Bliżej natury Andrzej Skarżyński Spis Treści. Wstęp, czyli o siłach natury ... 5 MIKROKLIMAT Dlaczego otwieram okno? ..... 10 Twarzą do słońca ....... 11 Zgodnie z osią magnetyczną ... 15 Więcej ujemnych aerojonów! ... 17 Jak wytworzyć jony ujemne? ... 20 Groźne cieki wodne ...... 25 Sieć geobiologiczna ...... 32 JEŚĆ CZY POSILAĆ SIĘ? Dlaczego posilać się? ...... 36 Witamina - znaczy życie .... 36 Biopierwiastki 50 Co nam dają pszczoły? ..... 55 Doceńmy ziarna zbóż ...... 69 Żywa woda . 71 Ostrożnie z cukrem ...... 74 Przyprawiać czy nie? ...... 75 Rośliny przyprawowe w ogrodzie . 75 Zaproszenie na herbatę ...... 86 Wiosenne kuracje ....... 91 Potrawy szczególnie posilne ... 95 Jak jeść? .. 97 130 ĆWICZENIA BIOENERGETYCZNE Dlaczego bioenergetyczne? . . . . Życiodajne punkty ....... Kąpiel i prysznic ....... Chwila relaksu Rozmowa z nadświadomością . . . Od dziś myślę inaczej ...... Wstęp, czyli o siłach natury. We Wszechświecie wszystko jest w bezustannym ruchu. Ziemia obraca się wokół własnej osi z prędkością 1670 kilometrów na godzinę, obiegając Słońce z prędkością 107000 kilometrów na godzinę. Cały Układ Słoneczny pędzi w kierunku gwiazdozbioru Herkulesa z prędkością blisko 70 tysięcy kilometrów na godzinę. Każdego z nas stale bombardują rozliczne promieniowania: strumienie wolnych elektronów, protonów i neutronów, jąder helu (promienie alfa), szybkich elektronów (promienie beta), fale elektromagnetyczne we wszystkich długościach, a wśród nich promienie gamma i X Roentgena, fotony, pola elektryczne, pola magnetyczne i wiele innych. Upraszczając problem - żyjemy dzięki tym energiom płynącym z Kosmosu... Zastanawiając się nad wpływami różnych rodzajów promieniowań na życie, trzeba sięgnąć do podstawowej, formułowanej przez fizykę klasyczną, cegiełki materii - atomu. Każdy atom składa się z dodatnio naładowanego jądra i krążących wokół niego po określonych orbitach ujemnych elektronów. Ten stan równowagi energetycznej (jądra i elektronów) polega na niwelowaniu siły odśrodkowej siłą grawitacyjną i siłą przyciągania elektrycznego. Chemiczne właściwości każdego pierwiastka zależą od liczby elektronów, sposobu ich rozmieszczenia na orbitach i budowy jądra składającego się z obdarzonych ładunkiem dodatnim protonów i obojętnych elektrycznie neutronów. Promienie alfa, beta i fotony w zetknięciu z niektórymi atomami powodują wzbudzenie elektronów, które mogą przejść na orbitę o innym poziomie energetycznym. Zgodnie z zasadą mechaniki kwantowej zjawisku temu towarzyszy wydzielanie lub pobieranie kwantów energii, zwanych - w przypadku kwantów energii świetlnej - fotonami. Występować mogą również reakcje łańcuchowe: wydzielony kwant wzbudza kolejny elektron, a ten emituje nowy kwant energii... Kwant (foton) inicjujący takie zjawisko może pochodzić spoza układu lub być wytworzony na przykład przez układ biologiczny naszego organizmu, który w trakcie przemian biochemicznych wytwarza przecież energię. Niektóre promienie o większej energii, (np. takie jak gamma) w zderzeniu z atomem mogą nie tylko wzbudzać, ale również wytrącać elektrony z atomów. Zjawisko takie nazywamy jonizacją. Wolny elektron, mający zazwyczaj niewielką energię, zostaje w układach biologicznych natychmiast przyłączony do innego atomu, tworząc cząstkę naładowaną ujemnie - jon ujemny. Substancje łatwo przyłączające wolne elektrony, a więc ładujące się ujemnie, nazywamy wolnymi rodnikami. Są one nietrwałe i już po ułamku sekundy ulegają zobojętnieniu, wchodząc w reakcje chemiczne. Atomy, z których elektrony zostają wybite, to dodatnio naładowane rodniki. A więc jonizacja, czyli wybijanie elektronów z atomów przez niektóre rodzaje promieniowania, nadaje atomom dużą aktywność chemiczną. W przyrodzie elektrony występują zatem jako powłoki w atomach i swobodnie - wyzwolone w wyniku procesów jonizacji, pod wpływem energii cieplnej, energii pól elektrycznych, różnych reakcji chemicznych i biochemicznych zachodzących również w naszym organizmie, a konkretniej w metabolizmie. Dla pełniejszego zrozumienia niektórych zjawisk opisanych w tej książce muszę wspomnieć też o plazmie - zwanej czwartym stanem skupienia materii. Jest to zjonizowany gaz o dużej liczbie cząstek naładowanych elektrycznie, znajdujący się równocześnie w stanie pozornie obojętnym elektrycznie. W Kosmosie jest najczęściej spotykanym stanem skupienia materii, natomiast w warunkach ziemskich to zjawisko krótkotrwałe i niezwykle rzadkie. Plazma "żyje dzięki jonizacji. Nieustannie wiążąc i tracąc energię wymaga źródeł stałego jej dopływu. Nauka wykazała już dziś ponad wszelką wątpliwość, że białka, kwasy nukleinowe, nawet całe układy tkankowe mają cechy półprzewodników. Nasz organizm w tym ujęciu można rozumieć jako organiczny półprzewodnik, odznaczający się między innymi przewodnictwem elektronowym, reagujący na temperaturę, światło, naprężenia mechaniczne, pola elektryczne i magnetyczne. W ludzkim organizmie istnieje więc bardzo subtelna - bo elektroniczna - rejestracja zmian środowiskowych. I tak dochodzimy do pojęcia, przepływającej nieustannie przez ciało, "elektronowej krwi życia". W "Bioelektronice" prof. Włodzimierz Sedlak pisze: Uruchomiona chemicznie struga elektronów, przepychana w drgającej sieci molekularnej półprzewodzących białek i piezoelektryków energią fotonów i fononów, stanowi istotną cechę życia. Taki układ elektrodynamiczny nazywamy bioplazmą. Bioplazma jest więc zbiorem poruszających się cząstek i pól magnetycznych. Cząstki zachowują w tym zbiorze indywidualność, wymieniają jednak między sobą energię. Stan zdrowia można zatem rozumieć jako aktualny stan plazmy biologicznej. Choroba jest obrazem fizycznej i energetycznej dezorganizacji bioplazmy. Zdrowie to równowaga energetyczna w organizmie, optymalny poziom energii, który uzyskujemy przede wszystkim poprzez nie zakłócony przepływ elektronów. Można przypuszczać, że nasz organizm niejako z natury przystosowany jest do regeneracji (samouzdrawiania), jeśli nie zostały przekroczone jego rezerwy energetyczne. Celem przyświecającym mi w trakcie pisania tej książki była chęć przekazania Czytelnikowi licznych rad praktycznych, które mogą przyczyniać się do utrzymywania na co dzień odpowiedniego poziomu energetycznego organizmu, a więc lepszego samopoczucia i zdrowia. Dlaczego otwieram okno? Z przestrzeni kosmicznej do górnych warstw atmosfery Ziemi dociera nieustannie strumień promieniowania, które mają olbrzymie energie. Te promieniowania o niezmiernie złożonej strukturze w kontakcie z atomami gazów atmosfery zapoczątkowują szereg reakcji - najpierw w górnych, a potem w dolnych warstwach atmosfery - w wyniku których powstają interesujące nas wolne elektrony, mogące wzbudzać emisje fotonów. Dzięki temu kosmicznemu promieniowaniu na Ziemię trafiają wiązki elektronowo-fotonowe o wielkich energiach. Ocenia się, że 1 gram czystego powietrza blisko Ziemi zawiera około 3,01 x 10 elektronów, które są niezbędne do podtrzymania procesów życiowych każdego organizmu. Powietrze jest więc obfitym i najbardziej dostępnym źródłem tych życiodajnych ładunków. W pomieszczeniach zamkniętych konieczna jest systematyczna wymiana powietrza. Latem, kiedy jest ciepło, przynajmniej jedno okno w mieszkaniu pozostawiajmy otwarte przez cały dzień. Późną jesienią, zimą i wiosną ze względu na niską temperaturę uchylajmy lufcik. Jeżeli nie jest to możliwe, każde pomieszczenie powinniśmy wietrzyć chociaż kilka razy w ciągu dnia przez kilkanaście minut, a rano po przebudzeniu i wieczorem przed snem nawet przez pół godziny. Kiedy otwieramy okno, całe pomieszczenie wypełnia się powietrzem z chmurą elektronów, które warunkują między innymi wnikanie tlenu do płuc, a następnie krążą z krwią po całym organizmie. Łóżka powinniśmy odsunąć przynajmniej 1 metr od ścian, aby ściany "nie okradały organizmu z elektronów, a także po to, by powietrze mogło opływać śpiącą osobę równomiernie ze wszystkich stron. Być może z tego właśnie powodu łoża królewskie i innych zacnych ludzi ustawiane były na środku komnaty sypialnej. O systematycznym wietrzeniu i odsuwaniu łóżek od ścian muszą pamiętać przede wszystkim lokatorzy domów z betonu, których ściany działają jak uziemienie, a ponadto mogą zawierać radioaktywne pierwiastki. Naukowcy z całego świata podczas rozległych badań stwierdzili, że materiał budowlany może zatruwać mieszkanie radioaktywnością i wyziewami chemicznymi, co wpływa nie tylko na samopoczucie, ale również na zdrowie mieszkańców. Poziom radioaktywności powietrza (zawartości gazów radonu i toru) w dużej mierze zależy od częstości wietrzenia zwłaszcza pomieszczeń z dobrze uszczelnionymi oknami i drzwiami. Z opracowań naukowych wynika, że przy braku dopływu świeżego powietrza radioaktywność i ilość szkodliwych wyziewów wzrasta nawet dziesięciokrotnie, szczególnie w pobliżu ścian. Twarzą do słońca. Słońce jako najbliższa gwiazda stanowi główne źródło energii. Jest ono ciałem w czwartym stanie skupienia materii - czyli plazmą o kształcie zbliżonym do kuli - składającym się przede wszystkim z wodoru (aż 72,7 procent masy), helu, tlenu, węgla, azotu i innych pierwiastków występujących również na Ziemi. Potężna energia słoneczna powstaje w reakcjach termojądrowych przemiany wodoru w hel i przenika w przestrzeń międzyplanetarną. Do powierzchni naszej planety dociera tylko mała część tej energii, bowiem duży procent promieniowania zostaje zatrzymany w poszczególnych warstwach atmosfery. Interesujące nas najbardziej promieniowanie optyczno-cieplne dzielimy na trzy zakresy widma: niewidzialny nadfioletowy (290-400 nm), stanowiący zaledwie 7 procent; widzialny zakres od fioletu do czerwieni (400-750 nm) - około 45 procent docierającej do nas energii oraz niewidzialny podczerwony (750-24000 nm) - również około 45 procent. Do powierzchni Ziemi dociera tak zwane promieniowanie bezpośrednie i rozproszone. Pierwsze, czyli bezpośrednie, występuje tylko przy bezchmurnej pogodzie lub przy słabym zachmurzeniu, a jego natężenie zmienia się w zależności od wysokości Słońca w ciągu roku i w porze dnia. Największe natężenie obserwujemy późną wiosną i latem oraz od wschodu do południa. Część bezpośrednich promieni przy zderzeniu w atmosferze z cząsteczkami gazów i aerozoli (na przykład pary wodnej, pyłów i innych zanieczyszczeń) traci prostoliniowy kierunek rozchodzenia się i rozprasza na wszystkie strony. Takie zjawiska jak zachmurzenie zwiększają to rozproszenie nawet trzy, czterokrotnie. 11 Oko lewe i - tarczyca, 2 - układ limfatyczny i układ krążenia, 3 - migdałki, krtań, gardziel, 4 - język, usta, dolna szczęka, 5 - nos, 6 - górna szczęka, 7 - oko 8 - czoło, skroń, 9 - zdolności umysłowe, 10 - umiejętności nabyte, mowa, 11 - egotyzm, 12 - strefa zmysłów, 13 - strefa pobudzenia, 14 - zdolność poruszania się, 15 - wrodzone zdolności umysłowe, 16 - równowaga, ośrodek padaczki, 17 - szpik kostny, 18 - wyrostek sutkowy, 19 - ucho, 20 - szyja, 21 - ramię, 22 - płuco, A - góra, B - dół, 23 - serce, 24 - okrężnica, A - środkowa, B - wstępująca, C - esica, D - kiszka stolcowa, F - odbytnica, 25 - żołądek, 26 - jelito cienkie, 27 - oskrzela, 28 - struny głosowe, tchawica, 29 - przełyk, 30 - łopatka, 31 - plecy, A - góra, B - dół, 32 - pochwa, 33 - macica, prostata, 34 - nerka, 35 - nadnercze, 36 - stopa, udo, kolano, 37 - pachwina, 38 - otrzewna, ścianki żołądka, 39 - miednica, 40 - skóra, 41 - jajniki, jądra, 42 - przepona, górna część brzucha, 43 - śledziona, 44 - dłoń, 45 - ręka, 46 - opłucna, 47 - klatka piersiowa, 48 - żebra, 49 - splot słoneczny, 50 - pęcherz, 51 - przysadka, 52 - autonomiczny układ nerwowy, 53 - moszna, krocze, A - gardło, B - twarz, C - reakcje motoryczne i fizjologiczne, mózg, D - reakcje sensoryczne i psychiczne, móżdżek, E - kark, F - płuco, G - klatka piersiowa, H - górna część brzucha, I - dolna część brzucha, J - rejon miednicy, K - dolna część pleców, L - górna część pleców. 12 Oko prawe i - płuco, A - środek, B - dół, C - góra, 2 - układ limfatyczny, 3 - ramię, 4 - szyja, 5 - ucho, 6 - wyrostek sutkowy, 7 - szpik kostny, 8 - popęd płciowy, perwersja, 9 - zdolności umysłowe, 10 - zdolności poruszania się, 11 - układ krążenia, 12 - strefa pobudzenia, 13 - strefa zmysłów, 14 - erotyzm, 15 - umiejętności nabyte, 16 - zdolności umysłowe, 17 - oko, 18 - górna szczęka, 19 - nos, 20 - dolna szczęka, 21 - język, usta, 22 - krtań, gardziel, migdałki, 23 - tarczyca, 24 - oskrzela, 25 - autonomiczny układ nerwowy, 26 - jelito cienkie, 27 - krezka, 28 - okrężnica, A - wstępująca, B - środkowa, 29 - autonomiczny układ nerwowy, 30 - dwunastnica, 31 - ślepa kiszka, 32 - krezka, 33 - opłucna, 34 - klatka piersiowa, 35 - żebra, 36 - ręka, 37 - dłoń, 38 - wątroba, 39 - pęcherz żółciowy, 40 - przepona, górna część brzucha, 41 - jądra, 42 - jajniki, 43 - trzustka, 44 - miednica, 45 - otrzewna, ścianki żołądkowe, 46 - pachwina, 47 A - kolano, B - stopa, C - udo, 48 - nerka, 49 - nadnercze, 50 - wzgórek łonowy, 51 - krocze, 52 - pochwa, 53 - prostata, 54 - macica, 55 - pęcherz, 56 - układ limfatyczny, układ krążenia, 57 - plecy, A - dół, B - góra, C - środek, 58 - łopatka, 59 - przełyk, 60 - struny głosowe, tchawica, A - płuco, B - kark, C - reakcje sensoryczne, móżdżek, fizjologia, D - reakcje motoryczne i psychiczne, mózg, E - twarz, F - gardło, G - górna część pleców, H - dolna część pleców, I - rejon miednicy, J - dolna część brzucha, K - górna część brzucha, L - klatka piersiowa. 13 Promienie słoneczne, szczególnie w zakresie nadfioletu, oddziaływają bardzo korzystnie na organizm. Fala świetlna składa się bowiem z małych porcji energii zwanych kwantami lub fotonami, które mogą być w całości przekazane pojedynczemu atomowi czy cząsteczce, a właśnie przepływający przez nasze ciało życiodajny strumień elektronów ,,przepychany" jest energią fotonów, pochodzących w większości z promieniowania słonecznego. Najkorzystniejszą, najbardziej naturalną drogą przyjmowania promieniowania słonecznego jest nasze oko, którego tęczówka za pośrednictwem systemu nerwowego utrzymuje stałą łączność z całym organizmem. Tęczówka ma doskonale rozwiniętą tkankę nerwową i jest znakomitym receptorem energii słonecznej, również tej niewidzialnej. Bierze duży udział w przekazywaniu bodźców do mózgu i innych organów wewnętrznych. Zdrowy człowiek ma tęczówkę oka czystą i przeźroczystą. W momencie powstania schorzenia w jakimkolwiek miejscu organizmu, w odpowiadającym mu punkcie na tęczówce powstaje rozjaśnienie - odbarwienie. Oznacza ono zwiększony i ukierunkowany strumień bodźców świetlnych do określonego organu, a w konsekwencji podjęcie natychmiastowej walki energetycznej w ognisku choroby. Z faktu tego wynikają konkretne rady praktyczne. Po pierwsze - korzystając ze słońca starajmy się kierować twarz w jego stronę tak, by promienie w prostej linii docierały do naszych oczu. Oczywiście powieki możemy mieć wtedy zamknięte, gdyż zatrzymują one energię słoneczną w minimalnym tylko stopniu. Powinniśmy natomiast nie zakładać okularów, ponieważ właśnie szkło zatrzymuje znaczną część energii, szczególnie promieniowanie nadfioletowe, nie dopuszczając jej do tęczówki, a co się z tym wiąże do wielu naszych organów. Najlepiej więc opalać się twarzą do słońca, bez okularów, z bosymi stopami opartymi o naturalne podłoże (trawa, piasek, woda). To "uziemienie pozwala odprowadzić z organizmu nadmiar zużytych elektronów i energii, przede wszystkim termicznej. Przestrzegając tych zasad, nie wolno zapominać oczywiście, że zbyt długie naświetlanie promieniami słonecznymi, zwłaszcza późną wiosną i wczesnym latem, może być szkodliwe dla naszego organizmu, powodować na skórze intensywny rumień oparzenia, uczucie ogólnego rozbicia, bóle głowy i gorączkę. 14 Jeżeli dzień jest pochmurny, promieniowanie dociera do nas w formie rozproszonej, więc wybierając się wtedy na spacer, także korzystamy z energii słonecznej. Najwięcej energii słonecznej, bez względu na zachmurzenie, dociera do Ziemi od wschodu słońca do godziny dziesiątej. Chcąc z niej korzystać każdego dnia, sypialnię powinniśmy lokalizować zawsze po wschodniej stronie mieszkania albo, jeśli nie ma takiej możliwości, przynajmniej po południowej. Wówczas otwierając rano okno, cały pokój napełniony "pękami" elektronowo-fotonowymi, pobudzającymi do działania uśpiony jeszcze po nocy organizm, potęgując w nim procesy życiowe. Jak najczęściej należy wystawiać na słońce pościel i ubranie, szczególnie bieliznę. Promienie, przede wszystkim nadfioletowe, działają sterylizująco, a więc bakteriobójczo, zaś w naturalnych włóknach "magazynują dodatkowo wolne elektrony pochodzące z powietrza. Ziemia jest źródłem stałego pola magnetycznego. Na równiku i zwrotnikach, w głębokiej kopalni i na szczycie wysokiej góry, czyli w każdym punkcie kuli ziemskiej, z wyjątkiem biegunów magnetycznych, igła kompasu ustawia się w płaszczyźnie równoległej do kierunku pola magnetycznego. Właściwości magnetyczne minerału nazwanego magnetytem znane były Chińczykom już około 2600 lat przed naszą erą. Grekom 700 lat przed naszą erą. W 1100 roku przed naszą erą poseł indyjski podarował władcy Chin figurkę pływającą w wodzie, która jedną ręką stale wskazywała kierunek północny. Istotę otaczającego nas pola magnetycznego sformułował w 1600 roku William Gilbert - lekarz królowej angielskiej Elżbiety - twierdząc, że Ziemia jest sama wielkim magnesem. Dziś wiemy, że namagnesowanie Ziemi jest bardzo słabe. Pole geomagnetyczne ulega ponadto ciągłym zmianom lokalnym, dobowym, rocznym, wiekowym i... przypadkowym. O oddziaływaniu pola magnetycznego na żywe organizmy pisali już w swoich dziełach Arystoteles i Pliniusz. W IV wieku Marceli 15 z Bordeaux magnesem uśmierzał uporczywe bóle głowy. W średniowieczu największym propagatorem leczniczych właściwości magnesu był słynny niemiecki lekarz Paracelsus. Żyjący w latach 1734-1815 francuski lekarz Franciszek Antoni Mesmer odkrył przypadkowo, że przesuwanie ręki nad ciałem chorego daje podobne, a nawet lepsze rezultaty niż przykładanie namagnesowanych płytek stalowych i sformułował - w odróżnieniu od mineralnego - pojęcie "magnetyzmu ludzkiego . Stwierdzenie to spowodowało wówczas wiele zamieszania wśród lekarzy. Magnetoterapia jako temat badań naukowych powróciła ze wzmożoną siłą w końcu XIX wieku. Obecnie znów obserwujemy jej żywiołowy rozwój. W latach sześćdziesiątych naszego stulecia niemiecki entomolog Gunther Becker zauważył, że większość owadów kończąc lot, przyjmuje w pozycji spoczynkowej kierunek północ - południe, rzadziej zachód - wschód. Radziecki uczony, Jurij Chołodow, udowodnił, iż stałe pole magnetyczne jest bodźcem, na który reaguje centralny układ nerwowy. A więc mózg pełni również funkcję receptora stałego pola magnetycznego! Pole to, jak wiemy z zasad elektromagnetyzmu, oddziaływuje na elektrony. Może je wytrącać, odchylać tor ich przepływu, czyli sterować ich natężeniem i kierunkiem rozprzestrzeniania się. Strumień elektronów przepływających przez nasz organizm niektórzy nazywają wprost "drugą krwią' , którą steruje właśnie magnetyzm. Współcześni bioelektronicy twierdzą, że każdy układ biologiczny posiada własne, swoiste życie magnetyczne o charakterystycznej rytmice. W organizmie człowieka istnieje zatem jakiś podstawowy stan magnetyczny, który może być zaburzony przez działanie różnorodnych czynników zewnętrznych, co w konsekwencji prowadzi do rozchwiania koordynacji wyższych ośrodków nerwowych. Można dziś bez ryzyka większego błędu stwierdzić, że przemianą materii sterują informacje płynące z rytmiki magnetycznej. W ciągu dnia wspomniany już podstawowy stan magnetyczny ulega mniejszemu lub większemu rozregulowaniu. Dlatego łóżko w sypialni powinno być ustawione na osi magnetycznej tak, aby głowa śpiącego była skierowana na południe, nogi zaś na północ, gdyż takie ułożenie harmonizuje w ciągu nocy układy magnetyczne ustroju, wzmacniając działanie wyższych ośrodków nerwowych. 16 Kierunek "twarzą na północ" starajmy się przyjmować również w ciągu dnia. Jeśli pracujemy w pozycji siedzącej, a istnieje taka możliwość, ustawiajmy krzesło na osi magnetycznej. Odpoczywając w domu, w wygodnym fotelu, również siadajmy twarzą na północ. Na urlopie czy w czasie sobotnio-niedzielnego wypoczynku rozbijajmy namiot, rozkładajmy koc lub leżak zawsze w kierunku północ - południe. Wtedy szybciej zregenerujemy swoje siły. Działanie "porządkujące" zbliżone do magnetyzmu ziemskiego ma prawdopodobnie, zastosowany po raz pierwszy w końcu XVII wieku przez F.A. Mesmera, a praktykowany do dziś, masaż biomagnetyczny. Więcej ujemnych aerojonów. W trakcie badań w laboratoryjnych symulatorach lotów kosmicznych, a także już w czasie pierwszych wypraw, pojawiła się tajemnicza bariera, która stawiała pod znakiem zapytania możliwość dłuższego przebywania człowieka w Kosmosie. Otóż atmosfera wewnątrz kabin miała starannie dobrany skład chemiczny, ciśnienie, wilgotność, temperaturę, lecz mimo to już po krótkim czasie piloci skarżyli się na silne zawroty głowy, utratę sił, zdolności wszelkiego działania i nawet zaniki pamięci. Wszystkie te objawy zniknęły, kiedy zainstalowano aparaturę wytwarzającą jony ujemne. Podany przykład świadczy o tym, że reagujemy nie tylko na pole elektrostatyczne, ale także na dopływ ładunków elektrycznych, które decydują o naszym samopoczuciu i zdrowiu. Dopiero w ostatnich kilkunastu latach zaczynamy w pełni to doceniać. W 1770 roku szwajcarski uczony J.A. de Luc zwracał uwagę, że podczas burzowej pogody działają na organizm prawdopodobnie nie zmiany ciśnienia, lecz zmiany stanu elektryczności atmosferycznej. Już w 1899 roku J. Elster, C.T.R, Wilson i H. Gertel opublikowali prace, w których po raz pierwszy formułowali tezę, że nośnikami ładunku elektrycznego w atmosferze są cząstki materii - jony. Powietrze, zawierające atomy tlenu, wodoru i azotu, może w określonych warunkach tworzyć molekuły gazowe. Wspomniałem 17 już, że jeśli na atom znajdujący się w równowadze oddziaływują jakieś energie, wówczas jeden lub więcej elektronów może zostać wytrąconych z orbity i wtedy ładuje się on dodatnio. Pozostałe wolne elektrony mogą być wychwytywane przez inny atom, który z kolei ładuje się ujemnie. Te zjonizowane atomy wchodzą w skład cząsteczek, stają się elektrycznie dodatnimi lub ujemnymi jonami. Rodzaj i stopień jonizacji powietrza nie jest obojętny dla każdego z nas. Przewaga jonów ujemnych w atmosferze ma pozytywny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie, zaś dodatnich - negatywny. Dlaczego? Procesy życiowe podtrzymywane są przez ciągły przepływ energii elektrycznej tj. elektronów. Nasz organizm, dla obrony integralności tych procesów, posiada na swojej powierzchni, czyli na granicy ze środowiskiem zewnętrznym swoistą barierę elektryczną stwarzaną przez rezerwę elektronów. Kontakt naszego ciała z dodatnio naładowanymi cząstkami aerozoli powodował będzie zawsze mniejsze lub większe "odelektronowanie organizmu, a kiedy powierzchniowa rezerwa elektronów jest systematycznie naruszana, fale elektromagnetyczne wnikają w głąb organizmu i zakłócają funkcjonowanie ważnych biologicznie ośrodków. Krótkotrwały nadmiar jonów dodatnich wywołuje najczęściej tylko pogorszenie samopoczucia, kryzysy nerwowe i psychiczne; długotrwały - prowadzić może nawet do różnego rodzaju przewlekłych stanów chorobowych. Jednym z ważnych powodów podjęcia badań nad jonami znajdującymi się w powietrzu, czyli aerojonami, jest występowanie w różnych częściach świata zimnych lub gorących wiatrów, powodujących u wielu ludzi bezsenność, depresje, trudności w oddychaniu, rozliczne alergie, a prawie u.wszystkich mieszkańców danego rejonu - ogólne pogorszenie samopoczucia. We Francji ten rodzaj wiatru nazywa się mistral, w amerykańskiej Kalifornii - santa ana, w Kanadzie - chinook, we Włoszech - tramontana. Stwierdza się ponad wszelką wątpliwość, że tuż przed nadejściem tych wiatrów w powietrzu gwałtownie wzrasta ilość jonów dodatnich, a więc oddziaływujących niekorzystnie na organizm. Przy dostatku jonów ujemnych w atmosferze nie odczuwamy utraty własnych elektronów, bowiem organizm korzysta z nowych, 18 pochodzących z jonizacji cząstek powietrza, a więc zostaje zachowana powierzchniowa bariera elektryczna naszego ciała, co gwarantuje pełną stabilność procesów życiowych zachodzących wewnątrz organizmu. Niestety, współczesna cywilizacja powoduje pogłębiający się deficyt jonów ujemnych w atmosferze, gdyż na skutek przemysłowych dymów i pyłów, spalin samochodowych, ścierania powierzchni bitumicznych przez opony pojazdów, pyłu tworzonego obuwiem przechodniów i cząstek dodatnio naładowanych innego pochodzenia - drobiny powietrza przede wszystkim na obszarach miast tracą elektrony i stają się jonami dodatnimi. Ten ogólny niedostatek jonów ujemnych może jeszcze dodatkowo pogłębiać się w naszym mieszkaniu, gdzie wychwytują je na przykład metalowe urządzenia grzejne, przede wszystkim kaloryfery, dym z papierosów, czy nawet plastykowe wiatraki wentylacyjne. Jak zatem się bronić? Największa koncentracja jonów (do kilku tysięcy na 1 cm ) z dużą przewagą jonów ujemnych występuje na otwartych przestrzeniach: nad polem czy morzem, w lesie i w górach. W miastach ogólna liczba jonów w 1 cm powietrza wynosi zaledwie kilkaset, a dominują tu jony dodatnie. Powietrze jonizuje się ujemnie szczególnie intensywnie w czasie opadów deszczu, śniegu, wówczas gdy na drzewach osiada szron. W tym kontekście szczególnego znaczenia nabierają systematyczne, choćby sobotnio-niedzielne, wyjazdy za miasto na "łono natury". Zrozumiałym staje się też fakt, że niektórzy z nas lubią spacerować w czasie padającego deszczu czy śniegu. I jeszcze jedna uwaga: powierzchniową barierę elektryczną naszego organizmu znacznie osłabia noszenie ubrania, szczególnie bielizny o elektrostatyce dodatniej, a więc z wszelkiego rodzaju sztucznych włókien. Spośród włókien naturalnych bardzo korzystnie oddziaływuje na nas len, wzbogacając w elektrony, które pobiera z wody w czasie prania. Naukowcy zaalarmowani rosnącym w dużych skupiskach ludzkich deficytem jonów ujemnych konstruują do ich wytwarzania generatory ozonu i inne urządzenia techniczne. Urządzenia te stosuje się już w szpitalach, instaluje w niektórych zakładach przemysłowych, przede wszystkim w kopalniach. Jonizatory 19 techniczne są jednak jeszcze zbyt kosztowne i nie zawsze doskonałe, warto więc zwrócić uwagę na nie mniej skuteczne jonizatory naturalne. Oto kilka prostych sposobów zwiększenia ilości jonów ujemnych w naszym mieszkaniu. Jak wytwarzać jony ujemne? PAPROĆ. Rośliną, która wyraźnie zwiększa ilość jonów ujemnych jest paproć. Na Ziemi rośnie ponad 9 tysięcy gatunków paproci, a zasięg ich występowania jest praktycznie nieograniczony - od subarktycznych łąk po tropikalną dżunglę. Paprocie stały się dziś uniwersalnymi roślinami ozdobnymi nie tylko w parku czy ogrodzie, ale również w naszych mieszkaniach, gdzie bez wątpienia korzystniej od innych roślin doniczkowych wpływają na mikroklimat. Najpopularniejszą paprocią domową jest Nephrolepis wysoki pochodzący z Brazylii, Afryki Wschodniej i Chin, gdzie występuje w lasach strefy tropikalnej. U rośliny tej z krótkiego kłącza wyrastają długie, łukowato wygięte liście, pojedynczo lub podwójnie pierzaste, posiadające na spodniej stronie gęsto osadzone grupki zarodników. Skoro mowa o rodzaju Nephrolepis nie sposób nie wspomnieć o kilku innych, należących do niego odmianach paprotek, np. szybko rosnącej Bostoniensis nana - wyróżniającej się karłowatą, silnie zwartą budową liści czy Rosseveltii odznaczającej się falistymi brzegami pojedynczo pierzastych liści. Z innych paproci wspomnieć trzeba o paprotce zwyczajnej o długoogonkowych pierzastodzielnych liściach, pióropuszniku strusim - o pięknych liściach różnopostaciowych i paprociach drzewiastych, których liście wyrastają ze szczytu niby pnia. W wielu ogrodach i mieszkaniach spotkać można też wietlicę alpejską, narecznicę samczą czy zanokcicę