Wojciech Jóźwiak "Cykl Saturna" Wstęp      Zapewne od początku istnienia rozumnej ludzkiej rasy nieznajomość przyszłości budziła sprzeciw i powodowała wysiłki, aby jakoś przebić się przez mur niewiedzy, oddzielający nas od tego, co nastąpi. To zadanie, aby umieć przewidywać przyszłość, jest również głównym zamiarem astrologii. Nie potrafimy powiedzieć, ile wieków (lub tysiącleci) trwają już wysiłki astrologów jest to w każdym razie czas niemal tak długi, jak istnienie cywilizacji ale mimo tego ogromnego czasu gromadzenia (a także rozpraszania) doświadczeń, owo sztandarowe zadanie jest stale odległe niby horyzont goniony przez wędrowca. Okazało się przy tym, że astrologiczne narzędzie, ostrzone z zamiarem przewidywania przyszłości, bardziej sprawdza się w odpowiadaniu na pytania stojące nieco z boku w stosunku do tamtego głównego celu: oto z horoskopu można nader sprawnie określić charakter człowieka, jego temperament, upodobania, specyficzne zalety i słabości, role społeczne, które go pociągają, jakość jego stosunków z ludźmi, neurotyczne błędne koła, które mu grożą itd itd. Tak więc względnie łatwo jest określić portret człowieka, trudniej jego ścieżkę, tzn. środowisko i role społeczne, do których lgnie; najtrudniejszym zaś zadaniem pozostaje stale trzeci poziom orzekania: czasowy rozkład życia, którego część, odnosząca się do czasu przyszłego, jest upragnioną astrologiczną prognozą.      Gdy podchodzimy do zagadnienia prognozy (czy raczej, jak się powiedziało, rozkładu czasowego), natrafiamy na problem dominanty. Aby wyjaśnić, czym jest dominanta, odwołam się do analogii z horoskopowym określaniem portretu. Materiałem, na podstawie którego określamy charakter człowieka, jest nieskończone niemal mnóstwo szczegółowych wskaźników: pozycje planet w znakach, a także w domach, ich wzajemne relacje poprzez aspekty, ale także i poprzez władztwa; często trzeba spojrzeć na mniejsze aspekty (pięcio, siedmio, ale też i dziewięciokrotne), a może i na punkty arabskie ... To są jednak tylko szczegóły i poprawki, w których astrolog nie gubi się, ponieważ ma oparcie w dominancie horoskopu, która wyznacza bazę i nakłada ramy na ruch wyobraźni. Dominanta w największym uproszczeniu, to trzy znaki zodiaku (te, w których przebywają Słońce, Księżyc i ascendent), oraz planety w pobliżu osi horoskopu (osie to dwie linie: linia horyzontu ascendentdescendent, i linia lokalnego południka: imum coelimedium coeli).      Podobnie jest w przypadku prognozy. Astrologiczny arsenał podsuwa nam wielość technik predykcyjnych, z których najpowszechniej stosowane są trzy: tranzyty, czyli aspekty (okrągłe kąty) tworzone przez planety w bieżącym czasie do planet horoskopu urodzeniowego; dalej progresje prymarne, w których modelem dla czasu życia człowieka jest czas pierwszej doby po urodzeniu, przeliczany w stosunku 4 minuty na rok; oraz progresje sekundarne, gdzie również czas po urodzeniu jest modelem dla czasu realnego, ale w innym stosunku, jeden dzień na rok. Wszystkie te metody mają wspólną cechę, którą można nazwać punktowym działaniem: każdy tranzyt lub progresja to przejście punktu przez punkt, które trwa krótko, a poszczególne takie momenty nie wiążą się ze sobą w jakąś logiczną całość wyższego rzędu. Obrazem wynikającym z tranzytów i progresji jest mozaika punktów, a nie ciągły proces poddany ogólniejszej logice.      Pewne doświadczenie, jakie uzyskałem w trakcie mojej praktyki, pozwala mi polecać metodę, która koordynuje astrologiczny obraz czasu i dla prognozy pełni rolę dominanty. Jest to metoda oparta na cyklach powolnych planet, z których najważniejszy jest Saturn. Okres obiegu Saturna wokół Słońca trwa 29 lat, 5 miesięcy i 14 dni. Średnio w tym samym czasie również Saturn widziany z Ziemi obiega całą ekliptykę, wracając w horoskopie do swojej pozycji urodzeniowej. Pewne znaczenie może mieć fakt, że 29 lat kojarzy się z czasem osiągania dojrzałości przez człowieka. Cykl, o którym tu mowa, wynika z ruchu Saturna na tle osi horoskopu urodzeniowego. Pozioma oś (ascendentdescendent) dzieli koło ekliptyki na część górną (widoczną w momencie urodzenia) i część dolną, schowaną pod horyzontem. Dodana oś pionowa (imum coeli medium coeli) wprowadza dalszy podział ekliptyki na cztery ćwiartki, które ponumerujemy w kierunku ruchu ciał niebieskich (przeciwnie niż wskazówki zegara). Od ascendentu do imum coeli jest ćwiartka pierwsza, od imum coeli do descendentu druga, od descendentu do medium coeli trzecia, od medium coeli do ascendentu czwarta. Ćwiartki te mają różną długość (co zależy od momentu urodzenia), wahając się od horoskopu do horoskopu wokół kąta prostego (90 stopni). Ruch Saturna poprzez te ćwiartki wyznacza zasadniczy rytm przemian w ludzkim życiu, który można śmiało porównać z cyklem koniunkturalnym we wczesnym kapitalizmie. Ćwiartki pierwsza i trzecia są negatywne, co znaczy, że gdy Saturn w nich przebywa, w życiu przeważają negatywne doświadczenia, a ogólny poziom możliwości człowieka jest niski. Ćwiartki druga i czwarta są pozytywne, co oznacza z kolei wysoki poziom sił i przewagę pozytywnych doświadczeń. Ponieważ średnio Saturn przebywa około 7 lat w jednej ćwiartce, zgodna z jego cyklem jest wróżba Józefa dla faraona o siedmiu latach tłustych i siedmiu chudych.      W trakcie badań nad tym cyklem zwróciłem uwagę również na momenty przesileń pośrodku każdej ćwiartki cyklu, co kazało mi wyróżnić punkty leżące w horoskopie dokładnie w połowie drogi między ascendentem a imum coeli, imum coeli a descendentem i tak dalej. Te cztery punkty międzyosiowe wprowadzają kolejny, trzeci już podział ekliptyki, tym razem na osiem ósmych części, a pobyt Saturna w tych częściach i jego przechodzenie przez ich granice nadaje dodatkową strukturę jego cyklowi. Ta ośmiodzielna struktura może wydawać się obca wielu astrologom, przywiązanym do podziałów na dwanaście tyle, ile jest znaków zodiaku i domów horoskopowych. Cóż, trudno, radziłbym czytać ten artykuł bez uprzedzeń i odłożyć na razie na stronę reguły w rodzaju ...jeżeli Saturn przebywa w domu drugim, krystalizacji i umocnieniu podlegają sprawy finansowe urodzonego... Wprowadzone tutaj cztery punkty międzyosiowe należałoby zaznaczyć jakimiś nazwami, i to w taki sposób, aby nowa nazwa, jeżeli już nie może oddawać sensu, to przynajmniej nie naruszała sensu tego, co nazywa. Proponuję cztery kolory brydżowe: na dwusiecznej pierwszej ćwiartki, pośrodku między ascendentem a imum coeli będzie punkt trefl, w odpowiednim miejscu drugiej ćwiartki punkt karo, w ćwiartce trzeciej punkt pik, w czwartej punkt kier. W ćwiartkach negatywnych mamy więc karty czarne, w pozytywnych czerwone. W tym miejscu warto przypomnieć, że brydżowe piki to w talii tarota miecze, kiery odpowiadają pucharom, trefle kijom, a kara monetom. Być może wprowadzone tu oznakowanie punktów międzyosiowych nie jest czystą umową. Po przejściu ascendentu      Mamy zakorzeniony nawyk myślenia liniowego. Jeżeli coś rośnie, wydaje nam się, że będzie rosło stale. Jeżeli coś się rozpada, również to wydaje się nam stałym procesem; działa nawyk przedłużania w przyszłość obecnych tendencji. Rozważmy położenie człowieka w czasie, gdy Saturn zbliża się do zejścia pod urodzeniowy ascendent. Bezpośrednią przeszłością jest dla niego siedem (średnio) lat względnie wysokiej koniunktury, typowej dla ćwiartki czwartej. Siedem lat w życiu człowieka to