Marianna Bocian Stan stworzenia Teraz pustynię umysłu trzeba przekraczać wiarą wbrew sobie i temu co się stało by nie truchleć rozpaczą iść dalej dalej iść niż mrok wojennych dni i nie pytać jak blisko jest grób bo czas człowieczy nie jest z klęski Boga wichurę kłamstw siekliwe bezprawie trzeba przejść ciepłem istnienia chroniąc odsłoniętą twarz i nie pytać jak blisko jest śmierć bo nie to nas zabija co wokół teraz jest lecz nadane przez wieki fałszywe znaczenia przedrzeć się sobą w jasność widzenia w przestrzeń kwitnącego sadu jak słońce ku korzeniom pobudzając korony z kwiatostanem i nie pytać po co to jest potrzebne kto będzie po nas spożywał owoce z męki wyrosłe na dobre trzeba iść przez złowróżebne cienie gdy czas ludzki na ziemi łomotem zbrodni zatacza kręgi nie pytać czy jutro jest bramą cmentarną i czy umarli zmartwychwstaną trzeba jeszcze unieść stopę nad skrawkiem ziemi patrząc na prawdziwe nieszczęścia podnieść z ziemi skrwawionego człowieka i nie udawać żony Lota odwrócić oczy od nieba pełnego słownych łakoci wesprzeć się o Krzyż lecz nie udawać krzyża zapłakać ale tak aby słyszeć w łzach ludzkich płacz żywego Boga który przez krew stworzenia mówi – jestem skrzywdzonym na ziemi! 3 nie pytać już czy z nami jest wystarczy że nas stworzył obdarzając życie mocą miłości tym wszak nas Wtedy już ocalił trzeba chcieć choć jednym pełnym radości uśmiechem Abla oddręczyć sekundę życia na twarzach trzeba chcieć zachować zwyczajną serdeczność człowieczą 4 Słowo jest odsłoną życiu nie dodasz w czasie lat to latom bytowania dodajemy życia życiu nie dodasz szczęścia posiadaniem to jego blask rozjarza otaczające rzeczy to tylko ono pośród prawdziwego głodu to tylko ono pośród agonii dodało ze siebie mocy miłości życiu nie dodasz świętości z żadnego słowa bo ono jest boskością która przenika myśl jeśli twoja wola mu w tym nie przeszkodzi życiu nie dodasz nieśmiertelności z pragnienia to ono z Wiecznego wyprzedza twój czas ziemi i przerasta doznanie szczęścia jak i rozpaczy życia nie zabijesz w żadne prochy marne przerosło wszelką śmierć Wiecznością narodzin jest stanem z Nienazwanego jeszcze w nas nieba którego nie potrafimy ciągle odsłonić w słowie choć jest kwitnieniem światłości ale owoc życia od zawsze aż do teraz spoczywa pod pieczęcią Tajemnicy której jedna strona jest widzialna wystarczy popatrzeć na własne ciało dzieło Najwyższego 5 Pieśń lekkoducha a jeśli nawet wśród czasu spodlenia człowieka szczurzy pysk przegryzać zacznie mi tchawicę to w ostatnim tchnieniu na ziemi zawołam – Panie zachowaj piękno duchowe człowieka a jeśli nawet wśród pokoleń zwyrodniałych wilcze zęby zaczną wydzierać ostatni kęs chleba to w ostatniej godzinie konania tu z głodu zawołam do podobieństwa Bożego w człowieku – Panie zachowaj świętą ziemię światu niech każde dziecko rodzi się tu Ablem lekko duch krąży nad otchłanią grozy i nie przeklina w pogardzie tej ziemi i się nie skarży krwią otwartej rany ani już ludziom ani w końcu Bogu lecz woła w zwierzęcym zmęczeniu Panie Światłością podnieś w majestat zhańbione stworzenie dopomóż człowiekowi odzyskać Królestwo Istoty a jeśli nawet pośrodku obławy na Słowo nikt nie posłyszy i nikt już nie zrozumie Panie dopomóż Poetom z Rodzaju odzyskać mowę którą mówił Abel lekko duch krąży między otchłaniami ufny jak zorza bo życia nie zdradził i wierzy boś go takim stworzył że tylko boskość w człowieku na ziemi zostanie wieczną i niezwyciężoną 6 Odnajdywanie siebie oklepano jasność ku drwinie, na opak więc mówię: nocą jest ciemność będąca przedwiecznego czasu błogostanem gdy nikt jej nie rozdziera rykiem wyjących maszyn gdy nikt w nią nie wrzuca wynaturzenia własnego zwyrodniałego umysłu nie podrabia światła ogniem myśląc że tak spełnia się prawda objawiona żaden ogień nie rozjaśnia świata wyklepano językiem do próżni mowę czas i prawdę i nie spełnia się ciągle słowo modlitewne nie dlatego że bezmocne nie dlatego że kalekie pytam człowieka: cóż masz w życiu twym za święty czas świętą pracę i mowę świętą skoro nie uznałeś dnia biegnącego tobą sensem Drogi Przedwiecznego patrzymy w swe źrenice czytamy zakłopotanie odnajdujemy siebie 7 Oczekiwanie dniem i nocą życie jest wędrowcem Wiecznego cokolwiek o nim powiedziano i będzie powiedziane dniem i nocą staje się Tajemnica przez Poczęcie życia cokolwiek o nim powiedziano i będzie powiedziane dniem i nocą Wędrowiec-Życie jest światłem Nienazwanego i w każdym stworzeniu oczekuje od ciebie miłości lub oddania mu świętego spokoju w trwaniu kobieta i mężczyzna otwierają wierzeje Wieczności aby wszechświat narodził się człowiekiem aby w umyśle i sercu wszelkie Słowo zmartwychwstało dzień i noc życia dźwiga w przestworzach czasu c z ł o w i e k jądra dalekich gwiazd oczekują na posiew Światła na poczęcie życia na dzień na noc człowieczą w człowieku tkwi niespożyte oddanie się Wieczności której majestatyczna doczesność oczekuje odsłony cokolwiek powiemy i cokolwiek będzie powiedziane na tej ani przeklętej ani odtrąconej ziemi życie oczekuje natchnionego słowa matkowania mu w przestrzeni ojcowania w czasie majestatycznego smutku w godzinie śmierci 8 * * * „Do dziś nikt nie podrobił powołania poety, matkowania i ojcowania życiu” Filozof Anonim umysł – pastwisko jawy i omamów w którym nie zaśniesz snem