gniazdową. Prawie wszystkie paprocie rosnące w warunkach naturalnych lubią cień, wilgoć i żyzną próchniczą ziemię. A więc podobne warunki powinniśmy starać się im stworzyć w naszym mieszkaniu? przede wszystkim zaś nie zapominać o tym, że rośliny te 20 kochają wodę - podlewamy zatem nie tylko ziemię w doniczce, ale systematycznie zraszamy również liście. I jeszcze jedna ważna uwaga: paprocie nie znoszą częstego odwracania i przesuwania doniczek, źle również rozwijają się, a nawet usychają, jeśli ustawimy Je w strefie promieniowania podziemnych żył wodnych. GERANIUM. W każdym pomieszczeniu, gdzie przebywamy powinno też rosnąć geranium. To roślina szczególnie korzystnie wpływająca na nasze zdrowie - chyba dlatego Bułgarzy nazywają ją zdrawec. Geranium, do tego czasu rozpowszechnione w wiejskich domach, nie tylko jonizuje ujemnie, ale wydziela też dużo cennych bakterio-statycznych olejków eterycznych, podnoszących odporność organizmu na wiele chorób. Roślinę można łatwo rozmnażać poprzez odszczepianie: czubek z dwoma co najmniej listkami odcinamy centymetr poniżej miejsca wyrastania tych listków i wkładamy na kilkanaście dni do naczynia z wodą. Po kilku lub kilkunastu dniach roślina wytworzy wokół siebie wyraźny ,,pierścień , z którego wyrosną cienkie, białe korzonki. Wtedy sadzimy odnóżkę do doniczki, starannie ugniatając wokół niej ziemię i obficie podlewamy. Bursztyn - czyli elektron. Bursztyn (jantar) jest kopalną, skamieniałą żywicą drzew, o której do dziś niewiele jeszcze wiemy. Żywica ta po stwardnięciu w ciągu około 30 milionów lat przeszła szereg skomplikowanych przemian. Mineralogia określa bursztyn jako ciało organicznego pochodzenia, niejednorodne chemicznie, obdarzone swoistymi właściwościami fizykochemicznymi. Radiesteci nazywają go kamieniem życia, gdyż dostarczać może naszemu organizmowi życiodajnych elektronów i jonów ujemnych. Będąc dzieckiem prawie każdy z nas pocierał kawałek bursztynu o sukno, który potem przyciągał skrawki papieru. Otóż przy pocieraniu jantar elektryzuje się ujemnie, zaś na powierzchni papieru gromadzą się ładunki dodatnie. Ponieważ ładunki różno-imienne przyciągają się, bursztyn niby magnes chwyta kawałki papieru. Jego niezwykła łatwość elektryzowania się, niespotykana u innych ciał naturalnych, fascynowała ludzi od kilku tysięcy lat. 21 Na przełomie XVIII i XIX wieku poznano między innymi siły powodujące przyciąganie przez bursztyn - nowy dział fizyki nazwano elektrycznością od słowa elektron, bowiem elektronem Grecy nazywali bursztyn. Od najdawniejszych wieków wierzono w lecznicze właściwości bursztynu. Anna Pęczalska w książce "Złoto Północy" pisze: (...)W Encyklopedii Brytyjskiej pod hasłem amber czytamy - jeszcze w paleolicie i potem używano bursztynu jako lekarstwa przeciw rozlicznym chorobom: astmie, reumatyzmowi, zaburzeniom wewnętrznym, ... W starożytnej Grecji szeroko rozpowszechnione było mniemanie, że elektron to potężny amulet (...). Kupcy arabscy chętnie nabywali surowe grudki bałtyckiego złota jako cenne lekarstwo. Lekarze świata muzułmańskiego sporządzali z bursztynu krople na wszystko, (...) Mieszkańcy XIX-wiecznej Gruzji - Gruzini i Czerkiesi - lubili spędzać długie godziny na towarzyskich rozmowach. W ich trakcie pocierali o skórę ogniwa noszonych na ręku szerokich bransolet bursztynowych - dla zdrowia. (...) W europejskiej medycynie bursztyn długo był stosowany przede wszystkim jako składnik różnych złożonych leków. Leczono nim epilepsję, dżumę, żółtaczkę, choroby pęcherza i kamienie żółciowe (...). Trudno jednoznacznie określić, dzięki jakim właściwościom bursztyn znajdował przez stulecia tak rozległe zastosowanie lecznicze, iż niektórzy nazywali go nawet "wszechlekiem . Jedno jest jednak pewne, nieszlifowany bursztyn noszony jako kamień, nalewka bursztynowa wcierana w skórę i rozpylana woda zawierająca kilka kropel spirytusu bursztynowego powodują zwiększenie liczby jonów ujemnych. Przepis na sporządzenie nalewki bursztynowej: 5 dag naturalnego bursztynu rozkruszyć na drobne kawałeczki, wsypać do półlitrowej butelki i zalać do pełna spirytusem. Butelkę postawić w suchym, ciemnym miejscu i wstrząsać kilka razy dziennie przez 10 dni. Po tym czasie spirytus nabierze złotawego koloru i już nadaje się do użytku. Z reguły nalewkę bursztynową przetrzymujemy przez dłuższy czas, radzę więc przelać ją do kryształowej karafki, ponieważ cięte kryształowe szkło wykazuje potencjał ujemny, dzięki czemu przechowywana w nim nalewka nie wytraca swoich ładunków ujemnych. 22 Małą, ciemną buteleczkę z nalewką bursztynową powinniśmy mieć przy sobie zawsze - niemalże jak talizman i za każdym razem, kiedy tylko poczujemy zmęczenie, nacierać nią swoje ciało w następujący sposób: - na jedną z dłoni nalewamy 2-3 krople spirytusu bursztynowego; nalewkę rozprowadzamy na obydwu dłoniach, pocierając je o siebie kilkakrotnie mocno wzdłuż palców; - przez 4-10 sekund prawą dłonią pocieramy o wewnętrzną część przegubu lewej ręki, lewą dłonią - o przegub prawej ręki. W ten sposób skóra, jak i system krwionośny wzbogacony zostaje o potencjał ujemny; - płuca można dodatkowo wzmacniać ładunkami ujemnymi, jeśli obydwie dłonie przyłożymy do siebie palcami pod kątem około 90 stopni i taki piramidalny układ zbliżymy do nosa, wykonując kilka głębokich oddechów. Te proste zabiegi wykonywane 2-3 razy w ciągu dnia dodają sił i wyraźnie poprawiają samopoczucie. Jeśli jednak poczujecie się ogólnie osłabieni i przemęczeni (szczególnie późną jesienią, zimą i wiosną) radzę wieczorem przed snem i rano tuż po wstaniu z łóżka rozprowadzić na dłoniach 2-3 krople nalewki bursztynowej i potrzeć nią kilka razy całe ciało, a jeśli odczuwamy dolegliwości wątroby, nerek czy serca - miejsca te pocieramy szczególnie starannie i dłużej. Mikroklimat w mieszkaniu poprawia, a ściślej powoduje wzrost ilości jonów ujemnych, rozpylanie zimnej, czystej wody z dodatkiem spirytusu bursztynowego w proporcji 3 krople na jeden litr. Wodę rozpylamy kilka razy w ciągu dnia, ale koniecznie rano i wieczorem tuż przed snem. Liczbę zabiegów podwajamy, jeśli w mieszkaniu pali się tytoń, gdyż dym papierosowy bardzo szybko neutralizuje jony ujemne. Radzę również dodać kilka kropli nalewki do wody, która znajduje się w nawilżaczach powietrza zawieszonych na grzejnikach centralnego ogrzewania. Pisząc o różnorodnym zastosowaniu spirytusu bursztynowego trzeba też wspomnieć, że niektórzy zielarze zalecają dodawanie 1-3 kropli nalewki raz dziennie do herbaty, co podobno działa na organizm ogólnie wzmacniająco. Korzystne efekty daje też noszenie nieszlifowanych korali bursztynowych 23 lub po prostu bryłki naturalnego bursztynu, którą w wolnej chwili warto trzymać w dłoni spolaryzowanej ujemnie (u mężczyzn przeważnie lewej, u kobiet - prawej). Jonizatory miedziowe. Miedź prawdopodobnie dlatego tak wysoko ceniona jest przez radiestetów, gdyż posiada słabe wiązania ładunków i niski opór w przepływie elektronów. Biorąc pod uwagę ten fakt, jak i znaną zasadę, że na ostrych końcach ustawionych do góry obserwujemy, dzięki różnym potencjałom ziemi i chmur, wyzwalanie się elektronów, radzę stosować w mieszkaniu jonizatory z cienkiego drutu miedzianego. Najprostsze z nich to druciane szczoteczki przybite lub przywiązane końcami do góry na drewnianej deseczce, zawieszonej na przykład na kaloryferze. (Nie wieszamy owych "szczoteczek bezpośrednio na grzejnikach, gdyż wtedy kaloryfery będą wychwytywać elektrony.) Możemy też rozstawić w różnych punktach mieszkania małe buteleczki z pęczkami izolowanych drucików miedzianych. Jeśli chcemy, by jeden jonizator wystarczył na jedno pomieszczenie, wykonujemy go na przykład z butelki po śmietanie, kilku dziesięciocentymetrowych lub kilku krótszych kawałków miedzianego przewodu elektrycznego i naturalnego albo gumowego korka. Z przewodu zdejmujemy izolację, przetykamy go przez korek tak, by po zakorkowaniu butelki jedne końce drutu znajdowały się około 1,5 cm od jej dna, drugie zaś wystawały 2-3 cm ponad korek. Końce wystających drucików możemy uformować w kształcie parasola. Taki jonizator powinniśmy co kilka dni rozładować wyjmując korek i wkładając na chwilę pod zimną bieżącą wodę końce drucików, które znajdowały się wewnątrz butelki. Warto pomyśleć też o estetyce i butelkę oblepić na przykład gipsem dodając do niego nieco barwników. Do konstrukcji jonizatora można też użyć porcelanowego naczynia. Więcej drewna i zieleni! Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego gałązka wierzbowa ścięta przed kilkunastoma dniami, a nawet kilkoma miesiącami, zasadzona w ziemi zaczyna rosnąć. Otóż drzewa nie od razu umierają. 24 Drewno żyje, dopóki wytwarza nie zbadane jeszcze całkowicie aromatyczne substancje, tak zwane biostyminy oraz emituje (nawet przez dziesiątki lat) ujemne ładunki, stymulujące procesy życiowe. A więc wprowadzając do naszego betonowego mieszkania nielakierowane powierzchnie drewniane - podłogi i boazerie, mamy w nim "żywe drewno, poprawiające nasz mikroklimat przez co najmniej kilkanaście lat, a przy dobrym odświeżaniu woskiem i terpentyną - i przez pół wieku. Drewno znakomicie się uzupełnia z żywymi roślinami, które powinny rosnąć w każdym pomieszczeniu. W doniczkach, oprócz roślin typowo ozdobnych, można przez cały rok uprawiać zioła: bazylię, majeranek, pokrzywę, dziurawiec, krwawnik, miętę, gdyż one swoim zapachem i jonizacją najbardziej zbliżają nas do natury. Groźne cieki wodne. Leonardo da Vinci powiedział, że woda jest krwią ziemi... I rzeczywiście, na różnych głębokościach pod jej powierzchnią sączą się w różnych kierunkach rozległe rzeki i wąskie strumyki zasilające studnie oraz tworzące na powierzchni ziemi źródła czystej, bezcennej dla całego życia biologicznego wody. Skąd zatem tytuł "Groźne cieki wodne ? Zanim przejdę do omówienia zadziwiającego wręcz wpływu na organizmy żywe promieniowania pochodzącego spod ziemi, a konkretniej - emitowanego przez niektóre żyły wodne, uskoki i przełomy geologiczne, spróbuję wyjaśnić pojęcia takiej promieniującej strefy, gdyż wokół tego zagadnienia narasta sporo niedomówień. Często doszukujemy się podobieństwa podziemnych żył wodnych do strumieni lub innych cieków wodnych płynących na powierzchni. Takie wyobrażenie zasadniczo rozmija się z prawdą. Co to jest żyła wodna? Mówiąc najprościej, jest to przemieszczanie się kropelek wody w piaskach lub żwirach pod powierzchnią ziemi w tak zwanej warstwie wodonośnej, która położona jest nad warstwą nie przepuszczającą wody albo w szczelinach tworów geologicznych. 25 W podziemnych warstwach wodonośnych są miejsca, gdzie przepływ jest bardziej intensywny, z uwagi na zmieniające się układy geologiczne. Wtedy żyła wodna może zwężać się do kilku metrów, co powoduje wzrost ciśnienia zagęszczonych, wirujących wciąż kropelek wody. Cząsteczki wody są dwubiegunowe elektrycznie o dużym momencie dipolowym. Woda jest zatem dobrym rozpuszczalnikiem kryształów czy substancji o cząstkach biegunowych, może rozrywać wiązania ciał stałych, a przepływające w niej elektrolity stanowią rozpuszczone różnego rodzaju sole. Woda taka jest cieczą doskonale przewodzącą i współdziałającą z polem geomagnetycznym. Pole to w połączeniu z ruchem turbulentnym wodnego elektrolitu wytwarza energię tzw. geomagnetohydrodynamiczną, która jest źródłem emisji fal elektromagnetycznych, akustycznych i fal quasi-Alfvena. Emitowane przez "ciek promieniowanie elektromagnetyczne ma częstotliwość 1420 megaherców (długości fali 21 cm). Wzbudzane fale dźwiękowe (infradźwięki) ze względu na niską częstotliwość są niesłyszalne dla naszego ucha. Fale qasi-Alfvena to zaburzenia w zimnej (niskotemperaturowej) plazmie - pochodzącej z głębi ziemi i gazów powietrza - na skutek działania pola magnetycznego ziemi. Cząstki wysokoenergetyczne drgające w liniach tego pola przyspieszają przebieg reakcji chemicznych i biochemicznych. W strefie oddziaływania podziemnych cieków wodnych (czyli w strefie zadrażnień geopatycznych) powstają pasy zwiększonego przewodnictwa ciepła i wyższej wilgotności, występuje inny potencjał elektryczny ziemi, a jonizacja powietrza w wyższym procencie jest dodatnia i nie może pozostawać bez wpływu na żywe organizmy. Stwierdzono doświadczalnie, iż szybciej rozwijają się tu między innymi bakterie chorobotwórcze i gnilne oraz większość pleśniaków i innych grzybków. Interesujące badania nad naturą promieniowania cieków wodnych i ich wpływu na organizmy żywe prowadził w latach 1972- 1976 na Politechnice Warszawskiej doc. dr Lech Radwanowski, który jako pierwszy w Polsce opublikował "hipotezę wieloskładnikowego zjawiska anomalii energetycznych nad strefami geopatycznymi' dowodząc, że owe anomalie działają destrukcyjnie na 26 materiały budowlane, metal i złożone procesy w organizmach żywych. Czy cieki wodne są groźne? Zdaniem bioelektroników nasz organizm posiada stan, który w dużym uproszczeniu możemy określić jako "podstawowy stan magnetyczny". Istnieje tu zatem swoiste życie magnetyczne o niepowtarzalnej rytmice, która steruje między innymi całym metabolizmem. Ten "podstawowy stan magnetyczny", a zatem i metabolizm, zostaje bez wątpienia zaburzony w strefie oddziaływania podziemnego cieku wodnego. Ludzie, którzy przez pewien czas przebywali w zasięgu destrukcyjnego promieniowania podziemnych cieków wodnych, skarżą się na różne dolegliwości (bardziej wrażliwi odczuwają niektóre z nich już po kilku tygodniach czy miesiącach, mniej wrażliwi - nawet po kilku latach). Oto zmiany w samopoczuciu oraz objawy chorobowe najczęściej obserwowane i zebrane w formie dokumentacji przez wielu radiestetów : - trudności w zasypianiu, niespokojna noc z koszmarami sennymi, uczucie zmęczenia po przebudzeniu się, senność występu-jąca w ciągu dnia; - częste osłabienia, nadmierne pocenie się, uczucie suchości w ustach, utrata apetytu, nadmierne łaknienie lub jego brak; - wzmożona nerwowość, samoistne drżenie rąk i ciała, mrowienie odczuwane najczęściej w kończynach, uczucie zimna (czasami gorąca) przeważnie w stopach i okolicy lędźwiowo-krzyżowej kręgosłupa, kłucie w okolicy serca, trudności w głębszym oddychaniu i ataki astmy; - bóle i zawroty głowy, bóle i puchnięcie stawów, bóle "wędrujące" po różnych częściach ciała; - zmniejszona krzepliwość krwi, zwężenia i złogi patologiczne w naczyniach krwionośnych; - nasilenie objawów alergii i chorób skóry; - ogólne osłabienie bariery obronnej organizmu prowadzące do ciężkiego przebiegu wszelkich infekcji; - skłonności do schorzeń serca, wątroby, nerek, żołądka, jelit, 27 a nawet (radiesteci biją tu na alarm) do chorób nowotworowych. Pragnę tu wyraźnie podkreślić, że są to na razie obserwacje i wnioski formułowane przez radiestetów. Medycyna kliniczna w Polsce, chociaż badania tu i ówdzie już prowadzono, jeszcze się na ten temat nie wypowiedziała, cytowana jest głównie literatura niemiecka, francuska i angielska. Materiały badawcze i statystyczne gromadzą u nas więc przede wszystkim rzeczoznawcy w dziedzinie radiestezji. Na skutki promieniowania ziemi zwracały uwagę najstarsze cywilizacje. Doceniano radiestezję w starożytnym Egipcie, o czym świadczą drewniane kuleczki zawieszone na nitce, znalezione w grobowcach faraonów. W Chinach zajmowali się tym zjawiskiem sami cesarze, a jeden z nich - Fu-Hi opracował używany do dziś radiestezyjny przyrząd zwany Pa-Kua. Wielki podróżnik Marco Polo, żyjący na przełomie XIII i XIV wieku, wspomina o stosowaniu czarodziejskiej różdżki u wielu ludów. Specjalnych ,,nosicieli różdżek" posiadała armia rzymska, a nawet wojsko z czasów II wojny światowej. Radiesteci wykryli w Nadrenii (RFN) miejsce po dawnym rzymskim obozie wojskowym, gdzie tak zabezpieczono podłoże ziemi, iż do dzisiaj tłumi ono szkodliwe promieniowanie strefy geopatycznej. Jestem zdecydowanym zwolennikiem radiestetów, którzy twierdzą, iż miejsc napromieniowanych należy w ogóle unikać. Podstawową sprawą jest więc stwierdzenie, czy i ewentualnie gdzie w mieszkaniu, w miejscu pracy - wszędzie tam, gdzie przebywamy przez dłuższy czas - są strefy zapromieniowane. Ekspertyzę taką powinien wykonać doświadczony różdżkarz, mający potwierdzone kwalifikacje i uprawnienia do wykonywania ekspertyz radiestezyjnych. Prawdziwych mistrzów radiestezji jest jednak niewielu, dlatego, niestety, na ekspertyzę rzeczoznawcy czekamy długo, więc pierwsze obserwacje spróbujmy poczynić sami. Sygnałem obecności promieniowania jest pogorszenie ogó?nego samopoczucia albo narastające opisane wcześniej objawy. Sporo informacji dostarczają nam wrażliwe rośliny, szczególnie różne odmiany paproci, drzewka szczęścia (grubosze drzewiaste), geranium, które na strefach stają się bladozielone i często usychają. 28 \\ ^.\\ ^ ^ \ s\v .\.. - .. Rozchodzenie się promieniowania cieku podziemnego. Istotnym sygnałem może być również odczuwanie zimnego chłodu pełzającego po nogach i plecach, niekiedy nawet już po kilku minutach przebywania w obszarze zapromieniowanym. Po przeprowadzeniu się do innego mieszkania radzę obserwować psa - jeśli jest niespokojny, chodzi nocą, nie chce leżeć na swoim miejscu, niechętnie wraca ze spaceru, często przebywa przy drzwiach, może to oznaczać, że pod mieszkaniem są groźne cieki wodne. W domach, pod którymi występują skrzyżowania żył, mogą nawet rysować się ściany, nie mówiąc już o ich ciągłym zawilgoceniu, a w konsekwencji nawet zagrzybieniu. (Z publikacji prof. J. Aleksandrowicza wynika, że mykotoksyny wydzielane przez grzybki mogą być przyczyną powstawania np. białaczki). Nad skrzyżowaniami żył wodnych szybciej występuje korozja i zmęczenie materiału, znacznie częściej psują się telewizory, pralki, lodówki, radia, magnetofony i inny sprzęt. W wodzie postawionej w słoiku na skrzyżowaniu cieków już po kilku dniach pojawiają się zielone naloty lub inne glony. Temu, kto zdobędzie glinkę kaolinową, choć wystarczy kreda szkolna, polecam doświadczenie (efekt prof. J.Gołąba). Do kilku naczyń (menzurek, probówek) wlewamy wodę, sypiemy po łyżeczce od herbaty glinki albo rozdrobnionej kredy, próbki dokładnie wstrząsamy i stawiamy w różnych punktach mieszkania lub tylko w jednym pomieszczeniu. Tam, gdzie nie ma cieków, woda już po kilkunastu minutach staje się klarowna, natomiast na "żyłach" (szczególnie na ich skrzyżowaniach) glinka osiada na dno przez kilka godzin, a czasami woda stale jest mętna, wciąż "mieszana" przez energię cieku. Czas, jaki upływa od postawienia próbki do wyklarowania, świadczy o intensywności geopatii. (Podobne procesy, choć bardziej złożone, prawdopodobnie zachodzą w elektrolitach naszego organizmu.) Jeśli obserwacje prowadzimy w gospodarstwie rolnym, dostrzeżemy, że w strefach zadrażnień geopatycznych następuje gnicie silosowanych pasz zielonych oraz składowanych tu ziemniaków i innych płodów rolnych. Na promieniowanie to wyraźnie reagują zwierzęta domowe. Generalnie wszystkie mają zwolnione przyrosty wagi, krowy dają mniej mleka, owce wełny, a kury mniej jaj. Poczynione obserwacje możemy spróbować potwierdzić wahadłem albo różdżką, jeśli posiadamy predyspozycje (sensytywność) i odpowiedni trening. 30 Jeszcze raz zaznaczam, że sami możemy wykonywać tylko wstępne, orientacyjne badania radiestezyjne. Następnie powinny być one potwierdzone przez różdżkarza o większej wiedzy i doświadczeniu. Potencjały polowe pochodzące z promieniowania cieku podziemnego oraz energia falowa jest słaba i mieści się na progu wartości rejestrowanych krajową aparaturą elektroniczną i dlatego wykrywamy je za pomocą tak zwanego "detektora biofizycznego", którym jest sam człowiek, różdżka oraz wahadło spełniają rolę wskaźnika. Oczywiście, tym sposobem możemy tylko stwierdzić istnienie pola zadrażnień geopatycznych, nie możemy natomiast zmierzyć wartości jego natężenia. Radiesteci określają siłę oddziaływania cieku za pomocą własnej, umownej skali. Jak przeciwdziałać płynącemu spod ziemi szkodliwemu promieniowaniu? Niektórzy radiesteci doradzają stosowanie różnorodnych ekranów oraz neutralizatorów technicznych (cewki, olejowe baterie organiczne, ekrany, spirale i płytki z kolorowych metali), które poprzez wchłanianie lub rozproszenie częściowo eliminują szkodliwe promieniowanie. Ekranów powstało już wiele rodzajów, z czego większość nie jest godna uwagi. Należy wspomnieć o "ludowych odpromiennikach' , a są to sienniki ze słomą owsianą, trawa morska w materacach, ułożone pod łóżkiem co pół metra suche kasztany w torebkach papierowych, podobnie korzenie chrzanu, ziarna gorczycy, skorupy z orzechów i kurzych jaj, klocki brzozowe, skóry owcze, bydlęce, z dzika i zwierzyny łownej. Radzę jednak przede wszystkim podczas spania unikać stref promieniowania geopatycznego. Jeśli mamy możliwość skorzystania z ekspertyzy doświadczonego radiestety, ustawmy meble (szczególnie łóżka) według jego wskazań. Jeśli nie - skorzystajmy z dawnych ludowych zwyczajów i raz w roku niejako w ciemno zmieńmy przynajmniej miejsce spania. Obok tych działań powinno się stosować również odpowiednie odpromienniki, gdyż podziemny ciek jonizuje silnie dodatnio powietrze, a ten rodzaj jonizacji oddziaływuje na nas niekorzystnie i to bez względu na fakt, czy znajdujemy się bezpośrednio w strefie zadrażnień czy też tylko obok niej, bowiem powietrze stale miesza się i krąży. 31 Sieć geobiologiczna. Promieniowanie kosmiczne, obejmujące Ziemię z północy na południe i ze wschodu na zachód, zagęszcza się w naturalną sieć złożoną z biegnących prawie pionowo "pasów" o grubości 12-20 centymetrów. Odległość pomiędzy tymi pasami zmienia się wraz z długością i szerokością geograficzną i wynosi w naszym kraju około 2 metrów w kierunku północ-południe i 2,5 metra w kierunku wschód-zachód. Sieć ta występuje zarówno w przestrzeni otwartej jak i w budynkach, w których jednak jej wymiary w wyniku odchyleń do ścian ulegają zmianie - długość 2,3-2,5 metra, a szerokość 1,5-2 metrów. Jeśli ściany budynku usytuowane są zgodnie ze stronami świata, sieć geobiologiczna przebiega równolegle do nich, jeśli zaś budynek stoi skośnie, wtedy stwierdzamy drugą dodatkową sieć słabszą i równoległą do ścian, znacznie trudniej wykrywalną. Przebywając przez dłuższy czas na powierzchni zajętej przez "pasy ' (a szczególnie skrzyżowania sieci geobiologicznej), możemy odczuwać pogorszenie samopoczucia i objawy podobne do tych, jakie występują w strefie promieniowania cieku podziemnego. Jeśli natomiast "pasy sieci nakładają się na strefy zadrażnień geopatycznych (a szczególnie skrzyżowanie sieci na skrzyżowanie cieków), powstają wtedy obszary szczególnie niebezpieczne dla naszego zdrowia. W końcu lat siedemdziesiątych mgr inż. Jerzy Aweryn prowadził na terenie Łodzi, Krakowa i Warszawy badania częstotliwości występowania schorzeń u ludzi, w zależności od usytuowania miejsca spania w stosunku do sieci geobiologicznej. Myślę, że warto przedstawić niektóre wyniki tych badań. Oto typowe objawy pogarszania samopoczucia i zdrowia w zależności od położenia ciała w czasie snu w stosunku do "oczek" tej sieci: 1. Schorzenia wątroby i żołądka, nowotwory płuc i żołądka. 2. Ogólne zakłócenie procesów metabolicznych, zawały serca, schorzenia nerek i wątroby, nowotwory płuc, żołądka i pęcherza moczowego. 3. Wyczerpanie umysłowe, schorzenia psychiczne, bóle i zawroty głowy, zaburzenia wzroku i słuchu. 32 4. Zawroty głowy, objawy zachwiania równowagi, wzmożona pobudliwość, zaburzenia psychiczne, omdlenia. 5. Niedowład i porażenie kończyn dolnych, bóle i zmiany patologiczne stawów, inne schorzenia kolan i stóp. Dokładne ustalenie pasów sieci geobiologicznej jest dość skomplikowane i wymaga dużego doświadczenia. O tym, że przebywamy przez dłuższy czas w strefach jej oddziaływania, świadczyć mogą wymienione objawy chorobowe. Jeśli występują, a nie ma możliwości przeprowadzenia ekspertyzy radiestezyjnej, radzę po prostu próbować przesuwać łóżko lub tapczan, położyć pod nie co 0,5 m kilka torebek ze skorupami kurzych jaj lub obserwować psa - nigdy nie kładzie się w miejscu skrzyżowania pasów sieci. Promieniowanie sieci geobiologicznej nie reaguje na znane ekrany i neutralizatory, których zadaniem jest neutralizacja szkodliwego działania stref zadrażnień geopatycznych. Pasów tej sieci, a przede wszystkim ich skrzyżowań, trzeba po prostu unikać. 3 Bliżej natury 33 n S ok. 21 cm. --> E N ^ 0 nk 9 fi m- l. Sieć geobiologiczna w mieszkaniu usytuowanym w kierunku północ-południe 2. Sieć geobiologiczna w mieszkaniu usytuowanym niezgodnie z kierunkiem osi magnetycznej 34 Dlaczego posilać się?. W rozdziale "Wstęp, czyli o siłach natury" wspomniałem, że elektrony - niezbędne dla podtrzymywania procesów życiowych mogą być wyzwalane nie tylk? na skutek działania różnego rodzaju promieniowań płynących z Kosmosu, ale także w trakcie reakcji chemicznych i biochemicznych zachodzących w naszym organizmie, bowiem na reakcje chemiczne można spojrzeć również jako na procesy wiązania i uwalniania elektronów. Bioelektronicy stwierdzają wręcz, że metabolizm to przepływ elektronów w białkowym substracie. Aby jednak w procesach chemicznych i biochemicznych uwalniała się i wiązała dostateczna liczba elektronów, nasze pożywienie musi być "energetycznie posilne ', odbudowywać ciągle aminokwasy i białka, lecz także powinno zawierać wiele różnorodnych enzymów, bowiem system enzymatyczny normuje dwukierunkowy ruch elektronów. Enzymy (a takimi są między innymi witaminy, mikroelementy, fermenty zawarte na przykład w produktach pszczelich czy ziołowych przyprawach trawiennych) dozują nie tylko energię słoneczną, ale też energię uwalnianą w procesach biochemicznych. Dlatego rozdział "Jeść, czy posilać się?" poświęcam przede wszystkim składnikom naszego pożywienia, zawierającym różnego rodzaju enzymy. Witamina - znaczy życie. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego surowa marchew może przetrwać zmagazynowana w kopcu nawet całą zimę, niewiele tracąc ze swej świeżości? Ale już ugotowana, przechowywana nawet w lodówce, ulega rozkładowi po kilku dniach. Jakie substancje utrzymywały ją zatem przy życiu do momentu, kiedy zostały zniszczone w procesie gotowania, a więc pod działaniem wysokiej temperatury? Już przed tysiącami lat wyznawcy różnych filozofii Wschodu dopatrywali się w roślinach utajonych - niemalże magicznych sił utrzymujących życie. W 1912 roku polski biochemik doktor Kazimierz Funk wyodrębnił z łusek ryżowych substancję zapobiegającą groźnej chorobie 36 systemu nerwowego zwanej beri-beri. Substancję tą nazwał witaminą. I tak rozpoczęła się nowa era w naukach zajmujących się żywieniem. Dzisiaj wiemy już, że owe utajone moce tkwiące w roślinach, to drobnocząsteczkowe związki organiczne o różnorodnej budowie chemicznej. Są one w żywym organizmie biokatalizatorami życiodajnych, niekiedy bardzo swoistych reakcji biochemicznych. Można śmiało powiedzieć, że bez witamin nie ma życia, gdyż nie ma niezbędnej dla jego trwania przemiany materii. W 1939 roku Marian Lemejda w książce "Przedłużanie życia tak pisze o powstawaniu witamin: Otóż, gdy wiosenne słońce wychyli się zza chmur, wtedy zaczyna bombardować Ziemię miliardami elektronów, które przenikają w głąb gleby i pobudzają do nowego życia świat roślinny. Wokół jądra atomu krążą liczne protony i elektrony. Obdarzone świadomością łączą się w skupiska, tworząc związki chemiczne tak różnorodne i tak bogate, że współczesny człowiek nie dorósł jeszcze do całkowitego zbadania ich skomplikowanej chemicznej budowy. W ten sposób rodzą się życiany... Jak już wspomniałem, znamy dziś budowę chemiczną poszczególnych witamin, otrzymujemy je nawet syntetycznie, chociaż biochemiczna rola wielu z nich w naszym organizmie nie została jeszcze do końca wyjaśniona. Jedno wszak jest pewne - organizm ludzki nie jest w stanie sam wytwarzać witamin, muszą być one dostarczane w pożywieniu i to przede wszystkim roślinnym. Zapotrzebowanie ilościowe na poszczególne witaminy dla każdego organizmu jest inne, gdyż różne są nasze cechy genetyczne, stan zdrowia, wiek, rodzaj wykonywanej pracy oraz zdolność ich przyswajania. W profilaktyce, w codziennym żywieniu "pigułki' nie zawsze wytrzymują próbę czasu, gdyż najbardziej życiodajne, najlepiej przez nas przyswajane są witaminy pochodzące z naturalnego źródła. Syntetyczne spełniają swoje funkcje w leczeniu niektórych ostrych stanów chorobowych, na co dzień natomiast powinniśmy pobierać witaminy poprzez prawidłowo dobrane pożywienie. Ile zatem, jakich witamin i w jakich produktach powinniśmy codziennie dostarczać naszemu organizmowi, aby mógł funkcjonować prawidłowo? Bez wysokowitaminowego żywienia, przestrzeganego 37 z żelazną konsekwencją, nie ma co marzyć o utrzymaniu kondycji fizycznej, pogodnego nastroju i w ogóle dobrego zdrowia. Znany propagator ziołolecznictwa - Witold Poprzęcki - twierdził, że główną przyczyną powstawania wielu chorób, szczególnie tych cywilizacyjnych, jest ,,zagłodzenie witaminowe organizmu . Cytowany już Marian Lemejda przed kilkudziesięciu laty tak określił stan organizmu przy dostatku witamin i w stanie ogólnej awitaminozy: O ile dbamy o należyty dowóz życianów, wówczas następuje synergia - kolaboracja - współpraca - zdrowie - równowaga duchowa - opanowanie - śmiałość - jasność umysłu - logiczność i celowość postępowania i zdolność koncentracji. Brak bowiem życianów lub choćby tylko jednego życianu wywołuje w organizmie - antagonizm - nadwrażliwość - przeczulenie - depresję duchową - bezsenność - rozproszenie myśli - brak koncentracji - niemożliwość trafnej oceny zjawisk - zdenerwowanie - podniecenie - osłabienie - ogólne wycieńczenie... A oto wykaz witamin, określenie ich znaczenia dla poszczególnych funkcji życiowych naszego organizmu i produktów żywnościowych, które je zawierają. Witaminy czasami pobieramy z pożywienia w formie tzw. pro-witamin, to jest związków, z których organizm jest w stanie sam wyprodukować poszczególne katalizatory przemiany materii. WITAMINA A (Akseroftol) Jest niezbędna dla procesów wzrostu (szczególnie organizmów młodych) prawidłowego stanu błon śluzowych i dla procesu widzenia. Jej brak powodować może między innymi zahamowanie wzrostu, ziemistożółte zabarwienie skóry (szczególnie twarzy), zaburzenia w regeneracji nabłonków komórkowych całego ciała, co objawia się na przykład nadmierną suchością i rogowaceniem skóry, suchością w gardle, chronicznym nieżytem nosa z upośledzeniem węchu, zmniejszeniem wydzielania się kwasów żołądkowych. Jej niedostatek sprzyja powstawaniu kamicy nerkowej, zmniejsza odporność na wszelkiego rodzaju przeziębienia, powoduje pieczenie pod powiekami (piasek w oczach) upośledzone widzenie o zmierzchu. Ten ostatni objaw niedoboru witaminy A, zwany popularnie 38 "kurzą ślepotą", jest najbardziej typowy. Aby przekonać się czy organizm nasz nie cierpi na niedobór tej witaminy, możemy wykonać prosty test. Wchodzimy z pomieszczenia jasnego do ciemnego i liczymy jak długo trwa przystosowywanie się wzroku do ciemności. Jeśli nie dłużej niż 7 sekund, nasz organizm zawiera dostateczną ilość witaminy A, czas 8-12 sekund świadczy już o jej niedoborze, choć niegroźnym jeszcze dla stanu zdrowia, powyżej 12 sekund to już groźna awitaminoza, którą trzeba zacząć natychmiast likwidować. Akseroftol to witamina A, którą bezpośrednio uzyskujemy z pożywienia pochodzenia zwierzęcego, a prowitamina A (karoten) pochodzi z roślin. Zawartość witaminy A (w miligramach) w kilogramie niektórych produktów: tran - 300 wątroba wołowa - 76 wątroba wieprzowa - 33 żółtko jaja - 11,2 masło - 6,6 śmietana pełna - 2,4 mleko w proszku - 1,2 mleko chude - 0,42 Zawartość prowitaminy A: marchew - 67 liść pietruszki - 44 koperek zielony - 43 szpinak - 38 rzeżucha ogrodowa - 26,8 żółtko jaja - 22,3 owoc jarzębiny - 13 pomidor - 7,9 kiełki żytnie - 4 margaryna - 2,9 Ponieważ witamina A rozpuszcza się w tłuszczach, surówki winny być bezwzględnie przyprawione oliwą. Podstawowa dawka witaminy A wynosi od 3 do 7 mg na dobę. Prowitamina ma 2-3 razy słabsze działanie od witaminy A. Witaminę A w około 95 procentach nasz organizm magazynuje 39 w wątrobie, a jej nadmiar jest równie niewskazany jak niedobór i może być nawet toksyczny. WITAMINA B1.(Tiamina) Tiamina, usprawniając mechanizmy energetyczne, wspomaga spalanie węglowodanów i cukrów, jest zatem niezbędna w procesie trawienia i przyswajania pokarmów. Jej niedostatek w organizmie wpływa przede wszystkim na zaburzenia czynności nerwów i mięśni, powodując między innymi zapalenie wielonerwowe - zwane popularnie "zapaleniem korzonków nerwowych , różnego rodzaju objawy nerwicowe (zmęczenie, nerwowość, koszmary senne, zaburzenia czynnościowe przewodu pokarmowego, migrena), niedowład mięśni. Brak witaminy B, wywołuje śpiączkę cukrzycową, nadmierną otyłość spowodowaną przede wszystkim złą przemianą węglowodanów, spadkiem ciśnienia krwi. Zawartość witaminy B| (w miligramach) w kilogramie niektórych ważniejszych produktów: kiełki pszenne 20 drożdże piekarskie 14,3 otręby pszenne 6,7 żółtko jaja 2,9 mleko w proszku 2,7 chleb razowy2 makaron2 koperek zielony 1,9 orzech włoski 1,7 rodzynki 1,2 Ponieważ witaminy B1 nasz organizm nie jest w stanie magazynować, powinniśmy otrzymywać ją codziennie wraz z pożywieniem. Według oficjalnych norm - młodzież 2 mg, a dorośli 3 mg na dobę. Są to jednak dawki minimalne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że organizm potrzebuje 0,5 mg tiaminy na spalenie każdego 1000 kalorii. Zapotrzebowanie na tiaminę gwałtownie rośnie w sytuacjach stresowych, w okresach dużej aktywności fizycznej, po każdej dawce antybiotyków. Przyswajanie tej witaminy bardzo utrudnia alkohol, a kawa niszczy ją w około 50 procentach. 40 WITAMINA B2..(Ryboflawina) Ta witamina, podobnie jak B1, wspomaga w naszym organizmie spalanie cukrów, bierze też udział w oddychaniu tkankowym, w syntezie hemoglobiny, tworząc w połączeniu z białkami wiele enzymów niezbędnych do transportu tlenu, uczestniczy w przemianie na impulsy nerwowe bodźców świetlnych docierających do oka. Jej niedobór powoduje między innymi zaburzenia przemiany białek, zahamowanie wzrostu, zmniejszenie ostrości wzroku, zmiany chorobowe skóry, pękanie śluzówki w kącikach ust i na wargach, niedokrwistość, dychawicę oskrzelową, różnego rodzaju objawy nerwicowe. Dzienne zapotrzebowanie dorosłej osoby na ryboflawinę wynosi około 2 mg, a w przypadku odżywiania się zwiększoną ilością mięsa i innych produktów białkowych oraz cukrów wzrasta do 3 miligramów. Zawartość witaminy B2 (w miligramach) w kilogramie niektórych produktów spożywczych: wątroba wieprzowa- 29,5 wątroba wołowa - 26,5 drożdże piekarskie - 23 mleko w proszku - 12,5 kiełki żyta - 8,4 kiełki pszenicy - 7,2 żółtko jaja - 4 pieczarki - 4 groch - 2 szpinak - 1,8 rzeżucha ogrodowa - 1,7 brukselka - 1,3 orzechy laskowe - 1,3 miód - 0,5 Ryboflawina dobrze znosi podwyższoną temperaturę, (gotowanie) natomiast nie lubi światła. Na przykład mleko postawione na oknie w przezroczystej butelce już po 2,5 godzinach traci prawie połowę witaminy B2. Witamina ta rozpuszcza się w wodzie, dlatego odlewając wodę po ugotowaniu produktów zawierających witaminę B2 pozbawiamy się prawie całej ryboflawiny - dietetycy zalecają zatem wykorzystanie tej wody do innych potraw. 41 WITAMINA B6 (Pirydoksyna) Pirydoksyna jest niezbędna w metabolizmie białka oraz ciał tłuszczowych. Jej niedostatek prowadzi więc do zaburzeń przemiany białek i tłuszczów, co objawiać się może nadmierną otyłością, zaburzeniami snu, samoistnym drżeniem rąk, zaburzeniami psychicznymi, zmianami chorobowymi skóry, spadkiem limfocytów we krwi. Człowiek powinien otrzymywać dziennie 2 mg witaminy B6, wielu lekarzy twierdzi jednak, że normę tę można z powodzeniem podwoić. Zawartość witaminy B6 (w miligramach) w kilogramie niektórych produktów spożywczych: otręby pszenne - 25 ziarno kukurydzy - 17 jęczmień łuskany - 17 jabłka - 9,4 maliny - 9 drożdże piekarskie - 8 wołowina chuda - 4 orzechy laskowe - 3,5 orzechy włoskie - 3,4 żółtka jaja - 3 fasola - 2,8 brukselka - 2,3 chleb razowy - 2 ziemniaki - 1,5 kalafior - 1,3 cebula - 1,2 Pirydoksyna rozpuszcza się w wodzie, nie ulega rozpadowi w trakcie gotowania. WITAMINA B12,(Kobalamina) Pobudza wzrost każdej komórki w organizmie, szczególnie zaś przyspiesza dojrzewanie komórkowych składników krwi. Odgrywa istotną rolę w prawidłowym działaniu układu nerwowego. Niedobór B12 powoduje przede wszystkim anemię, a w konsekwencji wszystkie towarzyszące jej objawy: chroniczne zmęczenie, osłabienie, bezsenność, zaburzenia żołądkowe. Przy jej niedoborze zaleca się spożywanie przede wszystkim wątroby wieprzowej i wołowej, drożdży, przetworów mlecznych, ryb, razowego chleba i kiełków pszenicy. 42 U zdrowych ludzi zapotrzebowanie na kobalaminę może być zaspakajane za pośrednictwem drobnoustrojów przewodu pokarmowego. WITAMINA B3(Niacyna) Zwana też witaminą PP lub kwasem nikotynowym. Niacyna jest potrzebna każdej naszej komórce do prawidłowego przebiegu reakcji utleniania i redukcji, a szczególnie w metabolizmie cukrów i hemoglobiny krwi. Jest niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego, skóry i błon śluzowych. Zapotrzebowanie człowieka na tę witaminę wynosi około 15 mg na dobę. Hipowitaminoza, czyli niedobór kwasu nikotynowego, powodować może zaburzenia czynności układu nerwowego, przewodu pokarmowego, stany zapalne jamy ustnej, różnego rodzaju zmiany skórne, włącznie z jej łuszczeniem się, bezsenność, wewnętrzny niepokój. Witamina B3 znajduje się we wszystkich wymienionych już produktach spożywczych zasobnych w witaminy grupy B. WITAMINA H (Biotyna) Jest kwasem organicznym działającym głównie na metabolizm tłuszczu i komórek skóry. Jeśli mamy niedobór biotyny niewątpliwie podstawowym sygnałem będzie łuszczenie się skóry (nazwa witaminy "H pochodzi od niemieckiego słowa Haut - skóra). Drugim symptomem może być łojotokowe zapalenie skóry głowy i wypadanie włosów. Możemy też odczuwać osłabienie i zauważyć objawy szybkiego męczenia się. Dzienne zapotrzebowanie na witaminę H jest stosunkowo niewielkie i wynosi 0,2 mg, a ilość tą otrzymujemy praktycznie w każdym pożywieniu, ale najwięcej biotyny znajduje się w drożdżach, wątrobie, nerkach i grochu. W skład witaminy z grupy B wchodzą jeszcze kwasy: pantotenowy i foliowy, których szczegółowo nie omawiam. Jeśli prześledzimy wykaz produktów żywnościowych zawierających witaminy z grupy B, zauważymy, że wszystkie i to w dużych ilościach znajdują się w drożdżach. Drugie istotne ich źródło stanowią 43 kiełki żytnie i pszeniczne. Myślę, że tym właśnie produktom warto poświęcić nieco więcej uwagi. Kuracja drożdżowa. Drożdże są istotnym składnikiem kuracji wzmacniającej cały nasz organizm, przede wszystkim zaś system nerwowy. Nieprawdopodobnym wręcz wydaje się fakt, że na półkach sklepowych leżą kilogramy tego ,,cudownego środka", dostępnego powszechnie ze względu na wielkość produkcji i cenę, a tymczasem wielu ludzi ugania się za drogimi, trudno osiągalnymi zagranicznymi specyfikami na wzmocnienie. Drożdże (piwne lub piekarskie) są przede wszystkim bogatym źródłem łatwo przyswajalnego białka, zawierającego wszystkie podstawowe aminokwasy. A więc jako odżywka nie tylko nie ustępują, ale wręcz przewyższają białko zwierzęce. Według licznych źródeł dietetycznych zawierają około 50 procent substancji białkowych. W drożdżach znajdujemy też cały zespół witamin z grupy B. Są one wreszcie bogatym źródłem soli mineralnych, przede wszystkim zaś magnezu, żelaza, potasu, fosforu i wapnia. Drożdże usprawniają wiele ważnych procesów w organizmie, między innymi przemianę węglowodanów, transaminację i dekarboksylację aminokwasów do amin, oddychanie komórkowe i oddychanie skóry, doczynność ośrodkowego układu nerwowego, a powodując wzrost ilości białych krwinek, zwiększają odporność całego organizmu. Tych kilka faktów, potwierdzonych zresztą powszechnie w naukowych laboratoriach, czyni z drożdży prostą domową, ogólnie wzmacniającą odżywkę. Polecam ją wszystkim, szczególnie w skąpym w witaminy okresie wiosennym, a przez cały rok osobom z osłabieniem ogólnym, osłabieniem systemu nerwowego, czynności przewodu pokarmowego, ze skłonnościami do różnego rodzaju schorzeń skórnych. Jak zażywać drożdże? Oczywiście w sposób niejako naturalny wchodzą one w skład wielu wypieków, ale na kurację to zdecydowanie za mało. Wystarczająca ilość to 5 dag. Należy je rozpuścić w 3/4 szklanki przegotowanej wody, a potem kilkanaście sekund gotować. Można też drożdże zalać gorącym mlekiem. Po ostygnięciu wypijamy je w jednej lub dwu porcjach pomiędzy posiłkami. 44 Niektórzy zielarze twierdzą, że drożdży nie należy gotować, ale zasypać cukrem i odstawić na kilka godzin, aż sfermentują. Nie zgadzam się z tą recepturą, gdyż drożdże, których życie nie zostało "zabite" poprzez temperaturę w granicach co najmniej 80°C, rozwijając się pochłaniają z naszego przewodu pokarmowego witaminy z grupy B. Koniecznie więc trzeba je na krótko przed spożyciem zagotować lub przynajmniej sparzyć, co w niczym nie zmienia ich wartości białkowo-witaminowej. Podczas kuracji napój drożdżowy należy pić systematycznie codziennie przez 6 tygodni, po czym przerwać kurację na co najmniej 10 dni. Kupując drożdże zwracajmy uwagę, aby były świeże, nie wysuszone i nie za bardzo maziste, lecz łatwo kruszące się w palcach. Osoby cierpiące na nadciśnienie tętnicze powinny przeprowadzać kurację drożdżową bardzo ostrożnie, najlepiej w porozumieniu z lekarzem. Warto też wspomnieć, że w aptekach spotkać można drożdże lecznicze i różnego rodzaju preparaty drożdżowe, przeważnie importowane ze Związku Radzieckiego i Czechosłowacji. O przygotowaniu kiełków piszę przy witaminie E. WITAMINA C (Kwas askorbinowy) Kwas askorbinowy uszczelnia śródbłonki naczyń krwionośnych, podnosi odporność naszego organizmu na różnego rodzaju zakażenia, a poprzez wpływ na tkankę łączną przyspiesza gojenie się ran. Niedobór witaminy C powoduje kruchość naczyń krwionośnych, a w konsekwencji pękanie naczyń włoskowatych, co może objawiać się przede wszystkim krwawieniem dziąseł i powstawaniem sińców na ciele nawet podczas ucisku. Wynikiem tego niedoboru jest również szkorbut (gnilne zapalenie dziąseł), odsłonięcie przyzęb-nej zwane paradentozą, zmiany w ozębnej - których konsekwencją może być nawet wypadanie zębów. Ponadto brak witaminy C powoduje nieokreślone bóle w kończynach i kręgosłupie, skłonność do przeziębień i nieżytów dróg oddechowych, brak odporności na zakażenia, zahamowanie przyrostu wagi u dzieci i nadmierne chudnięcie u dorosłych, wrzody żołądka i dwunastnicy, przedwczesną sklerozę i objawy uwiądu starczego, różnego rodzaju dolegliwości sercowe. 45 .Nasze minimalne dzienne zapotrzebowanie na witaminę C jest duże i wynosi według różnych źródeł od 80 do 100 mg. Ponieważ witamina ta utrzymuje się w organizmie najwyżej dwie doby, musi być systematycznie uzupełniana. Największym naturalnym źródłem kwasu askorbinowego jest owoc róży. 10 dag dzikiej róży zawiera 470 mg witaminy C, róża "rugoza" - 840 mg, róża ,,jubileuszowa" - aż 1480 mg, a odmiana "Skolimów - Konstancin" - nawet 3100 mg. Zawartość witaminy C w niektórych produktach w mg na kilogram: liść pietruszki - 996 koperek - 865 brukselka - 840 chrzan - 600 rzeżucha ogrodowa - 510 kapusta czerwona - 380 kapusta biała - 358 szczaw - 376 szpinak - 368 cytryna - 340 porzeczki - 350 maliny - 250 korzeń pietruszki - 245 czarna rzodkiew - 220 jeżyny - 170 ziemniaki - 120 jabłka - 110 Zapotrzebowanie na kwas askorbinowy jest większe u palaczy, ponieważ gorzej go przyswajają. Jeśli ktoś wypala ponad jedną paczkę papierosów dziennie, potrzebuje o 50 procent witaminy C więcej, czyli około 150 mg na dobę. Więcej wysokowitaminowego pożywienia potrzebują również ludzie pijący systematycznie alkohol. Dużo witaminy C zużywają ludzie szczególnie narażeni na sytuacje stresowe. Potrzebujemy jej również więcej w różnego rodzaju stanach przeziębieniowych i innych zakażeniach bakteryjno-wirusowych. Profesor Pauling - dwukrotny laureat Nagrody Nobla - twierdzi, że podczas przeziębienia powinno się podawać do 1000 mg kwasu askorbinowego! Ponadto formułując warunki sprzyjające przedłużeniu życia człowiekowi o 20 lat, na pierwszym miejscu stawia dostatek witaminy C. Witamina C rozpuszcza się w wodzie, nie lubi długiego gotowania, rozkłada się w zetknięciu z żelazem, ubywa jej także w czasie przechowywania produktów. 46 Pasteryzowane owoce róży. Ponieważ nieocenionym źródłem witaminy C są owoce dzikiej róży - podaję przepis na ich pasteryzację. Porcje oberwanych i umytych owoców rozdrabniamy w młynko-mikserze z dodatkiem pół szklanki wody, przecieramy przez sito odrzucając pestki, a pozostałą miazgę słodzimy i pasteryzujemy. Rzeżucha na talerzu. Znakomitą, świeżą odżywką witaminową może być przez całą zimę rzeżucha ogrodowa. W talerzu układamy namoczoną watę lub ligninę mniej więcej do połowy jego głębokości, na którą sypiemy dość gęsto, ale jedną warstwą nasiona rzeżuchy (około pół torebki na talerz). Talerz stawiamy na parapecie okiennym nad kaloryferem i dwa razy dziennie podlewamy odstaną (przynajmniej przez 2 godziny) wodą. Po 4-6 dniach rzeżucha wyrasta na kilka centymetrów i nadaje się do spożycia. Posypujemy nią chleb, ziemniaki, dodajemy do ugotowanej uprzednio zupy, różnych surówek i sałatek jarzynowych. Ponieważ działa moczopędnie jedna os?ba powinna zjadać dziennie nie więcej jak 1/4 część wysianej rzeżuchy. Jak gotować ziemniaki? Ziemniaki wprawdzie nie zawierają rekordowych ilości kwasu askorbinowego, ale ponieważ zjadamy je w dość dużych ilościach wagowych i to niemal codziennie, w wielu domach są praktycznie podstawowym źródłem tej witaminy. Oto przepis jak postępować, aby zachować w ziemniakach maksimum witaminy C. 1. Należy gotować je w łupinach, ale tylko do pierwszego wiosennego kiełkowania. Jeśli bez łupin - to trzeba opłukać je przed obieraniem. Obierając zdejmować nożem jak najcieńszą warstwę. 2. Ponieważ witamina C jest rozpuszczalna w wodzie wlewamy jej do garnka jak najmniej. Pozostałą po ugotowaniu wodę zostawiamy na zupę - zawiera sporo witaminy. 3. Ponieważ żelazo jest katalizatorem w rozkładzie kwasu askorbinowego, ziemniaki gotujemy w garnku emaliowanym, bez odprysków. 47 4. Ziemniaki wkładamy koniecznie do wrzącej osolonej już wody, by spowodować ścięcie białka i ograniczyć tym samym osmozę, czyli przenikanie witaminy do wody. 5. Ziemniaków nie kroić, gotować koniecznie pod przykryciem - w ten sposób znacznie ograniczamy proces utleniania się kwasu askorbinowego. Z tego powodu nie powinno się też ugniatać ziemniaków już ugotowanych. WITAMINA D (Kalcyferol) Kalcyferol bierze udział w gospodarce wapniem i fosforem naszego organizmu. W jego obecności obydwa te pierwiastki zachowują najkorzystniejszą wzajemną proporcję, we właściwej ilości koncentrują się we krwi i odkładają w kościach. Według niektórych źródeł witamina D czyni organizm odpornym na wszelkiego rodzaju zakażenia. Brak tej witaminy u dzieci powoduje krzywicę. U osób dorosłych, które przekroczyły 50-ty rok życia, struktura kostna słabnie i rozwija się tak zwane rzeszotowienie kości, powodujące często bóle podobne do reumatycznych. Podawanie witaminy D w znacznym stopniu łagodzi te dokuczliwe dolegliwości. Bogatym, choć pośrednim źródłem witaminy D są promienie słoneczne, które zamieniają na kalcyferol związek chemiczny z grupy steroli występujący w naszej skórze. Należy jednak pamiętać, że skuteczne jest tu tylko opalanie skóry w czystej atmosferze, a więc poza miastem, gdyż zanieczyszczone powietrze przepuszcza promienie ultrafioletowe w ograniczonej ilości. Głównym źródłem witaminy D jest tran, zawierający w 1000 gramach około 3,5 mg kalcyferolu. Śladowe ilości witaminy D występują we wszystkich rybach, mleku, śmietanie, maśle, margarynie, grzybach, wątrobie wieprzowej, wołowej i drobiowej. Witamina D rozpuszcza się w tłuszczach, łatwo utlenia - szczególnie w temperaturze przekraczającej 100 C. WITAMINA E (Tokoferol) Już sama nazwa tokoferol - tokos (rodzenie) i phero (nosić) wskazuje, że jest witaminą płodności niezbędną podczas syntezy hormonów gonadotropowych w przysadzce mózgowej. Witamina 48 E uczestniczy w procesach oksydacyjno-redukcyjnych, zapobiegając między innymi starzeniu, a w konsekwencji kurczeniu się czerwonych krwinek pod wpływem tlenu. Związana jest z metabolizmem azotu i oddychaniem komórkowym. Wpływa na metabolizm naszych mięśni. Tokoferol dodaje nam energii i witalności, zdecydowanie poprawia nastrój. Niedostatek witaminy E powoduje ogólny odpływ energii życiowej, zaburzenia procesów rozrodczych, dystrofie mięśni, dolegliwości sercowe, miażdżycę tętnic, nadciśnienie. Najwięcej mg witaminy E znajduje się w kilogramie: oleju słonecznikowego - 670 mg kiełkach pszenicy - 275 orzechach laskowych - 146 oliwie z oliwek - 139 margarynie - 132 płatkach owsianych - 33 marchwi - 22 selerach - 19 Witamina E rozpuszcza się w tłuszczach, jest odporna na temperaturę do 120 C, a więc wytrzymuje proces gotowania. . Dorosły, zdrowy człowiek potrzebuje dziennie od 15 do 30 miligramów tokoferolu. Jak przygotować kiełki pszenicy? Dużo witaminy E, a także witamin grupy D i licznych mikroelementów zawierają kiełki pszenicy. Przygotowujemy je metodą "trzech szklanek' . Pierwszego dnia do 3/4 pojemności szklanki nalewamy wody, która powinna przedtem "odstać się" co najmniej przez 3 godziny. Wkładamy do szklanki nylonowe siteczko, na które wsypujemy dwie łyżki stołowe pszenicy, a szklankę dopełniamy wodą tak, by zwilżała wszystkie ziarna. Na drugi dzień w podobny sposób przygotowujemy drugą szklankę z pszenicą, na trzeci dzień - trzecią. Wyparowaną wodę uzupełniamy. Po trzech dobach ziarno zaczyna kiełkować w pierwszej szklance. Kiedy kiełki osiągną 3 milimetry obrywamy je i przeznaczamy do spożycia, przygotowując równocześnie świeże, w kolejnej szklance. W ten sposób codziennie mamy w naszej kuchni świeże kiełki pszenicy. Możemy je zjadać same, nawet trzy łyżki, lub sypać na chleb posmarowany masłem, dodawać do sałatek wielowarzywnych, 4 Bliżej natury 49 do różnego rodzaju past, na przykład twarogowych i rybnych. W podobny sposób można też przygotować kiełki żytnie. WITAMINA K (Filochinon) Witamina ta bierze udział w krzepnięciu krwi. Przy jej niedoborze proces ten nie może przebiegać prawidłowo, co objawia się długim okresem gojenia ran. Zdrowy organizm dzięki drobnoustrojom sam jest w stanie wytworzyć ją w jelicie grubym. Poza tym sporo filochinonu znajduje się w otrębach pszennych, ziemniakach, selerach, koperku, pomidorach, maśle i fasoli szparagowej. Dzienne zapotrzebowanie na tę witaminę wynosi 1-2 mg. Filochinon jest rozpuszczalny w tłuszczach i mało odporny na temperaturę. Biopierwiastki. W ostatnim dwudziestoleciu żywieniowcy we wszystkich krajach coraz więcej uwagi poświęcają biopierwiastkom, nazywając je wprost "pierwiastkami życia". Składniki mineralne (pierwiastki i nieorganiczne ich połączenia), stanowiące zaledwie około 4 procent ciężaru naszego ciała, utrzymują na przykład ciśnienie osmotyczne, wchodzą w skład wielu enzymów bądź powodują ich zwiększoną aktywność. Uczestniczą więc pośrednio lub bezpośrednio w licznych reakcjach biochemicznych. Nie odgrywając zatem roli energotwórczej sterują, najogólniej mówiąc, przemianą materii. A zatem ich niedobór lub nadmiar musi wywierać niekorzystny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie. Pierwiastki, które znajdujemy w naszym organizmie w większych ilościach, takie jak: tlen, węgiel, sód, potas, wapń, chlor, wodór nazywamy makroelementami; pierwiastki występujące w ilościach śladowych w granicach od 10" do 10 procent, na przykład: złoto, srebro, ind, miedź, cynk, mangan, wolfram, platyna - to mikroelementy Uważam za celowe nieco szerzej omówić rolę i możliwości pozyskania dla organizmu makro i mikroelementów, o których w ostatnim czasie mówi się najwięcej. 50 MAKROELEMENTY Sód (Na), chlor (Cl), potas (K) Jony sodu i chloru są niezbędne dla utrzymania stałego ciśnienia osmotycznego i do produkcji kwasu solnego w żołądku. Człowiek powinien uzyskać w codziennym pożywieniu około 10 g soli kuchennej (NaCl). Jony potasu odgrywają ważną rolę w procesach oksydocyjnych, w polaryzacji elektrycznej, a poza tym działają odwadniająco. Wraz z pożywieniem powinniśmy otrzymywać około 3 g potasu na dobę. Bardzo ważna dla naszego organizmu jest tak zwana równowaga sodowo-potasowa. Wapń (Ca) Prawie 99 procent wapnia znajduje się w kościach, reszta w mięśniach i we krwi. Jego gospodarkę w organizmie reguluje przede wszystkim hormon tarczycy, przytarczyce oraz witamina D, która usprawnia wchłanianie wapnia w jelitach cienkich. Ten makroelement wpływa w istotny sposób na stan kości i uzębienia, obniża poziom cholesterolu we krwi, który dzięki jego związkom jest prawidłowo wydalany z organizmu; wywiera wpływ na funkcjonowanie nerwów i mięśni (jego niedobór powoduje na przykład bolesne skurcze mięśni); przeciwdziała zwapnieniu naczyń krwionośnych; reguluje wiele innych funkcji całego ustroju. Dorosły człowiek powinien pobrać dziennie w pożywieniu około 3 g wapnia. Niektóre źródła podają, że wystarczy tylko 1 g, ale jest to moim zdaniem dawka zaniżona, gdyż pierwiastek ten jest wchłaniany przez organizm dość trudno. Oto produkty stanowiące najbogatsze źródło wapnia (ilość miligramów w 100 gramach produktu) 955 700-900 250 146 118 118 90-98 97 60 54 48 mleko w proszku (pełne) sery żółte (w zależności od gatunku) mleko zagęszczone jogurt mleko krowie (świeże i kwaśne) kefir, maślanka sery twarogowe kukurydza chleb razowy marchew Jaja świeże 51 W medycynie ludowej można spotkać stwierdzenia, że doskonałym źródłem dobrze przyswajalnego wapnia są skorupy kurzych jaj pod warunkiem jednak, że nie pochodzą z ferm hodowlanych, a z wiejskiej zagrody, gdzie kury miały dużą różnorodność pożywienia. Skorupę takiego jaja, oczywiście po uprzednim dokładnym jej umyciu, miksujemy wraz z surowym żółtkiem i białkiem spożywając ten swoisty koktajl z dodatkiem łyżeczki miodu. Ilość zjadanych produktów zawierających wapń powinniśmy znacznie zwiększyć w okresie od pojawienia się pierwszych zielonych nowalijek, aż do późnej jesieni. Dlaczego? Otóż wiele warzyw, przede wszystkim zaś rabarbar, szczaw i szpinak, zawiera kwas szczawiowy, który wiąże wapń i w ten sposób czyni go nieprzydatnym dla naszego organizmu. Nie oznacza to, że należy unikać tych warzyw, gdyż zawierają one wiele innych cennych składników. Trzeba po prostu pić więcej mleka i zjadać więcej serów. MIKROELEMENTY Żelazo (Fe) Połowa żelaza, które zawiera nasz organizm, znajduje się w hemoglobinie krwi, a więc z powodu niedoboru Fe cierpi przede wszystkim proces tworzenia krwi. Pierwszym objawem niedoboru żelaza, a często i anemii, jest ustawiczne nieuzasadnione ogólne zmęczenie. Dorosły człowiek potrzebuje w ciągu doby około 15 mg żelaza. Oto zawartość Fe w niektórych produktach (w mg na 100 g produktu): fasola - 72 orzechy laskowe - 51 płatki owsiane - 45 kasza jęczmienna - 41 ser biały - 37 ser żółty - 19 Miedź (Cu) Miedź potrzebna jest organizmowi podobnie jak żelazo. W procesie tworzenia krwi żelazo jest w jej obecności lepiej przyswajane. Miedź jest też konieczna do sprawnego działania niektórych enzymów oksydoredukcyjnych. W ciągu doby każdy z nas potrzebuje 2-3 mg miedzi. 