Dobra Nowina Alfred Cholewiński SJ Motto Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie... Ef 2,8-10 Spis treści: 1. Homilia wstępna 3 2. Czas Łaski -- Kairos 4 3. Każdy z nas wybiera -- być dzieckiemBożym, czy być "jak bóg" (kerygmat negatywny) 5 4. W życie każdego z nas Jezus Chrystus kieruje swe czyny -- Dobrą Nowinę(kerygmat pozytywny) 9 5. Krzyż -- Boży sposób na zło 12 6. Co wyróżnia chrześcijanina od wyznawców innych religii? 15 7. Co to znaczy być uczniem JezusaChrystusa? 16 8. Jeszcze o głupstwie i zgorszeniukrzyża 18 9. Być wierzącym według Biblii 19 10. Biblia -- księga niosąca Życie... 23 11. Kiedy Kościół będzie Kościołem Chrystusa? 28 12. Śluby 32 13. Ubóstwo 33 14. Czystość 35 15. Posłuszeństwo 36 16. Przełożeńska strona posłuszeństwa 37 17. Co zrobić, by owoc rekolekcji był trwały? 37 18. Homilia na zakończenie rekolekcji 37 1. Homilia wstępna 2Sm 12,1-7a Odkryć w sobie grzesznika -- pierwsza liniarekolekcji. Mk 4,1-20 Odkryć moc zbawczą -- druga lina rekolekcji. Tym, który nawraca jest Duch Święty. Jeżeli niewspółdziała On z przepowiadającym i nie działa wsłuchających -- nawrócenie się nie dokona. Na rekolekcjachtrzeba dużo zmagać się ze sobą, nawet z zastanyminiewygodami. Poprzez te fakty i wydarzenia Bóg do nasprzychodzi, więc nie powinny być one powodem do rozpro- szenia,szemrania czy buntu wewnętrznego. Szemranie wewnętrzne- zabija wszelki głos Ducha Świętego, nic się wtedy niesłyszy. Dzisiejsze słowo Boże wytycza dwie główne linierekolekcji, po których będziemy się poruszać. Pierwszeczytanie mówiące o grzechu Dawida nasuwa nam problem grzechu, zktórym każdy z nas się boryka. To jest pierwsza liniarekolekcji -- niezwykle waż- na. O ile nie poczujemy się wobecBoga i bliźnich grzesznikami, tak serio, żeby przyznać racjętakże tym, którzy nas za takich uważają -- grzesznikom, otyle nawrócenie nie nastąpi. Różnica bowiem między świętymi a nie świętymi polega natym, że grzesznik obrusza się na czynione mu zarzuty, świętyzaś, jak np. św. Franciszek z Asyżu, odpowie: "O bracie,jakie ty masz dobre oko, jak ty mnie dobrze znasz, lecz ja jestemjeszcze gor- szy niż powiedziałeś". Nam się wydaje, że chrześcijaństwo to ciągłe wspinaniesię wzwyż. I rzeczywiście, Bóg tak pragnie widzieć nasządrogę, ale On wie, że gdybyśmy mieli o sobie takie mniemanie,wpadlibyśmy w samouwielbienie, w pychę, tracąc wszystkie owoceświętości. Dla- tego zakrywa przed naszymi oczami postęp,dając nam wrażenie, że droga do Niego to zsuwanie się wdół, do pokory. Pokora zaś to prawda o sobie. A prawda onas jest taka: "wszyscy jesteśmy grzesznikami".Tej prawdy przede wszystkim Bóg chce nas nauczyć. Czytanie mówi o Dawidzie, o którym sam Bóg powiedział:"To jest król według mego serca". Popełnił onjednak straszne grze- chy: cudzołóstwo, a potem morderstwo. Saultakich grzechów nie popełnił, a jednak Bóg go odrzucił. Obajinaczej przeżywali swe grzechy. Ten przykład z życia Dawida mówi nam, że nikt nie możeczuć się pewnym i bezpiecznym, by móc powiedzieć: jestemwolny od ta- kiego czy innego grzechu. Nie grzeszyć -- nie oznaczabyć wytre- sowanym w cnocie, stworzyć w sobie psychologiczneprzyzwyczaje- nia odsuwające daleko grzech od moich myśli, postawi czynów. Prawdziwie nie grzeszę wtedy, gdy trzymamswoją rękę w dłoni Bo- ga i mam wzrok utkwiony w Chrystusie.Jeśli zdam się na siebie, zaufam samemu sobie, swemu hartowiducha, wtedy nie mogę czuć się bezpieczny, daleki od grzechu.Stąd rodzi się nakaz: "Bądź- cie czujni". Historia Dawida uczy nas, że Bóg może nawet użyć grzechudo swoich planów. I tu widzimy różnicę między kimś, ktojest na drodze ku chrześcijaństwu, a kimś, kto idzie wodwrotnym kierun- ku. Każdy grzeszy, a Pismośw. mówi, że sprawiedliwemu zdarza się tosiedem razy dziennie. Ale pomiędzy nim a innym i jest ta- karóżnica: człowiek, któremu nie zależy na świętości,grzeszy i leży w grzechu, natomiast sprawiedliwy grzeszy siedemrazy dziennie, lecz zaraz wstaje. I to jest bardzo ważne.Tak uczynił Dawid. Saul zaś nie mógł zrozumieć swegogrzechu. Był nastawiony na kompromis, a z taką postawą nienadawał się do realizacji planów Bożych. Dawid był szczery,od razu uznał swój grzech i zaakceptował wszystko, co Bógchciał z nim uczynić. W ten sposób Dawid uczył się pokory.Wiedział, że jest zdolny do wszystkiego i nie uważał siebieza lepszego od ladacznicy, od kogokolwiek. Zdawał sobie sprawę,że do wszystkiego byłby zdolny, gdyby Pan zdjął rękę z jegogłowy. Ten fundament pokory jest bardzo drogi Bogu. Bógtak kocha pokorę, że czasem dopuszcza na pewnego sie- bieświętoszka porządny grzech. A jeśli widzi człowiekapysznego, niepoprawnego, z subtelną pychą, na niego dopuszczagrzech sek- sualny, żeby nikogo nie sądził, i nie uważał sięza lepszego od innych. Tego uczy nas dziś lektura Bożakończąca się słowami: "Nie podobał się ten czyn PanuBogu". To zdanie winno również i nas od grzechuodstraszać, kierować nasze myśli ku Panu w co- dziennej prośbieo wierność, zaufanie i pełnienie Jego woli. W jaki sposób? Nam się wydaje, że drogą do tego jest nasz wysiłek, naszes- tarania, praca nad sobą, ale tak nie jest. Ewangelia daje nam wodpowiedzi przypowieść o ziarnie wsianym w glebę (Mk 4,4b-28)mówiąc, że ono rośnie samo, rolnik nie musi nad nim czuwać,popychać do wzrostu. I to jest obraz Kościoła, który za- siałChrystus i który rośnie Jego mocą, aż do skończenia świa- ta.W tym olbrzymim obrazie Kościoła jestem ja żyjący przedBo- giem, tu, a nie gdzieś indziej i teraz, a nie w innym czasie. Przypowieść ta jest także obrazem naszej historii od chwili- chrztu św. Chrzest bowiem złożył w nas -- niczym w glebę --zia- rno życia Bożego. Nasieniem jest także nasienie naszegochrztu. Ziarno to ma moc i dynamizm. Bóg sam dokonuje naszegowzrostu. Jeśli zbieramy tak nikłe rezultaty, jeśli jesteśmyniezadowoleni z naszego życia wewnętrznego to oznacza, żejesteśmy złą glebą. O warunkach niezbędnych do wzrostu ziarna będziemy równie- żmówić i to będzie druga linia w rekolekcjach. Ten czas będzie- także czasem spełnienia się końcowej wypowiedzi z dzisiejszejE- wangelii: "Osobno objaśniał Jezus wszystko swoimuczniom". Jezus będzie na osobności mówić do naszychserc. Szukajmy więc ciszy i samotności przed Panem. 2. Czas Łaski -- Kairos Celem rekolekcji jest nawrócenie, a w Kościele nawróceniedo- konuje się w obliczu krzyża -- słowa, które przepowiadaśmierć i zmartwychwstanie Pana. W czasie tych rekolekcji masię dokonać nasze zbawienie i tylko przyzwolenie na to słowomoże sprawić, że to się stanie. Nawrócenie nie jest zależneod naszych planów. Jest ono możliwe, gdy Pan woła donawrócenia, dlatego nie wolno odkładać żadnej okazji napóźniej, bo może się już nie powtó- rzyć. Rekolekcje sączasem sposobnym, w którym Pan przychodzi i woła. We wszystkimjest tajemnicze prowadzenie Pana. Wszystko ma swój czas imiejsce. Ten czas to kairos. Trzeba sięmodlić, żeby Pan nas nawrócił, żeby kairosnie był zmarnowany. Jedynie Bóg może dotknąć naszego serca inas nawrócić. Nawrócenie dokonuje się w obliczu słowagłoszącego śmierć i zmartwychwstanie Chrys- tusa. Jest tofundamentalne słowo dla Kościoła. To właśnie gło- siliApostołowie. Jako efekt tego słowa powstała pierwszawspól- nota chrześcijańska. Słowo to miało moc budzenia nowegożycia, życia chrześcijańskiego. Jest to kerygmat,najcenniejsze co ma Kościół, ABC Ewangelii. Ono sprawia, żeEwangelia jest Dobrą No- winą. Jezus rozpięty na krzyżu jest dziełem naszych rąk:"tego Mę- ża, który z woli, postanowienia i przewidzeniaBożego został wy- dany, przybiliście rękami bezbożnych dokrzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzyśmierci" (Dz 2,23-24). To "wy" odnosi się docałej ludzkości. To jest nasz grzech. Na kanwie tego słowa będziemy szli naprzód. Ono zaczynasię od tego, że rozpięty na krzyżu Jezus jest dziełemnaszych rąk. Piotr i Paweł zawsze od tego zaczynali kerygmę.Ma ona swoją stronę jasną i ciemną. To słowo o naszej winiemusi paść na dob- rą glebę naszego serca. Serca, które wświetle słowa Bożego po- znaje prawdę o sobie: kim jestem,jakie są moje czyny, którymi krzyżuję Jezusa, siebie i innychi jak na moje zło odpowiedział Bóg. 3. Każdy z nas wybiera -- być dzieckiemBożym, czy być "jak bóg" (kerygmat negatywny) Każdy, kto patrzy na świat przyrody, może zauważyćistniejącą w nim harmonię, sens, logikę. W życiu roślin,zwierząt wszystko jest genialne, misternie ułożone, każdarzecz ma swoją funkcję. Na tym tle zastanawia i dziwi to, czegodoświadczamy w świecie ludzkim. Tu, na najwyższym poziomiestworzenia, gdzie pojawia się rozum i wolna wola, panujefrustracja, poczucie bezsensu, pytanie "po co żyję?".Dzisiaj świeccy wprost stwierdzają, że życie jest bezsensownei tęsknią za stabilizacją typu zachodnie- go. Tam można być"kimś", być zauważonym, zostawić coś po so- bie.Mało kto może się poszczycić, że szczęście dopisało mu wży- ciu. Czy Bóg nie dopisał, gdy przyszło mu stwarzaćnajdoskonalsze stworzenie? Czy nas takimi wypuścił ze swojejręki? To jest wie- lki znak zapytania każdego człowieka.Tym od dawna interesował się Izrael. Na to Bóg daje odpowiedźw trzech pierwszych roz- działach KsięgiRodzaju. Tam Bóg mówi, jaki był Jego plan wzglę- demczłowieka. Tego opisu jednak nie można brać dosłownie. Jes- ton zewnętrznym symbolem wewnętrznego szczęścia, w jakim Bógst- worzył człowieka, oraz darów, którymi obsypał go przystworze- niu. Ta głęboka treść w naiwnych na pozór opisachjest prawdzi- wa, ona wyraża myśl Boga o człowieku.Pismo św. jest natchnione. To znaczy, że nosiw sobie gwarancję, iż zawarte w nim treści o Bogu, o Jegoplanach względem człowieka, są prawdziwe. Bóg tak patrzy nate sprawy, jak to w Biblii zostało opisane. WBiblii człowiek ukazany jest jako koronastworzenia, istota najdoskona- lsza. Psalm 8 jest kontemplacjączłowieka poprzez pryzmat pierw- szych rozdziałówKsięgi Rodzaju, gdy mówi:"Chwałą i czcią go uwieńczyłeś". Bógwypuścił człowieka ze swej ręki doskonałym iz- harmonizowanym. Była to najbardziej udana istota spośródstwo- rzonych przez Boga istot -- Jego obraz ipodobieństwo. Obraz i podobieństwo należy rozumieć natle ówczesnych pojęć. W okresie powstawania tych rozdziałówPisma św. o królach mezopotamskich mówiono,że są obrazem Boga na ziemi, przez króla Bóg sprawuje rządynad światem. Pismo św. chceprzez to powiedzieć, że czło- wiek w stosunku do stworzeniareprezentuje Boga, sprawuje władzę królewską. Pierwszego człowieka cechowała intymność z Panem, cowyrażają przechadzki Boga po ogrodzie. W KsiędzePowtórzonego Prawa czy- tamy: "nie samym tylkochlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, copochodzi z ust Pana" (Pwt 8,3). Obraz zKsięgi Ro- dzaju ma za tło tesłowa, że człowiek do swego życia potrzebuje kontaktu zBogiem, z Jego słowem, które nie tylko wzbudza w nim treściintelektualne, lecz posiada związek z miłością iżyciem. Słowo w ujęciu semickim posiada głębokiezwiązki z życiem i mi- łością. Jest dla Semitów tym, czym dlaniemowląt słowa matki: chociaż nie rozumieją ich treści,jednak są one dla nich nośni- kiem miłości i życia. Tym samymchce być słowo Boże dla każdego człowieka. Bóg stworzyłczłowieka jako istotę zakorzenioną w Bo- gu, w Jego miłości.Zatem człowiek wyszedł z ręki Boga z przeko- naniem, że Bógjest wszechmocny, że ma w Nim wszelkie zabezpie- czenie, że goakceptuje, kocha. To coś podobnego, jak w stosun- kachmiędzyludzkich potężny przyjaciel, który wszystko możezała- twić, przed którym wszystkie drzwi stoją otworem, któryjest bo- gaty, ma władzę, a przy tym nas kocha. Jesteśmy przynim bezpie- czni i pewni jego sympatii. W podobnej sytuacji żyłpierwszy człowiek, tylko tym kimś możnym był Bóg, istotanajpotężniejsza, która jest tylko Miłością i z tejbezinteresownej miłości nas stworzyła. Stąd płynęło wgłębiny człowieka życie i szczęście, czuł sięzharmonizowany, był panem i królem stworzenia. Św. Paweł ukazywał, jak Chrystus odbudowuje tę pierwotnąre- lację człowieka do Boga, w najrozmaitszy sposób dając wyrazte- mu, że w sercu chrześcijan pojawia się znowu świadectwoDucha Świętego, wywołujące w nim okrzyk miłości:"Abba, Ojcze" (Ga 4,6). Wówczas człowiek, z Bogaczerpie swoje życie i szczęście. Wchodzi w życie z innymbogactwem, z innym wymiarem. Cóż mogła mu zaszkodzić choroba?Nie z tego życia czerpał swoje dobre sa- mopoczucie, leczzŹgłębin swego ducha, gdzie mieszka Bóg. Była więc wpierwszym człowieku toń spokoju, której nic nie mąci- ło,sprawiająca, że wszystkie przypadki były relatywnie dob- re,"smaczne", wartości miały właściwą hierarchię inigdy nie wy- suwały się przed Boga. Wówczas nie ma tragedii,gdy czegoś bra- kuje, skoro Bóg jest zawsze, w każdej sytuacjiczłowieka -- te- raz i na wieczność. To była treśćżycia wiecznego, czyli zako- rzenienie się w Bogu. Takiego to człowieka wypuścił Bóg ze swoich rąk, abyżył, rozmnażał się i zapełniał świat. Co się stało, żeteraz jest zu- pełnie inaczej? Pismośw. daje nam bardzo ważne światło dozrozu- mienia tego dramatu. Trzeba pojąć, jaki drzemiący takżew nas mechanizm został uruchomiony. Szczęście człowiekazmącił ktoś, kto został wprowadzony w świat człowieka zzewnątrz pod symbolem węża. KsięgaRodzaju mówi: "A wąż był bardziejprzebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bógstworzył" (Rdz 3,1). Pismośw. identyfikuje tego węża z szatanem. To onzmącił szczęś- cie człowieka przez zawiść. "Czyrzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkichdrzew tego ogrodu?" (Rdz 3,1). W rzeczywistości człowiekotrzymał jeden, jedyny zakaz symboli- zujący całe Prawo zapisanew jego sercu. Ono nie było zewnętrz- ne, dlatego św. Paweł wLiście do Rzymian opisując od stronyhis- torycznej tragedię człowieka powie: "Kiedyś i japrowadziłem ży- cie bez prawa" (Rz 7,9). Ma tu na myślicały rodzaj ludzki, któ- ry przed upadkiem żył bez Prawa, boczłowiek Prawo Miłości Boga i bliźniego miał zapisane wsercu i czuł je, jako coś zupełnie naturalnego. Bóg bowiemdał człowiekowi jedno prawo "Miłość" za- pisane wsercu, które nie sprawiało mu żadnych trudności. Zewnę- trznymsymbolem tego stanu w Biblii jest owo drzewodobra i zła. Oznacza ono, że człowiekowi nie wolno samowolniestanowić, co jest dla niego dobre, a co złe. Człowiek niemoże być dla siebie normą postępowania moralnego, nie możedecydować, co jest grze- chem a co nim nie jest. Ten fakt wynika znatury rzeczy, że jest tylko stworzeniem ograniczonym iskończonym. Stworzenia są szczęśliwe, gdy godzą się byćtym, czym są. Człowiek jest szczę- śliwy godząc się zprawdą, że jest stworzeniem, a nie Bogiem. To miało muprzypominać Prawo -- Dekalog. Teraz przychodzi kusiciel z pytaniem: "Czy rzeczywiścieBóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tegoogrodu?" (Rdz 3,1). W tym zdaniu jest bardzo podstępnesłowo "ze wszyst- kich drzew", choć tylko jedno drzewobyło przedmiotem zakazu, szatan jednak mówił o wszystkichdrzewach, gdyż chciał przez to nasunąć człowiekowi myśl,że jeśli podlega choć jednemu zakazo- wi, to naprawdę nie jestwolny, że nie da się tego pogodzić z ludzką godnością. Ewaodpowiedziała na to zgodnie z prawdą, że owoce z ogrodu jeśćmogą, tylko o owocach z drzewa będącego w środku ogrodu Bógpowiedział: "Nie wolno wam z niego jeść, a na- wet godotykać, abyście nie pomarli". Bóg zabroniłczłowiekowi autonomii moralnej ponieważ wie, że tosprowadziłoby na człowie- ka śmierć. Grzech jest dlategozabroniony, bo człowiekowi szko- dzi, przynosi śmierć z naturyrzeczy jak wypita trucizna. Bóg zaś kocha go i nie chce jegośmierci. Tymczasem kłamstwo, które szatan wmówiłczłowiekowi, pozostało po dziś dzień głębokozako- rzenione. Ludzie nadal uważają grzech za cośmiłego, przyjemne- go, rozwijającego człowieka. Najlepiej towidać w dziedzinie se- ksualnej, gdzie ludzie absolutnie niepotrafią zrozumieć dlacze- go Pan Bóg czegoś tu zakazuje... itak człowiek dźwiga to prawo jako pańszczyznę. Na odpowiedź Ewy szatan mówi: "na pewno nieumrzecie". W grzechu nie ma śmierci, lecz życie, jeszczewspanialsze niż to, które masz. Tego życia chce cię Bógpozbawić. Bóg wie, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa,otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro izło. Będziecie jak bogowie, przeroś- niecie siebie, będzieciesami decydować o wszystkim i tworzyć własne życie, jak sięwam podoba. Bóg -- zazdrośnik i tyran -- nie chce się z wamipodzielić szczęściem, chce was trzymać w za- leżności. To straszliwe kłamstwo znalazło posłuch w człowieku.Istotą katechezy szatana było: Bóg nie jest miłością. Aprzecież Miłość stanowi Jego najgłębszą istotę. Odtej chwili drzewo, dotąd nie stwarzające problemów, zaczynabyć interesujące. Ewa spostrzega, że: "drzewo to ma owocedobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owocetego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy" (wiedzy omiłości). Następnie Ewa robi wyznanie wiary w kateche- zęszatana. Wyznaje -- nie tyle słowem, co czynem -- że szatan marację. Daje Adamowi owoc, który on spożywa. Tak zaczynasię tragedia człowieka. Człowiek -- dotąd żyjący jak drzewozakorze- niony w Boga, czerpiąc szczęście z faktu, że On gokocha -- te- raz stawia miłość Boga pod znakiem zapytania,wątpi w nią. Staje się tym samym jak wykorzenione z glebydrzewo. Człowiek zmienia swój wymiar. Wewnętrzne porozumienie zBo- giem zostało zerwane. Bóg nadal kocha człowieka, leczczłowiek nie chwyta już fal miłości, przeżywa jakby lot wkosmiczną ciem- ność. Niczego nie rozumie, bo przestałwiedzieć, kim jest. Drugi człowiek obok niego staje siępotencjalnym wrogiem. To jest "śmierć" w sercu(w duszy) człowieka, zerwanie najintymniejszej struny jestestwawiążącej go z Bogiem. Człowiek zostaje sam. Gdyby wtej chwili Bóg odstąpił od człowieka, ten stan zamienił- bysię dla niego w śmierć wiekuistą, wieczne potępienie bezmoż- liwości odwrotu. Jedyna wartość