Fryderyk Nietzsche i jego filozofia "Prawdą jest: kochamy życie nie dlatego, że do życia, lecz do kochania przywykliśmy." "Nie wszystko błyszczy, co jest złotem. Własnością najszlachetniejszego metalu jest promieniowanie łagodne." "Chwała wszystkiemu, co twardym czyni." "Matką rozpusty nie jest radość, lecz brak radości." "Gdyby małżonkowie nie mieszkali razem, dobre małżeństwa byłyby częstsze." "Jest zawsze trochę szaleństwa w miłości, ale też trochę rozumu w tym szaleństwie." "W każdej religii człowiek religijny jest wyjątkiem." "W religii chrześcijańskiej moralność nie ma żadnego związku z rzeczywistością." Fryderyk Nietzsche (1844-1900) jest chyba najbardziej kontrowersyjną postacią filozofii nowoczesnej. Urodził się w rodzinie pastora. Po śmierci ojca wychowywały go, w stylu purytańskim 3 dewotki: matka, babka i ciotka. Od najmłodszych lat zdradzał zainteresowanie muzyką i literaturą. Szczycił się tym, że jego przodkowie byli "polską szlachtą", dlatego też nosił wzorowane na modzie sarmackiej wąsy; bardzo lubił, gdy ktoś mówił do niego w języku polskim, którego jednakże w ogóle nie rozumiał. Śmieszne wydawało mu się, iż Niemcy uznają go za Polaka, natomiast Polacy- za filozofa niemieckiego. Filozof ten zakwestionował wartości, które przed nim uważano powszechnie za oczywiste: racje istnienia rzeczywistości, prawdę obiektywną, obiektywność wiedzy i uniwersalne zasady moralne. Jego rola nie sprowadza się jednak wyłącznie do samej krytyki. Dla Nietzsche’go w centrum filozofii stanęły problemy interpretacji człowieka jako istoty biologicznej, a zarazem twórcy kultury, autora wiedzy i prawodawcy systemów wartości. Filozofia Fryderyka Nietzsche była w pewnym stopniu rozwinięciem filozoficznych poglądów Artura Schopenhauer’a. W 1865 roku Nietzsche przeczytał główne dzieło tego filozofa „Świat jako wola i wyobrażenie”. W nim to, po raz pierwszy zetknął się z koncepcją woli jako energii przenikającej przyrodę i będącej motorem wszelkich działań człowieka. Być może zdarzenie to dało impuls do stworzenia przez Nietzsche'go własnego systemu filozoficznego opartego nie tylko na Schopenhauerze, ale także na niektórych poglądach Darwina. Głównym dziełem Fryderyka Nietzsche jest fabularny utwór epicki pt.:” Tako rzecze Zaratustra”. W utworze tym po raz pierwszy pojawia się słowo „Ubermenschen”-nadczłowiek. Nietzsche sugeruje, że istoty ludzkie to nic innego jak pomost między małpą a nadczłowiekiem. Kwestionuje „naturę ludzką” jako coś, co ma przyszłość. Jako alternatywę rozwoju człowieka przedstawia on postać nazwaną „ostatnim człowiekiem”, przerażającą wizję celu ewolucji człowieka. Ostatni człowiek jest zadowolonym utylitarystą i przeraźliwym leniem. Nietzsche przestrzega nas, że możemy delektować się swoją wygodą, likwidować zagrożenia, lekceważyć to, co tajemnicze i nieznane, zniechęcać do tworzenia, aż świat stanie się dla nas tak bezpieczny, że staniemy się „trudni do pozbycia jak psie pchły”. Nietzsche daje nam jednak wybór. Możemy stać się więcej niż tylko „istotami ludzkimi nazbyt ludzkimi”, gdy naszym celem stanie się „Ubermenschen” - Nadczłowiek. Śledząc ewolucje myśli zachodniej, Nietzsche przygląda się wczesnemu chrześcijaństwu, Sokratesowi, a nawet Homerowi i przedsokkratycznym