą cała emigracja przekonana była, że zabójstwo dokonane zostanie w Paryżu. Po zamachu stosunek rządu francuskiego [do emigracji] zmienił się. Polecono prefektowi ułożyć imienne listy wszystkich włóczących się bez pracy i w ogóle osób podejrzanych, a następnie stopniowo wygnać ich do prowincjonalnych miast Francji. Osoby przybywające z Londynu policja wysłała z powrotem. W Paryżu spotkałem A. P. Butkowskiego18 — przybył on z Heidelbergu obejrzeć wystawę. [Dopisek adresata:] (to bzdura). Ponieważ oświadczyłem mu, że już nie mam z Panem kontaktu — szczerość jego była bez granic. Przekazał mi różne szczegóły o swym pobycie w Moskwie i we Włoszech, o różnych oszustwach i o Chłudowie. Z jego opowiadań doskonale mogłem wywnioskować, że oskarżenie Chłudowa o kontakty z Hercenem jest niesłuszne — zgodnie ze swym zwyczajem widzi on wszystko przez szkło powiększające swych okularów i lubi przypisywać wszystkiemu niebezpieczny charakter. Wysłanie go za granicę może być przyczyną wielkich nieprzyjemności. „Nie zwabią mnie więcej do Rosji, a jeżeli mnie zostawią bez kawałka chleba — wówczas ogłoszę publicznie wszystkie sekrety itp.; mam w swym ręku wiele dokumentów i plik listów p. Sz[ulca]." [Dopisek na marginesie:] (słowa A.P.B.) W ogóle znając jego charakter należy go śledzić, wysłanie go na Wschód, do Mołdawii, w charakterze tłumacza w konsulacie byłoby bardziej pożyteczne, tym bardziej że w Bukareszcie lub Stambule mógłby swobodnie obserwować Rosjan i innych emigrantów. Na wystawie Butkowski spotkał się z Kolbem. Podejrzewa on, że Kolbe zajmuje jego miejsce w Paryżu. Amnestia zadała cios sprawie zjednoczenia emigracji, wielu wyraziło życzenie powrotu do Rosji; starsza emigracja zahartowana w intrygach obawia się, że sprawa zjednoczenia runie bezpowrotnie. Ażeby przyśpieszyć wyjazd Butkowskiego z Paryża, dałem mu pieniądze na drogę powrotną: w ciągu czterodniowego pobytu przebywał on stale na wystawie i żadnych kontaktów poza Kolbem nie miał. [Paryż] 20 lipca [1867] Zaledwie tylko wiadomość o zamachu Berezowskiego na Monarchę dotarła do Londynu — członkowie Centralnej Gminy Londyńskiej zebrali się u Zabickiego. Postanowiono następnego dnia wysłać do Paryża Jaworskiego w celu zebrania szczegółowych informacji. Oburzenie narodu francuskiego na Polaków znalazło duży oddźwięk, w ciągu tygodnia Żabicki i Spółka byli w najwyższym stopniu zaniepokojeni, obawiając się zdrady Berezowskiego. Wszystko wskazuje na to, że Be-rezowski miał bez wątpienia wspólników i jedynie łatwowierność policji francuskiej sprawiła, że zgubiono nić spisku. W związku z pełnymi oburzenia adresami, wysłanymi przez emigrację paryską do Napoleona, przybył tutaj agent Czartoryskiego i Za-moyskiego z wezwaniem nawołującym do wysłania z Londynu wspólnego adresu19 — Centralna Gmina Londyńska odrzuciła tę propozycję i nie zezwoliła swym członkom na uczestnictwo. Jedynie sekcja Czartoryskiego — Karol Szulczewski i Adam Giełgud — wysłała adres o treści podobnej do protestu Zamoyskiego . Protest Zamoyskiego wywołał ogromne oburzenie demokratów i Mierosławski wystąpił z protestem, którego gazety francuskie nie ośmieliły się opublikować; został on odlitografowany i rozesłany tylko kierownikom sekcji.21 [...] Władysław Mickiewicz także wysłał protest. [...] Po przyjeździe tutaj w ciągu kilku dni zebrałem pewne wiadomości o naszych. Zjawił się tu również Butkowski z Heidelbergu, bawił tu 4 dni i dziś wyjechał do Bozaine. Szczegóły dostarczę z Londynu. [Londyn] 5 sierpnia [1867] Dzięki środkom przedsięwziętym przez policję francuską agitacja emigracji zmniejszyła się. Wedle nowych zarządzeń wszyscy emigranci przebywający na terenie Francji i otrzymujący zapomogi obowiązani są do znalezienia sobie jakiegoś zajęcia i przedstawienia zaświadczeń od swych pracodawców. Wielu wałęsających się bez pracy wysłano z Paryża do południowych departamentów, a kilku do Belgii. Walne zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej, które wyznaczono na 4 sierpnia — nie odbyło się, ponieważ markiz Townsend odmówił objęcia funkcji przewodniczącego. Markiz został w tych dniach na ulicy High Holborn spoliczkowany przez rzemieślnika tak mocno, że ślady uderzenia zmusiły go do pozostania w domu. Przybyli tutaj Wołłowicz i Kraczkiewicz — pierwszy przysłany został przez Czartoryskiego, ażeby zorganizował w Londynie Towarzystwo Literackie, którego celem byłoby rozpowszechnianie w gazetach bzdurnych wiadomości o Rosji. Kraczkiewicz jako agent Mierosławskiego stara się sparaliżować dzia- Iność Wołłowicza. Od A. But[kowskiego] nie mam wiadomości. Załączam niniejszym dodatki W.G. Z pewnością otrzymał Pan list mój dotyczący A. But[kowskiego]. Uniżenie proszę powiadomić mnie o jego losie, ażebym w wypadku jego zdrady i ucieczki do Genewy miał czas przedsięwziąć niezbędne dla mego bezpieczeństwa środki ostrożności. Obserwowałem kilku Rosjan przebywających w Londynie, niczego szczególnego nie zauważyłem — prowadzą się poprawnie i nie mają nic wspólnego z propagandą Hercena; dwaj z nich podróżowali po Szkocji w towarzystwie polskiego agenta Gilewicza. Dyrekcja Muzeum Brytyjskiego poleciła mi zorganizować i uzupełnić kolekcję rosyjskich monet i medali. 12 sierpnia [1867] Główny Komitet Zjednoczenia wysłał list do adwokata Emanuela Aragona w związku z prowadzoną przezeń obroną przestępcy Bere-zowskiego.22 [...] Obrona Berezowskiego przygotowana została w Hotelu Lambert i przekazana Aragonowi. Na podarunek dla niego Branicki przesłał 500 fr., Czartoryski i Zamoyski 200 franków. Mimo wysiłków zebrano tutaj do dziś zaledwie 70 franków. Pod pretekstem zbierania pieniędzy na podarunek dla Aragona, członkowie Komitetu Głównego planują kradzież i połowa zebranych pieniędzy zostanie roztrwoniona na rozpustne uciechy w knajpach paryskich.23 Trzy lata temu Plater utworzył tak zwaną Komisję Zapomóg w Zurychu. W Galicji i Poznańskiem zebrano znaczne sumy. Jednakże Plater, wiodąc rozpustne życie i utrzymując kochanki, roztrwonił znaczne sumy, szczególnie na intrygę z Pustowójtówną. Obecnie obawiając się zdrady wysłał agentów do Galicji, ażeby przy pomocy duchowieństwa zebrać pieniądze na pokrycie deficytu. Jeden z oddanych mu agentów — kupiec Juliusz Frydberg, któremu przekazał on znaczne sumy skradzione z funduszu komitetu, zbankrutował i kilka dni temu popełnił samobójstwo w Londynie. Plater będąc w kłopotach finansowych wysłał 1 sierpnia nowego agenta do Galicji w celu zebrania środków pieniężnych. Towarzystwo Demokratyczne jest ogromnie oburzone na prowodyrów protestu w związku z zamachem Berezowskiego. Jednakże oburzenie adeptów Mierosławskiego wywołał przede wszystkim list L. Bu-lewskiego do Berezowskiego2 . W liście tym Bulewski, prezes Gminy Centralnej, ostro potępia zamach na życie cara. Na liście tym wydrukowano następujący tytuł: Uniwersalny Republikański Alians — Wydział Polski. Ognisko Rewolucyjne Polskie. Centrum Republikańskie Polskie. W imieniu Centrum Republikańskiego Polskiego Ludwik Bulewski Ze względu na to, iż towarzystwo, które powstało w okresie buntu i zostało rozgromione przez nas przy współudziale policji francuskiej, znowu odradza się w Londynie — należałoby znać tytuły ich odezw. Bulewski z polecenia Mazziniego jeździł do Włoch i w czasie pobytu swego w Genewie w czerwcu zawarł z Hercenem pisemną umowę dotyczącą ponownego utworzenia tajnej organizacji. Zbiorę w tej sprawie informacje. 18 sierpnia [1867] Ksiądz Podolski, który przebywa w Londynie, z polecenia Czarto-ryskiego zebrał przy pomocy arcybiskupa Westminsteru Manninga 120 tys. franków na założenie kaplicy polskiej. Z sumy tej ponad połowę roztrwonił na budowę domu swej kochanki w Bromptonie — za pozostałe pieniądze wynajął dom na ulicy Gower nr 110, gdzie ma powstać kaplica emigracji polskiej. 25 sierpnia odbędzie się uroczyste otwarcie. Arcybiskup Manning i biskup, doktor Morris, wygłoszą kazania — pierwszy o godz. 11 rano, drugi o godz. 7 wieczorem. Gmina Londyńska zobowiązała wszystkich do przybycia, wyznaczając dla ubogich po 5 franków na przyzwoitą odzież. Ażeby przyciągnąć wszystkich, ksiądz Podolski obiecał ugościć ich kolacją. Otwarcie kaplicy ma na celu zespolenie emigracji. Jednakże wątpić należy, by ta impreza przyniosła pożytek organizatorom. W ostatnim okresie emigracja w Londynie znacznie powiększyła się dzięki przybywającym z Francji. Panuje powszechna nędza. W związku z listem Gminy do Hercena (Gmina Polska w Genewie) tutejsza gmina wysłała w tych dniach list. [...] Kopię tego listu posłano do Hercena. List ten wysłano 25 czerwca. Być może, iż był on przyczyną, dla której przerwano wydawanie „Ko-łokoła". Hercen bowiem nie odpowiedział i, o ile nam wiadomo, nie znosi emigracji londyńskiej. Zaprzestanie wydawania „Kołokoła" nie zrobiło żadnego wrażenia ani w Londynie, ani w Paryżu. Amoralne życie Hercena, pijaństwo i fiasko prób przeciągnięcia większości emigracji na swoją stronę położyły kres propagandzie. Rosjanie, którzy przebywają w Londynie, prowadzą się dobrze, unikają jego agentów. W Paryżu na wystawie kilku jego adeptów całą dobę spędziło w rosyjskiej knajpie Kreszczenki, ale mimo wysiłków nie udało im się zdobyć ofiar. Z Paryża donoszą, że sytuacja materialna emigracji pogarsza się. Komitet Główny Zjednoczenia zupełnie nie zajmuje się wspomaganiem emigrantów, a komitet do wydawania zaświadczeń niemal już nie istnieje. Komitety Francusko- Polski i Duchowieństwa Francuskiego wyczerpały wszystkie zasoby pieniężne; rząd francuski z największym trudem wydaje zapomogi tym, którzy obecnie przyjeżdżają. Wszystkie zebrania publiczne i kawiarnie podporządkowano nadzorowi policji. Kolonia w stanie Wirginia w Ameryce założona przez Tochmana pod nazwą Nowa Polska stacza się ku upadkowi. Spośród 20 kolonistów pozostało zaledwie 13, a i ci pozostają bez środków do życia — należy powątpiewać, czy przetrzymają zimę. Nienawiść i stałe bójki wśród emigrantów do tego stopnia zbrzydły Amerykanom, że żaden z nich nie chce przyjmować Polaków do roboty. Czasopismo „Harper's Magazin" umieściło ostry artykuł, w którym oskarża Polaków w Turcji, że są gorsi od Turków i przeszkadzają narodowemu rozwojowi Serbów. W tych dniach zmarł w Londynie Franciszek Zieliński, były emisariusz w Galicji, uczestnik buntu Węgrów w roku 1849. 27 sierpnia [1867] Skworcow wczoraj pojechał do Niemiec i Rosji w sprawach handlowych. Jak wiadomo, w latach ubiegłych utrzymywał on stałe kontakty z Hercenem i Tchórzewskim. W chwili obecnej kontaktował się z przybywającymi tu Rosjanami. W swoim kantorze zatrudnia wyłącznie polskich emigrantów i jest dobrze widziany przez polskich patriotów. Bobczyński — jeden z głównych członków Londyńskiego Centralnego Towarzystwa Demokratycznego, otrzymał amnestię i jedzie do Galicji. Wielu tutejszych i francuskich emigrantów złożyło prośby o amnestię i zezwolenie na powrót do Galicji. Według wszelkich danych zamierzają oni uczynić Galicję ośrodkiem spisku. Liga Polska i Czartoryski wydają wszystkim jadącym do Galicji zapomogi. Otwarcie i poświęcenie kaplicy polskiej na Gower street przeszło niezauważenie25; z planów zorganizowania manifestacji nic nie wyszło. Centralna Gmina wyznaczyła na ten dzień ogólne zebranie, wynajęła dziesięć karet, ale z przyczyn nie wyjaśnionych Sheffield i Manchester nie przysłały delegatów. Jeżeli biskupi angielscy Manning i Morris nie zaczną wydawać zapomóg — kaplica ta nie utrzyma się długo. Ksiądz Podolski częstując emigrantów zakąską i winem powiedział: „nasza polska kaplica będzie ośrodkiem propagandy religijnej i politycznej". Wieczorem wielu z zaproszonych rozpoczęło w mieszkaniu Podolskiego grę w karty, w której aktywny udział wzięło także duchowieństwo emigracyjne. O godzinie jedenastej wieczorem podpici goście otworzyli okna, zaczęli śpiewać Boże, coś Polskę i inne pieśni. Niewiarygodne wrzaski rozlegające się z domu, gdzie otwarto kaplicę polską, zmusiły sąsiadów do wezwania policji, która rozpędziła emigrantów do domów. Wątpliwe, by tego rodzaju naruszenie obyczajów londyńskich przyniosło pożytek. Bulewski, prezes polskiego Ogniska Rewolucyjnego, wyjechał do Paryża, ażeby przy pomocy L. Zienkowicza utworzyć podobną sekcję w Paryżu. W chwili obecnej wszyscy hersztowie emigracji zwracają uwagę szlachty, zarówno w Galicji, jak i Poznańskiem, na oświatę ludu, oczywiście w duchu wrogim (dla nas). Działyński wyznaczył nagrodę w wysokości 2000 fr. za najlepszy samouczek dla ludu, stowarzyszenie duchowieństwa w Paryżu postanowiło również wydawać „Głos dla Ludu". P.S. W następnym miesiącu przenoszę się do dzielnicy polskiej — natychmiast przyślę nowy adres. Mam nadzieję, że na nowym miejscu zamieszkania będzie mi wygodniej zbierać informacje. W Paryżu zmarł Wincenty Słubicki — były major 4 pułku liniowego, były agent Zamoyskiego w czasie wojny krymskiej. Szulczewski powrócił do Londynu, mieszka na Duke street 10, St. James. Ukazało się nowe dzieło L. Mierosławskiego — czwarty tom Rewolucji 1831 roku. Piąty tom znajduje się w druku w Księgarni Luksemburskiej w Paryżu. Pianista Sowiński, który podróżuje po Europie i daje koncerty na rzecz emigracji polskiej, przybył do Sable d'Olonne i ogłosił na afiszach koncert na rzecz wychodźców polskich. Jednakże mer miasta, pan Petiteau, wydał zarządzenie, by zerwano afisze, i zezwolił tylko na umieszczenie napisu: „na rzecz biednych". Emigracja jest niezmiernie oburzona na mera. W Poznaniu rozwinięto wielką agitację w związku z wyborami do Północnego Parlamentu. Pilaski, Radoński i Śląski [z Trubcza] zorganizowali wyborczy komitet centralny. 2 września [1867] W chwili obecnej zarówno emigracja, jak i główni działacze w Galicji i Poznańskiem gorliwie pracują nad rozwiązaniem następującego zadania: jakim sposobem oświecić naród (tzn. następne pokolenie)? Wszystkie niepowodzenia minionego buntu przypisują oni niedostatecznemu oświeceniu ludu. Nie jest nam zupełnie wiadome, co wymyśliła szlachta galicyjska i poznańska. Przytoczymy tutaj jedynie myśl przewodnią emigracji, którą sformułował delegat [K.] Dąbrowski na walnym zebraniu 27 sierpnia: „W chwili obecnej, aby uzyskać niepodległość, należy cały naród powołać pod broń, dla osiągnięcia zaś tego celu należy masy oświecić w duchu polskości. Wychowanie książkowe nic nie jest warte, żywe słowo wypowiedziane z miłością braterską szybciej oświeci umysły ludu. Kto podejmie się roli nauczyciela ludowego, musi przygotować się na to, że uczeń jego ma wiele braków, musi zdobyć jego zaufanie i wykładać swój przedmiot według systemu zrozumiałego dla wszystkich. Pod czujnym okiem wrogów żadna książka nie może dotrzeć do najbardziej skrytych zakątków życia domowego. Tymczasem słowo, szczególnie z ust duchownego, dotrze, gdzie trzeba, i przyniesie pożytek. Książkę może przynieść przyjaciel i wróg, książkę nie każdy zrozumie. Tymczasem za słowo wypowiedziane przez człowieka cieszącego się szacunkiem, który dzieli ze swymi smutek i radości, można ręczyć. Jeżeli mozolną pracą wprowadzimy ten system wychowania w Polsce — wówczas możemy oczekiwać w pełni dojrzałych owoców. Do tej chwili nie mieliśmy nauczycieli ludu, z wyjątkiem Konarskiego, Zawiszy, Wołłowicza i kilku innych. Wszystkie wysiłki nasze były tymczasowe i bezpłodne. Duchowieństwo zajmując się inspiracjami religijnymi, otwierając drogę do wiecznego królestwa, zapominało o ziemskim. Obecnie wzięto się do rzsczy, jednakże przeszkody są tak ogromne, iż wątpić należy, aby bez wspólnego wysiłku cokolwiek osiągnąć. Nikt nie może zaprzeczyć, że w chwili obecnej szerokie pole do działania otwarto dla nas w zaborze pruskim i austriackim. Jeżeli powołania naszego nie wypełnimy w tych dwóch częściach starej Polski — będzie to równe samobójstwu. Oświecenie tych dwóch części wleje nowe życie także w pozostałą część znajdującą się pod władzą Rosji. Promień wolności jest tak silny, że przenika mrok despotyzmu i triumfuje. Podczas przyjacielskich rozmów, spacerów, wśród wesela do wszystkich zakątków ogniska domowego przeniknie ta myśl zasadnicza i przygotuje do dzieła podrastające pokolenie. My, a w szczególności młodsi nasi bracia, zobowiązani jesteśmy, w miarę naszych sił, z poświęceniem pojechać tam, gdzie żywe słowo znajdzie gościnę i przyniesie pożytek. Komitet główny, który wysłał mnie w celu zbadania sił emigracji, proponuje każdemu, kto czuje się na siłach, by wykonać tę misję, opłacenie podróży i wydanie zapomogi. Mam nadzieję, że Gmina Londyńska znajdzie w gronie synów swych nauczycieli podrastającego pokolenia." Następnie Żabicki wysunął propozycję listy emigrantów. Wybór emisariuszy odbędzie się w październiku. P.S. Należy szczególnie uważać w porze wiosennej, ponieważ bez wątpienia nastąpi wówczas wysyłka emisariuszy do Galicji i Poznań-skiepo, a stamtąd nietrudno przedostać się do Polski razem z kontra-bandzistami. Sztab Generalny polskiej emigracji jeszcze się nie uformował; [do chwili obecnej] wybrano następujące osoby26: ze Szkoły Wojskowej St. Cyr: Seweryn Karpuszko, Ignacy Kurniewicz, Joachim Żeleszkiewicz. Byli studenci uniwersytetu w Petersburgu i Dorpacie: August Reutt (instruktor artylerii), Uderski (inżynier) z uniwersytetu kijowskiego, Kinel z Instytutu Łączności. Starają się wysłać do Prus i Austrii na służbę wszystkie osoby mające specjalne wykształcenie wojskowe. Wysłani znajdować się będą na listach tzw. sztabu emigracji. Kongres pokoju w Genewie przysłał do Centralnej Gminy Londyńskiej odezwę wzywającą do wysłania delegatów do Genewy na dzień 9 października. Jednakże emigracja tutejsza jest ogromnie zawzięta na prowodyrów pokoju międzynarodowego i żaden delegat nie zostanie wysłany. Card [Ćwierczakiewicz] — były członek i agent ogniska rewolucyjnego, objął funkcję sekretarza w komitecie genewskim; demokracja jest tym rozwścieczona. Zabroniono zbierania składek na rzecz komitetu genewskiego. 12 września [1867] Załączam niniejszym szczegółowe sprawozdanie o otwarciu kaplicy polskiej w Londynie. Otwarcie i poświęcenie kaplicy polskiej na ulicy Gower street nr 110 odbyło się 25 sierpnia. Mszę odprawiał ksiądz Rafael w asyście księży Folly'ego i Ballarda. Kazanie wygłaszał arcybiskup Westminsteru Man-ning. Kazanie to pozbawione było znaczenia politycznego. Śpiewaczki: panna Novello i pani Holden, przy akompaniamencie księdza Dolana na organach, wykonały utwory Mozarta. Na koniec mszy emigranci odśpiewali Boże, coś Polskę. Po zakończeniu ceremonii ksiądz Podolski zaprosił arcybiskupa na otwarcie biblioteki polskiej założonej przez Baranieckiego. Arcybiskup po raz drugi wygłosił przemówienie i radził wzmocnić religijne wychowanie młodej emigracji. Dziękując za uczestnictwo, Baraniecki wręczył arcybiskupowi upominek. Projekt założenia kaplicy polskiej wysunął Podolski. Ksiądz Emeryk Podolski był duszą spisku na Wołyniu i razem z Baranieckim zamierza założyć szkołę dla dzieci emigracji. Dwa lata temu Jażdżewski, przysłany tutaj z Poznania, zebrał około 70 włóczących się po ulicach dzieci emigrantów polskich i wysłał do Francji, gdzie umieszczono je w szkołach. Obecnie rodzice starają się sprowadzić je do Londynu i umieścić w mającej powstać szkole Podolskiego. Jednakże zrealizowanie zamiaru założenia szkoły polskiej w Londynie zostanie na długo zahamowane z powodu trudności finansowych i niepowodzenia prób otrzymania pieniędzy z Galicji. Żabicki, jak chodzą słuchy, ma być dyrektorem tego zakładu. Tarnowski i Jakubowski wyjeżdżają w tych dniach do Księstwa Poznańskiego w charakterze emisariuszy dla zbierania datków. Emigracja polska w Londynie znalazła się w sytuacji bardzo krytycznej. Rząd już całkiem nie wydaje zapomóg, a Liga Polska Czarto-ryskiego zaprzestała datków. Londyński Komitet Centralny debatuje nad tym, jak rozwiązać sprawą przesyłania druków propagandowych do Polski i jakie punkty są najbardziej dogodne dla wysyłania emisariuszy. W Paryżu Mierosławski obiecał 1000 franków nagrody za najlepszy katechizm ludowy. 21 września [1867] Nowy projekt statutu Zjednoczenia Emigracji. Jarmund, Dąbrowski i Wróblewski ułożyli nowy projekt pod tytułem Sprawozdanie o zasadach organizacyjnych emigracji polskiej. Mniejszość Komitetu Szwajcarskiego pragnie założyć coś w rodzaju warszawskiej organizacji tajnej i skupić władzę w swoim ręku, ale na skutek niedawnej opozycji plan ten nie zostanie zrealizowany. Plan większości polegający na tym, ażeby każdy emigrant miał swobodę decyzji, czy chce być członkiem zjednoczenia, czy też nie — został przyjęty życzliwie. W celu ostatecznego sformułowania statutu wybrano delegatów z trzech gmin paryskich, po jednym mają wysłać Anglia i Belgia. Podstawowe zasady statutu noszą charakter demokratyczny, ażeby pozyskać członków gminy demokratycznej. Te dwie główne zasady nowego statutu przyjęte zostały przez Towarzystwo Demokratyczne życzliwie. Jeżeli mieliśmy do tej pory spokój i nie było złośliwych zamachów ze strony emigracji, zawdzięczaliśmy to wyłącznie temu, że panowała wśród nich niezgoda. Z chwilą gdy projekt ten zostanie przyjęty i zjednoczenie dojdzie do skutku — będziemy mieli z nimi wiele kłopotu. Ostateczny termin nadsyłania głosów za projektem lub przeciwko niemu wyznaczony został na 30 września br. Rozwinięto tu ożywioną agitację, w której prym wodzą demokraci, którzy pragną otrzymać większość w komitecie i przeforsować do nowego komitetu Mierosławskiego. Następne zebranie emigrantów Gminy Londyńskiej wyznaczono na jutro — 22 września o godzinie 7 wieczorem w tawernie „White Horse" na Theobald's Road, w celu ostatecznego przegłosowania kwestii nowego zjednoczenia. Apolinary Pożerski wyjechał nagle z Londynu do Francji; uważają, że nadaje się on na emisariusza do guberni zachodnich. NB. Załączam niniejszym list A. But[kowskiego],28 na który wysłałem odpowiedź. 26 września [1867] W tych dniach miałem zaszczyt wysłać sprawozdanie o nowej organizacji głównego stowarzyszenia „Zjednoczenie" i równocześnie orygi- nał listu A. But[kowskiego], do których załączona została kopia listu do A.F. [Szulcowi] z własnymi uwagami dotyczącymi powrotu do Rosji. W ubiegłą niedzielę odbyło się walne zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej w tawernie „White Horse", na którym większością głosów postanowiono przystąpić do ogólnego zjednoczenia i uznać władzę komitetu pod jednym warunkiem: ażeby podczas nowych wyborów Mierosławski wybrany został członkiem i przedstawicielem partii demokratycznej. Ognisko Rewolucyjne L. Bulewskiego nie wysłało delegatów i wyznaczyło termin zebrania swych członków w Greenwich na 29 września. Charakter tego stowarzyszenia znany jest z proklamacji — jego celem jest wywołanie zaburzeń w Polsce. Środki, jakimi dysponuje Ognisko, są minimalne i jedynie w ostatnim okresie na prośbę [Leona] Zienkowicza Działyński dał zapomogę w wysokości około 2000 franków. W najbliższym czasie zapadnie decyzja dużej wagi: czy odbędzie się głosowanie w sprawie nowego projektu? Rzecz zostanie wyjaśniona na początku przyszłego miesiąca. Jeżeli wybory przejdą pomyślnie — należy oczekiwać wzmożonej agitacji. Czartoryski i Zamoyski nie próżnują i przy pomocy księży starają się przenieść działalność emigracji do Turcji, ażeby odnowić kwestię wschodnią i wywołać wojnę Rosji z Turcją. Około 20 emigrantów wysłano z Paryża do Mołdawii i na Wołoszczyznę. 2 października [1867] Kongres pokoju w Genewie niezmiernie przestraszył emigrację polską, tym bardziej iż wzięło w nim udział wielu liberałów, a Komitet Główny Zjednoczenia wysłał swego delegata w osobie Bosaka, ażeby przy okazji poruszył sprawę Polski. Zwolennikom rewolucji udało się podburzyć obywateli genewskich i wywołać waśnie w środowisku obradujących. Wyjazd Garibaldiego położył koniec obradom kongresu — wkrótce potem Hauke również wysłał do komitetu list. [...] A. Giller wydał Historię powstania polskiego, w której zaatakował Mierosławskiego. Demokraci są ogromnie niezadowoleni i starają się szkodzić Gillerowi. W tych dniach zmarł w Paryżu Leon Mazurkiewicz, agent Mierosławskiego i były alter ego w wyprawie Łapińskiego. Należał on następnie do stowarzyszenia kolonizacyjnego emigracji polskiej w Ameryce. 29 września o godzinie 5 po południu odbyło się półgodzinne zebranie Zjednoczenia Robotników Polskich w sali stowarzyszenia na Tol- mers Sąuare nr 4, na którym postanowiono zjednoczyć wszystkie organizacje emigracyjne, masonów, demokratów i rewolucjonistów Bulew-skiego w jedno centralne stowarzyszenie. Równocześnie postanowiono pobierać od członków miesięczną składkę. Artykuł o Bułgarii i polskich renegatach w Turcji zamieszczony w „Inwalidzie" zrobił duże wrażenie. Artykuł, który ukazał się w „Wiestniku" o obaleniu drewnianych figur w Grodnie i klasztorze karmelitów, spotkał się z aprobatą emigracji. Tego rodzaju artykuły są bardzo szkodliwe i dają wrogom możność przedrukowywania ich w gazetach zagranicznych. 15 października [1867] W sobotę 12 października odbyło się walne zebranie zwolenników Czartoryskiego, na które zaproszono dwóch członków Towarzystwa Demokratycznego — Wereckiego i Dowmonta. Celem zebrania było sformułowanie projektu ogólnego zjednoczenia bez względu na przekonania polityczne i religijne. Funkcję prezesa sprawował Szulczewski. Po zreferowaniu przyczyn, które doprowadziły do szybkiego zjednoczenia całej emigracji, Szulczewski w imieniu Czartoryskiego wyraził chęć porzucenia waśni i dążności arystokratycznych oraz obiecał sprzyjać Komitetowi zarówno moralnie, jak i materialnie. W zamian za to Czartoryski pragnie, aby jeden z jego zwolenników wybrany został członkiem Komitetu. Większość emigracji paryskiej wyraziła zgodę, obecnie wszystko zależy od komitetów prowincjonalnych, a w szczególności od partii Mierosławskiego. Jeżeli i te przeszkody zostaną usunięte — wówczas zjednoczenie stowarzyszenia dojdzie do skutku i należy oczekiwać nowych zaburzeń. Z Londynu wysłany został do Galicji w celu zebrania składek, a także w sprawach politycznych Mańkowski alias Maniewski, który mieszka w Anglii pod podwójnym nazwiskiem. Ma przy sobie instrukcje i adresy osób, które z nim współpracują. Ksiądz Podolski napisał razem z Matusiewiczem broszurę Katechizm ludowy, którą wysłano do Zurychu w celu wydrukowania. Książka ma format 16°, całe wydanie przeznaczono na wysłanie do Polski. Bara-niecki ofiarował na ten cel 800 franków. Jeżeli chodzi o fabrykowanie banknotów — postaram się zebrać informacje. U Michalskiego nie odbywają się już wieczorne zebrania demokratów, całe Towarzystwo przeniosło się do swego klubu. Fabrykowaniem fałszywych banknotów zajmują się wyłącznie Żydzi z Polski, którzy mieszkają w City lub na Whitechapel. Są oni obecnie bardzo ostrożni, a fałszywe banknoty wywożą do Belgii i do Niemiec. Mieszka tutaj niejaki Grinberg, który niewątpliwie jest członkiem szajki. Mówili mi o nim emigranci. 22 października [1867] Pogłoski o możliwości wybuchu wojny europejskiej wzburzyły do tego stopnia emigrację, iż na ubiegłym zebraniu wieczornym, które odbyło się w niedzielę 20 października, postanowiono doprowadzić do końca wybory i przyjąć warunki Komitetu Zuryskiego bez poprawki; następnie wybrano członków-korespondentów Centralnej Gminy Londyńskiej — Żabickiego, Marcinkiewicza i Pusłowskiego. Na początku przyszłego miesiąca, mianowicie 12 lub 15 listopada, każda gmina lub sekcja emigracji wybierze spośród swych członków osobę energiczną, która zostanie wysłana do Paryża, gdzie wybrani złożą pod przewodem księdza Żulińskiego przysięgę, otrzymają pieniądze i instrukcje. Na podstawie wszelkich danych, jakie otrzymujemy z Paryża, okazuje się, iż tamtejsza emigracja rozwija niezwykle ożywioną działalność. Wszystkie wybrane osoby wysłane zostaną do Galicji i Prus, a stamtąd obowiązane są przedostać się do Polski. W Londynie na pewno wybiorą Lipińskiego, któremu Szulczewski dał 100 franków na wyekwipowanie się. Kochanowski, o którym pisaliśmy, proponował swoją kandydaturę i żądał od Szulczewskiego zapomogi na podróż do Paryża, ale wskutek interwencji policji francuskiej Szulczewski nie tylko odmówił wydania mu zapomogi, lecz polecił swym agentom śledzić Kochanowskiego. Według słów Żabickiego z Paryża wysłani zostaną do Polski Akie-lewicz, Zaborski i, być może, Giedroyć. Agent Towarzystwa Demokratycznego — Konstanty Bobczyński, przebywa w chwili obecnej w Galicji. Policja austriacka może wydobyć od niego wszystkie tajemnice przyszłego buntu. Kraczkiewicz — agent Mierosławskiego, wyjechał obecnie do Liege, gdzie zamówił partię rewolwerów kieszonkowych. U Michalskiego znowu odbywają się wieczorami zebrania. 30 października [1867] Pochód Garibaldiego na Rzym wzburzył emigrację. W oczekiwaniu na wybuch wojny europejskiej polecono sporządzić listy ochotników. Wszystko wskazuje na to, że emigracja rozwija niezwykle ożywioną działalność, a Ognisko Rewolucyjne Bulewskiego poleciło swym zwolennikom popierać Mazziniego. Należy powiadomić rząd francuski, że w Londynie dojrzewa spisek przygotowujący zamach na życie Napoleona i być może wkrótce zamach dojdzie do skutku. Agenci Mazziniego w Londynie — Olivieri i Calvetti, utrzymują stały kontakt z Bulew-skim, który w ich sprawach często jeździ do Paryża. Z pewnością policja francuska wie o istnieniu spisku, ale nie wie, kto w nim uczestniczy. Oprócz wyżej wymienionych Włochów i Bulewskiego do spisku należą jeszcze Bernard, czyli książę Heindrich [Henryk?], który podaje się za członka warszawskiego klubu rewolucyjnego, Downarowicz, Kraczkiewicz i Borkowski. Z pewnością liczba ich jest znacznie większa ale właśnie za pośrednictwem tych spiskowców można by dowiedzieć się o tajnych przygotowaniach. 9 listopada [1867] Nowy statut „Zjednoczenia", przedyskutowany przez ogół członków, otrzymał 580 głosów29, większość członków nie wypowiedziała swego zdania lub opowiedziała się po stronie mniejszości. Gmina La Villette przysłała następującą odezwę do emigracji: 1. Wybory do Komitetu winny być przeprowadzone przez głosowanie powszechne całej emigracji; 2. Równocześnie z wyborami należy wybrać Komitet (tymczasowy), który rozpatrzy nowy statut i wniesione doń poprawki; 3. Nazwy stowarzyszenia „Zjednoczenie" nie należy używać, lecz pozostawić prawdziwą nazwę — Komitet Reprezentacyjny lub Organizacja Emigracji. Z wszystkich danych wynika, że projekt organizacji przygotowany przez Mierosławskiego w duchu czysto demokratycznym nie otrzymał większości głosów i z pewnością nie utrzyma się, gdyż 500 głosów nie stanowi jednej trzeciej. Demokraci są ogromnie oburzeni i z pewnością wystąpią z protestem 29 listopada. Ksiądz Żuliński, który pragnął wprowadzić do statutu despotyzm religijny, spotkał się z tak silnym protestem, że postanowił wyjść z pokoju. Trwają tu przygotowania do rocznicy 29 listopada. Wszystkie sekcje wyślą delegatów do Londynu. Oczekują Mierosławskiego. Załączam niniejszym „Głos Wolny". [listopad, 1867] Na walnym zebraniu Centralnej Gminy Londyńskiej A. Suchodolski, nowy agent Mierosławskiego, odczytał urywek pisma E. Petyona — b. adiutanta Mierosławskiego — o udziale Mierosławskiego w buncie 1863 roku. Mając możność otrzymania stenogramu — przesyłam teraz streszczenie, które, być może, przyda się Panu w przyszłości. [...]30 26 listopada [1867] Partia Zjednoczenia, czyli tzw. Komitet Główny Reprezentacji znowu znajduje się na skraju przepaści i być może nastąpi ogólna dezorganizacja. W ubiegłym roku Komitet obejmował 1658 osób. Pod koniec roku siły Komitetu osiągnęły cyfrę 2000, kiedy nagle, na skutek waśni wśród kierownictwa i agitacji Mierosławskiego, w obecnych wyborach zaledwie 565 czy 570 emigrantów wyraziło chęć poparcia istniejącego Komitetu. Można być teraz zupełnie spokojnym, że zjednoczenie ogólne całej emigracji nie dojdzie do skutku. Natomiast we Francji i Anglii powstały nowe sekcje, składające się z osób bardzo niebezpiecznych. W Paryżu dwie gminy — La Villette i Montparnasse, które są słabo śledzone przez policję francuską — starają się przeciągnąć na swoją stronę energiczną młodzież i wysłały już na swój koszt 8 agentów do Turcji. W tych dniach wysłani zostaną do Bukaresztu Sieńkowski i Pu-słowski z paszportami francuskimi, ażeby utworzyć w księstwach polską lożę masońską na wzór londyńskiej. Pomiędzy gminami La Villette i Montparnasse a Komitetem Głównym w Zurychu toczy się walka, która jest dla nas bardzo korzystna. Jarosław Dąbrowski, Jarmund i Wróblewski wysłali z Paryża 2 listopada odezwę do gmin emigracyjnych, protestując przeciwko działalności gminy La Villette. Odezwa ta przyniosła im jeszcze większe szkody. Wybory zakończą się w grudniu i nie ulega wątpliwości, że niepomyślnie. Ksiądz Żuliński wstąpił do zakonu jezuitów i porzucił Komitet; przeciwko Swiętorzeckiemu zorganizowała się silna opozycja. Od wyborów do zarządu Komitetu zależeć będzie spokój kraju. Encyklika papieża z 17 października przeciwko naszemu rządowi wywołała śmiech i oburzenie emigracji. Gruczyński wybrany został przez demokratów zarządzającym wszystkimi ich sprawami.31 W roku 1862 bywał on niejednokrotnie w Warszawie z proklamacjami Mierosławskiego. Wszystkie gminy przygotowują się do uroczystości 29 listopada. Ksiądz Podolski ofiarował 200 franków i obiecał wziąć udział [w uroczystości]. Do Londynu przybyło wielu emigrantów z Sheffieldu i Manchesteru. 3 grudnia [1867] W tych dniach przebywało tu dwóch Rosjan z Genewy — niejaki Łapin, człowiek zamożny (kupiec!) i razem z nim jakiś marszałek szlachty, wzrostu więcej niż średniego, gruby, z niewielkimi wąsikami. Obaj ci panowie w czasie swego pobytu w Genewie (gdzie mieszka małżonka jednego z nich) utrzymywali systematycznie stosunki z Her-cenem i Tchórzewskim; obaj są przekonań bardzo liberalnych i niezadowoleni z rządu. Nie znając ich działalności w Genewie, nie mogę dostarczyć szczegółowych informacji, oceniając jednak na podstawie doniesień mego agenta, uważam za swój obowiązek zwrócić na nich uwagę Jaśnie Oświeconego Pana. Święto 29 listopada minęło stosunkowo spokojnie, zebrało się około 120 emigrantów, przemówienia i program nie zasługują na uwagę. Za- łączam niniejszym „Głos Wolny", który ukazał się po dłuższej przerwie. Ksiądz Podolski nie wziął udziału w uroczystościach 29 listopada. 14 grudnia [1867] Agitacja prowadzona przez Polaków nareszcie zmusiła rząd francuski do podjęcia radykalnych środków. W końcu listopada policja przechwyciła dwa listy Bulewskiego z Sheffieldu i odkryła istotę spisku, o którym już powiadamialiśmy Pana i prefekta paryskiego, jednakże ze względu na to, iż spiskowcy przebywają poza granicami Francji, nie można ich ścigać drogą sądową. 8 grudnia przybył tutaj agent francuski Eugene Drouville, odwiedził mnie, ażeby zebrać szczegółowe informacje o spisku, prawdopodobnie z polecenia p. Marseille lub byłego prefekta. Przekazałem mu pewne szczegóły oraz podałem miejsce ich spotkań sobotnich, które się odbywają w tawernie masonów francuskich na Dean street. Niezależnie od przedsięwziętych środków i zakazu świętowania rocznicy 29 listopada rząd francuski postanowił wysłać emigrantów do odległych miast południowych departamentów. Wiśniewski i Sokulski, którzy przybyli z Londynu do Paryża, zostali wysłani do Marsylii. Prefekt oświadczył Czartoryskiemu, że jeżeli emigranci nie uspokoją się i nie porzucą spisków — rząd francuski ostatecznie skreśli z budżetu zapomogi dla emigrantów polskich. Czartoryski wezwał Szulczewskiego, polecił mu obserwować Polaków w Londynie i nie wydawać paszportów osobom podejrzanym. Zarówno Czartoryski, jak i partia rewolucyjna posiadają swoją tajną policję, dwaj tajni agenci pracują w hotelu Charing Cross w charakterze przewodników. Obaj są nam znani i wiernie nam służą. Agent Bulewskiego — Piotrowski, utrzymuje stałe kontakty z masonami francuskimi i żyje na ich koszt; Bulewski mieszka w Sheffieldzie, czasami również w Londynie. Zamach zostałby dawno urzeczywistniony, gdyby Partia Demokratyczna, a w szczególności Mierosławski, zdecydowała się połączyć z Ogniskiem Rewolucyjnym. Ponieważ jednak ani Bulewski, ani Mierosławski nie chcą ustąpić pierwszeństwa w komitecie, więc panująca [między nimi] wrogość trwa od czasu buntu polskiego. Jeżeli chodzi o Langiewicza — mogę Pana całkowicie zapewnić, że pogłoska o jego wyjeździe do Londynu nie ma żadnych podstaw. Od czasu ostatnich odwiedzin w roku ubiegłym istnieje pomiędzy nim i demokratami ogromna niechęć i wszyscy go tutaj nienawidzą. Co się tyczy jego zamiaru zaciągnięcia się na służbę turecką, wiadomo nam, iż Czartoryski stara się go tam umieścić, ażeby z czasem mieć narzędzie w rodzaju Czajkowskiego. Iwanów, o którym donosiliśmy poprzednio jako o osobie tajemniczej, Utrzymującej kontakty z Tchórzewskim, która następnie zniknęła z Londynu i znalazła się w Galicji — obecnie przebywa w Londynie i razem z Żydem Baumbergiem, synem bankiera z Warszawy, otworzył office w City. Iwanów ożenił się tutaj z córką adwokata i mieszka na letnisku w Norwood Junction, gdzie, być może, drukują banknoty rosyjskie. Donoszono nam o nim uprzednio, iż razem z Żydami przewoził on fałszywe asygnacje. Widziałem go — zgolił brodę, nosi wąsy i ma mnóstwo pieniędzy. Myślę, że konsulowi naszemu będzie nietrudno zdemaskować sprawki tego pana. Przebywa tutaj niejaki Marków — lub Makarow — współpracownik gazety „Russkij Inwalid" — wzrostu średniego, bardzo chudy, z niewielkimi czarnymi wąsami, poglądów dość liberalnych, wielbiciel Hercena. Agitacja fenian i wybuch prochu koło muru więziennego w Clerken-well przypominają bardzo działalność buntowników w Polsce. Anglicy jawnie żądają wprowadzenia rosyjskiego systemu sądowego i ukarania śmiercią winnych. Wielu emigrantów, utrzymujących kontakty z fenianami, jest w strachu. 27 grudnia [1867] Wybory do Komitetu Głównego Zjednoczenia jeszcze nie zostały zakończone i wątpliwe, by komitet ukonstytuował się do 15 stycznia. Spośród wielu kandydatów wystawiona została kandydatura Józefa Tokarzewicza — herszta emigrantów w Poitiers. Podstawową jego idea jest sojusz z partią Hercena i demagogami rosyjskimi, których nazywa on przedstawicielami powstającej Młodej Rosji. Przeciwko niemu wypowiadają się jedynie demokraci. B. Swiętorzecki wycofał swoją kandydaturę i wstąpił do szkoły wojskowej w St. Cyr, ażeby po jej skończeniu wyjechać do armii tureckiej. Niezgoda panująca w czasie wyborów znowu wzmogła się w związku z propozycją [Jarosława] Dąbrowskiego, ażeby „wszystkim Rusinom dać pełną swobodę opowiedzenia się za przyłączeniem do Polski lub do Rosji". Dąbrowski wywołał wielką burzę w środowisku emigracyjnym i z pewnością nie utrzyma się w komitecie, chociaż jest uważany za człowieka bardzo zdolnego.32 Wszystko wskazuje na to, że nowy komitet rozpocznie agitację i spiski znowu się rozwiną. W ogóle wszystkie plany opierają się na możliwości wybuchu wojny pomiędzy Rosją i Turcją. Zarówno umiarkowana partia Czartoryskiego, jak i czerwoni demagodzy zgodni są co do tego, że jedynym polem dla działania emigracji jest Turcja. Wielu emigrantów polskich zamieszanych w spisek uciekło z Francji. Kilku z nich przybyło tutaj. Święto Bożego Narodzenia przerwało na chwilę agitację. Do szkoły wojskowej w St. Cyr wstąpili Kaczkowski, Pety on, Swiętorzecki i Rydzewski, a także Koszutski. Po zakończeniu kursu wyślą ich do Turcji. 18681 3 stycznia [18]68 Na wiecu 1 stycznia Żabicki odczytał urywek dotyczący ostatnich dni ekspedycji Mierosławskiego do Polski. Załączam niniejszym krótkie streszczenie.2 [...] P.S. Będę od czasu do czasu wysyłać takie sprawozdania dotyczące ich działalności, których dostarcza nam komitet londyński, ponieważ mogą one posłużyć jako nić przewodnia dla odkrycia winnych mieszkających dotąd bezkarnie w Polsce. Bulewski wyjechał na Jersey, dokąd zjechali się demagodzy francuscy na spotkanie z Wiktorem Hugo. Obawa przed ewentualną wojną pomiędzy Francją i Prusami z udziałem Rosji wywołuje paniczny strach. Mam zaszczyt przesłać Panu z okazji Nowego Roku życzenia wszystkiego najlepszego. 11 stycznia [1868] Agitacja w środowisku emigracji polskiej wzrasta. Agenci Czartoryskiego i Mierosławskiego jeżdżą z miasta do miasta zbierając podatki. W tych dniach do Londynu przyjechali Klimaszewski, Akielewicz, Sa-wicki, Romer i jeszcze jeden osobnik, którego nie znam. Wszystkie swoje nadzieje wiążą oni z kwestią wschodnią i ewentualnością wojny pomiędzy Rosją i Turcją. W lutym zamierzają wysłać z Paryża wielu agentów do Księstw Naddunajskich i Stambułu. Sułtan zaaprobował projekt Sadyka Paszy, a właściwie Czartoryskiego, aby przyjąć Polaków do tajnej policji. Wybrano w tym celu około 40 osób. Wyślą ich na koszt rządu tureckiego z Paryża i Londynu do Triestu, stamtąd do Konstantynopola, a następnie do Księstw [Naddunajskich] w celu śledzenia i przeciwdziałania agentom rosyjskim. Jest to sprawa postanowiona. Obecnie wybierają potajemnie spośród starej i nowej emigracji ludzi zdolnych i władających językami obcymi, w szczególności rosyjskim. Od czasu wojny krymskiej wielu Polaków z legionu Zamoyskiego wstąpiło na służbę do policji tureckiej, ale ich działalność nie przynosiła owoców na skutek ich złego prowadzenia się i pijaństwa. Obecnie, według planu Czartoryskiego, organizacja policji tajnej, w szczególności w Mołdawii i Serbii, spoczywać będzie w ręku Polaków. Rząd francuski nie tylko zaaprobował ten projekt, lecz obiecał także pomoc materialną. Osoby przyjeżdżające tutaj w celu werbowania ludzi zdolnych zachowują wszystkie środki ostrożności, by utrzymać ten plan w tajemnicy przed agentami rosyjskimi; dopiero wczoraj dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności udało mi się uzyskać konkretne informacje. Wielu emigrantów z sekcji paryskiej i belgijskiej wyjeżdża do Galicji rzekomo w celu zamieszkania i znalezienia środków do życia, w rzeczywistości zaś po to, by pełnić rolę agentów emigracji i usposabiać wrogo do rządu rosyjskiego. W Londynie werbunek rozpocznie się 15 lub 16 stycznia. W tym celu naznaczono zebranie w mieszkaniu Szulczewskiego. Wybrane osoby zostaną wysłane do Turcji pod pretekstem formowania nowego oddziału kozaków sułtańskich, ale po przybyciu na miejsce przeznaczenia dowiedzą się o celu podróży i wstąpią w szeregi agentów policji tureckiej. Szczególnie aktywny udział w tej akcji bierze ksiądz Podolski — prawie codziennie odbywają się u niego narady. O dalszym biegu wydarzeń nie omieszkam powiadomić Pana. Ułożony przez Mazziniego plan zamachu na Napoleona, przy współuczestnictwie Bulewskiego i innych — porzucono. Jak się wydaje, rząd włoski, dowiedziawszy się o istocie tej sprawy, podjął wszystkie środki, by zapobiec katastrofie, a policja francuska, aresztując wielu spiskowców i przechwyciwszy korespondencję, zażegnała niebezpieczeństwo. Agitacja fenian zmniejszyła się, ale na wiosnę oczekuje się zbrojnych wystąpień. 27 stycznia [1868] Śmierć Władysława Zamoyskiego nie wzbudziła smutku wśród emigracji. Mimo ofiar z jego strony i usług nienawidzono go jako przedstawiciela arystokracji. Ciekawym jest natomiast fakt, iż śmierć jego położyła kres istnieniu Ligi Polskiej w Londynie, której wiceprezydentem był znany agitator Beales (Edmund), a sekretarzem Szulczewski. Na poparcie Ligi tej Zamoyski przeznaczał rokrocznie 12 000 franków, niezależnie od datków osób prywatnych. Waligórski, Szulczewski, Beales i Richardson pisali jadowite artykuły antyrosyjskie. Obecnie skończyła się ta tragikomedia i o odbudowaniu jej nikt nie myśli. Partia Mierosławskiego czyni wszystkie starania, by osłabić wpływ Bulewskiego. W końcu lutego dowiemy się o rezultatach działalności Towarzystwa Demokratycznego. Marcinkiewicz wyjeżdża do Lwowa i Krakowa z polecenia Mierosławskiego. Wyjedzie z Londynu do Belgii 12 lutego z paszportem angielskim. Iwanów, o którym pisałem, przebywa w Manchesterze, gdzie ma agentów. Jego współpracownik i zwolennik Mierosławskiego — niejaki Baumberg — jest tutaj. Wszystko świadczy o tym, iż zajmują się fałszowaniem banknotów, ale w ostatnich czasach ich sprawy przybrały bardzo kiepski obrót. Bulewski wyjechał na spotkanie z Wiktorem Hugo na Jersey, dokąd wyjechało również wielu emigrantów francuskich. Oczekują tutaj gwałtownego przewrotu we Francji i w Anglii. Rząd w znacznym stopniu sprzyja tym pogłoskom. Szczególnych nowin politycznych nie ma. Emigracja czeka na wojnę powszechną lub rewolucję. 12 lutego mam nadzieję przesłać Panu bardziej interesujące wiadomości. 8 lutego [1868] Ognisko Rewolucyjne3 założone przez Bulewskiego przystąpiło do wyboru członków zarządu i agentów [w celu wysłania ich] poza granice Anglii. Prezesem wybrany został Bosak (Hauke), wiceprezesem — Bulewski, sekretarzem — Karpiński, skarbnikiem — Mikulski. Pomiędzy Towarzystwem Demokratycznym Mierosławskiego i Ogniskiem Bulewskiego rozgorzała walka. Postanowiono utworzyć dwie sekcje Ogniska Rewolucyjnego — jedną w Londynie pod kierunkiem Bulewskiego, drugą w Genewie — pod kierunkiem Bosaka. Agent Mazzinie-go — doktor Olivieri, który zbierał składki na rzecz garibaldczyków, przekazał Bulewskiemu 14 000 franków na pierwsze potrzeby stowarzyszenia. Zasady organizacyjne Ogniska przypominają tajne związki karbonariuszy4: „cel uświęca środki", zabójstwa osób koronowanych i kradzieże — oto podstawowe dogmaty ich wiary. Hauke nie tylko przyjął funkcję członka, lecz obiecał wszystkie wysiłki skierować na powiększenie organizacji. W jego miejscu pobytu — w Carouge koło Genewy, ma się odbyć 16 lutego walne zebranie — dwaj delegaci, Mikulski i Rusiecki, wyjechali wczoraj z Londynu do Genewy. Bosak i Bulewski jawnie propagują carobójswo i głównym zadaniem ich związku będzie wyszukiwanie zdecydowanych na wszystko niegodziwców, którzy pomogą im osiągnąć zamierzony cel. Obaj oni żądają, by zgładzono cesarzy Francji, Prus i Austrii, ażeby następnie utworzyć republikę europejską. Bosak nie zgodził się z żądaniem Towarzystwa Demokratycznego, by ujawnić nazwiska członków Ogniska Rewolucyjnego — będą one trzymane w tajemnicy. W Genewie do Ogniska przystąpili: S. Tchórzewski, Czerniecki, Zawisza, Źychoń, Ćwierczakiewicz, Danilewski i wiele innych osób; z chwilą gdy dowiem się ich nazwisk, nie omieszkam Pana powiadomić. Niewątpliwie obecny rok upamiętniony zostanie ich działalnością skierowaną ku powiększeniu liczby zwolenników. W tych dniach Bulewski oświadczył stanowczo, iż siły i środki, jakimi dysponuje Ognisko, wystarczą do rozpoczęcia działań i że wiosna będzie pamiętna. Oprócz Włochów i [członków] byłego francuskiego stowarzyszenia demokratycznego Mazziniego postanowiono przyjmować emigrantów wszelkich nacji; z chwilą gdy liczba nowych zwolenników będzie wystarczająca dla utworzenia nowej sekcji — Ognisko mianuje jednego członka — Polaka, który by asystował na zebraniach. Na tajne zebrania Polskiego Ogniska Rewolucyjnego członkowie sekcji zagranicznych nie będą dopuszczani, z wyjątkiem osób znanych. Wiktor Hugo zrezygnował z tytułu członka rzeczywistego i przyjął jedynie członkostwo honorowe. Oto wszystkie informacje, jakie dzięki usilnym poszukiwaniom udało mi się uzyskać. W związku z protestem Towarzystwa Demokratycznego Hauke przysłał list do Żabickiego — odpis prześlę w tych dniach. Przybył tutaj znany intrygant ksiądz Karol Mikoszewski z Ameryki Południowej i jutro wyjeżdża do Paryża. Zbierał on datki na rzecz emigracji polskiej i przywiózł ponad 100 000 franków. Towarzystwo Demokratyczne wysłało adres do znanego agitatora Ed. Bealesa, prosząc go o wzięcie udziału w rocznicy buntu 22 stycznia, ale Beales odmówił prosząc, by nie obchodzono rocznicy, ażeby nie drażnić umysłów mieszkańców Londynu rozwścieczonych agitacją fenian. W związku z tym postanowiono nie święcić rocznicy. 16 lutego [1868] Wybory do Komitetu Głównego5 nie zostały jeszcze zakończone wskutek panującej niezgody. Większość głosów otrzymał Wróblewski [Walery] i Jarmund [Stanisław], po nich następowały kandydatury: Mazurkiewicza [Wincentego], Dąbrowskiego [Jarosława], Juriewicza [Antoniego], Miłkowskiego [Zygmunta], Ruszczewskiego [Hieronima] i Pogorzelskiego [Władysława]6. Bosak-Hauke, mimo usilnych zabiegów, nie otrzymał większości głosów.7 Werbowanie ochotników do legionów tureckich przybrało ogromne rozmiary: we Francji zgłosiło się około 150 Polaków, w Belgii— 20. W Anglii — Marczewski i Skotnicki zamierzają wyjechać do Stambułu w celu porozumienia się z Sadykiem Paszą. 26 lutego [1868] Werecki przekazał mi wczoraj bardzo interesującą wiadomość: w końcu marca lub na początku kwietnia Mierosławski wysyła kilku emisariuszy do Polski w celu przygotowania nowego buntu. Żabickie-mu polecono wybranie kandydatów. Z sekcji londyńskiej, zdaniem Wereckiego, będą wybrani: Jakubowski (Żyd), Ciesielski Jakub, Pus-łowski, Karp i Kryński — z nich Mierosławski wybierze najbardziej doświadczonych, by wysłać ich do Polski. Wysyłać będą również z Paryża, Belgii i Szwajcarii. Szybki rozwój tajnych stowarzyszeń zmusił Mierosławskiego, jak się wydaje, do wysłania agentów do Polski, aby zwiększyć swe wpływy. Wszystko przemawia za tym, iż zwolennicy jego zostaną wysłani do Galicji, a stamtąd przenikną do Polski. Mam nadzieję, iż przy pomocy Wereckiego, z którym utrzymuję dobre stosunki, uda mi się dowiedzieć o wszystkich szczegółach i celu, jaki przyświeca wysyłaniu emisariuszy, oraz będę mógł przesłać rysopis uczestników. Bulewski wyjechał do Brukseli wraz z Marcinkiewiczem. Na dowód tego, jak zachowują się dzieci emigrantów polskich, załączam wycinek z gazety policyjnej. Niemal codziennie uciekinierzy polscy notowani są w sądach policyjnych wśród przestępców. 4 marca [1868] 2 marca zjawili się w kantorze wymiany Smarta (na Princess street, Leicester Sąuare) dwaj Żydzi polscy i wręczyli mu dziesięć banknotów 50-rubiowych, ale doświadczony wekslarz spostrzegł, iż są to podrabiane pieniądze. Przestępcy widząc to uciekli, zostawiając w jego ręku fałszywe banknoty. W tych dniach zarządca jego wymienił dwie 10-ru-blówki, które również okazały się fałszywe. 50-rublowe banknoty podrabiane są znakomicie, jedynie orzeł na odwrocie jest trochę niewyraźny. [...] Oświadczyłem Smartowi i innym właścicielom kantorów wymiennych w Londynie, że w przyszłości, jeżeli któryś z nich aresztuje przestępców — otrzyma od naszego konsula 20 L nagrody. Jestem głęboko przekonany, że jeżeli konsulowie w innych miastach obiecają nagrody za pojmanie przestępców — środek ten da pomyślne rezultaty. Właściciele kantorów bowiem częściej aniżeli ktokolwiek inny padają ofiarą przestępców. Jeżeli rząd zaaprobuje ten sposób — wówczas poinformuję poufnie właścicieli kantorów wymiany i proszę mi wierzyć, że wyznaczenie niewielkiej nagrody położy kres oszustwu. 10 marca [1868] Przypuszczam, iż wie Pan o nowej manifestacji zorganizowanej przez emigrację polską w Paryżu. 29 lutego księżna Giedroyć, L. Chodźko, S. Elżanowski, Wł. Mickiewicz i A. Skotnicki zorganizowali uroczystość z okazji stulecia konfederacji barskiej. Rano w kościele Św. Magdaleny nabożeństwo odprawił ksiądz prałat Deguerry i wygłosił po francusku kazanie, wspominając cierpienia Polski. Mierosławski widząc, iż występują przeciwnicy jego zasad, oburzył się i posta- nowił zorganizować analogiczną uroczystość w Londynie. Na jego wezwanie Centralna Gmina Londyńska ze swym niezmiennym prezydentem Oborskim zebrała się w knajpie „White Horse", gdzie po przemówieniu Oborskiego rozpoczęło się pijaństwo i bijatyka do tego stopnia, że trzeba było wezwać policję i wielu aresztowano. Jeżeli chodzi o konfederatów8 paryskich, postanowiono, o ile nam wiadomo, utworzyć nowe stowarzyszenie pod kierownictwem Elżanowskiego i Chodźki w oparciu o nazwisko i pomoc księżnej Giedroyć. Demokraci tutejsi opowiadają, co następuje: po mszy w kościele Sw. Magdaleny dwie młode Polki Rosochackie w towarzystwie Wrób-lewskiego zbierały ofiary na rzecz biednych Polaków — pour les pauvres Polonais — zebrano 1200 franków. Księżna Giedroyć, otrzy-mawszy zebraną sumę, pojechała w towarzystwie 50 emigrantów do Grand Hotel i zamówiła wspólny obiad z szampanem (warto by wspomnieć w gazetach rosyjskich o tym, jak zebrane w kościele pieniądze trwonione są na hulanki w Grand Hotel). Hr. Michał Tyszkiewicz przekazał Czartoryskiemu 40 000 franków na potrzeby emigrantów i poparcie propagandy. W Londynie zmarł Alojzy Krasiński — adiutant Wysockiego. 11 marca [1868] Listu od Pana, zawierającego akredytywę, nie otrzymałem. 18 marca [1868] Centralna Gmina Londyńska postanowiła na wczorajszym zebraniu wysłać do Warszawy delegatów w celu rozpatrzenia warunków, w jakich możliwy jest wybuch przyszłej rewolucji. Postanowienie to przyjęte zostało z inicjatywy Mierosławskiego, który obawiając się utraty wpływów postanowił wysłać emisariuszy wcześniej, aniżeli to uczynią Bosak i liga rewolucyjna. Wysunięto kandydatury obu Jakubowskich i Lewiego — Żydów, którzy zajmują się fałszowaniem banknotów. Wyjeżdżają oni z Londynu do Brukseli, a stamtąd przez Austrię do Warszawy. Mierosławski wydał im po 500 franków na podróż. Doświadczenie wykazuje, iż Żydzi są bardziej zdolni do tego rodzaju wywiadów. Dla dokładniejszej informacji podaję rysopis tych delegatów. Jakubowski ma lat 35, jest wysoki, tęgi, nosi czarną brodę, twarz podłużna, oczy ciemne, nos orli, mówi swobodnie po niemiecku i po polsku, przebywał w City jako agent Skworcowa. Lewi (którego wielu nazywa tutaj Lewickim) jest średniego wzrostu, nosi ciemnoblond bródkę, ma lat 40 lub trochę więcej, włosy przyprószone siwizną, chudy, zawsze uśmiechnięty, mówi przeciągając. Należy oczekiwać, iż wkrótce również pozostałe wymienione w poprzednim liście osoby wyjadą do Polski. Jednakże przed zakończeniem wyborów członków Komitetu Zjednoczenia Emigracji trudno odgadnąć, w jakim kierunku rozwinie się agitacja. W końcu marca oczekują tutaj przybycia Mierosławskiego. 23 marca [1868] Dziś wyjechali do Paryża pociągiem wieczornym Lewi i Jakubowski — będą tam kilka dni w celu przeprowadzenia rozmów z Miero-sławskim. Bulewski przebywa w Londynie i bacznie śledzi działalność Mierosławskiego i Żabickiego. Równocześnie z wyjazdem przez Boulogne Lewiego i Jakubowskiego Bulewski wysyła Tomkiewicza przez Calais i Paryż. Ostateczne przyłączenie Królestwa Polskiego do Rosji wywołało tutaj wielkie niezadowolenie; agitacja przybiera ogromne rozmiary. Czartoryski i Plater starają się rozniecić agitację na Wschodzie i wysyłają tam swoich agentów. Starania czynione przez Langiewicza, aby otrzymać stanowisko w armii tureckiej i uformować legion na wzór Sadyka Paszy, do chwili obecnej nie zostały uwieńczone powodzeniem. Demokraci starają się wywołać zaburzenia w Polsce — Komitet Zjednoczenia przygotowuje agitację w Galicji. Wszystkie nadzieje ich wiążą się z ewentualnością wojny pomiędzy Rosją i Prusami oraz Francją i Austrią. Na wczorajszym zebraniu Centralnej Gminy Londyńskiej Szulczewski oświadczył, iż w przyszłości londyńska Liga Polska (która składa się z kilku osób) nie będzie wydawać biletów na przejazd na kontynent europejski, z wyjątkiem [biletów dla] tych, którzy pragną wyjechać do Turcji. Oświadczenie te wywołało wielkie oburzenie demokratów, wymysły i groźby, które zmusiły Szulczewskiego do opuszczenia zebrania. Po jego wyjściu stary Oborski zaproponował utworzenie funduszu ze składek dobrowolnych. Skarbnikiem wybrano Szkulteckiego, a sekretarzem Nowińskiego. Stanisław Gilewicz (alias Tchórzewski), krewny Stanisława Tchó-rzewskiego z Genewy, w ostatnim okresie aktywny agent komitetu szwajcarskiego, wydalony został z pracy w Charing Cross Hotel. Miejsce jego zajął Arab z Malty, który zna wiele języków, wśród nich również rosyjski, oraz emigrant polski z Włoch — Jeleński. Artykuł o Polsce zamieszczony w „Evening Express" (25 marca) wywołał nowe poruszenie w środowisku emigrantów polskich. Znowu budzą się nadzieje na pomoc Napoleona w dziele poruszenia kwestii polskiej. Uważają tu, że podróż księcia Napoleona do Berlina ma związek ze sprawą odbudowy Polski. Anglia do tej chwili nie uczestniczy w tym spisku przeciwko Rosji. Centralna Gmina Londyńska nazna- czyła na 30 marca termin zebrania, na którym omówione zostanie, w jaki sposób przekazać do parlamentu petycję w sprawie odbudowania Polski. Delegacja wysłana do lorda Disraeliego niczego nie osiągnęła; wątpić należy, aby ministrowie angielscy zwrócili uwagę na petycję emigrantów polskich, najprawdopodobniej należy oczekiwać interpelacji w Izbie Gmin, gdzie Polacy mają kilku zwolenników. Na delegatów wybrano: L. Oborskiego, Szulczewskiego, Łopaciń-skiego i Żabickiego. Załączam niniejszym oryginał listu grawera Wie-nera dotyczący medali Hercena. Być może, przyda się Panu. 2 kwietnia [1868] W ciągu ostatnich dni marca miało miejsce wiele mało ważnych wydarzeń, które jednakże nie pozostały bez wpływu na przyszłość. Ludwik Zaleski — agent Towarzystwa Demokratycznego, którego niejednokrotnie wysyłano do Galicji i Warszawy, przebywa obecnie w areszcie, oskarżony o fałszowanie weksli na dość znaczne sumy. W tych dniach przesłuchiwano go w policji na Broad street, City. Wysiłki demokratów zmierzające do uwolnienia go — spełzły na niczym. Wszystko wskazuje na to, że zostanie on skazany na kilka lat ciężkich robót. Prawie równocześnie znany Panu Iwanów ogłosił bankructwo, jego office w City zamknięto i cały majątek ruchomy sprzedano na licytacji. Fakt ten zasługuje tym bardziej na uwagę, że w końcu grudnia Gilewicz, Święcicki, Werecki i inni dali mu na przechowanie około 400 L, które oczywiście należy uważać za stracone. Iwanów ukrywa się w Londynie — utrzymywał on również stosunki ze Skworcowem. Z Paryża donoszą nam, że delegacja, w skład której wchodzą Branicki, Działyński i Czartoryski, uzyskała audiencję u księcia Napoleona, prosząc go o poparcie sprawy polskiej. Podobną manifestację przygotowują również w parlamencie angielskim. Lord Disraeli odmówił pomocy. Partia orleanistów w Londynie rozwinęła ożywioną agitację — drukowana literatura propagandowa przeciwko Napoleonowi krąży w znacznych ilościach. Na wiecu na Soho Sąuare niektórzy agenci orleanistów wystąpili z projektem przyłączenia się do Centralnej Gminy Londyńskiej, ale większość ustosunkowała się negatywnie do zjednoczenia z emigrantami polskimi, oskarżając ich o sympatie do Napoleona. Partia ta wzmocniła się dzięki przypływowi nowych uciekinierów z Francji i budzi duży niepokój w Paryżu. Ksiądz Podolski stale organizuje wieczorne zebrania i radzi wysyłać [emisariuszy] do Księstwa9, aby wzniecać niezadowolenie i zaostrzać kwestię wschodnią. Jest on całkowicie na utrzymaniu Czartoryskiego i przesyła mu informacje. Bulewski wyjechał do Szwajcarii, podróż jego pozostawała w związku z wysyłaniem emisariuszy do Polski. Załączam niniejszym korespondencję o podróży następcy tronu do Nicei. 14 kwietnia [1868] Znowu mówią tutaj o możliwości wojny pomiędzy Francją i Prusami; liczą na to, iż będzie w niej uczestniczyć Rosja. Emigracja jak zwykle buduje zamki na lodzie i agitacja systematycznie wzrasta. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że (hrabia) Cielecki10, który uczestniczył w buncie i dowodził razem z Taczanowskim — wyjeżdża do Galicji. Cielecki mieszkał tutaj pod nazwiskiem Nittmanna — uzyskał amnestię dzięki wstawiennictwu banku Cutts i jedzie do Galicji, gdzie ma rodzinę. Ponieważ prowadził w Londynie dość zakonspirowany tryb życia, uważam za konieczne załączyć informacje, które mi o nim dostarczono. Cielecki objął dowództwo po Taczanowskim, koło Częstochowy rozpuścił bandę, ukrył w ziemi znaczną ilość broni i pieniędzy, a z tym, co mu pozostało, uciekł za granicę. W każdym razie tak mówią. Po powrocie do Galicji z pewnością dotrze do Warszawy, gdzie ma swoich zwolenników. Jego rysopis: lat około 45, średniego wzrostu, chudy, jasny blondyn, rzadkie włosy na głowie, jasnoblond wąsy, oczy szare, nos prosty, wydłużony, ruchy szybkie. Wyjeżdża pod nazwiskiem Nittmanna; przypuszczam, iż nastąpi to w końcu kwietnia lub w maju. Utrzymywał stosunki z demokratami, z Szulczewskim był w bardzo złej komitywie. Oprócz buntu uczestniczył w wojnie węgierskiej. Prawie równocześnie, a być może razem z nim, wyjeżdża do Galicji Kalinowski — były agent Czartoryskiego, a następnie zwolennik Bulewskiego. Jego pośpieszny wyjazd związany jest z pewnością z nowym spiskiem w Galicji. [Rysopis Kalinowskiego]: wysoki, broda ciemno-blond, chudy, oczy ciemne, typ raczej semicki, mówi przeciągle, jąkając się. Lat około 40. Mówi swobodnie po niemiecku i po francusku. W Londynie prowadził razem z Turem korespondencję w [firmie w] City. Iwanów ukrywa się w Londynie, ogłoszono tu jego bankructwo na sumę 3000 L, nie licząc długów prywatnych. Ksiądz Podolski zaprosił tutejszych emigrantów na Wielkanoc i radził im jechać na Wschód, gdzie, jak mówi, budzi się nadzieja odrodzenia Polski; widać więc, że Czartoryski dostarczył mu nie tylko instrukcji, lecz i pieniędzy, bowiem ochotnikom wydaje on zapomogi — jednakże jest ich niewielu. W Londynie zmarł znany emisariusz A. Krasiński — przyjaciel Szul-czewskiego.11 Chrystus Zmartwychwstał! 23 kwietnia [1868] Od czasu wysłania ostatniego listu w działalności emigracji nastąpiły pewne zmiany — ucichły pogłoski o nieuniknionej wojnie między Francją i Prusami, a równocześnie agitacja zmniejszyła się. Bulewski za pośrednictwem Zienkowicza wznowił pertraktacje z Mierosławskim — tutejsi demokraci wątpią jednak, by zakończyły się one pomyślnie. Bosak zrezygnował z proponowanego mu stanowiska prezesa Ogniska Rewolucyjnego, ale pozostał członkiem rzeczywistym. Przypuszcza się, że liczba członków Ogniska Rewolucyjnego wynosi około 150 osób, po większej części jest to młodzież spośród nowej emigracji. Giller (Agaton) wybrany został kierownikiem sekcji szwajcarskiej. Zgodnie ze statutem utworzono okręgi w Belgii, Szwajcarii i Francji, kierowane przez dziesiętników, podobne okręgi zostaną od maja zorganizowane w Galicji i Poznańskiem. W tym celu wysłano tam ludzi z Londynu. W chwili obecnej ośrodkiem agitacji jest Galicja. Cielecki alias Nittmann przebywa jeszcze w Londynie i wyjeżdża nie wcześniej niż na początku maja. Jeżeli chodzi o zakopane w ziemi broń i pieniądze, mimo usilnych starań nie udało mi się dowiedzieć o miejscu — zostały one zakopane gdzieś koło Częstochowy. Wkrótce po ucieczce Taczanowskiego Cielecki objął dowództwo, a napierające wojska zmusiły go do zakopania broni i drogocenności. Spośród jego współpracowników mieszka z nim razem w Londynie Kosiłowski — obaj oni wyjeżdżają do Galicji. Komitet Paryski oskarżył go w ubiegłym roku o kradzież znacznej sumy pieniędzy i drogocenności przekazanych mu przez szlachtę. Przyjechał tutaj młody Ignacy Potocki, który zamierza nawiązać kontakty z emigrantami. Fałszowanie banknotów trwa nadal. 4 maja [1868] Dziś wydano Nittmannowi papiery i paszport na wyjazd do Austrii. W końcu tygodnia otrzymał pieniądze i instrukcje od gminy demokratycznej, więc wyjazd jego nastąpi około 15 maja. Werecki doniósł mi, że Jakubowski (przechrzczony Żyd) dojechał do Warszawy i przysłał wiadomość.12 Przypuszczenia demokratów potwierdziły się, utworzenie nowego komitetu centralnego posuwa się bardzo powoli i wpływy z datków są bardzo nikłe. Jeżeli policja warszawska złapie Jaku- bowskiego, będzie to silny cios dla partii Mierosławskiego i zapobiegnie dalszemu wysyłaniu agentów. Był tutaj hr. M. Tyszkiewicz w sprawach handlowych. Jego sposób myślenia i zachowania uległ całkowitej zmianie. Jak się wydaje, zerwał on stosunki z partią polityczną. 6 maja [1868] W poniedziałek przyjechał tutaj ks. Władysław Czartoryski i zatrzymał się w York Hotel. Natychmiast po jego przybyciu udali się do niego Szulczewski i Lenkowski, a wczoraj był z nimi ksiądz Podolski, Markowski i kilku innych. Cały wieczór spędzili oni na naradzie. Z kobiet była tylko pani Giełgud. Zebranie zakończyło się około godziny 11 wieczorem. Dziś rano Czartoryski przyjmował wiele osób wpływowych, wśród których byli W. E. Gladstone — członek parlamentu i Ed. Beales. Przypuszcza się, iż celem przybycia Czartoryskiego do Londynu jest chęć postawienia kwestii polskiej w parlamencie angielskim. O godzinie 2 był u niego Nittmann — podpułkownik armii austriackiej — termin ważności jego paszportu mija 20 marca. Czartoryski wyznaczył mu spotkanie na piątek, obiecał zaopatrzyć w pieniądze i wystarać się o nowy paszport. Według słów przyjaciela Nittmanna (alias Cieleckiego) koło Częstochowy zakopano około 50 000 rubli srebrem w monecie i kosztownościach. Nittmann i dwaj inni zamierzają je odkopać w najbliższym czasie. Demokraci również przygotowują petycję do parlamentu. 11 maja [1868] W czasie pobytu w Londynie książę Czartoryski zajęty jest ciągle korespondowaniem z członkami parlamentu oraz pisaniem do gazet europejskich. Przemówienie jego w Towarzystwie Literackim Ligi Polskiej13 nie zrobiło wrażenia. Jego sympatie do Austrii wywołały oburzenie w środowisku demokratycznym. W ubiegłą sobotę Czartoryski był w British Museum, wieczorem zaś zaprosił księdza Podolskiego, Łukaszewicza i kilku Anglików. Cielecki alias Nittmann miał spotkanie z Czartoryskim i, jak się wydaje, wyjeżdża w tych dniach do Galicji. Kochanowski przebywa w Londynie pod nadzorem policji francuskiej i angielskiej, dziś był on u Czartoryskiego, ale nie został przyjęty. W środę ma się odbyć zebranie u Szulczewskiego i z pewnością wyjaśni się cel przyjazdu Czartoryskiego. Wysocki, Sawicki, Dąbrowski i Waligórski zostali wezwani telegraficznie do Londynu. 12 maja [1868] Dzisiaj wieczorem Czartoryski wyjechał z Londynu z powrotem do Paryża. Nagły wyjazd nastąpił wskutek telegramu. Wysocki i Giełgud wyjeżdżają dzisiaj. Podjęta przez nich próba postawienia kwestii polskiej w parlamencie angielskim nie dała rezultatów. Gladstone obiecał postawić tę sprawę, jeżeli zajdą zmiany na jego korzyść. Odjazd Czartoryskiego przyspieszyły również manifestacje organizowane przeciwko niemu przez demokratów. Nittmann wyjeżdża do Paryża. Czartoryski wziął jego córki pod swoją opiekę. Z wiarygodnego źródła doniesiono mi, iż pieniądze znajdują się u jego przyjaciela Wężyka w Kaliszu, i Nittmann tam właśnie jedzie. Jutro wyjeżdża on do Dover. Być może, za pośrednictwem Wężyka można będzie łatwo dowiedzieć się nazwisk innych emigrantów. Listu od Jaśnie Wielmożnego Pana nie otrzymałem. 25 maja [1868] Przesłana gazeta przekona Pana całkowicie o fiasku podróży Czar-toryskiego do Londynu. Przemówienie jego nie zrobiło żadnego wrażenia i mimo wielkich usiłowań gazety tutejsze przemilczały je zupełnie. Udało mu się jednak zebrać około 1200 funtów na rzecz emigrantów polskich. Według informacji z Paryża Michał Tyszkiewicz, który w towarzystwie aktorek prowadzi żywot epikurejski, ofiarował Czartoryskiemu 25 000 franków na rzecz propagandy. Wiec Centralnej Gminy Londyńskiej przeszedł stosunkowo spokojnie, nadzieje na wojnę europejską upadły. Postanowiono użyć wszystkich sił na rozpowszechnienie drukowanej literatury propagandowej. Bosak-Hauke podjął się wydawania na swój koszt wszystkiego, co może sprzyjać wywołaniu nowego buntu. [Wśród emigrantów] w Szwajcarii nie ma pisarzy, z wyjątkiem Gillera, w Paryżu zaś Czartoryski przekupił najzdolniejszych, niewielka liczba pozostałych stanowi falangę Mierosławskiego. W Londynie Żabicki i Werecki propagują własne idee. List Czartoryskiego przedrukowany w tutejszych gazetach wywołał burzę wśród demokratów. Wszystko zdaje się wskazywać na to, że podróż jego nie przyniosła rezultatów i wykazała zupełną obojętność Anglików wobec kwestii polskiej. Beales — prezydent Ligi Reform nie przyjął zaproszenia na wiec i prosił, aby go więcej nie niepokojono intrygami polskimi. Jedynie Austria stała się schronieniem emigrantów polskich i wysyłanie tam [emisariuszy] nie ustaje. Przybyli tutaj z Paryża zwolennicy Mierosławskiego: Nowiński, Za-remba, Wańkowicz, Dąbrowski i kilku innych. 28 maja [1868] Wykrycie spelunki fałszerzy banknotów państwowych wywołało oburzenie w środowisku emigracji. Aresztowano zaledwie 5 włóczęgów — przypuszcza się, iż liczba uczestników była dwukrotnie większa. Główni agenci — Miłkowski, Haubitz i Szmul, uciekli do Belgii. Centrala ich znajdowała się na New Compton street, Soho — o czym pisałem jeszcze w kwietniu do naczelnika policji, pana Meina. W tym domu zamierzano zorganizować klub polski. O ucieczce Miłkowskiego i innych powiadomiłem tutejszą policję i z pewnością znajdą winnych. Aresztowano Mosesa Cohena i Frankla. Wielu właścicieli kantorów wymiany w Londynie padło ofiarą oszustw. Bankierzy tutejsi zadowoleni są z nowych banknotów z portretem Michała Fiodorowicza. 1 czerwca [1868] W odpowiedzi na opozycję Towarzystwa Demokratycznego i intrygi Mierosławskiego w Paryżu Czartoryski polecił tutejszemu komitetowi nie wydawać zapomóg i paszportów członkom Towarzystwa Demokratycznego. 31 maja odbył się wiec w Greenwich, w wielkim parku, w którym zebrało się około 50 emigrantów. Postanowiono wysłać do Galicji wszystkich emigrantów, którzy mają tam krewnych; na drogę komitet wydaje 200 franków i pismo do stowarzyszenia polskiego w Bawarii i Saksonii. W czwartek lub w piątek wszyscy ochotnicy winni przedstawić swoje papiery w komitecie, a po rozpatrzeniu ich komitet postara się o uzyskanie paszportów. We Lwowie organizacja Towarzystwa Demokratycznego rozwija się pomyślnie i jeżeli rząd austriacki nie przedsięweźmie radykalnych środków — należy wkrótce oczekiwać zaburzeń. Iwanów uciekł z Londynu wraz ze swym zarządcą — Żydem, wielu emigrantów straciło na skutek tego powierzone mu kapitały. Skworcow również stracił około 100 funtów. 5 czerwca [1868] Spieszę powiadomić Pana o bardzo interesującym projekcie emigracji. Różycki, Janowski i kilku innych wystąpili z projektem utworzenia grupy i wyjazdu do Turcji do osiedli Czerkiesów, by, jeżeli to możliwe, wywołać wśród nich rozruchy i wtargnąć na Kaukaz. Ten dziki projekt nie jest pozbawiony realnych podstaw. Przybył tu z Paryża pewien Czerkies, który był żołnierzem w Meksyku i mówi swobodnie po francusku. Ma on pełnomocnictwa od Różyckiego i utrzymuje stosunki z emigrantami. Jest średniego wzrostu, ma około 40 lat, rudy, nosi wąsy, ma ogoloną głowę, ubiera się po kaukasku. Mówi swobodnie po rosyjsku, służył pod dowództwem ks. Bariatyńskiego. Po przybyciu do Londynu był u konsula tureckiego i cieszy się specjalnymi względami emigracji polskiej. 7 czerwca, w najbliższą niedzielę, ma się odbyć wiec dotyczący wysłania emigrantów do Austrii; jest około 25 kandydatów. Z Paryża wysłano środki na wyprawienie tylko 12 lub 15 ludzi. Żabicki zaproponował zebranie odpowiedniej sumy ze składek dobrowolnych, aby wysłać wszystkich, którzy się zgłosili. Z Sheffieldu przyjechał do Londynu znany agitator Milewski; wyjeżdża on w tych dniach do Turcji — cel jego podróży nie jest wiadomy, ponieważ zerwał on stosunki z tutejszymi demokratami. 10 czerwca [1868] Po długich wysiłkach udało się Mierosławskiemu utworzyć we Lwowie Towarzystwo Demokratyczne.14 Rząd austriacki widocznie nie zwraca uwagi na rozwój szkodliwych kierunków — być może, wkrótce zbierać będzie owoce. Galicja, zgodnie z przekonaniem emigracji, jest głównym schronieniem agitatorów i ośrodkiem, z którego rozwinie się nowy bunt. Cała działalność i wszystkie nadzieje związane są i opierają się na Galicji; nie ustają codzienne wyjazdy emisariuszy. Z Londynu postanowiono wysłać 14 najgorliwszych zwolenników Mierosławskiego — wyjadą oni w końcu czerwca, różnymi drogami zmierzając do jednego celu. Polecono im prowadzenie propagandy na wsi i unikanie miast i nadzoru policji. Nowo powstałe Towarzystwo Demokratyczne przyjęło następujące zasady: Programem Towarzystwa jest: równość wszystkich stanów, moralne i materialne polepszenie bytu klasy robotniczej, wolność sumienia i słowa, obrona narodowości przed zamachami i ogólna autonomia w duchu narodowym. Na porządku dziennym stały następujące sprawy: 1. Odezwa do kraju; 2. Rozpatrzenie [roli] Galicji w stosunku do pozostałych ziem polskich z częściowym zaakceptowaniem programu ks. Czartoryskiego; 3. Reforma prawa wyborczego; 4. Reforma statutu gminnego; 5. Rozpatrzenie [sprawy] banku gminnego i kredytu narodowego; 6. Protest przeciwko sprzedaży przez rząd austriacki majątków w Galicji; 7. Propozycje poufne dotyczące organizacji zarządów głównych. Towarzystwo liczy już 145 członków.15 Widzi Pan więc, iż wszystko, o czym pisaliśmy w roku bieżącym o powstaniu silnej organizacji rewolucyjnej w Galicji, potwierdziło się. Jeżeli rząd austriacki nie stłumi ruchu w zarodku — wkrótce zbierać będzie owoce swego nierozsądnego postępowania. 23 czerwca [1868] Zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej odbyło się u Grzeszkow-skiego. Schmidt, który przyjechał tutaj z Paryża, wygłosił długie przemówienie o konieczności uznania Czartoryskiego za przywódcę emigracji. Jak wiadomo, londyńskie Towarzystwo Demokratyczne zorganizowało silną opozycję i poprzez swoje artykuły w gazetach poderwało zaufanie do Czartoryskiego. K. Schmidt, który przyjechał tutaj pod pretekstem operacji handlowych, stara się poróżnić demokratów i osłabić ich. Codziennie wieczorami zaprasza on do siebie na Pauson Sąuare po kilku emigrantów i każdego z osobna stara się obietnicami prze- ciągnąć na stronę Czartoryskiego. Zwolennikom [Czartoryskiego] obiecano zapomogi i bilety na wyjazd za granicę. Bardziej uzdolnionych starają się ściągnąć do Paryża. Kilku emigrantów przysięgło wierność Czartoryskiemu. Schmidt zabawi tutaj około trzech tygodni. Czerkies, o którym donosiłem, wyjechał do Sheffieldu, ale wkrótce wyślą go do Paryża. Autorem projektu zorganizowania spisku wśród górali mieszkających w Turcji jest Różycki, jednakże plan ten nie znalazł, jak się wydaje, wielu zwolenników w Londynie. Partia Mierosławskiego czyni wszystkie wysiłki, by rozwinąć działalność propagandową i zorganizować nowy spisek w Galicji, jednak [jej] fundusze są już okropnie nadszarpnięte. Żabicki miał nadzieję, iż otrzyma kilka tysięcy od księdza Mikoszewskiego, ale przeliczył się — zamiast tysięcy Mikoszewski dał około 200 franków. Obecnie Żabicki i Spółka żądają, by oddano Mikoszewskiego pod sąd; w czasopiśmie, które Panu wczoraj posłałem, ukazał się ostry artykuł przeciwko Mikoszewskiemu16, który wyjechał do Brukseli i prowadzi rozpustny tryb życia w towarzystwie kobiet lekkich obyczajów. W ogóle duchowieństwo katolickie na emigracji zachowuje się bezwstydnie. Tutejszy kapelan mimo podeszłego wieku utrzymuje kochankę w Brompton i spędza wieczory na pijatykach. W tych dniach były tutaj trzy osoby z Ukrainy — z okolic Kamieńca Podolskiego — wśród nich tęgi isprawnik, z wąsami, który prowadził sprawę Fokina, podawał się za liberała i mówił, że radził Fokinowi zmienić zeznania, ale ów nie zgodził się na to. Jegomość ten zarządza jakimiś majątkami w Kamieńcu Podolskim. Smutne wydarzenia w Serbii wywołały niemałe poruszenie wśród emigracji, ale gdy powstanie nie wybuchło — wszystkie namiętności ucichły. W ogóle można powiedzieć, iż emigracja znajduje się w okresie przejściowym. 30 czerwca [1868] Agitacja przeciw księdzu Mikoszewskiemu trwa nadal, przypuszcza się, iż zebrał on w Ameryce ponad 300 000 franków. Do Brukseli wyjechali Werecki i Tomkowicz z poleceniem zażądania, od niego sprawozdania, ponieważ jednak jest to samowola Centralnej Gminy Londyńskiej, wątpić należy, by Mikoszewski wykonał żądanie. Podróż księcia Napoleona do Turcji wywołała, jak się wydaje, silne poruszenie wśród emigracji. Mówią, że książę Napoleon przed odjazdem odbył długą naradę z hersztami emigracji i otrzymał listy sympatyzujących z Austrią. Niewątpliwie podróż księcia będzie miała szkodliwy wpływ na nastroje panujące wśród Polaków w Galicji. Mimo iż złoczyńcy, którzy fałszują banknoty, są tropieni sądownie, do Smarta i Rummela przyszło w tych dniach kilku Żydów z fałszy- wymi banknotami. Gdyby rząd obiecał właścicielom tutejszych kantorów wymiany nagrodę za pojmanie osób zajmujących się tym haniebnym procederem — szybciej by ujawniono źródło zła. Jeden tylko Smart na Princess street, Leicester Sąuare odbierał fałszywe banknoty, inni wekslarze, z właściwą im angielską flegmą, ograniczali się do gróźb, wypuszczając z rąk złodziei i banknoty. Nowości jest niewiele, niezwykle upalne lato odbiera siły i bez tego wyczerpanej już emigracji polskiej. Na sierpień naznaczono termin zjazdu delegatów w Paryżu. Jeżeli natkną się na trudności ze strony policji francuskiej — przeniosą się do Genewy. 14 lipca [1868] Podróż cesarza [Aleksandra II] za granicę, o której dopiero w tych dniach dowiedziano się w Londynie, zrobiła, jak należało oczekiwać, ogromne wrażenie wśród emigrantów. L. Oborski — prezes tutejszej Gminy Centralnej, naznaczył zebranie na 19 lipca. Wszystkie dane świadczą o tym, że mimo nienawiści, jaką londyńska emigracja żywi do naszego rządu — nie myśli ona o nowym zamachu. Na wiec zaproszono tylko naczelników okręgów — jeden z nich jest nam oddany — i jeżeli wyniknie jakieś niebezpieczeństwo, nie omieszkam Pana powiadomić. Proces Frankla o fałszowanie banknotów jest szczególnie interesujący. Raczy Pan zwrócić uwagę konsula na to, iż w Liverpoolu i Manchesterze przebywa szajka Żydów polskich, którzy zadają się z niemieckimi przemytnikami. Jeden z tej szajki — niejaki Solm (czy Szloma), bywa często w Londynie i z pewnością Frankel go zna. Niezwykle upalne dni wygnały emigrantów na letniska i wsie, toteż na ostatnie zebranie przyszło zaledwie 14 osób. 20 lipca [1868] Spieszę powiadomić Pana, iż wiadomość o podróży cesarza wywołała ogromne poruszenie wśród tutejszej emigracji. Nienawiść, jaką żywią do naszego rządu, wystąpiła w całej pełni. Za poradą Żabickiego Lewiński przygotował zuchwałe artykuły, jednak mimo dużych starań wydawcy odmówili umieszczenia ich w gazetach. W czwartek Oborski wysłał zaproszenie na zebranie na Gainer street, w mieszkaniu księdza Podolskiego, po mszy; zaproszono tylko 6 osób: Lenkowskiego, Morozowicza, Jakubowskiego, Wereckiego, Żabickiego i Oborskiego. W niedzielę wieczorem Werecki poinformował mnie o szczegółach tej narady: „Ksiądz Podolski we właściwy mu jezuicki sposób przedstawił wszystkie cierpienia kościoła katolickiego itd., prorokując bliski dzień pomsty — ale, jak widać, malując mroczne obrazy, zamierzał po- znać sposób myślenia dwóch nowych zwolenników — szczególnie Mo-rozowicza, który uważany jest za zdolnego do wszelkich podłości. Kazanie ciągnęło się długo. Oborski, znudziwszy się, oświadczył Podolskiemu i członkom, iż celem zebrania jest zapoznanie się z opinią członków na temat zamierzonej manifestacji. W Paryżu gmina demokratyczna postanowiła nie brać udziału w manifestacji i potępia ideę zamachów. Gmina londyńska podziela ich zdanie, że «zabójstwa polityczne przynoszą więcej szkody niż pożytku», i dlatego pragnie, aby wszyscy jej członkowie pozostali jedynie widzami. Pogłoski o manifestacji krążyły po mieście, ale ich autorzy są nieznani, i on (Oborski) przypuszcza, iż jest to nowy wyskok L. Bulewskiego, dlatego też polecił Lenkowskiemu i Morozowiczowi zbadanie w City tej sprawy, by wykryć nić wiodącą ku organizatorom manifestacji. Na zakończenie Oborski rzekł: «Obywatele, przekonany jestem, że żaden z was nie weźmie udziału w haniebnych zamachach, nasza chwila jeszcze nie nadeszła, ale poczekajcie, a godzina zemsty wybije z pewnością. Generał Mierosławski radził nam nie uczestniczyć w zuchwałych zamachach, które mogą zniweczyć nasze plany i okryć nas hańbą.»" Bulewski i Frankowski zdolni są do wszelkich podłości, ale mamy w ręku siłę zdolną ich unicestwić. Zaledwie wiadomość o podróży cesarza dotarła tutaj — Bulewski lub ktoś inny z jego partii rozpuścił w mieście pogłoski o nowym spisku i wysyłaniu agentów. Z tego, co się nam udało dowiedzieć od Werec-kiego i innych osób, wynika, iż ze strony emigracji londyńskiej nie grozi naszemu cesarzowi niebezpieczeństwo. Antagonizm pomiędzy Miero-sławskim i Bulewskim obezwładnia ich obu. W każdym razie mam nadzieję otrzymać sprawdzone informacje i w wypadku rzeczywistego niebezpieczeństwa nie omieszkam powiadomić Pana i wskazać winowajców. Wereckiemu obiecałem nagrodę, jeżeli będzie śledzić uważnie. Daj Boże, ażeby z pozostałych spelunek emigracyjnych, szczególnie ze Szwajcarii, przekazywano Panu podobne wiadomości. 24 lipca [1868] Na zakończenie zebrania, o którym miałem zaszczyt powiadomić Pana, nic szczególnego nie wydarzyło się, i jeżeli chodzi o tutejszą emigrację — może Pan być najzupełniej spokojny. Morozowicz, który przyjechał tutaj ze Szwajcarii, wyjechał do Brukseli, prawdopodobnie w celu zorientowania się w panujących tam nastrojach. Do wiadomości mojej doszedł jedynie projekt Jakubowskiego, aby w czasie przejazdu rodziny carskiej położyć na torze jakąś przeszkodę — projekt ten Żabicki przyjął z entuzjazmem, ale wątpliwe, by ośmielili się go urzeczywistnić. Niezależnie od tego posłałem o tym wiadomość panu A. Sz.17 Przybył tutaj Jastrzębski z guberni wołyńskiej; roztoczono nad nim nadzór. 28 lipca [1868] [...] Morozowicz wyjechał do Brukseli w charakterze delegata Centralnej Gminy Londyńskiej. Gdyby z jakichś względów zamierzał on pojechać do Kissingen — załączam na wszelki wypadek jego rysopis; podróżuje on z paszportem szwajcarskim pod nazwiskiem Karola Me-iera. Ma około 40 lat, wysoki, chudy, z ciemnoblond brodą, nosi okulary oraz płaszcz koloru ciemnotabaczkowego, mówi swobodnie po francusku i niemiecku. Żądał on, by zorganizowano manifestację i, być może, pomyśli o przyjeździe do kraju. 25 sierpnia [1868] Mam zaszczyt przekazać Panu pewne informacje dotyczące przebywających tutaj Polaków. Z Paryża przyjechał tutaj Fiszer, który popełnił tam złodziejstwo; przed odjazdem przyszedł on do sekretarza ambasady portugalskiej, Peira, przedstawił się jako rotmistrz wojska rosyjskiego, wziął od niego weksel do zdyskontowania na sumę 25 000 franków i po sprzedaniu uciekł do Londynu. Nie uregulował tu rachunku w hotelu i przeniósł się pod innym nazwiskiem do drugiej dzielnicy miasta. Jego przyjaciel i pomocnik w kradzieżach, podający się za hrabiego Dzierżbka, przyjechał do Londynu — działają więc we dwójkę, utrzymując stałe stosunki z tutejszymi emigrantami. Jastrzębski — marszałek szlachty z guberni wołyńskiej, który brał aktywny udział w buncie 1848 roku, przyjaciel Mierosławskiego, wydał bankiet w hotelu znanego emisariusza — Zambrzyckiego, gdzie wśród emigrantów wygłosił ziejące nienawiścią do rządu przemówienie i mówił o gotowości chłopów do nowej rewolucji. Mierosławski, jak wiadomo, zawdzięcza swe uwolnienie w 1848 roku przede wszystkim Zambrzyckie-mu. Wojnowicz, Jakubowicz, Milewski, Dankowski i jeszcze dwóch osobników, ukrywających się pod imionami Andrzeja i Józefa, zorganizowali szajkę oszustów, którzy spędzają noce na pijatykach i wybrykach. Odwiedza ich Żabicki, zbierając wszelkie możliwe oszczerstwa dotyczące rządu rosyjskiego. 29 sierpnia odbędzie się u Podolskiego zebranie zwolenników Czar-toryskiego. Kochanowski wyjeżdża z Londynu. 26 sierpnia [1868] Wybory do Komitetu Głównego Zjednoczenia i organizowanie Ogniska Rewolucyjnego (Bulewskiego) nie zostały do tej pory zakończone, w związku z tym nie chciałem zawracać Panu głowy błahymi informacjami. Według wiadomości otrzymanych z Krakowa spisek został tam w pełni przygotowany i w mieście przebywa kilku emisariuszy Mie-rosławskiego — Siwiński, Płoński, Mroziewicz, którzy utrzymują kontakt z klubem. Mimo fałszywych pogłosek w gazetach nowo powstałe Towarzystwo Demokratyczne w Galicji rozwija się coraz pomyślniej na tych samych zasadach co Warszawski Komitet Centralny. Wysunięto tu projekt, aby każdy emigrant należący do Towarzystwa Demokratycznego zaopatrzył się w rewolwer i sztylet — ubodzy otrzymywać będą broń bezpłatnie. Zdziwienie wywołuje fakt, iż projekt ten wysunął ksiądz Podolski — ale jest to cecha charakterystyczna polskich jezuitów. Przyjechali tu: Fiszer z Warszawy — młodzieniec o bardzo niebezpiecznych zapatrywaniach; Jastrzębski z południowych guberni [Ukrainy], rewolucjonista stale związany z emigrantami, w szczególności ze zwolennikami Mierosławskiego; Jakubowicz, Zajcewski i kilku innych. W ogóle szlachta polska podróżując za granicą przywozi następnie bardzo szkodliwe tendencje do kraju. Oczekuje się tutaj przyjazdu Mierosławskiego i Jankowskiego — sekretarza klubu rewolucyjnego, ponieważ Bosak-Hauke zrezygnował z tego stanowiska, licząc na stanowisko prezesa. 7 września [1868] W ostatnim czasie zajmowałem się wraz z innymi zaufanymi ludźmi obserwowaniem działalności emigracji. Pobyt cesarza za granicą wywołał, jak wiadomo, silne poruszenie, ale wiedząc z doświadczenia, iż zamach na jego życie szkodzi sprawie i nakłada niezatarte piętno przestępstwa nie tylko na zabójcę, lecz w pewnej mierze także na cały naród — postanowiono dać wyraz całej nienawiści jedynie na łamach czasopism, na wiecach i w kościołach. Można z całą pewnością twierdzić, iż drugi Berezowski nie znajdzie się szybko. Niezwykłe, prawie tropikalne upały trwające od maja sprzyjają w znacznej mierze uśmierzeniu namiętności — wszyscy stęsknieni świeżego powietrza przenoszą się w podmiejskie okolice Londynu i jedynie nieliczni zbierają się wieczorami w niedzielę u Żabickiego i księdza Podolskiego. Nowości jest niewiele. Jedynie znany włóczęga Kochanowski, obserwowany przez agenta policji francuskiej, umknął z Londynu. W ciągu prawie dwu lat, w związku z koniecznością obserwowania go, dawałem mu co tydzień niewielką zapomogę, o czym był poinformowany agent francuski. Dwa tygodnie temu Kochanowski przyjechał bardzo wcześnie, by podziękować za zapomogę, i oświadczył memu zaufanemu człowiekowi, że jakiś ksiądz (czy nie Podolski?) wysyła go za granicę. Od tej chwili ślad po nim zaginął. Jak wiadomo, należał on do grupy spiskowców zamierzających zabić Napoleona w 1852 roku i po sześciomiesięcznym pobycie w twierdzy w Mazas wyjechał do Anglii; w czerwcu jeździł do Calais, ale został rozpoznany i odesłano go z powrotem do Anglii. Iwanów ukrywa się tutaj. Rosjan jest niewielu i prowadzą się przyzwoicie. 17 września 1868 Powstała tu znowu loża masonów pod kierunkiem Tura [Wojciecha] i Zambrzyckiego; członkom loży wydają krzyże srebrne z orłem z rozpostartymi skrzydłami. Loża liczy już około dziesiątka członków — w tych dniach był u mnie Tur i proponował mi, bym przystąpił do bractwa. Nie dałem mu ostatecznej odpowiedzi, ale postaram się wywiedzieć na temat organizacji tego stowarzyszenia i jeżeli będzie to sprawa poważna — przystąpię doń. Według jego słów stowarzyszenie to liczy już w Paryżu i Szwajcarii dziesiątki członków; liczą oni na to, iż tą drogą osiągną zjednoczenie emigracji. Stowarzyszenie to przejęło z niewielkimi zmianami statut loży wolnomularzy. Jest to plan i rezultat wysiłków Platera, który po odsłonięciu znanego obelisku ku czci rewolucji18 nawiązał kontakty i zawarł umowę z przedstawicielami partii demokratycznej i republikańskiej. Plater wysłał tutaj Turowi i innym niewielką sumę na niezbędne wydatki. O następnych wydarzeniach nie omieszkam Pana powiadomić. 25 września [1868] Nie posyłam Panu szczegółowych informacji o nowo powstałym stowarzyszeniu masonów, ponieważ mimo usilnych wysiłków nie udało mi się wykryć tajemnicy. Nieoczekiwane odrodzenie nie istniejącego już stowarzyszenia zaskoczyło wszystkich, a środki, jakimi dysponuje zarząd, pozwalają przypuszczać, iż winowajcami tej zarazy są osoby posiadające znaczne zasoby materialne. Mają oni tutaj około pięćdziesięciu zwolenników, którym obiecano zapomogi pieniężne. Osoby majętne obowiązane są wpłacać miesięcznie 10 franków, członkowie otrzymują krzyże z numerem. Uważając za konieczne poznać to stowarzyszenie, wstąpiłem do nowicjatu i otrzymałem krzyż z numerem, który prześlę przy pierwszej okazji jako wzór, gdyż w Birmingham zamówiono kilkaset srebrnych krzyży, które będą wysyłać do Polski, Prus i Galicji dla swych członków. Każdy krzyż kosztuje 12 szylingów — osoba majętna przystępując do stowarzyszenia płaci 1 funta. Nadwyżka pokrywa koszty wydawania krzyży biednym; osób znanych z pijaństwa i rozwiązłego trybu życia nie przyjmuje się do stowarzyszenia. Na odwrotnej stronie krzyża wyryto: Nr LRWM w Londynie 1868 tzn. Loża Rewolucyjna Wolnych Masonów w Londynie. W specjalnej księdze pod każdym numerem wpisywany jest brat wraz ze świadectwem o jego pochodzeniu, środkach, zdolnościach, charakterze itp. Nowość ta sprawiła kłopot wszystkim, a wielu właśnie przyciągnęła — cudzoziemcy nie będą dopuszczani na prywatne zebrania, z wyjątkiem rocznic. Po upływie 3 miesięcy próby — nowo przyjęty przechodzi do nowicjatu, a stamtąd wychodzi jako czeladnik, a czasami, jeżeli czymś się wyróżni — jako mistrz. Spośród najbardziej doświadczonych będzie zorganizowana policja. 15 października odbędzie się pierwsze zebranie i odczytanie statutu, na które zaproszono niewiele osób — po zakończeniu prac komisji członkowie otrzymają instrukcje. Zajęci są również opracowywaniem katechizmu. Jeżeli nie będzie lepszej okazji — prześlę krzyż pocztą, a sam postaram się o nowy pod pretekstem, iż poprzedni zgubiłem. Członkowie obowiązani są tutaj przychodzić na zebranie z krzyżem na wstążeczce Virtuti Militari na piersi po lewej stronie — w Polsce z pewnością będą go nosić pod koszulą. Oto wszystko, co mogę Panu donieść. Ażeby wstąpić do tego stowarzyszenia, trzeba poręki trzech osób. Główna siedziba jest tymczasem u Żabickiego. W tych dniach w Soho święcono rocznicę rewolucji francuskiej.19 Ze strony polskiej Gminy Centralnej byli: Jakubowski, Werecki i Da-niewski, a także Schmidt (Konstanty) z Paryża, którego wybrano mistrzem masonów. W Paryżu trwa silna agitacja — wydawca „La Lanterne" przebywa w Londynie. 12 października [1868]* Wczoraj, po dwumiesięcznym pobycie w Londynie, Schmidt wyjechał do Berlina. Przez cały czas był on wraz z Turem zajęty organizowaniem związku masońskiego, który liczy już około 40 członków w Londynie, 8 — w Newcastle, 12 — w Sheffield i 2 — w Oxford. Ksiądz Podolski również zapisał się do nowicjatu. Statut nie jest jeszcze gotowy. Stowarzyszenie to postawiło sobie za cel znalezienie środków dla przygotowania nowej rewolucji. Należy podkreślić, iż powodzenie rewolucji w Hiszpanii podniosło emigrację na duchu.20 Mistrzem loży londyńskiej wybrany został tymczasem Lenkowski, mistrzem propagandy Schmidt. Na jego podróż do Niemiec i inne wydatki zebrano około 25 000 franków — sumę bardzo dużą, jeżeli wziąć pod uwagę środki emigracji. Pomysł założenia i środki płyną z Paryża, przypuszczalnie Michał Tyszkiewicz lub inny podobny do niego zwariowany arystokrata ofiarował na ten cel jakieś znaczne sumy. Tyszkiewicz utrzymywał w Paryżu stosunki ze Schmidtem. Wśród emigrantów polskich niewielu jest tak przebiegłych i chytrych jak Schmidt. Pod pozorem spekulacji handlowych pełnił on funkcję agenta u Branickiego i Czartoryskiego. Oczekuje się tutaj przyjazdu Mierosławskiego, który, jak wiadomo, stara się unieszkodliwić Bosaka i stanąć na czele emigracji. Wszystkim członkom loży rozdano krzyże. 29 listopada odbędzie się w Londynie zebranie wszystkich członków z całej Anglii, odczytanie statutu, a dopiero potem przystąpią do działania. Załączam przy niniejszym krzyż na wzór, ponieważ wiele podobnych egzemplarzy wysłano do Polski, Galicji i Księstwa Poznańskiego. 22 października [1868] W tych dniach miałem zaszczyt przesłać do Petersburga list polecony ze znajdującym się tam krzyżem masońskim. W chwili obecnej nie zakończono prac organizacyjnych, wybrano jedynie sekretarza i agentów. Z nowych osób wstąpili: I. Merecki — krawiec, 42 North street, Pentonville Road, Koplik, 56 Wenlock street, New North Road. Niewątpliwie stowarzyszenie to będzie źródłem nowych zaburzeń, jeżeli rząd austriacki i pruski nie położą temu kresu. Mówią, że w Galicji rozwija się ono szybko. Mam zaszczyt zwrócić uwagę Pana na Koplika, który w roku ubiegłym był w Warszawie z polecenia Centralnej Gminy Londyńskiej. Jest to młody człowiek, ma około 26 lat. W końcu listopada, a ściślej mówiąc, w rocznicę rewolucji, nie należy oczekiwać specjalnych przedsięwzięć ze strony emigracji. Massalski wysłany został przez Mierosławskiego do Galicji. 2 listopada [1868] Nowy ambasador amerykański w Londynie, Reverdy Johnson, cieszy się ogromnym szacunkiem emigracji polskiej. Przyczyną tego jest fakt, iż tylko on jeden w Senacie amerykańskim odważył się przyjąć w 1864 r. prośbę polskich emigrantów skierowaną do Kongresu, aby nie wydawać [rządowi rosyjskiemu] dezerterów z floty rosyjskiej. W 1850 roku czynił on starania na rzecz sukcesji o spadek po generale Kościuszce i przekazał znaczne sumy eks-kapitanowi R.W. [wojsk rosyjskich] — Władysławowi Wańkowiczowi, które ten przegrał wkrót- ce w karty — pozostałe pieniądze przekazał w ręce p. [G.] Tochmana. Tutejsi emigranci przygotowują adres na jego ręce. Przesłano tutaj korespondencję Mierosławskiego z E. Malinowskim — prezesem komitetu brukselskiego [...]22. Mierosławski przysłał odpowiedź, w której oskarża Guttry'ego o kradzież 180 000 franków wziętych z zasobów Bonoldiego oraz 120 000 franków z komitetu zbrojeniowego. Sprawa ta obnaża wszystkie zakulisowe intrygi i ciemne strony obu [obozów emigracyjnych]. Mierosławski jest oskarżony o kradzież 75 000 franków przesłanych z Galicji. 12 listopada [1868] Kochanowski zniknął z Londynu i nikt nie wie, gdzie się podział. Jedni mówią, iż wysłano go do Galicji, inni, że aresztowany został przez policję francuską w Dieppe. Od czasu ostatniej manifestacji republikanów francuskich w Soho, w której aktywny udział wzięli delegaci polscy — policja francuska bacznie śledzi osoby przyjeżdżające do Londynu, a prefekt odmawia im zapomóg. Nastroje antynapoleoń-skie wzrosły. Aresztowano na granicy byłego agenta Komitetu Krakowskiego — Tarnowskiego, i zamknięto w Mazas za przewożenie znacznych ilości zakazanej gazety „Lanterne". Agent Towarzystwa Demokratycznego — Stanisław Tchórzewski alias Gilewicz, alias Stanislas, wyrzucony został z agentury kolejowej Charing Cross. Miejsce jego zajął Julian Jeleń czy Jeleński, który zajmuje się [sprzedażą] wydawnictw Hercena. Poczyniono tu wielkie przygotowania do 29 listopada. Wszystkie gminy w Anglii zobowiązano do wysłania delegatów, z Paryża przyjadą zwolennicy Mierosławskiego. W związku z rozbieżnością zdań i stanowiskiem, jakie zajął Tur, statut loży masońskiej nie został ukończony i wątpliwe, by zdążono go opracować do 29 listopada. Zdaje się, że książę Napoleon bierze aktywny udział w dziele rozwoju masonerii polskiej i dostarcza jej pieniędzy. Mierosławski jest głównym pośrednikiem w tej sprawie. Załączam niniejszym dziwaczną publikację, która wywołała niemały popłoch w Londynie. 17 listopada [1868] Polacy, którzy przyjechali wczoraj z Paryża, roznieśli pogłoskę, że we Francji powstał komitet rewolucyjny i wkrótce należy oczekiwać powszechnej rewolucji. Panuje mniemanie, że głównym prowodyrem jest książę d'Aumale, którego agent — Berin, ukrywa się w Paryżu. Wśród tutejszych orleanistów panuje ogromne poruszenie, a drukarnia w Park Lane pracuje bez przerwy. Tutejsza Gmina Centralna, wy- łącznie demokratyczna, utrzymuje stały kontakt z republikanami francuskimi i gotowa jest sprzyjać rewolucji. W Paryżu emigranci otrzymują zapomogi od rządu francuskiego i w związku z tym działają ostrożnie, obawiając się utraty środków egzystencji. Z pewnością Pietri dowiedział się o tutejszych spiskach, jakie organizują Polacy wraz z Francuzami. W ubiegłą sobotę przyjechał tu jego agent — Dumouline, aby rozejrzeć się w sytuacji, ale jeszcze przed jego przybyciem tutejsi demokraci dowiedzieli się o jego delegowaniu, zapewne za pośrednictwem Ostrowskiego23, który jest tłumaczem w policji; toteż kiedy Dumouline zjawił się w poniedziałek u Żabickiego, prosząc o zaproszenie na wiec, Żabicki otwarcie powiedział, że osób tego pokroju nie dopuszcza na prywatne zebrania polityczne. Do 29 listopada nie należy oczekiwać specjalnych nowin. Sądząc z przygotowań, przypuszczać należy, iż w czasie obecnej rocznicy emigranci odsłonią swoje projekty dotyczące działalności na przyszłość. Mazzini jest niebezpiecznie chory w Lugano — wyjechali stąd jego włoscy zwolennicy i delegat Towarzystwa Demokratycznego. 30 listopada [1868] Mimo usilnych starań Centralnej Gminy Londyńskiej tegoroczny obchód rocznicy 29 listopada nie udał się. Powodem były rozbieżności, jakie powstały w tych dniach pomiędzy demokratami i nową organizacją masońską. Tur, jeden z założycieli, w ostatnim okresie zbliżył się do mnie i, jak się to mówi, zawarł ze mną przyjaźń. Znając jego wpływy w środowisku emigracyjnym, poczyniłem wszelkie starania, by przygotowane walne zebranie wszystkich partii spełzło na niczym. Przypadek mi sprzyjał i za pomocą intryg posiałem niezgodę pomiędzy masonami i demokratami. Aby pozbawić demokratów większości, zaproponowałem Turowi kilka funtów na opłacenie kolacji dla niezamożnych. Demokraci — przeciwnie — zobowiązali wszystkich pragnących wziąć udział w uroczystości z okazji rocznicy do wpłacenia do kasy po 2 szylingi. Oczywiście większa część robotników wolała skorzystać z bezpłatnej kolacji. Toteż u Grzeszkowskiego było zaledwie 40 osób.24 Nasza partia w hotelu „White Horse" zebrała 98 osób. Po krótkim przemówieniu wygłoszonym przez Tura zabrałem głos i wyjaśniłem zebranym, iż w chwili obecnej utopie głoszone przez Mierosławskiego nie mogą być realizowane, że słowo „mason" — „mularz" oznacza istotę rozumną, pragnącą budować, a nie burzyć, że rzeczywistym motorem wszystkiego są pieniądze, dla których zdobycia należy pracować. Każdy członek stowarzyszenia obowiązany jest znaleźć sobie pracę, która zapewni mu chleb powszedni, nadwyżka dochodów winna iść do kasy ogólnej, z której będą otrzymywać pożyczki członkowie chorzy lub biedni. Celem stowarzyszenia będzie wychowanie etyczne i polepszenie bytu materialnego, a następnie rozwój myśli politycznej. Przemawiałem w tym duchu i spotkałem się z ogólną aprobatą. Należy popchnąć emigrację na drogę zainteresowań materialnych — a z chwilą gdy ludzie porosną w pióra — patriotyzm uleci z dymem. Głównymi rzecznikami idei demokratycznej są wyłącznie biedni anachoreci, którzy obracając się w tych kołach, starają się rujnować dobrobyt bliźnich. Jeżeli uda się nam przez pewien czas utrzymać większość za sobą — demokraci załamią się. Na uroczystości rocznicowej, organizowanej przez Centralną Gminę Londyńską, byli obecni: ksiądz Podolski, Żabicki, Oborski, Mazurkie-wicz z Paryża, Kaniewski i Moszyński z Sheffieldu, Bilski z Chester, Daniłowicz z Newcastle, Lasocki i Frankowski; oprócz tego około dziesięciu osób z innych miast. Oczekując na przybycie większej ilości osób, całe zebranie przesiedziało do 10 godziny; widząc, iż plan się nie udał — Oborski i Podolski zaczęli wygłaszać przemówienia pełne nienawiści do Rosji; następnie Moszyński odczytał długie sprawozdanie o działalności rządu w guberniach zachodnich oraz wycinki z gazet galicyjskich. Przystąpiono do wyboru nowych członków. Okazało się, że wszyscy obecni są starymi przyjaciółmi i jedynie Kościałkowski i Górecki — dwaj młodzi uchodźcy, zgłosili się pod opiekę gminy demokratycznej. Plany organizacji masońskiej znajdują się w naszym ręku — obserwujemy bacznie całą działalność Tura i jeżeli dojdzie do skutku zamierzone wysyłanie agentów, nie omieszkam Pana powiadomić. Policja austriacka aresztowała już wiele osób w Krakowie. Załączamy niniejszym fotografię T[ura]. 18691 11 stycznia [1869] Spieszę powiadomić Pana, iż na dzień 25 stycznia wyznaczono w Paryżu zebranie polskich masonów. W Londynie zostali wybrani: Klima-szewski, Dowmont, Jakubowicz i Tur, który wyjeżdża z papierami w niedzielę 17 stycznia. Dzięki jego staraniom otrzymałem bilet na drogę oraz kartę wstępu do loży — w związku z tym 18 lub 19 stycznia wyjadę do Paryża, aby zaznajomić się ze wszystkimi uchwałami stowarzyszenia. Kwiatkowski, Chodźko i Łukaszewicz zostali wybrani delegatami sekcji paryskiej, ich agentem jest K. Schmidt — jeden z najbardziej niebezpiecznych szubrawców, z jakimi mamy do czynienia; ksiądz Mi-koszewski, przekazawszy pieniądze Chodźce, dostarczył im środków dla nowych intryg. Demokraci czynili wszystko, by Wielkim Mistrzem obrany został Mierosławski; nie udało im się to jednak, wskutek czego antagonizm pomiędzy stowarzyszeniami wzmógł się. Nie wiadomo, kto zostanie wybrany na Wielkiego Mistrza. Kandydatów jest niewielu: Hauke, Plater, L. Chodźko i Bulewski. Stowarzyszenie to jest całkowicie czerwone. Fiszer wyjechał na kilka dni do Brukseli, stoi on na czele szajki oszustów. Jezierski, Frankowski, Lasocki, Zabiełło i kilku innych znajdują się całkowicie w jego władzy. Mieszka na stałe w Londynie pod przybranym nazwiskiem i nie płaci długów. Nieoczekiwany finał konfliktu pomiędzy Grecją i Porta zaskoczył wielce partię Czartoryskiego. Ogromne sumy pieniężne wydano na wysłanie emisariuszy do Turcji, licząc na to, że Rosja weźmie udział w konflikcie. Przemysław Tchórzewski, agent stowarzyszenia demokratycznego, oddany został pod sąd za targnięcie się na życie swej żony. Paryż, 23 stycznia [1869] Zebranie delegatów odbyło się wczoraj u Nowakowskiego w dzielnicy Batignolles. Obecnych było zaledwie 8 osób, każdą sekcję reprezentował jeden tylko przedstawiciel; narada trwała od godziny 7 wieczo- rem do 12. Wybrano następujące osoby: Hauke, Plater i Sawicki na Szwajcarię; (z czerwonych) — Dobrzański, K. Schmidt i Chodźko — na Francję; Lasocki, ja i Werecki na Anglię; Frankowski, Grocholski — na Belgię. Pozostałych wybrano dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Galicji i innych [rejonów]; z partii Mierosławskiego wybrano zaledwie 3 osoby, i to z wielkim trudem. Kandydaci, których nie wybrano, pozostaną w Paryżu do 29 stycznia. W oczekiwaniu na wojnę Grecji z Porta rozwinięto tutaj usilną agitację. Specjalne wiadomości zostaną przekazane, ponieważ instrukcje zostaną wysłane do miejsca przeznaczenia. [Dopisek adresata:] Od przebywającego chwilowo w Paryżu Potockiego. 2 lutego [18]69 Po powrocie z Paryża zastałem tutejsze Towarzystwo Demokratyczne w tarapatach. Partia Mierosławskiego jest zaniepokojona nowo powstałą organizacją masońską. Nie będąc w stanie szkodzić, starają się wziąć w swe ręce inicjatywę rewolucyjną. Postanowiono wysłać do Warszawy na początku kwietnia doświadczonych emisariuszy w celu wybadania gruntu. Przygotowania te świadczą o tym, że knują oni nowy spisek. W drukarni „Głosu Wolnego" drukują proklamacje; polecono trzymać [je] w tajemnicy i wydawać tylko emisariuszom. Chętnych na wyjazd do Polski jest wszakże niewielu, zgłosiło się paru włóczęgów — Klimaszewicz, Jurewicz, So- bolewski, lecz kandydatury ich odrzucone zostały większością głosów. Przebywa tu tak wielu włóczących się bez pracy emigrantów, że hersztowie nie wiedzą, co robić z przybywającymi; nie jest wykluczone, że na wiosnę wielu wyjedzie do Ameryki; gdyby więc rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki roztoczył opiekę nad emigrantami polskimi, większość przeniosłaby się w krótkim czasie za ocean, skąd już powrócić niełatwo. Demokraci obawiają się akcji osiedleńczej wychodźców polskich w Ameryce i używają wszystkich środków, ażeby temu przeszkodzić. Rząd nasz za pośrednictwem konsula i agentów mógłby przyśpieszyć ich przesiedlenie, co w przyszłości dałoby owocne rezultaty. Frankowski jest znowu w Londynie, szuka sposobu sprzedaży swych obrazów. Spośród nowych agentów najbardziej niebezpieczny i szkodliwy dla naszego rządu jest K. Schmidt, mieszkający w Paryżu, 1 rue Godot de Mauroy, pres Boulevard Ste- Madeleine. Został on, jak wiadomo, mistrzem paryskiej loży polskich masonów. 10 lutego 1869 8 lutego zmarł Józef Michalski. Tak oto jedna z głównych spelunek wszystkich łotrów emigracyjnych została zlikwidowana. Sklepik jego był bowiem punktem zbornym wszystkich spiskowców i rzezimieszków. Przybył tutaj z Warszawy Pfeifer z żoną, były agent tajnej drukarni. Istnieją przypuszczenia, iż Iwanów ukrywa się w Liverpoolu, Tura jeszcze nie widziałem, gdyż przebywa w Szwajcarii. Historia księcia Bereford, w którą zamieszani zostali oskarżeni o trucicielstwo dwaj emigranci polscy, wywołuje ogromne oburzenie. O Iwanowie postaram się uzyskać informacje. 24 lutego [1869] Wczoraj widziałem Tura. Ze względu na swą chorobę nie uczestniczył on w ostatnim zebraniu masonów, dlatego też wszystkie sprawy wstrzymano do chwili jego ostatecznego powrotu do zdrowia. Poinformował mnie, że Iwanów jest rdzennym Rosjaninem pochodzącym z guberni moskiewskiej, jego matka i babka mieszkają w Moskwie; pokazywał nam list od Iwanowa z Moskwy pisany w listopadzie 1868 roku po angielsku. Utrzymywał on bardzo bliskie stosunki z Dubrowskim, Hercenem, Tchórzewskim i innymi. Ożenił się tutaj z córką adwokata, a w grudniu żona jego zniknęła z Londynu. Iwanów trwonił tu ogromne sumy i wszystko wskazuje na to, iż zajmował się drukowaniem fałszywych banknotów. Trzy lata temu mieszkał w Księstwach Naddu-najskich i w Brajłowie i był agentem Hercena. Wiadomości o nim znajdzie Pan w moich poprzednich doniesieniach. Zarówno Tur, jak i inni jego przyjaciele przypuszczają, iż przebywa on w Moskwie. Ujęcie tego osobnika stanowiłoby nader ważkie osiągnięcie, gdyż w ciągu dwóch lat był on zagorzałym agentem Hercena. Co się tyczy działalności emigracji — panuje chwilowo spokój, nadzieje, jakie wiązano z zerwaniem pokoju i wojną pomiędzy Turcją a Grecją, upadły i wszystkie starania i koszty poniesione przez Czar-toryskiego poszły na marne. Codziennie śmierć kosi naszych przeciwników i szeregi starej emigracji przerzedzają się: wczoraj umarł w Manchesterze I. Malinowski, jeden z zagorzałych szubrawców, eks-ksiądz, który gorliwie namawiał do carobójstwa, i gdyby tylko dysponował środkami, partia jego bez wątpienia stałaby się niebezpieczną. Był on członkiem-założycielem organizacji „Mariannę", z której wywodził się Orsini. 28 lutego 1869 Emigracja pozbawiona ośrodka centralnego znowu przeżywa okres przejściowy. Komitet Główny jest na poły zlikwidowany, nowe zaś wybory wyznaczone zostały na 14 marca br.; przyczyną nowych wyborów jest usunięcie się jednego z głównych działaczy, Jarmunda, który zdobywszy łatwiejsze sposoby zarobkowania porzucił Francją i sprawy Komitetu — a także pobyt Miłkowskiego w Brukseli. Pozostali członkowie pozbawieni są energii i rozumu. Poprzedni skład Komitetu zaledwie osiągnął liczbę 820 osób [głosujących]. Obecnie wszystkie partie, bez względu na różnicę przekonań, starają się zjednoczyć i stworzyć Komitet Główny w pełnym tego słowa znaczeniu. Lecz i tutaj kością niezgody jest Towarzystwo Demokratyczne. Jeżeli Mierosławski lub jego zwolennicy zostaną członkami Zarządu, wówczas przyłączy się także Towarzystwo Demokratyczne, w przeciwnym wypadku użyją wszystkich sił, by przeszkodzić [jeg°] rozwojowi. Jest to moment bardzo ważny — toteż staramy się temu przeciwdziałać. Z Paryża donoszą nam, że tamtejsza delegacja gmin paryskich wysunęła następujących kandydatów:3 Frankowski Aleksander, Morawski Aleksander, Tokarzewicz Józef, Rydzewski Euzebiusz, Bieńkowski Feliks, Kamiński Wincenty, Wer-nicki Aleksander, Horodyński Józef. Oprócz tego podano na delegatów następujące osoby: Korabiewicza Edmunda, Mazurkiewicza Wincentego, Grochowskiego Wincentego i naszego zażartego wroga — Dąbrowskiego Jarosława. 