jaka mu pozostała, tokruche ży- cie, które musi skądś czerpać soki życia.Ponieważ poczucia bez- pieczeństwa nie czerpie już z Boga, wobectego skąd? Ze stwo- rzeń! Szuka bogactwa, dąży do posiadaniawładzy, znaczenia, pre- stiżu... Człowiek wyznawszy, że Bóg nie jest miłością, zanegowałJego rzeczywisty obraz. Odtąd wszystkie religie ziemimają wypaczony obraz Boga. Bóg jest Istotą, którejnależy się bać, gdyż tylko czyha na potknięcie sięczłowieka. Ten wypaczony w myślach i w sercu człowieka obrazBoga ciągnie się przez wieki i pokolenia. Właśnie towypaczenie sprawiło, że Bóg ponownie przyszedł na ziemię wosobie Jezusa Chrystusa, a człowiek w imię tego fałszy- wegoobrazu zabił Boga. Zrobił to człowiek grzechu podwpływem wypaczenia wlokącego się za nim od czasu raju. Wszystkie religie, choć nadal w pewien sposób dobre, sąska- żone grzechem egoizmu wyznawców. W ich centrum stoi terazczło- wiek, którego uformowała katecheza szatana. Ten człowiekchce, żeby mu Bóg pomagał realizować własne, nieliczącesię z Bogiem, plany. Można to spotkać także w zakonach.Wszyscy mamy teraz du- chowość nastawioną na to, żeżycia nie tworzy nam Bóg, lecz my sami nim kierujemy. I w tensposób całe życie spędzamy na frus- tracjach, bo 90%planów nam się nie realizuje, więc żyjemy od frustracji dofrustracji. Człowiek nie może być "wyrwanym drzewem". Musisię czegoś uczepić. Ponieważ nie Boga, więc czego?Absolutyzuje więc idee. Podnosi stworzenie do rangi Boga.Przyczepia się do nich, jak polip, pragnąc z nich wyssaćżycie, szczęście, które może mu dać tylko Bóg. Szukazabezpieczenia w pieniądzach. Czuje się niepew- nie, gdy ich niema. A gdy tylko ma możność ich pozyskania naty- chmiast wyzwalasię mechanizm chciwości. Prócz tego człowiek szukaszczęścia w ludzkim poważaniu, uznaniu. Chce być zauważony idoceniony. Jak polip czepia się ludzkich przyjaźni, miłoś- ci.Jeśli zaś te związki zawodzą, jest niepocieszony. A przecie- żgdyby Bóg był dla nas "wszystkim", nie mielibyśmypoczucia wie- cznej frustracji. Ona jest znakiem, że grzech mocnow nas dzia- ła. Taka jest obecnie nasza sytuacja. Powróćmy do obrazu raju. Bóg przechadza się po ogrodzie ico się dalej dzieje? Gdy woła Adama, ten nie przychodzi, ukryłsię przed Bogiem. Bóg wie, dlaczego Adam się tak zachowuje.Grzech wychodzi na jaw. Adam zrzuca winę na Ewę, ta zaśna szatana. Winnych nie ma. Dziś jest tak samo: wszyscy dookołasą winni mo- jego nieszczęścia, tylko nie ja sam. Człowiekstaje się ślepy, przestaje rozumieć siebie. Nie wie, cosię z nim stało, dlaczego czuje się niezadowolony. Zaniespełnione nadzieje wini innych. Nie widzi źródła winy wsobie, lecz wokół siebie. Ten opis z Księgi Rodzaju jest bardzomądry. W jego świetle dopiero stają się zrozumiałe naszesprawy, zachowanie, reakcje. Tłumaczy nam, jakimi jesteśmy i cosię z nami stało. W Liście do Hebrajczyków czytamy:"Ponieważ zaś dzieci (ro- dzaj ludzki) uczestniczą we krwii ciele, dlatego i On (Jezus) także bez żadnej różnicy stałsię ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, którydzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i abyuwolnić tych wszystkich, którzy całe życie, przez bojaźńśmierci podlegli byli niewoli" (Hbr 2,14-15). Sytuacjacz- łowieka w świetle tego tekstu jest następująca: Człowiek-- stworzony z miłości na obraz Boga--Miłości -- czuje sięprzezna- czony do kochania i dlatego, kiedy robi cośbezinteresownie, czuje się najszczęśliwszy. Natomiast podramacie grzechu czło- wiek zaczyna stawiać granice miłości.Wydaje się mu, że wymaga ona od niego zbyt wiele, że straciżycie, jeśli pójdzie dalej w stronę miłości; że innyczłowiek go zabije swoją agresją, innoś- cią, wymaganiami itp.Zaczyna się więc bronić na różne sposoby: oddaje złem zazło, ratuje się ucieczką, obojętnością. Dochodzi do punktu,gdzie dalsze kochanie oznacza dla niego śmierć. Wyco- fuje sięwięc i zamyka w kręgu swego egoizmu. Jeśli pojawi się- sytuacja niekorzystna, wydarzenie niepomyślne, człowiekprzeżywa je jako "śmierć", ponieważ sam w sobienosi śmierć wewnętrzną. Kończy się miłość, zaczyna sięwalka -- walka o własne życie. Tymczasem ludzie wokół są do nas podobni: zniewolenibariera- mi własnych gustów, upodobań, wychowania, dziedzicznychskłonno- ści pełnych lęku przed "śmiercią". A mychcemy, żeby ci inni lu- dzie byli na miarę naszych wyobrażeń.Jeśli mamy ku temu możli- wości, staramy się narzucić im swąwolę, często apodyktycznie i agresywnie. Boimy się jednidrugich. W tę sytuację wpędził nas grzech. O tym naszympołożeniu św. Paweł mówi: "Bóg zamknął nas podwładzą grzechu". Nie poradzi tu dobra wola, postanowieniepo- prawy, własny wysiłek. Gdyby ktoś z tej sytuacji chciałwyjść tylko o własnych siłach, oszaleje. Z niej wyprowadzatylko Chry- stus i wiara. Wówczas człowiek będzie mógł owocniepracować nad sobą. Lecz my o tym zapominamy, żyjemy jakby niebyło w nas tej ciemnej bazy, a grzech drzemie w nas nawet podprzykrywką ducho- wości kapłańskiej czy zakonnej. Budowanieduchowości bez rozwią- zania tego problemu staje siętragikomedią. Pismo św. przygotowuje człowiekado uznania prawdy o naturze skażonej przez grzech: "Kiedyzaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemii że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, żestworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wresz- cie Pan rzekł:Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi:ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żalmi, że ich stworzyłem" (Rdz 6,5-7). Człowiek przeniknięty katechezą szatana, pragnący być"jako bóg", staje się jego niewolnikiem. Szatanwykorzystując ludzki egoizm, trzyma nas na uwięzi, podsycającgo, pcha nas do ciągłej walki o życie. Księgi: Jozuego, Sędziów,1 i 2 Samuela oraz1 i 2Królewska, ukazują historię Izraela podkątem permanentnej niewierności i wiarołomstwa człowiekawobec Boga. Widać, że żyje on w niewoli grzechu, nie umiejącpostępować uczciwie. To samo stwierdzają prorocy: Ozeasz,Izajasz i Jeremiasz. Dopiero w świetle niewoli babilońskiejIzrael zrozumie tę gorzką prawdę. Jest w nas dynamizm ku złu, mocniejszy niż my sami.Jesteśmy istotami tęskniącymi za dobrem, lecz niezdolnymi dodobra (por. Rz 7 i Rz 3), stąd cały świat musi się uznaćwinnym wobec Boga. Z uczynków Prawa żaden człowiek nie możedostąpić usprawiedli- wienia w oczach Bożych, przez Prawo bowiemjest możliwa tylko większa znajomość grzechu. Prawo wzamiarach Bożych miało być termometrem wskazującym gorączkęchorego człowieka. Ono mu mówi- ło: nie szukaj zbawienia w sobiesamym. Ważne jest, byśmy się odnaleźli w sytuacjiludzkości po upadku. Dopiero to pozwoli na przyjęcie DobrejNowiny, która nas z tej sytuacji wyprowadza i daje nam życie. 4. W życie każdego z nas Jezus Chrystuskieruje swe czyny -- Dobrą Nowinę(kerygmat pozytywny) Nie jest dobrze, gdy przeżywamy chrześcijaństwo tylko jako- wielki perfekcjonizm albo moralizm. Przez moralizm rozumiemwza- jemne nawoływanie do działania: starajmy się, róbmy coś,budujmy mosty pomiędzy sobą. Wówczas Jezus byłby dla nastylko nowym prawodawcą. Kimś, kto przyniósł ludzkości etykęna miarę istoty Boga, którą teraz należy zachować. W tensposób zrobilibyśmy z Jezusa nowego Mojżesza, a przecież jużo tym pierwszym Prawie, które ludzkość znała przed ChrystusemPaweł powiedział, że nikt nie był w stanie go wypełnić(por. Rz 5,20). Czyżby więc Jezus przyszedł teraz po to, byprawo to jeszcze powiększyć? Mówiło się dawniej "Niezabijaj", co znaczyło "nie pchaj noża w serce- brata", a teraz kto powie bratu: "głupcze" winienjest ognia piekielnego. Grzech cudzołóstwa można popełnićjuż nie tylko czynem, ale nawet spojrzeniem. Czyżby więc Jezusprzyszedł doło- żyć nam jeszcze ciężaru, ugiąć nas pod nim?Właśnie coś takiego my robimy z chrześcijaństwa. Tymczasem pierwsi wyznawcy chrześcijaństwa nie przeżywaligo w takich wymiarach. Dla nich Ewangelia była Ewangelią, czyli- Dobrą Nowiną, a Dobra Nowina nie jest moralizowaniem, leczprze- powiadaniem człowiekowi dobrej wieści, na którą czeka.Ona dzia- ła sama z siebie, zmieniając życie człowieka.Sytuacja zamknię- tego kręgu śmierci została przezwyciężona,jest z niej wyjście dzięki śmierci i zmartwychwstaniu JezusaChrystusa. On jeden przekroczył ten krąg. Wszedł w"śmierć", z miłością złych ludzi aż do śmierci,przed czym każdy z nas ucieka nie wierząc, że gdy wejdzie wruinę swego szczęścia, swych marzeń, przyzwyczajeń, mimowszystko znajdzie tam Boga. A jedynie Bóg daje szczęście, niepieniądze, nie powodzenie, nie zrealizowanie się własnychp- lanów. Dobra Nowina, żeby mogła być przyjęta jako dobra, musipadać na teren udręki płynącej z doświadczenia zła.Jedynie Jezus wszedł w zło w duchu pokuty i tam znalazłżycie, co pokazał lu- dzkości swoim zmartwychwstaniem. On namudowodnił, że śmierć, której się tak boimy, to papierowytygrys. Pokazał, że również w niej jest Bóg, a spotkanie zNim to wejście w nowy wymiar życia. Widać to w MisteriumPaschalnym. Słońcem tego Misterium żył Koś- ciół pierwszychwieków, a ono dawało życie. A jak to wygląda dzisiaj? Misterium Paschalne nadal jestsło- ńcem, ale jakby zaciągniętym chmurami. Światło nadaldochodzi i dzięki temu Kościół żyje. Ale na to światłozostał nałożony jak- by filtr, który osłabia jego mocgrzewczą, rozjaśniającą, pobu- dzającą nas do nowegochrześcijańskiego życia. Czym są te zwały chmur? Toteologiczna interpretacja odkupienia, która się bar- dzoprzyjęła. Przedstawia ona sprawę w następujący sposób: Wza- raniu dziejów człowiek popełnił grzech pierworodny, któryobra- ził Boga tak, że Bóg zamknął bramy nieba. Człowiekznalazł się w pułapce, z której nie mógł wyjść sam.Ponieważ grzech dotyczył nieskończonej obrazy Boga, wszelkieludzkie wysiłki na nic się nie zdadzą, gdyż mają skończonywymiar, a Bóg jest istotą nie- skończoną. Człowiek sam niejest zdolny przebłagać Boga, wyrów- nać zaciągnięty dług. Wtakiej sytuacji człowiek jest bezpowrot- nie skazany na stan, wktóry wepchnął go grzech pierworodny. Bóg nie pozostawił człowieka w tej sytuacji, lecz w swejwie- lkiej miłości przysłał nam Swego Syna Jezusa Chrystusa,który stał się prawdziwym człowiekiem. Od tej chwili naszasytuacja się poprawiła. Jezus jako prawdziwy człowiek mógłBogu złożyć prawdziwe zadośćuczynienie, a że był Bogiem,Jego zadośćuczynie- nie miało nieskończoną wartość iwyrównało grzech. Jezus Chrys- tus swymi czynami, a najwięcejswoją męką, przeprosił Boga i otworzył nam bramy nieba. I tusię kończy Dobra Nowina. Jezus swoje zrobił, niebo jestotwarte. Każdy może tam wejść, byleby tylko chciał i siępostarał. Od tej chwili nawołuje się ludzi do tego, aby robiliwszystko ze swej strony, by niebo osiągnąć. W taki sposób ten filtr nałożony na Misterium Paschalneprze- słania pełnię prawdy. Zaczyna się tylko moralizm zamiastpełnego chrześcijaństwa. Jest w tym część prawdy, podobniejakby ktoś patrząc na wodę morską w butelce twierdził, żeto jest całe mo- rze. Misterium Paschalne jest czymś o wielepiękniejszym, wspa- nialszym, szerszym. Czego brak w tej teorii?Otóż, zbawienie w niej rozgrywa się tylko na planiejurydycznym. Grzech jest spra- wą nieskończonej obrazy Boga.Chrystus przychodzi spłacić nie uiszczony dług. Niebo jużjest otwarte i sprawa zamknięta. Tak przyjęte dzieło Chrystusanie zmienia naszego wnętrza, nie uzda- lnia nas do nowego życia.Człowiek nadal pozostaje w zamkniętym kręgu"śmierci" grzechu i do takiego człowieka woła się "wyjdź!". Jest to przecież niemożliwe. Dopierośmierć i zmartwy- chwstanie Chrystusa, nie zatrzymuje sięjedynie na terenie zba- wienia obiektywnego, sięga w głąb naszejistoty, naszego dramatu grzechu. Zmartwychwstały Chrystuswchodzi w sytuację zamkniętego kręgu i umożliwia nam wyjściez niego. Jak to się dzieje? Pierwsza sprawa to uwierzyć w kerygmat, jaki Św. Piotrgłosi w dniu Pięćdziesiątnicy: "tego Męża, który zwoli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany,przybiliście rękami bezboż- nych do krzyża i zabiliście. LeczBóg wskrzesił Go..." (Dz 2,23-24). To oznacza, że trzebadać się osądzić przez krzyż. Krzyż ma dokonać sądu nadmoim życiem, ukazać mi i udowodnić, że jestem grzesznikiem,nie kochając jak On. Nam przechodzi ponad głowami to, że "zabijamy" Gokażdym na- szym grzechem. Fakt, że Jezus fizycznie został zabityrękami Ży- dów, był jedynie typiczną katechezą o rodzinieludzkiej po grze- chu. W tym celu Bóg wybrał sobie naród, nadktórym pracował ty- siące lat. Związał się z nim Przymierzem,dał mu światło Pisma św.Starego Testamentu. I to wszystko nie wystarczyło! Tennaród wydał Boga na śmierć. A dokonali tego kapłani,faryzeusze, pisa- rze -- czyli specjaliści od Prawa, liturgii,ksiąg natchnionych. Ci, którzy się najlepiej na Bogu znali. Tooni najgłośniej krzy- czeli: "winien jest śmierci" iwymusili na Piłacie ukrzyżowanie. Jeśli oni tak postąpili, toco powiedzieć o reszcie ludzkości? Bóg po to zesłał swego Syna, żeby na przykładzie Izraelapo- kazać, do jakiego stopnia ludzkość oddaliła się od Boga,żyjąc w ignorancji i zakłamaniu. Kiedy więc Bóg Stwórcawszedł między ludzi, oni z "szacunku dla Boga"odrzucili Go i ukrzyżowali. Za- tem krzyż Jezusa jest sądem nadnaszą mądrością, inteligencją oraz znajomością prawdBożych. Chcesz wiedzieć, jakie spustosze- nie powoduje w twoimsercu grzech, jak cię deformuje, zatruwa pychą i egoizmem,spójrz na krzyż. Bardzo ważne jest to, żeby się daćosądzić przez ten znak zbawienia. W nas nie ma takiejmi- łości. My bazujemy jedynie na tym, żeby sumienie nam nicgrzesz- nego nie wyrzucało. Własnym wysiłkiem pragniemyosiągnąć spokój sumienia. Pierwsi chrześcijanie opierali gozgoła na czymś in- nym. To miłosierdzie ChrystusaZmartwychwstałego uzdalniało ich do miłości z krzyża. Szatannam, grzesznikom, ukazuje tylko dwa wyjścia: albo faryzeizm,albo rozpacz... Nakłania nas do cyniz- mu. Chrześcijanin zaśzdaje sobie sprawę z grzechu, nie retuszu- je swojej sytuacjiwewnętrznej wiedząc, że Bóg kocha go takiego, jakim jest i mamoc go uzdrowić. To doświadczenie miłości, a nie liberalizmwobec zła, dźwiga i leczy człowieka. Misterium Pas- chalneJezusa mówi nam, że był On jedynym, który wszedł zmiłoś- cią w śmierć i w ten sposób dokonał sądu nadludzkością. W świe- tle krzyża wszyscy jesteśmy równi. Nie malepszych i gorszych. Wszyscy przez grzech skazaliśmy się napotępienie. Nasze strasz- liwe grzechy poraniły Jegoczłowieczeństwo, co tak dobrze widać na Całunie Turyńskim.To mój grzech zmiażdżył ciało Syna Bożego. Jeśli jednakBóg wskrzesił Go do nowego życia, to tym faktem da- je nam dozrozumienia, że nasze grzechy są odpuszczone. Sąd po- tępieniazmienił się w amnestię. Apostołowie w zmartwychwstaniu Jezusa obwieszczająodpuszcze- nie naszych grzechów. Jeżeli do grzechów pcha nasdynamizm grze- chu pierworodnego, to w tajemnicy ZmartwychwstaniaChrystusa Bóg proponuje nam nową zasadę życia. Przebywanieapostołów z Jezusem zmartwychwstałym nic w nich jeszcze niezmienia. Boją się Jezu- sa, niewiele rozumieją. Dopiero w dzieńZielonych Świąt, gdy Zmartwychwstały posyła do ich serc DuchaŚwiętego, dokonuje się nowe wydarzenie, które zmienia ichżycie. Spełnia się obietnica: "Ducha nowego tchnę dowaszego wnętrza, odbiorę wam serce ka- mienne, a dam wam serce zciała" (Ez 36,26). Duch Święty wypisu- je Prawo Boże naich sercach. Sprawia, że jest ono możliwe do zachowania.Zaczynają mieć udział w naturze Bożej. Zepsuty w ra- juodbiornik znów zaczyna działać. Duch przez posługę apostołów (Kościoła) świadczy w nas,że jesteśmy dziećmi Boga i wołamy "Abba, Ojcze"(Gal 4,5). Duch Święty daje nam nowe doświadczenie Boga.Zbawienie wżyna się w tkankę naszego serca i tam dokonujenowych narodzin, nowego stworzenia, odrodzenia. Przywracaczłowiekowi Boży wymiar utra- cony przez grzech. To oznaczaodpuszczenie grzechów. Jeżeli Je- zus udziela komuś tego daru --a cały Kościół powołany jest do tego, by w tym darzeuczestniczyć -- staje się Ciałem Mistycznym Chrystusa,miejscem na ziemi, gdzie żyje zmartwychwstały Pan. Zezmartwychwstania Chrystusa wypływa miłość, która burzywszel- kie bariery między ludźmi: z racji wieku, doświadczenia,wyksz- tałcenia, pozycji materialnej. Rodzi się wspólnota --Kościół. Jezus objawia się nie tyle w jednostkach, co wspołeczności bra- ci i sióstr, w ich wzajemnej miłości.W ich miłości objawia się usunięcie lęku przed"śmiercią". "Doskonała miłość usuwalęk" (1J 4,18). Chrześcijańskie wspólnoty winny być miejscem, gdzieobjawia się miłość Zmartwychwstałego, a tym bardziejwe wspólnotach za- konnych winna jaśnieć tajemnica miłościZmartwychwstałego Pana. Pan Zmartwychwstały jest z namiwszędzie. Daje nam moc przezwy- ciężania lęku przed śmiercią,znoszenia sytuacji ciężkich, peł- nych "śmierci", poludzku bez wyjścia. W każdym przepowiadaniu Bóg daje namszansę. Ziarno chrztu nie może leżeć w nas nieroz- winięte.Jeżeli człowiek o tym zapomni, mogą dziać się dziwne rzeczy.Gdy zabierze się gwałtownie do pracy nad sobą, może za- cząćżyć fałszem i wyuczyć się jedynie bycia "napoziomie". Chcąc wyjść z wewnętrznej"śmierci" o własnych siłach można albo zała- maćsię psychicznie, albo wejść w jedno wielkie zakłamanie,pozę, koszmar, co nie jest wykluczone nawet w zakonie. Żeby Dobra Nowina spełniła się w naszym życiu, drogawyjścia musi prowadzić nie poprzez nasze wysiłki, lecz przedewszystkim przez wiarę w Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.Przez uczynki Prawa nie będzie zbawiony żaden człowiek. Tęwłaśnie sytuację ukazuje 1 i 2 rozdział Listu doRzymian: tylko wiara usprawied- liwia. "Czy więcprzez wiarę obalamy Prawo? Żadną miarą! Tylko Prawowłaściwie ustawiamy." (Rz 3,31). Wiara uczyni je nammożli- wym do udźwignięcia. Wierzyć -- to wiedzieć, że krzyżmnie są- dzi, że jestem grzesznikiem, skoro nie kocham tak jakChrystus w krzyżu. Ale także uwierzyć, że JezusZmartwychwstały ma moc wejść w moje życie, że nie jest Ondla mnie tylko przykładem, lecz Zbawicielem. Nie postępujewobec nas jak lekarz, który tyl- ko stawia diagnozę, a nie leczy.On ma władzę nad moim sercem, nad głębokimi problemami,które mnie męczą. Może mnie w nich do- tknąć i dać miodczuć, że mnie kocha w tych złożach mojego ja, których samnie chcę wziąć pod uwagę, bo są zbyt straszne wów- czaszaczyna się moc wiary, kiełkowanie nowego życia, procesmo- gący doprowadzić do autentycznej dojrzałościchrześcijańskiej i zakonnej. 