ogromna epoka wystarczająca, by mocno zatarły się w pamięci jego doświadczenia z czasów wcześniejszych; tak więc ostatnie lata pomyślności wydają mu się całym niemal jego życiem i, co więcej, trwałą tendencją. Wrażenie to jest tym silniejsze, że w okresie przejścia Saturna przez czwartą ćwiartkę człowiek jest (lub, lepiej mówiąc, stopniowo uczy się być) pewny siebie, ufny we własne siły, samodzielny; przyzwyczaja się też do myśli, że swoje sukcesy zawdzięcza sobie samemu i może na sobie polegać. Wydaje mu się więc, że oto jego wysiłki owocują proporcjonalnymi wynikami, że dostaje to, co sam uzyskał i wypracował, a że zawdzięcza to przede wszystkim sobie i swoim talentom, więc nie widzi powodu, aby w przyszłości miało być inaczej. Z racjonalnego punktu widzenia przyszłość wydaje się bezpieczna. Jednakże pod koniec czwartej ćwiartki cyklu Saturna gdy planeta zbliża się do ascendentu pojawiają się ukryte przejawy słabnięcia, jakby działał podświadomy lęk przed ubywaniem energii. Reakcją na to, w omawianym czasie, jest wielka potrzeba utrwalenia, przypieczętowania, ?zatrzymania? osiągniętego stanu, co czyni się zazwyczaj przy pomocy środków formalnych i prawnych: urzędowych decyzji, umów i sakramentów. Prosperujący, ale nieformalny interes zostaje zalegalizowany jako przedsiębiorstwo; związek erotyczny zostaje sformalizowany poprzez zawarcie małżeństwa, praktyka religijna zostaje ujęta w formalne ramy ślubowań zakonnych. Zdumiewa mnie za każdym razem, gdy pytam o daty z życia klientów, do jakiego stopnia ludzie potrafią być punktualni i zdążyć np. z małżeństwem dokładnie na dzień przejścia Saturna przez swój urodzeniowy ascendent! Z drugiej strony ta punktualność dostarcza potężnego narzędzia do rektyfikacji horoskopów: pozycja Saturna w momencie zatwierdzenia decyzji z rodzaju wymienionych z dużym prawdopodobieństwem wskazuje na nieznane, z powodu braku zapisu godziny urodzenia, miejsce położenia osi horoskopu; dotyczy to także pozostałych osi, nie tylko ascendentu.      Przy przejściu Saturna przez ascendent (czyli zejścia pod urodzeniowy horyzont na wschodzie) obserwuje się też zjawisko, które można nazwać iskrzeniem. Wiadomo, że gdy wyciąga się z kontaktu przewód urządzenia elektrycznego (radia, grzejnika itp.), pojawia się iskra w miejscu przerwania połączenia. Dzieje się tak, ponieważ energia zmagazynowana w polu magnetycznym uzwojeń zostaje w momencie przerwania obwodu uwolniona i pobudza ładunek elektryczny do ruchu. Ale trwa to tylko przez chwilę: rezerwa energii szybko zanika. Analogia jest niemal wierna: jest tak, jakby poprzez położenie bieżącego Saturna w poszczególnych ćwiartkach horoskopu człowiek był podłączony do zasilania pewną energią psychiczną. W momencie zejścia Saturna pod horyzont owo zasilanie zostaje przerwane (a ściślej, przestawione na inny rodzaj energii) i w tym momencie człowiek rzuca na szalę swoje rezerwy. Wynikiem jest zryw porywanie się na ambitne zamierzenia, odkładane dotąd z różnych powodów. Człowiek wchodzi w stan nadaktywności, mobilizacji, pod wewnętrznym przymusem działa z rozmachem, ale i w pośpiechu jakby to była ostatnia szansa, ostatnia już w życiu okazja; przyświeca hasło za wszelką cenę. Pierwsze nieudanie, porażka, rozpoczyna okres siedmiu lat chudych. Z początku nie jest jeszcze najgorzej: posunięcia prawne i urzędowe, dokonane pod koniec minionego okresu dają zabezpieczenie i poczucie względnego bezpieczeństwa. Wydaje się, że jedno niepowodzenie nie jest jeszcze dowodem osłabienia: ostatecznie zawsze mogą się zdarzyć przykrości. Teraz jednak jednocześnie następują negatywne zmiany o charakterze zarówno zewnętrznym jak i wewnętrznym. Z zewnątrz odzywają się teraz wszystkie zaniedbania i błędy z przeszłości, które nie upominały się o swego sprawcę, dopóki był na fali koniunktury, teraz zaś trzeba spłacać dawne długi. Co do zjawisk wewnętrznych, to sam człowiek jest teraz psychicznie słabszy, wobec czego woli sprawdzone rozwiązania, staje się bardziej konserwatywny, mierzy do celów obliczonych poniżej własnych dotychczasowych możliwości. Pierwszy rok można żyć z zapasów uzbieranych wcześniej (zapasy te rozumiem w najszerszym sensie: wszelkich ekwiwalentów energii, nie tylko pieniędzy), ale w końcu przychodzi moment, kiedy trzeba poważnie zastanowić się, jak przestawić życie na nową, niższą dynamikę.      Pierwszą jedną ósmą cyklu Saturna, od ascendentu do punktu trefl, można porównać do stopniowego obsuwania się po stoku ruchomego piasku. Wpadłem do dołu i nie mogę się wydostać trudno, ale jednak zatrzymałem się i stoję na wąskiej półce, i zapewne uda mi się na niej jakoś urządzić. Ale nawet to okazuje się niepewne i chwilowe: zaraz ziemia obsuwa się głębiej nowe zatrzymanie nowa próba urządzenia swojej normalności na tym niższym poziomie i dalej w dół... Często postrzegane jest to wręcz jako cofanie się w rozwoju.      Około przejścia Saturna przez pierwszy punkt międzyosiowy (punkt trefl), następuje trwała stabilizacja na niskim poziomie. Następują wydarzenia, które zmuszają przyjąć do wiadomości, że ów proces zjazdu w dół obiektywnie nastąpił i nie da się już go ani odtłumaczyć ani odwrócić. Często tranzyt Saturna przez punkt trefl (jeżeli jeszcze pomogą w tym inne negatywne wskażniki horoskopowe) przejawia się spektakularnymi niepowodzeniami.      Środek pierwszej ćwiartki cyklu Saturna ma jeszcze jeden charakterystyczny objaw: jest to dążenie do izolowania się, odejścia od czynnego życia, odosobnienia, ucieczki, odejścia na ubocze, wyjazdu na wieś albo w Bieszczady. Niekiedy pomaga w tym władza, stosując więzienie.      W tym momencie, co związane jest z tendencją do zawężania pola swojej aktywności i chowania się w to, co bliskie, znane i możliwe do skontrolowania, pojawia się też potrzeba wejścia w wąski krąg ludzi powiązanych ze sobą gorącymi, emocjonalnymi więzami. Następuje skupienie uwagi na tej grupie (bywa nią własna rodzina, ale częste są i inne rozwiązania), która przesłania szeroki świat pozostający na zewnątrz.      Druga połowa pierwszej ćwiartki, po minięciu punktu trefl, stoi pod znakiem eksperymentowania z nowymi formami życia. W pierwszej jednej ósmej, do punktu trefl, pomimo energetycznego słabnięcia, przeważało obiektywne i obywatelskie nastawienie do świata, połączone ze specyficznym konserwatyzmem. Można to zjawisko rozumieć tak: skoro idzie źle, ratunku można się spodziewać tylko po rzeczach najlepiej, obiektywnie, sprawdzonych. Należy wzorować się na tym, co powszechne, najlepiej przećwiczone, niezawodne. Teraz natomiast, w połowie ćwiartki, to nastawienie się zmienia. Skoro bieda wraz z życiem poniżej swojego dawnego poziomu stały się nieusuwalnym faktem, należy dokonać zabiegu na sobie, który pomoże jakoś funkcjonować w tym niskim stanie: zabiegiem tym jest przestrojenie własnej świadomości. Człowiek godzi się więc na swoją nędzę i niskość poprzez to, że odrzuca orientowanie się na cele w zewnętrznym świecie, wysokie, dalekie i, jak się obecnie wydaje, trwale niedostępne; odrzuca więc świat, a skupia się na swoim najbliższym kręgu: rodzinie, grupie koleżeńskiej, bandzie, sekcie. Jego poglądy akcentują ekskluzywność i wyjątkowość tego kręgu, normy ocen każą wysoko cenić to, co swoje, nasze, choćby dla ludzi z zewnątrz wydawało się dziwaczne i podejrzanej jakości. Jeżeli młody człowiek w momencie wejścia Saturna do pierwszej ćwiartki wchodzi w konflikt z rodzicami i wartościami ich świata, to po przejściu punktu trefl konflikt wprawdzie wygasa, ale syn, żyjąc w innym świecie, staje się swoim rodzicom obcy i niezrozumiały.      