ks. Roman E. Rogowski mistyka iii 'A* WROCŁAW 1995 IMPRIMATUR Kuria Metropolitalna Wrocławska L.dz. 1756/95 - l września 1995 r. f Henryk Kard. Gulbinowicz Arcybiskup Metropolita Wrocławski Projekt okładki Izabela Świerad Zdjęcie na okładce Roman E. Rogowsld Redaktor techniczny Marian Gawędzld Korekta Anna Kurzyca ISBN 83-86204-70-2 TUM Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej 50-329 Wrocław, pl. Katedralny 19 tel./fax 22-72-11 Temu, który zauroczony górami musiał je porzucić dla Spraw większych niż chleb i który mówił dziękując Bogu na zakończenie Drugiej Pielgrzymki: „Mogłem w dniu dzisiejszym spojrzeć z bliska na Tatry i odetchnąć powietrzem mojej młodości". Królewski orle, zniż swój lot, obniż swój lot choć trochę, i-daj mi garstkę swoich piór i porwij mnie ze sobą, i weź mnie, wznieś na górski grzbiet, gdyż zginę pośród równin! (Kostas Kristallis) Wiatr z daleka, nasycony słońcem i chłodem lodowców, przewraca karty mojej Księgi, którą napisali kiedyś Duch Święty i człowiek, obaj zespoleni w jedną dłoń, ujmującą pióro i spisującą, jak dłoń kronikarza,myśli, słowa i czyny Boże. Na jedną z tych myśli wskazuje mi dzisiaj cień góry, który pada jak strzała. Wskazuje na myśl starą, zapisaną w mrokach dalekiego VII wieku przed Chrystusem: Jahwe, Bóg Izraela, jest BOGIEM GÓR (l Krl 20,28). Jeśli mój Bóg jest Bogiem gór, to chciałbym wiedzieć, co On myśli i mówi o górach, jaką rolę wyznaczył im w swojej historii zbawienia i jakie miejsce przeznaczył im w tym wielkim, nieskończonym oceanie wieczności. Ale góry podarował Bóg człowiekowi jako jeden z najwspanialszych darów. Dlatego też chciałbym się dowiedzieć, co człowiek mówi na temat tego daru, jak go przeżywa i czym ten dar owocuje w jego wiecznym pielgrzymowaniu, o którym kiedyś pisał W. Dalegh w Jego pielgrzymce: MISTYKA GÓR Dusza, jak pielgrzym z liściem palmy, Rusza w wędrówkę po kres nieba, Ponad górami srebrzystymi... Chodzi więc o MISTYKĘ GÓR. Grecki wyraz mysterion oznacza rzecz, rzeczywistość zakrytą, nieznaną, tajemniczą. Pochodzące od niego słowo mistyka oznacza pewien rodzaj mądrości o tych rzeczach i sposobach ich odkrywania, dochodzenia do nich. Przewodnikiem w tym odkrywaniu jest Objawienie Boże i rozum ludzki, Mądrość Boża i doświadczenie człowieka. Mistyka w tym znaczeniu j est więc pokornym i nieudolnym, ale głębokim i pełnym entuzjazmu odczytywaniem myśli Bożych o tej ukrytej tajemniczej rzeczywistości, którą w naszym wypadku są góry. Jest tropieniem refleksji ludzkich na temat gór i wczuwaniem się w przeżycia oraz doświadczenia tych, którzy pokochali góry. Teilhard de Chardin pisał w Listach z podróży 1923--1955: „Mistyka nauki jest wielką nauką i wielką sztuką, jedyną mocą zdolną zsyntetyzować bogactwa zebrane przez inne formy aktywności ludzkiej". Mistyka gór nie jest ani wielką nauką ani wielką sztuką, ale jest trochę mądrością i trochę sztuką, które usiłują zsyntetyzować cząstki tego, co mówi Bóg na temat gór i człowieka w górach oraz co przeżywa i doświadcza w nich sam człowiek. Na góry można patrzeć różnie, z różnych punktów widzenia, z różnych perspektyw. Inaczej patrzą na nie geograf i geolog, inaczej turysta i alpinista. Inne spojrzenie mają malarz i poeta, inne ekolog i ekonomista, a jeszcze inne mają filozof i teolog. Jedno z nich będzie bardziej patetycz- WSTĘP 9 ne i pełne romantyzmu, inne — ścisłe i fachowe, ujęte w liczby i wykresy. Każde z tych spojrzeń ma swoje racje imotywy, jest autentyczne i autonomiczne. Dlatego alpinista nie może podważać spojrzenia malarza, a geolog spojrzenia teologa. Wszyscy muszą dorastać do okazywania szacunku wobec postawy innych. „W pieśniach moich, Wieczny Wędrowcze — pisał R. Tagore w Zbłąkanych ptakach — znaj dziesz odciśnięte ślady Twych stóp". Ślady tych stóp istnieją nie tylko w moich myślach i poglądach; istnieją one także w poglądach innych — i trzeba je dostrzec i uszanować. I mieć trochę pokory, z której rodzi się poczucie tajemnicy w świecie, ów zmysł tajemnicy, sensus my steru, o którym już na przełomie III/II wieku przed Chrystusem tak pisał mądry Kohelet: Niedostępne jest to, co istnieje, i niezgłębione — któż może to zbadać? (Koh7,24) „Mistyka gór" jest małą cząstką TEOLOGII CODZIENNOŚCI. Jakkolwiek obraca się wokół misterium gór, to jednak dotyczy także innych rzeczywistości i dotyka wielu innych spraw człowieka. Dlatego jest w niej mowa o Bogu i człowieku, o stworzeniu i Odkupieniu, o Chrystusie i świecie, o poznaniu Boga i życiu wiecznym, o Eucharystii i charyzmatach, o przemijaniu i o nadziei. Góry spełnia- 10 MISTYKA GÓR ją rolę soczewki, w której skupiają się losy człowiecze. Dedykuję ją każdemu, kto weźmie ją do rąk. Szczególnie jednak ludziom gór. Gdzieś pod gorącym słońcem Pustyni Synajskiej, pielgrzymując śladami Mojżesza, usłyszałem wschodnie przysłowie: „Kogo Allah chce uszczęśliwić, tego wysyła w dalekie kraje". Wysłał i mnie Bóg w dalekie kraje, do Ziemi Świętej, Ziemi Proroków i Ziemi Mesjasza. Pozwolił mi wejść na wiele biblijnych gór i doznać łaski doświadczania tej „Piątej Ewangelii", jaką jest Ojczyzna Chrystusa. To doznanie oraz wielka życzliwość tych, którzy wzięli do rąk Mistykę gór, spowodowały, że ukazuje się drugie wydanie tej książki, o której jeden z Czytelników napisał, iż „jest to coś więcej niż książka". To drugie wydanie, poprawione i poszerzone, oddaję do rąk wszystkich, zwłaszcza jednak ludzi gór, na czele z Tymi, z którymi związany liną wchodziłem na szczyty. pierwsza „A potem Bóg rzekł: „Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha!" A gdy tak się stało, Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią..." (Rdz l, 9-10) „Poznaję Cię po ciosach Twej straszliwej pięści, po zdruzgotanych w bryły, w piarg twierdzach z granitu! Tuś, o Wszechmocny Stwórco, Swe tryumfy święcił — tu Twe królestwo: w światach z kamienia — rozbitych" (J. A. Gałuszka, W Dolinie Złomisk) I STWORZYŁ BÓG GÓRY Jest to pora dnia, w której gdzieś z daleka płyną pytania zamyślonego nad światem Hioba: „Gdzie jest droga do spoczynku światła, a gdzie mieszkają mroki?" (Jb 38,19). Stoję oczarowany wielkością i potęgą tej góry, która powoli żegna się ze światłem i pogrąża w mroku. Odczuwam wobec niej jakiś wielki szacunek, zmieszany z bojaźnią, która jednak nie jest strachem, ale wyzwaniem. Wobec niej —Bogini Matki Ziemi, góry o potrójnej nazwie: Sagar-matha, Czomolungma i Mount Everest. O której mawiał Eric Shipton, że jest „samym spokojem i pięknem gór". „Oto Mont Blanc podniesiony do kwadratu i to jeszcze pomnożony przez niewiadomą!" — mówił o niej Georg L. Mallory, kiedy 30 lat przed jej zdobyciem próbował atakować jej ściany — zauroczony i nawiedzony. To on, który pozostał na zawsze dwieście metrów poniżej uwieńczonego gwiazdami szczytu, powtarzał, że człowiek musi chodzić po górach, ponieważ one są. Ażeby jednak były, musiał je powołać do istnienia Ten, który jest Bogiem gór (!Krl20,28). Dlatego góry wiecznie śpiewają: Do Jahwe należą filary ziemi; na nich krąg ziemski położył (l Sm 2,8) 16 MISTYKA GÓR MIŁOŚĆ OBJAWIONA W GÓRACH Najpierw miał je Bóg w swojej Boskiej wyobraźni. Potem stworzył je, kiedy „na początku" stwarzał niebo i ziemię (Rdz 1). Zapatrzony wnieskończone głębie własnej wyobraźni, w której — jak w górskim jeziorze — odbijała się nieskończona istota Trzech w Jedności, czerpiąc natchnienie i wzór z własnej „głębokości bogactw, mądrości i wiedzy" (Rz 11,33), stworzył je z niczego (2 Mch 7,27). „Ten, co żyje wiecznie i stworzył wszystko bez wyjątku" (Syr 18,1), powołał do istnienia coś, co wprawdzie nie jest wieczne, ale jest znakiem tej wieczności. Jest jakby zaklętą w kamień cząstką owej wieczności. Jest jak gdyby okruchem lodu z lodowca, w którym jest zamarznięty ślad nieskończoności. Będąc samym istnieniem, samym byciem, Bóg „stworzył wszystko po to, aby było" (Mdr l, 14). Stworzył góry, by były. Mallory powtórzył tylko to, co zapisały święte księgi. A stworzył — jak wszystko — z miłości, bo „Bóg jest miłością" (l J 4,8). Kocha nas górami. Kocha nas limbą nad Morskim Okiem i stadami kozic w Bucegi, rododendronami z Kłuchorskiej Przełęczy i gniazdami orłów w Ordesie. Żeby wyrazić tę miłość, jej wielkość i czułość, z gór wziął najpiękniejszą z przypowieści — przypowieść o pasterzu i owcy (J 10,1-21). Z gór popłynęła na świat pełna światła i nadziei psalmodia: Jahwe jest moim pasterzem: nie brak mi niczego; pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach... (Ps 23,1) I STWORZYŁ BÓG GÓRY 17 Wracałem z gór. Z samotnych rekolekcji, których udzielały mi góry. Wracałem inny, odmieniony. Słońce powoli chowało się za linię szczytów. To „słońce, które — używając słów F. Petrarki — mi drogę w promieniach mościło wiodąc ku niebu me kroki". W dolinie panował już półmrok. Gdy przekraczałem potok, było już ciemno. Najpierw poczułem dym ogniska, wspaniały górski dym z palonych żywicznych gałęzi świerków i kosówki. Potem dopiero zobaczyłem szałas i koszar pełen owiec. Wchodząc pochwaliłem Boga rozglądając się po szałasie. Przy watrze siedział tylko stary pasterz. Odpowiedział na moje pozdrowienie nie podnosząc oczu. Był jakiś smutny i przygnębiony. Gdy podniósł na mnie oczy wypłowiałe w słońcu i deszczach, zobaczyłem w nich sam smutek i samo przygnębienie. Cały smutek świata. — A bo widzicie — powiedział przyciszonym głosem — gdzieś zginęła. Była najmniejsza w stadzie, chorowita, utykała na nogę. Ale ją najbardziej lubiłem. Może dlatego, że była taka słabowita. A może dlatego, że chodziła za mną jak pies. I przedwczoraj zginęła. Szukaliśmy jej z juhasem. Jeszcze szuka. I jej nie ma. Spać nie mogę, bo wydaje mi się, że słyszę jej żałosne beczenie. I słyszę naprawdę. O, słyszycie? Przerwał nadsłuchując. Nadsłuchiwałem i ja. Ale oprócz szumu potoku niczego nie słyszałem. A gdy popatrzyłem znowu na twarz pasterza, zobaczyłem dwie wielkie łzy, które błyszcząc w świetle watry jak diamenty spływały po policzkach, pooranych zmarszczkami jak spękane pole. 2 - Mistyka gór 18 MISTYKA GÓR „Z POWODU TWOICH CUDÓW..." W Pamiętnikach króla Dawida C. Coccioli stary Dawid myśląc o swojej genealogii mówi do Pana: „Zanim mnie stworzyłeś, byłem w Tobie". Zanim Bóg stworzył góry, były w Nim. Nie żeby góry były cząstką emanacji Boga, ale były w Nim jako zamiar i obraz, jako twórcza moc i ucieleśnienie Jego potęgi i miłości, f anta-zji i rozmaitości. Od początku miały Mu służyć. Jedna z gawęd tatrzańskich powiada, że wprawdzie Bóg wszystko stworzył z niczego, to jednak góry stworzył z okruchów gwiazd. Stworzył j e po to, by—j ak sam mówił Bóg—„belo na cym posiedzieć i wypocąć, i zęby to belo po Nim pamiątkom do końca świata". „Mocie mi służyć do końca świata— postanowił Stworzyciel — kościołem moim beecie". I dlatego nie wyobrażam sobie, żeby nie było gór, tego Bożego kościoła i miejsca boskiego odpocznienia. Nie wyobrażam sobie Ziemi bez Alp i Himalaj ów, bez Andów i Tatr, bez Kaukazu i Gór Skalistych. Nie wyobrażam sobie Europy bez fiordów — tego cudownego mariażu gór i morza, dwóch wielkich żywiołów. Nie wyobrażam sobie Azj i bez skalistych wysp w zatoce Halong na Morzu Chińskim—tego cudu świata, będącego najwspanialszym kaprysem Boga. Dlatego dołączam się — jak wędrowiec do orszaku pielgrzymów — do śpiewu wieków: Z powodu Twoich cudów podwoje Zachodu i Wschodu są pełne radości (Ps65,9) I STWORZYŁ BÓG GÓRY 19 WŁASNOŚĆ PANTOKRATORA Wschodnia myśl chrześcijańska nazwała Boga Pantokra-torem czyli Wszechstworzycielem, podkreślając w ten sposób, że wszystko, co istnieje, ma swój ostateczny początek w Bogu, który „na początku" stworzył z niczego odrobinę materii i zarodek życia, i poddał je procesowi przeobrażającej ewolucji, karmionej mocą i kierowanej mądrością Świętego Ducha (Rdz 1,2-6). Dlatego nie tylko „głębiny ziemi są w Jego ręku", ale także i przede wszystkim „szczyty gór należą do Niego" (Ps 95,5), ponieważ przez akt kreacyjny, a potem przez włączenie gór w historię zbawienia, „góry nabyła Jego prawica" (Ps 78,54). Jego własnością jest więc zarówno Pierre Saint Martin, jaskinia sięgająca niemal dna ziemi (—1332 m), jak i Mount Everest, dosięgający prawie nieba (8848). To wszystko jest nie tylko Jego własnością, ale także obrazem Jego przymiotów: „Twoja sprawiedliwość — jak najwyższe góry; Twoje wyroki — jak Wielka Otchłań" (Ps 36,7). Mając władzę nad dziełami natury, a nad górami szczególnie, Bóg podtrzymuje wszystko swoją mocą, bowiem akt stwórczy nie został ostatecznie zakończony, ale trwa nadal, trwa nieustannie. Gdyby Pantokrator odjął na chwilę swoją Boską moc od świata, ten przestałby istnieć, a góry zamieniłyby się w garść prochu. Dlatego Psalmista śpiewa: Boże, nasz Zbawco, nadziejo wszystkich krańców ziemi i mórz dalekich, 20 MISTYKA GÓR który swą mocą utwierdzasz góry, jesteś opasany potęgą! (Ps97,5) Bóg ma władzę nad górami. Przesuwa je jak pionki na szachownicy (Jb 9,5), a one „topnieją jak wosk przed Jego obliczem" (Ps 97,5). Patrzę na daleki łańcuch gór. Nanga Parbat płonie jeszcze w blaskach zachodu. A kiedy znika ostatnia światłość, pasterz zapala oliwną lampkę i stawia ją na kamieniu, by mi oświecała karty świętej księgi Bhagavad-Gita, z których Bóg przemawia do ludów Azji: „Wiedz, że Ja jestem początkiem i końcem wszystkiego, co materialne i duchowe w tym świecie. Nie masz Prawdy wyższej ode Mnie. Wszystko spoczywa na Mnie, tak jak perły nanizane na nić spoczywają na niej. Ja jestem smakiem wody, światłem słońca i księżyca, sylabą Om w mantrach wedyjskich. Ja jestem głosem w eterze i możliwością w człowieku. Ja jestem niezwykłą wonią ziemi. Ja jestem ciepłem ognia, życiem wszystkiego, co żyje, i Ja jestem wyrzeczeniem wszystkich ascetów". Gaśnie lampa. Nad Azją zapadają ciemności pulsujące obecnością Boga, który wszystko stworzył i wszystko jest Jego własnością. Także góry. „DUCH BOŻY UNOSIŁ SIĘ NAD GÓRAMI" Stare przysłowie arabskie, zasłyszane gdzieś w Aleksandrii, głosi, że Bóg umie dostrzec czarną mrówkę na czarnym I STWORZYŁ BÓG GÓRY 21 kamieniu wśród czarnej nocy. A jeżeli tak, to jak bardzo dostrzega człowieka. Jak bardzo o nim pamięta, jak go widzi z jego bólami i krzyżem, z jego radościami i weselem, z jego wspaniałymi cnotami i niezliczoną ilością przeróżnych wad. Wśród nich egzystują snobizm i megalomania. Objawiają się one różnie, mają różne wydania. Gdy chodzi o góry, mogą się objawiać w lekceważącej postawie wobec małych gór, gór niepozornych i w stwierdzeniu, że liczą się tylko Himalaje i Alpy, Andy i Pamir. Tymczasem liczy się każda góra i można dyskutować, czy więcej ludzi zginęło w małych górach, czy w wielkich. Lio-nel Terray był w Andach i Himalajach. Zginął na wschodniej ścianie Gerbier w masywie Yercors, a więc na niewielkim wapiennym urwisku wśród łąk i lasów, malowanych czerwienią i złotem przez zbliżającą się jesień. Jurek Woźnica brał udział w wyprawie na Annapurnę i na Falchan Kangri w Himalajach. Śmierć poniósł w Karkonoszach. Każda góra jest wielka i niebezpieczna. Każda jest piękna i oryginalna. Każda może zaskoczyć i zachwycić swoim niepowtarzalnym urokiem. Kiedyś późną jesienią wchodziłem na Ślężę w gęstej, szarej jak brudna wata mgle, a kiedy znalazłem się na szczycie, oniemiałem z wrażenia: nade mną było słońce i cudowny błękit, a nad zwartym pułapem mgły wznosiły się inne wierzchołki gór — Raduni, Wielkiej Sowy i Śnieżki. Cały krajobraz był jakiś tajemniczy, nierealny, o niepowtarzalnym kolorycie, trudnym do określenia, przesyconym delikatnym światłem. I wtedy nie tylko przypomniałem sobie, ale przeżyłem wielką prawdę, zawartą w Księdze Mądrości: 22 MISTYKA GÓR „Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne Tchnienie" (12,1). Przede wszystkim jest ono w górach. Toną w Duchu Świętym jak szczyty skalistych wysp w wodach Halongu. Począwszy od tamtej, tajemniczej chwili, gdy „Duch Boży unosił się nad wodami" (Rdz l, 2), aż do dzisiaj i do końca, nieustannie, bez przerwy unosi się On nad ziemią, szczególnie nad górami, napełniając je swoją obecnością: „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28). R. M. Rilke w Wieczerzy Pańskiej dopowie: „On jest w każdym miejscu jak godziny zmierzchu". Albowiem Duch Boży jest wszędzie, ale chętniej tchnie w górach i na pustyni, na szczytach i na morzu niż w betonowych bunkrach naszych domów i w zgiełku rozkrzyczanych ulic, w mieszkaniach pełnych wrzasku telewizorów i na wiecach, na których króluje krzykliwe zakłamanie. I właśnie tam, w surowej ciszy i pierwotnej samotności, można Go łatwiej spotkać, poznać i przeżyć. Poznać i przeżyć: ŻE JEST, KIM JEST, JAKI JEST. I pokochać Go i zjednoczyć się z Nim, gdyż człowiek może Go zapewne kochać w takiej mierze, w jakiej usiłuje Go poznać. I gdzieś z zakamarków pamięci wydobywa się fragment poematu G. Hopkinsa Katastrofa: Świat nasz jest nasycony świetnym blaskiem Boga... Czemu więc ludzkość jest dziś Jemu wroga? Wciąż idą, idą, idą pokolenia pogan... Jasnoskrzydty Duch Święty ogrzewa, ostania Pisklę-świat piersią świtu... I STWORZYŁ BÓG GÓRY 23 MĄDROŚĆ I PIĘKNO Gdzieś od Bogini Matki Ziemi i Nagiej Góry, od Ściany Światła i Pięciu Skarbnic Wielkiego Śniegu płyną słowa Purany: I przez sto boskich lat nie mógłbym wam opowiedzieć wspaniałości Himalajów... — Jeżeli wy, góry, jesteście tak wspaniałe, to On, wasz Stwórca i Pan, jest wspanialszy i potężniejszy od was (Jb 11, 7; Ps 76,5). Wy, góry, jesteście tylko szatami Boga, w które On się przyoblekł (Ps 93, 1-2). Góry są nie tylko potężne i wspaniałe. Góry są mądre. Ten, którego Imię brzmi „Jestem, który jestem" (Wj 3,14), nie tylko stworzył wszystko z przedziwną mądrością (Mdr 8,1-21), ale ponadto „wylał ją na wszystkie swe dzieła" (Syr 1,9). Wylał j ą też na góry. Głoszą więc mądrość samego Boga, Mądrości Przedwiecznej. I tej mądrości uczą. Uczą tych, którzy do tego dorośli i dojrzeli. — Za każdym razem wracam z gór ze szczyptą nowej mądrości, jak wracali wędrowcy do Tybetu z garścią soli. Góry głoszą też Jego piękno (Syr 43). Same będąc jakby skamieniałym pięknem, głoszą pochwałę niestworzonego Piękna. Piękno jest potrzebne człowiekowi — pisał kiedyś S. Witkiewicz w Po latach — jak chleb. A nieraz może jeszcze bardziej. Dlatego góry są potrzebne jak chleb. Przynajmniej jak chleb! Pisał Hopkins: 24 MISTYKA GÓR Tajemnicą swą kladzie piętno na tym pięknie, Bo pozdrawiam Go, kiedy się zjawia, Blogoslawię Go, kiedy rozumiem. Każde piękno ma w sobie z jednej strony coś z misterium, coś nieokreślonego i niepojętego, co pociąga i fascynuje. Z drugiej strony stanowi kwintesencję prostoty i oczywistości. Kiedy Yvan Ghirardini po samotnym, dramatycznym wejściu na dziewiczy szczyt Mitra, położony nad lodowcem Baltoro, podczas szalejącej burzy śnieżnej powrócił jakby z zaświatów, powiedział: „Jest najwyższym paradoksem natury, że najpiękniejsze pod względem kształtów szczyty, jak K2 czy Matterhorn, są po prostu jakby kupą zwykłych kamieni". A właśnie o tej górze, o K2, powie G. O. Dyh-renfurth: „Góra gór, której żadna inna nie może dorównać pięknością!" I właśnie te „kupy kamieni", te piękności zastygłe w skale i skute lodem, chwalą Boga, wyrażają Jego piękno i wykrzykują na cześć Jego Imienia (Ps 89,13; 148,9). JEŻELI CHCESZ UJRZEĆ JEGO TWARZ Stworzenie człowieka w dniu szóstym (Rdz 1,26-31) i ukształtowanie go „z prochu ziemi" (Rdz 2,7) związało go nierozerwalnie z czasem i miejscem na ziemi. Wyznaczyło mu jego wymiary, wśród których musi egzystować, wymiar historyczny i wymiar geotopiczny. Fakt ten — mówiąc paradoksalnie — „wywarł także wpływ" na Boga: od tego I STWORZYŁ BÓG GÓRY 25 momentu Bóg chcąc się objawić człowiekowi, nawiązać z nim kontakt i prowadzić dialog będzie „musiał" liczyć się z tymi wymiarami. I liczy się z nimi objawiając Siebie w całym dziele stworzenia. Bierze je pod uwagę pozwalając poznać Siebie ze wspaniałych dzieł przyrody. Najpierw gdzieś na skraju pustyni, pod ciemnym niebem i pod światłością Ducha, zrodziło się zdanie: „Z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo Stwórcę" (Mdr 13,5). Potem nad błękitnymi wodami Zatoki Koryn-ckiej Paweł z Tarsu, natchniony Duchem, pisał podobnie: „Od stworzenia świata niewidzialne Boże przymioty—wiekuista Jego potęga oraz Bóstwo — stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła" (Rz 1,20). Jak gdyby nawiązując do tych Bożych słów H. Wackenroder pisał: „Od wczesnej mojej młodości, kiedy najpierw poznawałem Boga ludzi z prastarych świętych ksiąg naszej wiary, zawsze była przyroda najbardziej gruntowną i najbardziej wyraźną księgą objawienia o Jego istocie i Jego przymiotach". Nie wiem, czy Ojcowie Soboru Watykańskiego I, ogłaszającego dogmat o naturalnej poznawalności Boga z dzieł stworzonych, chodzili kiedykolwiek po alpejskich łąkach i wpatrywali się w fantazyjną grań Peuterey, czy wsłuchiwali się w szum lawin z Donguz-Orun i spoglądali z niepokojem w pióropusz dymu z demonicznego Soufriere, ale wiem, że z gór i przez góry można najłatwiej poznać Boga, że właśnie w górach najgłębiej można doświadczyć prawdziwości watykańskiego dogmatu wiary: „Święta matka', Kościół, utrzymuje i uczy, że Bóg — początek i cel wszystkich rzeczy — może być z rzeczy stworzonych poznany 26 MISTYKA GÓR z pewnością za pomocą naturalnego światła rozumu". Czy chcesz, czy nie, jesteś skazany na Boga. Na głód Boga. Najbardziej bowiem naturalnym, wrodzonym, a jednocześnie najbardziej podstawowym i niezaspokojonym pragnieniem ludzkim jest pragnienie Absolutu: Jak lania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż wiać przyjdę, i ujrzą Oblicze Boże?! (Ps42,2-3) Dlatego S. Ady będzie pisał w Marzeniu: Chciałbym Go spotkać, sen mej jawnie Szalonej wiary, i w pokorze Powiedzieć tylko: Boże, Boże, I modlić się jak dawniej. Możesz Go — gnany głodem i pragnieniem — szukać wszędzie. Możesz Go przede wszystkim szukać, odnajdywać, poznawać i kochać w górach i przez góry. Francis Burma z książki I. Schneidera Diamir, Diamir! mówi po powrocie z bezlitosnej Nanga Parbat: „Straciłem przyjaciela i palce u nóg, majątek i sławę, ale odnalazłem Boga..." Don Sheldon, pierwszy pilot Alaski, „pilot-wspinacz", który ukochał dwa żywioły: powietrze i góry, mawiał bardziej oficjalnie o McKinleyu: „Nasza góra jest jak kobieta. Piękna, ale kiedy wpadnie w zły humor, lepiej od niej uciekać I STWORZYŁ BÓG GÓRY 27 jak najdalej". Mniej oficjalnie zwierzał się: „Kiedy lecę nad moimi górami, to jakbym widział między szczytami Twarz Boga. Zawsze patrzy na mnie życzliwie, ale wiem, że może przyjść taki czas, kiedy powie mi: „Dosyć, chodź już, stary Don!" Jeżeli chcesz ujrzeć Jego Twarz, idź w góry. „Niech Ci Jahwe błogosławi, święta góro!" (Jr31,23) „Gzy wiesz, że góry są IKONĄ Boga i SAKRAMENTEM Najwyższego?..." (Romano E. Cornuto, Bóg na moich drogach) IKONA I SAKRAMENT W niespokojnych czasach, około roku 190 przed narodzeniem Chrystusa, pisał swoją księgę Jezus, syn Syracha. Księga pełna mądrości Wschodu, nasyconej światłem Ducha Świętego, mówi o wielowymiarowości wszystkiego, co istnieje: Piasek morski, krople deszczu i dni wieczności któż może policzyć? Wysokość nieba, szerokość ziemi, przepaść i mądrość, któż potrafi zbadać? (Syrl,2-3) „WYSOKOŚĆ NIEBA, SZEROKOŚĆ ZIEMI" „Wysokość nieba, szerokość ziemi..." — to wielość wymiarów rzeczywistości, wyrażona j ęzykiem poezj i biblij nej. Rabbi Izaak w Opowieściach Zoharu wyraża to samo językiem mądrości Semitów: „I nie masz na tym świecie najdrobniejszej nawet rzeczy, która by nie zawisła od innej rzeczy w Świecie Wyższym, tam jej przeznaczonej. Gdy poruszy się jakaś rzecz tu, w Świecie Niższym, zaraz też 32 MISTYKA GÓR porusza się ta, którą naznaczono dla niej w Świecie Wyż- i szym — tak są one wszystkie posprzęgane ze sobą, tu i tam". ' O tej wielowymiarowości rzeczy pisał także mędrzec chiński, Lao Tsy, używając języka mistyki: Coś nieustannie biegnie naprzód, Coś innego pozostaje w tyle; Jedne rzeczy są zimne, inne ciepłe, Jedne mocne, inne słabe, Jedne się rodzą, inne zamierają... Jeszcze inaczej to bogactwo istnienia, ujawniające się w wielowymiarowości wszystkiego, co istnieje, wyraził językiem nauki Hugh Everetti formułując hipotezę, że od chwili powstania Wszechświata następowało rozgałęzianie się czasu i rzeczywistości na wiele nurtów, różnych od siebie, które toczą się jak rzeki, nie stykając się ze sobą. My żyjemy w jednym z tych nurtów, nie mając pojęcia o innych, równie realnych, a może bardziej realnych niż nasz. Językiem filozofii powiemy, że obok naszego wymiaru przestrzenno-czasowego istnieje wymiar przekraczający ten doczesny, wykraczający poza niego, czyli wymiar transcendentny. A używając w końcu języka teologii można mówić o wymiarze przyrodzonym i nadprzyrodzonym. Każda szczelina lodowca jest inna. Każda góra odmienna. Już sama różnorodność języka, jakim się porozumiewamy, jest zastanawiająca, a cóż dopiero wielowymiarowość IKONA I SAKRAMENT 33 rzeczywistości, która nas otacza, a która swój początek bierze w Źródle Nieskończonej Różnorodności. ROZUM W SZATACH ŻEBRAKA Tej wielowymiarowości wszystkiego, co istnieje, odpowiada wieloaspektowość poznania, różnorodność dochodzenia do Prawdy. Towarzyszy temu poznaniu pokorny zmysł tajemnicy — sensus mysterii: Człowiek nie może zbadać dzieła, jakie się dokonuje pod słońcem; jakkolwiek się trudzi, by szukać — nie zbada (Koh 8,17) Jeżeli jesteś bardziej ślepy niż niewidomy z Betsaidy, to nic dziwnego, że nie dostrzegasz wspaniałego gmachu rzeczywistości o wielu piętrach. Jeśli masz wyobraźnię wielkości łupiny leśnego orzecha, to nic dziwnego, iż nie wyczuwasz, że istnieje wiele wymiarów rzeczywistości, a ten, w którym istniejesz, jest tylko jednym z wielu. Jesteś więc kaleką. Idź w góry, może cię wyleczą. Może zaczniesz poznawać. Może zaczniesz widzieć nie tracąc nigdy tego wyczucia tajemnicy, której uosobieniem są góry. 3 - Mistyka gór 34 MISTYKA GÓR PIEŚŃ HARFIARZA Żarna historii mielą nieustannie czas ludzkiej egzystencji. Ziarna chwil tworzą przeszłość, sięgającą innych wymiarów. W egipskiej Pieśni harfiarza sprzed 4000 lat czytam: Jedne istoty przemijają, giną, inne zajmują ich miejsce i trwają; tak się już dzieje od czasów praojców, że i bogowie, którzy niegdyś żyli, dziś spoczywają w swoich piramidach; tak samo inni, świetni i dostojni, dziś pogrzebani w swoich piramidach, i ci, co kiedyś wznosili palące, z ich siedzib dzisiaj nie ma nawet śladu, a teraz, co się z nimi dzieje? „A teraz, co się z nimi dzieje?" Oto pytanie o metafizyczny wymiar ludzkiej egzystencji. Żyjący w IV w. przed Chrystusem Arystoteles podzielił całą istniejącą rzeczywistość na dwa wymiary. Wszystko, co istnieje w tym świecie, w przyrodzie, co ma charakter dotykalny, doświadczalny zmysłowo, nazwał „fizyką" (ta physika). Natomiast to wszystko, co istnieje poza (meta) „fizyką", co jest niewidzialne i stanowi podstawę istnienia widzialnego, co stanowi istotę rzeczywistości, co niedostępne zmysłom, ale bardziej realne niż to pierwsze, nazwał „metafizyką" (ta meta ta physika — ta metaphysikd). IKONA I SAKRAMENT 35 Niedostępne jest to, co istnieje, i niezgłębione — któż może to zbadać?! (Koh7,24) MOZAIKA Z pokładu „Marguerity" płynącej do Ameryki, C. K. Norwid pisał: Ja — nie wiem... widzą i rzecz kreślą smutno, Jakbym byt jednym z ciągnących żurawi, Co cień swój wiodą przez masztowe płótno, Nie myśląc, czy stąd obraz się. zostawił! Do naszej mozaiki rzeczywistości brakuje jeszcze dwóch kamyczków, spełniających rolę kluczy. Brakuje znaku i obrazu, o którym pisze Norwid. Obraz (hę eikon) występuje wtedy, kiedy jedna rzecz wskazuje przez pewne podobieństwo na rzecz inną. Rzeczywistość materialna przez niektóre swoje cechy może wskazywać na rzeczywistość niematerialną, duchową. Rzeczywistość fizyczna (taphysi-ka) może być obrazem rzeczywistości metafizycznej (ta me-taphysika). Znak (to mysterion, sacramentuni) oznacza rzecz materialną, która jest znakiem obecności rzeczywistości niematerialnej, duchowej i tę rzeczywistość uobecnia. Pod znakiem rzeczywistości fizycznej (ta physikd) istnieje realnie rzeczywistość metafizyczna (ta rnetaphysika). 36 MISTYKA GÓR Dlatego gdzieś u stóp Himalajów w XII wieku pisał tybetański mistyk, Milarepa: Ja, jogin, patrzą na dól, Ze szczytów tych wspaniałych gór, A caly świat staje się. dla mnie przenośnią. Dlatego N. Kazańtzakis pisał w Greku Zorbie: „Czym jest więc dusza? I jaki tajemniczy związek łączy ją z morzem, obłokami i zapachami? A może to ona właśnie objawia się w wodzie, w chmurze czy zapachu?" Nasza mozaika już gotowa. Góry jako cząstka rzeczywistości fizykalnej (ta physika), dostrzegalnej i wymiernej, są obrazem i znakiem innej rzeczywistości. Rzeczywistości po-zafizykalnej (ta metaphysika), metafizycznej, transcendentnej. Góry są ikoną i sakramentem Transcendencji. W powstałej w VIII w. przed Chrystusem księdze „Had-debarim" czytam, że Bóg Jahwe, „Mieszkaniec Krzaku", pobłogosławił ziemi „przez skarby z gór starożytnych, przez bogactwo odwiecznych pagórków" (Pwt 33,13-16). Czyż tych „skarbów" i tego „bogactwa" nie mogę odczytać jako obrazu i znaku całej ziemi? „Ku źródłom płyną rzeki" — napisał Eurypides w Medei. Wszystko jest możliwe w tajemniczej rzeczywistości, która istnieje i która nas otacza. Możliwe jest tym bardziej to, że góry są obrazem i znakiem, ikoną i sakramentem rzeczywistości transcendentnej. Zadziwia cię to? Dziwi? Wspaniale, o to właśnie chodzi! Nie dowierzasz? Nic dziwnego, jeżeli wyobraźnię IKONA I SAKRAMENT 37 masz wielkości łupiny leśnego orzecha, a rozum twój może się z powodzeniem zmieścić w naparstku. NIE CZYN KORYTA ZE STRUMIENIA Stoję oszołomiony, wpatrzony w Kaskadowy Potok w Ordesie i w potężny strumień Adyr-Su, w tatrzańską Siklawę i Czerwony Strumień w Sierra Nevada. A ty byś chciał wszystkie je ująć w koryto. Nie upraszczaj rzeczywistości, bo każde uproszczenie jest nieprawdziwe i krzywdzące. Mówiąc o górach jako obrazie i znaku Transcendencji nie twierdzimy, że góry są tą Transcendencją. One są tylko jej obrazem i znakiem. Dlatego nie ma to nic wspólnego z panteizmem. Nie ma także wspólnego ze zjawiskami parapsychicznymi lub magicznymi, jakkolwiek takie zjawiska mogą istnieć. Tym się jednak zajmują mitologia gór i parapsychologia górska. A my mówiąc o górach jako ikonie i sakramencie Transcendencji musimy ciągle i zawsze pamiętać o zastrzeżeniu Boga: Bogiem jestem, nie czlowiekiem (Ozll,9) Człowiek jest istotą pytającą. Z jednej strony ma w sobie zmysł tajemnicy, z drugiej — nieskończony pęd do poznania. Chociaż cywilizacja zabija w nas umiejętność dziwienia 38 MISTYKA GÓR się, a płaski racjonalizm stanowi zagrożenie dla naszych pytań, to jednak człowiek nadal dziwi się i pyta. Zdziwieni wspaniałością gór, które są ikoną i sakramentem Transcendencji, pytamy, co jest treścią owej Transcendencji. Czym ona jest? SCHODY PROWADZĄCE DO NIEBA Rudyard Kipling zauroczony Orientem mawiał: „Kogo Wschód zawołał raz, ten ma w pogardzie cały świat!" Jednym z cudów Wschodu jest jego entuzjazm religijny. Jest entuzjastyczna religijność, której podporządkowane jest całe życie. Jestem w Thonburi koło Bangkoku. Przede mną wspaniała świątynia Watu Arun czyli Świątynia Brzasku. Wokół budowli ciągną się trzy galerie, które mają znaczenie symboliczne. W skupieniu wchodzę wąskimi schodami na pierwszą z galerii, potem drugą i trzecią. Z pierwszej widać najmniej, z następnych coraz więcej. Widok staje się rozległy, urzekający. U stóp płyną mętne wody rzeki Chao Phraya. Na pytanie, co stanowi rzeczywistość transcendentną, ukrytą pod obrazem i znakiem gór, należy odpowiedzieć, że zależy to od galerii, na której się stanie. Od stopnia, na który się wejdzie. Od poziomu duchowości, na jakim żyje człowiek. Jeżeli jest zdolny wejść tylko na pierwszy stopień, zobaczy mniej. Jeżeli na wyższe, zobaczy więcej. Zależy to od jego duchowości i przygotowania. Od jego skupienia IKONA I SAKRAMENT 39 i czystości, od jego pokory i duchowej chłonności. Od oczu duszy i tego, co można by nazwać „zmysłem transcendentalnym", dzięki któremu R. Cornuto mawiał: Widzę Nieskończoność w ziarnku piasku i Wieczność w kropli rosy... Inaczej mówiąc, trzeba widzieć schody prowadzące do nieba i trzeba na nie wejść. SACRUM Stopień pierwszy to SACRUM: Święte. Góry są obrazem i znakiem Świętego. Wskazują na Nie i uobecniają Je. Transcendentne i wyłączone ze wszystkiego, co świeckie (profanum), Święte jest Czymś, co porywa i budzi lęk, fascynuje i przeraża. Rzeczywistość duchowa i nieogarniona przenika człowieka i go ogarnia. Dlatego kiedy Mojżesz miał się zbliżyć do „góry Bożej Horeb" usłyszał tajemniczy głos: „Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą" (Wj 3,5). Dlatego wspaniały szczyt Machhapuchhare, „Rybi Ogon", był atakowany jeden tylko raz, gdyż uważany jest za górę świętą i siedzibę bogów. Dlatego też na Ewereście Tensing zostawia garść słodyczy na ofiarę Bogini Matce Ziemi. W tym kontekście zrozumiałe stają się słowa M. Kunce-wiczowej: „W powietrzu, nad morzem, w górach, po- 40 MISTYKA GÓR lach, w lesie wyraźnie odczuwam czyjąś olśniewającą Obecność, która mówi światłem i oddechem; odbiera ciężar, roztapia w sobie wszystko żywe i martwe". W schronisku pod Wielkim Dzwonnikiem Kurt opowiadał: Jeżeli jest człowiek wyprany ze zmysłu tajemnicy, z wszelkiego Sacrum, to był nim na pewno Paul, racjonalista, materialista i komunista. Po dwóch tygodniach spędzonych w górach — w burzach i śnieżycach, w chmurach i słońcu, w nieustannym ryzyku, bo dwa razy odpadł od ściany — powiedział do mnie: — Kurt, musi jednak Coś być!... A ja, który kocham góry, wiem, co To jest. Dlatego śpiewam razem z Prorokiem: Bóg przychodzi z Temanu, Święty z góry Paran. Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwaty... (Hb3,3) „KIM TY JESTEŚ, O ABSOLUCIE?!" Wstępujmy na stopień drugi. Oto góry są obrazem i znakiem Absolutu, Bóstwa, które na razie nazywamy tylko Kimś, a które filozofia religii określa jako TOTUM ALIUD — „Zupełnie Innym". Tym, Który budzi lęk i fascynację: TREMENDUMETFASCINOSUM. Tęfascyna- IKONA I SAKRAMENT 41 cję, a jednocześnie lęk wyraziła w swojej pieśni Judyta, mężna niewiasta judzka: Panie, jesteś wielki i przesławny, przedziwny w sile swojej i niezwyciężony. Niech Ci śluzy wszelkie Twoje stworzenie, bo Ty rzekłeś i stało sią. Tyś posłal Twego Ducha, a On zbudował wszystko, i nie ma nikogo, kto by się sprzeciwił Twojemu głosowi. Góry bowiem poruszają się. od podstaw razem z wodami, a skały jak wosk się. topią przed Tobą, ale dla bojących się Ciebie Ty jesteś łaskawy (Jdtl6,13-15) Po dwóch tygodniach spędzonych w górach wracaliśmy z Jifim w doliny. O zachodzie słońca, które nas żegnało w imieniu gór, topiąc je w różowych mgłach, powiedział do mnie: — A jednak ateiści nie mają racji. Ktoś musi być... Ktoś, kto budzi trwogę i fascynuje... O tym Kimś mówią właśnie góry. Wskazują na Niego. Niejako zawierają Go, zamykają w sobie jak dzban napełniony wodą, chociaż On jest nieogarniony i transcendentny. Dlatego z gór najwyższych dobiega razem z hukiem lawin i szumem wichru śpiew: 42 MISTYKA GÓR Kim Ty jesteś, o, Absolucie?! Kim Ty jesteś, który budzisz lęk i trwogę, Który zachwycasz i porywasz?! Kim Ty jesteś, który istniejesz ponad wszystkim i poza stworzeniem, Który jesteś bliżej mnie niż ja sam siebie, Bliżej gór niż mgla, która je spowija I wicher, który je budzi?! Kim Ty jesteś, o, Absolucie?! OBLICZE BOGA Ludowy mędrzec, Grek Zorba z opowieści N. Kazantza-kisa mawiał: „Bóg co chwila przybiera inne oblicze i chwała temu, kto potrafi rozpoznać Go pod każdą z tych postaci". Wstępując na stopień trzeci jak za św. Janem od Krzyża na Górę Karmel odnajdujesz góry jako znak i obraz Boga Jedynego i Osobowego, Pana i Stworzyciela. Góry wskazują na Niego, przypominają Go i uobecniają. On jest obecny wszędzie, bo „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28). Jest wszechobecny, ale ponadto w swojej nieskończonej miłości i Boskiej fantazji związał swoją obecność ze znakami materialnymi, jakimi są góry. Wszędzie obecny i nieogarniony może niejako kondensować swoją obecność w górach jak w świątyni. Dlatego jest „Bogiem gór" (l Krl 20,28) i na górze mieszka (Ps 68), i tam ukazuje swoje oblicze (Rdz 22), IKONA I SAKRAMENT 43 Dlatego Tenzing, gdy powrócił ze szczytu Sagarmathy, powiedział: „Czułem tylko wielką bliskość Boga". Dlatego R. Cornuto mawiał: „Góry są ikoną Boga i sakramentem Najwyższego". I dlatego Moezzi, XII-wieczny poeta perski z Isfahanu, głosił wielką mądrość Wschodu: Na dzieła Jego spójrz po wszystkiej ziemi, na ślady Jego na lądzie i morzu! Ty, któryś cząstką tu zysku i straty, znaj prawdę, która jest z Jego wyroku, i daj świadectwo temu, co nakazal, któryś cząsteczką mroku i światłości!... Wiać się zastanów nad dniem, w którym Pana w istocie ujrzysz pośród stworzeń bożych. Pod znakiem Himalchuli i Trango Tower, Olimpu i Ślęży, Tubkal i Wielkiego Doży widzę oblicze mojego Boga. Zagubiony gdzieś w dalekich Andach Leonardo Boff pisał: „Stoi przede mną łańcuch górski. Niekiedy pali go słońce, niekiedy siecze deszcz, nierzadko otula mgła. Nie skarży się nigdy, nie czeka na podziękowanie. Jest zawsze majestatyczny i zawsze daje siebie. Jest on jak Bóg. Dlatego łańcuch górski jest sakramentem Boga: objawia, przypomina, daje..." Żyjemy w teosferze, o czym nam mówi teoekologia, nauka, która zrodziła się z medytacji Bożego Słowa i doświadczenia, mojej fascynacji stworzeniem i światła z Góry. Ponieważ jednak zagubiliśmy wrażliwość wiary i prostotę mi- 44 MISTYKA GÓR styki, i staliśmy się racjonalistami lub deistami, tego rodzaju postawę religijną jesteśmy skłonni uważać za panteizm lub skrajny immanentyzm. Tymczasem jest to tylko przeżywanie realnej, żywej obecności Boga, który jest z natury Emmanuelem czyli „Bogiem z nami". Dlatego Biblia nie waha się powiedzieć: „On jest wszystkim" (Syr 43,27). Ale zaraz, by nie zapomnieć o Bożej transcendencji, przypomina: „On jest większy niż wszystkie Jego dzieła" (Syr 43,28). Stąd między immanencją a transcendencją Boga w moich górach rozpięta jest moja wiara jak lina między hakami na Pośredniej Grani lub na ścianie Wielkiego Dzwonnika. Jednoczę się więc z górami, wchodzą w nie, wtapiam się i staję się czymś jednym z nimi, by razem uwielbić Boga: Chwalcie Jahwe z ziemi, góry i pagórki, śniegu i mgło... (Ps.148,7-9) Z każdej góry schodzę jak Mojżesz z Synaju... PASCHALNY KYRIOS Yicente Aleixandre pisał pod gorącym niebem Sierra Nevady: , Zmienność wiatru ogłasza IKONA I SAKRAMENT 45 inną prawdę. Słucham, lecz nie dociera ów niesłyszalny gwizd w półmroku... A ja słucham i w sercu gór, w półmroku, który czai się w dolinach, dociera do mnie jeszcze „inna prawda", wspanialsza, niż poprzednia. Prawda, która głosi Chrystusa Zmartwychwstałego. Oto wstępując jeszcze wyżej w tej mistycznej pielgrzymce wznosimy się na ostatni stopień: góry są sakramentem Chrystusa Paschalnego. Są ikoną zmartwychwstałego Kyriosa. Uobecniony przez Ducha Świętego jest z nami i wśród nas pod znakiem gór zgodnie ze swoim Boskim zapewnieniem: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). To „j e s t e m z wami" w ustach Chrystusa, Boga-Człowie-ka, należy rozumieć nie tylko jako obecność Boga, ale także jako obecność Człowieka, a więc w sensie obecności integralnej, duchowej i cielesnej, jakkolwiek nie materialnej. Kluczem do tej obecności są tajemnice paschalne, a szczególnie Zmartwychwstanie, które obdarzyło Chrystusa zupełnie nowym sposobem egzystencji i przeniosło w inny wymiar. Zstępując do Otchłani Chrystus zstąpił do jądra wszechświata, do serca stworzenia, nasycając je swoją obecnością. Wstępując do nieba z Góry Oliwnej został z nami w górach i wśród gór, które stały się Jego znakiem i Jego obrazem. Ten, do którego Księga Mądrości zwraca się ze słowami: „Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne 46 MISTYKA GÓR Tchnienie" (Mdr 12,1), który jako Ogień i jako Wicher odnawia oblicze ziemi, a zwłaszcza gór, Ten uobecnia Chrystusa Paschalnego pod znakiem gór. Po Zmartwychwstaniu, po zstąpieniu do Otchłani i wstąpieniu do Nieba, żyjemy już w paschalnej chrystosfe-rze, której twórcą i zachowawcą jest Duch Święty. Dlatego zatrzymaj się na chwilę na lodowcu i wsłuchaj się w ciszę, a usłyszysz trzepot skrzydeł Świętej Gołębicy. Wstrzymaj oddech na ścianie Civetty i posłuchaj, jak szumią Jej skrzydła. I w tym szumie usłyszysz dobiegające z daleka słowa Pana: „A oto Ja jestem z wami..." Dlatego jestem skłonny uwierzyć informacji C. Richard-sona z NASA, że zdjęcie Alp, wykonane z odpowiedniej wysokości przez satelitę, przypomina w swoim zarysie twarz Chrystusa z Całunu Turyńskiego. Dlatego Hillary zostawia na Ewereście mały krzyżyk, otrzymany od Hunta, a Austriacy na wszystkich niemal szczytach Alp stawiają krzyże. I wsłuchuję się w głębokie słowa Pierre'a Teilharda de Chardin z jego Środowiska Bożego: „Boża Obecność rozprzestrzeniła się wszędzie i tak nas otoczyła, tak głęboko przeniknęła, że nie pozostaje nam już miejsca, by paść przed Nią na kolana... Wstępując na niebiosa po zstąpieniu do piekieł tak napełniłeś sobą wszechświat we wszystkich kierunkach, Jezu, że odtąd nie możemy już uciec od Ciebie". I słucham wyznania Sher Oabira, który po nieudanym wejściu na Cho-Oyu, z którego cudem uratował życie, mówił: „Widziałem Go! Widziałem Jego Twarz w koronie z cierni. Nie mylę się, widziałem Go..." Wracaliśmy z Pirynu. Przez trzy tygodnie chodziliśmy po IKONA I SAKRAMENT 47 graniach wybierając najbardziej dzikie. Spaliśmy pod gwiazdami mając pod głową omszały kamień i towarzystwo kozic. W dolinie spotkaliśmy pasterza ze stadem owiec. Zapytałem go, czy nie czuje się samotny. — Samotny? — odpowiedział. — Popatrz na szczyty. Za każdym z nich jest ukryta twarz Zbawiciela. Mówią, że wstąpił do nieba. Może i wstąpił, tak uczy święta Cerkiew. Ale też i został ze mną, tu w górach. W słonecznej mgle, która chwilami gęstniała tak, że nie widziało się partnera z liny, wchodziliśmy z Prosiakiem i Kazikiem na Grossvenediger. Biel lodowca zlewała się z mgłami, które nasycone złotem słońca były w nieustannym ruchu. Cisza była niezwykła. Słyszeliśmy tylko bicie własnych serc i przyśpieszony oddech. I wtedy, gdy ściągaliśmy linę, czyż nie dał nam odczuć swojej Obecności?! On, Zmartwychwstały Pan, przechadzający się jako Pantokra-tor i Władca wszystkiego po swoich górach, w których „spodobało Mu się mieszkać" (Ps 68,17). Pod siecią z gwiazd wracamy z gór. Towarzyszą nam słowa Auhaduddina Anwariego: Wyszły na niebo widma gwiazd tak urodziwe i wdzięczne, zdało się, jakby ktoś obsiał łąki jaśminowymi płatkami. Wracamy jak Apostołowie z góry Tabor. Oczyszczeni i nawróceni. Niesiemy w sobie dużo słońca i zapach wiatru. Ale przede wszystkim niesiemy w sobie głębokie,jedyne 48 MISTYKA GÓR w swoim rodzaju, doświadczenie Boga, który objawiony w Chrystusie, został z nami „przez wszystkie dni, aż do | skończenia świata". GÓRY SĄ ŚWIĘTE Gdy milkną ptaki, a stada kozic układają się do snu w dolinach, skąpanych rosą, czytam przed namiotem przy blaskach świecy Rubajaty Omara Chajjama, w których zawarta jest wielka mądrość Wschodu: W Tajemnicę jest wszechświat przed nami spowity, Słów tej wiecznej zagadki nie znamy, ja ni ty, Szepty jakieś za zasłoną o tobie i o mnie, Ale gdy zasłona spadnie, gdzieżeśmy — ja i ty? Gdzieś w oddali ciągnie się pasmo Czarnohory z Howerlą, Przełęczą Tatarską i źródłami Prutu. Z drugiej strony stoi ciemny mur Alp Transylwańskich. — Czy góry są tylko znakiem i obrazem Najświętszego Boga, czy też i same są święte? — Są święte, świętością niejako zwielokrotnioną. Najpierw są święte świętością stworzenia, świętością kosmiczną, bo stworzył je Bóg, Świętość substancjalna. Śpiewa Moezzi: Jakżesz bez Stwórcy ma istnieć stworzenie? Nie bez malarza przecież powstał obraz! IKONA I SAKRAMENT 49 Dlatego mieszkańcy gór najwyższych nadali szczytom znamienne nazwy: Makalu to „Wielki Czarny" czyli bóg Sziwa, Cho-Oyu to „Podpora Religii" lub „Głowa Boga", Nanda Devi to „Bogini Nanda", Manaslu to „Góra Duszy". Mądrość ludowa jest mądrością świętą. Góry są święte świętością Wcielenia, bo Syn Boży przybierając naturę ludzką przybrał tym samym ciało człowieka, które — jako maleńką cząstkę wszechświata — uświęcił, a przez nie — cały wszechświat, który jest cząstką Jego Ciała. Przede wszystkim uświęcił góry chodząc po nich, dotykając je świętymi stopami i wybierając je na miejsce szczególnie świętych Wydarzeń. Są święte świętością Odkupienia, świętością soteryczno--paschalną, bo Jego Odkupienie objęło także góry, które kiedyś przez grzech w Ogrodzie Eden „zostały poddane marności", a teraz przez Mękę i Śmierć Chrystusa „zostały wyzwolone z niewoli zepsucia" (Rz 8,20-21). W nich żył i na nich umierał. Z nich wstąpił do nieba. — Czy widziałeś krzyż w płomieniach na szczycie Wilder Freiger? Są święte świętością Ducha Świętego, świętością pneu-mahagijną, gdyż Duch Święty zstępując na ziemię zstąpił najpierw na górę Syjon uświęcając ją, a przez nią wszystkie góry świata i — jak śpiewa Kościół w prefacji — „cały okrąg ziemi". Dlatego z synami Koracha śpiewam: Budowla Jego jest na świętych górach: Jahwe miłuje bramy Syjonu 4 - Mistyka gór 50 MISTYKA GÓR bardziej niż wszystkie namioty Jakuba. Wspaniale rzeczy głoszą o tobie, o miasto Boże!... O Syjonie zaś powie: „Każdy na nim się narodził, a Najwyższy sam go umacnia (Ps87,l-5) „Miesiąca siódmego, siedemnastego dnia miesiąca arka osiadła na górach Ar ar a t i... ukazały się szczyty gór" (Rdz 8,4-5) „Roztrzaskaj serce moje, Boże w Trójcy Święty, Tyś dotąd pukał, szeptał, chciałeś je naprawić; Zwal mnie, jeśli mnie pragniesz na nogi postawić Niechaj w ogniu na nowo zostanę poczęty!" (J. Donnę, Sonety święte XIV) ARARAT — GÓRA NADZIEI I OCALENIA ZRODZONEGO Z KLĘSKI Nieodłącznym atrybutem ludzkiego losu jest zarówno klęska jak i zwycięstwo, porażka i sukces. Już „na początku" w Ogrodzie Czterech Rzek człowiek doznaje porażki, ale też już w Protoewangelii, w tym transhistorycznym prologu Ducha Świętego, Bóg daje mu nadzieję ocalenia (Rdz 3,15). A potem z powodu uporczywej, wielkiej „niegodzi-wości ludzi na ziemi" przychodzi klęska potopu — tajemniczy kataklizm, w którym główną rolę odegrał jeden z najpotężniejszych żywiołów — woda. Ale zaraz po klęsce przyszły nadzieja i ocalenie. Przyszły z góry od Boga, a górze było na imię Ararat: „Miesiąca siódmego, siedemnastego dnia miesiąca arka osiadła na górach Ararat. Woda wciąż opadała aż do miesiąca dziesiątego. W pierwszym dniu miesiąca dziesiątego ukazały się szczyty gór" (Rdz 8,4-5). Z tej Góry spłynęła nadzieja. Jeżeli na nizinach Bóg okazał swoją sprawiedliwość i objawił się jako karzący, to na tej Górze dał powód do nadziei i objawił się jako Bóg ocalenia. Od tej chwili każda góra jest znakiem nadziei i ocalenia. Dlatego śpiewam z Psalmistą: Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wystawiać: Zbawienie mego oblicza i mojego Boga. 54 MISTYKA GÓR A we mnie samym duszą jest zgnębiona, przeto wspominam Cię z ziemi Jordanu i z ziemi Hermonu, i z góry Misar. Głębia przyzywa głębią hukiem Twych potoków (Ps 42/43,6-8) KLĘSKI OBRÓCIĆ W ZWYCIĘSTWO Któż z nas nie może powtarzać za Psalmistą: „Moje życie jest w ciągłym niebezpieczeństwie!" (Ps 119,109)? Któż z nas nie będzie wtórował Zorbie: „A ja, który dotąd sądziłem, że niczego nie potrzebuję, pojąłem nagle, że brak mi wszystkiego... Życie j est ciężkie nawet dla tych, którzy mieli szczęście!" Kto z nas nie kosztuj e na co dzień gorzkiego chleba niepowodzeń i porażek, a często klęsk?! Klęsk mniejszych lub większych, ale zawsze gorzkich jak sól morska. Mam przed sobą sprawozdanie z kobiecej wyprawy na wspaniały K2 czyli Chogori lub jeszcze inaczej Mount Go-dwin Austen, położony w masywie Karakorum, czyli Czarnego Łańcucha. Tyle przygotowań, tyle trudu, tyle niemal męki, gdy się idzie o kulach kilkanaście dni do stóp dumnej góry, tyle ofiar — z ofiarą największą, bo z życia Haliny — i Wielka Góra zostaje nie zdobyta! Marzyły nam się kiedyś Eiger i Jungfrau, Finsteraarhorn i Wetterhorn, a pogrzebaliśmy wszystko na małym, niepozornym, kondycyjnym Schwarzhornie. Nie było już po co jechać do Zermatt i Saas-Fee, nie było szans przymierzać się do Matterhornu ARARAT 55 i Dom. Było nam gorzko, jak byśmy wypili po beczce alpejskiego piołunu. Kiedy w 1969 r. zespół amerykański, złożony z W. Unsoelda i T. Hornbeina, atakował północną ścianę Everestu na wysokości ponad 8600 m, w pewnym momencie skonstatowano, że została tylko jedna droga, jedna i jedyna — droga w górę. O zejściu nie było mowy, zjazdy były niemożliwe z braku odpowiednich stanowisk. Po lewej ręce mieli tajemniczy Tybet. Na tej wysokości spędzają noc bez namiotów i śpiworów. Nad nimi były gwiazdy, zmrożone tu na ziemi do 30°C poniżej zera. Rano przynosi im róż i złoto, a przede wszystkim nadzieję, że z trudności i porażek wyniosą jednak zwycięstwo. Dlatego J. Ullman, uczestnik wyprawy z 1963 r., napisze w kontekście tego wydarzenia w swojej książce Biala Wieża: „Raz jeszcze udowodniona została prawda, że zdobywanie wysokich gór jest połączone nie tylko z triumfami, lecz także z wyrzeczeniami i klęskami". Tak jak w życiu. Z góry Ararat płynie dla nas wielka nauka: nigdy się nie załamywać i mieć nadzieję na zwycięstwo, spożytkować porażki, a klęski obrócić w zwycięstwo! Nawet wtedy, kiedy niepowodzenia są naszym chlebem powszednim, a porażki gorzkim napojem na co dzień, nie upadać na duchu! Przyjdzie czas światła i nadziei, przyniesie w nagrodę zwycięstwo i sukces. Z góry Ararat, czyli z Agridagi, jak świętą górę Ormian nazywaj ą Turcy, płynie wezwanie: „Ufaj Bogu!..." (Ps 42,6). Umie karać i dopuszczać porażki, ale przede wszystkim umie pocieszać i dźwigać, obdarzać zwycięstwem i ocaleniem. Umie przeobrażać klęskę i upadek w powodzenie i radość. Góra Ocalenia uczy mnie, że jeżeli 56 MISTYKA GÓR chcę w życiu coś zrobić, czegoś dokonać i kimś być, muszę w rejestr swojego losu wpisać także porażki. Muszę nauczyć się powstawać i podnosić się. Muszę umieć pożytkować największe niepowodzenia i klęski. Dlatego u stóp Ararat powtarzam za Psalmistą: Złożylem w Jahwe cala nadzieją... Panie, Ty dla nas byłeś ucieczką z pokolenia na pokolenie zanim góry narodzily się w bólach, nim ziemia i świat powstały — od wieku po wiek Ty jesteś Bogiem (Ps 40,2; 90, l-2) I dlatego patrząc z perspektywy gór na moje życie i moje dokonania, na porażki i niepowodzenia, na niesprawiedliwość sprawiedliwych, która boli jak rozżarzone żelazo, przyłożone do skroni, modlę się z Dawidem: Ty zapisałeś moje życie tułacze; przechowałeś moje łzy w Twoim worze: Czyż nie są spisane w Twojej księdze? (Ps56,9) POTRZEBNA JAK CHLEB I SÓL Kiedy zachodzi słońce za daleki łańcuch tajemniczych gór, przy blasku ognia czytam w księdze Syracha: ARARAT 57 Biada sercom tchórzliwym, rękom opuszczonym i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami! Biada sercu zniechęconemu, ponieważ nie ma ufności, nie dozna opieki (2,12-13) Góry mają swoją filozofię. W górach „wysoki" nie zawsze znaczy „trudny" i odwrotnie — szczyty niewysokie mogą się okazać bardzo trudne do zdobycia. Takimi są, na przykład, w Karakorum Baintha Brakk, Latok I i Latok II, wszystkie tylko siedmiotysięczniki. Takim jest także sze-ściotysięcznik Peak Paiju o pięknej, strzelistej sylwetce. A Paiju znaczy po prostu sól... I ktokolwiek pielgrzymował, ktokolwiek bywał w górach wysokich, ten wie, jakim skarbem jest tam sól. W Tybecie była na wagę złota. W Himalajach jest droższa niż chleb. Takim skarbem jest nadzieja. Nadzieja, bardziej droga i bardziej potrzebna niż sól i chleb. Nadziej a, która pozwala człowiekowi porażkę, a nawet klęskę przemienić w zwycięstwo. Pisał W. Yeats w wierszu Do przyjaciela: W kraju kamiennej ściany w ciszę uklęknij, Uśmiechem klęsce przecz, Bo z wszystkich rzeczy znanych to najtrudniejsza rzecz! Właśnie nadzieja pozwala „uśmiechem klęsce przeczyć". A jest to rzecz istotnie najtrudniejsza, gdyż łatwiej się poddać, ulec, przyjąwszy pozę męczennika. Nadzieja uczy przegrywać i powstawać, ponosić porażki i zwyciężać. 58 MISTYKA GÓR Jest takim Boskim młynem, który potrafi ziarna porażki i klęski zemleć na wyborną mąkę zwycięstwa i dobra. I wtedy — jak mawiał Gaston Rebuffat — „jedna klęska wzbogaca bardziej niż cały łańcuch sukcesów". Trzeba tylko mieć nadzieję. Wtedy — jak pisał R. Cra-shaw w Św. Marii Magdalenie: Nawet w oczach wieczoru, • , W oczach czerwonych od płaczu nad słońcem, Które umiera, Nie pojawia się. smutek... Dlatego L. Aragon, który odszedł już na Tamten Brzeg, mawiał: „Ach wyłupcie oczy mojej duszy, gdyby przyzwyczaiły się do chmur"! Dlatego Ishiro Yoshizawa, 73-letni alpinista, kierownik japońskiej wyprawy z 1977 r. na K2, kiedy załamał się pierwszy atak, nie stracił nadziei. — Porażka? — powiedział. — Doskonale! Porażka to dołek startowy do zwycięstwa. Szczyt zdobyto, a na deser zafundowano sobie drugie wejście na piękny Falchan Kangri. Dlatego od świętej góry Ararat uczę się nadziei, która pozwala przeżyć porażki i przekształcić je w zwycięstwa. Powtarzam więc za Jonaszem słowa pełne ufności: Do posad gór zstąpiłem, Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści, Jahwe, mój Boże! (Jon 2,7) ARARAT 59 WIERNOŚĆ Nadzieja konieczna jak chleb i sól... Kiedy marzysz i planujesz, że pewnego dnia staniesz u stóp cudownej iglicy Nevado Alpamayo, musisz mieć dużo nadziei, żeby się tak stało. Gdy stajesz na krawędzi uskoku i wchodzisz w klucz zjazdowy, żeby odepchnąwszy się od skały rzucić się do tyłu w przepaść, musisz zawierzyć linie, tym zawodnym w końcu splotom włókna. Jeżeli chcesz spożytkować porażki i klęski przemienić w zwycięstwo, jeżeli chcesz dokonać rzeczy, o których marzysz i które śnią ci się po długich nocach, musisz zaufać Bogu, musisz pokładać w Nim nadzieję. On nigdy cię nie zawiedzie, jak może cię zawieść zjazdowa lina. On jest wierny. Wierny jak skała, cząstka gór wysokich. Gdzieś w Pirenejach, u stóp Monte Perdido, stary pasterz kóz powiedział do nas, zauroczonych pięknością gór iberyjskich: — Góry? Wiem, dlaczego chodzicie. Wiem, dlaczego chodził wasz Kardynał Wojtyła. Góry to siła. Siła zaklęta w skałę. I wierność. Góry są wierne. Bardzo wierne. Może dlatego największy z proroków, Izajasz, czyli „Zbawieniem jest Jahwe", wybitna indywidualność i głęboki poeta, zwany „Ewangelistą wśród proroków", gdzieś w VIII wieku przed Chrystusem napotykając ciągle na trudności i porażki, i mając przed sobą niemal pewną śmierć za czasów bezbożnego i przewrotnego króla Manassesa, porównywał wierność Boga wobec człowieka do skały: 60 MISTYKA GÓR Złóżcie nadzieją w Jahwe na zawsze, bo Jahwe jest wiekuistą Skalą! (Iz 25,4-5) Właśnie ta wierność-skała jest najgłębszym motywem ufności pokładanej w Bogu. Ile razy więc stoję twarzą w twarz ze skalnym światem gór, czy to będą Dolomity czy Galdhópiggen, masyw Phang-Si-Pang czy Karkonosze, tyle razy budzi się we mnie skojarzenie z nadzieją, z zawierzeniem, z wiernością Boga, który jest Skałą Ocalenia, bo kiedyś na górze Ararat ocalił rodzaj ludzki i zapewnił o swojej wierności. Ale Ararat, a w nim wszystkie góry świata, nie tylko głoszą wierność Boga, ale domagają się tej wierności od człowieka. On też ma mieć w sobie coś z tej Skały Wierności. Dlatego gdzieś z dalekiej pustyni gorący wiatr niesie mądrość Objawienia: Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości bada przy Nim trwali... (Mdr3,9) Dlatego gdy będziesz w masywie Białej Góry, spojrzyj przynajmniej na centralny filar Freney. Opierał się długo alpinistom, pochłonął cztery ofiary z pierwszej próby przejścia z W. Bonattim na czele, który przeżył wtedy największą ze swoich tragedii. Bardzo krótko potem filar dał się pokonać zespołowi Christa Boningtona, w którym był także nasz Jasiek Długosz. I oto pewnego dnia człowiek wierny ARARAT 61 samemu sobie, wierny uparcie, próbuje sam pokonać go zimą, próbuje sam na sam zmierzyć się z tą 1000-metrową ścianą: Mitsumori Shigi z 40-kilogramowym plecakiem, przy bardzo silnych mrozach i wiatrach, w ciągu pięciu dni pokonuje samotnie filar! Wierność górom jest wiernością sobie. NIKT NIE JEST SAMOTNYM SZCZYTEM Kiedy patrzę z Aiguille du Midi na malutkie kropeczki ludzi na Yallee Blanche, podobnych do drobnych koralików jakiegoś żywego różańca; kiedy widzę alpinistów wspinających się po pionowych ścianach Trę Cime di Lavaredo, wtedy pamięć przywołuje pierwsze wersety z Księgi Rodzaju, mówiące o wielkości człowieka: „A wreszcie rzekł Bóg: 'Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam'" (l, 26). Stworzony na obraz i podobieństwo Boże człowiek realizuje je nie tylko w sensie indywidualnym jako stworzenie rozumne i wolne, obdarzone życiem Bożym, lecz także w znaczeniu wspólnotowym, społecznym, gdyż Bóg, na obraz i podobieństwo Którego został stworzony człowiek, jest Wspólnotą Osób, Boską Społecznością, zwaną w teologii Trójcą św. Dlatego nikt nie jest samotnym szczytem, ale cząstką olbrzymich gór. Ararat jest górą nadziei i ocalenia nie tylko dla człowieka jako jednostki, ale także dla narodu i ojczyzny, dla społeczności i wspólnoty. „Ja, Jahwe, zawieram przymierze 62 MISTYKA GÓR z wami i z waszym potomstwem" — powiedział Bóg na szczycie Góry pod lukiem tęczy jako znaku wierności i nieodwołalnej dobroci (Rdz 9,9). Z ocalonego patriarchy, z Noego, wyjdzie naród, z którego z kolei zrodzi się kiedyś Mesjasz. Z Araratu wywiedzie się więc nadzieja dla wybranego ludu i zapewnienie wierności Boga, który ukocha Izrael, jak ojciec kocha swoje dzieci lub jak orzeł swoje pisklęta: Jak orzeł, co gniazdo swoje ożywia, nad pisklętami swoimi krąży, rozwija swe skrzydła i bierze je, na sobie samym je nosi — tak Jahwe sam lud prowadzi... (Pwt 32,11) Powstaną święte góry narodów. Cerro El Plomo i Llulla-yallaco w Andach, Kangchengyao — święta góra Sikkimu i Fuji-San — święta góra Japończyków, Krywań — góra naszych południowych sąsiadów i Ararat — święta góra Ormian. I dla nas też góry stały się święte i były źródłem ocalenia. Począwszy od ukoronowanego krzyżem Giewontu, gdzie — jak pisał Podtatrzanin, czyli K. Maniewski — „Boże Słowo spoczęło w granicie" aż po Jasną Górę, na której króluje Ta, w „Którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy". W niejednej chwili naszej historii, zwłaszcza w momentach krytycznych, podobnie jak w narodzie wybranym podnosiliśmy oczy ku Górom i spełniały się wtedy święte słowa: ARARAT 63 Wznoszą swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja od Jahwe! (Ps 121,1-2) Ku górom wznosiły się oczy narodu, szukającego ocalenia, natchnień do przetrwania i walki o wolność. Tu schodzili się ci, którzy ocaleli po Konfederacji Barskiej i po powstaniach Listopadowym i Styczniowym, pełni woli walki z zaborcami. Tu będą kultywowane „Ornakowe idee" i będzie pielęgnowany duch wolności i swobody, niepodległości i wielkości, chociażby z tej prostej przyczyny, że w miarę wznoszenia się ku górze malał zasięg władzy zaborcy i okupanta. Dlatego — pisał H. Nowicki — „w pustyni tatrzańskiej, w skalnej świątyni" były jeszcze „swobody ołtarze". Biblijny Ararat uczy cię, że nie jesteś samotnym szczytem, ale cząstką wielkiego masywu gór, sięgającego nieba. Że twoja nadzieja na ocalenie i zwycięstwo jest ułamkiem tej ogromnej nadziei, która począwszy od Araratu jest związana z woli Boga ze świętymi górami Ziemi. MYŚLEĆ O MATCE Przymierze Noachickie, zawarte na górze Ararat między Bogiem Jahwe a patriarchą, było przymierzem nadziei i pokoju, ocalenia i trwania narodu wybranego, a w nim i z nim każdego Izraelity. 64 MISTYKA GÓR Nie jest przypadkiem, ale stanowi wielki symbol fakt, że drugiego wejścia na szczyt Araratu dokonał Polak, J. Chodźko, w połowie XIX wieku. Wbrew wielu przeciwno-ściom, mimo szalejącej śnieżycy i po wielu próbach osiągnął z przełęczy Sardar Bulak szczyt świętej Góry. Postawił na niej krzyż i pomodlił się za Ojczyznę. Chodźko był gorącym patriotą i filaretą. Wszystko to ma swoją głęboką wymowę, sięgającą poza daleki horyzont, gdzie były nasze góry. T. Miciński nazwie je „mistycznym ołtarzem Polski", a wspomniany Maniewski napisze, iż „Tatry są wieszcze". W. Tarnowski będzie w nich widział sanktuarium, w którym znajdą się „groby dla wieszczów Polski Zmartwychwstałej". Tatry zawsze były sceną, na której Polska będzie dawała dowody światu, że „wszystkie ludy w Bogu zmartwychwstają". W starej antologii wierszy chińskich znajdujemy taki werset: „Wspinam się na szczyt góry Dzi i myślę o swojej matce". Wspinając się na góry myślimy o innych, o tych, których kochamy, o Ojczyźnie, o narodzie. Dlatego J. Kasprowicz pierwsze wydanie Księgi ubogich zaopatrzył takim wstępem: „Poezje, zawarte w Księdze ubogich, powstały w obliczu Tatr". Mógł dzięki temu zawrzeć w tym tomie poezję pełną nadziei i perspektyw, zawsze aktualną, nieprzemijającą, jak nieprzemijające są góry. Pisał: Rzadko na moich wargach Niech dziś warga ma wyzna — Jawi się krwią przepojony Najdroższy wyraz: Ojczyzna. ARARAT 65 Widziałem, jak się na rynkach Gromadzą kupczykowie, Licytujący się wzajem, Kto Ją najgłośniej wypowie. Widziałem, jak między ludźmi Ten się urządza najtaniej, Jak po klas k zdobywa i rentą, Kto krzyczy, że żyje dla Niej. Widziałem, jak do Jej kolan — Wstręt dotąd serce me czuje — Z pokłonem się cisną i radą Najpospolitsi szuje. A daleko na południe, wśród pustyń, nad Morzem Martwym, w wietrze gorącym i porywistym, stoi Masada — góra bohaterstwa i wolności, umiłowania Ojczyzny i wartości, które ją tworzą. Z dalekiego Araratu będziesz więc wędrować-do góry Masady, aby zrozumieć sens i prawdę słów J. O'Neilla: „Tragedia czyni człowieka wielkim". Ojczyznę także. „NIECH GÓRY PRZYNIOSĄ POKÓJ LUDOWI" Wracamy na Ararat wracając na szczyty naszych gór. Jesteśmy posłuszni jak Noe wezwaniu Psalmisty: „Niby ptak uleć na górę" (Ps 11,1). Jeżeli czujemy, że rozpacz, 5 - Mistyka eór 66 MISTYKA GÓR że zwątpienie, że bolesne poczucie porażki czołgają się ku nam jak mgły na przełęczy, trzeba wtedy „uciekać w góry" (Mt24,16). Idźmy w góry, gdy niepokój zagląda przez szpary niewiary do naszego serca, by nakarmić się ciszą i spokojem, by napić się nadziei jak źródlanej wody. „Niech góry przyniosą pokój ludowi!" (Ps 72,3). Tylko „na górach — jak podkreśla Prorok — stopy zwiastujące pokój" (Na 2,1). Tam pod Lodowym lub Monte Rosa, na Maliowicy lub Dżantuganie „ujrzysz swój namiot spokojnym" (Jb 5,24). Znajdziesz tam ową przedziwną jedność tego, co istnieje w tobie, z tym, co jest wokół ciebie. Tego, co człowiecze, z tym, co Boskie. Bo właśnie na tej jedności polega prawdziwy pokój. Znajdziesz Pokój i Jedność, dwa Boskie dary, których Bóg udziela tym, którzy wstępują na Ararat i na jego uwie-lokrotnienie — na szczyty wszystkich gór Ziemi. „I rzekł Bóg do Noego: „To jest znak Przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi..."(Rdz 9,17). „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, i idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednej z gór, jaką ci wskażę" (Rdz 22,2) „O skoczę w niebo do mojego Boga — Kto mnie w dół ciągnie? Spójrz, Krew Chrystusa płynie strumieniem W poprzek firmamentu! Jedna jej kropla zbawi moją duszę..." (Ch. Marlowe, Lament) MORIA — SANKTUARIUM I GÓRA PRÓBY I OFIARY Zachodni wiatr, niosący ze sobą ciepło i deszcz, jak oszalały pędzi po niebie ciężkie chmury, które co chwila poją ziemię życiodajną wilgocią. Kiedy podmuchy wiatru są silniejsze, chmury się rwą jak zetlała szmata i ukazują daleki, głęboki błękit nieba, prześwietlony wyblakłym słońcem. I przypominają mi się słowa R. Crashaw: O, Deszczu! Stonce! O, Wodo! O, Płomieniu! Miłość was łączy I miłość w przyjaciół was zmienia! Przed nami Tracja, dawna ojczyzna Traków. Abdera, trackie miasto, leżące w górach, zasłynęło z paradoksu: z jednej strony jego mieszkańcom przypisywano wyjątkową głupotę i dlatego abderyta stał się synonimem głupca. Z drugiej strony właśnie Abdera była ojczyzną filozofów, z których Demokryt był najsłynniejszy. „Przed człowiekiem — mawiał wielki Abderyta — cała ziemia stoi otworem, gdyż ojczyzną duszy szlachetnej jest cały świat". Myślę, że nie obraziłby się stary materialista, gdyby się jego powiedzenie trochę zmieniło i powiedziało: „Przed 70 MISTYKA GÓR człowiekiem gór cała ziemia stoi otworem, gdyż ojczyzną duszy rozkochanej w górach jest cały świat". Góry pozwalają objąć cały świat i na ten świat spojrzeć zupełnie inaczej, z innej strony. „W górach — mawiał Mal-lory — wygląda wszystko inaczej". Pozwalają bowiem spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, pod innym kątem. Wszystko zobaczyć w innym świetle. Zwłaszcza sprawy zasadnicze: sens i cel życia, głębię i niepowtarzalność egzystencji, istotę wartości i nieprzemijalność tego, co naprawdę wieczne. Tylko w górach zrozumiałem tak do głębi to, co wyraził w swoim wierszu Czesław Miłosz: Im wiącej razy na dzień jesteś znieważany, Im śmieszniejsze na ciebie wkładają korony, I krzycząc urągają: pokaż swoją sile,, Albo liczą cię między pamiątki niebyłe, Im więcej żalu, drwiny, gniewu, oskarżenia, Bo słowo twoje z miejsca nie ruszy kamienia, Tym bardziej pewnym mogę być tego jednego: Że ty jesteś, zaiste, Alfą i Omegą. Zachodni wiatr, wiejący nad ojczyzną dawnych Traków, pachnie przemijaniem i niesie ze sobą zapach historii. Przemija wszystko. Przeminął Demokryt i jego filozofia. Przeminęli Trakowie. Trwa tylko wiecznie Alfa i Omega. I trwają góry. MORIA 71 WYTOCZ Z SWEGO SERCA CHOĆ KROPLĘ KRWI Niebo na zachodzie płonie. Czerwonordzawa łuna kładzie się rozpaloną miedzią na nieboskłonie jak pożoga gorejącego krzewu. Schodzimy z Góry Oliwnej. Mijamy zagajnik starych drzew oliwkowych. Powykręcane pnie przypominają ciała cierpiących ludzi. Obok nas drepczą z miną filozofów dwa osły. Schodzimy w głąb Doliny Ced-ronu. Doliny mają też swoją wymowę. Mają też swoją mistykę. To właśnie tu, w Dolinie Jozefata, ma się odbyć ostatni akt stworzenia, eschatologiczny finał — Sąd Ostateczny. Wspinamy się na górę Moria. Chrzęszczą pod stopami drobne kamyki. Osypują się jak piasek w klepsydrze. Czas, ten pracowity kamieniarz, wszystko zamienia w proch i pył. Ale góra Moria stoi. Wieczność gór jest obrazem wieczności Boga. A sercem tej góry jest Skała. Naga, pierwotna Skała kontrastuje z tym wszystkim, co człowiek nagromadził przez wieki wokół niej i nad nią. Jest znakiem. Znakiem obecności Boga, obojętnie jak się Go nazwie: Jahwe, Allah, Bóg. Jest świadkiem ofiary Abrahama i wspaniałości świątyni Salomona. Jest także świadkiem płaczu tych, którzy opłakiwali i opłakują zniszczenie i przemijanie. Czyż nie widzisz łez na szorstkiej powierzchni Skały? Czyż nie słyszysz szlochu ludzi, którzy utraciwszy największą świętość tu na górze, przy Świętej Skale, składają Jahwe ofiarę z bólu i łez? Przyjdzie czas, że trzeba będzie złożyć Bogu w ofierze 72 MISTYKA GÓR coś z siebie. Coś tylko naszego. Może przynajmniej jedną kroplę krwi lub jedną kroplę leź. Idź wtedy na szczyt góry i złóż Mu w ofierze tę kroplę krwi i łez, bo cóż jest bardziej twojego niż ból i płacz?! Nie będzie ci potrzeba ani drwa ani ognia. Skała będzie mokra od łez. I wtedy poprzez ból i łzy ujrzysz Go, bo „na wzgórzu Jahwe się ukazuje" (Rdz 22,14). Idź! ŚWIĘTE Do natchnionych przez Ducha Świętego myśli, które wy-czytuję z Pisma św., szukam komentarzy w dziełach ludzi, w których też działa Duch, chociaż inaczej i według innej zasady niż w świętych autorach ksiąg biblijnych. Do myśli biblijnych o wielkości i świętości stworzenia, o możliwości poznania z nich Boga, o wielkości i sakralności gór znajduję komentarz u Mircea Eliade, dziecka Alp Fa-garaskich, który tak pisze: „Dla człowieka religijnego przyroda nigdy nie jest wyłącznie „przyrodzona", „naturalna", niesie bowiem zawsze ładunek wartości religijnej, gdyż kosmos jest dziełem Bożym: wyszedłszy z rąk Boga świat nadal jest nasycony świętością... Cały nasz świat jest miejscem świętym, ponieważ jest miejscem najbliższym nieba. To właśnie góra jest święta i stanowi „axis mundi", czyli „oś świata", łączącą ziemię z niebem i sięgającą do pewnego stopnia nieba". Góry jako święte stanowią sanktuarium. Są świątynią MORIA 73 Boga. Dlatego dając wyraz swojemu przekonaniu człowiek nazwał cudowny szczyt nad lodowcem Baltoro „Grand Ca-thedral", a niezwykły i w swoim czasie tajemniczy amfiteatr lodowcowy w masywie Nanda Devi, czyli Bogini Nanda — „Sanktuarium Nanda Devi". Dlatego też S. Witkiewicz pisał o Dolinie Kościeliskiej: „Jest to wspaniała nawa gotyckiej katedry, której podłogą jest ruchomy kryształ potoku". Widząc w całych Tatrach jedną, wielką świątynię o wspaniałym gotyckim stylu, nie zapomniał także o ołtarzu: „W głębi Doliny Strążyskiej, jak ołtarz, świeci w słońcu stroma turnia Giewontu". Jest to świątynia niezwykła w swojej pierwotności i prostocie, w jakiejś niepokalanej dziewiczości i pierwotnej harmonii. Jeżeli jej nie spostrzegamy, jeżeli jej nie widzimy, to dlatego, że gdzieś zagubiliśmy zmysł wiary i odczucie pierwotności, o której kiedyś pisał G. Hopkins: Straciliśmy ów szczery czar pierwotnych rzeczy: Nasze dzielą, działania łączą się, by runąć W ostatni proch, by spłynąć w pierwszy muł człowieczy. W górach możemy odnaleźć „ów szczery czar pierwotnych rzeczy". „TU SPODOBAŁO MU SIĘ MIESZKAĆ" Jest poranek pełen delikatnego słońca i mlecznych mgieł. Jesteśmy w sercu Dolomitów. Przed nami wznoszą 74 MISTYKA GÓR się szczyty i ściany, turnie i skalne igły. Pną się ku niebu, które wspiera się na nich jak sklepienie gigantycznego kościoła. Trę Cime di Lavaredo, Monte Cristallo, Dito di Dio, Cinąue Torri, Civetta... Jestem rzeczywiście w świątyni. Atmosfera uroczystej ciszy i skupienia. Wprawdzie gdzieś w oddali szumi potok i od czasu do czasu zadmie wiatr, pachnący piołunem jak kadzidłem, ale to też należy do atmosfery świątynnej . Skała i cisza. I On!... Bardziej nieuchwytny niż cisza. Bardziej pewny w swojej obecności niż skała. Sam sobie wybrał tę świątynię, bo „budowla Jego jest na świętych górach" (Ps 87,2). Tu „zbudował na niebiosach pałac wysoki", a sklepienie jego oparł o ziemię (Am 9,6). Tu „spodobało Mu się mieszkać" i tu „będzie mieszkał na zawsze" (Ps68,17). To właśnie miejsce ukochał (Ps78,68). I tu można Go spotkać, i tu szuka człowieka, nawet wtedy, kiedy człowiek — jak mawiał S. Wyszyński — „stoi do Niego plecami". Mieszkając w górach patrzy „z wysoka na ziemię" i jako Ojciec słyszy jej głosy: „modlitwy opuszczonych i jęki pojmanych, i skargi skazanych na śmierć". Słyszy i wysłuchuje, obdarzając wyzwoleniem i łaską (Ps 102,18-21). On tu jest. Jest w górach, jest na szczytach. Wybrał sobie to miejsce i obrał góry na świątynię. Świątynię wspaniałą, wspanialszą niż wenecka katedra św. Marka czy paryska Notre-Dame, piękniejszą niż Sagrada Familia Gaudiego czy Notre-Dame du Haut Le Corbusiera. MORIA 75 ZŁOŻYĆ Vf OFIERZE Zaczęło się od świętej góry Moria, na której — zgodnie z relacją Księgi Kronik — „Salomon zaczai budować dom Jahwe", świątynię nie mającą sobie równej (2 Krn 3,1). Bóg sam wskazał to miejsce, materializując niejako w ten sposób duchową rolę gór w religijnym życiu Izraelitów, a przez nich w życiu wszystkich ludzi. Po wybudowaniu „świątynia napełniła się obłokiem chwały Bożej" (2 Krn 5,13). Tu stanął ołtarz, na którym składano ofiary. Ale zaczęło się wszystko jeszcze wcześniej. Oto Jahwe w tajemniczym widzeniu wybiera górę Moria na miejsce przedziwnej ofiary — ofiary, która jakkolwiek z pozoru miała być ofiarą krwawą, to jednak w rzeczywistości była bardziej ofiarą serca, ofiarą z tego, co najdroższe i najbliższe. Była próbą. Próbą wierności i oddania, miłości i wyrzeczenia. „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Iza-aka — mówił Bóg Jahwe do Abrahama — i idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednej z gór, jaką ci wskażę" (Rdz 22,2). Krwawiło ojcowskie serce patriarchy bardziej, niż by krwawiło przebite serce Izaaka. Ale nad wszystko i nad wszystkich ukochał swojego Boga, któremu bezgranicznie zawierzył. Straszna próba skończyła się złożeniem Bogu w ofierze barana, a o górze mówiono odtąd: „Na górze ukazuje się Jahwe!" (Rdz 22,13-14). Abraham przechodzi do historii zbawienia jako wzór heroicznej wiary, posuniętej do najwyższych ofiar (Hbr 11,17-19), a w Izaaku Ojcowie Kościoła będą widzieć typ Chrystusa, który sam Siebie odda w ofierze. „Nikt nie ma 76 MISTYKA GÓR większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13) — powie Chrystus ogłaszając zdziwionemu światu Nowe Przykazanie, które od tamtej chwili rozbrzmiewa we wszechświecie jak echo w górach: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J 15,12). Tak więc góry stały się miejscem najwyższego aktu czci religijnej — ofiary. Ofiary zarówno tej materialnej, jak i tej duchowej, z serca, która może bardziej boleć i więcej wyciskać łez aniżeli ofiara materialna. Są bowiem ofiary krwawe, przy których nie pada na ołtarz ani kropla krwi. „NIKT NIE MA WIĘKSZEJ MIŁOŚCI" „Nie ma szans bez ryzyka, życia bez napięć, a drogi bez niebezpieczeństw". Te słowa Kardynała F. Kóniga wpisałem kiedyś do notatnika, a teraz je odczytuję. Siedzę na Zadnim Kościelcu. „Droga Szczepańskich" trwała dwie godziny, w drobnym kapuśniaczku i przy bardzo kruchej skale. Teraz jestem już na szczycie i przede mną ogromny, piękny Gąsienicowy Cyrk. Robi się jaśniej, wiatr rozdziera chmury jak owczarz zbitą wełnę. Ukazują się płaty błękitu, zaczynają pachnieć trawy. Jest cicho, tylko gdzieś od Niebieskiej Turni dolatuje stukot taternickiego młotka. „Nie ma szans bez ryzyka..." Było ono przed chwilą. Było napięcie i było niebezpieczeństwo. W górach jest tak jak w życiu. W życiu jest tak jak w górach. Patrzę na Granaty. Kiedyś skończywszy jakąś drogę, żre- MORIA 77 sztą dosyć łatwą, odpoczywaliśmy na Skrajnym Granacie. W pewnej chwili Jaro, mój partner, szturchnął mnie w bok i powiedział szeptem: — Popatrz, kto wszedł... — Tak, to był On. Skupiony, uśmiechnięty. Rozradowane oczy pięknością gór, które kochał. Nie wiedzieliśmy — ani On, ani my — że minie rok, dwa i trzeba będzie opuścić góry, porzucić wędrówki, zostawić strony rodzinne. „I góry porzucić trzeba..." Ale nie „dla chleba", ale dla Kogoś Innego. Trzeba będzie włożyć białą sutannę, wziąć do ręki krzyż i prowadzić życie pełne ryzyka, napięć i niebezpieczeństw, o których mówił F. Kónig. I coś z doświadczeń zdobytych w górskim ryzyku, napięciach i niebezpieczeństwach będzie się bardzo przydawać w tych pasterskich napięciach i niebezpieczeństwach. Zwłaszcza wtedy, kiedy po dramatycznym 13 maja trzeba będzie mieć nadal zaufanie do ludzi i świata. Kiedy tak doświadczalnie przekonało się, że być w XX wieku Pierwszym Pasterzem, to ryzykować codziennie życiem. To ponosić ofiary, z ofiarą życia włącznie. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). I tego właśnie uczyły Go już góry. Góry, które darzył miłością: Nikt tak nie kochał smolnych watr trzasku i dymu stosów, i nikt znad głuchych szczytów Tatr patrzących w dół niebiosów... l w świecie nikt nie kochał tak 78 MISTYKA GÓR samotnej skalnej drogi — urwisk, gdzie w dole buja ptak i groza pieści nogi... OFIARNOŚĆ Święta góra Moria jest nie tylko górą ofiary, ale jest także górą ofiarności. Tej ofiarności uczy. Ofiarności uczą wszystkie góry ziemi, ponieważ są jakby repliką tamtej góry — Góry Wielkiej Próby. „Szlachetny — głoszą Dialogi Konfucjańskie — wymaga od siebie, prostak stawia tylko żądania innym". Góry uczą tej szlachetności, czyli wymagania od siebie. Już samo wejście na górę wymaga wysiłku, który jako bezinteresowny i podjęty w wolności ma charakter pewnej ofiary. Tym większej ofiarności wymaga wchodzenie z drugim człowiekiem: rezygnacja ze swoich przyzwyczajeń, dzielenie się czasem, wysiłkiem, kawałkiem chleba, kostką cukru i poczuciem odpowiedzialności za los partnera. Ofiarność w górach ma różne oblicza. Raz jest poświęceniem życia, jak to było w wypadku Klimka Bachledy czy Wawrzyńca Żuławskiego, który mawiał: „Nie opuszcza się przyjaciela nawet wtedy, kiedy jest już tylko bryłą lodu" — i który własne słowa przypieczętował śmiercią w masywie Mont Blanc, śpiesząc na pomoc S. Grońskiemu i jego towarzyszom. Innym razem ofiarność w górach jest dzieleniem się zwycięstwem, kiedy dwa zespoły wchodzą niemal równocześnie na dziewiczy szczyt i trzeba respekto- MORIA 79 wać prawo drugiego do zwycięstwa. Tak było z wejściem na Mustagh Tower, 7-tysięczną wspaniałą piramidę skalną, na którą wchodziły prawie równocześnie angielski zespół J. Hartoga i francuski G. Magnone. Jednego dnia ofiarność jest solidarnym byciem razem z umierającym, bratem z liny, jak to było w sytuacji Gay Laya, biednego kulisa z Dardżiling, który do końca pozostał z W. Merklem, umierającym pod stokami Nanga Parbat. Drugiego dnia ofiarnością jest dzielenie się ostatnią kostką cukru czy ostatnim kawałkiem chleba, jak to bywa prawie codziennie na wszystkich górskich drogach świata. Dlatego na wszystkich górskich szlakach i na wszystkich drogach alpejskich słyszę niesione chłodnym wiatrem natchnione słowa Apostoła: „Wy, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa" (l P 2,5). I słowa drugiego Apostoła: „Proszę was, bracia, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną" (Rz 12,1). I dlatego u stóp Himalajów znajduję do tych świętych słów komentarz w Bhagavad-Gita: „Wszelkie działanie, które nie jest ofiarą, staje się niewolą". I dlatego również w wieszczych strofach J. Słowackiego odnajduję jakby echo tamtych wielkich słów: Los mię już żaden nie może zatrwożyć, Jasną do końca mam wybitą drogą, To droga moja — żyć-cierpieć-i tworzyć, To wszystko czynią — a więcej nie mogę.. 80 MISTYKA GÓR MISSA MONTANA Bóg, który jest „Bogiem gór" i wybrał sobie góry na miejsce dla ofiar, zapewnia w tajemniczym proroctwie Ma-lachiasza, czyli „Posła Jahwe", że przyjdzie czas, kiedy na górach będzie składana „od wschodu słońca aż do jego zachodu ofiara czysta" (Ml 1,11). I rzeczywiście będzie składana najpierw na Górze gór, Golgocie, ofiara składana w męce i poniżeniu, a potem na każdym miejscu Ofiara Eucharystyczna, będąca sakramentalnym uobecnieniem tamtej Ofiary. To już nie będzie Izaak i to już nie będą woły i owce. To będzie wcielony Syn Boży, którego ofiara raz złożona, będzie nieustannie uobecniana na każdym miejscu, szczególnie na szczytach świata. Każda Msza święta ma charakter kosmiczny, obejmując niejako swoimi niewidzialnymi ramionami, którymi są ramiona paschalnego Chrystusa, cały wszechświat, całe stworzenie. Szczególną wymową tego faktu są Msze sprawowane dosłownie w górach, często na szczytach gór. Ksiądz Pierre Grant-Ferris pielgrzymując po najwyższych szczytach świata odprawia na nich Msze święte. Ma już za sobą Msze na Kilimandżaro i Aconcagua oraz na Mont Blanc. Hermann Geiger, wspaniały człowiek i doskonały „pilot alpejskich lodowców", opisuje, jak przeżył kiedyś w sposób niezwykle głęboki Mszę na Bella Tola w Alpach. „Nigdy — wspomina — nie miał Pan Bóg piękniejszej świątyni zbudowanej ludzkimi rękami niż ta, którą sam zbudował ku radości ludzi. Nasz kościół miał niebo jako witraż, a za posadzkę służył nam nieskalany, olśniewający marmur śniegu. Świat MORIA milczenia i spokojnego piękna, który nas otaczał, nakazywał większe skupienie, lepszą recepcję. Dzwonek nawołujący do adoracji pochylił nas nad śniegiem, potem nasze oczy patrzyły na kielich uniesiony ku przestworzom i Ofiara wydała nam się jeszcze ważniejsza. Promienie słońca rozbłysły na złotej czaszy, a Boska obecność rozgrzewała serca". Sprawowałem Eucharystyczną Ofiarę na Elbrusie i Met-telhornie, w Pirenejach pod Pico de Aneto i w masywie Galdhópiggen w Alpach Norweskich, w Dolomitach i Grań Paradiso, w Tatrach i Pirynie. I czyż to nie wspaniałe Misterium, kiedy ponad ośnieżone szczyty gór i lśniące rzeki lodowców, ponad urokliwe jeziora górskie i łagodne przełęcze, pod samo niebo raz pełne błękitu i słońca, innym razem napełnione wiatrem i deszczem, wznosi się Biała Hostia! Sprawowana jest wszędzie Ofiara Czysta, której prologiem i zapowiedzią były ofiary Abrahama i Salomona, Ma-lachiasza i Melchizedecha. PŁONĄĆ OGNIEM Kiedy widzę to przed sobą, kiedy patrzą na to moje oczy, wtedy gdzieś z głębi pamięci wydobywam słowa, stanowiące początek pięknej modlitwy Jana Pawła II z Hiroszimy: „Modlę się do Stwórcy natury i człowieka, do Stwórcy prawdy i piękna..." I ja się też modlę, bo przede mną Błękitna Świątynia lub ,6 - Mistyka gór 82 MISTYKA GÓR lepiej „Świątynia Trzech Żywiołów", to znaczy wody, ognia i gór. Pode mną i nade mną jest rozpięty jak płótno namiotu głęboki, intensywny błękit. Po błękicie pode mną płyną białe żagle, podobne do śnieżnobiałych motyli. Po błękicie nade mną spacerują leniwie jak stada łabędzi, ulotne, białe obłoki. Błękit nade mną wspiera się jak na potężnych kolumnach na ciemnozielonych szczytach gór, których wierzchołki toną w siwawych chmurach. Tylko jeden z nich — jakby pełnił rolę wiecznej lampy przed Najświętszym — wystaje ponad wieniec z chmur i płonie ogniem, zmieszanym z dymem. Jesteśmy w Zatoce Białych Motyli na Gwadelupie, a przed nami wulkan Soufriere, zwany przez marynarzy „Latarnią Morską Karaibów". Oto świątynia, jaką przygotował sobie „Stwórca natury i człowieka, prawdy i piękna". Góra pełna ognia jest jakby symbolem tego, co stanowi atmosferę każdej świątyni i rdzeń każdej ofiary — miłości, o której Mistrz z Nazaretu mówił: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!" (Łk 12,49). To ona — miłość — jest w górach bardziej konieczna niż woda i chleb. To ona decyduje o wznoszeniu się człowieka ku górze. Ona wiąże ze sobą ludzkie istnienia w drodze do szczytu. Ona jednoczy dwie ludzkie ofiary w jedną, wielką wartość. „Cierpienie wspólnie przyjmowane i wspólnie dźwigane — mawiała Matka Teresa z Kalkuty — jest radością". A jeżeli pewnego dnia wtargnie do świątyni gór człowiek niegodny, jeśli „poganie przyjdą do Bożego dziedzictwa i zbezczeszczą Jego święty przybytek" (Ps 79,1), wte- MORIA dy góry często same wymierzają sprawiedliwość i surowo karzą tych, którzy są niegodni i nie przygotowani do przebywania w kościele. Toni Hiebeler w książce SOS w skale i lodzie kreśli po mistrzowsku historię alpinizmu w obrazach, ale obrazach niezwykłych, kiedy człowiek w górach chodzi po krawędzi życia i śmierci i kiedy ta druga bywa często jego udziałem. Książka jest więc przede wszystkim ostrzeżeniem: góry są wielką panią, dumną i wymagającą, często bezlitosną i surową, i zwyciężającą tych, którzy są jej niegodni i nie przygotowani czy to z braku umiejętności i warunków, czy to z powodu lekceważenia i pychy. Bo jedno jest pewne: góry — ta wspaniała Boża świątynia — głoszą potrzebę ofiary i wymagają ofiarności! Dlatego po stokach każdej góry wspina się Abraham z synem, by na szczycie złożyć go w ofierze. W ofierze serca. Ale nie tylko, bo nieraz trzeba to serce zostawić na zawsze w górach. Dlatego modlę się, bym zawsze wchodził w góry z sercem czystym: Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego... (Ps51,12) „Góra Synaj była cała spowita dymem, gdyż Jahwe zstąpił na nią w ogniu... Jahwe zstąpił na górę Synaj — na jej szczyt. I wezwał Mojżesza na szczyt góry, a Mojżesz wstąpił" (Wj 19,18-20) „Cała przyroda jest objawieniem, ale góry są nim szczególnie. Objawiają mi Boga — raz w ogniu fascynacji, raz w chmurze trwogi. Za każdym jednak razem widzę w nich Twarz Boga, który jest Ojcem. Ojcem wszystkich i wszystkiego. Przede wszystkim gór. Nazwał przecież siebie w Starym Przymierzu „Bogiem gór". (Romano Cornuto) SYNAJ — GÓRA OBJAWIENIA FASCYNACJI I WIARY Góry są tajemnicą. Stanowią wielkie misterium. Z jednej strony fascynują i pociągają, z drugiej — wywołują trwogę i budzą lęk. Mógłbym dlatego zawsze powtarzać za Mojżeszem: „Przerażony jestem i drżę!" (Hbr 12,21). NIBY STRAŻ NOCNA Wieczorny wiatr, wiejący od bezkresnych lodowców, niesie na swoich skrzydłach wyznanie Psalmisty: Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął, niby straż nocna (Ps90,4) A jednak ten przemijający czas jest czasem świętym. Od momentu, kiedy Bóg wkroczył w historię i jako człowiek imieniem Jezus włączył się w nurt czasu, czas, ten ewangeliczny kairos, został odkupiony i stał się święty. Dlatego nie ma racji M. Heidegger twierdząc, że „czas jest zły". Święta jest każda godzina i każda minuta. Święty jest dzień i święta jest noc. Szczególnie głębokie jest przeżywa- MISTYKA GÓR nie świętości czasu w górach. Zawsze mam wrażenie, ale czy tylko wrażenie, że w górach trwa wiecznie święto. Trwa nieustannie niedziela. Czasoprzestrzeń gór jest święta, ale jednocześnie jest obrazem i znakiem świętości Absolutu, świętości Boga. Żyjemy w świecie znaków i jesteśmy zanurzeni w mistyce codzienności bardziej, niż głaz w Czarnym Stawie lub tęczowe pstrągi w potokach Starej Płaniny. Wyjątkowo święta jest w górach noc. Chyba w czasie górskich nocy pisał swój wiersz poeta metafizyczny z XVII w., William Habington Nox nocti indicat scientiam: Gdyż jeśli wpatrzyć sią glęboko W świętą i tajemniczą Księgę, gwiazd — wiedzę wyczyta z niej oko, Której nam, ludziom, niebiosa użyczą. W taką świętą noc mam odbyć pielgrzymkę na świętą górę Synaj. Jest druga po północy. Niebo usiane złotym piaskiem gwiazd wisi nad nami tak nisko, że niektóre z gwiazd zdają się dotykać szczytów gór. Te, które są bardziej niecierpliwe i bardziej zakochane w ziemi, spadają na nią, kreśląc na ciemnym granacie nieba świetlisty łuk. Miłość gwiazd do ziemi musi być wielka, bo spadających tutaj gwiazd jest bardzo dużo. Na święty szczyt Dżabal Musa wchodzimy drogą łatwiejszą, zwaną „Abbas Buga". Trawersujemy zbocze góry Rash-es-Safsafah i ponad wąwozem ed-Deir dochodzimy do wiszącej Doliny Eliasza. Stąd stromą ścieżką, wydeptaną przez pielgrzymów, wchodzimy na szczyt Góry Mojżesza. SYNAJ 89 Skały są pokryte szronem. Odrobiny wody w załomach skalnych są zamarznięte. Gdzieś z północy, od pustynnego płaskowyżu at-Tih wieje zimny wiatr. Klękam i składam pocałunek na zimnej skale. Trwam w milczeniu uświadamiając sobie, że dotykam śladów Jahwe. On tu był. On tu jest. „Gęsty obłok rozpostarł się nad górą... Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Jahwe zstąpił na nią w ogniu..."(Wj 19,16-18). MIĘDZY FASCYNACJĄ A TRWOGĄ Kiedy wracamy z gór, zwłaszcza tych wysokich, lodowcowych, kiedy wracamy wyczerpani wspinaczką, wycieńczeni górskim postem, z twarzami zniszczonymi, którym góry dodały kilka lat, zaznaczonych zmarszczkami, wtedy gdzieś poza sferą świadomych doznań, jak poza barierą seraków, rodzi się i potężnieje z każdym uderzeniem zmęczonego serca pytanie: — Kiedy tam znowu powrócę?! Dlaczego? Dlaczego człowiek ukochał góry? Dlaczego po nich chodzi? R. Messner, opisując dramatyczny przebieg wyprawy na Manaslu, przedstawia bardzo sugestywnie obraz wprost nieludzkich wysiłków i zmagań z niepogodą, wysokością, lawinami, mrozem, huraganem, a w końcu ze śmiercią. Między wierszami pojawiają się pytania: Po co? Dlaczego? Były różne odpowiedzi, jak różni są ludzie, chodzący po górach. G. Mallory i Mummery odpowiadali, że chodzą po 90 MISTYKA GÓR górach dlatego, ponieważ góry po prostu s ą. Walter Bonat-ti napisze, że góry to „walka, przygoda, romantyzm, ucieczka i sport". Wołodia z Dombaju zwierzy się, że dla niego „góry są i matką, i ukochaną, i przyjacielem". Sablik z Legendy Ta^rTetmaj era będzie powtarzał: „Kiesiecujeshań, w scycie, niek cię Bóg oświenci, to twoja godzina". Niewidoma Colette Richard wyjaśni z prostotą: „Dlaczego chodzę w góry? Ależ po prostu dlatego, że moje spotkanie z górami było nieuniknione". Jerzy Żuławski napisze do żony, Kazimiery, że najwspanialsze w górach to zdobywanie „w szalonym i śmiałym trudzie, gdy człowiek przytula się do głazu i tylko chwyta słońce pełnymi usty i patrzy spod przymrużonych powiek w te.n daleko zjawiony kraj snu, baśni, światła..." Według G. Rebuffata chodzenie po górach to ciekawość i szczęście, dialog człowieka z przyrodą i poznanie siebie, tajemnicze i pełne pasji zmaganie z naturą i bezinteresowny wysiłek i przyjaźń oraz „piękno zachodów słońca, uczucie zbratania z gwiazdami, przeżywanego nocą, i jutrzenki, przywracającej życie". Naomi Uemura zwierzał się, że chodząc po górach tropi ślady Nieznanego, a Otto Steiner odpowie krótko, że „góry to sport". Spotkany kiedyś w Kaszmirze Nyima Norbu powiedział, że tylko w górach i to w górach najwyższych, w „boskich Himalajach", można do głębi przeżyć starą modlitwę Azji: „Ty j esteś mój ą Matką . Ty j esteś moim Krewnym . Ty j esteś także moim przyjacielem. Ty jesteś też moim Mistrzem. Ty jesteś również moim Bogactwem — O Boże bogów! Ty jesteś dla mnie Wszystkim!" Są różne odpowiedzi na pytanie, które stawiają góry: SYNAJ 91 Dlaczego? Żadna nie wyczerpuje pełni. Zawsze pozostaje margines niedomówienia, strefa ciszy i przemilczenia. Dla mnie odpowiedź jest pisana fantazyjną linią szczytów na tle nieba o świcie i pędem wiatru o zmierzchu, unoszącym pióropusze śniegu na wysokich graniach. Treścią tej odpowiedzi jest jedno słowo: MISTERIUM. Misterium fascynujące i budzące trwogę, łagodne jak obłoki w pogodny dzień i groźne jak ogień błyskawic, jasne jak słońce o wschodzie i ciemne, mroczne jak najgłębsza jaskinia świata. Jahwe glos pelen potęgi! Głos Jahwe pełen dostojeństwa! Glos Jahwe lamie cedry, Jahwe lamie cedry Libanu, Sprawia, że Liban skacze niby cielec i Sirion niby miody bawól (Ps28,4-6) SŁONECZNA ALEGORIA „Jahwe zstąpił na górę Synaj, na szczyt" — czytamy w Księdze Wyjścia (19,20), a w Księdze Powtórzonego Prawa znajdujemy echo tych słów: „Jahwe przyszedł z Synaju i z Seiru dla nich wzeszedł, zabłysnął z góry Paran, przybywa z Meriba pod Kadesz" (33,2). „Z Seiru wzeszedł" — jak słońce. Widziałeś cudowne wzejścia słońca w górach? Widziałeś cuda? Stoimy w wie- 92 MISTYKA GÓR trze porannym na Mont Blanc. Gdzieś zza Monte Rosa wschodzi słońce. Powoli jak alpinista wspina się po nieboskłonie. Jesteśmy na przełęczy między wierzchołkami Elbrusa. Zza dalekiego Kazbeku wystrzela nagle płomienna tarcza, rysując na zachodnim nieboskłonie tajemnicze kontury szczytu. Wspinamy się w głębokim cieniu Pico de Aneto, a gdy wchodzimy na Przełęcz Orła, zza masywu szczytu wyskakuje niemal nagle kula światła, która oblewa nas jasnością i ciepłem. Jeżeli więc nie przeżyłeś wschodów słońca w górach, nie doświadczyłeś wielkiej alegorii objawiającego się Boga na szczytach: „Jahwe przyszedł z Synaju i z Seiru dla nich wzeszedł..." „Jahwe przyszedł z Synaju — jak błyskawica, jak burza. W przypływie największej swojej mocy Bóg stworzył żywioły — morze i góry, a w nich wzniecił jeszcze coś, co potęguje żywiołowość, doprowadzając ją do apogeum — burze. Cóż wspanialszego od burzy w górach! Ale też cóż groźniejszego od niej! „Chciałbym — pisał do mnie Robert z więzienia — przeżyć raz jeden jeszcze w życiu burzę w górach. Chciałbym zanurzyć się w potoki wody i w ogień piorunów..." Stanisław Staszic, pierwszy zdobywca Kołowego, autor O zie-miorództwie Karpatów, tak pisał we wspomnieniach o burzy, przeżytej w górach: „Niezadługo straciliśmy wszystko z oczu, znikło nawet skalisko, co nas na tej wysokości unosiło, została się tylko otaczająca nas groza nicości". Natchniony autor Księgi Samuela tak opisywał wspaniałość burzy: SYNAJ 93 Nagiął niebiosa i zstąpił, a czarna chmura była pod Jego stopami. Lecąc cwałował na cherubie, a skrzydła wiatru Go niosły. Otoczył się mrokiem niby namiotem, ciemną wodą, gęstymi chmurami. Od blasku Jego obecności rozżarzyły się węgle ogniste. Jahwe odezwał się z nieba grzmotem: to głos swój dał słyszeć Najwyższy! (2 Sm 22,10-16) Jakby komentarz do tych słów świętego poety i jakby ich echo w historii słyszę zwierzenia G. Hopkinsa z dalekich Wysp Brytów: Posyłam pocałunek gwiazdom; z ich rozsianej jasności przyzywam Jego, który grzmotem i piorunem światłość i świetność głosi... Przeżyłem kiedyś burzę na Rumanowym i na Zawracie, w Grani Dwunastu Apostołów i w Jagnięcej Dolinie, pod Pico de Aneto i na Tofane, w Dachsteinie i nad fiordami. Byłem wtedy bardzo pokorny i malutki jak karzełek z bajek. I na wszelki wypadek dochodziłem zawsze do wniosku, że jestem wielkim grzesznikiem. I zawsze odczuwałem bliskość Boga. Jeśli więc nie przeżyłeś burzy w górach, to nie doświadczyłeś Obecności. 94 MISTYKA GÓR „RADOŚĆ CAŁEJ ZIEMI" Wszystkie góry, stanowiące replikę tamtej góry, Góry Jahwe, Synaju, są święte (Ps 48,2; Za 8,3). Są mieszkaniem Boga, który „ma siedzibę w górze" (Ps 113,5; Za 8,3) i są Jego objawieniem. O góry jest On zazdrosny i ochrania je Jego Boski gniew: Zazdrosna miłość moja obejmuje Syjon i broni go mój potężny gniew (Za 8,2) Zarówno „gniew" jak i „zazdrość" wyrażają tu intensywność i głębię Bożej miłości. I jej radykalizm. Miłość Boga jest miłością uświęcającą. Dlatego góry są święte. Ale miłość Boża jest także miłością uweselającą, dlatego góry rodzą radość. Pełne słońca, nabrzmiałe światłem są źródłem wesela: Góra Jego święta, wspaniałe wzgórze, radością jest całej ziemi (Ps48,2) Ta radość płynąca z gór jest radością bliskości Pana. Wezwanie św. Pawła, skierowane do Filipian: „Radujcie się zawsze w Panu. Pan jest blisko!" (Flp 4,4-5), jest wezwaniem urzeczywistniającym się w sposób szczególny w górach, gdzie rzeczywiście „Pan jest blisko". — Prowadziłem kiedyś w góry młodą dziewczynę, kto- SYNAJ 95 ra po utracie swojego chłopca — zginął w wypadku samochodowym — była zrozpaczona i pełna desperackich planów — opowiada Pierre Arnaud, jeden z przewodników alpejskich. Związaliśmy się liną, założyliśmy raki i szliśmy przez lodowiec Argentiere. A kiedy po kilku godzinach weszliśmy na Aiguille du Chardonnet i ujrzeliśmy góry skąpane w słońcu i otulone błękitem, Rosalle, pełna radości, powiedziała: „A jednak warto żyć! Nawet wtedy, gdy się utraciło najdroższą osobę..." Hilmar Sturm po zejściu z trudnej, ale pięknej Chogolisy mawiał wiele razy: „Nigdy nie przeżyłem większej radości niż na tej górze!" Radość gór jest radością trudną. Radością pełną paradoksów, czyli sytuacji zaskakujących, szokujących, pozornie ze sobą sprzecznych. Przyzywają do siebie, kuszą i pociągają, ale jednocześnie potrafią odepchnąć i zrzucić z siebie jak narowisty koń jeźdźca ze swego grzbietu. Wymagają roztropności i rozwagi, ale tylko szaleńcy dokonują tu wspaniałych czynów. W 1971 r. wyrusza na podbój Eve-restu międzynarodowa ekspedycja, kierowana przez N. Dyhrenfurtha i J. Rebertsa. W skład wyprawy weszli alpiniści z 12 krajów, także z Polski. Zespół atakujący składał się z 32 osób, a armia Szerpów liczyła kilkaset ludzi. Wyprawa nie osiągnęła żadnych sukcesów. Zginął przy tym H. Bahuguna. Kilka lat potem na Boginię Matkę Ziemi wchodzi samotnie R. Messner. Ten paradoks gór, będący obrazem paradoksu w ogóle życia, dobrze wyrażają słowa Paula Verlaine'a z jego Mądrości: 96 MISTYKA GÓR Mieć radość, gdy po smutnym dniu dzień smutny wschodzi, Być mocnym, a zużywać się na drobne sprawy... Spać pod dachem grzesznika z sercem pokutnika, Kochać cisze., a przecież rozmów nie unikać... Radość gór jest radością bycia razem. Radością tworzenia wspólnoty; tego, co Grecy nazywali koinonia. To tu przede wszystkim doświadcza się mądrości słów R. Fo-llereau: Zbyt długo ludzie żyli OBOK SIEBIE. Dzisiaj zrozumieli, że mają żyć RAZEM. Musimy ich nauczyć, by jutro żyli JEDNI DLA DRUGICH! Uczą tego góry. Tym, którzy się nie chcą tego nauczyć, wymierzają karę, często bolesną. Patrzę na Yaliilę. Szczyt nie jest trudny, ma 30 m pionowej ściany z trudnością stopnia V, reszta jest stosunkowo łatwa. Obserwujemy wspinających się. — To nie zespół, to tylko grupa — mówi z dezaprobatą Bernhard. Każdy idzie sam, na własną odpowiedzialność. O zmierzchu wracamy z gór i przechodzimy obok Va-luli. Mijamy grupę alpinistów, znoszących na prowizorycznych noszach swoją koleżankę. Ma zabandażowaną głowę i nogę. Poznajemy wspinaczy z Yaliili. Góry wspaniałe i piękne, fascynujące i urokliwe, potrafią być jednocześnie surowe i bezlitosne, groźne i mściwe. Szczególnie dla tych, którzy nie dojrzeli do nich. SYNAJ 97 TEOFANIA Ten, który rozmawiał z Mojżeszem w głębi pustyni, u podnóża „góry Bożej Horeb" (Wj 1,1) i Który w płonącym krzewie zdradził mu swoje Imię „JESTEM, KTÓRY JESTEM" (Wj 3,14), tu — na Synaju — w gęstym obłoku, w dymach, błyskawicach i grzmotach objawił Sam siebie (Wj 20,21). „Wygląd chwały Jahwe — notuje autor Księgi Wyj ścia — w oczach synów Izraela był j ak ogień pożeraj ący na szczycie góry" (Wj 24,17). Od tego momentu każda góra ma w sobie coś z tamtej góry Bożej, z Synaju. Kiedy powrócił z Mount Everestu Tenzing, który jako pierwszy z ludzi popatrzył z bliska w twarz Bogini Matki Ziemi, z pokorą i nabożeństwem powiedział: „Czułem tylko wielką bliskość Boga..." Gdy 10 czerwca 1979 r. Wanda Rutkiewicz wręczała Papieżowi Janowi Pawłowi II kawałek skały z południowego wierzchołka Everestu, mimo woli pomyślałem sobie: „Ten, który tak ukochał góry, potrafi rozeznać ślady Boga na tej cząstce wielkiej góry". I tak z pewnością było... Jeżeli Objawienie, a za nim teologia, mówi o objawieniu się Boga w dziele stworzenia, to góry stanowią szczególne miejsce takiej teofanii. Jeśli zatem masz mądre oczy, oczy pełne ciszy, pełne skupienia, to dojrzysz Go w tajemniczej górskiej teofanii. Dojrzysz Go w kwiecie goryczki pod Jagnięcym Szczytem i w stadach kozic na halach Fagaraszy. W krzewach pontyjskich rododendronów na Przełęczy Kłuchorskiej i w zespole wspinaczy, którzy jak koraliki hebanowego różańca rozsypali się po lodowcu Maladety. 7 - Mistyka gór 98 MISTYKA GÓR Dojrzysz Go na ścieżce, która prowadzi na szczyt, ale może cię także zaprowadzić do Niego, który przechadza się po górach, jak „na skrzydłach wiatru" (Ps 104,3). Jak dalekie echo tych prawd słyszę pewnej nocy dolatujące z Azji słowa Kalidasy: W części północnej znajduje sią boski Himalaja, Władca Gór Sięgający od wschodniego do zachodniego oceanu, Nieporuszony jak pręt do odmierzania Ziemi. Tam bogowie przebywają w cieniu chmur, Które płyną nad łańcuchami górskich szczytów. PRZYZYWA CIĘ NA SZCZYT GÓRY Chrześcijaństwo jest religią paradoksów, a Ewangelie zawierają je niemal na każdej stronie. Ta paradoksalnosc objawia się chociażby w powiedzeniu, że nie tylko człowiek potrzebuje Boga i nie może obejść się bez Niego, ale także Bóg potrzebuje człowieka i jakby nie mógł obejść się bez niego. Dlatego Jahwe z Synaju „wezwał Mojżesza na szczyt góry, a Mojżesz wstąpił" (Wj 19,20). Posłuszny głosowi Boga wszedł w samo serce Misterium, jak wchodzi się w środek chmury na szczycie. Najpierw po to, by się z Nim spotkać, zetknąć, przeżyć Go w tajemniczej ekstazie, zjednoczyć się z Nim i związać niewidzialną liną na śmierć i życie, jak wiążą się dwaj alpiniści przed trudną ścianą. A potem po to, żeby tu, na świętej Górze, człowiek SYNAJ 99 uświadomił sobie, że Bóg żąda czegoś od niego i do czegoś go zobowiązuje. „Wstąp do Mnie na górę — mówił Bóg do człowieka — i pozostań tam, a dam ci tablice kamienne, Prawo i przykazania, które napisałem, aby ich pouczyć" (Wj 24,12). Dlatego kapłani za czasów Nehemiasza, wyznając grzechy ludu i pokutując za nie, wysławiali dobroć i miłosierdzie Boga: Potem na górę Synaj zstąpiłeś i rozmawiałeś z nimi z nieba; i dałeś im przepisy słuszne, wskazówki niezawodne, prawa dobre i przykazania (Ne 9,13) Począwszy od tamtej Góry, Góry Przykazań i Góry Zobowiązań, góry zobowiązują. Tu, w ciszy i samotności, wśród huku lawin i szumu wiatru, wśród jęku pękających lodowców i tajemniczej mowy drzew i kwiatów, człowiek uświadamia sobie własne powołanie i swoje posłannictwo, sens egzystencji i cel życia. Tu pojmuje wartości, dzięki którym życie różni się od wegetacji, a istnienie z poziomu „mieć" wznosi się na poziom „być". Tu pojmuje wartości, dzięki którym odnajduje to, co można nazwać bardzo nieśmiało szczęściem. „To miejsce — napisze G. Rebuffat w Opowieściach z Chamonix — jest stworzone tylko po to, by dawało człowiekowi szczęście". Piotr, młody estoński inżynier, którego spotkaliśmy kiedyś w „Prijucie II" pod EJbrusem, tu, wśród wiecznych lodowców będzie szukał sensu życia, jego głębi, swego powołania, tego wszystkie- 100 MISTYKA GÓR go, czego tam, na dole — jak podkreślał — nie mógł nigdy odnaleźć. — Góry nauczyły mnie więcej odpowiedzialności i zobowiązały bardziej do poszanowania pewnych wartości, niż dom rodzinny i ludzie — mówił Erling Johansen, stary i doświadczony przewodnik po Alpach Norweskich. Nauczyły mnie szukać szczęścia w podmuchach wiatru i w zapachu kwitnących górskich łąk, w szumie potoków i w mgłach, zalegających doliny. Brat Roger z Taize mówił kiedyś, że „w każdym człowieku jest odrobina samotności, której nie może zapełnić żadna intymność: to tam spotyka się Boga". Można powiedzieć inaczej: Na każdej górze istnieje odrobina samotności, w której można spotkać Boga, usłyszeć Jego wezwanie, zrozumieć swoje posłannictwo, uświadomić sobie odpowiedzialność, jaka ciąży na człowieku, ciąży może bardziej niż kamienne tablice znoszone z Synaju na barkach Mojżesza. Uczą góry odpowiadać na głos Boga tak, jak odpowiadali nomadzi izraelscy pod Synajem: Uczyńmy wszystko, co Jahwe nakazał (WJ19.8) KATHARSIS Góra Synaj, licząca 2285 m wysokości, jest zwana dzisiaj Dżabal Musa, czyli „Górą Mojżesza", lub częściej Dżabal __________________SYNAJ________________101 at-Tur, czyli po prostu „Górą Świętą". A każda świętość wymaga oczyszczenia i uświęcenia. Wymagają ich także góry. Gdy wchodzisz z górskiej ścieżki na śnieżnobiały lodowiec, mimo woli wycierasz o skałę buty, jakbyś wchodził do miejsca „Świętego Świętych" w świątyni jerozolimskiej. Kiedy Mojżesz miał się zbliżyć do „góry Bożej Horeb", usłyszał głos napomnienia: „Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą" (Wj 3,5). Żeby wejść na górę, żeby przeżyć spotkanie z Bogiem, żeby usłyszeć Jego słowa, potrzeba oczyszczenia. Dlatego Psalmista śpiewa: Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Jahwe, kto zamieszka na Twojej świętej Górze? Ten, który postępuje bez skazy, działa sprawiedliwie, i mówi prawdą w swoim sercu (Psl5,l-2) Dlatego też św. Grzegorz, Ojciec Kościoła z Nyssy, pisał, że — aby „dostać się na górę" i odnaleźć „oblicze Boga Jakubowego" — potrzeba tam iść „w towarzystwie cnót, mając ręce czyste, nie skalane żadnym złem, będąc czystego serca, z duszą nie skierowaną do niczego próżnego i nie knującą przeciw bliźniemu żadnego podstępu. Nagrodą za takie wchodzenie na górę jest błogosławieństwo Boże". Szliśmy kiedyś na Wetterhorn. Eiger tonął w mgłach, a nad Jungfrau unosiła się granatowa chmura, pełna deszczu. Ścieżką wąską jak wstążeczka dziecka trawersowali- 102 MISTYKA GÓR śmy pionowe zbocza Mettenbergu. W pewnym momencie gdzieś z góry, jakąś eksponowaną rynną zeszła niewielka pyłowa lawinka. Byliśmy wszyscy ośnieżeni, jakby wybieleni z wszystkiego, co ciemne i złe. Ale to nie był jeszcze koniec „oczyszczenia" przed wejściem do świętej ziemi gór. Nieco dalej drogę zagradzał nam wodospad. O obejściu go bokiem nie mogło być mowy — trzeba było przejść po prostu przez niego. Po jego przejściu byliśmy wszyscy mokrzy. To było drugie „oczyszczenie". — Sanktuarium Wetterhornu nie chce wpuścić nikogo, kto by nie był oczyszczony — skomentował ktoś z zespołu. Góry oczyszczają i wymagają oczyszczenia. Oczyszczają z pychy, gdy człowiek czuje się jak karzeł wobec ogromu gór i gdy poznając samego siebie, swoje wnętrze, swoje możliwości, swoją niewystarczalność, zdobywa krok za krokiem, powoli jak wspinanie diretissimą Torre Trieste jedną z najcenniejszych cech ludzkich — pokorę. Oczyszczają z egoizmu, gdy trzeba się dzielić kawałkiem chleba czy kostką cukru, miejscem w namiocie czy zdobyciem sławy, lub gdy trzeba rezygnować z własnych, wspaniałych planów, by ratować drugiego, często nieznanego człowieka. Tak było ze słynną zachodnią ścianą Amai Dablang. Zespół 4 Nowozelandczyków został strącony przez lawinę na skalną półkę. Jeden z nich poniósł śmierć, pozostali byli ranni. Próbowali schodzić — ale bez większych szans. Z pomocą przyszła grupa Austriaków z R. Messnerem na czele, która pierwotnie miała zamiar wejść na szczyt połu-dniowo-zachodnią granią. W czasie trudnej akcji ratunko- __________________SYNAJ________________1Q3 wej Austriacy stracili prawie wszystkie liny i haki—i trzeba było zrezygnować z ambitnych planów. Góry oczyszczają z egoizmu i samolubstwa, z zakłamania i moralnego aktorstwa, z zarozumialstwa i pychy. Dlatego na szczytach gór zanoszę do Boga modlitwę Johna Donne'a: Przecież bardzo Cię kocham i chcą być kochanym, choć zaręczony jestem z Twym odwiecznym wrogiem; rozdziel nas, skrusz łączące nas obu kajdany RADZĘ WSZYSTKIM NIEWIERZĄCYM... Biedny, stary Feuerbach pisał kiedyś w Wykładach o istocie religii: „Trzeba wyrzec się albo wiary w Boga albo fizyki, astronomii i fizjologii". Dzisiaj można by powiedzieć: „Żeby wierzyć w Boga nie potrzeba się wyrzekać ani fizyki, ani astronomii, ani fizjologii.Im więcej fizyki i astronomii, tym można głębiej wierzyć w Boga". Przede wszystkim więcej gór! Góry ułatwiają wierzenie. Oczyszczają z niewiary. Podobnie jak morze. Angielski żeglarz, Chay Blyth, pewnego dnia zapisał w swoim dzienniku pokładowym następujące słowa: „Nikt mi nie powie nigdy, że nie ma Boga, po tych wszystkich chwilach, które przeżyłem. Ateistom mogę tylko poradzić, żeby wybrali się na kilkutygodniową samotną żeglugę jachtem". Po zakończeniu wszystkich eskapad dopisał słowa, kończące jego Niemożliwą podróż: „Dziesięć miesięcy samotności na najbar- 102 MISTYKA GÓR śmy pionowe zbocza Mettenbergu. W pewnym momencie gdzieś z góry, jakąś eksponowaną rynną zeszła niewielka pyłowa lawinka. Byliśmy wszyscy ośnieżeni, jakby wybieleni z wszystkiego, co ciemne i złe. Ale to nie był jeszcze koniec „oczyszczenia" przed wejściem do świętej ziemi gór. Nieco dalej drogę zagradzał nam wodospad. O obejściu go bokiem nie mogło być mowy — trzeba było przejść po prostu przez niego. Po jego przejściu byliśmy wszyscy mokrzy. To było drugie „oczyszczenie". — Sanktuarium Wetterhornu nie chce wpuścić nikogo, kto by nie był oczyszczony — skomentował ktoś z zespołu. Góry oczyszczają i wymagają oczyszczenia. Oczyszczają z pychy, gdy człowiek czuje się jak karzeł wobec ogromu gór i gdy poznając samego siebie, swoje wnętrze, swoje możliwości, swoją niewystarczalność, zdobywa krok za krokiem, powoli jak wspinanie diretissimą Torre Trieste jedną z najcenniejszych cech ludzkich — pokorę. Oczyszczają z egoizmu, gdy trzeba się dzielić kawałkiem chleba czy kostką cukru, miejscem w namiocie czy zdobyciem sławy, lub gdy trzeba rezygnować z własnych, wspaniałych planów, by ratować drugiego, często nieznanego człowieka. Tak było ze słynną zachodnią ścianą Amai Dablang. Zespół 4 Nowozelandczyków został strącony przez lawinę na skalną półkę. Jeden z nich poniósł śmierć, pozostali byli ranni. Próbowali schodzić — ale bez większych szans. Z pomocą przyszła grupa Austriaków z R. Messnerem na czele, która pierwotnie miała zamiar wejść na szczyt połu-dniowo-zachodnią granią. W czasie trudnej akcji ratunko- __________________SYNAJ________________1Q3 wej Austriacy stracili prawie wszystkie liny i haki—i trzeba było zrezygnować z ambitnych planów. Góry oczyszczają z egoizmu i samolubstwa, z zakłamania i moralnego aktorstwa, z zarozumialstwa i pychy. Dlatego na szczytach gór zanoszę do Boga modlitwę Johna Donne'a: Przecież bardzo Cię kocham i chcę być kochanym, choć zaręczony jestem z Twym odwiecznym wrogiem; rozdziel nas, skrusz łączące nas obu kajdany RADZĘ WSZYSTKIM NIEWIERZĄCYM... Biedny, stary Feuerbach pisał kiedyś w Wykładach o istocie religii: „Trzeba wyrzec się albo wiary w Boga albo fizyki, astronomii i fizjologii". Dzisiaj można by powiedzieć: „Żeby wierzyć w Boga nie potrzeba się wyrzekać ani fizyki, ani astronomii, ani fizjologii.Im więcej fizyki i astronomii, tym można głębiej wierzyć w Boga". Przede wszystkim więcej gór! Góry ułatwiają wierzenie. Oczyszczają z niewiary. Podobnie jak morze. Angielski żeglarz, Chay Blyth, pewnego dnia zapisał w swoim dzienniku pokładowym następujące słowa: „Nikt mi nie powie nigdy, że nie ma Boga, po tych wszystkich chwilach, które przeżyłem. Ateistom mogę tylko poradzić, żeby wybrali się na kilkutygodniową samotną żeglugę jachtem". Po zakończeniu wszystkich eskapad dopisał słowa, kończące jego Niemożliwą podróż: „Dziesięć miesięcy samotności na najbar- 104 MISTYKA GÓR dziej opustoszałych morzach świata wzmocniło każdą cząstkę mojego „ja", pogłębiło moją zdolność odczuwania i dało mi nową pewność istnienia ponadludzkiej siły, którą nazywamy Bogiem. Jestem zupełnie pewny, że było wiele takich chwil, kiedy bez pomocy Boga nie miałem szansy na przetrwanie..." To wszystko można by powiedzieć o górach. Tym bardziej o górach. „Jestem wierzący — mawiał H. Geiger, nazywany „pilotem alpejskich lodowców" — i to jest całkiem naturalne, gdyż z wysokogórskimi pilotami jest tak samo jak z kombatantami z ostatniej wojny światowej, z lotnikami w niebezpieczeństwie powietrznym czy z żołnierzami obserwującymi ze swoich okopów nieprzyjacielskie czołgi: „Nie ma ateistów w okopach ani w kabinach samolotów". Przestraszonym często swoim pasażerom powtarzał: „Przecież jednak mamy Boga w niebie..." P. Boardman po zejściu z Kangchendżóngi mawiał, że góry uczą go wiary w Boga i wiary w człowieka, a napotkany w Alpach Fagaraskich stary pasterz owiec pozdrowił nas przy pierwszym spotkaniu: — Witajcie wy, którzy szukacie tu Boga. Tu Go znajdziecie... Dlatego L. Coser w swojej Filozofii wiary pisze, że człowiek — jako istota wierząca z natury — w górach i na morzu jest bardziej człowiekiem, ponieważ tam znajduje doskonałe, pierwotne warunki do religijnych przeżyć, przede wszystkim do wiary. Wszelkie ateizmy i niewiary są bowiem postawami wtórnymi, sztucznymi i najczęściej sta- __________________SYNAJ________________105 nowią atrapy i surogaty pewnych porzuconych lub utraconych wartości religijnych. Dlatego też wszystkim ateistom i niewierzącym radzę wybrać się samotnie w góry wysokie, zakosztować kilkudniowej samotności wśród wiecznych śniegów i lodów, zaprzyjaźnić się z wiatrem i mgłą, przeżyć komunię z gwiazdami i przestrzenią. W górach bowiem niewiara jest w agonii. Przypomina mi się fragment wiersza Mewlany Rumi: Dla nas świat jak góra Synaj — i tęsknimy wciąż jak Mojżesz wejść na szczyty gdy zapłonie ogień Objawienia to skalista góra pęka w dwoje WIECZNE SZUKANIE — Czego ty tam szukasz w tych twoich górach? I jeszcze innych wciągasz... — mówiła do męża, starego Xaviera, żona, kiedy gościliśmy u nich w maleńkiej Torli, zagubionej u stóp Ordesy w Pirenejach. — Czego szukam? — odpowiadał Xavier z filozoficznym namysłem, któremu towarzyszył uśmiech. — My wszyscy szukamy w końcu jednego — Tego, którego szukanie jest już znalezieniem. Czy chcemy czy nie, jesteśmy skazani na takie szukanie. Potrzebujemy Go bardziej niż chleba i wody, powietrza i słońca. Mamy to pragnienie we krwi. A jednocześnie nie możemy Go za życia mieć tak, by Go mieć zupełnie. Nie 106 MISTYKA GÓR możemy widzieć, nie możemy zobaczyć. Oczami wiary „widzimy" Go „jak w zwierciadle", jakby to określił św. Paweł. Nie możemy dotknąć, jak dotykał Go św. Tomasz Apostoł. Dlatego szukamy. Jeżeli Go przestajemy szukać, skazujemy się na nieszczęście, bo — jak mawiał św. Augustyn — „Niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu". Nie szukając Go powoli przestajemy stawać się ludźmi, bo człowiek bez Boga jest człowiekiem, ale się nim nie staje. Proces hominizacji zatrzymuje się w miejscu. A ponieważ nic, co żywe, nie może stać w miejscu, dlatego następuje proces dehumanizacji. Dlatego Obj awienie chrześcij ańskie głosi, że człowiek bez Boga j est po prostu człowiekiem głupim: „Mówi głupi w swoim sercu: 'Nie ma Boga!' " (Ps 14,1). To właśnie taki człowiek, który przestał szukać. W rzeczywistości szukają Go prawie wszyscy, jakkolwiek nie wszyscy przyznają się do tego. Szukał Go kiedyś bardzo gorąco młody Engels, który w jednym z listów do braci Graeberów pisał tak: „Nie wierzyłem dla poezji; wierzyłem, bo widziałem, że nie mogę po prostu żyć z dnia na dzień, bo żałowałem za swe grzechy, bo pragnąłem wspólnoty z Bogiem... Łzy napływają mi do oczu, gdy piszę; jestem do głębi wzruszony, ale czuję, że nie zginę, że dojdę do Boga, do którego tęskni całe moje serce, l to także jest świadectwem Ducha Świętego". Góry uczą szukania. I uczą cierpliwości, wierności w szukaniu. Właśnie wtedy, kiedy na pytanie, po co chodzisz po górach, jesteś zakłopotany i nie wiesz, co odpowiedzieć, to właśnie wtedy dajesz dowód, że szukasz Nienazwanego. __________________SYNAJ________________107 Że rekordy i przeżycia, zmagania i wrażenia są tylko skorupą —j ak w orzechu—pod którą kryj e się nieuświadomiona tęsknota i niezaspokojone pragnienie Tego, który jest Bogiem gór (l Krl 20,28). Że to wszystko jest znakiem, sakramentem szukania i odnajdywania Boga. W tym cierpliwym i wiernym szukaniu Absolutu potrzebna jest jeszcze moc ducha. Góry stanowią wspaniały teren zdobywania tej mocy, która zdobyta w górach potem owocuje w dolinach. Owocuje nie tylko w szukaniu Nieskończonego, ale także w tworzeniu wartości i realizacji ideałów, w czynieniu dobra i w wypełnianiu powołania. Bo trzeba powiedzieć, że dopiero w życiu na dolinach spełnia się wartość gór i sprawdza się ich wpływ na człowieka. Dlatego człowiekiem gór nie jest ten, który umie i lubi chodzić po górach, ale ten, który górami potrafi żyć w dolinach, po zejściu z gór. Umie żyć na co dzień. Potrafi dzięki górom zdobywać tę moc ducha, o której pisał kiedyś J. Słowacki w Dialogu troistym: „Moc ducha zdobywa się na ziemi dwojakim procesem. Ofiarowaniem siebie prawdziwie Bożemu celowi — i otwarciem ust dla wetchnienia w nie ciągle płynącej mocy Bożej". Dlatego góry nie są epizodem w życiu człowieka. Są samym życiem. Są znakiem, sakramentem doczesnej egzystencji, która rozwija się nieustannie w wieczność. Dlatego też M. Herzog kończy swoją wspaniałą książkę o Annapur-nie zdaniem: „Są inne Annapurny w życiu ludzkim..." Są inne góry w twoim życiu... „Eliasz wszedł na szczyt Karmelu..." (Krll8,42) „W pewną Noc ciemną, wśród udręk, rozpłomieniona miłością, o radosna szczęśliwości! Wyszłam niepostrzeżenie, gdy ciszą się napełnił mój dom... O, Nocy, któraś przewiodła! O, Nocy milsza niż świtanie..." (Św. Jan od Krzyża, Droga na Górą Karmel) KARMEL — „OGRÓD BOŻY" — GÓRA KONSEKWENCJI I IDEALIZMU W przewodniku po Ziemi Świętej W Ojczyźnie Chrystusa czytam: „Łańcuch Karmelu ciągnie się z północnego zachodu na południowy wschód na długości około 25 km, szerokości od 6 do 8 km i wysokości do 546 m npm. Na krańcu północno-zachodnim wbija się klinem w morze, tworząc cypel. Na krańcu południowo-wschodnim jego ostatni szczyt, Al-Muhraqa, wznosi się ponad równiną Ezdrelon". Karmel jest piękny i wyniosły, dlatego chóry w „Pieśni nad pieśniami" porównują do niego głowę Oblubienicy: Głowa twa wznosi się nad tobą jak Karmel, włosy głowy twej jak królewska purpura, splecione w warkocze... (Pnp7,6) To prawda, że w Starym Testamencie na czoło świętych gór wychodzi, obok Synaju, góra Syjon: Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Jahwe stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: „Chodźcie, wstąpmy na Górę Jahwe do świątyni Boga Jakuba! 112 MISTYKA GÓR Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami. Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i slowo Jahwe z Jeruzalem (Iz 2,2-3) Ale Karmel jest też świętą górą spełniając w planach Bo- l żych swoją tajemniczą rolę. CHWIEJNOŚĆ TRAW I WIERNOŚĆ SKAŁ Istnieje tajemnica zbieżności zdarzeń. Zwłaszcza w górach. Oto tego samego dnia kardynał Karol Wojtyła, roz-kochany w górach, zostaje Papieżem i Polka, Wanda Rut-kiewicz, wchodzi na Mount Everest. „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia zaszliśmy tak wysoko..." — powie Papież w rozmowie z polską alpinistką w dniu 10 czerwca 1979 roku w Krakowie. To była tajemnica zbieżności zdarzeń co do czasu. Istnieje także tajemnica zbieżności zdarzeń co do miejsca. To właśnie tu, na górze Karmel, wydarzyło się tak wiele! Tu Eliasz odniósł zwycięstwo nad kapłanami Baala (l Krl 18,19-40) dając górom i morzu wielkie przykazanie, że tylko Jahwe jest prawdziwym Bogiem, którego należy czcić i kochać. Tu się zrodziły owa konsekwencja, o którą walczył Prorok, i wierność, jaką sławił: „Dopóki będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!" (l Krl 18,21). Tu właśnie Eliasz bronił czci Jahwe na KARMEL 113 „szczycie góry" (2 Krl 1,9). „Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między swoje kolana" — opisuje Księga Królewska (l Krl 18,42--46). — I modlił się o deszcz, który miał być dowodem na prawdziwość jego Boga i nagrodą za jego wierność i konsekwencję. Karmel wcielony we wszystkie góry świata uczy mnie konsekwencji i wierności. To prawda, że jest we mnie coś z chwiejności traw, ale to też prawda, że góry uczą mnie skutecznie wierności trwałej jak skała i konsekwencji radykalnej jak pion ściany Eigeru. Podanie głosi, że na Karmelu przebywał także Pitagoras rozmyślając o sprawach ostatecznych, które ze swej natury są eschatologiczną konsekwencją. Tu znajdowali samotność i ciszę pustelnicy. Stąd wywodzą swój rodowód zakony z karmelitańskim na czele. To właśnie on wydał jedną z najpiękniejszych świętych, Małą św. Teresę od Dzieciątka Jezus, uosobienie konsekwencji i wierności w miłości. Całe swoje młode i krótkie życie zamknęła w tym wyznaniu przy śmierci, ostatnim wyznaniu kochającego serca: „O!... Kocham Go! Mój Boże, ja... kocham... Cię!..." „I ZAMIENILI CHWAŁĘ NIEZNISZCZALNEGO BOGA..." Max Scheler, filozof i wielki zwolennik fenomenologii, mawiał, że człowiek wierzy w Boga albo w bożka, ale wierzyć musi, ponieważ ze swojej istoty jest stworzeniem re- 8 - Mistyka gór 114 MISTYKA GÓR ligijnym. I tak począwszy od Ogrodu Czterech Rzek aż po dzień dzisiejszy to stworzenie, powołane do bytu przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, to dziecko Boże i „uczestnik Boskiej natury" (2 P l, 4), wpada na „genialny" pomysł zastępowania Boga bożkiem, stawiania bożka w miejsce prawdziwego Boga. Zamiast oddawać cześć Bogu — oddaj e j ą bożkom. A tym bożkiem może być wszystko: człowiek i pieniądze, partia i sława, sex i sztuka, naród i materia. Dzisiaj może najbardziej materia i pieniądze. Dlatego ma rację T. Gautier twierdząc: „Religia pieniądza jest jedyną religią, która nie zna niewierzących". Bohater Cesarza Jonesa E. O'Neilla mówi: „Zbijam forsę, a mego Chrystusa, póki co, odłożyłem na bok". Chodzi więc po ulicach naszych miast i drogach naszych wiosek taki stwór, duchowy Troll, który zamienił chwałę Boga na chwałę bożków. Do którego odnoszą się gorzkie słowa Apostoła: „I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów... Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki" (Rz 1,23-25). Który swój „instynkt religijny" wynaturzył jak żółw zmierzający na pustynię zamiast do morza. Góra Karmel, a przez nią wszystkie góry świata, uczą mnie radykalizmu i wierności w wierze. W Chrzcie świętym opowiedziałem się za Bogiem, objawionym w Jezusie Chrystusie, a przeciw bożkom tego świata, przeciw Baalowi, KARMEL 115 z którym walczył prorok Eliasz. I tak chcę pozostać wierny i konsekwentny. „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ni gorący, ni zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15-16). Chcę być gorący jak piaski Pustyni Judzkiej, po której kiedyś wędrowaliśmy ku Górze Kuszenia. Jak rozpalone do białości skały Sierra Nevady i rozgrzane jak piec ognisty górskie lodowce. Jest wiele szczytów i wiele ścian, na których od pewnego miejsca droga prowadzi tylko ku górze. Droga w dół jest zamknięta, a trawers niemożliwy. Pozostaje jedynie droga ku szczytowi. Dlatego poprzez góry płynie nauka Pana o radykalizmie i konsekwencji: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do Królestwa Bożego" (Łk 9,62). Dlatego w górach zrodziły się mądre słowa Pasang Lamy: „Wytyczaj sobie wielkie drogi, zmagaj się z nimi, a pewnego dnia lub pewnej nocy Najwyższy sam podniesie cię ku szczytom". W czasie atakowania Manaslu, „Góry Duchów", przez Dolinę Motyli tylko R. Messner okazał się radykalistą: sam wszedł na szczyt. ZDRADY UKRYTE JAK PODZIEMNY POTOK Shintoro z dramatu H. Rawlingsa Mgły nadAmai Dablang mówi: „Ukształtowały mnie góry, wychowały szczyty. Dziś umiem zostawić wszystko i wszystko poświęcić, by doznać Oświecenia. Jestem gotów wszystko opuścić, by żyć w wierności Światłu". A jeżeli Jezus każe nam wszystko opuścić MISTYKA GÓR i iść za Nim, jeśli wzywa, by wszystko zostawić, by Wszystko zyskać — to się ociągamy i buntujemy. Ewangelia jest radykalna i wzywa do idealizmu. Jest wymagająca i zobowiązuje do konsekwencji. Jakże ważne jest to dzisiaj. To przesłanie płynące z Góry Karmel i wszystkich gór świata. To, co nam dzisiaj najbardziej grozi, to nie formalne zdrady i jednoznaczne odstępstwa, ale zdrady i odstępstwa ukryte, rozmyte i sprytnie zawoalowane. Zdrady ukryte jak podziemny potok. Jak leniwe, stęchłe wody w bagnistych stawach. A wiadomo — jak pisał P. Claudel w Dzienniku — że „w leniwej wodzie diabeł znosi jaja". Stoję na Górze Karmel. Nade mną pochmurne, deszczowe niebo, połatane łatami błękitu. Pode mną spienione, niespokojne fale morza. Co chwila cząstka morza wdziera się aż tutaj, na górę, kiedy szara ściana deszczu, pędzona wiatrem od morza, pochłania wszystko i wszystko rozmywa. Wachlarze palm zamiatają nieustannie niebo, a krzyk mew niesie ze sobą bezkres i swobodę. Na chwilę ukazuje się słońce, żeby mi tylko powiedzieć, że już się zniża ku linii morza i że wnet zapadnie noc. I przypomina mi się cztero-wiersz Dżalaluddina Rumi, największego perskiego poety--mistyka z XIII wieku: Szkoda, że już tak późno, a ja sam jedynie zagubiony w tej wielkiej, bezbrzeżnej krainie — w morzu Boga, po myśli i z pomocą Boga płynę ja i mój statek, noc i chmura płynie. KARMEL 117 Zatopiony w „morzu Boga" adoruję Go w tym przedziwnym mariażu wody i słońca, morza i gór. I modlę się z Psalmistą: Postaw, Jahwe, straż moim ustom i wartę przy bramie warg moich. Mojego serca nie skłaniaj do zlego stówa, do popełniania czynów niegodziwych (Psl41,3-4) BICZ Z PROMIENI SŁOŃCA „Do popełniania czynów niegodziwych..." Wiem, że w tej chwili, w tej świętej porze przedwieczoru, na całym okręgu ziemi płynie jak śmiercionośna lawa rzeka „czynów niegodziwych". Że zabij aj ą niewinnego człowieka tylko dlatego , że inaczej myśli. Że wtrącaj ą do więzień niewinnych ludzi j edynie dlatego, że maj ą inny kolor skóry lub inny pogląd na świat. Że maltretuj ą niewinnego człowieka tylko dlatego, iż inaczej wierzy. Że wydająwyrokinaludzijedyniedlatego, że chcą być wolni. Rzeka nieprawości jest wielka. Chciałoby się powiedzieć za S. Petófim: „Bicz splatam, bicz z promieni słońca. Wy chłoszczę nim świat...". Ale j a uświadamiam sobie , że ta rzeka nieprawości wpada do pewnego oceanu, Oceanu Bożego Miłosierdzia, który jest nieograniczony. Boże nasz, Jahwe, Ty ich wysłuchałeś, byłeś dla nich Bogiem przebaczającym... 118 MISTYKA GÓR Wystawiajcie Boga naszego, Jahwe, oddajcie pokłon przed świętą Jego Górą: bo Bóg nasz, Jahwe, jest światy... (Ps99,9) I mimo tej rzeki nieprawości nie tracę nadziei, bo: Ci, którzy Jahwe ufają, są jak góra Syjon, co się nie porusza, ale trwa na wieki. Góry otaczają Jeruzalem: tak Jahwe otacza swój lud i teraz, i na wieki (Psl25,l-2) I nie tracę odwagi. Ze świętej góry Wieczernika slyszę głos Pana, przenikający poprzez wieki w serca ludzkie: „Miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat" (J 16,33). Cóż znaczy rzeka „czynów niegodziwych" wobec Zmartwychwstałego Ky-riosa, który pokonał Złego i jego sługi, zwyciężył grzech i śmierć! Wracam z Karmelu. Pod nogami usypują się drobne kamyki jak muszelki na brzegu morza. Z oddali słyszę jego szum. Przede mną równina Ezdrelon i daleka pustynia, skąpana w deszczu. Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Niech wyda kwiaty jak lilie polne, KARMEL 119 niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy. Chwalą Libanu ją obdarzono, ozdobą Karmelu i Saronu. Oni zobaczą chwalą Jahwe, wspaniałość naszego Boga. Pokrzepcie re.ce osłabię, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was" (Iz 35, l-4) „Jak rosa Hermonu, która spada na górę Syjon: bo tam udziela Jahwe błogosławieństwa, życia na wieki" (Psl33,3) „O brzasku czy o zmierzchu wpatrzony w szczyty gór trwałem w niemej adoracji Piękna w niewysłowionej ekstazie wobec piękności Tego, który jest samym Pięknem i tym Pięknem podzielił się z górami jak chlebem" (R. Corauto, Bóg na moich drogach) HERMON — GÓRA PIĘKNA I EKSTAZY Chodzę ulicami dawnego Efezu. Idę Drogą Arkadyjską, prowadzącą niegdyś do portu. Tu właśnie, w tym pięknym mieście, mieście św. Jana Ewangelisty i wielkiego Soboru Efeskiego, broniącego tytułu Matki Bożej, Theotokos, pisał św. Paweł listy do Koryntian cytując tajemniczy tekst: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (l Kor 2,9). PIELGRZYMI KARMIENI PIĘKNEM Olivier Messiaen, twórca Wniebowstąpienia i Mszy na Zielone Święta, mawiał, że w naturze widzi „przejaw Oblicza Boskości, choć na pewno stworzenia Boże nie są samym Bogiem". Dla mnie jednym z tych „przejawów Oblicza Boskości" jest piękno. Ono właśnie jest jedną z tych „wielkich rzeczy" , o których mówi Apostoł Narodów w powyżej cytowanym tekście listu do Koryntian. Wprawdzie te „wielkie rzeczy" przygotował nam Bóg w niebie, ale już teraz, tu na ziemi, Bóg dał nam skrawek swojego nieskończonego piękna. Pielgrzymując po ziemi zgodnie ze słowami natchnie- 124 MISTYKA GÓR nymi: „Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść" (Hbr 13,14), karmimy się Pięknem jak chlebem z dłoni Boga. W różowych blaskach wschodu, podobnych do koloru muszli, widać na dalekim horyzoncie łańcuch gór Hermo-nu, fenickiego Sirionu. Wznosi swoje majestatyczne czoło ku niebu, czoło pokryte śniegiem i szronem: On daje śnieg niby wemę, a szron jak popiół rozsiewa. Ciska swój grad jak okruchy chleba... (Ps 147,16-17) Często spowity w mgły jak panna młoda w ulotny welon obdarza rosą inne góry z Syjonem na czele, skąpane w Bożym błogosławieństwie jak ułamek granitu w wodach Genezaret: Jak rosa Hermonu, która spada na górą Syjon: bo tam udziela Jahwe blogoslawieństwa, życia na wieki (Psl33,3) Zbratany z niedalekim Taborem głosi Hermon pochwałę Boskiego Imienia: Tabor i Hermon wykrzykują radośnie na cześć Twego imienia (Ps 89,13) HERMON 125 I słyszę pieśni radości zanoszone przez góry całej ziemi. Słyszę pieśń wiatpi w górach i pieśń strumieni. Pieśni lawin, grzmiących jak pioruny i łagodne pieśni gwiazd, spadających na ośnieżone szczyty moich gór. Wśród nich modlę się Modlitwą Mojżesza K. C. Norwida, będącą wolnym tłumaczeniem Psalmu 90: Pierw, nim szczyt gór ucieczką bywał, Pierw, nim ziemia i świat są stworzone, Nim się wszczęty wieki nieskończone, Tyś nas ku Sobie wzywal, Uchrono pewna Twoich sług — — Ty — Sam — Bóg! „Tyś nas ku Sobie wzywał..." I wzywasz nas nieustannie ku Sobie, który jesteś samym Pięknem i tym Pięknem dzielisz się ze stworzeniami. Zwłaszcza dzielisz się z górami na czele z Hermonem. „Wszystkie dzieła Pana są bardzo piękne" — śpiewa Syrach (39,16), a Kohelet dodaje: „Uczynił wszy-. stko pięknie w swoim czasie" (3,11). Dlatego za Psalmistą, który nawołuje: „Wejdźmy do Jego mieszkania, padnijmy przed podnóżkiem stóp Jego" (Ps 132,7), wchodzę w góry, które są obrazem i znakiem Piękna. „WSZYSTKO NAM DAŁ ON" Jak spontanicznie i łatwo kontemplować piękno gór, ale jak trudno określić, czym ono jest. Czym jest Piękno? 126 MISTYKA GÓR Libański poeta i mistyk, Kahlil Gibran, gdzieś u podnóża gór wyśpiewa w Proroku hymn na cześć Piękna: Piękno nie jest ani tęsknotą, ani potrzebą, ale jest ekstazą. I nie jest pragnieniem ust, ani pustą, wyciągniętą dłonią, jest sercem w płomieniu i duszą, porwaną zachwytem. I nie jest obrazem, który chciałbyś ujrzeć, ani pieśnią, którą chcesz usłyszeć; Piękno to wizja, co się jawi, choć zamykasz oczy, to Pieśń, co dźwięczy, choć zasłonisz uszy. I nie jest to sok żywy, krążący pod zmarszczoną korą, ani skrzydło do szponów przypięte. Piękno to na wieczność rozkwiecony sad, aniołów hufiec na wieki rozpięty w pełen lot. Piękno to życie, gdy odsłoni swą najświętszą twarz. Lecz myśmy sami tym życiem i my — zasłoną. Piękno to wieczność, co siebie sama w zwierciadle ogląda. Lecz myśmy sami wiecznością i my — zwierciadłem. Starożytni będą mówić, że piękno jest harmonią, a Ro-mano Cornuto powie, iż „Piękno jest tajemnicą, gdyż jest pełnym światła cieniem Bóstwa w stworzeniach". Norwid napisze, że piękno jest po to, by zachwycało, a gdzie indziej dopowie, iż jest nim wszystko, bo wszystko wyszło z ręki Boga: Spojrzyj artysty okiem na ruinę. Na pajęczyny przy słońcu promieniu, HERMON 127 Na mierzw na polach, na garncarską gliną — Wszystko nam dal On... John Ruskin będzie się zwierzał z namysłem: „Czy każde skalne zbocze, każda urwista skała stromo spadająca w morze nie została zbudowana przez Boga z nawarstwionych głazów we wspanialszy sposób niż konstrukcja katedry w Chartres, a haftowany na niej kwietny deseń czyż jest mniej święty dlatego, że rośliny te żyją?" I jeszcze raz wróćmy do Norwida: Kształtem milości piękno jest — i tyle, Ile ją człowiek oglądał na świecie, W ogromnym Bogu, albo w sobie —pyle, Na tego Boga wystrojonym dziecię. Tyle o pięknym człowiek wie i głosi — Choć każdy w sobie cień Pięknego nosi. Niewiele wiemy o Pięknie, a jeszcze mniej potrafimy o nim powiedzieć. Rozmyślnie nagromadzone cytaty dowodzą naszej bezradności wobec misterium Piękna. Nie trzeba więc go definiować, trzeba je przeżywać i doświadczać, kontemplować i widzieć. „Każdy w sobie cień Pięknego nosi..." KRAJOBRAZ Pamiętasz diamentowe Tatry zimą? Po nagłym ociepleniu spadł deszcz w górach, a potem nagle chwycił mróz 128 MISTYKA GÓR i całe Tatry pokryła cieniutka warstwa przeźroczystego lodu. A czy pamiętasz Przełęcz Kłuchorską, pełną pontyj-skich rododendronów, które na tle bieli lodowców wyglądały jak żywe płomienie? Pamiętasz Kocie Góry ze stadami saren, pasących się na polanach jak na łąkach raju? Piękno krajobrazu jest pięknem swoistego rodzaju. Pięknem zmiennym, zależnym od pory dnia i pory roku, od oświetlenia i perspektywy. Ta zmienność pogłębia piękno i nadaje mu dodatkowej misteryjności. Zmienność piękna rodzi się także w samym człowieku. Nastroje i przeżycia, doznania i doświadczenia, samopoczucie i stany psychofizyczne pomnażają sposoby przeżywania piękna. Teoretycy estetyki krajobrazu rozróżniają przynajmniej dwa typy przeżyć estetycznych, związanych z pięknem natury. Są to bezpośrednie doznania piękna i doznania refleksyjne, które mogą wyłonić struktury artystyczne. „Najbardziej pierwotna — pisze M. Gołaczewska — jest sytuacja, gdy człowiek jest otoczony przyrodą zdając sobie sprawę z jej bez-graniczności, niewyczerpalnego bogactwa form, czując się zarazem jej cząstką. Krajobraz nie ma ram, jest wszędzie. Rozciąga się poza nami, lecz odczuwamy jego obecność. Rozciąga się także poza linię naszego widzenia, poza linię horyzontu, która kryje przed nami fascynującą dal; to, co widziane, obserwowane, łączy nas z tym, co niewidoczne, nieznane. Odczucie dali, głębi, nieskończoności i ogromu wiedzie do ujmowania przyrody jako symbolu, do dostrzegania w niej jakości metafizycznych". Dlatego Bełła Achmadulina powie: „Mam jedno marzenie: wyjechać do mojego rezerwatu, gdzie nie mam nicze- HERMON 129 go, żadnych posiadłości, ani majątku, ani w ogóle żadnego mienia i — pisać". I dlatego Romain Gary w opowieści Ptaki umierają w Peru pisał: „Można poszukać schronienia w poezji, zaprzyjaźnić się z Oceanem, sluchać jego głosu, wciąż wierzyć w tajemniczość przyrody... Można znaleźć pociechę w pięknie krajobrazu. Krajobrazy rzadko zdradzają... Czyż Ocean nie jest odbiciem życia wiecznego, obietnicą przetrwania, obietnicą ostatecznej pociechy?... Tak jak inni mieszkają na skraju nieba, on mieszkał nad brzegiem Oceanu — tej wiecznie żywej metafizyki, zarazem burzliwej i pogodnej, tego uspokajającego ogromu, który — gdy nań spojrzeć — uwalnia człowieka od samego siebie, tej nieskończoności tuż w zasięgu ręki, kojącej duszę..." Jezus często oddalał się „na miejsce pustynne, osobno" (Mt 14,13). Wychodził „sam jeden na górę, aby się modlić". Zapadał wieczór, a „On sam tam przebywał". Dopiero wracał „o czwartej straży nocnej" (Mt 14,23-25). „NIECH UCIEKAJĄ W GÓRY" W mowie eschatologicznej Chrystus radzi: „Ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry" (Mt 24,16). Dlatego na ile pozwala mi czas, uciekam w góry. Naśladując Go wychodzę „sam jeden na górę" i oddalam się „na miejsce pustynne". Wnikam w krajobraz, świadomie staję się jego cząstką. Wchłaniam go w siebie, a on pochłania mnie. Tam odnajduję Boga i siebie, moich braci i wartości, które na 9 - Mistyka gór 130 MISTYKA GÓR dole rozmywają się jak krople dżdżu na szybach moich okien. Kontempluję Piękno, które mnie porywa i wprowadza w zapomnienie. Tam przeżywam to, co nazywa się przemijaniem, ale jednocześnie i to, co nazywa się wiecznością i ma smak nieba. Stamtąd wracam inny i większy, gdyż „natura humanizuje człowieka, ponieważ dzięki przeżyciu jej nieskończoności, ogromu, wzniosłości i wspaniałości, sprawy ludzkie zostają sprowadzone do właściwych wymiarów. Stąd też w przeżyciu estetycznym natury człowiek doznaje wyzwolenia, oderwania się od potoczności". Wracam w doliny, w betonowe dżungle, gdzie też muszę znaleźć Boga i Nim żyć. Ale żeby to było łatwiejsze, a często w ogóle możliwe, muszę najpierw znaleźć Go tam, gdzie przechadza się „na skrzydłach wiatru" (Ps 104,3), bowiem „budowla Jego jest na świętych górach" (Ps 87,2). Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja od Jahwe, co stworzył niebo i ziemią. On nie pozwoli zachwiać się twej nodze ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże (Psl21,l-3) „Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: 'O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, obiegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię HERMON ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu...' " (Łk 19,41-44). Czyż tego wzruszającego tekstu nie można by odnieść dzisiaj do sytuacji, w jakiej znalazła się cała przyroda, całe dzieło natury, stanowiącej naturalne środowisko człowieka?! Czyż Jezus nie zapłakałby dzisiaj nad dziełem Jego Boskich rąk, które człowiek systematycznie niszczy i gwałci nie zostawiając „kamienia na kamieniu"?! Czyż nie mógłby dzisiaj Jezus powiedzieć płacząc nad krajobrazem: „Oto przyszły na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele, ludzie, otoczyli cię wałem, obiegli cię, powalili na ziemię, zdeptali i zniszczyli zanieczyszczeniem nie zostawiając w tobie kamienia na kamieniu". Niszcząc dzieło Boże grzeszymy przeciw Bogu. Niszcząc przyrodę niszczymy samych siebie. Sprawdza się powiedzenie, że największym wrogiem człowieka jest on sam. Gwałcąc piękno krajobrazu skazujemy się na wegetację duchową i żywot skomputeryzowanego neandertalczyka. Niszcząc naturalne środowisko zabijamy siebie pod względem biologicznym. I zabijamy innych. Stajemy się samobójcami i mordercami. Dlatego jakże aktualna jest skarga Norwida z Piękna--Czasu: Dziś nie szuka nikt Piękna,.. Jakże na czasie jest pytanie J. Ruskina, czy u Boga „uzyskamy przebaczenie za hańbienie wzgórz i potoków, które uczynił naszym domem?'* Dlatego piąte przykazanie Dekalogu „Nie zabijaj!" należy także odnieść do naturalnego 132 MISTYKA GÓR środowiska człowieka. Do dzieła natury i jego piękna. „Nie zabijaj!" PIĘKNOŚCI GÓR!... Całe dzieło Boże jest piękne, bo wyszło z rąk wiecznego i nieskończonego Piękna. Bo nosi na sobie Jego ślad. Bo jest Jego znakiem i obrazem. Dlatego rozumiem J. Kasprowicza: Ta jedna Ucha drzewina — Nie trzeba dębów tysięcy! Z szeptem się ku mnie przegina: ,Jest Bóg i czegóż ci więcej?!" Ale odczucie piękna, jego przeżywanie i doświadczanie, jego kontemplacja mają wymiar bardzo osobisty. Dlatego do obiektywnego wymiaru piękna dochodzi wymiar subiektywny. W ten sposób piękno zostaje niejako pomnożone, uwielokrotnione. Dla mnie, dziecka podolskich przestrzeni, przedłużonych w nieskończoność tajemniczą linią dalekich Karpat, szczytem piękna natury jest piękno gór. I to wszystkich. Począwszy od Ślęży i Śnieżnika, a skończywszy na K2 i Fitz Roy. Himalaiści ułożyli kiedyś listę najpiękniejszych szczytów himalajskich. O pierwsze miejsce rywalizują dwa olbrzymy: Nanga Parbat czyli Diamir, „Król Gór" oraz K2, „góra gór — jak powie O. Dyhrenfurth — której żadna HERMON 133 inna dorównać pięknością nie może". Potem następują kolejno: Shispare i Masherbrum, Chogolisa i Nanda Devi, „Bogini Nanda", Trango Tower i Mustagh Tower, Machha-puchhare, „Rybi Ogon" i Jannu. — Nie, nie martw się, że nigdy nie będziesz w Himalajach i nigdy nie zobaczysz tych szczytów. TWOJA GÓRA JEST NAJPIĘKNIEJSZA! Dlatego na MOJEJ GÓRZE o świcie i o zmierzchu, nocą, która zbliża mnie do śmierci, i dniem, który przydaje mi życia i nadziei, śpiewam z Psalmistą: Jak lania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!... Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będą wysławiać: zbawienie mego oblicza i mojego Boga. A we mnie samym dusza jest zgnębiona, przeto wspominam Cię. z ziemi Jordanu i z ziemi HERMONU, i z góry Misar. (Ps 42/43,2-6) e6rup „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry..." (Łkl,39) „Potoki trzód Spłynęły ku owczarni... I wy niebiosa wtóre Bezimienne bezmierne uniesione w górę Ku ogromnym mgławicom Boga..." (O. V. de Lubicz Miłosz, Psalm do Gwiazdy Zarannej) GÓRY NAWIEDZENIA — DUCH, MIŁOŚĆ I SOLIDARNOŚĆ „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry..." (Łk 1,39). Patronką gór i wszystkich chodzących po nich powinna więc być Maryja, Matka Chrystusa. A św. Łukasz, ten Grek, malarz, lekarz i pisarz, winien być patronem wszystkich piszących przewodniki po górach. „Poszła z pośpiechem w góry". Niosąc Boga pod sercem wybrała się w daleką drogę poprzez góry Samarii w góry „w pokoleniu Judy". Niosła Go zaskoczona i zdziwiona, że właśnie Jahwe wybrał Ją. Że wybrał na ziemską ojczyznę dla swojego Syna krainę gór pustynnych i rozległych. Bo istotnie, jest rzeczą zastanawiającą, dlaczego ojczyzna Boga jest krajem tak górzystym! Czyżby przypadek? „Pewne miasto w pokoleniu Judy", najprawdopodobniej Ain-Karem czyli „Źródło Winnicy" leży w górach, porosłych cyprysami. Tu, w górach, Jezus, jeszcze nie narodzony, dokonał pierwszego cudu: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę" (Łk l, 41). „Kto jest sprawcą tego cudu? — zapytuje św. Ambroży. — Czyż nie Syn Boży będący Stwórcą nie narodzonych?" Tu, w górach, św. Elżbieta wygłasza wspaniałe wyznanie wiary i jako pierwsza nazywa Maryję „Matką Pana" (meter tou Kyńou) (Łk 1,43). Tu, w górach, Theotokos, Matka Boga, wyśpię- 140 MISTYKA GÓR wuje wspaniały hymn uwielbienia i dziękczynienia Jahwe. Maryja pozostała tu „około trzech miesięcy; potem wróciła do domu" (Łk l, 56). Wracała znowu przez góry kontempluj ąc w duszy małego Jezusa, Boga-Człowieka, niesionego pod sercem. GÓRY WPATRZONE W NIĄ „Maryja poszła w góry..." I została w nich na zawsze. Spotkasz Ją na Pico de Aneto jako Patronkę Katalonii i na Grań Paradiso jako Pannę Wielkiego Raju. Zobaczysz Ją na Marmoladzie w roli Królowej Śniegów i na Aiguille du Geant jako Królową Alp. Spotkasz Ją także na Zawracie jako Królową Tatr albo po prostu Matkę Boską Zawracką. Pamiętasz, ile razy wśród mgieł i wichrów, w dni deszczowe i dni słoneczne, w burzy i gradzie nosiliśmy Jej kwiaty na Zawrat. Najczęściej były to róże. Schodziło się kilkanaście metrów w dół Starym Zawratem, wychodziło na malutką grzędę i kładło się u Jej stóp świeży bukiet. Płonął pod okapem jak wieczna lampka. Bukiet z żywych kwiatów. Bo Ona też jest żywa. To tylko tak się wydaje, że jest z kamienia. Stoi pod okapem Zawratowej Turni i jest wpatrzona w Tatry. Ale przede wszystkim jest wpatrzona w tych, którzy po nich chodzą. To są przecież Jej duchowe dzieci, jak Ona jest ich duchową Matką. Kocha ich. — Robiliśmy wtedy Zawratową „rysą Kordysa" — wspomina Jacek. Mieliśmy już za sobą dolną część, najbar- GÓRY NAWIEDZENIA 141 dziej eksponowaną. Szedłem jako pierwszy. W łatwiejszym miejscu przystanąłem, asekurując siebie i partnera, aby otrzeć twarz z potu, było bowiem bardzo gorąco. Wyciągając chusteczkę z kieszeni, wyciągnąłem także przez nieuwagę różaniec, który zawsze nosiłem przy sobie. Różaniec spadł ze dwa metry, trochę z boku naszej drogi. Poprosiłem partnera o asekurację i zszedłem dwa metry w bok po mój różaniec. W tym momencie z góry spada olbrzymi głaz, odbija się w miejscu, w którym przed chwilą stałem, i spada w dół. Gdybym nie zszedł z jego toru idąc po różaniec, dzisiaj trzeba by było odmawiać różaniec za moją duszę... Nie obchodzi mnie, jak patrzą na to inni, dla mnie — był to objaw Jej opieki. Bo gdyby nie ten różaniec... Stoi więc na Zawracie i na szczycie Marmolady, w Grań Paradiso i w Pirenejach, zapatrzona w góry, a góry zapatrzone są w Nią. Stoją oniemiałe Jej pięknem i dobrocią, Jej cichością i współczuciem z tymi wszystkimi, którzy chodzą po górach. Którzy bardziej lub mniej pamiętają o Niej. Dla mnie pamięć o Niej jest tak powszednia jak chleb, który noszę w plecaku, i j ak powietrze, pachnące ziół ami, którym oddycham. I gdzieś z zakamarków pamięci — ilekroć jestem w górach — wydobywam jak ze skarbca stary wiersz Beaty Obertyńskiej: Bądź pochwalona Mario Panno, Królowo światów i przestworzy, Ty, co Dziewicą wiecznie będąc, zrodziłaś Tego, kto Cię stworzył... 142 MISTYKA GÓR Ani sią jeszcze nad przepaście gór ciężka wielkość wydźwignęła, Ani zważono wodom źródła — a już Cię Boża myśl poczęta. PIERWSZY NA LINIE Kochał Ją Ten, który chodząc kiedyś po górach i spotykajać Ją, napisał potem w encyklice Redemptor Hominis: „My wszyscy pragniemy z Nią szczególnie się zjednoczyć... Macierzyński rys Jej miłości wyraża się w szczególnej bliskości względem człowieka i wszystkich jego spraw. Na tym polega tajemnica Matki". Na swój sposób kochał Ją twórca Veni Creator, Święty Boże, a przede wszystkim Stabat Mater. „Z moich wszystkich utworów — pisał Karol Szymanowski — Stabat lubię najbardziej". „Nie rozstawał się nigdy z Jej wizerunkiem, z „ciemnym, malutkim obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej" — jak zanotowała T. Chylińska. Rozkochany w górach i w muzyce kochał Ją, Królową Tatr. Na tym polega tajemnica Matki... „Pełna łaski", brzemienna Synem Bożym, niosąca Ducha Świętego — „Maryja poszła w góry" (Łk 1,26-—39). Znak Jej Syna, znak Jego obecności, pozostał w górach. Znajdziesz go na Giewoncie, nad Czarnym Stawem i w Dolinie Kościeliskiej. Zobaczysz go na Matterhornie, GÓRY NAWIEDZENIA 143 Wildspitze, Schesaplanie i Pico de Aneto. Przy schronisku Torino pod Białą Górą z płaskorzeźby Chrystus wiszący na krzyżu podaje ci jedną, zwolnioną z krzyża ręką, koniec liny, którą jest przepasany w pasie jako ten „pierwszy na linie", abyś wziął i związał się z Nim. I tak razem, w tym dwójkowym zespole, związani na dobre i złe, szli obaj przez życie. Nigdy cię nie zawiedzie. Jest partnerem pewnym. Chyba, że ty... Jeżeli Mu zaufasz i zawierzysz, Ten, który jest „pełen światła, potężniejszy niż góry odwieczne" (Ps 76,5), przyprowadzi cię na swoją Świętą Górę i nakarmi radością jak chlebem (Iz 56,7), gdyż „jak śmierć potężna jest miłość" Jego i „wody wielkie nie zdołają jej ugasić" (Pn 8,6-7). „Losem człowieka jest człowiek" — mawiał B. Brecht. Bardziej i pierwotniej losem człowieka jest Człowiek, Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, który — jak pisał Jan Paweł II w Redemptor Hominis — „jest zjednoczony z każdym człowiekiem". Szczególnie w górach. JAK OGIEŃ I WIATR Tajemniczy, pochodzący od Ojca i Syna, ukazujący się jako Gołębica i jako Ogień, porównywany do Światła i Wichru — Duch Święty obrał sobie za miejsce szczególnego swego działania góry. Oto Maryja, skoro znalazła się w górach (Łk l, 39), sama napełniona Duchem Świętym, staje się Jego żywym narzę- 144 MISTYKA GÓR dziem: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dziecię w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę" (Łk l, 35 -41). „Elżbietę napełnił Diich dany jej synowi i uświęcił ją Duch Syna Maryi" — skomentuje św. Ambroży, którym Duch Święty posłuży się przy nawróceniu wielkiego konwertyty, św. Augustyna. To on całe doświadczenie życiowe streścił w tym słynnym jednym zdaniu: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie". Wiatr, wiejący gdzieś z Weisshornu, przewraca kartki Psałterza. Promień słoneczny, padający z góry, zatrzymuje jedną kartkę, na której jest Psalm 104: „Ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi" (Ps 104,30). Przede wszystkim odnawia oblicze gór, które ukochał i przeznaczył dla nich miejsce w historii zbawienia. Możesz Go odnaleźć. W ciszy lub szumie potoków, w skupieniu lub gwarze schroniska, w ciemnościach lub w ogniu watry. Najpierw jednak możesz Go odnaleźć w sobie: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?" (l Kor 3,16). Potem w drugim człowieku, który — podobnie jak ty — wspina się powoli i z trudem tatrzańską granią lub pionowymi ścianami Dolomitów: „Otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!" (Rz 8,15). A potem wokół siebie. W całym dziele stworzenia. Szczególnie w górach. Ten, który działa jak Ogień i Wiatr (J 3,8); (Dz 2,1-4), powoduje w tobie nowe narodzenie: „Trzeba wam się powtórnie narodzić..." (J 3,7). To narodzenie obejmuje ciebie całego, i duszę, i ciało. Całe twoje człowieczeństwo. GÓRY NAWIEDZENIA 145 Góry stanowią dla Niego doskonałe narzędzie i wspaniałe środowisko Jego przebóstwiającego działania. „Narodziłem się po raz drugi w moim ciele zarazem silnym i kruchym — pisze G. Rebuffat — które najpierw oderwałem od ziemi, a potem uniosłem prosto do nieba". Teologia poucza, że góry stanowią doskonałą pneu-matosferę, czyli środowisko, w którym działa Duch (gr. pneumd). ABY NIE SKAMIENIAŁY SERCA Kiedy Kordian stoi na szczycie Mont Blanc, wygłasza dwa mądre, głębokie zdania: ...O te lody się ociera Modlitwa ludzka, po tych lodach droga Myślom płynącym do Boga... Silniej wzrok napnę — oczy rozedrą, otworzą, Chciałbym stąd widzieć człowieka... Z perspektywy gór widać jaśniej niż skądinąd podstawową prawdę ewangeliczną, iż nie można odnosić się do Boga pomijając człowieka, iż nie można Go dostrzec i modlić się do Niego, nie dostrzegając bliźniego. Właśnie w górach, w tej pneumatosferze, w której działa Duch, można do głębi zrozumieć i przeżyć radykalne powiedzenie św. Jana 10 - Mistyka gór 146 MISTYKA GÓR Apostoła, który na temat miłości miał coś do powiedzenia, gdyż był to przecież umiłowany uczeń Chrystusa: „Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga", a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (l J 4,20). Góry uczą modlitwy „płynącej od Boga", i uczą jednocześnie „widzieć człowieka". Jakby na przekór skamieniałemu światu gór i wbrew niby suchemu, bezdusznemu królestwu skał, sięgające nieba szczyty Himalajów i Andów, Alp i Pirenejów, Gór Skalistych i Ruwenzori głoszą orędzie największego na ziemi — miłości: „...Największa jest miłość" (l Kor 13,13). Patrząc na góry, na ten skamieniały świat, który żyje swoim ukrytym i tajemniczym życiem, przypomina mi się upomnienie Księdza S. Wyszyńskiego, „Prymasa Tysiąclecia", stanowiące cząstkę jego testamentu duchowego: „Czuwajmy, aby nie skamieniały nam serca, aby miłość rodziła błogosławione owoce czynów w codziennym życiu". A przecież wszystko zaczęło się w tym wydarzeniu po-nadhistorycznym i transkosmicznym, kiedy Maryja „poszła z pośpiechem w góry", by być razem i służyć pomocą będącej w wielkiej potrzebie Elżbiecie, matce św. Jana Chrzciciela, z którą „pozostała około trzech miesięcy" (Łk l, 56). Maryja, idąca „z pośpiechem w góry" i pozostająca „około trzech miesięcy" razem z Elżbietą, uczy nie tylko miłości człowieka, ale szczególnego jej rodzaju — przyjaźni i solidarności. GÓRY NAWIEDZENIA 147 / dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z dala. Ducha mojego chcę tchnąć w was!... (Ez 36,26-27) PRZYJAŹŃ I SOLIDARNOŚĆ Kiedy wiążesz się jedną liną z drugim, bierzesz do rąk czekan i powoli wspinasz się śnieżnym stokiem Gumaczy lub lodową ścianą Dent Blanche, to lina przestaje być tylko splotem syntetycznych włókien — jest czymś więcej i czymś jeszcze innym. Jest przyjaźnią i solidarnością na śmierć i życie. Ja mam w swoim ręku jego losy, on ma moje w swoim. Ale — nas obydwu ma w swoich dłoniach Tamten. Nie idzie nas dwóch — idzie nas trzech. A kiedy wracamy i zasiadamy w schronisku za wspólnym stołem, to tak jak o wieczornej porze w Emaus łamaniem chleba łączymy się ze sobą i z Nim. I poznajemy Go w zniszczonych słońcem i wiatrem twarzach przyj aciół. Miłość w górach owocuje w przyjaźni i solidarności. W przyjaźni i solidarności wiernych aż do ostatka, do niewiadomego, często dramatycznego finale. Nazywał się Hidayat Shah, przezywano go Seppi, pochodził ze szczepu Hunzów. Był dwukrotnie na stokach Chogori i Batury, cztery razy w masywie Nanga Parbat. Działał także w rejo- 148 MISTYKA GÓR nach Masherbrum, Haramosh i Gasherbrumów. Był uosobieniem przyjaźni i żywym wcieleniem solidarności. Anglicy nazywali go po prostu Solldańty-man. Zginął związany liną z braćmi w lawinie w czasie zdobywania szczytu Haramosh. I dlatego jakby chór w greckiej tragedii, ponad szczytami gór, przy wtórze wiatru i spadających w przepaści lawin słychać śpiew mądrości biblijnego Wschodu: Wierny przyjaciel potężna obrona, kto go znalazł, skarb znalazł. Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia; znajdą go bojący się Pana (Syr6,14-16) Solidarność z gór sięga dolin, obejmuje ziemię. Nie zasklepia się tylko w przestrzeni zamkniętej ścianami Zamarłej Turni czy Ostrego Szczytu, Eigeru czy Huascaranu. W czasie, gdy polska wyprawa wchodziła południową ścianą na Annapurnę, z dalekiego Rzymu doszła w Himalaje tragiczna wiadomość o zamachu na Jana Pawła II. „Wydarzenie to — pisał kierownik wyprawy — wstrząsnęło nami tak bardzo, że nową drogę postanowiliśmy nazwać Jego imieniem: Drogą Jana Pawła II". To też góry, owocujące solidarnością nawet w dolinach. GÓRY NAWIEDZENIA 149 MISTYKA LINOWEGO ZESPOŁU Gdzieś od zachodu, od Silvretty czy Grań Paradiso, przynosi wiatr słowa Psalmisty: Oto jak dobrze i jak milo, gdy bracia mieszkają razem... (Ps 133,1) Wielki Doża przywitał nas mgłami, nasyconymi słońcem. Na skraju lodowca wiążemy się liną. Od tego momentu stanowimy zespół linowy. Teraz mamy już wszystko wspólne: cel i drogę, wysiłek i zmęczenie, poświęcenie i odpowiedzialność, wreszcie życie i śmierć. Można by powiedzieć o nas jak o pierwszych chrześcijanach, że „wszystko mieli wspólne", bo „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących" (Dz 2,44; 4,32). Żyjemy w świecie znaków. Zespół, który tworzymy, jest znakiem wspólnoty (koinonid), o której mówił Chrystus: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18,20). Gromadząc się w Jego imię uobecniamy Go: „Tam jestem". To Jezusowe „jestem" należy rozumieć nie tylko w sensie duchowym, ale także w znaczeniu paschalnego „Ja jestem" (Łk 24,39), czyli w sensie cielesnym, chociaż nie materialnym. Wspólnota uobecnia Chrystusa Paschalnego. Ku szczytowi Wielkiego Doży nie 150 MISTYKA GÓR idzie nas już troje, ale czworo. On, Zmartwychwstały Ky-rios, idzie z nami. Jest z nami i pośród nas. Szli ku życiu ratując swoje i niosąc je innym, oczekującym w niepewności i głodzie. Po nieprawdopodobnych trudach morskich teraz szli przez góry Georgii Południowej, góry pokryte wiecznym śniegiem i lodem. Szli walcząc o każdy metr i każdą przełęcz, a każdy krok zbliżał ich do ocalenia. Potem, gdy będą już pewni, że życie jest przed nimi i że poniosą ratunek swoim braciom, E. Shackleton będzie wspominał: — Szło nas trzech. Ale teraz wiem, że nie szło nas tylko trzech. Szło nas czterech. Szedł jeszcze Ktoś, kto nas prowadził i ocalił. Był nieustannie z nami... Jest nieustannie z tymi, którzy wspinają się rynną Palla-yiciniego lub filarem północnej ściany Nakra-Tau. Jest z nami, gdy biwakujemy w śnieżycy i mgle pod Hoher Dachsteinem albo na grani Wichrenu. Jest wśród nas, gdy przemierzamy bezkresne lodowce Jostedalsbreen lub Gan-gotri. Towarzyszy nam, gdy wchodzimy wśród mgieł, wichru i śnieżycy na Czerwone Wierchy albo Wielkiego Dzwonnika. Czy nie słyszysz, jak w wietrze na grani, jak poprzez szum wodospadów, jak w huku lawin i w przedwieczornej ciszy w dolinach rozlega się wołanie: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas" (J 17,21)?! Nie słyszysz? Bo oprócz oczu wiary trzeba jeszcze mieć słuch wiary. Trzeba umieć usłyszeć głos Zmartwychwstałego Pana, który jest „Bogiem gór" (l Krl 20,28). GÓRY NAWIEDZENIA 151 KOCHAM WAS... Siedzę w schronisku na Ślęży. Za oknami szaleje wichura z deszczem. Jej jęki jak zranionego zwierzęcia wdzierają się do środka przez szczeliny okien i drzwi. W takiej właśnie pogodzie w czasie schodzenia z Mana-slu, „Góry Duchów", znika F. Jager. Towarzysze zdają się słyszeć jego głos, ale jego samego już nigdy nie zobaczą. W ciemnościach i huraganie będą wołać i schodzić. Pójdą go szukać H. Frankhauser i A. Schlick. Ten ostatni ponowi raz jeszcze szukanie i też już nigdy nie wróci... Misterium gór i tajemnica przyjaźni. Na swój sposób oddał ją Grek Zorba: „Gdyby któryś znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, niech pomyśli o drugim z taką mocą, aby wezwanie dosięgło go, gdziekolwiek by się znajdował". Tajemnica przyjaźni i misterium gór. Jest nas kilkoro. Patrzę na ich twarze i czytam jak z otwartej księgi. Czytam o wierności i przyjaźni, o odpowiedzialności i miłości. Twarze Wojtka Sybiraka i Prosiaka z Cygańskiego Grosza, Adama, co poszedł „w biskupy" i Joli od Kotów, Kazika budującego świątynię Panu i Grażyny od Chorych. Twarze Barbary i Anny, Jadwigi i Ireny, Marka i Kazika, Staszka i Marioli. Związani niewidzialną liną stanowimy od wieków wspólnotę, sięgającą poza czas i poza góry. Za nami zostało tyle szczytów i tyle lodowców, tyle dolin i tyle potoków. Przed nami—jeszcze więcej. Będziemy chodzić i będziemy się wspinać, aż pewnego dnia lub pewnej nocy wejdziemy w góry w „niebie nowym ł ziemi nowej" (Ap 21,1). Miłość 152 MISTYKA GÓR jest silniejsza niż czas i przestrzeń, niż przemijanie i śmierć. Nie chodzimy sami. Nie wspinamy się samotnie. Wiążemy się z Tym, który idzie jako „pierwszy na linie". Z Tym, który nas zapewnił: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Z Tym spod schroniska Torino. — Pamiętasz? Tuż przy schronisku jest płaskorzeźba, przedstawiająca Chrystusa na krzyżu, związanego liną, której jeden koniec podaje zwolnioną z gwoździa ręką człowiekowi. Tobie. Weź tę linę i zwiąż się z Nim. Zwiążemy się wszyscy razem. Na wszystkie góry, które stoją przed nami. Na wszystkie szczyty, na które będziemy się wspinać. Na wszystkie lodowce, na które jeszcze wstąpimy. Wichura nie ustaje. Nagie drzewa, odarte z liści, kłaniają się niebu prawie do ziemi. Chmury pędzone wiatrem gonią po niebie jak stada dzikich koni. I słychać głos Proroka: On to jest, który tworzy góry i stwarza wichry, myśli ludzkie poznaje, wywołuje jutrzenkę i ciemność, stąpa po wyżynach ziemi... (Am 4,13) STYL ŻYCIA Chodząc po górach odkrywamy głębię zbratania ze skałą i wysokością, ze szczytem i przepaścią, ze śniegiem i gwiazdami, z wiatrem i przestrzenią. Odkrywamy wartość łudź- GÓRY NAWIEDZENIA 153 kiej przyjaźni i wierności, solidarności i poświęcenia. Poznajemy szczęście ludzkiego uśmiechu i słony smak ludzkich łez. Przekonujemy się doświadczalnie o słuszności słów G. Rebuffata: „Jak prawdziwa jest przyjaźń, która zazna tak czystych radości i tak ciężkich doświadczeń!... Inteligencja i możliwości fizyczne mają cierpki smak i nie wystarczą, jeżeli serce masz oschłe. Piękno gór, swoboda wielkich przestrzeni i twarda radość wspinaczki pozostaną zimne i ubogie, jeżeli zespołu linowego nie łączy przyjaźń. Braterska przyjaźń zrodzona z podziwu i przywiązania, ze wspólnie prowadzonej walki i z dzielonych razem radości". Bo góry to nie tylko alpinizm i przygoda, to nie tylko wysiłek i ryzyko, to nie tylko radość zwycięstwa czy gorzki smak porażki. Góry to styl życia. I dlatego do człowieka gór, do człowieka, który tak patrzy na szczyty Tatr czy Alp, Pamiru czy Kordylierów, można zastosować słowa J. P. Sartre'a, które ten wypowiedział o Albercie Schweitzerze: „Ten, który kocha ludzi, jakimi są; ten, który ich kocha, jakimi być powinni; ten, który chce ich ocalić za ich zgodą; ten, który ich ratuje wbrew nim samym; ten, który kocha w człowieku jego śmierć; ten, który kocha w człowieku jego życie". Ten, który dorósł i dojrzał do gór. „Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon". Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie!..." (Mt4,8-10) „Na probierczy kamień dość przeszłości; Było jej dość, by sprawdzić, co boli — Więc nie słuchaj, co dziś o wolności Mówią — co dziś mówią o niewoli. Nie niewola ni wolność są w stanie Uszczęśliwić cię... nie! — tyś osobą; Udziałem twym — więcej!... — panowanie Nad wszystkim na świecie i nad sobą". (C. K. Norwid, Królestwo) GÓRA KUSZENIA — WOLNOŚĆ, POKORA I ZWYCIĘSTWO „Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha..." (Łk 10,30). Idziemy śladami tego człowieka. Mijamy Chan al-Hatruri i Gospodę Miłosiernego Samarytanina, w której — według opowieści Jezusa — Samarytanin umieścił zranionego przez zbójców człowieka. Śladami dawnej drogi z czasów rzymskich skręcamy na północ i po chwili jesteśmy na Pustyni Judzkiej. Pustynia jest kamienista i górzysta, poprzecinana głębokimi wąwozami, które mogą stanowić doskonałą kryjówkę dla Beduinów. Pustynia. Obok gór i morza miejsce szczególne, pełne tajemnic, przesiąknięte Sacrum. Miejsce szczególnego upodobania Bożego. I upodobania ludzkiego. Dlatego Arabowie mówią: „Każdemu trzeba trochę pustyni". Staję na wzniesieniu. Przede mną bezkres płowych wzgórz, podobny do bezkresu morza, którego fale zastygły w oczekiwaniu kogoś, kto je znowu wprawi w ruch i nada im życia. Niebo jest szarobłękitne, nasycone delikatnym słońcem. I w tym wszystkim wspaniała cisza. Słychać tylko chrzęst kamieni i piasku, po których stąpają nasze stopy. Nikła ścieżka sprowadza nas w głęboki wąwóz. To Wadi al-Qelt. Jego pionowe ściany raz się rozszerzają, innym razem tworzą ciasne bramy. W wąwozie panują półmrok i chłód. 158 MISTYKA GÓR Chociażbym chodził ciemną doliną, zla sią nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną... (Ps23,4) Z daleka dochodzi szum. To wody potoku Nahr al-Qelt. Przylepiony do ściany wąwozu stary klasztor Koziba wygląda jak jaskółcze gniazdo. Wąska ścieżka trawersuje zbocza nad przepaścią i wyprowadza znowu na rozległą pustynię. W oddali zielenią się wyniosłe palmy i bieleją domy Jery-cha. Nie dochodzimy do miasta, ale skręcamy na północ w kierunku Góry Kuszenia. Z oddali wygląda majestatycznie i groźnie. Prawie pionowa ściana, poprzetykana war-stwicami różnych pokładów, jest niedostępna. Wiatr, słońce i deszcz, ci niestrudzeni rzeźbiarze, natrudzili się niemało rzeźbiąc jej powierzchnię i tworząc tajemnicze pieczary, zamieszkałe przez krzykliwe ptactwo. Na tle zachodzącego słońca góra wygląda tajemniczo i bardzo groźnie. Wspinamy się ścieżką po jej zboczu. Wąska ścieżka w niektórych miejscach jest wykuta w skale. Przechodzimy przez prawosławny klasztor, kłaniamy się pięknej Bogaro-dzicy i wchodzimy na szczyt. Stoimy na Dżabal Quruntal czyli na Górze Kuszenia lub inaczej Górze Czterdziestu Dni. „Powrócił Jezus znad Jordanu i czterdzieści dni przebywał w Duchu Świętym na pustyni" (Łk 4,1), a potem „wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę..." (Mt 4,8). Olbrzymia miedziana kula słońca dotyka dalekich wzgórz pustyni. Na resztkach dawnej świątyni, zresztą w ogóle niedokończonej, sprawujemy Eucharystię. Biały GÓRA KUSZENIA 159 krążek Hostii w blaskach zachodzącego słońca przybiera kolor różowy, jakby kawałek Chleba spłynął Krwią. Kielich uniesiony nad szczyty płonie jak pochodnia. On tu jest! Ten, który tu był i był kuszony jest nadal na tej górze. Kyrios ludzkiego serca i człowieczego losu, Pan pustyni i morza. Ten, do którego należą czas i wieczność. A przede wszystkim góry z Górą Kuszenia na czele. Jesteś pełen światła — potężniejszy niż góry wiekuiste... (Ps76,5) Dramat stworzenia jest dramatem upadku i grzechu, a z kolei ten jest tajemnicą Złego. Upadły Anioł, zwany szatanem lub diabłem, jakkolwiek jest tylko stworzeniem, inteligentnym i przebiegłym, to jednak jako stworzenie jest ograniczony i nie ma żadnego z przymiotów Bożych. Jest jednak bardzo aktywny i przedsiębiorczy. Działa począwszy od Ogrodu Eden (Rdz 3), poprzez historię zbawienia (np. Hiob) aż do momentu kulminacyjnego: kuszenia Chrystusa, Boga-Człowieka. KLĘSKA UPADŁEGO ANIOŁA A. Gide mawiał, że największą przysługę wyświadcza Złemu ten, kto w niego nie wierzy. Nie demonizuj ąc dziej ów ludzkich, nie uprawiając fałszywej demonologii czy demo-nolatrii, w każdym razie nie przesadzając, trzeba za Obja- 160 MISTYKA GÓR wieniem judeo-chrześcijańskim stwierdzić, że istnieje szatan i że nie da się wyjaśnić historii ludzkości i wydarzeń z nią związanych bez przyjęcia istnienia Złego Ducha. Jego przewrotność objawia się nie tylko w tym, że potrafi angażować do swoich planów i czynów poszczególnych ludzi i całe społeczeństwa, ale także w tym, że przypuścił atak nawet na Wcielonego Boga. I tu Upadły Anioł przeliczył się. Przeliczył się i przekonał , że kuszenie Boga-Człowieka jest szaleństwem bez żadnych absolutnie szans powodzenia. Ponieważ Chrystus był jednocześnie człowiekiem, Jego zwycięstwo nad szatanem jest zwycięstwem wszystkich kuszonych ludzi. Pod dwoma wszakże warunkami: że są wcieleni w Chrystusa i zjednoczeni z Nim, i że sami nie chcą poddać się Złemu, a chcą odnieść zwycięstwo. Przeliczył się także szatan w innej sprawie, wprawdzie mniej zasadniczej, ale ważnej i dla nas znaczącej, symbolicznej. Sądził, że jeżeli miejscem kuszenia będą góry, Chrystus ulegnie pokusie: „Wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata..." (Mt 8; Łk4,5). Niedaleko Jerycha wznosiły się góry, zamykające dolinę Jordanu od zachodu. Jedna z nich, wznosząca się niemal pionowo na pustyni, to Góra Kuszenia, inaczej zwana Górą Kwarantanny lub Górą Czterdziestu Dni — Dżabal Quruntul. Tymczasem stało się inaczej, wręcz odwrotnie. Cóż znaczyły bogactwa świata wobec gór! Gór, które nastrajają człowieka do dobra i wierności, do pokory i wolności, do GÓRA KUSZENIA sprawiedliwości i czystości. I dlatego zdziwiony był z pewnością Zły, gdy usłyszał w odpowiedzi twarde słowa Pana: „Idź precz, szatanie!..." (Mt 4,11). I oto góry są świadkami wspaniałej sceny: szatan schodzi zwyciężony w doliny, a „aniołowie przystępują i usługują Jezusowi" Ten, który przechodzi obok nas, a nie widzimy Go, mija nas, a nie dostrzegamy Go; Ten, który jest bardziej niż my i niż góry, zwyciężył Złego dla nas i dla świata, dla gór! Dlatego modlę się za Nersesem Snorhalim, ormiańskim pisarzem i mistykiem: Dzięki potrójnemu zwycięstwu w czasie Twego kuszenia na pustyni spraw, abym zwyciężył i ja złośliwego księcia i tyrana niewidzialnego, abym zdeptał, idąc za Twymi przykazaniami, węża i żmiję, abym stopami swymi potrzaskał głowę wijącego się smoka. POGRZEB PYCHY Niebo jest zachmurzone. W dolinach śpią jeszcze mgły. Drogą jak karuzela wznosimy się coraz wyżej i nagle w jednej chwili wydostajemy się z mgieł ponad chmury. Przed nami w słońcu i błękicie rozciąga się Sierra Nevada. Szczyty o różnych odcieniach granatu i brązu stoją nieruchomo w gorącym wietrze jakby zupełnie bez życia. A przecież góry żyją! Dlatego patrząc na ten księżycowy krajobraz 11 - Mistyka gór 162 MISTYKA GÓR myślę, że należałoby go nazwać nie tyle Sierra Nevada, ile „Sierra Infierno". Tak chyba musiała wyglądać Góra Kuszenia, na której Zły poniósł sromotną klęskę. Ale w miarę wznoszenia się w górę wszystko nabiera swoistego, surowego piękna. I podnosi ducha, nastraja serce do dobra jak struny do wspaniałej, rozległej melodii. Jak gdyby na dole zostały zło i pycha, przewrotność i zakłamanie. Jak gdyby zeszły przed chwilą z pokonanym Upadłym Aniołem. Tam na dole, daleko stąd, „burzą się Twoi, Panie, wrogowie i podnoszą głowę ci, którzy Cię nienawidzą, knując spisek przeciwko Twojemu ludowi" (Ps 83,3--4), który daleko stąd, gdzieś nad Wisłą i Odrą, zmaga się ze Złym i jest wystawiony na jego ataki. Tam źli „wracają wieczorami, warczą jak psy i krążą po mieście" (Ps 59,7). Ale Twoje Objawienie w górach mówi mi, że „choćby zamierzali zło przeciwko Tobie" i Twojemu narodowi, „choćby uknuli podstęp, nie dopną niczego" (Ps 21,12), a jako „nieprawi są zawsze w strachu" (Job 15,20). A w oddali, w delikatnej mgle, widać linię morza. Stamtąd wieje porywisty wiatr, toczy po niebie słońce jak piłkę i szeleszcząc zeschłymi trawami przynosi gdzieś z oddali, z dalekiego wschodu, szept przedwieczornej modlitwy dzielnej, pokornej Judyty: Panie Boże, Władco nieba i ziemi, Stwórco wód i Królu wszelkiego stworzenia, Ty jesteś Bogiem pokornych, Wspomożycielem uciśnionych, GÓRA KUSZENIA 163 Opiekunem słabych, Obrońcą odrzuconych i Wybawcą tych, co utracili nadzieje,... Spojrzyj na ich pychą, ześlij swój gniew na ich głowy... (Jdt9,2-12) I kiedy stajemy na szczycie Nevady w słońcu i wietrze, kiedy wpatrzeni w daleką Sierrę Blanąuillę wdychamy słony zapach morza, wtedy wierzymy, że to Bóg jest zwycięzcą wszystkiego, a z Nim zwycięzcami jesteśmy my! Że Zły i jego apostołowie, których nie brak także w naszym kraju, są skazani na klęskę i że od tamtej Góry Kuszenia możemy zawsze pewni i ufni powtarzać za Panem: „Idź precz, szatanie!..." OŚNIEŻONE OŁTARZE INKÓW Góry uczą pokory, czyli prawdy o sobie. Prawdy o sobie w obliczu Boga, człowieka i świata. A przede wszystkim gór. Wielu już chciało grać kiepskie komedie, które grali w dolinach, na szczytach gór. Odarci z masek schodzili jak rozebrani clowni. Słyszeli tylko za sobą szydercze niemal słowa proroka: „I nie będziesz się więcej wywyższał na świętej mojej górze..." (Sof 3,11). Walka o rekordy w górach ludzi, którzy mogliby z powodzeniem bić te rekordy w kamieniołomach, na kominach fabrycznych lub na ścianach bunkrów; rywalizacja godna przedszkolaków, ścigających się w workach; kradzieże 164 MISTYKA GÓR sprzętu i kreowanie ich na akty odwagi i sprytu; megalomania objawiająca się w chórze chwalby, gdzie się było, co się zrobiło; lekceważenie innych, często słabszych fizycznie i kondycyjnie, być może dlatego, że się nie miało dostępu do przysłowiowego koryta dotacji społecznych — wszystko to razem wzięte stanowi żałosną clownadę, która w istocie nie ma nic wspólnego z górami. Dlatego ma rację Oamar Ali Mirza, gdy pisze: „Wspinaczka jest najbardziej fascynującym ze sportów. Daje możność powrotu do życia w przyrodzie i budzi jej umiłowanie, rozwija między ludźmi zrozumienie i tolerancję, stwarza okazje do poznawania innych kultur i innych ludów. Natomiast „skoki" ze szczytu na szczyt w ciągu kilku dni dowodzą wprawdzie wysokiej sprawności ekip, ale w gruncie rzeczy nie są niczym więcej niż popisami akrobatyki pozbawionymi zupełnie głębszych odczuć estetycznych tak znamiennych dla alpinizmu". Góry wymagają prawdy o sobie. Czyli pokory. W 1934 r. polska wyprawa w Andy stanęła na szczycie Mercedario, co można było uznać za pierwsze wejście. W. Ostrowski z wielką pokorą pisał potem: „Gdy na szczycie Mercedario, prawem pierwszego zdobywcy, ustawiliśmy z Adamem kamienny kopczyk — znak Zwycięstwa — nie wiedzieliśmy, że tuż obok, pokryte śniegiem resztki ołtarzy Inków świadczą o tym, że nie jesteśmy pierwsi. Z szacunkiem składam tę godność w inne ręce — nieznane. Uznanie dyktuje mi pewność — musieli być mocni i wytrwali. Docierali wszak wyżej niż kondory". A ty ciągle chorujesz na jedną z najbardziej chronicznych GÓRA KUSZENIA 165 chorób i hołdujesz jednej z najbardziej śmiesznych wad • pysze. Poddaj się górom, by cię z niej wyleczyły. „SWOBODNA JEST MOJA DUSZA" Góry to przestrzeń, a przestrzeń to wolność. Ile razy wsłuchuję się w uwertury W Tatrach W. Żeleńskiego czy Morskie Oko Z. Noskowskiego, a już najbardziej w Harna-sie K. Szymanowskiego, tyle razy odnajduję w tych utworach przestrzeń. Przestrzeń rozległą i niczym nie skrępowaną. Ten szeroki oddech, jakim zachłystuje się człowiek, kiedy znajdzie się na szczycie góry. I dlatego wydaje mi się zawsze, iż najlepszym komentarzem do tych utworów byłby werset z Księgi ubogich Kasprowicza: Swobodna jest moja dusza, Nikt jej skrępować nie zdoła... To są właśnie góry: przestrzeń, swoboda, szeroki oddech czyli po prostu wolność. Człowiek stworzony na obraz Boga jest istotą wolną. Wolną z natury, jak z natury jest stworzeniem rozumnym. Jest to więc iskra Boża w człowieku lub — lepiej — jest to okruch Boga w Jego stworzeniu. Wprawdzie w dramacie, jaki się rozegrał w Ogrodzie Czterech Rzek, wola w dążeniu do autentycznego dobra została osłabiona, to jednak potem została wzmocniona łaską, wysłużoną przez Chrystusa, który już na Górze Kuszenia odniósł zwycięstwo nad 166 MISTYKA GÓR wrogiem wolności, Złym Aniołem, a potem na innej górze ostatecznie go pokonał. I dlatego św. Paweł zauroczony tą prawdą pisze z radością do Galatów: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5,1). „Jestem ułomny — mawiał wielki żeglarz francuski, Renę Lescombe — gdy zaczynam prowadzić normalne życie — niczym stary, wypchany ptak. Gdy ruszę na morze, czuję się wspaniałym". Jestem ułomny, gdy zaczynam schodzić w doliny — niczym stary, wypchany orzeł. Gdy ruszam w góry, czuję się wolny. NA MOJĄ MIARĘ... Ale trzeba zejść z gór i tę wolność, którą się tam nakarmiło, znieść w doliny i nią żyć. Żyć Bogiem, „który wyzwala" (Ps 68,21). Zagrożenie wolności może pochodzić z zewnątrz i z wewnątrz. „Póki żyjesz — upomina Syrach — i tchnienie jest w tobie, nikomu nie dawaj nad sobą władzy" (33,21). Szczególnie aktualne jest inne upomnienie, które dopiero z perspektywy gór nabiera pełnej wymowy: „Nie płaszcz się przed człowiekiem głupim i nie kieruj się względem na osobę władcy" (Syr 4,27). „Boże mój! Dopiero w górach zakosztowałem, czym jest dar wolności — pisał w liście-modlitwie niewidomy Jose, kiedy powrócił z grani Las Tres Marias. W górach wszystko nabrało właściwych proporcji: władza, obowiązek, odpowiedzialność. Tu się dopiero czuje, że ostatecznie jest tylko GÓRA KUSZENIA 167 jeden, któremu warto oddać wolę, ale i On nie chce jej zabrać, bo szanuje i kocha wolność stworzeń: to Bóg!" Bardziej niebezpieczne są zagrożenia wewnętrzne. Wędrują z nami na szczyty, zagrażając wolności od środka. Grzech, wada, nałóg — to są te choroby woli, które od wewnątrz zagrażają wolności. Dlatego mądrze pisał C. K. Norwid: Z wszelkich kajdan, czy te są Powrozowe, złote czy stalne... Przesiąkfymi najbardziej krwią i Izą — Niewidzialne!... „Ujarzmić góry", „pokonać góry"... Zawsze mnie to śmieszy. Śmieszą zadufanie ludzkie, zarozumiałość i pycha. Można ujarzmić swój lęk, siebie pokonać w górach, ale nie góry. One zawsze pozostaną nieujarzmione, niepokonane i wolne. Choćby się je odrutowało stalowymi linami kolejek, choćby się pobudowało w nich hotele z pięcioma gwiazdkami. Tak, można je zniszczyć — i to człowiek skutecznie robi. Ale nie można ich pokonać. Są wolne i dają wolność. „Góry były dla mnie — pisze M. Herzog w Anna-purnie — naturalną areną, gdzie igrając na krawędzi życia i śmierci znaleźliśmy wolność, której szukaliśmy na oślep, wolność potrzebną jak chleb". Pamiętasz żółto-czerwone bivacco na marmurowej grani Konczetto, przylepione do skały jak jaskółcze gniazdo? Pamiętasz maleńkie schronisko Leschaux pod Ścianami Grandes Jorasses, wiszące nad Morzem Lodu? A nie zapo- 168 MISTYKA GÓR mniałeś maleńkiego schronu, zbudowanego z luźnych kamieni, u stóp potężnej białej grani Ułłu-Tau-Czana, żłobionej nieustannie pracowitymi lawinami? Miało się wtedy kawałek chleba i trochę sera, nad sobą skondensowany błękit nieba, a pod sobą — wszystko. Miazmaty cywilizacji zostały w dole. W dolinach pozostały kretowiska, w których toczyła się walka o zaszczyty, pieniądze, sławę i władzę. A ty, jak Jeremiasz, wsłuchiwałeś się w „krzyk pasterzy i lament przewodników trzody". I byłeś wolny. Bo — jak pisał Paul Eluard — „na moją miarę były moje szczyty". „Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał" (Mk 3,13) „Pan nie zapomina o swych sprawiedliwych, Dał im chwałę w świętym mieście, w mieście Bożym, Którego nie widziało nawet oko orła, Zbudowanym przez świętą wolę Boga; Tam żyć będą w radości! Państwo Boże zbudowane na pustyni, a jego fundamenty Są bardziej wyniosłe od górskich szczytów. Tam prorocy, apostołowie i męczennicy wołają „Pokój!" z wieżyc swoich..." (Etiopski hymn z Deggua z XV w.) HATTIN — GÓRA MEDYTACJI I KONTEMPLACJI — GÓRA PO WOŁANIA l l Każda noc przybliża nas do śmierci. Wraz z Izajaszem powtarzam: Zwijam jak tkacz moje życie. On mnie odcina od nici... (Iz 38,12) Przy blasku świecy, której płomień jest delikatny jak mgły śpiące w dolinach, otwieram Ewangelię według Łukasza i czytam: „W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich Dwunastu, których też nazwał Apostołami" (Łk 6,12-13). Według Tradycji działo się to tutaj, na górze Hattin. Położona na wschód od Genezaret jest górą modlitwy i powołania. MEDYTACJA Człowiek został stworzony do aktywności. Widać to wspaniale na przykładzie małego dziecka, które nieustannie jest aktywne, nie zna lenistwa. Ono przychodzi później. Może w tym znaczeniu należy także rozumieć upomnienie 172 MISTYKA GÓR Chrystusa: „Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,5). Aktywność winna obejmować całego człowieka — zarówno jego ciało, jak i jego ducha. Dopiero aktywność integralna rozwija go, pogłębia, czyni bardziej człowiekiem. Jedną z form aktywności ducha jest medytacja. Polega ona na wyciszeniu wewnętrznym, na skupieniu i koncentracji, na rozważaniu i rozmyślaniu. Wszystkie te czynności dotyczą Tajemnicy Boga i całej Bożej Rzeczywistości. Z biegiem czasu, w miarę wierności medytacji, może się ona rozwijać w kontemplację czyli w proste spojrzenie i oglądanie. Jest to jednak spojrzenie i oglądanie oczami ducha nie ciała. Bo „Boga nikt nigdy nie widział" (J l, 18). My, chrześcijanie, wpadliśmy na interesujący pomysł. Gdy dla pozachrześcijańskich ludów Azji medytacja jest chlebem powszednim dla każdego człowieka, to my zamknęliśmy medytację w mniszych klasztorach. Raz na zawsze otrzymała eksmisję z życia ludzi świeckich, ludzi żyjących w sercu świata. I dlatego istniejesz jak studnia bez wody. I wzrastasz jak drzewo o pustym pniu, które nie wydaje już żadnych owoców. I żyjesz jak ptak z przetrąconym skrzydłem. Stajesz się coraz mniej człowiekiem, a coraz bardziej cywilizowanym zwierzęciem. Medytacja jako forma modlitwy jest ci tak samo potrzebna jak aktywność zewnętrzna. I o wiele bardziej! Jest ci dostępna tak samo jak praca. I tak samo jesteś do niej stworzony i powołany. Dlatego posłuchaj człowieka Wschodu, Sri Chinnoy'a, kierownika Ośrodka Medytacji przy ONZ, który ci powie: „W moim przekonaniu do łącze- HATTIN 173 nią medytacji z zewnętrznymi przejawami życia nie są powołani tylko nieliczni wybrańcy; wszyscy mogą to uprawiać. Bóg jest w każdym człowieku, więc każdej jednostce daje liczne okazje łączenia pokoju wewnętrznego z dynamicznym życiem zewnętrznym tak, byśmy mogli zaznać na ziemi pełnego zadowolenia. Dla nas każdy człowiek przypomina płatek róży. Jeśli jeden płatek zwiędnie, cała róża traci na uroku". Góry, te ręce Ziemi wyciągnięte w geście modlitwy ku Niebu, nastrajają do medytacji. Stwarzają doskonałe dla niej warunki. Niemal porywają do niej. Dlatego w dzień dżdżysty czy słoneczny, przy niebie ciężkim jak ołów czy lekkim jak skrzydła aniołów, kiedy tylko mam chwilę czasu, zostawiam wszystko na dole jak zgliszcza domu po pożodze i idę w moje góry, by się wyciszyć i skupić, by w medytacji odnaleźć jak nić Ariadny ślad Boga, iść nim aż do Niego. Szczególnie lubię w górach modlitwę różańcową, która — nawiązując do technik modlitw Wschodu — jest doskonałym połączeniem modlitwy ustnej z medytacją i kontemplacją. Odmawiając tekst skupiam się, wewnętrznie koncentruję, aby na tym tle jak na duchowym ekranie medytować na temat konkretnej Tajemnicy i wpatrywać się w nią w cichym, głębokim zachwyceniu. l „I WSZYSTKO, COKOLWIEK DZIAŁACIE" Jeżeli modlitwa jest rozmową z Bogiem, dialogiem syna z Ojcem, to Chrystus jest samą modlitwą, Modlitwą Esen- 174 MISTYKA GÓR cjonalną. Zjednoczenie Bóstwa z Człowieczeństwem było jednym, nieustannym dialogiem tych dwóch natur w Chrystusie. Ale ponadto Jezus modlił się jako człowiek. I podkreślał , że „zawsze należy się modlić i nigdy nie ustawać" (Łk 18,1). To „zawsze (pantote)" obejmuje czas i miejsce, i wskazuje, że człowiek powinien się modlić zawsze i wszędzie. To przykazanie Chrystusowe doskonale realizuje „modlitwa wszystkich rzeczy", o której mówi Apostoł: „I wszystko (pan), cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko czyńcie w imię Pana Jezusa" (Koi 3,17). Wszystko może być modlitwą: praca i odpoczynek, podróż i sen, każde doświadczenie i doznanie. Wspaniale to oddaje mądrość ludowa w pieśni religijnej: „Niech cię nawet sen nasz chwali..." Żeby jednak wszystko (pan) było modlitwą muszą być spełnione przynajmniej dwa warunki: to „wszystko" musi być moralnie dobre, zgodne z wolą Boga, a ponadto temu „wszystkiemu" musi towarzyszyć intencja modlitwy: „Czyńcie w imię Pana Jezusa". Intencja taka może być wzbudzona raz na jakiś czas, na przykład na początku dnia, i obejmować długi okres, na przykład całą dobę. Może być także wzbudzana przed poszczególnymi czynnościami. Powinna być prosta i nie wymaga wielkiej filozofii: „Boże, cokolwiek dzisiaj będę czynić, czynię w imię Pana Jezusa: niech to wszystko będzie jedną, wielką modlitwą uwielbiającą Ciebie". Czyż to nie wspaniała szansa dla nas wszystkich, żeby ze wszystkiego, z całego życia uczynić jedną, wspaniałą modlitwę, „modlitwę wszystkich rzeczy"! Dlatego Ralf Shinton powtarzał często: „Ja nie modlę się tylko składając ręce HATTIN 175 w geście modlitwy, ale modlę się także orką i siewem, żniwami i wypiekiem chleba, śpiewem skowronków i szumem wiatru nad polami". Dlatego matka siedmiorga dzieci mówiła: „Dla mnie modlitwa to również karmienie dziecka, pranie i sprzątanie. To pielęgnacja chorej nieuleczalnie córeczki i ten smutek, który mi ciągle zagraża, a który muszę pokonywać nadzieją". „Modlitwa wszystkich rzeczy" w górach! Modlisz się każdym krokiem i każdym oddechem, każdym wbitym w ścianę hakiem i każdym wpięciem liny w karabinek, każdym zgrzytem czekana w śniegu i lodzie, i każdym metrem pokonanej wysokości. Modlisz się górami i lawiną, która schodzi w doliny. Modlisz się szumem wichru na grani i stadem kozic, które jak ptaki pokonują przepaście. Modlisz się słuchaniem, patrzeniem i każdym słowem, które wypowiadasz, aby wyrazić komunię z drugim człowiekiem. Modlisz się wszystkim naśladując Pana, który „wyszedł na górę, aby się modlić" (Łk 6,12). Módl się modlitwą wszystkich chodzących i wspinających się po górach: „Boże gór" i Panie wszystkich szczytów! W Twoich górach, które są rękami ziemi, wzniesionymi w modlitwie do Ciebie, pokonując skalą i wysokość, siebie samego i swoją niemoc, pragnę idąc Twoimi śladami, któryś wychodził „na górę, aby się modlić", wznosić się z moimi braćmi ku Tobie. Wznosząc się chcę cały świat unieść ku Tobie i wszystko uczynić modlitwą. Dlatego uwielbiam Ciebie każdym krokiem i każdym oddechem, każdym uderzeniem serca i każ- 176 MISTYKA GÓR da myślą, każdym słowem i każdym spojrzeniem, szumem wiatru i śpiewem ptaków, przytłumionym gwarem schronisk i uroczystym wołaniem pasterzy. Uwielbiam Ciebie, Panie, samym sobą i każdym szczytem, moim bratem na linie i braćmi, którzy się wznoszą ku innym szczytom. I uwielbiam Ciebie także tymi, którzy musieli pozostać w dolinach, gdyż Twoja wola pozostawiła ich tam na dole, gdy mnie wezwała na szczyty gór. Dziękuję Ci za to, gdyż góry są Łaską. I modlę się za tych, którzy odeszli ze szlaku w góry niebieskie, w Twoje ramiona. Napełnij nas, żywych i wspinających się po Twoich górach, wielką nadzieją, że wejdziemy na nasze szczyty ziemi; że i my kiedyś wejdziemy w świat gór niebieskich, w Królestwo Twoje, w góry „nieba nowego i ziemi nowej". Amen. Niech się tak, Panie, stanie. KONTEMPLACJA — Wpatrz się oczami duszy w Twarz Boga, w najświętsze Oblicze. I tak trwaj zapominając, że istniejesz. Stary mnich z Góry Kuszenia patrzy na mnie spokojnym, głębokim wzrokiem. I wydaje mi się, że patrząc na mnie patrzy poza mnie widząc o wiele więcej niż tylko mnie. Z daleka słychać wołanie pasterzy. Podziwiam odwagę Apostołów po zmartwychwstaniu Chrystusa. Uwielbiam moc Ducha Świętego, Ducha Pana, która spłynęła na lękliwe serca uczniów Jezusa. Po uzdrowieniu chromego św. Piotr przemawia: „W imię Jezusa Chrystusa Nazarejeżyka — którego wy ukrzyżowaliście, HATTIN 177 a którego Bóg wskrzesił z martwych — że przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy... I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego IMIENIA, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4,10-12). Tajemnica imienia Jezus. Stary, chrześcijański Wschód pod natchnieniem Ducha stworzył oryginalną modlitwę kontemplacyjną zwaną „kontemplacją imienia Jezus" lub krócej „modlitwą Jezusa". Mnich Kościoła Wschodniego z Jerozolimy pisze: „Modlitwą Jezusa w sensie bizantyńskim jest każde powtarzane wezwanie, którego sednem i mocą jest Imię JEZUSA". Jest to modlitwa „na pograniczu rozmyślania i modlitwy kontemplacyjnej", którą można praktykować „wszędzie: w kościele, w pokoju, na ulicy, w biurze, w pracowni". Polega na początku na wzywaniu Imienia JEZUS, na częstym powtarzaniu, które z biegiem czasu prowadzi do kontemplacji tego Imienia, a w końcu do kontemplacji samego Jezusa. Z początku powtarzamy za Apostołem: „Panem jest Jezus" (l Kor 12,3), a potem wpatrujemy się oczami duszy w Niego samego, obecnego z nami i w nas. „Pełnia obecności — pisze Mnich — jest wszystkim. Bez niej imię jest niczym. Kto dosięga obecności, nie potrzebuje już imienia. Imię jest tylko oparciem dla obecności i u kresu drogi mamy oswobodzić się nawet od imienia, mamy wyzwolić się od wszystkiego z wyjątkiem Jezusa oraz ożywczego i niewypowiedzianego kontaktu z Jego osobą. Promień światła skupia różne kolory, które pryzmat rozszczepia. Dlatego „Imię pełne", znak i nośnik pełni Obecności, działa jak soczewka, która skupia i ogni- 12 - Mistyka gór 178 MISTYKA GÓR skuje biel światła Jezusowego. Soczewka ta, Imię Tego, który jest Światłością świata — dopomaga nam rozniecić ogień, o którym powiedziano: „Przyszedłem ogień spuścić na ziemię" (Łk 12,49)". Gdy zapada słońce za postrzępioną linią gór i kiedy wstaje zza bezkresnych pól lodowca, modlę się „modlitwą Jezusa", adorując Go i kontemplując w świętym Jego Imieniu. I tę kontemplację rozszerzam na całe góry, rozniecam ją na wszystkich szczytach jak ogniska zwiastujące Niezwykłe. I w tym kontekście przyznaję rację D. Dubarlemu, który pisał: „Sama wspinaczka jest kontemplacyjna. Kontemplacją jest próbowanie skały i wznoszenie się w kominku, wchodzenie na przewieszkę i wbijanie haka. Oto nowa forma uczestnictwa istoty ludzkiej w takiej rzeczywistości, która nie jest już rzeczywistością swojskiej przyrody". Jest Misterium, a jej przeżywanie jest mistyką. SKAŁA U stóp gór pisał A. C. Shaftesbury: „I my także, którzy odczytujemy jasny zapis Bóstwa w naturze, wolimy miejsca mroczne, by odkrywać ową tajemniczą Istotę, która słabym naszym oczom ukazuje się najlepiej w zasłonie z chmur". Ale nie tylko ukazuje się w „zasłonie z chmur". Może ukazywać się pod zasłoną wszystkiego. Przede wszystkim skały. Zostaw wszystkich i wszystko. Potem do nich powrócisz przynosząc im trochę Światłości. Idź w świat gór. Stań na- HATTIN 179 przeciw skały. Ucisz się wewnętrznie i skup się myśląc tylko o tym, na co patrzysz. I pomyśl: Oto Bóg stworzył tę skałę, przez prawa natury ją ukształtował. Pozostawił na niej ślad swoich dłoni. Ile to trwało lat? Ile pochłonęło energii, ile wyzwoliło? Pismo święte nazywa Boga często, zwłaszcza w Psalmach, Skałą (Ps 28; Ps 27). Oto w tej chwili skała jest obrazem i znakiem obecności Boga. On tu jest! Skała nie jest Bogiem ani Bóg nie jest skałą. Skała jest ikoną i sakramentem Boga. Ujrzyj Go pod znakiem skały! W Sali Medytacji ONZ umieszczono blok skały z pokładów rudy żelaza. Tak komentował to ówczesny sekretarz generalny ONZ, Dag Hammarskjóld: „Patrzymy na kamień jak na ołtarz — pusty nie dlatego, że nie ma wcale Boga, i nie dlatego, że jest to ołtarz poświęcony Bogu nieznanemu, ale dlatego, że jest poświęcony Bogu, którego ludzie czczą pod wielu imionami i pod wielu postaciami". W meczecie w Mekce stoi święty Czarny Kamień Kaaba. Prawie ze wszystkich gór przynoszę okruch skały, który ma dla mnie jeszcze i to znaczenie, że jest nie tylko cząstką moich gór, ale góry są cząstka tego okruchu. Stojąc przed skałą, medytując o jej tajemnicy powoli będziesz milknąć w sobie. Mysi będzie zamierać jak ustępująca noc przed świtaniem. Zostaną oczarowanie i wpatrzenie, intuicja i oglądanie. Zacznie się kontemplacja. Kontemplacja Skały. Dlatego człowieku, który jesteś zagubiony i zdezintegrowany wewnętrznie, który j esteś kłębkiem nerwów i splotem sprzecznych w sobie sił; który nie możesz ani pracować ani wypoczywać, ani modlić się ani rozmawiać z człowie- 180 MISTYKA GÓR kiem — zostaw wszystko — pracę i dom, telewizor i samochód, interes i kłopoty — i idź w góry. Otwórz się na ich działanie, wchłaniaj to wszystko, co ci dają. Uleczysz siebie i odrodzisz. Odnajdziesz Tego, który jest ci bardziej potrzebny niż ślepemu spod Jerycha, a bez Którego wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi. Idź i wsłuchaj się w mądre słowa Ter-tuliana: „Tylko modlitwa jest tym, co zwycięża Boga". Idź w góry, by posłuchać mądrości Wschodu, wyśpiewanej przez Ibn Jamina: Na odludziu, w pustelni, samotny ocalejesz od nieszczęść tysięcznych. Wyjdź ponad te zasadzki podłości, byś jak anga się poczuł bezpieczny, byś swobodny, zaszyty gdzieś w kącie, zaznał wszystkich rozkoszy poety. Bo kto weźmie za wzór Ibn Jamina, w samotności samotny nie będzie. „Jezus wyszedł na górę, aby się modlić". Wiersz Ibn Jamina należałoby zmienić: Bo kto weźmie za wzór Chrystusa, w samotności samotny nie będzie. „KOGO MAM POSŁAĆ?" W górach pustyni, w grotach ąumrańskich, obok wspaniałych skarbów piśmiennictwa biblijnego znaleziono także HATTTN 181 dwa rękopisy hebrajskie Izajasza, pochodzące gdzieś z przełomu II/I wieku przed Chrystusem. Lubię Izajasza. Lubię czytać opis jego tajemniczego powołania, kiedy to Jahwe wołał: „Kogo mam posłać? Kto by nam poszedł?" I wtedy Izajasz, człowiek o oczyszczonych wargach, odpowiedział: „Oto ja, poślij mnie!" I Bóg go posłał (Iz 6,1-8). Potem, osiem wieków później, „Jezus wyszedł na górę, aby się modlić i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia powołał swoich uczniów i wybrał spośród nich Dwunastu" (Łk 6,12-13). Powołanie jest jedną z największych tajemnic egzystencjalnych. Bóg woła człowieka. Żeby zawołał, musi o nim pamiętać. A pamięć Boża daje istnienie i życie. Bóg ma swój i tylko swój tajemniczy klucz do rozległej krainy powołań. Jednych powołuje do małżeństwa, innych do kapłaństwa. Tych do życia w samotności, tamtych do życia zakonnego. Wszystkich powołuje do świętości i wielkości. Do realizacji Pawiowego: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). Do realizacji swojej kosmicznej wizji: „Aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi" (Ef l, 10). Do wypełnienia nowotestamentalnego przykazania: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci" (l J 3,16). Powołuje ubogich: „Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców Królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?!" (Jk 2,5). Powołał pokornych: 182 MISTYKA GÓR Jahwe, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe (Ps 131,1) Na Boże powołanie masz odpowiedzieć jak Izajasz: „Oto ja, poślij mnie!" Jak Maryja, Matka Zbawiciela: „Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa" (Łk l, 38). Jak Szymon i Andrzej, którzy usłyszawszy wezwanie Pana: „Pójdźcie za Mną", „natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim" (Mt 4,18-20). Idąc za powołaniem masz ufać, w Bogu pokładać nadzieję, że możesz, że potrafisz, że dokonasz wielkich dzieł: Złóżcie nadzieją w Jahwe na zawsze, bo Jahwe jest wiekuistą Skałą! Bo On poniżył przebywających na szczytach, upokorzył miasto niedostępne, upokorzył je aż do ziemi... (Iz 26,4-5) I wtedy spełnią się słowa Mojżesza i synów Izraela: Wprowadziłeś ich i osadziłeś na Górze Twego dziedzictwa, w miejscu, które uczyniłeś Swoim mieszkaniem, w świątyni, którą założyły Twoje ręce, Panie (WJ15.17) HATTIN 183 W ten święty wieczór, kiedy góry stapiają się z niebem, a w dolinach wiatr układa się do snu, pełen pokory i nadziei zanoszę za ormiańskim patriarchą i poetą z XII w. modlitwę: „Wraz z wybranymi Jedenastoma — wybrałeś ich do życia ponadziemskiego — zaprosiłeś mnie razem z Nimi, abym wziął udział w życiu doskonałym. Ale ja, ostatni z ludzi, mam bowiem duszę lekkomyślną, jak Judasz zostałem odrzucony, a chociaż nie wydałem Pana, to jednak zupełnie dobrowolnie zdradziłem moją duszę. Błagam Cię za Ich wstawiennictwem, abyś mnie znowu ustawił na prostej ścieżce wiodącej ku Światłu, bym wprowadził w życie co jest powiedziane w Słowie, którego Oni, z Twojego rozkazu, nas nauczyli". t „Jezus widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: „Błogosławieni"..." (Mt5,l-3) „Zostały stworzone przez Boga po to, by uszczęśliwiać człowieka. Uszczęśliwiać w sposób prosty, zawsze pierwotny, ale głęboki i prawdziwy. Góry nie kłamią i nie zawodzą. Dlatego zostawiam wszystko, jak zostawia się rozbity dzban lub połamany wóz, i wędruję w góry, by tam znaleźć błogosławieństwo z Góry Błogosławieństw" (Romano Comuto, Bóg na moich drogach) GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW — GÓRY USZCZĘŚLIWIAJĄCE Było ich dwóch. Jeden, piszący po aramejsku dla Żydów, był poborcą podatków, czyli celnikiem. Drugi pisał po grecku i był lekarzem. Niektórzy dodają, iż był ponadto malarzem. Pierwszy był Apostołem, jednym ze słynnej „Dwunastki", i nazywał się Mateusz. Drugi był tylko uczniem św. Pawła i nosił imię Łukasz. Obaj pod wpływem tego samego Ducha Świętego opisali jedną z najpiękniejszych górskich scen, opisali jedno z najważniejszych górskich wydarzeń, podczas którego doszło do ogłoszenia światu „Kodeksu Moralności Chrześcijańskiej" czyli Ośmiu Błogosławieństw (Mt 5, l -12; Łk 6,20-23). „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami..." (Mt 5,1-2). Zanurzam dłonie w wodach świętego jeziora Genezaret. Czuję błogosławiony chłód, który orzeźwia nie tylko moje ręce, ale mnie całego. Wznoszę się po twardym stoku na Górę Błogosławieństw. Witają mnie szerokoskrzydłe palmy, magnolie i fikusy. Wita mnie wiatr z dalekiego Hermo-nu. Przynosi zapach dalekich przestrzeni i głos Pana: „Błogosławieni... Błogosławieni..." Klękam na świętej Górze i w pokorze zastanawiam się, czy i ja jestem i trwam wśród tych „błogosławionych". Czy jestem? Całą moralność chrześcijańską ograniczyliśmy do zachowania tylko Deka- 188 MISTYKA GÓR logu, do Kamiennych Tablic z Synaju. O Błogosławieństwach zapomnieliśmy. A przecież i w nich zawarta jest wola naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Czy więc jestem? „BŁOGOSŁAWIENI. „Błogosławieni" (gr. makarioi) to tyle, co szczęśliwi, uczynieni szczęśliwymi, uszczęśliwieni przez Boga. W porze przedwieczornej, kiedy w dolinach kładą się już cienie, patrzę na strzelistą Aiguille Noire w grani Peuterey, rysującą się czarnym konturem na różowym niebie zachodu. Igła stoi nieporuszona od wieków, jakby wskazując kierunek, skąd może nadejść — zawsze i o każdej porze, i w każdej sytuacji — pomoc, ratunek i uszczęśliwienie. Usytuowanie Błogosławieństw na górze ma swoją wymowę. Bóg zsyła pomoc i uszczęśliwia przez góry. Swoje góry. Z woli Boga i w Jego planach mają wskazywać, skąd może nadej ść pocieszenie. Ale nawet—z woli Bożej—one same mogą uszczęśliwić. Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja od Jahwe, co stworzył niebo i ziemię... (Psl21,l-2) Dlatego Gaston Rebuffat pisał: „Odkrywaliśmy szczęście i w wymienianym uśmiechu poznawaliśmy jego cenę w na- l l GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 189 szej niepewnej pozycji. Nie trzeba wcale słów, by się zrozumieć, kiedy człowiek patrzy z zachwytem na bezkresny pejzaż... Wysokie góry są miejscem na Ziemi, które w atlasie zaznacza się kolorem ochry i bielą. Trudny jest do nich dostęp, są bezpłodne, nie rośnie tu nic, co dałoby się sprzedać, a jeszcze wyżej nic tu nawet nie żyje. To miejsce stworzone po to, by dawało człowiekowi szczęście". Śmierć Matki, którą kochałem całym sercem, odejście brata, którego Bóg wezwał do Siebie, tragiczna wiadomość o Joannie, która nadeszła z dalekiej Marsylii, nagła śmierć drugiej Joanny, która miała serce jak matka, odejście moich wychowawców i profesorów, Andrzeja i Pawła, Eugeniusza i Jana, Wiesława i Józefa — to wszystko skumulowane w krótkim czasie, bo cierpienia mają to do siebie, że chodzą parami — stanowiło ciężar ponad miarę. Zostawiłem wszystko na dole i samotnie powędrowałem na moją górę. Była późna jesień. Zachodnie wiatry, niosące deszcze, zacinały niemiłosiernie. Cały świat był spowity w wiatry, deszcze i mgły. Towarzyszyły mi cienie drzew jak na chińskich sztychach. Ale w miarę wznoszenia się w górę uspokajałem się wewnętrznie. Jak bym wstępował w stężoną sferę oddziaływania Boga. Ale dlaczego „jak bym"? Wstępowałem rzeczywiście. Czyż Duch Święty nie może posłużyć się górami, by pocieszyć, uszczęśliwić? Wprawdzie ból po utracie najdroższych wędrował ze mną, ale to już był inny ból. Górski chłód i nocne przymrozki dokonały cudownej rzeczy — zamroziły krople deszczu na liściach i każdy z nich był jakby lukrowany. Uderzając o siebie pod wpływem wiatru dzwoniły jak dzwoneczki. Przez cały 190 MISTYKA GÓR więc czas słuchałem przedziwnej muzyki, muzyki dzwoneczków. To Bóg uszczęśliwiający przez góry pocieszał mnie muzyką wiatru i lodu, deszczu i mgieł. „Błogosławieni, którzy chodzą po górach". „WYRZUĆ ŁACHY CO CIĄŻYĆ CI MOGĄ" Kiedy Jezus „wyszedł na górę", zaczął mówić: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie" (Mt 5,3). „Błogosławieni ubodzy..." Jakby komentarz do tych świętych słów brzmią zdania z Tirukkural, świętej księgi południowych Indii, napisanej mniej więcej w tym samym czasie, co Ewangelie: „Niebo czeka na tego, co już się nie wzbrania zrezygnować z pojęcia: „To moje"... Więc szykuj bagaże do dalszej podróży, wyrzuć łachy, co ciążyć ci mogą". Góry głoszą pochwałę ubóstwa. Wymagają go. Trzeba bowiem wszystko zostawić na dole, by wyruszyć w góry. Jeżeli jest prawdą, że „wyjeżdżać to trochę umierać", to tym bardziej jest prawdą, że „wychodzić w góry, to zostawiać wszystko". Jakby umierać dla wszystkiego. Przede wszystkim dla bogactwa, dla tego, co się posiada. Dla tego, nad czym człowiek się trzęsie jak krogulec nad myszą. Trzeba zrywać liny, które mnie wiążą z posiadaniem, z pożądaniem, z materializmem praktycznym. Liny, które krępują GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 191 jak więzy i które omotują jak nić pajęcza, i które powoli czynią mnie niewolnikiem: domu, samochodu, psa, pieniędzy, pola. A niewolnik materii jest gotowy sprzedać wszystko, łącznie z Bogiem i ideałami, żeby tylko zachować materię. Nieraz w tę chorobę posiadania wprowadza z przewrotnością godną faryzeusza sprawy tak wielkie jak Bóg, religia, wiara, miłość i przyjaźń. Dlatego mądrze ostrzega R. Tagore, ten „hinduski Ewangelista": „Bóg odczuwa wstyd, kiedy ci, którym się lepiej powiodło, powołują się na Jego szczególne względy". Z wysokości gór można dopiero ocenić, co wielkie i wartościowe rzeczywiście, co jest naprawdę bogactwem, a co jest tylko „marnością nad marnościami i pogonią za wiatrem" (Koh l, 14). Z wysokości Elbrusu czy K2, Pico de Aneto czy Fitz Roy, z Mont Blanc czy McKinley rozumie się do głębi, widzi się niemal oczywistość słów Chrystusa: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą, i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje" (Mt 6,19-21). Dlatego jesteś szczęśliwy, „błogosławiony", gdy mając w plecaku tylko kawałek suchego chleba i jedną konserwę, wspinasz się związany z przyjacielem granią Les Bosses. Gdy masz podarte namioty i wszystko zniszczone wiatrem i ulewą, ale pełen pogody i wolności wchodzisz na popękane, jak ser szwajcarski, lodowce Maladety. I był szczęśliwy, „błogosławiony" Ivan Ghirardini, gdy — mimo utraty części sprzętu i ekwipunku — z 3 kostkami cukru i 2 herbatni- 192 MISTYKA GÓR karni pokonywał samotnie w zimowej wspinaczce Grandes Jorasses przez słynny Całun. I niech cię nie zwodzą pozory. Żeby pobijaćrekordy w górach, trzeba dużo pieniędzy. Koszt uniwersyteckiej wyprawy japońskiej „Dhaulagiri — zima'82" wyniósł 350000 dolarów. Żeby chodzić po górach, trzeba mieć przede wszystkim wielkie serce, które jest zdolne ukochać wysiłek i samotność, ofiarność i przygodę, a szczególnie — ubóstwo. W Pirenejach straciliśmy namioty i zmokły nam plecaki, zostało nam parę konserw i kawałek suchego chleba. Idąc na Mont Blanc mieliśmy tylko kawałek sera i ćwierć małego bochenka chleba, który pamiętał chyba czasy Napoleona. Ale nieśliśmy ze sobą mądrość Hioba: Nagi wyszedłem z tona matki i nagi tam wrócą. Dal Jahwe i zabrał Jahwe. Niech będzie imię Jahwe błogosławione! (Jbl,21) PŁACZ POD CENTRALNYM FILAREM FRENEY „Od dziewięciu lat — pisał W. Bonatti w Moich górach — czekałem na to wejście..." Zaatakował je z towarzyszami, z których czterech poniosło śmierć. Kilkanaście dni potem zespół angielsko-polski z Chrisem Boningtonem i Don Whillansem na czele zdobywa filar. Biorący udział w wyprawie Jan Długosz tak kończy swoje wspomnienia GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 193 z tej drogi: „Jeżeli tego wieczoru radość zapanowała w małej kolonii brytyjskiej Chamonix, łzy płynęły w małym domku w Courmayer, jak również w jednym paryskim mieszkaniu. Łzy płynęły z oczu Waltera Bonatti, człowieka, który „wynalazł" ten filar, który chciał go pierwszy zdobyć, który narażał tam swoje życie, i takie same łzy płynęły z oczu Pierre Mazeaud, jego towarzysza... Małe łzy żalu, nie większe od tych, jakie opłakują przyjaźń lub miłość utraconą". Kilkanaście lat potem w jednym z wywiadów sławny już w tym czasie Chris powie: „Wspinaczka powinna przede wszystkim rodzić radość..." Napytanie, które z przejść uważa za największe swoje osiągnięcie, odpowie: „Centralny filar Freney jest chyba najtrudniejszą drogą, jaką zrobiłem w Alpach". — Spojrzyj na góry. To twoja radość! I twoje łzy... Dlatego przypomina mi się jedno z Błogosławieństw, wypowiedzianych na Górze: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni" (Mt 5,4). Lub jeszcze radykalniej: „Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie" (Łk 6,21). Pocieszenie i radość jest tu nie kwestią temperamentu czy sytuacji zewnętrznych, ale wnętrza, całego życia duchowego. I to radość często poprzez łzy. Jej katalizatorem są góry. Trud wspinaczki i radość wchodzenia, utrata przyjaciela i serdeczność podanej dłoni, smutki zostawione na dole i radość watry, rywalizującej z poświatą gwiazd, konieczność powrotu w doliny i nadzieja pełna radosnej ufności, że znowu się tu powróci. 13 - Mistyka gór 194 MISTYKA GÓR Góry są chlebem, który karmi naszą radość. Są wodą, która poi nasze pocieszenie. Stanowią wspaniałą naukę, że — jak po burzy górskiej natychmiast świeci słońce i jak w najbardziej mglisty dzień jakiś zabłąkany promień słoneczny wywoła fantastyczne widmo Brockenu — tak po smutku przychodzi radość, po zmartwieniu — pocieszenie. Są tą mądrością, którą językiem poety wyraził Paul Yerlaine w Mądrości: Mieć radość, gdy po smutnym dniu dzień smutny wschodzi, Być mocnym, a zużywać się na drobne sprawy... Spać pod dachem grzesznika z sercem pokutnika, Kochać cisze., a przecież rozmów nie unikać... Jeżeli jest w nas coś ze starożytnych Greków, u których istniał wielki szacunek do idei i niemal kult słowa, to zapamiętajmy te dwa słowa, brzmiące twardo jak skała: to oroś i hę chara. Czyli: „góra" i „radość". Dwa słowa połączone ze sobą jak dwaj ludzie idący w góry — liną. CICHOŚĆ, KTÓRA NIE JEST SŁABOŚCIĄ Przed nami był Kaukaz. Wspaniałe ściany Donguzorun i Nakratau, strzeliste szczyty Gumaczy i Szczurowskiego. I daleka pieśń pasterzy, nawołujących swoje stada pod przełęczą Beczo. GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 195 I cichość gór. Bo nawet nawoływania pasterzy były cząstką tej cichości. Szło się w skupieniu i ciszy, jak gdyby troszczyło się o to, aby kogoś nie obudzić. Nie obudzić — gór? Obudzone stawały się jakby niespokojne. Strząsały z siebie olbrzymie masy śniegu. Do dzisiaj mam przed oczami gigantyczną lawinę z Donguzorun, której podmuch dotarł aż do Czegietu. Mam w pamięci lawinę kamieni, która zeszła kiedyś z Negoiul. Dzień był słotny, mglisty i cichy. W pewnym momencie zaczai padać śnieg i gdzieś z góry rynną ruszyły kamienie. Zeszły daleko w dół, grzebiąc kilka owiec. Cichość gór nie jest słabością. Jest jak dzikie zwierzę, które czai się do skoku. Jak spiętrzone wody, które w każdej chwili mogą ruszyć w dół z siłą potężną i nie do zahamowania. Uczą mnie więc takiej cichości, która nie jest kwestią nieśmiałości czy kompleksu, słabości czy zmęczenia. Jest za to szczytem koncentracji. Jest kondensacją sił duchowych, pozwalającą w każdej chwili podjąć się zadania, i to bardzo trudnego. To nie był przypadek, że wielcy przed jeszcze większą misją czy decyzją szli w góry lub na pustynię . „Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni..." (Łk l, 4). „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał Jezus, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił..." (Łk l, 35). „Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną... A sam oddalił się od nich, upadł na kolana i modlił się..." (Łk 22,39-41). Dlatego Jasiek z Małego Cichego szedł na cały dzień w góry, żeby podjąć ostateczną decyzję przed poślubieniem Hanusi, a pobożny Józek szedł na kilka dni do górskiej samotni Albertynów, by tu pome- 196 MISTYKA GÓR dylować nad marnością świata, który miał opuścić wstępując do zakonu. „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemie" (Mt 5,5). Błogosławieni ci, którzy tę cichość znajdują w górach. Jej rodzoną siostrą jest skromność, która z kolei jest spokrewniona z pokorą. Skromność jest jedną z najpiękniejszych cech ludzkich. NANDA DEVI I SKROMNOŚĆ W roku 1939 4-osobowa polska wyprawa zdobyła piękny Nanda Devi East, o którym czternaście lat potem, po pokonaniu Mount Everestu, słynny Tensing, człowiek wielkiej skromności, powie: „Nanda Devi to najbardziej dla mnie niebezpieczna góra. Eksponowana grań, nie ma miejsca na stopę, wąsko i bardzo ślisko. Wspinaczka bardzo wolna, cal za calem..." 2 lipca o godz. 17.30 dwaj Polacy, J. Bujak i J. Klamer, stanęli na szczycie pierwszego polskiego 7-ty-sięcznika. Nie było wielkiej reklamy ani chorobliwego rozgłosu. Nie było ani filmu ani telewizji. W przedsięwzięcie nie był zaangażowany cały naród, jak to się dzieje dzisiaj . A sami zdobywcy? Adam Karpiński, kierownik wyprawy, jeden z głównych twórców polskiego himalaizmu, i Stefan Bernadzikiewicz, uczestnik wypraw na Spitsbergen i w Kaukaz, na Grenlandię i w Alpy, następnie wspomniani Bujak i Klamer — to ludzie ogromnej skromności. Dwaj pierwsi pozostali na zawsze w Himalajach, mając — niej a- GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 197 ko w rewanżu za ich skromność — grobowce najwspanialsze z możliwych, bo utworzone przez same góry z lodu i śniegu. „Błogosławieni cisi..." W. James pisał w swoich Doświadczeniach religijnych, że „dusza jest wielobokiem, leżącym na jednym boku, lecz nie przytwierdzonym, i pewnego dnia może się zachwiać, przewrócić i upaść na inny bok". Cichość i skromność gór, cichość i skromność tych, którzy je ukochali, w każdej chwili może się przekształcić w siłę i moc, w przedsiębiorczość i działanie. Jest w tym jakiś niezwykły paradoks, że właśnie „cisi posiądą ziemię". Że Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych" (Łk l, 52). Że wielkość polega na cichości i skromności, do których tak zachęcał Apostoł: „Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo — według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył" (Rz 12,3). I dlatego kiedy stoję przed Kazalnicą czy Zamarłą, Grand Capucin czy Aiguille du Midi, Pico Margalida czy Silvrettahorn, uczę się skromności wśród cichości gór. I słyszę zapamiętany od dzieciństwa wiersz J. Supervielle'a z cyklu Zstąpienie olbrzymów: Góry za nami i góry przed nami Światła z ciemnością zmagania milczące I tuż jest wszechświat z naprężonym grzbietem A my tak drobni między powiekami I serca pod skórą krwawiące. 198 MISTYKA GÓR SERCE POTRZEBNE ZIEMI „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią" (Mt5,7). — Wyjdź stąd, idź w góry, w Phang Si Pang czy w Góry Marmurowe, na skaliste góry Halongu czy w Góry Zachodnie. Bądź tam długo, naucz się tam miłości i miłosierdzia. Miłości Boga, drzew i kwiatów, miłosierdzia w stosunku do ludzi, do drugiego człowieka. Bo wszystko jest święte i godne miłości i miłosierdzia. Jeżeli nawet góry nie nauczą cię miłosierdzia, to lepiej nie wracaj! Tak mawiał do swoich uczniów Czuang Tseu, filozof i mędrzec. Góry ucząc kochać uczą miłosierdzia. Bo miłość jest kochaniem drugiego człowieka mimo jego sytuacji krytycznej. Miłosierdzie jest kochaniem człowieka właśnie ze względu na sytuację krytyczną, w jakiej się znalazł. Bóg nas kocha miłością mimo naszych grzechów, bez względu na nie. Ale kocha nas miłością miłosierną, gdy nas miłuje ze względu na grzechy, na naszą słabość, na stan nędzy duchowej, w jakiej się znajdujemy. I im jest większa ta nędza, ta słabość, tym więcej potrzebujemy Jego miłosierdzia. I tym więcej go okazuje. Darzę więc drugiego człowieka miłością, ale darzę go także miłosierdziem. I to miłosierdziem tym większym, im w większej, gorszej sytuacji krytycznej się znalazł. Pozbawiony chleba i namiotu, liny i raków, bowiem wszystko to pochłonęła żarłoczna lawina. Zmęczony wspinaniem, do- GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 199 tknięty chorobą górską, oślepły od lodowców. Oto człowiek w sytuacjach krytycznych. Góry uczą je dostrzegać, dostrzegać człowieka w nich. Otwierają serce tak szeroko, jak same są szerokie i rozległe. Pogłębiają je tak głęboko, jak doliny górskie są daleko od szczytów. Pamiętasz, „Mały", jak schodząc z Mont Blanc i uciekając przed zbliżającą się niepogodą, spotkaliśmy obok schronu Yallot leżącego na śniegu, chorego na chorobę wysokościową Japończyka. Ty wziąłeś jego plecak i razem z „Prosiakiem" zaprowadziliście go do schronu. Przeżył. Pamiętasz, „Prosiak", jak podchodząc pod pokryty świeżym śniegiem Schwarzhorn nagle uświadomiłem sobie, że zapomniałem przeciwsłonecznych okularów, co przy tamtej solaryzacji było skazaniem na natychmiastowe zejście. I wtedy ty zdjąłeś swoje i oddałeś mi, sam męcząc się przez cały dzień w masce, zrobionej z gazy, która była niewygodna i mało skuteczna. Pamiętasz, Justine, jak sama będąc u kresu sił, w przeddzień zapalenia płuc, wzięłaś dodatkowy plecak od Mar-guerity, która nie była już zdolna do dźwigania najmniejszego ciężaru, a z którą zawsze darłaś przysłowiowe koty. A było to, jak pamiętasz, w kotle lodowcowym pod Grań Paradiso, w którym powietrze było rozgrzane niemal do czerwoności. Byłaś jeszcze wtedy zdolna do żartów mówiąc: „Jeden drugiego brzemiona noście!..." Wam wszystkim, wymienionym i nie wymienionym, setkom bezimiennych o wielkim sercu, którego bardziej potrzebuje ziemia niż deszczu i słońca, dedykuję z Paul Ver-laine'a: 200 MISTYKA GÓR Wznoszą się miękko w dali wzgórza łagodne, Jak kształt milości jeszcze nie określony... EWANGELIA, CAMUS I GÓRY Jestem w jednej z synagog gdzieś w Azji. Stoi na wyniosłym wzgórzu pośród gór, które jakby palce olbrzymiej dłoni wskazywały miejsce zamieszkania Boga Jahwe. Tęskna, zawodząca psalmodia uderza o strop i rozpływa się po całej świątyni jak fala po plaży: Kto wstąpi na górę Jahwe, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek o rękach nieskalanych i o czystym sercu... (Ps24,3-4) „Kto wstąpi na górę Jahwe?" Tylko człowiek czysty, o czystym sercu. To Stary Testament. A dziesięć wieków później z Góry Błogosławieństw popłynie w świat nowote-stamentalna pochwała czystości: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 5,8). Góry wymagają czystego serca i czystych oczu, czystych rąk i czystego wnętrza. Biblijna „czystość serca" (gr. hoi katharoi te kardia), to nie tylko czystość pod względem seksualnym, to czystość integralna, obejmująca całe wnętrze człowieka, całą jego osobowość moralną. To tyle, co bezgrzeszność i miłość, wolność od grzechu i dobroć. To wcale nie znaczy, że czystość serca musi być faktem i sytu- GÓRA BŁOGOSŁAWIEŃSTW 201 acją już osiągniętą, ale ma być przynajmniej celem dążenia i sytuacją, do której człowiek uczciwie i szczerze zmierza. Czyli ma być przynajmniej czystością infieri. Góry wymagają takiej czystości. Ale i same oczyszczają. Człowiek zostawia za sobą złe myśli i złe słowa, złe zamiary i złe czyny, jakby zostawiał podarte ubranie lub rozbity dzban. Powoli rodzą się dobre myśli i dobre zamiary. W miarę wznoszenia się szlachetnieją nasze uczynki, oczyszczają się intencje i motywacje. Zaczyna się bardziej żyć prawdą i miłością. „A — jak pisał R. Tagore w Zbłąkanych ptakach — czystość to bogactwo, wywodzące się z nadmiaru miłości". Poprzez szum wiatru, skrzypienie raków w śniegu i przyśpieszony oddech słychać gdzieś w oddali słowa Mędrca: Aż do śmierci idź w zapasy o prawdą, a Pan Bóg będzie walczył o ciebie. (Syr4,28) Zapamiętaj więc, że czystość jest wypadkową prawdy i miłości. Że jest swoistego rodzaju prostotą, spojrzeniem ufnym i prostym na ludzi i świat, jak proste są diretissimy na niektóre szczyty, chociażby diretissima na południowej ścianie Aconcaguy, wytyczona przez wyprawę tyrolską pod kierunkiem R. Messnera, której ostatni odcinek przebył samotnie. Że jest komunią z innymi, jak to pisał Albert Camus w Dżumie: „Jedyny sposób, by nie być oddzielonym od innych, to czyste sumienie". Oto w kształcie każdej góry jawi mi się tamta góra, nie- 202 MISTYKA GÓR zwykła — Góra Błogosławieństw, z której — jak z górskich źródeł strumienie — spływają w doliny Błogosławieństwa... Wsłuchuję się w nie. Czynię z nich przedmiot medytacji. I rozmyślam nad nimi razem z XII-wiecznym mistykiem, Nersesem Snorhalim: „Wstąpiłeś, Panie, aby usiąść na górze wysokiej, jak kiedyś zstąpiłeś z Synaju. W chmurze wyłożyłeś stare Prawo, w swym ciele natomiast, o, Słowo, nauczyłeś nas Nowego. Otwarłeś boskie usta, błogosławiłeś ludzi czyniących dobrze. W zamian za tablice Dziesięciu Przykazań dałeś dziewięć Błogosławieństw Nowego Prawa. Postawiłeś pomiędzy niebem a ziemią drabinę o dziewięciu szczeblach i stopniach..., abym mógł przebywając na tym padole wznieść ducha ku Tobie w niebiosach i idąc za Twymi słowami jak po drabinie wspinać się przynajmniej stopień po stopniu". „Wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe" (Łk 9,28-29) „...Orzeł czasem przeleci tym szlakiem I ciszę skrzydeł zamąci szelestem, Ale ja wyżej gnam jeszcze za ptakiem I zdaje mi się, że sam orłem jestem... I widzę Pana wśród chwały Syjonu, Widzę oblicze Jego na Taborze" (W. Bełza, W górach) TABOR — GÓRA PRZEMIENIENIA, MISTYKI I WIERZENIA Tabor, czyli Dżabal at-Tur, inaczej Góra Święta, to góra wznosząca się samotnie na wysokość 588 m i majestatycznie królująca nad równiną. Królowała także nad historią Izraela. Stała na skraju Galilei, „osobno", jak napisze o niej Mateusz (Mt 17,1). Dla potomków pokoleń Asser, Zabulon, Neftali i Dań była symbolem błogosławieństwa Jahwe. Na ten jedyny dzień czekała długo. I oto nadszedł: „Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło... (Mt 17,1-2). Komentując to wydarzenie św. Piotr pisał, że tajemnica Przemienienia była okazaniem Chrystusowi przez Ojca najwyższej czci i chwały (2 P l, 17-18): Ten, który wnet będzie konał na krzyżu okazując się w sposób drastyczny i szokujący człowiekiem, teraz jest objawiony jako Bóg, równy Ojcu pod względem Bóstwa! Wszak jest to Człowiek i Bóg, Bóg i Człowiek. Tajemnica Wcielenia. PRZEMIENIĆ SIĘ W GÓRACH, BY ŻYĆ W DOLINACH Dzień jest wietrzny i zachmurzony jak dziecko, które ma zamiar płakać. Niskopienne sosny kłaniają się w takt muzy- 206 MISTYKA GÓR ki wiatru, który z odległych czasów przynosi słowa Psalmisty, uwielbiające Jahwe: Ty stworzyłeś północ i południe; Tabor i Hermon wykrzykują radośnie na cześć Twego Imienia (Ps 89,13) Wchodzimy bramą Bab al-Hawa czyli Bramą Wiatrów. Dotykamy skał świętej' Góry, na której Chrystus na małą chwilę uobecnił siebie w postaci paschalnej. Wybrał jedną z piękniejszych gór swojego kraju, wsławioną przez proroków: Jahwe Zastępów — Jego imię, naprawdę przyjdzie On jak Tabor między górami i jak Karmel wśród morza (Jr 46,18) Widok z Taboru jest wspaniały, począwszy od Dżabal Dahi i Gilboa przez śnieżny Hermon aż do Karmelu i gór Samarii. Sprawujemy Eucharystię. Przez nasze usta przemienia On chleb i wino w Siebie, Paschalnego Pana Gór. Powtarzamy cicho za Apostołem: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty..." (Mt 17,4). Ale Jezus polecił schodzić. Nam też. Przemienienie na Górze nie jest po to, by na niej pozostać. Jest po to, by zejść z niej TABOR 207 i Przemienieniem żyć w dolinach. W tych dolinach, w których zmagają się nieustannie różne moce, tak plastycznie namalowane słowem przez S. Wyspiańskiego w Weselu: Jest ktoś, co mnie wiąże do roli, i ktoś, co mnie od roli odrywa; jest ktoś, co mi skrzydła rozwija, i ktoś, co mi skrzydła pęta; jest ktoś, co mi oczy zakrywa, i ktoś, co światło ciska; jest jakaś ręka święta i jest dłoń inna, przeklęta; jest Szczęście, co się ze mną mija, i Nieszczęście, które mnie tuli" „Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa" (Mt 17,8). Gdy ja podnoszę oczy, nikogo nie widzę, nawet Jezusa. Ale On tu jest. Nie widzę Go oczami ciała, mogę dojrzeć oczami ducha, które są spojrzeniem wiary. Za oknami świątyni wyje wiatr jak na grani, a ja muszę nieustannie odnawiać w sobie spojrzenie wiary, by Go dojrzeć. By razem z Nim zejść z Taboru w doliny i żyć „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie". Schodząc ze świętej Góry modlę się modlitwą armeńskiego poety z V w., Howhana Mandakuniego: Przeistoczeniem swoim na górze Groźną i Boską okazałeś moc. Bądź pochwalony, o Duchu jasności! 208 MISTYKA GÓR Promień potęgi Twojej zabłysnął, Roztrącił ciemność, oświecił ląd. Bądź pochwalony, o Duchu jasności! I przerazili się uczniowie Twoi, Kiedy w ich oczy własne zajrzał cud. Bądź pochwalony, o Duchu jasności! Lecz jeszcze mocniej pokochali Ciebie, Kiedy powstali z mrocznych głębin snu. Bądź pochwalony, o Duchu jasności! GŁOS Z NIEBA Krótko przed śmiercią pisze św. Piotr drugi swój list, kierując go do gmin małoazjatyckich. Religijna sytuacja w nich nie była najlepsza. Trzeba więc było przypomnieć im sprawy najważniejsze: że Jezus Chrystus, w którego uwierzyli, jest nie tylko człowiekiem, ale także Bogiem i że Jego drugie przyjście, czyli Paruzja, jest rzeczą pewną, jakkolwiek jej termin nie jest nikomu znany. Pisząc o Bóstwie Chrystusa, nawiązał do Wydarzenia z góry Tabor: „Otrzymał Chrystus od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie... I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej" (en to orei to hagio) (2 P l, 17-18). Każde wydarzenie Boże ma charakter ad extra: jest dokonane nie dla Boga, lecz dla ludzi, dla nas. Tamto wyda- TABOR 209 rżenie na Świętej Górze miało przez objawienie Bóstwa Chrystusa wzmocnić wiarę tych, którzy byli obecni, a przez nich nieobecnych. To Wydarzenie, zwane Przemienieniem, miało przemienić ich wiarę — ze słabej, płytkiej i naiwnej w mocną, głęboką i dojrzałą. Bo taka była im potrzebna potem, gdy widzieli, że Chrystus jako człowiek kona wśród złoczyńców. Dlatego św. Leon Wielki pisał, że w Przemienieniu na Taborze chodziło o to, by „usunąć z serca uczniów zgorszenie krzyża, a także ujawnić majestat i dostojeństwo i w ten sposób zapobiec zachwianiu się ich w wierze". To nie przypadek, że Przemienienie miało miejsce na „górze wysokiej" i „górze świętej". To umyślny wybór Boga. To Jego świadomy zamysł. Bo góry mają utwierdzać w wierze. Mają wzmacniać moją wiarę. W nich ma ona dojrzewać jak zboża w sierpniowym słońcu. Ma się wzmacniać i dojrzewać, aby potem na dole, kiedy przyjdą próby i nadejdą zagrożenia, mogła się ostać. Mogła być we mnie ciągle żywa i żyjąca, wpływając na całe moje życie. — Góry są bliżej Boga — mawiał stary Czchumlian spod Uszby — a jeżeli bliżej Boga, to i głos Jego łatwiej usłyszysz. A jeżeli usłyszysz, to i uwierzysz... „OTO ON!..." Tabor jest górą mistyczną. Mistyka jest wyższym stopniem wiary. Jest głębszym wejściem w Misterium Boga. 14 - Mistyka gór 210 MISTYKA GÓR Większym zjednoczeniem z Nim. Zjednoczeniem aż do ekstazy, czyli zachwytu, porywającego człowieka do tego stopnia, że zapomina o sobie i o wszystkim, że niejako wychodzi poza siebie, aby zjednoczyć się z Bóstwem. Prowadził ich górską ścieżką. Chrzęściły kamienie pod ich stopami. Było ich trzech i On. A kiedy zapadła mgła, stanął przed nimi w szatach ze słońca i śniegu. Zapomnieli o wszystkim. Dali się porwać Żywej Tajemnicy. „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawimy tu trzy namioty..." (Mk 9,5). Dokonało się przemienienie ich wnętrza. Ekstaza jak kamienna lawina przeorała ich wnętrza. To byli już inni ludzie. Schodzili w doliny o zmroku. Rozmyślali o trzech namiotach. Ale trzeba było wracać. Jak porzucony wóz czekały na nich wielkie sprawy w dolinie, których mieli dokonać. Za nimi szedł On. Na ramionach miał ten sam stary płaszcz, wypłowiały w słońcu i deszczach. Już myślał o innej górze. O górze, zwanej Golgotą, czyli Miejscem Czaszki (Mt 27,33). Góry nie tylko są środowiskiem dojrzewania wiary, ale także są miejscem mistycznego przeżywania Boga. Są miejscem doznań, o których nie można łatwo mówić i bez lęku pisać. Wprawdzie Jezus pocieszał Apostołów, schodzących z Góry: „Nie lękajcie się!" (Mt 17,7), ale jednocześnie mówił: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu" (Mt 17,9). A potem, „gdy zeszli z góry" (Łk 9,37), żyli tym Widzeniem. Będziesz żył i ty, jeżeli Go doświadczysz w górach. Bę- TABOR 211 dzie potem rodzić w tobie tęsknotę za Bogiem, silniejszą niż za słońcem i górami, niż za ukochanym człowiekiem, któremu oddało się serce. Będziesz powtarzał za Oblubienicą z „Pieśni nad pieśniami": „Oto On! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach..." (2,8). Tęskniąc za Bogiem będziesz chciał być ciągle z Nim. Będziesz niejako walczył z Nim, by cię nie opuścił, by był z tobą, byś nigdy, ani przez moment, nie był samotny. Będziesz niejako walczył jak kiedyś o świcie Jakub: „Ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki... — Puść mnie, bo już wschodzi zorza! — Nie puszczę Cię..." (Rdz 32,25-27) Będziesz pisał tak i tylko tyle, jak wielki mistyk hiszpański, Jan od Krzyża, w Drodze na górę Karmel: „O, Nocy. któraś przywiodła! O, Nocy, milsza niż świtanie..." Wśród lodów i wiecznych śniegów, w grzmotach i błyskawicach, w wichurach i deszczach, w słońcu i upale przeżywam obecność Boga. Ale to przeżywanie jest delikatne jak świt i ulotne jak pajęczyna. Pewność obecności Boga jest większa niż pewność obecności samego siebie, ale też ciągle zagraża jej tajemnicza świadomość „nieobecności Boga". „Perłą jest to — pisał H. James w „Wieku średnim" — co nie zostało napisane. Perłą jest to, co nietknięte, ta reszta, to, co się wymknęło z rąk!" Nawet ta „nieobecność" opowiada się za obecnością Boga. To znaczy, że On jest, jest przy mnie, a ja jestem w Nim, ale że to moje odczucie Boga 212 MISTYKA GÓR nie „dotyka Go", bo On jest ponad wszystkim i poza wszystkim. Jest samą Transcendencją. Więc żalę się za Hiobem: Pójdę na wschód: tam Go nie ma; na zachód — nie mogę Go dostrzec. Na lewo sieje zniszczenie — nie widzą, na prawo się kryje — nie dojrzę. Lecz On zna drogę, którą kroczę, z prób wyjdę czysty jak zloto. Moja noga kroczy w ślad za Nim, nie zbaczam, idę Jego ścieżką... (Jb23,8-ll) SYMFONIA PATETYCZNA VI Symfonia h-moll była ostatnim dziełem Piotra Czaj-kowskiego. „W żadne chyba inne dzieło nie włożyłem tyle miłości i oddania" — pisał o niej. 28 października 1893 roku dyrygował jej prawykonaniem, a 6 listopada tego samego roku już nie żył. Jak głosi fama, l listopada kompozytor będąc w jednej z petersburskich restauracji zażądał szklanki wody z Newy, zarażonej cholerą, która zaczynała zbierać żniwo w Petersburgu. Jej ofiarą padł kilka dni potem twórca, nie tylko VI Symfonii h-moll, ale także Symfonii IV f-moll, którą można by zatytułować jego własnymi słowami: „Jak piękna jest nadzieja". Najbardziej dojrzała i najbardziej porywająca Symfonia VI, zwana „Patetyczną", TABOR 213 najlepiej i w swojej nazwie, i w swojej budowie wyraża życie kompozytora, pełne patosu i fantazji. Czym byłoby życie nie tylko Czajkowskiego, który — nawiasem mówiąc — Symfonię „Manfred" oparł na Byronowskim poemacie, opisującym tytułowego bohatera, szukającego celu życia w Alpach — a więc czym byłoby życie nie tylko Czajkowskiego, ale każdego człowieka, bez szczypty patosu i okruchu fantazji?! Nie wyobrażam sobie także spojrzenia na góry bez tej szczypty i tego okruchu. Najwięcej tego wszystkiego miał w sobie romantyzm, którego spojrzenie na góry jest bliskie teologii. Pozwalał on nie tylko głębiej i bardziej symbolicznie patrzeć na góry, lecz także uczył wynosić z nich niezwykle przeżycia i doznania, które potem procentowały na dole, w dolinach. Zresztą, romantyczne, symboliczno-pate-tyczne spojrzenie na góry, zwłaszcza Tatry, nie stanowiło monopolu romantyzmu. W. Syrokomla pisał więc w Ze wspomnień gór: Wchodzisz na górę —jesteś panem świata, Sto gór sią korzy pod stopy twojemi... Wchodzę na górę, chcąc dopełnić dziwa... Podobnie napisze R. Berwiński: Ja król — na tronie mych ojczystych gór, Ja król i ziemi, i wichrów, i chmur!... Świetny, królewski otoczył mnie dwór! 214 MISTYKA GÓR „Tatry są wieczne" — pisał K. Maniewski. „Są mistycznym ołtarzem Polski", „klęcznikiem do modlitwy" — dodawał T. Miciński. S. Goszczyński zwierzał się, że „nic tak nie wyzwala, nie podnosi wyobraźni" jak góry. To góry — rozważał S. Witkiewicz, ten „ewangelista Tatr"—pozwalają odnaleźć człowiekowi jego transcendentną istotę, wskrzesić nie tylko wiarę w jego siły, ale spotęgować je i przemienić. A J. Iwaszkiewicz pisząc o „muzyce gór" i „cichej miarowości wiecznego życia" w nich, będzie wyznawał, iż jego „dusza znalazła drogę do duszy wszechświata" właśnie w górach. Wszystkie te wypowiedzi — a jest to jedynie maleńki fragment olbrzymiej całości — są jakby symfonią patetyczną, której tytuł brzmi Góry. Są jeszcze innym: wprowadzeniem do tego, co Syrokomla nazwał „dziwami". NA GRANICY CIENIA Przemienienia, których dokonują w nas góry, mają różne oblicza. Niekiedy rzeczywiście przybierają postać, którą nazywam transgresją. Jedną z form takiej transgresji jest stan, oznaczony przez Anglików skrótem OBE (Out ofthe Body Experience), czyli „doświadczenie spoza ciała". Stanu tego doznają alpiniści w sytuacjach ekstremalnych, absolutnie krytycznych, zagrażających życiu. Z różnych opisów (K. Mohrmana, N. Baumgartnera, J. Mazeauda czy TABOR 215 R. Messnera) można wyłowić cechy wspólne takiego stanu: nie wrażliwość i zanik uczucia bólu, jasność myśli i przeżycie szczęścia, „uwolnienie się" od ciała i „stanie obok", wolność i odrodzenie, czyjaś tajemnicza obecność i wspólnota z całym wszechświatem. R. Messner jest zdania, że jest to stan i przeżycie gatunkowo różne od wszystkich innych, właściwe tylko górom. Tylko one „dostarczają specyficznego, oryginalnego i unikalnego przemienienia duchowego człowieka". Kiedy porównuję dane z książki R. Moody'ego Życie po życiu z danymi, dostarczonymi przez alpinistów, odnajduję wspólne elementy. Ale trzeba przyznać, że transgresja górska typu OBE ma swoje i tylko swoje cechy. Można więc się zgodzić z R. Messnerem, człowiekiem gór wysokich, który potrafił w przeciągu trzech miesięcy wejść na trzy wspaniałe 8-tysięczniki: Kangchendzóngę, Gasher-brum II i Broad Peak. I dlatego coś niecoś o górach i ludziach w górach wie. Transgresja górska posiada wiele form i odmian. OBE — jak mówiliśmy — jest tylko jedną z nich. W Nirwanie na szczycie góry R. Messner pisze: „Na szczytach gór często przeżywałem uczucie wyzwolenia, wypełniające cały mój byt. Wraz z wysokością wzrasta smoświadomość i subtelnieją zmysły. Szczyt, dla którego wzbudził w sobie tyle entuzjazmu, wreszcie ulega. Alpinista dostaje się w środek promienistego źródła i może zagubić się w stanie nirwany. Przeżycia ze strefy śmierci są ważnym etapem na drodze zdobywania nowych obszarów świadomości". 216 MISTYKA GÓR ANAMNESIS Z dalekich gór Synaju i ze świętej góry Syjon płyną na świat słowa Psalmisty: Uczyniłeś człowieka niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwalą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich, Złożyłeś to wszystko pod jego stopy... (Ps8,6-7) Wielkość człowieka tkwi między innymi w jego tajemniczości, w tym, co można nazwać misterium człowieka. Dlatego ciągle coś w nim odkrywamy, coś nowego jak góry dalekie. Cząstką tego misterium jest anamneza górska. Ogrom piękna i wielkości, zagrożenie i niepewność, niezwykły wysiłek i skrajne wyczerpanie powodują, że człowiek doświadczając nieskończonego Misterium nie przeżywa Go od razu i świadomie. W tym znaczeniu mówi R. Mes-sner: „Tam, na szczycie, każdy jest samotny i opuszczony". Dopiero potem, gdy zmienia się sytuacja i zmieniają się warunki, człowiek uświadamia sobie z całą wyrazistością, że doznał olśnienia i przeżył Misterium, że dotknął Tajemnicy i doświadczył Absolutu. Że obcował z Bogiem. Wtedy tam, na szczycie, doświadczył tylko bólu i wyczerpania, trudów i słabości, zagrożenia i przemijania, teraz uświadamia sobie, że te doznania nie były jedyne, że były tylko ekranem, na którym Bóg przedstawiał Siebie i swoje Miste- TABOR 217 ria. Że były jedynie ramą, w której dane nam było przeżyć i oglądać Boga. Czyli — to prawda, że zdobywając szczyt mogę odczuwać tylko zmęczenie i wyczerpanie, mogę doświadczać w polu świadomości jedynie bólu i pragnienia, ale to też prawda, że właśnie wtedy mogę doświadczać, w sposób na razie nieuświadomiony, Tajemnicy i Sacrum. Uświadomienie sobie tych przeżyć przychodzi dopiero potem na zasadzie anamnezy. Dlatego Kiyoshi Yoshino wróciwszy spod Broad Peak ratując życie zapisał w dzienniku: „Teraz dopiero wiem, że w śnieżycy i wichurze na tle szalonego nieba widziałem wtedy twarz Boga". Dlatego A. Compagnoni schodząc z L. Lacellim z K2 żebrem Abruzzi doznał przeżyć, o których potem tak będzie pisał: „ Wspomnienia tego zejścia zlewają się w nieuporządkowane wrażenia głębi, zachwianej równowagi, ciemności, śmiertelnego znużenia, dręczącego pragnienia — i niezmiernej szczęśliwości". Białe obłoki wędrują majestatycznie po niebie rzucając cienie na lodowiec. Płyną nisko jak niebieskie żaglowce, zapraszając do dalekich kosmicznych podróży. Lekki powiew wiatru unosi je w bezkresną dal, a nam przynosi chwilę wytchnienia. Wspinamy się powoli po lodowcu, wygiętym na kształt płetwy rekina. Przy jej końcu wznosi się skalisty szczyt Wilder Freiger, uwieńczony krzyżem. Widzimy go już z daleka. Nagle jeden z obłoków schodzi nisko, zakrywa go, jakby porywał do nieba. — Było to w jesieni, kiedy burze w górach należą do rzadkości. Podchodziłem pod szczyt w pierwszych porywach wiatru. Nagle zapadła nieprzenikniona noc, a cały 218 MISTYKA GÓR krzyż płonął niebiesko-różowym ogniem. W pewnej chwili nie wiedziałem, czy umieram, czy ktoś mnie unosi w górę. Jakaś światłość spłynęła na mnie, prawie mnie oślepiła. Jak ociemniały zacząłem schodzić w dół. Gdy już siedziałem w schronisku Niirnberger Hiitte, byłem pewien, że w ogniu na Freiger widziałem jak w krzaku ognistym Boga. Niektórzy mi mówią, że to ognie św. Elma. Mogą być i ognie, ale teraz wiem, że oglądałem Jego twarz... „Gdy nas Kangchendzónga w jesieni 1929 roku — wspomina Paul Bauer — zasypała na wysokości 7000 m zwałami świeżego śniegu, zmuszając do odwrotu, w pierwszym odruchu wściekłości zwróciłem się ku niej, by na pożegnanie rzucić jej w twarz przekleństwo. Złe słowa zamarły mi jednak na ustach. Sponad pędzonych wichrem strzępów mgły i śniegu przez mgnienie oka wyjrzał ku mnie sam szczyt — tak wspaniały, olbrzymi, wyiskrzony słońcem, majestatyczny i tak niedosiężny, iż chyba żadna ludzka siła nie mogłaby mu się przeciwstawić i nic ludzkiego nie mogłoby się przed nią ostać jak tylko przemożna, nieukojona tęsknota i radosne poddanie..." Biblijne straże nocne rozpoczynałyby w tej chwili drugi swój obchód, gdy my przy blasku gwiazd, które zwisają z nieba jak złote winne grona, wspinamy się na szczyt. Dokuczają nam senność i zimno, niedotlenienie i pragnienie. Plecak ciąży mi jak głaz Syzyfa. Nie jestem zdolny ani się modlić ani myśleć. Cała moja nikła, jakaś rozmazana świadomość skupia się tylko na jednym: iść! I idę, związany z moimi braćmi z liny, którzy przeżywają to samo, co ja. A kiedy wejdziemy na szczyt, przeżyjemy swoje Przemie- TABOR 219 nienie, które będzie w nas odżywać i którym będziemy żyć długie lata po zejściu w doliny. PTAK ZE SŁOŃCEM W SZPONACH Góry były cząstką ojczyzny Izraelity i cząstką jego religijności. Często więc uświadamiał sobie, że wiele łask i darów daje mu Jahwe w górach i przez góry, że go przez nie przemienia i obdarza siłą, której tak bardzo potrzebował zarówno w warunkach zewnętrznych jak i w życiu wewnętrznym. Tę świadomość ubierał w słowa Psalmów: On da^e moim nogom rączość nóg łani i stawia mnie na górach (Psl8,34) Góry dokonują przedziwnej intensyfikacji sił zarówno duchowych, jak i fizycznych człowieka, energii zarówno nadprzyrodzonych, jak i przyrodzonych. Wyzwalają to, co drzemie gdzieś w najbardziej utajonych głębiach człowieka. To, co potem, po zejściu w doliny, pozwala chodzić z podniesionym czołem po ścieżkach porosłych piołunem. „Na wysokości 4100 m, na szczycie Barre des Ecrins — pisał G. Rebuffat w Opowieściach z Chamonix — miałem wrażenie, że narodziłem się po raz drugi..., że oderwałem się od ziemi, a potem uniosłem prosto w niebo". Dla- 220 MISTYKA GÓR tego — jak podkreśla E. Jordaniszwili, jeden z najlepszych — obok braci Chergianich — alpinistów gruzińskich, dlatego też jedną z najbardziej ulubionych pieśni Swanów jest piosenka o górach z takim dialogiem: „Czy nie znudziły ci się góry i nie zechcesz zejść do mnie na dół?" — pyta narzeczona chłopca. Ten odpowiada: „Nie, góry nigdy się nie znudzą, zawsze są najpiękniejsze i bardziej upragnione niż nawet kobieta". I dlatego również, pełen własnego doświadczenia i przeżytych doznań, J. Kasprowicz wyznawał w Księdze ubogich: Przenika mnie blask ich i świeżość, I twoja skalista władza, O Wierchu, kowany w granicie, Krew świeżą mi w żyły wprowadzasz Kiedy więc wracasz z gór, z którymi jesteś w wiecznej komunii, jesteś jak ptak ze słońcem w szponach. Wracając z nich wracasz z Taboru, na którym przeżyłeś swoje przemienienie, swoją transgresję, swoje odnowienie. Nie jest ono jeszcze pełne i doskonałe, bo takie będzie w Paruzji Pana, ale już jest rzeczywiste. Przyłącz się więc do hymnu greckiego mnicha z Synaju, który w VII w. tak pisał: „Dzisiaj na górze Tabor Chrystus odnowił oblicze piękna ziemskiego i stworzył je na nowo jako obraz piękna niebieskiego... Dziś na górze natura została przemieniona, pozostając jednak sama sobą i zajaśniała w jasności i blasku Bóstwa". TABOR 221 Ja natomiast modlę się razem z Nersesem Snorhalim, ormiańskim pisarzem z XII wieku: „Ty, który swoim uczniom na Górze objawiłeś swoje Bóstwo i który im ukazałeś niewysłowioną chwałę Ojca, pełną blasku przed ich oczami, oczyść także mój mroczny umysł i moje zmysły pełne ciemności, abym — gdy w końcu nade j dzie Paruzj a—mógł nacieszyć się Twoją Boską chwałą". „Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną; towarzyszyli Mu także uczniowie... A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba" (Łk 22,39; 24,51) „— Narzekasz na piekło na ziemi? Idź w góry. Tam na szczytach będziesz bliżej nieba. Znajdziesz Tego, którego szukasz i będziesz z Nim rozmawiać jak Mojżesz z Jahwe. Idź więc w góry!" (H. Monedo, Wstępowanie w niebo) GÓRA OLIWNA — MODLITWA, WIERNOŚĆ I WNIEBOWSTEPOWANIE „Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej... (Mk 14,26). Inny Ewangelista dodaje znamienną uwagę: „Według zwyczaju" — „Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną" (Łk 22,39). Stała równolegle do Góry Świątyni i była Górą Świętą, czyli Dżabal at-Tur. Składała się z trzech wierzchołków, a środkowy z nich, liczący 808 m, był miejscem Nocnych Wydarzeń. Kochał tę Górę szczególnie, często na nią wchodząc. Z niej patrzył na święte Miasto i tu nauczał: „A gdy siedział na Górze Oliwnej, podeszli do Niego uczniowie..." (Mt 24,3). Była to góra nie tyle jednak nauczania, co modlitwy. Potem stała się górą próby i wierności, a w końcu górą Wniebowstąpienia. Według Proroków ma to być także góra Powrotu (Za 14,3-4). RĘCE ZIEMI WZNIESIONE KU NIEBU W świętej Księdze Rady narodu Quiche Indian Majów z Gwatemali czytamy: „Jak mgła, jak chmura i jak obłok kurzu było dzieło stworzenia, kiedy góry wynurzyły się z wody i w jednej chwili urosły. Tylko siłą nadprzyrodzoną, tylko magią dokonano stworzenia gór i dolin". 15 - Mistyka gór 226 MISTYKA GÓR Stworzenie gór siłą nadprzyrodzoną i magiczną nadało im szczególnego znaczenia. Stały się rękami Ziemi, wzniesionymi w geście modlitwy ku Niebu. I takimi zostały. Ile razy patrzę na Mnicha czy Giewont, Matterhorn czy Aiguille du Dru, Lailę czy Uszbę, tyle razy widzę te ręce. Najczęściej są białe od śniegu lub lśnią lodem, jakby były ze szkła. Innym razem są wymyte przez deszcze i wysmagane przez wichry. Góry się modlą. Góry są samą modlitwą. Modlitwą Ziemi. „Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie... A sam oddalił się od nich, upadł na kolana i modlił się..." (Łk 22,40-41). Góry są modlitwą Ziemi nie tylko w wymiarze stworzenia. Stanowią one z wyboru Chrystusa środowisko modlitewne w wymiarze zbawienia. — Zdejm czapkę z głowy i uklęknijmy! — mówił do mnie kiedyś stary Franek z Chochołowa, gdy weszliśmy na Tylko we Kominy. Jesteśmy przecie w kościele. Klęczeliśmy modląc się, a z nami modliły się góry. Modliły się Tatry. Jako środowisko modlitwy góry nastrajają do skupienia, do wznoszenia myśli ku Bogu, do rozmowy z Nim. Umożliwiają i ułatwiają kontemplację Boga w przyrodzie. Sprzyjają nawiązaniu dialogu z Bogiem, mieszkającym w człowieku. Kontemplacji Boga w Duchu Świętym, którego świątynią jest człowiek, jak to poucza nas Apostoł z Tarsu: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?!" (l Kor 3,16). GÓRA OLIWNA 227 Iris Murdoch w Henryku i Katonie wkłada w usta jednego z bohaterów taką pochwałę modlitwy: „Dobrze by było, gdybyś nie przestawał się modlić. Modlitwa to najbardziej istotna ze wszystkich ludzkich czynności. Powinna być jak oddychanie. Chyba w dalszym ciągu odczuwasz, że potrzebujesz modlitwy jak powietrza". Ty potrzebujesz też! Bardziej niż powietrza. Jeżeli zechcesz, góry mogą nauczyć cię modlitwy. Niekoniecznie Alpy czy Andy. Wystarczą Karkonosze lub Beskidy, masyw Ślęży czy Góry Sowie. Spróbuj! POKONUJĄC LĘK Jest tak ludzki jak radość i odwaga. Ma przeróżne oblicza. Występuje w rozmaitych okolicznościach. Występuje także w górach. Ale właśnie góry uczą pokonywać go, przezwyciężać. Pokonując lęk, jaki rodzi samotność, R. Messner dokonuje 20 sierpnia 1980 r., a więc w okresie monsunu, samotnego wejścia na Mount Everest i to dokonuje tego nowym, ciekawym wariantem. Przezwyciężając lęk przed niemalże mityczną pechowością Gasherbru-mu I dla Francuzów, M. Barrard i G. Narbaud pokonują ten szczyt drogą, którą wytyczyli ich rodacy 44 lata temu. Odnosząc zwycięstwo nad lękiem, jaki budzą w człowieku ambitnym wszelkiego rodzaju porażki i ich konsekwencje, szef wyprawy japońskiej na bardzo trudną flankę północną 228 MISTYKA GÓR Kangchendzóngi, Masatsugu Konishi, wycofuje się z ataku 200 m od szczytu. Podobnie postąpił G. Bachler 50 m od szczytu Makalu. Pokonując lęk przed śmiercią, jaki wywołuje zgon kogoś bliskiego z wyprawy, zarówno polska wyprawa kobieca na K2, po śmierci Haliny Kriiger, jak i japońska wyprawa na Everest po śmierci Akira Ube, kontynuują dalszy atak na swoje szczyty. Przed wszystkimi ludźmi, którzy zagrożeni lękiem przezwyciężali go w różny sposób i w różnych okolicznościach, był On na Górze Oliwnej: „Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci.." (Mt 26,37-38). A potem przezwyciężając lęk wziął krzyż i „wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki" (J 19,17). Jest to jedna z tych scen, które przejmuj ą prostotą. Oto Bóg-Człowiek przeżywa ludzki lęk. Oto Człowiek imieniem Jezus przeżywa trwogę, z którą musi walczyć jak każdy człowiek. I pokonywać, jak ci, którym się to udaje. Świadkiem tych zmagań jest Góra. Nie odwaga bez lęku, nie bohaterstwo bez trwogi są przeznaczeniem człowieka, ale lęk i trwoga, przeżywane do głębi, przenikające na wskroś ludzkie serce, a jednak cierpliwie pokonywane przez odwagę, a nieraz bohaterstwo, są losem człowieczym. Tego właśnie uczy mnie Góra Oliwna. Tego uczą mnie wszystkie góry. Dlatego modlę się razem z Nersesem Snorhali: „Twą ludzką naturę pokazałeś nam tej nocy, gdy ogarnięty lękiem byłeś w agonii i modliłeś się do Ojca, który jest GÓRA OLIWNA 229 w niebie — uwolnij mnie od strzały tajemnej i od lęku nocy..." „ON SKAŁA, ON BOGIEM WIERNYM..." Uczą mnie góry wierności. Na czele z tamtą, Górą Oliwną. Kiedy Apostołowie spali, znużeni wypadkami dnia, On czuwał i trwał na modlitwie. Kiedy odpoczywali ci, którzy potrzebowali odkupienia, On już wtedy trwogą konania i krwawym potem dokonywał pierwszego aktu wielkiego soterycznego dramatu. Wierny Ojcu i wierny ludzkości, którą miał odkupić, sprawował ofiarę wierności. Cały Stary Testament wysławia wierność Boga, porównując Go do niewzruszonej, zawsze takiej samej i niezmiennej, skały: „On Skała, dzieło Jego doskonałe, bo wszystkie drogi Jego są słuszne, On bowiem Bogiem wiernym, a nie zwodniczym" (Pwt 32,4). Psalmy wychwalając Bożą wierność nazywają Boga Skałą i Opoką (Ps 19,15; 28,1; 144,1). Dlatego Psalmista błaga Boga, by nie tylko przechował go „w swoim namiocie", ale także wydźwignął go „na skałę" (Ps 27,5). By sam Bóg był zawsze dla niego „skałą obronną" (Ps 31,3). Wiesz, czym jest skała. Znasz skaliste ściany Łomnicy czy Ganku, północną Matterhornu czy południową Anna-purny. Wiesz najlepiej, co to znaczy dobra skała, z jednej strony lita i mocna, z drugiej pełna głębokich rys i szczelin, 230 MISTYKA GÓR w których pewnie tkwią haki lub kostki. Takiej skale człowiek może zawierzyć. Takiej zaufać. Taką skałą dla Ciebie jest Bóg. Możesz Mu zawierzyć, zaufać i na Niego liczyć. Gdzieś z dalekich szczytów spływa w doliny zapewnienie Jahwe: Kto ucieknie się do Mnie, posiądzie ziemię i odziedziczy moją Świętą Górę. (Iz 57,13) To zapewnienie przerasta wszelkie moje wyobrażenia, bo wierność Boga wobec ciebie jest nie tylko podobna do skały, ale jest większa niż skała, niż góry: Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie, mówi Jahwe (Iz 54,10) Od Boga i jego gór uczę się wierności. Wierności Jemu, Bogu, i ludziom. Wierności stałej jak skała i wielkiej jak góry. U stóp Matterhornu stoi krzyż z napisem zatartym przez deszcze i śniegi: „Tu zginął Jean-Antoine Carrel..." Kochał Matkę-Górę i był jej wierny. Chciał jeszcze jako 62-letni człowiek stanąć na jej szczycie. A kiedy sprowadzał swoich towarzyszy z Grandę Tour, chciał im dochować wierności do końca. Gdy w ciemnościach i wichurze doprowadził ich do Col du Lion, spełniwszy swój obowiązek uznał, że już jest niepotrzebny, umarł pozostając pod ukochanym szczytem na zawsze. Jedna z wersji relacji z wejścia GÓRA OLIWNA 231 na Mount Everest tragicznej dwójki, Raya Geneta i Hanne-lore Schmatz, opowiada, że kiedy Genet był już umierający, Schmatz oświadczyła towarzyszącemu im Szerpie, żeby schodził, ponieważ ona zostaje z partnerem. Zostawała, by umrzeć. „Nie cofa się, kto związał się z gwiazdami" — mawiał Leonardo da Vinci. Dlatego w świecie skał i wiatrów, wiecznych śniegów i lodów proszę Boga o wierność Jemu, człowiekowi i samemu sobie słowami Psalmu: Na skałą zbyt dla mnie wysoką Wprowadź mnie!... Ześlij laską i wierność... (Ps61,3-8) GÓRA PACHNĄCA NIEBEM Góra Oliwna — góra próby i wierności, modlitwy i solidarności — jest Górą Wniebowstąpienia: „Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam, gdzie Jezus im polecił... Podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba" (Mt 28,16; Łk 24,50-51). To niezwykłe wydarzenie potwierdza pierwszy historyk Nowego Testamentu, św. Łukasz, pisząc w Dziejach Apostolskich, że Apostołowie „wrócili z góry, zwanej Oliwną", z której Jezus zmartwychwstały „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu" (Dz l, 9-12). 232 MISTYKA GÓR To była ostatnia góra w Jego życiu. Wstępował do Ojca. W dole zostały Betania, słoneczne winnice i jego ślady na piasku. Ale wiatr z Hermonu rozwiał i je. Nie pozostanie po Nim nic. Ani płaszcz, spłowiały w słońcu i deszczach, ani suknia, postrzępiona u dołu jak stary szal. Pozostanie On sam. Po to wstępuje do nieba, by pozostać z nami. Był posłuszny prośbie uczniów z Emaus: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił" (Łk 24,29). Został wierny swojej obietnicy: „ A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Uobecnia siebie wśród nas przez Ducha Świętego. To On, Duch Ojca i Syna, sprawia, że Chrystus zmartwychwstały i uwielbiony jest z nami obecny, jest wśród nas. Jest niewidzialnie, ale rzeczywiście. Można Go więc spotkać w ubogim szałasie pod Simbata i na ścieżce do Morskiego Oka. W zapomnianym schronie pod Musałą i na ukwieconych łąkach Azau. A przede wszystkim wśród przyjaciół, siedzących przy stole i łamiących się chlebem we wszystkich schroniskach górskich świata i wśród nieznajomych skupionych przy watrze wszędzie tam, gdzie pośród górskich ciemności palą się ognie jakby kawałki gwiazd, spadłe z nieba, rozdmuchiwane przez wiatr. Wszędzie możesz Go spotkać i zobaczyć oczami wiary. Na razie tylko wiary. Ale kiedyś o świcie lub o zmierzchu, wśród nocy lub pośród dnia zobaczysz Go oczami ciała, bo jeszcze raz przyjdzie do nas. Przyjdzie w Paruzji. Przyjdzie zgodnie z zapowiedzią dwóch tajemniczych „mężów w białych szatach": „Mężowie z Galilei — powiedzieli do Apostołów — dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten GÓRA OLIWNA 233 Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba" (Dz l, 11). TWOJE WNIEBOWSTĘPOWANIE Wstępujący do nieba Chrystus wskazuje nam nasze wnie-bowstępowanie. Każde wchodzenie na szczyt góry jest tego znakiem i symbolem, przypomnieniem i przygotowaniem. Każda góra jest jak drabina Jakubowa, „sięgająca swym wierzchołkiem nieba", u szczytu której jest Bóg (Rdz 28, 10-19). O każdej górze można powiedzieć więc to, co Psalmista śpiewał o Syjonie: Góry Baszanu to góry wysokie, góry Baszanu to góry urwiste: czemu, góry urwiste, patrzycie z zazdrością na górę, gdzie się Bogu spodobało mieszkać? (Ps 68,16-17) Teologii wstępowania w górę uczy się człowiek nie z podręczników i nie na wykładach. Uczy się w górach i z gór. Uczyliśmy się więc tej teologii wstępując na Elbrus i Mont Blanc, na Pico de Aneto i Galdhópiggen, na Yaletę i Marmoladę. Uczyliśmy się, kiedy spały jeszcze doliny, a my już wznosiliśmy się ku niebu, na którym roziskrzone gwiazdy wisiały tak nisko, że można by je dotykać rękami i zrywać jak dojrzałe jabłka. Uczyliśmy się, gdy na dole trwały zmagania o fotele i berła, o kolorowe szatki i szumne tytuły, 234 MISTYKA GÓR o pieniądze i sławę, a my walczyliśmy ze śnieżycą i wichrem, ze zmęczeniem i chorobą górską, i krok po kroku wznosiliśmy się na Górę. Teologia ta jest jak drzewo o potężnych korzeniach, z których jedne sięgają do źródeł Objawienia chrześcijańskiego, inne do najgłębszych źródeł świadomości ogólnoludzkiej. Stara księga z II wieku p.n.e., Huai-nan-tsy, będąca taoistycznym traktatem filozoficznym, podaje: „Kto ze szczytów gór K'uniun wzniesie się na dwakroć taką jak one wysokość, ten się znajdzie na Górze Chłodnego Wiatru. Kto się tam znajdzie, ten nie umrze. Jeśli się zaś stamtąd wzniesie na dwakroć taką wysokość, znajdzie się w Wiszącym Ogrodzie. Kto tam się dostanie, staje się duchem i zdobywa umiejętność kierowania wiatrami i deszczami. Jeśli się zaś wzniesie jeszcze dwakroć wyżej, wstąpi do nieba, a znalazłszy się tam, stanie się bogiem. Będzie tam, gdzie Pan Najwyższy przebywa". „A on sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano..." (119,17-18) ;;Na tonie Tatr jest jezioro, Które jak gwiazda świeci, W jego toni szukam stuleci Mojego życia, I pieśni otwierających groby. Rozstąpiły się nagrobne skały I w dymach Golgoty wyszedłem Z grobowca Smoka-Przeszłości, Niepewny, bo — zmartwychpowstaly" (E. Ady, Smutek zmartwychwstania) GOLGOTA — GÓRA PRZEMIJANIA I ŚMIERCI PROWADZĄCEJ DO ŻYCIA Miasto jeszcze śpi. Nocni stróże dokonują ostatnich obchodów. Zaspane koty wracają do swoich domów z nocnych przygód. Pod Murem Płaczu stary Żyd modli się słowami Dawida: Przechowa mnie Pan w swoim namiocie w dniu nieszczęścia, ukryje mnie w głębi swego przybytku, wy dźwignie mnie na skalą... (Ps27,5) Jest chłodno. Niebo na wschodzie różowieje powoli i niepostrzeżenie przebiera się w jasność. To Bóg „słońcu namiot wystawia" (Ps 19,5). Idę na najświętszą z gór. Kalwaria, zwana po aramejsku Golgotą, była skalistym wzgórzem, położonym poza terenem świętego miasta Jerozolimy, w pobliżu jej murów. U stóp wzniesienia, które graniczyło z kamieniołomami, rozciągał się ogród, w którym Józef z Arymatei miał swój rodzinny grób. Św. Jan Chryzostom napisze: „Ofiara została złożona poza miastem i murami, abyś poznał, że oczyszczenie jest wspólne dla wszystkich, a nie częściowe jak u Żydów. Przyszedł Chrystus i oczyścił naszą ziemię i dlate- 238 MISTYKA GÓR go dla nas każde miejsce stało się miejscem modlitwy. Cała ziemia stała się święta, świętsza od świętych wnętrz świątyni". Jestem więc na najświętszej z gór świata. Klękam i całuję to najświętsze z miejsc. I sprawuję Eucharystię. W sposób sakramentalny uobecniam to, co stało się tu pewnego dnia „około godziny dziewiątej", gdy Jezus „zawołał donośnym głosem i oddał ducha" (Mt 27,50). Wszystkie góry na świecie niejako kondensują się w tej. Eucharystia, którą sprawowałem na tylu szczytach, tu znajduje swoje źródło i tu ma swój archetyp. Dotykam więc Początku i Źródła, Fundamentu i Przyczyny. Dotykam Sacrum, l modlę się za Nersesem Snorhalim: „Za drzewo śmiercionośne, które wyrosło pośrodku raju — niosłeś na Twych ramionach drzewo krzyża; zaniosłeś je aż na szczyt Golgoty. Gdy głosem potężnym zawołałeś: „Eli, Eli!", pokruszyły się fundamenty ziemi i zadrżały najwyższe góry. Teraz wraz ze skałami, które się kruszą, skrusz również i moje serce..." Słońce powoli wdrapuje się na szczyt nieba. Wąskimi, ruchliwymi uliczkami wracam ze świętej Góry. Schodząc myślę za L. Konstantinidou: „Czyżbyś i ty był wśród katów na Golgocie?... Dręczy mnie tylko jedno pytanie — gorzkie, beznadziejne, ostre jak ćwiartujący moją duszę nóż: Gdzie ja byłem w tym czasie?" Właśnie — gdzie ja byłem w tym czasie?! Król Dawid z Pamiętników C. Coccioli myśli podczas bezsennych nocy: „Nie wiem, czy łatwo być Bogiem, lecz wiem, że bardzo trudno jest być człowiekiem". Tę filozoficzną myśl uświadamia sobie król przy okazji śmierci GOLGOTA 239 Saula. Bo chyba najtrudniej jest być człowiekiem w obliczu przemijania i śmierci. Śmierci własnej i innych. Tajemnica gór to misterium przemijania i śmierci. Wyraża je i symbolizuje Golgota, góra umierania Boga-Człowie-ka. „A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano" (J 19,17-18). Od tej chwili, kiedy „mrok ogarnął całą ziemię i słońce się zaćmiło" (Łk 23,44--45), bo konał Bóg-Człowiek, na szczytach gór Ziemi człowiek stawia krzyże. Zobaczysz je na Matterhornie i Giewoncie, na Wildspitze i Pico de Aneto, na Marmoladzie i Schesaplanie. Nawet jeżeli go tam nie ma, to i tak każda góra jest jakby repliką tamtej, Golgoty. W cieniu każdej góry człowiek jako człowiek doznaje przeświadczenia o własnym przemijaniu i o własnej śmierci, która — po tamtej na Golgocie — nie jest końcem istnienia, ale — jak mawiała Mała św. Teresa — „wkroczeniem w nowe życie". F. Petrarka w liście z 1336 roku pisał: „Na szczycie życie nasze osiąga ostateczną granicę i punkt końcowy. Nasza podróż dobiega końca". Moja dobiegnie kiedyś także. Na razie prześladuje mnie pytanie, gdy schodzę ze świętej Góry: „Gdzie ja byłem w tym czasie?!" JAKBY ŚLAD OBŁOKU Swoje Niepotrzebne zwycięstwa kończy L. Terray takimi refleksjami: „Tyle lat wysiłków, cierpienia i niebezpie- 240 MISTYKA GÓR czeństwa zmienia człowieka. Pobyt w przedsionku śmierci i utrata drugiego już towarzysza sprawiły, że dojrzałem... A ja tymczasem obniżać się będę po stopniach drabiny. I jeżeli naprawdę żaden serak, żaden kamień, żadna szczelina nie czekają na mnie gdzieś w świecie, by zatrzymać bieg mego życia, nadejdzie dzień, kiedy stary i zmęczony odnajdę spokój pomiędzy zwierzętami i kwiatami..." Cztery lata potem trzeba było napisać: „Zginął na niewielkim wapiennym urwisku, otoczonym idyllicznymi łąkami i zbliżającym się ku jesieni lasem". Stało się to, co czeka każdego człowieka, a o czym tak pisał Mędrzec: Przeminie życie nasze jakby ślad obłoku i rozwieje się jak mgła, ścigana promieniami słońca i żarem jego przebita (Mdr2,l-4) Zawtóruje mu Psalmista: „Dni człowieka jak trawa" (Ps 103,15). Góry mówią o przemijaniu i przemijać uczą. Są krajobrazem prawdy o przygodności ludzkiej kondycji. Tamten człowiek na dole żyje jak pijany, jak chroniczny narkoman, zamroczony chaosem i szybkością, pędem za materią i władzą. Żyje jakby miał tu i teraz żyć wiecznie. W rzeczywistości przemija szybciej niż pomyśli. Tylko że nie myśli, nie jest świadomy przemijania. Jest chory i jest kaleką. Człowiek w górach, ocierając się o przemijanie jak o oswój o- GOLGOTA 241 ne zwierzę, żyje w świadomości gorzkiej prawdy, ale prawdy — prawdy o tym, że jego życie jest „jak kropla wody zaczerpnięta z morza lub ziarnka piasku" (Syr 18,10). Ale to nie przypadek, że Golgota leży blisko Góry Oliwnej. Że Góra Śmierci wznosi się w pobliżu Góry Życia i Wniebowstąpienia. Bowiem te dwie góry są nierozłączne. Jak gdyby były jedną górą o dwóch szczytach. Nie można bowiem w chrześcijaństwie mówić o przemijaniu i śmierci, nie mówiąc o zmartwychwstaniu i życiu. Golgota jest więc górą, która mówi mi o śmierci, ale o śmierci prowadzącej do życia: „Szukacie Jezusa ukrzyżowanego? Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał" (Mt 28,5-6). „DLACZEGO SZUKACIE ŻYJĄCEGO WŚRÓD UMARŁYCH?!" W 1939 r. pod jednym z najpiękniejszych szczytów świata, pod K2, czyli Chogori, giną w tajemniczych okolicznościach D. Wolfe i trzej wierni Szerpowie: Kikuli, Kitar i Pintso, członkowie silnej wyprawy amerykańskiej na drugi szczyt świata. Przy schodzeniu z dziewiczego Masher-brum S-W ponoszą śmierć dwaj Polacy: M. Malatyński i P. Nowicki. Tak niedawno byli wśród nas! 17 września 1981 r. już byli na Tamtym Brzegu. W październiku 1982 na południowej, pięknej ścianie Annapurny ginie Alex Mac Intyre. Miał za sobą dwa ośmiotysięczniki, Annapurna miała być trzecim. Odszedł. Rok przedtem pisał: „Moim marzeniem jest osiem ośmiotysięczników..." Po następne 16 - Mistyka gór 242 MISTYKA GÓR poszedł do wieczności. Pod Nanda Khat olbrzymia lawina zasypała siedmiu japońskich alpinistów. Jakby związani niewidzialną liną, w sakramentalnej liczbie siedem, wspinają się ku Niebu. Przeszło 30 lat poświęcił górom. Umarł nagle, kierując akcją ratowniczą w Dolinie za Mnichem. Spełniło się życzenie, które niegdyś składano sobie w noc sylwestrową w Roztoce: „No stary, gdy już przyjdzie postawić kropkę, to — nie w łóżku, nie z lekarzami i apteką, ale tak — w butach". Nazywał się E. Strzeboński. Na Piku Lenina rozgrywa się tragedia, jakiej Pamir nie widział: z zimna i wyczerpania, w huraganowym wichrze, kona osiem alpinistek. „Zostało nam tylko pół godziny życia" — brzmiał ostatni meldunek E. Szatajewej, kierowniczki wyprawy. Oni wszyscy i tysiące innych czekają na swoje zmartwychwstanie. O Tym, którego zdejmowano z krzyża i chowano w grobie, trzeciego dnia mówiono: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj — zmartwychwstał!" (Łk 24,5-6). W Chrystusie oni już zmartwychwstali. W swoich indywidualnych, tożsamych ciałach — czekają na powstanie z martwych. Ponad szczytami gór, w których tylu ludzi znalazło śmierć i grób, rozlegają się jak daleki szum wiatru i morza pełne nadziei słowa Pana: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie" (J 11,25). A w każdym człowieku gór jest przynajmniej szczypta wiary. „Z każdym bowiem człowiekiem — jak pouczają nas Sobór Watykański II i Jan Paweł II w Re-demptor Hominis — zjednoczył się jakoś Chrystus". GOLGOTA 243 MYSTERIUM MORTIS Jeżeli życie jest tajemnicą, to cóż dopiero śmierć i umieranie! Filozofia będzie ją określać jako rozłączenie duszy pd ciała. Teologia będzie z pokorą próbować określać śmierć jako załamanie się doczesnej egzystencji człowieka przez dezintegrację jego duchowo-cielesnej natury i początek egzystencji w wymiarze Bożym. W wydarzeniu tym następuje spotkanie człowieka z Bogiem, spotkanie unikalne i rozstrzygające ostatecznie o losie człowieka. To nie Bóg skazuje go na wieczne piekło, czy przeznacza do wiekuistego nieba. Bóg wszystkich ludzi wybrał i przeznaczył do nieba. Po to zresztą umierał na Golgocie Chrystus. Teraz wszystko zależy od człowieka, czy on wybierze Boga. Bóg wybrany staje się dla niego niebem. Odrzucenie Boga, odejście od Niego jest dla człowieka piekłem. Dlatego ma rację jeden z bohaterów Pieklą na Pacyfiku, gdy mówi: „Jeżeli Boga nie ma, ziemia jest piekłem". A cóż dopiero wieczność! Ale mimo Objawienia, mimo tysięcy tomów na temat eschatologii, śmierć nie przestała być tajemnicą. Nie straciła nic ze swego misterium, l dlatego ciągle nad górami rozlega się Chrystusowe, pełne bólu wołanie: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?... Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Mk 15,34; Łk 23,46). To wołanie Chrystusowe uwielokrotnia się w każdej śmierci. Zwłaszcza śmierci na górach, jak na Górze umierał On. Uwielokrotniło się więc w śmierci Barbary, ginącej na drodze Stanisławskiego na Galerii Gankowej i żegna- 244 MISTYKA GÓR nej słowami A. Tennysona: „Poszukiwać, walczyć, znaleźć i nie ugiąć się". Doznało uwielokrotnienia najpierw w śmierci, w tragicznych i tajemniczych okolicznościach, Nandy Devi, córki W. Unsoelda, który nadał swemu dziecku imię najpiękniejszej — jego zdaniem — himalajskiej góry, a potem w śmierci ojca, Williama Unsoelda, ginącego w lawinie podczas zejścia z Mount Rainier. Jednym z elementów tej tajemnicy śmierci Nandy było miejsce odejścia: zachodnia ściana Nanda Devi, czyli góry, której imię nosiła! To Chrystusowe wołanie uwielokrotniło się w umieraniu H. Furmanika i K. Tomaszewskiego, ginących w porannej lawinie na lodowcu Cathedral w Górach św. Eliasza. Marząc w Andach o Alasce Furmanik pisał: „Wiem, że dążenie bardziej jest porywające aniżeli spełnienie". Chyba, że jest to Spełnienie, pisane przez duże „S". OKRUCIEŃSTWO GÓR CZY LUDZI? Góry płoną. Na tle granatowej kotary nieba szczyty są podobne do skamieniałych błyskawic. W Twej światłości oglądamy światłość... (Ps 36,10) W tej niezwykłej scenerii rodzi się pytanie: Czy góry są okrutne? Oamar Ali Mirza pisząc, że w jednym tylko roku 1982 w Himalajach i Karakorum na 30 wypraw zginęło GOLGOTA 245 ponad 40 osób, stwierdza: „Góry bywają okrutne". Czy rzeczywiście? Czy może jest trochę inaczej? Góry mają swoje prawa, pisane pionową linią skał i wiatrem porywistym jak oszalały koń, bezdenną przepaścią szczelin i błyskawicami rozdzierającymi niebo jak starą kurtynę. Tym prawom człowiek musi się poddać. Musi je uszanować. Musi ich przestrzegać. Góry są cierpliwe, niecierpliwy jest człowiek. Chcąc szybciej i wyżej wspinać się na szczyty, nie przestrzega praw gór. Gwałci je i przekracza. Często z pychą i zarozumialstwem, ignorancją i cynizmem. I w ten sposób wydaje na siebie wyrok. Mądry Grek Zorba mawiał: „Pogwałcenie odwiecznych praw natury jest śmiertelnym grzechem. Nie wolno nam ulegać niecierpliwości. Winniśmy z ufnością poddawać się wieczystemu rytmowi wszechświata". Czy Y. Gighran musiałby pozostać na zawsze w szczelinie lodowca, gdyby uszanował wielkie prawo gór i związał się liną z partnerem? W czasie atakowania Dhaulagiri przez wyprawę amerykańską w południe w kwietniu 1969 roku zostaje zasypanych siedem osób olbrzymią lawiną. Ale czy zachowano podstawowe środki ostrożności? Czy Marlena Gish musiałaby wzlecieć jak orzeł z pionowej ściany do wieczności, gdyby zachowując prawo gór wbiła lepiej hak? Podczas atakowania Dhaulagiri IV ginie w tajemniczych okolicznościach na lodowcu Konabon sześciu Austriaków. Sześciu ludzi znika po prostu bez śladu. Odpowiedzialnością wygodniej obciążyć góry. Czy rzeczywiście góry? Nie mów, że góry są okrutne. Okrutny jesteś ty wobec 246 MISTYKA GÓR siebie nie zachowując praw gór i skazując w ten sposób siebie na niebezpieczeństwo, a nawet śmierć. A może nie znasz tajemniczych praw gór? To możliwe, ale nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, a przynajmniej nie zwalnia z ostrożności i pokory. I zobowiązuje do poznawania gór i ich praw. A może to ty jesteś okrutny wobec gór i góry tylko się bronią? Prorocza pieśń Majów brzmiała: v ' Jedzcie i pożywajcie, póki macie chleb. Pijcie, póki macie wodę. Nadejdzie dzień, kiedy pyl zaciemni powietrze, a zaraza zniszczy kraj... A może góry bronią się przed zniszczeniem i śmiercią? Bronią się na swój sposób, niezrozumiały dla nas. A może wreszcie kochają tak ludzi, że chcą ich zatrzymać u siebie na zawsze? Leopoldo z opowieści J. L. Borgesa Fontanny mawiał: „Ja, który jestem góralem, wiem, co warta jest przyjaźń skały dla duszy". — Ileż ludzi okazuje wobec gór ignorancję i tupet, bezczelność i zaniedbania, pychę i przekorę. To cud, że są dla nich dotąd łaskawe. Gdyby były bezlitosne, cmentarzyska górskie byłyby już dawno przepełnione. Sprawdza się powiedzenie, że największym wrogiem człowieka jest on sam. Góry są łaskawe i cierpliwe. Poruszony licznymi wypadkami Club Alpin Suisse wydał w roku 1983 „sześć przykazań dla alpinistów": 1. Unikaj modnych szczytów, gdzie wspinacze narażają na wypadki GOLGOTA 247 jedni drugich; 2. Nie pomyl się co do pogody — obserwuj niebo i śledź komunikaty radiowe; 3. Oceń właściwie swoją kondycję — czy sił starczy ci także na zejście; 4. Przestrzegaj zasad chodzenia po lodowcu — idź zawsze z liną, i to napiętą; 5. Uważaj na grani z nawisami — właściwa droga wiedzie 5 m poniżej tej już wydeptanej; 6. Nie przegap momentu do odwrotu — od pewnego miejsca nie będzie on już wykonalny. Góry łączą przeciwieństwa, tworzą paradoksy. Czy lód może być gorący? Idąc lodowcową niecką na Mettelhorn stwierdzam, że tak. Czuję się, jak trzej młodzieńcy biblijni w piecu ognistym. Na szczycie interesujące spotkanie: 75-letni Karl święci tu swój jubileusz — 60 lat zbratania z górami. W plecaku wielkim jak szafa wyniósł na górę tort i trzy butelki wina. Wszystkich, którzy wchodzili na szczyt, częstował okruchem smakowitego tortu i naparstkiem wina. — Sześćdziesiąt lat wiernej miłości do gór! Ale miłości odwzajemnionej. I wierniejszej niż moja. Góry są wierne i życzliwe. Okrutne są tylko dla okrutnych. „I DZBAN SIĘ ROZBIJE U ŹRÓDŁA" Schodzimy z gór. Zmierzch spada na doliny jak rosa. Płonie jeszcze szczyt Moldoveanu. Ale wiem, że i on za chwilę zgaśnie i pogrąży się w mroku. Żyję, cieszę się życiem jak dziecko słonecznymi łąkami. Ale wiem — bo jestem człowiekiem — że przyjdzie kiedyś i dla mnie 248 MISTYKA GÓR Zmierzch. I ja będę powtarzał słowa Chrystusa z Golgoty. Nie wiem, kiedy to będzie. Na razie morze gór, które jest przede mną, powtarza mi wielką przestrogę Mędrca: Bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicach płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła... I wróci się proch do ziemi tak, jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał... (Kohl2,5-7) I dlatego w cieniu każdej góry, która jest jakby sakramentem tamtej, Góry Umierania, modlę się parafrazą modlitwy Nersesa Ormianina: „Ty, który niosłeś na Swoich barkach drzewo krzyża i zaniosłeś je aż na szczyt Golgoty, i oddałeś Ojcu Swego ducha, obmyj mnie z grzechów i przygotuj na moje własne umieranie z Tobą". Oby w górach!... Góry są miejscem eschatologicznym. Przede wszystkim przez to, że są znakiem i obrazem Boga. Ale także i przez to, że są znakiem i obrazem wieczności i transcendencji. Mówią o przemijaniu i śmierci, świadczą o życiu i trwaniu. To „Oby w górach!" nie jest egzaltacją — jest realizmem: umrzeć muszę, a jeżeli muszę, to byłoby łaską umrzeć w górach, w tej świątyni Pana. To nie apoteoza śmierci, ale gorzkie doświadczenie, które zdobywamy ze śmiercią każdego człowieka, zwłaszcza tego, z którym byliśmy związani jedną liną. GOLGOTA 249 — Nie, nie kocham śmierci. Kocham życie. Tylko wiem, że bramą do życia wiecznego, do jego pełni jest śmierć bardziej nieuchronna niż świtanie po nocy. Mądry mądrością ludową Grek Zorba mawiał: „Na szczyt mogą prowadzić dwie równie strome i ryzykowne" ścieżki. Działać tak, jakby śmierć nie istniała, i działać myśląc w każdej chwili o śmierci..." „I przygotuj mnie na moje własne umieranie z Tobą..." „Szukaj schronienia w górach..." (Rdz 19,17) „Przysięgamy! Ty nad nami, Boże Sam! Nigdy już niewolnikami nie być nam!" (S. Petófi) MASADA — GÓRA NIEUJARZMIONEGO DUCHA I BOHATERSTWA Gorący chamsin odwraca kartki mojego Psałterza i jakby ognistym palcem wskazuje na święty tekst: Jahwe, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, gdy siedzę i wstaje.. Z daleka przenikasz moje zamysły, Widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane (Psl39,l-3) „Wszystkie moje drogi są Ci znane". Znana jest Ci i ta, którą w tej chwili kroczę. Zmierzam ku górze „mecudy" czyli „twierdzy", zwanej Masadą. Jest jedną z wielu gór, wznoszących się na pustyni nad Morzem Martwym. W jednym miejscu Bóg, który „waży góry na wadze i pagórki na szalach" (Iz 40,12), zgromadził trzy żywioły: góry, pustynię i morze. MISTYKA PUSTYNI I MORZA Pustynia jest znakiem obecności Jahwe, który „liczbę gwiazd oznacza i wszystkie je woła po imieniu" (Ps 147,4). Jest obrazem nieogarnioności Boga i Jego wieczności. Podobnie i morze. To morze, które jest przede mną, było świadkiem dramatu Sodomy i Gomory, z których uchodzą- 254 MISTYKA GÓR cy Lot otrzymał od Jahwe polecenie: „Uchodź, abyś ocalił swoje życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz" (Rdz 19,17). W białym blasku słońca wspinam się na szczyt różowej góry. Chamsin przynosi z oddali gorący zapach pustyni i gorzki smak soli. Samo wstępowanie na górę ma charakter symbolu, a każdy krok jest ucieczką od dolin. Jest symbolem życia wznoszącego się od świtu dzieciństwa ku zmierzchowi starości. Pobożni ludzie Wschodu mieli odpowiednie modlitwy na tę okazję, a Izraelici śpiewali Psalmy Wstępowania (Ps 120-134). — Żyjesz w świecie symboli i znaków. Wszystko znaczy więcej, niż widzą twoje oczy i dotykają ręce. Miej więc ten wspaniały Boski zmysł, który pozwala pod znakami świata — morza, pustyni i gór — rozpoznawać inny Świat. Nie bądź jak niewidomy z Betsaidy! MIŁOŚĆ OJCZYZNY I WIARY OJCÓW Bogactwo rzeczywistości jest niemal nieskończone. Ta sama rzecz oglądana z innej strony jest zupełnie inna. Ta sama góra oglądana w innej perspektywie wygląda inaczej . Masada od Morza Martwego stanowi potężny masyw z 300-metrową ścianą, zbudowaną warstwicowo jak świąteczny przekładaniec. Z lotu ptaka wygląda jak ogromna łódź 600 m długa i 200 m szeroka. Na pokładzie tej góry-ło-dzi działy się rzeczy wielkie. MASADA 255 Już podczas powstania Machabeuszów góra była miejscem schronienia dla partyzantów, ludzi kochających wolność i wiarę ojców. Tu chronili się Izraelici w czasie najazdu Fartów. Ale dopiero w I wieku naszej ery na Masadzie zdarzyło się coś, co zadecydowało, że góra stała się widomym znakiem bohaterstwa i symbolem niezwyciężonego ducha narodu. W pierwszych latach wojny żydowskiej, w r. 66, grupa zelotów zajęła twierdzę czyniąc z niej punkt oporu przeciw Rzymianom. Kochając wolność i wiarę, Ojczyznę i niepodległość bronili tych wartości za wszelką cenę. Bohaterskim obrońcom w liczbie 960 osób przewodził Eleazar Ben Yair. Wysiłki Rzymian nie dawały żadnych rezultatów. Dopiero w kwietniu 73 r. — a więc po siedmiu latach, słynny X Legion pod dowództwem Flawiu-sza Silwy wtargnął na szczyt góry. W blaskach rodzącego się dnia ujrzano dogasające ogniska i 960 ludzkich ciał stygnących w chłodzie poranka. Wszyscy obrońcy Masady woleli stracić życie niż wolność i niezależność ducha. Do Masady będzie potem nawiązywał naród izraelski. Nawiązuje także i dzisiaj, kiedy dzieci i młodzież odbywają masowo pielgrzymki na tę górę, a żołnierze składają tu przysięgę: „Oby nigdy nie powtórzyła się Masada!" „PATRZEĆ Z GÓRY NA WROGÓW..." Po zdobyciu Makalu, szczytu boga Sziwy, L. Terray napisał: „Za każde zwycięstwo trzeba płacić cenę nieskończonych wysiłków i ogromnych cierpień". 256 MISTYKA GÓR Chodzę po płaskowyżu Masady i rozmyślam nad losem jej obrońców. Nad ludzkim bohaterstwem i człowieczą wolnością. Nad umiłowaniem Ojczyzny i duchem patriotycznym. Góry są tego wszystkiego znakiem: Jahwe mnie wysłuchał i wywiódł na wolność. Jahwe jest ze mną: nie lękam się! Cóż może mi zrobić człowiek? Jahwe jest ze mną, mój Wspomożyciel, ja zaś będę mógł patrzeć z góry na mych wrogów (Ps 118,5-7) Ta góra mnie uczy, a z nią wszystkie góry świata, że najważniejszy jest duch narodu. Że tego ducha tworzą żywi ludzie, których nie musi być dużo, ale o wielkich sercach i mądrych umysłach. Że tego ducha budują wartości. I że te wartości trzeba nieustannie tworzyć. Wartości Dobra i Prawdy, Sprawiedliwości i Wolności, Miłości i Ofiary. I wiem, że o tyle mój naród będzie mocniej szy, o tyle będzie bardziej wolny i wielki, o ile tych wartości będzie w nim więcej. O ile tych wartości będziemy więcej tworzyć. Wtedy będziemy mogli — jak Psalmista — „patrzeć z góry na wrogów". Dlatego o świcie, kiedy mgły poranne zamieniają się w rosę, a blask jutrzenki ustępuje miejsca słońcu, modlę się do Pana: Zmiłuj się nad nami, Jahwe, zmiłuj się nad nami, bo wzgardą jesteśmy nasyceni. MASADA 257 Dusza nasza jest nasycona szyderstwem zarozumialców i wzgardą pyszałków (Psl23,3-4) TWORZYĆ WARTOŚCI Dlatego nie narzekaj i nie upadaj na duchu, ale twórz wartości, które budują twój naród i dają mu moc przeciw Złemu i jego sługom. Twórz Prawdę i realizuj Miłość — Miłość nawet nieprzyjaciół, która jest nakazem Chrystusa. W r. 1944 K. K. Ba-czyński modlił się modlitwą, jakże dzisiaj aktualną: Która jesteś jak nad czarnym lasem blask — pogody słonecznej kościół, nagnij pochmurną broń naszą, gdy zaczniemy walczyć miłością. Twórz pokój, prawdziwy pokój ducha, i nadzieję, bez której jesteś, jak kamień spadający ze szczytu: Albowiem Jahwe jest twoją ucieczką, jako obrońcę, wziąłeś sobie Najwyższego. Niedola nie przystąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu... (Ps91,9-10) 17 - Mistyka gór 258 MISTYKA GÓR Realizuj wolność, najpierw tę wewnętrzną, wolność ducha, i radość: Niech góry razem walają radośnie w obliczu Jahwe, bo nadchodzi, bo przychodzi sądzić ziemie. (Ps98,9) On przyjdzie osądzić ziemię. Osądzić sprawiedliwie tych, którzy krzywdzą naród i prześladują sprawiedliwych, którzy—jako słudzy Złego — usiłują zagasić ogień, rozpalony przez Syna Bożego (Łk 12,49). Wolność, Miłość — przysięgnę, Jednako mi niezbędne. Ja za miłość jestem gotów Oddać żywot. Ja za wolność jestem gotów Oddać miłość (S. Petófi) Bądź apostołem sprawiedliwości, której nigdy nie ma na świecie za dużo: Okrzyki radości i wybawienia w namiotach ludzi sprawiedliwych... (Psi 18,15) E. O'Neill pisał w Annę Christie: „Morze widząc moją siłę i męstwo, musiało ustąpić". Zły i jego słudzy widząc MASADA 259 twoją siłę i wartości, które tworzysz, będą zmuszeni ustąpić. Twórz więc wartości, których symbolem i znakiem jest Masada i wszystkie góry ziemi. MĘSTWO D. Scott i Ch. Bonington schodzą z Baintha Brakk, nazwanego przez Conwaya ,,Ogre" — „Ludożerca". W czasie wahadła Scott łamie obie nogi w kostkach. Musi jednak schodzić. Bonington toruje drogę, rąbie stopnie, a Scott schodzi na kolanach lub czołga się. Potem Bonington odpada od stoku i łamie sobie dwa żebra oraz kaleczy rękę. Schodzą tak przez osiem dni, od pięciu dni w głodzie. Ale zejdą. Góry uczą męstwa i bohaterstwa. Towarzyszą im nadzieja i wierność. Męstwo pozwala doznawać porażek bez załamań, klęsk bez rozpaczy, cierpień bez zniechęceń. Nawet wtedy, gdy doznajemy cierpień najbardziej bolesnych: cierpień niesprawiedliwych od ludzi sprawiedliwych. „Abyście nie ustawali, złamani na duchu" (Hbr 12,3). Jest to męstwo, które nie jest tylko cywilną odwagą, odwagą wynikającą z usposobienia, ale które wypływa z praźródeł wszelkiej mocy. Z Tego, którego góry są znakiem i obrazem: Jahwe, Ty jesteś dla mnie tarczą, Tyś chwalą moją i Ty mi glowę podnosisz. Wołam swym głosem do Jahwe, On odpowiada ze świętej swojej góry. 260 MISTYKA GÓR Kładę się, zasypiam i znowu się budzę, bo Jahwe mnie podtrzymuje. Wcale się nie zlęknę tysięcy ludu, choć przeciw mnie dokoła się ustawiają... (Ps3,4-7) Góry uczą szczególnego męstwa — męstwa bycia chrześcijaninem. To, czego Kościołowi powszechnemu, a Kościołowi lokalnemu nad Wisłą przede wszystkim, zawsze potrzeba. To, czego potrzeba naszemu narodowi, w którym zrodziło się wiele niekonsekwencji i letniości, niezdecydowania i konformizmu. Dlatego od czasu do czasu zrób sobie „dzień skupienia", zostaw wszystko i idź w góry, by się wsłuchać w szorstkie, ale prawdziwe słowa J. Papiniego z Listów papieża Celestyna VI: „Zbyt się nam wygodnie żyje za kamiennymi murami Kościoła. Zbyt wierzymy, że wystarczy brać udział we Mszy świętej, towarzyszyć w liturgii, stwarzać od czasu do czasu pozory pokuty, wepchnąć grosz w dłoń żebraka i zachować pod groźbą więzienia i piekła trzy czy cztery przykazania. Zaprawdę mówię wam: Bóg żąda od nas, chrześcijan, o wiele więcej, nieskończenie więcej! Powtarzam: nasz chrystianizm form, przyzwyczajeń i konwenansów jest nieprawdziwym chrystianizmem, ale cieniem, maską i poronionym płodem chrystianizmu, chrześcijaństwem tchórzów, próżniaków, letnich hipokrytów, ochrzczonych faryzeuszów". Wracałem z mojej góry. W dolinach czekały na mnie jak zastępy wrogich wojowników trudności i kłopoty. Czekały codzienne cierpienia i drobne niesprawiedliwości. Ale wrą- MASADA 261 calem odnowiony i przemieniony, pełen spokoju i męstwa. I tej przedziwnej, paradoksalnej umiejętności patrzenia na wszystko inaczej. Bo tylko z perspektywy gór można zrozumieć zaskakujące powiedzenie Chakaniego z Gandży, perskiego poety z XII wieku: Dobroczyńcami twymi są ci, którzy walczą z tobą, a każda nowa klęska twa lekarstwem jest laskawym. — Panie, Ty też wzrastałeś w Ojczyźnie i kochałeś swoje miasto płacząc nad nim, że „nie rozpoznało czasu swego nawiedzenia" (Łk 19,44). Spraw, Panie, żeby moja Ojczyzna „rozpoznała czas swego nawiedzenia". Przymnóż jej synów mężnych i sprawiedliwych, którzy będą ją budować tworząc wartości Dobra i Prawdy, Sprawiedliwości i Wolności, Miłości i Pokoju. Przymnóż jej synów konsekwentnych w wierze. Ojczyzna ziemska jest znakiem Ojczyzny Niebieskiej. Spraw, Panie, by ten znak był coraz bardziej jasny i przemawiał do wszystkich, nawet do tych, którzy na razie w Ciebie nie wierzą. „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody. W świątyni tak się wpatruję w Ciebie, bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę", a tą świątynią są Twoje góry. (wg Ps 63,2-3) „Aby wypełnić ludzkie serce wystarczy walka prowadząca ku szczytom" (A. Camus, Mit Syzyfa) JESZCZE INNE GÓRY... Są jeszcze inne góry. Stoją zawsze przed nami. Z oddalenia raz wyglądają jak łuny niebieskich pożarów, innym razem są podobne do zorzy polarnej, którą niewidzialna dłoń postrzępiła jak linię szczytów. Jedne stoją przed nami jak szklany łańcuch, inne jak granie utkane z mgieł. Ale wszystkie, bez wyjątku, mają twardość diamentów. I stoją niewzruszone, j ak wierny j est Ten, który j e stworzył. Stwa-rzając je powołał do istnienia na wzór tych, które odegrały szczególną rolę w Boskich planach zbawienia. I o których mówi Biblia. O jednych mówi głośno jak dźwięk trąb spod Jerycha, o innych głosem cichym jak powiew wiosennego wiatru. Będziemy mówić o tych drugich. Są to góry ciche, pokorne, jak gdyby zasłonięte mgłą lub przesłonięte półkrę-giem tęczy. Są małe i niewysokie. Ale ich nauka jest równie wielka jak gór sięgających nieba. Uczą nas też rzeczy wielkich i są znakiem wielkich misteriów. „Z pewnej perspektywy nie ma gór wielkich i małych — pisał Romano Cornu-to. — To tylko my stoimy wobec gór wielcy lub mali". NEBO — GÓRA NIESPEŁNIONYCH MARZEŃ Wędrujemy szlakiem Mojżesza. W oddali bieleją w słońcu góry Moabu. „Mojżesz wstąpił ze stepów Moabu na 266 MISTYKA GÓR górę Nebo, na szczyt Pisgah naprzeciw Jerycha". Jahwe pokazał mu Kraj Obiecany, ale powiedział: „Lecz tam nie wejdziesz!" I nie wszedł, tu umierając. Napisano o nim: „Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Jahwe twarzą w twarz" (Pwt Pr 34, 1-12). Potem Balak zbuduje siedem ołtarzy „na szczycie góry Pisgah" (Lb 23,14). Człowieka budują nie tylko zwycięstwa i sukcesy. Człowieka budują także klęski i porażki, niespełnione marzenia i niezrealizowane plany. Góra Nebo uczy nas tej trudnej sztuki, wielkiej sztuki: spożytkowania porażek, budowania z klęsk. Dlatego dziękuj Bogu nie tylko za Jego TAK, ale także za Jego NIE. Za to, czego ci brak i co się nie spełniło. Nie tylko za pełnię, ale i za pustkę. Za wszystko, bo „wierzącemu wszystko pomaga do dobrego" i prowadzi „ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga — to jest Chrystusa" (Koi 2,3). Gdy O. Anderl schodził pokonany z Gauri Shankar zapisał w dzienniku: „Ta porażka była dla mnie zwycięstwem. Odnalazłem to, co utraciłem na dole". Gdy moi przyjaciele szli na Irik-Czat, ja musiałem pogodzić się z losem i złożony chorobą zostać na dole. Miałem chyba łzy w oczach, gdy po północy pakowali swoje plecaki. I wtedy przy dogasającej świecy dane mi było pojąć, że właśnie to — i nic innego — jest dla mnie darem. Wzbogaciło mnie to bardziej niż wyjście na szczyt. JESZCZE INNE GÓRY 267 GARIZIM — GÓRA ODNOWIONEGO PRZYMIERZA I BŁOGOSŁAWIEŃSTWA „Gdy wasz Bóg, Jahwe, wprowadzi was do ziemi, którą idziecie posiąść, ogłosicie błogosławieństwo na górze Ga-rizim, a przekleństwo na górze Ebal" (Pwt Pr 11,29;27). Nas Bóg, Jahwe, też wprowadza do ziemi świętej. Pielgrzymuj ąc po niej staj emy u stóp Garizim—Dżabal at-Tur. Tu niedaleko, w Sychar, Chrystus rozmawiał przy studni Jakubowej z Samarytanką (J 4,1-42). Ale przedtem tu, w dolinie między Garizim i Ebal, spoczęła Arka Przymierza. Stąd, z góry Garizim padały błogosławieństwa: „Spłyną na ciebie i spoczną wszystkie te błogosławieństwa, jeśli będziesz słuchał głosu Boga swego, Jahwe. Będziesz błogosławiony w mieście, błogosławiony na polu. Błogosławiony będzie owoc twego łona, plon twej roli. Błogosławione będą twój kosz i odzież. Błogosławione będzie twoje wejście i wyjście..." (Pwt Pr 28). Z góry Ebal padały jak głazy przekleństwa: „Przeklęty, kto gardzi swoim ojcem lub matką. Przeklęty, kto sprawia, że niewidomy błądzi po drodze. Przeklęty, kto łamie prawo obcokrajowca, sieroty i wdowy..." (Pwt Pr 27). A potem „Jozue zbudował ołtarz dla Jahwe, Boga Izraela, na górze Ebal" zgodnie z prawem Mojżesza: „Ołtarz z kamieni surowych, nie ociosanych żelazem. Na nim złożono dla Jahwe ofiary uwielbienia i pojednania". Odczytano Prawo (Joz 8,30-35). Góra Ebal — Dżabal Islamijch — stała się znakiem nawiązania do historii zbawienia, a obie góry — obrazem i znakiem odnowienia Przymierza. 268 MISTYKA GÓR Chrzest był twoim Przymierzem z Bogiem, twoim Ojcem. Przymierzem dokonanym w Chrystusie i przez Niego. Ale życie jest jak lawina, która zbija z nóg i porywa. Złamałeś Przymierze, jak łamie się źdźbło trawy. Zdradziłeś i odszedłeś. Cóż może cię czekać poza Bogiem? Tylko los naznaczony treścią przekleństw z góry Ebal. Trzeba wracać do Przymierza. Trzeba go odnawiać. Ciągle powstawać. Właśnie w tej chwili. Wsłuchiwać się trzeba w mądre słowa poety, będące jakby akompaniamentem tych wydarzeń, które działy się tu, wśród gór Samarii: Jedno wiem i innych objawień Nie potrzeba oczom i uszom — Uczyniwszy na wieki wybór, W każdej chwili wybierać muszę. (J. Liebert, Jeździec) Święta góra Garizim uczy nas także życzliwości. Błogosław ludziom i ludzi. Błogosław światu i świat. Nie bądź sędzią i nie sądź, bo nawet Chrystus nie po to przyszedł. Nie przeklinaj i nie złorzecz. O tyle Bóg będzie dla ciebie łaskawy na Sądzie Ostatecznym, o ile ty w tej chwili i tu jesteś łaskawy dla twojego bliźniego. Shasiharo z opowieści U. Ruinhera Nie schodź z gór szedł w góry. Skrzywdzony na dole, poniżony i pominięty, w górach szukał pocieszenia. I jeżeli wychodząc z chaty niósł w sercu krzywdę gorzką jak alpejski piołun, to JESZCZE INNE GÓRY 269 w miarę wznoszenia się w górę poczucie krzywdy malało, a jej miejsce zajmowała ogromna życzliwość. „O, Najwyższy — mówił po cichu wśród wiatru pachnącego wiecznością — przebacz im i błogosław..." GILBOA — GÓRY PRZYJAŹNI WIERNEJ Góry Gilboa—Dżabal Faqqu'a—były świadkami klęski i śmierci Saula i jego syna Jonatana (l Sm 31,1-8). Tu strapiony Dawid wyśpiewał żałobną elegię na cześć zabitych, sławiąc przyjaźń wiernie j szą niż miłość i trwalszą niż skała: O, Izraelu, twa chwalą na wyżynach zabita. Jakże padli bohaterowie?... Góry Gilboa! Ani rosy, ani deszczu niech na was nie będzie, ani pól żyznych!... Żal mi ciebie, mój bracie, Jonatanie. Tak bardzo byleś mi drogi! Więcej ceniłem twą miłość niżeli miłość kobiet. Jakże padli bohaterowie! (2 Sm l, 19-27) Bądź przyjacielem gwiazd i kwiatów, skał i morza, ale przede wszystkim bądź przyjacielem człowieka. Tego czło- 270 MISTYKA GÓR wieka, którego Miłość Przedwieczna wybierze ci za przyjaciela. I tego także, którego postawi ci na twojej drodze życia już dzisiaj lub jutro. Tego, którego ludzie nazywają przypadkowym przechodniem. I niech twoja przyjaźń będzie mocna jak granit i wierna jak góry. Niech będzie mocniejsza niż śmierć i sięga w wieczność. Nie dorosłeś do przyjaźni? Idź w góry Gilboa i w każde inne. One cię nauczą. Nie trać nadziei. W Alpach Norweskich spotkałem kiedyś Gunnara. Miał dwadzieścia lat i po zdradzie przyjaciela szukał ukojenia w górach. Był świadomy, że w zdradzie przyjaciela mieściła się jakaś cząstka jego zdrady. Dlatego zamieszkał w górach, by one nauczyły go przyjaźni wiernej. „I uczą mnie..." — mówił. GOLAN — GÓRY UCIECZKI I ROZMNOŻENIA CHLEBA Wiatr gorący jak płomień liże moje ręce przewracające karty świętej Księgi, w której czytam: „Jahwe przemówił do Jozuego w tych słowach: „Powiesz synom Izraela: wyznaczcie sobie miasta ucieczki, aby tam mógł uciec zabójca, który by zabił człowieka przez nieuwagę, bezwiednie. Będą one dla was schronieniem przed mścicielem krwi" (Joz 20,1-3). Miasta takie znajdowały się na górach. Golan w Baszanie, słynąca z doskonałych pastwisk, była górą ocalenia, na której znajdowało się „miasto ucieczki" (Joz 20,7-8). JESZCZE INNE GÓRY 271 Tradycja na górach Golan upatrywała miejsce cudownego rozmnożenia chleba (Mt 14,13-23). Miej swoje „miasta ucieczki", dokąd będziesz mógł uciekać, gdy zaczniesz zabijać samego siebie. Bo — jak mawia przysłowie wschodnie — największym wrogiem człowieka jest on sam. Uciekaj więc w góry, gdzie będziesz mógł porozmawiać z Bogiem i samym sobą, ze słońcem i gwiazdami, z potokiem i drzewami. Gdzie będziesz mógł odrodzić się i zmartwychwstać duchowo, napełnić Duchem Świętym i Jego światłem, abyś potem — wróciwszy w doliny, w betonowe dżungle — mógł rozmnażać dobro jak chleb i dzielić się nim z ludźmi. Byś mógł dzielić się wszystkim: chlebem i pieniędzmi, czasem i talentem, radością i mądrością, a przede wszystkim samym sobą. Byś był sam jak chleb, który Pan rozmnażał na górach Golan. Kiedy Jan Paweł II — pokonując piętrzące się trudności — wybiera się w Tatry lub w masyw Adamello, to przede wszystkim po to, by „odetchnąć powietrzem młodości" i odnowić się wewnętrznie, by potem w dolinach rozmnażać dobro i dzielić je między tymi, którzy są głodni, a głodni dzisiaj są wszyscy. Jeżeli Juan Dorado co roku wybiera się na Cerro de Nacimiento, to nie tylko po to, by zachować kondycję fizyczną, ale przede wszystkim po to, by — jak sam powiada — „nie umrzeć wśród cywilizacji, która niesie śmierć, ale napełnić się życiem, jak dzban napełnia się wodą". Po wielu latach doświadczeń górskich i nie tylko górskich doszedłem do swojej własnej dewizy: „Lepiej chodzić w góry niż do lekarza". 272 MISTYKA GÓR Dlatego wsłuchaj się w słowa starej pieśni meksykańskiej: Uciekaj z dolin, gdzie cię psy rozszarpią, uciekaj w góry, gdzie na skrzydłach kondorów wzniesiesz się ku niebu... GÓRA PRZEPAŚCI: NIEWZRUSZONOŚĆ I STAŁOŚĆ DUCHA Patrzę z daleka na skaliste urwisko Góry Przepaści — Dżabal al-Qafze i przypominają mi się mądre słowa N. Kazantzakisa z „Greka Zorby": „Dusza człowieka powinna być twarda jak stal, wykuta z brązu, a nie utkana z wiatru..." Działając w Galilei Jezus mówił: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie" (Łk 4,24). Dlatego mieszkańcy Nazaretu po mowie Jezusa „porwali się z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się" (Łk 4,29 - 30). Góry uczą stałości ducha, niewzruszoności duszy, o której mówił jeden z bohaterów Kazantzakisa. Stoją zawsze nieporuszone wobec człowieka, który jest zmienny i niestały, łatwo się zniechęca i załamuje, upada na duchu i traci entuzjazm. „Bo czymże jest życie wasze? — zapytuje JESZCZE INNE GÓRY 273 św. Jakub. — Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika" (Jk 4,14). Wschodnie przysłowie mówi: „Psy szczekają, karawana jedzie dalej". Bądź jak góry: niewzruszony i stały w pełnieniu dobra, w wierności Bogu i sobie. Gdy ludzie będą nasta-wać na ciebie gromadząc stosy kamieni lub kopiąc głębokie doły — nie załamuj się, nie trać nadziei i entuzjazmu. Nie rezygnuj z drogi na szczyt, nie porzucaj ścieżki, która prowadzi ku niebu. Jeśli powstaną przeciw tobie nieprzyjaciele, przebacz im i twórz nadal wartości, które są wieczne. Jeżeli powstaną przeciw tobie ci, którzy byli dotąd twymi przyjaciółmi, nie przestawaj ich darzyć miłością, ale miłością miłosierną, jaką Bóg kocha nas, którzy winniśmy być przyjaciółmi Boga, a jesteśmy tylko grzesznikami. I tym bardziej bądź wierny drodze, którą kroczysz i ścieżce, którą wspinasz się na szczyty. Masz — jak On, Jezus z Nazaretu — przechodzić „pośród nich", i jednych, i drugich, i oddalać się — jak On — aby realizować wizje sięgające nieba. Nie załamuj się więc, nie upadaj na duchu. Bądź niewzruszony w dobrym jak góry i stały w miłości jak skała. „Hart ducha, zdobyty w górach, pośród gwiazd i wichrów — pisze R. Cornuto w swoim Dzienniku alpejskim — owocuje w dolinach w stałości serca i niewzru-szoności ducha. To nic, że ktoś mi rzuca kłody pod nogi i pomija w zaszczytach, stanowiących powszedni chleb miernot, ważne jest to, że istnieję JA i istnieją moje GÓRY, a my — ja i góry — istniejemy w wiecznej komunii z BOGIEM". 