beztroskim zbudzi cię pogoń bezcielesnych zbirów i jednakową trwogę wywoła jasny anioł wtedy gdy władasz w nim rozumem niepojęty jest ów krzyk otchłani przemieniający się w modlitwę przesączający każdą tkankę ciała miłością i ojczyzną jesteś tragedią samą w sobie i wiesz że nie nadaremną i nie beznadziejną w litej ciemności pod sklepieniem czaszki lepionej ręką Najwyższego świetlisty ból staje się słowem owocem czasu przedwiecznego jasnopustnieje zwid i jawa tak pustosząc kruche trwanie życie wieczność się przeprawia spojenie Ducha z naturą stworzenia poezja co wiek od nowa ustanawia nawet gdy poeta ma dwie lewe ręce i urodzony jest w niedzielę nadaremny śmiech szyderców i nieskuteczne odtrącenia z Niepojętego los mu był kreślony tajemną ręką osłaniany trwa w Niewypowiedzianym j e s t wznosi w mrokach świetliste przęsło przyszłym bytom 9 Prywatne widzenie Leśmiana Leśmian ów Wielki Przemytnik Miłości z ogrodów Wiecznego Światła na polskie Łąki doczesne przemycił z doczesności przed Najwyższego myśl aby Sąd Ostateczny odbył się w języku polskim jako że jest jasnym i doskonałym Niebo zaległa ciężka i wielce kłopotliwa cisza nawet Mikołaj Rej nie odważył się potaknąć przyjaźnie Święty Piotr mógł pomyśleć – szaleniec ziemski nieproszony doradca Wszechwiedzącego drugi tu po Słowackim jasno podpowiadającym aby moją stolicę obsadzić słowiańskim papieżem Najwyższy uczynił nie czyniąc kroku opasał świetlistym ramieniem poetę mówiąc Synu! jakżeś ty ten ziemski naród umiłował czy ktoś w tym umiłowanym języku tworzenia t a k jasnym i doskonałym nazwie cię Bolesławem Aniołem? Panie! i Tu i Tam Nic nie jest wiadome jak drzewiej mówiono w języku w którym się wszelki duch odsłania a człowiek wciąż tworzy i trwa 10 * * * co jest istotą bytów należy arcy-ujrzeć aby kreślić historię przemiany form nie w słowie moc wiary ale w sposobie spożywania życia wiara to co tworzyliśmy jest mniej treściwe od stworzonego źdźbła trawy ciemna skaza rozumu kaleczy powietrze i cios wraca do swego źródła uderzając w rdzeń życia zatrutym pokarmem stworzenie należy arcy-widzieć aby w umyśle cofnąć cios przed ciosem aby móc spleść wzrok miłością z drzewem za oknem w czasie suszy w nim wzywa nas światło Stworzyciela aby jutro zwózka zboża znów się stała apostolska nas uświęcająca choć zostało zatracone w myśleniu święte trudzenie się ludzkiej pracy ale istota życia o której Nic wiemy jest nieskończona wiecznością uzewnętrzniona postaciami ciał ta sama i nieokreślona nawet w słowie Pańskim bo z JESTEM dopełnia się prawda bytowania 11 Rozmowa im bardziej oddalasz się od siebie gubisz odczuwanie ziemi bosymi stopami zaczynasz mówić zdaniami świętych więc zatracasz prawdę życia przyjacielu nadciąga wietrzna i mroźna noc otul ciało cieplejszą pościelą nie kłamały usta człowiecze o płomieniu wiecznego ducha o udzielnym płomieniu serc Wichrze i Obłoku Pasterzu Gór i Gwiazd tylko mistrzowie natchnień nadali temu ciepłu tajemną głębią kierunek nie przecinający się z nocą pełną mrozu co jeszcze nie oznacza na powierzchni życia że rozminęli się z rzeczywistością czcząc podniosłą wymowę słów piękno i grozę istnienia w konkretnym świecie od którego zależny jest czas ciała wszelkie słowo i mowa proroka przyjacielu niech twój cień podąża za tobą jako ciemny znak zapytania aby życie nie stało się cieniem co z tego że świętych jeśli nawet byli takowymi dla których uroczystą ucztę Myślenia urządza śmiertelny grzesznik luboż niedowiarek sprawdzając sobą znaczenia ich prawd ufność Temu którego imieniem jest „Jam Jest” jest przekroczeniem najwyższego zrozumienia a nie bezmyślnością wynikłą z lenistwa umysłu oślepłą głupotą 12 Fałszerstwo cen ogłupieni nadmiarem wiadomości Złego w morzu przedmiotów będących cmentarzem czasu nieludzkiego mierzą zagładę ziemi dochodami bankowych kont skołowani nadmiarem wiedzy o zbawieniu świata będącej potopem prawd oczywistych wyrzucają poza obręb nauk – „Poznaj siebie” mniemając że to poetów tylko dogmat oślepieni nadmiarem zwyrodniałej wiedzy o nie istniejącym w nich życiu o nie istniejących prawach czasu i materii o nie istniejących potrzebach życia o nie istniejących majątkach i potęgach nie widzą że walka z Przyrodą jest klęską Rodzaju opętani obłędem zmieniania świata w pył i proch czyżby z zemsty że zostali na nim Stworzeni w boskiej dorodności pośród innych stworzeń z Miłości w której ukrywa się Szyfr jeszcze poważniejszych treści niż wszyscy Święci nam to objawiali nie kupisz drugiego poczęcia ani jabłoni rosnącej za oknem jabłka za które płacisz dwakroć kradniesz – z ogrodu szczodrego pokarmu – zapominając że zjadane jabłko to czas Uczty Pańskiej 13 Stan stworzenia drzewo szumi niepojęte życiu: jestem = miłość słyszy to ptak wijący wśród listowia gniazdo szczebiocąc przekłada światu wszechgłos miłości Pana niewinnie trzepoczącej się stworzeniem z wdziękiem przynależnym życiu rzadko kiedy słyszy to już człowiek niemiłosiernie raniąc własnym życiem inne orszaki stworzeń jakie sumienie ujrzy w zabitym ptaku małej sośnie wyrwanej z korzeniami zabitego Abla i samego siebie w dniu który nadciąga 14 Odczytywanie samotności samotność to czas brnięcia wpław światem bez okradania innych z ich siły życia dojście w sobie bezsilności z której rdzenia słyszysz głos Prawa prawdy