52 Podana w przybliżeniu zawartość Cu (w mg) w 1 kg samej masy niektórych produktów spożywczych: szpinak - 70 sałata - 40 owies - 20 ziemniaki - 18 Dużo miedzi zawiera też wątroba wołowa i wieprzowa. W procesach wytwarzania krwi, obok żelaza i miedzi, ważną rolę odgrywa kobalt oraz mangan. Ten ostatni biopierwiastek łagodzi ponadto toksyczne właściwości wielu związków. Magnez (Mg) Magnez, podobnie jak wapń, spotykamy przede wszystkim we krwi, mięśniach i kościach. Pierwiastek ten ma swój ważny udział w pracy mięśni i systemu nerwowego, a jego niedobór powodować może wiele bardzo przykrych objawów, między innymi: drętwienie kończyn, skurcze mięśni, nadmierne wypadanie włosów, łamliwość paznokci, zawroty głowy, arytmię serca, bezsenność, poranne zmęczenie, różnego rodzaju ,,wędrujące bóle. Dla utrzymania dobrej kondycji fizycznej potrzeba nam według różnych źródeł od 400 do 700 mg magnezu na dobę. Zawartość magnezu w produktach (ilość miligramów w 100 g): 520 440 250 230 218 169 131 128 110 80 30 mak kakao soja orzechy laskowe kasza gryczana fasola czekolada groch owoc róży chleb razowy warzywa (marchew, pietruszka, seler) Cynk (Zn) Cynk koncentruje się przede wszystkim w mięśniach, wątrobie i nerkach. Jest niezbędny do prawidłowej przemiany białkowej i węglowodanowej, w procesach wzrostu i rozwoju całego organizmu. Przy niedoborze tego minerału następuje zachwianie metabolizmu, zmniejsza się możliwość przyswajania żelaza. 53 Dorosły człowiek potrzebuje w ciągu doby minimum 20 mg cynku. W jakich produktach znajduje się go najwięcej? Podaję ilość mg w 1 kg: otręby pszenne, kiełki pszenicy 130-200 grzyby 75-140 drożdże, orzechy, mąka 20-50 warzywa świeże 2-8 Jaka sól? Wspominałem już, że organizm człowieka nie potrafi sam syntetyzować, między innymi w procesach reakcji enzymatycznych, ważnych dla organizmu mikroelementów. Podałem zawartość ważniejszych biopierwiastków w poszczególnych produktach spożywczych. Jeden z tych produktów zasługuje jednak na bardziej szczegółowe omówienie, gdyż używamy go na co dzień w gospodarstwie domowym - jest nim sól. Powstaje jednak pytanie: jakiej soli powinniśmy używać? Sól zwaną stołową, w zależności od jej pochodzenia, podzielić można na naturalną (sól kamienna, sól odparowywana z mórz i słonych jezior lub roztworów soli kopalnej) oraz sól chemicznie oczyszczoną ługiem sodowym. Ta pierwsza zawiera w sobie niemal pełny skład anionów i kationów znajdujących się w tkankach i płynach ustrojowych człowieka. Analiza tej drugiej wykazuje prawie wyłącznie chlorek sodu (NaCl), niewiele wodorotlenku sodu i... brak biopierwiastków. Tymczasem społeczeństwa krajów wysoko rozwiniętych preferują mało wartościową zdrowotnie sól białą, a tę szarą najbogatszą w pierwiastki śladowe dodają do pożywienia zwierzętom hodowlanym. W czasach kiedy naukowcy wielu krajów zastanawiają się, jak uzupełnić w pożywieniu rosnące niedobory biopierwiastków, by zapobiec katastrofalnemu rozwojowi chorób, Polska dysponuje prawdziwym skarbem - kopalną solą wielicką i bocheńską. Profesor Julian Aleksandrowicz w swojej książce "Nie ma nieuleczalnie chorych" pisze: Fakt, że gdy pod wpływem głębokich przemian społecznych w krajach o wysokiej cywilizacji technicznej zmieniły się formy konsumpcji, a białe pieczywo, biały rafinowany cukier, biała oczyszczana chemicznie sól itd. stały się symbolem 54 wyższego statusu ekonomicznego i tym samym powszechnemu spożyciu - nastąpiło stopniowe obniżenie podaży biopierwiastków. Pojawiły się wówczas skutki ich deficytu w postaci tzw. chorób cywilizacyjnych. Nie można oprzeć się wrażeniu, że najniższe z europejskich stolic wskaźniki zawałów jakie ma Sofia a najwyższe Helsinki, są uwarunkowane właśnie podażą mikroelementów za pośrednictwem soli stołowej. Ludność obu tych miast odżywia się podobnie: białe pieczywo jest powszechne w Bułgarii i w Finlandii, ale Bułgaria otrzymuje sól z odparowanej soli morskiej, bogatej w biopierwiastki, a wodę ma twardą, bogato zmineralizowaną. Myślę, że najważniejszy czas docenić naturalną sól kamienną również i w naszych domach! Tym bardziej, że ostatnio w sklepach pojawiła się sól magnezowa z Inowrocławia oraz cenna kompozycja soli najbogatszych z mikroelementy - "BIOSOL". Co nam dają pszczoły? Pszczoły to bez wątpienia jedne z najciekawszych tworów przyrody. Owady te spotykamy najczęściej pośród najpiękniejszych kwiatów, ziół, krzewów i drzew. W naszym klimacie owady zapylają około 80 procent gatunków roślin, a więc bez udziału pszczół większość z nich nie zawiązałaby nasion, nie wydałaby owoców. Pierwszy zatem dar pszczół - to bogactwo świata roślinnego. Rośliny odwdzięczają się im za to nektarem i spadzią (z których powstaje miód) woskiem, mleczkiem, pyłkiem kwiatowym i propolisem. Wszystkie te produkty są cenne dla ludzkiego organizmu. Człowiek interesował się pszczołami dosłownie od zarania dziejów. Jedno z najstarszych malowideł skalnych w Cuevas de la Arena w Wenecji (odkryte w 1919 roku) przedstawia pszczoły, latające wokół otworu w skale, i mężczyznę próbującego wybrać miód z tego naturalnego ula. Najstarszą formą pszczelarstwa na ziemiach słowiańskich było bartnictwo, czyli leśna hodowla pszczół, która osiągnęła swój szczyt w XV, XVI i XVII wieku, a najbardziej typową jego postacią było wówczas drążenie dziupli w pniach. W okresie swojego największego rozkwitu bartnictwo stanowiło ważną gałęź gospodarki, dostarczało miodu - podstawowego 55 środka do słodzenia pokarmów i surowca do wytwarzania napojów, a także wosku, z którego robiono świece, dające cenne podówczas źródło światła. Z historii pszczelarstwa można wyciągnąć wniosek, że najbardziej naturalnym siedliskiem pszczół jest las, posiadający największą różnorodność roślin, i to od wiosny do jesieni, dający schronienie przed wiatrem i wahaniami temperatury. Może dlatego i dziś wielu pszczelarzy ustawia swoje pasieki na skraju borów, by umożliwić pszczołom pobieranie darów całej niemal przyrody. Człowiek wykorzystujący produkty pszczele otrzymuje za ich pośrednictwem ogrom naturalnych sił witalnych. Miód. Zjadając łyżeczkę naturalnego miodu nie .zapominajmy, że pszczoły na to ciężko pracowały: aby wytworzyć 1 kilogram miodu (na przykład z koniczyny białej) owady te muszą oblecieć 7 milionów kwiatów, przynieść około 150 tysięcy ładunków nektaru! Miód możemy nazywać naturalnym tylko wtedy, kiedy wyprodukowany został w ulu z nektaru kwiatowego albo ze spadzi. Nektar jest w przyrodzie po to, aby wabić do kwiatów zapylające je owady. Zawiera on oprócz cukrowców, białek, aminokwasów i kwasów organicznych - substancje zapachowe i barwniki. Spadź to wydaliny mszyc żerujących na roślinach. Mszyce wyciągają z roślin sok, z którego pobierają jedynie białka, pozostawiając w swoich wydalinach cukry. Aby zaspokoić swój apetyt na białko, którego jest zaledwie kilka procent, przerabiają ogromne ilości soku. Spadź widoczna jest często w postaci dużych kropli na liściach lub na szpilkach drzew. Ponieważ mszyce rozmnażają się bardzo szybko (pokolenie jednej może wydać w ciągu trzech miesięcy ponad 3 miliony mszyc) w pewnych okresach spadziowanie jest bardzo obfite, na przykład z jodły w korzystnych warunkach atmosferycznych mszyce produkują w ciągu godziny do 4 kg spadzi. Drzewem najobficiej spadziującym jest w Polsce jodła, a w dalszej kolejności świerk, lipa, klon, dąb, leszczyna i wierzba. Zarówno nektar jak i spadź są jednak dopiero produktami wyjściowymi do produkcji naturalnego miodu: pszczoła pobiera je języczkiem, wsysa do wola miodowego, dodając równocześnie trochę wydzieliny z gruczołów ślinowych i zanosi do ula. W ulu 56 nektar lub spadź odbierają "robotnice , mieszają kilKakrotnie ze śliną i wrzucają do pierwszej komórki plastra. Później przenoszony z komórki do komórki przyszły miód poddawany jest procesowi odparowania wody. Ale dojrzewanie miodu w ulu to nie tylko odparowanie wody - nektar zawierający dużo sacharozy (cukru trzcinowego), a mało cukrów prostych (glukozy i fruktozy), dzięki pszczelim gruczołom ślinowym w procesie chemicznym zmienia te proporcje tak, że w miodzie cukry proste stanowią już około 75 procent, a sacharoza zaledwie kilka. Miód, poza cukrami, zawiera kwasy organiczne: winowy, bursztynowy, mlekowy, cytrynowy, szczawiowy, enzymy (należące do grupy białek i działające w organizmach żywych jako bio-katalizatory reakcji biosyntezy i rozkładu), związki mineralne (między innymi związki żelaza i manganu, ślady srebra, chromu, wanadu, kobaltu i wiele innych pierwiastków), aminokwasy, niewielkie ilości białek i witamin, barwniki i olejki eteryczne. Miody nektarowe (kwiatowe) pochodzą najczęściej z nektaru wielu różnych roślin (miody nektarowe wielokwiatowe), ale w wędrownych pasiekach, gdzie ule w ciągu jednego sezonu kilkakrotnie przewozi się z miejsca na miejsce, pszczelarzom udaje się uzyskać miody tzw. odmianowe, pochodzące z nektaru jednej rośliny (na przykład: rzepaku, akacji, wrzosu, maliny, lipy, koniczyny, gryki), które odbiera się z ula zaraz po przekwitnięciu danej rośliny. Miody nektarowe, wielokwiatowe są najczęściej jasne, odznaczają się wyraźnym aromatem, są delikatniejsze w smaku od ciemnych - "ostrzejszych", czasami nawet "drapiących". Trzeba tu jednak wyraźnie podkreślić, że barwa miodu nie decyduje o jego właściwościach odżywczych czy leczniczych. Barwa, smak i zapach miodu odmianowego zależy od rośliny, z której pszczoły pobierały nektar. Zanim omówię odżywcze i lecznicze właściwości miodu chciałbym przypomnieć znane hasło: cukier krzepi. I rzeczywiście, procesy spalania cukru są głównym źródłem energii mięśni. Jednak zanim energia ta zostanie uwolniona - wielocukry (a takie przede wszystkim zawiera cukier biały) muszą być przetworzone w naszym przewodzie pokarmowym na cukry proste. Miód, w odróżnieniu od buraków, zawiera kilkadziesiąt procent cukrów prostych, zatem spożywając go dostarczamy organizmowi glukozę, 57 Odmiana miodu Rzepakowy Barwa w stanie płynnym jasnożółta z odcieniem zielonkawym Barwa po krystalizacji białokremowa Zapach Smak woń kwiatów rzepaku wyraźny, dość słodki, ale również dość ostry Grykowy od ciemno-herbacianej do brunatnej jasnobru-natna woń kwiatów gryki dość słodki, charakterystyczny Koniczynowy słomkowo-żółta jasnożółta słaby zapach kwiatów koniczyny łagodny, słodki, czasami nieco mdły Wrzosowy czerwono-brunatna żółtopoma-rańczowa lub brunatna silny aromat kwiatów wrzosu mało słodki, ostry, lekko gorzkawy Akacjowy bezbarwny do jasnosłomko-wego od białej do słomkowej mdła woń kwiatów akacji nieco mdły Lipowy od zielonkawo-żółtej dojasno-bursztynowej od białożółtej do złocisto-żółtej woń kwiatów lipy słodki i gorzkawy, dość pikantny fruktozę i inne jednocukry, dzięki czemu może on szybciej czerpać z przewodu pokarmowego tworzywo o dużych właściwościach energetycznych. Jest to cenne w różnego rodzaju stanach chorobowych, kiedy należy jak najszybciej wzmocnić organizm. Miód, dzięki obecności w nim enzymów, jest doskonale przez nasz organizm przyswajany. Posiada też inne niezwykle cenne składniki - hormony, czyli przenoszone z krwią związki o specjalnym działaniu regulującym procesy chemiczne, które znacznie usprawniają przemianę materii. Ze względu na swoje właściwości odżywcze i lecznicze naturalny miód pszczeli powinien być stałym składnikiem naszego codziennego pożywienia. Jedną płaską łyżeczkę można podawać już dzieciom w wieku 1-4 lat, dzieci w wieku 5-12 lat mogą spożywać 2-5 łyżeczek dziennie i podobną porcję zalecałbym również dorosłym. Oczywiście miodu, tak jak każdego produktu spożywczego, nie powinniśmy jeść w nadmiarze, szczególnie przy nadkwasocie. W przypadku wyraźnie zwiększonych dawek leczniczych trzeba bezwzględnie stosować się do zaleceń lekarza. 58 Forma spożywania miodu może być różnorodna. Można nim słodzić wszelkie napoje - doskonale łączy się zarówno z herbatą jak i z mlekiem. Ponieważ wchłanianie cukrów prostych odbywa się górną częścią przewodu pokarmowego, a miód jest lekkostrawny i przebywa w żołądku krócej niż dwie godziny, dla lepszego wykorzystania jego właściwości energetycznych wskazane jest spożywanie go z dłużej trawionymi produktami, na przykład z chlebem (przede wszystkim razowym) i masłem, z różnego rodzaju surówkami warzywnymi, twarogiem, a nawet z surowym ogórkiem. W okresie zimy i wiosny wyraźnie wzmacnia organizm wypicie codziennie przed śniadaniem pół szklanki letniej, przegotowanej wody z dodatkiem 1 łyżki stołowej miodu. Aby uaktywnić bio-katalizatory - napój przygotowujemy poprzedniego dnia wieczorem i pozostawiamy do rana przykryty spodeczkiem. W przypadkach wyraźnego wyczerpania sił biologicznych wypijamy codziennie dwie porcje napoju - rano przed śniadaniem i wieczorem tuż przed snem. Wiosną (od kwietnia do czerwca) do szklanki wody z miodem radzę dodać łyżeczkę świeżego soku z pokrzywy. Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że kuracja miodowa działa znacznie skuteczniej, jeśli po trzech tygodniach jej stosowania zrobimy dwutygodniową przerwę. Miód pszczeli jest nie tylko znakomitą odżywką, ale również jednym z najstarszych naturalnych leków. W wielu krajach lekarze zalecają go na schorzenia wrzodowe przede wszystkim żołądka i dwunastnicy, choroby wątroby, skóry a nawet oczu. Jest też skuteczną odtrutką dla całego organizmu. Systematycznie powinni spożywać go górnicy i pracownicy innych działów gospodarki, którzy narażeni są na pylicę. W Belgii i Szwecji specjalne kuracje miodowe stosuje się w stanach wyczerpania psychicznego. W Związku Radzieckim podjęto skuteczne próby leczenia uporczywych nerwic wegetatywnych za pomocą kąpieli miodowych: do wanny napełnionej wodą o temperaturze 37°C dodaje się dwie łyżki stołowe miodu, kąpiele trwają 15-30 minut raz w tygodniu przez okres 4-5 miesięcy. Kąpiel taką można stosować nie tylko jako zabieg leczniczy, ale również wzmacniający, dodając do wanny napełnionej wodą litr wywaru z mięty pieprzowej, co ułatwi wchłanianie przez skórę zawartych w miodzie składników odżywczych. 59 Pyłek Kwiatowy i pierzga. Pyłek kwiatowy to męskie komórki rozrodcze roślin nasiennych, które powstają w pylnikach kwiatowych. W komórkach tych skoncentrowane są więc wszelkie składniki biologicznej siły przyszłej rośliny. W kwiatach roślin ziarna pyłu miały zapłodnić zalążki - przyniesione przez pszczoły do ula, tu zmagazynowane i zakonserwowane służą bądź bezpośrednio do karmienia larw, bądź do produkcji mleczka, dzięki któremu może się rozwinąć pszczela matka, co pozwoli utrzymać ciągłość roju. Przyroda nie skąpi tych życiodajnych nasion - jeden kwiat jabłoni daje 100000 ziarn pyłu, jeden kwiatostan brzozy - 6000000 ziarn, a na przykład kukurydzy nawet 50000000 ziarn. Pszczoły zabierają i przenoszą pyłek do ula w "koszyczkach (zagłębieniach goleni tylnych nóg) w formie obnóży, czyli grudek zlepionych miodem lub nektarem. Zbieraczki składają obnóże do komórek plastra, gdzie grudki pyłu zwilżone miodem, ubijane i zasklepiane woskiem tworzą w ulu zapas konserwowanego pyłku kwiatowego zwanego pierzgą. Pyłek zawiera wszystkie skoncentrowane, czynne składniki ziół rosnących w naturalnym środowisku, przede wszystkim zaś łatwo przyswajalne przez nasz organizm aminokwasy (między innymi metioninę, leucynę, argininę i histydynę), białka (takie jak globulina), kwasy tłuszczowe, witaminy (w tym C i kompleks B), mikroelementy (a wśród nich: potas, fosfor, srebro, złoto, krzem, magnez, cynk, żelazo, kobalt, miedź, wanad, tytan), cukry (glukozę, fruktozę, ksylozę i arabinozę) oraz szereg znanych i nie do końca jeszcze zbadanych enzymów niezbędnych we wszystkich reakcjach biochemicznych, zachodzących w naszym organizmie, a więc stymulujących całą przemianę materii, która jest podstawą zdrowia. Oczywiście pyłek można by uzyskać strzepując go bezpośrednio z kwiatów, jednak liczne badania wykazały, że ten przyniesiony przez pszczoły jest o wiele bardziej wartościowy, gdyż owady wzbogaciły go o własne, unikalne enzymy. Czysty pyłek uzyskujemy, odbierając przynoszone przez pszczoły obnóże za pomocą zainstalowanych przy wlocie do ula specjalnych poławiaczy. Pierzgę, czyli pyłek kiszony pszczelarze pobierają już z plastra. W wielu krajach w sprzedaży spotkać można preparaty odżywcze i kosmetyczne zarówno z obnóża jak i pierzgi. W Polsce, jak na 60 razie, odżywki pyłkowe nabyć można tylko u niektórych pszczelarzy. I tak na przykład znakomitą "pierzgę w miodzie według własnej oryginalnej technologii wytwarza od lat warszawski pszczelarz - Jerzy Makowicz. Pyłek kwiatowy (suszony i kiszony) jest odżywką pobudzającą przemianę materii, wzmacniającą i regenerującą organizm. W trakcie kuracji obserwujemy wyraźny przypływ energii psychicznej i fizycznej. Dobre wyniki daje leczenie pyłkiem przewodu pokarmowego; pobudza on do sprawniejszego funkcjonowania wątrobę i trzustkę, bywa skutecznym środkiem przeciwko anemii, reguluje ciśnienie krwi, znosi przewlekłe stany depresyjne, przywraca do równowagi cały system nerwowy. W poszczególnych krajach lekarze i pszczelarze zalecają zażywanie różnych dawek pyłku i pierzgi. Oto polski przepis na pierzgę w miodzie: 1 łyżkę stołową 20-procentowego preparatu wymieszać w 3/4 szklanki przegotowanej, lekko ciepłej wody, przecedzić przez gazę lub plastykowe siteczko o drobnych oczkach. Pić po szklance napoju przez 30-40 dni 2 razy dziennie - rano na czczo i wieczorem przed snem. Kurację zaleca się stosować dwa razy w roku - wczesną wiosną i jesienią. Jeśli odżywką jest suszone obnóże zawierające czysty pyłek, wtedy przyjmujemy przez 2 miesiące 2 razy dziennie (rano i wieczorem) po 30 g preparatu, co najmniej pół godziny przed jedzeniem. Pełną kurację można stosować dwa, a nawet trzy razy w ciągu roku. MLECZKO PSZCZELE. Mleczko jest wydzieliną gruczołów gardzielowych pszczoły, produkowaną w okresie od siódmego do czternastego dnia jej życia. Jest cieczą o konsystencji śmietanki, barwy kremowej lub w odcieniach od niebieskobiałej do brudnoszarej, lekko kwaśną, nawet cierpką. Karmione są nią larwy robotnic i trutni przez pierwsze 3-4 dni życia, a także matka pszczela w okresie całego stadium larwalnego i czerwienią. Matka może się rozwinąć z każdego jajka przeznaczonego na pszczołę-robotnicę, jeśli tylko larwa będzie przez cały czas karmiona mleczkiem pszczelim (larwa, z której wyrośnie robotnica odżywiana jest miodem i pyłkiem kwiatowym). 61 Matka dzięki cudownym właściwościom mleczka żyje nawet 5 lat, podczas gdy zwykła pszczoła zaledwie kilka tygodni, a więc 30-40 razy krócej. Larwa mateczna w ciągu pierwszych kilku dni rozwoju zwiększa swoją wagę 2000-krotnie (w proporcji wygląda to tak, jakby nowo narodzone dziecko w ciągu kilku dni osiągnęło ciężar kilkunastu ton). Matka pszczela może też złożyć w ciągu doby 2000 i więcej jajek ważących dwukrotnie więcej od niej samej. Z czego zatem składa się ów pszczeli eliksir życia? Otóż w suchej masie mleczka znajduje się między innymi około 35 procent białek, 17 procent tłuszczów, 27 procent cukrowców, 2 procent składników mineralnych. I chociaż w białku mleczka pszczelego wykryto kilkanaście aminokwasów, chociaż zawiera ono kilkanaście pierwiastków śladowych, wszystkie witaminy z grupy B - to jednak badacze są zdania, że o życiodajnych właściwościach mleczka pszczelego decyduje około 3 procent zawartych w nim substancji (dotychczas do końca nie zbadanych), o których można powiedzieć, że są wysokodynamicznymi enzymami (fermentami) niezbędnymi w przemianach biochemicznych, zachodzących we wszystkich systemach naszego organizmu. Dzięki swoim regulującym, odmładzającym i wzmacniającym właściwościom mleczko pszczele zrobiło w ostatnim stuleciu zawrotną karierę. A rozsławił je tak na dobre w 1952 roku pszczelarz francuski, doktor Caillas w broszurze "Pszczoły źródłem młodości i witalności". W 1956 roku leczniczym właściwościom mleczka poświęcony został specjalny zjazd lekarzy w Bolonii. Do dziś temat ten wzbudza zainteresowanie w wielu krajach, gdzie prowadzi się liczne próby i doświadczenia kliniczne. W Polsce entuzjastą leczniczego stosowania produktów pszczelich jest dr med. Józef Matuszewski z Polanicy Zdroju, który w ulotce o mleczku pszczelim załączonej do "Apivitu tak pisze o przeprowadzonych w Polsce doświadczeniach: Pacjentom wykonywaliśmy, iv czasie stosowania mleczka, badania rutynowe < morfologia, OB, RR, EKG, mocz) oraz oznaczaliśmy we krwi poziom cholesterolu, białka całkowitego, fosfolipidów. C/p tłuszczu całkowitego, zachowania się lipoproteidów, trójglicerydów i mukopalisacharydów. Od trzeciego do szóstego tygodnia 62 stosowania mleczka statystycznie istotny jest spadek cholesterolu, przy czym poziom fosfolipidów wzrasta, a stosunek cholesterolu do fosfolipidów normalizuje się. Przy cukrzycy obniża się poziom cukru we krwi. Z analiz wynika, że istotna poprawa zachodzi w przemianie tłuszczowej ustroju, mającej zasadnicze znaczenie przy miażdżycy i w zwolnionej przemianie materii u ludzi starszych. Pacjenci w przeszło 90 procentach stwierdzają poprawę samopoczucia, przypływ sił żywotnych, zmniejszenie się i ustępowanie dolegliwości serca, duszności wysiłkowej, lepszy sen, regulację pracy przewodu pokarmowego, zanik szumów i zawrotów głowy, poprawę słuchu i wzroku. Poza tym zaobserwowano w przeważającej ilości przypadków wygładzanie się skóry twarzy. Mleczko pszczele pobudza apetyt, wpływa na zwiększenie wagi ciała u niedożywionych, pobudza przemianę materii u otyłych, podnosi sprawność fizyczną i umysłową, wzmaga odporność na choroby infekcyjne, normalizuje czynności gruczołów dokrewnych, hamuje rozwój miażdżycy, sprzyja zwalczaniu chorób przewlekłych, powstałych na tle zaburzeń układu nerwowego. W naszym kraju produkcją mleczka pszczelego na skalę przemysłową zajmuje się Okręgowa Spółdzielnia Pszczelarska w Poznaniu, która dostarcza na rynek "Apivit ' w formie tabletek do ssania i proszku do zażywania "pod język . Zdecydowanie bardziej polecam mleczko liofilizowane (tzn. proszek); stosujemy je jeden raz dziennie, rano na pół godziny przed jedzeniem, biorąc na szklanej bagietce pod język 1/ 10 fiolki 1-gramowej. Mleczko pszczele w proszku, jeśli trzymamy je kilka minut pod językiem, jest wsysane przez błonę śluzową jamy ustnej do krwi z ominięciem żołądka, gdzie soki trawienne mogłyby zniszczyć niektóre bardzo aktywne enzymy, a tak dzieje się, moim zdaniem, w przypadku "Apivitu w pastylkach. Kurację przeprowadzamy przez 40 dni, po czym robimy 1-6 miesięcy przerwy. Kuracja mleczkiem pszczelim daje dobre wyniki w wielu schorzeniach, przede wszystkim jednak w niewydolności narządów związanych z procesem starzenia, miażdżycy, cukrzycy, chorobie wieńcowej serca, chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy, nieżycie Jelita grubego, zaburzeniach czynności gruczołów dokrewnych, trudno gojących się ranach, niewydolności wątroby, niedowładach kończyn, niedorozwoju umysłowym i fizycznym u dzieci. 63 Kit pszczeli (Propolis). Kit pszczeli, zwany inaczej propolisem, zgodnie z zapisami historycznymi uznać możemy za jeden z najstarszych leków słowiańszczyzny, do którego i dzisiaj zaczynamy coraz częściej powracać. Kit to najczęściej brązowa, żółta, zielonkawa, rzadko czerwonawa substancja, w cieple miękka, nawet klejąca się - w chłodzie twardniejąca, nawet krucha. Kit pszczeli jest w ulu swoistym cementem, spoiwem przytwierdzającym plaster miodowy do ścian ula, likwidującym w ulu różnego rodzaju uszkodzenia (pszczoły zaklejają nim wszelkie zbędne otwory i szpary). Służy do polerowania komórek plastrów, wreszcie służy utrzymaniu sterylności i higieny w ulu, w którym na małej przecież powierzchni przebywa często jednocześnie 40, a nawet 50 tysięcy owadów. O tym, że propolis działa nie tylko bakteriobójczo, ale także przeciwgnilnie mogą świadczyć przypadki znalezienia w ulu myszy zażądlonych i tak zakonserwowanych tym preparatem, że nawet po kilku miesiącach ciała ich nie uległy rozkładowi. Słowo propolis jest pochodzenia greckiego i oznacza dosłownie przedmurze miasta. W pszczelarstwie przyjęło się prawdopodobnie dlatego, że w celu ocieplenia gniazda i poprawy jego sterylności pszczoły budują z kitu barierę, takie przedmurze za otworem wejściowym do ula, przez którą przechodzić muszą jego mieszkańcy. Pszczoły wytwarzają propolis z substancji znajdujących się w szparach kory drzew szpilkowych, przede wszystkim świerku, oraz na pączkach takich drzew liściastych, jak: topola, brzoza, kasztanowiec. Zbieranie kitu przez pszczoły jest niezmiernie pracochłonne: owad chwyta żywicę dolnymi żuchwami i wyciąga ją w formie nici, którą odrywa od kory pnia lub gałęzi. Wzlatując w powietrze pazurkami drugiej pary nóżek zdejmuje nić z żuchwy, składa żywicę uformowaną w bryłkę w koszyczku pyłkowym i po wykonaniu krótkiego lotu wraca w to samo miejsce po następny ładunek kitu. Istnieje też druga teoria, według której propolis pochodzi z przetrawianych otoczek ziarn pyłkowych - pożywienia pszczół. Skłonny jestem twierdzić, że podstawę propolisu stanowi żywica drzew, a otoczki ziarn pyłkowych są tylko jego bardzo cennym uzupełnieniem. Dlaczego? Otóż ponad 40 procent składu propolisu stanowią żywice, których dobroczynne działanie na zdrowie 64 opisywane jest w najstarszych zielnikach, między innymi "Historii roślin" Gerarda z roku 1597 i "Zielniku uniwersalnym ' Gre-ena z roku 1824. Żywice były od setek lat bardzo szeroko stosowane przez medycynę ludową przede wszystkim w leczeniu zapaleń wewnętrznych i zewnętrznych organizmu właśnie w połączeniu z propolisem. Pierwsze doniesienia o klinicznych badaniach kitu pszczelego pochodzą jednak dopiero z roku 1948. Dzisiaj o wzmacniającym i leczniczym oddziaływaniu propolisu na nasz organizm wiemy już bardzo dużo, choć na pewno jeszcze nie wszystko. Chemiczny skład propolisu został zidentyfikowany prawie w 80 procentach. Wiemy, że zawiera on średnio (skład może ulegać zmianom) 41 procent żywic, 17 procent wosku pszczelego, 6 procent wosku roślinnego, 14 procent substancji lotnych, 10 procent substancji garbnikowych, 14 procent domieszek mechanicznych (w tym 11 procent pyłku kwiatowego). W propolisie stwierdzić można obecność żelaza, miedzi, manganu, cynku, kobaltu i innych mikroelementów, a także związków o silnej aktywności biologicznej, na przykład glawanoidów, steroli, sterydów, kwasów aromatycznych. Ponad wszelką wątpliwość propolis charakteryzuje się aktywnością antybakteryjną, antypierwotniakową, antywirusową, anty-grzybiczą, wykazuje silne właściwości regeneracyjne i znieczulające, działa wzmacniająco na cały nasz organizm. Zanim omówię w jaki sposób praktycznie wykorzystać korzystne dla człowieka właściwości propolisu, proponuję zapoznać się z preparatami wykonywanymi z kitu pszczelego. Niewielką ilość kitu pszczelarze zeskrobują z miejsca styku ramek w ulu w czasie prawie każdego przeglądu gniazda, większe ilości pozyskują dopiero w czasie wiosennego i jesiennego segregowania plastrów. Podczas zbioru kit nie powinien być mieszany z odpadkami wosku, lecz oczyszczony z wiórów i innych zanieczyszczeń. Przechowywać należy go w szczelnym naczyniu z daleka od światła i wilgoci, najlepiej w formie kulek wielkości orzecha włoskiego. Każda partia surowca, z którego wykonuje się preparaty lecznicze, powinna być badana laboratoryjnie na tak zwaną aktywność, bowiem tylko aktywny biologicznie propolis ma właściwości bakteriobójcze, wirusobójcze czy grzybobójcze. Wielu 65 badaczy wykazało, że zaledwie 40-50 procent kitu zawiera substancje aktywne biologicznie. Co zatem robić, jeśli nie ma, a najczęściej tak właśnie jest, możliwości przeprowadzenia badań laboratoryjnych. Otóż, należy wtedy zmieszać ze sobą kit pochodzący z różnych pasiek bądź z tej samej pasieki, ale zbierany w różnych porach roku. Dlaczego? Według najnowszych badań nawet kilka dekagramów aktywnego surowca po zmieszaniu jest w stanie uaktywnić kilogram tego nieaktywnego biologicznie kitu! Jak otrzymać preparaty z kitu pszczelego krople propolisowe. Kit pszczeli nie rozpuszcza się w wodzie, lecz w spirytusie, eterze i innych rozpuszczalnikach organicznych. Do codziennego użytku najczęściej stosujemy 10-procentowy roztwór: 5 dag kitu rozdrabniamy w palcach, a nawet lekko rozcieramy w moż-dzieżu, wsypujemy do półlitrowej butelki i zalewamy do pełna 95-procentowym spirytusem. Zielarze zalecają czasami roztwór 20-procentowy - wtedy do półlitrowej butelki wsypujemy dwa razy więcej, czyli 10 dag kitu. Najlepiej jeśli butelka jest z ciemnego szkła, jeśli z jasnego - trzymamy ją koniecznie w zaciemnieniu. Roztwór spirytusowy kitu można stosować po 10-14 dniach, ale w tym czasie należy dwa razy dziennie wstrząsać go, a po każdym wstrząśnięciu możemy obserwować, jak na dno butelki spadają różnego rodzaju mechaniczne domieszki i szarobiałe płatki wosku, nad nimi klaruje się początkowo żółty, po kilku dniach zielony, a po kilkunastu najczęściej brunatnobrązowy przezroczysty płyn, który ostrożnie zlewamy (a nawet ściągamy strzykawką) do mniejszych 50 lub 100 gramowych ciemnych buteleczek, otrzymując w ten sposób krople propolisowe. Emulsja wodno-spirytusowa. Otrzymujemy ją rozcieńczając krople propolisowe przegotowaną ostudzoną wodą: do 200 ml wody wlewamy 1 ml 20-procentowych kropli propolisowych, po zmieszaniu otrzymujemy płyn emulsyjny koloru mleka. Chociaż wielu pszczelarzy twierdzi, że emulsja długo zachowuje wszystkie swoje właściwości, osobiście jestem zdania, że najlepiej przygotować ją bezpośrednio lub najwyżej kilkanaście godzin przed użyciem. 