11 marca 1869 Spieszę powiadomić Pana, iż Hauke-Bosak ostatecznie zerwał wszelkie stosunki z założonym przez L. Bulewskiego Ogniskiem Republikańskim [Rewolucyjnym]. Przyczyną tego było wybranie Haukego na członka masonerii, Bulewskiego natomiast nie wybrano, choć bardzo się o to starał. Od tego też czasu datują się waśnie pomiędzy Bulewskim i Haukem.4 W końcu stycznia Bulewski zwołał zebranie swych zwolenników w Genewie i przedłożył nowy projekt zjednoczenia wszystkich odgałęzień organizacji republikańskich pod egidą jednego Komitetu Centralnego. Ażeby dopiąć tego celu, Gminy Zjednoczenia Genewska i Lozańska utworzyły Komisję Pomocniczą na Szwajcarię dla Komitetu Zjednoczenia w Paryżu. Wszystkie te intrygi prowadzono bez wiedzy i zgody Bosaka, dlatego też Hauke dowiedziawszy się o tym, zażądał wyjaśnień od stowarzyszenia i Bulewskiego w terminie dwutygodniowym. Sekcja bazylejska i inne za namową Bulewskiego pozostawiły żądanie Haukego bez odpowiedzi i zmusiły go do wyrzeczenia się na zawsze udziału w pracach Ogniska. Fakt ten posiada wielkie znaczenie, gdyż pozbawia stowarzyszenie bardzo pożytecznego sojusznika. Tutejsi stronnicy Bulewskiego są poważnie zmartwieni. Stowarzyszenie republikańskie umocniło się ogromnie w ostatnim okresie i jedynie brak środków materialnych pozbawia ich możności działania. W ostatnim czasie (przypuszczam, iż wiadomo Panu o tym) aresztowa- no [w Paryżu] dwóch członków tego stowarzyszenia — Rudnickiego i Sienkowskiego, i wysłano do Mazas. Policja francuska podejrzewa ich o przygotowywanie zamachu na życie Napoleona. Nie wiadomo nic o ich losie, wszystkie zaś starania Czartoryskiego spełzły na niczym. Rezultatem tego aresztowania było to, iż prefekt wystąpił z projektem zmniejszenia o połowę zapomóg dla emigrantów i wielu z nich wysłał do prowincjonalnych miast francuskich. Krążą także pogłoski, iż plan ten ujawniony został policji przez zwolennika Mierosławskiego, co jest wielce prawdopodobne, zważywszy wzajemną nienawiść Mierosławskiego i Bulewskiego. Z Paryża donoszą, iż znany emigrant z Wilna M. Akielewicz razem z Ruprechtem, Gillerem, Józefem Żulińskim i L. Nabielakiem utworzyli komisję obchodu przypadającej 11 sierpnia bieżącego roku trzechsetnej rocznicy zjednoczenia Litwy, Polski i Rusi, i dla uczczenia tego faktu zostanie wybity medal. Oczywiście jest to pretekst do nowych manifestacji i propagandy. Wśród tutejszych masonów panuje ogromny rozgardiasz z powodu bezczynności Tura. 19 marca 1869 Otrzymano tutaj z Paryża odezwę treści następującej: „Dzień 11 sierpnia jest trzechsetletnią rocznicą Sejmu Unii Lubelskiej. Akt połączenia Litwy, Polski i Rusi w jeden naród jest niewątpliwie najpiękniejszym i najważniejszym w naszej historii. Wspomnienie zasady dobrowolnych unii, przy rozpamiętywaniu dzieła dokonanego, ma wielkie znaczenie, mianowicie też dzisiaj, gdy bardziej niż kiedyś siłę uznano za prawo człowieka... Przypomnienie to jest więc dobrym dziełem i, aby je uczynić powszechnym, niżej podpisani zamierzyli jej pamięć uświęcić medalem. Z jednej jego strony będzie widniał herb połączonych narodów Polski, Litwy i Rusi z napisem «Wolni z wolnymi, równi z równymi». Z drugiej strony medalu napis w dębowym wieńcu: «300-letnia rocznica połączenia Polski, Litwy i Rusi na Sejmie Lubelskim, 11 sierpnia 1569 r.» Medal o średnicy 63 mm kosztować będzie 5 franków (z brązu) takiż medal ze srebra „ „ 40 „ takiż medal srebrny pozłacany „ „ 50 „ takiż medal złoty „ „ 890 „ Ci, którzy pragną go posiadać, proszeni są o wczesne złożenie odpowiedniej sumy. Mikołaj Akielewicz Paryż, 30 Passage de Commerce, 21 lutego 1869."5 Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy Polaków w New Yorku w Ameryce osiągnęło liczbę 250 osób i zamierza wydawać czasopismo rewolucyjne nie tylko w języku polskim, lecz również po angielsku. Stowarzyszenie to przyjęło nazwę im. Kościuszki i utrzymuje stałe kontakty z tutejszym komitetem demokratycznym. Rząd Stanów Zjednoczonych śledzi ich bacznie i czasopisma waszyngtońskie odmówiły drukowania ich niedorzecznych proklamacji, jedynie tylko czasopismo „Daily Mil-waukee News" zamieszcza urywki tych proklamacji.6 W maju zostaną stąd wysłani Lubliński, Grygorowicz i Wysocki do Ameryki celem zorganizowania związku wśród tamtejszych emigrantów. Zgłosił się również Jabłoński. Byłoby pożyteczne, gdyby powiadomić o tym rząd [amerykański], gdyż tajna organizacja wśród Polaków może być przedmiotem niepokoju i rozruchów wśród osiedleńców. Sprawa ich wyjazdu nie ulega żadnej wątpliwości. Grygorowicz i Wysocki sprzedali swój majątek ruchomy i przygotowują się do czekającej ich wyprawy. Na Wielki Piątek przed Wielkanocą przygotowywana jest tutaj ogromna manifestacja demokratyczna ku czci zmarłego Ernesta Jonesa. Udział wezmą wszyscy członkowie polskiego Towarzystwa Demokratycznego. Z Paryża przybyli agenci policji francuskiej, aby ich śledzić. 29 marca [1869] Wybory do nowego komitetu jeszcze nie zakończyły się, ale na podstawie [niepełnych] danych można przypuszczać, iż w skład jego wejdą ludzie energiczni, i na wiosnę należy oczekiwać rozruchów. Partia demokratyczna, która do tej pory nie brała udziału w wyborach, w dzień Wielkanocy przystąpiła do Zjednoczenia. Fakt ten posiada ogromną wagę, gdyż partia ta w ciągu wielu lat stanowiła opozycję, zamierzając działać na własną rękę. 160 członków Towarzystwa Demokratycznego przesłało swe głosy do Zurychu pod warunkiem, iż do propagandy rewolucyjnej w granicach Rosji przystąpi się na wiosnę. Mroziewicz, który przybył tutaj z Paryża, miał spotkanie z Żabickim i postanowiono wybrać kilku doświadczonych agitatorów w celu wysłania ich do Polski i guberni zachodnich. Równocześnie wysłani zostaną emisariusze na Litwę i do Polski. Emigranci z guberni zachodnich polecili Akielewiczowi wytypowanie emisariuszy. Uważa się go za człowieka zdolnego i znającego język litewski. Donosząc o tym, mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż wysyłanie emisariuszy rozpocznie się na początku maja — przez Rygę, Berlin i Galicję. Na cel ten przeznaczono około 20 000 franków z funduszu głównego, nie licząc ofiar prywatnych. Tutejsi emigranci oczekują z niecierpliwością wysłania emisariuszy, których zadaniem będzie wybadanie obecnej sytuacji kraju i panujących nastrojów. Osoba Bulewskiego wzbudziła silne podejrzenia policji francuskiej i prefekt Paryża wydał rozkaz bacznego śledzenia jego stronników. Na wiecu w Paryżu jeden z jego [Bulewskiego] zwolenników, Janowski, powiedział, iż wkrótce element polski wybawi Francję od tyranii i doda narodowi francuskiemu sił do wyzwolenia Polski. Janowski uciekł do Genewy, aresztowano jednak dwóch spośród obecnych [tam] Polaków. W chwili obecnej rząd francuski zaczyna pojmować rozmiary przestępstw dokonywanych przez polskich emigrantów, odmawia zasiłków nowo przybyłym i wysyła ich do miast prowincjonalnych. Wielkanoc tutejsi emigranci świętowali w kaplicy na Gower street.7 Ksiądz Podolski wygłosił kazanie o odrodzeniu Polski i konieczności połączenia się duchowieństwa z narodem przeciwko rządowi; po odśpiewaniu hymnu Boże, coś Polskę Podolski zaprosił wszystkich obecnych na śniadanie. Czartoryski przysłał na ten cel pieniądze z Paryża, a Giełgud—jego agent, wydawał zasiłki. 14 kwietnia [1869] Wczoraj odbył się tutaj w mieszkaniu księdza Podolskiego wiec polskich jezuitów. Z Paryża przybyły dwie osoby: Mroziewicz i Święcicki, z Dublina — Jaworski, z Belgii — Jamont. Celem zebrania było przeszkodzenie rozwojowi prawosławia w zachodnich guberniach Rosji. Mroziewicz wysunął projekt wydrukowania katechizmu w języku litewskim i kolportowania go na wsi przy pomocy oddanych ludzi. Cały katechizm przesiąknięty jest nienawiścią do prawosławia i zawiera nie więcej aniżeli 14 stron drobnym drukiem w formacie 12°. Epigraf w języku litewskim brzmi następująco: „Perkunas devajtis Ne musa łemajtis Sed Musza Gudu Kęp Shuni Rudu." Jak mnie poinformował jeden z obecnych — katechizm zawiera pytania i odpowiedzi, które wpajają nieposłuszeństwo wobec cesarza i władzy, nawołuje do wyrzeczenia się prawosławia, krzewi nienawiść do wszystkiego, co rosyjskie. Jamontowi polecono wydrukować kilka tysięcy odbitek w prywatnej drukarni berlińskiej. Niezależnie od tego, zebranie postanowiło wybrać agentów w Wielkim Księstwie Poznańskim, których zadaniem byłoby nawiązanie stosunków z duchowieństwem litewskim. Pożegnalny obiad odbyć ma się 16 bm. u księdza Podolskiego; zaproszono Giełguda, Żabickiego, Stępkowskiego i kilku innych. Zjazd w Londynie zamierzał założyć filię jezuitów i z pewnością wkrótce idea ta doczeka się realizacji, gdyż arcybiskup Manning obiecał pomoc pieniężną. Jeżeli chodzi o inne nowiny, Kochanowski, o którym w swoim cza- sie donosiłem, próbował dwukrotnie przedostać się do Francji, za każdym jednak razem był aresztowany i wysyłany z powrotem do Londynu. W chwili obecnej jest on ciężko chory i wszystko wskazuje na to, że wkrótce umrze. W ostatnim okresie widziałem go w towarzystwie Francuzów, być może, dano mu jakiś proszek. Janowski, dawny agent Mierosławskiego, został wysłany do Bukaresztu. [po 21 kwietnia 1869] Po długich wysiłkach udało się nam przez Gillera zniweczyć plan zjednoczenia demokratów z Głównym Stowarzyszeniem i odrodzić starą walkę z Mierosławskim. Za dowód może służyć załączona niniejszym gazeta.8 Mierosławski w przystępie gniewu odsłania tajemnice spisku i szalbierstwa i równocześnie kładzie fundament długotrwałej wrogości. Tylko w ten sposób poznaliśmy ich intrygi i unicestwiliśmy zjednoczenie. W tych dniach wyślę kilka interesujących szczegółów. Przybyła tu grupa Żydów z Polski. 18 maja 1869 Wczoraj rano przyjechał z Ostendy Fr. Jaworowski i natychmiast zwołał u księdza Podolskiego naradę, na której byli obecni: Tur, Jar-mund, Żabicki, Giełgud, Jakubowski. Celem narady było zorientowanie się, jakimi siłami i środkami może dysponować tutejsza emigracja w związku z mającymi nastąpić wypadkami. Osoba godna zaufania poinformowała mnie, iż Jaworowski (były agent krakowski) mówił w sekrecie Żabickiemu i Podolskiemu o powstaniu w Szwajcarii komitetu złożonego z emigrantów różnych narodowości, którego celem jest organizowanie zamachów na osoby koronowane. Ideę tę rozwija Maz-zini, Bulewski i inni. Na ostatnim zebraniu w Lugano Mazzini otwarcie oświadczył delegatom polskim, iż drogą carobójstwa mogą osiągnąć zamierzony cel. Aresztowanie jego agenta i przechwycenie pewnych papierów we Włoszech zmusiły go do opuszczenia Lugano, otrzymane wszakże tutaj od niego wiadomości przemawiają za tym, iż skrył się w Szwajcarii i utrzymuje stałe kontakty z Polakami. Jego pragnieniem jest zakończyć stare porachunki z Napoleonem, o czym wie policja francuska, która posiada dokumenty dotyczące tej sprawy. Z opowiadań Jaworowskiego wynika, iż w Galicji i w Warszawie istnieje komitet składający się po większej części z młodzieży i rzemieślników i że wysłano tam ze Szwajcarii kilku emisariuszy. Wszystkie nowiny i fałszywe pogłoski przychodzą tutaj za pośrednictwem Żydów. Do Londynu przybyło w ostatnim okresie wielu młodych Żydów, którzy uciekli z Polski. Wszyscy oni mieszkają w dzielnicy żydowskiej, w okręgu Whitechapel i unikają kontaktów z emigrantami. Co się tyczy fałszerstwa banknotów, od czasu emisji nowych nic o tym nie słychać. Zasięgnęliśmy informacji u tutejszych wekslarzy i bankierów, żaden z nich jednakże w ciągu ostatniego roku nie widział fałszywych banknotów, z wyjątkiem Smarta, mieszkającego na Princess street, Leicester Sąuare — o którym już donosiliśmy. Ukaranie winnych odstraszyło wielu i jeżeli nawet trudnią się tutaj fałszerstwem banknotów, to jedynie w celu wywożenia ich za granicę, szczególnie do Niemiec oraz do guberni zachodnich i Polski za pośrednictwem Żydów-kontrabandzistów. Dołożę wszelkich starań, żeby być pożytecznym w tym względzie. 24maja[18]69 Spieszę powiadomić Pana, że za kilka dni wyjeżdża stąd, przez Belgię i Prusy do Petersburga, Józef Jakubowski9, który otrzymał jakieś ważne polecenie od tutejszego komitetu; Jakubowski jest stronnikiem Towarzystwa Demokratycznego i cieszy się całkowitym zaufaniem polskich jezuitów w Paryżu. Przeszłość jego usiana jest przestępstwami, dwa razy siedział w londyńskim więzieniu Newgate za oszustwo i gwałt, cieszy się opinią jednego z najbardziej zuchwałych. Udało mi się dowiedzieć o jego odjeździe od służącego w hotelu Cavour, gdzie mieszkał. Wczoraj uregulował on rachunki z właścicielem i oświadczył, iż jedzie do Dover, a stamtąd do Rosji. Jest to tym bardziej prawdopodobne, iż w tym samym dniu wymienił on rosyjskich banknotów na około 200 rubli srebrem. Zebrawszy te informacje, pojechałem do We-reckiego i usiłowałem go wybadać, ale nie wie on o niczym; zauważył jedynie, iż Jakubowski z pewnością otrzymał pieniądze od Podolskiego i jedzie do księży katolickich w Petersburgu. Wszystkie nowiny z Petersburga Podolski otrzymuje od księży z kościoła Św. Katarzyny w Petersburgu. Policji nietrudno będzie odnaleźć go [Jakubowskiego] w tym schronieniu. Józef Jakubowski jest wzrostu średniego, liczy około 45 lat, ma ciemnoblond brodę, jest korpulentny. Z pewnością posiadać będzie paszport angielski. Iwanów, jak mówią, ukrywa się w Manchesterze. Kochanowski wyzdrowiał i odwiedza Podolskiego. 30 maja [1869] Spieszę zawiadomić Pana, iż Jakubowski razem z Dobrowolskim, przechrzczonym Żydem, który podczas bytności Hercena zajmował się transportem „Kołokoła", wyjeżdżają pojutrze do Ostendy, a stamtąd przez Berlin do Petersburga. Dobrowolski ma wspólnika w Dynaburgu — żydowskiego kupca, za pośrednictwem którego wysyła druki. Jutro po południu ma się odbyć zebranie u księdza Podolskiego, na które zaproszeni zostali tylko Jakubowski, Dobrowolski, Szulczewski, Gieł-gud i Żabicki. Odjazd obu trzymany jest w tajemnicy. 21 czerwca [1869] Codziennie przybywają tutaj polscy uchodźcy z Francji, którzy uczestniczyli w zaburzeniach paryskich. Aresztowano około 100 Polaków w Bicętre, ale hersztowie, jak to zwykle bywa, uciekli do Belgii i Anglii. Według opowiadań przybyłych w Paryżu istnieją trzy partie: Mierosławskiego, związek republikański, składający się z adeptów Bu-lewskiego, masonów i rozmaitej hołoty, oraz Stowarzyszenie Zjednoczenia kierowane przez Akielewicza i Amborskiego. Ta ostatnia partia jest najbardziej niebezpieczna, gdyż działa po cichu za pośrednictwem propagandy drukowanej. Polacy żarliwie pragną wybuchu rewolucji w Paryżu: ci, którzy tu przybyli, mają na celu zbliżenie się do szajki republikanów francuskich, zamieszkujących w okolicach Leicester Sąuare. Obecnie cały ten tłum żyje jak w gorączce i pierwsze zebranie ma się odbyć w następną sobotę. Mam nadzieję dowiedzieć się wielu interesujących rzsczy, o czym natychmiast Panu doniosę. Według sprawdzonych informacji w Paryżu powstał polski komitet centralny i dojrzewa spisek wymierzony przeciwko Napoleonowi. Jeżeli policja francuska dokona rewizji w mieszkaniach Mierosławskiego, Amborskiego, Akielewicza, Kraczkiewicza, Muszyńskiego, Giedroycia i Kwiatkowskiego, z całą pewnością dotrze do źródła przygotowywanego zamachu. Emigranci francuscy wierzą tutaj w nieuchronny wybuch rewolucji. Schmidt, mistrz masonów polskich, przybył tutaj z Paryża i zamieszkał na Arundel street, Haymarket. Syn jego jest w Paryżu członkiem partii rewolucyjnej, której zebrania odbywają się u Janyeau, handlarza antykami, w okolicach rue Bonaparte. 28 czerwca [1869] Kopia listu z Zurychu: W chwili obecnej bez wątpienia cała emigracja zajęta jest wyborami do Komitetu Zjednoczenia. Wybory wyznaczone na 14 marca nie odbyły się na skutek intryg Mierosławskiego i sekcji londyńskiej. Dopiero w końcu maja sekcja paryska wyznaczy kandydatów. Zygmunt Miłkowski jawnie wystąpił przeciwko Mierosławskiemu i oświadczył, iż wystąpi z komitetu, jeżeli chociażby jeden z jego adeptów wybrany zostanie członkiem komitetu. Inny członek, [Emilian] Bednarczyk, wysunął na ogólnym zebraniu projekt, ażeby w Polsce wprowadzić W przyszłości ustrój monarchii konstytucyjnej i księcia Napoleona wy- brać królem. W wyborach wzięło udział zaledwie 582 emigrantów wedle następującego zestawienia: Francja — 248 Turcja— 229 Anglia — 3 8 Belgia — 15 Niemcy — 28 Szwajcaria — 13 Księstwa Naddunajskie — 8 Włochy — 3 Widać z tego wyraźnie, że główni działacze Zjednoczenia przebywają w Turcji. Niezależnie od tego dwie gminy oddane Czartoryskiemu — Adampolska i Stambulska, liczą około 300 osób i nie uczestniczą w pracach komitetu. Większość głosów otrzymali: Wróblewski — 270, redaktor Tokarze-wicz — 261, Frankowski — 220, Aleks. Wernicki — 128, Mazurkiewicz —127 itd. Według nowych sprawozdań: Wróblewski — 498 Tokarzewicz — 486 zostali wybrani Frankowski — 448 Rydzewski — 325 (zrezygnował) Morawski — 298 (zrezygnował) Kandydaci: Miłkowski Ruszczewski Korabiewicz Na skutek nieporozumień z Bulewskim Bcsak ostatecznie zerwał stosunki z Ogniskiem Rewolucyjnym i pozostał tylko członkiem Ligi Wolności i Pokoju.10 W sobotę i niedzielę odbyło się zebranie przybyłych tutaj z Paryża Polaków, ale jak zwykle nie dało rezultatów i zostało odłożone na 2 lipca. W Pałacu Kryształowym [Cristal Pałace] odbyło się zebranie Misji Polskiej w Londynie, na którym prałat Oakley wygłosił przemówienie przeciwko Rosji i zbierał datki na rozpustne życie księdza Podolskiego. 2 sierpnia [1869] Smutne zdarzenie w żeńskim klasztorze karmelitek w Krakowie, w którym odkryto nową ofiarę inkwizycji katolickiej, a równocześnie wszystkie ciemne strony polskiego duchowieństwa11, wzburzyło ogromnie emigrację. Nie jest im wstyd za zbrodnię, ale dręczy ich to, że w opinii wykształconego świata bledną surowe środki przedsięwzięte przez nasz rząd i usprawiedliwioną staje się działalność naszego Monarchy dotycząca likwidacji klasztorów katolickich, w których ukrywały się czyny haniebne i przestępstwa. Po ukazaniu się w gazę- tach pierwszej wiadomości o znalezionej ofierze w klasztorze karme-litek Giełgud i Szulczewski wysłali protest, ale wkrótce gazety angielskie podały wszystkie szczegóły i zmusiły ich do milczenia. Partia katolicka jest w wielkim ambarasie. Byłoby pożądane, ażeby gazety francuskie poruszyły tę sprawę. Od czasu ostatniej podróży następcy tronu angielskiego do Rosji sympatie do Rosji znacznie wzrosły. Tutejsza arystokracja zaczyna zbierać rosyjskie starożytności, rozpocząłem więc sprzedaż monet i starożytnych przedmiotów sztuki rosyjskiej, ażeby w ten sposób zawrzeć bliższe znajomości. W Muzeum w Kensington niejaki Okoczyński wystawił doskonałą kolekcję krzyżów rosyjskich, ikon i ozdób od X wieku do XVII. Kolekcja ta zwróciła uwagę społeczeństwa angielskiego. Tutejsi demokraci, widząc znaczny wzrost zainteresowań prorosyjskich, są ogromnie niezadowoleni, ale wszystkie ich wysiłki [osłabienia tych wpływów] są daremne. Gladstone wykreślił z budżetu fundusz na zapomogi dla emigrantów z 1833 roku. Znam go osobiście i mogę zapewnić, że nie cierpi on polskiej hołoty przebywającej w Londynie. Żabicki i jego zwolennicy przygotowywali się do zorganizowania w Pałacu Kryształowym manifestacji na rzecz emigrantów, ale dyrekcja odmówiła. Złośliwą plotkę o cesarzewiczu drukują oni dziesiątki razy w prowincjonalnych gazetach, załączani przy niniejszym wycinek z gazety edynburskiej, dokąd Szulczewski posyła swe artykuły. Sprawy zamierzonego w Genewie kongresu idą źle, odczuwa się brak środków materialnych i poparcia moralnego; z Londynu posłano tylko dwóch — Mackiewicza i Strzeleckiego. O fałszowaniu banknotów nic w Londynie nie słychać. Od niemal wszystkich właścicieli kantorów wymiany słyszymy tę samą opinię, że obecne banknoty rosyjskie, wyróżniające się nadzwyczajnym kunsztem [wykonania], położą kres przestępstwu. Niektórzy Anglicy do tego stopnia zachwycili się pięknem rysunku, że skupują drobne banknoty do kolekcji sztychów. 10 sierpnia [1869] W tych dniach poznałem bliżej osobistość podającą się za pułkownika Romana [Romanowa]. Prawdopodobnie jest po czterdziestce, chudy, nosi wąsy i bokobrody, oczy szare, włosy ciemnoblond. Mówi dobrze po francusku, włosku, niemiecku i zna dobrze język polski. Ukrywa on swe prawdziwe nazwisko; na pierścieniu, który nosi, wygrawerowana jest baronowska korona. Mówi, że w Rosji obracał się w najwyższych sferach i z jakichś powodów jest niezadowolony z hr. Adlerberga. Źródło jego dochodów nie jest nikomu z jego najbliższych znane, ale chyba posiada dużo pieniędzy, ponieważ w ciągu kilku miesięcy zakupił za tysiąc funtów szterlingów brylanty, które nosi przy sobie w kieszeni. Na palcach nosi dwa pierścienie z brylantami i rubinami wartości ponad 200 funtów. Uciekł z Rosji w roku 1862 lub 1863, jak się wydaje, z przyczyn politycznych. Według własnych słów jego zna wiele angielskich rodzin arystokratycznych, ale o swych stosunkach i znajomych w Rosji nic nie mówi. Mieszkanie jego znajduje się koło Cavendish Sąuare, Castle street, na I piętrze, składa się z dwóch przyzwoitych pokojów. Rano zajmuje się korespondencją. Sądząc po ilości papieru, prowadzi obszerną korespondencję. Na kopercie jednego z listów zauważyliśmy adres: do pana Nelsona. Wieczory spędza on w restauracji Cafe d'Etoile, gdzie gra w bilard i w domino ze Schmidtem, polskim masonem z Paryża, jego agentem Brunswikiem i z jakimś kupcem francuskim ze wstążeczką w klapie. Widzieliśmy u niego na stole dwa polskie medale rewolucyjne, 1831 i 1863 roku. Cały dzień spędza poza domem. Do korespondencji prywatnej używa niewielkiej pieczęci, na której wygrawerowany jest Kupidyn i motylek czy też Psyche. Pokazując mi sygnet z tą pieczęcią zaznaczył, że wiele sekretów posiadł ten Kupidyn. Nie lubi mówić po rosyjsku i używa rosyjskiego bardzo rzadko. Ze Schmidtem stale mówi po francusku. Oto wszystko, co mogę powiedzieć w chwili obecnej. Muszę podkreślić, że Roman[ow] jest bardzo przebiegły i ostrożny. 12 sierpnia [1869] Wczoraj odbyło się wielkie zebranie Centralnej Gminy Londyńskiej z okazji święta ku czci 300-lecia zjednoczenia Litwy i Polski — Unii Lubelskiej. O godzinie 11 w kaplicy polskiej zebrało się około 150 osób, ksiądz Podolski wygłosił krótkie kazanie, wzywając do obrony religii przed prawosławiem, widząc w niej jądro siły i narodowości. O godzinie 8 wieczorem cały tłum zebrał się ponownie w sali Cleveland Hali koło Charles street, gdzie zaproszono Anglików i Francuzów. Podchmieleni emigranci narobili hałasu, wszczęli bójkę, więc przygotowane przemówienia i manifestacje nie miały powodzenia. 21 sierpnia [1869] Wczoraj otrzymano tutaj wiadomość, że wypuszczono na wolność sześciu polskich emigrantów przebywających w Mazas za przestępstwa polityczne. Spośród nich Moszyński przybył do Londynu. Według jego słów starzec Kochanowski zmarł w więzieniu. W jego pogrzebie Polakom zabroniono brać udziału. Przeklina się rząd francuski i mówi, że morzy on głodem [więźniów]. Pułkownik Roman[ow] zniknął z Londynu, jego przyjaciel Schmidt mówi, że wyjechał na wieś. Do Londynu przybyło wielu polskich emigrantów z zamiarem przesiedlenia się do Ameryki. Byłoby dobrze, gdyby wszyscy się tam wynieśli, jednakże partia demokratyczna i ksiądz Podolski powstrzymują ich od przesiedlenia. W ubiegłą niedzielę [Podolski] wygłosił długie kazanie wymierzone przeciwko wyjazdom z Europy obiecując szybkie odrodzenie Polski. Jednakże mimo przeszkód w tych dniach około 30 osób wyjedzie do Ameryki, wśród nich znalazł się jeden złodziej — Hryncewicz, który został aresztowany i znajduje się w więzieniu. Schmidt utrzymuje stale stosunki z tutejszymi masonami i zajmuje się reorganizacją stowarzyszenia. Przyjaźni się on z Michałem Tysz-kiewiczem i Czartoryskim i uważa ich za najlepszych polskich patriotów. W przejeździe byli tutaj: Antoni Kątski, Kóne z Petersburga, Su-chołkin, który szukał medali Hercena, Szczerbatow i inni. W związku z nowymi odkryciami narzędzi tortur w klasztorze karmelitanek w Krakowie, gazety angielskie wychwalają naszego cesarza za zlikwidowanie klasztorów katolickich i z każdym dniem wzrastają sympatie do Rosji. Emigracja rozbita na partie nie potrafi niczego wymyślić, komitet główny nie został jeszcze zorganizowany i ostateczne zjednoczenie ma nastąpić dopiero w październiku. Zamierzony kongres, na którym ma być obecny Hauke, nie ma żadnego znaczenia.12 Przebywa tu od kilku lat Rożniecki, mówią, że jest synem znanego generała. Jest to mężczyzna lat około 40, wzrostu wysokiego, nosi wąsy i czarną bródkę, twarz wstrętna, oddaje się pijaństwu, uczestniczył w rewolucji rzymskiej w 1849 roku. Jego tryb życia i źródła dochodów nie są znane, nie utrzymuje on stosunków z Polakami, wieczorami bywa w Cafe d'Etoile, Windmill street. Pan Roman[ow] mieszka na 21 Great Castle street, Cavendish Sąuare. 11 września [1869] 9 września 16 polskich emigrantów wyjechało z Liverpoolu do Ameryki. W ich liczbie byli — Chodzyński, Niezabytowski, Narwojn, Ma-kiewicz, Malinowski, Jaworowski. Londyńska Centralna Gmina demokratyczna wysłała do Nowego Jorku Naruszewicza i Jakubowskiego w celu pertraktacji z tamtejszymi uchodźcami polskimi i zorganizowania w Nowym Jorku centralnej gminy, która by, tak jak londyńska, miała swój organ i utrzymywała stosunki z przebywającymi w Ameryce (Polakami). Tutejszy ksiądz Podolski odprawił mszę po znanym Panu Berezow-skim. Obecni byli wszyscy członkowie Towarzystwa Demokratycznego. Ze śmiercią Napoleona należy oczekiwać silnych rozruchów wśród emigracji. Obecnie są oni ogromnie zajęci zjednoczeniem wszystkich stowarzyszeń pod dyktaturą Mierosławskiego. Konspiracyjny organ Bulewskiego13 znowu propaguje carobójstwo jako jedyny środek powszechnej anarchii. Policja francuska czujnie śledzi uchodźców polskich i mimo powszechnej amnestii trzyma ich w Mazas. Aresztowany został Nabielak, przyjaciel i zaufany Frankowskiego, znaleziono przy nim listy Mazzi-niego. Należy się dziwić, że Mierosławski uniknął tego losu, mimo iż utrzymywał stale stosunki z Ledru- Rollinem, Mazzinim i stowarzyszeniem „Mariannę", którego zarząd jest na wyspie Jersey. Jak widać, policja francuska nie jest zbyt przewidująca. Partie republikańska i orleanistów są bardzo zajęte chorobą Napoleona i do Londynu przybyło wielu Francuzów. K. Schmidt przebywa jeszcze w Londynie i utrzymuje stały kontakt z tutejszymi demokratami. Mam zaszczyt powiadomić Pana, że do tej pory nie wysłano mi weksla. Czy nie zgubił się on na poczcie? bo listy często tu przepadają na skutek niedbalstwa urzędników pocztowych. 21 września [1869] W chwili obecnej cała uwaga emigracji zwrócona jest na Wschód, gdzie wyjechało około 200 osób z tzw. szkoły wojskowej. Rząd turecki, oczekując bez wątpienia wcześniej czy później zerwania stosunków z Rosją, daje schronienie i zapomogi buntownikom polskim, mając zamiar za przykładem mocarstw zachodnich użyć ich, gdy zajdzie potrzeba. Rutkowski, jeden z zauszników Czartoryskiego, mówił tutaj, że sułtan za pośrednictwem swego ambasadora w Paryżu wysłał Czartoryskiemu około 300 tysięcy fr. na wydatki związane z podróżą polskich uchodźców do Turcji; i chociaż pod czujnym okiem ambasadora rosyjskiego w Stambule rząd turecki nie okazuje Polakom swych sympatii, jest wiele osób podstawionych, w rodzaju Sadyka Paszy, które rozwijają działalność. Oczekuje się, iż na początku roku następnego sformowana zostanie nowa brygada dragonów lub kozaków wyłącznie z uchodźców polskich. Rutkowski i Korecki, którzy niedawno przybyli do Londynu, zwoływali ochotników i obiecali wydać im zapomogi pieniężne. Jednakże w Anglii emigranci nie żywią zbyt wiele sympatii do rządu tureckiego i zgłosiło się zaledwie dziesięciu włóczęgów. Widać z tego, że Polacy wierzą w bliską wojnę Rosji z Turcją. Na kongresie wszystkich narodów w Szwajcarii Liga Pokoju przelewa z pustego w próżne. Przemówienia W. Hugo, Gessnera i Bosaka-Haukego znalazły zaledwie słaby oddźwięk w gazetach angielskich. Wszyscy polscy delegaci już odjeżdżają i sekretarz Bulewskiego — Masłowski, wyjechał z Londynu, ale na skutek burzy spędził kilka dób w Dover. Schmidt otrzymał dziś jakiś ważny telegram z Paryża i przygotowuje się do drogi. Pułkownik Roman[ow] zniknął z Londynu i nikt nie wie, dokąd pojechał. Zaufany jego — Żyd Bruniewicz, mówi, że przebywa on na wsi. W Galicji, a ściślej w Krakowie, powstało stowarzyszenie rewolucyjne stawiające sobie za zadanie prowadzenie ustnej propagandy. Członkowie jego mają obowiązek wędrować po wsiach i na zebraniach publicznych propagować wśród ludu teorie jakobińskie, a także powszechny ateizm. Prima weksel na Londyn z powodu burzy otrzymałem dopiero 15. 27 września [1869] Z Genewy donoszą nam, że kongres powszechny nie udał się i Liga Pokoju, można powiedzieć, zakończyła swoje istnienie. Delegaci polscy ze swymi pretensjami nie znaleźli oddźwięku w kręgu kosmopolitów, oskarżają Haukego i Wiktora Hugo o gadulstwo. Delegat Gilewicz alias Tchórzewski przebywa w Genewie, inni wrócili do Paryża. Gilewicz utrzymuje stałe stosunki z Czernieckim. Książę Dołgorukow zmarł. Zostawił w spadku 20 000 franków i wszystkie ruchomości Stan. Tchórzewskiemu, byłemu księgarzowi, alter ego Hercena. Polacy w rozpaczy, że Napoleon wyzdrowiał. Wierzyli w wybuch rewolucji we Francji i marzyli o przeforsowaniu swoich kandydatów w rodzaju Jules Favre'a. Zarówno w Londynie, jak i w Szwajcarii werbują ochotników do służby tureckiej i liczba chętnych do wyjazdu na Wschód dochodzi do 120 osób. Wielu z nich otrzymało od Czartoryskiego zapomogi miesięczne. Jezuici również namawiają młodzież do stanu kapłańskiego i wyjeżdżania do Serbii i Bułgarii, ażeby szerzyć zarazę wśród ludności prawosławnej. Komitet Zjednoczenia postanowił zorganizować w Paryżu centralny zarząd, archiwum zaś przechowywać w Szwajcarii z obawy przed rewizjami domowymi. Mierosławski był w Genewie, ale przyjęto go bardzo chłodno. Ryde, 2 października [1869] Wczoraj wieczorem przyjechałem razem z Jabłońskim do miasta Ryde (lis of Wright). Zbiegły Żyd Jakubowski przybył do Londynu; pieniądze nie zostały naruszone, a nieobecność jego spowodowana była chorobą brata w Newport, dokąd wyjechał. Jabłoński otrzymawszy telegram o jego przybyciu ogromnie się ucieszył i jutro wieczorem wyjedzie do Londynu. Dziś rano poszedł na spotkanie z księciem Persigny, który mieszka tutaj z żoną. Nie wiem, jakiego rodzaju były per- traktacje, ale Jabłoński przebywał tam od godziny 10 do 2.30 po południu i wrócił bardzo zadowolony. Na próżno starałem się coś wyciągnąć z niego, odmówił kategorycznie. Podejrzewam poważnie, że Polacy i Francuzi — demokraci, starają się zgładzić nie tylko Bismarc-ka, lecz również króla, kronprinca, Moltkego i innych. Na podstawie słów Jabłońskiego wywnioskowałem, że jego powiedzenie „przeciąć węzeł gordyjski" oznacza carobójstwo. Powiedział on mi, że Powszechne Stowarzyszenie Międzynarodowe jest najzupełniej pewne, że republika zostanie proklamowana we Włoszech, Hiszpanii i Belgii, ale dla dobra powszechnego należy również wprowadzić ustrój republikański w Rosji i Prusach, wówczas dadzą sobie już radę z Austrią; osiągnięcie zaś tego celu spiskowcy upatrują tylko w zabójstwie osób koronowanych. Idea ta rozwija się tak szybko, że nawet najbardziej obojętni przyjmują ją za zasadę działania i symbol wiary. Jabłoński wyjeżdża z Londynu do Newcastle i stamtąd do Brukseli, gdzie ma się spotkać z wielu Polakami i Francuzami. Jeździ pod fałszywym nazwiskiem. Wojciechowski wyjechał do Londynu za szwajcarskim paszportem. Powszechne Stowarzyszenie Międzynarodowe znajduje się do tej chwili w Paryżu, ale wielu członków przeniosło się do Lyonu, gdzie, jak wiadomo, przebywają także polscy agitatorzy. Dąbrowski, Wołowski, Jezierski, Tyszkiewicz, Chłapowski, Skotnicki, Łapa, Domagalski i wielu innych (wspomnianych przez Jabłońskiego) organizują legion zabójców i jeżeli okażą się zdolnymi, Powszechne Stowarzyszenie Międzynarodowe użyje ich do wiadomej sprawy. Aresztowanie Jakoby — członka „Internationale" — bardzo przestraszyło [emigrantów]. Epoka nasza bogata jest w wydarzenia, a sytuacja obecna bardzo sprzyja ujarzmieniu Turcji. Jeżeli Rosja rozwiąże tę kwestię — rewolucja nigdy nie przekroczy jej granic. 2 października [1869] Wczoraj dopiero powrócił nasz agent z Genewy, ale na skutek choroby jeszcze go nie widziałem. Przybyła tutaj grupa Żydów polskich z Belgii, dwaj z nich byli u Źabickiego z prośbą, by zapisać ich do Towarzystwa Demokratycznego, ale Żabicki, podejrzewając ich o sympatię dla rządu, odmówił. Wszystko wskazuje na to, że Londyn staje się ośrodkiem emigrantów Żydów, którzy w okolicach Commerciale Road i Whitechapel utworzyli już całą kolonię. Fałszywych banknotów nie spotyka się w Londynie, właściciele kantorów wymiany przedsięwzięli środki przeciwko oszustom. K. Schmidt wyjechał z Londynu do Berlina. Ksiądz Podolski wyjeżdża do Rzymu na naradę z jezuitami.14 Spisek w Krakowie przybiera wielkie rozmiary. Książę Sapieha wybrany został prezesem komitetu centralnego. Mierosławski również przystąpił [do organizacji] i został wybrany członkiem. Stowarzyszenie „Sokół" liczy 800 osób. Wszyscy członkowie ćwiczą się w rzemiośle wojskowym, w miastach utworzono także szkoły gimnastyczne; ich wspólnym celem jest przygotowanie młodzieży do przyszłej rewolucji. Do Turcji znowu wyjechało z Francji 45 emigrantów. Rząd turecki otacza ich opieką. Czartoryski dostarcza pieniędzy. Krasiński15, wysłany z Londynu do Poznania, przepadł bez wieści; miał przy sobie papiery i list od komitetu. Londyn, 7 października [1869] List Pana otrzymałem, ale o przebywaniu Hercena w Londynie nic nam nie wiadomo. Z pewnością jeszcze nie przyjechał i znajduje się przejazdem w Niemczech. Pułkownik Roman[ow] przebywa w Paryżu, dokąd dawno już wyjechał, i oczekuje przyjazdu matki z Petersburga. Jest to postać bardzo zagadkowa, ale przed jego powrotem do Londynu nie możemy dowiedzieć się szczegółów. K. Schmidt znowu przybył do Londynu, by zakończyć formowanie polskiej loży masońskiej, stracił on w Paryżu syna i przez pewien czas nie chce się zajmować sprawami emigracji. Wyjazd wychodźców polskich do Ameryki przerwany został na skutek opinii Komitetu Demokratycznego, wyjazd do Turcji trwa nadal. Z przyjemnością donoszę, że w Londynie są od czasu do czasu organizowane wystawy, które zapoznają społeczeństwo z Rosją. Niezależnie od wystawy sztuki staroruskiej w kensingtońskim muzeum, Instytut Politechniczny wystawia serię fantasmagorycznych widoków Holandii, wśród których znajdują się Saardam i domek Piotra Wielkiego, a portret cesarza zajmuje pierwsze miejsce. Publiczność angielska z zainteresowaniem słucha przewodnika opowiadającego o życiu Piotra Wielkiego. Załączam przy niniejszym autograf jakiegoś greckiego księcia, który mieszka koło Manchesteru. 21 października [1869] Oczekujemy wkrótce dokładnych wiadomości ze Szwajcarii o zamiarze Hercena przeniesienia się do Londynu. Również tutejsi demokraci mówią o tym projekcie i niezbyt go sobie życzą. Znowu rozpoczął się wyjazd emigrantów do Galicji, około 500 emigrantów znajduje się już na jej obszarze, a w samym Krakowie przebywa ponad 200 osób. Dziwne, że rząd austriacki tak mało uwagi zwraca na ten fakt. Emigranci, z których większość stanowią słuchacze szkoły wojskowej, włóczą się po Galicji, buntują naród i utrzymują stosunki ze swymi zwolennikami w Warszawie i okręgach. W Krakowie został ostatecznie utworzony komitet centralny, za członka którego uważany jest doktor Adrian Bara-niecki, znany z loterii i bazarów organizowanych w Londynie i we Francji. Jest on niewątpliwie jednym z głównych prowodyrów przyszłej rewolucji i przebywanie jego w Krakowie jest bardzo niebezpieczne, [do komitetu należą też:] doktor Majer, Czerkawski, Dobrowolski i inni. Duszą tego komitetu jest znany Franciszek Smolka. Aleksander Wernicki, Michałowski i Domejko są agentami za granicą. Nie wiemy, czy rząd austriacki jest o tym powiadomiony, ale tutaj znają wszystkie szczegóły, spiskowcy odbywają niemal publicznie swoje zebrania, wygłaszają przemówienia i organizują sieć kółek na całym obszarze Galicji. Członkowie Ogniska Rewolucyjnego — Bulewski, Mackiewicz i inni mają tu swoich zwolenników, jednym słowem, przygotowuje się powtórzenie krwawych scen minionego buntu. Plan ich jest bardziej głęboki i ściśle tajny. Wyjeżdżają stąd do Galicji dziesiątki emigrantów, a ze Szwajcarii i Francji — setki. Szlachta galicyjska przyjmuje ich gościnnie, zatrudniając w charakterze służby domowej i osób zaufanych. Tadeusz Romanowicz, sekretarz krakowskiego Towarzystwa Demokratycznego, przysłał tutaj pozdrowienie dla sekcji londyńskiej, zakończone słowami, iż „wkrótce wzejdzie nasza gwiazda i wszystkie gminy demokratyczne winny być w pogotowiu". Broszura Austria i Rosja wydana została w Paryżu (utwór Stanisława Konwickiego, nauczyciela szkoły batignolskiej)16 — za pieniądze Władysława Czartoryskiego. 12 listopada [1869] Po śmierci Dołgorukowa Stanisław Tchórzewski otrzymał w spadku 25 000 franków, srebro, meble i inne rzeczy. Równocześnie obiecał on Dołgorukowowi wydać jego zapiski polityczne Memuary o Rosji, które Hercen ocenił na 50 000 franków. Mówią, że zawierają one jadowite wymysły na temat naszego rządu. Hercen obiecał pomagać przy wydaniu, jeździł do Londynu na naradę z Triibnerem na temat publikacji. Jednakże Triibner stracił w ubiegłym roku znaczne sumy pieniędzy w związku z kradzieżą w jego magazynie i wątpić należy, by zdecydował się wziąć na swój koszt tak ogromne wydanie. Sprawa przeniesienia się Tchórzewskiego do Londynu jeszcze nie została zdecydowana i tylko wtedy dojdzie do skutku, jeżeli Triibner weźmie udział w wydaniu. Zapiski te są, według słów naocznego świadka, bardzo szkodliwe, szczególnie dla młodzieży. Znając doskonale charakter Tchórzewskiego i jego chciwość na pieniądze, uważam, że nie będzie trudno kupić za pośrednictwem doświadczonego agenta wszystkich papierów Dołgorukowa. Wysłałem specjalnie z Londynu do Genewy krewniaka Tchórzewskiego, ażeby dowiedzieć się o wszystkich szczegółach; jego podróż kosztowała mnie około 25 funtów, czyli prawie 600 franków, ale zebrał on bardzo niewiele wiadomości, nie umiejąc wziąć się do rzeczy, i z niewiadomych przyczyn powrócił do Londynu 1 listopada; nie czekając na pieniądze na podróż ode mnie, pożyczył je od Czernieckiego. Poleciłem mu zebrać wiadomości o Bulew- skim i Wołodkiewiczu, którzy razem z Jakubowskim wyjechali do Szwajcarii i zajmowali się tam fałszowaniem banknotów. 8 listopada miał się odbyć wiec adeptów Bulewskiego w Genewie, ale niestety, dureń nie umiał wykonać tego, co mu polecono. Czerniecki zwrócił do Londynu wysłane mu pieniądze. Poznałem tutaj spryciarza Zakrzewskiego, który w grudniu przenosi się na stałe do Genewy —jest dobrym zegarmistrzem i obiecał przekazywać mi szczegółowe informacje, dałem mu listy polecające do Tchórzewskiego i Czernieckiego. Załączam przy niniejszym oryginał listu Czernieckiego dotyczący poniesionych przeze mnie wydatków. Żywię nadzieję, że dobre serce każe Panu niewielką tę sumę zwrócić mi choćby jako podarunek na Nowy Rok. Pułkownik Roman[ow] powrócił z Paryża do Londynu. Jeżeli to będzie możliwe, postaramy się zdobyć jego fotografię. Czartoryski prosił biskupa Doupanloup, ażeby postawił kwestię polską na wiadomym Panu zebraniu jezuitów w Rzymie. 24 listopada [1869] W sobotę 27 oczekują tu przyjazdu Mierosławskiego i Kraczkiewicza; Majewski wyjechał do Sheffield, a Buczyn ski do Brukseli z zaproszeniem dla wszystkich emigrantów na dzień 29 bm. Na Dean street, a także w City u Zambrzyckiego wynajęto kilka pokojów dla biednych. Zebranie tegoroczne będzie się cieszyło dużą frekwencją i należy oczekiwać radykalnych posunięć. O szczegółach zebrania 29 listopada i o nowych spiskach powiadomię w następnym liście. 1 grudnia [1869] 27 Mierosławski i Kraczkiewicz wyjechali z Londynu do Paryża. Przybyli oni tutaj w celu naradzenia się z Żabickim i innymi adeptami. Mimo niepogody 29 listopada zebrało się około 100 emigrantów;17 było wśród nich kilku Francuzów z gminy republikańskiej i dwóch Anglików. Bardzo wielu przyjechało z Sheffield i Manchesteru, z New-castle przyjechał tylko Wojciechowski. O godzinie 8 wieczorem prawie cała emigracja zebrała się w polskiej knajpie Newport Market.18 Żabicki odczytał ogólne sprawozdanie o spiskach polskich od roku 1830, rozpatrywał przyczyny niepowodzeń, po czym oddał głos następnym mówcom. Przemówienia, jak zwykle, nie miały żadnego znaczenia. Rozpoczęła się popijawa i koło godziny 10 wieczorem większość urżnęła się i rozpoczęła bójkę, którą przerwała jedynie interwencja gospodarza. Następnie Żabicki, Oborski, Werecki i Wojciechowski przeszli do dalszej części domu, dokąd po jednemu zapraszali najbardziej pewnych i zaufanych członków stowarzyszenia. Należy podkreślić, że zwolennicy Mierosławskiego bardzo mało pili. Żabicki oświadczył tym, których wezwał, co następuje: wieści z Galicji wskazują na to, że partia czynu jest doskonale zorganizowana, a w Europie zachodzą tego rodzaju wydarzenia, że należy niewątpliwie oczekiwać wkrótce wybuchu wojny europejskiej; w związku z tym emigracja nie powinna siedzieć z założonymi rękoma, korzystając zatem z ogólnego zebrania członków Mierosławski wzywa wszystkich, którzy są mu wierni, by oświadczyli, czy są gotowi do działania i czy pójdą za nim, gdzie rozkaże. Wielu emigrantów odmówiło, powołując się na obowiązki rodzinne, ale około 30 osób zgłosiło się i złożyło przysięgę na ręce księdza Podolskiego. Po zakończeniu tej ceremonii Żabicki i ksiądz Podolski powrócili do ogólnej sali i wzywając wszystkich do zachowania tajemnicy — Podols-ski odczytał, co następuje: „Obywatele, 11 sierpnia w Nowym Jorku zebrali się wychodźcy polscy przebywający w Stanach Zjednoczonych Ameryki w liczbie około 500 osób w celu uczczenia trzechsetnej roczniczy zjednoczenia Litwy z Polską i przyjęli następujące postanowienia: «Zważywszy, że 5 sierpnia 1872 roku nadejdzie pierwsza stuletnia rocznica wielkiej zbrodni — I rozbioru Polski; zważywszy, że tak Polaków jak i przyjaciół Polski obowiązkiem jest protestowanie przeciwko tej wielkiej zbrodni, która zapoczątkowała w naszym kraju pasmo spustoszeń i męczeństw — postanawiamy rocznicę tę święcić uroczyście. Zebranie Polaków wzywa wszystkich uznanych przez ogół kierowników partii polskich oraz wszystkich innych, by zwołać powszechny kongres międzynarodowy, na który obowiązani są przybyć delegaci wszystkich gmin polskich w Europie i Ameryce, a także wszyscy delegaci stowarzyszeń zagranicznych; celem kongresu będzie rozpatrzenie najbardziej skutecznych środków propagandy i utworzenie trwałej organizacji, która w warunkach sprzyjających dokona wyzwolenia Polski.»" Na zakończenie ksiądz Podolski zapytał obecnych, czy gotowi są współdziałać w urzeczywistnieniu opracowanego w Nowym Jorku programu — propozycja spotkała się z ogólną aprobatą. [Następnie oświadczono, że] „przystępując obecnie do rozpowszechnienia tej potężnej idei, proponujemy, aby w każdym mieście, gdzie znajdują się Polacy, utworzyć centralne ośrodki i nawiązać stosunki z przyjaciółmi. O rezul- tatach powiadomić Londyn. Nie wątpimy w to, że zarówno Galicja, jak i Wielkopolska (Księstwo Poznańskie) przystąpią do naszej ligi."19 Na tym zebranie zakończono. Żyd Krongold zaproponował wydanie odezwy do Żydów polskich obiecując, iż spotka się ona z powodzeniem i sympatią. 17 grudnia [1869] Według ostatnich wiadomości z Ameryki w Nowym Jorku powstał centralny komitet polski oparty na zasadach demokratycznych według planu księdza Kalinowskiego. Emigranci amerykańscy zapraszają emigrantów tutejszych i paryskich do Ameryki, gdzie zamierzają zorganizować szkołę wojskową. W Londynie wielu przygotowuje się do wyjazdu do Ameryki. Przebywają tutaj setki Żydów polskich; wielu z nich zajmuje się fałszowaniem banknotów, które wysyłają do Galicji, gdzie mają zorganizowaną agenturę. W Krakowie Krongold, Mej er i niejaki Wojnicki utrzymują stałe stosunki z Żydami w Warszawie i chodzą słuchy, że w tym procederze uczestniczą bardzo zamożni kupcy warszawscy. Doniósł nam o tym Żyd polski Icek Kohen, zajmujący się kontrabandą tytoniu. Główną rolę gra przede wszystkim Józef Krongold. W ubiegłych latach Żydzi zbiegli z Polski nawiązywali stosunki z emigrantami, teraz utworzyli oni własną dzielnicę w okolicach Whitechapel i utrzymują stosunki tylko pomiędzy sobą. Od Nowego Roku, według nowego statutu, cała emigracja podzielona zostanie na okręgi, z oddzielnymi komitetami centralnymi. We Francji istnieć będą dwa okręgi — Paryż i Marsylia, w Belgii — Bruksela i Liege, w Szwajcarii — Zurych i Genewa, w Anglii — Londyn, Zarząd sprawować będą okręgowi naczelnicy pod kierunkiem komitetu głównego, czyli centralnego, którego miejscem pobytu będzie Zurych; ponieważ jednak w Paryżu przebywa większość emigracji, postanowiono zorganizować tam specjalny zarząd główny, składający się z osób wchodzących w skład komitetu głównego. Wszystko to świadczy o tym, że w roku przyszłym emigracja rozwinie swą działalność, chociaż jej sytuacja materialna jest bardzo trudna. Mimo wielkich starań wybór Platera do komitetu głównego nie doszedł do skutku. Załączam przy niniejszym interesującą wzmiankę z angielskiej gazety „The Daily Telegraph". Jeden artykuł napisany jest przez Czar-toryskiego. 19 grudnia [1869] Londyński komitet centralny otrzymał następującą korespondencję Z Wilna podpisaną pseudonimem „Chłop białoruski": „Od chwili mia- nowania generała Potapowa sprawy na naszej Litwie przyjęły bardzo niepokojący obrót. Zakusy i prześladowania Murawiewa przynosiły wprawdzie szkody materialne i opróżniały kieszenie, ale w istocie odradzały ducha niepodległości i nienawiści do wszystkiego, co rosyjskie. Służąc przy Murawiewie Potapow nie tracił czasu na rozpustne życie, ale ustawicznie badał nasze słabości, a teraz objąwszy władzę zadaje naszej narodowości śmiertelne ciosy. Jego uprzejmość jest o wiele niebezpieczniej sza aniżeli tortury murawiewowskie. W ostatnich czasach w środowisku naszych satrapów zapanowała niezgoda, z której obywatele nasi czerpali nadzieję na lepszą przyszłość. [Istnieje] partia, Komisja Włościańska, składająca się z elementów zdecydowanych na wszystko — pod kierunkiem Kaufmana, Timaszewa, ministra Zielenoja, Czerkaskiego i Milutina. Wykonawcami ich woli są: gubernator Szestakow, kurator okręgu szkolnego Batiuszkow. Adherentami: Oża- rowski, Józef Tyszkiewicz, który dostarcza pieniędzy i daje recepty, w jaki sposób podburzyć Potapowa. Gazety «Moskowskije Wiedomosti» i «Gołos» nienawidzą Polaków i Niemców. Po stronie Potapowa, czyli partii konserwatywnej, opowiada się Wałujew, szef żandarmów Szu-wałow i kilka jeszcze osób mi nie znanych. Umiarkowany charakter działalności Potapowa, a przede wszystkim jego uczciwość jest nie na rękę zwolennikom reform — liberałom, którzy postanowili obalić Potapowa i wybrać namiestnika spośród swoich. Na wieczorze u Batiuszkowa książę Urusow zaproponował zorganizowanie koalicji przeciwko Potapowowi; Szestakow ułożył cyrkularz przeciw zarządzeniom generał- gubernatora i rozpoczęła się jawna walka. Przyznać musimy, że cieszyła nas ta wrogość, mianowanie nowego generał-gubernatora w rodzaju Kaufmana lub Murawiewa stanowiłoby dla nas nowy pretekst do spisków, odżyłaby przygasła nienawiść, jednym słowem, byłoby to nam bardziej na rękę, aniżeli przebywać pod pieczą obłudnego i uprzejmego Potapowa, który w sposób bezkrwawy, bez hałasu wykorzenia narodowość polską. Lecz w Petersburgu widocznie zrozumieli znaczenie Potapowa na Litwie. Szestakow i Batiuszkow otrzymali dymisję. Potapowa pozostawiono, aby zmoskwiczył Litwę, a partia rewolucyjna, której istnienie rokowało nam lepszą przyszłość, upadła. Następca tronu i Kaufman działali przeciwko Potapowowi. Szlachta zagrodowa i żywioł chłopski są dla nas stracone; pierwsi na skutek lichego wykształcenia, przywiązania do życia na wsi i strachu przed władzą zupełnie wyzbyli się patriotyzmu i płaszczą się przed starszyzną; chłopi jak błędne owce, pozbawione światła, pod pieczą komisarzy i nauczycieli szkolnych, nie chcą słuchać o Polsce, kojarząc Polskę z panami i niewolą. Duchowieństwo, które do tej pory działało w kościołach na naszą korzyść, na skutek przebiegłości Potapowa pozbawione zostało władzy i wpływów i przekształciło się w bezmyślny proletariat nie mający żadnego celu przed sobą. Nieustannie pojawiają się apostaci-odstępcy: nikczemny ksiądz Kułakowski z Kowrów w powiecie lidzkim, który porzucił nasz język i wprowadza język rosyjski. Obecnie odrodziło się założone za czasów Murawiewa i wegetujące stowarzyszenie krzewienia prawosławia, a arcybiskup Makary święcił jego otwarcie. Szkoły ludowe rozwijają się bardzo źle na skutek pijaństwa i upadku moralności." 27 grudnia [1869] Ksiądz Podolski wyjechał z Londynu do Księstwa Poznańskiego i Galicji, wysłano go razem z emisariuszami z poleceniem utworzenia partii szerzącej propagandę. Czartoryski dostarczył mu pieniędzy i zaopatrzył go w listy polecające. [Napoleon] Żaba, agent Czartoryskiego, zaciągnął w Londynie pokaźny dług i uciekł do Galicji. Moszyński, Sułkowski, Przeździecki, Jaworowski wybierają się na początku stycznia do Krakowa. Ferment szerzony przez elementy rewolucyjne pod kierownictwem Smolki w Galicji, a Mielżyńskiego w Poznańskiem nie ustaje i w przyszłym roku należy oczekiwać zaburzeń, jeżeli rząd austriacki będzie kontynuować dotychczasową politykę. Tchórzewski stale przebywa w towarzystwie Ogariewa. Od chwili kiedy Ogariew złamał nogę, Tchórzewski zarządza jego sprawami. Na początku wiosny zamierza on przyjechać do Londynu i zawrzeć z Trii-bnerem umowę, dotyczącą wydania zapisków i dokumentów Dołgoru-kowa. Ksiądz Mikoszewski obiecał swoją współpracę w wydaniu i w ogóle cała emigracja jest zainteresowana tym projektem. Ksiądz Nowicki, który przyjechał w tych dniach z Rzymu, miał przed odjazdem spotkanie z arcybiskupem poznańskim Ledóchowskim, który oświadczył mu w tajemnicy, że papież powiedział mu, ażeby wszystkie postanowienia rady duchownej dotyczące duchowieństwa katolickiego w Polsce i przeciwdziałania rozwojowi prawosławia zakomunikował za pośrednictwem zaufanych ludzi wszystkim katolickim biskupom w Rosji, co też Ledóchowski po powrocie z Rzymu wykona. [Oświadczył mu także], że w tajnej drukarni w Rzymie zostaną wydrukowane wyłącznie dla polskiego duchowieństwa specjalne postanowienia i przekazane biskupowi Tarnowskiemu i Ledóchowskiemu. Donosząc o tym, mam zaszczyt Tyziyb Panu z okazji Bożego Narodzenia zdrowia i pomyślności. 18701 [Londyn] 6 stycznia [1870] Z Galicji nadchodzą wiadomości o znacznym rozwoju propagandy rewolucyjnej. Partia czynu, która powstała w Krakowie w roku 1868, liczy obecnie 15 000 członków rzeczywistych i tyluż zwolenników.2 Postanowiono nie prowadzić żadnej korespondencji z wyjątkiem artykułów w gazetach i propagandy katolickiej po wsiach. Lista członków i inne notatki wysyłane są do Paryża i Zurychu, gdzie zorganizowano główne archiwum spiskowców pod nadzorem Platera. Każdy członek obowiązany jest działać we własnym kręgu i niezależnie od Komitetu Centralnego werbować sojuszników i gromadzić broń. Stowarzyszenie „Sokół"4 odgrywa rolę szkoły wojskowej. Demokraci tutejsi liczą na to, iż w ciągu dwóch lat zdołają uformować armię liczącą koło 100 000 osób, włączając Księstwo Poznańskie, Królestwo Polskie i Galicję. Emigranci zwerbowani do wojska obowiązani są ćwiczyć regularnie. Na utrzymanie uczących się postanowiono użyć kapitału emerytalnego, znajdującego się w ręku Chodźki, Branickiego i innych. Jednym słowem, znowu przebudziła się energia, i jeżeli minister Beust będzie kontynuować w stosunku do Galicji obecną politykę, w szybkim czasie ujrzymy tego owoce. Emigranci liczą na to, że w wypadku rewolucji uda im się wywołać wojnę europejską i naród francuski będzie im sprzyjać. Tego rodzaju iluzje zgubnie oddziaływają na lekkomyślnych i prowadzą naród do ostatecznej zguby. Michałowski, który przybył tutaj z Galicji z poleceniami od krakowskiego Towarzystwa Demokratycznego5, wyjeżdża do Ameryki na naradę z tamtejszymi konspiratorami. Donosząc o tym mam zaszczyt przesłać JWPanu z okazji Nowego Roku życzenia szczęścia, zdrowia i długich lat życia. Londyn, 12 stycznia [18]70 W końcu listopada ubiegłego roku londyński Centralny Komitet Demokratyczny otrzymał doniesienie z Wilna, w którym korespondent donosząc o różnych reformach rządowych pisze, co następuje: „Ko- misja Włościańska Wileńska wystąpiła przeciwko rozporządzeniom ge-nerał- gubernatora [Potapowa]. Pierwsze zebranie członków odbyło się w mieszkaniu kuratora okręgu szkolnego Batiuszkowa, gdzie książę Urusow i gubernator [wileński] Szestakow postanowili użyć wszystkich możliwych środków, aby obezwładnić wpływy generał-gubernatora i przygotować grunt dla nowej władzy zwierzchniej6. Na czele tego spisku stoją zwolennicy [generała] Kaufmana albo też on sam, minister Zielenoj, minister Czerkaski, Milutin, Szestakow, Urusow i Batiusz-kow. Ich tubami są: Katkow i Krajewski7. Po stronie generała Potapowa opowiadają się: były minister Wałujew, szef żandarmerii hr. Szuwałow, cesarz, a po części także Adlerberg. Organami [ich są]: «Wiest'» i «Nowoje Wriemia»8. W ciągu kilku miesięcy rozpuszczano w salonach petersburskich denuncjacje na generał-gubernatora, a kiedy nadeszła sposobna chwila, Szestakow pojechał do Petersburga z oskarżeniem. Wieczorem Moncrcha wezwał hr. Szuwałowa i innych i wyjaśnił sprawę. Hrabia Szuwałow oświadczył, że to kłamstwo, i kiedy sprawa została wyjaśniona ostatecznie, Szestakow i Batiuszkow dostali dymisję. Ale agitacja przeciwko generałowi Potapowowi w Petersburgu nie ustaje i mówią, że następca tronu popiera zwolenników Kaufmana. Nie cieszymy się ani nie smucimy z tego powodu. Generał Potapow wyróżnia się niezwykłą uczciwością i poczuciem sprawiedliwości, ale równocześnie jest on prawdziwym patriotą rosyjskim i troszczy się o umocnienie elementu rosyjskiego na Litwie, a działalność jego jest dla nas tym bardziej niebezpieczna, ponieważ ma charakter roztropny i trwały. Mówiąc o zwolennikach Szestakowa należy wspomnieć o naszych renegatach, Ożarowskim i hr. Józefie Tyszkiewiczu, którzy o najdrobniejszych szczegółach, jakich dowiedzieli się w pałacu generał- gubernatora, donosili Szestakowowi i Batiuszkowowi, a Tyszkiewicz dostarczał im pieniędzy." Przekazując Jaśnie Wielmożnemu Panu pokrótce treść tajnej korespondencji przesłanej z Kraju Zachodniego do Londynu, uważam za swój obowiązek dodać, iż zarówno w Kraju Zachodnim, jak i w Polsce zorganizowano agentury w celu przesyłania korespondencji. Korespondencja przeważnie przesyłana jest przez Żydów-kontrabandzistów do Królewca, a stamtąd wysyłana do Paryża i Londynu. Przy okazji pragnę przesłać Jaśnie Wielmożnemu Panu i Dobroczyńcy memu pozdrowienia z okazji Nowego Roku i życzenia długich lat zdrowia i pomyślności. Polecam Jaśnie Wielmożnemu Panu wszystkich moich bliskich. Z głębokim poważaniem oddany Jaśnie Wielmożnemu Panu najpokorniejszy sługa A. P[otocki] P.S. Jestem do chwili obecnej na służbie, staram się ze wszystkich sił, lecz dziwnym trafem zmniejszono mi pensję o połowę. [Londyn] 19 stycznia [1870] Co się tyczy planów Tchórzewskiego9 i papierów pozostawionych mu przez zmarłego Dołgorukowa, przekazałem Panu informacje, których dostarczył mi jego krewny, wysłany przeze mnie do Genewy dla zasięgnięcia języka. Według jego słów Tchórzewski zamierza przenieść się do Londynu, ale wypadek, który miał Ogariew (złamał nogę), zatrzymał go w Genewie. Tchórzewski zajmuje się sprawami Ogariewa i jest na jego utrzymaniu. Ksiądz Mikoszewski, Galewicz i Wojnicki utworzyli stowarzyszenie, które ma na celu zjednoczenie Rusinów i Polaków w Galicji. Czarto-ryski, Sapieha i inni arystokraci pochlebstwem i pieniędzmi zdobywała sobie zwolenników wśród Rusinów.10 Władysław Czartoryski i Sapieha wyjechali na Węgry, ażeby naradzić się z magnatami w sprawie pełnego sojuszu. Agent Branickiego I. Sobolewski oświadczył nam, iż arystokracja polska doszła do wniosku, że w chwili obecnej wybuch rewolucji w Rosji jest niemożliwy i dlatego Galicja stanie się ośrodkiem agitacji; liczą oni na to, że przy pomocy Węgier, Czech i Turcji uda się postawić na porządku dziennym kwestię wschodnią i co się zazwyczaj z tym łączy — sprawę polskiej rewolucji. Jeżeli partia rosyjska w Galicji nie utworzy opozycji, spisek przybierze wkrótce na sile.11 Wiara w przyszłą rewolucję jest tak silna w środowisku emigracji polskiej, że młodzież zamiast szukać zarobku, ćwiczy się w celnym strzelaniu i studiuje regulamin wojskowy. Magnaci węgierscy do tej pory unikali sojuszu z Galicją, nie wiadomo jednak, czym zakończą się obecne pertraktacje. Baron Beust popiera pretensje Polaków. Od pewnego czasu przebywa w Londynie niejaki Mansurow, który mieszka w hotelach zaciągając długi i robi wynalazki. Obecnie zbliżył się on do znanego Panu [Wojciecha] Tura i mieszka z nim razem w hotelu New York koło Leicester Sąuare. [Aleksander] Frankowski przyjeżdżał tutaj z Paryża, ażeby zebrać informacje o liczebności emigracji polskiej w Londynie i środkach, jakimi ona dysponuje. [Londyn] 22 stycznia [1870] W ciągu dwóch miesięcy, które upłynęły od chwili odkrycia w Paryżu fałszywych banknotów i aresztowania Jarosława Dąbrowskiego, głównego spiskowca i herszta emigracji polskiej, emigracja jest ogromnie zaniepokojona.12 Cała ich uwaga zwrócona jest na prowadzone śledztwo i jeżeli Dąbrowski okaże się winnym, będzie to bardzo celny cios, który sympatykom sprawy polskiej otworzy oczy na to, z jakich elementów składa się polski komitet główny. Trzy tygodnie temu Kró-likowski, o ile nam wiadomo, przyjaciel i zaufany Dąbrowskiego, wyjechał do Ameryki, o czym już donosiłem. Jeżeli policja francuska nie będzie działać pod naciskiem Polaków, którzy chcą sprawę zatuszować, śledztwo niewątpliwie wydobędzie na jaw wiele ciemnych stron [działalności] emigracji. Otrzymana telegraficznie wiadomość o śmierci A. Hercena nie wywarła żadnego wrażenia ani na społeczeństwie, ani na emigracji. Londyńska Gmina Centralna zawsze zajmowała stanowisko opozycyjne wobec dążeń Hercena do zawarcia sojuszu z Polakami i teraz jego śmierć ucieszyła jej członków.13 Przemianowanie w Polsce miasteczek na wsie bardzo się nie podoba emigrantom. W miasteczkach prowincjonalnych i powiatowych mieszczaństwo wyróżniało się nienawiścią do rządu i w czasie zaburzeń dostarczało buntownikom znacznych rezerw. Zlikwidowanie tych siedlisk sparaliżuje wiązane z nimi nadzieje na przyszłość.14 Krążą tutaj niedorzeczne pogłoski o odkryciu w Rosji spisku, stawiającego sobie za cel zgładzenie obszarników i wprowadzanie powszechnej wolności; mówią tutaj, że zwolennicy Hercena zwący się Młodą Rosją mieli 19 lutego wzniecić pugaczowszczyznę. Przywódcami tego spisku mieli być Czerkasow i Dawydow, głównym ośrodkiem — Moskwa. Aresztowano wielu studentów Petersburskiej Szkoły Rolniczej. Niejaki Iwanów, stypendysta rządowy, wydał wiele osób i odkrył cel spisku, ale w kilka dni potem znaleziono go zamordowanego.15 Spiskowcy mieli pieczęć: skrzyżowane dwa topory i napis „Narodnaja Rasprawa".16 Emigracja wierzy, że nihiliści i zwolennicy Młodej Rosji są bardzo silni i że rewolucja jest wcześniej czy później nieunikniona. Mówiąc o tym na ostatnim zebraniu Wojciechowski podkreślił, że emigracja winna za wszelką cenę nawiązać kontakt ze spiskowcami rosyjskimi. [Londyn] 28 stycznia [1870] Z Ameryki nadeszła wiadomość o projekcie założenia kolonii polskiej stanowiącej coś w rodzaju osadnictwa wojskowego rekrutującego się w większości spośród młodej emigracji. Zrealizowaniem tego projektu zajmuje się doktor Smoliński, który z pomocą bogacza Caleba Cushinga utworzył Polsko-Amerykańskie Towarzystwo Emigracyjne w celu sformowania legionu, który zostanie osiedlony w Wirginii, w rejonie Amhurst nad rzeką James u stóp Gór Niebieskich — Blue Ridge.17 W celu rozpowszechnienia tej idei wydawane będzie wkrótce czasopismo w języku polskim i angielskim. Kolonie chłopów z Księstwa Poznańskiego i Galicji istniejące w Wis-consin zostaną przeniesione do Wirginii. Smoliński liczy na to, że tysiące chłopów polskich z Rosji, Prus i Galicji wyemigrują do Ameryki, a kiedy liczba ich stanie się pokaźna, co jego zdaniem nastąpi za lat pięć, wówczas emigranci, którzy otrzymali wykształcenie w zakresie sztuki wojennej, obejmą dowództwo w okręgach i w ten sposób przygotowane zostaną siły dla przyszłej rewolucji. Wbrew tęczowym snom Smolińskiego i jego współpracowników dla spokoju całej Europy byłoby błogosławieństwem przesiedlenie emigracji polskiej do Ameryki, skąd nie ma już powrotu; nieliczne kolonie utoną w obcoplemiennym oceanie i oprócz papierowej wojny, żadnej szkody nie przyniosą. Mierosławski i demokraci zdają sobie sprawę ze szkodliwych skutków kolonizacji w Ameryce i wszystkimi siłami przeciwstawiają się odjazdowi emigrantów, jednakże wielu z nich wyjedzie tam na wiosnę. Przygotowują wysłanie do Polski znacznej ilości medali ku czci unii Litwy z Polską. Przesyłką zajmuje się Akielewicz, który również przekazuje wszystkie wiadomości o zarządzeniach rządu do gazet francuskich. W Rapperswyll koło Zurychu Plater organizuje muzeum polskie; przewieziono tam tajną bibliotekę Czartoryskiego.18 Agent Towarzystwa Demokratycznego J. M. Zaleski19 mieszka w Ameryce: 20, City Hali Place, Duane street, New York. [Londyn] 6 lutego [1870] Emigracja jest bardzo przejęta wiadomościami z Rosji o jakimś spisku nihilistów na życie cesarza, Organizowanym przez tzw. partię „ka-tkowców". Uważają oni, że są to owoce agitacji Hercena i jego zwolenników.20 5 lutego u Żabickiego odbyło się zebranie członków Gminy Centralnej Londyńskiej.21 Postanowiono wysłać do Rosji doświadczonych agentów w celu zebrania szczegółowych informacji i jeżeli pogłoski okażą się prawdziwe, emigracja weźmie także udział [w spisku]. Jest to nowa sprawka Mierosławskiego, który odnosił się obojętnie do Hercena za jego artykuły o sobie, ale po jego śmierci znowu myśli o zjednoczeniu z nihilistami. Żabicki oświadczył, że każdy emigrant, który zechce wyjechać do Rosji, musi przedstawić poręczenie podpisane przez trzy osoby, że jest człowiekiem godnym zaufania, i wówczas otrzyma instrukcje, pieniądze i marszrutę. Komitet Paryski i Szwajcarski również będą wysyłać [swych członków] do Moskwy i na Ukrainę, gdzie według nich znajduje się ośrodek spisku. Spisek dojrzewa wśród studentów uniwersytetu moskiewskiego. Niejaki Iwan Nieczajew z Mosk- wy przebywał w Londynie, a obecnie znajduje się w Paryżu podając się za agenta stowarzyszenia Młoda Rosja. Pułkownik Romanów zamieszkał w Londynie i bywa od czasu do czasu w kawiarni d'Etoile Giovanniego. Mansurow mieszka razem z Turem. [Londyn] 12 lutego [1870] Pogłoski o spisku nihilistów w Rosji ogromnie poruszyły emigrację. Czerwonym demokratom podobają się ich proklamacje wzywające do obalenia władzy i unicestwienia obszarników, spalenia miast i strącenia oświeconego państwa rosyjskiego do poziomu wspólnoty pierwotnej. Gmina Centralna Londyńska i szwajcarskie Ognisko Rewolucyjne Bulewskiego22 starają się sprawdzić, czy partia rosyjska rzeczywiście istnieje i jakimi siłami dysponuje, ażeby działać wspólnie. Zadaniem naszym jest nie dopuszczać do zjednoczenia emigracji z demagogami rosyjskimi. Hercen w czasie pobytu swego w Londynie i Genewie zawsze dążył do zjednoczenia obu tych partii i gdyby warunki mu sprzyjały, rozruchy mogłyby powstać w samym sercu Rosji. Emigracja, świadoma swej bezsilności, rozdzierana waśniami wewnętrznymi, stara się znaleźć sojuszników. Tajne stowarzyszenie, które powstało w Rosji na zasadach komunistycznych, ma duży wpływ na umysły tutejszych demagogów. Mierosławski i Bulewski23 starają się poznać wszystkie szczegóły i jeżeli pogłoski sprawdzą się — nawiązać stosunki ze spiskowcami. Postanowiono wysłać emisariuszy; dotychczas z Centralnej Gminy Londyńskiej nie zgłosili się ochotnicy z wyjątkiem dwóch hultajów, którzy nie cieszą się zaufaniem. Załączam niniejszym dwa wycinki z „Głosu Wolnego" o Hercenie24 i artykuły z czasopisma „Les Etats Unis d'Europe", a także odezwę Ligi Pokoju i Wolności. [Londyn] 23 lutego [1870] Przyjechał tutaj Laskowski i oświadczył, że w Batignolles aresztowano kilku polskich emigrantów zamieszanych w sprawę spisku na życie Napoleona. Mierosławski i Bulewski nie tylko sympatyzowali z tym spiskiem, ale obiecali współpracę. Nie jest nam wiadome, czy dokonano rewizji w mieszkaniu Kraczkiewicza i Mierosławskiego, ale w tych dniach Żabicki otrzymał z Paryża za pośrednictwem Rutkowskiego ogromny plik papierów, zawierających korespondencję Mierosławskiego; tak więc w ręku Platera i Żabickiego znajdują się wszystkie papiery emigracji z wyjątkiem partyj Bosaka i Bulewskiego. Emigracja żarliwie pragnie rewolucji we Francji i członkowie tu- tejszej Centralnej Gminy Londyńskiej stale odwiedzają klub francuski w Soho, który utrzymywany jest przez księcia d'Aumale. W tych dniach francuscy masoni (którzy rekrutują się z emigrantów) przygotowują wielki wiec w St. James, na który zaproszono masonów polskich. Liczba tych ostatnich, mimo starań Tura i K. Schmidta, wynosi zaledwie 28 osób. Wiec ma mieć charakter czysto polityczny; przybyli tutaj agenci francuscy w celu uzyskania informacji dotyczących spisku przeciwko Napoleonowi; ośrodek spisku znajduje się, jak wiadomo, w Londynie. W Galicji agentem Mierosławskiego wybrany został Bobczyński, wyjazd emigrantów do Galicji trwa nadal. Stanisław Tchórzewski alias Gilewicz, krewny byłego księgarza, usunięty został z Gminy Centralnej za kradzież. Przybył tutaj kupiec Aleksander Fiodorow, Askoczyński i jeszcze kilku Rosjan. Tur mieszka w dalszym ciągu z Mansurowem w hotelu New York; w życiu emigracji nie bierze udziału. [Londyn] 27 lutego [1870] Pobyt Nieczajewa w Szwajcarii, jego odezwy do Polaków, opublikowanie wezwania do ludu: „Bracia, wyczerpała się nasza cierpliwość. Życie z każdym dniem staje się bardziej ciężkie. Oszukano nas obietnicami itd." — wszystko to zajmuje ogromnie emigrację i tylko brak rozeznania, jakimi siłami dysponuje partia demagogów rosyjskich, powstrzymuje emigrantów od ostatecznego zjednoczenia.25 Kwiatkowski, Piasecki i inni mieli spotkanie z Nieczajewem w Genewie, ale, jak się wydaje, otrzymane wiadomości ich nie zadowoliły. Nie uwierzyli zapewnieniom Nieczajewa, iż cała Ukraina i okręgi wiel-koruskie gotowe są rozpocząć nową pugaczowszczyznę, żądają jasnego określenia sił i środków [jakimi dysponują Rosjanie]. Komitet Reprezentacyjny nie aprobuje planu wysłania emisariuszy do Rosji podejrzewając, iż sprawa ta ma charakter czysto rosyjski, ale Mierosławski, Bosak i Bulewski radzą, by wziąć w tej akcji udział. Pobyt Nieczajewa i Fiodorowa w Szwajcarii może mieć szkodliwe następstwa. Szlenkier z Warszawy, żarliwy zwolennik rewolucji, przysłał 500 franków na zamierzone wysyłanie emigrantów do Rosji; analogiczną sumę przekazał on Komitetowi Paryskiemu, Z Manchesteru, Sheffieldu i Newcastle przybyło wielu Polaków na mający się odbyć wiec polskich i francuskich masonów. Wielu przybyło w celu przyłączenia się do masonerii. Zbiegły z Polski Żyd Berkowicz, rabin w Gravesend koło Londynu, wybrany został delegatem polskich Żydów-masonów, których przebywa tutaj kilka tysięcy. W latach ubiegłych Berkowicz zajmował się fałszowaniem banknotów i zrobił na tym majątek. Obecnie zaopatruje w paszporty i udziela wskazówek Żydom zbiegłym z Polski. Piotr Askoczyński był tutaj kilka dni, mieszkał w hotelu Italy Prew Italy [?] i zajmował się sprawami handlowymi; niczego podejrzanego nie zauważono. [Londyn] 16 marca [1870] W związku z odkryciem spisku na życie Napoleona emigracja poddana została surowemu nadzorowi ze strony policji.26 Z liczby ośmiu Polaków aresztowanych w Paryżu wypuszczono tylko dwóch dzięki interwencji Chojeckiego, a ściślej mówiąc księcia Napoleona. Przybyło tutaj kilku agentów policji w celu śledzenia francuskich i polskich uchodźców. Wczoraj, 15 marca, odbyło się pierwsze zebranie „partii republikańskiej" masonów, a w istocie [osobników] będących na utrzymaniu księcia d'Aumale. Spośród członków polskich zaproszono jedynie Tura, Jastrzębskiego, Jakubowskiego i [Karola] Szulczewskiego. Z wszystkich przygotowań widać, że partia republikańska postanowiła za wszelką cenę obalić Napoleona; Le Maut, agent Ledru-Rollina, oświadczył na wiecu, że „wątpliwe, by dynastia dotrwała do rocznicy, ponieważ wszystko jest przygotowane do wykonania zadania". Rząd francuski jest w pełni przekonany o tym, że spisek dojrzewa w Londynie i celem jego jest zabójstwo. Od pewnego czasu nie tylko żyjący w nędzy emigranci francuscy, lecz również i wychodźcy polscy trwonią pieniądze w knajpach, wielu z nich jeździ do rezydencji księcia w Twickingham. Jeleński, jeden z członków Gminy Centralnej, kupił wielki hotel na Gerard street, Soho, Hotel de Versailles i pod nazwiskiem J. Frezela otworzył go dla gości, wyłącznie dla Polaków, Rosjan i republikanów francuskich. Bulewski obiecał Mazziniemu, w wypadku powodzenia, współpracę ze strony wszystkich swych zwolenników; Mierosławski, który nienawidzi Bulewskiego, pisał do Mazziniego, radząc mu zerwać wszelkie stosunki z Bulewskim i obiecując ze swej strony współpracę całej demokracji polskiej. Książę Napoleon, który zebrał wiadomości o tych intrygach, wyzyskuje Czartoryskiego i innych, by przeszkodzić ich planom. Jednym słowem, obecna sytuacja przedstawia się jako zupełny chaos. Przybył tutaj ksiądz Baranowski, jezuita, sługa Czartoryskiego, ażeby wysłuchać spowiedzi i udzielić komunii świętej z okazji Wielkiejnocy — w istocie jednak w celu rozeznania się w projektach tutejszych demokratów. Wątpić jednak należy, by mu się powiodła jego misja. [Londyn] 24 marca [1870] Spieszę powiadomić Pana o bardzo ważnym wydarzeniu, mianowicie na skutek opozycji ze strony Towarzystwa Demokratycznego i intryg Mierosławskiego Komitet [Reprezentacyjny] Zjednoczenia, czyli główne kierownictwo emigracji, wkrótce zakończy swe istnienie. Spośród 2000 członków zebrano z trudem zaledwie około 300 osób i liczba ta zmniejsza się na skutek nowej proklamacji, żądającej od członków absolutnego posłuszeństwa. Na 16 kwietnia wyznaczono ostateczny i decydujący wybór delegatów. Wszystko świadczy o tym, że likwidacja komitetu jest nieunikniona. Jeżeli dojdzie do tego, o czym nie można wątpić, wówczas emigracja, pozbawiona punktu oparcia i zespolenia, straci siłę i znaczenie. Podejrzewają, że Mierosławski po zlikwidowaniu Komitetu Reprezentacyjnego utworzy komitet demokratyczny, ale na to potrzebne są pieniądze, których nie ma. Z Galicji donoszą, że zwolennicy Mierosławskiego nie cieszą się popularnością. Leon Zien-kowicz i Bulewski rozwijają ożywioną działalność przeciwko Miero- sławskiemu i w liście otwartym do emigracji mocno go uderzyli, demaskując jego intrygi i kradzież pieniędzy w czasie ostatniego buntu. Według świadectwa Guttry'ego i Bulewskiego Mierosławski przywłaszczył sobie około 200 000 franków. Markowski, Danilewicz, Sikorski i dwaj inni wyjechali do Belgii, być może również do Rosji. [Londyn] 19 kwietnia [1870] W związku z wypowiedzią rządu francuskiego wymierzoną przeciwko Societe Internationale28, na czele którego stoją Mazzini i Ledru-Rollin, stowarzyszenie to przedsięwzięło szereg środków, które utrudniają poszukiwania Nieczajewa. Zebrania odbywały się do niedawna na Gerard street, Soho, obecnie zarząd główny przeniósł się na Strand. Członków stowarzyszenia zna jedynie zarząd główny, zebrania odbywają się rzadko i za każdym razem w innej dzielnicy Londynu, pod pozorem zebrań masonów, na które wszelako dopuszczani są wyłącznie członkowie stowarzyszenia. Mając dwóch doświadczonych agentów poleciłem im poszukiwanie Nieczajewa, którego nazywam Niewierowem, ażeby nie wzbudzać podejrzeń. Dałem im kopie z przysłanej fotografii ze szczegółowym opisem mówiąc, że osoba ta jest zamieszana w kradzież wielkiej sumy pieniędzy. Zebranie członków stowarzyszenia „Internationale" odbędzie się 5 maja; postaraliśmy się umożliwić wejście na nie jednemu z doświadczonych agentów, do którego można mieć zupełne zaufanie. Jeżeli Nie-czajew przebywa tutaj, bez wątpienia dostarczymy szczegółowych informacji o jego pobycie. Niezależnie od podjętych środków byłoby wskazane, aby rząd raczył polecić tutejszemu konsulowi użyć do spra- wy detection policji londyńskiej i pana Pollacky'ego — private in-ąuiry29. To bardzo zdolny człowiek, ma ogromne stosunki w całej Europie; konsul może zupełnie jawnie nawiązać kontakt z tymi osobnikami i za niewielką sumę wysłać ich na poszukiwania. Tutejsi detektywi policji londyńskiej wyróżniają się wielkim taktem i rząd wysyła ich do wszystkich krajów, zawsze z powodzeniem. Mam nadzieję, że wkrótce dostarczę konkretnych wiadomości o Nieczajewie, jeżeli ten przestępca przebywa w Londynie. Przebywający tutaj pianista Antoni Kątski z Petersburga utrzymuje systematyczne stosunki z emigrantami i przekazuje im fałszywe wiadomości o rządzie. W tych dniach w Alhambra Music-Hall Kątski wykonał fantazję ku czci buntu polskiego, skomponowaną z hymnów rewolucyjnych. [Londyn] 4 maja [1870] Jutro miało się odbyć zebranie członków stowarzyszenia „Internationale", a równocześnie miał być wykonany zamach na życie Napoleona. Równocześnie z aresztowaniem niektórych spiskowców w Paryżu do Londynu przyjechało 20 agentów paryskiego stowarzyszenia „Internationale" i Ledru-Rollin. Jednakże agent tajnej policji Feliks Duval, który był wysłany w celu śledzenia Flourensa, wkradł się w zaufanie spiskowców i zapobiegł zabójstwu. Pomagała mu w znacznej mierze również policja angielska. Ponieważ Anglików łączą z Napoleonem wspólne interesy handlowe i polityczne, nienawidzą więc nowych republikanów i gotowi są wydać ich wszystkich w ręce sądu. Z powodu fiaska swych planów demagodzy tutejsi, którzy stanowią kwiat stowarzyszenia „Internationale", a w istocie są włóczęgami i przestępcami, zebrali się na wiec w tawernie na Wellington street, ale policja ich rozpędziła; jutro nie odbędzie się zebranie ogólne, gdyż policja przedsięwzięła odpowiednie środki, by do tego nie dopuścić. Ze wszystkich źródeł, do jakich udało się nam dotrzeć, wynika, że Nieczajew nie przebywa w Londynie. Tutejsi demokraci zgubili jego ślad. Bulewski i Zienkowicz z pewnością znają miejsce jego pobytu i w Genewie na pewno można zdobyć dokładniejsze informacje. Wczoraj zebrali się stronnicy Czartoryskiego, by obchodzić uroczyście rocznicę Konstytucji 3 Maja. Ponieważ jednak ani liczba zebranych, ani waga przemówień nie miały żadnego znaczenia, nie warto o tym pisać. Biednym wydano po 5 szylingów. Spiskowcy francuscy są zdania, że w maju rozstrzygną się losy Napoleona. Wśród przybywających z Paryża zjawił się tutaj K. Schmidt — członek Londyńskiej Gminy, paryskiej „Internationale" oraz loży masońskiej. Podniecenie na giełdzie i w społeczeństwie jest ogromne. Minister Gladstone jest bardzo niezadowolony z polityki Anglii, która daje schronienie spiskowcom. Emigracja polska w Londynie zachowuje neutralność. Spłonęła spelunka, w której zbierali się wychodźcy polscy, miejsce wieców emigracyjnych — hotel wiadomego Grzeszkowskiego na Newport street; podejrzewają, że sprawcą pożaru był sam właściciel tego brudnego hotelu, który chciał otrzymać asekurację. Ze strony demagogów francuskich należy oczekiwać nowych zamachów. [Londyn] 6 maja [1870] Wczoraj, mimo środków przedsięwziętych przez policję, wielki tłum rzemieślników, składający się wyłącznie z cudzoziemców, zebrał się w Lion Taverne, Holborn, w tym samym domu, gdzie odbył się pierwszy wiec 3 maja. Ponieważ wszyscy uczestnicy przychodzili pojedynczo, policji trudno było im przeszkodzić. O godzinie 8 wieczorem w dwóch salach był wielki ścisk, gdyż obecnych było do 180 osób. Doktor Marks wygłosił przemówienie, radząc członkom [„Internationale"] powstrzymywać się od wyjazdu do Francji, gdzie wszystkich przyjeżdżających członków aresztują i posyłają do Mazas30. Następnie Żyd Levison i Dupont wygłosili jadowite przemówienia wyrażające pragnienie zemsty i zgładzenia dynastii Napoleonidów. O godzinie 9 wieczorem przyszedł Andre Fazioli i Gustaw Flourens, znany ze swego udziału w spisku. Obaj jednak powstrzymali się od głosu w związku z obecnością agenta policji londyńskiej. Zebranie zakończyło się o godzinie 11.30 w nocy. Dr Marks, Flourens, Calvetti, Dupont i jeszcze dwaj inni pojechali karetami do hotelu na Strand. Do Pana wiadomości podaję spis członków stowarzyszenia: Zarząd stowarzyszenia „knternationale": ! Joseph Mazzini, Ledru- Rollin, Edm. Langlier, Edm. Dupont. Rada: W. Townshend, J. Hales, C. Plondes, R. Applegarth, A. Gio-vanni (właściciel hotelu), B. Gissoni, A. Rietti, F. Lessner, G. Murray, Edm. Beales, J. Weston, G. Harris, B. Lucraft, A. Levison, William Levy (kompozytor), Berkowicz (Żyd-rabin, Gravesend), A. Meyers — Żyd, R. Donald i inni, A. Liepman — polski Żyd. Delegaci: Antoni Żabicki — emigracja polska, Herm. Jung — szwajcarska, A. Serailler — belgijska, Edm. Dupont — francuska, Dr Marks — niemiecka, J. Cohn — duńska, G. Calvetti — lombardzka, B. Rietti — wenecka, W. Lieberecht — austriacka, Gomez Cornarius — hiszpańska, Antonio Pascale — portugalska, J. Searse — amerykańska, Patrick Owen — irlandzka. Jest to najdokładniejszy spis, proszę go więc zachować. Jeżeli uzyskam szczegółowe informacje, poinformuję Pana. [Londyn] 20 maja 1870 Pomyślne wyniki plebiscytu we Francji32 zadały partii rewolucyjnej śmiertelny cios; zamierzony kongres Stowarzyszenia Międzynarodowego nie dojdzie do skutku. Policja przedsięwzięła surowe środki i wielu łotrów wysłano z Londynu. Obecnie głównym siedliskiem spiskowców jest Szwajcaria, gdzie ukrywa się również Nieczajew. Według słów jednego z członków we wrześniu ma nastąpić zamach na życie Napoleona, Flourens bowiem wyjeżdżając z Londynu powiedział, że postara się zakończyć swoje porachunki z wrogami. Tutejsi emigranci wręczyli mi adres podpisany m. in. przez Żabickiego, Wereckiego i Jakubow-skiego. Mam zaszczyt donieść niniejszym, że wprawdzie przyjazd naszego cesarza nie wywołał żadnych specjalnych nastrojów wśród emigrantów, jednakże przedsięwzięcie środków ostrożności nie zawadzi, gdyż, jak nam wiadomo, w tych dniach wyjechał do Niemiec niejaki Rutkowski, agent Ogniska Rewolucyjnego, uważany tutaj za współpracownika Flourensa i Spółki. Średniego wzrostu, lat około 45, trochę łysawy, nosi nieduży jasnoblond wąsik, mówi dobrze po niemiecku, pochodzi z Galicji. Ubiera się w szare palto, często nosi okulary. Siedział kilkakrotnie w więzieniach niemieckich za oszustwo. [Londyn] 29 maja [1870] O wyjeździe Rutkowskiego i innych donieśliśmy pod wskazany adres wEms. Sytuacja emigracji od czasu zmiany gabinetu w Austrii ogromnie się zmieniła. Propaganda sojuszu Polski z Austrią prowadzona przez Czartoryskiego z każdym dniem zyskuje nowych zwolenników i w ostatnim okresie wyjazdy emigrantów do Austrii wzmogły się33. Plater nosił się z zamiarem utworzenia w Szwajcarii batalionów strzelców spośród emigrantów; pomysł ten nie został zrealizowany na skutek braku środków materialnych. Przebywa tu obecnie Schmidt, mistrz masonów polskich, i niejaki baron Hernsdorf z Rosji, osobistość bardzo podejrzana, zajmująca się fałszowaniem banknotów. Mieszka on w hotelu Cavour na Leicester Sąuare. Bohdanowicz, znany przemytnik z zachodnich guberni, przewożący broń dla buntowników, wyjechał do Ameryki; ma przy sobie dokumenty i listy polecające od Bulewskiego. [Londyn] 20 czerwca [1870] W chwili obecnej ze wszystkich wydarzeń na największą uwagę Wszystkich rządów zasługuje rozwój Stowarzyszenia Międzynarodowego 34. Od czasu zamachu na życie Napoleona siły tego stowarzyszenia znacznie wzrosły. Można rzec, że jedna trzecia emigrantów polskich wstąpiła do szeregów rewolucyjnego Międzynarodowego Stowarzyszenia. W Londynie do tej chwili wstąpiło doń 165 emigrantów polskich. Żabicki, Jakubowski, Płoński wybrani zostali na delegatów. Zwłaszcza demokraci czynią duże starania, ażeby przyciągnąć więcej członków, przyświeca im sprytnie maskowany cel: Hauke, Mierosławski i inni od dawna są członkami stowarzyszenia i liczą na to, że z chwilą, gdy przystąpi doń większość emigracji, Mierosławski bez wątpienia mianowany zostanie kierownikiem sekcji [polskiej], podobnie jak Mazzini sekcji włoskiej. Stowarzyszenie to rozwija się w miastach zupełnie tak, jak masoneria. Członek, który przystępuje do stowarzyszenia, przysięga posłuszeństwo starszym, przedstawia organizacji swoje idee, które często nie mają żadnego sensu, stowarzyszenie jednak obowiązane jest rozpatrzyć je; jeżeli jest zamożny, płaci składkę, jeżeli znajduje się w potrzebie, otrzymuje zapomogę, w wypadku choroby korzysta bezpłatnie z pomocy lekarskiej i ma zapewnione utrzymanie; członkowie kolejno obowiązani są odwiedzać chorych. W soboty biedni otrzymują zapomogi, odzież, bieliznę. Sprawa przynależności religijnej nikogo nie interesuje, każdemu pozostawiono swobodę myśli i słowa. Stowarzyszenie to bez wątpienia rozrośnie się ogromnie i dokona przewrotu w Europie. Nie wiem, czy wiadomo Panu, że bierze ono swój początek oraz czerpie środki materialne z Ameryki. Najważniejsze komitety centralne istnieją w Nowym Jorku, Londynie, Liverpoolu, Corku, w Paryżu, Lyonie i Genewie, a teraz nowy komitet powstał w Brukseli. Obecnie zajęci są tutaj ułożeniem statutu i w związku z tym do Londynu zjechało się bardzo wielu członków stowarzyszenia. Rząd angielski w obawie przed zjednoczeniem „Internationale" z fenianami patrzy na to przez palce. Agentami są Żydzi niemieccy i francuscy. We wrześniu odbędzie się wybór delegatów i stowarzyszenie zostanie zreformowane. Na miejsce zebrań obrano Genewę, w tym roku działania ograniczą się zapewne do manifestacyj w Paryżu. Żyd czeski — Schwarc, który przyjechał tutaj z Pragi, wstąpił do tego stowarzyszenia. Wiadomości te uzyskałem od Żabickiego. [Londyn] 17 lipca [1870] W tej chwili przyszła tu wiadomość, że Kochanowski został aresztowany w Calais i wysłany do Mazas; znaleziono przy nim dwa listy i rewolwer. Doniósł mi o tym agent francuski Dupre, który śledzi w Londynie wyjeżdżających do Francji emigrantów. Książę Sapieha, który mieszka w Londynie, odbył naradę z Sobo- lewskim, agentem Branickiego, i Szulczewskim. Sobolewski wyjechał do Paryża. Emigranci polscy, którzy przyjechali tutaj na naradę z francuskim stowarzyszeniem republikańskim, przygotowują się do odjazdu; podaliśmy ich nazwiska agentowi francuskiemu. Ksiądz Podolski zamierza wydawać czasopismo katolickie dla klasy robotniczej, Towarzystwo Biblijne obiecało mu swą współpracę. [Londyn] 2 sierpnia [1870] Było tutaj kilku Rosjan, z których Świerczkow i Butakow wyjechali do Paryża, Sumów i Jewreinow mieszkają w Londynie; ostatni wydaje się bardzo podejrzany i poleciliśmy zebrać o nim wiadomości. W związku z raportem Moroziewicza 31 lipca odbył się tu zwołany przez Koziełła wiec wszystkich członków polskiej emigracji, na którym postanowiono wysłać delegację do Napoleona, ażeby zaproponować mu usługi emigracji polskiej. Zaproponowano kandydatury Frankowskiego, Alberta Potockiego, Fr. Niewęgłowskiego; dwaj pierwsi od razu odmówili wykazując niecelowość wysyłania delegacji na początku wojny; w następną niedzielę odbędzie się ponownie zebranie. Przed odjazdem do armii Napoleon przyjął delegację polską i obiecał spełnić ich życzenia, gdy tylko będzie to możliwe. Wielu Polaków zaciągnęło się do Legii Cudzoziemskiej, niektórzy zaś towarzyszą armii w charakterze agentów; wszystkie informacje o sytuacji armii pruskiej dostarczane są za pośrednictwem emigrantów i ich współpracowników w Prusach. Polacy liczą na to, że w Korpusie Poznańskim Steinmetza wielu pragnie przejść na stronę Francuzów. W chwili obecnej większość nie zdecydowała się jeszcze na aktywne wystąpienie, ale z chwilą gdy wojna się spotęguje, należy oczekiwać zdecydowanych działań ze strony emigracji polskiej.35 W Paryżu zebrano około 40 000 franków na uzbrojenie legionu polskiego. Agenci polscy rozproszeni w Niemczech przynoszą wielkie szkody armii pruskiej. Załączam przy niniejszym drukowane wezwanie na wiec.36 [Londyn] 17 sierpnia [1870] Z chwilą obalenia dynastii Napoleona rozwiały się ostatnie nadzieje emigracji. Mimo półśrodków i obłudnej sympatii Napoleona do Rosji emigracja polska wierzyła w możliwość odrodzenia Polski przy pomocy Francji. Napoleon niejednokrotnie zapewniał Czartoryskiego i delegatów [polskich], że jego szczerym pragnieniem jest przywrócenie Polsce niepodległości, ale warunki ku temu są niesprzyjające. Książę Napoleon marzył o koronie polskiej dla siebie lub swych następców, zawsze otaczał się Polakami i podtrzymywał ich roszczenia pieniędzmi i radą. Nadzwyczajne zwycięstwa Prus położyły kres nadziejom Polaków i obudziły obawy rządu francuskiego. Nie widząc możliwości osiągnięcia celu, jakim był Ren, przez intrygi dyplomatyczne, Napoleon przystąpił do zbrojenia Francji. Niewątpliwie wojna była jedynym wyjściem, ale Napoleon w chwili obecnej nie pragnął wojny i chciał ją odroczyć. Następujące przyczyny spowodowały wybuch wojny: 1. Szybki rozwój spisków nie tylko w Paryżu, ale również w Lyonie, Marsylii. Genewska liga „Internationale" oświadczyła, że we wrześniu ma nadzieję wypędzić Napoleona z Francji. 2. Opozycja armii w czasie plebiscytu: około 70 000 opowiedziało się przeciwko Cesarstwu. Ogólne niezadowolenie w wojsku i wśród oficerów pragnących wybuchu wojny z Prusami. 3. Intrygi partii republikańskiej i orleanistów. Wszystko to razem wpłynęło na decyzję Napoleona wywołania wojny. Marszałek Leboeuf i agenci dyplomatyczni w Prusach przyczynili się w niemałym stopniu do przyśpieszenia wojny. Emigranci polscy odegrali również pewną rolę i wielu spośród nich wysłano do Księstwa Poznańskiego, do Berlina i Bawarii, aby zbadali na miejscu siły i dyslokację wojska pruskiego, ale jak to zwykle bywa, większość otrzy-mawszy pieniądze z rąk Pietri'ego pojechała do Prus, by hulać w kawiarniach, i wszystkie podawane przez nich wiadomości o stanie armii itp. były fałszywe; celem ich wszystkich było zmuszenie Napoleona do wojny. Jak się następnie okazało, Napoleon po przybyciu do Metzu znalazł armię w skrajnym nieporządku: brak prowiantu i furażu nie pozwalał rozpocząć działań ofensywnych, co dało Prusom czas na skoncentrowanie sił i rozpoczęcie kampanii. Nie ulega wątpliwości, że za dwa tygodnie wojska pruskie znajdą się w Paryżu i rewolucja proklamuje republikę. Bonapartyści zjawiają się już w Londynie, wywożąc znaczne sumy pieniędzy, ich rodziny także szukają tu schronienia. Prusy, jak widać, zamierzają zająć Alzację i Lotaryngię. Większość Anglików sympatyzuje z Prusami i tylko Irlandia, jako kraj katolicki, jest po stronie Francji. Wygnanie obywateli pruskich z Paryża zaszkodziło najbardziej sprawie i wywołało w Anglii ogromne oburzenie. Ministerstwo angielskie sympatyzuje z Francją, obawiając się rozwoju morskiej potęgi Prus. Jednakże w chwili obecnej Anglia nie zerwie neutralności, gdyż siły jej są zbyt słabe dla działań na kontynencie. Polacy są w zupełnej rozpaczy i wielu z nich przyłączyło się do ruchu narodowego. [Londyn] 20 sierpnia [1870] W tym czasie, gdy wojna dobiega końca i klęska Francji jest nieunikniona, agitacja demokratyczna i republikańska przybiera niebywałe rozmiary. Wczoraj opuściło Londyn około 120 osób spośród najbardziej zdecy- dowanych na wszystko spiskowców, jedna partia jedzie przez Belgię, druga prosto do Boulogne pod pretekstem werbunku do gwardii narodowej dla obrony Paryża. Są to wszystko czerwoni i wrogowie monarchii. Od samego początku wojny aż do chwili obecnej Anglia, mimo proklamowanej neutralności, dostarcza Francuzom zaopatrzenia wojskowego: prochu, ołowiu i broni, które są systematycznie wysyłane z Dover i Portsmouth; wprawdzie są to spekulacje osób prywatnych, ale rząd z pewnością jest o nich poinformowany. Od dwóch prawie tygodni wszystkie główne piekarnie w Londynie i innych miastach zajęte są wypiekaniem sucharów dla armii francuskiej i Paryża. Furaż itp. wysyła się codziennie. Ogromne skarby należące do Napoleona i jego rodziny, a także do jego stronników, przywiezione zostały do Londynu. Wiele rodzin przyjechało z Paryża, by znaleźć tu schronienie; według opowiadań naocznych świadków w Paryżu panuje straszny głód, tysiące rodzin znalazło się w skrajnej nędzy na skutek zamknięcia fabryk i przerwania handlu. Podejrzewają, iż przywódcą rewolucji jest generał Trochu. Wielu zwolenników Napoleona skazano na śmierć, bardziej przewidujący, jak Olivier, ratują się ucieczką. W obronę Paryża nikt nie wierzy, około 2500 uchodźców polskich wstąpiło w szeregi Gardę Mobile. Napoleon przebywa w Reims i z dnia na dzień oczekuje się, że popełni samobójstwo albo ucieknie do Belgii; wyjazd Eugenii jest również bliski. Paryż jest w nieprawdopodobny sposób rabowany przez generałów francuskich i rząd. W banku znajduje się, jak obliczają, złota nie więcej aniżeli 15 milionów. Upadek kredytu i bankructwo jest nieuniknione; wysyłanie polskich uchodźców z Londynu ustało; wśród osób aresztowanych w czasie rozruchów w Paryżu znajduje się 25 Polaków. Dumoulin — agent orleanistów, systematycznie wysyła emigrantów francuskich i bardzo gorliwie sypie pieniędzmi. Krążą pogłoski, iż partia czynu i Komitet Międzynarodowy postanowiły proklamować republikę; w Hiszpanii prezydentem byłby Prim, we Francji — Trochu, Wiktor Hugo, Jules Favre, we Włoszech — Mazzini, Garibaldi i Spółka. Zwycięstwo pod Chalons zadecyduje o przyszłości.37 (Zapewne otrzymał Pan pięć poprzednich listów i dwa dokumenty?) [Londyn] 21 sierpnia [1870] Jutro wyjeżdża z Londynu około 200 emigrantów francuskich, aby bronić Paryża — przyjęli oni nazwę „wolnych strzelców"38. W rzeczywistości jest to banda zażartych wrogów porządku i zwolenników rewolucji; jedzie z nimi tylko trzech Polaków — Bańkowski, Lenkiewicz i Wyszomirski. Oczekuje się tutaj wielkich wydarzeń, mówią, że w Chalons znajduje się armia licząca 250 000 ludzi, że korpus lyoński pod dowództwem Douai wyruszył, by odciąć Prusakom drogę, i że Ba- zaine zacznie wkrótce działania ofensywne. Są to paryskie pogłoski; wszystko wskazuje na to, że nie ma nadziei na lepsze wyniki, do Londynu przybywa wielu Francuzów, wyłącznie bonapartystów. Przybyli tutaj dostawcy w celu skupu bydła, ale minister handlu wydał zakaz wywozu do Francji. Załączam przy niniejszym kopię opinii tutejszego komitetu. 19 sierpnia został wysłany list do Pana. Londyn, 28 sierpnia [1870] Wszystkie plany emigracji polskiej spełzły na niczym. Od momentu wybuchu wojny do chwili obecnej Polacy liczyli na to, że rząd francuski zezwoli na sformowanie polskiego Legionu Cudzoziemskiego, nad którym dowództwo spodziewali się otrzymać Bosak-Hauke, Mierosławski i inni. Książę Napoleon obiecał spełnić ich życzenie. Jednakże my i nasi sojusznicy przy pomocy zagadkowej korespondencji z Londynu, która wpadła w ręce rządu francuskiego, do tego stopnia zaniepokoiliśmy rząd, że hr. Palikao, a następnie Trochu nie tylko przerwali werbowanie Polaków, lecz nawet wysłali z Paryża do Lyonu około 400 zagorzałych demokratów polskich. Około 250 osób wcielono, na skutek zabiegów Czartoryskiego, do Gwardii Narodowej, ale większość całkowicie rozbrojono i wyjazd Polaków z Anglii ustał.39 Obecnie Polacy pozbawieni zapomóg, które otrzymywali od rządu francuskiego, wyjeżdżają do Szwajcarii i Anglii, licząc na bliskie proklamowanie republiki w Paryżu. Powstał tu komitet, o którym donosiliśmy przysyłając nazwiska członków. Na dwóch zebraniach, które się odbyły, nie było nic interesującego, zebrano trochę pieniędzy i postanowiono na wzór spiskowców warszawskich utworzyć silną organizację. Agitacja i nienawiść Polaków do Prus nie mają granic. Sytuacja armii francuskiej, mimo wielkich nadziei, jakie żywili pa-ryżanie, przedstawia się w dość ciemnych barwach. Mówią, że armia wyruszyła z Lyonu również w kierunku Strasburga, tymczasem zaś Mac-Mahon stara się uwolnić Bazaine'a otoczonego pod Metzem. Jeżeli armia francuska zostanie rozbita — należy oczekiwać rewolucji w Paryżu. Oddział „wolnych strzelców" znowu formuje się w Londynie i w środę wyjeżdża do Calais. Do Londynu przewieziono ogromne bogactwa i około 15 milionów funtów w złocie stanowiących własność prywatną. Wiele osób z otoczenia Napoleona szuka tutaj schronienia. Na sobotnim wiecu Polacy oświadczyli wręcz, że wolą podlegać rządowi rosyjskiemu aniżeli niemieckiemu. Z Rosjan przebywa tutaj jakiś oficer marynarki, ma lat około 50, jest trochę łysy, w okularach, wałęsa się z nim stale emigrant polski Wołłowicz, wysokiego wzrostu,z wąsami i w okularach; obaj nienawidzą rządu. Archiwum Mierosławskiego i Towarzystwa Podatkowego przewieziono do Londynu. Legion Cudzoziemski formuje się w Tours; zgłosiło się około 200 Polaków; około 100 osób wyruszyło do francs-tireurs [wolnych strzelców]. Gazety angielskie, z wyjątkiem „The Evening Standard"40, który jest na utrzymaniu rządu francuskiego, opowiadają się przeciwko Napoleonowi i jawnie cieszą się z jego upadku. Niedawno krążyły pogłoski, że rząd rosyjski opowie się po stronie Francji. Chwała Bogu, pogłoski te nie sprawdziły się. Korpus lyoński połączył się z Mac-Mahonem, siły Francuzów określa się na 300 000 różnej zbieraniny. Grabieże i dezercje zdarzają się na każdym kroku; w ciągu 5 dni zdezerterowało około 5000 ludzi, wielu wpadło w ręce Prusaków. Po pierwszym niepowodzeniu, jeżeli Mac-Mahon zostanie rozbity, Napoleon zamierza popełnić samobójstwo albo uciec do Belgii. Francuzi zapowiadają, że Paryż stanie się Saragossą, ale jest to wątpliwe, brak im Palafoxa. Oczekuje się wkrótce decydującej bitwy koło Montmedy.41 Zbrojenia przybrały w Anglii ogromne rozmiary. Widziałem w tych dniach Gladstone'a. Z jego słów wynika, iż rząd angielski obawia się, iż zostanie wciągnięty do wojny w obronie Belgii. Arsenały pracują dzień i noc, w Woolwich przygotowują nowego typu mitrailleuse [karabin maszynowy]. Wysyłanie broni do Francji trwa nadal. Wyjechało wielu Irlandczyków, by wziąć udział w wojnie z Prusami. W ogóle katolickie duchowieństwo podtrzymuje nienawiść do Prus. Rząd angielski pragnie zawrzeć sojusz z Rosją, wierzą tutaj, że upadek Napoleona pociągnie za sobą zdobycie przez Rosję europejskiej Turcji. Podniecenie ogromne. [Londyn] 16 września [1870] Rosjanin, o którym miałem zaszczyt donieść, utrzymuje stałe stosunki z Wołłowiczem, Schmidtem i innymi; nazywają go Dawydowem, jest on oficerem floty rosyjskiej, krewnym Szczebalskiego z Ukrainy. Wzrostu średniego, ma około 50 lat, nosi okulary, trochę łysawy, z brodą. Zna języki: francuski, włoski i angielski. Zagorzały republikanin, mówi często o jakiejś partii w Rosji, która przygotowuje rewolucję. Wszystko wskazuje na to, że jest on członkiem tej organizacji, mówi o nieuchronnym przewrocie w Rosji. W emigracji polskiej kompletny zamęt: Około 500 ludzi wstąpiło w szeregi obrońców Paryża, około 200 do francs-tireurs, ale większość przeniosła się na południe Francji, do Londynu i Szwajcarii. Hauke-Bosak i Mierosławski proponowali Trochu utworzenie korpusu partyzanckiego z emigrantów polskich, lecz z powodu braku broni i innych przyczyn Trochu odmówił.42 Francuzi oczekują teraz interwencji Rosji, ale wątpić należy, by nasz rząd zdecydował się odbudowywać siły upadającego mocarstwa, które zawsze było schroniskiem przestępców politycznych, źródłem rewolucji i wrogiem Rosji. Mimo rzekomej sympatii angielskich demokratów i wysyłania broni do Francji naród angielski cieszy się z upadku Francji. Londyn pełen jest Francuzów, uważa się, że z samego Paryża przyjechało 50 000 ludzi. W związku z wezwaniem Komitetu Ocalenia Publicznego wszystkie męty republikańskie i ogromna liczba przestępców ukrywających się w Anglii wyjechały do Paryża, ażeby podczas pierwszych zamieszek rabować dobytek spokojnych obywateli. Ogromne skarby Paryża pochowano po części w piwnicach domów, po części zaś w znanych katakumbach. Tutejsi Francuzi nie wierzą w bohaterską obronę Paryża, pierwszy szturm rozstrzygnie o losach Francji. Przyjazd Thiersa nie miał powodzenia w Londynie. Polska emigracja w Londynie pracuje gorliwie w stowarzyszeniu „Internationale" w nadziei ustanowienia republiki we Francji, Hiszpanii, Włoszech i Belgii, a następnie w Prusach, Austrii i Rosji. Nowo powstałe stowarzyszenie pod nazwą Liga Centralna postawiło sobie za zadanie wprowadzić powszechną republikę za pomocą organizowania zamachów; wszystko to progenitura Mazziniego. Mają około 40 członków w Londynie, wybranych spośród najbardziej zagorzałych przestępców. Dowiedziałem się o tym stowarzyszeniu dopiero wczoraj, zupełnie przypadkowo, od Żyda Elkana, który ma w tej organizacji przyjaciela. Rząd angielski patrzy przez palce na szkody [jakie ono przynosi], zapominając, że w samej tylko Irlandii znajduje się 300 członków — terrorystów. Gdy tylko uzyskamy więcej informacji, powiadomimy Pana. Załączam oryginał listu do A[lberta] P[otockiego] od nowego komitetu, jako uzupełnienie dokumentów wysłanych na początku września. Ventnor, Isle of Wight, 29 września [1870] Zgodnie z informacjami Dąbrowskiego [Konrada] o pobycie na Isle of Wight Jabłońskiego, obecnie sekretarza tajnego stowarzyszenia w Genewie, którego dawno temu poznałem w Paryżu, natychmiast wyruszyłem na poszukiwania. Od 23 września do chwili obecnej włóczyłem się z miasta do miasta, chodziłem po promenadach, aż dopiero po przyjeździe do Ventnor przypadkiem spotkałem go nad brzegiem morza. Mimo iż zapuścił brodę i zmienił powierzchowność, poznałem go natychmiast i spotkanie nasze upłynęło na przyjemnych niezmiernie wspomnieniach. Przyjechał on tutaj z Janem Wojciechowskim, byłym agentem Komitetu Warszawskiego w Londynie, w celu odszukania Żyda Jakubowskiego, który uciekł z Sheffieldu z pieniędzmi stowarzyszenia do Portsmouth, a stamtąd przypuszczalnie na Isle of Wight. Jabłoński zatrzymał się w Royal Hotel w Ventnor, dokąd również natychmiast się przeniosłem. Dziś rano poszliśmy razem na długi spacer. Mimo iż zachowuje on dużą ostrożność, powiedział mi, co następuje: Jeszcze przed upadkiem Napoleona w Paryżu powstało stowarzyszenie „wolnych republikanów" albo po prostu „czerwonych". Stowarzyszenie to postawiło sobie za zadanie utworzenie we wszystkich państwach europejskich republiki, bez podziału na federacje, bez określenia granic itp. Nie bacząc na absurdalność idei, stowarzyszenie to uzyskało licznych zwolenników. Rochefort, Flourens, Gambetta, Pyat, Ledru-Rollin, Mierosławski, Mazzini i wielu innych agitatorów wzięło czynny udział [w pracach stowarzyszenia]. Celem stowarzyszenia było i jest uśmiercenie wszystkich koronowanych osobistości i poprzez ogólny terror wywołanie anarchii, a następnie wprowadzenie republiki. Pierwsza próba i początek miały być przeprowadzone w Paryżu, ofiarą miał być Napoleon. Jednakże Pietri, dowiedziawszy się o tym, aresztował wielu spiskowców, których proces jest ogólnie znany. Na drugi dzień po ogłoszeniu plebiscytu książę Napoleon, za pośrednictwem oddanego sobie Polaka, dowiedział się, że spisek w najmniejszym nawet stopniu nie osłabł, że aresztowanycn zastąpili już nowi ludzie i że wkrótce stowarzyszenie rozpocznie działalność. Te właśnie przyczyny wywołały trwogę i spowodowały przedwczesną wojnę z Prusami. Proklamowanie republiki we Francji miało być sygnałem do wymordowania lub wygnania dynastii Sabaudzkiej i proklamowania republiki we Włoszech. Zwolennicy króla uprzedzili go o niebezpieczeństwie i dokonawszy aresztowania Mazziniego, Calvettiego, Ferrariego, którzy przyjechali do Londynu, aby jednym posunięciem zadecydować o przyszłości Włoch, zmusili króla do zajęcia Rzymu i w ten sposób ocalili mu na pewien czas życie. Główny zarząd stowarzyszenia znajduje się w Paryżu, a jego filie w Londynie, Brukseli, Genewie, Neapolu, Wiedniu, Frankfurcie, Madrycie i in. Członkowie rekrutują się spośród najbardziej zaciekłych przestępców politycznych wszystkich narodów. Każdy członek otrzymuje od stowarzyszenia utrzymanie itd. Z chwilą gdy stowarzyszenie to zostanie założone w Paryżu, wszystkie komitety zagraniczne zostaną zjednoczone w jeden zarząd centralny z siedzibą w Paryżu. Wojna, a w szczególności oblężenie Paryża, przerwały tę działalność, ale komitety zagraniczne osiągają pełny rozwój. W Genewie działa polski komitet pod kierunkiem Bosaka, Bulewskiego i Mierosławskiego. Jabłoń- ski przyjechał do Sheffieldu z polecenia Bulewskiego w celu zwerbowania kilku oddanych mu łotrów. [Londyn] 30 września [1870] 19 sierpnia o godzinie 7.30 wieczorem na Trafalgar Sąuare zebrało się około 2000 republikanów, by wyrazić swą sympatię dla republiki francuskiej i okazać jej gorliwą pomoc. Większość stanowili Francuzi i Włosi, prawie cała emigracja polska w Anglii, Szwajcarzy, Hiszpanie i wielu Belgów oraz około dziesięciu Niemców. Celem wiecu było wygłoszenie przemówień pełnych nienawiści do monarchów europejskich i wyrażających pragnienie obalenia wszystkich prawowitych rządów. Wołłowicz, Dawydow, Schmidt i jeszcze kilku Rosjan wzięło także udział w wiecu. O wpół do ósmej tłum podzielił się na niewielkie grupki i poszedł do pobliskich kawiarń na Soho Sąuare, ażeby podjąć konkretne decyzje. Postanowiono: Wysłać w końcu tygodnia do Orleanu nowy oddział liczący około 300 dobrze uzbrojonych ludzi; ułożyć i wysłać odezwę do masonów niemieckich, wzywając ich do współpracy w dziele proklamowania republiki niemieckiej; starać się również proklamować republikę we Włoszech i Hiszpanii. Mr Leclerc z Paryża oświadczył publicznie, iż jedynie drogą zabójstw politycznych (osób koronowanych) narody będą mogły zdobyć upragnioną wolność i urzeczywistnić ideę ogólnoświatowej republiki. Słowa jego nie tylko nie spotkały się ze sprzeciwem, lecz przeciwnie, wiele osób klaskało, w tej liczbie wielu Polaków. Trwa nadal ogromne podniecenie, przyjazdy i wyjazdy agentów ustawiczne. Na 27 naznaczono termin tajnego zebrania masonów francuskich, na którym omawiana będzie sprawa podjęcia radykalnych środków działania. Krążą pogłoski, iż z Londynu wyjechało dwóch Francuzów z zamiarem dokonania zamachu na Bismarcka i króla [pruskiego]. Wielu mówi o tym publicznie. Nie zawadziłoby powiadomić o tym. Wołłowicz (hrabia?) jest w służbie angielskiej w charakterze lekarza szpitala wojskowego w Southampton, wraz ze Schmidtem i Dawydo-wem bywa on systematycznie na polskich zebraniach. Michał Tyszkie-wicz był w Londynie i wyjechał do Brighton. Przyjechał tu Kraczkie-wicz, adiutant Mierosławskiego, aby werbować ochotników do legionu polskiego. [Londyn] 15 października [1870] Wczoraj wysłałem pocztą litografowaną odezwę komitetu43 wraz z notatką o wyjeździe Dawydowa do Francji itd. Dziś rano miałem spotkanie z [K.] Dąbrowskim i Paluszkiewiczem, agentem Bulewskie- go i członkiem tutejszego komitetu; powiedział nam on, że powstaje tutaj komitet rewolucyjny oparły na zasadach Bulewskiego. Celem komitetu będzie urzeczywistnienie idei republiki europejskiej, a środkiem — zabójstwa osób panujących. Nazwisko Paluszkiewicza lub Pa-luszewicza — znajdzie Pan w odezwie; pokazywał on mi list od Józefa Mazziniego i maleńką kartkę napisaną w języku francuskim, otrzymaną od komitetu Bulewskiego, na której była wydrukowana niebieska pieczęć Ogniska Rewolucyjnego — wizerunek dwu połączonych rąk. poinformował on mnie, że doktor Kaczorowski, członek tutejszego komitetu, jest uchodźcą z Petersburga i przyjacielem Nieczajewa oraz że Nieczajew przebywa w Londynie i wydaje czasopismo „Obszczina"44; nie zna jednak miejsca jego zamieszkania. Mówił również o agencie Bakunina w Lyonie nazywając go wariatem. Zadaniem komitetu jest wysyłanie broni i utworzenie komitetu polskiego, który ma wystąpić osobno, pod polskim sztandarem, wyłącznie dla współdziałania z republiką francuską. W celu ostatecznego uformowania legionu wyjechali z Lyonu do Tours: Frankowski, Dąbrowski45, Wołowski i inni. Wysyłają stąd około 40 uzbrojonych od stóp do głów ludzi spośród emigrantów. Żabicki przerwał wydawanie „Głosu Wolnego" i wyjeżdża do Ga- 1• • • 46 llCJl. Na wtorek wyznaczono termin następnego spotkania ze mną, o którym nie omieszkamy Pana powiadomić. Żądają ode mnie udziału w komitecie; nie mówiąc o niebezpieczeństwie, udział mój pociągnie za sobą znaczne wydatki, do tej chwili podróż na Isle of Wight w celu spotkania z Jabłońskim oraz różne datki na komitet itp. kosztowały mnie około 30 L. Moje środki egzystencji są do tego stopnia ograniczone, że w tej sytuacji nie jestem w stanie wziąć udziału [w pracach komitetu]. Moglibyśmy wiele skorzystać z udziału w komitecie, ale potrzebne są na to środki materialne. Załączony przy niniejszym pierwszy oryginał listu komitetu dotyczy wybrania mnie, odmówiłem jednak w związku z nieuniknionymi wydatkami. Hr. Wołłowicz wyjechał do Southampton. Dawydow kilka dni temu wyjechał do Francji, ale oczekuję go w Londynie w końcu października. W Londynie powstał nowy komitet, ponieważ ja oraz wiele innych osób odmówiło udziału w poprzednim. Postaram się zlikwidować i ten komitet. Na moje miejsce wybrano Kosteckiego i Kaczorowskiego, dwóch demagogów, stronników Bulewskiego. K. Schmidt również wstąpił do stowarzyszenia „Internationale". Wysyłanie broni z Londynu przez Belgię do Francji trwa nadal. 18 października [1870] Przybyli tutaj Mackiewicz, Tarnowski, Giedroyć, Szwejkowski i inni. Od kilku dni przebywa w Londynie znany generał Rybiński z żonąj zajmuje duże mieszkanie na Berner's street, Oxford street. Wczoraj koło godziny 3 po południu Rybiński był u mnie z wizytą. Od Wołłowicza otrzymałem list, którego oryginał załączam;47 list ten potwierdza wiadomość o wyjeździe Dawydowa do Francji (według najświeższych wiadomości w celu spotkania z Garibaldim i Spółką). Krążą pogłoski, że Nieczajew znajduje się w Londynie, do tej pory nie udało mi się go odszukać. Pułkownik Romanów, o którym pisałem, powrócił do Londynu i jest stałym bywalcem Cafe d'Etoile. Wczoraj, 17 października, odbył się wiec rewolucyjny; pogoda była paskudna i ulewny deszcz bardzo im przeszkodził. 28 października [1870] Na podstawie uzyskanych informacji okazuje się, że Nieczajew przebywał w ostatnim okresie w Lyonie, skąd odjechał do Genewy razem z Iwanowem i Jaworowskim, byłym członkiem komitetu polskiego w Nowym Jorku. Sporo Francuzów i Polaków, członków stowarzyszenia „Internationale", wyjechało w tych dniach z Londynu do Jersey, gdzie 5 listopada ma się odbyć zjazd delegatów. K. Schmidt wraz z wielu Polakami zapisał się do stowarzyszenia „Internationale". Przybyły tutaj generał Radwan Rybiński, znany działacz w ostatnim buncie, zamieszkał na Charles street, Regent Park, gdzie zbierają się jego stronnicy. Proponował on swe usługi rządowi francuskiemu, ale spotkał się z odmową. W Londynie pełno polskich emigrantów z Francji; prawie codziennie odbywają się wiece, jednakże żadnych radykalnych decyzji nie podejmują. „Głos Wolny" zakończył swe istnienie, Żabicki wyjeżdża do Galicji, gdzie skupiają się wszystkie nici przyszłej agitacji polskiej. 1 listopada [1870] Dawydow powrócił do Londynu, widziałem się z nim i ostrożnie starałem się dowiedzieć czegoś o Nieczajewie i Sieriebriannikowie; mimo jego skrytości nie ulega wątpliwości, że jest on tą samą osobą, którą polecił Pan odszukać. Zna on Nieczajewa, ale nie mówi o miejscu jego pobytu. Jego najskrytszym marzeniem jest wprowadzenie republiki w Rosji. Przebywa stale w towarzystwie Schmidta. Mówił, że jest zajęty swoimi sprawami, ale do końca wojny sytuacja jego jest bardzo skomplikowana. Jeździł do Francji na spotkanie z przyjaciółmi, ale wojna stanęła na przeszkodzie jego zamiarom. Z jego słów można wywnioskować, że zajmuje poważne stanowisko wśród spiskowców. Krewni jego mieszkają na Ukrainie. W końcu tego miesiąca lub na początku przyszłego oczekuje on przyjazdu Wołłowicza, z którym utrzymuję przyjazne stosunki, a więc będzie źródłem pożytecznych informacji. Załączam przy niniejszym oryginał listu komitetu do A[lberta] Potockiego], z chwilą gdy otrzymam zgodę Pana oraz pomoc materialną, przystąpię do stowarzyszenia. 11 listopada [1870] Wczoraj wieczorem Dawydow wyjechał na kilka dni do Brukseli — jak powiedział Schmidtowi — w bardzo ważnej sprawie. (Pseudogenerał) Radwan Rybiński był w komitecie i obiecał swój udział.48 Około czterdziestu ludzi — Francuzów i Polaków wyjechało, aby wstąpić do oddziału Garibaldiego; tutejszy komitet republikański zaopatrzył ich wszystkich w pieniądze i broń. Z pewnością wie Pan o odezwie Haukego-Bosaka — załączam przy niniejszym [wycinek] z czasopisma angielskiego.49 Wszystkie sprawy emigracji i agitacja przerwane zostały aż do zakończenia wojny francusko-pruskiej. Przygotowują tutaj publikację dokumentów demaskujących generała Bazaine'a jako zdrajcę. Oburzenie na Napoleona nie ma granic i wiele osób oświadczało publicznie na wiecu 5 listopada, że całą rodzinę Bonapartów należy zgładzić. Mam nadzieję, że wszystkie moje listy oraz dokumenty tutejszego komitetu docierają w porę do Pana. Liczę na to, iż w końcu miesiąca będę mógł przekazać Panu więcej informacji, bowiem na 29 listopada naznaczono termin ogólnego zebrania emigracji w Londynie. 