MARCIN DYBOWSKI W OBRONIE CZCI DO NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU PRZECIWKO KOMUNII ŚWIĘTEJ DO RĘKI FUNDACJA POMOCY ANTYK „WYDAWNICTWO ANTYK” Na okładce: zdjęcie Cudu Eucharystycznego w Lanciano. ISBN 8387809-09-8 Wydanie pierwsze Komorów 1999 © Fundacja Pomocy Antyk Redakcja: Augustyn Szczawiński Fundacja Pomocy Antyk „Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski” Dział handlowy: 05–806 Komorów, ul. Klonowa 10a tel/fax (Warszawa) 7580359 email: antyk@pol.pl. www.antyk.org.pl Księgarnia, w której można zamawiać książki Fundacji Antyk: 01-115 Warszawa, pl. Grzybowski 3/5 Spis treści: CZĘŚĆ I OBRONA KONIECZNA 3 CHESTERTON ZAMIAST PRZEDMOWY 3 UWAGI WSTĘPNE 4 „REFORMACJA” ZA POMOCĄ ANTYKATOLICKICH MEDIÓW 5 WAŻNE PYTANIA 6 CZŁOWIEK ZAMIAST BOGA 6 OBCY 7 ZNAKI CZASU 8 WPROWADZENIE 10 FAŁSZYWI ARCHEOLOGOWIE 11 NIE TYLKO PISMO ŚWIĘTE 12 PRAWDA JEST WSZĘDZIE?... 13 OD ZAWSZE 14 ANATHEMA SIT! 17 CZYM JEST NIEOMYLNOŚĆ? 18 NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT 20 OJCIEC ŚWIĘTY O NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE 21 RZECZYWISTA OBECNOŚĆ 22 PRZEISTOCZENIE 23 ADORACJA I SZCZEGÓLNE AKTY KULTU 23 UROCZYSTOŚĆ I PROCESJA BOŻEGO CIAŁA 25 POSZANOWANIE DLA NORM LITURGICZNYCH 26 KONIECZNOŚĆ SAKRAMENTU POKUTY PRZED KOMUNIĄ ŚWIĘTĄ 26 NAJWIĘKSZA ŚWIĘTOŚĆ - CUD MIŁOŚCI I WSZECHMOCY 27 PRAWDY NIEODWOŁALNE 27 NADPRZYRODZONE ŚWIADECTWA 28 POST EUCHARYSTYCZNY 33 NIEZWYKŁE WIZJE 33 ZATRUTE ŹRÓDŁO 36 OTWARTA WOJNA Z WATYKANEM 36 BUNT CZŁOWIEKA „NOWOCZESNEGO” 37 PAN BÓG - ALEGORIĄ?... 38 WOLNOMULARZE I ICH CELE 39 ZLĘKNIENI ATEIŚCI 40 ZMIENIONY PARADYGMAT KATOLICYZMU 40 NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT BEZ KATOLICYZMU 41 NOWINKARZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ! 41 A GDY NA MSZĘ NIE PRZYJDZIE JUŻ ŻADEN KSIĄDZ… 49 ŚWIĘTOKRADZTWO 55 SWĄD SZATANA 57 KAŻDA CZĄSTKA - BOGIEM! 58 ODRODZENIE CZY SAMOZNISZCZENIE? 60 AKCJE „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” 63 TEN PASKUDNY POLSKI KOŚCIÓŁ 65 „TYGODNIK” PRZECIWKO PAPIEŻOWI I PAPIESTWU 65 1994 - PIERWSZY ATAK WRAŻLIWOŚCI 67 1998 - DRUGI ATAK WRAŻLIWOŚCI 70 PERFIDNE CHWYTY Z DUCHEM SOBORU 76 OSTATNI SOBÓR POWIEDZIAŁ 76 DEWOCYJNI INACZEJ 77 POLSKI BASTION 78 BRAKI W ARGUMENTACJI 78 ZNISZCZYĆ KAPŁAŃSTWO I EUCHARYSTIĘ 80 ROLA RUCHÓW I GRUP ODNOWY 83 SPECJALNIE WTAJEMNICZENI 83 WYBRANI? 84 W POGONI ZA LUTREM 89 FAŁSZYWE ARGUMENTY „ZE STAROŻYTNOŚCI" 91 KŁAMAĆ, KŁAMAĆ, KŁAMAĆ 95 PISMO ŚWIĘTE 96 STAROŻYTNOŚĆ - FAKTY 98 WIEK DWUDZIESTY 107 MEMORIALE DOMINI 107 O CO ZATEM CHODZI? 111 ZAKOŃCZENIE 112 CO CZYNIĆ? 112 ZESTAWIENIE ARGUMENTÓW ZA I PRZECIW 115 CZĘŚĆ II POBOŻNOŚĆ EUCHARYSTYCZNA 124 DUCHOWA KOMUNIA ŚWIĘTA 126 PRZYGOTOWANIE DO KOMUNII ŚWIĘTEJ 126 KAPŁAN PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM 127 DZIĘKCZYNIENIE 130 ŚWIĘTO BOŻEGO CIAŁA 131 BŁOGOSŁAWIEŃSTWO NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM 131 WYSTAWIENIE NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU 131 PODNIESIENIE HOSTII W CZASIE MSZY ŚWIĘTEJ 132 ADORACJA I CZTERDZIESTOGODZINNE NABOŻEŃSTWO 132 WIATYK 133 ODPUSTY! 134 CZĘŚĆ III MODLITWY 135 ZA „REFORMATORÓW" 137 O nawrócenie błądzących 137 Modlitwa do Boga Syna o wykorzenienie błędnych nauk 137 NABOŻEŃSTWO W DNIU PRZYJĘCIA KOMUNII ŚWIĘTEJ 138 MOJE PRZYGOTOWANIE DO KOMUNII ŚWIĘTEJ 141 MODLITWY PRZED KOMUNIĄ ŚWIĘTĄ 145 Przed Komunią świętą 145 MODLITWY PO KOMUNII ŚWIĘTEJ 146 Po Komunii świętej 146 Dziękczynienie po Komunii świętej 147 Przebłaganie Zbawiciela utajonego w Najświętszym Sakramencie 148 NAWIEDZENIE NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OŁTARZA 150 Modlitwa św. Alfonsa 150 Hostio święta 151 CZĘŚĆ IV ANEKSY 154 ANEKS I TRADYCJA 156 ANEKS II ZARZĄDZENIE KSIĘŻY BISKUPÓW POLSKICH 160 ANEKS III ŚWIĘTA KONGREGACJA NAUCZA 163 ANEKS IV INSTRUKCJA DYSCYPLINUJĄCA SZAFARZY ŚWIECKICH! 174 ANEKS V PIOTR SKARGA 183 ANEKS VI NABOŻEŃSTWO DO NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I CZEŚĆ DLA PAPIEŻA 185 ANEKS VII CZĘSTA KOMUNIA ŚWIĘTA WEDŁUG ŚW. ALFONSA LIGUORI 187 ANEKS VIII NAJKRÓTSZE PODSUMOWANIE 197 ANEKS IX KOMUNIA DO RĘKI? NON POSSUMUS 198 ANEKS X SEKTY I SEKCIARSTWO 208 Chciałbym poprosić o przebaczenie - w imieniu własnym i was wszystkich, czcigodni i dro- dzy Bracia w biskupstwie - za wszystko, co z jakiejkolwiek motywacji i z powodu jakiejkolwiek ludzkiej słabości, niecierpliwości, zaniedbania, w wyniku także jakiejś stronniczej, jednostronnej lub błędnej interpretacji ustaleń Soboru Watykańskiego II, mogło wywołać zgorszenie i niepokój w kwestii dogmatu i czci należnej temu wielkiemu Sakramentowi. I proszę Pana Jezusa, byśmy unikali w przyszłości w naszym traktowaniu tego świętego Miste- rium wszystkiego, co mogłoby osłabić i zamącić w jakikolwiek sposób uczucie czci i miłości u na- szych wiernych. List Dominicae Cenae, 24 lutego 1980 W poczuciu bolesnej rzeczywistości trzeba przyznać, że chrześcijanie w dużej mierze czują się zagubieni, zmieszani, zakłopotani, a nawet rozczarowani. Pełnymi garściami rozrzucono idee prze- ciwstawne prawdzie objawionej i nauczanej od zawsze; rozpowszechniły się prawdziwe herezje na polu dogmatycznym i moralnym, wywołując wątpliwości, zamieszanie, bunty; sfałszowano także li- turgię. Zanurzeni w relatywizmie intelektualnym i moralnym, a przez to w permisywizmie, chrześcija- nie są kuszeni przez ateizm, agnostycyzm, iluminizm o mrocznej moralności, przez chrześcijaństwo socjologiczne, bez określonych dogmatów i bez moralności obiektywnej. 6 lutego 1981 Ojciec Święty Jan Paweł II W HOŁDZIE JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI JANOWI PAWŁOWI II Z OPATRZNOŚCI BOŻEJ PAPIEŻOWI NA PAMIĄTKĘ VII WIZYTY APOSTOLSKIEJ W OJCZYŹNI CZĘŚĆ I OBRONA KONIECZNA Chesterton zamiast przedmowy Na rogu każdej ulicy możecie spotkać człowieka, który wygłasza bluźniercze i szalone twierdzenie o tym, że być może się myli [...]. W szczególności [...] ludzie [...] wzdragają się przed okropną odpowiedzialno- ścią [...], jaką nas obciążyli praojcowie - ośmielając się na ten brawurowy krok, by stać się istotami ludzkimi. Mówię o odpowiedzialności za potwierdzenie prawdy na- szej ludzkiej tradycji i przekazanie jej następnym pokoleniom głosem autorytatywnym i nie drżącym ze strachu. To jest jedyny i odwieczny sens wychowania: być na tyle pewnym, że coś jest prawdą, aby odważyć się to przekazać [...]. KOMUNIA ŚWIĘTA USPRAWIEDLIWIENIE 2 UWAGI WSTĘPNE NAJWIĘKSZA ŚWIĘTOŚĆ - CUD MIŁOŚCI POBOŻNOŚĆ EUCHARYSTYCZNA? 19 DAWNIEJ I DZIŚ? [JAK TO SIĘ MA NAZYWAĆ] 19 Polska pobożność Eucharystyczna 19 Duchowa Komunia Święta 19 Przygotowanie do Komunii świętej 20 Komunia Święta Kapłańska 21 Dziękczynienie 23 Święto Bożego Ciała 24 Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem 25 Wystawienie Najświętszego Sakramentu 25 Podniesienie Hostii w czasie Mszy Świętej 26 Adoracja Czterdziestogodzinne Nabożeństwo 26 Odpusty! 27 Nawiedzanie Najświętszego Sakramentu 28 CO W KULTURZE RELIGIJNEJ WYRAŻA “RĘKA” A CO “USTA” - JESZCZE DO NAPISANIA, ALE NA PODSTAWIE CZEGO?????? ERICSON ZATRUTE ŹRÓDŁO 29 AKCJA TYGODNIKA POWSZECHNEGO 34 ROLA RUCHÓW I GRUP ODNOWY 53 FAŁSZYWE ARGUMENTY "ZE STAROŻYTNOŚCI" 64 Przyjrzyjmy się starożytności i przytoczmy fakty. 71 Czasy późniejsze 76 SKUTKI DALSZE I BLIŻSZE 81 CO CZYNIĆ? 83 UWAGI WSTĘPNE Dla niektórych katolików nie ma większego znaczenia, jak będą otrzymywać Komunię świętą: w sposób tradycyjny, czy - jak zwykłą rzecz - do ręki. Mam wielką nadzieję, że lektura tej książeczki zmieni ich zdanie. Co więcej, wpłynie na rozwój duchowy jej Czytelników, ponieważ nie ma na tej ziemi świętości ponad Eucharystię. Według słów ks. Piotra Skargi: (...) W tym Sakramencie już nie, jako w innych, dary są Boskie, ale sam w nim jest Pan darów, Jezus, Bóg nasz, szczera i prawdziwa obecność Jego, musi się na ser- cu zdumiewać, a usta zamykać, i jako Eliasz widząc Pana Boga w jaskini, płaszczem twarz pokrywać. Bo wielkość majestatu nieogarniona pogromi nas, i rozum pomiesza, i mowę odejmie, i człowieka zdumiałym i ledwie czującym uczyni. (...) Nauczże nas, Panie, jak o tym Sakramencie mówić mamy, jakoś Ty Kościół Twój nauczył i Ducha prawdy jemu dał. Bądź w uściech naszych, abyśmy Duchem kościelnym mówili, a w głębokości tych tajemnic Twoich nie potonęli: a to się godzi powiedzieć, i do wiado- mości wybranych Twoich przynieść, jako mi mówić potrzeba ku zbudowaniu owiec i ludu Twego, i ku wielkiej chwale Twojej. W kwestjii tej nie chodzi więc tylko o sam majestat Komunii świętej, ale także o nasze zba- wienie, sprawa bowiem dotyczy naszej religijności, tego czy trwamy nie tylko w samej Prawdzie, lecz czy w prawdziwy sposób oddajemy Jej cześć. Czy w naszym życiu opieramy się na fundamen- cie bez, którego nie ma którego nie ma “życia wiecznego”: [kto spożywa Ciało moje i Krew ...., kto nie będzie spożywać ... ]życia wiecznego? To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. A więc chodzi zarówno o samą Świętość, o nasz stosunek do Niej, ale też i o nasze uświęca- nie się, bez którego nie ma zbawienia. Sprawowanie Najświętszego Sakramentu jest bowiem: ...szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie jest źró- dłem, z którego wypływa cała jego moc. (...) Jest więc uprzywilejowanym miejscem dla katechezy Ludu Bożego. (...) Katecheza z natury swej jest związana z całym sprawowaniem liturgii i sakramentów, gdyż właśnie w sakramentach, a zwłaszcza w Eucharystii, Jezus Chrystus najpełniej działa w celu przemiany człowieka. Dlatego właśnie Msza święta stała się obiektem ataku... Już w św. Ignacy (†107), uczeń samego św. Jana Apostoła!, wołał, aby nie słuchać ludzi, którzy nam nie mówią o prawdziwym Jezusie Chrystusie. Bo oni: Stronią od Eucharystii i od modlitwy, bo nie uznają, że Eucharystia jest Cia- łem naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, tym ciałem, które cierpiało za nasze grze- chy i które Ojciec w swej dobroci wskrzesił. Oto ci, co zaprzeczają darowi Bożemu, znajdą śmierć w swych zaprzeczeniach. Wiele osób - duchownych i świeckich - nie zdaje sobie sprawy, że próba wprowadzenia Komunii świętej do ręki jest kolejnym krokiem na drodze do zaprzeczenia prawdzie o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. Tam, gdzie zaprowadzono Komunię świętą do ręki, już się tak stało! Zatrutym owocem są nieprzeliczone, tragiczne przypadki (zamierzonej lub bezmyślnej) profanacji Eucharystii. W ni- czym nie zmienimy Chrystusowego kryterium: „złe drzewo rodzi zły owoc”. Musimy się do tego kryterium po prostu stosować. Czy mogło być inaczej, skoro Sobór Watykański II mówi wyraźnie, że nie chodzi tu o spra- wę małej wagi: w świętej Eucharystii zawarte jest dobro duchowe Kościoła. Tymczasem, w przypadku Komunii świętej kładzionej na dłonie świeckich, profanacja Ciała Pańskiego może dokonywać się codziennie, w wielu polskich świątyniach! Tak jak dzieje się to niestety na świecie. Profanacja jest przecież „potraktowaniem bez należytego szacunku rzeczy, wartości oto- czonych powszechną czcią”. Branie do ręki Konsekrowanej Hostii jest traktowaniem Jej bez na- leżytego szacunku. Niegodne traktowanie sakramentów i innych czynności liturgicznych (świętokradztwo) jest grzechem ciężkim, zwłaszcza - popełnione przeciw Eucharystii. Należy się zatem niepokoić o dobro duchowe Kościoła, a więc o losy świata i Kościoła, gdy naj- większa Święta Tajemnica, zamiast adoracji, spotyka się z nieuszanowaniem. „istnienie świata jest związane z istnieniem Kościoła. Gdy Kościół zapadnie w chorobę, to świat podniesie skargę ze względu na siebie”. Niepokoić się należy o losy Polski i każdego z nas. Nie chcemy żadnych duchowych burz w naszej Ojczyźnie. Zbyt dużo złego już się dzieje, zbyt dużo też mamy do stracenia. Mamy w pa- mięci słowa siostry Faustyny Kowalskiej: Ojczyzno moja kochana, Polsko, o gdybyś wiedziała, ile ofiar i modłów za ciebie do Boga zanoszę. Ale uważaj i oddawaj chwałę Bogu, Bóg cię wywyższa i wyszczegól- nia, ale umiej być wdzięczna. I te, które powtarzaliśmy w dniu wyboru kardynała Karola Wojtyły na Papieża: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje. „Reformacja” za pomocą antykatolickich mediów I oto w zeszłym roku rozpętano w polskich mediach kampanię. Dowiadywaliśmy się o inten- sywnych przygotowaniach do wprowadzenia nowego „rytu” udzielania wiernym Komunii świętej do ręki. Zdecydowano się na krok niesłychany: użycia środków masowego przekazu, które z Ko- ściołem nie mają nic wspólnego - po to, by rozpropagować przy ich pomocy idee dotykające naj- świętszych i najcudowniejszych tajemnic Wiary Chrystusowej. Dowiadywaliśmy się o tym wszystkim z polskojęzycznej prasy, telewizji i radia, jakby specjalnie z tych ośrodków, które zaw- sze ociekały kłamstwem. „Reformatorom” nie chodziło tylko o wprowadzenie nowego obyczaju religijnego. W tym samym czasie i w ten sam sposób prowadzili wojnę o: ? kadencyjność proboszczów; ? uzależnienie duchowieństwa od państwowych pensji; ? skłócenie duchowieństwa z narodem poprzez wprowadzenie dodatkowego i specjalnego podatku na Kościół;. Rezecz wielce charakterystyczna, wszystkie te i podobne pomysły zburzyły gmach katolicy- zmu na Zachodzie. Zaprwadę pomyawdę pomysły i sposób, w jaki zostały przekazane, świadczyły już same za siebie! Musieliśmy się dowiadywać o tak istotnych sprawach z ust komentatorów, znanych z po- staw i poglądów antykościelnyatolickich, często zaangażowanych na przykład w propagowanie aborcji, jeszcze wcześniej protestujących przeciwko wprowadzeniu religii do szkół, czy powątpie- wających w istnienie wartości chrześcijańskich. Co smutniejsze, inicjatywę tę rozpoczętakcję tę zainicjowano w tym samym czasie, gdy Oj- ciec Święty zaapelował o większą uwagę na świętość w naszym życiu. Kampania w polskich mediach miała wytworzyć atmosferę powszechnej zgody na nowy ryt, a poprzez swą intensywność wpłynąć na postanowienia Synodu. Manipulatorzy starali się wytwo- rzyć przekonanie, jakoby Lud Boży w Polsce właśnie poprzez Synod domagał sieę zmian. Się- gnięto do różnych form oddziaływania; tym niemniej jednakjednakże do komisji synodalnych nie spłynął od świeckich ani jeden wniosek wprowadzenia Komunii świętej do ręki. Nie zdołano przygotować Ojcu Świetemu synodalnej niespodzianki.ętemu synodalnej „niespodzianki”. Niestety nie zniechęciło to wrogów pobożności, zapowiadają dalsze akcje i rozpoczęcie nowej dyskusji z udziałem kolejnych „postępowych” środowisk. Ważne pytania Dlaczego - w dobie upadku wiary i obyczajów, rozszerzającej się oziębłości wobec Naj- świętszej Eucharystii, dzikich obyczajów w rodzaju kucania, zamiast klękania, czy memłania w ustach gumy do żucia podczas Mszy Świętej - rozpoczęto nagle tę kampanię? Odpowiedzią na jakie problemy polskiego katolicyzmu i Kościoła, a nawet życia narodowego zagrożonego w swych naj- istotniejszych podstawach bytu, jest Komunia święta do ręki? Czy Komunia święta do rękiwprowadzenie tego rytu ma być odpowiedzią na kryzys wiary i całłacińskiej cywilizacji? Czy nikogo nie niepokoi upadek obyczajów, nie alarmuje zachowanie coraz częstsze w naszych świątyniach: kucanie, zamiast klękania, memłanie w ustach gumy do żu- cia podczas Mszy świętej a nawet podczas samej procesji do Komunii świętej? Dotychczas odpowiedzią na upadek pobożności lub rozumienia jakiejś prawdy wiary było pogłębianie dyscypliny liturgicznej i duchowej, teraz jakby odwrotnie mimo pogłębiającego się kryzysu świadomości eucharystycznej brak na to zjawisko odpowiedzi, a upadek dyscypliny litur- gicznej, anarchizacja i protestantyzacja duchowości nawet poszerza się. Jaki jest stan współczesnego świata, jakiego dna sięgnął grzech nie ma sensu się rozwodzić. To jałowe. Znany jest też los Sodomy i Gomory. Bardziej sensowną może być inna refleksja - po- równanie losu miast skazanych na zagładę: zatwardziałej w grzechu Sodomy i Gomory i Niniwy, która bojaźliwie przywdziała wór pokutny i nawróciła się unikając śmierci. Jakie powinno być na- sze pokutowanie i jaki wór pokutny, za to wszystko co działo się w XX wieku, czy nie powinniśmy choć trochę wynagrodzić za znieważanie Najświętszego Sakramentu? Czym bowiem w porówna- niu z naszymi grzechami, była skazana przecież na zagładę Niniwa, która nad sobą rozdarła szaty i w porę przebłagała Boga? To nasze ręce są umazane we krwi aborcyjnej, a serce skamieniałe i zlęknione, gdy tylko trzeba świadczyć życiem o jedynej, świętej wierze katolickiej. Czy Niniwa miałaby czelność, pogrążona jak nasze tchórzliwe pokolenie całe w grzechu i plugastwie, myśleć w ogóle o czym innym, niż o popiele i worze pokutnym? Powyższe uwagi obce są w ogóle religijności “wyzwolonej”, w której odrzucono myślenie, że coś ze strony naszych “spontanicznych” zachowań może być nie tak, że Bogu coś się nie tylko należy lecz że On sam określa jak człowiek ma względem Niego postepować. Domaganie się Komunii świętej do ręki jest Człowiek zamiast Boga Powyższe uwagi obce są zupełnie obce religijności „wyzwolonej”, w której odrzucono myśle- nie, że coś ze strony naszych „spontanicznych” zachowań może być nie tak, że Bogu coś się nie tylko należy lecz że On sam określa jak człowiek ma względem Niego postępować. Domaganie się Komunii świętej do ręki jest takim właśnie najjaskrawszym przejawem tryumfu nowej religijności, dla której nie istnieje sfera sacrum poza człowiekiem i której nie jest w stanie ani zdominować, ani jej sobie podporządkować. W tej nowej religijności przejawy kultu, zachowanie się wobec sacrum należą i zależą od człowieka (nie jest w ogóle ważne zewnętrzne zachowanie wobec sacrum lecz wszystko usprawiedliwione jest przez magiczne sformułowanie: liczy się to co mam w sercu, we wnętrzu) i to nie człowiek jest przygodnym bytem, relatywnym i podległym, lecz właśnie świętość jest relatywna i podległa człowiekowi. Wszystko odbywa się przez Człowieka, z Człowiekiem i w Człowieku. Dlatego tak trudno zrozumieć się nawzajem przeciwnikom i zwolennikom Komunii świętej do ręki. Zderzają się bowiem dwa typy religijności przy czym ta nowa należy do nowej ery - New Age. Co chcą tym nowym “rytem” osiągnąć różni pomysłodawcy? Kim oni są? Co chcą tym nowym “rytem” osiągnąć różni pomysłodawcy? Kim oni są i jaki jest ich sto- sunek do spraw Kościoła i Ojczyzny? Obcy Wielu z nich z rutyną i coraz większym lekceważeniem traktuje kolejne pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny, zapominając o przesłaniu pielgrzymim już w kilka miesięcy po wizycie. Brakiem działań, na miarę zagrożeń stojących przed Polską, podarowali nam nihilistyczną rzeczy- wistość. Ona najlepiej świadczy o cenie jaką naród płaci za nie wprowadzanie w czyn nauczania Namiestnika Chrystusa Króla, Jana Pawła II. Nie czerpią też wzorców z wielkiej przeszłości i wielkich postaci. Wiemy jak w dobie komunistycznej niewoli, a więc wtedy gdy można było zdziałać mniej, Prymas Tysiąclecia ratując Kościół i Ojczyznę wprowadził program obchodów milenium chrztu Polski, jak wiele dokonał poprzez Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego oraz pielgrzymowanie kopii obrazu Jasnogórskiej Pani. Co uczynili zaś przywódcy polskiej reformacji, którzy chcą byśmy im powierzyli los Ojczy- zny, w czasie gdy jest chwilowo wolna? Co robią z wolnością? Ich świadomość wolności religijnej zaczyna się i kończy na wprowadzaniu zmian, takich jak Komunia święta do ręki. Lecz nie jest to wolnością, a dowolnością. Jest nawiązaniem do naj- gorszych wzorów warcholstwa, upadku i anarchii, które zawsze smutnie kończyły się dla narodu. Nie tak w dziejach naszych korzystaliśmy z wolności religijnej! Z jak śmiertelnym wirusem, atakującym sam krwioobieg polskiego katolicyzmu, przychodzi nam walczyć, skoro musimy trwonić cenny czas na spory o najbardziej fundamentalne zasady wia- ry, które w ogóle nie podlegają dyskusji. Obcym i samozwańczym przywódcom nie dość lekceważenia Ojca Świętego – brak było u nas po kolejnych pielgrzymkach, już przecież w wolnej Polsce, jakichś ogólnonarodowych i ogól- nokościelnych inicjatyw, które by poprzez czyn wydźwignęły Polskę do dziejowego zmartwych- wstania. To przecież właśnie katolicyzm naszych ojców, uosabiany przez Ojca Świętego i realizacja jego wizji Europy Środkowo – Wschodniej, godna największych spośród Jagiellonów, może doprowadzić do przemiany skarlałego ducha polskiego. Kolejne pielgrzymki są marnotra- wione, ziarno, które zostało zasiane pozostawione jest sobie i nie wydaje plonu. Po polskiej ziemi spływa życiodajne przesłanie Papieża. Zamiast działań, które wyzwoliłyby nas z kajdan obcych cywilizacji, na grunt polski od lat importuje się małość, plugawość i to co już gdzie indziej okryte zostało złą sławą. Na jaką przyszłość liczą liberalni przywódcy Polski, którym nie wystarcza pogrążanie się w obojętności wobec Papieża? Jaką przyszłość ma przed sobą kraj odrzucający ratunek zawarty w papieskim nauczaniu? I teraz pojawia się ten zamiar wprowadzenia Komunii świętej do ręki. Wiele krajów i naro- dów po zastosowaniu się do życzeń „naprawiaczy” Kościoła odwróciło swą twarz od Boga? Czy i polskie oblicze ziemi, tej ziemi, chcą nowatorzy odwrócić od Boga naszych ojców? Kto inspiruje tę akcję i komu potrzebne jest upodabnianie kraju rodzinnego Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II do krajów, duchowo spustoszonych i zdewastowanych nowinkami katolewicy. Szczyty wolności religijnej na jakie ich stać to postulat Komunii świętej na rękę. Czy w ten sposób w dziejach naszych korzystaliśmy z wolności religijnej? Z jak śmier- telnym wirusem toczącym sam krwioobieg polskiego katolicyzmu przychodzi nam dzi- siaj walczyć, skoro musimy się z nimi spierać o najbardziej fundamentalne dla wiary zasady. Nie dość im lekceważenia Ojca Świętego – brak było u nas po kolejnych piel- grzymkach, już przecież w wolnej Polsce, jakichś ogólnonarodowych i ogólnokościel- nych inicjatyw, które by poprzez czyn wydzwignęły Polskę do dziejowego zmartwychwstania. To przecież właśnie katolicyzm naszych ojców, uosabiany przez Ojca Świętego i jego wizja Europy Środkowo Wschodniej, godna największych spo- śród Jagiellonów, może doprowadzić do przemiany skarlałego ducha polskiego. Kolejne pielgrzymki są marnotrawione, ziarnio, które zostało zasiane pozostawione jest sobie, a po ziemi polskiej spływa życiodajne przesłanie papieża. Zamiast działań, które wyzwo- liłoby nas z kajdan wzorów obcych cywilizacyjnie, na grunt polski od lat przeflanco- wuje się małość, plugawość i to co gdzie indziej okryte już jest złą sławą. Na jaką przyszłość liczą przywódcy Polski, którym nie wystarcza pogrążanie się w obojętności wobec papieża, na jaką przyszłość liczy kraj odrzucający ratunek zawarty w papie- skim nauczaniu. I teraz ten zamiar wprowadzenia Komunii świętej do ręki. Wiele krajów i naro- dów po zastosowaniu się do życzeń “naprawiaczy” Kościoła odwróciło swą twarz od Boga? Czy i polskie oblicze ziemi, tej ziemi, chcą odwrócić od Boga naszych ojców? Kto inspiruje tę akcję i komu potrzebne jest upodabnianie kraju rodzinnego Prymasa Ty- siąclecia i Jana Pawła II do tych krajów, które zostały duchowo spustoszone i zdewa- stowane nowinkami katolewicy.Znaki czasu Żyjemy w czasach licznych, maryjnych objawień, w których padają pod adresem ludzkości wielkie napomnienia i ostrzeżenia. W objawieniach, które miały miejsce w japońskim mieście Akita, i które zostały zaaprobowane przez Kościół jako nadprzyrodzone, Matka Boska powiedziała do siostry Agnieszki Sasagawa Kat- suko: (...) jeśli ludzie nie okażą skruchy przez żal i nie poprawią się, Bóg wymierzy całej ludzkości okropną karę, karę która będzie straszniejsza od potopu; karę, jakiej ludzkość nigdy jeszcze nie przeżywała. Ogień spadnie z nieba i zniszczy większą część ludzkości, nie oszczędzając ani kapłanów, ani świeckich. Pozostali przy życiu będą tak bardzo cierpieć, że będą zazdrościć zmarłym. Jedyną bronią, jaka wam pozostanie do dyspozycji, będzie różaniec i znak, jaki wam pozostawił Syn. Odmawiajcie codziennie różaniec za papieża, biskupów i kapła- nów. Szatańskie siły zajmą miejsce nawet w Kościele; kardynałowie będą przeciwsta- wiać się kardynałom, biskupi biskupom. W Kościele będzie pełno ludzi, którzy pójdą na kompromisy. Kapłani, którzy Mnie czczą, będą pogardzani i wyśmiewani przez swych kolegów, ołtarze i kościoły opustoszeją. Wielu kapłanów i zakonników, uwie- dzionych przez szatana, porzuci służbę Panu. Szatan zajmie się w szczególny sposób duszami poświęconymi Bogu. Utrata wielu dusz zasmuca mnie. Miara już się przele- wa. Jeśli ludzie będą coraz więcej grzeszyć, to nie będzie też miłosierdzia. Mów od- ważnie o tym twemu przełożonemu. On będzie każdą z was wzywał do modlitwy i do zadośćuczynienia! Te słowa wypowiedziane zostały dwadzieścia sześć lat temu, 13 października 1973 roku. W którym kierunku poszedł świat? A raczej, w którym wciąż podąża? Na co liczą przywódcy prowa- dzący narody przeciwko Zbawicielowi obecnemu w Eucharystii? Do naszych czasów, naU progu XX wieku przyszłanawiedziła nas Matka Boska w znaku Fatimy. Nie nawróciliśmy się! Dlatego Niniwa będzie świadczyć przeciwko nam, bo ona nawróciła się na skutek nawoływania nieznanego proroka, my zamiast nawrócenia, mimo potężnych świa- dectw przewyższających ludzkie wyobrażenie, śnimy jeszcze o Komunii świętej do tych samych rąk, które nie chcą pracować dla Boga i niszczą Winnicę Pańską. Z wielką obawą przystąpiłem do wydania tej książki; nie jestem w ogóle godny pisać o tak Wielkiej Tajemnicy. Z trudnością wielką i lękiem przychodzi mi mówić o tym Najświętszym Sakramencie; do Boga Najwyższego wołam przeto za Jeremiaszem: Panie, nie umiem mówić. Ale nie mogę milczeć. Ponieważ, w akcji na rzecz Komunii świętej do ręki, adwersarze nasi powołują się na wolę świeckich, postanowiłem książkę tę opublikować pod swoim nazwiskiem. Niech mi to będzie wybaczo- ne. Kiedy wspomnę, z jaką to pobożnością i miłością niektórzy ludzie pobożni przy- stępują, Panie, do Sakramentu Twego, natenczas sam w sobie trwożę się i zawsty- dzam, że tak ozięble przystępuję do ołtarza i do stołu Twojego: Że jestem tak oschłego i nieczułego serca; że nie pałam cały miłością ku Tobie, o Boże mój! ani taką żądzą i pragnieniem wzruszony jestem, jak wielu pobożnych, którzy z wielkiego pożądania Komunii świętej i z tkliwej miłości serca od płaczu wstrzymać się nie mogą. Lecz do Ciebie Boże, który jesteś źródłem żywym, sercem i usty miłośnie wzdychają, nie mogąc inaczej nasycić łaknienia i zaspokoić pragnienia swego, jak w rozradowaniu ducha, ze świętą chciwością przyjmując Ciało i Krew Twoją. (...) „Albowiem prawdziwie ci poznawają Pana swego w łamaniu chleba, któ- rych serce tak silnie pała przez Jezusa, który chodzi z nimi” (Łuk. XXIV 30, 32). Częstokroć daleką jest ode mnie taka czułość, taka pobożność, tak potężna mi- łość, tak wielka żarliwość. O! Jezu dobry, słodki i łaskawy zmiłuj się nade mną: a daj nędznemu żebrakowi Twemu uczuć niekiedy w Komunii świętej choć cząstkę tej serdecznej miłości Twojej, ażeby wzrastała i wzmacniała się coraz bardziej wiara moja i nadzieja w dobroci Twojej (...) Głos Chrystusa: Potrzeba, abyś o łaskę nabożeństwa bezustannie się starał, gorąco prosił, cier- pliwie i z ufnością na nią oczekiwał, wdzięcznie ją przyjmował; pokornie zachowywał, pilnie używał; a Bogu zostawił czas i sposób, w którym cię nawiedzić raczy. Gdy mało nabożeństwa czujesz w sobie, albo wcale go nie czujesz, powinieneś bardzo się upokorzyć; lecz, ani się zbyt zasmucać, ani zbyt upadać na duchu. (...) A im kto zupełniej wyrzeka się rzeczy ziemskich, im bardziej przez pogardę sa- mego siebie umiera sam sobie, tym prędzej łaska nawiedza, tym obficiej napełnia, (...) Ten, przyjmując Ciało i Krew Pańską, zasługuje na wielką łaskę zjednoczenia się z Bogiem: bo nie patrzy na własną pociechę i nabożeństwo, lecz nad wszelkie nabożeństwo i pociechę szuka czci i chwały Bożej. WPROWADZENIE Świętą Tradycją Kościoła było rozdawanie Komunii do ust wiernych przez kapłana działa- jącego w imieniu Chrystusa. Opowiada się, jakoby przez pierwszych dziesięć wieków Kościoła re- gułą powszechną było komunikowanie się na stojąco poprzez wzięcie Hostii z ręki kapłana. Prawda jest inna: jedynymi, którzy jako wyłącznie obowiązującą normę wprowadzili przyj- mowanie Komunii świętej dotykając Jej własnymi rękoma i w dodatku w postawie stojącej, byli od samych początków arianie – heretycy. Odrzucili oni boskość Chrystusa. Ich zachowanie wy- nikało z faktu, że w Eucharystii nie widzieli niczego innego, jak tylko prosty symbol jedności chrześcijan. W katolickim Kościele, jak twierdził św. Bazyli (†339) Komunii do ręki udzielano wyjąt- kowo i nie była to reguła powszechna. Zdarzało się tak w czasach prześladowań lub w sytuacjach wyjątkowych. Na początku V wieku Leon I Wielki (†461) nie uważał otrzymywania Komunii na dłoń za zwyczaj prawidłowy. Papież Grzegorz Wielki (†604) poświadcza praktykę Komunii świę- tej udzielanej do ust. Około 650 roku Synod w Rouen, za Chlodwiga II, mówi o sposobie rozdawania Komunii, która ma być udzielana do ust. Sobór w Konstantynopolu (692) zakazuje wiernym komunikowa- nia się samemu. Grozi nawet ekskomuniką tym, którzy mieli odwagę to uczynić w chwili, gdy ksiądz lub diakon znajdowali się na miejscu. Święty Tomasz z Akwinu stwierdza, że Ciało Chrystusa należy do kapłanów; nie może być ono dotykane przez tego, kto nie jest wyświęcony. Nikt, poza kapłanem, nie może tego czynić, chyba że w stanie wyższej konieczności. Ponadto poucza on: Rozdawanie Ciała Chrystusa należy do kapłana z trzech powodów. Po pierwsze, ponieważ, jak było powiedziane wyżej, dokonał on konsekracji w osobie Chrystusa. Ale tak jak Chrystus konsekrował Swoje Ciało podczas Ostatniej Wieczerzy, tak również dał je innym, aby je spożywali. Analogicznie, tak jak konsekracja Ciała Chrystusa należy do kapłana, podobnie i rozdawanie należy do niego. Po drugie, ponieważ kapłan jest wy- znaczonym pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi, więc tak jak do niego należy ofia- rowanie darów człowieka Bogu, tak i do niego należy przekazywanie konsekrowanych darów ludziom. Po trzecie, ze względu na cześć dla tego sSakramentu, nic nie może się z nim stykać, lecz tylko to, co jest konsekrowane, stąd też i korporał i kielich są konsekro- wane, a podobnie i ręce kapłana. Nie jest zatem uprawnione, aby ktokolwiek inny tego dotykał, chyba że w stanie konieczności, gdyby np. miało upaść na ziemię, lub w innych nie cierpiących zwłoki przypadkach. Powszechny ten zwyczaj dotrwał do dziś. Na początku tego wieku, słynny ze swego nad- przyrodzonego kultu do Najświętszego Ciała i Krwi, Papież św. Pius X, przeciwstawiając się mo- dernistom, w swoim Wielkim Katechizmie przypomniał i potwierdził ten starożytny zwyczaj liturgiczny Kościoła: Kiedy otrzymuje się Komunię należy klęknąć, głowę lekko opuścić, oczy skrom- nie zwrócić w stronę Świętej Hostii. Usta należy odpowiednio otworzyć, język lekko wychylić z ust, opierając na dolnej wardze. Jeżeli Hostia przyklei się do podniebienia, należy odkleić ją językiem, a nie palcami. Fałszywi archeologowie Jak widać, a powrócimy do tego tematu, Kościół nigdy nie zmieniał swoich poglądów w tym zakresie. Tymczasem pojawili się „archeologowie”, fałszywi miłośnicy „korzeni”. Odżyła pro- testancka mania „powracania do źródeł” Tak jakby Kościół nie był strażnikiem i depozy- tariuszem źródła i Świętej Tradycji Apostolskiej. Jakżeby mógł zagubić starożytność, będąc jednocześnie najbardziej starożytną rzeczywistością. To uporczywe „powracanie do źródeł” nosi cechy sekciarstwa, służy wyrażaniu swej niechęci do Kościoła katolickiego i odcięcia się od czci- godnej, starodawnej praktyki Kościoła. Jakie są „źródła powrotu do źródeł”? Zapewne różne. Ksiądz Roca (†1893), słynny apostata, który zaprzedał się wolnomularstwu, napisał: Jestem przekonany, że święte obrzędy regulowane przez liturgię, ceremoniał, rytuał i przepisy Kościoła Rzymskiego, ulegną niebawem na Soborze ekumenicznym przeobrażeniom, które przywracając im czcigodną prostotę złotego wieku czasów apostolskich, zharmonizują je z nowym stanem świadomości i cywilizacji współcze- snej. Przywoływane i cytowane źródła są fałszowane, a samo powracanie jest właśnie odchodze- niem od Świętej Tradycji. Przedziwne: istnieją katolicy, których uwiera katolickość! Chcą zmieniać to, co Kościół - w swej mądrości, kierowany przez Ducha Świętego - zatrzymał, odrzucając formy mniej doskonałe. Dlaczego „archeologowie” nie przywrócą postu eucharystycznego, który od sa- mego zarania chrześcijaństwa rozpoczynał się w wigilię Komunii? Dlaczego nie przywrócą innych praktyk ukierunkowanych na świadomość obecności Boga w Eucharystii. Byłby to niemały wkład w odrodzenie pobożności, gdyż wierni lepiej by się przygotowywali się do przyjęcia Chrystusa. "Miłośnicy starożytności” nie zwracają uwagi, że ani obecnie ani nigdy w historii nie przywracano w Kościele tego, co już raz - z poważnych racji - zanikło. To co nigdy nie było powszechnym zwyczajem w Kościele, a co zanikło i nie przetrwało (choćby w formie szcząt- kowej lub lokalnie) nigdy już przywróconym być nie może. Przeciwnie, obecny „powrót”, jako niezgodny z tą regułą, daje początek nadużyciom i świętokradztwom. To powrót, który ma być przewrotem. Przez szesnaście wieków papieże, Sobory, święci i wielcy teologowie uważali, że Komunia przyjmowana bezpośrednio do ust jest najwyższą i właściwą formą czci oddawanej Eu- charystii . Nie tylko Pismo święte Kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, który na co dzień musi zmagać się z takimi „reformatorami”, z goryczą zauważa, iż: w miejsce liturgii, będącej owocem kontynuacji, umieszczono liturgię sfabry- kowaną. Opuszczono żywy proces wzrostu i stawania się, by wejść w fabrykowanie. Nie chciano już kontynuować stawania się i organicznego dojrzewania tego, co żyło przez wieki, i zastąpiono je - na sposób produkcji technicznej - przez fabrykację, ba- nalny produkt chwili. (...) Ani Apostołowie, ani ich następcy nie „tworzyli” liturgii; ona wyrastała... Ks. Dariusz Olewiński, autor fundamentalnego dzieła „W obronie Mszy świętej i Tradycji katolickiej”, przypomina, że w liturgii dochodziło do wprowadzania pewnych niewielkich zmian. Był to jednak proces odczytywania żywej Tradycji, polegający na przejmowaniu od przodków i przekazywaniu następnym pokoleniom form słownych i gestów liturgii. Tradycja w tym znaczeniu nie jest czymś zakonserwowanym, lecz życiem prze- kazanym, (...) „duchowym strumieniem, przelewającym się z pokolenia na pokolenie”. (...) Sobór Trydencki podkreśla, że Kościół z wielką i równą czcią i szacunkiem przyjmuje i uznaje (...) zarówno księgi Starego i Nowego Testamentu, jak też owe przekazy (traditiones) dotyczące wiary i obrzędów. Św. Bazyli mówi nawet, że większość wyznawanych przez Kościół tajemnic wia- ry pochodzi z Tradycji niepisanej, a już Apostołowie trzymali się i nakazywali trzymać się niepisanych tradycji, jak czytamy w listach apostolskich: Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostali- ście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu (2 Tes 2, 15). Pochwalam was, bracia, za to, że we wszystkim pomni na mnie jesteście i że tak, jak wam przekazałem, zachowujecie tradycję. (1 Kor 11, 2). Ponieważ we współczesnym świecie religijność katolicka jest już bardzo sprotestantyzowa- na warto sobie uzmysłowić, że nie należy, wbrew nauce katolickiej, lekceważyć Tradycji świętej i wyznawać poglądu, że obowiązuje tylko Pismo święte:. Pismo Święte nie jest jedynym źródłem nauki objawionej - jak mylnie utrzymują protestanci. (...) Tradycja w ściślejszym znaczeniu jest to ustne przekazywanie tych tylko prawd nauki objawionej, które apostołowie głosili, ale ich nie spisali - ona obejmuje zatem prawdy objawione i Kościołowi przekazane, lecz w Piśmie Świętym nie zawarte. Wszystkie te prawdy, pierwotnie ustnie tylko przekazywane, zostały z biegiem czasu spisane i zawierają się obecnie: 1. w orzeczeniach papieży i soborów; 2. w składach wiary; 3. w księgach liturgicznych; 4. w aktach św. męczenników; 5. w pismach Ojców, Doktorów i pisarzy Kościoła; 6. w historii Kościoła, a zwłaszcza w historii herezji; 7. w pomnikach sztuki chrześcijańskiej, jakimi są: obrazy, rzeźby, napisy ka- mienne, groby w katakumbach i kościołach. Nauka zawarta w Tradycji nie jest jednak jedynie historycznym źródłem obja- wienia ale (...) ma, jak i Pismo Święte, także powagę Boską. Nie można być katolikiem nie przyjmując całej Świętej Tradycji, tak jak nie można nim być odrzucając jakikolwiek fragment Pisma świętego. Kościół od początku podkreśla świętość i prawdziwość Tradycji. Synod Laterański (649 r.) mówi o tym jednoznacznie i surowo: Kan. 17. Jeśli ktoś nie wyznaje według nauki świętych Ojców, w znaczeniu prawdziwym i właściwym, sercem i usty aż do ostatniego słowa wszystkiego tego, co zostało pzrrzekazane i oznajmione świętemu, katolickiemu i apostolskiemu Kościoło- wi Bożemu przez świętych Ocjjców i przez pięć czcigodnych powszechnych Soborów - niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych. A Sobór Watykański I w 1870 roku(1870 r.) stwierdza: A dalej to nadprzyrodzone Objawienie, podług wiary powszechnego Kościoła ogłoszonej na świętym Soborze Trydenckim, znajduje się w „księgach spisanych i tra- dycjach nie spisanych, które Apostołowie z ust samego Chrystusa otrzymali lub sa- mi pod natchnieniem Ducha Świętego przyjęli i tak przekazali je niejako z rąk do rąk aż do naszych czasów”. Prawda jest wszędzie?... Święta Tradycja jest sercem Kościoła; sercem, którego nie da się przeszczepić ani zastąpić sztucznym, ani nawet zaleczyć wszczepiając nowoczesne zastawki. Walczący z katolicyzmem mają tego większą świadomość niż my, przeciętni katolicy. Stąd atak ukierunkowany na Tradycję i tradycyjną pobożność, Mszę świętą, liturgię, nawet tę związaną z parafialnymi nabożeństwami... „Reformatorzy” twierdzą, że w miarę rozwoju nauki stare dogmaty mogą ulegać zmianie. Objawienie i Tradycja traci swą aktualność, mówi się o teorii rozwoju dogmatów. Wszystko, co napisano, w Świętych Księgach ma teraz znaczenie symboliczne i mityczne. Wyraża bowiem ów- czesne przesądy i podświadome dążenia pierwszych chrześcijan, dzisiaj niejednokrotnie nieaktual- ne. Wszystko jest symbolem, przy odrobinie konsekwencji, nawet sam Jezus Chrystus. Pojawia się też nurt mistyczny, duchem swym przepełniony panteizmem. (...) Tego typu próby wyjaśnienia istoty świata doprowadzają do pojawienia się mnóstwa herezji: podważa się boskość Chrystusa, mariologię, celibat, nauki moralne Kościoła, głosi się prymitywny ekumenizm, kwestionuje założenie Kościoła przez Chrystusa, cu- da ewangeliczne itd. Prawda jest wszędzie! Wszystkie religie są dobre; każda prowadzi do zbawienia. Człowiek musi tylko żyć porządnie, zgodnie ze swoim sumieniem. Nieważne, czy wierzy w reinkarnację, czy w Jezusa Chrystusa. Bóg jest jeden, tylko że przejawia się różnie w różnych religiach. Niechże więc katolicy będą bardziej tolerancyjni i niech nie twierdzą, że akurat oni posiadają Prawdę. Te oczywiście fałszywe twierdzenia również wypływają z odrzucenia przez katoliko- protestantów Świętej Tradycji. Co więcej, są one podstawą do aktów nietolerancji wobec chrześcijan w rzekomo cywilizowanych krajach (Niemcy - walka z krzyżami w szkołach; Wielka Brytania - zakaz de- korowania wystaw sklepowych na Boże Narodzenie elementami związanymi z tradycją chrześcijańską). Dlaczego tak się dzieje? Wolność w poszukiwaniach traktowana bywa jako wolność do tworzenia własnej wizji religii i uzurpowania sobie prawa do określania tych rojeń jako katolickich. Wielkim szczęściem jest fakt, że nie jesteśmy skazani na owe rojenia, nie żyjemy w ciągłej niepewności narażenia się na błąd, który mógłby nas doprowadzić nawet do utraty życia wieczne- go. Mamy jasno sformułowane dogmaty, a Kościół poprzez Papieża jest nieomylny. Nic dziwnego, że atakujący prawdę o Eucharystii, uderzają w dogmat o nieomylności papie- ży. Dogmat, który wypływa ze Świętej Tradycji, z nauki apostołów, tych, którym o wszystkim po- wiedział Jezus Chrystus. Pięknie o tej tajemnicy wiary pisał już dawno temu ksiądz biskup Bougard : Kościół jest nieomylnym. Zawsze w to wierzył; zawsze to utrzymywał, a co za- sługuje na uwagę, ze wszystkich religii on tylko jeden miał naiwność, czy też wzniosłą śmiałość, głosić to i w to wierzyć. Nieomylny, czyli niezdolny do błądzenia! Jeżeli dziwnym jest, że Kościół ośmielał się przez osiemnaście wieków i ośmiela się dziś jeszcze podawać się za nieomylny, to dziwniejszym jest jeszcze dla mnie, że są społeczności religijne, które podając się za boskie, nie podają się jednocześnie za nieomylne. Bo być religią i religią boską, nie jestże to zstępować z góry Synaj z pro- miennym czołem i tablicami prawa w ręku; nie jestże to wychodzić z Wieczernika z płomy- kiem Ducha Świętego nad głową; nie jestże to wreszcie mówić ludzkości: „Potrzebujesz prawdy, oto ją masz; świętości, oto ją masz; potrzebujesz dążyć do Boga, podaj mi rękę, ja znam drogę, która do Niego prowadzi”. Ale czyż do tego wszystkiego nie potrzeba nieomylności? Powstaje przed nami pytanie: Jak się objawia ta nieomylność? Gdzie jest jej siedlisko i władza wykonawcza? Odpowiadam: Siedlisko nieomylności jest w Rzymie; organem - Papież. W Papieżu jest moc jego nieomylnego sądu. Ostrzegano go przed tym orzeczeniem. I łatwo pojąć, dlaczego: bo takie ogło- szenie nieomylności papieskiej jest tak śmiałe, tak niemal zuchwałe, iż dziwić się nie można, że ludzie bledli z trwogi. Kościół nie cofnął się jednak i co do mnie, dosyć te- go jednego, ażeby uznać Kościół Boży za wspomagany przez Boga samego. Przedtem można było przypuszczać, iż owa nieomylność była jakby rozlana w całym ciele Kościoła nauczającego. Byłoby to roztropniejsze, bardziej ludzkie. (...) Kościół naucza, że nieomylność przebywa w jednej tylko głowie. Ale cóż łatwiejszego, jak ściąć tę głowę! Królowie, cesarstwa, rzeczypospolite, spróbujcie - może zdołacie zatrwożyć ją groźbami, albo przekupić obietnicami! Godniejszym zaś podziwu jest to, że Kościół ogłosił rzecz taką w połowie wieku XIX, wobec tych racjonalistów, rewolucjonistów i ludzi bezbożnych, kiedy wszystko zdawało się zalecać ostrożność. Ale Kościół nie działa na sposób ludzki. Jakże często widzimy, że porwany tajemniczą jakąś siłą, zatrważa on swoich nieprzyjaciół, a zdu- miewa siebie samego. Tymczasem rozpatrując rzecz tę bliżej, widzimy, że zasada nieomylności papie- ża nie jest wcale tak nową. Jest ona tylko logicznym następstwem jego najwyższej nad duszami zwierzchności. I oba te jego przywileje były zawsze uznawane przez Kościół. Należały do powierzonego mu depozytu. Tylko z biegiem czasu uwydatniły się one i pogłębiły, aż wreszcie okoliczności skłoniły sobory powszechne: Lyoński i Florencki do uroczystego orzeczenia pierwszego z nich, a sobór powszechny Waty- kański [I] - drugiego. Od zawsze Przyglądając się bliżej prawdzie o nieomylności papieży, mamy na uwadze fakt, iż ci którzy atakują Kościół, najpierw muszą zniszczyć autorytet papieża aby zanegować dogmat o Eucharystii poprzez narzucenie świętokradczego rytu udzielania Komunii świętej. I tak już się dzieje! Widać to w publicystyce „Tygodnika Powszechnego”, który jest propagandową tubą „nowatorów” (por. rozdz. poświęcony polemice z tym pismem). Tymczasem doktryna o nieomylności papieży sięga ostatnich słów Zbawiciela. Przypomnijmy, co Ewangelia mówi o Papieżu: „Iżeś ty opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie zwyciężą go. ” (Mat 16, 18). „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego. A cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiesiech; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiesiech. ” (Mat 16, 19) „Symonie, Symonie...alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja; a ty niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoję”. (Łk 22, 32). „Paś baranki moje; paś owce moje. ” (J 21, 15;17). Słowa te stworzyły papiestwo. Weźcie każde z nich oddzielnie; postarajcie się wyprowadzić zeń wszystkie wnioski. Połączcie je ze sobą; oświetlcie jedne przez dru- gie. Będziecie olśnieni bogactwem zawartej w nich treści. Weźcie pierwsze słowa: „Tyś jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój”; mój jeden, święty, nieomylny, wieczny. Umysł gubi się w przewidywaniu, czym będzie podstawa takiego Kościoła. Albo te słowa: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebiesiech”; albo zno- wu: „Paś owce moje. Tobie dam klucze królestwa niebieskiego. ” Zgłębcie te słowa; postarajcie się zważyć je wszystkie. Co słowo - błyskawica; co -słowo - bezmiar. Żad- nych zastrzeżeń; żadnych ograniczeń. Papież to zastępca Chrystusa, podstawa Ko- ścioła, klucznik niebieski, utwierdzenie w wierze, pasterz baranków i owiec, czyli całej owczarni. Czymże on nie jest w Kościele? Jak on nieśmiertelny, jak on wiecznie trwały; jak on odradza się z własnych popiołów. Nie może go zabraknąć Kościołowi. Niezdolnym jest karmić baranki swoje i owce trucizną, błędem. Nie może otworzyć podwoi nieba temu, kto na to nie zasługu- je. Jednym słowem, jest on dalszym ciągiem Chrystusa na ziemi. Zapewne nie brak tu znaków zapytania. (...) Ale na początku, w katakumbach, nie pyta nikt i nikt by pytać nie śmiał. Wiara i miłość żyją zaufaniem i posłuszeń- stwem. Wystarcza to, co bije w oczy, to jest, że ten najwyższy kapłan jest wyniesiony ponad wszystkich, jest najwyższym przedstawicielem Jezusa Chrystusa; że należy mu się cześć i posłuszeństwo; że trzeba zachować się względem niego tak, jak gdyby to był sam Chrystus. I to wystarcza. Aż nadto prędko przyjdą smutne walki, nieszczęsna konieczność rozróżniania i orzekania. Rozróżnianie bowiem idzie w parze z przeczeniem, a po- trzebę orzeczeń wywołują wątpliwości. Już w pierwszych wiekach: Papieże mają pełną świadomość najwyższej władzy, jaką zostali przyobleczeni. Używają owej władzy oględnie, dyskretnie; podnoszą głos wtedy jedynie, kiedy za- chodzi konieczna potrzeba; ale wtedy czynią to ze stanowczością i siłą nie dopusz- czającą oporu. Kościół także: ma pełną, całkowitą świadomość całej władzy nauczania i rządzenia, jaką otrzymał Papież. Poddani wierni zachowują się względem niego z prostotą i poufało- ścią dzieci względem ojca; ale nigdy śmiałość ta nie przekracza pewnej granicy. W wiekach IV i V poruszano wiele niepokojących zagadnień. Na Sobór w Efezie, zgromadzony dla potępienia nauki Nestoriusza i ogłoszenia boskiego macierzyństwa Maryi, Papież Celestyn wysyła legatów dla przewodniczenia obradom. Jakże kończy udzielane instrukcje? „Jeżeli zdania będą podzielone, pa- miętajcie, że jesteście tam nie po to, ażeby rozprawiać, ale żeby wyrokować”. Oto w jednym słowie względność a zarazem siła. (...) Około połowy V w. Papież Leon święty pisał do Powszechnego Soboru Chalce- dońskiego: „W materii tej nie chodzi już o rozprawianie, ale o wierzenie; gdyż list mój do błogosławionej pamięci Flawiana rozstrzygnął już jasno i dokładnie wszystko, co w Tajemnicy Wcielenia jest przedmiotem wiary”. I wobec tak stanowczego potwier- dzenia nieomylności Najwyższego Kapłana, nie zaprotestował nikt, pomimo, że było tam zebranych sześciuset biskupów. Tak się objawia owa podwójna świadomość, o której wyżej mówiłem: Papież wie, kim jest, co może na mocy boskiego rozporządzenia; Kościół wie to również, i oboje działają razem i w jednym kierunku. W świetle świadectw Ojców i Doktorów Kościoła, których łączy wspólny ton: nieśmiały, wahający się, gdy chodzi o rzeczy podlegające zaprzeczeniu i niedosta- tecznie jeszcze wyjaśnione i - przeciwnie: żywy, gorący, pełen zapału i czci dla tej obecności Piotra, czuwającego zawsze na swej stolicy ażeby nauczać świat. Ośmie- lam się twierdzić, że dla tego, kto umie czytać, owo bogactwo określeń, trochę może pozbawionych ścisłości, jest dowodem bardziej jeszcze przekonywającym, aniżeli cała późniejsza ścisłość i poprawność. W ich świetle odczuwa się już i nieomylność, i zwierzchnictwo, i niespożytość, i wszystkie inne prerogatywy stolicy Piotrowej. Ambicja biskupów Konstantynopola i pycha cesarzy wiodła do schizmy. Trzy- nasty Sobór powszechny zgromadzony w Lyonie jednozgodnie orzeka dogmat o zwierzchnictwie Kościoła rzymskiego. Przytaczamy tutaj dosłownie to orzeczenie, gdyż jest ono nadzwyczaj ważne: "Święty Kościół rzymski posiada najwyższe i całkowite zwierzchnictwo nad ca- łym Kościołem katolickim, i uznaje w duchu prawdy i pokory, że otrzymał je z peł- nią władzy od samego Zbawiciela, w osobie błogosławionego Piotra, książęcia i głowy Apostołów, którego następcą jest Najwyższy Kapłan rzymski. I tak samo, jak ten Kościół ponad wszystkie inne, ma obowiązek bronienia prawd wiary: tak, skoro powstają różnice zdań w rzeczach wiary, jego wyrok winien je rozstrzygać”. (Labbe, t. XI, col. 966). Sobór ogranicza się ściśle na określeniu tego tylko, co było poddane wątpliwo- ści. Nie dotyka innych przywilejów Piotrowych, którym nikt nie zaprzecza i które z porządku rzeczy wynikają z prymatu. Nie wymienia zatem i nieomylności. Ale któż nie dostrzeże jej bardzo jasno w zakończeniu orzeczenia Soboru: „I tak samo, jak ten Kościół ponad wszystkie inne, ma obowiązek bronienia prawd wiary: tak, skoro po- wstają różnice zdań w rzeczach wiary, jego wyrok winie je rozstrzygać. ” Jeżeli jego wyrok ma rozstrzygać w rzeczach wiary, jakżeby wyrok ten mógł być omylnym? Sobór Florencki (1439) powtórzył i zaakcentował silniej wyrok trzynastego So- boru Lyońskiego. Tam, gdzie sobór Lyoński wymienił tylko Kościół rzymski, ponieważ wówczas szło jedynie o jego stosunek do świata katolickiego, Florencki wymienia Pa- pieża. Łączy, nie dosyć przedtem złączone, pojęcie Kościoła i Papieża. Orzeka, że stanowią oni jedność, i opromienia głowę Papieża tymi samymi przywilejami, które były przyznane Kościołowi rzymskiemu. Oto ów wyrok: "Orzekamy, że Święta Stolica Apostolska i Najwyższy kapłan rzymski mają zwierzchnictwo nad całym światem; że Najwyższy Kapłan rzymski jest następcą bło- gosławionego Piotra, książęcia Apostołów; że jest namiestnikiem Jezusa Chrystusa, głową całego Kościoła, ojcem i nauczycielem wszystkich chrześcijan; i że Zbawiciel nadał jemu, w osobie błogosławionego Piotra, całkowitą władzę rządzenia i kiero- wania Kościołem powszechnym, tak jak jest napisane w aktach soborów powszech- nych i świętych kanonach”. (Labbe, t. XII, col. 515). Zatem: Kościół rzymski i Papież są nierozdzielni; wszystkie kwestie wiary mają być rozstrzygane wyrokiem Kościoła rzymskiego - ma to czynić wyrok Papieża; chrześci- janie mają obowiązek posłuszeństwa. Anathema sit! Pojawia się Luter, patron dzisiejszych modernistów. Ten, który uderzył w Najświętszy Sa- krament nie cofnął się też przed bluźnierczym stwierdzeniem, że papież jest antychrystem. Po raz pierwszy zaprzeczono nieomylności papieża i jego zwierzchnictwu. Obecnie poddają w wątpliwość jego nieomylność, ów boski przywilej, bez którego nie może on nauczać Kościoła ani w rzeczach wiary, ani w rzeczach sumienia. Tym konieczniejsze było potwierdzenie nieomylności papieża poprzez orzeczenie soboru. Uczynił to Sobór Watykański I. Pierwszym dogmatem orzeczonym przez Sobór Watykański I był dogmat zwierzchnictwa - duchowego, bezpośredniego i powszechnego - papieża nad każdym katolikiem, każdym kapłanem, każdym biskupem. Zwierzchnictwo w zarządzaniu ca- łym Kościołem Bożym zostało oddane bezpośrednio błogosławionemu Apostołowi Piotrowi świętemu, przez samegoż Zbawiciela Jezusa Chrystusa, i że to zwierzchnic- two, ustanowione dla trwałego dobra Kościoła, musi istnieć koniecznie i nieprzerwa- nie. Sobór Watykański I stwierdza: "Uczymy i oświadczamy, że owo zwierzchnictwo Kościoła rzymskiego z boskie- go rozrządzenia jest zwierzchnictwem jurysdykcji diecezjalnej, nad wszystkimi innymi Kościołami, i że ta jurysdykcja Pasterza rzymskiego, jurysdykcja istotnie biskupia, jest bezpośrednią: że i pasterze i wierni bez względu na obrządek ich i dostojeństwo, są mu poddani przez obowiązek posłuszeństwa, nie tylko w rzeczach dotyczących wiary i obyczajów, ale także w tych, które należą do karności i rządu Kościoła powszechne- go; tak, że zachowując z Najwyższym Pasterzem rzymskim jedność, czy to obcowania, czy wyznania wiary, Kościół Chrystusowy jest jedną owczarnią, pod jednym najwyż- szym pasterzem. Taką jest nauka prawdy katolickiej, od której nikt nie może odstą- pić bez utraty wiary i zbawienia”. (Constit. dogmat. de Ecclesia Christi, I, cap. III.). I Sobór dodaje, że papież: jest najwyższym sędzią wiernych i że się winno uciekać do jego sądu we wszyst- kich sprawach, wchodzących w zakres kompetencji duchownej; a przeciwnie - sądu Stolicy Apostolskiej, ponad którą nie ma wyższej władzy, nikt nie może odmienić i ni- komu nie wolno sądu tego przesądzać. Ci, którzy utrzymują, że wolno jest apelować od wyroków Papieża do Soboru, jako do władzy wyższej od władzy najwyższego Pa- sterza rzymskiego, zbaczają z prostej drogi prawdy”. Kwestia zatem zwierzchności papieża nad wiernymi orzeczona w Lyonie w 1245 r, we Florencji w 1439 r, została ostatecznie wyjaśniona i zamknięta na Soborze Watykańskim I w r. 1870. Kwestię nieomylności wyjaśnia i potwierdza rozdział De Romani Pontificis infallibili magi- sterio - „O nieomylności Najwyższego Kapłana rzymskiego”. "Stolica Apostolska zawsze wierzyła, w zwyczajach Kościoła zawsze się prze- jawiało, sobory powszechne, szczególniej te, w których Wschód łączył się z Zachodem w jedność wiary i miłości, głosiły, że najwyższa władza nauczania objęta jest w su- premacji Najwyższego Pasterza rzymskiego nad Kościołem powszechnym, jako na- stępcy Piotra, książęcia Apostołów”. Po przytoczeniu dowodów na to, sobór święty dodaje: "Ten dar prawdy i wiary, który nie pozwala zbłądzić, został dany przez Boga Piotrowi i następcom jego na tej stolicy, aby sprawowali swój wysoki urząd dla zba- wienia wszystkich; iżby owczarnia Chrystusowa, trzymana przez nich z dala od pa- stwisk zatrutych błędem, karmiona była niebieską nauką i iżby nie było przyczyn do rozdwojenia i cały Kościół trwał w jedności, a wsparty na swej podstawie, opierał się niezachwianie bramom piekielnym. Toteż, ponieważ dzisiaj więcej, niż kiedykolwiek, potrzeba zbawiennej skuteczności posłannictwa apostolskiego i tylu jest ludzi usiłują- cych obniżyć jego powagę, osądziliśmy, że jest koniecznie potrzebne uroczyście po- twierdzić przywilej, który Syn Boga Jednorodzony raczył dołączyć do godności najwyższego pasterza”. Po tych poważnych słowach, sobór dodaje z większą jeszcze uroczystością: "Dlatego, trzymając się wiernie tradycji sięgającej początków wiary chrze- ścijańskiej, na chwałę Boga naszego Zbawiciela, dla wywyższenia religii katolickiej i zbawienia narodów chrześcijańskich, nauczamy i orzekamy, iż jest to prawdą z gó- ry objawioną, że: Najwyższy Pasterz rzymski, skoro przemawia ex cathedra, to jest skoro, peł- niąc urząd Pasterza i Nauczyciela wszystkich chrześcijan, mocą swojej najwyższej apostolskiej władzy orzeka, iż pewna nauka tycząca się wiary lub obyczajów, winna być artykułem wiary dla całego Kościoła, posiada wtedy całkowicie, przez ową po- moc boską obiecaną mu w osobie błogosławionego Piotra, nieomylność, w którą bo- ski Odkupiciel chciał, ażeby Kościół jego został zaopatrzony kiedy stanowi w rzeczach wiary lub obyczajów; a skutkiem tego takie Najwyższego Pasterza rzym- skiego wyroki są niezmienne same przez się, nie zaś mocą zgody całego Kościoła. (...) Ktokolwiek zaś, co nie daj Boże, ośmieli się sprzeciwić naszemu orzeczeniu, NIECH BĘDZIE WYKLĘTY. (Si quis autem huic Nostrae definitioni contra- dicere, quod Deus avertat praesumpserit; ANATHEMA SIT)" Czym jest nieomylność? Nieomylność to łaska nadprzyrodzona, którą Zbawiciel nadał papieżom w oso- bie świętego Piotra, sprawiająca, że nie mogą zbłądzić kiedy przemawiają, wolni od przymusu, ex cathedra , jako najwyżsi nauczyciele Kościoła powszechnego, wyro- kując, czy ta lub owa nauka należy, albo nie należy do składu objawionej wiary, i że ci, którzy nie chcą w to wierzyć, wyłączają się przez to z Kościoła. Papież jest nieomylny jedynie i tylko wtedy, kiedy przemawia do całego Ko- ścioła i kiedy wyrokuje w kwestii wiary lub obyczajów. Nieomylnymi, czyli wymagającymi aktu wiary są same tylko słowa wyrokują- ce; słowa zwięzłe, dokładne, uroczyste, w których papież ogłasza, że dana prawda została objawioną przez Boga, że winniśmy w nią wierzyć pod karą wyłączenia z Ko- ścioła. Kościół został stworzony, ażeby oświecał mój umysł i kierował moim sumieniem! Nieomylność zatem nie jest przywiązana do osoby papieża , ale właściwie do czynności najwyższego Nauczyciela wszystkich wiernych. Niektórzy katolicy mylnie wyobrażają sobie, że nieomylnym jest każde słowo papieża. Słowom jego winniśmy szacunek najgłębszy, ale np. słowa wypowiedziane do pielgrzymów nie muszą być nieomylne. (...) „Sędzia” w papieżu nie jest nieomylnym. Papież jest sędzią ostatniej in- stancji wszystkich spraw kościelnych, wszystkich trudności, mogących powstać po- między biskupami, kapłanami, zakonami, jako też i wiernymi w zakresie rzeczy świętych. Wyrokuje on ostatecznie, bez apelacji. Wyrokom jego należy się od nas posłuszeństwo. Ale czy taki wyrok ma być nieomylny? Nie. Czy jesteśmy obowiązani wierzyć, że papież osądził dobrze? Bynajmniej. A jednak: słychać go powinniśmy, jak wszystkich wyroków najwyższych instancji. Nikt też nie może uchylić się od posłuszeństwa prawom stanowionym przez pa- pieża; takie nieposłuszeństwo jest grzechem. Powyżej przedstawiliśmy, z nieistotnymi skrótami, poglądy francuskiego biskupa z początku naszego wieku. Jasny, trafny, logiczny wywód doskonale ukazuje, czym w istocie jest nieomyl- ność papieży. Niestety, czcigodny Autor nietrafnie przewidział rozwój sytuacji w świecie chrze- ścijańskim i w Kościele. Siły ciemności okazały się niezwykle wpływowe. Oto zestawienie prognoz księdza biskupa, związanych z ogłoszeniem (w 1870 r.) dogmatu o nieomylności papieży: 1. Sobory będą częściej zwoływane, ponieważ nie ma już groźby oporu i uroszczeń episko- patu, jak tego miano smutne skutki w Konstancji i Bazylei. 2. Nie ma już zagrożenia ze strony zawsze buntowniczej teologii stawiającej sobór nad pa- pieża. 3. Sobór Watykański [I] zabezpieczył władzę papieża od zamachów biskupów. 4. Dogmatyczny wyrok soboru Watykańskiego [I] jest punktem wyjścia i osią tego nowego zwrotu w Kościele. Nie pomylił się natomiast Papież Pius IX (†1878), kiedy o przyszłości mówił: Tak jest: zmiana ta i ten triumf [Kościoła] nadejdą: nie wiem, czy to się stanie dopóki żyję, ja niegodny namiestnik Chrystusowy, ale to wiem, że nadejdą. Przyjdzie zmartwychwstanie, i ujrzymy porażkę wszystkich tych bezbożności. Nie było to fałszywe przeczucie! Papież Jan Paweł II również mówi o nadchodzącej wiośnie Kościoła; wiośnie poprzedzonej karą Sprawiedliwości Bożej. NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT Eucharystia jest Sakramentem Najświętszym. Eucharystia - to jest Euchary- styczna Ofiara, czyli Msza święta. Ale też - jest to Komunia święta tak pod jedną po- stacią samego chleba lub pod jedną postacią samego wina, jak pod dwiema postaciami, to jest chleba i wina. W każdym z tych przypadków mamy Eucharystię - najbardziej czcigodny ze wszystkich pozostałych sakramentów, ponieważ w tym sa- kramencie jest sam Chrystus Pan, gdy w innych sakramentach jest moc i łaska Chry- stusa. Stąd też tylko o Najświętszej Eucharystii mówimy, że jest najświętsza (po łacinie: sanctissima, augustissima, sacrosancta, divina). I tylko Eucharystii należy się najwyższy kult (latitriae), czyli taki, jaki przysługuje wyłącznie Bogu. No właśnie: Eucharystii i tylko Eucharystii należy się: najwyższy kult, czyli taki, jaki przysługuje wyłącznie Bogu!!! OJCIEC ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II O NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE Ojciec Święty Jan Paweł II naucza: Kochajcie Jezusa obecnego w Eucharystii. Jest On obecny w sposób ofiarniczy we Mszy św., która ponawia Ofiarę Krzyża. Pójść na Mszę św., zna- czy to pójść na Kalwarię, by spotkać się z Nim, naszym Odkupicielem... Jezus [w Kafarnaum] mówi o swej własnej osobie, o swej całej osobie, realnie, nie symbolicznie, i daje do zrozumienia, iż jest to zapowiedź „ofiarni- cza”, która po raz pierwszy spełni się na Ostatniej Wieczerzy, uprzedzając mi- stycznie Ofiarę Krzyża... W liturgii Chrystus przemawia z mocą przede wszystkim o swej Ofierze... Te dzieje swej miłości Bóg nam przedkłada za pośrednictwem owej od- kupieńczej Ofiary, którą nam przekazał w znaku sakramentalnym, abyśmy nie tylko często o niej myśleli, wspominali, lecz żebyśmy ją wznawiali, celebrowa- li. Misterium eucharystyczne, odłączone od właściwej sobie natury ofiarni- czej i sakramentalnej, po prostu przestaje nim być... Eucharystia jest przede wszystkim Ofiarą, Ofiarą odkupienia i, jednocze- śnie, ofiarą Nowego Przymierza, jak wierzymy i jak wyraźnie wyznają Kościoły Wschodu: „Ofiara dzisiejsza - stwierdził przed wiekami Kościół grecki - jest tą samą, którą kiedyś złożyło Jednorodzone Wcielone Słowo, pochodzi od Niego /dzisiaj podobnie jak wtedy/, będąc identyczną i jedyną ofiarą. ” Dlatego też, przez uobecnianie tej jedynej ofiary naszego zbawienia, człowiek i świat zostają pojednani z Bogiem dzięki paschalnej nowości Odkupienia... Mocą konsekracji postacie chleba i wina przedstawiają w sposób sakra- mentalny i bezkrwawy krwawą Ofiarę przebłagalną, przez Niego złożoną na krzyżu Ojcu za zbawienie świata... Eucharystia (...) jest sakramentem Jego Ciała i Jego Krwi, którą On sam zło- żył w ofierze raz na zawsze, aby nas uwolnić od grzechu i od śmierci, i który powierzył swemu Kościołowi, aby składał tę Jego własną ofiarę pod postacią chleba i wina i karmił nią do końca świata swoich wiernych, to jest nas zgro- madzonych dokoła ołtarza. Eucharystia jest więc ofiarą w najwyższym tego słowa znaczeniu, ofiarą samego Chrystusa na krzyżu, mocą której przyjmujemy samego Chrystusa, całego Chrystusa, Boga i człowieka... Ofiara Syna jest jedyną i niezastąpioną. Dopełniła się ona tylko jeden raz w historii ludzkości. I ta ofiara jedyna i niezastąpiona „trwa”. Wydarzenie na Golgocie należy do przeszłości. Istnienie Trójcy Przenajświętszej stanowi wiekuiste, boskie „dzisiaj”. Dlatego też cała ludzkość uczestniczy w tym „dzi- siaj” Syna Bożego. Eucharystia jest sakramentem niezgłębionego „dzisiaj”. Eucharystia jest sakramentem - największym w Kościele - dzięki któremu bo- skie „dzisiaj” Odkupienia świata spotyka się z naszym ludzkim „dzisiaj” w sposób jak najbardziej ludzki. W sakramencie Ciała i Krwi, złożonych na mensie ołtarza, Chrystus po- nownie ofiaruje za nas swoje Ciało i swą Krew, aby na nędzę naszej ludzkiej grzeszności raz jeszcze wylała się fala Bożego miłosierdzia i aby w ułomność naszego śmiertelnego ciała wszczepiony został zaród życia nieśmiertelnego. Istotnie, w Eucharystii Odkupienie jest przeżywane na nowo, aktualizo- wane: ofiara Chrystusa, stająca się ofiarą Kościoła, rodzi także we współcze- snej ludzkości właściwe sobie owoce pojednania i zbawienia. Gdy kapłan w imieniu i w osobie Chrystusa wypowiada słowa: „To jest ciało moje, które za was będzie wydane”, nie stwierdza jedynie obecności Ciała Chrystusa; on urzeczywistnia również Ofiarę, w której Jezus oddał swe życie dla zbawienia wszystkich. To właśnie zamierzył Chrystus ustanawiając Eucharystię. W ten sposób w konsekracji chleba i wina została uobecniona odkupień- cza Ofiara. Za pośrednictwem kapłana sam Chrystus w sposób tajemniczy składa siebie w ofierze, oddając Ojcu dar własnego życia, złożony ongiś na krzyżu. W Eucharystii nie zawiera się jedynie wspomnienie Ofiary złożonej raz na zawsze na Kalwarii. Ta ofiara powraca jako aktualna, ponawiając się sa- kramentalnie w każdej wspólnocie, która ją składa przez ręce konsekrowanego szafarza. To prawda, że ofiara złożona na Kalwarii wystarczyła, by wyjednać dla ludzkości wszystkie łaski zbawienia; ofiara [Mszy św.] to nic innego, jak ze- branie jej owoców. Lecz Chrystus postanowił, by Jego ofiara wciąż się uobec- niała dla jednoczenia wspólnoty chrześcijańskiej. W każdej Mszy św. Kościół włącza się w ofiarę swego Pana, a chrześcijanie są wzywani, by dołączyli do niej swój dar osobisty. Eucharystia jest jednocześnie ofiarą Chrystusa i ofiarą Kościoła, dzięki czemu Chrystus włącza Kościół do swojej ofiary. Słowa ustanawiające Eucharystię nie tylko uprzedzają to, co się dokona już następnego dnia, lecz również wyraźnie podkreślają, że ta bliska realizacja zapowiedzi Pana posiada znaczenie i doniosłość ofiary. Rzeczywiście, „Ciało zostało wydane...i krew została wylana za was” Sakrament jest więc trwałym znakiem obecności Ciała wydanego na śmierć i Krwi wylanej „na odpuszczenie grzechów”, i jednocześnie, ilekroć jest sprawowany, uobecnia zbawczą ofiarę Odkupiciela świata... Eucharystia jest sakramentem tej ofiary. Jest sakramentem wiecznego odkupienia w Ciele i Krwi Chrystusa... Rzeczywista Obecność W tabernakulum jest realnie i prawdziwie obecny nasz Pan, Jezus Chry- stus, ukryty pod postaciami sakramentalnymi, i stąd odnawia obyczaje, żywi i podtrzymuje cnoty, pociesza strapionych, umacnia słabych i pobudza do naśla- dowania Siebie wszystkich, którzy zbliżają się do Niego... On jest rzeczywiście obecny w Eucharystii i we wszystkich tabernakulach naszych kościołów. Poprzez sakrament Eucharystii, można powiedzieć prawdziwie, choćby to nawet zabrzmiało nader tajemniczo, że Bóg mieszka w swojej świątyni. I w Jego świątyni, w tabernakulum, zawsze możemy z Nim się spotkać i kontemplo- wać Go, obecnego za zasłoną postaci eucharystycznych, znajdując pocieszenie w dolegliwościach, światło w wątpliwościach i niepewnościach, natchnienie do nowych inicjatyw miłości chrześcijańskiej. Kochajcie Jezusa obecnego w Eucharystii. Jest On obecny w sposób ofiarniczy we Mszy świętej, która ponawia ofiarę Krzyża (...). On wchodzi w nas w Komunii świętej i pozostaje obecny w tabernakulach naszych kościołów. - Stąd wynika obowiązek ścisłego zachowania przepisów liturgicznych i tego wszystkiego, co świadczy o wspólnotowym kulcie oddawanym samemu Bo- gu, tym bardziej, że w tym Znaku sakramentalnym On się nam powierza z bez- granicznym zaufaniem, jak gdyby nie brał pod uwagę naszej ludzkiej słabości, naszej niegodności, siły przyzwyczajenia, rutyny, możliwości zniewagi. Przeistoczenie Ponieważ żyjemy w społeczeństwie agnostycznym, skrajnie hedonistycz- nym i permisywnym, jest dla nas rzeczą istotną pogłębiać doktrynę dotyczącą wzniosłego misterium Eucharystii, tak by osiągnąć i utrzymać całkowitą pew- ność co do natury i celu Sakramentu, który słusznie nazwać można centrum chrześcijańskiego przesłania i życia Kościoła. Eucharystia jest tajemnicą ta- jemnic, toteż jej przyjęcie oznacza totalną akceptację przejścia Chrystusa i Ko- ścioła od pierwszych przesłanek wiary aż do prawdy o Odkupieniu, do pojęcia Ofiary i konsekrowanego kapłaństwa, do dogmatu „przeistoczenia”, do uzna- nia ważności prawodawstwa w zakresie liturgii. Dzisiaj konieczna jest przede wszystkim pewność wiary, aby na właści- wym, centralnym, miejscu usytuować Eucharystię i kapłaństwo, aby właściwie oceniać Mszę świętą i Komunię, by powrócić do pedagogii eucharystycznej, źródła powołań kapłańskich i zakonnych i siły wewnętrznej do praktykowania cnót chrześcijańskich... Obecnie przeżywamy czas refleksji, medytacji i modlitwy, by na nowo ożywić w wyznawcach Chrystusa pojęcie adoracji i zapału religijnego, gdyż tylko od Eucharystii, głęboko poznanej, umiłowanej i przeżywanej, oczekiwać można tej jedności w prawdzie i miłości, której chciał Jezus Chrystus i którą głosił Sobór Watykański II. Adoracja i szczególne akty kultu Wyrażam życzenie, aby wasz przykład pociągnął wiele dusz do adoro- wania Jezusa obecnego w ołtarzu po to, aby być pociechą i nadzieją dla tych wszystkich, którzy Mu zaufali i skupiają się przy Nim z wiarą i miłością, widząc w Nim Emanuela, „Boga z nami”... Jest naglącą koniecznością rozbudzać i podtrzymywać wśród wiernych głęboką cześć dla tego niewymownego Sakramentu, dla celebracji Ofiary Mszy świętej i częstego uczestniczenia w niej z należytym przygotowaniem. My adorujemy i uznajemy tę obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina, przechowywaną w tabernakulum, by umożliwić wiernym nawiedzanie Pana i modlitwę, adorowanie Go w ciągu mijających dni, a także by można było zanieść Komunię św. chorym i umierającym. Oddajemy kult publiczny Eucharystii, gdy jest celebrowana w czasie Kongresu Eucharystycznego albo w uroczystość Bożego Ciała. Ta realna Obecność wśród nas podczas celebrowania Eucharystii, i zawsze w łączności z Nią, jest dla nas chrześcijan jednym ze znaków Emanuela, Bogaznami, jak Izrael nazwał mającego nadejść Mesjasza... Mówię wam przeto: bądźcie przekonanymi wielbicielami Eucharystii, z pełnym poszanowaniem przepisów liturgicznych, z powagą nabożną i pełną czci, która nie ujmuje niczego poufałości i czułości... Zaiste, ponieważ to miłość ustanowiła Misterium Eucharystyczne, jest ono godne i dziękczynienia, i kultu. A to uwielbienie powinno być widoczne przy każdym naszym spotkaniu z Najświętszym Sakramentem, czy wtedy, gdy nawiedzamy nasze kościoły, czy też gdy Najświętszy Sakrament jest niesiony i udzielany chorym. Adorowanie Chrystusa w tym Sakramencie miłości powinno znajdować swój wyraz w różnych formach pobożności: osobista modlitwa przed Sanctis- simum, godziny adoracji, wystawienia krótkie lub dłuższe, doroczne czterdzie- stogodzinne nabożeństwo, błogosławieństwa i procesje eucharystyczne, kongresy eucharystyczne. Na szczególne przypomnienie zasługuje w tym miejscu uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa, jako akt kultu publicznego oddawanego Chrystusowi obec- nemu w Eucharystii, zarządzonego przez mego poprzednika Urbana IV na pa- miątkę ustanowienia tej wielkiej Tajemnicy. To wszystko odpowiada więc zasadom ogólnym i normom szczegółowym istniejącym już od dawna, a sformułowanym ponownie podczas Soboru Watykań- skiego II i po wielokroć w latach następnych. Ożywianie i pogłębianie kultu eucharystycznego są dowodem tej auten- tycznej odnowy, którą Sobór założył sobie jako cel, i są tej odnowy punktem centralnym. Jezus oczekuje nas w tym Sakramencie miłości. Nie żałujmy czasu na nawiedzanie Go, na adorację, na kontemplację pełną wiary i gotową do wyna- grodzenia za ogromne winy i występki świata. Nasza adoracja niech nigdy nie ustaje... Kult Eucharystyczny jest centrum i celem całego życia sakramentalne- go . Na nas wszystkich, którzy z łaski Boga jesteśmy szafarzami Eucharystii, w sposób szczególny ciąży odpowiedzialność za uświadomienie i zachowanie się naszych braci i sióstr powierzonych naszej opiece duszpasterskiej. Naszym powołaniem jest pobudzać, przede wszystkim przykładem osobistym, wszelkie zdrowe oddawanie czci Chrystusowi obecnemu i działającemu w tym Sakra- mencie miłości. Niech Bóg nas broni, byśmy postępowali inaczej, byśmy ten kult osłabiali, „odzwyczajali” od różnych przejawów i form kultu euchary- stycznego, w których wyraża się może „tradycyjna”, lecz zdrowa pobożność, a nade wszystko ten „zmysł wiary”, który cały Lud Boży posiada, jak to przypo- mniał Sobór Watykański II. Chciałbym poprosić o przebaczenie - w imieniu własnym i was wszyst- kich, czcigodni i drodzy Bracia w biskupstwie - za wszystko, co z jakiejkolwiek motywacji i z powodu jakiejkolwiek ludzkiej słabości, niecierpliwości, zanie- dbania, w wyniku także jakiejś stronniczej, jednostronnej lub błędnej interpre- tacji ustaleń Soboru Watykańskiego II, mogło wywołać zgorszenie i niepokój w kwestii dogmatu i czci należnej temu wielkiemu Sakramentowi. I proszę Pana Jezusa, byśmy unikali w przyszłości w naszym traktowaniu tego świętego Misterium wszystkiego, co mogłoby osłabić i zamącić w jakikolwiek sposób uczucie czci i miłości u naszych wiernych. ...Pragnę w tym miejscu skupić waszą uwagę na doniosłej prawdzie sformułowanej przez Sobór Watykański II, a mianowicie: iż życie duchowe nie ogranicza się tylko do uczestniczenia w liturgii. I dlatego zachęcam was do tych innych praktyk pobożności, któreście z przywiązaniem zachowywali przez wieki, szczególnie do tych, które się odnoszą do Najświętszego Sakramentu(...). Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, które tak jest w Irlandii rozpo- wszechnione i stanowi tak ważny element waszej pobożności, jak i waszych pielgrzymek do Knoch - jest wielkim skarbem wiary katolickiej; ten zwyczaj nadaje żywotność waszej miłości społecznej i stwarza możliwość dla adorowa- nia Boga, dla modlitwy dziękczynnej, wynagradzającej i błagalnej. Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, Godziny święte i procesje eucharystyczne są również cennymi elementami waszego dziedzictwa, w pełnej zgodności z nauką Soboru Watykańskiego II ... Eucharystia, w czasie Mszy św. i poza nią, jest Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa, zasługuje przeto na adorację należną Bogu żywemu, i tylko Jemu samemu. Dlatego ważny jest każdy akt czci, każde przyklęknięcie, które czynicie przed Najświętszym Sakramentem, ponieważ jest aktem wiary w Jezusa Chry- stusa, aktem miłości względem Niego (...) Uroczystość i procesja Bożego Ciała ...W ciągu wieków okazało się, że ten dzień najbardziej stosowny (Wielki Czwartek), ten jeden dzień nie wystarcza...Nie możemy bowiem wypowiedzieć o Eu- charystii tego wszystkiego, czym są przepełnione po brzegi nasze serca. Dlate- go w średniowieczu, a dokładnie w r. 1246, odczuwana potrzeba adoracji, liturgicznej i zarazem publicznej, Najświętszego Sakramentu znalazła swój wy- raz w osobnej uroczystości, mianowicie Bożego Ciała. Procesja eucharystyczna jest obrazem pielgrzymowania ludu Bożego. Idziemy za Chrystusem, który jest Pasterzem dusz nieśmiertelnych...Idziemy śpiewając i adorując Boską Tajemnicę. I wiemy, że nie ma słów, które byłyby zdolne Ją wyrazić i uwielbić tak, jak na to zasługuje. I jak logiczne i naturalne wydaje się to, iż chrześcijanie w ciągu swej hi- storii odczuli potrzebę wyrażenia także na zewnątrz swej radości i wdzięczności za Rzeczywistość tak wielkiego Daru... Mają oni bowiem świadomość tego, iż uczczenie tego Boskiego Miste- rium nie mogło ograniczać się tylko do murów świątyni, choćby najbardziej ob- szernej i pięknej, lecz że należało z tą adoracją wyjść na ulice świata, ponieważ Ten, którego przesłaniają kruche postacie Hostii św., przyszedł na Ziemię wła- śnie po to, by stać się „życiem świata”. Tak się zrodziła procesja Bożego Ciała, którą Kościół urządza od wielu stuleci z najszczególniejszą uroczystością i radością... Poszanowanie dla norm liturgicznych ...Celebrujcie Eucharystię, a już zwłaszcza święta Wielkiejnocy, z prawdziwą pobożnością, z wielką godnością, z umiłowaniem liturgicznych obrzędów Ko- ścioła, z dokładnym przestrzeganiem przepisów, ustanowionych przez kompe- tentne władze. ...Kapłan nie może uważać się za „właściciela”, który dowolnie dysponuje tekstem liturgicznym i świętymi obrzędami, jakby swoją osobistą własnością, nie może nadawać im osobistego i arbitralnego stylu. Może się to czasem wydawać bardziej efektowne, może też bardziej odpowiadać subiektywnej pobożności, obiek- tywnie jednak zawsze jest zdradą tej jedności, która właśnie w tym Sakramencie jedności powinna znajdować właściwy sobie wyraz. Każdy kapłan, który składa Bogu tę świętą Ofiarę, nie składa jej sam i tylko ze swoją modlitewną wspólnotą, lecz modli się wtedy za cały Kościół, wy- rażając w ten sposób, także dzięki trzymaniu się zatwierdzonego tekstu litur- gicznego, swoje duchowe zjednoczenie w tym Sakramencie. Jeśliby ktoś takie stanowisko chciał nazwać „uniformizmem”, dowiódłby tylko swojej ignorancji co do obiektywnych wymagań autentycznej jedności i swego nagannego indy- widualizmu. Konieczność sakramentu pokuty przed Komunią świętą Godność, czystość i niewinność są głównymi zaletami, zalecanymi przez św. Pawła pierwszym wspólnotom chrześcijańskim w Koryncie (...). Żadna katecheza o sakramentach, którą koniecznie należy przeprowadzić, nie może pominąć tak waż- nej sprawy. Jak dobrze wiecie, teoria, że Eucharystia miałaby gładzić grzech śmiertelny, gdy grzesznik nie ucieka się do sakramentu pokuty, ta teoria jest nie do pogodze- nia z nauką Kościoła. Jest prawdą, że Ofiara Mszy św., z której spływają na Ko- ściół wszelkie łaski, wyjednywa też dla grzesznika łaskę nawrócenia, bez którego przebaczenie Boże nie jest możliwe, lecz to wcale nie oznacza, że ci, co popełnili grzech śmiertelny, mogą przystąpić do Komunii, nie pojednawszy się najpierw z Bogiem za pośrednictwem szafarza sakramentu pokuty... NAJWIĘKSZA ŚWIĘTOŚĆ - CUD MIŁOŚCI I WSZECHMOCY Jakiż kontrast istnieje między działaniami nowinkarzy, postmodernistów i serc przenikniętych duchem liberalizmu i wolnomularstwa, a głębokim przeżywaniem tajemnicy Eucharystii przez ludzi prawdziwie pobożnych, rozumiejących bezpośredni związek Ostatniej Wieczerzy z męką krzyżową Boga-Człowieka. Święty Franciszek z Asyżu (†1226) napisał: Wszystko w człowieku powinno zamierać z podziwu. Niech cała ziemia drży i całe niebiosa triumfują gdy Chrystus, Syn Boga Żywego, przychodzi na ołtarz przez ręce kapłana. Prawdy nieodwołalne Oto co piszą na temat Eucharystii współcześni autorzy: Święty Kościół Katolicki naucza, że w czasie Mszy świętej, w momencie konse- kracji, chleb i wino stają się prawdziwie Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa. Chleb i wino przestają istnieć, choć ich zewnętrzna postać i cechy - przymioty - pozostają. Ta wielka tajemnica zwana jest Przeistoczeniem - zmianą substancji. Konsekrowana Hostia oraz Najdroższa Krew pod postacią wina, otrzymują cześć i chwałę godną samego Boga, bowiem w rzeczy samej są One Najwyższym Bo- giem. (...) Błędne opinie jakoby Chrystus był obecny w Eucharystii jedynie symbo- licznie, lub że przyjmujemy Go jedynie w sposób duchowy, zostały jednoznacznie potępione przez Ekumeniczny Sobór Trydencki. (Sesja XIII, kanon 1, 6, 8, 11 paź- dziernika 1551). Najświętszy Sakrament Ciała Bożego jest pełny wszelkiej świętości. Jest naj- świętszy ze wszystkich sakramentów, albowiem zawiera w sobie samego dawcę świę- tości. Jest godny najwyższej czci. (...) Eucharystia jest najbardziej wymownym znakiem miłości Boga ku ludziom, a także najskuteczniejszą ekspiacją za ludzkie grze- chy i aplikacją owoców męki Pańskiej (por. Ml 1, 11 ). Ofiara Chrystusa złożona na krzyżu jest powtarzana (odnawiana) w każdej Mszy św. jako przebłagalna (...). Eucharystia powinna być otaczana czcią jako największa ofiara przebłagalna za ludzkie grzechy, ale także jako źródło pokoju, źródło miłości. Eucharystia jest najskuteczniejszym i najpiękniejszym dziękczynieniem składa- nym Panu Bogu, uwielbieniem, przebłaganiem i prośbą. (...) Tworzy i scala Kościół, doskonali życie duchowe wiernych, daje pokój i radość (przedsmak radości i chwały wiecznej). Jako niekrwawa, jedyna, czysta i skuteczna ofiara Eucharystia zastępuje wszystkie ofiary Starego Zakonu. Jest składana samemu Bogu przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chry- stusem. Jest aktualizowaniem owoców krzyża: przynosi Panu Bogu chwałę, zadość- uczynienie za grzechy, a ludziom zbawienie. Pomaga także w sprawach doczesnych. W centrum celebracji Eucharystii jest chleb i wino, które przez słowa Chrystu- sa i wezwanie Ducha Świętego stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. Kościół wierny poleceniu Pana nie przestaje czynić, aż do dnia Jego chwalebnego przyjścia, pamiątki tego, co uczynił Chrystus w wigilię swojej męki: „Wziął chleb...”, „Wziął kielich na- pełniony winem...” Znaki chleba i wina, stając się w tajemniczy sposób Ciałem i Krwią Chrystusa, nie przestają oznaczać także dobroci stworzenia. (...) Pierwsza zapowiedź Eucharystii podzieliła uczniów, podobnie jak zgorszyła ich zapowiedź męki: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6,60). Euchary- stia i Krzyż są kamieniem obrazy. Chodzi o to samo misterium, które nie przestaje być przyczyną podziału. „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6,67). To pytanie Pana roz- brzmiewa przez wieki jako zaproszenie Jego miłości, by odkryć, że tylko On ma „sło- wa życia wiecznego” (J 6,68) i że przyjęcie w wierze daru Eucharystii jest przyjęciem Jego samego. Jest to tajemnica wiary. Wymaga widzenia, które nie posługuje się zmysłami, ale jest duchowe. Wiara uczy, że w Najświętszym Sakramencie jest obecny Chrystus, a z chleba i wina pozostają tylko postacie („przypadki”). Kościół ściśle i jednoznacznie określa, i tak mają uczyć plebani, że w Eucharystii jest rzeczywiście obecne prawdziwe Ciało i prawdziwa Krew Chrystusa. W konsekwencji (per concomitantiam) jest obecna Jego dusza i bóstwo, czyli cały żywy Chrystus. Jest to obecność istotowa, zawsze peł- na, niezależna od wielkości postaci. Nadprzyrodzone świadectwa Zarówno chleb jak i wino przeistaczają się w Jezusa Chrystusa - w Jego Ciało, Krew, Duszę i Bó- stwo, tak że w Komunii świętej Chrystus przychodzi do nas cały i prawdziwy. Co ważne, nawet naj- mniejsza cząstka konsekrowanej Hostii oraz najmniejsza kropla konsekrowanego Wina jest Chrystusem; zawsze całym i niepodzielnym. " Czy zdajemy sobie sprawę, że w zetknięciu ze spo- coną, nieraz brudną ręką dochodzi do narażenia Świętych Cząstek na profanację? Joan Carol Cruz w swej genialnej książce Cuda Eucharystyczne przytacza wiele autentycz- nych, nadzwyczajnych zdarzeń związanych ze Świętą Eucharystią. Lektura tej książki może przy- czynić się do wzrostu naszej pobożności i, co oczywiste, do lepszego zrozumienia, że prawdziwym świętokradczym skandalem są próby najdrobniejszego nawet umniejszenia kultu i rewolucjoni- zowanie ustalonych od wieków form czci oddawanej Eucharystii. „“Około roku 700 naszej ery, w klasztorze pod wezwaniem św. Longina, rzymskiego setnika który włócznią przebił Bok Pański, kapłan z zakonu św. Bazylego odprawiał Mszę Świętą (...). Często zdarzało mu się wątpić w tajemnicę Przeistoczenia (...) i właśnie, gdy skończył wypowia- dać uroczyste słowa Konsekracji, Hostia w jego rękach nagle zmieniła się w okrągły fragment ciała, a wino, - w widoczną krew”. Badania naukowe, przeprowadzone w 1970 roku, wykazały, że zachowane do dziś Ciało i bryłki Krwi są fragmentami krwi i ciała ludzkiego: „fragemment ciała stanowił prążkowaną tkankę ścianki sercowej (myocardium), wolnej od jakiegokolwiek śladu materiału lub substancji konser- wującej. (...) Obydwie substancje miały też wspólną grupę krwi - AB . (...) W zakończeniu swego raportu profesor [prof. Odoardo Linoli] stwierdził, że choć ciało i krew znajdowały się w pojemni- kach nie zamkniętych hermetycznie, to jednak nie uległy uszkodzeniu, pomimo wystawienia przez cały czas na działanie czynników fizycznych, biologicznych i atmosferycznych.” Pewna dziewczyna z Aklatri (Włochy), aby przy pomocy magii zwrócić na siebie uwagę bardzo przystojnego chłopca, wykradła Hostię. Najświętszy Sakrament zawinęła w chusteczkę i ukryła w domu. Przez trzy dni dręczyły ją wyrzuty sumienia i lęk przed wiecznym potępieniem. Wreszcie, gdy zajrzała do chusteczki, ogarnęło ją przerażenie: Hostia przemieniła się w kawałek żywego Ciała. Rodzina dziewczyny powiadomiła księdza. Miejscowy biskup Giovanni wystosował list do Ojca Świętego Grzegorza IX z zapytaniem, jaką pokutę za swój świętokradczy czyn powin- na odprawić dziewczyna i kobieta, która ją do tego namówiła. List Papieża, zawierający odpo- wiedź, zachował się do dzisiaj. Czytamy w nim m.in.: ...powinniśmy składać nieustanne dzięki Temu, który będąc niepojęty we wszystkich dziełach swoich, wedle upodobania Swego dokonuje cudów i dzieł niezwy- kłych aby nakłonić grzeszników do pokuty, nawrócić nieprawych i pomieszać drogi heretyków, wzmacniając wiarę Kościoła Katolickiego, rozbudzając nadzieję i rozpa- lając miłość. Tak więc, drogi bracie, tym listem apostolskim zachęcam, abyś zalecił łagodniejszą pokutę dziewczynie, która, według naszego uznania, popełniła ten ciężki grzech bardziej ze słabości niźli przewrotności, a w szczególności, zważając na fakt, że wyraziła szczery żal w Spowiedzi Świętej. Jakkolwiek, co do kobiety, której prze- wrotność skłoniła do popełnienia tego świętokradztwa, wymierz karę, jaką za słuszną uważasz. Nakaż je także stawić się przed biskupami urząd sprawującymi w okolicach, by wyznała przed nimi swój grzech i z należną pobożnością błagała o przebaczenie. Opisane wydarzenia miały miejsce w 1228. Cudowna Hostia przechowywana jest i czczona (w nie zmienionym stanie!) do dnia dzisiejszego w specjalnej kaplicy katedry w Alatri. Wystawia- na jest tylko w pierwszą niedzielę po Wielkanocy i pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha Święte- go. „Kościół św. Ambrożego, położony w sercu Florencji, cieszy się chwałą posiadania dwóch Relikwii Eucharystycznych. Pierwszy cud wydarzył się 29 grudnia 1230 roku. Ksiądz Uguccione (...) zapomniał dokładnie wytrzeć kielich po odprawieniu Mszy świętej, pozostawiając na jego dnie pewną ilość konsekrowanego »wina«. Jakież było zdziwienie, gdy następnego ranka zobaczył w kielichu skrzepniętą krew. Mimo, że upłynęło już ponad 750 lat, krew ta pozostaje w doskona- łym stanie. (...) Drugi cud miał miejsce 24 marca 1595 roku, gdy zapalił się obrus i ołtarz wraz z tabernakulum stanął w płomieniach. Kustodia, zawierająca konsekrowane Hostie, spadła na podło- gę, otwierając się w momencie uderzenia o posadzkę. Hostie wypadły na dywan u stóp ołtarza, zwijając się i marszcząc pod wpływem gorąca. Pomimo to, pozostały nienaruszone”. Święta Klara z Asyżu (†1253) często przedstawiana jest z monstrancją lub z kielichem, gdyż w 1244 roku, dzięki jej błagalnym modlitwom ocalony został klasztor San Damiano. Klasztor oto- czyli żołnierze Fryderyka II, lecz uciekli w popłochu, gdy z procesyjnie niesionej Hostii rozległ się głos: „Będziecie zawsze pod Moją opieką”. Ricciarela, mieszkanka Lanciano, postanowiła zmienić trudne do wytrzymania usposobienie męża, dodając mu do jedzenia sproszkowaną Hostię. Skradziona Hostia zmieniła się w domu na oczach przerażonej kobiety we fragment krwawiącego ciała. „Przejęta grozą na widok popełnione- go świętokradztwa zerwała ze stołu wyszywany obrus, owinęła w niego płytkę z Hostią i wybiegła do stajni, gdzie zakopała zawiniątko w gnojowisku”. Po siedmiu latach ciężkich udręk, wyspowiadała się u ojca Giacomo Diotallevi z klasztoru św. Augustyna. Płacz uniemożliwiał wyznanie jej grze- chów. „Zakonnik zaczął zatem wymieniać różne możliwe występki przeciw Przykazaniom, lecz, wobec ciągłego milczenia penitentki, stwierdził wreszcie: »Wymieniłem wszelkie grzechy ludzkie; nie wiem coś mogła uczynić, chyba, że zabiłaś Boga«. »To jest właśnie mój grzech!