66 Mleko propolisowe. Gotujemy pół litra mleka. Następnie wrzucamy do niego 25- 30 g kitu i pozostawiamy na małym ogniu około 10 minut, mieszając je drewnianą łyżką, a po upływie tego czasu mleko natychmiast filtrujemy przez gazę do szklanego słoika. Po ostygnięciu i zdjęciu warstwy wosku z powierzchni mleko jest gotowe do użytku. Mimo że trwałość mleka propolisowego wynosi co najmniej kilkanaście dni, radzę gotować go z mniejszej ilości mleka, ale częściej. Maść propolisowa. Skład: 12-15 g propolisu, 20 g lanoliny i 70 g białej wazeliny. Propolis musi pochodzić z kropli, czyli roztworu spirytusowego (co najmniej 20-procentowego). Do naczynia porcelitowego wlewamy taką ilość kropli propolisowych, aby po odparowaniu spirytusu otrzymać pożądną dawkę czystego propolisu. Po zgęstnieniu płynu dodajemy do niego w podanej wyżej proporcji lanolinę i wazelinę, a następnie dość dokładnie mieszamy. Tabletki propolisowe. Do naczynia porcelitowego wlewamy krople propolisowe. Naczynie stawiamy w ciepłym miejscu. Kiedy płyn po odparowaniu spirytusu mocno już zgęstnieje, na talerzu łyżeczką formujemy z niego pigułki, które zdejmujemy nożem dopiero wtedy, kiedy dokładnie wyschną. Tabletki można też formować od razu na kawałeczkach sucharka i później ssać razem z sucharem - są łatwiejsze w przygotowaniu. Jeśli bardzo zależy nam na czasie wlewamy na talerz cienką warstwę kropli i odparowujemy w wysokiej temperaturze w piekarniku, otrzymując wafel propolisowy, który łamiemy i ssiemy jak tabletkę. Na podstawie wyników badań klinicznych, a także doświadczeń wielu lekarzy i zielarzy, można dziś śmiało powiedzieć, że propolis jest środkiem ogólnowzmacniającym i leczniczym. Profilaktycznie mogą go zażywać zarówno dzieci (od 5 lat), dorośli, jak i staruszkowie. Jest cenny szczególnie jesienią i wiosną, gdyż zawiera witaminy w dużych ilościach, proteiny, węglowodory, liczne biopierwiastki, wreszcie substancje antybiotyczne. 67 Dzieciom podajemy propolis tylko po konsultacji z lekarzem, gdyż zawiera on hormony, między innymi hormon wzrostowy. Proponuję jesienną, zimową lub wiosenną kurację wzmacniającą dla dorosłych: krople propolisowe 3 razy dziennie po 15 kropli na cukier lub wodę wymiennie, tabletki 0?15 - 0,25 g ssać 3 razy dziennie, emulsja wodno-spirytusowa 2 razy dziennie łyżka stołowa, mleko propolisowe 2 razy dziennie łyżka stołowa. Preparaty z propolisu (o ile lekarz nie zaleci inaczej) najlepiej zażywać między posiłkami i co najmniej 4 godziny przed snem, gdyż działają na nasz organizm pobudzająco. Kurację wzmacniającą, dla lepszego efektu, przeprowadzamy z przerwami. Po 4 tygodniach zażywania propolisu robimy 2 tygodnie przerwy (może być dłuższa) i kurację powtarzamy. Wielu zielarzy uważa, że wystarczy profilaktycznie przeprowadzić dwa razy do roku pełną miesięczną kurację, a potem zażywać propolis już tylko doraźnie. Zażywanie propolisu w dawce zmniejszonej o 1/3 może wspomagać kuracje miodowe, mleczkiem pszczelim czy pyłkiem kwiatowym. Propolis w różnych postaciach jest coraz częściej stosowany przez lekarzy i zielarzy jako środek leczniczy w stanach zapalnych jelit, powikłaniach infekcyjnych, złamaniach i ubytkach kostnych, stanach osłabienia nerwowego, chorobach wrzodowych żołądka i dwunastnicy, astmie, powierzchniowych uszkodzeniach skóry, owrzodzeniach żylakowatych, egzemie, łuszczycy i wielu innych schorzeniach. Oczywiście nie będę podawał tu recept na wszystkie schorzenia - to należy do lekarza. Ograniczę się zatem do prostych przypadków chorobowych, które często i tak próbujemy leczyć domowym sposobem. Ból gardła Jeśli są to objawy anginy należy skontaktować się bezwzględnie z lekarzem, natomiast gdy ból jest niezbyt silny, wynikający z lekkiego stanu zapalnego lub ogólnego przeziębienia - zażywamy 3 razy dziennie 25 kropli propolisowych i dodatkowo płuczemy (nie połykamy) gardło co godzinę roztworem 50 kropli propolisowych na 1/4 szklanki przegotowanej, lekko ciepłej wody. Przy lekkich stanach ropnych pędzlujemy gardło wacikiem nawiniętym na patyczek, umoczonym w wodnym roztworze kropli 68 propolisowych. Ponieważ propolis działa antybakteryjnie tylko w środowisku kwaśnym, zażywamy co najmniej 3 razy dziennie pastylkę witaminy C, najlepiej razem z propolisem. Przeziębienie ogólne Dla wzmocnienia odporności organizmu zażywamy 3 razy dziennie 25-30 kropli lub ssiemy 4 razy dziennie pastylkę propolisową. Równocześnie zażywamy witaminę C (z naturalnego źródła lub w pastylkach). Propolis nie przeszkadza kuracji zapisanej przez lekarza, ale o jego zażywaniu powinien być poinformowany. Katar. Smarujemy kilka razy dziennie maścią propolisową nasadę nosa, skronie, obrzeże dziurek od nosa i kark, wcierając maść delikatnie w skórę. Przed snem można też, na około pół godziny, włożyć do nosa tamponiki wysmarowane maścią. Stany zapalne w jamie ustnej Płuczemy jamę ustną kilka razy dziennie wodnym roztworem kropli propolisowych (40 kropli na pół szklanki przegotowanej wody) lub 3 razy dziennie ssiemy wolno tabletki propolisowe. Doceńmy ziarna zbÓŻ. Ziarna zbóż stanowiły zawsze, szczególnie u białych ludzi, podstawę pożywienia. Zboże (żyto, pszenica, jęczmień czy owies) należy do grupy roślin jednoliściennych i jest przez to znakomicie przyswajane przez nasz organizm, dostarczając mu węglowodanów, protein, witamin i mikroelementów. Ziarna łączą w sobie cechy owocu i nasiona, a składniki odżywcze znajdują się w nich w doskonałej równowadze. Mimo że posiadają tyle walorów, coraz rzadziej pojawiają się w naszych domowych jadłospisach w czystej postaci. Chleb pieczony jest z pszenicy lub żyta, ale biała mąka to prawie bezwartościowy miąższ. Substancje odżywcze znajdują się w skórze ziarna, w kiełku i w warstwie przylegającej bezpośrednio do skórki, a te części - czyli otręby - odrzucamy, karmimy nimi zwierzęta. 69 Najbardziej wartościowy jest chleb razowy, czyli wypiekany z mąki pochodzącej z tak zwanego grubego przemiału. Wielu dietetyków preferuje "razowiec" żytni twierdząc, że to zboże najlepiej pobudza jelita do pracy, a ponadto wytwarza w procesie fermentacji minimalne dawki alkoholu niezbędnego dla utrzymania równowagi w naszej florze bakteryjnej. Wprowadzając do codziennego pożywienia chleb razowy nie zapominajmy o ziarnach zbóż, które możemy spożywać także w innej postaci. Przedawkowanie nam nie grozi, a dieta taka wyraźnie wzmacnia cały organizm. Oto kilka propozycji potraw zbożowych: Gotowana pszenica Ziarna pszenicy płuczemy pod bieżącą wodą, moczymy przez noc - zalewając 1 objętość pszenicy 5 objętościami wody. Gotujemy na małym ogniu do miękkości, spożywamy z drobno krojonymi gotowanymi jarzynami lub dodajemy do różnego rodzaju zup. Żyto z ryżem. Żyto moczymy przez noc, gotujemy podobnie jak pszenicę i mieszamy z gotowanym ryżem w proporcji 1:1. Surówka z płatków owsianych Płatki owsiane mieszamy z drobno posiekanymi orzechami (laskowymi lub włoskimi), rodzynkami, drobno siekanymi suszonymi owocami (śliwkami, jabłkami i gruszkami). 12 łyżek "mieszanki" zalewamy na noc 1 szklanką przegotowanej wody z miodem. Rano, tuż przed spożyciem, można do surówki dodać 1 utarte jabłko lub pół szklanki jogurtu. Kasza jaglana z jarzynami. 1 szklankę kaszy prażymy, ciągle mieszając, przez 10 minut na patelni pokrytej cienką warstwą oleju. Następnie prażoną kaszę zalewamy 2 szklankami wody, gotujemy na małym ogniu przez 30 minut z dodatkiem soli. W tym czasie w oleju dusimy jarzyny - cebulę, kapustę i marchew. Ugotowaną kaszę łączymy z jarzynami. 70 Placki jęczmienne Mąkę jęczmienną mieszamy z olejem tak, by powstała plastyczna masa, następnie dodajemy tyle wody, aby otrzymać miękkie ciasto nadające się do rozwałkowania. Szklanką wycinamy krążki. Ciasto pieczemy w piekarniku na blasze wysmarowanej olejem tak długo, aż brzegi placków zarumieniĄ się. Woda. Kiedy uświadomimy sobie w pełni fakt, że ponad 70 procent całej masy naszego organizmu stanowi woda, że w osoczu krwi jest jej aż 92 procent, a w niektórych płynach ustrojowych nawet 99 procent, stwierdzimy bez wątpienia, że niedoceniamy jej roli jako pokarmu. Woda - jako rozpuszczalnik - wewnątrz komórek warunkuje przebieg reakcji chemicznych, w osoczu jest przenośnikiem ciał rozpuszczalnych, w płynie międzykomórkowym pośredniczy w wymianie między krwią i komórkami. Fizjologowie twierdzą, że w przeciętnych warunkach nasz organizm potrzebuje w ciągu doby co najmniej 2,5 litra wody, z tego około 1,2 litra otrzymuje w formie napojów, 1 litr w pożywieniu stałym, a 0,3 litra powstaje podczas różnych przemian chemicznych. Natomiast ?raci z moczem w przybliżeniu 1,4 litra, 0,4 litra przez płuca, z kałem - 0,3 litra. Bilans wodny u każdego człowieka musi być równoważony, to znaczy powinien on otrzymać tyle wody, ile traci. Dlatego człowiek przyjmujący zbyt mało płynów ma zazwyczaj anemiczną, bladą cerę, skóra jego jest sucha i w ogóle nie poci się. Mówiąc w przenośni - przypomina usychający owoc, któremu potrzeba soków, by wrócił do życia. Jogowie, cieszący się zazwyczaj znakomitym zdrowiem, nadają wodzie jako pokarmowi znaczenie szczególne. W książce "Hatha Joga, czyli Nauka Jogów o zdrowiu fizycznym i o sztuce oddychania", zaleca się picie czystej "żywej" wody systematycznie, lecz małymi porcjami (czysta "żywa" woda to woda nie przegotowana, oczywiście nie z kranu, lecz kryniczna - mineralna). Jogowie zawsze stawiają koło siebie pełne naczynie, z którego przez cały dzień popijają jeden lub dwa łyki. Jogi Rama-Czaraka 71 radzi wypijać przed snem powoli jedną szklankę wody, gdyż w ciągu nocy organizm optymalnie przyswaja płyny i dzięki nim oczyszcza się usuwając zbędne złogi. Drugą szklankę wody zaleca wypijać rano, na czczo, dzięki czemu przed jedzeniem oczyścimy żołądek, usuwając wszelkie zalegające tam resztki pokarmu. Wielu jogów wypija co najmniej pół szklanki czystej wody przed każdym posiłkiem, wykonując równocześnie lekkie ćwiczenia fizyczne, co ich zdaniem wywołuje bardzo pożądany "głód naturalny". Nie zalecają natomiast ,,popijania" w trakcie jedzenia, gdyż pokarm nie przesiąka wtedy dostatecznie śliną, a soki trawienne w żołądku tracą swoją moc, ulegając niepotrzebnemu rozrzedzeniu. Według nauki jogów mineralna woda zawiera dużą ilość łatwo przyswajanej siły życiowej - prany. Kiedy odczuwamy potrzebę wypicia łyka tego płynu oznacza to, że nasza natura domaga się odnowienia zapasu życiodajnej energii. Nieprzypadkowo więc utarło się powiedzenie, że ,,łyk wody orzeźwił nas" - bo rzeczywiście wzmacnia on cały organizm. Gdy jesteśmy znużeni, woda "wleje" w nas świeżą energię znacznie szybciej niż inny pokarm. Po wskazaniach zaczerpniętych z nauki jogów proponuję rozważyć jeszcze jedną, moim zdaniem ważną zasadę przyjmowania wody, lansowaną w Polsce przez lekarzy-fizjologów jeszcze kilkadziesiąt lat temu: "wody się nie pije - wodę powinno się jeść!" Przypomnijcie sobie, co dzieje się z rozgrzanym na przykład na słońcu ciałem, gdy oblejemy je niespodziewanie strumieniem zimnej wody - wstrząsa nami wtedy niemiłe uczucie zimna, wzdrygamy się, dostajemy "gęsiej skórki". Podobnie wzdryga się i kurczy żołądek, jeśli nagle wlejemy do niego szklankę zimnego płynu. Gwałtowne obniżenie temperatury hamuje wydzielanie się kwasów trawiennych. Dlatego proponuję nauczyć się "jeść wodę: solidny łyk płynu trzymamy w jamie ustnej 20-30 sekund przemieszczając go językiem z miejsca na miejsce. Woda wówczas ogrzewa się do temperatury ciała i dostatecznie miesza się ze śliną, a jeszcze przed połknięciem oddaje nam część swojej energii. Nawyk jedzenia, a nie "wlewania" wody bezpośrednio do żołądka, sprzyja poprawie procesu trawienia. Dlaczego? Otóż, aby trawienie było prawidłowe, należy również regularnie przyjmować 72 posiłki. Według wielu dietetyków powinniśmy jeść tylko trzy razy dziennie: śniadanie, obiad, kolację. Drugie śniadania i podwieczorki powodują, że pokarmy jeszcze nie do końca przetrawione mieszają się ze świeżo przyjętymi, zakłócając proces przyswajania i trawienia. Ale co robić, gdy poczujemy głód pomiędzy śniadaniem a obiadem, czy obiadem i kolacją? Otóż głód ten znakomicie zaspokoi "zjedzenie" pół szklanki wody. Spróbujcie! W nauce jogów znaleźć można wzmianki o "pranizacji", o możliwościach doładowywania wody "energią życia". Wielu radiestetów proces ten nazywa "ożywianiem wody" uważając, że najskuteczniej uczynić możemy to naszą własną energią. W tym celu szklankę z wodą ujmujemy od dołu w obydwie dłonie i trzymając ją tak przez minutę, oddychamy rytmicznie (w miarę możliwości przy otwartym oknie) koncentrując swoje myśli na tym, że przekazujemy w tej chwili płynowi ożywiającą go energię. Warto wyrobić w sobie nawyk takiego sposobu picia wody, herbaty czy innego płynu, by naczynie cały czas trzymać w dłoniach. Myślę, że nieprzypadkowo w niektórych krajach (na przykład w Japonii) picie herbaty odbywa się z całym odwiecznym rytuałem: w specjalnej czarce ujmowanej w obydwie dłonie, powoli i w milczeniu. Przecież jest to nic innego, jak właśnie naturalne nasycenie wody praną. Inny sposób "ożywiający" wodę do picia to jej gwałtowne schładzanie. Do zlewozmywaka nasypujemy lodu z lodówki, zalewamy go zimną wodą z kranu i do mieszaniny lodu i wody wstawiamy czajnik z wrzątkiem, bezpośrednio po zdjęciu go z gazu. Podobno w trakcie takiego schłodzenia woda uzyskuje swoistą "strukturę piramidalną cząsteczek. Niektórzy radiesteci "ożywiają" wodę do picia, wkładając do naczynia na kilkanaście godzin dobrze oczyszczoną srebrną monetę. Jeśli będziecie latem nad jeziorem, spróbujcie wodę do picia zaprawić tatarakiem, tak jak czynili to Tatarzy, którzy przywieźli tę roślinę do Europy przed 300 laty (stąd nazwa "tatarak"). Długie liście tataraku widoczne ponad powierzchnię wody wyrastają z zielonego kłącza zanużonego w mule. Kłącze to wyrywamy, oczyszczamy z drobnych korzeni, obmywamy, zeskrobujemy wierzchnią ciemną skórkę, kroimy w drobną kostkę i wrzucamy 73 do wody, która już po około godzinie nabierze charakterystycznego zapachu i smaku. Na wiadro wody wystarczy jedno kłącze. Woda z dodatkiem tataraku jest nie tylko aromatyczna i smaczna, ale też znakomicie poprawia trawienie, pobudza przemianę materii, wzmacnia pracę nerek, likwiduje uporczywe bóle głowy. Ostrożnie z cukrem. Naturalnym źródłem węglowodanów są rośliny. W ziarnach zbóż, ziemniakach i warzywach znajdują się tak zwane węglowodany złożone - przede wszystkim wielocukry (na przykład skrobia), rzadziej dwucukry. W owocach i miodzie spotykamy głównie węglowodany proste, czyli jednocukry (takie jak glukoza, fruktoza, galaktoza) znacznie rzadziej dwucukry (sacharoza i laktoza). Popularny w naszym żywieniu cukier biały jest sacharozą, czyli dwucukrem. Cukry obok tłuszczów są w naszym organizmie głównym źródłem energii (1 gram węglowodanów dostarcza około 4 kalorii). Są więc niezbędnym "paliwem" podtrzymującym procesy życiowe. Nieprzypadkowo znany pisarz Melchior Wańkowicz rzucił przed kilkudziesięciu laty hasło "cukier krzepi!". Hasło to trzeba dzisiaj zmodyfikować: cukier krzepi, ale pod warunkiem, że nie spożywamy go w nadmiarze. W zasadzie przy prawidłowym żywieniu dostateczną ilość cukru dostarczają nam warzywa i owoce. Organizm rozkłada wielocukry na cukry proste w ciągu kilku godzin, przechodzą one do krwi, są magazynowane i zużywane stopniowo, w miarę naturalnego zapotrzebowania na energię. Kiedy zjadamy cukier biały (skondensowany), czy to bezpośrednio, czy w wyrobach cukierniczych, powodujemy w krótkim czasie gwałtowny wzrost jego poziomu we krwi. Zaalarmowana tym trzustka musi dostarczyć natychmiast zwiększoną dawkę insuliny, by poziom ten obniżyć. Insulina po wykonaniu zwiększonego zadania jakiś czas pozostaje jednak we krwi, doprowadzając w konsekwencji do zbytniego spadku poziomu cukru. Nadmiar "białego cukru" zmusza więc organizm do sięgnięcia po zapasy rozłożonych jednocukrów i w ten sposób niszczy równowagę "cukrową" w organizmie. A więc pozorny paradoks: zjadając zbyt dużą dawkę cukru, powodować 74 możemy jego niedobór w organizmie. Jeśli zjemy zbyt dużo cukru białego, będzie on wraz z innym pożywieniem zalegał w żołądku i ulegał fermentacji niekorzystnej dla przemiany materii. Przyprawiać czy nie? Trudno, moim zdaniem, mówić o prawidłowym żywieniu bez stosowania na co dzień przypraw trawiennych. Wszystkie wspomagają trawienie, a w konsekwencji - przyswajanie pożywienia. Znaczenia przypraw zbyt często nie doceniamy, a przecież najbardziej nawet posilny pokarm nie wzmocni naszego organizmu, jeśli nie będzie do końca przetrawiony, a jego składniki przyswojone w jelitach. Nie mogę zgodzić się z opiniami, że tak zwanych ,,ostrych" przypraw nie powinna dziś stosować co najmniej połowa ludzi, gdyż co drugi człowiek ma większe lub mniejsze osłabienie pracy różnych części przewodu pokarmowego. Owszem, przypraw - jak wszystkich ziół - nie należy używać w nadmiarze, ale gdyby naprawdę miały szkodzić to - jak pisze w swojej książce propagator ziołolecznictwa Witold Poprzęcki - Turcy i Bułgarzy wymieraliby masowo na "chorobę pieprzową , Węgrzy - "chorobę paprykową, a Anglicy ze swoją mdłą i bezprzyprawową kuchnią byliby najzdrowszym gastrycznie narodem Europy. A więc trzeba przyprawiać, choć należy czynić to z umiarem... Rośliny przyprawowe w ogrodzie. PAPRYKA OSTRA (Capsicum annuum) Roślina ta pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie była nie tylko znana, ale również uprawiana przez wiele szczepów Indian. W Europie, dzięki wyprawom Kolumba, pierwsza otrzymała paprykę Hiszpania, później szczególnie rozpowszechniła się w Turcji, stąd niekiedy używa się dla tej rośliny nazwy "pieprz turecki . Dzisiaj uprawia się ją przede wszystkim na Półwyspie Bałkańskim. Właściwości Papryka zawiera mieszaninę kapsaicynoidów (związków drażniących 75 śluzówkę i skórę), olejek eteryczny, flawonoidy, witaminy (najwięcej C i E). Przyprawa podrażnia i zarazem rozgrzewa przewód pokarmowy, wzmagając wydzielanie śliny i soku żołądkowego. Zastosowanie Popularność papryki w polskiej kuchni wzrasta. Przyprawę tę używamy dziś do mięs (przede wszystkim słoniny i gulaszu), drobiu, ryb, zup (przede wszystkim flaków) oraz do wszystkich pikantnych sosów. Suszony owoc tej rośliny wchodzi w skład pieprzu ziołowego. Uprawa Aby uprawiać w ogrodzie czy na działce paprykę ostrą najpierw trzeba przygotować rozsadę. W tym celu nasiona rośliny wysiewamy w połowie marca do skrzyneczek ustawionych w mieszkaniu, w pobliżu kaloryfera. Rośliny wschodzą po około 7 dniach. Do gruntu możemy wysadzać je po 6 tygodniach, jednak najwcześniej 15 maja. Zwracam uwagę, by w skrzyneczkach nie rosły gęściej niż w odstępach 3 centymetrowych, a w gruncie co 30 centymetrów. Jeśli rozsada jest słaba, w jednym miejscu umieszczamy dwie a nawet trzy sadzonki, które utworzą później mocny krzak. W trakcie sadzenia starannie ugniatamy ziemię i roślinę natychmiast obficie podlewamy. Najtrudniejszy okres, to przyjmowanie się rozsady. Niektórzy działkowicze twierdzą, że dobrze jest wtedy podlać roślinę 2-3 krotnie wodą z gnojowicą (podobnie jak sadzonki pomidorów). Papryka tworzy sztywną, wznoszącą się, rozgałęzioną łodygę o owalnych liściach. Papryka kwitnie w lipcu i w sierpniu, wykształca w kątach liści białokremowe kwiaty. Owoce w kształcie wydłużonych sopli zbieramy, kiedy stają się czerwone, suszymy rozłożone na sitach lub rozwieszane na sznurze. Przechowujemy w całości w lnianych woreczkach lub szklanych naczyniach, a mielimy dopiero przed użyciem. MAJERANEK OGRODOWY. Dziko rosnący majeranek spotkać można w krajach położonych nad Morzem Śródziemnym. Do Polski sprowadzony został wraz 76 z wieloma innymi roślinami przyprawowymi w średniowieczu przez kupców. Właściwości Ziele rośliny zawiera olejek eteryczny, flawonoidy, związki garbnikowe, kwasy organiczne i sole mineralne. Działa pobudzająco na czynności trawienne żołądka oraz przeciwzapalnie na błony śluzowe przewodu pokarmowego, gdzie przeciwdziała też nadmiernej fermentacji. Zastosowanie Majeranek, jako jedna z nielicznych przypraw, został całkowicie doceniony w polskiej kuchni. Nie ma gospodarstwa domowego, gdzie nie dodawano by tego starego ziela do zup (przede wszystkim żurku, flaków i grochówki) i pieczonych mięs (zwłaszcza schabu). Przyprawa stanowi niezbędny składnik prawie wszystkich gotowych przypraw do mięs i wędlin. Niektórzy zielarze zalecają zażywać pół łyżeczki zmielonego majeranku po każdym, bardziej sutym posiłku, popijając proszek chłodnym płynem. Uprawa Jak już pisałem, majeranek w Polsce w stanie dzikim nie występuje. Uprawiany w ogrodzie wymaga żyznej, próchnicznej gleby z dostateczną zawartością wapnia. Wysiewamy go do gruntu w miejscach dobrze nasłonecznionych w ostatnich dniach kwietnia lub na początku maja. Rzędy majeranku powinny być odległe od siebie o 25 - 30 centymetrów. Na 1 m zużywamy 0,5 g nasion. Rośliny kiełkują po około 14 dniach. Niektórzy ogrodnicy, kiedy majeranek wyrośnie na kilkanaście centymetrów w górę, przycinają szczyty pędów, powodując w ten sposób lepsze krzewienie się przyprawy, która tworzy wtedy pędy silnie rozgałęzione i z dużą ilością liści. Majeranek wyrasta na wysokość 40 cm, tworząc na szczytach pędów małe kuliste główki nikłych, białawych kwiatów. Plon zbieramy dwukrotnie w ciągu roku, pierwszy raz ścinamy ziele (około 7 centymetrów nad ziemią) na początku kwietnia, drugi raz (tuż przy ziemi) w końcu września. Rośliny jako przyprawy możemy używać w stanie świeżym przez cały sezon wiosenno-letni. Na zimę suszymy zawieszając w małych pęczkach w miejscach suchych i przewiewnych. Suche ziele wykruszamy odzielając go od zdrewniałych pędów. Przechowujemy w szczelnie zamkniętych pojemnikach, najlepiej szklanych. 77 KOLENDRA SIEWNA Kolendrę zaliczyć można do najstarszych w świecie roślin zielarskich i przyprawowych. W Polsce jest powszechnie znana. Właściwości Kolendra zawiera między innymi olejek eteryczny, związki kumarynowe, fitosterole, olejek tłusty, związki białkowe i cukrowe. Przyprawa wzmaga wydzielanie soków żołądkowych, znosi stany skurczowe mięśni gładkich i przewodu pokarmowego, poprawia perystaltykę jelit i hamuje w nich nadmierny rozwój bakterii, skutecznie znosi uczucie sytości, przez co znacznie poprawia apetyt. Zastosowanie Kolendrę można dodawać do ciast (pierników, keksów, mazurków) oraz do tłustych mięs, gotowanego grochu i kapusty. Na równi z gorczycą białą można ją stosować do marynowanych ogórków i śledzi oraz do wszelkiego rodzaju domowych konserw. Uprawa Kolendrę wysiewamy w kwietniu w rzędy odległe od siebie o około 30 centymetrów na głębokości 1 centymetra. Na 1 metr wystarczy około 1,5 g nasion. Roślina wschodzi po 14-20 dniach i od razu trzeba ją bardzo starannie opleć oraz spulchnić ziemię pomiędzy rzędami. Kolendra wytwarza najpierw rozetę liści, z których wyrasta rozgałęziony pęd kwiatowy. Kwitnie od połowy lipca do sierpnia, wtedy na szczytach pędów pojawiają się białe lub białoróżowe kwiaty. Zbiór owoców rozpoczynamy w momencie, kiedy kwiaty zaczną brunatnieć, ścinamy pędy na wysokości 10 cm od ziemi. Pędy wiążemy w luźne pęczki, dosuszamy pod dachem (najlepiej na strychu), wykruszamy i czyścimy owoce na sicie, przechowując je w szczelnie zamkniętych naczyniach. KMINEK ZWYCZAJNY Kminek jest bez wątpienia jedną z najbardziej rozpowszechnionych roślin przyprawowych w Europie. W Polsce spotkać go można powszechnie na łąkach i przydrożach, jest też w dużych ilościach uprawiany. 78 Właściwości Kminek zawiera między innymi olejek eteryczny, kwasy organiczne, olej tłusty, związki białkowe i cukrowe. Pobudza czynności żołądka znacznie poprawiając trawienie, przeciwdziała wzdęciom, osłabianiu jelit. Jest moczopędny, poprawia czynności serca i systemu nerwowego. Zastosowanie Jako przyprawa kminek stosowany jest powszechnie do wyrobu wędlin, do mięs wołowych i wieprzowych, kwaszonej kapusty. Podnosi smak i strawność pieczywa, twarogu i serów. Używany jest przy wyrobie likierów. Wielu zielarzy zaleca zażywanie pół łyżeczki mielonego kminku po każdym bardziej obfitym posiłku, ale wtedy trzeba go popić kilkoma łykami chłodnego płynu. Uprawa Kminek wysiewamy w kwietniu w rzędy oddalone od siebie o 30 cm na głębokości 1 centymetra. Zużywamy około 1 g ziarna na 1 m . Roślina wschodzi po 14-16 dniach i od razu trzeba ją opleć z chwastów oraz spulchnić ziemię między rzędami. W pierwszym roku kminek wypuszcza rozetę pierzastodzielnych, zielonych liści, swoim wyglądem zbliżonych nieco do liści marchwi. Pędy kwiatowe wyrastają dopiero wiosną następnego roku, a drobne białe kwiaty zebrane w baldachy pojawiają się w końcu czerwca. Pędy nasienne ścinamy 10 centymetrów od ziemi już w pierwszej połowie lipca, gdy tylko zauważymy pierwsze brunatniejące nasiona. Kminek suszymy w małych snopkach, a wykruszone ziarno czyścimy na sicie. Przechowujemy w miejscach niedostępnych dla gryzoni, gdyż stanowi on ich prawdziwy przysmak. ESTRAGON Estragon zawiera olejki eteryczne, garbniki, gorycze, witaminy, sole mineralne. Jego ziele wzmacnia żołądek, jest skuteczne na wszelkie nieżyty dróg trawiennych. Zastosowanie Zarówno świeże, jak i suszone ziele można dodawać do mięsa, zup i sosów. Ze względu na ostry, korzenny smak estragon jest 79 przyprawą bardzo pożyteczną w każdej kuchni, jednak niedostatecznie przez nas docenianą. Niektóre gospodynie domowe używają ziela do marynat. Uprawa W Polsce rozpowszechniona jest uprawa estragonu, rozmnażającego.się wegetatywnie z podziemnych rozłogów. Rośliny lokalizujemy w ogrodzie, w miejscu, gdzie będziemy mogli je pozostawić przez kilka lat, ale w terenie odkrytym, nie zaciemnionym. Estragon możemy rozmnażać wczesną wiosną przez wysadzanie podziemnych rozłogów albo w maju przez rozsadzanie z podziału starego krzaka. Sadzimy rośliny na głębokości 6-10 centymetrów w rozstawie 50 na 30 centymetrów. Estragon rośnie wysoko, do 1 metra. Posiada wąskie, wydłużone liście i zielonkawożółte kwiaty zebrane w wiechę osadzoną na szczycie łodygi. Do suszenia ziele tniemy w początkowym okresie zawiązywania przez nie pączków, na wysokości co najmniej 10 centymetrów od ziemi, gdyż dzięki temu jesienią otrzymujemy drugi plon. Suszymy rozłożone cienką warstwą, oddzielamy liście i kruszące się części łodyg od części zdrewniałych. Przechowujemy w szczelnie zamkniętych pojemnikach. CZĄBER OGRODOWY Cząber pochodzi ze wschodnich rejonów basenu Morza Śródziemnego, gdzie rośnie w stanie naturalnym na wapiennych zboczach gór. Jako przyprawy w przeszłości powszechnie używali go na przykład starożytni Rzymianie. Do dzisiaj popularny jest w wielu krajach, również w Polsce. Chociaż nasz cząber w porównaniu z bułgarską "czubrycą" jest przyprawą bardzo łagodną. Właściwości Ziele cząbru zawiera olejek eteryczny, garbnik, substancje żywicowe i śluzowe, sole mineralne. Pobudza wydzielanie soku żołądkowego, dzięki czemu znacznie przyspiesza trawienie, poprawia przyswajanie wszystkich pokarmów, wzmaga perystaltykę jelit, zapobiega długotrwałym zaparciom, koi nerwy. 