18 - Mistyka gór 274 MISTYKA GÓR GÓRY POKORNE Wracam z małych gór biblijnych. Wracam z moich małych gór, które są ciche i pokorne jak mniszka z zakonu kontemplacyjnego. Ale są nie mniej piękne niż góry najwyższe i nie mniej znaczące niż Himalaje. Dlatego wracając z tych małych gór zanoszę wraz z szumem wiatru i przedwieczornym śpiewem ptaków modlitwę do Pana Gór Małych: Panie, naucz mnie kochać te góry małe, najmniejsze, które pozostają w cieniu wielkich gór i niewiele wynoszą się ponad doliny. W Twoich zamiarach i planach nie ma rzeczy małych, wszystkie są wielkie i wszystkie są ważne. Spraw więc, by góry male nauczyły mnie rzeczy wielkich i przygotowały do wielkich spraw, które tu, na ziemi, są niepozorne i podobne do ziaren gorczycy, ale w świetle wieczności są ogromne jak drzewo kosmiczne i sięgają w wieczność ku Tobie. „Bóg zajaśniał z Syjonu, korony piękności. Bóg nasz przybył i nie milczy. Przed Nim ogień trawiący, wokół Niego szaleje nawałnica. Wzywa z góry niebo i ziemię... Na górze Syjon będzie ocalenie i będzie ona święta..." (Ps50,2-4;Abdl7) „Kiedy wśród mgieł i wiatrów, wśród gwiazd i mgławic stoisz na szczytach gór, oczami wiary widzisz krajobrazy niebieskie: „nowe niebiosa i nową ziemię", a na niej nowe góry w wiecznej komunii z niebem" (R. Cornuto, Bóg na moich drogach) SYJON — „NIEBO NOWE I ZIEMIA NOWA" — I NOWE GÓRY Światłość przyszła nagle z góry. Rozdarła zasłonę z szarych mgieł i ukazała daleki błękit. A na jego tle zajaśniała w oddali biała góra, strzelista piramida, wyrastająca z wnętrza ziemi i sięgająca nieba — Macha Puchare. Stoję oczarowany w dolinie Pokhary, a temu oczarowaniu towarzyszą jakby akompaniament słowa natchnione z Hymnu na cześć Boga: Nie widać teraz światłości, jaśnieje poza chmurami, Zawieje wiatr i je rozpędzi. Z północy przychodzi blask zloty, to Boga straszliwy majestat. Wszechmocny jest — któż Go dosięże? Pełen potęgi, świętości, bogaty w prawość, nie w ucisk (Job37,21-23) Stoję świadomy, że wspaniała góra, która jawi się przede mną, jest obrazem i znakiem innej góry — „góry odwiecznej" (Rdz 49,26): Bóg zajaśniał z Syjonu, korony piękności. Bóg nasz przybył i nie milczy. MISTYKA GÓR Przed Nim ogień trawiący, wokół Niego szaleje nawałnica. Wzywa z góry niebo i ziemią... (Ps50,2-4) Na horyzoncie, kreślonym postrzępioną linią gór, jakby na wielkim elektrokardiogramie zapisano bicie serca Ziemi i rysuje się powoli w tajemniczych, dalekich mgłach, święta, eschatologiczna góra Syjon. GÓRA ESCHATOLOGICZNA Wszystko było święte, ale ta góra była bardziej święta od innych, gdyż wybrał ją szczególnie Jahwe, aby na jej szczycie było Miejsce Najświętsze. Hebrajskie debir to Najświętsze Miejsce, to „Najświętszy Sakrament Starego Testamentu". Tu była świątynia, tu znajdowała się Arka Przymierza. „Jahwe powiedział — mówił Salomon do ludu w obliczu Świętej Góry — że będzie mieszkać w chmurze. Już zbudowałem Ci dom na mieszkanie, miejsce przebywania Twego na wieki" (l Krl 8,12-13). Od tego czasu Syjon stał się rzeczywiście górą „Bożego przebywania na wieki", Górą-Proroctwem, Górą-Zapo-wiedzią, Górą-Eschatonem. Stał się znakiem wieczności. Będą nieustannie wracać do niego Prorocy w swoich eschatologicznych wizjach i apokaliptycznych widzeniach, przedstawiając go jako Górę Ocalenia i Nadziei, Nieba i Wiecznego Szczęścia: SYJON 279 Na górze Syjon będzie ocalenie i będzie ona święta... Jahwe zagrzmi z Syjonu, że niebiosa i ziemia zadrżą... (Abdl7;J14,16) Ten eschatologizm Syjonu pogłębi i poszerzy o nowe wymiary Nowy Testament. Św. Piotr, nawiązując do proroctw Izajasza, będzie wyjaśniał: „Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez łudzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. To bowiem zawiera się w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a kto wierzy w Niego na pewno nie zostanie zawiedziony" (l P 2,4-6). Jeszcze głębiej ujmuje tajemnicę Syjonu Autor listu do Hebrajczyków: „Wy przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu — Jezusa..." (Hbr 12,22-24). W obydwu tekstach postacią pierwszoplanową jest Chrystus. Ten „żywy kamień, odrzucony przez ludzi", ten „Pośrednik Nowego Testamentu", będący przedmiotem wiary, który poprzez Wcielenie zjednoczył z Sobą i uświęcił całe stworzenie. Szczególnie uświęcił góry, przebywając na nich 280 MISTYKA GÓR i włączając je w swoje dzieło zbawcze. Dlatego ten Żywy Kamień stał się jakby pierwszym kamieniem wszystkich szczytów. Ale właśnie ten Żywy Kamień, ustawiony na Syjonie, będzie kiedyś najwyższym i jedynym Sędzią, „który osądzi wszystkich" (Hbr 12,23). Będzie Eschato-nem. Będzie Alfą i Omegą. Mówi mi o tym święta góra Syjon, a przez nią wszystkie góry ziemi. „JAHWE MIŁUJE BRAMY SYJONU..." Pokonując przestrzeń i czas głos jak światło przedziera się i dochodzi do moich uszu. Słyszę więc śpiew pieśni synów Koracha: Budowla Jego jest na świętych górach: Jahwe miłuje bramy Syjonu bardziej niż wszystkie namioty Jakuba..." (Ps87,l-2) Starotestamentalny Syjon był znakiem Syjonu Nowego Testamentu. Chrześcijańska góra Syjon stanowi miejsce szczególnie święte. Tu bowiem stoi „Matka wszystkich kościołów" — Wieczernik. Nie ma miejsca w Ojczyźnie Jezusa, które skupiałoby tyle wydarzeń, co właśnie Wieczernik. Tu Chrystus ustanowił najświętszą Eucharystię i sakrament Kapłaństwa. Tu dał przejmujący przykład realizacji prawa miłości umywając nogi Apostołom. Tu zmartwychwstały SYJON 281 Pan ukazywał się uczniom pozdrawiając ich „Pokój wam!" i tu ustanowił Sakrament Nawrócenia. Tu Paschalny Kyrios pochylał się nad ludzką nędzą i pozwalał Siebie dotykać Apostołowi, który szukał, i tu wygłasza pochwałę wiary: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20,29). Tu po Wniebowstąpieniu Apostołowie wraz z Matką Bożą „trwali jednomyślnie na modlitwie" (Dz l, 14) i tutaj Szymon Piotr zwołuje jakby prasobór, by wybrać następcę Judasza. Tu wreszcie Paschalny Pan zsyła na młody Kościół Świętego Ducha i w tym miejscu — według starej tradycji — mieszkała Maryja po wniebowstąpieniu Syna dostępując łaski Zaśnięcia. Paradoks rządzi światem. Paradoksem jest fakt, że Wieczernik od XVI wieku został zamieniony na meczet i poświęcony prorokowi Dawidowi. Żeby paradoks był większy, chrześcijanie nie mieli prawa wstępu do Wieczernika. Dziś meczet jest nieczynny, otwarty dla wszystkich, ale sprawowanie Eucharystii jest zakazane. Nad wypełnieniem tego zakazu czuwa muzułmański strażnik u wrót Wieczernika. „NIE BÓJCIE SIĘ!" Zmartwychwstały Chrystus ukazując się uczniom i niewiastom mówił: „Nie bójcie się!" (Mt 28,10). Góry mają swoje prawa. Jednym z nich jest prawo odwagi i przygody. Dlatego powtarzają echem słowa Pana: „Nie bójcie się!" Jest dzień słoneczny i ciepły. Białe obłoki jak 282 MISTYKA GÓR owieczki Mojżesza spod świętej góry Horeb chodzą po niebieskich łąkach. Z klasztoru św. Anny, położonego na północ od góry Moria, idziemy przez całe stare miasto na górę Syjon. Przechodzimy przez Bramę Syjońską, mijamy dom Kajfasza i jesteśmy przy Wieczerniku. Przy bramie, jak zwykle, pełni służbę muzułmański strażnik. Co chwila zagląda do wnętrza sprawdzając, czy jakiś gorliwy chrześcijanin nie próbuje sprawować tu liturgii. Wchodzimy do wnętrza. Stajemy przy ścianie. Jest nas siedmiu jak siedmiu diakonów. Mamy naczynia liturgiczne, chleb i wino. Tworzymy zamknięty krąg i trzymając wszystko ukryte w dłoniach rozpoczynamy sprawowanie Eucharystii. Po raz pierwszy od roku 1551? Nie wiemy. Przewodniczę koncelebrze. Wchodzi strażnik, patrzy przez chwilę i wychodzi. Natchnione teksty czytamy szeptem. Jakże przedziwnie brzmi tu tekst Ewangelii o ustanowieniu Najświętszego Sakramentu! Modlitwą wiernych obejmujemy cały świat i wszystkich ludzi. Strażnika także, tym bardziej, że znowu wchodzi do Wieczernika i patrzy na nas podejrzliwie. Po chwili wychodzi. Nie ma nikogo z turystów. W ciszy padają szeptem wypowiadane słowa: „To jest Ciało moje. To jest moja Krew Przymierza" (Mt 26,26-28). Przeistoczenie uobecnia Tego, który właśnie tu, w tym miejscu, po raz pierwszy sprawował Ofiarę. Wrażenie niezwykłe. Potem Komunia i błogosławieństwo. Strażnik wchodzi po raz trzeci, ale my jesteśmy już po Mszy świętej i stoimy zatopieni w niemej kontemplacji: „To On i to właśnie TU". Całujemy płyty Wieczernika i wychodzimy. Idąc myślę, że sprawowałem Eucharystię na wielu szczytach gór, ale ta SYJON 283 była jedyna, niepowtarzalna, niezwykła. Wszystkie inne góry były przygotowaniem do Tej. Wszystkie inne góry będą kontynuacją Tej. Modlę się więc: Panie, Paschalny Kyriosie, Tyle gór było w moim życiu I tyle jeszcze będzie. Niech one wszystkie Prowadzą mnie W grzmotach piorunów i świetle błyskawic, W potokach deszczów i w mgłach wieczornych Do tej Świętej Góry! Góry Chleba i nawrócenia, Góry służby i nauczania, Góry Zaśnięcia i wieczności, Góry, która jesf cząstką ziemi i kruszyną doczesności, Która jest cząstką „nowych niebios" i okruchem „nowej ziemi" ALFA I OMEGA Na zagubionej na Morzu Egejskim wyspie Patmos Jan Ewangelista, będąc na zesłaniu, wsłuchiwał się w szum fal, uderzających o skaliste brzegi, i w delikatny, wewnętrzny głos Ducha Świętego, który mu dyktował ostatnią księgę Nowego Testamentu, Apokalipsę. Przy końcu księgi Mądrość Boża podpowiedziała mu zdanie: „Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze mną, by tak każdemu 284 MISTYKA GÓR odpłacić, jaka jest jego praca. Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec... jam jest Odrośl i Potomstwo Dawida, Gwiazda świecąca, poranna... Ja, Jezus..." (Ap 22,12-16). Jest Alfą i Omegą ludzkości. Alfą i Omegą wszechświata. Alfą i Omegą gór. Wszystkich, tych najwyższych i tych zagubionych wśród dolin. Alfą i Omegą Wysokiego Atlasu i Pienin, Demawendu i Miodoborów, Yosemit i Bucegi, Gór Kaskadowych i Czarnohory, Gór Skalistych i naszych kochanych, poczciwych Tatr. Jako Alfa i Początek, czyli Pantokrator, jest Chrystus „Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone... Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie" (Koi 1,15--17). „Wszystko" (ta pantd) to także góry. Jako Omega i Koniec, czyli Eschaton, jest Jezus Chrystus tym, w którym „wszystko (ta pantd) na nowo zjednoczy się jako Głowie, i to, co w niebiesiech, i to, co na ziemi" (Ef 1,10). „Zechciał bowiem Bóg — wyjaśnia Paweł z Tarsu — aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko (ta pantd) ze Sobą: przez Niego — i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach" (Koi 1,19-20). „Pojednać wszystko" czyli także góry, a może przede wszystkim — góry. Przychodzący w Paruzji Chrystus wciągnie w swoje przyjście cały świat gór. Będą rydwanem dla Niego, podnóżkiem dla Jego stóp. Z jednej strony będą „drżeć z przerażenia" (Syr 16,18 -19) i trząść się ze strachu (Hab 3,10), gdyż — jak podkreśla Prorok — „przed Nim drżą góry i pagórki się rozpływają" (Nah 1,5) i „każda góra i wyspa — __________________SYJON________________285 jak to opisuje św. Jan — z miejsc swych będą poruszone" (Ap 6,14). Ale z drugiej strony góry będą się cieszyć i „wołać radośnie w obliczu Jahwe, bo nadchodzi" (Ps 98,8 - 9). Na Górze okaże swoją władzę najwyższego i jedynego Sędziego i wezwie „z góry niebo i ziemię, by lud swój sądzić" (Ps 50,2-6). Okaże się całemu stworzeniu, że On, Bóg, jest Bogiem naszym, „co mieszka na Syjonie, górze Jego świętej" (Jl 4,17). Tę świętą swoją Górę ocali (Ps 69,36), aby na niej dokonał się „Dzień Jahwe": Albowiem jak wy, Izraelici, piliście na świętej mojej górze, tak pić bada wszystkie narody bez wytchnienia... Na górze Syjon będzie ocalenie i będzie ona święta... I wkroczą ocaleni na górę Syjon, aby sądzić górę Ezawa. I będzie dla Jahwe królestwo! (Abdl6-21) „NA ŚWIĘTEJ GÓRZE PIĆ BĘDĄ NARODY..." Stoję wśród gór zapatrzony na stado owiec, którym przewodzi stary pasterz. I przypominają mi się „słowa Amosa, który był jednym spośród pasterzy z Tekoa" (Am l, 1): Oto nadejdą dni — wyrocznia Jahwe — z gór moszcz spfywać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać... (Am 9,13) 286 MISTYKA GÓR — A czy wiesz, czym poją góry? Poją tym, co najwspanialsze: wodą i winem. W górach jest najwspanialsza woda, czysta i chłodna. I trzeba uklęknąć, by się jej napić. Na stokach gór są najwspanialsze winnice, dające winne grona słodkie i soczyste, pachnące wiatrem i słońcem. Piłem wodę z Kaskadowego Potoku w Pirenejach i podziwiałem wodospad Siedmiu Sióstr, spadający tęczowymi wstęgami do pięknego fiordu Geiranger. Zanurzałem twarz w przeźroczystych wodach Rio Travenanzes i gasiłem pragnienie w Źródle Pasterzy w Fagaraszach. Obok wody wino jest napojem gór. Wychwala je Pismo święte podkreślając, że „rozwesela serce ludzkie" (Ps 104,15) i jest potrzebne do życia: Wino dla ludzi jest życiem, jeżeli pić je będziesz w miarą (Syr31,27) Było składane w ofiarach i stanowi jeden z elementów uczty mesjańskiej. Pięknym komentarzem do tych natchnionych myśli są słowa perskiego poety, Baszczara z Marwu: Wino Pan dla wesela i dla radości stworzył, w winnej łozie l radość dojrzewa, i wesele. Najwspanialszą pochwałę wina i wody dokonał Chrystus, używając ich, obok chleba, do Ofiary Eucharystycznej. SYJON 287 Ale człowiek potrafi wszystko zniszczyć i wszystkiego nadużyć. Depcze kwiaty i wycina drzewa, zanieczyszcza wody i nadużywa wina. Zagubił prawie zupełnie celebrację posiłku i pogrzebał jego świętość pod lawiną „wielkiego żarcia". Stał się niewolnikiem pożądań i nieumiarkowania, dlatego warto wsłuchać się w przestrogi Nasera Chosrau, dziecka Wschodu i syna gór: Bądź nędzarzem, byś mógł zostać królem wszystkich swych pożądań, by nie było nad nędzarzem królem żadne twe pragnienie. Dlatego nie bądź naiwny i miej szerokie spojrzenie: to nie chleb i wino są winne, że człowiek grzeszy obżarstwem i pijaństwem, ale winny jest sam człowiek. Góry uczą umiaru i ascezy, szacunku do darów Bożych i głoszą ich pochwałę. Do wody i wina przede wszystkim. Uczą też wielkiej roztropności. Napojem wchodzących na szczyty jest tylko woda. Wino może być napojem tylko tych, którzy zeszli ze szczytów i w schronisku lub namiocie celebrują ucztę wdzięczności i miłości. Dlatego trzeba nieustannie mieć w pamięci mądre słowa biblisty, Xaviera Leon-Dufoura: „Picie wina jest dla chrześcijanina nie tylko powodem do dziękczynienia (Koi 3,17; 2,20nn), lecz także okazją do przypomnienia sobie Ofiary, która jest źródłem zbawienia i nie kończącej się radości" (l Kor ll,25nn). Niech nas góry uczą biblijnej postawy wobec tajemnicy posiłku, by spożywanie chleba i picie wody i wina było 288 MISTYKA GÓR „modlitwą wszystkich rzeczy" zgodnie ze słowami Apostoła: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie" (l Kor 10,31). Stary Żyd spod góry Tabor cytuje Talmud: „Dobry jest wspólny posiłek, bo zbliża oddalonych". Talmud ponadto nakazuje: „Bacz, aby drzwi twego domu nie były zamknięte wtedy, kiedy siadasz do stołu". Mogą bowiem nadejść zgłodniali i spragnieni wędrowcy, wśród których — kto to wie? — może być sam Mesjasz... DLA NIEŚMIERTELNOŚCI Stoję przed górą idealną. Górą wyśnioną. Przed Matter-hornem. U jego stóp leżą Michel Croz i Jean Carrel, Renę Arnold i Jean Juge. W sierpniu 1978 roku po pokonaniu północnej ściany Matterhornu zasłabł i umarł J. Juge — 70-letni alpinista! Całe życie poświęcił górom, które w rewanżu obdarzyły go niezwykłym zdrowiem i kondycją. Mając 61 lat przechodzi filar Walkera, w rok później — filar Bonattiego na Dru, trzy lata potem — drogę Yitaliego na Aiguille Noire, a mając 67 lat — północną ścianę Eigeru. Północna Matterhornu miała być podarunkiem na siedemdziesiąte urodziny. I była. Dziś czeka na tę chwilę, kiedy „Bóg gór" obdarzy go zmartwychwstaniem i innymi górami. W październiku 1979 alpiniści Austrii żegnali Ottona Steinera, twórcę Osterreichische Himalaya-Gesellschaft i dobrego alpinistę. Jego współtowarzysz z gór, Peter Sova, SYJON • 289 powiedział nad grobem: „Odszedłeś, Otto, lecz łączy nas nadal lina. Niezadługo zawołasz do mnie: „Możesz już iść!..." I obaj wejdą kiedyś na górę Syjon po życie wieczne i zmartwychwstanie. Bo „dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka — uczynił go obrazem swej własnej wieczności" (Mdr 2,23). Bo „w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa w czasie Jego przyjścia, a wreszcie nastąpi koniec" (l Kor 15,22-24). Bo — jak mówi dzisiaj do nas św. Paweł — „jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8,11). Właśnie to misterium zmartwychwstania, to misterium „przywrócenia do życia" i obdarzenia wiecznym istnieniem, dokona się na Syjonie, mistycznej Górze: „Oto Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto czterdzieści cztery tysiące, mające imię Jego i imię Jego Ojca na czołach swoich , wypisane" (Ap 14,1). Spełni się to, co przepowiadali Prorocy z Izajaszem na czele: „Jahwe Zastępów przygotowuje dla wszystkich ludów na tej Górze ucztę", „raz na zawsze zniszczy śmierć" i „otrze łzy z każdego oblicza" (Iz 25,6-8). Dlatego wiem, że ci wszyscy, którzy tu, w górach, zostali na zawsze, ci, którzy już odeszli wyprzedzając nas, żyjących, że wszyscy idą ku mistycznej, świętej górze Syjon. Idą Eric Shipton, jeden z największych alpinistów wszystkich czasów, i Jerzy Leporowski, jedna z najwybitniejszych indywidualności taternickich wszystkich lat. Idą Otto Sla- 19 - Mistvka eor 290 MISTYKA GÓR vik, który przez 60 lat swojej kariery górskiej prawie nigdy nie korzystał z haków i liny, i Jan Długosz, który pisał o „czarnym motylu" i jakby przeczuwał przedwczesne odejście: „Jeden nawet nieostrożnie wbity hak i reąuiescat in pacel" Idą alpiniści bułgarscy, którzy w tajemniczych okolicznościach zginęli na Noszaku, i J. Oficjalski, J. Szcze-pański, ginący tajemniczo w Himalajach Kaszmirskich, oraz A. Neczaj i A. Sukiennik, którzy nigdy nie dokończą pięknej drogi przez Sentinelle Rouge, czyli „na Białą Górę z Czerwonym Wartownikiem". Idą niezliczone rzesze. A „pierwszym na linie" jest Ten, który był na Górze Kuszenia i na Górze Błogosławieństw, na Taborze i Górze Oliwnej, na Golgocie i Górze Wniebowstąpienia . Który mówił, a Jego głos rozlega się nieustannie ponad górami: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie!" (J 11,25). GÓRY ODWIECZNE — A co będzie z górami? Otwieram „Księgę nad księgami" i ręce, które przed chwilą trzymały czekan i linę, teraz przewracają kartki Pisma Świętego szukając odpowiedzi. I znajduję. Znajduję pełne nadziei słowa, mówiące o „górach odwiecznych", które będą trwać wiecznie, a którym zapewnia to istnienie Ten, co jest „pełen światła, potężniejszy niż góry odwieczne" (Ps 76,5). „Poznałem — pisze Mędrzec natchniony Mądrością Przedwieczną — że wszystko, co czyni Bóg, na SYJON 291 wieki będzie trwało" (Koh 3,14). Ponieważ całe stworzenie „zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych" (Rz 8,21), dlatego zostaną też wyzwolone góry. Wyzwolone Tatry i Andy, Bieszczady i Himalaje, Góry Świętokrzyskie i Alpy. Będą więc trwać moje góry. Będą trwać, kiedy przyjdzie Pan, „Bóg gór" ( l Krl 20,28), w Paruzji, aby nie tylko osądzić Ziemię, ale także ją przemienić, przebóstwić i uwiecznić w „nowych niebiosach i w ziemi nowej" (Ap 21,1; Iz 65,17-66,22). Aby wypełnić obietnicę jako „Siedzący na tronie": „Oto czynię wszystko nowe" (Ap 21,5). Nowe więc i góry. Dlatego wierzę, że Ten, który nawet na popiołach gwiazd potrafi zbudować swój dom, przygotowuje mi w „nowych niebiosach i w nowej ziemi" NOWE GÓRY. E. O'Neill w Dziwnym Interludium napisał: „Mówią, że na zielonych łąkach Raju spokój —podobno. Umrzeć trzeba, żeby się przekonać, czy rzeczywiście". Można by słowa wielkiego dramaturga zmienić i powiedzieć: „Mówią, że na skalistych szczytach Raju spokój — podobno. Umrzeć trzeba, żeby się przekonać, czy rzeczywiście". Umrzemy i przekonamy się, że istnieje wieczny spokój w NOWYCH GÓRACH. Na razie życie przed nami. I góry. TEOLOGIA I GÓRY Misterium gór to tajemnica zmienności i różnorodności. Inaczej wyglądają góry o zmierzchu, inaczej o świcie. Ina- 292 MISTYKA GÓR czej w dzień słoneczny, i zupełnie inaczej w dzień pochmurny i deszczowy. Z różnych miejsc i stron góry prezentują się bardzo różnie. Ta sama góra z północy wygląda inaczej niż z południa, a jej wygląd ze wschodu w niczym nie przypomina wyglądu z zachodu. Góry to skamieniała — ale nie martwa — zmienność i różnorodność. Różnie też patrzy się na góry. Inaczej wyglądają w oczach alpinisty i turysty, inaczej w oczach filozofa lub poety. Inaczej są oglądane oczami teologa. Teologia jest nauką o Bogu i stworzeniach w obliczu Boga. Jest więc także nauką o górach w obliczu Boga i w obliczu tego, który jest obrazem Boga — człowieka. Wychodząc z Objawienia teologia próbuje sięgać do wnętrza gór, do ich serca. Ociera się przy tym nieustannie o mistykę i patos, o poezję i mitologię. Nie jest przy tym ani poezją ani mitologią. Jej cechą jest realizm transcendentalny. Ma charakter orzekający, ale trochę też normatywny. Na pytanie typu egzystencjalnego: „Dlaczego jednak mimo wszystko w górach można się spotkać z objawami egoizmu i lenistwa, nieuczciwości i tchórzostwa, nieodpowiedzialności i zakłamania" teologia próbuje odpowiedzieć: „Bo taki jest człowiek, który wchodząc w góry wnosi w nie cały swój duchowy bagaż. Góry dają mu wspaniałą szansę i nieograniczone możliwości. Ale nie działają mechanicznie, nie znoszą automatyki. Szanują wolność człowieka i jego wewnętrzną autonomię. Jeżeli człowiek nie współpracuje z górami, jeżeli otacza się pancerzem twardszym niż granit, jeżeli nie chce za żadną cenę rozstać się z własnym bagażem, to pozostanie zawsze SYJON 293 „sobą" w obliczu wspaniałości gór i nie zmienią go ani Mitra Peak ani Biaho, ani Nevado Huantsan ani El Capitan". Bo góry wymagają przyjęcia i współpracy jak każdy dar Boży. Gdyż GÓRY SĄ ŁASKĄ. „Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali — łaskę po łasce... Każdemu bowiem z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. Dlatego mówi Pismo: 'Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary...' " (J l, 16; Ef 4,7-8). „Bo góry wymagają przyjęcia i współpracy jak każdy dar Boży. Gdyż góry są Łaską" (Romano Corauto) BO GÓRY SĄ ŁASKĄ Libański poeta i mistyk, żyjący na przełomie XIX i XX wieku w małej wiosce pod szczytem Kornet es-Sauda, pokrytym cedrami i często śniegiem, pisał w poemacieProrok: Wy, którzy zrodziliście się z gór, lasów i mórz, ich modlitwę odnajdziecie we własnym sercu. Gdy wsłuchacie się wśród ciszy nocnej, usłyszycie, jak mówią one w milczeniu: „O, Panie, któryś jest naszym Duchem skrzydlatym, to Twoja wola w nas działa, Twoje w nas tęskni pragnienie. To Twoje natchnienie twórcze noce, które Twoje są, zmienia w dnie, które Twoimi są również". Nie ma bowiem takiej rzeczy, o którą byśmy prosić Cię mogli, gdyż potrzeby nasze znasz wpierw zanim w nas zaistnieją. Ty Sam jesteś naszą potrzebą, a dając nam więcej Siebie, dajesz nam wszystko. Dajesz nam góry, które są Łaską. 298 MISTYKA GÓR BÓG JEST MIŁOŚCIĄ Przede mną góry pokryte dżunglą. Są tajemnicze i nieprzebyte. Kryją w sobie morze niespodzianek i niepewności. Wymagają szacunku i doświadczenia. Gdzieś za nimi jest rozległy ocean i nadmorskie miasto Da Nang, symbol zniszczenia, jakie niesie człowiek drugiemu człowiekowi. Człowiek to dziecko Boże, przybrany syn Boga. A przecież „Bóg jest Miłością" (U 4,8)... Bóg jest Miłością. To znaczy, że Jego istotę tworzy miłość. Miłość nieskończona, nieograniczona, a wszystko ogarniająca. Czy pamiętasz, jak we mgle gęstej i szarej, w śnieżycy, wspinaliśmy się stromym lodowcem na ramię Wielkiego Dzwonnika? Wydawało nam się wtedy, że jesteśmy zamknięci w tajemniczej kuli, utkanej z mgły i śniegu, z której nie ma wyjścia. A szczyt Grossglockne-ra wznosił się gdzieś nad nami jakby zawieszony między ziemią a niebem. Właśnie tak otacza nas ze wszystkich stron Miłość Boża. Tak nas otula ze wszystkich stron Jego kochanie, że wszystko inne staje się nieważne i mało realne. „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28). Ale jeszcze coś więcej: Miłość Boża jest miłością miłosierną. Miłość kocha nas mimo naszej nędzy. Miłość miłosierna kocha nas ze względu na tę nędzę. Im bardziej jesteś słaby i ułomny, bardziej nędzny i ubogi, tym bardziej kocha BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 299 cię Bóg, nieskończona Miłość Miłosierna. Dlatego śpiewaj razem z Psalmistą: Miłosierny jest Jahwe i laskowy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie plonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów, ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, którzy się Go boją (Ps 103,8-11) Do natury miłości należy dawać. Dawać z siebie i siebie. Bóg jest wiecznie Dającym. Jako nieskończona Miłość Bóg daje Siebie i z Siebie. Siebie daje jako Dar najwyższy czyniąc nas „uczestnikami Bożej natury" (2 P l, 4). Spełnia się ludzki sen o boskości i ludzkie marzenia o przebóstwieniu. Z Siebie Bóg daje istnienie i życie, dobroć i piękno, harmonię i moc. W ten sposób stwarza i podtrzymuje w istnieniu oraz w działaniu wszystko, co istnieje. Szczególnie góry. Góry, które ukochał w sposób wyjątkowy, a nas przez góry i w górach. Daje, bo jest Miłością. Bo kocha. To, co daje, jest Łaską. Jest darem. Darem Miłości. Dlatego mamy góry. „Szanuj góry, kłaniaj się górom — powiada kaszmirskie przykazanie — bo góry są darem Najwyższego, są Jego mieszkaniem i tronem". 300 MISTYKA GÓR SADZAWKA OWCZA I OWOC GÓR Chromy przy Sadzawce Owczej, mającej cudowne właściwości uzdrawiające (J 5, l -8), mógł czekać aż do śmierci na uzdrowienie. Trzeba było wejść do wody w czasie jej poruszenia, a nie było nikogo, kto by mu pomógł. Żebrak zaproszony na ucztę musi podejść do stołu, wziąć w swoje dłonie kawałek chleba i zaspokoić głód. Podobnie jest z Łaską. Łaskę trzeba przyjąć. Dar należy uczynić swoim jak kubek wody czy kromkę chleba. Może być przed nami jak woda w Betsaidzie i jak zastawiony stół, ale jeżeli nie podejdziemy do sadzawki i do stołu, zostaniemy nadal chorzy i głodni. Łaskę trzeba przyjąć, a przyjąć Łaskę to z nią współpracować. Przyjąć dar to spełnić pewne warunki, od spełnienia których zależy skuteczność Łaski we mnie i dla mnie. Zależą owoce z drzewa Łaski. Nic bowiem w świecie ducha nie działa automatycznie. Nic bowiem w świecie Łaski nie dokonuje się mechanicznie. Trzeba przyjęcia i współpracy. Trzeba, by Łaska stała się cząstką nas samych, a my byśmy stawali się okruchem Łaski. Trzeba ją przyjąć i dać się porwać i wchłonąć. Do gór trzeba podejść i w nie wejść, by one stały się cząstką nas samych, a my — cząstką gór. „Wejdź na szczyt, spojrzyj wokół... Gubisz się w bezkresnej przestrzeni, cała twoja istota doznaje ukojenia, oczyszczenia. Twoje „ja" zanika. Jesteś niczym, Bóg jest wszystkim". Te słowa K. G. Carusa towarzyszą mi, gdy idę w góry, by doznać Łaski. BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 301 STANĄĆ WOBEC GÓR I WIDZIEĆ Jak istnieje mistyka wznoszenia się ku szczytom, tak samo istnieje — bardziej pierwotna i podstawowa — mistyka stawania wobec gór. Składa się na nią żywa świadomość, że są góry, że stoję wobec nich, że są otwarte w wiecznej komunii ze mną. Stanąć w obliczu gór to tyle, co stanąć w obliczu Boga, którego góry są ikoną i sakramentem. „Wstąp do Mnie na górę..." — mówił Jahwe do Mojżesza z góry Synaj (Wj 24,12). Trzeba wstąpić w góry. Można bowiem w nich być, a nie wstępować w nie i nie stawać wobec nich. Kiedy wstąpisz w nie i staniesz wobec nich, dopiero zrozumiesz sens słów Psalmisty: Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące (Ps 84,11) Dlatego matka Alexa Mclntyre'a kazała wyryć na kamieniu nagrobnym przysłowie nepalskie, w którym zawarło się całe życie młodego alpinisty: „Lepiej przeżyć jeden dzień jak tygrys niż dni tysiące jak owca". Jeżeli chcesz doznać łaski gór, musisz spełnić ten pierwszy warunek: stanąć wobec gór. Stanąć i widzieć. Ignorancja idzie w parze z pychą. Jak długo nam się wydawało, że znamy świat i człowieka. Że wiemy, kim jest i jaki jest. Tymczasem jest i pozostaje „istotą nieznaną", tajemniczym mikrokosmosem. Jego drogi poznawania 300 MISTYKA GÓR SADZAWKA OWCZA I OWOC GÓR Chromy przy Sadzawce Owczej, mającej cudowne właściwości uzdrawiające (J 5, l -8), mógł czekać aż do śmierci na uzdrowienie. Trzeba było wejść do wody w czasie jej poruszenia, a nie było nikogo, kto by mu pomógł. Żebrak zaproszony na ucztę musi podejść do stołu, wziąć w swoje dłonie kawałek chleba i zaspokoić głód. Podobnie jest z Łaską. Łaskę trzeba przyjąć. Dar należy uczynić swoim jak kubek wody czy kromkę chleba. Może być przed nami jak woda w Betsaidzie i jak zastawiony stół, ale jeżeli nie podejdziemy do sadzawki i do stołu, zostaniemy nadal chorzy i głodni. Łaskę trzeba przyjąć, a przyjąć Łaskę to z nią współpracować. Przyj ąć dar to spełnić pewne warunki, od spełnienia których zależy skuteczność Łaski we mnie i dla mnie. Zależą owoce z drzewa Łaski. Nic bowiem w świecie ducha nie działa automatycznie. Nic bowiem w świecie Łaski nie dokonuje się mechanicznie. Trzeba przyjęcia i współpracy. Trzeba, by Łaska stała się cząstką nas samych, a my byśmy stawali się okruchem Łaski. Trzeba ją przyjąć i dać się porwać i wchłonąć. Do gór trzeba podejść i w nie wejść, by one stały się cząstką nas samych, a my — cząstką gór. „Wejdź na szczyt, spojrzyj wokół... Gubisz się w bezkresnej przestrzeni, cała twoja istota doznaje ukojenia, oczyszczenia. Twoje „ja" zanika. Jesteś niczym, Bóg jest wszystkim". Te słowa K. G. Carusa towarzyszą mi, gdy idę w góry, by doznać Łaski. BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 301 STANĄĆ WOBEC GÓR I WIDZIEĆ Jak istnieje mistyka wznoszenia się ku szczytom, tak samo istnieje — bardziej pierwotna i podstawowa — mistyka stawania wobec gór. Składa się na nią żywa świadomość, że są góry, że stoję wobec nich, że są otwarte w wiecznej komunii ze mną. Stanąć w obliczu gór to tyle, co stanąć w obliczu Boga, którego góry są ikoną i sakramentem. „Wstąp do Mnie na górę..." — mówił Jahwe do Mojżesza z góry Synaj (Wj 24,12). Trzeba wstąpić w góry. Można bowiem w nich być, a nie wstępować w nie i nie stawać wobec nich. Kiedy wstąpisz w nie i staniesz wobec nich, dopiero zrozumiesz sens słów Psalmisty: Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące (Ps 84,11) Dlatego matka Alexa Mclntyre'a kazała wyryć na kamieniu nagrobnym przysłowie nepalskie, w którym zawarło się całe życie młodego alpinisty: „Lepiej przeżyć jeden dzień jak tygrys niż dni tysiące jak owca". Jeżeli chcesz doznać łaski gór, musisz spełnić ten pierwszy warunek: stanąć wobec gór. Stanąć i widzieć. Ignorancja idzie w parze z pychą. Jak długo nam się wydawało, że znamy świat i człowieka. Że wiemy, kim jest i jaki jest. Tymczasem jest i pozostaje „istotą nieznaną", tajemniczym mikrokosmosem. Jego drogi poznawania 302 MISTYKA GÓR świata i siebie to nie tylko zmysły i rozum. To także wyobraźnia i intuicja. To „oczy duszy" i dotyk serca. To cała sfera oświeceń i natchnień, światłości i doznań. „Jedynie wyobraźnia — pisze J. Ruskin w wykładzie Sztuka i religia — zdolna jest pojąć, że nad chmurami na niebie i nad stworzeniami na ziemi panuje ten sam Duch, który tchnął w nasze serca gorycz śmierci i wielką moc miłości". W górach trzeba mieć trochę intuicji i trochę wyobraźni, trochę tego światła, które pochodzi z nas samych, a przede wszystkim mieć otwarte „oczy duszy". I trzeba mieć maleńką szczyptę tego, o czym mówi Axel Munthe w Księdze z San Michele: „Mówiono mi, że istnieją tacy, którzy przez całe życie nigdy nie widzieli krasnoludka. Współczuję im głęboko, gdyż wiele stracili". Jeżeli zamkniesz się od środka i z własnego wnętrza zrobisz niezdobyty sejf, jeżeli otoczysz się swoimi sprawami jak pancerzem i zaślepisz się pychą, głupotą i samozadowoleniem — i taki wkroczysz w góry, niewiele zobaczysz i niewiele doświadczysz. Iwan z Czarnohory zawsze powtarzał: „W górach jak w świętej cerkwi: trzeba się wpatrzyć w góry jak w ikonę i nieraz można ujrzeć Boga". JESTEŚ BYTEM WIELKIEJ PRZYGODY W każdym człowieku tkwi utajone pragnienie wielkości, gdyż wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i Boże podobieństwo. Z tym tylko, że jeden człowiek uświadamiając sobie to pragnienie pójdzie w kierunku szczytów, drugiemu BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 303 wystarczą pieniądze i miska soczewicy, tytuły i kolorowe szmatki. Wkraczając w góry trzeba sobie uświadamiać to pragnienie wielkości. Wielkości wspanialszej niż szczyty Himalajów czy Andów. Trzeba mieć chłonny umysł i otwarte serce, aby przyjąć to, co dają góry. Aby przyjąć przede wszystkim Świętego Ducha. Trzeba mieć w sobie gotowość do rezygnacji ze starego i gotowość do przyjęcia nowego. „Jesteśmy — jak mówi Mircea Eliade — bytami wielkiej Przygody". Jeżeli więc dobrze ci w norze i ukochałeś telewizor, ciepłe pantofle i „czar czterech kółek", nigdy nie przeżyjesz Przygody, a góry będą cię albo przerażać albo nudzić. „Tyle kamieni!" — powiesz zawiedziony. Łączy się z tym następny warunek, jaki trzeba spełnić, by przeżyć i doświadczyć misterium gór, by odkryć siebie i spotkać Boga. Jest nim brak uprzedzeń. Nie doceniamy uprzedzeń. Tymczasem są one wielką i skuteczną przeszkodą w drodze do Sacrum, do Absolutu, do Boga. Wielką przeszkodą w rozwoju wewnętrznym, w dojrzewaniu duchowym, w pogłębianiu siebie. Przede wszystkim w doświadczeniu misterium gór. Przykład takiego uprzedzenia podaje Psalmista: Mówi głupi w swoim sercu: „Nie ma Boga!" (Psl4,l) Jeżeli ktoś z takim uprzedzeniem wkracza w góry, trzeba cudu, by czegoś doświadczył, by przeżył Przygodę i poznał 304 MISTYKA GÓR Tego, który „nagina niebiosa i zstępuje, a skrzydła wiatru Go niosą" (Ps 18,10-11). Chociaż i takie cuda zdarzają się w górach. Cuda spod Damaszku bywają także w górach. Hsu Ching po zejściu z Shisha Pangmy czyli „Łąki nieba" miał powiedzieć: „Wchodziłem na Pangmę jak barbarzyńca, schodzę jak mnich". „Z CZYSTYM IDŹ TYLKO SERCEM W TATRY" Wchodzimy na rozległy lodowiec pod Wildspitze. Kilka dni przedtem padał śnieg, więc lodowiec jest nieskazitelnie biały. Czerwień liny, którą jesteśmy związani, wygląda jak strużka krwi. Mimo woli patrzę na moje buty, uzbrojone w raki, czy na tyle są czyste, że nie zabrudzą tej niepokalanej bieli. Ale bardziej niż na buty trzeba spojrzeć w siebie. Tym bardziej, że gdzieś z daleka słychać śpiew Dawida: Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Jahwe, kto zamieszka na Twojej świętej górze? Ten, który postępuje bez skazy, działa sprawiedliwie, a mówi prawdę w swym sercu i nie rzuca oszczerstw swym językiem (Psl5,l-3) Człowiek wkraczający w góry winien być oczyszczony wewnętrznie, a przynajmniej powinien nieść w sobie pragnienie takiego oczyszczenia. Pragnienie katharsis. Winien wnieść przynajmniej tę gorycz, którą karmi się człowiek na BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 305 co dzień, rodzącą się z rachunku sumienia, z tej konfrontacji „jak-jest" z tym „jak-być-powinno". Niech to będzie na razie maleńkie ziarenko metanol, które potem w górach rozrośnie się w ogromne drzewo oczyszczenia. Ale to być musi. Dlatego M. Zaruski pisał w Sonetach taternickich: Z czystym idź tylko sercem w Tatry, Jakbyś przekraczał próg świątyni... Dlatego stary przewodnik pirenejski, Jose Namara, zwierzał się pod Monte Perdido: „W góry wyruszam 24 czerwca, na św. Jana. Przedtem idę do spowiedzi i Komunii. Bo w góry trzeba iść z czystą duszą. Nigdy nie wiadomo, czy tam się nie zostanie na zawsze". A zatem niech ci zawsze w górach towarzyszą słowa Psalmisty. Niech ci towarzyszą i chodzą za tobą jak wierny pies. Niech ci dokuczają jak ewangeliczne źdźbło w oku: Kto wstąpi na górą Jahwe, kto stanie w Jego światy m miejscu? Człowiek o rękach nieskalanych i o czystym sercu, który nie skłonił swej duszy ku marnościom i nie przysięgał fałszywie. Taki otrzyma błogosławieństwo od Jahwe i zapłatę od Boga, Zbawiciela swego. Takie jest pokolenie tych, co Go szukają, co szukają oblicza Boga Jakubowego (Ps24,3-6) 20 - Mistyka gór 306 MISTYKA GÓR CISZA I GŁÓD Do wielkich spraw trzeba ciszy i skupienia. Picasso mawiał: „Niczego nie można dokonać bez samotności". I bez ciszy, która się z nią wiąże. Dlatego wkraczaj w góry w ciszy i skupieniu. Zostaw na dole krzyk i zgiełk, hałas i to wszystko, co rozbija ciszę i skupienie jak kryształowy dzban. Żeby doświadczyć Kogoś^ w górach, trzeba zrobić w sobie miejsce na Jego głos. Trzeba ten głos usłyszeć. On przemawia różnie: hukiem wodospadów i szumem potoków, wyciem wiatru i trzaskiem łamanych cedrów. Przemawia ciszą i milczeniem, śpiewem przestrzeni i głosem wysokości. Przemawia natchnieniem i mową serca. Ale do tego wszystkiego wymagane jest skupienie. Potrzebna jest cisza wewnętrzna. Konieczne jest to, o czym śpiewa XII-wieczny poeta suficki, Sanai: Jeśli pragnieniem waszym jest otrzymać perlą laski, musicie ślepi, glusi być jak muszla perloplawa. — Widziałeś dzban pełen wody? Nie można już dolać ani kropli. Jeżeli w góry wkraczasz przepełniony wrzaskiem dolin, jak możesz usłyszeć głos z nieba?! Chodzę wąskimi uliczkami świętego miasta Jeruzalem. Powoli zapada zmrok. Znikają stragany i otwierają BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 307 gospody. Mały Arab prowadzi za uzdę osła. Cichnie gwar, a wtedy łatwiej usłyszeć pełne żalu i tęsknot Lamenta-cje: Powstań, wołaj po nocy do straży porannej, wylewaj swe serce jak wodę przed Pańskim obliczem, podnoś do Niego swe ręce... (Lm 2,19) Powstałe gdzieś w VI wieku przed Chrystusem Threnoi wyrażają jakiś głód i pragnienie, które może zaspokoić tylko Ten, o którym powiedziano: Dobry jest Jahwe dla ufnych, dla duszy, która Go szuka (Lm3,25) „Dla duszy, która Go szuka..." Idąc w góry trzeba nieść ze sobą bardziej niż plecak i sprzęt głód Czegoś lub Kogoś. Nieść nienasycenie i pragnienie czegoś większego ode mnie i wspanialszego od gór. Pragnienie Boga i głód Absolutu. Wołanie podobne do wołań synów Koracha: Jak lania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przejdę i ujrzę oblicze Boże? (Ps42,2-3) 308 MISTYKA GÓR Dlatego pośród gór wołaj jak w „Apokalipsie": „Przyjdź! Przyjdź, Panie Jezu!" (Ap 22). Dlatego głód, który w tobie się rodzi, nie zaspokajaj stworzeniem, choćby wspaniałym i pięknym, bo go nie zaspokoisz i tylko okła-miesz sam siebie. Bo będziesz karmił się surogatami i atrapami, gdy tymczasem góry chcą ci dać „prawdziwy chleb z nieba, albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu" (J 6,32-33). I zapamiętaj słowa św. Augustyna, tego, który znał życie ze wszystkich stron, od strony ciemności i od strony światła, i który pisał w Wyznaniach: „Stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie". Tu się rozstrzyga twój los. Twoje „być albo nie być". „Żyjemy bowiem — pisze Marshall MacLuhan — w porządku apokaliptycznym. Mamy szansę odnalezienia własnego znaczenia tylko na poziomie supernaturalnym. Taki już jest dziwny los człowieka wieku elektronicznego, że albo jest religijny albo jest niczym". Stoją przed tobą góry. Wybieraj. NIE TRAĆ NADZIEI Nie martw się, że dotąd nie byłeś w górach, bo możesz jeszcze być! Nie smuć się, że bywając w górach dotąd nie przeżyłeś niczego wielkiego, bo możesz jeszcze przeżyć. Nie trać nadziei, że przeżywając wiele w górach nie doświadczyłeś w nich dotąd Boga, bo trzeba „wbrew nadziei BO GÓRY SĄ ŁASKĄ 309 uwierzyć nadziei" (Rz 4,18). Trzeba ufać, że pewnego dnia lub pewnej nocy, o świcie lub może o zmierzchu, doświadczysz obecności Tego, bez którego jesteśmy jak „obłoki bez wody wiatrami unoszone, drzewa jesienne nie mające owocu, dwa razy uschłe, wykorzenione, rozhukane bałwany morskie wypluwające swoją hańbę, gwiazdy zabłąkane, dla których nieprzeniknione ciemności na wieki przeznaczone" (Jd 12-13). Miej więc nadzieję i wkraczaj w góry jak do świątyni — przygotowany i oczyszczony, pełen nieskończonego głodu i niezaspokojonego pragnienia, z pokorą i ciszą, a przyjdzie dzień, w którym powiesz: Tyś jest Panem moim; nie ma dla mnie dobra poza Tobą (Ps 16,2) Wkraczaj w góry z duszą otwartą i widzącą, z sercem stałym i wiernym, i z tym duchowym uporem, który kazał R. Messnerowi — po stracie brata, Gunthera, na Nanga Parbat — dwa razy atakować tę górę aż do zwycięskiego samotnego wejścia wschodnią flanką wśród śnieżycy, wichru i lawin na jej szczyt. Jest Bóg i jest człowiek. Jest Bóg i jestem ja. I są różne drogi do Boga. Jedną z nich są góry. Mogę w nich przeżyć wszystko i nie przeżyć niczego. To nie kwestia subiektywnej estetyzacji gór czy ich subiektywnej sakramentalizacji. Bo niezależnie ode mnie są one ikoną i sakramentem Boga. To kwestia klucza, którym muszę otworzyć Misterium. Bo góry są Misterium. 310 MISTYKA GÓR Boże gór, Który obrałeś sobie szczyty za mieszkanie, Który objawiłeś się na wysokościach, Spraw, Bym Cię nieustannie odnajdywał, Którego szukam o zmierzchu i o świcie; Bym Cię. widział oczami duszy I dotykał dłońmi miłości, I związal się. z Tobą liną nadziei. Panie, Który wniebowstąpiłeś z góry, Który jesteś Paschą Wszechświata, Przygotuj mnie Do „nieba nowego i ziemi nowej", I nowych gór... ip.-^S5rw-iUS&P'> ••'" •' ZAKOŃCZENIE „Lujrzalem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma..." (Ap21,l) Człowiek, ten tajemniczy mikrokosmos, jak mawiali Ojcowie Kościoła chrześcijańskiego Wschodu, jest cząstką natury i dzieckiem wszechświata. Nosi w sobie jednak coś, co nie jest z natury i nie jest z wszechświata: pragnienie Bóstwa, głód Absolutu. Gdybym nigdy nie zaznał smaku wody ze źródła pod pustynnym szczytem Yaleta w Sierra Nevada czy ze strumienia pod Ułłu-Tau-Czana, nie znałbym jej smaku i nie tęsknił za nią na Pośredniej Grani czy w gorących kotłach lodowców Grań Paradiso. Pragnienie Boga, głód Boga płyną stąd, że kiedyś wyszliśmy z Jego ręki. Że stworzyła nas Jego dłoń. Że zakosztowaliśmy Bóstwa. I od tego momentu wszyscy razem stwierdzamy egzystencjalnie słuszność wyznań św. Augustyna: „Stworzyłeś nas Panie, jako skierowanych ku Sobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie". Filozofia i psychologia religii powiedzą nam, że człowiek z natury jest istotą religijną, jak z natury 314 MISTYKA GÓR jest istotą wolną i rozumną, i dlatego pragnie Boga bardziej aniżeli powietrza i słońca, wody i chleba. I oto pewnego dnia, „gdy nadeszła pełnia czasu", Bóg nie tylko przemówił do człowieka objawiając Siebie, ale „zesłał Syna swego, zrodzonego z niewiasty" (Ga 4,4). Bóg po prostu stał się człowiekiem: „Słowo stało się ciałem" (J l, 14). Od tej chwili Bóg wszedł widzialnie w świat człowieka. Wszedł do jego człowieczej rodziny, w jego życie prywatne i społeczne. Wszedł w miasta i doliny. Wszedł w góry. Góry — obok morza i pustyni — stały się Jego ulubionym miejscem. I to miejscem bardziej ukochanym niż morze i pustynia. Począwszy od Gór Nawiedzenia, w które wniosła Go Matka pod sercem, a skończywszy na Syjonie, kiedy On przygarnie wszystkich do serca. Przygarnie i góry. Tak więc od „Słowa, które stało się ciałem" są ci trzej: Bóg, człowiek i góry. Jeżeli jest prawdą, jak chce M. Elia-de, że „człowiekiem prawdziwym staje się człowiek wyłącznie stosując się do nauk, dawanych przez Boga i naśladując Go", to człowiek naśladując Boga-Człowieka w górach tworzy sam siebie, buduje swoje człowieczeństwo. Staje się bardziej człowiekiem. Góry więc przez to, że są środowiskiem Bożego działania (teosferą), stają się miejscem hominizacji człowieka — środowiskiem człowieczotwór-czym (antroposferą). Świat gór stanowi w ten sposób środowisko unikalne, wyjątkowe pod wieloma względami (orosferę). Tę świętą triadę zamyka mistyka gór. ZAKOŃCZENIE 315 I znów muszę wyruszyć w góry. W samotność pomiędzy niebem a ziemią. Zjednoczyć się z gwiazdami i wiatrem. A wszystko, czego pragnę, to szczyt przede mną, związanie liną z Drugim i czekan w dłoni. Będą prowadzić nas gwiazdy, kierować się będziemy zapachem wiatru. Będziemy się wspinać aż do świtu, w którym w blasku słońca ujrzymy „niebo nowe i ziemię nową". I nowe góry. Zanim góry narodziły się w bólach, nim ziemia i świat powstały, od wieku po wiek Ty jesteś Bogiem... (Ps90,2) SPIS TREŚCI WSTĘP .............................. 7 CZĘŚĆ PIERWSZA I stworzył Bóg góry ........................ 13 Ikona i sakrament ......................... 29 Ararat — góra nadziei i ocalenia zrodzonego z klęski ....... 51 Moria — Sanktuarium i góra próby i ofiary ............ 67 Synaj—Góra Objawienia, fascynacji i wiary ........... 85 Karmel — „Ogród Boży" — góra konsekwencji i idealizmu .... 109 Hermon — góra piękna i ekstazy ................. 121 CZĘŚĆ DRUGA Góry Nawiedzenia — Duch, miłość i solidarność ......... 137 Góra Kuszenia — wolność, pokora i zwycięstwo ......... 155 Hattin — góra medytacji i kontemplacji — góra powołania .... 169 Góra Błogosławieństw — góry uszczęśliwiające .......... 185 Tabor — góra Przemienienia, mistyki i wierzenia ......... 203 Góra Oliwna — modlitwa, wierność i wniebowstępowanie .... 223 Golgota — góra przemijania i śmierci prowadzącej do życia . . . 235 Masada — góra nieujarzmionego ducha i bohaterstwa ...... 251 Jeszcze inne góry .......................... 263 Syjon — „niebo nowe i ziemia nowa" — i nowe góry ....... 275 Bo góry są Łaską .......................... 295 ZAKOŃCZENIE ......................... 311 l Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej Wydanie V. Ark wyd. 9,6. Ark druk. 10 Papier offsel. kl. III, 71 g. 70x100 Drukarnia Tumska - Wrocław, ul Katedralna 1/3 Zam. 29/95 l