To zawężenie uwagi do własnego plemienia jest jednak słuszną strategią we wspomnianej fazie cyklu, ponieważ poprzez skupienie na wąskim kręgu, bliskim otoczeniu i sprawach podstawowych, pozwala odbudować podstawy własnego energetycznego stanu posiadania. Na dalszy ciąg drugiej jednej ósmej możemy patrzeć jak na odbudowę: jest stale kiepsko, negatywne doświadczenia przeważają, nie starcza sił na wielkie przedsięwzięcia, ale na naszym małym poletku doświadczalnym uczymy się nowych form życia, nowych zachowań i nowych sprawności. Po przejściu imum coeli      Przejście Saturna przez imum coeli, do ćwiartki drugiej i na zachodnią stronę urodzeniowego nieba, poznajemy po opadnięciu skorup. Poprzednie namiętności, nie wiadomo kiedy, ostygają, grupa rozprasza się, jej ukochany przywódca przestaje być atrakcyjny, przestaje zależeć na wartościach wyznawanych do tej pory; zaczynamy dostrzegać wiechcie wystające z butów i dziury w dywanikach, a brakuje już górnych wzlotów ducha, które do niedawna usprawiedliwiały niedostatek. Często treścią tego tranzytu jest odkrycie normalności: atrakcyjne staje się życie tak, jak żyją inni. Zaczynamy równać do Kowalskich. Dawne, sekciarskie przyjaźnie zanikły, wchodzimy więc w świat nowych układów towarzyskich, które teraz mają formalny charakter: zwykle są to jacyś koledzy z pracy, sąsiedzi itp. Ten obywatelski świat znowu staje się pożądany, a sprawności, które się nabyło w minionym okresie okazują się cenne, a nawet dają się teraz korzystnie sprzedać.      Zwykle znowu około roku trwa aklimatyzacja w nowym czasie. Tymczasem jeszcze przeszkadzają i dają się odczuć jako obciążenie rozmaite urazy, zahamowania i skrzywienia psychiczne nabyte w okresie poprzednim, chociaż, z drugiej strony, w obecnie otaczającym nas normalnym, zdrowym świecie posiadamy coś, czego brakuje ludziom od dawna zasiedziałym w pozytywnych fazach cyklu: jest to dar widzenia rzeczywistości świeżym okiem, przez pryzmat odmiennych, wcześniejszych doświadczeń. Właściwością tą ludzie wchodzący dopiero w pozytywny kwadrant cyklu łudząco przypominają nowych przybyszów z ubogich materialnie, ale bogatych w doświadczenia krajów, niby wschodnia Europa, aklimatyzujących się w bogatym materialnie, ale prostym świecie jakiejś Kalifornii czy Australii.      Czas przejścia Saturna przez druga ćwiartkę to rzeczywiście siedem (średnio) lat tłustych. Charakter człowieka przeżywającego ten okres ulega specyficznemu przesunięciu: staje się on bardziej otwarty na świat zewnętrzny, bardziej ekstrawertyczny; kontakty z ludźmi stają się łatwiejsze, poszerza się krąg znajomych, a często wręcz wciąga życie towarzyskie i aktywność społeczna. Używając astrologicznej terminologii można mówić o przesunięciu charakteru w stronę typu Bliźniąt lub Lwa. Gdy umysł jest bardziej otwarty na otaczających ludzi i świat dookolny, łatwiej o sukces, zasadzający się na wykorzystaniu kontaktów społecznych i zgodnym współgraniu z tendencjami występującymi na skalę społeczną i ogólną. Jest to czas, można powiedzieć, wysokiego uspołecznienia. Czas ten posiada także charakterystyczny wymiar praktyczny: uwaga, nie wciągnięta jeszcze w zbyt odległe zamiary i cele, z pożytkiem skupia się na celach bliskich i owocujących doraźną korzyścią stąd łatwość robienia interesów, bogacenia się czy choćby praktycznego i przyjemnego zabezpieczania sobie materialnego bytu.      Słabą stroną omawianego siedmiolecia jest rozproszenie, a może tylko niedostatek zdolności do skupienia. Człowiek w tym czasie ma skłonność do zajmowania się wieloma sprawami na raz, do jednoczesnej pracy na wielu polach, do zaciągania na raz zbyt wielu rozbieżnie skutkujących zobowiązań. Drugą słabością jest pewna, w porównaniu z innymi okresami, płytkość życia, doraźność celów, pewna, można powiedzieć, niepowaga tego czasu. Owa niepowaga wyraża się również w większym niż kiedy indziej oddawaniu się przyjemnościom, korzystaniu z życia, konsumpcji, zajęciom o charakterze rozrywkowym.      Pierwsza połowa przejścia Saturna przez drugą ćwiartkę tzn. trzecia ósma część cyklu ma charakter, jak już powiedziano, równania do ogółu. Koniunktura życiowa jest wysoka, co zainteresowany stopniowo dopiero rozpoznaje i uczy się żyć w stanie dysponowania większymi mocami, niż te, do których się przyzwyczaił przez lata minione. Czas ten jest jednak w znacznym stopniu podporządkowany równaniu do średniej, gonieniu lepiej urządzonych społecznie, tych, którzy już odnieśli większy sukces. To przyspieszenie jest uzasadnione, bo przecież z reguły minione lata, kiedy Saturn przechodził przez strefę pierwszej, negatywnej ćwiartki cyklu są z punktu widzenia nowej, społeczno-materialnej optyki nabytej wraz z tranzytem planety przez imum coeli, oceniane jako siedem lat spędzonych w bezproduktywnej poczekalni czy zamrażarce. W istocie, człowiek ogarnięty swoją obecną nową orientacją gotów jest odmawiać sensu wartościom, którym do niedawna poświęcał całe lata swojego życia.      Tak więc trzecia ósma cyklu, od imum coeli do punktu karo, charakteryzuje się tym, że cele, wartości i wzorce są w pewnym sensie zewnętrzne i człowiek widzi je jako leżące poza sobą. Orientuje się na innych, na to, co w danym czasie robi się, co trzeba robić i co robią wszyscy. Przypomnijmy sobie, że podobnie było na początku pierwszej ćwiartki, w pierwszej ósmej części tylko, że wtedy należało orientować się na innych i na to, co powszechne, ponieważ zaczynało brakować sił i zadaniem było jakie takie utrzymanie się w społecznej normie. Tamto zadanie było defensywne. Teraz znowu orientujemy się na innych i na ogólne cele i normy, ale zadanie jest dynamiczne i ofensywne: tak jak kiedyś należało starać się, by nie stracić i nie odpaść, tak teraz trzeba starać się, by dogonić lepszych. Przypływ energii, podłączenie się do pozytywnego zasilania czyni to zadanie możliwym.      Ten, kto przyjął optykę porównywania się z innymi, równania w górę, perspektywę wyścigu, w pewnym momencie zaczyna wygrywać zaczyna być kimś wyróżnionym i zbierać korzyści z tego tytułu. Tak zazwyczaj się dzieje około połowy drugiej ćwiartki, przy tranzycie Saturna przez punkt karo. Podczas tego tranzytu, tak jak już kiedyś było przy punkcie trefl, ale z nieco zmienionymi akcentami, znowu zmienia się jakość uspołecznienia człowieka i jego orientacja ku określonym wartościom włącza się nowy rodzaj psychicznej energii. Zanim to nastąpi, występuje często, znowu podobnie jak siedem lat wcześniej, w pierwszej ćwiartce, tuż przed punktem trefl lub podczas tranzytu przez ten punkt, pewna tendencja do odejścia i udania się w otoczenie grożące alienacją i samotnością. Różnica jest taka, że o ile wówczas był to (zazwyczaj) akt wymuszony i desperacki, to teraz podobne szukanie nowych rubieży wynika z dążenia do sukcesu, do sprawdzenia się w warunkach trudnych, ale obiecujących wysokie wygrane.      