80 Zastosowanie Ziele cząbru ma mocny smak i zapach, jako przyprawa jest niezastąpiona przy wszelkich potrawach zawierających dużo grochu i fasoli. Wchodzi w skład pieprzu ziołowego. Uprawa. Roślinę, 1 g nasion na 1 m , siejemy w drugiej połowie kwietnia w rzędach oddalonych od siebie o 30 centymetrów, na głębokości 0,5 centymetra. Po wysianiu nasion ziemię na powierzchni uklepujemy deseczką. Cząber wschodzi powoli i od razu wymaga starannego odchwaszczenia, zresztą przeprowadzanego później jeszcze kilka razy w połączeniu ze spulchnianiem ziemi między rzędami. Cząber lubi dobrą ziemię i dużo słońca, wypuszcza pędy dochodzące do 40 centymetrów wysokości, silnie rozgałęzione, na których osadzone są niewielkie, wydłużone, ciemnozielone liście. Kwiaty ma nikłe, jasnoróżowe, osadzone w kątach liści. Ziela jako przyprawę w stanie świeżym możemy używać w ciągu całego okresu jego wegetacji. Jeśli chcemy jednak zasuszyć je na zimę - ścinamy tuż przed kwitnieniem. Cząber suszymy w temperaturze pokojowej rozłożony na sicie lub papierze. Przechowujemy pokruszone ziele w szczelnie zamkniętych pojemnikach, by nie straciło aromatu. CZARNUSZKA SIEWNA Czarnuszka jest rośliną pochodzącą z wybrzeży Morza Śródziemnego gdzie występuje w stanie dzikim. W Polsce była przyprawą modną już w średniowieczu. Obecnie chyba zbyt mało ją doceniamy. Właściwości Nasiona czarnuszki bogate są w olejki eteryczne, goryczki i garbniki, zawierają też sporą ilość oleju tłustego. Przyprawa ta przede wszystkim pobudza czynności trawienne żołądka, ale ma też właściwości moczopędne. Wielu zielarzy twierdzi, że czarnuszka jest niezastąpiona w schorzeniach reumatycznych, gdyż znakomicie rozpuszcza wszelkie złogi gromadzące się w naszym organizmie. 6 Bliżej natury 81 Zastosowanie Czarnuszka może być składnikiem wszystkich mieszanek przyprawowych (znajduje się na przykład w pieprzu ziołowym). Zioło to dodane do marynowanych ogórków, przydaje im nie tylko smaku, ale również jędrności i trwałości. Przyprawą tą czasami posypany jest bochenek chleba "zakopiańskiego , a zielarze zalecają posypywanie nią (przynajmniej raz dziennie) kromki chleba z masłem. Przy wyraźnie osłabionych czynnościach trawiennych żołądka można zażywać mieloną czarnuszkę dwa razy dziennie mniej niż pół łyżeczki po jedzeniu. Uprawa Czarnuszka obok walorów zielarskich posiada też walory ozdobne, przypomina większy chaber i często urozmaica barwną mozaikę kwiatów ogrodowych. Jest rośliną jednoroczną. Dobry zbiór wymaga ciepłego i długiego lata, żyznej ziemi i nasłonecznionego miejsca w ogrodzie. Siejemy ją w kwietniu (przeważnie w drugiej jego połowie) od razu do gruntu, w rządki odległe od siebie o 25 •centymetrów, wysiewając 1-2 g nasion na 1 m . Zasiew koniecznie przykrywamy 1-centymetrową warstwą ziemi. Czarnuszka wschodzi po około 2 tygodniach i musi być od razu bardzo starannie odchwaszczona. Roślina krzewi się dosyć słabo, rośnie do wysokości 20 centymetrów, ma pędy wzniesione ku górze, jasnozielone liście i nikłe niebieskożółtawe kwiaty. Zioła zbieramy w momencie, gdy torebki nasienne zaczynają brunatnieć, a zawarte w nich nasiona czernieją. Ścinamy całe pędy z torebkami, dosuszamy w przewiewnych miejscach i wykruszamy nasiona, które przed przechowaniem jeszcze raz sprawdzamy, czy są suche. Czarnuszkę zmieloną (mielimy tylko do zażywania łyżeczką) przechowujemy w małych i bardzo szczelnych zamkniętych naczyniach, gdyż łatwo wietrzeje. BAZYLIA POSPOLITA Bazylia jest jedną z najstarszych roślin przyprawowych Dalekiego Wschodu, a za jej ojczyznę uważa się obszar od Azji południowo-zachodniej po Iran. W XV wieku roślina ta dotarła do południowej Europy, gdzie zaczęto ją uprawiać. Do dziś jest bardzo cenioną przyprawą kuchni włoskiej, hiszpańskiej i francuskiej. 82 Właściwości Ziele bazylii zawiera olejek eteryczny, związki garbnikowe, flawonoidy, fitosterole i sole mineralne. Wzmacnia czynności żołądka, poprzez pobudzanie wydzielania soku żołądkowego - przyspiesza trawienie, ułatwia przyswajanie pokarmów, poprawia perystaltykę jelit, zapobiega długotrwałym wzdęciom, pobudza serce i system nerwowy do lepszej pracy. Zastosowanie W kuchni jako przyprawy używamy świeżych lub suszonych liści oraz ziela bazylii, dodając ją do sosów, drobiu, ryb, jaj. We Włoszech przyprawa ta stanowi popularny dodatek do ,,pizzy' . Bazylia dodaje potrawom specyficznego tylko dla siebie aromatu i smaku. Uprawa Do uprawy bazylii wybieramy w ogrodzie grządkę położoną w zacisznym, ale dobrze nasłonecznionym miejscu. Dobrze udaje się w ziemi przygotowanej dla pomidorów. Nasiona wysiewamy już w marcu w mieszkaniu, do skrzyneczek lub doniczek, które ustawiamy na parapecie okiennym nad kaloryferem, gdyż nasiona najlepiej kiełkują w temperaturze 20-25 C. Bazylię wysiewamy niezbyt gęsto po uprzednim wyrównaniu ziemi w skrzyneczce. Zasiew wklepujemy starannie deseczką, a niektórzy ogrodnicy zalecają nawet przysypywanie nasion 2-3 milimetrową warstwą ziemi i ponowne uklepywanie uprawy. Gdy siewki mają już 3-4 liście i wzeszły zbyt gęsto, możemy je rozpikować. Bazylię wysadzamy do gruntu dopiero mniej więcej w połowie maja w rozstawie 25 na 40 centymetrów, zwracając uwagę na dobre wymieszanie ziemi przy szyjce korzeniowej. Aby lepiej wykorzystać ziemię w międzyrzędach, przed wysadzaniem bazylii można wysiać sałatę lub rzodkiewkę. W czasie wzrostu bazylii ziemi nie podlewamy zbyt obficie, ale dość często spulchniamy ją. Liście i ziele możemy zbierać na bieżące potrzeby przez cały okres wegetacji rośliny. Do suszenia najlepiej nadaje się zbiór z okresu kwitnienia. Ścinamy wtedy rośliny na wysokości 6-8 centymetrów od ziemi, gdyż w ten sposób pozwalamy roślinie na nowy odrost, który da nam plony po 6-8 tygodniach od pierwszego zbioru. 83 Ziele rozkładamy do suszenia cienką warstwą w miejscach suchych i przewiewnych. Bazylia jest rośliną bardzo wdzięczną w ogrodowej uprawie, gdyż w okresie wzrostu wydziela przyjemny, korzenno-cynamonowy zapach. Anyż. Jako roślina przyprawowa i lecznicza znana była w całym świecie starożytnym. W Polsce anyż powszechnie uprawiany był w średniowieczu, ale obecnie spotykamy go w naszym kraju bardzo rzadko. Nazwa "anyż, pochodzi od greckiego "anisou , ale Grecy zapożyczyli ją prawdopodobnie z arabskiego "anysum' , gdyż jako środek leczniczy wprowadzili go w wieku IX Arabowie. Właściwości Owoce anyżu zawierają olejek eteryczny, związki tłuszczowe, węglowodany i związki białkowe. Skutecznie pobudzają wydzielanie błon śluzowych w gardle, krtani, tchawicy. Wzmagają wydzielanie soku żołądkowego i poprawiają prace całego przewodu pokarmowego. Działają mlekopędnie, co ma duże znaczenie dla matek karmiących. Leczniczo anyż stosowany jest między innymi w leczeniu nieżytu oskrzeli, zaburzeń trawienia, nerwic przewodu pokarmowego, anginy, różnych form przeziębienia, którym towarzyszy zaflegmienie płuc. Zastosowanie Anyżu jako przyprawy używamy przede wszystkim do wypieku pierników i innych ciast. Kilka mielonych ziaren można dodawać do ćwierć litra mleka lub białej kawy pitej na śniadanie, co skutecznie "obudzi' nasz organizm. Nie można tu w żadnym wypadku przedawkować, gdyż ziele działa pobudzająco na mózg, rdzeń kręgowy i cały wegetatywny system nerwowy. Dodanie odrobiny anyżu do kompotu przyspiesza strawienie obiadu. Anyżku zmieszanego pół na pół z czarnuszką używać można do posypania chleba. Przy przeziębieniach skuteczna jest nalewka anyżowa - 1 kieliszek napoju wypijamy bardzo małymi porcjami, aby tylko poczuć smak anyżu w ustach, przez kilka godzin. 84 Przepis na nalewkę Jedną torebkę anyżu (20 g) wsypujemy do butelki zawierającej ćwierć litra spirytusu i odstawiamy na dwa tygodnie do szafki lub w inne ciemne miejsce. Po tym okresie płyn zlewamy i dodajemy do wyługowanych ziaren ćwierć litra czystej wódki, odstawiając butelkę na następne dwa tygodnie. Później obydwie nalewki łączymy i dosładzamy miodem. Uprawa Anyż jest rośliną jednoroczną. Uprawiamy go w miejscu odkrytym, słonecznym, w ziemi ogrodow?j z dostateczną ilością wapnia. W końcu kwietnia wysiewamy 2 g nasion na 1 m, na głębokości około 1 centymetra, w rządkach odległych od siebie o 30-35 cm. Anyż wschodzi mniej więcej w dwa tygodnie po wysianiu i w pierwszym okresie wymaga bardzo starannego opielenia. Około połowy czerwca wyrośnięte już pędy trzeba koniecznie z obu stron obredlić. W pewnym okresie swojego wzrostu anyż tworzy rozetę ząbkowanych liści, z których wyrasta pęd. Na szczytach pędów tworzą się baldachowate kwiatostany, składające się z drobnych białych kwiatów. We wrześniu powstałe z kwiatów gruszkowatego kształtu owoce brunatnieją i zaczynają łatwo wykruszać się. Wtedy ścinamy pędy na wysokości około 10 centymetrów nad ziemią, wiążemy w małe pęczki i suszymy w przewiewnym miejscu. TYMIANEK WŁAŚCIWY Tymianek, roślina lecznicza i przyprawowa - pochodzi z wybrzeży Morza Śródziemnego, a znany i ceniony był już w starożytnym Egipcie, Rzymie i Grecji. Właściwości Ziele zawiera olejek, w skład którego wchodzi między innymi związek fenolowy - tymol, garbniki, kwasy organiczne, goryczki i sole mineralne. Roślina pobudza do pracy przewód pokarmowy, uspakaja układ nerwowy, jest znakomitym środkiem dezynfekującym. 85 Zastosowanie Tymianku używać możemy do zup, pieczonych mięs, sosów, w wielu przepisach kulinarnych zaleca się go do "pizzy". Napar z tymianku jest doskonałym środkiem dezynfekującym. Uprawa W ogródku lub na działce proponuję uprawiać tymianek jako roślinę jednoroczną. W kwietniu siejemy płytko, wprost do gruntu, w rzędach oddalonych od siebie o 30 centymetrów, 0,5 g nasion na 1 m. Nasiona kiełkują po 10 dniach i od tego czasu aż do momentu rozkrzewienia się roślin, bardzo starannie, usuwamy z rzędów chwasty i systematycznie podlewamy całą uprawę. Tymianek jest półkrzewem, o cienkich pnących się pędach z osadzonymi na szczycie lilioworóżowymi kwiatami i drobnymi owalnymi liśćmi. Ziele ścinamy po raz pierwszy w początku kwitnienia - w czerwcu - na wysokość 10 centymetrów od ziemi, po to by jego odrosty zebrać ponownie na początku października. Tymianek suszymy rozłożony cienką warstwą, później wykruszamy, oddzielając rękami zdrewniałe jego części. Susz najlepiej przechowywać w lnianych woreczkach. ZAPROSZENIE na herbatę. Pewien 70-letni Rosjanin, znawca ziół, powiedział mi kiedyś, że w jego rodzinie od niepamiętnych lat nikt nie choruje na żołądek, po prostu po każdym obfitym posiłku wypijają kubek mocnej, dobrze zaparzonej, gorącej herbaty. W niektórych rejonach Związku Radzieckiego, w Chinach, Japonii czy Wielkiej Brytanii przyrządzanie i picie herbaty to cały rytuał. Wynika on z wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie o dobroczynnym wpływie na człowieka tego znanego od wieków zioła. W naszym kraju herbata jest również bardzo popularna, niemal każdy z nas wypija dziennie przynajmniej jedną szklankę tego napoju, ale tylko nieliczni znają i doceniają jej właściwości, zgłębili tajniki prawidłowego parzenia. 86 Herbata jest bez wątpienia jednym z najstarszych napojów świata, znanym w Chinach od co najmniej czterech i pół tysiąca lat. W kraju tym ma ona do dziś kilkaset nazw regionalnych, na przykład bajcza, toczą,,chuacza, tunczi, junan. Powtarzające się w tych nazwach "cza" Rosjanie przyjęli jako "czaj ', a od nich Bułgarzy, Czesi i Serbowie. Botaniczna łacińska nazwa herbaty - thea przyjęła się w Europie Zachodniej (Anglicy wymawiają ją - ti, Francuzi, Włosi, czy Niemcy - jak tea). Pewien wyjątek stanowi tu nazwa polska, która powstała z dwóch wyrazów łacińskich - herba thea - ziele herbaciane. Prawdopodobnie dlatego, że herbata bardzo długo była w naszym kraju środkiem leczniczym, sprzedawanym wyłącznie w aptekach. Sam krzew herbaciany jest rośliną niezwykle silną, rośnie doskonale na ubogich kamienistych gruntach (nawet na skałach pokrytych tylko cienką warstwą ziemi), dobrze znosi zarówno tropikalny upał jak i kilkunastostopniowy mróz; owocuje przez sto, a nawet sto kilkadziesiąt lat. Herbatę w naszej domowej spiżarni zwykliśmy klasyfikować w zależności od obszaru, z którego pochodzi - chińska, indyjska, cejlońska, gruzińska. Tymczasem prawdziwi znawcy dzielą ją na czarną, zieloną, czerwoną lub żółtą, a wszystkie te rodzaje otrzymać możemy z tych samych świeżych liści, nadając im jednak w trakcie precyzyjnej obróbki technologicznej nieco odmienny skład biochemiczny. Podstawowe rodzaje produkowanej, gotowej do zaparzenia herbaty to czarna (fermentowana) i zielona (niefermentowana), wszystkie inne to formy pośrednie. Przy czym herbaty czarne stanowią aż około 95 procent światowej produkcji. Napar herbaciany zawiera: - 16-25 procent związków białkowych (wśród nich niemal wszystkie enzymy ważne w procesie przyswajania pokarmu przez organizm), 17 aminokwasów stanowiących o jego dużych właściwościach odżywczych, - cały alfabet witamin (wśród nich bodajże najcenniejszą witaminę P - zwaną też C_;, która znacznie wspomaga przyswajanie przez nasz organizm witaminy C), - liczne kwasy organiczne, między innymi szczawiowy, cytrynowy, jabłkowy? bursztynowy i pirogronowy, - związki garbnikowe - podstawowy z nich to tanina, 87 — alkaloidy, z których najbardziej znanym jest kofeina zwana w zestawie herbaty teiną (herbata zawiera 1-4 procent kofeiny, a więc znacznie więcej — niż kawa, tylko że mająca działanie tonizujące (teina działa łagodniej i nie odkłada się w organizmie, co wyklucza niebezpieczeństwo zatrucia), herbata zawiera ponadto olejki eteryczne, związki pektynowe, węglowodany i glikozydy. W Azji napar herbaciany od stuleci uważany jest za uzdrawiający, niemalże "cudowny napój, który początkowo stosowany był wyłącznie jako lekarstwo ogólnie wzmacniające, pobudzające wszelkie funkcje życiowe organizmu. A ponieważ herbata ponadto usuwa zmęczenie i zaspakaja głód (dzięki obfitości między innymi łatwo przyswajalnego białka), nic w tym dziwnego, że stała się nieodzownym napojem podróżników, marynarzy i żołnierzy. Mocny napar herbaciany jest lekiem regulującym pracę całego przewodu pokarmowego - ułatwia proces trawienia i przyswajania pokarmów, działa bakteriobójczo, oczyszcza jelita ze zbędnych toksycznych złogów. Herbata sprzyja kumulowaniu się odpowiednich porcji witaminy C w wątrobie, nerkach, nadnerczu i śledzionie, dzięki czemu poprawia nie tylko wydolność, ale również stan zdrowotny tych organów. Działa lekko moczopędnie, pobudza do pracy płuca, a skórę do wydzielania potu usuwającego toksyny z organizmu. Jest zatem dobrym stymulatorem przemiany materii. Rozszerzając lekko naczynia, ułatwia krążenie krwi sprzyjając utrzymaniu jej normalnego ciśnienia. Usuwa zmęczenie komórek nerwowych, wreszcie dzięki zawartości łagodnie działającej kofeiny rozjaśnia umysł, zwiększa fantazję i zdolność kojarzenia. Jednak wiele swoich cennych właściwości herbata traci, jeśli jest nieumiejętnie zaparzona. Trzeba przede wszystkim pamiętać, że jest ona delikatnym ziołem i w związku z tym powinniśmy przyrządzać ją z uwzględnieniem wielu niemalże "sekretnych zasad. Po pierwsze: woda. Woda służąca do zaparzenia herbaty powinna być zawsze świeża, to znaczy zagotowana tylko jeden raz. Najlepsza jest tak zwana woda miękka, zawierająca niewielką ilość soli mineralnych, przede wszystkim zaś węglanów i siarczanów wapnia oraz magnezu. Ale co robić, jeśli z naszych kranów płynie woda o podwyższonej 88 twardości? Trzeba ją odstawić w słoju co najmniej na jedną dobę i dopiero później zagotować. Wbrew wielu potocznym opiniom do przyrządzania herbaty nie nadają się wody ze zdrojów mineralnych i z 90 procent wiejskich studni. I te wody przede wszystkim powinny przed zaparzeniem herbaty odstać 20-30 godzin. Wytrawni znawcy twierdzą też, że duże znaczenie ma umiejętność rozpoznawania trzech stadiów wrzenia wody: w pierwszym - na powierzchni i przy ściankach naczynia pojawiają się grupy pęcherzyków, których liczba stopniowo rośnie; w drugim - pęcherzyki masowo i gwałtownie podnoszą się, powodując początkowo zmętnienie, a następnie zbielenie wody; trzecie stadium - to wrzenie burzliwe, podczas którego pojawiają się duże pękające pęcherze. Otóż jeśli chcemy prawidłowo zaparzyć herbatę, powinniśmy zalać ją wodą będącą w drugim stadium zwanym białym wrzeniem, które trwa zresztą dość krótko (samowar w pierwszym stadium wrzenia wody "śpiewa , w drugim - "szumi , w trzecim - "bulgocze ). Po drugie: naczynia. Czajnik powinien zamykać się szczelnie i posiadać otwór w pokrywie. Herbatę najlepiej pić z naczyń porcelanowych, fajansowych, szklanych - nigdy zaś z metalowych. Naczynia te powinniśmy przechowywać w kuchni oddzielnie i wycierać specjalnymi ściereczkami. Po trzecie: sposób parzenia. Przed wsypaniem herbaty do zaparzenia czajnik przepłukujemy kilkakrotnie wrzącą wodą. Porcję suchej herbaty początkowo zalewamy tylko do połowy czajnika, który szybko zamykamy pokrywką i dodatkowo przykrywamy lnianą serwetką. Po około 4 minutach dolewamy do pełna wrzątku i mniej więcej po upływie dodatkowych 4 minut rozlewamy napar do filiżanek. Jeśli parzenie przebiegało prawidłowo, na powierzchni powinna pojawić się piana, której nie zdejmujemy, lecz poprzez dość energiczne zamieszanie pozwalamy jej przeniknąć do naparu. Błędem jest rozdzielanie herbaty na tzw. "esencję i "wrzątek - należy ją przygotować od razu w odpowiednim stężeniu i rozlewać do filiżanek bez dodatkowego rozcieńczenia wrzącą wodą. Herbatę trzeba pić świeżo parzoną, gdyż napar już po upływie kilku godzin traci wiele swoich właściwości. 89 Herbaty ziołowe. Pisząc o tradycyjnej herbacie, nie sposób nie wspomnieć o herbatach ziołowych. Wiele gotowych mieszanek można już nabyć w sklepach zielarskich. Kilka ziół polecam, zwłaszcza że można je zebrać i suszyć samemu. Dziurawiec zwyczajny. Ten niski półkrzew o drobnych listkach i żółtych kwiatach zebranych w charakterystyczne baldachy spotkać możemy dosłownie wszędzie - na łące, leśnej polanie, a nawet przy miedzy. Kiedy zakwitnie - najczęściej w końcu czerwca i w lipcu - ścinamy same szczyty kwitnących pędów i suszymy je w cieniu, w przewiewnych miejscach. Dawniej dziurawiec zwany był "wszechlekiem" na liczne schorzenia. Dzisiaj zielarze stosują go przede wszystkim w chorobach wątroby i przewodu pokarmowego, ale jest skuteczny także w stanach wyczerpania nerwowego, bezsenności, ogólnego osłabienia. Ponieważ dziurawiec usprawnia całą przemianę materii, picie go jako codziennej herbaty zalecać można wszystkim, nawet nie cierpiącym na konkretne dolegliwości: 10-15 g suszonego ziela zalewamy 1 szklanką wrzącej wody i pijemy 2 razy dziennie zamiast tradycyjnej herbaty. Mięta pieprzowa. W Polsce rośnie 8 gatunków mięt. Najpopularniejszą z nich jest mięta pieprzowa, wyrastająca do wysokości kilkudziesięciu centymetrów. Jest to zioło o ciemnozielonych liściach i łodygach lekko zabarwionych fioletem. Spotkać je można przede wszystkim nad rzeką przy rowach, na wilgotnych łąkach. Miętę możemy też uprawiać w skrzynce na balkonie czy wręcz w doniczkach, zawsze obficie podlewając. Na herbatę zbieramy listki, kiedy jeszcze nie rozwiną się kwiaty, suszymy je w słoneczne dni w cieniu. Mięta pobudza wydzielanie soków trawiennych, działa żółcio-pędnie, poprawia apetyt. Jest więc doskonałym napojem po zjedzeniu każdego posiłku. Około 5 g ziela zalewamy szklanką wrzącej wody i pijemy zamiast tradycyjnej herbaty 2-3 razy dziennie. 90 Rumianek pospolity Rumianek spotykamy często pośród zboża, na miedzach, przy polnych drogach. Zioło to rośnie do wysokości 50 centymetrów. Od maja do lipca zbieramy całe koszyczki jego białych kwiatów, z charakterystycznymi żółtymi środkami, suszymy je w cieniu w przewiewnym miejscu. Rumianek działa korzystnie na cały przewód pokarmowy i moczowy, ma właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne. Łyżkę stołową rumianku zalewamy szklanką wrzącej wody i parzymy pod przykryciem około 10 minut. Pijemy 1-2 szklanek dziennie. Lipa drobnolistna Lipa to drzewo, żyjące nawet kilkaset lat. Nazwa - drobnolistna wywodzi się stąd, że ma drobne, od spodu szare liście. W ziołolecznictwie używa się kwiatów lipy - drzewo kwitnie w czerwcu i lipcu. Kwiaty zbieramy w ciepłe dni, kiedy najpiękniej pachną, suszymy rozłożone cienką warstwą w cieniu, w przewiewnym miejscu. Kwiat lipy tonizuje nadwyrężony system nerwowy, pomaga w bezsenności, ułatwia trawienie, ma także działanie napotne i rozgrzewające. Łyżkę stołową kwiatu lipy zalewamy szklanką wrzącej wody, przykrywamy na około 10 minut i pijemy 2-3 razy dziennie, szczególnie w chłodne jesienne i zimowe dni. Wiosenne kuracje. Wiosną, kiedy osłabiony organizm szczególnie domaga się witamin i mikroelementów z naturalnego źródła, a na "zielonym rynku" mało jeszcze nowalijek, proponuję przeprowadzić kuracje wzmacniające przy użyciu trzech powszechnie spotykanych ziół: pokrzywy, mniszka i perzu. Pokrzywa zwyczajna. Ta niedoceniana przez nas roślina już od połowy kwietnia 91 pozwala na przeprowadzenie wzmacniającej i odmładzającej wiosennej kuracji. Znaleźć ją można wszędzie: w wilgotnych lasach liściastych, na śródleśnych polanach, pastwiskach, w zaroślach, nad brzegami wód. Liście pokrzywy zawierają liczne witaminy (przede wszystkim C, K i B), mikroelementy, kwasy organiczne, związki aminowe, garbniki i flawonoidy. Ułatwiają przemianę materii (wydalanie szkodliwych produktów przemiany materii), pobudzają wydzielanie soku żołądkowego, przyspieszając proces trawienia, zmniejszają stany zapalne całego przewodu pokarmowego, poprawiają funkcjonowanie wątroby i jelit - a więc i przyswajanie pokarmów, czyszczą krew, zwiększając równocześnie poziom hemoglobiny w osoczu i ilość czerwonych krwinek, likwidują wszelkie krwawienia wewnętrzne, czyszczą nerki i przewody moczowe, przeciwdziałając powstawaniu piasku i kamieni, wreszcie dostarczają witamin i soli mineralnych oraz zwiększają ilość enzymów, biorących udział w przemianach metabolicznych. Kurację pokrzywową przeprowadzam systematycznie od wielu lat i stwierdzam, że jej wyniki przechodzą najśmielsze oczekiwania. Przede wszystkim likwiduje ona stan wiosennego zmęczenia - wyraźnie dodaje energii i chęci do życia, zdecydowanie poprawia apetyt. Już po tygodniu czujemy wyraźny przypływ swoistej ,,tężyzny w całym organizmie, ustępują różnego rodzaju bóle wędrujące, ale przede wszystkim bóle kręgosłupa. Najlepszą, moim zdaniem, formą tej kuracji jest systematyczne picie soku ze świeżych roślin. . Na pokrzywy wybieram się najczęściej do lasu lub nad brzeg czystej rzeczki z koszem i ostrym nożem. Jeśli ktoś posługuje się różdżką albo wahadłem, niech je zabierze, gdyż największą moc biologiczną mają rośliny rosnące na żyłach wodnych, a szczególnie na ich skrzyżowaniach. Nigdy nie zbieramy pokrzyw w odległości mniejszej niż 500 metrów od szosy, gdyż opary etyliny zatruwają je ołowiem i czynią całkowicie nieprzydatne jako surowiec zielarski. Radzę ścinać tylko górne pędy roślin, gdyż najwięcej wartościowych soków znajduje się właśnie na czubku wzrostowym, na wysokości osadzenia górnych 6-8 listków. Rośliny płuczemy dokładnie pod bieżącą wodą, mielimy w maszynce do mięsa, powstałą papkę wyciskamy przez lnianą ściereczkę 92 lub przepuszczamy przez sokowirówkę. Tak otrzymujemy dość gęsty sok. Sok wlewamy do słoiczka i wkładamy do lodówki, gdzie zachowuje on swoją świeżość co najmniej przez siedem dni. Pokrzywę pijemy na pół godziny przed posiłkiem trzy razy dziennie, wlewając łyżeczkę soku do pół szklanki chłodnej, przegotowanej wody. Osobom skłonnym do uczuleń radzę pierwszego dnia kuracji zażywać 3 razy do 15 kropli. Jedna kuracja trwa 20 dni. Możemy ją powtórzyć dopiero po 7-dniowej przerwie. Sok pokrzywy bardzo dobrze łączy się z miodem. Wieczorem do pół szklanki przegotowanej wody dodajemy łyżeczkę miodu, mieszamy i pozostawiamy pod przykryciem na drugi dzień. Rano do wody z miodem dodajemy łyżeczkę soku pokrzywowego i wypijamy. A w południe i wieczorem rozcieńczamy sok czystą wodą. Odmładzająca kuracja pokrzywowa, u nas jeszcze niezbyt rozpowszechniona, jest bardzo popularna na przykład u Francuzów. Jeśli sok sfermentuje, możemy użyć go do wzmacniającej kąpieli. Świeże liście pokrzywy można też siekać i dodawać do zup, sałatek, a nawet posypać nimi ugotowane ziemniaki. Można je też przyrządzić jak szpinak. W medycynie ludowej zupę pokrzywową z jajkiem gotowanym na twardo (a więc podobnie jak szczawiową) zaleca się ludziom, którzy mają osłabione płuca i oskrzela, często zapadają na choroby systemu oddechowego. Pokrzywy warto wreszcie suszyć na zimę i pić przez cały rok, 2-3 szklanki dziennie jako herbatę. Herbata taka działa oczyszczająco, reguluje przemianę materii. Sok można na zimę zakonserwować. W tym celu mały garnek z miodem wstawiamy do większego z gorącą wodą. Do rozpuszczonego miodu dodajemy sok w proporcji cztery części miodu na jedną część soku. Jeśli proporcje zmienimy, miód może nam "spuchnąć . Tak zakonserwowany sok może stać w piwnicy nawet przez trzy lata. Łyżeczkę miodu pokrzywowego zażywamy jeden raz dziennie. Pokrzywę bardzo dawno doceniły gospodynie wiejskie. Wiedzą one, że dodanie tego ziela do karmy dla kurcząt czy trzody chlewnej powoduje ich szybszy wzrost i uodparnia na różne choroby. Pokrzywa ma największe właściwości wzmacniające i lecznicze mniej więcej do połowy czerwca, to jest do momentu kwitnienia. 93 Mniszek pospolity. Mniszek, zwany popularnie "mleczem", to jedna z najpospolitszych roślin naszych łąk, miedz i rowów, które w okresie jego wiosennego kwitnienia pokrywają się żółtym dywanem. Zawiera między innymi wielocukry, substancje żywicowe, kwasy organiczne, sole mineralne i związki goryczkowe. Roślina ta dzięki związkom goryczkowym poprawia proces trawienia, szczególnie pobudza do pracy wątrobę i woreczek żółciowy, uaktywnia też pracę nerek, powodując oczyszczanie organizmu z różnego rodzaju złogów. W książce "Zioła lecznicze" wydanej w Krakowie w roku 1936 J.H. Głóg zaleca stosowanie mniszka właśnie w kuracji wiosennej: Kuracja ta powinna trwać 4-5 tygodni, jeśli chcemy osiągnąć zadawalające wyniki. W tym celu używamy soku wyciśniętego 2 liści i korzeni, a to codziennie dwa razy po dwie łyżki. Popić można herbatą koperkową (koper włoski) lub anyżową, albo też zupą. Sok ten oddaje szczególnie dobre usługi chorym na wątrobę i pęcherz. Można także zamiast tego używać herbaty w następujących dawkach: 30-40 gramów zielonych korzeni i liści albo połowę, jeśli roślina jest suszona, zagotować w jednym litrze wody. Z tego pić 3-4 razy dziennie po pół kieliszka do wina. Radzę też sporządzać z liści mniszka wiosenną sałatkę według rad przedwojennej zielarki A. Potockiej: Kto skłonny do cierpień żołądkowych, żółciowych i wątrobowych, niech uprzedzi kwitnienie mniszka i zbiera jego odziomki, tj. liczne z korzenia wyrastające różowe, kruche, soczyste łodyżki, oczyści je z części zielonych, gorzkich i wymoczywszy w wodzie, przyrządzi z dobrą oliwą lub sokiem cytrynowym sałatę. Liście mniszka można też z powodzeniem mieszać z zieloną sałatą lub dodawać do innych sałatek wielowarzywnych. Największą wartość mają one do momentu kwitnienia rośliny. Perz właściwy Trzecią rośliną, którą polecam na wiosenną kurację jest perz - jeden z najsilniej pieniących się chwastów naszych ogrodów działkowych i pól. Kłącze perzu, czyli długie, białawe nitki, które mozolnie wyrywamy z ziemi i spalamy w ognisku, to wartościowy surowiec zielarski, zawierający liczne mikroelementy (między 94 innymi rozpuszczalną w wodzie krzemionkę) związki cukrowe, kwasy organiczne i niewielkie ilości olejku eterycznego. Kłącza perzu pobudzają filtrację w nerkach, zwiększając ilość wydalanego moczu, ułatwiają oczyszczanie całego organizmu. Zawarta w nich krzemionka znakomicie wpływa na skórę nadając jej jędrność i likwidując wszelkiego rodzaju wypryski, które pojawiają się najczęściej właśnie w okresie wiosennym. Inne sole mineralne regulują przemianę materii, szczególnie zaś poziom cukru we krwi. Perz jest więc dobrym środkiem wzmacniającym i oczyszczającym. O jego wartości biologicznej świadczy fakt silnego rozrastania się kłączy pod ziemią - wiemy jak trudno je wyplenić. Kłącza ostrożnie wyrywamy z uprzednio spulchnionej ziemi, obrywamy korzonki i delikatnie czyścimy je nożem ze skórki, płuczemy, tniemy na 2-3 milimetrowe kawałeczki i suszymy. Z suszonego perzu można przygotować wzmacniającą herbatę. Jedną czubatą łyżkę kłączy sypiemy na pół litra wody i gotujemy na wolnym ogniu. Przecedzamy i pijemy 2-3 razy dziennie po pół szklanki godzinę po posiłku, przez cały rok. To najbardziej znany przepis, ja praktykuję od lat inny, prostszy sposób. Suszone kłącza mielę w młynku na proszek, który przechowuję w szczelnie zakręconym słoiku, dosypując codziennie pół łyżeczki perzu do ugotowanej zupy lub ziemniaków. Kłącze perzu ma największą wartość jeśli zbieramy je w kwiet niu. Potrawy szczególnie posilne. W naszym codziennym jadłospisie częściej powinniśmy uwzględniać potrawy z ziaren zbóż, warzyw, owoców i ziół. Wzbogacające nasz organizm w witaminy, makro i mikroelementy, enzymy regulujące trawienie i przyswajanie pożywienia. Zachęcam do tworzenia rozlicznych własnych receptur, podając równocześnie kilka własnych, sprawdzonych potraw. Zestaw śniadaniowy I. Mieszamy ze sobą 1 część laskowych lub włoskich orzechów, 95 3 części kaszy gryczanej palonej, 2 części otrąb pszennych, 2 części siemienia lnianego, 1 część kaszy kukurydzianej i 1 część rodzynek. Orzechy i rodzynki starannie siekamy, pozostałe składniki mielimy. Całość przechowujemy w szczelnie zakręconym słoiku, Spożywamy na śniadanie 3 czubate łyżki stołowe mieszaniny rozpuszczonej w szklance ciepłego przegotowanego mleka z dodatkiem łyżeczki miodu lub pierzgi pszczelej w miodzie. Można też dodać jedno utarte jabłko. Potrawę taką zalecam szczególnie w miesiącach od stycznia do maja, czyli w okresie największego głodu witaminowego. Zestaw śniadaniowy II. Mieszamy ze sobą 3 części kaszy jęczmiennej, 3 części płatków owsianych, 1 część suszonych kłączy perzu, 2 części siemienia lnianego, 1 część śliwek suszonych. Śliwki siekamy, pozostałe składniki mielimy. Całość przechowujemy w szczelnie zamkniętym słoiku. Spożywamy na śniadanie 2 czubate łyżki stołowe mieszaniny rozpuszczonej w szklance ciepłego przegotowanego mleka z dodatkiem łyżeczki miodu i jednego utartego jabłka. Potrawa ta, podobnie jak pierwsza, jest również syta i posilna. Surówka z płatków owsianych 5 części płatków owsianych mieszamy z 1 częścią siekanych orzechów i rodzynek łącznie. 