«, krzyknęła kobieta. I wreszcie opowiedziała o swoim występku”. Ojciec Giacomo, ubrany w szaty liturgiczne, wydostał ze stajni Hostię. Hostia przechowywana jest w Sanktuarium św. Augustyna w mieście Offida. Dokładnie dziesięć lat później „ksiądz ze Sieny wezwany został do ciężko chorego wieśnia- ka, mieszkającego na przedmieściu. Po wyjęciu w wielkim pośpiechu Hostii z tabernakulum ka- płan nie schował Jej w pudełeczku, lecz włożył między stronice brewiarza i podążył do chorego. Gdy po modlitwach nadeszła chwila udzielenia Komunii świętej kapłan ze zdumieniem odkrył, że wokół Hostii utworzyła się plama krwi. Zachowując całkowitą tajemnicę, wrócił z brewiarzem do miasta i z wielką skruchą udał się do świątobliwego zakonnika w klasztorze św. Augustyna, ojca Simone Fidati (...) Skruszony kapłan otrzymał przebaczenie za swój grzech i przekazał Hostie w ręce świętego zakonnika. Po jakimś czasie ojciec Fidati przekazał jedną z zakrwawionych kartek brewiarza w charakterze relikwii do klasztoru augustianów w Perugii. Niestety, zaginęła ona w czasie prześladowań Kościoła w 1866 roku. Druga kartka złożona została w srebrnym naczyniu i przewieziona do rodzinnego miasta ojca Fidati - Cascia, przyczyniając się do wielkiej odnowy re- ligijnej wśród kleru i wiernych. Księga Miejska z 1387 roku - przechowywana w archiwach miasta - zawiera szczegółowy opis dorocznego święta Corpus Domini (Boże Ciało). (...) Cud ten był rów- nież czczony przez Papieża Bonifacego IX, który w dniu 10 stycznia 1401 roku, ogłosił specjalną Bullę, zatwierdzającą hołd oddawany Cudownej Hostii i udzielającą przywileju Odpustu Portiun- cula dla wiernych odwiedzających kościół św. Augustyna w dniu Bożego Ciała. (...) W 1962 roku święte relikwie poddano skrupulatnym badaniom. (...) Relikwie zachowały się w niezmienionym stanie do dzisiejszego dnia. (...) Plama Krwi na kartce brewiarza słynie z zadziwiającego zjawiska: oglądana pod słabą soczewką ukazuje postać zasmuconego mężczyzny, widoczną nawet na foto- grafiach”. W 1384 roku rycerz Oswald Milser, zaślepiony pychą, zażądał, podczas Mszy świętej od- prawianej w kościółku we wsi Seefeld (Austria), aby udzielono mu Komunii św. podając wielką Hostię, „jako że małą uważał za niegodną swojej osoby, Przestraszony kapłan i wierni otoczeni zo- stali uzbrojonymi żołnierzami. Pod koniec Mszy świętej Milser wyciągnął miecz i z zakrytą głową stanął po lewej stronie ołtarza. Kapłan podał mu do rąk Hostię i wtedy pod nogami bluźniercy osunęła się ziemia. Zapadł się on aż do kolan. Śmiertelnie blady chwycił się dwoma rękoma ołta- rza i ślady po jego rękach pozostają do dziś”. Kapłan, ulegając błaganiom rycerza wyjął mu Hostię z ust, która miała kolor czerwony, jakby nasycona była krwią. Ziemia przestała się osuwać. Oswald Misler nawrócił się, odprawił pokutę i, pojednany z Bogiem, zmarł dwa lata później. W 1984 roku uroczyście obchodzono sześćsetną rocznicę tego cudu, który od XIV wieku przyciąga liczne pielgrzymki. "Gdy królowi Francji Ludwikowi VIII udało się wytępić herezję Albigensów, która, między innymi, zaprzeczała Realnej Obecności Chrystusa w Eucharystii, postanowił on urządzić publiczne modlitwy wynagradzające za świętokradztwa dokonane przez heretyków. Król sam wyznaczył miejsce - miasto Avignon, i datę - 14 września 1226 roku, święto Pod- wyższenia Świętego Krzyża; w tymże dniu król miał abdykować. Zaplanowano wielką procesję eucharystyczną do nowej Kaplicy Świętego Krzyża. We wnętrzu Kaplicy oczekiwał król odziany w workowe płótno, opasany sznurem, ze świecą w ręku. Obok stał legat papieski i cały dwór, a nieco dalej tłumy wiernych. Procesję prowadził biskup Corbie, niosąc przez miasto Najświętszy Sakrament. Wierni byli tak poruszeni gorącym nabożeństwem do Eucharystii, że Najświętszy Sa- krament wystawiony być musiał całe dnie i noce. Wreszcie, biskup zdecydował ustanowić nabo- żeństwo stałej adoracji, które pobłogosławił papież. Wydarzenia te doprowadziły do utworzenia Bractwa Szarych Penitentów, którzy otrzymali przywilej stałej adoracji w Kaplicy Świętego Krzy- ża przez 200 lat. Właśnie pod koniec tego okresu wydarzył się tam wspaniały cud. Aby lepiej zrozumieć to cudowne wydarzenie, należy pamiętać, że miasto Avignon położone jest nad wielką rzeką Rhone i otoczone mniejszymi rzekami. W swej historii Avignon często do- świadczany był klęskami powodzi. W 1433 roku ulewne deszcze podniosły poziom rzek i miasto zalała woda. 29 listopada za- grożona została Kaplica Szarych Penitentów. Bracia, bojąc się o bezpieczeństwo Najświętszego Sakramentu, postanowili poszukać bezpieczniejszego schronienia. Kilku z nich udało się łodzią do kaplicy. Gdy otworzyli drzwi, zamarli ze zdumienia. Woda wewnątrz kaplicy rozdzielona była na dwie strony, tak jak opisane w Biblii wody Morza Czerwonego. Między dwoma ścianami wody, wysokimi na 4 stopy, znajdowało się zupełnie suche przejście od drzwi do ołtarza. Dwóch braci padło na kolana, podziwiając cud, a reszta odpłynęła, by zawiadomić pozostałych. Dokumenty zachowane w kaplicy tak opisują to cudowne wydarzenie: Wielki cud dokonał się w tej kaplicy, gdy weszły do niej wody w roku 1433. Rankiem 29 listopada wody zaczęły się piętrzyć tak wysoko jak ołtarz. Pod ołtarzem ułożone były księgi i pergaminy, płótna i korporały, i nic nie było mokre, mimo że przez następny dzień, wtorek, wody ciągle rosły. Dopiero kolejnego dnia, we środę, zaczęły opadać...(...) Cud ten spowodował ogromny rozkwit nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu. Po de- batach zdecydowano, że dzień 30 listopada czczony będzie jako specjalne święto. Od tego dnia przez wiele lat Bracia Szarzy Penitenci zdejmowali buty i na kolanach przechodzili od drzwi do ołtarza. Niestety, w latach Rewolucji Francuskiej Kaplica Świętego Krzyża uległa zniszczeniu. Po tych strasznych czasach jedna z rodzin szlachetnego rodu sfinansowała jej odbudowę, a Biskup w Avignon przywrócił przywilej Nieustającej Adoracji. Najświętszy Sakrament odbiera tam nie- ustanną cześć do dzisiejszego dnia”. Święty Stanisław Kostka (†1568) „dostąpił łaski cudownego przyjęcia Eucharystii z rąk anioła w asyście św. Barbary. ” Gdy podczas choroby przebywał w domu rodziny luterańskiej, pragnął przyjąć Komunię świętą. Domownicy nie zgodzili się na odwiedziny kapłana z Najświęt- szym Sakramentem. Św. Stanisław Kostka zaczął się modlić do św. Barbary, „patronki bractwa, którego był członkiem w kolegium Jezuitów”. Modlitwa została wysłuchana. Rok 1822. Francja okaleczona jeszcze terrorem rewolucji. W kaplicy przy ul. Mazarin 22-24 ks. Noailles, błogosławiąc wiernych Najświętszym Sakramentem spostrzega, zamiast Hostii, jak napisał: „naszego Zbawiciela - Jego głowę, ramiona i ręce - w okrągłej ramce monstrancji, jakby na obrazie, z tym że obraz ten był żywy”. Obecni również widzą jako Hostię - Jezusa Chrystusa. „Cud trwał niezmiennie przez całe nabożeństwo”. Arcybiskup Bordeaux zaświadczył o prawdzi- wości tego wydarzenia, a Papież Leon XII „ustanowił święto Świętej Rodziny ku upamiętnieniu tego cudu (...). W 1921 roku Papież Benedykt XV zatwierdził modlitwy Mszy świętej na to święto dla całego Kościoła, obchodzone w okresie Bożego Narodzenia”. “1867. „Dubna (dawniej Polska, obecnie wieś na Ukrainie). Dwa lata wcześniej zerwane zostały stosunki dyplomatyczne między Rosją a papieżem Piusem IX, przychylnie nastawionym do narodu pol- skiego. W Petersburgu zawiązało się kolegium kanoniczne w celu zastąpienia papieża jako rządcy Kościoła. Biskupi, zakonnicy i kapłani polscy masowo sprzeciwili się decyzjom tego kolegium. Wielu z nich zapłaciło za to zesłaniem na Syberię. Odwaga duchowieństwa była przykładem dla wiernych, by wytrwać w prawdziwej wierze i wierności Ojcu Świętemu. Niemniej, liczni katolicy ule- gli jednak okupantowi i schizma w Kościele stała się faktem”. W tym czasie Zbawiciel, „by wzmocnić wiarę i dodać odwagi (...) objawił się w maleńkim kościółku w wiosce Dubna (...) ”. „Cud wydarzył się, gdy pobożna ludność wioski uczestniczyła w czterdziestogodzinnym nabo- żeństwie, w dniu 5 lutego 1867 roku. W czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu wierni za- uważyli nagle świetliste promienie wystrzeliwujące z Najświętszej Hostii. Po chwili, w środku Hostii, ukazała się postać Zbawiciela. Zdumiony kapłan wkrótce otoczony został przez wiernych podchodzących do ołtarza, by z bliska przyjrzeć się Cudownemu Objawieniu. Cud ten trwał aż do końca nabożeństwa i widziany był przez wszystkich zgromadzonych w kościele (...) wieść o Cudownym Ob- jawieniu obiegła Polskę, podnosząc na duchu umęczony naród i wzmacniając wiarę w zwycięstwo wolności i wiary katolickiej.” 1970. Niemcy, kościółek w wiosce Stich. Kapłan, odprawiający Mszę świętą klasyczną, za- raz po Konsekracji zauważa plamę krwi na korporale. "Po wykonaniu fotografii, płótna odesłano do laboratorium chemicznego w celu dokonania badań naukowych." Wynik: plamy są rzeczywi- ście ludzką krwią; krew pochodzi, prawodpoodobnie, od cierpiącegoW laboratorium przeprowa- dzono badania. Wynik: ślady są rzeczywiście ludzką krwią, pochodząca od człowieka będącego w agonii. Miesiąc później na korporale znów pojawiły się plamy krwi. Kolejne niezależne badania potwierdziły, że i tym razem na korporale pojawiła się krew człowieka. "Biskup Augsburga, Józef Stimpfle, wyznaczył komisję badawczą, przed którą, w dniu 9 października 1970 roku, złożył szczególowe świadectwo kapłan (...) sprawujący Najświętszą Ofia- rę w czasie tych cudownych wydarzeń. Po zebraniu zeznań oraz wyników badań naukowych, wszystkie dokumentyWszystkie dokumenty, zawierające wyniki badań oraz zeznania świadków, przesłano do Kongregacji Doktryny Wiary w Rzymie. Niezwykły jest przypadek Hermanna Cohena, żyda, z zawodu muzyka. Dyrygował on pew- nego dnia chórem podczas katolickiego nabożeństwa. Jednak w czasie modlitw i kazania jego zachowanie było lekceważące i niegodne. Gdy nad- szedł moment błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, stało się coś niezwykłego. Cohen sam tak to opisuje: Nie miałem ochoty zgiąć kolan, tak jak uczyniła to cała rzesza wiernych, nie- mniej czułem dziwny, wewnętrzny niepokój. Moja dusza przyzwyczajona do uciech te- go świata jakby nagle się odnalazła (...). Bez zastanowienia osunąłem się na kolana. W momencie błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem po raz pierwszy odczułem niewytłumaczalne słodkie poruszenie wewnętrzne. Po tym incydencie Hermann Cohen był już innym człowiekiem. Choć opanowuje go myśl, aby zostać katolikiem, jego »światowa natura” wciąż się opiera. „Szatan nie był jeszcze pokona- ny”. Po kilku dniach, rankiem, przechodziłem w pobliżu kościoła św. Walerii. Dzwony biły na Mszę Świętą. Wszedłem do wnętrza i stałem się jakby niemym świad- kiem kilku kolejnych Mszy. Nie wiedziałem, co mnie tam trzymało. Wieczorem znowu jakaś siła przyciągnęła mnie do kościoła, wbrew mojej woli (...). Gdy tylko ujrzałem wystawiony Najświętszy Sakrament, nie mogłem oprzeć się sile ciągnącej mnie do balustrady ołtarza, gdzie padłem na kolana. Tym razem bez oporu przeżyłem moment Błogosławieństwa; wstając uczułem przedziwny spokój duszy. Wróciłem do hotelu, lecz całą noc myślałem o Najświętszym Sakramencie. Nie mogłem doczekać ranka, by pobiec na Mszę Świętą. Odtąd uczestniczyłem w kilku Mszach Świętych dziennie w kościele św. Walerii, odczuwając wewnętrzną radość przepełniającą mnie całego. Cohen ochrzcił się, a w 1848 roku założył Męskie Bractwo Adoracji Najświętszego Sakra- mentu. Następnie wstąpił do zakonu karmelitów, przyjmując imię Augustyna Marii od Najświęt- szego Sakramentu w zakonie karmelitów. Słynny generał Ludwika XIV (†1715), Turenne, zdecydowany wyznawca herezji kalwiń- skiej, powtarzał: „Gdybym tylko był przekonany o realnej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, to adorowałbym Go nieustannie, leżąc krzyżem”. Mimo zabiegów otoczenia, pozo- stawał jednak przy swoich błędnych przekonaniach. Przełom nastąpił, gdy w 1667 r. w Luwrze, podczas jego pobytu, wybuchł pożar. Ogień nie dawał się ugasić. Za chwilę miały spłonąć wielkie dzieła sztuki. Wówczas biskup Bousset, który bezskutecznie próbował nawrócić generała, zbliżył się do szalejącego ognia, trzymając w ręku Najświętszy Sakrament. Po wymówieniu przez niego słów błogosławieństwa płomienie opadły. Wszyscy padli na kolana i dośpiewali „Te Deum”. Ge- nerał Turenne od tego dnia stał się znanym, gorącym czcicielem Chrystusa obecnego w Najświęt- szej Eucharystii. Wielki święty Jan Bosko (†1888) pewnego dnia konsekrował 200 Hostii, podczas gdy do Komunii miało przystąpić około sześciuset osób. Święty, zorientowawszy się, że nie wszyscy otrzymają Komunię świętą, zaczął się gorąco modlić. Modlitwa została wysłucha- na: Hostii dla nikogo nie zabrakło. Św. Jan Bosko nauczał „o trzech źródłach życia nadprzy- rodzonego: Spowiedzi Świętej, miłości do Matki Bożej oraz częstej Komunii świętej”. "Postać wielkiego kapucyna ojca Pio z Pietrelcina we Włoszech (zm. 1968) jest do- brze znana katolikom na całym świecie. Był on pierwszym kapłanem, który otrzymał styg- maty Ran Ukrzyżowanego Chrystusa oraz mistyczne dary zdolności czytania w ludzkich sercach, prorokowania czy bilokacji (...). Istnieje też bogata dokumentacja zaświadczająca o mistycznych zachwytach przeżywanych przez ojca Pio w czasie sprawowania Ofiary Mszy świętej. Ten święty zakonnik wstawał o trzeciej nad ranem, by na kilka godzin pogrążyć się w mo- dlitwie przygotowującej do Mszy świętej. W czasie sprawowania Najświętszej Ofiary ojciec Pio wpadał w zachwyt stając się świadkiem Męki Pańskiej i odczuwając niektóre cierpienia Zbawi- ciela”. Post eucharystyczny Wielu świętych doznało nadzwyczajnej łaski korzystania z postu eucharystycznego. Post eu- charystyczny może trwać całe lata, podczas których wybrana przez Pana Boga osoba nie przyjmuje żadnych pokarmów! Takim darem obdarzona była św. Katarzyna ze Sieny (†1380). Anna Katarzy- na Emmerich (†1824) dusz wybranych nie wyniesionych jeszcze na ołtarze, zaszczytne miejsce zajmuje niemiecka mistyczka Anna Katarzyna Emmerich (+1824), dla której Eucharystia była je- dynym pokarmem przez 12 ostatnich lat życia. W naszym wieku łaskę postu eucharystycznego otrzymały między innymiprzez ostatnich 12 lat życia przyjmowała jedynie Komunię świętą. Do dusz wybranych tym darem należą (podobnie jak A. K. Emmerich nie wyniesione jeszcze na ołta- rze) Alexandrina da Costa (†1955) i Teresa Neumann (†1962). Alexandrina da Costa z Balasar w Portugalii całe życie cierpiała wskutek obrażeń, jakich doznała skacząc z okna, aby obronić swój honor. Jej post eucharystyczny trwał 3 lata. „Każdego piątku dostępowała łaski odczuwania cierpień Męki Pańskiej jako wynagrodzenie za grzechy świata. W 1979 roku Stolica Apostolska zaaprobowała pisma Alexandriny”. Stygmatyczka Teresa Neumann z Konnersreuth w Niemczech, stygmatyczka,(Niemcy) nie przyjmowała pokarmów i napojów od 1926 do 1962 roku. Zbierane są świadectwa jej cnót; ocze- kuje się, że wkrótce zostanie otwarty proces beatyfikacyjny. Niezwykłe wizje Przejmującym świadectwem jest liczący 446 stron, uznany autorytetem Kościoła „Poemat Boga Człowieka” Włoszki Marii Valtorty (ur. 1897). W 1934 choroba całkowicie unieruchomiła ją w łóżku. Wtedy odkryła swe powołanie: cierpieć, wynagradzać, kochać. Chrystus ukazywał jej zdarzenia ze swego ziemskiego życia. Wizje te zapisała w latach 1943-1951 na 15000 stronach rę- kopisu. Nie korzystała z żadnych „pomocy”, takich jak dzieła historyczne czy teologiczne Czyta tylko Pismo święte i Katechizm Papieża świętego Piusa X. Oto fragment wizji Ostatniej Wiecze- rzy: Przedtem dawałem pokarm dla ciała, teraz nakarmię ducha. Dla szerzenia Słowa wystarczał chrzest Janowy. (...) Jezus usiadł i mówił: - Dokonał się już dawny obrzęd, teraz zaczynam nowy. Obiecałem wam cud miłości i teraz wypełnię go. Dlatego tak pragnąłem tej paschy. Odtąd ta Hostia będzie składana w wieczystym obrzędzie miłości. Przyjaciele Moi, umiłowałem was w całym Moim życiu na ziemi. A umiłowałem na całą wieczność, synowie Moi. I chcę was mi- łować aż do końca. Nie ma nic większego nad to. Pamiętajcie o tym, bo oto Ja odcho- dzę. Zostaniemy jednak złączeni na zawsze tym cudem, którego teraz dokonam. Jezus wziął cały chleb i pełny kielich, na którym chleb położył, i błogosławił i ofiarował każde z osobna. Potem połamał chleb na 13 części i podał po kawałku uczniom, mówiąc: - Bierzcie i jedzcie: To jest Ciało Moje. Czyńcie to na Moją pamiątkę, bo Ja stąd odchodzę. Wziął potem kielich, mówiąc: - Bierzcie i pijcie. To jest Krew Moja. To jest kielich Nowego Przymierza we Krwi i przez Krew Moją, która będzie wylana za was na odpuszczenie grzechów wa- szych i by dać wam Życie. To czyńcie na Moją pamiątkę. Jezus był bardzo smutny: twarz Jego bez uśmiechu, bez cienia światła, była już twarzą konającego. Apostołowie patrzyli Nań zmartwieni. Potem wstał, mówiąc: - Zostańcie tu. Wrócę zaraz. Wziął trzynasty kawałek chleba oraz kielich i wyszedł z wieczernika. - Poszedł do Matki - szepnął Jan. Tadeusz westchnął: - Biedna niewiasta! (...) Jezus wszedł z pustym kielichem i usiadł na swoim miejscu. - Wszystko wam powiedziałem i wszystko wam dałem. Więcej dać już nie mo- głem. Siebie samego wam dałem. Nowy obrzęd został dokonany. Czyńcie to na Moją pamiątkę. Umyłem wam nogi, by nauczyć was pokory. Pamiętajcie o tym! Także wów- czas, gdy będziecie na piedestale - pamiętajcie! Jak Ja wam uczyniłem, tak wy czyńcie między sobą. Jeden z was nie jest czysty. Jeden z was wyda Mnie. Ale przebaczę na- wet jemu, idąc na śmierć także za niego... Nieszczęśni nowatorzy odrzucają świadectwa świętych i mistyków, potwierdzających praw- dy wiary, zawarte w Piśmie świętym i Świętej Tradycji. Przeżycia, które świętych są wielkim skarbem Kościoła, wzorem dla nas, biednych grzeszników. A ich pisma - najpiękniejszą medyta- cją. Najuroczystsza chwila w życiu moim to chwila, w której przyjmuję Komunię świętą. Do każdej Komunii świętej tęsknię i za każdą Komunię świętą dziękuję Trójcy Przenajświętszej. Wszystko, co we mnie dobrego jest - sprawia to Komunia św., jej wszystko za- wdzięczam. Czuję, że ten święty ogień przemieni mnie całkowicie. O, jak się cieszę, że jestem mieszkaniem dla Ciebie, Panie; serce moje jest świątynią, w której ustawicznie przebywasz... Z najwspanialszymi rzeczprzedmiotami, zjawiskami czy darami niedoskonały człowiek ła- two się oswaja. Przestaje widzieć w nich coś szczególnego. Dlatego trafna wydaje się uwaga na- wróconego Żyda, Antoniego Rokacha: Katolicy są podobni do dzieci bardzo bogatych rodziców. Nie umieją sobie ce- nić skarbów, jakie posiadają, dlatego, że odziedziczyli je bez pracy i przywykli do nich od dziecka. Nie można też pominąć wizji Wieczernika opisanej przez sługę bożą Annę Katarzynę Emmerich, gdy wokół Najświętszej Panny zgromadzili się wszyscy Apostołowie i około dwudziestu uczniów.. Opis ukazuje jak Matka Boska, Ta, która była najbliższa Zbawicielowi, przyjęła Komunię świę- tą: Po modlitwie przemówił Jan do apostołów, Piotr zaś do uczniów. Opierając się na wskazówkach, udzielonych im przez Jezusa, rozwijali i tłumaczyli w tajemniczy sposób stosunek ich wszystkich, jako uczniów Jezusa, do Matki Jego, kim Ona jest i powinna być dla nich. (...) Potem udała się Najświętsza Panna z apostołami do sali i stanęła pod lampą mię- dzy Piotrem i Janem. Później odsłonięto sanktuarium i odprawiono klęcząc wspólne mo- dlitwy. Po północy zaś przyniósł Piotr na patenie chleb, konsekrowany przez Jezusa, i Najświętsza Panna przyjęła z rąk jego, klęcząc, Najświętszy Sakrament. Skoro w ten sposób Komunię świętą przyjęła Matka Boska, wyższa w świętości od aniołów, to jaką powinniśmy przyjmować postawę my, zwykli ludzie?... W „Mistycznym Mieście Bożym” opisuje tę szczególną postawę nabożeństwa czcigodna służebnica Boża, przeorysza klasztoru Franciszkanek w Hisz- panii Maria z Agredy († 1665), w dziele, które jest plonem mistycznych objawień, zawierającym opis ży- wota Najświętszej Maryi Panny: Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki Maryja uroczyście obchodziła usta- nowienie Najświętszego sakramentu. Prosiła wtedy aniołów aby wspierali Ją w pieśniach pochwalnych i dziękczynnych wielbiących Pana. Cudowna była gorliwość, z jaką Królowa niebios przygotowywała się na przyjęcie Komunii świętej. Przyjmowała ją niemal co- dziennie, z wyjątkiem tych dni kiedy przebywała w swojej samotni. W wieczory poprze- dzające dni Komunii świętej Maryja w swojej alkowie oddawała się różnym ćwiczeniom, leżąc krzyżem na ziemi, padając na kolana, odmawiając różne modlitwy i oddając hołd Bogu w Trójcy Świętej jedynemu. Błagała Pana aby nie patrzył na Jej marność i udzielił łaski wzięcia udziału w Komunii swego Najświętszego Syna obecnego w Przenajświętszym Sakramencie. Błagała Boga, aby raczył Jej udzielić tego dobrodziejstwa w imię miłości i dobroci, w jakiej Bóg Wcielony przebywa w sakramencie w swym świętym Kościele. Ofia- rowywała Bogu życie i śmierć Jezusa, a również godność, z jaką Pan Jezus sam sobie udzielił Komunii świętej. Ofiarowywała panu zjednoczenie natury ludzkiej z Bóstwem w Osobie Chrystusa, wszystkie dzieła, jakie spełnił Jezus od chwili poczęcia w Jej dziewi- czym łonie, całą świętość i czystość natury aniołów i ich dzieł, a na ostatku wszystkie do- bre uczynki sprawiedliwych, którzy żyli kiedykolwiek i żyć jeszcze będą. Następnie Maryja wzbudzała w sobie akt głębokiej pokory. Uważała siebie za proch w porównaniu z nieskończoną Istotą Boga, wobec której istoty stworzone są tak marne i małe. Ponieważ uważała się za najniższe z wszystkich stworzeń, w niezrów- nanej pokorze prosiła aniołów, aby wraz z Nią błagali Pana, iżby przygotował Ją do godnego przyjęcia Najświętszego Sakramentu. Gdy nadchodziła godzina Komunii świętej Maryja wysłuchiwała Mszy świętej, którą zazwyczaj odprawiał św. Jan. Przy końcu Mszy, padając uprzednio trzykrotnie na kolana, Maryja przystępowała do Komunii świętej. Cała rozpalona miłością przyjmowała do swego Najczystszego Serca Syna, ukrytego w Najświętszym Sakra- mencie. Po przyjęciu Komunii świętej wracała do swego miejsca odosobnienia i spę- dzała tam trzy godziny w świętym skupieniu. Św. Jan miał to szczęście, że w takim momencie widział nieraz Maryję, otoczoną jasnością i promieniującą jak słońce. (...) Najświętsza Królowa niebios zwróciła się z taką nauką do Marii z Agredy: Jeżeli chodzi o przygotowanie do Komunii świętej, to rozważ sobie: jeśli Ja, która jestem Matką Tego, którego miałam przyjąć do mego serca, uważałam się za niegodną przyjęcia Komunii i używałam tylu środków, by uzyskać czystość odpowied- nia do przyjęcia tego Sakramentu, cóż powinnaś czynić ty, która jesteś tak marna, podlegasz tylu błędom i niedoskonałością! Oczyść świątynię twego serca; zbadaj ją w świetle Bożym i przyozdób cnotami, albowiem przyjmujesz do swego serca odwiecz- nego Boga. Tylko On był dostatecznie godny przyjąć siebie w Sakramencie. Poproś o pośrednictwo aniołów i świętych, aby wyjednali ci łaskę Majestatu Bożego. Przede wszystkim jednak upominam cię, abyś udawała się do Mnie i Mnie o tę łaskę prosiła, albowiem jestem szczególną Patronką i Opiekunką tych, którzy pragną z należytą czystością przyjąć Komunię świętą. Jeżeli wzywają Mnie w tym celu, staję wte- dy przed tronem Najwyższego i proszę Pana o łaskę i miłosierdzie dla tych, którzy god- nie chcą przyjąć Go w Najświętszym Sakramencie. Wiem bowiem, jak ma wyglądać miej- sce, do którego Pan ma wstąpić. Teraz, gdy jestem w niebie, nie zaniechałam gorliwości z jaką na ziemi usiłowałam przyczynić się do pomnażania chwały Bożej. Proś także o pomoc aniołów, którzy również starają się o to, aby dusze z największą czystością i nabożeństwem przyjmowały Komunię świętą. Dalszy ciąg zapisu wizji Anny Emmerich, mistyczki i stygmatyczki, zamieścili- śmy w Aneksie nr ...... . W świetle bowiem przeżyć i przekazów świętych wizjonerów, bliższa nam się staje, prawda o największej świętości i skarbie Kościoła, jakim jest Eucharystia. I tym straszniejsza wydaje się wola ludzi, którzy walczą o to, aby tę Świętość poniżyć. Poniżyć - także poprzez wyciągnięcie rąk nie konsekrowanych po Boga Prawdziwego! Objawienia te mogą być nam pomocne w pełnym przyjęciu nauki Kościoła o Świętej Eucharystii: Największej Świętości – cudzie Miłości i Wszechmocy. ZATRUTE ŹRÓDŁO ...obowiązek sumienia wymaga, byśmy zwrócili swą uwagę na odnowie- nie, które niektórzy w tej dziedzinie [liturgii] głoszą i byśmy pilnie dbali, aby ich zamierzenia nie przekroczyły właściwej miary i nie zeszły na manowce. Jeśli bowiem z jednej strony wielce bolejemy nad tym, że w niektórych krajach duch świętej liturgii, jej znajomość i ukochanie są niekiedy nikłe lub prawie żadne, to z drugiej strony z wielką troską i lękiem zauważyliśmy, że nie- którzy skłaniają się zbytnio do nowości i zbaczają z drogi zdrowej nauki i roz- wagi. Wśród rozmaitych zamierzeń i życzeń, by odnowić liturgię świętą, przemycają często zasady, które w praktyce tę świętą sprawę narażają na nie- bezpieczeństwo, a nieraz głoszą błędy przeciw wierze katolickiej i zasadom ascezy. Czystość wiary i nieskazitelność moralności powinny stanowić właściwą normę liturgii, którą należy całkowicie uzgodnić z mądrymi naukami Kościo- ła. Otwarta wojna z Watykanem Zwróćmy uwagę, gdzie rozprzestrzenił się proceder Komunii świętej do ręki i do czego w tych krajach doprowadził. Wspominaliśmy już wcześniej o tym jak arianie, dla podkreślenia braku wiary w rzeczywi- stą obecność Pana Jezusa w Eucharystii i dla wyrażenia, że jest Ona tylko znakiem jedności chrze- ścijan wprowadzili przyjmowanie Komunii świętej do ręki i na stojąco. A więc dla wyrażenia odmienności wiary wprowadzono nową formę zewnętrzną w liturgii. Odwrotnie: katolicy dla podkreślenia dogmatu o obecności Pana Jezusa w Eucharystii zawsze umacniali i doskonalili zewnętrzne znaki liturgii, odrzucając to, co mogło niepotrzebnie i w jaki- kolwiek sposób wprowadzić w błąd. W czasach nowożytnych rewolucja protestancka (Luter, Kalwin) sięgnęła do ariańskich po- mysłów po to, by wyrazić swe nowe zapatrywania na treść wiary. Tak oczywistym było w zaraniu protestantyzmu uruchomienie tego, co jest podstawowe i pierwotne dla kodu kulturowego: zmianę formy ze względu na zmianę treści. To jest naturalne i głęboko właściwe człowiekowi. Ktoś kto upiera się, że zmiana zewnętrz- nych form wiary (na przykład rezygnacja z przyklękania przed przyjęciem Komunii świętej) nie pociąga za sobą zmian w rozumieniu samej treści wiary, jest albo świadomym kłamcą albo kom- pletnym barbarzyńcą nie rozumiejącym nie tylko czym jest sama kultura jako taka, ale przede wszystkim, co leży od zarania u jej fundamentów oraz z czego w ogóle wyrasta nasza cywilizacja, której niezmienną zasadą był kult dla rozumu i troska o formę, przez które obiektywnie mogła wy- razić się prawda. Twierdzenie jakoby w religii wystarczyło nastawienie wewnętrzne przy jedno- czesnym pobłażliwym stosunku do form zachowań zewnętrznych, stoi w skrajnej opozycji do jakiejkolwiek (nawet prymitywnej i pierwotnej) liturgii, która przede wszystkim jest dobrowolnym poddaniem się człowieka zewnętrznemu porządkowi (poprzez ryt, obrządek), który w sposób zdy- scyplinowany (poprzez zharmonizowanie przeżyć wewnętrznych z ekspresją religijną okazywaną na zewnątrz) odnosi go do sacrum. Język gestów i postawa zewnętrzna jest też pierwszym przeka- zem, świadectwem wobec innych, których ewangelizuję. Rozumieją to doskonale rodzice, którzy klę- cząc przy porannej i wieczornej modlitwie dają w tej domowej liturgii świadectwo obecności Tego, Który Jest. Bunt człowieka „nowoczesnego” W naszych czasach zwyczaj wydawania Komunii świętej do ręki został nielegalnie i bły- skawicznie, wbrew protestom Papieża Pawła VI, wprowadzony metodą faktów dokonanych, w Holandii, Belgii, Niemczech i we Francji, czyli w krajach zdominowanych przez progresistów. Później rozlał się na większość zachodniego katolicyzmu. Zawsze jednak Stolica Święta zazna- czała, że Komunia święta udzielana do ust ma być powszechnie dostępna i musi być zagwaranto- wana dla wszystkich. I tym razem zwycięstwo odniosła taktyka faktów dokonanych (...). Praktycznie wyglądało to tak, że (...) już przed wydaniem tej instrukcji agitatorzy objeżdżali para- fie, pouczając ludzi o nowym sposobie przyjmowania Komunii. W zależności od oko- liczności, albo kłamali wprost, mówiąc, że sposób ten został już zalegalizowany, albo przekonywali, wychwalając jego zalety i powołując się na starożytność. Wyszydzano przy tym bez skrupułów i wręcz bluźnierczo dotychczasową praktykę. Poruszając kwestię Komunii świętej do ręki nie można pominąć pytania, skąd rozlegają się żądania dokonania zmian w polskim Kościele? Kto chce nas pouczać z pozycji lepiej wiedzących? Kto ubliża naszym duchownym i uczonym teologom, wyśmiewając naszą pobożność, liturgię i obyczaje eucharystyczne, twierdząc, że nie istnieje w Polsce nic oryginalnego i żywego, a kościoły zapełniające się w niedziele, to przyzwyczajenie, lub „ludowa pobożność”? Kto w Polsce zuchwale żąda zniszczenia Świętej Tradycji, bez której przestałby istnieć Ko- ściół? Kim są ci ludzie i jakie instytucje, mieniące się katolickimi?... Są to ludzie z tych samych kręgów, z których wyszła współczesna „reformacja” Kościoła na Zachodzie - gdzie dziś świątynie zamieniane są, jak w bolszewickiej Rosji, na magazyny i kawiar- nie. Są to ośrodki buntujących się teologów wspieranych przez inżynierów społecznych, kierują- cych polityką i gospodarką, dla realizacji swych rewolucyjnych zamierzeń, zdecydowanych na wszystko. Ludzie ci nie dorośli do cierpliwego i łagodnego postępowania Stolicy Apostolskiej. Lekceważą łagodne upomnienia, za nic mają wyraźne zalecenia pPapieża. Podważają jednoznacz- ne wypowiedzi Ojca Świętego, „wyjaśniając” je nieustannie i komentując. Nie stosują się do pole- ceń Papieża poprzez wybieg zgłębiania tego co mógł mieć na myśli, wyrażając to życzenie, by Komunia święta udzielana była do ust, a nie do ręki. Czy nie dlatego w Polsce owe „reformy” tak zaciekle są forsowane bo, ponieważ stoją za nimi te same ośrodki decyzyjne, które gardzą życzeniami Ojca Świętego i prowadzą z Watykanem otwartą wojnę na całym niemal Zachodzie? Zastanawiająca jest przemyślana, konsekwentna, nieuczciwa, długofalowa i nacechowana niechęcią do katolickiej Tradycji działalność ukierunkowana na stworzenie jakiegoś nowego anty- kościoła, religii uniwersalnej z wymyślonym przez siebie bogiem. Celem pierwszego etapu jest sprotestantyzowanie Kościoła właśnie poprzez właśnie zniszczenie wiary w Eucharystię. Na Zachodzie, a więc tam gdzie wprowadzono Komunię świętą do ręki, mamy już do czy- nienia z masowym, jawnym nieposłuszeństwem, odstępstwem a nawet apostazją. Zgodnie z od- wiecznymi prawidławmi walki i wojny, uderzenie przyszło także od wewnątrz, ce sztuką prowadzenia wojny, uderzenie nastąpiło także od wewnątrz. Nastała nowa moda na taką destruk- cyjną „reformację”, że każdy heretyk, w istocie sam siebie wyłączający z Kościoła, formalnie go jednak nie porzuca, lecz działa w nim dalej, jak wilk w owczej skórze. Pan Bóg - alegorią?... W tych krajach, które wprowadziły u siebie nowy ryt, powstawały i powstają nadal „nowe katechizmy”. Najbardziej skandalicznymi okazały się katechizmy holenderski i francuski. Katechizm holenderski neguje istnienie aniołów, diabła, sakramentu kapłaństwa, rzeczywistej obecności Chrystusa Pana w Eucharystii, a przede wszystkim dwóch na- tur: boskiej i ludzkiej w osobie Chrystusa Pana. Katechizm francuski, zwany Pierres vivantes (1982), oczywiście bez aprobaty Stolicy Apostolskiej, jest całkowicie ze- świecczony: Matka Boska jest zwykłą Maryją; Zmartwychwstanie Chrystusa Pana jest tylko „przeżyciem” wspólnoty chrześcijańskiej w Jerozolimie. Wniebowstąpienie jest tylko „obrazem alegorycznym”. Eucharystia jest tylko wspomnieniem Ostatniej Wieczerzy, itd. Trzeba się przyjrzeć do jakiego wodopoju się zbliżamy i czy wokół źródła, z którego mamy czerpać, nie rozciąga się równina pokryta szkieletami ludów i czy w powietrzu nie unosi się trupi zaduch błędu i śmierci duchowej. Pamiętajmy, że tamte, zdawało się silne środowiska katolickie i zdrowe struktury społeczne, o wiele bardziej przyzwyczajone do walki i w niej zaprawione, legły pokotem po wyrażeniu zgody na pozornie niewielkie i niewinne zmiany dotyczące: – rozdawania Komunii świętej (do ręki i przez szafarzy świeckich) –?liturgii (dopuszczenie kobiet do służby ołtarza, dostosowanie liturgii do tzw. potrzeb ludu) – strukturyzmian w strukturze Kościoła (tzw. demokratyzacja, kadencyjność proboszczów, rady parafialne, struktury równoległe do parafii i międzyparafialne z ośrodkami decyzyjnymi nie poddającymi się zarządzeniom proboszcza). Wydawało się, że narody, Zdawało się, że co jak co, ale narody, ddojrzałe wielowiekową, a na- wet ponad tysiącletnią katechezą Kościoła, powinny do takich rozwiązań “dorosły” i są„dorosnąć” i być na nie „szczególnie wrażliwe”. A jednak tamte kraje, o wysokiej kulturze i narody nie tylko z nazwy katolickie, gwałtownie doświadczyły na sobie załamania się wiaryw tych krajach, mimo wysokiej kultu- ry, wielkiej tradycji chrześcijańskiej, wiara gwałtownie się załamała. Pustkę zastąpiła nowa cywilizacja, w miejsce której nastąpił rozwój cywilizacji śmierci. Dlaczego? Czy nie ze względu na to, że zamiast ze źródła żywej Świętej Tradycji, zaczęto tam czerpać z zatrutych studni “nowinkarstwa”? cywilizacja śmierci. Dlaczego? Czy nie ze względu na to, że zamiast ze źródła żywej Świętej Tradycji, zaczęto tam czerpać z zatrutych studni „nowinkarstwa”? Ks.iądz Abp Feliks Nowowiejski, zamordowany w obozie niemieckim w Działdowie, słusznie powtarzał: Kościół, który poślubiłby ducha czasu, w następnym pokoleniu stałby się Nie- rządnicą. Paul Claudel, wielki poeta francuski, napisał zaś z perspektywy swoich czasów: Na początku każdej pory roku przyroda nie jest podobna do modniarki, łamią- cej sobie głowę, by wynaleźć nowe formy ubrań i płaszczy. Wręcz przeciwnie, widzimy ją jak całkiem naturalnie nie przestaje wydawać ciągle ten sam liść, tę samą różę, ta- kiego samego ptaka, takiego samego motyla (takiego samego i jednak nie identyczne- go)...W porządku rzeczywistości religijnych napotykamy całkiem analogiczny fenomen. Małe, powierzchowne umysły, heretycy, moderniści, chcieliby bez przerwy wszystko naruszać, wszystko zmieniać, wszystko przewracać. Kościół jednak trzyma się swego przywiązania do niezmiennego porządku swoich dogmatów i ceremonii, wiedząc, że są to, jak mówi Księga Rodzaju, rzeczy nie tylko dobre, ale bardzo do- bre. Ks. Dariusz Olewiński słusznie zauważa: W tym trzymaniu się trwałych wartości chodzi nie tylko o sam Kościół. Skoro Chrystus miał na myśli Kościół, mówiąc: „Wy jesteście solą ziemi. A jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?”, to tożsamość Kościoła w jego wszystkich przeja- wach życia, w tym w liturgii, decyduje o jego znaczeniu dla dziejów narodu i ludzko- ści (...) Ostatni sobór mówi nawet: „Celebracja liturgiczna, jako dzieło Chrystusa- Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła, jest czynnością w najwyższym stopniu świętą, a żadna inna czynność Kościoła nie dorównuje jej skuteczności z tego samego tytułu i w tym samym stopniu.” (Vaticanum II, Const. de lit., Sacrosanctum Concilium, 7) Wolnomularze i ich cele Szukając środowisk wspierających akcje mające rzekomo Kościół odnowić (zmodernizo- wać) i otworzyć, warto za księdzem Olewińskim zacytować informację z francuskiego czasopisma Vers demain, która opublikowana została w roku 1970:Vers demain (1970 r.): Są trzy fazy masońsko-diabelskiego planu: 1. Wszystkimi środkami należy osiągnąć, żeby w rzymskokatolickich kościołach przyjmowano Komunię na stojąco. 2. Należy osiągnądoprowadzić, by „chleb” był kładziony komunikującym do ręki, żeby powoli zanikała wiara i pobożność, i tak dążyćdążąc w ten sposób do trzeciego etapu. 3. Tak przygotowani wierni zostaną doprowadzeni do wiary, że Eucharystia jest tylko symbolem posiłku i w końcu symbolem powszechnego braterstwa. Skąd taka zbieżność z faktami? Czyżby to była tylko fantazja dziennikarska? Zastanawia zbieżność deklaracji od dziesięcioleci publikowanych w czasopismach masoń- skich i...następujących po tym wydarzeniach. Wolnomularstwo, nie kryjące butnej dumy ze swojej potęgi, niestety coraz skuteczniej zamyka usta swoim adwersarzom jednym hasłem: „Dajcie spokój z tą prymitywną spiskową teorią dziejów!" Wolnomyślicielstwo i protestantyzm wsadziły nogę w nasze drzwi i pchają się dalej. Teolo- gowie protestantyzmu liberalnego zawarli sojusz z postępowcami działającymi w Kościele. Do- gmat eucharystyczny jest szczególnie atakowany. Ścieżki są już przetarte, to przecież protestanci wyprzedzili współczesnych postępowców wprowadzając Komunię świętą do ręki. Istotnie ich „eu- charystia” jest tylko symbolem i wspomnieniem. Ale czy właśnie w tym wszystkim nie chodzi o to tylko właśnie by katolicy wreszcie skapitulowali i na rzecz pseudohumanitarnego pojednania z protestantami, liberałami i masonami, porwani mgławicowymi hasłami „boskiego” człowieczeń- stwa i ludzkości nie porzucili prawdziwej jedności z Bogiem możliwej tylko wedle przez Niego ustanowionych i objawionych najświętszych zasad wiary? Czy Komunia święta do ręki nie zmie- rza ku zdetronizowaniu Boga i uczynienia z człowieka bóstwa zasiadającego na Jego tronie? Czyż na naszych oczach nie rozgrywa się dramat „ohydy spustoszenia”? Czy nie razi nas, że pomysły na nowy ryt wyszły od To ctych samych teologów, którzy two- rzyli i tworzą w Europie chrześcijaństwo coraz bardziej „wiarygodne”, negują, wraz ze swoimi wychowankami z Polski, zasadność na przykład piety eucharystycznej, uważają ją - nie wiadomo na jakiej podstawie - za niższą formę religijności. Także nasza wspólna z Ojcem Świętym cześć dla Matki Boskiej wywołuje komentarze o ciemnej, ludowej (więc gorszej) pobożności. Ich wizja chrze- ścijaństwa, propagowana u nas w polskojęzycznych gazetach, sprowadza się głównie do przydzielenia mu pewnego ściśle ograniczomego pola w działalności społecznej, charytatywnej, i - co gorsza - do automatycznegKościół w ich wizji jest tylko organizacją społeczno-charytatywną, zobligowaną ponadto do jakiegoś automatycznego usprawiedliwiania człowieka z wszelkich jego słabości i grzeszności a na- wet nikczemności. Zlęknieni ateiści Ludzie Zachodu, ale też i polscy pseudokatoliccy socliberałowie, odchodząc od Świętej Tradycji, porzucając postawę adoracji i autentycznej, pokornej modlitwy, tracą świadomość, czym jest prawdziwa wiara, kim jest człowiek wobec Boga i z czyjej woli powstał Kościół. Podstawowe Prawdy stają się dla nich niezrozumiałe, owszem, uwierające. Obrzędy liturgiczne, przejawy zbio- rowej religijności - śmieszą ich. Ale wewnętrzny, nie dający się zdławić strach nie pozwala odrzu- cić zupełnie bóstwa i popycha w stronę pełnego niepokoju manipulowania, dostosowywania prawd wiary do własnych potrzeb i wyobrażeń . Człowiek boi się nieistnienia. Chce wierzyć, że nie przestanie istnieć po śmier- ci. Ale z drugiej strony nie ma zamiaru rezygnować ze „szczęścia” tutaj, na ziemi. Nowy „Bóg”, „Bóg” wnętrza, przez „wyrozumiałość” dla słabości gwarantuje szczę- ście za życia i po śmierci. Zlęknieni ubóstwiają, jak przedchrześcijańskie prymitywne ludy, idole albo uciekają w pseudoreligie, nie stawiające wymagań przed rozumem i moralnością (New Age lub różnego ro- dzaju herezje i sekty), albo też - niekiedy natarczywie lub wręcz agresywnie - domagają się, by Kościół dostosował się do ich ułomnego widzenia chrześcijaństwa. Tak jakby Kościół miał moż- liwość jakiegoś majsterkowania przy depozycie wiary, opierającej się na Biblii i Tradycji. Ale wszystko to już było: przecież Izraelici musieli walczyć z pokusą przyjęcia Baala za bo- ga, by pozbyć się uciążliwych wymagań moralnych stawianych im przez Abrahama i Mojżesza. Zmieniony paradygmat katolicyzmu Jesteśmy świadkami rozlewania się zatrutych koncepcji chrześcijańsko-ateistycznych, jakiejś nowej odmiany teologii „śmierci Boga” i wywyższenia w Jego miejsce człowieka, nafaszerowanego pogańsko- humanistycznym światopoglądem. Tak spreparowany człowiek łatwiej sięgnie po jeszcze jedną „należ- ną” mu rzecz, Komunię świętą do ręki. Zawoła, że oto godność i dojrzałość jego zostały naruszo- ne, bo czyż nie nauczono go tego, że Bóg uniżył siebie, by służyć Człowiekowi? Czyż właśnie to przekonanie, że Bóg uniżył się by służyć Człowiekowi, nie jest centralnym punktem nowego paradygmatu katolicyzmu, nad którego zaprogramowaniem i wpro- wadzeniem w życie mozolnie trudzili się najpierw moderniści a teraz liberałowie? życie mozolnie trudzili się najpierw komuniści a teraz liberałowie i moderniści? Komunia święta do ręki jest jedną z najdrastyczniejszych metod wprowadzania tych idei do świadomości katolików i jednocześnie jest metodą gruntownie zakorzeniającą tę nową „religij- ność”, która z prawdziwym katolicyzmem nie ma już nic wspólnego. I o to właśnie chodzi, byśmy sami o sobie myśleli, że jesteśmy katolikami, w rzeczywistości będąc jedynie „solą, która zwietrzała” i nadaje się tylko do wyrzucenia. Ziemia, której winni jesteśmy smak wiary w Eucharystię, szydzi z naszego świadectwa: „Gdyby Bóg był naprawdę obecny w Eucharystii, to wasze postępowanie byłoby zupełnie inne!”. Tak Tak zagubionych “świadków”pokonanych „świadków wiary” nie stać na dobitną odpo- wiedź: „Wasza bezbożność byłaby mniejsza, gdybyście wierzyli w Pana Jezusa Eucharystyczne- go”. Osłabieni i „zwietrzali” - kogo jesteśmy w stanie przekonać o wyjątkowości Najświętszego Sakramentu, skoro sami postępujemy z Ciałem Pańskim, tak samo jak protestanci ze zwykłym chlebem na ich nabożeństwach? Nowy wspaniały świat bez katolicyzmu „Nie ma problemów, jeśli chodzi o Kościoły protestanckie, nie ma ich także między masonerią i synagogą. Trudności istnieją jedynie z Kościołem rzymskim” - stwierdził „brat” Yves Marsaud w 1946 r. (...) na łamach Le Temple. Tylko w społeczeństwie teokratycznym o charakterze uniwersalnym, nadanym mu przez wolnomularstwo, można będzie pewnego dnia zjednoczyć islam i chrześci- jaństwo, żydów i buddystów, Europę i Azję w imię tego samego ideału i wielkiej na- dziei. Słowem - do masonerii należy utworzenie Kościoła Uniwersalnego. [Pignatel, Batailles Maçonniques, 1967] To wszystko to dopiero początek. Czego nam dzisiaj potrzeba, to realizacji de- kretów soborowych, a potem wyciągnięcie konsekwencji, które jeszcze nie są zawarte w tych dekretach. [Hans Küng, wywiad dla Le Figaro, 1967] Kościół rzymski zostanie dobity głównie dzięki rozkładowi doktrynalnemu wśród kleru, a to doprowadzi wreszcie do upadku oderwany od życia rzymski sposób myślenia i jego ostatni, zapóźniony bastion integrystyczny... Rozkład Rzymu jest, chwała Bogu, na ukończeniu dzięki naciskowi młodego po- kolenia duchowieństwa, które wkrótce nie będzie miało nic wspólnego z klerykalnym obskurantyzmem, żywym szczególnie w okresie od XIV do początku XX wieku. ["brat” J. Breyer, Arcanes solaires, 1959] "Aby nadal istnieć i pomagać ludzkości (pobudzając ją do wzmożenia poszuki- wań w pokojowym i wyższym kierunku), religie muszą szybko znaleźć formułę zjedno- czenia, aby dać w ten sposób przykład »powrotu we wszystkim«. Religie muszą wyjaśnić, przyznać, że ich bóstwa są podobne, że śasą jedynie postaciami głównej za- sady, przystosowywanej, zmienianej zależnie od rasy i epoki (co jest prawdą i co po- zwoli uniknąć wielu konfliktów)...Te alchemiczne gody,do których realizacji do których realizacji doprowadzi dzieło Mędrców, są niezbędne. [J. Breyer, Arcanes Solaires, Paryż 1959] Nowinkarze wszystkich krajów łączcie się! Skutki modernizowania Kościoła są tragiczne. Poniższe przykłady są bulwersującemogą szokować. Musimy jednak je podać, ponieważ doskonale obrazują sytuację w „nowoczesnych śro- dowiskach” określających się jako katolickie. Ujawniają one mentalność ludzi, pragnących „re- formować” naszą „zacofaną” pobożność. Pokazują jak bardzo zdeprawowane i agresywne są śro- dowiska, które prowadzązdeprawowanie i agresywność środowisk prowadzących walkę ze Świętą Tradycją Kościoła. Nie są to też jakieś incydentalne zjawiskdarzenia! Jeśli ktoś chciałby nam za- rzucić, że wybraliśmy przykłady ekstremalne, wyjątkowe, odpowiadamy: wszystkie materiały, ja- kie zebraliśmy, wystarczyłyby na obszerną, osobną książkę. Zaczniemy od relacji ks. Mirosława Drozdka, można jej było wysłuchać na falach Radia Maryja, jako korespondencji nadanej z Meksyku, zaraz po wizycie w tym kraju Ojca Świętego. Kolejny raz ks. Mirosław z Meksyku. Bardzo serdecznie pragnę pozdrowić wszystkich słuchaczy Radia Maryja, zwłaszcza rodzinę Radia Maryja i pracujących w radiu wraz z ojcem Dyrektorem i jego współpracownikami. Według tutejszego czasu w Meksyku Ojciec św. jest już w Stanach Zjednoczonych w San Louise. Ojciec św. gdziekolwiek się znajduje, jest zawsze otaczany wielką i bardzo serdeczną miłością. I to jest całe piękno naszej katolickiej wiary i Kościoła rzymskokatolickiego, do którego przynależymy. Tam, gdzie jest Piotr, tam jest Kościół, tam jest sam Chrystus. Ta ogromna rzesza pielgrzymów, która przybyła na spotkanie z Ojcem św. tu w Meksyku, to ludzie prawdziwie kochający Ojca św. Obecność tutejszych pielgrzymów była połączona z ogromnym trudem, ofiarami i wyrzeczeniami. Były to przede wszystkim ubogie warstwy społeczeństwa, a może nawet najuboższe, które zachowały w sercu swoim żywą autentycz- ną wiarę i miłość do Papieża i do Matki Bożej. Dla bogatych czas to pieniądz – znana nam formuła, dla biednych to miłość, służba, która nigdy nie wylicza i nie wystawia rachunku za tę służbę. Dlaczego o tym mówię? Bogaci wystawili już Ojcu św. bardzo dokładny rachunek ile ta wizyta kosztowała. Inni, jak to często bywa, zrobili na tej wi- zycie „dobry biznes”. Można przewidzieć, znając społeczeństwo i jego możliwości, na czym da się zrobić kasę. Ponieważ większość to pielgrzymi, ludzie ubodzy, trzeba było dla nich przygotować coś specjalnego – najprostsze rzeczy i produkty, aby zaspokoić przede wszystkim głód trwających na modlitwie i idących za Ojcem św., a więc przy- słowiowe “chipsy” pięknie opakowane, na nich zdjęcia z Ojcem Świętym i Matką Bo- żą. Budzi to naprawdę odrazę i po prostu wstręt do ludzi, którzy mieli takie pomysły „zrobienia biznesu”. To obcy kapitał. I mentalność obca, która tu wkroczyła do Mek- syku, może nawet nie wiedząc kim jest Kościół, czym jest wiara i kim jest sam Ojciec św. Miłość prawdziwa w stosunku do Ojca św. i Matki Bożej nie ma nic wspólnego z interesem i biznesem. Ten świat jest ciągle pełen przeciwieństw i Bóg idzie często środkiem tej drogi, aby ludzie się nie zagubili i aby nie stracili kierunku swej drogi. To jak ta owa arka przymierza, która stawała się ognistym płomieniem w czasie nocy, gdy ludzie tracili kierunek drogi. Drugi problem, który chcę na koniec pobytu zasygnalizować w rodzinie Radia Maryja i wobec słuchaczy tego Radia, którzy są przygotowani przez posługę tego Ra- dia do przyjęcia i zrozumienia tego problemu. Cudownie wygląda Eucharystia sprawowana z Ojcem św. To ogromny trud służb watykańskich, zwłaszcza liturgistów i ceremoniarzy. Znam to z własnego do- świadczenia przygotowując pielgrzymkę Ojca św. w Zakopanem. Trzeba przełamać wiele barier i przyjętych form sprawowania Eucharystii, by były bliskie wzorcom i mode- lom watykańskiej i papieskiej liturgii. Często na ruinach przepisów liturgicznych trze- ba budować to, co jest w dokumentach Stolicy Apostolskiej, która czuwa nad poprawnością liturgii, która jest najświętszą służbą Bogu samemu. Taka poprawna liturgia wznosi człowieka do Boga, pozwala odczuć Jego obecność w świętych miste- riach, które się dokonują, zwłaszcza w Eucharystii. Pielgrzymki Ojca św. służą rów- nież i tej sprawie, aby wierni mogli zobaczyć wzorzec i porównać z tym co się zakradło w życiu. Centralnym punktem każdej pielgrzymki jest Eucharystia sprawo- wana z Ojcem św. i cały wysiłek organizacyjny, to miejsca kultu sprawowanego przez Ojca św. Tu jest jedna piękna strona tej Bożej rzeczywistości, która wygląda diame- tralnie inaczej tu w Meksyku i w Ameryce. Aby nikogo nie skrzywdzić, powiedzmy prosto i zwyczajnie, zdarza się, że są miejsca kultu i ludzie sprawujący ten kult bliscy wzorca. Przypomina mi się Diogenes, który w południe na ruchliwym rynku z zapalo- ną świecą przechodzi ulicami, zapytany przez przechodniów „Co robisz?”, „Kogo szukasz?” odpowiedział: „Szukam człowieka”. Można to odnieść i do tej sprawy. Dzisiaj w jednym z kościołów w Meksyku w domu amerykańskich księży uczest- niczyłem w koncelebrze, gdy przyszedłem do zakrystii i przedstawiono mnie, jako księdza z Polski, inni po prostu wpadli w panikę, co teraz robić? Wszystko już prawie przygotowane. Piękny kościół, Ci, którzy kiedyś go budowali, wiedzieli dla Kogo bu- dują dom Boży. Włożyli w ten kościół całą miłość, wiarę i talenty, włożyli też swoje ofiary, dzięki którym ten kościół powstał dla Boga. Wchodząc do tego kościoła można szybko zauważyć przeszłość i teraźniejszość. W czym jest to widoczne? Przy ołtarzu zaśmieconym i brudnym, uschnięte od Bożego Narodzenia gwiazdy betlejemskie. To mi przypominało nasze polskie cmentarze w kilkanaście dni po uroczystości Wszyst- kich Świętych. Może są czystsze. Może. Zakrystia najpospolitsza rupieciarnia, w któ- rej jest naprawdę wszystko od miotły, wiader poprzez naczynia liturgiczne i szaty, które nazwać trudno szatami liturgicznymi. Dobrze, że miałem swoje własne, bo tam- tych brzydziłbym się włożyć. Przepraszam, ale taka jest rzeczywistość. Nie ma mowy o jakimś skupieniu. Na ołtarzu stary, zniszczony kielich, miska z dzbankiem i zwykły ręcznik do otarcia rąk, zajmujący dużo miejsca na ołtarzu. Msza, pełna napięcia ze względu na obecność polskiego księdza, rozpoczyna się miłym, bardzo serdecznym pozdrowieniem, gestem rozłożonych rąk „Dzień dobry moi kochani”. „Dzień dobry księże” – odpowiadają wierni. Zanim wyszliśmy do ołtarza któryś z księży pyta „Co zrobimy z Komunią św. ?” W zakrystii na stole, wśród różnych książek niechlujnie poukładanych, stoi duże cyborium z przykrytym welonem. Pytam jednego księdza z Hiszpanii „To konsekrowane Hostie?” Mówi mi dyskretnie „Chyba tak. Taki jest tu- taj zwyczaj”. Ale szybko poszedł do głównego celebransa i dyskretnie coś szeptał do ucha. Patrzę co będzie dalej. Szybko wyciągają inne cyborium, nakładają komuni- kanty i wynoszą do ołtarza. Wszystko sparaliżował ten polski ksiądz. Natychmiast trzeba było przyjąć inną formułą tej Eucharystii z udziałem polskiego księdza. Jak to zrobić, jeżeli się tego nie robi na co dzień? Ano wychodzi z tego dość ciekawa kome- dia. Szkoda, że w kościele i przy ołtarzu. Wbrew oczekiwaniom i moim przypuszcze- niom wyznaczają mnie samego do rozdzielania Komunii św. Jeden z księży podaje krótką informację w języku angielskim: „Jest ksiądz z Polski, przyjmujemy Komunię św. do ust, kto może niech szybko klęka”. A innych księży postawiono z aparatami, aby fotografowali, jak to się w Polsce rozdziela Komunię świętą. W międzyczasie ktoś przynosi klucz od tabernakulum, aby pozostałe konsekrowane Hostie złożyć w taber- nakulum, a nie zanieść do zakrystii do tamtego cyborium, które stało. A tak „normal- nie” to w zakrystii pracują dwie młode, nawiasem mówiąc bardzo urocze meksykanki, które są i zakrystiankami, i ministrantkami, i diakonisami, które udzielają Komunii św. „normalnie” w czasie każdej Mszy św. Po prostu są. Rozmawiamy po Mszy św. w gronie rodzin fatimskich – ojciec Robert Fox, za- łożyciel tych rodzin ze łzami przeprasza mnie za te skandale. Był po prostu rozdygo- tany i nie mógł mówić normalnie. Stawia później retoryczne pytanie „czy w czasie tej Eucharystii było miejsce dla Boga? Czy to jest Eucharystia?” W Radio Maryja było już wystarczająco mówione o tych zagrożeniach i nadużyciach w zakresie Eucharystii w wielu krajach, a zwłaszcza na kontynencie amerykańskim. To wszystko jest realnym za- grożeniem i lekceważyć tego nie można. Nie daj Boże, aby to kiedykolwiek mogło to wejść do Polski. Chciałoby się chyba umierać, aby nie doczekać się takich sytuacji, znając historię Kościoła i czas, w którym wchodziliśmy w życie kapłańskie i w sprawowanie Eucharystii. To już w czasie rewolucji francuskiej mówił szef loży paryskiej “Nie możemy wprost uderzyć w Eucharystię, poniesiemy klęskę. Musimy to samo osiągnąć kierując swój atak wobec księży”. Niedawna audycja, chyba w kilkanaście dni przed wyjazdem do Meksyku w Radio Maryja, o rewolucji francuskiej i jej konsekwencjach, to otwar- cie oczu, do jakich zbrodni i nadużyć doszli rewolucjoniści francuscy, jakich zbrodni dokonała masoneria wobec Kościoła, duchowieństwa i samej Eucharystii. Tylko szatan mógł wymyślić sposoby zdeprawowania sumień i zniszczenia Eucharystii i tego, co ma związek z Eucharystią. Latami sączony liberalizm i modernizm zniszczył wiarę w Euchary- stię w wielu sercach ludzkich, również - z bólem trzeba stwierdzić – duchowieństwa. Ogromny ból i dramat, że pewna część duchowieństwa uległa tej szatańskiej pokusie. Idąc z modą wszystko potem idzie jak rwący potok i lawina. Jeżeli sprawującym Eucharystię zabraknie wiary w żywą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie ma to wprost tragiczne konsekwencje. To wszystko co mówię w Radio Maryja jest wielkim ostrzeżeniem w Polsce, aby do tego nigdy nie doszło. Wielkim zwycięstwem jest decy- zja, że Komunia św. nie będzie udzielana na ręce. Trzeba wielkiego dziękczynienia w Polsce za to zwycięstwo, które się dokonało. Każda samowola, nie liczenie się z przepi- sami liturgicznymi w zakresie sprawowania i przechowywania i kultu eucharystycznego, wcześniej czy później prowadzi do coraz większych nadużyć i obojętności religijnej. Prowadzi wprost do absurdu, aby kapłan tracąc wiarę w obecność Chrystusa w Eu- charystii, mógł ją sprawować. Absurd. Potrzebna jest wielka modlitwa w obronie Eu- charystii w duchu nabożeństwa do miłosiernego Chrystusa i w duchu objawień fatimskich. Objawienia fatimskie, które Kościół zatwierdził, to największe objawienia eucharystyczne w obronie Eucharystii w stuleciu, które się kończy. Być może, że ko- lejny raz z Polski wyjdzie obrona i odrodzenie kultu eucharystycznego. Oby tak było. Prośmy Boga miłosiernego, aby nasze polskie świątynie i sprawowany w nich kult eu- charystyczny, były miejscami uwielbienia Boga, dalekimi od jakichkolwiek nadużyć w tym zakresie. Szczęść Boże wszystkim słuchaczom Radia Maryja. Czy w innych stronach świata jest inaczej? Zobaczmy. "Najwygodniejsze” liturgie odbywają się w szkołach, koledżach, podczas różnych reko- lekcji. Z tamtejszych kaplic usunięto klęczniki. Zastąpiły je głębokie fotele. Dookoła ołtarza (albo czegokolwiek innego, co za ołtarz ma uchodzić) usadawia się jak najwięcej osób wraz z tłumem „współkoncelebrujących”, czytających, aktorów, tancerzy...Nabożeństwu towarzyszy odtwarzana z taśmy muzyka, towarzyskie pogawędki; wyeliminowane jest natomiast klękanie oraz dzwonienie na wejście, przed Konsekracją i przy podniesieniu. Podczas czytania Ewangelii wszyscy siedzą. Choć często nie jest to już czytanie: odpowiedni fragment zostaje „pokazany” w formie „biblio- dramy”. Na przykład pokazana została "scenka"scenka, w której dobrą Samarytankę ukazano jako współczesną prostytutkę. Podczas Mszy świętej dla młodzieży w ich koledżu siedem kobiet oto- czyło ołtarz i wraz z księdzem wyrecytowało Modlitwę Eucharystyczną, łącznie ze słowami Kon- sekracji. Skarga zbulwersowanych wiernych została zignorowana. W 1984 r,. wchodzący do kościoła parafialnego w Melbourne przecierali oczy ze zdumienia. Ołtarz bowiem zdominowany bowiem został przez okleinę w kształcie słonia koloru różowego, dzieło szkolnych dzieciróżowego słonia, wykonaną przez uczniów z miejscowej szkoły. Podczas kazania odczytano bajkę o słoniu. Równocześnie troje dzieci, z zawiązanymi oczami, dotykało sło- nia, by później publicznie odgadnąć czego dotykały. W ten sposób pokazywały innym jak pozna- jemy otaczający nas świat. Przesłanie tej „inscenizacji” było dla parafian jasne: prawda jest względna i subiektywna. W tymże roku pojawiły się inne „twórcze liturgie”, które były w najwyższym stopniu profa- nacją Ofiaryprofanujące Ofiarę Mszy świętej. Teksty liturgii zostały zmienione, a do Konsekracji został użyty chleb tostowy Tip Top (czy w takich przypadkach w ogóle dokonała się Konsekra- cja?). „Liturgię” „odprawiane" byłyo” w zwykłych pokojach. Ksiądz nie miał na sobie żadnych szat liturgicznych, dopiero po czyjejś uwadze, „w drodze ustępstwa”, nałożył stułę. Chleb został konsekrowany na zwykłym talerzu. Najpierw jeden ze świeckich uczestników odczytał Ewangelię i część Modlitwy Eucharystycznej. Ksiądz zaś podziękował Bogu za tych, którzy przyszli, aby „dzielić się posiłkiem”. Odtworzono piosenkę Johna Lenona (jeden z Beatlesów, nie jestem niestety pewien, czy to Lenon, powiedział: "Nie wiem, jak długo przetrwa nasza muzyka; jednego jestem pewien: dłużej niż Kościół. Lenon miał plugawe teksty, ale nie wiem, gdzie ich szukać) Imagine. Projektor migo- tał słowami: ...Niebiosa nie istnieją...pod nami nie ma żadnego piekła... Księża w Mszach świętych dla dzieci używają chleba zawierającego miód; inni znów konsekrują trójkątne placuszki, zachęcając następnie: „Niech bierze każdy, kto jest głodny"; g. Gdzie indziej „spontaniczność” doprowadziła do pomieszania Chleba Konsekrowanego ze zwykłym; w innym miej- scu „grupa liturgiczna” „konsekrowała” bułki i karton wina Riesling. Gdy ten ostatni wyczyn spotkał się z reakcją postronnego świadka, odpowiedziano szyderstwami. Protesty pozostały bez odpowiedzi. Przypomnijmy, że mówimy o liturgii Mszy świętej, którą: uważa się za wykonywanie kapłańskiego urzędu Jezusa Chrystusa; w niej przez znaki widzialne wyraża się i w sposób właściwy poszczególnym znakom urzeczywistnia się uświęcenie człowieka, a Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa, to jest Głowa ze swymi członkami, wykonuje całkowity kult publiczny. Dlatego każdy obchód liturgiczny, jako dzieło Chrystusa-Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła, jest czynnością w najwyższym stopniu świętą... W katolickiej szkole użyto do Mszy świętej zakalcowatej, słodkiej bułeczki z rodzynkami; zdarzyło się, że księdzu miejscowy „ekspert liturgiczny” nakazał użycia wafli od lodów, niestety rozkruszały się one, i jako części Hostii (?) były dookołazostały rozsypane. W Townsville (Północny Queensland) kobieta przebrana za klowna wbiegła podczas Mszy świętej do kościoła, zgromadziła wokół siebie dzieci i „odegrała” z nimi fragment Ewangelii, od- czytanej wcześniej przez młodą dziewczynę. W pobliskiej miejscowości dwóch klownów tym ra- zem „uatrakcyjniało” Mszę świętą dla dzieci i młodzieży, wygłupiając się przed ołtarzem. Groźne SA przykłady nagminnego udzielania ogólnego rozgrzeszania, zamiast spowiedzi indywidualnych. Warunkową zgodęe przyzwolenie na takie praktyki wydawane są przez Stolice Świętą tylko na czas określony. Jak można się domyślić „wyjątkowa” sytuacja w wielu miejscach trwa do dziś, a na zarzuty wiernych, przedstawia się odpowiedź jakoby Papież był za tym, aby nie przywracać spowiedzi indywidualnej. Inna książka - Ungodly Rage - opisuje jak na pogrzebiepogrzeb feministki w 1986 roku, gdy ksiądz. Gdy podczas Mszy ksiądz poprosił, aby nie-katolicy nie podchodzili do Komunii świętej, jedna z „niewiast wyzwolonych” zawołała: „Wiecie, że to fałsz! Wszyscy jesteście tu mile widziani”. Podczas Konsekracji ksiądz został ciasno otoczony przez kobiety. Próbował odepchnąć je łokciami, aby stworzyć dla siebie trochę miejsca i godnie sprawować Najświętszą Ofiarę. Jed- nak wszystkie one wyciągnęły ręce, wypowiadając słowa konsekracji! Następnie jedna z sióstr za- częła nawoływać: „Proszę, aby każdy przystąpił do Komunii!” Zachęceni protestanci i przedstawiciele innych wyznań świętokradczo przyjęli Ciało Chrystusa. Jestem przerażona tym, co się dzieje w mojej parafii, ale widzę teraz, że fala bezbożnictwa rozlała się po całym świecie. Bóg jest obrażany w najgorszy sposób. Jedno z pism zamieściło krzyż z przybitą do niej na- gą kobietą, „Christą”. Krzyż taki z „Mesjanką”, stworzony przez triumfujące na Zachodzie femi- nistki, wisi...w kościele katolickim, w niektórych klasztorach i domach zakonnych. W Niemczech powszechny jest udział kobiet w najbliższym otoczeniu kapłana, tuż przy oł- tarzu, ubranych podobnie jak on, które razem z nim wymawiają (raczej magicznie mamroczą, bo z wiarą to nie ma nic wspólnego) słowa konsekracji, wyciągając podobnie jak kapłan w koncelebrze rękę przed siebie. Później udzielają one Komunii świętej wiernym, a kapłan - siedzi. I to wszystko dzieje się teraz, pomimo wyraźnego zarządzenia Ojca Świętego, który w specjalnym i uroczystym dokumencie, potępił nadużycia związane z funkcją tzw. szafarzy świeckich. A zaczęło się niewin- nie: od obecności kobiet w prezbiterium, od dziewcząt-ministrantów. „Nie zważano”, że w swych dokumentach Kościół wielokrotnie zabraniał kobietom przebywania w prezbiterium. Dokumenty jednak nie oparły się w starciu z nowinkarzami powołującymi się na tzw. ducha Soboru. O tym jak dochodziło do tych nadużyć i pustoszenia wiary świadczy relacja tłumacza książ- ki Michaela Webera „Psychotechniken – die neuen Verführer”, którą Wydawnictwo Antyk przygotowuje do druku: Liberalne pomieszanie pojęć bardzo utrudnia porozumiewanie się między ludźmi, nawet między katolikami. Skutki tego są opłakane. Będąc kilkanaście lat w Niemczech, najtrudniej jest mi się właśnie dogadać z księżmi katolickimi oraz współ- braćmi w mojej, katolickiej wierze. I to wcale nie z powodu niemieckiego języka lecz z powodu sposobu myślenia. Po przeczytaniu książki zrozumiałam skąd biorą się te trudności oraz, że podstępne wchodzenie do podświadomości wierzących, tym bar- dziej skuteczne, że nie napotykające na jakiekolwiek przeciwdziałanie, nie ominie za- pewne i Polaków podczas kontaktów z liberalizmem. Informacje o współczesnych metodach zwodzenia, poprzez najnowsze techniki psychologiczne i psychotechniczne, iście diabelskie muszą dotrzeć nad Wisłę i przyczynić się do czujnej i roztropnej po- stawy moich rodaków. Oto kilka przykładów z własnego doświadczenia, na temat zmian jakie zaszły w katolicyzmie, który poddał się zabiegom manipulacji psychotechnicznej i liberalnej: Dopóki nie rozumiałam wiele wydawało mi się, że kościół w moim miasteczku jest taki jak w Polsce, tylko ludzie się ciągle uśmiechali, wszyscy do wszystkich, zaw- sze i wszędzie. Myślałam, że im tu tak dobrze, tak się kochają. Pierwsze zgrzyty nastąpiły, kiedy zobaczyłam moją 12-letnią córkę czytającą „Bravo”, takie niby pismo dla młodzieży lecz nafaszerowane treściami seksualnymi i antychrześcijańskimi. Zwróciłam się do nauczycielki religii katolickiej aby zareago- wała na to, co czyta młodzież, niestety nie zareagowała. Wszyscy się już tutaj przy- zwyczaili do subkultury młodzieżowej a ja się wychyliłam. Zabroniłam czytać ale wobec braku takiej postawy u innych rodziców i tak czytała bo wszyscy czytali. Zanim zorientowałam się, że lekcje religii w szkole to pseudonaukowe religio- znawstwo bez katechezy i pogłębiania katolickiej wiary, na którym mówiło się o okultyzmie i buddyzmie, moja córka już dorosła do dyskotek i późnych powrotów do domu. Pozbawieni kontaktów z polskim duszpasterstwem (odległość 100 km), coraz bardziej zagubieni, chodziliśmy w niedziele na Msze św. ale na początku nie rozumie- liśmy kazań. Najdziwniejsze były młodzieżowe spotkania po Mszy rezurekcyjnej, gdzie serwowano picie coli i piwa. Problemów wychowawczych nie brakowało. Duszpasterz młodzieżowy rozstrzygnął spór rodzinny na korzyść niepełnoletniej córki, która mo- gła teraz wracać do domu, o 24.00. Szukałam rozpaczliwie śladów polskiego kościoła. Znalazłam Calsberg - ośrodek ewangelizacji, mieszaninę ruchów oazowych, neokate- chumenatu i różnych innych. Wielu ludzi znajdujących się w podobnej jak ja sytuacji wzięło to za kościół katolicki, mimo zielonoświątkowców, którzy „ekumenicznie” uczyli modlitwy i mimo, że podczas modlitw „wstawienniczych” ludzie tracili świa- domość i mdleli. Starałam się stać na uboczu ale czułam, że to wszystko mnie wciąga. Potrzeba bliskości i wspólnoty jest przecież czymś naturalnym. Efektem takiej ewan- gelizacji okazało się m.in. wiele rozbitych rodzin, uwiedzenie nieletniej, powstawanie wspólnot oderwanych od kościoła itp. Informowałam o tych sprawach Polską Misję Katolicką w Niemczech jak również napisałam list do redakcji ”Naszego Słowa”, na- czelnego pisma tej misji, w sprawie treści przekazywanych na lekcjach religii po to by uświadomić rodzicom brak katechezy. Bez reakcji. ”Nasze Słowo” zajmuje się obec- nie, przez zamieszczanie ogłoszeń, pośredniczeniem w wyprzedaży polskiej ziemi. Po- zwolę sobie nadmienić, że wg jednego z tygodników niemieckich, proboszcz parafii w Niemczech, jako że jest urzędnikiem państwowym otrzymuje pensję w wysokości ok. 6000 DM. Podatek na kościół jest ściągany obowiązkowo z poborów każdego wierzą- cego. Wycofanie się z płacenia tego mocno zawyżonego podatku, który jest zależny od klasy podatkowej i od poborów, jest równoznaczne z wykluczeniem z kościoła. Aby zrozumieć różnice między wiarą katolicką w Polsce i w Niemczech zaczęłam studio- wać teologię katolicką na Uniwersytecie w Giessen. Dziekanem wydziału był były ksiądz katolicki, który wystąpił z kapłaństwa i ożenił się, wykładał teologię moralną. Studenci głośno deklarowali swoją niewiarę, szukając argumentów przeciwko Papie- żowi. Profesorowie wyraźnie podkreślali, że egzegeza to nie katecheza. Nie skorzy- stałam z podanej literatury, zamiast „Veritatis Splendor” powinnam była przeczytać literaturę protestantów na temat tolerancji. Tymczasem młodzieżowe duszpasterstwo pre- ferowało oficjalnie współżycie młodych przed ślubem, oczywiście wtedy gdy się kochają (za sprzeciw wobec takiego stanowiska nie otrzymałam rozgrzeszenia). W ramach zacie- śniania kontaktów z ATK w Warszawie zaproszono grupę młodzieży z Polski (byłam dla nich tłumaczem). Jeden z wieczorów zapoznawczych z młodzieżą niemiecką miał przebieg zbliżony do spotkań psychodynamicznych. Spotkania organizowane w moim okręgowym urzędzie parafialnym przedsta- wiały praktykowanie wiary katolickiej liberalnie, na luzie i zawierały treści kwestio- nujące autorytet Papieża. Podczas liturgii eucharystycznych w parafii dopuszcza się dowolność celebracji (np. omija się modlitwę za Ojca św., psalm oraz jedno z czytań niedzielnych, modlitwę Ojcze Nasz odmawia się w wersji „ekumenicznej”. Wprowa- dza się natomiast różne uatrakcyjnienia jak: taniec medytacyjny, rzucanie piłką, czu- wanie wielkoczwartkowe młodzieży odbywa się przed tabernakulum leżąc i w śpiworach, koedukacyjnie. Wszyscy na ogół przystępują do komunii św. po wspólnym nabożeństwie pokutnym. Przy mojej parafii istnieje biblioteka katolicka ale trudno tam znaleźć literaturę formacyjną bo „nie ma nią zainteresowania”. Przeważają romanse i modne tytuły o szamanach. Diecezja w Limburgu nie pozwala na zakup książek pogłębiających wia- rę. Istnieje, pod tym jednym względem, jawna cenzura. W klasach gimnazjalnych na lekcjach religii więcej mówi się o innych religiach i okultyzmie niż o religii katolic- kiej. W starszych klasach omawia się np. sny seksualne św. Augustyna. Gdy nastała era Drewermanna dużo „specjalistów” prowadziło specjalne wykłady na temat jego teologii. Teraz przyszedł czas na inicjatywę „Wir sind Kirche” czyli „My jesteśmy ko- ściołem”. Prowadzi ją w naszej parafii przewodniczący Rady Parafialnej oraz matka jednego z kapłanów, który walczy z celibatem. Wiem również, że na pewno jeden z trzech naszych księży należy do klubu Rotary. Wszystkim tego rodzaju poczynaniom towarzyszy obłudny uśmiech i uściski dłoni. Trwają akcje charytatywne i raz w tygodniu obiady dla bezdomnych a jedno- cześnie kobieta może, za zgodą lekarza sama decydować o zabiciu poczętego dziecka. Taki pogląd wyraża się podczas kazania niedzielnego. Generalnie rozpowszechniony jest pogląd o miłosierdziu Boga i powszechnym zbawieniu, jak u Lutra, który jest często cytowany w naszym, katolickim, niestety już tylko z nazwy, kościele. Chciałoby się zapytać, czy znajdzie się chociaż dziesięciu sprawiedliwych. . . by uratować tak liberalne miasto? I w Polsce widzimy różne nadużycia, szczególnie w spełnianiu funkcji szafarzy świeckich. Buntowniczo lekceważona jest wola Ojca Świętego, wyrażona w uroczystym i dyscyplinującym dokumencie (patrz Aneks „Instrukcja o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów”). W warszawskim kościele przy ul. Domaniew- skiej, właśnie po ogłoszeniu przez Ojca Świętego tego dokumentu, przybył jeszcze jeden świecki szafarz Komunii świętej a kapłani, wyręczający się szafarzami, jak siedzieli podczas Komunii świętej dla wiernych tak dalej sobie siedzą. Tak dzieje się w Ojczyźnie Jana Pawła II. Co zatem dzieje się w bardziej „oświeconych” krajach? W Chicago, po to by złamać w dzielnicach polskich tradycyjną pobożność eucharystyczną, pod pozorem remontu usuwane są klęczniki i ławy z kościołów, później nie wracają już one na swoje miejsce, przez co wierni zmuszani są do „tolerancji” i „otwartości” wobec takich nowinek, jak stanie podczas podniesienia lub konsekracji. W Stanach Zjednoczonych w niektórych kościołach Krew Pańska, nie spożyta przez kapła- nów, wylewana jest w zakrystii do zlewu. Podczas swej pielgrzymki Ojciec Święty, by wzbudzić wśród tamtejszego duchowieństwa wyrzuty sumienia demonstracyjnie klęczał przez workami (takimi plastykowymi jak na śmieci), do których zebrano pozostałe Hostie z Komunii rozdawanej wiernym i które byle jak rzucono w po- bliżu papieskiego ołtarza. Tak było we Francji i w Niemczech. Według ankiety przeprowadzonej w USA 29% katolików uważa, że „Chleb i Wino sym- bolizują ducha i nauczanie Jezusa”; dla 24% katolików „komunikant i wino stają się Ciałem i Krwią Chrystusa dzięki mojej wierze; tylko dla 10% katolików „Eucharystia jest chlebem i wi- nem, w których Jezus jest rzeczywiście i prawdziwie obecny”. W 1996 roku księża wraz z Church Acceptance Dialogue Group zorganizowali spotkania dyskusyjne , które odbywały się podczas Mszy świętej. Czynnym homoseksualistom została udzielona Komunia święta pod dwoma Postaciami. Tu trzeba zaznaczyć, że poniższe przykłady, dotyczące homoseksualistów, poehodzą z książki (?) artykułu (?). PWedług innej jeszcze relacji podczas Mszy świętej w kazaniu ksiądz mówił o homoseksu- alistach, podkreślając, że należy ich akceptować, ponioeważ też są ludźmi, tylko styl ich życia jest „szczególny”. Później odbyło się spotkanie z grupą „kochających inaczej”, spotkanie zorganizo- wane przez kapłanów z tej parafii. Len, jeden z homoseksualistów, opowiedział, jak to po we- wnętrznej walce zaakceptował swoją „orientację”. Lektura Biblii i zapoznanie się z nauką Kościoła, jak stwierdził, uspokoiły jego sumienie. Wie, że czyni dobrze. Jego kolega John „wyja- śnił”, że czystości można spodziewać się od księży, gdyż jest to ich wolny wybór. Natomiast nie można się spodziewać wstrzemięźliwości od „kochających inaczej”; oni nie dokonali wyboru, ta- kim ich stworzył Pan Bóg. Zebrani parafianie byli poruszeni i zdegustowani. "Dyskusje" trwały trzy dni. Wreszcie ksiądz zamknął debatę stwierdzając, że "teraz jest taka nauka Kościo- ła.Trwające trzy dni „dyskusje” ksiądz zamknął stwierdzeniem: „taka teraz jest nauka Kościoła”. Homoseksualiści są coraz bardziej agresywni. Na przykład w Bostonie nowo wyświęcony ksiądz podczas Mszy świętej prymicyjnej został obrzucony prezerwatywami. Pominiemy inne, bluźniercze „homoseksualne hepeningi” antykościelne i antychrześcijań- skie. Ich opisy są zbyt drastyczne. Miejmy tylko świadomość, że tego typu bluźniercze wystąpienia na Zachodzie są na porządku dziennym i akceptowana przez media z regut. Media, z reguły przy- jaźnie nastawione do "kochających inaczej"wszelkiego rodzaju dewiantów, popierają je. Z listuAle aktów profanacji dokonują nie tylko rozpasani zboczeńcy, lecz niestety „super- nowocześni” księża, mający ważne święcenia kapłańskie! W liście do katolickiego czasopisma Fi- delity, czytamy: ...ksiądz miał na sobie prześcieradło, które zastąpiło szaty liturgiczne. Na no- gach - brudne tenisówki. Nieuczesany, niechlujnie ogolony. „Jurek jestem, jak się macie? Witajcie na naszym Wspólnym Posiłku...to z przodu trochę ominiemy. ” - tymi słowami, skierowanymi do rozchichotanych nastolatek, rozpoczął Mszę świętą. Podczas „kazania” włożył ręce do słoika po korniszonach, usiłując wyciągnąć z nie- go piłeczkę pingpongową, aby pokazać...jak trudno ludziom dostać się do piekła. Na ołtarzu - tania karafka napełniona byle jakim, „pudełkowym” winem i sześć kuchen- nych kubków. Zamiast słów Konsekracji, wypowiedział wymyśloną przez siebie for- mułkę. W innym liście czytamyelnik alarmuje, że: Szkoły katolickie niszczą to, czego uczymy dzieci w domu. Na przykład któregoś dnia nasz wnuk uczestniczył w Mszy świętej odprawianej w zwykłym pokoju. Ksiądz wraz z dziećmi siedział na koźlich skórach, rozłożonych na podłodze. Do Konsekracji użył zwykłe- go chleba. Po Mszy (?) liczne okruchy z Konsekrowanego Chleba strząsnął, rozpraszając Je we wszystkich kierunkach... Wiele z tych świętokradczych przedstawień nie było w ogóle Mszą Świętą. Biorący w nich udział zostali oszukani. Oszukani z tragicznymi konsekwencjami, gdyż zabrano im dar Eucharystii, dar życia wiecznego. Na szczęście Bóg Miłosierny sprawiedliwie osądzi i animatorów i uczestni- ków tych zdarzeń. Przypomnijmy słowa Matki Bożej z Akita: W Kościele będzie pełno ludzi, którzy pójdą na kompromisy. Kapłani, którzy Mnie czczą, będą pogardzani i wyśmiewani przez swych kolegów (...) Szatan zajmie się w szczególny sposób duszami poświęconymi. (...) Miara już się przelewa. A gdy na Mszę nie przyjdzie już żaden ksiądz… Poniższy fragment jest spisanym autentycznym świadectwem Polki, która żyje już w świecie stworzonym przez reformatorów. Nadeszła niedziela w jednym ze spokojnych miasteczek Zachodu. Samochód pędził po piaszczystej drodze wioząc całą rodzinę Zofii. Proszę cię nie tak szybko – zwróciła się do męża. Nie zdążymy na Mszę – odparł przyspieszając. Za chwilę dodał: - Wiesz, że spóźnieni jesteśmy już o parę minut. Ich kolejna niedziela. Zaczyna się tak, jak prawie zawsze - od pójścia do ko- ścioła. Właściwie z ich ulicy tylko oni w niedziele wyruszali na Mszę św. Sąsiedzi na- tomiast wolą zabierać się za koszenie trawy, bądź też za prace w ogródku. Do kościoła mają dość długą drogę, ale wolą jechać dalej nie dlatego jednak, że nie ma bliższych kościołów – są, chociaż „wierni” przychodzą tam na coś co jest raczej rodzajem dyskoteki, a nie modlitwy. Jedne kościoły już świeciły pustkami inne już sprzedano. Znalezienie takiego kościoła, do którego mogli uczęszczać ze spokoj- nym sumieniem i bez strachu o wychowanie swych dzieci, nie było wcale łatwe. Kiedyś, gdy już nie wiedzieli gdzie iść do sakramentu spowiedzi, poprosili daw- nego swego proboszcza, aby ich wreszcie wyspowiadał,. Tak rzadko można było trafić na spowiedź indywidualną. Ksiądz kazał im przyjechać do swojej obecnej parafii. Och, jakiż ładny kościółek – zachwyciła się Zofia czekając na księdza przed budynkiem. Może tu będziemy chodzić? – spytała reszty rodziny. Zdanie zmieniła natych- miast po wejściu. Z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami patrzyła na wiszącą po- stać naszego Zbawiciela… o jednej nodze. Początkowo myślała, że może światło tak dziwnie pada, że może nie widzi dobrze po męczącej podróży. Podeszła z drugiej stro- ny. Ciągle to samo. Wreszcie spytała księdza, gdzie jest druga noga. Okazało się, że była to figura w połowie abstrakcyjna. O nie, do takiego abstrakcyjnego miejsca chodzić nie będę! – zawołała z obu- rzeniem. Jej rodzina myślała dokładnie tak samo. O wyborze obecnego kościoła zadecydował pewien „drobny” incydent. Które- goś dnia wybrali się na przejażdżkę. Było to akurat w czasie wieczornej Mszy. Zoba- czyli mały kościółek. Wchodząc oniemieli z zachwytu, gdyż wydawało się, że tuż przed ołtarzem widzą rozmodloną postać ojca Pio. Kiedy uniósł głowę Zofia zrozumiała, że widzi przed sobą człowieka podobnego do naszego świętego. Wzrokiem powiodła po ścianach. Przyjrzała się wnętrzu. Wszystko jej się tu podobało. Wychodząc z kościoła zobaczyła wielki obraz bł. Maksymiliana Marii Kolbego. W porządku, żadnych zmian. Wszystko jest tak jak było przed laty. Autentycznie już bała się wręcz tych ciągłych zmian, o których słyszała wiele ale i sama widziała je na każdym kroku. Znane jej były różne fakty. Jedna z jej znajo- mych, które nie poddały się dechrystianizacji, musiała w katedrze zabrać z ołtarza posążek Buddy, który wystawiono ze względu na jakiegoś buddystę, który miał tam przemawiać. Później doszły relacje o tym co wyczyniają feministki, zastępujące figurę Ukrzyżowanego jakąś postacią nagiej „kobietyboga”, przybitej do krzyża Słyszała także o coraz mniejszej czci do Najświętszego Sakramentu. Ale te zmiany widziała dookoła – oprócz tego małego kościółka. WSZĘDZIE, ale nie TU! – pomyślała uradowana. Wkrótce rodzina Zofii zaprzyjaźniła się z dobrym księdzem. To on udzielił któ- regoś dnia w jej domu Ostatniego Namaszczenia osobie, która nawróciła się w ostat- niej niemal chwili. Jakaż łaska! Niestety pewnego dnia ich dobry ksiądz odszedł nas na zawsze. Nic dziwnego - był już stary. Do kościółka zaczęli przybywać różni księża. Jedni odprawiali Mszę świętą bardziej niedbale, drudzy z większą powagą. Byli i tacy, którzy rozbawiali wiernych wesołymi historyjkami. Byli oni różni, żaden jednak nie modlił się z takim namaszczeniem i z taką żarliwą wiarą jak ich „ojciec Pio.” Myślała o tym, że zmiany nastąpią, że kiedyś zostaną wymuszone, ale odsuwała od siebie tą myśl. Czasem modliła się przed figurą Chrystusa Ukrzyżowanego, pro- sząc Go gorąco, aby nie pozwolił na żadne zmiany. Aż nadeszła ta ostatnia niedziela… Kiedy weszli do kościoła, było mało ludzi. Nie było żadnego księdza. Widzisz, zdążyliśmy – powiedziała zwycięsko do męża. Minuty mijały jedna za drugą, a żaden ksiądz nie nadchodził. Wreszcie zaczęli się niecierpliwić. W kościele rozległ się lekki szmer. Niektórzy też byli poruszeni I nie wiedzieli co się stało. Mój Boże, ksiądz nie przyszedł na Mszę. Co teraz zrobimy? – pomyślała. Od tylu lat odkąd chodziła do kościoła coś takiego się nie zdarzyło. Po chwilach oczeki- wania, które wydawały się niemal godziną - do ołtarza podeszła... jakaś kobieta. Zo- fia myślała, że może będzie odczytane jakieś ogłoszenie. Tymczasem – nie do wiary – kobieta ta zaczęła, bez żadnych wstępnych wyjaśnień, odmawiać po prostu modlitwy jak sam ksiądz. Wprawdzie Zofia słyszała coś niecoś o tzw. „księżycach” odprawiają- cych Mszę świętą, ale czegoś takiego nie widziała jeszcze w życiu. I wcale nie była ciekawa. Wręcz przeciwnie czuła z wolna jak dostaje wypieków na twarzy. Jej rodzina przyszła przecież na Mszę św., a zamiast tego ktoś występuje w roli księdza. W prze- rwach na czytania, kobieta usiadła wygodnie w fotelu przeznaczonym dla kapłana. Obrazu dopełniał jej zwykły, cywilny strój. Zofia wcale nie miała żadnych pobożnych myśli, a wręcz przeciwnie myślała z przekąsem, kiedy się to skończy. Swoje największe niezadowolenie okazała kiedy nad- szedł czas Komunii świętej. Pociągnęła nawet za rękaw męża żądając nieco rozkapry- szonym głosem: - Nie chodź do Komunii. On zrozumiał, że nie wiedzieli nawet czy rzeczywiście komunikanty były konsekrowane, czy nie. Po wszystkich tych modlitwach wyszli nie wiedząc za bardzo jak się zachować. Wydaje mi się, że nie byłam na Mszy – powiedziała. I ja się czuję podobnie – powiedział jej mąż opuszczając głowę. Nie, nikt i nic nie zmusi mnie, abym chodziła na taką Mszę, nie chcę – powie- działa głośno. Po powrocie do domu, szybko zadzwoniła do polskiego księdza. On jest chyba jedynym, który od lat wysłuchiwał żalów Zofii i pomagał jej pozbyć się wątpliwości. Proszę księdza – wykrztusiła niemal z płaczem. Byłam na Mszy, którą odpra- wiała kobieta. Co mam robić? Do jakiego mam iść kościoła? Zosiu – opowiedz mi wszystko po kolei - głos księdza był jak zwykle miły. Och, on rozumiał ją tak dobrze. Poza tym oboje mówili po polsku, czuli tak samo. I ksiądz i ona cierpieli z tych samych powodów - widocznego kryzysu a nawet katastrofy wiary na Zachodzie. Razem walczyli o to samo. Może tylko, ona bardziej jawnie, a on – w ukryciu. Wytłumacz mi bardziej dokładnie, co to znaczy „odprawiała”, czy jesteś tego pewna? – dopytywał ksiądz. Po wszystkich wyjaśnieniach, ksiądz poinformował Zofię, że kobieta ta nie od- prawiała Mszy – jak się jej początkowo wydawało. Ona tylko czytała mszalne modli- twy. - To była Komunijna Posługa. Nic więcej – uspokajał ksiądz. Nastąpiła chwila ciszy. O czymś myślał, słyszał w słuchawce głębokie westchnienie Zofii. Ale potem zaczął mówić. Zosiu, nie to mnie niepokoi, chociaż I z tym się nie zgadzam. Obecność tej kobiety jest zwiastunem czegoś bardzo smutnego… widzisz, mamy zupełny brak księży. Brak jest powołań. A co jeśli na 100 tys. ludzi przypadać będzie jeden ksiądz? Tam gdzie ja jestem… księdza widzi się raz na trzy miesiące. Powiedz mi, co w takiej sytuacji należy zrobić? Tak, rozumiała, że ksiądz raczej godzi się już z tą kobiecą Mszą czy tą posługą, aby tylko wierni dostali Komunię… tylko, że ona obserwowała od lat jak bardzo spo- wszedniała tym ludziom Komunia święta. Niektórzy wyciągają po Nią ręce tak bardzo niedbale jakby po coś bardzo zwyczajnego, a co więcej jak po coś co się im należało. Mój Boże, ilu ludzi wierzy jeszcze w Obecność Chrystusa pod Postacią Chleba I Wi- na? A co będzie, jak I Komunia święta i ksiądz staną się w ogóle niepotrzebne?? Oczywiście nie omieszkała powiedzieć o tym księdzu. - Tak, wiem o tym wszystkim – odpowiedział. Po chwili dodał: - Widziałem, jak ktoś próbował wsadzać Komunię do kieszeni… powiedziałem wtedy, że jest Ona do spożycia na miejscu. Po ich telefonicznej rozmowie Zofia długo rozmyślała nad tym co jej powie- dział ksiądz. Zrozumiała, że zmiany nastąpiły. To, czego była teraz świadkiem było tylko zewnętrznym przejawem tego, co w ludzkich sercach dojrzewało od dawna: co- raz większego lekceważenia Najświętszego Sakramentu. Pomyślała, że gdyby tak mo- gła cofnąć czas w tym kraju i gdyby można było zacząć od ‘początku”, eliminując wszystko co się do tego przyczyniło. Najpierw przeciwstawić się usunięciu klęczników i przyjmowaniu CIAŁA Jezu- sa na stojąco a później do ręki. Zrozumiała, że te pierwsze zmiany – choć dla niektó- rych pozornie niewielkie doprowadziły w ostateczności do obecnej sytuacji. W sumie - pomyślała - wszyscy możemy czuć się współwinni, że pozwoliliśmy na to i dopuściliśmy się grzechu zaniechania. Tego dnia modliła się do Boga gorąco: „Przebacz nam dobry Boże, gdyż to my wszyscy dopuściliśmy do obecnej sytu- acji, że zabrakło księdza… Panie, Ty jesteś najgodniejszy wszelkiej chwały. Na kolanach powinniśmy wy- sławiać Twoje Imię. Błagam Cię o Panie, przebacz nam za to, że przestaliśmy oddawać należną Ci cześć Za to, że powstaliśmy z kolan Za to, że ośmieliliśmy się wyciągać nasze bezbożne ręce po Twoje Najświętsze Ciało Za to, że trzymając Cię w naszych dłoniach, zaczęliśmy wątpić w to, że jesteś obec- ny pod Postacią Chleba I Wina Za to, że wątpiąc w Twoją Obecność coraz bardziej zaczęliśmy Cię lekceważyć Za to, że coraz bardziej próbowaliśmy się z Tobą równać Za to, że zapomnieliśmy zupełnie o Twojej Boskości I zaczęliśmy Cię wkładać do naszych kieszeni Za to, że obdarzając Cię jeszcze większą bezbożnością rzucaliśmy Twe Ciało na posadzkę kościoła Za to, że zapominając o Boskości Ojca, próbowaliśmy utożsamić Go z boginią Za to, że przyjmujemy do naszej wiary pogańskie elementy Za to, że nieposłuszne „Ewy” próbowały się „stać jak Bóg” wysławiając w so- bie samych boginie Za to, że kobiety w swojej dumie zapragnęły być kapłankami swojego własnego ego, zapominając o Tobie zupełnie Za to, że miejsce księży zajmują coraz częściej kobiety Za to, że poprzez to stopniowe odbieranie należnej Ci czci nasze serca stały się oziębłe Za to, że nasze kościoły opustoszały Za to, że przestaliśmy rozumieć co to jest grzech Za to, że zabrakło nam powołań Obyśmy nigdy Panie nie powstawali z kolan I obyśmy nigdy nie odważyli brać Twego Ciała do ręki. Przebacz nam Panie I proszę naucz nas na nowo, że jesteś ZAWSZE obecny pod Postaciami Chleba I Wina.” Jeśli usunie się ustanowiony przez Boga ład, będący fundamentem a buduje się gmach na pisku to nie trzeba być prorokiem by przewidzieć zbliżającą się klęskę. W Polsce już obserwujemy negatywne zjawiska, świadczące o upadku pobożności i czci do Eu- charystii, które, po narzuceniu nowego rytu, pogłębią się jeszcze. Należą już do nich: - nieprzestrzeganie postu eucharystycznego; - brak dziękczynienia po Komunii świętej; - „uczestnictwo” we Mszy świętej polegające na przebywaniu na zewnątrz świątyni; - niedbałe wykonywanie znaku krzyża i przyklękania przed Tabernakulum, a nawet ich brak przy wchodzeniu lub wychodzeniu ze świątyni; - rozmowy w kościele podczas Mszy świętej, podczas nauk głoszonych przed Pierwszą Ko- munią świętą lub bierzmowaniem; - spóźnianie się na Mszę świętą ; - nauki wygłaszane przez kobiety; - posługiwanie przy ołtarzu przez „ministrantki”; - nieskromne ubieranie się (n.p. mini spódniczki, skąpe koszulki); - żucie gumy podczas nabożeństw; Niezrozumiałe „odbieranie” Bogu Jego świętości i nietykalności jest bardzo mocno związa- ne z lekceważeniem Najświętszego Sakramentu. Na Zachodzie odnotowywano dużą liczbę odstępstw doktrynalnych, które można było zaob- serwować równolegle ze zmianą zachowań świeckich i duchownych w parafiach. Podobieństwa świadczą o tym, że był to ten sam scenariusz wydarzeń co w naszej Ojczyźnie. Do wypróbowa- nych metod należało tolerowanie: - nieprzyklękania przy wchodzeniu do kościoła lub przy przechodzeniu przed Tabernaku- lum; - posługi osób świeckich jako tzw. szafarzy świeckich, podczas której dochodziło do na- gminnego nie stosowania się do zaleceń i dokumentów Stolicy Świętej; - zaniku Mszy świętych w dni powszednie, mimo obecności księży w parafii i odprawianie w niedzielę Mszy świętej koncelebrowanej; - zaniku posługi sakramentalnej, szczególnie spowiedzi świętej; - świadomego udzielania Komunii świętej osobom żyjącym bez ślubu kościelnego (po- wszechne już dziś zjawisko w Niemczech); - przyjmowania Komunii świętej przez znanych zwolenników aborcji; - zachęcania wiernych, aby stali podczas Podniesienia; - odprawiania Mszy świętej (w warunkach kameralnych) w koszuli i dżinsach. Mszy świętej (z dziwaczną formą Komunii św. - do ręki, z placków wypieczonych przez uczestników) odbywa- jącej się poza budynkiem kościoła w jakichś salkach, podziemiach, niedostępnych dla wiernych „z ulicy”; - udzielania Komunii świętej przez osoby świeckie; - udzielania Komunii świętej protestanckim „księżom” i innym heretykom, w imię fałszywie pojętego ekumenizmu; Zjawisko zadziwiające, a raczej zatrważające: na Zachodzie nie widać spowiadających się, lecz wszyscy przystępują do Komunii świętej podczas niedzielnej Mszy. Niegodne przyjmowanie Ciała Pana Jezusa jest działaniem na własną zgubę. Julia Kim z Korei Płd., katoliczka nawrócona z protestantyzmu, uważa, że jedną z przyczyn zbliżających się kar Boskich, jest świętokradcze przyjmowanie Komunii świętej (bez spowiedzi), oraz „rutynowe” przystępowanie do sakramentu pokuty. Słabnąca świadomość istoty Eucharystii przyczynia się do świętokradczych praktyk, o czym wspomnieliśmy wyżej, udzielania Komunii świętej osobom, którym Jej przyjmować nie wolno: „braciom odłączonym”, jawnym ateistom i pozostającym w grzechach śmiertelnych. Tymczasem: Papież Aleksander IV (†1261) zabronił dopuszczania [nawet - przyp. wyd.] do sakramentu pokuty i udzielania im Eucharystii, jeśli po nawróceniu się do Ko- ścioła, wrócili znów do herezji, chyba, że ponownie będą żałować za swoje grzechy. (...) Od XVII w. Kongregacje Rzymskie wiele razy zabierają głos w sprawie niedo- puszczania apostatów, heretyków i schizmatyków do sakramentów. Kongregacja św. Oficjum wyjaśniła 15 maja 1709 r, że katolikom nie wolno brać udziału w czynnościach świętych wspólnie z heretykami i schizmatykami, a prezbiterom katolickim nie wol- no spowiadać lub komunikować heretyków lub schizmatyków. Dodajmy, że „prawo kościelne zwykle łagodnieje w niebezpieczeństwie śmierci człowie- ka”. Prezydent Clinton, protestant, potężny anioł „cywilizacji śmierci”, który bronił prawa do za- bijania dzieci poprzez wysysanie mózgu (tzw. poród w toku), otrzymał w RPA Komunię świętą! Trudno znaleźć tu jakieś usprawiedliwienie dla kapłana, który dokonał tego czynu. „Przykrości, na jakie narażał się szafarz odmawiając sprawowania sakramentów, nie zwal- niały duchownego katolickiego od stosowania się do prawa zakazującego udzielana heretykowi sakramentów”. I dziś kanon 731 par. 