rozkazującej by żyć rozdając siebie sferom życia pamiętając o wodzie dla drzew gdy nadciąga susza pojąłeś że życie drzew może jednako być ukrzyżowane w samotności wiesz o tym z własnego odczucia samotność! – spojenie życia ze światem będącym świątynią wszystkich stworzeń samotni nie ustąpią Księciu Ciemności nie skapitulują przed potęgą kłamstwa przed szarańczą zbrojną wyruszającą na żer cudzego życia i dobytku samotni walcząc o życie na ziemi odkupionej w milczeniu wzgórz biorą cios na siebie tak ginąc blokują zagładę choć w kronikach ten fakt nie jest zapisany 15 Widzenie człowiek z nabytą myślą jak landrynka że jest pierwszym po Bogu stworzeniem Zamienił ołtarz Ziemi w gryzące się ze sobą światy cmentarne zdobycze pędzisz przez urojone rajowiska świata zapominając po co i dokąd nawet stąpanie po ziemi zatraciło urodę i wdzięk na pustkowiu wzrusza naturalny lot szpaka korony rozłożystych drzew kulistość krzewów cudowna różnorodność kwiatów powolny przelot chmur po niebie cisza przedwieczorna kojąca ciemność nocy wzrusza ale nie ocala niczego w nas zaprzątniętych ratowaniem niepotrzebnych rupieci mnożysz dzikie dźwięki wyzwalając żądze aby zabić ciche źródło radości życia i nie słyszeć bicia własnego serca jakby nie było ono częścią twej istoty o! – piękny z pięknych o! – szlachetnie urodzony Budda jest w każdym liściu dzieła ludzkie zaś w przemijaniu 16 * * * dzieci traktują dzień jak Pana Nieznajomego nieznane łagodnie olśniewa jakby obietnicą raju uśmiechają się zadowolone i ruszają do zabaw dla nich czas jest jakby z epoki tuż po wyrzuceniu z raju wolny od zła jakby jego odblaskiem żyły śmiejąc się z doznawanych cudów po obiedzie biegając w parku piszczą z radości gdy trzepoczące się gołębie jedzą bułkę w ich ręce później patrzą na skaczącą wiewiórkę jak na tajemniczy klejnot bywa że płaczą niepojętym bólem gdy na ich widok ucieka nie patrząc nawet na orzech wyjęty z ich serca one nie grają one żyją z siebie na granicy cudu z tego czasu wypędzimy je w obszar okrutnej parodii zdobywania jakiej to wiedzy o jakim to świecie?! 17 Jaźń oddalasz się od tego świata myślą – dla nas nie ma świata prócz życia kiedy zmącono śmierć wiecznością? to co Jest staje się światem i bez myśli człowieka dryfują gwiazdy w przestworzach i bez zgody człowieka świat się przemienia a jego życie Przeistacza znów ubywa ludziom noc z dnia wiecznie Pierwszego to co przed życiem zostało stworzone bez mocy Ducha w nas czy wyklucza człowieka? coraz człowiekowi dalej coraz człowiekowi bliżej kto wieczność zaraził śmiercią czy zarazą zwyrodniałego myślenia 18 Próba wyjaśnienia nie czasy marne, to myśmy zmarnieli zło zwielokrotniając nie świat nas zabija, to my go niszczymy życiu nie jest za późno do życia śmierć jest zawsze niepotrzebna nawet jako kres kłamcy nawet jako kres cierpienia nawet jako kres zbrodniarza człowiek wypowiedział życiu czas przymierza nie popełniono błędu odczytując fakt : „śmierć jest wynikiem grzechu nie mającego podstaw w życiu” więc jak to się stało w stworzeniu że wieczne zostało po zewnętrznej stronie skażone tak idealnie i powszechnie że życie nie może osiągnąć życia w czystym źródle stworzenia z czasu Przedwiecznego! a może każdy mord odcina dojście ludzkie do drogi wieczności nie czas ani ziemia ani niebo lecz każdy człowiek jest kresem mordu i zła wiedział o tym od Zawsze przez każde teraz wiedział o tym doskonale skoro potrafił przerobić maczugę na megafonowe bomby teraz słucha – nie czasy marne, to myśmy zmarnieli zło zwielokrotniając jeszcze gra „nie wiem co mam robić” ale nie ma skrzypiec nie ma oszukanych ani zwyciężonych pozostało nam tylko ż y c i e uzależnione od woli 19 Mozaika z Herkulanum z mroku wynurza się majestatycznie falliczny ptak – czczony przez gęsi pełnym dowcipnego śmiechu pokłonem obraz niczym kielich wina jakby przed chwilą artysta dokończył dzieło jakby źrenicą sprzed tysiącleci patrzył sam olśniony obrazem pełnym boskiego humoru ufając że budzić będzie na obliczu człowieczym serdeczny uśmiech! budzi! – bo takie jest prawo sztuki stwarzającej piękno istnienia budzi! – nie wygłuszone pragnienie aby narodzenie życia było Ars-Alfą Rodzaju oniemieniem z olśnienia milczeniem pełnym światła radości narodzin 20 Gdy ptaki przekwitły w pisklęta – kwiaty pustynnego nieba których nie uwięzisz w wielosłowiu ponad wszystkim potężnieje burza z ognistymi fletami piorunów nawet pustka potrafi grzmieć wiecznym objawiając stężony glos przestworzy gdy człowiek trudzi się aby go na język ludzki przełożyć ubogacając czas ziemski wiecznymi znaczeniami Jednogłosu 21 Rytm dzwonów z ciemnych ciemności żywego kamienia! objawiona w blasku słowa Notre Dame! Notre Dame! Notre Dame! dzwoni niebem kształt dzieła człowieka Notre Dame! Notre Dame! Notre Dame! ziemia przekształcona w piękno człowiecze Notre Dame! Notre Dame! z pomnażania światła żywego poczęta Notre Dame! Notre Dame! kamiennożywa westchnieniem pielgrzyma zakrzepły w materii uśmiech Pana ile na twej posadzce trwogi i łez? a taka ciągle jasna jakby przez umarłych nie tknięta żałobą płynąca przez mowę wiersza łódeczko dźwięcząca! Notre Dame! pąk otwierającego się kwiatu ziemi i człowieka promieniująca blaskiem bieli cisza 22 Wesele matki tracą syna z ciężkim smutkiem którego nie potrafią ukryć skrycie