5. Krzyż -- Boży sposób na zło Sw. Paweł w 1 Liście do Koryntianreferuje, że zbawienie lu- dzkości w Krzyżu Chrystusa ipoprzez krzyż jego wyznawców, było dla Zydów zgorszeniemgraniczącym z bluźnierstwem, a dla mądrych Greków --wyjątkową głupotą. Daleko jednak od zrozumienia krzyża jakoDobrej Nowiny są także chrześcijanie naszych czasów. Aprze- cież Jezus po to cierpiał, abym ja nie cierpiał."On się obar- czył naszym cierpieniem" (Iz53,4), by nas od niego uwolnić. In- na rzecz, żetakże w naszym życiu krzyż jest i będzie, inaczej niebylibyśmy latoroślami krzewu winnego -- Jezusa Chrystusa (J15). Jednakże dla nas, chrześcijan, krzyż jest przeniknięty- chwałą, jest krzyżem chwalebnym, nie zaś narzędziemzniszczenia, które miażdży i przed którym należy uciekać.Dla chrześcijanina krzyż w życiu jest faktem, ale przyjętym zmiłością. Nie ma w nim już bezsensownego balastu, którydruzgoce psychikę człowie- ka. W krzyżu swego życiachrześcijanin doświadcza obecności chwały Chrystusa,doświadcza mocy Jego zmartwychwstania. Czuje, że On go prowadzisprawiając, że "płomienie" życia go nie pa- lą.Chrześcijanie bowiem w świecie są jak ci trzej młodzieńcy wpiecu ognistym z Księgi Daniela. Jest to obrazKościoła w świe- cie. Jest "ogień", który paliwszystkich ludzi na tym świecie. Są to rozmaite nieszczęścia,wypadki, choroby, ból zadany rodzi- com przez dzieci,pokrzyżowane plany. Chrześcijanie nie są od tego wolni, życieich też nie oszczędza. Tylko oni inaczej to przyjmują. "Ichodzili wśród płomieni wysławiając Boga i błogos- ławiącPana" (Dn 3,24). Nie są sami, z nimi jest ktoś czwar- ty.Tym kimś jest Jezus Zmartwychwstały, który wspólnie dźwiga- nasz krzyż, czyniąc go chwalebnym i zbawczym. Zmartwychwstały- Chrystus sprawia, że płomienie, wśród których chodzimy, nieni- szczą nas. I to jest świadectwo, które chrześcijanin winienda- wać światu. Nie wystarczy wmawianie sobie, że kocham Jezusa,że On we mnie żyje. Jeśli nie żyjesz Bogiem naprawdę, toprzyjdzie krzyż i cię "spali". Krzyż bowiem jestpróbą ogniową wskazującą czy jest w nas życie Boże, czy gonie ma. W 1 Liście św. Jana czytamy: "Nowina,którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jesttaka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnejciemności." (1J 1,5). Co to znaczy, że Bóg jestświatłością? To wyrażenie stanowi klucz do pism Jana. Tooz- nacza, że Bóg jest miłością do grzesznika, że go kocha.Takie określenie stanowi rewolucyjną treść. Nikt nie kochagrzesznika. Tego, który nas obraża, depcze, nic sobą niereprezentuje. Ta- kich się nie kocha. Sami tego doświadczamy, żelubią nas wtedy, gdy przedstawiamy sobą jakąś wartość:dajemy ciepło, poczucie bezpieczeństwa, możemy w czymśpomóc. Podobnych wartości również my oczekujemy od innych.Ale z chwilą, gdy przestajemy być uży- teczni w sensiedosłownym: jako pomoc w pracy, jako atrakcyjny partner wprzyjaźni itp., wówczas tracimy w oczach otoczenia, przyjacielenas opuszczają, nikt nas nie akceptuje, wszyscy przestają naskochać. Tymczasem Bóg, będący światłością, akceptuje nas tam,gdzie nas nikt nie lubi. Tam, gdzie sami do siebie mamypretensje. Właśnie tam sięga miłość Boga. Ludzie chcą być kochani, wysilają się więc i starająsię, by to osiągnąć. Wiemy, że w naszych grzechach nikt nasnie kocha. Dlatego wysilamy się na piękne fasady, retuszujemyswój obraz, starając się niczym olbrzymim kamieniem zasłonićprzed innymi sytuację naszego wnętrza, podobną do leżącego wgrobie i cuchną- cego ciała Łazarza. Bo któż nas możepokochać w naszej prawdzie? Za tę grę płacimy olbrzymiącenę. Ileż to czasem wymaga wysiłku, aby utrzymać się nawysokości zadania. Czasem jednak psychika nie wytrzymuje iwówczas następuje załamanie. Na szczęście mi- łość dogrzesznika objawia się w krzyżu Jezusa Chrystusa i ta- mjaśnieje pełnym blaskiem. W krzyżu spotyka się największaludz- ka podłość z największą -- Boską miłością. Stądprzychodzi prze- baczenie. Zło wszystkich ludzi przybiło Jezusado krzyża. Jego odpowiedzią na to było przebaczenie izrozumienie. Jako Zmartwy- chwstały ma dla nas ofertę nowegożycia. Dzięki zmartwychwstaniu krzyż stał się S wiatłem. Swiatłością naszego życia. Ale dla kogo z nas Ukrzyżowanyjest źródłem S wiatła? Ludzie twierdzą, że dla nichświatłem jest kultura, dobre wychowanie, wykształce- nie itp.Zgodnie z tym ustanawiają prawa, a kto się im niepodpo- rządkowuje, musi iść precz, bo dezorganizuje życiespołeczne. Dla grzeszników nie ma miejsca na tej ziemi! Takiepostawy rów- nież w nas mogą być mniej lub bardziej utajone.Tak łatwo prze- kreślamy ludzi trudnych, spychamy ich namargines. Jedyne światło, jakie nam Bóg zapalił, to Jezus Chrystusna krzyżu, przebaczający grzesznikom i kochającywszystkich. "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, tosamych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1J 1,8).Jeśli uważam, że nie mam grzechu, to nigdy nie doświadczęJego miłości, a Jego światłość nie wejdzie w moje życie.Żeby to światło weszło we mnie, muszę odważniewi- dzieć swój grzech, konfrontować siebie z Ewangelią,wierząc, że Bóg mnie kocha. Wówczas to światłouzdolni mnie do miłości w ta- kim samym wymiarze. Inaczej będęwobec innych małym Hitlerem. Wszystkich ustawię pod jedensznurek i będę wytykać im ich wady. A jeśli mam władzę,będę bezwzględny. W czasie procesu Jezus stanął przed Piłatem, który chciałGo uwolnić, chcąc tym posunięciem upokorzyć Żydów i zrobićim na przekór. Piłat lubił swoją pozycję i dbał o nią. Tymrazem chy- trość jednak go zawiodła. Zaimprowizowałkonfrontację Jezusa z Barabaszem. Dla Piłata Barabasz byłpospolitym złoczyńcą, ale nie dla Żydów. Dla nich byłbohaterem walczącym o słuszne prawa narodu do niepodległości.W tej sytuacji Barabasz reprezentuje sprawiedliwość świata, wimię której należy dochodzić słusznych praw siłą, bodobrocią i perswazją nic się nie wskóra. Czego nie wyrwieszsiłą, tego nie będziesz miał. To jest ta szeroka dro- ga,którą wszyscy idą. Poczucie sprawiedliwości jest słuszne inależy oburzać się na bezprawie. Podobnie reaguje Dawid na przypowieść Natana, lecz niedo- strzega, że on sam jest jej bohaterem. Diabeł doskonale grana urażonym poczuciu sprawiedliwości, co niejednokrotnie pchado wykolejenia. Iluż narkomanów, alkoholików, pokrzywdzonych wdzieciństwie stoczyło się właśnie z tego powodu na margi- nes.Kiedyś na spotkaną i doznaną niesprawiedliwość odpowiedzie- litym samym, aż się stoczyli na dno. Kiedy w nas panuje sytua- cjazamkniętego, diabelskiego kręgu, to szatan, bazując na na- szympoczuciu krzywdy, wygrywa masę potyczek z nami, pchając nas dostrasznych rzeczy. Demon podpowiada nam: "Wszyscy sąświniami wobec ciebie, pluń im w twarz, masz do tegoprawo". I znajduje w nas posłuch. Poczucie sprawiedliwościmoże prowadzić do wypa- czeń, chęci zemsty. Tą drogą idziecały świat. Tę drogę repreze- ntuje Barabasz. Na tej drodzeludzie starają się dochodzić res- pektowania swoich prawprzemocą i gwałtem. A obok idzie Jezus i mówi: "Niesprzeciwiaj się złu. Nie broń się przed krzywdą. Gdy onaspadnie na ciebie, strać swoje życie, daj sięukrzyżować." Misja Kościoła polega na tym, by powtórzyła się w nimhisto- ria Jezusa, by On w nas mógł umierać za świat. Otopolityka Je- zusa: Nie sprzeciwia się złu. Wisząc na krzyżuwypełnia to, cze- go nauczał. Wisi. Jest to sprawiedliwośćkrzyża w odróżnieniu od sprawiedliwości świata. Gdyby Jezusbył tylko człowiekiem, po- wiedziano by o Nim, że jestnajwiększym "frajerem". W Ogrójcu Jezus dał dozrozumienia, że ma moc przeciwstawienia się napaś- ci, lecz zniej nie skorzystał i kazał Piotrowi schować miecz do pochwy,bo "kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie". Tak mówii tak postępuje Syn Boży jako człowiek ? największeobjawienie Bo- ga Jahwe. Kto idzie inną " drogą" ,odrzuca najgłębszą istotę Boga. W momencie śmierci Jezusapod Jego krzyżem spotkały się dwie najbardziej wykwintnewarstwy społeczne: faryzeusze -- przedstawicielenajwartościowszej religii, Ludu Wybranego przez Boga -- orazPiłat -- reprezentujący całą kulturę grecką i rzym- ską.Razem, zgodnie chcieliby zabić, wyeliminować z historiilu- dzkiej miłość zbawczą Syna Bożego. "Tego jednak Jezusa wskrzesił Bóg". Wzmartwychwstaniu Bóg tę Miłość przypieczętował jako normężycia dla wierzących, która nie broni siebie nawet w imięswych słusznych praw, lecz daje się ukrzyżować. Tej MiłościBóg oddał władzę nad niebem i zie- mią. A co ja robię, gdy ktoś mnie depcze? Odpowiadając złem naz- ło, wybieram Barabasza. Staję się zaś chrześcijaninem, gdywy- bieram tę formę miłości, jaką pokazał Jezus.Chrześcijaństwo bo- wiem to Miłość nieprzyjaciół!!! Niebroń swej godności. Kochaj, gdy cię krzywdzą. Jeśli ktośatakuje twoje słuszne prawa, uderza cię w policzek, nieoddawaj, nadstaw mu drugi. Ktoś się procesu- je z tobą, oddaj mui to czego nie żąda. Gdy ktoś wypruje z cie- bie całąenergię, daj mu więcej... Jeśli czynisz inaczej, postę- pujeszjak wszyscy w świecie. Nie jesteś chrześcijaninem. Mało jest w świecie takich, co walczą o niesłuszne pra- wa.Przeciwnie, wszyscy dobijają się słusznych praw, a doszliś- myw końcu do tego, że grozi nam zagłada. Daj się ukrzyżo- wać,wtedy odbudujesz świat. Paradoks?! Ale tym jest krzyż. Je- zuspokazał nam taką "drogę". W Ewangelii św. Jana znajduje się scenaumycia nóg apostołom. Działo się to w czasie ucztyPaschalnej. Prawdopodobnie ucznio- wie oglądali się, kto z nichma tę funkcję spełnić. Zwykle funk- cję tę spełniałniewolnik albo dziecko, ktoś ostatni rangą w ro- dzinie. Ipodniósł się Jezus, umył nogi uczniom, nie pomijają- cJudasza, o którym wiedział, że za chwilę Go zdradzi. Kto poza- Jezusem tak kocha? To jest miłość krzyża, to jestsprawiedliwość krzyża! Piotr broni się przed tą lekcjąpokory, lekcją Bożej mi- łości. Jezus odpowiada: "Jeślicię nie umyję, nie będziesz miał cząstki ze Mną". Wtym akcie widzisz miłość, której nie ma w świecie. Nikt niechce być ostatni, wszyscy chcą być pierwsi. Dlatego Jezus --pierwszy rangą -- stał się ostatni, by ukazać tę nowąmiłość. Jeśli nie chcę przyjąć od Jezusa umycia nóg, niema dla mnie miejsca w chrześcijaństwie. Nie gdzieś in- dziej,tylko tu bije serce chrześcijaństwa. My zaś zastanawiamy się,co ma chrześcijaństwo innego niż inne religie i kultury.Ch- rześcijaństwo ma w sobie miłość w wymiarze krzyża;miłość, jaką pokazał Jezus myjąc uczniom nogi; miłość,która objawiła się na krzyżu w przebaczeniu oprawcom. Kogo wybieram: Jezusa czy Barabasza? 6. Co wyróżnia chrześcijanina odwyznawców innych religii? Pierwszym wyróżnikiem jest miłość w duchu krzyża.Taka, jaką objawił Jezus Chrystus na krzyżu. Nasz grzechsprowokował poja- wienie się tej miłości. Pierwszy człowiek wraju nie doznawał miłości od tej strony. Człowiek w rajuwidział Boga jako wspa- niałego Stwórcę, Dawcę życia, którywspaniale mu je zaprojekto- wał. Gdy człowiek zgrzeszył, zostałmu objawiony inny aspekt Bo- żej miłości. Częściowo w StarymTestamencie, a w pełni w Nowym Testamencie. Tę miłość św.Jan zdefiniował następująco: "Bóg je- stświatłością" (1J 1,5) (czyli miłością do grzesznika).I to jest Dobra Nowina. Tę miłość Jezus zostawił w testamencie swemu Kościołowi(por. J 13,34-35). Bóg pragnie być Zbawicielem każdegoczłowieka. On wie, że w grzechu nie jest nam dobrze, że z jegopowodu cierpi- my. I dlatego od wieków powziął w swoim łoniezbawienie dla lu- dzkości (por. Ef 1,3-14), a tę miłośćobjawił nam w Chrystusie. Ci, co z nim żyli, mogli widzieć naJego obliczu tę Ojcowską mi- łość -- rys objawienia Bożego(por. J 14,9). W tej chwili nie ma już Jezusa w ciele, na tym świecie.Świat nie może już go widzieć. Rodzi się więc pytanie:Gdzie można te- raz zobaczyć to objawienie Bożej miłości?Dokąd należy pójść? Otóż Chrystus powołał Kościół poto, żeby w nas dokonała się mi- sja zejścia Bożej miłości wsamą tkankę człowieczeństwa. Bóg pragnie swojąmiłość do grzesznika okazywać teraz poprzez nas. Tamiłość, która jest jednoznaczna z miłością donieprzyjaciół i z zasadą nieopierania się złu (por. Łk6,27-36 i Mt 5,38-48) jest specyficzna tylko dlachrześcijaństwa. Miłość chrześcijańs- ka przerasta ludzkiemożliwości. Niechrześcijanie także są zdolni do miłości ipoświęcenia, nawet aż do śmierci. Poza chrześcijaństwemludzie też są zdolni umierać za ideały takie jak: wolność,honor, ojczyzna. Natomiast chrześcijańska miłość, tomiłość do wroga, aż do śmierci. Jak u Jezusa. To On nasukochał, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (por. Rz 5,6-9). Bógzesłał nam swego Syna wtedy, gdyśmy byli Jegonieprzyjaciółmi. Ten Syn umarł za nas i zmartwychwstał, by zwysokości krzyża tę miłość rozdzielać każdemu kto chce, aona -- przyjęta przez nas -- zbawia nas i świat. Miłość donieprzy- jaciół to nie umieranie za wzniosły cel (np.samospalenie Pala- cha w Pradze jako protest przeciwko inwazjiZSRR). Ten fakt był- by bohaterstwem w wymiarze chrześcijańskim,gdyby Palach oddał swe życie za Breżniewa. Miłość wwymiarze krzyża zdobywa czło- wieka powoli, tworząc wspólnotęKościoła, krusząc bariery nieuf- ności, wszystkiego, co ludzidzieli. Miłość staje się czymś moc- niejszym niż istniejącepodziały. Tym jest właśnie Kościół -- Ciało Chrystusa.Taka miłość obecna w świecie staje się znakiem- Zmartwychwstałego Jezusa, znakiem Jego mocy, obrazem JezusaCh- rystusa. Podsumowując: Pierwszym wyróżnikiem chrześcijanina odwyznaw- ców innych religii jest miłość w duchu Chrystusowegokrzyża. Drugim zaś wyróżnikiem, a zarazem logicznąkonsekwencją pierw- szego, jest duch jedności, burzenie barier,podziałów. Stajemy się Ciałem Zmartwychwstałego Chrystusa.Św. Jan cytując Jezusa: "Przykazanie nowe daję wam,abyście się wzajemnie miłowali" (J 13,14) streszczawszystkie wyróżniki chrześcijaństwa. Św. Paweł wLiście do Rzymian w 12 rozdziale przypominachrześcijanom, jak w praktyce mają zachowywać Kazanie naGórze: "Błogosławcie tych, którzy wasprześladują", "Żyjcie w zgodzie ze wszystkimi","Nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości". Takiesą cechy miłości ukrzyżowanej. Św. Piotr w swoim liście poleca pisząc: "Niewolnicy! Zcałą bojaźnią bądźcie poddanymi panom nie tylko dobrym iłagodnym, ale również surowym. To się bowiem podoba Bogu,jeżeli ktoś ze względu na sumienie uległe Bogu znosi smutki icierpi niespra- wiedliwie" (1P 2,18-19). A św. Pawełmówiąc o procesach wśród chrześcijan napomina Koryntian:"Już samo to jest godne potępie- nia, że w ogóle zdarzająsię wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczejniesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody?"(1Kor 6,7). Żeby nosić znamiona takiej miłości, trzeba byćdojrzałym chrześcijaninem. Jeśli takiej postawy brak, jest tojeszcze niemowlęctwo w Chrystusie (por. 1Kor 3,1). Kościół pierwotny na serio traktował Kazanie na Górze.Prak- tykował je w życiu i zapewnił, że tym się da żyć iżyje się szczęśliwie. Apokryficzna ewangelia pierwszychwieków tak mówi: "W dniu, w którym poczujesz w swoimsercu miłość do nieprzyja- ciela -- zabij cielca, sprośprzyjaciół i ciesz się i raduj, boś jest w KrólestwieBożym". To są cechy duchowości chrześcijańs- kiej. 7. Co to znaczy być uczniem JezusaChrystusa? Za Jezusem chodziły wielkie tłumy. Z upływem czasu Mistrz zNazaretu stał się modny, wszyscy chcieli go słuchać jakgwiaz- dora, innego niż dotychczasowi nauczyciele. Wielu z tych,którzy za Nim chodzili, nie wiedziało dlaczego to czynią.Kiedyś Jezus dokonał weryfikacji mówiąc: chodzenie za Mnąwtedy ma sens, gdy chcesz być Moim uczniem. Kto chce byćchrześcijaninem, musi się stać uczniem Jezusa, zwłaszcza gdyjesteś w zakonie lub jesteś księdzem. Oto odpowiedzi Mistrza: 1. Wziąć krzyż swój na każdy dzień i naśladować Mnie(Mt 10,38). 2. Nienawidzić siebie -- swego życia (Łk 9,23). 