dramaturgom greckim. W historii myśli zachodu widzi zasadniczą sprzeczność między greckim dziedzictwem i judeochrześcijańskimi podstawami cywilizacji. Całkowicie odrzuca możliwość syntezy tych dwóch pierwiastków. Jedną z rzeczy, jakie zdziwiły Nietzsche'go, była różnica między podejściem tych dwóch tradycji do problemu cierpienia. Tradycja judeochrześcijańska szuka wyjaśnienia nieszczęścia w grzechu, Grecy zaś widzieli istotę cierpienia w zasadniczo tragicznej naturze życia ludzkiego. W „Narodzinach Tragedii” pierwszej książce Nietzsche'go, autor bada sztukę tragedii Ateńskiej. Według niego tragedia wyrosła ze świadomości i chęci upiększenia, a nawet idealizacji nieuchronności ludzkiego cierpienia. W „Narodzinach Tragedii” dochodzi do wniosku, że greckie spojrzenie na tragedię odzwierciedla dwa różne podejścia, związane z dwoma greckimi Bogami: Dionizosem i Apollinem. Dionizos, Bóg wina, uciech seksualnych i hulanek reprezentuje dynamiczny prąd życia; pogodzenie z losem. Z tego punktu widzenia jednostka nie ma żadnego znaczenia, może jednak czerpać zadowolenie z bycia częścią dzikiego, wartkiego strumienia życia. Apollo, Bóg Słońca, odzwierciedla zaś Ateńską fascynację pięknem i porządkiem. Z Apollińskirgo punktu widzenia jednostkowa egzystencja jest niepodważalnie realna, a ludzka podatność na cierpienie jest szczególnie wielka. Postawa apollińska sprawia jednak, że rzeczywistość wydaje się nam piękniejsza i pozwala cieszyć się naszym skończonym życiem na tym świecie. Chociaż tragedia grecka przypominała o grozie bezsensowności ludzkiego istnienia to jednak proponowała sposoby radzenia sobie z nią. Według Nietzsche'go tragedia przejawia swoja wielkość przez jednoczesne pobudzanie w widzu postawy Dionizyjskiej i Apollinskiej. Wzmacniała w człowieku poczucie, że mimo wszystko można podziwiać piękno życia, zaś nasze prawdziwe istnienie to nie tylko jednostkowe życie, ale nasze uczestnictwo w teatrze życia i historii. Nietzsche zdecydowanie wolał takie rozwiązanie problemu zła niż judeochrześcijańskie, pojmowane w kategoriach grzechu i zbawienia. Nietzsche podziwiał starożytnych Greków za ich poglądy etyczne, kładące nacisk na kształtowanie osobistej doskonałości i szlachetności każdego człowieka w obliczu przeznaczenia. Gardził judeochrześcijańską obsesją winy i grzechu, stawiającą za wzór człowieka dobrotliwego i miernego. Odrzucał chrześcijański światopogląd mówiący, że życie po śmierci jest ważniejsze od doczesnego. Według chrześcijańskiej moralności człowiek nie robiący absolutnie nic ze swoim życiem, unikający grzechu zasługuje na zbawienie, zaś człowiek twórczy, poszukujący może zostać potępiony za swoją odmienność od ogółu i uznany za „nienormalnego”. Nietzsche ostrzega, że ten światopogląd jest wsteczny i może doprowadzić lub może już doprowadził do upadku rasy ludzkiej. Według niego wszystkie zakazy etyki chrześcijańskiej są sposobami zrównania słabych i miernych z utalentowanymi i mocniejszymi duchem, stawianymi w gorszej sytuacji. Zdaniem Nietzsche'go, miłość nieprzyjaciół jest podłym i obłudnym szantażem, którego próbują tchórze i słabeusze wobec mocniejszych od siebie U żadnego filozofa oprócz Nietzsche'go nie przejawia się z taką siła nowa fizyka energii. Ujawniała