ocierając łzy – co one widzą że gotowe osłaniać dziecko dalej niż ktokolwiek mógł pojąć wśród muzyki i śmiechu uśmiech ich ciężki jak droga za nimi matki żegnają córki w ukryciu zanosząc się płaczem a młodzi tańczą niczym Wicher dwa oszalałe niebem anioły gorycz słodzą weselnikom pocałunkami 23 Pora oniemiały zachwytem człowiek jesień widzi porą zwiastowania w jego oku ziemia staje się senna brzemieniem ozimin odnawia czas poczęcia chleba i gwiazd jeszcze przed narodzeniem człowieka przed i poza jakąkolwiek śmiercią jesień pora owocobrania pora wiecznego zasiewu pora mędrca i równowagi słowa 24 Spotkanie z aniołem jeżu! aniele konkretnego świata stąpasz wezwany do posłannictwa dźwigasz przeznaczenie strudzony pośród niebezpieczeństw i kto się modli za ciebie na świecie kto ciebie uznał za brata po akcie Stworzyciela kto w tobie pozdrowił tajemne życie Pana ty i bez zgody ludzkiej ciągle jesteś bóstwem o wilgotnym pyszczku pełnym natchnienia wieków istotą pełną wdzięku i tajemnicy wyczuwającą obok potwora człowieka przed którym zwinąłeś się w kłębek ukrywając oblicze z widnym pocałunkiem Boga 25 Siewca jasność jesiennego południa zasiew ozimin z eksplozją przebudzenia życia wiosną nie uniosą się tylko ręce siewcy dorodnie uległe powinnościom życia ufne w jasności południa jak ongiś wśród jazgotu najeźdźców jakżeż ten starzec był młodym w ostatnim zasiewie ozimin niczym anioł tańczący odsłonięty ku jasności przekraczający mrok tajemny ostatniej godziny w jasności jesiennego południa przypominał siwego od wieczności Ojca rzucającego alfabet pokarmów wszelkiemu stworzeniu jego promienny ciepłem uśmiech przetrwał niejedną burzę rozpaczy jak jasność powitalna na bezdrożach jak wezwanie do wiecznych narodzin w historii chleba powszedniego jest siewca czasu ocalenia i choć potomni wykreślili siewcę kreśląc fałszywy obraz dziejów ludzkich on będzie ich witał w każdym chlebie bo zasiew pokarmu to przemiana w wieczne 26 Próba powrotu dlaczego poczułeś się tu obcy zjadając owoc u stołu Pańskiego w czasie Uczty życia co upoważniło ciebie do wykroczenia przeciwko gościnności Ziemi żeś się stał panem grabieży i łupienia nie swego świata nie twego ogrodu bo on nie twoim jest od pierwszego dnia stworzenia co do dziś strąca ze źle pojętej przez ciebie wysokości śmierć dlaczego sam pełen lęku przed nią ciągle sporządzasz mordy ścinając życie w światłopiennym źródle nierozdzielnym z twoim wszystkimi słowami po okrężnych drogach szukałeś drogi do Edenu i dosyć długo długo jeszcze będziesz błądzić bezskutecznie wierząc żeś wygnańcem Ewy aż ujrzysz że nie to niebo co nad tobą było tobie na ziemi pisane aż w pełni sobą pod przymusem głodu odczujesz że Eden to czas bez ubytku życia na rzecz złego że był w tobie zaprzepaszczony w czasie spożywania wszelkiego dobytku w majestacie powszechnej Uczty na której miałeś być gospodarzem radośnie usługującym wszelkiemu stworzeniu bez wykluczania umierających drzew jak i znękanych przez nas zwierząt a może odczuwanie obcości jest w zasadzie naszą winą a może czas Uczty trwa niezmiennością Światła 27 Eros i Psyche stare bóstwa promiennej duchem Grecji otacza ich wiele brudnych legend w historii śmiertelnych romansów zdetronizowani w myśli barbarzyńców wyrzuceni za czasów mojej młodości w niepamięć wyszczuci cyniczną drwiną poza czas ludzki w czasie rewolucji seksualnej obdzierającej życie z subtelności uczuć pozostali jasnością w fundamentach natury nieśmiertelnego ciągu trwania ludzi na tej od tez i męki serdecznej Ziemi na której zwierzęcość człowieczą rozwinęli w boskość wedle planu Stwórcy wczoraj ich widziałam tak idących że świat dokoła dopiero się gotował do boskiej miłości w nich było piękno Edenu bez grzechu bez śmierci bijący blask życia z czasu Zmartwychwstania którego nie splamił ani okiem ani myślą szatan w człowieku 28 Piękno życia jest doskonałe piękno wielokształtu życia piękno ciała ludzkiego nie jest fałszem natury odsłanianym w porze starości piękno starczej twarzy jest oczywiste promienne jak sen na czole narodzonego jeśli nie żyjemy wstecznym biegiem lat starcza twarz odsłania nam urodę błękitu nad szczytami gór ciało przypomina pomarszczona łupinkę przez którą przebłyskuje światło przeistaczanego owocu zohydzić je może umysł zwyrodniały usiłujący plugawić glorię Przeistoczeń pośrednio urągając Stwórcy że co stworzył to na prochy mamę podbarwiając narodzenie fałszywą uroda ciał gnijących zżeranych przez trąd guzy raka dlaczego stworzeni tak a nie inaczej czy duch Wszechformujący nieomylnym jest czy umysł ludzki wykrzywia na ziemi przeistoczeń tor starcze twarze przez które prześwituje tajemna światłość życia są jak kielichy wypitego wina otwarte na wiecznoczas Winnicy piękno życia nie jest tylko z tego świata choć się na ziemi upostaciawia i trwa dorodniejący światłością wzrok starczy obejmuje niczym skrzydło anioła zasiewając łagodną pogodę spojrzeń 29 wśród myślenia mrożącego krew w żyłach rozjaśniają rozpacz unoszą wzrok jak w bujnej młodości i kwitnie nami z niepojętego czasu uśmiech wtulamy twarze w chropawe ich dłonie rozlega się głos pełen niepojętego spokoju : nie pragnę odchodząc być dla was rozpaczą zachowajcie pogodę ducha nad mym grobem! dziwne rzeźby dziwne znaki można w starczych twarzach i rękach