Edward Hartwig wierszy Ludmiła Marjańska KWIATY OJCZYSTEJ ZIEMI Żonie i Córkom poświęcam Edward Hartwig opracowanie graficzne Jolanta Marcolla Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1983 KWIATY OJCZYSTEJ ZIE/MI fotogramy Edward HarTwig Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie wybór wierszy Ludmiła Marjańska 526328 Maria Konopnicka NA OBCZYŹNIE * Taką mi wioskę wymaluj w dolinie, Od zbóż wesołą, a od jodeł smutną... Niechaj się cała chowa w jarzębinie, Niech na jej łąkach siwe leży płótno, Niech przez staw ciche rzucają się tęcze, Rozbite skrze I ką, co tryska zwód głębi, Niech nad nią chmurka trzepoce gołębi I puchy kwietne, i nitki pajęcze... I w takież skiby głębokie puść rolę, I daj po bruzdach te maczki jaskrawe, I w sznur wyciągnij nad drogą topole, I mgłę rzuć srebrną na łąki, na trawę... I niech tak idą rozgłośno po łanie Dzwonki jałowic i biczów klaskanie, Niechaj tak wierzby dumają u strugi, Cień przedzachodni rzucając i długi, I taką cichą błękitność daj wkoło, I pełne gwarów powietrze zrób ptaszych, I taki tuman na gór połóż czoło... A tylko ludzi zrób - naszych. 8 Jan Lechoń WIERSZ MAZOWIECKI Cóż to przyszło ci do głowy? Cały Łowicz kolorowy, Białe włosy małych dzieci I jabłoni biały pąk. Raźny powiew z tamtej strony, Baby niosą feretrony. Cóż to w oczach twoich świeci? Książka leci z drżących rąk. Nie gardenie ani lilie, Nie Italie, nie Brazylie, Tylko jaskry, tylko mlecze Wśród zielonych trawy smug. Chcemy, chcemy, utrudzeni, Tamtych kwiatów i zieleni, I tej drogi, co się wlecze Pod ubogi, stary próg! Jak patrzało kiedyś dziecko Na wieś biedną, mazowiecką, Na zorane kartofliska, Na wiślany, biały piach, Tak i dzisiaj - jak daleki! - Spod znużonej mej powieki Widzę ciebie, widzę z bliska W każdej myśli, wszystkich snach. Teofil Lenartowicz KALINA Rosła kalina z liściem szerokiem, Nad modrym w gaju rosła potokiem, Drobny deszcz piła, rosę zbierała, W majowym słońcu liście kąpała, W lipcu korale miała czerwone, W cienkie z gałązek włosy wplecione. Tak się stroiła jak dziewczę młode I jak w lusterko patrzyła w wodę. Wiatr co dnia czesał jej długie włosy, A oczy myła kroplami rosy. U tej krynicy, u tej kaliny Jasio fujarki kręcił z wierzbiny I grywał sobie długo, żałośnie, Gdzie nad krynicą kalina rośnie, I śpiewał sobie: dana! oj dana! A głos po rosie leciał co rana. Kalina liście zielone miała I jak dziewczyna w gaju czekała, A gdy jesienią w skrzynkę zieloną Pod czarny krzyżyk Jasia złożono, Biedna kalina znać go kochała, Bo wszystkie swoje liścfe rozwiała, Żywe korale rzuciła w wodę. Z żalu straciła swoją urodę. 10 2 Ryszard Berwiński PIOSNKA WYGNAŃCA W wonnym sadzie mojej matki Kwitły bezy, kwitły róże, Polne maki i bławatki, I lilije - kwiatów stróże. Słowik dla nich śpiewał - jęczał Najpiękniejsze swoje pieśnie; Wiatr szeleściał - strumień brzęczał Pół na jawie - na pół we śnie. Jam w dziecinnych moich latach, Z całym rajem w moim sercu, Biegał skocznie po tych kwiatach, Na jedwabnym traw kobiercu. Dziś tułactwa twarde drogi I los gorzki w poniewierce Poraniły moje nogi, Zakrwawiły moje serce. A tam jeszcze dzisiaj może Kwitną maki i bławatki, I piękniejsze od nich róże W wonnym sadzie mojej matki. 11 Juliusz Słowacki W PAMIĘTNIKU ZOFII BOBRÓWNY Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi. Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci, To każdy kwiatek powie wiersze Zosi, Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci. Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, Słuchaj - bo to są najlepsi poeci. Gwiazdy błękitne, kwiateczki czerwone Będą ci całe poemata składać. Ja bym to samo powiedział, co one, Bo ja się od nich nauczyłem gadać; Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną, Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną. Dzisiaj daleko pojechałem w gości I dalej mię los nieszczęśliwy goni. Przywieź mi, Zośko, od tych gwiazd światłości, Przywieź mi, Zośko, z tamtych kwiatów woni, Bo mi zaprawdę odmłodnieć potrzeba. Wróć mi więc z kraju taką - jakby z nieba. . 12 Kazimierz Wierzyński ZAPACH Wszystko wam oddam, tylko nie te trawy Łąk pokoszonych i cień pod modrzewiem, Szuwarem pachną zamulone stawy I coś gadają. Co takiego? Nie wiem. Cały dzień chodzę, przysiadam w tym cieniu I to, co widzę, powtarzam bez związku: Piasek, zielone kamyki w strumieniu, Łąki i stawy - i znów od początku. Dopiero nocą, gdy idziemy skrajem Rzęs ponadwodnych w blady księżyc z wosku, Zgaduję nagle, że idę mym krajem, I trawy pachną i więdną po polsku. 13 I i 1 Jan Kochanowski PIEŚŃ ŚWIĘTOJAŃSKA 0 SOBÓTCE PANNA VIII Pracowite woły moje. Przy tym lesie chłodne zdroje 1 łąka nieprzepasiona, Kosą nigdy nie sieczona. Tu wasza dziś pasza będzie; A ja, mając oko wszędzie, Będę nad wami siedziała 1 tymczasem kwiatki rwała. Kwiatki barwy rozmaitej, Które na łubce obszytej Usadzę w nadobne koło 1 włożę na swoje czoło. Tak dziewka, jako młodzieniec, Nie proś mię nikt o mój wieniec! Samam go swą ręką wiła, Sama go będę nosiła. Dałam wczora taki drugi: Będzie mi go żal czas długi; Bo mię za raz pobrać dano, Czego mi czynić nie miano. Pracowite woły moje, Warn płyną te chłodne zdroje; Warn kwitnie łąka zielona, Kosą nigdy nie sieczona! 22 Jan Andrzej Morsztyn NA KWIATKI ! Kwiateczki świeżo urwane z ogroda, Puśćcie się chętnie dla Kasie swej grzędy, Czeka was wielka nadgroda, Natka was za kształt i w swe włosy wszędy. Nie mogło lepiej szczęście igrać z wami I nie żałujcie ni gruntu, ni rosy Mając, gdy was skropię łzami, Me łzy za rosę, a za grunt jej włosy. Lecz przy jej złotym bawcie się warkoczu I, byście w twardość równały się z stalą, Chrońcie się pilno jej oczu, Jedno was rodzi słońce ~ te dwie spalą. I choćby się wam i to przytrafiło, Piękną wam szczęście wasze śmierć przybiera, I niech wam mdleć będzie miło Dla tej, dla której wszytek świat umiera. 23 Jan Bolesław Ożóg ZIEMIA Wiatr, ach wiatr jesiennego spokoju. Drzewa jak napojone konie, uklękły w polu słoneczniki, klony na jednej nodze stoją. Boże, rzekłbyś: Wzniosę młode dłonie, tak jak srebrzą się liście osiki. I gdy budzą się kopy różowe trąc słoneczka swych piersi o drzewa, błagam: Ojcze, niebo? Nic nie wiem, ale utul mnie w gniazdka polne i w pieluszki gałęzi wierzbowych... W gniazdka polne, nim je przy orzesz, w drzewa ciche, korzenie gruszkowe jak najcichsze gwizdanie makolągw. 24 Anna Kamieńska W MAŁYM MIASTECZKU Dlaczego opuszczacie ziemię? Po co płyniecie na nieznane wyspy? Tu stoją jeszcze wypróchniałe dziuple miast. Trzeba coś zrobić, by nie kruszyły się mury. A kwiatki kto zasadzi? Czy tylko przed ratuszem? Przecież wszystkiego nie może załatwić staruszek, co grabi liście na rynku. On jeden nie poradzi, upije się w gospodzie, i żółte liście w nocy zasypią miasteczko. Gazety będą pisać. Lecz przecież tak nie można. Nie można całego świata zwalać biednemu na głowę. A kto Wergiliusza, Homera kto będzie pamiętać? Filozofujący poeci, przyjaciele, umierać w miękkiej pościeli - fu luksus, gdy w życiu się nie dosypia. Lecz nie każdego stać na to. Jakże więc będzie z tą ziemią? 25 Władysław Broniewski MÓJ POGRZEB Mnie ta ziemia od innych droższa, ani chcę, ani umiem stąd odejść, tutaj Wisłą, wiatrami Mazowsza przeszumiało mi dzieciństwo i młodość. W moim oknie pole i topole, i ja wiem, że to właśnie - Polska. Stąd i radość, i chmura na czole, tutaj słowa me zbroję jak wojska. A te słowa zrozumie ziemia, choćby miały krwią się wysączyć: przecież nawet mury więzienia obrastają poezją jak pnączem. Tutaj do mnie najcichszym listkiem ufnie mówią topole i wierzby, moje serce tu wie o wszystkiem, chyba tutaj umrę - bo gdzież by? Więc gdy umrę, dobrze mnie otul, ziemio czarna, znajoma, dobra, szeregami żałobnych topól niechaj idzie za mną krajobraz i niech w srebrnym liści popłochu długo szumią nadwiślańskie drzewa o tym wszystkim, com czuł i kochał, o tym wszystkim, czegom nie wyśpiewał. 26 Stefan Witwicki ŻYCZENIE Gdybym ja była słoneczkiem na niebie. Nie świeciłabym jak tylko dla ciebie. Ani na wody, ani na lasy, Ale przez wszystkie czasy Pod twym okienkiem i tylko dla ciebie, Gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie. Gdybym ja była ptaszkiem w pięknym gaju, Tylko bym w twoim chciała śpiewać kraju. Ani na wody, ani na lasy, Ale przez wszystkie czasy Pod twym okienkiem i tylko dla ciebie... Czemuż nie mogę w ptaszka zmienić siebie? 27 7łcr •*? Szymon Zimorowic i BOHYMNIA ] i Patrzaj, jak ogniem niebieskim dotknione Przemieniają się śniegi w rzeki wronę; Kędy po lodzie wóz przejechał brzegi, Naładowane pływają komiegi. i i i i 1 Dąbrowa, nocnej napojona rosy, Ogołocone z drzew rozwija włosy, Słowik w szelmach, gdy zorza zakwita, Gardłeczkiem rannym młodą wiosnę wita. ? * 1 I Już i zazula w głośnym gaju huka, Z radości skóra na drzewach się puka, Same fijołki głowy wynarzają Z ziemie, a na dni piękne poglądają. i A któż, podobny do martwych kamieni. Kłopotów w piękną radość nie odmieni, Zwłaszcza tej chwili, gdy same godziny Niosą wdzięcznego wesela przyczyny? ? A tak przybywaj, co prędzej, mój luby! Bowiem dla ciebie samego me śluby Chowam gotowe: oprócz ciebie zasię Nie mam wesela w najweselszym czasie. 1 32 Bolesław Leśmian * * * Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz, Ale w innym sadzie, w innym lesie - Może by inaczej zaszumiał nam las, Wydłużony mgłami na bezkresie... Może innych kwiatów wśród zieleni bruzd Jęłyby się dłonie, dreszczem czynne - Może by upadły z niedomyślnych ust Jakieś inne słowa - jakieś inne... Może by i słońce zniewoliło nas Do spłonięcia duchem w róż kaskadzie, Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz, Ale w innym lesie, w innym sadzie... 33 Kazimiera Iłłakowiczówna BĄDŹCIE WY ZE MNĄ Bądźcie wy ze mną, jabłonie, jabłonie, Śliwki kwitnące, śnieżnobiałe wiśnie, Kiedy się sen mój spali i rozpryśnie. Bądźcie wy ze mną, niech mi będzie jaśniej, niepokalane wy i wy kojące, gdy się w pomroce zbłąkam i roztrącę. Bądźcie wy ze mną, gdy spłonie i zgaśnie słońce na niebie i serce w mym łonie - kwitnące śliwki, śnieżnobiałe wiśnie i wy, jabłonie, przeczyste jabłonie! 34 Szymon Szymonowie PASTUSZY Skowroneczku! Już śniegi na polach nie leżą, Już do morza rzekami pienistymi bieżą. A tyś rad i ku niebu wzgórę polatujesz, I garłeczkiem krzykliwym wdzięcznie przepierujesz. Bo skoro wiosna role rozległe ogrzeje, Skoro łąki kwiatkami pięknymi odzieje, Wynikną i robaczki z ziemie rozmaite, A ty potrawki będziesz miał z nich znamienite... Jaskółeczko, jużeś się na świat ukazała? Jużeś ożyła? Jużeś z wody wyleciała? Za tobą dni wesołe i wietrzyk powiewa, Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa. Narodzi ono tobie muszek niezliczonych, Ty ich będziesz łapała po polach przestronych; Będziesz łapała i do gniazdeczka nosiła, Boś je sobie pod naszą strzechą ulepiła. 35 Juliusz Słowacki STOKROTKI 1 Miło po listku rwać niepełną stokroć 1 rozkochanych słów różaniec cedzić, Miło przy ludziach było raz powiedzieć. Że się kochamy, i mówić po stokroć. Miło zabłądzić pod lipowe cienie Z kwiatkami w ręku - i patrząc ukradkiem, Wzajemnie mówić obrywanym kwiatkiem: Kochasz!... i pani kochasz mnie szalenie... Gdy nas różowa poróżniała sprzeczka, A zgody ciągłe zabraniały świadki, Pamiętasz, luba, jak te białe kwiatki, Jeden mówił: nie, a drugi: troszeczka. Dzisiaj samotny, dzisiaj bez nadziei Błądząc po skałach, wszystkie moje smutki Zbiegły się razem do białej stokrotki, Co była siostrą stokrotek w alei. Rwałem ją... listki leciały w błękicie Aż na jezioro, ze skały, gdziem siedział; 1 wiesz, co listek ostatni powiedział? - Luba, że jeszcze kochasz mnie nad życie. 36 > _______ Zygmunt Krasiński PANNIE KATARZYNIE W NATCHNIENIA GODZINIE Kto z nas po łąkach rankiem lub wieczorem Gdzie nad strumieniem lub gdzie ponad borem Nie szukał skrytej stokroci wśród ziela Jak maleńkiego w trawie przyjaciela? Kto się nie pytał jej listeczków cienkich, Tak czerwoniutkich i tak bieluteńkich, Czy kto w tej chwili gdzie do nas nie wzdycha? A kwiat nam różnie odpowiadał z cicha. Lecz teraz tuszę, że ostatni listek Prawdę oznajmił - lub coś podobnego Bardzo do prawdy - a zawsze nic złego I Kłaniam więc kornie i to list mój wszystek! A z nim upraszam obejść się tak samo, Jak z stokrociami - niech rozdarty lata W kawałeczeczkach po przestrzeniach świata, A nigdy w świecie nie spotka się - z mamą! 37 - L «y~\.; "* ^ Julian Przyhoś ŚWIT KWIETNIOWY Drzewa - kołyski przestrzeni - przychyliły nieba łące, świt nad sadem, świt nad łąką, świt nad nami, czas na słońce - Rozpowijaj, żono, z cieni nagusieńkie niemowlątko, po raz pierwszy na świat, na nas. na nas świetnych patrzące! 