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego „zabrania kapłanom Kościoła Kato- lickiego administrowania sakramentów heretykom i schizmatykom, chociażby prosząc o nie byli w dobrej wierze, chyba, że wyrzekną się błędów i pojednają z Kościołem”. Sobór Watykański II: postawił normę, że - chrześcijanom wschodnim, którzy w dobrej wierze pozo- stają odłączeni od Kościoła Katolickiego, bo zostali urodzeni, ochrzczeni i wychowa- ni poza Kościołem Katolickim, można udzielać sakramentów - pokuty, Eucharystii i namaszczenia chorych - jeśli dobrowolnie o nie proszą i mają należytą dyspozycję. Podkreśla się jednak, że: nie wystarczy to, że anglikanin czy protestant, duchowo przygotowany dobrowolnie prosi katolickiego kapłana o Komunię świętą, ale muszą zachodzić przede wszystkim dwa warunki: musi on wyznawać tę samą wiarę, co Kościół Katolicki, jeśli chodzi o Eucharystię i musi się znajdować w takich okolicznościach, że nie może się zwrócić do duchownego własnego wyznania. W liturgii nie ma dowolności; przepisy dyscyplinują wiernych. „W myśl kan. 98 par. 3 wierny obrządku łacińskiego nie może samowolnie przechodzić do obrządku wschodniego, a wierny obrządku wschodniego nie może samowolnie przechodzić do ob- rządku łacińskiego. Zgodnie z kan. 733 sprawowanie i przyjmowanie sakramentów winno być do- konywane zgodnie z obrządkiem sprawującego i przyjmującego sakramenty”. Różnorodność obrządków tworzy bogactwo Kościoła, jego Tradycję. „Produkowanie” na wzór rewolucjonistów „nowej obyczajowości”, tchnie barbarzyńską samowolą, rodzi bałagan i dezorientację. W celebracji według indultu z 1984, istnieje wyraźny zakaz wprowadzania zmian i miesza- nia rytów. Nie może więc być tak, że podczas Mszy świętej Komunia udzielana jest na dwa sposo- by! Jak zatem postąpią proboszczowie? Ogłoszą w parafii referendum? Będą stosować „dwa rodzaje” rytu? Oto co pisze na ten temat w konfrontacji z argumentami „Tygodnika Powszechne- go” ks. Władysław Gasidło: Jednolitość zachowań we wspólnocie ludzi wierzących jest bardzo istotna, po- nieważ jest ona zewnętrznym wyrazem jedności duchowej. A zatem jedność tę powin- ny budować i umacniać zarówno sposób przyjmowania Ciała Pańskiego, jak i postawa wiernego podczas tego wielkiego aktu kultu. Zachowywanie obrzędów, to zachowywanie tożsamości Kościoła. Czyli troska o to, by Kościół katolicki pozostał Kościołem katolickim, a nie np. Katolickim Otwartym Kościołem Uniwersalnym. Zachowywanie obrzędów jest więc warunkiem istnienia Kościoła! Każdy gest, słowo, każdy ele- ment liturgii niesie w sobie Prawdę o Bogu, naszej wierze, historii, o nas samych. Liturgia wpływa na prawdy wiary, gdyż - będąc elementem Świętej Tradycji - jest wcześniejsza niż Nowy Testament! Na potrzebę zachowywania obrzędów Kościoła zaczęto zwracać pilniejszą uwagę, gdy niektórzy heretycy wyrażali się z lekceważeniem o takim czy innym sposobie spełniania funkcji liturgicznych. Papież Marcin V (†1431) w czasie Soboru w Konstancji (1414-1418) w konstytucji Inter cunctas z 22 lutego 1418 r. polecił pytać heretyków i podej- rzanych o herezję Wicleffa i Husa, czy wierzą, że ciężko grzeszy, kto rozmyślnie lekce- waży obrzędy Kościoła (...). Myśl tę podjął Sobór Trydencki, który w czasie Sesji VII, 3 marca 1547 r, podał jako prawdziwe twierdzenie utrzymujące, że przyjęte i zatwierdzone przez Kościół Katolicki obrzędy, stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów nie mogą być lekceważone, pomijane albo zmieniane na inne bez dopuszczenia się grzechu przez szafarza. (...) Kościołowi więc chodziło o to, aby w ślad za przyjęciem istnienia sakramentów, szło uznanie określonego przez Kościół sposobu sprawowania tych sakramentów. (...) Papież [Paweł V († 1621)] uważał za swój obowiązek czuwa- nie nad tym, aby sprawowanie sakramentów odbywało się według ustalonych obrzę- dów i ceremonii, których początków należy szukać w apostolskiej tradycji oraz w po- stanowieniach Ojców Kościoła. Permisywizm jest rakiem moralności. Modernizm wnika w społeczeństwo chrześcijańskie, które nie potrafi bronić się przed ideami zepsutego świata. Jak moderniści są rakiem w organizmie Kościoła, tak permisywizm jest rakiem moralności. Parlamenty formułują różne prawa i normy, które nie są egzekwowane. Prawo karne jest co- raz bardziej łagodne. Przestępcy - to tylko ofiary (wychowania, społeczeństwa, „deficytów osobowo- ściowych”, „toksycznych” rodziców, biedy...). Teologowie umieszczają Dekalog na drugim planie, akcentując miłosierdzie. Pozwalają zapomnieć, że Bóg jest również Sędzią. Że miłość bliźniego jest najpierw respektowaniem praw innych ludzi. Że Bóg jest miłosierny dla grzeszników, ale żąda prawdziwego nawrócenia i pokuty. Prawa permisywne są to takie prawa, które akceptują wykroczenia przeciw Prawu Bożemu. Ta- kim jest prawo zezwalające na rozwody. Szóste Przykazanie głosi, że małżeństwo jest nierozerwalne, ponieważ przekazywanie życia następuje wtedy, gdy chce tego Bóg, a dzieci znajdują w rodzinie odpo- wiednie środowisko do rozwoju. Co jest dobrem dla jednych, dla innych może być grzechem. Przykład małżeństwa może też pomóc w zrozumieniu...niewłaściwości rozdawania Komunii świętej do rąk. Są sfery zawarowane dla małżonków, inne zawarowane są dla kapłanów. Wiadomo, że prokreacja jest bez wątpienia prawem małżonków. Stąd ich pożycie nie jest uważane za perwersję, ale za dobro. Uzurpujący sobie to prawo, pozostający bez sakramentu małżeństwa, doprowadzają się do nieładu moralnego, czyli grzechu. Co jest zaś powierzone kapłanowi (sprawowanie sakramentu pokuty), jest zabronione dla laikatu. Tak jak z rozdawaniem Komunii świętej. Błąd polega na przywłaszczaniu sobie prawa małżeńskiego czy kapłańskiego. Świętokradztwo Czym jest świętokradztwo, potępione jako grzech bezbożności w Pierwszym Przykazaniu Deka- logu? Świętokradztwo polega na profanowaniu lub niegodnym traktowaniu sakra- mentów i innych czynności liturgicznych, jak również osób, rzeczy i miejsc poświęco- nych Bogu. Świętokradztwo jest grzechem ciężkim, zwłaszcza jeżeli jest popełnione przeciw Eucharystii, ponieważ w tym sakramencie jest obecne w sposób substancjal- ny Ciało samego Chrystusa. Komunia do ręki stwarza niebezpieczeństwo profanacji, a więc świętokradztwa. Każdy ma moż- liwość schowania Hostii do kieszeni czy torby. Może zanieść Ją do domu, przekazać komuś innemu, sprzedać. Sytuację tę wykorzystują sekty, szczególnie satanistyczne, szukające konsekrowanych Hostii. Kto i po co kupuje Najświętsze Ciało naszego Pana? Ludzie, jak zaświadcza kard. Edward Gagnou, kradną Hostie również na zamówienie ma- sonów. Niewielu zdaje sobie sprawę, że istnieją formacje wolnomularstwa odprawiające czarne msze. Dowodem są tu wyznania, najczęściej młodych ludzi, którzy popełnili straszny grzech, od- dając tym wrogom Boga, a czcicielom Lucyfera, konsekrowane Komunikanty. Święty Maksymilian Kolbe był zdania, że „pierwszorzędnym, największym, najpotężniej- szym wrogiem Kościoła jest masoneria”. Uważał, że wolnomularze współpracują z komunizmem, stworzyli socjalizm, uprawiają kult szatana. Dominują w kinie, literaturze, sztuce. Święty powta- rzał: Trzeba „modlić się za nieszczęśliwych braci masonów”. (Pamiętajmy, że wszystkie pisma Świętego były poddane badaniu podczas procesu kanonizacyjnego.) Kanon 1367 z nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego brzmi: Kto wyrzuca Hostię konsekrowaną lub wykrada ją i zatrzymuje w celu święto- kradztwa - podlega ekskomunice. Jan Paweł II w liście apostolskim (z 24 lutego 1980 r.) dotyczącym tajemnicy i kultu Świętej Eucharystii pisze z ubolewaniem: Dochodzą głosy na temat przypadków, które można przypisać nie tylko osobom winnym takiego zachowania, ale również Pasterzom Kościoła, którzy nie byli dość czujni wobec stosunku wiernych do Eucharystii. Św. Efrem (†373) powiedział: Gdy ktokolwiek odrzuca, traktuje z pogardą lub bezcześci Eucharystię, pewnym jest, że tak samo traktuje Boskiego Syna, który nazwał Ją i uczynił Ją swoim Cia- łem. Przytoczymy kilka przykładów profanacji Hostii; są drastyczne, ale nie dla wszystkich. Dla jednych - to godne pożałowania incydenty, dla innych nieodpowiedzialne działania. Przytaczamy te przykłady, gdyż, stając się bolesną codziennością (!), narażają nas na sprawiedliwy gniew Boga, który jest i Miłością, i Miłosierdziem, lecz i Sprawiedliwością. Obrazują one, jakich okropnych skutków nowatorstwa już się doczekaliśmy! Pisze o nich ks. Dariusz J. Olewiński słusznie zauważając, że nadużycia występują w różnym stopniu „od braku czci przy przyjmowaniu Komunii aż do bezpośredniego bezczeszczenia świętej Eucharystii...(tzw. msze satanistyczne!)”. Autor podaje dalej konkretne przykłady profanacji, które - ze względu na wagę problemu - przytoczymy w obszernych fragmentach. Oby poruszyły serca promotorów takiej nowoczesnej po- bożności. Oczywiście nic nie poruszy tych, których ukrytym celem jest doprowadzenie do po- wszechnej sytuacji świętokradztwa. Właściciel pewnej gospody w szwajcarskim kantonie St. Gallen był świadkiem, jak dwaj chłopcy rozcięli nożyczkami przyniesioną z kościoła Hostię, chcąc spraw- dzić, czy wypłynie z Niej krew, po czym wrzucili Ją do klozetu. Pracownicy pewnej pralni chemicznej znaleźli w kieszeni spodni chłopięcych Hostię przyjętą, według zeznania właściciela spodni, w Komunii. W Holandii uczniowie urządzili między sobą zawody, kto zbierze najwięcej Ho- stii z kościoła: zdobycze przylepiano na ścianie. Pewien ksiądz dowiedział się, że jed- no z dzieci brało Hostię do domu, by karmić Nią swego psa. W pewnym mieście szwajcarskim zaobserwowano mężczyznę, który codziennie obchodził kilka kościołów, przyjmując Komunię do ręki; przy zatrzymaniu go przez policję, znaleziono przy nim pudełko z 17 Hostiami; mężczyzna przyznał się, że zleco- no mu zbieranie Hostii, obiecując po 50 franków za każdą. Wielu świadków stwierdziło w pewnym kościele w Zurychu leżące rozsypane w ławce okruchy Hostii. W tym samym mieście w kościele św. Antoniego proboszcz za- uważył, jak jakaś kobieta bierze Hostię ze sobą do ławki. Zapytana, dlaczego tak robi, odpowiedziała, że spożyje Ją w domu przed śniadaniem i że nie ma zamiaru Jej oddać kapłanowi. Piszący te słowa był świadkiem, jak przed trzema laty (w lutym 1993 r.) w Ba- zylice Św. Piotra w Rzymie podczas Mszy św. dla grupy pielgrzymów udzielano Ko- munii. Do „procesji komunijnej” dołączyli się także turyści o azjatyckich rysach twarzy, czując się widocznie zaproszeni, skoro wszyscy przed nimi po kolei wychodzili z ławek. Naśladując innych owe dwie młode osoby wyciągnęły również rękę do kapła- na stojącego z naczyniem. Po przyjęciu Hostii, odchodząc na bok, czuły się wyraźnie rozczarowane i zakłopotane, nie wiedząc, czym jest to, co trzymają w rękach. Stojący z boku porządkowy pokazywał im swoim gestem, że mają wziąć Hostię do ust. Jednak nie- ufni Azjaci nie dali się do tego namówić i zaczęli badać ten dziwny podarunek, łamiąc go w rękach. W końcu, zastraszeni naleganiem i rosnącą irytacją porządkowego, od- nieśli kapłanowi połamane Hostie. A oto inna relacja przesłana na adres wydawnictwa: Widziałam - relacjonuje Polka na stałe mieszkająca na Zachodzie - jak pewna matka podeszła do Komunii trzymając za rękę swą córeczkę. Oczywiście, wzięła Ho- stię do ręki. W pewnym momencie dziewczynka potknęła się, gubiąc but. Kobieta zaś natychmiast podniosła bucik, ciągle trzymając w tej samej, prawej ręce Komunię świętą. I tak, ciągnąc za sobą półbosą, szarpiącą się córeczkę, doszła do ławki. Ksiądz nie zwrócił uwagi na ten incydent. Kogo winić za tę sytuację? Kobietę, która zatraciła świadomość, czym naprawdę jest Eucharystia? Inna znajoma mi pobożna osoba jest przedmiotem drwin i uśmieszków ze strony księży, ponieważ, jako jedna z niewielu, przystępując do Komunii świętej, klęczy. Je- den z kapłanów, zamiast powiedzieć „Ciało Chrystusa”, wysyczał: - Co się wygłupiasz! Nie widzisz, że robisz bałagan!? Kobieta odpowiedziała: - Kocham mojego Boga. Mogę Go przyjąć tylko na kolanach. Jeszcze bardziej przykre zdarzenie przeżył starszy mężczyzna: chciał przyjąć Komunię świętą do ust, a ksiądz, „za karę”, ostentacyjnie ominął go! Starszy ten człowiek na znak pokory pochylił się i ucałował podłogę. Gdy wrócił na swoje miej- sce, nie wytrzymał i wybuchnął płaczem. Brak czci dla Eucharystii pociąga za sobą upadek wiary. W mojej miejscowości rozjuszony ksiądz katolicki krzyczał do grupy osób proszących, by otworzył drzwi świątyni, gdy chcieli się pomodlić: „W moim kościele różańca odmawiać się nie bę- dzie!” Powyższe relacje potwierdzają tezę, że upadek czci dla Sakramentu Ołtarza ma ścisły zwią- zek z upadkiem religijnym na Zachodzie. I trudno tu rozstrzygać, co jest - nie tylko w znaczeniu następstwa czasowego - pierwsze. Jedno jest pewne: Komunia święta dawana do ręki jest źródłem czynów świętokradczych, pobudza księży i świeckich do zachowań niegodnych, do gniewu i nie- nawiści. Swąd szatana Istnieje silna propaganda głosząca, że najważniejszym zadaniem duchownych jest prowa- dzenie działalności charytatywnej. Taki propagandowy klimat socjologizacji wiary panuje w pol- skojęzycznych masmediach Ktoś, kto pragnie dociec prawdy religijnej, kto zaczyna się spierać w obronie wiary, nie jest w ogóle rozumiany. „Socjologizacja” jest wszystkim, czego wielu oczekuje od Kościoła. Te same media popierają lub inicjują wszelkie akcje „unowocześnienia” Kościoła. Widać w tych żądaniach już nawet nie brak jakiejkolwiek wiedzy teologicznej, lecz agresywną niechęć wrogiego barbarzyńcy, którego doprowadza do szału wszystko, czego nie rozumie. Takim barbarzyńskim zachowaniem się wobec Najświętszego Sakramentu popisywał się ongiś człowiek, który najskuteczniej ugodził w gmach chrześcijańskiej Europy i cywilizacji łaciń- skiej. Oto jaką metodę, nasuwającą niepokojące skojarzenia, wybrał Luter, przebiegły, inteligentny erudyta: Przywódca reformacji wyraził się nawet następująco (z wrodzoną sobie wul- garnością): „Uważam, że niegodziwości, morderstwa, rozboje, zbrodnie i nieprawo- ści są mniejszym złem, niż obrzydliwość Mszy papistów. Ten obrzydliwy Kanon jest zbiornikiem bagnistej wody, który uczynił ze Mszy ofiarę. Wraz z Kanonem odrzuca- my wszystko, co oznacza ofiarę”. Aby jednak zmylić prosty lud i uniknąć zgorszenia, postanowił pozostawić przez jakiś czas zewnętrzne obrzędy. Przez pewien czas nawet praktykował podniesienie Hostii i kielicha. Odrzucił jednak całkowicie Kanon Rzym- ski, zachowując w tym miejscu ciszę, aby ludzie nie spostrzegli zmiany. No właśnie. Nikt, kto jest nawet średniej klasy strategiem, nie będzie wzywał nas dziś jaw- nie do porzucenia zasad wiary. Nie ujawni, jaki jest cel ostateczny jego wywrotowej pracy. Będzie udawał, jak Luter, dopóki będzie trzeba i dopóki się da. Obecnie metody działań tych wywrotowców są różne, mniej lub bardziej subtelne, mniej lub bardziej podstępne, ale - niestety - wciąż skuteczne. Kard. Ratzinger pisze, że: ostatnich dziesięć lat po Soborze było niekorzystne dla Kościoła katolickiego. Ojciec Święty Paweł VI w dniu 7 grudnia 1969 r. powiedział: Kościół znajduje się w godzinie samozniszczenia, a parę lat później mówił o: dymie Szatana, który przez jakieś szczeliny wszedł do świątyni Boga oraz że: praktycznie schizmatycki ferment dzieli, rozłamuje i rozdziera Kościół Kryzys, jak uważa ks. prof. John Emerson, rozpoczął się u progu naszego stulecia, kiedy to pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu modernistycznego. (...) Niestety wielu z tych, którzy utożsamiali się z tym wczesnym modernizmem, jest obecnie wyso- ko w hierarchii kościelnej. (...) Obecnie w seminariach mówi się o Mszy świętej jako o wspólnej wieczerzy, zgromadzeniu wiernych, a nie o ofierze składanej Bogu. Tym sa- mym, negując tradycję, prawowierną doktrynę, podważa się ideę kapłaństwa, hierar- chii, aż w końcu prowadzi to do zaprzeczenia istocie Kościoła. Każda Cząstka - Bogiem! Sprawcą niegodnego traktowania Najświętszego Sakramentu może być każdy przyjmują- cy Komunię świętą do ręki. Najpierw poprzez stopniowe banalizowanie rozumienia Eucharystii. Chrystus zaczyna jawić się jako rzecz święta, ale rzecz, a nie Osoba! Wydawać się Ona może pa- miątką, darem, lecz nie realną Obecnością. Prawdziwe „pełzające niebezpieczeństwo”, podkopują- ce rozumienie istoty Ofiary Eucharystycznej i sam Kościół! Głębokie przeżywanie spotkania z Jezusem Chrystusem w Komunii świętej jest celem, do którego wielu z nas zmierza z wielkim wysiłkiem, wątpliwościami, okresami uniesień i bolesnych zachwiań. To niegodne zamieszanie wprowadzane przez „nowatorów” przeszkadza w duchowym rozwoju katolików, którym naprawdę zależy na jak najintymniejszym, najbliższym, najbardziej pokornym kontakcie ze swoim Bogiem. Kładzenie do ręki Świętej Hostii i następnie Jej spożywanie powoduje, że upadanie Jej czą- stek jest nieuniknione. W czasie upałów wierni mają spocone ręce, co zwiększa niebezpieczeństwo oddzielania się małych fragmentów Hostii. Osoby starsze, schorowane, dzieci - mogą mieć trudno- ści ze skutecznym zapobieganiem tym sytuacjom. Nie zapominajmy ani na chwilę. że mówimy o Świętości nad Świętościami: o Bogu, o realnej obecności Boga pod osłoną kruchego opłatka, każ- dej nawet najmniejszej cząsteczce! Jeśli ktoś przeczy temu, że w czcigodnym Sakramencie Eucharystii pod każdą postacią i w każdej Jej odłączonej cząstce zawiera się cały Chrystus - niech będzie wyklęty. Każde rozluźnienie dyscypliny jest krokiem do dalszych spustoszeń. Jeśli np. podczas Mszy świętej będzie panował duży tłok, wierni będą sobie podawać Hostie jeden drugiemu, „żeby nie robić bałaganu”. Albo, jak to dzieje się na Zachodzie, chować Je do modlitewnika, żeby np. za- nieść chorej cioci, jak opłatek na Wigilię, może nawet po to by dać „ukochanej” koteczce, czy pie- seczkowi. Trudno w to uwierzyć, ale w USA nowinkarze wprowadzili w świątyniach automaty wydające konsekrowane Hostie! Tak ubóstwiony już został człowiek i jego „potrzeby”. Jesteśmy coraz głębiej znieczuleni przez „reformatorów”, zwłaszcza tych należących do „piątej kolumny” w Kościele . Ale wszystko dokonywane jest małymi kroczkami. Na przykład poprzez rezygnację z do- tychczasowych środków ostrożności (z użycia pateny), co świadczy już o słabnięciu, czy wręcz za- nikaniu wiary w realną obecność Pana Jezusa w Chlebie konsekrowanym. Fałszerstwem jest twierdzenie, iż drobinki konsekrowanej Hostii nie są Ciałem Zbawiciela. A przecież złoto choćby zmielone na pył, zawsze pozostanie złotym pyłem. Słynny heretycki Katechizm Holenderski wbrew zasadom logiki stwierdza (p. 417): „Nikt nie nazwie chlebem ka- wałka chleba pokruszonego i obróconego w pył”. Wiadomo zaś, że cząsteczka chleba pozostaje chlebem. Świeckim, którzy pragną wyciągnąć rękę po Komunię świętą, przypominamy: Kościół bardzo niepokoi się o nawet najmniejsze cząstki konsekrowanego Chleba. Święte rubryki [Mszał z 1961 r. Jana XXIII] przypominają księdzu regular- nie, aby trzymał kciuk i palec wskazujący obu rąk razem po każdej konsekracji chleba „usuque ad ablutionem digitorum, nisi quando Hostia tractanda est”. (...) Bóg znajduje się cały i Człowiek cały w białej Hostii. Gdyby ją rozdzielić na tysiące tysięcy cząsteczek - o ileby to było możliwe - to i tak w każdej cząsteczce będzie Bóg cały i Człowiek cały... (...) Gdybyś miała światło i gdyby cały świat u tego światła zapalał pochodnie, światło nie byłoby zmniejszone, ale każdy miałby je całkowicie. (. .) Jak ujmuje to ksiądz Mieczysław Rusiecki: Mocą słów konsekracji znika istota chleba i wina, a pojawia się Ciało i Krew Pań- ska. Nie ma już chleba ani wina. Są tylko ich postacie. Postacie konsekrowane, brane łącznie czy rozdzielnie, stanowią jeden sakrament. Uobecniają Jezusa Chrystusa w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Jedna postać (którakolwiek), a także jej najmniejsza cząstka, uobecnia całego Chrystusa. Dwie postacie w sposób bardziej widoczny podkre- ślają jedynie ofiarę, śmierć, rozdarcie. Obecność Chrystusa jest: istotowa, pełna, niezależnie od wielkości postaci. Zmarły w 1701 r. o. Stanisław Solski TJ, wybitny misjonarz Turków, zalecał wiernym być gotowym nawet: umrzeć za prawdę artykułów wiary świętej, które wyznawamy o tym Sakramen- cie, i które koncylium Trydenckie podało, mianowicie (...) że w każdej cząstce Naj- świętszego Sakramentu i najmniejszej zostaje całe Ciało i Krew Chrystusowa. Odrodzenie czy samozniszczenie? Historia się powtarza. A raczej, w tym przypadku, jest ciągiem zaplanowanej akcji: „z wiel- ką troską i lękiem zauważyliśmy, że niektórzy skłaniają się zbytnio do nowości i zbaczają z drogi zdrowej nauki i rozwagi. Wśród rozmaitych zamierzeń i życzeń, by odnowić liturgię świętą, prze- mycają często zasady, które w teorii lub w praktyce tę świętą sprawę narażają na niebezpieczeń- stwo, a nieraz głoszą błędy przeciw wierze katolickiej i zasadom ascezy. ” Tak opisał sytuację w powojennym Kościele Papież Pius XII. Ks. Henryk Czepułkowski, znawca problematyki Antykościoła, pisze: Dotychczasowej, tradycyjnej walki z Kościołem Chrystusa i Jego nauką maso- neria oczywiście w najmniejszej mierze nie poniechała, nastąpił natomiast nader dla niej korzystny podział ról w tej walce. Zakon z zewnątrz nadal robi wszystko, by wciąż bardziej dyskredytować Kościół, jego doktrynę i autorytet, blokować jego wpływ na społeczeństwo i zawężać pole jego duchowego promieniowania. Jednocześnie zaś inni jego „bracia”, teraz już bez trudności planowo rozmieszczeni i nadal rozmieszczani w ważnych ogniwach i na ważnych stanowiskach w Kościele, rozpoczęli na szeroką skalę i prowadzą akcje nieporównanie groźniejsze, mianowicie demontaż Kościoła od we- wnątrz, dokonywany obecnie jawnie i - tak naprawdę - bez przeszkód. Do jakiej sytuacji w latach posoborowych doszło, skoro sam Paweł VI widział się zmuszonym publicznie załamać ręce nad upadkiem Kościoła (...): „“Spodziewaliśmy się po Soborze wiosny, a przyszła burza; spodziewaliśmy się odrodzenia, a przyszło samozniszczenie Kościoła”. (...) Na cztery tygodnie przed swoją śmiercią Paweł VI zapisał w podręcznym note- sie: „“Widzę obecnie jasno, że największą przysługą, jaką mógłbym oddać Kościołowi, byłoby moje odejście z tego świata. Proszę tylko Boga, by mój następca mógł działać w mniej straszliwych uwarunkowaniach...” ” (...) Tak oto z grubsza przedstawia się obecna sytuacja na froncie, na którym zma- gają się ze sobą dwie przeciwstawne potęgi duchowe: atakująca masoneria i broniący się - coraz słabiej - Kościół katolicki. Według księdza Henryka Czepułkowskiego, największym zagrożeniem jest działanie sił ma- sońskich wewnątrz Kościoła. Wolnomularstwo w swoich publikacjach nie kryje się ze swoimi planami, z żęelazną konsekwencją realizowanymi od stuleci. Nie pozwalajcie mówić, bracia moi, że Wolnomularstwo jest Antykościołem; była to tylko nazwa wynikająca z okoliczności. W istocie Wolnomularstwo uważa się za Super- kościół, który połączy wszystkie inne (kościoły) [Organ masoński Symbolisme, 1962]. Wybiła godzina masonerii: mamy w naszych lożach wszystko, czego potrzeba: ludzi i metody. [Michel Baroin, wielki mistrz W. Wsch. Francji: Humanisme, 1979] Pragnę dziś bronić cieę, Szatanie, bracie nasz w niedoli potępiony na wszystkie czasy, Wielki Przeciwniku boskiej dobroci, Szatanie, bracie ludzi...Nie zwracam się do starego Boga Zachodu, który karmi się krwią Chrystusa, ale do Ciebie zwracam swe ufne spojrzenie, Szatanie, bracie nasz...[L'Acacia, fr. czasopismo masońskie, 1924] Czy zatem twierdzimy, że wWprowadzenie niegodnego obyczaju udzielania Komunii świętej do rę- ki, jak można się domyślać, jest dziełem środowisk masońskich? i ich ideowych zwolenników. Akcja ta do- skonale odpowiada planom i działaniom wolnomularstwa. Papież Pius XII nauczał,ierwszą ich zasadą jest odrzucenie nakazu Papieża Piusa XII, który stwierdził, że w dziedzinie liturgii „wszystko należy czynić w stałym porozumieniu z Hierarchią Kościelną, zakazując surowo”. I dodał: Niechaj nikt nie waży się na własną rękę naznaczać norm dla siebie lub innym je narzucać. Kto ma prawo rządzić ludem chrześcijańskim? Tylko Papież, a wraz z nim Biskupi po- słuszni Stolicy Apostolskiej... *** Czytelnicy mogą czuć się zgorszeni, że przypominamy lub uświadamiamy im fakty wska- zujące, że w kwestiach wiary - stwierdzamy to z ubolewaniem - panuje obecnie zamęt, a osoby powołane do sprawowania władzy są jakby sparaliżowane chęcią przypodobania się światu, ucie- kają przed odpowiedzialnością i podejmują decyzje z wielkim opóźnieniem. W historii (najlepszym przykładem jest herezja ariańska, która tak zalała świat, iż wydawało się, że oto nieodwołalnie cały stanie się ariański) wielokrotnie dochodziło do wielkich sporów re- ligijnych, przedłużających się na skutek opowiadania się po stronie herezji możnych tego świata. La- tami toczyły się wojny, powstawały bolesne rozłamy. Ale ludzie bili się o wartości, a walka o prawdę toczyła się bardziej „przy otwartej kurtynie”. Dziś wiele dzieje się „podskórnie”, w atmosferze fał- szerstw, kamuflażu, dwuznaczności. Co gorsza, następuje kumulacja błędów i negatywnych zja- wisk: anarchia i nihilizm rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie. Do tego dochodzi postępująca ateizacja, kultura śmierci (aborcja, eutanazja, sklonowanie człowieka ), satanizacja, rozwój sekt, kult seksu, krwawe wojny lokalne, powrót gnozy (New Age itp.), zmasowany atak na Kościół, Ojca Świętego i papiestwo jako instytucję, wreszcie - kult człowieka i jawny bunt przeciw Bogu. Obawiamy się, że, jak stwierdził w czasie kazania w kościele św. Aleksandra w Warszawie- z okazji wizyty kopii figury Matki Boskiej Fatimskiej - ks. biskup Miziołek, a co w innych okolicznościach po- dobnie ogłosił ks. biskup Edward Frankowski, zapowiadaną przez Ojca Świętego wiosnę chrze- ścijaństwa, poprzedzi oczyszczający gniew Sprawiedliwego Boga. Jan Paweł II w Fuldzie (Niemcy, 1980 rok), przy okazji rozmowy na temat trzeciej tajemni- cy fatimskiej , na pytanie Co będzie się działo w Kościele? - odpowiedział, że: Musimy przygotować się na wielkie doświadczenia, które mogą nawet domagać się narażenia naszego życia i całkowitego poświęcenia się Chrystusowi i dla Chrystu- sa. Może to być złagodzone, dzięki waszej i naszej modlitwie, ale nie może już być odwrócone, ponieważ tylko tak może dokonać się rzeczywiste odnowienie Kościoła... Jakże często przez krew Kościół się odnawiał! Nie inaczej dokona się to także i tym razem. Obyśmy byli silni, przygotowani i ufni wobec Chrystusa i Jego Świętej Matki. Odmawiajmy wiele razy i często różaniec, spełniajmy nawet drobne czyny miłości i pokuty, które wyrażają wszystko." To, co zapowiadała Matka Boska w Fatimie, potwierdził swoim autorytetem Kościół. Nie spełniła się jeszcze tylko jedna przepowiednia: „wiele narodów ulegnie zagładzie”. Znamienne jest też końcowe zdanie wypowiedziane przez Matkę Boską, po przekazaniu utajnionej dotąd części Trzeciej Tajemnica: „...lecz Portugalia pozostanie wierna dogmatowi wiary. ” Zdanie to może zna- czyć, że gdzie indziej wiara załamie się, zapewne nie sama z siebie, lecz właśnie na skutek nisz- czących i celowych działań wrogów Kościoła. Czy Komunia święta do ręki, jeśli popatrzymy do czego już doprowadziła w wielu narodach, nie jest takim działaniem? Pilnie potrzebna jest reflek- sja nad naszym zbawieniem i nad zadaniami, jakie stoją przed naszym pokoleniem, któremu po- przednie powierzyły nienaruszalny depozyt wiary. Zapowiedziana zagłada wielu narodów nie dokona się „za nic”; będzie natomiast konse- kwencją grzesznego życia, apostazji i zuchwałego oddania się wszelkiego rodzaju nieprawościom. AKCJE „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” W Polsce ideę „Kościoła otwartego” promuje m.in. „Tygodnik Powszechny” (TP). On też pro- wadzi kampanię na rzecz zmiany rytu udzielania Komunii świętej. Periodyk ten specjalizuje się w ini- cjowaniu i nagłaśnianiu różnych akcji, których jedną z cech jest brzydki brak solidarności z Kościołem. I Kościół Powszechny i lokalny polski są wystawiane na uderzenia przeciwników. Trzeba rozmawiać o Kościele w sposób otwarty. Z premedytacją jednak wybierane obszary dyskusji, tworzą obraz negatyw- ny. Przykładem są powtarzające się publikacje na temat rzekomego antysemityzmu Polaków, dochodów księży, poziomu duchowieństwa, roli Radia Maryja, prymatu Papieża. A także - prezentacja poglądów heretyckich (np. Hansa Künga) bez jednoznacznego odcięcia się od nich, otwarcie łamów dla stwier- dzeń niezgodnych z dogmatyką katolicką, promowanie osób znanych z niechętnej postawy wobec Ko- ścioła. Przykłady można znaleźć w każdym niemal numerze TP. Oto np. Stanisław Krajewski powtarza tezę (modną ostatnio i wśród „postępowych” polskich teologów) o osobnych, alternatywnych drogach zbawienia: Rosenzweig określa je w Gwieździe jako »wieczny ogień« judaizmu i »wieczną drogę« chrześcijaństwa. Oficjalne nauczanie Kościoła odrzuca równoległe drogi zbawienia. Jednak ci teologowie, którzy opracowują wizję »Kościoła otwartego”, my- ślą w sposób zbieżny z wizją zawartą w Gwieździe. Nic dziwnego. Modernizm zwany przez Pisua X „ściekiem wszystkich herezji”, nie uważa chrześcijaństwa za religię Odkupienia. Pokazaliśmy, jak lansuje się teorię (również i w polskich środowiskach teologów) mówiącą, że judaizm stanowi taką samą drogą do zbawienia jak chrze- ścijaństwo. Ta jawnie heretycka opinia urąga sensowności Wcielenia i Ofiary na Krzyżu. Śmierć i Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest wtedy pozbawione wszelkiego sensu. Albowiem o sprawiedliwości, jaką daje Prawo, pisze Mojżesz: Kto je wypełnił, osiągnie przez nie życie. Sprawiedliwość zaś osiągana przez wiarę tak powiada: Nie mów w sercu swoim: Któż zdoła wstąpić do nieba? (...) Ale cóż mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. A jeśli chodzi o Najświętszy Sakrament, traktowanie naszej katolickiej wiary na równi z in- nymi przekonaniami, światopoglądami czy religiami jest zaparciem się wiary w Chrystusa, tym bardziej Eucharystycznego: To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Judaizm, wynaturzony judaizm, odrzucił przecież Mojżesza i Proroków, odrzucając Mesja- sza. To właśnie chrześcijanie, przyjmując pełnię Objawienia, są właściwymi dziedzicami mo- zaizmu... Są dziećmi Abrahama, a ci, którzy (za wyjątkiem bardzo rzadkiej sytuacji tzw. niepokonalnego błędu) odrzucili i odrzucają Pana Jezusa, mają za ojca już nie Abrahama, lecz dia- bła. A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świa- ta. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Rzekli do Niego faryzeusze: Ty sam o sobie wydajesz świadectwo. Świadectwo Twoje nie jest prawdziwe. W odpowiedzi rzekł do nich Jezus: Nawet jeżeli Ja sam o sobie wydaję świadectwo, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Oto Ja sam wydaję świadectwo o sobie samym oraz świadczy o Mnie Ojciec, który Mnie posłał. Na to powiedzieli Mu: Gdzie jest Twój Ojciec? Jezus odpowiedział: Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego. Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła. A oto znowu innym razem rzekł do nich: Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szu- kać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie. Rzekli więc do Niego Żydzi: Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie? A On rzekł do nich: Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich. Powiedzieli do Niego: Kimże Ty jesteś? Odpowiedział im Jezus: Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Je- zus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie po- słał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba. Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie mo- imi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Odpowiedzieli Mu: Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty mo- żesz mówić: Wolni będziecie? Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powia- dam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wy- zwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abra- hama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca. W odpowie- dzi rzekli do Niego: Ojcem naszym jest Abraham. Rzekł do nich Jezus: Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego. Rzekli do Niego: Myśmy się nie urodzili z nierządu, jednego mamy Ojca - Boga. Rzekł do nich Jezus: Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dla- tego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlacze- go Mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście. Chrystus uratował świat nie tylko mądrością swoich nauk i siłą przykładu, lecz przede wszystkim złożeniem z siebie Ofiary na krzyżu za grzechy świata, ustanowieniem sakramentów (w tym sakramentu Mszy świętej) i założeniem widzialnego, hierarchicznego i jednego jedynego Ko- ścioła. Czemu i komu służą liczne publikacje w pseudokatolickich periodykach głoszące - w spo- sób mniej lub bardziej otwarty - równoprawność i równowartość wszystkich religii? I właśnie te same czasopisma bardzo się martwią, że Kościół w Polsce nie jest dostatecznie „otwarty”, sugerują „reinterpretację Ewangelii” i walczą kłamstwem i fałszerstwem, by narzucić nowy ryt Komunii świętej. Teologowie opracowujący wizję Kościoła otwartego, pracują w pocie czoła, aby zniszczyć podstawowe przesłanie chrześcijaństwa: prawdę zbawczej śmierci Jezusa Chrystusa, ustanawiają- cej nowe i wieczne Przymierze. Być może i o tych teologach myślał Papież Paweł VI, mówiąc o „dymie Szatana, który przez jakieś szczeliny wszedł do świątyni Boga”. Ten paskudny polski kościół Zdarzyło się, że TP opublikował protest księży wniesiony przeciw sposobowi przeprowa- dzenia kolejnej „ankiety": Gdy przed paru tygodniami redakcja »Tygodnika Powszechnego« zapowie- działa ankietę na temat kapłanów, przyjęliśmy tę wiadomość z radością i nadzieją. Ufaliśmy katolickiemu tygodnikowi, że udostępni swe łamy osobom szczerze zatroska- nym sprawami Kościoła i życzliwym jego pasterzom. Po kilku kolejnych publikacjach czujemy się zawiedzeni, a nawet rozgoryczeni. Wypowiedź ks. prof. Józefa Tischnera, umieszczana w specjalnej ramce w kolejnych numerach »Tygodnika«, stanowiąca wprowadzenie do wypowiedzi osób świeckich i swoistego rodzaju przygotowanie czytelnika, wydaje się, wyjaśnia do końca intencje pomysłodawców tej rubryki. Chodzi o pokazanie, ile zła wnoszą kapłani. Trudno po kolejnych numerach »Tygodnika Powszechnego« uwierzyć, że cho- dzi »Tygodnikowi« rzeczywiście o obiektywne przedstawienie życia, pracy i proble- mów współczesnych duszpasterzy. Sam dobór autorów, jak i sposób prezentowania ich refleksji na temat ich duszpasterzy, to kolejna próba, nie pierwsza zresztą na ła- mach »Tygodnika Powszechnego”, »przyłożenia« i kompromitowania pracy »linio- wych duszpasterzy”, których - na szczęście - jest jeszcze wielu, którzy z wielkim poświęceniem, nie szczędząc sił ani zdrowia, starają się służyć Chrystusowi i Jego Kościołowi. (...) Szczytem nietaktu jest jedna wypowiedź z ostatniego numeru »Tygodnika« (z datą 6 grudnia 98 r.), dla której miejsce byłoby raczej w znanym brukowcu »Nie«, niż w katolickim tygodniku. My kapłani, mamy żal zarówno do redakcji »Tygodnika Powszechnego« (...), jak i do ks. prof. Józefa Tischnera, że pozwala tak nadużywać swojej »naukowej« wypowiedzi, po- traktowanej przez »Tygodnik« jak bat i oskarżenie niedouczonych wiejskich proboszczów. Rodzi się pytanie, co zamierza osiągnąć »Tygodnik Powszechny« przez tę swoją »obiektywną« prezentację życia i pracy kapłanów. A może drażni go fakt, że jest jesz- cze pewien procent Polaków, którzy mają zaufanie do swoich duszpasterzy? (...)” „Tygodnik” przeciwko Papieżowi i papiestwu Kolejnym ulubionym tematem „Tygodnika Powszechnego” jest szczególnie pojęty ekume- nizm, który rzekomo przyniesie owoce, gdy wreszcie „Kościół się otworzy”. Jedną z przeszkód do „otwarcia się” jest...papiestwo z zasadą prymatu i nieomylności. W masońskiej publikacji Mission de Souverains (Posłannictwo władców) sto lat temu napi- sano: Papiestwo, takie jakie jest, zniknie bez najmniejszej wątpliwości, gdyż jest ono jedynie kamieniem przydrożnym, zalążkiem organu w stadium ewolucji. Najwyższy Kapłan boskiej Synarchii nie będzie w niczym podobny do papieża epoki współcze- snej. W TP czytamy: Apel o zmianę form sprawowania władzy papieskiej dawał się słyszeć w dialo- gach ekumenicznych już od dawna. Teolog z Kościoła waldensów, Paolo Ricca, uwa- ża, iż stanowisko Kongregacji [Doktryny Wiary] prowadzi dialog ekumeniczny do impasu. Dochodzi więc do tak kuriozalnych przypadków, że przytacza się wypowiedzi przedstawi- ciela jakiegoś egzotycznego jadowicie gnostyckiego „Kościoła”, jako ukryty argument przeciw konserwatyzmowi Stolicy Apostolskiej. Dalej duchowny katolicki bez owijania w bawełnę wykła- da swój pogląd: Wrażliwość ekumeniczna skłania dzisiaj do tego, aby pojmować ów specjalny dar Ducha w łączności ze wspólnym poszukiwaniem konsensusu w sprawach dotyczą- cych interpretacji Objawienia. (...) Teologowie prawosławni od dawna podkreślają, iż pierwsze tysiąclecie nie przyznawało papieżowi pełnej władzy nauczycielskiej idącej w parze z darem nieomylności. (...) Kongregacja usiłuje (sic!) wyjaśnić, iż papież »nie decyduje wedle swego upodobania, lecz wyraża wolę Pana, który przemawia do czło- wieka w Piśmie, przeżywanym i interpretowanym przez Tradycję«. Są to »granice po- chodzące z prawa Bożego oraz z boskiej i nienaruszalnej konstytucji Kościoła«, zaś »następca Piotra jest Skałą, która wbrew samowoli i konformizmowi jest gwarancją ścisłej wierności wobec Słowa Bożego«. Zapewnienia te nie są w stanie uspokoić zwłaszcza niekatolickich obserwatorów sceny rzymskiej oraz podejmowanych tam w ostatnim czasie decyzji. (...) Trzeba by dzisiaj spojrzeć innym okiem na wypowiedzi tych biskupów uczestniczących w Soborze Watykańskim I (1869-1870), którzy byli przeciwni ogłoszeniu dogmatu o prymacie i nieomylności papieża. Stanowili oni zdecydowaną mniejszość, której ostrzeżenia zostały zignorowane. Być może to oni właśnie byli wyrazicielami autentycznej świadomości Kościoła (...). Tymi (i nie tylko tymi) stwierdzeniami ksiądz Hryniewicz postawił siebie poza Kościołem! Autor brnie dalej: Można już dzisiaj wyobrazić sobie główne rysy przyszłego prymatu, który re- spektuje wewnętrzną wolność Kościołów partykularnych, zgrupowanych wokół pewnych głównych ośrodków życia kościelnego, dawnych i nowych. (...) W Kościele zjednoczonym papieżowi przysługiwałoby prawo instancji odwoławczej (...) oraz prawo wyrażania stanowiska w ważnych sprawach kościelnych (sic!) (...). Papież byłby upoważniony także do zwoływania przyszłych soborów powszechnych, prze- wodniczenia na nich i ratyfikowania ich uchwał w oparciu o zdanie większości. (sic!) Do tego właśnie dążą duchowni i świeccy „odnowiciele” - do unicestwienia Kościoła po- przez zniszczenie papiestwa. Atak następuje frontalnie, oraz poprzez wojnę „szarpaną”, polegającą na przykład na wyrywaniu ważnych elementów Świętej Tradycji, jaką jest również udzielanie Komunii świętej do ust, a nie do ręki. A przecież członkowie redakcji TP mają szeroki wgląd w skutki swoich działań i większą, od przeciętnego czytelnika, wiedzę teologiczną. Po „reformach” przeprowadzanych przez anglikanów (m.in. wprowadzających święcenia kobiet, czy głosowanie nad dogmatami - np. przegłosowano już, że piekło nie istnieje) TP przyznaje, że dla „anglo- katolików” Kościół rzymskokatolicki „z jego historycznym autorytetem jawi się obecnie jako bliż- szy dom. (...) Kościół anglikański opuszcza corocznie dla Kościoła rzymskokatolickiego około 5 000 dorosłych wiernych”. "Tygodnik Powszechny” promuje osoby, które obnoszą się ze swoją obojętnością czy wręcz niechęcią do Kościoła. Ostatnio szeroko omówiono słowotok „Jurka” Owsiaka wydany w formie książki przez Znak. Owsiak, co cytuje TP, wyznał w owej książce: „Kościół za dużo rzeczy we mnie zniszczył”. W jakim celu czyni to tygodnik podający się za katolicki? (Nawiasem: finansowany z na- szych podatków za pośrednictwem Ministerstwa Kultury!) Wiele do myślenia daje fakt, że czasopismo o takim obliczu wznowiło akcję zachęcającą do wprowadzenia niegodnej praktyki udzielania Komunii świętej, a więc - wręczania Hostii wiernym. Przypomnijmy: na Zachodzie praktykę tę upowszechniono w akcie nieposłuszeństwa, wręcz buntu przeciw Stolicy Apostolskiej, w pędzie do przewrotu w Kościele, do zmieniania wszystkiego we- dle swego widzimisię, dla osiągnięcia swoich jawnych lub ukrytych celów. "Tygodnik Powszechny”, nie wiadomo dlaczego nazywający siebie katolickim, sprowoko- wał dyskusję o możliwości wprowadzenia w Polsce zwyczaju udzielania Komunii świętej do ręki. Kolejny to przykład tworzenia - przez „poprawną politycznie” prasę polskojęzyczną - sztucznej rzeczywistości. Powstaje obraz rzekomego powszechnego zainteresowania wymyślonym proble- mem. Ponadto, po wielu dobranych publikacjach, czytelnicy mają odnieść wrażenie, iż głosy za i przeciw równoważą się. Zabieg, choć sprytny, na tym etapie jeszcze nie zagrał. Jeśli czytelnik nie skupi się na jakości tych argumentów, na ich wewnętrznej wartości, może odnieść wrażenie, że odnowicielski pomysł ma swe uzasadnienie w rzeczywistych potrzebach i pragnieniach wiernych! Ponadto warto zastanowić się, jak reagować na te różne akcje „Tygodnika Powszechnego”. Włączanie się prawowiernych katolików do gazetowej dyskusji jest tym, o co chodzi pomysłodaw- com tej akcji. Zabierając głos, zostajemy zaliczeni do czytelników TP. Włączamy się, mimo woli, w akcję antykatolickiej dywersji. 1994 - pierwszy atak wrażliwości W 1994 roku wypuszczono balon próbny. Na drugiej stronie dwudziestego trzeciego numeru TP pojawił się felietonik, którego mottem był rzekomy cytat z pism św. Cyryla Jerozolimskiego: Podchodząc nie wyciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla: do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: Amen. Tekst felietonu przytaczamy w całości, gdyż zawiera najważniejsze argumenty zwolenników niegodnego przyjmowania Komunii świętej, w tym rzekomy cytat ze św. Cyryla (kwestię tę wyja- śniamy w rozdziale Fałszywe argumenty „ze starożytności”). Ilekroć czytam ten tekst [św. Cyryla] - pisze publicysta TP - rodzi się we mnie pytanie, dlaczego starożytni chrześcijanie mogli przyjmować Komunię do ręki, a my - przynajmniej w Polsce - nie mamy takiej możliwości. Powie ktoś, że to nieistotne, że najważniejszy jest Chleb, a nie sposób Jego przyjmowania. To prawda, lecz prawdą jest również i to, że sakrament - jak każdy znak liturgiczny - winien być czytelny. Przyjmowanie Komunii św. do ust przypomina mi, że jestem dzieckiem Boga; przyjmowa- nie Jej do ręki może być znakiem wiary dojrzałej, nie infantylnej - »Bierzcie i jedzcie« - mówił wszak Jezus. Z góry uprzedzam protesty tych wszystkich, którzy uważają, że jedynie kapłan godzien jest dotykania Hostii. Przecież nikt z nas nie ma namaszczonego języka ani podniebienia, a jednak... Mój problem wynika zapewne z odmiennej wrażliwości. Może warto jednak - choćby przy okazji Bożego Ciała - pomyśleć nad możliwością udzielania Komunii św. na dwa różne sposoby: do ust albo do ręki, jeśli pragną tego wierni . Jeżeli komuś powyższa argumentacja wydała się, przynajmniej w niektórych punktach, ra- cjonalna to, gdy pozna dalszy przebieg i ton tygodnikowej dyskusji, narzuci mu się wrażenie, że autorowi felietonu w istocie obca jest wrażliwość eucharystyczna. Charakterystyczne, że próbuje on wywołać dyskusję o poniżeniu Sakramentu Ołtarza „z okazji Bożego Ciała”! (SLD-owcy uchwalali ustawę aborcyjną tuż przed świętami Bożego Na- rodzenia). Jak widać, już pięć lat temu, „Tygodnik Powszechny” próbował sztucznie, może według ja- kiegoś kalendarza, ni stąd ni zowąd, bez najmniejszego uzasadnienia, rozpalić dyskusję. Zastoso- wano nawet metodę „brania pod włos": kto dojrzale wierzy, ten upomni się o Komunię świętą do ręki. Nie wypaliło. Po miesiącu nadszedł bardzo rozsądny list czytelniczki, która pisze m.in. : Każda istotna zmiana w liturgii musi mieć logiczne uzasadnienie - szczególnie jeśli dotyczy Najświętszego Sakramentu. Wszystkie inne sakramenty są znakami widzialnymi oznaczającymi rzeczywistość niewidzialną. W tym jednym, Najświętszym jest Żywy Bóg Jezus Chrystus - a nie Jego znak. Z tego - i jedynie z tego powodu - należy z Ciałem Chrystusa postępować w sposób zapewniający najwyższe uczucia, na jakie człowieka stać: miłość i szacunek. Wieki stworzyły i przechowały do dziś w Kościele zwyczaj podawania Komunii św. do ust wiernych, wychodząc z logicznego rozumowania, że jest to forma chronią- ca Bezbronnego (w tej postaci) Boga Jezusa Chrystusa - przed możliwością zniszcze- nia lub uszkodzenia Przenajświętszej Hostii (skruszenie, upadek na ziemię i in.). Takie niestety przypadki widziałam będąc w 1984 r. w Kanadzie, gdzie Komunię św. podaje się prawie wyłącznie do ręki, a ludzie obchodzą się z Nią beztrosko, nie przyklękają przed tabernakulum, nie ma nabożeństw adoracji itp. Pytałam kapłanów - tłumaczyli, że w krajach zachodnich jest większość protestancka i zwyczaj jest z tego Kościoła przejęty. Po co? - »Aby się nie różnić«. Tak mi wyjaśniono. Miłość i najwyższa cześć, jaką winniśmy Jezusowi, Żywemu Bogu, który pozo- stał z nami w Historii - łatwo zniszczyć. A jest to najwyższa wartość, jaką my, katolicy tu na ziemi posiadamy. Po przeczytaniu tego listu, katolik-półprotestant, który ma w sobie choć trochę wiary i hono- ru, powiedziałby: „Przepraszam, coś mi się w głowie pomieszało, ma Pani rację.” I byłby to koniec dyskusji. Niestety, musimy iść dalej, bo nic takiego się nie wydarzyło. W tym samym numerze inny czytelnik pisze, że: (...) w starożytnym i wczesnośredniowiecznym Kościele np. stosowano surowe praktyki postne i dotkliwe kary wobec grzeszników, kapłani nie zachowywali celibatu, biskupi byli wybierani, a jednak nie powraca się do tego. Dlaczego więc przywracać akurat Komunię św. przyjmowaną na dłoń? W krajach zachodnich wcale nie przyczyniła się ona do wzrostu pobożności wiernych, wręcz przeciwnie, osłabiła cześć Najświętszego Sakramentu, ułatwiła pro- fanację Postaci Eucharystycznych, a nawet umożliwiła satanistom różnej maści za- bieranie Hostii do ohydnych praktyk. Czy tego potrzeba Kościołowi w Polsce? Jemu chyba nie, ale tym, którzy chcą go zwalczać. "Tygodnik” się jednak falstartem nie zraża; jak woda skałę, drąży dalej temat. „Gadać, ga- dać, wciąż gadać, zawsze coś z tego zostanie”, że sparafrazujemy słynne powiedzenie Woltera. Skoro czytelnicy zawiedli, dwa tygodnie później, pojawia się artykuł J. Klukowskiego „Czy tylko wrażliwość” . Już przy czytaniu pierwszego zdania - opadają ręce: Bez wątpienia o formach sakramentów można dyskutować w kontekście estety- ki, higieny i wrażliwości. Dalej autor, jak to się grzecznie określa kłamstwo, „dokonuje przekłamania”, „nadinterpre- tuje” albo, jeśli ktoś woli, „mija się z prawdą” sugerując, że udzielanie Komunii świętej do ręki wynika z ustaleń ostatniego Soboru: (...) Nadal wierny świecki, który w Polsce pragnie przyjąć Ciało Pana, tak jak to od czasu Soboru możliwe jest na całym niemal świecie (...) zmuszony jest do ciągłej rezygnacji ze swoich pragnień i potrzeb. I dalej: Jeżeli rzeczywiście chcemy, aby wśród świeckich wzrosła świadomość litur- giczna, trzeba się zgodzić - przynajmniej w węższych grupach lub wybranych para- fiach - na większą swobodę w dopuszczonych przez Sobór formach życia sakramentalnego. Łatwo stwierdzić, i autor na pewno dobrze o tym wie, że nigdzie w dokumentach Soboru Watykańskiego II nie ma mowy o dopuszczalności takiej formy udzielania Komunii świętej. Warto też zwrócić uwagę na manierę „postępowców”, którzy piszą po prostu „Sobór”, jakby ten ostatni był jedynym w historii Kościoła, albo, co gorsza, unieważniał wszystkie poprzednie! Autor uważa, jak się można domyślać, że nowa forma komunikowania rozruszałaby ten bezmyślny katolicki tłum, ponieważ: „w naszych Kościołach (pisownia oryg.) tak często panuje senność i atmosfera bierności”. Ciekawe, jak często? Na co drugiej czy na co trzeciej Mszy świę- tej? I skąd autor wie, co dzieje się we wnętrzu innych, modlących się (lub nie) ludzi? „Komunia św. ” - stwierdza p. Jerzy Klukowski - „przyjmowana na wyciągniętą dłoń po- zwala mi bardziej przeżyć osobisty i głęboki kontakt z Jezusem obecnym w konsekrowanej Hostii, pozwala mi zachować większą uwagę, ducha adoracji, a przede wszystkim podkreśla moją dojrza- łość człowieka dorosłego (...)”. Redaktor Klukowski Świętą Tradycję Kościoła nazywa...„ogólnie obowiązującą praktyką”. Do końca tego rozdziału nie przestaniemy się dziwić, jakie to teksty publikuje tygodnik rzekomych intelektualistów katolickich. Wreszcie zabiera głos najlepszy publicysta TP - Ireneusz Cieślik: również, już na wstępie, „nadinterpretuje”, że „skromna notatka” wywołała „dość spory odzew”. W tym samym akapicie stosuje stary jak świat chwyt polemiczny, fałszywie streszczając głosy oponentów: Argumenty przeciwników można w zasadzie sprowadzić do dwóch: trwająca od wieków praktyka Kościoła i cześć należna eucharystycznemu (sic!) Chrystusowi. (Ciekawe: i on Świętą Tradycję określa jako „praktykę"). Cieślik następnie działa przeciw sobie, cytując rzeczowy, przekonujący głos księdza Mie- czysława Turka, by przedstawić nieudolne - jak się przekonamy - kontrargumenty: Przedstawiając swoje opory wobec postulatu podawania Komunii św. do ręki, ks. Mieczysław Turek pyta m.in.: »Dlaczego przez całe wieki przyjmowanie Komunii przez podanie Jej do ust rękami kapłana nie budziło żadnego sprzeciwu? Jak do tego doszło, że - chociaż mamy świadectwa, iż w IV w. przyjmowano przez podanie Jej do ręki (św. Cyryl Jerozolimski) - w całym Kościele zwyciężyła jednak unifikacja poda- wania Komunii św. do ust i nigdy nie słyszałem, by były w historii Kościoła jakieś świadectwa o oporach w tym względzie?« Red. Cieślik odpowiada: Otóż w czasach Cyryla Jerozolimskiego Kościół nie był jeszcze tak sklerykali- zowany jak w czasach późniejszych, i tzw. świeccy byli traktowani nieco poważniej niż w wiekach następnych, kiedy to dość skutecznie wmówiono im, że są w Kościele ele- mentem biernym. I - w interesującej nas kwestii - kiedy element czynny (ksiądz) wkła- dał im do ust Komunię, czyż nie był to dobry sposób odzwierciedlenia tego stanu? „Element czynny”...Porażający jest otwarcie nowinkarski charakter wywodu autora, który - jak się nieco dalej przyznaje - studiował teologię. Daje więc próbkę swoich możliwości: Chrystus eucharystyczny (sic!) to także Chrystus obecny w zgromadzonym Kościele, w wiernych. W modlitwie eucharystycznej Duch Święty wzywany jest tak nad chlebem i winem, aby je przemienił w Ciało i Krew Chrystusa, jak i nad wiernymi, aby ich przemienił w Ko- ściół - Ciało Chrystusa. Mamy tu poniekąd do czynienia z tożsamością Ciała Chrystusa w przemienionych postaciach eucharystycznych i w zgromadzonym ludzie Bożym. I jeżeli tak dbamy o cześć i szacunek dla Najświętszych Postaci, to dbajmy też o cześć i szacunek dla Chrystusa obecnego w wiernych. Objawiać się to może także w szacunku dla ich odmiennej wrażliwości. (sic!!!) "Poniekąd”... „z tożsamością”... Albo coś jest z czymś tożsame, albo nie. Nie ma żadnego „poniekąd”. Pan teolog głosi po prostu herezję. Na koniec gromi kapłanów, którzy udzielają Komunii świętej, podając wiernym Hostie kon- sekrowane podczas wcześniejszej Mszy świętej: Osobiście, za każdym razem, kiedy w ten sposób udziela mi się Komunii, czuję się bezradny i jakoś upokorzony. W tym miejscu trudno się zdobyć na jakikolwiek komentarz: katolik przyjmujący Ciało Chrystusa zajęty takimi myślami i uczuciami... 1998 - drugi atak wrażliwości W ubiegłym, 1998 roku, „Tygodnik Powszechny” powrócił do tematu udzielania Komunii świętej do ręki. Tym razem, wydaje się, lepiej przygotowany. Oto w numerze 17/98 TP pani Józefa Gądek-Węsierski z Wiednia skarży się, że w Polsce kapłan odmówił jej wręczenia Hostii. Czytelniczka sugeruje, że ów ksiądz neguje autorytet Papie- ża, swoją postawą niweczy powszechność Kościoła, ograniczył też jej wolność i upokorzył. Naj- wyraźniej przesiąkła ona znanym nam, laickim humanizmem, głoszącym, iż człowiek sam sobie może nadać godność, stawiając się obok, a właściwie ponad Bogiem. Pani Gądek-Węsierski podkreśla: Nie przytrafiło mi się to na głuchej prowincji, ale w dużym mieście, w kolegia- cie akademickiej o bogatej tradycji. Ksiądz Władysław Gasidło w numerze 20 TP tak skomentował ten fragment listu czytel- niczki: To przykre, że dziś używa Pani określenia głucha prowincja, a tak pięknie Pani pisała o fascynującej powszechności Kościoła. Powszechność ta polega m.in. na tym, że wszędzie Kościół jest ten sam, tam gdzie według Pani jest głucha prowincja, i tam, gdzie krzyżują się główne arterie świata czy Europy Zachodniej, wszędzie Chrystus naznaczył swoich wyznawców znakiem przynależności. Także i przepisy kościelne obowiązują w Polsce jednakowo, na tej głuchej prowincji, jak i w dużym akademickim mieście. Stały fragment gry: my, Polacy, jesteśmy prowincjuszami i ksenofobami, a nowoczesna myśl teologiczna w Polsce nie istnieje. Ksiądz Gasidło, zwraca uwagę, że z przepisami się nie dyskutuje: Zgodnie z uchwałą Konferencji Plenarnej Episkopatu, w diecezjach Polski przyjmuje się Komunię świętą z rąk celebransa do ust w postawie klęczącej. Autor dodaje, że IV Instrukcja, regulującą wprowadzanie soborowej Konstytucji o liturgii, mówi iż: nie wolno narzucać zwyczajów innych wspólnot religijnych czy narodowych, lecz trzeba je uszanować rozwijając ich pomocniczą rolę dla życia i wiary chrześci- jan. Ponadto Instrukcja rozstrzyga, że: episkopaty świata mają (...) od Ojca Świętego prawo ustanawiania niektórych przepisów, m.in. w liturgii, uwzględniających rodzime zwyczaje Kościołów lokalnych. Konferencje Biskupów powinny: a) Starannie i roztropnie rozważyć, które elementy narodowej tradycji, jeżeli takie występują i są zgodne z duchem liturgii, można pozostawić lub dopuścić. Adap- tacje takie uznane za pożyteczne lub konieczne mogą przedstawić Stolicy Apostolskiej i za jej zgodą wprowadzić. W myśl tej Instrukcji wprowadzenie nowego rytu, jako niezgodnego z powszechną i prawnie obwarowaną praktyką udzielania Komunii świętej w Polsce, nie jest możliwe... Przypomnijmy, że: „Kodeks Prawa Kanonicznego w kan. 731 par. 1 stwierdza, że wszystkie sakramenty Nowego Prawa są ustanowione przez Chrystusa jako szczególne środki uświęcenia i zbawienia. Dlatego należy je sprawować i przyjmować jak najstaranniej, z największym uszanowaniem (...) z największą pilnością i czcią, zgodnie z zasadą sancta sancte tractanda sunt”. Niezliczone przypadki rozstrzygane przez papieży i odpowiednie Kongregacje (np. Dok- tryny Wiary) „przekonują nas, że przed wydaniem Kodeksu Prawa Kanonicznego bardzo troszczo- no się o to, aby przepisy dotyczące obrzędów sakramentalnych były wiernie przestrzegane”. Co więcej: kanoniczno-liturgiczne prawo dotyczące sakramentów świętych wymaga od studiujących je wiary, bez której nie da się wiele zrozumieć w tym prawie. Dotyczy to także kanoniczno-liturgicznego prawa na temat Najświętszej Eucharystii, która jest tajemnicą wiary chrześcijańskiej, o czym należy zawsze pamiętać. Warto przytoczyć jeszcze jeden, dłuższy fragment tekstu księdza Gasidło, mówiący o zwo- lennikach „postępowych” zmian w Liturgii: Zastanawiam się cały czas nad tym, jaki cel przyświecał Szanownej Autorce zawartych w liście inkryminacji. Zastrzega się przecież najpierw, że uwagi zawarte we wspomnianym tekście nie mają charakteru uogólniającego. Podkreśla, że nie na- leży do osób poszukujących innowacji form przy równoczesnym zatraceniu szacunku dla wartości bezwzględnych. Gdyby Autorka szukała tylko wyjaśnienia sprawy, mogła to uczynić na miejscu, po Mszy św. Czyżby zabrakło Jej sił i odwagi na rozmowę z opornym księdzem? Skoro tego nie uczyniła, to może dlatego, że zależało Jej na spo- łecznym odzewie. Ale tak to już jest, że nierozważne słowo, jak bumerang, ostatecznie wraca i dotkliwie rani tego, z czyich ust ono wychodzi. Często się zdarza, że w ostateczności autorzy publicznych donosów donoszą na siebie i w zacietrzewieniu obnażają swoją niewiedzę i brak kompetencji. Nieco niżej TP publikuje wypowiedź innego księdza. Poziom argumentacji niech oceni Czytelnik. Sam fakt, że redakcja zdecydowała się na publikację tego głosu, świadczy, jak mało uczciwych argumentów mają zwolennicy nowego rytu udzielania Komunii świętej (wypo- wiedź została opublikowana jako krótki artykuł, a nie list): (...) pragnę przyznać się , że co najmniej kilkadziesiąt razy w ostatnich latach wydałem Komunię świętą do ręki osobom z zagranicy (...). Nie wydawało mi się to niestosowne, skoro te osoby nie otworzyły ust, lecz wyciągnęły rękę po Komunię świętą. W Holandii koncelebrowałem Mszę św., podczas której wszyscy przyjmowali Komunię św. pod dwiema postaciami. Procesyjnie podchodzili, biorąc Ciało Pańskie z pięknej ceramicznej miski (Chleb wypieczony grubiej, kwadratowo i w szarym kolorze) i przed spożyciem wkładali do równie artystycznie pięknego kielicha, w którym była Krew Pańska. Wówczas było tam 8 szafarzy: tamtejszy dziekan i ja, 2 panów świeckich i 4 pa- nie. I do nas (we dwoje - trzymając miskę i kielich) ustawiły się 4 procesje. Każdy brał i jadł. Słowa Jezusa „Bierzcie i jedzcie” stały się dosłowne i jednoczyły nas razem w całej głębi sakramentu Eucharystii. Na zebraniu katechetek usłyszałem uwagi, że lepiej byłoby, gdyby Komunia święta była wydawana do ręki. Bo szafarze są świetni, ale zdarza się niejednemu z nich, że »paluchy« wkłada do nie swoich ust. Względy sanitarne, higiena, estety- ka...Tak, myślę, że niebawem to się w Polsce zmieni. Wolałbym od razu sposób roz- dawania Komunii świętej, jaki widziałem w Holandii. Naprawdę współcześnie sztuczne podejście do tajemnicy nie jest wskazane. Autor kończy zupełnym bełkotem: Realizm znaku i wychowanie do tajemnicy to dwa pożądane postulaty duszpa- sterskie w Polsce. "Tygodniku Powszechny”, periodyku nowoczesnych intelektualistów! Jak ci nie wstyd? Trzecią wypowiedź, tym razem osoby świeckiej, dobrano zgodnie ze złotą sztuką mani- pulacji, jako „głos środka”: Solidaryzując się w pełni z panią Józefą Gądek-Węsierski w sprawie możliwości (...) udzielania Komunii świętej do ręki - który to sposób jest wyrazem traktowania przyjmujące- go jako kogoś dojrzałego do tego aktu i odpowiedzialnego, w przeciwieństwie do podawa- nia do ust, co nieodparcie kojarzy się z karmieniem niemowlęcia - spróbuję tutaj odpowiedzieć na jeden argument (...). Polega on na tym, że jakoby na Zachodzie występują nierzadko przypadki profanacji Hostii rzucanej, podobno głównie przez młodzież i dzieci, pod ławkę itd. (...) sądzę, że [w Polsce] niebezpieczeństwo takie jest znacznie mniejsze; w ramach solidnego (...) duszpasterskiego przygotowania do nowej formy można by wytworzyć obyczaj, że komunikant będzie wkładany przez przyjmującego do ust natychmiast po jego otrzymaniu, a więc niejako »pod kontrolą« udzielającego kapłana (...). Ten absurdalny pomysł stawiałby kapłana w roli policjanta albo nauczyciela pilnującego uczniów na klasówce. Nie zapominajmy: mówimy o Eucharystii, Świętości nad Świętościami. O Bogu obecnym wśród nas i „zdanym na naszą łaskę”! Teresa Neef w tym samym numerze w artykule „Potrzebne działanie” pisze: Przebywając 25 lat w Belgii i we Francji, poznałam tam Kościół różny od tego, który znałam w Polsce. Kościół, w którym charakter wspólnoty góruje nad aspektem instytucji. Ko- ściół, w którym słuchałam nie długich, często moralizujących kazań, lecz krótkich homilii po- głębiających rozumienie Pisma Świętego. Kościół, w którym obrzędowość i zewnętrzne formy kultu nie stają się zastępczym surogatem wiary. Kościół, który szanuje różnice: do dziś są np. osoby, które wolą przyjmować Komunię świętą do ust i kapłan respektuje ich życzenie. (...) Napisałam list do Episkopatu w tej sprawie, zdając sobie sprawę, że gest ten nie będzie miał żadnego praktycznego znaczenia. (...) Dostałam z Sekretariatu Episkopatu bardzo pozytywną odpowiedź, uznającą konieczność ewolucji i uznającą, że długą jeszcze drogę mamy do przebycia. Wkrótce potem otrzymałam ustne zapewnienie bardzo wysoko postawionego przedstawiciela, że nie ma żadnego zakazu udzielania Komunii świętej do ręki. To mnie utwierdziło w decyzji: przystępując do Komunii świętej zawsze wyciągam rękę i otrzymuję hostię w ten sposób; tak się dzieje w różnych kościołach, a również na prowincji. W ciągu 6 lat pobytu w kraju do rzadkich bardzo wyjątków należą odmowy ze strony księdza; może zresztą chodzi tu nie o odmowę, lecz o spóźniony refleks, brak przy- zwyczajenia. (...) Potrzebne jest działanie. Im więcej osób będzie przystępować do sakra- mentu w ten sposób, tym prędzej upowszechni się u nas posoborowy zwyczaj. Proście, a otrzymacie! Autorka korespondencji przywiązanie do Świętej Tradycji, przestrzeganie przepisów litur- gicznych, a nade wszystko poczucie świętości Hostii nazywa brakiem przyzwyczajenia. To stwier- dzenie i wezwanie do pospolitego ruszenia, pokazują, kogo organizatorzy akcji Komunia święta do ręki wykorzystują. „Tygodnik Powszechny” zaś, pismo tzw. intelektualistów i autorytetów moral- nych, który - jak się zdaje obejmując całą akcję patronatem prasowym - nie doczekał się korespon- dencji po linii i na jakimś przyzwoitym poziomie (intelektualnym i językowym). 22/98 numer TP przynosi kolejne głosy. Oto ksiądz Józef Puciłowski po przeczytaniu artykułu ks. Władysława Gasidły poczuł się bardzo smutny. „Poczułem się bardzo smutny”, pisze w pierwszych słowach swego listu i potwierdza w drugim akapicie: „odczuwam smutek”. W trzecim „myśli”, w czwartym zaś ustępie - boi się (księdza Gasidły jako duszpasterza). W piątym jest ks. Puciłowski „pora- żony”, a na koniec - „się zastanawia”. Powyższe, wyjątkowe w swej tonacji streszczenie tekstu księdza, zostało tak sporządzone z powodu nie wykrycia w nim poważniejszych argumentów. Właściwie można wyłuskać jeden ar- gument, ale i ten się okazuje...bezwartościowy. Przywołana jest bowiem książka księdza Jerzego Grześkowiaka, który pisze niezgodnie z prawdą historyczną, jakoby: Zwyczaj podawania Ciała Pańskiego wprost do ust wprowadzono dopiero we wczesnym średniowieczu, kierując się głównie motywem zapobieżenia niebezpieczeń- stwu ewentualnej celowej profanacji. Otóż, jak wykażemy w rozdziale Fałszywe argumenty ze starożytności Po pierwsze: - Udzielanie Komunii świętej do ręki, jeśli nawet miało miejsce w Kościele, to tylko w pierwszym okresie, nigdy nie miało charakteru powszechnego i traktowane było jako niewłaściwe. Dlatego synody w Saragossie (380) i Toledo (400) zabraniają takich praktyk i to pod groźbą eks- komuniki. Zakaz potwierdza synod w Rouen (650). Po drugie: - Następują kolejne zakazy udzielania Komunii świętej do ręki ponieważ w Kościele zawsze i od samego początku żywy był kult wobec Postaci Eucharystycznych. Zakazy te były potrzebne, by ta cześć, sięgająca czasów apostolskich i głębokie przeżywanie Najświętszej Tajemnicy, nie uległy pomniejsze- niu pod naporem praktyk lokalnych, lub, by na skutek przedłużającej się sytuacji anormalnej, nie nastą- piły deformacje w kulcie i w wierze. Zatem nie tyle chodzi tutaj o rozwój świadomości Eucharystycznej ile o ciągłą chęć wytrwa- nia przy tym, czego nauczali Apostołowie a pojawiające się zakazy i regulacje kanoniczne, są bardziej świadectwem ugruntowywania się przekazu wiary i przełamywania jakichś kryzy- sów; nie są natomiast świadectwem ewolucji poglądów Kościoła. Ksiądz Piotr Majer w artykule pod znamiennym tytułem „Brak poczucia sacrum” opisuje swoje doświadczenia: Dane mi było spędzić kilka lat w katolickiej Hiszpanii, gdzie niedawno dopusz- czono przyjmowanie Komunii świętej do ręki. Mimo stosownych przepisów i pouczeń liturgicznych, bardzo często przyjmujący Komunię świętą wyrywali mi Hostię z ręki i spożywali Ją odwróceni plecami do ołtarza, wracając na swe miejsce w ławce. Tym- czasem powinni należycie ułożyć dłonie, w które szafarz składa Ciało Chrystusa i spokojnie przyjąć Eucharystię na oczach kapłana. Wymaga się tego także po to, by wykluczyć niebezpieczeństwo profanacji. W Rzymie, stolicy chrześcijaństwa, nieco się przestraszyłem, gdy po Komunię świętą wyciągnęła dłoń pani, podtrzymująca jednocześnie drugą ręką swego ulubio- nego pieska, z którym pewnie w tak podniosłym momencie nie potrafiła się rozstać. I tak dobrze, że psiak nie zaczął ujadać w świętej chwili. We Francji, „pierwszej córze Kościoła”, w kaplicy objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque w Paray le Monial uczestniczyłem w Mszy św., podczas której Komu- nię świętą rozdzielał (na rękę oczywiście) świecki szafarz. Nic w tym dziwnego. Raziło mnie jednak to, iż ów pan był odziany w kolorowe, kwieciste, krótkie spodenki typu »ber- mudy«. Mógłby zarzucić ktoś, że są to odosobnione przypadki. Śmiem jednak przypusz- czać, że inne osoby mogą dostarczyć ich więcej. (...) Przed kilku laty wraz z innym kapłanem w sklepie ze sprzętami liturgicznymi oglądaliśmy monstrancję (służy do uroczystego wystawienia Najświętszego Sakra- mentu). Obserwował nas z zaciekawieniem starszy pan stojący obok. Po chwili zapy- tał: »Proszę księdza, czy ja też mogę dotknąć?' Do dziś mam przed oczyma tamtego prostego człowieka i przypominam sobie jego onieśmielenie wynikające ze świadomości, że on, świecki stoi wobec przedmiotu niejako zastrzeżonego kapłanom do wyłącznego użytku liturgicznego. Podziwiałem jego głębokie wyczucie sacrum. A właśnie brak poczucia sacrum jest - moim zdaniem - jednym z poważniejszych przejawów, nie tylko skutków, ale też i przyczyn współcze- snego kryzysu wiary, tak jaskrawego w niektórych społeczeństwach zachodnich. Tradycyjny sposób przyjmowania Komunii świętej - do ust i w postawie klęczą- cej - pięknie wyraża tę rzeczywistość, iż Bóg, którego przyjmuję, jest po trzykroć święty, a ja jestem tylko człowiekiem i nie zmieni tego moja przynależność do wspól- noty Kościoła. Czyż nie jest przejmujący biblijny opis Mojżesza ściągającego z nóg sandały na wezwanie Jahwe, by uszanować ziemię, na której objawił mu się Bóg? Albo słowa setnika, które powtarzamy przed przyjęciem Ciała Chrystusa: Panie nie jestem go- dzien...(...) Ale czy czas potwierdził zbawienne skutki tego rozwiązania? Chyba nie zawsze przyczyniło się ono do wzrostu pobożności eucharystycznej. Śmiem twierdzić, że jest wręcz przeciwnie. Ojciec św. Jan Paweł II podczas jednej ze swych pielgrzymek do USA ukląkł przed Najświętszym Sakramentem złożonym po Komunii świętej w...plastikowym worku (takim jak na śmieci). Czy warto zatem w Polsce gonić Sobór Watykański II i ewoluować w stronę zarzucenia pięknej symboliki znaku, który sam w sobie stanowi znakomitą katechezę o Eucharystii? Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Prawo kościelne obowiązuje terytorial- nie, dlatego wierni uczestniczący we Mszy św. winni dostosować się do miejscowych przepisów i zwyczajów, podobnie jak mieszkaniec Wysp Brytyjskich nie jeździ u nas lewą stroną tylko dlatego, że na stałe mieszka nad Tamizą. Stąd moje wielkie zdziwie- nie po przeczytaniu propozycji jednej z czytelniczek, by nie stosować się do norm obowiązujących w Polsce i forsować nowy (lepszy i bardziej postępowy?) sposób przyjmowania komunii św. (. .).” Niestety w numerze 24/98 TP kolejny głos za, ze znajomym już sposobem argumentacji. Oj- ciec Paweł Knych OFM Conv, który podpisując swój list, dodał „wraz ze wspólnotą Ojców Fran- ciszkanów z Darłowa”, przypuszcza atak: Z wielkim zażenowaniem czytałem wypowiedź księdza Władysława Gasidło (»Tygodnik Powszechny« nr 20/98) (...). Przede wszystkim zadziwia mnie ton wspo- mnianego listu, daleki od duszpasterskiej troski o wiernych, którzy w końcu trzydzie- ści lat po Soborze Watykańskim II, mają prawo stawiać pytania dotyczące również ich życia liturgicznego. Trudno wymagać od nich, aby posiadali akademicką wiedzę teo- logiczną. Ojciec Knych agresywny, niesympatyczny list owej czytelniczki nazywa „stawianiem py- tań”, a kompromitującą ignorancję - „brakiem wiedzy teologicznej”. I dalej o. Knych ubolewa: Dlatego przykrym jest, że autor stracił tyle energii na zasugerowanie, że Pani Józefa Gądek-Węsierski jest nietaktowna, nieoczytana i nie znająca się na dyscyplinie kościelnej. Perfidne chwyty z duchem Soboru W numerze 31/98 dyskusja wciąż jeszcze obraca się wokół tekstów księdza Gasidły i pani Węsierski. Dziękuję »Tygodnikowi Powszechnemu« za podjęcie tematu »Komunia święta do ust czy do ręki«, a o. Pawłowi Knychowi z Darłowa za postawę człowieka rozu- miejącego tych, którzy myślą inaczej niż ks. Władysław Gasidło (TP nr 20/98). Ten pasterz z Krakowa pomija naukę Soboru Watykańskiego II, która w konstytucji Lu- men gentium przekazuje: »Święci zaś pasterze uznawać mają i wspierać godność i odpowiedzialność świeckich w Kościele. (...) Z ojcowską miłością winni bacznie roz- ważać w Chrystusie przedsięwzięcia, życzenia i pragnienia przedstawiane przez świeckich«. A skoro życzeniem wielu chrześcijan przystępujących do Stołu Pańskiego jest, aby Ciało Chrystusa przyjmować do ręki, to czy nie należy tego ich pragnienia rozważyć i przedyskutować? Wynikałoby z tego, że ludzie nie mają większych zmartwień ze swoją zanikającą wiarą, grzesznością, modlitwą, spowiedzią, czy godnym uczestnictwem we Mszy świętej; pragną tylko Komunii świętej do ręki. Ostatni Sobór powiedział Oto, co pisze w związku ze zmianami wprowadzonymi przez ostatni Sobór ks. Marian Pa- stuszko: Sobór Watykański II, w nr 2 Konstytucji o liturgii z 4 grudnia 1963 r, na te- mat obrzędów mówi m.in. tak: „Aby zachować zdrową tradycję, a jednocześnie otwo- rzyć drogę do uprawnionego postępu, reformę poszczególnych części liturgii powinny zawsze poprzedzić dokładne studia teologiczne, historyczne i duszpasterskie. Ponadto należy wziąć pod uwagę zarówno ogólne zasady i ducha liturgii oraz indultów, udzielonych różnym miejscowościom. Wreszcie nowości należy wprowadzać tylko wtedy, gdy tego wymaga prawdziwe i niewątpliwe dobro Kościoła, z zastrzeżeniem jednak, aby formy nowe wyrastały niejako organicznie z form już istniejących. W miarę możności należy unikać poważnych różnic w obrzędach graniczących z sobą regionów”. W tejże Konstytucji o liturgii nr 62 Sobór Watykański II postanawia przepro- wadzić reformę obrzędów sakramentalnych. „(...) Ponieważ z biegiem wieków do ob- rzędów sakramentów i sakramentaliów przedostały się elementy, które w naszych czasach nie dość jasno wyrażają ich naturę i cel, i ponieważ nadto niejedno w nich na- leży dostosować do potrzeb naszych czasów, Sobór święty ustala następujące zasady kry- tycznego ich rozpatrzenia”. (Sobór Watykański II, s. 71). „Ponieważ niejednokrotnie przy udzielaniu sakramentów może być bardzo po- żyteczne użycie języka ojczystego, należy mu przeto przyznać więcej miejsca według następujących zasad: a. przy udzielaniu sakramentów i sakramentaliów można używać języka ojczy- stego stosownie do art. 36; b. na podstawie nowego wydania Rytuału Rzymskiego, kompetentna kościel- na władza terytorialna, o której mowa w art. 22 pa.r 2 tej Konstytucji, niech jak naj- rychlej przygotuje rytuały krajowe, dostosowane do potrzeb miejscowych także pod względem języka. Po zatwierdzeniu przez Stolicę Apostolską należy ich używać w okręgach, dla których są przeznaczone. Przy układaniu tych rytuałów czy poszczegól- nych zbiorów obrzędów nie należy opuszczać instrukcji, umieszczonych w Rytuale Rzymskim przed poszczególnymi obrzędami, czy to o charakterze duszpasterskim i ce- remonialnym, czy też o szczególnym znaczeniu społecznym”. (Sobór Watykański II, s. 71, nr 63). Nie należy więc powoływać się w związku z kan. 753 na Dekret o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II, mianowicie na następujący tekst nr 4: „Strzegąc jedności w rzeczach koniecznych, niech wszyscy zachowują w Ko- ściele należną wolność, stosownie do zleconych sobie zadań, zarówno w różnych for- mach życia duchowego i karności, jak też w rozmaitości obrzędów liturgicznych, owszem, nawet w teologicznym opracowaniu objawionej prawdy we wszystkim zaś niech pielęgnują miłość. W ten sposób działając sami będą z każdym dniem coraz pełniej objawiać w całym tego słowa znaczeniu katolickość, a zarazem i apostolskość Kościoła”. (Sobór Watykański II, s. 319). Dewocyjni inaczej Wmawia się wiernym, że nowy ryt zapobiegnie stykaniu się ręki kapłana z ustami wiernych. Kolejny, stary i płaski chwyt propagandowy: zmyślny problem przedstawić jako poważne zagro- żenie, by natychmiast wskazać najlepsze z możliwych rozwiązań. W obrządku grekokatolickim i w prawosławiu Komunia święta udzielana jest wszystkim przy pomocy tej samej łyżeczki, a wierni po przyjęciu Ciała Pańskiego sami całują z uszanowa- niem rękę kapłańską trzymającą naczynie liturgiczne. Zwyczaj całowania ręki kapłańskiej przy Komunii świętej do dziś jeszcze jest też znany w niektórych krajach katolickich. Wiemy z własnego doświadczenia, że kontakt z rękoma księdza udzielającego Komunię świętą zdarza się niezwykle rzadko. Co więcej, idąc do kościoła to my, wierni mamy okazję po- brudzić czy zakurzyć sobie dłonie. Ponadto ręce nasze nie tylko są brudne lecz często spocone. Kapłan tuż przed przystąpieniem do Przeistoczenia i Komunii świętej obmywa przy ołtarzu i do- kładnie wyciera palce, którymi trzymać będzie za chwilę Hostię, a przecież i przed samą Mszą świętą ręce swoje ma czyste. Słyszymy również, że przyjmowanie Komunii świętej w pozycji klęczącej i do ust jest przejawem niższej dewocji. Przyjmowanie Komunii świętej do ręki jest - rzekomo - znakiem wiary dojrzałej, a nie dziecinnej. Kim jesteśmy i jaka jest ta nasza „nowa” dojrzałość, skoro nie pozwala się nam wzorować na wielkich świętych i mistykach traktujących siebie jako dzieci, wzywających Boga: Abba, Tatusiu? O jaką dojrzałość tu chodzi, chyba że komuś chodzi o dojrzewanie do buntu i odejścia od wiary. Czy jednak nie to właśnie jest największym infantylizmem, na który czeka in- ny ojciec, ojciec kłamstwa? Zdania „o dojrzałości” nie warte byłyby nawet wspomnienia, gdyby nie to, że demaskują ich autorów. To ci sami ludzie, krytykowali Prymasa Tysiąclecia za zwracanie się do narodu w ka- zaniach: „Dzieci Boże”. To ci sami, których zawsze śmieszył nasz kult do Najświętszej Maryi Panny, którzy przechodząc koło kościoła pełnego wiernych pogardliwie wzruszają ramionami: „Ludowa pobożność!” Nazywają siebie katolikami, jednocześnie nie rozumiejąc, czym jest Ko- ściół; nie czują z nim związku, natomiast chcieliby tenże Kościół zmieniać. Polski bastion Polska drażni współczesnych „obywateli świata”. Wiedząc, że nie da się wprowadzić gwał- townych zmian, stosują metodę „plasterkową”. Naszą tożsamość traktują jak ogórek, który rozka- wałkowują tnąc na cienkie plasterki. Powolutku, podnosząc przy tym wrzask, jak publicyści „Tygodnika Powszechnego”, że jedna mała zmiana nie pociąga za sobą innych, że przesadzamy przepowiadając tragiczne skutki wprowadzenia tych innowacji. Z naszych dotychczasowych rozważań wynika, mamy nadzieję, że jasno, iż problem wpro- wadzenia Komunii świętej do ręki, nie jest wcale drobną zmianą. Oprócz tego, że jest to wręcz świętokradczy pomysł, otworzone zostałyby - jak to przecież oświadczają przy innych okazjach prominentni „naprawiacze” - przygotowane wrota do następnych, katastrofalnych przemian: ka- dencyjności proboszczów (demokracja w Kościele); diakonatu żonatych mężczyzn a nawet kobiet (zmazanie różnicy kapłan-świecki, uderzenie w celibat); posługi dziewcząt i kobiet w prezbiterium (rozwój ideologii feminizmu, wyświęcanie „kapłanek”); wprowadzenie dodatkowego i przymuso- wego podatku na Kościół (uzależnienie duchowieństwa od władzy świeckiej, bizantynizacja cywi- lizacji). Jak mówił ksiądz arcybiskup Ignacy Tokarczuk dla wielu: Kościół jest przeszkodą bo przypomina prawdę, że jest Bóg, że kiedyś człowiek stanie przed Panem Bogiem, że wszyscy ludzie są równi. To wszystko przypomina i niepokoi, więc chcieliby ten Kościół zniszczyć. Ale ponieważ od razu nie da się znisz- czyć, więc chcieliby go zreformować. I są tacy wyznawcy, którzy chwalą się swoim katolicyzmem, ale głoszą, że trzeba zmienić przykazania Boże, że trzeba zmienić prawdy wiary, otworzyć się na świat. Wtedy będą nas chwalić i głosić, że jesteśmy nowocześni, postępowi, nie będą żałować grosza czy przywilejów, (...) gdy spełnimy ich postulaty i zadania. (...) Właśnie, żeby rozbić Kościół. Oczywiście, kiedyś nazywa- no ich księżmi patriotami. Dzisiaj słowo »patriotyzm« nie jest modne. Może się nazy- wa ich Europejczykami, otwartymi, wielkimi humanistami. Braki w argumentacji Kiedy już brakuje argumentów, wrogowie wiary katolickiej, jak to można było zauważyć przyglądając się „sporom” w TP, powołują się na ostatni Sobór. Tymczasem dokumenty Soboru Watykańskiego II nie wspominają nic o Komunii świętej do ręki. Uzasadnianie, iż zmiana rytu wynika z ducha tego Soboru, jest nadużyciem, jest też przyznaniem się do braku takich konkret- nych postanowień. Charakterystyczne: „duch” Soboru, albo duch czasu przywoływany jest zawsze tam, gdzie brak jest postanowień i dokumentów, a trzeba czymś uzasadnić własne poglądy i pomysły na Kościół. W imię tego ducha zwyczaj komunikowania do ręki został wprowadzony w sposób nie- godny w Holandii, gdzie Kościół jest w stadium zaniku. Po długich wiekach rzymskiej centralizacji, będącej przyczyną sklerotycznego zestarzenia się bazy, co za szczęście widzieć Kościół, który czuje się wolny i który zwraca własną osobowość ludziom, wchodzącym w jego skład i stanowiącym jego fundament i zasadniczą strukturę. (...) Kościół w Holandii otwiera właśnie drogę ca- łemu Kościołowi i zaiste nie widać niczego, co by go mogło powstrzymać. Zaiste jest się na czym wzorować - Holandia, kraj, który dawniej dawał Kościołowi najwięcej misjonarzy i którego silnemu katolicyzmowi wydawało się nic nie zagrażać, dziś jest pustynią śmierci. Tu dokonywana jest eutanazja i dzieciobójstwo, królują narkotyki i zwyrodnienia homoseksualizmu, tu poważnie rozważane są postulaty zalegalizowania pedo- filii. Czy nasi rodzimi pseudoreformatorzy nie uznają istnienia zasady skutku i przyczyny? Obok niepoważnych argumentów, stosuje się wiele chwytów, które oczywiście nie służą po- szukiwaniu prawdy, lecz „postawieniu na swoim”. Przede wszystkim polegają one na oddziaływa- niu na emocje lub próżność obserwatorów dyskusji ("niższa dewocja”, „zacofanie”, „na Zachodzie to czynią inaczej"); fałszywej interpretacji argumentów strony przeciwnej ("chcecie powrotu do korzeni, to go macie"); bezpodstawnym powoływaniu się na autorytet (np. ostatniego Soboru). Wdzięcznym chwytem jest „przypinanie łatek”, poprzez tworzenie piętnujących określeń, takich jak: „fundamentaliści”, „integryści”, „lefebvryści”. O tej ostatniej metodzie pisze Zbigniew Żmi- grodzki: Komu to zawdzięczamy kolejne ujemne epitety, jak »kościół sarmacki« czy »int- erwencyjny'? »Interwencja« miałaby chyba polegać np. na tym, iż atakowani katolicy ośmielili się domagać ochrony życia poczętego w pełnym wymiarze, podczas gdy Jaro- sław Gowin, jeden z głównych propagatorów »zmian w Kościele«, nazwał to »funda- mentalnym pojmowaniem aborcji«. Tamże autor podkreśla także, że „postępowi katolicy” mają właściwie monopol na wyraża- nie swoich opinii w środkach masowego przekazu. Ten „chwyt” nazwalibyśmy „kneblowaniem ust przeciwnika”. Kto ma poglądy „niepostępowe”, nie jest wpuszczany do studia TV, czy na łamy prasy. Tygodnikowa dyskusja niczego nie zmienia w tym obrazie. Redakcja w sposób arbitralny, ze z góry przyjętym założeniem, wybrała głosy czytelników. Wybrała tak, aby właśnie „nasi byli gó- rą”. Bardzo bowiem to dziwne, że w „zacofanej” Polsce znalazło się tak niewielu katolików, któ- rzy by w zdecydowany sposób bronili godnego przyjmowania Komunii świętej. Kolejnym sposobem na przeciąganie publiczności (czytelników) na swoją stronę jest ośmie- szanie argumentów strony przeciwnej. Widać to w polemicznych artykułach TP. Oto bowiem po- stępowi publicyści starają się u swoich czytelników wywołać uśmiech politowania, wskazując na zabawną niedorzeczność twierdzeń katolików wiernych dwutysiącletniej tradycji wiary. Przykła- dem jest odrzucanie argumentacji powołującej się na tragiczne skutki, jakie spowodowało wpro- wadzenia nowinek i przedstawianie ich jako rzekome i wyolbrzymiane. Tymczasem wybitne osobistości Kościoła zdawały sobie sprawę, że pozornie drobna zmiana np. w liturgii, może nieść ze sobą groźbę możliwych do przewidzenia i nieprzewidywalnych skut- ków (np. w świadomości wiernych). Św. Pius V w bulli Quod primum (1570 r.) mówił: Należy śpiewać lub odmawiać nie inaczej jak tylko według tekstu mszału przez nas wydanego, do którego dodać, odjąć lub w nim zmieniać zakazujemy pod karą Na- szego gniewu. Przy odprawianiu Mszy niech nie waży się nikt dodawać lub odmawiać innych ceremonii, jak tylko te, które w mszale się znajdują. Kto by jednak odważył się na to targnąć, niech wie, że ściąga na siebie gniew Boga wszechmogącego i Jego świętych Apostołów Piotra i Pawła. (...) Zniszczyć kapłaństwo i Eucharystię W numerze 32/98 TP Ireneusz Cieślik zamieścił obszerny artykuł, który chętnie (a i bez żadnych poprawek) mogłyby wydrukować zarówno „Gazeta Wyborcza” jak i „Trybuna” (Ludu). Pisze on, że: źródeł oporu wielu polskich księży wobec możliwości udzielania Komunii św. do ręki należy upatrywać w poglądach określanych przeze mnie jako teologia świę- tych rąk kapłańskich, co do której nie kryłem swego braku sympatii. Teologia ta bo- wiem zakłada klerykalną wizję Kościoła, bazując na przeciwstawieniu: mający dostęp do sacrum, czyli księża, oraz profani, czyli pozostali. W tym aspekcie warto przytoczyć słowa św. Franciszka z Asyżu, dla którego: żadna godność nie mogła się równać z godnością kapłańską, „z powodu jej wzniosłej chwały konsekrowania Ciała i Krwi Chrystusa”. Cieślik zapytuje: I czemu sugerujecie, że wszystkie negatywne zjawiska w Kościele mają związek z udzielaniem Komunii do ręki? Czegóż się tu nie wymienia - brak wiary w realną obecność Chrystusa pod eucharystycznymi postaciami , nieposzanowanie dla tych postaci, kryzys pobożności eucharystycznej, utrata poczucia sacrum, kryzys powołań kapłańskich...itd. Pięknie na ten ostatni sposób argumentowania odpowiada kardynał J. Ratzinger: Kwestii uznawania norm moralnych i budzenia sił duchowych, koniecznych do przetrwania kryzysu, nie można oddzielić od sprawy adoracji. Tylko wtedy, gdy czło- wiek - każdy człowiek - stoi przed obliczem Boga i pod Jego wezwaniem, zapewniona jest także jego godność. Z tego powodu troska o właściwą formę adoracji porusza się nie poza troską o człowieka, lecz w jej centrum. (...) szczęście człowieka i uwielbienie Boga dają się poznać i doświadczyć jako jedna całość. Przy innej okazji prefekt Kongregacji Doktryny Wiary podkreśla, że w liturgii chodzi o nasze rozumienie Boga i świata, o nasz stosunek do Chry- stusa, do Kościoła i do nas samych: w obchodzeniu się z liturgią rozstrzyga się los wiary i Kościoła. Dodajmy za ks. Olewińskim: W teologii katolickiej liturgia jest zaliczana do tzw. źródeł teologicznych (loci the- ologici), z których nauka wiary czerpie swoje poznanie, a nawet dostarcza argumentów dla dogmatów. Wynika to z faktu, że liturgia jest jakby ucieleśnieniem, a przez to nośni- kiem i środkiem przekazu prawd wiary. (...) Jak zauważa kardynał Bona, heretycy tym się zawsze odznaczali, że odróżniając się w wierze, wprowadzali swoje błędy do ksiąg obrzę- dowych, bądź zmieniali je samowolnie. Papież Pius XII przypomniał: Cała liturgia więc zawiera wiarę katolicką, gdyż publicznie świadczy o wierze Ko- ścioła. Z tej przyczyny, ilekroć chodziło o definicję jakiejś prawdy objawionej przez Boga, Papieże i Sobory, czerpiąc z tzw. źródeł teologicznych, nierzadko również i z liturgii przy- taczali argumenty. Tak na przykład postąpił Nasz Poprzednik niezapomnianej pamięci Pius IX, gdy ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Podobnie i Kościół i Ojcowie, gdy roztrząsano wątpliwości i spory na temat jakiejś prawdy, nie omieszkali szukać światła w obrzędach przekazanych przez starożytne wie- ki. Luter zaś, człowiek wszechstronnie wykształcony, błyskotliwy, dostatecznie świadomy swoich zamierzeń, przewidywał: Gdy zniweczona zostanie Msza, to myślę, że będzie zniweczone również papie- stwo. Myślę, że to właśnie na Mszy, jako na skale, opiera się całkowicie papiestwo. Wszystko z naturalną koniecznością się zawali, gdy zawali się ta Msza Co z tego wynika? Bez wątpienia za jakiś czas udzielanie Komunii świętej do ręki stanie się argumentem za od- rzuceniem prawdy o realnej obecności Pana Jezusa w konsekrowanej Hostii. Skąd o tym wiemy? Bo tak już się stało na Zachodzie, gdzie kapłani świadomie udzielają Komunii świętej herety- kom, osobom żyjącym w konkubinacie czy głośnym zwolennikom aborcji. Niezastąpiony Ireneusz Cieślik, podkreślający, że ukończył studia teologiczne (czyżby to była uczelnia katolicka?), niepokojąco zbliża się w swojej metodzie do protestantów, do Lutra: wyciąga cytat z Pisma św. i sam się z nim rozprawia. Wybitny ten teolog pewnie chorował, gdy wykładano o nie- omylności papieży i o wydawanych przez nich dokumentach, które zwą się encyklikami. Nie pisałby wtedy bzdur o kapłaństwie. Papież Pius XII w encyklice Mediator Dei wyraźnie napisał: Atoli niebieski Odkupiciel pragnął, by życie kapłańskie, które rozpoczął ze swego śmiertelnego bytu przez modlitwy i ofiarę, (...) przetrwało również na wieki w Ciele Jego Mistycznym, czyli w Kościele. Dlatego ustanowił widzialne kapłaństwo, by na wszelkim miejscu była składana ofiara czysta (Ml 1, 11) i by wszyscy ludzie tak ze Wschodu jak z Zachodu, z grzechu oczyszczeni a posłuszni nakazom swego sumienia, peł- nili dobrowolnie i chętnie służbę Bogu. Pan red. Cieślik z uporem twierdzi, że dobrze wie (skończył przecież teologię), iż kapłani wcale nie są kapłanami, tylko Jezus Chrystus był kapłanem, ale - twierdzi autor, zaprzeczając sa- memu sobie - my jesteśmy kapłanami. A w ogóle - stwierdza na koniec - prezbiterów i biskupów mianem „kapłanów” zaczęto nazywać od czasów upaństwowienia chrześcijaństwa przez Konstan- tyna Wielkiego. Kto nie wierzy, że po dwudziestu wiekach doczekaliśmy się aż takich rewelacji, niech przeczyta ten i inne, kuriozalne teksty Ireneusza Cieślika. Żeby kwestię zakończyć, zacytujmy Papieża Piusa XII: Władza kapłańska została powierzona jedynie Apostołom i tym z kolei, na których oni lub ich następcy nałożyli ręce. Mocą tej władzy zastępują oni osobę Jezusa Chrystusa wobec ludu sobie powierzonego, a wobec Boga działają w imieniu tego ludu. Takie kapłaństwo nie przechodzi na innych drogą dziedzictwa ani pokrewień- stwa, nie wyłania się ono z gminy chrześcijańskiej ani z woli lub nadania ludu. (...) kapłan zastępuje Boga wobec ludu sobie powierzonego. Władza, którą mu powierzono, z istoty swojej nie ma w sobie nic ludzkiego, jest na wskroś nadprzy- rodzona i od Boga pochodzi. „Jako Ojciec mnie posłał tak i ja was posyłam. ” (J 20, 21) (...) Natomiast ofiarowanie przez lud wraz z kapłanem nie na tym polega, żeby członki Kościoła dopełniały tak samo jak kapłan widzialnego obrzędu liturgicznego, co wyłącznie jest rzeczą kapłana do tego przez Boga upoważnionego, ale polega na tym, że lud jednoczy swe wyrazy uwielbienia, prośby, zadośćuczynienia i dziękczynienia z wyra- zami i intencjami kapłana (...) Na koniec, mając na uwadze nikłość tych argumentów za, trzeba jeszcze raz zadać pytanie: jakie są prawdziwe intencje odnowicieli? Dlaczego podnoszą wrzawę akurat w tej sprawie, jakby nie widzieli wielkich, zagrożeń i tragedii w Kościele i świecie? Zabijanie nienarodzonych, krwawe prześladowanie chrześcijan, odchodzenie kapłanów, walka z autorytetem Stolicy Apostolskiej, usuwanie sacrum z życia publicznego, opustoszałe na Zachodzie świątynie, klonowanie ludzi, prawnie uznawane „małżeństwa” homoseksualne, zanik instytucji rodziny, eutanazja, rozwój destrukcyjnych sekt, deprawacja dzieci przez szkolną sex-edukację, upadek autorytetów, bezradność wobec krwawych wojen w Afryce, rozwój potęg nuklearnych, postępująca nietolerancja (coraz powszechniej obowiązująca „poprawność polityczna"). Przykre to wszystko, ale musieliśmy przebrnąć przez te sterowane tygodnikowo- powszechne polemiki. Było to konieczne, aby pokazać, jak wyglądają dyskusje w środowiskach, które, zwalczając Świętą Tradycję, działają przeciw Kościołowi. Akcja pod nazwą „Komunia do ręki!” nie jest wyskokiem jakiejś tylko grupy „postępow- ców”. Mamy do czynienia z działaniem zorganizowanej siły antychrześcijańskiej. Oni nie wystę- pują jawnie przeciw Kościołowi. Posuwają się krok po kroku, obuci w stalowe sapogi, rozdeptują nas. Będziemy, już jesteśmy!, obiektem kpin i silnej presji, będziemy oskarżani o grzech nieposłu- szeństwa, powierzchowny katolicyzm. *** Ludziom, którym serce nie drży przed zamachem na Świętą Świętość, polecamy pod rozwa- gę słowa księdza biskupa Białobrzeskiego: A Chrystus, którego jest sąd, wzgardę Ciała swego sądzić będzie. ROLA RUCHÓW I GRUP ODNOWY Specjalnie wtajemniczeni W Polsce Komunia święta jest rozdzielana do ręki na Mszach świętych odprawianych poza świątynią przez księży, animatorów pewnych wspólnot religijnych działających w ramach Ko- ścioła katolickiego. Trzeba stwierdzić, że niektóre z nich, określające siebie jako elitarne ruchy odnowy, mogą stać się - wbrew proklamowanymi założeniom - zaczynem błędu czy wręcz herezji. Wiele z takich wspólnot opuściło Kościół tworząc odrębne, zarejestrowane związki wyznaniowe! Historia dostarcza aż nadto wiele dowodów. Kto by przypuszczał, że spotkania modlitewne grupy ludzi dobrej woli, pragnących tylko pogłębić swą religijność, zakończą się tragedią odłą- czenia się od Kościoła Prawdziwego? Pewna niewiasta założyła zgromadzenie, które miała za cel kultywowanie nabożeństwa do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i adorację Najświętszego Sa- kramentu. „Za regułę zakonną przyjęto pierwszą regułę św. Franciszka z trzema zwyczajnymi za- konnymi ślubami”. Nic, wydawałoby się, bardziej chwalebnego. Tymczasem po latach rodzi się sekta Mariawitów. Ich założycielka, Felicja Kozłowska, twierdziła, iż w 1893 r. otrzymała „ob- jawienie od Pana Boga, że jest wybraną dla założenia Zgromadzenia księży i niewiast pobożnych pod nazwą Mariawitów i Mariawitek”. Dziś również liderzy tych wspólnot neokatechumenalnych i grup charyzmatycznych, które w kilku polskich diecezjach odłączyły się od Kościoła, nieomylnie, bo – jak sami twierdzą – pod bezpośrednim wpływem Ducha Świętego, rozstrzygają, kto może dalej postępować drogą, a kto nie poczynił dostatecznych postępów w rozwoju duchowym. Cóż, skoro sam „Pan” zsyła na- tchnienie, można już nie słuchać Kościoła. Mariawici uzyskali pomoc u innych sekciarzy i u zaborcy rosyjskiego. Czyje wsparcie mają współcześni „reformatorzy” Kościoła?... Do czegóż może doprowadzić niepohamowany, przepełniony pychą i grzechem nieposłu- szeństwa, pęd do „ulepszania” Kościoła, niech świadczy poniższy fragment, pochodzący z publi- kacji dotyczącej sekt, która ukazała się w1931 roku: W ostatnich czasach sekta Mariawitów straciła wielu wyznawców z powodu rozpusty, jaką sekta starała się ulegalizować wśród księży i zakonnic, wprowadzając »mistyczne małżeństwa« zakonników z zakonnicami. Właściwością dzieci zrodzonych z takich małżeństw miał być rodzaj niepokalanego poczęcia, tj. wolność od grzechu pierworodnego. Ponadto zaprowadzili u siebie rzekome kapłaństwo zakonnic (...). Zwyrodnienie tej sekty (...) potwierdza proces Mariawitów z roku 1928. Zdarza się nam słyszeć głosy, że na Zachodzie, zwłaszcza we Francji, powstają liczne rze- komo katolickie grupy „odnowy” i że są oznaką powrotu do Kościoła ludzi w zmodernizowanych krajach. Jednak opinie, co do rzekomego odrodzenia dzięki tym wspólnotom są znacznie podzielo- ne. Owe wspólnoty powstają głównie nie w łączności z Kościołem lokalnym (parafią). Najczęściej są zbiorem osób, rzeczywiście ożywionych tęsknotą za Bogiem, lecz nie budujących konstruktyw- nie Kościoła widzialnego. Nie mają one wpływu na pobudzenie życia w rodzimych parafiach, bra- kuje im opieki kapłana, więc nie zawsze - delikatnie to określając - są to wspólnoty w pełni katolickie. Trudno się dziwić. Brak łączności z Tradycją, prawowierną nauką i życiem bieżącym Kościoła musi rodzić wypaczenia. Wybrani? I w polskich grupach odnowicielskich daje się wyczuć niezdrową atmosferę specjalnego wtajemniczenia. Można też wyczuć czasem nieuświadamiane przekonanie o świadomości religij- nej, w przeciwieństwie do tych „biednych ludzi drepczących bezmyślnie co niedziela do swojego parafialnego kościoła”. Ten sąd, o większej świadomości i braku zagrożenia ze strony błędu, na pewno nie wynika ze złej woli lub pychy ludzi pragnących pogłębić swą przyjaźń z Bogiem Wszechmocnym. Jest raczej wynikiem atmosfery stwarzanej przez liderów tych grup. Tymczasem, ludzie spotykający się we wspólnotach, zbyt często chyba zapominają, że na takie spotkanie przybywa także zły duch. On nie może stworzyć w nas zła, ale - być może - podgrzewa atmosferę pewnego luzu, kusi myślą o jakimś wybraństwie, szczególnej roli, misji, o jakiś większych uprawnieniach do własnych interpretacji prawd wiary i modyfikacji liturgii. Ta atmosfera sprzyja nadmiernemu spoufalaniu się z największymi świętościami, z zatraceniem świadomości, iż Bóg jest Bytem Absolutnym. Nie tylko kochającym, wybaczającym Ojcem, ale i Sę- dzią. Nie wolno nam, bytom przygodnym, ludziom, których godność pochodzi wyłącznie od Boga, wy- ciągać tak po prostu do Niego ręki. Tak się dzieje w schorowanych pseudohumanizmem społeczeństwach Zachodu, u protestantów, w coraz większej liczbie tamtejszych katolickich parafii, czy też w różnego rodzaju grupach próbujących tworzyć własne, niezależne struktury równoległe do Kościoła hierarchicznego. Zastanawiająca jest nie tylko owa nonszalancja. Od strony teologicznej wydaje się słuszne posta- wienie innego pytania: otóż uczestnik tego rodzaju wspólnot zapewnia o tym, że obcuje z Duchem Świętym, że Duch Święty w nim mieszka i do niego bezpośrednio przemawia. Czy jednak Trzecia Osoba Trójcy Świętej w nim przebywa na pewno, skoro człowiek ten ma lekceważący stosunek do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie? Jakże pokorny, pełny uwielbienia stosunek do Pana Boga i do Eucharystii mieli Święci Pańscy. Czy zbadanie tej relacji i jej prawidłowości nie jest najlepszym sposobem na rozróżnienie duchów, by nie dać się ponieść fantazji, uczuciom i błędom własnym lub cudzym? Jak trudno jest bowiem tym sa- mym osobom, rozśpiewanym i rozkołysanym, przepełnionym, jak twierdzą, Duchem Świętym, wstąpić na krótką choć adorację przed tabernakulum w ich miejscowej kaplicy lub kościele? Dlaczego czasem tak trudno włączyć się tej „wybranej” młodzieży do parafialnych uroczystości, do adoracji Najświętszego Sa- kramentu, do której zachęca ich Kościół głosem właśnie Ducha Świętego? Zbyt swobodne podejście do Mszy świętej w niektórych tzw. grupach charyzmatycznych lub neo- katechumenalnych, przypomina wesołe, hałaśliwe, rozbałaganione spotkanie koleżeńskie, a nie sprawo- wanie Ofiary, uobecniającej mękę Zbawiciela, Jego krwawy pot, poniżenie i śmierć na Krzyżu. U nas najbardziej odpowiedzialny za te wyraźne nadużycia jest ruch neokatechumenalny. Po- niżej przedstawimy najważniejsze poglądy twórcy tego ruchu, ich omówienie w tej książce jest o tyle konieczne, że podobny sposób traktowania Najświętszego Sakramentu daje się zauważyć coraz częściej i w innych grupach odnowicielskich tworzących coś na kształt struktur równoległych do Kościoła hie- rarchicznego. Niech zatem nikt nie traktuje tej lektury, jako zrzucenia całego zła tylko na ten jeden z ru- chów lecz pobudzi nas wszystkich do odkrycia prawdy o współczesnych zagrożeniach, tak by ruchy te wytrwały w wierze katolickiej. Założyciel Drogi, Kiko Argüello twierdzi, że: ...Gdy w średniowieczu wdają się w dyskusje o »ofierze«, tak naprawdę roz- prawiają o rzeczach, które nie istniały w Eucharystii pierwotnej. Gdyż »sacrificium« w religii oznacza »sacrum facere«, czynić »rzecz świętą«, wchodzić w kontakt z bó- stwem poprzez krwawe ofiary. W tym znaczeniu nie ma żadnej ofiary w Eucharystii (...). W tej epoce idea ofiary nie jest tak rozumiana [jako »ofiara chwały«, według Ki- ko]. To, co oni widzą we Mszy, to tylko to, że ktoś się ofiaruje, to jest Chrystus. W Eu- charystii widzą tylko ofiarę krzyżową Jezusa Chrystusa. I gdybyście dziś zapytali ludzi o cokolwiek na ten temat, każdy by wam odpowiedział, że we Mszy widzi Kalwa- rię... Tymczasem: w Eucharystii nie ma żadnej ofiary... Ten błąd i inne, cytowane dalej, niszczą wiarę katolicką, teologię Objawienia, Tradycję Oj- ców Kościoła, Urząd Nauczycielski - aby otworzyć drzwi teologii protestanckiej. Już wcześniej przytoczone zostały fragmenty wypowiedzi Ojca Świętego na ten sam temat. Tu przytoczymy inne fragmenty z nauczania Jana Pawła II, które stoją w opozycji do tych nauk, z którymi coraz częściej możemy się spotkać w różnego rodzaju wspólnotach: W liturgii Chrystus przemawia z mocą przede wszystkim o swej Ofierze...Mamy często o niej myśleć, wspominać, wyznawać, celebrować. Misterium eucharystyczne, odłączone od właściwej sobie natury ofiarniczej i sakramentalnej, po prostu przestaje nim być... Aby dojść do tej świadomości, że Pan Jezus, nasz Zbawiciel złożył siebie w ofierze Bogu, potrzeba modlitwy, medytacji i zatrzymania myśli na tym wielkim wydarzeniu Miłosierdzia Bożego. Potrzebna jest kontemplacja. Tu możemy czerpać z bogactwa Świętej Tradycji: z pism Ojców i Dokto- rów Kościoła, wielkich teologów, i świętych mistyków. Jak wyjaśniliśmy na wstępie, książka ta jest nie tylko polemiką z tymi, którzy chcą wprowadzić te fatalne zmiany w liturgii katolickiej. Jest wyrazem zatroskania. Ma ona przede wszystkim pomóc w przyjęciu prawdy o Eucharystii, jako największej świętości, do której mamy dostęp na co dzień, tu na Ziemi. Jezus usiadł i mówił: - Obiecałem wam cud miłości i teraz spełnię go. Dlatego tak pragnąłem tej paschy. Odtąd ta Hostia będzie składana w wieczystym obrzędzie miłości. Przyjaciele Moi, umiłowałem was w całym Moim życiu na ziemi. A umiłowałem na całą wiecz- ność, synowie Moi. I chcę was miłować aż do końca. Nie ma nic większego nad to. Pamiętajcie o tym, bo oto Ja odchodzę. Zostaniemy jednak złączeni na zawsze tym cudem, którego teraz dokonam. Jezus wziął cały chleb i pełny kielich, na którym chleb położył, i błogosławił i ofiarował każde z osobna. (...) - Bierzcie i jedzcie: To jest Ciało Moje. Czyńcie to na moją pamiątkę, bo Ja stąd odchodzę. Wziął potem kielich, mówiąc: - Bierzcie i pijcie. To jest Krew Moja. To jest kielich Nowego Przymierza we Krwi i przez Krew Moją, która będzie wylana za was na odpuszczenie grzechów wa- szych i by dać wam życie. To czyńcie na Moją pamiątkę. Jezus był bardzo smutny: twarz Jego, bez uśmiechu, bez cienia światła czy ko- loru, była już twarzą konającego. Apostołowie patrzyli Nań zmartwieni. Eucharystia więc jest przede wszystkim Ofiarą, Ofiarą odkupienia i, jednocześnie, ofiarą Nowego Przymierza, jak wierzymy i jak wyraźnie wyznają także Kościoły Wschodu: Ofiara dzisiejsza - stwierdził przed wiekami Kościół grecki - jest tą samą, którą kiedyś złożyło Jednorodzone Wcielone Słowo, pochodzi od Niego (dzisiaj podobnie jak wtedy), będąc identyczną i jedyną ofiarą. Dlatego też, przez uobecnianie tej jedy- nej ofiary naszego zbawienia, człowiek i świat zostają pojednani z Bogiem dzięki pas- chalnej nowości Odkupienia... Tymczasem słynny Kiko Argüello ma swoją wizję. W jego katechezie nauka Kościoła o Eu- charystycznej Ofierze zdaje się nie znajdować żadnego odbicia: wszystko jest wypaczone, pomie- szane, niejasne i niezrozumiałe. I tak: Msza święta miałaby być: sakramentem przejścia Jezusa Chrystusa od śmierci do zmartwychwstania, czyli od śmierci do życia, nie od życia do śmierci, jak to zakłada realne złożenie Siebie w ofierze, zgodnie z wiarą katolicką. Toteż: Eucharystia jest obwieszczeniem, kerygmą o powstaniu Jezusa Chrystusa ze śmierci, a jest to sprzeczne z tym, co pisze św. Paweł: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie”. Gdyż tylko dzięki tej śmierci - na mocy jej zasługi - Pan Jezus uczynił zadość sprawiedliwości Ojca i odkupił świat. Chwała Jego i naszego zmartwychwstania jest owocem tego zadośćuczynienia, czyli śmierci mającej walor „ofiary- wynagrodzenia”. Właśnie dlatego, że Kiko odmawia przyjęcia tragedii dokonanej na Kalwarii jako „ofiary krwawej” lub „ofiary” złożonej dla uśmierzenia gniewu Boga obrażonego przez grzech, w ślad za Lutrem określa on Mszę św. jako ofiarę chwały, chwały pełnej z racji nawiązania łączności z Bogiem poprzez Paschę Pańską. Papież naucza czegoś wręcz przeciwnego: Ofiara składana w Eucharystii nie jest w rzeczywistości zwyczajną ofiarą chwały: jest to ofiara ekspiacyjna czyli „przebłagalna”, jak ją określił Sobór Try- dencki, ponieważ w niej odnawia się sama ofiara Krzyża, w której Chrystus zadość- uczynił za wszystkich i wysłużył przebaczenie występków ludzkości. Ci, którzy biorą udział w Ofierze Eucharystycznej, otrzymują specjalną łaskę przebaczenia i pojednania... (...) Ponawiając sakramentalnie odkupieńczą Ofiarę, Eucharystia ma na celu przekazywać ludziom dzisiejszym pojednanie otrzymane raz na zawsze przez Chrystu- sa dla ludzkości wszechczasów (...). Każda konsekracja Eucharystii udostępnia światu odpuszczenie grzechów i tak przyczynia się do pojednania grzesznej ludzkości z Bo- giem. Jednak Kiko Argüello, ideolog „neokatechumenalnych wspólnot”, w których udziela się Komunii świętej do ręki, a przyjmujący ją siedzą (!), w ślad za Lutrem twierdzi, że: w Eucharystii nie ma żadnej ofiary, toteż gani on wierzącego: który we Mszy widzi Kalwarię. Kikowe wypowiedzi, także na temat Eucharystii, są mniej lub bardziej dwuznaczne, ale cią- żenie ku herezji luterańskiej jest wyraźne: Dzisiaj wszelkie odnowicielskie dociekania odkrywają centrum sakramentu, i teraz pojmuje się Eucharystię jako pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chry- stusa, jako celebrację misterium Paschy Jezusa Chrystusa. Odkrycie centrum, sedna sa- kramentu Eucharystii sprawia, iż wyjaśniają się inne aspekty, skutkiem czego zanikają rozbieżności z protestantami, ponieważ zdążając do centrum, do tego, co istostne, spoty- kamy się z nimi. Kościół pierwotny nie miał nigdy problemów z rzeczywistą obecnością. (...) Lecz sednem sprawy nie jest obecność Jezusa Chrystusa... Jeśli nie ma rzeczywistej obecności to o jakiej obecności można mówić? O "obecności sakramentalnej", rzeczywistej, autentycznej, upamiętniającej. Jak by się realizowała Pascha, gdyby nie było potężnego ramienia Jahwe, który wypro- wadza z Egiptu? To samo dzieje się z Jezusem Chrystusem. Pamiątka, którą On pozo- stawia, to Jego Duch wskrzeszony z martwych, który stał się życiem, by przywieść do Ojca tych wszystkich, którzy obchodzą Paschę, tych wszystkich, którzy spożywają Wieczerzę wraz z Nim. Kościół pierwotny nie ma problemów z tą obecnością. Jak słusznie zauważa ks. Zoffoli: „Wynika z tego, że »chleb« i »wino« byłyby tylko »znakami« lub »symbolami« takiej Obec- ności. A w takim razie wszystko, co w Kościele katolickim powiedziano dla wyjaśnienia Obecno- ści eucharystycznej w Chlebie konsekrowanym, nie ma po prostu żadnego znaczenia: ...Gdy się już wcale nie rozumie tej obecności Paschy, tego sakramentu, wtedy chce się rzecz tłumaczyć filozoficznie /.../ i zaczynają się debaty. Jak jest obecny, z oczami czy bez oczu, fizycznie lub inaczej itd. Wszystkie te tłumaczenia wychodzą z fałszywego założenia, bo się chce racjonalnie wytłumaczyć coś odmiennego... I dalej według Kiko, chleb i wino, jako znak, pomagają i przygotowują do przyjęcia działania Boże- go, do uległości potrzebnej dla dokonania się sakramentu... Jest zatem rzeczą bezpożyteczną zatrzymywać się nad tymi elementami /chleba i wina/, za- stanawiać się nad ich »istotą«, która według dogmatu katolickiego zamienia się całkowicie w sub- stancję Ciała i Krwi Chrystusa. Właśnie to zarzuca Kiko teologom, przed i po Soborze Trydenckim. Z tego też powodu, jego zdaniem, Luter bynajmniej nie zasługuje na potępienie z tej racji, że odrzucił jedno słówko: przeistoczenie, słówko filozoficzne, które chce wyjaśnić tajemnicę... Tak więc Kiko Obecności eucharystycznej nie łączy z cudem przeistoczenia, które jest przedmiotem wiary według uroczystej definicji Soboru Trydenckiego, potwierdzonej przez niezli- czone akty Magisterium aż do Jana Pawła II. Kiko jest tu fundamentalnie zgodny z protestantami: W pewnym momencie /.../, dla przeciwstawienia się protestantom trzeba było podkreślić realną obecność. Ale w momencie, gdy to nie jest konieczne, nie trzeba przy tym się upierać. Gdyż ten historyczny moment już przeminął.... Kiko wzdraga się przed uznaniem faktu, że poprzez dzieje Eucharystię pojmowano wyłącz- nie z punktu widzenia Ofiary, co tak dalece jest prawdą, że nazwaliśmy Eucharystię Ofiarą Mszy św.” Gdy się zanegowało przeistoczenie, a Mszę św. zredukowało do świątecznej biesiady z racji obchodzenia Paschy, upadek okruchów Hostii na ziemię nie powinien nikogo niepokoić: Takiej kwestii, jak jakieś okruchy lub rzeczy tego typu, po prostu nie ma... Co jest zatem kwestią i o co w końcu chodzi ? Jest kwestia sakramentu, zgromadzenia ludzi... Oto, co dosłownie pisze Kiko: Niedopuszczalny jest absolutnie obrzęd indywidualny. Żydzi nie mogą święto- wać Paschy, jeśli nie ma jedenastu osób w gronie rodzinnym. Dlatego sakrament nie jest tylko chlebem i winem, lecz również zgromadzeniem wiernych, całego Kościoła, który proklamuje Eucharystię. Nie może być Eucharystii bez zgromadzenia. Nie kto inny, tylko całe zgromadzenie celebruje święto i Eucharystię, ponieważ Eucharystia jest radością zgromadzenia się ludzi we wspólnocie /.../. I to z tego zgromadzenia wy- pływa Eucharystia... Otóż jest rzeczą najpewniejszą, że według Jana Pawła II, na mocy przeistoczenia Jezus jest substancjalnie obecny w całej Hostii i w każdej jej części . Papież jest niemniej pewny, że zgod- nie z tysiącletnią tradycją ma się nadal wierzyć, że Msza św. »jest zawsze aktem Chrystusa i Jego Kościoła, także wtedy, gdy nie jest możliwa obecność wiernych« .” Kiko Argüello jest tym twórcą potężnego ruchu „odnowy” w Kościele katolickim, o którym z coraz większym niepokojem mówi się , iż dąży do stworzenia „katolicko-protestanckiego” kościoła równoległego (herezja plus zakamuflowana schizma!). Nie rozumie on, czym jest Trady- cja, chrześcijańska cywilizacja, czym Kościół i prawowierność. O jego horyzontach myślowych świadczą jeszcze inna wypowiedz: Wyobraźcie sobie, że teraz, wraz z problemami filozoficznymi znowu zaczyna się obsesja, czy Chrystus jest obecny w chlebie (małą literą!) i winie (sic!), i jak jest obecny. Mógłbym wam pokazać dyskusje teologiczne nad tym problemem, nad który- mi można się tylko roześmiać. Ksiądz Zoffoli, porównując twierdzenia twórcy ruchu neokatechumenalnego z nauką Jana Pawła II, pozwala czytelnikowi wyrobić sobie zdanie o prawowierności Kikowej teologii. Papież wzywa na pierwszym miejscu do postawienia w pełnym świetle przede wszystkim podstaw doktryny eucharystycznej, tak jak była ona przyjęta, rozważana i przeżywana, począwszy od Apostołów i, bez żadnej przerwy, przez męczenników, Ojców Kościoła, przez chrześcijaństwo średniowiecza, przez Sobory, przez pobożność nowożytną, przez uprawnione dociekania naszej epoki: (...) Duszpasterze i teologowie powinni przekazać to, co sami przejęli...(...) Pierwszym aktem (...) Kongresu będzie więc kontemplacja „Tajemnicy wiary”, będzie adoracja... Eucharystia jest prawdziwą tajemnicą wiary. Eucharystia jest dla nasz źródłem nadziei na przyszłość; pomyślne wyniki naszego pasterzowania z Nią są związane; zdrowie duchowe Ludu Bożego od Niej zależy. Eucharystia i sakrament pokuty są wielkimi skarbami Kościoła Bożego... Trzeba wyjaśniać wiernym, że Eucharystia jest centrum Kościoła i świata (...). Szczyt ewangelizacji realizuje się w Eucharystii. W Niej istotnie osiąga się pełne utoż- samienie się człowieka z Chrystusem... W pogoni za Lutrem Te „odnowicielskie” zapędy otwierają drzwi teologii protestanckiej. Zamiast zdobywania elementarnego fundamentu wiedzy teologicznej członkowie grup „odnowy” „przerabiają” program danego ruchu. Będziemy wciąż powtarzać: istotą każdej herezji jest to, że Kościół zastąpiono własnym „JA”. Ja interpretuję, ja osądzam, ja decyduję. Stąd jakieś paranoiczne, jak ze złego snu, zgroma- dzenia wiernych np. wyznania anglikańskiego, którzy...głosują nad prawdami wiary. I tak się „okazuje”, że nie ma piekła, wiecznej kary, że Zmartwychwstanie należy pojmować symbolicznie, że być może Bogiem jest Wielki Architekt? Kościół, czerpiąc ze swojej Świętej Tradycji i jednocześnie broniąc jej, sprawuje w sposób podniosły Eucharystię, aby podkreślić Jej świętość, realną obecność w Niej Jezusa Chrystusa. Toteż, zastanawiając się nad rolą ruchów odnowicielskich, uważamy, że powinny one słu- żyć odnowie zgodnie ze Świętą Tradycją Kościoła, tą Tradycją, która została uformowana dzięki obecności Ducha Świętego, który chroni wspólnotę katolicką przed błędem. Członkowie różnych ruchów, podobnie jak tego neokatechumenalnego, którzy związali się z nimi z jak najlepszą wolą odnowienia i pogłębienia swojej wiary, powinni przemyśleć swój stosunek do Świętej Tradycji; bo jeśli się jej nie rozumie, nie rozumie się własnego Kościoła, a wtedy łatwo być wyprowadzonym na manowce. Nie można akceptować wszystkich zmian tylko dlatego, że powołują się one na to, że kiedyś tak było. Błędem jest powracanie do zwyczajów i rytów przez Kościół odrzuconych. I nie warto bezre- fleksyjnie ulegać wołaniu: „Chodźcie do nas, jesteśmy prawdziwsi, bo bliżsi korzeni!” Jakich korzeni? FAŁSZYWE ARGUMENTY „ZE STAROŻYTNOŚCI" Zwolennicy wprowadzenia nowego rytu udzielania Komunii świętej często, jak już wspo- mniano, przywołują na pomoc starożytnych chrześcijańskich autorów. Podpierając się ich autory- tetem, chcieliby udowodnić, że przez tysiąc lat w całym Kościele rzekomo powszechnie rozdawano święty Pokarm do rąk wiernych. Najczęściej przy tym cytują fragment Katechizmu Mistagogicznego, przypisywanego św. Cyrylowi biskupowi Jerozolimy żyjącemu w IV wieku. Napisał on liczne katechezy dla przygotowujących się do chrztu świętego. Pięć zebranych wykła- dów na temat chrztu, bierzmowania i Eucharystii nazwano „katechezami mistycznymi”. Jednak nie ma zgodności wśród uczonych co do ich autentyczności. Oto ów fragment: Podchodząc więc nie zbliżaj się z rozłożonymi dłońmi ani rozczapierzonymi palcami, lecz podstaw lewicę pod prawicę jako tron, jako że ma przyjąć Króla, a otwartą dłonią przyjmij Ciało Chrystusa, odpowiadając »Amen«. Gdy zaś ostrożnie napoisz swe oczy stycznością ze świętym ciałem, przyjmij je...A po przyjęciu Ciała Chrystusowego zbliż się do kielicha Krwi: nie rozkładając rąk, lecz raczej pochylony, uklęknąwszy na znak adoracji i uszanowania, oraz mówiąc »Amen«, wyrazisz uwiel- bienie, przyjmując także Krew Chrystusa. A gdy już jego wilgoć zatrzyma się na two- ich wargach, dotknąwszy ręką uświęć nią i oczy, i czoło, i inne zmysły...Nie odsuwajcie się od Komunii, ani nie sprzeniewierzajcie się tym świętym i duchowym misteriom z po- wodu splamienia grzechami. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że w naukowych omówieniach, które przywołują powyż- szy fragment, znaleźć można jego wersje zdecydowanie różniące się od siebie, do tego stopnia, że w tym samym opracowaniu spotyka się jakby inne cytaty. We wcześniejszym rozdziale poświęco- nym kampanii prowadzonej przez „Tygodnik Powszechny” ten fragment też występuje, ale jak łatwo zauważyć jest o połowę „skrócony”. Wielu naukowców uważa, że opis tego rytu, przypisywanego świętemu Cyrylowi, jest dzie- łem kryptoarianina biskupa Jana , zwolennika m.in. Pelagiusza. Inni naukowcy, nawet jeśli są zwolennikami autorstwa św. Cyryla, to są całkowicie zgodni w tej kwestii, że Jan Jerozolimski w Katechezach wiele dopisał od siebie . Sam święty Cyryl wygłaszał w IV wieku w Jerozolimie mnóstwo katechez dla kandydatów do chrztu, który katechumeni mieli przyjąć podczas Wielkano- cy. Katechezy te ujęte w wykłady wstępne oraz osiemnaście dalszych są niezwykłej wagi doku- mentami teologicznymi, zawierającymi jasną i rzeczową argumentację uzasadniającą dogmaty wiary katolickiej. Tylko niektóre z rękopisów zawierają także pięć następnych katechez. Ponieważ odnoszą się do sakramentu Chrztu, Bierzmowania i Eucharystii, do których to tajemnic słuchacze byli wprowadzani podczas Wielkiego Tygodnia, nazwano owe pięć nauk Katechezami Mistyczny- mi. W rękopisach Katechezy Mistyczne przypisywane są różnym autorom a nie świętemu Cyrylo- wi; dopiero później po prostu zaczęto zaliczać je do wcześniejszego zbioru 18 wykładów i uznawać za autentyczne. Cytowany fragment pochodzi właśnie z owych pięciu dodatkowych nauk, co do których pochodzenia uczeni są wyraźnie podzieleni. Nie jest trudno wykazać, że fragment powyższy prawdopodobnie jest zarażony arianizmem. Czy można bowiem zgodzić się na ryt, według którego dopuszcza się do świętej Komunii również splamionych grzechem?! Czy rzeczywiście Doktor Kościoła mógłby coś takiego napisać? Św. Pa- weł stwierdza wyraźnie: Dlatego też kto spożywa Chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten Chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pań- skie], wyrok sobie spożywa i pije. Spójrzmy, jak wykorzystuje się ten urywek z Katechizmu Mistagogicznego. To bardzo ważne, skoro przy pomocy tego sztandarowego, a przecież wątpliwego cytatu, usiłuje się podmino- wać, a później wysadzić w powietrze uświęcony gmach Tradycji. Henryk Leclerq w następujący sposób streścił słowa świętego Cyryla: polecał, aby wierni przyjmowali Komunię św. na prawą dłoń (ze złączonymi palcami) podtrzymywaną przez dłoń lewą. Można mieć zastrzeżenie do użytego słowa polecał, przecież święty Cyryl mógł odnieść się w swojej nauce do przyjmowania Komunii świętej do ręki, ale nie poprzez jego zalecenie jako je- dynego do zaakceptowania, lecz mógł kierować się troską żeby ci, którzy z takim sposobem (n.p. na skutek herezji) w ogóle już się zetknęli, przynajmniej zachowali się z szacunkiem do Ciała Pań- skiego. Czy z omawianego tekstu nie wynika wyraźna niechęć świętego do takiego postępowania i tych, którym musi tak podstawowe rzeczy tłumaczyć? Czy zatem może w tym przypadku chodzić o po- lecenie i czy w ogóle chodzi tu o omówienie powszechnego w Kościele wzorca skoro w tekście widać dystansowanie się i niejako zniecierpliwienie autora katechezy? Czy stawianie takich pytań i wysu- wanie takich wniosków nie jest uprawnione i stoi w sprzeczności z logiką lub historycyzmem? Ponadto Henryk Leclerq nie wspomniał, iż Migne - wydawca „Katechez Mistagogicznych”, uprzedza we wstępie, że z punktu widzenia liturgicznego przypominają one, czy nawet są tożsame z „Konstytucjami apostolskimi”. Sam Leclerq przyznaje w jednym ze swoich artykułów, o którym nie chce się pamiętać, że „Konstytucje apostolskie” mają za autora anonimowego Syryjczyka, człowieka bardzo elokwentnego i bezczelnego, który po prostu chciał zabawiać czytelników swoimi „dziełami”. Jego twórczość należy uznać za wytwór pełen zmyśleń. O „Konstytucjach apostolskich” sam H. Leclerq stwierdza, że stanowią część rzekomych „Kanonów apostolskich” (przez dłuższy czas nosiły taką nazwę). Otóż „Konstytucje apostolskie” w 494 roku, za pontyfikatu Papieża Gelazjusza I, zostały odrzucone przez Sobór rzymski jako apokryf (tekst nieautentyczny). W najbardziej nas interesującej kwestii liturgicznej można znaleźć wiele podobieństw po- między fałszywymi „Konstytucjami apostolskimi” i „Katechezami mistagogicznymi” przypisy- wanymi św. Cyrylowi. Zwróćmy uwagę na następne „przeoczenie": w swoim resumé Leclerq nie przytacza części tekstu, który podsumowuje. Sprawa nie jest błaha, dotyczy bowiem, rzec można, wielce ekstrawa- ganckiej praktyki komunikowania się. Chodzi o dotykanie Hostią własnych oczu i wcieranie Bo- skiej Krwi w twarz. "Katechezy mistagogiczne” są nader wątpliwym źródłem. Sobór w Konstantynopolu (692) i synod rzymski (494) odrzuciły je. Łacinnicy uznali ten tekst za apokryf, Grecy - za falsyfikat szkodliwy dla nauki Kościoła. Podobnie „Konstytucje Apostolskie”, nie dają pewnej wiedzy o liturgii stosowanej w pierw- szych wiekach. Dalej Leclerq pisze: komunikujący przyjmowali Ciało Chrystusa stojąc. W tym punkcie nie cytuje on już „Katechez mistagogicznych”, gdyż niczego takiego nie można w nich znaleźć! Wręcz przeciwnie, czytamy tam o klękaniu w celu adoracji i oddawaniu czci: należy uklęknąć, pochylić się do przodu w pozycji czci i szacunku. Leclerq, zamiast przedstawić niespójność analizowane- go tekstu i skonfrontować go z innymi tekstami odrzuconymi przez Sobór, zamiast odsłonić toż- samość autora i heretyckiego falsyfikatora, posłużył się wyrwanym z kontekstu fragmentem, streścił go wybiórczo i przedstawił nam jako zwyczaj stosowany w pierwszych wiekach przez chrześci- jan! Niestety, nie on jeden spośród promotorów Komunii świętej do ręki dokonuje takich nadużyć. Takie pseudonaukowe dowodzenie swoich racji jest nagminną praktyką wśród zwolenników „reformowania” Kościoła. Jak może się obronić przed nimi przeciętny wierny, nie mający wy- kształcenia teologicznego? Ale nawet i księża nie specjalizujący się w patrologii? Rozwinęliśmy nieco temat naszych rozważań wspominając o Henri Leclerqu. Problem jest jednak bardzo szeroki, a jednocześnie niezwykle istotny. Przeciwnicy Świętej Tradycji i zdrowych, naturalnych, zgodnych z nią zmian, zawsze posługiwali się, posługują i będą się posługiwać meto- dami nieuczciwymi, fałszerstwami, demagogią, zręcznie konstruowaną akcją propagandową. Podobnie jak w przypadku kampanii wokół celibatu duchowieństwa – encyklopedie, słow- niki, podręczniki teologiczne, liturgiczne były systematycznie fałszowane. Trafiali się uczeni, któ- rzy nie stosowali nawet metody pomijania (jak Leclerq), ale publikowali stwierdzenia wręcz bezpodstawne. Uczynił tak wydawca Patres Latini i Patres Graeci. W komentarzu czytamy, że w pierwszych czasach Komunia święta była otrzymywana na stojąco zarówno u Greków, jak i łacin- ników. Nie zostały oczywiście podane żadne źródła tej informacji. To nie przypadek. Podobnie uczynił M. Bourasse, który dodatkowo informuje w Dictionna- ire d'Archeologie, że Komunia święta na język rozdawana była dopiero od XII wieku, a na kola- nach - od XV! Ostatnimi czasy informacje zawarte w tego rodzaju publikacjach uważa się za źródła naukowe (katolicka encyklopedia New York zawiera błędy w tej materii wprost niedopusz- czalne). W Historii Kościoła E. Moreau, w rozdziale „Ceremonie kultu i sakramentów u pierwszych chrześcijan”, czytamy: Komunikowano się na stojąco. Chleb poświęcony dawany był do prawej ręki ze słowami »Ciało Chrystusa«. Wierny odpowiadał: »Amen« i komunikował się sam. Diakon podawał kielich z winem konsekrowanym, mówiąc »Krew Chrystusa«, odpo- wiadało się »Amen«. Oczywiście nie przytoczono żadnego starożytnego cytatu źródłowego. August Croegaert w Les rites et les prieres du S. Sacrifice de la Messe stosuje tę samą sztuczkę, pisząc: W starożytności chrześcijańskiej wierni otrzymywali Komunię św. na stojąco. Prawdopodobnie z tym samym mieliśmy wówczas do czynienia na Zachodzie. W Śre- dniowieczu zwyczaj ten został zarzucony. Wierni otrzymywali Komunię na prawą rękę podtrzymywaną przez lewą. Od razu widzimy że autor nie tylko bezkrytycznie uznał za źródło słynne „Katechezy mista- gogiczne” lecz także dowolnie przypisuje wcześniejsze obyczaje liturgiczne okresowi Średniowie- cza - nie wiadomo bowiem jak interpretować ostatnie, trzecie zdanie, czy jako odnoszące się do starożytności i stania podczas Komunii świętej (pierwsze zdanie), czy jest to zasugerowanie niezo- rientowanemu czytelnikowi, że w Średniowieczu wierni otrzymywali Komunię do ręki (drugie zdanie). Croegaert podpiera swoje teorie cytatami z Tertuliana (†250), dokonując jednak wielu fał- szerstw! Wielu badaczy na przykład, w przytoczonym przez niego wątku, uważa że Tertulian tak na prawdę występuje nie przeciw świeckim, lecz piętnuje kapłanów powołanych do posługi ko- ścielnej: Jak mogą wchodzić do domu Boga i wznosić do Boga swoje ręce i czcić Go ni- mi, gdy poza świątynią występują przeciwko Bogu? Dotykanie Ciała Pana tymi ręko- ma, które tworzą ciała dla demonów, to jeszcze nie wszystko. Niegodnie bowiem przekazują [Ciało Pana] innym. Wytwórcy bożków są powoływani do posługi ko- ścielnej. Co za zbrodnia! Ale nie tylko Tertulian poddawany jest cenzurze. Cytowany jest ponadto św. Jan Damasceń- ski. Croegaert wykorzystuje mianowicie fragmenty apokryfu podobnego do „Katechez mistago- gicznych”, tak wybierając cytaty, aby czytelnik odniósł wrażenie, że wspomniane w nich czynności odbywały się powszechnie w Kościele: Idziemy do Niego z gorącym pragnieniem i, po złożeniu rąk na obraz krzyża, przyjmujemy Ciało Ukrzyżowanego. Przykładamy Je do oczu, ust i czoła, i spożywamy boski płonący węgiel. Można by przytoczyć całą serię autorów wzajemnie się cytujących. Pomiędzy liturgistami najbardziej uczciwym wydaje się Franciszek Amiot, który opublikował Histoire de la Messe. Przytacza on prawie całe „Katechezy mistagogiczne” i odsyła do nich. Dzięki temu bardziej wni- kliwi czytelnicy mogą się jednak przekonać o niekatolickim charakterze praktyki wcierania w twarz Krwi Świętej. Na początku wieku XX z winy liturgistów, zarozumiałych i nieuczciwych, stworzono swoistą legendę dotyczącą Komunii świętej udzielanej do ręki. Czas na prawdę! Wierni nie mo- gą być ciągle oszukiwani, z premedytacją, ze z góry wyznaczonym celem: żeby łatwiej zaakcepto- wali tę niezwykłą, świętokradczą formę przyjmowania Eucharystii. Warto też przyjrzeć się bliżej opisom starożytnym (n.p. przypisywanym św. Cyrylowi) doty- czącym owych dłoni, do których wydawana miała być Eucharystia: Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że opis ten dotyczy obecnej praktyki Ko- munii do ręki, lecz przy bliższym przyjrzeniu się uderza w oczy pewna podstawowa różni- ca. I tak: prawa ręka miała być położona nad lewą, a nie odwrotnie (jak to ma miejsce obecnie). Mały szczegół? Absolutnie nie. Podobnie jak dziś, również wtedy większość ludzi była praworęczna, a nikomu nie przyszłoby do głowy przyjmowanie cennego daru lewą ręką. Według opisu św. Cyryla Jerozolimskiego wierny nie miał możliwości wziąć i prze- nieść do swych ust Ciała Pańskiego. Do tego samego wniosku dochodzi Otto Nussbaum: „Przede wszystkim jednak jest według mnie niewyobrażalne - wziąwszy pod uwagę prefe- rencję dla prawej ręki, występującą w starożytności i w liturgii Kościoła - żeby to właśnie lewa ręka (uważana za gorszą jako symbol zła, a w konsekwencji uznawana także za nie- odpowiednią do posługi kultowej i niezdolną do jej wykonywania) miała prawo dotykania ciała eucharystycznego i kładzenia go do ust. Według mnie chleb konsekrowany przyjmo- wano wprost do ust z prawej ręki. Na rzecz takiego wniosku przemawia pocałunek udzie- lany temu pokarmowi przed jego spożyciem, a zwłaszcza porównanie tego pocałunku z polizaniem Pana". Prawa ręka służyła więc za swego rodzaju patenę komunijną, z której Ciało Chrystusa i ewentualne jego cząstki były zbierane ustami, podczas gdy komunikujący znajdował się w głębokim pokłonie. Nie należy zapominać, że są świadectwa, które wspominają o wcześniejszym obmyciu rąk i kładzeniu (początkowo u kobiet) serwety na dłoniach. Święty Cezary z Arles: To, co mam wam do powiedzenia na koniec, nie jest ani trudne, ani męczące. Mówię o tym, co widziałem, że często robicie. Wszyscy mężczyźni myją sobie ręce, gdy chcą komunikować, a wszystkie kobiety rozkładają ręczniczki z białego płótna, na które przyjmują Ciało Pańskie. To, co chcę wam powiedzieć, bracia, nie jest trudne: jak mężczyźni umywają sobie ręce wodą, tak powinni również oczyścić swe sumienie jałmużną; i jak kobiety rozkładają ręczniczek z białego płótna, tak powinny przynosić czyste ciało i czyste serce, aby przyjąć Ciało Chrystusa z sumieniem dobrze usposo- bionym. Bracia, czy ktoś chciałby włożyć swą szatę do brudnej skrzyni? A skoro nie wkłada się tam cennej szaty, to jakim zuchwalstwem byłoby przyjęcie Eucharystii Chrystusa do duszy zbrukanej grzechami! Synod w Auxerre (między 561 i 605 rokiem) w kanonie 36 nakazał kobietom przykrywać ręce: Nie jest dozwolone, by kobiety przyjmowały Eucharystię gołą ręką. Ręce przykrywano też mężczyznom, co potwierdzają przedstawienia figuratywne (na przy- kład Komunia Apostołów z kodeksu z Rossano z VI wieku) i grawiury na srebrnych patenach (na patenie Dum. Oaks Apostołowie przyjmują Komunię z rękami przykrytymi chustą). Wspomnijmy również, że od ok. 350 r. tę samą zasadę obserwujemy w scenach przedstawiających „rozmnożenie chlebów”. Widać przy tej okazji wpływ liturgii na przedstawianie scen z Ewangelii. Kłamać, kłamać, kłamać Francuskie pismo Notes du Couseil, licząc na niewiedzę wiernych i księży, dowodzi, że przez pierwsze dziesięć wieków w Kościele rozdawano Komunię świętej do ręki. Prasa natych- miast przedrukowała to kłamstwo. Dziwi niemal bezkrytyczne przyjęcie przez francuskich kapła- nów tych „rewelacji”. Pamiętajmy, że nie tylko we francuskich seminariach korzystano z podręczników stronniczo przedstawiających historię liturgii. Po święceniach niewielu kapłanów ma czas, aby poza pracą duszpasterską zająć się głębszym studiowaniem. Z tego też powodu księża dodatkowo studiujący lub poświęcający się pracy naukowej niejednokrotnie są zwolnieni z wielu obowiązków w parafii. Teologia jest niezwykle rozległą dziedziną wiedzy, której nie sposób ogarnąć podczas nauki w se- minarium duchownym. To pokazuje, że „reformatorzy” liturgii mogą łatwo wprowadzić w błąd księży, nawet tych szczególnie przywiązanych do prawdziwej Tradycji Kościoła. Przy tylu czasochłonnych podsta- wowych zajęciach (Msza święta, katechizacja, dyżury w kancelarii, koła parafialne), kapłan nie będzie miał czasu ani sił, by sprawdzić prawdziwość cytatu przytoczonego np. w polemice o Ko- munii świętej prowadzonej przez utytułowanego autora. Ani też - motywów jego działania Bo czyż można nie ufać księdzu profesorowi, autorowi licznych dzieł, albo ojcu generałowi, albo księdzu rektorowi? Albo też katolickiej prasie czy książkom? W Osservatore Romano osławiony abp H. Bugnini twierdzi, że Komunia do ręki „nie była stosowana w wyjątkowych sytuacjach, lecz na całym świecie chrześcijańskim.” Według niego praktyka ta istniała do IX wieku, co jest oczywistą nieprawdą. Cztery lata wcześniej Rada Episko- patu francuskiego oświadczyła - że aż do XI stulecia! Stosowane tu są różne techniki manipulacji. Częste i kłamliwe powoływanie się na autorytet Papieża, Stolicy Apostolskiej, ostatniego Soboru i najczęściej na tzw. ducha Soboru ma swoją hi- storię. Techniki manipulacji stosowane są w zależności od tego przed kim i jaką prawdę chce się ukryć. Niektórzy wzorują się na znanym postępowaniu masonerii, która np. zręcznie sugeruje, jakoby Kościół zmienił nastawienie wobec wolnomularstwa, albo że niektóre jej ryty czy loże nie pozostają w sprzeczności z nauką Kościoła. Inni znów biorą przykład z mariawitów, którzy przed wojną usprawie- dliwiali swoje postępowanie kłamliwie rozpowiadając, że „papież wyjął ich spod jurysdykcji bisku- pów”. Czy sekciarskie praktyki i herezje wygasają same na skutek kompromitacji i „ohydy spusto- szenia” jaką na przestrzeni dziejów powodowały? Bynajmniej. A przecież sekciarze kompromito- wali się nie byle jak. By sięgnąć do najnowszych czasów twierdzili np. że założycielka mariawitów, Felicja Kozłowska, „otrzymała od Boga takie same łaski jak Matka Najświętsza i że nikt bez jej pośrednictwa zbawionym być nie może”. Co charakterystyczne, mariawici zyskiwali sobie zwolenników, aktywnością społeczną (zakładali szkoły, ochronki, sklepy, warsztaty). Błędy przenoszone są w następne pokolenia. I dziś najbardziej nawet chore i kłamliwe twierdzenia zyskują swoich zwolenników, jeśli nie sprzeciwi się im nikt z odpowiedzialnych za depozyt wiary, ale też i rozwijają się w jakiś sposób, na skutek lenistwa duchowego i umysłowego zarówno tych, którzy stają się „nowinkarzami”, jak i tej biernej publiki, która się temu przygląda, a nie protestuje. Dawnych sekciarzy, po kilkuset la- tach ich trwania w „wierze”, dziś próbuje się określać mianem takiego czy innego kościoła – tak jakby upływ czasu legalizował kłamstwa. Pismo święte Innym jeszcze nadużyciem, z którym spotykamy się podczas tej kampanii propagandowej, jest fałszywa interpretacja fragmentów Pisma świętego. Dotyczy to także opisu Ostatniej Wiecze- rzy. Aby uzasadnić rozdawanie Komunii świętej do rąk powiada się, że Mistrz dał dwa polecenia swoim uczniom: „bierzcie” oraz „jedzcie”. A przecież Ewangelia objaśnia, że Pan Jezus do Apo- stołów odnosił się jak do kapłanów. Nie można więc wnioskować, że terminy „bierzcie” i „jedz- cie” odnosiły się do wszystkich uczniów. Z natchnionej Wulgaty, czyli łacińskiego tłumaczenia Pisma świętego dokonanego przez św. Hieronima, wynika ponadto, że chodzi nie o „chwytanie, ujmowanie dłonią”, lecz otrzymywanie. W Piśmie Św. nie znajdujemy szczegółowej relacji na temat sposobu przyjmo- wania komunii. Możemy jednak dokonać kilku interesujących spostrzeżeń. Ze słów Chrystusa: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje” (Mt 26, 26), wywnio- skowano, że „branie” wyklucza „przyjmowanie”, co musiało mieć konsekwencje w późniejszym obrzędzie. Można na to odpowiedzieć: po pierwsze, św. Łukasz podkre- śla, że to Pan dał swe ciało uczniom (Łk 22, 19); po drugie, niedostatki tłumaczeń na języki współczesne okazują się ewidentne, gdy odniesiemy się do pierwotnego tekstu natchnionego. Słowo lambanein oznacza co prawda etymologicznie „brać, uchwy- cić”, ale może być rozumiane według dwóch znaczeń: albo - w sensie jakiejś aktyw- ności - jako „brać, umieszczać w zasięgu swej władzy”; albo w sensie „przyjmować, otrzymywać”. To drugie znaczenie pojawia się w Nowym Testamencie głównie wtedy, gdy chodzi o relację Bóg - człowiek. Jesteśmy po prostu tymi, którzy otrzymują. Z teologicz- nego punktu widzenia jest nie do pomyślenia, by człowiek brał ciało Chrystusa, aby je mieć do swej własnej dyspozycji. Dlatego można myśleć, że istnieje ryt zdolny do za- dośćuczynienia tej zasadzie. Słowo labete powinno być wówczas rozumiane w znacze- niu „przyjmować”. Odpowiadające słowu lambanein hebrajskie słowo lkh oznacza „wziąć, brać, nabyć”, ale również „przyjąć, otrzymać, uzyskać”. Tak samo w innym ważnym języku, spokrewnionym z językiem Pana - w języku syryjskim. Termin nsb, z powodu swego rdzenia znaczy „brać”, ale ma również sens „przyjąć”, jak to można potwierdzić na podstawie opisu Komunii świętej, podanego przez św. Efrema Syryjczyka. Potwierdzenie naszej tezy można znaleźć w pismach pierwotnego chrześcijań- stwa. I tak Orygenes podkreśla, że Chrystus czyni nam dar ze swego ciała i krwi: „Je- śli idziesz z Nim obchodzić Paschę, ofiarowuje ci kielich nowego przymierza i chleb błogosławieństwa, ofiarowuje tobie swe własne ciało i swoją własną krew”. Justyn Męczennik podkreśla ze swej strony, że Chrystus ofiarowuje swe ciało i krew jedynie swoim apostołom: „gdyż apostołowie w swych pismach nazywanych Ewangeliami, przekazali to, co było dla nich przeznaczone: Jezus wziął chleb, złożył dziękczynienie i rzekł: »To czyńcie na moją pamiątkę, to jest Ciało moje’; w ten sam sposób wziął kielich, dzięki czynił i rzekł: »To jest Krew moja«. Oraz że dał je tylko im”. Poza tym z fragmentu J 13, 26 wynika, że Pan położył zamoczony kawałek na wargach Judasza (ale tekst nie pozwala na jasne sprecyzowanie, o co chodziło). Z pierwszego listu do Koryntian można wnioskować, że wszyscy ci, którzy żyli w grzechu ciężkim, byli wyłączeni ze wspólnoty przyjmujących komunię (1 Kor 5, 6- 13). Poza tym i ci, którzy dopuścili się grzechów ukrytych, mieli się powstrzymać od komunikowania, o ile nie chcieli uczynić się winnymi Ciała Pańskiego (1 Kor 11, 27). Ze względu na tak surowe napomnienie, którego nieprzestrzeganie pociągnęłoby za sobą kary Boże (por. 1 Kor 11, 30n), z pewnością musiały istnieć odpowiednie obrzę- dy, (1) pozwalające na to, by nie przystępować do komunii, (2) i uświadamiające ko- nieczność zachowania szacunku i świętej bojaźni. Jest to o tyle pewne, że - jak to zauważa C. F. D. Moule - „w Nowym Testamencie jedyne wyraźne odniesienie do przygotowania uczty Pańskiej zostało sformułowane w kontekście sądu (judg- ment)”. Jakie zatem są prawdziwe intencje i cele tych teologów, którzy manipulują starożytnością i posługują się kłamstwem? STAROŻYTNOŚĆ - FAKTY Dopiero począwszy od III w. napotykamy na świadectwa z różnych prowincji Kościoła, pozwalające na wnioskowanie o udzielaniu Ciała Pańskiego ludziom świeckim do ręki. Są to świadectwa różnej wagi, z wielu z nich bezpośrednio o takiej praktyce nie możemy niczego udo- wodnić. Wśród naukowców panują różne opinie nie tylko na temat tego samego urywka lecz tego też, czy dany fragment rzeczywiście odnosi się w ogóle do Komuni świętej do ręki. W odniesieniu do Aleksandrii i diecezji egipskich można przytoczyć Klemensa Aleksandryjskiego († przed 216/217) i Dionizego Aleksandryjskiego († 264/265), w odniesieniu do Palestyny: św. Cyryla Jerozolimskiego († 386). W przypadku regionu syryjskiego znajdujemy odpowiednie teksty u Afrahata († ok. 345), Efrema Syryjczyka († 373), Jana Chryzostoma († 407) i prawdopodobnie u Cyryllonasa. W odniesieniu do V w. można wspomnieć np. o Teodorecie z Cyru († ok. 466). Spośród Kapadocczy- ków Bazylego Wielkiego († 379) i Grzegorza z Nazjanzu († 390). Na Wschodzie znaj- dujemy jeszcze późniejsze świadectwa u Anastazego Synaity († niedługo po 700) i Jana Damasceńskiego († ok. 750). W Afryce północnej o wspomnianym zwyczaju świadczy Tertulian († po 220), Cyprian († 258), Augustyn († 430) w dwóch pismach polemicznych, oraz Quodvultusdeus († ok. 453). W Rzymie i Italii to samo czynią: pa- pież Korneliusz (251-253) - w liście przekazanym przez Euzebiusza, Ambroży († 397) w opisie człowieka po przedstawieniu jego stworzenia, Gaudencjusz z Brescii († po 406), Piotr Chryzolog († 450) i Kasjodor († ok. 580). W Hiszpanii znajdujemy odpo- wiednie teksty w aktach synodu w Saragossie (380) i w Toledo (400). W Galii Cezary z Arles († 542) wspomina w swych kazaniach ten sposób udzielania Komunii. Beda Czcigodny († 753) wspomina go w odniesieniu do Anglii. Po roku 800 ten sposób przystępowania do Komunii jest poświadczony jedynie jako przywilej duchowieństwa. Z powodu niebezpieczeństwa profanacji ze strony ży- dów i heretyków synod w Kordobie z 839 r. odrzuca pretensje kassjanistów do przyj- mowania Komunii św. do ręki more levitarum. Réginon de Prüm w swoim dziele De Synodalibus causis, napisanym ok. 906 r, przypisuje synodowi w Rouen następujący kanon o obowiązkach kapłana: „Niech nie kładzie [Komunii] ani na rękę świeckiego, ani na rękę kobiety, ale tylko do ust, wypowiadając następujące słowa: Ciało i Krew Pańska niech przyczynią się do przebaczenia twoich grzechów i doprowadzą cię do życia wiecznego. Jeśli kto złamie to polecenie, niech będzie odłączony od ołtarza, gdyż gardzi Wszechmocnym i Jemu samemu czci nie okazuje”. Chociaż do dziś istnienie wspomnianego synodu jest przedmiotem dyskusji, mo- żemy uznać ten tekst za ważne świadectwo kanoniczne, gdyż groźba kary tego rodzaju zakłada, że praktyka przeciwna, tzn. Komunia do ust, była normą. Jest ona również przedstawiona jako jedyna dozwolona w Missa illyrica i w liturgii bizantyńskiej. Świadectwa na ten temat znajdują się u Grzegorza Wielkiego (†604) i w rela- cjach dotyczących chorych. Na podstawie tego, co ustalił Mario Righetti, wydaje się, że w VI w. Komunia do ust była bardziej rozpowszechniona niż kiedyś sądzono. We- dług Klausa Gambera zniesienie Komunii do ręki dokonuje się od V/VI w. Oczywiście praktyka Komunii do ręki była niemożliwa wszędzie tam, gdzie Ko- munii św. udzielano per intinctionem (z zanurzeniem w Przenajdroższej Krwi), czyli według zwyczaju - odrzuconego przez synod w Braga z 675 r. - który był bardzo roz- powszechniony, zwłaszcza w przypadku Komunii chorych, do tego stopnia, że ostatecznie przyjął się w wielu parafiach. W tej samej epoce rozdzielanie Komunii dokonuje się na Wschodzie zarówno z zanurzeniem, jak z pomocą łyżeczki. Jednocześnie z wymienionymi świadectwami, mówiącymi o takiej praktyce bezpośrednio lub pośrednio (na przykład ją krytykując), można przytoczyć świadectwa ze starożytności, które bezpośrednio (a nie poprzez naukowe spekulacje i domysły) odnoszą się do sposobu udzielania Komunii świętej. Wypowiedzi te są nie tylko równoległe w czasie lecz ukazują, jaki był naprawdę powszechny zwyczaj w Kościele. Papież św. Eutychian (†283) zakazał zanoszenia Komunii św. chorym przez osoby świeckie właśnie dlatego, aby nie dotykały Hostii. Wcześniej św. Justyn (†166) w swojej „Apologii” skierowanej do cesarza odnotowuje, że to diakoni rozdają Komunię świętą i zanoszą ją do cho- rych. Papież Stefan I (†257) oznajmił, że „laikat nie powinien przejmować funkcji, które należą do duchownych”. Za czasów Papieża św. Eutychiana (†283) sami duchowni przywołują swoich współbraci do utrzymywania dyscypliny, przykładania się do swoich obowiązków. Zobowiązani są do osobi- stego noszenia Komunii chorym, a nie wyręczania się świeckimi. Co najważniejsze, znane są liczne świadectwa, potwierdzające praktykę rozdawania święte- go Pokarmu do ust. Istniał też zakaz dotykania przez laikat Komunikantów rękoma. Tylko w przy- padku wyższej konieczności - co potwierdza św. Bazyli (†339) - można było złamać ten zakaz. Św. Bazyli wyjaśnia, że zgody komunikowania do ręki udzielano w czasach prześladowań lub w sytuacjach wyjątkowych (np. pustelnikom). Pytam zatem, czy to nie jest starożytność?! Od 313 roku, wraz z rozszerzaniem się Kościoła na całe Imperium Rzymskie oraz wzrostem powołań, nie ma już żadnego powodu, by wierni dotykali czy brali do rąk Święty Sakrament. W tym okresie następuje pogłębienie odwiecznej świadomości tajemnicy obecności Chrystusa w Naj- świętszym Sakramencie i pogłębienie postawy szacunku wobec Komunii świętej, wyrażające się w pokornym Jej przyjmowaniu. Oprócz przypadków koniecznych, praktyka komunikowania się z ręki, rozdawanie Komunii świętej przez świeckich były gestem arogancji wobec urzędu hierar- chicznego ustanowionego przez Pana Jezusa, ale przede wszystkim były takim gestem wobec Nie- go samego. Były profanacją. Nie ma więc żadnych przesłanek, aby wątpić o tym kierunku umacniania się religijności eu- charystycznej. Święty Innocenty (†417) i św. Hieronim (†420), komentując „Apologię” męczennika Ju- styna, potwierdzają, że świeccy nie mogą być szafarzami Komunii świętej. Święty Damazy I (†384) zakazuje przechowywania Boskiego Pokarmu przez świeckich. W V wieku mamy świadectwo Leona I Wielkiego (†461), który stwierdził, iż otrzymywa- nie Komunii do ręki nie jest zwyczajem prawidłowym. Św. Grzegorz Wielki opisuje, jak św. papież Agapit (†536) podczas kilku miesięcy swego pontyfikatu przywrócił do zdrowia głuchoniemego, podając mu Ciało Boże na wargi. Wiadomo, że św. Grzegorz Wielki również podawał Komunię w ten sposób. Jeszcze wcześniej synod w Saragossie w 380 r. ekskomunikował tych, którzy pozwalali sobie traktować świętą Eucharystię jak w czasach prześladowań . Gdy warunki zewnętrzne na to pozwoliły, przywrócono normy apostolskie. Tym bardziej, że te wyjątkowe sposoby traktowania Świętej Eucharystii mogły w czasach spokoju przerodzić się w zwyczaj i doprowadzić do nadużyć. Podobne ustalenia przynosi synod w Toledo (400 r.). Niezdyscyplinowanych innowatorów nie brakowało i w starożytności. Władze kościelne przywoływały ich do porządku; synod w Rouen (650 r.) z naciskiem zakazał świeckim rozdawania Komunii św. do ręki: Prezbiter musi zwrócić uwagę, aby to on własnymi rękoma kładł Hostię na wargi komunikowanego, mówiąc: Ciało i Krew Pana niech zgładzą grzechy twoje i dadzą ci życie wieczne. Również Sobór w Konstantynopolu (695) zakazuje brać Komunię samemu i do ręki, karząc tygodniową ekskomuniką tych, którzy to czynią mimo obecności księdza lub diakona. W 878 roku inny synod w Rouen ponownie przywołuje dyscyplinę tradycyjną. Kościół nigdy nie zmieniał swoich poglądów w tym zakresie; przeciwnie, potwierdzał swoje stanowisko aż do zniknięcia nadużyć, Powtórzmy: przypadki brania do ręki Hostii przez świeckich nie były w tysiącletniej historii Kościoła zjawiskiem powszechnym, lecz wyjątkowym, sporadycznym, lokalnym i krótkotrwałym. I nawet jeśli możemy w starożytności znaleźć jakieś wzmianki na ten temat to nie świadczą one o powszechności takiej praktyki. Przeciwnie, zwyczajem, który wciąż obowiązywał, było przyjmo- wanie Komunii świętej do ust. W ciągu wieków umacniała się adoracja Najświętszego Sakramentu, przybierając coraz bo- gatsze formy. Czymś oczywistym jest już zwyczaj przyklękania, osobistego dziękczynienia, uży- wanie pateny i białego obrusu przykrywającego balustradę. Niszczenie tych uświęconych zwyczajów służyć może tylko demonowi. Św. Tomasz z Akwinu (†1225) rozważa, dlaczego świeccy nie mogą mieć kontaktu z Ho- stią. Uważając sposób komunikowania na język za tradycyjny i pochodzący od samych Apostołów. Akwinata mówi: Ciało Chrystusa należy do kapłanów, nie może być ono dotykane przez tego, kto nie jest wyświęcony (...), chyba że w stanie wyższej konieczności. Na takim stanowisku stanął także święty Sobór Trydencki, autorytetem swym potwierdza- jąc ten zwyczaj jako zawsze istniejący w Kościele. Sobór ten dał świadectwo o szczególnym charakterze stanu kapłańskiego i Komunii kapłańskiej: istniał zawsze zwyczaj w Kościele Bożym, że świeccy otrzymywali Komu- nię od kapłanów i kapłani komunikowali się sami. Przyjrzyjmy się niektórym tekstom, mówiącym o tradycyjnym udzielaniu Komunii. Święty Leon (†461) rozważa temat sakramentu Eucharystii, otrzymywanego do ust. Święty Grzegorz I Wielki (†604) nakazał udzielania Komunii świętej do ust wiernych. Tylko - jak wspomnieliśmy - arianie, nie uznający boskości Chrystusa, przyjmowali Komunię na stojąco i do ręki. Eucharystia była dla nich prostym symbolem jedności. Nie widzieli więc żadnych przeciwwskazań, by brać Ją do ręki. W naszych czasach nawet abp Hannibale Bugnini, głośny protagonista „reformy liturgicz- nej”, uważa, że „należy poważnie potraktować” tezę historyczną o wpływie praktyk ariań- skich, które spowodowały gwałtowną reakcję, przejawiającą się w „obronie Chrystusa i boskiej natury w swojej ludzkiej realności”. Obrona ta ma odbicie w dziedzinie liturgii. To rozpoznanie Bugni- niego ma tym większe znaczenie, że znajdujemy je w kontekście...obrony pomysłu wprowadzenia Komunii świętej do ręki. Autor ten ma rację, pisząc o „nowej dyscyplinie” otrzymywania Eucharystii. Niestety sta- rożytność, o której mówi i na którą powołuje się Bugnini, chcąc ją przywrócić, to czasy arianizmu. Na początku VI wieku: do książąt ariańskich należało 90 procent ziem, a pozostałą częścią dzielili się władcy pogańscy. Jeśli nawet wiara dawnych narodów imperium przetrwała, siła po- lityczna katolicyzmu wydawała się unicestwiona. Tak potężna herezja musiała pozostawić jakieś ślady, np. fałszerstwa. Dla rozpowszechnienia swej doktryny wśród tłumów aleksandryjskich Ariusz tworzył poematy łatwe do zapamiętania, na przykład Thalia, pieśni związane z pracą, w które zręcznie wplótł ustępy Credo ariańskiego. Starożytność obfituje w zwyczaje przez Kościół odrzucone. Niektóre mogą nas nawet szo- kować. Czy jednak mielibyśmy je wszystkie przywracać zgodnie z hasłem „powrotu do [rzeko- mych] źródeł”? Jakie koszty już ponieśliśmy wskutek pomyłki naukowców, dotyczącej innej „starożytno- ści”, która znalazła swe miejsce w dzisiejszej Mszy świętej? Nowa, tzw. druga modlitwa eucharystyczna stworzona została przez liturgistów na podsta- wie rekonstrukcji tekstu tzw. kanonu klementyńskiego, przypisywanemu Papieżowi Klemensowi I. Zabrano się do tego z całą pompą i charakterystycznym dla miłośników starożytności entuzja- zmem. Dopiero dzięki późniejszym badaniom naukowym okazało się, że ten rekonstruowany tekst, mylnie przypisano Klemensowi I, w rzeczywistości bowiem był dziełem antypapieża i schizmatyka Hipolita, w dodatku oparto się nie na wersji oryginalnej (ta nie za- chowała się) lecz na przekładzie. W innym przypadku liturgiści w celu rekonstrukcji dawnej „mszy” oparli się na tekście Konstytucji Apostolskich, jak się w wyniku badań okazało apokryfie, który według uczonych zo- stał napisany przez arianina lub zwolennika apolinaryzmu, autora sześciu podrobionych „listów św. Ignacego”. Później okazało się, że prawdopodobnie znaczenie tej „mszy” przeceniano, a nawet być może nigdy nie była ona w użyciu. Tak to właśnie często bywa z rewelacjami naukowymi i ze „staro-żytnością”. Papież Pius XII nauczał: Kult ustala się w dostosowaniu do okoliczności i w miarę potrzeb wiernych, rozwija się poprzez nowe obrzędy, wzbogaca się ceremoniami i formułami i to zawsze w ten sposób, „abyśmy sami sobie uświadomili, o ile postąpiliśmy naprzód, abyśmy poczuli żywszą podnietę do wzmożenia postępów: tym znakomitszy bowiem następuje skutek, im gorętsze go poprzedza uczucie”. [św. Augustyn, Epist. 130, Ad. Probam, 18. ] Przytoczone przykłady wystarczą, by obalić twierdzenie, jakoby przez tysiąc lat w Kościele Powszechnym panował zwyczaj podawania Komunii do ręki. Co więcej: Nie było nigdy obrzędu Komunii do ręki w tej postaci, jak jest ona praktyko- wana dzisiaj. W sensie ścisłym w komentowanych wyżej tekstach Ojców nie chodzi o Komunię do ręki, ale raczej o Komunię do ust, gdzie prawa ręka służy za patenę. To stwierdzenie znajduje dodatkowe poparcie w obrzędzie Komunii diakona w liturgii bi- zantyńskiej: głęboko pochylony, przyjmuje on Ciało Pańskie ustami z prawej ręki. Pełne szacunku przyjmowanie Ciała Pańskiego do ust, w pozycji pochylonej, ukazuje jasno, że człowiek jest tutaj tym, który otrzymuje, a nie tym, który sam się obsługuje i robi sobie sam podarunek. To samo było przestrzegane nawet w przypadku Komunii do ręki - tam, gdzie była ona przez jakiś czas dozwolona. Kardynał Ratzinger przed- stawił kiedyś fundamentalne uwagi na temat natury spotkania sakramentalnego stwo- rzenia z nieskończonym Bogiem, który właśnie się objawia: „To właśnie dlatego do istotnej formy sakramentu należy i to, że jest on przyjmowany, a nikt nie może go dać sam sobie. Nikt nie może sam siebie ochrzcić, udzielić sobie święceń kapłańskich, siebie samego rozgrzeszyć. Z tej struktury spo- tkania wynika to, że doskonała skrucha ze swej natury nie może pozostać wewnętrz- na, lecz wymaga tej formy spotkania, którą jest sakrament. Dlatego dopuszczanie do tego, by Eucharystia krążyła między ludźmi, lub żeby ją brać samemu, nie jest tylko przekroczeniem przepisów kościelnych, ale również zamachem na najgłębszą strukturę sakramentu. To, że w wypadku tego jednego sakramentu kapłan ma pra- wo udzielić sobie samemu świętego daru, wynika z mysterium tremendum, z któ- rym zostaje on skonfrontowany w Eucharystii: misterium działania in persona Christi, polegające na tym, że kapłan zastępuje Chrystusa, będąc równocześnie grzesznym człowiekiem, który żyje całkowicie z otrzymywania Jego daru”. (Kirche, Ökumene, Politik, Einsiedeln 1987, Johannes Vrlag, 19). Dlaczego we wszystkich Kościołach chrześcijańskich, we wszystkich rytach zre- zygnowano z udzielania Komunii do ręki? Nie dlatego, że zmienił się kształt hostii, jak sądzą niektórzy. Np. Jungmann myśli, że jedna z przyczyn polegała na przejściu do chleba nie kwaszonego. Nie może być to prawdą, chociażby w odniesieniu do Wscho- du, gdzie to przejście nie nastąpiło: z zasady używano tam zawsze chleba nie kwaszo- nego. Jeśli - jak Nussbaum - chciano by wyjaśnić modyfikację praktyki eucharystycznej zmianą kształtu hostii (które stawały się płaskim opłatkiem), trzeba by wziąć pod uwagę pewną decydującą okoliczność: na Wschodzie ten kształt się nie zmienił. Czemu zatem zmiana nie nastąpiła we wszystkich obrządkach? „Prawdziwej przyczyny należałoby szukać raczej w tym, że z Komunią udzielaną na ręce świeckich były złe doświadczenia. [...] Są to te same doświadczenia, które mamy i dzisiaj, i to w coraz większym stopniu: doświadczenia wynikające z braku szacunku, poczynając od samego przyjęcia aż do charakterystycznych wykroczeń, w których Najświętsza Eu- charystia jest wykorzystywana do celów zabobonnych, a nawet satanicznych (czarne msze)”. Klaus Gamber napisał to w roku 1970. Jego prorocze słowa całkowicie się spełniły. Szacunek przejawiany przez Ojców oraz ciągle pogłębiająca się wiara, wytworzyły - zarówno na Wschodzie, jak na Zachodzie - Komunię do ust, czyli sposób przyjmowania Komunii, który wyraża lepiej wiarę w realną obecność i szacunek należny oddzielonym cząstkom postaci eucharystycznych. Szacunek i wiara oraz staranie o to, by obie te rzeczywistości zawsze były w pełni wyrażane przez obrzęd - oto jaki jest duch Kościoła pierwotnego, duch Ojców. Komunia do ust jest owocem tego starania, związanego z miłością. Instrukcja Memo- riale Domini kładzie nacisk na to, że Komunia do ust powinna być zachowana: „nie tylko dlatego, że ma za sobą wielowiekową tradycję, ale przede wszystkim dlatego, że wyraża szacunek wiernych względem Eucharystii”. *** Dyskusje i spory związane z Eucharystią prowadzone były w Kościele wielokrotnie. Różny był ich aspekt, przebieg, motywy działania, poziom argumentacji. Przykładem mogą być twierdze- nia jansenistów, którzy w XVII w. i później gwałtownie występowali przeciw przyjmowaniu czę- stej Komunii świętej. Charakterystyczne, że uzasadniając swój pogląd - wypływający z heretyckiej nauki, iż tylko wybrani mogą osiągnąć zbawienie - również sięgnęli do starożytności: do Ojców Kościoła i praktyk z pierwszych wieków. Jeden z jansenistów Antoibne Arnauld (†1694), pragnął wznowienia dyscypliny pokutniczej IV i V wieku (...). Stanowisko swoje motywuje autorytetem Pisma świętego i opinią Ojców Kościoła: Otóż pierwotnie - przypomina Arnauld - komunikowali każdego dnia tylko ci, którzy zachowywali łaskę chrzcielną. Wszyscy pozbawieni jej wychodzili z kościoła przed odprawieniem świętego misterium. Grzech śmiertelny, który mógł być zgładzo- ny tylko surową, a nawet niekiedy publiczną pokutą, odsuwał chrześcijanina na długi czas od Komunii świętej, często na wiele lat. Gennadiusz, kapłan marsylski w V w., nie ośmiela się radzić częstej Komunii świętej duszy, już uwolnionej od grzechów śmiertelnych, twierdząc, że one zostawiają rany na długi czas. Prawo komunikowania w każdą niedzielę mieli ci, którzy oczyścili się z grzechów powszednich przez żal i modlitwę i uwolnili się od najmniejszej skłonności do nich. Według Ojców Kościoła, a potem Soboru Trydenckiego, według opinii św. Franciszka Salezego - pisze Arnauld - człowiek obciążony grzechami musi na pewien czas powstrzymać się od Komunii świętej, dopóki nie odzyska usposobienia duszy, które mu pozwoli godnie przyjąć Przenajświętszy Sakrament. W okresie próby powinien oczyszczać duszę przez post, modlitwę i jałmużnę. Ostateczny wniosek Arnaulda jest następujący: częsta Komunia święta - tzn. tygodniowa (potem i doroczna Komunia święta wydawała się jansenistom zbyt czę- sta), nie może być dozwolona wszystkim, bo nie od wszystkich można wymagać do- skonałości, stałego przywiązania do dobra, które suponuje Eucharystia. (...) Pokuta musi być długa i ciężka. Łzami, modlitwą, dobrymi uczynkami musi pe- nitent przebłagać Boga i naprawić zło. Również odsunięcie od Komunii świętej po- winno trwać jak najdłużej. Głód Komunii świętej, pragnienie jej - oto jansenistowski ideał czci dla Najświętszego Sakramentu Powyższy cytat pokazuje, jak łatwo sięga się do Świętej Tradycji i pisarzy chrześcijańskich, aby uzasadnić swoje tezy. Chcielibyśmy jednak tym przykładem wskazać na sprawę przykrzejszą. Widać bowiem, z jaką czcią owi heretycy, starając się narzucić swoje do gruntu błędne przekona- nia, odnoszą się jednak do największych świętości. To nie jest pełne pychy Lutrowe postawienie siebie na miejscu Ducha Świętego. To nie są także płaskie, miałkie, pełne złej woli i ukrytych in- tencji żądania inicjatorów walki o wręczanie Komunii świętej. Tym nowatorom nie zależy na do- bru Kościoła i na dobru każdego z nas. Można się domyślać, jakie są te ukryte motywy: bezmyślna chęć „równania” do Zachodu; owczy pęd i zapatrzenie się w fałszywe „autorytety”, pęd do dopro- wadzenia „zgodności z normami europejskimi” we wszystkich dziedzinach życia, ale też zamiar zniszczenia Kościoła poprzez uderzanie w największą świętość. Taką „normą” jest niszczenie lokalnych, narodowych tradycji i zwyczajów. Dążenie do zniesienia niezawisłości nie tylko naro- dowej, politycznej, ale i religijnej. Siłowe wprowadzanie nowego sposobu udzielania Komunii świętej do ręki wiąże się z aktem nieposłuszeństwa wobec Ojca Świętego. Porównując język, sposób myślenia, duchowość, głębię przemyśleń autorów prawie nam współczesnych (np. cytowanego księdza E. Garwackiego) z wypowiedziami zwolenników nowego rytu, zamieszczanymi np. w „Tygodniku Powszechnym”, doznaje się przykrego uczucia, że oto znaleźliśmy się w maglu. Przy rozważaniu starożytności i zakorzenionej w niej teraźniejszości dobrze jest uzmysłowić sobie jak następował przekaz zasad kultu i jakie były niezmienne normy mówienia o tajemnicach wiary i Eucharystii Papież Paweł VI w 1965 roku stanowczo podkreślił, że: Norma mówienia [o tajemnicach naszej wiary], którą Kościół ustalił w długo- wiekowej pracy i przy pomocy Ducha Świętego, którą zatwierdził autorytetem sobo- rów i która stała się oznaką i sztandarem prawowierności, musi być utrzymana jako święta. (...) Tak samo nie można tolerować, by każdy na własną rękę naruszał formuły, którymi Sobór Trydencki posłużył się dla przedłożenia do wierzenia Tajemnicy Eucharystii, gdyż owe i inne formuły, którymi się Kościół posługuje dla wyłożenia dogmatów wiary, wyrażają treści pojęciowe, które nie są związane tylko z pewną kulturą ani z pewnym eta- pem postępu nauki, ani z tą czy inną szkołą teologiczną (...). Dlatego te formuły są dosto- sowane do ludzi wszystkich czasów i wszystkich miejsc. Papież Pius XII tak napisał o przyczynach zmian form liturgicznych: Wiele było przyczyn, które tłumaczą postępy świętej liturgii i które ją rozwijają poprzez długie a chwalebne wieki Kościoła. Tak na przykład, gdy nauka katolicka o Wcieleniu Słowa Bożego, o Sakramencie i Ofierze Eucharystycznej, o Bogarodzicy Dziewicy Maryi, dokładniej i jaśniej została określona, wprowadzono nowe formy ob- rzędów, które pełniej i stosowniej oddawały i odzwierciedlały w czynnościach litur- gicznych światło, które z większym blaskiem płynęło z orzeczeń nauczającego Kościoła, by tym łatwiej mogło dotrzeć do umysłów i do dusz ludu chrześcijańskiego. Dalszy rozwój ustawodawstwa kościelnego w zakresie udzielania Sakramen- tów, jak na przykład w sposobie udzielania Sakramentu Pokuty oraz zaprowadzenia a następnie zniesienia instytucji katechumenatu, ustalony w Kościele łacińskim zwyczaj Komunii pod jedną postacią - oto przyczyny nie bez znaczenia, dla których w ciągu wieków starodawne obrzędy uległy zmianie, a stopniowo wprowadzono nowe, które zdawały się lepiej odpowiadać świeżo wydanym zarządzeniom w tym zakresie. Niemało również przyczyniły się do rozwoju liturgii praktyki i nabożeństwa nie mające ścisłego związku z liturgią świętą, a które powstały z osobliwego zarządzenia Opatrzności w następnych stuleciach i tak pięknie wśród ludu się rozkrzewiły, jak co- raz powszechniejszy kult Eucharystii, jak nabożeństwo do Męki Zbawiciela naszego, do Najświętszego Serca Jezusowego, do Bogarodzicy i Jej Przeczystego Oblubieńca. Przyczyniły się również do tego okoliczności zewnętrzne, jak publiczne piel- grzymki do grobów męczenników z pobożnością urządzone i szczególne posty w tej samej intencji ustanowione, błagalne modły stacyjne, które w duchu pokuty odpra- wiano w tym świętym mieście i w których nie rzadko brał udział sam Papież. Łatwo też zrozumieć, że nie mało zaważył tu rozkwit sztuk pięknych, a zwłaszcza architektu- ry, malarstwa i muzyki, które ustalały i rozmaicie kształtowały zewnętrzne formy liturgicz- ne. Liturgia rzymska klasyczna: w swojej prostej i trzeźwej wczesnośredniowiecznej postaci pozostawała prawie niezmieniona przez ponad 1000 lat. W przebiegu czasu dokonano na niej tylko nieznacznej pracy redakcyjnej przez papieża Damazego (366-384) i później przez Grzegorza Wielkiego (590-604). Ta damazjańsko-gregoriańska liturgia zachowała swoją ważność w Kościele Katolickim(...) Nieliczne zmiany dokonane na Mszale Rzymskim w przeciągu prawie 1400 lat nie dotyczyły obrzędu jako takiego, lecz były to jedynie ubogacenia w święta, formularze i poszczególne modlitwy, a także skrócenia. Apostołowie ustanowili zasady kultu. Dogłębne badania naukowe wykazują, że liturgia kla- syczna sięga swymi korzeniami czasów apostolskich i pierwszych wieków chrześcijaństwa. Papieże Innocenty I (402-417) i Wigiliusz (538-555) potwierdzili, że tradycyjny obrzęd Mszy pochodzi od Apostołów: ex apostolica traditione suscepimus Niekatolicki badacz sir Wiliam Palmer napisał: Wydaje się nie być niczego nierozsądnego w myśleniu, że liturgia rzymska, jaka była używana za Grzegorza Wielkiego, mogła istnieć od czasów najodleglejszej starożyt- ności, i może są dobre powody dla przeniesienia jej początkowej kompozycji do wieku apostolskiego Według określenia papieża Celestyna I z pierwszej połowy V wieku: Zważmy na obrzędy modłów kapłańskich, które przekazane od Apostołów są jednolicie sprawowane w całym świecie i w całym Kościele katolickim... Papież Benedykt XIV uchylając się od możliwości zmiany czegokolwiek we Mszy świętej dał takie świadectwo kontynuowania Tradycji: (...) nikt z papieży nic nie dodał ani nie zmienił w kanonie od św. Grzegorza To przekazywanie sobie depozytu liturgii i szacunek wobec tego wszystkiego co dotyczyło spraw wiary, bez prawa do „nowinkarstwa” jeszcze nie tak dawno było obecne w świadomości katolickiej: Wszystkie obrządki (...) trzymały się Tradycji Apostolskiej – naśladowały za- sadniczy ceremoniał zachowywany przez Apostołów przy powtarzaniu Wieczerzy Pań- skiej. Naruszanie tej Tradycji uchodziło za świętokradztwo i powodowało nieważność Eucharystii. To, co pochodziło od Apostołów, a potem od ich uczniów, uchodziło za nietykalne, gdyż uczniowie byli depozytariuszami myśli, intencji i praktyk apostol- skich, od Chrystusa pochodzących. Ekumeniczny Sobór Trydencki jedynie je potwierdza. Katechizm Rzymski (1568) po- świadczał, że szafarzem Eucharystii jest kapłan. Taka była wola i przykład Chrystusa. Tak uczył Kościół od początku. Świeccy nie mają prawa nawet dotykać poświęconych naczyń czy bielizny kielichowej. (Kat. Rz. 1568 r, s. 188) Jeśli o cokolwiek się spierano, to tylko raczej o wierność wobec postanowień samego Chry- stusa i Jego Apostołów. Są świadectwa, które w tym właśnie katem rozpatrują problem udzielania wiernym Komunii świętej w formie zanurzania Ciała w Przenajświętszej Krwi. Synod w Barga z 675 roku w ogóle odrzucił taki zwyczaj. Mógł się mylić ale dla nas interesująca i pouczająca jest argumentacja, z której przenika uszanowanie Tradycji i wzgarda wobec tego wszystkiego, co już się nawet rozprzestrzeniło lecz może być oskarżone o wymysł „człowieka współczesnego": Illud vero quod pro complemento communionis intinctam tradunt eucharistiam populis, nec hoc prolatum ex evangelio testimonium recipit, ubi apostolis corpus su- um et sanguinem commendavit; seorsum enim panis, et seorsum calicis commendatio memoratur (To zaś, że [niektórzy] dla dopełnienia Komunii podają ludowi zamoczoną Eu- charystię, nie znajduje świadectwa pochodzącego z Ewangelii: gdy [Pan] dawał Apo- stołom Ciało Swoje i Krew, wspomniane jest osobno podanie chleba i kielicha). Oto szlachetna postawa! Nie tchórzliwe obawy przed konfrontacją z ludzkimi zapatrywa- niami i obyczajem, dostosowywanie się do nowinkarstwa lecz poszukiwanie prawdy i tego, co zgodne z nauką Apostołów. I rzeczywiście trudno sobie wyobrazić, by cokolwiek w naszej wierze, a już na pewno sama Msza święta i Komunia święta do ust., przy ciągłej tendencji do powstawania rozłamów i mnoże- nia wątpliwości, mogło być przyjęte i bez przerwy praktykowane, w całym ówczesnym chrze- ścijaństwie, aż do naszych czasów, gdyby nie pochodziło od samych Apostołów i nie zostało przez Nich ustanowione, praktykowane, sprawowane i głoszone w obecności starożytnych chrze- ścijan. Pierwszymi, którzy przystąpili do systematycznej rewolucji liturgicznej, na podstawie no- wych pomysłów teologicznych, byli Marcin Luter i Kalwin, poparci przez możnych tego świata. WIEK DWUDZIESTY Na początku XX wieku św. Pius X, zwany Papieżem Świętej Eucharystii, utrwala normę udzielania Komunii św. na język w swoim Katechizmie: Kiedy otrzymuje się Komunię, należy uklęknąć, głowę lekko opuścić, oczy skromnie zwrócić w stronę Świętej Hostii. Usta należy odpowiednio otworzyć, język lekko wychylić z ust, opierając na dolnej wardze. Jeżeli Hostia przyklei się do pod- niebienia, należy odkleić ją językiem, a nie palcami. W encyklice Mediator Dei (1947), papież Pius XII napisał: Owszem, liturgia dawnych wieków jest niewątpliwie godna szacunku. Nie na- leży jednak mniemać, iż dawny zwyczaj, dlatego tylko że tchnie starożytnością, jest lepszy i stosowniejszy, czy to sam przez się, czy to w odniesieniu do późniejszych cza- sów i nowych warunków. Także nowe obrzędy liturgiczne są godne szacunku i zacho- wania, gdyż powstały pod natchnieniem Ducha Świętego, który w każdym czasie aż do końca świata jest obecny w Kościele. (...) Natomiast nie jest rzeczą ani mądrą, ani godną pochwały wracać we wszystkim i za wszelką cenę do starożytności. I tak, by użyć przykładu, błądzą ci, którzy chcą ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu; którzy chcą wykluczyć czarny kolor z szat kościelnych; którzy nie dopuszczają w ko- ściele posągów i świętych obrazów. (...) Taki sposób myślenia i postępowania aż nadto przypomina ów zbytni i niezdrowy entuzjazm dla starożytności wzbudzony przez niele- galny Synod w Pistoi; usiłuje się wznowić błędy, które były przyczyną zwołania tego Synodu, i które po nim z wielkim uszczerbkiem dla dusz się uwydatniły. Kościół zaw- sze czujnie strzegąc »depozytu wiary« powierzonego mu przez Boskiego Założyciela, słusznie ów Synod potępił. Memoriale Domini W instrukcji Memoriale Domini (1969) Papież Paweł VI stwierdził, że biskupi są prze- ciwni tej innowacji, a tradycyjny sposób rozdawania Komunii świętej winien być zachowany. Innowacja taka może, według Papieża i biskupów, doprowadzić do zlekceważenia, profanacji i zafałszowania poprawnej doktryny. Co więcej, instrukcja ta wyraźnie przypomina, że konferencje episkopatu na obszarze ich ju- rysdykcji tylko wtedy mogą prosić Stolicę Apostolską o zalegalizowanie tej praktyki jeśli taki zwyczaj jest ugruntowany i powszechny. Przepisy kanoniczne odnoszące się do „zwyczajów” określały 40 lat jako minimalny okres, jakim wykazać się powinni ci którzy chcą na swym terenie coś zalegalizować. Żaden z krajów na taki okres zakorzenienia „Komunii świętej do ręki” nie mógł się powołać. Legalizacja nie mogła się odnosić do czasu liczonego po ukaza- niu się Memoriale Domini! Jakim zatem prawem ktokolwiek w Polsce w swych wywrotowych celach ośmiela się powoływać na tę Instrukcję? Czy brak takiego okresu zniechęcił reformatorów na Zachodzie? Nie! Buntownicy zaczęli ten nowy zwyczaj ugruntowywać i upowszechniać, tworzyć fakty dokonane, konferencje umyślnie tolerowały nowy zwyczaj, by później na stan tak zainscenizowa- nej powszechności się powoływać. A przecież już sama instrukcja, mówiąc o potrzebie zalegali- zowania, wyraźnie ukazała istnienie takich praktyk jako nielegalne. ^ Zgoda Stolicy Apostolskiej na zmianę rytu tam, gdzie się on „zadomowił” była smutnym przejawem uległości wobec aroganckiej siły postępowców. W udzielanych zgodach na nową praktykę Stolica Święta zastrzegała zawsze wyraźnie, że podstawowym sposobem udzielania Komunii świętej jest dotychczasowa forma „do ust”, której wierni nie mogą być pozbawieni i która musi pozostać w powszechnym użyciu. Czy „nowatorzy” zastosowali się do tego stanowiska? Tym bardziej w Polsce, nie tylko nielegalne byłoby tolerowanie takiego zwyczaju i oczeki- wanie na jego rozplenienie się. Na szczęście w naszej Ojczyźnie nie można powołać się na po- wszechność Komunii świętej do ręki. Samo już zwracanie się do Ojca Świętego o zezwolenie na ten nowy zwyczaj byłoby nie tylko przedwczesne lecz z gruntu BEZPODSTAWNE, mijające się całkowicie z literą i duchem Memoriale Domini. W końcowej części Memoriale Domini bowiem czytamy: Dlatego Stolica Apostolska napomina biskupów, kapłanów i wiernych z całą stanowczością, aby przestrzegali [wobec Komunii udzielanej do ust] obowiązującego i na nowo potwierdzonego prawa, (...) ze względu na wspólne dobro samego Kościo- ła. Nie ma więc żadnych podstaw, aby żądać, by w Polsce synod, czy ktokolwiek wystąpił o takie zezwolenie do Papieża Jana Pawła II. Ponieważ jednak pojawiają się znaczące (i przy- naglające) głosy w tej sprawie, musimy kategorycznie stwierdzić, że są one jak najbardziej bez- podstawne. Nie ma - i nigdy nie było - w Polsce zwyczaju „wręczania” Komunii świętej. Jest to oczywiste dla każdego z nas, uczestniczącego przynajmniej raz w tygodniu we Mszy świętej. Przeciwnie, sam widok osoby świeckiej, wyciągającej rękę po Świętą Hostię, byłby dla większości z nas co najmniej niewłaściwy, jeśli nie szokujący i gorszący. Instrukcja była wydana po to by powstrzymać rozlewającą się po świecie nową praktykę, która rozpoczęta została w 1967 roku w Holandii, czyli w kraju w którym odrzucono katolickie pojmowanie Najświętszego Sakramentu (Katechizm holenderski). Propaganda w prasie i telewizji pomogła w dotarciu tej nowej mody do Niemiec, Belgii i Francji. Początkowo reakcja na nowinki, ze strony normalnych wiernych, była bardzo gwałtowna, nie obyło się bez siłowego wyprowadza- nia z kościołów tych „nowinkarzy”, którzy głośno i bezceremonialnie domagali się wydania im do ręki Najświętszego Ciała. Później fala sprzeciwu opadła... I o tym też wiedzą polscy moderniści i polski Antykościół. U podstaw powodzenia tych wywrotowych akcji leżała bowiem przeinaczona i źle rozumia- na tolerancja. Bardzo długo zwlekano, nie broniono prawa i nie piętnowano wykroczeń (bezoso- bowa forma czasownika, która została świadomie w tym miejscu użyta, tak ulubiona we wszelkiej nowomowie, niech nikomu nie sugeruje, że nie odbywało się to celowo i nie ma w tym osobistej odpowiedzialności konkretnych ludzi, którym dana została władza by rządzić a nie po to by się od odpowiedzialności uchylać). Do chlubnych, szybkich reakcji należało wystąpienie biskupa Trewi- ru. W Niemczech na początku biskupi przypomnieli obowiązujący zakaz ale nie odniosło to więk- szych skutków ponieważ zostało opublikowane tylko w niektórych diecezjach, a nawet gdzieniegdzie z rocznym opóźnieniem (prawda, że sprytnie!). W rok później ci sami biskupi chcieli już, bez pytania o zgodę Watykanu, udzielić pozwolenia lecz w ostatniej chwili spotkali się ze zdecydowaną reakcją Stolicy Świętej. Abp Bugnini, do którego świadectwa nie można mieć zaufania, zaprzeczał sobie samemu raz oświadczając 6 lipca 1968 roku, że Papież Paweł VI zgadza się na taką praktykę, w drugim przy- padku odwołując to stanowisko i powiadamiając jakoby Papież potrzebował więcej czasu do na- mysłu. Poza wypowiedziami Bugniniego nie ma żadnych, które jasno określałyby podejście do tego problemu Ojca Świętego Pawła VI. Dopiero w maju 1969 roku Kongregacja Kultu Bożego wydała aprobowaną przez Papieża Instrukcję Memoriale Domini, w której wyraźnie można przeczytać, że Komunię świętą do ręki: (...) w pewnych wspólnotach i miejscach zaczęto praktykować bez uprzedniego poproszenia o pozwolenia Stolicy Apostolskiej.” (...) zmiana w sprawie tak znaczącej, opartej na starożytnej [sic!] i czcigodnej tradycji, dotyczy nie tylko dyscypliny kościelnej. (...) może przynieść ze sobą niebezpieczeństwa, których obawiamy się, że wy- nikną z nowego sposobu udzielania Komunii świętej. (...) taka zmiana [zdaniem większości biskupów, którzy nadesłali odpowiedzi na specjalna ankietę w tej sprawie] byłaby zgorszeniem zarówno dla odczucia jak też dla duchowego nabożeństwa samych biskupów [z których zdaniem absolutnie utoż- samia się Papież] i wielu wiernych. Z tego powodu Ojciec Święty uznał (...) za niewła- ściwe zmieniać dotychczasową praktykę udzielania Komunii świętej [na kolanach i do ust.]