15 listopada [1870] Spieszę powiadomić Pana, że Dawydow powrócił do Londynu i mieszka na Portland street, Oxford street — jest to ta sama osoba, o którą Pan pytał. Przyjaźni się on z Sieriebriannikowem i jest członkiem komitetu rewolucyjnego „Republiki Uniwersalnej". Dziś rano byli u mnie: Julian Paluszkiewicz, agent Bulewskiego, Jan Kostecki, znany agent Mierosławskiego, a później Komitetu Krakowskiego, i [K.] Dąbrowski, sekretarz tutejszego komitetu rewolucyjnego. Jako członkowi, powiedzieli mi oni o wysyłaniu emigrantów do obozu Garibaldiego. Widziałem pismo od Garibaldiego, Haukego i prefekta w Havre, a także z Tours. Tutejszy komitet obrony dostarcza im pieniędzy i broni. Równocześnie powiedzieli, że stowarzyszenie szybko się rozwija i że postanowiono przyjmować do niego cudzoziemców; mówiłem im o Niecza- jewie, gotowi są go przyjąć, ale w chwili obecnej nie wiedzą o miejscu jego pobytu. Z ich słów i dokumentów wynika, że kroi się poważna sprawa. Radziłem im wysłać całą młodzież do obozu Garibaldiego, ażeby przelaną krwią wzmocnić wiązy łączące ich z republiką francuską, licząc na to, iż połowa ich wyginie. Po zakończeniu rozmowy przekazałem im kilka funtów składki. Byłoby pożądane, gdyby Pan raczył zwrócić uwagę na moje wydatki; środki, które otrzymuję, zaledwie wystarczają na jakie takie przyzwoite utrzymanie. Spodziewam się wkrótce zobaczyć Dawydowa, jednakże poznanie jego sekretów muszę odłożyć na pewien czas, gdyż jest niezwykle ostrożny i nietowarzyski. Mam zamiar wybadać go systematycznie. Oprócz osób wyżej wymienionych, wczoraj wieczorem spotkałem w towarzystwie pewnego bogatego kupca oraz kilku dyplomatów: Carlosa Gutierreza, pełnomocnego ministra Hondurasu, ministra Salwadoru, konsula greckiego i agenta hiszpańskiego50, krewnego znanego generała. Wypytywali mnie o Rosję i wyrazili zdanie, iż w chwili obecnej Rosja nie spotka żadnego rywala na drodze do Stambułu. Mówili, że Anglia starała się zawrzeć przymierze z Włochami, Austrią i Hiszpanią w celu przeciwdziałania, ale wszystkie wysiłki spełzły na niczym, gdyż tylko Austria wyraziła gotowość przystąpienia do przymierza. Depesza o rewizji Traktatu Paryskiego51 spowodowała panikę na giełdzie w Londynie. Jest to moment wielkiej wagi dla Rosji i mamy nadzieję, iż Cesarstwo Wszechsłowiańskie zostanie wskrzeszone. Londyn, 21 listopada [1870] Odezwa księcia Gorczakowa wywołała panikę na giełdzie i w wyższych sferach. Większość zdrowo myślących Anglików w pełni zdaje sobie sprawę z bezsilności rządu i niemożności obrony Turcji. Jeszcze w czasie pobytu cesarza w Ems wielu tutejszych dyplomatów podejrzewało, iż dojdzie do zawarcia sojuszu odpornego pomiędzy Rosją i Prusami na wypadek wojny z Francją oraz konfliktu na Wschodzie. Gazety angielskie gorliwie protestują, ale naród nie darzy Turcji sympatią i niczego poważnego ze strony Anglii nie należy się spodziewać, ponieważ absorbują ją sprawy w Kanadzie, Indiach, Chinach, Australii, a zwłaszcza w Irlandii, gdzie rozruchy powodowane przez fenian przybierają poważne rozmiary, a na wiosnę oczekuje się przybycia spiskowców z Ameryki. Rząd włoski jak na wulkanie. Klerykałowie, terroryści, burboniści, a w szczególności zwolennicy Mazziniego i Garibaldiego, którzy snują marzenia o republice uniwersalnej, stale podkopują siły rządu. Jedynie Austria sympatyzuje z Anglią, jednakże wątpić należy, by zdecydowała się postawić na kartę swe istnienie. Odo Russel pojechał do Wersalu wybadać Bismarcka, jednakże misji jego nie przypisują tutaj znaczenia. Kilku agentów wysłano w ubiegłą sobotę do Księstw Nad-dunajskich w celu prowadzenia propagandy, w ich liczbie był jeden Polak z polecenia Szulczewskiego — Sokulski. Ambasada angielska w Stambule otrzymała polecenie, by radzić sułtanowi zawarcie sojuszu z Persją oraz [obiecać], iż w wypadku wtargnięcia wojsk rosyjskich do Persji Anglia wyśle w jej obronie część armii z Indii. Mimo wszystko nie widać tu specjalnych zbrojeń, brak też dostatecznych rezerw, werbunek na Przylądek Dobrej Nadziei i do garnizonu indyjskiego nie udał się; w ciągu dwóch tygodni zgłosiło się zaledwie trzech ochotników. W ogóle wśród pospólstwa panują nastroje antywojenne i niechęć do zerwania z Rosją; wiele wpływowych osobistości posiada znaczne sumy w pożyczce rosyjskiej i akcje kolei żelaznych. Oczywiście osoby te przeciwdziałają wojennym projektom lorda Granville'a. Polacy, a szczególnie kolonia w City, agitują za wojną, licząc na to, że będą łowić ryby w mętnej wodzie. Ale głos ich nie znajduje żadnego oddźwięku. Wojna krymska, która naraziła Anglię na ogromne wydatki, spotkała się jedynie z potępieniem narodu, który wszystkie podatki kładące się brzemieniem na barki ludu angielskiego przypisuje Peelowi i Palmerstonowi. Obecne niezadowolenie panujące w Anglii nie wywoła sympatii dla wojny z Rosją. Alabama i Kanada z pewnością będą w stanie zmienić wojownicze pogróżki konserwatystów angielskich. W City powstał komitet angielski zajmujący się wysyłaniem Francuzów i Polaków na pole bitwy. Wysyłanie broni do Cherbourga trwa nadal zupełnie jawnie, mimo protestów w gazetach. [Londyn] 27 listopada [1870] Dziś o godzinie 3 po południu odbyło się zebranie wielu członków tutejszego komitetu [Ogółu Emigracji Polskiej] u (generała) Rybińskie-go. Wiele osób wpływowych, które otrzymały zaproszenie do wzięcia udziału w rocznicy 29 listopada, odmówiło, prócz kilku poszukiwaczy przygód; Anglicy na ogół stracili sympatię do emigrantów polskich. Na ogólnym zebraniu 29 listopada mają być wybrani członkowie zarządu i ostatecznie ukonstytuowany komitet; zaproszono mnie na członka. Przewidywana wojna z Turcją budzi wielkie nadzieje wśród Polaków, jednakże naród angielski i wiele osób wpływowych opowiada się przeciwko zerwaniu z Rosją; jako przykład załączani list T.G. — członka parlamentu ze Szkocji; list jego zrobił duże wrażenie i warto by go przedrukować w gazetach rosyjskich. Wysyłanie broni i robotników do Turcji trwa nadal. W piątek wysłano 45 doświadczonych majstrów z fabryki zbrojeniowej (rządowej) do Enfield i do Stambułu w celu przerabiania broni według systemu Snydera. Wiadomość ta nie ulega wątpliwości: uzyskałem ją od jednego z członków zarządu. Z Malty wysłano do Turcji wiele armat i broni mniejszego kalibru. [Londyn] 14 grudnia [1870] Prawie dwa tygodnie byłem niebezpiecznie chory na zapalenie płuc, dlatego też spóźniłem się z przekazaniem nowin. c/f Rocznica 29 listopada nie miała specjalnego powodzenia; za moją radą generał Rybiński w przeddzień wiecu odmówił wzięcia w nim udziału i ta okoliczność była przyczyną niepowodzenia. Koziełł, który wziął na siebie obowiązki przewodniczącego, jeszcze bardziej zaszkodził sprawie, a wielu wpływowych Anglików, którzy zebrali się, by wziąć udział w uroczystości, nie widząc Rybińskiego i innych, rozeszło się. Udało mi się całkowicie usidlić Rybińskiego, a także jeszcze dwóch innych członków. 18711 4 stycznia [18]71 Członek Komitetu [Ogółu] powiadomił nas dzisiaj o przybyciu do Londynu Nieczajewa, który przebywał kilka miesięcy na wyspie Jersey. Poleciliśmy mu wybadać, gdzie zamieszkał, i zaprosić do Komitetu Polskiego. Jeżeli się to uda — wówczas Nieczajew będzie w naszym ręku. Przez pewien czas przebywał w Londynie niejaki Wieretennikow z jeszcze jednym Rosjaninem i rzucali pieniądze na prawo i lewo, głosząc poglądy rewolucyjne. Obaj wyjechali do Belgii, ale oczekują ich w marcu z powrotem. Dawydow jest tutaj, ale mieszka incognito, w tym samym domu na Langham street. Krążą pogłoski o spisku Polaków przygotowujących zamach na życie króla pruskiego — uczestniczy w nim wielu wojskowych z Księstwa Poznańskiego. Zabójstwo generała Prima, którego znałem osobiście i z którego krewnym, tajnym agentem, zamieszkałym w Londynie na 7 Bedford street, Bedford Sąuare, utrzymywałem stosunki, przypisuje się agitacji francuskich agentów Międzynarodówki. Mówią, że nowemu królowi [hiszpańskiemu] grozi podobne niebezpieczeństwo. 31 grudnia odbyło się nieliczne zebranie członków stowarzyszenia „Internationale" na Fitzroy Sąuare. Do Londynu przybyło wielu spiskowców z Niemiec. Polski Komitet przerwał działalność z powodu braku środków materialnych. 15 stycznia [1871] Wszystkie moje poszukiwania miejsca pobytu Nieczajewa do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów. Według słów Kosteckiego — członka tutejszego komitetu, Nieczajew był w Londynie przed Bożym Narodzeniem, ale następnie wyjechał z jakimiś Rosjanami Sołowie-wami na Jersey. Poleciłem Kosteckiemu i innym, aby postarali się dowiedzieć o miejscu pobytu Nieczajewa i zaproponowali mu przystąpienie do komitetu w charakterze członka. Dawydow mieszka lu w starym mieszkaniu — na Nowy Rok zebrało się u niego kilku Rosjan i Schmidt częstując ich szampanem oświadczył, iż wkrótce cesarz niemiecki i nasz cesarz wysłani zostaną ad patres. Zresztą nie ukrywa on wcale głębokiej antypatii do rządu; przy obiedzie w restauracji Oxford Musie Hali, którą często odwiedza, a także w hotelu d'Etoile publicznie wymyślał na rząd. Całą uwagę Polaków przykuwa sprawa klęski Garibaldiego, w armii którego zginęło wielu Polaków, oraz bombardowanie Paryża, w związku z czym do końca wojny nie należy się spodziewać większych wydarzeń. Z chwilą jednak gdy zostanie zawarte zawieszenie broni, życiu dowódców pruskich może zagrażać niebezpieczeństwo, bowiem istnieje wielki spisek. Około czterdziestu Polaków przygotowuje się do wyjazdu do Francji — wszyscy oni należą do Towarzystwa Demokratycznego. A. Żabicki przebywa w Galicji i razem z Bobczyńskim organizuje nowy spisek. 14 lutego [1871] Ostatnio w Soho w tawernach w okolicach Leicester Sąuare odbyło się wielkie zebranie członków stowarzyszenia „Internationale". 11 lutego do późna w nocy w tawernie „White Horse", Theobald's street, trwało posiedzenie delegatów wszystkich narodowości. Z Rosjan byli obecni: Mansurow, Dawydow, Jakowlew i jeszcze dwaj nieznajomi. Z Polaków: Kostecki, K. Szmidt, [K.] Dąbrowski, Parisot, Szapira i inni. Z Niemców: Fischer, Hans Miiller, Levenstein i inni. Z Włochów: Calvetti Giovanni, Perrochi i jeszcze kilku innych mazzinistów. Francuzów było bardzo niewielu. Celem tego zebrania, na które zaproszono bardzo niewielką liczbę członków, było znalezienie sposobu wyzwolenia Europy spod jarzma despotyzmu. Włosi, a ściślej mówiąc, Giovanni pierwszy zaproponował carobójstwo, poparli go Dawydow i Kostecki z frakcji polskiej. Niemcy stanowili opozycję. Obfitość napojów wyskokowych i krzyki opozycji spowodowały interwencję policji, która rozpędziła dyskutantów około godziny 1 w nocy. Postanowiono wysłać do Garibaldiego delegację, w skład której wchodziłoby po jednym przedstawicielu każdej narodowości. Z Polaków wybrano Paluszkie-wicza, z Rosjan — Mansurowa. Paluszkiewicz wyjechał następnego dnia, wydatki pokryto z kasy stowarzyszenia. Kostecki wybrany został sekretarzem Komitetu Polskiego „Ogółu". Trudno opisać agitację, jaka się tu rozwinęła. Należy liczyć się z możliwością zastosowania środków przemocy przez Polaków i Francuzów. Na zebraniu tym Kostecki odczytał rozkaz Garibaldiego dotyczący śmierci Bosaka-Haukego. Członkowie stowarzyszenia zobowiązali się wzmocnić podstawy istnienia komitetu polskiego w Londynie. Na członków Komitetu wybrano Działyńskiego, Branickiego i Parisota. Generał Rybiński został usunięty ze stowarzyszenia. 15 lutego [1871] Bosak-Hauke poległ w bitwie z wojskami pruskimi. Śmierć jego zrobiła tutaj wielkie wrażenie; istnieje obawa, iż papiery jego oddane na przechowanie jednemu z jego zwolenników — Proniewskiemu, wpadły w ręce Prusaków. Jeżeli wiadomość ta potwierdzi się — wówczas wykryte zostaną wszystkie nici wielkiego spisku przygotowującego zamachy na monarchów. 4 lutego Danilewski wyjechał do Francji w celu sprawdzenia tej wiadomości. Upadek Paryża wstrząsnął do głębi partią republikańską, zaniechano zbrojeń. Wielu uciekinierów polskich — Ksawery Branicki, Suchodolski, Potocki i inni wybierają się do Paryża po zakończeniu wojny. Przygotowywany jest zamach na życie króla pruskiego i Bismarcka. Wiele osób wyjechało stąd do Saint-Malo i Jersey. Kilka dni temu przysłano sprawozdanie o działalności tutejszego komitetu. Kostecki i [K.] Dąbrowski zajęci są reorganizacją. Dawydow znajduje się tutaj, pogrążony jest w głębokiej rozpaczy z powodu upadku republiki francuskiej. Odwiedza on systematycznie Cafe d'Etoile w towarzystwie jakiegoś Rosjanina. Usiłowałem zawrzeć znajomość z tym panem, ale dotychczas nie zauważyłem nic podejrzanego, nie licząc zwykłych obelg pod adresem rządu. Osobnik ten używa nazwiska Siergiejew, podejrzewam jednak, że jest to pseudonim. Nie omieszkam powiadomić Pana o tym, co nastąpi. Nieczajew znajduje się w Szwajcarii. 17 lutego [1871] Załączam niniejszym wycinek z gazety, na podstawie którego będzie się Pan mógł przekonać, iż A[lberta] P[otockiego] wybrano prezesem.2 Aby działalność moja uwieńczona została powodzeniem, potrzebne są środki materialne dostarczone w najszybszym tempie. Od bazy materialnej uzależnione jest powodzenie — wydatki moje wzrosły, i jeżeli nie okaże mi Pan poparcia — wątpić należy o rezultatach. Oczekuję szybkiej odpowiedzi.3 21 lutego [1871] 17 lutego wysłałem Panu wycinek z gazety „Evening Standard", donoszący o wyborach członków tutejszego komitetu i wybraniu A. P. prezesem komitetu4. [...] Wczoraj komitet postanowił wysłać delegata na Caprerę5 (do Garibaldiego z propozycją przystąpienia do komitetu) oraz do Francji, aby wezwać wielu czerwonych republikanów do aktywnego udziału w pracy różnych sekcji. Wysłano do Anglii i Irlandii rozkaz formowania „dziesiątek" i zbierania kontrybucji. Agentem wybrany został K. Schmidt; Tur, Jakubowski i Werecki — tłumaczami. Schmidt zaproponował przyjęcie Dawydowa w poczet agentów, ale nie podjęto jeszcze w tej sprawie decyzji. Do Branickiego i Działyń-skiego wysłano [delegatów] z poleceniem zebrania datków. Z Paryża przyjechało wielu Polaków. Mimo podjętych środków ostrożności należy obawiać się zamachów ze strony czerwonych na życie cesarza pruskiego6 i innych osób; zamachy mogą mieć miejsce w czasie triumfalnego wjazdu do Paryża. Rybiński wyjeżdża do Francji. Sobota, 25 lutego 1871 W rezultacie ogólnych wyborów emigracji w Anglii powstał komitet, którego członkami wybrani zostali: Paluszkiewicz, Koziełł, Szapira i inni. Obecność Paluszkiewicza i Szapiry jest mi nie na rękę. Obejmując prezesurę w tym komitecie zaproponowałem Paluszkiewiczowi wyjazd do Bordeaux, a od Koziełła zażądałem usunięcia się od prac komitetu. Dopiąłem swego — obaj ci osobnicy przeszli do Bulewskiego i jezuitów. Obecnie skupiłem w swym ręku władzę absolutną. Aby uzyskać pomyślne rezultaty i działać, potrzebne są mi środki materialne. Do tej pory wydałem koło dziesięciu funtów na wydatki kancelaryjne, przesyłki, zapomogi dla biednych, ale w przyszłości czekają mnie dużo większe wydatki. Dziwnym zbiegiem okoliczności przyjechał tu z Paryża hrabia Jasieński (lub Jasiński), były agent rewolucyjny w Ameryce, obecnie członek Ambulansu Amerykańskiego7 pod zarządem Lampsona. Jest on obecnie obywatelem Stanów Zjednoczonych (dostarczę o nim szczegółowych informacji) i otrzymał od Lampsona i ambasadora Stanów Zjednoczonych polecenie zbierania w Londynie datków na Ambulans Amerykański. Odwiedził mnie jako prezesa i oświadczył, że część zebranych pieniędzy przekazana zostanie na rzecz Komitetu Polskiego w Londynie (ale to jest tajemnica!). Jeżeli więc sprawy przyjmą pomyślny obrót, będziemy mieli środki na rozwinięcie działalności. Jednakże w chwili obecnej bardzo proszę, aby był Pan łaskaw jak najszybciej wystarać się o zasiłek — a ręczę za powodzenie. W piątek, 24 lutego, odbyło się zebranie głównych członków w hotelu Versailles, którego właścicielem jest Polak — Jeleń. Na zebraniu tym postanowiono sformować dziesiątki i za pośrednictwem dziesiętników sporządzić listę wszystkich emigrantów w Wielkiej Brytanii. Ostateczne wybory do Komitetu Głównego zostaną przeprowadzone po sporządzeniu tej listy. Niczym Sykstus V odmawiam przyjęcia władzy zwierzchniej, ale większość skłania mnie do tego, obiecując całkowite posłuszeństwo. Jeżeli projekt Jasieńskiego dojdzie do skutku i dysponować będziemy znacznymi środkami — wówczas podporządkuję sobie całą emigrację i nadając jej należyty kierunek, nie będę niepokoić Pana prośbami. Z pewnością otrzymał Pan wycinek z gazety „Standard" donoszący o wybraniu mnie preze- sem emigracji — jeżeli nie dotarł on do Pana — wyślę pocztą przy następnej okazji. Branicki i Działyński obiecali pomoc, ale odmówili jawnego przystąpienia do komitetu ze względów politycznych. Sekretarz Kostecki jest okropnym łobuzem, ale potrafię trzymać go krótko, jest on mistrzem masonów i członkiem stowarzyszenia „Internationale", za iego pośrednictwem dowiem się o wszystkim. Celem komitetu jest zjednoczenie z demagogami rosyjskimi — z Bakuninem, Nieczajewem, Da-wydowem, Sieriebriannikowem i innymi, aby ich wszystkich mieć pod ręką. Dziś, według wskazówek naszego agenta, poszedłem do hotelu Mme Robert na Golden Sąuare, koło Regent street i ku mojemu zdumieniu ujrzałem Nieczajewa, który od dziesięciu dni przychodzi tam na obiady. Jest to mężczyzna około 25 lub 27 lat, chudy, z przedziałkiem na głowie i szramą na twarzy, z ochrypłym głosem, ma ponury i nieprzyjemny wyraz twarzy, nosi niewielkie ciemne wąsiki, uśmiecha się rzadko; obok niego siedział mężczyzna w średnim wieku z czarną brodą. Nieczajew był ubrany bardzo porządnie, mówił niewiele. Jest on stałym gościem Mme Robert; na podstawie rysopisu i in[nych danych] przypuszczam, że był to Sergiusz Nieczajew — agent mój poinformował mnie, że jest to Rosjanin. Jadalnia pełna była Francuzów, Amerykanów i Polaków, toteż trudno było znaleźć miejsce koło niego. Ale nie popełniłem błędu — ponieważ w chwili obecnej Nieczajew znajduje się w Londynie. Poleciłem moim [agentom] odszukać go i zaprosić do stowarzyszenia. Jak Panu wiadomo na podstawie długoletniego doświadczenia, w podobnych wypadkach należy postępować ostrożnie; dałem właśnie dowód przenikliwości. Zauważyłem tylko, że kiedy Nieczajew uśmiecha się — szrama staje się bardziej widoczna i widnieje na czole stanowiąc przedłużenie nosa — twarz ma śniadą, usta niewielkie, zęby prawidłowe. Podobieństwo niezwykłe. Wydaje on czasopismo „Obszczina" — poleciłem, by mi dostarczono to wydawnictwo. Niezwykle paskudna pogoda do tego stopnia nadwerężyła moje zdrowie, że lekarz zabronił mi wychodzić z domu, z wyjątkiem dni pogodnych, jednakże nie powstrzyma to mnie od kroczenia po drodze służby dla ogółu. Przyjechał tu z Warszawy Bieńkowski — ma około 25 lat. Przystępując do pisania pod wrażeniem tylu wypadków i wiadomości zdaję sobie sprawę z niemożności opisania wszystkiego na papierze. Od dnia dzisiejszego będę numerować każdy list, aby móc uzgodnić, czy dotarł on do miejsca przeznaczenia. Wszystkie listy wysyłać będę co sobota, z wyjątkiem szczególnie ważnych albo zawierających druki i inne papiery komitetu. Czy otrzymuje Pan „Gazetę Narodową" wydawaną w Galicji we Lwowie?8 Znajdzie Pan tam wiadomość o moim wybraniu i inne sprawozdania komitetu. Łotr Żabicki — były redaktor „Głosu Wolnego", mieszka obecnie w Galicji i zapewne będzie działał na nasza szkodę, ale posiadam wiele wiadomości o ciemnych stronach jego życia. Werecki również wyjechał do Galicji i zakłada razem z księdzem Moszyńskim klub rewolucyjny. W tych dniach mam się spotkać z przewodniczącym stowarzyszenia „Internationale" — i wstąpić w poczet jego członków — oraz z głównym mistrzem masonów francuskich. Z chwilą gdy zdrowie moje oraz pogoda poprawią się, przystąpię do aktywnej pracy i postaram się rozplatać ten węzeł gordyjski. Potrzebne są mi środki na następujące sprawy: 1. Wynajęcie przyzwoitego mieszkania na kancelarię i na zebrania członków w niedzielę, światło itd., 2. Na pensję dla sekretarza, tłumacza, a także dla gońca, 3. Na wysyłanie pocztą artykułów i listów, 4. Na okresowe niewielkie zapomogi dla najbardziej potrzebujących. Z czasem wydatki te pokrywane będą z dochodów organizacji, zbieranych w formie podatków i ofiar od osób prywatnych. Jednakże w chwili obecnej musimy umocnić podstawy istnienia stowarzyszenia, gdyż w przeciwnym razie stanie się ono narzędziem w ręku jezuitów lub dyplomatów, i wówczas bezpowrotnie wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne. „Kuj żelazo, póki gorące" — z pomocą tego stowarzyszenia wszystkie frakcje wpadną w nasze ręce. Pracą, handlem i oszczędnością zapewniłem sobie mocną pozycję, jednakże nie posiadam dostatecznych środków dla tego rodzaju przedsięwzięcia. Pozostawiając tę sprawę Pańskiej decyzji — oczekiwać będę szybkiej i stanowczej odpowiedzi. Wołłowicz [Cyprian], przyjaciel Dawydowa, lekarz w szpitalu wojskowym w Nettey, umarł w ostatnich dniach. Dawydow mi o tym sam powiedział. Sobota [4 marca] 1871 Spieszę powiadomić Pana, iż widziałem się z Dawydowem; korzystając z jego zaproszenia poszedłem do jego mieszkania na 18 Langham street. Mieszka on na parterze razem ze znanym spiskowcem [Louis] Blanc, jednym z założycieli stowarzyszenia „Internationale". L. Blanc przyjechał w tych dniach z Paryża, aby wziąć aktywny udział w pracach stowarzyszenia. Przyjęto nas serdecznie. Przy kieliszku szampana języki rozwiązały się i Dawydow oświadczył, że mając na względzie najlepsze siły w Rosji zerwał stosunki z Bakuninem i Gminą. Był on w Genewie i brał aktywny udział w wydawaniu „Kołokoła" — pokazywał nam akcje na 200 franków, które wykupił, aby poprzeć wydawanie „Kołokoła". Następnie opowiadał o Tchórzewskim i papierach ks. Dołgorukowa: kiedy pewien Rosjanin ofiarował Tchórzewskiemu 7000 rubli za papiery ks. Dołgorukowa9 — wówczas wyjmując listy i inne papiery posiadające jakieś znaczenie postanowili razem z Her-cenem sprzedać wszystko. Mówił on następnie o spisku na życie Monarchy, o tym, że aresztowano około 50 osób, że obawia się, czy nie dotknęło to jego przyjaciół. Następnie on i Blanc radzili, by Rosjanie mając na względzie dobro sprawy połączyli się z Polakami i działali za pośrednictwem członków „Internationale". S. Nieczajew jest tutaj, przebywa on u Mme Robert, ale z nikim nie zamienia słowa, nie zawiera znajomości, jest bardzo ostrożny; do chwili obecnej nie udało się nam dowiedzieć, gdzie on mieszka, zapewne koło Regent street. Ubiera się przyzwoicie, mówi źle po francusku. Choroba bardzo mi przeszkadza w poszukiwaniach — posługiwanie się innymi osobami jest niebezpieczne. W każdym razie nie wydaje mi się, by Dawydow utrzymywał stosunki z Nieczajewem. Na pogrzebie Wołłowicza był obecny Dawydow wraz z dwoma Rosjanami i Blanc. Jest on ogromnie zmartwiony tą śmiercią, uważał go za człowieka potrzebnego dla sprawy. Nie szczędzimy wysiłku i pieniędzy na zbieranie informacji. O rezultatach działalności i planach hrabiego Jasieńskiego powiadomię Pana. Był on wczoraj u księcia Walii i przyjęty został bardzo serdecznie. Ksiądz Podolski i Szulczewski intrygują przeciwko komitetowi polskiemu w Londynie; wielu osobom proponują pieniądze, aby nam szkodzić. Sobota, 11 marca [1871] [list omyłkowo datowany 10 marca] Hrabia Jasieński wyjechał wczoraj rano do Paryża; na ogólnym zebraniu komitet polski postanowił wydać mu następujące upoważnienie: „Autorisons par la presente le citoyen comte Antoine Ladislas Ja-sienski f former une societe des hommes connus par leurs position et leurs devouements au bien public de la societe au bien de laąuelle on formera un comite Slavon International pour soigner et veiller aux affaires de ces nationalites. Le President A. Potocki Secretaire Kostecki" Oprócz tego dokumentu otrzymał on upoważnienie do zbierania pieniędzy. Plan Jasieńskiego dotyczy kolonizacji emigrantów polskich w Brazylii — otrzymał on upoważnienie od cesarza Brazylii i Rady Państwa, a także wyznaczono sumę 300 000 dolarów na pierwsze potrzeby kolonistów. Postanowiliśmy poprzeć ten plan ze wszystkich sił i jeżeli tylko znajdą się środki — zostanie on urzeczywistniony. Wiel- kie intrygi rozwija tutaj partia jezuitów — przyjechał Władysław Czar-toryski i odbywa narady razem z Działyńskim, Branickim i Michałem Tyszkiewiczem. Ksiądz Podolski i Szulczewski czynią wszystko, by obezwładnić komitet. Wykosztowałem się już ogromnie i odmowa, jaką otrzymałem od Pana, ogromnie mnie zasmuciła. Jakieś 80 funtów wystarczyłoby na pierwsze potrzeby, a rezultaty byłyby nader ważne. Będę nadal działać, oczekując od Pana pomocy. 11 marca Działyński wyjechał do Paryża. Odmówił on udziału w pracy komitetu, powołując się na to, iż sprawy jego tak się skomplikowały, iż obawia się ostatecznie rozdrażnić Prusy. Jest to jednak tylko pozór, ponieważ należy on do Centralnego Komitetu Krakowskiego. Czar-toryski i jezuici pokładają wszystkie nadzieje w Turcji. K. Schmidt wybrany został agentem komitetu. Termin wyborów wyznaczono ostatecznie na 26 marca. Nieczajew dwa dni temu wyjechał do Paryża. Do Leona Gambetty, do Bordeaux, wysłano list od komitetu z prośbą o wzięcie w obronę Polaków przebywających w niewoli u Prusaków. O ile nam wiadomo, w ręku Kosteckiego znajdują się ważne dokumenty, ale zostawiono je w Paryżu. Do tej chwili nie otrzymałem pieniędzy. Sobota, 18 marca [1871] Hrabia Jan Działyński przed odjazdem do Paryża spotkał się ze mną i oświadczył, że jako obywatel pruski nie może brać udziału w pracach komitetu, przekazał natomiast 10 funtów na pomoc dla biednych. Nazajutrz otrzymałem list od hr. Ksawerego Branickiego zawierający 20 L na rzecz biednych. Branicki oświadczył również, że jako obywatel francuski, mieszkający we Francji, nie może brać udziału [w komitecie]. Termin wyborów powszechnych wyznaczono na 9 kwietnia. W Paryżu przygotowuje się rewolucja; z pewnością dojdzie do przelewu krwi i wojska pruskie powrócą do Paryża, gdyż celem insurgentów jest kontynuowanie wojny do ostatka. Przyjechał tutaj Menotti Garibaldi. W niedzielę 19 marca ma się odbyć ważne zebranie sekcji londyńskiej, o którego rezultatach nie omieszkam Pana powiadomić. Załączam karykaturę Napoleona wydaną w Londynie. 22 marca [1871] Nareszcie udało mi się wkroczyć na drogę niezwykle ważnych dla naszej sprawy odkryć. Trzy dni temu mieliśmy spotkanie z hr. A., o którym będę jeszcze miał okazję wiele pisać; jest on członkiem „Internationale" i człowie- kiem bardzo aktywnym. Otrzymałem od niego szczegółowe i bardzo ważne informacje. Dziś rano miałem spotkanie z Menottim Garibaldim, który mieszka w domu pułkownika Chambersa. M. Garibaldi przyjął mnie bardzo serdecznie i obiecał pełne poparcie.10 Mogę Pana zapewnić z całym przekonaniem o tym, że dojrzewa ruch o wielkiej sile. Jutro zaproszono mnie na obiad z Garibaldim. Niniejszym zawiadamiam Pana, iż 20 marca na walnym zebraniu emigracji w Londynie A[lbert] P[otocki] wybrany został prezesem z nieograniczonymi pełnomocnictwami. O tym, co nastąpi, nie omieszkam powiadomić Pana. Skalski wyjeżdża do Paryża. Sobota, 25 marca [1871] Wczoraj o godzinie 7 wieczorem byłem na obiedzie u pułkownika Chambersa — członka parlamentu, u którego mieszka Menotti Garibaldi, w Putney. Do godziny 10 wieczorem naradzaliśmy się długo nad sprawami powszechnej republiki. Hrabia A., o którym pisałem w poprzednim liście, jest to pułkownik Cesare d'Albecan z Księstw Nad-dunajskich Rumunii; jest on przewodniczącym tajnego stowarzyszenia, które powstało niedawno pod nazwą Brygady Karpackiej , w której organizowaniu brał aktywny udział Bosak-Hauke. Stowarzyszenie to posiada wielu członków we wszystkich Księstwach Naddunajskich, a szczególnie w armii rumuńskiej — przyjęło ono nazwę Ligi i włączone zostało do drugiej sekcji Słowiańskiej Gminy Międzynarodówki13. Celem jego jest werbowanie sojuszników wśród Polaków, Czechów i Rosjan, aby dokonać obalenia istniejących rządów. Na wydatki stowarzyszenia i podróże d'Albeca wyasygnował 20 000 fr. Mieszka on tutaj na Princess street, Cavendish Sąuare nr 13 pod nazwiskiem hrabiego d'Albeca i bywa we wszystkich stowarzyszeniach. Wczoraj był on na wieczorze u pułkownika Chambersa i odbył długą naradę z Garibaldim. Komitet polski przekazał w moje ręce władzę nieograniczoną, uznał za konieczne nawiązanie stosunków z Ligą Karpacką, aby utworzyć federację powszechną. W moim ręku skupiać się będą wszystkie nici tego przedsięwzięcia. Spośród członków Ligi w Paryżu należy wymienić następujące osoby: Hr. Havigny, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Ambulansów, Hr. Serurier, Montesmy, St-Aignan, Louis Blanc, D. de Mądre, Belphore. Doktor Kaczorowski z Petersburga, znany działacz spiskowy, oświadczył, iż Nieczajew powrócił do Londynu i mieszka blisko niego, ale nie uważa on go za człowieka przydatnego; są o wiele bardziej poważni spiskowcy, z którymi obiecał mnie poznać. „Obszczina" nie istnieje — Nieczajew wydał tylko jeden numer. Wczoraj był u mnie Kaczorowski i oświadczył, że z chwilą gdy zostanie zorganizowany komitet — zapozna mnie ze spiskowcami rosyjskimi. Jednym słowem, jestem na drodze wielkich odkryć. Postanowiono zorganizować silny komitet centralny w Górach Karpackich w Rumunii i w Galicji. W przyszły wtorek lub środę Garibaldi przyjmie członków loży masońskiej „Filadelfia". O tym, co nastąpi — powiadomię Pana. P.S. Uprzejmie proszę, aby był Pan łaskaw postarać się o wysłanie choćby 25 L na następny miesiąc. Wydałem już dosyć swych pieniędzy i jeżeli nie zamierza Pan pomóc, proszę sobie lepiej znaleźć kogoś innego. 27 marca 1871 [Adnotacja adresata:] Omówić sprawę. Jesteśmy u progu wielkich odkryć. Z każdym dniem odkrywają się przed nami nowe możliwości, ale aby dopiąć celu, potrzebne są środki. Dziś odbyłem dłuższą naradę z doktorem W. F. Kaczorowskim, jednym z głównych działaczy partii Karakozowa. Opowiadał on, że w czasie zamachu partia czynu wysłała go, aby przeszkodził temu, ale przybył on o kilka minut za późno i był jedynie naocznym świadkiem wydarzeń. Obecnie jest on jednym z działaczy i otrzymuje od nich zapomogę. Kiedy zmuszony został do opuszczenia Petersburga (o tym, że ma być aresztowany, otrzymał wiadomość od jednego z urzędników kancelarii generała Trepowa) — udał się do Żyda Engelsona, który za 250 rubli srebrem zorganizował mu ucieczkę za granicę. Nie mając odwagi powrócić do domu, znalazł schronienie w klasztorze dominikanów, a przeor Łukaszewicz dostarczył mu pieniędzy. Mnich ten w czasie buntu zebrał na rzecz powstania około 200 000 rubli srebrem. Mówił on, że przyjechał do Rygi z żydowskim paszportem, a stamtąd udał się przez Jurborg za granicę. Po przybyciu do Paryża dostarczał on redaktorowi „Siecle" szkodliwych artykułów o sojuszu Prus z Rosją oraz przesłał artykuły Hercenowi do Genewy. O partii czynu mówił, że jest to bardzo silne ugrupowanie, które wkrótce przystąpi do decydujących akcji. Cios ma być wymierzony Niemcom, którzy znajdują się na służbie rosyjskiej. Równocześnie obiecał mi przedstawić wielu członków tej partii. Nieczajew jest tutaj, mieszka koło niego [tj. Kaczorowskiego] i pracuje w drukarni angielskiej. Otrzymuje zapomogę z kasy partyjnej. Mówiąc o niedawnych aresztowaniach stwierdził, że partia jest tak liczna, że nic nie może jej zniszczyć. Pozostaje z nimi w stałym kontakcie. Przyjechał tutaj Paluszkiewicz z Tours — przebywał on stale w towarzystwie Bosaka i przywiózł jego portret, projekty oraz wiele innych dokumentów. Był jednym z członków Warszawskiego Komitetu Centralnego.14 Wszyscy oni podlegają mojej władzy. „La Gironde" opublikowała 25 marca komunikat o wybraniu mnie [prezesem]. Komunikat ten umieściły wszystkie gazety angielskie. Jutro u pułkownika d'Albeca na śniadaniu będzie Menotti Garibaldi ze świtą, ja i Dawydow. Sprawy przyjmują poważny obrót — potrzebne są pieniądze i jeszcze raz pieniądze, albo zmuszony będę zrezygnować ze stanowiska prezesa. Niech Pan zachowa ostrożność przy przekazywaniu informacji, ażeby nie wpadły one w ręce naszych przeciwników, jak to miało miejsce w okresie działalności Hercena. W sobotnim liście prosiłem Pana o 25 L. Obecnie proszę o 50 L, a być może okaże się, że i to nie wystarczy. Bardzo proszę, aby się Pan o nie postarał, ponieważ nie mogę działać bez Pańskiej pomocy — wydałem już około 30 L na pierwsze potrzeby. 29 marca [1871] Wczoraj wysłałem do Pana list polecony — dziś spieszę powiadomić, że byłem w mieszkaniu pułkownika d'Albeca na spotkaniu z Menottim Garibaldim, na które zaproszono członków stowarzyszenia „Internationale" oraz Dawydowa. Postanowiono w najbliższym czasie rozwinąć działalność w kierunku obudzenia świadomości narodowej mas ludowych. W Rosji — szerzyć agitację, w szczególności przeciwko Niemcom. Wszystkie narody słowiańskie mają stworzyć poszczególne gminy lub królestwa pod egidą powszechnej konfederacji — plan ten przyjęto i zatwierdzono. Cała działalność członków winna zmierzać ku zrealizowaniu tego celu. W celu zapewnienia lepszych rezultatów postanowiono zjednoczyć loże masońskie pod nowym zarządem z siedzibą w Londynie według systemu iluminatów.15 W tych dniach odbędzie się walne zebranie, na którym omówiony zostanie ten program. Organizacja polska jest w moim ręku i będę sprawował władzę zgodnie z Pańskim planem, ale muszę znać dokładnie Pańskie zdanie na ten temat. A. Dawydow okazał się bardzo aktywnym członkiem i, jak widać, bardzo starym konspiratorem. Plan jego polega na tym, aby oddziaływać na masy ludowe za pośrednictwem młodego pokolenia oraz krzewienia idei przebudowy świata. Menotti Garibaldi cieszy się ich szacunkiem jako żywy symbol rewolucji. Pułkownik d'Albeca posiada dar słowa — jest to energiczny młodzieniec, poszukujący rozgłosu, a równocześnie niezwykle aktywny. Pa-luszkiewicz z Warszawy jest bardzo doświadczonym i przebiegłym agentem. Po długim namyśle zdecydowałem się stanąć na czele zarządu, by pokierować tą siłą i usunąć chętnych, których było bardzo wielu. Uda- ło mi się wyrzucić ze stowarzyszenia dwóch bardzo niebezpiecznych działaczy i jeżeli środki pozwolą — obezwładnię jeszcze wielu innych. Londyn niewątpliwie stanowi w chwili obecnej jedyne schronisko dla niezadowolonych, którzy pod osłoną stowarzyszeń międzynarodowych przygotowują siły dla przyszłych przewrotów. K. Dąbrowski, którego adres załączam, jest jedynym korespondentem gazet polskich wysyłającym artykuły antyrosyjskie. Przekazuje on również notatki z gazet polskich do czasopism angielskich i tłumaczy dla czasopism angielskich artykuł z pracy Hansa Prusy i Anglia — o konieczności zdobycia Hel-golandu — oraz artykuł o udziale Polaków z zaboru pruskiego w wojsku pruskim w czasie wojny z Francją. Do Londynu przyjechało wielu Polaków, którzy zdezerterowali z armii pruskiej; przysparzają oni kłopotu komitetowi, ponieważ nie wiadomo, co z nimi robić. 16 osób wysłano w tych dniach do New Yorku. Zakon dominikanów w Petersburgu stanowi niewątpliwie schronisko dla wszelkich niezadowolonych elementów [...]. Należałoby zlikwidować tę spelunkę. Siły partii republikańskiej w Londynie wzrastają z każdym dniem. Jej przywódcą jest znany Bradlaugh, wydawca „Reformer" i „Reynolds"16; jeżeli sprawy potoczą się tak dalej — należy oczekiwać przewrotu. [Dopisek na marginesie:] Zebranie polityczne loży masońskiej „Filadelfia" odbyło się na Charles street, Fitzroy Sąuare, A. P. wybrany został mistrzem. Menotti Garibaldi przyjął tytuł członka honorowego naszego komitetu. W gazecie „Standard" i innych gazetach angielskich umieszczono komunikat o mianowaniu hrabiego A. P. pełnomocnikiem emigracji. 3 kwietnia [1871] Proszę przysłać jak najszybciej środki finansowe. Przyjechał tutaj z Lyonu główny agent stowarzyszenia „Internationale" — Julian Paluszkiewicz, z zamiarem przyłączenia do tego stowarzyszenia całej emigracji polskiej w Anglii. Przywiózł ze sobą statut i listy przedśmiertne Bosaka-Haukego w tej sprawie. Poznaję nieustannie nowych ludzi z różnych stowarzyszeń i wnioskuję na podstawie danych, jakimi dysponuję, że stowarzyszenie „Internationale" zapuściło korzenie w Austrii, Prusach i Rosji. System organizacyjny tego stowarzyszenia jest bardzo skomplikowany i przypomina związek iluminatów istniejący w końcu ubiegłego stulecia w Bawarii pod kierunkiem Weisshaupta. Pułkownik d'Albeca jest przywódcą partii w Rumunii i posiada znaczną ilość wyznawców zarówno w armii, jak i w miastach. Obecnie dąży on do zjednoczenia z Polakami pod egidą tej federacji. Aby osiągnąć cel, nie cofnie się przed niczym. Nie ulega wątpliwości, iż d'Albeca jest bardzo energicznym człowiekiem i posiada dar słowa. Castelaro — przywódca hiszpańskiej demokracji „Internationale", a także Mazzini Garibaldi oraz Wolf, znany agent Mazziniego obecnie przebywający w Paryżu przy Assi, obiecali mu pomoc. Wszystkie wysiłki skierowali oni na Rosję i Prusy. Na ostatnim zebraniu postanowiono uczynić wszystko, aby wygnać z Rosji Niemców, w szczególności urzędników. We wszystkich miastach Rosji mają oni swoich agentów, szczególnie zaś na Ukrainie, gdzie, jak widać, noszą się z zamiarem wywołania rozruchów w pierwszej kolejności. Do chwili obecnej skierowali swe wysiłki w kierunku proklamowania republiki we Francji; z chwilą gdy dobiegnie końca wojna z Prusakami — Liga Karpacka rozwinie działalność w Księstwach Naddunajskich. Menotti Garibaldi jest tutaj i przebywa stale w ich towarzystwie, nosząc się z zamiarem utworzenia we Włoszech takiegoż. Ażeby dowiedzieć się szczegółów, zaproponowałem Garibaldiemu honorowe członkostwo i przyjął on ten tytuł. O dalszym rozwoju spisku i jego głównych uczestnikach wiedzieć będą jedynie naczelnicy lub przewodniczący każdej sekcji. A. Dawydow przystąpił również i odbył naradę z d'Albeca. Bardzo proszę, aby zachował Pan to wszystko w głębokiej tajemnicy, ponieważ najmniejszy rozgłos zaszkodzi całej sprawie. W Rosji, jak nam doniesiono, powstały już gminy nie tylko na wyższych uczelniach, lecz również w fabrykach — szczególną uwagę zwrócono na sprawę przyciągnięcia klasy robotniczej. Z chwilą kiedy wszystkie sekcje Międzynarodówki zostaną połączone, przystąpią oni do wysyłania agentów i odezw do różnych krajów. Wszyscy członkowie gorączkowo przystąpili do pracy. Bradlaugh, wydawca „Reformer" w Londynie, obiecuje proklamowanie w ciągu dwóch lat republiki w Anglii. [Dopisek na marginesie:] Załączam wizytówkę d'Albeca i artykuł o Mazurowskim, na który komitet przygotowuje odpowiedź, byłoby dobrze, gdyby wydrukowano go w Pańskich gazetach.17 Sobota, 8 kwietnia [1871] Widuję się stale z Dawydowem i Kaczorowskim — w ich towarzystwie przebywa zawsze młody lekarz z Charkowa, średniego wzrostu, szczupły, z niewielkimi wąsikami, jasny blondyn, w okularach; jest on, jak się wydaje, członkiem partii. Wczoraj mówiono o Karakozowie, który był członkiem stowarzyszenia. Przygotowywał on zamach na cesarza od dłuższego czasu i w oznaczonym dniu, kiedy stowarzyszenie dowiedziało się, że poszedł wykonać swój plan — wysłano za nim dwóch ludzi — w tej liczbie Kaczorowskiego, który przybył jednak za późno, by powstrzymać go, i był jedynie świadkiem tego, co nastąpiło. Kaczo- rowski widział się następnie z Karakozowem w więzieniu. Jednakże stowarzyszenie to nie zostało zlikwidowane, lecz, przeciwnie, wzmocniło się dzięki przystąpieniu doń nowych członków i stara się ono obecnie dokonać rewolucji przy pomocy klasy robotniczej. Nieczajew znajduje się tutaj — mieszka na Totenham Court Road i pracuje w drukarni. Kaczorowski nie uważa go za wybitną indywidualność i obiecał mi przedstawić osoby odgrywające o wiele bardziej poważną rolę w przygotowaniach przyszłej rewolucji; powoli w moim ręku skupiają się nici spisku i ich tajemnice, ale dla pełnego ich poznania potrzebne są środki i czas. Byłoby wskazane, aby pan A. Sz[ulc] przyjechał tego lata do Londynu, bo nie mam pełnego zaufania do innych osób — wówczas 1 Q przekazałbym papiery i inne rzeczy. Właśnie tutaj powstaje Centralny Komitet Republiki Europejskiej. Wystawa światowa przyciąga wiele osób i w tym właśnie czasie odbędzie się zjazd członków różnych sekcji. Stowarzyszenie „Internationale" żąda od Komitetu Polskiego całkowitego zjednoczenia, obiecując ze swej strony pomoc. Przypuszczalnie w samym Londynie liczy ono około 180 000 członków, niezależnie od masonerii. Rattazzi zorganizował tutaj nową lożę „Filadelfia" pod kierunkiem Mazziniego, który ukrywa się w Genui. Główną ich troską jest utrzymanie republiki we Francji — wielu czerwonych wyjechało do Paryża, aby kontynuować tam działalność. Na pierwszym planie stawiają obalenie za jednym zamachem wszystkich monarchów. Na ostatnim tajnym zebraniu wielu członków sprzeciwiło się temu, ale należy przypuszczać, że przystąpią jednak do tej akcji, bowiem ogół żąda przedsięwzięcia radykalnych środków. Napoleona w jego własnym domu w Campden House prześladują paszkwilami i listami. Mam nadzieję, iż konsul rosyjski w Londynie nie jest powiadomiony o moim pobycie i innych sprawach, bowiem w konsulacie znajduje się niejaki Gert, sekretarz, który utrzymuje stosunki z naszymi przeciwnikami, i jeżeli konsul nie jest poinformowany, Gert może nam w wielu sprawach okazać usługi. Obecny Komitet Polski w Londynie składa się ze zdecydowanych na wszystko awanturników i potrzebne są ostre środki, aby trzymać ich krótko. Codziennie przyjeżdżają nowi ludzie z Francji. Oprócz Nieczajewa w zabójstwie Iwanowa uczestniczyły jeszcze dwie osoby, ale nazwisk ich dotąd nie znam. Żona i córka Kaczorowskiego przebywają w Petersburgu. Pragnie on sprowadzić je do Londynu — proszę nie robić jej trudności przy odjeździe ani w trakcie załatwiania spraw handlowych, bowiem z czasem za jego pośrednictwem poznamy wszystkich członków stowarzyszenia. Praca i zmienny klimat londyński nadszarpnęły moje zdrowie. Dziesięć lat pracy i nieodłącznych od niej niepokojów nadwątliły me siły, choroba płuc, trwająca blisko rok, wyczerpała mnie zupełnie. Dla ogólnego dobra byłoby wskazane, aby raczył Pan znaleźć człowieka do- świadczonego i szczerze oddanego, któremu można by powierzyć rozpoczęte przeze mnie dzieło. Zna Pan moje bezgraniczne oddanie — uczyniłem wszystko, co było w ludzkiej mocy, całkiem bezinteresownie - i gdyby nie handel, któremu poświęcam każdą wolną chwilę, środki, jakie otrzymuję na utrzymanie, mogą starczyć tylko na to, by nie umrzeć śmiercią głodową. Nie mówiąc o wydatkach związanych z naszą sprawą, dom, w którym mieszkam, kosztuje około 200 funtów. Sumy, które otrzymuję od Pana, nie pokrywają nawet wydatków związanych z samą sprawą — jeżeli przyjedzie Pan do Londynu, łatwo będzie się Pan mógł przekonać o prawdziwości moich słów. W chwili obecnej należy jedynie do końca roku znaleźć człowieka, któremu mógłbym przekazać kontynuowanie tej tak ważnej, jeżeli wziąć pod uwagę rezultaty, sprawy. Załączam niniejszym wycinek z gazety — list A. P. do Garibaldiego, napisany z polecenia Komitetu. [Dopisek na marginesie:] Równocześnie muszę Pana powiadomić, że admiralicja angielska zajęta jest kopiowaniem map geograficznych brzegów Rosji i wiele wysłano do konsulatu, do Gerta, dla dokonania tłumaczeń; zbrojenia trwają nadal. Komitet wysłał list do wydawcy „The Jewish Chronicie" w Londynie w sprawie zbliżenia się z polskimi Żydami. Drukuje się tutaj utwory w języku żydowskim, które następnie wysyłane są do Polski. 10 kwietnia [1871] Zapewne otrzymuje Pan „Gazetę Narodową" ze Lwowa (Galicja). W numerze 127 i 128 znajdzie Pan bardzo interesujące artykuły o komitecie w Londynie i jego prezesie A.P.19 Na tej podstawie może Pan przekonać się, że sprawy nasze są na dobrej drodze. Dopóki jednak nie znajdziemy innego źródła, potrzebna jest nam pomoc pieniężna. Prosiłem Pana w poprzednim liście o jednorazową zapomogę w wysokości 50 funtów, proszę, by Pan był łaskaw postarać się o jak najszybsze ich wysłanie, aby nie wstrzymywać naszych spraw. W ręku moim skupiają się nici przedsięwzięcia na wielką skalę, ale przed osiągnięciem ostatecznych wyników czeka mnie wielka praca i wydatki. Byłoby wskazane, aby pan A. Szulc przybył na wiosnę do Londynu — spotkanie to byłoby bardzo pożyteczne dla dobra sprawy. Powstaje tutaj Centralny Komitet Europejski i sprawy przybierają poważny obrót. Należy obecnie pracować, bowiem nie nadrobimy już straconego czasu i potem trzeba będzie żałować, żeśmy temu nie przeszkodzili w porę. Niepowodzenia uczyniły ich ostrożnymi i plany ich są dokładnie przemyślane. W stosunku do Gerta, o którym pisałem w uprzednim liście, proszę niczego nie przedsiębrać, bowiem za jego pośrednictwem postaram się zapoznać bliżej z Rosjanami. Kaczorowski oczekuje przybycia wielu osób tego lata i obiecał przedstawić mnie, jednakże osiągnięcie pomyślnych wyników wymaga odpowiedniej taktyki i rozsądku. Nieczajew pracuje w drukarni w City jako zecer — podobnie jak Kaczorowski otrzymuje on od czasu do czasu zapomogi od Komitetu Centralnego w Rosji. Sekcje [stowarzyszenia] zorganizowano w Petersburgu, Moskwie, Charkowie i innych miastach. Obecnie zajęty jestem organizowaniem Komitetu. W końcu kwietnia zakończę te sprawy i wówczas przystąpię do zbadania organizacji sojuszników. Partia socjalistów i republikanów w Anglii wzmacnia się z każdym dniem i jeżeli wszystko tak dalej pójdzie, należy przed upływem dwóch lat oczekiwać potężnego przewrotu w Anglii. Agitację tę popiera wielu Amerykanów i Irlandczyków. Komitet Międzynarodowy w Londynie jest tak silny, że rząd obecny nie ośmiela się nic mówić. Masoni, którzy zajmowali się dotychczas filantropią, połączyli się z republikanami w celu obalenia monarchii. O rozwoju tego stowarzyszenia i celach, jakie sobie stawia, może Pan sądzić na podstawie załączonego wycinka z gazet zawierającego opis publicznych zebrań republikanów. Żaden wiec Polaków w Londynie nie może obyć się bez bijatyki. W ubiegłą niedzielę, w święto Wielkiejnocy, A.P., prezes stowarzyszenia, zorganizował na własny koszt obiad dla stu emigrantów polskich. Po opuszczeniu zebrania wśród niektórych uczestników wywiązała się dyskusja i bójka: Paluszkiewicza, oficera armii Garibaldiego, trafiono w oko i, jak się wydaje, utraci on wskutek tego wzrok, gdyż rana jest głęboka. Menotti Garibaldi przyjął tytuł członka honorowego i przysłał plan organizacji. Sobota [15 kwietnia 1871] Jutro, 16 kwietnia, odbędzie się potężna manifestacja komunistów i „Internationale" w Hyde Parku. Emigracja polska ze sztandarem weźmie również udział w manifestacji. Udział Polaków wywoła bez wątpienia oburzenie w sferach rządowych, a także wśród wielu Anglików i przeszkodzi dalszemu rozwojowi [emigracji]. Wieczorem w wiadomej Panu tawernie odbędzie się pierwsze obliczanie głosów, jakie padły na członków Komitetu Centralnego mającego się składać z 3 osób. Żydzi również brali udział, a na ostatnim zebraniu był także Mazurowski, wmieszany w sprawę fałszowania banknotów, który obiecuje współpracę Żydów warszawskich. Kapitan Paluszkiewicz, z armii Garibaldiego, agent Mazziniego i Bu-lewskiego oraz jeden z najbardziej energicznych członków komitetu, poważnie zachorował. Na ostatnim zebraniu w okresie świąt Wielkiejnocy zorganizowano przeciwko niemu spisek z zamiarem zamordowania go. Najęty w tym celu Anglik poszedł za wychodzącym z zebrania i w zaułku uderzył go kamieniem czy też żelaznym prętem w czoło, jednakże cios nie był śmiertelny — uszkodził mu jedynie oko i złamał kość. Dwóch podejrzanych osobników rzuciło się z kijami na jego kolegę Bieńkowskiego i pobili go, ale nie grozi mu niebezpieczeństwo, Świadczy to dostatecznie jasno, z jakich elementów składa się emigracja. Pomiędzy Garibaldim, pułkownikiem d'Albeca i Komitetem Polskim podpisana została umowa o sojuszu i zasadach współdziałania. Dawy-dow, Kaczorowski, Nieczajew i inni postanowili, z chwilą kiedy komitet zostanie ostatecznie zorganizowany, połączyć go z organizacją rosyjską — wówczas poznamy wszystkich głównych działaczy. Podziwiać należy ostrożność, z jaką działają rosyjscy spiskowcy — trzeba wiele wysiłku i czasu, aby wszystkich ich zdemaskować. Zapewne otrzymał Pan wszystkie nasze raporty, a także drukowane proklamacje? Bardzo proszę, by postarał się Pan jak najszybciej o dostarczenie mi środków pieniężnych, już za kilka tygodni komitet mieć będzie dostateczne fundusze, nie będę więc niepokoić Pana. A. P. objął funkcję w zarządzie wyłącznie po to, aby usunąć z niego członków Komitetu Centralnego z Galicji, którzy przybyli tu, by zorganizować komitet. Gdyby nie wysiłki A.P. sprawy potoczyłyby się w kierunku bardzo niekorzystnym dla nas. Stopniowo poznamy ową pajęczynę, która oplata wszystkie państwa europejskie. Pragnąłbym, aby ktoś z naszych, a w szczególności A. Szulc, zawitał do Londynu; wówczas oceniłby to wszystko, co zostało dokonane. 22 kwietnia [1871] Jutro odbędą się ostateczne wybory do komitetu.20 W Londynie zebrało się około 400 osób. Wiec zapowiada się potężny. W ubiegłym tygodniu manifestacja komunistów w Hyde Park niezupełnie się udała z powodu paskudnej pogody. Mimo to jednak zebrało się około 20 000 ludzi. Policja nie wtrącała się i manifestacja przeszła spokojnie. Załączam mniejszym bardzo dokładny [odpis] odezwy Komitetu „Internationale" w Londynie do Komitetu Polskiego, wzywającej do utworzenia wspólnej ligi. Większość członków opowiada się za połączeniem. O dalszym biegu wydarzeń — powiadomię Pana. P.S. Prosiłem o możliwie szybkie wysłanie jednorazowej zapomogi — prośba moja nie znajduje poparcia — proszę więc, by raczył Pan znaleźć na moje miejsce kogoś innego spośród oddanych Panu osób, ponieważ bez określonych środków nie można rozwijać działalności. 24 kwietnia [1871] Wybory powszechne zakończono; obecnych było około 400 osób. Albert Potocki otrzymał około 400 głosów; Aleksander Parisot — około 370; Władysław Jasieński — około 370. Sekcja demokratyczna również przyłączyła się do nas — dlatego też cały ruch emigracyjny znajdować się będzie w moim ręku. Oczekuję od Pana kategorycznej odpowiedzi na moje listy, zawierające prośbę o zapomogę, oraz na pytanie, czy znalazł już Pan człowieka, który mógłby zająć moje miejsce, ponieważ zdrowie moje ogromnie podupadło ostatnimi czasy. Mr. Bradlaugh zorganizował w Edynburgu ogromny wiec, na którym przemawiał na temat bliskiej rewolucji w Anglii. W czwartek odbyła się druga narada w New Waverley Hali Edinburgh i powstał klub re-publikański . Wyjedzą on [Bradlaugh] w tych dniach do Paryża. Przyjechał tutaj Tibaldi — przyjaciel Garibaldiego, i powiedział Da-wydowowi, że znany agent Mazziniego, Wolf, który w ciągu 20 lat był jego alter ego, okazał się agentem rządu francuskiego. W prefekturze znaleziono papiery, na których figurowały notatki o raportach Wolfa i o wydawaniu mu pensji. Tibaldi wezwał do siebie Wolfa, który przyznał się do wszystkiego. Obecnie podejrzewają go, iż jest agentem Bis-marcka i tutejsza Liga Międzynarodowa posłała polecenie zgładzenia Wolfa. W sobotę wysłałem Panu drukowaną odezwę ligi republikańskiej — jest to bardzo ważny dokument. Polacy żądają połączenia się, my zaś występujemy przeciwko temu. Menotti Garibaldi wyjechał wczoraj do Włoch, odprowadzali go do Dover pułkownik Chambers i pułkownik d'Albeca. Sobota, 29 kwietnia [1871] Jak Panu wiadomo z poprzedniego listu, odbyły się już wybory do Komitetu Głównego, a ściślej Centralnego. A. Potocki otrzymał 400 głosów, a hr. Władysław Jasieński — członek [stowarzyszenia] Amerykańskich Międzynarodowych Ambulansów w Paryżu — 370 głosów. Przyłączyła się również w całości partia demokratyczna. Obecnie, przed przyjazdem Jasieńskiego z Paryża, wszyscy zajęci są wyborami dzie-siętników, setników i w ogóle sprawami organizacyjnymi. Liga Karpacka, czyli spiskowcy rumuńscy, których przedstawicielem jest pułkownik d'Albeca, zawarła już sojusz i złożyła na moje ręce umowę, podpisaną przez Menottiego Garibaldiego. Z chwilą kiedy komitet zostanie zorganizowany — nastąpi zjednoczenie z Rosjanami i tutejszym „Internationale". Odbyło się już spotkanie obu delegacji, jednakże sprawę odłożono do chwili zakończenia organizowania komitetu. Sporządzona została lista większej części przebywających w Londynie emigrantów i zostanie wydrukowana w niewielkiej liczbie egzemplarzy. Dziesiętnicy i setnicy otrzymali polecenie śledzenia działalności wszystkich razem i każdego oddzielnie. Z chwilą kiedy zostaną zdobyte fundusze — delegaci zostaną wysłani do Francji, Belgii i Szwajcarii, aby zjednoczyć wszystkie [stowarzyszę- nia emigracyjne] — w ten sposób będę znać dokładnie wszystko, co zostanie przedsięwzięte. Partia klerykalna i Czartoryskiego starała się wszelkimi siłami zapobiec zjednoczeniu, ale wszystkie ich wysiłki spełzły na niczym. Wydarzenia, jakie miały miejsce w Paryżu, Londynie i innych miastach, świadczą o tym, że stowarzyszenie „Internationale" zatoczyło szerokie kręgi. Celem tego stowarzyszenia jest obalenie rządów mo-narchicznych. Według ostatnich wiadomości liczą oni na powodzenie we Włoszech, Hiszpanii, w Rumunii, częściowo w Anglii i Austrii. Główną ich uwagę przyciągają Rosja i Niemcy. Na ostatnim zebraniu jeden z głównych działaczy Lubez22 wzywał do zjednoczenia z Polakami, aby za ich pośrednictwem zarzucać swe sieci. Należy oczekiwać bardzo poważnych zaburzeń, ponieważ pracują oni bez odpoczynku. Do tej pory zarówno tutejsi, jak i rosyjscy socjaliści szerzą swe ideały wśród robotników i korzystają ze wszystkich okazji, aby wbić klin pomiędzy rząd i naród. Tutejszy minister finansów wniósł w parlamencie projekt wprowadzenia podatku na zapałki — członkowie Międzynarodówki wykorzystali powszechne wzburzenie i zorganizowali na koszt własny potężną manifestację, która zakończyła się walką z policją i spowodowała upadek projektu — a sztandar czerwony widniał pod ścianami gmachu parlamentu, i gdyby nie pojednawcze zachowanie się policji, mogłoby dojść do bardzo opłakanych rezultatów. Siły tutejszych republikanów rosną z każdym dniem i jeżeli wypadki rozwiną się w tym tempie, to przed upływem 2 lat wybuchnie w Anglii potężna rewolucja, tym bardziej że noszą się oni z zamiarem rozpoczęcia powstania zbrojnego. 2 maja [1871] Tutejsi republikanie wysłali do Paryża około 120 000 funtów na pomoc dla komunistów. Na tej podstawie można sądzić o sympatiach, jakimi darzą komunistów tutejsi demagodzy. Sam tylko Richardson, który wsławił się swymi przemówieniami, ofiarował około 15 000 funtów.23 Podróż znanego wydawcy „Reformera" i zagorzałego komunisty — Bradlaugha, do Paryża nie doszła do skutku.24 Aresztowano go w Dieppe i odesłano z powrotem do Anglii. Masoni wysłali swych delegatów do Paryża z propozycją zaprzestania walk wewnętrznych. Tutejszy Komitet Polski nie został jeszcze zorganizowany. Wybrany na członka Aleksander Parisot zrezygnował ze swej funkcji, uważając, iż nie potrafi jej wykonywać. Hr. Jasieński ciągle jeszcze przebywa w Paryżu, ale do 10 maja wszystko zostanie zorganizowane. Lista osób należących do stowarzyszenia została już sporządzona; liczy ono około 450 członków — przeważnie Żydów polskich. Wszyscy zobowiązali się płacić składki. Głównym naszym zadaniem było przyciąg- nięcie do stowarzyszenia oprócz Żydów również członków Towarzystwa Demokratycznego. Po wyjeździe Żabickiego do Galicji i po upadku Cesarstwa Towarzystwo Demokratyczne w Anglii rozpadło się i liczyło zaledwie około 40 członków — zależało nam na wciągnięciu ich do naszego komitetu, aby w ten sposób nie dopuścić do rozwoju innych organizacji i roztoczyć nad nimi należyty nadzór. Pułkownik Oborski, Kryński i inni, a za nimi pozostali członkowie, uznali naszą władzę zwierzchnią. W związku z rezygnacją Parisota, który był zwolennikiem Czartoryskiego, postanowiliśmy dokooptować na trzeciego członka d'Al-beca, co umożliwi nam nawiązanie stosunków z angielskimi, włoskimi i innymi konspiratorami. Obecnie jestem ogromnie zajęty ostatnimi sprawami organizacyjnymi oraz załatwianiem próśb o zapomogi, gdyż około 100 osób żąda natychmiastowej pomocy pieniężnej. Staram się wysłać wielu włóczęgów i wichrzycieli z Anglii z powrotem do Belgii i Francji — wczoraj wysłano morzem trzy osoby. W przyszłym tygodniu zostanie wydrukowana lista członków stowarzyszenia (zaledwie w około 100 egzemplarzach) w celu rozdania wśród setników i dziesiętników. Wielu członków sprzeciwiło się drukowaniu obawiając się, iż listy wpadną w ręce rządu rosyjskiego. Z chwilą gdy komitet zostanie zorganizowany, doktor Kaczorowski obiecał przedstawić nas działaczom rosyjskim. Dawydow również zamierza wstąpić do naszego stowarzyszenia. W ten sposób poznamy wszystkie sprężyny i działania partii. W samym Komitecie Polskim nikt nie ma prawa działać samowolnie, bez zezwolenia ze strony zarządu komitetu. Sekretariat już pracuje i komitet został zorganizowany w tak rozumny sposób, że w jednej chwili można go zburzyć od góry do dołu. W tej chwili nadeszła wiadomość, że A. Parisot obejmie, być może, swą funkcję w komitecie. 5 maja [1871] Mieszka tu, jak Panu wiadomo, znany Faucher — ojciec uczestnika buntu 1863 roku. Był on wmieszany w aferę Frankowskiego związaną z obligacjami banku warszawskiego. Dzisiaj był w komitecie i oświadczył, że posiada obligacje na sumę 200 000 rubli srebrem i zamierza je zrealizować tutaj lub w Ameryce, w momencie kiedy dowie się, iż kontrybucja na pokrycie wydatków wojennych i innych została zebrana. Oprócz tych obligacji w ręku jego znajduje się korespondencja [Leona] Frankowskiego i organizacji Warszawskiego Komitetu Centralnego. Według jego słów niejaki Kamieński, agent rządu rosyjskiego, proponował mu niejednokrotnie za papiery Frankowskiego znaczne sumy pieniężne, ale ten nie chciał ich sprzedać — obecnie zaś będąc w po- trzebię gotów jest ustąpić je Komitetowi Polskiemu za określoną zapłatą.25 O godzinie 4 tego samego dnia Faucher spotkał się ze znanym Panu Julianem Paluszkiewiczem (osobnik bardzo niebezpieczny, zepsuty do gruntu i niezmiernie przebiegły). Paluszkiewicz został, jak wiadomo, raniony przez członka tutejszej opozycji i nieomal nie stracił wzroku i życia. Był on stałym członkiem Centralnego Komitetu Międzynarodowego w Lyonie i współpracował z Bosakiem do chwili jego śmierci. Handlował fałszywymi banknotami (brat jego Józef, były emigrant, mieszka w Łęczycy). W czasie spotkania Faucher i Paluszkiewicz porozumieli się i Paluszkiewicz obiecał mu pomóc. Wysłał list do Łęczycy czy też Warszawy, aby mu dostarczyć informacji o zebranej kontrybucji. Wszystkie jego listy adresowane są na nazwisko hrabiego A. Potockiego (aby przekazywał je Julianowi). Byłoby wskazane, aby cenzura na poczcie w Łęczycy lub Warszawie przeglądała tę korespondencję. Aleksander Parisot zrezygnował ostatecznie z udziału w Komitecie, ponieważ wyjeżdża na kilka miesięcy do Hiszpanii, obiecał natomiast pomoc materialną. Na jego miejsce wybrano pułkownika d'Albeca. Od 14 maja komitet rozpocznie wydawanie zapomóg. Działalnością polityczną zajmować się będzie tylko trzech członków komitetu — nawet sekretarz nie będzie informowany o tajnych naradach. Hrabia Jasieński przebywa w Paryżu — słuch o nim zaginął. Doktor Kaczorowski znalazł się w trudnej sytuacji, pożyczyłem mu za pokwitowaniem 20 funtów, ale wątpliwe, by mi je zwrócił. Nieczajew jest tutaj nadal, ale „Obszczina" nie wychodzi już od dawna. Otrzymuje on od czasu do czasu, podobnie jak Kaczorowski, zapomogi od współ-ideowców z Petersburga i Moskwy. Polacy uciekają z Paryża do Londynu. Dopóki są w naszej władzy, nie ma się czego obawiać — organizacja rozwija się powoli i opiera się na bardzo niepewnym gruncie — jeden nasz cios zniweczy wszystko bezpowrotnie. Będzie to miało dla nas tę korzyść, że dzięki sporządzeniu listy członków poznamy podstawy, na których się opierają. D'Albeca zobowiązał się płacić rocznie 50 funtów (A. P. — 25 L i 14 L dla Tura, a także na potrzeby kancelarii — 16 L, Paluszkiewicz — 4 L — w sumie zbierze się około 80 do 100 L). Szulczewski robi wszystko, aby wejść w skład komitetu, jednakże nie udaje mu się to.26 [8 maja 1871] Wszyscy agenci tutejszego komitetu składają następującą przysięgę: N. N. przysięgam przed Bogiem Stwórcą i Sędzią moim, że ujawnionych mi planów niezależnie od tego, czy będę, czy nie będę uczestniczył w ich realizacji, nigdy nie odkryję nikomu ani bezpośrednio, ani pośrednio, nie zdradzę sprawy i nie będę stawiał przeszkód żadnym przedsięwzięciom. Gdybym przysięgę tę naruszył — niechaj Bóg ukarze me ciało i duszę, niechaj imię moje na wieki zostanie przeklęte, niechaj kości moje nigdy nie zaznają spokoju na ziemi ojczystej, niechaj prochy moje rozwieją się po świecie, a rodzinę moją niech spotka śmierć nagła. Tak mi dopomóż Bóg dotrzymać tej przysięgi w imię mąk Chrystusa. Amen. Przysięga ta dostarczona przez [K.] Dąbrowskiego przypomina przysięgę Komitetu Centralnego w Warszawie. Sobota, 10 maja [1871] Otrzymałem listy od Jasieńskiego, w których zgłasza on gotowość wzięcia udziału w pracach komitetu, z chwilą gdy ustaną walki wewnętrzne w Paryżu. Do chwili obecnej A. P. pozostaje przywódcą emigracji. Korzystając z wolnych chwil sporządzam pełną listę emigracji na podstawie spisów wszystkich najważniejszych członków, ażeby w razie potrzeby mogła stać się nicią przewodnią w labiryncie.27 Przekonany jestem, że praca ta przyniesie Panu wielki pożytek, ułatwi poznanie tych osób, cech ich charakteru, przeszłości i przyszłości. Z Paryża przyjeżdżają ciągle nowi ludzie — Londyn staje się ośrodkiem emigracji, bowiem rząd francuski po zakończeniu wojny przystąpi do wysiedlania Polaków. Przebywa tutaj Ksawery Branicki, zwariował on zupełnie i znajduje się pod opieką Wołowskiego.28 Czartoryski jest również tutaj. Antoni Kątski i rzekomy generał Rybiński prowadzą propagandę na rzecz emigracji polskiej. Mimo powszechnego poparcia komitet nie stoi na twardym gruncie. Główną naszą troską jest nie pozwolić mu zebrać siły i utrzymywać stan stałej dezorganizacji i podziału na partie, ażeby w czasie tej walki poznawać wszystkie tajniki emigracji, a z chwilą gdy osoba jakaś zyska rozgłos — usuwać ją do obozu przeciwnika. W ten sposób roznieca się walkę wewnętrzną i stłumione namiętności, a działania polityczne toną w walce osobistej i rozniecanej na nowo starej nienawiści. Od dawna analizując nastroje i działalność emigracji przyszedłem do przekonania, że nic nie zadaje im takiego ciosu, jak niesnaski pomiędzy partiami, zaś poprzez zorganizowanie komitetu osiągnęliśmy cel, jakim jest właśnie rozniecanie tych niesnasek. Z komitetu zostali usunięci lub pozbawieni władzy wszyscy działacze zdolni i energiczni jak np. [K.] Dąbrowski — jeden z najzdolniejszych, podły jezuita, Koziełł, Kostecki, Paluszkiewicz, Tur, Kaczorowski, Fedecki, Gonzawa, Oborski i inni. Wszystkie te osoby, pracując w zarządach i dysponując środkami, mogłyby sprawić wiele kłopotu wszystkim rządom. Poznawszy ich tendencje polityczne i pragnienie krwawej zemsty, przy pomocy oddanej mi większości obezwładniłem ich i postawiłem na skraju przepaści. Wszystkie te osoby, znajdując się w zarządach, korzystały z określonych dochodów, których obecnie zostały pozbawione. Żyjąc wyłącznie z polityki, bez określonego zawodu — znaleźli się oni obecnie bez środków do życia i bez władzy. Toteż ich oburzenie na mnie jest niezmierne ale popiera mnie większość składająca się z około 400 ludzi. Obecnie zamiast pisania szkodliwych artykułów do gazet i wysyłania emisariuszy do Galicji i Rosji, odbywają oni zebrania w niewielkim gronie i wyciągają na światło dzienne stare grzechy, obrzucając się wzajemnie błotem. Stopniowo rozgorzeje na nowo walka przeciwko komitetowi, którą podsycają gorliwie Dąbrowski, Koziełł i ksiądz Podolski, którego wyrzuciliśmy ze stowarzyszenia, zakazując naszym członkom odwiedzać jego kaplicę. Byłoby wskazane, gdyby przysłał nam Pan oddanego naszej sprawie księdza — zapewnilibyśmy mu wpływy i w ten sposób moglibyśmy ostatecznie zniweczyć wpływy Czarto-ryskiego i jezuitów, którzy przygotowują obecnie w Austrii broń przeciwko Rosji. Kaczorowskiemu dałem na weksel pożyczkę 20 L, wszystko jednak wskazuje na to, że nie będzie ich w stanie spłacić, toteż jeżeli sprawę oddać pod sąd — będzie zrujnowany. Pragnąłbym znać Pańskie stanowisko w tej sprawie. Chciałbym polecić sprawę organizowania emigracji Bieńkowskiemu, człowiekowi o dużych zdolnościach, sekretarzowi warszawskiego komitetu tajnego29, który jest mi głęboko oddany. Paluszkiewicz wykaraskał się z rany, ale kość jeszcze się nie zrosła. A. P. przerwał działalność komitetu do przyjazdu Jasieńskiego z Paryża. 11 maja [1871] Kostecki, Paluszkiewicz i kilku innych postanowili zorganizować spisek przeciwko mnie i przekazać władzę nad komitetem w ręce d'Al-beca, który wybrany został na członka na miejsce Parisota. Świadomy niebezpieczeństwa postanowiłem jednym ciosem zniweczyć ich plany, które mogłyby mieć bardzo zgubne następstwa. Wezwawszy setników wydałem im rozkaz zagarnięcia wszystkich papierów znajdujących się w ręku Kosteckiego, a następnie pozbawiłem go stanowiska sekretarza, a Paluszkiewicza — funkcji agenta; d'Albeca, jako niebezpiecznego, usunęliśmy z komitetu i obecnie cała władza nad emigracją w Anglii skupiona jest w moim ręku, gdyż spośród trzech osób, które wybrano — Parisot zrezygnował w związku z wyjazdem, a Jasieński przebywa w Paryżu. Korzystając z nieograniczonego zaufania, jakim darzy mnie większość, postaram się zatrzymać ich w kręgu, z którego nie będzie wyjścia. Wszystkie tak szkodliwe do niedawna spiski będą spa- raliżowane, ponieważ za pośrednictwem dziesiętników i setników wiedzieć będę o działalności każdego osobnika. Dziś —12 maja, otrzymałem z Paryża list od Jasieńskiego, w którym pisze, że przyjmuje stanowisko członka komitetu, ale w związku z pracą w Ambulansie i sprawami „Internationale" w Paryżu nie obiecuje przyjechać wcześniej niż za miesiąc. K. Dąbrowski, agent partii demokratycznej w Galicji, przekazał mi artykuł przeciwko Niemcom w Rosji, który pragnie on w imieniu komitetu umieścić w gazetach angielskich. Uważając, iż jest to bardzo szkodliwy artykuł, wstrzymałem jego opublikowanie i prześlę oryginał z następną pocztą. Utrzymuję nadal stosunki z d'Albeca, gdyż liczę, iż za jego pośrednictwem uda mi się poznać członków Ligi Karpackiej, która przygotowuje powszechną rewolucję wśród ludów słowiańskich w Księstwach Naddunajskich i Galicji. 25 maja [1871] Przebywający tutaj komuniści polscy są ogromnie radzi z powodu obalenia kolumny Vendóme i pożarów gmachów publicznych. 28 maja odbyć się ma wiec w celu wyrażenia pełnej solidarności; oprócz gminy polskiej wezmą w nim udział Dawydow, d'Albeca i inni. Wiedzą oni o podróży Monarchy oraz o przyjeździe cesarza niemieckiego. Wbrew ich przemówieniom mogę zapewnić Pana, iż roztoczony zostanie nad nimi surowy nadzór, i ręczę, że o wyjeździe każdego z nich zostanie Pan natychmiast powiadomiony. Staram się stopniowo wysyłać ich do Ameryki; wczoraj wysłano 6 osób na osiedlenie, w tej liczbie setnika Tomaszewskiego. To, o czym pisałem w sprawie zdrady Wolfa, znalazło potwierdzenie i wiadomość tę opublikowano w gazetach francuskich. Hrabia Jasieński przebywa jeszcze w Paryżu. Książę Czartoryski, Branicki i Wołowski [Ludwik] są w Londynie. Do Napoleona wysłano list o zamachu na jego życie. Bardzo wielu policjantów strzeże miejsca jego pobytu. Do Londynu przybyło wielu polskich komunistów — uciekinierów z Paryża; oczekujemy przybycia ponad stu ludzi. Krążą pogłoski, że zmarł Kwiatkowski [Józef]. Niniejszym mam zaszczyt prosić Pana o przysługę. Jak Panu wiadomo, wraz z przyjęciem wiadomej Panu funkcji i tytułu wydatki moje wzrosły — obiecano mi podwyższyć wynagrodzenie do 25 L. Tymczasem za ubiegły miesiąc otrzymałem tylko 20 L. Mogę udowodnić, iż wydałem z własnych zasobów ponad 50 L. Proszę bardzo, by był Pan łaskaw wystarać się o przyznanie mi przynajmniej 25 L miesięcznie. Gdybym nie posiadał innych dochodów — suma ta z trudem starczyłaby mi na życie, nie mówiąc już o wydatkach na sprawy społeczne. 2 czerwca [1871] Dziś był u mnie Dawydow razem z pułkownikiem Ławrowem, profesorem w Szkole Artyleryjskiej, który jest zagorzałym komunistą. Jest to człowiek wysoki, nosi wąsy i bokobrody, długie rozczochrane włosy, ma czerwony nos. Jedliśmy razem obiad i spędziliśmy wieczór u Dawy-dowa, gdzie zebrało się wielu członków stowarzyszenia „Internationale", w tej liczbie Tibaldi, Blanc, Dumond i wielu innych. Są oni zrozpaczeni z powodu upadku Komuny i przewidują smutny koniec. Popiera ich jeden tylko Ławrow. W ciągu całego okresu oblężenia przebywał on w Paryżu, zajmował się sprawami organizacyjnymi „Internationale", a w ostatnim Komitecie Centralnym należał do sekcji Therme, a następnie Batignolles. Jest to człowiek bardzo mądry, energiczny i ogromnie niebezpieczny — poznałem go doskonale i mam nadzieję dowiedzieć się o wielu sprawach. Szczegółowy raport wyślę jutro do Petersburga. Członkowie „Internationale" — Ławrow, Blanc i inni występują z żądaniem zaakceptowania teorii zabójstw politycznych jako niezbędnego środka walki; w tym miesiącu ów projekt zostanie rozpatrzony przez najważniejszych członków; w związku z wypowiedziami rządów Centralna Rada „Internationale" zostanie przeniesiona do Londynu. Wypadki w Paryżu odsunęły na plan dalszy sprawę przyjazdu do Londynu Wielkiego Księcia Włodzimierza i podróży cesarza do Ems30. Chwała Bogu. Pogrążyliśmy Komitet Polski w stan letargu dzięki reorganizacji i usunięciu Dąbrowskiego, niebezpiecznego i aktywnego członka. Równocześnie proszę bardzo o dopomożenie mi w uzyskaniu podwyżki począwszy od następnego miesiąca przynajmniej do kwoty 30 L. Bez tego nie jestem w stanie kontynuować pracy jak należy. Z każdym dniem krąg działań rozszerza się, a równolegle rosną wydatki. Jeżeli uważa to Pan za niemożliwe, proszę znaleźć sobie innego oddanego człowieka, który by mógł zająć moje miejsce. Na podstawie faktów mogę udowodnić, iż wydaję więcej, aniżeli otrzymuję, mając na względzie wyłącznie dobro naszej ojczyzny; zapewniwszy sobie dzięki obrotom handlowym niezależną sytuację — nie potrzebuję żadnych nagród, ale proszę mi nie odmawiać tego, co jest niezbędne, by wykonywać należycie nasze obowiązki i wypłacać wynagrodzenie osobom, które nam służą. Jeżeli będzie Pan w Londynie, przekona się Pan o tym osobiście. Piątek, 2 czerwca [1871], godzina 12 w nocy Przyjechał tutaj z Paryża pułkownik Ławrow i dziś jedliśmy razem obiad w hotelu cTEtoile. Mieszka on tymczasem z Dawydowem w La-ugham. Dziś wieczorem w mieszkaniu Dawydowa odbyło się ważne zebranie członków i agentów „Internationale". Blanc i Ławrow, którzy brali udział w organizowaniu paryskiego Komitetu Centralnego31, a następnie Komuny, uciekli 18 bm. i przez St.-Denis przedostali się do Hawru, a stamtąd do Londynu. Ławrow jest wysoki, nosi wielkie wąsy i faworyty, ma długie rudawe włosy i czerwony nos — był profesorem w Wojskowej Akademii Artyleryjskiej, a obecnie jest jednym z najzagorzalszych wyznawców socjalizmu i komunizmu. Dawydow widocznie utrzymuje stosunki ze wszystkimi spiskowcami i werbuje nowych. Z nowych należy zwrócić uwagę na doktora Soczewo z Charkowa i, jak się wydaje, nie bez przyczyny. Nie możemy o nim powiedzieć tego, co o Dawydowie i Ławrowie, jednakże baczna obserwacja na pewno przyniesie wyniki — musi on pozostawać pod wpływem Dawy-dowa, ponieważ często go odwiedza. Wszyscy oni są w ogromnej rozpaczy z powodu rozgromienia komunistów. Szczególnie Ławrow jest zwolennikiem utworzenia tajnej organizacji i wymordowania wszystkich dzierżących ster rządów we Francji. Jest on człowiekiem bardzo mądrym, dalekowzrocznym i energicznym. Przeżył całe oblężenie Paryża pracując w stowarzyszeniu „Internationale". Mimo przedsięwziętych środków do Londynu przybyło już około stu komunistów. Obecnie wszystkie swe nadzieje wiążą z Anglią — ich jedynym schroniskiem, gdzie będzie zorganizowany Komitet Centralny „Internationale". Dziś wieczór odbyło się bardzo interesujące posiedzenie u Dawydowa — dowiedziałem się bardzo ciekawych rzeczy, mimo iż ze względu na dużą ilość obecnych i przemawiających wszystko mi się plącze w pamięci. Wiele wydaje się wskazywać na to, że utracili oni nadzieję na pomyślne rezultaty i że upadek Komuny w Paryżu, pożary i zabójstwa zadały straszny cios stowarzyszeniu „Internationale". Jeden tylko Ławrow nie upada na duchu i ma nadzieję, iż sprawy przybiorą jeszcze pomyślny obrót. Zamierzają oni przygotować petycję do Gladstone'a i na łamach gazet usprawiedliwiać działalność komunistów i odpierać zarzuty Thiersa i innych. Niezależnie od tego noszą się z zamiarem wydawania własnego czasopisma. W związku z listem A. Wolfa, wydrukowanym przed trzema dniami w „Daily News" — Tibaldi, Marocco i inni przygotowali odpowiedź, w której udowadniają, iż Wolf będąc agentem Mazziniego był na służbie policji francuskiej i otrzymywał znaczne kwoty pieniężne od Pietri'ego.32 Jeżeli wypadki potoczą się dalej w tym kierunku i będzie się rozstrzeliwać bez sądu setki przestępców politycznych i jeńców — należy się obawiać, by życiu Thiersa i jego współpracowników nie zagrażało niebezpieczeństwo. W celu omówienia sprawy zamachów politycznych zwołane zostanie w tym miesiącu ogólne zebranie wszystkich najwybitniejszych członków znajdujących się w Londynie. Udało się nam całkowicie wkraść w ich zaufanie i uzyskać wszelkie informacje — proszę więc, by Pan ze swej strony był łaskaw podwyższyć mi wysy- łane sumy pieniężne, gdyż wydatki przekraczają moje dochody, przyjmowanie niemal codziennie poczęstunkiem wielu ważnych osób kosztuje tu bardzo drogo. Pozostawiając sprawę tę Pańskiej decyzji, mam zaszczyt powiadomić Pana, że kontynuowanie rozpoczętej pracy jest niemożliwe bez podwyższenia mego wynagrodzenia miesięcznego przynajmniej do wysokości 30 funtów. Jeżeli ma Pan na uwadze jakiegoś bardziej zdolnego i oddanego człowieka — proszę polecić mu tę pracę — zobaczy Pan wówczas, jakie wynikną w związku z tym kłopoty i wydatki. Nie chcę Pana niepokoić wciąż prośbami o zapomogi. Należy wybrać jedno z dwóch — albo zapewnić mi takie warunki, bym mógł przynosić swą pracą pożytek, albo zaangażować na moje miejsce kogoś innego. Do przyjazdu Jasieńskiego z Paryża wstrzymałem całą działalność Komitetu Polskiego. Oczywiście jest to tylko pretekst — obecnie sporządzam listy głównych działaczy — odpisy zostaną Panu przesłane. Z Paryża przyjeżdża wielu Polaków. Czekam na odpowiedź w sprawie powiększenia funduszów. Tibaldi w Londynie. W przyszłym tygodniu wyślę listę osób należących do Towarzystwa Pomocy Wzajemnej w Londynie — bardzo ważny dokument. 8 czerwca [1871] Co się tyczy spraw komitetu — utknęły one na martwym punkcie. Skupiwszy całą władzę w swym ręku mam nadzieję zdobyć środki potrzebne nam do akcji przesiedlenia najbardziej niespokojnych elementów do Ameryki i zapoczątkowania w ten sposób kolonizacji. Jeden z naszych członków uzyskał wczoraj audiencję u cesarza Brazylii i otrzymał od niego zapewnienie, iż okaże kolonistom polskim pomoc materialną. Emigracja nic o tym nie wie. Agitacja przeciwko nam nie ustaje. Jestem w posiadaniu bardzo ważnych papierów — komu je przekazać? Pocztą nie chciałbym ich wysyłać.33 Kaczorowski Władysław — rodem z guberni warszawskiej, kształcił się na uniwersytecie w Dorpacie; według jego słów był wykładowcą w Klinice Wojskowej Medycyny Sądowej. Przetłumaczył z niemieckiego pracę O sztuce akuszeryjnej i wydał w Petersburgu. Rysopis: niski, około 37 lat, włosy czarne, długie, zaczesane na uszy, wąsy niewielkie, oczy czarne załzawione, ale przenikliwe, czoło wysokie, nos orli, typ semicki. Lewe ramię wyższe, chód szybki, nieprawidłowy. Należał do znanego stowarzyszenia „Ziemia i Wola" i uczestniczył we wszystkich zebraniach, na których bywał Karakozow, Iwanów i inni. wtajemniczony w plany Karakozowa. Przyjechał do Londynu jednocześnie z Nieczajewem i zarządzał agencją Parisota, która zamawiała i wysyłała towary z Anglii do Rosji i odwrotnie. Wkrótce przejął zupełnie tę agencję, do której przystąpili następnie Paluszkiewicz, Świerczewski i inni oszuści. W chwili obecnej Kaczorowski przebywa pod fałszywym nazwiskiem Polana i zamawia towary, za które nigdy nie zapłaci. Licząc na to, iż wydobędę z niego pewne informacje — pożyczyłem mu 25 L. Oczywiście pieniądze te przepadną, mimo iż mam weksel. [...] Leon Skalski — lat około 56, wzrostu średniego, tęgi, twarz okrągła, włosy i wąsy rudawe, przyprószone siwizną, oczy szare nieduże, nos i usta nieduże. Żonaty, ma dzieci. Należał do Towarzystwa Demokratycznego i stowarzyszenia „Mariannę" (F. Pyat), był na usługach Czar-toryskiego, w czasie powstania przebywał w Warszawie i uczestniczył w walkach, był następnie agentem Komitetu Centralnego i wreszcie przybył z polecenia Komitetu Paryskiego do Austrii, aby werbować ochotników i organizować transporty broni — o czym wspominają członkowie Komitetu: A. Guttry, Kotkowski (ksiądz) i Władysław Dani-łowski. W Krakowie otrzymał on 20 000 fr. na zbrojenia, ale pieniądze te roztrwonił i rzucił podejrzenia na towarzyszącego mu Sandowskiego, którego członkowie Kr[akowskiej organizacji] pobili za to śmiertelnie. 25 lutego 1865 roku Skalski wysłany został z Paryża w charakterze emisariusza do Galicji i Królestwa Polskiego, aby szerzyć propagandę i przekazać instrukcję (nr 34) — z polecenia A. Guttry'ego, Kotkowskie-go i Daniłowskiego wydano mu na podróż 1200 fr. Był w Warszawie, Lublinie, Płocku i innych miastach, jednakże mimo starań nie udało mu się zebrać większych sum pieniędzy ani utworzyć nowej organizacji. W chwili obecnej razem z Paluszkiewiczem stara się znaleźć okazję zarobienia na fałszywych banknotach. 15 czerwca [1871] Oczekuje się dziś przyjazdu hrabiego Jasieńskiego. Załączam niniejszym trzecią stronę spisu emigrantów sporządzonego przez Komitet Londyński (dwie poprzednie były wysłane w poniedziałek, 12 czerwca); mam zaszczyt donieść, że pułkownik Ławrow był również członkiem delegacji tutejszych komunistów do Gladstone'a i wybrany został przedstawicielem komunistów rosyjskich przy Centralnym Komitecie w Londynie. Paluszkiewicz, Dąbrowski i Kostecki są przedstawicielami [komunistów] polskich. (Paluszkiewicz, Skalski, Marks, Rosenberg, Lesser [Zygmunt] i inni starają się utworzyć organizację fałszerzy banknotów.) Nirnstein34, o którym pisałem, wy- ieżdża wkrótce do Paryża w charakterze przedstawiciela Komitetu Londyńskiego. Czy wysłano mi akredytywę za czerwiec? Do tej chwili nie otrzymałem jej. Dziś widziałem Ławrowa — mówił mi, że w marcu przyjedzie z Petersburga do Szwajcarii i Londynu niejaki Wasyl Pietrowicz Kołosow — akuszer, w poszukiwaniu Nieczajewa. Wiadomość o tym przesłano wszystkim Rosjanom za granicą. Oczekuje się tutaj przyjazdu Sieriebriannikowa z Belgii. [...] Ławrow utrzymuje stale stosunki z tutejszymi członkami „Internationale". Petycja przekazana Gladstone'owi nie dała rezultatów. Lista członków stowarzyszenia zostanie wysłana. N. A. Soczewo — lekarz-akuszer z Charkowa, przyjaciel Dawydowa, nie zechciał przystąpić do stowarzyszenia „Internationale". 17 czerwca [1871] Czy wysłano już akredytywę za czerwiec? I kiedy? Jasieński przyjechał. Wczoraj wysłano do członków książkę in 8° The dvii War in France — Adress of the General Council of the International Working-men Association —printed by order ofthe council35. Postaram się wysłać ją Panu. Ławrow bywa stale na zebraniach Międzynarodówki. Z Paryża i Belgii przyjechało tutaj wielu członków Międzynarodówki. Pogoda od lutego jest paskudna. 22 czerwca [1871] Wczoraj o godzinie 9 wieczorem odbyło się walne zebranie tutejszego Komitetu Centralnego „Bratniej Pomocy", w wielkiej sali na Manswell street Whitechapel, w hotelu „Wilno", gdzie przybyło około 300 emigrantów. Zebranie otworzył A[lbert] Potocki, który wygłosił duże przemówienie, a następnie przedstawił obecnym przybyłego z Paryża hrabiego Władysława Jasieńskiego. Zaledwie skończono przemawiać — kilka osób zgłosiło sprzeciw i zapanował bałagan. Dąbrowski, Koziełł i kilku innych wystąpiło przeciwko przemówieniu A. Potockiego, w którym oświadczył on, że będzie trzymał emigrację krótko i żąda od niej wojskowego posłuszeństwa, bez słowa sprzeciwu. Widząc nieustanny bałagan i sprzeciwy A. Potocki rozkazał usunąć z zebrania wszystkich niezadowolonych; większość rzuciła się na protestujących i po krótkiej walce wyrzucono jednych za drzwi, pozostali zaś uczestnicy opozycji wycofali się z niej. Zebranie to pozostanie pamiętnym wydarzeniem, bowiem zapoczątkuje nową walkę wewnętrzną. Partia, która pragnie zajmować się polityką i spiskami, posiada niewielką liczbę członków, partia A. Potockiego — ogromnie liczna, postanowiła utworzyć stowarzyszenie wyłącznie filantropijne. Prezesem wybrany został A. Potocki, wiceprezesem — Władysław Jasieński. Dąbrowski i Koziełł wystąpili z żądaniem zorganizowania manifestacji przeciwko Wielkiemu Księciu Włodzimierzowi, ale A. Potocki zabronił nawet myśleć o tym wykazując, iż mogłoby to przynieść niepożądane skutki dla stowarzyszenia — dlatego też projekt ten odrzucono raz na zawsze. W tych dniach przystąpi się do ostatecznej reorganizacji stowarzyszenia i wszyscy demokraci i komuniści zostaną z niego wyrzuceni. Należy oczekiwać, iż wywoła to bardzo brudne intrygi i artykuły w gazetach, jednakże właśnie ta droga umożliwi nam swobodne sprawowanie władzy nad większością emigracji. Obóz przeciwników liczy około 50 osób — naszą siłę stanowi około 400 ludzi. Dzięki sytuacji, w jakiej znalazła się opozycja, osiągniemy zamierzony cel, jakim jest odciągnięcie emigracji od spisków politycznych — mogę ręczyć, iż organizacja londyńska nie przedsięweźmie niczego, co by wywołało zaburzenia, jakie miały miejsce dawniej, ani nie będzie wysyłać emisariuszy do Polski. [Aleksander] Nirnstein, którego wysłaliśmy do Paryża z poleceniem do Mickiewicza i innych, jak wynika z listu, który załączani w oryginale, znajduje się w sytuacji krytycznej i zagraża mu niebezpieczeństwo. Wydano mu 150 fr., ale jest on znowu bez grosza. Ponieważ jest to energiczny i gorliwy działacz, niechaj wegetuje w Paryżu. Stopniowo będziemy wysyłać różnych osobników do Ameryki i innych miejsc, ażeby wyniszczyć siły polityczne tutejszej, siejącej niepokój, emigracji. Z chwilą kiedy zostanie wydany statut i założone zostaną podstawy organizacji — przystąpimy do zbierania funduszu, ażeby w dogodnym momencie wysłać większość osób do Brazylii, gdzie istnieje już komitet do spraw kolonizacji. [Dopisek na marginesie:] Prawie wszyscy Polacy w Paryżu brali udział w Komunie36, zamordowano i aresztowano bardzo wiele osób, ci, którzy pozostali na wolności, przygotowują nową rewolucję. Dotarła tutaj wiadomość o wykryciu w Szwajcarii szajki fałszerzy banknotów — należały do niej 3 osoby, przywódcą był Małagowski. 23 czerwca [1871] Pełna lista członków Komitetu Polskiego w Anglii została wysłana i zapewne już ją Pan otrzymał. Wkrótce potem wysłałem inne wiadomości, charakterystyki członków stowarzyszenia, które zgodnie z mo- żliwościami będę nadal prowadzić, sprawozdanie z potężnego wiecu 21 czerwca, na którym wiele osób protestowało przeciwko usunięciu polityki z prac naszego komitetu i przyjęciu nazwy Komitetu „Bratniej Pomocy", zamiast starej nazwy Zjednoczenie Emigracji Polskiej [...] Przyczyny tej reformy są następujące: do stowarzyszenia pod dawną nazwą Zjednoczenie Emigracji Polskiej przychodziło na zebranie mnóstwo członków opozycji i prowadziło dyskusje, które często kończyły się bijatyką i interwencją policji. Aby wyplenić to zło, postanowiono wpuszczać na zebrania tylko członków stowarzyszenia „Bratniej Pomocy" za okazaniem biletów wstępu. Wszyscy czerwoni demokraci, pijacy i oszuści zostaną raz na zawsze wyrzuceni ze stowarzyszenia. Doprowadzi to do walk w środowisku emigracyjnym i do powstania nowego związku występującego przeciwko mnie. Właśnie tego pragnę, gdyż posiadając przewagę moralną i materialną, będziemy niweczyć ich plany, a kontynuując walkę odciągniemy ich z drogi intryg politycznych i spisków. Trudno opisać, ile kosztuje mnie to trudu, kłopotów i przykrości — proszę wierzyć, że rezultaty będą znakomite i jeżeli osiągniemy znaczne fundusze ze zbiórek publicznych, wówczas połowę najbardziej niebezpiecznych członków wyślemy do Ameryki, przede wszystkim do Brazylii. W tym kierunku podjęte już zostały pierwsze kroki. Walne zebrania będą się odbywać bardzo rzadko — trzy lub cztery razy w roku, zebrania setników będą się odbywać raz w tygodniu pod przewodnictwem Bieńkowskiego — sekretarza komitetu. Zadaniem komitetu będzie śledzenie moralności członków stowarzyszenia, niezezwalanie im na zajmowanie się fałszowaniem banknotów, przesyłanie artykułów do gazet, wstępowanie do stowarzyszenia „Internationale" i udział w innych stowarzyszeniach próżniaków. Każdy członek obowiązany jest płacić składkę według swych możliwości. Ludzie napiętnowani przez występki, pijaństwo, zawodowi żebracy będą usuwani ze stowarzyszenia. Wszyscy członkowie zgodnie ze statutem podlegać będą regułom wojskowym. Zapomogi komitet wydawać będzie tylko starcom, chorym, a ci, którzy pragną wziąć się do pracy, otrzymywać będą na pierwsze wydatki pewne kwoty w formie pożyczki, którą spłacać będą następnie według swych możliwości. Najgorętsze głowy z emigracji polskiej zginęły we Francji, w szczególności w Paryżu w czasie bitew na barykadach lub zostały rozstrzelane albo pójdą na zesłanie do Nowej Kaledonii — pozostali wygnani zostaną poza granice Francji. Przyjechało tu wielu, ale oczekuje się przyjazdu jeszcze większej ilości osób. Przyjechała tu żona słynnego Jarosława Dąbrowskiego z dziećmi, jest w ostatnim miesiącu ciąży, zwracała się do nas o pomoc, ale odmówiliśmy37 ze względu na udział jej męża w Komunie. Teofil Dąbrowski został zabity38, Józef Kwiatkowski z Warszawy — ranny i bliski jest śmierci. Jednym słowem, okoliczności sprzyjały rozbiciu emigracji i zapobiegły nieszczęściom nowego buntu. Pozostali tylko Amborski, Akielewicz, Giller, Miero-sławski i wielu innych, ale i oni zostaną zgnieceni. 25-go wyślemy do Ameryki trzech komunardów — Polaków, którzy przyjechali tutaj, i to pod pretekstem, że Anglia wyda ich Francji. Zgodzili się oni wyjechać i wykupiliśmy już bilety na podróż — 24-go wyślemy ich do Liverpoolu. D'Albeca ostatecznie usunęliśmy z komitetu. Trzeci członek wybrany zostanie spośród Żydów, setnik Niedbalski — Żyd, wyjechał już z listem do rabina Berkowicza do Gravesend. Kancelaria komitetu przeniesiona została na 534 Oxford street do mieszkania Wład[ysława] Jasieńskiego. Wczoraj wieczorem wysłano Panu pocztą bardzo ważną broszurę The dvii war in France wydaną z polecenia tutejszej Rady Generalnej Międzynarodówki. W broszurze tej znajdzie Pan informację o tym, że Antoni Żabicki, były redaktor „Głosu", obecnie mieszkający w Galicji, jest delegatem Międzynarodówki. Należy powiadomić o tym rząd austriacki, ażeby roztoczono nad nim nadzór — wysłanie go za granicę będzie bardzo szkodliwe, niech lepiej mieszka w jakiejś prowincji austriackiej. Przedstawicielami Rosji wybrano pułkownika Ławrowa, Dawydowa i Sieriebriannikowa. Gonzawa Henryk — lat około 60, wzrostu średniego, krępy, twarz szczupła, nosi brodę, włosy czarne, wyraz twarzy ponury, nieprzyjemny. Żyd warszawski. Trudnił się fałszowaniem banknotów, był właścicielem dużego hotelu w Londynie, jednakże pod koniec okradł wszystkich, pozaciągał długi i ukrył się. Następnie udoskonalił on sposób produkcji stalówek i otworzył fabrykę, lecz i tu mu się nie powiodło. W roku 1863 zajmował się on przewozem broni z Galicji do Polski i z polecenia Guttry'ego jeździł do Poznania z dostawami prochu, jednakże zamiast prochu wiózł razem z Żydami kontrabandę i wpadł do niewoli na granicy, ale dzięki interwencji Żydów udało mu się zbiec. W roku 1865 utworzył on żydowską filię masonów wyłącznie spośród emigrantów z Polski i uważany jest za ich mistrza. Bardzo przebiegły i podły, za pieniądze gotów na wszystko. 28 czerwca [1871] Z załączonego ogłoszenia w „Times" przekona się Pan, że Komitet Polski został ostatecznie zorganizowany. Na trzeciego członka sekcja żydowska wybrała rabina G. Berkowicza z Gravesend (z głosem doradczym). Całą władzę skupiliśmy w swym ręku. Centralna sekcja demokratów, pod kierunkiem pułkownika Ludwika Oborskiego, została już skreślona z listy, ponieważ żądali oni, aby komitet natychmiast przejawił działalność polityczną, wydawał pro- klamacje i wysyłał emisariuszy. Frakcja ta liczy około 35 osób. Drugie ugrupowanie, które usunięte zostało z naszego stowarzyszenia, składa się z najbardziej zagorzałych działaczy, którym przewodzą Koziełł, Dąbrowski i inni. Jest to partia najbardziej niebezpieczna i niespokojna; liczy ona około 20 osób. Roztoczono nad nimi nadzór policyjny i zostaną podjęte środki, aby pozbawić ich możności szkodzenia naszemu stowarzyszeniu i utrzymywania stosunków z Galicją i in. O Dąbrowskim pisałem do redaktora „Gazety Narodowej" we Lwowie. Czwarta frakcja39 składa się wyłącznie z klerykałów, którym przewodzi ksiądz Podolski. 26 czerwca odbył się ich wiec w sali, gdzie przyjmowano Wielkiego Księcia Włodzimierza. Przewodniczył biskup Morris, obecni byli: prałat Oakley, Mr Zane, ksiądz Podolski. Zebrano około 150 funtów. Frakcja klerykałów jest bardzo słaba i nie zasługuje na specjalną uwagę. Do piątej frakcji emigracji londyńskiej należą masoni i członkowie stowarzyszenia „Internationale" — jest to grupa bardzo szkodliwa, ale nieliczna; agentami są Gonzawa, Paluszkiewicz, Kostecki, Dobrzański i inni. Znajdują się oni stale pod nadzorem. Do szóstej frakcji należą „dyplomaci", którym przewodzi (major) Szulczewski, agent Czartoryskiego. Ich silną stroną są duże zasoby materialne, słabą— mała liczba członków i niewielkie wpływy. Celem naszego związku „Bratniej Pomocy" jest zmuszenie emigrantów do pracy i znalezienia sobie środków do życia, przeszkodzenie rozwojowi intryg politycznych i innych knowań oraz wysłanie wszystkich włóczęgów i spiskowców do Ameryki Południowej, aby stworzyć warunki niezbędne dla utrzymania spokoju w kraju. Hr. Jasieński utrzymuje bliskie stosunki z wszystkimi najważniejszymi działaczami politycznymi zarówno w Paryżu, jak i w Londynie i jest mi całkowicie oddany. Jeżeli chodzi o fotografie D[awydowa] — postaram się je wydostać i natychmiast przesłać. Załączam niniejszym bardzo interesujący dokument, podpisany przez wiele różnych osób. 12 lipca [1871] Czartoryski, Szulczewski i ksiądz Podolski występują przeciwko naszemu stowarzyszeniu i szkodzą nam, jak mogą. [...] Wielu zamożnych Anglików obiecało pomoc naszemu stowarzyszeniu, jednakże nie mamy zamiaru organizować się; celem naszym jest Przesiedlenie niespokojnych elementów do Ameryki. Doprowadzimy do skutku dzieło zniszczenia. Masoni zaprzestali swych zebrań, wielu spośród nich usunięto już ze stowarzyszenia. Załączam przy niniejszym korespondencję doktora Kaczorowskie-go40, agenta związku Młoda Rosja. Z korespondencji tej wynika, że pożyczył on od A. Potoc[kiego] 20 L dla siebie i 9 L dla innych, nie zwraca ich już trzy miesiące i oczywiście nie zwróci, chcę go jednak mieć w ręku i dlatego wczoraj wziąłem od niego weksel na 29 L, który w danej chwili stanowić będzie broń przeciwko niemu, gdyby zamyślał rozwijać, tak jak dawniej, sojusz z demagogami rosyjskimi. Przebywa tutaj pisarz Turgieniew i pragnie uchodzić za liberała. Opowiada wszystkim, że St. Tchórzewski, znany księgarz i alter ego Hercena, był na służbie III Oddziału i sprzedał wszystkie sekrety Doł-gorukowa.41 Oczekują tu przyjazdu znanego Iwanowa, o którym pisałem. Kłopotów mam co niemiara. Spośród Rosjan przebywających w Londynie bardzo nieliczni utrzymują stosunki z Polakami. W związku z wakacjami wszystkie ważniejsze sprawy komitetu odłożono do 20 sierpnia. Dawydow wyjechał na pewien czas do Liverpoolu. Ławrow i Socze-wo spędzają czas razem. 17 lipca [1871] Pomiędzy agenturą Czartoryskiego w Londynie, którą kieruje Szul-czewski, i naszym komitetem rozgorzała obecnie walka. Czynią oni wszystko, aby przedstawić nasz komitet w najczarniejszych barwach, my ze swej strony robimy to w stosunku do nich; doprowadzi to do tego, iż społeczeństwo straci ostatecznie sympatię i zaufanie do obu. Liczę na to, że do końca tego roku uda mi się doprowadzić emigrację do takiego stanu, iż na dłuższy czas ustaną intrygi polityczne i spiski. Z Warszawy przyjechał tutaj syn Andrzeja Zamoyskiego [Władysław] i utrzymuje systematyczne stosunki z dyplomatami Czartoryskiego, rozdaje im przywiezione z Warszawy pieniądze, które zebrał jego ojciec i inni. Twierdzi on, że w Warszawie istnieje partia czynu, ale głównym jej ośrodkiem jest Kraków. Należy go śledzić, ponieważ jest on członkiem Komitetu Krakowskiego razem z Sapiehą i Smolką. Niejednokrotnie otrzymywaliśmy z Galicji i Poznańskiego propozycje, by przysyłać im artykuły polityczne do gazet. Wydałem jednakże członkom zakaz pisania do gazet, toteż gazety polskie nie mają korespondentów, prócz Dąbrowskiego i Szulczewskiego. Cyrkularz, statut i nowa pieczęć są już gotowe i będą one w tych dniach rozsyłane. Pułkownik d'Albeca wyjechał do Paryża na spotkanie ze spiskowcami rumuńskimi. W sierpniu oczekuje się przyjazdu Menottiego Garibaldiego do Londynu. Dawydow i Ławrow mieszkają za miastem, obaj działają w Stowarzyszeniu Międzynarodowym; jutro oczekuje się ich przyjazdu. Przyjechał tutaj Grigorowicz, który podaje się za dyrektora Ermitażu, chociaż jego wiedza w dziedzinie archeologii jest bardzo mierna. Nad wielu Rosjanami przebywającymi w Londynie roztoczono nadzór, jednakże do tej chwili nie zauważono nic podejrzanego. Załączam przy niniejszym cyrkularz i wzór kwitów. 21 lipca [1871] Dziś w środowisku londyńskiej emigracji miało miejsce bardzo ważne wydarzenie. Hrabia Władysław Jasieński, cieszący się poparciem Washburna, ambasadora amerykańskiego w Paryżu, i innych wpływowych osobistości, został po przyjeździe tutaj wybrany wiceprezydentem komitetu „Pomocy Biednym" (emigrantom). Zebrawszy znaczne sumy pieniężne od bogatych Anglików oraz składki miesięczne od emigrantów — uciekł on wczoraj nocą do Francji, pozostawiając długi i puste walizki w mieszkaniu. O wydarzeniu tym nie wszyscy jeszcze wiedzą, można jednak sobie wyobrazić, jaka się podniesie burza. Ja również postanowiłem zrezygnować z kierowania tym stowarzyszeniem, pozostawiając sobie jedynie tytuł prezydenta wszystkich stowarzyszeń polskich w Anglii. W ten sposób nie występując publicznie na arenie będę wiedzieć o wszystkim i kierować. Aby zapewnić sobie osiągnięcie tego celu, zawarłem specjalną umowę z setnikami, zobowiązując ich do składania mi szczegółowych sprawozdań miesięcznych 0 zapatrywaniach i działalności poszczególnych członków stowarzyszenia oraz organizując specjalną policję we wszystkich sekcjach. 1 sierpnia odbędzie się ogólne zebranie i wybrani zostaną agenci policyjni, dałem im pieniądze na niezbędne wydatki i w ten sposób uniemożliwię zamiary partii czynu, która dąży do wplątania emigracji w spiski polityczne. Prowadzimy w dalszym ciągu kolonizację do Ameryki i 28 lipca wysyłamy 2 Żydów i 6 chrześcijan z guberni zachodnich do Nowego Jorku. Utrzymywanie ich w ryzach jest dla mnie olbrzymim wysiłkiem. Emigracja londyńska składa się z najbardziej niebezpiecznych elementów, ze zdecydowanych na wszystko oszustów, ale jak Pan widzi, w ciągu niespełna roku udało się mi odsunąć ich od polityki, stłumić namiętności 1 pozbawić ich możności zamieszczania w gazetach szkodliwych artykułów wymierzonych przeciwko Rosji oraz rozbudzić niechęć Anglików do demagogów polskich; to właśnie ja poleciłem stowarzyszeniu wystąpić w pełnym składzie w czasie manifestacji „komunistów" w Hyde Parku z czerwonym sztandarem i czapką frygijską. Właśnie to wystąpienie stało się przyczyną wzrostu niechęci Anglików do uchodźców polskich. Kostecki, Paluszkiewicz, Skalski, Kaczorowski i inni agitatorzy, którzy pragnęli skierować komitet na drogę intryg politycznych i żądali wysyłania emisariuszy do Polski, znaleźli się teraz w najkrytyczniejszej sytuacji i pozbawieni zostali środków do ży- cia. Stowarzyszenie zjednoczonej emigracji powstało na takich zasadach, iż nie ma żadnego podłoża ani siły, i w zależności od mojej woli może być starte na proch. Liczyli oni na to, iż uda się im stworzyć tutaj ośrodek agitacji i zjednoczenia całej emigracji, ale pozbawiłem ich tej możliwości nie tylko w chwili obecnej, lecz i na przyszłość. Otrzymano tutaj wiadomość, iż ambasada rosyjska w Paryżu wydaje paszporty i niewielkie zapomogi emigrantom zgłaszającym chęć powrotu do Rosji. Panuje z tego powodu radość wśród emigrantów. Byłoby dobrze, gdyby ambasada w Londynie przyjęła ten plan — wielu zapewne powróciłoby do Rosji, a byłoby o wiele lepiej mieć ich tam pod nadzorem policji aniżeli tutaj. Wczoraj widziałem się z Dawydowem. On i Ławrow są entuzjastami idei komunistycznych. Mówił mi, że w Rosji wre praca i że w przyszłym roku wybiera się do Rosji, by spotkać się z wieloma współwyznawcami. Będzie on w Charkowie, toteż śledząc doktora Soczewo bez trudu go złapiecie. Mówił, że bywa stale na wystawie42 i przyciągnął wielu Rosjan do swojej partii. Nie ulega żadnej wątpliwości, że zarówno on, jak i Sieriebriannikow są agentami tajnego stowarzyszenia w Rosji. Bardzo proszę nie pisać do ambasady o moim pobycie, a jedynie proszę o powiadomienie mnie, komu przekazywać papiery. Należy napisać do konsula, p. Berga, aby wyrzucił z kancelarii swej rosyjskiego Anglika.43 [Dopiski na marginesach:] O ucieczce Jasieńskiego powiadomiono ambasadora amerykańskiego w Paryżu, wiadomość ta ukaże się we wszystkich gazetach. Załączam niniejszym 3 bilety wizytowe. 23 lipca [1871] Z Petersburga przyjechał tutaj Aleksandrowski, młody człowiek, lat 20. Był w Szwajcarii, gdzie poznał się z agitatorami; spotykał się z L. Czernieckim, Bulewskim i przywiózł list od Leputina czy Iłputina44 do Ławrowa do Londynu. Według jego słów cała partia spiskowców zerwała stosunki z Sieriebriannikowem i Nieczajewem, a cała troską prawdziwych spiskowców w Rosji jest wcielenie w życie statutu Międzynarodówki i wywołanie rewolucji w środowisku robotniczym. Aleksandrowski jest wysokiego wzrostu, jasny blondyn, szczupły, trochę się jajca. Jak się wydaje, nawiązał on stosunki w środowisku agitatorów i, być może, jest ich agentem, gdyż dużo rozprawiał o rozwoju spisku, o udziale w nim Niekrasowa i innych wydawców. Po przybyciu do Londynu natychmiast wyruszył na poszukiwania Ławrowa i Dawydowa, odwiedzał w Clerkenwell zegarmistrza Junga, przyjaciela Ławrowa. Jednym słowem, nie ulega wątpliwości, że należy on do tajnego stowarzyszenia, mimo iż jest młody i niedoświadczony. Mieszka on tutaj w hotelu Versailles, którego właścicielem jest Polak Jeleń, nasz agent; jego cicerone jest Paluszkiewicz, znany łotr, który kilkakrotnie uczestniczył w aferach fałszowania i przewożenia fałszywych banknotów. Po powrocie Aleksandrowski zamierza wstąpić na uniwersytet, widocznie dysponuje znacznymi środkami. W Genewie nawiązał on znajomości ze wszystkimi spiskowcami. Co się tyczy Komitetu Polskiego w Londynie, to jego przyszłość pogrzebana została bezpowrotnie. Ucieczka Władysława Jasieńskiego z papierami i znaczną sumą pieniędzy zebranych na rzecz stowarzyszenia zadała cios śmiertelny. Cała emigracja jest wzburzona, żąda oddania go pod sąd. Listy dotyczące Jasieńskiego wysłano do prefekta policji, do ambasadora Stanów Zjednoczonych Ameryki Washburna i innych osób. Artykuł o tym wydarzeniu ukaże się w gazetach galicyjskich, mianowicie w „Gazecie Narodowej", a także w gazetach angielskich. Zarząd główny znajduje się w moich rękach. Trosk i wydatków mam bardzo wiele, ale dopiąłem celu. Przebywa tutaj książę Teodor Paskiewicz, Turgieniew i inni. W sobotę ma się odbyć zebranie emigracji w sprawie Jasieńskiego. 28 lipca [1871] Dziś wieczór miałem spotkanie z Dawydowem, zjedliśmy razem obiad i do godziny 12 spędziliśmy czas w moim mieszkaniu. 24 lipca Ławrow wyjechał do Paryża, gdzie zamierza spędzić 3 miesiące, aby dopomóc organizacji „Internationale" i pisać korespondencje do gazet rosyjskich, do których systematycznie wysyła artykuły pod pseudonimami, za co otrzymuje wysokie honoraria. Soczewo wyjechał do Szkocji, ale Dawydow wzywa go z powrotem do Londynu, ma bowiem być obecny przy porodzie żony znanego bandyty [Jarosława] Dąbrowskiego. W Londynie przebywa brat zabitego Dąbrowskiego [Teofil] i otrzymuje zapomogę od Dawydowa, który, sądząc z jego opowiadań, jest agentem partii rewolucyjnej i otrzymuje od niej pieniądze. Przebywa tutaj niejaki hrabia Iliński, członek stowarzyszenia „Internationale" i przyjaciel Dawydowa. Napomknęliśmy mu o Nieczaje-wie, ale Dawydow nie chce o nim nawet słyszeć, nazywając go niegodziwcem i tchórzem. Wspominał o wizycie, jaką złożyli mu w roku ubiegłym Niekrasow i Makarow, którzy uciekli z Akademii Medyczno-Chirurgicznej i przyjechali tu z listem od Ogariewa. Zamierzali oni drukować zapiski o rządzie rosyjskim, ale z projektu tego nic nie wyszło. Wspomniał także o Jeroszynie, nic jednak szczególnego o nim nie mówił. Według jego słów, sprawy rewolucji w Rosji posuwają się naprzód powoli, ale w sposób pewny, nie będzie to krwawy bunt, lecz przewrót moralny i obalenie rządu. Należy jednak rozwinąć propagandę na południu, z daleka od Petersburga, zwłaszcza w środowisku chłopskim. Agitatorzy obawiają się, że rząd, z chwilą gdy zrozumie ich cele i nastrój umysłów nowego pokolenia, zapobiegnie wybuchowi rewolucji poprzez wprowadzenie reform liberalnych i konstytucji na wzór angielskiej. Zaznaczył przy tym, iż głównym zadaniem jest wyszukiwanie niezadowolonych i tworzenie wśród nich stowarzyszeń, a więc wśród Polaków, Tatarów, czy Żydów, a następnie rozszerzenie kręgu działalności. Troszczy się on szczególnie o pomyślne rezultaty działalności „Internationale" i wysoko ceni „Reformer", wydawany przez Bradlaugha, z którym utrzymuje bardzo bliskie stosunki. Dziadek jego był admirałem floty rosyjskiej, Dawydow często opowiada o nim. Co się tyczy jego portretu, prosiliśmy, żeby zamówił go, gdyż zamierzamy podarować Menottiemu Garibaldiemu album z portretami jego przyjaciół, w tej liczbie również i jego; obiecał nam, i gdy tylko Garibaldi przyjedzie do Londynu, postaramy się tego dopilnować. Nie można mu pozazdrościć powierzchowności. Średniego wzrostu, krępy, z długą jasnoryżą (nie blond), przyprószoną siwizną brodą, łysawy, nos czerwonawy, twarz obrzękła, nosi okulary, typ mnicha. Oczekuje on dziś niejakiego Oswalda. Papiery stowarzyszenia znajdują się u mnie, a sekretarz B[ieńkowski] mieszka w moim domu i jest na moim utrzymaniu. W przyszłym tygodniu weźmiemy wariant artykułu o kradzieży dokonanej przez Ja-sieńskiego, o czym posłano już wiadomość do „Gazety Narodowej" w Galicji, którą Pan zapewne otrzymuje. Przebywa tutaj Wielki Książę Konstanty Nikołajewicz. Panuje całkowity spokój, jutro odbędzie się zebranie. Praca ponad siły nadwerężyła ogromnie moje zdrowie, ale będę kontynuować dzieło, dopóki pozwolą możliwości i póki starczy sił. Londyn, 30 lipca [1871] [Obraz sytuacji emigracji londyńskiej złożony W. Ks. Konstantemu Nikołajewiczowi.] W końcu 1867 roku przyjechali tutaj delegaci z Paryża, Genewy i Brukseli, aby utworzyć Centralny Komitet „Internationale". Assy, Pyat, Rossel, Berger i inni razem z demagogami paryskimi zdołali tu utworzyć klub robotników na High Holborn i Clerkenwell, do którego przyłączyli się spiskowcy irlandzcy znani pod nazwą fenian. W ciągu dwóch lat klub ten znacznie się rozwinął, przyłączyli się doń wszyscy przeciwnicy władzy monarchicznej i członkowie stowarzyszenia reformistów, którym kieruje pułkownik Dickson i Ed. Beales, z drugiej zaś strony czerwoni pod wodzą Bradlaugha, których organ „Reformer" zdołał przeniknąć do wszystkich warstw społeczeństwa i stworzyć sil- ną opozycję. Rząd angielski, który początkowo nie zwracał baczniejszej uwagi, obecnie zdając sobie sprawą z siły, jaką dysponuje przeciwnik, patrzy na to przez palce, starając się jednakże odciągnąć najbardziej aktywnych, proponując im wygodne posady w administracji. Rewolucja 'moralna, a w szczególności idee komunistyczne rozwijają się w stosunkowo szybkim tempie i zademonstrowały już publicznie swą siłę podczas słynnego zebrania przed parlamentem, w czasie ogromnej manifestacji komunistów w Hyde Parku, gdzie wysłaliśmy setkę emigrantów polskich z czerwonym sztandarem i w ten właśnie sposób zniweczyliśmy resztki sympatii dla Polaków, następnie w czasie wielkiej manifestacji (w której uczestniczyło około 40 000 osób) w związku z wprowadzeniem podatku na zapałki, w czasie której trzeba było wezwać na pomoc wojsko, ale równocześnie musiano cofnąć podatek. We wszystkich tych rozruchach rej wodzili członkowie Komitetu „Internationale" w Londynie. Przyjazd Menottiego Garibaldiego wywołał nowe wydarzenia: powstanie Ligi Karpackiej, założonej przez Bosaka-Haukego i Rumunów. 27 listopada ubiegłego roku na potężnym wiecu w City emigracja polska jednomyślnie wybrała Alberta Potockiego swoim przedstawicielem, jednakże zażądał on, aby wybór ten dokonany został przez głosowanie powszechne nie tylko w Londynie, lecz również we wszystkich pozostałych miastach, w których mieszkają uchodźcy polscy. W lutym bieżącego roku głosowanie dobiegło końca i A[lbert] P[otocki] wybrany został prezydentem z nieograniczonymi pełnomocnictwami, o czym świadczą załączone gazety. Z chwilą kiedy ogłoszono ten fakt, przybyła delegacja od masonów loży „Wschód" i Centralnego Komitetu „Internationale" z propozycją, ażeby przyłączyć wszystkich emigrantów polskich do stowarzyszenia „Internationale". Wielu Polaków zaliczono już do szeregów adeptów; czynią wszelkie wysiłki, by skłonić A. Potockiego do zjednoczenia, ale wszystko na próżno; Komitet Polski pozostanie poza obrębem wpływów komunistów, z wyjątkiem pięciu ludzi, którzy w czasie bytności w Bordeaux zapisali się w szeregi Komitetu „Internationale". Zaraz po przyjeździe Garibaldiego do Londynu spotkali się z nim masoni i członkowie „Internationale" i prosili go o zajęcie się sprawą zbliżenia z Komitetem Polskim. Trzeciego dnia po Przyjeździe Garibaldi prosił o spotkanie z prezydentem A. Potockim, które odbyło się w Putney House, w Putney, w domu pułkownika Chambersa, przyjaciela Garibaldiego i byłego członka parlamentu. Na spotkaniu tym byli obecni Andreoli i Tibaldi, pułkownik d'Albeca — agent tajnego stowarzyszenia rumuńskiego, członek Komitetu „Internationale", Paluszkiewicz, i Kostecki — sekretarz Komitetu Polskiego i mistrz masonów. Następnie d'Albeca wydał bankiet, na który przyszedł Garibaldi ze swymi zwolennikami, Dawydow z floty rosyjskiej, agent tajnego stowarzyszenia w Rosji i wyznawca socjalizmu, Zęba- lios — redaktor „America Latina", Andreoli, Giovanni i kilku masonów z loży „Wschód". Wszyscy oni jednogłośnie prosili A. Potockiego, by wraz ze swoimi zwolennikami wziął udział we wspólnym dziele „odrodzenia narodów", i na zebraniu tym sporządzono akt (oryginał poniżej załączam) podpisany przez Menottiego Garibaldiego, którego wybrano honorowym członkiem Polskiego Komitetu Centralnego. Następnie d'Albeca i jego zwolennicy starali się, aby wybrano go członkiem Komitetu, ale A. Potocki odmówił kategorycznie, nie bacząc na pieniądze i obietnice, którymi szafował d'Albeca wśród Polaków. Władza pozostała w ręku A. P. i d'Albeca widząc całkowitą klęskę opuścił Londyn. Projekt organizacji ma ogromne znaczenie, ponieważ odsłania ich plany i wskazuje, w jakim miejscu gromadzone będą środki przygotowujące nową rewolucję. Ze względu na położenie geograficzne i liberalne instytucje Londyn pozostanie ośrodkiem wszystkich spisków, które prowadzą do zaburzeń na kontynencie. Zniweczyć lub zdemaskować ich plany można bardzo łatwo, jeżeli dysponuje się energicznymi ludźmi i dostatecznymi środkami materialnymi. Połowa emigrantów polskich we Francji zginęła w czasie wojny francusko-pruskiej, wielu poległo w Wogezach pod dowództwem Haukego, inni na barykadach w Paryżu, setki rozstrzelano i wygnano poza granice Francji; ci, którzy pozostali, pozbawieni są środków do życia i znajdować się będą pod nadzorem policji. Jedynie w Anglii i w Szwajcarii pozostały dwa silne ośrodki emigracyjne, składające się z najbardziej niespokojnych elementów, po większej części przestępców, przyłapanych na kradzieżach, fałszowaniu banknotów, zabójstwach itp. Kierować tego rodzaju hołota jest bardzo trudno i niebezpiecznie, tylko głęboka znajomość charakteru emigrantów polskich umożliwiła A. Potockiemu utrzymanie ich w ryzach (zob. nr 128 „Gazety Narodowej", Lwów 8 kwietnia 1871). Emigracja londyńska liczy około 500 ludzi, podzielona jest na pięć setek pod zarządem pięciu centurionów. Wszyscy członkowie obowiązani są płacić niewysokie miesięczne składki przeznaczone na chwilowe zapomogi. Prezydent płaci około 100 funtów szterlingów [rocznie]. Zebrania odbywają się co tydzień, polityka pozostaje poza obrębem działalności stowarzyszenia. Organizacja dysponuje danymi dotyczącymi każdego członka. Trzech setników wykonuje funkcję komisarzy policji, wie o nich tylko prezydent. Dziesiętnicy obowiązani są składać setnikom cotygodniowe raporty o zachowaniu się i potrzebach podwładnych. Za pijaństwo, bijatyki itp. wykroczenia członkowie stowarzyszenia płacą kary pieniężne, a za recydywę usuwani są ze stowarzyszenia. Załączam niniejszym kopię statutu. Setnicy i sekretarz wybierani są spośród najbardziej aktywnych członków.45 Z wyjątkiem S. Bieńkowskiego wszyscy pozostali należą do zdecydowanych na wszystko łotrów, którzy zajmowali się fałszerstwem banknotów i innymi przestępstwami. Ażeby mieć ich pod ręką, A. Potocki polecił zrobić fotografię grupową 5 setników, sekretarza i agenta policji. Wszyscy oni są na utrzymaniu A. Potockiego i są mu bezgranicznie oddani. Celem, jaki sobie postawił A. P[otocki], jest niedopuszczenie do zjednoczenia stowarzyszenia polskiego z Centralnym Komitetem „Internationale" oraz poznanie w miarę możliwości kanałów przenikania agentów tego stowarzyszenia do Rosji, a także obezwładnienie emigracji i poderwanie stosunków ze społeczeństwem angielskim i innymi organizacjami rewolucyjnymi. Właśnie w celu zajęcia umysłów, rozbudzenia namiętności i wywołania waśni wewnętrznych rozwinięto agitację przeciwko Towarzystwu Demokratycznemu, kierowanemu przez Oborskiego, partii klerykalnej księdza Podolskiego i literackiej, której przewodzą Szulczewski i Czartoryski. Walka z tymi stowarzyszeniami wyczerpuje siły emigracji i odwraca uwagę od intryg politycznych i spisków. Trudno opisać wszystko, co uczyniliśmy dla dobra ogólnego; praca A. P[otockiego] przyniosła rezultaty, jakich nie oczekiwano. Gdyby środki, jakimi dysponujemy, były większe, można by połowę najbardziej czerwonych przesiedlić do Ameryki, skąd powrót jest bardzo utrudniony; około 25 ludzi wysłano już do Nowego Jorku. Niestety, tak ciężka praca i bezsenne noce spędzane na korespondencji nadwątliły zdrowie A. P[otockiego] do ostateczności, choroba płuc w warunkach zmiennego klimatu londyńskiego z każdym dniem pochłania resztki sił. Byłoby wskazane, aby rząd znalazł zdolnego agenta, który mógłby przejąć tę ważną funkcję na wypadek śmierci A. P[otockiego]. Od chwili śmierci Hercena wśród demagogów rosyjskich za granicą panuje dezorganizacja. Ogariew jest stary i schorowany, Bakunin nie cieszy się już zaufaniem, Nieczajew i Sieriebriannikow znajdują się w trudnej sytuacji materialnej i wykluczeni są już z koła spiskowców. Oskarżają ich o kradzież znacznych sum pieniężnych. Ławrow (pułkownik) przebywa w Paryżu i całą duszą oddany jest stowarzyszeniu „Internationale", nie ma jednak środków do życia i utrzymuje się z korespondencyj posyłanych do gazet rosyjskich oraz zapomóg otrzymywanych od Dawydowa. Dawydow zajmuje się tutaj transakcjami handlowymi, pomaga emigrantom pieniędzmi i radą, ale bez dawnej energii. Inni w Genewie i Lugano żyją na koszt przyjeżdżających rodaków. Jednakże nie wynika z tego bynajmniej, iż wszystko chyli się do upadku, przeciwnie, idee komunistów znajdują podamy grunt wśród młodzieży uniwersyteckiej i szkolnej. Z drugiej strony w środowisku robotników i chłopów rozwija się spisek przygotowujący powszechną rewolucję światopoglądową. Starają się oni zachwiać „wiarę wśród chłopów — nie mówiąc chłopu lub robotnikowi, jak dawniej bywało, o nieistnieniu Stwórcy itp. Wszelako poprzez rozmowy o ewolucji w przyrodzie dążą oni do tego, aby doszedł on sam do takiego wniosku, że na świecie istnieje tylko materia, a świat duchowy jest wymysłem księży i władzy." Są to słowa Ławrowa i innych, które niedwuznacznie pokazują, w jaki sposób zamierzają spiskowcy zniweczyć więzy rodzinne i obywatelskie i pchnąć przyszłość i wielkość Rosji w otchłań anarchii i zguby. Całkowicie zniweczyć te podstępne zakusy można poprzez wprowadzenie reform liberalnych na wzór angielski. P.S. W Londynie przebywają: Pyat, Bergeret, sekretarz Delescluze, brat i żona poległego Dąbrowskiego, Le Faucher — ojciec słynnego uczestnika buntu polskiego, zamieszany wraz z Frankowskim w sprawę banknotów i obligacji polskich, Konstanty Schmidt — agent masonów polskich i kolporter proklamacji, Wolf — były sekretarz Mazziniego, Aleksandrowski z Petersburga, agent tajnego stowarzyszenia, młodzieniec lat 20, który przyjechał tu z listem od Ogariewa do Ławrowa i Dawydowa, Iliński, Milowicz oraz Iwanów z Moskwy. W związku z ciężką chorobą A. Potocki przekazał do 10 września władzę w Komitecie „Bratniej Pomocy" w ręce specjalnej delegacji. 