42 Wespazjan Kochowski ZIELONE Maj wesoły nam nastaje, Zielenią się sady, gaje, Wiosna zimie gnuśnej taje, A zielone w rękę daje. Zakwitły piękne dziardyny, Zgoła wszytek świat jak iny, Ogrodów Flora bogini W oczach ludzkich cuda czyni. Patrz, jako jawor wyniosły Już gęstym liściem porosły. Kochaneczek wawrzyn Feba Ma odzieży, co potrzeba. Jabłoń w porosłe gałęzi Sama siebie kryjąc więzi, Na cytryny, gruszki, wiśnie Gęsty przez gwałt list się ciśnie. I wszytek rodzaj skołożrzy Wierzchołka z pniaku nie dojrzy. Wraz, wzgardzone swym niepłodem, Zielenią się wierzby przodem. Więc z nich zrywam latorośle. Te Marynie pięknej poślę. Zielonem się niech zabawi, A niech słuszny zakład stawi. 43 1 "^ r mm : Mikołaj Biernacki SZCZĘŚCIE 1 Wśród majowej zieleni, Marząc, stąpa dziewczyna. Czemu lica rumieni, Wiotką kibić przegina? Może ją myśl zamęścia Zaprząta - luba postać? Nie, ona szuka szczęścia, Chce bzu gałązkę dostać. 1 gdy się wspina śmiało Na paluszkach wysoko, Ziele ruch jej splątało, Ku ziemi zwraca oko. A gdy główkę pochyla, Serce zadrży jej w łonie. Widzi gałązkę Ula 1 pięć listków w koronie. 1 zerwie ucieszona, 1 przygląda się blisko, ! zamyśla - zdziwiona, Że los usiadł tak nisko. 46 Julian Tuwim RWANIE BZU Narwali bzu, nasza rpal i, Nadarli go, natargali, Nanieśli świeżego, mokrego, Białego i tego bzowego. Liści tam - rwetes, olśnienie, Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie, Pachnie kropi iste po uszy 1 ptak się wśród zawieruszył. Jak rwali zacietrzewieni W rozgardiaszu zieleni, To się narwany więzień Wtrzepotał, wplątał w gałęzie. Śmiechem się bez zanosi: A kto cię tutaj prosił? A on, zieleń śpiewając, Zarośla ćwierkiem zrosił. Głowę w bzy - na stracenie, W szalejące więzienie, W zapach, w perły i dreszcze! Rwijcie, nieście mi jeszcze! 47 Narcyza Żmichowska NIEPEWNOŚĆ Powiedz, dziewczę, co przyczyną, Że łzy z oczu twoich płyną? Gdy skowronki w chmurach dzwonią. Gdy oddychasz kwiatów wonią? Gdy pogodę masz na niebie, A kochanka obok siebie. Powiedz, dziewczę, co przyczyną. Że łzy z oczu twoich płyną? Ach!... ja płaczę, bom widziała. Że niech tylko zima biała Dmuchnie szronem na dni lata, Skowroneczek wnet odlata. Ach, ja płaczę, bom widziała. Gdy się zorza uśmiechała Dnia pogody obietnicą, To zaświsnął wiatr ponury, 48 Przywiał z dala ciemne chmury I pioruny z nawałnicą. Czyż tak będzie wiek radosny I me szczęście, i kochanek Jak skowronki, jak wiatr wiosny, Jak pięknego dnia poranek? Ludzie, ludzie, wy nie wiecie, Że jest szczęście na tym świecie Patrzyć w niebo, gonić okiem Za gwiazdeczką, za obłokiem, Słuchać pieśni, które śpiewa Naszej duszy duch przyrody W głosie ptasząt, w dźwięku wody, W szeleszczących listkach drzewa, I nawzajem wysnuć z siebie Pieśń piękniejszą, pieśń marzenia 0 aniołach i o niebie 1 w szlachetne uderzenia. 49 Tadeusz Bocheński KACZEŃCE ] Jaskrawym pięknem krzyczą kaczeńce: liście zieleńce, kwiaty odmieńce. Woda okami przystaje rada. Kwiatów nie sięgnie: z liściami gada. Czymże ta woda liść bałamuci? Tym, że nie rzuci, tym, że powróci. Jaskrawym pięknem płoną kaczeńce; liście zieleńce, kwiaty odmieńce. 50 Edmund Bogdanowicz CO SIĘ DZIAŁO Raz - dziwne jakieś w moim ogródku Rzeczy się działy: Fiołek szeptał coś po cichutku Ostróżce białej, A żółty złocień, widać zazdrosny, Chwiał się na stronie. W powietrzu było czuć tchnienie wiosny, Ciepło i wonie. Cicho, by zwierzeń nie spłoszyć czaru, Szłam do szpaleru: Tu pełno było ptasiego gwaru, Szeptów i szmeru; Jak z trybularza dym - z ziemi łona Płynęło życie I rozpinała się mgła zielona Drzew na błękicie; W mgle jak czółenka migały złote Słońca promienie I koronkową tkały robotę W światła i cienie. I szeptał w uszko wiatr, chochlik mały, Coś po cichutku... Dziwne, bo dziwne rzeczy się działy W moim ogródku. 51 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: CIEMNE ŚCIEŻKI * * * / znowu łęgi, znowu pola, I znowu kłosy jak fontanny, Puszyste dawne sady w dole, Jabłonie w puchach niby panny. Wąwóz ramiona swe wyciąga, Kwiatami tkane ma rękawy. A nad wąwozem makolągwa Opiewa jakieś swoje sprawy. I wszystko składa się do tonu Pełne obietnic i pacierza, Niby pogodny głos klaksonu W czerwcowe rano w Sandomierzu. 52 Ludmiła Marjańska POD KONIEC MAJA Wiosna jest również porą umierania: zawsze pod koniec maja ginę, zabijana przez kwitnące kasztany. Od wieków tak samo zapalają się nagle w gęstym tłumie liści. Ptaki dzwonią i w dymie wiosennych kadzideł rozpoczyna się znowu młodzieńcze „majowe". „O, chwalcie łąki umajone" - śpiewam i chwalę blask słoneczny i zmierzch, i zapachy powracających bzów, i gwiazdy rozkwitłe narcyzów, a nad wszystko dojrzałość, która umieranie czyni tylko spełnieniem. Kiedy białe świeczki kasztanowych drzew zgasną, w zielonych stajenkach poczną się kasztanowe błyszczące źrebaki. I dla nich jesień będzie porą narodzenia. 53 - ?• ? |fv »•# a ~ ? ? .•<.. ^M ?Ml r^^s 1 * 1 •??fT- i W U < /?» ff«',V.f-'i*^ś-. ? • :. W i 1 i ???????Ip" Anna Pogonowska MLECZE Są mnogie i są żółto rozdziawione kwiaty Sokiem cierpkim zlukrowane mlecze Gryzą trawę Ptak cieniem lotu gwałt powlecze Słońc które niby jady parują wśród trawy Dopiero ich puch szkielet rozgrzeszy je Wiemy Groteskowe i zwykłe to dzieje W abstrakcji wiatru asceza bieli Zapłodni przyszłe łąki na jaskrawy maj \ 62 Antoni Słonimski ŻAL Gdy cię spotkałem raz pierwszy, Mokre pachniały kasztany. Zbyt długo mi w oczy patrzałaś - Ogromnie byłem zmieszany. Pod mokre płaty gałęzi Szedłem za tobą w krok. Serce me trzymał w uwięzi Twój fiołkowy wzrok. Dawno zużyte słowa Wróciły do mnie znów I zrozumiałem od nowa Znaczenie prostych słów. I tak się jakoś stało, Że bez tak pachniał - jak bez, I słowo „pachnieć" pachniało, I łzy były pełne łez. Tęsknota, słowo zużyte. Otwarło mi swoją dal... Jak różne są słowa ukryte W króciutkim wyrazie: żal. 63 Leopold Staff OGRÓD PRZEDZIWNY | W przedziwnym mieszkam ogrodzie, Gdzie żyją kwiaty i dzieci 1 gdzie po słońca zachodzie Uśmiech nam z oczu świeci. Wodotrysk bije tu dziwny, Co śpiewa jak śmiech i łkanie; Krzew nad nim rośnie oliwny, Cichy jak pojednanie. Różom, co cały rok wiernie Kwitną i słodycz ślą woni, Obwiązujemy lnem ciernie, By nie raniły nam dłoni. Żywim rój ptaków, co budzi Ze snu nas z rannym powiewem, Ucząc nas iść między ludzi Z dobrą nowiną i śpiewem. 1 mamy ule bartnicze, Co każą nam w pszczół iść ślady 1 zbierać jeno słodycze Z kwiatów, co kryją i jady. 1 pielęgnujem murawę, Plewiąc z niej chwasty i osty, By każdy, patrząc na trawę. Duszą, jak trawa, był prosty. 64 Maria Pawlikowska-Jasnorzewska KROKUSY Krokusy wyskakują z ziemi jak wiolinowe nuty, a panny chylą się nad nimi i z nut układają bukiet. 65 Jerzy Paczkowski DUNAJCEM Ani mnie sądzić, ani tobie, Dokąd nas wartki nurt porywa. Rozkołysana i szczęśliwa, Zanurzasz w wodę ręce obie Rzeka od łodzi naszej prędsza Pluszcze za burtą staroświecko 1 nurt się w dłoniach twoich spiętrza Wodą zieloną, dunajecką. Czasem, gdy łódź jest blisko brzegu, Podnosisz ramię półkoliście 1 z wierzb płaczących zrywasz w biegu Liście pilśniowe, srebrne liście. Spadają strzępy wierzbinowe Z wysoka, z mokrej jeszcze dłoni, 1 woda deszczem ścieka po niej Na twe kolana, na twą głowę. Kropla po kropli deszcz się toczy, Ramieniem spływa, przegubami, 1 wprost na twarz - i mrużę oczy, Dunajeckimi płacząc łzami. » 68 Ach, tyle tylko wiedzieć trzeba, Że gdy podniosą się powieki, Będę miał oczy pełne nieba, A ty- zielonej pełne rzeki. Niech drży w twych oczach jak najdłużej Zielone widmo, obraz płochy - Aż łódź z głębiny się wynurzy I dnem zazgrzyta o porohy. O, niech uderza w burty obie, Niech pluszcze nurt o palce twoje! Dokąd płyniemy obydwoje? - Ani mnie sądzić, ani tobie. Tę rzekę, wierzby, czółna z kory Widziałem raz, przed laty trzema... Nie ma w tym wszystkim metafory. W tym wszystkim nawet prawdy nie ma. 69 Kazimierz Tetmajer Z NOTATEK Serce moje znużone przynoszę w tę stronę - łąki już od krokusów stoją ukwiecone, kieliszki fioletu mienią się do słońca cudownie -jakby trawa lśni fioletowa - gęstwa młodej choiny, drozdami dzwoniąca, tysiąca srebrnych dźwięczeń gędźbę w sobie chowa. Zda się, w każdy kieliszek dźwięk ptaszęcy wpada i każdy kwiat, głos ptaka pochwytując w siebie, kołysa go na listkach, w swem wnętrzu kolebie, i z gór na rówień spływa ta śpiewu kaskada, że stopy ludzkie błędne w kwiatach, w śpiewie brodzą i nie wiedzieć, czy ptaki pośród gęstwin lasu na pagórkach, czy kwiaty na łące zawodzą. Lecz myśl moja ucieka od tego hałasu cudownego, co, jakby rozsiane w przestrzeni krople rosy ze skrzydeł aniołów jeziornych, dzwoni tu w ludzkim słuchu i w oczach się mieni pod obłokami nieba i w skrach przedwieczornych. 70 Jan Lechoń SKOWRONEK Padł granat i rozburzył ten stary kantorek. Przy którym płakał Gustaw po stracie kochanki, Spłonął w Września płomieniach kolumnowy dworek, Ten z czarnym fortepianem dworek z Warszawianki. Ciche domy dzieciństwa, gdzie się błogo śniło, Książki niegdyś czytane z płomieniem na twarzy, Wszystko, wszystko, co nasze, do kości z cmentarzy, Wydane na zagładę lub w proch się zmieniło. I tylko tak jak zawsze, kiedy błyśnie dzionek, Nad rolę we mgłach całą i nad stare drzewa, Wysoko aż do nieba wznosi się skowronek I tę samą co zawsze piosnkę swoją śpiewa. O! ptaszku, który śpiewasz w Żelazowej Woli! Niech twój głos dzwoni ciągle nad wiosenną ciszą, Nad każdym, który cierpi, nad wszystkim, co boli - Szczęśliwi, ach, szczęśliwi, którzy ciebie słyszą! 71 Bronisława Ostrowska * * * 1 Czeremchy mokre, kasztanów lepkie listki, Podmuch wiosennych burz. Przeminie wszystko i znów powróci wszystko - 1 cóż? Trzeba układać rymów gałązeczki skrzydlate, Nie wstydzić się uśmiechów ni łez, Sprzedawać wiersz wiosenny jak zieloną sałatę, Jak bez - # # * Włożyli wiośnie welon z białych akacji. Poprowadzili na ślub. Dywan z maków czerwonych u stóp; Polne świerszcze dzwonią w adoracji. A dziś w nocy przy świetle księżyca Płaczcie drużki, konwaliowe panny! Będzie kwitła w paprociach tajemnica Do samej zorzy rannej. Aż o świcie - srebrne ostrza kos Zetną długich traw zielony włos 1 oczepią lato na rozłogu Zielonym czepcem stogu. 72 1 • Jan Śpiewak GAŁĄŹ Gałąź jest dzieckiem drzewa, rośnie razem z matką. Gałąź w młodości jest giętka, szybkopędna, soczysta, ciekawa i zawadiacka. Liście na młodej gałązce klaszczą, dzwonią i poświstują. Nie wyczytałem dotąd z książek, czy gałąź ma swoją duszę. 73 Maria Czerkawska TARNINA Na miedzach pól zielonych śnieżyste tarniny, Puchami osypane czarne, ostre pręty. Kolec twardy, kłujący, w biel kwiatów zamknięty... Czar zapomnień wiośniany, młodzieńczy, jedyny. Białe kwiecie cierpienia bez grzechu, bez winy... Bujnie wyrosłe krzewy obok jasnej ścieżki W nierozwikłanych, gęstych splątań arabeski, Tajemnica przykrytej zielonością gliny. W wiośniane, wonne, słodkie, słoneczne godziny Idzie jakiś duch cichy rwać kwiecie tarniny 1 smutnym dzieciom stroi główki dziwnie ładnie... A potem, gdy kwiat wiosny zwiędnie i opadnie. Czarne, kłujące pręty wcisną się do głowy 1 na skroniach lśni wieniec bolesny, cierniowy. i 74 Franciszek Kar piński DO JUSTYNY TĘSKNOŚĆ NA WIOSNĘ Już tyle razy słońce wracało, I blaskiem swoim dzień szczyci; A memu światłu cóż to się stało, Że mi dotychczas nie świeci? Już się i zboże do góry wzbiło I ledwie nie kłos chce wydać; Całe się pole zazieleniło: Mojej pszenicy nie widać! Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni, Gaj mu się cały odzywa; Kłócą powietrze ptaszkowie leśni: A mój mi ptaszek nie śpiewa! Już tyle kwiatów ziemia wydała Po onegdajszej powodzi; W różne się barwy łąka przybrała: A mój mi kwiatek nie schodzi! O wiosno! Pókiż będę cię prosił, Gospodarz zewsząd stroskany? Jużem dość ziemię łzami urosił: Wróć mi urodzaj kochany! 75 - ^I^Bv«K »ifTł^A aiWĘ^KJr H 4 •' i % * , . •? .,1 * In? Ą , 1 i Adam Asnyk MIĘDZY NAMI NIC NIE BYŁO 1 Między nami nic nie było! Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych, Nic nas z sobą nie łączyło Prócz wiosennych marzeń zdradnych; Prócz tych woni, barw i blasków Unoszących się w przestrzeni, Prócz szumiących śpiewem lasków 1 tej świeżej łąk zieleni; Prócz tych kaskad i potoków Zraszających każdy parów, Prócz girlandy tęcz, obłoków, Prócz natury słodkich czarów; Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów, Z których serce zachwyt piło. Prócz pierwiosnków i powojów Między nami nic nie było! 1 80 1 Mieczysław Jastrun * * * Nie pominąć nawet tego żarnowca Ani dziewanny na piaszczystym wzgórzu, Całej w żółtych stożkach, świecącej Słońcem z tysiąca i jednego dnia. Któż tu może być uprzywilejowany, Na podstawie jakiego paragrafu Zieleni? Sięgam coraz niżej, Wkrótce do korzenia, do kłącza, Do ziarna. Rzucam kamienie w wodę Stawu, patrzę, jak na powierzchni Oddalają się kręgi... A to niepamięć, Odrzucona moja gorzka sława. Kilka gałązek przyniesionych do domu, Pęk dzikich traw bez woni - A w uszach strzyżenie świerszczy: Ile jeszcze pól, kroków do szczęścia? Przenieś swoje uczucie na odległość, Skróć przestrzeń, która dzieli, zwal ścianę Między sobą a przedmiotem. Wszystko inne będzie wyrównane, Prócz tego, co zrównałeś sam obojętnością. Będzie zapisany na twoją korzyść Nawet szary ugór. Czas się cofnie. Dziewanna i żarnowiec pójdą z tobą. 81 Józef Czechowicz PROWINCJA NOC ze wzgórz promieniejące i zielone za dnia w zmierzchu piękno kaźmierza wzbiera w wonny nadmiar żarzą się gwiazdy sypią broczą w gwiazdach wygony baszta mlecznej drogi nurt miasteczko ma okna z bursztynu i tak ukazuje się oczom zawieszone u gór widnokrąg z ucichłym zamkiem i jeszcze łysicą trzykrzyską oddycha bardzo blisko jakby rękę położył na klamkę nie otwierając drzwi nie otwieraj innego raju dość mi że drugi mleczny szlak także gwiaździsty w dolinie spoczywa płowej gdzie pod wieczoru zapachem czystym wisła ogromna mając ramiona założone pod głowę leży na wznak śpi 82 ~ miasto jabłonkowe dobranoc pył w dolinach opada most u rzeki przystanął gada w zapachu owsów pszenic po dachach niskich kamienic wesoło po ścieżkach po niwach toczy się wkoło pełnia szczęśliwa za jabłonkowym wieńcem kościół podnosi wieżyce wspina się białym źrebięciem w niepokoju że nie może się srebrem nasycić księżycowego wodopoju to nic ciemność cię muśnie rzęsą malowaną w kolory pawie i uśniesz dobranoc krasnystawie dobranoc 83 alei bardzo szerokich ciemnozielony bukiet i jak muzyczny motyw przelatujący łukiem nocny motyl drzewa wielkie na niebie rzeka wielka na ziemi i most daleko sięgający ręką do gwiazd prawie i gwiazdy oczyma dobremi nad pałacem mrugające prędko o wspomnienie pachnące wodą przychodź drzewa wielkie wy umiecie młodo oddychać szumiąc nad trawą dalom wzgórzom falom puławom 84 kamienie kamienice ściany ciemne pochyłe księżyc po stromym dachu toczy się jest nisko zaczekaj zaczekajmy chwilę jak perła upadnie w rynku lubelskiego miskę miska zabrzęknie w płowej nocy po kątach nisz głębokich po bram futrynach i okien załamany bez mocy cień fijołkowy uklęknie gwiazdy żółte które lipcowy żar ściął lecą kurzawą lecą firmament w złote smugi marszczą za trybunałem na ślepych szybach świecą cichym wystrzałem noc letnia czeka cierpliwie czy księżyc spłynie zabrzęknie czy zejdzie ulicą grodzką w dół on Się srebrliwie rozpływa w rosie przedświtu w aromacie ziół jest pięknie 85 Julian Tu w im BRZÓZKA KWIETNIOWA To nie liście i nie listki. Nie I i steczki jeszcze nawet - To obłoczek przezroczysty, Pozłociście zielonawy. Jeśli gdzieś jest leśne niebo, On z leśnego nieba spłynął, Śród ogrodu zdziwionego Tui nad ziemią się zatrzymał. Ale żeby mógł zzielenieć, Z brzozą się prawdziwą zmierzyć, Ściemnieć, smugę traw ocienić - - Nie, nie mogę w to uwierzyć. 86 Bolesław Leśmian ZNIKOMEK W cienistym istnień bezładzie Znikomek błąka się skocznie. Jedno ma oko błękitne, a drugie - piwne, więc raczej Nie widzi świata tak samo, lecz każdym okiem - inaczej - I nie wie, który z tych światów jest rzeczywisty - zaocznie? Dwie dusze tai w swej piersi: jedna po niebie się włóczy - Druga - na ziemi marnieje. Dwie naraz kocha dziewczyny: Ta czarna - snu wieczystego na pamięć barwnie się uczy - Ta jasna - całun powiewny tka dla umarłej doliny. Którąż z nich kocha naprawdę? Złe ścieżki! - Głębokie wody! - Urwiska! - Nawoływania! - I znikąd żadnej pomocy! - I powikłane od lęku, w mrok pierzchające ogrody! - A w dłoniach - nadmiar istnienia, a w oczach - okruchy nocy! I mgła na ustach dziewczyny, rumianych marzeń rozgrzewką A kwiaty wzajem się widzą - a zgony wzajem się tłumią! - Znikomek spożył kęs nieba i miesza złotą mątewką Cień własny z cieniem brzóz kilku. A brzozy śnią się i szumią 87 ? ? * ? ?? ?? •%"!? ??*?- ? ? ^ -i ?? * -1 * . . ? * ? ?. . ? . .]:'$*?' - ?'.'?. ? '? ???***? m ? *' * . ** | ?^± A.. IM ? 1 ? ? ? Mieczysława Buczków na MY I KWIATY / kwiaty mają swoje niebo: W naszych oczach TARNINA To strzępki ciszy po wybuchu muzyki Znieruchomiałe na pograniczu życia W czarnych strunach gałęzi Ostateczna biel, do której wszystko wraca Zbuntowany śnieg Łaski niebytu nieustanna adoracja CYNIE Stoją tęgolistne Jak reklama pomadki do ust Wabiące jaskrawym uśmiechem Świadome pustki W którą przyjdzie się przechylić Gdy zwiędnie złudzenie koloru STORCZYK Odchylony gwałtownie w tył Ze wstrętem Od rzeczy tego świata się odwraca Blady fiolet gwiazd Opływa jego nietutejszą zieleń Liścia - pióra - kwiatu 94 Kazimiera Iłłakowiczówna NARCYZY W LESIE Nie ma brzóz ani sosen - buk i dąb, ciernie i pnącze, pełna głosów ptasich głąb... A ty weź topór i rąb, i rąb! Coraz głębiej, głębiej, bliżej, bliżej: tam w trawie pluszcze woda, miękką glinę liże. Łączka zamknięta zewsząd, o lasu oparta zrąb.. I narcyzy, narcyzy, tysiączne narcyzy. 95 Kazimiera Iłłakowiczówna TULIPANOWY STARZEC Takie masz ręce chudziutkie, staruszku tulipanowy, szepcesz coś, mruczysz obcymi, rzewnymi słowy; ptaki nad tobą gędziolą, aż uszy bolą, chcą twoich włosów białych do gniazd na puchy... Ale ty nie wiesz, nie słyszysz nic, bo jesteś głuchy. Zrobili panu butki z czerwonego safijanu, żabot pachnący i łańcuch z żywych kwiatów jaśniejący, woniejący. 96 Mieczysława Buczków na TULIPAN Sześciopromieniem czarnych pręcików Wnętrze płomieni czerwono roztulił Zawirowało dnem żółtym Gdy nasilając symetrycznie czerwień Zapach płatków uwypuklił Tak chciał się oddzielić od ziemi Turgorem łodygi Rozdarł w ostrza zieleni Cztery liście I zwabił pszczołę Jego czas od kiełka w cebulce Do szczytu rozwartych płomyków Jest silniejszy Niż nasze myślące kwitnienie 97 ?H V| Julian Tuwim IRYSY Ciemnych irysów dostałem pęk, Nie wiem, od kogo. Serce me drżący ogarnął lęk, Ciemnych irysów dostałem pęk I patrzę na nie z dziecinną trwogą: „Co też te kwiaty przynieść mi mogą?" -Lęk. 1 list dostałem. Słowa: „Bez słów" Jeno w nim były. ...Jak tchnienie dawnych najdroższych bzów Żal mi przyniosły słowa: „Bez słów"... Śród wspominania słodkiej bezsiły Znów mi się oczy twoje przyśniły, Znów... 100 Mieczysława Buczkówna KONWALIE Z ciszą lasu i gwarem Tym co mieszka w bieli Rozwartej w kroplach co nie będą łzami Ani się prędko nie stoczą do ziemi Między szerokie nieczujące dłonie Jeszcze bez palców w łagodnej zieleni Zapach je nazwał dokładniej i dalej Niż moja próba Patrzę mówię o nich Łamiąc lekko składnię-łodyżkę Dla kropli na serce Nie dla mnie 101 Maria Pawlikowska-Jasnorzewska WŚCIEKŁE BRATKI Jeden z bratków, gorący i amarantowy, patrzy mi prosto w oczy, groźny jak samuraj. Cała grządka spogląda ciężkim okiem sowy, fiołkowa, granatowa, czerwona, ponura. Ten niebieski już więdnie. Tamten, żółty tetryk, złośliwie i ze wstrętem marszczy nos wklęśnięty, a jakiś bratek-siostra, w rzęsach na dwa metry, łzę rosy liściem ściera z policzków wygiętych. Największy brat jak pasza w turbanie z fioletów z goryczą w dół opuścił pociemniałe wargi wśród liści, obróconych ku górze sztyletów, skąd dymna wilgoć rosy paruje jak nargil. Bez strachu groźną grządkę przebiegł szary pająk. Więc gniewają się, warczą kwiaty w złym humorze - - 0 coś chciały zapytać. Oburzone wstają, a wiatr im aksamitne nakłada obroże. 1 znów patrzą w zmartwieniu pustym i jednakiem, począwszy od tetryka, skończywszy na paszy. Bratki! Wyszłyście z ziemi skrzywione niesmakiem. Coś wam się nie podoba. Czy tam może straszy? 102 1____ »____ M Julian Przyboś SPRAWOZDANIE Z DNIÓWKI Gdy ty myślisz: Pod niebem wysokim, na powietrzu cienkim jak bibułka pisze wiersze linia po linii - Tak się cieszę dotykając ziemi wilgnej, jakbym sadził te poziomki na wczorajszych zgniłych smutkach, listkom światło trzęsie się jak ogon pliszce. Mój towarzysz, bosy ogrodniczek, wzuł pierwszy liść zwinięty dyni i gwiżdże, jakby schwycił za ogon wilgę. Ach - odsapnę - a rozpęknie krzak bzu, woń fiołka już dojrzewa do smaku poziomki i już wkrótce cukrowego groszku narwę. Wiesz, co dzień pod niebem wysokim piszę wiersz, nie: sadzę w ogrodzie. Ach, w powiewie krzak bzu pędzelkami liliowych pąków rozrabia powietrze jak farbę. 103 Mieczysław Jastrun ZAPACHY WIOSNY I WCZESNEGO LATA Pierwsza seria zapachów nadciągnęła bzami niebieskimi fioletowymi wizją zamku o siedmiu wieżach Druga w kolczastym kwitnieniu akacji Trzecia weszła w lato białą epidemią jaśminu I wystąpiły wtedy na plan słoneczny zapachy zboża dotychczas trudne do zróżnicowania ale ich jasność sama w sobie była esencją kłosów podnoszących się wyżej na giętkich łodyżkach I w niej dopiero po oszołomieniu woniami kwiatów w których głowa moja jak w rycerskim szłomie kołysała się w upojeniu na coraz cieńszej łodydze szyi poczułem się w ojczyźnie mojego dzieciństwa 104 Leopold Staff CZUCIE NIEWINNE Łąkami idę. W krąg kwiaty I słychać brzęki pszczelne. W powietrzu modro-złotym Śni próżnowanie niedzielne. Słońce świeci spokojnie, Jak gdyby od niechcenia; Obłoki są tak białe, Jakby nie mogły siać cienia. Ptak śpiewa, jakby nie śpiewać Nikomu ani się śniło. Jest mi tak dobrze na duszy, Jakby mnie wcale nie było. Najpiękniej bowiem jest, kiedy Piękna nie czuje się zgoła I tylko jest się, po prostu Tak, jak jest wszystko dokoła. 105 » Wacław Rzewuski ŹRZÓDŁO Ty, co wesołość w smutne wlewasz kraje, Co z biegiem twoim piękność łąkom płynie, Co miłym grając szumem zdobisz gaje, Co wnosisz jakąś przyjemność w pustynie, Wdzięczen ochłody w gorącu i znoju Wierszopis śpiewa chwały twoje, zdroju! Milsze są brzegi, Które twe biegi W zwierciedle swoim stroją, Czysta twa woda Piękności doda Kwiatkom, co się z niej poją. Kiedy se szczupak igra w twym strumieniu, A wraz twe wody słowik przelatywa, Zadajesz miłą wątpliwość widzeniu, Czy ryba leci, a ptaszek czy pływa? Tam wzrok złudzony w przyjemnym zawodzie, Rybę na drzewie widzi, ptaka - w wodzie. 110 W gorączce serca, w miłości zapale Ciebie się radzą i starzy, i młodzi, W twym przeźroczysto płynącym krysztale, Kto wart kochania, obaczyć przychodzi, A choć istotnie pokazujesz twarzy, Młodzi cię chwalą, a ganią cię starzy. Wierszopisowi w pracy swej nadgrodę Na dowód twojej wyświadczysz wdzięczności, Gdy śliczną będzie przeglądać urodę Iris, szpeć ostre minę surowości, By znając, że się twarz jej gniewem zmienia, Łaskawsze na mnie rzucała wejrzenia. 111 Kazimierz Tetmajer * # #? Chciałbym mieć domek biały, biały i mały, i cichy, gdzie by kwiatów na oknach błądziły błędne kielichy. Chciałbym mieć domek biały, gdzie każda ściana radosna i drzwi, gdy się otworzą, otworzą się jak wiosna. Chciałbym być w takim domku wesołym gospodarzem, kwiatami na oknie się bawić i myśli dziecinnych mirażem. 112 Adam Asnyk LETNI WIECZÓR Już zaszedł nad doliną Złocisty słońca krąg - Ciche odgłosy płyną Z zielonych pól i łąk. Dalekie ludzi głosy. Daleki słychać śpiew I cichy szelest rosy Po drżących liściach drzew. Promieni gra różana Topnieje w sinej mgle, A świeży zapach siana Skoszona łąka śle. Wraz z wonią polnych kwiatów, Z gasnącym blaskiem zórz Cicha poezja światów W głąb ludzkich spływa dusz. W półcieniu pierś olbrzymią Podnoszą widma gór, Nocnymi mgłami dymią, Wdziewają płaszcze chmur. I wiążą swoje skrzydła, Podarty kryjąc stok, Jak senne malowidła Powoli toną w mrok. Wieczoru blask niepewny Oświetla obraz ten - Ludzie w zadumie rzewnej Gonią piękności sen. - ?? Tadeusz Nowak PSALM 0 SENNYCH KONIACH Za lasami za wodami 1 piją konie sen nad snami 1 przez wiek piją przez dwa wieki 1 ! z sennej studni sen kaleki a tych studni jest tak wiele jakbyś posiał gwiezdne ziele jakbyś władał traw królestwem by rzec trawce carem jestem To do koni iść za wcześnie 1 z uplecioną uzdą we śnie 1 i z ostrogami szablą siodłem i z dziobiącym nasz szpik godłem trzeba zgrzeblić je szczotkować bo sierść na nich od pół płowa bo ogony im po knykcie pokolenia ścięły mysie I Lesie wodo stepie dziki I dajże koniom tym werbliki daj podkowy i wskocz na nie stepie nasz słowiański panie albo piaskiem i byliną zasyp w nas tę studnię siną skąd się pije sen i pije choć nam skórę zniosły kije 120 Urszula Kozioł ULOTNE LATO Jak ci pogodnie z niezabudką nieba (gdy złoty środek schyłkowego słońca zmienia postoje) Jak ci przylężnie w jaskrozbiorze trawy (zieleń przenika lazurowe żółcie zwrotnikiem barwy) Jak w zadumaniu twoim ci niehożo (wrzos macierzanki eksploduje trzmielem w potoku ćwierka jednoskrzydły kamień wszystko przychylne i odchylne wiatrem nad ptakiem sączy się barwa powietrza wiruje pyłek statycznych motyli) To są odcienie, drogi przyjacielu. W lesie jest zwłaszcza las, a w rzece woda, pasza na łące, między nami miłość. To są odcienie: wędrowna przemienność. Smuga i promień, to złotego środka zmienne postoje. 