odczytać oto! – żywa w odsłonie mapa wszechświata tajemności życia gotująca się do wkroczenia na drogę Zmartwychwstania ciała rozwiązują się w pierworodny budulec Wieczności przez ich wzrok pobłyskuje nieznany poranek narodzin doskonałe piękno starczej twarzy uczy odczuwania piękno młodziutkiej Wenus pobudza jasnowidzenie nie różnią się w istocie piękna przedwiecznego choć ulegają po innych stronach symetrii przemianie jak kwiaty w ziarna ziarna w zasiewy 30 Myśli pełne ciepła myśli pełne ciepła przyciągają jak magnes jakby w nich mrok nocy otulał ciała ciszą nieba odkrytego przez Pitagorasa jako drogę człowieka ku światłu wytyczaną w nieznanej jeszcze materii miarą niepojętej Wieczności milczymy słysząc jak promień słońca nadciąga krwią pierworodną ścieżką pierwszego stworzenia na Ziemi co w nas tak bezwiednie pragnie oddać pełnię ciała innemu życiu myśli pełne ciepła rozjarzają umysł odsłaniając szlachetność człowieka pomyśleć w jakim boskim pięknie ojciec i matka narodzili się Dzieckiem 31 Stan pogodnego widzenia urodą przemieniającego się świata są kiełkujące źdźbła traw karmione światłem nas dopełniające na drodze wieczności wzruszeniem rozkuwającym skostnienie umysłu kim jesteśmy w ciałach nie tylko cieleśni pośród łąkowych traw cichy wiatr czyni słowa pocałunkami choroba na bezsensowną rozpacz ustępuje pragnieniom powoli następuje czas odzyskiwania utraconej ufności że jesteśmy pragnieniem uświęcającym czas stworzenia a nie żądzą spotwarzającą istnienie uroda pachnących traw słowa wskrzeszają moc miłości życia otwierającej źrenice na świat będący utrącanym klejnotem powraca tajemna uroda ciał ze znakami starości śmiejemy się czystym śmiechem noc jest nam dana jak życie w Edenie uroda przyjaznej ziemi oddręcza w naszych umysłach czystość pragnień stara ziemia całuje nagie ciała aby miłość otwarła w nas wieczne w doczesności świata którego nie tknęła ciemność piekielna aby przeistoczyło się w nas bytowanie w nieśmiertelne JESTEM 32 Ojciec i syn idą krwawo-żółtym pejzażem jesieni on trochę wyższy i starszy trzyma piąstkę ręki odpłataną w czasie wieczności od swego serca ojciec bez źródeł obok syna syn ze śmiechem śmigłego anioła trzyma ojca w swym sercu śmiertelnym już pocałunkiem mówiąc – kochany tato... ojciec chwyta go w ramiona tak wita siebie i żegna zarazem własną nieśmiertelność a dziecko nic o tym rozłączeniu nie wie całuje go w najszczęśliwszym śmiechu idą przez czas uroczystej przemiany śmieją się niepojętą radością życia jak ongiś Bóg i człowiek przemówili do siebie patrząc zdumieni śmiechem pełnym światła pod odmienną postacią ciała bez zmiany w Istności 33 * * * każdy romans skończony jak miłosna pieśń rozkwitłych sadów godny pogodnego uśmiechu a nie łez życie światu się rozdało przenikając w wieczne romans jak wieczność śmierć i niepojęte życie by człowiek mógł się śmiać blaskiem gwiazd bo nie po to był świat stworzony by zębami gryźć ziemię i kopać sobie przedwczesne tu groby życie mogło być Ablem nie wiedzącym co mord i wszelka zagłada każdy romans skończony jak miłosna pieśń ziemi nie dlatego że istnieje śmierć lecz pora owocu nie wiem jak Przedwieczny umiłował świat przestaję być pewna własnej możliwości dojścia do bezpiecznej granicy Niewiedzy zachwyca pogoda przyjaźni podoba mi się wszechświat z niepojętym drzewem życia Jeszcze mogę rozkochać się tym światem obdarzyć ciepłym uśmiechem niczego nie biorąc na Amen 34 Kusiciele wyszli na wzgórze pełni wymyślonej nadziei na koniec świata dopiekliwego jak za ciasne obuwie przypominali zgromadzenie kasty logików którzy w zadowoleniu kładą kres przeraźliwej pomyłce Boga wytykając mu oczekiwaniem na zagładę błąd stworzenia życia wzrastające krzewy i drzewa pełnią własnego istnienia odczuły niewiarygodne źródło niszczenia niesione w umysłach na wzgórze będące żywym ciałem potrącanym stopami ludzi kusicieli szukających zagłady zamiast utraconego przez nich przymierza ze światem omamił ich pomylony prorok kuszący anielskością Szatan że świat i życie zostały stworzone tylko na zagładę wyszli na wzgórze pełni szatańskiej nadziei na koniec życia na zagładę świata spadł łagodny deszcz omywający przeraźliwe rany na obliczu Ziemi kaleczonej przez hordy ludzkie 35 Od czasu do czasu żyjemy od czasu do czasu myślą o pełnym życiu na co dzień okaleczone myśli kaleczą świat my zaś umieramy absolutną pewnością dwadzieścia cztery godziny na dobę obok drzewa w czasie przeistoczenia, wydają nasiona pełne wieczności czy tylko dlatego milczą uroczyście będąc Słowem objawienia może faktycznie ludzki świat zwariował z rozpaczy tu lub gdzie indziej jeszcze na wesoło gwiżdże na jakąkolwiek świętą śmierć człowieka od czasu do czasu odkrywa w tym poeta grozę odbierająca mu głos a nie sumienie 36 Między między jednym uderzeniem serca a spojrzeniem cała doczesność życia staje się wiecznością czy wieczne dla udręczonego człowieka jest pewnością tak oczywistą jak ciało z wypisaną śmiercią? gdy dobrze wie że trud doczesnego dnia jest wznoszeniem już Tu czasu Wiecznego aż się wyłoni z wszelkich bytów zmartwychwstanie niespieszno mu do grobu niepilno do życia po życiu nawet gdy w jakimś zakresie wyplątał się ze zła i wie z własnych przeżyć że do dziś nie widać w dziele Stwórcy przypadku prócz grzechu ludzkiego w młodości