3 sierpnia [1871] Mam zaszczyt powiadomić Pana, że miałem audiencję u Jego Wysokości Księcia Następcy Tronu i dziś rano przekazałem na ręce Jego Cesarskiej Mości wszystkie dokumenty, które przedstawiały wartość, ponieważ przekazanie ich do ambasady było związane z dużymi trudnościami, a wysłanie pocztą niemożliwe. W chwili obecnej z powodu choroby zarząd nad sprawami komitetu poleciłem specjalnej delegacji, która obowiązana jest zwracać się do mnie we wszystkich sprawach zasadniczych.46 Wł. Jasieński, o którego ucieczce do Paryża donosiłem, miał zamiar zjednoczyć emigrację polską z Komitetem Centralnym „Internationale"; gdyby projekt ten został urzeczywistniony, wówczas ani moje wpływy, ani kogokolwiek innego nie miałyby żadnego znaczenia. „Internationale" stara się użyć Polaków i Rosjan do rozwoju propagandy w Rosji, Galicji i Księstwach Naddunajskich. Do tej pory nie mają oni zwolenników w naszym stowarzyszeniu prócz kilku osób. Od ambasadora Stanów Zjednoczonych Washburna otrzymaliśmy z Karlsbadu odpowiedź w sprawie Jasieńskiego, obiecuje on ze swej strony pomoc w poszukiwaniu i ukaraniu go, dziś otrzymaliśmy analogiczny list Hoffmana, charge d'affaires ad interim. Mam wiele kłopotów i korespondencji, nie bacząc więc na wyczerpanie fizyczne, pracuję po nocach, ażeby przynieść pożytek. Aleksandrowski, uczeń 6 klasy gimnazjum petersburskiego, wysoki, jasny blondyn, jąkała, wyjechał z Londynu do Paryża. Wszystko wskazuje na to, że jest on agentem tajnego stowarzyszenia zorganizowanego wśród uczącej się młodzieży; przyjechał tutaj z listem polecającym od Ogariewa do Ławrowa i Junga, członka szwajcarskiej sekcji „Internationale". Przykro, że tego rodzaju młodzieńcom wydaje się paszporty. Aleksandrowski miał przy sobie dużo pieniędzy, jest, jak się wydaje, rodem z guberni wołyńskiej. Zasady organizacyjne naszego stowarzyszenia zabraniają wykonywania fotografii członków — udało mi się, pod pretekstem zrobienia podarunku Garibaldiemu, sfotografować grupę najważniejszych członków komitetu, którą [fotografię] prześlemy Panu natychmiast. Znajdujące się na niej osoby są to bardzo aktywni i niebezpieczni agenci rewolucyjni. [...] Mam nadzieję, jeżeli wszystko pójdzie jak należy, zadać silny cios stowarzyszeniu „Internationale". Fotografie zostaną wysłane pocztą w liście poleconym — proszę powiadomić mnie o otrzymaniu przesyłki. 4 sierpnia [1871] Zapewne otrzymał Pan list powiadamiający o przekazaniu dokumentów na ręce W. Księcia. Dziś odbyłem dłuższą naradę z Dawydowem na temat przeglądu międzynarodowego. Wszystko wskazuje na to, że pragnie on żarliwie zjednoczenia naszego stowarzyszenia z nimi. Dawydow ma lat 49, krewni jego, Safranowowie, mieszkają w Rosji, sam on pochodzi z Ukrainy, ale nie żywi specjalnej sympatii do, jak się wyraża, chochłów. Miał on umówione spotkanie z Rozwadowskim i pytał, czy go nie znam. Mieszka tu jego przyjaciel Jeroszyn. Jest on [Dawydow] bardzo oględny w słowach i mimo dużych wysiłków z trudem udaje się cokolwiek z niego wydobyć, ale po nitce... Tak więc poinformował mnie, że z Londynu wysłano do Belgii, Włoch, Hiszpanii i Francji agentów Rady Generalnej Międzynarodówki, żałował przy tym, że nie ma pod ręką Rosjan i Polaków, których można by wysłać do Rosji. W Szwajcarii powstała silna sekcja. Następnie odwiedził nas Kociołkowski, który zajmuje się wraz z Ja-nowskim procederem fałszowania banknotów, prosząc o paszport i rekomendacje, jednakże odmówiłem mu. Równocześnie poleciłem śledzić ich. K. Schmidt brał udział w zebraniach tutejszych komunistów i boi się wracać do Paryża. Józef Kwiatkowski z Warszawy, znany agitator i współpracownik Wróblewskiego i Dąbrowskiego, został ranny na barykadach i znajduje się pod nadzorem policji; dziwne, że nie wywieziono go do tej pory z Paryża. Czy rząd francuski wie, że był on prawą ręką Dąbrowskiego? Aresztowano także Proniewskiego, który był ich pośrednikiem. Robię wszystko, aby J. Kwiatkowski nie uniknął kary. Jest to jeden z niebezpiecznych spiskowców. Fotografie wykonano, wyszły znakomicie i w przyszłym tygodniu zostaną wysłane listem poleconym. Wieczorem byłem na spotkaniu z agentem Napoleona, opatem, który, jak to zwykle bywa, połknął haczyk i wyśpiewał, że Napoleon wysłał agentów ze znacznymi sumami pieniędzy, aby agitowali na jego rzecz wśród chłopów. Mówił, że duchowieństwo prowadzi analogiczną działalność. Opat ten prosił nas o współpracę, obiecując złote góry, zapewniał mnie, iż gdybym znalazł odpowiednich ludzi, byłoby konieczne spotkanie z Napoleonem, o które by się postarał dla mnie. Czy chce Pan organizować szajkę dla Napoleona? Będzie to nowy akt tragikomedii. Opat zapewnia nas, że do końca 1872 roku cesarstwo odrodzi się niczym Feniks. 16 sierpnia [1871] Zdjęcia zrobione i zostaną wysłane w tych dniach, podobieństwo jest zdumiewające. Papiery i umowa z Menottim Garibaldim przekazane zostały Wielkiemu Księciu. W tych dniach członkowie komitetu zażądali, by pokazać im tę umowę. Jedynie dzięki ucieczce Jasieńskie-go wykręciłem się mówiąc, że wszystkie papiery zabrał on ze sobą. O ucieczce jego i innych zamieszczono wiadomość w policyjnej gazecie niemieckiej, ale powstrzymaliśmy się na pewien czas z przedrukowaniem jej w gazetach angielskich. Wielu z naszych wyjeżdża 23 sierpnia do Irlandii w celu zebrania pieniędzy, a następnie do Polski. W październiku należy oczekiwać przybycia emisariuszy, wybrano trzech — Paluszkiewicza, Bieńkowskiego, Kosteckiego — fotografie ich wyślemy wraz z fotografiami dwóch pozostałych, którzy jadą do Krakowa, by stamtąd przedostać się do Polski. Paluszkiewicz i Kostecki należą do „Internationale". Dziś otrzymaliśmy wiadomość, że Anatol Dawydow należy do ambasady i pełnić ma funkcję agenta na następnej wystawie w Moskwie; czy to ten sam Dawydow, o którym pisałem? Takiego zdania są tutejsi emigranci. Przyjechał tutaj z Odessy niejaki doktor T. Wdowikowski, przyjaciel Dawydowa. Spędziłem z nim trochę czasu, ale do tej chwili nic szczególnego nie zauważyłem. 21 sierpnia [1871] Rozwadowski przystąpił do stowarzyszenia „Internationale" i Marks, członek tego stowarzyszenia, pisał o nim do Dawydowa. Do tej pory nie dopuszczamy, z nielicznymi wyjątkami, do zjednoczenia emigracji polskiej z „Internationale". Oliver był u nas kilkakrotnie w sprawie zjednoczenia, ale odmówiliśmy mu, nie bacząc na zapomogi materialne które obiecywał dla nowo wstępujących. Polscy uchodźcy stanowią obecnie najlepszy materiał dla „Internationale", gdyż jest to proletariat, który nie ma nic do stracenia. „Internationale" skupia całą swą uwagę na Rosji i w czasie obecnej wystawy starali się oni zbliżyć do turystów rosyjskich, licząc na znalezienie zwolenników. Skalski i Bieńkowski wyjechali do Irlandii, aby zbierać ofiary pieniężne i zapoznać się z poglądami fenian. Julian Paluszkiewicz ciągle jeszcze jest tutaj, pracuje nad udoskonaleniem maszyny do fałszowania banknotów. Z chwilą gdy dowiem się, że praca została ukończona — postaram się powiadomić Pana, by podjęto niezbędne środki. Dawydowa widuję stale; prowadzi on hulaszczy tryb życia, w czwartki zaś i niedziele urządza zebrania, na które przychodzi do niego wielu komunistów. Wysłaliśmy fotografie listem poleconym, zapewne otrzymał je Pan? Załączam niniejszym portret Jana Dobrowolskiego, żydowskiego pochodzenia, który brał udział we wszelkich fałszerstwach i przewożeniu fałszywych banknotów. W końcu ubiegłego roku wyjechał on do Galicji wioząc różne dokumenty, zamierzał przedostać się do Warszawy, gdzie ma krewnych. W roku 1864 służył w oddziale Bosaka i Kruka. Podejrzewają go o dokonanie wielu zabójstw. W Szwajcarii utrzymywał on stosunki z Nieczajewem i Sieriebriannikowem. [Ryde] 28 sierpnia [1871] Przyjechałem tutaj na kilka dni w celu podleczenia mego nadwerężonego przez klimat londyński zdrowia i dowiedziałem się o pobycie Wielkiego Księcia Konstantego Nikołajewicza w Ryde, dlatego też postanowiłem pozostać przez pewien czas w tych okolicach, aby zebrać informacje o przebywających tu Polakach i przedsięwziąć środki ostrożności. Okazało się jednak, że z wyjątkiem dwóch osobników zajmujących się drobnym handlem i jednej rodziny polskiej mieszkającej w hotelu Esplanade nie ma tu osób podejrzanych i Wielkiemu Księciu nic nie zagraża. Osoby wysłane do Irlandii przyjechały do Dublina i spotkały się z przywódcą fenian — Sullivanem, wszystko jednak wskazuje na to, że stowarzyszeniu polskiemu nie uda się rozwinąć w Irlandii. Stowarzyszenie Międzynarodowe stara się wszystkimi siłami przyłączyć emigrację polską do Centralnego Stowarzyszenia Londyńskiego, które kieruje ruchem rozwijanym przez [swoich] zwolenników w całej Europie. Jednakże dopóki władza jest w moim ręku, o zjednoczeniu nie może być mowy. Z Belgii, Szwajcarii i Niemiec przyjechali delegaci „Internationale" w celu ułożenia nowego statutu i podjęcia radykalnych środków, zgodnie z ich dewizą: „cel uświęca środki". 25 sierpnia polecono powiadomić wszystkich emigrantów, że A. Da-wydow, o którym pisałem, jest na służbie ambasady rosyjskiej i ma pełnić funkcję agenta na wystawie moskiewskiej. Dowiedziano się o tym z broszury, którą konsulat rosyjski polecił przetłumaczyć na język angielski. Doktor Kaczorowski w trakcie tłumaczenia przeczytał informację o Dawydowie i natychmiast powiadomił Polaków, w związku z czym polecono zerwać wszelkie stosunki z Dawydowem i roztoczyć nad nim specjalny nadzór. 4 września [1871] Delegaci Centralnego Komitetu Emigracji Polskiej wysłani do Irlandii w celu zebrania ofiar pieniężnych i nawiązania kontaktów z tajną organizacją fenian wrócili z niczym. Znany pisarz Sullivan, stojący na czele komitetu fenian, początkowo obiecał pomoc, później jednak dał odpowiedź odmowną, oświadczając, że udział Polaków w rewolucji komunistycznej w Paryżu pogrzebał wszelkie sympatie Irlandczyków dla sprawy polskiej i Polaków; gdziekolwiek zwracali się delegaci, wszędzie spotykali się z tą samą odpowiedzią i antypatią do Polaków. Wysłanie delegatów do Irlandii oddało nam duże usługi, ponieważ w ten sposób Polacy, którzy darzyli dotąd głęboką sympatią Irlandczyków w ogóle, a fenian w szczególności, mieli możność przekonać się w pełni, że katolicy w Irlandii nie tylko nie sympatyzują z Polakami, ale nienawidzą ich z całego serca. Porzucono więc wszelkie plany zorganizowania sekcji w Dublinie i rozwinięcia tam propagandy na rzecz Polski. Ze swej strony wydałem na wysłanie delegacji do Liverpoolu 6 L, na wyjazd z Dublina do Londynu itp. 7 L — razem 13 L, nie licząc drobnych wydatków. Mam nadzieję, że pieniądze te zechce mi Pan zwrócić, biorąc pod uwagę fakt, że podróż ta pokazała, jaki jest rzeczywisty stosunek Irlandczyków do uchodźców polskich. Korespondencję i rachunki dotyczące poniesionych kosztów dostarczę przy okazji. Załączam przy niniejszym portret Józefa Lewińskiego, byłego agenta Bosaka, który obecnie wybrany został agentem Międzynarodówki. Otrzymał on instrukcje od tutejszej Rady Generalnej i w tych dniach wyjedzie do Niemiec i Rosji. Jest wysokiego wzrostu, ma 37 lat, ciemny blondyn, mówi dobrze po niemiecku i zna język rosyjski. Załączam przy niniejszym przedrukowany przez Richardsona tekst o Kaukazie, który rozesłał swoim znajomym. Zapewne otrzymał Pan portrety najważniejszych członków stowarzyszenia wysłane listem po- leconym oraz dokumenty przekazane osobiście Jego Wysokości Wielkiemu Księciu. Pracą o Międzynarodówce wyślę od razu po otrzymaniu. 11 września [1871] Delegaci wrócili z Irlandii. Musiałem im posłać pieniądze na drogę powrotną, gdyż podróż ich nie przyniosła rezultatów. Delegacja francuska pod wodzą hr. Havigny wyczerpała nikłe środki ligi rewolucyjnej Sullivana. Mimo wydatków, jakie ponieśliśmy, uważamy, iż przyszłość wykaże, jak wielkie znaczenie miała ta podróż delegatów, ponieważ dała odczuć emigracji polskiej całą antypatię, jaką żywią dla niej wszystkie stany w Irlandii, i położyła kres projektom zjednoczenia tutejszych demokratów z fenianami, które mogłoby nastąpić, gdyby podróż ta uwieńczona została powodzeniem. Wczoraj, 10 września, odbył się potężny wiec emigracji polskiej, na którym postanowiono zerwać wszelkie stosunki ze spiskowcami irlandzkimi. Teraz kolej na Stowarzyszenie Międzynarodowe. Pułkownik Romanów wyjechał do Petersburga, Bieńkowski i Pa-luszkiewicz wybierają się w październiku do Polski, portrety ich zostały wysłane. Paluszkiewicz zamierza zająć się produkowaniem banknotów. W chwili obecnej mieszka on na 39, Bloomsbury street, poleciłem go śledzić. Wielu emigrantów polskich wyjechało do Paryża na zaproszenie Józefa Kwiatkowskiego, który mimo że brał udział w Komunie razem z Dąbrowskim i był ranny na barykadach, nie wiadomo jakim sposobem uniknął kary i obecnie znowu organizuje tajne stowarzyszenie. Gdyby powiadomić komisję wojskowo-sądową, z całą pewnością wydalono by go z Paryża. Załączam przy niniejszym kartę tytułową broszury o Międzynarodówce; pierwsze wydanie wysłaliśmy pocztą, a egzemplarz razem z innymi papierami przekazałem Wielkiemu Księciu Konstantemu Niko-łajewiczowi. Tutejsi księgarze nie wiedzą nic o wydaniu broszury o Międzynarodówce. Jeżeli zna Pan adres księgarza, proszę uprzejmie o powiadomienie mnie. Załączam przy niniejszym wycinek z czasopisma „Reynolds" — organu tutejszych republikanów. Mam nadzieję, że wszystkie papiery, które po wyjeździe Bieńkowskiego i innych znalazły się (w charakterze depozytu) w moim ręku, zostaną Panu dostarczone. Są to bardzo ważne dokumenty dla poznania stowarzyszeń polskich w Anglii. Listu z akredytywą do tej pory nie otrzymałem, zapewne z powodu opóźnienia się poczty. 15 września [1871] W czwartek, 14 września, wieczorem członek Stowarzyszenia Międzynarodowego poinformował mnie o zatwierdzeniu przez Radę programu przyszłych działań, który miał być wczoraj wysłany drogą konspiracyjną do Belgii, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Austrii i Rosji [?]. Nie ulega wątpliwości, że w Rosji sekcja została już zorganizowana, bowiem sekretarz R. Applegarth oświadczył otwarcie, że w Rosji ziarno padło na podatny grunt. W ogóle w chwili obecnej przyjęto następujący program47: 1. Zastosowanie zasad federacyjnych do wszystkich republik. 2. Zniesienie tytułów i przywilejów szlacheckich. 3. Zniesienie wszystkich monopoli. 4. Zniesienie wielkich armii. 5. Przymusowe lub obowiązkowe bezpłatne wychowanie młodego pokolenia w duchu robotniczym. 6. Zobowiązanie rządów do znalezienia pracy i zajęcia dla wszystkich obywateli. Nikt nie śmie żyć kosztem cudzej pracy. 7. Nacjonalizacja ziemi. 8. Bezpośrednie sprawowanie władzy przez osoby wybrane przez naród. 9. Rozwiązywanie kwestii spornych drogą głosowania powszechnego. 10. Podporządkowanie Kościoła władzy narodowej i wprowadzenie świeckiego wychowania wśród Żydów. 11. Wszystkie dochody i wydatki poddać kontroli narodu. 12. Całkowite obalenie władzy monarchistycznej. Aby zrealizować ten program, postanowiono jawnie i skrycie jednoczyć wszystkich zwolenników i organizować kluby republikańskie. Zamierza się także utworzyć areopag republikański, którego zadaniem będzie osądzanie wszystkich przestępstw królów, urzędników, senatorów, wydawanie wyroków i wymierzanie kar (chodzi więc o tajne zabójstwa). Załączając przy niniejszym ten dokument ręczę za jego zgodność z oryginałem. Do tej chwili nie otrzymałem listu z akredytywą, czy został wysłany we właściwym czasie? 18 września [1871] List Pana otrzymałem dziś rano. Dowiedziałem się z niego, że wszystkie moje wysiłki z dziesięciu lat, moja głęboka wierność wobec rządu — wszystko to nie zostało właściwie ocenione. Staram się przekazywać wszystkie informacje, jakie otrzymuję od moich agentów. Dokumenty, które przekazałem Wielkiemu Księciu, zawierają wiele materiału. W moich rękach znajduje się cała korespondencja i protokoły Komite- tu Polskiego w Londynie, jednakże przed grudniem lub styczniem nie rnogę ich przesłać Panu, ponieważ trzeba uprzednio usunąć [z Komitetu] pewne osoby. Portrety najważniejszych działaczy Komitetu wysłane zostały już dawno listem poleconym i zapewne je Pan otrzymał? Trzej spośród nich — Paluszkiewicz, Bieńkowski i Kostecki wyjeżdżają do Polski w końcu bieżącego roku lub na początku następnego; Paluszkiewicz wiezie fałszywe banknoty, Kostecki jedzie razem z nim w tym samym celu, mają także zamiar utworzyć tajną organizację w Warszawie, Łęczycy i Suwałkach; obecnie zajęci są przygotowywaniem statutu organizacji i zbieraniem pieniędzy. Sprawa podróży do Irlandii nie wyszła ode mnie, było to życzenie całego stowarzyszenia, któremu nie mogłem się sprzeciwić, ale zrobiłem ze swej strony wszystko, aby zniweczyć ich plany i nie dopuścić do zbliżenia z demagogami dublińskimi. Analogicznie postąpiłem w stosunku do internacjonalistów. Jeżeli wszystko to nie spotyka się z Pańską aprobatą, wówczas nie wiem doprawdy, co robić. Na ostatnim zebraniu Międzynarodówki postanowiono rozwknąć sieć kółek w Austrii i Rosji i nie ulega żadnej wątpliwości, że w Petersburgu i w Moskwie wiele osób, szczególnie wśród młodzieży uniwersyteckiej i młodych urzędników, sympatyzuje z ruchem internacjonalistycznym. W każdym razie Applegarth — sekretarz stowarzyszenia, wyraził się, że „Rosja stanowi najpodatniejszy grunt dla naszej propagandy"; przyjęto jego projekt utworzenia areopagu, program zostanie Panu wysłany dziś, z chwilą gdy go otrzymam. Zupełnie jawnie opowiedziano się za carobójstwem i organizowaniem zamachów na osobistości polityczne. Nie wiem, czy otrzymuje Pan stale wszystkie moje listy, ja w każdym razie wysyłam je bardzo regularnie. W sprawie Dawydowa wysłałem szczegółowy raport.48 Służył on razem z obecnym admirałem Popowem, adiutantem Wielkiego Księcia, we flocie rosyjskiej, obecnie zaś pracuje w ministerstwie spraw zagranicznych. W czasie swego pobytu w Genewie utrzymywał bliskie stosunki z Hercenem i innymi. Wszystkie jego stosunki z Polakami zostały zerwane na skutek broszury o wszechświatowej wystawie w Moskwie; w broszurze tej napisano, że A. Dawydow pełni funkcję agenta Przy ambasadzie rosyjskiej. Utrzymuje się on tutaj z obrotów handlowych. Przez krótki okres czasu przebywał w Londynie Sieriebriannikow, obecnie wyjechał do Genewy. Nieczajew znajduje się w Londynie, polityką zajmuje się bardzo mało, miałem możność poznać go bliżej. Proszę uprzejmie wystarać się o wysłanie następną pocztą 6 L za fotografie, które Panu wysłałem i musiałem przekazać wszystkim członkom stowarzyszenia. Zapewne nie uwierzy Pan, kiedy napiszę, że wy- dałem w ciągu roku około 200 L dla ogólnej sprawy — mam na to dowody. Gdybym nie miał pobocznych dochodów, przy największej gorliwości nie można by kontynuować pracy. 4 października [1871] Zgodnie z Pańskim życzeniem zrezygnowałem ze stanowiska prezesa, pozostając w dalszym ciągu honorowym członkiem i kontrolerem stowarzyszenia. W związku z tym powstała Komisja Reorganizacji Towarzystwa „Bratniej Pomocy", do której weszli: L. Skalski, K. Dąbrowski — delegat, sekretarz — J. Majewski, skarbnik — L. Iwon; dziś przekazałem im papiery i pieczęcie stowarzyszenia z wyjątkiem pewnych ważnych dokumentów, które zachowałem, aby przekazać Panu przy pierwszej dogodnej okazji. Komisja stawia sobie za cel utworzenie czysto politycznego stowarzyszenia, które rozwinęłoby działalność w duchu Międzynarodówki. Jest to plan Dąbrowskiego. W skład Komisji wchodzi 5 osób. Odbyli oni naradę z Oliverem i Odgerem — agitatorami Międzynarodówki. Przypuszczalnie w listopadzie nastąpi zjednoczenie emigracji polskiej z Międzynarodówką. Jeżeli plan ten dojdzie do skutku, wówczas poznamy wszystkie tajniki tego spisku. Przebywa tu Wróblewski, członek Komuny, Okołowicz również zbiegł z twierdzy. Tutejsi komuniści zamierzają wydawać czasopismo „Qui Vive!". W związku z reorganizacją wszystkie sprawy wstrzymano do walnego zebrania, które odbędzie się na początku listopada. Londyn, 12 października [1871] Bieńkowski wyjechał statkiem do Hamburga, a stamtąd zamierza przedostać się do Polski. Wyjechał bez paszportu, ma jednak nadzieję dotrzeć do celu, ponieważ włada dobrze językiem niemieckim. Tutejsza Komisja Reorganizacji zamierza połączyć się ze Stowarzyszeniem Międzynarodowym. Odwlekam sprawę tę na jakiś czas; zgodnie z moją propozycją omówienie kwestii zjednoczenia odłożono do 29 listopada. Rząd podejmuje właściwe kroki, by zapobiec rozwojowi Międzynarodówki. Z inicjatywy inżyniera T. Russela, herszta robotników, powstał komitet, w skład którego weszło wiele wpływowych osobistości i członków parlamentu, w tej liczbie aktywny udział wzięli markiz Worn i Charles Derby. Celem komitetu jest dać robotnikom wykształcenie, zbliżyć ich do klas wyższych i w ten sposób położyć kres agitacji „Internationale". Na następnej sesji parlamentu zamierzają oni omówić dokładnie tę propozycję i jeżeli zostanie ona przyjęta, wówczas „Internationale" nie będzie miał pola działania. Agitacja wśród ro- botników trwa nadal, w niektórych [zebraniach] uczestniczą emigranci polscy. Paluszkiewicz również wyjechał do Niemiec w charakterze delegata Stowarzyszenia Międzynarodowego. Jego brat i krewni mieszkają w Łęczycy. Bieńkowski mieszka w Gzichowie. Jego krewnym, czy też znajomym, jest niejaki Dydyński. Na skutek przeziębienia przez cały ten czas leżałem w łóżku i sprawy utkwiły w martwym punkcie, obecnie jednak powracam do zdrowia i wezmę się do roboty. O osobach zamieszkałych w Ameryce dowiem się za pośrednictwem tamtejszego komitetu w Nowym Jorku, Brood street. Papiery zostaną wysłane w grudniu przez ambasadę. Londyn, 18 października [1871] Wczoraj miałem spotkanie z agentem Stowarzyszenia Międzynarodowego, który wtajemniczony jest we wszystkie ich sprawy. Zapewnił mnie kategorycznie, że Anatol Dawydow, który pracuje w Odeskim Towarzystwie Żeglugi, jest członkiem Międzynarodówki i przekazuje Karolowi Marksowi i innym szczegółowe informacje. Mówił, że Ław-row (pułkownik artylerii) jest ich agentem w Paryżu. W końcu września odbyła się pod przewodnictwem Marksa konferencja delegatów, na której postanowiono: Zorganizować na terenie Rosji następujące sekcje: w Petersburgu, Moskwie, Niżnim Nowgorodzie i Kazaniu, w Witebsku, Wilnie i Grodnie, w Kijowie, Odessie i na Kaukazie, w Warszawie, Suwałkach i Płocku. W sobotę wyślę dodatkowe informacje. Spodziewam się, że w tych dniach uda mi się spotkać z Marksem. Londyn, 23 października 1871 W ciągu prawie pięciu dni, od 18 października począwszy, odbywały się ustawiczne narady delegatów Stowarzyszenia Międzynarodowego z różnych państw, którzy przyjechali tutaj 17 września na konferencję, o której przesłałem szczegółowe informacje. Marks, Oliver, Dickson i inni rzeczywiści członkowie Rady Generalnej starają się utrzymać władzę i sprawy organizacyjne w swoim ręku, delegaci zaś żądają, by na członków Londyńskiej Rady Generalnej wybrano przedstawicieli każdej narodowości (po jednym lub dwóch). Richter, Blind i Tannenbaum, delegaci niemieccy, popierają Marksa i Olivera, Irlandczycy, Francuzi, Włosi i inni sprzeciwiają się centralizacji, nie życzą sobie, aby na czele ruchu i w zarządzie znajdowali się jedynie Anglicy i Niemcy, i żądają, aby Rada składała się z przedstawicieli wszystkich narodowości. Składkę członkowską, która miała wynosić 1 srebrny grosz w Niemczech, 30 centymów we Francji, 1 1/2 pensa w Anglii, postanowiono podwoić, w Anglii zaś wyniesie ona 6 pensów. Do 1 września liczba stronników [Międzynarodówki] w Anglii i Irlandii wynosiła 180 520. Historia, jaka miała miejsce w fabryce Armstronga w Newcastle i in., a także późniejsze zmowy robotników we wszystkich przemysłowych miastach Anglii powiększyły liczbę zwolenników do 260 000. Marks ma nadzieję, że do końca roku osiągną liczbę 300 000.49 Międzynarodówka postanowiła utworzyć organizację według zasad Mazziniego, szczególnie jeżeli chodzi o Francję, Hiszpanię, Austrię i Rosję, gdzie rząd prześladuje (internacjonalistów). Postanowienie kongresu w Bazylei5 oraz statut przyjęty na tym kongresie zostaną wydrukowane. Pierwsze wydanie statutu Ligi zamierza się wydrukować we wszystkich językach europejskich. Noszą się także z zamiarem organizowania wykładów publicznych i przemówień, a także klubów, które kształciłyby klasę robotniczą. Postanowiono organizować w całej Europie sekcje żeńskie za przykładem tkaczy materyj jedwabnych z Lyonu i zegarmistrzów z Genewy. Uwagę Międzynarodówki przykuwać musi szczególnie Rosja i Prusy; wszystkie wysiłki członków Międzynarodówki będą zapewne szły w kierunku utworzenia w tych państwach regularnych organizacji. Postanowiono zorganizować komitet w Paryżu i sekcję główną w Lyonie. Rewolucję zbrojną i agitację polityczną odłożono do bardziej sprzyjającego momentu. W chwili obecnej członkowie obowiązani są troszczyć się wyłącznie o polepszenie bytu robotników, wychowywanie w duchu proletariackim i szerzenie idei socjalistycznych. Rada Generalna ma otrzymywać raporty z sekcji. Walne zebrania odbywać się będą co trzy miesiące w Londynie, Paryżu i Genewie.51 Londyn, 3 listopada 1871 Dziś byli u mnie Skalski, Kostecki i Dąbrowski z wiadomością o otrzymaniu listu od Garibaldiego, w którym wzywa on emigrację polską do solidarnego współdziałania z Międzynarodówką i utworzenia w Polsce sekcji na wzór londyńskiej. W przyszły wtorek ma się odbyć spotkanie z Marksem; jeżeli stan mego zdrowia ulegnie poprawie, wezmę w nim udział. W związku z opozycją Ligi w Newcastle i niechęcią klasy robotniczej do polityki zasoby Międzynarodówki znajdują się w bardzo złym stanie, a zbiórka składek rozpocznie się dopiero po Nowym Roku. Spośród członków Izby Lordów wielu, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa wpływu agitatorów Międzynarodówki, postanowiło utworzyć ligę, która zajmie się sprawami oświaty i poprawy bytu robotników. W akcji polepszenia bytu [robotników] wzięli także udział najwięksi właściciele przedsiębiorstw przemysłowych, kracając dzień pracy oraz podwyższając zarobki. Było to wielkim ciosem dla rewolucji. Jednakże Marks, Odger i inni żywią nadzieję, iż nie zaspokoi to żądań robotników i przy pierwszej okazji agitacja przyniesie rezultaty. O tym, jak bardzo są pewni siebie, świadczy następujący fakt: od początku października w ujściu Tamizy stoi statek pod dowództwem przemytnika francuskiego i byłego członka Komuny, który kupuje proch, pistony i inną tego rodzaju amunicję. Statek ten ma podwójne ściany i inne skrytki i mimo nadzoru celników przeniesiono już i ukryto na statku około 50 pudów prochu. Sam widziałem kapitana statku i mam dokładne informacje, że zakup prochu itp. dokonywany jest z polecenia francuskiego Komitetu Międzynarodowego.52 Intrygi bonapartystów trwają nadal, dziś wieczorem w restauracji Charing Cross odbyło się pod przewodnictwem generała Fleury zebranie agentów. O godzinie 7 wieczorem Fleury wyjechał koleją do Napoleona. W ogóle jezuici i klerykałowie starają się o przywrócenie władzy Napoleona, licząc na to, że przy jego pomocy papież odzyska Rzym. Jest to ich główną troską. Jednakże, mimo wszelkich wysiłków księdza Podolskiego i innych klerykałów, emigranci polscy nie biorą udziału w intrygach Napoleona, z wyjątkiem dwóch — Sokołowskiego i Tomkowicza, którzy po przyjeździe do Paryża, gdzie znaleźli się bez środków do życia, zgodzili się za 500 franków na miesiąc przewozić do Paryża depesze bonapartystów. Nawrót choroby płuc, spowodowany złą pogoda, pozbawia mnie możności bywania w klubach agitatorów, mam jednak nadzieję, że nie pozbawi mnie to możności okazywania Panu usług. Kaczorowski i Nieczajew otrzymali po 500 rubli srebrem od Rosyjskiego Komitetu Rewolucyjnego w Petersburgu. Kaczorowski, pod nazwiskiem Pomiana, nadal oszukuje ludzi. 18 października obito go na wiecu i jest do tej pory chory. Londyn, 12 listopada 1871 Pertraktacje z K. Marksem dotyczące zjednoczenia emigracji polskiej z Międzynarodówką zostały odłożone do rocznicy 29 listopada, w czasie obchodu której zostanie podjęta ostateczna decyzja. Większość emigracji opowiada się za zjednoczeniem i nie ulega wątpliwości, że dojdzie ono do skutku. Był u mnie dwukrotnie Oliver, sekretarz Rady Generalnej Międzynarodówki53, zapraszając na spotkanie z Marksem i innymi członkami [Międzynarodówki], jednakże ze względu na moją chorobę płuc spotkanie to odłożyliśmy. Zrzeszeniem tutejszych robotników kieruje wyłącznie Rada Gene- ralna Międzynarodówki. Nie ulega wątpliwości, że wie o tym tylko niewiele osób, i nawet p. Gladstone nie jest poinformowany, o czym miałem możność przekonać się osobiście przed jego wyjazdem do Niemiec. Mogę jednak Pana stanowczo zapewnić, że Międzynarodówka ma swoich agentów we wszystkich skupiskach robotniczych i miastach Anglii i kieruje ruchem [robotniczym]. Charles Dilke — poseł parlamentu wybrany przez Chelsea, otwarcie opowiedział się po stronie Międzynarodówki i wygłosił antymonarchistyczne przemówienie, przepowiadając nadejście republiki. Baron ten początkowo należał do umiarkowanych liberałów, a od niedawna przeszedł do obozu interna-cjonalistów. Jest to człowiek bardzo bogaty i krótkowzroczny; członkowie Międzynarodówki liczą na to, że uda się wyzyskać go do ich własnych celów.54 W gazetach rosyjskich i in. znajduje się wiele niewątpliwie pożytecznych informacji o rozwoju i działalności stowarzyszenia, których dostarczają Bakunin, Ławrow i inni w celu zaznajomienia młodzieży i robotników z zasadami i celem Stowarzyszenia Międzynarodowego. Żaden z księgarzy nie wie nic o wydanej w Londynie książce o Międzynarodówce, mimo że prowadziłem usilne poszukiwania. Zapewne była to pomyłka, chodzi widocznie o niewielką broszurę wydaną tutaj w związku z Komuną Paryską; broszurę tę przesłałem w swoim czasie, drugi egzemplarz znajduje się w papierach przekazanych Wielkiemu Księciu Konstantemu Nikołajewiczowi. 23 listopada [1871] Od roku 1867 istnieje tutaj tajny Komitet Irlandzki w Clerkenwell pod wodzą Chaddocka i Murphy'ego, którzy postawili sobie za cel wywołanie powstania w Irlandii oraz zdobycie Kanady. Znane Panu wydarzenia i niepowodzenia55 zmusiły ich do zmiany sztandaru i przyjęcia nazwy Powszechnej Ligi Republikańskiej zamiast fenian, ażeby przy pomocy zwolenników republiki urzeczywistnić swoje idee. Na początku sierpnia bieżącego roku na tajnym kongresie w Dublinie plan ten zaaprobowano i z inicjatywy Sullivana 15 września odbył się kongres w Londynie, w którym wzięli udział Francuzi, Niemcy i Polacy i po uchwaleniu statutu stowarzyszenie odrodziło się pod nazwą Powszechnej Ligi Republikańskiej. Szczególną uwagę zwrócono na Polaków i w końcu października znany demokrata K. Dąbrowski objął funkcję sekretarza do spraw Polski; za jego namową [do stowarzyszenia] przystąpiło około 60 emigrantów polskich. Marks starał się przekonać Dąbrowskiego, ale [ten] niezadowolony widocznie z powodu wybrania Żabickiego delegatem do spraw Polski, przeszedł do Ligi. W tych dniach na spotkaniu z Dawydowem dowie- działem się o oburzeniu Marksa z tego powodu; Dawydow prosił mnie, abym napisał do Marksa i Dąbrowskiego. Załączam przy niniejszym odpowiedź Dąbrowskiego w oryginale56 oraz wydrukowany cyrkularz powszechnej Ligi Republikańskiej. Postaram się dostarczyć w przyszłości szczegółowych informacji. Hr. Iliński został z rekomendacji Dawydowa przyjęty przez Marksa do jego kancelarii, aby prowadzić korespondencję z Rosjanami i Polakami. Londyn, 27 listopada 1871 Załączając przy niniejszym oryginał listu K. Marksa57, mam zaszczyt prosić Pana o radę w sprawie przyszłego Stowarzyszenia Międzynarodowego, czyli Londyńskiej Rady Generalnej. Ode mnie zależy decyzja przyłączenia wszystkich emigrantów polskich do Stowarzyszenia Międzynarodowego lub Powszechnej Ligi Republikańskiej, która wprawdzie w chwili obecnej nie posiada szczególnego znaczenia, jednakże w przyszłości niewątpliwie je zdobędzie. Czy wyzyskać tę organizację przeciwko Międzynarodówce? Wpływy, jakie posiadani, dają mi możność nie tylko osiągnięcia tego celu, lecz nawet usunięcia Marksa z kie-rownictwa i ujęcia zarządu w swoje ręce , znam bowiem prawie wszystkich członków Rady, a nie są to ludzie dostatecznie przenikliwi. Muszę jednak znać ostateczną opinię Pana i zgodnie z nią postaram się działać. Cieszę się ogromnym szacunkiem A. M. Bradlaugha i innych, których głos w Radzie ma duże znaczenie. Zamiast uchodźcy z Paryża, komunisty Walerego Wróblewskiego, mogę wybrać człowieka bardziej nam oddanego i stopniowo przejąć władzę w swoje ręce. Oczywiście wymaga to dużego nakładu pracy i wydatków, ale pewien jestem, że wszystko to się opłaci. Proszę mnie łaskawie powiadomić, jaką wybrać drogę, aby obezwładnić naszych wrogów? Wpływy moje w Londynie rosną z każdym dniem i mam nadzieję, że mój udział przyniesie dużą korzyść. Przy okazji uważam za konieczne powiadomić Pana, że szeregi partii republikańskiej w Anglii z każdym dniem rosną i jeżeli rząd nie przed-sięweźmie rozsądnych środków, za kilka lat ujrzymy republikę; kraj ten ze względu na swoje położenie geograficzne i bogactwo będzie schroniskiem dla wszystkich demokratów, socjalistów, komunistów i wszelkiego rodzaju obieżyświatów. Proszę mi wierzyć, że przewidywania moje oparte są na sprawdzonych danych. Od kilku tygodni „Internationale" wydaje czasopismo „Qui Vive!", o którym pisałem, załączam przy niniejszym wycinek. Niezależnie od organu francuskiego, noszą się oni z zamiarem wydawania [czasopisma] w języku angielskim i niemieckim. Bradlaugh wydaje „Reformer" oraz tygodnik „Reynolds Newspa- per" — bardzo niebezpieczny ze względu na wpływy wśród klasy robotniczej. We wszystkich większych miastach angielskich powstają kluby republikańskie, do których przystępują tysiące robotników. W. Gladstone i jego współpracownicy śmieją się z tego, ale są w wielkim błędzie. W roku 1861 w Corcku powstało stowarzyszenie fenian, a rząd dowiedział się o jego istnieniu dopiero po roku, kiedy cała prawie Irlandia pokryła się siecią spisku, którego ośrodki istniały już we wszystkich miastach. W tych dniach zamordowano w Dublinie jednego z najbardziej utalentowanych agentów policji, Talbota (który wykrył wiele tajemnic spisku), nie mówiąc już o innych sługach rządowych, których nie minęła śmierć. Jeżeli spisek irlandzki nie przeistoczył się w burzę, należy to przypisać jedynie temu, że w całej Irlandii w stowarzyszeniu fenian nie ma ani jednego mądrego i energicznego działacza. Nie chcę obarczać Pana szczegółowymi informacjami, które uzyskałem od centralnych naczelników okręgów londyńskich, uważam jednak za swój obowiązek zaznaczyć, iż są to osobnicy bardzo niskiego pochodzenia i prawie zupełnie bez wykształcenia. Uzupełnianie kadr, werbowanie rekruta i ćwiczenia policyjne trwają nadal, równocześnie jednak ani Gladstone, ani jego współpracownicy nie orientują się w sytuacji. Londyn, 29 listopada 1871 Załączając przy niniejszym wycinek z czasopisma archeologicznego „Antiąuary", przedstawiający rysunek krzyża, który był własnością cesarzy bizantyjskich i św. Włodzimierza, mam zaszczyt prosić Pana o zaproponowanie Jego Cesarskiej Mości zakupienia tego skarbu. Krzyż ten nabyłem od krewniaka księcia Hamiltona. British Museum, W. Księżna Maria Nikołajewna i inne osoby wyrażały chęć odkupienia go ode mnie. Pan Grigorowicz również pragnął go nabyć, jednakże nie miał wystarczających środków, aby urzeczywistnić swe zamierzenia. Znajdując się w potrzebie, gotów jestem ustąpić go cesarzowi za 150 L. Sumę tę ofiarowywał mi p. Franks, naczelnik działu średniowiecznego w British Museum. Ponieważ krzyż ten ma ze względów religijnych ogromne znaczenie dla Rosji i stowarzyszenie archeologiczne „Antiąuary" opublikowało o nim wzmiankę, mam więc nadzieję, że Najjaśniejszy Pan raczy mi pomóc łaskawie i zakupi dla cerkwi wschodniej ten niezwykły klejnot. W chwili obecnej pieniądze są mi bardzo potrzebne, ponieważ od Nowego Roku zmuszony będę zmienić mieszkanie, co wiąże się z wielkimi wydatkami. Miałem zaszczyt wysłać Panu dwa listy polecone z dokumentami. W tych dniach wyślę więcej szczegółów oraz sprawo- zdanie z dzisiejszego zebrania, na którym zabiorą głos moi zaufani ludzie. Oczekując Pańskiej odpowiedzi w sprawie krzyża św. Włodzimierza, mam zaszczyt pozostać Pańskim uniżonym sługą. P.S. Gdyby rząd pragnął zakupić krzyż, przekażę go do ambasady w celu przesłania przez kuriera. Pragnąłbym wiedzieć, komu przekazywać w ambasadzie papiery? Jest wśród nich wiele interesujących; proszę napisać o tym osobie zaufanej, nie podając mego adresu; jedynie w wypadku gdyby Mr Pierre lub ktoś taki przyniósł paczkę do wysłania do Petersburga — proszę ją przyjąć. Równocześnie mam zaszczyt powiadomić, że 22 grudnia przenoszę się do nowego mieszkania i w związku z tym proszę listy wysyłać na adres: Mr P. A. 39, Great Russel street, Oxford street, W.C., London. Przeprowadzka ta, spowodowana przebudową domu, kosztować mnie będzie ponad 100 funtów, ponieważ trzeba będzie dokonać poważnego remontu, dlatego też będę Panu niezmiernie wdzięczny, jeżeli hr. P. A. Sz[uwałow] raczy zakupić krzyż bizantyjski dla Ermitażu lub cesarzowej, ponieważ Wielka Księżna M. N. zachwycała się nim i pragnęła go nabyć. Ustępuję go za cenę, którą ofiarowywało mi British Museum. Członkowie Komisji Archeologicznej ocenili go na 400 funtów. Jestem przekonany, że zakupienie go i wystawienie w Soborze zrobi furorę. Sam zapłaciłem ponad 100 funtów agentowi markiza. Do 22 grudnia listy można adresować na stary lub nowy adres. Z Krakowa wysłano Ignacego Maciejowskiego z tajnym poleceniem do Warszawy. Zdaje się, pisałem już o tym. 30 listopada [1871] Wczoraj, 29 listopada, w tawernie w City odbył się obchód rocznicy powstania polskiego; zebrało się zaledwie około 50 osób i pułkownik Oborski zajął miejsce prezesa. W przemówieniu swoim wzywał on, by czyniono przygotowania do zbrojnego powstania, i radził wszystkim zapoznać się ze sztuką wojenną, bowiem, być może, już wkrótce wybije godzina powstania. Następnie wygłosił przemówienie W. Wróblewski (komunista), wzywając w imieniu Marksa wszystkich Polaków do zjednoczenia się z Międzynarodówką i wspólnego działania dla dobra ogółu. [K.] Dąbrowski wzywał także do połączenia się ze stowarzyszeniem republikańskim. Większość opowiedziała się jednak za połączeniem z ,,Internat[ionale]" i we wtorek, 5 grudnia, spotkam się z polecenia stowarzyszenia z Marksem, o czym natychmiast Pana powiadomię. Na delegata wybrano Kosteckiego. Do działania nie przystąpię, póki nie otrzymam od Pana odpowiedzi na moje listy, ponieważ sprawa jest bardzo poważna. 6 grudnia 1871 W poniedziałek, 4 grudnia, wieczorem odbyło się walne zebranie członków Powszechnej Ligi Republikańskiej pod przewodnictwem Od-gera. Udział wzięło wielu emigrantów polskich i komunistów francuskich. Po nieudanym koncercie, zorganizowanym na rzecz klubu demokratycznego, który przyniósł bardzo niewielki dochód, wywiązała się kłótnia pomiędzy W. Osbornem, sekretarzem stowarzyszenia, i Odgerem, prezesem — z powodu pieniędzy. Od wymówek doszło do obelg, Odger zaczął wymawiać Osborne'owi skąpstwo i organizowanie spisku przeciwko demokracji. Osborne nazwał Odgera złodziejem itp.; wszystko to doprowadziło do ostatecznego zerwania i na życzenie większości termin śledztwa sądowego wyznaczono na 16 grudnia. Osborne, w chwili kiedy opuszczał salę, został kilkakrotnie uderzony, ale jako silny mężczyzna utorował sobie drogę pięściami. Wszyscy zwolennicy porządku cieszą się z tego powodu, gdyż Osborne był działaczem bardzo energicznym i środki, jakie podejmie przeciwko stowarzyszeniu, będą skuteczne. Gdyby rząd tutejszy potrafił wyzyskiwać sprzyjające warunki i postarał się wprowadzić zaufanych ludzi do wszelkich tajnych związków, a szczególnie do stowarzyszeń międzynarodowych, to z czasem miałby w ręku to skupisko włóczęgów; jeżeli natomiast nie podejmie skutecznych środków, za kilka lat w Anglii powstanie czerwona republika i wówczas Europa ujrzy skutki tych wydarzeń. Spośród Polaków do Stowarzyszenia Republikańskiego wstąpili: K. Dąbrowski — sekretarz, L. Oborski — dymisjonowany pułkownik, M. Brzytwiński — felczer, N. Daniłowski — krawiec, A. Koziełł — żołnierz 1831 roku, Tomaszewski — krawiec, Gutkowski — złotnik z Warszawy, J. Cohen — Żyd z Płocka, Skalski — znany członek Komitetu, Poznański — z Królestwa Polskiego, i kilku innych; listę dostarczymy. Do „Internationale" przystąpiły następujące osoby: Walery Wró-blewski — sekretarz, J. Kostecki — agent Komitetu Centralnego, były sekretarz, Konstanty Schmidt — handlarz starożytności, wybrany agentem, bardzo niebezpieczny, Julian Paluszkiewicz — agent, Kalk-stein — Żyd, L. Jakubowski — Żyd, krawiec, Jan Dobrzyński, Wysocki — zegarmistrz, hrabia Iliński, Turr, Janowski, Niedbalski — Żyd, Biernacki, Salomon Mendelson — Żyd, Elżanowski, Zabiełło (?) z Paryża, nie znany nam, i wielu innych. Przyjechał tutaj uchodźca z Paryża, niejaki Fontaine, agent Komuny Paryskiej, z listem od Polskiego Komitetu, prosząc, abym mu znalazł schronienie — odesłałem go do Marksa. Proszę mnie łaskawie powiadomić, na czyje ręce przekazać listy i papiery, które pragnę wysłać w końcu grudnia. 8 grudnia [1871] Zapewne wie Pan o tym, że Odger i inni agitatorzy przepowiadali we wrześniu na wielkim wiecu, że książę Walii nigdy nie będzie królem Anglii — smutna ta przepowiednia sprawdziła się, książę na łożu śmierci, a demokraci triumfują. Wprawdzie książę niewiele poświęcał czasu sprawom państwowym, prowadząc stosunkowo hulaszczy tryb życia, jednakże przyjaźniąc się z arystokratami, Wielkim Mistrzem Masonów, przy pomocy markiza Ripon i in. w razie konieczności znalazłby silnych sojuszników wśród masonów, których w Wielkiej Brytanii znajduje się około 7 milionów. Śmierć tego księcia stawia Anglię w sytuacji krytycznej, przybliża moment katastrofy i proklamowanie republiki demokratycznej. W wypadku śmierci królowej regencja stanowić będzie etap przejściowy do republiki, gdyż najwybitniejsi dostojnicy, jak Gladstone, Disraeli i inni — to staruszkowie, a nowe gwiazdy przechodzą jawnie lub po cichu do obozu republikańskiego. W przyszły poniedziałek, 11 grudnia, wyznaczono termin walnego zebrania republikanów, na którym obecni będą Odger, Le Lubez, Marks, delegaci Powszechnej Ligi Republikańskiej, oraz emigranci polscy z [K.] Dąbrowskim i Kosteckim na czele. Tematem zebrania będzie omówienie statutu nowo powstałych sekcji republikańskich we wszystkich handlowych miastach i zakładach przemysłowych Anglii. Rząd nie potrafił skorzystać w swoim czasie z dogodnego momentu, by zniszczyć zło w zarodku, otworzył granice i dał schronienie zbiegłym komunistom, a obecnie stał się narzędziem w ręku agitatorów. Rewolucja dojrzewa w szybkim tempie mimo daremnych krzyków prasy konserwatywnej. Pragnąc działać w miarę moich sił, postanowiłem utrzymać Dąbrowskiego na stanowisku sekretarza — delegata Powszechnej Ligi Republikańskiej, a Kosteckiego — Międzynarodówki;59 co się tyczy Wróblewskiego — wkrótce on również opowie się po naszej stronie. Z chwilą gdy siły obu partyj wyrównają się, wówczas wyzyskamy je dla rozniecenia wewnętrznych waśni; wprawdzie polscy emigranci na pewno nie uzyskają większości w Radzie, ale ich opozycja doprowa- dzi nieuchronnie do waśni i walk wewnętrznych w łonie partii republikańskiej i utrudni im działanie. Bardzo szkodliwym apostołem stał się Schmidt, który obrany mistrzem masonów polskich całe dnie spędza nad rozpowszechnianiem zasad demokratycznych. Gdyby udało się ściągnąć go do Rosji, wówczas jego powrót stałby się niemożliwy. Zajmuje się on tutaj przekazywaniem najświeższych wiadomości do Paryskiego Komitetu Kwiatkowskiemu, Broniewskiemu i innym, używając sympatycznego atramentu. Zamierzam w przyszłym roku na początku wystawy uciec się do pewnego podstępu i jeżeli mi się to uda — wpadnie nam w ręce. W przyszłą środę spotkam się z polskimi delegatami stowarzyszenia republikańskiego — szczegółowe informacje prześlę natychmiast. 12 grudnia 1871 Wpływy, jakimi się cieszę w środowisku emigrantów polskich i członków partii republikańskiej, a także moje wieloletnie doświadczenie i ostrożność w działaniu pozwalają mi kierować nimi bezpiecznie. [K.] Dąbrowski jest mi całkowicie oddany i wtajemnicza mnie we wszystkie sprawy; jest to bez wątpienia najmądrzejszy i najenergiczniejszy spośród wszystkich emigrantów. Co się tyczy Wróblewskiego, jest on nowicjuszem w tej sprawie, bezgranicznie oddany Marksowi, żyje na jego koszt, podobnie jak Iliński. Wysłałem do niego Dąbrowskiego i Kosteckiego i wyznaczyliśmy termin spotkania, jednakże w związku z chorobą musiałem je odłożyć. Nie byłoby mi trudno usunąć Wróblewskiego i zająć jego miejsce.60 Jednakże rozważywszy skutki, jakie może to przynieść, odrzuciłem tę propozycję emigracji polskiej. Wróblewski pozostanie na swoim stanowisku pod warunkiem, że będzie kierował się moimi radami i przekazywał mi szczegółowe informacje. Ze względu na to, że zajmuję się sprawami handlowymi i dzięki temu nawiązuję bliskie stosunki z arystokratami, udział mój w charakterze członka w Radzie Międzynarodówki przyniósłby dużą szkodę. O wiele wygodniej i pożyteczniej jest działać za parawanem. W ten sposób Powszechna Liga Republikańska i Międzynarodówka będą w miarę możliwości podporządkowane mojemu wpływowi. Aby skuteczniej dopiąć celu, poleciłem Dąbrowskiemu przygotować artykuł, w którym zajmie on stanowisko opozycyjne wobec Marksa, ażeby usunąć go od kierownictwa sprawami polskimi i rosyjskimi. Artykuł ten ukaże się w nowym demokratycznym organie polskim, który zamierzają wydawać Drozdowski i Wierzbicki, i zbierają obecnie zgłoszenia prenumeratorów.61 W piśmie tym wezmę udział i postaram się odnowić stare waśnie, jak to robiłem w latach ubiegłych. Byli u mnie dziś Dąbrowski i Kostecki z raportem doty- czącym wczorajszego zebrania republikanów w City na 142 Old street City, na którym Bradlaugh miał wykład o komunizmie, gromił Thiersa i wymyślał na rząd. Marks nie był obecny z powodu choroby, Wró-blewski również. Jutro Drozdowski i Dąbrowski wybierają się do City do Triibnera, aby pertraktować z nim o wydawanie polskiego pisma. Z całą pewnością im odmówi. Jak mi się wydawało, ani Dąbrowski, ani większość ligi republikańskiej nie darzą sympatią Marksa, dlatego też postanowiono wprowadzić jak najwięcej członków spośród emigrantów polskich, ażeby przy współdziałaniu ich i komunistów francuskich zażądać od Marksa zrzeczenia się kierownictwa nad organizowaniem gmin w Rosji i Polsce. Na nieszczęście nie ma żadnego Rosjanina pod ręką. Nieczajew, jak Panu wiadomo, został razem z Sieriebriannikowem usunięty z Centralnego Komitetu Londyńskiego i klubu w Genewie, toteż w chwili obecnej znajduje się on w czarnej rozpaczy i nędzy. Gdyby więc udało się nam usunąć Marksa z Rady do Spraw Polski i Rosji, bowiem Wró-blewski jest jego alter ego — sprawy przybrałyby inny obrót i główne nici dostałyby się w nasze ręce. Do chwili obecnej wszystkie te stowarzyszenia nie przedstawiają wielkiego niebezpieczeństwa. Panuje w nich ferment, nieład, agenci jeżdżą po miastach, tworzą gminy, kluby, rozciągają sieć na całą Anglię, podburzają robotników, by żądali podniesienia płacy i skrócenia godzin pracy, jednym słowem, przygotowują przyszłą rewolucję. Rząd, a raczej Gladstone, nie umiejąc zapobiec temu we właściwym czasie, teraz traci głowę i nie wie, co robić. W Szkocji markiz Lorn, a właściwie Morslay, Derby i markiz Salisbury utworzyli opozycję i starają się pozyskać robotników poprzez obietnice. Jednakże mające miejsce w całej Anglii spiski republikańskie robotników oraz strajki dały swe rezultaty i poczynając od Newcastle aż do Edynburga cały proletariat uległ wpływowi reformistów. Tutejsze duchowieństwo starało się również w kazaniach odstręczać od zjednoczenia z Międzynarodówką, ale nie udało im się to, a wielu księży ucierpiało za swą zbytnią gorliwość, ponieważ ich pobito. W tych dniach w Brompton tak pobito tamtejszego wikariusza za wygłoszenie kilku słów przeciwko republikanom, że życiu jego grozi niebezpieczeństwo. Jak Panu wiadomo ze statutu, członkowie obowiązani są donosić Radzie o wszystkich osobach i artykułach wymierzonych przeciwko Międzynarodówce; obecnie zorganizowano już policję w celu śledzenia przeciwników, a wkrótce ujrzymy na pewno zabójców, oczywiste bowiem jest przejście do metod karbonariuszy. Wszyscy członkowie Rady są to łotry zasługujące na szubienicę, akceptują oni wszelkie środki. Wielu młodych ludzi z bardzo porządnych rodzin przyłączyło się do nich i wzorem Ch[arlesa] Dilke, członka parlamentu, służą im słowem i kieszenią. Rok przyszły będzie bardzo ważny, bowiem wyznaczono w tym terminie zjazd kongresu, aby dokonać ostatecznej organizacji i rozpocząć działania. [Dopisek nadawcy na marginesie:] W związku z artykułem o zajściu, jakie miało miejsce pomiędzy Odgerem i Osborne'em, postanowiono na przyszłość usunąć dziennikarzy z wieców. W Londynie nie ma portretu Marksa w sprzedaży, ale postaram się zdobyć go za pośrednictwem jego przyjaciół. 28 grudnia 1871 Przeniosłem się na nowe mieszkanie, w związku z czym poniosłem ogromne wydatki. Mam nadzieję, iż do końca stycznia urządzę się jak należy. Mam duży pokój przeznaczony na ogólne zebrania z działaczami oraz wszystko, co jest ku temu niezbędne. Mam nadzieję, iż nie odmówi mi Pan pomocy w sprawie krzyża, będzie to dla mnie wsparciem w chwili obecnej i ucieszy cesarza, gdyż tego rodzaju klejnoty nabyć można ogromnie rzadko. Spotkania z głównymi działaczami oraz korespondencję przerwałem aż do całkowitego urządzenia się. Nowości mało. W związku ze świętami Bożego Narodzenia i Nowego Roku wszystkie sprawy zawieszono. W. Wróblewski przysłał do mnie swego adiutanta Jakubowskiego przepraszając, że nie może mnie odwiedzić z powodu choroby, gdyż rany otrzymane w czasie bitew, jakie toczyli komunardzi, odnowiły się i leży w łóżku. Jan Kostecki został przez Marksa ostatecznie wybrany agentem do Galicji i byłego Królestwa Polskiego.62 Wyjazd jego wstrzymano do przyszłego roku. Jego portret jest Panu znany. Choroba księcia Walii, która według wiarygodnych informacji nie była niebezpieczna i w pewnej mierze została pomyślnie wyzyskana przez dwór w celu wzbudzenia sympatii do rodziny królewskiej, przyniosła nadspodziewane rezultaty. Demokraci i republikanie ponieśli klęskę, z której nie podźwigną się szybko, i zaprzestali wszelkich wieców. Dickson i Beales odbyli spotkania z demagogami polskimi. Kostecki również był u nich i u Richardsona i prowadził pertraktacje na temat wyjazdu do Polski w celu prowadzenia propagandy oraz utworzenia sekcyj republikańskich, a w istocie Międzynarodówki. Krążą pogłoski, iż w Galicji na czele Międzynarodówki stoi ks. Leon Sapieha.63 Proszę zwrócić na to uwagę rządu austriackiego; bez trudu mogę zdobyć na to dowody od Kosteckiego. Nowy adres przekazałem w poprzednim liście. 18721 Londyn, 12 stycznia 1872 Doktor Kaczorowski zlikwidował swe sprawy handlowe na Fenchurch street, oszukał wielu rosyjskich i angielskich kupców (w tej liczbie naciągnął także mnie na 25 funtów) i zwiał z kantoru nie zapłaciwszy gospodarzowi domu. Przeniósł się następnie na 38 Broad street, Buildings, gdzie zamierza kontynuować swe złodziejskie machinacje. W „Timesie" ukazał się skierowany przeciwko niemu artykuł, ostrzegający kupców angielskich, by nie powierzali mu żadnych handlowych operacji. Domyślam się, iż właśnie ten artykuł spowodował jego ucieczkę z kantoru. On również wstąpił do Międzynarodówki.2 Ostami jego list zostanie w tych dniach przekazany p. Bartholomay celem przesłania. Z Warszawy wrócił do Galicji S. Bieńkowski, były sekretarz3, obecnie przebywa on we Lwowie w domu A. Kulwiecia — kontrolera rady miejskiej we Lwowie. Napisał on do Komitetu z prośbą o wydanie mu zaświadczenia, które zostało dziś wysłane do Lwowa, iż pełnił funkcję sekretarza. A. Dawydow przebywa w Londynie i utrzymuje stały kontakt z Marksem i innymi4. Widziałem go ostatnio — jest bardzo zajęty sprawami rozwoju sekcji Międzynarodówki w Rosji. Obecnie organizują oni dwie kolonie rewolucyjne w Galicji, skąd mają zamiar rozsyłać ich do południowej Rosji — jest to główna idea Wróblewskiego. Liczą na wielu agentów na Ukrainie. Wysłałem 1 numer organu emigracji londyńskiej5, który zawierał mój artykuł wymierzony przeciwko Marksowi6 oraz odpierający [moje zarzuty] artykuł Wróblewskiego7. Zamierzam wziąć aktywny udział we współpracy [z pismem] i liczę na to, iż artykułami naszymi zlikwiduję wpływ tego czasopisma i spowoduję jego upadek. Należałoby dla dobra ogólnego wybrać osobę godną zaufania, pochodzenia czysto rosyjskiego, na stanowisko sekretarza przy tutejszymi konsulacie, gdyż obecny sekretarz, który jest na pół Anglikiem, przyjaźni się z Kaczorowskim i innymi emigrantami i często udziela im informacji o tajnych papierach lub podaje adresy osób przyjeżdżających.8 2 stycznia odbyło się walne zebranie członków Międzynarodówki w sali rady, 256 High Holborn, W.C. Przewodniczył obywatel Jung. Na zebraniu tym był również Marks. Odczytano sprawozdanie z manifestacji zorganizowanej w Nowym Jorku dla uczczenia pamięci ko-munardów. 17 grudnia zebrało się tam ponad 10 tysięcy członków Międzynarodówki, na ich czele szła orkiestra i oddział lekkiej kawalerii, sztandary różnych sekcji Międzynarodówki oraz batalion fenian. Z tyłu jechał katafalk z nazwiskami: Ferri, Rossell, Cremieux i in. Za nim w karetach jechali O'Donovan Rossa i generał Lyon, po nich szła procesja kobiet należących do Stowarzyszenia Międzynarodowego. Następnie odczytano sprawozdanie o rozwoju sekcji [Międzynarodówki] we wszystkich przemysłowych miastach Anglii i Szkocji. Sprawozdanie z Danii było zadowalające. Ostatnio przystąpiło do sekcji ponad 5 tysięcy członków.9 Wywołało to duże zaniepokojenie w rządzie duńskim, który stara się wszelkimi sposobami zdławić powstające organizacje. Nowe instrukcje zostały wysłane do Kopenhagi. Następnie [K.] Dąbrowski jako delegat-sekretarz Ligi Republikańskiej zwrócił się z prośbą o przyjęcie członków Ligi Republikańskiej do Rady Międzynarodówki, ale propozycja jego nie spotkała się z aprobatą i na życzenie Marksa [decyzja w tej sprawie] odłożona została do następnego zebrania w lutym. Obywatel Frankel złożył sprawozdanie o manifestacji socjalistycznej we Wiedniu; liczy [on] na to, że wkrótce cała Austria pokryta zostanie siecią sekcji Międzynarodówki.10 Następnie Wróblewski zawiadomił obecnych o otrzymaniu wiadomości z Krakowa, iż tamtejsze organizacje demokratyczne opowiedziały się po stronie Międzynarodówki, a także o powstaniu tam trzech sekcji liczących około 400 członków. Arystokracja austriacka usiłuje przeszkodzić, ale nie uda się jej wstrzymać rozwoju ruchu. Następnie Marks zwrócił uwagę zebranych na Rosję, z którą wiąże nadzieje na obfite plony. Zebranie zakończyło się około pierwszej w nocy. Londyn, 18 stycznia 1872 Papiery przekazane zostały p. Bartholomay. Część pozostawiona dla ułatwienia uzyskania koniecznych informacji i zawierania stosunków zostanie wysłana w terminie późniejszym. Odbyła się tu manifestacja partii konserwatywnej w maneżu księcia Wellingtona w dzielnicy Chelsea. Jednakże ten pomysł, inspirowany przez księcia Wellingtona, księcia Marlborough i innych, nie tylko nie przyniósł żadnej korzyści, ale jeszcze zaszkodził sprawie ogólnej. Tutejsi konserwatyści, podobnie jak francuscy, pozbawieni są zupełnie zdrowego rozsądku i zamiast tego, by za pomocą gazet i prasy niweczyć projekty demago- gów, idą za ich przykładem i organizują wiece oraz rozruchy. Z załączonego poniżej wycinka dowie się Pan o dramatycznym epilogu całego tego przedsięwzięcia. Marks i Odger są ogromnie zadowoleni i rozesłali już zawiadomienie o tym wydarzeniu. Ostatnio przybył tutaj znany awanturnik Rafał Tugenhold, Żyd warszawski, występujący pod nazwiskiem Polesa; uczestniczył on w ekspedycji Łapińskiego w Danii, a następnie w Szwecji, był agentem Komitetu Centralnego, działał w Komunie, a obecnie zamierza ogłosić w prasie londyńskiej tajemnice Thiersa. Słotna pora przerwała publiczne zebranie demagogów w Londynie, a klub polski do tej pory nie podjął decyzji o ostatecznym przyłączeniu się do Międzynarodówki. Uważam za swój obowiązek wymienić następujących nowych adeptów: doktora Wielobyckiego, Sadowskiego, Koziełła, Jaworowskiego, Cohena oraz jeszcze dwóch Żydów z Płocka. Do tej pory za pośrednictwem naszych agentów udaje się nam powstrzymać większość [emigrantów] od zjednoczenia z Międzynarodówką, a to dlatego, iż Marks mówił Wróblewskiemu o swym zamiarze zorganizowania w Londynie sekcji [polskiej], z chwilą gdy stowarzyszenie liczyć będzie stu Polaków, a następnie wysłać emisariuszy do Galicji i Rosji. W Poznańskiem utworzono już dwie sekcje wyłącznie wśród robotników. Kaczorowski wstąpił do Ligi Republikańskiej i współpracuje z Dąbrowskim. Zamierzają oni wysłać agentów do Moskwy w czasie Wystawy Światowej. Wiem o tym z całą pewnością. P.S. Pragnąłbym otrzymać wiadomość o sprawie krzyża bizantyjskiego. Londyn, 29 stycznia 1872 Przybyli tutaj delegaci z Niemiec, Austrii, Włoch i Belgii w celu ostatecznego sformułowania statutu oraz innych ustaw Stowarzyszenia Międzynarodowego. W związku z tym we wtorek odbyło się walne zebranie rady generalnej w domu na High Holborn 256. Przewodniczył Serraillier, dawny członek Komuny Paryskiej. Karol Marks zawiadomił obecnych, iż w Chemnitz (w Saksonii) odbył się kongres, na którym było obecnych 120 delegatów reprezentujących 66 miast.11 Wszyscy jednomyślnie zaaprobowali założenia organizacyjne Stowarzyszenia Międzynarodowego oraz rezolucje Kongresu Londyńskiego. Następnie odczytano sprawozdanie Wróblewskiego, który na skutek choroby nie mógł referować osobiście, o szybkim rozwoju sekcji [Międzynarodówki] w Krakowie, Lwowie i Wieliczce, a także w Poznańskiem. Engels powiadomił obecnych, iż otrzymał wiadomości z Turynu o pomyślnym rozwoju Międzynarodówki mimo przeciwdziałania ze strony rządu i prasy. W Rzymie, jak dotąd, powstały tylko dwie sekcje. W Belgii wszystkie kopalnie i koleje stanowią ogniwa sieci tworzonej przez Międzynarodówkę. Obecnie zwrócono uwagę na sprawę utworzenia gęstej sieci [kół] w miastach. W Niemczech sprawy rozwijają się pomyślnie i w samym tylko Berlinie znajduje się około 5 tysięcy członków, natomiast we Frankfurcie utworzono dotychczas tylko dwie sekcje. Szczególną uwagę zwrócono na Alzację i Lotaryngię. Delegaci, którzy się tu zjechali, obecni byli na tym zebraniu, ale nie zabierali głosu. W celu ostatecznego przedyskutowania poszczególnych zagadnień odbywały się u Marksa tajne zebrania. Zamierzano tu zorganizować potężną manifestację dla uczczenia tysiąclecia Polski, ale przeszkodziliśmy temu. 24 stycznia przebywał w Londynie agent Międzynarodówki, Julian Paluszkiewicz12, i oświadczył, że na początku maja wyjeżdża na Ukrainę do majątku hr. Branickich — Białej Cerkwi, gdzie ma przyjaciół i skąd zamierza rozpocząć swą działalność. Nie ulega wątpliwości, że jest to jeden z najniebezpieczniejszych agitatorów. Przebywa obecnie w Sheffield i koresponduje z Marksem. Stan mego zdrowia uległ poprawie i mam nadzieję, iż będę mógł wziąć udział w tajnych naradach u M[arksa], na które mnie zapraszano. 4 lutego 1872 Przyjechali tutaj polscy delegaci ze Szwajcarii i Paryża w celu ułożenia jednolitego statutu Międzynarodówki. W sobotę mieli oni spotkanie z Marksem i Wróblewskim. We środę będą u mnie. Pragnieniem wszystkich emigrantów jest zorganizowanie sekcji w zachodnich guberniach Rosji. Wielu wyraziło gotowość udania się tam, ale Marks nie dysponuje dostatecznymi kwotami pieniężnymi, potrzebnymi dla ich wysłania, toteż wszystko zostało odłożone do wiosny. Czartoryski wezwał swoich zwolenników do Paryża, gdzie zamierza ich użyć dla propagandy na korzyść orleanistów. Mówią, iż pomiędzy nim i [ks.] d'Aumale zawarty został sojusz, którego celem jest wyzwolenie Polski13; zapewniają nas o tym Szulczewski i Podolski. Francuscy orleaniści również pojechali do Paryża. Dni Thiersa są policzone. Polacy również wiążą wielkie nadzieje z orleanistami. Przebywa tutaj kapitan-inżynier Mikołaj Lewaczew, mówi trochę po polsku. Widywał się z niektórymi emigrantami polskimi i w rozmowach krytykował naszego Monarchę. Podając to do Pańskiej wiadomości uważam za swój obowiązek donieść, że jest on przekonań skrajnie czerwonych i wysyłanie tego rodzaju osób za granicę może mieć bardzo szkodliwe skutki. Jego słowa o Monarsze były do tego stopnia zuchwałe, iż nawet właściciel hotelu, w którym on mieszka, Polak Jeleński, stanął w obronie cesarza. Przybył tutaj niejaki Pietrow z listem polecającym od Bakunina. Londyn, 7 lutego [1872] Komitet „Związku Ludu Polskiego"14 wraz z Centralizacją Komitetu Londyńskiego pod moim kierunkiem postanowił uczcić zebraniem wieczornym w White Horse na Theobald's Road rocznicę Kopernikowską; przybyć mają tu delegaci masonerii, prasy i Międzynarodówki — Marks i Wróblewski. Chcieli oni zorganizować pochód i zaprosić członków Geograficznego i Astronomicznego Towarzystwa, lecz odradziłem im. Postanowiono wysłać telegramy do Torunia i Poznania i najprawdopodobniej także artykuły do gazet. Artykuły te — wymierzone wyłącznie przeciwko Niemcom, zamieszczone będą w prasie angielskiej, polskiej i francuskiej. Nie wiadomo, jaką rolę odgrywać będzie Marks, obiecał jednak, że na wiecu będzie obecny. Przypuszczam, iż Panu wiadomo, że na kongresie w Hadze postanowiono przenieść centralny zarząd Międzynarodówki do Nowego Jorku, oraz że Marks usunięty został z kierownictwa. Utworzył on wobec tego tutaj osobny komitet i stara się przeciwdziałać komitetowi nowojorskiemu.15 Należy spodziewać się wkrótce konfliktu, gdyż komitet szwajcarski nie chce przyłączyć się do Marksa.16 Wojna z Chiwąpasjonuje emigrację. 14 lutego [1872] Mimo naszego sprzeciwu partia starych demokratów postanowiła utworzyć komitet dla uczczenia setnej rocznicy rozbioru Polski. 8 lutego wysłano okólnik (załączony niniejszym w oryginale)17, a 10 lutego o godzinie 9 wieczór w mieszkaniu Wróblewskiego zebrało się około 120 osób. L. Oborski odczytał przemówienie pióra [K.] Dąbrowskiego i wezwał do wybrania członków komitetu oraz sporządzenia listy sum ofiarowanych na rzecz zamierzonego przedsięwzięcia. Wróblewski również opowiedział się za zorganizowaniem uroczystości, obiecał pomoc ze strony Stowarzyszenia Międzynarodowego. Jedni żądali zorganizowania publicznego pochodu, inni opowiadali się za wiecem w tawernie i wydrukowaniem [artykułów] w gazetach. Przedstawiciel partii Czartorys-kiego — Jankowski, oświadczył, iż Polska odzyska niepodległość dzięki wstawiennictwu Francji i Anglii, ponieważ książę Czartoryski jest spokrewniony z francuską rodziną królewską, i radził wszystkim zjednoczyć się pod sztandarami Czartoryskiego. W odpowiedzi na to wezwą- nie rozległy się okrzyki, złorzeczenia i Jankowskiego omal nie wyrzucono za drzwi. Anglia zajęta konfliktem z Ameryką o „Alabamę"18 nie zwraca uwagi na ich wiece i wrzawa przez nich podniesiona nie da żadnych rezultatów. Kapitan Mikołaj Lewaczew przebywa ciągle jeszcze w Londynie. Uwagę społeczeństwa przykuwa sprawa zabójstwa Bauera, który przybył tu z Moskwy na spotkanie z dyrektorem Kompanii Gazowej, szczegóły są Panu z pewnością znane z „Timesa"; nie jest to pierwszy wypadek niemal jawnego mordowania swych zwolenników przez tutejsze tajne organizacje, nie mówiąc już o fenianach. W tych dniach znaleziono w City człowieka zamordowanego, przy nim zaś pieniądze i papiery. Podejrzenia padły na stowarzyszenie „Buffalo", które rozwinęło się znacznie w ostatnim okresie i stosowało akty terroru wobec własnych adeptów. Wiec, a właściwie manifestacja na Trafalgar Sąuare zorganizowana przez Międzynarodówkę nie udała się na skutek słotnej pogody. W zerwanie Anglii z Ameryką nikt nie wierzy. Agent Komuny Paryskiej, były pułkownik, znany morderca Le Roux, otworzył tutaj sklepik z wyrobami zegarmistrzowskimi na 13 Mortimer street, Cavendish Sąuare. Przybył tutaj niejaki Wierietiennikow — wielki demagog; obecnie wyjechał do Prus. 24 lutego [1872] Dopiero wczoraj wróciłem z Sheffieldu, gdzie odbyło się zebranie delegatów Ligi Polskiej, mające na celu omówienie zorganizowania potężnej manifestacji w Londynie dla uczczenia setnej rocznicy rozbioru Polski. Usiłowałem temu przeszkodzić wszelkimi siłami, lecz większość, a zwłaszcza sekcja demokratyczna oraz Międzynarodówka z Wróblew-skim na czele, zaprosiła wszystkich hersztów republikańskich. Zaproszenia dla baroneta Dilke, Bealesa, Dicksona, Richardsona, Odgera, Marksa i jeszcze wielu innych zostały już wysłane. Są to wezwania w sprawie restauracji Królestwa Polskiego. Nie postanowiono nic konkretnego w sprawie manifestacji. Jedni domagają się terminu majowego, inni sierpniowego. Reprezentanci poszczególnych guberni dawnej Polski mieć będą sztandary o charakterze alegorycznym i odpowiednie stroje. Powołano dwa komitety do zbiórki składek. Usiłowałem zdobyć portret Marksa, lecz ten oświadczył stanowczo, że nie ma żadnego, widocznie boi się. Nie jest wykluczone, że z biegiem czasu uda mi się skłonić go do sfotografowania się. Jestem teraz na tropie potężnego spisku, mającego na celu zabójstwo monarchów Rosji, Austrii i Prus. Plan spisku [powstał] w Paryżu, agenci wszakże byli już tutaj i usiłowali zwerbować łotrów wśród tutejszych emigrantów, obiecując chętnym 2000 franków za przejazd do określonego miejsca. Przybyli oni incognito z poleceniami od Komitetu Francusko-Polskiego w Paryżu dla [Teofila] Dąbrowskiego i [Klemensa] Wierzbickiego, odbyli spotkanie z Wróblewskim i starali się wyszukać odpowiednich ludzi. Dobrzański i Kostecki otrzymali po 120 franków i wciągnięci zostali na listę kandydatów. Nie ulega wątpliwości, iż francuska partia paryskich komunistów w swym dążeniu do przewrotu w Europie i zrzucenia z siebie jarzma niemieckiego zamierza zorganizować bandę morderców. Kwiatkowski, Amborski i Mazurkiewicz przebywają w Paryżu; sądzę, że są wtajemniczeni w tę intrygę. W sprawie osób znajdujących się w Ameryce: Julian Drozdowski — agent Mierosławskiego; Doktor Mackiewicz — [agent] partii Czartoryskich; Antoni Giedroyć — również [agent] partii Czartoryskich; Małachowski — agent zatrudniony początkowo przy przewozie wydawnictw Hercena, a później broni, podejrzewany jest tutaj o utrzymywanie kontaktów z naszym rządem; Krzyżanowski — Żyd, wplątał się tutaj w sprawę fałszerstwa; Krzemiński — nieznany tutaj. 28 lutego [1872] Wspaniałość manifestacji z okazji powrotu do zdrowia księcia Walii przeszła wszelkie oczekiwania, partia konserwatywna nie szczędziła pieniędzy i rezultaty będą ogromne. Tutejsi demagodzy otrzymali cios, który obezwładni ich na długo. Dziś rano wysłany został do wszystkich sekcji Międzynarodówki okólnik zabraniający organizacji wszelkich wieców publicznych do czasu, póki nie uspokoi się agitacja rojalistów. W dzielnicy Holborn koło Tamizy w czasie przejazdu królowej rozległy się wrogie okrzyki, jednakże policja i obywatele natychmiast zaprowadzili spokój. W ogóle choroba i powrót do zdrowia księcia wywarły niespodziewanie dobroczynny wpływ i obecnie republikanie starają się wszystkie wysiłki skierować na miasta przemysłowe i sprawę wyboru swych przedstawicieli do parlamentu. Emigranci polscy zamierzali posłać delegację z listem do księcia, ale odradziłem im, nie chcąc znowu występować na arenie publicznej, i projekt nie doszedł do skutku. Pomiędzy [K.] Dąbrowskim i Wróblewskim zaszły nieporozumienia i jeżeli opowie się za tym większość — Wróblewski będzie zmuszony przekazać zajmowane dotąd stanowisko Dąbrowskiemu, mimo protekcji doktora Marksa. Wróblewski dąży do tego, by podporządkować Londyńskiemu Centralnemu Komitetowi Międzynarodówki sekcje w Paryżu, Genewie i Liege, czemu sprzeciwiano się dotychczas. Celem ich jest stopniowe zorganizowanie sekcji w Poznańskiem i Galicji i w ten sposób przeniknięcie do Rosji z dwóch stron. Niepowodzenia w Lipsku19 oraz środki przedsięwzięte przez Bismarcka nie odstraszają ich . Od pewnego czasu tutejsze gazety poświęcają wiele miejsca Rosji oraz szczegółom podróży Wielkiego Księcia Aleksego do Ameryki — w ogóle w wyższych sferach społeczeństwa sympatie do Rosji wzrosły. Wyroby rosyjskie, a w szczególności starorosyjskie znajdują tutaj wielu amatorów i szacowane są wysoko. Załączam niniejszym dwa wycinki z czasopism. 2 marca [1872] Zaniechano chwilowo wydawania tutejszego organu demokracji „Nowiny". Uczyniłem wszystko, aby osłabić wpływy tego pisma, a następnie je zlikwidować. Dla osiągnięcia tego celu przedsięwziąłem, co następuje: Za pośrednictwem znajomego nam pracownika poczty głównej uzyskaliśmy zakaz rejestracji, bez której nie można wysyłać ani za granicę, ani [na terenie] kraju prasy periodycznej po taryfie ulgowej. Zmniejszyłem [w ten sposób] liczbę prenumeratorów i korespondentów, i wreszcie za pośrednictwem zarządzającego fabryki Parken uniemożliwiłem im otrzymywanie papieru na kredyt. W ten sposób zadany został decydujący cios. Jutro odbędzie się wiec, na którym omówione zostaną środki umożliwiające dalsze wydawanie gazety. Istnienie czasopism i wydawnictw na emigracji jest zjawiskiem wielce szkodliwym, stwarza bowiem więź łączącą, zbiegów i rodzi niebezpieczne nastroje wewnątrz kraju. Emigracja pozbawiona gazet i jawnie działających organizacji nie odgrywa żadnej roli zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Ostatni numer tutejszej gazety przygotowany jest do druku i zawiera między innymi list Wł. Mickiewicza do Wł. Czartoryskiego w sprawie kozaków sułtańskich oraz Czajkowskiego ; doniesiono nam o treści tego listu — wznowi on stary zatarg z Czartoryskim, który korzystając z pokrewieństwa swego z Orleanami ogłasza się wyzwolicielem Polski, opowiada za sojuszem między Włochami, Austrią i Francją. Jego agenci, tacy jak Klaczko22 i inni, zajmują wysokie stanowiska w administracji cesarstwa austriackiego. Otrzymaliśmy z Paryża wiadomość o wyjeździe wielu emigrantów do Galicji i Rosji, zarówno takich, którzy skorzystali z amnestii, jak i takich, którzy nie korzystają z niej; tutejsi emigranci są bardzo niezadowoleni, zmniejszenie bowiem liczebności emigracji osłabia ich siły. Wielu tutejszych emigrantów zamierza również wyjechaćprzy pierwszej nadarzającej się okazji. Staruszek Marks wyjeżdża do Sheffield na zjazd robotniczy. W następną niedzielę, 10 marca, ma się odbyć potężna manifestacja w Hyde parku. Około 200 delegatów z różnych sekcji zebrało się w czwartek wieczorem w tawernie „White Horse" na Castle street pod przewodnictwem M. Odgera. Postanowiono zaprotestować przeciwko wprowadzeniu ustawy „Parks Regulation Bili". Ten pomysł Gladstone'a wielce im nie przypadł do smaku. Nie wiadomo, jakie środki zastosuje rząd; przeciwnicy jego postanowili siłą dopiąć swego celu. Propaganda Odgera w Kingston nad Tamizą nie odniosła skutku, partia antyrepublikańska wybiła okna w sali posiedzeń i zmusiła republikanów do szukania ratunku w ucieczce. Jan Kostecki w następnym miesiącu wyjeżdża z Londynu do Paryża, a stamtąd do Galicji i Warszawy. Propozycja Marksa i Wróblewskiego mająca na celu utworzenie niezależnej Ligi Słowiańskiej23 nie spotkała się dotychczas z wielkim zainteresowaniem. 15 marca [1872] Jan Kostecki wyjeżdża jutro, w sobotę 16 marca, do Paryża, a stamtąd do Galicji i Warszawy. Odbywał on niejednokrotnie narady z K. Marksem i został jego agentem dla organizacji sekcji w południowych guberniach Rosji. Dałem mu także pieniądze na drogę oraz mały złoty pierścień z wyrytym w granacie wizerunkiem cesarza Augusta. Załączam do niniejszego rysunek pierścienia — przy pomocy tego znaku szczególnego łatwo będzie go zdemaskować, zna Pan przy tym jego rysopis. Jest średniego wzrostu, ma pięćdziesiąt lat, włosy ciemnoblond, przyprószone siwizną, nos kaczy, małą szpakowatą bródkę, oczy szare, jest krótkowidzem i nosi okulary, zapalczywy i zdolny do wszelkich oszustw i zbrodni. W Krakowie i Paryżu był członkiem szajki żandarmów — zamaskowanych morderców, własnoręcznie zamordował kilka osób. Jest wielce niebezpieczny jako agitator, przebywał już niejednokrotnie w austriackich twierdzach. Na początku maja będzie z pewnością w Rosji, obecnie udaje się do Paryża w celu zorganizowania stowarzyszenia, którego członkowie pod pozorem skorzystania z amnestii udaliby się do Rosji i organizowaliby tam sekcje Międzynarodówki. Jeżeli prawdą jest, iż generał Lewaszew proponował emigrantom w Paryżu skorzystanie z amnestii oraz mianowanie Wielkiego Księcia Aleksego wicekrólem Polski, wówczas plan ten — pod warunkiem, że zostanie zrealizowany — stanie się źródłem nowych zaburzeń, gdyż emigracja zdecydowana jest wszelkimi siłami działać na rzecz powszechnej republiki. Należy zaznaczyć, iż niewielka liczba [emigrantów] skorzysta z amnestii, najniebezpieczniejsi pozostaną za granicą i będą się posługiwać tymi, którzy do kraju powrócili, w celu łączności i spiskowania. Załączam do niniejszego portret Jeleńskiego, czyli Jelenia, właściciela hotelu de Versailles na Gerard street, London, który jest również agentem tajnego stowarzyszenia „Buffalo". K. Marks obiecał odwiedzić mnie w przyszłym tygodniu. Kilka dni temu był na wieczorze u Dawydowa. 21 marca [1872] Przyjazd hr. Lewaszewa do Paryża oraz pogłoski o jego pertraktacjach z emigrantami w związku ze spodziewaną amnestią i mianowaniem Wielkiego Księcia namiestnikiem w Polsce wielce wzburzyły tutejsze społeczeństwo. Od rana do wieczora przychodzą do nas emigranci, by dowiedzieć się szczegółów. Jedni pragną wrócić do ojczyzny, by spokojnie pracować, drudzy zaś zamierzają skorzystać z amnestii jako pretekstu do propagowania związków międzynarodowych i przygotowywania gruntu dla przyszłej rewolucji. Hr. Iliński, o którym była już mowa, i którego znam od siedmiu niemal lat, jest agentem Marksa. Wyraził on chęć powrotu [do Rosji], by krzewić tam zasady socjalistyczne. Wieczór spędziliśmy z Dawydowem, który jest bez wątpienia najgorliwszym rzecznikiem rewolucji i żarliwym sługą Marksa. Jest on tajnym członkiem rady Międzynarodówki i reprezentantem do spraw Rosji. Jak zwykle spotkałem u niego najbardziej żarliwych członków Komuny Paryskiej oraz znanego Blanca i jakiegoś Francuza z Kaukazu. W jego [Dawydowa] rękach znajdują się bez wątpienia wszystkie nici spisku i kontaktów z Rosją. Rozporządza zapewne znacznymi środkami pieniężnymi, gdyż zawsze hojnie częstuje gości szampanem i ofiarowuje pokaźne sumy rewolucjonistom. [K.] Dąbrowskiego mam już w garści i wiem o wszystkich jego knowaniach. Organizują oni obecnie opozycję przeciwko Marksowi i Bradlaugh zamierza przyłączyć się do nich. Komitet powołany do przygotowania obchodu [setnej] rocznicy działa opieszale, ja ze swej strony stosuję wszelkie możliwe środki, by ich ostatecznie osłabić. Zakaz komunistycznej uroczystości w St. George Hali wielce ich zaskoczył i partia opozycyjna zamierza zwołać wiec w Hyde Parku. Jeśli się odbędzie, należy się spodziewać poważnego starcia wojsk z ludnością. Każdy z członków ma być uzbrojony w laskę. Załączam do niniejszego nowy [okaz] propagandy Dilkego, wydrukowany potajemnie i kolportowany w knajpach. Czy nie mógłbym uzyskać trochę szczegółów o misji hr. Lewaszewa? 4 kwietnia [1872] K. Marks zatrzymał Kosteckiego do końca kwietnia, polecono mu zobaczyć się z członkami Paryskiego Komitetu Międzynarodówki, następnie pojechać do Genewy i Zurychu, a stamtąd do Austrii i Rosji. Hr. Iliński pełni funkcję sekretarza prowadzącego korespondencję z Polakami i Węgrami. Artykuł o misji generała Lewaszewa i amnestii zamieszczony w „Monitorze" paryskim stał się powodem do organizowania wieców, na których rozpatrywana jest sprawa ewentualnego przyjęcia lub odrzucenia amnestii. Większość wypowiedziała się przeciwko przyjęciu amnestii uważając, iż jest to podstęp rządu, aby roztoczyć nad powracającymi nadzór policji oraz pozbawić ich wolności. Inni znów żądali, aby skorzystać z amnestii jako pretekstu do organizowania republikańskich stowarzyszeń i przygotowywania gruntu dla przyszłych zamieszek. Nadal z niecierpliwością oczekiwany jest tutaj przyjazd hr. Lewaszewa, żeby wybadać zamierzenia rządu. Na wystawie w Moskwie będzie wielu członków Międzynarodówki, ażeby zbadać grunt w Rosji, wielu zaś wyjedzie z angielskim paszportem podając się za kupieckich agentów przedsiębiorstw handlowych. Tutejszym emigrantom proponowano pieniądze i paszporty na wyjazd do Moskwy, dotychczas jednak nie było chętnych. Partia Czartorys-kiego znacznie powiększyła swe szeregi dzięki przybyciu tutaj emigrantów z Francji. Stronnicy jego żywią nadzieję, iż skoro tylko orle-aniści ujmą ster rządów w swe ręce we Francji, sprawa polska stanie znów na porządku dziennym. [...] Przewidywany wiec i manifestacja w związku z rocznicą rozbiorów przejdą prawdopodobnie bez echa z uwagi na obojętny stosunek Anglików do sprawy polskiej. Wróblewski wiecznie choruje i bardzo rzadko zjawia się na zebraniach komitetu, działa jeden tylko [K.] Dąbrowski, który znajduje się zresztą w moich rękach. Spodziewana jest tutaj potężna manifestacja przeciwko rządowi, ma się ona odbyć na placu Black Heat. 15 kwietnia [1872] Razem z Dawydowem mieszka doktor chirurgii i profesor Akademii Pielechin; pozwala nam to wnioskować, iż Dawydow gorliwie pracuje na rzecz Stowarzyszenia Międzynarodowego i zbliża się do ludzi mających wpływ na młodzież. Doktor jest średniego wzrostu, włosy ma jasnoblond, jest liberalnych zapatrywań. Mogę obecnie z całą stanowczością zapewnić Pana, iż wszystkie informacje, dotyczące naszego rządu oraz zarządu rosyjskiej sekcji Międzynarodówki, pochodzą od Dawydowa — jest on w ciągłym kontakcie z Marksem i przyjmuje go u siebie wieczorami. Hrabia Iliński okazał się niewypłacalnym dłużnikiem i na jego mienie nałożono sekwestr. Doktor Kaczorowski, alias Pomian, przy pomocy swego adwokata wybawił Ilińskiego na jakiś czas z kłopotów. [T.] Dąbrowski i [Bronisław] Wołowski zabiegają o pośmiertne wydanie papierów znanego przywódcy Komuny — Dąbrowskiego, wszystkie ich papiery i portret znajdują się w moich rękach, poleciłem, aby zrobiono zdjęcie Dąbrowskiego, wyślę je w przyszłym tygodniu. Za poradą Wróblewskiego utworzono tutaj polską sekcję Międzynarodówki, zapisało się około trzydziestu osób. K. Dąbrowski, jako członek Ligi Republikańskiej, został usunięty. Sekcję utworzono w celu zorganizowania kontaktów z Rosją i zachodnimi guberniami i szerzenia tara propagandy. Przebywa tutaj od pewnego czasu doktor Iwan Gelstrom z Moskwy — wysłannik rządu; jest również liberalnych zapatrywań. Zaniechano wszelkiej działalności do momentu ostatecznej stabilizacji Republiki Francuskiej, wielu sądzi, iż prezydentem zostanie Gambetta. 26 kwietnia [1872] Załączając do niniejszego portret Jarosława Dąbrowskiego, wykonany pośmiertnie z polecenia Clusereta czy Delescluze'a, oraz litografowaną odezwę komitetu obchodu stulecia rozbiorów Polski, mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż poczyniłem wszelkie kroki w celu udaremnienia ich planów, i żywię nadzieję, iż ich manifestacja spełznie na niczym. Marks oraz Liga obiecali swe moralne i materialne poparcie. Co się tyczy Teofila Dąbrowskiego, brata zamordowanego, mogę z całą stanowczością zapewnić, że stale mieszka w Londynie, a nie w Manchesterze, i w Rosji nie był. Utrzymuje on stosunki ze znanym doktorem Kaczorowskim, czyli Pomianem, założył fabrykę papierosów pod nazwiskiem Jaff, na 14 Barnsburystreet, Islington, London. W sprawie E. Szarbinowskiego pisałem do naszych w Manchesterze, nie znają go tam jednak, widocznie agent ten podróżował pod fałszywym nazwiskiem. Należy się spodziewać, iż w czasie światowej wystawy w Moskwie z pewnością przybędzie wielu agentów Międzynarodówki. Czy wiadomo Panu, iż A. Dawydow przesyła artykuły do gazet rosyjskich w Petersburgu? 28 kwietnia [1872] Załączam drukowaną odezwę komitetu obchodu stulecia rozbiorów Polski24 oraz wizytówkę I.R., który zjawił się znów w Londynie, i to z pieniędzmi. Natomiast Skalski i Jankowski zniknęli z Londynu. Jak mnie poinformowano na podstawie pewnych danych, mieszkają oni na letnisku w pobliżu Londynu i zajęci są grawerowaniem klisz do produkcji fałszywych banknotów. Należy koniecznie zawiadomić o tym naszego konsula, a przy pomocy agenta policji londyńskiej łatwo będzie odszukać ich miejsce pobytu i zdemaskować ich działalność. Wszyscy oni byli już przedtem zamieszani w sprawę fałszowania banknotów i nie ulega wątpliwości, że znów się tym zajmują. List z litografowaną odezwą oraz fotografią pośmiertną Dąbrowskiego wysłany został wczoraj. Doktor Iwan Gelstrom wyjechał do Szkocji, jego osoba nie wzbudziła we mnie żadnych podejrzeń, a zachowanie jego w Londynie było przykładne. Hr. Michał Tyszkiewicz przebywa w Londynie, jest on jednak obecnie całkowicie oddany Czartoryskiemu i jezuitom. Hr. Iliński nawiązał bliższe stosunki z Kaczorowskim, obaj pracują na rzecz Marksa. 9 maja [1872] Załączając zaproszenie komitetu dla A. P., mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż zabiegi moje uwieńczone zostały sukcesem i projekt potężnej manifestacji w Londynie spełzł na niczym; ze swej strony komitet zawiadomił mnie o przyjeździe dwóch członków Komuny oraz o wysłaniu pewnego komunarda, Szyrmy, do Galicji z poleceniami od Paluszkie-wicza; wyrusza on dzisiaj okrętem do Hamburga. 18 maja [1872] W związku z reorganizacją postanowioną większością głosów na ogólnym zebraniu członków Międzynarodówki, frakcja polska zamierza wystąpić ze stowarzyszenia i przyłączyć się do Ligi Republikańskiej, której sekretarz, K. Dąbrowski, jest mi oddany. Manewruję tak, aby projekt ten doszedł do skutku; pozbawiłoby to Międzynarodówkę i Wróblewskiego wpływów w Polsce. Żywię nadzieję, iż wysiłki moje będą owocne. Dziś o godzinie 4 byłem na prywatnym wiecu zwołanym przez grupę opozycji. Przyjęta większością głosów rezolucja doprowadzi do rozłamu. Komitet obchodu stulecia rozbiorów Polski został, jak Panu wiadomo, rozwiązany; żywię przekonanie, iż Pan należycie oceni moje zabiegi wokół sprawy zapobieżenia manifestacji, która niczym iskra mogłaby spowodować szereg nieprzyjemnych wydarzeń i zamieszek. Raczy Pan wierzyć, iż wszystkimi swymi siłami i zdolnościami chcę być użyteczny rządowi, i w zależności od środków, jakimi będę rozporządzać, wcześniej czy później osiągnę zamierzony cel. Kostecki i Paluszkiewicz są w Londynie, mieszkają razem i zamierzają wkrótce udać się do Galicji. Szyrmę wysłali do Krakowa z jakimiś poleceniami. Szyrma brał czynny udział w Komunie Paryskiej. Wstrzymałem wydanie biografii znanego przywódcy [Komuny] Jarosława Dąbrowskiego i skłoniłem sprzedawcę książek Johnstona, by zwrócił rękopis Teofilowi Dąbrowskiemu. Przebywał tutaj niejaki baron Dankwicz, który przyjechał z Warszawy w celu zakupienia rasowych owiec itp. Widział się on z niektórymi emigrantami, lecz jego sposób myślenia i wyrażania się jest jak najbardziej umiarkowany. Jednocześnie przekazał on wiadomość, iż były grodzieński gubernator, Skworcow, przywłaszczył sobie brylanty Walickiego i z jego poduszczenia złożono fałszywy donos w celu zamaskowania rabunku, na skutek czego Walicki skazany został na zesłanie. Znając Walickiego z dawnych lat, jestem głęboko przekonany, iż nie mógł on brać udziału w buncie, gdyż zawsze charakteryzowała go lojalność wobec rządu. Czy nie można by zwrócić uwagi władz na tę okoliczność? Londyn, 28 maja 1872 Od pewnego już czasu przebywa w Londynie admirał Gartner, którego niedawno mianowano dowódcą na Amurze. Przez cały czas swego pobytu chodził on do znanego lokalu rozrywkowego — „Alhambra", gdzie schodzi się wielu cudzoziemców oraz niższe warstwy społeczeństwa londyńskiego. Admirał zwraca powszechną uwagę swą rozrzutnością i hulankami z prostytutkami — podając się publicznie za admirała rosyjskiego; wypija z obcymi ludźmi całe tuziny szampańskiego wina. W rezultacie nawiązał on bliskie stosunki z dziewczyną lekkich obyczajów sprzedającą wino za ladą w owym domu publicznym, podarował jej swą fotografię, złotą biżuterię, nie tylko pisał do niej listy, lecz także wysyłał jej telegramy z Hull, dokąd wyjechał 27 czy 26 maja. Zamierza on zabrać ją ze sobą nad Amur. Ponieważ Angielka niskiego urodzenia i kondycji przebywając w charakterze kochanki admirała w tak ważnej miejscowości może się okazać niebezpieczną pod względem politycznym, uważam za swój obowiązek donieść Panu o tym fakcie. Podobno zarobił on sporo pieniędzy za zamówienia statku czy też kilku statków. Jeżeli jego listy wpadną w cudze ręce, może to wywołać skandal na łamach gazet. Przybyło tutaj wielu Polaków z Paryża, prawie wszyscy brali udział w Komunie, przybycie ich spowodowało straszny zamęt. W Gravesend przy ujściu Tamizy jest zakotwiczona fregata „Hajdamak". Polacy udali się tam, aby nawiązać kontakty, nic z tego jednak nie wyszło. Spośród tutejszych emigrantów powstała szajka, która podrabiając podpisy zamożnych obywateli usiłuje skłonić innych do składania ofiar na rzecz sprawy polskiej. Zawiadomiłem o tym naczelnika policji i tajną policję. Londyn, 5 czerwca [18]72 Załączam wezwanie komitetu, a ściślej Marksa i Wróblewskiego, na walne zebranie całej emigracji w celu omówienia środków niezbędnych dla zorganizowania potężnej manifestacji w Londynie dnia 5 sierpnia bieżącego roku25. Właśnie odbyłem naradę z członkami emigracji żydowskiej — obiecali oni, iż nie wezmą udziału w manifestacji. 9 czerwca w znanej z zebrań członków Międzynarodówki tawernie znajdą się wszyscy przedstawiciele emigracji; mam nadzieję, iż uda się nam temu przeszkodzić. Przebywa tutaj dymisjonowany urzędnik Jemielian Jasinowski, człowiek czcigodny i oddany carowi. Londyn, 12 czerwca [1872] Walne zebranie członków emigracji odbyło się w tawernie „White Horse", gdzie zazwyczaj schodzą się spiskowcy wszystkich narodowości. Z uwagi na nieobecność Wróblewskiego wybrano na prezesa hr. Rozwadowskiego, Dąbrowskiego na sekretarza, a Kryńskiego i Koziełła na referentów, czyli sprawozdawców. Żeby udaremnić ich zamiary, wysłałem oddanych nam Żydów wchodzących w skład silnej organizacji znanej w Londynie pod nazwą „[Związku] Robotników Warszawskich"26, którzy ostatecznie pokrzyżowali plany Rozwadowskiego i Wróblewskiego. Na wniosek Rozwadowskiego i Koziełła postanowiono utworzyć nowe dziesiątki i powołać do życia organizację agentów na wzór Warszawskiego Komitetu Centralnego. Agentów tych Rozwadowski zamierza wysłać do Rosji za pieniądze swoje lub Marksa. Żydzi uważani są za najbardziej nadających się do takiej misji, ale Żydzi znajdujący się pod wpływem oddanego mi Salomona Niedbalskiego odmówili wzięcia udziału. Wszystkie te sprawy odłożone zostały do 24 czerwca, w tym bowiem dniu ma przybyć wiele osób z Francji i okolicznych miast, a wśród nich dużo francuskich komunardów. Członkowie Międzynarodówki działają bardzo gorliwie i wysyłają wielu swych agentów do Austrii, gdzie znajdują oni, jak widać, schronienie. 14 czerwca [1872] Tutejsi przywódcy — L. Oborski i Rozwadowski, postanowili za wszelką cenę utworzyć organizację polityczną i podporządkować sobie emigrację. Na ogólnym wiecu, o którym informowałem, utworzono nowe dziesiątki i wybrano setników, lecz po upływie dwóch czy trzech miesięcy wszystko spełznie na niczym, gdyż jądro emigracji oraz gmina żydowska za moją namową odmówiły swego udziału. Plan Rozwadowskiego polega na przeciągnięciu na swą stronę większości, a następnie przekazaniu kierownictwa w ręce Wróblewskiego, a ściślej Marksa, który nie szczędzi ani pieniędzy, ani wysiłków, by przeciągnąć Polaków na swą stronę. Przekupili oni już obu Dąbrowskich —jednego z Paryża, Teofila, a teraz Konrada, strasznego szubrawca, pijaka, lecz bardzo zdolnego spiskowca. Odjazd Kosteckiego z powodu pewnych przeszkód został odłożony do następnego miesiąca. Następne zebranie ogólne wyznaczone zostało na koniec czerwca, walne zaś na 15 lub 17 czerwca. Spraw nie zaniedbuję i nie szczędzę środków, by osiągnąć cel. Jutro odbędzie się zebranie Żydów wyłącznie sekcji warszawskiej pod przewodnictwem Salomona Niedbalskiego mieszkającego na 4 Holloway street, Whitechapel (tak jak na załączonej kopercie). Niedbalski oddany jest mi całą duszą, otrzymuje ode mnie pieniądze oraz zapomogę. Liczy on na około 250 ludzi z Galicji i Warszawy, są to wyłącznie robotnicy. Stanowią oni organizację „Dzieci Warszawskich" i rozporządzają kapitałem wynoszącym około 500 funtów. Ugania się za nimi Marks ze swymi agentami, od ich zgody zależy przyszłość londyńskiej emigracji. Jeden z członków ich organizacji, wspomniany Brzytwiński przeszedł na stronę Marksa, jest to jednak znany szubrawiec i nie ma już żadnego wpływu. W tych dniach oczekujemy ukazania się drukowanej odezwy oraz proklamacji do Żydów polskich, którą oni przygotowują. Jan Kostecki otrzymał pieniądze od Marksa i 25 czerwca wyjeżdża do Paryża, a stamtąd dalej. 19 czerwca 1872 Przygotowywany jest tutaj wielki przewrót — dzięki naszym staraniom powstała partia opozycyjna w stosunku do Marksa, składająca się z Francuzów, Włochów i Polaków; mamy nadzieję, iż zostanie on wkrótce zepchnięty z zajmowanego stanowiska. Wysuwana jest kandydatura pułkownika Beckera, znanego rewolucjonisty z Wielkiego Księstwa Badeńskiego z 1848 r. (któremu Mierosławski zawdzięcza swą karierę generała), Karola Blinda i jeszcze paru innych. Uniżenie proszę o napisanie po otrzymaniu tego listu do księcia Orło-wa, naszego posła w Paryżu, aby w wypadku, gdyby zjawił się u niego wiadomy Jan Kostecki z zamiarem skorzystania z amnestii i otrzymania paszportu, nie odmówił mu i zaopatrzył go w pieniądze na drogę.27 Namówiłem Kosteckiego, aby udał się do Warszawy, gdzie zamierza zorganizować partię; ponieważ rysopis jego znany jest policji, nie będzie jej trudno śledzić jego ruchów, a w odpowiednim czasie aresztować. Należy on do liczby wielce aktywnych spiskowców i był jednym z najbardziej energicznych działaczy Mierosławskiego, Garibaldiego i Komitetu Centralnego. Sądzę, iż plan ten zostanie urzeczywistniony i Kostecki znajdzie się w Pańskich rękach. Artysta Kompański z Ukrainy został agentem Międzynarodówki. Przygotowania do manifestacji na dzień 5 sierpnia w [stulecie] rozbiorów Polski trwają w dalszym ciągu. Jedni domagają się, by manifestacja odbyła się ze sztandarami w Hyde Parku, inni proponują wydanie bankietu, na który zaproszeni zostaliby korespondenci gazet. Wypowiedziałem się za projektem bankietu. [...] 10 lipca [1872] Na wniosek Wróblewskiego i innych zostałem wybrany pełnomocnym przedstawicielem [na zjazd mający na celu] zorganizowanie unii pomiędzy Londynem i Paryżem a polskimi komitetami w Brukseli. Sprawa ta ma charakter poufny i polecono mi działać w sposób jak najbardziej ostrożny. Spośród trzech kandydatów los wypadł na mnie, z czego jestem bardzo zadowolony, zastosuję bowiem odpowiednie środki, ażeby pokrzyżować ich zamiary. Przejazd oraz inne wydatki pokryłem z własnej kieszeni, co miało pozytywny wpływ na wybór mej osoby. Jutro będą u mnie Wróblewski, Kompański i Dąbrowski w celu przeprowadzenia ostatecznej narady oraz wyznaczenia terminu wyjazdu. W sprawie Jana Kosteckiego wysłałem list polecony do naszego ambasadora — księcia Orłowa, nie wiem jednak, dlaczego nie otrzymałem odpowiedzi, aczkolwiek sprawa jest nader ważna. Mam nadzieję, iż list doszedł do rąk własnych, najmniejsza bowiem nieostrożność może ściągnąć na mnie zgubne następstwa. Od Jana Kosteckiego otrzymałem list z Paryża z dnia 29 czerwca. Zatrzymał się on: 9 Passage Toscanier, Boulevard Mazas. Oczekuje on z niecierpliwością amnestii i wyjazdu [do Polski] i Rosji. Ponieślibyśmy wielką stratę, gdybyśmy go wypuścili z rąk. Pojutrze zawiadomię Pana o spotkaniu i wyjeździe. Od miesiąca już nie otrzymuję listów od Pana. Tutejsze stowarzyszenie polsko-ży-dowskie opracowuje manifest w języku hebrajskim do wszystkich Żydów w Europie, zostanie on ogłoszony w końcu sierpnia lub września. 17 lipca [1872] Byli dziś u mnie Wróblewski i Karol Marks. Spędzili koło dwu godzin na przeglądzie wydarzeń i radzili skierować wszystkie wysiłki na połączenie wszystkich organizacji emigracyjnych z Komitetem Londyńskim. Karol Marks jest średniego wzrostu, liczy sobie 60 lat, ma siwą brodę i ciemne wąsy, jest korpulentny, nos mięsisty, grube rysy twarzy. Wróblewski jest średniego wzrostu, ospowaty, nosi mały wąs. Spodziewają się, iż wkrótce wybuchnie wojna pomiędzy Prusami i Rosją, i na tych marzeniach budują swe nadzieje. Plan ich polega na rozwoju [sekcyj] Międzynarodówki we wszystkich klasach i zdobyciu władzy przez klasę robotniczą. Są oni wielce niezadowoleni z działalności rosyjskich liberałów i zamierzają wyszukać ludzi zdolnych, których można by wysłać do Rosji. Otrzymałem zadanie rozejrzeć się wśród emigrantów i przedłożyć szczegółowy rejestr [kandydatów], 19 udam się do Paryża, a stamtąd do Belgii, Niemiec i Szwajcarii. Wielce spodobało im się to, iż nie domagam się pieniędzy na pokrycie kosztów podróży. Podano mi adresy polskich członków Międzynarodówki, do których trzeba będzie się zwracać. Józef Kwiatkowski zmarł, Jan Am-borski udał się do Galicji. Pozostał z bandy tylko Mikołaj Akielewicz w Paryżu. Podróż moja trwać będzie do 15 sierpnia. Wraz ze mną pojedzie członek Angielskiego Stowarzyszenia Robotników — w analogicznym celu; taki towarzysz podróży nie jest niebezpieczny, gdyż nie zna języka polskiego. Stowarzyszenie Żydów warszawskich przysłało mi list dziękczynny, którego oryginał przy niniejszym załączam. Słowem, aczkolwiek nie zajmuję już tak odpowiedzialnego stanowiska jak przedtem, wpływ mój nie zmniejszył się. Przebywa tutaj pułkownik Ławrow, mieszka razem z A. Dawydowem i znajduje się w stałym kontakcie z Marksem. E. Kompański, były uczestnik Komuny i współpracownik Wróblewskiego, jest siostrzeńcem doktora Wielobyckiego z Odessy. Konstanty Schmidt wybrany został agentem Marksa. Bruksela, 24 lipca [1872] Dziś w nocy przyjechałem do Brukseli z Paryża, gdzie miałem spotkanie z Wł. Mickiewiczem, Janowskim i in. Powiedziałem im, w jakim celu przybyłem. Przyjęli mnie entuzjastycznie i z góry zgodzili się na wszystkie reformy oraz unię, lecz kiedy wyjaśniłem im, iż każdy z członków zobowiązany będzie płacić składkę i wykonywać rozkazy komitetu, zaczęli zaraz tłumaczyć się, że podobna organizacja istnieje w Paryżu28, że płacąc już w Paryżu nie widzą potrzeby wysyłania pieniędzy do Londynu; powiedziałem im wówczas otwarcie, iż jeśli nie chcą zgodzić się na nasze warunki, zjednoczenie będzie niemożliwe. Spędziliśmy dwa dni na pertraktacjach i debatach — tak manewrowałem, by wszystkie projekty połączenia oraz współdziałania spełzły na niczym. Zgodnie z określonym planem przybyłem dziś do Brukseli o szóstej rano, jutro zaś zwołam publiczne zebranie tutejszej emigracji. Z Brukseli trzeba będzie koniecznie pojechać do Szwajcarii. O szczegółach poinformuję. List polecony o Janie Kosteckim otrzymałem przed wyjazdem do Paryża. Strasburg, 5 sierpnia [1872] Wróciłem dziś ze Szwajcarii przez Genewę i Zurych i miałem spotkanie ze wszystkimi hersztami zarówno Polskiego, jak i Międzynarodowego Stowarzyszenia. Ponieważ cieszę się całkowitym zaufaniem M[arksa], przyjęli mnie bardzo życzliwie, manewrowałem więc w ten sposób, aby połączenie poszczególnych sekcji z Komitetem Londyńskim nie doszło do skutku. Mam w ręku wiele dokumentów i ich plany, a także listy wszystkich osób, czyli agentów Międzynarodówki. Powinienem być w Paryżu 8 sierpnia, by zobaczyć się z tamtejszymi agentami, i mam nadzieję, że misja moja uwieńczona zostanie całkowitym sukcesem. Wielu członków Stowarzyszenia Międzynarodowego, wyłącznie Polacy, zamierza wykorzystując amnestię przedostać się do polskich prowincji oraz Rosji południowej, by utworzyć tam sekcje. W ogóle wszyscy mają nadzieję, iż wkrótce wybuchnie wojna pomiędzy Rosją a Prusami, i budują zamki na lodzie. Niewiarowski, Markowski i dwóch innych jeszcze udało się do Galicji z szwajcarskimi paszportami, by stamtąd przedostać się do Rosji. 14 sierpnia [1872] Wróciłem dziś i 16 przedłożę sprawozdanie komitetowi. Przedsięwzięcie moje uwieńczone zostało sukcesem, zjednoczenie organizacji jest rzeczą niemożliwą. Genewa, Zurych, Paryż i Bruksela zamierzają utworzyć jeden komitet pod nazwą Komitetu Szwajcarskiego, lecz i ten projekt nie dojdzie do skutku. Tutejsi demokraci będą niezadowoleni z tych wyników, działałem wszakże tak ostrożnie, iż nie dotrą do źródła. W oczekiwaniu dalszych wydarzeń kierują oni spojrzenia na Stowarzyszenie Międzynarodowe spodziewając się odeń pomocy. Wielu Polaków — uczestników Komuny Paryskiej uciekło z Paryża i ukryło się po wsiach znajdujących się w pobliżu Paryża i Amiens. Zastałem tutaj wszystko w najlepszym porządku, oprócz tego, że Osborne i Marks starają się przeciągnąć emigrantów na swą stronę. Osborne był u mnie i wyznaczył mi spotkanie na sobotę. Załączam do niniejszego jego memoriał i wezwanie Komitetu Warszawskiego. [...] 16 sierpnia 1872 Załączam do niniejszego oryginał listu Jana Kosteckiego . Uniżenie proszę o napisanie do hr. Orłowa w sprawie zezwolenia mu na korzystanie z amnestii, zmniejszy to liczbę wrogów. Opłata za przejazd do Warszawy jest niewielka, mam pewność, iż znajdzie się on wkrótce w naszych rękach. Załączając urywek z czasopisma Międzynarodówki „The International Herald", drukowanego na George Hare 7, Red Lion Court — Head street, London, mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż knowania zmierzające do połączenia emigrantów polskich z Międzynarodówką nie dojdą do skutku. Mieliśmy dziś spotkanie z panem L Phillipsonem, ich prezesem, zgadza się on całkowicie kierować się naszymi wskazówkami. Najniebezpieczniejszym demagogiem jest Konrad Dąbrowski, który jest korespondentem „Gazety Narodowej" oraz innych gazet galicyjskich. Gdyby udało się nam usunąć go z Londynu, nietrudno byłoby wówczas uporać się z pozostałymi. Będzie on w moich rękach dopóty, dopóki będę mu dostarczać pieniędzy na picie. Oborski nie odgrywa żadnej roli, jest to siedemdziesięcioletni staruszek. 19 sierpnia [1872] W ubiegłą sobotę był u mnie Osborne i prosił o wzięcie udziału w organizowaniu polskiej sekcji Stowarzyszenia Międzynarodowego, proponując ze swej strony całkowite współdziałanie w sprawie polskiej. Nie chcąc wzbudzać niezadowolenia obiecałem swój udział, prosiłem jednak, by poczekał do chwili, kiedy otrzymam wiadomości z komitetu genewskiego i paryskiego. Agitacja przybrała tutaj na sile i stowarzyszenie, czyli Liga Pracy30 wciągnęła wielu Polaków, stowarzyszenie to jednak nie kieruje się tak anarchistycznymi zasadami jak Międzynarodówka. [K.] Dąbrowski i Koziełł wybrani zostali agentami Ligi. Jeżeli rząd angielski nie zastosuje radykalnych środków, za kilka lat należy się spodziewać wielce krwawej rewolucji w Anglii. Rocznica [stulecie] rozbiorów Polski minęła cicho i niepostrzeżenie. Projekt Wróblewskie-go i Marksa sprowokowania publicznej demonstracji w Hyde Parku pod sztandarami wszystkich narodowości spełzł na niczym i stosownie do mej propozycji skończyło się na bankiecie i bezpłodnych przemówieniach. Członkowie Międzynarodówki są z tego wszystkiego wielce niezadowoleni. Przemówienie Dąbrowskiego zwrócone do Anglików ma być wydrukowane w najbliższym czasie. Paluszkiewicz przebywa w Londynie i jest w stałym kontakcie ze Skalskim. Mieszka on na Waterloo Road 62. Sądzę, iż konsul nasz wie o jego pobycie. Wszyscy agitatorzy z Francji wyjeżdżają do Warszawy i Galicji, by przygotowywać nowe rozruchy; o wiele lepiej będzie, gdy rząd nasz będzie miał ich pod ręką. Z wyjątkiem niewielu osób wszyscy mają na celu przyszłą rewolucję. Znany spiskowiec Lada znajduje się w Warszawie, Celiński — w Krakowie. Julian Szuliński również zamierza wyjechać. Kostecki jest w Paryżu i zamęcza mnie bez końca korespondencją. Byłoby rzeczą pożyteczną, gdyby książę Orłów wysłał go do Warszawy, gdzie można by roztoczyć nad nim nadzór policji — nie jest wykluczone, że Paluszkiewicz wyjedzie za nim. przyjechał tutaj pułkownik Parent, przewodniczący genewskiej sekcji Międzynarodówki. Służył on w oddziale Garibaldiego. 30 sierpnia [1872] Kongres Międzynarodówki w Hadze pochłania bez reszty uwagę Londyńskiego Komitetu Centralnego. Liczą oni na realizację planów Weisshaupta polegających na zjednoczeniu wszystkich europejskich stowarzyszeń pod jednym zarządem na wzór iluminatów. W Londynie poczyniono wielkie przygotowania. Osborne i Marks widzieli się ze mną i proponują mi [mandat] delegata oraz sprawowanie zarządu nad emigracją polską w Międzynarodówce.31 Wymówiłem się z przyczyny swego zdrowia, miałem bowiem na względzie fakt, że Wróblewski niewielki ma wpływ, gdybym zaś zajął jego miejsce, cała emigracja połączyłaby się z Międzynarodówką, a wówczas trudno by tym wszystkim kierować. Marks zdaje sobie sprawę z wpływu, jaki wywieram na nastroje wśród emigracji polskiej, i stara się wszelkimi sposobami uczynić mnie swym sprzymierzeńcem. Przyjechał tutaj niejaki Ejsmontowski, rodem z Ukrainy, jest on synem generała, Polacy podejrzewają, iż jest on naszym agentem. Pisałem o nim swego czasu, był on w Paryżu, Petersburgu i Moskwie i kilka dni temu przybył do Londynu. Jak twierdzi, oburzenie w Rosji z powodu udziału naszego cesarza w zjeździe berlińskim jest ogromne;32 siły partii rewolucyjnej znacznie wzrosły i w Moskwie w szynku na Morosiejce33 schodzą się malkontenci z wyższych sfer, gdzie podjudzani przez generała Zagriażskiego wygłaszają buntownicze przemówienia antyrządowe. Rozpowszechnia on tutaj wiele podobnych pogłosek. Ma on brata, który zajmował dość wysokie stanowisko i mieszka w guberni czernihowskiej. Jest to człowiek majętny, mówi swobodnie po francusku i niemiecku, i trochę po polsku. Jeżeli Pan sobie życzy, postaram się dowiedzieć o nich wszelkich szczegółów. [...] Korzystając z tego, że wysyłano emigrantów do Ameryki Południowej, namówiłem wielu Polaków, by tam jechali. Sporo zapisało się już do Paragwaju i Brazylii (w tej liczbie kilku zdecydowanych spiskowców, jak Niemeksza, Broniec, Jankowski) i mamy nadzieję, iż uda się nam namówić Niedbalskiego, przewodniczącego sekcji żydowskiej. Mielęcki jest tutaj, zajmuje się organizowaniem loży masońskiej o charakterze politycznym. 9 września [1872] Osoba, o której donosiłem, to nie Ejsmontowski, lecz Jasimowski, służy on wiernie generałowi Timaszewowi i jest wrogo usposobiony do hr. Szuwałowa. Celem jego pobytu w Londynie jest odebranie jakichś pożyczonych pieniędzy, mimo to jednak usiłuje on zawrzeć znajomość z emigrantami polskimi, dlatego też jego osoba budzi podejrzenia i nie cieszy się on zaufaniem. Kongres Międzynarodówki w Hadze nie był szczególnie owocny, mimo to jednak liczą tutaj na zjednoczenie pod zwierzchnictwem londyńskiej Rady Generalnej. Marks pisał o tym jako 0 fakcie niemal już dokonanym, by zaś tę sprawę ostatecznie już zakończyć, delegaci mają przyjechać do Londynu. Tutejszy rząd zajęty jest zatargami pomiędzy poszczególnymi partiami 1 nie zwraca specjalnej uwagi na rewolucyjną propagandę, przyczyniając się w ten sposób do zagłady przyszłego pokolenia. Gdyby udało się nam wysłać wielu [emigrantów] do Paragwaju i Brazylii w październiku, wówczas liczba przeciwników zmniejszyłaby się, dotychczas jednak zwerbowaliśmy zaledwie 17 osób. Pacholder — Żyd z Warszawy, organizuje Stowarzyszenie Patriotów Żydowskich. Popierają go Falit i Jakubowski. Z Paryża donoszą, iż większość emigrantów zdecydowała się przyjąć amnestię; gdyby to nastąpiło, miałby Pan najważniejszych spiskowców pod ręką. Przyjeżdżają tutaj bezustannie Polacy oraz francuscy komunardzi. Napoleon III zaprzestał finansowania swych agentów w Londynie. 14 września [1872] Jemielian Jasimowski, który przyjechał tutaj z polecenia generała Timaszewa w celu wykrycia sprawców fałszowania banknotów, pokierował sprawą w sposób wielce niezręczny i teraz wszyscy emigranci wiedzą, kim on jest i w jakim celu został tu przysłany. W czasie swego pobytu w Genewie i Zurychu, podczas spotkania z księdzem Mikoszewskim, Bakuninem i innymi, wykazał on wielki brak doświadczenia w tej sprawie i kiedy tylko przybył tutaj i zatrzymał się w znanym Hotel de Versailles, prawie jednocześnie otrzymano wiadomość z Genewy o wyjeździe J. Jasimowskiego, agenta rosyjskiego. Po przybyciu tutaj zgłosił się do mnie, podając się za turystę, który przyjechał w sprawach osobistych. Jego sposób myślenia i różne informacje ujawniły, iż znajduje się on w kontakcie z generałem Timaszewem i jest przeciwnikiem hr. Szuwałowa oraz jego urzędu. Dwa tygodnie temu odjechał on do Paryża, a stamtąd do Petersburga. Przyjechawszy znów z Petersburga zaczął nawiązywać stosunki z emigrantami polskimi i natrafił, nie wiedząc o tym, na agenta policji emigracji polskiej, któremu przekazał wiele szkodliwych informacji o posunięciach rządu oraz powiedział mu też o swojej znajomości z generałem Timaszewem. Oczywiście wiadomości te zostały natychmiast przekazane Komitetowi i ustanowiono nad nim nadzór policyjny. Zaczął mnie coraz częściej odwiedzać i trzykrotnie już Komitet ostrzegał mnie przed nim, ponieważ jednak mam stosunki, potrafiłem zadać kłam wszelkim podejrzeniom. Pragnąc jednak przysłużyć się wspólnej sprawie, przekazałem mu niezbędne informacje dotyczące osób zamieszanych w sprawę fałszowania banknotów oraz ich adresy. Biorąc jednak pod uwagę jego brak doświadczenia oraz niezręczność, nie rokuję sprawie wielkiego powodzenia. Był on do tego stopnia nierozważny, iż pokazywał zegarek z wizerunkiem nieboszczyka cesarza Mikołaja I oraz serwetki z monogramem cesarza. Mimo całej mej troski, by polepszyć jego sytuację, nie udało mi się nic zrobić dla niego, do tego stopnia jest nierozważny. Sądzę, iż winien jak najprędzej wyjechać z Londynu. Przyjechało tutaj wielu delegatów z Hagi, oczekują oni K. Marksa. Przekształcenie stowarzyszenia w organizację czysto polityczną już nastąpiło, termin zaś zebrania ogólnego został wyznaczony na koniec października lub początek listopada. Jako centrum agitacji Stowarzyszenia Międzynarodowego obrano Londyn. Zjazd cesarzy wielce zaniepokoił tutejszych demokratów. L. Czer-niecki, były drukarz Hercena, zmarł w Genewie. Przyjechał tutaj Na-zimow — konsul paryski i przyjaciel Jasimowskiego. 27 września [1872] Pułkownik Ławrow jest tutaj, bywa u mnie dość często i nieustannie odbywa spotkania z Wróblewskim, dla którego chciałby zebrać pieniądze na zakup drukarni oraz wydawanie rewolucyjnej literatury propagandowej. A. Dawydow przebywa w Paryżu i przyjazd jego oczekiwany jest w tych dniach; liczy na niego zwłaszcza Ławrow, który żywi nadzieję, że Dawydow pomoże rozstrzygnąć sprawę Wróblew- skiego. Tutejsi demagodzy za poradą Międzynarodówki zamierzają utworzyć nowy Polski Komitet Centralny w Londynie, który obejmowałby wszystkich Słowian, i zająć się gorliwie sprawą propagandy. Na niedzielę, 29 września, wyznaczono ogólne zebranie emigracji; widziałem już nowy statut organizacji i używam wszelkich środków, ażeby pokrzyżować ich plany. Rafał Tugenhold, alias Poles, znany z ekspedycji Łapińskiego, przebywa w Londynie. Pisuje on artykuły w „L'Union Democratiąue", organie komunistów francuskich w Londynie. Organizacje polskie nie przyjmują go, również każdy krok J. Jasimowskiego jest śledzony. 