121 Konstanty Ildefons Gałczyński ? KRONIKA OLSZTYŃSKA * ni Rano słońce, rano pogoda, idziemy do kąpieli. Sama radość! Sama uroda! Jak tu się nie weselić? 1 Z sosny słychać dzięcioła stuk. A tutaj ryby bryzg spod nóg. Ech, bracia, wpław! 1 pływać, pływać, aż tam, gdzie z drugiej strony wiatr, roześmiany wiatr przygrywa na sitowia strunach zielonych. 1 IV A w tych borach olsztyńskich dobrze z psami wędrować. A w tych jarach olsztyńskich sośnina i dąbrowa. Tęcza mosty rozstawia. Jak Wenus pachnie szałwia. Ptak siada na ramieniu. Komar płacze w promieniu. W dzień niebo się zaśmiewa, a nocą się zagwieżdża, gwiazdy w gniazda spadają. Żal będzie stąd odjeżdżać. 122 1________ XIII Jeszcze tyle byłoby do pisania, nie wystarczą tu żadne słowa: o wiewiórkach, o bocianach, o łąkach sfałdowanych jak suknia balowa, o białych motylach jak listy latające, o zieleniach śmiesznych pod świerkami, 0 tych sztukach, które robi słońce, gdy się zacznie bawić kolorami; 1 gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie, czy ma lat pięćdziesiąt, czy dziewięć, patrzy w las jak w śmieszny rysunek i przeciera oślepłe oczy, dzwonek leśny poznaje, ćmy płoszy i na serce kładzie mech jak opatrunek. XVIII Spływają krople z ula. Woda z jabłoni kapie. Hej, deszcz po polach hula, bo nie ma żadnych zmartwień. Błyska się. Piorun broi. Lasowi moknie broda. O, przyjaciele moi, jutro znowu pogoda! 123 Józef Ozga Michalski I; NA KAMIENIU W ogrodzie białe wiśnie, nocą ci się przyśnię na kamieniu w czystym strumieniu. Nad lasem burza jak dzika róża, a błyskawice jak ślepia wilcze. 1 Ty na kamieniu będziesz klęczała, swoje sumienie w strumieniu prała. Będzie ci w rzece białe kolana omywać czysta woda źródlana. i 124 ] Jarosław Iwaszkiewicz \ Z cyklu: DIONIZJE LILIOWA DOLINA ! Jelenie, sarny, kwiaty Przyszły w orszaku nad wodę, Kędy pod cieniem figi Rozhowor z tobą wiodę. ( Najukochańsze ptaki - Jak oczy twe - po wodzie Ślizgają się barwiście 0 wieczorowym chłodzie. W zielone pochylenia Gałęzie nawodnych drzew Biorą pełne zdziwienia Ciała twojego śpiew. Łaknące zimorodki Muskają bladość skóry - Leżę u twojej stopy, Jak ścięty kwiat niektóry. Nachylasz się nade mną Promienną łaską ręki. Złote na niebie chmury Składają ci za mnie dzięki... Uśmiechy barwy ciała 1 ciało całe w uśmiechu Odbija się w mych słowach, Jak wtór muzyczny w echu. 125 I 1 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: JUTRO ŻNIWA * * * Kłosy pochylone kłosy z podniesioną głową na tle obłoku bielutkiego kłosy jak plecy skaczących z trampoliny kłosy owsiane jak strusie pióra kłosy zbiorowisko przestraszonych poddające się ufnie kłosy śmierci kłosy życia Jutro będą żniwa 126 Krzysztof Kamil Baczyński NARZECZONA Ona stojąc w jeziorze obraca ręce do góry i z nich unoszą się z wolna kwiaty i białe motyle, kiedy pod kolanami w wodzie mkną ciche chmury, niebo się szybko przetacza. Ona się fali przychyla i bierze w dłoń otwartą jak w pyszczek różowej kuny niebieskie łodyżki wody, które się prężą jak struny i grają cicho i miękko: „W kwiaty nas zamień, panienko". Więc ręce zwraca w górę i krople wypryska wysoko, czyni z nich liście i jabłka, węże i srebrne jaszczury; zanim opadną znowu, jeszcze podobne są głogom, co kwitną. Potem, gdy spadną, przemkną w nich szybko chmury. Ona się z wolna zwróci unosząc z sobą odbicie, nie wiedząc jeszcze, czy w sobie, czy w wodnym obrazie prawdziwa, patrzy w kryształ powietrza i widzi dalekie życie, raz zapylone trakty, to znowu potoków grzywę. Nie wie i jeszcze czeka. Wtedy na brzegu, w kotlinie, rycerz ogromny przystaje i jabłko wyciąga na dłoni, błękitne jak kropla nieba. Ona ku niemu płynie, powietrze w krąg rozgarniając, co jak pod skrzydłem dzwoni. Potem ich las zamyka. I tylko drzewa dojrzałe tak samo stoją w głębinie, jakby najmocniej kochały. 127 Antoni Józef Szabrański NAGOŚĆ ( 1 Z daleka i w cieniu, Gdzie gaj łączkę stroi, W bieżącym strumieniu Dziewczę nagie stoi. 1 Lica wodą moczy, Łono leje wodą, Włos spuści z warkoczy, Bawi się z urodą. Gdzie obraz głęboką Nagością jaśnieje, Tam topi swe oko 1 z siebie się śmieje. Zaszumiały drzewa 1 z wody wybiega, 1 skoczy do brzega, Szatą się odziewa. / patrzy - drży cała, Nie szumią już gaje, Znowu się rozśmiała, Znów w strumieniu staje. 128 Wodą z rączki młodej Jasne łono kropi I znów oko topi, Gdzie zwierciadło z wody. Znowu szumi trzcina, Serce w piersi bije, Znów skoczy dziewczyna, Szatą się okryje. Trzcina nie szeleści, Śmieje się z swej trwogi, W wodzie stawia nogi, Z urodą się pieści. Znów szeleszczą kwiaty, Znów z złością wybiega I skoczy do brzega, Ubiera się w szaty. I zmarszczyła czoło, Stroi się i gniewa Na trzciny, na drzewa, Że patrzą wokoło. 129 •" - ?^^?^^w^^^p^^ Tadeusz Nowak WIECZOREM ? Ponad domem jak snop prosa zżęta zorza ziarno kruszy. Wiatr się modli na niebiosach, a na strychu u gwiazd prawie wigilijne siano miesiąc, przetrząsając z blaskiem, suszy. Matka modli się za zmarłych i z różańca pacierz kruszy. Na jej głowie siwy gołąb, siwa woda, siwe gęsi i siwiutki sen pastuszy. Nasze ciała przysypane psalmem, płaczem i popiołem z chlebem schodzą się i z dzbanem za ubitym z gliny stołem. Od nich dzieli nas stół, ręka wyciągnięta po kłos zboża. 1 nad nami jak szkło pęka potrącona stopą zorza. Lecz w śmierć naszą nie uwierzę, póki zorza sypie proso i na chmur dymiące pierze kosze z wiklin lasy niosą. 136 1 Bolesław Leśmian W SŁOŃCU Jastrzębi śledząc lot, Jezioro ciszę wdycha. Zwiesza się poza płot Spylona rozwalicha. W kałuży, śladem kół Porysowanej w żłoby, Tkwi obłok, brzozy pół I gęsi rdzawe dzioby. Od sztachet, snując kurz Na trawy i na chwasty, Słońcem pocięty wzdłuż Upada cień pasiasty... Trzeba mi grodzić sad, Trzeba mi zboże młócić! Przyszedłem na ten świat I nie chcę go porzucić!... 137 Stanisław Piętak BALET Cienie łaszą się u moich kolan, to psocą, tarzają się jak psy po trawie. Patrzę, a tam dalej źrebięta śpią pod brzuchami matek - i duże ślepia kobył mętnieją od lęku, zamykają się przed żądłami powietrza. Wieczór oślepił źródła, barwy i kamienie i na linię zdumienia wypchnął gwary, zapachy, jady. Tak więc kryjąc się w kosmate liście ciała dyń owijają się ciemnością jak mułem. Chytre salamandry ogórków pełzną, wydzierając ziemię spod stóp koprom, marchwiom, fasolom, mak drażniony skwirem wróbli, błyskiem pszczół strzela gwałtownie, parska ziarnem na wszystkie strony świata. I tylko słoneczniki pozbywszy się dziennej straży prostują się czarnoszare, dygają figlarnie, wystawiając stopy, półukłonu próbują i lekkiego obrotu. I tylko ja ciesząc się, że jeszcze istnieję, mylę kwiaty georginii ze skórą, z ustami kobiet i w pary biorę małą, polną śliwę. 138 Ludmiła Marjańska PERSONIFIKACJA W zielone żyto spadają przepiórki. Zaróżowiona zachodem noc idzie od strony lasu powoli, leniwie, niechętna czarnej wieczorowej sukni, którą ma włożyć przed wyjściem na scenę. Niewdzięczna rola - usypianie widzów. Lecz kto gra inną? I z westchnieniem noc wpina we włosy czarnego motyla. 139 f----- Bronisława Ostrowska DZIEWANNA Południe idzie upalne przez wrzosowiska: Wyschłego ziela oddechy płyną upojne, Czasami szklarka przelotna pod słońce błyska Albo motyle na kwiatach i pszczoły rojne; Z gęstwiny kwietnej dziewanna dumnie wytryska. Powietrze żarem drgającym skroś się przesyca, Jakby nim chwiała koników harmonia szklanna... Z sosnowych pni gorejących kapie żywica, A wśród spiekoty słonecznej złota dziewanna Stoi przegięta, miłosna - jak południca. ? • 142 Czesław Ciepliński MALWY Malwy różowe, białe, żółte i czerwone W małym ogródku siwo wybielonej chaty - Wysokie, sztywne, pod dach sięgające, kwiaty Zwracają swe kielichy w południową stronę. Chata stoi samotna pośród łanów żyta - Pośród zboża kąkole, powój i bławaty, Na podwórku słomiane, złote w słońcu maty I złocista na słońcu chata słomą szyta. Szyba niebieska złotem od słońca pokryta, Liście jabłoni żółtym kolorem splamione, Szara od kurzu droga, jakby srebrnolita. Korony grusz odległych pól ciemnozielone, Żółty, wielki słonecznik pośród zbóż wykwita, Pas lasu pierwszy - zieleń, czarne - oddalone. 143 Maria Czerkawska MALWY Już bladły w zmierzchu, już nikły - blask je przez okno zawołał, stanęły nieruchomo przytknąwszy do szyb czoła. We wnętrzu pozór beztroski uśmiechem chce się bezpieczyć - pod oknem czerwone malwy niedobre szepcą rzeczy. 144 Kazimiera Iłłakowiczówna OBŁOKI Łagodne ręce lata, łagodne ręce lata: jedna - wierzbę nade mną zaplata i rozplata, druga - dotyka twarzy, spocząć ma na ramieniu... Jakie błękitne niebo przez firankę zieleni! Woda - tatarak wierzchem, pachnące błoto spodem - ani się da uwierzyć, że była skuta lodem, że tam po samym środku o grube szkło przerębli tupali w szronie ludzie, przy dźwięcznych wiadrach ziębli. Teraz przychodzą owce, tłoczą się bok przy boku, a inne owce na niebie patrzą na nie tęskniąc z obłoków. 145 % E |H ".; mm ^ą Bronisława Ostrowska * * * Zszarzały klombów płomienne rabaty, Zgasł żar nasturcji i szkarletów krew - I nagle widać tylko białe kwiaty Pod ścianą mrocznych drzew. Gwiazdy zabłysły w gałęziach topoli. W białych tytoniach krążą szare ćmy - Pamięć nie boli i życie nie boli... Srebrne są kwiaty i gwiazdy, i łzy. 150 Seweryn Goszczyński PRZY SADZENIU RÓŻ DO M.S. Sadźmy, przyjacielu, róże! Długo jeszcze, długo światu Szumieć będą śnieżne burze: Sadźmy je przyszłemu latu! My, wygnańcy stron rodzinnych, Może już nie ujrzym kwiatu - A więc sadźmy je dla innych, Szczęśliwszemu sadźmy światu! Jakże los nasz piękny, wzniosły! Gdy idziemy - same głogi, gdzieśmy przeszli - róże wzrosły; Więc nie schodźmy z naszej drogi! Idźmy, szczepmy! Gdy to znuży, Świst wiecznego wypocznienia Da nam milszy kwiat od róży: Łzy wdzięczności i spomnienia. 151 Bolesław Leśmian RÓŻA Czym purpurowe maki Na ciemną rzucał drogę? Sen miałem - ale - jaki? - Przypomnieć już nie mogę. Twojeż to były usta ? Mojeż to były dłonie? Głąb sadu mego - pusta, We wrotach - księżyc płonie. Dni się za dniami dłużą, Noce - w jeziorach witam... Kiedy ty kwitniesz, różo? „Ja nigdy nie zakwitam..." „Ja nigdy nie zakwitam..." Twójże to głos, o różo? Słowo po słowie chwytam, Dni się za dniami dłużą... 156 Franciszek Karpiński RÓŻA Ja róża, pierwsza wiośniana, Jeszcze nie jestem tykana; Jeszczem dopiero się rozwinęła I piękną tę barwę wzięła. Kiedy wiatr zimnem powieje Albo gorąco przygrzeje, Chrońcie się ze mną, bom niecierpiąca Ni zimna, ani gorąca. Można mi się przypatrować I z daleka się dziwować; Ale nie mam być jeszcze zrywana, Boby mię szkoda, żem rana. Wy, w których rosnę ogrodzie, Dziwiąc się mojej urodzie, Śpiewajcie wkoło i czeladź cała: ,,Róża się nasza udała". 157 Julian Tuwim RÓŻA Przypatrując się jej kształtom, Barwie, płatkom, pączkom, listkom, Nawet cierniom - myślę: gwałtu! Jakież to prześliczne wszystko! Jakież to bez skazy wszystko! Jaka w niej perfekcja sroga, Różo, różo, forma Ustko! Różo, różo, bój się boga! 158 Anna Pogonowska RÓŻA Kwitła z uporem A była to gałąź kolczasta Rozkładała grube płatki miękko Karmiła wiatr. Ustalana słońcem nie-słońcem W lustrach słowika ciemna Uciekała mechaniką woni Od kwiatu którym więdła. 159 Jan Kasprowicz KRZAK DZIKIEJ RÓŻY W CIEMNYCH SMRECZYNACH W ciemnosmreczyńskich skat zwaliska, Gdzie pawiookie drzemią stawy, Krzak dzikiej róży pąs swój krwawy Na plamy szarych złomów ciska. U stóp mu bujne rosną trawy, Bokiem się piętrzy turnia śliska, Kosodrzewiny wężowiska Poobszywały głaźne ławy... Samotny, senny, zadumany, Skronie do zimnej tuli ściany, Jakby się lękał tchnienia burzy. Cisza... 0 liście wiatr nie trąca, A tylko limba próchniejąca Spoczywa obok krzaku róży. 160 L \ IV O rozżalenia! O wzdychania! O tajemnicze, dziwne lęki!... Ziół zapachniały świeże pęki Od niw liptowskich, od Krywania. W dali echowe słychać grania: Jakby nie z tego świata dźwięki Płyną po rosie, co hal miękki Aksamit w wilgną biel osłania. W seledyn stroją się niebiosy, Wilgotna biel wieczornej rosy Błyszczy na kwieciu dzikiej róży. A cichy powiew krople strąca Na limbę, co tam próchniejąca Leży, zwalona wiewem burzy... 