I zwykle jest to moment przełomowy w konkurencji, w którym człowiek dotąd uczestniczył. Następuje przesilenie: dotychczasowe cele odsłaniają swój względny charakter, skutkiem czego dokonuje się zmiana orientacji i przewartościowanie wartości: okazuje się, że minął czas na dążenie i staranie się, a przyszedł czas, aby przystanąć i korzystać. O ile wcześniej cele i wartości lokowano na zewnątrz, w innych, w szerokim świecie, to teraz zostaje postawione pytanie: a co z tego mam ja? Ponieważ zazwyczaj okoliczności i koniunktury dotąd sprzyjały, okazuje się, że jest już z czego korzystać i czym się sycić, i że pora już na to, by się urządzić wygodnie, wymościć sobie gniazdo i poczuć się wreszcie u siebie. Ponieważ cała druga ćwiartka jest okresem wyraźnej aktywności społecznej, to również pęd do wygodnego czucia się u siebie ma wymiar społeczny i przejawia się poprzez budowanie wokół siebie wygodnej i satysfakcjonującej grupy, lub, u osób obdarzonych przez horoskop urodzeniowy mniejszymi dyspozycjami przywódczymi, poprzez dołączenie i wejście do takiej grupy. Często pamiętajmy, że formułowane są tu najogólniejsze reguły, w których mogłyby się pomieścić takie nieporównywalnie różne przecież losy niepodobnych do siebie ludzi jest to to samo co poprzednio społeczne otoczenie, tyle, że teraz staje się ono oswojone i człowiek czuje się w nim jak u siebie, co połączone jest zwykle z formalnymi awansami, prawem decydowania, prestiżem itd.      Wśród ludzkich historii istnieje jeszcze jeden wariant, będący skutkiem odbytej w odpowiednim momencie (przy zbliżaniu się Saturna do dwusiecznej, do punktu karo) podróży w nieznane: skutkiem sukcesu w tej wyprawie jest awans do grona wybranych, wejście do jakiejś elity wyróżnionej na tle społeczeństwa, będącej w dodatku przedmiotem aspiracji ogółu. Po przejściu descendentu      Przejdziemy teraz do omówienia następnych dwóch ćwiartek cyklu, czyli tego ponad czternastoletniego okresu w życiu człowieka, kiedy Saturn, na tle jego horoskopu urodzeniowego, w swoim bieżącym ruchu znajduje się powyżej horyzontu, w tej części nieba, która w momencie urodzenia była widoczna. W swoich najogólniejszych właściwościach ćwiartki trzecia (od descendentu do medium coeli) i czwarta (od medium coeli do ascendentu) są analogiczne do ćwiartek przeciwległych, to jest pierwszej i drugiej. Pierwsza miała generalnie negatywny charakter (słabnięcie i następnie stabilizacja na niskim poziomie), druga charakter pozytywny (odkrycie normalności środowiska społecznego i czerpanie z niego korzyści); kolejna ćwiartka trzecia ma charakter znowu negatywny, a jej początek wynurzenie się Saturna spod horyzontu może być równie dramatyczny, jak kiedyś zejście Saturna pod horyzont. Ćwiartka czwarta, na mocy ogólnego rytmu, znowu jest pozytywna. Obie wzięte jako całość, jako górna połowa cyklu Saturna, różnią się od dolnej połowy jedną wyrazistą cechą: w czasie trwania górnej połowy cyklu człowiek obdarzony jest bardziej zwartą konstrukcją psychiczną, jest lepiej zintegrowaną osobowością, lepiej wie czego chce, posiada ściślej określone życiowe cele, kieruje się bardziej jednoznacznymi zasadami, i ma w związku z tym większą zdolność podejmowania decyzji.      Ten zestaw pozytywnych cech należy rozumieć w bardzo względnym sensie. Bo rozważmy przykładową sytuację, kiedy ktoś rodzi się z Saturnem zachodzącym, a więc na tle jego horoskopu urodzeniowego planeta ta rozpoczyna swoją wędrówkę od descendentu, i idąc przez ćwiartkę trzecią około siódmego roku życia przechodzi przez medium coeli, rozpoczyna czwartą ćwiartkę, i około czternastego roku schodzi pod horyzont, czym zapoczątkowuje dolną połówkę cyklu. Powstaje w ten sposób paradoksalna sytuacja, kiedy, w myśl tego, co poprzednio powiedzieliśmy, człowiek ten, jako dziecko, do czternastego roku życia był zintegrowany wewnętrznie, dojrzały i rozwinięty, a w wieku czternaście dwadzieścia dziewięć lat przeżywał okres niedojrzałości i dezintegracji. Otóż zarówno ogólna logika cyklu, jak i obserwacje, które doprowadziły mnie do sformułowania tych reguł, wcale takich sprzeczności nie pociągają: pozytywne cechy górnej połowy należy rozumieć tak, że ów człowiek dobrze i szybciej niż jego rówieśnicy rozwijał się w dzieciństwie, lepiej rokował, a zapewne sprawiał w tym okresie wrażenie nad wiek dojrzałego, natomiast po przekroczeniu wieku dorastania, co u niego zbiegło się z zejściem Saturna pod horyzont, nastąpiło opóźnienie w rozwoju i jakaś, względna, dezintegracja osobowości. Ale zarówno integracja w dzieciństwie, jak i dezintegracja w wieku starszym bardziej są widoczne raczej nie tyle w porównaniu z innymi fazami życia tego samego człowieka, co w porównaniu z rówieśnikami przechodzącymi właśnie przeciwstawne fazy cyklu.      Tak więc na trzecią ćwiartkę i czwartą możemy patrzeć jak na okresy życia analogiczne do ćwiartki pierwszej i, odpowiednio, drugiej, ale w pewien sposób podniesione na wyższy poziom. Wyższy stopień integracji, jaki jest wtedy udziałem człowieka, wpływa w specyficzny sposób na jakość czasu tych dwóch siedmioleci.      Koniec drugiej i początek trzeciej ćwiartki są podobne do tego, co działo się czternaście lat wcześniej. Odczuwalne jest słabnięcie koniunktury i własnych sił, a ponieważ zazwyczaj mamy nawyk, aby odpowiedzialnymi za to, co niekorzystne czynić jakieś czynniki zewnętrzne, więc oceniamy zmieniającą się sytuację jako zbieg niekorzystnych przypadków, które, jak mamy nadzieję, rychło miną. Tymczasem w rzeczywistości dzieje się coś innego: zmiany są głębsze. Dzieje się dokładnie tak, jakby droga, którą posuwa się wędrowiec, zaczęła prowadzić pod górę, albo jakby okręt, płynący dotąd z wiatrem, musiał zacząć przebijać się zygzakowatym kursem pod wiatr, albo jakby samochód zjechał z gładkiej szosy. Właśnie w bardzo podobny sposób w życiu i w jego koniunkturach odczuwalna jest zmiana jakości czasu. Jeżeli czas rozumieć nie jako abstrakcyjny wymiar, czysto matematyczną skalę służącą do datowania zdarzeń, ale jako czasowe środowisko w którym przez ileś lat, dni czy miesięcy przychodzi nam żyć, to każda zmiana ćwiartki cyklu Saturna przynosi ewidentną zmianę jakości tego środowiska.      Siedem (średnio) ostatnich, tłustych lat drugiej ćwiartki przyzwyczaiło nas do sprzyjającej koniunktury, do względnego powodzenia, a szczególnie rozpieścił nas ostatni podrozdział naszej biografii, czyli przejście Saturna przez czwartą ósmą część cyklu. Powstało wtedy bardzo budujące poczucie zgodności naszych celów, zamiarów i działań z tym, co jest możliwe, co obiektywnie udaje się w tej rzeczywistości, w której działamy. I właśnie początek trzeciej ćwiartki jest czasem rozczarowań. W poprzednich latach powiodło się uzgodnienie naszych celów i oczekiwań z obiektywnymi możliwościami. Był to stan, jak widać, idealny: nieomal zgodność ideałów z rzeczywistością. Niemal, bo w praktyce nie odbywa się to nigdy w sposób tak czysty. Teraz w tym miejscu na nowo tworzy się rozziew, ideały znów zaczynają się rozmijać z rzeczywistością. Wina jest obustronna: przychodzą zarówno niekorzystne zmiany w zewnętrznym środowisku, w którym działamy, które nie pozwalają nam tak szeroko rozwijać skrzydeł, jak dotąd, jak i nasze oczekiwania rosną: bo w miarę jedzenia w poprzednim okresie, urósł apetyt. Spotykają się więc rozbudzone ambicje i słabnące możliwości ich realizacji. W analogicznej sytuacji sprzed około czternastu lat, przy przejściu Saturna z czwartej do pierwszej ćwiartki, ta przemiana była jeszcze boleśniejsza, bo towarzyszyło jej zachwianie równowagi umysłu, związane z omówioną wcześniej dezintegracją. Wówczas człowiek naprawdę tracił punkty oparcia, a nie mogąc ich znaleźć w sobie, szukał ich na zewnątrz; stąd przemożna była wówczas tendencja do wysiłków, mających na celu utrzymanie się na powierzchni normalności. Teraz sytuacja jest zmieniona o tyle, że pozostaje w małym stopniu naruszony kościec psychiczny człowieka, jakim są jego dalekosiężne plany, cele, zamierzenia i wartości a także to, co on w głębokim sensie uważa za moje, przynależne do jego ja. Punktem oparcia w rozsypującym się świecie odziedziczonym z drugiej ćwiartki staje się ambicja. O ile tamta, pierwsza ćwiartka była czasem słabnięcia i poddawania się losowi, to obecna, trzecia ćwiartka, jest czasem wysiłku, trudu i walki. Jej istotą jest to, że człowiek osaczony przez przeciwności losu (a bywają one równie potężne, co w ćwiartce pierwszej) nie stoi z opuszczonymi rękami lecz przeciwnie, aktywnie przeciwstawia się losowi i staje do walki.      