. Dlatego Stolica Apostolska napomina biskupów, kapłanów i wiernych z całą stanowczością do przestrzegania obowiązującego i na nowo potwierdzonego prawa (...) Instrukcja nie zawiera sformułowań dopuszczających możliwość zaprowadzenia w Kościele nowej praktyki i chociaż porusza pod koniec tę kwestię to tylko jako sposób wyjścia z zastanej sytuacji i w tych rejonach, w których doszło do samowoli! I tak właśnie początkowo rozumiano ten dokument. Jeszcze w 1970 roku w związku z opu- blikowaniem konstytucji o nowym mszale biskupi USA i Kanady zabronili Komunii świętej do rę- ki. Biskupi Włoch kategorycznie opierali się nowemu barbarzyństwu wydając w 1977 klarowny dokument w obronie starożytnej tradycji Komunii świętej na język. Opierali się do 1989 roku, kie- dy to i w samym Rzymie dopuszczono do nowinkarstwa. I z tym problemem poradziła sobie modernistyczna dzicz. Zastosowano naciski na tradycyj- nych biskupów (tak jakby biskup mógł nie być tradycjonalistą!!!), wprowadzając kadencyjność urzędów jakie sprawowali, odsyłając ich nie tylko na tzw. emeryturę, ale odbierając im prawo gło- su na konferencjach episkopatu Oto jak odbyło się to w USA: Wniosek biskupa Blanchette został poparty pisemnie przez pięciu innych bisku- pów i potwierdzony przez przewodniczącego konferencji. Zgodnie z zasadami, głoso- wanie powinno być pisemne, ale zwolennicy tej innowacji sprzeciwili się i głosowali przez podniesienie ręki, wprowadzając przewodniczącego w zakłopotanie. Nawet kardynał Król potępił później używanie parlamentarnych sposobów dla pozbycia się ważnych wniosków dotyczących bardzo istotnych kwestii. Dlatego bardzo odpowied- nie może być postawienie pytania: na ile legalne było takie głosowanie? Potem, oczywiście, korzystano również z innych nadzwyczajnych środków dla wprowadzenia tej innowacji w życie. Emerytowanym biskupom zakazano udziału w głosowaniu, a, gdy nadal brakowało wymaganej większości, zbierano głosy od nieobecnych bisku- pów tak długo, aż osiągnięto wymaganą większość. Ci, którzy krytykują tę innowację, są atakowani za to, iż czynią dużo zamieszania wokół tak „trywialnej” kwestii. Jeżeli więc kwestia jest tak trywialna, to kroki podjęte dla przeforsowania tej innowacji są w sposób oczywisty nadzwyczajne . W Anglii zastosowano inną metodę: (...) Anglicy mają swe własne metody postępowania. Nikt nawet nie wiedział, iż biskupi dyskutowali tę kwestię. Wszystko to się działo w warunkach największej ta- jemnicy, a nawet produkcja materiałów propagandowych była ukrytą operacją. Potem pokazano księżom i wiernym fait accompli, a katolickie gazety obowiąz- kowo zapełniły swoje strony treściami propagandowymi, a księgarnie i różne oficjal- ne ośrodki wyłożyły wszystkie swoje sekretnie wydrukowane materiały propagandowe. By dolać oliwy do ognia, Catholic Information Office (katolickie Biu- ro Informacji) stwierdziło, iż temat był szeroko dyskutowany wśród księży i laikatu! To sprowokowało nawet nieprzychylny komentarz w letnim numerze czasopisma Mu- sic and Liturgy z 1976 r., skądinąd rzecznika części najbardziej skrajnych brytyjskich zwolenników innowacji liturgicznych. Pomimo zadowolenia z faktu wprowadzenia Komunii do ręki, w artykule redakcyjnym stwierdzono: „Sposób (...) wprowadzenia był niefortunny. (...) Krajowa Komisja Liturgiczna najwyraźniej spodziewała się podniesienia się wrzasku – bo jak inaczej wyjaśnić fakt, iż przygotowano wszystko w głębokiej tajemnicy (księży powiadomiono na kilka dni przed wprowadzeniem tych zmian z wyraźną instrukcją, aby nie podawać tego do pu- blicznej wiadomości wcześniej, niż na kilka godzin przed wyznaczona datą). To samo można powiedzieć o ogólnikowej i raczej nudnej broszurze C.T.S. Małą waga argu- mentów i dokumentacji, i oparcie się na powtarzaniu w kółko tej samej kwestii, wska- zuje raczej, iż intencją jej autorów było puszczenie całej pary w gwizdek zanim jeszcze lokomotywa ruszy. Szkoda też, iż materiały propagandowe zawierają wiele błędów odnośnie faktów i cytatów, które zostały entuzjastycznie podchwycone przez przeciwników, a stanowią raczej cyniczną rozrywkę dla zwolenników”. Najgorszym z tych błędów dotyczących faktów było twierdzenie, iż Kościoły Wschodnie zachowały praktykę Komunii do ręki. (...) Napisałem do wielu wpływowych hierarchów w sprawie fałszywych twierdzeń zawartych w broszurze C.T.S., włączając w to Delegata Apostolskiego. Jego sekre- tarz, w przesłanej do mnie odpowiedzi, zgodził się, iż twierdzenia te były niewłaściwe i godne pożałowania, i że broszura winna być wycofana. Było to w sierpniu 1976 r. – jednakże ta sama broszura z tymi samymi fałszerstwami jest nadal sprzedawana! (...) Teraz, gdy praktyka Komunii do ręki została już wprowadzona, liberałowie nie doświadczają żadnego zdecydowanego oporu. Chociaż liczba tych, co opowiadali się za tą innowacją była minimalna, nie ma to znaczenia dla kampanii liberałów. Re- wolucjoniści nie potrzebują masowego poparcia; potrzebują tylko minimalnego opo- ru. Trzeba wyraźnej złej woli by Instrukcję Memoriale Domini traktować jako zachętę do buntu, który będzie w przyszłości zalegalizowany! Dlaczego jednak przypuszcza się istnienie dobrej woli po stronie re- wolucjonistów? Przecież nawet dziś trudno o tekst tej Instrukcji, która jest przez modernistów po prostu przemilczana, tak jak późniejsza Immensae caritatis, czy podobne napomnienia Kongregacji Doktryny Wiary. O CO ZATEM CHODZI? Znany i cytowany wcześniej teolog i filozof Michael Davies, który jest katolikiem nawróconym z protestantyzmu, zwraca uwagę, że po Soborze Watykańskim II rozwija się ruch na rzecz zmiany Mszy świętej na protestancką Wieczerzę Pańską. Ofiarę zastępuje uczta, co - jak pokazujemy wcześniej - staje się coraz częstszą praktyką na Zachodzie. Msza święta staje się spotkaniem towarzyskim lub swoistym spektaklem (show). Jak udowadnia bieg wypadków w krajach liberalnych, ten kierunek działań prowadzi do po- wstawania bezbożnych „kościołów”, w których i dogmaty i sam Pan Bóg są li tylko symbolami! Jak słusznie pisze przywoływany przez Michaela Daviesa Dietrich von Hildebrand, bardziej zbli- żamy się do Chrystusa wznosząc się ku Niemu, niż usiłując Go ściągnąć do naszego codziennego świata, to bowiem „grozi właśnie zerwaniem obcowania z Chrystusem. Umniejsza cześć w obliczu tajemnicy, wyklucza bojaźń i przyćmiewa wszelki sens świętości”. Davies podkreśla, że wprowadzane obecnie zmiany nie są wcale nawiązaniem do starożytnych praktyk. Tworzy się zupełnie nowy ryt, przy jednoczesnym wmawianiu wiernym, iż taki obowią- zywał w starożytności. Nie wspomina się np. o obowiązku nakrywania dłoni białymi chustami, nie wspomina się nic o dotykaniu na przykład oczu Hostią, brak jest troski o najmniejszą cząstkę Ciała Chrystusa. Komunia św. nie jest przyjmowana prawą ręką, jak wynikałoby z opisów starożytnych, lecz wierny sam się komunikuje i to w dodatku lewą ręką. W rzeczywistości niczego ze starożyt- ności nie znajdujemy w postulatach „reformatorów”. Według Michaela Daviesa pewna forma udzielania Komunii św. do ręki była znana we wcze- snym Kościele, ale: 1. została zaniechana i zakazana jako niewłaściwa; 2. obecny „nowy ryt” niewiele ma wspólnego ze spotykaną w pierwszych wiekach praktyką. Chodzi zatem o zupełnie coś innego! Udzielanie Komunii do ręki nie jest żadnym powrotem do starożytnych korzeni, nie przy- wraca się bowiem tej formy zgodnie z opisami, na jakie powołują się nowinkarze, lecz jest to kolejny krok w kierunku protestantyzacji Mszy świętej. Autorom liturgicznego przewrotu przyświeca naprawdę inny cel, chodzi im o zniszczenie wiary katolickiej w Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i usunięcie prawdy o Mszy świętej jako Najświętszej Ofierze Syna, który ofiarowuje się Ojcu za grzechy ludzi. Ten prawdziwy cel skrywany jest pod płaszczykiem akcji „Komunii świętej do ręki”. ZAKOŃCZENIE Sprawa wprowadzenia niegodnego zwyczaju wręczania Komunii świętej będzie powracać z coraz większą intensywnością. Dla wielu prominentnych osób utrzymujący się jeszcze w Polsce powszechny respekt wobec świętości i kultywowana cześć dla Eucharystii, jest solą w oku. Użyją oni całego swojego autorytetu i wpływów, aby otworzyć polski Kościół na świat. Będą działać, owszem już działają, agresywnie i z zawziętą konsekwencją. Jesteśmy pełni jak najgorszych przeczuć: metoda buntu, brak szacunku dla instytucji papie- stwa, działanie metodą faktów dokonanych, świadome fałszowanie prawdy, stosowanie skutecz- nych środków manipulacji, ukrywanie prawdziwych celów - to wszystko musi budzić najwyższy niepokój. Dlatego tak ważna jest postawa każdego z nas: nie wyciągajmy ręki po Największą Świę- tość! Nie można zapomnieć: wprowadzenie „nowego rytu”, to jeden z kroków do zrealizowania modernistycznych celów. Nie można więc uspokajać sumienia: „to tylko drobna zmiana, nie wy- wołujmy niepotrzebnych wojen wewnątrz Kościoła.” Czy Pan Jezus, gdy widział, jak ze świątyni Ojca uczyniono targowicę, powiedział: „Prze- praszam, jeśli można: czy mogliby się panowie przenieść ze swoimi straganami poza obręb świą- tyni?”... Co czynić? Gdyby doszło do wprowadzenia nowego rytu w niektórych parafiach (tytułem eksperymen- tu), wielu z nas może stanąć wobec problemu posłuszeństwa. Bo oto może dojść do sytuacji, że ksiądz proboszcz zdecyduje że Komunia święta będzie rozdawana do rąk. Ojciec Święty Jan Paweł II apelował o przyjmowanie Komunii świętej w sposób godny: W niektórych krajach przyjęła się praktyka Komunii świętej do ręki. Praktykę taką postulowały poszczególne Konferencje Episkopatów i na ich wniosek zyskała ona zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Dały się jednak słyszeć głosy o rażących wypad- kach nieposzanowania Najświętszych Postaci, co bardzo obciąża nie tylko osoby bez- pośrednio winne takiego postępowania, ale również Pasterzy Kościoła, którzy jakby mniej czuwali nad zachowaniem się wiernych względem Eucharystii. Zdarza się także, że czasem nie bierze się pod uwagę wolnego wyboru tych, którzy mimo pozwolenia na udzielanie Komunii świętej do ręki, pragną przyjmować ją bezpośrednio do ust. Dalsze stwierdzenia zawarte w tym dokumencie jednak wskazują - jak zwykle w delikatny, charakterystyczny dla Papieża sposób - że dotykanie Konsekrowanych Komunikantów przez „przeciętnych” wiernych jest niedozwolone! Dotykanie Świętych Postaci, podejmowanie ich własnymi rękami, jest przywi- lejem tych, którzy mają święcenia, co wskazuje na czynny udział w szafarstwie Eu- charystii. Wiadomo, że Kościół może dać takie uprawnienie pewnym osobom poza Kapłanami i Diakonami, czy to akolitom spełniającym swoją posługę, zwłaszcza, gdy przygotowują się do święceń Kapłańskich, czy innym osobom świeckim, gdy zachodzi po temu prawdziwa potrzeba, ale zawsze po odpowiednim przygotowaniu. Może dojść do sytuacji, że będziemy czuli się w obowiązku zachować inaczej, niż cały tłum za naszymi plecami. Nie szkodzi!: Jakże wymowne zatem, chociaż późniejsze, jest w naszych święceniach łaciń- skich namaszczenie rąk, jak gdyby tym właśnie rękom potrzebna była szczególna ła- ska i moc Ducha Świętego! Dotykanie Świętych Postaci, podejmowanie ich własnymi rękami jest przywi- lejem tych, którzy mają święcenia, co wskazuje na czynny udział w szafarstwie Eucha- rystii. Chrześcijanin nie jest bezbronny: modlitwa - o pogłębienie swojej Eucharystycznej poboż- ności, wzrostu przyjaźni z Jezusem ukrytym w Hostii, Bogiem-Człowiekiem. Uzbrojeni jesteśmy modlitwą miłości za ludzi złej woli i nieświadomych krzywdzicieli Kościoła: heretyków, odszcze- pieńców, masonów. Jezus Chrystus ukochał ich bez granic: O, gdyby znali grzesznicy miłosierdzie moje, nie ginęłaby ich tak wielka liczba. Mów duszom grzesznym, aby się nie bały zbliżyć do mnie, mów im o moim wielkim miłosierdziu. (...) Utrata każdej duszy pogrąża mnie w śmiertelnym smutku. Zawsze mnie pocieszasz, kiedy się modlisz za grzeszników. Najmilsza mi jest modlitwa - to modlitwa za nawrócenie dusz grzesznych; wiedz, córko moja, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana. Zawsze jest możliwym wypełnienie swojego obowiązku za Łaską Bożą. Przygotowując się do Komunii świętej, nie zapominajmy o dziękczynieniu i adoracji Najświętszego Sakramentu, zwłaszcza w czwartki. Zbyt często zapomina się o dziękczynieniu po Komunii świętej. Dziękczynienie powinno trwać około kwadransa, albo dłużej, „według sił, kondycji i powinności każdego”. Bardzo znane jest opowiadanie o św. Filipie Neri, który zobaczył kobietę wy- chodzącą z kościoła zaraz po przyjęciu Komunii świętej, nie zważającą na obecność Chrystusa w swoim sercu. Święty Filip natychmiast posłał za nią dwóch ministrantów ze świecami by szli obok niej przypominając, że kobieta ta była ciągle jeszcze żywym tabernakulum Wszechmocnego Boga. Uważamy, że przeciwstawiając się akcji wprowadzenia Komunii świętej do ręki, stajemy w obronie czci Najświętszego Sakramentu. Ponieważ jest to część akcji skierowanej przeciw Ko- ściołowi, bronimy Jego prawowierności i tożsamości. Właściwa wydaje się tu do zastosowania (jak i w całym naszym życiu) zasada: „Módl się, jakby wszystko zależało od Boga, działaj - jakby od ciebie wszystko zależało”. Nasze działanie mogłoby polegać na: – przystępowaniu do Komunii świętej w sposób tradycyjny, choćby inni obecni w Kościele wyciągnęli ręce; – częstym przystępowaniu do Komunii świętej po uprzednim, dokładnym przygotowaniu się do Misterium Trójcy Świętej, Mszy świętej jako Najświętszej Ofiary, w której Syn Boży ofiaro- wuje się za grzechy nasze Swemu Ojcu; – rozwijaniu własnej postawy bliskości, miłości ale i najwyższego szacunku wobec Boga Absolutnego ukrytego w Najświętszym Sakramencie; – rozwijaniu osobistej pobożności Eucharystycznej w nabożeństwach przewidzianych przez Kościół i zaaprobowanych; – pielęgnowaniu pięknych polskich tradycji i śpiewów poświęconych Najświętszemu Sa- kramentowi; – przekazywaniu tych tradycji w rodzinach następnym pokoleniom; – odważnym prezentowaniu swojego stanowiska w rozmowach z osobami świeckimi i du- chownymi, –podpisaniu petycji, jeśli zajdzie taka konieczność (właśnie na skutek spontanicznie nadsy- łanych listów do biskupów polskich, które zasypały wręcz sekretariat Episkopatu i kurie diecezjal- ne, „nowinkarze” musieli się wycofać, gdy na jaw wyszły ich pomysły z Komunią świętą do ręki). Gdy burzyciele ładu przejęci są reformacją Kościoła, my uczestnicząc w nadprzyrodzonych darach sięgnijmy po wielkie, zbawienne dobrodziejstwa płynące z częstej, godnie przyjmowa- nej Komunii świętej!? Zarówno synody prowincjonalne, jak wielcy teologowie, a również sobór Try- dencki, nakazują zachowywać praktykę dokładnego przygotowania do Komunii świę- tej przez wielodniową pokutę. Komunia święta, która tak olbrzymią rolę odgrywa w życiu chrześcijańskim, jest najświętszą i największą z tajemnic Boskich. Trzeba więc włożyć wiele pracy, żeby przy pomocy łaski, udzielonej nam przez Boga, stać się god- nym przyjęcia Chleba anielskiego. Chrześcijanin musi się przygotować do Sakra- mentu Eucharystii przez dobre uczynki i musi zadość uczynić sprawiedliwości Bożej zgodnie z nakazem spowiednika. *** Przedstawiliśmy nasze argumenty i nasze motywy działania w obronie prawowiernej Trady- cji. Brak jasnej deklaracji ze strony „reformatorów” pogłębia w ludziach wrażliwych podejrzenie o spiskową działalność przeciw Kościołowi. Lecz każdy z nas odpowie, być może wkrótce, za każde słowo, każdą myśl, każde poruszenie serca i każdy czyn. ZESTAWIENIE ARGUMENTÓW ZA I PRZECIW KOMUNII DO RĘKI ARGUMENTY ZA: ARGUMENTY PRZECIW: Tradycja jest rzeczywistością żywą, podlegającą zmianom. Tradycja nie może być fabryko- wana. Jest świętym przekazem, jaki Apostołowie otrzymali od samego Chrystusa Pana. Wierni, a więc ci, którzy wraz z du- chowieństwem tworzą Kościół, ży- czą sobie tej zmiany. Sobór orzekł, że należy do ich pragnień odnosić się z życzliwością. Kościół nie jest instytucją demo- kratyczną. W Polsce tego typu „pragnienia” nie są powszechnie zgłaszane. Udzielanie Komunii świętej do ust jest niehigieniczne. Przeciwnie. Kapłani myją ręce przed Mszą świętą. Dawniej ca- łowano te konsekrowane dłonie, a w Kościele grekokatolickim i w prawosławiu, na podstawie staro- żytnej tradycji, wiernym udziela- na jest Komunia święta tą samą łyżeczką do ust. Poza tym dłonie wiernych nie zawsze są czyste. Dojrzeliśmy, aby otrzymywać Ko- munię świętą do ręki; przysługuje nam szacunek jako dzieciom Bożym i jako ludowi kapłańskiemu. Boga nie szanuje ten, kto się stara o własne uszanowanie kosztem czci dla Boga. Im człowiek bar- dziej dojrzały - tym większą cześć oddaje Bogu Prawdziwemu. Ka- płanami, we właściwym sensie, są wyłącznie wyświęceni księża. Istnieje małe prawdopodobieństwo profanacji. Komunia do ręki generuje niebez- pieczeństwo. Każdy świętokradca ma możliwość schowania Hostii do kieszeni czy torby. Może zanieść Ją do domu, przekazać komuś innemu, sprzedać. Sytuację tę wykorzystują sekty, szczególnie satanistyczne, szukające poświęconych Hostii. Konsekrowane Hostie są profano- wane świadomie i nieświadomie. Kapłan czuwa, aby wręczona Ko- munia nie była wynoszona. Kapłan nie ma takiej możliwości. Osoby biorące do ręki Konsekrowa- ną Hostię, mogą z Nią bez żadnych przeszkód wyjść z kościoła. Na Zachodzie jest ten ryt stosowany powszechnie. Istotnie, ale został wprowadzony samowolnie, w akcie buntu prze- ciw Stolicy Apostolskiej, metodą faktów dokonanych. Nie jesteśmy malutkimi dziećmi, aby przyjmować Komunię do ust. Jesteśmy dziećmi Bożymi. Bóg zaś - Bytem Absolutnym, któremu właśnie jako Ojcu, mamy składać szczególną, najwyższą cześć. Sobór Watykański II dopuszcza tę formę komunikowania. W żadnym soborowym dokumen- cie nie ma mowy o takiej możli- wości. Zmiana elementów Tradycji jest po- dyktowana zmianą mentalności i oby- czajowości współczesnych ludzi, rozwojem świadomości religijnej. Kościół zawsze odpowiadał na te przemiany. Papież Paweł VI naucza, że formuły, którymi się Kościół posługuje dla wyłożenia dogmatów wiary, nie są związane z jakąś kulturą ani pew- nym etapem postępu nauki czy jakąś szkołą teologiczną. Wszystkie te formuły są dostosowane do ludzi wszystkich czasów i wszystkich miejsc. Dlatego katolicki oznacza powszechny. Św. Cyryl Jerozolimski (IV w) napi- sał, w jaki sposób (jedną dłoń podsta- wiając pod drugą) należy przyjmować Ciało Chrystusa. Jest to zatem staro- żytna praktyka. W Kościele katolickim, jak twierdził św. Bazyli (†339) Komunii do ręki udzielano tylko wyjątkowo w cza- sach prześladowań lub w sytuacjach wyjątkowych. Ponieważ w starożytności przyjmo- wano Komunię świętą do ręki, to wracając do tej tradycji, jesteśmy bliżej korzeni chrześcijaństwa. Protestancka mania „powracania do źródeł” służy przede wszyst- kim odcięciu się od Kościoła ka- tolickiego. Dlaczego tak upierać się przy tym, że dopuszczalne jest udzielanie Komunii świętej tylko bezpośrednio do ust? Wieki przechowały do dziś w Ko- ściele ten zwyczaj podawania Komunii, gdyż jest to forma chroniąca Bezbronnego (w Tej Postaci) Jezusa Chrystusa - przed możliwością zniszczenia lub uszkodzenia Przenajświętszej Ho- stii (skruszenie, upadek na ziemię i in.). Tradycyjny sposób przyj- mowana Komunii - do ust i w po- stawie klęczącej - pięknie wyraża tę rzeczywistość, iż Bóg, którego przyjmuję, jest Święty, a ja je- stem tylko człowiekiem i nie zmieni tego nawet moja przyna- leżność do wspólnoty Kościoła. Kapłan może rozdzielać przecież Komunię świętą na dwa sposoby. Nie mogą na jednej Mszy świętej być dwa ryty. Pan Jezus powiedział: „Bierzcie i jedzcie!" Z natchnionej Wulgaty, czyli ła- cińskiego tłumaczenia Pisma świętego dokonanego przez św. Hieronima, wynika, że chodzi nie o „chwytanie, ujmowanie dłonią”, lecz otrzymywanie. Ponadto Pan Jezus zwracał się tak do Aposto- łów, których uczynił kapłanami. Przyjmowanie Komunii świętej w pozycji stojącej i do ręki jest zna- kiem wiary dojrzałej, a nie infantyl- nej. „Potem udała się Najświętsza Panna z apostołami do sali i stanęła pod lampą między Piotrem i Ja- nem. Później odsłonięto sanktu- arium i odprawiono klęcząco wspólne modlitwy. Po północy zaś przyniósł Piotr na patenie chleb, konsekrowany przez Jezusa, i Najświętsza Panna przyjęła z rąk jego, klęcząc, Najświętszy Sakrament. ” A. K. Emmerich. Dzięki temu wierni na Zachodzie mają lepsze samopoczucie, bo mniej się odróżniają od otaczających ich protestantów. Kościół musi pozostać Kościo- łem. Jezus Chrystus nie upodab- niał się do faryzeuszy, ani otaczających Go żydów. Obo- wiązkiem Jego wyznawcy jest właśnie wyróżnianie się (świad- czenie), nawet gdyby było to przykre lub...groziło śmiercią. Dlaczego protestanci nie zmie- niają swego postępowania by mieć lepsze samopoczucie i nie różnić się od otaczających ich katolików. Wprowadzenie tego zwyczaju na Zachodzie przyczyniło się do wzro- stu pobożności. Opustoszałe kościoły na Zacho- dzie, świętokradcze przyjmowa- nie Komunii świętej, świadome i nieświadome profanacje, zanik świadomości eucharystycznej, heretyckie „katechizmy”, roz- wój sekt, „kwitnąca” kultura śmierci... Przez pierwszych dziesięć wieków Kościoła regułą było komunikowa- nie się na stojąco poprzez wzięcie Hostii z ręki kapłana. Jedynymi przyjmującymi Komu- nię świętą na stojąco i do ręki od samych początków byli arianie, którzy odrzucili boskość Chrystu- sa. Wynikało to z faktu, że w Eu- charystii arianie nie widzieli niczego innego, jak tylko prosty symbol jedności. Według kompetentnych liturgi- stów od przełomu V/VI wieku trwa bezpowrotnie proces wypie- rania zwyczaju Komunii świętej do ręki. Wierni mogą bez obaw dotykać Ho- stii oraz udzielać Komunii świętej innym. Św. Tomasz z Akwinu stwierdza, na podstawie tradycji apostol- skiej, że Ciało Chrystusa należy do kapłanów, nie może być ono dotykane przez tego, kto nie jest uświęcony; nie jest zatem upraw- niony do tego nikt inny, chyba że w stanie wyższej konieczności. Liturgia, tak jak Tradycja, podlega zmianom w czasie. Jest to jednak proces żywej Tradycji, polegający na przejmowaniu od przodków i przekazywaniu następ- nym pokoleniom form słownych i gestów. Obecnie mamy do czynienia z fabrykowaniem „tradycji”. Pismo święte nic nie mówi, jak po- winno przyjmować się Komunię świętą. Św. Bazyli: większość wyznawa- nych przez Kościół tajemnic wia- ry pochodzi z Tradycji niepisanej; już Apostołowie trzymali się i na- kazywali trzymać się niepisanych tradycji: "Przeto, bracia, stójcie niewzru- szenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośred- nictwem naszego listu” (2 Tes 2, 15) „Pochwalam was, bracia, za to, że we wszystkim pomni na mnie jesteście i że tak, jak wam przekazałem, zachowujecie trady- cję. ” (1 Kor 11, 2). Dlaczego starożytni chrześcijanie mogli przyjmować Komunię do rę- ki, a my - przynajmniej w Polsce - nie mamy takiej możliwości. W katolickim Kościele, jak twier- dził św. Bazyli (†339) Komunii do ręki udzielano wyjątkowo i nie była to reguła powszechna. Zdarzało się tak w czasach prześladowań lub w sytuacjach wyjątkowych. Na po- czątku V wieku Leon I Wielki (†461) nie uważał otrzymywania Komunii na dłoń za zwyczaj prawi- dłowy. Papież Grzegorz Wielki (†604) poświadcza praktykę Ko- munii świętej udzielanej do ust. Najważniejszy jest Chleb, a nie spo- sób Jego przyjmowania. Sposób przyjmowania Hostii Kon- sekrowanej wynika z tego, że jest Ciałem Chrystusa, Boga-Człowieka. Przyjmowanie Komunii świętej do ręki może być znakiem wiary doj- rzałej, nie infantylnej. Dojrzałość wiary objawia się m.in. w pogłębionej czci dla Boga Nieogarnionego. Bez wątpienia o formach sakra- mentów można dyskutować w kon- tekście estetyki, higieny i wrażliwości. Czy dyskutowanie takie ma sens, skoro celem nie jest dotarcie do prawdy lecz obalenie Tradycji i czci do Najświętszego Sakra- mentu oraz przeprowadzenie re- wolucji w liturgii i to w kontekście upodlenia Pana Jezu- sa, Jego męczeńskiej, haniebnej śmierci. O jaki rodzaj estetyki, higieny i wrażliwości chodzi, wszak każda rewolucja ma swoją „estetykę”, „higienę” i „wrażli- wość”? Komunia św. przyjmowana na wy- ciągniętą dłoń pozwala lepiej prze- żyć osobisty i głęboki kontakt z Jezusem obecnym w konsekrowanej Hostii, pozwala zachować większą uwagę, ducha adoracji. Katolickie adorowanie Bożego Ciała nie odbywa się poprzez cielesne Jego dotykanie! Przeżywanie Mszy świętej nie może się opierać na emocjach. Tak jak wartość modlitwy nie zależy od uczuciowego zaanga- żowania. Jeżeli rzeczywiście chcemy, aby wśród świeckich wzrosła świado- mość liturgiczna, trzeba się zgodzić - przynajmniej w węższych grupach lub wybranych parafiach - na więk- szą swobodę w dopuszczonych przez Sobór formach życia sakra- mentalnego. Większa świadomość prowadzi do rosnącej wierności prawo- wiernej nauce i liturgii Kościoła, do odkrywania jej piękna. Zgoda na większą swobodę w „węższych grupach” prowadzi do nieuzasadnionego tworzenia grup osób „wtajemniczonych” (sekty!). Udzielania Komunii świętej do ręki odmawiają tylko zacofani kapłani na prowincji Powszechność Kościoła ta polega m.in. na tym, że wszędzie Kościół jest ten sam, i na głuchej prowin- cji, i tam, gdzie krzyżują się główne arterie świata czy Europy Zachodniej, wszędzie Chrystus naznaczył swoich wyznawców znakiem przynależności. A co z cudzoziemcami przyjeżdża- jącymi do Polski, przyzwyczajony- mi do innej formy komunikowania? Prawo kościelne obowiązuje te- rytorialnie, dlatego wierni uczest- niczący we Mszy św. winni dostosować się do miejscowych przypisów i zwyczajów, podobnie jak mieszkaniec Wysp Brytyj- skich nie jeździ u nas lewą stroną tylko dlatego, że na stałe mieszka nad Tamizą. Sobór Watykański II przekazuje w konstytucji Lumen gentium: „Święci zaś pasterze uznawać mają i wspie- rać godność i odpowiedzialność świeckich w Kościele. (...) Z ojcow- ską miłością winni bacznie rozwa- żać w Chrystusie przedsięwzięcia, życzenia i pragnienia przedstawiane przez świeckich”. Papież Pius XII naucza: „Kult ustala się w dostosowaniu do okoliczności i w miarę potrzeb wiernych, rozwija się poprzez nowe obrzędy, wzbogaca się ce- remoniami i formułami i to zaw- sze w ten sposób, »abyśmy sami sobie uświadomili, o ile postąpili- śmy naprzód, abyśmy poczuli żywszą podnietę do wzmożenia postępów: tym znakomitszy bo- wiem następuje skutek, im goręt- sze poprzedza uczucie«. [św. Augustyn, Epist. 130, Ad. Pro- bam, 18. ]” Źródeł oporu wielu polskich księży wobec możliwości udzielania Ko- munii św. do ręki należy upatrywać w poglądach określanych jako teo- logia świętych rąk kapłańskich., Teologia ta zakłada klerykalną wi- zję Kościoła, bazując na przeciw- stawieniu: mający dostęp do sacrum, czyli księża, oraz profani, czyli pozostali. Św. Tomasz z Akwinu: rozdawa- nie Ciała Chrystusa należy do ka- płana: - ponieważ dokonał on konsekra- cji w osobie Chrystusa. Ale tak jak Chrystus konsekrował Swoje Ciało podczas Ostatniej Wiecze- rzy, tak również dał je innym, aby je spożywali. Analogicznie, tak jak konsekracja Ciała Chrystusa należy do kapłana, podobnie i rozdawanie należy do niego; - ponieważ kapłan jest wyznaczo- nym pośrednikiem pomiędzy Bo- giem a ludźmi, więc tak jak do niego należy ofiarowanie darów człowieka Bogu, tak i do niego należy przekazywanie konsekro- wanych darów ludziom; - ze względu na cześć dla tego sa- kramentu, nic nie może się z nim stykać, lecz tylko to, co jest kon- sekrowane, stąd też i korporał i kie- lich są konsekrowane, a podobnie i ręce kapłana. Nie jest zatem uprawnione, aby ktokolwiek inny tego dotykał, chyba że w stanie ko- nieczności, gdyby np. miało upaść na ziemię, lub w innych nie cierpią- cych zwłoki przypadkach. Czemu sugerujecie, że wszystkie negatywne zjawiska w Kościele mają związek z udzielaniem Komu- nii do ręki? Liturgia jest zaliczana do tzw. źródeł teologicznych (loci lub theologici), z których nauka wiary czerpie swoje poznanie, a nawet dostarcza argumentów dla do- gmatów. Wynika to z faktu, że liturgia jest jakby ucieleśnieniem, a przez to nośnikiem i środkiem przekazu prawd wiary. (...) Jak zauważa kardynał Bona, heretycy tym się zawsze odznaczali, że od- różniając się w wierze, wprowa- dzali swoje błędy do ksiąg obrzędowych, bądź zmieniali je samowolnie. Za jakiś czas udzielanie Komunii świętej do ręki stanie się argumen- tem za odrzuceniem Prawdy o real- nej Obecności Pana Jezusa. Tak już się stało na Zachodzie. Czy możliwe, aby kapłan świadomie udzielający Komunii świętej he- retykowi, osobie żyjącej w kon- kubinacie czy głośnym zwolenniku aborcji, wierzył, że podaje im Boga? Zarówno świeccy, jak i kapłani są dziećmi tego samego Boga; posia- dają więc tę samą godność. Św. Franciszek: żadna godność nie może się równać z godnością kapłańską, z powodu jej wzniosłej chwały konsekrowania Ciała i Krwi Chrystusa. Ponadto: po co w takim razie Sa- krament Kapłaństwa? Trudno przyjąć, że malutkie drobin- ki Hostii są jeszcze Ciałem Pana Je- zusa. Katechizm Holenderski (p. 417): „nikt nie nazwie chlebem ka- wałka chleb pokruszonego i zredu- kowanego do pyłu”. Złoto zmielone na pył, pozostanie złotym pyłem. Cząsteczka chleba pozostaje chlebem. Kościół bardzo niepokoi się o nawet najmniejsze cząstki konse- krowanego Chleba. Święte rubry- ki przypominają księdzu o tym regularnie, po to aby podczas Mszy świętej nie doszło do utra- cenia nawet najmniejszej drobin- ki. Tzw. Katechizm Holenderski nie ma nic wspólnego z nauką Ko- ścioła katolickiego. Św. Cyryl opisał jak należy przyj- mować Komunię świętą na dłoń. Czy nie należałoby na tym zamknąć dyskusji? Uważa się, że opis tego rytu, przypisywany świętemu Cyrylo- wi, jest dziełem biskupa Jana, kryptoarianina, zwolennika Pela- giusza i Orygenesa. Opis ten od- powiada dokładnie rytom stosowanym w kościołach syryj- skich. Ten wątpliwy cytat jest głównym argumentem ze starożytności, mającym przemawiać za udziela- niem Komunii świętej do ręki. W Polsce już teraz tysiące osób przyjmuje podczas Mszy neokate- chumenalnej Komunię świętą do rę- ki, siedząc. To w żaden sposób nie zmienia faktu, że przyjmowanie Komunii świętej poprzez branie Jej do ręki, jest niegodne. Tak jak fakt, że miliony kobiet zabija swoje nie- narodzone dzieci, nie zmienia kwalifikacji tego czynu. CZĘŚĆ II POBOŻNOŚĆ EUCHARYSTYCZNA Duchowa Komunia święta Któż z nas pamięta o możliwości przyjmowania duchowej Komunii świętej? Wydaje się, że koja- rzy się ona z nadzwyczajnymi łaskami dostępnymi tylko wielkim mistykom. Tymczasem, jeśli człowiek nie ma możliwości uczestniczenia we Mszy świętej, może przystąpić do Komunii w duchu, poprzez akt pragnienia. Komunię duchową można przyjmować tylko w stanie łaski, pamiętając o aktach wiary, mi- łości i dziękczynienia. Komunia duchowa jest to żywe, gorące, z miłością i skruchą połączone pragnienie przyjęcia Jezusa w Najświętszym Sakramencie i dostąpienia owoców Komunii świętej. Według nauki świętych Ojców Kościoła, Komunia duchowa nie ustępuje wiele rzeczywistemu przyjęciu Pana Jezusa w Komunii świętej. Jest to przeto zbawienny zwyczaj, częste jej praktykowanie jest przeto zbawien- nym zwyczajem. Jak się ma odbywać, wskazuje nam św. Alfons: O czci najgodniejszy Jezu! Wierzę mocno, że prawdziwie tu jesteś obecnym w tym Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Pełen pokory wielbię Cię i ofiaruję Ci serce moje i duszę moją. Kocham Cię nade wszystko. Z miłości ku Tobie żałuję za wszystkie grzechy moje, na wieki nie chcę więcej grzeszyć. Dusza moja tęskni za Tobą: ponie- waż jednak nie mogę Cię przyjąć rzeczywiście do serca mego, przybądź przynajmniej w duchowy sposób do serca mego i napełnij je łaską Twoją. Jednoczę się całkiem z Tobą, i nie dopuść, bym się miał kiedy znowu z Tobą rozłączyć. Amen. "Kościół Święty zachęca wiernych do częstej Duchowej Komunii świętej, udzielając przy- wilejów odpustowych. Choć wierni mogą się modlić własnymi słowami, zaleca się jednak nastę- pującą modlitwę: O mój Jezu, wierzę że jesteś prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie. Kocham Cię nade wszystko i pragnę posiadać Cię w mej duszy. Skoro nie mogę Cię teraz przyjąć sakramentalnie, przyjdź duchowo do mego serca. Miłuję Cię już obec- nego w mym sercu i łączę się całkowicie z Tobą; nigdy nie pozwól mi oddalić się od Ciebie. (...) Święty Proboszcz z Ars tak mawiał: Duchowa Komunia Święta jest jak podmuch powietrza na wygasający ogień. Kiedykolwiek czujesz, że twoja miłość do Boga słabnie, uczyń akt Duchowej Komunii świętej” „Pan Jezus nieraz dał poznać, jak miła mu jest Komunia duchowa. Św. Katarzynie Sieneń- skiej pokazał dwa razy naczynia, jedno złote, drugie srebrne: i powiedział, że w złotym przecho- wuje komunie sakramentalne, a w drugim duchowe. (...) Pragnienie przyjęcia Zbawiciela będzie coraz lepszym przygotowaniem do Komunii świętej sakramentalnej, toteż bł. Piotr Faber powtarzał, że nic tak dobrze nie przysposabia duszy do przy- jęcia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, jak przyjmowanie Go najprzód przez Komunię duchową”. Przygotowanie do Komunii świętej Przygotowanie do Komunii świętej pobożni wierni rozpoczynali dzień wcześniej. Post eu- charystyczny trwał długo: od północy do czasu przyjęcia Komunii świętej obowiązywał post ści- sły. Dziś obowiązuje tylko post godzinny, a i tak wielu go nie przestrzega lub odlicza jeszcze pół godziny - czas trwania Mszy świętej do przyjęcia Komunii. Do tego wszystkiego wprowadzenie zwyczaju udzielania Jej do ręki przyczynia się do zatraty świadomości, czym jest Chleb Ołtarza. Hostia już nie jest traktowana jako Ciało Zbawiciela, ale raczej jako znak czy symbol. „Warunki stawiane jako przygotowanie do Eucharystii (...) to: używanie rozumu, rozróżnie- nie chleba zwykłego od Eucharystii, wiara, chęć i dobra wola, stan łaski uzyskany przez szczerą spowiedź, otwarcie się na współpracę z nową łaską, łączność z Kościołem, szczerość i niewinność, »serce dobrze sposobne«, nastawienie pełne szacunku. Najświętszy Sakrament »chwalić radniej i w wielkiej poczciwości mieć« (...); zgoda i pokój z bliźnimi i prawdziwa miłość do każdego (por. Mt 5, 23 n), pokorne mniemanie o sobie jak setnik: »Panie, nie jestem dostojen« (Mt 8, 8), pełna bo- jaźni troska o to, by nie być bez szaty godowej - »przez swadziebnego odzienia na godziech«. Wymagane jest też przygotowanie ze strony ciała. Stanowi je post eucharystyczny (od pół- nocy) oraz powściągliwość w małżeństwie (kilka dni)”. Tak sposobiliśmy się do Eucharystii od czasu Ekumenicznego Soboru Trydenckiego. Wiele osób przygotowuje się przed Mszą do Komunii świętej przez odmawianie modlitw poboż- nych. Ofiarowanie Bogu czegoś również i ze swojej strony jest zwyczajem godnym pochwalenia. Wszyst- kie uczucia wiary, nadziei, miłości, które wzbudzać należy przed przyjęciem i po przyjęciu Komunii świętej, wyrażone są w modlitewnikach, ale też przede wszystkim w samym tekście każdej Mszy świętej. Nie zapomniał tam Kościół zgoła o niczym. Jest tam najpierw akt żalu za grzechy, wraz ze spowiedzią powszechną u stóp ołtarza. Jest akt wiary w modlitwach i w symbolach wiary, czyli w Credo. Jest gorący akt miłości i pokory i pragnienia przyjęcia do serca Pana Jezusa. Jest akt wdzięczności i modlitwa o wytrwałość - w modlitwach odmawianych po Komu- nii. Ulubione swoje prywatne modlitwy i akty należy odmówić przed Mszą świętą i po Mszy, tak jak to czyni zawsze każdy kapłan. Brak przygotowania lub dziękczynienia stopniowo i nieuchronnie prowadzi do znieważenia Komunii. Kapłan przed Najświętszym Sakramentem Moderniści mówią o potrzebie zacierania różnic między kapłanem a świeckim. Postulat Komunii świętej do ręki, wyraźnie wymierzony jest w wyróżnienie stanu i funkcji kapłańskiej. Warto przyjrzeć się, jak „niczym nie różniący się” ksiądz przygotowuje się do Mszy świętej. Istota sprawy polega jednak nie na tym, jak się do Mszy świętej ubierają i przygotowują ka- płani, ale na święceniach kapłańskich, które są odrębnym sakramentem nadającym władzę sprawowania sakramentów. Kapłani przygotowują się do każdej Mszy świętej w sposób szczególny. Zbliżając się do Boga i Ołtarza odmawiają specjalne modlitwy wstępne jeszcze w zakrystii. Na samym początku kapłan myje ręce , mówiąc: Udziel, Panie, rękom moim mocy do wytarcia wszelkiej zmazy, abym bez plamy na duszy i na ciele służył Tobie, Ojcze i Synu i Duchu Święty, na wieki! Arcybiskup Nowowiejski w swym fundamentalnym dziele na temat Mszy świętej tak pisze o ceremonii obmycia rak: To umywanie rąk jest wyrażeniem zmysłowym potrzeby i pragnienia czystości wewnętrznej, aby całe mszalne servitium, odbywające się przy pomocy modłów i ofia- ry, godnie dokonane zostało. (...) O umyciu rąk przez biskupa we Mszy pontyfikalnej tak ceremoniał biskupi mówi: »10. Po odmówieniu modlitw przede Mszą, jeszcze podczas śpiewania, tercji, biskup, gdy zdejmie kapę, odmawia modlitwę: Exue me, Domine...; zaś po odmówie- niu przez siebie modlitwy Da, Domine, przy umywaniu rąk (gdy asystujący diakoni honorowi zdejmą zeń pierścienie), nie tylko laicy, a i klerycy wszyscy, z wyjątkiem ka- noników i prałatów, klęczeć będą, byle legat nie był obecny lub ktoś dostojniejszy od biskupa, bo w takim razie tenże nie może dozwolić na uklęknięcie. 11. Gdy zaś jaki dostojnik będzie brał wodę z kredencji dla umycia rąk bisku- pich, ministrant lub giermek, przy niej posługujący, może jej skosztować. Lecz gdy niosący wodę nie należą do dostojników miejskich, ale do giermków lub dworzan bi- skupa, to ci ostatni nie naśladują owego dostojnika, lecz trzymając w ręku prawym nalewkę z wodą, w lewym zaś miednicę, gdy przed biskupem uklękną, naleją trochę wody na brzeg owej miednicy i jej, wobec biskupa, kosztują, po czym dopiero, posta- wiwszy miednicę, wodę nalewają na rękę biskupa; archidiakon zaś podaje biskupowi ręcznik do wytarcia palców i po ich wytarciu, wkłada pierścienie na palce biskupa. Ten ceremoniał umycia rąk zachowuje się zawsze podczas celebry mszalnej pontyfi- kalnej i gdy podczas innych świętych czynności biskup publicznie ręce umywa«. Kapłani odmawiają modlitwy przy wkładaniu humerału, alby, paska (sznura), stuły i ornatu, a we Mszy świętej w rycie klasycznym, także przy zakładaniu manipularza (przed stułą i ornatem). Humerał (samvata) jest chustą, którą kapłan kładzie na ramiona, obwija nią szyję i zawią- zuje. Humerał oznacza puklerz wiary przeciwko pokusom złego ducha i przypomina ową chustę, którą zawiązywano Chrystusowi Panu oczy, gdy się z niego naigrywali i po twarzy bili, mówiąc: „Prorokuj nam Chrystusie, kto jest, który cię uderzył?” Przy wkładaniu humerału za każdym razem ksiądz wypowiada słowa modlitwy: Włóż, o Panie, hełm zbawienia na głowę moją dla odparcia wszelkich ataków diabelskich, o Ojcze i Synu i Duchu Święty na wieki! Alba (cutina) to biała płócienna szata. Przypomina swą białością czystość serca, jaką ma być ozdobiony kapłan, aby mógł godnie służyć Panu; nawiązuje w swej symbolice również do szaty w którą ubrano Pana Jezusa na rozkaz Heroda. Modlitwa przy ubieraniu się w albę: Wybiel mnie Panie i oczyść moje serce, ażebym we Krwi Baranka wybielony, mógł zasłużyć sobie na radość wieczną, o Ojcze i Synu i Duchu Święty na wieki! Pasek służy do przewiązywania alby. Wskazuje, że powinniśmy powściągać złe skłonności i przypomina powrozy, którymi skrępowano Pana Jezusa. Modlitwa odmawiana przez księży przed każdą Mszą świętą podczas przepasywania się: Przepasz mnie, Panie, sznurem czystości i zgaś w sercu moim ogień wszelkiej pożądliwości, abym w wstrzemięźliwości i czystości serca mógł Ci coraz lepiej służyć. Stuła przypominać ma o utraconej przez grzech pierworodny niewinności. Jest oznaką ka- płańskiej godności i najważniejszą częścią ubioru kapłańskiego. Bez niej ksiądz nie może wyko- nywać żadnych czynności liturgicznych. Wkładając stułę mówi: Przywróć mi Panie, szatę nieśmiertelności, którąm utracił przez grzech pierw- szego rodzica, a chociaż niegodny jestem przystąpić do świętych tajemnic Twoich, jednak niech zasłużę na wieczne wesele, o Ojcze i Synu i Duchu Święty na wieki!. Ornat to szata, na której odwrocie znajduje się wizerunek wielkiego krzyża, oznaczający brzemię stanu kapłańskiego, ale i miłość z jaką ten ciężar - słodkie jarzmo - jest przyjmowane. Kapłan przy zakładaniu ornatu modli się: Panie, który powiedziałeś: Jarzmo moje jest słodkie i ciężar mój lekki,; daj mi go tak nosić, abym posiadał łaskę Twoją! Amen. Dalmatyka to szata podobna do ornatu, którą noszą diakoni lub kapłan koncelebrujący Mszę świętą. Manipularz to przepaska, używana w klasycznym rycie rzymskim, którą kapłan zawiesza na przedramieniu lewej ręki. Przypomina łacińskie manus plena, tj. rękę szczodrobliwości, zapraco- waną w służbie Bożej. Przypomina również o kajdanach włożonych na ręce Pana Jezusa. Modlitwa przy wkładaniu manipularza: Niechaj będę godny, o Panie, nosić manipularz smutku i pokuty, abym dosłużył się przez to szczęśliwej nagrody za pracę moją. Nowinkarze obiecują na początku przewrotu, że przygotują wiernych do Komunii świętej do ręki. Nikt z nich jednak nie może przytoczyć jakiegokolwiek przykładu na to, jakie specjalne mo- dlitwy wprowadzili, by choć w części odpowiadały tym wzniosłym przygotowaniom jakie podej- muje kapłan przed Mszą świętą. Jak widać nie jest to równanie stanów: kapłańskiego i świeckiego wzwyż, lecz równanie w dół. Mogliśmy nie tylko na tym przykładzie prześledzić w jak zasadniczo inny sposób kapłan przygotowuje się do obcowania z Panem Jezusem w Eucharystii. Czy nowinkarze wprowadzili gdziekolwiek dbałość choćby o ubiór tych osób, które dostąpić mają godności dotykania Ciała Pańskiego, która przecież dla kapłana związana jest z namaszcze- niem jego uświęconych rąk. Wspominamy o elementach ubioru kapłana, także dlatego, że nie znamy już znaczenia wielu pięknych symboli, a to zubaża nasze pojmowanie i przeżywanie Mszy świętej; dla wielu staje się Ona niezrozumiałym ciągiem czynności. I to niezrozumienie może prowadzić do żądania zmiany lub odrzucenia ważnych elementów związanych ze Świętą Tradycją. Właśnie to domaganie się zmiany jest najdobitniejszym przejawem infantylizmu religijnego, nazywanego jednak bezczelnie i dla zmylenia opozycji „dojrzałością wiary” oraz „większą wrażliwością”. Modernistom marzy się Komunia do ręki, w wielu krajach dochodzi do małpowania księży, a to wszystko bez święceń, bez namaszczonych dłoni. A przecież nie wkładamy szat liturgicz- nych ani sutanny; nie jesteśmy kapłanami Jezusa Chrystusa, choć „postępowi” katolicy próbują wmówić i „teologicznie uzasadnić”, że będąc ludem kapłańskim, mamy te same prawa, co kapłani konsekrowani! Zamiast jednak zastępować księży, możemy i, dla naszego dobra, powinniśmy na- śladować duchownych w ich uświęconym stosunku do świętości. Są naszymi przewodnikami. Na- wet, jeśli postępowcy w sposób obraźliwy kpią sobie z postawy szacunku, jaką przyjmują katolicy wobec osób konsekrowanych. Dla zobrazowania miałkości argumentów, według których należy się nam Komunia święta do ręki ponieważ kapłaństwo niczym szczególnym nie jest, „wszyscy bowiem jesteśmy ludem kapłań- skim” przyjrzyjmy się przygotowaniem świeckich do przyjęcia Pana Jezusa w Świętej Komunii, i popatrzmy jak to czynią kapłani. „Przygotowanie jest dwojakie: dalsze i bliższe. Dalszym przygotowaniem jest życie czyste i cnotliwe, jakie kapłan prowadzić winien, żeby mógł godnie odprawić Mszę Świętą. Jeżeli Bóg od kapłanów starego zakonu żądał czystości dlatego, że mieli nosić »naczynia Pańskie«, jak daleko czystszym powinien być kapłan, który ma piastować w rękach i nosić w sercu swoim Słowo Wcielone! (...) Do bliższego przygotowania konieczną jest najpierw medytacja. Jakżeż kapłan może nabożnie odprawić Mszę Świętą, jeżeli poprzednio nie odprawi medytacji?” Może to być półgodzinne roz- myślanie, „a dla ozięblejszych nawet kwadrans. (...) A chociażby kapłan odprawił medytację przede Mszą, to powinien jeszcze przynajmniej chwilkę skupić ducha i zastanowić się, do jakiego wielkiego zabiera się dzieła. (...) Wchodząc do zakrystii, powinien oddalić od siebie wszelkie my- śli światowe i tak powiedzieć, jak mawiał św. Bernard: »Zostańcie tu sprawy i troski ziemskie, dopóki nie odprawię Mszy świętej, która wymaga po mnie całej uwagi, a potem wrócę do was«. Uważ zatem, że na to idziesz do ołtarza, żeby przywołać na ziemię Słowo Wcielone, żeby traktować z Nim poufnie, żeby Je na nowo ofiarować Ojcu Przedwiecznemu, a nareszcie nakarmić się Jego Ciałem Boskim. Nadto winien się zastanowić, że idzie do ołtarza jako pośrednik wszystkich grzeszników. (...) Albowiem stojąc przy ołtarzu, powiada św. Jan Złotousty, stoi między Bogiem a ludźmi, przekłada ich prośby i wyjednywa dla nich łaski u Boga.” Dziękczynienie „Dziękczynienie jest cechą charakterystyczną modlitwy Kościoła, który celebrując Euchary- stię, ukazuje się i staje bardziej tym, czym jest. Istotnie, w dziele zbawienia Chrystus wyzwala stworzenie od grzechu i od śmierci, by je na nowo poświęcić i zwrócić Ojcu na Jego chwałę. Dziękczynienie członków Ciała uczestniczy w dziękczynieniu ich Głowy.” Zapominamy o dziękczynieniu! I, ze smutkiem należy to stwierdzić, coraz mniej czasu po- zostawia się wiernym na wyrażenie wdzięczności Bogu za Dar Komunii świętej. Co gorsza, cele- bransi nie dają właściwego przykładu swoją postawą. Rozbudowane ogłoszenia parafialne, zachęty do czytania prasy katolickiej, wystąpienia przedstawicieli wspólnot parafialnych - zakłócają czas dziękczynienia. A przecież po przyjęcia Komunii świętej stajemy się żywym Tabernakulum. Dlatego przez co najmniej kwadrans po przyjęciu Komunii św. należy pozostać w modlitewnym skupieniu. Cóż może odczuwać Pan Jezus przebywający w człowieku, który szybko wyszedłszy z kościoła zapala papierosa? Idzie do pobliskiej piwiarni? Trudno sobie wyobrazić byśmy do kogoś, kto chciałby nam ofiarować sto tysięcy złotych, odpowiedzieli: "Nie mam czasu!" Albo, żebyśmy zapomnieli podziękować... Pan Jezus powiedział: Pragnę jednoczyć się z duszami ludzkimi; rozkoszą moją jest łączyć się z du- szami. Wiedz o tym, córko moja, [że] kiedy przychodzę w Komunii św. do serca ludz- kiego, mam ręce pełne łask wszelkich i pragnę je oddać duszy, ale dusze nawet nie zwracają uwagi na mnie, pozostawiają mnie samego, a zajmują się czym innym. O, jak smutno, że dusze nie poznały Miłości. Obchodzą się ze mną jak z czymś mar- twym. Powiada św. Jan Złotousty, że jeżeli ludzie za najmniejszy wzgląd nam okaza- ny, żądają od nas wdzięczności i wynagrodzenia, jak daleko bardziej powinniśmy być wdzięczni Bogu za te wielkie dobra, które nam daje; tym więcej, że się nie dopomina od nas wynagrodzenia dla Siebie, ale go żąda dla naszego pożytku! (...) Jeżeli nie mo- żemy, mówi dalej ten Święty, podziękować Bogu, jak na to zasługuje, to przynajmniej dziękujmy Mu, jak się zdobyć możemy. Czytelnicy zainteresowani pogłębianiem swojej pobożności eucharystycznej, swojej przy- jaźni z Jezusem Chrystusem mogą wiele skorzystać z rozważań św. Alfonsa, zamieszczonych w części “Modlitwy”. Święto Bożego Ciała „Wprowadzenie tego pięknego święta do Kościoła możemy zawdzięczać mistycznym objawie- niom św. Julianny, która urodziła się w 1193 roku w Retinnes, w pobliżu belgijskiego miasta Lie- ge. (...) Już jako szesnastoletnia zakonnica otrzymała łaski przeżyć mistycznych.” Posłyszała głos z Nieba z życzeniem wprowadzenia święta, w którym byłby czczony Sakrament Ołtarza. „Prośba Niebios o to specjalne święto uzasadniona była trzema powodami: święto to potwierdzi wiarę w Sakrament Ołtarza w obliczu przyszłych ataków i wątpliwości; wierni czerpać będą siły do postępu w cnocie z głębokiej adoracji Najświętszego Sakramentu; święto to obchodzone z miłością stano- wić będzie wynagrodzenie za wszelkie obelgi i obrazę Najświętszego Sakramentu. (...) Przez 22 lata św. Julianna trzymała ten Boski nakaz w tajemnicy, po czym wyjawiła go (...) Jakubowi Pan- taleonowi” który wkrótce został papieżem i przybrał imię Urbana IV (1261). W 1264 r. wydał bullę ustanawiającą święto Bożego Ciała. Dopiero „za pontyfikatu papieża Jana XXI (†1334) za- częto czcić Boże Ciało procesją (...)” Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem „Choć nabożeństwo to może mieć swoje charakterystyczne cechy zależne od kraju i tradycji, to jednak pewne jego części są stałe. Odśpiewanie »Tantum ergo Sacramentum«, użycie świec i ka- dzidła, a przede wszystkim Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem są zawsze obowiązują- ce. (...) Najczęściej śpiewanym hymnem Nabożeństwa eucharystycznego jest »O salutaris Hostia«, stanowiący fragment hymnu »Verbum Supernum«, napisanego przez św. Tomasza z Akwinu na święto Bożego Ciała. Śpiewany jest on w momencie wyjmowania Najświętszego Sakramentu z ta- bernakulum. Inny hymn, »Tantum Ergo Sacramentum«, zaczerpnięty jest z hymnu »Pange Lingu- a«, autorstwa św. Tomasza (...). Czasami podczas nabożeństwa odśpiewuje się również »Sacris Solemniis«, znany jako »Panis Angelicus«, skomponowany przez tegoż Anielskiego Doktora na jutrznię święta Bożego Ciała.” Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem podczas nabożeństw w Lourdes jest darem przywracającym zdrowie, także fizyczne, obecnym tam pielgrzymom. Wystawienie Najświętszego Sakramentu „Nabożeństwo, w którym Najświętszy Sakrament wyjmowany jest z tabernakulum i wysta- wiany w monstrancji ku adoracji wiernych, bierze swój początek w XIV wieku i związane jest z ustanowieniem święta Bożego Ciała. Niemniej (...) już w XIII wieku teologowie zastanawiali się, czy należy pozwolić grzesznikom spoglądać na Najświętszą Hostię. Zdecydowano wtedy, że czyn taki nie tylko nie jest obrazą Boga, ale stanowi akt chwalebny pomagający w nawróceniu i wzbu- dzeniu szczerego żalu za grzechy.” Do tradycji Kościoła należy nawiedzanie Najświętszego Sakramentu, czczenie Go i adorowanie. Szczególnie w okresie ważnych świąt i w Wielkim Tygodniu. Podniesienie Hostii w czasie Mszy świętej „Bardzo szybko zrozumiano, jak chwalebnym czynem jest spoglądanie z uwielbieniem na wzniesione Ciało Chrystusa, i na różne sposoby próbowano zapewnić lepszą widoczność Hostii w kościele. W kościołach Hiszpanii zawieszano czarne płótno za ołtarzem i często ministrant trzymał pochodnię za plecami kapłana. Służący przy ołtarzu mieli surowo nakazane uważać, by dym z ka- dzidła nie zasłaniał widoku Hostii. Historycy zauważają, że w epoce Średniowiecza wierni traktowali adorację wzniesionej Ho- stii jako kwintesencję przeżycia Mszy świętej tak, że jeśli Hostia nie była widoczna, wierni pozo- stawali na następną Mszę Świętą. (...) Papież Grzegorz X (†1276) nakazał wprowadzenie Podniesienia do liturgii Mszy świętej w całym Kościele. (...) W naszym wieku 18 maja 1907 roku papież św. Pius X udzielił odpustów tym wiernym, którzy spojrzą na wzniesioną Hostię z uwiel- bieniem, wiarą i miłością, modląc się słowami Pan mój i Bóg mój”. Adoracja i Czterdziestogodzinne Nabożeństwo Adorowanie Najświętszego Sakramentu jest dla wierzących najgłębszym przeżyciem bliskości z ukochanym Jezusem. Wielu świętych przy tym doznaje ekstaz i ma widzenia. Tak jak Wanda Malczew- ska (†1896), która przekazała słowa Matki Zbawiciela: Polskę kocham, bo to moje królestwo. Nie zapomnę o was, a Syn mój nie da wam zginąć. Jeszcze chwila cierpienia a wolność odzyskacie. Autor „Żywota” pisze dalej: "Podczas adoracji ukazuje się Pan Jezus w sukni śnieżystej, przepojony światłem jak na gó- rze Tabor, na piersiach Jego promienieje Hostia, biją z Niej fale światła, przenikają wszystko. Bezgraniczne uwielbienie i miłość przelewa się przez duszę zachwyconej, szumi w głowie i w tym szumie bezkresów wszechświata rozróżnia wyraźnie słowa: Adoracja jest dla Mnie hołdem ulubionym. Miliście, jak Jan, co głowę na pier- siach Mych złożył. Odwiedzajcie Mnie tu myślą w czasie dnia, zajęci pracą. „W niesłychanej swej wrażliwości Wanda odczuwa boleśnie, ilekroć Pan Jezus bywa znie- ważany w Tajemnicy Ołtarza. Ciemny opar zasłania wtedy ołtarz przed jej wzrokiem. Blask Hostii zaledwie majaczy poza nim jak słońce za chmurą. Nad oparem jawi się twarz Zbawiciela, pełna tak bolesnego wyrzutu, że Wanda z jękiem zasłania sobie oczy, nie może znieść tego widoku i nie mo- że się modlić...” Pan Jezus przestrzega: Miejcie się na baczności, bo duch ciemności ma zamiar przemienić się w ducha światłości i utworzyć sektę wśród kapłanów, niby dążących do wyższej doskonałości. Oni obałamucą wielu słabego umysłu i pociągną za sobą - a potem przez swoją pychę odpadną od Kościoła i szerzyć będą niemoralność i niedowiarstwo wśród ludu - strzeżcie się tych wilków przyodzianych w owcze skóry. Wiatyk »(...) Przyjmowanie Wiatyku (kanony 921 par. 1-3 - 922) 1. (...) Pierwsi chrześcijanie nazywali wiatykiem wszystko to, co mogło pomóc zbawić się chrześcijaninowi zagrożonemu śmiercią. Takim środkiem pomagającym w zbawieniu człowie- ka była oczywiście Najświętsza Eucharystia, ale także chrzest, bierzmowanie czy namaszczenie chorych. Sobór Nicejski I (325 r.) Wiatykiem (używa właśnie tego wyrazu - viaticum) nazywa Komunię świętą udzielaną wiernym, którym zagraża niebezpieczeństwo śmierci. 2. Wiatyk jest prawdziwą Komunią świętą. Dlatego Wiatyk może przyjąć tylko ten czło- wiek, który odpowiada warunkom stawianym przyjmującemu Komunię św., np. żeby człowiek był wcześniej ochrzczony. Znajomość tych warunków tutaj zakładamy. (...) 3. Wiatyku udziela się zagrożonemu śmiercią. Przez długi czas, bo jeszcze w XIX wieku, nie zawsze odróżniano pojęcie periculum mortis - niebezpieczeństwo śmierci od articulus mortis - agonia, używając niekiedy tych wyrażeń zamiennie. W XX wieku w nauce prawa kanonicznego pod pojęciem niebezpieczeństwa śmierci rozumie się sytuację, kiedy utrata życia jest prawdopo- dobna, ale przeżycie nie jest wykluczone, a przynajmniej śmierć nie musi nastąpić zaraz. Nato- miast articulus mortis zachodzi, gdy śmierć człowieka jest moralnie pewna i bliska, bo jest on już w stanie agonii, czyli umierania. (...) Wierni zagrożeni niebezpieczeństwem śmierci mają nie tylko prawo, ale także obowiązek przyjęcia Wiatyku. Jaka jest teologiczna podstawa tego obowiązku? Czyli dlaczego w niebezpie- czeństwie śmierci mamy przyjmować Wiatyk? Obowiązek ten ma u swej podstawy: 1. tak prawo Boże, jak 2. prawo kościelne. Prawo Boże zobowiązujące do przyjmowania Wiatyku przez wier- nego zagrożonego śmiercią znajdujemy w Nowym Testamencie. Powołamy się tu najpierw na za- powiedź ustanowienia Najświętszego Sakramentu: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, i Ja go wskrze- szę w dniu ostatecznym” (J 6, 53-54). Co Chrystus Pan zapowiedział, tego też dokonał podczas Ostatniej Wieczerzy, bo polecił wówczas apostołom, by czynili na Jego pamiątkę, co sam nieco wcześniej uczynił. Znaczyło to, że mają oni przemieniać chleb w Jego Ciało, a wino w Jego Krew (Mt 26, 22-29; Mk 14, 22-25; Łk 22, 14-23; 1 Kor 11, 23-26). Zestawiając te teksty ze sobą spo- strzegamy, że Chrystus Pan ustanowił Najświętszy Sakrament i poleca go spożywać tym wszyst- kim, którzy chcą mieć życie wieczne we wspólnocie z Nim. Pismo święte nie mówi, kiedy Eucharystię należy spożywać, ale jeśli kiedykolwiek należy to czynić, to właśnie w niebezpieczeń- stwie śmierci, czyli przed przejściem z tego świata do wieczności. To prawo Boże zobowiązuje wszystkich ochrzczonych, ale jest dość ogólne. Dlatego Ko- ściół określa je bliżej w prawie kanonicznym. Prawo kanoniczne o obowiązku przyjęcia Wiatyku to przede wszystkim kan. 864, par. 1, KPK z 1917 r. i kan. 921, par. 1 obecnie obowiązującego Kodeksu. Obydwa te kanony zobowiązują wszystkich wiernych do przyjęcia Komunii świętej jako Wiatyku, jeśli zagraża im z jakiejkolwiek przyczyny niebezpieczeństwo śmierci.« W dawnych czasach szczególną czcią odnoszono się do Najświętszego Sakramentu, który zanoszony był do chorego. Przyklękano na widok Wiatyku niesionego przez księdza. Oficerowie zatrzymując się i salutując oddawali honory. Podczas sowieckiej okupacji Polski wielu żołnierzy wydalanych było z wojska tylko za to właśnie, że nakazywali maszerującej kolumnie uczcić Naj- świętszy Sakrament poprzez komendę: Baczność! W prawo (lub w lewo – w zależności skąd nad- chodziła procesja z Wiatykiem) zwrot! Znana jest uwaga jakiej udzieliła Wanda Malczewska młodzieńcowi, który w Krakowie nie chciał uklęknąć przed Wiatykiem bojąc się ubrudzenia ubrania błotem: Nie boisz się co dzień nurzać w błocie swych grzechów!? Młodzieniec ten nawrócił się. Odpusty! Opatrzyliśmy ten podtytuł wykrzyknikiem, gdyż - jak można sądzić - nie wszyscy obecnie ko- rzystają z wielkiego dobrodziejstwa odpustów. Albo też - źle się je rozumie, jako zespół pewnych (magicznych!) czynności, które automatycznie powodują dobroczynny skutek. Zresztą i pozo- stałe podtytuły powinny otrzymać wykrzykniki: nasza cześć dla Najświętszego Sakramentu zawsze niesie łaskę odpustu. A zatem brak czci to brak nadprzyrodzonych łask związanych z odpustem. Należałoby się zapytać osoby zaangażowane w propagowanie Komunii świętej do ręki, czy draż- nią je łaski, jakie możemy, jako Kościół Wojujący, uzyskać, czy zależy im na przedłużaniu męki czyśćcowej Kościoła Pokutującego? W czym pomożemy czyśćcowi Komunią świętą do ręki? CZĘŚĆ III MODLITWY Za „reformatorów" O nawrócenie błądzących Abyś wszystkich błądzących do jedności Kościoła przywołać, a wszystkich niewiernych do światła Ewangelii sprowadzić raczył; Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie. 300 dni odpustu. Św. Penit. Ap., 15. XI 1927. Modlitwa do Boga Syna o wykorzenienie błędnych nauk O Jezu, prawdziwa światłości, która przyświeca każdemu człowiekowi, na ten świat przychodzącemu; prosimy Cię, spraw, ażeby przez nieoszacowaną moc męki i śmierci Twojej ustały wszelkie ciemności, ażeby wszyscy ludzie otrzymali światło prawdy Twojej. O dobry Paste- rzu! Który za owce Swoje dałeś życie, czuwaj nad Twą trzodą i broń jej naprzeciw zasadzkom tych, co wychodzą w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Spraw, żeby wszyscy byli jedną owczarnią i jednego uznawały Pasterza. Pozostań przy nas, o Panie, któryś powiedział: „Chcę z wami pozostać po wszystkie dni aż do skończenia świata.” Nakłoń wszystkie serca pod ła- godne jarzmo Twoje i przywiedź je do poznania prawdy, ażeby wyrzekły się grzechów i uczynków ciemności. Okaż, że Kościół Twój stoi na opoce, której bramy piekielne nie przemogą. Nabożeństwo w dniu przyjęcia Komunii świętej Przed Komunią świętą Wzbudzenie aktów wiary, miłości i nadziei (Wg św. Alfonsa Liguori) O mój najukochańszy Jezu, prawdziwy Synu Boga, który z miłości dla mnie umarłeś na krzyżu w morzu boleści, wierzę mocno, żeś tu jest obecnym w tym Przenajświętszym Sakramen- cie. Jestem gotów oddać me życie za to, w co wierzę. O mój najukochańszy Zbawicielu, spodziewam się po dobroci Twojej, że dla zasług Twej Krwi Najświętszej, którą dla mnie przelałeś, kiedy jeszcze dziś chcesz mnie nawiedzić, za- palisz w mym sercu ogień Boskiej miłości i użyczysz mi wszelkich łask, których potrzebuję, abym pozostał Ci wiernym i posłusznym aż do śmierci. O Boże mój, jedyny i prawdziwy Oblubieńcze duszy mojej! Cóż więcej jeszcze mogłeś uczynić, abym Cię miłował? O mój Jezu, nie dosyć Ci było umrzeć za mnie, ustanowiłeś nadto ten Najświętszy Sakrament, byś był pokarmem moim, oddał mi się całkowicie, złączył jak najściślej z tak nędznym i niewdzięcznym stworzeniem, jakim ja jestem. Ty sam jeszcze zapraszasz mnie, abym Cię przyjął, niczego goręcej nie pragniesz, jak żebym się z Tobą zjednoczył. O nieskończona miłości! Bóg chce się mi całkiem oddać. O mój Boże! O najgodniejsze miłości Dobro nieskończone, który zasługujesz na miłość nieskończoną, kocham Cię nade wszyst- ko; kocham Cię z całego serca, kocham Cię nad życie moje; kocham Cię, kocham Cię, bo na to za- sługujesz; kocham Cię, aby Ci się podobać; kocham Cię, bo pragniesz Sobie, bym Cię kochał. Opuśćcie mnie ziemskie skłonności; Tobie, o mój Jezu, chcę ofiarować całe życie moje. Ty mi się chcesz dziś całkiem oddać, daj, abym i ja się całkiem Tobie oddał. Dozwól, bym Cię ko- chał, bo nie pragnę niczego więcej, jak Ciebie samego, nie chcę nic innego; tylko co się Tobie po- doba. Kocham Cię, o mój Zbawicielu, łączę mą słabą miłość z miłością, którą mieli wszyscy Aniołowie i Święci, Maryja, Twa Matka i Ojciec Przedwieczny. O gdybym mógł sprawić, by Cię wszyscy ludzie miłowali, a miłowali tak, jak na to zasługujesz. Akt pokory (Św. Alfons) Patrz, o mój Jezu! Oto zbliżam się do Ciebie, aby przyjąć Twe Najświętsze Ciało na pokarm du- szy mojej. Ależ, o mój Boże, czymże jestem ja, a czym Ty? Ty jesteś Bogiem, nieskończoną dobrocią, a ja nędznym robakiem, obciążonym tylu grzechami, przez które Ciebie tak często wydalałem z mego ser- ca. O Boże mój, nie jestem godzien znajdować się w obecności Twojej; zasłużyłem sobie, bym przez całą wieczność był od Ciebie odrzucony i w piekle gorzał. Ale Ty, o Boże mój, ponieważ jesteś nie- skończoną Dobrocią, wołasz mnie Sam do Siebie, abym Cię przyjął do serca mego. Oto przychodzę, zbliżam się zawstydzony, że Cię tylekroć obraziłem, ale zarazem pełen ufności w miłosierdzie Twoje i miłość Twą ku mnie. O jak mi żal, żem Ciebie, miłości najgodniej- szy Zbawicielu, tyle razy obraził. Tyś raczył za mnie oddać życie Swoje, a ja dla nicości opuściłem Ciebie i pogardziłem Twą łaską i miłością. Żal mi zniewag, które Ci wyrządziłem, ponieważ nimi Ciebie, o Dobroci nieskończona, ciężko zasmuciłem. Ufam, żeś mi je już odpuścił, a jeżeli nie, to przebacz mi, o mój Jezu, zanim Cię przyjmę do serca mego. Ponieważ już za chwilę chcesz za- mieszkać w mym sercu, przyjmij mnie, proszę Cię przedtem na powrót do łaski Swojej. Pragnienie (Św. Alfons) Przybądź, o Jezu, przybądź do serca mego, które Cię tak pragnie. O najdroższe moje, je- dyne Dobro, moje wszystko! Obym Cię mógł dziś przyjąć z tą samą miłością, z jaką Cię przyjmo- wały dusze, które Cię najwięcej kochały; obym Cię mógł przyjąć, jak Twoja święta Matka Maryja; łączę dziś moją Komunię z Jej Komunią. O najdroższa Matko, Maryjo, Dziewico! Moja droga Matko, Maryjo! Daj mi Ty sama dziś Twego ukochanego Syna: z Twych rąk chcę Go dziś przyjąć. Powiedz Mu, żem Twoim sługą, więc, gdy zstąpi do mnie, przyciśnie mnie dziś z większą miłością do serca Swego. Amen. O Panie, nie jestem godzien, abyś wstąpił pod dach mój, ale rzeknij tylko słowem, a bę- dzie uzdrowiona dusza moja. Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj strzeże duszy mojej do żywota wiecznego. Amen. Po Komunii świętej Akt wiary (Św. Franciszek z Asyżu) O Boże mój! Jako żebrak stoi u drzwi bogacza, tak stałem ja u drzwi Twoich, a Tyś mnie uczynił uczestnikiem Twej łaski. Najdroższym Ciałem i Krwią Twoją odziałeś mnie jako suknią mi- łości, a przykryłeś nagość grzechów moich. Stałem jako niewolnik przed panem swoim, a Tyś mi darował wolność, że mogę Ci służyć. Jako grzesznik stałem przed Tobą, a Tyś mi odpuścił grze- chy moje, zgładziłeś je Krwią Twoją Najświętszą. Stoję teraz jako przyjaciel przed przyjacielem, chcę przeto być połączony miłością z Tobą, abym nigdy nie odstąpił od Ciebie. Stoję przed Tobą jako dziecię przed ojcem i proszę pokornie, byś mnie kiedyś wprowadził do dziedzictwa Twego. Amen. Uwielbienie (Św. Franciszek Salezy) O Panie mój i Zbawicielu, Jezu Chryste! Czyż zdołam Cię dość uwielbić, Ciebie, który w Twej nieskończonej łaskawości z Bóstwem i człowieczeństwem, z Krwią i Ciałem wstąpiłeś teraz do ubogiej strzechy serca mego. Ciebie Pana i Boga mego, mego Zbawcę i Uświęciciela, Ciebie, cel mój ostateczny i koniec, moją jedyną, Najsłodszą pociechę i odpoczynek, Ciebie, wszystko moje, goszczę oto teraz w sercu moim. Po tysiąc tysięcy razy witam Cię mój najukochańszy Jezu! Prawdziwie dobry pasterzu duszy mojej! Zachwycony wysokością Majestatu Twego, olśniony litością i miłosierdziem Twoim, zapadam się w przepaść mej nicości i uwielbiam Cię najpokorniej. Uwielbiam Twe Najświętsze Ciało i Krew, którąś mi dał na pokarm żywota i zakład najściślejszego połączenia z Tobą. Uwiel- biam Twą świętą, dla mnie cierniem ukoronowaną głowę. Uwielbiam Twe święte oczy, które dla mnie tyle łez przelały; Twe święte usta, które mnie nauczyły prawdy wiekuistej; Twe święte obli- cze, które zniosło tyle policzkowania; Twe święte nogi, które tak okrutnie przebodzono tępymi gwoźdźmi i przybito do krzyża; Twe święte ręce, które miłość Twoja rozciągnęła, aby mnie przy- ciągnąć do Siebie; Twój bok święty, przebodzony włócznią, aby zeń wypłynął strumień krwi i wo- dy, jako znak mego wybawienia. Uwielbiam przede wszystkim Twe serce pełne dobroci, które mnie ukochało aż do śmierci na krzyżu. O Panie mój i Zbawicielu Jezu Chryste! Uwielbiam Twe najświętsze Ciało, na którym poniosłeś dla mnie niezliczone rany i wycierpiałeś niewypowiedziane boleści, uwielbiam Twą naj- świętszą duszę, która była smętna aż do śmierci na górze Oliwnej, abym ja się mógł dostać do prawdziwego i wiekuistego żywota. O mój Jezu, jako dziecię z szacunkiem i bojaźnią uwielbiam Cię i miłością przejęty, ści- skam Cię i trzymać pragnę w tym uścisku przez całe moje życie i w godzinie śmierci. Pobłogosław łaską Twą świętą te postanowienia moje, aby żadna burza pokus nie zdołała ich obalić. Amen. Dziękczynienie (Św. Tomasz z Akwinu) Dziękuję Ci, o Panie! Ojcze Święty! Wszechmogący, wieczny Boże, żeś mnie Twego niegod- nego sługę bez żadnej mej zasługi, jedynie z miłosierdzia Twego nakarmić raczył najdroższą Krwią i Ciałem jednorodzonego Syna Swego, Pana naszego Jezusa Chrystusa. Proszę Cię, o Boże, daj, by ta święta Komunia nie była mi na sąd i potępienie, ale niech będzie dla mnie obroną i przebaczeniem. Niech mi będzie przyłbicą wiary, tarczą dobrej woli, niech sprawi, bym się oczyścił z nieprawości, po- skromił w sobie złą pożądliwość i popędy zmysłowe, niech pomnoży we mnie miłość, cierpliwość, po- korę i posłuszeństwo; niech broni mnie od wszelkich zasadzek widomych i niewidomych nieprzyjaciół; niech stłumi we mnie wszystkie nieporządne poruszenia ciała, i sprawi, abym do Ciebie, mego jedynego i prawdziwego Boga, przylgnął całkowicie. Błagam Cię także, zaprowadź mnie w miłosierdziu Twym, mnie nędznego grzesznika, na oną niewypowiedzianą słodką ucztę, gdzie Ty z jednorodzonym Synem Swoim i z Duchem Świę- tym jesteś prawdziwym światłem, zupełnym nasyceniem, wiekuistą rozkoszą, nieskończoną szczę- śliwością. Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen. Prośba (Św. Bonawentura) Zrań, o najsłodszy Panie Jezu, wnętrze serca mojego strzałą miłości ku Tobie, oną praw- dziwą, czystą i świętą miłością, którą goreje dusza moja, pragnąc Ciebie najgoręcej. Spraw, aby dusza moja zawsze łaknęła tylko Ciebie, Chlebie Anielski, pokrzepienie świętych dusz, Ty nasz powszedni, a nadprzyrodzony Chlebie, który ma w Sobie słodycz nad wszystko, smak i przyjem- ność niewypowiedzianą. Tęsknię za Tobą, którego Aniołowie bez ustanku pragną, a słodyczy Twojej pełne jest serce moje. Niech dusza moja pragnie jedynie Ciebie, początku żywota, źródło mądrości i wiado- mości, światło wiekuiste, rajski strumieniu radości, pełności bogactw! Tęsknię za Tobą, Ciebie szukam, za Tobą wzdycham, Ciebie pragnę, Ciebie uwielbiam, o Tobie tylko myśli dusza moja. Niech pracuje na chwałę i uwielbienie Twego świętego Imienia na każdy czas w pokorze i podda- niu się, w miłości i weselu, w gorliwości i tęsknocie, a z wytrwałością aż do końca. Ty sam masz być zawsze moją nadzieją i ufnością, moim wszystkim, moją radością, moim pokojem, moim pokrzepieniem, moją słodyczą, moim pokarmem, moją ochłodą, moją ucieczką, moją pomocą, moją mądrością, moją cząstką, moim dziedzictwem, moim klejnotem. Ciebie niech me serce zatrzyma nieporuszenie aż na wieki. Amen. Moje przygotowanie do Komunii świętej (Bł. s. Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu, Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia) Najuroczystsza chwila w życiu moim to chwila, w której przyjmuję Komunię świętą. Do każdej Komunii świętej tęsknię i za każdą Komunię świętą dziękuję Trójcy Przenajświętszej. Aniołowie, gdyby zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej - to przyjmowania Komunii św., a drugiej - to jest cierpienia. Dziś przygotowuję się na przyjście Twoje, jako oblubienica na przyjście Oblubieńca swego. Wielki to Pan ten Oblubieniec mój. Niebiosa ogarnąć Go nie mogą. Serafini, którzy stoją najbliżej Niego, zasłaniają oblicze swoje i powtarzają nieustannie: Święty, Święty, Święty. Ten wielki Pan to Oblubieniec mój. Jemu śpiewają Chóry, przed Nim padają Trony, przed jasnością Jego słońce gaśnie. A jednak ten wielki Pan to Oblubieniec mój. Serce moje, wyjdź z tej głębokiej zadumy, jak Go wielbią inni, bo na to nie masz czasu, gdyż nadchodzi i już jest u twych drzwi. Wychodzę na Jego spotkanie i zapraszam Go do mieszkania swojego serca, uniżając się głęboko przed Jego majestatem. Lecz Pan podnosi z prochu mnie i jako oblubienicę zaprasza, abym usiadła obok Niego, abym Mu powiedziała wszystko, co mam w sercu. A ja, ośmielona Jego dobrocią, pochylam swą skroń na pierś Jego i mówię Mu o wszystkim. Na pierwszym miejscu mówię o tym, o czym bym nigdy żadnemu stworzeniu nie powiedziała. A później mówię o potrze- bach Kościoła, o duszach biednych grzeszników - jak bardzo potrzebują twego miłosierdzia. Lecz chwila szybko upływa. Jezu, muszę wyjść na zewnątrz do obowiązków, które czekają na mnie. Je- zus mi mówi, że jest jeszcze chwila, aby się pożegnać. Wzajemne, głębokie spojrzenie i na chwilę pozornie się rozłączamy, ale nigdy rzeczywiście. Serca nasze są ustawicznie zjednoczone; choć na zewnątrz jestem rozerwana różnymi obowiązkami, lecz obecność Jezusa pogrąża mnie ustawicznie w skupieniu. Dziś przygotowanie się moje na przyjście Jezusa jest krótkie, lecz napięte gwałtowną miłością. Przenika mnie obecność Boża i zapala moją miłość ku Niemu. Słów nie ma żadnych, jest tylko wewnętrzne zrozumienie. Tonę cała w Bogu przez miłość. Zbliża się Pan do mieszkania ser- ca mojego. Po przyjęciu Komunii mam na tyle przytomności, aby przyjść do własnego klęcznika. W tej samej chwili dusza moja całkowicie pogrąża się w Bogu i nie wiem, co się wokoło dzieje. Bóg daje mi wewnętrzne poznanie swojej Boskiej Istoty. Chwile te są krótkie, lecz przenikliwe. Dusza wychodzi z kaplicy głęboko skupiona i niełatwo ją rozproszyć. Wtenczas dotykam się ziemi jakoby jedną stopą. Żadna ofiara wśród dnia nie jest trudna, ani ciężka. Każda okoliczność wywo- łuje nowy akt miłości. Dziś zapraszam Jezusa do serca, jak miłość. Ty jesteś samą miłością. Całe niebo od Cie- bie się zapala i napełnia się miłością. A więc pożąda Cię dusza moja, jak żąda kwiat słońca. Jezu, przyjdź śpiesznie do mojego serca, bo widzisz - jak kwiat rwie się ku słońcu, tak serce moje ku Tobie. Rozchylam kielich swego serca na przyjęcie Twojej miłości. Gdy Jezus przyszedł do mego serca, wszystko zadrżało życiem i ciepłem w mej duszy. Jezu, zabierz moją miłość z serca, a wlej w nie swoją miłość. Miłość gorącą i promienistą, która umie nieść ofiarę, która umie całkowicie zapomnieć o sobie. Dziś dzień mój nacechowany ofiarą... Dziś przygotowuję się na przyjście Króla. Cóż ja jestem, a cóż Ty, o Panie, Królu chwały - chwały nieśmiertelnej. O serce moje, czy ty zdajesz sobie z tego sprawę, kto dziś przychodzi do ciebie? - Tak, wiem o tym, ale dziwnie pojąć tego nie mogę. O, ale gdyby to tylko król, ale to Król królów, Pan panujących. Przed Nim drży wszelka potęga i władza. On dziś przychodzi do mojego serca. Jednak słyszę, że się zbliża, wychodzę na Jego spotkanie i zapraszam. Kiedy wszedł do mieszkania serca mego, dusza moja przejęła się tak wielkim uszanowaniem, że z przerażenia zemdlała, upadając do Jego stóp. Jezus podaje jej swą dłoń i pozwala łaskawie zasiąść obok siebie. Uspokaja ją: Widzisz, opuściłem tron nieba, aby się z tobą połączyć. To, co widzisz, jest rąbek dopiero, a już dusza twoja omdlewa z miłości, lecz jak się serce twoje zdumieje, gdy mnie ujrzysz w całej chwale! Lecz chcę ci powie- dzieć, że to życie wiekuiste musi się już tu na ziemi zapoczątkować przez Komunię św. Każda Ko- munia św. Czyni cię zdolniejszą do obcowania przez całą wieczność z Bogiem. A więc, Królu mój, o nic Cię nie proszę, choć wiem, że wszystko mi dać możesz. Proszę Cię tylko o jedno: zostań Królem na wieki mojego serca, to mi wystarcza. Dziś odnawiam poddaństwo swemu Królowi przez wierność natchnieniom wewnętrz- nym. Dziś nie wysilam się na żadne jakieś specjalne przygotowanie. Nie umiem nic pomyśleć, choć wiele czuję. Tęsknię za chwilą, w której Bóg przyjdzie do mojego serca. Rzucam się w Jego objęcia i mówię o nieudolności i nędzy swojej. Wylewam cały ból serca swego: że tak Go miłować nie mogę, jak pragnę. Wzbudzam akty wiary, nadziei i miłości i tym żyję cały dzień. Dziś moje przygotowanie jest krótkie. Wiara silna i żywa nieomal rozdziera zasłonę mi- łości. Obecność Boża przenika me serce, jak promień słońca kryształ. W chwili gdy przyjmę Boga, cała istota moja jest w Nim pogrążona. Zdumienie i podziw mnie ogarnia, widząc wielki majestat Boży, który się zniża do mnie, która jestem nędzą samą. Wyrywa się z mej duszy wdzięczność ku Niemu za wszystkie łaski, których mi udziela, a szczególnie za łaskę powołania do wyłącznej służ- by swej świętej. Dziś pragnę się w Komunii świętej zjednoczyć jak najściślej z Jezusem przez miłość. Tak gorąco pragnę Boga, że zdaje mi się, że się nie doczekam chwili, w której kapłan poda mi Komunię świętą. Dusza moja wpada jakby w omdlenie za Bogiem. Kiedy przyjęłam Go do serca, rozdarła się zasłona wiary. Ujrzałam Jezusa, który mi po- wiedział: Córko moja, twoja miłość wynagradza mi za oziębłość wielu dusz. Po tych słowach zo- stałam sama, lecz dzień cały żyłam aktem wynagrodzenia. Dziś czuję w swej duszy otchłań nędzy. Pragnę się zbliżyć do Komunii św. jako do źró- dła miłosierdzia i zanurzyć się cała w tym oceanie miłości. Gdy przyjęłam Jezusa, rzuciłam się cała w Niego jako w przepaść niezgłębionego miło- sierdzia, a im więcej czułam, że jestem nędzą samą, tym więcej spotęgowała się ufność moja ku Niemu. W tym uniżeniu dzień cały. Dziś dusza moja ma usposobienie dziecka. Jednoczę się z Bogiem, jak dziecko z Ojcem. Czuję się w całej pełni dzieckiem Bożym. Kiedy przyjęłam Komunię św., miałam głębsze poznanie Ojca Niebieskiego i Jego Ojco- stwa w stosunku do dusz. Dziś żyję uwielbieniem Trójcy Świętej. Dziękuję Bogu, że nas raczył przybrać przez ła- skę za dzieci swoje. Dziś pragnę się cała przemienić w miłość Jezusa i ofiarować się wraz z Nim Ojcu Nie- bieskiemu. W czasie Mszy świętej ujrzałam Jezusa maleńkiego w kielichu, który mi powiedział: Tak mieszkam w sercu twoim, jako mnie widzisz w tym kielichu. Po Komunii św. odczułam we własnym sercu uderzenia Serca Jezusowego. Choć od dawna mam świadomość, że Komunia św. trwa we mnie do następnej Komunii - dziś cały dzień adoruję Jezusa w sercu swoim i proszę Go, aby swą łaską zasłonił małe dzieci przed złem, które im zagraża. Żywa, odczuwalna fizycznie nawet obecność Boga trwa dzień cały, nie przeszkadza mi wcale w spełnianiu zajęć. Dziś dusza moja pragnie w szczególny sposób okazać Jezusowi swą miłość. Kiedy wszedł Pan do mojego serca, rzuciłam się pod stopy Jego, jako pączek róży. - Pragnę, aby woń miłości mojej wznosiła się ustawicznie do stóp tronu Twego. Widzisz, Jezu, w tym pączku róży całe moje serce ku Tobie; ale nie tylko w tej chwili, kiedy moje serce płonie żarem, ale wśród dnia dam Ci dowody swej miłości przez wierność łasce Bożej. Dziś wszystkie trudności i cierpienia, jakie mnie spotkają, pochwycę spiesznie, jak pą- czek róży, by go rzucić do stóp Jezusa. Mniejsza o to, że się ręka, a raczej serce skrwawi... Dziś dusza moja przygotowuje się na przyjście Zbawiciela, który jest dobrocią i miłością samą. Pokusy i roztargnienie szarpią mnie i nie dają mi się przygotować na przyjście Pana - dlate- go goręcej pragnę przyjąć Cię, Panie, bo wiem, że jak przyjdziesz do mnie, wybawisz mnie od tych udręk. A jeżeli wolą Twoją jest, abym cierpiała, to wzmocnij mnie do walki. Jezu, Zbawicielu, który raczyłeś przyjść do mego serca, odpędź te roztargnienia, które mi przeszkadzają rozmawiać z Tobą. Jezus mi odpowiedział: Chcę, abyś była jak rycerz wyćwiczona w boju, który umie wśród huku kul innym dawać rozkazy. Tak i ty, dziecko moje, umiej wśród największych trudności pano- wać nad sobą i niech cię nic nie oddala ode mnie, ani nawet upadki twoje. Dziś walczyłam przez dzień cały z pewną trudnością, o której Ty, Jezu, wiesz... Dziś serce moje drży z radości. Pragnę bardzo, aby Jezus przyszedł do serca mojego. Stę- skniłam się, serce me stęsknione rozpala się coraz to silniejszą miłością. Gdy Jezus przyszedł, rzuciłam się w Jego objęcia jak dziecię małe. Opowiedziałam mu swą radość. Jezus słuchał tych moich wylewów miłości. Kiedy przeprosiłam Jezusa, że się nie przygotowałam do Komunii św., ale ustawicznie myślałam, aby się jak najprędzej podzielić tą ra- dością, a Jezus mi odpowiedział, że: Najmilsze mi jest takie przygotowanie, jakim dziś mnie przy- jęłaś do serca. Dziś w sposób szczególny błogosławię tę twoją radość. Nic ci tej radości w dniu dzisiejszym nie zamąci... Dziś dusza moja przygotowuje się na przyjście Pana, który wszystko może, który mnie może uczynić doskonałą i świętą. Bardzo się przygotowuję na to Jego przyjęcie, a oto przyszła mi trudność: jak Mu to przedstawić? Oto odrzuciłam ją zaraz. Przedstawię ją tak, jak mi podyktuje serce. Kiedy przyjęłam Jezusa w Komunii św., serce moje całą mocą zawołało: Jezu, przeistocz mnie w drugą hostię. Chcę być żywą hostią dla Ciebie. Tyś wielki Pan, wszechmocny, Ty możesz tę łaskę uczynić. - I odpowiedział mi Pan, że: Jesteś żywą hostią, miłą Ojcu niebieskiemu, ale roz- myślaj - czym jest hostia - ofiara, a więc...? O mój Jezu, rozumiem znaczenie hostii, rozumiem znaczenie ofiary. Pragnę być przed majestatem Twoim żywą hostią, to jest żywą ofiarą, która codziennie płonie na Twoją cześć. Kiedy me siły poczną słabnąć, oto Komunia św. podtrzyma mnie i doda mi mocy. Na- prawdę lękam się dnia, w którym bym nie przyjęła Komunii świętej. Przedziwną moc ma dusza czerpie z Komunii św. O Hostio żywa, światło mej duszy! Dziś ma dusza przygotowuje się do Komunii św. jako na ucztę weselną, gdzie wszyscy uczestnicy tej uczty jaśnieją niewymowną pięknością. I ja jestem na tę ucztę zaproszona, lecz nie widzę w sobie tej piękności, ale przepaść nędzy. I choć nie czuję się godna zasiąść do stołu, to jed- nak wsunę się pod stół i u stóp Jezusa żebrać będę choć o okruszyny, które spadają pod stół. Zna- jąc miłosierdzie Twoje, dlatego zbliżam się do Ciebie, Jezu, bo prędzej zabraknie nędzy mojej, aniżeli się wyczerpie litość z Twojego Serca. Dlatego w dniu dzisiejszym obudzać będę ufność w miłosierdzie Boże. Dziś otacza mnie majestat Boży. Nie umiem sobie nijak dopomóc, aby się lepiej przygo- tować. Ogólnie ogarnięta jestem przez Boga. Dusza moja rozpala się Jego miłością. Wiem tylko, to że kocham i jestem kochana. To mi wystarcza. Staram się, aby wśród dnia być wierną Duchowi Świętemu i czynić zadość Jego wymaganiom. Staram się o ciszę wewnętrzną, abym mogła słyszeć Jego głos... Modlitwy przed Komunią świętą Przed Komunią świętą Jezu mój! Boże mój i Panie! Ty tak wielki i nieogarniony jesteś, a jednak zstępujesz do mnie nędznego grzesznika, i za pokarm się mi dajesz. Nie ma nic we mnie, co by mnie tak wielkiej łaski godnym czyniło. Twoja tylko nieskończona dobroć wejrzeć na moją nędzę raczyła. Nieczyste jest serce moje, w którem chcesz uczynić sobie mieszkanie: pełne jest ziemskich myśli i niegodzi- wych skłonności: radbym ja wprawdzie, aby czystem i godnem Ciebie było, ale Ty sam tylko oczyścić je łaską Twoją możesz! Oczyść je więc i poświęć, ażeby się godnem mieszkaniem dla Ciebie Najświętszego stało. I wnet przyjdź do mnie Jezu mój! Uciesz duszę moją, która do Ciebie tęskni, jako jeleń do źródła czystej wody. Nakarm ją Ciałem i Krwią Twoją najświętszą, ażeby z upadków swoich powstawszy, na żywot wieczny wzmacniała. Zostań przy mnie na zawsze, a nie dopuszczaj, o mój dobry Jezu, abym się kiedy przez grzech od Ciebie oddalić miał. Modlitwy po Komunii świętej Po Komunii świętej Mój Jezu! - oto już mam w sercu mojem Ciebie, prawdziwego i żywego Boga, syna przedwiecznego Ojca! Ciebie prawdziwego człowieka z Maryi Dziewice narodzonego, któryś za mnie umęczon był i umarł; kłaniam się Tobie Panie mój! Wychwalam Cię i uwielbiam za Twoją niewymowną miłość i dobroć ku mnie; iż mi samego siebie dać na pokarm raczyłeś! Wierzę w Ciebie, mam nadzieję w Tobie i kocham Cię nade wszystko! I odtąd pragnę Cię zawsze i coraz więcej kochać. Nie chcę nic więcej takiego kochać, co by mię od Ciebie oddalić mogło, nic takiego czynić, co by Ci się nie podobać miało; bo oto wszystek Twoim być chcę. Ale o Jezu mój! Ty wiesz, jak ułomny jestem, jakie mnie niebezpieczeństwo i ponęty do złego otaczają! Błagam Cię przeto, niech łaska Twoja przy mnie zawsze będzie, niech mnie w tem dobrem przedsięwzięciu utwierdza, niech mi wszystko z drogi uprząta, co by mnie od Ciebie oddalić mogło, a wszystkie mi środki podaje połączenia się z Tobą. Abym zaś mógł i o poprawie mojej i o Tobie, tem swobodniej myśleć, udziel mi Panie tego, co mi do życia doczesnego znasz być potrzebnem; udziel i mnie i moim zdrowia; pobłogo- sław chudobie i domowi memu; od nieszczęścia zachowaj. Krewnym, przyjaciołom i dobrodzie- jom moim, daj to wszystko, co im dla duszy i ciała potrzebnem i pożytecznem być może. Zachowaj nas wszystkich z miłosierdzia Twego świętego, jak równie i nieprzyjaciół mo- ich, od wszelkiego szwanku na duszy i na ciele. Zmiłuj się i nad duszami wiernych zmarłych, któ- rzy Ci się jeszcze w czyśćcu nie wypłacili, wybaw je a wyprowadź na światłość wiekuistą. Na koniec daj nam wszystkim, ażebyśmy Ci zawsze wiernie służyli, do końca w dobrem wytrwali, i tam dojść mogli, gdzie Ty w równości z Ojcem i z Duchem Świętym żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Dziękczynienie po Komunii świętej O Dobry Jezu, z wdzięczności za wszystkie dobrodziejstwa Twoje i z żalem, żem tak często ich nadużywał, pragnę Ci dzisiaj zadośćuczynić i przeprosić Cię. Wysłuchaj przeto, o lito- ściwy Zbawco dusz naszych, wysłuchaj nasze te akta wiary i nasz głęboki żal za zniewagi wyrzą- dzone przeciwko Tobie. Za wszystkie nieuszanowania i zniewagi, jakie ponosisz w Przenajświętszym Sakramen- cie od ludzi, którzy Cię nie znają albo znając, tak jak należy, nie kochają. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszystkie świętokradztwa i nieuszanowania popełnione w kościołach naszych przez niekatolików i katolików. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszelkie opuszczenia Mszy św. w niedziele i święta, oraz za niegodne, lekkomyślne i nieuważne jej słuchanie. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszelkie zaniedbanie Komunii św. wielkanocnej oraz za niegodne lub niepobożne Jej przyjęcie bez należnego przygotowania i dziękczynienia. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszelki brak współdziałania z łaską Twoją świętą ze strony ludzi. - Przepraszam Cię, o Panie. Za grzechy pychy i zmysłowości oraz za wszystkie inne grzechy całego życia naszego. - Przepraszam Cię, o Panie. Za zły przykład, dany przez nas bliźniemu i spowodowane przezeń grzechy cudze. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszystkie bluźnierstwa niedowiarków przeciwko Tobie i Niepokalanej Matce Twojej. - Przepraszam Cię, o Panie. Za wszystkie sprzeniewierzenia się wierze świętej heretyków, schizmatyków i apostatów. - Przepraszam Cię, o Panie. O Miłość zaniedbana! O Dobroć zaledwie trochę znana! Przebłaganie Zbawiciela utajonego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza Za brak wiary w Najświętszy Sakrament i nienawiść ku Tobie, Jezu Utajony! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za miotanie bluźnierstw na Najświętszy Sakrament i poniewieranie Imienia Twego! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za obojętność dla Najświętszego Sakramentu i zapominanie o Tobie, Boże! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za zapomnienie o wartości Mszy św. i zaniedbanie Najświętszej Ofiary Twojej! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za lekceważenie częstej Komunii św., za opuszczanie Komunii wielkanocnej i nieprzyj- mowanie Wiatyku na drogę wieczności! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za świętokradztwa dokonywane na Najświętszym Sakramencie, i za znieważenie świątyń i ołtarzy Twoich! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za wszystkie grzechy popełniane w kościele, jako też za zbrodnie lat ostatnich! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za odstępstwo od świętej wiary naszej! - - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za bluźnierstwa i przekleństwa! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za nienawiść i krzywoprzysięstwa! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za sponiewieranie Ojca św., biskupów i kapłanów! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za okropne zabójstwa i krwi niewinnej przelanie! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za namawianie do grzechu i liczne zgorszenia! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzech lubieżności i Sakramentu małżeństwa sponiewieranie! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za krzywdy wyrządzone, a nie wynagrodzone! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzechy językiem złośliwym popełnione! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za chęć używania i zabawy, Twój Boski Majestat obrażające! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzech pijaństwa i narodu naszego do niego przywiązanie! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzech pychy i zazdrości! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za obowiązków stanu zaniedbanie! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzechy przeciw Duchowi Świętemu! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Za grzechy o pomstę do nieba wołające! - Przepraszamy Cię, Panie Jezu. Przebacz Panie! Przebacz ludowi Twemu! (3 razy) Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu Ołtarza Modlitwa św. Alfonsa Panie Jezu Chryste z miłości, którą masz ku ludziom, przebywający dzień i noc w tym Sakramencie i pełen miłosierdzia i miłości, czekając na wszystkich, którzy przy- chodzą, by Cię nawiedzić, wierzę, iż jesteś obecny w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Pokłon Ci oddaję z przepaści nicestwa mego i dziękuję Ci za tyle wyświadczonych mi łask, a szczególnie za to, żeś siebie samego mi dał w tym Sakramencie, żeś mi Maryję, Najświętszą Matkę Swoją, dał za Patronkę, i żeś mnie pobudził, abym Cię w tym kościele nawiedził. Pozdrawiam więc dziś Serce Twoje najmiłościwsze i pragnę pozdrawiać je w trojakim celu: naprzód, aby Ci podziękować za ten wielki dar; potem, aby Ci zadość- uczynić za wszystkie krzywdy, których doznałeś od wszystkich nieprzyjaciół Twoich w tym Sakramencie, a wreszcie zamierzam zarazem przez to nawiedzenie pokłon Ci oddać na wszystkich miejscach całego świata, gdzie w obecności Swojej sakramentalnej naj- mniej jesteś czczony i najwięcej opuszczony. O mój Jezu! Kocham Cię z całego serca. Boli mnie, żem nieskończoną dobroć Twoją dotąd tak często zasmucał. Za pomocą łaski Twojej postanawiam sobie już nadal Cię nie obrażać. Na teraz zaś poświęcam i oddaję Ci się zupełnie, choć nędzny jestem, i wyrzekam się wszelkiej woli mojej, wszystkich pra- gnień, skłonności i wszystkiego, co tylko jest moje, aby to wszystko Tobie ofiarować. Rozporządzaj odtąd i wszystkim, co posiadam, zupełnie według Twojego upodobania. Nie szukam i nie pragnę od Ciebie nic, jak tylko świętej miłości Twojej, wytrwałości do końca i zupełnego spełnienia woli Twojej najświętszej. Polecam Ci dusze czyśćcowe, zwłaszcza te, które miały szczególne nabożeństwo do Przenajświętszego Sakramentu i Naj- świętszej Panny Maryi. Polecam Ci też wszystkich grzeszników. Na koniec, ukochany Zbawi- cielu, łączę wszystkie uczucia moje z uczuciem najmiłościwszego Serca Twego i w ten sposób złączone ofiaruję je Ojcu Twemu przedwiecznemu, i proszę Go w Twoim Imieniu, aby je z miłości ku Tobie przyjąć i wysłuchać raczył. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. Odpusty: 300 dni dla wszystkich wiernych, ile razy sercem skruszonym i nabożnie odmówią powyższą mo- dlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Odpust zupełny raz w miesiącu za odmawianie jej codziennie w powyższy sposób. Warunek: spowiedź, Ko- munia święta, modlitwa za Kościół i na intencję Papieża (Papież Pius IX, 7 IX 1854). Hostio święta (Bł. s. Faustyna) Hostio święta, w której zawarty jest testament miłosierdzia Bożego dla nas, a szczególnie dla biednych grzeszników. Hostio święta, w której zawarte jest Ciało i Krew Pana Jezusa, jako dowód nieskończo- nego miłosierdzia ku nam, a szczególnie ku biednym grzesznikom. Hostio święta, w której zawarte jest życie wiekuiste z nieskończonego miłosierdzia nam obficie udzielane, a szczególnie biednym grzesznikom. Hostio święta, w której zawarte jest miłosierdzie Ojca, Syna i Ducha Świętego ku nam, a szczególnie ku biednym grzesznikom. Hostio święta, w której zawarta jest nieskończona cena miłosierdzia, która wypłaci wszystkie długi nasze, a szczególnie biednych grzeszników. Hostio święta, w której zawarte jest źródło wody żywej, tryskającej z nieskończonego miłosierdzia dla nas, a szczególnie dla biednych grzeszników. Hostio święta, w której zawarty jest ogień najczystszej miłości, który płonie z łona Ojca Przedwiecznego, jako z przepaści nieskończonego miłosierdzia dla nas, a szczególnie dla biednych grzeszników. Hostio święta, w której zawarte jest lekarstwo na wszystkie niemoce nasze, lekarstwo płynące z nieskończonego miłosierdzia, jako z krynicy, dla nas, a szczególnie dla biednych grzesz- ników. Hostio święta, w której zawarta jest łączność pomiędzy Bogiem a nami, przez nieskoń- czone miłosierdzie dla nas, a szczególnie dla biednych grzeszników. Hostio święta, w której zawarte są wszystkie uczucia najsłodszego Serca Jezusowego ku nam, a szczególnie ku biednym grzesznikom. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna we wszystkich cierpieniach i przeciwnościach ży- cia. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród ciemności i burz wewnętrznych i zewnętrz- nych. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna w życiu i śmierci godzinie. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród niepowodzeń i zwątpienia toni. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród fałszu i zdrad. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród ciemności i bezbożności, która zalewa zie- mię. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród tęsknoty i bólu, w którym nas nikt nie rozu- mie. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród znoju i szarzyzny życia codziennego. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród zniszczenia naszych nadziei i usiłowań. Hostio święta, nadziejo nasza jedyna wśród pocisków nieprzyjacielskich i wysiłków pie- kła. Hostio święta, ufam Tobie, gdy ciężkości przechodzić będą siły moje, gdy ujrzę wysiłki swoje bezskuteczne. Hostio święta, ufam Tobie, gdy burze miotają mym sercem, a duch strwożony chylić się będzie ku zwątpieniu. Hostio święta, ufam Tobie, gdy serce moje drżeć będzie i śmiertelny pot zrosi nam czoło. Hostio święta, ufam Tobie, gdy wszystko sprzysięże się przeciw mnie i rozpacz czarna wciskać się będzie do duszy. Hostio święta, ufam Tobie, gdy wzrok mój gasnąć będzie na wszystko, co doczesne, a duch mój po raz pierwszy ujrzy światy nieznane. Hostio święta, ufam Tobie, gdy prace moje będą przechodzić siły moje, a niepowodzenie będzie stałym udziałem moim. Hostio święta, ufam Tobie, gdy pełnienie cnoty trudnym mi się wyda i natura buntować się będzie. Hostio święta, ufam Tobie, gdy ciosy nieprzyjacielskie wymierzone przeciw mnie będą. Hostio święta, ufam Tobie, gdy trudy i wysiłki potępione przez ludzi będą. Hostio święta, ufam Tobie, gdy zabrzmią sądy Twoje nade mną, wtenczas ufam morzu miłosierdzia Twego. Trójco Przenajświętsza, ufam w nieskończone miłosierdzie Twoje. Bóg jest Ojcem mo- im, a więc ja, dziecię Jego, mam wszelkie prawo do Jego Boskiego Serca, a im ciemność większa, tym ufność nasza powinna być zupełniejsza. CZĘŚĆ IV ANEKSY ANEKS I Tradycja (...) Tradycja i jej Boska powaga. Wiadomości wstępne Pismo św. nie jest jedynem źródłem nauki objawionej – jak mylnie utrzymują protestanci. Historia Objawienia sięga przecież początku rodzaju ludzkiego i rozpoczyna się Objawie- niem pierwotnem, które otrzymali nasi pierwsi rodzice w raju. To Objawienie dalej się rozwija w czasach następnych, a prawdy objawione przechodzą tylko ustnie z pokolenia na pokolenie. – Tak więc, zanim jeszcze Pismo św. istniało, Podanie ustne, czyli Tradycja, już była tem źró- dłem, z którego ludzkość czerpała wiadomość o religii objawionej To Podanie ustne, czyli Tradycja, może mieć szersze i ściślejsze znaczenie. Tradycja w szerszem znaczeniu jest to ustne przekazywanie z pokolenia na pokolenie całej nauki objawionej, tj. wszystkich bez wyjątku prawd objawionych, a przez Chrystusa i Apo- stołów Kościołowi przekazanych; więc i te także prawdy, które są w Piśmie św. wyrażone, należą do Tradycji w szerszem znaczeniu. Tradycja w ściślejszem znaczeniu jest to ustne przekazywanie tylko tych prawd nauki objawionej, które Apostołowie głosili, ale ich nie spisali; – ona obejmuje zatem prawdy objawione i Kościołowi przekazane, lecz w Piśmie św. niezawarte. Wszystkie te prawdy, pierwotnie ustnie tylko przekazywane, zostały z biegiem czasu spisane i zawierają się obecnie: 1) w orzeczeniach papieży i soborów; 2) w składach wiary; 3) w księgach liturgicznych; 4) w aktach ś. ś. męczenników (z tych aktów widać, w co wierzyli ś. ś. męczennicy i jakie prawdy Kościół gło- sił, bo właśnie na potwierdzenie tych prawd swą krew męczeńską przelali); 5) w pismach Ojców, Doktorów i pisarzy Kościoła; 6) w historji Kościoła, a zwłaszcza w historji herezji; 7) w pomni- kach sztuki chrześcijańskiej, jakiemi są: obrazy, rzeźby, napisy kamienne, groby w katakumbach i kościołach. Nauka zawarta w Tradycji, nie jest jednak jedynie historycznem źródłem Objawienia, ale – jak to zaraz wykażemy – ma, zarówno jak Pismo św., także powagę Boską. `Boski charakter Tradycji. Twierdzenie Prócz Pisma św. Tradycja jest z ustanowienia Bożego źródłem Obja- wienia, albowiem Chrystus, ustanawiając w swym Kościele żywy urząd nauczycielski, polecił Apostołom oraz ich następcom szerzyć żywem słowem naukę ob- jawioną. Dowód 1. Historycznie pewnem jest, że początkowo naukę Chrystusową szerzono tylko ustnie. Chrystus bowiem nigdzie nie zostawił swej nauki na piśmie, ani swym uczniom nie polecił jej spi- sać, ale: Sam ustnie nauczał i również Apostołom nakazał, aby ustnie nauczali, mówiąc do nich: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody...by przestrzegały wszystkiego, cokolwiek wam przekazałem (Mat. 28, 19-20).... Idźcie na cały świat i głoście Ewangelję wszemu stworzeniu (Mar. 16, 15). To samo wspomina św. Łukasz (24, 47) i św. Jan (17, 14-19). Stąd św. Pa- weł pisze: Biada mi, jeślibym Ewangelji nie opowiadał (I. Kor. 9, 16). To ustne rozkrzewianie nauki objawionej miało trwać po wszystkie czasy, dlatego Chrystus, powiedziawszy do apostołów: Idźcie i nauczajcie, zaraz dodał: A oto Ja jestem z wami (nauczającymi) po wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mat. 28, 20), przez co zapewnił ich zarazem o swej pomocy, która miała strzec Apostołów oraz ich następców od wszelkiego błędu w spełnianiu ich nauczycielskiego urzędu. Chrystus też chciał, aby ich słowom, jakby Jego własnym, wierzono, bo powiedział do Apostołów: Kto was (nauczających) słucha, Mnie słucha – kto wami gardzi, Mną gardzi (Łuk. 10, 16). Widzimy więc z tego, że Tradycja, tj. autentyczne żywe nauczanie, czyli to ustne szerzenie nauki Chrystusowej, które ją z woli Bożej głosi nieomylnie i dlatego ma prawo domagać się wiary od wszystkich, jest środkiem przez Chrystusa ustanowio- nym, do zachowania Jego wiary, i dlatego zarówno jak Pismo św. posiada Boską powagę. Apostołowie też – stosownie do polecenia Chrystusa – przeważnie ustnie nauczali, domagali się aby ich słowom wierzono (I. Tes. 2, 13), ustanawiali biskupów i polecali im, aby także ustnie nauczali. Tak np. św. Paweł, ustanowiwszy Tymoteusza biskupem Efezu, pisze doń: Coś usły- szał ode mnie...toż polecaj wiernym, którzy sposobni będą innych też uczyć (II. Tym. 2, 3). Biskupi, przez Apostołów wyświęceni, również ustnie przekazywali swym następcom nie- zmienioną naukę Chrystusa, od Apostołów usłyszaną. Ustne przekazywanie prawd objawionych było więc główną i najzwyklejszą drogą rozkrzewiania nauki Chrystusowej. Toteż, zanim ważniejsze prawdy wiary ukazały się w czterech Ewangeljach, wyznawali je chrześcijanie, a religia chrześci- jańska rozwijała się przez dziesiątki lat pierwej, zanim cały Nowy Testament został spisany. Owszem, przez setki lat – pisze św. Ireneusz (Adv. Haer. 3, 4) – całe narody były wierne Chrystu- sowi bez znajomości Pisma św. i tysiące ś. ś. męczenników przelewały krew własną za prawdzi- wość wiary Chrystusowej, którą poznały jedynie z żywego słowa Tradycji, albowiem ta Tradycja miała zawsze Boską powagę w Kościele. 2. Ponieważ Chrystus tylko słowy nauczał i Apostołowie głównie przez ustne nauczanie na- ukę Chrystusową rozszerzali, przeto każdy, kto wątpi o Boskiej powadze Tradycji, musiałby wprzód dowieść, że Pismo św. zawiera całą naukę Chrystusa. Tymczasem: Pismo św. nie tylko nigdzie tego sobie nie przypisuje, ale przeciwnie, samo kilkakrot- nie oświadcza, że nie zawiera wszystkich prawd objawionych, jak to widać ze słów św. Jana (21, 25): Wiele też innych rzeczy zdziałał Jezus; ale mniemam, że gdyby chciano je opisywać szczegółowo, to nawet sam świat nie zdołałby objąć ksiąg, które by napisać należało. Apostołowie też nie chcieli wcale uczynić Pisma św. jedynem źródłem nauczania, ale używali go tylko jako środka pomocniczego. Pisali więc listy do wiernych, gdy nie mogli ich ustnie po- uczyć, co wyraża św. Jan słowami: Mając wam więcej pisać nie chciałem przez papier i atrament, albowiem spodziewam się być u was i ustnie mówić (II List 12). Pismo św. w pewnym względzie daje nawet pierwszeństwo Tradycji, bo mówi: Wiara tedy ze słuchania – a słuchanie przez słowo Chrystusowe (Rzym. 10, 17). Pismo św. nigdzie nie mówi, z ilu ksiąg św. się składa, ani jak się one nazywają. O tem do- wiadujemy się dopiero z Tradycji; bez niej więc nie wiedzielibyśmy, które księgi zostały przez Ducha Świętego natchnione. Z samego Pisma św. nie moglibyśmy zrozumieć wielu jego ustępów, odnoszących się do najważniejszych prawd wiary, dopiero Tradycja je wyjaśnia. Stąd różni sekciarze, pomija- jąc naukę Tradycji, z jednych i tych samych słów Pisma św. wprost przeciwne wyprowadzali na- uki, bo każdy je po swojemu inaczej tłumaczył. Bez Tradycji przeto słowa Pisma św., które miały być światłem i prowadzić do poznania prawdy, stawały się okazją błędu i upadku; a tak sprawdziło się na nich to, co Symeon prorokował o Jezusie, mówiąc: Oto przeznaczon jest Ten na upadek i na powstanie wielu (Łuk. 2, 34). Cała osnowa ksiąg Nowego Zakonu zasługiwałaby na liczne zarzuty, gdyby one miały być jedynem źródłem wiary. I tak: najważniejsze prawdy poruszają Apostołowie w swych pismach nieraz tylko mimochodem, a przeciwnie rzeczy mniej ważne traktują niekiedy obszerniej; nigdzie zaś nie zestawiają razem najkonieczniejszych artykułów wiary, jak to np. uczynił Kościół w Skła- dzie Apostolskim. A wszystko to tłumaczy się tem, że pisma ich były spowodowane szczególnemi okolicznościami, potrzebą pojedynczych gmin a nawet osób; toteż zawierają i pozdrowienia różne i takie opowiadania lub wzmianki, które byłyby zbyteczne, gdyby celem tych ksiąg było wyłożyć systematycznie całą naukę Chrystusa. – Apostołowie, nie zostawiwszy całokształtu nauki Chrystusowej w Piśmie – przekazali ją Tradycji, czyli Podaniu ustnemu, a przez św. Pawła wyraźnie nakazali trzy- mać się tego Podania, tak bowiem czytamy w drugim liście do Tesaloniczan (2, 15): Bra- cia...trzymajcie się podania, któregoście się nauczyli, bądź to przez mowę, bądź przez list nasz. W tych słowach św. Paweł przyznaje Tradycji taką sama powagę, jaką ma Pismo św., tj. Bożą. Że Tradycja miała taką samą powagę, jaką ma Pismo św., widać to także z pierwszego listu do Tesaloniczan (2, 13), w którym św. Paweł pisze: Przyjąwszy słyszane od nas słowo Boże, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale, jako jest w rzeczy samej, za słowo Boże. Pismo św. nie może być jedynem źródłem objawienia, albowiem są prawdy, o któ- rych wcale nie wspomina, albo też nie dość wyraźnie mówi. Np. Pismo św. nakazuje świę- cić szabat, a nic nie wspomina, że później przeniesiono świętowanie na dzień inny w tygodniu. Dopiero z Tradycji dowiadujemy się, że Apostołowie na rozkaz Chrystusa zarządzili święcenie niedzieli. W Dziejach Apostolskich (15, 20) czytamy, że Apostołowie zabronili chrześcijanom używania krwi; lecz znowu z Tradycji dowiadujemy się, że ten zakaz został z czasem zniesiony. – Podobnie tylko z Tradycji wiemy, że chrzest dzieci, oraz chrzest, udzielony przez innowierców, jest ważny, że przysięga w sprawach ważnych jest dozwolona itd. Te prawdy uznają także prote- stanci – a więc sami sobie przeczą, gdy odrzucają Boską powagę Tradycji i twierdzą, że Pismo św. jest jedynem źródłem wiary: Uwaga. Gdyby Pismo św. miało zawierać całą naukę objawioną – jak tego nauczają prote- stanci – to można by się ich zapytać: a) Dlaczego Chrystus słowem o tym nie wspomniał? b) Dla- czego Sam: nie pisał? c) Dlaczego tylko niewielu z Jego uczniów pisało? d) Dlaczego dopiero w 60 lat po śmierci Chrystusa zostało całe Pismo św. skończone? e) Dlaczego Chrystus nie ka- zał zaraz swym uczniom całej swej nauki spisać, ale przeciwnie, polecił im, aby żywem słowem nauczali, rzekłszy do nich: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (Mat. 28, 19). Wszystko to dowodzi, że nawet po spisaniu ksiąg Nowego Zakonu źródłem religii objawionej jest obok nich nadal ustne nauczanie, czyli Tradycja, obowiązująca wiernych do posłuszeństwa zarówno, jak i Pismo św. Powyższe uwagi wskazują, że Pismo św. nie może być wyłącznie źródłem nauki objawionej, ale że potrzebuje koniecznie skądinąd pewnego uzupełnienia, a to znajdujemy właśnie w Tra- dycji. Ona jest zatem koniecznem uzupełnieniem Pisma św., a jako taka zasługuje na wiarę, nie tylko jak każde źródło prawdziwie historyczne, ale, ponieważ o niektórych prawdach objawionych dowiadujemy się jedynie z Tradycji, przeto musi mieć ona dla nas, tak jak Pismo św., przede wszystkim powagę Bożą. Pismo św. jest słowem Bożem – Tradycja zaś zawiera Słowo Boże, tj. prawdy przez Boga objawione; dlatego więc powaga Tradycji musi być taka sama, jak powaga Pisma św., tj. Boska. Tę prawdę zawsze Kościół uznawał. I tak: św. Ignacy, trzeci po św. Piotrze biskup Antiochii zachęcał wiernych nieustannie, by trzymali się apostolskiej tradycji. Św. Hie- ronim pisze: Wiele nauk, przechowywanych przez Tradycję, posiada słusznie powagę Pisma św. (Dialog. adv. Lucif. n. 8. et 9). Tertuljan (De praescript.), św. Ireneusz (Adv. haer.), św. Wincenty z Lerynu (Commonitorium) – pisali całe rozprawy, dowodząc w nich, że powaga Tradycji jest taka sama, jak powaga Pisma św. Tę zasadę wyrażają dobitnie także inni Ojcowie, tak np. św. Augustyn pisze: nie wierzyłbym Ewangelji, gdyby mnie nie nakłaniała do tego Tradycja (Contr. ep. fund. 5); a św. Chryzostom powiada: skoro taka jest Tradycja, niczego więcej nie szukaj (Hom. de II. Thes. 2, 14). (...) ROZDZIAŁ V NAUKA KOŚCIOŁA JEST DLA KAŻDEGO NORMĄ CZYLI REGUŁĄ WIARY Ponieważ słowa Pisma św. i Tradycji nie zawsze są jasne i potrzebują tłumaczenia auten- tycznego, przeto tych źródeł Objawienia nie powierzył Chrystus wiernym, aby z nich bezpośrednio czerpali naukę objawioną, – ale powierzył je Kościołowi, aby te źródła Objawienia w czystości przechowywał i wiernym tłumaczył; albowiem tylko Kościół otrzymał od Chrystusa prawo na- uczania objawionej prawdy. W tym celu, jak poprzednio wspomnieliśmy, ustanowił Chrystus w Kościele osobny urząd nauczycielski, który powierzył Kolegium apostolskiemu, oraz prawowitym następcom Apostołów, a zarazem oświadczył, że to, czego oni nauczać będą, będzie obowiązywało pod grzechem: Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi (Łuk. 10, 16). Nadto wyprosił błogosławieństwo nieba dla tych wszystkich, którzy naukę Kościoła uznają: proszę...za tymi, którzy przez ich słowo we Mnie uwierzą (Jan 17, 20). Ażeby zaś Kościół swój urząd nauczy- cielski mógł należycie spełniać i posiadać zaufanie wiernych, przyrzekł mu Chrystus szczególniej- szą pomoc Ducha Świętego czyli dar nieomylności. Z tego jasno wypływa, że regułą w rzeczach wiary i normą postępowania winno być dla każdego żywe nauczanie Kościoła. Takie urządzenie, mocą którego żywe słowo Kościoła nauczającego jest wyrocznią wiary, odpowiada prawdziwie: mądrości i godności Boga, naturze i potrzebie ludzi oraz wymaganiom nauki. Odpowiada mądrości i godności Boga: albowiem powagę urzędu nauczycielskiego w Kościele stawia wyżej nad rozum człowieka; to też nie poszczególnym ludziom, ale Apostołom, jako zwierzchnikom Kościoła, przyrzekł Chrystus, że Duch Święty nauczy ich wszelkiej prawdy (Jan 16, 13). Odpowiada naturze i potrzebie ludzi: ustne nauczanie jest bowiem najbardziej natu- ralne, a nawet nie może być zastąpione przez pismo, dla nieumiejących czytać. Dla wykształco- nych znów jest najbezpieczniejsze, gdyż chroni ich od błędów, jakim każdy, sobie pozostawiony, podlega we wszystkich naukowych badaniach. Jest wreszcie zupełnie naukowe: albowiem prawdziwość Kościoła katolickiego, oraz nie- omylność jego urzędu nauczycielskiego jest naukowo dowiedziona, a wskutek tego dowiedziona jest także prawda tego wszystkiego, co ten nieomylny urząd nauczycielski w Kościele do wierzenia podaje. A zatem ze wszech miar słuszna jest zasada, mocą której normą wiary dla każdego jest: wierzyć w to wszystko, co Pan Bóg objawił, a przez Kościół katolicki do wierzenia podaje – bez względu na to, czy to się zawiera w Piśmie św., czy nie. Wierzyć zaś powinien nie dlatego, że mu dana prawda do gustu przypada, ale z tej racji, że mu tę prawdę po- daje do wierzenia Kościół święty, któremu sam Chrystus polecił naukę swą głosić, a ludzi zo- bowiązał do posłuszeństwa względem niego. Uwaga. Zasada protestantów, że każdy ma w to wierzyć, co mu Duch Święty podda przy czytaniu Pisma św., jest z gruntu fałszywa. Widać to już z tego, że przeróżne sekty prote- stanckie, każda inaczej tłumacząc sobie znaczenie Pisma św., dochodzą często do wprost przeciw- nych wniosków; jak gdyby Duch Święty mógł sprzeciwiać się sobie!...To też słusznie można do protestantów zastosować słowa św. Augustyna, napisane do Manichejczyków: Nie wierzycie Ewangelii Chrystusa, albowiem wierzycie temu, czemu chcecie – a nie wierzycie, czemu nie chce- cie; a więc wierzycie raczej sobie, niż Ewangelii (Contra Faust. 17, 3). Jeszcze niedorzeczniej postępują ci, którzy skłaniają się do zasad modernistycznych i, jak w wierze, tak co do rozumienia Pisma św. i Tradycji, kierują się tem, co im nasuwa wewnętrzne, chwilowe uczucie. Prawda objawiona nie może przecież zależeć od tego, co chwilowo komuś się zdaje; ona zawsze jest ta sama, a uczucie serca każdej chwili może ulec zmianie. To też wiara modernistów jest mgli- sta i pozbawiona wszelkiej rozumowej podstawy. – Zresztą, jeżeli zauważymy różny stopień wy- kształcenia i różne usposobienia czytających, to nie znajdziemy dwóch takich, którzy by całe Pismo św. jednakowo rozumieli, skoro by każdy zaczął je po swojemu tłumaczyć. Tymczasem, jak je- den jest Bóg, tak i prawda przez Niego objawiona musi być jedna. Jakżeby więc mogła ostać się jedność wiary, gdyby nie było jednej reguły dla wszystkich, co do rozumienia źródeł Objawienia Bożego. Stąd praktyka modernistów prowadzi nie tylko do zupełnego rozbicia jedności wiary, ale do utraty jej zupełnej. Nie uznając powagi Kościoła w rzeczach wiary, odrzucają tem samem powagę Objawienia w ogóle – przechodzą do niedowiarstwa. ANEKS II Zarządzenie Księży Biskupów polskich Instrukcja z 1967 roku przeznaczona jest dla duchowieństwa. Zdecydowaliśmy się ją upo- wszechnić (Aneks IV). W zwięzłej formie, ukazując zmiany wprowadzone przez ostatni Sobór, za- przecza tym wszystkim, którzy forsując nieuzasadnione zmiany, usiłują powoływać się na ducha Soboru Watykańskiego II. Lektura Instrukcji, tak jak - mamy nadzieję, cała ta książka - ułatwi Czytelnikom refleksję nad własną pobożnością. Zwolennikom Komunii do ręki uprzytomni - tu mamy niestety mniejszą nadzieję - że stajemy wobec największej świętości, jaka jest dostępna ludziom na tej ziemi. Instrukcja uzupełniona jest „Zarządzeniem Księży Biskupów polskich”, które niżej podaje- my w całości. Zarządzenie Księży Biskupów polskich wydane (11 X 1967) w związku z Instrukcją Świętej Kongregacji Obrzędów o kulcie Tajemnicy Eucharystycznej Wydana w dniu 25 maja 1967 roku Instrukcja Świętej Kongregacji Obrzędów o czci Tajem- nicy Eucharystycznej zawiera przepisy, oparte na postanowieniach soborowych, jako dalszy etap odnowienia świętej Liturgii. Eucharystia jako ofiara jest źródłem i szczytem całego kultu Kościoła i całego życia Chrze- ścijańskiego. Dlatego też Instrukcja podnosi jak najbardziej cześć Eucharystii i przypomina, że w Kościele katolickim mają wszyscy oddawać Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie najwyż- szą cześć, należną prawdziwemu Bogu. Eucharystia bowiem jest nie tylko pamiątką męki i zmar- twychwstania Chrystusa, oraz Sakramentem miłości, w którym zostało uwidocznione zwycięstwo i tryumf naszego Zbawiciela, ale jest w niej prawdziwie obecny sam Sprawca świętości, Jezus Chrystus i dlatego Najświętszy Sakrament stał się ośrodkiem całego życia Kościoła. Zgodnie przeto z nauką Kościoła i jego odwieczną tradycją, zgodnie z pouczeniami Papieży, wśród których mamy najświętszą wypowiedź i jasno wyłożoną naukę o Eucharystii w encyklice Pawła VI Mysterium Fidei, wspomniana Instrukcja obejmuje przepisy, których celem jest pogłę- biać i rozszerzać cześć Najświętszego Sakramentu i umacniać zbawienną praktykę uczestniczenia w Eucharystycznej ofierze, oraz przyjmowania Ciała Pana Jezusa w Komunii świętej. Jednocześnie wszakże Instrukcja zawiera postanowienia, nadające tej czci odpowiednie formy, które dostosowuje do ogólnego kierunku soborowego odnowienia Liturgii świętej. Dąży ona do ujęcia czci publicznej, oddawanej Panu Jezusowi, utajonemu w Najświętszym Sakramen- cie, w praktyczne normy, wskazujące wiernym jaką powinna być ich łączność z Panem Jezusem utajonym, oraz do zapewnienia kultowi Tajemnicy Eucharystycznej właściwego miejsca w Litur- gii, które odpowiadałoby godności naszego Zbawiciela, aby wszyscy, należący do Kościoła oglą- dali Eucharystię w całym jej blasku i osiągali świętość życia. Dlatego też w Instrukcji są podane niektóre przepisy nowe, wprowadzające pewne zmiany w dotychczasowych formach kultu Eucharystycznego. Zmiany te wymagają krótkich zarządzeń ze strony Episkopatu dla uniknięcia rozbieżności w spełnianiu posług liturgicznych, związanych z tajemnicą Eucharystyczną. 1. Przede wszystkim konieczną rzeczą jest, by Duchowieństwo przestudiowało dokładnie tekst Instrukcji i poznało zawarte w niej postanowienia, dotyczące kultu Eucharystii, te zwłaszcza, które wprowadzają pewne zmiany, dostosowane do postanowień Soboru, lub podyktowane wzglę- dami duszpasterskimi. 2. Zgodnie z postanowieniem Instrukcji, wyrażonym w punkcie 17, należy unikać sprawo- wania równocześnie dwu czynności liturgicznych w tym samym kościele; a więc, gdy odprawiana jest Msza święta, nie można jednocześnie głosić kazania (poza oczywiście kazaniem, które wiąże się z tą Mszą), błogosławić małżeństw, udzielać Chrztu świętego, czy odmawiać modlitw brewia- rzowych w chórze, co przykładowo wylicza sama Instrukcja. 3. W niedziele i święta podczas każdej Mszy świętej, odprawianej z udziałem wiernych, należy głosić słowo Boże we wszystkich kościołach i kaplicach, gdzie wierni uczestniczą we Mszy świętej. 4. Instrukcja zaleca, by w niedziele i święta dawać pierwszeństwo Mszy świętej śpiewanej. Należy dołożyć wszelkich starań, by uczyć wiernych śpiewów mszalnych, odpowiadających wy- maganiom liturgicznym i poziomem wykonania, podnoszących wielką godność Najświętszej Ofia- ry. 5. Instrukcja zaleca Konferencji Episkopatu udzielenie wskazań co do pozycji wiernych, przyjmujących Komunię świętą. Konferencja Biskupów Polskich poleca utrzymać dotychczasowy stan rzeczy i nie wprowadzać praktyki przyjmowania Komunii świętej w pozycji stojącej, poza wypadkami, gdy chodzi o ludzi chorych, nie mogących bez trudności klękać, lub gdy do Komunii świętej przystępują małe dzieci. 6. Instrukcja nakazuje, by Najświętszy Sakrament przechowywać na jednym tylko ołtarzu kościoła, w trwałym i nieusuwalnym tabernakulum, umieszczonym na środku ołtarza wielkiego, albo bocznego, odpowiednio okazałego, lub według prawomocnych zwyczajów w poszczególnych wypadkach potwierdzonych przez Ordynariusza w innej części kościoła rzeczywiście godnej i na- leżycie przyozdobionej. Znakiem uwidaczniającym wiernym obecność Najświętszej Eucharystii na ołtarzu niech bę- dzie czerwona lampka, płonąca stale przed tabernakulum, której nie należy świecić przed innymi ołtarzami, oraz konopeum , okrywające tabernakulum, albo zamiast konopeum odpowiednie symbole eucharystyczne na tabernakulum, przedstawiające kielich, lub kłosy zboża i winogrona itp. 7. Instrukcja podnosi znaczenie procesji eucharystycznych, podczas których chrześcijański lud składa publicznie wyznanie wiary i daje wyraz swej pobożności, co szczególnie ma miejsce w święto Bożego Ciała. Należy przeto podczas tej uroczystości prowadzić ze wszystkich kościołów procesje eucharystyczne zorganizowane godnie i pięknie po ulicach miast i wsi w obrębie własnej parafii. 8. Instrukcja nie przewiduje odprawiania Mszy świętej podczas trwania wystawienia Naj- świętszego Sakramentu w tej samej nawie kościoła: nie zabrania jednak odprawiania Mszy świętej w kaplicy, oddzielonej od nawy Wystawienia, jeśli Wystawienie trwa jeden lub więcej dni. 9. Pod koniec Wystawienia Najświętszego Sakramentu należy udzielić błogosławieństwa eucharystycznego, po odśpiewaniu Tantum ergo, wersetu i modlitwy. Można je śpiewać po polsku, dozwolone jest również odśpiewanie innej krótkiej pieśni polskiej, byleby to była pieśń treści eu- charystycznej. Gdy śpiewa się hymn Te Deum, można bezpośrednio po odśpiewaniu hymnu, wer- setów i modlitw złączonych z Te Deum, udzielić błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, opuszczając Tantum ergo. 10. Istnieje u nas zwyczaj urządzania procesji eucharystycznych podczas odpustów i świąt parafialnych. Procesje te należy odprawiać po sumie, w czasie której konsekruje się hostię, prze- znaczoną do wystawienia, jak to przewiduje punkt 60 Instrukcji. 11. Odprawiane w pierwsze piątki miesiąca Msze święte o Najświętszym Sercu Jezusa nale- ży wszędzie utrzymać, z tym zastrzeżeniem, że wystawienie Najświętszego Sakramentu powinno się odbywać po Mszy świętej i wówczas można odmawiać litanię do Najświętszego Serca Pana Je- zusa, oraz złączone z tym nabożeństwem modlitwy. Warszawa, dnia 11 września 1967 roku. Na mocy polecenia Konferencji Episkopatu Polski + Fr. Jop Bp Przewodniczący Komisji Liturgicznej Episkopatu Polski ANEKS III Święta Kongregacja naucza Instrukcja Świętej Kongregacji Obrzędów o Kulcie Tajemnicy Eucharystycznej (Wybór) Wstęp 1. Ostatnie dokumenty Kościoła dotyczące tajemnicy eucharystycznej Tajemnica eucharystyczna jest prawdziwie ośrodkiem świętej Liturgii, a nawet całego życia chrześcijańskiego. Toteż Kościół pouczony przez Ducha Świętego usiłuje coraz bardziej ją pogłę- biać i coraz intensywniej z niej żyć. W naszych czasach święty Sobór Watykański II uwydatnił różne aspekty tej tajemnicy. Przez Konstytucję o świętej Liturgii przypomniał on niektóre rzeczy dotyczące natury i do- niosłości Eucharystii; ustanowił dalej zasady rewizji obrzędów najświętszej ofiary Mszy św., by sprawowanie tej tajemnicy sprzyjało czynnemu i pełnemu uczestnictwu wiernych, ponadto po- szerzył praktykę koncelebry i Komunii św. pod obiema postaciami. W Konstytucji o Kościele wyłożył ścisły związek zachodzący między Eucharystią a tajem- nicą Kościoła. W innych wreszcie dokumentach po wielokroć podniósł doniosłość tajemnicy eucha- rystycznej w życiu wiernych oraz jej moc oświetlenia sensu działalności ludzkiej i całej natury stworzonej, ponieważ w niej „składniki przyrody wyhodowane przez ludzi, przemieniają się w Ciało i Krew chwalebną”. Drogę do tych licznych wypowiedzi świętego Soboru przygotował Papież Pius XII głównie przez encyklikę Mediator Dei. Papież zaś Paweł VI przypomniał w encyklice Mysterium Fidei znaczenie niektórych części nauki o Eucharystii, zwłaszcza o rzeczywistej obecności Chrystusa i kulcie należnym temu Sakramentowi poza Mszą św. 2. Konieczność uwzględnienia jednocześnie całej nauki tych dokumentów Z tego względu ostatnimi czasy niektóre aspekty tradycyjnej nauki o tej tajemnicy usilniej rozważa się tu i ówdzie w Kościele i z nową gorliwością przedstawia się pobożności wiernych, przy współudziale również studiów czy inicjatywy, głównie liturgicznych i biblijnych. Konieczną więc jest rzeczą, aby z całej nauki zawartej w tych dokumentach brać normy praktyczne, celem pokazania, w jaki sposób lud chrześcijański winien odnosić się do tej tajemnicy, by zdobyć tę znajomość i świętość, którą Sobór ukazał Kościołowi. Chodzi bowiem o to, by tajemnica eucharystyczna, w pełni rozważana, w różnorakich swoich aspektach, ukazała się oczom wiernych w należytym sobie blasku a stosunki, które w myśl nauki Ko- ścioła zachodzą wedle obiektywnego rozeznania między różnymi aspektami tej tajemnicy, toro- wały sobie drogę w życiu i umysłowości wiernych. 3. Ważniejsze punkty nauki zawartej w tych dokumentach Wśród założeń doktrynalnych, które da się rozeznać we wspomnianych dokumentach ko- ścielnych o tajemnicy eucharystycznej, trzeba odnotować następujące, jako wywierające wpływ na postawę ludu chrześcijańskiego w stosunku do tej tajemnicy i z tego względu mające bezpośredni związek z celem niniejszej Instrukcji. a) „Syn Boży w naturze człowieczej z Nim zjednoczonej, zwyciężając śmierć przez śmierć i zmartwychwstanie swoje, odkupił człowieka i przemienił w nowe stworzenie (por. Gal 6, 15; 2 Kor 5, 17). Udzielając bowiem Ducha swego, ustanowił braci swoich, powołanych ze wszystkich naro- dów w sposób mistyczny jako Ciało swoje. W Ciele tym życie Chrystusowe rozlewa się na wier- nych, którzy przez Sakramenty jednoczą się w sposób tajemny i rzeczywisty z umęczonym i uwielbionym Chrystusem.” Dlatego „Zbawiciel nasz podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, kiedy został wydany, usta- nowił eucharystyczną Ofiarę Ciała i Krwi swojej, aby w niej na całe wieki, aż do swojego przyj- ścia, utrwalić Ofiarę Krzyża i tak umiłowanej Oblubienicy Kościołowi, powierzyć pamiątkę swej męki i zmartwychwstania: sakrament miłosierdzia, znak jedności, węzeł miłości, ucztę paschalną, w której spożywamy Chrystusa, w której dusza napełniła się łaską i otrzymuje zadatek przyszłej chwały”. Stąd Msza św., czyli Wieczerza Pańska, jest zarazem i nierozdzielnie: - ofiarą, która utrwala ofiarę krzyża; - pamiątką śmierci i zmartwychwstania Pana mówiącego, „Czyńcie to na moją pamiątkę” (Łk 22, 19); - świętą ucztą, w czasie której lud Boży przez przyjęcie Ciała i Krwi Pańskiej uczestniczy w dob- rach ofiary paschalnej, wznawia nowe przymierze raz zawarte z ludźmi przez Boga w krwi Chrystuso- wej, a w wierze i nadziei wyobraża i uprzedza ucztę eschatologiczną w królestwie Ojca, głosząc śmierć Pana „aż przyjdzie”. b) we Mszy św. więc ofiara i święta uczta tak należą do tej samej tajemnicy, że jedna łączy się ścisłym węzłem z drugą. Pan bowiem staje się żertwą w ofierze Mszy św., „gdy zaczyna być sakramentalnie obecny jako duchowy pokarm wiernych pod postaciami chleba i wina”. I w tym celu Chrystus powierzył Kościołowi tę Ofiarę, by wierni uczestniczyli w niej tak duchowo przez wiarę i miłość, jak i sa- kramentalnie przez ucztę Komunii św. Uczestnictwo zaś w Wieczerzy Pańskiej jest zawsze zespo- leniem z Chrystusem, wydającym się za nas Ojcu na ofiarę. c) Sprawowanie Eucharystii dokonujące się we Mszy św. jest czynnością nie tylko Chrystu- sa, lecz także Kościoła. W niej bowiem Chrystus, utrwalając przez wieki w sposób bezkrwawy do- konaną na krzyżu ofiarę, poprzez posługę kapłanów ofiaruje się Ojcu na zbawienie świata. Kościół zaś, oblubienica i służebnica Chrystusa, pełniąc razem z Nim rolę kapłana i hostii, ofiaruje Go Ojcu a równocześnie razem z Nim samego siebie cały ofiaruje. W ten sposób Kościół, `szczególnie w wielkiej modlitwie eucharystycznej, składa razem z Chrystusem dzięki Ojcu w Duchu Świętym za wszelkie dobra, których użycza ludziom w dziele stworzenia a w sposób naprawdę wspaniały w tajemnicy paschalnej, oraz błaga Go o przyjście Je- go Królestwa. d) Dlatego żadna Msza św., jak w ogóle żadna czynność liturgiczna, nie jest czynnością czy- sto prywatną, lecz obrzędem Kościoła jako społeczności zorganizowanej wedle różnych stanów i zadań, w której poszczególne jednostki, wedle własnego stanu, pełnią swe właściwe zadania. e) Sprawowanie Eucharystii w ofierze Mszy św. jest prawdziwie początkiem i celem kultu, oddawanego jej poza Mszą św. Nie tylko bowiem święte Postacie, pozostające po Mszy św. z niej pochodzą, lecz nadto przechowuje się je po Mszy św. w tym szczególnym celu, by wierni nie mo- gący uczestniczyć we Mszy św. łączyli się przez Komunię sakramentalną, przyjętą w należytym usposobieniu z Chrystusem i Jego ofiarą sprawowaną we Mszy św. Dlatego Ofiara eucharystyczna jest źródłem i szczytem całego kultu Kościoła i całego życia chrześcijańskiego. W tej Ofierze dziękczynienia, przebłagania, prośby i chwalby wierni w peł- niejszy sposób uczestniczą, gdy nie tylko ofiarują Ojcu z całego serca z kapłanem Świętą Żertwę a w niej samych siebie, lecz gdy przyjmują również tę Żertwę w Sakramencie. f) Nikt nie powinien wątpić, „że wszyscy wierni Chrystusowi według zwyczaju stale przy- jętego w Kościele katolickim, mają temu Najświętszemu Sakramentowi oddawać najwyższy kult uwielbienia, który należy się prawdziwemu Bogu. Sakrament ten bowiem nie powinien być mniej uwielbiany z tego powodu, że Chrystus Pan ustanowił go dla spożywania”. Należy również uwielbiać Chrystusa w przechowywanym Sakramencie, skoro jest tam obecny substancjalnie przez tę przemianę chleba i wina, która w myśl Soboru Trydenckiego zwie się najstosowniej przeistoczeniem. g) Tajemnicę eucharystyczną należy zatem rozpatrywać w całym wymiarze zarówno w sa- mym obrzędzie Mszy św. jak i w kulcie świętych Postaci, przechowywanych po Mszy św. dla przedłużenia łaski Ofiary. Z tych założeń trzeba wysnuwać normy co do praktycznego urządzenia kultu należnego te- mu Sakramentowi również po Mszy św. i co do jego powiązania z należytym ułożeniem ofiary Mszy św. po myśli przepisów Soboru Watykańskiego II i innych dokumentów Stolicy Apostolskiej odnośnie do tego przedmiotu. 4. Ogólny sens niniejszej Instrukcji Wobec tego Papież Paweł VI zlecił radzie wyłonionej dla wykonania Konstytucji o świętej Liturgii, żeby przygotowała specjalną Instrukcję w której by były podane takie normy praktyczne, bardziej przydatne w dzisiejszych warunkach. Normy te winny przede wszystkim zmierzać do tego, by nie tylko miano przed oczyma ogólniejsze zasady, które należy podawać ludowi w katechizmie o tajemnicy eucharystycznej, lecz by również bardziej zrozumiałymi stały się znaki sprawowania Eucharystii jako pamiątki Pańskiej i oddawania jej czci w Kościele jako Sakramentowi trwałemu. Choć bowiem w tej tajemnicy mamy znamienne i osobliwe to, że sam Sprawca świętości w niej jest obecny, ma ona jednak wspólne z pozostałymi sakramentami to, że jest symbolem rzeczy świętej i widzialną formą niewidzialnej łaski. Stąd tym bezpieczniej i skuteczniej przeniknie umysłowość i życie wiernych, im bardziej stosowne i jasne będą przejawy jej sprawowania i kultu. Część I Pewne ogólniejsze zasady, które zwłaszcza należy mieć na uwadze w podawanej ludowi katechezie i tajemnicy eucharystycznej 5. Wymagania stawiane pasterzom, którzy winni podawać katechezę o tej tajemnicy By tajemnica eucharystyczna przenikała zwolna umysły i życie wiernych, niezbędna jest od- powiednia katechizacja. Ażeby zaś pasterze zdołali ją podawać należycie, muszą przede wszystkim mieć przed oczyma nie tylko całość nauki wiary, zawartej w dokumentach Urzędu Nauczycielskiego, ale również wnikać głę- biej sercem i życiem w ducha Kościoła w tym przedmiocie. Wtedy dopiero łatwo dojdą do wnio- sków, które spośród wszystkich aspektów tej tajemnicy będą lepiej odpowiadały ludowi w poszczególnych wypadkach. Mając zaś przed oczyma to, co powiedziano pod nr 3, trzeba będzie zwrócić szczególniejszą uwagę obok innych na następujące rzeczy. (...) 11. Kapłaństwo powszechne i kapłaństwo urzędowe w sprawowaniu Eucharystii Ten czynny i właściwy wspólnocie udział będzie tym bardziej świadomy i owocny, im lepiej wierni poznają miejsce, przysługujące im w liturgicznym zgromadzeniu, oraz rolę, którą mają do speł- nienia w czynności eucharystycznej. W katechezie więc należy wyjaśniać naukę o królewskim kapłaństwie, którym wierni zostali uświęceni przez odrodzenie i namaszczenie Ducha Świętego. Następnie trzeba bliżej wyjaśniać zarówno zadanie kapłaństwa urzędowego w sprawowaniu Eucharystii, które różni się samą istotą a nie stopniem tylko od powszechnego kapłaństwa wier- nych, jak też rolę, jaką pełnią inni, wykonujący jakąś posługę. (...) 13. Następstwa sprawowania Eucharystii w codziennym życiu wiernych Wierni powinni, w życiu i obyczajach zachowywać to, co przez wiarę i sakrament otrzymali w sprawowaniu Eucharystii. Niech więc dołożą starań, by z ochotą całe życie swe spędzali w mocy niebiańskiego posiłku, uczestnicząc w śmierci i zmartwychwstaniu Pańskim. Zatem niech każdy, skoro wziął udział we Mszy św., „zadba o spełnianie dobrych uczynków, podobanie się Bogu, na- leżyty sposób bycia, oddanie Kościołowi, spełniając to, czego się nauczył i postępując w pobożno- ści” stawiając sobie zadanie przepojenie świata duchem chrześcijańskim i dawanie świadectwa Chrystusowi „we wszystkim pośród wspólnoty ludzkiej”. Żadnej bowiem „wspólnoty chrześcijańskiej nie zbuduje się, jeżeli nie będzie miała korzenia i ośrodka w sprawowaniu najświętszej Eucharystii; od niej więc winno się zaczynać wychowanie do du- cha wspólnoty”. (...) 15. Obrzędy i modlitwy punktem wyjścia dla katechezy o Mszy św. Powszechny Sobór Trydencki zarządza, by pasterze często „sami osobiście lub przez innych objaśniali coś z tego, co się czyta we Mszy św., a między innymi by tłumaczyli jakąś tajemnicę tej Najświętszej Ofiary”. Niech więc pasterze wprowadzają wiernych do pełnego zrozumienia tej tajemnicy wiary przez odpowiednią katechezę, dla której punktem wyjścia niech będą tajemnice roku liturgicznego i obrzędy oraz modlitwy występujące w celebrze, tak by wyjaśniali ich znaczenie, zwłaszcza wiel- kiej modlitwy eucharystycznej i doprowadzili do głębokiego zrozumienia tajemnicy, którą one oznaczają i której dokonują. Część II Sprawowanie Pamiątki Pańskiej I. Pewne normy ogólne co do uregulowania sprawowania pamiątki Pańskiej we wspólnocie wiernych 16. Znaczenie jedności wspólnoty w odprawianiu Mszy św. Ponieważ ze względu na Chrzest „nie ma już żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety”, lecz wszyscy stanowią jedno w Jezusie Chrystusie (por. Gal 3, 28), to zgromadzenie ujawnia pełniej naturę Kościoła w Eucharystii, w którym łą- czą się wzajemnie ludzie wszelkiego rodzaju, wieku i stanu. Wszelako jedność tej wspólnoty, pochodząca z jednego chleba, w którym wszyscy uczestniczą (por. 1 Kor 10, 17), ukształtowana jest hierarchicznie i z tego powodu wymaga, by „każdy speł- niający swą funkcję, czy to duchowny, czy zwykły wierny, czynił jedynie i w całości to, co należy do niego z natury rzeczy i na mocy przepisów liturgicznych”. Istnieje wspaniały przykład tej jedności „w pełnym i czynnym uczestnictwie całego święte- go Ludu Bożego ... w tej samej Eucharystii, w jednej modlitwie, przy jednym ołtarzu pod prze- wodnictwem biskupa, otoczonego swymi kapłanami i posługującymi przy ołtarzu”. 17. Unikanie rozbicia wspólnoty wiernych i rozproszenia jej uwagi W obrzędach liturgicznych należy unikać rozbicia wspólnoty wiernych i rozproszenia jej uwagi na różne rzeczy. Dlatego trzeba wystrzegać się, żeby w tym samym kościele nie odbywały się równocześnie dwie czynności liturgiczne, które zwracają uwagę wiernych w rozbieżnych kie- runkach. Przede wszystkim trzeba to powiedzieć o sprawowaniu Eucharystii. Dlatego w niedziele i święta nakazane, gdy się odprawia Msza św. dla ludu, trzeba starannie unikać rozproszenia, które się zazwyczaj zdarza na skutek odprawiania Mszy św. w tym samym czasie, w tym samym kościele. (...) 19. Włączenie przybyszów w miejscowe sprawowanie Eucharystii Wierni, biorący udział w sprawowaniu Eucharystii poza swoją parafią, niech się włączą w świętą czynność w formie, jaką stosuje wspólnota danego miejsca. Pasterze zaś winni się o to postarać, by wiernym przybywającym z innych regionów pomóc w od- powiedni sposób do tego, aby mogli włączyć się w miejscową społeczność. Należy się o to zatroszczyć, zwłaszcza w Kościołach wielkomiejskich i w miejscach, do których ściągają wierni masowo na wczasy. Tam zaś, gdzie przebywają w większej liczbie przybysze obcojęzyczni lub wygnańcy, paste- rze winni się o to postarać, żeby im choć czasem dać sposobność udziału we Mszy św. odprawia- nej wedle ich zwyczajów. „Należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne, dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim”. 20. Baczna uwaga szafarzy na sposób odprawiania Aby przyczynić się do należytego przebiegu Świętego obrzędu i czynnego udziału wiernych, winni szafarze nie tylko spełniać swe zadania poprawnie, wedle prawideł liturgicznych, lecz tak się zachowywać, by samym zachowaniem budzili wrażliwość na rzeczy święte. Lud ma prawo do pokarmu duchowego przez głoszenie i wyjaśnianie słowa Bożego w czasie Mszy św. Wobec tego kapłani winni nie tylko wygłosić homilię, ilekroć tak przepisano lub wypa- da, lecz również dołożyć starań, by to, co oni sami lub ministranci w ramach swego zadania wy- powiadają, tak wyraźnie mówili lub śpiewali, iżby wierni jasno to pojmowali, a nawet samorzutnie skłaniali się do odpowiedzi i uczestnictwa. Należy przygotować do tego sługi ołtarza, głównie w seminarium i w domach zakonnych, przez odpowiednie ćwiczenia. (...) 27. Msze św. dla oddzielnych grup By jedność wspólnoty parafialnej rozwijała się w dni niedzielne i świąteczne przez Eucharystię, Msze św., dla oddzielnych zrzeszeń, w rodzaju grup związkowych, niech się odbywają w miarę moż- ności raczej w dni powszednie. A jeśli nie da się ich przenieść na dni w tygodniu, to trzeba się starać o zachowanie jedności wspólnoty parafialnej poprzez włączenie oddzielnych grup w celebry parafialne. (...) 31. Komunia św. wiernych podczas Mszy św. Wierni uczestniczą doskonalej w sprawowaniu Eucharystii przez Komunię św. sakramental- ną. Bardzo się poleca, by ją przyjmowali zwyczajnie w czasie samej Mszy św. i w momencie prze- pisanym przez rytuał obrzędu, tzn. bezpośrednio po Komunii św. odprawiającego kapłana. By zaś Komunia św. nawet przez zewnętrzne przejawy lepiej się uwidaczniała jako udział w aktualnie odprawianej Ofierze, należy starać się, by wierni mogli ją przyjąć w Komunikantach konse- krowanych w czasie samej Mszy św. Rozdawanie Komunii św. jest zasadniczo rzeczą odprawiającego kapłana, nie powinien on też dalej Mszy św. odprawiać, dopóki Komunia św. wiernych się nie skończy. Inni natomiast ka- płani lub diakoni pomogą dla dogodności odprawiającemu kapłanowi. 32. Komunia św. pod obiema postaciami Z uwagi na swój znak Komunia św. ma pełniejszy wyraz, gdy się odbywa pod obiema posta- ciami. W tej bowiem formie (z zachowaniem w mocy zasad podanych przez Sobór Trydencki, we- dle których pod każdą postacią przyjmuje się całego i zupełnego Chrystusa oraz prawdziwy Sakrament) pełniej ujawnia się charakter uczty eucharystycznej i jaśniejszy wyraz znajduje wola, mocą której nowy i wieczny Testament doznaje zatwierdzenia w krwi Pańskiej, a nadto odnośnia uczty eucharystycznej do uczty eschatologicznej w królestwie Ojca (por. Mt 26, 27-29). Toteż z kolei zezwala się Komunię kielicha, wedle uznania biskupa i po uprzedniej stosow- nej katechezie, w następujących wypadkach, dopuszczalnych już to mocą poprzedniego prawa, już to mocą niniejszej Instrukcji: 1) dorosłym neofitom podczas Mszy św. następującej po Chrzcie; dorosłym wybierzmowa- nym podczas Mszy św. ich bierzmowania; ochrzczonym przyjmowanym do wspólnoty Kościoła ; 2) nowożeńcom w czasie ich Mszy ślubnej; 3) otrzymującym święcenia w czasie Mszy św. ich święceń; 4) ksieni w czasie Mszy św. jej błogosławieństwa; dziewicom w czasie Mszy św. ich poświęce- nia; składającym profesję w czasie Mszy św. ich pierwszej profesji zakonnej lub ich odnowienia, byle tylko składali lub odnawiali śluby podczas Mszy św.; 5) świeckim pomocnikom misyjnym w czasie Mszy św. ich publicznej odprawy, a nadto in- nym w czasie Mszy św. podczas której otrzymują misję kościelną; 6) podczas udzielania Wiatyku choremu i wszystkim obecnym, gdy wedle zasad prawa, od- prawia się Mszę św. w domu chorego; 7) diakonowi, subdiakonowi i asyście pełniącym swe obowiązki w czasie Mszy św. pontyfikalnej lub uroczystej; 8) gdy odbywa się koncelebra: a) wszystkim sprawującym w tej koncelebrze prawdziwą funkcję liturgiczną, nawet świec- kim, oraz wszystkim alumnom seminarium, biorącym w niej udział; b) w ich zaś kościołach również wszystkim członkom instytutów ślubujących rady ewange- liczne oraz innych stowarzyszeń, w których poświęcają się Bogu przez śluby lub oddanie się czy przyrzeczenia, nadto wszystkim przebywającym dzień i noc w domu członków tych instytutów i stowarzyszeń; 9) kapłanom, biorącym udział w wielkich celebrach, a nie mogącym celebrować czy konce- lebrować; 10) wszystkim, odprawiającym ćwiczenie duchowe w czasie Mszy św. odprawianej w ciągu tych ćwiczeń specjalnie dla takiej grupy, biorącej czynny udział; wszystkim tym, którzy uczestni- czą w zebraniu jakiejś komisji duszpasterskiej, w czasie Mszy św. wspólnie odprawianej; 11) wyliczonym pod nn. 2 i 4 w czasie ich Mszy św. jubileuszowej; 12) ojcu chrzestnemu i matce chrzestnej, rodzicom i mężowi czy żonie oraz katechetom świeckim ochrzczonego człowieka dorosłego w czasie Mszy św. jego inicjacji; 13) rodzicom, członkom rodziny oraz wybitnym dobroczyńcom, uczestniczącym we Mszy św. prymicjanta. (...) 34. Sposób przystępowania do Komunii św. a) Wedle zwyczaju Kościoła można udzielać Komunii św. wiernym w pozycji stojącej lub klęczącej. Trzeba wybrać jeden lub drugi sposób wedle wskazań ustalonych przez Konferencję Episkopatu, zważywszy różne okoliczności, głównie rozkład lokalny i liczbę komunikujących. Niech wierni chętnie idą za sposobem wskazanym przez pasterzy, żeby Komunia św. była rzeczy- wiście znakiem braterskiej jedności między wszystkimi uczestnikami tego samego Stołu Pańskie- go. b) Jeżeli wierni przyjmują Komunię św. klęcząc, nie wymaga się od nich innego znaku czci dla Najświętszego Sakramentu, bo samo klęczenie wyraża uwielbienie. Gdy zaś komunikują na stojąco, usilnie się zaleca, by podchodząc procesjonalnie składali oznakę czci przed przyjęciem Sakramentu w stosownym miejscu i czasie, tak by nie zakłócać pod- chodzenia i odchodzenia wiernych. 35. Sakrament pokuty i Komunia św. Trzeba wiernym wskazywać Eucharystię również jako „środek zaradczy uwalniający nas od po- wszednich grzechów, a broniący od grzechów śmiertelnych” , oraz ukazywać im odpowiedni sposób posługiwania się pokutnymi partiami liturgii Mszy św. „Temu, kto chce komunikować, trzeba przypominać polecenie: »Niechajże tedy doświadcza człowiek samego siebie« (1 Kor 11, 28). Zwyczaj zaś kościelny orzeka, że owo „doświadczanie” dlatego jest potrzebne, żeby nikt, będąc świadomym popełnienia ciężkiego grzechu, nawet gdyby mu się zda- wało, że za niego żałuje, mnie przystępował do świętej Eucharystii bez poprzedniej sakramentalnej spo- wiedzi”. „A gdyby konieczność nagliła, a nie miał możności spowiedzi, niech wpierw wzbudzi akt doskonałego żalu”. Koniecznie trzeba u wiernych wyrabiać zwyczaj przystępowania do sakramentu pokuty poza cza- sem odprawiania Mszy św., zwłaszcza w godzinach ustalonych, żeby jego sprawowanie odbywało się ze spokojem i prawdziwą ich korzyścią, a sami żeby nie doznawali przeszkody w czynnym udziale we Mszy św. (...) 37. Częsta i codzienna Komunia św. Ponieważ „jest to oczywiste, że dzięki częstemu lub codziennemu przyjmowaniu najświętszej Eu- charystii potęguje się zjednoczenie z Chrystusem, obficiej zasila się życie duchowe, zasobniej uposaża się dusza w cnoty i niewątpliwie bardziej niezawodnie otrzymuje przyjmujący rękojmię wiecznej szczę- śliwości, dlatego proboszczowie, spowiednicy i kaznodzieje niech zachęcają lud chrześcijański częstym nawoływaniem i z wielką usilnością do tej tak pobożnej i tak zbawiennej praktyki”. 38. Modlitwa prywatna po Komunii św. Z uczestnictwa w ciele i krwi Pańskiej spływa obficie na każdego z osobna dar Ducha, jako woda żywa (por. J 7, 37-39), byle się je tylko brało i sakramentalnie i duchowo, czyli z żywą wiarą, która działa przez miłość. O zjednoczenie zaś z Chrystusem, ku któremu sam sakrament jest skierowany, należy się starać nie tylko w czasie samego obrzędu eucharystycznego, lecz należy je przedłużać na przeciąg całego życia chrześcijańskiego, tak by wierni kontemplując nieustannie przez wiarę otrzymany dar, pędzili życie codzienne w dziękczynieniu pod kierownictwem Ducha Świętego i przynosili owoce miłości. Dla tym łatwiejszego trwania w dziękczynieniu, które składa się Bogu w sposób wzniosły podczas Mszy św., zaleca się wszystkim, którzy posilili się Komunią św., by przez jakiś czas pozo- stawali na modlitwie. 39. Wiatyk Komunię św. przyjętą na sposób Wiatyku należy uważać za szczególny wyraz udziału w tajemni- cy spełnianej w ofierze Mszy św., czyli w śmierci Pana oraz Jego przejścia do Ojca. W swoim przej- ściu z tego życia wierny, posilony ciałem Chrystusa, doznaje w niej umocnienia jako przez porękę zmartwychwstania. Toteż wierni w niebezpieczeństwie śmierci, z jakiejkolwiek ono powstaje przyczyny, zobowiązani są przykazaniem do przyjęcia Komunii św.; pasterze zaś winni dopilnować, by nie zwlekać z udzieleniem tego sakramentu, lecz zasilić nim wiernych jeszcze w pełni przytomnych. Choćby się wierni tego samego dnia posilili Komunią św., to jednak bardzo się im radzi, by w niebezpieczeństwie życia powtórzyli komunikowanie. (...) 41. Komunia św. tylko pod postacią wina W razie konieczności i wedle uznania biskupa wolno udzielać Komunii św. tylko pod posta- cią wina tym, co nie mogą jej przyjąć pod postacią chleba. W takim wypadku wolno, za uznaniem miejscowego Ordynariusza, odprawiać Mszę św. przy chorym. Jeżeli zaś nie odprawia się Mszy św. przy chorym, trzeba po Mszy św. zachować Krew Pańską w kielichu odpowiednio nakrytym i złożonym w tabernakulum. Do chorego zaś nie należy jej zanosić ina- czej, jak tylko w naczyńku tak zamkniętym, by uniknąć zupełnie niebezpieczeństwa wylania. W udzie- laniu zaś Sakramentu trzeba w poszczególnych wypadkach wybrać bardziej odpowiedni sposób spośród tych, które są zaproponowane w udzielaniu Komunii św. pod dwiema postaciami. Jeśliby po podaniu Komunii św. pozostało coś najdroższej Krwi, winien ją spożyć szafarz, który niech również zadba o do- konanie odpowiednich ablucji. IV. Sprawowanie Eucharystii w życiu i posłudze biskupa i kapłana Sprawowanie Eucharystii w szczególny sposób wyraża publiczny i społeczny charakter liturgicz- nych czynności Kościoła, „który jest sakramentem jedności, czyli ludem świętym, zjednoczonym i zorganizowanym pod zwierzchnictwem biskupów”. Toteż „biskup, naznaczony pełnią sakramentu kapłaństwa, jest szafarzem łaski Najwyższego Ka- płaństwa, zwłaszcza co do Eucharystii, którą sam ofiaruje albo o której ofiarowanie się troszczy... Każdym zaś należytym sprawowaniem Eucharystii kieruje biskup, któremu powierzony jest obowiązek oddawania Majestatowi Bożemu kultu religii chrześcijańskiej i kierowanie tym kultem zgodnie z przykazaniami Pań- skimi i prawami Kościoła, określonymi bardziej szczegółowo dla diecezji, według jego własnego osą- du”. W sprawowaniu Eucharystii, któremu, przy czynnym udziale całego ludu Bożego, przewodzi biskup, otoczony zastępem swoich kapłanów i asysty, mamy osobliwe ujawnienie Kościoła hierarchicz- nie ustanowionego. 43. Stosowną jest rzeczą, by kapłani mieli udział w spełnianiu Eucharystii, pełniąc swoje własne zadania Ze względu na specjalny sakrament, mianowicie kapłaństwa, również i kapłani są wyznaczeni do właściwego sobie zadania w sprawowaniu Eucharystii. Bo i oni „jako szafarze rzeczy świętych, zwłaszcza w ofierze Mszy św., w szczególny sposób działają w osobistym zastępstwie Chrystusa”. Stąd stosowną jest rzeczą z uwagi na znak, by uczestniczyli w Eucharystii, spełniając swe zadanie zgodnie z właściwym sobie stanem, tzn. odprawiając Mszę św., nie zaś komunikując tylko, jak ludzie świeccy. 44. Codzienne odprawianie Mszy św. „W tajemnicy Ofiary eucharystycznej, w której kapłani wypełniają swe główne zadanie, sprawowane jest bez przerwy dzieło naszego odkupienia. Dlatego usilnie poleca się codzienne składa- nie tej ofiary, która nawet wtedy, gdy wierni nie mogą być obecni, jest aktem Chrystusa i Kościoła”, w którym kapłan zawsze działa na zbawienie ludu. 45. W odprawianiu Mszy św. trzeba wiernie przestrzegać przepisy Kościoła Nie wolno nikomu, nawet kapłanowi, szczególnie w odprawianiu Mszy św., na własną rękę doda- wać czegokolwiek do liturgii, odejmować lub zmieniać; wyjątek stanowi tu najwyższa władza kościelna i, zgodnie z przepisami prawa, biskup oraz Konferencje Biskupów. Toteż niech sobie kapłani wezmą do serca, by tak sprawowali Eucharystię, iżby wierni byli świadomi, że uczestniczą w obrzędzie ustanowio- nym nie mocą prywatnej powagi, lecz w publicznym kulcie Kościoła, którego kierownictwo sam Chry- stus przekazał Apostołom i ich następcom. 46. W doborze różnych form odprawiania pierwszeństwo należy się użyteczności duszpa- sterskiej „Należy czuwać, by w czynności liturgicznej zachowywano nie tylko zasady ważnej i go- dziwej celebry, lecz także aby wierni uczestniczyli w niej świadomie, czynnie i owocnie”. Dlatego kapłani winni się starać o dobór z dopuszczalnych przez prawo form odprawiania Mszy św. takich, które w poszczególnych wypadkach wydają się lepiej odpowiadać potrzebie wiernych lub ich po- żytkowi i uczestnictwie. (...) Papież Paweł VI podczas audiencji udzielonej dnia 13 kwietnia 1967 r. J. E. Arkadiuszowi kard. Larraona, Prefektowi tejże Świętej Kongregacji, zatwierdził niniejszą Instrukcję i powagą swą umocnił oraz nakazał ogłosić, postanawiając równocześnie, by nabrała mocy poczynając od dnia 15 sierpnia 1967 r, święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Nic temu przeciwnego nie może bynajmniej stać na przeszkodzie. W Rzymie, dnia 25 maja, w święto Bożego Ciała. Jakub kard. Lercaro, abp Boloński, Przewodniczący Rady do wykonania Konstytucji o świętej Liturgii Arkadiusz M. kard. Larraona, Prefekt św. K. O. Ferdynand Antonelli Abp. tytul. Idikr., Sekretarz św. K. O. ANEKS IV Instrukcja dyscyplinująca szafarzy świeckich! Instrukcja o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w mi- nisterialnej posłudze kapłanów Wprowadzenie Z tajemnicy Kościoła wypływa wezwanie, skierowane do wszystkich członków Mistyczne- go Ciała Chrystusa, aby aktywnie włączyli się w misję i w budowę Ludu Bożego jako organiczna wspólnota, sprawując różne posługi zgodnie z otrzymanymi charyzmatami. (...) Wezwanie do aktywnego uczestnictwa wszystkich wiernych w misji Kościoła nie pozostało bez echa. Synod Biskupów obradujący w 1987 r. stwierdził, iż »Duch Święty nieprzerwanie odna- wiał młodość Kościoła, budząc w wielu świeckich nowe energie świętości i współuczestnictwa. Świadczą o tym między innymi: nowy styl współpracy między kapłanami, zakonnikami i świecki- mi; czynny udział świeckich w liturgii, w głoszeniu słowa Bożego i w katechezie; powierzanie świeckim wielorakich posług oraz zadań; bujny rozkwit grup, zrzeszeń, ruchów duchowości i za- angażowania świeckich; szerszy i bardziej znaczący udział kobiet w życiu Kościoła i w rozwoju społeczeństwa.« (Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. postolicam actuositatem, 24) (...) (...) Zwłaszcza dzisiaj podstawowe zadanie nowej ewangelizacji, spoczywające na całym Ludzie Bożym, wymaga nie tylko »szczególnego zaangażowania« kapłanów, ale również odzy- skania pełnej świadomości świeckiego charakteru misji laikatu. (Por. Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 31; Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Christifideles laici, 15) Zadanie to otwiera przed wiernymi świeckimi niezmiernie rozległe - i po części jeszcze nie odkryte - możliwości działania w sferze doczesnej, w świecie kultury, sztuki i widowisk, nauki, pracy, środków społecznego przekazu, polityki, gospodarki itp., oraz wymaga od nich twórczego poszukiwania coraz skuteczniejszych sposobów wpływania na te dziedziny, tak aby zyskały one w Jezusie Chrystusie swój pełny sens. (Por. Sob. Wat. II, Konst. Duszpast. o Kościele w świecie współcze- snym Gaudium et spes, 32) W ramach tej szerokiej płaszczyzny zgodnego działania, zarówno o charakterze ściśle du- chowym czy religijnym, jak i w consecratio mundi, istnieje pewna szczególna dziedzina związana ze świętą posługą kapłańską, w której mogą dopomagać również wierni świeccy, mężczyźni i ko- biety, i oczywiście także członkowie instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apo- stolskiego nie mający święceń kapłańskich. Tę właśnie szczególną dziedzinę ma na myśli Sobór Watykański II, gdy naucza: »Hierarchia powierza świeckim pewne zadania, które łączą się bliżej z obowiązkami pasterzy, jak np. głoszenie nauki chrześcijańskiej, funkcje w pewnych czynnościach liturgicznych, opiekę duszpasterską«. (Sob. Wat. II, Dekr. o apostolstwie świeckich Apostolicam actu- ositatem, 24) (...) Musimy przyznać z głęboką satysfakcją, że w wielu Kościołach partykularnych współpraca wiernych nie mających święceń z pasterską posługą kapłanów przebiega w sposób bardzo pozy- tywny, przynosi obfite dobra, respektuje granice wyznaczone przez naturę sakramentów oraz przez różnorodność charyzmatów i funkcji kościelnych, pozwala znaleźć śmiałe i rozumne wyjścia z sytuacjach braku lub niedoboru kapłanów. (Por. Jan Paweł II, Przemówienie do uczest- ników sympozjum poświęconego »Współpracy świeckich w pastoralnej posłudze kapłanów«, 22 kwietnia 1994, [z:] L'Osservatore Romano, 23 kwietnia 1994 r.) (...) Wyłącznym celem niniejszego dokumentu jest natomiast udzielenie jasnej i autorytatywnej odpowiedzi na liczne i naglące pytania, kierowane do naszych dykasterii przez biskupów, kapła- nów i świeckich, którzy proszą o wyjaśnienia dotyczące nowych form działalności »duszpaster- skiej« wiernych nie mających święceń na terenie ich parafii i diecezji. Często bowiem mamy do czynienia z praktykami, które - nawet jeśli powstały w sytu- acjach rzeczywiście naglących potrzeb i niedoborów, pod wpływem wielkodusznej intencji dopomożenia w pracy duszpasterskiej - mogą mieć bardzo negatywne konsekwencje i utrud- niać właściwe rozumienie prawdziwej wspólnoty eklezjalnej. Praktyki takie występują głów- nie w niektórych regionach, czasem zaś są bardzo zróżnicowane nawet w obrębie jednego regionu. Przypominają one jednak o poważnej odpowiedzialności duszpasterskiej, jaka spoczywa przede wszystkim na biskupach (Por. KPK, kan. 392) i na tych, których zadaniem jest umac- nianie i ochrona powszechnej dyscypliny Kościoła, opartej na określonych zasadach doktry- nalnych, jednoznacznie sformułowanych już przez Powszechny Sobór Watykański II (Por. zwł. Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium; Konst. o Liturgii świętej Sacrosanctum Conci- lium; Dekr. o posłudze i życiu kapłanów Presbyterorum ordinis i Dekr. o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem.) i przez późniejsze Magisterium papieskie. (Por. zwł. Posynodalne adhort. apost. Chris- tifideles laici i Pastores dabo vobis) (...) Niniejszy tekst, oparty na solidnym fundamencie nadzwyczajnego i zwykłego nauczania Ko- ścioła, zostaje przekazany zainteresowanym biskupom, aby wiernie realizowali jego zalecenia, ale jest także podany do wiadomości pasterzy tych okręgów kościelnych, w których nieprawidłowe praktyki jeszcze nie zostały odnotowane, lecz mogą się pojawić już wkrótce, jako że zjawiska te rozpowszech- niają się bardzo szybko. PODSTAWY TEOLOGICZNE 1. Kapłaństwo powszechne i kapłaństwo urzędowe (...) Chociaż w tym »co się tyczy godności i wspólnej wszystkim wiernym działalności około budowania Ciała Chrystusowego, prawdziwa równość panuje wśród wszystkich«, niektórzy z woli Chrystusa zostają ustanowieni »nauczycielami, szafarzami tajemnic i pasterzami innych«. (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 10) Zarówno powszechne kapłaństwo wiernych, jak i kapłaństwo urzędowe, czyli hierarchiczne, »choć różnią się istotą, a nie stopniem tylko, są sobie jednak wzajemnie przyporządkowane; jedno i drugie bowiem we właściwy sobie sposób uczestniczy w jednym kapłaństwie Chrystusowym« (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 10) Istnieje między nimi rzeczywista jedność, ponieważ Duch Święty jednoczy Kościół we wspólnocie i w służbie oraz udziela mu różnorodnych darów hierarchicznych i charyzmatycznych (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 4). O istotnej różnicy między kapłaństwem powszechnym a kapłaństwem urzędowym nie sta- nowi zatem kapłaństwo Chrystusa, które pozostaje jedyne i niepodzielne, ani też świętość, do któ- rej powołani są wszyscy wierni: »kapłaństwo urzędowe samo z siebie nie oznacza bowiem wyższego stopnia świętości w stosunku do powszechnego kapłaństwa wiernych; natomiast w sa- kramencie święceń prezbiterzy otrzymują od Chrystusa w Duchu szczególny dar, aby poma- gali Ludowi Bożemu w wiernym i pełnym urzeczywistnieniu powszechnego kapłaństwa«. (Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Pastores dabo vobis, 25 marca 1992, 17: AAS 84, 1992, s. 684.) (...) W konsekwencji kapłaństwo urzędowe »różni się istotowo od wspólnego kapłań- stwa wiernych, ponieważ udziela świętej władzy w służbie wiernym« (Katechizm Kościoła Kato- lickiego, 1592) (...) Przymioty, które odróżniają urzędowe kapłaństwo biskupów i kapłanów od powszech- nego kapłaństwa wiernych, a w konsekwencji wyznaczają także zakres współpracy tych ostatnich z posługą kapłańską, można zwięźle ująć w następujący sposób: a) kapłaństwo urzędowe jest zakorzenione w sukcesji apostolskiej i wyposażone w świętą władzę (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 10, 18, 17, 28; Dekr. o posłudze i życiu kapłanów Presbyterorum ordinis, 2, 6; Katechizm Kościoła Katolickiego, 1538, 1576), która oznacza zdolność i powinność działania w imieniu i w zastępstwie Chrystusa Głowy i Pasterza; (Por. Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Pastores dabo vobis, 15: m. cyt., s. 680; Katechizm Kościoła Katolic- kiego, 875) b) sprawia ono, że święci szafarze stają się sługami Chrystusa i Kościoła poprzez auto- rytatywne głoszenie słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i pasterskie przewodzenie wiernym (Por. Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Pastores dabo vobis, 16: m. cyt., s. 681-684; Kate- chizm Kościoła Katolickiego, 1592) Oparcie posługi wynikającej ze święceń kapłańskich na fundamencie sukcesji apostolskiej - jako że posługa ta jest kontynuacją misji, jaką apostołowie otrzymali od Chrystusa - stanowi klu- czowy element katolickiej eklezjologii. (Por. Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Pastores dabo vo- bis, nn. 14-16: m. cyt., s. 678-684; Kongr. Nauki Wiary, List Sacerdotium ministeriale, 6 sierpnia 1983, III, 2-3: AAS 75, 1983, s. 1004-1005) (...) 2. Jedność i różnorodność zadań związanych z posługą wynikającą ze święceń kapłańskich (...) Tylko w niektórych z nich, [tj. w czynnościach związanych z kapłańską posługą pasterską] i to tylko w określonej mierze, mogą współdziałać z pasterzami również wierni nie wyświęceni, jeśli zo- staną powołani do takiej współpracy przez uprawnione władze i we właściwy sposób. Jezus Chrystus bowiem »sam w ciele swoim, to znaczy w Kościele, ustawicznie rozdziela dary posługiwania, przez które Jego mocą świadczymy sobie wzajemne posługi ku zbawieniu« (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, 7) »Sam fakt wykonywania tych zadań nie czyni wiernego świeckiego pasterzem, o urzędowej bo- wiem naturze posługi nie stanowi rozdaj spełnianych funkcji, lecz przyjęcie sakramentalnych święceń. Tylko sakrament kapłaństwa przesądza o tym, że posługa urzędowa jest szczególną formą uczestnictwa w urzędzie Chrystusa Głowy i Pasterza i w Jego wiecznym kapłaństwie. Do spełniania niektórych funkcji w zastępstwie pasterza uprawnia w sposób bezpośredni i formalny oficjalne upoważnienie otrzymane od sa- mego pasterza, a ich konkretna realizacja odbywa się pod kierunkiem władzy kościelnej«. (Por. Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Christifideles laici, 23, m. cyt. s. 430) Należy stanowczo potwierdzić to nauczanie, ponieważ pewne praktyki, podejmowane w celu złagodzenia skutków liczebnego niedoboru kapłanów we wspólnotach, opierały się w niektó- rych przypadkach na koncepcji powszechnego kapłaństwa wiernych, która przesłania jego naturę i szczególny sens, prowadząc między innymi do zmniejszania liczby kandydatów do kapłaństwa oraz do zatarcia specyfiki seminarium jako właściwego miejsca formacji kandydata do kapłaństwa sakramentalnego. Są to zjawiska głęboko wzajemnie powiązane, a ich współzależność powinna się stać przedmiotem refleksji, która pozwoli sformułować mądre wnioski praktyczne. 3. Niezastąpiona rola posługi wynikającej ze święceń kapłańskich Aby wspólnota wiernych mogła nazywać się Kościołem i być nim rzeczywiście, nie mo- że powoływać swoich pasterzy na podstawie kryteriów typowych dla ludzkich zrzeszeń czy dla życia politycznego. Każdy Kościół partykularny zawdzięcza swojego przewodnika Chrystu- sowi, ponieważ w istocie rzeczy to On obdarzył Kościół posługą apostolską i stąd żadna wspólnota nie ma prawa nadać jej sama sobie (Por. Kongr. Nauki Wiary, List Sacerdotium ministeriale, III, 2: m. cyt., s. 1004) ani ustanowić jej w drodze delegowania. Wykonywanie munus nauczania i rządzenia wymaga bowiem kanonicznego, czyli prawnego określenia przez autorytet hierarchiczny. (Por. Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Kościele Lumen gentium, Nota explicativa praevia, 2) Kapłaństwo sakramentalne jest zatem niezbędnym warunkiem samego istnienia wspólnoty jako Kościoła: »Nie należy więc uważać, że kapłaństwo sakramentalne jest (...) póź- niejsze w stosunku do wspólnoty kościelnej, tak jakby mogła ona powstać bez tego kapłaństwa«. (Jan Paweł II, Posynodalna adhort. apost. Pastores dabo vobis, 16: m. cyt., s. 628) Istotnie, jeżeli we wspólnocie zabraknie kapłana, zostaje ona pozbawiona sakramentalnej praktyki i funkcji Chrystu- sa Głowy i Pasterza, która ma kluczowe znaczenie dla życia samej wspólnoty kościelnej. Kapłaństwo sakramentalne jest zatem absolutnie niezastąpione. (...) 4. Współpraca wiernych nie wyświęconych z posługą pasterską (...) Aby ta współpraca z posługą kapłańską przebiegała harmonijnie, konieczne jest - w celu uniknięcia wypaczeń duszpasterskich i nadużyć dyscyplinarnych - poprawne rozumienie zasad doktrynalnych, a następnie konsekwentne i stanowcze dążenie do tego, aby w całym Kościele przestrzegano skrupulatnie i lojalnie obowiązujących przepisów, nie stosując bezpodstawnie kryterium »wyjątkowości« w sytuacjach, których nie można uznać za wyjątkowe. W przypadkach gdy dochodzi do nadużyć i niewłaściwych praktyk, pasterze powinni po- wziąć niezbędne i stosowne kroki, aby zawczasu zapobiec ich rozpowszechnieniu się oraz nie do- puścić do zniekształcenia właściwej wizji samej natury Kościoła. W szczególności niech wprowadzają w praktykę istniejące już przepisy dyscyplinarne, które wskazują, jak należy właści- wie rozumieć i respektować odrębność i wzajemną komplementarność funkcji o żywotnym zna- czeniu dla wspólnoty eklezjalnej. Tam zaś gdzie takie niewłaściwe praktyki są już rozpowszechnione, konieczna jest natychmiastowa interwencja kompetentnej władzy: działając w sposób odpowiedzialny, staje się ona prawdziwym twórcą wspólnoty, którą można zbudować wy- łącznie na fundamencie prawdy. Wspólnota, prawda, pokój i miłość to pojęcia wzajemnie zależne. (Por. Kongr. ds Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja Inaestimabile donum, 3 kwietnia 1980, proemio: AAS 72, 1980, s. 331-333) W świetle przypomnianych powyżej zasad zostaną obecnie wskazane stosowne działania, jakie należy podjąć, aby przeciwstawić się nadużyciom, o których informowano nasze dykasterie. (...) ROZPORZĄDZENIA PRAKTYCZNE Artykuł 1 Konieczność stosowania właściwej terminologii (...) Par. 1. Od pewnego czasu rozpowszechnił się zwyczaj nazywania posługą nie tylko tych offi- cia (urzędów) i munera (funkcji), które sprawują kapłani na mocy sakramentu święceń, ale także tych, które na mocy kapłaństwa wszystkich ochrzczonych sprawują wierni świeccy. Kwestia nazewnictwa staje się jeszcze bardziej złożona, gdy przyznaje się wszystkim wiernym prawo do wykonywania - za- stępczo i na mocy oficjalnego upoważnienia udzielonego przez pasterzy - pewnych funkcji typowych raczej dla duchownych, które wszakże nie wymagają przyjęcia święceń. Należy stwierdzić, że język staje się chwiejny i niejasny, a zatem nieprzydatny do wyrażania nauki wiary, gdy w jakikolwiek sposób przesłania różnicę »istoty, a nie tylko stopnia«, jaka istnieje między kapłaństwem wynika- jącym z chrztu a kapłaństwem sakramentalnym. (Por. Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników sympozjum poświęconego »Współpracy wiernych świeckich w posłudze kapłańskiej«, 3 m. cyt.) (...) Par. 3. Wierny świecki nie mający święceń może określać się mianem »szafarza nadzwyczajnego« tylko i wyłącznie wówczas, gdy zostaje powołany przez kompetentny autorytet do wykonywania - i to je- dynie z tytułu zastępstwa - zadań, o których mowa w kan. 230, par. 3 (Por. Papieska Komisja ds. Auten- tycznej Interpretacji Kodeksu Prawa Kanonicznego, Responsio ad propositum dubium, 1 czerwca 1998: AAS 80 (1988), s. 1373) oraz w kan. 943 i 1112. Może oczywiście posługiwać się także konkretnym ter- minem, którym prawo kanoniczne określa powierzoną mu funkcję, takim jak katecheta, akolita, lektor itp. (...) Nie jest zatem godziwe, aby wierni nie wyświęceni przyjmowali takie tytuły, jak na przykład »duszpasterz«, »kapelan«, »koordynator« czy »moderator«, ani też inne, mogące zatrzeć różnicę między ich rolą a rolą pasterza, którym jest wyłącznie biskup i kapłan. (Dotyczy to, oprócz określeń podanych tu przykładowo, także wszystkich innych wyrażeń, które w językach różnych krajów mogą mieć sens analogiczny lub równoznaczny i wskazywać na funkcję kierowniczą, sprawowaną bezpośrednio lub w zastępstwie) Artykuł 2 Posługa słowa (O różnych formach przepowiadania, por. KPK, kan. 761; Missale Romanum, Ordo lectio- num Missae, Praenotanda: ed. Typica altera, Libreria Editrice Vaticana 1981). Par. 1. Treścią tej posługi jest »kaznodziejstwo, katecheza i wszelkie nauczanie chrześcijań- skie, w którym homilia liturgiczna winna mieć szczególne miejsce« (Sob. Wat. II, Konst. Dogm. o Objawieniu Bożym Dei verbum, 24) Sprawowanie tych funkcji należy przede wszystkim do biskupa diecezjalnego, który w swoim Kościele jest kierownikiem całej posługi słowa, (Por. KPK, kan. 756, par. 2) a także do ka- płanów - jego współpracowników. (Por. tamże, kan. 757) Posługę tę sprawują również diakoni po- zostający we wspólnocie z biskupem i jego prezbiterium. (Por. tamże) Par. 4. Gdy w określonych regionach występuje niedobór szafarzy wyświęconych, mogą powstać sytuacje trwałej i obiektywnej konieczności lub użyteczności, które zalecają dopuszczenie wiernych nie wyświęconych do głoszenia słowa. Wierni świeccy nie wyświęceni mogą być dopuszczeni do głoszenia słowa w kościołach i oratoriach w zastępstwie szafarzy wyświęconych lub dla szczególnych powodów wskazujących na ich użyteczność w konkretnych przypadkach, przewidzianych przez powszechne prawodawstwo Kościoła albo przez Konferencje Episkopatów; nie może to zatem stać się zwyczajną praktyką ani nie powinno uchodzić za wyraz autentycznej promocji laikatu. Artykuł 3 Homilia Par. 1. Homilia, szczególnie doniosła forma przepowiadania (...) jest częścią samej liturgii. Dlatego głoszenie homilii podczas liturgii eucharystycznej winno być zastrzeżone dla szafa- rza wyświęconego - kapłana lub diakona. (...) Wykluczeni zostają wierni nie wyświęceni, nawet jeśli pełnią funkcję tak zwanych »asystentów duszpasterskich« lub katechetów w łonie ja- kiejkolwiek wspólnoty czy stowarzyszenia. Nie jest bowiem istotne to, że ktoś posiada ewentu- alnie większą zdolność przemawiania lub zdobył lepsze przygotowanie teologiczne, ale fakt, iż funkcja ta jest zastrzeżona dla osoby, która otrzymała sakrament święceń, przez co nawet biskup diecezjalny nie ma prawa dyspensować od tego przepisu kanonicznego (Por. Papieska Komisja ds. Autentycznej interpretacji Kodeksu Prawa Kanonicznego, Responsio ad propositum dubium, 20 czerwca 1987: AAS 79, 1987, s. 1249) jako że nie jest to ustawa czysto dyscyplinarna, lecz dotycząca funkcji nauczania i uświęcania, ściśle ze sobą powiązanych. (...) Par. 2. Dopuszczalne jest wprowadzenie do liturgii krótkiego komentarza, pozwalającego ją lepiej zrozumieć, a także - w wyjątkowych przypadkach - ewentualnych świadectw, które po- winny być zawsze dostosowane do przepisów liturgicznych i składane podczas liturgii euchary- stycznych sprawowanych ze szczególnych okazji (np. dzień seminarium, dzień chorego itp.), jeśli rzeczywiście mogą one być przydatne do zobrazowania homilii wygłoszonej jak zwykle przez celebransa. Te komentarze i świadectwa nie powinny przybierać takiej formy, która zatarła- by różnicę między nimi a homilią. Par. 4. Poza Mszą św. wierni nie wyświęceni mogą głosić homilię w sposób zgodny z pra- wem lub z przepisami liturgicznymi oraz przy zachowaniu klauzul w nich zawartych. (...) Artykuł 6 Obrzędy liturgiczne Par. 1. Czynności liturgiczne mają wyraźnie objawiać uporządkowaną jedność Ludu Bożego jako organicznej wspólnoty, (Por. Sob. Wat. II, Konst. o Liturgii świętej Sacrosanctum Concilium, 26-28; KPK, kan. 837) a więc winny ukazywać ścisłe powiązanie między sprawowaną czynnością liturgiczną a naturą Kościoła, wyrażoną w jego organicznej strukturze. Dzieje się tak, gdy wszyscy uczestnicy liturgii z wiarą i pobożnością spełniają właściwe so- bie zadania. Par. 2. W trosce o ochronę kościelnej tożsamości każdego, także w tej dziedzinie należy usunąć różnego rodzaju nadużycia sprzeczne z dyspozycją kan. 907, wedle którego podczas litur- gii eucharystycznej diakoni ani wierni nie wyświęceni nie mogą wypowiadać słów modlitwy liturgicznej ani żadnych formuł zastrzeżonych dla celebrującego kapłana - zwłaszcza modli- twy eucharystycznej i doksologii końcowej - a także wykonywać czynności i gestów właści- wych dla celebransa. Jest też poważnym nadużyciem, jeśli wierny nie wyświęcony przejmuje faktycznie funkcje przewodniczenia Eucharystii, pozostawiając kapłanowi jedynie minimum czyn- ności, które gwarantują jej ważność. W świetle tej samej zasady liturgicznej niedopuszczalne jest, aby podczas obrzędów litur- gicznych osoby nie wyświęcone używały parametrów liturgicznych zastrzeżonych dla kapłanów lub diakonów (stuły, ornatu albo dalmatyki). Należy starannie unikać najdrobniejszych nawet nieporozumień, jakie mogłyby się poja- wiać w następstwie zachowań niepoprawnych z punktu widzenia liturgii. Podobnie jak wyświęceni szafarze winni pamiętać o obowiązku wdziewania wszystkich przepisanych szat liturgicznych, tak też wierni nie wyświęceni nie mogą czynić tego, co do nich nie należy. (...) Artykuł 8 Nadzwyczajny szafarz Komunii św. Wierni nie wyświęceni już od dłuższego czasu współpracują z szafarzami wyświęconymi w różnych dziedzinach duszpasterstwa, aby »wierni coraz głębiej poznawali niepojęty dar Euchary- stii oraz by coraz pełniej mogli zaznawać skuteczności jego zbawczego działania«. (Kongr. ds. Dys- cypliny Sakramentów, Instrukcja Immensae caritatis, 29 stycznia 1973, proemio: AAS 65, 1973, s. 264) Jest to posługa liturgiczna odpowiadająca na rzeczywiste potrzeby wiernych, ustanowiona przede wszystkim z myślą o chorych oraz o zgromadzeniach liturgicznych, podczas których bardzo liczni wierni pragną przyjąć Komunię św. Par. 1. Należy jednak właściwie stosować przepisy kanoniczne dotyczące nadzwyczajnego szafarza Komunii św., aby nie wywoływać nieporozumień. Stanowią one, że zwyczajnym szafa- rzem Komunii św. jest biskup, prezbiter i diakon, (Por. KPK, 910 par. 1, por. także Jan Paweł II, List Dominicae Cenae, 24 lutego 1980, 11: AAS 72, 1980, s. 142) natomiast szafarzami nadzwyczajnymi są zarówno oficjalnie ustanowieni akolici, jak wierni upoważnieni do tego zgodnie z kan. 230, par. 3 (97). Jeżeli nakazuje to rzeczywista potrzeba, wierny nie wyświęcony może zostać upoważniony przez biskupa, ad actum vel ad tempus lub też na stałe, aby jako szafarz nadzwyczajny rozdzielał Komunię św. także poza liturgią eucharystyczną, stosując przy tym specjalną liturgiczną formułę błogosławieństwa. W wyjątkowych i nieprzewidzianych przypadkach takiego upoważnienia mo- że udzielić ad actum kapłan przewodniczący liturgii eucharystycznej. (Por. Kongr ds. Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja Immensae caritatis, 1: m. cyt., s. 264, Missale Romanum, Appendix: Ritus ad deputandum ministrum S. Communionis ad actum distribuendae; Pontificale Romanum: De institutione lecto- rum et acolythorum) Par. 2. Szafarz nadzwyczajny może rozdzielać Komunię św. podczas liturgii eucharystycznej tylko w sytuacji, gdy szafarze wyświęceni są nieobecni albo gdy ci ostatni, chociaż obecni, nie mogą te- go czynić z powodu jakichś rzeczywistych przeszkód. (Por. Papieska Komisja ds. Autentycznej Inter- pretacji Kodeksu Prawa Kanonicznego, Responsio ad propositum dubium, 1 stycznia 1988: AAS 80, 1988, s. 1373) Może pełnić tę funkcję także wówczas, gdy z powodu szczególnie licznego udziału wier- nych, którzy pragną przyjąć Komunię św., oraz braku dostatecznej liczby szafarzy wyświęconych liturgia eucharystyczna nadmiernie by się przedłużyła. (Por. Kongr. ds. Dyscypliny Sakramentów, In- strukcja Immensae caritatis, 1: m. cyt., s. 264; Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, In- strukcja Inestimabile donum, 10: m. cyt., s. 336) Funkcja ta ma charakter zastępczy i nadzwyczajny (kan. 230, par. 2 i par. 3 KPK, stwierdza, że wymie- nione w nim posługi liturgiczne mogą pełnić wierni nie wyświęceni jedynie ex temporanea deputatione lub w zastępstwie) oraz powinna być wykonywana zgodnie z przepisami prawa. W związku z tym jest wskazane, aby biskup diecezjalny wydał specjalne przepisy, pozostające w całkowitej zgodzie z powszechnym prawodawstwem Kościoła, które uregulują sprawy związane ze sprawowaniem tej funkcji. Należy też zadbać, aby wierny do niej wyznaczony został należycie pouczony na temat doktryny eucharystycznej, charakteru swojej posługi, przepisów, jakich należy przestrzegać ze względu na cześć należną tak wzniosłemu sakramentowi, oraz uregulowań prawnych dotyczących dopuszczania do komunii. Aby nie wywoływać nieporozumień, należy unikać i zaprzestać określonych praktyk, które pojawiły się od pewnego czasu w niektórych Kościołach partykularnych, takich jak: - udzielanie Komunii samemu sobie, jak gdyby się było koncelebransem; - włączenie do obrzędu odnowy przyrzeczeń kapłańskich podczas Mszy św. Krzyżma w Wielki Czwartek także innych kategorii wiernych, którzy odnawiają śluby zakonne lub zostają mianowani nadzwyczajnymi szafarzami Komunii św. - stałe korzystanie z pomocy nadzwyczajnych szafarzy podczas Mszy św. i uzasadnianie te- go dowolnie rozszerzonym pojęciem »licznego udziału wiernych«. ZAKOŃCZENIE Jak (...) przypomniał Ojciec Święty, »trzeba rozpoznawać, chronić, rozwijać, rozeznawać oraz mądrze i świadomie wykorzystywać konkretny dar każdego członka Kościoła, nie dopusz- czając do pomieszania ról i funkcji czy zafałszowania statusu teologicznego i kanonicznego«. (Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników sympozjum poświęconego »Współpracy wiernych świeckich w po- słudze kapłańskiej«, 3: m. cyt.) Choć z jednej strony niedobór kapłanów jest szczególnie mocno odczuwalny w niektórych regionach, gdzie indziej obserwujemy rozkwit powołań, który napawa optymizmem i otwiera po- myślne perspektywy na przyszłość. Proponowane rozwiązania problemu niedoboru wyświęconych szafarzy mogą mieć zatem jedynie charakter tymczasowy i muszą być podporządkowane nad- rzędnemu zadaniu duszpasterskiemu, jakim jest troska o powołania do kapłaństwa sakramentalne- go (Por. tamże, 6.) Celem niniejszego dokumentu jest sformułowanie konkretnych wskazań, które zapewnią owocną współpracę wiernych nie wyświęconych w sytuacjach tego rodzaju, nie naruszając w ni- czym integralnego charakteru pasterskiej posługi kapłanów. »Trzeba także wyjaśnić wiernym świeckim, że te uściślenia i rozróżnienia nie mają służyć ochronie klerykalnych przywilejów, ale są koniecznym przejawem posłuszeństwa wobec woli Chrystusa i poszanowania dla kon- stytutywnej formy, jaką On sam nadał na zawsze swemu Kościołowi«. (Tamże, 5) (...) Zostają odwołane wszelkie ustawy partykularne i obowiązujące zwyczaje sprzeczne z niniejszymi przepisami, a także ewentualne uprawnienia udzielone wcześniej ad experimen- tum przez Stolicę Apostolską lub jakąkolwiek inną władzę od niej zależną. W dniu 13 sierpnia 1997 r. Ojciec Święty zatwierdził w formie specjalnej niniejszą Instruk- cję, nakazując jej opublikowanie. Watykan, 15 sierpnia 1997 r, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Kongregacja ds. Duchowieństwa Abp Darío Castrilló Hoyos, properfekt Abp Crescenzio Sepe, sekretarz Papieska Rada ds. Świeckich Abp James Francis Stafford, przewodniczący Bp Stanisław Ryłko, sekretarz Kongregacja Nauki Wiary Kard. Joseph Ratzinger, prefekt Abp Tarcisio Bertone SDB, sekretarz Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Abp Jorge Arturo Medina Estévez, proprefekt Abp Geraldo Majella Angello, sekretarz Kongregacja ds Biskupów Kard. Bernardin Gantin, prefekt Abp Jorge Maria Mejia, sekretarz Kongregacja ds. Ewangelizacji Narodów Kard. Jozef Tomko, prefekt Abp Josip Uhač, sekretarz Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Kard. Eduardo Martínez Somalo, prefekt Abp Piergiorgio Silvano Nesti CP, sekretarz Papieska Rada ds. Interpretacji Tekstów Prawnych Abp Julián Herranz, przewodniczący Bp Bruno Bertagna, sekretarz * * * Kard. Joseph Ratzinger Kilka uwag ogólnych na temat zasad i kwestii doktrynalnych (skrót) Przydatność, a wręcz niezbędność Instrukcji można dostrzec wyraźnie w świetle sytuacji, którą obserwujemy w wielu określonych środowiskach kościelnych, a która każe domagać się wier- nego stosowania przez Kościoły partykularne zasad i norm zawartych w Magisterium i w powszech- nym prawodawstwie Kościoła. Zważywszy na sytuację panującą w niektórych Kościołach lokalnych, zwłaszcza w środko- wej i północnej Europie oraz w różnej mierze także w pewnych regionach Ameryki Północnej i Australii a ponadto ze względu na ryzyko, że nadużycia w sferze udziału wiernych świeckich w sakra- mentalnej posłudze kapłanów mogą się rozpowszechnić także w innych regionach, wydało się ze wszech miar konieczne i pilne wyjaśnienie spraw związanych z różnymi formami współpracy wiernych świeckich, którzy pomagają kapłanom w pełnieniu ich posługi. Wyjaśnienie to potrzebne jest także po to, aby z jednej strony uniknąć dewaluacji po- sługi wynikającej ze święceń oraz swoistej „protestantyzacji” pojęcia posługi i samego Ko- ścioła, z drugiej zażegnać niebezpieczeństwo „klerykalizacji” świeckich. (...) Przynajmniej w niektórych częściach świata zachodniego obserwujemy stopniową relaty- wizację posługi kapłańskiej, której przyczyną jest z jednej strony zanik świadomości, czym jest sakrament święceń, a z drugiej rozpowszechnianie się swoistej posługi paralelnej, pełnionej przez tak zwanych „asystentów” lub „współpracowników” duszpasterskich, których - tak samo jak kapłanów - określa się mianem duszpasterzy. Odgrywają oni przewodnią rolę we wspólnocie, podczas nabożeństw wdziewają szaty liturgiczne i na zewnątrz nie różnią się niczym od kapłanów. Ryzyko związane z klerykalizacją świeckich, pełniących funkcje duszpasterskie, polega na tym, że zasadnicza różnica między kapłaństwem powszechnym a służebnym stanie się niewidoczna i prawie niezrozumiała. Jednocześnie wierny świecki, który przez długi czas, a nawet przez całe życie pełni funkcje duszpasterskie typowe dla kapłana, wyjąwszy sprawowanie Eucharystii i spowiedzi sa- kramentalnej, w rzeczywistości nie jest już naprawdę świeckim i traci swą tożsamość w życiu i misji Kościoła. Zadania i funkcje sprawowane „zastępczo” w wielu przypadkach stają się w istocie in- tegralną częścią nowego rodzaju „posługi”, która powiela posługę kapłanów. Jest zatem oczywiste, że Instrukcja (...) przeciwstawia się tendencji - na którą zwraca uwagę już adhortacja Christifideles laici - do „klerykalizacji” wiernych świeckich oraz do „tworzenia w Kościele de facto odrębnej struktury posług, równoległej w stosunku do tej, która ma swą podstawę w sakramen- cie kapłaństwa” (Christifideles laici, 23). (...) Instrukcja uznaje, że w ostatnich latach wzrosła współodpowiedzialność i działalność świeckich za- równo w sferze ewangelizacji i katechizacji, jak i animacji liturgicznej. Pragnie jednak skorygować pewne tendencje do nazbyt swobodnego traktowania praw i przepisów kanonicznych, a także przeciwsta- wić się zamieszaniu doktrynalnemu, które skłania do opinii, że w istocie rzeczy posługa świeckich i posługa kapłanów są sobie zasadniczo równe przez co kształtuje się „funkcjonalistyczną” wizję posługi, która rozpatruje posługę „pasterza” z perspektywy funkcji, a nie jej ontologicznej rze- czywistości sakramentalnej: „sam fakt wykonywania tych zadań [zastępczych] nie czyni człowie- ka świeckiego pasterzem, o urzędowej bowiem naturze posługi nie stanowi rodzaj spełnianej funkcji, lecz przyjęcie sakramentalnych święceń” (Christifideles laici, 23). (...) Kard. Joseph Ratzinger Prefekt Kongregacji Nauki Wiary (12/98 L’Osservatore Romano) ANEKS V Piotr Skarga ...bo się tu z Panem naszym i z Bóstwem Jego jednoczym, i uczestnictwo albo społeczność bierzem i w jedno się z Nim ciało spajamy. Cała ta sztucznie wywołana dyskusja wokół niesłychanej propozycji zmiany rytu udzielania Komunii świętej, pełna fałszu, ukrytych intencji, wzajemnych niechęci - wydaje się czymś tak plu- gawym, naprzeciw rozważań człowieka prawdziwie Bożego... Poczynajmy w imię Pańskie od nazwisk tego Sakramentu. Dla rozmaitych dzielności, które w sobie ma, rozmaite też imiona ma. Zowie się naprzód ten Sakrament Eucharystyą, t.j. dobrą łaską, jako św. Chryzostom zowie, albo dziękowaniem. Bo w nim wielką łaskę i dawcę łaski mamy, t.j. Pana naszego i z Nim żywot wieczny. W tym też Sakramencie Panu Bogu za Jego dobrodziejstwa dziękujem, i w nim mamy pamiątkę śmierci Pana Jezusowej, wedle onych słów w Psalmie: Uczynił pamiątkę dziwów swoich miłośnik i miłosierny Pan: dał jadło tym, którzy się Go boją. Przeto się słusznie dziękowaniem zowie: bo i Pan też, ustanawiając ten Sakrament, dzięki Bogu oddawał. Drugie imię ma ten Sakrament: Ofiara, albo jako słowiański nasz język wykłada, obiata i żertwa (przyuczmy się do tych słów, bo ich używać będziem): bo w nim ofiarujem Bogu Ciało i Krew Syna Jego, o czem się szeroko mówić będzie. Apostoł też zowie ten Sakrament uczestnic- twem albo komunikacyą: bo się tu z Panem naszym i z Bóstwem Jego jednoczym, i uczestnictwo albo społeczność bierzem i w jedno się z Nim ciało spajamy. Zowie się i Sakramentem pokoju i miłości, jako Augustyn święty zowie. Bo się tu jednamy i pokój i pocałowanie sobie oddajem, gdy przy tej ofierze stoimy, a Ciała i Krwi w niej Pana nasze- go używamy, którego się brać w nieprzyjaźni braterskiej i Panu Bogu ofiarować nie godzi, jak sam Pan nauczył: Gdy niesiesz ofiarę twoją na ołtarz... Ma i piąte imię ten Sakrament: bo się strawnem albo wiatykiem nazywa, gdyż się w nim na tej drodze pielgrzymowania naszego posilamy, i jako Eliasz na górę, gdzie Pana Boga widzą, na drogę trudną, mocą tego chleba wstępujemy. Na koniec zowie się, jako jest w Psalmie, Chlebem Anielskim, bo tegoż chleba, t.j. Pana Jezusa w chwale niebieskiej, acz inszym sposobem niźli my, używają, nań patrząc i Jego się chwałą karmiąc. Nie tak, jako my, pod zakryciem osób chleba i wina, ale jawnie i odkrycie jako na oko. Niektórzy a zwłaszcza ci nowi, ten Sakrament wieczerzą Pańską zowią, źle zrozumiawszy apostolskie słowa, gdy mówi do Koryntów: Gdy się schodzicie, nie toć jest wieczerzy Pańskiej po- żywać. Gdzie Apostoł mówi nie o Sakramencie, ale o wieczerzy prostej, którą bogatsi chrześcijanie dla uboższych po używaniu Najświętszego Sakramentu sprawowali i wieczerzą ją Pańską zwali, na wzór i naśladowanie Pana naszego, który w ten dzień, żegnając się ze swymi uczniami, wieczerzy pospolitej używać z nimi, na pokazanie miłości ku nim, raczył. Wedle żydowskiego zwyczaju dwie wieczerze w ten dzień wielkanocny bywały. Jedna za- konna i ceremonialna, na której baranka onego prędko i jakoby w drodze, podkasani i z laskami w ręku jedli, nie dla nasycenia, ale dla nabożeństwa od Boga rozkazanego, w którem wybawienie swoje z Egiptu wspominali i za nie Panu Bogu dziękowali. Druga już była pospolita, na której po onej ceremonii siadłszy, inne potrawy brali, ile było do nasycenia potrzeba. Te obie wieczerze Pan Jezus uczyniwszy i skończywszy, jako Ewangelistowie i Paweł święty świadczą, trzecie to przedziwne jadło, t.j. Sakrament ten sprawił, i przyprawiając do niego Apostoły, wstał od stołu, i nogi im umywał, i o czystości serdecznej nieco przypomniał, jako to Jan św. wypisuje. Tego trzeciego jadła żadne Pismo święte wieczerzą Pańską nie zowie, ani Apostoł na tem miejscu do Koryntów, bo o takiej wieczerzy Paweł święty mówi, na której się drudzy upijali, a ubogich, którzy nie mieli co jeść, nie czekali. Co temu Sakramentowi niesłuszno przyczytać, aby na przodku zwłaszcza, taka nieuczciwość około niego być miała. O takiej wieczerzy mówi Apostoł, którą doma sobie sami czynić mogli, a Najświętszego Sakramentu nikt sobie doma sprawować nie może. (...) Pierwsza wieczerza Paschy albo baranka była figurą i cieniem naszego tego Sakramentu, ale wtóra a pospolita ona wieczerza nic do ołtarza ani do naszego Sakramentu nie ma; osobno bowiem po wieczerzy onej dwojej i po umywaniu nóg ten przedziwny Sakrament z wielką czcią i modlitwą i dziękami, błogosławieństwy i zdumienie Apostołów Pan Jezus sprawował. ANEKS VI Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i cześć dla papieża Jeszcze raz zajrzyjmy do książki wydanej w 1907 roku. Analogia z dzisiejszym równole- głym atakiem na Ojca Świętego i niegodną akcją skierowaną przeciw samemu Chrystusowi Eucha- rystycznemu jest uderzająca. *** Nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i cześć dla papieża pozostają w ścisłym związ- ku. Dotyczy to zarówno pojedyńczych osób, jak i całych narodów. Jednocześnie powstają, jedno- cześnie wzrastają, zmniejszają się i gasną. Weźcie jakiekolwiek stulecie, zobaczycie, jaką była jego cześć dla papieża, a dowiecie się, ile miało nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu. Oto wieki średnie, które pałały gorącą miło- ścią dla Najświętszego Sakramentu, które dla przechowywania Go wznosiły tak wspaniałe katedry, układały tak cudowne hymny, tchnące takim zapałem - jakiż miały kult dla papieża. Nie tylko, że słały mu do stóp dusze, ale i państwa. Chciały go mieć królem świata tak, jak był władcą Kościoła; i to, co tylu zaślepionych i bezbożnych historyków przypisywało ambicji papieży, było tylko wy- nikiem pobożności narodów. Czytajcie te stare żywoty świętych, tak pełne namaszczenia, porównajcie rozdziały traktują- ce o ich nabożeństwie do Najświętszego Sakramentu i o ich poświęceniu dla Kościoła i papieża. Ale są wieki inne...Wiek XVII miał głębokie poczucie Majestatu Boga, świętości Jezusa Chrystusa, dostojności Jego kapłaństwa. Stulecie to zaliczałoby się do wieków najbardziej na- tchnionych, gdyby miało równie silne poczucie miłości Bożej. Tego mu brakowało. Stąd było coś ciasnego, niedokończonego w jego duchowym kierunku. Ludzie tego okresu nie pojmowali miło- ści; a w Bogu, bardziej jeszcze niżeli w nas, wszystko wypływa z serca. Stąd też było coś zimnego i obcego, co nie dopuściło całkowitego rozwoju najpiękniejszych dzieł człowieka. Wiek ten, nie pojmując miłości, jakże mógł pojmować Najświętszy Sakrament? Pod pozorem uszanowania, od- dalał odeń wiernych. Zniósł częstą Komunię świętą; były klasztory zaludnione dziewicami, które opuściły wszystko dla Chrystusa, skąd omalże nie usunięto Komunii dorocznej, ponieważ cały rok nie wydawał im się dostatecznym na przygotowanie do przyjęcia straszliwego Boga Eucharystii. I rzecz godna uwagi: w miarę, jak się oddalano od Najświętszego Sakramentu, zaczęto się oddalać i od papieża. Stawiano zapory pomiędzy Sakramentem Ołtarza a duszami; zaczęto je również stawiać pomiędzy papieżem a wiernymi. Pod pozorem uszanowania, Chrystus utajony w Euchary- stii nie mógł już służyć za pokarm duszom; pod pozorem wolności, Chrystus ukryty w papie- żu nie mógł już rządzić Kościołem. I tak, jak więziono Go z tysiącznymi oznakami uszanowania w ołtarzu, tak też więziono Go w Watykanie, nie szczędząc zapewnień o czci i miłości. A ponieważ w tymże czasie przerabiano dawną liturgię Kościoła, pod pozorem nadania jej piękniejszej formy, skorzystano z tej okoliczności, ażeby zmniejszyć hołdy, którymi pobożność wiernych otaczała Najświętszy Sakrament. Boże Ciało przestawało być uważane za pierwszorzęd- ne święto. Zniesiono jego oktawę; odrzucono ustępy, w których Ojcowie Kościoła wysławiają jego cuda. Mało brakowało, ażeby nie wyrzucono też prozy św. Tomasza z Akwinu, z powodu zapału, z jakim mówił o Najświętszym Sakramencie. Jednocześnie w tymże XVII wieku osłabiano wszystko, co mogło podsycać kult względem papieża. Z dwojga świąt poświęconych uczczeniu stolicy św. Piotra skasowano jedno; obniżono o jeden stopień święto Głowy Kościoła, a oktawę jego zniesiono; odrzucono wszystkie te piękne karty, w których św. Ireneusz, św. Hieronim, św. Jan Złotousty, św. Leon wysławiali wielkość i przywileje papiestwa. I wreszcie - odrzucono w wielu kościołach modlitwę za papieża. Modlono się za króla, potem za biskupa; ale o papieżu nie wspomniano nawet. Oba te kulty razem się rodzą i razem umierają, ale umierając ustępują równej im nienawiści. Przytoczymy tutaj dwa słynne tego przykłady: w XVII w. Reformacja, w XVIII - Rewolucja. Luter obrzuca papieża zniewagami, okazuje mu wzgardę i dopuszcza do swej duszy niena- wiść, która się wylewa w pomysłach cynicznych, w bezwstydnych karykaturach. Zaraz potem, jak gdyby stanął na spadzistej pochyłości, nie może zachować dla Najświętszego Sakramentu ani po- bożności, ani miłości, ani nawet poszanowania. Potężny jego umysł, który go uczynił tym winniej- szym, rozumiał i widział dobrze ścisły związek pomiędzy Najświętszym Sakramentem a papieżem. Protestanci wyszydzają Eucharystię tyle, co i papiestwo. Nie upłynęło jedno stulecie, a świat przerażony okropnościami Reformacji, ujrzał większą jeszcze ohydę: Rewolucję zrodzoną z Reformacji. Reformacja rozbijała cyboria, by z nich wydzie- rać Konsekrowane Hostie; Rewolucja uczyniła więcej. Po sprofanowaniu cyboriów, sadzała na ołtarzach obnażone prostytutki, ażeby wyrządzić Bogu najbezecniejszą zniewagę, jaką tylko mogła wymyślić wyrafinowana bezbożność. Ledwie zgwałcono przybytek, już atakują Watykan. Wdzierają się doń, porywają papieża. I ci sami republikanie, którzy z bronią w ręku obecni byli przy profanacji Najświętszego Sakramentu, klaskali w ręce, widząc jak „były Papież”, jak go na- zywali, znękany i umierający, wywożony był do Francji. Zawsze nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu będzie wytwarzać w ludziach cześć dla papieża. Zawsze wzgarda wobec papieża będzie prowadziła za sobą wygaśnięcie nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu. I nie trzeba się dziwić, gdyż pod każdą z tych zasłon, przedmiotem na- szej wiary i miłości jest jedna i ta sama najczcigodniejsza osoba Zbawiciela naszego, Jezusa Chry- stusa. ANEKS VII Częsta Komunia święta według św. Alfonsa Liguori Duch jansenizmu przeniknął szybko zarówno do klasztorów, jak i duchowieństwa świec- kiego, nie wyłączając Episkopatu Francji, która była siedliskiem sekty. Mimo, że Innocenty XI określił warunki Komunii świętej, spowiednicy w dalszym ciągu odsuwali wiernych od Stołu Pańskiego, odmawiając rozgrzeszenia przed odprawieniem surowej pokuty, tak wielką była siła wpływu jansenistów. Walkę z ich błędami podjął w pierwszym rzędzie św. Alfons Liguori, dając w dziełach swoich wyczerpującą odpowiedź heretykom. Powołując się na dzieło Petau, traktujące o pokucie publicznej, dowodzi św. Alfons, że Ojcowie Kościoła bardzo cenili zwyczaj częstej Komunii świętej i starali się go podtrzymać w okresach obniżenia pobożności. Już apostołowie obserwowali zwyczaj codziennego spożywania wspólnie chleba eucharystycznego, ażeby nie rozluźniły się węzły solidarności chrześcijańskiej. Również dzieje Kościoła wykazują wielką dbałość o zachowanie częstej Komunii świętej. Trzeci synod mediolański nakazuje proboszczom zachęcać wiernych z ambony do częstej Komunii świętej, nadto poleca biskupom, by zabronili kazań przeciwnych częstemu komunikowaniu, a na- wet surowo karali tych, którzy by inaczej uczyli. Sobór Trydencki wykłada, że dusza tak jak ciało potrzebuje posiłku. Jest nim Komunia Święta. Do niej więc, jako do źródła życia duchowego, powinni kapłani nakłaniać wiernych. Grze- chem obrażamy Boga. Przez żal, pokutę, mocne postanowienie poprawy wracamy znów do Boga. Grzech więc nie pozbawia nas prawa do Komunii świętej. Św. Alfons powołuje się w tej sprawie na autorytet papieża Aleksandra VIII, który potępił zdanie Baiusa: Sacrilegi sunt judicandi, qui jus ad communionem percipiendam praetendunt, antequam de delictis suis poenitentiam egerin (zda- nie 22) i następne 23-cie: Similiter arcendi sunt a sacra communione, quibus nondum inest amor Dei purissimus et omnis mixtionis expres. Jeśli ktoś szczerze usiłuje opanować złe skłonności i swoje dobre chęci zamienia w czyn, Bóg pomaga mu doskonalić się, umacniając go środkami nadprzyrodzonymi. Komunia Święta sta- nowi właśnie owo antidotum grzechu. Nikt nie jest jej godny. Wszyscy przecież otrzymują ten dar dzięki niepojętemu miłosierdziu Bożemu. Godnie przyjmował Boga tylko Chrystus, ponieważ sam był Bogiem. „Nie powinien tu człowiek - powiada św. Alfons - stronić od tego Sakramentu dlatego, że jest niegodnym przyjmować Jezusa w Komunii, dla biednych bowiem Skarb ten Chrystus zostawił i dla chorych lekarstwo, więc nikt, jakkolwiek byłby niegodny, niechaj od Niego nie stroni jeżeli szczerze zdrowia pożąda”. Powstrzymać od Komunii świętej może spowiednik i tylko dla wy- próbowania duszy. Jeśli jednak okaże się, że penitent przystępuje do Komunii świętej z miłości, wolnej od uczuć pychy lub próżności, nie należy mu odmawiać tego Sakramentu. Również jeżeli penitent okazuje dobre chęci i wolę w pełnieniu przykazań Bożych, mimo że grzechy jego były liczne, powrót do Boga powinien być mu ułatwiony pozwoleniem na częstą Komunię świętą, po- nieważ Sakrament ten gładzi grzechy powszednie. Remitti vero Eucharistia et condonari levoria, quae venialia dici solent, non est, quod du- bitari debeat. Quidquid enim cupiditatis ardore anima amisit, totum Eucharistia, eas ipsas mino- res culpa absergens resttituit - czytamy w Katechizmie Rzymskim. Komunia Święta jest zatem naszym obowiązkiem względem samych siebie. Jest także naszą powinnością względem Boga. Komunia Święta budzi miłość. Miłość gładzi grzech. Miłość jest również wyrazem czci. Cześć tę okazujemy czynem, często komunikując. Pragnienie Komunii wyraża szacunek uczuciem. „Lepiej codziennie komunikować z miłości ku Panu Jezusowi, jak powstrzymywać się od niej przez zbytnie uszanowanie”. Nie dla „słodkiej radości i świętego rozkoszowania się”, jak chcieli janseniści, przyjmuje się Chrystusa w Hostii, lecz żeby się umocnić, uświęcić i więcej nie błądzić. Dzięki Niej - według św. Franciszka Salezego - doskonałość wzrasta, niedoskonałość maleje. Trzeba umieć przygotować się do tej najwspanialszej uczty. Lecz nie przez powstrzymywa- nie się od Niej, ale przez oderwanie serca od doczesnych ponęt. „Posilajcie się codziennie Chle- bem Niebieskim, abyście co dzień pożytek zeń odnosili”, lecz „żyjcież tak, abyście mogli codziennie Go przyjmować” zaleca św. Alfons. Wiara w obecność Chrystusa w pokonsekrowa- nej Hostii, pokora płynąca z podziwu i wdzięczności, pragnienie gorące godnego przyjęcia Boga - oto przygotowanie bliższe, zapewniające stan łaski, dzięki której możemy przystąpić do Komunii świętej. Jeśli rezultaty Jej są słabsze, niż się spodziewamy, to dlatego, że za mało mamy ufności i szczerości, za mało prosimy Chrystusa o pomoc w czynieniu dobrze. Komunia Święta jest więc dostępna dla wszystkich, którzy sercem czystym pragną czcić, miłować i służyć Bogu. Zatem i ci, którzy złe skłonności opanowali lub starają się szczerze opa- nować, a przez modlitwę i umartwienie znacznie się w doskonałości posunęli, mogą komunikować codziennie. Wystrzeganie się okazji do grzechu i skuteczna walka z pokusami uprawniają do Ko- munii świętej trzy, cztery, a nawet pięć razy w tygodniu. Surowo odnosi się św. Alfons tylko do tych, którzy nie mają dość siły, by wyzwolić się z upodobań do grzechu i nie zadają sobie trudu, żeby przezwyciężyć siebie. Tym pozwala najwyżej na tygodniową Komunię, ażeby ich strzegła od śmiertelnych przewinień. W świetle zapatrywań św. Alfonsa zmieniają się zupełnie warunki przystępowania do czę- stej Komunii świętej i Jej cel. Znika beznadziejność podziału na wybranych - obdarzonych łaską, i odrzuconych - pozbawionych wszelkiej pomocy Boskiej, przeznaczonych na wieczne potępienie. Łaska Chrystusa spływa na wszystkich przez Komunię świętą, bo miłość Jego ogarnia całą ludz- kość, a miłosierdzie Jego nie wyłącza nikogo. Głos św. Alfonsa w sprawie częstej Komunii świętej był głosem całego Kościoła i Jego zwierzchnika Innocentego XI, którego postanowienia są bazą ideową pism św. Alfonsa o częstej Komunii świętej. Podstawa wskazówek św. Alfonsa dotyczących częstej Komunii świętej Ażeby położyć kres sporom, wywołanym wpływem sugestywnej nauki Janseniusza, św. Kongregacja Soborowa wydała w r. 1679 dekret Cum ad aures potwierdzony przez papieża Inno- centego XI. Na tej właśnie uchwale opiera się św. Alfons, wskazując na Eucharystię jako źródło siły, kształtującej nasze życie duchowe. Cel dekretu był dwojaki. Przede wszystkim miał on wykazać, że surowe i niewykonalne wymagania jansenistów są błędem, zasługującym na potępienie. Z drugiej strony chodziło o to, że- by powściągnąć zuchwalstwo tych, którzy nadużywali przywileju częstej Komunii świętej, powo- łując się na rzekome postanowienie apostołów, a potwierdzone potem przez św. Anakleta Papieża w następujących słowach: „Po dopełnieniu (we Mszy św.) konsekracji niech wszyscy ko- munikują, jeżeli nie chcą opuścić progów świątyni, tak bowiem postanowili Apostołowie i tego też trzyma się Kościół św.” Idąc za myślą przewodnią dekretu, św. Alfons zachęca do Komunii świętej oddalonych od Eucharystii przez Jansenistów, karci zuchwałych i komentuje swobodę spowiedników w udziela- niu pozwolenia na częstą Komunię świętą. W związku z rozporządzeniem św. Anakleta, św. Alfons wyjaśnia, że odnosiło się ono wy- łącznie do sług Ołtarza. Poza nimi nie nakazywano w pierwszych wiekach częstej Komunii. Apo- stołowie pozwalali częściej komunikować przede wszystkim wiernym, odznaczającym się pobożnością, jakiej wymaga ten Sakrament. Żeby móc czerpać z Jego łask, trzeba duszę oczyścić i aktem wolnej, świadomej woli dokonać wyboru między dobrym a złym. Postępowanie drogą prawdy, dobra i umiłowania Boga - oto na ile może się zdobyć ułomność ludzka. Trudno człowie- kowi zdobyć doskonałość, dlatego też więcej musimy liczyć na miłosierdzie Boga, niż na nasze siły. Zbyt surowi są ci, którzy mniemają, że brak nadzwyczajnej czystości, gorącości serca i wy- łącznej miłości Boga, niezmąconej ziemskim przywiązaniem, powinny powstrzymywać od częstej Komunii świętej. Decydującą w tej sprawie może być tylko opinia spowiednika. Miarą jego decyzji ma być czystość sumienia penitenta i rezultaty komunikowania. Każdy, kto w miarę pobożności, nie wyłą- czając handlujących i żonatych, którym wówczas specjalnie dostęp do stołu pańskiego utrudniano, będzie zasługiwał na częstą Komunię świętą, może za pozwoleniem spowiednika korzystać z jej dobrodziejstw. Nikomu, kto dla zbawienia duszy pragnie często komunikować, nie mogą duszpa- sterze zabraniać udziału w świętej uczcie, nikomu jej utrudniać, wyznaczając np. z góry pewne dni ogólnej Komunii. W diecezjach, gdzie zwyczaj częstej Komunii świętej jest powszechny, obo- wiązkiem duszpasterzy jest zwyczaj ten podtrzymywać. Mimo dużego postępu w poglądach św. Alfonsa na częstą Komunię świętą, niektóre jego wnioski i wymagania wydają się nam dzisiaj zbyt surowe; nie należy jednak zapominać, że są one zapowiedzią dekretu Piusa X, mając wiele z nim punktów stycznych. W czasach wielkich wpływów jansenizmu, który pociągał za sobą najtęższe umysły epoki, wystąpienie św. Alfonsa zdecydowało o załamaniu się sekty. Niebezpieczeństwo jansenizmu, obejmując warstwy wyższe domagało się przeciwprądu równej siły duchowej i naukowej. Trzeba było zniszczyć sugestię wyższości jansenizmu nad katolicyzmem, a polegającą na rzekomo więk- szym szacunku praktyk eucharystycznych. Ponieważ janseniści twierdzili, że zwyczaj częstej Komunii świętej jest sprzeczny z Pismem Świętym, nauką Ojców Kościoła pierwszych wieków i synodów, a w dziedzinie moralności przyczynia się do rozluźnienia obyczajów, dowiódł św. Alfons, w odpowiedzi na rygoryzm jansenistów, konieczno- ści częstej Komunii świętej w oparciu o postanowienia Kościoła. Uzasadnienie wskazówek św. Alfonsa o częstej Komunii świętej „Jam jest chleb żywota”. „Jeślibyście nie jedli Ciała Syna Człowieczego i nie pili Krwi Jego, nie będziecie mieć ży- wota w sobie”. Oto są słowa Chrystusa, w których się sam ofiarował ludziom, aby im dać moc wytrwania w dobrym. Najtrudniejszym zadaniem życia jest wytrwanie. Cierpienie, nędza ludzka, pobudzająca do buntu i nienawiści, osłabiają wolę człowieka. Nie można dwom bogom służyć - miłości i podłości, dobru i krzywdzie. Syn człowieczy, który doświadczył wszystkich cierpień, nieodłącznych od ludzkiego istnienia, i wszystkie nędze ludzkie tak dobrze znał, któremu za miłość zapłacono gory- czą zdrady i niewdzięczności, dał przykład, jak należy wszelki trud zwyciężać. Zwycięstwo kryje się w cierpliwości i poświęceniu. Ideał ten dostępny jest również dla ludzi, ponieważ Bóg dał człowiekowi pomoc nadprzyrodzoną w Eucharystii i o nią kazał się modlić słowami pacierza: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Takie jest stanowisko św. Alfonsa. Popiera je nauką Ojców Kościoła, według których rów- nież prośba o chleb powszedni odnosi się do postaci sakramentalnej, w jakiej przyjmujemy Chry- stusa. Modlić się to znaczy czcić Boga. Komunia Święta zatem jest dla Boga najmilszą formą czci, skoro każe nam prosić o nią, jak o chleb powszedni. Komunia Święta to najpiękniejsza ludzka modlitwa. Toteż Ojcowie Kościoła wielką przywiązywali wagę do częstej Komunii świętej. Wielką radością było dla św. Bazylego, biskupa Cezarei, widzieć swoich wiernych, przystępujących do Komunii świętej cztery razy w ty- godniu. „To nasz chleb powszedni - mówi św. Augustyn - co dzień go przyjmuj, żeby codziennie ci służył”. Daleko odbiega św. Alfons od surowych zasad jansenistów, przedstawiając Chrystusa jako Boga miłosierdzia i przebaczenia, a nie bezwględnego sędziego. Jezus Chrystus za wszystkich umarł i do wszystkich mówi, nie zaś do wybranych: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”. Bóg wie, że wszyscy, którzy doń przychodzą, obciążeni są winą, więc potrzebują rozgrze- szenia. Lecz obciążeni są również troską i należy się im pociecha. Pracują ciężko, żeby utrzymać się przy życiu. Bóg tylko może zaspokoić ich pragnienie odpoczynku. W Bogu znajdą umocnienie i nagrodę. Czy są jej godni? Nie, lecz bardzo są spragnieni, bardzo utrudzeni i opuszczeni. Dlatego muszą garnąć się do tego, który im przyrzekł: „Kto pożywa Ciała Mego i pije Krew Moją, ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w ostatni dzień”. Więcej zatem należy kierować się miłością, niż bojaźnią, przyjmując Boga w Hostii. Słusz- ność takiego stosunku do Bożej tajemnicy potwierdza św. Alfons słowami św. Tomasza: „Okazujemy uszanowanie temu Sakramentowi i przez codzienne przyjmowanie Komunii świętej i przez słuszne wstrzymywanie się od Jej przyjęcia. Jednakże miłość z ufnością, do czego też zawsze Pismo Święte nas wzywa, przed bojaźnią mają pierwszeństwo”. Przyjmowanie Eucharystii przewyższa formę czci, objawianej jedynie tęsknotą, wywoływa- ną powstrzymywaniem się od Komunii świętej. Zdaniem św. Alfonsa między tymi formami czci różnica jest taka, jak między czynem a uczuciem, niezrealizowanym w działaniu. Wielcy święci żywili głęboką cześć dla Jezusa, ukrytego w Sakramencie, a przecież starali się jak najczęściej Go przyjmować. Miłość Boga i poczucie ułomności natury ludzkiej powinny skłaniać człowieka do częstej Komu- nii świętej. Tylko w niej może znaleźć oparcie. Przez słabość natury ludzkiej człowiek błądzi. Dzięki ła- sce Najświętszego Sakramentu dusza ludzka staje się silniejszą w opieraniu się złu. Zwyczaj częstej Komunii świętej przedstawia wreszcie najpiękniejszą tradycję katolicką. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wierni, gromadząc się w świątyniach na wspólnych modłach, odbywali codziennie praktyki eucharystyczne. „I trwali w nauce apostolskiej i w uczestnictwie ła- mania chleba”. Tłumaczenie syryjskie niniejszego tekstu wskazuje wyraźnie, że chodzi tu nie o pożywanie chleba, lecz o uczestnictwo w łamaniu daru poświęconego, czyli chleba konsekrowane- go. Zwyczaj częstego przystępowania do Stołu Pańskiego, tak powszechny z początku, co potwier- dzają Dionizy Areopagita i św. Hieronim, z biegiem lat zanikał. Obojętność zajmowała stopniowo miejsce gorliwości. Już w III w. po Chrystusie papież Fabian „musiał wydać osobne rozporządze- nie, żeby przynajmniej trzy razy na rok przystępowano do Komunii świętej tj. na Wielkanoc, na Zielone Święta i na Boże Narodzenie” Synod w Akwizgranie (817 r.) zachęca do tygodniowej Komunii świętej. Lecz oziębłość wzrastała ciągle. Wówczas papież Innocenty XI w r. 1215 uchwałą soboru laterańskiego nakazał, aby wierni komunikowali przynajmniej raz na Wielkanoc. Zaniedbywanie tego obowiązku groziło wyłączeniem z Kościoła. Największa niereligijność zapanowała w wieku XVI. Czasy pseudoreformacji zwiększyły liczbę przeciwników częstej Komunii świętej. Kościół walczył energicznie z coraz silniejszą falą obojętności. Na XXII sesji Soboru Trydenckiego Kościół zwrócił się z następującym apelem do świata katolickiego: „Święty sobór życzy sobie gorąco, ażeby obecni we wszystkich ofiarach Mszy św. nie tylko duchowo komunikowali, ale także sakramentalną Komunię świętą przyjmowali, ażeby tak w owo- cach najświętszej ofiary obfitszy brali udział”. W najwspanialszym dziele tego soboru - Katechi- zmie Rzymskim - określono również obowiązek duszpasterzy w związku z częstotliwością komunikowania: „Obowiązkiem każdego duszpasterza jest wiernych często upominać, ażeby, jak uważają za potrzebne ciało swoje karmić, odżywiać co dzień, tak samo starali się i duszę swoją tym sakramentem karmić, nasycać co dzień”. Pracowały również nad zwalczaniem błędnych pojęć o Komunii świętej synody prowincjo- nalne. Trzeci prowincjonalny synod mediolański, któremu przewodniczył św. Karol Boromeusz, nawołuje kapłanów do wskrzeszenia zwyczaju częstej Komunii świętej. Skierowana przeciw naj- bardziej surowemu systemowi religijnemu XVII wieku - jansenizmowi - uchwała Świętej Kongre- gacji soborowej z dnia 22 lutego 1679 roku, potwierdzona przez papieża Innocentego XI, nakazuje zwyczaj częstej Komunii świętej zachowywać, popierać i żadnym rozporządzeniem nie ograni- czać. Biorąc pod uwagę dowody i wnioski św. Alfonsa, widzimy, że częsta Komunia Święta jest przyjemna Bogu, a dla nas samych stanowi antidotum, quo liberamur a culpis quotidianis, et a peccatis mortalibus praeservamur według określenia Soboru Trydenckiego. Zgodnie z życzeniem Chrystusa Pana pragnie również Kościół widzieć swych wiernych, jak najczęściej komunikujących. Świadczą o tym dzieje i orzeczenia Ojców Kościoła. Wierni zatem bez skrupułów powinni garnąć się do Stołu Pańskiego, a spowiednikom nie wolno nikomu częstych praktyk eucharystycznych za- braniać, przeciwnie, powinni jak najusilniej zachęcać wiernych do tej najpiękniejszej formy czci, jaką jest Komunia Święta. W związku z tym daje św. Alfons kierownikom sumień szczegółowe wskazówki. Stosunek spowiednika do częstej Komunii świętej Chociaż dekret Innocentego XI zabrania ograniczać Komunię świętą, jednak duch rygory- zmu, który panował wszechwładnie w tych czasach, tamował wiernym w dalszym ciągu dostęp do Ołtarza. Spowiednicy nie dawali rozgrzeszenia, naznaczali surowe i długie pokuty w celu niedo- puszczenia penitentów do sakramentu Ołtarza. Ażeby zmienić ustosunkowanie spowiedników do częstej Komunii świętej, św. Alfons, po- wołując się na dekret Innocentego XI, przypomina, że „nie wolno proboszczowi odmawiać Komu- nii parafianom, o ile nie jest ktoś niepoprawnym grzesznikiem i o ile słusznie o Nią prosi” (...) „nawet biskupom nie wolno jej zakazywać i wyznaczać jakieś tylko pewne okresy dla przyjmowa- nia Komunii świętej”. Ani zbytnia pobłażliwość, ani bezwzględna surowość nie powinny kierować spowiednikiem w rozstrzyganiu o potrzebie Komunii świętej. Inne zupełnie względy musi brać pod uwagę, a mia- nowicie: usposobienie i stopień pobożności penitenta. Czystość duszy, będąca rezultatem opano- wania złych skłonności, daje przede wszystkim prawo do częstej Komunii świętej. Bóg żywy może mieszkać tylko w duszy, dążącej do pokonania niedoskonałości, bo w ten właśnie sposób wyraża się uszanowanie dla Najświętszego Sakramentu. Ci, którzy często grzeszą śmiertelnie, nie robią żadnych wysiłków w kierunku poprawy, nie myślą o pokucie, a przywiązanie do grzechów powszednich jest w nich silniejsze niż miłość doskonałości, nie mogą komunikować częściej jak raz na tydzień. Od- sunięcie od Komunii dusz, mało wrażliwych na codzienne upadki, zmusi je do zastanowienia nad swymi błędami. Za miarę ostatecznej decyzji w tej sprawie przyjmuje św. Alfons opinię większo- ści teologów, którzy są zdania, że „kto przyjmuje Eucharystię w chwili popełniania grzechu po- wszedniego z przywiązaniem wewnętrznym ku onemu grzechowi, nowy grzech popełnia przez takie przyjęcie Komunii, a to dla braku należytego poszanowania Najświętszego Sakramentu”. Po- nieważ jednak Bóg utajony w Hostii broni nas najskuteczniej przed grzechami i jest siłą pozwala- jącą wytrwać w dobrym, „dobrze znowu jest pozwolić na częstą Komunię tym, co są w niebezpieczeństwie upadku, aby nabrali sił do oparcia się pokusom”, jeśli tylko intencja ich czy- sta, żal szczery a chęć i postanowienie poprawy silne. Tym bardziej często powinni komunikować ci, dla których Komunia Święta stanowi pod- nietę do czynienia dobrze, utwierdzenia w wierze, którzy dzięki Niej wzrastają w miłości ku Bogu. Bliska łączność z Bogiem, na którą pozwala jedynie Komunia Święta, wytwarza tę atmosferę du- chową, jakiej wymaga sprawa uświęcenia dusz. Pobożność, wystrzeganie się grzechu, dążenie do doskonałości, oto warunki, które mając na uwadze, nie powinien spowiednik „bez skrupułu odma- wiać częstej Komunii świętej nawet codziennej (wyjąwszy chyba jeden dzień w tygodniu, jak to zwykli czynić niektórzy roztropni spowiednicy i wyjąwszy czasu próby, a mianowicie dla po- świadczenia pokory i posłuszeństwa penitentów lub wreszcie dla innej przyczyny”.) Dobre przygotowanie do Komunii umożliwia wszystkim bez wyjątku dostęp do Stołu Pań- skiego: Frequens (ad Eucharistiam) accessus confessariorum judicio est reliquendus, qui ex con- scientiarum puritate et freqentiae fructu et ad pietatem processu laicis, negatiatoribus et conjugatis quod prospiciunt eorum saluti profuturum id illis praescribere debebunt, cytuje św. Alfons na poparcie swego stanowiska słowa Innocentego XI. Ostateczny wniosek św. Alfonsa w sprawie stosunku spowiedników do penitentów jest następu- jący. Spowiednicy mają decydować o przystępowaniu do Komunii świętej na następujących podsta- wach: 1) Komunia Święta powinna być dozwolona codziennie tym, dla których jest środkiem prawdziwego postępu. Wstręt do grzechów, pragnienie Komunii świętej, doskonałe przygotowanie przez modlitwę, umartwienie, odsunięcie się od ziemskich rzeczy zbliżają duszę do Najświętszego Sakramentu. Jednak dla wypróbowania najpiękniejszych cnót pokory i posłuszeństwa nawet takiej duszy, która w miarę ludzkich możliwości z powszednich błędów stopniowo się wyzwala, należy niekiedy odmawiać przystępowania do Stołu Pańskiego „zwłaszcza, jeśli spowiednik uważa, że rozkaz taki jej się nie podoba, taki bowiem smutek jest tu pychy owocem i niegodną czyni du- szę”. 2) Świadome i dobrowolne uchybienia są poważną przeszkodą w przyjmowaniu Ko- munii świętej. W wypadku skłonności duszy do powszednich grzechów spowiednik może pozwo- lić na przyjmowanie Sakramentu Ołtarza najwyżej raz na tydzień, aby ratować duszę przed grzechami śmiertelnymi. Na częstszą Komunię świętą trzeba zasłużyć życiem czystym, wolnym od doczesnych upodobań i przywiązań, pracą nad poskromieniem namiętności, wyrzeczeniem się fał- szywych ambicji. 3) Natomiast obowiązkiem spowiednika jest nakłaniać do częstej Komunii świętej tych, któ- rzy, chociaż starają się być pobożnymi i czystego serca, lękają się łączyć z Chrystusem, aby nie profanować tego aktu brakiem świętego zapału z powodu niezrozumiałej oschłości i oziębłości; trzeba zachęcać tych, którzy obawiają się, czy ich dobra wola w pełnieniu dobrych uczynków wy- starcza, czy nie trzeba więcej podniesienia ducha i ekstatycznego odczuwania obecności Boga w sercu; i tych, którzy zrażają się chłodem wewnętrznym, z jakim przyjmują łaskę obcowania z Bogiem, i wątpią w skuteczność przyjętego Sakramentu. Do nich wszystkich zwraca się św. Alfons z całą serdecznością słowami św. Bonawentury: „Chociaż ozięble, ale z ufnością przystępuj do Komunii świętej, bo kto się uważa niegodnym, niech pamięta, że kto jest chory, tym bardziej potrzebuje le- karstwa i nie po to łączysz się z Chrystusem, żebyś ty Go uświęcił, ale On do ciebie przychodzi, by właśnie ciebie uświęcił”. „Nie trzeba też opuszczać Komunii świętej dlatego, że nie czujemy szczególnej w sobie pobożności mimo starań w tym kierunku” lub też „dlatego że komunikując lub po Komunii świętej czujemy się daleko mniej pobożnymi, niż tego pragniemy”. Życie nie może dać człowiekowi większych wartości nad te, które dał nam Bóg w Komunii świętej. Znaczenie częstej Komunii świętej Celem człowieka jest życie wieczne. Wiele przeszkód utrudnia dążenie do tego celu. Wszystkie mają jedno źródło - niedoskonałość. Brak odporności na ujemne wpływy zewnętrzne, brak wyrobienia wewnętrznego rodzą zło. Zło unieszczęśliwia człowieka, który mimo to ulega mu stale. Zło tkwi w bezsilności wobec niskich instynktów. Ułomność natury ludzkiej wymaga nadprzy- rodzonych środków pomocy. Właśnie Komunia święta jest ową dźwignią woli, siłą kształcącą człowie- ka w dobrym. Komunia święta przyczynia się do rozwoju życia duchowego i daje moc trwania. Komunia święta zbliża nas do Boga, który jest wiecznością, miłością, mądrością i ładem, a więc doskonało- ścią, do której tęsknimy aż do śmierci. Bóg tylko może zaspokoić nasze pragnienia. Tu na ziemi Boga znajdziemy w Sakramencie Ołtarza. Musimy jak najczęściej łączyć się z Nim, żeby dźwignąć się z upadku i nie podlegać „zakonowi ciała”. Nie trzeba dla małodusznych pobudek odsuwać od siebie tego daru miłości Bożej. „O ile kto słabszym się czuje, o tyle pilniej ten pokarm mocnych przyjmować musi” cytuje św. Alfons prze- strogę jednego z Ojców. Również św. Ambroży w słowach „Ja, który zawsze upadam w grzechy, zawsze to lekarstwo przyjmować muszę” i św. Augustyn „codziennie grzeszysz, więc i przyjmuj codziennie” - wska- zują na ogromne znaczenie Komunii w zwalczaniu przeciwności. Komunia święta daje łaskę, która wiedzie do zbawienia. Czyż do zbawienia nie wystarczy miłość Boga? Tak, lecz ta miłość wkłada na nas pewne miłe Bogu obowiązki. Qui actus charitatis excitatur in hoc Sacramento, per quem peccata venialia solvuntur. Żadne względy ludzkie nie powinny być przeszkodą w zbożnym dziele uświęcenia duszy. „O gdyby więcej między świeckimi było owych dusz »zuchwałych«, jak je niesłusznie zowią byt su- rowi rygoryści, i niby przez to niepobożnych, które jednak prawdziwe brzydzą się grzechem nawet po- wszednim i pragną komunikować nie tylko często, ale nawet codziennie z prawdziwym postanowieniem poprawy i postępu w miłości Bożej. O gdyby to nastąpiło - wtedy świat więcej daleko miłowałby „Jezusa Chrystusa i to Tego Ukrzyżowanego”. Zdaje się, że w tych niewielu słowach zawarł św. Alfons całą prawdę o wychowawczym i społecznym znaczeniu Komunii świętej, do której człowiek nie ma innych przeszkód poza leni- stwem serca i upodobaniem w grzechu. Przeszkody do częstej Komunii świętej Jako najważniejszą przeszkodę do częstego komunikowania wysuwali janseniści na pierw- sze miejsce obok grzechu brak łaski zwycięskiej. Jeśli Bóg odmawia człowiekowi tej łaski, jakie- kolwiek byłyby jego uczynki, człowiek ten będzie potępiony. Wybrany w pojęciu jansenistowskim, chociaż nie wypełnia przykazań, jest właściwie usprawiedliwiony. Doktryna ta jest zupełnie sprzeczna z katolicyzmem. Każdy chrześcijanin może uzyskać łaskę dzięki Komunii świętej. Jedyną przeszkodę do Komunii stanowi grzech. Przyzwyczajenie do ustępstw na korzyść własnej samowoli staje się z biegiem czasu bardzo silnym nałogiem. Dlatego chociaż człowiek ma możność wyswobodzenia się z niewoli zła, woli uważać się za nieuleczalnie ułomnego, niegodnego Eucharystii, pozbawionego łaski częstego ob- cowania z Bogiem, a wreszcie zbyt obarczonego obowiązkami ziemskimi, by pozbyć się wad. Nie ma żadnych przeszkód do częstej Komunii świętej. Prócz złej woli ze strony człowieka. Nikt nie mógłby przystępować do Komunii, gdyby wymówka o niegodności była słuszna. Eucharystia jest darem Chrystusowej ku ludziom miłości. Trza Go przyjąć z wdzięcznością i korzystać z przywile- ju, bo w nim leży nasze zbawienie. O potrzebnym przygotowaniu duszy do Komunii decyduje spowiednik. Nikt więc nie po- trzebuje obawiać się, że brak mu łaski Bożej do przyjęcia Komunii, jeśli ją poleca kierownik su- mienia. Wszelka wymówka byłaby zatem brakiem pokory i dowodem nieposłuszeństwa. Ze strony penitenta wystarczy dobra wola w wyzwoleniu się spod jarzma grzechu. Zasadniczą cechą zarów- no upadku jak i postępu jest świadomość. Wystarczy zdać sobie sprawę, w czym leży źródło grzechu, żeby móc go usunąć. Jeśli z całą świadomością i skupioną wolą człowiek dąży do poprawy, mimo niedo- ciągnięć, ma prawo do Komunii, a pożytek jej i skuteczność będą widoczne. Oziębłość, rozproszenie, uczucie niedostatecznej pobożności, jeśli tylko wysiłki w kierunku poprawy są uczynione, nie są powodem opuszczania Komunii. Człowiek jest zawsze skłonniejszy do efektywnych gestów religijnych niż do pełnienia surowego obowiązku. „Kto się usuwa od czę- stej Komunii św. - mówi Gerson - dlatego, że czuje w sobie brak gorliwości, tak czyni, jakby ktoś zziębnięty pragnął się ogrzać, a usuwał od ognia”. Częstą wymówką od Komunii jest brak czasu. Kto kocha, ten ma czas, by służyć z miłością. Tylko zakaz spowiednika, przypominamy, może powstrzymać od częstej Komunii. Powiedział jednak Chrystus Pan „Proście, a będzie wam dane”, i daje nam siebie zawsze, istnieje bowiem sposób, żeby nie odczuwać głodu Komunii. Silne pragnienie, akt głębokiej wiary wystarczą, żeby przyjąć Komunię ducho- wą, którą Sobór Trydencki bardzo zaleca. Najwspanialsze to ćwiczenie duszy i najpiękniejsza modlitwa - mieć złożyć hołd Bogu sercem spragnionym i ufającym, gdy nie można przyjąć Boga do serca. Nauka św. Alfonsa Liguori a dekret św. Piusa X Sacra Tridentina Synodus z dnia 20 XII 1905 r. Stanowisko św. Alfonsa Liguori, chociaż dalekie od współczesnej wyrozumiałości, było za- powiedzią późniejszych ułatwień w odbywaniu praktyk eucharystycznych, jakie Kościół dla pod- niesienia ducha katolickiego wprowadził widząc jedyne oparcie przeciw złu w Komunii św. W liście apostolskim z r. 1902 Leon XIII mówi o Komunii świętej: „Sakrament ten, czy o nim pobożnie rozmyślamy, czy Go należycie adorujemy, czy tym bardziej z czystością i świętością serca przyjmujemy, powinien być uważany jako punkt środkowy, od którego całkowicie zależy ży- cie chrześcijańskie: wszelkie inne rodzaje pobożności ostatecznie do tego jednego zmierzają i na tym się kończą”. Wszystkie przeszkody do częstej Komunii św. usunął ostatecznie św. Pius X dekretem Sacra Tridentina Synodus, udostępniając je wszystkim wiernym każdego stanu i zawodu. Dekret ten zapewnia, że ktokolwiek przystępuje do Komunii z „sercem prostym i pobożnym” czyli w dobrej intencji, a nie dla żadnych względów ludzkich, znajdzie w tym Sakramencie lekarstwo na „uleczenie swych nie- mocy i błędów”. Idąc śladami swoich poprzedników, św. Pius X zostawił nadal spowiednikom swobodę w udzielaniu pozwolenia na przystępowanie do Komunii św. Upomina ich jednak, żeby nie tylko na częstą Komunię pozwalali, ale jak najgoręcej do niej zachęcali. Wolno każdemu przystępować do Komunii, kto: – jest wolny od grzechów śmiertelnych; – ma silne postanowienie niegrzeszenia. Przygotowanie i dziękczynienie powinno być „stosowne do godności tego Sakramentu w miarę sił stanu i warunków przyjmującej osoby”. Dekret obejmuje ludzi świeckich i duchownych. Św. Pius X usunął wątpliwości wszystkich, którzy sądzili, że granic uszanowania nie prze- kracza tylko Komunia Wielkanocna, i błędne mniemanie, że dla spokoju duszy wystarczy zupełnie obowiązek nakazany w czwartym przykazaniu kościelnym. A wreszcie położył tamę sporom teologów w określeniu usposobienia duszy, jakiego wyma- ga częsta Komunia święta. Widzimy z powyższego, że dekret św. Piusa X jest tylko rozszerzeniem i złagodzeniem re- guł św. Alfonsa, a raczej przystosowaniem ich do współczesnej rzeczywistości. Zasada pozostała ta sama. Zakończenie Od czasu założenia Kościoła namiestnicy Chrystusowi starają się zbliżyć społeczność chrze- ścijańską do Tego, który rzekł: „Chleb, który Ja dam, jest Moje Ciało na żywot świata”. Powrót Chrystusa w czasach dzisiejszych ma większą wagę dla ludzkości, niż kiedykolwiek. Współczesne obniżenie moralności wymaga radykalnych środków usunięcia zła. Niezaprzeczenie naj- większą wartość praktyczno-pedagogiczną mają dla kształcenia charakteru sakramenty, a przede wszyst- kim Komunia. Tajemnica przezwyciężania trudności zewnętrznych leży w nieograniczonym zaufaniu do niezłomnych pewników religijnych. Konieczność ich istnienia ma uzasadnienie w tęsknocie człowieka za Bogiem osobowym. Dopiero wtedy człowiek nabiera świadomości swego celu, wyzwala się z małodusznej troski o jutro i dochodzi do uzgodnienia konieczności zewnętrznej z wewnętrznymi wymaganiami, jeśli ma poczucie twórczego działania Boga w życiu. Dzisiejsza filozofia materialistyczna nie stwarza pomyślnych warunków dla rozwoju ducha i nie zaspokaja jego pragnień, nie rozprasza niepewności i niepokoju o życie przyszłe i bezradności, gdy chodzi o unormowanie życia na ziemi. Wywołuje jedynie fałszywy krytycyzm, a w związku z nim - oschłość serca. Tylko Chrystus może dać człowiekowi wszechstronną odpowiedź na wszystkie pytania dusz, ustanawiając bowiem Sakrament Ołtarza rozwiązał w sposób bardzo prosty zasadnicze zagadnienie życia - jak postępować, żeby wytrwać i zdobyć wieczne szczęście - przynosząc ludziom Chleb Żywota. Już symboliczna postać Eucharystii dostępna ludzkim zmysłom wskazuje, że Bóg, do któ- rego dążymy, jest najkonkretniejszą rzeczywistością, która wyzwolonym z doczesnych błędów i przywiązań, wyswobodzonym z materialnej postaci objawi się w całej pełni. Tak więc Komunia święta daje wierzącemu człowiekowi pewność istnienia rzeczywistego Boga, której domagają się wszystkie władze natury ludzkiej. Tylko Komunia święta może wychować w duchu sprawiedliwości i prawdy młode pokole- nia. Kształcące znaczenie Komunii świętej polega na oddziaływaniu Jej na wolę człowieka. Sta- nowi Ona hamulec namiętności, umocnienie w wierze, źródło poznawcze błędów. Przede wszystkim jednak działa na nas jako czynnik wzmacniający wolę i bodziec działania moralnego. Chwiejna wola ludzka waha się między dobrym a złym z tendencją ulegania złu. Wpływa na to prze- wrotność natury ludzkiej i spotęgowany dzisiaj indyferentyzm. Dzięki Komunii św. człowiek za- czyna rozumieć wartość świętości i marność doczesności, konieczność zreformowania życia w duchu Bożym. Św. Pius X, widząc w Komunii najdoskonalszy środek wychowawczy, poleca wprowadze- nie zwyczaju częstej i codziennej Komunii świętej nie tylko w zgromadzeniach zakonnych, ale również we wszystkich chrześcijańskich zakładach wychowawczych. Biorąc przykład z Ojca św., powinni należycie oceniać wpływ Komunii św. pedagodzy. Młodzież, materiał najłatwiejszy, ulegający prądom wywrotowym, musi być ujęta w silne karby etyczne, poparte najwyższym autorytetem i mocą doświadczenia. Szkoła świecka nie zdoła nigdy zaszczepić w duszach wychowanków ideałów etycznych, bo nie może ich konsekwentnie umotywować. Tylko religia zna tajemnicę najdoskonalszego ze środków pedagogicznych, a jest nim częsta Komunia święta. Nowoczesna pedagogika zrozumiała już niewystarczalność świeckich metod kształcenia dusz. Konieczność ugruntowania życia na prawach Bożych i oparcia go o religię stały się widoczne. Tylko w związku z Bogiem dzień dzisiejszy nie wydaje się nikomu ciężarem ponad si- ły, a widmo jutra nie przeraża nowym trudem, stosunki między ludźmi stają się łatwiejsze, bo mi- łość Boga, jako prawo najwyższe nakazuje najtrudniejszy z obowiązków życia: miłość bliźniego, której podstawy stanowią: sprawiedliwość, przebaczenie i miłosierdzie. Trudności, jakie nasuwają nam warunki obecne, podyktowały św. Piusowi X ułatwienia, od ja- kich jeszcze bardzo daleki jest św. Alfons, a mianowicie udostępnienie częstej Komunii świętej wszyst- kim, którzy w Bogu chcą znaleźć oparcie i zdobyć szczęście wieczne zbożnym czynem całego życia. ANEKS VIII Najkrótsze podsumowanie W grudniu 1989 r. Konferencja Episkopatu włoskiego wydała zarządzenie zaaprobowane przez Stolicę Apostolską, dotyczącą rozdawania we Włoszech Eucharystii Świętej do rąk wier- nych. Organizacja Una Voce Italia zwróciła uwagę, że nieznane są prawdziwe motywy wpro- wadzenia prawa w przeszłości zakazanego. Oto główne argumenty sformułowane przez Una Voce Italia: Praktyka tego typu: – jest przeciwna ponad tysiącletniej tradycji; – przeciwstawia się mądrości Kościoła, który dawno ją odrzucił; – została potępiona w encyklice Medtiator Dei, jako przejaw „archeologizmu” w liturgii; – jest zamachem na wrażliwość i zmysł Wiary u wiernych, szokując prawowiernych katoli- ków; – może być powodem konfliktu między kapłanem a świeckim szafarzem; – jest sprzeczna z istotą autentycznego i zdrowego ekumenizmu; – przyczynia się do profanacji, ułatwia świętokradztwo. ANEKS IX Komunia do ręki? Non possumus List otwarty o powodach pewnej odmowy. Do mojego Biskupa, Jego Ekscelencji Giuseppe Amari, Biskupa Werony Czcigodny Ojcze, niniejszym powiadamiam Ojca o bolesnym wyborze, jakiego muszę dokonać, a do jakiego zobowiązuje mnie sumienie. Moja decyzja nie dojrzała niespodziewanie. Jest owocem bolesnych przemyśleń, które są moim udziałem od maja, kiedy to biskupi włoscy skierowali do Papież for- malną prośbę o to, by również we Włoszech dano możliwość przyjmowania Eucharystii do ręki. Oto mój wybór: Dnia 2 grudnia, kiedy to ze Mszą przedświąteczną pierwszej niedzieli Ad- wentu wchodzi w życie owo rozporządzenie, nieodwołalnie podaję się do dymisji z posługi wikariu- sza, którą od lat piętnastu spełniam w parafii Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, i zgłaszam Ojcu moją niedyspozycyjność do przyjęcia posługi w innych miejscach, gdzie istnieje choćby tylko ryzy- ko, że będzie trzeba dawać wiernym Eucharystię do rąk. Nie zmienia to faktu, że niewzruszony pozostaje mój zamiar dalszego spełniania posługi ka- płańskiej, a Panu Bogu dziękuję, że mnie do niej powołał. Chciałem na początku zaznaczyć, że nie chodzi o wybór uczuciowy, ale przemyślany i roz- ważony w świetle Wiary. Istnieją obiektywne powody, które mnie zobowiązują do podjęcia kierunku, jaki przyjąłem. 1) Dając wiernym Eucharystię do rąk, sprawiamy, że wielu z nich - lekceważąc wskazówkę, aby konsekrowaną Hostię spożywać przed kapłanem - wracając na miejsce rozsiewają Jej cząstki po podłodze kościoła. Czy te cząstki są duże, czy małe, czy jest ich wiele, czy mało, nie zmienia to istoty skandalu, że systematycznie dokonuje się profanacja Ciała Pańskiego! Czy wprowadzając ten nowy sposób udzielania Eucharystii, Kościół pozostaje w zgodzie z nakazem Kodeksu Prawa Kanonicznego (kan. 898): „Wierni powinni z największym szacunkiem odnosić się do Najświętszej Eucharystii, ...z największą pobożnością i często przyjmując ten sakrament i adorując Go z naj- wyższą czcią(...)”? Upadło poczucie rzeczywistości świętej i już otwarcie lekceważy się systema- tycznie inne normy Kościoła dotyczące Eucharystii. Łatwo przewidzieć, że wielu wiernych stopniowo dojdzie do spożywania Eucharystii z taką swobodą, z jaką na poczęstunku braliby coś do zjedzenia. 2) Wszyscy kapłani z doświadczenia wiedzą, że przy rodzaju chleba, z jakiego są wypiekane hostie, po udzieleniu Eucharystii na palcach prawie zawsze pozostają cząstki Chleba konsekrowa- nego. Właśnie dlatego po Komunii świętej odbywa się puryfikacja palców, aby nawet najmniejsza cząstka nie została zgubiona, a to w duchu należnego szacunku i uwielbienia dla Ciała Pańskiego. W „Ogólnym wprowadzeniu do Mszału rzymskiego” w nr 237 czytamy: „Ilekroć przylgnie do pal- ców jakaś cząstka Hostii, zwłaszcza po łamaniu Chleba i Komunii wiernych, kapłan powinien otrzeć palce nad pateną, a jeśli to konieczne, obmyć je. Ma również zebrać cząstki znajdujące się poza pateną.” A wierni? Co dzieje się z cząstkami, które - nawet bez ich wiedzy - pozostają na ich palcach? A które w pełnym tego słowa znaczeniu są Ciałem Pańskim? Jedynie Bóg wie! Czy są to skrupuły? Ktoś może tak myśleć, ale nikt tego nie udowodni! Jedno jest pewne: to mianowicie, że lepiej jest „grzeszyć” przez nadmiar wyczulenia na Eucharystię, jak do tego zawsze Kościół zachęcał w minionych stuleciach, aniżeli grzeszyć powierzchownością, lekkomyślnością, brakiem uwielbienia i profanacją, jak ma to miejsce dzisiaj! 3) W dwóch parafiach, gdzie pełniłem posługę kapłańską, ukradziono Eucharystię. Dla ści- słości należy dodać, że nie zabrano pieniędzy ani świętych naczyń, ani innych przedmiotów. Ce- lem owych złodziei była Eucharystia, by Jej używać w obrzędach satanistycznych, w tzw. czarnych mszach, które w ostatnim czasie rozpowszechniają się w sposób zatrważający. Świadczy o tym fakt, że w coraz liczniejszych parafiach dochodzi do kradzieży Eucharystii. Odtąd ów rodzaj profanatorów opanowanych przez diabła, nie będzie potrzebował dokony- wać lub powodować ryzykownych nocnych kradzieży: sami przyjdą, aby Eucharystię otrzymać do ręki, podadzą im Ją kapłani na złotym talerzu. Czy również to jest problemem fałszywym? Kto chce, niech tak myśli i według tego niechaj postępuje. Dla mnie problem jest rzeczywisty i jak najbar- dziej poważny, a także ja mam prawo i obowiązek odpowiedniego działania. Liczę się z oczywistym zarzutem względem moich przemyśleń i mojej decyzji: „Jeśli Papież, przez kompetentne Kongregacje watykańskie, zatwierdził udzielanie Komunii do rąk, powinieneś to przyjąć w duchu posłuszeństwa.” Wiem, że powinienem być posłuszny Papieżowi (i staram się to czynić we wszystkim), lecz nie jestem zobowiązany do posłuszeństwa wówczas, gdy to, czego się ode mnie wymaga, przez moje sumienie jest postrzegane jako nieposłuszeństwo względem Pa- na Boga. Św. Paweł, świadom swojej władzy apostolskiej, lecz również granic tejże władzy, pisze: Nie możemy niczego dokonać przeciw prawdzie, ale (wszystko) dla prawdy (2 Kor 13, 8). A po- nieważ Chrystus jest Prawdą (por. J 14, 6) i stał się Eucharystią, przeto jest tak, jakby nam Apostoł powiedział: Nie mamy żadnej władzy przeciw Chrystusowi, ale dla Chrystusa. Nie mamy żadnej władzy przeciw Eucharystii, lecz dla Eucharystii. Nasuwa się pytanie: Czy ci, którzy dzisiaj są na- stępcami Apostołów, zdają sobie sprawę, jak św. Apostoł sobie ją zdawał, że ich władza nie jest ograniczona, lecz ma granice wyraźne i nieprzekraczalne? Z jednej strony Sobór Watykański II uczy mnie, że w Najświętszej Eucharystii zawiera się całe duchowe dobro Kościoła (Presbyterorum ordinis, nie. 5), a z drugiej nagle zaczyna się wyma- gać, abym przyjął normę, która dozwala udzielania Komunii do ręki. Jest to jaskrawa sprzeczność mię- dzy zasadą doktrynalną, przypomnianą przez Sobór, a normą dyscyplinarną, zatwierdzoną teraz. Postawione wobec tej sprzeczności moje sumienie wybiera zasadę doktrynalną, a odrzuca normę, która się sprzeciwia zasadzie. Czy więc osądzam biskupów i Papieża jako winnych wytworzenia tej sprzeczności? Nic po- dobnego! Ja nie osądzam ich sumień, a tylko nie pochwalam wyboru, którego dokonali; a mam prawo i obowiązek to czynić. Nieomylność Papieżowi wcale nie jest zapewniona w posunięciach duszpasterskich i w normach dyscyplinarnych. Jeszcze mniej w tych sprawach nieomylni są bisku- pi. Wiem, że jest moim obowiązkiem przyjmować decyzje i normy dane przez następców Aposto- łów, także wówczas, gdy nie są najlepsze. Lecz nie wolno mi ich przyjmować, gdy w rzeczywistości depczą tego Chrystusa, który - według ich własnego nauczania, a więc według naszej wiary - jest całym duchowym dobrem Kościoła. W takich warunkach moje sumienie już nie może przyj- mować i okazywać posłuszeństwa. Jeśli okazałbym posłuszeństwo tej normie, czułbym się niepo- słuszny Chrystusowi Panu. Czy błądzę? Jestem pewien, że nie; w każdym razie osądzi to Pan! Wszystkim jednak, włącznie z moimi przełożonymi, przypominam ich obowiązek szanowania mojego sumienia. Sobór naucza: Nakazy Bożego prawa człowiek dostrzega i rozpoznaje za pośrednictwem swojego sumie- nia, do którego jest obowiązany wiernie się stosować w całym swym postępowaniu, aby dotrzeć do swojego celu, Boga. Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swemu sumieniu, lecz nie wolno mu także przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzi- nie religijnej (Diginitatis humanae, nie. 3). Nieco dalej można tam przeczytać, że każdy jest obo- wiązany być posłusznym własnemu sumieniu (Diginitatis humanae, n. 11). Można postawić mi zarzut: „Te stwierdzenia Soboru odnoszą się do ludzi należących do in- nych religii, a kto jest chrześcijaninem, tym bardziej - kapłanem, ma obowiązek kształtować swoje sumienie według nauczania Magisterium Kościoła i temu sumieniu potem ma obowiązek okazy- wać posłuszeństwo”. Oczywiście! I właśnie dlatego, że moje sumienie zostało ukształtowane przez nauczanie doktrynalne Kościoła, nie może ono przyjąć normy dyscyplinarnej, która dozwala Ko- munię do ręki, a to ze względu na skutki takiego procederu. Nie jest moją winą, jeśli zasada dok- trynalna i norma dyscyplinarna pozostają nawzajem ze sobą w sprzeczności. Nie jest moją winą, jeśli jestem zmuszony wybierać między jedną a drugą. Jeśli wybrałbym normę, ofiarą tego stałaby się zasada, a na to nie pozwala moje sumienie. Jeśli, pozostając w parafii, odmówiłbym udzielania Komunii do ręki, wzbudziłbym ostre sprzeciwy wiernych, którzy by się czuli obrażeni w swoich prawach; byłbym też nieposłuszny Pa- pieżowi. Jeśli natomiast ugiąłbym się przed normą dopiero co zatwierdzoną, to byłbym niepo- słuszny mojemu sumieniu. Nie chcąc zaś wpaść w żadną z tych dwu form nieposłuszeństwa, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko złożyć dymisję z parafii i nie przyjmować innych obowiązków, przy których, dla okazania posłuszeństwa Papieżowi, musiałbym być nieposłuszny mojemu sumie- niu lub dla okazania posłuszeństwa mojemu sumieniu, musiałbym być nieposłuszny Papieżowi. Ponadto musiałbym oglądać gniewne reakcje tych wiernych, którzy za wszelką cenę żądają Eucha- rystii do ręki. Przewiduję też inny zarzut: „Ty wprawdzie nie osądzasz odpowiedzialności subiektywnej biskupów i Papieża, lecz uważasz ich wybór za obiektywnie błędny”. Oczywiście! Ale stąd nie można wnioskować, że pobłądziłem. Apostoł Paweł sprzeciwił się [Piotrowi] otwarcie, bo na to zasłużył i skarcił go w obecności wszystkich, ponieważ Piotr nie szedł prostą drogą według prawdy Ewangelii i działał obłudnie (Gal 2, 11-14). Jeśli więc zwierzchnik apostołów, człowiek święty i przez Jezusa ubogacony szczególnymi charyzmatami, popadł w obłudę, to dlaczego mielibyśmy uważać za pewne, że dzisiaj następcy Apostołów są ustrzeżeni od ryzyka dokonywania wyborów błędnych i szkodliwych dla życia Kościoła? Ja, w odróżnieniu od Pawła, nikogo nie oskarżam o obłudę, lecz nie potrafię nie widzieć sprzeczności, które w pewnych przypadkach istnieją między tym, co się głosi, a tym, co się czyni. Przy tym zaś chodzi mi o to, co się czyni w Kościele na płaszczyźnie publicznej, przez posunięcia zaprogramowane, które najpierw powinny byłyby zostać uważnie rozpatrzone, a jednak w niektórych przypadkach są w jawnej sprzeczności z tą Ewangelią, której duszpasterstwo powinno być ucieleśnieniem. Rozprężenie w Kościele, i to bardzo poważne, jest dziś większe niż kiedykolwiek. Należy je przy- pisać nie tylko zamieszaniu i duchowi anarchii, panującym wśród wiernych i księży. Za wiele przypad- ków odpowiedzialne są szczyty Kościoła. Rozprężenie panujące na poziomie doktrynalnym zauważa się nawet wcześniej niż na duszpasterskim. Nie są to moje opinie, lecz fakty. W świetle mojej wiary, zbudowanej na nauczaniu Ko- ścioła, mogę i powinienem osądzać, czy dzisiaj twierdzenia pasterzy są zgodne z nauczaniem pa- sterzy wszechczasów, czy są mu przeciwne. W świetle wiary Piotra nie tylko mogę ocenić czyn Piotra (jak to zrobił św. Paweł Apostoł), lecz mogę także oceniać nauczanie następców Piotra i wszystkich innych pasterzy Kościoła. 1) W Mszale rzymskim, we Mszy za zmarłego Papieża, Biskup Rzymski zostaje zdeklaso- wany, bo jest teraz przedstawiony jako zastępca Piotra, choć Wiara zawsze nam go ukazywała ja- ko zastępcę Chrystusa i następcę Piotra. Czy to przeoczenie? Nie! Wyjaśnienie znajdujemy tylko w wietrze, który dmie z wiary „nowej teologii”. Oto chce się dać coraz to więcej przestrzeni i władzy dawnym konferencjom biskupów, z uszczerbkiem dla władzy Papieża; władzy, której nikt na ziemi nie może umniejszyć - nawet Ko- ściół, nawet sam Papież - bo ona pochodzi wprost od Chrystusa Pana. Można mi postawić zarzut, że w kilku innych miejscach tej samej Mszy Papież jest ukazany jako „zastępca Chrystusa”. Zgoda, lecz to nie naprawia błędu poprzedniego, a raczej powoduje zamieszanie wśród wiernych, którzy już nie wiedzą, czy Papież jest zastępcą Chrystusa, czy po prostu zastępcą Piotra. Kto jest odpowiedzialny za to zdeklasowanie postaci Papieża? Odpowie- dzialnymi są właśnie owe szczyty Kościoła, które nie umieją (lub nie chcą) oddzielać błędu od prawdy, jak miało to miejsce dawniej, lecz honorują błąd, i to do tego stopnia, że go włączają jako pełnoprawny składnik do tekstów liturgicznych Kościoła. 2) W Dziesiątej prefacji na niedziele okresu zwykłego czytamy: „Dzisiaj Twoja rodzina, ze- brana na słuchaniu słowa i we wspólnocie jedynego chleba połamanego, wspomina zmartwych- wstałego Pana, w oczekiwaniu na niedzielę, która nie będzie mieć zachodu, kiedy to cała ludzkość wejdzie do Twojego spoczynku. Wtedy ujrzymy Twoje oblicze i bez końca będziemy chwalić Twoje miłosierdzie”. Widać, że nie chodzi o pragnienie, o życzenie, aby wszyscy zostali zbawieni, lecz o stwierdzenie: Wszyscy będą zbawieni! Przeto...wszyscy w raju! Piekło już nie istnieje, nawet jako hipoteza. Czy jest to „nowa” prawda Kościoła? Czy ta „nowa” prawda jest w zgodzie z Ewangelią Jezusa? Czy jest w zgodzie z nauką św. Pawła: Sprawujcie wasze zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12)? Kto jest odpowiedzialny za to, że wśród dobrego ziarna zawartego w tekstach liturgicznych, wyrasta ten kąkol? Jeszcze raz: odpowiedzialnych trzeba szukać nie we wspólnocie, lecz na szczytach Kościoła, które są coraz słabsze i już niezdolne, by oprzeć się wiatrowi „nowej teologii”. „Nowej teologii”, która rozprzestrzenia się i zaraża wszystko oraz wszystkich. Są to jedynie dwa przykłady spośród wielu, które mógłbym przytoczyć. Jeśli na poziomie doktrynalnym przewodnicy kościelni źle prowadzą wiernych, to na po- ziomie dyscyplinarnym oraz duszpasterskim sytuacja jest jeszcze gorsza, i nie może być inaczej! Kiedy ci, którzy mają władzę w Kościele, błądzą jako nauczyciele, wprowadzając heretyckie błędy do ksiąg liturgicznych, należy uznać za oczywiste, że pobłądzą jako pasterze, wprowadzając normy lub tolerując praktyki przeciwne Ewangelii. Kiedy zaś we Mszy nie ma szacunku dla Chrystusa- Prawdy, tym bardziej nie ma szacunku nawet dla Chrystusa-Eucharystii. Kto, znając prawdę Ewangelii, zdolny jest ją zdradzić, ten zdolny jest do wszystkiego. To według tej logiki daje się wyjaśnić nowa norma, która zezwala na Komunię do rąk: ów wybór populistyczny, uległy wobec nalegań pewnych wiernych. Lecz nie tak samo uległy wzglę- dem pierwszej, ze wszech miar pierwszorzędnej powinności Kościoła, która polega nie na tym, by Chrystusa-Eucharystię uważać za dobro największe, za skarb, który ma być zazdrośnie strzeżony oraz udzielany z całym szacunkiem i z możliwymi zabezpieczeniami, aby nie dopuścić do uronienia nawet najmniejszej cząsteczki. Ta ostatnia „zdobycz” (?) Kościoła włoskiego (Eucharystia do ręki), uzyskana na podstawie prośby jego pasterzy przez „placet” Watykanu, była przygotowana i ułatwiona, umożliwiona i uznana za właściwą, przez ów klimat wielkiej nieczułości oraz utraty poczucia świętości Euchary- stii; klimat, który od dawna tworzył się na wszystkich płaszczyznach, przy bierności lub sprzyjaniu tych, którzy powinni interweniować, a tego nie uczynili. Oto wybrane dowody: 1) Niektórzy wierni, pobudzeni wyczuleniem religijnym, przyjęli na siebie niewdzięczne za- danie braterskiego napomnienia kapłanów, bo ci na ogół nie przyklękali, gdy wchodzili do ko- ścioła (z wyjątkiem wejścia dla odprawienia Mszy) lub kiedy przechodzili przed tabernakulum. W odpowiedzi, którą zostali uraczeni, powiedziano, że są to rzeczy przebrzmiałe, zwyczaje z innych czasów. 2) Wielu księży posyła „nadzwyczajnych szafarzy” Eucharystii, aby zanosili Komunię oso- bom starym i chorym, które w ten sposób muszą przyjąć ją bez spowiedzi. W pewnych przypad- kach ci wierni, jeśli przez kapłana zostaliby przygotowani, przystaliby na spowiedź, a byłaby ona niezbędna dla pewnych starców albo chorych! Mówię to z własnego doświadczenia. Czyż ów spo- sób działania nie prowadzi do komunii świętokradzkich? Ja coś o tym wiem. Ponadto, czyż nie jest prawdą, że wyświadcza się jak najgorszą przysługę tym „ostatnim” w parafii? Tyle mówi się o „ostatnich”, lecz niektórzy „ostatni” są tak bardzo ostatni, że nie zasługują na nic, nawet na to, by ksiądz raczył umożliwić im spowiedź. O wspomaganiu „ostatnich” w ich potrzebach fizycznych i psychologiczno-uczuciowych mówi się wiele, natomiast nie myśli się o pomocy w ich potrzebach duchowych. 3) Niemało jest księży, depcząc normy istniejące, i - co jeszcze cięższe - depcząc wymogi Wiary, dają Eucharystię osobom jawnie rozwiedzionym i złączonym cywilnie lub razem mieszkają- cym. 4) Znana jest zdrada pewnych księży (i biskupów), którzy z uporem dają Eucharystię katoli- kom (oni się uważają za takich), którzy są zdeklarowanymi aborcjonistami i publicznie, na polu kulturalnym i politycznym, podjęli zacięte starania na rzecz najbardziej niecnego i morderczego prawa, skierowanego przeciw życiu poczętemu, a również obecnie, nie odżegnując się od owego wyboru aborcjonistycznego, usprawiedliwiają go. 5) Zresztą, jeśli Kościół pozwala, by księża, którzy są zdeklarowanymi aborcjonistami, jak ojciec Ernesto Balducci, sprawowali Eucharystię, i nie interweniuje przez wyraźne sankcje wzglę- dem nich, jak to powinien uczynić, to już w ogóle nie ma się czemu dziwić. 6) Znani są także księża, co w jawnym nieposłuszeństwie względem rozporządzeń Kościoła, zachęcają wiernych do pozostania na stojąco podczas konsekracji, bo - jak mówią - postawa stoją- ca lepiej wyraża wiarę w Chrystusa zmartwychwstałego. Lecz kiedy i jak ci księża uczą wiernych klękać, aby lepiej wyrazić uwielbienie dla Pana Jezusa, który właśnie dlatego, że zmartwychwstał, jawi się jako nasz Bóg, a więc jako godzien uwielbienia naszego? 7) A co powiedzieć o nadzwyczajnych szafarzach Eucharystii, którzy w niektórych para- fiach, z winy ich proboszcza o „szerokich horyzontach”, stali się szafarzami „zwyczajnymi” (oczywiście dlatego, że ich księża są zmęczeni i potrzebują odpoczynku, a podczas gdy oddają się po- gawędkom w zakrystii, ich podopieczni rozdają Komunię)? Ci zaś, z uporem łamiąc normy kościelne, rozdają Eucharystię w zwykłych koszulach, tzn. bez szaty liturgicznej, którą powinni wdziewać. 8) Te rzeczy jednak już nie budzą zdumienia, gdy się pomyśli, że ci ludzie świeccy jedynie naśladują, i to z mniejszą wiarą, przykład niektórych księży, którzy jak tylko się nadarzy sposob- ność w jakiejś małej grupie, odprawiają Mszę w koszuli i niebieskich dżinsach! 9) Jest jeszcze coś bardzo poruszającego: przy pewnych okazjach niektórzy księża osobliwie ekumeniczni odprawiają Mszę, mając w pobliżu, tzn. w prezbiterium, pastorów protestanckich, do których przy Komunii kierują zaproszenie, aby tamci wzięli sobie Eucharystię. Niech żyje ekume- nizm! 10) Kilka lat temu wysokie szczyty Kościoła zezwoliły nam już nie klękać na obydwa kola- na przed Panem Jezusem uroczyście wystawionym w Eucharystii. Czy naprawdę była potrzeba usunięcia tego małego znaku uwielbienia? Jeśli zważy się, że w meczetach przez cały czas klęczy się na obydwu kolanach i jest się pochylonym do ziemi, to - choć pozostaje prawdą, że katolicy nie mają się czego uczyć od islamu - przychodzi na myśl, że w odniesieniu do ducha uwielbienia my, katolicy, powinniśmy uczyć się od muzułmanów. Oto piękna zdobycz chrześcijaństwa moderni- stycznego! 11) Jak w wielu Kościołach zostało przebudowane prezbiterium po Soborze? Po prostu, udało się z Chrystusa uczynić wielkiego wyłączonego. Wierni patrzą na piękną twarz księdza; ten patrzy na piękne twarze swych wiernych. A Jezus Chrystus? Niech Jezus Eucharystyczny sobie ci- cho siedzi za plecami księdza. Wobec Papieża - nie, lecz wobec Chrystusa - tak. Dla Papieża - wy- razy szacunku, a dla Chrystusa - obraza. Złe wychowanie religijne panuje w domu, i to w domu własnym! 12) Wiadomo, że albo chrześcijanie zmieniają świat, albo świat zmienia chrześcijan. Jak bardzo w ostatnim czasie rozwinął się bezwstyd w naszych Kościołach. W jakich strojach niektóre kobiety przychodzą do Kościoła, a nawet - przyjmują Komunię! Czyż i to nie jest obrazą Chrystusa Eucharystycznego? Większość księży woli udawać, że tego nie widzi. Może lepiej nie mówić o pewnych parafiach, gdzie spódnica „mini” ma wolny wstęp na ambonę dla czytań mszalnych. Czy to jest emancypacja kobiet? Czy jest to prawowite uwspółcześnienie chrześcijaństwa? Czy nie jest to raczej profanacja miejsca świętego, obraza innych wiernych, a zwłaszcza obraza Chrystusa, któ- ry jest obecny w Eucharystii? 13) A co myśleć o oklaskach, do których pewni księża „biesiadnicy” zachęcają w kościele na cześć nowożeńców lub w innych okolicznościach? W Biblii czyta się: Wszystko ma swój czas (...) jest czas milczenia i czas mówienia (Koh 3, 1. 7). Oklaski osobami pierwszoplanowymi czynią nowożeńców, a nie Chrystusa, rzeczywiście obecnego w Eucharystii. 14) Jak ocenić tolerancję, jaką prawie wszyscy biskupi latami okazywali księżom, bez po- zwolenia i stale udzielającym wiernym Komunii do ręki, wprowadzając do Mszy ich własne nie- posłuszeństwo? Do Mszy, która jest ofiarą spełnianą przez Chrystusa w posłuszeństwie względem Ojca?... To właśnie na gruncie tej rozpowszechnionej już i zakorzenionej nieczułości wobec Eucha- rystii dojrzała niedawno decyzja udzielana Komunii do ręki także we Włoszech. Kiedy nie było jeszcze pozwolenia, biskupom, bardziej niż innym, przysługiwało prawo i do biskupów należał obowiązek interweniowania. Z powodu ich ukrywania się, wielu nieposłuszeństwo rozszerzało się jak plama z oleju, aż zmusiło Kościół do ugięcia się przed wolą buntowników. Do usunięcia nieposłuszeństwa prowadzą tylko dwie drogi: albo nagięcia buntowników i do- prowadzenia ich do posłuszeństwa, albo usunięcia prawa, któremu oni są nieposłuszni. Trudownicy Ko- ścioła także w tym przypadku wybrali drugą drogę: jeszcze raz - układ wygodniejszy; rozwiązanie, które niczego nie rozwiązuje, a przeciwnie - powiększa problem! Wysiłki w celu doprowadzenia upartych buntowników do posłuszeństwa były ryzykowne: istniało niebezpieczeństwo, lub dokładniej mówiąc - pewność, że trzeba będzie się poddać i ulec ich woli. W ten sposób gra się skończyła: już nie ma nieposłusznych; a przy tym zadowoleni są buntownicy, którzy uzyskali to, czego chcieli, i za- dowoleni są pasterze, którym udało się uniknąć kłopotów. Jeśli płacić za to ma Chrystus Euchary- styczny...to już Jego rzecz! Ktoś, nie zdając sobie sprawy z głupstwa, które mówił, starał się uwolnić mnie od moich „skru- pułów”, twierdząc: Aniołowie pomyślą o tym, by zebrać cząsteczki! Jakże bardzo jesteśmy daleko od czasów, gdy Kościół nie delegował Aniołów do spełnienia tego, co było (i jest!) ścisłym obowiąz- kiem Kościoła, ale stosował wszelką możliwą przezorność, udzielając Eucharystii przy balaskach pokrytych obrusem oraz używając pateny, aby uniknąć zagubienia jakiejkolwiek cząstki Euchary- stii. Jeżeli dzisiaj nie ma już tej samej troskliwości, co kiedyś, to może już się nie wierzy w rze- czywistą obecność Jezusa w małych cząstkach Chleba konsekrowanego? Często tak niestety jest! Również to należy do osiągnięć „nowej” teologii, która zdobywa pola przy wsparciu pewnych wy- dawnictw katolickich(?) i pewnych księgarń katolickich, rozpowszechniających opracowania i książki zawierające tę herezję. Nawet biskupi połknęli ten haczyk. Zanim pozwolono udzielać Komunii do ręki, biskupi nie tylko nie starali się doprowadzić buntowników do posłuszeństwa, lecz „pokornie” poddawszy się, zaczęli naśladować ich najgorszy przykład. Jeszcze raz można było zobaczyć smutne powtarzające się przedstawienie: oto przewod- nicy, którzy zamiast prowadzić, sami dali się prowadzić, i co gorsza, dali się prowadzić na manow- ce. Na tle nowej normy księża buntownicy, którzy latami dawali wiernym Eucharystię do ręki, nie mając do tego uprawnienia, z buntowników, jakimi byli (i jakimi są nadal!), stali się prorokami i teraz jaśnieją jako ci, którzy wyprzedzili nowy nurt Kościoła. Prawda jednak pozostaje inna: od- powiedzialność tych księży pozostaje bardzo wielka, i to w różnych odniesieniach. 1) Swoim przykładem zarazili kapłanów, którzy zaczęli udzielać Komunię do ręki, gdy nie było to dozwolone. W ten sposób, przez swoją „świętą krucjatę”, stali się „nauczycielami niepo- słuszeństwa”. 