161 Stanisław Czernik STYCZNE Z dwu miedz Dwie wonie - Macierzanka i polna róża Przerzucone wstecz. Widzę dziś ów kąt woni sprzed pół wieku I ową linię, linijeczkę krzywą, Zmieniającą się, nieskończeniejącą w swych zmianach Wśród brzęczenia os, bąków i trzmieli. Przyprostokątna macierzanki uśmiechała się Ku przyprostokątnej dzikiej róży - A to się osa zderzyła ze trzmielem W mej wyobraźni w lipcowe południe. Dziś to wspomnienie o stycznych, Najpiękniejsze z mądrości trygonometrycznych, Zakwitło w liniach miedzy-medianny Tak bardzo po uczniowsku i po chłopięcemu, Jak w roku tysiąc dziewięćset czternastym. 162 Tadeusz Kubiak NA GÓRZE RÓŻE Różo dzika prababko róż cieplarnianych Różo dzika babko róż pnących Różo dzika matko róż ogrodowych róż ciętych nożem jak toporem kata Dzika różo na górze w Kazimierzu nad Wisłą Różo - oto widzę początek i koniec twojej piękności dzikiej przez Barbary dłonie w wysokim wazonie układana w ścianach poczwórnej muzyki Muzyki o wschodzie muzyki w południe muzyki o zmierzchu muzyki północą Co z ciebie zrobili - różo - Co ty tu robisz - różo - Różo milczenie miłości z kwiatów i cierni i Artur Oppman ZAUŁKI Lubię was, stare mury oplecione w bluszcze, Mchem zielonym porosłe dachówki i cegły, Opodal szara Wisła monotonnie pluszcze I przez stęsknione oczy myśli wstecz wybiegły. Jak cicho tu się żyło i jak błogo, pewnie W tych ścianach, skąd gra echem mowa dawnych ludzi, Dni płynęły jak bajka o śpiącej królewnie, Na którą wciąż się czeka, którą wciąż się budzi.(...) Lubię was, krętych ulic wąskie korytarze, Stare domy zaułków, szare i posępne, Godziny na zamkowym bijące zegarze I odwiecznych kościołów wieże wniebowstępne. I choć tak po królewsku ubarwił się Rynek, Wy zostańcie, jak teraz, w swojej mgle szarości, Jak lat, które minęły, zmurszały wspominek, Może smutny, lecz godny i czci, i miłości. 166 Stanisław Piętak ?* *? Gdy z moim synkiem wędruję, pytania krążą jak kule. Schodzimy w zielone łąki. Synek, bym gwiazd mu rwał pąki, szepcze i patrzy tak serio. I zagajnik dlań jest prerią. Do wieczora w dal idziemy. Patrzę nań od szczęścia niemy. Dla niego płynę z obłokiem i góry przesadzam krokiem. Drzewa, zwierzęta przewożę jak łzę przez błękitne morze. Iskrą rosy jestem w trawce. Wiersz daję ciąć na latawce... 167 1 Czesław Janczarski ULICZKA W tej uliczce chciałbym zamieszkać gdzie w ogródku sekundy świerszczy jaśmin firanek u okien w okiennicy wycięte serce Wiatr zrywa z nieba liście wiatr zrywa z nieba nuty i rzuca nuty i liście w okno otwarte szeroko Jak cicho skrada się wieczór ciepłą dłoń kładzie na czole a świerszcze oszalały nie zbliżaj nie zbliżaj się do mnie W tej uliczce chciałbym umierać przy oknie otwartym szeroko wiatr by firankę odsłonił nad sercem okiennicy 168 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: JUTRO ŻNIWA ?* * #? Patrzę na rzeczkę jakby na wspomnienie na życie moje jak z dzbana wylane na pola i na łąki za mgłami zaspane wodne zapory i wierzby nad rowem owce się pasą na łąkach nad rzeką nad Kamienną nad Dunajem wieżyca dawno zrujnowana stoi niespodziewana królowa miasteczka dziedziczka nie istniejących tajemnic co poniedziałek strzeże wozu z piernikami jak dzban gliniany wypalony w Iłży jak zielona polewa na garnku ludowego mistrza jak moje słowo pęknięte w połowie 169 Jerzy Harasymowicz ? MAK mak wiele ma spraw na kapeluszu czerwonym jako grządki ognisty kawaler o oczach przekrwionych wszystkie jeszcze zielone panny rabarbarowe uwodzi przyparłszy je do płotu słodycz z nich wyciąga w kapeluszu przekrzywionym oj maku maku dziś jeszcze we śnie mumię swą zobaczysz pieczoną makowiec 170 Cyprian Kamil Norwid WĘDROWNY SZTUKMISTRZ / tak się tęcza tkała - a te panie I ów wędrowny sztukmistrz nie wiedzieli, Że się nad nimi stawa malowanie, Gdy rozmawiali oto i siedzieli... Tylko - milcząca wciąż wiła koronę, W lazur ów mając oczy obrócone, A rozmowniejsze prace przerywała Mówiąc (co wszystko jest tak naturalne) Aż skoro myśl jej już wy błysła cała I rozjaśniło się tło idealne, Chciała coś zasię wziąć i z miejsca wstała, I mak czerwony, rosnący na boku, Uszczknęła - potem, siostrę widząc lubą Jak cichy błękit za blaskiem obłoku, Wciąż zatrudnioną lazurową próbą I wciąż milczącą... zwróciła się do niej, Czerwony mak jej wplatając u skroni I pocałunek na czoło schylone Kładąc, jak drugie kwiecie rozwinione... Ten ruch, czerwona maku błyskawica Podniesionego do skroni, te kwiaty Chabru, te k'sobie pochylone lica - Zniepokoiły chwilowo bławaty, I stał się wonny powiew fijołko w y, Który z purpury a niebios powstawa. I powróciły na swe miejsca głowy Błękitniał chaber, zieleniała trawa I mak czerwieniał, on period rozmowy! 171 I j Bolesław Leśmian W POLU 1 Dwoje nas w ciszy polnego zakątka. Strumień na oślep ku słońcu się pali, W liściu, co trafił na krzywy prąd fali, Wirując, płynie szafirowa łątka. ? - . Nadbrzeżna trawa zwisając potrąca 0 swe odbicie zsiwiałą kończyną, Do której ślimak, pęczniejąc z gorąca, Przysklepił muszlę swym ciałem i śliną. W prze rzutnym pląsie znikliwsza od strzały Płotka się czasem zasrebrzy na mgnienie. Pod wodą - spojrzyj! - prześwieca piach biały 1 mchem ruchliwym brodate kamienie. Czemu ci głowa na dłonie opadła? To - pachnie trawa i ten piach pod wodą - To - wód, polśnione smugami, zwierciadła Parują ciszą, blaskiem i ochłodą. 174 1_____ • Tych kilku dębów ponad brzegiem liście, Podziurawione i przeżarte chciwie Przez gąsienice, trwają tak przejrzyście Nad własnym cieniem, co utkwił w pokrzywie. Z tej tu pokrzywy czar dębowych cieni Zgarnę ku piersiom, co na słońce dyszą, Ustami dotknę bezmiernej zieleni, Stęsknionej do mnie swym sokiem i ciszą. Do kwiatów przywrę rozpalone czoło, Wsłucham się w bąki grające i brzmiki, I będę patrzał, jak lepkie gwoździki Wśród jaskrów lśniącą ociekają smołą. I będę patrzał, jak maki i szczawie Mdleją, ciał naszych odurzone wonią, I będę wodził twoją białą dłonią Po wielkiej trawie, nie znanej nam trawie. 175 Elżbieta Drużbacka POCHWAŁA LASÓW 1 MIŁEGO W NICH NA OSOBNOŚCI ŻYCIA W STANIE PASTERSKIM OD PEWNEJ PASTERKI 1 Zważywszy życia ludzkiego obroty Uchodzę w lasy i wesołe knieje, Mając w nich więcej gustu i ochoty. Niech, kto chce, z mojej dzikości się śmieje, Nie dbam nic na to, wolę z swej prostoty Las aniżeli świat pełen niecnoty.(...) Lasy kochane, zielone chłodniki, Drzewa przyjemny szum dające z siebie, Trawy, pagórki, biegące strumyki, Przy was niech mieszkam, choć o suchym chlebie. Zdrowszy mi napój z waszych źrzódeł żywych Niż drogie trunki, gdy z rąk nieżyczliwych. Jak ranna zorza swój rumieniec śliczny Pokaże, rosa perłowe kropelki Pozbiera, jużci pasterz okoliczny Nie zaśpi, a ptak wyśpiewuje wszelki. Ci trzody owiec żeną między wrzosy, Te mokre skrzydła otrzepują z rosy.(...) Nie wiem, co tęsknić, pasąc owiec trzodę, Z pilnością strzec ich potrzeba od wilka. Przebrnąwszy potok, oczyma powiodę, Aż pastereczek bieży ku mnie kilka, Z tymi się witam chwytając za szyję, Wnet jedna drugą szczerze splecie, zmyje. 176 Usiądziem sobie pod jaworem ciemnym Nad czystym źrzódłem pryskającej wody, Ze skał fontanny natura foremnym Kunsztem zrobiła pasterzom ochłody. Nic nam słoneczny upał nie dokuczy, Jawor zaszumi, a strumyk zamruczy. Zaczniemy mówić o naszych zabawach, Na czym dzień cały przeminie godziną, O pięknym kwieciu, w jakich rosną trawach. Ta powie: „Jest tu miejsce nad doliną, Na którym kwiaty w rozliczne kolory Kwitną posiane od bogini Flory". Więc wszystkie w zawód bieżąc, jedna drugą Popchnie w bok, by się wyprzedzić nie dała, Ta w miękką trawę upadnie jak długą, Ta już tymczasem kwiatków nazbierała. Z tych wieńce wijąc głowy sobie stroim, O brylantowe korony nie stoim. Szczera wesołość, śmiech, żarty niewinne Nikogo zgorszyć, owszem, cieszyć mogą, Prostoty naszej niech się uczą inne, Przystojnych zabaw z nami idą drogą. 177 Józef Ozga Michalski ŚCIERNISKO ORZE SIĘ SZYBKO Po kosie gołe ściernisko, ja to ściernisko lubię, to się stało, czegośmy chcieli, siej teraz, dziewczyno - łubin. Będzie pękał w grubych strąkach, gdy przekwitnie żółto, siej, dziewczyno, teraz łubin, dobre z ciebie ziółko. 178 Czesław Janczarski MACIERZANKA Tak mnie usypia szmer trzmieli przypływają z powietrza rosą i znów roztapiają się w błękit Budzi mnie różowy zapach macierzanki jak głos dziecinnej piosenki Biegnie przez mokre łąki rdzawa woda rozpryska głosem czajki strwożonym do traw się nachyla w suchym stogu dzwoni Piosenka piosenka zioło roztarte na dłoni 179 Wacław Rzewuski ŁĄKA Co twe o lepszą i ziółka, i kwiatki, W zgodnej różności zgromadzone licznie, Wdzięczne rodzącej stroją łono matki, Co cię w kolory ubierają ślicznie, Przyjemna łąko patrzącemu oku. Niechaj się z twego nacieszę widoku! Tam se byk młody, Bieżąc w zawody Obszerne mierzy pole, Róg wyrastając, Z wołkiem igrając Do krwi jeszcze nie kole. Pierś wypróżnioną, Tam napełnioną, Matka cielęciu daje, Tam trzodzie trawę, Oku zabawę Pasterz widzący staje. 180 Na dnie zielonym rozrzucane ładnie Kwiatki, na ukaz dająca i wzory Natura uczy dobierać nam snadnie I w piękną zgodę jednoczyć kolory. Tak ręka, gdy nas kwiatków zima zbawi, Minionych obraz piękności wystawi. Gdy kocham próżno, gdy wzdycham bez skutku, Gdy szlocham jęcząc w okrutnej katowni. Kiedy w nieznośnym ledwie żyję smutku, Nieszczęsne życie z śmiercią kładąc w równi, Kiedy niepewna myśl w radach się błąka, Cieszy mię w żalach i rozrywa łąka. 181 / ? i m ? i ™* ffj) 5**2 ?*>? - 1 im-'' ~ ? "i*. 9 - it * • V1" * " 5"" " - ? 3U. L - "^r ' - /ii : *" *w * ** 3: > -ł ii « -• -. y ? /i . i:- . '" - > c i ' W 1 1 i i »? . Ci iii m • 1 ? im 1 BHt:" ? »i ; > V ' *,.<&?*%* \ a jt, : , : ' \ i i ™p . ??^t-/ _ ?-? ^ ii J* i , *& %?""> * % - ^ - i_< ' 'v JL - ' ' *Jfc* / ml ? ~ i ii ____^^_______________ _____________!_,__. BM«__________-___1 ^___B^__aaaHB_i__l_^_^__^^a_ __^___aaBia. Janina Brzostowska W WĄWOZIE Ścieżka wije się kreto dnem wąwozu wąskim, obok brzegu strumienia, który cicho płynie. Idziemy, ja, ty, oni - w rozbawieniu głośnym, śpiewne echo powtarza coraz inne imię. Słońce co krok się chowa za krawędź doliny i okrzyki idących uspokaja cieniem. - Chodź ze mną spieszniej naprzód, a na krótką chwilę zakręt ścieżki ukryje nas przed ich spojrzeniem: Zamienimy przelotny jeden pocałunek i zanim nas zobaczyć zdołają, spokojnie pójdziemy znowu pierwsi! Lśni bez szmeru strumień. Słyszę, jak prędko, głośno, bije serce moje. - Idźmy dalej! W tym małym, zamkniętym wąwozie, który ujął w zielone ramiona nurt wody, przez drzewa w dni jesiennych pierwsze barwy strojne słońce rzuca połyski promieni łagodnych. 188 Ruchliwa fala mieni się srebrem, czerwienią i nagle niżej spada lekkim, śmiałym zwrotem. Znów z oczu im giniemy. W modrym krzewów cieniu niepokoi nas tylko pawioskrzydły motyl. Teraz dolina szersza. Nad strumieniem kwiaty drżą, zwilżone odbitym od kamienia bryzgiem. I jeszcze jeden zakręt! Już pewnie ostatni. Dalej pójdziemy polem, rozległym pastwiskiem. To drzewo ponad ścieżką pochyla się nisko; jeszcze jeden gorący, prędki pocałunek za osłoną tych lśniących jasnym złotem listków... i już łąka. Zielony minęliśmy tunel. 189 Leopold Staff POŁUDNIE Bielona, niska chata kryta słomą Stoi pod starej gruszy pieczą chromą 1 dymi modrym z komina obłokiem Wśród ciężkich sadów, pod słońcem wysokiem. Południe skwarne w krąg na łanach: Sierpy bezczynne lśnią przy pustych dzbanach; Skryci w błękitny cień żółtej kopicy Snem południowym drzemią robotnicy. Bogate lato polskie ciężko dyszy Pośród brzemiennej, południowej ciszy; Karki pod jarzmo już gotują woły, A od nadziei pękają stodoły. Wierzby-kumoszki, dróg siwe służebne, Czują się jakoś smętnie, niepotrzebne, Nudząc się w ciszy, że nie mają kogo W południe do wsi odprowadzać drogą. Płótna bielące się w dali na trawie Pasą się niby owce na murawie, A na nich wiejskie, gospodarskie słońce Pasie się cicho, jak na białej łące. 190 Konstanty Ildefons Gałczyński TROSZECZKĘ POMARZYĆ A porządek jest taki: najprzód ogródkiem, między georginie, te śmieszne, potem koło bzów... i przez furtkę, i ulicą, i na pole wietrzne. Tam już pszczoły latają na skrzydełkach bogatych, zaś na kwiatach drżą rosy kropelki, kołują cienie ptaków, a ponadto są kwiaty, co się zwą Matki Boskiej pantofelki. Kwiaty są, by je zrywać, a cienie, by je gonić, a strumień, by usnąć przy strumieniu, a w braku telefonu na leśnych dzwonkach dzwonić można w sprawach o wielkim znaczeniu. A jeszcze można krążyć w cieniu starych kolegiat i jak kraskę łowić marzenie, które jest zawsze dalej, dalej, aż tam gdzie rzeka, a rzeka to znaczy uspokojenie... 191 , ffl Ol 3K . i r Kazimiera Iłłakowiczówna POLE KAPUŚCIANE Pole kapuściane wiejące fioletem, gdy przed tobą stanę, jak stawałam przedtem - nie będę tęskniła do raju i ani do zamorskich krajów, ani do sławy... 0 pole łaskawe, o pole dorodne, oczy me - głodne ciebie jak nigdy przedtem - | będą się tylko twoim syciły fioletem. 196 1 Mieczysław Romanowski KWIATEK Ona kwiatek mi dała, Cichy kwiatek pamięci, I serdecznie żegnała: Niech prowadzą cię święci! Ale powróć! - Powrócę! Jak nie wrócić do ciebie! Wrócę! Piosnkę zanucę Z ptaszkiem wiosny na niebie. Mija lato i jesień. Zwiędłym liściem wiatr kręci, Łza młodzieńczych uniesień Spadła na kwiat pamięci. 197 Włodzimierz Słobodnik JESIENNE ŁAZIENKI Zwiędłe liście i światło To jesienne Łazienki. Staw bierze z nieba błękit Jak z ogromnej ręki. Pałacyk przejrzyścieje Jak jesienne powietrze. Przeszłość nasza jak drzewo Chyli się na wietrze. Faun, który dźwiga zegar Słoneczny w ulewie światła, Dźwiga twoje i moje Przeminione lata. 198 Czesław Janczarski NA ZAKRĘCIE SZOSY Strzała wilgi błysnęła jak liść po brzezinie. Cisza - tylko drutów zatrzymane linie dzwonią w wilgotnych liściach \ak senne komary w słupach telegraficznych, dźwiękami gitary. I naraz świerki przerażone wbiegły na piaszczysty pagórek, nieruchome stoją; niósł się warkot motoru, groźny i odległy, nie dziw, że patrzy z liści oko niepokoju. Na szosę, co siwym biczem leżała przy lasku, wypadł samochód, grzywę pędu unosi i gniew, oczami bada zakręt, piosnkę drutów rwie i rzuca poza siebie garście pełne piasku. Przemknął, więc jakbyś nieba z modrej konwi chlusnął na ciepły żwir wieczoru. Ptak sfrunął na szosę, dziobie ziarenka wiatru, a pod siwą brzózką opadły dwa motyle w rozsypane wrzosy. 199 ? Maria Markowska BABIE LATO Snuje się, snuje babie lato, Po rżysku płynie, po zagonie, I blaskiem dziwnym w słońcu płonie Cieniuchna, mleczna nić - Wrzeciono oto z bajki chwyć, By wić przędziwo srebrne, wić. Pajęcza nić, zaklęta nić, Czepia się łodyg zwiędłej trawy, Ostatni maku kwiat jaskrawy Osrebrzą cały i oplata; Tam, gdzie ostróżki fioletowe Na złocie ścierni haft swój kładą, Niby błyszczący szych ulata, By tej jesieni smętnej szata W barwy mieniła się tęczowe; 200 Tam na puszystą ostu głowę, Na koniczyny czerwień bladą I na piaszczyste, hen, rozłogi, I na dziewanny szare kiście - Gdzie kwiat ostatni lśni ogniście - Gdzie się przegonów ciągną smugi, Gdzie się grusz starych cienie kładą. Na ich gałęzie rosochate, Na ten pas miedzy-wąski, długi, Na szare stogi, sterty płowe, Tam, na zagaję, na dąbrowę, Aż do tej wody, do tej rzeki, Na mokre łąki, na bagniska, Gdzie się ta trzcina chwieje śliska, Gdzie tataraki, wodne ziele - Tak się to srebro żywe ściele, Jedna za drugą mleczna nić - Wrzeciono oto z bajki chwyć, By wić przędziwo srebrne, wić! I płynie nić. Zaklęta nić... 201 Julian Tuwim WSPOMNIENIE Mimozami jesień się zaczyna. Złotawa, krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, Która do mnie na ulicę wychodziła. 1 Od twoich listów pachniało w sieni, Gdym wracał zdyszany ze szkoły, A po ulicach w lekkiej jesieni Fruwały za mną jasne anioły. 1 Mimozami zwiędłość przypomina Nieśmiertelnik żółty - październik. To ty, to ty, moja jedyna. Przychodziłaś wieczorem do cukierni. Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, W parku płakałem szeptanymi słowy. Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny, Od mimozy złotej - majowy. Ach, czułymi, przemiłymi snami Zasypiałem z nim gasnącym o poranku, W snach dawnymi bawiąc się wiosnami, Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką... 1 202 —----------------?-------- Erwin Kruk WIDOKÓWKA Z UROCZYSKA ORLANKA Spójrz: tu wylegiwał się dzień - Aż do zmęczenia. Tam słońce Ginie już w gałęziach, a na czatach, Niby jego cień, stoi czarny bocian. Niczym echo i mgła omszałych drzew Mruczą wygłodniałe sny I przez Czerwone Bagna Przedzierają się łosie. (Tak bliski jest chłód twojej twarzy.) Na zarośnięte jeziorko opada Zmierzwione światło włosów. Wrzosy śpiewają. Wiatr zasnął. Brzozy Słaniają się omdlałe Pod opadającym niebem. Ścierniały z trwogi i wysiłku, Jakby nazbyt ogołocił je upał. Ten sierpniowy dzień, gdy umyka, Na chwilę drży w nas jak czułość Szukających się dłoni. Zwietrzałe srebro wieczoru Ociera się o nasze twarze i zabiera Twoje jasne włosy. Oczy przymykasz I nie wiesz, że mogę się zranić O ostre cienie rzęs. A tu już niebo krwawi. Pamiętasz: spóźnieni, biegniemy boso Przez okwieconą ostami polanę. Dawno was tam nie było, skarżą się Wysokie trawy. 203 : Stanisław Piętak MÓJ KĄT MAŁY Słoneczka nasturcji, łopuch, rdest, kwitną róże, a przy płocie pośród bylic i pokrzyw dzikich usycha tęcza, wzniesiona przez ranną burzę. Nie ma już dzieci, lecz jeszcze mkną ich okrzyki. A krzaki ziemniaków wieją kwiatkiem liliowym i tworzą korytarz ciemnozłoty, przez który przejść jak trudno. Motyl śpi, kotek muchy łowi, ślepia grzeją zanurzone w piach siwe kury. Tak spokojnie, cicho jest zwykle do obiadu, lecz w południe, gdy grusza i dąb wznowią kłótnię, budzi się w kwiatach i gałęziach szum owadów. A mnie cóż zostaje? Powietrze tknąć jak lutnię... 206 Juliusz Słowacki Z SONETÓW Zwarzyła jesień kwiaty nad brzegiem strumyka, Wiatr szumiąc zeschłych liści tumanami miota; Błyszczy dąb koralowy, błyszczy brzoza złota, A jaskółkę wewnętrzny niepokój przenika. Już czas lecieć - gdzie? W sercu znajdziesz przewodnika. Już czas lecieć, wewnętrzna uczy cię tęsknota. Siedzi smutna nad gniazdem, skrzydełkiem trzepota. Zrywa się - podleciała - mignęła i znika. Jaskółka miała wrócić, nim zefir zawionie, Pod strzechę, której nieraz doznała opieki, Lecz ją w przelocie morskie pochłonęły tonie. Lauro -ja nieszczęśliwy, idąc w kraj daleki Myślę, że wrócę kiedyś spocząć na twym łonie... Próżne marzenia! - żegnam, żegnam cię na wieki. 207 Kazimiera Iłłakowiczówna NAWIEDZONA Nie chciała chodzić z nami, chciała chodzić pod rękę z kwiatami, a kwiatów było niewiele, poszły na spacer w niedzielę. Ogród był smutny. Mówiono jej: „Nie wychodź, bo ziąb dziś okrutny. Nie wychodź: werben nie znajdziesz, chyba aż w parowie, malwy i rudbekie Marysia wyniosła na głowie; ostatnie róże Hanka ścięła; Kasia goździk przy goździku rwała, aż cały bukiet niesie przy staniku; Jadwisia astry w koniec zebrała fartucha". Mówiono jej:,,Daj pokój!" Ale była głucha; oślepła od pragnienia, po grzędach pustych jak liść migotała, a wichura za nią biegła, za włosy ją chwytała. 208 Jerzy Liebert PRZED DOMEM JARZĘBINA Przed domem jarzębina Ku ziemi się ugina. Widzisz, coraz to śmielej Jesień sobie poczyna. Już z pożółkłych połonin Hucuł swe stada goni. Weź pierwsze z brzegu ziele, Rozetrzesz je na dłoni. W garsteczce tego prochu, W trombity ruskiej szlochu, W obłokach, ach, we wszystkim Jesieni jest po trochu. Zapisz tę porę, zapisz, Bo zaraz ją utracisz. Pozbieraj ją, pozbieraj. Jak umiesz, jak potrafisz. 209 ??????? 1 Bp - . Ą ii ? 1 ... 1 --..?' r r A ? i i ??-. ? v« 1 ? ?? Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: CIEMNE ŚCIEŻKI ?* * * Nie wracać, nie wracać do wspomnień, Nie myśleć o tym, co minęło, Dzisiaj, dzisiaj: spacer z wami, Wichrem jarzębiny pogięło. Uśmiech twój i grona czerwone, Zadatki przyszłych nalewek, Wiatr orawski otrząsa grona, Natrząsa się z moich śpiewek... Nie wracać, nie wracać w doliny, W kamienie, w drogi, w łąki, Na najwyższych kamiennych stokach Jarzębiny I tojadów fiołkowe pąki - To, co przeszło, to przeminęło, Od czasu przejrzystość wzięło - Jest niczym. A stanie się: dzieło. I 214 Kazimierz Tetmajer CIEMNOSMRECZYNSKI LAS Ciemnosmreczyński stary las! las ukochany, o las mój! Tam rzeka, tocząc się przez głaz, jęczy i wyje, i zawodzi - tam śpiewająca Cisza chodzi samotna, piękna pośród drzew, w deszczowy szklanny patrzy zdrój, trąca z konarów zwisłe mchy, i wielkie, złote pajęczyny; tam żółte kwiaty z śród wikliny patrzą jak zadumane oczy; tam senna paproć w gąszczu drży, rudych się szczawiów chwieje krzew i z ciemnych smreków, jako krew, świeci czerwony krzak maliny. 0 niewidzialny grajku, graj, graj starodawną nutę Tatr, co się nocami jeszcze włóczy po pustkach opuszczonych hal 1 starym bacom w uchu dzwoni, gdy śpią przy smolnym dymie z watr i śni im się, że znowu w dłoni śmiga im ciupag twarda stal... 215 1^^™—'-------------- Julian Tu w im KARTOFLE Czujesz? Ogniskiem pachną te pogańskie lata, Gdy iskrami trzaskały żagwie jałowcowe 1 dym wełnistym kłębem za wiatrem ulatał, 1 marszczyły się z żaru kartofle surowe. Gdy zrudziałą gałęzią, iglastą i suchą, Huknąć stos w łeb płomienny - jakbyś w ogień cisnął Worek żywych chrabąszczy! Takim sykiem prysnął, Taką paniczną chmarą iskromiotu buchał. 1 nigdy tak kartofel podany do stołu Nie nęcił, jak ten właśnie, z przyswędem i węglem, Łapczywie wytrącony patykiem-pocięglem Z siwej, gorącej mąki leśnego popiołu. Z dłoni go w dłoń przerzucać! dmuchać, bo gorący! Parzy obłuskiwaną spieczoną łupiną! Tknąć w sól z papierka! wchłonąć w usta chuchające, Żeby się na skaczącym języku rozpłynął! 216 1____ Stanisław Misakowski POWIEDZIELI RODZICE Oto powiedzieli rodzice jest ziemia koń pług kosa masz głowę ręce nogi możesz myśleć orać żyć oto przed tobą wielki głaz i góra oto są miary przestrzeni i czasu abyś wiedział 0 swoim początku 1 końcu 217 Włodzimierz Słobodnik * * * Równina mazowiecka ma oczy deszczu i słońca. Jej oddech jest oddechem światła i ciemności. Nad pługami lecą ptaki, lecą tak wysoko, że ziemi śnią się pługi uskrzydlone. 218 Maria Zientara Malewska JESIENNE KWIATY Nad płotem się rozpostarło Słonecznikowe dumanie. Makówek rude grzechotki Na jednym klęczą kolanie. Dalie w szerokich spódnicach Patrzą, czy słońce je widzi. Róża, że stoi samotna, Żywym rumieńcem się wstydzi. Rezedy wonią bogate Biedronkom podają usta, A malwy dziwią się, dziwią, Jak pięknie im w barwnych chustach. Powoje pną się po płocie, Jarzębin śmiechem zwabione, Aż kiwa głową nasturcja I bratki patrzą zgorszone. A ogrodniczka - jesień Tka kwiatom szaty tęczowe, Choć wie, że płaczą ros łzami W chłodne poranki wrześniowe. 219 Kazimierz Wierzyński DROGAŚMI JEST Drogaś mi jest za twoje równiny bez końca. Po których wiatr biczami piaskowymi trzaska I dzień cały wałęsa się uciecha słońca. Ty, jak serce otwarta, kraino podlaska! Za skrzydlate wiatraki w długim korowodzie I lasy, gdzie od spieki skwarny dzień się studzi. Lelije, co pływają, jak gwiazdy, po wodzie I za twych słoneczniki kochających ludzi. 224 Maria Pawlikowska-Jasnorzewska SŁONECZNIK Dorastamy do twojej wiedzy, Wysokiej wiedzy solarnej, Kwiecie, który słońce za wzór bierzesz! Z dawna już kręgiem nasion Chóralnie szeptałeś O ciemnym jądrze słonecznym, A koroną złocistych płatków 0 fotosferze. Dzikie korzenne tchnienie Z bliska cię osnuwa: Może to zapach Słońca, Który ty przeczuwasz? 225 Jerzy Harasymowicz SŁONECZNIK JESIENNY W pustyni ogrodu mój bóg jedyny słonecznik jak lew siedzi mój bóg co aż za płot promieni strzela setką mój cielec ze złotą grzywą do ziemi oślepiony jego nieziemskim światłem padam na kolana a on rzecze ptaki karmiąc jam syn jedyny boga słońca zszedłem do ciebie człowieku z chmur niebieskiego ogrodu 226 aby ci ścieżkę trochę oświecić a ty głowę mi zetniesz na tacy poniesiesz tłumom rzucisz bo musi się spełnić moje na ziemi męczeństwo promienne tak rzekł złotousty i posypał sobie głowę wróbli szarym popiołem 227 Bronisława Ostrowska * * # Pod wiecznej rytm muzyki Złociste słoneczniki Swój smukły kręcą pień, Komunię światła biorą 1 kłonią się z pokorą Wciąż głębszą z dnia na dzień. Ich promieniste lica - Odwieczna tajemnica Czerpana z słońca lśnień, Złożywszy z barw ofiary, Śnią nagie jak zegary Znaczące Wielki Dzień. Bogactwem ziarn ciężarne, Swe wielkie tarcze czarne Schylają w chłód i cień, By zakląć swą tęsknotę W stokrotne oczy złote Na Nowej Wiosny Dzień. 232 Konstanty Ildefons Gałczyński DZIKIE WINO Koło tych pagórków piaszczystych, które księżyc po kolei odsłania jeden po drugim, jeden po drugim, ptaki śpią, tylko droga się srebrzy i Wisła świeci jak latarnia - jest cisza, jakby Szopen przed chwilą zamilkł, lecz niech struna się przypomni srebrna jak te koleiny, zapląsają chmury z sosnami, z pagórkami, dzikie wino pocznie szeptać z dzikim winem; no, i już masz polonez. Przeklęte polskie serce! Diabli wiedzą, co to jest: w liniach skrzypiec i pagórków tego szukaj; w dzikim winie na szybie; szepty zaśpiewne i niebiosa bohaterskie, i wrzawa nad niebiosami, i pory roku jak struny skrzypcowe, cztery, cztery: wiosna, lato, jesień i zima, i wiatr w struny, i deszcz w struny, i grad w struny, i blask w struny, bas śnieżny i słowicza szalona kwinta, Wisła pod smyczkiem, srebro wiślane. Wisła pod palcem, ta, co śpiewa najwyżej struna, rzeka na skrzypce sopranowe naciągnięta, a z worka czasu chmury, ptaki, horyzonty wielogłosowe i jesień fruwająca, i ogromne lato; i chmury nad skrzypcami, i liście tuż nad smyczkiem, i te pagórki faliste, i wiatr, i światła wszystkie. 