W zrozumieniu tej dynamiki czasu pomocna jest analogia z ruchem po pionowo ustawionym, kolistym torze. Ćwiartka pierwsza była czasem spadania, pogrążania się, zbliżania się do dna. Ćwiartka druga było to wydobywanie się, wznoszenie kosztem rozpędu uzyskanego poprzednio. Tym rozpędem był zasób doświadczeń przekształcających osobowość, których nabyliśmy w tamtej negatywnej, pierwszej ćwiartce, a które, bez owej dezintegracji, nie miałyby do nas dostępu, co nie pozwoliłoby nam na osiągnięcie określonego poziomu dojrzałości, koniecznego do funkcjonowania w pozytywnej, drugiej ćwiartce. Ćwiartka trzecia jest też wznoszeniem, ale w innym sensie: jest to mozolna droga pod górę, wymagająca nieustannego wysiłku i mobilizacji, gdzie nic nie przychodzi za darmo, nic nie jest prezentem od losu, a wszystko trzeba zapracować sobie wysiłkiem wielokrotnie większym, niż w epoce poprzedniej, i gdzie wszystko jest surowym sprawdzianem naszej dojrzałości, sprawności i zaradności. Można też tak patrzeć z ogólniejszego punktu widzenia na tę sprawę, że łagodne czasy drugiej ćwiartki były właśnie prezentem od losu i kredytem, kosztem którego możemy udać się na wspinaczkę ćwiartki trzeciej.      Omawiane (średnio) siedmiolecie ma kilka wariantów, zależnych od ogólnych (a w astrologii określonych horoskopem urodzeniowym) predyspozycji człowieka. Jednym z nich jest poważne wzięcie się do roboty. W tym wariancie człowiek, od którego odwraca się fortuna właściwa dla okresu poprzedniego, nie mogąc zajmować się z powodzeniem wielością spraw, jak to miało miejsce do tej pory, skupia się na jednym zadaniu, jemu podporządkowuje swój czas, zamiary i wysiłki, rezygnując z mnóstwa rzeczy, znajomości, kontaktów i rozrywek. Znamy z życia ten mechanizm losu: często tak poważnieją ludzie, którzy założyli rodzinę, albo zaczęli swoją poważną pracę. Zazwyczaj tak się zresztą składa i nie jest to przypadkiem, gdyż za to odpowiadają te same przemiany jakości czasu oraz energii, na których człowiek pracuje że w tym samym momencie, o którym mówimy, przy przejściu Saturna przez descendent, zawierane są małżeństwa lub podejmowane inne poważne decyzje, nieodwracalnie determinujące czyjś los1. Obserwator ma przy tym wrażenie, że ów człowiek z rozmysłem rezygnuje z uroków, jakie przynosiło mu dotychczasowe życie, jakby to wszystko, co miał dotąd i czym żył, okazało się niewystarczające, i że istnieje jakiś ukryty cel, ukryte przeznaczenie, nie do końca znane samemu zainteresowanemu, które każe mu jawnie zubażać swoje życie, wybierając jedną tylko z wielu dotąd jego stron, i ze stanu takiej jednostronności rozpoczynać dalszą pracę. Można zaobserwować czasami wręcz masochistyczny aspekt takiego postępowania: człowiek jakby sprzymierza się ze swoim niezbyt przychylnym losem i wybiera taka linię działania, jakby sam świadomie chciał utrudnić start w nowym etapie życia.      Inny wariant rozwoju sytuacji można określić hasłem udanie się na poszukiwanie. Przyczyny na poziomie zjawiskowym są podobne: dotychczasowy okres radosnej dowolności zaczyna wydawać się dręcząco nie wystarczający, osiągnięte sukcesy okazują się nie tym. Istnieje wielka potrzeba posiadania jednego celu i jednego zadania, tyle że nie wiadomo, czym właściwie ma być ów cel. A stan umysłu w omawianym okresie jest taki, że pierwsza lepsza propozycja nie zadawala. Zaczyna się okras uporczywych poszukiwań.      Trzeci z kolei wariant (nie podejmuję się podać ich liczby, ani wyliczyć ich w jakiejś uporządkowanej, logicznej kolejności) to stan rzucenia na wzburzone morze. W ogóle cechą tej właśnie ćwiartki cyklu jest największe wzmożenie przygód losowych: największa amplituda życiowych burz, przez które się przechodzi. Ludzie w tym okresie mają największą skłonność do ryzykowania, do przyjmowania wyzwań ze strony losu, a także do poszukiwania wszelkich mocnych wrażeń. Oczywiście tendencje, o których mowa, przejawiają się w sposób proporcjonalny do właściwej każdemu natury. W przypadku, który wyliczam, główną cechą trzeciej ćwiartki jest to, iż przejawia się ona jako pasmo nie uporządkowanych zaburzeń, zmiennych przedsięwzięć, przeżywania skrajnych doświadczeń ujętych w przysłowie raz na wozie, raz pod wozem. Tak więc charakter negatywnej trzeciej ćwiartki cyklu Saturna można zawrzeć w haśle trud i skrajne doświadczenia.      Znowu, podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch ćwiartek, omawiany okres dzieli się na dwie ósme części i zasada różnicująca oba podokresy jest podobna jak poprzednio: w pierwszym, to znaczy w piątej ósmej części cyklu, w czasie ruchu Saturna od descendentu do punktu pik, przeważa orientacja zewnętrzna: szukanie wzorów w świecie zewnętrznym i w tym, co ogólnie przyjęte w takim stopniu, oczywiście, w jakim charakter tego okresu, generalnie bardzo indywidualistyczny, w ogóle pozwala. Przeważa wtedy także postawa sam przeciw wszystkim; zdolność do wchodzenia w jakieś bardziej intymne, poufne związki z ludźmi, jest mocno ograniczona, i zazwyczaj zostaje wysycona (jak wiązania chemiczne) przez związki z najbliższą rodziną. To twarde i pionierskie nastawienie, po przejściu Saturna przez dwusieczną ćwiartki, czyli przez punkt pik, ulega zmianie o tyle, że łatwiej wtedy o znalezienie w świecie myślących i działających podobnie do siebie, i wejście z nimi w bliższe związki, a zatem uspołecznienie własnych wysiłków. W zgodzie z klimatem tego czasu jest przynależność do jakichś grup eksperymentujących i nie oszczędzających się w pracy. Być może w takiej fazie cyklu pracowały zespoły amerykańskich firm informatycznych, które na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dokonały rewolucji mikrokomputerowej (z moich obserwacji wynika, że w grupach rządzących się wyrazistymi celami i zasadami dokonuje się selekcja na zgodność fazy cyklu Saturna) a na pewno, bo znany jest jego horoskop2. W tej właśnie trzeciej ćwiartce cyklu Charlie Chaplin w wariackim tempie jednej premiery na tydzień produkował ze swym zespołem w Kalifornii swoje nieme filmy, które przeniosły go historii.      Ostatni etap trzeciej ćwiartki, po punkcie pik, ma z reguły cechy wytężonej pracy obliczonej na rychle spodziewany cel i sukces. Oczywiście skala i miara tego sukcesu wyznaczona jest przez całość natury danego człowieka, czy wręcz przez jego przeznaczenie (w jakiejś mierze odkrywa je horoskop urodzeniowy) a spełnienie wysiłku, jeżeli ma przyjść, przychodzi przy tranzycie Saturna przez medium coeli, najwyższy punkt urodzeniowego nieba.      