się ona nie tylko w energicznym stylu pisania, ale również w ujęciu ludzkiej natury. Nietzsche miał dość tradycyjnego nacisku na „spokój umysłu”. Według niego ideały muszą być pełne energii i twórcze. Twierdził podobnie jak Schopenhauer, że istoty ludzkie oraz inne stworzenia w przyrodzie są zasadniczo popędliwe. Jednak rozwija te stwierdzenie, mówiąc, że „jesteśmy wolą mocy”; popychani przez pragnienie utrzymania i rozwijania naszej siły, żywotności, przewagi i panowania nad innymi. Wola mocy jest wspólna wszystkiemu, co żywe, to energia życiowa stanowiąca przyczynę wszelkich działań, zarówno w sferze świadomej aktywności ludzkiej jak i sferze czynników instynktownych. Niezwykle ważną właściwością woli mocy jest jej stopniowalność. Na podstawie natężenia woli mocy Nietzsche wyróżnia dwa rodzaje aktywności. Jedna to działalność reaktywna, polegająca na przystosowaniu się do zastanych okoliczności. Drugi rodzaj aktywności to działalność spontaniczna; wprowadzająca nowe elementy, bezkompromisowa i nie licząca się z żadnymi względami twórczość. Nietzsche ceni ją szczególnie widząc w niej wysokie napięcie energii i woli mocy. Nietzsche swoja filozofią zamyka drogę do poznania świata transcendentalnego, negując w ogóle możliwość istnienia takiego świata. Krytykuje tradycję judeochrześcijańską, uznającą, że istnieje gdzieś poza światem doczesnym dobrotliwe, wszechmogące bóstwo. Nietzsche nawołuje do ponownego zwrócenia ludzkiej energii ku obecnemu życiu. Proponuje odrodzenie starożytnej idei wiecznego powrotu, głoszącej, że czas powtarza się cyklicznie. W tej koncepcji życie, obecne życie, jest jedyną rzeczą, która się liczy. Szczególna w nietzscheańskiej filozofii jest koncepcja prawdy. Nietzsche twierdzi, że koncepcje, które uznajemy za prawdę są tylko przekonaniami, być może fałszywymi. Filozof opowiada się za pojęciem „perspektywizmu”, koncepcją zakładającą, że nasze wszystkie prawdy zależne są od kontekstu historycznego i indywidualnego, przed którymi nie możemy uciec. Filozofia Fryderyka Nietzsche dla ludzi wychowanych w tradycji judeochrześcijańskiej jest zasadniczo nie do przyjęcia. Może wydawać się, że jest nowatorska, lecz jest tylko powrotem do tego, co było na początku historii myśli ludzkiej. Nie ma w niej nic takiego, czego nie byłoby w moralności, etyce i podejściu do świata i życia starożytnych ludów aryjskich, a przede wszystkim starożytnych Greków. NIHILIZM- odrzucanie, negowanie, relatywizacja wszelkich przyjętych wartości, norm, zasad, praw życia zbiorowego i indywidualnego; sceptycyzm absolutny; nihilistami nazywał św. Augustyn tych, którzy w nic nie wierzą; w XIX w. imieniem tym określano ludzi, którzy odrzucają wszelkie powszechnie głoszone wartości i schematy postępowania. Nietzsche nie chciał być nauczycielem, twórcą kolejnego systemu. Jego zdaniem, każda prawda, wyłożona w "niepodważalnej" teorii, jest tak samo podejrzana jak kłamstwo. Głosił krytykę racjonalizmu, ponieważ uważał, iż jest tworem sztucznym, zniewalającym ludzi. Chwalił życie i to wszystko, co jest celem i zadaniem, a nie to, co przeszłe i dokonane. TAKO RZECZE ZARATUSTRA (fragment) (...) Gdy Zaratustra zaszedł do najbliższego miasta, (...), znalazł tam wiele ludu, zgromadzonego na rynku, gdyż