233 Józef Czechowicz JESIENIĄ w oknie chmur plamy deszczowa sieć ogród to rdzawość czerwień i śniedź w kroplach co ciężkie na brzoskwiń listkach niebo kuliste błyska i pryska słucham szelestów jesienny gość mało wód szmeru szumu nie dość czujnie czatuję rankiem przy oknie gdy kwiat opada w kałużę ogniem może usłyszę któregoś dnia nutę człowieczą z samego dna nutę co dzwoni mocno i ostro a niebo całe dźwiga jak sosrąb 234 Zbigniew Jerzyna POLSKIE CMENTARZE Polskie cmentarze, to białe cmentarze. Brzozy w pośpiechu ciosane na krzyże, gdy świt nie gasnął, trąbka jeszcze grała. Pod hełmem ciągle nie uśpiona ziemia. I w grobach sprawa wciąż nieutulona. Polskie cmentarze, to białe cmentarze. A gdzież ten spokój, gdzie to zamyślenie? Gdzie jest ta wieczność w drzewach kołysana? Polskie cmentarze, to białe cmentarze. W tym wielkim śniegu, co na śpiących spada, Jest szpadel obok, karabin, siekiera - W mozolnym życiu i w gorących dziejach. 235 Stanisław Wyspiański * •* # U stóp Wawelu miał ojciec pracownię, wielką izbę białą wysklepioną, żyjącą figur zmarłych wielkim tłumem; tam chłopiec mały chodziłem, co czułem, to później w kształty mej sztuki zakułem. Uczuciem wtedy tylko, nie rozumem, obejmowałem zarys gliną ulepioną wyrastający przede mną w olbrzymy: w drzewie lipowym rzezane posągi. 238 Stanisław Wyspiański DO TADEUSZA ESTREICHERA Nad Morskim Okiem! -jakże ci zazdroszczę, że tam stoicie w zimnie, ostrym wichrze, w powietrzu świeżych barw - gdy ja tu poszczę, patrząc na kurhan w sinej mgle - za szybą. I dnie przechodzą ciche - coraz cichsze, chyba że myśl, jak wichr, przeleci nad sadybą, napełni pokój szum - i naraz zgłuchnie - a potem cisza znów - i pióro skrzypi (gdyż niepoprawnie gęsim piszę piórem), papier zaczernia się, rękopis puchnie... Ty masz tam jasność Zórz! i skały murem!! Tu ledwo chmurki przemkną ubożuchnie ponad bielański las ku Bronowicom... Ty masz tam przestwór słońc - i wiew ku licom, i patrzysz, jak tam śnieg się wgryza sznurem w szczeliny, wręby skał w głazów ogromie. - - Ja tu nad moim schylony stolikiem, ja mam tu także słońca promień w domie na stół rzucony na sukno czerwone i błękit ciemny ten nad tym promykiem, namalowany (metr cztery korony)... A ty tam masz prawdziwy nad głową rzucony. Patrz się! - nie będziesz widział tego potem! Patrz się! - opowiesz mi to - za powrotem... 239 Jerzy Harasymowicz W ŁĄCKU jesień 1967 Wychylają się z sadów jesieni różki czerwone jechaliśmy ulicą Zyndrama z Maszkowic Jechałem jakby wielmoża w ziemi swej złotogłowiach i tak jechać mógłbym w tej wczesnej jesieni lekkich szatach , do końca świata W łąckich sadach rozposcieione na trawie lipca zielone latopisy będą już na strych chowane 240 W łąckich sadach bóg Rokan niósł swój łeb zielony jak wierzby przystrzyżony Miał modre rękawy krochmalone gradem I bijąc upału laską złotą w pnie grusz stare płoszył jesieni Siedem Sióstr Wiejących pod chmurką koziołkujących w sukniach czerwonych I szła w łąckich sadach pełną parą jesienna zwózka planet 241 5 m? ?«*?>! •4Ss Jan Prusinowski HARMONIA ZIMY Spojrzałem w okno - / pięknie i smutno - Śnieg okrył pola, wzgórza i doliny, Niby na blechu rozesłane płótno - Zawiane wszystkie drogi i drożyny; Nikt nie przechodzi - tylko tam, daleko, Stoi dąb stary - jak olbrzym w pościeli - I jemiołową spogląda powieką, Azali prędko ziemia się wybieli?... Przebrzmiały pieśni żniwiarzy radosne I śpiewy ptasząt przebrzmiały po gajach - Bo te wędrowne śpiewaki miłosne Już po cieplejszych rozbiegły się krajach. U nas kruk tylko na rozdrożnym krzyżu Klekoce w echa piosnkę jednotonną - Jakby na starym przeznaczeń psałterzu Czytał nad nami modlitwę pozgonną! 246 Krzysztof Kamil Baczyński MRÓZ Dniało. Mleczne wodorosty wiły skręty coraz to wyższe - loki snu. Ona, lilię ciała unosząc, jeszcze mówiła: ,,Miły", gdy on, od snu złego ciepły, już szedł na łów. A mieli noce upalne, nie było w nich nadziei. Płomyk z ust przelewany - pożar ogarniał noc, a potem już dogasało, był pokład, co się chwieje, mrok podobny do rany i pnie spalonych rąk. ,,Miły'"- mówiła jeszcze. A on oczy białe, co tak od snów wyblakłe, odwracał: „Czy ty wiesz, tej nocy byłem w lesie, gdzie jodły skamieniałe były jak srebrne organy, z których tryskała krew". A potem ręce łamał u okien, które mróz przemienił w morza martwe, gdzie nie żeglował nikt, i nie było nadziei. Więc szedł przez zimny próg, jakby wstępując nagle w nieprzejrzystość szyb. I nie było nadziei. Stygło jasnym ciałem w pokoju, który nad nią sklepiał niebo w kwiat, gdy on szedł wzdłuż zawiei jak przez łąki białe i snem niedokończony ręce w rzekę kładł. 247 Konstanty Ildefons Gałczyński SANIE Poroztwierał księżyc drogi wszystkie, porozkładał swój niebieski ogień, nasze sanie zima otoczyła, pora wróbli i świecących okien. Jadą sanie, cień drogami ciągnie: skośny dyszel i czapka futrzana. Wierzby straszą. Śnieg skrzy się. Trójdzwonkiem koń jak dzwonnik kuranty wydzwania. 248 Jan Andrzej Morsztyn O SWEJ PANNIE Biały jest polerowany alabaster z Karary, Białe mleko przysłane w sitowiu z koszary. Biały łabędź i białym okrywa się piórem, Biała perła nieczęstym zażywana sznurem. Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany, Biały kwiat lilijowy za świeża zerwany; Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje Niż marmur, mleko, łabędź, perła, śnieg, lilije. 249 Kazimiera Iłłakowiczówna BIAŁOŚĆ Tylko tyle białości, co w tym kwiecie. Reszta - żeby powiedzieć najprościej - śmiecie. Płatki drobniusieńkie, zębate: światłość nad nimi lata... A ja schodziłam pół świata, przekochałam, prześniłam siebie tylko po to, żeby w tej kolebie, śród zdziebełek na pochyłości, znaleźć tyle białości, co w tym kwiecie. 256 Leopold Staff BIAŁA FANTAZJA 1 Śnieżyca, zmierzchem z drobnej poczęta kurzawki, Jak łabędź boski spadła nocą na Łazienki, Otuliła park cały w swych skrzydeł puch miękki 1 pierzynami puste zaścieliła ławki. Otchłań bieli. Ciemnieją tylko w drzewach kawki 1 wysmukła sylweta łaskawej sarenki, Która zbliża się ufnie do przechodnia ręki Nurzającego w zaspach do kolan nogawki. Zasnuła też lawiny cudna katastrofa Marmurowy siedzący posąg filozofa, Co, zasłuchany w wiatrów naddrzewną gonitwę, I Z twarzą, którą oblepia śniegu piana świeża, Czeka w todze bez ruchu, jakby u balwierza, Który odszedł na chwilę, by wyostrzyć brzytwę. 1 1 257 1 Mieczysław Jastrun W TATRACH Wciąż jeszcze wołasz na mnie z tej wielkiej oddali, Gdzieśmy się pożegnali, poszarpawszy przestrzeń Szczytami gór, gdzie gwiazdę nad nami zapalił Wieczór z drzew, otrząsając cienie bezszelestne. Tamta noc, zatrzaśnięta w walizce podróżnej, Jeszcze odjeżdża głucho hucząc nieboskłonem Wstecz porywanym. Żyliśmy z kwiatów jałmużny, Z groszowych listków brzozy, z cieniów pod jesionem. Żyliśmy z krajobrazów, które ty umiałaś Przywoływać, że w okna stukały obłokiem, Że z dolin ulatniały się, by w naszych ciałach Zimować jak kolory w powietrzu głębokim. Źrenice ich, podbite fioletem krokusy, Nagrzane w ciepłej trawie, miały w sobie ciszę I spokój gór. Wiatr nocny, który w ziołach usechł, Zrywałem ręką, co do ciebie list ten pisze. I dzisiaj w dawne lata schodząc jak w parowy Wyrąbane w błękicie dnia, w wyłomy nieba, Znów zanurzamy ręce w potokach gradowych Za gwiazdą, którą górska połknęła koleba. Skąd - z czarnej nawałnicy Tatr - ze środka zimy Weszliśmy w zieleń lata, gdzie pasterski szałas Rzucał cień w kształcie gwiazdy, i tam zachodzimy, Gdzie po raz pierwszy brzask jej surowy ujrzałaś. 258 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu; CIEMNE ŚCIEŻKI * * ?* Niczego się nie nauczyłem I nic nie rozumiem, I nic nie zapomniałem, I znowu nic nie umiem... W górach widzę, że góry, Dołem kosówka zielona, I płyną, płyną chmury Z zachodu na wschodnią stronę. I nie wiem, do czego wracać? Schodzić przez Orlą Perć? Niczego nie rozumiem I tak mnie zastanie śmierć. A chciałem przecie tak wiele Zrobić, pojąć, ukochać... Noc płaszcz narzuca na góry, Siklawy nie przestają szlochać... 259 Gabriela Puzynina FIOŁKI W ZIMIE Biedne fiołki, to nie czas! Wiatr północny jeszcze wieje, Śnieg na roli nie topnieje, Słońce świeci, lecz nie grzeje, Jeszcze zima - szkoda was! To cieplarnia, a nie las, To przez okno słońce pali. Wiosnę przed wami udali, Niegodni was oszukali, Wy w niewoli - żal mi was! Za to dla mnie widzieć was Jest to słyszeć ptasząt pienia I z jednego powonienia Kilku wiosen mieć wspomnienia. Miłe fiołki, witam was! Komu prędko mija czas, Komu wiosna się odmieni. Komu bliżej do jesieni, Kto swą przeszłość drogo ceni, W każdej porze lubi was! 260 Kazimierz Tetmajer LIMBA Samotna limba szumi na zboczu stromem, u stóp jej czarna przepaść zasłana złomem. Wkoło się piętrzy granit zimny, ponury, ponad nią wicher ciemne przegania chmury. Wkrąg otoczona taką pustką okrutną, samotna limba szumi bezdennie smutno... 261 ? W . ?!> Ja I u Kurek WYSOKA GIERLACHOWSKA Sięgam do waszych źródeł, do skał, powietrza i wody, wierchy przepaścią rozprute, dodajcie mowie urody. Porzucam słowa miękkie, niech pieśń zastygnie na kamień. Bez Tatr zostanę pustym dźwiękiem, który wiatr palcem złamie. Wstańcie, kotliny wzrokiem zgłębione, ściany rękami nie tknięte! Dołem - jezioro zielone, a górą - turnie wyśmignięte. Wodo rwąca, pienista, zimna wodo tatrzańska, spod gór śnieżystych tryskasz, lecisz do Gdańska. Przepłyń przeze mnie wodospadem, uderz mnie hukiem, roztop w pianie, na tobie szumnej ręce kładę, jak palce na fortepianie. Dokąd się śpieszysz? Ku Dunajcowi, ku rozlewistej Wiśle, ku przestronnemu Bałtykowi, o tobie, wodo, myślę. 270 Kazimierz Wierzyński ZIMA ZAKOPIAŃSKA Góry rozsnute na świetle księżyca Rosną jak gdyby na powierzchni blasku, Bezmierną przestrzeń srebro skroś przesyca I śnieg jest jakby z zielonego piasku. Na szczytach świerki z japońskiego tuszu, Czarne, wycięte w tarczy księżycowej, Stoją w płonącym światła pióropuszu, Jak w aureoli naokoło głowy. Świat jest z tysiąca jednej nocy przygód, Westchnień, przywidzeń, marzeń i sekretów, Świat wniebowzięty w gwiazd wysokich migot, Świat dla kochanków i świat dla poetów. 271 isif Władysław Broniewski HAWRAŃ I MURAŃ Litworowe doliny czarne stawy wyśniły. Górą jasna pogoda, a dołem biała woda pośród kosodrzewiny. Wołało i śpiewało, zielonym wiatrem wiało, przyleciał biały obłok i słońce go przebodło, rozświeciło, rozwiało. Zieleniło się, kwitło, wrzało głębią błękitną, wiosną snieznopuszystą, nieuchwytną, przejrzystą, nieprawdziwą, niezwykłą. Przez dolinę z oddali leśną radość wołali, a zwabiony wołaniem, stanął Hawrań z Muraniem jak ich dwoje na hali. 274 Bolesław Leśmian ŚNIEG Pamiętam ów ruchliwie rozbłyskany szron I śniegu ociężałe w gałęziach nawiesie, I jego nieustanny z drzew na ziemię zron, I uczucie, że w słońcu razem z śniegiem skrze się. A on ciągle narastał tu w kopiec, tam - w stos, I drzewom białych czupryn coraz to dokładał, Ślepił oczy i łechtał podbródek i nos, I fruwał - i tkwił w próżni - i bujał, i padał. I pamiętam ów niski, wpół zapadły dom, I za szybami włóczek różnobarwne wzory. Kto tam mieszkał? Pytanie - czy człowiek, czy gnom ? Byłem dzieckiem. Śnieg bielą zasnuwał przestwory. Dotknąłem dłonią szyby, mimo strachu mąk, I uczułem ślad hojny niby czarów zbytek. Tą dłonią dotykałem mych sprzętów i ksiąg, I niańki, by ją oddać na baśni użytek... Serce marło, gdym w dłoni unosił ten ślad W ciszę śniegu, co, prósząc, weselił się w niebie. Śnieg ustał - / minęło odtąd tyle lat, Ile trzeba, by ślady zatracić do siebie. Jakże pragnąłbym dzisiaj, gdy swe bóle znam, Stać, jak wówczas, przed domu wpół zapadłą bramą I widzieć, jak śnieg ziemię obiela ten sam, Śnieg, co fruwa i buja, i pada tak samo. Zjakimż płaczem bym zajrzał - niepoprawny śniarz - Do szyby, by swą młodość odgrzewać w jej szronie - Z jakąż mocą bym tulił uznojoną twarz W te dawne, com je stracił, w te dziecięce dłonie! 6 * * Mieczysław Braun KRAJOBRAZ POLSKI Krzywa wierzba przy płocie, krzywy płot na rozstaju, Mokra zieleń w sitowiu, w siwym gaju-bugaju, A przy łące jałowce, białe owce na łące, Jarzębiny, jedliny, niebo ziemią pachnące. W koleinach drożyna, wronie gniazda na drzewie, Pośród świerków ćwierkanie, modrodrzewie-modrzewie. Wiatrak łapie obłoki, które na nim siedziały, I ucieka, odziany w łachy pól - samodziały. Zieloniutkię, czerwienne, łubinowe i bławe, Chabrowane kąkolem, pawim okiem i stawem, Pola - polskie, złocone topolowym półcieniem, Wykwiecone kwietniami, jesienione złocieniem! Szumi jesion jesienią, wrzos wrześniowy słoneczny, Złotoliście wiatr sypie, niesie zapach jabłeczny - A nocami miesięcznie świeci bór litą grzywą, W niebo, kute gwoździami, bije srebrne strzeliwo! 