3. Nienawidzić ojca, matki, żony, przyjaciół (Łk 14,26). Kto tych warunków nie spełnia, nie może być uczniemJezusa. To są pewne wyróżniki wyodrębniające uczniów Panaod innych. W tym tkwi specyfika piękna miłościchrześcijańskiej. Ad 1. Co oznacza: wziąć krzyż swój na każdy dzień? Tonie są żadne umartwienia. Oznacza to wziąć na swoje ramionakrzyż his- torii swego życia, takiej egzystencji, jaka ona jest.Zaakcepto- wać swą przeszłość, teraźniejszość iprzyszłość. Wiele cierpień, tragedii naszego życia płyniestąd, że nie żyjemy faktami, lecz iluzjami i życzeniami. Ad 2. Cała duchowość chrześcijańska jest wolą Bożąobjawiają- cą się w słowie Bożym i w faktach mego życia.Jedno pozwala zro- zumieć drugie. Zatem jeżeli coś planujemy --a trzeba w życiu to robić -- nie powinniśmy swoich planówabsolutyzować, upatrywać szczęścia w ich realizacji, czepiaćsię ich bałwochwalczo, nawet gdyby to były wspaniałe planypracy katechetycznej lub apostols- kiej. Jeżeli ich fiasko czynimnie rozczarowanym, zgorzkniałym, a nawet cynicznym, to niebiorę poważnie swego krzyża na każdy dzień. Diabeł zaśzamyka nas w samych sobie lub zaczynamy iść na kompromis.Chrześcijanin żyje tym, co przyniosą fakty, nawet je- żeli goprzekreślają. Bóg daje człowiekowi życie o wiele wspa- nialszeniż on sam potrafiłby to zaplanować. Bogu zależy na tym, bynasze życie było najwartościowsze, a my z niego zadowoleni. Ad 3. Gdy człowiek nie czerpie z Boga swego życia, zamykasię w kręgu egoizmu, szuka sobie za wszelką cenę źródłażycia poza Bogiem, np. rodzi się w nim "apetyt" nadrugiego człowieka: musi go mieć, inaczej ginie. Tymczasem Bógtak nas stworzył, że tą jedyną osobą potrzebną nam doszczęścia jest On sam. Wszystkie zaś inne wartości będą namsmakować dopiero w Nim, w Bogu. Gdy Bóg nie zajmuje w naspierwszego miejsca, upatrujemy swe szczęś- cie w afektach(dziewczyna, chłopak). Ona pragnie w nim znaleźć dla siebie toszczęście, które on może jej dać i nawzajem. Ro- dziceplanują przyszłość dzieci zgodnie z własnymi ambicjami.Ka- żdy potrzebami jakie ma wiąże drugiego z sobą, chcąc miećjakąś satysfakcję z dobrodziejstw, które świadczy. Chcezagarnąć kogoś wyłącznie dla siebie. To są chore relacje, nie dające wolności, a jedyniezniewole- nie innych i siebie. Jezus to właśnie ma na myśli, gdymówi: "Jeśli kto... nie ma w nienawiści swego ojca,matki, żony, sios- try, brata...". W tym zawierają sięwszelkie chore relacje afek- tywne. Kto jest ślepy na ichfunkcjonowanie, nie może być świat- łem dla innych. Jakwskaże, gdzie znajduje się prawdziwe szczęś- cie, gdy sam jeczerpie z małych zatrutych źródełek, które go nie dają. Odtej miłości wszystkich do wszystkich co szósty człowiek wświecie jest chory psychicznie. Jezus ukazał wolę Bożą kosztem zadania ogromnego bóluswoim rodzicom, gdy mając 12 lat pozostał w świątyni. Tegowymagał Oj- ciec Niebieski. Podobnie uczyniły świętemęczennice Perpetua i Felicyta. Skąd się biorą w chrześcijanach takie postawy? Klasycznaod- powiedź brzmi: Trzeba je sobie wypracować. Otóż nie! Odmomentu chrztu winno się w nas zacząć nowe życie, nacechowanenową miło- ścią --Źwedług słów Jezusa"nienawiścią". To jest treść życia wiecznego,zaczyna się ono już tu i nie kończy się ze śmiercią, leczidzie dalej. Od chwili gdy Bóg woła człowieka do chrztu,obowiązuje go ten styl życia, te wyróżniki, których nie- mają inne religie. Ten rys chrześcijański nie bierze się zpracy nad sobą. "Dążność ciała wroga jest Bogu, niepodporządkowuje się Prawu Bożemu, ani nie jest nawet do tegozdolna" (Rz 8,7). Taka postawa jest owocem wypływającym zpewnego faktu, zachodzą- cego w głębi naszego jestestwa. Co tojest? "Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, niemoże wejść do Królestwa Bożego... trzeba wam się powtórnienarodzić" (J 3,5-7). Ta miłość pochodzi od Boga. Żebytak kochać, trzeba się powtórnie narodzić i to z DuchaŚwiętego. Św. Piotr utożsamia fakt "narodzenia" z chrztem(por. Dz 2,32). Co mamy czynić? Św. Paweł mówi o tym fakcie wielokrot- nie, nadając mu różne nazwy. To jest bazą w nas, zktórej -- jak z nasienia -- wyrasta drzewo wydając tego rodzajuowoce: 1. Współzmartwychwstanie z Jezusem Chrystusem (Ef 2,4-10). 2. Nowe stworzenie (2Kor 5,17; Ga 6,15). 3. Nowe narodzenie (J 3,3). 4. Obrzezanie serca (Kol 2,11; Rz 2,29). 5. Obmycie odnawiające i odradzające (Tt 3,5). To daje możność wyzucia się z człowieka według ciała iżycia nowym życiem. Wszystkie te określenia wskazują nabardzo ważny fakt, wprost rewolucyjne wydarzenie: wskrzeszenietrupa do życia -- z nieistnienia do nowego bytu. Nie było mnie,a teraz jestem urodzony z Boga. Nie jest to coś wmówionegosobie, lecz wydarze- nie obiektywne, którego się doświadcza. Jeżeli jest prawdą, że natura tego wydarzenia -- towspółzma- rtwychwstanie, narodzenie, obrzezanie, stworzenie -- tokto może dać życie samemu sobie, samego siebie stworzyć?Tylko Bóg, to jest Jego dzieło we mnie. Chrześcijanin todzieło Boże, ktoś ko- go Duch Święty wyrzeźbił swymdziałaniem, nie zaś on sam siebie wykuł z marmuru. A co z chrztem dzieci? One we chrzcie otrzymują tęrzeczywis- tość w zalążku, w potencji -- jak w żołędziu jestcały dąb. Wie- lu dorosłych chrześcijan ma w sobie chrzest jakonie rozwinięte ziarno, które czeka... To są niemowlęta wChrystusie. Oni nie są wprowadzeni w istotę i dynamikęchrześcijaństwa. Dlatego mają w wielu wypadkach postawyjeszcze pogańskie. Nie żyją swoją histo- rią, lecz męcząsię własnymi projektami i afektami. Jaką drogą Kościół kiedyś prowadził do pełni chrztu? Kościół pierwszych wieków miał katechumenat. Ludziomdojrza- łym kazał cztery lata czekać na chrzest. Przechodzilioni kate- chezę Misterium Paschalnego. To miało dać fundament,zaczątek wiary. 1. Pierwsze ziarno było wsiane przez słuchanie słowaBożego. Droga prowadziła przez wiarę w moc zbawcząChrystusa Zmartwy- chwstałego, a nie przez pracę nad sobą.Embrion wiary zrodzony przez przepowiadanie wzrasta pod wpływemsłowa Bożego. Pismo św. tojeden ze sposobów obecności Boga w Kościele. Z tym słowemws- półdziała Duch Święty dając mu skuteczność. Ono jestręką rzeź- biącego nas Boga. Ziarno rośnie własnymdynamizmem. 2. Liturgia skrutiniów. Chrzest dawano etapami.Kościół nie narzucał wygórowanych wymagań, liczył się zesłabością ludzką. Powoli odwiązywał macki szatana. 3. Wejście we wspólnotę wierzących. Tutajsłowo się spełnia. Można to sprawdzić. Wiara wzrastaetapami. Na końcu egzamin z postaw. O kandydacie dajeświadectwo najbliższe otoczenie. Kryterium dopuszczenia do chrztu obejmowało doświadczenieBo- ga żywego, który zacząwszy historię zbawienia, idąc z naminadal ją prowadzi. Szybkie wstawanie po każdym upadku. Jeślinasza fo- rmacja ma braki, to trzeba być wyrozumiałym dlasłabości innych. Lepiej być za łagodnym, niż bezwzględnym.Więcej opierać się na słowie Bożym. Głosićchrześcijaństwo jako Dobrą Nowinę, która wyzwala, a nie jakozbiór przepisów. Panu zależy na swojej win- nicy. On pomoże, bokocha swój Kościół, a w nim zakony. Pierwsza jest wiara, zktórej dopiero rodzi się czyn... "Tylko ci, któ- rzypolegają na wierze, mają uczestnictwo w błogosławieństwie- wraz z Abrahamem, który dał posłuch wierze" (Ga 3,9) --"która działa przez miłość" (Ga 5,6). 8. Jeszcze o głupstwie i zgorszeniukrzyża Bóg posyła do swego ludu proroków, Chrystusa, innychwysłań- ców, misjonarzy ze słowem przepowiadania. Ważnejest, co się przepowiada. Jądrem przepowiadania winnobyć Misterium Paschal- ne, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.Punktem docelowym jest: sprawiedliwość krzyża, miłość i niesprzeciwianie się złu. Jeśli Jezus mówi: "Nawracajciesię", to ma na myśli nawrócenie się do miłości zkrzyża. Ona bowiem jest istotą Ojca. Ona stanowi treś- ćobietnicy, że kiedyś będziemy mogli tak żyć, tę miłośćrozda- wać, z niej czerpać szczęście. To otwiera nowehoryzonty. Daje udział w życiu Bożym. Wprowadza do królestwaBożego. Ta miłość stwarza świat -- kiedyś w JezusieChrystusie, a teraz w nas. Zasada nieopierania się złu nie dotyczy pokus, ani tego, by- żyć nieprawdą i utrzymywać w niej innych. Jezus nie mówi do- krzyżujących Go: macie rację, jestem zbrodniarzem. Nie! Jasno- powiedział prawdę. Również faryzeuszy Jezus nazwał"grobami po- bielanymi". My także mamy podobniepostępować. W przeciwnym ra- zie bylibyśmy fałszywymiprorokami, którzy kadzą ludziom dla świętego spokoju. Tymsamym utrwalalibyśmy fałsz. Istnieje prze- cież obowiązekupominania. Kościół obowiązuje też funkcja proro- cza --wykazywania fałszu, odsłaniania prawdy. Tego aspektu nie znosizasada nie sprzeciwiania się złu. Jednakże zasada nieopierania się złu musi być realizowanaz miłością i być na służbie miłości -- wtedy ma sens.Miłość dyk- tuje jej użycie. Kochająca matka może spokojnieukarać swoje niegrzeczne dziecko. Jezus w imię tej zasadywziął do ręki bicz, dla dobra kupczących w świątyni.Spotykają się tu: nienawiść i egoizm ludzi z miłościąJezusa. Nienawiść do Niego wzrosła, lecz On nie odpowiedziałzłem na zło. Ten, kto krzywdzi drugiego człowieka, przychodziz siłą, z przemocą i nienawiścią. Kiedy spada na ciebiezłość, nie odpowiadaj tą samą monetą, nie zwy- ciężaj złazłem. To jest zasada świata. Chrześcijanin robi ina- czej, dajesię ukrzyżować i w ten sposób odnosi -- jak Chrystus --zwycięstwo. Nieopieranie się złu wypełnione z miłością, do miłościprowa- dzi i wtedy ta zasada ratuje świat, bo przerywa łańcuchzła. Przemoc, na którą odpowiada się przemocą, rodzinastępną zwielo- krotnioną przemoc. W ten sposób rośniełańcuch zła. Tak jest w świecie. W ten sposób historia złarośnie niszcząc społeczeństwa i rodziny. To nie słowa, leczfakty. Jezus zmartwychwstał, bo w miłości ukrzyżowanej znalazłnowe życie i tą miłością buduje teraz Kościół dając munowe istnie- nie. Kazanie na Górze nie jest prawem. Jesteśmyskłonni wszędzie widzieć prawo, dlatego i tę zasadęrównież tak przyjmujemy. Tym- czasem Miłość, o jakiej mówiKazanie na Górze jest nie tyle Pra- wem, co darem -- życiemJezusa w nas. Styl chrześcijańskiego ży- cia wypływa z faktu,że Bóg jeszcze raz mnie stworzył, zrodził z Siebie, ześmierci przeprowadził do życia. Życie Boga w nas po- lega wswej istocie na Tajemnicy. Już nie on żyje sam w sobie, leczżyje w nim Chrystus. (Por. Ga 2,20). Wejść z powrotem w reżim Prawa, traktowaćchrześcijaństwo ja- ko Prawo, to jest wielka pokusa Kościoła.Tymczasem chrześcijań- stwo jest czymś więcej, jestkształtowaniem w nas Chrystusa, gdy On zaczyna w nas żyć z tąmiłością. Jeżeli we mnie będzie żył Jezus, to będęwiedział jak postępować w życiu od sytuacji do sytuacji. Dami On nowy instynkt, nowego Ducha, i będę wiedział czy w danymprzypadku miłość ma się objawić surowością czyłagod- nością. My jednak zbyt łatwo się łudzimy co do własnegonawrócenia. Trzeba być dużo bardziej nieufnym wobec siebie inieprędko uwa- żać siebie za nawróconego. Kazanie na Górzestanowi fotografię nowego człowieka, etykę, którąchrześcijanin spontanicznie rozu- mie i zachowuje. Dziś w świecie żyje wielu chrześcijan, którzy nieprzeżyli jeszcze faktu nowych narodzin. Wszystko czeka na swojeurzeczy- wistnienie i być może jest to sytuacja niejednego z nas.Na co dzień trzeba się liczyć ze swoim sumieniem. A to słowoprzyjmij- cie jako słowo obietnicy, bo ono jest prawdą. Jezusżyjący w to- bie nigdy cię nie oszuka. Chrześcijaństwo jest owiele łatwiej- szą religią, niż religia naturalna. Realizacjadrogi, która się w nas dokonuje, to nie nasz trud i wysiłek,lecz moc Boga, któ- rej pozwalamy działać. Słowo przepowiadaniarodzi w sercu wiarę, żeby się mogła realizować w nasobietnica. Pierwszą formą współ- pracy z Bogiem jest wiara. Oniej teraz będziemy mówić. 9. Być wierzącym według Biblii Bóg nie napisał traktatu na temat wiary, ale stosuje meto- dę"żywych obrazów" -- przykładów z życia wybranychludzi. Pierw- szym człowiekiem, przez którego otrzymujemy od Bogalekcję wiary jest historia Abrahama. Św. Paweł, nawiązującdo tej historii, nazywa Abrahama ojcem naszej wiary (por. Rz 4). Wiara biblijna, którą Bóg przyszedł wzbudzić w sercuczłowie- ka, różni się zasadniczo od religii naturalnej. Wreligii natu- ralnej człowiek siebie stawia w centrum. Szuka Bogaze względu na własne plany, ich realizację. W wierze natomiastnie tylko człowiek szuka Boga, ale bardziej jeszcze Bóg szukaczłowieka. W tym szukaniu Bóg znalazł kogoś, kto Mu sięświetnie spisał, otworzył się na Boże plany. To byłAbraham. Jego dzieje Bóg oca- lił od kurzu zapomnienia, by stałysię dla nas modelem wiary. Dlatego też Abraham jest ojcem wiaryw judaizmie i chrześcijańs- twie. Ojcem, to znaczy postaciąwzorcową, w której odbija się również moje życie. Semiciwidzieli swój klan w figurze swego ojca Izraela. Zobacz, czyznajdziesz punkty styczne z Abrahamem, z jego wiarą w swoimżyciu. Bóg przychodzi do Abrahama w późnej starości, przy końcuży- cia, kiedy stwierdził on, że stoi w obliczu bliskiejśmierci. W jego wierzeniach życie kończyło się wraz ześmiercią. Potem było już tylko istnienie w szeolu, nędznawegetacja cienia, równa dla wszystkich: dobrych i złych. Tamnikt się nie śpieszył, do tego ustawicznego półsnu, letargu.Ponadto Abraham nie miał potomka. Pod tym względem życie goskrzywdziło. Nie otrzymał od życia te- go, czego bardzopragnął. Biblia ukazuje Abrahama sfrustrowanego, który widzi,że jego życie nie jest wypełnione żadną treścią. Nieumiał jej znaleźć. Odchodzi z tego życia rozgoryczony, zosadem głębokiego egzyste- ncjalnego smutku. W tej sytuacjiAbraham jest dla nas figurą bi- blijną człowieka, który --oderwany od Boga -- uczynił swoje ży- cie pustym, bez głębszejracji bytu. Jest zagubiony, nie widzi perspektyw. W tej sytuacji przychodzi do niego Bóg z inicjatywą"słowa". Treścią tego słowa jest obietnica, że to,czego nikt nie mógł mu dać, czego też sam nie mógłosiągnąć, to da mu Bóg. "Wiem, że pragniesz syna istałego punktu oparcia na ziemi (Abraham był nomadą), którabędzie twoją na stałe". To była ewangelia, czyli dobranowina dla Abrahama... Ale jest warunek: "Musisz pójść za- Mną do ziemi, którą ci wskażę". Zostawić wszystkieswoje zabez- pieczenia: łączność z rodziną, klanem, szczepem ipójść w nie- znane, sam. Ja cię będę prowadził. To był moment, w którym Abraham otrzymał obietnicę i wnią uwierzył (por. Rz 4): "On to wbrew nadziei uwierzyłnadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, cobyło powiedzia- ne: takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiałsię w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest jużobumarłe -- miał już prawie sto lat -- i że obumarłe jestłono Sary. I nie okazał wa- hania ani niedowierzania co doobietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez tochwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On równieżwypełnić, co obiecał" (Rz 4,18-21). W obliczu takiejobietnicy Abraham nie patrzy na swoje możliwości. Nie pa- trzy nato, czego po ludzku nie potrafi, do czego nie jest zdol- ny.Spojrzał na Tego, który mu obiecał. Jeśli obiecuje, to ma mocspełnienia obietnicy. Postawił na Boga, oparł się o Nie- go,przekroczył samego siebie, wyszedł z siebie i zawierzył Bo- gu:"Wiem, że Twoje słowo jest większe ode mnie, spełnięwarunek: zostawiam wszystko i wychodzę". Wiara Abrahama na skutek tego, że uwierzył w słowo Bo- ga,zmieniła jego życie w "drogę". Coś się w jegożyciu zmieniło, przestał dreptać w miejscu. Życie przestałoiść donikąd. Nabrało sensu. Stało się życiem, w którymsię zmienia horyzont. Ale na tej drodze wiara Abrahama jestpoddana próbom. Abraham uczy się wiary. Oto najpierw Bóg poprzekazaniu Abrahamowi obietnicy przez długie lata milczy.Abraham nie ma żadnych spotkań z Bo- giem, które by goożywiły. Musi wtedy iść mocą tego, co przeżył kiedyś.Mijają lata. Bóg nie wywiązuje się z obietnicy. A gdy Bógsię odzywa, Abraham żali się, że mija czas, a nic dotąd się- nie stało. Wreszcie Bóg zapowiada syna (Rdz 15,21), zawierającz Abrahamem przymierze na znak, że tak się stanie. Abrahamwedług ówczesnego rytu robi ścieżkę między przepołowionymizwierzętami, a wieczorem o zmroku Bóg w postaci kuli ognistejprzetoczył się przez połówki zwierząt i spalił je. Abrahamjuż nie musiał dope- łniać tej ceremonii. Bóg powiedział, żeprzymierze jest oparte o Jego, a nie o Abrahama wierność. Bógsię zobowiązał i to wypeł- ni, niezależnie od wiernościAbrahama. Zatem były to bezwarunko- we Boże obietnice, które wprzyszłości będą umocnieniem dla Iz- raela w czasie wygnania.Obietnica trwa, gdyż Bóg się zobowiązał bez względu na to,czy potomstwo Abrahama będzie wierne, czy też nie. Abraham,mimo iż ma chwile umocnienia, chce jakby pomóc Bo- gu. Za namowąi zgodą Sary ma syna z niewolnicą Hagar. Ale wtedy życie jegostaje się bardziej zagmatwane, pełne udręki. W końcu Bógspełnia obietnicę, Sara urodziła Izaaka. Gdyby ktoś spytałA- brahama skąd wie, że Bóg istnieje, Patriarcha nie pokazałbymu piękna i celowości przyrody, lecz zawołał syna Izaaka:"To jest mój dowód na to, że Bóg istnieje. On mi goobiecał i dał". Bóg także nam dał obietnicę, że w nas narodzi się nowyczło- wiek, mający nowe obyczaje, żyjący nową etyką, zdolnydo miłości w duchu Krzyża. Chrześcijanin żyje tym nowymżyciem. Jest nim szczęśliwy sam i innych tym uszczęśliwia,co po ludzku jest nie- możliwe. A jeśli uwierzę, to przyjdziemoment, że Bóg swoją mocą da mi to nowe życie. Ta Miłośćbędzie ci dawała zdolność wcho- dzenia w krzyż, a krzyż tocoś twardego. Gdy wejdziesz w krzyż, a miłość się nierozwieje, lecz cię podtrzyma, to wiedz, że w tobie jestprawdziwe życie. Krzyż jest największą i najwspanial- sząweryfikacją dla chrześcijanina. Tam dopiero widać kim jes- tem-- człowiekiem według ciała czy według Ducha. Wiara Abrahama jest coraz bardziej oczyszczana. Przychodzi- moment ofiary z Izaaka. Abraham zapatrzył się w syna. Zaczynago sobie przywłaszczać, co mu przysłania dalsze horyzontyobietni- cy. Dlatego Bóg go oczyszcza żądając, by sam własnąręką złożył Izaaka w ofierze. Abraham, choć z rozdartymsercem, jest Bogu posłuszny. Nauczył się jednej rzeczy, żeBogu trzeba być posłu- sznym. Kiedy człowiek opiera się na Jego słowie, nigdy nieprzegry- wa. Sprawdza się zasada, że Bóg przewidzi i godziparadoksy. Na górze Moria, gdy Izaak pytał ojca, gdzie jestofiara, Abraham odpowiada: "Bóg przewidzi". Tegonauczyła go dotychczasowa szko- ła wiary. Pomyślał bowiem, iżBóg jest mocen wskrzesić także umarłych i dlatego odzyskałgo, jako "podobieństwo śmierci i zmartwychwstaniaChrystusa" (Hbr 11,19).Abraham na serio zamie- rza zabićIzaaka, lecz Bóg go powstrzymuje: "Teraz już wiem, że- jestem u ciebie na pierwszym miejscu". I otrzymuje Izaaka wno- wym wymiarze, ma wizję Jezusa Chrystusa i Jego dzieła."Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzałmój dzień -- uj- rzał go i ucieszył się" (J 8,56). Co to jest dzień Jezusa? To Jego śmierć. Gdy szedł nakrzyż i zgodził się umrzeć, bo On jeden -- w przeciwieństwiedo nas -- wiedział, że w miłości aż do śmierci znajdzieprawdziwe Życie, Ojca. I rzeczywiście to się sprawdziło wJego zmartwychwstaniu. Bóg dał Mu nowe życie. Jezus niezostał unicestwiony w swojej śmierci. Wrócił w nowym wymiarzeżycia, aby móc nam je dawać. Wejście w śmierć iskonstatowanie, że tam czeka na mnie Bóg z nowym życiem, idoświadczenie tego nowego życia -- to jest dzień Jezusa,istota godziny Jezusa, sens dnia Jezusa. Tej tajemnicy śmierci, z której się rodzi życie, Abrahamdo- świadczył na sobie. Dlatego widział dzień Jezusa w figurze--Źw tych dwóch wydarzeniach: 1.Otrzymał Izaaka z niepłodnej Sary w jej starczym wieku- dzięki Duchowi Świętemu (Sara stała się obrazem Nowej Ewy --Ma- ryi). 