2 października [1872] Pułkownik Ławrow, Wróblewski, a także [K.] Dąbrowski mieli ze mną spotkanie. Chcą, abym objął zarząd nad departamentem zagra- nicznym nowego komitetu „Federacji Słowiańskiej". Mimo ich usilnych próśb nie dałem im wyraźnej odpowiedzi, póki nie otrzymam od Pana instrukcyj. Nowe to stowarzyszenie dopiero powstaje, staram się więc udaremnić ich knowania. Wróblewski, Dąbrowski, Rozwadowski i Oborski, a także Ławrow dążą ze wszystkich sił do zrealizowania tego planu, przyrzekając współpracę rosyjskich demagogów. Wszystko zależy od udziału Warszawskiego Stowarzyszenia Żydów, na które wywieram duży wpływ. Na następną niedzielę wyznaczono wiec. Ławrow wyjeżdża do Paryża i zamierza wydrukować swe prace o socjalizmie, skoro tylko je zakończy. Wróblewski przepisywał jego prace [przygotowując je] do druku. Wdowa po zabitym [Jarosławie] Dąbrowskim znajduje się z dziećmi w Londynie i wyjeżdża do Belgii, a stamtąd do Polski. Marks zaczyna wydawać w Paryżu swe książki propagandowe — u wydawcy Maurice Lachatre et C°, 38, Boulevard Sebastopol. Otrzymałem 1 zeszyt z podpisem K. M. List ten wysyłam z opóźnieniem. 6 października [1872] Załączam portret K. Marksa, który dostałem od niego dziś rano. Pragnie on, zarówno jak i jego zwolennicy, abym przyjął aktywny udział w pracach Stowarzyszenia Wróblewskiego, bywa [moim] stałym gościem. Pobyt Jasimowskiego w Londynie nie będzie owocny, gdyż jest on śledzony. A. Dawydow wrócił z Paryża. Pułkownik Ławrow zamierza w początkach grudnia ostatecznie przenieść się do Londynu i rozpocząć wydawanie broszur socjalistycznych i politycznych. 21 października 1872 Tutejsi demokraci zajęci są organizowaniem silnego stowarzyszenia politycznego.34 Program litografowany przesłałem listem poleconym, dotarł on chyba punktualnie. Z mojej strony czynię wszystko, aby osłabić [jeg° działalność], i utworzyłem silną opozycję, dlatego też podczas ostatniego wiecu — 20 października, w niedzielę, wynikła bójka, podczas której wielu zostało rannych. Mimo to żywią oni nadzieję, iż do 29 listopada — do obchodu rocznicy — zapanuje zgoda. Marks i Wróblewski podtrzymują stowarzyszenie i pragną, abym wziął udział w zarządzaniu komitetem. Jeśli Pan sobie Tyvzy, zadeklaruję swój udział; w ich knowania będę jednak wtajemniczony niezależnie od tego, czy będę czynnie zaangażowany, czy też nie. Wczoraj Wróblewski przekazał mi w imieniu Marksa jego fotografię. Ta szczególna przychylność świadczy o tym, jak bardzo im na mnie zależy. Żona [Jarosława] Dąbrowskiego opuściła Londyn wraz z dziećmi, zaopatrzyłem ją w pieniądze na drogę, aczkolwiek kosztowało mnie to sporą sumę pieniędzy. Nie przyniesie to mi jednak uszczerbku, a wpływ mój wzrósł. Wszyscy komunardzi polscy i francuscy, którzy uciekli z Paryża, znajdują się w niezwykle krytycznej sytuacji i bez środków egzystencji; utworzyli oni rewolucyjny klub na Dean street, Soho. Załączam portret Marksa oraz adres Wróblewskiego napisany przez niego własnoręcznie. 2 listopada 1872 A. Dawydow wyjechał do Odessy, lecz jego rzeczy i papiery pozostały w Londynie. Najlepiej byłoby zostawić go w spokoju do wiosny, zamierza on wrócić do Londynu w maju i zabrać ze sobą papiery do Odessy, łatwo będzie wówczas przeprowadzić rewizję u niego w domu. Nie ulega wątpliwości, iż ma on stosunki z Marksem i innymi agitatorami, a także z pułk. Ławrowem. Został on wezwany przez towarzystwo żeglugi w Odessie do zarządzania biurem zamiast Sa-wicza. Jestem bardzo zajęty w związku z powstającym stowarzyszeniem politycznym. Przywódcami tego stowarzyszenia są Marks, Wróblewski, Osborne, Oborski i inni. Na 29 listopada, w rocznicę rewolucji 1831 roku, wyznaczone zostało walne zebranie wszystkich delegatów — oszacuję wówczas siły przeciwnika i przystąpię do dzieła. Przebywa tutaj dwóch Rosjan: Szymański z Petersburga wraz ze swym przyjacielem Kosowskim, wysokiego wzrostu; obaj prowadzą rozwiązły tryb życia. Szymański jest średniego wzrostu, ciemny blondyn, liczy sobie 35 lat. Paluszkiewicz ciągle jeszcze przebywa w Londynie. Przyjechało tutaj z Francji wielu komunardów polskich. Otrzymał Pan już zapewne dwa moje listy polecone, jeden ze statutem, drugi z portretem Marksa? 7 listopada 1872 Przyjechał tutaj z Belgii pułkownik Nitman, który służył w armii generała Bourbaki i wydalony został z Francji za udział w spisku oficerów w Lyonie, który miał na celu proklamowanie cesarzem syna Napoleona. Znam go od wielu już lat i pomagałem mu, kiedy znajdował się w nędzy. Przyjechawszy do Londynu otrzymał dobre stanowisko za protekcją Napoleona i jego przyjaciela, księcia Norfolk; został agentem Napoleona. Według jego słów przygotowano 400 milionów franków na następną ekspedycję, spiskowcy zaś działają skutecznie, by wprowadzić na tron syna Napoleona pod regencją odpowiednich osób, jak książę Bassano, generał Fleury, doktor Conot i inni. Ciągle odbywają z nim narady i wysyłają go do różnych miast w Anglii i za granicę, niedawno wysłano go do Brukseli, gdzie również istnieje komitet bonapartystów, lecz na żądanie rządu francuskiego został on z Brukseli wydalony. Przeglądałem jego papiery, nie ulega wątpliwości, że spisek rozwija się, żywią oni nadzieję, iż w ciągu ośmiu miesięcy unicestwią Republikę i przywrócą rządy napoleońskie. Jeżeli życzy sobie Pan znać szczegóły, będę je Panu komunikował wraz z rozwojem wydarzeń. A. Dawydow wyjechał do Odessy, myślę, że lepiej zostawić go w spokoju, aż do czasu kiedy przywiezie swe papiery z Londynu w maju — wszystkie znajdują się w rękach pewnego Francuza. Karol Marks wręczył Wróblewskiemu pieniądze na zakup drukarni rosyjsko-polskiej i następnego miesiąca rozpoczną oni pracę. 12 listopada 1872 Mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż osiągnęliśmy dobre rezultaty i plan tutejszych demokratów utworzenia silnej organizacji politycznej zostanie unicestwiony. Głównym organizatorem i sprężyną wszystkich powstałych w Anglii spisków był przedtem Żabicki, teraz zaś Konrad Dąbrowski; jest on [Dąbrowski] korespondentem poznańskich i galicyjskich gazet. Zarabiał nieźle rysując modele dla fabryki Lewis and C°, lecz skutkiem skłonności do zaglądania do kieliszka często był w potrzebie i pomagałem mu. Po długich staraniach udało się mi usunąć go z fabryki Lewisa i w ten sposób pozbawiłem go środków niezbędnych do ciągłego spiskowania. Mimo swej prostackiej powierzchowności jest to przebiegły i zdolny agitator. Udało mu się niejednokrotnie narzucić swą wolę emigracji. Wtrąciwszy go w skrajną nędzę, namówiłem go, by wyjechał do Galicji i tam szukał środków do życia, obiecując mu pomoc w podróży. Zgodził się i postaram się, by go jak najprędzej wysłać z Londynu35. Nie ma komu zająć jego miejsca i to doprowadzi do rozpadnięcia się powstającej organizacji. 27 listopada 1872 Otrzymano tutaj list od Dawydowa. Jest on w Odessie. Agitacja bonapartystów przyjęła tutaj olbrzymie rozmiary; z Paryża nieustannie przyjeżdżają agenci i Napoleon nie szczędzi pieniędzy. Cieszy się on specjalnym poparciem partii klerykalnej, ostatnio wysłano przez Belgię znaczną ilość proklamacji do Francuzów; konsul francuski w Londynie również należy do zwolenników cesarstwa. Myślą, że mar- szałek Mac-Mahon zostanie wybrany na dyktatora; mają wówczas nadzieję dokonać przewrotu na rzecz Napoleona w oparciu o armię. Wiadomości tych dostarczył mi Nitman (emigrant polski) z armii generała Bourbaki, agent Napoleona. Zbiórka ofiar na wysłanie [K.] Dąbrowskiego do Galicji postępuje bardzo powoli, mam jednak nadzieję, że uzbiera się potrzebne pieniądze i pozbędziemy się jednego z najbardziej niebezpiecznych agitatorów. Obchód rocznicy 29 listopada nie będzie miał w tym roku znaczenia politycznego. Proponowano mi stanowisko przewodniczącego, odmówiłem jednak. Pułkownik Oborski na pewno zostanie wybrany. Wróblewski przy współpracy Marksa zajęty jest organizowaniem drukarni, mają oni nadzieję rozpocząć w przyszłym roku wydawanie literatury politycznej i propagandowej. Galicja stała się obecnie centrum propagandy politycznej, wyjeżdżają tam nieustannie. Klaczko i Czartoryski wraz z Sapiehą zorganizowali w Krakowie komitet klerykalny. Załączam oryginał proklamacji komitetu republikańskiego. Mam zaszczyt zawiadomić, że konferencja odbyła się i zjednoczenie klubów zostało na wpół dokonane. Zbliżamy się do wybuchu rewolucji socjalnej — krew i pożary upamiętnią jej narodziny. Przez pięć niemal dni ulice londyńskie źle były oświetlone z powodu strajku robotników gazowni. Komitety rewolucyjne stają się z każdym dniem silniejsze i nawet urzędnicy policji ulegają ich wpływom. Uroczystość ku czci 29 listopada zorganizowana przez emigrację polską nie miała w tym roku wielkiego powodzenia. 8 grudnia [1872] Na konferencji delegatów republikańskich w Sheffield, dnia 2 grudnia, postanowiono: Powołać do życia centralny związek pod nazwą: „Ludowe Republikańskie Bractwo". 1. Wszyscy członkowie zobowiązani są płacić składki wynoszące 1 szyling rocznie, członkowie klubu — 5 szylingów. 2. W skład zarządu wchodzi pięciu członków, sekretarz i skarbnik wybierani będą co sześć miesięcy. 3. Stanowisko przewodniczącego nie zostało przewidziane. 4. W ciągu pierwszego roku Rada zostanie zwoływana w Nottingham. 5. Trójbarwny sztandar koloru zielonego, białego i niebieskiego symbolizować będzie stałość, wierność i równość. 6. Członkowie zobowiązani są pomagać wszystkim sympatykom związku. 7. [Program przewiduje] wolność elekcji, lecz istnienie państwowej religii, wolność słowa i wychowania, podział ziemi pomiędzy ludzi pracy, wynagrodzenie dla członków parlamentu i ogłoszenie Republiki. 8. W tym celu uznano konieczność podzielenia kraju na dzielnice i zorganizowania klubów, które pozostawałyby w stałym kontakcie z Komitetem Centralnym. Zakazuje się publikacji wymierzonych przeciwko religii. W celu ostatecznego zorganizowania [związku] wyznaczono termin walnego zebrania na czerwiec 1873 r. w Birmingham u Johna de Morgan. [...] 18 grudnia 1872 Po długich staraniach udało mi się rozbić Centralny Komitet w Londynie36, mam nadzieję uzyskać wkrótce wszystkie papiery oraz tajną korespondencj ę. Konrad Dąbrowski wyjeżdża do Galicji, jest to najniebezpieczniejszy demagog. [E.] Kompański, który był adiutantem Wróblewskiego w czasie Komuny, dzięki moim staraniom przyjęty został do orkiestry teatru St. James, Niedbalski do fabryki Junga, Brzytwiński do przedsiębiorstwa handlowego Wolfa, kilku innych jeszcze członków otrzymało pracę. Wszyscy ci osobnicy stanowili tajną organizację Komitetu Centralnego i nieustannie podtrzymywali agitację. Kosztem niewielkiej sumy pieniędzy na początkowe zagospodarowanie ich i dzięki pomocy znajomych umieściłem ich w fabrykach pod warunkiem, że zaprzestaną bezpłodnych intryg politycznych. Obecnie pozostaje tylko skończyć z Marksem, Wróblewskim i Rozwadowskim. Liczą oni, że przy współdziałaniu grawera Wojciechowskiego wciągną do swej szajki niedoświadczonych, a zwłaszcza tych, którzy przyjeżdżają z Paryża. Noszą się oni z zamiarem wydrukowania statutu Stowarzyszenia Międzynarodowego i wysłania tysięcy takich egzemplarzy do Rosji i Polski. Na 23 lutego wyznaczona została konferencja wszystkich Polaków należących do Międzynarodówki. Ze Szwajcarii, Francji i Belgii przybyć mają do Londynu na koszt Marksa, a następnie dokonany zostanie wybór agentów, którzy mają być wysłani do Rosji oraz guberni zachodnich. Krążą pogłoski, jakoby w Warszawie utworzono już stowarzyszenie pod kierownictwem sekcji krakowskiej. Z powodu słotnej pogody, która nastąpiła w Anglii, zawieszono wszelkie wiece na okres dwu miesięcy. Wróblewski liczy na powodzenie propagandy wśród staroobrzędowców i robotników. Statystyka Rosji sporządzana jest pod kierownictwem pułkownika Ławrowa, który zamierza w styczniu przenieść się z Paryża do Londynu. 18731 1 stycznia [18]73 Ogólne zebranie polskiej sekcji Stowarzyszenia Międzynarodowego pod przewodnictwem Wróblewskiego odbyło się 30 grudnia w tawernie „Solferino" koło Leicester Sąuare. Zebrało się koło 40 osób, przeważali młodzi zbiegowie z Komuny, którzy znalazłszy się w Londynie bez środków do życia zmuszeni byli dla kawałka chleba uznać władzę Marksa i Wróblewskiego. Każdy z nich otrzymuje po dwa i pół szylinga na dobę od Marksa i za to obowiązany jest roznosić listy do członków stowarzyszenia, a najzdolniejsi spośród nich obowiązani są do prowadzenia korespondencji zagranicznej Wróblewskiego.2 Na zebraniu tym postanowiono posłać bardziej obrotnych do Galicji i Poznania w celu zorganizowania sekcji i nawiązania kontaktów z Londynem. Niejaki Michalski z guberni zachodnich, aktywny działacz Komuny, skierowany został do Petersburga — widziałem go, jest to brunet, średniego wzrostu, z czarną brodą, lat około trzydziestu, nie ulega wątpliwości, że jest Żydem — mówi dobrze po rosyjsku, niemiecku i francusku. Język zna dobrze. Był niejednokrotnie w Petersburgu i utrzymuje stosunki z Utinem i Bakuninem. Wyjeżdża do Petersburga na początku marca i Marks pokłada w nim duże nadzieje. K. Dąbrowski, Paluszkiewicz i Skalski są ciągle jeszcze w Londynie i odjazd ich został odłożony do wiosny. Burze i deszcze, jakie trwały w ciągu ostatnich trzech miesięcy, zahamowały działalność republikanów, ponieważ wszystkie wiece odłożone zostały do czasu bardziej pomyślnego. Należy oczekiwać w bieżącym roku nowych przedsięwzięć ze strony Stowarzyszenia Międzynarodowego, ponieważ na kongresie postanowiono przystąpić do utworzenia sekcji we wszystkich państwach europejskich. Statystyka Austrii i Prus została ukończona, obecnie zajmują się Rosja i Polską. Pułkownik Ławrow komunikuje codziennie szczegółowe wiadomości o Rosji i oczekują go wkrótce w Londynie. Stowarzyszenie Warszawskie stanowiące siłę emigracji pozostaje pod moim wpływem. Załączam do niniejszego raportu publikacje republikańskie. 11 stycznia [18]73 Śmierć Napoleona wywołała wielkie wrażenie w Anglii i środowisku polskiej emigracji; jedni martwią się, gdyż mieli go za podporę katolicyzmu i papieża oraz sojusznika Polski, inni cieszą się i złorzeczą mu. Z wiarygodnego źródła doniesiono mi, że nagła śmierć Napoleona nastąpiła na skutek nadmiernego użycia chloroformu, czyli, ściślej mówiąc, otruto go chloroformem. Poinformował mnie o tym znajomy doktor, który jeździł tam, by przeprowadzić sekcję zwłok. Burżuazja i [związane z nią] gazety angielskie niezmiernie smucą się jego zgonem, natomiast gazety radykalne zamieszczają o nim artykuły — załączam jeden z fragmentów. Partia Czartoryskiego przyjęła z zadowoleniem śmierć Napoleona, Czartoryski bowiem wiąże swoje nadzieje z obietnicami księcia d'Au-male odbudowania Polski i zapewnienia Czartoryskiemu tronu, jak mówią tutaj jego zwolennicy.3 Przyjazd hr. Szuwałowa wzbudził zainteresowanie angielskiego społeczeństwa, w szczególności emigracji.4 Uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę na agitację prowadzoną w Galicji, a w szczególności na przemówienie księdza Kaczały w Reichsracie wiedeńskim. Emigracja londyńska posłała list dziękczynny i otrzymała od niego odpowiedź, którą mam lada dzień otrzymać i wówczas wyślę dosłowną kopię.5 Emigracja wiąże wielkie nadzieje z Austrią, aczkolwiek jest niezadowolona z Andrassy'ego. Wyjazd wiadomych osób został wstrzymany do wiosny. Nie wiadomo nam, gdzie się podział Kostecki;6 miał on przy sobie ważne dokumenty i upoważnienie od K. Marksa na reprezentowanie Stowarzyszenia Międzynarodowego. Jeżeli przebywa on we Francji, rząd może go aresztować i znaleźć wiele bardzo ważnych dokumentów. 21 stycznia [1873] Nowo powstały Związek Ludu Polskiego pod przewodnictwem pułkownika Oborskiego razem z Centralną Gmina Londyńską wysłał zaproszenia na uroczystość poświęconą rocznicy powstania 1863 roku. Zebranie naznaczono na 8 godzinę wieczór w znanej tawernie „White Horse" na Theobald's Road, Red Lion Sąuare. Partia emigracyjna z 1863 roku postanowiła położyć kres apatii emigracji londyńskiej i wezwać ją do działania. Do tej pory rozmaitymi fortelami i przy współudziale oddanych mi ludzi wprawiłem ich w stan zupełnego bezwładu, do takiego stopnia, iż uroczystość 29 listopada pozbawiona była całkowicie charakteru politycznego. Wróblewski i Oborski pod pretekstem rocznicy starają się zorganizować spisek. Obiecano im poparcie komitetów: szwajcarskiego i paryskiego, a także pomoc z Galicji, gdzie wysłano już setkę emigrantów organizujących zupełnie jawnie spisek pod kierunkiem Smolki i innych posłów na Sejm. Sytuacja Wróblewskiego poprawiła się, Marks stale dostarcza mu pieniędzy w celu pozyskania sprzymierzeńców. Mam zaszczyt zapewnić, że jeżeli o mnie chodzi — działam sprawnie i większość emigracji w dalszym ciągu znajduje się pod moim wpływem, w szczególności zaś warszawska sekcja robotnicza. Przyjazd hr. Szuwałowa zwrócił szczególną uwagę emigracji. Oczekuje ona obecnie zerwania z Anglią. Niektórzy, w tej liczbie Stanisław Gilewicz, zgłosili się do Ministerstwa Wojny na usługi rządu angielskiego proponując, by wysłano ich jako szpiegów do Baku i Azji Środkowej. Załączam przy okazji wycinek z czasopisma radykałów — protest robotników francuskich w Londynie. 20 lutego [1873] Wczoraj odbyła się uroczystość poświęcona jubileuszowi 400-lecia M. Kopernika, na której zebrali się przedstawiciele wszystkich partii. Lessner i Wróblewski zastępowali Marksa, który nie mógł wziąć w niej udziału ze względu na chorobę. Referentem był K. Dąbrowski; szczegółowe sprawozdanie zostanie posłane do wychodzącej we Lwowie „Gazety Narodowej", którą Pan zapewne otrzymuje, zwalnia mnie to z obowiązku złożenia szczegółowej relacji.7 Zwrócę tylko uwagę, iż poruszono wczoraj kwestię grożącej nam wojny między Rosją i Anglią i mówiono o konieczności zjednoczenia całej emigracji polskiej, która stanowić ma awangardę walczących o wyzwolenie Polski. Wróblewski także wygłosił dłuższe przemówienie i wysłał obszerny list do Torunia, gdzie utworzony został komitet o charakterze na pół politycznym. Reorganizację emigracji postanowiono rozpocząć w końcu kwietnia. 25 lutego 1873 Wszystkie partie przepowiadają nieunikniony wybuch wojny pomiędzy Rosją i Anglią oraz wyprawę Rosjan do Indii.8 Niepokój ten podtrzymują emigranci, mając na względzie własne cele, spekulanci giełdowi zaś dla zysku. Opinia społeczna jest mocno zaniepokojona i problem środkowoazjatycki stanowi przedmiot nieustannych dyskusji. Emigracja polska żywi nadzieję, iż Anglia użyje wszystkich środków, by wywołać nowe powstanie w Polsce i zachodnich guberniach Rosji. Z całą odpowiedzialnością mogę zapewnić, iż postanowiono utworzyć centralny komitet w Londynie, który składać się będzie z 3 lub 4 członków. Będzie to komitet tajny i nikt z emigracji nie będzie znać nazwisk jego członków ani nie będzie poinformowany o ich działalności. Członkowie komitetu nawiążą kontakt z poznańskimi demagogami i posłami na Sejm, z galicyjskimi posłami do Reichsratu, poza tym poślą emisariuszy do guberni zachodnich i Warszawy. Kandydaci do tajnego komitetu mają być wybrani spośród następujących osób: A. Potocki, Wróblewski, Dąbrowski, Wojciechowski, Oborski, Rozwadowski i jeszcze dwóch mieszkających w Sheffield. Skoro tylko wymienione osoby wybiorą spośród siebie członków komitetu, sporządzony zostanie akt, na mocy którego przekazane im zostaną pełnomocnictwa upoważniające ich do działania w imieniu całego narodu polskiego i nawiązania rozmów z rządem angielskim. W tej chwili otrzymano telegram o buncie w guberni wołyńskiej i podolskiej. Polacy są zachwyceni. 21 marca [1873] Tutejsi emigranci jednomyślnie wysunęli moją kandydaturę na stanowisko prezesa całej emigracji. Zaleski, który przyjechał tu niedawno, wybiera się pod koniec miesiąca do Paryża i Zurychu w celu naradzenia się z delegatami innych sekcji, i jeżeli nie przeszkodzą jakieś intrygi — wszystkie nici kierownicze będą w moich rękach — jeżeli zaś wypadki potoczą się inaczej, wówczas emigracja [polska] w Anglii w razie wojny z Rosją utworzy własny komitet centralny. Dla osiągnięcia tego celu postanowiono dostarczać fałszywych informacji i szkodliwych artykułów do angielskich i francuskich gazet oraz stale niepokoić opinię publiczną widmem inwazji Rosjan w Indiach. 3 maja postanowiono zorganizować tajny wiec i wybrać komitet tymczasowy, który w zależności od aprobaty członków z Galicji i Poznańskiego albo ugruntuje swą władzę, albo przekaże władzę innym. Z chwila kiedy komitet powstanie, każdy członek dobierze sobie dwóch zaufanych ludzi w celu utrzymywania kontaktów, ci zaś z kolei po jednym w celu utworzenia łączności — pod warunkiem zachowania tajemnicy o osobach wchodzących w skład komitetu centralnego. Wszystkie osoby zobowiązują się pod przysięgą wykonywać bez słowa sprzeciwu polecenia komitetu pod groźbą śmierci za zdradę. Według posiadanych przez nas danych myśl utworzenia centralnego komitetu wyszła z Galicji, z tymczasowego klubu demagogów, wraz z obietnicą pomocy materialnej. W Anglii ferment wzrasta i, być może, wcześniej, aniżeli można by się spodziewać, powstaną jakieś knowania w rodzaju Komuny Paryskiej. Załączam interesujące artykuły z gazety republikańskiej. Przybył tutaj z Paryża znany generał Rybiński z misją polityczną zwerbowania komunistów pod sztandary republiki hiszpańskiej. Wy- słał go Monpensier, ażeby zebrać wszelkie tałałajstwo, które może zaszkodzić prawdziwej republice. Dowództwo i pieniądze na przyjazd proponują Paluszkiewiczowi. Postanowiliśmy wszystkich rekrutów-de-zerterów z guberni zachodnich wysłać do Ameryki i ośmiu zbiegów przygotowało się już do odjazdu w kwietniu. Stan mego zdrowia uległ znacznej poprawie. 10 marca V sekcja Międzynarodówki, w liczbie 60 osób, wyjechała na okręcie z Londynu do Kadyksu. Marks również wysyła swoich. 2 kwietnia 1873 Misja polityczna eks-generała Rybińskiego, który przybył tutaj w celu zorganizowania legionu komunistów, zakończyła się fiaskiem, ponieważ prócz Paluszkiewicza i dwóch innych wszyscy emigranci za moją namową odmówili wzięcia udziału w walkach hiszpańskich. Rybiński był u mnie trzykrotnie i oświadczył, iż zamierza wyjechać do Polski — nie wiem tylko, czy do Galicji, czy do Warszawy. W każdym razie aresztowanie go umożliwi zdemaskowanie wielu intryg, należy on bowiem do organizacji polskich jezuitów i jest typem szkodliwego agenta w Królestwie Polskim. Zamierza on na początku maja pojechać do Hamburga i stąd przedostać się do Królestwa Polskiego. Wzrostu średniego, zawiędły, lat około 60, siwy, z wąsami i bródką hiszpańską. On i Konstanty Schmidt są mistrzami masonerii oraz największymi łotrami wśród emigrantów polskich. Emigracja tutejsza znajduje się całkowicie w naszych rękach i zapewniam, że dopóki będę miał władzę — potrafię ich unieszkodliwić. Liczba osób przybyłych ostatnio z Francji wynosi 76 ludzi. Zgłosił się do mnie jakiś młody Rosjanin w wieku lat 23, z niewielkimi wąsikami, nazwiskiem Romanów, załączam zdjęcie, jest on zbiegiem.9 Nie przyjąłem go jednak. Załączam ogłoszenia o wydaniu drukiem Smitha. Wyprawą do Chiwy interesuje się cała Anglia. 19 kwietnia [1873] A. Dawydow przybył tutaj z Odessy dwa dni temu. Wkrótce spodziewane jest przybycie pułkownika Ławrowa z Paryża. Zamierza on wydawać czasopismo socjalistyczne w języku rosyjskim w Genewie pod tytułem „Wpieriod" [„Naprzód"].10 Obiecano mi dostarczyć litografo-wany program. Jego współpracownikiem będzie znany Wróblewski, który zakomunikował mi, że otrzymał z Nowego Jorku od Rady Generalnej [Stowarzyszenia] Międzynarodowego nominację na głównego przedstawiciela na Polskę. On również osobiście zakomunikował mi, że na- wiązano już ścisły kontakt z demagogami rosyjskimi w celu wspólnego działania i że zamierza wydawać kilka czasopism o podobnej tendencji. By wprowadzić w życie te zamierzenia, oczekuje z Polski od sympatyzującej z nimi szlachty pieniędzy; część już otrzymanych zużył na swe wydatki. Rosjanie podejrzewają A. Dawydowa, że jest on agentem rządu, i unikają stosunków z nim. [K.] Dąbrowskiego umieściłem w fabryce i w ten sposób pozbawiłem go czasu potrzebnego na agitację. W ogóle staram się utrzymać tutejszą emigrację w stanie letargu. Co się tyczy Romanowa, to nikt go tutaj nie zna, wyniósł się ze wspomnianego wyżej domu, ale gdzie — nie wiadomo. Jest wzrostu niewielkiego, szczupły, z małym wąsem, brunet, lat około 23. Wielu spośród przebywających tutaj jest podejrzanych o to, że są agentami ambasady; osoby te są śledzone, a Wróblewski twierdzi, że ma ich spis. W ciągu najbliższego czasu odbędę z nim specjalne spotkanie i o szczegółach prześlę sprawozdanie. Wróblewski zamierza wkrótce wyjechać do Genewy, pragnie również zatrzymać się w Wiedniu w czasie wystawy. Wróblewski jest wzrostu średniego, szczupły, ospowaty, z krótkim czarnym wąsikiem, mówi źle po francusku, jest energiczny, zapalczywy, lubi pohulać, nie grzeszy dowcipem, mówi dużo i szybko. Jego adres: 60 Colbrook Row, St. Peters street, Essex Road, Islington. Jest to serdeczny przyjaciel Ławrowa, który, według jego słów, zajął miejsce Hercena jako przywódca rosyjskich demagogów. 5 maja [1873] W obecnej chwili zajęty jestem sprawą niezmiernej wagi. Jak wiadomo z poprzedniego listu, eks-dowódca komunardów, Wróblewski, przy współudziale pułkownika Ławrowa nawiązał stosunki z demagogami rosyjskimi w celu wspólnego działania. W obecnej chwili stara się on przyciągnąć do swojej szajki najzdolniejszych emigrantów, ja zaś czynię wszystko, by pokrzyżować ich plany, i mam nadzieję, że mi się powiedzie. Wróblewski zamierza we wrześniu pojechać do Genewy, gdzie pod jego kierunkiem będzie wydawane nieperiodyczne pismo Ławrowa „Wpieriod". Na 14 maja naznaczona została konferencja emigrantów z Wróblew-skim i mam nadzieję udaremnić wówczas jego projekty. Święcicki i Ta-rasiewicz z Komuny zostali wysłani do Chiwy w charakterze agentów angielskiego rządu w celu obserwowania działań Rosjan; inni twierdzą, że zostali oni wysłani przez redakcję „Daily Telegraph". Panuje tutaj całkowity spokój. Wróblewski zamierza zatrzymać się w Wiedniu w czasie wystawy, należałoby o tym powiadomić rząd austriacki. K. Dąbrowski znajduje się tutaj i jest moim agentem. 17 maja [1873] Kilka dni temu odbyłem dłuższą naradę z Wróblewskim, Oborskim, [K.] Dąbrowskim i innymi, na której omawiano zagadnienia związane z przyszłą działalnością. Przygotowawszy zawczasu opozycję, zażądałem od Wróblewskiego wyjaśnień na temat jego stosunków z Ławrowem. Wróblewski przyznał otwarcie, że nawiązał stosunki z demagogami rosyjskimi, których przywódcą i kierownikiem partii jest pułkownik Piotr Ławrow. Mówił, że spisek rozwija się szybko w Rosji dzięki współdziałaniu propagandy drukowanej, że wielu wydawców czasopism periodycznych uczestniczy w tym i sprzyja im. Jednakże, mimo usilnych nalegań z mojej strony, Wróblewski kategorycznie odmówił wymienienia nazwisk hersztów w Moskwie i innych miejscach twierdząc, iż jest to sprawa Ławrowa. Protestowałem przeciwko sojuszowi z rosyjskimi demagogami, na co Wróblewski odparł, iż „znając wrogi stosunek emigracji londyńskiej", postanowił przenieść się do Zurychu, gdzie literatura propagandowa Ławrowa będzie wydawana pod kierunkiem Wróblewskiego. Jego sytuacja uległa poprawie, otrzymuje on pomoc od swoich krewnych z guberni zachodnich. W chwili obecnej jest on wespół z Ławrowem wyłącznym przedstawicielem na Rosję i Polskę w Stowarzyszeniu Międzynarodowym, zatwierdzonym przez Komitet w Nowym Jorku. Z A. Dawydowem widziałem się kilkakrotnie, oświadczył mi, że na granicy rozebrali go do koszuli przy rewizji, [ale uprzednio] zachował wszelkie środki ostrożności. Oskarża on emigrację polską o denuncjację i od tego czasu zerwał z nią stosunki. Szkoda, że policja nadmierną gorliwością zepsuła wszystko, ma on bowiem w Londynie ogromną ilość ważnych dokumentów od Hercena, Marksa i Ławrowa. Zamierzał w przyszłym roku przewieźć je do Rosji, ale po tej rewizji wątpić należy, by się na to zdecydował. Zresztą emigracja polska i Wróblewski nie lubią go. Należy jednak do rzędu niebezpiecznych działaczy, ponieważ jest ogromnie ostrożny i skoncentrowany. Prenumeratą czasopisma Ławrowa zajmują się Wróblewski i Da-wydow. Jeżeli Pan sobie życzy, będę wysyłać [kolejne] numery. Emigranci na ogół uspokoili się, gdyż znalazłem dla agitatorów pracę w różnych fabrykach. 5 czerwca [1873] Wysłałem niedawno listem poleconym z Londynu program czasopisma Ławrowa „Wpieriod", czasopismo zaś poślę, skoro tylko otrzymam je z Zurychu; wedle rady Dawydowa przekazałem im 6 funtów, czyli 150 franków, z prośbą o nadsyłanie. W Zurychu panuje chaos — emigranci polscy biją się z Rosjanami i wielu z nich nosi przy sobie nabite rewolwery. Ławrow jest z tego ogromnie niezadowolony i stara się wzmocnić przymierze. Wróblewski zamierza pojechać do Wiednia pod fałszywym nazwiskiem i z angielskim paszportem w celu spotkania się z polskimi i międzynarodowymi komunistami. Jest on całą duszą oddany Ławrowowi i wkrótce przenosi się do Zurychu. Zamierzano założyć komitet centralny we Florencji lub Mediolanie, ale wykrycie w Rzymie Stowarzyszenia Międzynarodowego i aresztowania przeszkodziły urzeczywistnieniu ich projektów, bowiem w związku z tym wielu członków Stowarzyszenia uciekło z Włoch do Zurychu. Emigracja tutejsza znajduje się całkowicie w moim ręku i dzięki umieszczeniu moich ludzi w fabrykach agitację zmniejszyłem o połowę. Zdrowie moje podupadło i za poradą lekarzy przebywam po kilka dni nad brzegiem morza w nadziei podreperowania sił. W lipcu odbędzie się w Genewie coś w rodzaju zjazdu głównych przywódców emigracji, dokąd także mnie zapraszają, a jeżeli zdrowie pozwoli, trzeba będzie pojechać. Jeżeli republika we Francji upadnie, będzie to śmiertelnym ciosem dla radykałów, jeżeli jednak utrzyma się, należy oczekiwać poważnych przewrotów. 17 czerwca [1873] Przyjazd Wielkiego Księcia — następcy tronu, wywarł duże wrażenie w środowisku emigracji i znaczna liczba łotrów wysuwała żądania, by zorganizować demonstrację w czasie jego przyjazdu i pobytu, ale udało mi się przy pomocy sekcji warszawskiej przekonać większość o niedorzeczności podobnej demonstracji. Niezależnie od tego Klimontowicz, Zaborski i Niedbalski otrzymali ode mnie polecenie śledzenia włóczęgów w pobliżu Marlborough's House; poinformowałem również inspektora policji. W obecnej chwili wszystkie komórki tutejszej emigracji znajdują się w moim ręku. Wiadomość od Ławrowa jeszcze nie przyszła, pieniądze zostały mu posłane za pośrednictwem bankiera i z chwilą kiedy czasopismo ukaże się, niezwłocznie je wyślę. Obecnie jest on głównym hersztem demagogów rosyjskich. A. Dawydow znajduje się w Londynie, ale cierpi na podagrę i zerwał wszelkie stosunki z Polakami, obawiając się aresztowania w Rosji. Zdrowie moje niezmiernie podupadło z przyczyny słoty. W celu lepszego nadzoru nad emigrantami dokonałem wyboru inspektorów: K. Dąbrowskiego, Jelenia i Stachowicza. Jak dotąd panuje spokój i cisza, połowę szaleńców umieściłem w londyńskich fabrykach. 26 czerwca 1873 W sprawie Sieriebriannikowa postaram się dostarczyć wiadomości możliwie szybko. W chwili obecnej zajęty jestem poszukiwaniem człon- ków Stowarzyszenia Międzynarodowego wśród tutejszych zbiegów, którzy z namowy Wróblewskiego zostali agentami Ławrowa. W sprawie paszportu wysłany został list polecający zebranie bardziej szczegółowych informacji, chodzi o sprawę wyjazdu do Rosji. A. Dawydow cierpi na podagrę i wyjeżdża wkrótce do Rosji do guberni kurskiej. Brat jego przebywa w Londynie, liczy sobie około 50 lat, nosi brodę, wzrostu średniego, szczupły, jest zagorzałym socjalistą. Szkoda, że podczas jego pierwszej podróży zrewidowano go tak dokładnie, choć jak już donosiłem, wszystkie jego papiery pozostały w Londynie, a zapewne [i teraz] nie weźmie ich ze sobą, lecz prześle do Odessy za pośrednictwem Sawicza. W ogóle należałoby roztoczyć nad nim w guberni kurskiej nadzór policji, ponieważ nie ulega wątpliwości, iż jest on bardzo niebezpiecznym agentem Ławrowa. Jak już donosiłem, tutejsi demokraci pisali do czasopism radykalnych zjadliwe artykuły na temat ślubu pomiędzy Księciem Edynburga i Wielką Księżną oraz zamierzali zorganizować demonstrację przeciwko następcy tronu, lecz udało nam się udaremnić te zamiary. Wydrukowany program „Wpieriod", wysłany przez Ławrowa w celu przekazania rosyjskim oficerom marynarki, znajduje się w moim ręku; donosiłem już o przekazaniu kilku egzemplarzy. Korzystając z choroby Dawydowa wziąłem od niego proklamacje, które otrzymał od Ławrowa w celu przekazania przyjaciołom. Twierdzą oni, iż rewolucja społeczna ogarnie uniwersytety i środowiska robotnicze. Kaczorowski wyjechał z Rosjanami do Bristolu. Przybył tutaj niejaki Sanin, jak się wydaje kupiec, około 30 lat, nosi nieduży wąsik, tęgi, jest również socjalistą, lecz niezmiernie głupi. 30 czerwca [1873] Karol Marks poważnie zachorował, przyjaciele jego są zaniepokojeni i codziennie odbywają się narady członków [Komitetu] Międzynarodowego. Wróblewski z polecenia Rady Generalnej w Nowym Jorku jeździł do Paryża i Brukseli w celu utworzenia nowych sekcji wśród emigrantów polskich. Przyjazd szacha perskiego i następcy tronu [Rosji] wywołał agitację w środowisku emigracji. Wielu pragnęło zorganizować demonstrację, udało mi się jednak udaremnić te zamiary. W czasie wystąpień publicznych i przechadzek stale znajduję się razem z dwoma agentami w pobliżu następcy tronu. Zwłaszcza w czasie pobytu cesarzewicza w teatrach obawiałem się zamachów, ale dzięki Bogu wszystko przeszło spokojnie. Wraz z cesarzewiczem przybyło tu wielu oficerów floty, zachowują się jednak przykładnie. Ławrow przysłał kilka kopii programu „Wpieriod", prosząc Wróblewskiego, by przekazał je oficerom lub przyjeżdżającym tu Rosjanom. Ponieważ jednak nie podał on adresu Wróblewskiego, kopie przekazano mnie, ja zaś zniszczyłem je z wyjątkiem kilku. Przybywających tu Rosjan śledzi znany tłumacz Stanisław, który jest nam bezgranicznie oddany.11 Załączam do niniejszego oryginał listu Ławrowa. 16 lipca 1873 W ciągu całego czasu przebywania Jego Cesarskiej Mości Następcy Tronu systematycznie śledziłem demokratów, których celem było, jak wiadomo, wywołanie wrogiej demonstracji tłumów przeciwko cesa-rzewiczowi. Przy pomocy oddanych mi osób udało się nie tylko udaremnić ich plany, ale nawet zapewnić na przyszłość spokój cesarzewi-czowi. Dwóch najbardziej upartych — Rodakowskiego i Żyda Jakubo-wicza, wysłaliśmy do Sheffieldu. Wspomniany poprzednio generał Rybiński wysłany został przez jezuitów do Polski i przebywa już w Hamburgu; jeździ on pod własnym nazwiskiem z paszportem francuskim, ma przy sobie wiele ważnych dokumentów, to tchórz i straszny łajdak. Wybrano mnie przedstawicielem partii umiarkowanej, tzn. większości emigracji, i we wrześniu powinienem być na ogólnym zebraniu w Paryżu w celu ostatecznego sformułowania i stworzenia zjednoczenia, które oczywiście nie dojdzie do skutku, gdyż ich plany zmieniają się co miesiąc. Przyszedł list od pułkownika Ławrowa12, w którym prosi o wysłanie mu angielskiego paszportu, by móc podróżować po Europie. Jeżeli pragnie go Pan schwytać, postaram się to zorganizować, aczkolwiek jest to dość trudne zadanie. Zresztą nie jest wykluczone, iż paszport ten przeznaczony jest dla kogoś z jego przyjaciół. Uniżenie proszę o zawiadomienie mnie o pańskiej decyzji w sprawie tego paszportu.13 2 sierpnia 1873 Jeżeli chodzi o polecenie zebrania informacji o wydawcach „Obszczi-ny", napotkałem na nieoczekiwaną przeszkodę — firma, w której drukowano „Obszczinę"14, obecnie nie istnieje. Moody zmarł, a Plackett sprzedał wszystkie nieruchomości i przeniósł się do innego mieszkania. Adresu jego nie zna nikt, ani na Poczcie Głównej, ani w biurze adresów. Jednakże nie zaprzestałem poszukiwań i jeden z agentów zajmie się wyłącznie tą sprawą, ale wymaga to czasu, gdyż w liczącym 3 miliony ludności Londynie tego rodzaju poszukiwania napotykają na duże trudności. A. Dawydow i jego brat wyjeżdżają wkrótce do Paryża, a stamtąd do guberni kurskiej do swego majątku — jego brat jest takim samym zagorzałym socjalistą i przeciwnikiem monarchii. Bez wątpienia w guberni kurskiej i charkowskiej mają oni swoją szajkę — Dawydow usta- wicznie koresponduje z Ławrowem, Marksem i innymi agitatorami. [...] Przybył tutaj niejaki Sanin z guberni kałuskiej, starosta staroobrzędowców, jest jeszcze zupełnie młody, ma słabe wykształcenie, lecz oddany jest idei międzynarodowej. Udało się nam zdobyć jego fotografię, którą do niniejszego załączany. Według jego słów ataman Kozaków był głównym zwolennikiem i obrońcą staroobrzędowców. Ów Sanin objechał całą Rosję z polecenia Stowarzyszenia w celu nawiązania stosunków ze staroobrzędowcami. Przypuszczam, że należy on do stanu kupieckiego — twierdzi, iż od atamana Kozaków otrzymał wszystkie publikacje Hercena. Paszportu dla Ławrowa jeszcze nie posłałem, oczekuję od niego wymaganych danych. [...] 6 sierpnia 1873 Po dłuższych poszukiwaniach udało się nam uzyskać adres Placketta, który zaproszony przeze mnie na śniadanie oświadczył, co następuje: Nieczajew i Sieriebriannikow, obaj pod przybranymi nazwiskami, zaczęli wydawać czasopismo „Obszczina", którego korektę prowadziła jakaś Rosjanka, ale podczas drukowania 4 numeru zjawił się konsul rosyjski i druk przerwano. Sieriebriannikow winien jest 7 funtów 14 szylingów, lecz ponieważ firma zbankrutowała w związku ze śmiercią Moody'ego, a cały majątek rozdzielono pomiędzy wierzycieli, więc wszystkie rachunki razem z papierami i pozostałe numery przeszły w ręce sadu przysięgłych. Kiedy pokazałem mu portret Sieriebriannikowa, pan Plackett poznał go natychmiast i nazwał oszustem, a na moją prośbę napisał własnoręcznie na odwrocie załączonego portretu: „I recognise this as the portrait of M. Biihl for whom I printed a russian newspaper «La Commune», whom I saw personnaly in 1870. I. Plackett". (Rozpoznaję w tej fotografii podobiznę M. Buhla, dla którego drukowałem czasopismo rosyjskie „Obszczina" i którego widziałem osobiście w roku 1870.) Przypuszczam, że ten podpis na odwrocie będzie wystarczającym dokumentem dla zdemaskowania [Sieriebriannikowa], jeżeli jednak życzy sobie Pan otrzymać obszerniejszy raport na papierze urzędowym, pan Plackett gotów jest uczynić to dla mnie. Nie ulega wątpliwości, że jest to ta sama osoba, i zidentyfikowanie jej przez samego drukarza dostarczyłoby bardzo ważnego dla nas dowodu. Uważam, że byłoby wskazane dowiedzieć się, kim była owa Rosjanka uczestnicząca w tej akcji wydawniczej. Uniżenie proszę o jak najszybsze powiadomienie, czy Pan życzy sobie, aby Mu przysłano jeszcze jakieś materiały dowodowe. Poszukiwania te kosztowały mnie 4 funty; co się tyczy pożyczonych 7 funtów 14 szylingów, to spłacenie ich nie stanowi żadnego problemu. Wróblewski wrócił z Zurychu do Londynu. Ryde, Isle of Wight 7 sierpnia [1873] W związku ze zbliżającym się ślubem księcia Edynburga (z którym utrzymuję bardzo bliskie stosunki) partia republikańska szuka pretekstu dla wywołania zaburzeń. Miały już miejsce wystąpienia barona Dilke w parlamencie, a następnie potężny wiec ludowy w Hyde Parku zwołany przez znanego Bradlaugha, który jest bez wątpienia jedyną osobą w tłumie niezadowolonych, z którą rząd walczy. Bradlaugh jest wydawcą „Reformera", wrogiem Marksa, ale równocześnie zagorzałym radykałem i bardzo niebezpiecznym spiskowcem. Uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę na „Gazetę Narodową" wydawaną we Lwowie, która w chwili obecnej reprezentuje wszystkie kierunki emigracyjne. Do rzędu szkodliwych publikacji zaliczyć należy korespondencje Mikołaja Akielewicza, emigranta z Wilna, bardzo utalentowanego i niebezpiecznego spiskowca. Prowadzi on systematycznie Kronikę Paryską. Nr 175 „Gazety Narodowej" zamieszcza jeden z jego niebezpiecznych artykułów. Władze austriackie, jak widać, nie zdają sobie sprawy ze szkód, jakich przysparza wolność prasy. Niezależnie od tego w Galicji w chwili obecnej powstał konflikt pomiędzy Żydami i Rusinami, który podsycany umiejętną ręką stanie się Scyllą i Charybdą dla Polaków. Jeżeli republika hiszpańska, a w ślad za nią francuska upadnie, rozwieją się wszystkie nadzieje międzynarodowych działaczy. W obecnej chwili wszystkie ich siły zwrócone są w stronę Hiszpanii i tak jak kar-liści pomagają swoim członkom, tak samo londyńscy komuniści wspierają swoich. Portret Sanina podobnie jak portret Sieriebriannikowa z własnoręcznym podpisem Mr Placketta zostały wysłane listem poleconym. W związku z wyjazdem kilku emigrantów do Ryde, w pobliżu którego przebywa Jego Cesarska Mość Wielki Książę Następca Tronu, uważałem za swój obowiązek pojechać tam i po przybyciu na miejsce odnalazłem dwóch emigrantów pragnących podać prośbę Jego Cesarskiej Mości. Roztoczono nad nimi nadzór policyjny. Jeżeli życzy sobie Pan otrzymać szczegółowe informacje o Sierieb-riannikowie, proszę o łaskawe powiadomienie. Londyn, 12 sierpnia [1873] Dziś po południu Anatol Dawydow ze swoim bratem wyjechał do Paryża, a stamtąd za kilka dni wyjadą do Rosji. Przed samym jego wyjazdem dowiedziałem się, dlaczego podczas rewizji na granicy w roku ubiegłym niczego przy nim nie znaleziono. Nie ulega żadnej wątpliwości, że miał on kontakty z Hercenem, Dołgorukowem, Ławrowem i Marksem. A. Dawydow, jak widać, od dawna był gorliwym agentem i werbował przyjeżdżających do Londynu Rosjan do tajnego stowarzyszenia. Przed jego odjazdem do Rosji w roku ubiegłym, nie wiem z czyjego polecenia, nasz konsul w Londynie (który nie odznacza się szczególnymi zaletami ani zbytnią mądrością) wezwał do siebie Dawydowa. Sekretarz konsulatu, który przyjął Dawydowa o godzinie 10.30, zadał mu, jakoby z polecenia konsula, następujące pytania: Jak Panu na imię? Jakie jest imię pańskiego ojca? Ile Pan ma lat (49)? Czy służył Pan w marynarce? itd. Nazajutrz rano konsul powtórzył analogiczne przesłuchanie już zupełnie oficjalnie. Ta niezręczność zaniepokoiła Dawydowa, w szczególności ze względu na zamierzony wyjazd. W związku z tym postanowił wszystkie papiery przekazać częściowo Ławro-wowi, częściowo pozostawić w Londynie pod opieką swego przyjaciela, Francuza Bonniego. Po przyjeździe na granicę urzędnik Lwów poprosił go do osobnego pokoju, gdzie w obecności oficera żandarmerii i innych urzędników zrewidował go do koszuli. W jego notesie znajdowały się notatki dotyczące przesyłek pieniężnych Marksa i Ławrowa, ale ponieważ zapisane były skrótami: Mar., Ław., więc oczywiście nie zostały zauważone. Dawydow sam stwierdził przed obecnym wyjazdem, że wolność swą zawdzięcza niezręczności konsula londyńskiego. Przekazuję te szczegóły, opowiedziane mi osobiście, ażeby pokazać, w jaki sposób pozbawieni zostaliśmy wielu ważnych dokumentów, stanowiących ogniwo spisku tlącego się w Rosji. Według jego słów wszyscy urzędnicy, z wyjątkiem oficera żandarmerii, ściskali mu dłoń, wyrażając ubolewanie z powodu przykrego obowiązku rewizji. Uważam za najsłuszniejsze roztoczenie nad nim ścisłego dozoru policji; wówczas łatwo będzie wykryć jego współuczestników. Jego dom w Londynie był stałą spelunką komunistów i internacjonalistów, sam on zaś jako członek zarządu Odeskiego Towarzystwa Żeglugi miał możność utrzymywania kontaktów ze swymi współideowcami i komunikowania wszystkich nowin [naszym] przeciwnikom. Obaj bracia są skrajnymi demagogami i wierzą w nieuchronność ustanowienia republiki w Rosji. Zamierzają oni osiągnąć swoje cele drogą drukowanej propagandy, przez krzewienie nauk przyrodniczych w rodzaju teorii Darwina. [A. Dawydow] po powrocie swym w roku bieżącym prowadził bardziej odosobniony tryb życia i unikał spotkań z emigrantami polskimi, Utrzymywał natomiast systematyczną korespondencję z Ławrowem, rzadziej z Marksem. Spośród rosyjskich wydań periodycznych chwalił czasopismo „Niediela".15 Od Ławrowa nie otrzymałem żadnych wyjaśnień w sprawie paszportu. Jeżeli sprawa wyjaśni się, natychmiast przyślę kopię. Czasopismo jego obiecano drukować we wrześniu. Sanin również wyjechał z Londynu do Rosji. Przybył tutaj Zawadzki, zbieg z Wilna z roku 1863. 13 sierpnia 1873 Zgodnie z poleceniem niezwłocznie pojechałem do City, gdzie odbyłem udaną rozmowę z panem Plackettem, który obiecał jak najdokładniej wykonać życzenia rządu, przy czym obiecałem mu, że dług zostanie mu wypłacony w konsulacie na podstawie wydanego przezeń pokwitowania, które będzie niezbędne podczas procesu Sieriebriannikowa. Po otrzymaniu jego fotografii i obietnicy natychmiast wysłałem to wszystko listem poleconym do naszego posła. A. Dawydow w czasie pobytu swego w Paryżu (w przejeździe do Rosji) spotykał się stale z Wierietiennikowem, który mieszka od wielu lat w Paryżu, jest właścicielem jakiejś fabryki i oddany jest socjalistom. Z Paryża A. Dawydow pojechał do Zurychu, ażeby spotkać się z Ławrowem — papiery jego są, jak się wydaje, w ręku Sawicza. Przyjechało tu wielu francuskich komunistów, zbiegłych z Hiszpanii, a także kilku Polaków. Załączam fotografię Mr Placketta, być może, przyda się do sprawy, a także oryginał listu P. Ławrowa. Jakiś emigrant podający się za hrabiego Henryka Krasińskiego ogłosił tu osobliwe oświadczenie, a także nadzwyczaj obszerny list do mnie z prośbą o pomoc. Przybyli tutaj z byłego Królestwa Polskiego Zalewski i Prozor, mieszkają w hotelu Versailles na Gerrard street, Soho, obaj w znacznym stopniu wolnomyślni. Wiadomy Panu generał Rybiński przebywa w Londynie i razem z muzykiem Antonim Kątskim pisze artykuły wymierzone przeciwko Rosji. 30 sierpnia [1873] Spotkałem tutaj wielu Rosjan, [przedstawiciele] stanu kupieckiego na ogół prowadzą spokojny tryb życia i nie sympatyzują z demagogami. W tych dniach widziałem księcia Szachowskiego, młodego człowieka (blondyn z niewielkim wąsikiem) z Moskwy. Razem z nim był jego krewny czy przyjaciel — siwobrody staruszek, profesor uniwersytetu moskiewskiego. Jest on wielbicielem i dawnym przyjacielem Hercena, jest także poinformowany o planach Ławrowa. Mimo jego ostrożności spostrzegłem, iż jest wielkim demagogiem i korespondował z Ogarie- wem. Tutejsi internacjonaliści proponują mi objęcie kierownictwa agentury do spraw Galicji i Poznania, lecz z różnych względów nie chcę wstępować do ich organizacji i kierownictwo pozostało w ręku Wróblew-skiego, który otrzymał pieniądze od krewnych z Polski oraz od Międzynarodówki, kupił drukarnię i zamierza wydawać broszury w języku polskim i rosyjskim. 17 września [1873] Otrzymałem pierwszy zeszyt czasopisma Ławrowa „Wpieriod" i przekazałem panu Bartholomay w ambasadzie w celu wysłania do Petersburga, gdyż przez pocztę jest niewygodnie. Dzięki mojej interwencji wszyscy więksi księgarze londyńscy odmówią przyjęcia w komis czasopisma „Wpieriod". Udało mi się także wstrzymać na pewien czas publikacje w czasopismach londyńskich, jednym słowem, tutejsza propaganda zostanie zahamowana. Załączam przy niniejszym oryginale notatki znanych księgarzy Will and Norg, o których współpracę zabiegał Ławrow. Innych również skłonię do odmowy i skoro tylko wyśle mi pozostałe [egzemplarze], zamierzam je kupić lub sprzedać takiej osobie, która nie załatwi tej sprawy na ich korzyść. Wróblewski otrzymał polecenie utworzenia rosyjskiej sekcji Międzynarodówki w Londynie. Dawydow zostanie agentem Ławrowa, którego, jak wiadomo, wybrano przedstawicielem socjalistów na Rosję. 26 września [1873] Pułkownik Romanów, o którym pisałem już, znowu przebywa w Londynie i jest stałym bywalcem Cafe d'Etoile, Windmill street, Haymar-ket. Nigdzie nie pracuje, ale jak widać, posiada wystarczające środki egzystencji. Zażarty wróg rządu w Rosji. Pierwszy zeszyt czasopisma „Wpieriod", który przekazałem panu Bartholomay, z pewnością już dotarł. Liczę na to, że uda mi się w taki sposób urządzić sprawy z naszym agentem, że wkrótce poznam wszystkich sympatyków i uczestników ruchu. Odezwy przysłane w celu rozdania wśród rosyjskich podróżnych zostały przeze mnie zniszczone, dzięki czemu bardzo nieliczni wiedzą o wydawnictwie [Ławrowa]. Wrogość pomiędzy M. Bakuninem i Marksem wywołała tutaj głębokie oburzenie, wszystkie wysiłki zmierzające ku pogodzeniu ich nie dały wszelako rezultatów.16 Załączam [egzemplarz] nowego organu tutejszej emigracji — wydawnictwo Wróblewskiego, Zborowskiego i Rozwadowskiego.17 Zanosi się na to, że nie będzie on istniał długo. Londyn, 8 października [1873] Dziś wysłana została pocztą broszura UAlliance de la Democratie Socialiste et L'Association Internationale, publikacja londyńska, bardzo interesująca. Gdyby Pan z jakichś względów nie otrzymał jej od dyrektora poczty, w takim wypadku lepiej będzie ją wysyłać za pośrednictwem ambasady. I. Sanin, kupiec, wrócił z Londynu i przebywa stale w towarzystwie jakichś innych staroobrzędowców. Jest on sympatykiem Międzynarodówki i spodziewa się, że internacjonaliści znajdą wielu agentów wśród staroobrzędowców i odszczepieńców. Nowy organ — „Prawda", który do niniejszego załączam, głosi doktryny internacjonalistyczne i socjalistyczne, jak widać, zgodnie ze wskazówkami Marksa. 5 listopada 1873 Od czasu mego ostatniego listu, w którym zawiadomiłem o wyjeździe polskich emisariuszy do Galicji, zaszły tu duże zmiany. Powstał komitet międzynarodowy, alians komitetu Bakunina, i demokratyczne koło Ziemiałkowskiego. Organ aliansu — „Prawda", który wysyłamy co 14 dni, wychodzi pod kierunkiem Zborowskiego, Zawadzkiego i wielu innych. Udało mi się spowodować wystąpienia krytyczne w gazetach poznańskich i żywię nadzieję, iż w ciągu kilku miesięcy szkodliwy ten organ zostanie zniszczony. Zmarł znany agitator, pułkownik L. Oborski — osłabi to krąg tutejszych agitatorów. Rozwadowski wybrany został sekretarzem Międzynarodówki, a Konstanty Schmidt głównym agentem pod ogólnym zwierzchnictwem Walerego Wróblewskiego. Jak wiadomo, tutejsza emigracja wysyła mnie razem z adwokatem Jonesem do Francji, Szwajcarii i Włoch w celu zorganizowania związku. Mam nadzieję, iż plan ten nie dojdzie do skutku. Wyjeżdżam w tych dniach i wrócę na Boże Narodzenie. W Komitecie Paryskim znajdującym się pod kierownictwem Wł. Za-moyskiego mam trzech członków.18 Dążenia ich skierowane są ku utworzeniu asocjacji międzynarodowych w zachodnich guberniach Rosji. Wielu Żydów, szczególnie z Warszawy, zalicza się do ich gorliwych agentów. W ogóle Żydzi działają z większą gorliwością. Le Faucher, znany fałszerz banknotów, mieszka na Albert Place, Tottenham Court Road, i ma stałe kontakty z tutejszymi emigrantami. Zalewski pozostał w Londynie, a hrabia Prozor wyjechał. 14 listopada 1873 Dwa dni temu przekazałem w ambasadzie panu Bartholomay zeszyty „Wpieriod" i broszurę przeciwko Bakuninowi napisaną pod kierunkiem Marksa przez tutejszego członka Międzynarodówki. 17 lub 18 listopada wyjeżdżam do Francji i Włoch na spotkania i narady ze wszystkimi głównymi hersztami. Mam nadzieję, że podróż ta okaże się pożyteczną i da mi możność poznać ich tajemnice. Tutejszych internacjonalistów i demokratów mam w swym ręku, a z chwilą śmierci starego Oborskiego opozycja przestała istnieć. Podejrzewają tutaj, że redaktorzy „Prawdy" sympatyzują głęboko z Bakuninem. Obserwuję to czasopismo i uczynię wszystko, co w mojej mocy, by je zniszczyć. Moje korespondencje w prasie galicyjskiej i poznańskiej wskazują na to, że ziarno niezgody zostało posiane. W ratuszu tutejszym aresztowano pięciu zbiegów z zachodnich guberni Rosji — chłopów ukrywających się pod nazwiskiem Boguś, którzy emigrowali za granicę (by uniknąć poboru do wojska). Znajdowali się oni w skrajnej nędzy i z mojej inicjatywy, za pośrednictwem Zambrzyckiego, magistrat Carden zorganizował zbiórkę i zebrano sporo pieniędzy w celu wyprawienia ich do Kanady, dokąd zostaną w tych dniach wysłani. Jest tu niemal cała kolonia zbiegów z guberni zachodnich. W tych dniach spotkałem radykała, który twierdził, iż jest Rosjaninem, chociaż bardzo źle mówił po rosyjsku. Jest to młody człowiek, wysokiego wzrostu — Szełuchin z Jarosławia. Pułkownik Roman Romanów z zachodnich guberni, z Kowieńszczyzny, wspólnie z Rybińskim i Schmidtem pracuje nieustannie w konspiracji. Uniżenie proszę o wysłanie pensji grudniowej w końcu grudnia, koło 28. Hrabia Władysław Zamoyski zmarł. Mediolan, 23 listopada 1873, wieczorem Dziś o godzinie trzeciej po południu odbyło się drugie i ostatnie posiedzenie delegatów w mieszkaniu Mr Ferrario, wybitnego przedstawiciela włoskich demagogów w Londynie i wielkiego przyjaciela Garibaldiego. Po zwykłym przemówieniu wstępnym i odczytaniu czegoś w rodzaju przysięgi o zachowaniu w tajemnicy postanowień zebrania, omawiano sprawy znalezienia najlepszych dróg dla rozwoju asocjacyj Międzynarodówki, ich wzajemnych kontaktów między sobą i wzmocnienia rezultatów wspólnego działania. Przedmiotem [troski] każdego członka i celem dążeń wszystkich winny być Rosja, Austria i Prusy, a także Dania. Jeżeli Stowarzyszenie wzmocni się w tych państwach i powstanie koalicja przeciwko rządom, wówczas triumf Stowarzyszenia będzie zapewniony. Dla osiągnięcia tego celu postanowiono: 1. użyć wszystkich sił, by przyciągnąć duchowieństwo znajdujące się w opozycji do rządu, [tzn.] katolików w Prusach i Austrii, w Rosji zaś staroobrzędowców i katolików, 2. podzielić wymienione państwa na okręgi i wyszukać zdolnych ludzi w celu nawiązania łączności. Z chwilą kiedy duchowieństwo weźmie udział, pomyślny wynik zostanie zapewniony. Duchowieństwu zostaną zaproponowane wszelkie ulgi i wszyscy członkowie zobowiążą się, nie bacząc na swoje wewnętrzne przekonania, sprzyjać rozwojowi wpływu duchowieństwa w środowisku robotniczym i wśród młodzieży szkolnej. Wszyscy współpracownicy i wydawcy gazet, w szczególności prowincjonalnych, winni być członkami stowarzy- szeń filantropijnych, których obowiązkiem będzie stopniowo i ostrożnie przekonywać społeczeństwo o pożytku związków międzynarodowych itp., rozpowszechniać te idee w środowisku wojskowym, wśród żołnierzy, w szczególności różnowierców: Polaków a także staroobrzędowców w armii rosyjskiej, Czechów i Kroatów w Austrii itd. Szczególną troską członków winno być wydawanie broszur, opowiadań i powieści propagujących idee asocjacji. Odrzuca się propozycję z Genewy głoszącą konieczność organizowania zabójstw politycznych. Projekt ten, który powstał na skutek wpływów agentów Bakunina i Spółki, został odrzucony większością głosów. Szczegóły zostaną dostarczone z Londynu. Pułkownik Ławrow wybrany został członkiem komitetu do spraw Rosji, Wróblewski — członkiem komitetu do spraw Polski. Florencja, 28 listopada [1873] Przebywałem cały czas w Mediolanie, czekając na postanowienia zebrania ogólnego, które przedłużono ze względu na Garibaldiego. Został on wybrany prezesem komitetu włoskiego, którego członkowie obowiązani są działać zgodnie z jego wskazówkami. Do tej chwili nie otrzymano instrukcji z Caprery. W Lyonie na skutek przechwycenia korespondencji aresztowano wielu członków stowarzyszenia francuskiego. Ten sam los spotkał wielu członków w Tulonie. Tutejsi członkowie starali się obalić zarzuty i wydrukowali artykulik w „Le Messager du Midi", lecz to również nie pomogło i rząd przedsięwziął odpowiednie kroki. Wszystkie ich wysiłki zmierzają do poparcia republiki hiszpańskej i francuskiej, które mają służyć jako fundament powszechnej rewolucji i konfederacji republik europejskich. Mówią, że wielu wpływowych Rosjan należy do spisku, ale mimo usilnych starań nazwiska ich pozostają nieznane, przy czym cudzoziemcy wymawiają te nazwiska tak nieprawidłowo, że nie sposób zorientować się, o kim mowa. Przekazano mi listy do członków [stowarzyszenia] i obecnie zarówno w Mediolanie, jak i we Florencji odwiedzałem ich — są to wszystko ludzie przeciętni, z dużymi pretensjami i miernymi zdolnościami. W tych dniach wracam do Londynu, skąd wyślę szczegółowe sprawozdanie z zebrania. Mam zaszczyt donieść, że niejaki Annienkow z Moskwy wybiera się w drogę w charakterze agenta Bakunina, który nie posiada wpływów w kręgu internacjonalistów, ale ma wielu sojuszników w środowisku demagogów. Bakunin żąda, by usankcjonowano zabójstwa polityczne, które stanowią główny dogmat jego teorii, ale miłość do cesarza jest tak głęboka, że żaden z Rosjan nie opowiedział się po jego stronie. Książę Leon Sapieha znajduje się we Florencji. Genua, 7 grudnia [1873] Myślę, że wiadomo już Panu z gazet o wykryciu spisku wśród tutejszych internacjonalistów, których wodzem jest Garibaldi, a pomocnikiem znany bezręki Castellani; mieszka on obecnie w Rzymie — przebywania w Rzymie ongiś zabroniono mu na zawsze, lecz po zajęciu tego miasta przez Włochów osiedlił się tam i nadal konspiruje, a policja rzymska jest, jak widać, bardzo krótkowzroczna, skoro pozwala na to, by on, Cosentini i Ferrario nadal spiskowali. Pragną oni przy pomocy Międzynarodówki proklamować republikę we Włoszech. Widziałem Castellaniego, jest on przekonany, że republikanie stają się coraz silniejsi. Aresztowano wielu członków Międzynarodówki nie tylko w Mediolanie, Rzymie i Genui, lecz także w Wenecji, gdzie dotychczas nie słyszano o nich wcale. W Genui gazeta, która wydrukowała proklamację, skonfiskowana została przez policję. W ogóle rząd wzmaga represje. Podkreślić należy, iż źródłem zła w środowisku spiskowców jest duchowieństwo. Wielu delegatów nie mając możności kontynuowania zebrań i narad wniosło projekt zwołania w kwietniu specjalnego zjazdu w Londynie. Następnie polecono nam rozjechać się do domu. Podróż ta dała mi możność poznać wielu głównych działaczy. P. Ławrow pisze z Zurychu pod różnymi pseudonimami artykuły do gazety „Moskowskije Wiedomosti".19 Londyn, 31 grudnia 1873 Po powrocie do Londynu zastałem powszechny bałagan. W czasie mej nieobecności papiery i pieczęcie Klubu Demokratycznego, które oddałem na przechowanie członkowi [K.] Dąbrowskiemu, wpadły na skutek jego niedbałości w ręce internacjonalistów, Wróblewskiego i Rozwadowskiego. Na proces [w tej sprawie] straciłem prawie dwa tygodnie i tylko dzięki energicznej postawie mego adwokata odzyskałem je 29 grudnia. W wyniku tego Dąbrowski z polecenia większości emigracji przygotowuje do A. P[otockiego] coś w rodzaju listu dziękczynnego, który będzie wysłany i wydrukowany w „Gazecie Narodowej", wychodzącej w Galicji i będącej organem emigracji londyńskiej.20 W zależności od tego, z jakim list ten spotka się przyjęciem, A.P. przygotuje odpowiedź. W związku z artykułem w tutejszej gazecie „Prawda", wydawanej za Pieniądze Ziemiałkowskiego (w Galicji) pod redakcją Zawadzkiego, Rozwadowskiego, Andruszkiewicza i innych, w którym żądano utworzenia w Paryżu zarządu centralnego dla całej emigracji, tutejsza partia demokratów oddana A. P. wystąpiła z protestem i zaproponowała A.P. objęcie dyktatury w Anglii, a przy ogólnej zgodzie mają nadzieję podporządkować sobie także francuską [emigrację]. Zostanie to wkrótce ogłoszone i być może wywoła opozycję, ale w ten sposób przeszkodzi się scentralizowaniu emigracji. Główną naszą troską było i zawsze będzie pokrzyżowanie planów ogólnego zjednoczenia i w ciągu dziesięciu lat zarówno w Paryżu, jak i w Anglii na ogół udawało mi się to. Mam nadzieję, że otrzymuje Pan galicyjską „Gazetę Narodową". Można się z niej wiele dowiedzieć — z korespondencji Borkowskiego, Zabielskiego i Dąbrowskiego. Jak wiadomo z poprzednich listów z Mediolanu, Genui i Paryża, tajny kongres delegatów organizacji republikańskich udał się mimo środków przedsięwziętych ze strony policji włoskiej i francuskiej. Na nieszczęście policja włoska jest bardzo źle zorganizowana i w jej szeregach znajduje się wielu pracowników szczerze oddanych republikanom i spiskowcom. Dlatego też podczas aresztowania czterech członków [Międzynarodówki] w Genui, a także w czasie rewizji i opieczętowania papierów nie znaleziono ani korespondencji, ani protokołu Stowarzyszenia i tajnych zebrań, ponieważ agenci tajnej policji zawiadomili przewodniczącego o mającej się odbyć rewizji i rozporządzeniach prefekta Genui. Niemal taką samą klęskę poniosła policja we Francji. W Lyonie, Marsylii i Hawrze aresztowano wiele osób, lecz właściwego ośrodka nie wykryto. Spiskowcy postanowili przechowywać papiery u różnych osób, a wypróbowanych członków [organizacji] umieszczać w instytucjach policyjnych; szczególnie w okresie antagonizmu Thiersa z monarchistami wielu komunistom, radykałom i internacjonalistom udało się przeniknąć do organów nadrzędnych policji i komór celnych i pracując w nich osłabiają działalność rządu, otrzymując podwójne wynagrodzenie — od klubów i rządu. Nie ulega to wątpliwości, sam byłem trzykrotnie świadkiem takiej oto sceny: podczas rewizji bagażu w Mentonie i koło Monaco Howard, członek klubu i współpracownik „Galignani Messanger", znanej gazety angielskiej dla turystów, wysłany razem z nami na naradę pokazał jednemu z naczelników celnych niebieską wizytówkę21 i natychmiast nasze nie otwierane jeszcze walizki zostały zaznaczone kredą, nie zapytano nas o paszporty; podobna scena miała miejsce na granicy francuskiej koło Monaco. Na ogólnym zebraniu postanowiono wszelkimi siłami, słowem i czynem, pomagać republice hiszpańskiej i francuskiej, a z chwilą gdy te dwie republiki ostatecznie się zorganizują, przystąpić [do walki o republikę] w Niemczech, Rosji, Austrii, a następnie Włoszech i Anglii. Niemcy, ich zdaniem, zadecydują o losach całej Europy i spiskowcy gotowi są ogłosić Bismarcka dożywotnim prezydentem, który, według ich słów, prowadzi Niemcy do przyszłej republiki. Donoszę o tym fakcie nie ulegającym żadnej wątpliwości i, być może, przyszłość potwierdzi wkrótce moje doniesienia.22 Jeżeli chodzi o Anglię, wszyscy wiedzą, że siły partii republikańskiej rosną z każdym dniem i lada iskra wzniecić może pożar, którego rząd nie będzie w stanie ugasić. Książę Walii nie cieszy się sympatią pospólstwa, a potężny proletariat londyński, rosnący z każdym rokiem, zadecyduje o losach monarchii pod wpływem Reynoldsa, Bradlaugha, Od-gera i innych. Generał Garibaldi przesyłając swe życzenia dla kongresu w Mediolanie napisał także krótki list do mnie. Miałem okazję rozmawiać z najbardziej wpływowymi członkami Parlamentu; podzielają oni wszyscy moje zdanie, iż republika demokratyczna w Anglii jest rzeczą nieuniknioną i być może, że monarchia przetrwa zaledwie do śmierci królowej. Nie wiem, czy jest Panu wiadome, że przyczyną odmowy hrabiego Chamborda był list tajnego komitetu republikańskiego, w którym oświadczono mu, że przyjęcie francuskiej korony spowoduje powtórzenie wypadków, które towarzyszyły śmierci jego ojca, księcia Berry, i że nie minie go śmierć z rąk zabójcy; pod wpływem swej małżonki hr. Chambord kategorycznie odmówił. Jest to fakt, bowiem komuniści londyńscy, niezależnie od francuskich, wysłali mu [podobny] list. Po powrocie zaproszono mnie na 30 grudnia do Londyńskiego Klubu Republikańskiego, 142, Old street, na odbywający się co pół roku wiec; o godzinie 8 wieczór Charles Watts zajął swoje miejsce i Mr Foote, sekretarz, odczytał sprawozdanie, z którego wynikało, iż w Londynie w ciągu 6 miesięcy powstało 6 nowych sekcji i przybyło około 5000 członków. Następnie William Donaldson odczytał sprawozdanie o wiadomym kongresie w celu wniesienia go do ogólnego protokołu. Pułkownik Romanów, Rybiński, Konstanty Schmidt, Zaleski, Róż-niecki, Blanc i inni przebywają w Londynie. 18741 18 stycznia [1874] Na dzień 24 stycznia, w rocznicę powstania, emigranci tutejsi przygotowują ogromny wiec, na którym mają wystąpić z propozycją zmian w statucie Stowarzyszenia oraz zdać sprawozdanie z działalności członków. Przygotowywana jest także opozycja przeciwko dziennikowi katolickiemu wydawanemu w Poznaniu2, w którym opublikowany był artykuł przeciwko Polakom i emigracji polskiej w szczególności. Postaram się zdobyć ten artykuł i posłać Panu w celu przedrukowania go w gazetach rosyjskich. Zamierzano także wnieść protest przeciwko policji warszawskiej, której urzędnicy gwoli zmysłowych uciech rewidują i gwałcą uczciwe kobiety, ale dzięki naszej interwencji protest ten nie ukaże się w prasie. Tutejsi republikanie są ogromnie niezadowoleni z powodu spokrewnienia się angielskiej rodziny królewskiej z cesarskim dworem rosyjskim; mówią, że sojusz Rosji z Anglią wstrzyma postęp rewolucji światowej. Na kongresie republikańskiej ligi robotniczej w Manchesterze okazało się, że liga ta liczy już około miliona członków, włączając kobiety i dzieci, lecz przyznać należy, że ci, z których składa się komitet — jak Odger i inni — to same łobuzy; dążą oni obecnie do tego, by połowę komitetu stanowili posłowie do parlamentu. Dilke i Mundella zostali wybrani. W związku z tym, iż życzenia z powodu mającego się odbyć ślubu księcia Edynburga zostały przesłane do Lorda Majora, skłoniliśmy większość do podpisania listu z życzeniami i posłaliśmy go Lordowi Majorowi; zapewni to przyszłej księżnej spokojny pobyt. Do końca lutego nie należy oczekiwać szczególnych reform, ponieważ ze względu na zabójczą pogodę wszystkie zebrania zostały odłożone do chwili bardziej dogodnej. Załączam niniejszym wycinek z gazety republikańskiej o charakterze opozycyjnym w stosunku do księcia Edynburga. Wykorzystując swe znaczne wpływy, użyję ze swej strony wszystkich środków i zaręczyć mogę, iż emigracja polska nie zorganizuje żadnej manifestacji. Od staruszka Garibaldiego otrzymałem krótki list — przygotowuje protest przeciwko kurii rzymskiej. 20 stycznia [1874] Załączam niniejszym wycinek z „Gazety Narodowej" wydawanej we Lwowie — to przedruk artykułu z dziennika katolickiego wydawanego w Poznaniu. Przedrukowywanie artykułów dziennika katolickiego we wszystkich gazetach rosyjskich wyrządzi ogromną przysługę i ochłodzi gorące uczucia demagogów. Rzadko zdarza się napotkać tego rodzaju artykuły opowiadające się po naszej stronie. Jest to najlepszy cios zadany ich własnym orężem. Załączam niniejszym fotografię przebywającego w Londynie N. L. S. [Nikołaja Stiepanowa?], posiada on kontakty ze spiskowcami. 3 lutego [1874] Uroczystość poświęcona rocznicy powstania nie miała powodzenia, nasi zwolennicy nie wzięli w niej udziału i wszystkie wysiłki Wróblew-skiego w celu zorganizowania powszechnej manifestacji spełzły na niczym. Jedynie z naszej inicjatywy napisany został i wysłany do Poznania i innych miast protest przeciwko redakcji dziennika katolickiego w celu umieszczenia go w gazetach, co spowoduje ostateczne zerwanie więzów łączących skrajnych ultramontanów3 z emigracją. Jeżeli artykuł z dziennika katolickiego ukaże się w prasie rosyjskiej i warszawskiej gazecie polskiej — wówczas zwycięstwo będzie całkowite. Tutejsi emigranci obawiają się, iż rząd rosyjski skorzysta z tej możliwości. Aż do otwarcia parlamentu (w marcu) nie należy oczekiwać specjalnych wydarzeń. Jak się wydaje, zwyciężą liberałowie i Gladstone. Kursuje tu medalik, wybijany przez Żydów w Warszawie dla uczczenia pamięci Iwana Prikera [?] podobno roboty Epsteina. Załączam rysunek, a jeżeli potrzeba [mogę przysłać] oryginał. Emigranci zamierzają wybić medal ku czci prasy demokratycznej w Anglii i ofiarować go mnie, manifestując w ten sposób swe oddanie. Zamiast zamierzonej wrogiej manifestacji zorganizowałem grupę wiernych [osób] celem przekazania petycji z życzeniami księciu Edynburga i Wielkiej Księżnie od emigracji polskiej. Jeżeli przedsięwzięcie to nie odpowiada z jakichś względów naszemu rządowi, proszę mnie zawiadomić i akcja zostanie wstrzymana. Posłałem podobne życzenia na ręce Lorda Majora i podczas spotkania wyraził on zdziwienie, że emigracja polska opamiętała się. 5 lutego [1874] Jest rzeczą oczywistą, że niezależnie od wszystkich wysiłków liberałów zwycięży partia konserwatywna i Gladstone ustąpi miejsca Dis-raeli'emu, lecz rządy tego ostatniego będą krótkotrwałe, gdyż opozycja ze strony liberałów jest bardzo silna. W City liberałowie stracili wpły_ wy, a City decyduje o losach Londynu. Emigranci polscy, mający prawa własności w Londynie, głosowali na liberałów. Przyjechało tu kilku emigrantów z Ameryki w celu wystarania się o zezwolenie na powrót do ojczyzny. Znaleźliśmy pracę dla K. Dąbrowskiego pod warunkiem, iż przerwie swe korespondencje do „Gazety Narodowej", która ostatecznie przeszła pod jezuickie sztandary. 19 lutego [1874] Gazetę wydawaną w Londynie przez Zborowskiego i Wróblewskiego4 pogrzebaliśmy ostatecznie; położy to na przyszłość kres wszelkim przedsięwzięciom tutejszych socjalistów. Natomiast w Nowym Jorku powstało czasopismo polskie5, które zwróciło na siebie powszechną uwagę, i hrabia Krasiński w Paryżu, a także Ksawery Branicki obiecali je popierać. Załączam niniejszym połowę numeru dla przykładu. O szczegółach zawiadomię. Przebywający tutaj łajdak Stefan Poles, czyli Tugenhold z Warszawy żyje z oszustw. 24 lutego [1874] Wiadomość, iż nasz cesarz zamierza przyjechać do Londynu, wywołała duże wzburzenie w środowisku emigracyjnym. Partia demagogów — w tej liczbie Wróblewski, Rozwadowski, Jaworski i kilku innych — zamierza zorganizować wrogą manifestację, jednakże nasza partia, która jest znacznie silniejsza i stanowi większość emigracji, sprzeciwi się i mam nadzieję, że moje wysiłki uwieńczone zostaną powodzeniem6. Poleciłem dwóm bardzo zdolnym agentom sporządzić spis niezadowolonych i będę się starał wywołać wśród nich waśnie, jeżeli zaś nie porzucą oni raz na zawsze planu wrogiej manifestacji, wówczas wszystkie ich nazwiska wraz z adresami prześlę szefowi policji londyńskiej, ażeby przedsięwziął konieczne środki dla zapewnienia cesarzowi bezpieczeństwa 7. W czasopismach narodowych ukazało się mnóstwo artykułów an- Q tyrosyjskich i, jak wiadomo, autorem ich jest Stefan Poles alias Rafał Tugenhold — Żyd z Warszawy, który starał się dostać do pierwszorzędnych czasopism, ale dzięki moim stosunkom z redaktorami odmówiono mu. Zebranie demagogów wyznaczono na dzień 16 marca w ich znanej spelunce „White Horse". Wysłałem wszystkich moich [popleczników] celem udaremnienia ich zamiarów. Pogrzebałem tutejszą gazetę emigracji, w rezultacie [opublikowania] moich artykułów straciła ona jakiekolwiek znaczenie i prenumeratorów. Obecnie pozostaje jedynie organ emigracji wydawany w Nowym Jorku, którego egzemplarz w tych dniach wysłaliśmy do Petersburga. 5 marca [1874] W Nowym Jorku, w Ameryce, zorganizowano związek wolnych strzelców polskich; zebrania ich odbywają się w salach Goering, 139/141 Essex street. 22 stycznia w nowojorskim kasyno na Houston street odbyło się wielkie zebranie emigrantów polskich, fenian irlandzkich i innych fli-bustierów, na którym obecny sojusz Rosji z Anglią charakteryzowano jako wrogi Ameryce. Głównymi agitatorami w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Chicago są: doktor Żółkowski, wydawca gazety polskiej w Nowym Jorku, P. Zalewski, 20 City Hali Place, O. Kamiński, 141 Mulberry street, wiadomy Wojciechowski, Jan Nowacki, Delancey street, Jakubowicz z Londynu, hr. Plater, Zabiełło i mnóstwo innych osób, które zapewne śledzi konsulat. Na skutek namów tych osób emigranci tutejsi zamierzają zorganizować manifestację w wypadku przyjazdu Naszego Monarchy do Londynu. Na pierwszej naradzie wysuwano żądania zorganizowania wrogich manifestacji wespół z Irlandczykami, których setki tysięcy znajdują się w Londynie, jednakże przekonałem ich, że to bzdura, gdyż Anglicy nie dopuszczą do obrazy cesarza. Obecnie zamierzają wydrukować wezwanie do narodu angielskiego i rozrzucić w dniu przyjazdu [cesarza]. W końcu marca decyzja stowarzyszenia będzie wiadoma. Mamy nadzieję, że żadne niebezpieczeństwo nie będzie groziło [cesarzowi]. W związku z małżeństwem księcia Edynburga Towarzystwo nasze wysłało do Lorda Majora list powitalny podpisany przeze mnie. To pierwsze zadeklarowanie uczuć wiernopoddańczych ze strony emigrantów polskich ogromnie spodobało się Lordowi Majorowi. 7 marca [1874] Pułkownik Ławrow przebywa w Londynie, gdzie wynajął dom i kupuje meble, ażeby osiedlić się na stałe i poświęcić się działalności wydawniczej i propagandzie. Widziałem go i nawiązałem [z nim] bardzo bliskie stosunki. Drugi zeszyt [„Wpieriod"] już wydrukowano, ale jeszcze nie wysłano dostatecznej ilości egzemplarzy dla prenumeratorów. Razem z nim znajduje się Boni — dawny agent Dawydowa, i Leblanc — członek Komuny. Oczekuję przyjazdu A. Dawydowa do Londynu na początku maja, byłoby o wiele lepiej, gdyby uniemożliwiono mu wyjazd za granicę. Nie bacząc na niezręczność tutejszego konsula, pana Berga, który popsuł nam szyki przedwczesnym przesłuchiwaniem, A. D[awydow] jest nadal aktywnym członkiem konspiracji działającej przeciwko władzy Monarchy i ogromnie cenią go wszyscy spiskowcy. Z okazji przyjazdu księcia Edynburga i jego Najjaśniejszej Małżonki tutejsze gazety i mieszkańcy wyrazili głęboką sympatię i serdecznie ich przywitali. Gazety radykalne, ze znanym [czasopismem] „Reynolds" na czele wydrukowały za namową Wróblewskiego artykuł i krytyczne omówienie bzdurnej książki G. Carringtona Za kulisami Rosji. Załączam niniejszym oba artykuły, książkę zaś wraz z drugim zeszytem „Wpie-riod" wyślę przez okazję lub pocztą, ponieważ p. Bartholomay, radca ambasady, nie bardzo mi sprzyja i z trudem przyjął książki celem wysłania ich do III Wydziału. Nie chcę opisywać jego niegrzecznego przyjęcia, ale zmuszony jestem w przyszłości unikać z nim kontaktu. Uważam za swój obowiązek donieść, że książę Walii i książę Edynburga bywają u mnie i przyjmują mnie u siebie nie każąc godzinami czekać w przedpokoju. Zamierzam opublikować protest przeciwko zuchwałemu oszczerstwu G. Carringtona. Będzie to jednakże zależało od Pańskiego zezwolenia. Proszę wybaczyć mi wielkodusznie, że nie przepisałem na czysto mych notatek, lecz brak mi zupełnie czasu w związku z nieustannymi kłopotami. 10 marca [1874] Z Ławrowem zaprzyjaźniłem się ostatecznie; wynajął on dom na peryferiach Londynu, na Holloway R[oad] i kupił meble dla czterech [osób], ale na obiadach u niego bywa osiem osób. W tych dniach oczekuje transportu z Zurychu zawierającego drukarnię i bibliotekę. Postanowił zamieszkać w Londynie i tu wydawać. Składanie książek odbywać się będzie w domu, a drukować będą, gdzie popadnie, dla zachowania ostrożności, ażeby drukarz nie znał treści [książek]. W czasie obiadu przy szklance wina [Ławrow] oświadczył mi, że zgodził się na prowadzenie tej propagandy na prośbę przyjaciół z Rosji, którzy są członkami dobrze zorganizowanego stowarzyszenia. Obecnie główną jego troską jest nawiązanie regularnych kontaktów z kapitanami okrętów celem przesyłania książek do Rosji przez Kronsztad, Rygę i Rewel. Zorganizował on także swą agenturę w Prusach, ale kosztuje to drogo. Zaproponował mi zaprenumerowanie [pisma], i zapłaciłem mu 10 funtów na utworzenie funduszu — w następnym liście wyślę kwit. Żywię nadzieję, że suma ta zostanie mi zwrócona. Pieniądze te zabezpieczyły mi kontakt z organizacją i dają możność gruntownego poznania ich systemu i sposobów komunikowania się [z Rosją]. Liczę na to, że w wypadku stworzenia agentury, co ma nastąpić w najbliższym czasie, poznani głównych [jej] uczestników w Rosji. Należy przedsięwziąć wszystko, ażeby nasze kontakty nie zostały zdemaskowane. Za kilka dni dom jego będzie urządzony i wówczas poznam jego współpracowników. Nie lubi on Utina i nie chce utrzymywać z nim żadnych stosunków, natomiast ogromnie ceni A. Dawydowa. Mam zamiar wykorzystać jednego z mych agentów w tej sprawie — mianowicie otworzyć mu sklepik dla sprzedaży jego [Ławrowa] wydawnictw, nie wiem tylko, czy uzyskam zgodę Ł[awrowa]. Jeżeli tak, czy będzie Pan łaskaw wysłać mi około 50 funtów dla rozpoczęcia działalności? Uprzejmie proszę o powiadomienie mnie możliwie jak najszybciej. 16 marca [1874] Zgodnie z poleceniem mam zaszczyt donieść, że Wróblewski, Roz-wadowski, K. Dąbrowski, Wierzbicki i Kryński, który zajął miejsce zmarłego Oborskiego, założyli stowarzyszenie Związek Ludu Polskiego, o czym informowałem szczegółowo w swoim czasie. Załączam niniejszym drukowaną proklamację9. W końcu marca lub na początku kwietnia należy oczekiwać drukowanego statutu, który jest już w składzie w drukarni Wróblewskiego. Związek ten nie osiągnął jednak znacznego rozwoju, sekretarzem jego jest nasz agent — K. Dąbrowski, otrzymujący ode mnie wynagrodzenie. Donosi mi o wszystkich szczegółach, a także wykonuje moje polecenia. Co się tyczy wysłania emisariusza do Petersburga, jest to wiadomość fałszywa. Wyłączając trzech czy czterech posłanych do Galicji, którzy wyruszyli na zaproszenie znanego posła Ziemiałkowskiego, do tego czasu nie zdecydowano się na wysłanie [emisariuszy] do Rosji. Nie ulega wątpliwości, że stowarzyszenia lwowskie i krakowskie posiadają stałe kontakty z Wróblewskim i Dąbrowskim. Teofil Dąbrowski prawie zupełnie zerwał stosunki z K. Dąbrowskim i Wróblewskim; obraca się on stale wśród komunistów francuskich. P. Ławrow jest w moim ręku i mam nadzieję uzyskać wszystkie potrzebne wiadomości z chwilą, gdy urządzi się on w swym domu. Sprzedaż książek przekażę mojemu agentowi, za pośrednictwem którego będzie można wyjawić wszystkie kontakty z przyjezdnymi. Listy z pieniędzmi dla P. Ławrowa wysyłane będą na moje nazwisko, ponieważ prosił mnie o to. Myślę, że nie będzie Panu trudno dowiedzieć się, skąd pochodzą, nie przetrzymując listów. Cała manifestacja w związku z przyjazdem cesarza ograniczy się, jak się wydaje, do wydrukowania proklamacji do narodu angielskiego. Załączamniędzy na odwrocie weksla, o któ niniejszym list P. Ławrowa, a także jego pokwitowanie odbioru pierego zwrot prosiłbym przy następnej przesyłce w kwietniu. Po urządzeniu się w Londynie niemal całe zarobki moje wydaję na sprawy ogólne, żywię jednak nadzieję, że z czasem zostanę wynagrodzony według zasług. Uważam za swój obowiązek donieść, że stosunki Ławrowa z Wrób-lewskim zostały dzięki mojej interwencji zerwane.10 Wiadomości te przesyłam listem poleconym. 27 marca [1874] W tych dniach zmarł w Krakowie, w szpitalu Św. Łazarza, Jaroszyń-ski, agent Wróblewskiego, wysłany przezeń do Galicji. Jakubowicz przebywa we Lwowie, Wojciechowicz jest podobno w Warszawie. Tutejsi demokraci ze środowiska emigracji polskiej mają, jak wiadomo, zamiar zorganizować manifestację w czasie pobytu Monarchy. Przedsięwziąłem środki zaradcze i liczę na skuteczne rezultaty. Po pierwsze, udało mi się przekonać weteranów starej emigracji 1831 roku. że jeżeli wezmą w niej [manifestacji] udział, to pozbawieni zostaną pensji wyznaczonej im przez rząd angielski11. Przekonanie to podtrzymuję za pośrednictwem oddanego mi człowieka — sekretarza Polskiego Towarzystwa Historycznego [Karola] Szulczewskiego 12. W następną niedzielę, 29 marca, odbędzie się ogólny wiec; proponowano mi objęcie funkcji przewodniczącego, lecz odmówiłem. Liczę na to, że wszystko ograniczy się do opublikowania w czasopismach radykalnych proklamacji do narodu angielskiego. Pisał do mnie P. Ławrow. Oryginał załączam13. Był także u mnie — pragnie zorganizować sprzedaż publiczną [wydawnictw] na widocznym miejscu w Londynie pod kierunkiem mojego agenta. Jeżeli przedsięwzięcie to dojdzie do skutku — w takim razie znać będziemy wszystkich jego współpracowników w Rosji [...] Uprzejmie proszę o powiadomienie mnie, w jaki sposób można wysłać niezbędne Panu książki i czasopisma do przejrzenia. Jeżeli Pan życzy sobie — wyślę je w pudle w charakterze przesyłki na nazwisko Gł[ównego] Dyrektora Poczty w Petersburgu. 1 kwietnia [1874] Przybył tutaj w celu osiedlenia się w Londynie dymisjonowany oficer Kondratienko. Posiada on znaczny kapitał i ogromnie oddany jest Ławrowowi, którego był uczniem. Jest wzrostu średniego, nosi okulary, ma około 35 lat. Wyjechał obecnie do Manchesteru, ale za kilka dni wróci do Londynu; znajduje się pod nadzorem mojego agenta. [Był] u mnie komunista — Teofil Dąbrowski, celem naradzenia się w sprawie manifestacji związanej z przyjazdem Monarchy. Odradzałem mu organizowanie wystąpień tłumów z okrzykami; wszystko ogra- niczy się więc do opublikowania protestu, który nie będzie miał żadnego znaczenia. Być może, uda mi się zlikwidować także tę formę protestu. Nie mając możności przesłania pocztą książek i czasopism, ponieważ przyjmują jedynie paczki ważące co najwyżej pół funta, odesłałem w skrzyni na nazwisko Dyrektora Poczt kilka numerów gazety nowojorskiej oraz dwa zeszyty „Wpieriod". Jeżeli Pan sobie życzy, mogę wysyłać częściami książki, specjalnie w tym celu podzielone. Adam Giełgud jest zatrudniony w Ministerstwie Wojny. Załączam fotografię [T.] Dąbrowskiego z adresem. Niniejszym [załączam] numer gazety nowojorskiej. Ławrow przekazał mojemu agentowi książki do sprzedaży. 3 kwietnia [1874] P. Ławrow oznajmił mi wczoraj, co następuje: na granicy austriackiej zatrzymano kilka tobołów z książkami. Transport wysłany przez Prusy otrzymano w Rosji. Usiłuje też utworzyć agenturę w Kronsztadzie i Odessie celem wysyłania książek morzem. W Niemczech powierzono sprzedaż książek komisjonerowi z Zurychu. Zeszyt pierwszy jest wszędzie z wyjątkiem Niemiec ogromną rzadkością, a sam wydawca posiada zaledwie 14 egzemplarzy. We Francji aresztowano dwóch członków [Międzynarodówki] pod pretekstem, iż nie posiadali paszportów. Papiery ich skonfiskowano. Książki, które przenikają do Rosji, są zazwyczaj wysyłane w kawałkach, rozerwane na kilka części. Mają oni nadzieję, iż uda im się założyć domowe drukarenki litograficzne i powielacze w Moskwie, Charkowie, Kijowie i Odessie w celu przedrukowywania najważniejszych artykułów. Z polecenia Wróblewskiego przyszedł do Ławrowa Niwiń-ski — członek Komitetu Związku Ludu Polskiego, aby otrzymać pracę w jego drukarni.14 W przyszłą niedzielę [ma się odbyć] ogólne zebranie emigracji w ta-wernie „White Horse" na Theobald's Road, Red Lion Sąuare, na którym mają odczytać napisany przez Wróblewskiego protest w związku z oczekiwanym przyjazdem Monarchy.15 10 kwietnia [1874] Załączam niniejszym egzemplarz wezwania, które wydrukowane zostało z okazji wielkiego wiecu emigracji polskiej, gdzie ma być omówiony protest napisany przez Wróblewskiego w związku z przyjazdem Monarchy. Protest ten ma być opublikowany w języku francuskim, angielskim i polskim i rozesłany do wielu posłów parlamentu, do gazet, a także rozrzucony wśród ludu. Niebezpieczeństwa żadnego nie ma, pro- test nie robi żadnego wrażenia. Naczelnik policji został poinformowany i będą przedsięwzięte środki ostrożności; z naszej strony przygotowujemy opozycję na wiec. Szczegóły i inne wiadomości przekazane zostały osobiście A. F. Sz[ulcowi]. 13 kwietnia [1874] Wczoraj odbył się wiec w znanej tawernie „White Horse" na The-obald's Road, Red Lion Sąuare. Zebrało się około 200 osób, przeważali nowi emigranci z roku 1863, gdyż staruszkowie z 1831 roku byli nastraszeni i obawiając się stracić pensje, które otrzymują od rządu angielskiego, nie wzięli udziału. Zaaprobowano napisany przez Wróblew-skiego protest, w którym losy Polski opisane zostały w tonie umiarkowanym, napomknięto o podróży [cesarza] do Wiednia. Protest nie wywrze szczególnego wpływu, ponieważ mówi o odbudowie Polski na zasadach republikańskich, przypisując, jak widać, ostatniemu powstaniu zasługę wyzwolenia chłopstwa. Przygotowują już streszczenie dla „Gazety Narodowej". Drukowany egzemplarz został przysłany do pułkownika H[endersona] i z jego polecenia dwóch doświadczonych [agentów] obserwowało reakcję na sali od początku wiecu do godziny 11 wieczorem. Ażeby wydrukować kilka tysięcy egzemplarzy, potrzebne są znaczne sumy pieniężne, ponieważ zamierzano publikować [protest] w trzech językach. Do tej chwili zebrano zaledwie kilka funtów. Pisali oni do wydawcy czasopisma radykalnego „Reynolds" i w tych dniach będą z nim mieli spotkanie, ale wątpię, by zdecydował się wydrukować. Wróblewski jest znowu chory. Przybyło tu kilku Rosjan ze Szwajcarii. Obu aresztowanych we Francji Rosjan wysłano z powrotem na granicę szwajcarską. Ławrow jest bardzo zgnębiony. Sanin widział się z P. Ławrowem i miał mu przekazać jakieś wiadomości. 20 kwietnia [1874] Jeżeli chodzi o zamierzony protest, czynię starania, ażeby pozbawić ich środków materialnych niezbędnych do wydrukowania go, do tej chwili zebrano bardzo niewiele pieniędzy, co starczy zaledwie na kilku tysięcy w języku polskim; mam nadzieję, że całe to przedsięwzięcie zakończy się fiaskiem. Mikołaj Sanin przygotowuje jakiś artykuł o sądownictwie rosyjskim dla Piotra Ławrowa; otrzymał on depeszę od jakiegoś kupca z Samary, Chazowa. Ma on kontakty z Zimmermanem, Glasshouse street, Regent street, i zamierza otworzyć magazyn towarów rosyjskich. Było tu kilku Rosjan, w tej liczbie Masałow, lecz zachowywali się przyzwoicie. Teo- fil Dąbrowski i Wróblewski prowadzą pertraktacje z „Reynoldsem" na temat zamieszczenia artykułów o Rosji. Lista wszystkich najważniejszych osób będzie sporządzona — opóźnienie wynikło w związku z nieobecnością naszego agenta, który na skutek choroby nie mógł pracować. P. Ławrow pragnie wysyłać swoje książki przez Kronsztad. Osoba, która podjęła się przewiezienia książek, zna wiadome hasło, w Petersburgu zjawia się u niej inny osobnik i po wymianie haseł otrzymuje książki. Czy nie uważał by Pan za stosowane polecić komuś z zaufanych agentów odegranie tej komedii — wówczas byłoby lekko dobrać się po nitce do całego kłębka; mógłbym tutaj zorganizować spotkanie z Ławrowem za pośrednictwem tłumacza p. Stanislas, który zapozna wskazaną osobę z Ławrowem, a ja pozostanę na uboczu. Jest to człowiek całkowicie nam oddany i niezbyt rozgarnięty. Na wszelki wypadek załączam jego wizytówkę: Mr Stanislas, Interpreter to the Hotels, 37 Gerard street, Soho, Hotel de Versailles, London. 25 kwietnia [1874] Z pewnością wszyscy czytali artykuł wstępny w „Gazecie Narodowej" wymierzony przeciwko manifestacji związanej z przyjazdem cesarza. Artykuł ten napisany został przeze mnie i zrobił wielkie wrażenie wśród emigracji.16 W celu ich osłabienia utworzyłem partię opozycyjną, która posiada już sporą liczbę członków. Akcja ta kosztuje około 20 funtów, ponieważ 80 członkom byłem zmuszony wydać zasiłki od 5 do 10 szylingów." Mam nadzieję, że suma ta zostanie mi zwrócona przy dogodnej okazji. Uważam, że działalność nasza daje duże rezultaty i protest spełznie na niczym. Pragnąc szybko zakomunikować Panu tę przyjemną wiadomość, bowiem sprawa ta mogłaby w istocie przysporzyć Najjaśniejszemu Panu nieprzyjemności, uważam także za swój obowiązek powiadomić Pana, że P. Ławrow był u nas razem z Li-niewem, który został aresztowany we Francji, wysłany z powrotem do Szwajcarii i przybył do Londynu, aby kierować drukarnią rosyjską. Jest wzrostu stosunkowo wysokiego, nieco zezowaty, z rudą brodą, lat około trzydziestu. W czasie pobytu cesarza poleciłem dwóm zaufanym osobom śledzenie działalności demagogów. Pułkownik Henderson także wyśle swoich [agentów] zgodnie z moimi wskazówkami. Załączam niniejszym portret K. Dąbrowskiego, jednego z zagorzałych agitatorów, który jest w moim ręku i służy jako agent. Proszę uprzejmie zawiadomić mnie, gdyby było czegokolwiek potrzeba, przebywać będę stale w umówionym miejscu i ręczę za powodzenie. 29 kwietnia [1874] Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy — opozycja demagogów sprowadzona została do minimalnej liczby [rekrutujących się] przeważnie spośród młodej emigracji z roku 1863. Maja zamiar ogłosić protest w języku angielskim, co nie będzie miało żadnego znaczenia, ponieważ najbardziej zuchwałe oskarżenia dotyczą opozycji naszej partii. Porzucono zamiar wystąpienia ze sztandarami i wznoszenia okrzyków w czasie przyjazdu cesarza. Protestacyjny adres podpisany będzie wyłącznie przez byłych komunardów: Wróblewskiego i Dąbrowskiego. Jednym słowem, zrobiono wszystko, by zmniejszyć liczbę uczestników [i zmienić] charakter manifestacji. Pisałem już, że akcja ta kosztowała mnie ponad 20 funtów, ponieważ bez pieniędzy nie można było nic zrobić, jednakże mam nadzieję, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Otrzymałem listy zawiadamiające o przyjeździe [cesarza] i zgodnie z poleceniem będę wysyłać niezbędne informacje. Jeżeli leży to w pańskim interesie, to mogę całkowicie zniszczyć wydawnictwo „Wpieriod". W tym celu potrzebne mi są tylko środki [materialne]. P. Ławrow oczekuje pieniędzy z Petersburga od niejakiego Zala za artykuły w gazetach rosyjskich . Kondratienko przybył do Londynu i zajmuje się spekulacjami na giełdzie. Zarówno on jak i Sanin opowiadają, iż uciekli z Rosji ze skradzionymi pieniędzmi. 5 maja [1874] Przybyła tutaj cała szajka Bakunina — Ozierow, Mirtów i inni. Zamierzają wydawać czasopismo, które stanowić będzie opozycję wobec Ławrowa. Zamiar jego [Ławrowa] umieszczenia egzemplarzy „Wpieriod" u pierwszorzędnych wydawców nie został urzeczywistniony. Uczyniłem wszystko, by temu zapobiec. Znajduje się on w tarapatach finansowych i pożyczyłem mu kilka funtów do czasu, kiedy otrzyma pieniądze z Rosji. Pierwszy zeszyt „Wpieriod" kosztował go 18 tysięcy franków. Wróblewski nosi się z zamiarem wydawania literatury propagandowej. Otrzymałem zaproszenie od korporacji londyńskiej na przyjęcie na cześć cesarza; podjąłem wszystkie środki dla zagwarantowania bezpieczeństwa i mam nadzieję, że wszystko przejdzie spokojnie. Zamierzona manifestacja spełzła na niczym. 7maj'a[1874] Załączając niniejszym dwie wizytówki — hr. Ilińskiego i Teofila Dąbrowskiego, a także drukowany adres jego fabryki cygar, mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż Dąbrowski nie mieszka w Manchesterze. Był on u mnie kilkakrotnie, ażeby zaprosić mnie do komitetu obchodu etnej rocznicy rozbioru Polski, ale odmówiłem i działam w taki sposób, aby plany ich spełzły na niczym. Udział w pracach komitetu wziął staruszek Ed. Beales — znany agitator, ale nie posuwa to ich sprawy naprzód, ponieważ nie cieszy się on już powszechną sympatią. Zbierane pieniądze i ofiary, do których również przyłączyłem się, rozejdą się, zanim jeszcze sprawa zostanie rozpoczęta. Projekt ich pozbawiony jest jakichkolwiek dążeń patriotycznych i stanowi jedynie spekulację handlową pod hasłem rocznicy. Za to Komitet Żydowski działa z wielką gorliwością i z inicjatywy rabina Berkowicza będą wkrótce wydrukowane proklamacje w języku hebrajskim do Żydów w Polsce; wyślę je natychmiast, gdy tylko ukażą się w druku. Przebywa tu ponad tysiąc Żydów emigrantów z Polski i wielu z nich zrobiło tu majątek; z wyjątkiem Żydów warszawskich, nie stykają się z katolikami i nie sympatyzują z nimi. Aleksander Bielawski — członek tajnego komitetu krakowskiego, wyruszył do Galicji, istnieją podejrzenia, iż otrzymał jakieś polecenia od Marksa, ponieważ otrzymał od niego pieniądze na podróż. 29 maja 1874 roku Przypuszczam, że Jaśnie Wielmożnemu Panu wiadomo, iż w czasie obecnego pobytu Naszego Monarchy, udało mi się nie tylko zapobiec manifestacji i rozrzucaniu proklamacji przez demagogów ze środowiska emigracji polskiej, ale nawet przeszkodzić urzeczywistnieniu zamachu na drogocenne życie naszego cesarza. Ta moja działalność wywołała potężny spisek wśród moich przeciwników — S. Polesa, hr. Ilińskiego, K. Szmidta, pseudohrabiego Rybińskiego i kilku innych osób. Gazety nie zostawiają na mnie suchej nitki, zadrasnęli oni głęboko mój honor. W chwili obecnej, aby zakończyć sprawę, poleciłem memu adwokatowi w gazetach dać odpowiedź, że opuściłem Rosję z paszportem wydanym mi w Warszawie w roku 1862 z polecenia Wielkiego Księcia Konstantego, że o pobycie moim wie zarówno francuska jak i nasza ambasada, która może potwierdzić moje zeznania, jeżeli zajdzie potrzeba. A. F. Szulc i Jaśnie Oświecony hrabia Szuwałow dziękowali mi za okazane usługi, a od cesarza otrzymałem przed odjazdem wysadzany brylantami pierścień. Oświadczono mi wówczas, że w Pana osobie znajdę w razie konieczności obrońcę. Chwila ta nastąpiła i jestem głęboko przekonany, że nie zostawi mnie Pan na łasce naszych wspólnych wrogów. Pokornie proszę, jeżeli w związku z moim listem zajdzie konieczność potwierdzenia mojej tożsamości, by był Pan łaskaw powiedzieć, że zesłaniec polityczny hr. A. P[otocki] przebywa w Londynie dzięki szczególnemu poparciu Wielkiego Księcia Konstantego Mikoła-jewicza. Jeżeli życzy Pan sobie otrzymać instrukcje, uprzejmie proszę zatelegrafować do JO. hrabiego Sz[uwałowa] albo A. F. Szuka, który jest o wszystkim poinformowany. Radca stanu Peretz obiecał dostarczyć ważne wiadomości o Polesie, ale do tej pory nie przysłał ich. Polecam się Pańskiej opiece — naj-pokorniejszy sługa A. Potocki [Dopisek na marginesie: Ci joint un extrait de journal anglais.19] List ten proszę uprzejmie zniszczyć. Jeżeli będzie Pan łaskaw odpowiedzieć — adres jest wydrukowany [na wycinku z prasy]. W czwartek odbędzie się wielki wiec emigracji. Jeżeli będzie to możliwe, proszę uprzejmie o zdementowanie telegraficznie w imieniu rządu wiadomości, jakoby polecono Polesowi i Ilińskiemu opublikowanie podobnej proklamacji. 1 czerwca [1874] Agitacja wśród emigracji tutejszej przyjęła ogromne rozmiary, wszyscy jak jeden mąż stanęli w mej obronie. Byłoby pożądane, aby radca stanu Peretz, który zapewnił mnie w imieniu JO. hrabiego Szuwałowa, że cesarz nie ogłosił żadnej amnestii, i obiecał dostarczyć konkretnych wiadomości dotyczących Polesa, czyli Tugenholda — w tak odpowiedzialnym momencie [nie zostawił mnie bez pomocy]. Pracowałem, jak wiadomo, dla dobra ogólnego i przedsięwziętymi środkami zniweczyłem spisek i manifestację antycarską.20 Z niecierpliwością oczekiwać będę nowych wiadomości, a także [wykonania] obietnic danych przez starszego radcę P[eretza]. Załączam niniejszym ogłoszenie komitetu, który polecił [zorganizowanie] wystąpienia przeciwko Polesowi; przybyło tu wielu świadków celem udowodnienia mu [Tugenholdowi] kradzieży, której dopuścił się w roku 1871 w Lyonie, a także wielu innych występków. Z chwilą kiedy przegnam go z Londynu, przekona się Pan o moich wpływach i zasługach. Na nazwisko A. Thompsona przyszedł drugi list do Ławrowa z Petersburga. A. Dawydow znajduje się w Paryżu, pisał do Ławrowa i w tych dniach oczekują go w Londynie. Waśnie pomiędzy Ławrowem i Tkaczowem osiągnęły punkt szczytowy; Wróblewski opuścił Ławrowa i przeszedł na stronę partii Bakunina. Czy nie byłoby możliwe, aby nasza ambasada ogłosiła w prasie, że ani cesarz, ani hrabia Szuwałow nie mają nic wspólnego z fałszywym ogłoszeniem o amnestii. Sprawa ta znalazła się w parlamencie i będzie źródłem nieprzyjemności. Rozdrażniło wszystkich nie słowo „amnestia", lecz osobnicy w rodzaju Polesa i hr. Ilińskiego występujący z tego rodzaju proklamacją, ponieważ znani są powszechnie wśród emigrantów jako oszuści. Mam na- dzieję, że Jaśnie Wielmożny Pan postara się rozwikłać tę zagadkę. Pisałem także do p. Bartholomaya. 10 czerwca [1874] Mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż otrzymałem list od A. F. Szulca z Petersburga, który donosi, iż JO. hrabia Szuwałow nigdy Polesa nie spotykał, podobnie jak i innych jego wspólników, i o amnestii nikogo nie zawiadamiał, sam bowiem cesarz nic nie wie o tutejszych publikacjach. Znana szajka szubrawców — Poles, Iliński oraz pewien Żyd Berk-son, podający się za Mycielskiego, utworzyli komitet zbiórki ofiar przeznaczonych rzekomo na wysyłanie emigrantów. Dlatego też uznałem za konieczne zdemaskować to łgarstwo i usunąć padające na nasz rząd podejrzenia o udział [w tej aferze]. W tych dniach oczekujemy na dokumenty, które umożliwią nam oddanie ich pod sąd. 11 czerwca [1874] Wczoraj wieczorem przyszły dwa listy do P. Ławrowa —jeden z Niż- nego Kazania z 24 maja, drugi z Petersburga z 26 maja, obydwa na nazwisko A. Thompsona; nie wiem, czy zna Pan ich treść, ponieważ ze swej strony zawiadomiłem od razu o adresie tym starszego radcę Pe-retza. W. Wróblewski wyjeżdża jutro do Brukseli na kongres słowiański. Nie wiem, czy wiadomo Panu, że będą tam obecni wszyscy delegaci Międzynarodówki . O jego wyjeździe wiedzą tylko dwie osoby, jedzie pod przybranym nazwiskiem i będzie tam tylko 3—4 dni. Mam nadzieję złapać go przy najbliższej okazji, jeżeli pojedzie w przyszłym roku do Paryża, gdzie w kwietniu odbędzie się zebranie ich szajki. Załączam niniejszym ogłoszenie z „The Evening Standard" z 9 czerwca dotyczące amnestii, pokrzyżuje to ostatecznie plany Polesa i Spółki zbierania pieniędzy dla siebie pod pretekstem obietnic ze strony JO. hrabiego Szuwałowa. Złodziej ten jest tak niebezpieczny, iż użyjemy wszelkich środków, by się go pozbyć. To właśnie on wespół z Ilińskim za pośrednictwem Berksona i Schmidta nalegali na konieczność zorganizowania zamachu na życie Monarchy, ażeby następnie ogłosić rzekomą amnestię. 14 [czerwca] odbędzie się w tej sprawie wiec emigracji. Tematem obrad będzie także sprawa oddania go pod sąd. 26 czerwca [1874] Szajka Bakunina wyjechała z Londynu. Mirtów, Ross i Tkaczow także zamierzają się przenieść. Zamierzone wydawnictwo Bakunina nie zostało zrealizowane. Wróblewski przebywa w Brukseli jako delegat na kongresie słowiańskim. Emigracja ciągle zajęta jest procesem wytoczonym Ilińskiemu, Polesowi i innym. Pragnąłbym wiedzieć, czy rzeczywiście Iliński miał spotkanie z JO. hrabią [Szuwałowem], gdyż twierdzi on uparcie, że spotkanie takie odbyło się. Jak wiadomo, poseł Charley złożył w parlamencie interpelację w sprawie amnestii, ale minister spraw zagranicznych odpowiedział, że żadnych informacji na ten temat od naszego rządu nie otrzymał. Jeżeli uda się nam usunąć tych osobników z Anglii, wówczas przewaga będzie po naszej stronie. Ławrow systematycznie otrzymuje listy na wiadomy adres. 1 lipca [1874] Ławrow otrzymał dziś drugi list polecony z Petersburga — na kopercie napisane było: od p. Grina, ul. Siergiejewska nr 24, Petersburg. Celem tego listu było ostrzeżenie [Ławrowa] — zawierał on wiadomość o wyjeździe do Londynu urzędnika III Wydziału, obywatela Philippeusa, wzrostu wysokiego, noszącego czarną brodę, bardzo wykształconego, który otrzymał polecenie wykrycia dróg, jakimi Ławrow utrzymuje kontakty z Rosją. Zawiadomił on nas o tym, abyśmy przekazali tę wiadomość do komitetu. Dziś wieczorem przyszedł drugi list z Kazania. Komunikuje on, że trasa transportu książek wiedzie przez Prusy, oraz że Triibner obiecał przejąć sprzedaż komisową. Do tej pory sprzedaż książek znajdowała się w naszym ręku i sprzedano zaledwie 2 egzemplarze, z czego jest ogromnie niezadowolony. Proszę mi wybaczyć niedbały list, pisany naprędce, gdyż poczta odchodzi lada moment. 13 lipca [1874] P. Ławrow zawiadomił, iż A. Dawydow pisał z Paryża, że lekarze zabronili mu mieszkać w Londynie, dlatego też odłożył podróż na czas bliżej nie określony. Ławrow twierdzi, że ich sprawy w Rosji rozwijają się pomyślnie, i że we wszystkich guberniach powstają organizacje mające na celu dokonanie rewolucji społecznej. Jedno [jest pewne], że przesyłanie książek przez granicę austriacką jest nieco utrudnione. Ostatnio przybyli tu Rosjanie i jedna z dam ofiarowała [emigrantom] naszyjnik z pereł wartości około 400 funtów szterlingów. Usiłują oni zbliżyć się do tutejszej emigracji, co staram się im utrudnić. Z Polesem i Ilińskim sprawa jest zakończona, przestali już zbierać pieniądze i przekazali książki adwokatowi. Poles, zabrawszy ze sobą pieniądze, uciekł z Londynu. Radwan-Rybiński i K. Schmidt zostali agentami [księcia] Napoleona i rozpowszechniają proklamacje pod kierun- kiem Fleury'ego. Paluszkiewicz wyjechał do Rosji południowej (zdaje się że do Kijowa) za fałszywym paszportem. Jego współpracownik Gonzawa, również fałszerz banknotów, przyjechał do Londynu. Załączam niniejszym próbkę propagandy księcia Napoleona. 23 lipca 1874 p. Ławrow otrzymał cztery listy z Bukaresztu i Galaczu oraz jeden z Petersburga, z 7 lipca. Według jego relacji na Ukrainie utworzono sekcje rewolucyjne, w Charkowie, Czernihowie i Kijowie. Komuny założono również w Ameryce Północnej. Żywią oni nadzieję, iż przy pomocy nowej propagandy, którą zamierzają rozwinąć z początkiem przyszłego roku, element rewolucyjny znajdzie dobry grunt w Petersburgu, Moskwie i Kazaniu. Wróblewski, Rozwadowski, Zawadzki i Kryński zamierzają wydawać czasopismo o tendencji społecznej. Dobrzański, Iliński, Mycielski okradli wielu Anglików w imię rzekomej amnestii, obecnie usiłują zjednoczyć się z Wróblewskim. Pełny spis agitatorów zostanie dostarczony w najbliższym czasie. Termin posiedzenia delegatów rewolucyjnych wyznaczono na koniec sierpnia w Zurychu. 31 lipca 1874 Spieszę zawiadomić Pana, iż termin walnego zebrania całej emigracji w Anglii, na którym odbędą się wybory zarządu głównego, wyznaczono na koniec września. Wszystko przemawia za tym, że zostanę wybrany prezesem mimo sprzeciwu z mej strony. Załączone do niniejszego wydrukowane zaproszenie zapozna Pana z planem działania komitetu w związku z rzekomą amnestią. Stefan Poles (Tugenhold) wraz z Ilińskim swymi niedorzecznymi wybrykami o mało nie stali się przyczyną zabójstwa cesarza, gdyż W. Wróblewski i inni jego wspólnicy gotowi byli targnąć się na życie cesarza, i tylko nasza interwencja pokrzyżowała ten fatalny plan. Poles uciekł z Londynu, podobno wyjechał do Wiednia i Warszawy, aresztowanie tego osobnika byłoby pożądane, znany to bowiem łotr, który zdobyte zaufanie niechybnie wykorzysta w złych zamiarach. Iliński i Mycielski brali udział w rozpowszechnianiu fałszywych asygnacji i tylko z łaski księdza Podolskiego uniknęli więzienia. Tutejsze organizacje są do tego stopnia oburzone ich intrygami i fałszywymi pogłoskami o amnestii, że nie należy się spodziewać niczego dobrego. Niedawna apatia emigracji ustąpiła miejsca ożywionej działalności, wszyscy bowiem ci osobnicy nie pragną amnestii, i tego rodzaju propozycja nie byłaby na miejscu. P. Ławrow korzystając z tego usiłuje zawrzeć sojusz z polskimi demokratami i zamiar ten zostałby niechybnie urzeczywistniony, gdy- bym w sposób umiejętny nie pokrzyżował jego planów. Dziewiątego sierpnia odbędzie się ogólne zebranie emigracji, na którym zreferowane zostanie sprawozdanie komisji do spraw amnestii oraz ogłoszone będzie wezwanie na ogólny wiec, który ma się odbyć w końcu września. Wszystkie te zabiegi kosztowały mnie sporo pieniędzy i zdrowia, przekonany jestem wszakże, iż Pan należycie oceni moje oddanie i bezinteresowność w naszej wspólnej sprawie. Mamy nadzieję, iż uda się nam ostatecznie wykończyć Ławrowa w końcu roku. 5 sierpnia [1874] Aresztowanie spiskowców i oddanie [ich] w ręce sprawiedliwości nadzwyczaj zaniepokoiło Ławrowa i jego agentów. Żywią oni nadzieję [że uda im się] przenieść swą działalność do Kazania i na Ukrainę, jak najdalej od Trzeciego Wydziału. Przyjechał tutaj z Austrii Szej [?], znany agent nadzwyczajny Stowarzyszenia Międzynarodowego. Przyczynił się on wraz z przebywającym w Wiedniu Oberwinderem do rozwoju propagandy. Wróblewski otrzymał od Rocheforte'a zapewnienie, iż będzie mu wydawać „La Lanterne" w swej drukarni. Mycielski i Iliński nawiązali stosunki z Ro-cheforte'em obiecując mu współdziałanie w Księstwie Poznańskim i Galicji. Do ich partii przyłączyli się Schmidt i Hankowski, znany ze sprawy fałszywych asygnacji. Poles-Tugenhold oczekiwany jest w Londynie. Usiłuje tu zorganizować stowarzyszenie, które zbierałoby pieniądze na jego konto. Wybory do Komitetu Centralnego wyznaczono na 14 października. Ławrow nawiązał stosunki z Polakami. Z Warszawy uciekło wielu młodych ludzi, między innymi Władysław Barczewski, brat tutejszego demagoga. Znajdują się oni wszyscy w Księstwie Poznańskim i w Prusach. 10 sierpnia 1874 Wczoraj w City odbyło się ogólne zebranie emigracji polskiej, na którym złożono sprawozdanie o działalności komitetu w związku z rzekomą amnestią. Na posiedzeniu tym postanowiono utworzyć klub rewolucyjny, który ma składać się początkowo z trzydziestu wypróbowanych radykałów, później zaś przez głosowanie wybrani zostaną nowi członkowie. Klub ten będzie pod naszym nadzorem. W następną niedzielę odbędzie się ostateczne posiedzenie oraz wybór członków klubu. F. K. Zambrzycki, właściciel hotelu Private Hotel, 6 Crescent Minorin, City, Emil Prokopowicz, [W.] Baraszkiewicz i A. Barczewski są założycielami klubu. A. Dawydow dawno już wyjechał z Paryża, pisał do swego agenta Boniego i do Ławrowa, iż nie odważył się pozostać w Londynie, gdyż śledzi go policja. Brat Dawydowa przygotował do druku jakąś pracę tendencji radykalnej i prosił Ławrowa o zajęcie się jej wydaniem, obiecując pokryć koszty, ale Ławrow, zajęty własnymi publikacjami, nie zdecydował się. Spiskowcy przesyłają listy do Ławrowa na nazwisko Boniego w Londynie. Załączam do niniejszego mikroskopijne wydanie „La Lanterne", na wzór którego Ławrow zamierza drukować niektóre proklamacje. Stefan Poles-Tugenhold, Radwan-Rybiński, Iliński i Czerniecki nawiązali stosunki z agentami bonapartystów. Poles powrócił do Londynu. Szubrawiec ten gotów wszystkich sprzedać gwoli zysku, obecnie poszukiwany jest on wszędzie przez policję francuską. Ławrow jest niezadowolony z nominacji hrabiego Szuwałowa na ambasadora, przewiduje bowiem, iż nominacja ta będzie silnym ciosem dla jego propagandy. Pragnie on wszelkimi sposobami zbliżyć się do tutejszych emigrantów, jak dotychczas jednak nie udaje mu się. 20 sierpnia 1874 Jutro odbędzie się walne zebranie wybitniejszych członków tutejszej emigracji w celu utworzenia polskiego klubu rewolucyjnego w Londynie. Zamierzają oni rozpocząć działalność z dziesięciu czy dwunastu osobami i co miesiąc przez głosowanie dokooptowywać nie więcej niż pięciu czy sześciu członków, lecz za to najbardziej oddanych. Klub ten, rozporządzający dostatecznymi środkami, zamierza nawiązać stosunki ze wszystkimi agitatorami w Galicji i Księstwie Poznańskim i działać wespół z nimi. Ławrow chce również zostać członkiem klubu, nie wiadomo jednak, czy zostanie przyjęty. Założycielami klubu są Zambrzyc-ki, Baraszkiewicz, Barczewski, Prokopowicz, Helcman i inni. Dotychczas nie mogą się porozumieć z Ławrowem. Obiecał on im pomoc rosyjskich rewolucjonistów. 14 września powstanie klubu zostanie podane do wiadomości publicznej i wówczas przystąpią do działania. Postanowiono utworzyć agentury we Włoszech, Francji, Szwajcarii i Belgii, a także w Nowym Jorku. O wszystkich ich posunięciach będzie Pan dokładnie powiadomiony, gdyż wszyscy członkowie służą mi wiernie. 27 sierpnia [1874] Tutejsza emigracja zajęta jest organizacją klubu politycznego; liczni członkowie Międzynarodówki, między innymi Wróblewski, wchodzą w skład opozycji. Barczewski, agent byłej Komuny i dawny przyjaciel Wróblewskiego, napisał wiersze w związku z oszustwami Polesa, Iliń-skiego i innych. Wiersze te na życzenie komitetu oddano do druku.22 Jeżeli klub zostanie zorganizowany na zasadach przeze mnie narzuconych, wówczas najlepsze siły emigracji znajdą się w naszych rękach i wszystkie ich poczynania będą nam znane. Lista członków będzie dostarczona, skoro tylko sprawa ta zostanie załatwiona. Ławrow pożyczył ode mnie niewielką sumę pieniędzy; wiecznie skarży się na nieregularne otrzymywanie pieniędzy z Rosji. Jego propaganda w Londynie mało jest skuteczna, zbliżenie zaś z polskimi emigrantami, o którym marzy, nie udaje mu się. Z załączonej gazety polskiej z Nowego Jorku łatwo zorientować się, że emigracja również przeżywa kryzys, i jedną z przyczyn, która hamuje jej działalność, jest to, iż celem nowo powstających rzekomo politycznych partii są jedynie względy osobiste. Wojciechowicz, Lewicki, Szyrma i jeszcze dwaj inni udali się do Paryża w celu nawiązania kontaktu z tamtejszymi emigrantami23. My ze swej strony poleciliśmy paryskiemu komitetowi zneutralizować ich wpływy; osobnicy ci wplątani byli tu w bardzo brudne sprawy. Przypuszczam, że Wróblewski zostanie wkrótce wypędzony z kół tutejszej emigracji. Krąg jego działalności związany jest z Marksem, Rochefor-te'em i innymi radykałami. Znaleźliśmy dla niego miejsce nauczyciela w prowincjonalnym college. Poles, jak wiadomo, ukradł pieniądze zebrane w związku z amnestią i uciekł. Jego nieobecność wielce sprzyja rozprzężeniu wśród emigracji. Rybiński, Schmidt i Iliński przebywają tutaj, lecz boją się pokazać na oczy. W ogóle wszystko toczy się pomyślnie, jedynie tylko zdrowie moje wielce jest nadwerężone przez klimat i wydarzenia. 8 września [1874] W piątek, 11 września, odbędzie się ostateczne posiedzenie członków klubu, tak więc z końcem miesiąca wszystko będzie załatwione. Wybrano następujących członków zarządu: A. Potockiego, K. Zambrzyc-kiego, Al. Barczewskiego, E. Prokopowicza, Helcmana, K. Dąbrowskiego, Baraszkiewicza, Niedbalskiego, Jankowskiego (byłego żandarma CK. w Warszawie). Posiedzenia będą się odbywać dwa razy w tygodniu. W końcu każdego miesiąca każdy z członków klubu ma prawo zaproponować kandydata, za którego zachowanie może ręczyć, o przyjęciu kandydata zaś rozstrzygać będzie głosowanie. Każdy z członków w zależności od swej zamożności obowiązany jest opłacać składkę wynoszącą nie mniej niż 2 szylingi i 6 pensów tygodniowo. Pieniądze zebrane z tych składek przeznacza się na opłacenie komornego za lokal, gazety i korespondencję. Reszta zaś stanowić będzie fundusz rezerwowy na pożyczki zwrotne dla członków w razie choroby lub innej potrzeby. Członkowie klubu mogą być jednocześnie członkami innych organizacji, obcy emigranci jednak nie będą dopuszczani na posiedzenia członków klubu. W skład zarządu klubu wchodzą: A. Potocki — członek honorowy zarządu, Zambrzycki — wiceprezes, Dąbrowski — korespondent, Barczewski — sekretarz, Prokopowicz — tłumacz, Baraszkiewicz — kasjer. Zostanie ułożony statut, czyli regulamin, który będzie wydrukowany w niewielkiej ilości egzemplarzy wyłącznie dla członków. Klub zamierza skupić najaktywniejsze siły emigracji i nawiązać stosunki ze wszystkimi zagranicznymi wydawcami gazet, organizując agencję dla mieszkańców Galicji i Księstwa Poznańskiego, a także innych dzielnic w celu utrzymywania stosunków handlowych i politycznych, a także zamieszczania korespondencji w gazetach. 