Obserwacje każą podejrzewać, że trzecia, z punktem pik pośrodku, ćwiartka cyklu Saturna jest najtrudniejsza dosłownie do przeżycia. Zapewne owo natężenie losowych przygód i związanych z nimi emocji wpływa negatywnie na biologiczną równowagę organizmu i jeżeli niektórych hartuje, to wielu powala. Wydaje mi się chociaż nie posiadam miarodajnych statystyk że prawdopodobieństwo śmierci największe jest właśnie w tym okresie, w skali wystarczającej do tego, aby położenie Saturna w opisywanym tu układzie odniesienia na równi z innymi czynnikami uwzględniać przy próbach prognozowania czasu śmierci.      Przedstawiony powyżej opis trzeciej ćwiartki należy jednak koniecznie uzupełnić o tę charakterystykę, którą wcześniej przypisano ćwiartce pierwszej. Jeżeli poziom sił witalnych człowieka jest (z jakichś przyczyn) niski, doświadczenia trzeciej ćwiartki mogą dla niego wyglądać bardzo podobne jak niska i schyłkowa dynamika ćwiartki pierwszej. Po przejściu medium coeli      Tranzyt Saturna przez medium coeli, zamykający trzecią i otwierający czwartą ćwiartkę jego cyklu oznacza czas, który trudno przeoczyć zarówno samemu zainteresowanemu, jak i jego biografom. Z reguły jest to czas jeżeli nie największego, spektakularnego sukcesu, to przynajmniej wyrazistego otwarcia, kiedy człowiek całego siebie rzuca na szale. W takim momencie znajduje się w stanie pełnego dysponowania swoimi mocami: i skutki tego, co może w takim czasie dokonać lub zapoczątkować, są do jego mocy proporcjonalne. Oczywiście znowu należy mieć na uwadze miarę właściwą danemu człowiekowi: ów sukces, wzlot, ujawnienie swoich sił jest zawsze na miarę możliwości, jakie komuś są pisane. Chociaż w czasie tranzytu Saturna przez medium coeli zdarza się też wykraczanie ponad właściwą sobie miarę.      Od tej tryumfalnej tonacji są odstępstwa. Początek czwartej, pozytywnej ćwiartki cyklu oznacza przecież także, analogicznie do początku ćwiartki drugiej (Saturn w imum coeli), przyjęcie na łono obywatelskiego społeczeństwa, z całą jego normalnością i społeczna miarą, kogoś, kto do tej pory ciężko pracował i staczał swoje walki na jego obrzeżach. Może więc w takim momencie nastąpić pewne spłaszczenie i znormalnienie niezwykłej poprzednio jednostki, powrót do ciepłego świata pełnych portfeli i mieszczańskich wygód. Odnosi się wrażenie, iż tak właśnie było w przypadku Chaplina. Inni znowu w omawianym momencie nie robią niczego spektakularnego, za to podejmują decyzje, które określą ich życie w dalszej perspektywie: tu przychodzi na myśl Hitler, który w okolicach tranzytu Saturna przez medium coeli wstąpił do partii, noszącej później nazwę NSDAP3. Są wreszcie wyjątki takim jest Generał de Gaulle, który podczas swojego drugiego przejścia Saturna przez medium coeli, zupełnie niezgodnie z regułami cyklu, podał się do dymisji i wycofał się z roli politycznego ojca narodu na wiejskie zacisze4.      Jeżeli kontynuować metaforę Koła Fortuny (co bardzo przypomina obraz przedstawiany na dziesiątej karcie wielkich arkanów tarota), ćwiartka czwarta łączy dwie pozytywne cechy ruchu po kolistym torze: leży wysoko w języku fizyki powiedzielibyśmy, że wysoka jest wtedy energia potencjalna i ruch odbywa się w dół, a więc bez przeszkód, zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy, nie wymagając dodatkowego zasilania, a energia kinetyczna wzrasta. Jest to rzeczywiście pozytywny okres, kiedy uwarunkowania zewnętrzne wychodzą naprzeciw potrzebom, celom i oczekiwaniom człowieka, pozwalając mu w takiej pełni, na jaką go stać, rozwinąć swoje potencjalne możliwości. Miało to już miejsce w ćwiartce drugiej, ale teraz jeszcze sam człowiek jest jakby lepiej przygotowany na wspomaganie ze strony losu, które teraz jest jego udziałem, albo można też powiedzieć lepiej na nie zasłużył. Wchodzi w ten czas będąc sam bardziej niż wtedy zintegrowaną osobowością, lepiej potrafi określić, czego chce, bardziej jest świadomy swoich życiowych zadań. Okres ten sprzyja wszelkim formom działalności społecznej: posiada się wtedy znaczne nadwyżki energii (w szerokim sensie tego słowa), którymi można obdarowywać innych. Ogólne charakterystyki społecznej użyteczności, stosownego czasu na realizowanie kariery, na awans, rozwój są bardzo podobne jak w przypadku ćwiartki drugiej.      Dzielący tę ćwiartkę na dwie ósme części punkt kier rozpoczyna (gdy Saturn przechodzi przez niego) ostatnią w przyjętej kolejności, ósmą część cyklu, której szczególny charakter polega na tym, że człowiek, który rozpoznał do tej pory swoje możliwości działania w świecie w warunkach w jakimś istotnym stopniu skonwencjonalizowanych, gdzie musiał się liczyć z warunkami zewnętrznymi i opinią innych, a jego skuteczność działania wyznaczana jest przez ogólno-społeczny kontekst teraz poważa się na następny etap samorealizacji: na realizowanie swoich bardzo osobistych potrzeb i zamiarów, w których uwalnia się już spod dyktatu opinii publicznej i ocenia je własną, osobistą miarą. Znane są przypadki, kiedy właśnie w tym momencie następował początek wielkiej kariery, nie zaś wcześniej, przy tranzycie przez medium coeli5. Tak więc znowu czwarta ćwiartka rozpada się na dwie ósme części, siódmą liczona od medium coeli do punktu kier, kiedy będąc w swojej pełni sił człowiek realizuje nie tyle swoje, co społeczne oczekiwania, i na ósmą, liczoną od punktu kier do ascendentu, kiedy, na równie wysokim poziomie, powraca do siebie.      Jeżeli teraz powrócimy na początek tego artykułu, by związać koniec z opisanym tam początkiem, a mianowicie zjawiskami, które towarzyszą przejściu Saturna przez urodzeniowy ascendent, powstać może obraz nie budzący nadziei. W ostatnim siedmioleciu człowiek awansował na swój najwyższy poziom, teraz ma się zacząć okres obsuwania gruntu pod stopami... I rzeczywiście często tak się dzieje. Odnosi się wrażenie, studiując ludzkie życiorysy, że okresy pozytywne zostają przeżyte na energetycznym kredycie otrzymanym od losu i to, jak i na co się ten kredyt wykorzystało, determinuje charakter następnej, negatywnej ćwiartki. Nadmiar swobody i możliwości dla wielu z nas jest pokusą do popełniania przewin i nadużyć które dopóty, dopóki trwa okres wysokiej koniunktury i obfitego zasilania, uchodzą nam bez proporcjonalnych następstw. Ale czas życia na kredyt się kończy i przychodzi okres bilansowania dokonań i marnotrawstwa. Za grzechy przychodzi płacić, nawet najostrzej: utratą wolności, zdrowia, życia albo też trzeba wykorzystane kredyty odpracowywać: w ten sposób zaczyna się nowy okres, kiedy znowu jest pod górę, kiedy musimy z siebie więcej dawać, niż możemy wziąć dla siebie.      