2.Na górze Moria, gdy miał zabić Izaaka, odzyskał go wnowym wymiarze -- jako obraz Jezusa Chrystusa, Nowego Adama. W tych dwóch faktach Abraham ujrzał Misterium JezusaChrystu- sa, dlatego się wzmocnił w wierze. Oddał przez tochwałę Bogu (por. Rz 4). Tą postawą oddał najwyższąchwałę Bogu. Czym Abraham był dla Starego Testamentu, tym dla NowegoTes- tamentu jest Maryja. W niej widać tę samą tajemnicę.Maryja za- czyna swoją historię zbawienia od przyjścia posłaniebieskiego z Dobrą Nowiną: "Bogu się spodobało, żebyz ciebie zrodziło się Dzieciątko -- Jezus Chrystus". IMaryja ma te same problemy, co Abraham i Sara. Jakże się tostanie, co po ludzku jest niemożli- we? Wtedy otrzymujeodpowiedź: "to nowe życie będzie Bożym dzie- łem". Maryja powinna być dla nas przykładem na porekolekcyjne dni.Może jesteśmy w tym samym miejscu, co Abraham, gdy otrzyma- łobietnicę? To było w chrzcie, a potem gdzieś się zapodzia- ło,zapomnieliśmy, że to Boża obietnica. Dziś można zacząć odpo- czątku. Bóg daje tę szansę. On ma plan, że i w tobienarodzi się i będzie żył Jezus Chrystus. Bóg potrzebuje nas,żeby żyć w dwu- dziestym wieku i zbawiać świat. Trzeba Mu wsobie zrobić miejs- ce. Pytasz, jak to będzie możliwe? Bógodpowiada: "To nie będzie twoje dzieło, to Ja -- Bóguczynię w tobie Moją Mocą. Duch Świę- ty osłoni cię i cosię z ciebie narodzi, będzie Synem Bożym". Bóg czeka naodpowiedź. Oby padła, jak u Abrahama i Maryi. To będziepoczątkiem tego, co się nazywa wiarą chrześcijańską. Bóg rzucił chrześcijaństwo na ziemię po to, żebyśmybyli tym trzecim członem, w którym Bóg chce się objawićświatu. Zrobił to przez Chrystusa. Jako zmartwychwstały jest wNiebie i na ziemi -- jako mistyczne ciało Kościoła. Tu majaśnieć Jego twarz, Jego moc, Jego miłość ta, której nie mana ziemi, a na którą ludzie tak czekają. I dziś nam daje tęobietnicę, ale do tego potrzeba nam wiary Abrahama. Ona musisię rozwijać, dojrzewać, by nas za- prowadzić do owocuobietnicy -- życia w nas Jezusa, który zaczy- na w nas kochać wwymiarze krzyża. Bóg, który daje mi tę obiet- nicę, ma moc jąwe mnie wypełnić. Kto się jednak nie posuwa na drodzeświętości, staje się coraz gorszym. Objawia się tozasko- rupieniem w grzechach. Św. Paweł przed nawróceniem chciał zbudować swojąświętość w oparciu o własny wysiłek. Był nienagannymfaryzeuszem. Sumienie mu nic nie wyrzucało (por. Flp 3,5-6).Przekonał się jednak, że cała doskonałość płynąca zPrawa tak go zaślepiła, że gdy praw- dziwy Bóg przyszedł naziemię i założył Kościół, to Paweł stał się jegoprześladowcą. Zaczął w imię Boga walczyć z Bogiem. Poi- ngerencji Chrystusa Zmartwychwstałego pod Damaszkiem zaczynapo- woli rozumieć, do czego doprowadziła go duchowość teologiiPra- wa. Teraz wie, że usprawiedliwienie otrzymał od ChrystusaZmart- wychwstałego zupełnie darmo. W oparciu o to doświadczeniePaweł będzie głosił drogę wolności od Prawa. Dopiero wiaraw miłość Zmartwychwstałego Chrystusa leczy z grzechu.Człowiek o własnych siłach nie może wyjść z sytuacjinie--zbawienia. Będzie dopaso- wywał Prawo do własnychmożliwości, ale z tego Prawa wykluczy istotę -- miłość imiłosierdzie. Realizując we własnym mniemaniu całe Prawo,jest dumny z siebie i taki staje wobec Boga. Staje się w swymsercu pyszny, a wobec ludzi niemiłosierny. Zaczyna wszystkichbezwzględnie sądzić i gardzić nimi. A grzech sądzenia jestniestety jednym z bardzo poważnych grzechów. Przez ten grzechstaję się faryzeuszem. Jeśli uważam się za lepszego odko- gokolwiek sądząc innych, oddalam się o kilometry od Boga.Bar- dziej niż prostytutka, która zna swój grzech i niemoc.Dlatego ona pierwsza wejdzie do Królestwa Niebieskiego. Onażyje w praw- dzie, a my w zakłamaniu. Do czego więc możedoprowadzić etyka nie oparta o wiarę i uczynki nie z wiarywypływające? Tylko do samouwielbienia. Tą metodą nie dojdziesię do przyjęcia miłości w wymiarze krzyża. Trzeba sięprzestawić na wiarę Abrahama, oprzeć się o obietnice Boże, aPan będzie wierny! 10. Biblia -- księga niosąca Życie... Żeby słowo przepowiadania obietnicy mogło się w nasspraw- dzić, potrzebny jest jeden fundamentalny warunek -- wiara.Abra- ham jest typem takiej wiary, o którą chodzi Bogu, i takąwłaśnie wiarę chce wzbudzić w Kościele. Wiara bowiem jestniezbędnym wa- runkiem działania Boga w nas, a Bogu zależy naosobistym szczęś- ciu każdego z nas. Gdy tym szczęściembędzie sam Bóg w sercu człowieka, nikt nie będzie musiał nadswoim życiem płakać. Każdy będzie szczęśliwy izadowolony, będzie uwielbiał Boga nawet za sprawy w jego życiunieudane. Bóg pragnie widzieć ludzi zadowo- lonych zżycia, a smucą Go serca stale zanurzone wniezadowole- niu. W planie zbawienia mieści się mojeszczęście i radość z ży- cia, które jest moim udziałem. Trzeba się uczyć wielbić i dziękować Bogu za wszystko.Pismo św. nazywa lud wybranyLudem Błogosławieństwa, a św. Piotr mówi, że jesteśmypowołani do tego, aby odziedziczyć błogosławieństwo- przeżywając takie życie, jakie mamy. Wielki plan zbawieniaza- wiera również to, żeby moje życie było dobre. Naszą odpowiedzią na Boży plan zbawienia jest wiara; ale to- dopiero początek, nasza wiara bowiem -- podobnie jak Abrahama --musi rosnąć, rozwijać się. W szkole wiary ważne jest, byzna- lazła się ona w otoczeniu trzech czynników powodującychjej wzrost. Jeśli wiarę porównamy do zaczynającego istnienie embrionu,to pierwszym warunkiem jego rozwoju jest znalezienie się włonie matki, gdzie są dla niego odpowiednie warunki życia. Tymmiejs- cem dla embrionu wiary jest: życie sakramentalne, modlitwa,ek- lezjalny (wspólnotowy) wymiar tego życia. Odpowiednie życie wspólnotowe będące naszym udziałem --to wielki problem. Chodzi o to, żeby Chrystus Zmartwychwstałybył więzią, która nas całkowicie scala i łączy, a tego niemożna na- rzucić. Co mnie łączy z moją wspólnotą??? Praca?Sympatia? Mie- szkanie? Może łączy nas wspólnie przeżywana"droga" wiary? Jeże- li tak, to w jakim stopniu? Czy takgłęboko, że burzy bariery strachu między nami? Bariery,które w zakonie tworzy konwenans? Bo może istnieć w życiuzakonnym podwójny nurt: zewnętrzna po- prawność, a wewnątrzplotki, obmowy i całkowita nieprzystawal- ność wewnętrzna.Żeby ta bariera została złamana, wszyscy muszą głębokowejść w prawdę, solidnie poznać siebie, żeby nie gorszy- ćsię problemami innych. Gdyby nam się udało nie bać sięsiebie, to trzeba zastawić stół i ucztować z radości, jakewangeliczna kobieta poszukująca zgubionej drachmy. Słowo Boże czytane wspólnotowo pomaga dojść do miejsca,gdzie życie wspólnotowe nabiera Bożych kształtów."Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swoimbogactwem: z wszelką mądroś- cią nauczajcie i napominajciesamych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, podwpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach..." (Kol3,16). Ta zażyłość ze słowem Bożym zeszła w za- konach dotzw. "kości ogonowej". Trzeba więc, aby każdy z nasin- dywidualnie uczepił się tej księgi. Żeby ona nie była odwiel- kiego święta. Żebyśmy ją czytali w podróży iwszędzie. Ta nieus- tanna lektura jest jakby wodą dla ziarnawiary, bez tego ona się nie rozwinie. Bóg chce, abychrześcijanin sięgał po normalne źródła życia, jakie On muzostawił. Dlatego Biblia powinna być- najbardziej wyczytaną księgą. Biblia inaczej rozumie słowo niż my, nie jakonośnik ludzkich myśli, lecz jako fakt, wydarzenie. Dlategohebrajskie wyrażenie "dabar" oznaczapo pierwsze: wydarzenie, fakt, rzecz, coś. Do- piero wtórnieoznacza dźwięk--słowo. Te dwa znaczenia słowa są ze sobąspokrewnione przypadkowo, podobnie jak w naszym języku wyraz"zamek" oznacza zarówno zamek u drzwi, jak i siedzibęksię- cia. Hebrajskie "dabar" zawierate dwa znaczenia jako jeden as- pekt tej samej rzeczy.Pismo św. powstało nie weuropejskim, lecz semickim kręgu myśli, a Semici przeżywalisłowo w wymiarze fak- tu, wydarzenia. Nasze pojęcie słowadoznało intelektualnego za- płodnienia, ale i u nas toprzeznaczenie słowa jest podstawowe. Na przykład, gdy ktoś wtłumie krzyknie "Elżbieta" i choć jesz- cze nieprzekazał żadnej myśli, żadnej treści, to jeśli usłyszy- wołanie właścicielka tego imienia, jest poruszona. Wie, że onią chodzi. Dźwięk znaczenia wszedł głębiej niż w umysł,w żywą tka- nkę egzystencji. Takie właśnie jest semickie pojęcie słowa, które wnika wczłowieka przynosząc mu życie i miłość. Matka powtarzającanad dzieckiem niezrozumiałe dla niego słowa, widzi oddźwiękporozu- mienia. Dziecko nie wie, co ona mówi, lecz w ten sposóbodbiera miłość swej matki. I tu jesteśmy blisko znaczeniasłowa biblij- nego. Izrael przeżył coś takiego, jak my, gdyktoś w tłumie woła nasze imię. Był ludem niewolnikówzagubiony w straszliwej niewo- li egipskiej i tam zwrócił się doniego Bóg, i zawołał: "Izrae- lu, usłyszałem twój krzyk,dostrzegłem jak cierpisz". To dało Izraelowi życie inadzieję. To słowo powiększane w historii przez ciągle nowefakty, coraz to nowe treści pozwoliło mu utrzymać się w tejroli w planie zbawienia, którą mu Bóg wyzna- czył do pewnegoczasu. Gdy na początku nie rozumiemy Biblii, niezrażajmy się. Dia- beł rozumie, co tu jest napisane, i boi się,bo w pierwotnym Ko- ściele ta księga była używana doegzorcyzmów. Kładziono ją na głowie i wierzono, żeskuteczności tego słowa boją się szatani. Czytając to słowoz pokorą zobaczymy, że ono będzie się nam otwierać,wskazywać drogę, powoli przekazywać ducha Jezusowego i ukaże,jak w tym słowie odzwierciedla się życie wewnętrzneczło- wieka. Po jakimś czasie będziemy pytać: czemu od razu niemogę zwalczyć wszystkich swoich wad? Bo to by ci zaszkodziło.Rozmno- żyłyby się dzikie "zwierzęta i bestie", takiejak pycha i pożar- łyby nas. Pan zachowuje pewne wady do czasu. Wtej księdze z czasem każdy odczyta swoją biografię. Trzeba zrozumieć, czym jest Biblia wKościele, gdzie jest jej miejsce, skąd wyrosła, co jąwydało. To nam pomoże w zrozumieniu "drogi" Bożejswego życia. Jeżeli słowo w poczuciu semickim oznacza fakt,wydarzenie, to powiedzenie, że Bóg objawił się w swoimsłowie oznacza przede wszystkim, że objawił siebie w his- torii,w faktach, wydarzeniach. To jest język, którym Bóg prze- mówiłdo człowieka, to jest miejsce, które wybrał, by się doko- nałoJego objawienie. Jest to ważne dlatego, że działalnośćbib- lijna rodzi się właśnie stąd, że człowiek odkrywadziałanie Boga w historii swego życia. Oznacza to, że trzebasię uczyć poznawać Boga w historii, nie zaś w systemachfilozoficznych, jakie lu- dzie sobie tworzą. On, Bóg objawiłsię najpierw poprzez łańcuch wydarzeń, faktów; to one byłysłowem Bożym, a słowo wysłannika było rzeczą wtórną.Wysłannik Boży interpretował fakty wielozna- czne same w sobie.Mogą one mieć rozmaite znaczenie, mogą być tak czy inaczejrozumiane. Żeby były zrozumiane we właściwym świetle Bógposyła kogoś, kto tłumaczy sens i znaczenie tych fa- któwhistorii. Jaki to łańcuch faktów najpierw w Nowym Testamencie byłisto- tny? Przede wszystkim życie Jezusa Chrystusa, Jego nauka,cuda, męka, śmierć i zmartwychwstanie. Te dwa ostatnie faktymają ran- gę wyjątkową. Wchodzą w skład tajemnicywielkanocnej, czyli Mis- terium Paschalnego. Są u podstawwydarzenia zbawczego w Nowym Testamencie. Z nich płynie do nasżycie. Jezus zbawia nas swoim krzyżem, swoją śmiercią izmartwychwstaniem. Te fakty nas sądzą objawiając namnajwiększą miłość i ucząc nowej formy miłości. GdybyJezus tylko umarł i nic się dalej nie działo, wówczas je- dynąrzeczą, którą by nam Bóg objawił na krzyżu byłoby to:"Po- patrz, rodzino ludzka, jaka jesteś; w jakim fałszu izakłamaniu wszyscy żyjecie, jesteście rasą zbrodniarzy".Jezus jednak po- szedł w swej miłości dalej, bo zmartwychwstał.Jeżeli w zmasa- krowanym na śmierć Panu jest zapisany naszgrzech, jeśli Jezus stał się dla nas "grzechem" i"przekleństwem" (2 Kor 5,21 Ga 3,13); jeżeli ciałoPana, zostaje mocą Boga powołane do życia, to tym faktem Bógwszystkim oznajmia odpuszczenie grzechów. Oto w Nim mamy noweżycie. Jezus został wskrzeszony jako pierwszy z braci (por. 1 Kor15,20); jako źródło tego życia, które od Ojca otrzymał wzma- rtwychwstaniu dla nas i które teraz nam rozdaje, jako duchdają- cy życie (por. 1 Kor 15,45). Tym samym Chrystus spełniaobietni- cę z Księgi Ezechiela (por. Ez 36,26),dając nam serce nowe w zamian za serce z kamienia, by mogłokochać. W tym momencie Je- zus sprawia, że chrześcijaństwostaje się Dobrą Nowiną, wydarze- niem zbawczym, a niemoralizatorstwem chcącym, by człowiek włas- ną mocą sięprzemienił. Następne ogniwo to zesłanie Ducha Świętego. ZbawienieBoże, dokonujące się do tego momentu poza nami, zaczyna sięgłęboko wżynać w nasze życie. Nowe działanie Jezusa zaczynasię w dniu Zielonych Świąt. Jezus po swoim zmartwychwstaniuposyła aposto- łów ze swoim słowem przepowiadania:"Idźcie na cały świat i gło- ście Ewangelię wszelkiemustworzeniu" (Mk 16,15) -- czyńcie z ludzi moich uczniów,uczcie ich zachowywać wszystko, co wam na- kazałem, "A otoJa jestem z wami, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Taobietnica odnosi się do uczniów spełniających misję Pana. Onsam jest tym słowem, dlatego ma ono skuteczną moc zwo- ływanialudzi, nawracania i przemiany. Nakaz ewangelizowania i wykonywania go przez apostołównależy do owego łańcucha wydarzeń zbawczych jeszcze przedpowstaniem czterech Ewangelii. Apostołowierzeczywiście ewangelizują, a w ludziach przepowiadanie rodziżycie Boże. Uwierzyli w Jerozoli- mie, w innych miastachjudzkich, w Samarii, a potem w Antiochii, Azji Mniejszej, Rzymie,Europie, itd. Wszędzie, gdzie dotarło słowo, tam ma moc, tamludzie pytają, jak Piotra w dniu Zielo- nych Świąt: "Comamy czynić?". "Nawróćcie się i przyjmijciech- rzest". I oni to robią. Tak powstają pierwszeKościoły, które jeszcze nie mają Pism Nowego Testamentu,więc na razie żyją Sta- rym Testamentem. Doświadczają w sobiejednak, że słowo obietnicy jest mocne, ma zdolnośćłączenia. Mają "jedno serce i jednego ducha". Tenopis należy do istoty kerygmy. Ukazuje działanie Bo- żegosłowa: trwali w nauce apostołów, słuchali ich biblijnychka- techez i dalszych instrukcji, żyli słowem Bożym wewspólnocie, w łamaniu chleba (życie sakramentalne) i wmodlitwie. Bojaźń ogar- niała wszystkich, gdyż apostołowieczynili cuda. Przebywali ra- zem i wszystko mieli wspólne. Ludzierozmaitych warstw społecz- nych, wieku, wykształcenia...Sprzedawali dobra i rozdzielali innym według potrzeby (por. Dz2,42-47). Nie bali się, że ich kochana wspólnota oszuka."Codziennie trwali jednomyślnie na mo- dlitwie". Jest to opis mocy słowa, które -- dokonując czegoś takiegow- śród ludzi -- stwarza Kościół, czyli ostatnie ogniwo włańcuchu faktów zbawienia. Kościół uwierzył w słowo,które naprawdę zmie- nia życie, burzy bariery, otwiera serca,scala w jedną rodzinę. Księga Nowego Testamentu wyrastawłaśnie z tego doświadczenia, jest jego odzwierciedleniem iwykwitem, oczywiście fragmentary- cznym. Nikt bowiem wtedy niezakładał sobie, że musi je całe opisać. Siłą rzeczy to,czym żył pierwotny Kościół, w co wie- rzył, czegodoświadczał, co stanowi nurt tzw. tradycji jest sze- rsze niżPismo św. Listy Pawłowezawierają różne aspekty doświad- czenia wiary, o któreposzczególne gminy pytały apostoła. Podobnie się ma z Ewangeliami, które niesą pamiętnikami, re- jestracją na żywo działalności Jezusa.Jest to spojrzenie na ży- cie i działalność Pana sprzed Jegomęki, ale w świetle przeżywa- nego już po zmartwychwstaniudoświadczenia wiary pierwszych Jego wyznawców i to napłaszczyźnie serca. W perykopach ewangelicz- nych odzwierciedlasię historyczne działanie Jezusa. Jest ono jednak widzianeprzez pryzmat przeżyć, potrzeb, misji, jaką pro- wadziłKościół, lub w związku z liturgią; np. scena rozmnożenia- chleba ilustruje i wyjaśnia sens Eucharystii. Czytając NowyTes- tament trzeba o tym pamiętać. Pismo św. jest doświadczeniemżycia apostołów i ich wspólnot. Skoro zostało napisane podnatchnieniem, to tak jakby Duch Świę- ty chciał zaświadczyć: oto mi chodziło, aby pozostało na wieki normą dla Kościoła;niech się w tej Księdze, w tym doświadczeniu wiary przeglądaKościół wszystkich wieków, aż do skończenia świata. Jeślibędzie miał podobne przeżycie, niech wie, że jest na dobrejdrodze. Jeżeli my, ludzie XX wieku, czytającPismo św. nic z tego nierozumiemy, to znak, że przeszliśmy w inną reli- gię. Gdy nieodnajdujemy siebie w tym słowie, to nie przeżywamy swegostosunku do Boga według normy, którą Bóg uwierzytelnił. Gdyw nas będzie to samo życie, które pulsuje w Piśmieśw., gdy zaistnieje współgranie między tym, conapisane a naszym przeży- ciem -- wówczas Księga ta stanie sięnam bliska i przez to ko- chana; w niej odnajdziemy siebie, staniesię ona naszą biogra- fią. Podobnie jak ktoś zakochany odbiera listy od narzeczone- go.Ponieważ listy te wynikły z doświadczenia życiowego, to na- wetpo latach budzą wzruszenie i są źródłem przypomnienia cza- su,który minął. Innym ten list będzie się wydawał śmieszny iniezrozumiały. Podobnie Pismo św.jest listem kogoś zakochanego w Bogu, ktodoświadczył, że Bóg przyszedł do niego ze słowem Ewangelii,a on uwierzył w to słowo i stwierdził, że wiara w nieprzyniosła nowe życie jemu osobiście i braciom w Koście- le.