18 września 1874 Natychmiast po otrzymaniu listu udałem się do hotelu na spotkanie z Czawczawadze, lecz portier uprzedził mnie, że książę wyjechał za miasto, kiedy zaś wróci — nie wie. Złożę mu wizytę w najbliższym czasie. P. Ławrow skarży się, że transportowanie książek jest ogromnie utrudnione. Obecnie wszystkie transporty idą przez Prusy, za pośrednictwem przemytników żydowskich, potem dopiero koleją żelazną do samego miejsca przeznaczenia jako zwykły towar; za przesyłkę Żydzi otrzymywali po 25 rubli srebrem za pud, ale teraz żądają po 40 rubli. Wiadomo Panu z pewnością, że na trasie warszawskiej kolei żelaznej skradziono cały wagon z towarami; towary, a w tej liczbie kilka worków z książkami, zaczęto sprzedawać za bezcen; wkrótce jednak zorientowano się, co zawierają, i spalono je. Tymczasem agenci Ław-rowa dowiedziawszy się o tym zdarzeniu przyjechali do miasta, ażeby wykupić wszystko, lecz było już za późno. W ogóle pierwszy tom bardzo ucierpiał i należy do rzadkości. Ławrow przygotowuje obecnie wielce zjadliwą broszurę O głodzie, którą zamierza następnie przełożyć na języki obce. Jest wielce niezadowolony ze swych współpracowników i nieregularnego przysyłania pieniędzy. Obecnie zamierzają podzielić Rosję na okręgi i usprawnić organizację. Wielu z jego przyjaciół przerwało z nim korespondencję, a także zaprzestało wysyłania zapomogi wskutek [jego] artykułów o tendencji radykalnej, w których wypowiedział wojnę kapitałowi i głosił triumf ciemnego motłochu. W przygotowywanym artykule O głodzie nazywa on rząd wampirem. Krąg jego [znajomych] jest bardzo ograniczony, mnie darzy największym zaufaniem. Zahamowaliśmy sprzedaż jego książek w Londynie i w ciągu kilku miesięcy sprzedano zaledwie 8 egzemplarzy. W Paryżu jakiś podróżny rosyjski zakupił wszystkie jego książki. Ławrowa bardzo martwi to, że Polacy nie przyłączają się do niego i nie biorą udzia- łu w jego propagandzie. Dawno już załatwiłbym nasze sprawy, gdyby nie obecność Polesa i Ilińskiego w Londynie, podobnie jak Schmidta. Szubrawcy ci, choć nie odgrywają żadnej roli, szkodzą, gdzie tylko mogą. Publikacja Barczewskiego przeciwko nim wymierzona wprawiła ich we wściekłość. Klub polski w Londynie już powstał. W zakres jego działalności wchodzi nawiązywanie stosunków handlowych i politycznych. Najlepsze siły emigracyjnej inteligencji weszły w jego skład, ogólna kontrola znajduje się w moich rękach. W najbliższym czasie ułożony zostanie regulamin, cudzoziemcy przyjmowani będą jako członkowie honorowi. Wszystkie te zabiegi do tego stopnia nadwerężyły moje zdrowie, że lekarze orzekli, iż w celu zażegnania niebezpieczeństwa gruźlicy powinienem spędzić miesiące zimowe w południowej Francji. Dlatego też mam zaszczyt prosić moich opiekunów o urlop na trzy miesiące od końca października, abym mógł udać się do Francji południowej, w przeciwnym bowiem wypadku życiu mojemu zagraża niebezpieczeństwo. Sprawa na tym nie ucierpi, gdyż wszystkie szczegóły z nią związane będę otrzymywać nie tylko z klubu, lecz od samego Ławrowa. Żywię nadzieję, iż nie pozbawi mnie Pan możności podreperowania nadszarpniętego zdrowia. Dla zniweczenia zamachu na życie naszego cesarza użyłem wszystkich swych sił i środków materialnych. Do chwili obecnej kosztowało mnie to 250 funtów oraz wiele bezsennych nocy. Może to potwierdzić pierwszy lepszy emigrant; jedna tylko sprawa Polesa i jego kompanii kosztowała mnie około 120 funtów, partia Wró-blewskiego 80 funtów, resztę zaś pochłonęły zapomogi dla emigrantów. Przedsięwzięciami handlowymi zapewniłem sobie niezależność, lecz nieustanna walka z tymi demagogami zaszkodziła wszystkim moim interesom. W ciągu mej pełnej poświęcenia piętnastoletniej służby po raz pierwszy zwracam się z prośbą o urlop. Załączam do niniejszego nazwiska najbardziej czerwonych: W. Wrób-lewski — generał komuny, Teofil Dąbrowski — pułkownik, Zawadzki (z Wilna), M. Koziełł (1831), I. Dobrzański, L. Proński (1848), Rozwa-dowski [J.] (z Francji), Konstanty Schmidt (kupiec), doktor Jagielski, Hankowski (dentysta), E. Prokopowicz (z liceum paryskiego), Aleksander Barczewski, Baraszkiewicz (drukarz), K. Zambrzycki (właściciel hotelu), Helcman (kupiec), Benedykt Iliński, N. Salomon Niedbalski (alias Lewis), A. Weinkiper (kupiec), Konrad Dąbrowski (korespondent gazet), Kryński [Jan], L. Jakubowski (Żyd), Jankowski (członek Komitetu Centralnego)24, Radwan Rybiński (mianuje się hrabią i generałem), A. Wojciechowski (w Liverpoolu), Rożniecki, malarz, syn generała, Krakauer (Żyd z Warszawy), Faucher (ojciec znanego awanturnika, brał udział w podrabianiu banknotów). Lista pozostałych osób zostanie dostarczona. Wielu z nich znajduje się pod moim nadzorem. P.S. Aczkolwiek nie przekazuję szczegółowych informacji, to jednak staram się działać zgodnie z Pańskim poleceniem. 26 września [1874] Klub polski w Londynie jest już ostatecznie zorganizowany, ogólne kierownictwo znajduje się w moich rakach. Będzie on miał z początku charakter czysto komercyjny, wybrano dotychczas około trzydziestu członków, a spośród nich 12 założycieli. Będzie to początkiem walk wśród emigracji rozbitej na różne organizacje. Zebrania odbywają się dwa razy na miesiąc, członkowie klubu są również obarczeni pracą literacką i korespondencją z czasopismami. Partia internacjonalistów jest niezadowolona, a w szczególności Wróblewski, który usiłował zjednoczyć emigrację pod przewodem Karola Marksa. P. Ławrow otrzymał list zawiadamiający go, iż w Petersburgu otrzymano jego artykuł. Przypuszczam, że Panu znana jest treść listów przysyłanych na nazwisko Thompsona. Począwszy od października wszystkie listy z Rosji do Ławrowa adresowane będą na nazwisko — Mr Thompson care Mr Manvell 36, Gt. Russel street. Zdrowie moje jest nadwerężone, objawy gruźlicy są już bardzo wyraźne. Do stycznia wszystkie listy można będzie adresować na obecny adres. O Czawczawadze nic jeszcze nie słychać, śledzę go wszakże. Polesa tutejsi Polacy zamierzają zabić. 3 października [1874] Jan Jakubowski, mój agent, poinformował mnie, iż przypadkowo poznał winnych projektu zamachu na życie cesarza w czasie jego pobytu w Londynie. Kiedy agitacja osiągnęła pokaźne rozmiary i W. Wróblewski wraz z Kryńskim zwrócił się ze znanym apelem do narodu angielskiego, zaczęły się szerzyć pogłoski o przygotowywanym zamachu na cesarza. Berkson — Żyd z Warszawy, Krakauer z Łomży, Bernard — złotnik, Radwan-Rybiński i Konstanty Schmidt z Petersburga zorganizowali szajkę, która za pośrednictwem Kryńskiego i Dąbrowskiego usiłowała namówić Wróblewskiego do wzięcia udziału w zamachu na życie cesarza25, zobowiązując się do przygotowania bomb Orsiniego niewielkich rozmiarów i użycia ich w czasie przejazdu cesarza do Guild Hali przez rzucanie z [okien] prywatnych domów, do których dostęp można było uzyskać za pieniądze, we wszystkich bowiem wynajmowano na ten czas okna za niewielką opłatą. Duszą jednak tego spisku byd' Stefan Poles, czyli Rafał Tugenhold, który, jak wiadomo, ogłosił fałszywą amnestię, aby tym sposobem zamaskować swą prawdziwą działalność. Przygotowanie bomb powierzono Julianowi Paluszkiewiczowi, który pracuje w fabryce aparatów telegraficznych w Charltonie. Trzy dni temu otrzymałem list od Paluszkiewicza, który niniejszym załączam26; prosił on o wyznaczenie konfidencjonalnego spotkania. Podczas tego spotkania oświadczył, że może, jeśli sobie tego życzę, złożyć zeznanie w sądzie, iż S. Poles-Tugenhold proponował mu przygotowanie pięciu bomb Orsiniego w okresie poprzedzającym przyjazd cesarza. Ponieważ nie zgadzał się na to, Poles osobiście, a także za pośrednictwem Rybińskiego obiecywał mu 10 funtów za sztukę. Mimo perswazji targu nie dobito. Wymuszono wówczas na Wróblewskim, by powierzył przygotowanie bomb chemikowi z Komuny Paryskiej — Le Mant pijakowi, który robił bomby dla komunardów. Nie wiem, co stanęło na przeszkodzie, brak pieniędzy czy też pijaństwo Lemanta, dość że bomby nie zostały przygotowane na czas przyjazdu cesarza i plan upadł. Załączając to doniesienie mogę przy pomocy faktów udowodnić, iż Poles brał udział w tym spisku, który mógłby mieć okropne następstwa. Hercenowi proponował zabójstwo Napoleona [III] (wiadomo o tym z jego pośmiertnie wydanych wspomnień)28. Proponował zabić Frapol-lego w Lyonie, za co go wygnano, tutaj zaś podburza emigrantów, plecie różne głupstwa i, jak krążą pogłoski, widuje się z naszym konsulem. Jeśli to jest prawda i konsul nasz jest z nim w kontakcie, w takim razie misję moją uważam za zakończoną, gdyż [Poles] jest zdolny wszystkich wydać za pieniądze. Szubrawiec ten jest do tego stopnia przez wszystkich znienawidzony, że nic dobrego z tego nie może wyniknąć. P.S. Wszystkie listy o treści politycznej zostaną wysłane w końcu roku. [...] 11 października (1874] Jak Panu zapewne wiadomo z gazet, S. P[oles] Tugenhold wytoczył [mi] proces za wydrukowanie broszury napisanej przez Barczewskiego i wydanej przez komitet bez żadnego z mojej strony udziału. Zależy mu na tym, aby wmieszać mnie jako prezesa emigracji w tę sprawę i wyłudzić pieniądze. Jednakże nie uda mu się to, ponieważ dysponuję kompromitującymi go materiałami. Machinacje Polesa w Londynie i zamęt, jaki posiał w środowisku emigracji, doprowadzą w rezultacie do zjednoczenia emigracji, do którego nie dopuściłem w ciągu lat dziesięciu. Nie baczę na chorobę płuc i potrzebę odpoczynku w łagodnym klimacie, konieczność nakazuje mi pozostać w Londynie do zakończenia sprawy. Wszystkie koszty sam musiałem pokryć, wyniosło to ponad sto dwadzieścia funtów i bodaj jeszcze raz tyle wyniesie; tracąc na tym materialnie wygrywam moralnie i żywię nadzieję, że nie tylko cała emigracja w Anglii, lecz również i we Francji znajdzie się w moich rękach. Dziesiątki bowiem listów z wyrazami szczerego oddania przychodzą do mnie codziennie nawet od moich dawnych wrogów. Po zakończeniu procesu zostanie ogłoszone założenie klubu w Londynie, kto- ry na zasadzie Komitetu Centralnego obejmie zarząd nad całą emigracją. Członkami tego klubu zostali już P. Ławrow, Liniew, Sanin i inni. Wybrano mnie prezesem; w związku z tym, gdziekolwiek bym przebywał, będzie mi dostarczone za pośrednictwem sekretarza szczegółowe sprawozdanie z działalności klubu. W związku z ogłoszeniem fałszywej amnestii, którą wymyślili Poles z Ilińskim w celu wyłudzenia pieniędzy, polecono mi wystąpić przeciw nim, i nie chcąc utracić wpływu, który uzyskałem po tylu latach — kontynuuję działalność, dopóki nie usunę stąd szajki szkodliwych agitatorów. [...] Londyn, 22 października [1874] Nie bacząc na moje mocno nadwerężone zdrowie, muszę pozostać w Londynie w ciągu kilku jeszcze tygodni w związku z procesem wytoczonym przez Stefana Polesa, czyli Tugenholda. Jak Panu już wiadomo, nie brałem żadnego udziału w napisaniu ani wydawaniu broszury, jest to dzieło emigracji i komitetu; otrzymawszy od sekretarza kilka egzemplarzy w celu rozesłania, włożyłem je w pośpiechu do koperty, którą zaadresowałem do K. Schmidta, który z kolei przekazał je Tu- genholdowi, ten zaś skorzystał z tego, by wytoczyć proces przeciwko mnie i innym. Lecz dzięki materiałom, które znajdują się w ogromnej ilości w moim posiadaniu, nie uniknie on zasłużonej kary. Od czasu kiedy przyjechał do Londynu, emigracja rozwinęła poważną agitację, a ciągłe jego kontakty z konsulem G. Bergiem wywołały powszechne oburzenie. Usiłowałem w ciągu wielu lat rozbić emigrację i uczynić z niej obumierający organizm, co mi się zresztą w pełni udało, kiedy nagle rzekoma amnestia, rozgłaszana przez osobników nie cieszących się szacunkiem emigracji ani nie mających z nią kontaktów, wyzwoliła drzemiące siły, dlatego też trudno będzie teraz zapobiec złu. Los mój zasługuje na jak najgłębsze współczucie, gdyż emigracja wybierając mnie arbitrem w tej sprawie, zmusiła mnie do uregulowania wszystkich wydatków, które, według obliczeń moich adwokatów, wynoszą nie mniej niż 300 funtów; adwokat bowiem, radca królewski w Queen's Council liczy sobie 25 funtów za pierwszy dzień i po piętnaście za następne, a za wszystkie inne po 10— 15 funtów. Zmuszony jestem płacić koszta związane z procesem nie tylko za siebie, lecz i za innych. Straty materialne dokuczają mi w równym stopniu co moje nadwerężone zdrowie. W zamian za to zyskałem bezgraniczne zaufanie emigracji, jestem bowiem przekonany, że wpływ, który zdobyłem, przyniesie owoce. Być może, Jaśnie Wielmożny Pan raczy wyjednać mi choćby wynagrodzenie za 4 miesiące na pokrycie mych wydatków. Sprawozdanie z procesu zostanie po jego zakończeniu wydrukowane w oddzielnej broszurze, którą Panu natychmiast prześlę wraz z liczny- mi dokumentami wyjaśniającymi przyczyny, dla których zostałem w ten proces wplątany. Pozostawała mi jedna alternatywa: albo wystąpić przeciwko R. Tugenholdowi, albo zerwać wszelkie stosunki z emigracją. Zeznania Jakubowskiego, Berksona i Paluszkiewicza zgodne są z rzeczywistością. Prawdą jest, iż główną rolę w przygotowaniach do zamachu na życie cesarza odegrał Tugenhold. Szajka jego składa się z samych szubrawców. Lazarini — krewny pianisty A. Kątskiego — przyłapany na kradzieży, jest agentem Tugenholda. W przyszłym tygodniu sprawa moja zostanie rozstrzygnięta. 31 października [1874] Mam zaszczyt zawiadomić Pana, iż mój proces sądowy został odroczony do świąt Bożego Narodzenia. Pozwoli mi to podreperować zdrowie nadwerężone przez klimat i kłopoty, nie mówiąc już o znacznych wydatkach, które musiałem ponieść. R. Tugenhold, wyłączny inicjator zamachu na życie cesarza, usiłuje obecnie pozyskać sympatię pana Berga i, jak widać, udało mu się to. Należy przy tym zauważyć, iż jest on szubrawcem nie od dziś i zaufanie, jakim darzy go konsul, przysporzy w przyszłości wielu szkód. Jestem w posiadaniu dostatecznej ilości materiałów mogących skompromitować go i ukazać w całej nagości jego występki. Po mojej stronie stoi cała emigracja i wszystkie gazety polskie. Niezmiernie żałuję, iż ten niedorzeczny pamflet został wydrukowany, była to wszakże inicjatywa klubu, autorem zaś był Bar-czewski jako członek komitetu powołanego do wyświetlenia sprawy rzekomej amnestii, którą wymyśliło dwóch opryszków w celu wyłudzenia pieniędzy od społeczeństwa angielskiego. Wielu z tutejszych emigrantów przerwało pracę, sprzedało swe mienie, kiedy zaś zgłosili się do konsula, dowiedzieli się, że była to wieść fałszywa, intryga Tugenholda i Spółki. Zmuszono mnie do wystąpienia przeciwko niemu, a raz wystąpiwszy nie miałem już odwrotu, gdyż groziło to utratą wpływu, dla zdobycia którego mozoliłem się w ciągu lat dwunastu. Sytuacja była krytyczna, postanowiłem kontynuować walkę bez względu na ogromne wydatki związane z angielską procedurą sądową. Jeden tylko radca królewski kosztuje mnie 105 funtów, czyli sto gwinei, nie mówiąc o innych adwokatach i opłaceniu świadków. Lecz pomyślny wynik procesu wzmocni mój wpływ i stosunki raz na zawsze. Na pomoc dla osób zamieszanych w tę sprawę poświęciłem 50 funtów, obecnie otwarto listę składek, na którą P. Ławrow złożył 5 funtów, ofiary złożyło również wielu Anglików. Raczy Pan zawiadomić mnie, jaki jest jego pogląd na tę sprawę? Mocno podupadłem na zdrowiu z powodu choroby płuc i ostatnich wydarzeń politycznych. Serdecznie dziękuję za urlop, z którego korzystam po zakończeniu procesu. Żywię nadzieję, iż gdy tylko zdrowie moje ulegnie poprawie, będę mógł powrócić do swych poprzednich zajęć, by się znów Panu przysłużyć. Jestem przekonany, że gdyby nie zjawił się Żyd Tugenhold, wszystkie rozgałęzienia organizacji socjalistycznej byłyby już w naszych rękach. Kończąc ten raport mam zaszczyt poinformować Pana, że w Paryżu powstała silna organizacja, na czele której stanął Mik[ołaj] Akielewicz, bardzo utalentowany emigrant. Organizacja ta nawiązała głównie stosunki z galicyjskimi demokratami. Myślę, że w najbliższych dniach będę w Paryżu, zobaczę się wówczas z Akielewiczem i przekażę Panu szczegóły. Uniżenie proszę o wysłanie remesy do Londynu przed 1 stycznia przyszłego roku, a po pierwszym stycznia zawiadomię Pana o miejscu mego pobytu. Ławrow dostarczył mi artykuł „Głosu" o Polesie-Tugenholdzie, czytał go Pan zapewne. Paryż, 10 listopada [1874] Przyjechałem dziś do Paryża, a za dwa dni wyjeżdżam do Nicei dla poprawy zdrowia. Zawiadomiono mnie przed moim wyjazdem, że Aleksander Barczewski, autor znanego pamfletu na Tugenholda, wyjechał z Londynu do Księstwa Poznańskiego, a stamtąd udać się ma do Galicji. Przed odjazdem sporządził on pisemne zeznanie o wszystkim, co dotyczy historii powstania i wydania pamfletu. Przyczyną jego odjazdu jest nie tyle wątłe zdrowie, ile polecenie krakowskiego klubu spiskowców, nakazujące mu natychmiastowe przybycie. Współpracował on z wieloma gazetami polskimi i uważany jest za bardzo zdolnego agitatora. W każdym bądź razie nici [spisku] znajdują się w moich rękach i liczę na to, że za jego pośrednictwem dowiem się o wszystkich intrygach tamtejszych spiskowców. Kontakty moje są tak zorganizowane, że żadna odległość nie może ich zniweczyć. W początkach grudnia powinienem koniecznie wrócić do Londynu, gdyż rozprawę sądową odroczono do sesji grudniowej. Ta niedorzeczna sprawa oprócz ogromnych wydatków kosztowała mnie wiele zdrowia, ta bowiem pora roku dla chorych na płuca jest w Londynie zabójcza. Doniesiono mi o pewnym Gruzinie, wysokiego wzrostu, brunecie z czarną bródką, może mieć około 35 lat albo trochę więcej. Widziano go w teatrze z Orderem Św. Stanisława na szyi, czy to nie Czawczawadze? Jeśli tak, nietrudno będzie zebrać o nim informacje, gdyż kiedy udaję się do hotelu, by go spotkać, słyszę zawsze tę samą odpowiedź „nie ma go". Niech Pan raczy napisać do konsula Berga, by zaprzestał udzielać poparcia Tugenholdowi, w przeciwnym bowiem wypadku prywatne waśnie przeobrażą się w sprawę natury politycznej. Nicea, 23 listopada [1874] Wkrótce minie tydzień od mego przybycia do Nicei, dzięki tutejszemu klimatowi zdrowie moje uległo pewnej poprawie, skuteczna kuracja wymaga jednak kilkumiesięcznego pobytu. W początkach grudnia wrócę do Londynu, gdzie pozostanę do zakończenia procesu. Stosunki moje z londyńskimi przyjaciółmi nie tylko nie są zerwane, lecz, przeciwnie, umocnią się jeszcze bardziej. Według informacji z Paryża autor broszury — Aleksander Barczewski, odpłynął z Londynu okrętem do Antwerpii. Złożył on na ręce sekretarza komitetu własnoręczne zeznanie pisemne, które zamierza przesłać z Galicji na nazwisko swego adwokata Lewisa . Załączam do niniejszego autentyczną kopię oryginału. Po przybyciu do Londynu przekażę wszelkie szczegóły. Uniżenie proszę o polecenie przesłania wynagrodzenia za styczeń br. przed Bożym Narodzeniem, około 20 grudnia, na stary adres w Londynie, gdyż w końcu grudnia muszę koniecznie opuścić Anglię. Londyn, 9 grudnia [1874] Znany Panu Leon Skalski znów jest zamieszany w sprawę podrabiania i fałszowania banknotów. Uciekł on z Anglii, policja wyznaczyła 100 funtów nagrody za schwytanie go. Dostarczyłem im jego portret w celu ułatwienia jego ujęcia. Przypłynął tutaj okręt czy też korweta odbywająca podróż dookoła świata i, jak się dało zauważyć, oficerowie zaangażowali w charakterze przewodnika znanego szubrawca Stanisława [Tchórzewskiego], znanego pod imieniem Stanislas. Jak zauważyłem, zawiózł on dwóch [oficerów] do Ławrowa, pozostałym zaś sprzedał zeszyty „Wpieriod". Jest on już od dawna najniebezpieczniejszym kolporterem literatury propagandowej, gdyż cieszy się zaufaniem pana konsula Berga, którego oszukuje, i jeszcze za czasów Hercena był jego stałym agentem do sprzedaży zakazanej literatury. Czy wolno mi zaproponować, aby wszyscy [Rosjanie] przyjeżdżający do Londynu byli zobowiązani zgłaszać się do konsula i za jego pośrednictwem otrzymywać tłumacza oddanego i uczciwego? Położyłoby to kres propagandzie. Stanisław — tłumacz przy stacji kolei żelaznej Cnaring Cross jest znanym szubrawcem i oszustem. Oszukuje on konsula i rozpowszechnia o nim najniedorzeczniejsze i szkodliwe plotki. Znany spiskowiec Jan Kless, który był głównym działaczem krakowskiego Komitetu Centralnego, zmarł w Paryżu. Jan Kostecki jest w Krakowie, Barczewski we Lwowie; chcą, by pozostał w redakcji tamtejszej gazety [„Gazety Narodowej"]. Cała tutejsza emigracja oburzona jest na Tugenholda i jego wspólników, szczegółów dowiedzieć się można z „Gazety Narodowej" — organu tutejszych członków klubu30. Paluszkiewicz jest tutaj; Ławrow zamierza drukować w Londynie Katechizm społeczny. 12 grudnia 1874 Ławrow jest chory, Rosjanka, która z nim mieszkała, zmarła dwa dni temu po długich cierpieniach. Jest bardzo przygnębiony, tym bardziej że nie mając pod ręką angielskiego lekarza może odpowiadać przed sądem za niezgłoszenie choroby. Przygotował duży transport książek do Niemiec za pośrednictwem firmy Żyda Meyera i Spółki z Lipska, która nie od dziś zajmuje się przesyłaniem książek. Dobrze byłoby wyszukać mu doświadczonego agenta, który by kontaktował jego szajkę z przyjeżdżającymi Rosjanami, a zwłaszcza z oficerami marynarki, nie jest bowiem zadowolony ze Stanisława. Jankowski wyjechał z Warszawy do Stratfordu. A. Barczewski znajduje się we Lwowie, jest to jeden z najbardziej niebezpiecznych łotrów. Wszyscy zajęci są organizowaniem nowego klubu, który w przyszłości spełniać ma rolę czegoś w rodzaju tajnej policji. Remesy dotychczas nie dotarty, raczy Pan wysłać wynagrodzenie za styczeń również przed Bożym Narodzeniem. O miejscu mego pobytu niezwłocznie zawiadomię; ze zdrowiem moim jest źle. Załączam do niniejszego oryginał listu Ławrowa31, a także odezwę tutejszego księdza. 15 grudnia [1874] Mimo protestów większości emigracji postanowiłem zakończyć przykry proces z R. Tugenholdem, mam bowiem wszystkie dokumenty z Francji mogące zdemaskować go jako fałszerza i złodzieja. Ponieważ mojemu wątłemu zdrowiu grozi niebezpieczeństwo, a tutejsza procedura mogłaby pociągnąć za sobą ogromne koszty i stratę czasu, postanowiłem przyjąć na swe barki część odpowiedzialności za nieobecnego głównego oskarżonego i autora [pamfletu] Aleksandra Barczewskiego, który uciekł do Galicji. Załączam do niniejszego wycinek z „Timesa" rzucający światło, aczkolwiek w sposób niezupełnie dokładny, na wynik procesu. Artykuł w „Daily Telegraph" z 15 grudnia o spisku w Rosji wywarł tutaj ogromne wrażenie i, jak zauważyłem, cała emigracja spodziewa się nadzwyczajnych wyników; jeśli ten stan rzeczy potrwa, można spodziewać się, iż tutejsi demagodzy wezmą udział [w spisku] wraz z rosyjskimi zbiegami. Jest to plan Wróblewskiego. Załączam kopię w języku angielskim petycji do Izby Gmin, którą Przechwyciłem — miała ona być przekazana jednemu z członków parlamentu, Mr Charles, a także odezwę ze Lwowa. Do południowej Frań- cji wyjadę około 28 grudnia, jednakże utrzymywać będę ścisły kontakt z tutejszym komitetem, a raporty dostarczane mi będą co dzień. Gdyby nie odpowiadało Panu przysłanie remesy za styczeń tutaj, uniżenie proszę o wysyłanie listów na adres następujący: Mr A.P., Au soin Mr W. Boyne, Villa Mathilde, Rue St-Phillippe, Nice, France. Weksle przesyłać można na to samo nazwisko i firmę Raphael & Son, będę bowiem w stałym kontakcie z Londynem. 23 grudnia [1874] Wczoraj przyszedł pożegnać się ze mnąŁawrow prosząc, bym pozostał z nim w kontakcie i korzystał z jego usług. Jest on bardzo przygnębiony z powodu straty młodej dziewczyny — około 19 lat, która mieszkała z nim i umarła na gruźlicę. Ponieważ leczył ją lekarz rosyjski, nie miał on świadectwa zgonu od lekarza angielskiego; zjawił się u niego lekarz z urzędu, coroner wraz z ławnikami, by ustalić przyczynę śmierci, wszystko to napsuło mu wiele krwi. Oświadczył mi otwarcie, iż aresztowano [w Rosji] 2000 osób i że spiskowcy, z wyjątkiem niewielkiej ilości zwolenników Bakunina, należą wszyscy do jego szajki. Jest wielce niezadowolony przedwczesnym wszczęciem sprawy i brakiem oddźwięku na ich propagandę. Nie miała również powodzenia odezwa do Polaków. Troską jego jest to, aby emigracja [polska] wyjaśniła społeczne dążenia jego partii i zjednoczyła wszystkich niezadowolonych wokół wspólnego celu. W miarę moich możliwości niweczyłem wszelkie próby zbliżenia nie tylko tutaj, lecz także w Paryżu, gdzie agenci moi skutecznie działają. Zwierzył mi się, iż spisek rozwija się pomyślnie na Ukrainie i że w ogóle klasa robotnicza zaczyna pojmować sens rewolucji społecznej. Następny zeszyt [„Wpieriod"] ukaże się w tych dniach, w przyszłym zaś roku zamierza on wydawać pismo propagandowe w formie ulotek przypominające „Kołokoł". Wróblewski usiłuje zbliżyć się do Ławrowa, lecz partia jego składa się z kilku ludzi nie odgrywających żadnej roli, a idee internacjonalis-tyczne nie miały powodzenia w środowisku emigracyjnym. Mam w środowisku Wróblewskiego swego agenta, Konrada Dąbrowskiego, który będzie dostarczał mi wszelkich informacji. W przyszłości wszystkie listy do Ławrowa adresowane będą następująco: Mr Thompson, care Mr Manvell, 36 Gt. Russell street, W.C., London. Urządziłem się tak, że wszystkie moje kontakty będą trwały nadal. Sekretarz komitetu, który jest człowiekiem wielce utalentowanym, jedzie razem ze mną. Barczewski, autor nikczemnego pamfletu, członek Komuny i wyjątkowy szubrawiec, uciekł do Galicji, obawiając się nie tyle sądu, co długów; przebywa on teraz we Lwowie, czyli w Lem-bergu. Weinkiper, który gotów jest na wszystko, wyjechał do Paryża ukradłszy krzyż wysadzany brylantami kupcowi Rogersowi. Jankow-skiego, znanego w warszawskim Komitecie Centralnym, wysłałem do Stratfordu wraz z kilku innymi jeszcze, tak więc w chwili obecnej utworzenie nowego komitetu jest niemożliwe. Aczkolwiek byłem w posiadaniu dowodów o złodziejskich machinacjach Tugenholda w Lyonie, jego działalności w Komunie oraz informacji z prefektury, nie zużytkowałem tego jednak, by sprawa nie nabrała zabarwienia politycznego. 1875—18761 Nicea, 15 stycznia [18]75 Z Londynu piszą, że Wróblewski organizuje szajkę międzynarodow-ców i ma zamiar wysłać na początku wiosny do Rosji Frankowskiego i Mieleckiego, jak również, że stara się w tym samym celu zbliżyć z Pa-luszkiewiczem. Jak wiadomo, otrzymuje on z Nowego Jorku od Rady Generalnej Międzynarodówki pieniądze i instrukcje, a teraz wszystkie ich starania, szczególnie Marksa, zmierzają do zbadania rozwoju tego stowarzyszenia wśród klasy robotniczej w Rosji. Jego przyjaciel [Konrad] Dąbrowski zawiadamiając o tym pisze, że Wróblewski na pewno pogodził się z Ławrowem. Nie sądzę, żeby Ław-row uwierzył jego obietnicom, rzadko bowiem można znaleźć bardziej niewychowanego i nadętego człowieka niż Wróblewski. Jego pycha jest bez granic i tylko wyuzdane życie i niewielkie środki, które otrzymuje z domu i od Stowarzyszenia, pozbawiają go możliwości szkodzenia wszystkim.2 Pod jego kierownictwem Teofil Dąbrowski, Rozwadowski, Zawadzki, Kryński i kilku innych opracowali katechizm międzynarodowy, który on ma zamiar wydrukować w rosyjskim i polskim języku w celu wysłania do Rosji. Pierwszy dogmat [katechizmu] to obalenie rządu i wprowadzenie idei Komuny, przekonani są bowiem, że przy współdziałaniu studentów i klasy robotniczej rozwiną propagandę. Idzie przede wszystkim o przesyłanie [literatury] i w tym celu właśnie chcą ponownie zbliżyć się do Ławrowa, aby poprzez jego agentów przesyłać swoje brednie. O doktorze M. jeszcze nie zebrałem wiadomości, albowiem miejscowość o podobnej nazwie znajduje się w Szkocji. Bądźcie łaskawi podać dokładniejsze dane. Moje zdrowie jest bardzo marne. Nicea, 6 lutego 1875 Piszą mi z Londynu, że rocznica buntu była obchodzona 23 stycznia w gospodzie „Pod Białym Koniem" [„White Horse"], znajdującej się pod zarządem komunisty W. Wróblewskiego. [Byli obecni] Marks, En- gels, Ławrow, Liniew, kilku Serbów i Czechów i blisko 40 polskich emigrantów. Po kolacji zaczęli wygłaszać przemówienia o wskrzeszeniu Polski i republice w Rosji. Generalnie Rosjanie i Niemcy okazali się bardzo przeciwnymi wskrzeszeniu Polski w granicach z 1772 roku i to, jak widać, wywołało opozycję ze strony Czechów i Polaków. W szczególności wystąpili oni przeciwko Marksowi, kiedy zaczął przemawiać po niemiecku. Polska grupa i inni żądali, aby mówił po angielsku, ale Marks zaczął się tłumaczyć, że nie zna na tyle angielskiego. To wywołało opozycję i hałas. Aby sprawę zakończyć pokojowo, wystąpił Engels w języku angielskim. Sporządzono protokół i kiedy miano go podpisać, wielu Polaków odmówiło z powodu udziału Marksa, zaznaczając, że nie podzielająjego poglądów.3 Z Paryża donoszą, że emigranci pracują nad utworzeniem Centralnego Komitetu, na co nie zgadzają, się emigranci w Anglii, uważając Londyn za bardziej wygodny ośrodek. Wszystkie dokumenty o znaczeniu politycznym będą przesłane wiosną. Nicea, 20 lutego [1875] Mieszkał tu niejaki Kozłów, przyjaciel Ławrowa, i rzeczywiście zjawił się u mnie pan w średnim wieku z kartką od Ławrowa, w której ten prosił, abym Kozłowa odnalazł. Ale zdaje się, że ten opuścił Niceę albo też mieszka w Monako. Wszystkie sprawy polskie skoncentrowane są obecnie w Paryżu, gdzie emigracja stara się utworzyć Centralny Komitet. Wyjeżdżając z Londynu pożyczyłem Wróblewskiemu 7 L, które poleciłem odebrać [Konradowi] Dąbrowskiemu. To rozliczenie doprowadzi do niesnasek między nimi, czego serdecznie pragnę.4 Zdrowie moje jest bardzo marne. Nicea, 4 marca [1875] Nie ulega żadnej wątpliwości, że głównym zadaniem rewolucyjnej partii i propagandy jest wywołanie pugaczowszczyzny i wszystkich okropności Komuny Paryskiej, aby zniszczyć ustrój społeczny i potęgę Rosji w imię wyzwolenia klasy robotniczej od monopolu kapitalistów. Dotychczas ich propaganda była skierowana na odległe terytoria [kraju], gdzie w fabrykach i knajpach trwa legenda krwawych czynów Pugaczowa. Wiedząc jednak, że dopóki wojsko oddane jest carowi, dopóki siły wojskowe rozlokowane są strategicznie w okręgach wojskowych i gotowe są na pierwsze wezwanie stłumić rozruchy, szczególnie przy wykorzystaniu kolei żelaznej, zaczynają oni obmyślać plany demoralizacji szkół wojskowych i młodych oficerów. Pisał do mnie z Londynu [Konrad] Dąbrowski, który był w tych dniach z Wróblewskim w mieszkaniu Ławrowa na zebraniu trwającym do północy. Ławrow chce, by wszyscy polscy emigranci wzięli czynny udział w rozwoju propagandy wśród [polskich] oficerów lub żołnierzy znajdujących się w wojsku rosyjskim, szczególnie w czasie ich urlopów. Mają zamiar wydać coś w rodzaju katechizmu, przedstawiającego wszystkie ciężary służby wojskowej i różowy obraz Komuny. Oczywiście dureń Wróblewski, którego możliwości umysłowe są bardzo ograniczone, zgodził się z radością, ale wszystko będzie zależało od paryskiej Gminy Polskiej, która w chwili obecnej stanowi główną siłę i organizację emigracji. Mają zamiar wysłać tam w maju delegację i jeśli moje zdrowie się poprawi, postaram się również być w Paryżu, aby według możliwości osłabić ich działanie. Po moim wyjeździe z Londynu miało tam miejsce 20 stycznia spotkanie Ławrowa z Wróblewskim i Marksem. [Konrad] Dąbrowski jako alter ego Wróblewskiego obiecał mi donosić o wszystkich konferencjach i działać według moich wskazówek. Kozłowa więcej nie widziałem, wyjechał stąd. Dwa numery gazety przesłałem do Petersburga, pozostałe wyślę jutro.5 Oni mają zamiar drukować albo raczej fotografować mikroskopowo specjalne proklamacje dla agentów, ale dotychczas nie przygotowali jeszcze materiałów. Obiecali mi pierwsze egzemplarze. Wiadomo, że Ławrow otrzymuje gazety rosyjskie i pisze artykuły do czasopism petersburskich. Czy nie można by ukrócić tych wysyłek, tym bardziej że jego korespondencja powinna być znana [władzom], albowiem jego adres londyński nie został zmieniony. Postawiłoby go to w trudnej sytuacji. Podobnie niegłupio byłoby poduszczyć przeciwko niemu jego wroga, Bakunina. Wbrew jego chęciom nie dopuściłem do rozpowszechniania jego czasopisma w Londynie na stacjach kolei żelaznej tak, że wielu Rosjan nie wie o jego [pisma] istnieniu. Paryż, 22 kwietnia 1875 Ponieważ moja choroba przybrała poważny charakter, przyjechałem tu za poradą lekarzy dla przeprowadzenia kuracji pod nadzorem znanego doktora Barta. Mam nadzieję, że kiedy tylko poprawi się moje zdrowie, nawiążę kontakt z przyjaciółmi londyńskimi. Bądź Pan łaskaw na przyszłość adresować wszystkie listy na nazwisko mojego przyjaciela: Mr Evans-Expert, 17 Rue le Pelletier, remettre f Mr Albert, Paris. Znany agitator, Edmund Korabiewicz, umarł. [Paryż] 10 maja 1875 Wysłaną wczoraj z Londynu proklamację Wróblewskiego i Spółki otrzymałem dzisiaj z prośbą, aby przekazać z innymi dokumentami Akielewiczowi, który, jak wiadomo, jest agentem Platera i przygotowuje zarys dziejów emigracji w języku francuskim. Załączam obie proklamacje6, mając nadzieję wstrzymania tej publikacji na czas nieokreślony. Załączam oryginał pisma hr. Platera7, które pozwala dostrzec, że nasze stosunki są jak najlepsze; jeśli moje zdrowie się poprawi, udam się do Zurychu w celu wyjawienia źródeł agitacji, albowiem właśnie w rękach Platera i jego agentów są w chwili obecnej skoncentrowane wszystkie nici partii w Galicji i Poznańskiem, nie mówiąc już o emigracji paryskiej8. Nieduże ofiary pieniężne i inne przygotują grunt. Nie wiem, czy Panu wiadomo, że większość Francuzów, w tej liczbie emigranci, liczy na bliską wojnę z Niemcami. Są przekonani, że za pięć lat nieunikniona będzie wojna z Prusami, i liczą na pomoc Rosji. Idea ta dotarła do wszystkich klas i miałem okazję mówić z prefektami i generałami dywizji i oni wszyscy są przeświadczeni o bliskim zerwaniu między Rosją i Prusami i pomszczeniu Francji. Emigracja polska stara się podkopać tę nadzieję wśród Francuzów, wskazując na ścisłą przyjaźń i konieczność jednolitej polityki Prus i Rosji, ale Francuzi im nie wierzą. Plater i Spółka postanowili przygotować społeczeństwo na rozczarowania i już się starali u tutejszego wydawcy, Levy'ego, aby wydał broszurę, ale Michel Levy odmówił, uważając to za szkodliwe. Donoszę o tym fakcie, albowiem dowodzi to, jakie są obecne nastroje. Toteż należy przypuszczać, że pobyt zagraniczny cesarza jako arbitra nie będzie zakłócony żadnymi zamachami. Z Londynu piszą, że tamtejsza emigracja [polska] przeszła w połowie w szeregi Międzynarodówki, a tutejsza emigracja ma zamiar protestować odrzucając zasady Międzynarodówki. Znany łajdak dr Fau-cheur, uczestnik kradzieży funduszów rosyjskich i podrabiania asygnat kredytowych, przebywa w Londynie i związał się z jakimś Hen-neąuinem (96 Southampton Row, Russel Sąuare, London) w celu sprzedaży nie istniejącego specyfiku Pheneline Lotion, a właściwie dla nowego podrabiania asygnat kredytowych. Konsul w Londynie wie na pewno o tym. Paryż, 23 maja [1875] Załączam przy niniejszym oryginał listu P. Ł[awrowa], w którym znajduje się wyjaśnienie ciemnych kart życia w Paryżu jego i jego kochanki, która umarła w Holandii9. Przez jego dłużnika S.10 będzie można poznać szczegóły tej sprawy. P.Ł. jest obdarzony w wysokim stopniu przez przyrodę zmysłowością. Wino i kobiety to przedmioty jego uwielbienia, i chociaż gra z powodzeniem rolę ascety, gotowego do ofiar dla partii i oderwanych idei urojonego socjalizmu, jest w istocie rzeczy zamaskowanym hipokrytą, którego łatwo zdemaskować. Miał on również w Londynie młodą dziewczynę z Rosji, uwiódł ją w Szwajcarii, gdzie przebywała wśród studentów, i przywiózł do Londynu na pastwę klimatu i biedy. Umarła niespodzianie w jego domu i P.Ł. ledwo uniknął sądu za nieprzedstawienie świadectwa lekarskiego o jej śmierci. Mówią, że była brzemienna i że P. Ł. bał się rozgłosu. O jego pierwszej kochance w Genewie, która również umarła w Szwajcarii, mówią także w sposób budzący podejrzenia. Jak widać, trzy jego kochanki umarły w krótkim czasie. Czy nie jest on czasem Sinobrodym, głoszącym pugaczowszczyznę i organizującym morderców za granicą i wewnątrz Rosji. Jego najszczerszą chęcią jest powtórzenie okropności Paryskiej Komuny w głębi Rosji. Paryż, 5 czerwca [1875] Z Londynu powiadamiają mnie, że Wróblewski, Kryński, Rozwadow-ski i Spółka urządzili mityng, w którym uczestniczyło kilku Rosjan [?] i P. Ławrow. (Mój korespondent, który był obecny na tym zebraniu, zidentyfikował tylko Ławrowa, co się tyczy innych Rosjan, rozpoznał ich tylko po mowie.) Jak widać, Wróblewskiemu i jego adiutantom zależy na zbliżeniu z rosyjską propagandą. Na zebraniu tym zgodzili się oni wziąć udział w krzewieniu propagandy socjalistycznej i — zgodnie z życzeniem Ławrowa — wziął na siebie misję zorganizowania tej sprawy w Galicji emigrant z zachodnich guberni — Niewiarowski, a w Paryżu sekretarz masonów Gonzawa. Ławrow również obiecał współpracę w sprawie polskiej. To zbliżenie między dwoma przeciwnikami dowodzi, że obaj oni są bardzo słabi. Stankiewicz nie chce oddać rzsczy, a ponieważ wie dużo szczegółów o Ławrowie, więc P. Ł[awrow] prosi nas o zaniechanie sprawy. Załączam przy niniejszym list P. Ł. w tej sprawie. Od pewnego czasu czasopismo „Dispatch" przeszło na stronę radykałów. Po okresowym ukazywaniu się impertynenckich artykułów ostatni, z końca maja, dotyczy rzekomego konfliktu księżnej edyn-burskiej. Muszę zaznaczyć, że z redakcją często współpracują zaufani wiadomego redaktora „Reynoldsa", przyjaciela Wróblewskiego. Paryż, 8 lipca [1875] Według wiadomości z Tuluzy w czasie powodzi zginęło kilku polskich emigrantów, wśród nich znany spiskowiec Milewski, który pracował w fabryce zegarków, i jego współtowarzysz Staniewicz, który miesz- kał w okolicach Sw. Cypriana. Obaj byli duszą partii klerykalnej i korespondentami fałszywych wiadomości o Rosji w miejscowej gazecie. Jeszcze niedawno pisał do Milewskiego Komitet Paryski, aby utworzył południową sekcję w Tuluzie. Pozostawał on również w stosunkach z Bakuninem i Ławrowem. Tutejsza partia socjalistów jest bardzo zmartwiona utratą Milewskiego. W tych dniach odbyło się u Czartoryskiego zebranie delegatów z guberni zachodnich i Królestwa Polskiego, a wśród nich byli: jakiś hrabia Tyszkiewicz, łysy, z blond wąsami, Giedroyć, hr. Michał Tyszkiewicz z rudą brodą, hr. Branicki i wielu innych. Plan ich przewiduje oddanie losów Słowian w ręce Austrii i współdziałanie we wprowadzeniu Orleanów na tron Francji. Plan ten został poparty przez partię klerykalną i sprzyja mu rząd austriacki. Wielu emigrantów mieszkających w Austrii prowadzi jawną propagandę w Galicji. K. Bobczyński, Niewiarowski, Żabicki, były redaktor „Demokraty" w Londynie, i wielu innych są znani rządowi austriackiemu, który, jak widać, popiera ich. Paryż, 18 lipca [18]75 Dzisiaj wieczorem zawiadomił mnie nauczyciel Akielewicz, że dwaj emigranci z guberni zachodnich — Niewiarowski i Święcicki, należący do szajki Bakunina, Ławrowa i Nieczajewa, udali się do Berlina, a stamtąd mają nadzieję przedostać się do Rosji. Pojechał z nimi również znany łajdak Jakub Cohen z Genewy, wygnany w 1872 roku w Londynie z Towarzystwa Emigracyjnego za kradzież i podejrzany wraz z Lewinsonem o udział w fabrykacji asygnat kredytowych. Jest to bezsprzecznie dobry grawer, zarazem zdolny do wszystkich podłości. Jak mi mówił ktoś obecny na pożegnaniu z nim, Cohen chwalił się, że został mianowany agentem rosyjskiej rewolucyjnej partii w Genewie, pokazywał mocno nabity gotówką portfel i mówił, że ma z sobą bardzo ważne proklamacje, które ma przekazać ludziom przygotowującym rewolucję w Rosji, i że obiecano mu w wypadku powodzenia 10 000 franków. Niewiarowski i Święcicki wyjechali z nim również jako agenci, pierwszy z nich pracował w drukarni, drugi — Święcicki — otrzymuje pieniądze z domu. Wszyscy znają język rosyjski i niemiecki. Jakub (albo Icko) Cohen pochodzi z guberni zachodnich, uciekł, zdaje się, w 63 roku z Wilna, średniego wzrostu, chudy, z czarną brodą, ospowaty, czysty typ żydowski. Miał w Berlinie znajomych i jakiegoś przyjaciela w księgarni Aschera i Spółki. Niewiarowski, blondyn, dość wysoki, asystował hr. Platerowi, a po- tem pracował w drukarni w Genewie. Ławrow mówił o nim jako o zdolnym człowieku i żałował, że warunki nie pozwoliły mu zabrać go do Londynu. Paryż, 1 sierpnia [1875] Załączając przy niniejszym historię mojej choroby opisaną przez znanego lekarza Paula, profesora uniwersytetu, mam zaszczyt prosić o przedłożenie Jego Ekscelencji Aleksandrowi Lwowiczowi [Potapo-wowi], że jedynym środkiem, nie tylko na poprawę zdrowia, ale i na uratowanie życia będzie kuracja u wód i spędzenie następnej zimy na południu Francji. Do połowy września będę w Paryżu. Mam nadzieję, że moje zdrowie stracone w ciężkiej służbie w niezdrowej Anglii nie będzie pozbawione życzliwej opieki moich wysokich zwierzchników. Zmuszony opuścić Londyn, aby spędzić zimę na południu, przekażę moje sprawy handlowe w ręce człowieka, który do tego stopnia zrujnował całą organizację, że pozbawił mnie znacznych funduszów zdobytych ciężkim trudem. Jeśli idzie o osoby, które wyjechały z Paryża, dowiedziałem się, że C[ohen] i Niew[iarowski] znajdują się w Kownie albo jego okolicach, albowiem stamtąd otrzymano list. W. Ostroróg dał 2000 fr. na wysyłkę innych łajdaków. P.S. Jeden z tutejszych magnatów pokazał mi starożytny ruski pek-torał w złocie z napisem „Car i Wielki Książę Wszechrusi Michał Fio-dorowicz". Nigdy nie widziałem piękniejszej roboty sztuki rosyjskiej tego czasu. Pektorał ten był ofiarowany carowi M. F. przez Troicką Ławrę11. To nie ulega wątpliwości, nie wiadomo natomiast, jakim sposobem dostał się on we francuskie ręce. Mam nadzieję nabyć go nawet za drogą cenę i ofiarować cesarzowi, jeśli Wasza Ekscelencja pozwoli przesłać [dar] za pośrednictwem ambasady. Eaux Bonnes, Basses-Pyrenees [sierpień 1875] Wiadomo, że Plater stoi na czele galicyjskiej szajki, a w szczególności polskich jezuitów; on właśnie jest w centrum propagandy prasowej nie tylko w Europie, ale i w Ameryce. Nie jest socjalistą, lecz jezuitą, dla niego wszystkie drogi prowadzące do celu są dobre. Główną troską jego, Czartoryskiego, Krasińskiego, Sapiehy i innych jest uniezależnienie duchowieństwa, aby mogło ono w kazaniach i konfesjonałach skierować większość narodu na drogę opozycji, z początku moralnej, a potem zbrojnej. Marzenia wiodą ich daleko, konieczność zmusza ich do wiązania się z wszystkimi demagogami i spiskowcami przeciw Rosji. Dlatego pozostają w kontakcie z Bakuninem, Ławrowem, ze wszystkimi zuryskimi rosyjskimi rezydentami. Plater zwołuje, pod pozorem zjazdu członków muzeum, pewnego rodzaju kongres spiskowców [...] W Rosji zawrócili im głowę i każdy z nich pragnie wziąć czynny udział. Wiadomo mi, że Plater oczekuje we wrześniu wszystkich swoich agentów na zebraniu w Zurychu; mnie zaprosił również, ale przeszkodziła mi choroba. W każdym razie będę znał przebieg kongresu.12 Przypuszczają oni, że na przyszły rok w kwietniu wybuchnie w Rosji rewolucja. Powiedział mi to Akielewicz, który jest w kontakcie z Dąbrowskim i Wróblewskim. Uważam za swój obowiązek przekazać wszystkie te wiadomości, albowiem mogą one stanowić nić Ariadny [dla stwierdzenia], że polskie duchowieństwo katolickie nie tylko sympatyzuje z socjalistami, ale bierze czynny udział w ich propagandzie. Ksiądz Podolski z Londynu również znajduje się od 3 tygodni w Paryżu; chcą go wysłać do Galicji. Kaplica polskiej emigracji w Londynie zostanie wkrótce zlikwidowana. Załączam oryginał listu Platera. Zdrowie moje bardzo marne. [EauxBonnes] 17 sierpnia [1875] Powstanie w Hercegowinie13 rozbudziło zagasłe uczucia Słowian; w tej chwili oczy wszystkich zwrócone są na Rosję i Austrię. Polacy pragną żarliwie, aby Austria wzięła udział w tej świętej wojnie przeciwko Turkom, my, Rosjanie, pragniemy, aby Rosja położyła koniec tureckiemu uciskowi i wybawiła chrześcijan spod wiekowej niewoli. Rzadko kiedy położenie polityczne Europy było tak korzystne dla Rosji. Anglia, Francja i Włochy nie wezmą udziału; Prusy dla sojuszu z Rosją gotowe są na wszystkie ofiary. Egipt już dawno stara się zrzucić zależność od Porty, a obecnie posiada armię oraz pieniądze, i na pierwszy sygnał Rosji wystąpi do walki. Wojna z Porta o wolność społeczności chrześcijańskiej będzie urzeczywistnieniem pragnień wszystkich Rosjan, otoczy cesarza aureolą sławy i zniszczy za jednym zamachem wszystkie bunty i nasiona przyszłej rewolucji socjalistycznej. O ile mi wiadomo, zarówno Polacy, jak i inni spiskowcy boją się, aby Rosja nie stanęła w obronie [chrześcijan] i nie wypowiedziała wojny Porcie. Jeśli idzie o Anglię, na pewno łatwiej się zgodzi na rosyjskie panowanie w Konstantynopolu niż w Kabulu. Za kilka lat stosunki będą inne i realizacja wielkiej idei będzie możliwa tylko kosztem ogromnych strat. Różycki, Ziemiałkowski i wielu innych wodzirejów wysłało swoich agentów do Serbii i Hercegowiny, ogłaszając się protektorami Austrii. 29 sierpnia wracam do Paryża na konsultację z lekarzami. Paryż, 30 sierpnia 1875 Przybywszy tu dla widzenia się z lekarzami, udałem się od razu do agenta S.14, który zawiadomił mnie, że już wielu polskich emigrantów wyjechało do Austrii — jedni w oczekiwaniu wydarzeń na Wschodzie, drudzy w celu przedostania się do Rosji dla prowadzenia propagandy. Oczekiwane zbliżenie między partią Ławrowa i tutejszymi emigrantami [polskimi] nie doszło do skutku z przyczyny różnic co do granic sprzed pierwszego rozbioru i niektórych spraw społecznych. Jednym słowem, zarówno w Londynie, jak i tutaj nie doszło do porozumienia. Wszyscy agenci Czartoryskiego udali się do Wiednia i Gałęzowski proponuje pieniądze chcącym jechać do Hercegowiny. Polska arystokracja paryska, Braniccy, Krasiński, Sapieha, Giedroyć, znajduje się w Krakowie, gdzie został wyznaczony zjazd w połowie sierpnia. Jersey, 14 września 1875 Za poradą lekarzy paryskich przeniosłem się na wyspę Jersey, której klimat jedynie może ulżyć mojej chorobie. [Dopisek: Tu przebywają wybitniejsi uczestnicy Komuny i przygotowują proklamacje.] Przeszedłszy w ciągu dwóch lat wszystkie fazy rozwijającej się gruźlicy, wydałem znaczne fundusze i obecnie, kiedy moje środki są ograniczone, moja egzystencja zależy od miesięcznej pensji dającej możność przeżycia tu do chwili odzyskania zdrowia. Moje sprawy handlowe w Londynie i znaczne kapitały pozostawione w towarach pod zarządem pełnomocnika są właściwie stracone; dom [handlowy], na który liczyłem i któremu zawierzyłem towarów na 12 000 funtów, zbankrutował, a likwidacja dała mi zaledwie 800 funtów. Choroba i ciężkie przejścia pozbawiły mnie wszystkich środków i energii. Teraz liczę tylko na wspaniałomyślność Jego Ekscelencji Aleksandra Lwowicza i Wielkiego Księcia Konstantego Mikołaj ewicza, który przy wysyłaniu mnie z Warszawy w obecności Tęgoborskiego dał słowo, że moja przyszłość zostanie zabezpieczona. Po 15 latach wiernej i mozolnej służby straciłem całkowicie zdrowie w szkodliwym klimacie Londynu i dla dobra rządu wydałem znaczne sumy przewyższające moją pensję. Jestem w pełni przekonany, że moja przyszłość jest zabezpieczona. Przebywając tu wśród komunistów i najbardziej zdeklarowanych demagogów, mam nadzieję, że będę mógł w miarę sił i możliwości być pożytecznym. Od samego początku mojej służby w 1850 r. w grenadierskim korpusie do chwili obecnej jedno tylko uczucie mną kierowało — oddanie Cesarzowi i Ojczyźnie. Wyrażając moją bezgraniczną wdzięczność, pokornie proszę, aby był Pan moim rzecznikiem wobec Aleksandra Lwowicza, mojego Opiekuna. Załączam przy niniejszym mój adres. Stosunki z londyńskimi przyjaciółmi zostaną utrwalone. Paryż opuściłem ostatecznie. Jersey, 18 września [1875] Dopiero co otrzymałem wiadomość od mojego agenta [K.] Dąbrowskiego, że Wróblewski dogadał się znowu z Ławrowem i otrzymuje od niego pieniądze za przekłady artykułów z polskich gazet, jak również na werbunek polskich proletariuszy w Londynie. Odbywają zebrania w soboty, przewodniczą na nich na zmianę Ławrow i Wróblewski, a Liniew protokołuje. Ławrow chce wprowadzić wśród spiskowców rosyjskich tę samą [formę] organizacji, jaka była w Warszawskim Komitecie Centralnym, ale poza Ćwierczakiewiczem i Akielewiczem oraz jeszcze bardzo nielicznymi tylko kilku wie o ówczesnej organizacji. Mają oni zamiar przygotować do Nowego Roku nowy plan organizacji i statut, które powierzą tylko ludziom w pełni zaufanym. Mówią, że Ławrow otrzymuje znaczne sumy od swoich, ale prowadzi wyuzdany tryb życia i pije. Dwa lata temu przywiózł do Londynu ze Szwajcarii młodą dziewczynę, socjalistkę. Była ona wspólną własnością jego, Liniewa i Jegorowa, który wyjechał do Szwajcarii. Umarła nagłą śmiercią (na gruźlicę), co o mało nie zaprowadziło ich pod sąd z powodu braku świadectwa lekarskiego o chorobie. Partia Bakunina prowadzi agitację przeciwko niemu, i przez doświadczonego agenta łatwo byłoby poderwać jego [Ławrowa] autorytet oraz ujawnić niemoralne strony jego życia w niedużej broszurze wydanej w Genewie jako druk pseudosocjalistyczny, opracowany przez rzekomych bakuninistów [...] Mogłoby to wznowić ich wzajemną nienawiść i tym samym zniszczyć kredyt obu. Uważam, że w chwili obecnej nie należy żałować pieniędzy, to najlepszy oręż. W przyszłym roku, jeśli organizacja zostanie zaprowadzona, będzie trudniej. Ich plan polega na wciąganiu w swoje sieci dzieci urzędników i ludzi bogatych, a w zachodnich guberniach — Żydów. Jersey, 13 października 1875 W końcu października ubiegłego roku zjawił się u mnie agent tajnej policji, abym mu pozwolił zrobić odbitkę fotografii L. Skalskiego, byłego członka Towarzystwa, ze znanej grupy (o czym w swoim czasie zawiadomiłem). Skalski brał udział w podrabianiu asygnat kredytowych i w innych oszustwach; wpadł przy jakimś oszustwie albo kradzieży. Prawie rok cały był poszukiwany i oto teraz złapali go i aresztowali. Jeśliby przeprowadzić rewizję w jego podmiejskiej willi, to na pewno można by było znaleźć ślady podrabiania banknotów i weksli, czym zaczął znowu się zajmować. Konsul mógłby prywatnie to zrobić. Dzisiaj otrzymałem z Londynu od mojego agenta wycinek gazety o aresztowaniu Skalskiego za kradzież sukna. Jest to najbardziej zuch- wały łajdak i razem z Paluszkiewiczem przynieśli więcej szkody Rosji jako agenci rewolucyjnych klubów i fałszerze banknotów aniżeli powstańcy z bronią w ręku. Donoszą, że Ławrow, który niedawno otrzymał znaczna sumy od spiskowców w Rosji, znowu je roztrwonił i w potrzebie w zeszłym roku prosił mnie o poręczenie albo atestację do kupca papieru, ale załatwiłem to tak, że odmówiono mu kredytu, i publikacja została poważnie opóźniona. Obecnie stara się ponownie otrzymać pap .er na kredyt, ale mu odmówiono. Równocześnie otrzymałem brulion pisma z redakcji znanego łobuza Millera, który stara się zorganizować sprzedaż propagandy u znanego księgarza jak również u Smitha & Comp., ale tu także mu odmówili dzięki interwencji mojego przyjaciela. Dziwnym przypadkiem jeden z subiektów Millera znalazł ten fragment [pisma] i przekazał go mojemu przyjacielowi. Szkoda, że niezbyt wyraźnie widać [z pisma], że sprawa dotyczy urządzenia biura. Znaczna ilość dokumentów w tej sprawie i oryginalna korespondencja, jak również książki wydawnictw emigracyjnych będą przekazywane przy okazji paryskiej ambasadzie. Dla prywatnej informacji dodam, że są bardzo ważne dla historii spisków. Jersey, 15 października [1875] Na samym początku powstania w Hercegowinie Czartoryski i Wład. Plater wysłali kilku doświadczonych agentów dla przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie. Teraz znowu Jordan i [Alfons] Stankowski wyjeżdżają do Galicji, a stamtąd do Hercegowiny i Serbii, aby działać na rzecz Austrii. Poleciłem przedrukować znany list A. Mickiewicza i przesłałem go za pośrednictwem mieszkającego tu generała Bułharyna do Galicji, jak również do Anglii, Francji i Szwajcarii w celu rozpowszechnienia. Buł-haryn i inni zawiadamiają, że list został już wysłany. Znany komunista Teofil Dąbrowski wybrany został agentem szajki mającej wydawać pismo socjalistyczne „Tydzień". Zrobiono wszystko, aby unicestwić wydawnictwo. Załączani protokół pierwszego posiedzenia Pol[skiego] Rewolucyjnego] Klubu, utworzonego obecnie w Londynie, w City, pod zarządem Zambrzyckiego. Jest to nader sprytny i doświadczony spiskowiec, który współdziałał z Mierosławskim w Poznańskiem i w czasie rewolucji berlińskiej. Komitet Klubu stanowią: 1. Niedbalski albo Lewis, 2. Dziewański, 3. Baraszkiewicz, drukarz, 4. Jeleński. W Paryżu Akielewicz i Wojnarowski przygotowują z inicjatywy Czartoryskiego broszurę Rosja i Księstwa Naddunajskie w języku polskim i czeskim. Broszura zostanie bez wątpienia przetłumaczona na serbski. Postulują w niej zjednoczenie Słowian z Austrią. Znany Klacz-ko również przysłał swoje uwagi. Jersey, 22 października [1875] Muszę wyjechać na kilka dni do Paryża na konsultację z lekarzami w sprawie mojej choroby. Korzystając z tej okazji, przekażę niedużą paczkę zawierającą listy różnych osób, mogące się przydać dla stwierdzenia charakteru pisma itp., oraz historię powstania węgierskiego napisaną przez gen. Bułharyna. Nie mogę wysłać wszystkich papierów, albowiem zostawiłem je u zaufanego człowieka. Zostaną one wysłane na przyszłą wiosnę. Wspomniany wyżej pakiet przekażę Jego Ekscelencji ambasadorowi w Paryżu. W ciągu wielu lat zebrałem prawie wszystkie rzadkie publikacje polskiej emigracji, które, jak sądzę, będą nader pożyteczne w charakterze oręża przeciwko spiskowcom oraz jako materiał historyczny. Niektóre z nich przedstawiają rzadkość bibliograficzną. Jeśli Pan sobie tego życzy, będę szczęśliwy złożyć to w darze, tylko jaką drogą i na czyje nazwisko mam je wysłać? Będzie tego bowiem dosyć pokaźny worek. Oczekuję z Londynu wiadomości w sprawie nowej organizacji, którą Ławrow pragnie założyć wśród socjalistów. Ale jak sądzę, odroczono to do grudnia, gdyż dotychczas nie ma w tej sprawie odpowiedzi od jego agentów w Szwajcarii. K. Dąbrowski zaprzyjaźnił się z Ławrowem i często go odwiedza. On mi przekaże wszystko, co potrzebne. Przygotowuję broszurę po rosyjsku przeciwko socjalistom, którą mam zamiar wydrukować w Paryżu przyszłą wiosną, a potem wydać ją po francusku. Taka broszura będzie w chwili obecnej bardzo pożyteczna i być może uratuje wiele ofiar. Omówię w niej nie tylko działalność publiczną, ale również życie prywatne Ławrowa, który nie pozostanie obojętny, szczególnie jeśli broszura będzie miała odcień bakuninowski. Jersey, 23 października [1875] Otrzymałem obecnie list zawiadamiający, że Leon Skalski, oskarżony o oszustwa i aresztowany, znowu był przesłuchiwany w merostwie. Alderman A. Loosk, członek parlamentu, po rozpatrzeniu sprawy przekazał oskarżonego sądowi kryminalnemu. Obrońcą Skalskiego jest przyjaciel polskich emigrantów, adwokat Merriman, przyjaciel Palusz-kiewicza, ten sam, który zajmował się sprawą R. Tugenholda (Polesa), jeden z najbardziej jawnych wrogów Rosji. On to wraz z Richardsonem organizował w 1863 r. manifestację na rzecz buntowników. Przypuszczam, że Skalski otrzyma 6 miesięcy więzienia. Wydaje się, iż dosyć trudno będzie nabyć broszurę Le Roman d'une Ameńcaine, albowiem już dwa tygodnie temu sprzedawali ją w Paryżu po 100 fr., a w Brukseli również jej nie ma. Mme Cr[afford] wygnana wyjechała do Londynu, gdzie ma zamiar zamieszczać nikczemne oszczerstwa w „Daily News" i „Standard". Zresztą publika francuska nie sympatyzuje z tym i jest rzeczą wątpliwą, czy gazety zdecydują się brudzić swoje łamy wymysłami ulicznicy. Wysłałem teraz listy do Brukseli i Paryża do znajomych mi wydawców i księgarzy, aby się natychmiast postarali chociażby o egzemplarz tej publikacji. Na wszelki wypadek będę za kilka dni w Paryżu i postaram się wykonać polecenie. Paryż, sobota 30 października [1875] Kupiłem książkę p. Blackford [Crafford], ale w urzędzie pocztowym radzili mi nie posyłać jej sous bandę, ponieważ na pewno w kontroli ją zatrzymają, wobec czego zostanie przekazana ambasadzie w oddzielnym pakiecie wraz z innymi pismami dla przesłania Wielmożnemu Panu przy pierwszej okazji. Równocześnie śpieszę donieść, że biura werbunkowe polskich emigrantów (oczywiście oficerów sztabu) do legionu Hercegowiny zostały zlikwidowane, dlatego że nie chcą ich w Hercegowinie ani w Serbii. Agenci Lenkowski i Downarowski wyjechali do Galicji. Paryż, 3 listopada [1875] Nie mając możności przekazania książki do ambasady, wysłałem ją dzisiaj pocztą i mam nadzieję, że dojdzie do rąk Wielmożnego Pana. Papiery będą przekazane wiosną. Doktorzy radzą spędzić zimę na południu, albowiem moje zdrowie jest bardzo zniszczone. Choroba całkowicie mnie rujnuje. Mój stały adres będzie zawsze St. Helier — Jersey. Piszą mi z Londynu, że partia Wróblewskiego knuje zjednoczenie z Ławrowem i Spółką i że odbywają zebrania w „White Horse".15 Prokopowicz jakoby się zastrzelił, ale temu nie wierzę. Załączam oryginał listu Konrada Dąbrowskiego. Załączam fotografię p. Blackford. Mówili mi, że przybywszy z Ameryki pod nazwiskiem Crafford związała się ze znanym agent de change Leonem Levi i okradłszy go wyjechała do Rosji. Jej portrety są rozsiane po całym Paryżu. Jeśliby książka zginęła na poczcie, proszę mnie zawiadomić, wyślę drugą. Nicea, 14 listopada [1875] Donoszą, że S. Poles-Tugenhold umarł w Londynie, w szpitalu Mid-dlesex, na chorobę weneryczną. Wróblewski, Teofil Dąbrowski, Kryński i kilku innych idiotów zobowiązało się pomagać Ławrowowi w rozwoju propagandy wśród emigracji. Oni, tj. Ławrow i Spółka, są przestraszeni aresztami i mówią, że ostatnie kroki Jego Ekscelencji A. Lwowicza P[otapowa] zadały śmiertelny cios spiskowi i że hr. Szuw[ałow] nie mógł przewidzieć tego, co zrobił Trzeci Wydział. Jednym słowem są strasznie przestraszeni. Ich literaturę propagandową przenoszą Żydzi z Ejtkun; Kowno służy jako centrum, a następnie Petersburg i Moskwa. Zahorski i Klaczko mieli spotkanie z hr. Andrassym (to jego londyńscy przyjaciele), który oświadczył, że Austria dołoży wszystkich starań, by zdobyć zaufanie Słowian i położyć kres wpływom Rosji w Księstwach Naddunajskich. Przesyłają pieniądze, leki i broń z Austrii do Hercegowiny. Mówią, że Prusy popierają politykę austriacką. Francja zbroi się i mają nadzieję, że za trzy lata wojsko będzie gotowe, ale patrząc bliżej wątpliwe, czy nawet za lat dziesięć będzie utworzona armia. Załączam odezwę Muzeum [Raperswilskiego]. W związku z chorobą pobędę tu, za poradą lekarzy, dwa miesiące. Listy zaś z pieniędzmi najpokorniej proszę adresować do Jersey. Wszystkie nowości z Londynu będą natychmiast przekazywane. Nicea, 23 listopada [1875] W tych dniach przybyła tu znana Blackford i skierowała się natychmiast do Monte Carlo w Monako, ale zarząd ruletki odmówił jej wydania biletu wstępu. Spośród przybyłych Rosjan spotkałem przypadkowo w wagonie mężczyznę około 30 lat, niejakiego Jegorowa. Takie przynajmniej powiedział nazwisko towarzyszowi podróży, opowiadając anegdotę o śledztwie, któremu poddali go w policji genewskiej. „Pan wie — powiedział on — że Utin, sekretarz Międzynarodówki dla Rosji, polecił mi znaleźć zdolnych agentów dla transportu literatury. Z dużym trudem udało mi się zebrać kilka zaufanych osób, dwie z nich nie chciały wziąć udziału, ale wyjechały z Rosji do Genewy na spotkanie. Nie wiem dlaczego, jeden z nich wzbudził podejrzenie policji i został wezwany do prezydenta policji, ale zamiast się zgłosić, przestraszony wyjechał. Na drugi dzień po moim przyjeździe zjawił się u mnie policjant i zażądał, abym natychmiast udał się na policję. Byłem tym bardzo zaskoczony, udałem się tam i spytałem prezydenta, z jakiego powodu wezwali mnie tak nagle. Pańskie nazwisko Ikariew? Nie, moje nazwisko Jegorow, i po wielu głupich pytaniach zwolnili mnie; oto, macie wolną Szwajcarię!" I da- lej w tym stylu. Nie wiem, czy podał prawidłowo swoje nazwisko, albowiem chociaż rozmowa była prowadzona w tym samym wagonie, jednak zbyt daleko, abym mógł wyraźnie słyszeć. Nieznajomi jechali z Nicei i wysiedli w Monako, a ja pojechałem do Mentony. Ów wysoki mężczyzna z ciemną rudą brodą był elegancko ubrany, ale swoimi manierami robił wrażenie przedstawiciela stanu kupieckiego. Sawicki pisze, że w tych dniach przybył z Genewy do Paryża „rosyjski agent Butkowski", że polska emigracja ma zamiar prosić prefekta o jego wydalenie. Czy to prawda? Pisałem do Sawickiego, aby nie zajmował się tą sprawą. Śledzą go w Genewie, albowiem już donieśli o nim londyńskiemu towarzystwu. (Butkowski jest bardzo nieostrożny i w porywie uniesienia mówi dużo, szczególnie z kobietami publicznymi, na które jest bardzo łasy; tą drogą została ujawniona tajemnica.)16 Nicea, 28 listopada [1875] Dr Strousberg, znany jako oszust w Londynie, dopóki nie znalazł środków, aby wyjechać do Berlina i przy pomocy Żydów zostać bankierem krętaczem w Moskwie, będąc tutaj wydawcą marnego pisma okradł wiele osób. W „The Times" z 26 listopada (26 nov. 75) przedrukowano następującą notatkę z „The World": „Płomień rozwiązłego tajemniczego życia został zgaszony. Stefan Poles, który stał się znany Thiersowi, redakcji «Timesa» i British Museum, nędznie zakończył życie w szpitalu Mid-dlesex, opuszczony przez wszystkich, jęcząc w nieznanym języku i został pogrzebany przez towarzystwo dobroczynne. Fotografia jego nie-golonego, wstrętnego oblicza z pół otwartym lewym okiem wykazuje podobieństwo do pewnego Tugenholda, wychrzczonego Żyda i szpiega, syna warszawskiego rabina i cenzora ksiąg żydowskich do wybuchu powstania." Nie wiem, kto napisał mu to epitafium w „The World"17, skąd rozesłano je do wszystkich gazet. Znaczną część korespondencji Thiersa Poles sprzedał. Mr Causeau znajduje się w Londynie. Hrabia Plater zawiadamia, że w Galicji i Poznańskiem znalazło się mnóstwo rocznych subskrybentów dla poparcia muzeum i propagandy. Stało się to właśnie dzięki wpływowi głośnego pisarza I. Kraszewskiego. Wszystkie akta polityczne polskiej emigracji, jak również rękopisy utworów mają być przekazane na przechowanie do Raperswilu. Wróblewski pod wpływem Marksa i Ławrowa ma zamiar na zebraniu 29 listopada utworzyć związek socjalistyczny. Już rozesłał tego ro- dzaju zaproszenia. Ławrowcy, bakuniniści i wszyscy ci niegodziwcy mają zamiar działać drogą wydawania bibliotek ludowych, bajek i suz-dalskich obrazków. Nicea, 7 grudnia 1875 W ciągu ostatnich miesięcy od lipca odbywały się zebrania głośnego Związku Ludu Polskiego, założonego przez Wróblewskiego, dwa razy w miesiącu w tawernie „White Horse", gdzie zbiera się wieczorami szajka internacjonalistów: Liniew, Ławrow, (Jegorow?), Marks, Kryński, Dąbrowski, Rozwadowski, Mycielski i inni. Na zebraniach tych dyskutowali o działalności socjalistów i Międzynarodówki w Rosji, o środkach mogących rozszerzyć propagandę. Wróblewski czyta polskie i rosyjskie gazety, dostarczone mu przez Ławro wa. (Byłoby korzystnym wstrzymać wysyłkę rosyjskich gazet do Ławro wa. Zdaje się, że on pisuje artykuły do pism „Gołos", „Niediela" i innych.) Również często z gazet komponuje on tak zwane Listy z Rosji. Aby zaskoczyć Wróblewskiego i Skę, urządziłem przez mojego agenta, że sala w tawernie „White Horse" była zajęta 29 listopada. Kosztowało mnie to tylko funta, lecz zniweczyło wszystkie plany Wróblewskiego, który rozesłał zaproszenia do tego lokalu nie wiedząc, że sala jest zajęta. Z tego powodu nie było w Londynie obchodu rocznicy 29 listopada, postanowił więc urządzić zebranie 4 grudnia, ale jeśli nawet do niego dojdzie, będzie ono pozbawione znaczenia i nieliczni na nie przyjdą. Zorganizuję to przez jednego przyjaciela, agenta, członka masonów, który wynajął salę dla masońskich zebrań. Jeden z członków Związku Ludu Polskiego wydał Słowiańską Biblię i szuka wiernych. O tym zawiadamia mnie Dąbrowski. Oczekuję szczegółów o uroczystości 4 grudnia. Ławrow wysłał za pośrednictwem [firmy] Frank i Ska do Królewca duży wór z „Wpieriod" do tamtejszego księgarza, Żyda, którego nazwiska nie znam, ale który już niejednokrotnie przesyłał książki. Na skutek obfitych śniegów między Orange i Marsylią dostawa poczty była wstrzymana więcej niż trzy doby, i [list] z Londynu z 1 grudnia otrzymałem dopiero 5 grudnia. [Nicea] 10 grudnia [1875] 4 grudnia odbył się w Londynie obchód rocznicy buntu 29 listopada 1830 r. W jadłodajni „White Horse" zebrało się około 100 ludzi różnych narodowości pod przewodnictwem Wróblewskiego i jezuity Kryńskie-go. Na zebranie to zaproszono poza socjalistami rosyjskimi wielu Serbów, Czechów i innych Słowian. Na początku zebrania odczytano dwa listy Marksa i Engelsa tłumaczących swą nieobecność chorobą i życzących szczęścia i niepodległości Polski. Obecny był tylko jeden Niemiec i kilku francuskich komunistów, Wróblewski, który mówi bardzo źle po francusku, wygłosił prze, mówienie, w którym wyraził nadzieję, że socjalizm Komuny Parys, kiej wybawi Polskę. Następnie przemawiali Ławrow, Smirnow, Danicz, ale półpijane towarzystwo znudziły polityczne dyskusje i wybuchła bójka. Jeden z patriotów spoliczkował Ławrowa, Wróblewski uciekł i na skutek tego zebrani się rozbiegli, obawiając się przybycia policji. (Warto by o tym napisać w gazetach.) Plan nawiązania bliższego kontaktu nie udał się, albowiem wielu uczestników uroczystości wróciło o 10 wieczorem do domu z podbitymi oczyma. [Nicea] 2 stycznia 1876 Żydzi są głównymi agentami w akcji przewozu i rozpowszechniania szkodliwej literatury w guberniach zachodnich. Nie tyle z chciwości, ile z przyczyn politycznych starają się szkodzić państwom chrześcijańskim. Polscy i litewscy Żydzi stanowią najbardziej niegodziwą, leniwą i szkodliwą część ludności. Stanowią naród w narodzie — łapownicy, lichwiarze, plaga i ruina dla chłopów. Z dawien dawna odznaczają się dwulicowością i zdradą. Niewola babilońska, knut egipski i katastrofa rzymska były wynikiem zdradzieckiej polityki Żydów. Do czasów dzisiejszych, szczególnie w Rosji, zachowali Żydzi niezmienione cechy charakteru. Buntowali oni wszędzie niedoświadczoną młodzież w 1860 r., przenosili z jednej wsi do drugiej proklamacje Mierosławskiego i innych szaleńców na emigracji. W Wilnie, Kownie, Grodnie, Augustowie i Warszawie zakładali fabryki, gdzie odlewali i wybijali medale, krzyże, klamry i sprzączki do pasów oraz inne rewolucyjne ozdoby i odznaki tajnych związków. Jedną ręką rozniecali ogień buntu, drugą przekazywali roznamiętnione przez siebie ofiary w ręce sprawiedliwości. W czasie mojego pobytu w Wilnie wykryłem kilka fabryk rewolucyjnych odznak, jak również sklep z odezwami. Pan generał-gubernator, generał adiutant Nazimow, polecił wtedy policmajstrowi Wasiliewowi zbadać sprawę. Aresztowano (kilku) Żydów, dwóch osadzono w więzieniu, ale pozostali uratowali się, zapłaciwszy okup Wasiliewowi. Jeśliby zbadać przyczyny rozszerzania się spisku w guberniach zachodnich, to okaże się, że tamtejsi Żydzi i księża byli winowajcami wszystkich buntów. Z iskry rodzą się pożary, agitacja 1860 r. zaczęła się w kościele, krzewiła się w karczmach utrzymywanych przez Żydów i skończyła się ofiarami. Nastroje młodzieży były lojalne, ale rozpuścili wieści, że Francja szykuje się do wojny w celu wyzwolenia Polski. [Zrobiło to] kilku zbiegłych emigrantów, przybyłych z Paryża od Centralizacji Towarzystwa [Demokratycznego Polskiego], którego prezydentem honorowym był ks. Napoleon, buntujący wraz ze swoim przyjacielem Cho-jeckim i Platerem Polaków, a marzący może o koronie. Ludzie ci przy pomocy Żydów zajęli się tworzeniem dziesiątek i setek, z których powstał znany Komitet Centralny. W 1860 roku tworzyły się publicznie we wszystkich kościołach w Wilnie, Kownie, Mińsku (szczególnie w powiecie ihumeńskim pod opieką dziedzica Jana Zawi-szy i innych jego znajomych) towarzystwa jezuickie Św. Wincentego f Paulo, Serca Chrystusowego, Marii Panny. Członkowie ich zbierali pieniądze na przyszłą walkę, a księża przygotowywali naród w kazaniach i przy konfesjonale. Żydzi działali gorliwie, przywozili z Prus starą broń i proch, które kupowali od żołnierzy, rozpijając ich w szynkach. Żołnierze sprzedawali pozostały po ćwiczeniach proch Żydom, zamiast zwracać go feldfeblom. W swoich warsztatach szyli Żydzi czamary i konfederatki. Donosząc rządowi o spiskowcach, starali się Żydzi, główni winowajcy buntu, okazać najbardziej oddanym narodem, aby w wyniku walki skorzystać ze wszystkich przywilejów. Przedstawiając ten szkic, za ścisłość którego ręczę, mam zaszczyt donieść, że w Paryżu powstało towarzystwo żydowskie, założone przez Salomona Cohena, Jakubowskiego, Icka Upickiego, Anielewicza i innych Żydów, którzy chcą wysłać kilku swoich agentów dla prowadzenia propagandy do Polski i guberni zachodnich. Isaak Jakubowski udaje się w kwietniu do Warszawy, gdzie ma krewnych. Uchodzi tu za jednego z głównych spiskowców. Jest średniego wzrostu, ma 40 lat, włosy i brodę czarną, twarz i nos żydowski. Włada dobrze wieloma językami i zna rosyjski. Załączam oryginał pisma hr. Platera, z którego [pisma] widać, że znany pisarz I. Kraszewski (w Dreźnie), znany wróg Rosji — Duchiń-ski, i jego żona albo krewna, posiadająca talent poetycki, jak również Bukowski w Sztokholmie i Agaton Giller tworzą jedno towarzystwo. Kraszewski ma wiosną wydać we Lwowie publikację pod tytułem Rapperswyl. Również w Paryżu emigracja ma zamiar wydawać pismo, którego redaktorami będą: Dybowski Józef, Gasztowt, Gierczyński, Konwicki Stanisław, Mazurkiewicz, Morawski Mieczysław i inni. PRZYPISY 1865 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 561. Raporty z lat 1865— 1875, przy których nie podano miejscowości, były wysyłane z Londynu. 2 „Wytrwałość" — pismo wydawane w Brukseli, ukazywało się początkowo dwa razy na tydzień, a później jako tygodnik. Już w czwartym numerze redakcja przepraszając za nieregularność ukazywania się pisma wyjaśniała: „trudności techniczno- drukarskie postawiły nas w niemożności wydania w swoim czasie czterech numerów". Ukazywało się ono od 30 października 1864 do 21 maja 1865. Ogółem wyszło 37 numerów. Było to „najczerwieńsze" czasopismo, ukazujące się w tym okresie na emigracji. Zadaniem jego jako organu Jana Kurzyny, pełnomocnego reprezentanta Rządu Narodowego poza zaborem rosyjskim, było krzewienie idei, że „przycichnięcie" walki orężnej jest chwilowe, że byt niepodległy można odzyskać tylko przez powstanie ludowe. Redaktorem „Wytrwałości" był Władysław Sabowski (ps. Wołody Skiba), literat, w latach późniejszych popularny pisarz, a w czasie powstania działacz „czerwonych", redaktor tajnych czasopism powstańczych: „Prawda", „Wiadomości z Pola Bitwy", „Niepodległość", „Kosa". Jego współpracownikiem był poeta Włodzimierz Wolski, a od czasu do czasu ukazywały się w niej artykuły J, N. Janowskiego, Damiana Głębockiego, korespondencje Bronisława Wołowskiego. Najradykalniejsze pismo emigracyjne walczyło z całą ówczesną prasą polską, będąc równocześnie przedmiotem stałych ataków polskich gazet krajowych i czasopism na emigracji. Dużą rolę w ostatecznym skłóceniu „Wytrwałości" z innymi pismami odegrały prowokacje Bałaszewicza-Potockiego. 3 W numerze 11 z 18 XII 1864 znajdujemy odpowiedź redakcji: „Ob. W. B. w Londynke. Dziękujemy. Jakkolwiek artykułu w całości wydrukować nie możemy, lecz kwestię poruszymy, jak na to zasługuje. Współpracownictwo autora listu byłoby dla nas pożądanym." Korespondencja z Genewy, zamieszczona w numerach 14, 16, 19 i 20 „Wytrwałości", nosiła podpis Ed. Wa. Autor jej (Bałaszewicz-Potocki) występował przeciwko związkom lewicy polskiej z emigrantami rosyjskimi. W wywodzie historycznym wykazywał słabość rewolucjonistów rosyjskich od dekabrystów począwszy, na Hercenie i jego „Kołokole" skończywszy. Dowodził bezskuteczności sojuszu rewolucjonistów polskich i rosyjskich zaznaczając, że nikt z „wolnomyślącej młodzieży rosyjskiej nie podał bratniej ręki Polakom studentom, a wszyscy ich szkalowali". Dodawał także, że w 1861 roku liberalni studenci moskiewscy zadenuncj owali kilkunastu Polaków, których zesłano z ich powodu. Autor kończy serię korespondencji stwierdzeniem: „związek z rewolucjonizmem moskiewskim wydawał nam się zawsze mrzonką nie do darowania i chybionym krokiem politycznym". 4 Mowa o odpowiedzi redakcji „Wytrwałości" na ataki londyńskiego korespondenta „Dziennika Poznańskiego", podpisującego się kryptonimem NO (jest to w tym okresie kryptonim Bałaszewicza-Potockiego), pt. Spóźniony zarzut. Redakcja „Wytrwałości" zapytuje „Dziennik Poznański", czy chce być organem „kandydatów na adiunktów policyjnych moskiewskich". Dalszy ciąg polemiki z NO z Londynu znajdujemy w numerze 19 „Wytrwałości" z 22 I 1865 w dziale Kronika pt. Jeszcze ów niezwyciężony Papka. 5 „Okrętomania jak zaraza — pisał NO z Londynu — dotknęła dyplomatów [...] nawet p. Sheppard wypuścił w Newcastle okręt kosztem pół miliona, za który później nie dano i 100 000." („Dziennik Poznański" z 611865.) 6 Obie korespondencje zawierają krytyczne uwagi o encyklice papieskiej przeciwko błędom wieku. 7 „Sołdatskaja Biesieda" — czasopismo wydawane w Moskwie w latach 1858— 1867 pod redakcją Aleksandra Pogosskiego. 8 „Ojczyzna" — czasopismo wydawane przez Agatona Gillera najpierw w Lipsku w okresie od 1 V 1864 do 31 VII 1864, a później w Szwajcarii w Bendlikonie od 2 IX 1864 do 1 X 1865. Do czołowych publicystów „Ojczyzny" należeli Józef Bohdan Wagner, znany dziennikarz, oraz Edward Siwiński, działacz „białych", były profesor literatury polskiej w Szkoło Głównej Warszawskiej, w czasie powstania kierownik wydziału prasy. Sekretarzem redakcji był poeta, później znany księgarz i wydawca dzieł polskich w Belgii, Henryk Merzbach. Oficjalnymi redaktorami odpowiedzialnymi w pierwszym lipskim okresie „Ojczyzny" byli obywatele sascy A. F. Peters i F. K. Mueller. „Ojczyzna" w okresie, w którym się ukazywała, była najpoważniejszym pismem emigracyjnym, zamieszczającym artykuły J. N. Janowskiego, Bronisława Zaleskiego, J. I. Kraszewskiego, pismem zajmującym na emigracji raczej pozycję centrową, mającą jej zjednać szersze wpływy. 9 W 18 numerze „Wytrwałości" z 17 I 1865 ukazała się korespondencja z 10 I, podpisana F. H. z Sheffield: „w czasie wolnym od pracy będę wam przysyłał iskierki do ogniska, i chociaż nie lubię gderania, ale widząc p....i różnych czartoryszczyków, rzucających klątwę na was i na tych, co wasze pismo czytają, postanowiłem napisać. Podobno także spiskują na was pod Zurychem. Baczność wiara!" 10 L'Internationale" — pismo francuskie ukazujące się w Londynie. 11 Dużych rozmiarów artykuł omawia konflikt między rządem francuskim i hierarchią kościelną Francji w związku z zakazem ogłaszania listów pasterskich o encyklice papieskiej. 12 Korespondencja z Londynu atakuje encyklikę, zaś artykuł ze Sztokholmu wymierzony jest przeciwko Łapińskiemu. 13 Zaproszenie Tchórzewskiego było związane z przeniesieniem całej działalności Hercena, jego drukarni i wydawnictwa na kontynent, do Szwajcarii. 14 Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Zurychu. 15 Stowarzyszenie Duchowieństwa Polskiego powstało w listopadzie 1864 roku. Prezesem jego był ks. kanonik Kacper Kotkowski — zastępcą prezesa ks. Kazimierz Zieliński, sekretarzem ks. Jan Paweł Tański. 16 Oczywiście sam Bałaszewicz-Potocki. 17 "Organem Kurzyny" nazywa tu Bałaszewicz-Potocki pismo „Wytrwałość". 18 Towarzystwo to miało kontynuować działalność rozwiązanego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy (Gillera). 19 NO z Londynu pisał w swej korespondencji z 6 II 1865: „Komitet na W. Brytanię i Irlandię zapowiedział na 15 lutego mityng w imię Polski. Przyniesie to kilka groszy, ale gorzkich, a trzeba i to pamiętać, że kto często prosi, temu mało dają. «Daily News» i «Morning Post» niejednokrotnie obrzucał nas błotem za te mityngowania, a «Times» i po dziś nas opieka." 20 „Moskowskije Wiedomosti" — najbardziej reakcyjna, nacjonalistyczno- szowinistyczna i polakożercza, bardzo wpływowa gazeta moskiewska redagowana przez Michała Katkowa. 21 Na wiecu tym przewodniczył markiz Townshend. W prezydium zasiedli znani działacze angielskiego i międzynarodowego ruchu liberalnego, ruchu robotniczego i lewicy emigracyjnej. Między innymi orędownik sprawy polskej w Anglii Edmund Beales, przedstawiciele Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotniczego (I Międzynarodówki): G. Odger, Karol Marks, Johann Eccarius, Le Lubez, oraz Konstanty Bobczyński, Jan Czyński, płk. Ludwik Oborski, Antoni Żabicki. Nie był to więc tak mało ważny wiec, jak go przedstawia Bałaszewicz-Potocki. 22 Korespondencja z Londynu w „Dzienniku Poznańskim" z 15 II1865 roku zawiera następującą wiadomość: „przyszło do scysji między Czytelnią Polską w Zurychu i Broel-Platerem, właścicielem «Der Weisse Adler» [...]. Teraźniejszy zarząd Czytelni obmyślił środki [...] zaopatrzenia jej nadal w dzienniki, które dotąd posiadała na skutek pomocy udzielanej, a dziś cofniętej ze strony hr. Platera. Jakkolwiek widzi nam się, iż instytucja polska jest korzystniejsza od wydawnictwa niemieckiej gazety, smutne na nas sprawiły wrażenie te zatargi na tułaczce." Na atak Bałaszewicza-Potockiego odpowiedział w „Dzienniku Poznańskim" z 24 II1865 członek dawnej Rady Kierującej Czytelni Polskiej w Zurychu, dr Ignacy Kamiński, wyjaśniając, że założycielem Czytelni Polskiej był Władysław Plater, który sam ponosił koszty jej utrzymania; po pewnym czasie musiał jednak przerwać pomoc materialną. Dr Kamiński stwierdzał przy tym, że „Orzeł Biały" ma od przeszło roku duże zasługi propagandowe dla sprawy polskiej w Niemczech i Szwajcarii. 23 „Dziennik Poznański" z 21 II1865. 24 Tak podpisywał swe artykuły Bałaszewicz-Potocki. 25 „Dziennik Poznański" z 11 II1865. 26 Był to numer z 1 III 1865 r. 27 30 stycznia 1865 Rząd Narodowy dekretem zniósł urząd Reprezentanta i Pełnomocnika Rządu Narodowego poza granicami zaboru rosyjskiego, sprawowany w tym okresie przez Jana Kurzynę, i powołał Komitet Reprezentacyjny w składzie: prezydujący gen. Hauke-Bosak, wiceprezes — Aleksander Guttry, członkowie: ks. kanonik Kacper Kotkowski i Walery Tomczyński. 28 Między „Wytrwałością" i „Ojczyzną". 29 Numer 18 „Ojczyzny" zawiera w korespondencji z Londynu podpisanej „A" atak na „Wytrwałość" i jej metody propagandowe oraz na Komitet Emigracji Polskiej na Anglię. 30 Numer z 4 marca 1865. 31 Artykuł stwierdzał m. in.: „stan cesarstwa... z każdym dniem się pogarsza i fundament na nietrwałym gruncie położony, rozpada się". 32 Warszawski korespondent „Moskowskich Wiedomosti". 33 Mieczysław Dzikowski, literat, był w tym czasie współpracownikiem „Ojczyzny" A. Gillera i czasopism w Poznańskiem. 34 Mowa o Natalii Aleksiejewnie Tuczkowej, żonie Mikołaja Ogariewa. 35 W końcu kwietnia rozpoczął Bałaszewicz-Potocki swoją kolejną prowokację korespondencją z Richmónd, wydrukowaną w „Wytrwałości" nr 35 z 27 IV 1865, podpisaną XYZ. W korespondencji tej zatakował zmartwychwstańców, których nazywa „bractwem Judaszowym pozbawionym ojczyzny i wiary", zarzucając ks. Jełowickiemu maltretowanie siostry bohatera powstania styczniowego na Litwie Ludwika Narbutta. Zarzut ten nie został udowodniony, posłużył jednak do zaatakowania przy okazji „Głosu Wolnego", z którego redaktorem — Antonim Żabickim, Bałaszewicz-Potocki miał porachunki osobiste za ogłoszenie w poprzednim roku wiadomości demaskujących Potockiego jako szpiega władz rosyjskich. W związku z rewelacjami XYZ napłynęły do redakcji „Wytrwałości" zbiorowe protesty, podpisane w sumie przez sto kilkadziesiąt osób, wśród nich znanych uczestników powstania i działaczy emigracyjnych. 36 Żabicki odpowiedział na atak Potockiego w nr 67 „Głosu Wolnego" merytorycznie, a w sprawie Bałaszewicza-Potockiego stwierdził, że nazwisko jego znajdowało się na liście podejrzanych o stosunki z ambasadami moskiewskimi osób i że uczestniczył w fałszowaniu pieczęci i dekretów Rządu Narodowego, czego posiada niezbity dowód we własnym ręku. 37 Listy redaktora „Wytrwałości" Władysława Sabowskiego, patrz Aneks. 38 Agentura Jana Kurzyny i Komitet Reprezentacyjny Hauke-Bosaka. 39 Protesty te związane były z prowokacją przeciw zmartwychwstańcom, szczególnie ks. Jełowickiemu, w sprawie siostry Narbutta (zob. przyp. 35). 40 Listy Agatona Gillera, zob. Aneks. 41 20 czerwca 1865 roku, po śmierci rosyjskiego następcy tronu, „Dziennik poznański" wydrukował artykuł doradzający kompromis z rządem rosyjskim i zrzeczenie się dawnych narodowych ideałów. Bałaszewicz, który był autorem artykułu, kończył go słowami Staszica „łączcie się z Rosjanami i oświecajcie się". Artykuł wywołał powszechne oburzenie w kraju i na emigracji, prasa jednomyślnie wystąpiła przeciwko gazecie i redaktor jej Jaskulski, następca pierwszego redaktora Ludwika Jagielskiego, musiał 4 dni po ukazaniu się artykułu ustąpić z redakcji, którą przejął Teodor Żychliński. 42 „Perseverance" — „Wytrwałość". 43 List Żychonia do Potockiego, zob. Aneks. 44 Pamiętniki Kajetana Koźmiana, obejmujące wspomnienia od roku 1815. Oddział trzeci i ostatni, Kraków 1865. 45 „Dziennik Poznański" z 30 VII 1865. 46 List Stanisława Tchórzewskiego, zob. Aneks. 47 List Gillera, zob. Aneks. 48 List Gillera, zob. Aneks. 49 Odezwa zamieszczona została w „Głosie Wolnym" z 20 VIII 1865 pt. Starania o zjednoczenie emigracji. 50 28 sierpnia 1865 ogłosił Hercen list do prasy, w którym piętnował oszczerstwa, jakoby organizacja rosyjska brała udział w organizowaniu w Rosji pożarów. 51 Partia fenian — tajna organizacja Irlandczyków, powstała około 1858 w Paryżu, dążąca do zdobycia niepodległości na drodze zbrojnej. 52 Korespondencja z 3 IX 1865 roku w „Dzienniku Poznańskim" (nr 225) atakowała w swej końcowej części „Głos Wolny" jako organ koterii Mierosławskiego. 53 Nekrologi wzięte z „Głosu Wolnego" nr 76, 79, 82. 54 Korespondencja „Dziennika Poznańskiego" z Litwy (nr 238) oraz „Czas" z 7 X 1865. 55 Numer z 22X1865. 56 Machiawel polski — broszura złożona w 1865 w drukarni dziennika „Ojczyzna". Broszura ma charakter postępowy, laicki, antykościelny. 57 Artykuł zawiera atak na Mierosławskiego, którego nazywa szarlatanem politycznym. 58 Cykl listów pt. De omnibus rebus et ąuiusdam aliis. 59 Korespondencja z 23 XI 1865, zamieszczona w numerze 282 „Dziennika Poznańskiego" z 16 XII 1865 r. 1866 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 562. 2 Leopold Kraczkiewicz był szefem sztabu Mierosławskiego. Trudno go nazwać jego adiutantem. 3 Artykuł wstępny "Dziennika Poznańskiego" z 28 grudnia 1865, nr 295, odpowiadał na zarzuty „Głosu Wolnego", wysunięte wobec poznańskiej gazety. Redakcja (redaktorem odpowiedzialnym dziennika był od 27 czerwca Teodor Żychliński) odpierała zarzut „hołdów oddawanych w czerwcu 1865 carowi moskiewskiemu", stwierdzając, iż nowa redakcja nie odpowiada za czyny poprzedniej. 4 Chodzi oczywiście o upadłość sklepu tytoniowego. 5 Żychliński rzeczywiście przysłał Bałaszewiczowi-Potockiemu, korespondującemu z „Dziennikiem Poznańskim" pod nazwiskiem Sawickiego, fotografię wraz z grzecznościowym listem: „Poznań, 12 grudnia 1865 r. Szanowny Panie, Szczerze dziękując za łaskawą pamięć o mnie, ośmielam się przesłać w dowód mego szacunku fotografię moją, aby w ten sposób mieć sposobność bliższego zaznajomienia się z Panem. Z prawdziwym szacunkiem Teodor Żychliński" 6 Mowa o Towarzystwie Demokratycznym Mierosławskiego, powstałym w 1865 roku i działającym do 1870 r., które zgrupowało około 300 członków na emigracji, przede wszystkim zaś we Francji i Szwajcarii. 7 Tomasz, późniejszy ordynat. 8 Bałaszewicz-Potocki przesłał do Petersburga rosyjski przekład wystąpienia mierosławszczyka Adama Dominika Bartoszewicza w sprawie „sum litewskich", mianowicie toczącego się na emigracji gorącego sporu, jak zużyć pozostałe z powstania sumy zebrane na Litwie: czy na pomoc dla potrzebujących emigrantów, czy też zachować kapitał dla przyszłego powstania. Skromną większością głosów uchwalono stworzenie żelaznego kapitału dla przyszłej rewolucji. 9 W odezwie z 9 stycznia 1866 Towarzystwa Literacko-Naukowego w Paryżu, podpisanej przez Józefa Janowskiego, Piotra Aleksandrowicza, Adolfa Pieńkowskiego, Gustawa Pawłowskiego i Walerego Przewłockiego, Zarząd Towarzystwa, powstałego 16 kwietnia 1864, informował o planie swych działań w dziedzinie pracy oświatowej i utworzenia stypendiów dla kształcącej się młodzieży oraz zwracał się z apelem o materialne poparcie tej akcji. 10 Załączone sprawozdanie Towarzystwa Podatkowego (liczącego 1165 członków) za rok 1865 wykazuje dochody z ofiar i wydatki na zapomogi dla starców, rannych i biednych oraz na utrzymanie 6 uczniów i 5 uczennic. 11 Odezwa Stowarzyszenia Kapłanów Polskich z 30 stycznia 1866, podpisana przez księży Wincentego Wiśniewskiego, Kazimierza Żulińskiego, Jana Tańskiego, Władysława Dębskiego, Adama Słotwińskiego i Aleksandra Balczewskiego, wnosi protest przeciwko konfiskatom dóbr kościelnych przez władze carskie. 12 „Głos Wolny" podawał w nrze 93 z 31 stycznia 1866 sprawozdanie ze wspomnianego obchodu publicznego w Londynie, pisząc, że odbył się on „pod przewodnictwem Polaków przebywających w Londynie i Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników". 13 Tekst podany według sprawozdania „Głosu Wolnego". 14 Le Lubez wniósł projekt rezolucji przyjętej przez zebranych, głoszącej, że „rozmyślne tępienie narodowości Polski, które obecnie Moskwa przeprowadza do skutku, wbrew prawom narodu, zobowiązaniom traktatów i urzędowym zaręczeniom, złożonym zachodnim mocarstwom, jest niebezpieczeństwem i zniewagą dla Europy i przenika zgrozą wszystkich, zwolenników zasad wolności, ludzkości i cywilizacji". Cremer, popierając rezolucję w imieniu robotników potępił politykę nieinterwencji i dowodził, że obowiązkiem ludów wolnych jest nieść pomoc uciśnionym. („Głos Wolny" nr 93, s. 376.) 15 Korespondencja dotyczyła sprawy ruskiej w Galicji. 16 „Głos Wolny" określał liczbę obecnych na przeszło 100 emigrantów. 17 Korespondencja donosiła o Towarzystwie Wzajemnej Pomocy, szkole wojskowej A. Zabielskiego, byłego zesłańca orenburskiego, zorganizowanej w Paryżu, i szkółce wieczornej dla rzemieślników i robotników polskich w Paryżu. 18 Patrz „Głos Wolny" nr 95 z 20 lutego 1866, Korespondencja. Tekst podany w brzmieniu raportu, a nie „Głosu Wolnego", raport zawiera bowiem pewne dodatkowe elementy treściowe. Świadczy to poza tym, że Bałaszewicz-Potocki miał wgląd do listu, będącego w posiadaniu Wereckiego. 19 „Echo z Polski", pismo Komitetu Polskiego w Nowym Jorku, wychodziło od 10 czerwca 1863 roku. 8 października 1864 zmieniło nazwę na „Echo polskie" i ukazywało się do czerwca 1865. Faktycznym jego kierownikiem był młody emigrant Romuald J. Jaworowski. Sprawa emigracji polskiej w Stanach Zjednoczonych została obszerniej omówiona w: J. I. Kraszewski, Rachunki z roku 1867, cz. II, Poznań 1868, s. 85—136. 20 Mowa o Stowarzyszeniu Polskim w Nancy i Czytelni Polskiej przy nim. Wiadomość w raporcie zaczerpnięta z artykułu Stowarzyszenie Polskie w Nancy, podpisanego przez A. I. Kwiatkowskiego, Teofila Jurkiewicza i J. Kokowskiego, z nru 95 „Głosu Wolnego". Raport Bałaszewicza-Potockiego z 2 marca 1866 jest w znacznej mierze oparty na wiadomościach „Głosu Wolnego" nr 95. Nawet adres Romualda J. Jaworowskiego został wzięty z handlowego ogłoszenia w tym numerze pisma, podobnie adres Akielewicza z innej wiadomości. Widać nie miał Bałaszewicz-Potocki w tym okresie żadnego innego źródła informacji. Zresztą również jego mocodawcy w Petersburgu zorientowali się w tym, zaproponowali mu przeniesienie się do Szwajcarii, a gdy odmówił, zmniejszyli mu pensję o połowę. Raport z 2 marca zawierał po. nadto skrót (również zaczerpnięty z „Głosu Wolnego") przemówienia polonofila, deputowanego francuskiego Carnota do delegacji polskiej, która mu wyraziła podziękowanie za jego mowę w Izbie Deputowanych w dniu 12 czerwca 1865 roku. 21 Wincenty Jankowski, zamieszkały w Londynie, został, na mocy skargi ambasadora rosyjskiego, aresztowany pod zarzutem sprzedaży fałszywych 25-rublowych banknotów rosyjskich. Sąd londyński uniewinnił go jednak. 22 W tym wypadku zawiodła Bałaszewicza-Potockiego intuicja polityczna. Do wojny prusko-austriackiej bowiem doszło. 23 Brzozowski był sparaliżowany od 1855 roku. 24 Artykuły te zamieszczane były w „Dzienniku Poznańskim". 25 Informacje Bałaszewicza-Potockiego o działalności Arnauda wywołały niepokój w III Wydziale. Szukano wiadomości o nim w Centrali Wydziału i u władz lokalnych w Rosji. Interesował się tą sprawą osobiście szef Korpusu Żandarmów hr. Szuwałow i sam car. 26 Tj. głównego naczelnika III Wydziału i szefa Korpusu Żandarmów, hrabiego Szuwałowa. 27 „Głos Wolny" natomiast występował przeciwko tworzeniu legionu polskiego we Włoszech (nr z 20 maja 1866). 28 W korespondencji z Londynu w „Dzienniku Poznańskim" (nr 118 z 27 maja 1866) jej autor (tj. Bałaszewicz-Potocki) występował m. in. przeciwko formowaniu we Włoszech legionu polskiego pod naczelnym dowództwem Garibaldiego. 29 Inicjatywa formowania legionu polskiego w ramach wojska austriackiego, tzw. „krakusów galicyjskich", wyszła od hr. Kazimierza Starzeńskiego, byłego pułkownika wojsk austriackich, który wydaną w tej sprawie odezwę podpisał jako „przez Najjaśniejszego Pana mianowany regimentarz". Pewnego poparcia udzielił tej akcji ks. Władysław Czartoryski listem swoim ogłoszonym w „Dzienniku Poznańskim" 30 maja 1866. 30 Patrz przypis 8. 31 Informacja zgodna z prawdą. 32 Bałaszewiczowi-Potockiemu obniżono pensję miesięczną z 40 na 20 funtów szterlingów. 33 „Głos Wolny" z 31 sierpnia 1866. 34 Chodzi o wybory do Komitetu Reprezentacyjnego Zjednoczenia. 35 Jedna z fałszywych sensacji o przyłapaniu Wróblewskiego i Świętorzec- kiego na kradzieży. Tego rodzaju fałszywe wiadomości są charakterystyczne dla raportów Bałaszewicza. 36 Liczba zbliżona do prawdziwej. 37 Protest został ogłoszony w „Głosie Wolnym" z 10 listopada 1866. 38 Patrz „Głos Wolny" z 30 listopada 1866. 39 List Mierosławskiego, ogłoszony w „Głosie Wolnym" z 31 października 1866, zawierał m. in. ostry atak na członka Komitetu Reprezentacyjnego Zjednoczenia, Aleksandra Biernawskiego, którego Mierosławski nazywał agentem arystokracji, jezuitą, oszustem. Ponadto przestrzegał przed zakusami Komitetu Reprezentacyjnego Zjednoczenia i wzywał do wskrzeszenia Towarzystwa Demokratycznego. 40 Sprawozdanie „Głosu Wolnego" z 30 listopada 1866 nie wspomina o pobiciu Żabickiego. Co prawda Żabicki był redaktorem „Głosu Wolnego" i mógł nie zamieścić tej informacji. 41 Podane za „Głosem Wolnym" z 30 listopada 1866. 42 Kryński nie należał do partii Czartoryskiego, należał zawsze do radykalnej lewicy emigracyjnej. 43 Autor korespondencji z Londynu kreśli w „Dzienniku Poznańskim" z 29 grudnia 1866 roku obraz życia materialnego emigracji londyńskiej i wypowiada się przeciwko utopiom patriotycznym, a za nauką rzemiosła jako źródła utrzymania emigrantów polskich na obczyźnie. 1867 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 563. 2 Prasa emigracyjna nie wspomina o takiej organizacji w Londynie, prawdopodobnie mowa tu o Gminie Centralnej Londyńskiej Zjednoczonej Emigracji. 3 W odezwie podpisanej przez prezesa Stowarzyszenia księdza F. Łaszowskiego i sekretarza księdza J. Tańskiego znajdujemy wezwanie do obchodu rocznicy powstania styczniowego. „22 stycznia — głosi odezwa — rocznica powstania narodowego, bolesne wspomnienie tylu osierociałych rodzin kraju naszego. Jakżeż smutnie obchodzoną przez nas bywa, przypominając warunki katakumbowego życia pierwszych chrześcijan; smutno, bo nawet bez słowa pociechy, bez możności obchodu tego triumfu, a zatem i boleści narodowej." W kraju — stwierdza dalej odezwa — wróg nałożył pieczęć milczenia, tutaj zaś, na ziemi wygnania, wzajemne niezgody uniemożliwiają należyte świętowanie tej rocznicy. Stowarzyszenie Kapłanów Polskich zaprasza paryskich emigrantów na cichą mszę do kościoła Sw. Mikołaja. 4 Gmina Centralna Londyńska Zjednoczonej Emigracji. 5 Bałaszewicz nie wspomina o wystąpieniach innych przedstawicieli Międzynarodówki na tym mityngu, który stał się poważnym wydarzeniem w Londynie. Bałaszewicz zresztą świadomie pomniejsza jego znaczenie, zarówno jeśli idzie o liczbę zebranych, jak i przebieg wiecu. Poza Jungiem i Żabickim przemawiali Karol Marks, Eccarius, Besson, Namier, Konstanty Bobczyński i Ludwik Oborski. „Dopomogły przekazane przez Sekcję Towarzystwa Demokratycznego ścisłe stosunki z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Robotników, którego znaczenie i wpływ z każdym dniem się powiększa" — pisał „Głos Wolny", który podawał w swym sprawozdaniu, że dr Marks wniósł krótką, lecz wiele wyrażającą uchwałę, że „wolność w Europie nie może być ustaloną bez niepodległości Polski". Głos jego — pisze redakcja — pełen trafnych spostrzeżeń i logicznych wywodów, zasługuje na dosłowne podanie. (Tekst przemówienia Marksa zajmuje całą stronę „Głosu".) Eccarius stwierdził, „że kwestia zjednoczenia Niemiec przez zwycięstwa pruskie nie została ani o krok naprzód posuniętą ku rozwiązaniu, że kamieniem probierczym prawdziwie niemieckiej polityki narodowej jest sprawa Polski, i że bez wolnej i niepodległej Polski nie masz wolnych i niepodległych Niemiec". Przedstawiciele francuskiej sekcji Międzynarodówki protestowali przeciw ujarzmieniu Polaków, przyrzekając „pomoc do odbudowania ich ojczyzny na podstawach republikańskich, demokratycznych i socjalnych". Bobczyński wyjaśniał specyfikę polskiego ruchu narodowowyzwoleńczego: „Oświecone klasy, a osobliwie drobna szlachta, biorą w nich główny udział. Zachodnim narodom, u których ruchy odmiennym odbywały się trybem, zdaje się zatem, że skoro szlachta i księża w ruchach polskich przewodzą, muszą być one koniecznie szlacheckiej i klerykalnej dążności. Ale tak nie jest, albowiem powstanie w Polsce jest zarazem rewolucją, patriotyzm musi być demokracją, bo niepodległość może być tylko odzyskana za pomocą wolności i równouprawnienia wszystkich klas i wyznań." Ludwik Oborski atakował antynarodowe i anty liberalne tendencje oraz nieprzychylne Polsce artykuły, wydawanego w Londynie francuskiego dziennika „LTnternationale". Oborski dodał: „Pismo to nie najwłaściwszy nosi tytuł. Wstyd dla Francuzów, że w wolnej Anglii nie mogą się zdobyć na organ, co by wypowiadał ich szlachetne poczucia i wzniosłe idee." Angielski publicysta A. Fox wniósł rezolucję wzywającą „do podjęcia odbudowania Polski w granicach 1772 roku" oraz do urządzania takich zgromadzeń również w Genewie i Brukseli. 6 Rola Platera jest przez Bałaszewicza wyolbrzymiona. Jest to wynikiem faktu, iż o Platerze jest dużo wzmianek w prasie emigracyjnej, a z niej głównie czerpie w tym okresie swe wiadomości Bałaszewicz. 7 22 marca 1867 odbyła się w Londynie zorganizowana przez dr Adriana Baranieckiego loteria, na której fantami były pozostałe klejnoty, zebrane przez niego w czasie powstania na Podolu. Wartość ich szacowano na 25 000 franków. Baraniecki liczył na dochód 50 000 fr. Zebrał jednak tylko 12 500 fr. 8 Oczywiste oszczerstwo. Nikt nie wątpił na emigracji w uczciwość dr Ba- ranieckiego, którego szkaluje Bałaszewicz. „Głos Wolny" tak referował wyniki akcji loteryjnej: „Sprzedano tylko 1000 (zamiast 4000) biletów [loteryjnych]. Otrzymano 12 500 fr. Loteria miast zysku mogła przynieść stratę. Na szczęście fortuna stanęła po stronie pana Baranieckiego. Najdroższe fanty wygrały bilety, które nie były sprzedane i pozostały w jego rakach. Loteria dała 5000 fr. dla uczącej się młodzieży emigracyjnej. Z tym wszystkim radzimy panu Baranieckiemu zaniechać dalszych loterii. [...] Najprostszą byłoby drogą sprzedać resztę klejnotów na drodze prywatnej. Mniej się wprawdzie weźmie, ale nikt nie będzie miał powodu chełpić się, że wyświadcza Polakom dobrodziejstwa, płacąc za rzecz tyle, ile jest warta." Dr Baraniecki kontynuował akcję loterii również po powrocie do Galicji, prowadził ją również w Królestwie, gdzie korzystał m. in. z pomocy Narcyzy Żmichowskiej. Zebrał też około 1000 dzieł dla bibliotek w Londynie i Wisconsin. Polacy londyńscy ofiarowali mu przy jego wyjeździe z Anglii złoty pierścionek z napisem „W dowód szacunku" („Głos Wolny" nr 152). 9 Pogłoski te — głosiło pismo Komitetu Reprezentacyjnego — sieją kłamliwe wieści, że żołd emigrantom nie będzie wypłacany, że rząd francuski jest nieprzychylny sprawie polskiej, że jest niezadowolony z zachowania się emigrantów polskich. Komitet Reprezentacyjny grozi oddawaniem pod sąd opinii publicznej osób szerzących fałszywe i szkodliwe wieści. 10 Wiadomość o liście Gillera nieprawdziwa. Bałaszewicz przepisał po prostu list protestacyjny 23 młodych emigrantów studiujących w Zurychu, wydrukowany w „Głosie Wolnym" z 31 marca 1867. Młodzież polska w Zurychu protestowała przeciwko „niepolskiemu postąpieniu wiceprezesa Komisji Subsydiów (dla młodzieży polskiej na studiach), Władysława Platera", który samowolnie, bez wiedzy Komisji Subsydiów, wystosował w jej imieniu do przebywającej w Szwajcarii cesarzowej austriackiej prośbę o wsparcie dla studentów polskich na emigracji. 11 Ksiądz Żuliński i Bolesław Swiętorzecki żądali wprowadzenia do ustawy organizacyjnej Zjednoczenia zasady przyjmowania każdego zgłaszającego się do Zjednoczenia emigranta, rezygnując z rekomendacji członka Zjednoczenia i przysięgi na wierność zasadom i manifestom Rządu Narodowego 1863 roku, oraz zajmowania się przez Zjednoczenie sprawami tylko polskimi. Bałaszewicz oparł się tu na ataku „Głosu Wolnego" na Świętorzeckiego i Żulińskiego (nry z 20 i 30 kwietnia 1867). 12 W Piśmie do redakcyj pism polskich w Emigracji z 29 marca 1867 Władysław Plater zaprzeczył stawianym mu zarzutom. Oświadczył, że nie udawał się do cesarzowej o pomoc. W obronie jego stanął gen. Hauke-Bosak, który w ogłoszonym w prasie emigracyjnej liście z 27 marca za- rzucił autorom protestu, że ich list „treścią swą przechodzi granice wolnego Warn wypowiedzenia i nie może być uważany inaczej, jak tylko za dowód impertynencji Waszej względem Wielce Szanownego obywatela Platera". 13 Była to Drukarnia Polska Zjednoczenia. 14 Listy do gromady o zmowie ludowej Polski, Litwy, i Rusi, przez obywatela jenerala Bosaka, byłego naczelnika sil zbrojnych województw: krakowskiego, sandomierskiego i kaliskiego, Zurych 1867. 15 Konferencja dyplomatyczna doprowadziła do podpisania traktatu o odrębności i neutralności Księstwa Luksemburskiego. Francja musiała zrezygnować z roszczeń wobec Luksemburga. 16 Towarzystwo Literackie Przyjaciół Polski, zajmujące się m.in. działalnością charytatywną wśród emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii. 17 „Moskwa urządziła wystawę etnograficzną, na którą zwiozła licznych weteranów panslawizmu i płatnych przyjaciół" — stwierdzał Hercen w „Kołokole" z 15 czerwca 1867. 18 Uwaga adresata: „Znowu A. P. Bfutkowski]!" 19 Adres paryski, potępiający zamach Berezowskiego na Aleksandra II, podpisało 300 emigrantów, wśród nich Teodor Morawski, Stan. Barzykowski, Wład. Zamoyski, a jako byli członkowie Rządu Narodowego Giller, Ruprecht i Siwiński. Protestowali również przedstawiciele lewicy emigracyjnej — Jarosław Dąbrowski i Józef Tokarzewicz. 20 Z polecenia Londyńskiego Grona Historycznego. 21 Wydrukowany w „Głosie Wolnym" z 20 czerwca 1867. 22 Komitet wyrażał pełne poparcie i uznanie panu Arago, sędziemu przy Sądzie Apelacyjnym paryskim, za podjęcie obrony Berezowskiego. Komitet stwierdzał, że pan Arago „oddał prawdziwą usługę naszej sprawie". 23 Komitet Zjednoczenia wzywał 15 lipca 1867 rodaków do składki na upominek dla p. Edmunda Arago. 24 „Głos Wolny" zarzucał Bulewskiemu mistyfikację wzorowaną na amerykańskich Irlandczykach. „Każdy wie, że mistyfikacja pana Bulewskiego ukrywa pustki [...] Republikanie polscy nie przebaczą panu Bulewskiemu [...], że naraził ich na pośmiewisko." 25 „Głos Wolny" podawał w sprawozdaniu z tej uroczystości, iż zgromadzenie było bardzo liczne, a kazanie wygłosił arcybiskup westminsterski ksiądz Manning. Równocześnie pismo podkreślało zasługi i popularność księdza Emeryka Podolskiego, emigranta, konspiratora i opiekuna wychodźców. 26 Oczywisty wymysł Bałaszewicza. Wszystko wykoncypowane na podstawie artykułu o studiującej młodzieży emigracyjnej w „Głosie Wolnym" z 20 sierpnia 1867. 27 Zdanie sprawy z uwag nad projektem organizacji Wychodźstwa Polskiego. 28 List Butkowskiego brzmiał następująco: „Florencja, 7/19 kwietnia 1867 Drogi przyjacielu, nie znajduję słów, by Ci wyrazić, jak jestem Ci wdzięczny za pamięć i życzliwość, której tyle zawierał ostatni Twój list. Prawdę mówiąc, nasza znajomość, przyjaźń i stosunki wzajemne w przeszłości stanowią rzecz tak niezwykłą, tak rzadką ucztę, że nie sposób zapomnieć o niej nawet w chwilach największego zaaferowania. Radzę Ci, jak przyjacielowi i dobroczyńcy memu, nie zapomnieć o znaczeniu tych stosunków, tym bardziej że makiawelistyczne potrzeby naszych czasów mogąje uczynić bardzo przydatnymi. Na skutek nacisku A. Szfulca] nie mogłem w czasie mego pobytu w Rosji korespondować z Tobą. Osoba moja znajdowała się, podobnie jak w chwili obecnej, na uboczu, w samotności. Nie miałem koło siebie w Moskwie nikogo oprócz Wojejkowa, który z kolei czuł się mocno dotknięty moją nominacją w Moskwie. Wszelkimi sposobami starałem się unikać wszystkiego, co mogłoby zadrażnić jego ambicję, ale z czasem, kiedy A. Szfulc] znowu postanowił wysłać mnie za granicę, nieprzyjemna ta okoliczność odpadła automatycznie. Informacjami, które przekazywałem w Moskwie, sparaliżowałem ostatecznie tamtejsze środowisko socjalistyczne i nihilistyczne ujawniając ich działalność rządowi. Uprzedzałem nawet naszych zawczasu o tajnych zamierzeniach partyj, które organizowały zamach 4 kwietnia. Działalnością tą pozyskałem sobie ich wdzięczność i do chwili obecnej jestem z nich ogromnie zadowolony. Poza wiernością ich sprawie żadne inne uczucie mną nie powoduje. Z jednym tylko nie mogę się pogodzić — z ich skąpstwem, jeżeli chodzi o środki, jakie wydawane mi są na utrzymanie; okoliczność ta nie pozwala mi rozwinąć działalności z rozmachem, do tego stopnia, że czasami, kiedy nadarza się okazja uzyskania informacji o czymś ważnym przy pomocy pieniędzy, jestem zmuszony z powodu ograniczonych środków wycofywać się, oczywiście ze szkodą zarówno dla siebie, jak i dla nich. Jak wynika z ostatniego listu p. A. Szfulca], wkrótce będę zmuszony opuścić Włochy. A. Szfulc] pisze do mnie, że wkrótce powiadomi mnie o planach dotyczących mojej osoby i przeniesieniu mnie, wydaje się, do Heidelbergu. Jest mi ogromnie przykro opuszczać Włochy, gdzie tak mile spędzam czas, w dodatku w ciągu 14 miesięcy nauczyłem się świetnie języka, zżyłem się, że tak powiem, z Włochami, którzy przestali mnie traktować jak cudzoziemca i ogromnie mnie polubili. R propos, pytałeś mnie, jaki jest koszt utrzymania we Włoszech. Jeżeli o to chodzi, należy brać pod uwagę tę różnicę, o której przekonałem się w Turynie, Mediolanie, Wenecji i Florencji. Osierocony Turyn będzie dla Ciebie, drogi przyjacielu, najwygodniejszy. Ludzie (Piemontczycy) są niezwykle towarzyscy, życie, w związku z przeniesieniem stolicy — bezgranicznie tanie, miasto zabudowane, pełne dużych budynków, obrazy niemal darmo. (Załączam adresy sprzedawców obrazów, możesz się na mnie powołać: 1. Aloatti, via S. Philippo; 2. Gherghardi, tamże; 3. Benjamino Stephano, via S. Theresa, i amator nad wyraz uprzejmy — Dottore G. de Michelis, 10 via S. Theresa, z którym utrzymywałem najserdeczniejsze stosunki.) Mieszkanie dwu- trzypokojowe kosztuje od 25 do 40 franków miesięcznie. Obiad w Albergo del Grań Cairo, doskonały, po 1 fr. 75 do 2 fr. od osoby. Kobiety czarujące, mieszanina typu francuskiego z piemonckim, łatwe i zmysłowe. Nie mogę tego powiedzieć o Mediolanie i Wenecji, które wprawdzie w pełni zasługują na miano artystycznych miast, ale wszystko jest tam o połową droższe. Co się tyczy Florencji, mimo zbytku, jaki tam panuje z uwagi na jej stołeczny charakter, i pobytu w tym mieście śmietanki towarzystwa europejskiego, życie jest tu wcale tanie, jeżeli mieszkać będziesz nie w hotelach, lecz w domach prywatnych. Dzieła sztuki, z wyjątkiem monet, są bardzo drogie i stanowią główny cel spekulacji Włochów i cudzoziemców (Riblet et Comp., via de Panzani 25, obrazy i starożytności, główny sklep), którzy zajmują się tą dziedziną handlu. Monety, co najdziwniejsze, są bardzo tanie, ponieważ mało kto je kupuje. Korzystając z tego, kupiłem dużo rzadkich egzemplarzy, które postaram się opublikować, żywię bowiem wielką nadzieję, że rzucą one nowe światło na historię pierwotnych Etrusków. Wydaję obecnie tutaj Supplement do mych Recherches historiąues sur la ville de Tium, w których zamieszczam pięć nieznanych monet. 28 bm. zakończyłem druk (wszystkiego stu egzemplarzy), z których wyślę Ci niezwłocznie dwa egzemplarze —jeden dla Ciebie, drugi dla British Museum, które ogromnie cenię i szanuję. Pytałeś mnie o ks. Was[yla] Andriejewicza [Dołgorukowa]. Półtora miesiąca temu otrzymałem wiadomość o jego przyjeździe do Florencji na spotkanie ze swą kuzynką hrabiną Osten-Sacken (żoną pierwszego sekretarza ambasady i wdową po księciu Michfale] Aleks[andrze] Golicynie, który tak tanio kupił ode mnie białe kruki z biblioteki hrabiego Razumowskiego, a którą widziałem ostatni raz w Moskwie w roku 1864) oraz polecenie przybycia do niego i przesłania za jego pośrednictwem jakichś rzadkich okazów, które nie bardzo wypada wysyłać pocztą, jak na przykład album włoskich karykatur na Rosję itp. 20 marca przyjechał książę. Zostałem przyjęty w pałacu Wielkiej Księżny Marii Nikołajewny w San Donato. Przyjął mnie bardzo życzliwie, następnie spacerowałem z nim razem po Florencji. Po wyjściu z cerkwi rosyjskiej zostałem przedstawiony Sackenowi, z którym miałem polecenie nie spotykać się, nie wiem zresztą dlaczego. Książę słusznie zauważył, że Sacken jest człowiekiem, na którego można liczyć i przed którym nie należy mieć tajemnic. Sacken natychmiast poznał mnie (utrzymywałem z nim stosunki w Turynie w roku 1864) i zaproponował mi wszelkiego rodzaju usługi, pytając równocześnie, dlaczego nie powiadomiłem go o moim pobycie we Florencji; mimo wszystko, zgodnie z wolą ojców nie uważam za potrzebne chodzić do niego i być w jakiejkolwiek formie zobowiązanym ambasadzie, miałem możność niejednokrotnie przekonać się o tym. Przekazałem księciu paczkę dla naszych i 30 marca nowego stylu odprowadziłem go do kolei żelaznej, którą udawał się do Wiednia, skąd wraca natychmiast do Petersburga. Podzielam najzupełniej Twoją opinię o tym dostojniku: człowieka lepszego, bardziej życzliwego aniżeli książę nie spotkałem wśród magnatów rosyjskich. Z przyjemnością posłałbym Ci kilka grawerowanych kamieni i wiele innych pieczęci galwanoplastycznych, które zebrałem w ciągu ostatnich trzech lat, ale nie wiem w jaki sposób; przez kogo dostarczyć Ci je. Łatwiej będzie to zrobić, kiedy będę w Niemczech. Wysłałem (8 kwietnia) do p. Rollin et Fenardent 100 franków, ażeby otrzymać od niego 12 monet i kilka broszur, i do tej pory nie otrzymuję odpowiedzi, co w dużej mierze wstrzymuje druk mojej książki, gdyż czekałem, by mi przysłał jedną monetę z Tium (którą opisał w swym katalogu greckim pod nr 4580), która winna znaleźć się w mojej książce. Będzie mi bardzo miło otrzymać od Ciebie katalog z cenami, mam nadzieję znaleźć w nim wiele dla mej kolekcji, toteż, jeśli chcesz mi sprawie przyjemność, przyślij mi je najbliższą pocztą razem z wszelkiego rodzaju poszczególnymi rysunkami monet do mojego albumu numizmatycznego, którego zakres zamierzam znacznie rozszerzyć. Jeżeli masz podwójne egzemplarze «Bulletin du numismate public» par Henri Hoffman za rok bieżący — przyślij mi je. Tysiączne dzięki za rysunek medalu Dioklecjana. Jest to, jak się to mówi, nummus eximiae raritatis, radzę Ci opublikować to. Kiedy otrzymałem go, mimo woli przyszło mi na myśl, że istnieje analogia pomiędzy tym medalem i naszym życiem. Przeczytaj jego historię — przekonasz się, że mam rację... Niedawno kupiłem tutaj medal Otacylii Sewery, na którego odwrocie znajdują się deux tętes en regard de Philippe II et Gordien III i napis: Pietas Augustorum III et II Cos. Wielkość: JEn. Kupiłem jeszcze medal Konstantego Wielkiego VBBS Roma, którego cena według Cohena wynosi 150 franków. Rysunek załączam. Dowiedz się w British Museum lub w High Market 27 o następującą rzecz: czy nie ma u nich monety (rysunek w przybliżeniu załączam pod nr 2) Kajusa Kaliguli z kontramarką Attyli, który posiada nieocenioną wartość historyczną, oraz czy nie mają monety (nr 3) z głową Jupitera, a na stronie odwrotnej trójnożek i napis zaczynający się tak: 0ANA ...TAN. Zupełnie nieznana i świadcząca o istnieniu jakiegoś miasteczka [...]" 29 Pomyłka. Statut uzyskał 508 głosów. 30 Bałaszewicz przepisał najzwyczajniej część wydrukowanego w „Głosie Wolnym" z 10 listopada 1867 i wydanego w 1868 r. w Paryżu (jako odbitka z „Głosu Wolnego") opracowania Petyona Wyjątek z Pamiętnika ob. Eustachego Petyona w odpowiedzi na „ Wstęp do dziejów 1863 roku"p. Agatona Cillera. 31 Bronisław Gruczyński był sekretarzem Komisji Organicznej Towarzystwa Demokratycznego (Mierosławskiego). Dla techniki raportów Bałaszewicza charakterystyczna jest informacja o Gruczyńskim. 