3 łyżki mieszanki zalewamy na noc 1/2 szklanki przegotowanej wody z dodatkiem łyżeczki miodu; surówkę możemy też mieszać z kefirem lub jogurtem. Pieczywo chrupkie. Mieszamy 1 szklankę żytniej i 1 szklankę pszennej mąki razowej, dodając soli kamiennej i dolewając wody do momentu otrzymania gęstego ciasta. Ciasto rozwałkowujemy, umieszczamy na blasze, robiąc nożem nacięcia tak, by później pieczywo łatwo było łamać. Chleb pieczemy w piekarniku przez 15-20 minut. Kasza z cebulą. 1 szklankę kaszy (gryczanej lub jaglanej) gotujemy przez 20 minut w 2 szklankach osolonej wody. 96 Dużą cebulę kroimy i dusimy w oleju tak długo, aż się zabarwi złociście. Mieszamy ugotowaną kaszę z duszoną cebulą. Sałatka z fasoli. 1 szklankę fasoli i 1 2 szklanki ryżu gotujemy bez dodawania soli. Na patelni podsmażamy w oleju cebulę, marchew i kapustę. Wszystkie składniki łączymy i dolewając wody podgotowujemy przez kilka minut. Pokrzywa a la szpinak. Liście pokrzywy drobno siekamy i dusimy w oleju z dodatkiem niewielkiej ilości soli kamiennej. Gdy zmiękną i nabiorą barwy ciemnej zieleni dodajemy nieco wody, szczyptę suszonego liścia mięty i pozostawiamy na małym ogniu do zgęstnienia. Jak jeść? Pokarm, szczególnie ten zawierający najwięcej witamin, jest niejako akumulatorem różnorodnej energii. Polski zielarz, radiesteta i jasnowidz - Czesław Andrzej Klimuszko w swojej książce "Moje widzenie świata" tak pisze: W całej przyrodzie energia przemieszcza się tam, gdzie zaistnieje próżnia. Spożywanie pokarmu jest właśnie tym przemieszczaniem pierwiastków twórczych oraz energii z przyrody żywej do organizmu ludzkiego. Jest to odwieczne prawo, na którym opiera się początek i byt świata organicznego. Człowiek, aby mógł żyć, musi się odżywiać. Żeby jednak spożyty pokarm przyniósł człowiekowi wymagane, istotne korzyści, muszą zaistnieć ku temu odpowiednie czynniki. Otóż wyzwolenie życiodajnych sił zawartych w prawidłowo dobranym pożywieniu rozpoczyna się już w jamie ustnej. Dokładne żucie pozwala rozdrobnić je na mikroskopijne cząsteczki, nasączone dostatecznie śliną. W czasie dokładnego miażdżenia, szczególnie warzyw i owoców, uwalniamy z nich część energii, która od razu przenika poprzez język i zęby do systemu nerwowego. Również sam proces trawienia też rozpoczyna się w jamie ustnej. Pepsyna zawarta w ślinie stanowi dla pożywienia swoiste "drożdże . Im dłużej żujemy, tym więcej śliny przenika do pokarmu, co ułatwia proces trawienia w żołądku, do którego zdąży napłynąć dostateczna ilość soków. Powoduje to również pełniejsze wchłonięcie w jelitach niezbędnych organizmowi aminokwasów, cukrów, kwasów tłuszczowych, witamin, soli mineralnych czy enzymów. Jeśli będziecie pokarm dokładnie przeżuwać szybko stwierdzicie, że zjadacie znacznie mniej. Wtedy oprócz złudzenia, że jedząc wolniej, jemy więcej, pokarm jest lepiej trawiony i przyswajany przez organizm. Jedzenie zbyt dużych porcji to niepotrzebne marnotrawstwo i obciążenie dla przewodu pokarmowego. Amerykanin H. Fletscher, cierpiąc na przewlekłe schorzenie żołądka i jelit, postanowił tak dokładnie przeżuwać pokarmy, że połykał pożywienie dopiero wtedy, kiedy miało ono konsystencję płynną. Ta swoista kuracja przyniosła mu znaczną ulgę już po kilkunastu dniach, a po kilku tygodniach nastąpiła zdecydowana poprawa zdrowia. Ta metoda wielokrotnego przeżuwania pokarmów zyskała swego czasu w Stanach Zjednoczonych wielu zwolenników, którzy powołali nawet specjalne stowarzyszenie. Dlaczego bioenergetyczne? Wspomniałem już, że białka (a nawet całe układy tkankowe) posiadają cechy półprzewodników. Posiadają też właściwości piezoelektryczne. Według definicji zawartej w Wielkiej Encyklopedii Powszechnej: Efekt piezoelektryczny to pojawienie się różnozmiennych ładunków elektrycznych na przeciwległych i asymetrycznych względem siebie elementach powierzchniowych niektórych kryształów pod wpływem nacisku lub rozciągania (prosty efekt piezoelektryczny) oraz na wywoływaniu mechanicznych deformacji tych kryształów pod wpływem zewnętrznego pola elektrycznego (odwrotny efekt piezoelektryczny). Zatem poznanie zjawiska piezoelektryczności (odkryli je w roku 1880 Pierre i Pauł Curie) pozwala nam lepiej zrozumieć, jakie znaczenie dla utrzymania i odtwarzania zasobów energetycznych naszego organizmu mają różnego rodzaju nawet najprostsze ćwiczenia fizyczne, w tym na przykład ćwiczenia izometryczne, wszelkiego rodzaju masaże, ćwiczenia oparte na systemie Hatha Joga, akupresura. Wykonując każde z nich, przetwarzamy napięcia i impulsy mechaniczne w impulsy elektryczne, zasilając nasz organizm w strumień życiodajnych elektronów. W rozdziale tym proponuję do wyboru kilka prostych ćwiczeń bioenergetycznych i systematyczny relaks podczas którego nasz organizm wydziela szereg neurohormonów, stymulujących wydzielanie do krwi różnych hormonów, mających wpływ na wszystkie narządy wewnętrzne oraz na układ kostno-stawowy. Relaks, umiejętne sterowanie myślą, rozluźnia mięśnie i poprawia dopływ krwi do wszystkich tkanek, uwalnia wewnętrznie chmury elektronów, zasilających te układy organizmu, które z powodu napięć mięśniowych cierpiały z braku tlenu i niedoboru jonów ujemnych. ODDYCHAJ PRAWIDŁOWO! Nasze płuca to gąbczasta, złożona z pęcherzyków porowata tkanka, pokryta cienkim, ale mocnym workiem zwanym opłucną. Jeśli spojrzymy na nie z punktu widzenia fizjologa, a więc od strony budowy, czynności i przemian biochemicznych, to stwierdzimy, 100 że dostarczają one organizmowi przede wszystkim tlenu niezbędnego w procesie spalania, a usuwają przy wydechu zbędny dwutlenek węgla. Bioelektronik natomiast zauważa, że na ogromnej powierzchni pęcherzyków płucnych (od 30 do 100 metrów kwadratowych przy pełnym głębokim wdechu) odbywa się przekazywanie krwinkom ładunków elektrycznych pochodzących z powietrza. Dla naszego życia ważne są i cząsteczki tlenu i owe porcje ładunków, głównie elektronów, które przez hinduskich jogów nazwane zostały praną - energią życia. W praktyce interesuje nas jakość wdychanego powietrza i umiejętność głębokiego, pełnego oddechu. Bez przyjmowania pokarmu człowiek może wytrzymać kilka tygodni, bez wody - kilka dni, bez powietrza - zaledwie kilka minut. Dlatego oddychanie trzeba uznać za najważniejszą funkcję, od której zależą wszystkie pozostałe czynności organizmu. Czy umiemy oddychać? W ciągu jednego dnia każdy z nas wykonuje około dwadzieścia tysięcy wdechów i wydechów. Jednak u większości ludzi współczesnej cywilizacji te dwadzieścia tysięcy oddechów - to dwadzieścia tysięcy dziennie nie w pełni wykorzystanych okazji poprawienia naszego samopoczucia i zdrowia. Niestety, coraz częściej zatracamy zdolność prawidłowego, naturalnego oddychania, wykorzystując górną, środkową albo tylko dolną część płuc. Rzadko oddychamy całą ich powierzchnią. Przyczyn tego jest wiele, przede wszystkim jednak brak ruchu, nieprawidłowe ułożenie ciała podczas stania, siedzenia i chodzenia. Prowadzi to w konsekwencji nie tylko do trwałych wad postawy, ale i płytkiego oddechu z powodu osłabiania mięśni klatki piersiowej i brzucha (a zatem i przepony - płaskich mięśni oddzielających klatkę piersiową od jamy brzusznej). U nieprawidłowo oddychających ludzi rozróżnić można trzy typy oddychania. Oddychanie górne Przy wdechu podnoszą się żebra, obojczyk i ramiona, a powietrze wchodzi do płuc jakby "od góry powodując minimalne podniesienie przepony, co zmniejsza czynną podczas oddechu powierzchnię płuc. Typowy przypadek maksymalnej straty energii 101 przy minimalnym zysku. Tak oddycha wielu ludzi znerwicowanych. Tę formę oddychania uznać trzeba za zdecydowanie najgorszą. Po dłuższym czasie prowadzi ona do rozległych schorzeń organicznych i infekcyjnych, gdyż towarzyszy jej zły nawyk oddychania ustami zimnym powietrzem, również skracający drogę do naszych płuc pyłom, bakteriom i wirusom, które powinny gromadzić się w nosie. Oddychanie środkowe W trakcie oddechu przepona brzuszna podnosi się wyraźnie ku górze, brzuch zapada się, żebra zaś lekko się rozchodzą. Oddychając w ten sposób, nabieramy powietrza w środkową i częściowo w górną połowę płuc. Jest to rodzaj oddychania zdecydowanie lepszy od "górnego, chociaż i w tym przypadku wykorzystujemy zaledwie 40-50 procent powierzchni płuc. Oddychanie dolne. Poprzez opuszczenie przepony powietrze wciągamy do dolnej, największej objętościowo części płuc i tylko częściowo do ich strefy środkowej. I chociaż ten sposób oddychania jest zdecydowanie lepszy od obydwu poprzednich, przy jego stosowaniu również nie wykorzystujemy całej powierzchni płuc, a tylko ich 50-70 procent. Jak oddychać prawidłowo? Oddychać należy możliwie całą powierzchnią płuc. Jogowie nazywają to oddychanie "pełnym , podczas którego klatka piersiowa rozszerza się na wszystkie strony do swoich naturalnych granic, pozwalając płucom na maksymalne zwiększenie powierzchni w czasie oddechu i odpowiedni skurcz przy wydechu. Uczmy się oddechu pełnego w następujący sposób: - Stojąc lub siedząc (w pozycji wyprostowanej) spokojnie wciągamy powietrze przez nos opuszczając jednocześnie przeponę w dół, która, uciskając na narządy wewnętrzne brzucha, powoduje jego wysunięcie nieco do przodu. Odnosi się wrażenie, że powietrze zostało wtłoczone do brzucha. - Kiedy czujemy, że dolna część płuc została już dopełniona powietrzem, rozszerzamy żebra dolne, mostek i pierś pozwalając, 102 by powietrze napłynęło do środkowej i częściowo górnej połowy płuc. - Podnosząc pierś i wysuwając górną część klatki, powodujemy wreszcie dotlenienie górnej części płuc, a poprzez lekkie uniesienie ramion - ich wierzchołków. W ostatniej fazie oddechu dolna część brzucha wsuwa się lekko w głąb, pomagając utrzymać powietrze w górnej części płuc. Podczas oddychania pełnego powietrze wdychamy nosem, dzięki czemu w drodze do płuc zdąży się ono ogrzać do odpowiedniej temperatury, zaś bakterie i wirusy, kurz i inne zanieczyszczenia znajdujące się w powietrzu nie trafiają bezpośrednio do nich Jogowie twierdzą, że ważną rolę w jonizacji ujemnej powietrza (a więc najbardziej dla nas korzystnej) odgrywają włoski, znajdujące się w jamach nosowych. Według nich powietrze, które nie przechodzi przez nos - czyli naturalny filtr - jest użyteczne zaledwie w 50 procentach. Prawidłowe oddychanie chociaż nie jest w gruncie rzeczy zbyt skomplikowane, w pierwszym okresie ćwiczeń może sprawić sporo kłopotu. Proponuję przez pierwsze dni prób prawidłowych oddechów, starać się precyzyjnie opanować wszystkie trzy jego fazy (dolną, środkową, górną), nie zwracając specjalnej uwagi na płynność całego, pełnego oddechu. Jeśli ćwiczyć będziemy stojąc, wykorzystajmy duże lustro. Połóżmy dłonie na brzuchu tak, by wyczuwać poruszanie się jego mięśni. Jeżeli zamierzamy ćwiczyć w pozycji leżącej, połóżmy na "brzuchu w okolicy pępka i na klatce piersiowej, na wysokości splotu słonecznego, po jednym lekkim pudełku na przykład od zapałek i obserwujmy zachowanie się ich w trakcie oddechu; pudełko położone niżej w pierwszej fazie musi wyraźnie się unieść, w drugiej lekko opaść w dół, a podnieść się do góry pudełko na klatce piersiowej. Ćwiczenia oddechowe trzeba przez pierwsze 3-4 dni wykonywać dokładnie, faza po fazie, kilka razy dziennie po pięć minut. Przez następne 3-4 dni należy zwiększyć czas ćwiczeń dwukrotnie, starając się, by trzy fazy oddechu pełnego coraz płynniej przechodziły jedna w drugą. Kiedy stwierdzimy, że prawidłowe oddychanie przychodzi nam już bez trudu, starajmy się w ciągu dnia przypominać sobie o tym i próbujmy oddychać tylko tak. 103 Po dwóch, trzech miesiącach zauważymy, że nasz oddech uległ zasadniczej zmianie i oddychamy już prawidłowo. Na dobroczynne skutki oddychania pełnego nie trzeba długo czekać. Najszybciej harmonizuje ono rytm serca, system nerwowy - stajemy się spokojniejsi, ustępują objawy nerwicowe, poprawia się nastrój, powraca radość życia, zdecydowanie lepiej funkcjonuje też cały układ trawienny. Uruchomienie przepony powoduje, że opuszczając się w dół w czasie każdego oddechu, automatycznie masuje ona żołądek, jelita, trzustkę i wątrobę, poprawiając ich ukrwienie i doczynność. Utlenione płuca i cały system oddechowy nie poddają się łatwo przeziębieniom. Pełniejszemu spalaniu ulegają zalegające do tej pory w komórkach różnego rodzaju toksyny. ĆWICZENIA SPECJALNE. Kiedy opanujemy już oddychanie pełne, warto spróbować niektórych ćwiczeń oddechowych specjalnych, wywodzących się z nauki jogów. Oddychanie oczyszczające Jest to oddychanie wentylujące płuca, odświeżające cały organizm. Jego pozytywne oddziaływanie odczujemy zwłaszcza wtedy, kiedy jesteśmy, zmęczeni fizycznie i psychicznie. 1. Wciągamy powietrze metodą oddechu pełnego. 2. Przetrzymujemy je w płucach 5-7 sekund. 3. Wydychamy powietrze silnie przez wargi złożone jak do gwizdania, jednak nie wydymamy policzków. Ćwiczenia wykonujemy na świeżym powietrzu stojąc lub siedząc, albo w domu przy otwartym oknie. Czas ćwiczenia nie powinien być dłuższy niż kilka sekund. Oddychanie odświeżające nerwy Ćwiczenie to wzmacnia system nerwowy, przekazuje energię wszystkim częściom naszego ciała. 1. Stajemy wyprostowani. 2. Wciągamy powietrze wdechem pełnym i zatrzymujemy je w płucach. 3. Wyciągamy ręce poziomo przed siebie nie naprężając mięśni. 104 4. Wolno zginamy ręce w łokciach, kierując dłonie w kierunku ramion, jak byśmy chcieli objąć naręcz porąbanego drewna. W trakcie zginania rąk stopniowo dodajemy mięśniom siły, zaciskając powoli pięści. Ćwiczenie jest prawidłowo wykonane tylko wtedy, kiedy w ostatniej fazie ręce drżą z naprężenia. 5. Trzymając mięśnie w naprężeniu, wolno rozprostowujemy dłonie i wyciągamy je w tył ku ramionom. Powtarzamy to 3-4 razy. 6. Wypuszczamy powietrze energicznie przez usta. 7. Na zakończenie wskazane jest wykonanie oddechu oczyszczającego. Oddychanie podczas chodzenia Człowiek w pozycji siedzącej wdycha w ciągu minuty niewiele, bo około 8 litrów powietrza. Ale już podczas spaceru ilość ta wzrasta dwukrotnie do 16 litrów na minutę, a w czasie szybkiego marszu wdychamy prawie 25 litrów powietrza na minutę. A więc już sam ruch znacznie poprawia efektywność oddychania. Niezależnie od tego faktu proponuję wykonanie kilka razy dziennie następującego ćwiczenia: 1. Chodzimy równym krokiem, z głową wzniesioną lekko do góry i z ramionami odchylonymi nieco do tyłu. 2. Wdychamy powietrze oddechem pełnym licząc w myśli za każdym postawieniem nogi od 1 do 8. (Pierwszy krok 1, drugi krok - 2 i tak dalej, aż do 8). Na 8 kończymy wdech. 3. Idziemy dalej wydychając powietrze nosem i liczymy jak poprzednio - od 1 do 8. 4. Nie przerywając spaceru, liczymy znów do "ośmiu' i zaczynamy cykl od nowa. 5. Jeśli poczujemy się zmęczeni, to odpoczywamy w pozycji siedzącej lub leżącej, rozluźniając wszystkie mięśnie. Ćwiczymy jednak tylko dotąd, dopóki sprawia to nam przyjemność. Ćwiczenia w trakcie chodzenia możemy powtarzać kilka razy dziennie. Ćwiczenia oddechowe psychofizyczne Słynny polski jasnowidz - Czesław Klimuszko zalecał ludziom 105 o osłabionych nerwach skuteczne i proste ćwiczenia psychofizyczne: 1. Kiedy rano otworzymy oczy bez wahania energicznie wstajemy z łóżka i w piżamie lub spodenkach gimnastycznych stajemy "na baczność ' w odległości 3-4 metrów od otwartego okna. 2. Zamykamy, ale nie zaciskamy pięści obu rąk. 3. Zamknięte pięści energicznie, ale niezbyt gwałtownym ruchem, wyrzucamy w górę nad głowę, nabierając równocześnie pełne płuca powietrza. Następnie składamy pięści (prawa na lewej) na czubku głowy, koncentrując wzrok na jednym punkcie za oknem, na przykład drzewie, krzewie, domu i tak wytrzymujemy na wdechu 16 sekund. 4. Po upływie tego czasu robimy powoli skłon, zwieszając ręce do podłogi i równocześnie wydychamy powietrze przez usta. 5. Ćwiczenie powtarzamy trzykrotnie, potem kładziemy się na łóżku, maksymalnie rozluźniamy wszystkie mięśnie, zamykamy oczy i przez 5 minut staramy się o niczym nie myśleć. Te proste zabiegi "energetyzujące' wzmacniają organizm i dają dobry nastrój psychiczny na cały dzień. Ćwiczenia wzmacniające mięśnie. Wystarczy raz uświadomić sobie, że całe nasze ciało poruszane jest siłą ponad 600 mięśni, które u mężczyzn stanowią około 40 procent, a u kobiet 35 procent całego ciężaru ciała. Utrzymanie tych mięśni we właściwej kondycji, to jedno z najważniejszych zadań każdego człowieka. Niewielu z nas z braku czasu lub po prostu z lenistwa stać na systematyczny trening sportowy, nawet dłuższy spacer czy bieg po zdrowie częściej niż 1-2 razy tygodniowo. Gimnastykę, którą zaproponuję, może uprawiać dos?ownie każdy: kobieta i mężczyzna, osoba młoda, starsza i dziecko, każdy, kto znajdzie w ciągu dnia półtorej minuty. Ćwiczenia noszą nazwę - izometrycznych, to znaczy równomiernie napinających mięśnie. W latach dwudziestych naszego stulecia robiono doświadczenia na żabach: krępowano im jedną nogę i stwierdzano ze zdumieniem, że po kilku lub kilkunastu dniach ta skrępowana noga stawała się lepiej rozwinięta mięśniowo 106 od drugiej - wolnej. A więc systematyczne napinanie mięśni w dążeniu do uwolnienia kończyny wyraźnie wzmocniło jej mięśnie. Czyżby więc i człowiek dla utrzymania mięśni w dobrej kondycji nie musiał przebiegać dziesiątków kilometrów i przerzucać setek kilogramów różnego rodzaju ciężarków? Okazuje się, że istotnie możemy osiągnąć sprawność wszystkich mięśni dzięki systematycznemu ich napinaniu a nie, jak w przypadku wielu klasycznych ćwiczeń fizycznych, napinaniu i rozciąganiu. Jeśli będziemy ćwiczyć codziennie, to już po upływie dwóch tygodni dostrzeżemy dobroczynny wpływ tych "wzmacniających napięć' pod warunkiem, że nie odstąpimy od kilku podanych niżej zasad: - W trakcie każdego ćwiczenia staramy się maksymalnie napinać mięśnie. - Każde ćwiczenie (napięcie) trwa 6 sekund, możemy powtórzyć je 2-3 razy, ale jeśli opanowaliśmy ich wiele możemy też po jednym 6-sekundowym napięciu przejść do nowego ćwiczenia, które powinno być zbliżone w swoim układzie do poprzedniego. - Mięśni nie napinamy gwałtownie, ale do maksymalnego napięcia dochodzimy przez 0,5-1 sekundy i dopiero od tego momentu liczymy czas każdego ćwiczenia. - Opór, który podczas ćwiczenia przeciwstawiamy mięśniom, musi być tak duży, żeby wykluczał wszelki ruch (na przykład siedząc na krześle z taką siłą mięśni nóg przywieramy kolana do siebie, z jaką staramy się je rozciągać obydwoma rękami. - Ćwicząc oddychamy swobodnie, ale dość rytmicznie. - Chcąc uzyskać pozytywne rezultaty, ćwiczymy codziennie przez co najmniej 90 sekund, musimy więc wykonać minimum 15 sześciosekundowych napięć różnych grup mięśniowych. - Dochodzimy szybciej do sprawności fizycznej, jeśli ćwicząc koncentrujemy myśli na grupie mięśni (na przykład karku, udzie, przedramieniu), które chcemy w danym momencie pobudzić do pracy, a po każdym ćwiczeniu staramy się je rozluźnić i przez moment o niczym nie myśleć. 107 Jeśli dysponujemy w ciągu dnia ograniczoną ilością czasu, ćwiczenia izometryczne możemy wykonywać w mieszkaniu, ale bardziej wskazane są ćwiczenia na powietrzu - w ogrodzie w parku czy w lesie. PRZYKŁADY ĆWICZEŃ IZOMETRYCZNYCH WYKONYWANYCH W MIESZKANIU Leżąc płasko na wznak 1. Wyprostowane ręce kładziemy równolegle wzdłuż ciała tak, żeby dotykały lekko bioder. Dłonie (palce zwarte) opieramy płasko o podłoże (podłoga, tapczan, łóżko) i ciśniemy obydwoma rękami w dół, starając się równocześnie mięśniami grzbietu, brzucha i nóg przeciwdziałać wypychaniu tułowia do góry. Ćwiczenie wykonane jest właściwie wtedy, kiedy po jego zakończeniu czujemy lekkie drgania mięśni. 2. Podobnie jak w ćwiczeniu numer 1 naciskamy siłą mięśni rąk na podłoże i równocześnie staramy się wciskać głowę w poduszkę, przeciwdziałając wypychaniu tułowia do góry poprzez napięcie mięśni brzucha i obu nóg. 3. Ręce kładziemy wzdłuż tułowia. Nogi zwarte unosimy około pół metra od podłoża i maksymalnie wyprostowane stopy dociskamy do siebie wewnętrznymi krawędziami. 4. Ręce ułożone wzdłuż tułowia. Nogi zwarte, płasko na podłożu. Dociskamy do siebie tylko kolana. 5. Ręce układamy wzdłuż tułowia. Dłonie opieramy płasko o podłoże, nogi zwarte wyprostowane. Dłonie dociskamy wewnętrznymi krawędziami do obydwu ud. 6. Zamykamy oczy i staramy się "rysować ' gałkami ocznymi pod powiekami jak największe koła. 7. Zamykamy oczy i staramy się całej twarzy nadać taki grymas, aby zaangażować w jego tworzenie jak najwięcej mięśni. 8. Przy szeroko otwartych oczach wydymamy maksymalnie policzki. To ćwiczenie może przeciwdziałać powstawaniu zmarszczek twarzy. 108 W pozycji siedzącej Siadamy wyprostowani na niezbyt wysokim krześle, tak aby oparte o podłogę stopy - podudzie i goleń - tworzyły w przybliżeniu kąt prosty. 1. Łapiemy podchwytem siedzenie krzesła i staramy się wciskać w nie cały tułów, nie angażując przy tym w ogóle mięśni nóg. 2. Opieramy dłonie na zewnętrznych częściach kolan i staramy się dociskać je do siebie. Jednocześnie siłą mięśni ud i podudzia przeciwdziałamy temu zamiarowi. 3. Opieramy zgięte palce obydwu dłoni na wewnętrznych częściach kolan i rozwieramy je, starając się równocześnie z podobną siłą dociskać kolana do siebie. 4. Siedząc tak, aby całe plecy przywierały do oparcia krzesła, obydwoma rękami ściśle oplatamy oparcie z tyłu, mniej więcej w połowie jego wysokości. Prawą dłonią chwytamy za przegub lewej i staramy się maksymalnie "wciskać'' w oparcie krzesła. 5. Splecione dłonie opieramy na czubku głowy i staramy się "wciskać' naszą głowę do tułowia. 6. Siedzimy mocno wyprostowani, obydwie dłonie kładziemy na udach obu nóg i mocno dociskamy je angażując mięśnie nie tylko rąk, ale całego tułowia. 7. Prawą stopę stawiamy na lewej, dłonie opieramy swobodnie na udach. Lewą stopę staramy się unieść do góry, a naciskiem prawej przeciwdziałać temu zamiarowi. Ćwiczenie powtarzamy zmieniając stopy. 8. Siedzimy wyprostowani, palce obydwu dłoni splatamy przed sobą na wysokości klatki piersiowej. Łokcie obu rąk przywarte do tułowia - wszystkie palce równomiernie wciskamy w zewnętrzne części dłoni. W pozycji stojącej 1. Dłonie opieramy o siebie w odległości kilku centymetrów od żeber. Obydwa łokcie ustawiamy na wysokości zwartych dłoni. Siłą mięśni całego tułowia dociskamy dłonie do siebie. Ćwiczenie to, moim zdaniem, daje największe efekty, jeśli zmieniamy wysokość położenia dociskanych dłoni, a więc ustawiamy je najpierw na wysokości klatki piersiowej, później splotu słonecznego 109 (żołądka), wreszcie opuszczamy na całą długość wyprostowanych rąk. 2. Dłonie zwieramy, podobnie jak w ćwiczeniu numer 1, tym razem jednak z tyłu na wysokości lędźwiowej części kręgosłupa. Dociskamy je do siebie. 3. Stojąc w pozycji mocno wyprostowanej, zginamy rękę w łokciu i napinamy biceps. Ćwiczenie wykonujemy przemiennie dla jednej i drugiej ręki. 4. Stajemy w lekkim rozkroku w otwartych drzwiach, ręce uniesione lekko w górę opieramy o wewnętrzne części futryny, staramy się ją rozpierać. 5. Stojąc w lekkim rozkroku w otwartych drzwiach, unosimy ręce do góry, opieramy dłonie o wewnętrzną część futryny, którą staramy się ,,'wycisnąć" do góry. 6. Stajemy bokiem do parapetu okiennego ze zwartymi nogami. Kładziemy na nim dłoń zaciśniętą w pięść i "ciśniemy" na parapet. Ustawiamy się do parapetu raz lewym, raz .prawym bokiem, co pozwoli zmieniać ćwiczące ręce. . 7. Splecione dłonie układamy na tylnej części głowy, zgięte łokcie odchylamy nieco do tyłu i staramy się "wciskać" głowę w dłonie, przeciwdziałając jednocześnie temu zamiarowi. 8. Stojąc w pozycji wyprostowanej, staramy się maksymalnie wciągnąć brzuch. Na łonie natury Prawie wszystkie wymienione ćwiczenia izometryczne można wykonywać również w plenerze, jeśli mamy tylko ze sobą na przykład koc czy odpowiednio mocny stołeczek. Ponadto chciałbym podać kilka przykładów ćwiczeń z wykorzystaniem drzew. Wybieramy drzewa w miarę proste, o co najmniej półmetrowej średnicy pnia, no i takie, które będą najkorzystniej na nas oddziaływać, a więc dąb, sosnę, brzozę, kasztan, unikając raczej olchy, topoli i osiki. Zresztą, kto posługuje się wahadłem radiestetycznym, może dobrać drzewo, którego bioprądy najbardziej mu w danym dniu służą. Wystarczy stanąć w odległości jednego metra od pnia, w połowie tej odległości zwiesić wahadło. Jeśli wahania są łączące, czyli od naszego ciała do pnia, możemy rozpocząć ćwiczenia. 110 1. Obejmujemy pień drzewa obydwoma rękami, przywieramy do niego całym korpusem i policzkiem, staramy się jak najmocniej "przytulić" do drzewa. 2. Stajemy bokiem, około 20 cm od pnia. Dłoń zaciśniętą w pięść opieramy o drzewo (na wysokości ucha) i "wciskamy ją w pień. Stajemy najpierw jednym, później drugim bokiem, zmieniając w czasie ćwiczenia ręce. 3. Mocno wyprostowani przywieramy do drzewa plecami, obejmujemy je, splatając ręce z tyłu na najodpowiedniejszej dla nas wysokości, po czym staramy się maksymalnie przyciągnąć plecy do pnia drzewa. 4. Opieramy się czołem o pień (ręce zwisają swobodni?, dowolna noga w lekkim wykroku) i "napieramy" na drzewo. 5. Obie ręce opieramy o drzewo na wysokości oczu, jedna noga w lekkim wykroku. Staramy się "pchać" pień, nie poruszając jednak nogami. 6. Stajemy twarzą do drzewa w odległości około pół metra od pnia, nogi zwarte, wyciągamy ręce przed siebie, dłonie opieramy o boczne części pnia, staramy się go "ścisnąć". 