Życie to znalazło ślad pisany w Piśmie św.,a Kościół uznał w nim obecność natchnienia, włączył jedo kanonu, my zaś czytamy je teraz jako Nowy Testament. Podobnie jest ze Starym Testamentem. Najpierw był całyłań- cuch różnych wydarzeń. Dla Starego Testamentu wyjście zEgiptu, wędrówka przez pustynię, wejście do Ziemi Obiecanej,Przymierze na Synaju było tym, czym dla nas śmierć izmartwychwstanie Jezu- sa. Te fakty dla Izraela były zbawieniem,dały mu życie. Następ- nie przeżywane, reflektowane,doświadczane w rozmaitych konsek- wencjach życiowych ispołecznych, z biegiem czasu wydały jako owoc dokumenty pisane,które z upływem czasu stały się Pismem św. W Starym Testamencie -- jako fazie przygotowawczej --odzwie- rciedla się historia Jezusa Chrystusa. Stary Testamentjest rów- nież napisany pod natchnieniem. To jednak, co Bógzdziałał w Starym Testamencie, nie jest pełnym objawieniem.Ostateczne ob- jawienie dokona się w Nowym Testamencie. Jednakjuż w Starym Te- stamencie Bóg działał ku zbawieniu ludzi wtaki sposób, jaki bę- dzie powtarzał w Nowym Testamencie, tyleże na głębszej płasz- czyźnie ludzkiego serca, a nie w faktachspołecznych i politycz- nych życia narodowego. Czytając Stary Testament trzeba przejść na to wyższepiętro, transponować go na problemy wiary dziś przeżywane. Naprzykład historii Abrahama nie można przeżywać tak, jakbymogła się po- wtórzyć dosłownie w wypadku bezpłodnej kobiety.Ta płaszczyzna jest zamknięta, skończona. Trzeba iśćnaprzód i szukać analogii w sensie duchowym. Abraham uwierzyłi ruszył w drogę. My też mu- simy uwierzyć, a nasze życiestanie się "drogą" spełniania się obietnic Bożych.Abraham miał na tej drodze swoje odejścia, ro- bił po swojemu,co też i nam się zdarza. Nawet nasz grzech jest przewidzianyprzez Biblię. Nawet on się w niej mieści. Aleod ra- zu wiemy, jak z tego korzystać, żeby nie diabeł, leczBóg miał chwałę. Uczymy się, że odchodząc od Boga zawszecoś tracimy, więc lepiej oprzeć się o Niego. Podobnie jakAbraham miał widze- nia, którymi Bóg go utwierdzał, tak i mymamy jasne momenty. On się doczekał spełnienia obietnicy, myteż dostrzegamy, że w nas się coś zmienia. Cieszymy sięwidząc, że historia Abrahama w nas się powtarza. W ten sposóbStary Testament staje się jakby naszą biografią. Po pewnymczasie odkrywamy, że o wiele łatwiej odnaj- dujemy tepodobieństwa. W Starym Testamencie jest już obecny Chrystus.Działa, lecz jeszcze pod osłoną figur, typów biblij- nych. Otym, jak Chrystus zbawia w Starym Testamencie ukazuje antycypacjatego działania, które później będzie się dokonywało wchrześcijaństwie. Gdy doświadczamy tego, wówczas nasze życie- wiary będzie karmione także słowem Starego Testamentu. Niena- rzekajmy więc na Stary Testament, bo tkwi w tym niezdrowyanty- semityzm, a na pewno zupełne niezrozumienie spraw wiary. Oba testamenty są jak drzewo, którego pień stanowi StaryTes- tament, a koroną jest Nowy. Bez Starego Testamentu nie macałego drzewa. Oba są jedną historią, jednym ciągiemfaktów, które działał Bóg dla naszego zbawienia. StaryTestament przygotowywał ludzi na przyjście Jezusa Chrystusa.Historia Starego Testamentu była katechumenatem, który Bógrobił z Izraelem. Dlatego Kościół adeptom od chrztu dawałkatechezę w 3/4 opartą o Stary Testa- ment, bo uważał, żeprowadząc do Chrystusa najlepiej będzie po- wtórzyć pedagogięBoga. Te katechezy i dziś mogą nam dawać ogro- mnie dużoświatła i radości. Nie można Nowego Testamentu zrozumieć bez Starego. Dlatego- Nowy Testament jest dla nas taki obcy, bo nie znamy StaregoTes- tamentu. Wszystkie pojęcia w Nowym Testamencie pochodzą zeSta- rego i gdy go nie znamy, trudno nam zrozumieć, co znaczy, żeCh- rystus jest Przebłagalnią za nasze grzechy, a komunia man- ną.Wszystko jest przygotowane i zarysowane już w StarymTestame- ncie. Dlatego tak Stary, jak i Nowy Testament sąpotrzebne w Ko- ściele. Teologia chrześcijańska jest już zapowiedziana w StarymTes- tamencie, tylko trzeba znaleźć klucz do Pisma Świętego.Jest nim kerygmat. Jeśli tym żyję, to przyjęte wiarą słowobędzie się we mnie rozwijało w tym kierunku, w jakim jestopisane. Często trzeba uczynić wielki skok z dotychczasowegoprzeżywania Boga i spraw chrześcijaństwa w coś nowego, czegonie doświadczyłem. O ile to uczynię, Księga ta stanie siędla mnie otwarta, da mi ży- cie. Zacznę w niej odkrywać kolejewłasnego życia. Nie trzeba się zniechęcać, gdy pierwszykontakt z tą Księgą jest trudny. Z nią jest tak, jak mówiEzechiel: gdy ją połknął, najpierw poczuł gorycz, ale potemstała się mu słodka. Podobnie stanie się z na- mi, jeślizdecydujemy się karmić tym słowem. Z początku Stary Testamentbędzie trudny, będzie nas w nim raził opis walki, rze- zi, itp.Fakty te brane na płaszczyźnie ówczesnej historii wy- glądająniewinnie. Trzy tysiące lat temu ludzkość i Izrael żyli wstanie barbarzyństwa. Bóg jako mądry pedagog brał tych ludzi- takimi, jakimi byli, nie nakazywał im od razu etyki Kazania na- Górze. Na tym polega katechumenat Boga, że jakby dopasowujesię do możliwości człowieka, bierze jego barbarzyńskiezwyczaje pod opiekę swojego objawienia, powoli oczyszczając je.W porównaniu z innymi narodami tamtych czasów prawodawstwoIzraela okazuje wyższość, jest bardziej humanitarne.Księga Królewska chwali króla Jehu za krwawe rządy,a w jakiś czas później prorok Ozeasz wspominając tewydarzenia piętnuje je jako wielki grzech tego króla. W tymczasie bowiem wzrosła świadomość ludzi i to, co on- giś niebyło złem -- w miarę otrzymywania światła od Boga --do- strzegają i piętnują jako grzech. W przedstawionym na przestrzeni Pisma św.rozwoju łatwo nam zauważyć własny rozwój. My podobniedojrzewając do kolejnych ocen korygujemy poprzednie. Lud Wybranyjest w "drodze"; życie chrześcijan także jest w"drodze", więc podlega ewolucji. Im bliższy jestBóg, tym bardziej się nam objawia i tym ostrzej w Jego świetlewidzimy najmniejszy kurz, jaki w nas jest. Staje się on takinieznośny, że chcemy, aby i od niego Bóg nas uwol- nił. My dziś wiemy, że opisy w Starym Testamencie sąanalogicznym obrazem naszego grzechu, którego Bóg każe namsię pozbyć i wydać mu walkę. Teraz, gdy Bóg dał namświatło i moc, mamy iść, atako- wać, by zwyciężać. Rok temunie było nic, a teraz otrzymuję roz- kaz i zwyciężam, boprzyszedł czas Jego mocy. Zatem dziś dla nas te wszystkiewydarzenia Starego Testamentu pozostają figurą zba- wienia,którego dokonał Bóg przez Jezusa Chrystusa w naszym ży- ciu. 11. Kiedy Kościół będzie Kościołem Chrystusa? Wszystko, co chrześcijaństwo wydaje z siebie, wszystkieformy jego przeżywania -- nawet życie pustelnicze -- musiuwzględniać w sobie tę misję, którą Kościołowi jakoKościołowi powierzył Bóg. Po co Bóg czyni nas chrześcijanami? Po co istniejeKościół? Celem Kościoła nie jest tylko zbawianie dusz. Wimię tej koncep- cji prowadzono wojny święte. Bóg nie powołałKościoła na ziemi, by cały świat stał się chrześcijański,ażeby wróciwszy na sąd, zastać ludzkość w 100%chrześcijańską. Nie o to chodzi, by wszy- scy byli zbawieni wKościele. Gdyby w istocie o to chodziło, to stanchrześcijaństwa w dwa tysiące lat po przyjściu Chrystusa- prowadziłby nas do wniosku, że Jezus jest największymbankrutem świata. W XX wieku od Jego narodzenia tylko 1/3 ludzkości jestchrze- ścijańska. Jest tylko pół miliarda [tu chyba błędnaliczba, może ma być półtora - P.U.] chrześcijan rozmaitychwyznań, wśród któ- rych panuje chaos i zamieszanie. Bardziejuprzywilejowani są ka- tolicy, stanowiący 700 milionów. Pobliższym przyjrzeniu się im stwierdzamy, że tylko 1/3praktykuje, a w skali światowej jesz- cze mniej. Są połacie takzdechrystianizowane we Francji, Hisz- panii, Włoszech, żepraktykuje tam niecałe 1%, co w sumie daje 10% w skaliświatowej. Biorąc zaś pod uwagę zgodność praktyki zżyciem, nasuwają się dodatkowo rozmaite wątpliwości, bo wwielu przypadkach grają tu rolę jedynie względy prestiżowe,rodzinne, tradycja... Na co dzień wielu chrześcijan żyje wartościami niemającymi nic wspólnego z chrześcijaństwem. Mało jestnaprawdę zaangażowa- nych chrześcijan, może 1%. Wobec tejstatystyki Jezus jest na- prawdę największym"bankrutem". W dwa tysiące lat po Jego przy- jściuKościół zupełnie nie spełnił swego zadania. Byłoby topraw- dą, gdyby rzeczywiście Kościół był dla zbawieniawszystkich. Bóg niczego nie ma w nienawiści z tego, co stworzył.Wszystko jednakowo kocha. U Niego nie ma względu na osobę (por.Łk 20,21). Kocha wszystko, każdego szuka i wszystkich pragniena- wrócić. Co więcej, nie wszyscy należący do Kościołamogą mieć pewność zbawienia. Nikt nie ma z góry zapewnionegonieba. Św. Augustyn powiedział: "Bóg ma wśród poganbardzo wielu utajonych wyznawców, a wśród chrześcijan wieluukrytych pogan". W świetle tego zdania nie możnatwierdzić, że poza Kościołem nie ma zba- wienia. Jest zbawieniedla tego, kto w sposób niezawiniony zna- lazł się pozaKościołem. Na szczęście celem Kościoła nie jest włączeniecałego świata w jego instytucjonalne ramy. O misji Ko- ściołamówi sam Jezus: "Wy jesteście solą dla ziemi... Wyjesteś- cie światłem świata" (Mt 5,13-14). Stąd płyniezupełnie inne spojrzenie. Załóżmy, że mały liczebnieKościół będzie bardzo mo- cnym światłem, rozproszy wtedy mrokw ogromnym zasięgu. A w gar- nku rozmaitych potraw wystarczy małailość soli, by utrzymać ich smak. To jest misja Kościoła,który ma być światłem i solą... Bóg wiedział, że cała ludzkość jest w wielkiejciemności i postawił gdzieś wysoko mocne światło, które jaklatarnia morska ma ukazywać drogę. Taką funkcję ma spełniaćKościół wobec świa- ta. Kościół jest w służbie świata.Bycie chrześcijaninem nie oznacza przywileju, lecz powierzonąprzez Boga bardzo odpowie- dzialną służbę wobec pogrążonego wmroku dezorientacji świata dawanie orientacji, prawdziwychwartości, sensu i celu życia. Świat ustanawia sobie prawauznające za wartość to, co nią nie jest; dlatego w nim nie mamiejsca dla słabych. Świat, odszedł- szy od Boga, straciłorientację. Kościół jest także solą. Cały świat przez grzechy jakbyutra- cił smak, sens swego istnienia. Bez soli nie dadzą sięjeść po- trawy. Wystarczy jej odrobina, by wszystkiemuprzywrócić smak. Sól nie może być sama dla siebie. Ma sięrozpuścić. Inaczej jej smak nie przejdzie w to, co ma byćposolone. To jest misja Koś- cioła. Bóg powiedział, że do końca świata będzie taka sytuacja,że część ludzkości będzie pogrążona w mroku, a dla niejbędzie wy- stawiony maszt ze światła. Bóg powiedział, że wrozmaite rzeczy musi pójść sól i właśnie misję solipowierzył chrześcijanom, by nie zepsuło się wszystko. Idlatego ważne jest, żeby światłość była naprawdęświatłem, a sól solą; żeby w świecie nie było pół-- czyćwierćchrześcijan, lecz by w swoim środowisku bylirze- czywiście jak światło i sól, żeby byli uczniami Jezusa, wktó- rych jest to samo życie i treść, co w Panu. Bóg, który zbawia człowieka szukającego po omacku, niemogą- cego Go znaleźć, wychodzi naprzeciw i objawia siebiesamego w objawieniu Starego Testamentu, a najpełniej w JezusieChrystu- sie, który pozostawił tę misję objawiania BogaKościołowi. To zadanie miał na myśli Sobór Watykański II,gdy Konstytucję o Ko- ściele nazwał "LumenGentium" -- "Światłość Narodów".Kościół jest sakramentem i znakiem zbawienia; miejscem, gdziecały świat widzi, że Bóg jest i działa. Taki obrazKościoła ma dawać światu nadzieję, że może spotkaćprawdziwego Boga, widzieć Jego miłość do ludzi i ku Niemukierować swoje drogi: "Aby widzieli wasze dobre uczynki ichwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,16). Czy ludzie mogą bezpośrednio przejść do Boga, nieprzechodząc przez Kościół? Wyobraźmy sobie, że ludzkośćstworzona przez Boga jako jedność została rozbita naposzczególne indywidua, z któ- rych każde jest egoistąskłóconym ze wszystkimi. Załóżmy dalej, że każdy człowiekto jakby maleńka drobina żelaza. W tę rozpro- szoną masęopiłek żelaza Bóg włożył magnes, którym jest JezusCh- rystus i Jego Mistyczne Ciało -- Kościół. Bóg w tym celuto uczynił, żeby te opiłki na nowo zjednoczyć w jednej, nowejro- dzinie. Łaska Boża działa we wszystkich ludziach, nie tylkow chrześcijanach. Bóg katechizuje każdego człowieka w sposóbnie- widzialny faktami jego życia. Łaska Boża zawsze działa wkierun- ku tego centrum, nigdy odśrodkowo. Nikt więc nie możepowie- dzieć, że wystąpił z Kościoła, bo się w nim źleczuje. Fakty nam mówią, że nie wszyscy do tego centrumdochodzą, że ktoś zaczyna się interesować, sympatyzuje zKościołem, ale nie może się zde- cydować na chrzest. Inny niezdradza tego zainteresowania, ale Kościół go absorbuje i wtedyjuż zwraca się w kierunku centrum. Może chciał byćchrześcijaninem, lecz umarł i nie zdążył, ale Kościółzwrócił jego uwagę, on dostrzegł to Światło. To są ci, októrych mówi św. Augustyn, że Bóg ma w świecie swoichwyznaw- ców, którzy się nimi stali dzięki Kościołowi, bo onim coś dał. Niektórzy mocą tego magnesu dochodzą do środka,a dochodzą tam dlatego, gdyż Bóg chce im powierzyć misjęwobec całego świata. Oni nie są chrześcijanami dla siebie,dla swego zbawienia. Koś- ciół nie może stać się dla nichfabryczką produkującą zbawienie dla duszy. Są chrześcijanamize względu na Boga, który powierza im misję wobec całegoświata: być dla niego solą i światłem. Oni się zbawiąwypełniając tę misję. Jest się chrześcijaninem ze względuna innych. Każdy chrześcijanin na mocy konsekracji chrztu jestapostołem odpowiedzialnym za zbawienie drugich. Św. Atanazy, mnich pustyni, nigdy o tym nie zapominał.Żyjąc w odosobnieniu, żył życiem Kościoła, a jeśli byłotrzeba ratować sytuację w Aleksandrii, szedł ją ratować.Pustelnicy żyli dla tej misji, o niej też żaden zakon niemoże zapomnieć, wyłamać się z ogólnochrześcijańskiejmisji Kościoła. W jaki sposób Kościół tę misję wykonuje? Mając w sobieżycie Boże, to które przyniósł Chrystus, Kościół nietylko głosi sło- wami, lecz przede wszystkim faktem, że w samychchrześcijanach jest obecna owa substancja chrześcijańska,miłość w wymiarze krzyża i jedność Kościoła. Dzięki temuKościół jest solą i świa- tłem. Gdyby tego nie miał, ludzieorzekliby, że głosi utopię. Świat jest również katechizowany przez diabła, ale tenzabie- ra się do tej roboty o wiele poważniej niż my wKościele. Szatan katechizuje nie słowami, lecz faktami.Katecheci uczą, że Boga trzeba kochać i chodzić dokościoła, lecz dziecko w domu widzi co innego. Słowa i faktysię nie zgadzają. Mówimy o miłości bli- źniego, a dzieckowidzi w domu rozdarcie i inną skalę wartości, te fakty gouczą. Młody człowiek z pełną wiarą wchodzi w małżeń- stwo,potem jednak jest zdradzany. Mąż nie mówi konferencji omi- łości, lecz zdradza i w ten sposób katechizuje. Młodziprzestają wierzyć w miłość, widzą piekło w życiu. Ludziesą katechizowani faktami, rozpychaniem się w biurach, zdradą,sprytem, itp. Pie- niądz jest wyznacznikiem ich wartości. Zakonyrównież przenika ten typ katechezy. Młody człowiek wnowicjacie przechodzi forma- cję ideałów, a potem życie daje muodmienną katechezę. Powoli widziane i słyszane fakty tworząmu w głowie nową syntez. Nikt w zakonie ideałów na serio nie bierze, bo są nieosiągalne, więc nie ma co się tym wszystkimzbytnio przejmować. Trzeba na wiele spraw przymknąć oko. I tojest moc szatańskiej katechezy. W ten sposób cały świat jestkatechizowany. Kościół wobec tej brutal- nej i potężnejkatechizacji nie może stanąć tylko ze słowem. Po- winien być"światłem" i faktami wybijać klin klinem. Jeśli są dokoła ludzie niewierzący w miłość, toKościół powi- nien pokazać im konkretne osoby, wspólnotykościelne, parafie, w których widać, że panuje miłość,kierująca się zupełnie inną lo- giką. Miłość w wymiarzekrzyża według zasady nie opierania się złu, a nie tamiłość Barabasza, którą wszyscy dokoła widzą, gdy- żuważają, że inaczej niczego nie osiągną. Ileż takamiłość zos- tawia ofiar, pokrzywdzonych, itp. I nikt nie wierzy,że może być inaczej. Nagle Kościół pokazuje, czym jest,jakim życiem żyje: popatrz, jest na ziemi możliwa innamiłość, wspólnota, w której starzy obok młodych mają swojemiejsce. Tych różnych ludzi moc Chrystusa łączy, są razem.Takie fakty musimy pokazać ludziom, tym ich ewangelizować.Ludzie patrzą, widzą i korygują swój sąd. Może wtedyzapytają: "Dlaczego potraficie tak żyć, skąd się to uwas bierze, czy jesteście tak specjalnie dobrani?" Gdy wasza- pytają: "zdajcie sprawę z waszej nadziei", możecieodpowiedzieć: wszyscy byliśmy ludźmi, a każdy rzadkim okazemz ZOO, mającym różne wady. Ale usłyszeliśmy słowoEwangelii, które nas zjedno- czyło. Przeszliśmy przez kłótnie,ale Chrystus był mocniejszy. To On scala. Taki znak dopiero przykuwa ludzką uwagę. Oni mogą terazsłu- chać Ewangelii i zrozumieć, że Jezus nie jest papierowymZbawi- cielem, o którym nie słyszeli, aby tu na ziemi kogośwyzwolił. On działa naprawdę. Ma moc stwarzania kochającychsię rodzin. Takimi rodzinami powinny być parafie, a jeszczebardziej wspól- noty zakonne. W nich winien zobaczyć światobecność tej miłości w wymiarze krzyża. Znak ten jeszcze bardziej się potęguje, gdy do Kościołaprzy- bliży się ta kategoria ludzi, którzy w zetknięciu z nimczują się zagrożeni w swych poglądach i stają się dlaKościoła "Juda- szami", prześladowcami. Jezus miałswoich prześladowców i będzie ich miał do skończeniaświata. Pojawienie się ich jest zawsze dowodem, że Kościółnie zboczył ze swej drogi. Jezus powiedział, że gdy przyjdziemoment, iż wszyscy dookoła będą nas chwalili, gdy niebędziemy mieć wrogów, to znak, że staliśmy się fałszywy- miprorokami, że nie mówimy światu prawdy. Pierwsi chrześcija- niewiedzieli, że ich droga prowadzi przez męczeństwo na krwawą- śmierć i decydowali się na to, jako na coś nieodłącznego.Jak długo ktoś jest przeciętnym chrześcijaninem, nikt jegowiary nie zauważa. Ale gdy się zacznie coś nowego, gdy naserio bierze Ka- zanie na Górze, wtedy od razu pojawi się wróg,który chce go zniszczyć. Robi mu awantury, naigrawa się. Kościół ma swoich wrogów, a każdy chrześcijaninprzejdzie swoją godzinę. Termin "godzina" jest bliskiJezusowi, który mó- wił: "Jeszcze nie nadeszła mojagodzina", "nadeszła moja godzi- na"(J 2,4; J 17,1).To jest godzina męki. Kościół ma również ta- ką godzinę;dopełnia to, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa (Kol 1,24).Uzupełnia nie w tym sensie, że Chrystusowi brak cze- goś doskuteczności tych cierpień, lecz Chrystus pragnie cier- pieć ażdo skończenia świata w nas, w swoim Kościele. Pragnie, by wKościele istniało to misterium wchodzenia w śmierć iodnaj- dywania w niej życia. A jest to możliwe dzięki istnieniu tych, którzy nas prześladują. Daj się przybić do krzyżatak, jak Je- zus. Misja chrześcijan kończy się na GórzeKalwarii. Tym faktem chrześcijanin pokazuje światu, że w nimżyje Jezus Chrystus, bo po ludzku jest to niemożliwe. Ktośmoże oddać życie za przyja- ciela, ale nie za wroga. Tego sięnie spotyka. To jedyna szansa nawrócenia dla prześladowców.Tak się nawrócił Paweł, gdy asys- tował przy śmierciSzczepana modlącego się, by Bóg przebaczył prześladowcom.Kościół również w ten sposób daje życie światu. Jesteśmy przerażeni, że Kościół jest mały, a połacieludzkoś- ci są nie objęte ewangelizacją. Tymczasem Kościół,jeśli jest naprawdę sobą, nawraca się, otwiera na dar Bożejmiłości, która daje parafianom nowe życie. Jej niewymierneskutki ujrzymy, gdy będziemy zbawieni. Rzucą się nam na szyjęnieznani ludzie i po- wiedzą: "Dzięki tobie jesteśmyzbawieni". Ewangelizacja dopiero wtedy ma sens, gdy jest wnas życie Jezusa -- nowa forma miłoś- ci. Kościół musi ewangelizować, ponieważ taki jest planzbawie- nia. Bóg nie jest obojętny na fakt, że ludzkość cierpiz powodu grzechu, z powodu braku miłości, dlatego zsyłaJezusa. W Nim udowadnia światu, że to świat jest zabójcąBoga--Człowieka, a w Jego zmartwychwstaniu daje człowiekowiprzebaczenie i możliwość nowego życia. To nowe życie zeszłona ziemię w wieczerniku w dniu Zielonych Świąt i zbudowałowspólnotę. Dzięki temu te zbaw- cze fakty mogą dotrzeć doświadomości innych ludzi, bo istnieje ktoś powołany przezJezusa, aby szedł i głosił ludziom słowo Ewangelii. "Jajestem z wami, aż do skończenia świata"(Mt 28,20) -- zwami nauczającymi. To jedyna droga, żeby ludzie mogli wejść wzbawienie Boże. Kościół się rozszerza poprzez świadectwoewan- gelizacji. Paweł to rozumiał, więc mówił: "Biadami, gdybym nie głosił Ewangelii" (1 Kor 9,16), i za nim podziś dzień powtarza to Kościół św. W orędziu misyjnym Jan Paweł II powtórzył to samo:"Biada mi...". Nikt tego imperatywu nie poczuje, gdynie dozna na sobie skutków Ewangelii. Kto jej nie słyszał, wnią nie uwierzył, nie widzi po swoim życiu, że znajduje sięna tej linii. Gdy umarły i zmartwychwstały Jezus w"słowie życia" i sakramentach coś nowego we mniebuduje, otwiera mi nowe horyzonty, wówczas zaczynam ina- czejżyć w swojej wspólnocie, inaczej budować w niej wspólneży- cie doświadczam mocy Boga i to mi daje radość. Wtedyrozumiem, że tego daru nie można chować dla siebie, pojawiasię potrzeba świadczenia o tym. Każdy chrześcijanin jest z natury swojej apostołem.Pierwotny Kościół do II w. nie znał zorganizowanej pracymisyjnej. Chrześ- cijaństwo rozszerzało się drogą kontaktówosobistych. Przy oka- zji załatwiania interesów szeptano sobieEwangelię. Tak się ona wtedy rozchodziła i tak znów powinnobyć. Spójrzmy na życie na- szych wspólnot. W parafiach wszystkojest sformalizowane, anoni- mowe, no i są to duże konglomeraty.Ludzie szukają wspólnot mi- łości w zakonach i jeśli tego nieznajdują, tym większe jest zgorszenie. Misja Kościoła, w której musimy uczestniczyć, z wielkim"na- tręctwem" wzywa nas do nawrócenia. Jezus zapytanas kiedyś na sądzie Bożym: "Coście zrobili z moimplanem zbawienia?... Czy w waszych wspólnotach była jedność?Czy nie panoszyła się wśród was małostkowość?...".Póki Pan daje czas, róbmy rachunek sumie- nia bez strachu iprzesadnego poczucia winy. Jesteśmy pełni dob- rej woli, tylkonic nam nie wychodzi. Jezus ma moc stwarzać nowe życie, dawaćnową miłość i budować nowe wspólnoty. Obyśmy umieli robićużytek z Chrystusa Zbawcy, uwierzyć Mu naprawdę i chcieć, abyOn tę moc wśród nas wykazał. 12. Śluby Dekret Soboru Watykańskiego II o odnowie życia zakonnego w 5punkcie mówi: "Całe bowiem życie swoje oddali nasłużbę, co stanowi szczególną konsekrację. Ta konsekracjakorzeniami sięga głęboko w konsekrację chrztu i pełniej jąwyraża". Jeżeli tak się rzeczy mają, to poruszone na rekolekcjachs- prawy wynikające dla nas z faktu naszego chrztu, mająrównież bezpośredni związek z życiem zakonnym, bo onowyraża to samo po- wołanie, tylko przeżywane w bardziejintensywnej formie. Konsekracja chrztu ma cztery znamiona: 1. Bóg włączając nas w nurt życia Trójcy Świętej, chcebyśmy mieli wspólnotę życia z Ojcem, Synem i Duchem Świętym(por. 1J 1,3). 2. Włączenie w cyrkulację życia Bożego stwarza więzitakże między nami, czyniąc z nas w Kościele jednąwspólnotę -- rodzi- nę, co jest istotne dla Kościoła: byćwspólnotą jedności i miło- ści. Inaczej całe przepowiadanieKościoła przestaje być wiarygo- dne, bo nie może wykazać siężadnymi faktami przemawiającymi za skutecznością głoszonejprzez niego Ewangelii zmieniającej ludz- kie życie. 3. Czyni z Kościoła Lud Boży będący w drodze doeschatologii, tzn. do swego ostatecznego spełnienia. Wymiareschatologiczny jest bardzo ważny dla Kościoła nastawionego --podobnie jak Lud Izraela -- na przyszłość. Akceptuje to, cobyło w przeszłości, w teraźniejszości i odczytuje dla siebiewolę Bożą świadom, że je- go droga zmierza do NiebieskiegoJeruzalem. Dlatego chrześcijańska pieśń mówi o zbroi, jaką powinie- nprzyodziać chrześcijanin: "Stańcie więc do walkiprzepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którymjest sprawiedli- wość, a obuwszy nogi w gotowość głoszeniaDobrej Nowiny o poko- ju. W każdym położeniu bierzcie wiaręjako tarczę... Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, tojest słowo Boże" (Ef 6,14-17). Hełm zbawienia maprzypomnieć chrześcijaninowi, że winien prze- bywać tam, gdziechwalebny Chrystus, bo tam również zmierza całe Ciało. 4. Konsekracja chrztu odróżnia nas diametralnie od świa- ta.Czyni z Kościoła -- z wierzących -- rzeczywistośćistniejącą na tej ziemi, lecz kierującą się zupełnie innąlogiką, innymi prawami, niż cały świat. Jeśli zapominamy otym, co nas wyróż- nia, pozostaje tylko chodzenie do kościoła,sutanna i habit. Mu- simy się różnić czymś wewnętrznym,głębszym stylem życia. Takie cechy nadaje Kościołowikonsekracja chrztu. Kościół w czterech pierwszych wiekach, jak długo byłprześla- dowany, z grubsza ukazywał cechy, jakie na nim wywierałchrzest. Były grzechy, herezje, skandale, lecz w całościKościół był rze- czywiście wspólnotą, w której dominowałamiłość. Prześladowania przypominały mu, że nie ma tustałego miejsca, że zmierza do oj- czyzny niebieskiej. Mówiono onich: "Patrzcie, jak oni się ko- chają", albo"Popatrzcie, jacy to szaleńcy". Zwracali na sie- bieuwagę. Gdy Kościół wyszedł z okresu prześladowań i stał sięKościo- łem państwowym, sytuacja zmieniła się. Napłynęły doniego całe narody, z którymi nie sposób było robićdokładnej drogi przygo- towania do chrztu, co sprawiło, żeKościół tracił swój radyka- lizm, swój specyficzny aromat.Rozchodzi się wszerz w społeczeń- stwa, co ma dobrą stronę,lecz stając się Kościołem mas, topi wiele z tych wartości,które takim blaskiem jaśniały w pierw- szych wiekach. Zatracasię wspólnotowość Kościoła, ów rys escha- tologiczny --czekanie na przyjście Pana. Pierwsi chrześcijanie oczekiwalitego faktu jak czegoś bliskiego. Powoli zaciera sięś- wiadomość inności od świata. Mentalność świata wkradasię do Ko- ścioła. Przed chrztem i po chrzcie popełnia się tesame grze- chy... W tej sytuacji Bóg ratuje istotne dlachrześcijaństwa wa- rtości wzbudzając życie zakonne. Najpierwpustelnicze, a potem w różnych formach: na Zachodzie św.Benedykt, na Wschodzie św. Ba- zyli. Później inne, zależnie odpotrzeb. W tych małych, nowych wspólnotach ma się uratowaćto, co przestaje być widoczne w wie- lkim Kościele. W nich mabyć widoczne to, co powinno cechować cały Kościół. Bóg tozadanie powierzył zakonom, by przede wszys- tkim były wspólnotąmiłości. Jeżeli w zakonach Kościół występuje w bardziejintensywnym stopniu, to i ta fundamentalna cecha Kościoła winnajaśnieć z większą siłą i blaskiem Chrystusazmartwychwstałego. By pełniej objawić światu swoją moc Pan,nie tylko potrzebuje świętych jed- nostek, lecz także świętychwspólnot. Jezus bowiem pragnie obja- wiać swoją moc, miłość,Siebie samego jako Pan zmartwychwstałego i władca nad tym, coludzi dzieli. A do tego objawienia potrze- buje braci, którzy siękochają i w tej miłości objawiają Jego samego. Miłość wwymiarze krzyża winna być w centrum wszystkich reguł,konstytucji, jakie poszczególne zakony tworzą. Najgłęb- szymich sensem winno być umożliwienie, kanalizowanie życiamiło- ści, nadawanie mu specyficznego kolorytu. Jeśli tym niesą, to zasługujemy na zarzut u Boga, że "zaniedbujemyprzykazania Boże dla ludzkich tradycji", stawiając jewyżej niż Boże przykazania. Zakon jest zawsze dla człowieka,by pomóc mu żyć z Bogiem i wy- pełniać Boże posłanie, a nietylko zewnętrzne ludzkie reguły. O tym trzeba pamiętać. Ówpierwszy rys -- nasze zorientowanie się na Boga -- ajednocześnie wymiar eschatologiczny i nasza inność od światawyraża się ślubami. 13. Ubóstwo "Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkichsił" -- ozna- cza nie tylko siłę fizyczną, ale imajętność, którą człowiek po- siada, substancję, jakądysponuje. Inaczej mówiąc, będziesz mi- łował Pana Boga całąswoją majętnością, wszystkimi pieniędzmi, któremasz. To wyraża nasz ślub ubóstwa. Nie można gosprowadzić do tego, że mamy to wszystko, co ludzie w świecie,tyle że za aprobatą przełożonych. Gdy chodzi o ubóstwozakonne nie wystar- czy jedynie zależność w używaniu dóbr.Trzeba w duchu i w rze- czywistości być ubogim, mającym skarby wniebie. Istotą ubóstwa jest mieć skarb w niebie, pozbyć sięzabezpieczenia, jakie daje pieniądz, ulokować je w Bogu.Zabezpieczeniem moim jest Pan i On mi wystarczy. Wiem, że niezginę, gdy On jest ze mną. On mi z dnia na dzień dapożywienie. Taka postawa cechuje św. Pawła: "Ja bowiemnauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jes- tem.Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich wo- góle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głódcierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę wTym, który mnie umacnia" (Flp 4,11-13). Sensem ślubuubóstwa jest to, że moim oparciem winien być Pan, a niepieniądz. To prowadzi do ubóstwa ducha, o którym piszą mistycy: św.Te- resa od Jezusa i św. Jan od krzyża. Zgodzić się żyć wcałkowitej tymczasowości, rezygnując całkowicie z własnychplanów na przy- szłość. Nawet robiąc je, potrafić z nichrezygnować. Żyć logiką faktów, umiejąc z nich czytać wolęBożą. Na fakty pada światło z czytania słowa Bożego, a onepowoli stwarzają w nas umiejętność czytania dwóch słówBoga: historii naszego życia i słowa zapisa- nego wPiśmie św. W ubóstwie ducha mam zdać się naten nurt w ca- łkowitej wewnętrznej ciemności nie wiedząc, cosię ze mną sta- nie, gdzie mnie Bóg pośle. Ubogich wedługBiblii cechuje goto- wość na wszystko, nawet nautratę tego, co mają, a także na przyjęcie tego, co daje imPan. Żyć w niepewności mając jedynie Boga "wplecaku", ciesząc się Nim, bo On mnie wypełnia. Do tego- ma prowadzić nasz ślub ubóstwa. Jeżeli Bóg da nam łaskę poczucia smaku takiego życia, żePan naprawdę poprowadzi nas przez całkowite ciemności, że nicnie wiemy i sami niczego nie planujemy, nie bronimy się, gdycoś się zmienia, to wówczas zaczyna się w nas nowa jakośćżycia, jak u św. Franciszka z Asyżu. W takiej postawie widaćwyraźnie rys es- chatologiczny. Tu, na ziemi, nie zapuszczamykorzeni, wędrując do prawdziwej Ojczyzny. Ubóstwo ma także rys apostolski, co obrazuje scena z boga- tymmłodzieńcem (por. Łk 18,18-23), chociaż ta perykopa nie jes- tbiblijnym fundamentem ślubu ubóstwa. Pierwsi chrześcijaniesto- sowali to słowo do wszystkich chrześcijan, wystawiając napróbę kandydatów do chrztu: "Wyzbyj się pieniędzy, bysobie uświado- mić, że to nie pieniądz, lecz Bóg jest dlaciebie oparciem, by nikt cię nie mógł przy pomocy pieniądzatrzymać w niewoli, w za- leżności od siebie". Gdy tejumiejętności zabrakło, w czasie prześladowań chrześcijaniebardzo łatwo wpadali w rozmaite puła- pki i odchodzili. Z Ewangelii znamy jeszcze inną sytuację (por. Mt 19,27-30;Mk 10,28-31; Łk 18,29-30). Tam apostoł Piotr mówi: "Otomy opuści- liśmy wszystko i poszliśmy za Tobą...".Odpowiedź Jezusa może być fundamentem naszego ślubu ubóstwa:"Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dziecii pól z powodu Mnie i z powo- du Ewangelii, żeby nie otrzymałstokroć więcej teraz, w tym cza- sie, domów, braci, sióstr,matek dzieci i pól, wśród prześlado- wań, a życia wiecznego wczasie przyszłym" (Mk 10, 29-30). Tę obietnicę chrześcijanie rozumieli jako zachętę dożycia nie opartego na pieniądzu, jako trwałą formę życiadla Królestwa Bożego. Tę radę praktykowali pierwsi wędrownimisjonarze, którzy katechizowali, zanim Kościół zorganizowałswoją działalność. Wy- chodzili ze wspólnoty--matki do innegomiasta, przepowiadali ki- lka miesięcy, zakładali nowy Kościółi szli dalej, a Koś- ciół--matka wysyłał tam swoichprezbiterów. Ci wędrowni katechi- ści stosowali taki styl życiajako stałą formę, a nie jednorazo- wy akt. Wolność od pieniądza ma nas uskrzydlać do apostolstwa,odróż- niać od ludzi, być dla nich wielkim świadectwem, żepieniądz nie jest dla nas ukrytym bożkiem. Tędy płyniegłówna żyła idolatrii człowieka, choć mu się wydaje, żema jeszcze inne problemy. Ale kiedy dobierzemy się do dna,okazuje się, że u spodu jest pie- niądz. W świecie wszystkimrządzi pieniądz , żeby go mieć więcej i nie przepuścićżadnej okazji. Kościół i zakony -- jako intensywniejsza forma Kościoła-- mają pokazać, że w ich życiu jest inaczej. Zakon winiencałym sobą ukazywać, że jest szczęśliwy bez pieniądza. Czymy z tym nie mamy problemów? Skonfrontujmy siebie jakoprzełożonych. Jeś- li przełożony ma "węża" wkieszeni, to nie jest oszczędność. Z prawdziwym pojęciemubóstwa absolutnie nie idzie w parze skąpst- wo. Skąpstwo raczejzdradza, że w sercu masz miłość do pienią- dza. Kamuflujemy totwierdzeniem: "to nie moje, to zakonne". To prawda, żetrzeba szanować dobro ogólne. Ale też prawdą jest, żekochasz pieniądz, co wychodzi na jaw, gdy nim obracasz. Wte- dyokazuje się, jaki on ważny. Zawsze jako pierwsza pojawia się- myśl "ile to kosztuje?". To świadczy, że w duchujesteś adorato- rem pieniądza. Trzymanie rzeczy pod kluczem przed siostrami... Dlaczego ta- k?Ślub ubóstwa winien być na usługach miłości, która nigdynie powinna być zepchnięta na drugie miejsce. Pieniądz winienbyć na usługach miłości Boga i wszystkich, którzy są wdomu. Wtedy spe- łnia swój nie abstrakcyjny, lecz konkretny cel,gdy daje się ka- żdej podwładnej to, co jej rzeczywiście jestpotrzebne i o co ona prosi. Hojność taka, jak hojność Boga.Skąpstwo jest jedną z rzeczy jak najdalszych od Boga. On sięnie daje prześcignąć w hojności. 14. Czystość Ślub czystości wiąże się z tą częścią przykazaniamiłości Bo- ga, które mówi: "Będziesz miłował Bogacałym swoim sercem". Całe moje niepodzielne serce jest dlaBoga. Nie ma we mnie tej sytua- cji, o której mówi św. Paweł w7 rozdziale 1 Listu do Koryntian, podsumowującgo zdaniem: "Chciałbym, żebyście byli wolni odutra- pień". W Księdze Rodzaju Bóg mówi omałżeństwie bardzo ważną rzecz: "Nie jest dobrze, żebymężczyzna był sam" (Rdz 2,18). Dlatego postanowiłstworzyć Adamowi zwierzęta, lecz okazało się, że nie o tochodzi. Stworzył mu więc Bóg towarzyszkę, czyli stworzyłcz- łowieka jakby w dwóch wersjach: mężczyznę i kobietę. Icałą is- totą skierował ich ku sobie, tak że pełnięczłowieczeństwa osią- gają dopiero wówczas, gdy dwie stronyłączą się razem. Tę prawdę mity babilońskie próbowały wyjaśnić w tensposób, jakoby na początku był jeden dwupłciowy człowiek.Pismo św. wy- jaśnia to inaczej, głębiej. Wczasie snu Adama Bóg wyjmuje z je- go ciała część żebra, zktórego tworzy niewiastę. Wtedy Adam rozpoznaje w niej"kość z mojej kości i ciało z mego ciała". Są- więc przeznaczeni dla siebie. Jest to bardzo ścisłezespolenie. Małżeństwo jest bardzo głęboko wpisane w naturęczłowieka. Po- wiedział to sam Bóg. Jeżeli tak się sprawymają, to mamy do wy- boru dwie drogi: albo poszukaj sobie mężalub żony, albo wybierz na oblubieńca Jezusa Chrystusa i miej zNim bardzo bliski, inty- mny kontakt. Inaczej grozi ci gwałtzadany własnej naturze. Zdziwaczenie, pokręcenie własnejpsychiki, szukanie zaspokojenia w najrozmaitszych namiastkach. Jest w nas swoisty głód -- głód ludzkiej miłości -- orazlęk przed pustką i samotnością. Albo więc zupełnieprzylgnę do Jezu- sa, albo zdziwaczeję. Ten poważny problemnatury ludzkiej powi- nien nas popychać do modlitwy, dotraktowania serio swego życia zakonnego, do głębokiejprzyjaźni i zażyłości z osobą Chrystusa i Jego misją.Inaczej natura nasza będzie szukała ujścia, jeśli nie wkontaktach z płcią przeciwną, to w partykularnychprzyjaź- niach, w przywiązywaniu się do rozmaitych osób.Przełożeni mają po temu większe możliwości, podwładni sąna nich skazani, jeżeli zechcą się do kogoś przykleić, abystąd czerpać życie, mieć ko- goś bliskiego, kogoś, kto cię rozumie... Uwaga! To jest poważna sprawa! Wielką pomocą będzie tu modlitwa. Trzeba, żebyś w ciągudnia miał żelazny kwadrans -- w ramach przepisanych ustawamimodlitw -- z którego nigdy nie zrezygnujesz. W tym czasie stójprzed Pa- nem, bądź w Jego obecności wyciszony wewnętrznie.Kiedy przycho- dzą roztargnienia, sięgaj po akty ewangeliczne np.modlitwę trę- dowatego: "Jeśli chcesz, możesz mnieoczyścić", "Ulituj się nade mną Synu Dawida"itp. Ta modlitwa sprawia, że stajemy w głębo- kiej prawdzieprzed Bogiem. Warto modlić się z przeświadczeniem, że siedzęw przedpokoju i czekam na audiencję u kogoś wielkiego. Pan jestzainteresowany naszą modlitwą, chce być z nami, prag- nienawiązać intymny kontakt. Siedź, czekaj i wołaj: "Panie,od- daj mi to, co mi się należy, a należy mi się Duch Święty,życie w Tobie i Twojej miłości, zwróć mi to". Byćmoże poczujesz, że Bóg jest tobą zainteresowany i pojawi sięw tobie światełko, po- czujesz głód, by następnego dnia znówprzeżyć ten kwadrans i to może rosnąć. Powyższe doświadczenie tworzy w duszy głęboką,wewnętrzną toń, która wysuszy naszą lepkość, przestaniemybyć łasymi na afekty, spojrzenia, pochwały. Po stracieprzyjaciela nie będzie- my zaraz szukać następnych. Wystarczynam przyjaźń i miłość Pa- na. Trzeba zazdrośnie bronić tegokwadransa, za wszelką cenę, na przekór zmęczeniu. Mieć wręku Pismo św. -- miecz Ducha, praw- dziwąbroń chrześcijanina. W miarę obcowania z nim, odsłania swojągłębię. W ślubie czystości aspekt eschatologiczny jaśnieje pełnymb- laskiem, gdy całym życiem wołam: "Bóg miwystarczy!!!". Wtedy jest tak, jak kiedyś będzie w niebie.Ten nowy wymiar życia rea- lizujemy już tu na ziemi, jesteśmyszczęśliwi, żeśmy Go znaleź- li. Tym samym wołamy światu:"Tylko Bóg jest absolutem, żaden człowiek". W tensposób jesteśmy znakiem tych zaślubin, jakie istnieją międzyChrystusem, a Jego Oblubienicą -- Kościołem. Ten ślub jestźródłem wielkiej energii apostolskiej: "dla Królestwa- Niebieskiego sami zostali bezżenni" (Mt 19,12). Poszliśmyza wezwaniem. Teraz o to chodzi, by ono trwało i wypełniałosię treścią życia, które ten ślub wyraża. 