wieczność olśniewała tajemnie teraz wywołuje najczęściej smutek bywa że pogłębia czułość dla ziemi narodzin między jednym uderzeniem serca a spojrzeniem życie pragnie żyć modląc się o zwyczajność dobra 37 Martwota martwota martwicą martwiejąca od zarania zmartwienia w rdzeniu życia nagle ruchliwa pulsacjami życia jakby teraz kwitła pełną urodą ludzkiego bytowania i wydaje się że tylko w nas znalazła miejsce swej bujności pośród żywego świata w którym zamartwiamy się w drodze o drogi nieśmiertelne biegnące przez śmierć niczym dworzec celny na którym żywe i martwe pozostawiamy na ziemi wkraczając w wieczne Tajemne 38 Powrót do oczywistości jakie jest twoje istoto oblicze co tworzysz myślami co zabijasz myślą w poznaniu jesteś zawsze o coś inny w miłości sam niepodobny do siebie ciągle w drodze przez świat bez spoczynku jakbyś dopiero zaczął być tu człowiekiem czując że masz się narodzić synem Światłości jakże są twoje źrenice jasne światłem i zapłakane w jasności ducha jednako kiedy wola twoja znów światłem zrodzi ciebie bez mroku zbrodni nie wiedząc co ból ciała jakie tobie śni się w rozumie własne oblicze w jakim sercu chciałbyś się znów zbudzić jaka nieskończoność marzy się tobie co pragniesz odrzucić poza obręb życia do kogo chciałbyś się teraz upodobnić w pięknej ciągle kompozycji świata co ciebie wśród nieszczęść uszczęśliwia co tak w nas chce żyć bez końca szukając choćby umrzeć przyszło czasu Zmartwychwstańca by istniało jutro w człowieku jakie jest oblicze nieznanej w nas ziemi cośmy uczynili doskonałemu stworzeniu teraz płaczmy lecz łzami ze światła Nieznane jest nieskończonością życia i w mizernym człowieku tkwi moc umiłowania bez granic i końca ŻYCIE przerośnie nędzę myśli sporządzającej zagładę jak i wszelką świętość wyobrażoną i doznaną przez człowieka 39 Rozbitek wyrzucony na pustynny brzeg świata odnalazł w sobie wieczne i święte ucałował cały wszechświat w garści piachu i wołał niczym Bóg : jestem! pustynny brzeg świata ożył głosem człowieka człowiek pod groźbą śmierci odczuł jak każda piędź ziemi jest mu przyjaźnie ocalającą powiedział „szczęśliwym byłem w tym nieszczęściu doznałem co święte jest na ziemi” 40 * * * odnajdywałeś się życiem doskonaliłeś się będąc człowiekiem modliłeś się mordowałeś się na drogach stworzenia odebrano ci śmierć wbijając na pal krzyżując umysł ludzki rozminął się ze świadectwem Twej prawdy przez dwa tysiące lat powtarzano w pustce Słowo nie odnajdując we własnej woli życia jak mogłam wiedzieć z Pisma jak mogłam na ślepo wierzyć Słowu w druku dopiero to „ja” w ciele będącym wszak podobieństwem zobaczyłam że Ty płaczesz osłaniając twarz dłońmi drugiego człowieka stałeś się osobą tak bliską odczuwaną jak własne łzy narażoną na upadek pokuszenia się na pustym to właśnie uwiarygodnia Twoje świadectwo Prawdy w jaki sposób w sobie zwyciężyłeś myśl że można kamień na chleb zamienić wedle szatańskiej żądzy cudu zmienić świat objawiłeś w człowieku źródło odchodzenia ode złego co ja chcę z życia... co ty chcesz życiem... myśl ludzka powoli i w męce odnajduje się życiem 41 Obraz bezpodstawnej ciągłości w zaślepieniu skalpujący świat źródeł pełny bezmyślnie wcielający cudze myśli w obrotne maszyny żyjące życiem wszystkożernych gadów nie odkryci jeszcze sami dla siebie rzekomi władcy świata nagle nadzy niewolnicy własnych tworów odbierających wszelkim ustom tlen wodę i słońce odbieramy nie naszą ziemię lasom sadom i ogrodom mordując betonem nad usypiskiem dzikich ideałów rozsypują się modlitwy nie wierzymy w zmiłowanie się Pańskie bo nie zmiłowaliśmy się jeszcze sami nad własnym myśleniem nad świętym życiem wszystkich stworzeń czy odrodzi się w nas źródło miłości czy odmłodzi się umysł skoro zmysły zamarły nie widzimy że niebo jest niebieskie że trawa jest zielona że ciało jest cielesne że padają deszcze że Ziemia została bez nas stworzona darem dla Wszystkich tu stworzeń nie wzmacniamy się radością wschodzącego słońca zwycięzcy iluż to rewolucji i kontrrewolucji? posiadacze jakich to zdobyczy i potęg które nie cofnęły o sekundę nikomu tu grobu lądujemy z cywilizacją na cmentarnym lotnisku 42 Fakt zabijamy i krzywdzimy własne życie na parkiecie wpadamy w deliryczny taniec by samych siebie nie czuć dziko rozpaczliwy śmiech zabija łagodną radość ciała rozrywamy własny święty czas w teatrze kinie i kościele by poskąpić siebie bliźniemu w przyjaźni kłamiemy żeśmy samotni i porzuceni ktoś mówi nam że to w nas zagubiony został człowiek gryziemy w ukryciu palce do krwi by nie czuć w zaprzaństwie nadciągającego obłędu j e s t e ś m y . . . jest płacz który wyjaławia jest płacz który zapładnia początek pierworodnych stanów życia niektórych z przestrzeni zabijania czasu wyrwało własne cierpienie odnawiające potencjał pragnienia braterstwa niektórzy odnaleźli własne przeznaczenie w dniach zbiorowych pogromów faktem jest że nie rozumiemy dlaczego żaden potop pogrom i rzeź nie wyleczyły ludzi z ich złoczynienia 43 Dziecko i starzec kim być trzeba aby ujrzeć w twarzy zmęczonego męką człowieka źrenice anioła może dzieckiem ufnie wpatrzonym przyjmującym mękę twarzy nie znającym jeszcze ran dziecko wie sobą dlatego nie pyta dlaczego co boli jego zdumiony i łagodny uśmiech jest kojącym okładem dziecko widzi w twarzy cierpiącej źrenice anioła