2) Przez modę, którą chcieli wzbudzić, albo którą rozpowszechniali, dopuścili się przemocy względem innych kapłanów, którzy jeśli nawet nie podzielali tej mody, poczuli się prawie zmusze- ni do ustąpienia, i rzeczywiście ustąpili pod naciskiem „nowoczesnych” wiernych, coraz bardziej aroganckich w żądaniu Eucharystii do ręki. 3) Księża, którzy jak ja, nie ugięli się - ani dobrowolnie, ani wbrew woli - niedozwolonej modzie Komunii do ręki, z winy tamtych właśnie swoich „współbraci”, co swoim uczynili ideał po- słuszeństwa modzie i mody na nieposłuszeństwo, doznali krzywdy przez to, że wyglądali jak ludzie, co nie mieszczą się we współczesności i są buntownikami względem Kościoła. Dla potwierdzenia przytaczam trzy przypadki, które mi się zdarzyły. Oto pewien starszy pan wyciągnął rękę po Hostię Konsekrowaną. Ruchem głowy dałem mu znak, że nie mogę. Wobec te- go nie chciał przyjąć Komunii i w sposób oschły i pospieszny wyszedł z Kościoła, nie czekając na- wet na koniec Mszy świętej. Jest oczywiste, że ów pan ocenił moją odmowę jako niesprawiedliwość w odniesieniu do jego prawa, a to - z powodu tamtych księży, co wykrzywili sumienia bardzo wielu ludzi, doprowadzając ich do mniemania, że jest prawo tam, gdzie prawa nie było. Przypadek drugi: Wobec mojej odmowy pewna pani przyjęła Komunię, lecz głosem zmie- nionym, bo przełykała Hostię, powiedziała oschle: Już więcej nie przyjdę do tej parafii! Jest oczy- wiste, że owa pani była z parafii bardziej „nowoczesnej” niż moja! A oto, w istocie wdzięczny, przypadek trzeci: Pewnej młodej pani, która wyciągnęła rękę, by przyjąć Eucharystię, dałem znak, że nie mogę. Poruszona moją odmową, dopytywała się przy wszystkich: „Dlaczego ksiądz nie chce dać mi Komunii do ręki?” - „Ponieważ nie można!” - „A wła- śnie, że można; mój proboszcz daje mi Ją zawsze”. - „Popełnia błąd, bo nie wolno mu tego czynić!” Przyjęła ona Hostię Konsekrowaną do ust (w jakim stanie ducha, łatwo to sobie wyobra- zić!), lecz po Mszy bardzo rozgniewana przyszła do zakrystii na drugą fazę dyskusji: „A jakim prawem odmówił mi ksiądz Komunii do ręki?” - „Według prawa, które wynika z moje- go obowiązku! W rzeczywistości bowiem, łaskawa pani, jeszcze nie ma pozwolenia na to, czego pani pragnie”. - „A jednak można to czynić, powiedział to również mój wujek.” - „A któż to jest ten wujek tak dobrze poinformowany?” - „To ksiądz prałat...” (przemilczę to nazwisko tylko ze względu na miłość bliźniego, lecz uwaga: jest to znaczna postać w Kurii!!!) - „Proszę powiedzieć wujowi, aby się lepiej zaznajomił, a niezależnie od tego, proszę sobie zrobić kopię dokumentu, który pozwala na udzielanie we Włoszech Komunii do ręki. Potem, jeśli uda się pani zdobyć dowody na to, że pa- ni ma słuszność, a ja jestem w błędzie, proszę przyjść do mnie”. W dwa tygodnie później ujrzałem ją znowu w zakrystii. Była jeszcze bardziej rozzuchwalo- na: „Mój wujek powiedział, że jest odpowiedni, lecz on nie ma czasu, aby go odnaleźć”. - „Proszę powiedzieć swojemu wujowi, że jest fałszywy i nieuczciwy, bo sprawia, że ja wyglądam jak fał- szywy i nieposłuszny Kościołowi, podczas gdy prawdziwym buntownikiem jest on, mimo że jest prałatem Kurii!” Mógłbym przytoczyć wiele innych przypadków podobnych, które mi się zdarzyły. Wy, biskupi, nie macie prawa - i to mówię do Ciebie, Czcigodny Ojcze, mój biskupie - po- zwalać, aby ten, kto jest posłuszny Kościołowi, płacił tak wielką cenę i znosił te poniżenia ze stro- ny ludzi bezczelnych, co zostali „wychowani” do błędu i do arogancji przez tych księży, których przywołać do porządku wy nie staraliście się wszystkimi środkami, jakie mieliście do dyspozycji. Wasza tolerancja wobec sytuacji anormalnych żadną miarą nie sprzyja braterskiej wspólnocie między księżmi a wiernymi, lecz prędzej czy później doprowadza do wybuchu konfliktu, jakiego chciałoby się uniknąć. Nie macie prawa pozostawiać samymi tych księży, co walczą nie w obronie przekonań osobistych, lecz w obronie rozporządzeń Kościoła. Tak czyniąc dopuszczacie się nie- sprawiedliwości, bo otwieracie serce temu, kto was zdradza, a zamykacie je przed tym, kto wam rzeczywiście służy!!! 4) Całe wspólnoty sióstr zakonnych, związane z Kościołem uroczystym ślubem posłuszeń- stwa, weszły na drogę nieposłuszeństwa publicznego i upartego (od lat proszą i otrzymują Komu- nię do ręki) właśnie z winy pewnych księży, którzy je zepsuli, a mówiąc „zepsucie” nie przesadzam, bo jeśli cnotą jest posłuszeństwo, to nieposłuszeństwo jest wadą! W wydaniu tych sióstr i tych księży, co są ich nauczycielami, uwspółcześnienie życia zakonnego zgodnie z duchem Soboru, utożsamia się z nieposłuszeństwem względem Kościoła, a jednocześnie z posłuszeństwem różnorakiej modzie chwilowej. 5) Owi księża „nowocześni”, owi „poprzednicy” i „prorocy”, dawniej nie rozumiani, a teraz zwycięscy, wyrządzili wielką szkodę całej wspólnocie chrześcijańskiej, która została wychowana do nieposłuszeństwa i wpadła w zamieszanie większe niż to było wcześniej. 6) W końcu, wyraźną krzywdę wyrządzali też wam, biskupom, sięgając po władzę, jaką Pan dał wam. Wywłaszczywszy was z lejców, do których oni nie mieli prawa, podczas gdy wy nie mieli- ście prawa ustąpić. Wspólnota chrześcijańska potrzebowała i potrzebuje innych proroków, zarów- no w górze, jak i na dole; potrzebowała i potrzebuje przewodników oświeconych i odważnych, zdolnych do rozpoznania prawdziwych i ciężkich problemów, dręczących dziś Kościół, a także zdolnych do prowadzenia dobrej walki (1 Tm 1, 18) i gotowych do poświęceń w celu odnowienia świata, uczy- nienia go z dzikiego ludzkim, a z ludzkiego - chrześcijańskim. Wspólnota chrześcijańska potrzebuje, aby jej pasterze skupili uwagę na problemach pilniej- szych i większych. Od kilku dziesięcioleci Kościół przegrywa wszystkie walki, a jednak większość pasterzy nie wydaje się być zaniepokojona. Zwykło się uciekać do wygodnego optymizmu i tonem musującej nadziei mówić o „wiośnie Kościoła”. Kiedy zaś znajdzie się odwaga, by spojrzeć w twarz rzeczywistości, prawie nigdy nie idzie się poza diagnozę. Niemal wszyscy pasterze w tej smętnej porze Kościoła sprowadzili swą władzę rządzenia do bladej władzy doradczej, a tymcza- sem choroba rozwija się nadal. Prawie dziesięć lat temu (6 II 1981 r.) Papież Jan Paweł II podniósł krzyk grozy, który po- winien był zakłócić sen wszystkim: W poczuciu bolesnej rzeczywistości trzeba przyznać - są to słowa Papieża - chrześcijanie w dużej mierze czują się zagubieni, zmieszani, zakłopotani, a nawet rozczarowani. Pełnymi garściami rozrzucono idee przeciwstawne prawdzie objawionej i naucza- nej od zawsze; rozpowszechniły się prawdziwe herezje na polu dogmatycznym i moralnym, wywo- łując wątpliwości, zamieszanie, bunty; sfałszowano także liturgię. Zanurzeni w relatywizmie intelektualnym i moralnym, a przez to w permisywizmie, chrześcijanie są kuszeni przez ateizm, agnostycyzm, iluminizm o mrocznej moralności, przez chrześcijaństwo socjologiczne, bez określo- nych dogmatów i bez moralności obiektywnej. Obraz to raczej ciemny, dramatyczne wezwanie skierowane do wszystkich, ale przede wszystkim - do biskupów. Jednak letarg nie został przerwany: wszystko toczy się jak dawniej, a nawet jeszcze gorzej! Jak można nie zdawać sobie sprawy, że dzisiaj Kościół potrzebuje całkiem in- nych reform i całkiem innych interwencji? Innej walki trzeba było i trzeba było ją prowadzić! Cóż uczyniono po krzyku grozy, jaki podniósł Papież, co uczyniono, aby znaleźć lekarstwo na zło wskazane przez Głowę Kościoła? Prawie nic, z wyjątkiem deszczu dokumentów, potopu słów, któ- re nie zmieniły sytuacji. Wszyscy widzą na własne oczy, że wspólnota chrześcijańska jest dziś osaczona przez pew- nych fałszywych pasterzy, co w rzeczywistości są drapieżnymi wilkami, już nawet nie bardzo za- maskowanymi. Na polu teologicznym proponują oni coraz otwarciej herezję albo dwuznaczność lub rozwodnienie prawdy. Na polu teologicznym zło oni nazywają dobrem, w jaskrawej sprzeczno- ści z tym, czego nauczał Pan Jezus i Magisterium Kościoła. Na polu dyscyplinarnym trwają oni w anarchii i tym zakażeniem zarażają swych uczniów. Na polu duszpasterskim, zamiast wychowywać według ducha Ewangelii, psują owczarnię mniej lub bardziej przysłoniętymi formami pornografii, która trafia nawet do katolickich sal kinowych. W maju tego roku kardynał Poletii, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, wyraził swoje wielkie zmartwienie listem 63 „krzewicieli nauk Kościelnych”. List - są to jego słowa - nie wyka- zuje zgodności z prawidłowym myśleniem i działaniem kościelnym; a dalej: Nasze zmartwienie do- tyczy zwłaszcza wychowanków naszych seminariów oraz instytutów teologicznych, którzy jutro zostaną naszymi kapłanami, a dzisiaj na pewno nie mają w swoich nauczycielach przykładu wycho- wawczego w zakresie teologii, duchowości i zmysłu Kościelnego. Do tych poważnych i uzasadnionych obaw kardynała Polettiego dołączył się Papież i zgromadzenie biskupów włoskich. Alarm był jasny i bardzo poważny: Jeśli pewni teologowie nadal będą uczyć w seminariach, to możemy być pewni, że zepsują nam przyszłych księży. Jednakże mimo tego uzasadnionego alar- mu, biskupi, których to dotyczyło, niczego w swoich owczarniach nie zmienili. Ani jeden z teolo- gów, co podpisali ów list, nie został usunięty. Wszyscy zostali na miejscu i swobodnie mogą działać tak, jak chcą, i zarażać przyszłych księży. Niektórzy z nich nie tylko zostali potwierdzeni w swych poczynaniach, lecz ponadto spotkała ich publiczna pochwała ze strony biskupów. Oto jakie poczucie rzeczywistości i jaką odwagę wykazało wielu pasterzy Kościoła włoskiego! Cukierkiem, jakim jest Komunia do ręki, nie rozwiąże się bardzo poważnych problemów, co nękają naszą wspólnotę chrześcijańską. Uporczywie leczy się wypryski, a zaniedbuje się bardzo poważny wylew krwi w Kościele, Kościele który zdaje się być w agonii! Decyzja o dawaniu Eucharystii do ręki na pewno nie jest wyborem pozytywnym, lecz nega- tywnym. Nie uda się wyleczyć nawet wyprysków, ale przeciwnie - wytworzą się nowe zakażenia, które sprawią, że sytuacja stanie się jeszcze bardziej ciężka. Jest pewne, że nie wzrośnie szacunek, miłość oraz uwielbienie dla Eucharystii. Zobaczymy natomiast, że będzie ona coraz bardziej bana- lizowana. W tygodniku diecezjalnym można było przeczytać: „Z pewnością nie trzeba będzie oglądać scen, w których osoby przystępujące do Komunii świętej, same biorą Hostię z rąk szafarza pincetą albo w inny, niezdarny, śmieszny lub niegodny, sposób. Przy odrobinie cierpliwości, na- uczania i wychowania nie powinno braknąć dobrych wyników” (Verona Fedele, 15 X 1989 r.). Są to słowa pełne optymizmu i nadziei, lecz wystarczy kilka miesięcy, najwyżej lat kilka, aby im za- przeczyć. 1) Na początku warto powiedzieć, że już dzisiaj wiadomo, iż pewien biskup północnowłoski zachęcił swych księży do dawania Eucharystii wszystkim wiernym tylko do ręki, „aby uniknąć zamie- szania”. W ten sposób biskup nie tylko nie wychowuje do posłuszeństwa, ale staje w pierwszym szere- gu zbuntowanych przeciw rozporządzeniu Papieża, które - jeśli już o to chodzi - przewiduje nie jeden, ale dwa sposoby udzielania Eucharystii. 2) Nawet jeśli spłynie z góry (od jakiegoś biskupa bezkrytycznego i zbuntowanego) nakaz dawania Komunii wyłącznie do ręki, to jednak wkrótce ten, kto chciałby przyjąć Hostię świętą do ust, zauważy iż jest postrzegany jako ktoś przestarzały. Tak jak przez niektórych współbraci już został nazwany ten, kto nie chciał wprowadzenia Komunii do ręki. W ten sposób, wbrew decyzjom podjętym na wysokim szczeblu, pozostanie tylko jeden sposób udzielania Eucharystii, ten gorszy (!). Zostanie naruszona wolność tych, którzy z najwznioślejszych powodów chcieliby nadal przyjmować Hostię świętą do ust, a nie odważą się o to poprosić, aby nie wyglądać śmiesznie albo staromodnie. 3) Niektórzy „prorocy” Komunii do ręki, zadowoleni ze swoich osiągnięć wywalczonych bro- nią nieposłuszeństwa, udzieliwszy sobie samym pozwolenia zanim ono przyszło z góry, już wyznaczają nowe „zdobycze”. Wkrótce zachęcą wiernych, aby podchodzili do ołtarza i sami brali sobie Hostię świętą, mimo że pozostaje to zabronione jasno i wyraźnie. Ich zaś biskupi, tak jak dotychczas, będą udawali, że nic nie widzą. Będą milczeć i pozwalać na wszystko. Jest to nowy sposób kierowania Kościołem. 4) Istnieje jeszcze inny problem: Co będzie z dziećmi pierwszokomunijnymi? Ponieważ same decydować nie mogą, kto uczyni to za nie? Czy rodzice? W większości przypadków zadecyduje proboszcz. A co postanowi? Jest oczywiste, że wy- brana zostanie nowinka. Powie się dzieciom, aby wyciągały ręce; przez to przyszłe pokolenia nie będą nawet znały drugiej możliwości, czyli przyjmowania świętej Hostii do ust. A jeśliby w tym kontekście jakiś tato lub mama, którzy są pierwszymi wychowawcami swych dzieci także na polu religii, nie przyjęli chętnie wytycznej proboszcza, to co powinni uczynić? Czy może na szyi dziec- ka zawiesić kartkę z wypisaną ich decyzją, aby proboszcz wiedział, że w odróżnieniu od wszyst- kich innych, ich dziecko nie powinno przyjmować Komunii do ręki? Czy może powinni zdać się na oglądanie ich dziecka w ogólnej masie, a samych siebie - pozbawionych prawa i obowiązku pierw- szych wychowawców swych dzieci? Czy nie będzie tak, że rodzice zostaną zmuszeni do przyjęcia tego, czego by nie chcieli dla swojego dziecka, w obawie, by ich syn przez kolegów nie został wyśmiany, ponieważ jest „inny”? Zależy mi na tym, aby podkreślić, że ten problem nie wytrysnął z mojej wzburzonej fantazji, lecz został mi ukazany przez tatę i mamę pewnej dziewczynki, która w przy- szłym roku przystąpi do Komunii świętej. Nowa norma stworzy wiele problemów i to bardzo ciężkich! Będą to problemy napięcia wśród duchowieństwa, mimo, że wielu kapłanów nie wyrazi na zewnątrz goryczy, którą mają w sercu; problemy zagubienia u wielu ludzi świeckich, w których oczach Kościół, od prawie dwu- dziestu lat ciągle polując na nowości, wygląda jak starsza pani, wstydząca się swojego czcigodne- go wieku i niezdarnie starająca się małpować postępowanie młodzieży. Przede wszystkim zaś będą to problemy dotyczące szacunku dla Eucharystii. W ostatnim czasie odkurzono słowa św. Cyryla Jerozolimskiego, aby uzasadnić możliwość otrzymywania Eu- charystii do ręki. Kiedy podchodzisz, nie idź z rękami rozłożonymi ani z rozłączonymi palcami, ale złącz lewicę z prawicą na podobieństwo tronu, który ma przyjąć Króla. Spożywaj Go zważając, aby się nic nie zgubiło. Jeśli jakąś cząsteczkę zgubisz, to powinieneś taką stratę uważać za odcię- cie jednego z twych członków. Powiedz mi, jeśli ktoś dałby ci cząstki złota, to czy nie trzymałbyś ich ze wszelką pilnością, bardzo uważając, aby nie stracić żadnego kawałeczka? Czy więc nie bę- dziesz znacznie bardziej uważny, aby nie stracić nawet małego ułomku z tego, co jest cenniejsze od złota i od drogich kamieni? Stronnicy Komunii do ręki, opierając się na pierwszej części tych słów św. Cyryla, wycią- gają bezpodstawny wniosek: Jeśli czyniono to w pierwszych wiekach Kościoła, dlaczego nie moż- na by tego czynić też dzisiaj? Ja natomiast, opierając się na drugiej części tych słów, wyciągam wniosek przeciwny: Prawdą jest, że w czasach św. Cyryla Eucharystię przyjmowano do ręki, lecz także jest prawdą, że nie pochwaliłby on takiego zwyczaju, gdyby hostie były sporządzane z chle- ba używanego obecnie, bo dziś nie można uniknąć nie tylko rozproszenia jakiejś cząstki pojedyn- czej, lecz bardzo wielu cząsteczek. Wystarczy dokładnie rozważyć, co dla św. Cyryla oznaczała utrata jednej tylko cząstki Chleba konsekrowanego. Mówiąc, że Ciało Pańskie powinno być traktowane z pieczołowitością większą niż złoto, ów święty biskup dał nam kryterium oceny sytuacji dzisiejszej. Czy naprawdę możemy powiedzieć, że w obecnym czasie Kościół traktuje Ciało Pańskie z pieczołowitością większą od tej, którą ma względem złota? Po prostu myślę, że nie! Jestem pewien, że Kościół włoski - poszczególne diece- zje, a także poszczególni księża oraz wierni - są bardziej czujni przy zarządzaniu swoimi dobrami, niezależnie od tego, czy mają ich dużo, czy mało, aniżeli względem Eucharystii. Jeśli zdarzy im się jakaś strata, to chodzi o przypadek wyjątkowy, a nie o zjawisko stałe, jak dotąd będzie to miało miejsce w odniesieniu do Eucharystii. Wierni (a właściwie ich drobna mniejszość!) żądali Komu- nii do ręki, biskupi stali się wyrazicielami tego żądania, a Papież wyraził swą zgodę. A księża? Księża się nie liczą: w Kościele są oni tylko robotnikami niewykwalifikowanymi! Także księża mają swą godność, ale wydaje się, że nikt tego nie wie, ani na górze, ani na dole. Wszyscy w Kościele mają prawa, z wyjątkiem księdza, który ma tylko obowiązki! Wierny ma prawo przyjąć Komunię do ręki, ale ksiądz nie ma prawa dla swojej parafii wybrać dawnego sposobu udzielania Komunii tylko do ust, mimo że tym, co go zmusza do takiego wyboru jest jego sumienie. Na dole się żąda, a na górze podejmuje decyzje; dół woła, a zwierzchnicy pozwalają. A ksiądz? Ksiądz mu- si być posłuszny i milczeć. A jeśli jego sumienie na to mu nie pozwala? Och, niech nie bierze zbyt poważnie tego swojego sumienia!!! Czy to ja błądzę, bo ranię Kościół moją decyzją? Czy nie błądzi raczej Kościół, który mnie rani i przez swoje decyzje stwarza trudności dla mojego sumienia? A stwarza on trudności nie tyl- ko mnie, bo jest bardzo wielu kapłanów niezadowolonych z tej ostatniej decyzji naszych pasterzy i nie tylko z tej, lecz wolą milczeć. Nie wiem, czy to milczenie jest cnotą serca, które ofiaruje to, co przychodzi mu znosić, czy raczej wadą, oznaką wewnętrznego zmęczenia, zniechęcenia i błędnego a wygodnego zdania się na bieg rzeczy. Wiem jedynie, że w moim przypadku takie milczenie sta- nowiłoby winę, grzech zaniedbania ze względu na brak upomnienia braterskiego względem paste- rzy. Ufając modlitwie Księdza Biskupa i Jego Ojcowskiej wyrozumiałości, proszę o błogosła- wieństwo i przesyłam najszczersze pozdrowienia synowskie. Ksiądz Enzo Boninsegna Werona, 26 listopada 1989 r, Święto Jana naszego Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata PS. Niektórzy przyjaciele, dowiedziawszy się o mojej decyzji, choć rozumieją mój dramat i po- dzielają moje argumenty, to jednak postawili mi dwa pytania, jakie może sobie stawiać również ten, kto przeczytał niniejsze stronice. 1) Dlaczego list otwarty, a nie list osobisty zastrzeżony dla biskupa? Ponieważ moje kapłaństwo nie jest czymś prywatnym, co dotyczy tylko mnie i mojego biskupa, lecz ma odniesienie do całego Kościoła, a zwłaszcza do mojej wspólnoty parafialnej. Poza tym, ponieważ publicznym był fakt, który spowodował moje odejście, więc słuszne było, aby publicznie wskazać na powody, które uwarunkowały mój wybór; a także w tym celu, by wykluczyć dwuznaczności i czyjeś błędne tłumaczenia. 2) Po co uporczywie prowadzić walkę skazaną na klęskę? Bardzo dobrze wiem, że moja decyzja zasadniczo nie zmieni stanu rzeczy. W tym znaczeniu walka jest przegrana, nie przeczę. Kiedy jednak, choćby wbrew wszystkiemu oraz wbrew wszyst- kim, ktoś pozostaje wierny temu, czego Pan oczekuje od niego, wówczas walka jest wygrana, przynajmniej dla niego. To zaś jest wystarczającym powodem do tego, by się nie cofać, nie dosto- sowywać się, lecz dalej iść w tym samym kierunku, niezależnie od znikomych owoców, które mo- gą dojrzeć wokół tego człowieka. Ufam jednak, że lektura tych stronic wywoła pozytywny skutek w jakimś wiernym chrześcijaninie albo w jakimś księdzu; i za to jestem Panu Bogu wdzięczny! Ks. Enzo Boninsegna ANEKS X Sekty i sekciarstwo Z przerażeniem dowiedzieliśmy się z ust ministra wyznań religijnych i oświaty publicznej, że obecnie w Polsce działa czterdzieści sekt. Z tych kilkanaście istnieje tylko wśród Niemców zamieszkałych w Polsce; kilka - w okolicach zamieszkałych przez prawosławnych. A reszta to sekty nowo przybyłe, głównie z Ameryki. Szerzej wspomnijmy o ciekawym, albo raczej - kuriozalnym, zjawisku znanym pod nazwą sekty Mariawitów (Kazłowitów, Mankietników). Tę ostatnią nazwę nadano księżom mariawickim, ponieważ nosili czarne mankiety. Założycielką sekty Mariawitow była uboga szwaczka, należąca do trzeciego Zakonu św. Franciszka, Felicja Kozłowska. Twierdziła ona, że otrzymała od Boga świętość i mądrość mistyczną. W roku 1893 miała rzekomo otrzymać objawienie od Pana Boga, że jest wybraną dla założenia Zgromadzenia księży i niewiast pobożnych - pod nazwą Mariawitów i Mariawitek. Nowo założone zgromadzenie wybrało sobie za cel nabożeństwo do Matki Boskiej Nieusta- jącej pomocy i adorację Najświętszego Sakramentu. Za regułę zakonną przyjęto pierwszą regułę św. Franciszka z trzema zwyczajnymi zakonnymi ślubami. Mariawici rzucili się z gwałtowną pro- pagandą wśród duchowieństwa w trzech diecezjach: płocką, warszawską i lubelską. W krótkim czasie do sekty przystąpiło 33 księży. W roku 1904 wyjechali pierwsi Mariawici do Rzymu, gdzie wyznaczyli na księdza generała Jana Kowalskiego. Po kilku miesiącach kongregacja Św. Inkwizycji, rozpatrzywszy pamiętniki Kozłowskiej i całą sprawę Mariawitów, rozkazała rozwiązać Zgromadzenie. Mariawici z początku poddali się pozornie wyrokowi Kongregacji, wkrótce jednak ogłosili w kraju, że papież wyjął ich spod jurysdykcji biskupów, i że tym samym nie uznają żadnego z biskupów polskich za swego zwierzchnika. Zaczęli też rozgłaszać, że Kozłowska otrzymała od Boga takie same łaski, jak Matka Najświętsza, i że nikt bez jej pośrednictwa nie może być zbawiony. To ostatnie twierdzenie zapo- życzone zostało najprawdopodobniej od rosyjskiej sekty Chłystów. Kongregacja Św. Inkwizycji wydała w grudniu 1906 roku dekret potępiający Mariawitów oraz imienną ekskomunikę na Kowal- skiego, Kozłowską i na wszystkich księży mariawickich. Mariawici nie ustąpili, lecz zagarnęli dwadzieścia kilka parafii, z których musiano ich sądownie usuwać. Ksiądz Kowalski, rozzuchwalony poparciem rządu rosyjskiego i prasy prawosławnej, zwró- cił się do Utrechtu w Holandii, do biskupa starkoatolickiego z prośbą o święcenia biskupie, po czym wyświęcił dwóch swoich księży: Gołębiowskiego i Próchniewskiego na biskupów mariawic- kich. Sekta rozwinęła szeroką działalność społeczną w środowiskach przemysłowych: Łodzi, Pa- bianicach, Częstochowie i po wsiach, zakładając szkoły, ochronki, przytułki, warsztaty i przeróżne sklepy. Tym tłumaczy się, że, w kilka lat po założeniu, sekta liczyła kilkadziesiąt tysięcy człon- ków. Po oderwaniu się od Rzymu, sekta oddała się pod opiekę rządu carskiego, jakkolwiek skwa- pliwie udzielił legalizacji, nie pozwolił jednak nazywać się Kościołem, lecz sektą, mogącą zakła- dać gminy chrześcijańskie. Cerkiew prawosławna odnosiła się do Mariawitów z wielką sympatią. Mariawici zbliżyli się też do prawosławia i część ich przyjęła obrządek prawosławny. Mariawici nie uznają Papieża, jako widzialnej głowy Kościoła, uznają Pismo Św. jako jedyne wystarczające źródło objawienia. Każdy Mariawita jest nieomylnym w nauczaniu, gdyż jego rozum jest niezawisłym w badaniu prawdy tak dalece, że Kościół nie ma prawa kontroli i twierdzeń ludzkich. Od- mawiają też Kościołowi władzy ustawodawczej, jako też władzy stanowienia kar kościelnych. Wbrew nauce objawionej twierdzą, że Sakrament Eucharystii daje duszy początek łaski uświęcającej. W ostatnich czasach sekta Mariawitów straciła wyznawców z powodu rozpusty, jaką sekta sta- rała się zalegalizować wśród księży i zakonnic, wprowadzając "mistyczne małżeństwa" zakonników z zakonnicami. Właściwością dzieci, zrodzonych z takich małżeństw, miał być rodzaj niepokala- nego poczęcia, tj. wolność od grzechu pierworodnego. Ponadto wprowadzili u siebie rzekome ka- płaństwo zakonnic, a Kowalski nie wahał się nawet wyświęcić swej "mistycznej" żony na "biskupicę". Zwyrodnienie tej sekty, jak widzimy, doszło do szczytu, co potwierdza proces Maria- witów z roku 1928. Nawet najbardziej wstrętne sekty rosyjskie nie wykazały takiego obłędu i ta- kiej wyrafinowanej zgnilizny, jaką widzimy w tej sekcie, powstałej na naszej ziemi. *** Rozwój sekciarstwa w Polsce był po I Wojnie Światowej skutkiem braku czujności i odpo- wiedniego, natychmiastowego przeciwdziałania katolików. Propaganda sekciarstwa nie jest kwestią li tylko religijną. Ma ona jeszcze charakter poli- tyczny. Kierowana przez czynniki zagraniczne, zmierza do osłabienia państwa polskiego. Sektom, pozostającym w doktrynalnej sprzeczności ze sobą, przyświecają wspólne cele: osłabienie państwa, zniszczenie katolicyzmu. Cechą istotną wielu sekt jest duch protestancki. Stwierdzenie to ma kapitalne znaczenie w świetle dążenia "reformatorów" do sprotestantyzowania Kościoła, czyli - do jego unicestwie- nia. Sekty te są objawem i jakby głosem jednego i tego samego ruchu odstępstwa od Kościoła w kierunku jakiegoś utopijnego ewangeliczno-apostolskiego chrześcijaństwa. Przyczyną tej ucieczki od Kościoła jest chęć niezawisłości od Boga żyjącego w Kościele. To jest to diabelskie "nie będę służył"! Propagując taką niezawisłość na terenie religijnym, można z łatwością propagować niezawi- słość na terenie politycznym, ułatwiając dostęp anarchii do wszystkich rozgałęzień życia społecznego i państwowego. Kiedy na początku rewolucji bolszewicy prześladowali katolicyzm i prawosławie, otaczali równocześnie opieką wszelkie sekciarstwo, by służyło im jako pierwiastek rozkładowy reli- gii. Przypatrzmy się, jak złudnym, niekonsekwentnym i złośliwym jest odbieganie od Kościoła, rzekomo niedoskonałego, zepsutego - odbieganie do owego chrześcijaństwa nowego, wprowadzo- nego przez sekciarzy, a mającego być naśladownictwem chrześcijaństwa pierwszych wieków Ko- ścioła, onego chrześcijaństwa tak czystego, świętego i pociągającego przez jedność serc i dusz, przez cnotliwość pierwszych wyznawców, jak to opisują Dzieje Apostolskie. Nic dziwnego, że niejeden chciałby, aby dzisiejszy Kościół był podobny do pierwotnej społeczności chrześcijan. A jednak musimy te próby wskrzeszenia pierwotnego chrześcijaństwa i urzeczywistnienia cza- sów Apostolskich napiętnować jako chorobliwą mrzonkę i utopię. Jasne jest bowiem, że to, co było, dziś żadną miarą wrócić nie może i żadną miarą praktycznie przeprowadzić się nie da. Czyż bowiem da się pomyśleć, żeby dziś znowu miał powrócić na ziemię Syn Boży, Jezus Chrystus, i znowu obcować z ludźmi? Czy możliwe jest odtworzyć epokę apostolską Kościoła ze wszystkim, co było właściwe dla owych czasów? Czy możliwe jest zmusić Pana Boga, aby dziś zsyłał w takiej obfitości, jak wtedy, nadprzyrodzone łaski nadzwyczajne, zwane charyzmatami? Uporczywe, beznadziejne powracanie do dzieciństwa jest tak samo infantylne, jak sekciar- skie odtwarzanie na zebraniach sytuacji pierwszych gmin chrześcijańskich. Jak smutny jest widok zdziecinniałego starca... Jak smutny jest widok tych biednych, niedo- skonałych chrześcijan, którzy łudząc się, że mają takie władze i pełnomocnictwa jak apostołowie, taką prostotę i świętość, jak pierwsi apostolscy uczniowie, wyobrażają sobie w swej zarozumiałości, że mogą zignorować wszystko, co dotąd przeszedł w swym rozwoju Kościół, i zacząć na nowo. Śmieszna ta dziecinada i niewłaściwa a grzeszna zabawa w pierwotne chrześcijaństwo, po- zbawione tych najważniejszych, a nie dających się odnowić faktów, jak zstąpienie Chrystusa Pana z nieba i zesłanie przezeń Ducha Świętego na apostołów. Historia nie cofa się. Jeśli już tak pragną sekciarze owego idealnego stanu chrześcijaństwa, to niech starają się zbliżyć do niego, ale dlaczegóż koniecznie dla tego celu chcą zburzyć istniejący dziś Kościół? Chcieć sztucznie sprowadzić coś, co jest nie do zrealizowania, i dlatego niszczyć to, co istnieje, nie mając właściwie niczego, co by tę pustkę zapełniło, to nie tylko głupota, ale i nik- czemność. Drzewo Kościoła, co rosło dwa tysiące lat, wydaje się sekciarzom uschłe, pokrzywione, omszałe. Dlatego chcą je ściąć, sadząc - jak Pan nasz Jezus Chrystus - nowe. Cóż za karygodna py- cha. Cóż byśmy powiedzieli o szaleńcu, który reformowałby ustrój swego narodu, wprowadzając formę i stan, jakie istniały kilka wieków temu? A tu przywódcy sekciarzy, "odnowiciele", głosi- ciele "Kościoła otwartego", porywają się na dzieło, któremu tylko Bóg mógłby podołać! Przed czterystu laty Luter porzucił Kościół pod pretekstem, że ten się popsuł. Wszystkimi siłami pracował, aby powrócić do pierwotnego ustroju chrześcijaństwa; do czasów apostołów. To samo czynili następcy Lutra, aż do dziś. I cóż osiągnęli? Jakich mają świadków: męczenników, świętych, mistyków? *** Sekciarze zachowują się jak prorocy, zwodząc nieraz ludzi przepełnionych dobrą wolą. Na- uka takiego "proroka" jest zawsze niejasna, mętna; za to stara się mówić łagodnie, nie wspominać o piekle, grzechu, karach Bożych, o spowiedzi. Przyszłość widzi jedynie w różowych barwach; po- zbawiony wątpliwości, na wszystko ma gotową odpowiedź. Oferuje każdemu kolorową przyszłość szczęście bez ofiar. Jakże przyjemnie słuchać takiego "kaznodziei". Zwłaszcza tym, którzy żyjąc w związkach niesakramentalnych, albo w innym, ciężkim grzechu, nie mogąc otrzymać rozgrzesze- nia, chwytają się złudnej deski ratunku. Sami zaś pokazują się jako wstrzemięźliwi, pozbawieni wszelkich nałogów, zrównoważeni oraz wyrozumiali wobec przeciwników Święty Paweł mówi o nich, że mają wprawdzie pozór pobożności, lecz się jej mocy zapierają, i dlatego radził ich unikać. "Nie ważne, w co wierzysz, bylebyś tylko uczciwie żył" - to hasło wielu sekciarzy tchnie zgubnym indyferentyzmem, czyli obojętnością względem wiary. Indyferentyzm religijny szerzy szczególnie "Ymka" (Y.M.C.A.), która od początku proponowała dla wszystkich wyznań wspólną platformę. Oznacza to, że wszystkie lekceważy i żadnemu wyznaniu nie przypisuje prawdziwości. Sekty głoszą, że szanują wszystkie wyznania, gdy jednak chodzi o Kościół, traktują go z pogardą i nienawiścią, napadając szczególnie na hierarchię, biskupów i kapłanów. Sekciarstwo jako herezja jest z istoty uparte, buntownicze, samowolne, a co za tym idzie, kieruje się w walce z Kościołem nienawiścią gotową prześladować nawet i krwawo, gdy pojawiają się sprzyjające okoliczności. Kościół zaś pozostaje zawsze na stanowisku tolerancji wyczekującej i miłościwej wobec grzeszni- ka. *** Jak się zachowywać wobec sekciarzy? Pierwszym warunkiem apostolstwa względem błądzących jest uporządkowane własne życie, które świadczy, że wierzymy w wyznawane prawdy. Drugim - powstrzymanie się od sądu potępiającego, ponieważ sąd nad nim zastrzegł sobie Bóg. Trzecim - modlitwa wypraszająca u Ducha Świętego łaski dla błądzącego brata. Czwartym - uświadamianie błądzących. Aby ich przekonać, trzeba zdobyć się na miłość czynną i miłosierdzie względem nich i wię- cej liczyć na te środki, aniżeli na wszelkie dysputy. Gromienie i oburzanie się nigdy nie wiedzie do celu. Brak miłości ze strony katolików, surowe potępianie, walka pełna namiętności, pogardy - po- głębią przepaść i utrudnią ludziom dobrej woli dostęp do chorych. Doświadczenie uczy, że polemika na publicznych zebraniach na niewiele się przydaje. To jednak nie wyklucza starania prostowania błędów i przeciwstawiania im zdrowej nauki Kościoła. Obowiązek ten spoczywa przede wszystkim na kapłanach. Dobre, gruntowne przedstawienie prawdy chrześcijańskiej więcej znaczy i łatwiej pokonuje błędy, aniżeli dysputy. Ktoś powiedział, że jeden dobry odczyt znaczy więcej, aniżeli dziesięć dysput. *** Święty Paweł o sekciarzach: A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, nie- wdzięczni, niegodziwi, bez serca, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Bo- ga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń. (2 Tm 3, 1-3) Ci fałszywi apostołowie, to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wiel- kiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swo- ich uczynków. (2 Kor 11, 13-15) Tacy bowiem ludzie nie Chrystusowi służą, ale własnemu brzuchowi, a piękny- mi i pochlebnymi słowami uwodzą serca prostaczków. (Rz, 16,18) Sekciarza po jednym lub po drugim upomnieniu wystrzegaj się, wiedząc, że człowiek taki jest przewrotny i grzeszny, przy czym sam na siebie wydaje wyrok. (Tt 3,10-11) K.G. Chesterton, Orthodoxy, London 1908. Tenże: Authority The Unavoidable, [w:] What is Wrong with the World, London 1910. Ksiądz Piotr Skarga, Nauki o Przenajświętszym Sakramencie, wyd. III, Kraków 1900 r, s. 5 i n. J 6, 50-52. Liturgia: publiczna służba Boża przypisana przez Kościół, a więc Msza święta, sakramenty i sakra- mentalia. W sensie węższym rozumie się przez liturgię porządek modlitw i ceremonii obowiązujących pod- czas odprawiania Mszy świętej (czyli - „ryt”, „obrządek”). Wg: Mały Słownik Teologiczny, ks. Marian Kowalewski, Księgarnia św. Wojciecha 1960, s. 209. List Smyrn. VIII, cytat za: ks. prof. dr Mieczysław Dybowski, Eucharystia, Księgrania św. Wojcie- cha 1955, s. 63. Presbyterorum Ordinis - nr 5. Słownik języka polskiego, t. II, PWN, Warszawa, 1979, s. 929. Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallotinum, Poznań 1994, par. 2120 (s. 487). Dobrze by by- ło, żeby osoby (także hierarchowie), które walcząwalczące o Komunię do ręki, zajrzały od czasu do czasu do tego Katechizmu. Ich też obowiązuje. Cyt. w: Ratzinger SE 242. Słowa Pana Jezusa do bł. s. Marii Faustyny Kowalskiej. Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej. Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1995, s. 300 oraz 461. List apost. Dies Domini Ojca Świętego Jana Pawła II do biskupów, kapłanów i wiernych o święto- waniu niedzieli, Watykan 1998. Dziś wypowiedzi ks. Prymasa Glempa, w obronie Wiary, przeciwko usuwaniu Krzyży, przeciwko Komunii świętej do ręki, są albo pomijane w mediach albo nawet dyskredytowane przez te wyalienowane z wiary i polskości osoby, które rozbijają jedność Kościoła w Polsce. Shlmura Tatsuya, Cud, który wstrząsnął światem, Warszawa 1997, s. 22-23. Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Jezusa Chrystusa, Księga IV, rozdz. 14 i 15, tłum. ks. Al. Jeło- wiecki, Księgarnia św. Wojciecha, Warszawa 1935. Ariusz (ok. 256-336) ponadto nauczał, że Bóg Ojciec stworzył Jezusa Chrystusa, a Jezus Chrystus - Ducha Świętego. Nulli autem laico aut feminae Eucharistiam manibus ponat, sed tantmum in os ejus. (Acta Con- ciliorum Rothomagnese cap. II, p. 8). Summa Teologiczna, cz. II, q 82, art. 13. Modernizm - heretycki prąd filozoficzno-religijny, powstały pod koniec XIX wieku, usiłujący przy- stosować doktrynę Kościoła do współczesnych dążeń i wyobrażeń filozoficznych, naukowych i społecznych. Obecnie mamy do czynienia z postmodernistami, którzy usilnie pracują nad przekształceniem Kościoła Kato- lickiego w „Kościół otwarty”, skupiający w sobie wszystkie wyznania i sekty, ale bez konieczności przyjęcia prawdy, jako jedynego fundamentu. Byłaby to swoista realizacja jedności, ale nie z Bogiem lecz kosztem Bo- ga na rzecz ludzi „ekumenicznie” zjednoczonych w imię ilości a nie jakości. Widoczna przecież u takich „autorytetów” jak np. świadkowie Jehowy, którzy przekonani są, że głoszą nic innego, jak „czystą” naukę Apostołów. Por. Aneks Sekty i sekciarstwo. Ks. Henryk Czepułkowski, Antykościół w natarciu, Antyk 1998, s. 66. W ksiązce nie zajmujemy się pożałowania godną inną nowinką, mianowicie nie przyklękaniem przy przyjmowaniu Komunii świętej. To zachowanie wbrew przepisom polskiego Kościoła i całej polskiej tradycji już się niestety rozprzestrzeniło (głównie w środowiskach miejskich). Był to, podobnie jak w scenariuszu re- alizowanym w innych krajach, „spontaniczny” krok przygotowujący do dalszych dewastacji katolickich oby- czajów i wiary. By w jednoznaczny sposób zamknąć kwestię tego nadużycia, jakim jest brak przyklekania przy przyjmowaniu Komunii świętej, zacytuję ulubiony slogan nazistowskiej propagandy: Niemiec nie klęka przed swoim Bogiem, Niemiec stoi przed swoim Bogiem. Osławiony Goebels osobiście zaangażował się prze- ciwko „niewolnictwu kolan” w imię tych, którzy mieli być wszak ludźmi wolnymi (freie Menschen). Wg: Ks. D. Olewiński, W obronie Mszy świętej i Tradycji Katolickiej, Antyk 1997, s. 167. Ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 171 i n. Ks. Stanisław Bartynowski TJ, Apologetyka podręczna, Wydawnictwo Księży Jezuitów, Warszawa 1948, wydanie VIII, s. 384 i n. Główne uderzenie Antykościoła skierowane jest właśnie na naszą Świętą Tradycję! Por. Breviarium Fidei, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1998, s. 111. Tamże, s. 118. (podkr. wyd.) D. Zalewski, dz. cyt., s. 13, 14. Ks. Biskup Bougaud, Kościół (Księga IV), Warszawa 1907, s. 52-53. Tak dzisiaj, po niespełna stu latach, twierdzą burzyciele Kościoła! Można wręcz stwierdzić, że żyjemy w czasach, w których przez wieki ciągnąca się błędna zasada wyższości soboru nad papieżem, która nie raz zagrażała katolicyzmowi i której stłumienie kosztowało w poprzednich wiekach wiele wysiłku, dziś święci jakby tryumfy przybierając coraz to nowe kształty ograniczania władzy papieża, którego nawet - jak twierdzą „postępowcy”- wy- bierać się powinno na ściśle określone kadencje. Tu po raz pierwszy Kościół wprowadza do swego dogmatycznego, oficjalnego języka wyrażenie ex cathedra. Teologia od dawna nim się posługiwała (m.in. św. Cyprian, św. Augustyn). Ex cathedra oznacza czyny wykonane przez Najwyższego Kapłana, jako najwyższego i nieomylnego Nauczyciela katolików. Tak ograniczony „zakres nieomylności” spotyka się z tak nieograniczonym atakiem modernistów! Ani też nie oznacza to, że papież może jako nieomylną naukę głosić coś innego niż jego poprzedni- cy lub coś, co pochodzi od niego samego i wynika z jego prywatnych poglądów. Co sądzić zatem o buncie kapłanów i wiernych w krajach, gdzie wbrew Ojcu Świętemu Pawłowi VI wprowadzono niegodny zwyczaj wręczania Komunii świętej? Por.: Ksiądz biskup Bougaud, dz. cyt. 38-88. Ks. Marian Pastuszko, Najświętsza Eucharystia według Kodeksu Prawa Kanonicznego Jana Pawła II, Jedność, Kielce 1997, s. 13, 14, (podkr. wyd.). Do młodzieży, 8. 11. 1978. Do Opus Dei, 19. 08. 1979. Do rzymskich seminarzystów, 19. 11. 1978. List Dominicae Cenae, 8. Tamże, s. 9. Tamże. Ef 9, 26-28. Homilia na Kongresie Eucharystycznym na Haiti, 9. 01. 1983. Homilia w Strasburgu, 8. 10. 1988. Boże Ciało, 2. 06. 1983. Audiencja generalna, 1. 06. 1983. List do kapłanów, Wielki Czwartek, 13. 04. 1987. Audiencja generalna, 13. 07. 1988. Piacenza, 5. 06. 1988. W Buenos Aires, 6. 04. 1987. Na stadionie w Montevideo, Urugwaj, 7. 05. 1988. Verona, Do kapłanów i zakonników, 16. 04. 1988. Do młodzieży, 8. 11. 1978. Encyklika Redemptor hominis, 4. 03. 1979, 20; także audiencje generalne , 1. 06. 1983; 13. 07. 1988 i w wielu innych wystąpieniach. Do pielgrzymów z Mediolanu i Aleksandrii, 14. 11. 1981. Do Stowarzyszenia Adoracji Najświętszego Sakramentu, 22. 04. 1989. Montevideo, Do zakonników, 31. 03. 1982. Homilia na zakończenie Kongresu Eucharystycznego na Haiti, 9. 03. 1983. Do Opus Dei 19. 08. 1979. List Dominicae Cenae, 3. Ad Gentes, 9, 13; PO n. 5. List Dominicae Cenae, 12. Sacr. Concilium, 12. W Dublinie, 29. 09. 1979. Audiencja generalna, 13. 06. 1979. Boże Ciało, 25. 05. 1989. J 6, 51. Homilia na Boże Ciało, 2. 06. 1983. Do neokatechumenów, 10. 02. 1983. Dominicae Cenae, 12. Do kapłanów, 4. 12. 1981; por. także: Dominicae Cenae, 12. J. C. Cruz, Cuda Eucharystyczne, Exter 1993, (Imprimatur: Gdańsk 26. 06. 1993, ks. dr Wie- sław Lauer, wikariusz generalny Kurii Metropolitalnej Gdańskiej), s. 17. Joan Carol Cruz, dz. cyt., s. 13 i n. „Albowiem od wschodu słońca aż do jego zachodu wielkie będzie imię moje między narodami, a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany imieniu memu i ofiara czysta. ” (Ml 1, 11). Ks. Mieczysław Rusiecki, Przedmiot katechezy potrydenckiej w Polsce (1566-1699), KUL, Lublin 1966, s. 269 i n. Ks. M. Rusiecki, dz. cyt., s. 283. Ks. M. Rusiecki, dz. cyt., s. 315. Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallotimum, Poznań 1994, s. 321,322. Ks. M. Rusiecki, dz. cyt., s. 271. Tak jak Krew na Całunie Turyńskim. J.C. Cruz, dz. cyt., s. 25 nn.Ponadto w cudach tych, które w naszych czasach poddawane były wnikliwym badaniom laboratoryjnym przez specjalne komisje (składające się jak zwykle w takich przypadkach z utytułowanych naukowców – sceptyków) analizowana Krew wykazuje wszelkie cechy żywej krwi, często charakteryzowana jest jako krew człowieka znajdującego się w agonii. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 25 i n. Przytaczane dalej cuda opierają się także na wymienionej książce Tamże, s. 23 i n. Według Marii Valtorty Judasz odrzucił Miłosierdzie, wybierając wieczne potępie- nie: „- Krew! Krew! - wołał. - Czyńcie to na Moją pamiątkę...Ale dla mnie nie może być odpuszczenia mego grzechu, toteż nie proszę o przebaczenie. Nie ma już miejsca, gdzie Kain Boga mógłby znaleźć spokój. Na śmierć, na śmierć!” Nie pomogły, jak pisze Maria Valtorta, słowa Matki Boskiej: „- Judaszu! Zatrzymaj się, posłuchaj! Mówię ci w imieniu Jezusa: żałuj. On przebacza...”, Męka Jezusa Chrystusa... dz. cyt., s. 66. Bł. s. M. Faustyna Kowalska. Dzienniczek..., s. 480. Dzienniczek, s. 376. Ks. Mateusz Jeż, Stosunek kapłana do Najświętszego Sakramentu, Kraków 1935, s. 5. Anna Katarzyna Emmerich, dz. cyt., s. 473-474. Maria z Agredy, Mistyczne Miasto Boże, Warszawa-Struga 1998, s. 313-314, 316. Wydane za zgo- dą Kurii Metropolitarnej Warszawskiej z dnia 28.03.1985 r. Zam. Nr 1751/K/85. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947. Ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 88. Por.: Dariusz Zalewski, Katolewica czyli wyśniony „Kościół” bezbożnika, Antyk 1998. Rozdział z tej książki ("Kontestacja po polsku" ) znajduje się w Aneksie nr... W Niemczech jakoś szczególnie jednostronnie rozumie się posłuszeństwo: do dnia dzisiejszego bi- skupi niemieccy nie zastosowali się do kategorycznego żądania Stolicy Świętej by poradnie przyparafialne zaprzestały praktyki wydawania kobietom, które decydują się na zabójstwo poczętego w nich życia, zaświad- czeń wymaganych przez prawo, a umożliwiających morderstwo. Z drugiej strony podczas drugiej wizyty w Niemczech wymuszono na Ojcu Świętym by nie rozdawał Komunii świętej do ust tak jak to konsekwentnie czynił podczas całej swej pierwszej pielgrzymki. Zamiast uciekać z Kościoła, jak ten szaleniec Luter, on pozostaje w nim, aby go reformować od wnętrza - „brat” P. Vulliaud o ks. Mélinge, proboszczu w Morigny, diecezji wersalskiej, który pod pseudonimem „Dr Alta” przez długie lata współdziałał z masonerią w zwalczaniu Kościoła („Antykościół”, s. 64). Ks. prof. Michał Poradowski, Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego, Wers 1996, s. 51. Wg: Un moine, L. 68 n. Mt 5, 13. Ks. Dariusz J. Olewiński, W obronie Mszy świętej i Tradycji Katolickiej, Antyk 1997, s. 7-8. „W obronie...”, dz. cyt., s. 90. Ale także pozostałe „skandaliczne” i „nieprawdopodobne” dogmaty : Wcielenie, Zmartwychwsta- nie, Dziewictwo Najświętszej Maryi Panny, wieczność kary piekielnej. Może się rozczarowali czytając traktaty o Eucharystii wielkich myślicicieli? A może o nich nie sły- szeli, czy też, co najbardziej prawdopodobne, odrzucają je, jako przeszkodę na drodze do zniszczenia Ko- ścioła poprzez jego protestantyzację? Najlepszym przykładem niech będą środowiska „katolików” swieckich, którzy protestują przeciw- ko celibatowi księży, mimo że ich przeciez bezpośrednio ten problem nie dotyczy. Dariusz Zalewski, Katolewica, czyli wyśniony „Kościół” bezbożnika, Antyk 1998. Nie mają jakoś żadnych kłopotów z uznaniem realnej obecności UFO, wierzą w magię i biją pokło- ny, a jak trzeba - klęczą przy magicznych obrzędach. Nie ma w tym stwierdzeniu przesady, czy poczucia wyższości. O zateizowaniu „kościołów” prote- stanckich świadczą dowolne przyjmowanie i odrzucanie „prawd wiary” w demokratycznym głosowaniu. Ta „ateizacja” zakodowana została przez samego Lutra, który, wprowadzając skrajny indywidualizm, odrzucił autorytet Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Ks. Henryk Czepułkowski, Antykościół w natarciu, Antyk 1998, s. 27. Wszystkie tPrzytoczone cytaty pochodzą z: Ks. H. Czepułkowski, dz. cyt. Łatwo sobie wyobrazić późniejsze poniewieranie się tych opakowań z wizerunkami Matki Boskiej i Ojca Świętego, wyrzucanych byle gdzie po opróżnieniu zawartości. Zamiast znaku Krzyża świętego i wezwania „Pan z Wami”. Niniejszy ustęp powstał na podstawie książki Michaela Gilchrista Rome or the Bush ("Albo Rzym, albo dzicz"), wydanej w 1986 r. Do pewnego stopnia, przynajmniej „z atmosfery”, przypomina to niektóre radośnie rozbałaganione nabożeństwa odprawiane już w Polsce w grupach małych wspólnot. Przypominamy, że najważniejszym elementem szat liturgicznych jest stuła, że bez niej kapłanowi NIE WOLNO wykonywać żadnych czynności liturgicznych! Sobór Watykański II, konst. Sacrosanctum Concilium, 7. [z:] Katechzim Kościoła Katolickiego, Pallotinum, Poznań 1994, s. 264. Chodzi o zmarłą zakonnicę-feministkę Majorie Tuite. Michael Weber, Psychotechnika – Nowa superwładza, książka ukaże się w 1999 roku. Ankieta przeprowadzpona została w 1991 r. przez St. Augustine Center Association w Waszyngto- nie. To mniemanie 10% amerykańskich katolików również jest fałszywe; oznacza bowiem, że chleb i wino współistnieją wraz z Ciałem i Krwią Chrystusa w Eucharystii. Chodzi o australijską parafię St. Eugene????????????? (nie jestem pewien jeszcze sprawdzić). Z opisu wynika, że - wbrew intencji owego księdza - cały obrządek nie był jednak Mszą świętą a uczestnicy tego spektaklu pozbawieni zostali nadprzyrodzonych łask i życia. S. Tatsuya, dz. cyt., s. 23. Por. Aneks „List otwarty”. Ks. Marian Pastuszko, Prawo o sakramentach świętych, t.1, ATK, Warszawa 1983, s. 15. Tamże. Tamże, s. 16. Tamże, s. 18. Tamże. Tamże, s. 23. Tamże, s. 52. Poprzez „barbarzyństwo” w tym przypadku rozumiemy połączony z pychą i ignorancją brak wy- czucia właśnie tradycji, tego, czym jest cywilizacja i przekaz pokoleniowy. Tygodnik Powszechny nr 20/98. Ks. M. Pastuszko, dz. cyt., s. 54-55. Oczywiście, jeśli jest zgodne z prawem naturalnym stworzonym przez Boga. Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallotinum 1994. s. 487, ust. 2120. Profanacja - znieważenie, zbezczeszczenie. Por. John. M. Haffert, Aby to się nie stało!, Wydawnictwo Zakonu Pijarów, 1994. Masoneria (wolnomularstwo) - tajna, globalna organizacja istniejąca co najmniej od XVIII wieku. Nieukrywanym celem jej działań jest wprowadzenie nowego, światowego totalitarnego ładu, w którym nie ma miejsca ani dla Kościoła katolickiego ani dla wiary w Boga osobowego. Nie są znane nazwiska milionów członków tej organizacji, ani wszystkie rozległe powiązania tej organizacji. Masoni natomiast piszą otwarcie o swoich długofalowych planach, osiągnięciach, wybranych metodach - w specjalnych periodykach. Niektóre ich archiwa, m.in. w czasie działań wojennych, wpadły w „niepowołane” ręce, dzięki czemu potwierdzone zostały zarzuty Kościoła wobec masonerii, którym gorliwie i zawsze zaprzeczali. Por.: R. A Soczewka OFM Conv, Żydzi i masoni w „Pismach i Konferencjach” św. Maksymiliana Marii Kolbego, [w:] A bliźniego swego..., KUL 1997, str. 109. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 16. Ks. Dariusz Olewiński, W obronie Mszy świętej i Tradycji Katolickiej, Antyk 1997. (Rozdział: O szafarstwie i przyjmowaniu Komunii świętej). „W Obronie...”, dz. cyt., ss. 90, 91. Ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 188. Wg. : Ks. prof. Michał Poradowski, Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego”, Wers 1996. Por. ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 14. Nova et Vetera nr 1/94, s. 6. Ekumeniczny Sobór Trydencki, XIII sesja, kan. 3, [z:] Breviarium Fidei, Księgarnia św. Wojcie- cha, Poznań 1998, s. 405. O takich właśnie faktach mówił bp B.D. Steward z Sandhurst w Australi, gdy w słynnym wystąpie- niu, odnosząc się do Instrukcji na temat Kultu Eucharystii, powiedział: (...) Wiadomo o przypadkach, iż dzieci zabawiały się Świętą Hostią otrzymaną podczas Komunii świętej na rękę; widziano dorosłych przekazują- cych sobie Najświętszy Sakrament z rąk do rąk w rzędzie. (...) Wcześniej przyznał: Są bezsprzeczne dowody, iż konsekrowane Hostie są wrzucane do kosza, ponieważ, jak się mówi: »Rzeczywista Obecność zanika, gdy uczta jest zakończona«; czasami Hostie te są ponownie konsekrowane. Kapłani przyklękają przy komunii, ale nie przy Konsekracji, ponieważ utrzymują, iż »Chrystus jest obecny tylko podczas uczty«. Niektórzy publicz- nie wyznali, iż nie przyklękają przed tabernakulum, ponieważ »nikt nie czci skrzynki«. (...) Słusznie Święta Kongregacja zapytuje, czy ludzie, którzy zachowują się w ten sposób, naprawdę wierzą w Rzeczywistą Obec- ność Chrystusa. Nova et Vetera, nr 1/1994, s. 15. Myśli świętej Katarzyny Sieneńskiej, Antyk 1998, s. 104. Ks. Mieczysław Rusiecki, Przedmiot katechezy potrydenckiej w Polsce (1566-1699), KUL, Lublin 1966, s. 271 (podkr. wyd.). Dodatek do: Ks. P. Skarga, Nauki..., dz. cyt., s. 352. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, Castel Gandolfo, 1947. Ks. Henryk Czepułkowski, Antykościół w natarciu, Antyk 1998, s. 34. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947, (podkr. wyd.). Tamże, (podkr. wyd.). Udany eksperyment w Koreii Południowej, który został przerwany we wczesnym stadium rozwoju klonu. W.J.Bekh, Am Vorabend der Finsternis, Ludwig-Verlag 1991, s. 196-197. Stanisław Krajewski, Na drodze do normalności, TP nr 5/99. Rz 10, 5-6, 8-10 J 6, 50-52. J 8, 12-47 Jesteśmy rozgoryczeni, List podpisany przez szesnastu kapłanów z dekanatu gidelskiego, TP nr 2/99. Ks. Henryk Czepułkowski, Antykościół w natarciu, Antyk 1998, s. 64-65. Stanowisko Kongregacji Doktryny Wiary z dn. 31 X 1998 r. potwierdza prawdę o przysługującym papieżowi najwyższym i powszechnie obowiązującym urzędzie nauczycielskim. Wacław Hryniewicz OMI, Pytania o prymat, TP nr 4/99. W Małym słowniku Teologicznym: „Na ogół też, istniejący jeszcze obecnie waldensi, stanowią odłam wyznania protestanckiego”. Wynika stąd jasno, że zdaniem autora artykułu, katoliccy „obserwatorzy” również są zaniepokojeni fak- tem, iż Stolica Apostolska pozostaje wierna nauce Chrystysa! Por. Aneks o Tradycji. Od początku istnienia Kościoła nieomylność Papieża jest dla wszystkich oczywistością; Sobór Watykański I tę oczywistość wstawił w złote ramy dogmatu. Adam Szostakiewicz, Kłopoty Kościoła Anglii, TP nr 11/94. Janusz Poniewierski, Problem wrażliwości, TP nr 23/94. Maria Lisowska, Nie zgadzam się z red. Januszem Poniewierskim, TP nr 30/94. L. Jeżowski, Komu jest potrzebna zmiana komunikowania?, TP nr 30/94. Jerzy Klukowski, Czy tylko wrażliwość?, TP nr 32/94. Ireneusz Cieślik, Problem (nie tylko) wrażliwości, TP nr 38/94. Ks. Władysław Gasidło, Zachowywanie przepisów liturgicznych nie jest oporem, TP nr 20/98. Autor artykułu podaje źródło: Notificationes, n. 5-6, 1981 s. 135. Komunia święta i kult Tajemnicy Eucharystycznej poza Mszą Świętą. Dostosowanie do zwyczajów diecezji polskich, (Dekret Świętej Kongregacji Kultu Bożego), Księgarnia św. Jacka, Katowice 1985, s. 14. Ks. Marian Pastuszko, Prawo o sakramentach świętych, t.1, ATK, Warszawa 1983, s. 12-13 (podkr. wyd.). Tamże, s. 57. Ks. Marian Pastuszko, Najświętsza Eucharystua według Kodeksu Kanonicznego Jana Pawła II, Jedność, Kielce 1997, s.13. Ks. Franciszek Kamecki, Realizm znaku, TP nr 20/98. To tak jak filmowe „gwiazdy” na Zachodzie przyznawały się do zabicia swego nienarodzonego dziecka, aby zamanifestować swoją solidarność ze zwolennikami aborcji i zdystansować się od Kościoła. Ksiądz „wydał”, jak kasjerka bilet? Por. uwagę o holenderskim katechizmie. Podobnie jak we wspólnotach neokatechumenalnych, których członkowie kolejno kupują wino w sklepie, by przynieść je do konsekracji. To kolejny przykład odbierania wiernym świadomości największej świętości Eucharystii poprzez zbanalizowanie wielu czynności liturgicznych. Bywają w Holandii „panowie duchowni”? Raczej - kolejki. Procesja to: „uroczysty pochód ze śpiewem i niesieniem przedmiotów kultu”. Ciekawe, czy autor dostrzegł, jaki jest stan holenderskiego Kościoła? Juliusz Zychowicz, Problem profanacji Hostii, TP nr 20/98. I cóż by miała znaczyć owa „dojrzałość”? Czy aby pycha nie przemawia przez Autora?... A czemuż to skojarzenie takie Autorowi przeszkadza? Czyż nie jesteśmy wobec Boga Ojca dziećmi z samej natury rzeczy? Te i inne wypowiedzi zwolenników „nowego rytu” udowadniają, że - wbrew deklaracjom - nie mają oni żadnej świadomości, iż konsekrowana Hostia jest naprawdę Ciałem Pana Jezusa. Oto bowiem Autor zgadza się na „mniejsze niebezpieczeństwo profanacji”. Fakt, że TP zamieszcza tę wypowiedź nie w ru- bryce listów, lecz opatruje tytułem, jak artykuł poważnego publicysty, wymownie świadczy o katolicyzmie tego czasopisma. Kapłan miałby w czasie udzielania Komunii świętej zwracać uwagę na to, co kto robi? Głośno zwracać uwagę? Biec za kimś, kto schował Hostię do kieszeni??? Oto z jakimi argumentami przychodzi po- lemizować... Teresa Neef, Potrzebne działanie, TP nr 20/98. Kościół, który...Szkoda, że pisząc o Kościele francuskim nie dodała: Kościół, który dogorywa. To jest właśnie to zagrożenie, na które wskazujemy: ewolucyjnie wprowadzić Komunię do ręki, na- stępnie - wybór i kadencyjność proboszczów; wprowadzenie diakonatu jako kroku w stronę zniesienia celi- batu; kobiety głoszące kazania (tzw. wstępy do czytań) jako sposób na oswojenie wiernych z widokiem kobiet przy ołtarzu, zanim zacznie się je wyświęcać na „kapłanki”... Nieprawda! Gyby tak było, cała ta akcja, związana z forsowaniem nowego rytu, nie byłaby po- trzebna. Autorka bez sensu przytacza ten fragment Ewangelii, ponadto sugerując swoim wywodem: „Wy- muszajcie, a otrzymacie”. Ks. Józef Puciłowski, Litera czy Duch, TP nr 22/98. Ks. Piotr Majer, Brak poczucia sacrum, TP 22/98. Nadal się zastanawiamy: jeśli ktoś włoży Hostię do kieszeni i opuści kościół, to jak kapłan zapo- biegnie niebezpieczeństwu profanacji? Pobiegnie za tym podejrzanym człowiekiem? Oczywiście „ex córze”. Obecnie we Francji jeden proboszcz przypada przeciętnie na dziesięć para- fii. Wolelibyśmy określenie „świecki uzurpator”. Nasz Pan w Wielki Czwartek uczynił tylko Aposto- łów swymi kapłanami. Zapytał tak, chociaż monstrancja znajdowała się w sklepie i nie była poświęcona. W tym człowie- ku, i w wielu z nas, moderniści nie zdołali jeszcze zabić tej nabożnej czci wobec świętości. „Gonić” a raczej przegonić, poprzez ślepe uleganie argumentom modernistów, którzy z braku zgodności z wiarą katolicką i w atmosferze powszechnej nieznajomości dokumentów Vaticanum II, tłumaczą wszystko powołaniem się na tzw. „ducha soboru”. To burzycielskie i rewolucyjne unowocześnianie wszyst- kiego jest tak zaawansowane, że na zarzut integryzmu i fundamentalizmu narazi się każdy, kto wiernie przy- toczy w dyskusji niewygodne fragmenty postanowień ostatniego Soboru, na próżno w katolickich ksiegarniach wypytywać dziś o te dokumenty, a dodać trzeba, że mogą być interpretowane tylko w całkowitej zgodzie ze wszystkimi poprzednimi soborami i orzeczeniami Kościoła . Tym bardziej, że w odróżnieniu od wszystkich pozostałych soborów (których wypowiedzi miały charakter dogmatyczny) postanowienia Vatica- num II, jak to sam Sobór określił, mają jedynie charakter duszpasterski. Czy istnieje jeszcze jakieś głupstwo, jakieś wykroczenie, któregoby nie uzasadniano poprzez fał- szywe odwoływanie się do Soboru lub tzw. ducha Soboru? Teodozja Mazur z gronem przyjaciół, Pragnienie wielu chrześcijan, TP nr 31/98. Ks. Marian Pastuszko, Prawo o sakramentach świętych, t.1, ATK, Warszawa 1983, s. 58-59. Ksiądz abp Ignacy Tokarczuk, Piąta Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, [z:] Nova et Vetera, nr 1/2 (98), s. 180. O. Adolphe, teolog holenederski (Wg.: Ks. H. Czepułkowski, dz. cyt.). Zbigniew Żmigrodzki, Meandry nowej wiary czyli inwazja katolewicy, Antyk 1998, s. 19. Cytat za Ks. D. Olewińskim, dz. cyt., s. 50. I. Cieślik, Twardy kark owieczki, TP nr 32/98. Por.: J. C. Cruz, dz. cyt. s. 17. Pisownia oryginalna! W tym samym artykule I. Cieślik cytuje Dominicae cenae - List Jana Pawła II o ta- jemnicy i kulcie Eucharystii. Gdyby red Cieślik rzeczywiście znał ten List zobaczyłby, że Papież stosuje duże litery: „Dotykanie Świętych Postaci, podejmowanie ich własnymi rękami jest przywilejem tych, którzy mają święcenia, co wskazuje na czynny udział w szafarstwie Eucharystii. ”. Dlaczego autor tekstu używa małych liter?...Nie może to być przeoczenie: w TP istnieje przecież instytucja korekty i redaktora działu. Niewątpliwie jest to manifestacja prze- konań, która jeszcze raz w specyficznym świetle stawia katolickość tego czasopisma. Por.: Ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 9. Tamże, s. 9 i n. Ks. D. Olewiński, dz. cyt., s. 182. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947. M. Luter, Der große Katechis.mus. Die Schmalkadischen Artikel, München-Hamburg 1964, 184.. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947 r. Ireneusz Cieślik, Twardy kark owieczki, TP nr 32/98. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei , 1947, (podkr. wyd.). Bp M. Białobrzeski, Katechizm albo wizerunek prawej wiary, Wg: ks. Mieczysław Rusiecki, Przedmiot katechezy potrydenckiej w Polsce (1566-1699), KUL, Lublin 1966, s. 279. P. Macewicz, O sekciarstwie, Wydawnictwo Misji Wewnętrznych Archidiecezji Wileńskiej, Wilno 1931, s. 26 i n. Porównaj: Aneks o sekciarstwie. Przywódca mariawitów, ks. Jan Kowalski, wyświęcił swoją „mistyczną żonę” na biskupicę (!); otrzymał od starokatolickiego biskupa Holandii święcenia biskupie. Tamże, s. 26. Tamże, s. 29. Określenie „Neokatechumenatu” jako ruchu heretyckiego (wystarczy jedno zdanie stojące w opo- zycji do nauki Kościoła by nauczanie uznane było za herezję) może wielu razić lub wręcz bulwersować. Ro- zumiemy te uczucia! Wiele osób, włączając się do neokatechumenalnych grup, zaczęło odkrywać swą drogę do Boga, czy nawet powołanie kapłańskie. Jednak to, co głosi Kiko jest naprawdę sprzeczne z prawowierną nauką Kościoła katolickiego. Wykazuje to niezbicie w niezwykle precyzyjnym, rzeczowym wywodzie ks. En- rico Zoffolli, Czy „droga” neokatechumnatu jest prawowierna?, Antyk 1999. Katechezy Kiko Argüello noszą tytuł Orientamenti alle Équipes di catechisti per fase di conversione czyli Orientacyjne wskazania dla ekip katechistów na stopniu nawrócenia. Wszystkie cytaty zaczerpnięte są z wydanej przez nasze wydawnictwo książki ks. Enrico Zoffolie- go i wszystkie odnoszą się do tzw. Orientamenti. Wydawnictwo Antyk posiada katechezy Kiko w języku pol- skim, które są w Polsce podstawą nauczania dla katechistów neokatechumenalnych. Ponadto mamy tekst z Konwiwencji z 1983 roku, która odbyła się w naszym kraju z udziałem Kiko. Niestety materiały te potwier- dzają wszystkie zarzuty jakie postawione zostały w książce Czy „droga” neokatechumenatu jest prawowier- na? Do katechez tych nie ma dostępu nikt poza samym katechistą, mogą one być udostępnione jedynie biskupowi, jeśli specjalnie o to wystąpi. Katechezy te zostały nam przekazane 2 lata temu, w sposób cakowi- cie konspiracyjny. Ponadto na Mszę świętą, odprawianą w ruchu neokatechumenalnym, która zawsze odbywa się poza budynkiem kościoła (n.p. w salkach), nie ma wstępu osoba spoza ruchu. Na Mszach neokatechume- natu nie odmawia się Credo (mimo, że jako sprawowana w sobotni wieczór jest uważana za Eucharystię nie- dzielną), Msza odprawiana jest niezgodnie z przepisami liturgicznymi, neokatechumeni mają jedynie zgodę na dwie zmiany liturgiczne - znak pokoju przekazywany w innym momencie i udzielanie Komunii pod dwie- ma postaciami. Orientamenti, s. 322. Tamże, s. 328 Por. Jan Paweł II, Do rzymskich seminarzystów, 19. 11. 1978. List Dominicae Cenae, 8. Fragment wizji Ostatniej Wieczerzy przekazanej przez Marię Valtortę. List Dominicae Ceanae, 9 „Czy droga...s. 152. Orientamenti, s. 308. 1 Kor 11, 26. Orientamenti, s. 322. Audiencja gen., 15. 05. 1983. Orientamenti, s. 322. Przypomnijmy, że Luter nazywał papieża Antychrystem, a niektóre pisma Lutra, są tak obscenicz- ne, że do II wojny światowej nie wolno było ich publikować w wielu cywilizowanych krajach Ks. E. Zoffoli, dz. cyt., s. 73. Orientamenti, s. 325. Tamże, s. 325. Tamże, s. 326. Ks. E. Zoffoli, dz. cyt, s. 72-74. Orientamenti, s. 326. Tamże, s. 327. Tamże, s. 325. Tamże, s. 333-334. Tamże, s. 329. Tamże. Tamże, s. 317. Patrz: Sobór Trydencki, D-S 1641, 1653. Sobór Watykański II, Presb. ord., 13. Patrz Sacr. Concil., 26-7; Paweł VI, Mysterium Fidei, 15, także Piusa XII, Mediator Dei, 68-69. Prócz wypowiedzi zaniepokojonych świeckich i stowarzyszeń jakie w tym celu powstały na Zacho- dzie, krytycznie o neokatechumenacie wypowiedzieli się: kardynał Saldarini (17.05.1995), kardynał Piova- nelli (25.03.1995), kardynał Pappalardo (22.02.1996), kardynał Biffi (31.03.1996), bisup Bertoldo (01.08.1995), biskup Foresti (1986), Episkopat Umbrii (02.03.1986) Orientamenti, s. 329 List do kard. Knoxa, 1. 01. 1979, z okazji Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Lo- urdes. Do biskupów Indii, 26. 04. 1979. Do biskupów z Abruzzo i Moliseń 4. 12. 1981. Jego poglądy zostały odkryte przez św. Epifania z Salaminy (†405), św. Augustyna i św. Hieroni- ma. Jak podaje Berthold Altander i Alfred Stuiber w „Patrologii” (Wyd. Pax, 1990) „są poważne trud- ności związane z historią przekazu Katechez...nie są (jednak) wystarczające, by z całą pewnością móc stwierdzić, że nie Cyryl jest ich autorem, lecz jego nastepca, bp. Jan Jerozolimski”. Niemniej tak poważna wątpliwość nie przeszkadza jakoś kościelnym rewolucjonistom by z całą pewnością twierdzić, że należy wszystko postawić do góry nogami. Starą rewolucyjną zasadą jest: „jeśli fakty są przeciwko nam, tym gorzej dla faktów”. J. Quasten, Patrology III, s. 364-5, Ostatni stan podziału opinii na ten temat można przesledzić w tej właśnie pozycji. 1 Kor, 11, 27-29. Dictionaire d'Archeologie chretienne et de Liturgie, Paris, ed. Letuazey et Ane, 1914, tak. III, 2i e partie col. 2436-37. Liber qui appellatur Canones Apostolorum, apocryphus! Katechizm Mistagogiczny, V, 21-22 PG, tom 3, kol. 1125-26 Przykładem tego ostatniego jest akcja „Tygodnika Powszechnego” prowadzona pod hasłem „Spór o Komunię”. Spór oczywiście sztucznie wywołany przez redakcję tego “katolickiego” czasopisma. Liber de idolatria, cap. VI et VII. De la Foi droite, livre IV, c. 13. Ed. Fayard, Paris, 1956. To długofalowe, konsekwentne, zaciekłe działanie na rzecz zmniejszenia czci wiernych dla Najświętsze- go Sakramentu przypomina sposób postępowania masonerii. Patrz Aneks o tym porozumieniu pomiędzy filozofami a teologami przeciwko wierze katolickiej. Ks. Martin Lugmayr FSSP, Historia obrzędu udzielania Komunii świętej, Artykuł ten, który jest podumowaniem badań starożytności, opublikowany będzie w całości w nowym polkim piśmie Chrystianitas. Sermo 44,6 Mansi 9, 91 W numerze z dn. 19. 06. 1969. Numer z 1. 06. 1973 r. Przy innej okazji 19 marca 1965 r. Bugnini wypowiedział się (opublikowała to francuska edycja Osservatore Romano i Documentation catholique) na temat celu zmian liturgicznych: „Z naszych katolickich modlitw i z katolickiej liturgii należy usunąć wszystko to, co może stanowić nawet cień przeszkody dla na- szych odłączonych braci, to znaczy protestantów”. Dopiero pod koniec życia Bugnini popadł w niełaskę i zo- stał pozbawiony wpływów. P. Macewicz, dz. cyt., s. 27. Tamże. Ks. Martin Lugmayr FSSP, Historia obrzedu.... Przykładem niech będzie śpiew suplikacji na Wszystkich Świętych w roku świętym 396 na temat plagi szarańczy, BKV 6, 14: „Twa wola stworzyła nas jednym słowem, i porodziłem. Jedną kroplą Twej łaski uzdrawiasz me dzieci i wyganiasz boleść! Jeśli niewiasta cierpiąca na krwotok, która dotknęła się Twej szaty, została uzdrowio- na przez Twój płaszcz, o ileż więcej uczestniczę w pomocy i zbawieniu ja, który dotknąłem całe Twoje ciało!”. Zdaniem ks. Martina Lugmayr'a nie można z tego wnioskować z całą pewnością, że chodzi tu o Komunię do ręki, skoro osoba, która wypowiada powyższe słowa, nie reprezentuje w tym przypadku siebie, lecz poprzez śpiew wyra- ża modlitwę Kościoła miasta Konstantynopola, ponownie zagrożonego karą Bożą po najeździe Hunów. Moim zaś zdaniem przyjmowanie Komunii świętej do ust jest już dotknięciem fizycznym i zwroty ta- kie w żaden sposób nie są dowodem na Komunię świętą do ręki, chyba że badacz z góry nastawiony jest na takie interpretowanie starożytności. Trzeba też zawsze pamiętać, iż mamy do czynienia z historią, przy anali- zowaniu dokumentów nawet z dziejów o wiele nam bliższych napotkać można różne interpretacje i szkoły hi- storyczne, choć bazują na tych samych, skąpych źródłach Co zatem powiedzieć o tych szczątkowych zapiskach i wyrwanych z kontekstu zwrotach, jak powyżej wyłowiony przez jakiegoś badacza starożytności? Co więcej, gdyby za przypuśćmy dwa tysiące lat jacyś badacze zajęli się odkrywaniem naszych obecnych zwyczajów i bazowali tylko na tych szczątkach, które odnosiłyby się do nadużyć w Holandii, lub USA, kła- dąc na tej samej szali zachwyty modernistów i krytykę ortodoksji, czy na podstawie tego można byłoby wy- robić sobie prawdziwy obraz tego co w Kościele katolickim jest prawidłowe, a co nie? Ks. Martin Lugmayr FSSP, Historia obrzędu ... Nullus praesumat tradere cummunionem laico vel femminae ad deferendum infirmo. P. L. tom V, kol. 163-168. Libro I, cap. 13; 47; 55-67 - P. G, tom VI, kol. 427-429. Regesta, P. 925 - Mansi I, 889. Por. Istrukcja Memoraile domini z 26. 05. 1969 r. Rugowano to, co mogło prowadzić lub prowadziło do wypaczeń. Patres Latini, tom VI, kol. 427. ...obaltiones sub dominio laicorum detineri vetat. Regesta, dz. cyt., P. 931 José Sanchez de Aguirre, Notitia Conciliorum Hispaniae atque novi orbis, epistolarum decretalium et aliorum monumentorum sacrae Antiquitatis ad ipsam spectantium magna ex parte ineditorum, Salamanti- cae, L. Perez, 1686, p. 495. P. G vol. 26 col. 9 ss. Theol. III, q 82 a 3. Richiamo del Concilio ecumenico di Trento, Sessione XIII, De Eucharystia, cap. VIII. Trudno jest powiedzieć nawet co ze starożytności odnosić się może do obyczajowości prawdziwie katolickiej a co jest już starożytnością, na której piętno odcisnęły wpływy i zasięg arianizmu. Charaktery- styczne jest to właśnie, że zarówno arianizm, jak i pierwsze żródła, które dotyczą Komunii świętej do ręki pochodzą z tego samego czasu. Wyrażenie „apostazja ariańska” było przedmiotem rozważań św. Atanazego z Aleksandrii (†373). Zalew herezji ariańskiej był ogromny. Osservatore Romano, 1. 06. 1973, s. 4. Jean Chélini, Dzieje religijności w Europie Zachodniej w Średniowieczu, PAX 1996, s. 22. J. Chélini, dz. Cyt., s. 24. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947. Ks. Martin Lugmayr FSSP, Historia obrzędu... Ks. E. Garwacki, Częsta Komunia święta według św. Alfonsa Liguori, s. 9 i n. Dalsze rozdziały tej doskonałej książeczki - w Aneksie. Toteż jako odtrutkę zamieściliśmy w aneksach kilka wybornych tekstów. Dają one więcej pożytku niż udział (bierny lub czynny) w tych nieszczęsnych, gazetowych dyskusjach. Paweł VI, Mysterium Fidei, 7. Papież Pius XII, enc. Mediator Dei, 1947. Gamber GE 47 Ks. Dariusz Olewiński, W obronie..., s. 165 -166. Gamber GE 66. cytat za Coomarswamy 11. DS 246 Benedykt XIV, De SS. Missae Sacrificio, II, XII, 12 Ks. Abp Antoni J. Nowowiejski, Msza święta, [w:] Wykład Liturgii Kościoła Katolickiego, t. V, Płock 1993, s. 28. Ks. Mieczysław Rusiecki, Przedmiot katechezy potrydenckiej w Polsce (1566-1699), KUL, Lublin 1966, s. 273. Mansi XI, 155. Papież Pius V, w czasie, w którym promulgował Mszał Rzymski (1570), dopuszczając odprawianie Mszy świętej według innego rytu, przyjął okres 200 lat jako usprawiedliwiający taką tradycję. Przy pomocy wojny domowej. Jak zauważył jeden z uczestników dyskusji w internecie, takiej osobie stojący obok ministrant po- winien wręczać do wyciągniętej dłoni jakąś jałomużnę lub uścisnąć poprzez przekazanie „znaku pokoju”. Znane są natomiast wypowiedzi Papieża Jana Pawła II, które krytycznie odnoszą się do Komunii świętej do ręki. Patrz Aneks, w którym publikujemy cały tekst Memoriale Dmini. W Polsce biskupów takich nazywa się seniorami, jednak nie wielu z nas zdaje sobie sprawę, że przy tej „okazji” pozbawia się dojrzałych biskupów nie tylko wpływu na losy Kościoła lecz także pozbawia się Kościoła prawdziwych świadków wiary i Świętej Tradycji. To groźny w skutkach obosieczny miecz w walce z Kościołem. Michael Davies, O Komunii na rękę i podobnych nadużyciach, Warszawa 1998, s. 43. Tę bardzo cenną pozycję wydało Wydawnictwo Te Deum. Michael Davies, O Komunii na rękę i podobnych nadużyciach, Warszawa 1998, s. 43 i n. Michael Davies, O Komunii na rękę i podobnych nadużyciach, Warszawa 1998, s. 15. Sa już i następne „kroki”. Oto „Tygodnik Powszechny” (9/1999) rozpoczął na trzy miesiące przed pielgrzymką Ojca Świętego akcję krytykowania pontyfikatu naszego Wielkiego Rodaka. Nieprawdopodobny, a jednak prawdziwy szczyt chamstwa, dzięki któremu uzyskaliśmy nową wiedzę: przeciwnicy Kościoła tracą cierpliwość. Ciekawe, co czeka nas w najbliższych miesiącach... Lis apost. Jana Pawła II Dominicae Cenae, (24 lutego 1980). Wybór Listów Ojca Świętego Jana Pawła II, Wyd. św. Stanisława B. M., Kraków 1997, t. I, s. 25. Tamże. Uwaga adresowana, być może, do tych, którzy mylą wierność Tradycji z bezmyślnym, upartym (i wynikającym z ignorancji) powracaniem do coraz wcześniejszych źródeł. Jan Paweł II, list apost. Dominicae cenae - Do wszystkich biskupów Kościoła o Tajemnicy i kulcie Eucharystii. Słowa Pana Jezusa do błogosławionej siostry Faustyny. Dzienniczek, dz. cyt., s. 377. Cytat z dekretu z dnia 20.12.1905 zatwierdzonego przez Papieża Piusa X, paragraf 4. Joan Carrrol Cruz, dz. cyt., s. 13. Ks. E. Garwacki, Częsta Komunia św. według św. Alfonsa Liguori, Warszawa 1937, s. 8; Por. : Aneks. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 323 i n. Ks. Jan Bochenek, Na ołtarzu, Tarnów 1948, s. 113. Ks. Mieczysław Rusiecki, Przedmiot katechezy potrydenckiej w Polsce (1566-1699), KUL, Lublin 1966, s. 285. Święty Jan - proboszcz z Ars - leżał krzyżem wiele godzin przed odprawieniem Mszy świętej. Nakazanym obowiązkiem księży było (tylko gdzieniegdzie jeszcze zachował się ten starożytny zwyczaj) odmawianie specjalnej mo- dlitwy kapłana w zakrystii oraz modlitw podczas ubierania szat liturgicznych. Z zakrystii „zniknęły” tablice z tymi mo- dlitwami, często przepięknie wykonane i świadczące o minionych wiekach. Dziś coraz powszechniejsze jest „luzackie” zachowanie w zakrystii przed i po Mszy świętej, brak modlitwy w ogóle lub odmawianie modlitwy ale tylko tej prze- znaczonej dla ministrantów. Wielu rezygnuje ze służby przy ołtarzu ze względu na taki gorszący klimat „pracy”. Wg: Ks. Józef F. Stedman, Mój niedzielny mszalik, Nowy Jork 1938, s. 14; 60. Ręce konsekrowane! A w jaki sposób „nowinkarze” przygotowują swoje ręce do przyjęcia Naj- świętszego Sakramentu? W ogóle ich nie przygotowują! Ani też nie ma na Zachodzie jakiejkolwiek obiecy- wanej w tym względzie katechezy i przygotowań! Abp Nowowiejski, dz. cyt., s.453-454. Wg : Piotr Paliński, Liturgika katolicka, Grudziądz 1903, s. 80 i nast. Nie zawsze pamięta się też o znaczeniu kolorów szat kościelnych. „Szaty kościelne są symbolem stanu duszy w jakim powinniśmy przychodzić na Mszę Świętą”. Biały - znak niewinności i połączonej z nią swobody i radości. (Wszystkie święta Pana Jezusa, Matki Boskiej i świętych, którzy nie byli męczennikami). Czerwony - oznacza gorącą miłość Boga (Zielone Świątki, uroczystości świętych męczenników). Zielony - kolor nadziei (w niedziele po Trzech Królach i po Zielonych Świątkach). Fioletowy - znak pokuty i pokory (Adwent i Wielki Post; w dni krzyżowe). Czarny - żałoba (Msze święte żałobne oraz podczas Mszy świętej po łacinie w Wielki Piątek). Por. publicystykę „Tygodnika Powszechnego”. Ks. M. Chwaliszewski, O Mszy świętej i pacierzach kapłańskich, Poznań 1883, s. 10 i n. Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań, 1994, s. 594. Słowa Pana Jezusa skierowane do bł. siostry Faustyny 19 listopada 1937 r. Bł. s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Warszawa 1995, s. 375. Tamże, s. 39 i nast. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 301 i n. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 303 i n. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 306-307. J. C. Cruz, dz. cyt., s. 300 i n. Ks. Alojzy Majewski, Żywot świątobliwej Wandy Malczewskiej, Wydawnictwo Księży Palloty- nów, Warszawa 1932, s. 54. Ks. A. Majewski, dz. cyt., s. 56. Ks. A. Majewski, dz. cyt., s. 59. Ks. A. Majewski, dz. cyt., s. 57. Ks. Marian Pastuszko, Najświętsza Eucharystia według Kodeksu Prawa Kanonicznego Jana Pawła II, Jedność, Kielce 1997, s. 201; 208. Odpust to darowanie nam Bożych kar doczesnych (wszystkich lub części) należących się nam za grzechy. Warunkiem otrzymania tej łaski jest nawrócenie się, a nie tylko „formalne spełnienie warunków” (spowiedź, modlitwa w intencjach Ojca Świętego i inne). Chrześcijanin „powinien starać się przez dzieła mi- łosierdzia i miłości, a także przez modlitwę i różne praktyki pokutne uwolnić się całkowicie od »starego człowieka« i »przyoblec w nowego«.” (Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallottinum 1994, s. 352). Odpu- stami otrzymywanymi od Boga za pośrednictwem Kościoła, możemy pomóc zmarłym, pokutującym w czyść- cu. Kwiat Eucharystyczny, Kraków 1936, s. 415. Królowo Jasnogórska nie opuszczaj nas ze swej opieki. Książka do Nabożeństwa szczególnie ku czci Najświętszej Dziewicy Maryi, Częstochowa 1905, s. 245. Królowo Jasnogórska nie opuszczaj nas ze swej opieki. Książka do Nabożeństwa szczególnie ku czci Najświętszej Dziewicy Maryi, Częstochowa 1905, s. 232 nn. Bł. s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Wyd. Księży Maria- nów, Warszawa 1995, s. 480-485. Święty Izydor Oracz, wszystkim rolnikom w życiu swojem i nabożeństwie za przykładem do naśla- dowania przedstawiony z dodatkiem wielu Nauk i Modlitw, Kraków 1849, s. 129. Święty Izydor Oracz, wszystkim ..., dz. cyt.,s. 131. Mój niedzielny mszalik, ks. Józef F. Stedman, Nowy Jork 1938, s. 337. Kwiat Eucharystyczny, dz. cyt., s. 50. Królowo Jasnogórska, dz. cyt., s. 250. Bł. s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Wyd. Księży Maria- nów, Warszawa 1995, s. 132-134. Wg: Ks. Stanisław Bartynowski, Apologetyka podręczna, Warszawa 1948, s. 384 i nast. W oryginale - błąd w numeracji akapitów: pominięto cyfrę 6. Konopeum: zewnętrzna osłona tabernakulum, sporządzona z materiału wełnianego lub jedwabiu. Barwa konopeum powinna odpowiadać liturgicznemu kolorowi dnia. Nigdy jednak nie może być czarna (Ks. M. Kowalewski, Mały słownik Teol., s. 196). Kuria Metropolitalna, Kraków 1967. Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 2, 41, 47: AAS 56 (1964), s. 97-98, 111, 113. Por. tamże, nn. 48-54, 56: AAS 56 (1964), s. 113-115. Por. tamże, n. 55, 57: AAS 56 (1964), s. 115-116. Por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, nn. 3, 7, 11, 26, 28, 50: AAS 57 (1965), s. 6, 9-11, 15- 16, 31-32, 33-36, 55-57. Por. Dekret o Ekumenizmie, nn. 2, 15: AS 57 (1965), s. 91-92, 101-102; Dekret o duszpasterskich zadaniach biskupów, nn. 15, 30: AS 58 (1966), s. 679-680, 688-689; Dekret o posłudze i życiu kapł., nn. 2, 5-8, 13-14, 18: AAS 58 (1966), s. 991-993, 997, 1005, 1011-1014, 1018-1019. Konstytucja past. o Kościele w świecie współczesnym, n. 38: AAS 58 (1966), s. 1055-1056. AAS 39 (1947), s. 547-572; por. przemówienie do uczestników Międzynarodowego. zjazdu liturg. w Asyżu (22 września 1956): AAS 48 (1956), s. 715-724. AAS 57 (1965), s. 753-774. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 7: AAS 57 (1965), s. 9. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 47: AAS 56 (1964), s. 113. Tamże, nn. 6, 10, 47, 106: AAS 56 (1964), s. 100-102, 113, 126; Dekret o posłudze i życiu kapł. n. 4: AAS 58 (1966), s. 995-997. Żertwa – ofiara. Paweł VI, enc. Mysterium Dei : AAS 57 (1965), s. 762. Por. Pius XII, enc. Mediator Dei: AAS 39 (1947), s. 564-566. Por. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 47: AAS 56 (1964), s. 113. Por. Sobór Trydencki, ses. 22, Dekret o Mszy św., r. l. : Denz. 938 (1741). Por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 11: AAS 57 (1965), s. 15-16; Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 47-48: AAS 56 (1964), s. 113; Dekret o posłudze i życiu kapł., nn. 2, 5: AAS 58 (1966), s. 991- 993, 997-999; Pius XII enc. Mediator Dei: AAS 39 (1947), s. 552; Paweł VI, enc. Mysterium Fidei: AAS 57 (1965), s. 761. Por. Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 26-28: AAS 56 (1964), s. 107; i niżej n. 44. Por. niżej n. 49. Por. Konstytucja o Kościele, n. 11: AAS 57 (1965), s. 15-16; Konstytucja o św. Liturgii, n. 41: AAS 56 (1964) s. 11;Dekret o posłudze i życiu kapł., nn. 2, 5, 6: AAS 58 (1966), s. 991-993, 997-999, 999- 1001; Dekret. o Ekumenizmie, n. 15: AAS 57 (1965), s. 101-102. Sobór Trydencki, ses. 13, Dekret o Eucharystii, r. 5; Denz. 878 (1643). Por. Paweł VI, enc. Mysterium Fidei: AAS 57 (1963), s. 769-770; Pius XII, enc. Mediator Dei: AAS 39 (1947), s. 569. Por. ses. 13, Dekret o Eucharystii, n. 4: Denz. 877 (1642); kan. 2: Denz. 884 (1652). Por. powyższe dokumenty, o ile mówią o ofierze Mszy św. ; o jednym i drugim aspekcie tajemnicy mówi Dekret o posłudze i życiu kapł., nn. 5, 18: AAS 58 (1966), s. 997-999, 1018-1019; Paweł VI, enc. My- sterium Fidei: AAS 57 (1965), s. 754; Pius XII, enc, Mediator Dei : Aas 39 (1947), s. 547-572; Przemówie- nie do uczestników międzynarodowego zjazdu liturg. w Asyżu 22 wrz. 1956: AAS 48 (1956), s. 715-723. Por. Paweł VI, enc Mysterium Fidei : AAS 57 (1965), s. 769-772; Pius XII, enc. Mediator Dei: AAS 39 (1947), s. 547-572; Święta Kongregacja. Obrzędów Instrukcja De musica sacra, (3 września 1958): AAS 50 (1958), s. 630-663; Instrukcja Inter Oecumenici, (26 września 1964): AAS 56 (1964), s. 877-900. Por. Sobór Trydencki, ses 13. Dekret o Eucharystii, n. 3: Denz. 876 (1639). Por. również św. To- masz z Akwinu, Summa Theol. III, q. 60, a. 1. Por. Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 33, 59: AAS 56 (1964), s. 108-9, 116. Por. tamże, nn. 14, 17-18: AAS 56 (1964), s. 104-105. Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 14, 26, 30, 38: AAS 56 (1964), s. 104, 107, 108, 110. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 10 : AAS 57 (1965), s. 14-15; Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 2: AAS 58 (1966), s. 991-993; Paweł VI, enc. Mysterium Fidei: AAS 57 (1965), s. 761. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 10: AAS 57 (1965), s. 14-15; Dekret o posłudze i życiu kapł., nn. 2, 5: AAS 58 (1966), s. 991-999. Konstytucja o Liturgii, nn. 28-29: AAS 56 (1964), s. 107-108. Hipolit, Traditio Apostolica, 21: wyd. B. Botte 1963, s. 58-59; Konstytucja o świętej Liturgii, nn. 9, 10: AAS 56 (1964), s. 101-102; Dekret o apostolstwie świeckich, n. 3: AAS 58 (1966), s. 839-840; Dekret o misyjnej działalności Kościoła, n. 39: AAS 58 (1966), s. 986-987; Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 5: AAS 58 (1966), s. 997-999. Konstytucja past. o Kościele w świecie współczesnym, n. 43: AAS 58 (1966), s. 1063. Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 6: AAS 58 (1966), s. 1000. Ses. 22, Dekret o Mszy św., n. 8: Denz. 946 (1749). Konstytucja o świętej Liturgii, n. 28: AAS 56 (1964), s. 107. Tamże, n. 41, s. 111; Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 26: AAS 57 (1965), s. 31-32. Co zatem należy sądzić o powszechnej praktyce spowiadania w czasie Mszy świętej?...Czy nie należałoby raczej na tego typu nieprawidłowości zwrócić uwagę, niż z wielkim uporem – wzbudzającym nie- pokojące podejrzenia – walczyć o zmianę rytu udzielania Komunii świętej? Konstytucja o świętej Liturgii, n. 54: AAS 56 (1964), s. 115. Tamże, n. 11, s. 102-103. Nie wydaje się, aby Msze święte ponadparafialnych grup neokatechumenalnych, odprawiane w od- rębnych pomieszczeniach, niedostępne dla osób, które nie przeszły kolejnych „skrutyniów” sprzyjały rozwo- jowi wspólnot parafialnych. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 55: AAS 56 (1964), s. 115. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 55 s. 115l; Missale Romanum Ritus sorvandus in celebratione Missae, 27 I 1965 n. 7. Święta Kongregacja Obrzędów Rubricae Breviarii et Missalis Romani, 26 VII 1960, n. 502: AAS 52 (1960), s. 680. Ses. 21, Dekret o Komunii euchar., r. 1-3: Denz. 930-932 (1726-1729). Ritus servandus in distribuenda communione sub utraque specie, 7 III 1965. n. 1. Przypomnijmy decyzję Konferencji Episkopatu Polski: „Instrukcja zaleca Konferencji Episkopatu udzielenie wskazań co do pozycji wiernych, przyjmujących Komunię świętą. Konferencja Biskupów Pol- skich poleca utrzymać dotychczasowy stan rzeczy i nie wprowadzać praktyki przyjmowania Komunii świętej w pozycji stojącej, poza wypadkami, gdy chodzi o ludzi chorych, nie mogących bez trudności klękać, lub gdy do Komunii świętej przystępują małe dzieci.” Sobór Trydencki ses. 13, Dekret o Eucharystii, r. 2: Denz. 875 (1638); również ses. 22, Dekret o Mszy św., r. 1-2: Denz. 938 (1740), 940 (1743). Sobór Trydencki ses. 13, Dekret o Eucharystii, r. 7: Denz. 880 (1646-1647). C. J. C, kan. 859. Święta Kongregacja Sob., Dekret o codziennym przyjmowaniu Najświętszej Eucharystii, (20 XII 1905), n. 6: AAS 38 (1905-1906), s. 401 n. ; Pius XII, enc. Mediator Dei: AAS39 (1947), s. 565. Sobór Trydencki ses 13, Dekret o Eucharystii, r. 8: Denz. 881 (1648). Pius XII, enc. Mediator Dei : AAS 39 (1947), s. 566. C. I. C., kan. 864, 1. C. I. C., kan. 865. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 26: AAS 56 (1964), s. 107. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 26: AAS 57 (1965), s. 31-32. Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 13: AAS 58 (1966), s. 1011; Konstytucja dogmatyczna o Ko- ściele, n. 28: AAS 57 (1965), s. 33-36. Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 13: AAS 58 (1966), s. 1011; Konstytucja dogmatyczna o Ko- ściele, n. 28; AAS 57 (1965), s. 33-36. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 28: AAS 56 (1964), s. 107. Dekret o posłudze i życiu kapł., n. 13: AAS 58 (1966), s. 1011-1012; Paweł VI, enc. Mysterium Fidei: AAS 57 (1965), s. 762. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 22, par. 3: AAS 56 (1964), s. 106. Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae. Konstytucja o świętej Liturgii, n. 11: AAS 56 (1964), s. 102-103; również n. 48, tamże, s. 113. Z nru 12/98 L'Osservatore Romano. Wszystkie podkreślenia moje. Co w takim razie z nomenklaturą w różnego rodzaju ruchach odnowy: „katechista”, „odpowie- dzialny”? „Osoby” znaczą tu postacie chleba i wina. Ks. Piotr Skarga, Nauki..., dz. cyt., s. 6-10. Niniejszy Aneks jest opracowaniem rozdziału VII części zatytułowanej „O czci dla Papieża”. Ks. bp Bougaud, dz. cyt., s. 313-316. Rocznica haniebnej rewolucji jest we Francji świętem państwowym; Marsylianka - hymnem naro- dowym... Ks. E. Garwacki, Częsta Komunia św. według św. Alfonsa Liguori, Warszawa 1937. Nihil Obstat: F. Pyrzakowski, S. Th. Mag. Censor. Nr 3689 Imrpimatur: Varsaviae, die 6 Julii 1937 anni, Consiliraus Cu- riae, Canonicu Metropolitanus Dr A. Fajęcki. (Dla jaśniejszego wykładu pominęliśmy rozdział „Częsta Ko- munia Święta w pojęciu Jansenistów”.) Św. Alfons Liguori (†1787), biskup, Doktor Kościoła, założyciel Zgromadzenia redemptorystów, pa- tron spowiedników i moralistów. Wg Janseniusza człowiek oderwany od Boga przez grzech pierworodny traci prawo wolnego wybo- ru. Bóg daje łaskę czynienia dobrze według zasług cnoty. Bóg również może człowiekowi tej łaski odmówić. Tylko wybrani przez Boga osiągną zbawienie i tylko im wolno korzystać z dobrodziejstw środków nadprzy- rodzonych. Sama spowiedź nie przywraca człowiekowi prawo do przyjmowania Komunii świętej; musi od- prawić pokutę proporcjonalną do swoich grzechów i poczuć tchnienie łaski. (Wg: ks. E. Garwacki, dz. cyt.) Por. dekret Cum ad aures z dn. 2 lutego 1679 r. Św. Alfons Liguori, Theologia moralis ed. Gaude, t. III i IV Rzym 1909. Petau, De la pén tence publique, Paris 1643. Trzeci Synod w Mediolanie odbył się 15 X 1565 r. pod przewodnictwem św. Karola Boromeusza. Praxis confessarii nr 150. Sesja 12. Praxis conf. nr 153. Tamże. „Nikt nie powinien w to wątpić, że przez Eucharystię bywają odpuszczane i darowane wszystkie grzechy lekkie, które zwą się powszednimi. Cokolwiek bowiem z przyjęcia z pożądaniem opuści się przy spowiedzi, wszystko to Komunia Święta pokrywa”. Prax. conf. 154. Prax. conf. nr 151. Św. Alfons Liguori, La Monica Santa. III s. 95. Cathechism. rom de Sacra Euch. p. 2 nie. 61. Zdanie to cytuje św. Alfons w Prax. Conf. nr 149. J 6, 48; J 6, 54. Mat 11, 28. Ja 6, 55. Prax. conf. 151. Dz. Ap. 2, 42 Por. św. Alfons Liguori, La vera Sponsa Di Gesu Cristo, tom III, s. 76. Prax. conf. nr 156. P. 11. c. 4, 60. Prax. conf., 149. Prax. conf., 149. Prax. conf., nr 152. „Częste przystępowanie do Komunii świętej zostawia się decyzji spowiedników, którzy zależnie od czystości sumienia, skuteczności przyjmowania Komunii świętej, pobożności ludzi nieuświadomionych czy to pracujących stale czy małżonków, podadzą wskazówki niezbędne do ich zbawienia”. Prax. conf., nr 152. Prax. conf., nr 155. Tamże. Tamże. Lib. 4 de sacram. c. b. „Należy wzbudzać akt miłości przy przyjmowaniu Najświętszego Sakramentu, bo przezeń gładzą się grzechy powszednie”, Prax. Conf., Nr 155. