ASTROLOGUS Twój znak KOZIOROŻEC 22X11-201 Iskry "Warszawa -1985 Opracowanie graficzne Byk Redaktor Koziorożec Redaktor techniczny Baran Korektor Panna ISBN 83-207-0683-1 Copyright by Astrologus, Warszawa 1985 Nieśmiała Pani spod znaku Koziorożca! Porzuć swą nieśmiałość i spokój, o Pani! Mam bowiem zamiar zburzyć Twą chłodną grzeczność, znaną szeroko w towarzystwie, i opowiedzieć Ci trochę o Twym charakterze, wadach i zaletach. Rozumiem doskonale, że nie lubisz, by obnażano Twoje wewnętrzne ,ja", ale — niczym lekarz — zachowam dla siebie wszystko, co o Tobie wyczytałem w gwiazdach. Nie śmiej się, proszę, tylko zechciej uważnie przejrzeć moje zapiski. Aby Cię zainteresować moimi dalszymi wywodami, uchylę tylko rąbka dotyczącej Ciebie tajemnicy. Uważa się powszechnie, że nie masz ambicji zrobienia tzw. kariery zawodowej; ba, nawet mówisz przyjaciółkom, że Cię to wcale, ale to wcale nie interesuje. Równocześnie jednak dla bystrzejszych obserwatorów nie jest sekretem, że to właśnie Ty inspirujesz życiowego partnera do walki o coraz wyższe szczeble kariery. Bo naprawdę, w gruncie rzeczy, to Ty mierzysz wysoko — tyle tylko, że każdą wyższą pozycję zdobywasz w ogromnym trudzie; dlatego postanowiłaś, iż Twój partner zrobi natychmiast ową upragnioną karierę. Nie przyznałabyś się jednak do takich planów przed nikim, nawet przed własnym mężem. Jesteś bowiem wyjątkowo skryta i uparta, można Cię na dobrą sprawę uznać za samotnika, chociaż właściwie lubisz ludzi i cenisz sobie ludzką sympatię, bardzo Ci też na niej zależy. -~ Tak więc resztę tajemnic o Tobie, które zwierzyły mi gwiazdy, chętnie opowiem na kartach tej książeczki, albowiem mam sentyment do dam spod znaku Koziorożca. Przedtem opowiem Ci o moich sławnych poprzednikach, którzy bulwersowali Europę swymi przepowiedniami — a było to jeszcze w czasach, kiedy astrologia wciąż była równoprawna w stosunku do astronomii. Zapewne miło Ci będzie zaznajomić się ze sławnymi mistrzami szluki gwiażdziarskiej oraz tymi, których prawdopodobnie poznałaś «? zupełnie innym charakterze i nigdy nie podejrzewałaś o skłonność do astrologu. 2 — Koziorożec Ba, zadziwię Cię zapewne jeszcze nieraz, gdy przedstawię Ci wpływ planet na losy ludzkie, a takie Twój horoskop wynikający z oddziaływań konstelacji. Tak więc uzbrój się w konieczną cierpliwość i przeczytaj uważnie moje wskazówki oraz ostrzeienia. Dowiesz się z nich, co powinnaś jeść i jakich używać talizmanów korespondujących Z Twym znakiem astrologicznym, kto Cię kocha naprawdę i kogo winnaś unikać. Przyznaj, ie zawsze Cię frapowały związki między gwiazdami a ludźmi. Pozwól więc wprowadzić się w cudowny świat opowieści o gwiazdach i ludziach. I Twój znak zodiaku Koziorożec jest dziesiątym znakiem zodiaku, królującym w pierwszym miesiącu zimy. Podczas jego panowania — 22 grudnia — 20 stycznia — przeżywamy przesilenie zimowe. Symbolem znaku jest kozioł wspinający się w górę, stojący na dwóch nogach. Istnieje nawet taka stara rzeźba, wydobyta z grobów królewskich w Ur, a pochodząca z pierwszej połowy III tysiąclecia p.n.e. Koziorożec, sporządzony ze złota, srebra, masy perłowej i lapis-lazuli, stoi w krzewie różanym. Podobno Koziorożec jest żywym obrazkiem kożlonogiego bożka Pana — jak chcą jedni. Inni uważali, że to wizerunek ulubionego zwierzęcia Dionizosa, który nauczył ludzkość produkować wino i sadzić winną latorośl. Zeus — grecki ojciec bogów — cenił swą karmicielkę, kozę Amalteję. Gdy ułamał się jej róg, mocą boską został zamieniony w róg obfitości. Żydzi dęli Nowy Rok w rogi koźle, by zapewnić szczęście sobie i swym bliskim, rześcijanie widzieli w Koziorożcu pomocnika rogatego szatana, czyli zelca. Słowianie czcili kozła, podobno od „kozioł" pochodzi nazwa ilarza, czyli zaklinacza. Hellenowie mieli słabość do kozła Pana i do Amaltei. Uważano też, że n był mlecznym bratem Zeusa — razem pili mleko Amaltei. Niektórzy ierdzili, że Zeus, gdy został władcą wszechświata, umieścił Koziorożca na :bie jako wizerunek owej kozy karmicielki. Legendy greckie często wspominały koźlonogiego Pana. Był bardzo ;ydki — rogaty, brodaty, z ogonem i zwierzęcymi kopytami. Chętnie legi stad, trzód, uli pszczelich, bawił się wesoło z nimfami i pasterkami, nagał myśliwym. Znany był szeroko ze swego lenistwa, najbardziej lubił -ć w samo południe. Na tych, którzy mu wówczas przeszkadzali, ryczał eraźliwie. Był to znany w Arkadii uwodziciel pięknych nimf i dziewcząt. Kochał z uroczą boginką Echo, podstępem posiadł Selene udając kogoś innego, fenie, piastunka muz, miała z nim dziecko — Krotosa, czyli Strzelca w liaku. Długo więc można by opowiadać o przewrotnej koźlej naturze naszego r*.ka, który lśni dziś na niebie jako Koziorożec. Koziorożec należy do znaków kardynalnych, a jego elementem jest mia. O Ziemi pisał już jeden z greckich filozofów przyrody, żyjący ok. (-547 r. p.n.e., uczeń słynnego Talesa — Anaksymander z Miletu. Za materię uznawał on nie żaden ze znanych żywiołów, lecz jakąś naturę ;graniczną, którą po grecku nazwał „apeiron". Z owej tajemniczej ma-d — jak to zapisał Arystoteles — czyli bezkresu, miała powstać cała ;yroda. Zgodnie z koncepcją Anaksymandra, z apeironu miały się wyłonić początku przeciwieństwa — zimno i ciepło, a przez zimno i ciepło tworzyły się różne stany skupienia, poczynając od ziemi, która jest gęstsza, poprzez wodę i powietrze aż po lotny ogień. Ziemia, jako cięższa, znalazła się pośrodku, a tamte elementy otoczyły ją koncentry- lymi, coraz to lżejszymi sferami. Anaksymandrowi przypisywano także sporządzenie najstarszej mapy >graficznej oraz skonstruowanie pierwszego w Grecji zegara słonecznego. Wprawdzie nie znamy podstawowego dzieła filozoficznego Anaksy- ndra „O przyrodzie", zaginęło bowiem już w czasach starożytnych, ale wiemy, że obliczał on odległości między gwiazdami, a także przedstai szczegółowo swój pogląd na powstanie świata zwierząt i ludzi. Geniusz epoki odrodzenia, Leonardo da Vinci, tak pisał o żyw Ziemi: „Znajomość przeszłości i położenia Ziemi jest ozdobą i pożywień ducha ludzkiego (...) (Ziemia nie jest środkiem wszechświata). A kto by na Księżycu, gdy ten wraz ze Słońcem jest pod nami, temu Ziemia na wraz z żywiołem wody wydawałaby się i oddawałaby tę samą usługę Księżyc (...) Ziemia nie znajduje się w środku koła słonecznego ani w śroc świata, lecz jest w środku swych żywiołów, które jej towarzyszą i są z złączone (...) Człowiek nazwany jest przez starożytnych małym światem i zz. nazwanie to jest słuszne, gdyż jak człowiek złożony jest z ziemi, we powietrza i ognia, tak samo ciało Ziemi. Jeśli człowiek ma w sobie k< podpory i rusztowanie ciała, świat ma w skałach podporę ziemi; jeśli człov ma w sobie jezioro krwi, w którym płuco dla oddechu wzbiera i opada, c Ziemi ma swój ocean morski, który również wzbiera i opada co sześć goe. dla oddechu świata; jeśli z rzeczonego jeziora krwi wytryskają żyły, kt rozgałęziają się po ciele ludzkim, podobnie ocean morski napełnia ciało Zi» nieskończonymi żyłami wody. Brak ciału Ziemi nerwów, których nie posia gdyż nerwy stworzone są w celu ruchu, a jako że świat jest w ciąj równowadze, nie wymaga ruchu, a ponieważ nie ma ruchu, niepotrzebny nerwy. Lecz pod wszystkimi innymi względami jest podobieństwo". Sylwetki ludzi spod znaku Koziorożca kształtują się różnie w poszczeg; nych dekadach, ponieważ nad nimi rozpościerają swe wpływy, niezależnie • Saturna, także inne planety. Nad pierwszą dekadą Koziorożca (22-31 X panuje dodatkowo Jowisz, który przynosi swym podopiecznym talent syntezy oraz systematyczność. ", : W tej niezmiernie ciekawej dekadzie, bo podczas przesilenia zimowe? przyszli na świat: 24 XII 1796 r. — hr. Tytus Działyński, patriota, uczestnik powsta* listopadowego, właściciel Kórnika, bibliofil i wielkop< ski działacz społeczny; 24 XII 1837 r- — piękna i nieszczęśliwa Elżbieta, cesarzowa austriac zamordowana przez włoskiego anarchistę; 24 XII 1883 r. — Stefan Jaracz, wielki aktor polski; 25 XII 1642 r. — Izaak Newton, słynny fizyk, astronom i... astrolog; 26 XII 1893 r. — Mao Tse-tung; ?. ? 27 XII 1459 r. — Jan Olbracht, król polski; 27 XII 1904 r. — Marlena Dietrich, gwiazda ekranu; 28 XII 1856 r. — Woodrow Wilson, prezydent USA; 28 XII 1866 r. — Szymon Askenazy, wybitny historyk polski; 29 XII 1820 r. — Tytus Chałubiński, lekarz warszawski, odkrywca Zako- panego; 31 XII 1905 r. — Tadeusz Breza, znany pisarz; 31 XII 1922 r. — Halina Czerny-Stefańska, znakomita pianistka. W drugiej dekadzie (1-10 I) — podopiecznej Marsa, bardzo wojowniczego; planeta ta przynosi swym podopiecznym rozdarcie wewnętrzne i powołanie do męczeństwa — przyszli na świat: -----:„,i Aleksander VI z rod sństwa — przyszn aa »«ittu papież Aleksander VI z rodu Borgiów, ojciec Cezara i Lukrecji, fascynująca ogromem swych zbrodni, ale i pełnią życia osobowość renesansowa; Mieczysława Cwiklińska, niezmiernie popularna aktorka filmowa i teatralna; Jakub Grimm, jeden ze słynnych braci Grimm, których baśnie czarowały i straszyły parę pokoleń małych czytelników; Joanna d'Arc, „Dzieweczka z Domremy", zwana także Dziewicą Orleańską; Hipolit Cegielski, pionier przemysłu w Wielkopolsce; Adolf Nowaczyński, publicysta, satyryk i dramaturg; Richard Nixon, prezydent USA; 1910 r. — Galina Ułanowa, niezapomniana tancerka. I wreszcie Uran, opiekun trzeciej dekady (11-20 I), przynosi swym podopiecznym androgynizm (czyli dwupłciowość), wyobraźnię i idealizm. Według innych danych astrologicznych trzecią dekadą Koziorożca opiekuje się Słońce, obdarowując swymi siłami dzieci tego znaku, by tworzyły nowe idee i doktryny społeczne. Ta dekada była czasem narodzin takich postaci jak: 13 I 1824 r- — Ignacy Komorowski, kompozytor „Kaliny"; 13 I 1850 r. — Maria Jankowska, wybitna działaczka ruchu socjalistycznego; 15 I 1869 r. — Stanisław Wyspiański, malarz, poeta, dramaturg; 1 I 143° r- 1 I 1880 r. 4 I i785 r- 6 I 1412 r. 6 I 1815 r. 9 I 1876 r. 9 I 19*3 r-10 I 1910 r. 15 I 1907 r. — żołnierz 15 I 1929 r. 16 I 1909 r. 17 I 1706 r. 17 I 1732 r. 18 I 1849 r. 19 I 1809 r. 19 I 1839 r. Janusz Kusociński, znakomity sportowiec konspiracji; pastor Martin Luther King, bojownik o równouprawnienie Murzynów w USA; Jerzy Paczkowski, poeta, satyryk i bohater konspiracji; Beniamin Franklin, uczony i bojownik o niepodległość Ameryki; Stanisław August Poniatowski, ostatni król polski; Aleksander Swiętochowski, pisarz i publicysta; Edgar Allan Poe, pisarz amerykański; Paul Cezanne, wielki malarz francuski.. Spośród karier życiowych wszystkich Koziorożców zapewne jedną z najbardziej niezwykłych była droga życiowa markizy Joanny de Pompadour. Joanna Antonina Poisson urodziła się 29 grudnia 1721 r. jako córka rzeźnika, który okazał się malwersantem. Uciekł przed wyrokiem sądu. Żona uciekiniera została z dwójką dzieci i szybko znalazła sobie możnego kochanka. Dziecko oddała na wychowanie do klasztoru urszulanek. Dziewczynka była tak urocza i sympatyczna, że nazywano ją Reinette (małą królową). Wróżka, madame Lellon, oświadczyła po obejrzeniu małej: „To dziecko będzie kiedyś kochanką króla". Wychowanka urszulanek miała wówczas dziewięć lat. Gdy miała lat dziewiętnaście, była urodziwą brunetką o jasnej cerze, jedną z najpiękniejszych kobiet Paryża, i do tego nad podziw inteligentną. Znakomicie śpiewała i mimo dość dwuznacznej reputacji rodziców pojawiała się w salonach paryskich. Eks-kochanek matki załatwił dziewczęciu korzystne zamążpójście. Pan młody — syn generalnego skarbnika mennicy, Karol Wilhelm Le Normant d'Etioles — nie odznaczał się urodą, ale stryj obiecał mu rozliczne korzyści, jeśli się ożeni z piękną Joanną. Panna młoda także otrzymała niemało od owego stryja. Małżeństwo zawarte z rozsądku stało się autentycznym związkiem uczuciowym. Pani d'Etioles marzy o tym, by móc gromadzić wokół siebie uczonych i artystów, ale nie jest to takie łatwe. Progi intelektualnych salonów długo okazywały się zbyt wysokie — zdobywała je z uporem i wdziękiem. Wieści o czarującej damie docierają także do Ludwika XV. Oficjalna ówczesna faworyta czuje się zaniepokojona, gdy podczas polowań i przejażdżek pojawia się w otoczeniu króla piękna dama w powozie. Okazją do wzajemnego poznania się króla i Joanny były bale wydawane z okazji zaślubin delfina. Tak mała mieszczka weszła w życie króla. Opuszcza oficjalnie swego męża — zostaje markizą Pompadour i zamieszkuje w Wersalu. Niebawem otrzymuje godność damy pałacowej królowej Marii Leszczyńskiej. Przez prawie dwadzieścia lat rządziła sercem króla, a do końca życia czynnie brała udział w polityce, mieszając się do najważniejszych spraw państwa. Mianowała lub usuwała ministrów, generałów i ambasadorów. Najznakomitsi ludzie Francji oddawali jej hołdy — nawet szyderca Wolter opiewał jej uroki i rozum. Pisywała także do niej cesarzowa Maria Teresa w trosce o sojusz swego państwa i Francji. Gdy osłabły miłosne zapały Ludwika XV do pięknej markizy — umiała ona zapewnić swemu władcy nowe kochanki, a zwłaszcza młodziutkie dziewczątka specjalnie trzymane w Parc--aux-Cerfs. Była na dodatek osobą ciężko chorą na gruźlicę i starała się ukrywać przed otoczeniem stan swego zdrowia. Męczące uroczystości i bale, stała obawa przed kolejnymi intrygami dworskimi wyczerpywały niespożyte siły markizy. Przez dwadzieścia lat była wyrocznią mody. Wszystko — suknie, porcelana, róże, meble, uczesanie — było a la madame Pompadour. Znienawidzona była za rozrzutność, jej mecenat i wykwint obciążały podatnika. Lud Paryża lżył ją, gdy jechała przez ulice. Umarła w Wersalu samotnie w Niedzielę Palmową, 15 kwietnia 1764 r. Miała wówczas czterdzieści trzy lata. Trzeba było wynieść nocą ukradkiem mary ze zmarłą, gdyż zgodnie z etykietą tylko członkowie rodziny królewskiej mieli prawo umierać w rezydencji królów Francji. Pochowano ją w Paryżu w kościele Kapucynów — tam bowiem zakupiła grobowiec książąt La Tremouille. W swej osobie zogniskowała wszelkie wady i zalety dzieci Koziorożca — inteligentna, chłodna, mozolnie pnąca się po szczeblach kariery. II Twoja planeta Urodzeni pod znakiem Koziorożca podlegają wpływom planety Saturn. Była to jedna z tych planet, które już w zamierzchłej starożytności znali Sumerowie i Egipcjanie. Nadano jej rzymskie imię Saturn. Bóstwo to było odpowiednikiem greckiego Kronosa, najmłodszego syna Uranosa i Gai, który namówiony przez matkę zagarnął władzę i okaleczył ojca. Następnie kolejno połykał swe dzieci; tylko Zeus uszedł szczęśliwie, ponieważ zamiast niemowlęcia żona podała Kronosowi kamień owinięty w pieluszkę. Zeus wyzwolił później swych braci i siostry. Grecy uważali Kronosa za dobrego władcę, a jego epokę nazywano „złotym wiekiem". W Atenach obchodzono ku jego czci specjalne święta, podczas których urządzano wspólne zabawy panów i niewolników. Kronosa wyobrażano sobie jako starca trzymającego sierp, gdyż był 3 — Koziorożec 11 przedhelleńskim bóstwem rolnictwa. Wiązano go także z pojęciem czasu. Tak stał się Kronos-Saturn personifikacją narodzenia i niszczącej siły czasu. W Rzymie też obchodzono na pamiątkę „złotego wieku" ludzkości specjalne święta w grudniu, zwane Saturnaliami. Obdarowywano się wówczas wzajemnie upominkami. Podobnie jak w Grecji, niewolnicy zasiadali do jednego stołu razem ze swymi panami. Saturnalia z czasem przeistoczyły się w zabawy związane z obchodami Nowego Roku, czyli dzisiejszy sylwester. Wśród planet znanych już w starożytności Saturn był najodleglejszy od Słońca. Dziś uważamy go za szóstą pod tym względem planetę. Okres obiegu Saturna dookoła Słońca (czyli rok na Saturnie) wynosi 29 lat 167 dni. Promień równikowy planety równa się 60 300 km. Obraca się ona z wielką prędkością — doba trwa tam 10 godzin i 14 minut. Saturna otacza gęsta atmosfera, złożona głównie z metanu i amoniaku. Planeta ma piętnaście satelitów, czyli — inaczej mówiąc — księżyców, które ją obiegają. Pierwszy, największy z nich, Tytan, został odkryty w 1655 r. przez Chrystiana Huygensa. Dwanaście księżyców nazwano imionami ze starożytnej mitologii. Ale sonda „Voyager" odkryła ostatnio trzy dalsze księżyce. Oznaczono je: S-13, S-14 i S-15. Największą jednak osobliwością planety są słynne pierścienie. Pierwszy zobaczył je sam wielki Galileusz w 1610 roku. Kiedyś sądzono, że Saturn ma zaledwie sześć pierścieni, przedzielonych szczelinami. Dziś po badaniu Saturna przez kosmiczne sondy okazało się, że są ich setki. Sonda „Voyager" odkryła na południowej półkuli Saturna czerwoną plamę, podobna ukazała się też na półkuli północnej. Przypuszcza się, że to obraz ogromnego wirującego sztormu, który tam trwa od stuleci. Ma on ogromną moc — siła wiatru osiąga prędkość do 1300 km/godz. (gdy na Ziemi do kilkudziesięciu km/godz.). Sama planeta jest wielką wirującą kulą wodoru i helu. Sonda leciała do Saturna aż 38 miesięcy i przyniosła zadziwiająco dokładne informacje; natomiast dla naszych przodków sprzed stu lat obraz Saturna — to wizerunek gwiazdy błyszczącej przyciemnionym, ołowianym światłem, o bardzo powolnym biegu, trudnej więc do odróżnienia od gwiazd ' -stałych.; ;?."' ??'• "•;*?•?•??. ' ' • ? : \, '.'?'?? ' •? : Ale powróćmy do astrologicznych tłumaczeń wpływów Saturna. Planeta ta uważana była przez astrologów za podobną do Ziemi. Przypisywano jej intensywne zimno, czerń, nieprzyjemne wonie, a smaki ostre i cierpkie. Uważano, że jej wpływ na naturę ludzką jest szkodliwy i melancholiczny. Uznawano Saturna za przewodnika starców, robotników rolnych, żebraków, górników, garbarzy, fabrykantów, ale także uczonych, księży i lekarzy. . ' y Miał Saturn ponoć przemożny wpływ na wieprze, wielbłądy, niedźwiedzie, koty, sowy, żurawie i krety, a także na wszystkie drzewa z rudą korą, szczególnie na dąb i bez. Ludzie, którym przewodziła planeta Saturn, mieli być osobnikami powolnymi, wręcz flegmatykami, przeważnie apatycznymi lub sentymentalnymi, o dość nerwowym usposobieniu. Zły wpływ tej planety na Koziorożca, a także i Wodnika, bo do czasu odkrycia Urana rządziła ona i Wodnikiem, mógł objawiać się w melancholii, zgorzknieniu, braku osobowości i rozgoryczeniu. Ogólnie rzecz biorąc, wpływ Saturna był uważany za złowrogi. Planeta ta ma swój dom dzienny w Koziorożcu, a nocny w Wodniku. Panuje nad pierwszą dekadą Lwa i Ryb, drugą Wagi, trzecią Byka i Strzelca. Pod wpływami Saturna narodziło się wielu sławnych polityków. Słynnym dziecięciem planety był Henry Miller, autor głośnego dzieła „Zwrotnik Koziorożca", cieszącego się dość skandaliczną sławą. III Astrologowie Ich Królewskich Mości XIII-wieczny król Kastylii, Alfons X, syn Ferdynanda III Świętego, panował od 1252 r. na skutek zabiegów i przekupstwa — tak to przynajmniej określają stare księgi. Król Ferdynand odbijał miasta, które ongiś wpadły w ręce Maurów, jak Kordowa, Sewilla czy Murcja, i jednoczył je ze swym królestwem Kastylii i Leónu. Alfons X, zwany Astrologiem albo Mądrym, był znany ze swych zamiłowań do wszelakich nauk. Jako syn słynnego dowódcy rekonkwisty wcześnie zetknął się z tajemniczym dla większości chrześcijan światem nauki arabskiej; czytywał dzieła mędrców pisujących w tym języku, m.in. Awicenny i Awerroesa. Szczególne wrażenie wywarły na młodym infancie opowieści o gwiezdnych tajemnicach, wpływie ciał niebieskich\na ludzkie losy. 14 Awicenna pisał: „Rzeczy nadzwyczajne wysyłane są w świat pod wpływem trzech czynników: pierwszy to dyspozycja duszy, drugi — właściwość ciał elementarnych (jak przyciąganie żelaza przez magnes za pomocą właściwej mu siły), trzeci — ciała niebieskie". Gdy Alfons został królem, mógł wspierać owe nauki, które wydawały mu się zapewniać pomyślne panowanie. Za jego czasów uniwersytet w Salamance zyskał sobie sławę w całej Europie. Król wydał pierwszy zbiór praw w Kastylii. Fascynowały owego władcę sprawy magii i astrologii; przetłumaczył on na hiszpański najważniejszy podręcznik magii arabsko-hellenistycznej „Pica-trix". Przedstawiona w nim została wizja „człowieka mikrokosmosu". Ów człowiek zdolny był do uruchomienia nadnaturalnych sił, mógł zaklinać Słońce i inne planety. Zgodnie z tym wyobrażeniem niebiosa żyły podobnie jak ciała niebieskie. W rok po przetłumaczeniu magicznego dzieła, czyli w 1257 r., Alfons X dążąc do uzyskania korony niemieckiej wpadł w wielkie długi i zrujnował skarb państwa. Pokonał on Maurów, przyłączając w ten sposób do Kastylii kolejną ziemię — królestwo Kadyksu. Ale mimo że Alfons X był władcą Świętego Cesarstwa Rzymskiego, w Kastylii powołano nowego władcę — ubogiego hr. Rudolfa Habsburga, posiadacza kilku posiadłości w Szwajcarii i Alzacji. Alfons X wyruszył po pomoc papieską. Wówczas Maurowie, korzystając ze sprzyjających okoliczności, rozpoczęli znowu wojnę. Syn króla, Sanchez, zwyciężył wrogów, ale już nie oddał ojcowskiego tronu naszemu mędrcowi. Alfons X szukał na wsze strony sprzymierzeńców, ale ich nie znalazł. Opuszczony przez wszystkich, schronił się do Sewilli, gdzie zmarł samotny w 1284 r. Ale zanim upadł tak mądry monarcha, zebrał w Toledo pięćdziesięciu astronomów chrześcijańskich, żydowskich i arabskich pod przewodnictwem rabina Izaaka ibn Sida, zwanego Hassanem, i polecił im poprawić tablice Ptolemeusza. W gronie owych uczonych znajdowali się najwybitniejsi ówcześni badacze gwiazd. Cztery lata trwały prace przy tablicach — trzeba było wiele obserwacji przeprowadzić na nowo; koszt tych działań wyniósł 40 tysięcy dukatów. Król osobiście brał udział w pracach — stąd też tablice te nosiły nazwę „alfonsiny". Dokładniej od innych oznaczały apogeum Słońca, a długość roku obliczały z dokładnością do 28 sekund. Nie były jednak wolne od błędów, a ponadto okazały się bardziej skomplikowane niż ptolemejskie. Król Alfons miał pono stwierdzić: „Świat byłby lepiej urządzony, gdyby Bóg przy stworzeniu powołał mnie do rady". Tablice władcy Kastylii i Leónu służyły odtąd astronomom i astrologom, a drukiem wydano je po raz pierwszy w Wenecji w 1483 r. Jego zaś przekład „Picatrixu" długo krążył w kopiach i drukach po wielkich książnicach ówczesnego cywilizowanego świata. „Picatrix" był księgą magii praktycznej; uczył adeptów astrologii, jak ujawniać, a następnie zmuszać do działań siłę gwiazd tak, by była posłuszna człowiekowi. Pod wpływem tej księgi rozpowszechniła się także i astrologia. Rysowano całe cykle rycin, przedstawiające wpływ planet na przyrodę i człowieka. Jednym z najpiękniejszych przykładów takiej twórczości z przełomu XIV i XV w. są „Godzinki księcia de Berry", uznane dziś za najcenniejszy rękopis świata. Miniaturzyści bracia Limburg zawarli w swych maleńkich obrazeczkach wiele symboli astrologicznych, związanych z przemianami pór roku i życiem ludzkim. „Godzinki" były zresztą inspirowane przez doradcę astrologicznego księcia de Berry, Lutberta Hautschilda — opata Saint Barthelćmy. We Francji działał też Armand de Villeneuve (1235-1313), jeden z najsławniejszych astrologów średniowiecza i przedstawicieli tzw. nauk hermetycznych. Działał jako rektor na uniwersytecie w Montpellier, próbując pogodzić naukę Kościoła z tajnikami owej wiedzy, zwłaszcza dla celów medycznych. Jedną z najbardziej niezwykłych postaci wśród władców średniowiecznej Europy był cesarz Fryderyk II Hohenstauf. Obdarzony hojnie przez los wielkimi zdolnościami, wychowany w będącym pod wpływem różnych kultur środowisku sycylijskim, pasjonował się nie tylko walką o władzę, ale także czytaniem uczonych dzieł. Znał języki swych ludów oraz grekę, łacinę, francuski i arabski. Pisywał po włosku poezje miłosne. Jego nadwornym astrologiem był Michael Scot, który pierwszy na łacinę tłumaczył Awerroesa. Fryderyk II uważany był przez współczesnych za ateistę, może także i dlatego, że ostro ścierał się z papieżem. Szukał w gwiazdach rad w sprawach swego panowania. Miał poza Scotem także innego gwiezdnego doradcę, Teodora. Sławny Gwidon Bonatti i brodaty Saracen Paweł nie opuszczali natomiast zięcia cesarza — Ezzelina da Romano. Ezzelino ożenił się z córką Fryderyka II, Salvagią, i wraz z jej ręką otrzymał gubernatorstwo Padwy. Zamierzał dla swego rodu stworzyć księstwo udzielne, a nie cofał się w drodze do władzy przed żadnym gwałtem. Szczycił się tym, że nazywano go Biczem Bożym. Wyrzynał w pień najznakomitsze rodziny, nie szczędząc niewiast ani dzieci. Stare kroniki określają liczbę ofiar Ezzelina Okrutnego na 50 tysięcy. Siły astralne nie pomogły jednak okrutnikowi — w 1259 r. ranny dostał się do niewoli koalicji swych przeciwników. Odmówiwszy przyjmowania pokarmu i zerwawszy opatrunki ze swych ran, umarł w straszliwych męczarniach. Na jego bracie, Alberyku, wygasł ród panów Romano, ponieważ nie tylko jego stracono, ale wymordowano też wszystkich synów, a córki oddano na pastwę żołdactwa. Wątpię, czy jakikolwiek astrolog mógł przewidzieć taką serię okropności, choć nadwornego gwiaździarza pana na Romano — Bonattiego, uważa się powszechnie za wskrzesiciela astrologii w Italii w tamtym ponurym i pełnym gwałtów XIII w. Bonatti wydał wielkie dzieło na temat astrologii, a ponadto usiłował używać swego autorytetu do pojednania walczących między sobą gwelfów i gibelinów. Podobno tenże Bonatti zapewnił wiele zwycięstw przywódcy gibelinów — Gwidonowi da Montefeltro, objawiając mu sposobny moment do wyruszenia w pole. W chwili zapowiadającej pomyślne układy gwiazd wychodził na wieżę kościelną z astrolabium i księgą, po czym kazał bić w dzwon, dając sygnał do wymarszu wojsk. Nie przewidział jednak, że rycerz Gwidon straci ochotę do dalszych walk i osiądzie w klasztorze minorytów. Nie wyczytał także w gwiazdach własnego tragicznego losu. Został bowiem zamordowany przez rozbójników w drodze z Paryża do Forli, gdy powracał po zakończeniu cyklu swych wykładów. Astrologia szybko zdobyła sobie w Italii wielki świat możnych i szerokie kręgi zwykłych ludzi. Z tym jednak, że znacznie więcej wiemy o upodobaniach duchownych i świeckich wielmożów. Nawet papieże jawnie przyznawali się do zasięgania opinii wyroczni astrologicznych. Już około roku 1260 papież Aleksander III zmuszał kard. Bianco, który w tajemnicy zajmował się astrologią, by stawiał horoskopy polityczne. Wśród następnych papieży podobno tylko Pius II stanowił chlubny wyjątek — nie szukał bowiem w swym otoczeniu ani tłumaczy snów, ani też żadnych mistrzów wiedzy tajemnej. Leon X był nawet dumny, że wokół niego rozwija się astrologia, chociaż jego nadworny astrolog, Franciszek Priuli, układając horoskopy odgadł niejedną ze skrzętnie ukrywanych tajemnic papieskich. Paweł III nie rozpoczynał obrad konsystorza, dopóki astrologowie nie wyznaczyli odpowiednio pomyślnej godziny. Poza dworem papieskim istniały w Italii inne ośrodki władzy i kultury, a wśród nich dwór możnego lombardzkiego rodu Viscontich, związanego z Mediolanem. Członkowie tego rodu brali udział w walkach gwelfów z gibelinami. W początkach XIV w. zwycięstwo przeszła ostatecznie w ręce Viscontich. Panowali oni nie tylko nad Mediolanem, ale nad całą Lombardią. Ufundowali słynny uniwersytet w Pawii i wybudowali katedrę mediolańską. Ród ów rządził brutalnie. Na dworze Viscontich astrologowie odgrywali znaczną rolę, choć mimo dowodów zaufania ze strony tyrańskich władców żyli po prostu w nędzy. Zdumienie budzić może fakt, że wielu spośród utalentowanych bezwzględnych dowódców czy tyrańskich władców zwlekało z podejmowaniem ważnych decyzji, oczekując na wyroki gwiazd, przekazywane przez astrologów. Żaden zresztą z astrologów nie byłby na tyle śmiały, by przedstawić któremuś z tyranów te okropieństwa, które stać się miały tragicznym epilogiem dziejów owego rodu. Historycy są zgodni, że najbardziej pełnym i pouczającym obrazem tyranii są losy rodu Viscontich. Bernabo każe ludności utrzymywać 5 tysięcy jego ogarów i dbać o ich zdrowie. Po śmierci żony rozkazuje poddanym nosić przez rok żałobę. Ale gdy bratanek podstępem pozbawił Bernaba władzy w 1385 r., biorąc go do niewoli wraz z całą rodziną, wówczas —jak się dowiadujemy z kronik astrologicznych —Jowisz, Saturn i Mars stały w znaku Bliźniąt, a wiadomo, co znaczy takie złowróżbne ustawienie się planet w jednej linii. Nie dowiemy się jednak, czy astrologowie doradzili panu Giangaleazzowi Visconti, by w tym właśnie momencie pozbawił władzy swego okrutnego stryja. Kondotierzy byli przesądni i wierzyli bez granic astrologom. I tak Jakub Caldora nie poddawał się przygnębieniu nawet w najcięższej chorobie, gdyż z jego horoskopu wynikała pewność śmierci na polu bitwy. I rzeczywiście. Kiedy pod koniec XV w. Florencja powierzyła godność kondotiera Padowi Vitelli, buława — zgodnie z jego specjalnym życzeniem — ozdobiona została wizerunkiem konstelacji. A gdy córka papieża, Lukrecja Borgia, uroczyście wjeżdżała do Ferrary — miasta swego nowo poślubionego małżonka, ks. Urbino, koń jej okryty był kapą haftowaną złotem w znaki zodiaku. Tylko Sforzowie nie ulegali tej magicznej ułudzie — byli przeraźliwie trzeźwi i racjonalni. Gdy przedstawiciele głównej gałęzi rodu Viscontich wymarli czy też zostali wymordowani, miejsce ostatniego z mediolańskich tyranów zajął potomek prostego chłopa, kondotier Franciszek Sforza. Jego syn, Ludwik, polecił wykonać krzyż z łacińską sentencją: „Vir sapiens dominabitur astris" („Mędrzec panuje nad gwiazdami"), który dziś znajduje się w katedrze w Chur. Franciszek — założyciel potęgi rodu, w ogóle pogardzał astrologami. W XV w. zaczęła zdobywać sobie we Florencji pozycję i znaczenie rodzina Medyceuszów, od dwóch wieków dorabiająca się na handlu i operacjach pieniężnych. Długi szereg słynnych przedstawicieli rodu rozpoczął Cosimo Medici, urodzony w 1389 r. Cosimo cenił astrologię i wykorzystywał ją, aczkolwiek zapewne tylko w drugorzędnych sprawach. Jego brat, Wawrzyniec, był praojcem wielkich książąt toskańskich. W otoczeniu Wawrzyńca Wspaniałego nie brakowało zwolenników astrologii, jak również zażartych jej przeciwników. Podobno jeden z astrologów miał przepowiedzieć małemu Janowi, że zostanie papieżem. A był to późniejsz-Leon X. Do końca życia wierzył on w prognostyki. Ale w kręgu Medyceuszów działał także Pico delia Mirandola. Ten uważał, iż astrologia jest źródłem wszelkiej bezbożności, gdyż astrolog, pragnąc być konsekwentny, winien czcić planety jako bóstwa. Uważał także, że astrologia jest przyczyną innych zabobonów, ponieważ zwolennicy chiromancji, geomancji i krystalomancji, chcąc znać sposobny czas dla swych działań, zwracają się o pomoc właśnie do astrologów. Uznał astrologię za szkodliwą także z etycznego punktu widzenia, twierdząc, iż przekonanie, że samo niebo jest sprawcą zła, staje się bodźcem do jego popełniania. Mirandola nawet sprawdzał prognozy astrologiczne, wskazując, że np. przepowiednie pogody okazały się mylne dla trzech czwartych dni w miesiącu. Zdarzało się w owych czasach, że tych, którzy głosili herezje w astrologicznym duchu, skazywano na śmierć na stosie. W roku 1327 we Florencji został spalony Cecco d'Ascoli, który obliczał horoskop Chrystusa. Ponadto o losie zarówno nadwornego astrologa, jak i przeciwników owej wiedzy mógł przesądzić władca świecki pod wpływem złego humoru. Niemniej jednak rok 1494 — na całe wieki otwierający najeźdźcom bramy Włoch — poprzedzały fatalne wprost prognostyki; stąd brała się późn;ej owa pomieszana ze strachem ufność wobec astrologów. Być może kierowali się oni raczej rozumem politycznym i zdolnością logicznego wysnuwania przepo- wiedni niewesołych sytuacji niż odczytywaniem skomplikowanych układów gwiezdnych. W Italii — w Padwie, w Ferrarze — powstawało wówczas wiele fresków gloryfikujących astrologię, stanowiących dokument powszechnej fascynacji odczytywaniem przyszłości z ruchów ciał niebieskich. Oczywiście Włochy nie były jedynym krajem owego gwiezdnego oczarowania. Cała Europa późnego średniowiecza oczekiwała w trwodze na dopełnienie się horoskopowych zapowiedzi mędrców z Toledo i Paryża. Regularnie prognozowały one coroczne katastrofy — jak epidemie „czarnej śmierci", wojny, trzęsienie ziemi, powodzie i pożary. Nadal utrzymywała się popularność podstawowych dzieł astrologicznych. Jan Gutenberg jako jedne z pierwszych wydrukował w swej oficynie „Księgę astrologii" i „Kwiaty astrologii" słynnego Albumazara, astrologa arabskiego żyjącego na przełomie VIII i IX w. Słynny Regiomontanus, czyli Jan Miiller (1436-1476), zyskał sobie famę nie tyle jako utalentowany matematyk i astronom, ile właśnie astrolog, chętnie widziany zarówno na dworze króla Węgier Macieja Korwina, jak i w rzymskich rezydencjach Sykstusa IV. Został podobno zamordowany w Rzymie przez synów Jana z Trebizondy za to, że ośmielał się prostować jego błędy w obliczeniach kalendarzowych. W latach 1450-1516 żył w Niderlandach zadziwiający malarz Hieronim Bosch. Niewiele dziś wiemy o jego życiu, ale od kilkudziesięciu lat historycy sztuki szukają i odnajdują w jego dziełach symbolikę astrologiczną. Rodzinnym miastem Boscha było Hertogenbosch. Bosch wykorzystał w swej twórczości własną rozległą wiedzę zarówno o planetach i ich ruchach, jak też o ich symbolice religijnej. Starał się przedstawić wpływy ciał niebieskich na organizm ludzki jako wyroki Boga, który działa za pośrednictwem kosmicznych sił, pozostawiając człowieka na pastwę planet i gwiazd lub pozwalając mu korzystać z ich dobroczynnych fluidów. Tak więc można dziś odczytać z dzieł malarskich Boscha to, co wodna" nie tylko panował nad wodami, ale był także patronem wędrowców, poczmistrzów, kurierów, ludzi morza i zbłąkanych. Przedstawione przez malarza Ryby i Rak stanowiły symbole zapowiadające pomyślną podróż. Ponadto ukazał w swym „Statku głupców" Drzewo Żyda., czyli maszt zakończony koroną żywego drzewa. 12 gałęzi tego drzewa — to 12 miesięcy, na każdej z nich miało być 30 gniazd, czyli dni w miesiącu; w każdym z gniazd 24 jaja — symbole godzin, a w nich 60 ptaków — minut. Drzewo Życia łączyło w sobie przeciwieństwa życia i śmierci. Ludzie obdarzeni łaską Boga mogą pokonać ujemne wpływy planet. W takich dziełach, jak „Sąd ostateczny", „Wesele w Kanie" czy „Kuszenie św. Antoniego", Bosch pokazał nam zwycięstwo sfery ducha nad upadłą materią. W tryptyku „Ogród rozkoszy" artysta chciał wyrazić doskonałość człowieka i otaczającej go przyrody, wyzwolonych z ciążącego grzechu pierworodnego. Obrazy Boscha znajdują się obecnie w wielu słynnych muzeach europejskich. Po długim okresie zapomnienia przeżywają swój renesans popularności. Dziś wiemy, że barwa błękitna nadana niektórym twarzom przedstawionych postaci — to nie wyraz szaleństwa malarza, ale znak, że mistrz przedstawia nam „dzieci Luny". Każdy szczegół, nawet pozornie drugorzędny, ma swoje znaczenie. Świat malarskich wizji Boscha — to nie tylko wielka sztuka, ale także wprowadzenie w tajemniczy świat astrologii. Nie umiemy dziś odczytywać wszystkich zawiłości malarstwa artysty, ale wiele podobnych kłopotów będziemy mieć także przy uważnym studiowaniu dzieł Rafaela czy Leonarda da Vinci. Niekiedy jakiś fragment, który się może wydać zwykłym błędem — jak np. dodatkowa ręka na fresku „Ostatnia Wieczerza", w istocie oznacza, że mistrz należał do kręgu „wtajemniczonych", był więc adeptem wiedzy tajemnej. Do XVI w. astrologia oznaczała łączenie u boku władcy podwójnej funkcji — lekarza i astrologa. I tak na dworze Karola V Mądrego, króla Francji, w XIV w. przebywał Tomasz de Pisań, ojciec przyszłej poetki — Krystyny. Do różnych celów można było wykorzystać astrologiczne przepowiednie. Piękna i mądra Agnieszka Sorel, kochanka Karola VII, takimi słowami zachęcała go do walki z Anglikami, którzy zajęli połowę terytorium królestwa Francji: „Wasza Miłość, wyślijcie mnie do Anglii. Wasz astrolog prawił mi, że będę należała do wielkiego monarchy. We Francji nie mam po temu 21 żadnych możliwości, by ta przepowiednia się sprawdziła". Mówiła to przed koronacją swego lubego. Podobno owa mądra piękność namówiła astrologa, by tak brzmiała jego przepowiednia. Niebawem bojaźliwy delfin, popychany do czynu przez Agnieszkę i Joannę d'Arc, zdecydował się zarówno na koronację, jak i śmielszą walkę z okupantami. Pod wpływem astrologów król Francji Ludwik XI w roku 1465 wydaje lekarzom zakaz przepisywania medykamentów czy przeprowadzania operacji bez wcześniejszego sprawdzenia, czy Księżyc jest w fazie sprzyjającej tym zabiegom. Ale skoro już jesteśmy przy problemach astrologii i medycyny — to trzeba przypomnieć koniecznie fascynującą osobistość z przełomu XV i XVI w. Wielkie znaczenie miały dzieła i nauki mistrza Paracelsusa. Nazywał się on Theophrastus Bombastus von Hohenheim, urodził się 10 listopada 1493 r. w Einsiedeln w Szwajcarii. Ojciec Paracelsusa był lekarzem i sam uczył syna sztuki medycznej i farmacji. Młodzieniec pobierał dalsze nauki u opata w Wiirzburgu, słynnego Jana Trithemiusa, i u alchemika Fuggera. Ukończył także uniwersytet w Ferrarze. Został nie tylko lekarzem, ale też alchemikiem i astrologiem. Prowadził burzliwe i pełne przygód życie wędrowca. Bywał w krajach Europy Zachodniej, w Egipcie, Turcji, przewędrował także Polskę i Litwę, gdzie bawił w czasach panowania Zygmunta I. W Polsce miał zresztą zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Paracelsus przeprowadzał operacje bez użycia skalpela. Poszukiwał także nowych leków. Niósł pomoc rannym i chorym, a niektóre fortunne kuracje przyniosły mu wielką sławę w całej Europie. Paracelsus był często ostro atakowany za głoszone poglądy, a zwłaszcza za publiczne spalenie dzieł Awicenny i Galena. Swym uczniom i słuchaczom tłumaczył, że można skierować promieniowanie gwiazd w odpowiednie kryształy po to, by ujarzmić owo promieniowanie i wydobyć zeń obrazy przyszłości. Zdaniem naszego mędrca, człowiek składa się z duszy, ciała i ducha astralnego, który po śmierci rozpływa się w wodę i ogień. Owo astralne ciało w człowieku, jak w każdej istocie żyjącej, jest emanacją gwiazd, mających siłę promienistą zwaną siłą astralną lub ogniem astralnym. Pomysły Paracelsusa rozwijali jego następcy, poszukujący możliwości dogadywania się z astralami ludzi zmarłych. Dzięki jego pomysłom znacznie rozszerzyła się krystalomancja oraz katoptromancja, czyli wróżenie za pomocą zwierciadeł. Wróżbici powoływali się nie tylko na jego teorię, ale nawet bezpośrednio na jego ducha. Paracelsus zmarł gwałtowną śmiercią, prawdopodobnie zamordowany, w Salzburgu w 1541 r. Okres odrodzenia nie zmniejszył wcale zainteresowania astrologią. Król Francji Franciszek I przywiózł sobie z Mediolanu tamtejszego astrologa, Franciszka Vicomercato. Królewska synowa zaś, przyszła słynna Katarzyna Medycejska, sprowadziła na dwór francuski astrologa papieża Pawła III — Luca Gaurica. Miała w stosunku do niego pewne moralne zobowiązania; przepowiedział on bowiem wyjątkowo doświadczonemu przez los dziecku przyszłą świetną karierę — władczyni wielkiego i potężnego państwa. Gdy Katarzyna była niemowlęciem, jej ojciec, ks. Urbino, kazał postawić horoskop córki. Miał własnego lekarza i astrologa Ruggieriego. Przepowiedział on ciężkie przejścia we Florencji, ślub z „synem Francji", a także liczbę dzieci zrodzonych z tego związku. Trzech synów miało nosić koronę, a dwie córki oddać rękę królom. Żadne z dzieci nie miało zostawić legalnego potomstwa. Przepowiednia sprawdziła się co do joty. Zanim jednak opowiemy szerzej o astrologach Katarzyny — warto wspomnieć, że przywódcy reformacji (Luter, Melanchton i Servet) również fascynowali się astrologią, natomiast przeciwnikiem wiedzy tajemnej był Kalwin. Luter otrzymał w podarunku kryształowy amulet, pokryty złotymi literami hebrajskimi i znakami astrologicznymi, który miał chronić od apopleksji. Powróćmy jednak do Francji czasów Franciszka I. To właśnie na jego dwór znakomity orszak przywiózł kuzyneczkę zmarłego papieża Leona X i Klemensa VII. Obaj dostojnicy Kościoła nosili nazwisko Medici. Wystraszony podlotek miał się okazać władczynią o iście żelaznym charakterze, utrzymującą w swym najbliższym otoczeniu tabuny trucicieli i morderców. To właśnie na jej dworze mieli święcić prawdziwe triumfy astrologowie, czarownice i najemne zbiry. Opowiadano o florentynce, że ma duszę twardą jak diament i czarną jak noc. Ale nikt nie zastanawiał się nad przyczynami jej wyjątkowego zła. Małą Katarzynę odumarli rodzice w pierwszym miesiącu jej życia. Ona sama zaś, prawnuczka słynnego Wawrzyńca Medyceusza, była słabowitym dzieckiem. Losy jej nie były wcale pewne. Przeciwnicy Medyceuszów chcieli ją oddać do domu publicznega lub skazać na śmierć. Dopiero papież Klemens VII zabrał jedenastoletnią dziewczynkę do Rzymu i rozpoczął szukanie konkurentów. Nie odznaczała się ona urodą, była sympatyczna, mała, szczupła, o wypukłych oczach i grubych wargach. Pełna pierś, ładne ręce i karnacja pozostawały jej największym urokiem. Papież zadecydował, że duchessina zostanie żoną Henryka, młodszego syna króla Francji, by utrwalić alians francusko-papieski. Ślub młodej parze (mieli po czternaście lat) dawał sam papież. Wyprawa i posag Medyceuszki zrobiły początkowo duże wrażenie, ale już niebawem zaczęto mówić o mezaliansie królewicza. Po odjeździe papieża Katarzyna została zupełnie sama w nowym otoczeniu; nie wolno jej było mieć przy sobie cudzoziemców. Młody małżonek wkrótce przestał dbać o żonę. Zakochał się w starszej od siebie o siedemnaście lat Dianie de Poitiers, która dla Katarzyny była ciotką. Henryka nazywano powszechnie królem z ołowiu; był ciężki, małomówny — niby przystojny brunet, ale o oczach bez wyrazu. Podobno urodził się pod znakiem Saturna i ta planeta rzuciła na niego złe światło. Katarzyna postanowiła zdobyć względy teścia — króla Franciszka I, co się jej udało. Brała udział w jego słynnych polowaniach, narażając się to na złamanie nogi, to na wstrząs mózgu. Na dworze nie była lubiana. Młoda para nie miała potomstwa przez dziesięć lat, a na dodatek zmarł po krótkiej chorobie starszy syn Franciszka I — delfin. Już wówczas szeptano, że otruł go włoski dworzanin, a nici odeń biegły do jego rodaczki. Ona nadal była bezpłodna, a Francja potrzebowała sukcesorów tronu. Na nią więc zwracały się oczy wszystkich. Włoszka otaczała się lekarzami i astrologami, wśród których byli m.in. Luc Gauric, Michel de Nostre-Dame, Cosimo Ruggieri, Ogier Ferrier. Obawiała się wciąż wydalenia z Francji. Wprawdzie pamiętała radę Klemensa VII, że sprytna kobieta zawsze sobie poradzi, ale chyba nie miała śmiałości... Ale w 1543 r. pojawił się świetny rycerz Vendóme i Katarzyna zaczęła się bawić w teatr. Vendome chodził do pokoi Włoszki studiować role... Pierwszy syn urodził się w roku następnym, czyli 1544. Odtąd dzieci Walezjuszów rodziły się każdego prawie roku, choć Henryk II nie przerwał swego romansu z piękną Dianą. Dzieci były słabowite, a każde z nich nosiło w sobie początki choroby dziedzicznej. Królowa, opanowana manią wróżb i horoskopów, ciągle żądała ich od 24- podwładnych. Podobno przekazała dane swego małżonka astrologowi, nie mówiąc, o kogo chodzi. Ten wykreślił horoskop, z którego wynikało, że człowiek ów zginie w pojedynku. Katarzyna wyśmiała astrologa twierdząc, że właściciel horoskopu nie ma zwyczaju się pojedynkować. Tymczasem 30 czerwca 1559 r. odbywał się turniej z okazji wesela królewskiej siostry Elżbiety z hiszpańskim Filipem II. Henryk II wziął udział w rycerskiej zabawie, wybierając sobie za przeciwnika kapitana własnej gwardii. Przypadek zrządził, że kopia przebiła hełm króla i utkwiła w oku. Po dziesięciu dniach zmarł on w wieku czterdziestu sześciu lat. Wcześniej już Katarzyna kazała sporządzić horoskopy wszystkich swych dzieci. W pierwszej połowie jej panowania nadwornym magiem był Żyd z pochodzenia, Michel de Nostre-Dame, zwany z łacińska Nostradamusem. Syn notariusza z Prowansji, urodzony w 1503 r., absolwent medycyny z Montpellier, zasłużył się w walce z epidemiami. W zamku w Blois Katarzyna kazała wybudować dlań mały dom — miejsce jego pracy. Na pawilonie położono napis: „Uraniae Sacrum" („Świętej Astronomii"). Przepowiednie Nostradamusa były ogólnikowe i metaforyczne tak dalece (były to symboliczne poematy, tzw. centurie), że wykorzystywano jej przez następne wieki, a każdy czytał z nich to, co chciał wyczytać. To podobno Nostradamus, niezależnie od horoskopów, zaprezentował Katarzynie wróżbę za pomocą zwierciadła. Ukazywały się w nim figurki dzieci tyle razy, ile trwać miało ich panowanie. (Inni dziejopisarze twierdzą, że tym wróżbitą był Gauric). Henryk Gwizjusz przemknął jak błyskawica, natomiast aż dwadzieścia dwa razy mignął w lustrze Henryk z Nawarry, przyszły król Henryk IV, czego Katarzyna wcale nie miała w swych planach. Ponadto przepowiedziano Włoszce, by się strzegła Saint-Germain. Odtąd przesądna Katarzyna nie zajechała nawet do owego zamku. Później stanowisko nadwornego astrologa królowej zajął Cosimo Ruggieri — syn owego starego mędrca, który przepowiedział przyszłe losy Włoszki, gdy ta była jeszcze niemowlęciem. Przepowiednie losów dzieci Katarzyny sprawdzały się z zadziwiającą punktualnością. Najpierw zmarł mąż — w lipcu 1559 r. Królem Francji został delfin —jako Franciszek II, wówczas już mąż Marii Stuart. Jesienią 1560 r. Franciszek zachorował obłożnie, mogła go uratować trepanacja czaszki, ale Katarzyna nie zgodziła się na przeprowadzenie operacji i 5 grudnia 1560 r. zmarł on na zapalenie ucha, nie zdążywszy nawet dotrzymać swego ślubu walki z hugonotami. Kalwin powie zatem, że Opatrzność pokarała ojca przez oko, a syna przez ucho. Następnym królem został Karol IX, który wówczas miał dziesięć lat i oddał regencję matce. Katarzyna rządziła, syn zaś oddawał się rozrywkom, zwłaszcza polowaniu. W czasie jej panowania odbyła się straszliwa rzeź hugonotów, która przeszła do historii pod nazwą nocy św. Bartłomieja, a została przygotowana w związku ze ślubem królewny Małgorzaty z Henrykiem Burbonem. Kolejny syn Katarzyny, Henryk Walezy, został królem Polski. Jego sylwetka była kreślona w niezbyt pochlebnych barwach. W roku 1573 miał on dwadzieścia dwa lata i pociąg do złota i drogich kamieni; co odbierało mu resztę powagi — jak notowali współcześni — to stale noszone naszyjniki i piętrowe kolczyki w każdym uchu. Nie zrobił też dobrego wrażenia na przyszłych poddanych w Polsce, zwłaszcza że uwielbiał nosić kobiece stroje i przybrania. Natomiast w maju 1574 r. zmarł Karol IX. Podobno także królowa Katarzyna przyspieszyła śmierć jego małej córeczki Izabeli. Obie wdowy po synach Medyceuszki wyjechały z Francji; Maria Stuart do Anglii, a Elżbieta, wdowa po Karolu, do rodzinnego Wiednia. Henryk Walezy uciekł z Polski i powrócił do Francji na wieść o śmierci swego królewskiego brata, mimo że w Polsce Joachim Retyk, przyjaciel Mikołaja Kopernika, wydał specjalny prognostyk na temat panowania króla Henryka. Ale także po swym powrocie do Francji nie cieszył się on tam szczególnie dobrą opinią, zwłaszcza że w jego otoczeniu przebywało zbyt wielu „pieszczoszków", czyli mignonów. W roku 1584 zmarł na gwałtowny krwotok kolejny syn Katarzyny, hr. d'Alencon. Następnym dziedzicem tronu Francji stał się zięć Katarzyny, Henryk Burbon, ożeniony z piękną królewną Małgorzatą. Był on synem królowej Joanny, którą skrycie otruto w Paryżu. Henryk III przygotował zamach na księcia Henryka Gwizjusza, a w trzynaście dni po śmierci tego ostatniego, 5 stycznia 1589 r., zmarła w zamku w Blois i sama Katarzyna. W sposób osobliwy spełniło się także proroctwo dotyczące śmierci królowej. Gdy ciężko zaniemogła — sprowadzono do niej spowiednika. Spytała o nazwisko prałata. Okazało się, że brzmiało ono Saint-Germain. Henryk III niewiele przeżył matkę, która kochała go najbardziej ze wszystkich dzieci. Zmarł nocą z 1 na 2 sierpnia 1599 r., śmiertelnie raniony 26 i przez fanatycznego mnicha dominikańskiego Clementa. Następcą został Henryk Burbon — król Nawarry, mąż Małgorzaty de Valois. Z pięciu synów Katarzyny trzech nosiło korony, a wszyscy poza Henrykiem III zmarli przed matką. Królowie francuscy nadal miewali swych oficjalnych astrologów. Zerwał z tym obyczajem dopiero Ludwik XIV w drugiej połowie XVII w. Nigdy nie doszli oni do takich wpływów i takiej władzy tajemnej jak w czasach zabobonnej Włoszki — groźnej intrygantki politycznej, Katarzyny Medycej-skiej. Zdawałoby się, że rozwój wszelkich nauk w epoce odrodzenia w zdecydowany sposób przerwie oczarowanie astrologią. Tak jednak się nie stało, choć nasz rodak Mikołaj Kopernik „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię". On także zresztą bywał zmuszany do sporządzania horoskopów. Jego młodszy przyjaciel, Joachim Retyk, bawił się astrologią profesjonalnie, a część zwolenników teorii Kopernikańskiej także zarabiała na życie astrologią codzienną. Warto przez chwilę zadumać się nad postacią przedziwnego geniusza i mimowolnego szarlatana, jakim był John Dee, zwany z łacińska Devusem. Urodził się w Londynie w roku 1527. Studiował w Cambrigde i Niderlandach, i to zarówno matematykę, jak języki starożytne. Zajmował się badaniami wpływów Księżyca i gwiezdnych konstelacji na świat sublunarny. Jego wykłady z matematyki Euklidesa cieszyły się w Paryżu wielkim powodzeniem. Wezwano go do Londynu, by pełnił funkcję urzędowego astrologa. Tam jednak spotkały go bolesne rozczarowania. Z rozkazu Krwawej Mary, czyli ówczesnej władczyni, został wtrącony do więzienia za to, że ośmielił się sporządzić horoskop Elżbiety razem z horoskopem pary królewskiej. Oskarżono go o czary. Po śmierci Marii Tudor, gdy Elżbieta została królową, Dee spodziewał się hojnej zapłaty za swe poprzednie wróżby. Powiedział bowiem żyjącej pod groźbą śmierci córce Anny Boleyn, że niedługo odbędzie się jej koronacja. Ale Elżbieta nie lubiła szafować pieniędzmi i obrażony Dee ruszył w świat. Bawił na dworze cesarza Maksymiliana II, któremu zadedykował swe „Opus Magnum". Próbował w nim wyjaśnić znaczenie szyfrów Hermesa ze słynnej Szmaragdowej Tablicy, jak też hieroglifów egipskich, by lepiej rozumieć w przyszłości mowę gwiazd. Po powrocie mistrza Dee z Węgier Elżbieta I mianowała go nadwornym astrologiem. Lecz mniej się przejmowała mową gwiazd, natomiast roztropnie wykorzystywała jego wszechstronne wykształcenie do rozwiązywania wa- żnych spraw, m. in. do reformy kalendarza. Dee wydał także dzieło poświęcone komecie, która się akurat ukazała w gwiazdozbiorze Kasjopei. Ale na swoje nieszczęście poznał ciemną osobistość — niejakiego Edwarda Kelly. Mieli razem wynaleźć kamień filozoficzny, wywoływać duchy i czynić wiele nadzwyczajnych rzeczy. Akurat pojawił się w Londynie ambitny, mądry, lecz pozbawiony wszelkich skrupułów wojewoda Olbracht Łaski. Duchy, wywoływane przez obu mistrzów wiedzy tajemnej, wywróżyły mu koronę polską. Oczarowany taką wizją Łaski zaproponował magom podróż do Polski. Wprawdzie wojewoda korony na skroń nie włożył, ale obaj panowie popisywali się swoimi umiejętnościami przed królem Stefanem Batorym. Przybycie ich nie ^wołało szczególnego entuzjazmu — podobno nie tyle sam Dee, ile Kelly iał zlecone przez Elżbietę I szczególne misje wywiadowcze, a łatwowierny astrolog służył mu tylko za dekorację. Dość, że niebawem opuścili Polskę i udali się do Pragi na dwór Rudolfa II, protektora wszelkich nauk hermetycznych. Mimo że obiecywali cesarzowi wielkie korzyści zarówno z przyszłej produkcji złota, jak i ze związków z wszelkimi astralami i duchami gwiezdnymi — ministrowie Rudolfa wezwali na pomoc nuncjusza papieskiego i wspólnymi siłami wyrzucili obu magów ze Złotej Pragi. Próbowali więc ze zmiennym szczęściem włóczyć się po Polsce, to znów po innych krajach, ale szybko popadli w nędzę. Dee powrócił wreszcie do Anglii, gdzie Elżbieta, nie zapominając o potajemnej rejteradzie ze stanowiska astrologa nadwornego, przyznała mu jednak skromny zasiłek. Ale gdy zmarła królowa, jej następca Jakub I — wielki wróg diabła i czarów, cofnął sędziwemu astrologowi pensję pobieraną z funduszy królewskich. Tak więc Dee zmarł w 1607 r. w nędzy i opuszczeniu, choć —jak twierdzi sam wielki Leibniz — nigdy nie był oszustem, wierzył bowiem w prawdziwość duchów, które wywoływał za pomocą kuli kryształowej. Pozostawił zresztą po sobie dziennik z lat 1583-1607, w którym zawarł opisy swych seansów. Miłośnicy spraw nadprzyrodzonych opublikowali owe zapiski mistrza Dee w kilkadziesiąt lat później. Nikt dziś nie pamięta go jako uczonego, natomiast wszyscy miłośnicy astrologii oraz spirytyzmu zaglądają do owych prywatnych dzienników „iluminata". Hn Złntei Prasri i przypomnijmy przedziwnego wnukiem zaś Joanny Obłąkanej. Ojciec Rudolfa uważał się na wpół za protestanta, a chłopca wychowali fanatyczni jezuici na dworze Filipa II, króla Hiszpanii. Już samo to nagromadzenie tylu sprzeczności mogło zachwiać osobowością silniejszą od naszego bohatera. W wieku lat dwudziestu otrzyma! on koronę węgierską, trzy lata później czeską, wreszcie w 1576 r. wstąpił na tron cesarski. Był człowiekiem nieśmiałym, skrytym, a jego zastanawiające reakcje na wydarzenia każą postawić liczne znaki zapytania względem jego charakteru. Czy więc był on szaleńcem, czy dziwakiem? Czy był iście kontrreformacyjnym fanatykiem, czy może pionierem tolerancji? Rudolf zajmował się z upodobaniem astrologią, alchemią i magią, uwielbiał konie. Rządy zaś sprawowali inni, choć sam cesarz miał ambicję odegrania wielkiej roli historycznej — chciał na czele wojsk zjednoczonego chrześcijaństwa wyprzeć Turków z Europy. Tymczasem zaś ogłoszone przezeń zaraz po wstąpieniu na tron surowe zarządzenia przeciwko protestantom wydawały owoce, sprowadzeni zaś jezuici utrwalili katolicyzm w krajach niemieckich. Gorliwie popierał ich brat Rudolfa — Ernest. Usuwano z dworskich stanowisk protestantów, zakazywano luterańskich i kalwińskich nabożeństw. Ale oto odkryto nową gwiazdę i przy tej okazji astrolog Dawid Fabricius przepowiedział odrodzenie Cesarstwa Rzymskiego za sprawą potężnego władcy „charakteru jowialnego i marsowego" (od koniunkcji Jowisza i Marsa), dzięki jego „łagodności, sile wpływów, umiejętności postępowania i waleczności". Rudolf próbował więc dostosować się do tej prognozy i chciał szybko założyć specjalny zakon książąt europejskich w celu ochrony swobód sumienia wszystkich chrześcijan. Ale pomysły cesarza sceptycznie potraktowali zarówno katolicy, jak i protestanci, i cała sprawa nie nabrała biegu. Rudolf był dziwną postacią — ów fanatyczny katolik trzymał na swym dworze protestantów, jak np. astronomów, oraz prowadził rozmowy ze słynnym praskim rabinem Lówem — tym samym, który stworzył legendarnego Golenia. W otoczeniu Rudolfa nie zabrakło także prawdziwych uczonych. I tak przebywał na jego dworze m. in. Tycho de Brahe — szlachcic duński. Zaćmienie Słońca w roku 1560, które miało miejsce zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami uczonych, wzbudziło w nim namiętność do astronomii. Tycho wybudował przy pomocy króla Danii obserwatorium astronomiczne na wyspie Hveen. Prowadził tam spokojnie swe obserwacje, ale po śmierci królewskiego protektora wrogowie Tychona wyrzucili go z ojczyzny wraz z rodziną. Astronom zabrał swe przyrządy i ruszył na tułaczkę. Rudolf II powołał go na swego nadwornego astronoma. Zapewnił mu dobre warunki w Pradze. Tychonowi jednak nie było dane długo cieszyć się łaską kolejnego władcy, bo zmarł po niespełna dwóch latach w 1601 r., wołając: „Nie darmo żyłem!" W kościele Tyńskim w Pradze znajduje się nagrobek znakomitego Duńczyka, z dumnymi łacińskimi napisami: „Nie moc ani bogactwo, jedynie władza sztuk jest wieczna" oraz , Jest większą rzeczą czymś być niż być tylko za coś uważanym". Duńczyk nie ograniczał się do obserwacji ruchu gwiazd. Sporządził katalog ciał niebieskich, a także udoskonalił instrumenty astronomiczne. Nie mógł się pogodzić z teorią Kopernika dotyczącą ruchu Ziemi, natomiast z szacunkiem wyrażał się o jego tłumaczeniu zawiłych obrotów planet. W swej krytyce układu heliocentrycznego Tycho powoływał się na Księgę Jozuego. Sam natomiast wymyślił inny, pośredni układ: wokół nieruchomej Ziemi porusza się Księżyc, planety obiegają Słońce i dopiero z nim razem dookoła Ziemię. Gdy Tycho de Brahe miał poważne kłopoty i musiał nawet uciekać z rodzinnego kraju — Rudolf II sprowadził go na swój dwór. Pozwolił także, by Duńczyk ściągnął Jana Keplera — Niemca prześladowanego z racji swego wyznania. Brahe uzyskał dlań stanowisko matematyka cesarskiego, niestety z dość miernym uposażeniem. Kepler poznał teorię Kopernika jeszcze podczas studiów, miał bowiem znakomitego nauczyciela. Przez całe życie pracował nad jej sprawdzeniem i próbował ją upowszechnić. Cokolwiek byśmy mówili o Rudolfie II, należy pamiętać, że przyjmował on w Pradze w roku 1588 zwolennika teorii Kopernika, Giordana Bruna, i nie przeszkadzał astronomom. I Tycho de Brahe, i Kepler mogli swobodnie dokonywać swych obserwacji, a władca podobno osobiście pomagał im ustawiać instrumenty. Historycy wciąż nie mogą wydać ostatecznego sądu o cesarzu Rudolfie II. Uważają go za dziwaka, który zamiast zajmować się rządami uciekał w krainę astrologii czy alchemii. Bywał na jego dworze uczony rabin praski, Jehuda Low hen Becalel, który także zabawiał się astrologią; stworzył on olbrzym? z gliny, Golema. Podobno na ścianach zaciemnionej komnaty miastach odbywały się pogromy Żydów, mądry rabin Lów wiedział, jak pozyskać dla praskiego getta możnego protektora. Podobno resztki Golema umieścił na strychu starej praskiej synagogi i pod grozą klątwy zakazał komukolwiek ruszać owego potwora... I Tycho de Brahe, i Kepler byli zobowiązani do stawiania horoskopów różnego typu na każde wezwanie cesarza. Byli niezwykle ostrożnymi wróżami, chociaż na równi z innymi obawiali się groźnych znaków niebieskich -^jak komety czy nowe gwiazdy. Tycho w roku 1572 obserwował taką gwiazdę w gwiazdozbiorze Kasjopei; znikła ona po dwóch latach, co wiązano z wymarciem polskiej dynastii Jagiellonów. Kepler miał okazję obserwacji podobnej gwiazdy, która ujawniła się w gwiazdozbiorze Smoka przy koniunkcji Jowisza i Marsa. Kepler odrzucał wprawdzie prymitywną astrologię, ale stwierdzał równocześnie: ,Jakie jest tego znaczenie, trudno dociec; jedno wszakże jest pewne, że dla człowieka bądź nic nie oznacza, bądź przeciwnie, oznacza tak wielkie i ważne rzeczy, że zmysły i rozum ludzki nie są w stanie ich pojąć". Rudolf II otaczał się swymi czarodziejami, a państwem pono rządzili kamerdynerzy — oni tylko mieli dostęp o każdej porze do władcy. Ów zaś uciekał przed ludźmi i przed duchami. Kazał sobie wybudować dziwaczny labirynt, tak by nikt z zewnątrz nie mógł go zobaczyć; obawiał się, iż uzbrojony w sztylety mnich dokona nań zamachu, bo taki właśnie koniec życia ktoś mu wywróżył. Podobno cesarz rozmawiał z diabłem, bał się więc uczestniczyć w nabożeństwach — stąd plotka, że był opętany przez szatana. Ponure proroctwa astrologów paraliżowały do końca działalność Rudolfa. Ci zaś przepowiadali mu przyszłość w czarnych barwach, umacniając go w ten sposób w przekonaniu, iż są dlań niezbędni. Tymczasem rodzeni bracia knują przeciwko Rudolfowi i cesarz traci swych kolejnych sojuszników. Brat Maciej zmusił go do ustąpienia z Moraw, części Austrii i królestwa Węgier. Potem Rudolf musiał mu oddać Śląsk i Łużyce. W roku 1611 został zmuszony do abdykacji, a w 1612 r. zmarł, bezdzietny, pono ze zgryzoty. Jego następcą został Maciej. Niebawem, bo w roku 1618, rozegrała się w Pradze scena tzw. defenestracji, czyli wyrzucenia przez okno dwóch namiestników cesarza Macieja oraz sekretarza. Szczęśliwym trafem ocaleli wszyscy trzej, ale ten właśnie epizod uważa się za początek wojny trzydziestoletniej. A jednym z najbardziej pomnych bohaterów owej wojny był ponury wódz i fanatyczny miłośnik astrologii, Albrecht Wallenstein. Zanim jednak opowiemy o nim, warto jeszcze zatrzymać się nad losami Jana Keplera. Gwiazdy nie zgotowały mu fortuny ni pomyślności. Był człowiekiem wielce nieszczęśliwym. Gdy wojska arcyksięcia Macieja, brata Rudolfa, zdobyły Pragę, żołnierze przynieśli ze sobą różne epidemie. Trójka dzieci astronoma zaraziła się ospą, najpierw zmarł najstarszy syn, potem żona. Cesarz Maciej zat zymał Keplera na stanowisku nadwornego matematyka, lecz mu nie płacił. W tej sytuacji astronom uznał, że trzeba opuścić miasto, rabowane przez wojska. Po jedenastu latach spędzonych w Czechach przeniósł się do Linzu, gdzie pracował m. in. nad „Tablicami rudolfińskimi". Nadal żył w nędzy. Ożenił się powtórnie i młoda małżonka obdarzyła go aż ośmiorgiem dzieci. Próbował także służby u Wallensteina, ale widać ostrożne horoskopy Keplera nie odpowiadały śmiałemu kondotierowi, bo osadził astronoma na stanowisku profesora w Rostocku. W roku 1627 wyszły drukiem „Tablice rudolfińskie", dotyczące ruchów planet. Za pomocą owych tablic obliczył Kepler, że planeta Wenus przejdzie przez tarczę Słońca w roku 1631. Nie dożył możliwości sprawdzenia swego przewidywania. Ponieważ nie płacono mu również i za wykłady, ruszył szukać sprawiedliwości i należnych mu funduszy. Ale ciężko rozchorował się w podróży i zmarł w Ratyzbonie 5 listopada 1630 r. Współcześni cenili go głównie za przepowiednie. On sam żartobliwie to sumował: „Niech siostra nieprawa (czyli astrologia) żywi siostrę prawą (astronomię)". Albrechta Wallensteina nazywano „wyniesionym przez gwiazdy" i zdradzonym przez nie kondotierem. Ten potomek starego szlacheckiego rodu husyckiego odznaczał się wielkimi ambicjami już od młodych lat. Gruntownie wykształcony — studiował w Bolonii i Padwie — oddał się w służbę cesarza Rudolfa, wybierając karierę wojskową. Ale jako młody oficer (miał wówczas dwadzieścia pięć lat i byl mężem niemłodej Lu-, krecji) zwrócił się przez pośrednika do Jana Keplera z prośbą o horoskop. Kepler oświadczył Wallensteinowi, że jego „nativita" (układ gwiazd podczas narodzin) mają wiele wspólnego z układami gwiezdnymi polskiego drogi życiowej byli postaciami niewiele znaczącymi, a wznieśli się wysoko dzięki ambicjom, zdobywając zarówno władzę, jak i sławę. Ambitny oficer stał się bezwzględnym i brutalnym żołdakiem. Stara żona i stryj pomarli po kilku latach, a odziedziczone po nich dobra uczyniły go jednym z większych bogaczy Czech. Piął się po szczeblach kariery dworskiej i wojskowej. W czasie powstania czeskiego trzymał się cesarza i po klęsce Czechów pod Białą Górą zakupił sześćdziesiąt spośród skonfiskowanych przez niego dóbr buntowników. Otrzymał także tytuł księcia Frydlan-du. Niemal po dwudziestu latach od pierwszej przepowiedni Keplera, bo w roku 1625, cesarski generalissimus Walłenstein ponownie zamówił u astrologa horoskop. Kepler, podobnie jak przed laty, dostrzegał niedostatki astrologii, ale opracował przepowiednię dla księcia Frydlandu. Wynikało z niej, iż należy zwrócić baczną uwagę na marzec roku 1634. Wielkie ambicje i bogactwa wodza, który własnym sumptem wystawiał całe armie, obudziły podejrzliwość cesarza. Zaczął się on obawiać wzrastającej z każdym miesiącem potęgi i pychy Wallensteina. W latach cesarskiej niełaski Walłenstein wybudował w Pradze wspaniałą rezydencję; trzeba było wyburzyć całą dzielnicę, by móc postawić tak ogromny paląc. Całe noce wówczas spędzał wraz z astrologiem na studiowaniu firmamentu niebieskiego, pragnąc z niego odczytać swe dalsze losy. Podobno kondotier cesarski samym już wyglądem budził postrach.. Wysoki, szczupły, o bladej twarzy i rudawych włosach, odznaczał się nieposkromioną dumą i ponurym wyrazem oblicza. Nie rozstawał się ze swym włoskim astrologiem Senim oraz pierścieniem-talizmanem, ozdobionym ogromnym granatem. Ludzie odwiedzający go w pałacu lub kwaterach niekiedy otrzymywali odeń w upominku owe granaty, przypominające krople krwi, której tyle przelewał w kolejnych bitwach i pacyfikacjach zdobytych miast. 0 Astrolog włoski uspokajał swego mocodawcę mówiąc, że czeka go dalsza długa i wspaniała droga życiowa — wiodąca być może aż do tronu cesarskiego. W otoczeniu księcia Frydlandu i Żagania było sporo przekupionych osób — kto wie czy i ów Włoch nie należał do ich grona. Walłenstein został zamordowany przez nasłanych zbirów cesarskich 25 lutego 1634 r- w Chebie. Badacze jego życia twierdzą, że być może 33 Keplerowska przepowiednia wywarła wpływ na losy ponurego kondotiera, który własne działania odsuwał od wspomnianej przez horoskop daty, dając się w ten sposób zaskoczyć wrogom. Ale warto powrócić do wspomnianego już wcześniej Giordana Bruna. Myśliciel włoski przyszedł na świat w 1548 r. — w pięć lat po śmierci Mikołaja Kopernika. Początkowo był zakonnikiem w Neapolu, ale został usunięty z zakonu za ostrą krytykę Kościoła. Wówczas ruszył w świat — wykładał w najsławniejszych uniwersytetach Europy. Przyjął Kopernikańską teorię heliocentryzmu, natomiast w przeciwieństwie do naszego rodaka zakładał nieskończoność świata w czasie i przestrzeni, zerwał także z pokutującą wciąż Arystotelesowską teorią kilku sfer niebiańskich. Pisał w jednym ze swych dzieł, że „zmusił ludzi do obcowania ze Słońcem, Księżycem, gwiazdami, jak gdyby byli pierwotnymi mieszkańcami tych ciał niebieskich, widzianych przez nas jako bardzo oddalone od tej planety, na której się znajdujemy i z którą jesteśmy złączeni. Rozum nasz nie jest dłużej skowany łańcuchami fantastycznych ośmiu, dziewięciu czy dziesięciu dźwigających tzw. sfer niebieskich. Wiem, że jest tylko jedno niebo, jedna nieskończona przestrzeń". Bardzo ciekawy był stosunek Giordana do astrologii. Żył przecież w czasach, w których na gruncie studiów astrologicznych przewidywano koniec religii chrześcijańskiej. W roku 1564 ukazało się dzieło czeskiego astrologa Cypriana Leowiecza; w końcu marca 1584 r., w związku z przewidywanym spotkaniem planet w znaku Barana, miało upaść chrześcijaństwo. Sporządzono specjalny horoskop religii, oparty na astrologicznej teorii upadania i powstawania wierzeń. Zwolennikiem astrologicznych teorii kataklizmów spadających na ludzkość był znany nam już Tycho de Brahe. Giordano Bruno oburzał się na astrologię, zaliczając ją do „bezużytecznych i próżnych studiów". Ale mimo że nie cenił „teorii planetarnych i niedorzecznych prognostyków", zachęcał do studiowania starych ksiąg, przewidując, że można się w nich natknąć na coś niezwykle cennego. Sam pisał dzieła o magii, był zresztą pod silnym wpływem tradycji hermetycznej. W swych dziełach przekazał własny system magiczny oparty na schemacie pięciu kół koncentrycznych. Krąg centralny jest nieruchomy i stanowi symbol Jedności, czyli Boskiego Rozumu. Zależy od niego kosmiczny porządek Wszechrzeczy. Po pierwszym kręgu wiruje 150 wyobrażeń astralnych. domów horoskopu, 49 alegorii planetarnych (po 7 dla każdej planety) oraz 28 domów Księżyca. Na kręgu życia ziemskiego umieścił filozof 150 nazw roślin, zwierząt i minerałów. Szczebel jakości określiło 150 przymiotników, a szczebel dokonań — 150 imion ludzi związanych z rozwojem cywilizacji i kultury. Każdy obrót koła zmieniał całkowicie układ myśli owego schematu. Nieustanny ruch oznaczał: „wszystko zawiera się we wszystkim". Podstępne pochwycenie mędrca w Wenecji, siedem lat więzienia, śledztwo inkwizycji i śmierć na stosie (17 lutego 1600 r. na Campo di Fiori w Rzymie) uczyniły go prawdziwym męczennikiem ideałów, które wyznawał. Szczególnie podkreślano jego wierność teorii Kopernika. Ale wielki polski astronom miał także licznych przeciwników wśród astrologów, jak np. Jana Baptystę Morina, znanego bardziej jako Ville-franche, matematyka i astrologa francuskiego (1583-1656). Był on nadwornym astrologiem ks. Luxembourga, a potem otrzymał od króla katedrę matematyki w College de France. Napisał pamflet przeciwko teorii Kopernika, „Złamane skrzydła Ziemi". Stworzył także wielkie dzieło „Astrologia gallica" — opublikowane jednak już po jego śmierci, w którym usiłował dostosować system Ptolemeusza do stanu wiedzy wieku XVII. Villefranche był jednym z najbardziej znanych, a jednocześnie ostatnich oficjalnych astrologów dworskich. Fascynację astrologią przeżywali także najwięksi nawet pisarze. Anglicy pisują całe studia na temat elementów astrologicznych w twórczości Szekspira. Można znaleźć je zarówno w „Burzy", jak w „Romeo i Julii", „Otellu", ,Juliuszu Cezarze", a także i innych sztukach. I wreszcie warto przypomnieć iście powieściową postać Wilhelma Lilly, głośnego w swych czasach astrologa, urodzonego w 1602 r. w hrabstwie Leicester. Zaczynał swą karierę nader skromnie, bo jako buchalter u pewnego kupca analfabety. Po śmierci chlebodawcy ożenił się z wdową, i to dosyć majętną. Mógł się więc spokojnie poświęcić astrologii. Dostał także przypadkiem odpis dzieła Korneliusza Agrypy, skąd począł czerpać podstawy wiedzy tajemnej. Wkrótce wokół Wilhelma zaczęli się gromadzić podobni miłośnicy nauk hermetycznych. Jeden z nich miał różdżkę. Lilly uzyskał zezwolenie od dziekana kapituły w Westminsterze na odszukanie skarbu, ukrytego w opactwie, i wraz ze swym przyjacielem udał się tam nocą, lecz odstraszyła ich gwałtowna burza. Lilly przypisał ją mocom piekielnym. Od roku 1644 do swej śmierci Lilly wydawał swój „Merlinus Anglicus", 35 czyli almanach astrologiczny. (Jak powszechnie wiadomo, Merlin był znakomitym czarnoksiężnikiem w czasach króla Artura). W okresie rewolucji angielskiej Lilly opowiedział się po stronie parlamentu i swymi przepowiedniami potrafił zręcznie podsycać nastroje. W roku 1648 został nawet specjalnie wysłany wraz z drugim astrologiem, Bookerem, do obozu żołnierskiego pod Colchester, by swymi prognostykami dodać ducha walczącym. Zyskał tam taką sławę, że za zasługi dla Cromwella dano mu roczną płacę. Po restauracji monarchii nasz astrolog został uwięziony. Posądzano go o stosunki z republikanami spod znaku lorda protektora. Uważano także, że przyczynił się do stracenia króla Karola I. Wkrótce jednak został uniewinniony i osiadł w swym wiejskim ustroniu. Jeszcze raz wezwano go w 1660 r. Podobno z kilku hieroglifów w jego almanachu można było wyczytać, że znał przyczyny wielkiego pożaru, który zniszczył w znacznym stopniu stolicę Anglii. Lilly jakoby przepowiedział ów ogromny ogień, ale zaprzeczał, by była mu wiadoma jego przyczyna. Podobno przez całe życie Lilly zręcznie lawirował między prawdą a kłamstwem; fałszu używał tylko wtedy, gdy chodziło o podtrzymanie własnej sławy nieomylnego proroka. Zmarł w 1681 r. Rok później Ludwik XIV, król Francji, zrezygnował z usług oficjalnego dworskiego astrologa. Nie oznacza to wcale, że w ogóle zaprzestano wróżb. Wróżono z ręki, z kart, z wody i kryształowej kuli. Mistrza wiedzy astrologicznej w fałdzistych szatach zastąpiły piękne damy — jak choćby słynna mademoiselle Lulli na dworze króla Stanisława Augusta czy niezwykła madame Lenormand — kabalarka Napoleona. Coraz rzadziej natomiast tłumaczono mowę gwiazd... IV Koziorożcze, poznaj samego siebie! Astrologowie nazywają Twój znak puklerzem duchownych, ambasadorów lub uczonych. Ale wśród wybitnych Koziorożców są także artyści i mężowie stanu. Koziorożce to podobno najwięksi realiści spośród dzieci wszystkich znaków niebieskiego zwierzyńca. W tym też tkwi ich siła. Niezależnie od konfiguracji gwiazd i planet w chwili urodzin każdy Koziorożec, związany z Ziemią jako elementem, jest najbardziej wytrwały i niestrudzony w dążeniu do celu. Realizując swe plany zawodowe bądź polityczne (artystyczne czy może naukowe), Koziorożec wkłada tyle siły i energii w pomyślne doprowadzenie ich do końca, że nie starcza mu już ani czasu, ani ochoty na życie prywatne. I mimo iż w gruncie rzeczy jest człowiekiem wrażliwym i serdecznym, nie potrafi mówić o swych uczuciach, a uporczywa walka o sukcesy i karierę stwarza wokół niego atmosferę chłodu. Koziorożce z natury są cierpliwe, taktowne, o dużych talentach dyplo- 37 matycznych. Nie umieją jednak pogodzić życia zawodowego z familijnym, co doprowadza do rozkładu rodziny. Mogą więc stać się rozbitkami życiowymi, a to potęguje w nich wrodzoną melancholię. Charakterystyki astrologiczne z dawnych czasów potwierdzone zostały przez współczesne badania socjologiczne i testy psychologiczne. Koziorożce starannie realizują swe ambitne plany, działają zaś w sposób skryty, żeby nie rzec — podstępny. Typowy Koziorożec podchodzi bardzo poważnie do wszelkich problemów, nawet do spraw codziennego życia. Charakteryzuje go także umiłowanie przeszłości, znajomość zaś tradycji ułatwia mu zrozumienie trudnych problemów współczesności. Spośród wszystkich dzieci zodiaku Koziorożec*]est chyba najtrudniejszy do analizy. Ma on bowiem niezmiernie złożony charakter, ale najważniejsze jego cechy — to ambicja i niezwykła zdolność adaptacji w każdym otoczeniu. Symbol znaku — kozioł wspinający się w górę — doskonale oddaje charakter Koziorożca: zawsze do góry! Koziorożce zazwyczaj nie robią błyskawicznych karier. Wolą kroczyć utartymi i wypróbowanymi szlakami, nie bacząc na to, że są one dłuższe od efektownych skrótów, dzikich ścieżek. Powoli, lecz stale, podchodzą jednak do góry, nie zrażając się żadnymi przeszkodami. Koziorożce prawie nigdy nie zbaczają z raz wytyczonych dróg, uważając za stratę czasu i energii rozpoczynanie wszystkiego od początku. Nie pracują szybko i lekko, za to jednak odznaczają się dokładnością i ogromną sumiennością. Pracę powierzoną wykonają więc z poczuciem odpowiedzialności, chociaż nie w rekordowym tempie. Podstawową cechą Koziorożca jest lojalność. W większym gronie czuje się dobrze tylko wtedy, gdy może być „duszą towarzystwa", czyli grać pierwsze skrzypce. Z tego właśnie powodu nie ma szerokiego kręgu przyjaciół, tylko nieliczne, ale wypróbowane grono, które doskonale zna zalety i słabostki naszego bohatera. Koziorożec cierpi często na zaburzenia gastryczne, co może być wynikiem jego wybujałych ambicji. Łatwo podobno popada w apatię i zniechęcenie, dlatego też nie powinien być samotny, lecz zawsze mieć przy sobie życzliwą duszę, rozpraszającą jego melancholijny nastrój. Typowy Koziorożec ma ciężkie spojrzenie, smagłą cerę oraz gładkie, zazwyczaj ciemne włosy. Jest ogromnie żywy i gadatliwy. V Metale, kamienie, kolory oraz dieta najlepsza dla Ciebie Nad Koziorożcem panuje Saturn — planeta, która nadawała dzieciom Capricornusa powagę, melancholię, upodobanie do samotności, a także dodawała siły do obrony własnych przekonań. Metal, który od niepamiętnych czasów wiązano z Saturnem, to ołów. Ongiś wydobywano go tylko przy okazji eksploatowania srebra — zawsze ogromnie cenionego. Najwcześniej chyba poznano się na ołowiu w Egipcie. Tam dostrzeżono 39 w nim prametal — ojca wszystkich metali. Z nim także wiązano pojęcie „cieczy Ozyrysa", czyli świętej wody. Ołów ma niską temperaturę topnienia, stosunkowo łatwo można było uzyskać go w stanie płynnym. Tę formę metalu otrzymywano za pomocą daru bogów — czyli ognia. Szybka i łatwa topliwość uważana była za szczególny dar bogów. Rzymianie używali rur ołowianych do budowy swych słynnych wodociągów. Najstarsze z nich powstały już 600 lat p.n.e. W pierwszym okresie chrześcijaństwa rurociągi miały łączną długość około 400 km. (Nie zdawano sobie sprawy, że w miękkiej wodzie, pozbawionej dwutlenku węgla, ołów nieco się rozpuszcza. Niektórzy historycy i lekarze upatrują w owych ołowianych rurach przyczynę upadku całego imperium, a to ze względu na stałe zatruwanie organizmów Rzymian związkami ołowiu). W Grecji używano ołowiu do wyrobu farb, past i szminek. Już 400 lat p.n.e. biel ołowiana z wyspy Rodos słynęła szeroko jako najlepszy puder. Niska temperatura topnienia była charakterystyczna nie tylko dla ołowiu, ale także cyny. W dawnych czasach ołów i cyna były uważane za dwie odmiany tego samego metalu. Wierzono, że ołów jako praojciec metali stopniowo przemienia się z czasem w kruszce coraz szlachetniejsze, najpierw w bizmut, a z niego z kolei w srebro. Z tych dawnych wierzeń egipskich i greckich wzięła się słynna alchemiczna teoria transmutacji metali. Szaleli na jej punkcie alchemicy XVI i XVII w., obiecując wiecznie potrzebującym złota i srebra książętom Europy szybkie wzbogacenie. Ołów odgrywał w tych kombinacjach niepoślednią rolę — trudno było jednak uznać ów metal za szczególnie szczęśliwy dla wielu mistrzów wiedzy tajemnej. Tyś zaś, drogi Koziorożcze, nie musisz nawet specjalnie kupować ołowianych drobiazgów, choć znów są w cenie i modzie starzy ołowiani żołnierze, ongiś ulubiona zabawka małych chłopców. Dziś ołów znajduje dość powszechne zastosowanie w chemii, drukarstwie, w przemyśle szklarskim i samochodowym. Tak więc zawsze możesz mieć w swym otoczeniu odrobinę ołowiu — metalu Saturna. Najcenniejsze talizmany możesz sobie sporządzać z wielu kamieni. I tak np. granat o barwie zielonej ma dla Twych szaleństw wagę leczniczą; onyks siehie: eaeat, czyli dżet, także w barwie czarnej, uspokaja „Przeciwności zmiennej fortuny lżej znosić im będzie, jeśli purpurowy rubin, ciemny onyks i zielony malachit talizmanami ich będą". Rubin miał dawać szczęście w miłości. Miał także chronić swego posiadacza przed niebezpieczeństwami, zwłaszcza konnych podróży. Z kolei onyks, znany starożytnym astrologom ze swych wyjątkowych magicznych i lekarskich przymiotów, miał dawać władzę nad innymi ludźmi. Ponadto ów czarny lub brązowy kamień wzmacniał pamięć, zwiększał dar przewidywania, chronił od skrytobójczej śmierci. Ciemnozielony malachit wzmagał siły duchowe, stąd też cenili ów kamień ludzie zawodowo zajmujący się nauką. Gdy na płytce z malachitu wyryty był wizerunek słońca, amulet taki przynosił szczęście w miłości oraz powodzenie w interesach. Medalion z miedzi z malachitem leczył Koziorożce nawet z reumatyzmu. Z punktu widzenia astrologii najlepszymi barwami dla Koziorożca są czerń, która zaostrza rozkosz, i kasztan — pomaga on rozumieć fenomeny okultystyczne. : ?";? '- Szczęśliwymi liczbami są 8, 18, 28; najlepszy dzień tygodnia to oczywiście dzień Saturna — sobota, najmniej fortunny — poniedziałek. Rośliny korespondujące astrologicznie z Koziorożcem to — uwaga! uwaga! — te, które zawierają trujące alkaloidy, a więc mak, belladonna, konopie indyjskie, blekot, niesplik, topola. Spośród zwierząt najlepszymi maskotami dla Koziorożca są: kozioł, pies, osioł, wielbłąd, żółw, skarabeusz i wszystkie stworzenia nocne. Można także używać jako fetyszów ich wizerunków lub nawet skóry czy rogów. Koziorożec winien korzystać z następujących roślin i przypraw: jęczmień, tymianek, pigwa, bluszcz, seler, chmiel, cykoria, rzodkiewka. Koziorożec ze względu na skłonności do zaburzeń gastrycznych winien jadać sporo ryżu. Dzieci tego znaku nie są żarłokami, choć lubią smacznie zjeść, szczególnie wyszukane potrawy z drobiu i ryb. Koziorożec nie powinien pijać kawy, bo mu szkodzi. Dobry dlań jest jogurt, a z mocniejszych napojów odrobinka koniaku lub whisky. Spożywać posiłki winien w miłym towarzystwie —- nigdy samotnie. VI Znaki przychylne Twemu znakowi Pan Koziorożec jest wprost predestynowany przez naturę i zodiak na wzorowego towarzysza życia, ale... Zdrowy, doskonale sytuowany, zorganizowany — nie umie powiedzieć o swych uczuciach ani też pozbyć się rezerwy wobec miłej sercu osoby. Oszczędność należy do trwałych cech jego charakteru. * :• Zdobyć go można wyłącznie ogromnym taktem i rezerwą. Nie narzucaj się nigdy Panu Koziorożcowi — odnosi to bowiem skutek wręcz przeciwny zamierzonemu. Trzeba mieć wicie cierpliwości do takiego adoratora. Po ślubie — też z nim niełatwo. Wiele wymaga od partnerki, natomiast nie znosi kontroli, ingerencji w jego własne sprawy i życie poza domem. Pani Koziorożec jest wątła, chorowita, chociaż wcale tego nie eksponuje. Jest nieco chłodna, zachowuje się z rezerwą, widać, że rozsądek gra u niej zasadniczą rolę. Ale to znakomity materiał na żonę, matkę, koleżankę w pracy. Zawsze chętnie pomoże, a czyni to dyskretnie i z wdziękiem. Serce takiej damy można zdobyć wyłącznie przez troskliwą opiekę, okazaniem zainteresowania jej sprawami. Jej decyzje są zawsze znakomite — nie buntuj się więc przeciwko nim. Ponadto ustąp — niech zawsze ma rac-'?', ję — a życie Twoje stanie się prawdziwym rajem. Nie próbuj z nią drobnych krętactw i matactw — nie daruje Ci nigdy i życie może się stać prawdziwym piekłem. Najlepsze i najbardziej szczęśliwe znaki dla Koziorożca to Ryby, Byk, Panna i oczywiście sam Koziorożec. Ale z Koziorożcem — uwaga! Wprawdzie obydwoje jesteście logiczni, zrównoważeni i bardzo wrażliwi, ale odnosicie się dość lekceważąco do wielkich pasji swych bliźnich, nie wyłączając partnerów, i tu pierwsza przeszkoda. Koziorożce, dzieci Saturna, są skłonne z natury do pesymizmu i dwa Koziorożce pod jednym dachem — to cały ocean tragizmu i czarnych przeczuć. Inne znaki, sprzyjające Ci w interesach, małżeństwie i przyjaźni, reprezentują zupełnie odmienne typy. I tak Ryby — to znak ludzi dość uległych wobec silniejszych indywidualności, stąd też będą wpatrzone w swego najmilszego Koziorożca i nigdy nie przeciwstawią się jego bujnej naturze. Ponadto wpływają łagodząco na jego trujący pesymizm. Byk to zmienny znak wiosny, a stały znak ziemski, rządzony przez planetę Wenus. Jest raczej powolny, zmysłowy i pracowity. Zazwyczaj ludzi tego typu określa się jako myślących realistów, raczej spokojnych i łagodnych, w trudnych sytuacjach życiowych szukających złotego środka. Rzadko wyprowadza się ich z równowagi, chyba że nadużyje się zaufania i wrodzonej im cierpliwości. Byk jest zazwyczaj uosobieniem zdrowego rozsądku, praktycznej inteligencji, uporu graniczącego wprost z zawziętością. I wreszcie Panna — znak ludzi dokładnych, inteligentnych, chętnych do nauki, pilnych, ogromnie ciekawych świata, lubiących porządek w domu i pracy, dokładnych aż do pedanterii. Umiejętność krytycznej oceny otaczającego świata, szybkie i logiczne rozumowanie, takt, sumienność i dyskrecja — to z pewnością dodatnie cechy charakteru Panny. Ale u niektórych Panien mogą się one nieco wykrzywić. I wtedy mamy do czynienia ze złośliwym krytykantem, który potrafi wyolbrzymić do kosmicznych rozmiarów cudze, nawet bardzo błahe potknięcia, dyktatorem, który nie znosi sprzeciwu otoczenia, apodyktycznym do granic możliwości, a przy tym przebiegłym i rozmiłowanym w plotkach. Ale to już trochę od Ciebie zależy, Koziorożcze, z jakim człowiekiem spod znaku Panny zwiążesz swoje losy. Z pewnością jedną cechę macie 43 wspólną: jeśli do czegokolwiek w życiu dochodzicie, to tylko własną ciężką pracą. Znaki neutralne dla Koziorożca — to Bliźnięta, Lew, Skorpion, Strzelec, Wodnik. Wreszcie zdecydowanie niekorzystne są dla Ciebie związki miłosne lub przyjaźnie z Baranem, Wagą i Rakiem. Ale oczywiście nie przejmuj się zbytnio astrologicznymi rokowaniami, gdyż i tak wszystko zależy w dużej mierze od Ciebie — Twego taktu, kultury, miłości i chęci życia z bliskim człowiekiem. VII Mądrości i strofy ludzi spod znaku Koziorożca Adam Mickiewicz (24 XII 1798) Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi, Są takie, które szepce swemu narodowi; Są takie, które zwierza przyjaciołom domu; Są takie, których odkryć nie można nikomu. „Stopnie prawd" * * * 45 Kajetan Koźmian (31 XII 1771) Żądza władzy wrodzona jest ludzkiej naturze: Stąd demokrat na dole despota jest w górze. „List do Jędrzeja syna, dlaczego rząd umiarkowany monarchię przedkłada nad gminy" Nieprzezorna porywczość jest Polaków wadą, Niewczesny zapał w skutkach równa się ze zdradą. „Stefan Czarniecki", pieśń VII * * * Franciszek Zabłocki (2 I 1752) Każdy ma swoje wady; na tym tylko sztuka, Kto je zręczniej utai i widzów oszuka. „Zabobonnik", akt III * * * Adolf Nowaczyński (9 I 1876) Normalny głupiec ma sobie zawsze jedno do wyrzucenia, a to, że jest z; mądrym jak na nasze stosunki. - Tylko zawiść ma najwięcej rezygnacji w sobie. Z ochotą nawet zrzekamy si Wielkie talenta pochodzą od Boga, małe od diabła — mówił Hebbel. Średnie od przypadku. „Skotopaski sowizdrzalskie" , i „Aforyzmy Sowizdrzała" * * * Stanisław Wyspiański (15 I 1869) Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez twoje czyny. Spójrz w świat, we świata kształt, a ujrzysz twoje winy. „Powrót Odysa" Znam mężów odważnych słów, którzy się poją dźwiękiem, zwalczają się Armadą mów, zgłuszają mów tych szczękiem, lecz czyn przerasta wzrost ich głów. „Znam mężów odważnych słów" * * . * Jerzy Paczkowski (16 I 1909) Nie patrz, miła, przez okno, za oknami jest wiatr: Każe chwiać się gałęziom i cieniom. Późnym latem zasnęłaś, nocą zmienił się świat, I zbudziłaś się wczesną jesienią (...) Jutro wyjdziesz przed ganek i zza węgła cię wiatr Jak natrętny przechodzień zaczepi, I zasmucisz się bardzo: tyle lat, tyle lat — Im to później pomyślisz, tym lepiej. „Wiatr" 47 * * * Aleksander Świctochowski (18 I 1849) Gdyby człowiek znał dokładnie wartość i następstwa swoich czynów, nie popełniłby żadnej niegodziwości. Człowiek nieraz wrzeszczy, że mu zabrano prawa, podczas gdy tylko pozbawiono go nałogów. Wielki rozum, talent jest także burzycielem spokoju. Bez talentu, za pieniądze, trudno jest opisać drobną muszkę, ale łatwo opluć prawdę. „Aforyzmy" Znaki zodiaku Tablica i Nazwa znaku Symbol Okres, w którym Słońce znajduje się w obrębie polska łacińska danego znaku* Baran Aries nr 21 III-2O IV Byk Taurus 21 IV-2I V Bliźnięta Gemini 22 V-2I VI Rak Cancer 22 VI-22 VII Lew Leo 23 VII-22 VIII Panna Virgo w 23 VIII-22 IX Waga Libra 23 IX-23 X Skorpion Scorpius 24 X-22 XI Strzelec Sagittarius 23 XI-2i XII Koziorożec Capricornus 22 XII-2O I Wodnik Aąuarius ss 21 I-2O II Ryby Pisces 21 11-20 III * Wskutek istnienia lat przestępnych daty wstępowania Słońca w kolejne znaki zodiaku mogą się różnić od podanych o jeden dzień. Tablica 2 Słońce, Księżyc i najdawniej znane planety wraz ? symbolami i nazwami dni tygodnia, którymi się opiekują Nazwa Symbol Dzień tygodnia Słońce 0 niedziela Księżyc D poniedziałek Mars wtorek Merkury $ środa Jowisz czwartek Wenus $ piątek Saturn h sobota Y Podział znaków na trygony oraz przypisywany charakter i sposób działania ludzi urodzonych w danym znaku Tablica 3 Znak Trygon Usposobienie Najważniejsza cecha charakteru nazwa symbol Baran nr> ognisty choleryczne aspiracja Byk ziemski smutne męskość Bliźnięta powietrzny popędliwe żywiołowość •Rak e wodny obojętne ekspansja Lew ognisty choleryczne tupet Panna w? ziemski smutne asymilacja Waga powietrzny popędliwe równowaga Skorpion nt wodny obojętne tworzenie Strzelec ognisty choleryczne administrowanie Koziorożec VS ziemski smutne lojalność Wodnik SSB powietrzny popędliwe zrozumienie Ryby wodny obojętne solidarność Priim-d i Państwowe Wydawnictwo ,.lsltr>", War>zaw;i 1983 1. Wydanie |. Nakład 200 000*230 egz. Ark. wyd. 3. Ark. druk. 3,25. Papier piśmienny kl. V. 70 g. 70x100. Lubelskie Zakład) Graliczne. Zani. nr 27^/84 T-78. ISBN 83-207-0683-1 Ona zł 50.—