7. Stajemy w lekkim rozkroku, twarzą do drzewa i "napieramy ' tylko brzuchem na pień. 8. Siedząc na ziemi, oplatamy pień drzewa nogami i staramy się go maksymalnie "ścisnąć". Na początku rozdziału proponowałem, aby w czasie ćwiczeń izometrycznych myśleć o tej partii mięśni, którą w danej chwili napinamy. Ćwicząc przy drzewie, proponuję mieć jeszcze to na uwadze, że niezależnie od pożytecznego napięcia mięśni otrzymujemy dawkę wzmacniających bioprądów. Roślina ponadto odbiera od nas wszelkie szkodliwe, tak zwane błądzące w nas prądy. W rozdziale tym podałem ćwiczenia izometryczne, które najczęściej sam stosuję, ale sądzę, że z czasem uzupełnicie je własnymi, gdyż w izometrii inwencja jest praktycznie nieograniczona. Powitanie słońca. Ożywczą i oczyszczającą wszystko na Ziemi energię słoneczną doceniali już uczeni Dalekiego Wschodu. Twierdzili oni, że pojawienie się "ognistej kuli" nad horyzontem niesie radość każdej formie życia. To właśnie tam, w murach klasztorów, narodził się 111 system ćwiczeń zwany "Powitaniem słońca . Do jego praktykowania gorąco zachęcam szczególnie tych Czytelników, którzy chcą zahartować swój organizm, pozbyć się skłonności do przewlekłych chorób, przywrócić w sobie energię i radość życia. Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że systematyczne ich wykonywanie w godzinach rannych pobudza cały organizm do działania, poprawia nastrój, harmonizuje system nerwowy. Każde z dwunastu ćwiczeń jest symbolem jednego miesiąca. Cały cykl przypomina więc o rytmie systemu słonecznego, tak mocno wpływającego na nasze życie. Latem po przebudzeniu się stajemy w stroju gimnastycznym przed szeroko otwartym oknem twarzą na wschód. Późną jesienią, zimą i wczesną wiosną ćwiczymy w dresie, w dobrze przewietrzonym pokoju. Skupiamy się przez chwilę, wpatrując się na przykład w jeden wybrany punkt na horyzoncie, i przez kilkadziesiąt sekund wyrównujemy oddech, po czym rozpoczynamy serię ćwiczeń, w trakcie ich wykonywania oddychamy wyłącznie nosem. 1. Stojąc składamy ręce na klatce piersiowej, wykonujemy wdech i wydech. 2. Powoli, ruchem ciągłym, unosimy przodem ręce do góry, odchylając wyraźnie głowę w tył. Podczas ćwiczenia robimy wdech i na chwilę wstrzymujemy wydech. 3. Podczas wydechu wolno skłaniamy się do przodu, starając się oprzeć dłonie na podłożu przed stopami lub obok nich, co jest znacznie trudniejsze. Jeśli nie potrafimy oprzeć całych dłoni, dotykamy ziemi palcami, pamiętając jednak o tym, by nogi zawsze były wyprostowane w kolanach. 4. Wykonując wdech zginamy jedną nogę w kolanie, opierając ją udem o klatkę piersiową, drugą odstawiamy do tyłu dotykając kolanem ziemi. Unosimy głowę. 5. Zatrzymując oddech prostujemy ciało, zgiętą nogę (znajdującą się w "wypadzie") przesuwamy do tyłu i dostawiamy do drugiej. 6. Na wydechu zginamy ręce i opuszczamy cały tułów w dół tak, by dotykać ziemi czołem, nosem, dłońmi, kolanami i palcami stóp. Po wykonaniu pełnego wydechu pozostajemy w tej pozycji przez 2-3 sekundy nie nabierając powietrza. 7. Nabieramy powietrze w płuca i prostujemy ręce, wyginamy 112 się w tył podpierając o podłoże tylko dłońmi i stopami. Miednica i uda blisko ziemi, głowa odchylona do tyłu. W tej pozycji pozostajemy przez chwilę, wstrzymując oddech. 8. Wraz z wydechem prostujemy plecy, unosząc miednicę do góry. Staramy się, aby nogi przez cały czas pozostawały wyprostowane w kolanach, a o podłoże opierały się całe stopy. Przez 3-4 sekundy pozostajemy w tej pozycji w bezdechu. 9. Na wdechu jedną nogę zginamy w kolanie, podciągając ją do klatki piersiowej. Stopę stawiamy między dłońmi. Druga noga dotyka ziemi kolanem. Głowa pozostaje odchylona do tyłu. 10. W trakcie wydechu prostujemy nogę, pozostającą w "wypadzie ', unosimy miednicę, zestawiając nogi. Czołem staramy się dotknąć nóg lub przynajmniej je maksymalnie do nich przybliżyć. Przez 2-3 sekundy pozostajemy w bezdechu. 11. Wdech. Unosimy tułów w górę, wyginając się w tył - wyraźnie odchylamy do tyłu głowę. Pozostajemy tak przez 3-4 sekundy. Prostujemy się już na wydechu, opuszczając bokiem ręce. 12. Wyprostowani składamy ręce na klatce piersiowej, robimy głęboki wdech i wydech. Przez pierwsze dwa tygodnie proponuję dokładnie wykonywać cykl 12 ćwiczeń tylko jeden raz w ciągu dnia. Kiedy utrwalą się nam w pamięci, co rano powtórzymy cykl trzy razy, jeden po drugim (36 ćwiczeń). Aby uzyskać pełny efekt, ćwiczyć trzeba codziennie. Osoby cierpiące na dyskopatię mogą wykonywać ćwiczenia wyłącznie po konsultacji z lekarzem. Boso do zdrowia. Nasze stopy połączone są za pomocą nerwów ze wszystkimi organami wewnętrznymi. Na przykład serce, wątroba, nerki posiadają na stopie odpowiedni receptor. Człowiek chodząc kiedyś boso, uciskał je w naturalny sposób, a więc piasek, żwir, kamienie, kępy trawy pobudzały wszystkie receptory na stopach, a w konsekwencji przekazywały impulsy nerwowe do różnych zakątków organizmu. Dzisiaj chodzimy w butach, które nie tylko utrudniają naturalny masaż stóp, ale wręcz blokują znajdujące się na nich receptory. 8 Bliżej natury 113 Dlatego latem powinniśmy powracać jak najczęściej do bosych wędrówek po zróżnicowanym terenie. Zresztą, przypomnijmy sobie, ile razy każdy z nas w czasie spaceru po trawie czy leśnej dróżce niejako podświadomie zdejmował obuwie i o ile lżej wtedy się szło. Ale boso można chodzić od czerwca do września. W pozostałe miesiące proponuję masaż stóp. Obydwie stopy powinniśmy masować codziennie rano i wieczorem łącznie przez około 20 minut. Masujemy ręką lub za pomocą specjalnie profilowanych wałków drewnianych. Każdy masaż rozpoczynamy od strefy czuciowej nerek, które powinny być w pierwszej kolejności odblokowane. Osobiście uważam nawet, że przez pierwsze 7-10 dni powinniśmy pobudzać wyłącznie ten receptor. Jeśli strefy czuciowe na stopach są mocno zablokowane, możemy przez kilka, a nawet kilkanaście dni, odczuwać podczas masażu nawet silny ból, który z czasem będzie ustępował. Masaż stóp radzę też stosować po każdym zmęczeniu. Znakomicie doprowadza organizm do równowagi. Spróbujcie! Życiodajne punkty. Nasze ciało poruszane jest siłą prawie 500 mięśni. Z punktu widzenia fizjologii kurczliwość każdego z nich jest możliwa dzięki dostarczanemu przez krew glikogenowi. W procesie spalania wiąże się on z tlenem, tworząc energię potrzebną do działania każdego mięśnia. Jako produkt uboczny tej reakcji powstaje kwas mlekowy wywołujący zmęczenie. Jeśli kwasu tego nagromadzi się zbyt wiele, praca mięśnia jest utrudniona. Zmęczenie może stać się chroniczne, co objawia się na przykład powstawaniem "bloków mięśniowych" czy rozluźnieniem mięśniowego "gorsetu kręgosłupa", prowadzącego często do przesuwania się kręgów, tak zwanych kręgozmyków. W każdym razie dochodzi wtedy w naszym ciele do blokady naturalnych kanałów przepływu bioenergii. Tym niekorzystnym zjawiskom, które wynikają z chronicznego zmęczenia mięśni, możemy przeciwdziałać, uciskając palcami określone punkty lub strefy na ciele. Odpowiednie uciski mogą też poprawiać pracę narządów wewnętrznych powiązanych systemem nerwowym między innymi z poszczególnymi strefami na skórze albo głównymi kanałami przepływu bioenergii biegnącymi wzdłuż całego ciała. Akupresura, czyli metoda poprawiania samopoczucia i zdrowia 114 Punkty nacisku na przedniej i tylnej stronie ciała Stopa prawa - nazwy narządów odpowiadających numerom stref refleksyjnych pokazanych na rysunku: głowa (mózg), lewa poło- 1 wa, 2 3 4 5 zatoki czołowe, kora mózgowa, ?óżdżek, przysadka mózgowa, skroń lewa, nerw trójdzielny, 6 - nos, kark, oko lewe, ucho lewe, ramię prawe, 7 - 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20-- 21 22 23 24 25 26 27 cza, 28 29 35 36 mięśnie trapozoidalne tarczyca, przytarczyczki, płuca i oskrzele prawe, żołądek, dwunastnica, trzustka, wątroba, woreczek żółciowy, splot trzewny. nadnercze, nerka prawa, moczowód, pęcherz moczowy, jelito cienkie, - wyrostek robaczkowy, zastawka krętniczo-kątni- jelito grube wznoszące się, jelito grube poprzeczne, kolano prawe, gruczoły płciowe (jądra lub jajniki) prawe. Strefy refleksyjne na stopach 116 Stopa lewa - nazwy narządów odpowiadającym numerom stref refleksyjnych pokazanych na rysunku: 1 - głowa (mózg), prawa połowa, 2 - zatoki czołowe, 3 - kora mózgowa, móżdżek, 4 - przysadka mózgowa, 5 - skroń prawa, nerw trójdzielny, 6 - nos, 7 - kark, 8 - oko prawe, 9 - ucho prawe, 10 - ramię lewe, 11 - mięśnie trapezoidalne 12 - tarczyca, 13 - przytarczyczki, 14 - płuca i oskrzela lewe, 15 - żołądek, 16 - dwunastnica, 17 - trzustka, 20 - splot trzewny, 21 - nadnercze, 22 - nerka lewa, 23 - moczowód, 24 - pęcherz moczowy, 25 - jelito cienkie, 30 - jelito grube zstępujące, 31 - odbytnica, 32 - odbyt, 33 - serce, 34 - śledziona, 35 - kolano lewe, 36 - gruczoły płciowe (jądra lub jajniki) lewe. 9 Bliżej natury 117 Punkty nacisku (pobudzania organizmu) Naciskamy trzykrotnie tuż po przebudzeniu się siedem sekund na punkt. Sposób naciskania opuszkiem kciuka Punkty nacisku na wzmocnienie rąk poprzez ucisk poszczególnych punktów na ciele, wywodzi się - podobnie jak akupunktura - z doświadczeń medycyny starożytnych Chin. Japończycy stworzyli jej modyfikację zwaną: shiatsu ("schi - palce, "atsu" - ucisk). Porady zawarte w tym rozdziale oparte są właśnie na "shiatsu' i dotyczą yłącznie możliwości poprawy samopoczucia i odporności organizmu, nie stanowiąc w żadnym wypadku terapii w różnego rodzaju konkretnych schorzeniach. Na poszczególne punkty naciskamy najczęściej opuszkiem kciuka pionowo w dół. Jeśli używamy innych palców, możemy w celu wzmocnienia nacisku nałożyć jeden na drugi. Czas jednego nacisku - od 5 do 7 sekund (na szyi od 2 do 3 sekund). A oto przykłady kilku zabiegów, przeciwdziałających zmęczeniu i poprawiających samopoczucie. Kąpiel i prysznic. Zabiegi wodne są w medycynie ludowej jedną z najstarszych, najskuteczniejszych terapii, nie lekceważonych również i przez medycynę współczesną. Latem korzystajmy jak najczęściej z kąpieli w rzece, jeziorze czy morzu. W chłodnej wodzie powierzchnia naszego ciała traci ładunki dodatnie, gdyż tak zwana wysoka stała dielektryczna 119 wody powoduje na jego powierzchni zagęszczenie ładunków ujemnych. Wiosną, jesienią i zimą radzę stosować systematycznie przemienny (zimny i ciepły) prysznic lub "prysznic bioprądowy' . Pierwsza metoda natrysku jest dostatecznie rozpowszechniona i nie wymaga specjalnego propagowania. Skoncentruję się więc na drugiej - "prysznicu bioprądowym '. Jego idea zrodziła się z analizy faktu, że najwyższy potencjał i najbardziej wrażliwy na różnego rodzaju bodźce obserwujemy na wewnętrznej powierzchni dłoni i stóp, na których wszystkie części naszego organizmu mają zlokalizowane swoje strefy czuciowe. Jak zatem wygląda ów prysznic bioprądowy? Rano, tuż po wstaniu z łóżka, a także w ciągu dnia, kiedy tylko poczujemy zmęczenie, stajemy w wannie i robimy natrysk zimną wodą przez 20 sekund wewnętrznej powierzchni każdej stopy, dłoni, a na zakończenie twarzy. Taki prysznic, trwający łącznie nie dłużej jak 2 minuty, znakomicie pobudza i regeneruje cały organizm. Stosuję go systematycznie od kilku lat i mogę potwierdzić jego dobroczynne działanie. Dlaczego tak wysoko cenię natryski? Ponieważ w 1 gramie zimnej wody znajduje się aż 3,34x10- elektronów, a jej rozpylenie powoduje wyraźne przyspieszenie jonizacji ujemniej, tak przecież korzystnej dla nas. I właśnie dlatego ludzie zmęczeni, osłabieni, powinni brać prysznic systematycznie, a także kończyć zimnym natryskiem każdą, ale przede wszystkim ciepłą, kąpiel. A skoro mowa o leczniczych natryskach, warto choćby w kilku zdaniach przypomnieć ich historię. Wynalazł je chłop śląski, Vincenz Priessnitz (1799-1851). Jako kilkunastoletni chłopiec spadł z wozu naładowanego sianem, złamał kilka żeber i kiedy stan jego zdrowia wydawał się być prawie beznadziejny, sam wyleczył się okładami z wody pochodzącej z niewielkiego źródełka. Odtąd Priessnitz zaczął kurację wodną zalecać innym wieśniakom cierpiącym na różnego rodzaju dolegliwości. Wkrótce wieść o "cudownym źródle ' spod Grafenbergu (obecnie Jasenik w Czechosłowacji) zaczęła ściągać w te okolice chorych z odległych nawet stron. Priessnitz stawał się sławny i coraz bardziej zamożny. Zdobyty majątek pozwolił mu na założenie prywatnego sanatorium, w którym chorzy biegali boso po trawie, pili systematycznie czystą 120 źródlaną wodę, stosowali zimne kąpiele i okłady. Wyniki tych prostych zabiegów były tak rewelacyjne, że sława o sanatorium dotarła aż do Wiednia, a sam cesarz austriacki powołał specjalną komisję lekarską, która orzekła, że wszystkie stosowane przez Priessnitza metody leczenia godne są szerszego propagowania. CHWILA RELAKSU. Ustrój człowieka jest niepodzielną jednością psychofizyczną i nie powinniśmy tak bezustannie rozdzielać naszej sfery psychicznej od fizycznej. Współczesna cywilizacja i codzienne życie stwarzają mimo woli wiele sytuacji stresowych, które powodują napięcia psychiczne, dające objawy uboczne między innymi w postaci napięć grup mięśni i zaburzenia pracy poszczególnych organów. W konsekwencji wielu z nas męczą codziennie bóle głowy, karku, barków, bóle między łopatkami i wędrujące wzdłuż całego kręgosłupa, towarzyszy temu nierzadko bezsenność, uczucie lęku psychicznego i nerwicowego niepokoju. Stany te, jeśli nie będziemy im na co dzień przeciwdziałać, prowadzą często do różnych chorób. Skuteczną metodą rozładowywania skutków napięć psychicznych jest relaks, trening rozluźniający, obniżający napięcia mięśniowe i inne zaburzenia występujące w organizmie. Polecam metodę opartą na treningu autogennym Schultza, prof. J. Aleksandrowicza lub innych badaczy. Pełny relaks przeprowadzamy raz albo dwa razy w ciągu dnia, a jeśli mamy kłopoty z zasypianiem - dodatkowo przed snem. Tekst towarzyszący nam podczas relaksu radzę nagrać na taśmę magnetofonową. Relaks przeprowadzamy w pozycji leżącej, gdyż wtedy ciało jest w całości równo podparte, a mięśnie rozluźnione. Pod głowę kładziemy jedynie małą poduszkę. Ja podkładam jednak nie pod głowę, a pod szyję zrolowany ręcznik twierdząc, że podpierając w ten sposób kręgi szyjne kręgosłupa, ułatwiam przepływ bioenergii. Przed tekstem proponuję nagrać chwilę ciszy, aby po włączeniu magnetofonu mieć czas na wygodne ułożenie ciała i wykonanie kilku pełnych oddechów. Następnie przestajemy kontrolować oddech. Powietrze wdychamy swobodnie, bez wysiłku, przez nos, a wydychamy przez usta. Uwagę skupiamy wyłącznie na własnym 121 ciele, a konkretniej - na poszczególnych jego częściach. Gdy z magnetofonu zaczną płynąć słowa relaksu, trzeba wyłączyć wszystkie inne myśli. Leżę wygodnie, bardzo wygodnie na słonecznej plaży. Zamykam oczy. Rozluźniam wszystkie mięśnie. Oddycham lekko, równo i spokojnie. Wszystko staje się mało ważne, odległe i obojętne. Nie myślę o niczym. Odczuwam spokój. Głęboki spokój. Zagłębiam się w łagodną ciszę. Rozluźniam mięśnie prawej ręki. Prawa ręka staje się ciężka. Bardzo ciężka. Nie mogę jej unieść. Rozluźniam mięśnie lewej ręki. Lewa ręka staje się ciężka. Bardzo ciężka. Nie mogę jej unieść. Oddycham lekko, równo, swobodnie. Rozluźniam mięśnie prawej nogi, noga staje się ciężka. Coraz cięższa. Jest już tak ciężka, że nie mogę jej unieść. Rozluźniam mięśnie lewej nogi. Noga staje się ciężka, coraz cięższa. Jest już tak ciężka, że nie mogę jej unieść. Oddycham lekko, równo, swobodnie. Rozluźniam mięśnie szyi, twarzy i całej głowy. Głowa spoczywa spokojnie, zupełnie bezwładnie. Jest ciężka. Całe ciało jest przyjemnie odprężone i bezwładne. Odczuwam spokój. Głęboki spokój i wewnętrzną ciszę. Ciepło przepływa przez moją prawą rękę. Z każdą chwilą czuję je wyraźniej. Ręka jest coraz cieplejsza. Z rąk ciepło przesuwa się na klatkę piersiową. 122 Z nóg - w kierunku brzucha. Ciepło ogarnia całe moje ciało. Moje ciało jest ciepłe, j?k w ciepłej kąpieli czuję odprężenie. Czuję wielki spokój wewnętrzny. Ten spokój zostanie we mnie. Daje on siłę i pewność siebie. Teraz czuję się jak po przebudzeniu ze zdrowego, krzepiącego snu. Uczucie bezwładu powoli ustępuje i znika. Otwieram oczy. Mam uczucie odświeżenia i rześkości. Jest mi lekko. Jest mi dobrze. Słowa przestają płynąć z magnetofonu. Leżymy jeszcze kilkadziesiąt sekund w całkowitej ciszy. Myślimy o tym, że wiele problemów codziennego dnia powinniśmy rozwiązywać ze spokojem, bez niepotrzebnych napięć. Wstajemy w przekonaniu, że od dziś realizować się będą wszystkie nasze plany. Jeśli relaks stosujemy przed zaśnięciem, zmieniamy jego zakończenie. Po zdaniu: ,,Czuję wielki spokój wewnętrzny nagrywamy: Jest mi dobrze. Jest mi bardzo dobrze. Ogarnia mnie ciepła cisza i łagodna senność. Czuję ciepło przepływającego snu. Sen opływa mnie i zagarnia. Łagodnie pogrążam się we śnie. Zasypiam. Zasypiam. Wskazane jest, aby po tych słowach nagrana była spokojna, usypiająca muzyka. Aby zaśnięcie przeszło w długi sen, musimy mieć świadomość, że ktoś w odpowiednim czasie wyłączy magnetofon. Trening prowadzimy zawsze w dobrze przewietrzonym pokoju, przy dyskretnym oświetleniu, w godzinach kiedy panuje maksymalna cisza. Rozmowa z nadświadomością. Amerykanka Evelyn M. Monahan jako 22-letnia kobieta uległa poważnemu wypadkowi, którego rezultatem była utrata wzroku, 123 uporczywe ataki padaczki i paraliż jednego ramienia. Kalectwo, mimo 9-letniego energicznego leczenia, nie ustępowało, a Evelyn popadła dodatkowo w krańcowe wyczerpanie nerwowe. Postanowiła jednak nie poddawać się, zaczęła sięgać pamięcią do lat dziecinnych, kiedy w rodzinnym domu słyszała o przypadkach nagłych, zaskakujących uzdrowień ludzi, którym lekarze nie dawali już żadnych szans. Przypomniała sobie, że wiele wówczas mówiono o zasadzie tak zwanego metafizycznego samoleczenia. Zaczęła ćwiczyć i po dziesięciu dniach zupełnie niespodziewanie odzyskała wzrok, ustąpiły ataki epileptyczne, a w tydzień później ręka stała się władna. Całkowicie uzdrowiona mocą swego "wyższego ja' , swojej nadświadomości, postanowiła zapoznać ze swą metodą innych ludzi. Propagowała ją na uniwersyteckich wykładach, w prasie, radiu, telewizji, pisała książki, które ukazały się w Japonii, Anglii, we Włoszech i w Meksyku. Metoda samoleczenia metafizycznego jest tak prosta, że w jednej ze swoich książek, ,,The miracie of metaphysical healing , autorka przestrzega, by z tego powodu nie zlekceważyć jej. Umysł świadomy, rejestrujący nasze spostrzeżenia, odczucia, zarządzający pamięcią, planujący, wyciągający wnioski, odczuwający radość, zwątpienie, strach, ulegający wreszcie chorobom, jest zdaniem autorki "ślepy na istnienie naszego "wyższego ja", do którego trzeba i warto nauczyć się odwoływać. Owo "odwoływanie się nie powinno jednak być cichą prośbą, lecz spokojnym, zdecydowanym rozkazem. Równocześnie powinniśmy za wszelką cenę zerwać z negatywnym myśleniem, to znaczy z pesymizmem, zwątpieniem, zawiścią, pogardą, nienawiścią - na rzecz myśli pozytywnych, radosnych, optymistycznych, życzliwych dla innych. Pełni wiary we własne możliwości spróbujmy podjąć rozmowę z naszą nadświadomością. Oto jedna z metod podanych przez E. Monahan, nazwana przez nią "punkt po punkcie ', która moim zdaniem może wyraźnie wzmocnić cały nasz organizm. 1. Połóż się wygodnie w dobrze przewietrzonym, wolnym od hałasów pomieszczeniu. 2. Zamknij oczy i obserwuj spokojnie swój oddech, jednak nie kontroluj go. Rozluźnij mięśnie całego ciała, od twarzy aż po palce nóg. 124 3. Wciągnij głęboko powietrze przez nos, rozpierając płuca i przeponę. W czasie wdechu wyobraź sobie, jak powietrze przepływa przez całe ciało, kończąc swoją wędrówkę w okolicach mózgu. Przy wydechu (również przez nos) zwalniaj mięśnie brzucha, pogrążając w relaksie ciało i umysł. Ćwiczenia te powtórz trzykrotnie starając się za każdym razem pogłębiać relaks. 4. Stwórz mentalnie obraz twojego systemu krążenia. Wyobraź sobie wszystkie naczynia krwionośne: tętnice, żyły, maleńkie naczynia włoskowate. Znajdując się w głębokim rozluźnieniu, uświadom sobie przepływ krwi przez ciało. Powtarzaj w myśli: "Pragnę, aby mój system krwionośny był w całkowitej harmonii z samym sobą i z innymi systemami mego organizmu. Pragnę, aby usunął z mego ciała wszystkie zanieczyszczenia i wniósł do wszystkich komórek nową energię". 5. Stwórz mentalnie obraz twego systemu oddechowego, wyobraź sobie twoje płuca, które rozprężają się i kurczą. Pozwól im zaopatrywać w tlen cały organizm. Powtarzaj w myśli: "Potęgą swojej nadświadomości rozkazuję, aby mój system oddechowy doskonale pracował i pozostawał w pełnej harmonii ze sobą i wszystkimi pozostałymi systemami mego ciała . 6. Stwórz mentalnie obraz twego systemu trawiennego. Wyobraź sobie żołądek, jelita cienkie i jelito grube. Powtarzaj w myśli: "Przez moc nadświadomości pragnę, aby mój system trawienny wyciągał maksimum korzyści z pożywienia, jakie przyjmuję, oraz by pozostawał w całkowitej harmonii ze sobą i z całym moim organizmem '. 7. Ujrzyj mentalnie obraz pracy twojego serca. Powtarzaj w myśli: "Mocą nadświadomości rozkazuję, by serce moje pracowało wydajnie, spokojnie, bez zakłóceń. Życzę sobie, by pozostawało w całkowitej harmonii z sobą samym i całym moim organizmem . 8. Wytwórz w swoim umyśle obraz własnego szkieletu. Powtarzaj mentalnie: "Przez niezwykłą moc mojej nadświadomości rozkazuję, aby wszystkie zwapnienia, zgrubienia i schorzenia mojego szkieletu zostały natychmiast usunięte, chore 125 komórki odłączone - zastąpione zdrowymi i wydalone z organizmu, jako obciążenia burzące harmonię mojego ciała . 9. Teraz zobacz mentalnie cały swój obraz. Niech ten twój portret odzwierciedla doskonałe zdrowie, z tym obrazem przed oczyma powtarzaj w myśli: "Pragnę, aby wszystkie systemy mojego ciała pozostawały w całkowitej, wzajemnej harmonii. Przez potęgę mojej nadświadomości żądam, aby ciało moje cieszyło się idealnym zdrowiem, a wszelkie choroby zostały usunięte jako dysharmonia . 10. Oddychaj głęboko, pełnym oddechem przez nos. Pozwól, by twój umysł towarzyszył oddechowi przepływającemu przez całe ciało od stóp aż do głowy. Powtórz to ćwiczenie trzy razy, pogrążając się w coraz głębszy relaks. Powtarzaj w myśli: "Jestem doskonale zdrowy na ciele i umyśle . 11. Oddychaj przez chwilę spokojnie, nie kontrolując oddechu, ciało nadal utrzymuj w odprężeniu. 12. Otwórz oczy, wstań, idź do codziennych zajęć. Ćwiczenie zajmuje około 15 minut i w przypadku, kiedy chcemy poprawić nasze zdrowie, powinno być wykonywane 3 razy dziennie, możliwie w jednakowych odstępach czasu. Jeśli stan naszego zdrowia jest normalny, ćwiczymy jeden raz dziennie. Poprzez rozmowę z nadświadomością można też podjąć próbę pozbycia się szkodliwego nałogu palenia papierosów. Wtedy w punkcie 4 ćwiczenia wypowiadamy w myśli dodatkowo następujące słowa: "Przez siłę nadświadomości i mądrość mego wyższego Ja odrzucam od tej chwili pragnienie palenia papierosów. Potępiam ten nawyk i odpędzam od siebie każdą siłę, która zniewala mnie do stawiania tego nałogu ponad mój własny rozsądek . Jeśli chcemy pozbyć się głodu alkoholu, wypowiadamy zbliżoną formułę z wymienieniem tego nałogu. W swojej książce autorka pisze, podając zresztą konkretne przykłady, że rozmowa z nadświadomością, poprzez wprowadzenie odpowiednich życ?eń, może być pomocna w zwalczaniu bezsenności, zrzucaniu nadwagi, odzyskaniu chęci do życia. Sformułowań Evelyn Monahan zawartych w metodzie "punkt po punkcie nie musimy powtarzać dosłownie, a raczej traktować je jako przykład do tworzenia indywidualnych wariantów. 126 Według autorki poprawę samopoczucia i zdrowia uzyskują nawet ci, którzy przystąpią do pierwszych ćwiczeń z dystansem, ale rygorystycznie stosować się będą do schematu instrukcji. Od dziś myślę inaczej. Trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: czym jest myśl? Bez względu jednak na to, czy jest to wytwór "ducha , czy "materii - myśl jest potęgą, której wyraźnie nie doceniamy. Przecież każde wypowiedziane słowo, każde działanie poprzedzone jest myślą. Poprzez nią przede wszystkim człowiek, jako nierozerwalna cząstka przyrody, kreuje wokół siebie rzeczywistość. Każda myśl zatem, to (jeszcze) nieuchwytna fizycznie subtelna energia, która przyciągać może siły żywotne, twórcze lub niszczące. Wielu z nas czuje to podświadomie. Celem zaś zawartych w tym rozdziale rozważań jest próba uświadomienia sobie potęgi myśli i respektowania jej w codziennym życiu. Do kliniki nerwic przyjęto kolejną grupę chorych. U każdego z nich psychonerwica tworzy cały szereg różnorodnych objawów: kołatanie serca, brak snu, bóle w różnych częściach ciała, mdłości, pozorne paraliże kończyn, stany lękowe i wiele innych. Przez pierwsze dni, co jest rzeczą zupełnie naturalną, pacjenci opowiadają sobie nawzajem o nękających ich dolegliwościach i ku swojemu zdziwieniu, a nawet przerażeniu, stwierdzają, że po tych rozmowach... przejęli objawy nerwicowe innych osób, które przedtem u nich nie występowały. Ten prosty przykład wskazuje, że myśl rodząca się w mózgu może rysować w naszym ciele obraz choroby lub zdrowia, złego lub dobrego samopoczucia, niepowodzenia lub powodzenia naszych życiowych zamierzeń. Każda myśl to cegiełka naszego losu - dobrego lub złego. Kto oczekiwać będzie niepowodzenia i nieszczęścia, ten w konsekwencji będzie je miał, nasz los jest bowiem bardzo często następstwem długo pielęgnowanego nastroju. Jeśli wam się nie wiedzie, jeśli jesteście słabi, pełni psychicznego i fizycznego cierpienia, spróbujcie od dzisiaj stan ten konsekwentnie zmieniać. Zacznijcie od rzeczy najprostszych - od ,,łapania 127 się na pesymistycznym myśleniu we wszystkich sprawach: osobistych, rodzinnych, zawodowych. Rodzące się w ciągu dnia myśli - nie potrafię, nie wyjdzie mi, jestem słaby i chory - próbujcie siłą woli zamieniać na - potrafię, wszystko mi wyjdzie, jestem silny i zdrowy. Gdy osacza cię przygnębienie, staraj się chwytać myślowo najmniejsze promyki tkwiącego jeszcze w tobie optymizmu, spróbuj cieszyć się najmniejszym nawet drobiazgiem. Jeśli nie wierzysz w siebie, wiecznie jesteś przygnębiony - włączasz się nieświadomie w "myślowy krąg ' negatywnych energii innych ludzi podobnie pesymistycznie nastrojonych. Staraj się nie przejaskrawiać wad, braku zdolności, bo w ten sposób je pogłębisz! Obraz własnego Ja buduj z wyszukiwanych i uświadomionych cech pozytywnych. W ten sposób będziesz je wzmacniać! Myśl zawsze tak, aby swoim wadom i słabościom zaprzeczać. Kilka lat temu w czasie pobytu nad morzem przeprowadziłem prosty eksperyment, zupełnie zresztą wcześniej nie planowany. Mimo że tego dnia woda była zimna, zapragnąłem się wykąpać. Wszedłem po kolana w fale i powróciłem na brzeg. Po chwili postanowiłem odrzucić myśl o tym, że zmarznę - wszedłem do morza ponownie z przekonaniem, że kąpiel będzie przyjemna i... była nią rzeczywiście. Ten przykład, choć w gruncie rzeczy może i banalny, pamiętam do dziś. Był to bowiem początek mojej drogi zaprzeczenia własnym słabościom. Przestawienie myślenia z negatywnego na pozytywne przychodzi nam znacznie łatwiej, jeśli równolegle dążymy do uzyskania wewnętrznego spokoju. Wiadomo, że wszyscy jesteśmy dzisiaj zagonieni, napięci wewnętrznie, przytłoczeni mnogością codziennych spraw. Brakuje chwil uświadamiających nam, że jesteśmy częścią przyrody. A przecież chwila zadumy nad kwiatem, rozłożystym drzewem, rozszczebiotanym ptakiem, to chwila odczucia bezgranicznego naturalnego piękna, które daje nam odrobinę tak niezbędnej, a naruszonej harmonii. Uzdrowiciel ludowy Jan Putkowski powiedział mi kiedyś: "leczy swobodna myśl, otwarta przestrzeń, śpiew ptaków, piękno rośliny, miłość do bliźniego i całej przyrody' . To daje wewnętrzną harmonię, siłę, radość życia. Zarejestrowane przez nas obrazy falującego morza, kwitnącej 128 rośliny, szumiącego lasu - całej natury mogą i powinny stać się naszą bezcenną wewnętrzną skarbnicą, dzięki której odzyskujemy siły i radość życia. Obrazy te wystarczy przywołać myślowo w ciszy własnego mieszkania, by uzyskać niemal natychmiast enklawę psychicznego spokoju. "Bliżej natury' nie jest jedyną receptą na zdrowie. Nie jest też podręcznikiem medycznym. Stosowanie w codziennym życiu zawartych w niej porad naturalistycznych może ułatwiać utrzymanie dobrego stanu zdrowia, ale w razie choroby trzeba bezwzględnie zasięgać porady lekarza. Chociaż, moim zdaniem, zbliżenie do natury nie zaszkodzi i zdrowym, i chorym.