Ale mam także wrażenie, że jeżeli ktoś dobrze spożytkował sprzyjający czas pozytywnej ćwiartki cyklu, może doświadczać następującej po niej ćwiartki negatywnej w zupełnie inny sposób. To, co dla kogoś przywiązanego do spraw światowych wydaje się materialną ruiną i tak to będzie przeżywał i wzmacniał przez nastawienie swojego umysłu dla kogoś innego będzie odłączeniem od trosk związanych z posiadaniem i uwolnieniem od nadmiaru światowych obowiązków. To, co dla jednego będzie bolesną deprywacją: utrata towarzystwa ludzi, z którymi był dotąd związany dla innego będzie zgodnym ze świadomym wyborem, nadarzającym się odosobnieniem, powrotem do siebie w najgłębszym sensie. Aby rozpocząć następny etap rozwoju, nie można mechanicznie przejść doń z całym zebranym wcześniej bagażem nie wszystko daje się nieść dalej. Każdy początek nowego, istotnego etapu rozwoju trzeba w jakiejś mierze zaczynać tak, jak zwierzęta zaczynały wielkie etapy swej ewolucji od stanu jak najmniej wyspecjalizowanego, za to możliwie najbardziej ogólnego, ale przez to wolnego od tych wszystkich dokonań, które składają się (w przypadku człowieka) na obraz prawego obywatela, zasłużonego członka społeczeństwa, czy człowieka sukcesu. Jest się wtedy ubogim z punktu widzenia zewnętrznej oceny, ale za to najbardziej bogatym w sensie możliwości, które wtedy się otwierają. Będąc nikim, można iść dokądkolwiek. Każdy ruch wzwyż trzeba zaczynać od parteru. Doświadczenia ćwiartek negatywnych mają to do siebie, że zbliżają człowieka do najbardziej elementarnego poziomu odbierania świata do przyrody, ziemi, wsi i korzeni, własnej biologii, a także do wewnętrznych warstw własnego umysłu, tłumionych w okresach życia światowego, podporządkowanego społecznej karierze.      Zejście Saturna pod horyzont (a w pewnej mierze także zjawisko opozycyjne: jego wynurzenie się spod urodzeniowego horyzontu) jest czasem, który tym, co dojrzeli do tego etapu w życiu, szczególnie sprzyja w rozpoczynaniu praktyki rozwoju duchowego, sprzyja poznaniu ukrytych możliwości umysłu.      Cykliczność opisanych powyżej przemian uwidacznia się jeszcze w okresowym zapominaniu i przypominaniu sobie pewnych planów i celów. Jest to kolejne zjawisko, które ostro się kłóci z naiwnymi wyobrażeniami o liniowym rozwoju, o stopniowym i proporcjonalnym postępie. Postęp taki zresztą ma miejsce, tyle że w bardzo ograniczonym przedziale czasowym: w granicach jednej ćwiartki cyklu. Zwykle początek ćwiartki stawia nas w sytuacji pustej przestrzeni życiowej, którą musimy dopiero wypełnić swoimi decyzjami i dokonaniami. Początkowe decyzje (często są one w potocznym sensie bardzo wyraziste: małżeństwo, osiedlenie się w jakimś mieście lub w nowym mieszkaniu, początek pracy lub interesu, studia, trafienie do więzienia... lista byłaby długa) zapoczątkowują rozwój: główne jakościowe określenia następują na samym początku, a dalszy rozwój ma charakter już raczej ilościowy: czegoś się dokonuje na większą skalę, jakąś swoją właściwość się umacnia, doświadczenia zebrane na jednym polu przenosi się na inne, podobne. To jest właśnie ten liniowy wymiar rozwoju, który mamy nawyk uważać za coś jedynie słusznego, a jakościowe przemiany, związane z dzielącymi punktami cyklu, za jakieś odstępstwa od normy i kłody rzucane pod nogi przez niesprawiedliwy los. Wielokrotnie obserwowałem u innych, a także przeżywałem sam, wielkie zaskoczenie, gdy coś, co tak wspaniale dotąd rokowało, trzeba było w pewnym momencie porzucać i zaczynać od początku coś nieznanego... Otóż nowy początek, związany z kolejną ćwiartką cyklu, z reguły nie jest wcale nowy. Liniowy rozwój, dokonujący się w trakcie danej ćwiartki, ma to do siebie, że jednostronnie powiększa jedne ze spraw, którymi się zajmujemy, ale kosztem innych, na które brakuje czasu, warunków i motywacji. Aby rozwijać coś, musimy stale z czegoś innego rezygnować. Ten zapas porzuconych i nie rozwiniętych, a w pewnym momencie kiedyś możliwych spraw, niby karma po śmierci a przed kolejnym wcieleniem, daje o sobie znać, gdy z pustymi rękami stoimy wobec otwierającej się przestrzeni możliwości w czasie tranzytu Saturna przez któryś z punktów kardynalnych horoskopu. I tak się staje, że kolejna ćwiartka cyklu, będąc zanegowaniem swojej poprzedniej, podnosi na nowo sprawy, zainteresowania, plany, tematy życia ćwiartki przedpoprzedniej. Dlatego gdy chcemy komuś z ruchu Saturna przewidywać przyszłość, powinniśmy go najpierw wypytać, które ze swoich spraw porzucił siedem lat przed spodziewanym tranzytem: istnieje bowiem wielkie prawdopodobieństwo, że to właśnie tamte sprawy, chociaż w nowej formie, teraz wrócą... Perspektywy      Opisana korelacja życiorysów ludzi z bieżącym miejscem Saturna na tle ich urodzeniowego horoskopu wydaje się na tyle doniosła, że warto, by sprawa ta wydostała się poza ograniczone poletko astrologicznego warsztatu i stała się częścią ogólnej wiedzy o człowieku oraz przedmiotem badań popartych solidną naukową metodologią. Być może właśnie cykl Saturna jest główną przyczyną rozmaitych osobliwych zawiłości ludzkich losów, w tym, na przykład, występowania wyraziście odmiennych okresów w twórczości artystów, a także znikania pewnych polityków czy innych popularnych osobistości z publicznej sceny jak również ich ponownego pojawiania się na tej scenie. W paru przypadkach, które badałem, tak było rzeczywiście. Wspomniany król rock-and-rolla, Elvis Presley, wraz z zejściem Saturna pod urodzeniowy horyzont został powołany do służby wojskowej i wkrótce wraz ze swoją jednostką opuścił Amerykę trafiając do Niemiec, a gdy wrócił, stopniowo zaniedbał dające mu sławę występy estradowe na rzecz bardziej intratnych, ale znikomo twórczych ról filmowych. Wrócił na estradę po wielu latach robienia pieniędzy, ale i zapomnienia, około tranzytu Saturna przez imum coeli. Tranzyt Saturna przez descendent rozpoczął wyraźnie schyłkowe lata jego życia, słabnięcie zdrowia, ekscesy, nadużywanie chemikaliów. Śmierć przyszła w czasie trzeciej ćwiartki cyklu.      Ronald Reagan6 jest przykładem cyklicznego pojawiania się polityka w życiu publicznym: w czasie tranzytu Saturna przez medium coeli w roku 1966 został wybrany gubernatorem stanu Kalifornia, i na tym stanowisku spędził mniej więcej czwartą ćwiartkę cyklu, poczym wycofał się do prywatnego życia na farmie nad Pacyfikiem. Tuż po przejściu Saturna przez imum coeli (1980) ponownie zajął wysokie stanowisko tym razem prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dodać należy,że podczas swojego pierwszego tranzytu Saturna przez medium coeli (na początku roku 1937) Reagan rozpoczął karierę aktora w Hollywood.      Przykłady, które zamieszczam w tym artykule, z konieczności bardzo ograniczone, są tylko drobnym ułamkiem materiału empirycznego, którym powinna być ilustrowana solidna dokumentacja przejawiania sie cyklu Saturna w biografiach ludzi. Być może w przyszłości uda mi się zestawić taką dokumentację.      Czy Saturn jest jedyną planetą określającą ludzkie losy w taki sposób, jak powyżej opisano? Nie widać żadnej racji a priori, aby tylko ta jedna planeta wywierała takie wpływy. Jednakże gdy przychodzi do badania oddziaływania planet transsaturnowych, a więc jeszcze powolniejszych w swoich ruchach od 29-letniego Saturna, pojawiają się nieprzekraczalne trudności. W przypadku następnej planety, Urana, większość ludzi nie przeżywa pełnego cyklu jego obiegu (84 lata i jeden miesiąc), prawie nikt nie przeżywa tego cyklu w świadomej części swojego życia, a także w tak długim okresie dominujące stają się zjawiska związane z wiekiem biologicznym, żeby nie wspomnieć o szybszych zjawiskach astrologicznych jak choćby sam cykl Saturna, spoza którego należałoby wyłowić dopiero zjawiska uraniczne. Znane mi przypadki nie pozwalają przypisać wpływowi ruchu Urana na życie ludzi jakiejś cykliczności głębszej niż zwykłe, punktowo działające tranzyty. Być może tranzyty Urana przez kardynalne punkty horoskopu włączają pewne aktywności człowieka, które trwają dalej do następnego analogicznego tranzytu, ale znany mi materiał jest zbyt skąpy na uogólnienia. Rytmy następnych planet, Neptuna (bez mała 165 lat) i Plutona (ok. 248 lat) zupełnie rozmijają się już z życiem człowieka, co sprawia, że ewentualny cykliczny ich wpływ, jeżeli zostanie kiedyś określony, to na pewno nie poprzez proste gromadzenie i zestawianie faktów.      