odpowiadające mu cieniem uśmiechu w którym nawet męka jest łaskawa gdy dobroć wzmacnia się dobrocią łączy ich tajemna unia czystej bezradności 44 Bezimienny święty święty wypędzony do kliniki na czas umierania chodzi z konewką od źdźbła trawy do źdźbła usługuje im cierpliwie i niezłomnie wierząc że to jest życie Światłości pośród drwiących szeptów że to starczy obłęd usługuje z uśmiechem jeszcze dziwniejszym niż Mona Liza uśmiechem który ostatnim był na Krzyżu 45 W czasie Kiedy zabito świętą ciszę pól wyrzucono z czasu pieśni natchnione w rdzeniach słów szczepiono dzikość i złudzenia zmieniając tylko barwy urojenia jest sztuczne piekło zamiast planowanego raju cywilizacji trzeba żyć z dziś do wczoraj chodząc po ulicach oglądać przyszłą karykaturę świata zwyrodniałe formy widząc jak dawno opuściły wykształconego człowieka rozum zmysły i sumienie jak wiedza nauk przemienia się w powszechny obłęd usiłujesz uśmiechnąć się do skarlałego drzewa oblanego smołą sztucznym wykrzywieniem ust jakbyś słyszał głos wołającego życia o pomstę do nieba liśćmi o litość do ziemi korzeniami usiłujesz sam siebie zapytać dlaczego człowiek nie może ulitować się nad własna dobą życia? nie może czy w pysze tego wcale nie chce? 46 Równowaga czas przed zachodem słońca jest duchem równowagi jakby coś zamierało i drżało rytmem rozkoszy jakby lew kładł się obok jagnięcia w dobrej ciemności w jasny sen jakby to była pora odczuwania zagubionego w nas snu z Edenu 47 Matkowanie leży zjadana nowotworem wie że nie ma ratunku kiedy przychodzi córka stara się żyć w słowach odległych od jej ciała zamartwia się o kwiaty i książki wnuka jakby pragnęła by tak nie patrzyli przerażeni córka i zięć – mój Boże – tacy piękni i szczęśliwi małżeństwem wyzbyci radosnego uśmiechu przy powitaniu jakby się wstydziła że umierając odbiera im radość młodego małżeństwa matkuje do końca osłaniając przed rozpaczą 48 * * * jakby ciało czuło wyłącznie wieczność a myśl odkrywała bezustanność śmierci na ziemi jest obecne coś z innego świata więc wieczny świat nie jest projekcją marzeń jest w części swej również z ludzkiej ziemi której zasad budujących życie naprawdę jeszcze nie znamy zaledwie wiedząc o ich istnieniu zimny badacz tajemnic stworzenia dawno już zapomniał że cielesne życie to dar Przedwiekuistego oczekujące nie tylko zbawienia lecz pocałunku i ogrodu słońca słowa przyjaznego i łagodnej śmierci którą jeszcze w sobie odczuwa niepojętym Przeistoczeniem natury 49 Współbycie (I) kto czeka na magiczny cud gdzie czekał do teraz niech dożyje bolesnego jutra kto przestał czekać przed wieczorem piorąc brudną bieliznę choremu zyskał wieczność jeszcze przed grobem! kroplami potu jakie czasy spoił nie obnosząc swego braterstwa po ulicach i placach? dla obu przed porą zachodu słońca dany był łagodny poranek czasu ludzkiego kolację jedli we dwóch wierząc że jest z nimi Trzeci! 50 W mrokach rozumu wśród zwyrodniałej potęgi rozumu zasadą prawa jest światło miłości bez której prawda nie rozjaśnia wspólnoty myślenia i nie zapładnia pustyń wszechświata życiem stając się jawną katastrofą ślepoty rozpędzonych hord wyroju ludzkiej szarańczy gdziekolwiek bądź byleby tratować ziemię pędem łowców łupiąc nie z tego świata fundamenty życia tworzone przez miliardy lat pijemy żrąc i łupiąc a reszcie Stworzenia popioły ziemi? co teraz w człowieku może krzewić miłość pośród obłędu rosnących na globie bankowych kont będących mankiem całego Rodzaju czy ty człowieku! – naprawdę wierzysz że stworzysz nową planetę Ziemię jeśli jeszcze nie czujesz tej na której stoisz nie znając samego siebie gotując zagładę której nie ma w Planie wiecznego Głosu : Stań się życie! 51 Dialog pokaż mi drzewo śpiewającej wieczności czy masz źrenice widzące wszelkie drzewo? w porze nocy pełnej dobrej ciemności i łagodnej ciszy w których rdzeniu rosnące drzewo jest w tobie drzewem śpiewającej wieczności trzeba dotykać by widzieć trzeba czuć by dotykać trzeba śpiewać by słyszeć należy śmiertelnie przeżywać by się miłością odradzać trzeba tak wiele czułości aby ucałować źrenicami świat trzeba pełni życia aby umrzeć w wieczność milczącej światłości z której byliśmy liściem na niewytłumaczalnym drzewie życia na którym ani z łez ani z rozpaczy ptak nie zbuduje gniazda te krzywdy ludzkie wokół poniżenia i tragedie narodu w historii należy karatami serca ważyć w powadze rozumu bo bywają prawdy wyzbyte sumienia którymi się drwi i natrząsa kto teraz wsłuchuje się pokornie w drzewo śpiewającej wieczności samotnie odzyskuje unię ziemi i nieba i nie przedłuża cierpienia w żałobie ponad przynależny mu zakres 52 Współbycie (II) patrzę na ciebie który jesteś inny mamy jednakowe ciała i znaki które pieczętują nasze oczy snem wiekuistym lubię – to prawda! – krótki sen nocy ziemskich jakbym była pośrodku Edenu poza snem w głębokim śnie wolnym od pamięci cierpienia w śnie bez snu czystym bez grozy myślenia która na jawie nie będzie mi odjętą do grobu patrzę na ciebie który jesteś uśmiechem utkany z takiej samej bolesnej biologii nie mniej strudzony w tułactwie na ziemi – co w tobie tak się dziwnie śmieje jakby zło nie zadało żadnej rany pytasz dlaczego to co ciągle boskie życiem w myślach naszych jest udręczone opasujesz ramieniem jak czysty ojciec w tobie przetrwał śmiech Abla patrzyłeś źrenicami ucałowanymi przez Boga 53 Poznanie są rzeczy widzialne i niewidzialne jest wiedza o życiu i Tajemnica życia fizycy odkryli realnie istniejący zaświat nazywając go horyzontem zdarzeń rozsypuje się złudzenia o pewności prawd naukowych które oślepiły człowieka bardziej niż zabobon gdy ziemię uczyniło się miejscem spopielenia buchtowiskiem łowieckich hord cofających życie do jaskini jest Objawienie ukazujące utajone życiem zakresy poznania fałszywi jasnowidze mówią o widzeniu się z Bogiem cynicy udają nawiedzonych opowiadając o astralnym ciele macher odgrywa wtajemniczonego zarobkując opowieściami o życiu po życiu wtajemniczony i nawiedzony w uśmiechu milczącym sadzi w tej chwili wiśniowe drzewa życiem przedłuża Światło Przedwiecznego przyjacielu jasne widzenie rodzi się w nas z Wcielenia by przyziemne mycie podłóg pranie bielizny okopywanie warzyw w ogrodach stało się nieustającą unią zwycięskiego życia rzetelnie odprawianą modlitwą dziękczynną korzeni się czas stworzenia ziemią ale moc czerpie z nieznanego nieba znów wiatr rozgarnia gałęzie dorodnego klonu odsłaniając wieczne ucztowanie życia gniazdo z potomstwem dzikiego gołębia radosną bujność wzrastania w światło mroczne są strony rzeczy widzialnych nawet w umyśle proroka i jasnowidza który szczepić mógł na wysokich dalach wykrzywiony kierunek Omegi Tajemnicy nie rozwiązało Zmartwychwstanie 54 uzewnętrzniając ją w sposób realny my zaś możemy już ujrzeć w człowieku podstawę budzenia boskości w codziennym czynieniu wspaniała trwałość w amfiteatrze stworzenia głód będący prawem a nie błędem ślepej ewolucji obnażającym nie spełnione dobro i dokonane przez nas zło przedwieczna Moc uziemnia nas co dnia życie ze siebie oświeca myślenie jeśli nasza wola mu w tym nie przeszkodzi przypominając nie tylko prawo do wolności ale co w nas ludzkość powinna co każdy z nas zawdzięcza świętemu praniu pieluch oraczom i żeńcom ziemi powietrzu wodzie mądrości przekazywanej w krwawej ofierze przez tysiąclecia choćby tej tak oczywistej że przyziemne i doczesne oczekuje uświęcenia nasza codzienność odsłania nasze dusze ukazując że nic nie jest w nas utajone matka gotująca obiad w pokorze przynależnej życiu oddaje najserdeczniej pokłon nawet gdy zapomni szepnąć przy stole – Panie pobłogosław dary... może matki przez wszystkie stulecia z bezwiedności nauk ze siebie wiedziały że ziemia jest ołtarzem przeistoczeń na kapłaństwie Matki wzrasta rzym i tybet w jasności pieluchy biel komży jest szara iluż to wielkim i nie wiem jak świętym zabrakło sumienia w płomiennej nienawiści do samego Ciała : „z prochu powstałeś w proch się obrócisz” tak urągając życiu urągali Bogu nie wiem co Bogu ale nam do dziś oświęcimski popiół grozą sypie się do serca jest milczenie wiedza prawda i nieokreśloność jest Tajemnica której życie zawdzięcza swoją nieskończoność jest znaczenie bezsensu kłamstwa 55 Książę Ciemności zna wszystkie gramatyki świata wszystkie reguły logiki i tworzy idealne porządki zamknięte systemy uniwersalne idee a w nich wszelkie zbrodnie nie Jeden Homer od zarania świata i języka o tym doskonale wiedział i wie do tej pory błogosławiona jest przezroczystość znaczącego słowa w której odsłania się Niewidzialny Nieokreślone i Niedocieczone i błogosławiona daremność słowa spojonego z ciałem którego rozkwit życia w pył alfabetu rozsadza a Tajemnica w odmienną muzykę znaczeń scala by mogło stawać się życie przyjacielu WSZYSTKO zostało zogniskowane w JEST z którego i ty jesteś jakim ty możesz jeszcze być na tej ziemi gdy ujrzysz że tylko w części jesteś upadłym j e s t e m najdziwniejsza pewność którą określa oświecona Niewiedza o! o! o! radość życia „o” – mówi Mędrzec Tybetu jest pępkiem Niewiedzy mówię pępek znakiem narodzenia 56 Jest jest miłość do piędzi ziemi zrodzona ze smutku łzy płynące ze wspomnień są echem wesela gdzie się w nas zapodziała cisza z kolebki życia kto zerwał przymierze z koniem i łanami zboża i wzbijał się w niebo rykiem zbrodniczych maszyn które stają się pomrukiem nadciągających klęsk pustynnieniem łąk jakby po tysiącleciach żyznego Słowa nie pozostało nic bośmy zdradzili życie w doczesności i tylko trwałą pozostała samotna miłość do piędzi ziemi zrodzona ze smutku ta która była początkiem wśród grobów i ruin oddechu ludzkiego i błogosławieństwa niech tu pozostanie na zawsze w przestrzeni dłużej w mowie ludzkiej niż krok mój ostatni kaleka myśl o niej bom jest jak ptak bez jednego skrzydła który się łzami trudził aby nie spodlić stworzenia żywego nie NIC to warte bo życiem się spłaca piędź ziemi za którą ginęli przodkowie wśród lawin najeźdźców niech tu pozostanie chleb łza i pocałunek a boskość łąk przeniknie bosonogie dziecko jest w piędzi ziemi cisza wiekuista w której Wieczny się odradza prawami własnego stworzenia przysłonięty żyzną zielonością karmiący bezustannie światłem 57 * * * a kiedy przyjdzie zdjęcie z ducha zniszczonego jak ubranie ciała kto nas i w jakie nowe przeoblecze czy będzie to bezbyt beznicości żyjących wciąż na ziemi niebian czy się nie ujawni nasza ciemność która wcielona będzie się trawić w jakichś innych ciałach do powrotu w doskonałość światła a kiedy przyjdzie żyć bez ciała czy nie będziemy Tam tęsknić za Ziemią za rodziną ludzką za słowem aż do Zmartwychwstania?