było obwieszczone, że linoskok da widowisko. I Zaratustra tak rzekł do ludu; - Ja was nauczę nadczłowieka! Człowiek jest czymś, co pokonane być powinno. Cóżeście uczynili, aby go pokonać? Wszystkie istoty stworzyły coś ponad siebie; chcecież być odpływem tej wielkiej fali i raczej do zwierzęcia powrócić, niźli człowieka pokonać? Czymże jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem i sromem bolesnym. I tymże powinien być człowiek dla nadczłowieka: pośmiewiskiem i wstydem bolesnym. (...) Patrzcie, ja wam wskazuję nadczłowieka. Nadczłowiek jest treścią ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowiek niech będzie ziemi treścią! Zaklinam was, bracia, pozostańcie wierni ziemi i nie wierzcie tym,co wam o nadziemskich mówią nadziejach! Truciciele to są, wiedni czy nieświadomi! Wzgardziciele to ciała, wymierający i sami zatruci, którymi ziemia się umęczyła; obyż się prędzej wynieśli! Niegdyś to bluźnierstwo Bogu największym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim zmarli i ci bluźniercy. (...) Po czym rzekł tymi słowy: Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem- liną nad przepaścią. Niebezpieczne to przejście, niebezpieczne podróże, niebezpieczne wstecz spoglądanie, niebezpieczne trwożne zachwianie i zatrzymywanie się. Oto, co wielkim jest w człowieku, iż jest on mostem, a nie celem; oto, co w człowieku jest umiłowania godne, że jest on przejściem i zanikiem.(...) Gilles Deleuze, Nietzsche i filozofia, tłum. Bogdan Banasiak, Wydawnictwo SPACJA, Wydawnictwo PAVO, Warszawa 1993, ss. 220 Każda próba zrozumienia a tym bardziej realizacji przesłania zawartego w filozofii Friedricha Nietzschego jest, paradoksalnie, swoistym sprzeniewierzeniem się jednej z centralnych jego idei, mianowicie krytyce tzw. zmysłu historycznego. Niewielu jest przecież myślicieli, którzy by z podobną Nietzschemu mocą usiłowali wykorzenić z ludzkiego umysłu - jako rzekomy przejaw słabości i bierności - kult przeszłości (tradycji). Pamięć przeszłości jest przecież - zdaniem Nietzschego - śmiercią ludzkiej wolności. Wracając do tego, co minione, człowiek staje się bowiem jedynie biernym naśladowcą, nie zaś rzeczywistym twórcą. Wydaje się oczywiste, że groźba ta w równym stopniu dotyczy tych, którzy próbują podążać śladami myśli samego Nietzschego. Lektura jego pism odsłania zresztą wiele innych i może bardziej jeszcze zasadniczych paradoksów, których nie ma potrzeby wyliczać. Związane to jest również z rozmaitymi kontekstami jego filozofii, w tym zwłaszcza - psychologicznymi i ideologicznymi. Takie jednak przesadnie "kontekstowe" odczytanie Nietzschego byłoby błędne. Kluczem wszak do jego filozofii zdaje się być to, co można określić mianem osobistego doświadczenia losu (przy całej wieloznaczności proponowanej formuły). Filozofia Nietzschego to przecież filozofia bólu istnienia, zarazem jednak - co podkreśla Deleuze - filozofia afirmacji i ugruntowania wolności. W przypadku Nietzschego, jak pisze tłumacz recenzowanej książki Bogdan Banasiak, pisany tekst i żywa egzystencja są nierozdzielne i wzajemnie bez siebie niezrozumiałe. Więcej nawet, jak pisał Georges Bataille, filozofia Nietzschego w oderwaniu od jego egzystencji jest jedynie labiryntem sprzeczności. Z tej racji