16 października 1867 wygłosił Gruczyński mowę żałobną nad grobem Marka Malewskiego, 10 listopada podał ją „Głos Wolny" — w ślad za tymi publikacjami informacja Bałaszewicza o nim. 32 W 1866 roku ogłosił Jarosław Dąbrowski list otwarty do posła na sejm galicyjski Leszka hr. Dunin-Borkowskiego, w którym protestował przeciwko odmawianiu Rusinom galicyjskim prawa do samodzielności. W listopadzie 1867 Dąbrowski wywołał rzeczywiście burzę swoim Listem otwartym w sprawie ukraińskiej, skierowanym „Do obywatela Bednarczyka i jego politycznych przyjaciół", w którym wypowiadał, podobnie jak Hercen, pogląd, iż należy Rusinom pozostawić prawo wyboru drogi rozwoju politycznego: z Rosją, Polską, lub też samodzielnej państwowości. Jarosław Dąbrowski był zupełnie osamotniony. Komitet Reprezentacyjny, a nawet Walery Wróblewski wystąpili przeciw niemu. 26 listopada Dąbrowski zrezygnował z uczestnictwa w przyszłym składzie Komitetu Reprezentacyjnego. 1868 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 564. 2 Jest to urywek z ogłoszonych w „Głosie Wolnym" z 10 listopada 1867 r., s. 641— 642, a później wydanych jako przedruk w Paryżu wspomnień Wyjątek z Pamiętnika ob. Eustachego Petyona w odpowiedzi na „ Wstęp do dziejów 1863 roku"p. Agatona Gillera. 3 Mowa tu o Ognisku Republikańskim Polskim. Ognisko Rewolucyjne Polskie założył Bulewski w 1864 roku. 4 Program Ogniska Republikańskiego Polskiego ogłoszono 12 września 1867 r. Podpisali go Bulewski i Bosak. 5 Zjednoczenia Emigracji Polskiej. 6 Kandydatami byli także Edmund Korabiewicz i Władysław Nowosielski. 7 Największą ilość głosów otrzymali: Wróblewski — 634, Jarmund — 558, Dąbrowski — 453. 8 W sensie organizatorów uroczystości stulecia konfederacji barskiej. 9 Poznańskiego. 10 Prawdopodobnie Władysław. 11 W raporcie z 10 marca 1868 r. Bałaszewicz podaje za „Głosem Wolnym" z 1 marca 1868 r., że zmarły 22 lutego 1868 Alojzy Krasiński był adiutantem Wysockiego. 12 Rezolucja na raporcie: „Dać znać baronowi Friderichsowi." 13 Przemówienie wygłoszone w Towarzystwie Historycznym Polskim w Londynie wywołało w odpowiedzi polemiczny artykuł w „Głosie Wolnym" z 10 maja 1868 r. oraz list do redakcji Hauke-Bosaka, atakujący w tymże numerze Władysława Czartoryskiego za jego proaustriackie stanowisko. 14 Mowa o utworzeniu Towarzystwa Narodowo-Demokratycznego we Lwowie. Pierwsze zgromadzenie odbyło się we Lwowie 24 maja. Zagaił je historyk Henryk Schmitt, przewodniczył Franciszek Smolka. Do zarządu Wydziału weszli: Smolka, Schmitt, adwokat Czemeryński, literaci Karol Widmann i Tadeusz Romanowicz, stolarz Wincenty Żak, dr praw Juliusz Popiel, lekarz Wołek, propinator żydowski Berger oraz redaktor „Dziennika Lwowskiego" Karol Groman. Prezesem Towarzystwa został wybrany Franciszek Smolka. 15 Program i porządek zgromadzenia prawie dosłownie przepisane z „Głosu Wolnego" z 31 maja 1868 r. „Głos Wolny" podaje jednak liczbę 112 członków. W nrze z 10 sierpnia 1868 r. pisano natomiast o przystąpieniu do Towarzystwa zaledwie kilkunastu osób. 16 „Głos Wolny" nr 179 z 20 czerwca 1868 r. w artykule Ksiądz Mikoszewski atakował go za samowolne rozporządzenie bezprawnie zebranymi funduszami: „Żyje z nich okazale, a nawet nieprzyzwoicie." 17 Szulcowi. 18 Pomnik, odsłonięty w Raperswilu 10 sierpnia 1868 r. dla uwiecznienia pamięci stuletniej walki zbrojnej Polski. 19 Rewolucji 1788 r. 20 Rewolucja w Hiszpanii obaliła w 1868 r. rządy Izabeli, która utraciła tron. Dopiero w 1873 r. monarchiści hiszpańscy powołali na tron Alfonsa II. 21 Emigrant polski, major wojsk Stanów Zjednoczonych, a później generał konfederacji, zarządzający masą spadkowa po Kościuszce. 22 Bałaszewicz przytacza tu przepisany z „Głosu Wolnego" z 20 października 1868 r. list prezesa komitetu brukselskiego Zjednoczenia, Erazma Malinowskiego, wzywający Mierosławskiego do szczegółowego sprawozdania z otrzymanych od Aleksandra Guttry'ego w czasie powstania 300 000 franków. 23 Józefat Bolesław Ostrowski, słynny na emigracji I.B. (Ibuś). 24 Rankiem 28 listopada 1868 r. ks. E. Podolski odprawił mszę za poległych w obronie ojczyzny, a wieczorem tegoż dnia odbyło się zebranie w hotelu Grzeszkowskiego. „Głos Wolny" pisze o licznym zebraniu. 1869 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 565. 2 Sklep tytoniowy Michalskiego był przez kilkadziesiąt lat punktem zbornym dla emigrantów londyńskich i przejeżdżających rodaków. Jego właściciel cieszył się szacunkiem ogółu emigrantów. 3 Podane za „Głosem Wolnym" z 20 lutego 1869 r. 4 „Głos Wolny" wydrukował 28 lutego 1869 r. odezwę Hauke-Bosaka, datowaną 21 lutego 1869 r., oraz jego list do Sekcji Ogniska Republikańskiego Polskiego w Bazylei w tej sprawie. 5 Odezwę podpisali: Ludwik Nabielak, Karol Ruprecht, Agaton Giller, Mikołaj Akielewicz, Kazimierz Szulc, Józef Żuliński. Bałaszewicz-Potocki podaje tylko Akielewicza, gdyż ten podpisał list do redakcji „Głosu Wolnego" o umieszczenie załączonej odezwy w sprawie medali. („Głos Wolny" z 28 lutego 1869 r.) 6 Adres emigrantów polskich wręczony szwajcarskiemu konsulowi generalnemu w New Yorku, p. Hitz. 7 W Kaplicy Polskiej w Londynie. 8 „Głos Wolny" opublikował 21 kwietnia 1869 r. odpowiedź Mierosławskiego na atak Zygmunta Miłkowskiego w „Niepodległości" w nrach 99 i 100. 9 Członek Centralnej Gminy Londyńskiej. 10 Raport oparty całkowicie na artykule Sprawy Zjednoczenia, który się ukazał w „Głosie Wolnym" w 1869 r. w nrach 212 i 213. 11 Słynna sprawa Barbary Ubryk. 12 Kongres Ligi Międzynarodowej Pokoju i Wolności, założonej w 1867 roku. 13 „Rzeczpospolita Polska" ukazywała się od 2 sierpnia 1869 do 1 sierpnia 1870 r. i była uważana za organ „czerwonego radykalizmu". 14 Bałaszewicz-Potocki pisze tu o oo. zmartwychwstańcach. 15 Prawdopodobnie mieszkający wówczas w Londynie Henryk Krasiński. 16 W rzeczywistości chodzi o wybór listów politycznych Franciszka Smolki w przekładzie francuskim. 17 Zebranie odbyło się w wynajętej sali Cleveland Hali przy Fitzroy Sąuare. Przyjęto dwie rezolucje zgłoszone przez J. M. Wereckiego, o wzmacnianiu jedności narodowej, i Żabickiego, popartą przez Jana Kryńskiego, wzywającą narody Europy zachodniej do podania ręki narodowi polskiemu. („Głos Wolny" z 10 grudnia 1869 r.) 18 Mowa o składkowej kolacji. 19 Przepisane z „Głosu Wolnego" z 20 listopada 1869 r. 1870 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 566. 2 Chodzi o powstałe we Lwowie w 1868 roku Towarzystwo Narodowo-De-mokratyczne pod przewodnictwem Franciszka Smolki. 3 Mowa o Muzeum Raperswilskim, założonym i otwartym przez Władysława Platera w 1870 roku pod nazwą Muzeum Narodowego Polskiego, gromadzącym przede wszystkim zbiory emigracji polskiej. 4 Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół" utworzone zostało we Lwowie w 1867 roku jako stowarzyszenie gimnastyczne i społeczno-wychowawcze. 5 W końcu 1869 roku powstało w Krakowie demokratyczne „Koło Polityczne", którego jednym z założycieli był Alfred Szczepański. 6 Zwalczające się koterie rosyjskie w Wilnie: byłego wileńskiego generał- -gubernatora Kaufinana i jego następcy Potapowa, są tu ukazane raczej wiernie. 7 Michał Katkow, od 1863 roku redaktor i dzierżawca „Moskowskich Wie-domosti", wydawał wraz z Piotrem Deontiewem „Russkij Wiestnik". Oba te pisma reprezentowały reakcyjny nacjonalizm i skrajny monarchizm. Gazeta Andrieja Krajewskiego „Gołos" (1863—1864) i „Otieczestwiennyje Zapiski" (1839— 1867), miesięcznik literacko-polityczny również w latach, gdy ich redaktorem był Krajewski, reprezentowały kierunek umiarkowanie liberalny. 8 „Wiest"' — pismo polityczno-literackie wydawane w Petersburgu w latach 1863— 1870 przez W. Skariatina i N. Jumatowa; „Nowoje Wriemia" — petersburska gazeta ukazująca się w latach 1868—1917; do 1876 roku reprezentowała kierunek umiarkowanie liberalny. 9 Wybitny emigrant rosyjski Piotr Dołgorukow zapisał w 1868 roku w testamencie polskiemu emigrantowi i bliskiemu współpracownikowi Hercena, księgarzowi Stanisławowi Tchórzewskiemu, swoje archiwum notatek i znaczną sumę pieniędzy, zobowiązując go do ich opublikowania. 10 po 1867 roku rozpoczęły się coraz bardziej ożywione próby doprowadzenia do porozumienia polsko-ruskiego w Galicji. Nie znalazłem jednak potwierdzenia utworzenia wspomnianego Stowarzyszenia dla Zjednoczenia Rusinów i Polaków. 11 Władysław Czartoryski i jego najbliżsi współpracownicy: Wyziński, Klaczko i Jordan, utrzymywali żywy kontakt z austriackim ministrem spraw zagranicznych do końca 1870 roku. 11 Bałaszewicz-Potocki wykorzystał w tym doniesieniu, tyczącym się aresztowania Jarosława Dąbrowskiego, korespondencję „Głosu Wolnego" z 15 I 1870, którą tu przytaczamy: „Aresztowania Wychodźców Polskich w Paryżu. Już od dwóch miesięcy toczy się śledztwo w Paryżu przeciwko oskarżonym o udział w fałszowaniu rubli moskiewskich. Nie wspominaliśmy o tym smutnym wypadku, gdyż uważaliśmy za rzecz właściwą doczekać się wyroku sądowego, nim powiemy słowo nasze i o samym postępku i o winnych, jeżeli się tacy na zgrozę naszego polskiego sumienia okażą. Dziś przerywamy milczenie dla dwóch powodów: najprzód, że już o tym procesie dzienniki zagraniczne wspomniały, po wtóre, że o nim najdziwaczniejsze krążą wieści, które wyświecić i sprostować jest naszym obowiązkiem. Nie pierwszy to raz znosić musimy podobnego rodzaju ciosy zadane uczciwości narodowej. Dzieje ostatnich kilku lat emigracyjnych złożyły nam już dowody smutnego zniżenia pojęć i uczuć moralności u ludzi, którzy w szkole moskiewskiej skazili swe serce i rozum, a nie mieli czasu zaczerpnąć w społeczeństwie polskim zasad cechujących prawdziwą godność Polaka. Tą rażą jednak podejrzenie padło na człowieka znanego ze swej zacności, na człowieka, który poświęceniem, energią i zasługami w pracach patriotycznych zarobił sobie na powszechny szacunek w kraju i w emigracji. Jarosław Dąbrowski nie mógł należeć i nie należał do fałszerzy rubli moskiewskich. Kto tyle, co on, wycierpiał za ojczyznę kto tyle, co on, złożył dowodów gotowości służenia jej uczciwie, a więc pożytecznie, ten nie mógł umaczać ręki w zbrodniczym czynie i splamić dobre imię swoje w zetknięciu z ludźmi, których słuszna pogarda gniecie. Szeroko w carstwie moskiewskim rozkrzewiona doktryna osłabienia caratu fałszowaniem rubli jest tylko nędzną pokrywką zwyczajnej kradzieży, gdyż fałszerz sięga przede wszystkim do prywatnej kieszeni i szkodzi nie rządowi, który się ma na ostrożności, ale prywatnej osobie, która dobrodusznie, bez podejrzenia pada ofiarą oszustwa. Rząd moskiewski bacznie pilnuje swojej kasy i zna dokładnie wszystkie znamiona fałszywych papierów, a jeśli się uda oszustwu podejść jakiegoś urzędnika kasowego, to ten, dla uniknienia odpowiedzialności odbija się na prywatnej kieszeni, tak że zawsze fałszerze nie rząd, ale prywatne osoby okradają. Polacy pod zaborem moskiewskim żyć zmuszeni najlepiej wiedzą, jaką ciężką plagą są dla nich fałszywe ruble, których liczba coraz większe rozmiary przybiera. Polak też, godzien tego zaszczytnego nazwiska, jeżeli nie przez wrodzone mu uczucie moralności, to przez wzgląd, iż tym sposobem mógłby się przyczynić do powiększenia nędzy swoich rodaków, z pogardą odepchnąć musi wszelką myśl wspólnictwa z fałszerzami pieniędzy, choćby moskiewskich. W dawniejszych sprawach podobnego rodzaju występowała teoria dziwnego patriotyzmu, która fałszerzy rozgrzeszała celem zdobywania pieniędzy na prace ogólne dobro ojczyzny mające na względzie. Ale i tę teorię uważamy za prosty wybieg, za maskę zbrodni. Patriotyzm polski, zrozumiany sumieniem polskim, brzydzi się zasadą jezuicką, jakoby cel uświęcał środki. Środki zbrodnicze w skutkach swych zbrodniczymi być i czy wcześniej, czy później zasłużoną karę otrzymać muszą. Żadne działanie zbiorowe nie może przyjąć za środek swoich prac fałszowania monety, gdyż tym sposobem dałoby świadectwo swojej niemoralności i własnymi rękami grób by sobie wykopało. Gdyby się zaś znalazł jakiś pojedynczy szaleniec, który w zarozumiałości swej chciał iść wbrew jednomyślnej pod tym względem opinii publicznej, to najprzód nigdy by się nie uwolnił od zarzutu, iż prywatny, a nie publiczny interes nim powodował, a po wtóre, używając do swoich planów ludzi wątpliwej moralności, nie związanych tymi szlachetnymi i wzniosłymi zasadami, które człowieka do wielkich czynów pobudzają, prędko by wpadł we własne sidła, znalazłby koło siebie judaszów, a przed sobą miałby z jednej strony czujność słusznie surowego prawa, a z drugiej pogardę publiczną. Wszystkie te względy są dla nas przekonywającym dowodem, że w procesie wytoczonym ob. Jarosławowi Dąbrowskiemu o co innego idzie, jak o udział w fałszowaniu rubli. Ale o co? Na to pytanie nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Przyszłość dopiero odkryje tę tajemnicę. Domy- słów nie brakuje, a ci, co dobrze znają podziemne machinacje Moskwy, nie bez słuszności przypuszczają, że cała ta sprawa ukuta w Petersburgu, a potem przeniesiona do ambasady moskiewskiej w Paryżu, nie ma innego celu, jak osławienie imienia polskiego za granicą. Miejmy się więc na baczności, nie wydawajmy przedwczesnych wyroków i ufajmy, że sądownictwo francuskie nie zezwoli nigdy, ażeby gościnność bratniego narodu zamieniła się w narzędzie prześladowania pod pozorem szukania zbrodni. Dotąd oprócz J. Dąbrowskiego aresztowano kilku innych emigrantów w Paryżu i na prowincji mieszkających. Dwóch wypuszczono z więzienia. Jednemu zabrano w domu papiery i takowe do sądu odesłano. W jakim jednak cała ta sprawa pozostaje stanie, czy prędko osądzoną będzie, nie wiadomo jeszcze, wszakże nadzwyczajna przewloką, jakiej doznaje, trudna jest do pojęcia." 13 Ocena wrażenia po śmierci Hercena w środowisku polskim odpowiada prawdzie. Kraszewski podawał w „Tygodniu" (nr 5 z 30 I 1870, s. 51): „Pogrzeb Hercena na Pere-Lachaise. Półtorasta osób może. 3—4 Polaków, między innymi redaktor «Niepodległości» Tokarzewicz. Rosjan mało. Francuzów mało znaczniejszych, z wyjątkiem Henri Martina i E. Arago." W numerze 7 „Tygodnia" znajdujemy wyjaśnienie Tokarzewicza, że „za trumną Hercena było 11 Polaków". A przecież pogrzeb odbył się w Paryżu, gdzie była wówczas bardzo liczna emigracja polska. „Głos Wolny" dając następującą charakterystykę Hercena: „był to bardzo rzadki w człowieczeństwie moskiewskim fenomen zacności obywatelskiej [...]", zarzuca mu jednak zaborczy rewolucjonizm. „Płakał nad nieszczęściem Polski, lecz jej praw do zupełnej niepodległości nie uznawał [...] Nie do nas należy sądzić, jaki wpływ wywarły jego długoletnie prace w społeczeństwie moskiewskim, to pewna, że w ostatnich latach imię jego ucichło, nihilizm poszedł dalej i zagłuszył swojego inicjatora." Jedynie „Rzeczpospolita Polska" Ludwika Bulewskiego (nr 7 z 1 II 1870, s. 56) składała pełny hołd Hercenowi pisząc: „Aleksander Hercen — emigrant moskiewski, redaktor «Kołokoła», autor wielu pism rewolucyjnych o Moskwie w rozmaitych językach, umarł w Paryżu 21 11870. Ten zgon za wczesny wielkiego i niezmordowanego pisarza zasmucił głęboko wszystkich demokratów i rewolucjonistów Moskwy, Polski, Słowiańszczyzny, i całego ucywilizowanego postępowego świata." 14 Autor wykorzystał notatkę „Głosu Wolnego" (z 15 I 1870) w sprawie likwidacji miasteczek w Królestwie Polskim. Pismo podawało jako motywację tej decyzji „zaciekłość postanowienia zmoskwiczenia kraju, która mieszkańców polskich miasteczek poczytuje za najruchliwszą część ludności polskiej". 15 Czerkasow to po prostu Nieczajew. Termin spisku miał być wyznaczony na 19 lutego 1869 roku, plan ten jednak zawiódł, i wybuch nie doszedł do skutku. Iwanów nie odkrył celu spisku i nie wydał, jak pisze Bała- szewicz-Potocki, wielu osób. Wyrażał tylko opozycyjny pogląd i za to został z rozkazu Nieczajewa zamordowany. Całość raportu zaczerpnięta z doniesienia „Głosu Wolnego" (z 15 11870). 16 „Narodnaja Rasprawa" [„Zemsta Ludu"] — pismo wydawane w Genewie w końcu 1869 roku przez Nieczajewa. W redagowaniu pierwszego numeru uczestniczył również M. Bakunin. 17 Wiadomość o projektach kolonizacji Wirginii w Stanach Zjednoczonych przez Polaków, organizowanej przez Józefa Smolińskiego, zaczerpnął Bałaszewicz-Potocki również z „Głosu Wolnego" (z 15 I 1870). Przeciwko tym planom wypowiadała się jednomyślnie cała polska prasa emigracyjna, zarówno „Ojczyzna", jak „Rzeczpospolita Polska" i „Głos Wolny", tym bardziej że organizator tej akcji, Józef Smoliński, skompromitował się w 1864 r. układami prowadzonymi w imieniu wychodźstwa polskiego z rządem skonfederowanych Stanów Ameryki. „Głos Wolny" atakował Smolińskiego za propagowanie emigracji do Ameryki już nie tylko wśród politycznych wychodźców, „którzy kolonizację zawsze uważali za szkodliwą dla sprawy narodowej, [...] ale za rozszerzenie jej na emigrantów dobrowolnych, opuszczających kraj dla poprawienia swojego losu [...] Zbrodnią jest wywabiać kłamliwymi obietnicami ludność polską z prowincji, które zaborcy starają się albo zgermanizować, albo zmoskwiczyć." 18 Patrz przyp. 3. 19 J. M. Zaleski reklamował w „Głosie Wolnym" swój hotel w New Yorku, obiecując nowym emigrantom pomoc w pierwszym okresie ich pobytu w Ameryce. Stąd też wzięła się informacja o Zaleskim przekazana przez Potockiego. 20 Wiadomość o grożącym ze strony katkowców spisku na cesarza była w całości wymyślona. 21 Gmina Centralna Londyńska — Gmina Zjednoczenia Emigracji Polskiej, istniejąca w latach 1866—1870. Powstała ona w oparciu o dawnych członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Przystępując do Zjednoczenia emigracja londyńska czyniła to często na znak protestu przeciwko partykularnej, pozbawionej jakiegokolwiek nowego programu polityce Mierosławskiego. Gmina Centralna Londyńska liczyła około 30—40 członków. Do jej czołowych działaczy należeli: Oborski, Kryński, Jan Tolkemit, Józef Michał Werecki i Antoni Żabicki. Ten ostatni utrzymywał żywe kontakty z Komitetem Reprezentacyjnym Zjednoczenia w Paryżu, m. in. ze Stanisławem Jarmundem i Jarosławem Dąbrowskim. Gmina Centralna Londyńska dawała wyraz swoim poglądom w „Głosie Wolnym" (1863—1870). Z istniejących dokumentów należy wnioskować, że przy pośrednictwie m. in. Bobczyńskiego i Żabickiego przystąpiła ona w charakterze afiliowanego stowarzyszenia do I Międzynarodówki, w każdym razie jej skład osobowy dość wyraźnie pokrywa się ze składem polskiej sekcji I Międzynarodówki w latach sześćdziesiątych. 22 Ognisko Republikańskie Polskie (1864—1870) — niewielka radykalna organizacja emigracyjna o charakterze ściśle spiskowym, założona w 1864 roku przez L. Bulewskiego i Ignacego Chmieleńskiego przy Komitecie Centralnym Demokracji Europejskiej w porozumieniu z G. Mazzinim, G. Garibaldim, A. Ledru-Rollinem. Początkowo organizacja nosiła nazwę Ognisko Rewolucyjne Polskie, w 1867 roku zmieniła nazwę na Ognisko Republikańskie Polskie, mianujące się Wydziałem Polskim przy Sojuszu Republikańskim Powszechnym Mazziniego. W latach 1867—1868 na czele ORP wespół z Bulewskim stał gen. Hauke-Bosak. Na skutek sporów osobistych z Bulewskim Hauke-Bosak usunął się na początku 1869 roku z ORP. Raziły go mistyfikacje i zmyślenia, przy pomocy których Bulewski reklamował swoją działalność. Hauke-Bosak miał też zastrzeżenia do programowego postulatu ORP o oddaniu całej ziemi we władanie ludu. Program ORP zakładał odrodzenie Polski jako republiki federacyjnej, opartej o wszechwładzę ludu, z pełnią swobód demokratycznych. M. in. członkowie ORP domagali się całkowitej wolności zebrań, druku, kształcenia publicznego, obowiązkowego i bezpłatnego nauczania, likwidacji stałej armii, wysuwali postulat federacji słowiańskiej. Organem ORP było pismo „Rzeczpospolita Polska" (2 VIII 1869 — 1 VIII 1870). Organizacja rozpadła się po wybuchu wojny 1870 roku. 23 Antagonizm między L. Bulewskim o poglądach radykalno-demokratycznych a L. Mierosławskim datował się jeszcze z czasów Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Po 1863 roku L. Bulewski i jego teść L. Zienkowicz na łamach swoich pism, „Ogniska" i „Rzeczypospolitej Polskiej", oraz w drukach ulotnych poddawali krytyce zarówno „politykę personalną" Mierosławskiego (m. in. jego bezpodstawne ataki na J. Carda-Ćwierczakiewicza), jak i pozbawiony haseł społecznych program Mierosławskiego i jego zwolenników. Echa tych polemik często można znaleźć na łamach „Głosu Wolnego". 24 Patrz przyp. 13. 25 Kontakty Polaków z Nieczajewem były raczej niezbyt ścisłe. W ostatnich latach życia Hercena urwał się właściwie związek emigracji rosyjskiej z polską. W czasie powstania naturalni sojusznicy rozeszli się ideowo w okresie depresji po upadłym powstaniu. Wyjątki od tej reguły powszechnej były nieliczne. 26 Spisek na życie Napoleona w lutym 1870 roku był raczej zmyśleniem bądź prowokacją. 27 „Głos Wolny" podawał w artykule z 10 marca 1870, s. 959, liczbę członków Zjednoczenia na 1500. W tym wypadku ma rację Bałaszewicz-Potocki. Powstała w 1866 r. radykalna najaktywniejsza i najliczniejsza organizacja emigracji postyczniowej Zjednoczenie Emigracji Polskiej rzeczywiście kończyła w 1870 roku swoje istnienie. 28 Mowa tu o Aliansie Republikańskim, założonym przez Mazziniego w 1866 roku. 29 Private inąuiry — prywatny detektyw. 30 Mazas — słynne więzienie polityczne we Francji. 31 Bałaszewicz-Potocki podaje mylnie skład zarządu i Rady Generalnej I Międzynarodówki. Plącze on I Międzynarodówkę z Międzynarodową Ligą Pokoju i Wolności, którą również nazywa „Internationale". Podaje więc nazwiska działaczy, którzy nie wchodzili w skład władz faktycznej Międzynarodówki, jak np. Hauke, Mierosławski, Mazzini, oraz innych francuskich i włoskich emigrantów republikańskich. Skład Rady Generalnej I Międzynarodówki w maju 1870 r. był następujący: R. Applegarth K. Marks, E. Dupont, A. Serrailler, H. Jung, G. Ajassa, J. Cohn, G. Harris, B. Lucraft, Th. Mottershead, G. Bora, J. Hales, W. Hales, Fr. Lessner, G. Milner, Ch. Murray, J. Riihl, W. Townshend, J. Weston, J. G. Eccarius, M. Boon, Fr. Bradnick, G. Odger, W. Stepney Cowell, J. Parnell, K. Pfander, J. Shepherd, Schmutz, Stoll. 32 W plebiscycie ogłoszonym przez Napoleona III 7 500 000 obywateli francuskich wypowiedziało się za instytucją cesarstwa, 1 500 000 przeciwko niej. 33 Patrz przyp. 11. 34 Patrz przyp. 31. 35 Paryski „Figaro" ogłosił 7 sierpnia 1870 roku list Polaków, emigrantów we Francji, do ministra wojny Francji: „Wobec ostatnich wiadomości i ogłoszenia stolicy w stanie oblężenia, my, wychodźcy polscy, jako przysposobieni synowie Francji, w imieniu znacznej części naszych współziomków przychodzimy oddać się pod rozporządzenie Pana Ministra Wojny. Niech nam będzie wolno przypomnieć JWPanu, że 16 lipca (nazajutrz po ogłoszeniu wojny) zrobiliśmy podanie do Cesarza, prosząc o upoważnienie do formowania pułku jazdy cudzoziemskiej, i że w odpowiedzi Pan Generał Wolff 25 lipca kazał nam czekać. Pozwalamy sobie odwołać się do przemawiających za nami dawnych czasów, w których walczyliśmy zawsze obok Francuzów. Przy naszym doświadczeniu wojskowym będziemy mogli oddać istotne usługi. Spodziewamy się więc, Panie Ministrze, że będziesz nareszcie łaskaw przyjąć nasze służby." 36 Zaproszenie to brzmiało, jak następuje: „Publiczne Zgromadzenie Emigracji Polskiej w Domu «White Horse Tavern», Theobald's Road, Holborn. Wskutek decyzji Zgromadzonej Emigracji na dniu 24, bm. zapraszam niniejszym rodaków w Londynie na zgromadzenie przyszłej niedzieli, 31 lipca br., o godzinie 7 wieczorem — celem rozbioru poczynionych wniosków. M. Koziełł Londyn, 26 lipca 1870." 37 Chalons sur Marne zostało zajęte przez wojska niemieckie 22 sierpnia 1870. 38 „Francs-tireurs" (wolni strzelcy) — żołnierze formacji ochotniczych typu partyzanckiego, biorący udział w wojnie francusko-pruskiej 1870—1871. 39 Rząd francuski nie chciał w obawie przed rozdrażnieniem Rosji dopuścić do utworzenia formacji czysto polskiej. Polacy mogli walczyć w ochotni czej armii południa pod dowództwem Garibaldiego. 40 „The Evening Standard" — wieczorne pismo londyńskie, subwencjonowane przez rząd francuski. 41 Montmedy kapitułowało 13 grudnia 1870 roku. 42 Utworzenie takiego korpusu proponował także Jarosław Dąbrowski, który w memoriale do Rządu Obrony Narodowej pisał: „W obecnej chwili cała przestrzeń pomiędzy Belgią, Renem i masą wojsk nieprzyjacielskich mogłaby bez przeszkody być przebieganą przez partyzantów. W razie spodziewanego wreszcie oblężenia Paryża ich działalność powinna zapewnić stolicy komunikację z prowincjami leżącymi na południu i na południo-wschodzie, nim w odwrocie za Ren będą się mogli stać [partyzanci] strasznymi dla Prusaków. Emigracja polska przedstawia dla Francji doskonałe żywioły dla stworzenia takiego korpusu partyzantów: dobrzy jeźdźcy, przyzwyczajeni do wojny, zasadzek i niespodzianek, znający po większej części język niemiecki, Polacy uekwipowani jak spahowie, wsadzeni na konie afrykańskie, daliby się zabijać za Rzeczpospolitą Francuską. Niżej podpisany, były kapitan sztabu armii moskiewskiej, doświadczony przez 5 lat wojen na Kaukazie, organizator sił zbrojnych Rządu Narodowego w Warszawie, przedstawiwszy te uwagi, ma zaszczyt upraszać o pozwolenie sformowania korpusu polskiego partyzantów, eklererów, dla służenia Rzeczypospolitej Francuskiej. Jarosław Dąbrowski" (Jarosław Dąbrowski, Listy, Warszawa 1960, s. 13.) 43 Dokument ten brzmiał następująco: „Komisja Emigracji Polskiej w Londynie Do Emigracji w Kraju. Obywatele! Emigracja polska w Londynie na Ogólnym Zgromadzeniu swoim 4 września 1870 r. i już po kilkorazowych poprzednio zebraniach wybrała ze swego łona Komisję. Komisja przy ukonstytuowaniu się swoim dwa naznaczyła cele swojego bytu, a mianowicie: Pierwszy: polityczny; Drugi: wzajemnej Bratniej Pomocy. Pod względem politycznym Komisja stanowi Biuro Korespondencyjne mające dostarczać dziennikarstwu angielskiemu wiadomości politycznych podczas obecnej wojny, a dotyczących Polski i innych krajów słowiańskich, usposabiając tym sposobem opinię publiczną tutejszego kraju na czas nieuniknionego podniesienia kwestii polskiej w następstwach toczącej się obecnie franko-pruskiej walki. Pod względem zaś wzajemnej bratniej pomocy Komisja starać się będzie, o ile na to jej możność pozwoli, przychodzić w pomoc braciom pozbawionym pracy, wynajdując im takową. Niezależnie od tych dwóch celów obowiązkiem Komisji będzie przyjmować udział lub inicjatywę w główniejszych ruchach międzynarodowych — sprawę polską czy to pośrednio, czy bezpośrednio na celu mających. Nie zaprzeczycie, obywatele, że w ogólnym rozstroju emigracji brak instytucji tak tutaj określonej dawał się czuć od dawna, a szczególniej brak jej w Anglii. Nigdy zaś bardziej ten brak dokuczliwym się nie wydawał, jak w ogniu dzisiaj rozwijających się wypadków. Cała Europa lada chwila stanąć może w ogniu. Walka, prawdopodobnie z Zachodu przenieść się może na Wschód, a losy jej stanowczo rozstrzygać się mogą na błoniach dawnej Rzeczypospolitej Polskiej. Galicje, ten jedyny zakątek wolnej ziemi naszej, może w urąganie powszechnym być pozbawioną wolności słowa i wolności ruchów. W takich przeto okolicznościach, i ponieważ wnosić można, że Anglia najdłużej pozostanie neutralną, emigracja polska w Anglii wielkie mieć będzie do spełnienia obowiązki w zagranicznej służbie kraju. Sam kraj, a przynajmniej dziennikarstwo polskie z takiego na obecne wypadki zapatrując się stanowiska, czuje potrzebę i wzywa emigrację do organizacji przez wczesne formowanie biur korespondencyjnych. Otóż istniała w tym kierunku próżnia pomiędzy emigracją polską w Londynie, którą postanowiliśmy wypełnić. Słabe zdolności i prawie żadne zasoby członków Komisji w porównaniu do wysokości prac sobie zakreślonych stoją i stać wielu będą na przeszkodzie ku należytemu spełnieniu naszego zadania. Z góry przeświadczeni o tej ułomności naszej, jak niemniej świadomi o pobycie w Londynie wielu zamożniejszych i zdolniejszych miejsce nasze zająć rodaków, staraliśmy się, za pośrednictwem stosownych wezwań i zaprosin do nich wystosowanych, do wspólnego z nami działania nakłonić, ofiarując im miejsce nami dzisiaj zapełnione. Ci atoli rodacy, albo dla braku czasu, albo też nie odczuwając zapewne, o tyle, o ile my, potrzeby i nagłości tak wyżej określonej instytucji, udzielili odpowiedź odmową. Pojmując, jak to już powiedzieliśmy, sprawę inaczej od nich, przyjęliśmy inicjatywę z tym zastrzeżeniem przez Ogół Emigracji londyńskiej usankcjonowanym, że liczba członków Komisji ograniczeniu nie ulega, że zwiększać się ona może stosownie do potrzeby, okoliczności politycznych i chęci nieczynnych dotąd członków Ogółu przyjmowania udziału w politycznym życiu. Stąd też pochodzi, że program jest tymczasowy, i stanowisko Komisji przechodnie. Tymczasowość nasza nie ma określenia, a trwać będzie dopóty, dopóki Ogół Emigracji Polskiej w Londynie i Anglii nie uzna potrzeby, za wspólną zgodą i porozumieniem, inną przez powszechne wybory postawić reprezentację. Dopóki więc istniejemy i dopóki działamy, zapraszamy wszystkich rodaków w kraju i na emigracji do wspierania instytucji naszej, do przychodzenia nam w pomoc radą, rozumem, doświadczeniem i ich zasobami. Szczególniej upraszamy dziennikarstwo polskie w kraju i za granicą o udzielenie nam moralnego poparcia, a polskich literatów i mężów stanu upraszamy o komunikowanie nam rozumowanych artykułów odnoszących się do spraw Polski i Słowiańszczyzny i najnowszych wiadomości tych stron dotyczących, które by, staraniem naszym na język angielski przekładane, w angielskich dziennikach ogłaszane były. Niemniej także zwracamy uwagę waszą, Obywatele, na drugi cel bytu Komisji, na wzajemną bratnią pomoc. Każden czujący chrześcijański i braterski obowiązek przyzna, że haniebnym jest to społeczeństwo, które dozwala istnienie w swoim łonie istot ludzkich w nędzy i niedostatku pogrążonych. Takie istoty żyją i wegetują w łonie społeczeństwa emigracji polskiej w Londynie. Usunąć taki stan rzeczy jest zadaniem Komisji, a w tym celu, zanim inne kroki przedsięweźmiemy, odzywamy się do zamożnych rodaków w kraju i emigracji o pomoc i składki pieniężne, które pod adresem prezydującego i kasjera Komisji przesłane być mają. Ze składek takowych Komisja robić będzie publiczne kwartalne sprawozdania, w których nazwiska datkujących, z wymienieniem ilości składki, oraz sposób użycia zebranych pieniędzy, czyli wydatki, pomieszczonymi będą. Ogłaszanie wszakże nazwisk zależeć jeszcze może od woli datkujących i od okoliczności, pod jakimi Ci znajdować się mogą. Kwoty atoli przez nich złożone podanymi będą pod literą lub pseudonimem zamiast właściwego ich nazwiska. Tak wytłumaczywszy nasze cele i stanowisko i ufni w poparcie rodaków dobrej woli rozpoczynamy urzędowanie nasze i łączymy wam Pozdrowienie i Braterstwo H. Czuk, Dr Kaczorowski, J. Kostecki, J. Paluszkiewicz, N. Szapira — Członkowie Komisji J. Rybczyński, prezydujący i kasjer K. Dąbrowski, sekretarz P.S. Wszelkie korespondencje polityczne, podania o wsparcia itp. adrewać należy pod nazwiskiem sekretarza Hunter Str. Brunsvick Sąuare, London. Zaś wszelkie przesyłki pieniężne pod adresem prezydującego i kasjera: 44, Ingester Buildings, New St. Goden, London. Londyn 15 września 1870. [Pieczęć — w otoku napis:] Ogół Emigracji Polskiej w Londynie [w środku Orzeł i Pogoń]" 44 „Obszczina"—pismo ulotne Nieczajewa wydawane w Londynie latem 1870 roku. 45 Dąbrowski nie mógł wyjechać z Lyonu do Tours, gdyż był uwięziony przez władze wojskowe paryskie. 46 Antoni Żabicki, wydawca „Głosu Wolnego", wyjechał na stałe do Galicji na początku 1871 roku. 47 Patrz Aneks. 48 Prawdopodobnie mowa o Aleksandrze Radwanie Rybińskim. 49 Liga Republiki Powszechnej związana z Ligą Pokoju i Wolności wydawała w Londynie pismo „Les Proscrits" (w języku francuskim). Z Polaków byli w niej czynni L. Bulewski i Konrad Dąbrowski. 50 Nazwisko nieczytelne w oryginale. 51 Odezwa ks. Gorczakowa z 31 X 1870 roku stwierdzała — wykorzystując sytuację międzynarodową, spowodowaną klęską Francji i przychylną neutralnością Niemiec — że rząd rosyjski nie będzie honorował narzuconych jej punktów Traktatu Paryskiego, gwarantujących neutralność Morza Czarnego oraz narzucających Rosji zakaz utrzymywania przez nią floty wojennej na Morzu Czarnym. Na konferencji w 1871 r. w Londynie Rosja uzyskała uznanie swych praw na Morzu Czarnym. 52 Dla uczczenia 40 rocznicy powstania listopadowego Ogół Emigracji Polskiej w Londynie urządził w poniedziałek, 28 listopada, o godz. 7 wieczorem kolację za biletami po 1,5 szylinga i wolny mityng. Zaproszenia podawały, iż przewodniczyć na nim będzie generał hrabia Rybiński (aczkolwiek nie miał prawa do tytułu hrabiego). 1871 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 567. 2 Patrz list J. Kosteckiego do redakcji „The Evening Standard" (przyp. 10) oraz tekst podanych tu odezw Ogółu Emigracji Polskiej i wyciągu z protokołu ogólnego posiedzenia: „Hunter St. Brunswick Sąuare, London, W.C. KOMISJA EMIGRACJI POLSKIEJ W LONDYNIE Do ogółu tejże Emigracji w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Obywatele! Na obchodzie czterdziestej rocznicy powstania listopadowego 1830 r. Zgromadzenie Emigracji w Londynie wydało uchwały określające polityczny jej program w przyszłości i również uchwały dotyczące obecnej Komisji Londyńskiej. Uchwały te, przez dzienniki angielskie, niemieckie i krajowe powtórzone w całości, brzmią, jak następuje: 1. Zgromadzenie dzisiejsze święcąc pamiątkę świetnego boju o narodową niepodległość składa hołd szacunku tym braciom naszym, którzy polegli w powstaniu 1830—1831 i we wszystkich poprzednich i późniejszych powstaniach; 2. Zgromadzenie dzisiejsze opłakuje los rodaków naszych Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Prus Zachodnich zmuszonych służyć pod wrogim narodowości naszej sztandarem przeciwko siostrze naszej, Francji, a tym sposobem stających się narzędziem utwierdzenia despotyzmu prusko-moskiewskiego w Europie; 3. Zgromadzenie dzisiejsze pragnąc odbudowania niepodległości Polski, a na obecne komplikacje europejskie zapatrując się jako na jeden ze środków osiągnięcia tego celu, z radością wita otwarcie kwestii wschodniej, której rozwiązanie obejść się nie może bez odbudowania Polski; 4. Zgromadzenie dzisiejsze zaleca oględność rodakom naszym w przyjmowaniu udziału w służbie mocarstw sprzymierzonych z Turcją, dopóki te za cel wojny z Moskwą nie postanowią odbudowania Polski w jej granicach historycznych 1772 r.; 5. Zgromadzenie dzisiejsze uważałoby formację legionu polskiego w Londynie, którego by bezpośrednim przeznaczeniem były brzegi Bałtyku, jako gwarancję odbudowania Polski ze strony Anglii. Konsekwencja oznaczająca warunki czynnego udziału legionu spisaną być powinna pomiędzy rządem Wielkiej Brytanii z jednej strony, a z drugiej ajentów specjalnie na ten cel umocowanych przez Ogół Emigracji Polskiej w Wielkiej Brytanii i Irlandii zamieszkałych; 6. Zgromadzenie dzisiejsze odzywa się do Ogółu Emigracji w W. Brytanii, by niezwłocznie przystąpił do wyboru jej naczelnej władzy reprezentacyjnej i wykonawczej, której istniejąca obecnie Komisja w Londynie jest tylko instytucją przygotowawczą i przechodnią; 7. Zgromadzenie dzisiejsze przyjmuje solidarność w odpowiedzialności za dotychczasowe działania Komisji Londyńskiej i udziela jej nieograniczone pełnomocnictwo dopóty, dopóki wybraną nie zostanie Naczelna Władza Reprezentacyjna i Wykonawcza Ogółu Emigracji Polskiej w W. Brytanii i Irlandii — wybory na którą ona sama wraz z dodanymi na ten cel członkami Londyńskiego Ogółu, spiesznie rozpisać nie omieszka. Spełniając wolę Zgromadzenia Emigracji Londyńskiej na obchodzie powstania listopadowego, Komisja jego imieniem odzywa się do Was, Obywatele, byście natychmiast przystąpili do wyboru Waszej Naczelnej Instytucji w imieniu Waszym, a dla interesów narodowych działać mającej. Członków do Naczelnej Instytucji Komisja naznacza pięciu, ale wstrzymuje się zupełnie od podawania własnych kandydatów dlatego, by wszelką zostawić wolność zadeklarowania się opinii publicznej i przekonań politycznych całości Ogółu. Każden przeto Polak w Połączonych Królestwach przebywający, jest wyborcą i jest wybieralnym. Wolno mu przeto wotować na każdego, kogo podyktuje mu sumienne jego przekonanie. Po skończonym zaś wetowaniu członkami Komitetu Reprezentacyjnego zostaną tych pięciu, którzy otrzymają połowę więcej jeden głosów ogólnej liczby wetujących. Jeżeliby tej większości komukolwiek z kandydatów brakowało, Komisja zarządzi powtórne wybory. Swoich nie podając kandydatów do Reprezentacji, Komisja w niczym nie przesądza chęci pojedynczych obywateli podawania się samym na takowych wedle form i zwyczajów przyjętych w krajach parlamentarnego systemu rządów, z tym wszakże zastrzeżeniem, że odzywać się oni do Ogółu sami i własnym kosztem, a nie przez pośrednictwo Komisji [powinni]. Każden obywatel, na kartce wetującej do niniejszej odezwy dołączonej, zechce napisać pięć nazwisk członków, których do Reprezentacji wybiera, podpisać własne imię i nazwisko wraz z wyrażeniem adresu swojego zamieszkania. Zaś w rubryce «Uwagi», na kartce zostawionej, każden wetujący zechce własne położyć projekta, jeżeli ma jakieś, co do utrzymania członków Reprezentacji (która, rzecz naturalna, zasiadać ma w Londynie), na prowincji wybranych, a które służyć będą za wskazówkę działania tak dla obecnej Komisji, jako też i w przyszłej Reprezentacji. Kartkę tak zapełnioną włożyć należy do koperty również tu załączonej i zafrankowawszy odesłać ją tak, by pod adres wskazany przybyła pocztą najdalej w dniu 28 stycznia br., dlatego że: dzień 22 stycznia 1871 r., przypadający w niedzielę, w uczczeniu Rocznicy Powstania Narodowego 1863 r. Komisja oznacza jako dzień powszechnego wetowania na Reprezentację emigracyjną w Połączonych Królestwach Wielkiej Brytanii, zaś dzień 29 stycznia br., to jest następną niedzielę, na obliczenie doręczonych głosów na publicznym posiedzeniu Emigracji w Londynie, w domu Hand and Shears, Cloth Fair, Long Lane, West-Smithfield. Po dokonanych wyborach Komisja natychmiast zawiadomi Ogół o rezultacie. Pozdrowienie i Braterstwo [pieczęć — w otoku napis:] Ogół Emigracji Polskiej w Londynie [w środku — Orzeł i Pogoń] Dr. Kaczorowski; J. Kostecki; Kwaśniewski; M. Jakubowski; Różycki; Sadowski; J. Paluszkiewicz; L. Skalski; Szapira, Tomaszewski; M. Koziełł, prezydujący i kasjer K. Dąbrowski, sekretarz." [20 stycznia 1871] (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 567) „Ogół Emigracji Polskiej w Londynie do Polaków w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Obywatele! Wskutek dokonanych wyborów w dniu 29 stycznia rb. absolutną większością wybranymi zostali do władzy reprezentacyjnej i wykonawczej obywatele: hrabia Albert Potocki, hrabia Jan Działyński i Konrad Dąbrowski. Członkowie byłej Komisji Londyńskiej: doktor Władysław Ka- czorowski, Naftali Szapira i Mikołaj Koziełł, uważając swoją misję za skończoną, podali się do dymisji. Obywatel hrabia Albert Potocki, przyj ąwszy tymczasowy urząd prezydenta i kasjera, wzywa emigrację polską w Wielkiej Brytanii i Irlandii zamieszkałą do stanowczego postanowienia Komitetu stałego w Londynie dla dobra wspólnego i odrodzenia Ojczyzny. Od 1833 roku aż po dziś dzień emigracja polska w Wielkiej Brytanii i Irlandii, pomimo najlepszych patriotycznych usiłowań, nie dopięła celu ustanowienia stałego Komitetu i wszelkie usiłowania ludzi czynu upadły z powodu zatargów i koterii jezuickich. Obywatele: nr. Worcell, Janowski, Bulewskł i inni, starali się skojarzyć bratnim węzłem emigrację, ale duch niezgody niweczył ich najlepsze zamiary i postawił emigrację na drodze błędnej, bez wszelkiej oznaki publicznego życia. Wobec teraźniejszych wypadków w Europie, kiedy srogi despotyzm monarchizmu pożera wszelkie zasoby i siły narodowości, my, bracia Emigranci, nie możemy pozostać bez oznaki życia, narodowego poczucia. Podajmy sobie nawzajem dłoń jedności! Stańmy do pracy! a przyszłość nas pobłogosławi. Przed nami świta wielka idea oswobodzenia Polski; każdy z nas wzdycha do upragnionej karmicielki naszych dni wolności, do naszej Matki. Polska jest ideałem naszej pracy, jest naszą arką przymierza. Miłość do Ojczyzny jest naszym głównym warunkiem egzystencji, od Was, Bracia, zależy udowodnić to czynem, coście przyjęli za zasadę Waszego życia. Nie wymagamy wielkich ofiar, tylko jedności i braterskiej pomocy. Polak żyje przeszłością, poświęćmy dla odrodzenia przeszłości nieco naszych sił, a Bóg nam dopomoże. W obecnych chwilach jedność nasza jest głównym warunkiem naszego bytu i siłą naszą wobec ludów Europy. Stańcie do czynu, wezwijcie do steru ludzi znanych z swych poświęceń na emigracji, a tym potraficie zjednać współczucie cudzoziemców i poparcie sprawy polskiej. W przeciwnym razie smutną perspektywę mamy w przyszłości. Takim przekonaniem wiedziony Ogół Emigracji Londyńskiej wzywa wszystkich mających imię i serce polskie do powszechnego wotum, do wezwania osób godnych zaufania na stałą reprezentację, którym będzie powierzony ster sprawy narodowej na wychodźstwie. Nie mamy na widoku tworzenia towarzystwa odrębnych pojęć i teorii, nie przybieramy nazwy demokratów, arystokratów lub katolików — jesteśmy bracia jednej wiary, a tą wiarą jest przyszłe odrodzenie Polski. Izraelita, katolik lub rusin zarówno będzie naszym bratem, skoro wyzna, że żąda wolności i niepodległości Polski i pobratymczych jej ludów. Tylko na takim fundamencie możemy budować kościół naszej wiary i przyszłość odrodzenia Ojczyzny. Wzywamy Was, Bracia, przeto do ogólnej narodowej pracy, nie obiecując nic, prócz wzajemnej przyjaźni i bratniej pomocy. Przyszłość emigracji wymaga stanowczego kroku. Zatem po raz ostatni wzywamy Was, Bracia nasi, do wspólnej pracy. Pokładamy ufność, że każdy Polak, zamieszkujący na ziemi wygnania, nie odmówi swego szczerego udziału dla dobra Ojczyzny. Ci, którzy odstąpią nas w obecnej chwili, będą odstępcami sprawy narodowej i nic nie usprawiedliwi ich przed obliczem przyszłości. Ogół Emigracji w Londynie wzywa zatem wszystkich Polaków zamieszkałych w Wielkiej Brytanii i Irlandii, bez różnicy wiary i względów politycznych, do głosowania na Komitet z trzech członków dla wręczenia im władzy reprezentacyjnej i wykonawczej. Niech jedność będzie naszą dewizą, a przyszłość pokaże, że ziarno padło na grunt uprawny. Przedstawiając Warn zarys naszych dążności, oświadczamy: 1. że wetowanie na Reprezentację Emigracji Polskiej nie jest ani tworzeniem żadnego osobnego stowarzyszenia, ani naruszeniem autonomii żadnego stowarzyszenia istniejącego na emigracji; 2. że wetowanie na Reprezentację Emigracji Polskiej nie jest wpisaniem się na program tej albo owej komisji, lub tego, lub owego stowarzyszenia, zgromadzenia lub indywiduum, bo ten wyrazi się w danym głosie wetującego na swojego kandydata, i tym sposobem sam ogół wotujących dla przyszłej Reprezentacji wytworzy program zależny od nastawienia się wypadków politycznych; 3. że wotowanie powszechne na Reprezentację Emigracji Polskiej wzmacnia tylko stosunki dotychczasowych instytucji emigracyjnych — czy to duchownych, czy dobroczynnych — biorąc je pod opiekę ogółu wychodźstwa i pod jej dobroczynnym cieniem pozwalając rozwijać się i dojrzewać wszystkiemu, co tylko dobrego w ich organizacji się mieści. Tak wypowiedziawszy myśl, Ogół Emigracji w Londynie wzywając wszystkich rodaków w połączonych królestwach zamieszkałych do czynu i do obowiązku, oznacza dzień 16 kwietnia na powszechne wotowanie, zaś dzień 23 kwietnia tego roku na obliczenie wotów na publicznym posiedzeniu Emigracji w domu Hand & Shears Tavern, Cloth Fair, Long Lane, Smithfield, odbyć się mające o godzinie 6 po południu. Dołączone kartki wyborcze po wpisaniu trzech na nich kandydatów do Reprezentacji wedle woli każdego wyborcy mają być zwrócone w kopertach, również tu dołączonych, franko, najdalej w dniu 16 kwietnia rb. pod adres 504, Oxford street. Niżej wymienione osoby otrzymały największą liczbę głosów z ostatniego wetowania wskutek odezwy z dnia 20 stycznia rb.: Hrabia Obywatel Albert Potocki, Obywatel Konrad Dąbrowski „ Aleksander Parysot, „ Eugeniusz Parysot, „ Władysław Kaczorowski, „ Mojżesz Brzytwiński, Dr Wolski, „ Gładysz, „ Roch Rupniewski, „ Szmitt (Jersey). Jednakże bardzo byłoby do życzenia, aby członkowie wybrani mogli Londyn lub jego okolice zamieszkiwać, a to dla ułatwienia pracy i koncentrowania działań. Wprawdzie liczba członków jest ograniczona na trzech — ale wiadomo nam jest, że na prowincji zamieszkuje wiele znanych rodaków pełnych dobrych chęci, posiadających wpływy, środki do służenia Ojczyźnie i niesienia pomocy w nieszczęściu pozostającym braciom — przeto sądzimy, że takowi Obywatele wielkie mogą przynieść usługi jako członkowie honorowi, będąc pośrednikami między Komitetem, Ogółem Emigracji i ludami nam sprzyjającymi. Pozdrowienie Braterskie Albert Potocki N.B. — Nazwiska osób, które nie mogły przyjąć mandatu lub które już opuściły Anglię, są wypuszczone z listy." [luty 1871] (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 567) „Wyciąg z protokołu ogólnego posiedzenia Emigracji Polskiej w Londynie z dnia 19 lutego 1871 r. Na porządku dziennym sprawozdanie Sekretarza Komisji, obywatela Kosteckiego, który się odezwał w tych wyrazach: Bracia Obywatele, Żołnierze Polski. Trzy tygodnie temu, będąc pierwszy raz prezydującym naszego posiedzenia, witałem Was wiadomością o śmierci naszego rodaka, Generała Bosaka — witałem Was krwią polską, która się polała za wolność uniwersalną we Francji — a dzisiaj, ponieważ pierwszy raz zdaję Warn raport z czynności Komisji naszej jako Sekretarz tejże, przynoszę Warn inne wieści. Wiadomo Warn że Prezydentura i Kasjerstwo w Komisji było opróżnione i warunkowo były te miejsca zapełnione przez członków Komisji jak to na poprzednim posiedzeniu mieliście objawione, a zarazem przypominam Warn, co Komisja zdecydowała przed zaczęciem wetowania. Oto właśnie wskutek tej formalności hrabia obywatel Albert Potocki przyjął to drugie urzędowanie w naszej Komisji — po czym okazał obywatel Kostecki gazetę «Standard» i wręczył obywatelowi Dąbrowskiemu prosząc, by był łaskaw artykuł umieszczony przeczytać i zarazem na język polski przetłumaczyć, co tenże uskutecznił. Na co Ogół wynoszący blisko 100 osób oklaskami i jednym wyrazem «brawo» z zadowoleniem wołał. Odzywano się, dlaczego hrabia obywatel A. Potocki nie był łaskaw jako Prezydent Komitetu zaszczycić swoją osobą ogólnego posiedzenia w dniu dzisiejszym. Tu powstał obywatel Kostecki, a zabrawszy głos powiedział: Gdyby zdrowie hrabiego Potockiego, Prezydenta naszego, pozwalało, z pewnością by się znajdował pomiędzy nami, gdyż to jest przyjaciel śp. Generała Bosaka, jest to człowiek serca, znaczenia i poświęcenia. Ma tę samą myśl i uczucie jak Bosak, z tą ideą żyje jak Zawisza, Konarski, Wołłowicz i inni nasi bohaterowie, którzy w obronie ziemi naszej i Wolności Ludów życiem przypłacili. To są ludzie poświęcenia, to są prawdziwi Synowie Ojczyzny, z których, Obywatele, bierzmy przykład i postępujmy ich śladem, to są Demokraci. Ludzie rozumu pojmują Demokrację w ten sposób: człowiek, który tą nazwą chce się szczycić, powinien żyć najprzykładniej dla swej Ojczyzny, dla Wolności Ogólnej, kształcić się do najwyższego stopnia i być użytecznym jeden drugiemu. Ja innej Demokracji nie pojmuję, bo ten, który się brutalsko z drugim obchodzi, nie stara się kształcić i nie chce się przyczynić do dobra ogólnego ludzkości, a szczególniej dobra swoich Braci i Ojczyzny, ten niewart być człowiekiem. Więc, Bracia, weźmy się za ręce, zwiążmy się bratnią spójnią, ratujmy się, a będzie nam lepiej na tułactwie i naszej Ojczyźnie możem być użyteczni. Na co Ogół odpowiedział oklaskami i wyrazem «brawo». Następnie obywatel Kostecki mówił, że stanie Komitet Stały, a będzie jeszcze lepiej, bo zapewne ludzie serca i znaczenia postarają się o to, i zaproponował przez podniesienie ręki sankcjonowanie urzędów hrabiego obywatela Potockiego, na co Ogół Zgromadzenia, prócz obywatela Kozła, podniósł ręce z zadowoleniem i utwierdził, a nawet poruczył Prezydującemu Ogólnych Posiedzeń i Sekretarzowi, by wyciąg z protokołu posiedzeń wręczyć Prezydentowi Komisji. Następnie było czytane: artykuł z gazety «America Latina», który był o Generale Bosaku i Polsce umieszczony, oraz podziękowanie redaktorowi tej gazety, które Komisja ze strony emigracji wyprawiła. Oświadczył obywatel Kostecki, że do siedmiu dzienników polskich, trzech zamorskich i sześciu angielskich Komisja wysłała te artykuły, i mówił, że praca Komisji jest znaczniejsza, ale niepodobna, aby wszystko można przedstawić, na czym skończył, proponując formowanie dziesiątek. Obywatel Kozioł, zabrawszy głos, był zupełnie przeciwnego zdania, oświadczając niestosowne wyrażenia wyjątku z gazety «America Latina» oraz niestosowne podziękowanie od Komisji za tenże artykuł, jak również perswadował Ogółowi, by zaniechał formowania dziesiątek, gdyż to jest niemożebnym. Na co obywatel Kostecki, zabrawszy głos jako sekretarz, tłumaczył obywatelowi Kozłowi w ten sposób, że widać nie rozumie wyrazów lub nie słyszy, mając osłabiony słuch, i prosił go, by się przybliżył, albo też, jeżeli się czuje być zdolniejszym, by zapytał Ogółu i Komisji, a może być, że Sekretarstwo mu poruczą. Po czym obywatel Dąbrowski zabrał głos i wytłumaczył jaśniej obywatelowi Kozłowi, że nie ma racji, i mówił o ważności dziesiątek. Obywatel Kozioł opuścił posiedzenie, tłumacząc się bólem nóg, a wychodząc ze śmiechem ironicznym na twarzy życzył Emigracji szczęścia i powodzenia, powtarzając jeszcze raz, że formowanie dziesiątek sienie uda. Na co obywatel Lazarini, Polak, powstawszy odpowiedział: upadam do nóg Pańskich, kłaniając się z podobnąż ironią, po czym przystąpiono do formowania dziesiątek. Obywatel Sadowski wniósł, ażeby każden należący do dziesiątki przynajmniej pól pensa tygodniowo dawał, co przyjęto, i rozdano upoważnienia, czyli Instrukcje Urzędowe 9 dziesiętnikom. Następnie było dosyć jeszcze głosów, ale te były zgodne z dobrem ogólnym. Spełniając z największą chęcią wolę Ogólnego Zgromadzenia przesyłamy wyciąg niniejszy, pewni będąc, że jak ludzie serca, czynu i poświęcenia, tak jak hrabia obywatel jesteś, składać będą Komitet, Emigracja i sprawa naszej Ojczyzny podniesioną być musi. Łączymy wyrazy głębokiego szacunku i Braterskiego Pozdrowienia. Prezydujący Ogólnych Posiedzeń Bieńkowski Sekretarz Różycki" (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 567) 3 Notatka na raporcie: „Polecono odmówić, 15/27 lutego 1871 r." 4 Tu Bałaszewicz-Potocki w dalszym ciągu mówi o sobie samym. 5 Caprera — wyspa u wybrzeży Sardynii, gdzie od 1849 r. zamieszkiwał Garibaldi i gdzie zmarł i został pochowany w 1882 roku. 6 Właściwie cesarza niemieckiego. 7 Amerykański Ambulans Czerwonego Krzyża. 8 „Gazeta Narodowa" wydawana we Lwowie pod redakcją Jana Dobrzańskiego była w tych latach żywym mieszczańsko-liberalnym organem i odgrywała znaczną rolę w życiu politycznym Galicji. Interesowała się poważnie życiem emigracji polskiej, drukowała często korespondencję z Paryża i Londynu. Jej korespondentem w Paryżu był Mikołaj Akielewicz, a w Londynie Konrad Dąbrowski. 9 Wiadomość Bałaszewicza jest prawdziwa, ustalono sumę 7000 rubli, z tym jednak, że ostatecznie władze carskie wydały na zakupienie archiwum księcia Dołgorukowa 10 000 rubli. Tchórzewski, któremu Dołgorukow w testamencie zapisał swoje archiwum i pokaźną sumę pieniędzy z żądaniem ogłoszenia dokumentów do historii panowania Mikołaja I i Aleksandra II, żądał tego samego od nabywcy, rzekomego rosyjskiego wydawcy Postnikowa, w rzeczywistości specjalnie w tym celu delegowanego agenta III Wydziału — Romana. 10 Podajemy list Kosteckiego z 24 marca do redakcji „The Evening Standard", wydrukowany w tym piśmie 25 marca 1871 r.: „A welcome announcement to the editor of the «Standard». Sir! As it has been announced in the telegrams from Paris that General Menotti Garibaldi has assumed the command of the National Guards of Montmartre, I shall feel obliged by your insertion of this contradiction of the report. Menotti Garibaldi is still in London, as the guest of Colonel Chambers and was present last evening at a dinner party given by Colonel Chambers, which included Count Albert Potocki (president of the Polish Committee), Colonel Cesar d'Albeca & C. — I am, Sir, yours obediently. J. Kostecki, Secretary of the Polish Committee. New Oxford street; March 24." 11 Nie jest to postać fikcyjna, wymyślona przez Bałaszewicza-Potockiego, wspomina bowiem o płk. d'Albeca także J. Kostecki w podanym wyżej liście do redakcji „The Evening Standard" z 24 marca, pisząc, że na obiedzie wydanym na cześć gen. Menottiego Garibaldiego przez płk. Chambersa obecni byli hr. Albert Potocki i płk. Cezar d'Albeca. 12 Brygada Karpacka — wiadomości o niej nie udało się odnaleźć. 13 W Szwajcarii istniała Słowiańska Sekcja Międzynarodówki. 14 Nie znalazłem żadnego potwierdzenia, że Paluszkiewicz był członkiem Warszawskiego Komitetu Centralnego w okresie przedpowstańczym. W 1871 roku Julian T. Paluszkiewicz był rzeczywiście członkiem I Międzynarodówki i pozostawał w kontakcie z Ławrowem. 15 Iluminaci, inaczej zakon iluminatów, był to tajny związek założony w Bawarii w 1776 roku w mieście Ingolstadt przez uczonego teologa i filozofa Adama Weisshaupta. Związek ten miał na celu propagowanie światopoglądu racjonalistycznego. W czasie swojego krótkiego istnienia (bo został rozwiązany w 1785 r.) zdobył znaczną popularność i przyciągnął takie osobistości, jak Goethe i Herder. Wpływ jego, szczególnie jego form organizacyjnych, widoczny był również w działalności stowarzyszeń wolnościowych i rewolucyjnych XIX wieku. 16 „National Reformer" i „Reynolds Newspaper" były to liberalno-republikańskie gazety wydawane przez W. Bradlaugha. 17 Sprawa fałszowania i rozpowszechniania w Anglii fałszywych banknotów rosyjskich przez emigrantów z Królestwa i Rosji była w tym okresie wielokrotnie poruszana przez członków Izby Gmin na posiedzeniach parlamentu brytyjskiego. 18 Na raporcie Bałaszewicza widnieje adnotacja — „omówić". Bezpośredni zwierzchnik Bałaszewicza-Potockiego w III Wydziale zrobił na tymże raporcie następującą uwagę: „Równocześnie jednak podwyższono mu pensję na 25 L." 19 Podajemy tekst korespondencji Konrada Dąbrowskiego w „Gazecie Narodowej": „Londyn, 3 kwietnia 1871 Po długoletnich trudach, zabiegach i usiłowaniach emigracja polska w Londynie stanęła nareszcie na progu rządnej organizacji. Oznaczenie Potockiego jej pełnomocnikiem, uznanie go przez wszystkie istniejące stronnictwa i osobistości jest dowodem jej dojrzałości i niezachwianego przedsięwzięcia wyjścia z dotychczasowej anarchii. Z drugiej znowu strony hr. Albert Potocki, wnuk wojewody na Litwie i czynny tam mający udział w powstaniu 1863, a pierwej jeszcze należący do Pietraszewskiego konspiracji na Sybirze, człowiek osobiście pełen patriotyzmu i poświęcenia dla sprawy publicznej, rozległe posiadający stosunki wpośród wszystkich warstw społeczeństwa angielskiego — demokrata z duszy i serca, jest jedną z tych rękojmi jedności emigracyjnej, zapewniającej należne jej stanowisko w polityce i dobrobyt materialny, jakiej emigracja tutejsza przez długie lata na próżno szukała. Pełnomocnik nasz, hr. Potocki, miał, jak słyszę, przesłać jenerałowi Menottiemu Garibaldiemu, obecnie bawiącemu w Londynie, w imieniu emigracji patent na honorowego prezydenta komitetu cudzoziemców oddziału dla sprawy polskiej, jaki ma się obecnie tu uformować, a jednocześnie wydać ma on dyplomy na członków nowym cudzoziemcom, szczególnie bogatym Anglikom, do takowego komitetu należeć chcącym. Jednym podobno z tych członków ma być Anglik P. Wallace, sławny filantrop w Paryżu podczas oblężenia, który na emigrację polską w Londynie ofiarować miał 50 000 fr., czyli 2000 funtów szterlingów, za pośrednictwem i poręką hr. Jasieńskiego, członka Stowarzyszenia Międzynarodowo-Amerykańskiego Pomocy Rannym na Wojnie. [...] W Londynie emigracja składa się głównie z żołnierzy — wychodźców powstania 1830. Ci ludzie, dawniej młodzi, a dzisiaj już dziady, znękani pracą, niedostatkiem i nędzą, obarczeni liczną familią, dzisiaj bardzo często pozostają bez sposobu do życia i ostatnie dni swego nędznego żywota zmuszeni są pędzić o głodzie i chłodzie albo umierać bez wieści w angielskim domu przytułku. Losem tej to klasy wychodźstwa pełnomocnik nasz zająć się będzie miał obowiązek, a kraj, miasto zbierania składek na rannych Francuzów, tym właśnie weteranom naszym, za pośrednictwem pełnomocnika z pomocą przyjść powinien. [...] Są tu Żydzi-Polacy, przybyli tu dla zysku od dawna, przed nową emigracją, którzy jednakże na obcej dla siebie ziemi z dumą zwą się Polakami." („Gazeta Narodowa" 1871 nr 128; korespondencja z 8 IV 1871) 20 Wybory poprzedzone zostały ogłoszeniem następującej odezwy do emigrantów: „10 kwietnia [1871] Delegacja do Przeprowadzenia Wotów Członków Komitetu Stałego w Wielkiej Brytanii i Irlandii Obywatele! Bracia na Tułactwie! Wielu z Was przechodziło już niedostatek, a nawet i nędzę; przypomnijcie sobie te straszne chwile, gdy znużeni ciężką pracą nie mieliście czym pokrzepić wycieńczonych sił! Przypomnijcie sobie, w jak czarnych kolorach malowała wam się tedy przyszłość — przypomnijcie sobie jeszcze i te chwile, gdy dla utulenia zbolałego serca i skołatanego umysłu przenieśliście się myślą w rodzinne strony, pieszcząc się widokiem drogich Warn osób i miejsc, a wtedy złudzenie Wasze nagle zostało przerwane jakby odgłosem pogrzebowych dzwonów i przywróceni zostaliście do strasznej rzeczywistości, dotkliwiej jeszcze czując gniotącą Was niedolę! Na szczęście wielu z Was znośniej sze już wiedzie życie, ale pomimo dobrych chęci mało może uczynić dla dopomożenia nieszczęśliwym rodakom. Serca nam jeszcze nie brak, ale na jedności zbywa, aby podobna było coś więcej zrobić dla ułatwienia losu cierpiącym. Dowodem tego jest Komisja, która stanęła dnia 4 września 1870 r., a została rozwiązana na ogólnym posiedzeniu dnia 19 marca 1871 r., gdyż okazało się w skutkach, że takowa nie będąc dostatecznie popierana, pomimo najlepszych chęci prawie wszystkich składających ją członków, nie mogła zadosyć odpowiedzieć swemu zadaniu, gdyż w naszym społeczeństwie są ludzie, którzy kilkudziesięcioletnią pracą i przykładnym postępowaniem zjednali sobie ogólny szacunek, jednak gdy przyciśnięci słabością musieli posprzedawać lub pozastawiać swe sprzęty i narzędzia, a wyzdrowiawszy, dla braku kilkudziesięciu szylingów, nie mając innych narzędzi przymuszeni byli kontentować się bardzo małym zarobkiem, a tym samym ciągły niedostatek zupełnie wycieńczył i zrujnował ich zdrowie. Z młodej emigracji jest wielu w sile wieku, pełnych zapału i jak najlepszych chęci, ale większa ich część ciężko pracując zarabia przecięciowo 10 szylingów tygodniowo, a co gorsza — nie mogą mieć najmniejszej nadziei polepszenia swego losu, przeciwnie — z wiekiem położenie ich musi się pogorszyć. Bardzo wielu z naszych Braci Tułaczy, a zwłaszcza zamieszkujących Londyn, znajduje się w najokropniejszym położeniu, a nawet ludzie z wyższym wykształceniem, którzy już znaczne oddali usługi nie tylko krajowi, swoim rodakom, ale nawet w ogóle społeczeństwu, skutkiem podeszłego wieku nie mogli już na kawałek chleba zapracować, a pozbawieni mieszkania, żywności, ubrania, przygnębieni do ostatka najokropniejszą nędzą, z rozpaczą wyczekiwali, aby śmierć ich uwolniła od tak srogich cierpień i poniżenia!! Komisja nie mogła zadosyćuczynić tak naglącym potrzebom, bo składając się z ludzi, którzy sami musieli całodziennie dla własnego utrzymania pracować, nie mieli dosyć czasu, aby się zająć sprawami Komitetu, a zwłaszcza nie mieli odpowiednich stosunków dla wydostania potrzebnych funduszów. Widocznym było, że jedynie człowiek majętny, poważny i mający stosunki może przynieść ulgę tylu nieszczęśliwym; ale wiadomo jest także, że w podobnych razach całe wynagrodzenie znajduje się li tylko w głębi serca swego, bo zwykle ci, którzy najwięcej czynią, w miejsce wdzięczności narażeni są tylko na tysiączne nieprzyjemności. Dla tych zapewne powodów wszyscy lepiej się mający Polacy, do których się Komisja od- woływala, aby raczyli wziąć udział w jej pracach, odmawiali swego współdziałania. Nareszcie w najkrytyczniejszej chwili obywatel hrabia Albert Potocki raczył przyjąć na siebie podtrzymanie zaczętej pracy i prowadzenie takowej na właściwą drogę, to jest: 1. Wytworzenie odpowiednich funduszów na pomoc potrzebującym; 2. Ułatwienie nauczenia się właściwych i korzystnych fachów lub rzemiosł ludziom zdolnym jeszcze do pracy; 3. Aby rodakom znającym fach lub rzemiosło znaleźć potrzebny kredyt do prowadzenia rzemiosła na własną rękę, gdyż jedynie dwoma ostatnimi sposobami można nasze społeczeństwo umoralnłć, uzacnić i na zawsze zapobiec podobnemu upadkowi materialnemu, a tym samym i moralnemu. Za staraniem obywatela hrabiego Alberta Potockiego Generał Menotti Garibaldi został już członkiem nowo mającego stanąć Komitetu, jako też wiele znanych osób przyrzekło także wziąć udział w pracach komitetowych — jednym słowem, poczynione kroki przez obywatela hrabiego Potockiego zapewniają zupełne powodzenie. Tenże obywatel chce wszystko otwarcie działać, zaś Komitet będzie regularnie zdawać sprawozdania Ogółowi ze swych czynności, z przychodów i rozchodów. Właśnie ta otwartość zaczyna już obudzać nienawiść tych, którzy przywykli łapać ryby w mętnej wodzie; bo wiadomo jest wszystkim, że od lat 40 wiele już komitetów i towarzystw stawało, ale właśnie te, co miały najznaczniejsze do rozporządzania fundusze, zdawały rachunki tylko cudzoziemcom nie będącym w stanie sprawdzić wiarogodność takowych lub przekonać się, czy osoby odbierające wsparcie należą do klasy ludzi godnych pomocy lub też są po prostu stronnikami i zausznikami szafarzy łask; prócz cudzoziemców li tylko osoby uprzywilejowane wiedziały, co się dzieje z funduszami zbieranymi dla Ogółu Emigracji Polskiej. Obywatele! Czas już, abyśmy przestali być na powijaku prowadzeni, zostańmy pełnoletnimi! Od nas obecnie zależy, aby stanęło ciało mogące nas godnie reprezentować i popierać odpowiednie nasze interesa. Zapomnijmy choć na chwilę o opiniach kastowych, politycznych lub religijnych; starajmy się zlać w jedno ciało, aby być w możności przyniesienia ulgi tym, którzy jej od dawna z utęsknieniem wyczekują. Na teraz nic więcej od Was nie wymagamy, tylko jedności! Ale zaklinamy Was w imię Ojczyzny, w imię wszystkiego, co Warn jest najdroższe, pozbądźcie się choć na chwilę uprzedzeń, nie wierzcie judaszowym podszeptom niegodziwców, którzy sami wiodąc najwygodniejsze życie, wypasają się przysmaczkami za wdowi grosz, obojętnie poglądając na konających w naj straszniejszej nędzy. Abyście mogli sobie powiedzieć z zadowoleniem wewnętrznym, żeście się przyłożyli do ulżenia naszym towarzyszom, poprzednikom lub następ- com tułactwa, wetujcie jednozgodnie na ludzi chcących i mogących coś dobrego zrobić! Pozdrowienie Braterskie P. Trzciński J. Dziewański A. Różycki Tomaszewski W. Witkowski Niedbalski Baniewski" 21 Informacje Bałaszewicza-Potockiego o silnym ruchu republikańskim w Anglii, który w latach siedemdziesiątych miał poparcie szerokich rzesz robotniczych i związków zawodowych, a na czele którego stali burżuazyjni republikanie Bradlaugh i Karol Dilke, są zgodne z rzeczywistością. 22 V. Le Lubez był członkiem Rady Generalnej I Międzynarodówki. 23 Prawdziwość tego doniesienia trudno ustalić. 15 000 funtów stanowiło w tym okresie duży majątek dla jednego człowieka. 24 Bradlaugh był republikaninem, nie komunistą. 25 Mowa o asygnatach, wykradzionych z Kasy Głównej Banku Polskiego w 1863 przez Jankowskiego i Hebdę i przekazanych władzom powstańczym. 26 Karol Szulczewski od 1866 roku zatrudniony jako urzędnik angielski przy wypłacaniu zapomóg emigrantom polskim, od 1847 roku obywatel angielski, bynajmniej nie starał się o wejście w skład władz emigracyjnych. Pełnił funkcję sekretarza Angielskiego Towarzystwa Przyjaciół Polski. 27 Bałaszewicz-Potockł przesłał do Petersburga następujący spis emigrantów: „Lista emigrantów polskich, członków Towarzystwa Wzajemnej Pomocy — maj 1871: 1. Adamkiewicz Piotr 16. Baczyński Alfons 32. Burdeński A. 2. Adamkiewicz Grzegorz 17. Będziński Moryc 33. Brunowski Józef 3. Aryas Salomon 18. Biernacki Antoni 34. Bańkowski Maciej 4. Abraham Dawid 19. Balkier Lewi 35. Benoa Adam 5. Arongurski Mojżesz 20. Bernsztejn I. 36. Bedurf Franciszek 6. Andruszkiewicz 21. Bukat Lojs 37. Berkowski Wincenty 7. Annenberg Tobiasz 22. Blum Izrael 38. Bulanowicz Paweł 8. Bernsztejn Izrael 23. Berendt Gustaw 39. Brzytwiński Markus 9. Buchner Lojzy 24. Bryn Jakub 40. Brzytwiński Mozes 10. Blum Hajman 25. Brosch Julian 41. Becker M. 11. Burzyński Ludwik 26. Bernsztejn Luis 42. Berkowski Stanisław 12. Beniamin Lojs 27. Baum Srul 43. Bratkowski Jan 13. Bolier Hejman 28. Baum Mojżesz 44. Baniewski Piotr 14. Baczyński Adam 29. Bernbaum Kałma 45. Braun Mozes 15. Baczyński Zenon 30. Berkowski Berek 46. Basetla Dawid 31. Buchman Eliasz 47. Błock Markus 48. Bass Lejzor 49. Berneth Naftali 50. Bigora Izrael 51. Beer Karol 52. Borkowski Maciej 53. Bloch Maurycy 54. Cherubin Josek 55. Cherubin Jerzy 56. Ciesielski [Władysław] 57. Czajkowski Tomasz 58. Caliński Jakub 59. CzukH. 60. Cohen Abraham 61. Cohen Salomon 62. Cohen Salomon 63. Cohen Józef 64. Cohn Jakub 65. Dobroniecki Ludwik 66. Dąbrowski Konrad 67. Dąbrowski Franciszek 68. Dewis Józef 69. Dobrzeniecki 70. Dziewoński Julian 71. Epsztejn Morys 72. Eksztejn Michał 73. Edelsztejn Semiot 74. Ebreems Morys 75. Eksztejn Dawid 76. Eckien Dawid 77. Fedecki Edward 78. Frank I. 79. Friedman Alis 80. Friedman Ejzyk 81. Friedman Filip 82. Friedman Fryderyk 83. Friedman Sejman 84. Friedman Jakub 85. Filip Dawid 86. F r e n k e 1 Maksymilian 87. Friedenthal Stanisław 129, 88. Fłomow Gerszon 130, 89. Frygenson Wolf 131, 90. Gurski Beniamin 132, 91.GrunbergEfraim 133, 92. Grunbaum Lois 134, 93. Gębicki Henryk 135, 94. Gąsowski Ignacy 136, 95. GonzawaHenryk 137, 96. Gier Leon 138 97. Giełdziński Lois 139, 98. Goodman Ignacy 140, 99. Gruszecki Marcin 141, 100. Gopel Salomon 142, 101. Goldberg Samuel 143, 102. Goldberg Hersz 144, 103. Goldberg Morys 145, 104. Goldberg Mozes 146, 105. Goldberg Dawid 147, 106. Goldman Abraham 148, 107. Goldman Ejzyk 149, 108. Goldman Jakub 150 109. Goldman Maks 151, 110. Goldman Maksymilian 152, 111. Gold Dawid 153, 112. Gold Dawid 154, 113. Gold Dawid 155, 114. Gold Wolf 156, 115. Goldsztejn Jakub 157, 116. Goldsztejn Morys 158, 117. GonzawaJan 159, 118. GroppFafel 160 119. Grunbaum Jakub 161, 120. Grynszpan Józef 162, 121. Grosman Lejb 163, 122. Gurski Lejb 164, 123. Gurski Maksymilian 165, 124. Góra Nachman 166, 125. Gąsowski Salomon 126. Gąsowski Hejman 127. Gerschman Józef 128. Godman Ignacy Gilbert Abraham Goldfarb Lejb Goliński Jan Grern Józef Gruszecki Marcin Gutsztejn Dawid Hładysz Eliasz Hakowski Józef Herubin Julian Herrys Szymon Herrys Józef Herczyński Michał Horsztein Izydor Hodeski Morys Hofman Kasyl Hofman Jakub Hoski Wolf Hibner Karol Jakubowski Piotr Jakubowski Michał Jakubowski Abraham Józefowicz Szymon Jaroszewicz Piotr Jeleń Julian Jastrzębski Maurycy Inosławski Hersz Jacob M. Jarosławski Maurycy Jakobson (syn) Jakubson M. Jakobs Eliasz Jakobs Józef Inger Jakub Jabłoński Izydor Jurkowski Andrzej Jastrzębski Ksawery Kuczyński Salomon Kryński Jan 167. Krzyżanowski Ignacy 168. Kaczorowski Władysław 169. Kostecki Jan 170. Kwaśniewski Jan 171.Kołakowski Ferdynand Karol 172. Kowalski Franciszek 173. Kamieński Jan 174. Kamieński Al. 175. Kamieński Józef 176. Kowalski Jędrzej 177. Kociołkowski Theneas 178. Kowalewski Aleks. Franc. 179. Kaniowski Franciszek 180. Koperski Alfons 181. Kaliski Izydor 182. Kaliński Maurycy 183. Kohn Filip 184. Koral Majer 185. Kępski Szlama 186. Kalksztajn Lujsy 187. Kenigsberg Abraham 188. Kleczowski Abraham 189. Klajmicz Abraham 190. Klajmicz Dawid 191.KajzerWł. 192. Kenigsberger Majer 193. Kenigsberg Abraham 194. KarwinM. 195. Kłopotowski Wojciech 196. Kłossowski 197. Kunicki Markus 198. Krupka Szymon 199. Krupski Gerszon 200. Kuropatwa Lejzor 242. 201. Kutner Artur 243. 202. Kutner Edward 244. 203. Kirsztajn Jakub 245. 204. Klejn Mojżesz 246. 205. L a z a r i n i (Polak) 247. 206. Lisowski Władysław 248. 207. Lubelski Dawid 249. 208. L e s s e r Jakub 250. 209. Lewandowski Robert 251. 210. Lazarus Mozes 252. 211.LewinHune 253. 212. LewinHarris 254. 213. Lipiec Abraham 255. 214. Lewy Jakub 256. 215. Lewy Josek 257. 216. Lubliński Żurach 258. 217. Lubliner Berek 259. 218. Lazarus Józef 260. 219. Lejman Filip 261. 220. Lewy Abraham 262. 221. Lewiński Mendel 263. 222. Łachman K. 264. 223. LewickiK. 265. 224. Lipiec Samuel 266. 225. Łazowski G. 267. 226. Morawski Onufry 268. 227. Mozyrajtys 269. Augustyn 270. 228. Makaj Adam 271. 229. Makaj Wilhelm 272. 230. Michalewicz (ojciec) 273. 231. Michalewicz (syn) 274. 232. Możejko Tomasz 275. 233. Majewski Jan 276. 234. Majewski Jerzy 277. 235. Majewski Piotr 278. 236. Malussory Józef 279. 237. Milsztejn Icek 280. 238. Mendel Józef 239. Miński Jan 240. Marks Lewi 241. Marks Dawid Marks Dawid Markowicz Wiktor Mozes Jakub Mann Lois Maliński Lewi Mendelsohn Izaak Meczarowski Morris Jakub Morris Jakub Morris Dawid Nirnstein Aleksander Neimark Banet Nałmark Chaskiel Nadorowicz Józef Nadre Rubin Niedbalski Berek Niedbalski Ajzyk Niedbalski Jakub Niedbalski Salomon Nowacki Ignacy Oborski Ludwik Ozorowicz Jakub Ostrowski Jan Okonis Józef Paluszkiewicz Julian Parisot Aleksander Parisot Eugeniusz Przeździeń Jan Piechowski Karol Pognawski Abraham Perzanowski Józef Pfeifer Marcin Płocki Jones Piechowski Jan Pajser Lois Pajzer Mozes Pajzer Zelek Pęcherek Beniamin Pozner Izrael 281. Pelman Moris 282. Pozner Karol 283. Pieprzyński Hajman 284. Rupniewski Jan Antoni 315. Rychter Gdalia 316. Siedlecki A. T. 317. Szczukowski Jan 318. Szwarcsztajn Zysia 319. Szarliński Józef 320. Szarlińska (żona) 285. Rupiński Stefan 321. Szwalbe Antoni 286. Rozenwald Haim 287. Rybiński hr. Radwan 288. Rybczyński Franciszek 289. Różycki Aleksander 322. Skała Kazimierz 323. Skalski Leon 324. Szapira Naftali 325. Sędzikiewicz Wincenty 326. Swierczewski Feliks 327. Sowiński Józef 328. Schmidt K. 290. Ręczyński Jerzy 329. Saski Konstanty 291. Radziejowski Jan 292. Radziszewski Aleksander 293. Rosenberg Tobiasz 294. Rosenberg Juliusz 295. Rosenberg Tenchen 330. Sadowski Feliks 331. Sosnowski Jakub 332. Sosno wski Jan 333. Sosno wski Tadeusz 334. Sosnowski Wilhelm 335. Sosnowski Wincenty 336. Socheńko Jan 337. Sattan Hejman 338. SattanWolf 296. Rosenberg Filip 339. Sattan Abraham 297. Rotenberg Sejman 298. Rotsztejn M. 299. Rozenbaum Salomon 340. Słupski Gerszon 341. SniegockiM. 342. Skurzyński Bendet 343. Schlom Moris 344. Salomon Abraham 300. Reichenberg M. 345. Salomon Józef 301. Rozenbaum Hersz 302. Raczkowski J. 303. Rożen Aleksander 304. Rożen Dawid 305. Rożen Jan 306. Rożen Majus 307. Romain H. 346. Sniegocki Antoni 347. Sejman Józef 348. Seredyński Jan 349. Siekliński Maciej 350. Spilman Abraham 351.SemiolWolf 352. Seprat Moris 353. Samson Jakub 354. Serkines Lejzor 308. Rozyński Szapsa355. Sapinogórski Izrael 309. Rokawa Nusyn 310. Rolki Symcha 311. Raczkowski Andrzej 312. Reczmerski Julian 313. Rabko wski Janusz 314. Rozenberg Aszer 356. Siwak Łukasz 357. Stopniowski Juliusz 358. Staplinger Ludwik 359. Starogórski Józef 360. Staropolski Samuel 361. Subjes Julian 362. Szafir Mozes 363. Szlachto wski Gabriel 364. Szewiecki Szymon 365. Szmidt Elżbieta 366. Szepudowicz Lejzor 367. Szewitz Juda 368. Smith Bernard 369. Szmidt Dawid 370. Szmydt Hersz 371. Szperling Mozes 372. Szmurło 373. Sztejn Aleksander 374. Szwartz Moris 375. Szwartz Abraham 376. Szwartz Sejman 377. Szwartz Teofil 378. Tur Albert [Wojciech] 379. Trzciński Piotr 380. Terlecki Michał 381.Tekliński 382. Tomaszewski Jan 383. Tomaszewski Antoni 384. Tchórzewski Stanisław 385. Turski Antoni 386. Tomasiewicz Julian 387. Tomaszewski Michał 388. Tajchenberg Leon 389. Tafla Abraham 390. Telfer Maks 391. Uliński Tomasz 392. Uliński Jan 393. Wejnberg Hersz 394. Wesołowski Ignacy 395. Warszawski Dawid 412. Wodnik Jonas 396. Warszawski 413. Wodnik Moris Gdalia 414. Wyszogroder 397. Wałecki Abraham Abraham 398. Waksman Salomoi415. Wyzner Jakub 399. Winiarski Filip 416. Wyzner Jakub 411. Witkowski Wincenty 427. Żółtkowski Józef 400. Winkelman Hejman 401. Wenger Moris 402. Wigdorowicz Wiktor 403. Wierzchowski Abraham 404. Wierzchowski Hersz 405. Welinow 406. Winczyk Hersz 407. Wiśniewski 417. Wyzner Wolf 418. Zalewski Gabriel 419. Zambrzycki Alfred 420. Zelek Dawid 421.Zybert Salomon 422. Zygiel Eliasz 423. Zieliński A. 424. Zimmerman Jan 425. Żebrowski Józef 426. Żebrowski Władysław 428. Lipman Ajzyk 429. Gedroyć Józef— de Paris 430. Czapski Antoni -de Paris 431. Zilversztein Józef — de Paris 432. Milkowski Jan 433. Jasieński Władysław 434. Markowicz Eustachy 435. Szymanowski Jan 436. Budzikowski Alfred 437. Laskowski Julian Józef 408. Witkowski Chaim 409. Witkowski Mojżesz 410. Witkowski Kazimierz Koniec pierwszej listy na 4 czerwca 1871 roku. Nazwiska wyróżnione [spacją] wskazują setników Towarzystwa." 28 29 Prawdopodobnie Ludwika. Nie znalazłem potwierdzenia, że Stanisław Bieńkowski był sekretarzem warszawskiego komitetu. 30 Ems było w tym okresie słynną miejscowością uzdrowiskową w Europie, do której zjeżdżali często monarchowie. 31 Komitet Centralny Gwardii Narodowej Paryża powstał po kapitulacji stolicy Francji, reprezentował radykalną politycznie ideologię ludu Paryża i przejął władzę po wybuchu powstania 18 marca 1871 roku, rozpisując wybory do Komuny. 32 Podajemy tekst listu Tibaldiego i Marocco: „8Juin[18]71 Dans la lettre que je Vous ecris de concert avec mon secretaire Marocco, notre but n'est pas de repondre aux attaąues de Mr L. Wolf contre la Commune tombee; nous voulons seulement appuyer le telegramme envoye par le correspondant de «Daily News» 20 Mai etablir la verite. Nous Vous faisons remarąue, Monsieur, que les faits que Nous Vous soumettons se sont passes le Gouvernement] de la Defence Nationfale] et Nous etablirons clairement aussi que c'est bien de Mr L. Wolf ex- secretaire de Mazzini dont Nous allons Vous entretenir. Le lendemain de la Revolution du 4 Septembre, apres avoir ete appele par une depęche telegraphiąue de Mr Gambetta, je partis de Londres pour Paris et f mon arrivee, j'y fus nomme Commendant d'une legion par le Gouvern[emen]t de la Defense Nationfale]. Un jour le 28 Octobre que j'etais alle au Ministere des Finances toucher ma sold, en compagnie de Mr Marocco et de mon Capitain adjut. Mr Biffi, ce dernier attira mon attention sur le livre des fonds secrets de la Prefecture de Police que venait de lui communiąuer le Secretaire General du Ministere. Nous y trouvames figurant le nom de Mr L. Wolf avec cette annotation en abrege: «Correspondant de Lagrange et Secretaire de Mazzini». Nous constatons aussi qu'il y emargeait pour un traitement de 1000 francs, et qu'f cet appui sa signature y etait apposee grand nombre de fois. Le 31 Mai f 8 h. de matin le premier secretaire du Prefet de Police Edmond Adam vint me trouver f la maison pour me communiąuer des documents les plus compromettant pour Mr L. Wolf et me mettre en gardę contre lui; ii ajouta en męme temps qu'on voulait l'arręter comme espion Prussien, depuis qu'il ne touchait plus son argent de Mr Pietri. On chercha cet homme, mais ii fut impossible de le trouver. Plus tard le 22 Fevrier Mr L. Wolf vient me rendre visite, mais alors je lui defends de revenir me voir, aussitót ii devient pale, tremble et — s'avertit Gustave Flourens de la mesure que prendre f 1'egard de cet individu. Nous nous rappelons 1'arrestation de Mazzini f Palermo, les evenements de Milan et de Paris. Mr Wolf defie de lui fournir des documents ecrits par lui, parce qu'il sait bien qu'ils ont ete detruit dernierement ou que s'ils sont tombes entre les mains du Gouv. de Versailles celuici ne les fournira pas. Nous avons 1'honneur etc. Paolo Tibaldi Alexandre Marocco 34, Francis street, Bedford Square, Londres." 33 Rezolucja na marginesie raportu Bałaszewicza-Potockiego: „Niechaj dostarczy papiery do naszej ambasady 2/14 lipca 1871." 34 Nirnstein, wysłany przez Bałaszewicza-Potockiego do Paryża dla zorientowania się w sytuacji Polaków w Paryżu po upadku Komuny, wysłał sprawozdanie już 20 czerwca 1871 (patrz Aneks). 35 Wojna domowa we Francji. Manifest Rady Generalnej Powszechnego Towarzystwa Robotniczego — rzecz o Komunie Paryskiej napisana przez Karola Marksa. 36 Nie wszyscy Polacy brali udział w Komunie. Poważna część paryskich emigrantów była wręcz przeciwna mieszaniu się w sprawy wewnętrzne Francji. Prawicowy Komitet Tymczasowy Emigracji wystosował 17 kwietnia oświadczenie podkreślając zasadę niemieszania się przez emigrantów w sprawy wewnętrzne krajów, w których mieszkają. Nawet nestor demokracji emigracyjnej Jan Nepomucen Janowski wystosował list do Jarosława Dąbrowskiego, namawiając go do rezygnacji ze służby w Komunie. Inne stanowisko zajął drugi patriarcha lewicy emigracyjnej, Wiktor Heltman, pisząc do Janowskiego w bardzo pozytywnym to- nie o udziale Polaków w Komunie. „Brać udział w takiej walce — twierdził w liście z 20 maja 1871 do J. N. Janowskiego — nie jest przeto grzechem, owszem zasługą, więcej nawet: ofiarą, poświęceniem. Kiedyś Francja obok bohaterów, co jej wywalczą rzeczpospolitą demokratyczno-socjalną, wypisze na nowej kolumnie Vendóme nazwiska Dąbrowskiego i Wróblewskiego." 37 W krytycznej sytuacji materialnej zwracała się Pelagia Dąbrowska później, 8 marca 1872 roku, do Karola Marksa, skarżąc się, że nie ma dokogo się zwrócić, i prosząc go o pomoc. 38 Mylna informacja. Teofil Dąbrowski ocalał i znalazł się po krótkim czasie w Londynie. 39 W raporcie opuszczono trzecią frakcję emigracji polskiej. Nie wiadomo zresztą, o którą mu chodziło. 40 List Kaczorowskiego do Bałaszewicza-Potockiego (patrz Aneks). 41 Opinia Turgieniewa, jeśli przekaz Bałaszewicza-Potockiego jest prawdziwy, była mylna i bezsprzecznie krzywdząca Tchórzewskiego, albowiem merytoryczne rozmowy w sprawie sprzedaży archiwum Dołgorukowa prowadzili z rzekomym wydawcą Postnikowem Hercen i Ogariew, Tchórzewski zaś faktycznie realizował tylko ich decyzję. 42 Wystawa Międzynarodowa w Londynie w 1871 roku. 43 Chodzi o sekretarza ambasady rosyjskiej w Londynie, Bartholomaya. 44 Bałaszewicz-Potocki nie znał wtedy Elpidina, stąd błędnie podane nazwisko. 45 Setnikami byli: Mojżesz Brzytwiński, Jan Kostecki, Salomon Niedbalski, Aleksander Nirnstein, Julian Paluszkiewicz. 46 14 sierpnia otrzymał Bałaszewicz-Potocki list o wyborze przez Zgromadzenie Ogólne Emigracji Polskiej na członka Komisji Politycznej (patrz Aneks do Wstępu, 1.1). 47 Mowa prawdopodobnie o przygotowanej rezolucji konferencji delegatów w Londynie w dniach 17—23 września 1871. 48 Rosyjski konsul generalny w Londynie A. Berg wydał w liście do hr. Lewaszewa 7 września 1871 nader pozytywną opinię o prawomyślności Dawydowa. 49 Liczba 180 520, a potem 260 000 obejmowała przede wszystkim członków trade- unionów. 50 Kongres w Bazylei odbył się w 1869 roku. 51 W rezolucjach konferencji nie ma punktu o odbywaniu co trzy miesiące zebrań Rady Generalnej w Londynie, Paryżu i Genewie. Raporty miały być składane Radzie Generalnej corocznie. 52 Opowieść robi wrażenie jednej z fantazji Bałaszewicza-Potockiego. 53 W 1871 roku Oliver nie był sekretarzem Rady Generalnej. 54 Sir Karol Dilke był popierany w swoich akcjach przedwyborczych do parlamentu przez angielską klasę robotniczą. 55 Mowa o próbie uwolnienia z więzienia w Clerkenwell, 13 grudnia 1867, wybitnego organizatora feniańskiego przez grupę sympatyków tego ruchu, która spowodowała śmierć 7 osób i poranienie 120. Zamach ten przypieczętował właściwie klęskę wojskowego, terrorystycznego ruchu feniańskiego. 56 Konrad Dąbrowski występował przeciwko pomniejszaniu roli Polaków w Eadzie Generalnej I Międzynarodówki na terenie Londynu i w prasie krajowej i emigracyjnej. W korespondencji do „Gazety Narodowej" pisał 27 marca 1871 nawiązując do Komuny i działalności Międzynarodówki: „W tym «stowarzyszeniu internacjonalnym)), co ruchy prowadzi, są i Polacy, jakkolwiek nieliczni... Czy wyraz «Polska», «do Polski)), «za Polskę», będzie tam wymówiony... Kiedy żył jeszcze Bosak i miał swój głos w Lidze Wolności i Pokoju, niejedną on gorzką prawdę wypowiadał Niemcom i Francuzom, i całemu internacjonalnemu)) areopagowi, ale jak zawsze mało go słuchali burzyciele tronów, arystokracji i kościoła." Dalej narzeka Konrad Dąbrowski, iż „po jego [Bosaka] śmierci pozostali Polacy nie śmią podnieść sprawy Polski". („Gazeta Narodowa" nr 124 z 4 IV 1871.) Równie ostro akcentował tę sprawę w niecały rok później w emigracyjnym piśmie londyńskim „Nowiny z Wychodźstwa i Kraju" (nr 1 z 1 I 1872, s. 2) w artykule Polacy i Internacjonał pisząc: „Nie możemy pochwalić wrześniowego internacjonalnego Kongresu, mającego miejsce w Londynie, co do rozporządzania miejscami w Urzędzie Głównym Stowarzyszenia, należącymi do Reprezentacji Moskwy i Austro-Węgier. Reprezentantami obydwu tych kończyn europejskiego świata zamianowanymi zostali Niemcy." Również w liście do Bałaszewicza-Potockiego występuje 23 listopada 1871 roku przeciwko reprezentowaniu Rosji przez Marksa i Austro-Węgier przez Frankela, „kiedy stanowiska te powinni byli objąć Słowianie, a co najmniej Polacy" (patrz Aneks). 57 Patrz list Marksa do Bałaszewicza-Potockiego z 25 XII 1871 w Aneksie. 58 Megalomańska blaga Bałaszewicza-Potockiego o możliwości usunięcia Marksa z kierownictwa i wzięcia zarządu Międzynarodówki w swoje ręce. 59 Kostecki nie był delegatem polskim w Międzynarodówce. Aczkolwiek był z nią związany, nie odgrywał w niej większej roli. 60 Znów na fantazji tylko oparte twierdzenie Bałaszewicza-Potockiego. 61 Mowa o „Nowinach z Wychodźstwa i Kraju", które ukazały się 1 stycznia 1872 pod redakcją Klemensa Wierzbickiego. Wszystkiego wyszły 2 numery, numer 2 ukazał się 15 II1872. 62 Wiadomość nieprawdziwa. 63 Również między bajki należy włożyć informację Bałaszewicza-Potockiego o tym, jakoby w Galicji na czele Międzynarodówki stał ks. Leon Sapieha. 1872 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 568. 2 Wiadomość niepewna. 3 Stanisław Bieńkowski wybrany został sekretarzem Komitetu Polskiego Towarzystwa Bratniej Pomocy Wielkiej Brytanii pod naciskiem Bałaszewicza-Potockiego przy opozycji części emigrantów polskich zebranych w Londynie w czerwcu 1871 roku. 4 Wzmianki o Dawydowie w liście J. Rozwadowskiego do Karola Marksa z 20 sierpnia 1871 roku (zob. J. W. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, s. 249), w liście Engelsa do Marksa z 17 sierpnia 1871 (Der Brięfwechsel zwichsen F. Engels und K. Marx, 1913, t. IV, s. 466) oraz w liście Ławrowa do Bałaszewicza-Potockiego z 1873 roku (zob. Aneks do Wstępu, t. I.) dowodzą, że informacje Bałaszewicza- Potockiego o kontaktach Dawydowa z Marksem i Ławrowem zasługują na wiarę, mimo podanej poprzednio informacji konsula generalnego w Londynie. 5 Wiadomości o „Nowinach z Wychodźstwa i Kraju" podano w przypisie 61 do 1871 r. Pisywał w nich Walery Wróblewski, który pismu patronował. 6 Autorem wspomnianego artykułu był Konrad Dąbrowski. 7 W nrze 2 „Nowin z Wychodźstwa i Kraju" Walery Wróblewski odpowiedział na artykuł Konrada Dąbrowskiego. 8 Mowa o sekretarzu ambasady rosyjskiej w Londynie, panu Bartholomay. 9 Liczba członków sekcji podana w raporcie przez Bałaszewicza-Potockiego odpowiada w przybliżeniu rzeczywistości. Według sprawozdania, złożonego sekretarzowi Rady Generalnej dla Danii 3 listopada 1871 r., sekcja Międzynarodówki liczyła w Kopenhadze 2000, a w Aarhus, wówczas pięt- nastotysięcznym mieście, 500 członków. 10 Na manifestacji socjaldemokratycznej we Wiedniu w grudniu 1871 odczytano telegramy z życzeniami od robotników niemieckich w Chemnitz i od komunardów francuskich, emigrantów w Londynie. 11 Informacja prawdziwa. Konferencja saskiej partii socjaldemokratycznej odbyła się w Chemnitz 6 i 7 stycznia 1872 i rzeczywiście wzięło w niej udział 120 delegatów z około 60 miast. Konferencja odrzuciła odezwę zwolenników Bakunina i poparła londyńskie rezolucje Międzynarodówki. „Bardzo mnie ucieszyła uchwała saksończyków", pisał Engels 18 stycznia 1872 do Wilhelma Liebknechta. 12 Na marginesie referatu pracownika III Wydziału, streszczającego raport Bałaszewicza-Potockiego znajdujemy adnotację dotyczącą Paluszkiewicza: „proponował nam za pośrednictwem W. Ks. Konstantego swoje usługi", oraz rezolucję szefa żandarmów: „pamiętać o Paluszkiewiczu". Julian Paluszkiewicz działał przedtem w Lyonie, a po upadku Komuny Paryskiej w kręgach Międzynarodówki w Londynie. Charakterystyczne, że Wróblewski nie miał do niego zaufania i sprzeciwiał się przyjęciu go do polskich organizacji emigracyjnych w Londynie. 13 15 stycznia 1872 roku książę Wł. Czartoryski ożenił się z wnuczką Ludwika Filipa, ks. Małgorzatą Orleańską. Starzy czartoryszczycy upatrywali znaczne korzyści w tym małżeństwie politycznym. Książę d'Aumale był poważnym kandydatem orleanistów na tron francuski. Przy pomocy króla z dynastii orleańskiej spodziewano się, wobec przewidywanego zbliżenia francusko-rosyjskiego, uzyskać pewne koncesje od Rosji w Polsce. Hotel Lambert, podobnie jak w 1863 roku, wiązał swoje nadzieje z Francją, licząc na koneksje rodzinne księcia Władysława Czartoryskiego. 14 W 1872 roku lewica emigracyjna w Londynie utworzyła — w nawiązaniu do dawnych Gmin Ludu Polskiego w Anglii — Związek Ludu Polskiego. Przewodniczącym Związku Ludu Polskiego wybrany został Ludwik Oborski, a po jego śmierci w 1873 roku Walery Wróblewski. Wybitniejszą rolę odgrywali w nim Konrad Dąbrowski i Józef Rozwadowski. W czasie kilkuletniego istnienia nieliczny Związek Ludu Polskiego przejawił w Londynie znaczną aktywność, był związany z Międzynarodówką i wysuwał na forum publicznym sprawę polską. 15 Fałszywa informacja o usunięciu Marksa z kierownictwa Międzynarodówki i o jego opozycji wobec przeniesienia Rady Generalnej do New Yorku. Świadczy ona o słabej orientacji Bałaszewicza-Potockiego w wewnętrznych sprawach Międzynarodówki. 16 Komitet Południowo-Szwajcarski był rzeczywiście ośrodkiem przeciwstawiającym się Marksowi w Międzynarodówce. 17 Okólnika tego z początku lutego 1872 nie udało mi się znaleźć. 18 Spór Stanów Zjednoczonych z Wielką Brytanią o „Alabamę" (kaperski statek, wyposażony w uzbrojenie w stoczniach angielskich dla Konfederacji Stanów Południowych, który poczynił znaczne szkody północnoamerykańskiej flocie handlowej zatapiając blisko 70 okrętów Stanów Północnych) został po 3 latach załatwiony polubownie przez Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy, który przyznał Stanom Zjednoczonym 25 sierpnia 1872 odszkodowanie w wysokości 15,5 miliona dolarów. 19 Proces lipski, na którym August Bebel i Wilhelm Liebknecht zostali skazani za zdradę stanu na dwa lata twierdzy. 20 W 1872 roku zelżały naciski Bismarcka na niemiecki ruch socjalistyczny wobec rozpoczęcia przez niego kampanii tzw. „Kulturkampfu". 21 W liście swym do Władysława Czartoryskiego staje Władysław Mickiewicz w obronie Sadyka Paszy i jego Kozaków sułtańskich przeciwko zamachom Władysława Zamoyskiego i Czartoryskich, godzącym w istnienie tej formacji wojskowej. 22 Klaczko był posłem do sejmu galicyjskiego i Rady Państwa we Wiedniu. 23 Mowa tu prawdopodobnie o odrodzeniu federacyjnej Rzeczypospolitej Polski, Litwy i Rusi, głoszonej przez Związek Ludu Polskiego. 24 Podajemy tekst odezwy z 29 lutego 1872: „Komitet Obchodu Stuletniej Rocznicy Rozbioru Polski. Szanowny Panie! Wychodźstwo polskie zamieszkałe w Londynie, zgromadziwszy się na obchód rocznicy ostatniego powstania polskiego, wybrało spośród siebie Komitet z pięciu tu podpisanych członków, polecając mu wynalezienie środków jak najodpowiedniejszego uczczenia przypadającej 5 sierpnia br. stuletniej rocznicy rozbioru Polski i zbadanie, czy jest potrzebnym i możebnym zorganizowanie w Londynie olbrzymiej demonstracji, jako «publicznego protestu przeciw zbrodni podziału Polski». Otóż zważywszy: że każda część rozdartej Polski ma właściwy sobie i dokładnie określony, choćby li tylko miejscem swego pobytu, udział w narodowej pracy około przywrócenia politycznego bytu i przeobrażenia przedrozbiorowej Polski; że kiedy ludność zamieszkująca polskie ziemie, już to czynnie z bronią w ręku, już to biernie, ale zawsze silnie i wytrwale opiera się usiłowaniom najeźdźców zgładzenia narodowości polskiej; a nie mogąc wskutek gniotących ją praw wyrazić jawnie swych dążeń i życzeń, przyjmuje rozszerzenie oświaty między ciemnymi jeszcze masami za najpotężniejszy i najwłaściwszy środek powiększenia zastępu gorliwych i światłych patriotów; że kiedy wygnańcy Syberii pomimo czujności więziennych dozorców lub innych władz miejscowych rozszerzają między wpółdzikimi ludami Azji nowoczesne pojęcia godności człowieka, wolności, równości i braterstwa ludów, przygotowując tym sposobem Polsce liczny zastęp wiernych, bo skojarzonych z nią silnym węzłem wspólnej niedoli sprzymierzeńców; to do wychodźstwa polskiego, przebywającego na Zachodzie, należy bez zaprzeczenia obowiązek przedstawiania w właściwym świetle przed gościnnymi ludy działań naszych zaborców, a więc jawne odpieranie ich obelg i fałszów. Zebrany przeto na radę Komitet jednomyślnie uznaje, iż wychodźstwo polskie nie może, nie powinno przypatrywać się obojętnie przechwałkom i urąganiem Prusaków, zamierzających uczcić hucznymi biesiady jubileusz naszej klęski, jako rocznicę przyłączenia Gdańska do Prus, a więc materialnego wcielenia myśli zaokrąglenia granic zawsze nie dość okrągłej monarchii pruskiej. A pamiętając, że dziesięciowiekowa obrona cywilizacji Zachodu przez narodowość polską przeciw nawałowi feudalizmu niemieckiego i wschodniego barbarzyństwa, że rozliczne zasługi samego nawet wychodźstwa polskiego, które zawsze i wszędzie z największą bezinteresownością i poświęceniem broniło sprawy wolności, postępu i zasady braterstwa ludów, wyrobiły dość silną sympatię dla słusznej naszej sprawy między ludami całego świata, by móc odpowiedzieć na pruskie przechwałki godną cywilizowanego Zachodu protestacją — Komitet obchodu stuletniej rocznicy rozbioru Polski znając, Szanowny Panie, liczne zasługi położone przez was w sprawie ogólnego postępu, ma zaszczyt odezwać się do was i waszych przyjaciół w przekonaniu, że zechcecie wesprzeć go, czy to radą, czy datkiem, w przeprowadzeniu poruczonej mu przez wychodźstwo myśli. Londyn, dnia 29 lutego 1872 roku. Członkowie Komitetu: Jenerał W. Wróblewski Pułkownik L. Oborski Pułkownik J. Rozwadowski K. Dąbrowski K. Wierzbicki N.B. Korespondencje przesyłane być mają na ręce sekretarza Komitetu Klemensa Wierzbickiego, Claremont Place, Judd street, Euston Eoad, W.C. Składki przesyłane być mają na ręce ob. pułkownika Józefa Rozwadowskiego, Chelsham Villa, Wellesley Road, W. Croyden, Surrey. Nota. Uprasza się o przedrukowanie niniejszej odezwy we wszystkich pismach krajowych, również podaje się do ogólnej wiadomości, że ta odezwa jest tłumaczona i drukowana po angielsku, po francusku, po niemiecku, po włosku, po hiszpańsku — spodziewa się Komitet, że szanowni Rodacy przyjdą mu w pomoc nadsyłaniem adresów przychylnych naszej sprawie cudzoziemców." Komitet Obchodu Stuletniej Rocznicy Rozbioru Polski rozesłał 25 maja 1872 roku zaproszenia na ogólne zgromadzenie emigracji w Londynie na dzień 9 czerwca: „Komitet Obchodu Stuletniej Rocznicy Rozbioru Polski 8a, Edward Street, Hampstead Road, London, N.W. Do Obywatela Obywatelu! W dniu 5 sierpnia br. przypada stuletnia rocznica pierwszego rozbioru Polski. W pamięć tej klęski narodu naszego kraj cały, jak przed rozbiorem był długi i szeroki, zajmuje się w tej chwili pracą nad podniesieniem oświaty ludu, tego głównego wroga niewoli i ciemięstwa. Do emigracji polskiej, poza granicami Ojczyzny w korzystniejszych politycznie znajdującej się warunkach, należy również obowiązek upamiętnienia tej epoki nieszczęścia narodowego odpowiednią demonstracją wpośród obcych ludów, która by również, jak praca nad podniesieniem oświaty ludu w kraju, obfite dla potomności naszej zostawiła plony. Przejęty wielkością zadania Komitet, na dniu 12 maja ponownie wybrany, uznał, że gdyby demonstrację tej doniosłości uczynić skuteczną potrzebnym jest wpośród wychodźstwa pewien rodzaj organizacji; w tym też celu uchwalił on zwołanie ogólnego zgromadzenia emigracji w Londynie. Zgromadzenie to mieć będzie miejsce dnia 9 czerwca br. o godzinie 8 z wieczora, w «White Horse Tavern», Theobald's Road, Red Lion Sąuare, Holborn, London, na które Was, Obywatelu, i Przyjaciół Waszych zapraszamy. Pozdrowienie Braterskie, Prezydujący — pułkownik L. Oborski Jenerał W. Wróblewski Sekretarz — K. Dąbrowski Pułkownik J. Rozwadowski J. Kryński, Mamrot, Rożen Londyn, 25 maja 1872." 26 Właściwa nazwa „The Warshower Benevolent Society" (Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności). Przewodniczącym Towarzystwa był J. So-lomons, sekretarzem E. Goldberg. 27 20 września nie doczekawszy się odpowiedzi z Petersburga na prośbę o paszport dla Jana Kantego Kosteckiego, Bałaszewicz-Potocki sam napisał w tej sprawie do ambasadora rosyjskiego w Paryżu, hr. Orłowa. 28 Towarzystwo Podatkowe — Instytucja „Czci i Chleba", organizacja ogólno- emigracyjna pomocy wychodźcom, przede wszystkim weteranom emigracji. 29 List Kosteckiego — patrz Aneks. 30 Liga Pracy zorganizowana została w Anglii w 1869 r. Jej angielska nazwa Land and Labour League. 31 Jest zupełnie możliwe, że Marks pragnął w nim zyskać sprzymierzeńca, Bałaszewicz miał bowiem na początku lat siedemdziesiątych (konkretnie w latach 1871—1874) znaczny wpływ na emigrację polską i był nader aktywny. Wątpliwe jednak, by chciał mu proponować kierownictwo sekcji polskiej w Międzynarodówce. Na przeszkodzie musiała stać przede wszystkim popularna i bardzo dużym autorytetem ciesząca się postać generała Komuny Paryskiej Walerego Wróblewskiego, który spełniał tę rolę w Międzynarodówce i pozostawał w bliskich stosunkach z Marksem i jego rodziną. Wróblewski bywając często w domu Marksa zaprzyjaźnił się z jego żoną i córkami. Ciekawym i oryginalnym dowodem tych bliskich stosunków jest nieznana, a ogłoszona w nr 7 czasopisma „Prometej" (Moskwa 1969) dowcipna „spowiedź" Walerego Wróblewskiego, prawdopodobnie z roku 1872, w albumie córek Marksa: Jenny i Eleonory. Młode dziewczęta prowadziły modną wówczas grę zbierania odpowiedzi na zadawane pytania poważne i żartobliwe. Założyły w tym celu album, w którym znajdujemy odpowiedzi na ankiety córek samego Marksa, Engelsa, Wilhelma Liebknechta, Paula Lafargue'a i innych ich przyjaciół, a wśród nich również Wróblewskiego. A oto odpowiedzi Wróblewskiego na pytania zadane w języku francuskim: u mężczyzn u kobiet Pańska znamienna cecha Pańskie wyobrażenie szczęścia Pańskie wyobrażenie o nieszczęściu Wada, która wywołuje u Pana największy wstręt Wada, którą można wybaczyć Pańska antypatia Ulubione zajęcie Ulubiony poeta „ prozaik „ bohater Ulubiona bohaterka Ulubione kwiaty — aktywność — kokieterię nadmierną — nieokrzesanie — ogniste piekło — zimny raj — słabość — wiarołomność wobec kobiet — świętoszki — iść przeciw wiatrowi — Torąuato Tasso — Paul Vichar — Don Juan — te, co prowadzą za nos bohaterów — nie ma takich — Mahomet — długie (włosy ) i czarne (oczy) — ragout z baraniny — Attyla, Tamerlan — Herostrates i papieże (rzymscy) „ imiona „ kolor włosów i oczu Ulubione danie Historyczne postacie, którymi się Pan zachwyca Historyczne postacie, których Pan nienawidzi Dewiza: Na cóż by się przydały te cnoty i ułomności (nawet ciemność nocy i jasność dnia) bez blasku czarnych oczu i bez cieni długich włosów. WaleryWróblewski" 32 Zjazd trzech cesarzy w Berlinie, Wilhelma I, Aleksandra II i Franciszka Józefa I, był manifestacją zgodności polityki państw monarchistycznych w obronie istniejącego porządku politycznego i społecznego w Europie. 33 Ulica w Moskwie. 34 Mowa o Związku Ludu Polskiego. 35 36 List Konrada Dąbrowskiego — patrz Aneks. W Londynie nie było Komitetu Centralnego Polskiego. Bałaszewicz-Potocki często szafuje tą nazwą. 1873 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 569. 2 Przed 1871 rokiem polscy komunardzł na ogół nie byli związani z Międzynarodówką. Po upadku Komuny, znalazłszy się w Londynie znajdowali w niej naturalne oparcie na obcym dla siebie gruncie opromienieni glorią rewolucyjnej walki zbrojnej i przystępowali do niej tym bardziej, że mogli znaleźć również pewne wsparcie finansowe. Funduszami Międzynarodówki, nader jednak ograniczonymi, z przeznaczeniem przede wszystkim na doraźną pomoc, dysponował m.in. Karol Marks. Do niego więc zwracali się niektórzy emigranci polscy, jak młody muzyk, komunard Eugeniusz Kompański, Eugeniusz Giżycki czy Karol Świdziński, z prośbą o pomoc pieniężną lub pomoc w znalezieniu zajęcia. Marksa wreszcie prosili o pomoc finansową na podróż do Galicji dwaj komunardzi, członkowie sekcji polskiej Międzynarodówki, Ludwik Pruszyński i Edward Lach Szyrma. 3 Sprawę ożenku Władysława Czartoryskiego ośmieszało galicyjskie pismo satyryczne „Diabeł": „Przed oczyma duszy mojej przesuwa się już nowa karta Europy, książę d'Aumale zostaje królem Francji. Bezpośrednio potem zapewnia tron polski swemu dostojnemu kuzynowi i siostrzenicy swojej." 4 Hr. Szuwałow, szef Korpusu Żandarmów i główny naczelnik III Wydziału, mianowany został w 1873 roku ambasadorem w Londynie. Objął stanowisko w 1874r. 5 Stefan Kaczała, ksiądz ruski, działacz polityczny w Galicji, walczył o prawa ludności ruskiej w sejmie galicyjskim i Reichsracie wiedeńskim. W latach 1872— 73 szedł jeszcze na ugodę i został wystawiony przez zachowawczych polityków polskich i wybrany na posła w czysto polskim okręgu bocheńskim. Prasa galicyjska pisała: „Wybór w Bochni ma na celu danie dowodu na to, że u nas, na Mazurach, nie ma żadnej niechęci do Rusinów." W latach późniejszych, zajął wobec polityki polskiej w Galicji stanowisko nieprzejednane. Bałaszewicz przesłał do Petersburga oryginał listu ks. Kaczały w odpowiedzi na odezwę Związku Ludu Polskiego, poprzedzając list Kaczały krótkim własnym wyjaśnieniem: „Załączam dosłowną kopię listu Stefana Kaczały, deputowanego wiedeńskiego Reichsratu i przedstawiciela ruskiej partii w Galicji, co wywołało silne wrażenie tak w Galicji, jak i na emigracji. Pismo to [w jęz. ukraińskim] jest odpowiedzią na adres polskiej emigracji w Londynie. «Do Londyńskiego Centralnego Komitetu Związku Ludu Polskiego na ręce WP. Ludwika Oborskiego, Pułkownika-Prezesa Komitetu, 8a Edward Street, Hampstead Road, London N.W. Obywatele! List Wasz z 10 grudnia br. otrzymałem. Za honor serdecznie dziękuję, ale przeczytawszy szumny tytuł: 'Obrońcy Litwy, Rusi, Korony i całej Słowiańszczyzny', nie chciałem wierzyć oczom moim i mimo woli obejrzałem się, czy nie stoi za mną chociaż sto tysięcy bagnetów, które by do powyższych tytułów upoważniały. Moja działalność, przeciwnie, jest spokojna. Dążeniem moim było choć w części zdemaskować zgubną politykę Sejmu i delegacji i wskazać, z jakiej strony grozi właściwe niebezpieczeństwo, tak dla Słowian w ogóle, jak dla narodowości polskiej w szczególe; i nie godzi się popierać swoich śmiertelnych wrogów. Polacy zwykli, na nieszczęście, dotychczas się wiązać nie tylko z Niemcami, Węgrami, ale i z Turkami iść przeciwko Słowianom, bo Słowianie to barbarzyństwo, a Polacy uważają siebie za przedmurze cywilizacji Zachodu. Niebaczni, nie widzą, że przez to szykują sobie i innym śmierć. Nie oczekiwałem wprawdzie wielkiego skutku słów mych, bo stare nawyki nie łamią się od razu, jednak cieszy mnie, że słowa moje nie tylko poza Sejmem, ale i w Sejmie znalazły przychylne ucho i serce i, w Bogu nadzieja, będzie lepiej. Wzywacie mnie, abym kroczył naprzód, a Wy pójdziecie za mną. Na przywódcę jestem za stary, tzn. nie tak stary, jak niemocnego ciała, i schodzę ze sceny, nie wiem także, czy zgodni jesteście ze mną co do zasad? Nie rozumiem, co by oznaczały słowa 'Członkowie Związku Ludu Polskiego'. Miałożby to oznaczać: związek rozdartego rozbiorami ludu polskiego w jego etnograficznych granicach? Albo może pod powyższymi wyrazami podciągnięty również naród ruski w granicach z 1772? Na pierwsze znaczenie godzę się, ale w drugim wypadku nie rozumiem, czyżby panowie, ludzie z wolnością na ustach, mogli wiązać się w towarzystwo pod nazwą starej hegemonii, przez którą upadła Polska. Mała Ruś (Ukraina) nie spolszczyła się za Polski, nie zmoskwiczała za Rosji. Ona istnieje. Ma prawo do bytu w przyszłości i prawo do rozwoju swej narodowości na własnych podstawach, aby mogła stanąć jako równa między równymi, jako wolny naród między wolnymi narodami. 'Dobrowolny związek wolnych narodów z postępowymi narodami słowiańskimi', każdy w swoich etnograficznych granicach, to cel, do którego musimy wszyscy zmierzać, a należy walczyć z wszelką hegemonią. Utwierdziło się we mnie jednak przekonanie, że nie spiskami, powstaniami, lub obcą pomocą, do tego wrogością między Słowianami, lecz tylko przez duchowe i moralne związanie ludów, przez poprawę ich bytu moralnego i przez legalną opozycję przeciw zwolennikom despotyzmu i hegemonii, jak również przez zbliżenie Słowian między sobą można dojść do rzeczonego wysokiego celu. Braterskie pozdrowienie Stefan Kaczała Szełpaki, dnia 27 grudnia 1872.»" 6 Kostecki przebywał jeszcze w styczniu 1873 r. w Paryżu, skąd został wy- siedlony na początku lutego (prawdopodobnie w związku z raportem Ba-łaszewicza- Potockiego z 11 stycznia 1873, dostarczonym prefekturze paryskiej). 6 lutego 1873 napisał z Genewy, gdzie pozostawał w kontakcie z szwajcarską sekcją Międzynarodówki i jej przewodniczącym Johannem Beckerem, następujący list do Marksa: „Panie, Po opuszczeniu Anglii byłem stale zajęty w Paryżu naszymi sprawami ale w ostatnich dniach zostałem aresztowany przez policję francuską, która mnie odstawiła do granicy szwajcarskiej i już trzy dni znajduję się w Genewie bez środków na dalszą podróż. Zechciej Pan zrozumieć moje przykre położenie i przyjąć dla siebie i Pani moje życzenia. Pański sługa Major Kostecki" Na prośbę Kosteckiego dołączył swój list do Marksa Johann Becker. Obiecywał w nim zrobić wszystko, co możliwe, dla okazania Kosteckiemu pomocy w dalszej podróży, chociaż długotrwały strajk złotników czynił niemożliwym uzyskanie funduszów. Marks odpowiedział Beckerowi: "Dla Kosteckiego nie mogę absolutnie nic zrobić. Zresztą W[róblewski] jest złego zdania o Kfosteckim], który w ogóle nie cieszy się szacunkiem naszych Polaków." 7 19 lutego 1873 Związek Ludu Polskiego zorganizował międzynarodowy obchód 400 rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. Konrad Dąbrowski przesłał następującą korespondencję do „Gazety Narodowej": „Walery Wróblewski rozpoczął obchód odczytaniem listu [...] do Torunia, po czym [...] przebiegł znaczenie nauki Kopernika. K. Dąbrowski wniósł 3 rezolucje, stwierdzające narodowość polską Kopernika i potępiające czyny rządów pruskich i niemieckich w Poznaniu i Prusiech, tępienie narodowości i języka polskiego [...]. Zabierali w tej myśli głosy: p. Engels (Niemiec), p. Lissagaray, były redaktor «Marseliezy» [«Marseillaise»], p. Longuet, płk. Vichard (Francuzi), p. Lafargue (Hiszpan), p. Mooney (Anglik) i p. Teofil Dąbrowski. [...] We Francji nie pozwolono na urządzenie bankietu." („Gazeta Narodowa" z 26 II1873, s. 51.) 8 Rywalizacja angielsko-rosyjska w Azji po zajęciu przez Rosję Turkieistanu zaostrzała antagonizm tych krajów w związku z polityką bałkańską Rosji. 9 Rezolucja na raporcie z 2 kwietnia: „Należy zebrać dokładne wiadomości o młodym człowieku — Romanowie." 10 Patrz list Ławrowa w Aneksie. 11 Stanisław Gilewicz (Tchórzewski), alias Stanislas, krewny byłego londyńskiego księgarza i współpracownika Hercena, nie cieszył się wśród emigracji londyńskiej dobrą opinią. W 1870 roku został usunięty z londyńskiej Gminy Centralnej za kradzież. 12 Listy Ławrowa podano w Aneksie. 13 W związku z powyższym raportem o paszportowych staraniach Ławrowa, adresat, tj. hr. Szuwałow, polecił przygotować notatkę dla przedstawienia carowi. W notatce nakazywał „zaznaczyć, iż polecono agentowi londyńskiemu dostać paszport, o który prosi Ławro w, i natychmiast zawiadomić III Wydział, na jakie nazwisko będzie wystawiony. Można nawet dołączyć kopię listu Ławrowa." Notatka była potrzebna Szuwałowowi dla złożenia raportu cesarzowi. 14 Mowa o jedynym numerze „Obszcziny", wydrukowanym w Londynie przez Nieczajewa. 15 Pismo petersburskie „Niediela", tygodnik polityczny i literacki, wydawany od 1866 r. przez księgarza W. Henkla. Hercen wyrażał się o tym tygodniku pozytywnie i nawet zamieszczał tam artykuły. „Niediela" drukowała również w nr 1 — 17 w 1868 r. cykl artykułów Ławrowa (pod pseudonimem Mirtowa) pt. Listy historyczne. 16 Mowa o walce Marksa z Bakuninem i jego założeniami anarchizmu w Międzynarodówce, co doprowadziło do usunięcia Bakunina i jego zwolenników w związku z ich rozkładową działalnością z Międzynarodówki na Kongresie Haskim w 1872 r. 17 Redaktorami „Prawdy" byli Teofil Dąbrowski i Józef Rozwadowski. Wróblewski nie należał do redakcji i występował przeciwko jej orientacji: pozytywnemu stosunkowi do centralistów i polityki Ziemiałkowskiego w Galicji. Ponieważ gazeta była składana w jego drukarni, zażądał nawet usunięcia swego nazwiska z noty drukarskiej i wymusił opublikowanie w „Prawdzie" oświadczenia, że nie ma żadnych stosunków z redakcją. Pod jego prawdopodobnie wpływem obaj redaktorzy „Prawdy" zostali na pewien czas usunięci z londyńskiego Związku Ludu Polskiego, za głoszenie w niej pod hasłem „Pracą i prawdą" ideologii pozytywistycznej. Pismo odrzucało wielką europejską politykę. Miało być łącznikiem między krajem a wychodźstwem. „Prawda" zdobyła 250 prenumeratorów i ukazywała się do grudnia 1873 r. 18 Prawdopodobnie idzie o komisję pośredniczącą pomiędzy krajem i wychodźstwem polskim we Francji, której przewodniczącym był Władysław Zamoyski. 19 Wiadomość, że Ławrow pisuje do „Moskowskich Wiedomosti" Katkowa jest fałszywa. on Lwowska „Gazeta Narodowa" zamieszczała korespondencje z życia emigracji, ale nie była „organem emigracji londyńskiej". 21 Niebieska wizytówka — prawdopodobnie porozumiewawczy znak masoński. 22 Czysta fantazja Bałaszewicza-Potockiego o planach republikańskich i spiskowcach, gotowych ogłosić Bismarcka prezydentem Prus. 1874 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 570. Tygodnik katolicko-narodowy „Oświata" w Poznaniu lub „Katolik" wychodzący w 1874r. 3 Zwolennicy anty liberalnych, centralistycznych tendencji podporządkowania społeczeństw katolickich i ich hierarchii kurii rzymskiej. 4 Mowa o „Prawdzie" J. Rozwadowskiego i Teofila Dąbrowskiego. 5 „Gazeta Nowo-Yorska", która się bardzo krótko utrzymała. 6 Dopisek adresata na marginesie raportu: „Jak zawsze przesadza." 7 Od Bałaszewicza wyszła prawdopodobnie i druga próba zastraszenia otoczenia carskiego. Oto dwa dni przedtem depeszował osobiście do szefa żandarmów, hr. Szuwałowa, ambasador rosyjski w Londynie baron Brunnow: „Agent secret de police francaise signale complot de polonais affilies f Commune de Paris devant eclater f Petersbourg. Recevrez copie de lettre par poste. Original f ete envoye pour plus ample verification f notre ambassadeur f Paris, ou en son absence, f Okouneff — Brunnow." Depesza zaopatrzona została następującą notatką w III Wydziale: „Je presume, que c'est micmac de Belina et le Comte a aussi eu cette idee, neanmoins ii a porte le contenu de la depęche f la connaissance de 1'Empereur." 8 Dopisek na raporcie świadczyłby jednak, że Poles nie był agentem III Wydziału. Brzmi on: „Znany oszust, który niejednokrotnie nam swoje usługi proponował. W roku 1874, w czasie pobytu Jego Cesarskiej Mości w Weimarze, był pod nadzorem." 9 Tekst proklamacji brzmiał, jak następuje: „Sprawozdanie Komitetu Związku Ludu Polskiego — kwartał pierwszy Podług artykułu XIV ustawy Związku Ludu Polskiego Komitet winien zdać sprawozdanie kwartalne ze swych czynności, jak również z kasy powierzonej — czego też niniejszym dopełnia. Co do pierwszego: Komitet w tym okresie swoich działań zajął się porozumieniem z ogniskami wychodźstwa polskiego, zamieszkałego poza obrębem Anglii, dla wytworzenia ogólnej organizacji emigracyjnej. Ze wszystkich odpowiedzi, jakie do dziś dnia otrzymaliśmy, widzimy, że chociaż myśl ta powszechne ma uznanie, położenie miejscowe niektórych ognisk, a mianowicie najliczniejszych we Francji, pomimo republikańskich rządów, natrafia na trudności ze strony policji pod tym względem. Pewni jednak jesteśmy, że najmniejsza zmiana w tych stosunkach politycznych pozwoli nam przyciągnąć rękę współbraci zamieszkałej we Francji i wspólnie wytworzyć organizację wychodźstwa, która by mogła przynieść znaczne korzyści dla sprawy narodowej. Oczekując z niecierpliwością tej pomyślnej chwili, Komitet Związku Ludu Polskiego, działając na ziemi wolnej, postara się wypełnić włożone nań obowiązki, o ile możność mu pozwoli. — Od was więc, Obywatele, domaga się szczerego i patriotycznego poparcia. Co do drugiego: kasa nasza jest nader szczupłą, a to z powodu małej kwoty podatku; a na wpływy spoza obrębu tegoż związku nie mieliśmy nawet prawa liczyć, biorąc pod uwagę krótki termin naszego istnienia. Tabela przychodu i rozchodu wykaże wam, Obywatele, że dotąd o wzajemnej pomocy nie mogło być i wzmianki, nie tracimy jednak nadziei, że lepsza przyszłość i patriotyzm zamożniejszych współbraci pokryje ten niedostatek. Przychód L Sh P Za miesiąc styczeń — 11 1 luty — 8 7 razem — 19 8 Rozchód Opłata sali na posiedzenie Związku Ludu Polskiego — 8 — 100 egzemplarzy ustawy 1------- Korespondencja — 3 2 razem 1 11 2 Na pokrycie niedoboru wniósł obywatel Jan Kryński 11 sh. i 6 p. Londyn, dnia 1 marca 1874 r. Członkowie Komitetu: Jakub Ciesielski — kasjer, Feliks Celiński, Jan Kryński — sekretarz, Władysław Niwiński, Walery Wróblewski." 