W przypadku Jowisza przejawianie się jego cyklu jest równie wyraziste, jak w przypadku Saturna, natomiast mimo kilkuletnich dociekań nie potrafię podać syntetycznej charakterystyki jego faz. W jakimś stopniu cykl Jowisza jest powtórzeniem (w krótszej skali czasu) cyklu Saturna, tak jak został tu opisany. Heliocentryczny okres obiegu tej planety wynosi 11 lat, 10 miesięcy i 11 dni, i tyle średnio wynosi też jej cykl dla obserwatora na Ziemi, a więc podstawowa jednostka jakościowych zmian, ćwiartka cyklu, trwa niespełna trzy lata.      Cykl Saturna, w modelowym przebiegu, który opisałem powyżej, ma jakby dwie. Jedną jest aspekt najbardziej ogólny, i jeżeli ten termin nie wprowadzi zamieszania, można go określić jako ilościowy. W tym sensie w cyklu zmieniają się, rosnąc i zmniejszając się kolejno, trzy wielkości. Pierwszą jest poziom integracji osobowości ta wielkość zmienia się w rytmie połówek cyklu, jest wysoka w górnej połowie i niska w połowie dolnej. Drugą jest koniunktura: wysoka (lub pozytywna) w ćwiartkach poprzednio określonych jako pozytywne (drugiej i czwartej) i niska (negatywna) w ćwiartkach negatywnych. Trzecią jest współrzędna, którą można określić jako orientację na wartości: może ona być skierowana na zewnątrz w pierwszej połówce każdej ćwiartki, albo, w metaforycznym sensie, do wewnątrz w drugiej jednej ósmej. Te trzy wielkości, niby składowe wektora, stanowią właśnie ilościową stronę cyklicznego przebiegu. Oprócz tego istnieje strona ściśle jakościowa i ona właśnie sprawia, że wykorzystanie omawianego cyklu w astrologicznej prognozie nie jest zadaniem banalnym, tzn. nie może być sprowadzone do prostego przenoszenia zjawisk zaobserwowanych u jednego człowieka na drugiego. Jakościowa strona cyklu polega na tym, że każdy ma w poszczególnych fazach cyklu specyficzny dla danej osoby i dla danej fazy zestaw spraw, którymi się zajmuje, swoich zainteresowań i tematów. Początek fazy (ćwiartki na przykład) wygląda jak włączenie pewnej sprawy po prostu ów człowiek zaczyna robić coś innego, czego dotąd nie robił. Ta jakościowa strona cyklicznych przemian stanowi o barwie każdego życiorysu, ale niestety, jest nadzwyczaj trudna do ujęcia w terminy ogólne.      Po tym długim wstępie, który dotyczył raczej jeszcze cyklu Saturna, pora na cykl Jowisza. Otóż wydaje się, że od strony ilościowej jako trójwymiarowy cykl koniunkturalny cykl Jowisza przebiega bardzo podobnie, tak, jakby obie planety podczas swojego ruchu na tle horoskopu urodzeniowego realizowały wspólny schemat; przy czym ów ilościowy wpływ Jowisza jest wyraźnie słabszy i drugorzędny w porównaniu z cyklem Saturna jeżeli mi wolno pokusić się o tak grube przybliżenia mniej więcej dwukrotnie. Za to jakościowe przejawy cyklu Jowisza, czyli wszystkie te specyficzne zjawiska, przygody, które towarzyszą jego tranzytom przez osie horoskopu są jeszcze bardziej wyraziste, niż w przypadku Saturna. Można więc powiedzieć, że Saturn w swoim cyklu wokółhoroskopowym określa w pierwszym rzędzie ilościową, koniunkturalną stronę jakości czasu przeżywanego przez człowieka, natomiast Jowisz przede wszystkim stronę jakościową, zjawiskową. Ale ponieważ Jowisz podobnie silnie, jak na kardynalne punkty horoskopu reaguje także na urodzeniową pozycję Słońca, a także własną, Jowisza, więc jego cykl nie ma wciąż dla mnie takiej przejrzystości, jaką ma cykl Saturna.      W jakim stopniu zjawiska obserwowane dla Saturna i Jowisza przenieść można na cykle innych planet? Podejrzewam, ale bez większego materiału obserwacyjnego, że w jakimś stopniu cykliczny schemat, najwyrazistszy dla Saturna, wspólny jest także szybkim planetom, podobnie jak każda z planet, wędrując po ekliptyce, nadaje kolejnym okresom czasu jakości wynikające z jej pobytu w znakach zodiaku, w pewnym tylko stopniu modyfikując ten zodiak, co sprawia, że zodiak np. Marsa jest nieco inny niż wzorcowy zodiak słoneczny. Gdyby okazało się, że jest tak w istocie, to najbardziej obiecujące do rozszyfrowania wydają się cykle tych ciał niebieskich, których ruch jest najbardziej regularny: a więc Słońca i Księżyca. Czy rzeczywiście, w rytmie tygodniowym, nasza życiowa koniunktura słabnie, gdy Księżyc schodzi pod urodzeniowy horyzont; pojawia się tendencja do osiągania sukcesu i cieszenia się życiem, gdy Księżyc mija imum coeli; czy stajemy do walki wraz z wyjściem Księżyca nad descendent i sięgamy po laury, gdy przechodzi przez medium coeli oczywiście w mikroskali miesiąca?      Listopad 1990 Przypisy: 1. Pewien znany mi buddyjski mnich właśnie podczas tranzytu Saturna przez urodzeniowy descendent przyjął ślubowania właściwe dla swego stanu, przy czym równie poważnie zastanawiał się, czy zamiast tej decyzji się nie ożenić. 2. Urodzony 16 kwietnia 1889, godz. 8 rano w Londynie. (za M. Gauquelin, Your Personality and the Planets, New York 1980; w przygotowaniu jest polskie wydanie tej książki nakładem Wydawnictwa Głodnych Duchów). ( Przypis pisany w 1990 r. Książka ta została wydana pod tytułem "Planety a osobowość człowieka" w 1994 r. nakładem nie istniejącego już Wydawnictwa Warsztat Specjalny. Przypis 2001 r.) 3. Adolf Hitler (urodzony 20 kwietnia 1889, o godz. 18:30 w Braunau w Austrii za R. T. Prinke, L. Weres, Mandala życia, Poznań 1982) jest wyjątkowo wdzięcznym przedmiotem dla badaczy cyklu Saturna. Dokładnie na tranzyt Saturna przez urodzeniowy ascendent przypada jego nieudany i zakończony uwięzieniem pucz w Monachium (typowe iskrzenie); Saturn w imum coeli przyniósł mu wybór na Reichskanzler'a; Saturn na descendencie wzięcie się do ciężkiej pracy to sprowokowanie II Wojny Światowej. Drugiego tranzytu przez medium coeli ludobójca nie doczekał... 4. Charles de Gaulle urodził się 22 listopada 1890 o 4-tej nad ranem w Lille (za M. Gauquelin, op.cit.) M. Gauquelin podaje jego przypadek jako przykład przedwczesnych narodzin; według tego autora w takim przypadku pozycje planet nie mają związku z charakterem człowieka, chociaż tradycyjna astrologia twierdzi, że nie ma wyjątków... Może więc jest uzasadnione, że i przebieg cyklu Saturna byłby u tej postaci nietypowy? Z drugiej strony Generał, stojący w 1946 roku na czele rządu Francji, nie miał najwyraźniej miejsca na dalszą karierę. Na superprzywódcę w rodzaju Bonapartego ani ówczesna Francja, ani Europa wcale nie czekała - więc może De Gaulle po prostu nie miał dokąd pójść? 5. Najsłynniejszym przykładem jest niewątpliwie Elvis Presley (ur. 8 stycznia 1935 o godz. 4:35, w Tupelo w stanie Mississippi; za M. Gauquelin, op. cit.), który właśnie w takiej fazie cyklu Saturna zdobył rozgłos pierwszymi nagraniami swoich piosenek. 6. Urodzony 6 lutego 1911 w Tampico w stanie Illinois. Godzinę urodzenia, 14:00, 6 godzin przesunięcia strefowego, odtworzyłem z ascendentu podanego przez M.E. Jonesa, The Sabian Symbols in Astrology, Washington 1969. Okrągła godzina urodzenia świadczy w tym przypadku o prawdziwości danych, które na pewno w wielu przypadkach M. E. Jones, zasłużony dla ezoterycznej astrologii współodkryciem słynnych symboli sabiańskich, zwyczajnie zmyślał między innymi podaje nieprawdziwą, i prowadzącą do niezgodnego z faktami cyklu Saturna, godzinę urodzenia C. De Gaulle'a.