spuścizna Nietzschego nie toleruje neutralności, braku zdecydowanego i jednoznacznego opowiedzenia się za lub przeciw jej przesłaniu. Obojętnym Nietzsche "zamiera na ustach". Tym samym, jak pisał cytowany przez Banasiaka Bataille, zrozumieć Nietzschego to "oddać się takiemu samemu doświadczeniu, takiemu samemu pomieszaniu co on" (s. 212). Zarazem jednak opowiedzieć się za Nietzschem to wyruszyć na bezdroża walki, która musi przynieść klęskę. Ten bowiem w istocie heroiczny światopogląd nie wydaje się skrojony na miarę człowieka. Dla Nietzschego stwierdzenie to byłoby dowodem słabości i niedojrzałości; taki osąd nie może jednak usunąć dręczącego pytania, czy idee Nietzschego nie wyrastają w rzeczywistości z nadmiernych roszczeń i pretensji człowieka. Z drugiej strony, czyż nie jest prawdą, że, opowiadając się za Nietzschem, można być jedynie biernym naśladowcą? Z kolei odrzucając go i potępiając, traci się niepowtarzalną szansę wejrzenia w głąb człowieka, w ciemne zakamarki jego istoty. Mimo tych dylematów Nietzsche nie przestaje ekscytować i fascynować kolejnych pokoleń, z których każde tworzy sobie specyficzny i własny jego obraz. Wśród rozlicznych interpretacji jego myśli funkcjonuje wiele stereotypów, które nakazują traktować Nietzschego jako krytyka współczesnej mu kultury, amoralistę, bezbożnika czy wręcz rasistę i (pośmiertnie) ideologa faszyzmu. Stereotypy te, na szczęście coraz rzadsze, nie pozwalają dostrzec istoty podjętych przez niego problemów, przesłaniając je emocjonalnymi uprzedzeniami. Książka Deleuze`a, całkowicie wolna od takich uprzedzeń, stanowi próbę ukazania spójności i jedności systemu Nietzschego. Jednym z filarów tego systemu jest, zdaniem Deleuze`a, problem sensu istnienia. Tym samym Nietzsche jawi się tutaj (podobnie zresztą, jak w interpretacjach Heideggera czy Jaspersa) jako filozof pytający o warunki i sens bytu oraz stawania się, więcej - o możliwość afirmacji istnienia. Mimo iż Nietzsche stawia pytanie o sens istnienia, nie buduje bynajmniej metafizyki w tradycyjnym (Arystotelesowskim czy Heglowskim) sensie. Nie poszukuje koniecznościowej wiedzy na temat istoty i struktury bytu, lecz odpowiedzi na pytanie, czy istnienie ma (a nawet - czy może mieć) jakikolwiek sens, czy też jest, w sensie dosłownym, absurdalne. Pytanie zresztą o sens istnienia, jeśli pominąć zewnętrzne różnice dyskursów (od Jaspersa po Quine`a), wydaje się zasadniczym i centralnym tematem filozofii, wyraża bowiem dramatyczny problem Leibniza (współcześnie przypomniany wyraźnie przez Heideggera): dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Inaczej mówiąc, jak jest w ogóle cokolwiek możliwe i jaki może być sens tego, co jest? Dla Nietzschego bowiem, jak podkreśla Deleuze, wszelkie pytania istotowe ("co to jest?") są w rzeczywistości pytaniami aksjologicznymi i zrelatywizowanymi do podmiotu ("jaka jest wartość tego dla mnie?"). Dzięki tej między innymi aksjologicznej perspektywie, Nietzschego filozofia woli może zostać uznana za przekroczenie tradycyjnej matafizyki. Problem istnienia, jego sensowności lub absurdalności, może w pełni odsłonić się człowiekowi jedynie (a przynajmniej - najbardziej jasno) przez pryzmat pojęcia (a nawet - gdyby było człowiekowi dostępne - doświadczenia) nicości. Filozofia Nietzschego tak radykalnych wglądów nie jest w stanie dostarczyć, ukazuje jednak problem istnienia w perspektywie nieobecności Boga. W myśl bowiem wywodów Nietzschego w tradycyjnej metafizyce ostatecznym (i często jedynym) gwarantem i warunkiem sensowności istnienia był Bóg rozumiany bądź to jako absolut podtrzymujący świat w istnieniu, bądź nawet - jako odkupiciel bytu. Takie myślenie jednak, określane przez Nietzschego i Deleuze`a jako "bogobojne", zakłada w istocie, że istnienie wymaga usprawiedliwienia z racji jego kruchości, ułomności czy nawet grzeszności. Tymczasem istnienie (co miał według Nietzschego odkryć mitologiczny Dionizos) jest zupełnie niewinne i nie wymaga żadnego usprawiedliwienia czy oczyszczenia. Jego sens i wewnętrzna prawda odsłaniać się mają w działaniu, w kreacji wartości, jak powiedziałby Sartre. Można powiedzieć więcej: to nie Bóg, lecz wprost Jego nieobecność, Jego śmierć, otwiera możliwość nadania istnieniu sensu. Jedynym jego źródłem ma (i może) być człowiek. Bóg musi więc umrzeć nie tylko po to, by człowiek mógł zmartwychwstać, lecz również i po to, by istnienie nie okazało się ostatecznie całkowitym absurdem. Kreacja sensu zakłada jednak sztukę interpretacji i oceny, którą - w myśl koncepcji Nietzschego - ma być filozofia. Będąc radykalną krytyką, filozofia ze swej istoty musi być pluralistyczna, prezentując wielość różnorodnych punktów widzenia. Nietzsche bowiem, jak pisze Deleuze, nie wierzy w "wielkie zdarzenia" czy "ostateczne prawdy". "Nie ma żadnego zdarzenia, zjawiska, słowa ani myśli, których sens nie byłby wieloraki" (s. 8). O stopniu dojrzałości i ważności filozofii decyduje między innymi właśnie zdolność ujmowania tej różnorodności i wielości. Będąc krytyką, burząc mity i przesądy, tworząc nowe wartości, filozofia ma ostatecznie - jak ujmuje to Deleuze - czynić ludzi ludźmi. Filozof urasta tym samym do rangi "najwyższego prawodawcy". Filozofia "przewartościowania wartości", filozofia woli jest wezwaniem do czynu, jest próbą budowania od podstaw nowego świata, świata, w którym Bóg umarł na zawsze. Tym samym jednak nie jest przedsięwzięciem, które burzy i niszczy, lecz które buduje i tworzy. Jest nie tyle zabójstwem Boga, ile wznoszeniem nowego świata na Jego mogile. Kto w takim razie jest ostatecznie odpowiedzialny za śmierć Boga? Kto jest - pyta Nietzsche - owym bogobójcą? Kto tej śmierci oczekiwał i pragnął? Odpowiedź Nietzschego jest prosta - zabójcą Boga jest człowiek resentymentu, a więc ten, który, jako niezdolny do życia w wolności, jest istotą wyłącznie reaktywną i bierną; więcej, ten, którego jedynym celem nie jest budować, lecz niszczyć, nie tworzyć, lecz unicestwiać wszelkie wartości i sens; ten wreszcie, którego naczelną zasadą jest "ty jesteś niegodny, więc ja jestem dobry". Bóg nie został więc zamordowany przez wielkich, lecz przez tych, którzy nie potrafili znieść rzeczywistej wielkości drugiego. Więcej może, którzy nie potrafili znieść obecności absolutnego świadka. Wszak Bóg to Ten, który widzi bardziej niż człowiek i który - jak pokazywał kardynał Newman - osądza w sumieniu, a nawet - jak przekonywał Sartre - uprzedmiotawia swoim absolutnym spojrzeniem. Nie jest świadkiem, który wspiera i pomaga rozumieć (jak chciał Marcel), lecz świadkiem, który zagraża czy wręcz unicestwia. Tym samym jednak śmierć Boga staje się wydarzeniem - aż do tragizmu - banalnym. Jak w wierszu Stygnący Bóg współczesnego poety szwedzkiego Karla Vennberga: Bóg jest jak schody z czerwonej cegły. Zużywamy go zanim naprawdę go potrzebujemy. Potem ledwie pamiętamy kolor materiał drzwi - otwarte lub zamknięte - do których nie możemy się dostać. (przeł. Z. Wawrzyniak) Mimo banalności wydarzenia, słowa "Bóg umarł" nie oznaczają zwykłej, obojętnej informacji, lecz stanowią wyraz dramatycznego wołania przerażonego swoją samotnością i ciężarem odpowiedzialności człowieka. Ten, kto obwieszcza śmierć Boga, nie głosi przecież Dobrej, lecz Złą Nowinę. Nie głosi triumfu, lecz raczej klęskę i niepewność przyszłości. Śmierć Boga zrzuca wszak na człowieka ciężar wolności. A wolność zdaje się być tym darem, który przyjąć najtrudniej. Nie udźwignie jej człowiek resentymentu, zabójca Boga. Udźwignąć ją może tylko nadczłowiek afirmujący istnienie. Tylko on potrafi zresztą dostrzec znaczenie tego wydarzenia, bo tylko on naprawdę wie, co to znaczy żyć w obliczu Nieobecności. Na jego też barkach spoczywa zbudowanie nowego świata. Zabójca Boga, człowiek resentymentu bowiem budować nie potrafi. Śmierć Boga, jak zresztą wszelkie zdarzenia, może posiadać (i rzeczywiście posiada) tyle znaczeń, ilu jest ludzi. Jednym z podstawowych jest na pewno doświadczenie niepokojącego milczenia Boga, zobrazowane choćby w wierszu Federico Garcii Lorki Prolog: Odpowiedz, Panie, Boże mój! Czy nie dociera nasze cierpienie do Twych uszu? Czy nie prawiły bluźnierstw wieże Babel ceglane, żeby Cię zranić, czy też Ty lubisz krzyki? Tyś głuchy? Tyś ślepy? Lub możeś zezowaty duchem i widzisz ludzką duszę w odwróconych barwach? (przeł. Zofia Szleyen) Dla Nietzschego jednak ta śmierć jest ostateczna i nieodwołalna. Tym samym jednak nieobecność Boga staje się przeczuciem (a może nawet "dotknięciem") nicości, której przeciwstawić można jedynie heroiczną wolność i kreację wartości. Prawdziwy przy tym sens można urzeczywistnić tylko wybierając to, co godne wieczności, wiecznego trwania. Wszystko, co jednorazowe, ulotne i chwilowe - godne jest pogardy. Wszak pisał Nietzsche: "Jeśli we wszystkim, co chcesz uczynić, zaczynasz od postawienia sobie pytania: czy na pewno chcę to uczynić nieskończoną ilość razy, będzie to dla ciebie najpewniejszy środek ciężkości" (s. 74). Ostatecznie więc, jak pisze Deleuze, to myśl o wiecznym powrocie selekcjonuje ludzkie chcenie i nadaje mu wymiar pełni. W każdym bowiem ludzkim dążeniu, w każdym czynie, zawarte jest - choćby nieświadomie - pragnienie wieczności, absolutu. Taki świat, w którym Bóg jest nieobecny a człowiek skazany został na nieustanne nadawanie sensu wszelkiemu istnieniu, można zasadnie określić mianem świata tragicznego. Istotą tej tragiczności jest, jak pisze Deleuze, "wieloraka czy pluralistyczna afirmacja" (s. 21). Afirmacja istnienia, afirmacja życia czy po prostu amor fati. Z tej racji nie jest myślicielem tragicznym Sokrates, który - zdaniem Nietzschego - osądza życie przez pryzmat idei, próbując je teoretycznie usprawiedliwić. Do miana myśliciela tragicznego mógłby jednak pretendować Heraklit, który nie dostrzega w istnieniu żadnej winy i afirmuje wszelkie stawanie się, wojnę wszechrzeczy. Prawdziwie tragicznym jest jednak mityczny Dionizos, afirmujący wszystko, cokolwiek się zdarza, nawet najbardziej okrutne i bolesne cierpienie. Wszak, jak pisał Deleuze: "Tragiczność jest afirmacją, bo afirmacja afirmuje przypadek, a w przypadku konieczność, bo afirmuje stawanie się, a w stawaniu byt, bo afirmuje wielość, a w wielości jedno. Tragiczność jest rzutem kości" (s. 42). Nie człowiek jest oczywiście tym, który rzuca. Przed nim stoi tylko jedno zadanie - ocalić siebie, swoją wolność. Wszak, jak pisał w Spowiedzi rewolucjonisty Józef Tischner: "Jedynym sposobem przezwyciężenia tragedii jest budowanie na niej własnego człowieczeństwa." Pomimo całego szacunku należnego myśli Nietzschego, przede wszystkim szacunku dla jej odwagi i bezkompromisowości, trudno w niej dopatrzeć się odpowiedzi czy rozwiązań postawionych problemów. Nie jest to zresztą filozofia rozstrzygnięć, raczej filozofia pytań i dręczącego niepokoju. Tego niepokoju, który bliski jest każdemu, nawet temu, kto nie ma odwagi głosu tego niepokoju - wysłuchać. Ukazując ruiny świata, ukazując nieobecność Boga, filozofia Nietzschego zmusza do pytania - jakie są warunki ponownej Jego obecności? Jakie są możliwości Bożego zmartwychwstania? Filozofia ta zarazem przestrzega przed tworzeniem iluzji obecności i namiastkami sensu, przed kultem bożków. Możliwe, że sama nie jest przy tym wolna od wskrzeszania nowych - choćby nadczłowieka czy idei życia; mimo to jednak, u swoich źródeł, u fundamentów, stawia przed człowiekiem alternatywę ostateczną: pełnia albo pustka, Bóg albo Szatan, światłość albo mrok. W tym sensie jest jedną z najbardziej radykalnych filozofii sumienia, filozofii przebudzenia. Wszak sumienie budzi nie ten tylko, kto zachowuje przykazania, lecz i ten, kto z dna swojej rozpaczy staje się bluźniercą i bogobójcą. Niejeden wszakże fałszywy bóg musi umrzeć, by narodzić się mógł - Prawdziwy. Jego zdaniem, pierwotną zasadą egzystencjalną jest "wola mocy": "Przede mną bolesne, budzące grozę widowisko: ściągnąłem oto kurtynę zasłaniającą deprawację człowieka. Słowo to, w moich ustach, nie może jednego przynajmniej budzić podejrzenia: że zawiera moralne oskarżenie ludzkości. Ma ono sens- to chciałbym raz jeszcze podkreślić- wolny od moralizatorstwa: i to do tego stopnia, że ową deprawację najsilniej odczuwam właśnie tam, gdzie dotychczas najbardziej świadomie aspirowano do "cnoty" i "boskości". Rozumiem deprawację, jak można się domyślić, jako decadecadence: twierdzę oto, że wszystkie wartości, w których ludzkość sumuje obecnie swoje pragnienia, są warościami dekadencji. Zdeprawowanym nazywam zwierzę, gatnek, indywiduum, jeśli zatraca swoje instynkty, jeśli wybiera, jeśli daje pierwszeństwo temu, co jest dlań niekorzystne. Historia "wyższych uczuć", "ideałów ludzkości" [...] mogłaby niemal stanowić zarazem wyjaśnienie tego, dlaczego człowiek jest tak zdeprawowany. Samo życie uważam za instynkt wzrostu, trwania, gromadzenia energii, mocy: gdzie nie ma woli mocy, jest upadek. Twierdzę, że wszystkim najwyższym wartościom ludzkości brakuje tej woli- że pod najświętszymi imionami obejmują wartości schyłkowe, wartości nihilistyczne." 1