10 Ławrow i Wróblewski pozostawali długie lata w zażyłej przyjaźni i współpracy politycznej. Razem występowali na wielu mityngach polskich, słowiańskich i międzynarodowych. Informację o zerwaniu stosunków między nimi chciałby Bałaszewicz-Potocki wykorzystać na konto swej działalności. 11 Zapomogi rządu brytyjskiego dla polskich emigrantów były super skąpe. Wyżsi oficerowie od majora począwszy otrzymywali rocznie 39 funtów zasiłku, młodsi oficerowie i podchorążowie 26 funtów, podoficerowie i żołnierze 18 L 4 szylingi i wreszcie osoby nieokreślone 13 L 13 szylingów. Żony otrzymywały połowę zasiłku mężów, a dzieci ćwierć stawki rodziców. 12 Szulczewski był przede wszystkim płatnikiem zasiłków emigracyjnych. 13 List Ławrowa z 25 marca 1874 — patrz Aneks. 14 Po śmierci Oborskiego Władysław Niwiński podpisywał początkowo zaproszenia jako przewodniczący Ludu Polskiego. 15 10 kwietnia rozesłano do wszystkich emigrantów polskich drukowane zaproszenia na to zebranie. 16 Nie znalazłem takiego artykułu w lwowskiej „Gazecie Narodowej". 17 Były to sumy dosyć poważne, jeśli porównamy je chociażby z 7 szylingami wniesionymi do kasy Międzynarodówki przez jej członków Polaków w maju 1869 r. Por. też przyp. 9. 18 Dochodzenie przeprowadzone przez policję na żądanie III Wydziału wykazało, że nikt nie mieszkał w Petersburgu pod nazwiskiem Żal. 19 List Bałaszewicza do redakcji „Morning Post" z 21 maja 1874, zatytułowany The Polish exiles and amnesty; patrz Aneks. 20 O sprawie rzekomej amnestii i roli w tej aferze Polesa, Mycielskiego i Ilińskiego donosił w korespondencjach do „Gazety Narodowej" Konrad Dąbrowski: „Najnowszą wiadomość przynoszą dzienniki w sprawozdaniu z parlamentu. Deputowany Charley zapytywał podsekretarza stanu dla spraw zgromadzeń p. Bourke, czy rząd Jego Królewskiej Mości odebrał jakąkolwiek wiadomość od rządu moskiewskiego, że «Polacy emigranci otrzymali amnestię, że im wolno wracać do kraju». Pan Bourke oświadczył, że żadne tego rodzaju zawiadomienie ani tą drogą urzędową, ani też żadną inną komunikowanym nie było rządowi Jego Królewskiej Mości. To oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zestawione z oświadczeniem p. Prokopowicza w imieniu emigracji, stanowczo stwierdza fakt sfałszowania amnestii przez szpiegów moskiewskich w celach zdyskredytowania emigracji wobec ludu angielskiego, obłowienie się pieniędzmi za pomocą składek na mniemany cel powrotu wychodźców do kraju z kieszeni Anglików wydzieranych i w celu wysłania za te pieniądze nowych ofiar przez Cytadelę na Sybir, a rozdzielenie pozostałej sumy pomiędzy siebie. Oto miał być rezultat makiawelskiej agitacji moskiewskiej, podniesionej przez list Polesa z dnia 19 maja br. Dla pociągnięcia szpiegów do odpowiedzialności przez sąd angielski imieniem emigracji za oszustwo i nieuprawnione zbieranie pieniędzy pod fałszywymi pozorami koło współdziałających kolegów na Ryders Court wezwało ogólne zebranie na 14 bm. Po zdaniu sprawy proponować miano wybranie komisji dla ostatecznego ścigania improwizacji hrabiów Mycielskiego, Ilińskiego i Stefana Tugenholda-Polesa (Mycielski podobno jest niewinny i mimo woli dał się wciągnąć w takie towarzystwo). Zgromadzenie wybrało do komisji: pp. Zambrzycki, Helcman, Bałaszkiewicz [Baraszkiewicz], Prokopowicz, Barczewski. Odtąd sprawa przybiera formę ogólnoemigracyjną i wkrótce spodziewamy się nowej jej fazy, rozpocząć się mającej od zaaresztowania i zapozwania przed sąd panów nazywających się śmiało a bezczelnie na swoich okólnikach «The Polish Amnesty Committee» (Komitet Amnestyjny Polski), 20 Marlborough street, Oxford street, London." („Gazeta Narodowa" 1874 nr 154 z 8 VII.) Do powyższego redakcja dołączyła list autora korespondencji Konrada Dąbrowskiego, sekretarza Związku Ludu Polskiego do jego Komitetu: „Obywatele! Odmówienie mi zaufania jako Waszemu urzędnikowi wtedy, gdy przyjąłem czynny udział w sprawie przeciw agitacjom moskiewskim, mającym na celu zbezczeszczenie naszego narodowego honoru wo- bec angielskiego ludu, zniewala mnie do zażądania dymisji z urzędu sekretarza Związku Ludu Polskiego, jako członek atoli nie usuwam się z tego Związku. Drugą przyczyną zniewalającą mnie do rezygnacji jest nieprawne wykreślenie ob. Mikołaja Koziełła (za obronę postępków nieobecnego na posiedzeniu Dąbrowskiego, gdy tego obecność konieczną była na Ryders Court). Sąd i wyrok wydano prawem kaduka. Ustawa Związku [...] przeciwną jest wykreśleniom, bo jej duch i tendencja zmierza do tego, ażeby z całości, czyli ogółu emigracji polskiej utworzyć Związek Zorganizowany Ludu Polskiego, związek więc nasz jest wyobrażeniem całości, czyli ogółu emigracji. Pojęcie dotychczasowe, że Związek jest gminą centralną, a gmina Związkiem Ludu Polskiego, stosuje się i tutaj. Wykreślenie więc człowieka ze Związku jest wykreśleniem go z ogółu i ze społeczeństwa emigracji polskiej, co może tylko dla ważnych powodów nastąpić [...] Związek jest prawomocny [tylko] zarządzić Sąd Bratni nad winowajcą z ludzi bezstronnych i z takich tylko, na jakich obwiniony się zgodzi. [...] Jeżeli ob. Koziełł — o czym ja istotnie nie wiem — zawinił, to w ten, a nie w inny sposób należało z nim postąpić, a nie tak arbitralnie. Na tym kończę oświadczenie moje i łączę braterskie pozdrowienie. Konrad Dąbrowski Londyn 21 VI1874." Następna korespondencja Dąbrowskiego donosiła: „Dowody stanowczego zwycięstwa nad zgrają moskiewskich szpiegów podaje list do prasy londyńskiej z 7 VII [do „Evening Standard"]: «Do redaktora: Panie! Bądź Pan łaskaw te kilka wyrazów w swoim piśmie pomieścić. Odezwanie się nasze do publiczności o pomoc dla rodaków życzących wrócić do Polski nie znalazło odpowiedniego poparcia; to zmusza nas do zawieszenia czynności i do rozwiązania Komitetu. Wpływ składek bardzo był mały, a rozporządzenie nimi rzetelne. Przez cały miesiąc książki nasze i inne dokumenta, złożone w biurze pp. Chorley i Crawford, są otwarte do rozpatrzenia każdemu, który pragnie swój czas poświęcić. Mamy honor pozostawać z szacunkiem. Iliński i Mycielski» Tak więc ten kompromitujący emigrację Komitet przestał już istnieć. Zachodzi teraz pytanie, co tych panów zmusiło do rozwiązania Komitetu. Poies, główny motor całej tej nieszczęsnej agitacji, przed wysłaniem jeszcze powyższego oświadczenia, wyżebrawszy podobno dosyć znaczne sumy u lordów i bogatych Anglików (zwrócił się m. in. do ks. Norfolk) na cele amnestii, drapnął z Londynu; jedni powiadają, że do Holandii, inni, że do Warszawy. Komisja, wybrana 14 VI dla zdemaskowania i ścigania szpiegów na drodze prawnej angielskiej, po naradzie z angielskimi adwokatami prze- konała się, że winowajców zaaresztować nie może dla braku dowodów dostatecznie ustalających ich winę. Zbieranie składek przez nikogo nie upoważniony Komitet Amnestyjny nie da się podciągnąć pod czynności prawem angielskim zakazane. Komisja zwróciła się do bardzo szanowanego w Londynie Charity Organisation Society (Stowarzyszenie Zorganizowanej Jałmużny) o wszczęcie w tej sprawie dochodzenia, gdy ukazał się powyższy list z 7 VII. 14 VII Komisja in gremio udała się do pp. Chorley i Crawford, notariuszów, dla dozwolonego przejrzenia pism i dokumentów Komitetu Amnestyjnego." („Gazeta Narodowa" 1874 nr 168 z 25 VII.) 21 Mowa o spotkaniu emigrantów narodowości słowiańskich. Nie należy tego spotkania mylić z kongresami słowiańskimi, narzędziem oficjalnej polityki Rosji. 22 Podajemy tekst pamfletu Aleksandra Barczewskiego Pozostałość carska w Londynie, Lwów [właśc. Londyn] 1874: Jak dżuma, kiedy przejdzie spokojne ustronie, Zostawia zgniłe trupy i zjadliwe wonie, Tak też i car po krótkim pobycie w Londynie Zostawił tu trzech łotrów wychodźczej drużynie. Ale naprzód, nim wytknę ich czyny zbrodnicze, Pozwólcie, że nazwiska tych łotrów wyliczę: Pierwszym jest Żyd Rafael Tugenhold wy chrzczony — Syn to szpiega z Warszawy — lecz że zbyt uczony, Przeto przybrał nazwisko: Stefana Polesa, By łatwiej oszukiwać, prowadzić procesa, W których oszust ten dzisiaj nabrał tyle wprawy, Że wielu ludzi zacnych przegrało z nim sprawy. Drugim jest B. Iliński — hrabią się on pisze, Chociaż prosty to oszust, nie hrabia, jak słyszę — Jednak mniejsza, czy hrabia, czy pachołek jaki, Gdy na nim renegata i zdrajcy są znaki! Trzeci Michał Mycielski z Księstwa Poznańskiego, Za paszportem tu przybył i pono dlatego, By od zacnych Anglików wyłudzić pieniędzy Dla biednych emigrantów, którzy w takiej nędzy, Że do ziemi rodzinnej powrócić nie mogą, Mimo pewnej amnestii, Szuwałowa drogą. Ta trójca, pod dowództwem przebiegłego Żyda, Pewna, że przyjaźń cara na coś im się przyda, Głosi prośbę w dziennikach tendencji śmietniczej, Żebrząc dla emigracji — amnestii zbrodniczej! Jak tylko car Wszechrosji przybył do Londynu, Natychmiast niecny Poles przystąpił do czynu I odezwą podlącą dziennik „Echo" zbrudził, Tłumacząc: „Że kraj dosyć na próżno się łudził, Ze dziś Polska to nie to, co przed laty była; Że długo emigracja w trudach, nędzy żyła. Że każdy dziś z nas pragnie choć umrzeć w swej ziemi. Ze niczym nasze prawa — zróbmy rozbrat z niemi I do nóg wszechwładnego padnijmy w pokorze, A car się ulituje — da amnestię może?" Przybywajcie więc, woła Żydzisko zuchwałe, Podpisujcie mą prośbą—bo skutki niemałe! Bezczelność ta wyrodna polskiego przybłędy W emigracji widziana i czytana wszędy, A nawet towarzystwo tendencji socjalnych, Wiedzione przez wariatów internacjonalnych, Odczytawszy tę prośbę, w kieszeń ją schowało, Mówiąc: „Że ze szpiegami walczyć nie przystało." I gdyby Sprawa Polska, tak czysta i święta, Była przez nich bronioną—byłaby połknięta Przez wrogich nam kramarzy z bruku londyńskiego. Pędzono by wychodźców — do knuta carskiego... Ale gdzie chociaż jedno serce polskie bije, Tam sprawa nasza górą— tam Ojczyzna żyje! Dlatego też nasz Albert* zacny patriota, Przeczytawszy, co pisał podły Żyd niecnota, Chwycił gniewnie za pióro, jak za lont armatni, By pierwszy utkwił w wroga, a nie był ostatni; Napisał więc te słowa w swym otwartym liście: „Skarcę cię, podły Żydzie — skarcę uroczyście, Że dzisiaj śmiesz wychodźców do hańby zagrzewać, Nędzniku! będziesz za to nam Majofes śpiewać." Poles ufny w swą podłość, a wiedząc dokładnie, Że Albert człek zamożny — niech ofiarą padnie! Wytacza więc mu proces, za policzek dany, Pewny, że proces taki musi być wygrany. Zapłaciwszy więc dobrze swego adwokata, Przybył z miną szyderczą— gdzie sędziego krata, Lecz kiedy sędzia postrzegł, z kim ma do czynienia, Gdy usłyszał obronę i akt oskarżenia, Zapytał: „Co Polacy do ciebie tam mają? Z wyprawy Łapińskiego** którą wspominają?" Zbladł Żyd podły i począł niezgrabnie się jąkać. W końcu przyznał: zdradziłem — chciał jeszcze coś bąkać, * Hrabia Albert Potocki (Przyp. aut.) ** Wyprawa Łapińskiego z Anglii do Polongi w 1863 r. (Przyp. aut.) Ale sędzia z powagą stanowiska swego Skończył: by Albert nadal nie pisał do niego. I wśród szyderstw i śmiechu dość licznych słuchaczy Wrócił Poles do domu bez zysku, w rozpaczy... Zmartwiony, że swą korzyść tak nagle utracił — Proces przegrał i jeszcze sam koszta zapłacił — Chcąc dalej powetować stratę tak dotkliwą, A zawsze drogą podłą, nieszlachetną, krzywą— Wziął więc w kieszeń swą prośbę do cara o łaskę, By sam ją osobiście rzucił nim w kolaskę. I kiedy wpośród szumnych karet carskiej świty Przewijał się zdradliwie —jak wąż jadowity, Policjant sądził, że on na łeb carski godzi, Uchwycił Żyda za kark i w kozę uwodzi... Mówią: skoro policjant porwał go w swe szpony, Nędznik został tak mocno aresztem strwożony, Że na chwilę zaniemiał — i zbladł jakby chusta, Oczy kołem stanęły — posiniały usta. Byłby może ze strachu śmierć znalazł niemiłą I skończył swą karierę haniebną, zawiłą— Lecz gdy przy nim w policji prośbę znaleziono, Uznano go niewinnym — na wolność puszczono. Ten wypadek takiego pietra mu napędził, Że w dalszych wystąpieniach siebie zaoszczędził. Użył więc za narzędzie dwóch swoich kamratów, Dwóch nędzników skalanych, a wiernych mu bratów: Michała Mycielskiego i B. Ilińskiego. Wyrodki te niestety-li są z kraju naszego. Iliński też w gazetach artykuł ogłasza, W myśl Polesa o prośbę do cara zaprasza, A dalej mówi nawet: „Że rzecz już skończona, Bo wczoraj był w pałacu u swego patrona Hrabiego Szuwałowa — ten słowem honoru Jakoby miał zaręczyć powrót do zaboru Dla tych wychodźców, którzy, nie pomni przeszłości, Chcą zdać się na łaskawość Jego Carskiej Mości." Na zasadzie więc tego Mycielski, Iliński Ogłaszają, że powstał komitet londyński, By emigrantów biednych wysłać do Kamczatki; A Anglicy tak hojni na publiczne datki — Obsypią ich pieniędzmi. — Tak łotrzy myśleli I w imię emigracji rękę wyciągnęli! Kto wie, dokąd by zaszli i co by zdziałali, Gdyby wszyscy wychodźcy na wawrzynach spali. Lecz Albert, jak wspomniałem, dał nam znak do broni Przeciw szpiegom moskiewskim i ich chciwej dłoni. Na glos jego przybiegli ci z wychodźców łona, Których pierś dla Ojczyzny zawsze odsłoniona, Którzy chociaż w zaciszu spokojnie siedzieli, Krzywdę sprawie zrządzoną— pierwsi usłyszeli. I powstali odważnie jako kółko bratnie, Aby wspólnym protestem przeciąć szpiegów matnie. Emigracja londyńska, wezwana publicznie Przez dzienniki angielskie, zebrała się licznie I spośród swego łona komisję wybrała, Która by przeciw szpiegom z energią działała. Wybrano: Zambrzyckiego i Prokopowicza, Helcmana, Barczewskiego i Baraszkiewicza. Tym pięciu dano mandat, by wedle możności Trzech łotrów zdemaskować w całej ich nagości. Że ostro, energicznie przeciw nim działano, Toteż wkrótce i w całym Londynie wiedziano: Że Poles, propagator amnestii fałszywej, Użył tej drogi podłej, haniebnej, zelżywej, Ażeby w własną kieszeń datki wyłudzone Zgarnąwszy, łatwo zemknąć gdzieś w moskiewską stronę... Że Iliński, Mycielski, zaprzańca ohydni, Te narzędzia żydowskie — czelni i bezwstydni, Ażeby zyskać względy i łaskę Moskali, Imiona swoich przodków z wychrztą pomieszali, Z wychrztą, co jak oszust i szpieg piętnowany W Polsce, Francji i Anglii, dziś powszechnie znany. Komisja emigracji po długich zabiegach Zdołała przecież rękę położyć na szpiegach I zebrę ich wstrzymała. — Mocno zastraszeni, Przestali cudzym groszem ładować kieszeni, Do adwokata książki natychmiast oddali, Aby wszyscy ciekawi miesiąc oglądali I byli przekonani o ich uczciwości (?) I o dobrze użytym groszu publiczności. W książkach piszą oni, iż żebrząc kilkanaście Tygodni, uzbierali funtów coś trzynaście, Z których dziewięć na powrót Polesowi dali — A on też bardzo kontent wrócił do Moskali. Z wykazu dokumentów, któren wytworzyli, Wiele ciekawych oszustw nawet nie taili — Kto chciał z dokładnością poznać ich działanie, Niech odczyta głoszone drukiem sprawozdanie; Przez komisję, o której powyżej wspomniałem, Tam bowiem znajdzie wszystko, co ja przepomniałem. Tak więc Poles wraz z braćmi: Mycielskim, Ilińskim, Wsławili się nie lada na bruku londyńskim, Przez ich to pośrednictwo ta wizyta cara Pozostała w pamięci —jak piekielna mara! Ten władca, Bóg północy krwią naszą tuczony, Któremu czołobitność dają wszystkie trony, Gdzie tylko się pokaże, to za nim tuż w ślady Biegną nienasycone policyjskie gady; Ta gromada wyzuta z wszelkiej czci i wiary, Którą gardzi świat młody — i gardził świat stary, A przecież car dziś przez nich swe cele osiąga, Przez nich nawet uczuciom naszym urąga! W tym zastępie służalców moskiewskiego pana Widzimy tych trzech łotrów — historia ich znana. Renegaci, zaprzańcy swej rodzinnej sprawy, Piętno hańby przywdziali dla moskiewskiej strawy! A więc my dziś z wygnania ku ziemi ojczystej Ślemy łotrów imiona — dla wzgardy wieczystej. Dla nich niczym opinia lub najcięższa koza. Dla skarcenia tych łotrów — potrzeba powroza! Ale wprzód, nim ich damy kiedyś w ręce kata, Niech ten wiersz dziś ich poda na pogardę świata. 23 List Edwarda Lacha Szyrmy i Ernesta Ludwika Pruszyńskiego, członków Międzynarodówki z 1 kwietnia 1872 do jej kierownictwa a skierowany do Karola Marksa zawierał już wtedy prośbę o pomoc na podróż do Galicji. 24 W raporcie z 8 IX Bałaszewicz-Potocki mówi o nim jako o żandarmie Centralnego Komitetu Warszawskiego. 25 Adnotacja na raporcie (prawdopodobnie A. Szulca): „Istne brednie". 26 Adnotacja na raporcie (prawdopodobnie A. Szulca): „List nie został załączony." 27 Adnotacja na raporcie (prawdopodobnie A. Szulca): „Raport nie został załączony." 28 Nie znalazłem takiej propozycji Polesa we wspomnieniach Hercena. 29 Barczewski, obawiając się procesu, pojednał się z Polesem później. (Patrz przypis nr 30.) 30 Podajemy korespondencję Konrada Dąbrowskiego z Londynu do „Gazety Narodowej" z października, listopada i grudnia 1874 roku o sprawie Tugenhold- Poles contra Bałaszewicz-Potocki: „Pisząc ostatnią korespondencję nie wiedziałem, że będzie sprawa w sądzie policji prostej na Marlborough street inkryminująca ustępy wiersza osobno odbitego pt. Pozostałość carska w Londynie, oskarżone przez znanego powszechnie z najgorszej strony Stefana Polesa, który mocno się skompromitował stosunkami (z p. Szuwałowem). ...Polesa potępiła opinia. ...Poles procesami chce sobie zreperować reputację; zła to droga. ...O pierwszym procesie, wytoczonym hr. Albertowi Potockiemu, niegdyś wygnańcowi na Kaukazie i znanemu literatowi, który od lat wielu zamieszkuje Londyn, już donosiłem. Obecnie tenże sam Poles wytoczył proces przeciwko Baraszkiewiczowi, zecerowi, pracującemu w angielskiej drukarni i przeciwko Potockiemu o drukowanie poematu ubliżającego Polesowi, drugiemu o rozszerzanie go, własną bowiem ręką pisał adresa na opaskach pocztowych." Dąbrowski podaje wniosek (raport) adwokata Polesa przedstawiony p. Newton — sędziemu pokoju. Adwokat zażądał „rady od sędziego pokoju, czy może otrzymać pozwy przeciwko p. Baraszkiewiczowi, zecerowi pracującemu u pp. Gilbert, Revington i S-ka, i przeciwko p. Bałaszewiczowi, inaczej zwanemu Petro Albert, a inaczej znowu hr. Potockiemu* za wydrukowanie i publikowanie fałszywego i oczerniającego oszczerstwa, dotyczącego p. Stefana Polesa, mieszkającego na Great Marlborough. On to w czasie ostatniego pobytu cara w Londynie podjął i podsunął myśl w chwili szczęśliwej i stosownej błagania cara o pozwolenie powrotu do kraju wygnańcom z r. 1863. Amnestia dana została i wtedy przyszła Polesowi myśl zorganizowania systemu składki dla ułatwienia biedniejszym wygnańcom w Londynie mieszkającym powrotu do kraju — i w istocie rozpoczęło się zbieranie składek. [...] P. Williams** podkreślił, iż jest to już druga sprawa (pierwsza przeciw Potockiemu). Obecnie zaczepka została powtórzona, i to w gorszej formie, dlatego że jeden z tych indywiduów, przeciwko któremu skarga jest wytoczona, został poprzednio uwolnionym od kary na żądanie p. Polesa***, po wypowiedzeniu apologii****. Pan Williams oświadczył, że publikacja pamfletu nastąpiła przez rozrzucanie go po całym Londynie za pośrednictwem poczty. Był pisany przez osoby oskarżone i rozesłany w kopertach, które były adresowane przez osoby obwinione. [...] Dzięki tym kilku osobom, które Poles procesuje, nikt nie może dzisiaj twierdzić, iż emigracja polska upadła na duchu, zaparła się przeszłości, a wyrzekła przyszłości." („Gazeta Narodowa" z 23 X 1874; korespondencja z 15 X 1874.) * Petro Albert jest firmą handlową, właścicielem rzeczywistym jest hr. Albert Potocki z Litwy, znany w kołach literackich przed laty dwudziestu. Pisze o nim Wilkońska w swoich wspomnieniach. (Przypisy redakcji „Gazety Narodowej".) ** Adwokat Polesa. *** Jest to niezgodne z prawdą, hr. Potocki bowiem uwolnionym został od odpowiedzialności wskutek decyzji sędziego. **** Williams przedstawia Polesa jako „dżentelmena wysoko urodzonego w Polsce, zajmującego się literaturą i szczerze kochającego sprawę polskiej wolności". „Sprawa Polesa przeciwko hr. Potockiemu, Baraszkiewiczowi i Barczewskiemu odesłana została 19 X do sądu kryminalnego (na grudzień). 19 października było na sali sądu policyjnego blisko 100 wychodźców Adwokaci obrony starali się wykazać, że ogłoszona amnestia była fałszywa, że zebrane składki obracano na inne, niż podawano, cele, że Poles, zdrajca wyprawy Łapińskiego, nie miał prawa występować w imieniu interesów polskich. Poles zeznał, że nazywa się Rafał Tugenhold, nazwisko Stefan Poles przyjął przed dziesięciu laty. W Petersburgu należał do Stowarzyszenia Muzycznego i pobierał od cesarza rosyjskiego pensję roczną 300 dukatów. Stracił ją jednak, gdy wziął udział w wyprawie Łapińskiego. Był ajentem Rządu Narodowego Polskiego w Szwecji. Za niepowodzenie wyprawy nie odpowiada. Nigdy nie był ajentem moskiewskim i z żadnym z ajentów moskiewskich nie utrzymywał stosunków. Korespondent londyński «Gazety Narodowej» dodaje, że w 1870 r. Poles kręcił się w Lyonie wokół formującego się legionu polskiego. Mienił się adiutantem 0'Byrny. Gdy zapytano go (na przewodzie), w którym roku była wydana amnestia, odpowiedział, że w 1872 i że na tę amnestię zbierał składki, że w liście swym z 19 maja do dzienników, gdzie podawał słowo honoru Szuwałowa, że dana jest amnestia, mówił o 1872 roku, że Szuwałow dał słowo honoru nie jemu, lecz hr. Ilińskiemu, że sam Szuwałowa nie zna. Sędzia orzekł, że sprawa pójdzie do sądu kryminalnego. Oskarżeni zostają na wolnej stopie za osobistą kaucją 50 dukatów." („Gazeta Narodowa" nr 203 z 17 XI 1874; korespondencja z 8 XI1874) „Co do drukarni Poles wyśledził, że broszura Pozostałość carska w Londynie drukowana była u pp. Revington et Company, u których pracuje p. Baraszkiewicz jako drukarz, i że ten, żądając pozwolenia wydrukowania jej polskimi czcionkami od właściciela, na zapytanie: jakiego to rodzaju broszura, odpowiedział, że to komiczny poemat (the comic poem). Pozwolono Baraszkiewiczowi wydrukować broszurę, za którą on zapłacił sam 25 szfylingów] za odbicie 500 egzemplarzy. Rozwścieczony Poles ze zwykłą sobie energią [...] zażądał, by pp. Revington et Company dali dymisję p. Baraszkiewiczowi i oddalili go ze swej pracowni za czyn w jego mniemaniu tak haniebny. Pp. Revington et Company, jak spodziewać się należało, odmówili żądaniu Polesa oświadczając, że zgadzają się na konsekwencje, jakie spotkać ich mogą za robotnika 15 lat u nich pracującego. Poles zagroził już im procesem (kryminalnym). Tymczasem zapozwał o obrazę swego honoru: hr. Potockiego, p. Baraszkiewicza. Hr. Potockiego za zaadresowanie koperty mieszczącej broszurę Pozostałość carska w Londynie do Żyda Schmidta, handlującego biżuterią, p. Baraszkiewicza za jej wydrukowanie, wreszcie Aleksandra Barczewskiego, emigranta 1863 roku, zamieszanego w burzach paryskiej Komuny, a [który] teraz pracuje u niektórych literatów polskich w Londynie, wynotowując wiadomości o slowiańszczyźnłe z różnych dokumentów potrzebne dla objaśnienia uczniów Uniwersytetu Oxfordzkiego. 15 X odbyło się pod hasłem «Kto Polak i patriota, niech przybywa» zebranie emigracji polskiej w celu zdecydowania o środkach obrony rodaków patriotów (i przekazania rezolucji prasie angielskiej). Zebranie było liczniejsze niż kiedykolwiek. Przewodniczył Józef Gastein Święcicki, sekretarzował płk. Teofil Dąbrowski. Zebranie żądało przekazania sprawy sądowi przysięgłych. Przyjęto rezolucje: I że Poles jest zdrajcą sprawy narodowej, a klątwa całego narodu polskiego na głowie jego ciąży za zdradę ekspedycji polskiej; II że proces o obrazę honoru, wytoczony przez niego hr. Potockiemu, pp. Baraszkiewiczowi i Barczewskiemu, jest nie tylko sprawą osobistą, ale jest sprawą polską. Aneks do II rezolucji: «Początek sprawy toczącej się w Marlborough Police Court» odnieść należy do dnia 2 V 1874 (pobyt cara w Londynie), gdy zuchwały Poles ośmielił się zaproponować, a następnie potwierdzić amnestię, jak utrzymywał, daną przez cara wychodźcom polskim, i zawiązał Komitet Amnestyjny. [...] Podejrzewając szalbierskie dążności Polesa i jego kolegów, wychodźstwo polskie wybrało komisję, której dało polecenie przekonania się o tej amnestii, i dla ścigania Komitetu Amnestyjnego w jego rozpoczętym dziele zbierania składek u Anglików." („Gazeta Narodowa" z 12 XI1874) „Ostateczna rozprawa w sądzie kryminalnym w sprawie Poles contra Potocki odbyć się ma 14 grudnia. Mało o niej mówią wyczekując z cierpliwością tego terminu. Głównych osób procesu nie ma jeszcze w Londynie. Hr. Potocki bawi dotąd w Nicei, a p. Barczewski podobno pojechał do Brukseli." („Gazeta Narodowa" z 17 XII 1874; korespondencja z 4 XII 1874)31 Patrz list Ławrowa z 11 grudnia 1874 w Aneksie. 1875—1876 1 CGAOR, Moskwa, zespół 109, inwentarz II, wolumin 571. 2 Zob. opinię o Wróblewskim w liście Konrada Dąbrowskiego zamieszczonym w Aneksie. 3 Opis obchodu rocznicy powstania styczniowego w dniu 23 stycznia 1875 w Londynie przesłał Konrad Dąbrowski do powstałego w tym okresie radykalnego pisma „Wici", ukazującego się w Zurychu od 23 stycznia 1875 pod redakcją Benedykta Hory (Rahozy), radykała emigracyjnego zbliżonego do Wróblewskiego. Korespondencja została wydrukowana w drugim numerze „Wici" z 30 stycznia 1875 roku. Zebranie zagaił Walery Wróblewski, następnie kolejno przemawiali Rosjanie — Smirnow i Suziłowski, komunardzi — Lissagaray i Frankel, Polacy — Kryński, Jakubowski, Krajewski, Witkowski, Święcicki, Serb Nikolicz, wreszcie Marks i Engels. Na zakończenie Teofil Dąbrowski odczytał swój wiersz Do poległych towarzyszów broni. Charakterystyczne, że w sprawozdaniu najobszerniej podano teksty przemówień Marksa i Engelsa. Możliwe jednak, że na zebraniu byli też antagoniści Marksa, którzy mogli dążyć do wywołania burdy w czasie jego przemówienia. 4 Bałaszewicz-Potocki dopiął celu, skłócił bowiem Dąbrowskiego z Wróblewskim. 5 Prawdopodobnie chodzi o „Wici". 6 Bałaszewicz-Potocki przesłał do Petersburga dwie odezwy Komitetu Obchodu Stulecia Rozbiorów Polski — jedną w języku angielskim, drugą w języku angielskim i polskim. Odezwy podpisali członkowie komitetu: W. Wróblewski, L. Oborski, J. Rozwadowski, K. Dąbrowski i Kl. Wierzbicki. 7 Patrz Aneks. 8 Bałaszewicz-Potocki celowo wyolbrzymia rolę Władysława Platera w życiu emigracji przypisując mu kierownicze wpływy w Galicji, a nawet w Poznańskiem. Plater nigdy nie odgrywał zbyt wielkiej roli politycznej na emigracji, a w latach siedemdziesiątych skoncentrował się całkowicie na dziele swego życia — na Muzeum Narodowym w Raperswilu. 9 Mowa o Polce Annie Czaplickiej, aresztowanej w Warszawie w 1865 r. za udział w powstaniu styczniowym, i zesłanej do gub. wołogodzkiej, skąd uciekła w lutym 1869 za granicę. Na zesłaniu zaprzyjaźniła się z Piotrem Ławrowem, również zesłanym do tej guberni. W Paryżu Czaplicka prowadziła wytwórnię sztucznych kwiatów, Ławrow znalazł się w Paryżu w 1870 roku. Czaplicka umarła nagle w czasie podróży w Holandii. Faktem jest, iż Ławrow uważał się za jej spadkobiercę. (Patrz listy Ławrowa w Aneksie.) 10 Mieszkający w Paryżu emigrant polski Stankiewicz, któremu Ławrow przekazał wytwórnię Czaplickiej wraz z urządzeniem i meblami (patrz listy Ławrowa). 11 Trojce-Sergiejewa (Troicka) Ławra — zbudowany w latach 1337—1340 najsłynniejszy klasztor w Rosji, był wybitnym ośrodkiem kultury feudalnej Rosji. 12 Informacje zawarte w początku raportu są czystym wymysłem Bałaszewicza- Potockiego, fabrykującego sensacje z braku prawdziwych informacji dla swych chlebodawców. 13 Powstanie w Hercegowinie wybuchło w maju 1875 przeciwko panowaniu tureckiemu, a potem rozszerzyło się na Bośnię i doprowadziło w efekcie do wojny rosyjsko- tureckiej 1877—1878. 14 Jak wynika z innych raportów, był nim Jerzy Sawicki. Był jednak ra- czej informatorem, a nie agentem. Bałaszewicz robi z rozmówców, od których uzyskuje wiadomości, swoich agentów. 15 Wiadomości o zbliżeniu Wróblewskiego i Ławrowa są prawdziwe. Wróblewski pośredniczył nawet w zbliżeniu Marksa z Ławrowem. 16 Butkowski był sekretarzem agentury Bałaszewicza-Potockiego w Paryżu w latach 1861—1863. 17 Dopisek na raporcie: „Prawdopodobnie sam agent P[otocki]." ANEKS LUDWIK CZERNIECKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO I Jassamine Cottage, New Hampton, 10 stycznia 1865 Kochany Panie, Daruj, że wcześniej nie mogłem przepatrzeć nrów „Ojczyzny" i napisać, że 118 nru wcale u mnie nie ma. Tak jestem zajęty, że ani jednego z przysłanych nrów nie miałem czasu porządkiem przejrzeć, i nie śmiejąc dłużej ich zatrzymywać, posyłam je somehand, prócz 115, 117, 122 i 123, które koniecznie muszę już przejrzeć. Również zwracam 6 nr „Dziennika Poznańfskiego]", o który prosiłeś. Z rozpoczętym Nowym Rokiem łączę życzenia wszystkiego dobrego. Życzliwy sługa Czerniecki Ludwik (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) II Jassamine Cottage, New Hampton, S. W. [1865] Szanowny Panie, W przesłanych Panu wczoraj 5 nrach „Dziennika Poznańskiego" znajduje się w jednym z nich naczelny artykuł o własności ziemskiej, zdrowo rzeczy oceniający, w którym jednak, nie pamiętam. Bądź Pan łaskaw po przeczytaniu go zwrócić mi pocztą. Chciałbym go całkowicie przepisać i posłać do kraju. Obecnie bowiem, przy ciągłych dokuczaniach i anarchii w Kongresówce, wielu z obywateli ziemskich myślą sprzedać swe majątki i wynieść się za granicę. Artykuł ten, jeśli dostanie się, to da do myślenia cokolwiek tym wszystkim nieoględnym panom. Za przesyłkę ostatnich numerów dziękuję bardzo. Łączę szczere pozdrowienia. Życzliwy sługa [L.] Czerniecki (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) III [Londyn] czwartek z rana 191 [1]865 Szanowny Panie, Zwracam nr 16 „Wytrwałości" z podziękowaniem i proszę o 14 i 15, jeżeli można. Trzydzieści s[zylingów] za 1/2 ark. 300 gaz. nie opłacają zupełnie kompozycji i odbicia, nie mówiąc już o zwykłym 50% drukarskim. W 2 L podanych kontentuję się bardzo małym procentem, mając na względzie: 1° żeś Pan wcale niebogaty, 2° że wydawnictwo wcale nie komercowe, wreszcie pamiętając o Jego uprzejmości i koleżeństwie tułackim. Wszystko to było uwzględnione w podanej cenie. Jeżeli więc cena ta jest możebną dla Pana, to ja gotów w przyszłym miesiącu zacząć składać 1 nr pisemka. A tymczasem pozdrawiam Pana najserdeczniej. Czerniecki Ludwik (CGAOR, zesp. 109, inw. 2 nr 562) IV 40, Pres d'Evęque, Geneve 2 XI1869 Szanowny Panie Albercie, List Wasz regestrowany z 300 fr. na imię Stanisława z Londynu odebrałem na drugi dzień 30 z.m., zaregestrowawszy go znowuż, odesłałem pod adresem: Mr. Stanislas, Care of Mr Julien Jeleń, Covent Garden, London. W razie potrzeby mogę Warn przysłać pokwitowanie tutejszej poczty, które mam u siebie. Tchórzewski w Genewie żadnego handlu nie założył, z sukcesją jednak Dołgorukowa5 może żyć niezależnie przy oszczędności i skromności, i to bardzo wiele w dzisiejszych trudnych czasach. Przy widzeniu się z nim pozdrowię go od Was. A teraz życząc Warn zaokrąglenia funduszów, aby żyć spokojnie pod włoskim lub niemieckim niebem, zasyłam braterskie pozdrowienie. L. Czerniecki (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 566) REDAKCJA «DZIENNIKA POZNAŃSKIEGO DO BAŁASZEWICZA- POTOCKIEGO I Poznań, 19 stycznia 1865 Szanowny Panie, Zacnych a wysoce cenionych korespondentów „Dziennika Poznańskiego" poczytuję sobie za obowiązek poufnie objaśnić, iż podpisujący dziennik polityczny niezależny w Prusiech jako „redaktor odpowiedzialny" nie zawsze 5 Piotr Dołgorukow zapisał Stan. Tchórzewskiemu swoje archiwum i 50 000 fr. z obowiązkiem publikowania znajdujących się w nim dokumentów. bywa kierownikiem pisma. Tak się miała rzecz długie lata z „Przeglądem Poznańskim", tak się teraz ma z „Dziennikiem Poznańskim". Jest to konsekwencja, do której prowadzi surowość prawa prasowego i sposób jego stosowania. Nadmieniam o tym w celu ułatwienia stosunku z samymże pismem, a nadmieniam tak późno, ponieważ natłok pracy, która jak w deptaku angielskim nie pozwala mi wytchnienia już rok siódmy, którą potwór nienasycony bezustannie chłonie pod prasą, nieustannie przeszkadza mi zabrać się do korespondencji, choćby najbardziej naglącej. Roczników „Dziennika" ekspedycja nie odkłada na zapas: przesyłam przecież jako dług wdzięczności rocznik ostatni odłożony w redakcji i zaleciłem wyprawienie egzemplarzy bieżących. Jeżeli, co być może, to się jeszcze nie stało, powetuje się niezawodnie najpóźniej w dni kilka. Co do bardzo pożądanych komunikacji nam przesyłanych, zużywają się one wedle możności do druku, a jeżeli nie wszystkie, to żadna redakcja nie może wszystkiego wypowiadać, co jej wiadomo. Wypowiada więc tylko to, co jej się zdaje być na czasie, a przyjdzie chwila, gdzie może użyje tego, co zrazu przemilczała. Mamy tu bardzo wiele względów do rozważenia, co są zbyteczne na wychodźstwie, w atmosferze całkiem odmiennej, a to niejedno tylko dla ustaw prasowych. Trzeba nam mieć na oku nie tylko usposobienie czytelników w kraju, bardzo różnych wykształceniem i wychowaniem, i pojęciami, które, gdzie krzywe, często bardzo ostrożnie i z wolna trzeba prostować, jeśli szkoda nie ma wyniknąć, ale i to, że wiele spraw polskich dopiero przez dziennik krajowy przechodzi do wiadomości powszechnej, zwłaszcza gazet niemieckich. Nie jesteśmy organem żadnego stronnictwa, ale staramy się być organem narodowym; dobro całego narodu jest pierwszym naszym prawem. Rocznik załączony, spodziewam się, przekona, że pragniemy rzetelnego, ciągłego, chociażby powolnego postępu, pragniemy wyciągać korzyść z każdego położenia, byle ocalić, co zostało, i znów siły rozwinąć. Dlatego unikamy drażnienia pewnych przekonań wśród rodaków, choć je poczytujemy za błędne, jeśli ono drażnienie nie w porę osłabia. Pożądanym tu widzi nam się hasło „fortiter in re, suaviter in modo". Nie zawsze wszystko można powiedzieć, a chwilowe milczenie jeszcze nie przyzwolenie. Propaganda w każdym wierszu dziennika politycznego i pod formą wszelaką powinna się prowadzić. Ale to ideał. W praktyce trzeba używać sił, jakie są dane, może nawet narzucone, więc w przekonaniach nawet wbrew przeciwne. Trzeba się więc łatać, jak można, byle nad sprzecznościami dominowała jedna myśl główna. Co do polemiki, mniemam, iż wystarcza na teraz, co się już powiedziało. W ogóle jestem za ekonomią środków, aby ich nie spospolitować, bo jeżeli się zawsze wielkim woła głosem, ucho słuchaczy się stępi i tracimy jeden ze sposobów wywarcia wrażenia. Wiele byłoby do powiedzenia, może do dyskutowania, ale i tych uwag moich może już zanadto. Język angielski znam, ile potrzeba do czytania i zrozumienia, wycinki więc z gazet angielskich, np. mowy lub ciekawe artykuły w sprawie polskiej in crudo mogą się niekiedy przydać. Pozdrowienia braterskie przesyła Ludwik Jagielski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2 nr 562) AGATON GILLER DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO I Bendlikon, 21 stycznia [1865] Szanowny Panie, Ładny artykuł Pana o kościele itp. odsyłam, dlatego tylko drukować go nie mogę, że w obecnym prześladowaniu kościoła, szczególniej na Litwie, byłoby to dostarczać Moskwie argumentów do walki z katolicyzmem, który, przyznać to Pan musisz, pod rządem schizmatyckim wyobraża czynnik konserwujący narodowość. Dla tej przyczyny jedynie, że znajduję go nie na dobie, nie przyjąłem go w kolumny „Ojczyzny". Numera 113 wyślę Panu. Nru 116 zostało mi tylko kilka numerów do kompletów, dlatego wysłać nie mogę. Medalu na pamiątkę 1863 r. nie odebrałem. Listu z 12 stycznia polemicznego, jak i wstępów i korespondencji tyczących się Kurzyny et consortes nie drukowałem, gdyż polemiką nadałbym im znaczenia, którego nie mają. Milczenie w pewnych momentach jest silniejszą bronią; według mnie odpowiadać „Wytrwałości" i polemizować z nią, byłoby to ubliżyć sobie. W dobrze upatrzonej chwili natrę, ażeby ostatecznie ich pokonać. Polecając pismo moje stałej opiece i życzliwości oraz pomocy Pana proszę przyjąć pozdrowienia braterskie i wyrazy szacunku. Agaton Giller (CGAOR, zesp. 109, inw. 2 nr 562) II Bendlikon, 14 lutego [1865] Szanowny Panie, Z korespondencji Pana często nie mogę robić użytku. Dlatego że zawierają wiadomości luźne, spóźnione, które już poprzednio były wspomniane lub opisane w przeglądzie politycznym. Korespondencje z Londynu chciał- tym, żeby były skończoną pod względem formy całością, żeby zawierały wiadomości tyczące się Anglii, Ameryki i emigracji tam mieszkającej, i żeby nie były powtórzeniem tylko faktów po gazetach bez komentarzy umieszczonych. Pióro Pana i poglądy trafne rodzą we mnie przekonanie, że gdybyś Pan cokolwiek pracy zadał sobie, miałbym od Ciebie jedne z najlepszych korespondencji, dlatego ośmielam się komunikować Ci uwagi powyższe i prosić o ich uwzględnienie w listach do dziennika przeznaczonych. Mam jeszcze jedną prośbę. Pan frankuje listy, pomimo tego za każdy list muszę tutaj płacić 1 fr. 20 cent. dla niedostatecznego zafrankowania i dlatego, że listy wiele ważą z powodu pisania na grubym papierze. Bądź Pan więc łaskaw i pisz na cieńszym papierze i albo zupełnie nie frankuj, albo też przyklejaj marki dostatecznie opłacające porto. Przyjm Pan wyrazy poszanowania i pozdrowienia braterskie. Agaton Giller (CGAOR, zesp. 109, inw. 2 nr 562) III Bendlikon, 25 lutego [1865] Szanowny Panie, List z 17 z literą „K" dzisiaj drukuję i następny z datą późniejszą z literą „A" będzie w następującym numerze. Mocno jestem Panu obowiązany za to, że bezpłatnie obiecujesz nadsyłać korespondencje, tym wdzięczniejszy jestem, że sam bez majątku będąc, dźwigać muszę ciężar wydawnictwa, a znikąd pomocy nie mam. Założyłem przy pomocy Bosaka drukarnię, utrzymuję ją, jak i dziennik, bo przyczyniają się do rozbudzenia życia umysłowego — a dziennik stoi na straży sprawy. Pisma z drukarni idą do Kraju, więc szkoda byłaby zamykać. Kurzynizm i połączony z nim Plater usiłują zmusić mnie do zamknięcia drukarni i dziennika przeróżnymi intrygami — opieram się, jak mogę — a i dzisiaj decyduję się nie mając prawie pieniędzy do wydawania i w kwartale przyszłym „Ojczyzny". Pojmujesz łatwo, szanowny bracie, ile w takim położeniu bezinteresowne współpracownictwo jest drogim i pożądanym. Medal odebrałem — dziękuję serdecznie za niego. Może znalazłoby się tu kilka albo i kilkanaście osób, które by nabyły ten medal, gdyby był tu u kogo na sprzedaży. Stanisława [Tchórzewskiego] proszę pozdrowić i proszę powiedzieć mu, żeby natychmiast wysłał „Kołokoła" i odtąd ciągle wysyłał pod adresem: Mr. Onufry Józefowitsch f Michaleny (Moldavie), i niechaj zapisze na mój rachunek i doniesie, ile kosztować będzie. Józefowicz chętnie podejmie się rozszerzenia „Kołokoła" i innych polski i rosyjskich druków — niechaj się więc Stanisław z nim skomunikuje, człowiek to pewny i zacny. Pozdrowienia serdeczne Wasz Agaton Giller (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) IV Bendlikon, 13 marca [1865] Szanowny Rodaku, List z Londynu „non te ipsum" będzie w 23 nrze „Ojczyzny" wydrukowany. Dziękuję za niego, treść wyborna. List p. Z., czyli protest, mógłbym wydrukować tylko wówczas, gdyby p. Z. podpisał się z imienia i nazwiska, bo tego rodzaju pisma, literą oznaczone lub bezimiennie drukowane, mają tylko charakter manewru redakcyjnego i tracą całą doniosłość, proszę więc donieść mi, czy zgadasz się Pan i Z. na wydrukowanie nazwiska, czy też nie? Czy nie znalazłbyś Pan kogo w Londynie na miejsce Stanisława, który by zbierał prenumeratę na „Ojczyznę"? Bardzo to mi jest potrzebne, bo zostawiony własnym środkom, uzyskać muszę, żeby prenumerata była liczną — inaczej zamknąć bym musiał pismo i drukarnię, która przyczynia się do ożywienia ruchu umysłowego. Dekreta R[ządu] N[arodowego] mniemanego na usilne prośby Bosaka ogłosiłem, zastrzegając sobie opozycyjne wystąpienie, jeżeli Bosak raz końca intrydze niegodnej nie położy. Za wierszyk dziękuję, miłą mi będzie pamiątką. Pozdrowienia braterskie i rzewne Agaton Giller (CGAOR, zesp. 109, Inw. 2, nr 562) Bendlikon, 28 sierpnia [1865] Szanowny Panie, 20 fr. za prenumeratę „Ojczyzny" odebrałem. Po wyjeździe Stanisława z Londynu nie mam prócz Pana ani jednego korespondenta i ani jednego prenumeratora w Anglii. A przecież jest tam tylu ludzi, którzy by mogli prenumerować — niestety i do tego potrzeba zachęty, proszę więc Pana, ażebyś zechciał rozszerzyć koło czytelników „Ojczyzny" i zastąpił Stanisława. O sobie nie mam nic do doniesienia. Od 1 października zapewne odstąpię redakcję komu innemu, sam bowiem jestem zmordowany i chory — a przy tym kłopotami utrzymania pisma mocno osłabiony. Gdyby nikt nie znalazł się, który by chciał wejść w moje zobowiązania, zamknę od 1 paźdz. gazetę, a zostanę przy samej drukarni. Nasze szwajcarskie towarzystwa złączyły się i organizacja emigracyjna wykształca się i nabiera charakteru i barwy. Pozdrowienia serdeczne Agaton Giller (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) STANISŁAW TCHÓRZEWSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO London, 12 April 1865, 60 Paternoster Row E.C. Kochany bracie, Chciałbym się koniecznie z Tobą zobaczyć i pożegnać — nie wiedząc z pewnością, gdzie teraz mieszkasz i kiedy Cię zastać można, zmuszony jestem prosić Cię o listowne zawiadomienie mnie — napisz pod adresem powyższym, a jutro list odbiorę między 12 a 2, i mając czas, mogę do Ciebie zajść. Zdaje mi się, jeżeli się nie mylę, pomieściłeś się w Richmondzie. Czytałem Twój artykuł w „Wytrwałości", ale szczegółowego adresu nie dałeś. Pozdrawiam Cię serdecznie Twój Stanisław (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) WŁADYSŁAW SABOWSKI (WOŁODY SKIBA) DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO I 9 maja 1865 Szanowny Panie, Przepraszam, że naprędce kilkoma tylko słowy odzywam się do Szanownego Pana. Podpisy idą doskonale6, jest już około 200, wkrótce spodziewam się daleko większej liczby, potrzeba jednak koniecznie, i to jak najspieszniej, odpowiedzi na zarzuty „Głosu Wolnego". Jeżeli możesz, racz Szanowny Pan odpisać odwrotną pocztą, a rzecz cała będzie jeszcze w tym numerze, którego wyjście umyślnie dlatego opóźniam. Proszę najmocniej o odpowiedź stanowczą, silną i zabijającą wszelkie fałszywe domysły. 6 Protesty przeciwko postępowaniu zmartwychwstańców w Paryżu z siostrą Narbutta. Winienem też Pana ostrzec, że wdowa Monczuńska ma podobno zaprzeczyć szczegółom. Wiadomo, że takie zaprzeczenie byłoby tylko skutkiem babskiej dewocji, z której wypłynął cały ten wypadek — należy jednak mieć w pogotowiu dowody, bo inaczej skompromitujemy się okropnie. Dziękując Szanownemu Panu za życzliwe współpracownictwo oczekuję z niecierpliwością największą zwycięskiej odpowiedzi i łączę wyrazy głębokiego uszanowania. Pozdrowienia i braterstwo W. Sabowski Ażeby listy wprost i bez najmniejszej zwłoki przychodziły do rąk moich, racz Sz. Pan adresować: Mr L. Sabowski, Rue de St-Jean 38, f Bruxelles. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) II Bruksela, 29 maja 1865 Szanowny Obywatelu, Piszę do Was, ażeby usprawiedliwić zbyt długie niewychodzenie „Wytrwałości", tym bardziej że numer obecny ma obejmować odpowiedź na zarzuty, którymi „Głos Wolny" usiłował w nrze 67 podszczuć opinię publiczną przeciwko Warn i „Wytrwałości". Z egzemplarza, który przy niniejszym załączam, poweźmiecie, Szanowny Obywatelu, przekonanie, że o ile to w mojej mocy, nie zasypiam sprawy. Nr 37 „Wytrwałości", mający wyjść z dodatkiem, jest już od tygodnia blisko zupełnie gotowy. Okoliczności jednak ode mnie niezależne hamują puszczenie go w obieg. Wyznaję Warn otwarcie, jakie są te okoliczności. Od początku wydawnictwa „Wytrwałości" fundusze, jakie były przeznaczone na jej wydawnictwo, tak były niewystarczające, iż śmiało powiedzieć mogę, że gdyby nie moja osobista chęć i silna wola jej podtrzymania, pewnie by już od dawna, może być jeszcze przed 1 stycznia rb. upadła. Szczątki Władz Narodowych, które zapewniały wydawnictwu fundusze, tak dalece były pozbawione kredytu, że gdyby nie moje osobiste ofiary i nie mój kredyt osobisty „Wytrwałość", nawet tak kulejąco, jak dotąd, ani kwartału wytrwać by nie mogła. Nie będąc bogatym bynajmniej, prawie cały fundusz, jaki miałem, poświęciłem na wydawnictwa, nie licząc pracy, która mi zajmowała dnie całe, a była zupełnie bezpłatną. Do dziś dnia około 2400 fr. włożyłem w nakład i nie mam najmniejszej nadziei odebrania tej sumy, tak dla mnie ogromnej. Nie dbałbym jednak o to, mam bowiem ręce, które pracą byt mój i żony mojej zapewnić mogą, i gdybym mógł, ciągnąłbym dalej. Jednakże wyczerpały się wszelkie zasoby i kredyt wszelki. Drukarz, u którego „Wytrwałość" wychodzi, dotąd cierpliwy i ufający, widząc chwianie się pisma, odmówił mi dalszego kredytu i oświadczył, że dopóki mu nie zapłacę kilkuset franków długu, nie tylko dalej drukować nie będzie, ale nawet 37 [nru] już wydrukowanego nie wyda. Będąc w takim położeniu, a nie mając sam ani nawet dziesiątej części dłużnej mu kwoty, oddałem się zupełnie poszukiwaniom pożyczki lub wynalezieniu jakiego mecenasa, który by zaliczeniu swemu nie kładł warunków, jakich „Wytrwałość" przyjąć by nie mogła — i skoro tylko uda mi się wydobyć skądkolwiek sumę żądaną przez mojego Harpagona, natychmiast puszczę w obieg numer już wydrukowany z dodatkiem — ważny dla Was, Obywatelu, ważny i dla mnie, bo jest on i dla mnie jedynym polem, na którym bronić się mogę przeciw jezuickim napaściom Bendlikonu. Cierpliwości tedy i dobrej myśli. Nie boję się o zwycięstwo w sprawach, któreśmy rozpoczęli, jestem go pewnym, i skoro tylko będzie można wyrwać się z matni, w jaką brak funduszów pismo pogrąża, wszystko inny obrót weźmie. Przyjmcie wyrazy szczerej podzięki za okazywaną „Wytrwałości" i mnie osobiście przychylność i bądźcie pewni, Obywatelu, że tak za Was, jak za ob. A. Potockiego7 z całym zapałem prawych przekonań walczyć będę. Pozdrowienia i braterstwo Wł. Sabowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) FRANCISZEK ŻYCHON DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Geneve (Suisse), 16 lipca 1865 Szanowny Panie, Wyjeżdżając z Londynu nie mogłem Panu złożyć mego pożegnania, nie wiedząc jego adresu, a Pan nie raczyłeś przyjść do mnie, pomimo przyrzeczenia, w sobotę przed moim odjazdem. Przyjechawszy do Paryża, byłbym się chętnie gdzieś we Francji osiedlił, ale policja kazała mi opuścić kraj w dwadzieścia cztery godziny, inaczej żandarmami mię byliby odprowadzili za granicę. Musiałem więc naprędce wyjechać. Jednakże widziałem się z bratem, który dał 150 fr. Z tymi to pieniędzmi i z kilku funtami, które mi się zostały z mego rentu, przybyłem tu do Genewy. Na nieszczęście wszelkie nadzieje mię omyliły. Tutaj tak wszystko drogo, jak w Paryżu lub Londynie, a są artykuły, które są jeszcze droższe jak w tych dwóch miastach; a co do zatrudnienia, to bardzo trudno znaleźć, zwłaszcza temu, który prawie nikogo nie zna. A ja jestem w takim położeniu, bo o znajomości 7 Bałaszewicz-Potooki korespondował z Sabowskim pod nazwiskiem Sawickiego. z Polakami to nawet nie warto mówić. Są to prawie wszyscy z nowej emigracji, którzy nas, starych, nie wiem dlaczego, nienawidzą i za hetkę pętelkę mają. Zobaczyłem się więc na końcu moich pieniędzy. Pisałem do brata, który mi obiecał w potrzebie dopomóc, odpisał mi, że żonę jego i dzieci będąc chore musiał ich do kąpiel odwieźć, i że te wydatki nie pozwalają mu przyjść mi w pomoc. Przynajmniej tę dał mi rekuzę. Nie wiedząc, co robić, pisałem (bo osobiście nie śmiałem) do Hercena, aby był tak dobry i pożyczył mi 150 fr. do miesiąca listopada, gdzie odbieram mój mały fundusz. Suma ta byłaby mi była dostateczną do wyczekania mego rentu, a przez ten czas mógłbym cośkolwiek znaleźć do zarobienia na życie. Pan Hercen nawet nie odpisał mi, tylko mi przez tierce personne kazał powiedzieć, iż w takim jest położeniu, że żadnej pożyczki zrobić nie może. Znajduję się więc w tak krytycznym położeniu, że ośmielam się udać do Ciebie, Szanowny Panie, a znając twoje dobre serce, spodziewam się, że mię w mej biedzie nie opuścisz i czymkolwiek mi dopomożesz, bo szczerze mogę powiedzieć, że jeżeli za osiem dni kwatery nie zapłacę, znalezę się litteralement na bruku. Stanisław [Tchórzewski] przybył tu dwa dni po mnie. Jest generał agent d'affaires P. Hercena i podobno nawet u niego mieszka. Czerniecki, tak jak w Londynie, pracuje w drukarni. Zresztą, co do nowin politycznych, nic nie wiem, bo się prawie z nikim nie widuję, a dzienniki szwajcarskie takie głupie, że czytania niewarte. Spodziewając się jakiej takiej odpowiedzi od Szanownego Pana, przesyłam mu moje szczere przyjacielskie życzenia Fr. Żychoń Żona moja zasyła Panu swe ukłony. Adres: F.Ż. chez Mr Perrin — Maison Kuntz serrurier au 2-eme etage — Montbrillant — Geneve — Suisse. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) WŁADYSŁAW JELEŃSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO [1865] Kochany Hrabio, Mówił mi Tchórzewski, iż masz dzieło o masonii po polsku. Szczerze byłbym zobowiązany, gdybyś mi pozwolił na chwilę je przepatrzeć. Racz przyjąć wyrazy pełne życzliwości i szacunku od Jeleńskiego sobota (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 562) CYPRIAN WOŁŁOWICZ DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Netley, 16 października 1870 Mój drogi i zacny rodaku, Pierwszego Twego listu nie odpisałem z powodu, żem był w Plymouth po służbowych interesach i list Twój gdzieś się po drodze rozminął. Odebrałem go zaledwie przed parą dniami. Kontent jestem niezmiernie, że Ci klimat tutejszy posłużył. Spodziewam się być wkrótce w Londynie, to pogawędzimy o wszystkim obszernie. Davydoff był u mnie przed parą dniami, wyjechał do Havre, a stamtąd do drugich portów francuskich za interesami swej kompanii. Szmidtowi kochanemu przyjacielskie ściśnienia dłoni zasyłam. Przyjm Bratnie pozdrowienia od Ci przychylnego Rodaka Cypriana Wołłowicza (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 566) BAŁASZEWICZ-POTOCKIW IMIENIU KOMITETU EMIGRACJI POLSKIEJ DO LEONA GAMBETTY Komitet Emigracji Polskiej w Londynie do obywatela Leona Gambetty, deputowanego do Zgromadzenia Narodowego w Bordeaux. Ogół emigracji polskiej w Londynie uchwalił na publicznym zebraniu następujące pismo: Obywatelu deputowany! Komitet ma zaszczyt upraszać Cię najusilniej o łaskawe wstawienie się za Polakami, wziętymi w niewolę z armii francuskiej przez wojska pruskie. Niektóre dzienniki pruskie ogłosiły niedawno wiadomość tyczącą się owych braci naszych, która nas o ich los najżywszą przejmuje troską, zwłaszcza że większość składa się z uchodźców politycznych. Zdaje się, jakoby szło o wydanie ich, stosownie do pochodzenia, rządom, które się nieszczęśliwą ojczyzną naszą podzieliły, co by nic innego nie było, jak skazaniem tych walecznych ludzi na szubienicę, rozstrzelanie, więzienia i wszelkiego rodzaju katusze. Sposób, jakim Prusacy zamierzają postąpić sobie z tymi jeńcami, bynajmniej nas nie zadziwia. Świeżo objawione czyny dosyć jasno albowiem dowodzą, jak oni szanują prawa i zwyczaje wojenne, tudzież czego obrońca wolności pokonanej spodziewać się może od zwycięzcy, barbarzyńcy cofniętego o kilka wieków w pojęciach dobrotliwości ludzkiej i jej postępie. Lecz najwięcej na to użalać się musimy, że obecny rząd Francji, albo raczej negocjatorowie pokoju nie mogli nawet mieć poczucia świętej powinności opiekowania się tymi, którzy się bili za Francję. Kiedy zaniedbali, czyli nie chcieli, zawarować w traktacie wersalskim jak najpewniej rękojmi egzystencji i praw tym, którzy za chlubne poświęcenie swoje dla dobrej sprawy są właśnie zagrożeni najokropniejszym losem, którzy pod sztandarami francuskimi walczyli za cywilizację przeciw barbarzyństwu, a za wolność przeciw despotyzmowi. Przekonani jesteśmy, Obywatelu, że dosyć będzie zainterpelować w tym względzie, kogo należy, z mównicy Zgromadzenia Narodowego, aby pobudzić celujący rycerskim uczuciem naród francuski do wzniesienia głosu za braćmi naszymi w niewoli w Niemczech i sprostować tym sposobem zbrodniczą niewdzięczność, jeżeli nie rozmyślne niedbalstwo tych, którzy się podjęli smutnej misji okupienia pokoju Francji jakim bądź kosztem (f tout prix). Przyjmij, Obywatelu Deputowany, nasze pozdrowienie braterskie i życzliwe Prezydujajsy: hr. Albert Potocki Sekretarz: (J.K.) Kostecki („ Gazeta Narodowa " nr 128 z 8IV1871 s. 3) ALEKSANDER NIHNSTEIN DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Paryż, dnia 20 czerwca 1871 r., 11 Rue Montholon en face de 1'Aąuare, Paris Wielmożny i Czcigodny Hrabio, Nie będę opisywał podróży mojej, która była pasmem przygód i niebezpieczeństw, gdyż zajęłoby to zanadto wiele czasu i atłasu, lecz przystąpię od razu do rzeczy. Po szczęśliwym, chwała Bogu, przybyciu do Paryża i zajęciu ciupy w sąsiedztwie nieba, bo na siódmym piętrze, zająłem się natychmiast wynalezieniem osób protegowanych, zacząłem więc od p. Mickiewicza, mieszkanie którego po kilkagodzinnym szukaniu ledwie z trudnością wynalazłem z powodu zmiany adresu, a głównie nieposiadania mną francuskiego języka; lecz jakie było przykre zdziwienie, gdym się dowiedział z ust jego służącej, Niemki, iż z powodu, że p. [Władysława] Mickiewicza dwaj subiekci należeli do Komuny, i po zniesieniu takowej znaleziono w księgarni jego płyn do podpalania, za co ci dwaj subiekci na ulicy zostali rozstrzelani, a on nieborak dla ocalenia sobie życia musiał się skryć z familią na prowincji, gdzie i obecnie przebywa. Taki sam los więzienia lub rozstrzelania jeżeli nie spotkał dotychczas, to czeka resztę Polaków, tu, w Paryżu, znajdujących się, i nie ma tego prawie dnia, by tu kilku rodaków bez sądu i śledztwa na ulicy nie rozstrzelano. Niełatwo mnie było się dostać do Paryża, ale niemożebnym się staje wychód stąd, tym bardziej bez funduszu i języka. Że i mnie podobny los czeka, to wcale o tym nie wątpię i Bóg raczy wiedzieć, czy doczekam odpowiedzi na niniejszy list. Jednak przyznam, że śmierć mnie nie straszy, bo mam bardzo mało na tym marnym świecie do stracenia, lecz przykro niewinnie umierać, chociaż do takowej jestem kompletnie przygotowany. Ze zgrozą oglądałem miejsca pogorzelisk i ruiny ostatnich wypadków w Paryżu, wszelkie teatra, zakłady naukowe i dobroczynne obrócone w koszary, a wojska francuskie nie tylko po hotelach itp. zakładach rozstawione, lecz w każdym prawie prywatnym domu pełno wojska, a miasto ogłoszone w stanie wojennym, mieszkańcy w żałobie i większa część sklepów lub zakładów pozamykana. Zresztą, nie w stanie jestem opisać położenia, w jakim się obecnie Paryż znajduje. Szanowny Hrabio. Gdyby nie obecne przykre położenie moje i chęć wydostania się z takowego, nigdy bym nie śmiał i nie nadużywał jego łask i niewyczerpanej dobroci, lecz okropne moje położenie zmusza mnie do udania się z prośbą do Wgo Hrabiego o pożyczenie mnie jakowejś sumy dla wydostania się stąd do Belgii, co z otrzymaniem z Warszawy listu z wdzięcznością i podziękowaniem zwrócę. Do Birmingham pisać nie mogę z powodu nieusłuchania wujaszka w wyjeździe do Paryża. Błagam więc, Szanowny Hrabio, o rychłą pomoc, choćby dla ludzkości i ocalenia życia rodakowi, który za to dozgonnie będzie życiem zobowiązany. Wielmożnego Hrabiego najniższy sługa Aleksander Nirnstein P.S. Reszta moich tu protektorów padła ofiarą niewinnej zemsty Francuzów. Do Warszawy pisałem o pomoc, przy czym nadmieniłem, że gdyby poczta nie przyjęła pieniędzy na Paryż, to żeby pisali do Wgo Hrabiego i takowe przesłali, co również upraszam, gdy nadejdzie, nie zwlekać z przesyłką, odtrącając sobie należytość mnie pożyczonej. Kochanemu przyjacielowi Bińkowskiemu serdecznie się kłaniam, a ściskając szepczę, że co ma wisieć, to nie utonie, i wszystkim rodakom moje pozdrowienie, a komu życie zbyteczne, to niech przyjeżdża. Ad: nie tylko na podróż, ale, jak Boga kocham, jeść nie mam co, za ciupę musiałem z góry za dwa tygodnie 5 franfków] zapłacić, okropna tu drożyzna, a dotąd śladu Polaka nie widziałem, i jeżeli Frfancuzi] nie rozstrzelają, to z głodu umrę. Jestem jak w lesie głuchy i niemowy, może by się tam znalazł polsko- lub rusko- francuski słownik, to bym był bardzo wdzięczny. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2a, nr 567, k. 131) PREZYDIUM ZGROMADZENIA OGÓŁU EMIGRACJI POLSKIEJ DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO I [14 sierpnia 1871] Obywatelu! Zawiadamiamy Was niniejszym, że na Zgromadzeniu Ogólnym Emigracji Polskiej w Londynie, w dniu 14 sierpnia br. odbytym, wybranym zostaliście jednomyślnością głosów na Członka Komisji Politycznej dla Sprawy Polskiej. Do Komisji jednocześnie z Wami wybrani zostali Obywatele: Dąbrowski Konrad, doktor Kaczorowski, profesor Szapira, Baraszkiewicz, Koziełł (syn), Regulski (syn), Hr. Węgierski, Lubliński, Hr. Strzelecki, Davis Elkan, Hładysz i Zambrzycki. Pierwsze zebranie Komisji mieć będzie miejsce w mieszkaniu Ob. Szapiry, 17 Hunter street, Brunswick Sąuare W.C. w niedzielę przyszłą (21 bm.) o godzinie 3 z południa, na które przybyć zechcecie, Obywatelu, jeżeli wybór do tej Komisji przyjmujecie; zaś w razie przeciwnym o piśmienną upraszamy odpowiedź pod adresem powyższym. Pozdrowienia Braterskie z polecenia Zgromadzenia 14 sierpnia [1871] Prezydujący Sekretarz Mikołaj Koziełł K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 567) II Londyn, 2 września [1871] Obywatelu, List Wasz, pisany w odpowiedzi na zaproszenie Was na członka Komisji Politycznej Emigracji Polskiej, gdy odczytanym był na ogólnym jej Zgromadzeniu, wziętym został za wyrażenie chęci Waszego należenia do prac Komisji. Oświadczając Warn, Obywatelu, takie zrozumienie Waszej odpowiedzi przez Zgromadzenie Ogółu Emigracji Polskiej w Londynie, mamy nadzieję, że skoro wrócisz do zdrowia, zasiądziesz w Komisji jako jej członek czynny, a tymczasem uważanym jesteś jej członkiem de facto. Ponieważ zaś w niedzielę zbiera się Komisja dla ostatecznego ukonstytuowania się, mniemamy, że nie odmówisz tam swojej obecności, o co upraszamy. Posiedzenie Komisji w niedzielę o godzinie 4 po południu w domu obywatela Szapiry, 17 Hunter street, Brunswick Sąuare. Pozdrowienia Braterskie prezydujący sekretarz Mikołaj Koziełł K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 587) III 17 Hunter Street, Brunswick Sąuare, London W.C. Londyn [1873] Imieniem dobra sprawy narodowej jesteś proszonym, Obywatelu, abyś w miejscowości swojej zaprosił przyjaciół i znajomych do głosowania wspólnie z Tobą na Reprezentację emigracyjną wedle sposobu w dołączonej odezwie wskazanego. W imieniu Komisji M. Koziełł, prezydujący K. Dąbrowski, sekretarz [Pieczęć z Orłem i Pogonią—w otoku napis: Ogół Emigracji Polskiej w Londynie] (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 569) IV Londyn, d. 18 stycznia 1873 r. Obywatelu! Związek Ludu Polskiego wraz z Gminą Centralną Londyńską zaprasza przyjaciół na obchód rocznicy powstania narodowego z 63 r. Zebranie będzie miało miejsce pod White Horse przy Theobald's Road w dniu 22 stycznia rb. (środa) o godzinie 8. Z poważaniem sekretarz Zgromadzenia, Mikołaj Koziełł (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 569) KONRAD DĄBROWSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO I 14 Gloucester street Queen Sąuare, Holborn, W. C, London 23 listopada 1871 Szanowny Obywatelu, Przepraszam najmocniej, że dzisiaj dopiero na list Wasz odpowiadam. Jestem chory i w tej chwili cokolwiek zdolny do pisania. Liga Rzeczypospolitej Powszechnej, podzielając zupełnie dążności Internationalu, zajęła jednakowoż stanowisko oddzielne w tej organizacji, i jako ciało autono- miczne reprezentowaną być ma przez dwóch lub więcej delegatów w Radzie Głównej Internationalu. Będąc, pomimo moich starań i wiedzy, wybranym przez członków na członka jej Rady i Sekretarza Zagranicznego dla spraw polskich, nie wiem, jakie towarzyszyły pobudki naradom, określającym jej odrębne od Internationalu stanowisko. Zdaje mi się jednak, że ta sama polityka angielska, która narodowości angielskiej wyrobiła wpływ niezawisły i kierowniczy w Internationalu, stała się również polityką Ligi, a może też i dla wzmocnienia tamtej. Uznanie praw do bytu dla wszystkich narodowości i nakazanie uszanowania dla swojej własnej, pracując wspólnie na wspólnym gruncie dla osiągnięcia społecznych reform, jest to do najwyższego stopnia posuniętą wolnością osobistą, z takim powodzeniem w Anglii praktykowaną. Oto co jest zasadą Ligi Rzeczypospolitej] P[owszechnej]. Uległy wpływom francuskim, a przeważnie, jak dawniej przed wojną franko-pruską, niemieckim, International w dążeniach za otrzymaniem dla ludu reform społecznych, zapoznał ideę narodowościową, stał się kosmopolitycznym, a tak postępując, usunął sobie grunt pod nogi dla pomyślnego przeprowadzenia rewolucji socjalnej. Dopiero kiedy klęski spadły na Francję, kiedy Alzacja i Lotaryngia potrafiła uczuć zdradę ojczyzny, kiedy po upadku Komuny wpływ angielski stanowczo w Internationalu przeważył, wtedy dopiero uznano błędną drogę kosmopolityzmu i konieczność uznania narodowościom praw autonomicznych. Przyznali ją wszyscy, nie przyznali ich wszakże Niemcy. Zasada kosmopolityczna im potrzebna, a chociaż w Anglii zmuszeni są godzić się z nowo wytworzoną sytuacją, na kontynencie formują sekcje Internationalu wedle modły i potrzeb niemieckich. Cóż bowiem znaczy Marks Reprezentantem dla Moskwy, a Frankel Reprezentantem dla Austrii i Węgier, kiedy stanowiska te powinni byli objąć Słowianie, a co najmniej Polacy? Taż sama sieć Bismarckowskich potajemnych knowań, która Krzyżakom ułatwiła złamanie Francji, ciągnie się wzdłuż i wszerz Internationalu. Powiadają, że Marks był kiedyś sekretarzem Bismarcka. Czy prawda, tego nie wiem. Bądź jak bądź, podzielając udzielność Ligi Rzeczypospolitej] P[owszechnej] w Internationalu, udzielność, którą ja, jako Polak, życzyłbym sobie dla narodowości polskiej zagwarantować tak, aby na całym Wschodzie wpływ Niemców w tej organizacji wykluczyć, przyjąłem ofiarowany mi urząd w jej Radzie i z tym jeszcze przekonaniem, że na drodze sobie wytkniętej znajdę dla siebie poparcie rodaków wpływy posiadających. Żadne przymierze nie jest dla nas tak odpowiednie i żadne tak trwałe, jak było od dawna i jest dzisiaj przymierze angielskie. Nastręczyła się piękna pora zawarcia takiego przymierza; ono stanie się dla nas pożytkiem i chlubą: pożytkiem w odzyskaniu narodowej niepodległości, chlubą w nauczeniu się i przyswojeniu sobie ich ekonomii politycznej. Oto jest, Obywatelu, tłumaczenie, jakie dać Warn mogę, i upraszam o światłe Wasze rady i współudział. Pozdrowienia Braterskie K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 567) II 21, Kenton street, Brunswick Sąuare London W.C. Londyn, 7 stycznia 1875 Szanowny Obywatelu! List Wasz odebrałem i serdecznie dziękuję wam za pamięć o mnie. Nie odpisałem natychmiast, jak należało, dlatego że nieodstępny mój przyjaciel — reumatyzm — nie pozwolił mi ani na chwilę spokojnego umysłu. Zrobiłem jednakowoż, co mogłem. Na wasze żądanie przesłałem Wam nr „Gazety Narodowej", mieszczący sprawozdanie z rokowań sądowych 14 grudnia r.z. Znajdziecie w nim skojarzenie pojęć o sprawie waszych, moich i Prokopowicza z niektórymi poprawkami, jaśniej określającymi niegodziwość Barczewskiego. Komisa łaskawie mi przez Was zostawione w Londynie spełniłem. P. Arnoldowi] doręczyłem list Wasz w wigilię Nowego Roku; widzieć go nie mogłem, bo to było w godzinie sądowej. Odebrałem jednakowoż L 1 za pośrednictwem klarka, na co dałem pokwitowanie, z oświadczeniem, że p. Arnold teraz zajęty i żałuje, że się ze mną widzieć nie może, zamawiając sobie tę przyjemność na później. Co do p. Jenerała8, to rzecz zupełnie inna. Z początku zaraz stało się tak, jakem przewidywał. Rozdąsał się p. Jenerał ironicznie, utrzymując, że przekazu nie rozumie i wie tylko, że pieniądze Wam winien, bo to co innego, aniżeli winnym być mnie. Starałem się go udobruchać mówiąc, że pieniądze te nie są mi w tej chwili potrzebne, że kiedykolwiek się to zdarzy, to go powiadomię, i spodziewam się, że się gniewać nie będzie. Nie myślałem, ażeby ta chwila zbyt prędko nastąpiła. Zdarzyła się jednakowoż okoliczność, że onegdaj znalazłem stałą robotę w fabryce deseni. Fabryka jest aż blisko Surrey Theatre. Na miejsce obowiązku potrzeba być o godzinie 9 rano. Niepodobna taki dystans mierzyć dwa razy na dzień. Przeprowadzenie moje jest koniecznością, a gdyby to uskutecznić, zapłacić tu muszę L 2 komornego, które winienem, i dopiero zmienić mieszkanie. Napisałem o tym p. Jenerałowi, proponując ugodę — mianowicie: że L 7, przez Was dla mnie przekazane, zredukuję do L 4 z warunkiem, że w tym tygodniu zapłaci mi L 2 na zapłacenie komornego, a drugie dwa zapłaci, 8 Dopisek Bałaszewicza-Potockiego: W. Wróblewski. jak i kiedy będzie mógł. P. Jeneral odpisał mi odwrotną pocztą, że w żaden sposób nie może, bo pieniędzy dostać mu trudno, a że i nadto potrzeba mu ich jeszcze więcej na prowadzenie afer politycznych. Co do samych wiadomości emigracyjnych — tych więc wcale nie ma. Od czasu procesu tak zdaje się, jak gdyby wszystko odrętwiało i zaniemiało, ale w tym stanie osłupienia dwie myśli dominują. Jedna, powszechnie potępiająca czyn Barczewskiego9, i druga, że coś robić należy. Co? to o tym jeszcze nie ma pojęcia. Co do mnie, to słabość podłym powietrzem spowodowana nie pozwalała mi o niczym na serio pomyśleć, jakkolwiek już rozpocząłem korespondencję do „Gazety [Narodowej]" o stanie bezwładności tutejszej emigracji, a jednakowoż doniosłości jej stanowiska tutaj w razie nieuchronnej wojny europejskiej. Emigracja francuska ma rację w dążeniach swoich postawienia Reprezentacji Ogółu, ale podług mego zdania, to przekonać się ona dać powinna raz na zawsze, że stolicą takiej Reprezentacji nie może być żadne inne miasto w Europie, wobec już blisko widzialnej wojny, jak tylko Londyn; bo to angielska polityka, a nie żadna inna rozstrzygać będzie losy Europy. Stąd też, jak Mazzini dla Włoch, jak Kossuth dla Węgier, tak też i Polacy dla Polski skutecznie pracować mogą i powinni. Starać się będę uczynić zadość życzeniu Waszemu co do tygodniowych korespondencji i spodziewam się także takowych od Was w udzielaniu wiadomości i rozwijaniu zobopólnych pojęć. Pozdrowienie Braterskie K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571) III 21, Kenton Street Brunswick Sąuare, London W. C, Londyn, 28 października 1875 Szanowny Obywatelu! List Wasz dostałem temu tydzień. Słabość i niepowodzenia w biznesie nie pozwoliły mi natychmiast na niego odpowiedzieć. Jeszcze parę miesięcy pierwej pisałem do Was, gdyście bawili w Eaux-Bonnes, na poste-restante wedle przez Was podanego adresu. W parę tygodni poczta tamtejsza list zwróciła oświadczając, że [opuściliście] Eaux-Bonnes nie zostawiwszy Waszego zastępczego adresu. Parę tygodni następnie znowu upłynęło w wywiadywaniu się o Waszym miejscu pobytu, z czym głównie udawałem się do p. Jelenia, a który po polsku-magnacku oświadczał, że adresu Waszego 9 W związku z jego wyjazdem do Galicji w przededniu rozprawy sądowej. nie zna, a co do mnie samego deklarował, że z „Polakami" żadnych nie chce mieć stosunków, bo to wszystko oszuści i złodzieje. Nie spodziewając się szybkiej od Was wiadomości, z powodu wątłego zdrowia Waszego, jak to donosiliście z Eaux-Bonnes, ucieszyłem się mocno odebrawszy ostatnią wiadomość z Waszego listu datowanego z Jersey. Dziękuję Warn za pamięć o mnie najpierwej, a po wtóre i dziękuję za nadesłany do biografii Mickiewicza [list] w sprawie wojny turecko-francusko-moskiewskiej. Nie omieszkam, korzystając z tego, zakomunikować „Gazfecie] Narfodowej]" ten dokument, jako wyśmienity przyczynek do krytyki zaciętej, toczonej dzisiaj w dziennikarstwie polskim nad dziełem p. Walewskiego, byłego ambasadora czartoryszczyzny w Wiedniu, pod tytułem Filozofia dziejów, gdzie autor Polskę za nogi i ręce związaną, rzuca na łaskę pod stopy caratu. Położenie emigracji pod względem politycznym tutaj coraz to smutniejsze. Wszystko obumarło, żadnego życia, ciągłe intrygi i kłótnie; pod Białym Koniem odbywają się posiedzenia, ale bez sensu, logiki i porządku; mówią tam wszystkimi językami, po polsku tylko nie znają. Chodzi pogłoska w Londynie, że Prokopowicz zastrzelił się we Lwowie w korytarzu u ks. Terleckiego, którego protekcji żądał o kartę pobytu, a której pomimo wpływów prałata otrzymać nie mógł; chodzi zarazem druga pogłoska, że Barczewskl jest w Londynie i pełni służbę Polesowi. Wszystko biorę za bajki, dopóki nie namacam palcem jak Tomasz. Resztę nowin do następnego listu. O Wasz odpis na ten upraszam i także proszę o dopomożenie w dzisiejszej mojej potrzebie. Jakże by mi się dzisiaj [przydało] to odzienie tutaj, które łotr ten skradł w Genewie, korzystając z Waszej łatwowierności. Pozdrowienie Braterskie K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571, k. 91—92) KORESPONDENCJA BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Z KAROLEM MARKSEM I International Working Men's Association 256, Hig Holborn, London W. C. „International Working Men's Association Central Council, London" 25 Nov. 1871 1, Maitland Park Road Haverstock Hill N. W. Dear Sir, I send you together with these lines 4 copies of the Statutes and Regulations and some copies of the Resolutions ofthe London Conference. As to the Statutes etc. the French edition will be published in a few days. Please to write me how many copies of that edition you want? For all other Communications relative to the International, please address them to General W. Wróblewski (22, Vincent Terrace, Islington) who is the Secretary for Poland of the General Council. Yours faithfully KarlMarx 25 listopada 1871 Szanowny Panie, Przesyłam Panu wraz z tym listem 4 egzemplarze Statutu i Regulaminu Administracyjnego oraz kilka egzemplarzy Uchwał konferencji londyńskiej. Co się tyczy Statutu etc, to francuskie wydanie ukaże się za kilka dni. Proszę mi napisać, ile egzemplarzy tego wydania Pan sobie życzy. Wszelkie inne informacje odnoszące się do Międzynarodówki proszę kierować do generała W. Wróblewskiego (22, Vincent Terrace, Islington), który jest sekretarzem Rady Generalnej na Polskę. Oddany Panu Karol Marks [Tekst angielski listów I—VII wg: J. W. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, Warszawa 1963; tekst polski listów I i III wg: Marks i Engels o Polsce, Warszawa 1971.] II 504 Oxford street W. C. Nov. 27/71 Dear Sir, I have received General Rules and Resolutions and I will send them to my contrymen on aproval, I shall be glad to have some General Rules published in French or Polish, as some my friend not enough strong in English language. I shall be glad to cali upon You, or if You will be kind to cali upon me some day before 6 o'clock, for little conversation about this matter. I remain Sir Yours truły Albert Potocki P. S. A few copies of French Edition Statute feel obliged. 27 listopada 1871 Drogi Panie, Otrzymałem Regulamin administracyjny oraz Rezolucje i prześlę je moim rodakom do aprobaty. Będę bardzo zadowolony, gdybym mógł dostać kilka egzemplarzy Zasad Ogólnych w języku francuskim lub polskim, ponieważ niektórzy z moich przyjaciół nie są zbyt mocni w angielskim. Byłbym bardzo zadowolony, gdybym mógł złożyć Panu wizytę albo gdyby Pan zechciał odwiedzić mnie któregoś dnia przed szóstą na krótką rozmowę dotyczącą tych spraw. Pozostaję oddany Panu Albert Potocki PS Za kilka kopii francuskiego wydania Statutu czuję się zobowiązany. III 29November 1871 Dear Sir, The French edition of the General Statutes and Rules will only be ready in a few days when I shall send you some copies. I shall be glad to see you at my house after 6 o'clock in the evening. Yours truły Karl Marx 29 listopada 1871 Szanowny Panie, Francuskie wydanie Ogólnego Statutu i Regulaminu Administracyjnego będzie gotowe dopiero za kilka dni i wówczas wyślę Panu kilka egzemplarzy. Rad będę ujrzeć Pana u siebie w domu po godzinie 6 wieczorem. Oddany Panu Karol Marks IV 30Nov. 1871 My dear Sir, I feel much obliged for Your kind invitation, and if nothing prevented I shall be with You next Tuesday after 6 o'clock. Yours truły Albert Potocki 30 listopada 1871 Mój drogi Panie, Czuję się bardzo zobowiązany za pańskie miłe zaproszenie, i jeśli nic nie przeszkodzi, zobaczę się z Panem w następny wtorek po godzinie 6. Oddany Panu Albert Potocki V December, 5, 1871 Dear Sir, I have important business all day with House Agent and this prevented me to cali upon You this evening. I hope Dear Sir to cali upon You some day this week after 6 o'clock. I remain Dear Sir Yours truły Albert Potocki 5 grudnia 1871 Drogi Panie, Przez cały dzień mam ważne sprawy związane z agentem firmy, co uniemożliwia mi złożenie Panu wizyty dziś wieczór. Spodziewam się, drogi Panie, odwiedzić Pana któregoś dnia w tym tygodniu po godzinie szóstej. Pozostaję drogiemu Panu oddany Albert Potocki VI Decemb. 7/71 Dear Sir, I am sorry that indisposition and bad weather prevented me to cali upon You, but if I can be useful please let me know, I shall be happy devoted my time and smali resources for our common cause. The bearer of this letter is Major Kostecki, agent Central Pol[ish] Committee, late secretary Polish Committee in London and friend of Garibaldi — he will see You, joined Society and he can be very useful agent for propaganda and sending to Poland Regulations, as he was often employed and always with success. If You find little time some day passing my house I shall be very glad to see You, as for me long journey with bronchitis, mostly in the evening very dangerous. I am [...] Few days go arrived or rather escaped from Paris Mr. Fontaine son of well known member of the commune, he come to London without money or friends, I shall be very ful obliged if You will take him under Your kind protection and give him some employment as very intelligent and honest fellow. I remain Sir Yours truły Albert Potocki 7 grudnia 1871 Drogi Panie, Przykro mi, że niedyspozycja i zła pogoda przeszkodziły mi odwiedzić Pana, gdybym jednak mógł być w czymkolwiek użyteczny, proszę, niech mi Pan da znać, będę się czuł szczęśliwy, jeżeli będę mógł poświęcić swój czas i niewielkie zasoby dla naszej wspólnej sprawy. Oddawcą tego listu jest major Kostecki, przedstawiciel Centralnego Komitetu Polskiego, obecny sekretarz Polskiego Komitetu w Londynie oraz przyjaciel Garibaldiego — będzie się on z Panem widział, wstąpił do Stowarzyszenia i może być bardzo użyteczny jako przedstawiciel propagandy, a także może przesyłać do Polski Regulaminy, co już poprzednio był robił z powodzeniem. Gdyby Pan znalazł trochę czasu któregoś dnia, aby mnie odwiedzić, będzie mi miło widzieć Pana u siebie, jako że dla mnie długa podróż z bronchitem, szczególnie wieczorem, jest bardzo niebezpieczna. Jestem [...] Kilka dni temu przybył, a raczej uciekł z Paryża pan Fontaine, syn dobrze znanego członka Komuny, przybył on do Londynu bez pieniędzy i przyjaciół, byłbym bardzo zobowiązany, gdyby zechciał Pan wziąć go pod swoją opiekę i dał mu jakieś zatrudnienie, jako że jest bardzo inteligentnym i uczciwym człowiekiem. Oddany Panu Albert Potocki VII Dec. 13/71 Dear Sir, Yesterday I send to You major John Kostecki, friend of Garibaldi, late agent, secret[ary] of Central Committee in Warsaw and exsecretary Polish Committee in London. He will joined Internat[ional] Society and I can recomended him as very active and practical man. You can employed him for sending to Poland as agent constructor International Society. At same time I have mentioned about Mr Fontaine son of well known member of the commune. His father in prison, he is destitute, if You will give him some employment I feel much much obliged, and I will send to You for his carefuly examination. About hundred my countryman will joined Internfational] Society but before definitive decision, I expected to have interview with You and Mr Wróblewski; And soon as General Rules will be printed, I shall be glad to have about 50 French and Englfish] for distribution between our society. Hopping You better I remain Dr [Dear] Sir Yours truły A. Potocki P. S. After Christmas I removed close by. My new adress will be: 39, Gt Russell street, Oxford street, W. C. 13 grudnia 1871 Drogi Panie, Wczoraj posłałem do Pana majora Jana Kosteckiego, przyjaciela Garibal diego, ostatnio przedstawiciela, sekretarza Centralnego Komitetu w Warsza wie oraz byłego sekretarza Komitetu w Londynie. Ma on zamiar dołączyć do Stowarzyszenia Międzynarodowego i mogę go zarekomendować jako bardzo aktywnego i doświadczonego człowieka. Może go Pan zatrudnić wysyłając do Polski jako przedstawiciela- organizatora Stowarzyszenia Międzynarodo wego. W tym samym czasie wspominałem o panu Fontaine, synu dobrze znanego członka Komuny. Jego ojciec jest w więzieniu, a on sam jest opusz czony i w nędzy; gdyby dał mu Pan jakieś zatrudnienie, byłbym bardzo zo bo wiązany, przekażę go Panu dla uważnego rozpatrzenia jego sprawy. Około stu moich rodaków wyraża chęć przyłączenia się do Międzynarodowego Sto warzyszenia, lecz przed definitywną decyzją w tej sprawie spodziewam się przeprowadzić rozmowę zarówno z Panem, jak i z panem Wróblewskim; jak tylko Zasady Ogólne będą wydrukowane, chciałbym bardzo otrzymać około 50 egzemplarzy w języku francuskim i angielskim celem rozprowa dzenia ich w naszym stowarzyszeniu. Spodziewając się, że wiedzie się Panu lepiej, pozostaję Drogiemu Panu oddany A. Potocki P. S. Po Bożym Narodzeniu przeprowadzam się w pobliże. Mój nowy adres: 39 Great Russell street OxforH street W C. Great Russell street, Oxford street, W. C. KOMITET OBCHODU STULETNIEJ ROCZNICY ROZBIORU POLSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Celebration Committee of the Comite De La Celebration Centenary Anniversary of the Centennaire Du Partage De Partition of Poland. La Pologne. London, 8 maja 1872 8a, Edward Street, nr 42 Hampstead Road, London, N. W. Do hrabiego obywatela AL Potockiego Szanowny Obywatelu, Przesyłając Warn okólnik wzywający Ogólne Zgromadzenie Emigracji Polskiej w Londynie, upraszamy jeżeli nie o obecność Waszą, gdy ta okaże się Warn niemożebną, to przynajmniej o piśmienną odpowiedź na Zgromadzeniu tym odczytać się mogącą. Informując Was, o co rzecz chodzi, powiadamy, że trzymiesięczne czynności Komitetu wykazały, iż urządzenie wielkiej demonstracji w Londynie, jako uroczystego protestu przeciwko zbrodni podziału Polski, jest nie tylko możebne, ale i pomyślny obiecujące skutek. Jedyna okoliczność, o którą rozbija się dalsza działalność Komitetu, jest brak funduszów na pierwsze nawet elementarne potrzeby zamierzonej demonstracji. Z tego też powodu, nie czując się na siłach do przyprowadzenia do skutku rozpoczętego dzieła odpowiednio do doniosłości i świętości sprawy polskiej, Komitet, złożywszy raport w dniu na Zgromadzenie oznaczonym, powziął uchwałę podania się do dymisji, chyba że gdyby środki brakujące szczodrobliwością zamożnych i wpływowych rodaków dostarczonymi mu zostały. Powiadamiając Was, Obywatelu, o powyższym postanowieniu Komitetu i upraszając o odpowiedź na czasie, łączymy pozdrowienia braterskie w imieniu Komitetu prezy dujący sekretarz Ludwik Oborski, pułkownik K. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 568) BAŁASZEWICZ-POTOCKI DO HRABIEGO MIKOŁAJA ORŁOWA, AMBASADORA ROSYJSKIEGO W PARYŻU (Przekład z jęz. rosyjskiego) Londyn, 29 czerwca [1872] Tajne Jaśnie Oświecony Hrabio! Jako współpracownik do specjalnych zleceń III Wydziału w Londynie, mam zaszczyt zawiadomić Jaśnie Oświeconego Pana o wyjeździe do Paryża jednego z głównych agitatorów ostatniego buntu polskiego i uczestnika wielu intryg — Jana Kosteckiego. Całe życie tego człowieka pełne jest przestępstw i wiele kosztowało mnie trudu pozbycie się go z Londynu. Jest on poza tym agentem i członkiem Komitetu Międzynarodowego, agentem Garibaldiego itd. Zamierza on przedostać się do południowych granic Rosji; ponieważ cieszę się ogromnym wpływem w środowisku emigrantów polskich i mam szczególny wpływ na Kosteckiego, skłoniłem go do zwrócenia się do Jaśnie Oświeconego Hrabiego w celu wyjednania amnestii i zapomogi na przejazd, a to dlatego, aby nie domyślił się roli, jaką odgrywam. Obiecałem mu, iż zwrócę się do księcia Koczubieja, rzekomo przebywającego w Londynie i rzekomo znajomego Jaśnie Oświeconego Pana, w sprawie wyjednania amnestii dla Kosteckiego. Jeżeli Jaśnie Oświecony Hrabia uzna sam, iż jest to możliwe i pożyteczne, uniżenie proszę o wydanie mu paszportu na przejazd przez Prusy do Warszawy oraz niewielkiej sumy na wydatki związane z podróżą, rzekomo na prośbę księcia Koczubieja. Skoro tylko przyjedzie do Prus, można go będzie zrewidować i znaleźć przy nim dokumenty dostatecznie obciążające, by go zaaresztować i wydać rządowi rosyjskiemu, można mu też dać możność przekroczenia naszej granicy. Osobnik ten jest do tego stopnia szkodliwy na emigracji — był aktywnym agentem Mierosławskiego i in. — że schwytanie go będzie rzeczą nader pożyteczną. Pisałem o tym do JOP hr. Szuwałowa, lecz nie otrzymałem dotychczas odpowiedzi. Wyjazd Kosteckiego do Paryża zmusił mnie, by zwrócić się do Jaśnie Oświeconego Pana. Gdyby wymknął się nam z raje, zostanie on agentem Komitetu Szwajcarskiego i zaszkodzi naszej sprawie. W Paryżu zatrzyma się kilka dni, dlatego też należy działać prędko. Jeżeli chodzi o moją osobę, adresy i tę sprawę, raczy Pan telegraficznie powiadomić JOP hr. Szuwałowa. Gdyby Jaśnie Oświecony Pan życzył sobie pisać do mnie, proszę to czynić na adres załączony do niniejszego. Jan Kostecki jest średniego wzrostu, liczy sobie 50 lat, włosy i broda jasnoblond, przyprószone siwizną, małe oczy, często nosi okulary. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 568) JAN KOSTECKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Paryż, 1 sierpnia 1872 r. Rue de 1'Ecole de Medicine, Passage de Commerce, Hotel de Molini Szanowny Hrabio! Z polecenia Waszego, jako Pełnomocnika Emigracji Polskiej w Anglii i Prezydującego w Komitecie Polskim Bratniej Pomocy, zająłem się wyszukaniem ob. Jasieńskiego, zbiegłego z Londynu z książkami, dokumentami i funduszami Towarzystwa; spełniając Wasze, Hrabio, polecenie, dużo po- niosłem trudów i z własnej kieszeni wydatków, ale doszedłem do tego, że wiem o Jasieńskim. Znajduje się on w Paryżu, lecz pod innym nazwiskiem, ma się dobrze. Zdaje mi się, że można będzie wszystko odzyskać, lecz nie mając upoważnienia formalnego, nie mogę go atakować, potrzebuję więc mieć upoważnienie w dwóch językach, to jest po francusku i po polsku, że mam prawo we wszystkich krajach ścigać Władysława Jasieńskiego za zabranie funduszów emigracyjnych Towarzystwa Bratniej Pomocy, w ilości, co książki wykażą zabrane przez tegoż Jasieńskiego, za dokumenta należące do Towarzystwa, za dług prywatny winien Hrabiemu, w jakiej ilości, i że mam prawo odebrania upoważnień mu danych w interesie Emigracji Polskiej w Anglii. Te upoważnienia powinny być na blankietach z pieczęcią, Waszym, Hrabio, i setników podpisem, a kiedy to otrzymam, zaraz się zajmę przyaresztowaniem tego Pana, a jak będzie potrzeba, to go i do Londynu pod konwojem dostawię. Radziłem się w tym interesie adwokatów. Zawiadamiając Was, Hrabio, o tym, czekam dalszych rozkazów. Towarzystwo powinno by z parę funtów przysłać na wydatki, bo ja się już wydałem, zresztą czysty zysk mieć będzie, jak Jasieński powróci, co zabrał. Czekam spiesznej odpowiedzi, bo czas dla mnie drogi; siedzieć w Paryżu trudno jest temu, co ma wielką podróż przed sobą, a nie jest zaopatrzony w odpowiednie zasoby. Przy tym łączę wyrazy wysokiego szacunku i Bratnie pozdrowienie. Kostecki P. S. Komitet tutejszy nie może mi być więcej użytecznym prócz poparcia moralnego, bo w kasie ani grosza nie mają i mieć się nie spodziewają. Jest tu bieda powszechna. Mało co naszych jest w Paryżu, każdy się wynosi, gdzie może, bo pracy dostać nie można. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 568) PIOTR ŁAWROW DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO (Przekład z języka rosyjskiego) I 23 czerwca [1873], Zurych, Fluntern, Forsthaus Wielce Szanowany Obywatelu Potocki10, Wybacz mi Pan, że tak długo nie odpowiadałem Panu, ale właśnie dlatego, że chciałem przesłać program11 w stanie w miarę przyzwoitym. Pojedyncze drukowane egzemplarze już otrzymałem, ale nie zdążyłem ich jesz- 10 Nazwisko Potocki zamazane przez Bałaszewicza-Potockiego. 11 Program przygotowywanego pisma „Wpieriod". cze dać do broszurowania, posyłam je więc w tym stanie, w jakim są, aby nie zwlekać z odpowiedzią. Dziękuję za przesłane12 w imieniu całego grona redakcyjnego i wydawców. Jak tylko pismo się ukaże, natychmiast zostanie Panu dostarczone. Różne techniczne trudności opóźniły jego wydanie. Załączam egzemplarz dopiero co ogłoszonej odezwy do studentów zuryskich. Proszę przyjąć zapewnienie szczerego szacunku. P. Ławrow Czy nie zna Pan adresu Wróblewskiego [Walerego]? (Listy Ławrowa znajdują się w aktach CGAOR zesp. 109, inw. 2, nr 569—571. Ogłoszone zostały w 1922 przez P.M. Kantora w rozprawie P.Ł. Ławrow i A.J. Bałaszewicz-PotockL) II 8 lipca [1873] Zurych Wielce Szanowny Obywatelu, Czy nie mógłby mi Pan pomóc w jednej sprawie, która chciałbym oczywiście, aby została między nami. Potrzebny mi paszport angielski, zupełnie legalny, na nazwisko angielskie, który by dał możność pobytu w Niemczech. Ponieważ ma Pan nader rozległe stosunki, to sądzę, że może by Pan mógł dostać dla mnie coś takiego. Nie mam zupełnie możliwości zwrócenia się do innych osób, które by mi mogły pomóc w tej sprawie. Wyświadczyłby mi Pan dużą przysługę. Mam nadzieję, że list ten zastanie Pana w Londynie albo też zostanie Panu przesłany do wód. Jestem przekonany, że Pańskie zdrowie poprawi się po tym wyjeździe. Ściskam dłoń Pana P. Ławrow III Zurych, 26 sierpnia [1873] Miły Obywatelu, Zwracam się do Pana z prośbą okazania mi, jeśli to tylko możliwe, jednej przysługi. W tych dniach wyjdzie pierwszy tom „Wpieriod", który Pan zaprenumerował, i oczywiście natychmiast Pan otrzyma egzemplarz. Ale czy nie mógłby Pan znaleźć jakiegoś komisjonera dla Anglii, który by się podjął sprzedaży kilku egzemplarzy i dał ogłoszenie o ukazaniu się [pisma]. Oczywiście w Anglii nie może się bardzo rozejść, ale myślę, że Rosjanie w Londynie mogliby kupić 10—20 egzemplarzy. Dobrze by było, gdyby się 12 Prawdopodobnie przesiane przez Bałaszewicza-Potockiego 150 franków. tym zajął William and Newgate na Henrietta str. Gdyby Pan mógł się dowiedzieć o warunkach komisjonerstwa, byłbym Panu bardzo wdzięczny. Proszę mi wybaczyć, że obciążam Pana prośbą, ale myślę, że przy Pańskich szerokich znajomościach w Londynie będzie Panu lżej niż komu innemu pomóc mi w tej sprawie. Cena sprzedażna tomu 6 franków. Nie pisałem Panu jeszcze o paszporcie, ale nie miałem sam dalszych wiadomości od osoby, której się to bezpośrednio tyczyło. O A. Dawydowie nie odpowiadałem dlatego, że z początku nie wiedziałem, o jakiego Dawydowa chodzi, a potem, kiedy się dowiedziałem, że chodzi o naszego wspólnego znajomego, znalazł się on w Paryżu, w drodze do Rosji, i odpowiedź już była nieistotna. W listopadzie przeniosę się prawdopodobnie do Anglii, do Londynu i bardzo liczę na Pańskie rady i pomoc w urządzeniu swego nowego domu. Pan mi powie, gdzie i jak najwygodniej się zwrócić. Tymczasem ściskam dłoń i czekam odpowiedzi. P. Ławrow IV 15 września 1873 Zurych, Fluntern, Forsthaus Wielce Szanowny Obywatelu, Wczoraj posłałem Panu „Wpieriod" nr 1. Chciałbym posłać Panu jeszcze kilka egzemplarzy dla przekazania ich komisjonerowi do sprzedaży, ale bałem się Pana obciążać tą sprawą, jeśli Pan jeszcze załatwi z komisjonerami. Nie pisał Pan bowiem, jakie warunki oni proponują. Liczę, że starczy 10 egzemplarzy dla Londynu, w związku z małą liczbą Rosjan tam mieszkających. Wybacz mi więc Pan. Czy można Panu przesłać 5—10 egzemplarzy dla przekazania komisjonerowi, czy też od razu dla sprzedaży pańskim znajomym? Rozumie się, bezpośrednia sprzedaż jest dla nas korzystniejsza, otrzymujemy bowiem wtedy pełną cenę. Czy nie można za pośrednictwem Pana przesłać egzemplarz Wróblewskiemu dlatego, że nie mam pojęcia, czy nie zmienił on trzeciego mieszkania od czasu ostatniej wiadomości o nim. Napisz Pan, proszę, jak najszybciej. Ściskam Panu dłoń P. Ławrow V 25 marca 1874 Drogi Obywatelu, Niech się Pan nie dziwi, że tak długo nie byłem u Pana. Nadeszły rzeczy i książki z Zurychu. Całymi dniami rozkładam, porządkuję i nie mogę zaj- rżeć do British Museum. Chciałem wczoraj i dzisiaj być u Pana, ale przyjechali nowi członkowie kolonii [rosyjskiej]. Czekam jeszcze dalszych. Tymczasem nie mam jeszcze służącej i nie mogę jej dostać. Może Pan sobie wyobrazić, że kłopotów bez liku. Dla uniknięcia dalszej zwłoki postanowiłem do Pana napisać, chociaż wybieram się do Pana jutro albo pojutrze. Dzisiaj otrzymam prawdopodobnie książki i jutro przywiozę kilka egzemplarzy. Do widzenia. Ściskam Panu dłoń. Otomany teraz nie trzeba. Za zamówienie półek żądają ode mnie prawie 2 razy więcej, niż kosztowałoby wykonanie w Zurychu i przywiezienie ich. P. Ławrow VI 11 grudnia 1874 r. Miły Obywatelu, Tydzień temu obiecał mi Pan postarać się o zwrócenie mi egzemplarzy „Wpieriod" oddanych na sprzedaż. Dotychczas nie otrzymałem ani jednego. Bardzo Pana proszę polecić mi je przesłać.13 W najbliższych dniach nie wychodzę, gdyż jestem niezdrów — przeziębiony. Poza tym kłopoty. Dziewczyna, o której mówiłem, że chora, już umarła. To nas wszystkich rozstroiło i sprawiło niemało trosk.14 P. Ławrow VII 22 lutego 1875, 20 Murray Road, Tollington Park, Holloway, London, N. Miły Obywatelu, W tej chwili otrzymałem list pański i natychmiast odpowiadam Panu. Zasięgnąłem wiadomości w sprawie wysyłania Panu gazety. Prawdopodobnie nieotrzymanie jej wynikło z podania w adresie Pańskiego londyńskiego 13 Bałaszewicz-Potocki, przejąwszy kolportaż „Wpieriod", sabotował sprzedaż pisma starając się, aby nie dotarło do zainteresowanych. Jeszcze 17 września 1873 pisał w raporcie: „Dzięki mojej interwencji wszyscy więksi księgarze londyńscy odmówią przyjęcia w komis «Wpieriod» [...] Innych również skłonię do odmowy i skoro tylko wyśle mi pozostałe [egzemplarze], zamierzam je kupić lub odstąpić takiej osobie, która nie załatwi tej sprawy na ich korzyść." Gdy w ciągu kilku miesięcy rozprowadził zaledwie 8 egzemplarzy, Ławrow poprosił o zwrot reszty. 14 Była to dziewiętnastoletnia dziewczyna, Rosjanka, z którą Ławrow żył. Umarła na gruźlicę. Leczył ją lekarz rosyjski, nie mający prawa praktyki, dlatego Ławrow nie mógł otrzymać od lekarza angielskiego świadectwa zgonu wymaganego od władz. imienia Mr. Albert15, a nie pełnego nazwiska, pod którym Pan mieszka w Nicei. Niech Pan się zapyta, czy nie było poczty na adres Albert16. Posyłamy Panu dzisiaj wszystkie 3 wydane numery. Czy nie mógłby Pan znaleźć prenumeratorów, wtedy posłalibyśmy Panu kilka numerów. Czy nie można by wyłożyć gazety w jakiejś uczęszczanej kawiarni? W Paryżu i we Francji w ogóle nie możemy działać; będą nas rewidować, szpiegować i aresztować przy każdej okazji. W Paryżu otrzymują naszą gazetę i my tam mamy swojego komisjonera. Niedobrze, że Pan choruje. Ściskam Panu dłoń P. Ławrow VIII 18 maja [1875], 20 Murray Road, Tollington Park, Holloway, London N. Miły Obywatelu, Bardzo jestem rad, że Pan jest w Paryżu i że zdrowie Pańskie się poprawiło. Wydałem polecenie wysyłania numerów gazety i sądzę, że one wyjdą dzisiaj. Jeśli Pan proponuje mi podjąć się pewnych zleceń w Paryżu, to mam rzeczywiście jedno, które mógłby Pan lepiej od kogokolwiek może wypełnić, jeśli Pan tylko zechce. Chodzi o to, że w Paryżu mieszka jeden Polak, który mi jest winien pieniądze, któremu zostawiłem, wyjeżdżając z Paryża, swoje meble, z tym, że miał mi zapłacić w ciągu dwóch lat za nie 300 franków. Nie otrzymałem od niego ani kopiejki, a meble zatrzymał. Daruję mu pieniądze, żeby mi tylko oddał meble (które mi są bardzo potrzebne). (Termin minął już dawno.) Ale on nie zwraca. Nie zaprzecza, że rzeczywiście winien, ale nic nie robi [żeby uregulować dług]. Obiecał mi pisać o tym, ale nawet nie napisał, zresztą to zbyteczne, bo mnie potrzebne meble, a nie słowa i listy. Nie mam żadnego dowodu, ale jest dosyć uczciwy, aby nie zaprzeczyć, że meble są moje, i że on za nie nie zapłacił. Tylko on mi zarzuca, że postawiłem go w przykrej sytuacji, w czym nie jestem w ogóle winien. Chodzi o to, że on był farbiarzem i wytłaczał kwiaty w fabryce [sztucznych kwiatów] jednej mojej dobrej przyjaciółki. Ona nieoczekiwanie umarła gdzieś w Holandii w czasie mojej poprzedniej bytności w Anglii. Byli z nią wtedy zupełnie obcy ludzie, turyści rosyjscy, moi dalecy znajomi. Dokumenty i jej rzeczy przesłano mnie. Rzeczy odesłałem jej matce, a papiery nieszczęśliwym przypadkiem zgubiłem. Po powrocie do Paryża załatwiłem sprawę tak, aby młody człowiek, o którym wspomnia- 15 Imię zamazane. 16 Imię zamazane. łem, przejął gotową fabrykę z jej klientami, otworzyłem mu kredyt, oddałem meble na dwa lata; obiecałem podjąć starania w celu otrzymania świadectwa zgonu mej zmarłej przyjaciółki. Nawet specjalnie pojechałem do Belgii, aby to zrobić, i myślałem też pojechać do Holandii, nie mogłem już tego jednak zrobić. Nie mogłem wydostać świadectwa zgonu, gdyż nie wiedziałem, w jakim mieście się to wydarzyło, a wszyscy moi, mogący mi pomóc, rozjechali się, ktoś z nich umarł, inni zaś nie mogli z Rosji się ze mną kontaktować. Jeślibym ja mógł poświęcić tej sprawie dwa miesiące, udałoby mi się [załatwić sprawę], ale w tym samym czasie musiałem jechać do Szwajcarii zakładać pismo, a raz zabrnąwszy w działalność „społeczną", już nie należałem do siebie i nie mogłem zajmować się sprawami prywatnymi nawet bardzo bliskich przyjaciół. Świadectwa zgonu więc nie otrzymałem, a teraz wszystkie moje ówczesne kontakty tak są zerwane lub pogmatwane, że nie mogę go otrzymać, a wreszcie nie mam czasu, aby wszcząć starania o nie. Oczywiście, moja to wina, że utraciłem te dokumenty i nie mogłem dostać świadectwa, ale zrobiłem wszystko, co mogłem. Brak świadectwa [zgonu] postawił rzeczywiście młodego człowieka w nieprzyjemnej sytuacji, ale ja za to daruję mu wszystkie długi pieniężne (on sam wie najlepiej ile). Tylko niech mi odda moje meble i nie naraża mnie na nowe wydatki, gdy mam bardzo skromne fundusze. Oto, miły Obywatelu, czy mógłby Pan mi pomóc i wydostać moje meble? Myślę zrobić tak: napisać do Pana list, że jestem niby Panu dłużny i zlecam Panu za spłatę długu odebrać moje meble od tego jegomościa. On prawdopodobnie nie będzie zaprzeczał, jak nie zaprzeczał przedtem. Nie ma co już wyjaśniać sprawy świadectwa, gdyż w tym już nikt nie może pomóc. Listów jego nie potrzebuję, zachowywał się wobec mnie tak paskudnie, że nic o nim nie chcę wiedzieć. Ale meble należałoby odebrać. Napisz Pan, czy może się Pan tego podjąć. Adres młodzieńca: Mr Blond (Stankiewicz) 49 rue Chaussee d'Antin, Fabriąue de Fleurs Fines. A Pana uprzedzam, że jeżeli należałoby podjąć z nim nową korespondencję lub na nowo rozpocząć starania o świadectwo, to rezygnuję, tak mi się to już uprzykrzyło i do tego stopnia jestem przekonany, że tu się już nic nie da zrobić. Ściskam Panu dłoń P. Ławrow IX 20 maja [1875] Miły Obywatelu,17 Posyłam Panu, zgodnie z Pańską radą, dwa listy do Stankiewicza (Blond). Jeśli one są odpowiednie, proszę jeden z nich (w kopercie) natychmiast wy- 17 List przesłany przy raporcie z 5 VII 1875. słać pocztą do niego, a z drugim powinien się zjawić u niego za dwa, trzy dni Pański pełnomocnik. Zrób Pan, co można. Ale wiem, że będzie robił wszystkie możliwe trudności, chociaż chyba nie zaprzeczy, że meble są moje i że nie zapłacił za nie. Powtarzam, że nie będę z nim prowadzić korespondencji, na listy jego nie będę odpowiadał i nie chcę z nim mieć żadnych spraw. Oczywiście jeśli zechce zapłacić 300 fr., to trzeba będzie wziąć pieniądze zamiast mebli, ale wątpię, by mógł to zrobić, a mnie byłoby przyjemniej odebrać meble, gdyż wszystko kupione w tym roku rozjechało się, i rozwaliło, a meble paryskie są lepsze. Jeśli się uda odebrać meble, proszę polecić je zapakować i przesłać je do mnie petite vitesse18. Rozliczę się z Panem akuratnie i będę bardzo wdzięczny za przysługę. Mam nadzieję, że zawiadomili Pana, że weksel został przeze mnie w terminie wykupiony. Przekazuję ważną informację: za kilka dni przenoszę się na drugie mieszkanie. Mój nowy adres: 3 Evershof Road, Tollington Park, Holloway, London N. Przenoszę się prawdopodobnie w tę niedzielę, a w poniedziałek będę już na pewno na nowym mieszkaniu. Dodam, że chciałbym, aby sprawa ze Stankiewiczem została załatwiona bez wielkiego skandalu. Jeśliby poprosił o zwłokę, o tydzień albo nawet i drugi, aby oddać meble lub zapłatę, należy się zgodzić, byleby wydostać. Ważniejsze meble: biurko, 3 lub 4 fotele, sofa — to wszystko bardzo potrzebne, dobre łóżko z materacami, komoda z zamkami, różne stoły i drobiazg — chyba nie warto brać; jeśli będzie robił trudności, można mu podarować, chociaż jeśli komoda rzeczywiście jest z zamkami, byłaby mi bardzo potrzebna. P. Ławrow X 31 maja 1875, 3 Evershof Road, Tollington Park, Holloway Miły Obywatelu, Otrzymałem list od Stankiewicza, o którym Panu pisałem. Rozumie się, że nie będę mu odpowiadał. On, okazuje się, jest gorszy, niż przewidywałem, i zaprzecza wszystkim ustnym umowom. Ponieważ nie mam żadnych umów na piśmie, nie mogę (no i nie chcę) dalej prowadzić tej sprawy. Niech się udławi tym, co mi winien, jeśli nie chce być uczciwy. Tak więc proszę Pana zostawić tę sprawę i wybaczyć mi, że Pana niepokoiłem. Ściskam pańską dłoń P. Ławrow Zwróć Pan uwagę, że mieszkam pod nowym adresem, tak jak podano na początku listu. 18 Zwykłym bagażem. BAŁASZEWICZ-POTOCKI DO REDAKCJI «MORNING POST» 39, Great Russel street, W.C. May 21 [1874] The Polish exiles and amnesty To the editor of the „Morning Post" Sir — By the desire of many English friends I write to reąuest you to make some alterations with regard to the report you gave a case heard at Malborough street, Police court. I will say nothing about the form of apology dictated by the magistrate, but I however distingly contradict the statement of S. Poles, who said that I have been in daily communication with him during 14 years. I certainly met this man in Paris about 12 years ago passing under the name of Rafael Tugendhold, and representing himself as a musicien and member of some philharmonical society, and be was allowed, as a matter of courtesy, to visit my house occasionelly; but when the particulars of the infortunate Lapinski expedition (he stopped from going to Poland) came to my knowledge, I at once broke off all communication with him, and sińce the year 1864 I have not seen him, untill his recent arrival in London. Trusting you will insert this, I am, Sir, your obedient servant. Count Albert Potocki (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571) Polski wygnaniec i amnestionowany do wydawcy „Morning Post" 21 maj [1874] Szanowny Panie, na życzenie wielu przyjaciół Anglików piszę z prośbą, aby zechciał Pan wprowadzić pewne zmiany w Pańskim sprawozdaniu ze sprawy, jaka się toczyła w Sądzie Policyjnym na Malborough street. Nie zamierzam się wypowiadać co do formy przeprosin podyktowanej przez sędziego, niemniej stanowczo zaprzeczam twierdzeniu S. Polesa, który utrzymywał, że przez 14 lat kontaktowałem się z nim codziennie. Niewątpliwie przed 12 mniej więcej laty spotkałem w Paryżu tego człowieka, nosił on wówczas nazwisko Rafał Tugendhold i podawał się za muzyka, członka jakiegoś filharmonicznego towarzystwa; wyświadczyłem mu uprzejmość pozwalając się niekiedy odwiedzić w moim domu. Kiedy jednak doszły do mojej wiadomości szczegóły wyprawy nieszczęsnego Łapińskiego (powstrzymał się on od wyjazdu do Polski), natychmiast zerwałem wszelkie z nim kontakty i nie widziałem go od r. 1864 aż do jego obecnego przyjazdu do Londynu. W przekonaniu, że zamieści Pan powyższe wyjaśnienie, łączę wyrazy szacunku hrabia Albert Potocki KOMITET ORGANIZACYJNY KLUBU POLSKIEGO DO BAŁASZEWICZA- POTOCKIEGO 18 października 1874, Londyn Szanowny Obywatelu! Na zebraniu się naszym dzisiejszego wieczoru złożyliśmy projekta osobiste do założenia Klubu Polskiego w Londynie. Przesyłając takowe Sz. Obywatelowi do odczytania, mamy honor zawezwać Go uprzejmie do zlania ich w jedną treść, i ponieważ to jest nasza ostateczna decyzja, prosimy Sz. Obywatela, ażebyś się nie usuwał z swoją pomocą. Proszę nas zrozumieć. Zostawiamy Warn wolność do zmienienia lub zatrzymania artykułów i wniosków tu załączonych, i kiedy i gdzie tak zreorganizowany projekt nas dojdzie. Prosimy o listowne zawiadomienie przez ob. Barczewskiego, zostawiając sobie wolność dyskusji nad zmienionym projektem Sz. Obywatela i zwrot tu załączonych rękopismów. Pozdrowienia Braterskie J. Rozwadowski Konrad Dąbrowski Wojciech Baraszkiewicz A. Barczewski (CGAOB, zesp. 109, inw. 2, nr 571, k. 79) KORESPONDENCJA WŁADYSŁAWA PLATERA Z BAŁASZEWICZEM- POTOCKIM I Fondation du Musee National Polonais f Rapperswyl, en Suisse Villa Broelberg, 12 kwietnia [18]75 Szanowny Panie, List przesłany 9 bm. dziś otrzymałem i moim zwyczajem śpieszę z rewersem na ofiarowane rocznie 50 franków Muzeum Narodowemu z wyrazem dziękczynnym za ten objaw ofiarności patriotycznej, której w kraju brak się czuć daje i naraża tych, którzy pracują na niwie ojczystej, na ofiary nad możność indywidualną. Upowszechniać uczucia solidarności w rzeczy publicznej jest to oddawać wielką przysługę sprawie naszej, która wymaga zbiorowego poparcia. W tym kierunku współuczestnictwo Pana Dobrfodzieja] stanie się wielkiego użytku. Oczekiwać będziemy przybycia pańskiego do Broelbergu i do Rapperswylu; jako antykwariusz świadomy rzeczy znajdzie Pan w naszym Muzeum wiele do widzenia i studiowania co do pamiątek ojczystych. Dary histo- ryczne się ciągle sypią; pomiędzy rzadkościami znajduje się portret profesora Wileńskiego Uniwersytetu Groddka przez Lelewela dla Leonarda Chodźki. P. Bukowski, antykwariusz bardzo ceniony w Sztokholmie, ofiarował już Muzeum darów na kilka tysięcy franków, i co kilka tygodni wzbogaca je ciągle bardzo znakomitymi pamiątkami dziejowymi. Przybył on z 5 frankami do Szwecji po wyprawie Łapińskiego, zdobył wszystko pracą. P. Bukowski należy z pp. Kraszewskim, Buszczyńskim i Gillerem do Zarządu Muzeum Narodowego w razie śmierci Założyciela. Odezwa ich ogłoszona została w tych dniach w pismach krajowych, a mianowicie w „Dzienniku" i „Kurierze Poznańskim" z 6 bm., w „Gazecie Narodowej" 7-o, w „Dzienniku Polskim" 8-0 itp. Sprawa ze szpiegiem, który się nazwał Polesem, nie miała pomyślnego rozwiązania w Londynie; znam jej szczegóły i wiem, że Panu przyczyniła znacznych kosztów; ale tak obmierzłego ajenta Moskwy powinna była czekać chłosta prawno-publiczna, nie zaś sądowe uwolnienie od niej. Nie wiem, czy Pan zna wszystkie jego czyny w Szwecji, które cechują szalbierza niepospolitego, szczególnie w sprawie popisów co do Szlezwiku. Udano się w tym względzie do mnie, ale nie mogłem być czynnym z wielu względów. Co się tyczy Muzeum [British Museum], prosiłbym o adresa głównych osób, które się nim zajmują; Muzeum nasze otrzymało aparat niezmiernie ważny dla wszystkich bibliotek, który umożebnia kompletny katalog w miarę przybywania książek. Wynalazcą jest p. Bonange, archiwista w Ministerium Handlu w Paryżu; już rządowe biblioteki niektóre francuskie przyjęły tę metodę genialną, bardzo użyteczną. Opis tego z przedmową p. Littre, sławnego uczonego, znajduje się w broszurze p. Bonange, pod tytułem Projet d'un catalogue universel. Zdrowie Pańskie z powrotem pięknej pory roku zapewne się polepszy; choroby piersiowe kurują się teraz zimą w górach szwajcarskich kantonu des Grisons, mnóstwo chorych przepędza tam zimę i skutecznie. W razie bardzo trudnego leczenia udać się należy do Madery, tam nawet opuszczeni przez lekarzy chorzy zdrowie odzyskują; miałem tego dowód na kilku znajomych, ale to potrzebuje dłuższej rezydencji w Maderze. Pomówimy o tym wszystkim w Szwajcarii. A teraz polecając gorliwości Pańskiej nasz Zakład, łączę wyrazy szczerej życzliwości i rzetelnego poważania i szacunku. Wł. Plater Z czasem wyjdzie opis szczegółowy naszego Zakładu; katalog, przed dwoma laty wydany, zaledwie zajmuje 1/3 zbiorów. (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571, k. 21—22) II Zarząd Muzeum Narodowego w Rapperswyl Marienbad, 29 lipca 1875 Szanowny Panie, Mam zaszczyt przesłać podziękowanie za ofiarowaną rycinę Williamsona i dwa pióra z zawoju króla „Djulep Singa". Muzeum nasze ciągle się wzbogaca znakomitymi darami z różnych krajów przesyłanymi; nie ma tygodnia bez tego objawu ogólnego współczucia dla tej Instytucji. Staramy się obecnie o subskryptorów rocznych, chociażby i małe były subskrypcje, wzięcie udziału masy byłoby skuteczne. Ale nie ma wielkiej nadziei co do objawów tej solidarności, szczególnie zamożni w niczym nie pomagają. Smutny to objaw upadku ducha. Tym bardziej powinniśmy pracować, aby go wyswobodzić z samolubstwa i materializmu. W tym miesiącu liczba zwiedzających Muzeum była ogromna. Wdzięczni będziemy Panu za propagandę na korzyść Muzeum Narodowego, które potrzebuje sił zbiorowych i ogólnego poparcia. Życzę rychłego wyzdrowienia; łagodny i zdrowy klimat jest najskuteczniejszym lekarstwem. Les Eaux-Bonnes są znane jako bardzo skuteczne na choroby piersiowe. Znam dobrze tę okolicę. Mam być wkrótce z powrotem w Szwajcarii — będzie zjazd członków Dyrekcji Muzeum, którzy zastąpią Założyciela w razie jego śmierci. Wszystko jest przewidziane, aby ten Zakład w każdym razie pomyślnie się mógł rozwijać. Mamy już zapisanych w testamencie jednego z naszych członków 300 000 fr. jedynie na wyższe kształcenie młodego pokolenia Polski. Kapitał ten po śmierci testatora użyty zostanie. Ponawiam podziękowanie za obiecane dary w jesieni i łączę wyrazy rzetelnego poważania i szacunku. Wł. Plater (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571, k. 45) III [Londyn, 1875] List odebrałem. Ze smutkiem widzę, że nasi zamożni bracia nie okazują szczerego udziału w tak ważnej sprawie, jak wzmocnienie podwalin Muzeum Narodowego, osobliwie w obecnej chwili, gdy wrogowie nasi starają się zatracić wszelkie zabytki narodowe i sięgają na myśl i mowę Polaków. Niech wspomną, że przeszłość będzie kolebką odrodzenia naszego i że naród pozbawiony historii przestaje żyć, jak człowiek pozbawiony myśli umiera moralnie. Te zabytki dawnych czasów, monety, wyroby, druki etc, wykazują kulturę, stopień oświaty, gust i geniusz narodu. W nich odbija się nasza przeszłość, nasze uciechy i bóle, nasza potęga i upadek. Polska czasów Jagiellonów, a osobliwie Zygmunta Starego, celuje wyrobami równie świetnymi, jak Włochy, zatem wstają cienie Sarbiewskich, Kochanowskich z Kopernikiem, tym Galileuszem polskim na czele. Wstają zwycięzcy spod Połocka i Moskwy, a potem nasz wiekopomny Skarga, z boleścią i skargą na ustach wobec nieczułości ogólnej. Azaliż ziomkowie nasi, którym nie brak serca, jak ks. Władysław Czartoryski lub hr. Ksawery Branicki, który szczodrą ręką rzucił 500 000 [franków] na ranionych Francuzów, w obcej nam sprawie, azaliż ten magnat i Polak odmówi swoich darów dla Muzeum Narodowego? Hojny datek wzmocni fundament i przekaże imię jego wspólnej wdzięczności. Pisz, panie hrabio, do pana Ksawerego, do pani Branickiej, a być może, że nie tylko pieniędzmi, ale i darami osypie, gdyż posiada wiele pamiątek narodowych wielkiej rzadkości i portret Adama Mickiewicza z natury. Także hr. Krasiński, ks. Władysław Czartoryski, któren posiada zapewne znaczny zbiór duplikatów monet polskich i medali, niech się podzieli okruchą z Muzeum. [Albert Potocki] (J. Iwaszkiewicz, Niebezpieczny prowokator. Mniemany hr. Albert Potocki „Ilustrowany Kurier Codzienny", 1928 nr 356, dodatek „Kurier Literacko-Naukowy" nr 53, s. XXIV—XXV.) TEOFIL DĄBROWSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO Londyn d. 14 września [1875], 171 Church Road, Essex Road, Islington N. Szanowny Panie Hrabio, Uproszony jestem, abym porozsyłał znakomitszym Polakom pierwszy numer „Tygodnia", wydawanego przez znanych ludzi, szczerze służących krajowi. Nie wątpię, że Sz. Pan Hrabia nie odmówisz zaszczytu umieścić swego nazwiska na prenumeratorów liście, która za pół roku ma być drukowaną. Prenumeratę (8 szylingów do końca b. roku) raczy Sz. Pan przysłać na moje ręce za przekazem pocztowym lub w stampilach pocztowych (o cztery sztuk więcej), lub wprost do Redakcji, uprzedziwszy mnie o tym. Nie wątpiąc, że Sz. Pan Hrabia nie odmówisz poparcia pismu, zasługującemu na naszą sympatią, zostaję z winnym szacunkiem T. Dąbrowski (CGAOR, zesp. 109, inw. 2, nr 571, k. 77) ALFONS STANKOWSKI DO BAŁASZEWICZA-POTOCKIEGO [Londyn 1875] Szanowny Panie Hrabio, Wybacz łaskawy Pan za śmiałość, iż pozwalam sobie utrudzać go mymi interesami, to jest o danie opinii swojej o tych kilku obiektach, które pozostawiłem dzisiaj; jutro, tj. 25 bm., między 3 i 4 będę osobiście, gdzie będę miał honor podziękować szanownemu Hrabi. Życzliwy Aflfons] S[tankowski] (CGAOR, zespół 109, inw. 2, nr 571)