15. Posłuszeństwo "Będziesz miłował Boga całym swoim umysłem", toznaczy kochać całą swoją inteligencją, jakby z niejrezygnując. Zaakceptować całkowitą inność Boga, Jego nademną plany. Przez posłuszeństwo oddaję Bogu po prostu mojeżycie, historię, przyszłość. Mówię TAK na absurd historii.Akceptuję to, że Bóg rządzi moim życiem, które powierzam wręce swoich przełożonych. Wierzę bowiem, że przez nichprzychodzi do mnie wola Boga. To rzeczywiście jest trudnaofiara. My bardziej niż ludzie w świecie tego doświadcza- my.Ciągle jestem do dyspozycji. Bywa, że robię to, do czego niemam przygotowania. Niekiedy kilka rzeczy naraz. Często sta- jemywobec dylematu: rozbiję się o skałę, będę walczyć, albozaa- kceptuję dostrzeżoną w tym wolę Bożą. Przez ten ślubczłowiek uderza w samo sedno straszliwej rajskiej pokusy:"Będziecie jako bogowie". Nie będę "jakobóg", dając życie w ręce przełożonego. Anachoreci egipscy ratowali to, co w Kościele zaczęłozanikać -- tęsknotę, żeby być ostatnim, żeby być zeswoim Mistrzem w ta- jemnicy Krzyża. Jednego spośród siebie,niekoniecznie najmędr- szego, będziemy słuchać jak Boga. W tensposób Kościół niesie wartości, których nie ma w świecie.Przez ten ślub naśladujemy posłuszeństwo Pana aż do śmiercikrzyżowej. Nie chodzi o posłu- szeństwo bierne, infantylne. Bóg może mieć bezpośrednią więź z podwładnym. Możewymagać czegoś, co jest sprzeczne z tym, co akurat pełnię zposłuszeńst- wa. Co wtedy robi ktoś naprawdę posłuszny? Idziedo przełożonego i odważnie przedstawia sprawę. Jeśli takchce Bóg, to sam pokie- ruje sprawą tak, że przełożeni touznają. Czekaj, dyskutuj i proś odważnie, ale na końcusłuchaj. Po tym rozpoznają, że to Boża sprawa. Pan ma z namidwojaki kontakt: bezpośredni, a zara- zem wymagający autoryzacjiprzełożonych. Tak się w Kościele zwy- kle odbywają rzeczyBoże, aby nikt nie uległ złudzeniu. 16. Przełożeńska strona posłuszeństwa Bóg przełożonym powierzył bardzo odpowiedzialne zadanie:po- średnika między Sobą a podwładnymi. Trzeba to szanować iprosić o światło, by umieć Jego głos, czy światłoautentycznie wypróbo- wać, zrozumieć, nie przypisując sobienieomylności. To prawda, że Bóg zbawi podwładną, gdyposłucha błędnego polecenia, lecz to nie zmienia faktu, żeprzełożona odpowie za błąd. Nie należy pragnąćprzełożeństwa. Czy sprawuję władzę w sposób dyktatorski, celebrując ją,st- warzając dystans i atmosferę sztuczności w domu? Za to Bógzga- nił Dawida, który miał pokusę, aby rządzić na sposóbtyrana. Trzeba być wśród podwładnych naturalną, jakby jednąz nich, żeby nie powstawała radość, gdy przełożonawyjeżdża z domu...Czy nie przyzwyczajam się do pożytków,jakie ciągnę z władzy? Czy ona nie daje mi poczucia wolności,bo na górze mniej obowiązuje praw? Nieraz rządzący sąwyjęci spod wszelkiego prawa. Sami je dyktują, im zaś wszystkouchodzi bezkarnie. Zakony są czymś in- nym niż świat, więc ina tym odcinku winna być widoczna różnica. Przełożeni mają z władzy pożytek. Sami decydują o swoimwyj- ściu, wyjazdach itd. Dobrze, że tak jest, ale z tym łączysię niebezpieczeństwo stosowania innej miary do siebie, a innejdo podwładnych. Dla siebie liberalna, dla innych brakprzyzwolenia na rzeczywiste potrzeby. Trzeba mieć więcejnieufności do sie- bie, podejrzliwości, co mną kieruje.Przełożona także winna tę- pić lizusostwo. Są typy, dlaktórych afekt przełożonych jest ba- rdzo ważny, chcą wkraśćsię w łaski. Tępić należy przychodzenie ze skargami, bo tostraszna plaga życia zakonnego. Tam, gdzie należy cośpowiedzieć i pomóc, z reguły jest cisza, a z głupst- wami sięleci. Nie uszczęśliwiaj podwładnych na siłę. Są pewne typy, których już się nie zmieni. Trzeba zostawić ich Bogu. Czy niemasz tendencji narzucania swoich upodobań, porządku dnia, botak wydaje ci się lepiej? Trzeba wyczuć, co reszta o tymmyś- li. Nie zniewalajmy innych, nie odbierajmy im wolności. Todzie- li nasze wspólnoty. 17. Co zrobić, by owoc rekolekcji był trwały? Sprawa modlitwy i czytania Pisma św. jest tudecydująca. Żeby to mogło istnieć, musi być prawdziwa,oparta na fundamencie Bo- żego Ducha, więź wspólnotowa, którajak papierek lakmusowy wyka- zuje, czy siostry wzajemnie nie bojąsię siebie, mogą być wobec siebie szczere, mówić owłasnych, głębokich problemach. Jeśli jest inaczej, to znak, że czegoś we wspólnocie brak,że między nami jest bariera, której nie zniosą nakazy. Niemożna narzucić wspólnych form czytania Pisma św.To nie wyjdzie. Jeśli tak jest, to tym bardziejistnieje potrzeba obwarowania wszyst- kiego modlitwą i słowemBożym. Bóg po tej nici poprowadzi dalej, wzbudzi charyzmatyka,który będzie wiedział, jak to przeszczepić na dany grunt. Jeżeli wejdziemy w plany Boże względem nas, uda się namna- wiązać z Bogiem intymny kontakt, to życie będzie dla nas idla naszej wspólnoty wspaniałe. Trzeba zaufać, bo Bóg kochazakony i swój Kościół. On tylko czeka na nasze przyzwolenie,ale wszystko zaczyna się od mego nawrócenia, bez oglądaniasię na innych. Wa- żna jest moja modlitwa, mój kontakt z Bogiemi Jego słowem. Re- sztę zostawmy Jemu, by uczynił, co Jemu siępodoba! 18. Homilia na zakończenie rekolekcji 2 Sm 11,1-12,7 pierwsze czytanie J 6,14-35 Ewangelia Słowa dzisiejszej Ewangelii Jezus wypowiedział niedługo po- rozmnożeniu chleba, gdy chciano Go obwołać królempolitycznym. Ale Jezus usunął się wtedy na górę, aapostołów wysłał samych, by się przeprawili na drugąstronę. Ludzie widzieli apostołów odpływających bez Jezusa.Szukają Go, ale nie znajdują. Wtedy Jezus dokonał innego cudu-- chodzenia po falach jeziora, zapo- wiadając w nim swojeZmartwychwstanie dla dobra Kościoła.. Wi- dział, żeapostołowie się męczą, więc przyszedł do nich po wo- dzie,wsiadł do łodzi i przeprawił ją na drugi brzeg. Tymczasem- tłum, czekając na Jezusa, dowiaduje się, że On już jest zapos- tołami. Nie rozumiejąc tego, pytają Go, jak tu przyszedł.Jezus patrzy jednak głębiej w serca ludzi i mówi: troszczyciesię je- dynie o pokarm, który ginie. Nie róbcie tak naprzyszłość, ale troszczcie się o pokarm, który trwa nawieki, a który da wam Syn Człowieczy. Człowiek według ciała przychodzi na świat razem znarodze- niem. Ciąży na nim grzech pierworodny. Ten człowiek nieznajduje swego życia w Bogu, ale szuka tego życia w rozmaitychrzeczach. O tym wiele mówiliśmy. Po tym czego szukamy, możemysię przeko- nać, że my także szukamy przemijającego pokarmu. Aon ani trwa, ani nasyca. Szukamy pokarmu ludzkiego uznania,samozadowolenia, które nas ogarnia po dobrze wykonanymobowiązku, w pochwale, dobrze przeczytanej książce, nawet wzewnętrznej stronie rekole- kcji, bo nam odpowiadarekolekcjonista. To wszystko może być przemijającym pokarmem.Minie jakiś czas i znowu jesteśmy głod- ni. Dlatego Jezus nammówi: "Szukajcie nie tego pokarmu, który przemija, aletego, który trwa na wieki." (por. J 6,27). W nas jest również człowiek duchowy, którego nasienieotrzy- maliśmy wszyscy w dniu naszego chrztu. Przez katechezę,sakrame- nty, przez konsekrację zakonną, ten człowiek winiensię w nas rozwijać i wzmacniać. Odnowiony przez rekolekcjepotrzebuje po- karmu, by się wzmacniał i rósł. Tym pokarmemjest wola Boża (por. J 4,34). W rozmowie z Samarytanką Jezusmówi o tym ucz- niom, gdy wracają do Niego po zakupieniużywności. Kiedy zachę- cają Go do jedzenia, Jezus odpowiada:"Ja mam do jedzenia po- karm, o którym wy nie wiecie... Moimpokarmem jest wypełnić wolę Tego, który mnie posłał, iwykonać Jego dzieło". Tego pokarmu potrzebuje każdegodnia człowiek według ducha. Spełnić co dzień chociaż jedenuczynek, w którym naprawdę, bez dwuznaczności peł- nimy nieswoją, lecz Bożą wolę. Szukać pokarmu, który nie gi- nie,lecz trwa. Nawet w poleceniach przełożonych można szukać- siebie samych. Kiedy możemy być pewni, że pożywamy pokarm, który trwa?Kiedy ta wola -- jak u Jezusa -- obejmuje śmierć zagrzeszników. Kiedy umiemy kłaść się na drzewie krzyżanaszej historii, codziennych wydarzeń, i tam z Panem umierać,doświadczając, że w tej naszej śmierci jest żywy i obecnyJezus Chrystus. Innymi słowy, każdy z nas w ciągu dnia mabardzo wiele okazji, w których staje przed nami krzyż i wtedypierwszą reakcją jest uciec, obronić się, złagodzićtwardość tego krzyża, jego gorzki smak. A jeśli już musimy wniego wchodzić, czynimy to z jękiem. Tymczasem jest to moment,gdy mogę spożywać pokarm, który trwa na wieki. Wzywają- cimienia Jezusa, wypełniam dzieło Boże, którym jest wiara wJe- zusa, tzn. wiara w to, że On sam -- Zbawiciel -- może miprzyjść z pomocą. Wzywając Jego imienia zamknij oczy i wejdźna krzyż, wejdź w to wydarzenie, które może dla ciebie jestrównoznaczne ze śmiercią. Wierząc w Jezusa, wzywając Jegoimienia, doświad- czając, że tam jest Boga, że tam jest dlaciebie zmartwychwsta- nie, nowe życie, spożywasz pokarm, którynie przemija. Takie do- świadczenie pozostawi w tobie smakpokarmu, który rzeczywiście syci, smak Boga żywego. O podobnym doświadczeniu w życiu Abrahama wspomina Jezus,mó- wiąc, że pragnął on ujrzeć "dzień" Jego.Ujrzał go i się urado- wał. Abraham ujrzał, jak Jezus wchodzącw krzyż, w śmierć, znaj- duje życie, zartwychwstanie. Tegodoświadczył także Abraham, gdy Bóg mu dał obietnicę, że zobumarłego łona Sary przyjdzie na świat syn. Potem byłapróba na górze Moria, gotowość ze strony Abrahama dozłożenia w ofierze Izaaka i zwrot żywego syna. Abra- hamdoświadczył, że Bóg jest tam, gdzie panuje śmierć; żemoże dać życie. Gdy tego doświadczysz, rozradujesz się jakAbraham. I to jest pokarm, który nie przemija. Pełnić wolęBożą w okolicz- ności, gdy przede mną stoi krzyż. Wtedy maszpewność, że nie szukasz siebie. W krzyżu nikt nie szukasiebie, bo krzyż jest twardy i nagi, wyprowadza ze światasentymentów i emocji; jest pewnym i mocnym sprawdzianem tego, cow nas jest. To jest po- karm, który nie ginie. Na koniec rekolekcji zalecam: troszczcie się o ten po- karm,starajcie się każdego dnia, choć trochę tego pokarmuspo- żyć, a człowiek według ducha będzie w was żył i rósł.Wtedy owoc tych rekolekcji prędko nie wywietrzeje. Ten pokarmjest związany z Eucharystią. Przed naszymi oczami jest kawałekchleba i to jest Ciało Chrystusa. Ten chleb przypomina nammękę Pana, Jego śmierć i zmartwychwstanie. Jest na naszychoczach łamany -- jak w męce Ciało Jezusa, które weszło wkrzyż, w twardą wolę Bożą -- abyśmy mogli mieć życie. TenJezus, w symbolicznym geście łama- nia chleba staje się naszymcodziennym pokarmem, gdy go przyjmu- jemy, na wezwanie kapłana:"Oto Ciało i Krew Chrystusa". Mó- wiąc"Amen", zgadzamy się tym samym, by to samo działosię w moim życiu. To "Amen" trzeba powtarzać na codzień poza kaplicą, gdy Bóg konfrontuje nas z rozmaitymi,niemiłymi okolicznościami. Je- zus przychodzi po to, żeby nampomóc, żeby Jego Ciało złączyło się z naszym i było dlanas źródłem życia. Eucharystia jest na- szą codziennączynnością. Oby uczestnictwo w niej i pożywanie pokarmu,którym jest Jezusowe Ciało, przypominało nam o tym po- karmie,który nie przemija. Kto pełni wolę Bożą trwa na wieki (1 J2,17). Natomiast w pierwszym czytaniu Dawid samnazwał swój czyn "czynem bez miłosierdzia", gdyzostał mu uświadomiony w postaci zręcznej przypowieści.Okazuje się, że grzech jest nie tyle ob- razą Boga, co czynemgodzącym w drugiego człowieka, a w pierw- szym rzędzie -- w nassamych. Jest obrazą Bożą, ale nie w tym sensie jak to jest uludzi. Człowiek obrażony zasmuca się, bo zabrano coś z jegoczci, spokoju. W tym sensie nasz grzech nie dosięga Boga, gdyżjest On ponad tym wszystkim. Bóg jest sam w sobie doskonały,pełny, absolutnie szczęśliwy i nasze grzechy Go niepomniejszają, ani nie odbierają Mu nic z tego, Kim jest. Ty- m,co nasz grzech niszczy, jest przede wszystkim wnętrzeczłowie- ka, a także nasz zewnętrzny świat. Ludzie sądzą, że grzech jest sam w sobie czymś dobrym, ale- niestety zakazanym. Pismo św. poucza nas, żeBóg dlatego zakazał pewnych rzeczy, bo one niszcząwewnętrznie człowieka, odczłowie- czają go, zabierająszczęście, pokój, zatruwają naszą egzysten- cję trucizną,melancholią. Bóg tego braku miłosierdzia w stosun- ku do nassamych nie chce, dlatego zabronił grzechu. Każdy grzech jest także jakimś targnięciem się na życiespo- łeczne, zawsze w jakiś sposób rani ludzi. Są grzechy,które w sposób widoczny psują życie wspólne: w rodzinach, wmałżeńst- wach, w społeczeństwach, we wspólnotach zakonnych.Wszystkie, nawet najbardziej wewnętrzne, grzechy to robią.Nawet gdy grze- szę sam, ten grzech zmienia mnie wewnętrznie --niszczy, odbija się więc na relacjach z drugim człowiekiem --pogarsza je. Każdy grzech jest czynem bez miłosierdzia. Panukazał nam to, by nas od grzechu odstraszyć. Jest też czynemzawsze pociągającym za sobą karę! Podobnie jak w przypadkuDawida. Dzieje jego dynastii będą jednym pasmem morderstwa, amiecz się od niej nie oddali. Czy to oznacza, że Bóg się mści? Czytając Pismośw. widzimy, że tak nie jest. Fakty tam opisanepotwierdzają jedynie, że pra- wdziwe jest to co powiedziałPaweł: "Zapłatą za grzech jest śmierć". Wszystkiekary ilustrują, jak grzech niszczy człowieka, życie wspólne,mści się na dalekie pokolenia (np. alkoholizm). Grzech sam wsobie nosi to zło, które spada na człowieka. Bóg karze, toznaczy, że pozwala, by rzeczy szły swoim normalnym po- rządkiem,żeby zło z istoty rzeczy zjadło, zniszczyło człowieka. Ajeśli zsyła coś ekstra, z zewnątrz, to kara ma jeden cel --zmusić człowieka do refleksji, do odwrotu, żeby sięopamiętał, a nigdy po to, żeby się mścić. Ten aspekt grzechu nie sprzeciwia się obwieszczeniu:"Pan od- puszcza ci twój grzech, nie umrzesz". Tu mamycoś bardzo dobrego i ważnego. Gdy Pan światłem swego słowaodsłoni ci twoje wnę- trze, zobaczysz, jak głęboko w twoimsercu gnieździ się grzech; jak jest on przykryty pobożnościąi pozorami, a może cię popch- nąć do rzeczy, o których nawetnie myślisz, że możesz być zdol- ny. Gdy człowiek jest ślepyi tego nie widzi, wpada czasem w ba- rdzo gruboskórny grzech, abyprzejrzał. Gdy Bóg da ci to poznać swoim słowem i w twoimsercu zrodzi się aż wstręt do siebie sa- mego, wówczas Panswoim Duchem Świętym zaświadczy ci w twym ser- cu: tam, gdzie tysiebie nienawidzisz, On -- Bóg kocha ciebie, podnosi, nieodpowiada na twoje zło jak człowiek odpowiada na zło drugiego,odwróceniem się, odrazą, sądzeniem. Nie! Bóg odpo- wiadamiłością, a tego trzeba doświadczyć na sobie. Twoja histo- riapójdzie dalej. Nie umrzesz, bądź pewny. A skutki twego grze- chuBóg obróci w dobro. Gdy tego doświadczysz, wiedz, że Bógza- czyna w tobie proces ku czemuś bardzo wielkiemu,autentycznemu, co zaprowadzi do wyleczenia cię z grzechu, doosiągnięcia praw- dziwej świętości. To będzie doświadczenie,które uczyni z nas chrześcijan. Tak więc w ostatnim słowie, które ma nam do powiedzeniaBóg w tych kończących się rekolekcjach, mamy jeszcze razwyraz Bożej miłości do grzesznika w pierwszym czytaniu. WEwangelii zaś o tym największym darze, jaki ta miłość namzostawiła w swoim Koś- ciele -- o swoim Ciele, które codzienniespożywamy w Eucharys- tii. Ewangelia przedstawiła Jezusa mającego moc nad wszystkim,nad żywiołami. Kościół nie wszystko zapamiętał, co Jezusmówił i czynił, a zapisał tylko to, co dla ówczesnych ipóźniejszych po- koleń miało wartość katechetyczną. Tęperykopę ocalił, bo ukazy- wała Jezusa w pełni Jego władzy, ataki jest Pan dla swego Koś- cioła po zmartwychwstaniu. Kościół w swej wędrówce przez wieki jest narażony naróżnego rodzaju burze, ataki żywiołów, które bramy piekławywołują prze- ciw nam. Nieskuteczne okazują sięprześladowania zewnętrzne, one raczej pomagają Kościołowi.Najstraszniejsze jest, gdy Kościół jest od wewnątrz zżeranyniewiernością, gdy w każdym z nas kró- luje grzech. Jezusmocarny jest dla nas drogą wyjścia! Jezus wyrzuca apostołom brak wiary. My też nie zawszekorzys- tamy z Jego obecności pośród nas. Nieraz traktujemy Gojak kogoś stojącego na uboczu, bezczynnie, jak Zbawiciela niemogącego nas zbawić. Na pierwszy plan nie wychodzi On, lecznasze możliwości, nasz wysiłek, jakby wszystko od naszależało. I wtedy statek na- szego życia tonie. Jezus mówi donas: "Ja istnieję. Ja jestem. Choroba, na którą chorujesz-- grzech, który masz w sobie jest czymś poważniejszym niżmyślisz. Tu nie wystarczy twoja dobra wola. Ona jedynie zakrywagrzech, stwarza pozory ładu, lecz głę- boko uleczyć niepotrafi. Zrobić to mogę tylko Ja, Jezus. Po to istnieję wKościele, w Eucharystii, zapraszam do spowiedzi, abyś na sobiedoświadczył Mojej mocy, która cię głęboko w twychkorze- niach uleczy". "Miejcie odwagę: Jam zwyciężyłświat." (J 16,33b).