280 Anna Kamieńska * * * Mija pora żniw i pora wierszy. Mój zeszyt obrósł szczawiem, paprocią, poziomkami. Szyszki i suche nasiona drzew przemieszały się z potarganymi strzępkami zdań. Żaden jeszcze wiersz nie owocował. Słowa wykreślone wracają z krzykiem. Blask leży płatami na skoszonych polach. I ta także godzina we wspomnieniu pięknieje. 281 Jan Śpiewak O KWIATACH Kwiaty opowiadają o sobie - rosą, ruchem, zapachem, milczeniem. Kwiaty wysyłają sygnały - wiatrem, słońcem, deszczem, śniegiem. Kwiaty lubią przebywać w gromadzie - traw, liści, zboża i chwastów. Takie cechy przypisuję kwiatom. Ciekaw jestem, co one myślą o mnie. 282 Władysław Broniewski KWIATY W POKOJU Kwiaty w pokoju? - źródło niepokoju. Chciałoby się widzieć na przykład kaczeńce albo niezabudki nad bardzo pięknym strumieniem i przychodzi jakiś mędrek: „A czy kaczeńce - to szczęście?" i zrzędzi nad moim sumieniem. A niechże on się dowie, niechże się zastanowi, że Wisła płynie, że ja kwiaty i wodę kocham, że jak ich nie widzę, to szlocham. 283 Bronisława Ostrowska * * * Nie! Nie napiszę sonetu. Ale narwę w ogrodzie astrów białych, promienistych lekkich komet o złotym oku, i gałęzi białodrzewu o białym aksamicie skóry na smutnych liściach, i welonów gipsówki drżących jak srebrna mgła - i włożę to w wysoki rznięty kryształ na wnętrzu ciemnych drzwi, by się zapatrzyć jak w strzęp gwiaździstej drogi mlecznej przesianej lotem bladych anielskich piór... A może w mosiężny wielki pocisk włożę złote kule afrykanek, brązowe tarcze słoneczników i wysokie promienie dzidy bladozłotych malw i postawię je w słońcu na złotej makacie, i będę się głośno śmiać... Albo jeszcze - grona czerwonych jarzębin bardzo ciężkie złączę z kłosami złotej pszenicy i bladego żyta, a potem zaś orzechy leszczynowe wyłuskam i będę siać przez palce długo, długo, długo... Nie! nie napiszę sonetu. 288 Jan Bolesław Ożóg POEZJA Poezja to zapach, to kwiatuszek jak ważka ukosem po lipie nad stawem przelatywał. A mój wiersz to taki kościółek w pokrzywach: na ceglanym murku czarna gliniana flaszka. O anieli o skrzydłach jak sklepane kosy, przyjmijcie mnie tą nutą w zachód dnia lub wschód. Tam są brzozy i wiśnie poetyckich wiosen, a to mój dom u dawno malowanych wrót. 289 Jan Lechoń PRELUDIUM Za oknami świt czerwony, Jeszcze sennych szelest drzew, Słońce wraca z drugiej strony, Ptak zbudzony zaczął śpiew. Ach! dzień dobry wam, kasztany, Wodo pełna srebrnych lśnień! Jeszcze jeden darowany Cudownego życia dzień! 290 Mieczysław Jastrun KWIATY O KSZTAŁTACH CAŁKIEM NIEREALNYCH Kwiaty o kształtach całkiem nierealnych Drgające W nasłonecznionym powietrzu. Przed furtką do sadu jabłoni Cień na liściach prawie przezroczysty. Jeśli wpatrywać się długo W okrągłość jabłek przyszytych nieomal westchnieniem Do chwiejnych gałązek, Można przeczuć, nie zerwawszy owocu, Smak, gęstość, wagę, Przywłaszczyć sobie tę cząstkę bytu, nie pozbawioną ciężaru, Najdojrzalszą w kulistości kształtu, w czystości soków, Nie dotknąć, nie widzieć. Przewidzieć przez drganie powietrza, Dedukcją wniknąć W korzenie, w zalążek, w ziarno. Ale lekkość? Przyciągany przez ziemię, Znam tylko jedną lotność: ogień - Gdy na łagodnej łące Dociekliwiej i lżej od myśli o niej Pszczoła przenosi swój brzęczący lot Poprzez stulecia kwiatów. 291 1 i & \ 1 ? L '.V ?> ™ * > Bogdan Ostromęcki I TUTAJ / tutaj gdzie się nagle urywają dzieje strzaskanej sosny skrzepłej jarzębiny gdzie jabłka w popiołach gasną po ogrodach pociski niewybuchłe przedawnionych wzruszeń gdzie rydel płytko się za ryje w ziemię by nie oddzwonić w czerep złej godziny Gdzie rowów przydrożnych katakumby kryją tablice z czterech desek na których znaki chwały tak nietrwałej jak przejście wiązki ognia ponad kartofliskiem I tu na monumentach słomianej historii inskrypcje starożytne na chwilę odsłoni wiatr co w oczy wieje 302 Ludmiła Marjańska RZEKI POLSKIE Kraj zaczynamy widzieć poza krajem. Z oddalenia nabiera właściwego kształtu, który podobny sercu. To gałęzie rzek pomagają nam przeżyć widok Neapolu: panieńska Narew zaślubiona z Bugiem, wiejska Wkra i z łacińska brzmiący, senny Liwiec. Największe i najmniejsze, rozlane wśród łąk kwitnących kaczeńcami, szczawiem i dziewanną, podmywające brzegi, niebezpieczne wiosną, ujęte w betonowe koryta i hojnie darzące żółtym piachem. Strumienie, gdzie pstrągi żywym srebrem błyskają, i wody, gdzie łosoś odbywa swoje gody. Nad brzegami rzek melancholijnie tkwią zarysy wierzb. I za tym właśnie tęskni się w Paryżu. 303 Stanisław Piętak PROSTA PIEŚŃ Cicho. Gwiazda spada błękitna i oświetla lotem najmłodsze oczy tęskniące za przyszłością, oczy beztrwożne, tak zastygłe w zadumie nad zjawiskiem świata. Spojrzyjcie, to widać ojczyznę. W chatach dopala się ogień, kwiat zboża mokry chylą w księżycu. Rzeka szemrze, cienie topoli pójdą od wrót, o świcie zginą w śpiewie słowiczym, w łzach rozdartym. Może harmonia zagra jeszcze i w pląsach lekkich pomkną pary. Kwiaty płoną wonią, kolorem cieszą świat. Ta noc niech trwa! niech trwa! 304 Pochwalam lot gwiazd, grę światła, ludzką radość, co tętni w piersi, z ziemią się łączy łzą westchnienia. Jestem wasz syn, syn wsi, syn pól. Nieraz na drodze przystawałem białej, w oczy obłoków ruch, blask rzek, w słuch melodię owadów, szept kwiatów chłonąłem, blednąc od wzruszenia... Zaprawdę, jedynie jest ziemia!... 305 Spis treści 1 Maria Konopnicka NA OBCZYŹNIE 8 Jan Lechoń WIERSZ MAZOWIECKI 9 Teofil Lenartowicz KALINA 10 Ryszard Berwiński PIOSNKA WYGNAŃCA 11 Juliusz Słowacki W PAMIĘTNIKU ZOFII BOBRÓWNY 12 Kazimierz Wierzyński ZAPACH 13 Jan Kochanowski PIEŚŃ ŚWIĘTOJAŃSKA O SOBÓTCE (fragment) 22 Jan Andrzej Morsztyn NA KWIATKI 23 Jan Bolesław Ożóg ZIEMIA 24 Anna Kamieńska W MAŁYM MIASTECZKU 25 Władysław Broniewski MÓJ POGRZEB 26 Stefan Witwicki ŻYCZENIE 27 2 Szymon Zimorowic BOHYMNIA 32 Bolesław Leśmian ?&•&•& (Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz...) 33 Kazimiera Iłłakowiczówna BĄDŹCIE WY ZE MNĄ 34 Szymon Szymonowic PASTUSZY (fragment) 35 Juliusz Słowacki STOKROTKI 36 Zygmunt Krasiński PANNIE KATARZYNIE W NATCHNIENIA GODZINIE 37 Julian Przy boś ŚWIT KWIETNIOWY 42 Wespazjan Kochowski ZIELONE 43 Mikołaj Biernacki SZCZĘŚCIE 46 Julian Tuwim RWANIE BZU 47 Narcyza Żmichowska NIEPEWNOŚĆ 48 Tadeusz Bocheński KACZEŃCE 50 Edmund Bogdanowicz CO SIĘ DZIAŁO (fragment) 51 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: CIEMNE ŚCIEŻKI •&?&?&• (/ znowu łęgi, znowu pola...) 52 Ludmiła Marjańska POD KONIEC MAJA 53 Anna Pogonowska MLECZE 62 Antoni Słonimski ŻAL 63 307 -eopold Staff OGRÓD PRZEDZIWNY 64 Maria Pawlikowska- -Jasnorzewska KROKUSY 65 Jerzy Paczkowski DUNAJCEM 68 Kazimierz Tetmajer 'Z NOTATEK (fragment) 70 Jan Lechoń SKOWRONEK 71 Bronisława Ostrowska •&-&?& (Czeremchymokre, kasztanów lepkie listki...) 72 Jan Śpiewak GAŁĄŹ 73 Maria Czerkawska TARNINA 74 Franciszek Karpiński DO JUSTYNY TĘSKNOSĆ NA WIOSNĘ 75 Adam Asnyk MIĘDZY NAMI NIC NIE BYŁO 80 Mieczysław Jastrun ?&?&?&? [Nie pominąć nawet tego żarnowca...) 81 Józef Czechowicz PROWINCJA NOC 82 Julian Tuwim BRZÓZKA KWIETNIOWA 86 Bolesław Leśmian ZNIKOMEK 87 Mieczysława Buczkówna MY 1 KWIATY 94 Kazimiera Iłłakowiczówna NARCYZY W LESIE 95 Kazimiera Iłłakowiczówna TULIPANOWY STARZEC 96 Mieczysława Buczkówna TULIPAN 97 Julian Tuwim IRYSY 100 Mieczysława Buczkówna KONWALIE 101 Maria Pawlikowska- -Jasnorzewska WŚCIEKŁE BRATKI 102 Julian Przyboś SPRAWOZDANIE Z DNIÓWKI 103 Mieczysław Jastrun ZAPACHY WIOSNY 1 WCZESNEGO LATA 104 1 Leopold Staff CZUCIE NIEWINNE 105 3 Wacław Rzewuski ŹRZÓDŁO 110 Kazimierz Tetmajer ?fr -fr iir (Chciałbym m ieć I domek biały...) 112 Adam Asnyk LETNI WIECZÓR 113 Tadeusz Nowak PSALM 0 SENNYCH KONIACH 120 Urszula Kozioł ULOTNE LATO 121 Konstanty Ildefons Gałczyński KRONIKA OLSZTYŃSKA (fragmenty) 122 308 Józef Ozga Michalski NA KAMIENIU 124 Jarosław Iwaszkiewicz Zcyklu:DIONIZJE LILIOWA DOLINA (fragment) 125 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: JUTRO ŻNIWA ?&•&?& (Kłosypochylone..,) 126 Krzysztof Kamil Baczyński NARZECZONA 127 Antoni Józef Szabrański NAGOŚĆ 128 Tadeusz Nowak WIECZOREM 136 Bolesław Leśmian W SŁOŃCU 137 Stanisław Piętak BALET 138 Ludmiła Marjańska PERSONIFIKACJA 139 Bronisława Ostrowska DZIEWANNA 142 Czesław Ciepliński MALWY 143 Maria Czerkawska MALWY 144 Kazimiera Iłłakowiczówna OBŁOKI 145 Bronisława Ostrowska ?&?&?& (Zszarzały klombów płomienne rabaty...) 150 Seweryn Goszczyński PRZY SADZENIU RÓŻ DO M.S. 151 Bolesław Leśmian RÓŻA 156 Franciszek Karpiński RÓŻA 157 Julian Tuwim RÓŻA 158 Anna Pogonowska RÓŻA 159 Jan Kasprowicz KRZAK DZIKIEJ RÓŻY W CIEMNYCH SMRECZYNACH 160 Stanisław Czerń i k STYCZNE 162 Tadeusz Kubiak NA GÓRZE RÓŻE 163 Artur Oppman ZAUŁKI (fragmenty) 166 Stanisław Piętak •k ?& ?& (Gdy z moim synkiem wędruję) 167 Czesław Janczarski ULICZKA 168 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: JUTRO ŻNIWA ?fr -fr ?& (Patrzę na rzeczkę jakby na wspomnienie...) 169 Jerzy Harasymowicz MAK 170 Cyprian Kamil Norwid WĘDROWNY SZTUKMISTRZ (fragment! 171 Bolesław Leśmian W POLU 174 Elżbieta Drużbacka POCHWAŁA LASÓW 1 MIŁEGO W NICH NA OSOBNOŚCI ŻYCIA W STANIE PASTERSKIM OD PEWNEJ PASTERK- (fragmenty) 176 309 Józef Ozga MichaIski ŚCIERNISKO ORZE SIĘ SZYBKO 178 Czesław Janczarski MACIERZANKA 179 Wacław Rzewuski ŁĄKA 180 Janina Brzostkowska W WĄWOZIE 188 Leopold Staff POŁUDNIE 190 Konstanty Ildefons Gałczyński TROSZECZKĘ POMARZYĆ (fragment) 191 4 Kazimiera Iłłakowiczówna POLE KAPUŚCIANE 196 Mieczysław Romanowski KWIATEK 197 Włodzimierz Słobodnik JESIENNE ŁAZIENKI 198 Czesław Janczarski NA ZAKRĘCIE SZOSY 199 Maria Markowska BABIE LATO (fragment) 200 Julian Tuwim WSPOMNIENIE 202 Erwin Kruk WIDOKÓWKA Z UROCZYSKA ORLANKA 203 Stanisław Piętak MÓJ KĄT MAŁY 206 Juliusz Słowacki Z SONETÓW 207 Kazimiera Iłłakowiczówna NAWIEDZONA 208 Jerzy Liebert PRZED DOMEM JARZĘBINA 209 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: CIEMNE ŚCIEŻKI ?tiifk (Nie wracać, nie wracać do wspomnień...) 214 Kazimierz Tetmajer CIEMNOSMRECZYŃSKI LAS (fragment) 215 Julian Tuwim KARTOFLE 216 Stanisław Misakowski POWIEDZIELI RODZICE 217 Włodzimierz Słobodnik ?&??&?& (Równina mazowiecka...) 218 Maria Zientara Malewska JESIENNE KWIATY 219 Kazimierz Wierzyński DROGAŚ Ml JEST 224 Maria Pawlikowska- -Jasnorzewska SŁONECZNIK 225 Jerzy Harasymowicz SŁONECZNIK JESIENNY 226 Bronisława Ostrowska ?&•&•& (Pod wiecznej rytm muzyki...) 232 Konstanty Ildefons Gałczyński DZIKIE WINO (fragment) 233 Józef Czechowicz JESIENIĄ 234 Zbigniew Jerzyna POLSKIE CMENTARZE 235 310 Stanisław Wyspiański Stanisław Wyspiański Jerzy Harasymowicz iriłtV {Ustóp Wawelu miał ojciec pracownię...) DO TADEUSZA ESTREICHERA W ŁĄCKU JESIEŃ 1967 238 239 240 Jan Prusinowski HARMONIA ZIMY 246 Krzysztof Kamil Baczyński MRÓZ 247 Konstanty Ildefons Gałczyński SANIE (fragment) 248 Jan Andrzej Morsztyn O SWEJ PANNIE 249 Kazimiera Iłłakowiczówna BIAŁOŚĆ' 256 Leopold Staff BIAŁA FANTAZJA 257 Mieczysław Jastrun W TATRACH 258 Jarosław Iwaszkiewicz Z cyklu: CIEMNE ŚCIEŻKI Niczego się nie nauczyłem...) 259 Gabriela Puzynina FIOŁKI W ZIMIE 260 Kazimierz Tetmajer LIMBA 261 Jalu Kurek WYSOKA GIERLACHOWSKA (fragment) 270 Kazimierz Wierzyński ZIMA ZAKOPIAŃSKA 271 Władysław Broniewski HAWRAŃ I MURAŃ 274 Bolesław Leśmian ŚNIEG 275 Mieczysław Braun KRAJOBRAZ POLSKI 280 Anna Kamieńska ?&? •& -ii (Mija pora żniw i pora wierszy ?) 281 Jan Śpiewak O KWIATACH 282 Władysław Broniewski KWIATY W POKOJU 283 Bronisława Ostrowska ?kiłti (Nie! Nie napiszę sonetu...) 288 Jan Bolesław Ożóg POEZJA 289 Jan Lechoń PRELUDIUM 290 Mieczysław Jastrun KWIATY o KSZTAŁTACH CAŁKIEM NIEREALNYCH 291 Bogdan Ostromęcki I TUTAJ 302 Ludmiła Marjańska RZEKI POLSKIE 303 Stanisław Piętak PROSTA PIEŚŃ 304 311 C Copyright by Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia" Warszawa 1983 Redaktor. Elżbieta Jasztal-Kowalska Redaktor techniczny: Emilia Adamczyk Korektorzy: Aleksandra Dmowska i Nawojka Peliwo ISBN 83-10-07766-1 PRINTED IN PO LAND Instytut Wydawniczy .Nasza Księgarnia, Warszawa 1983 r. Wydanie pierwsze. Nakład 17600+300 egzemplarzy. Ark. wyd. 17,7. Ark. druk. A-1 26,0. Oddano do składania w lutym 1980 r. Podpisano do druku w sierpniu 1983 r. Skład i diapozytywy wykonały Zakłady Graficzne DSP w Warszawie. Montaż, druk i oprawa - Łódzkie Zakłady Graficzne w Łodzi. Zam. nr 2161/1100/80. M-24. Nasza Księgarnia Cena zł 450.-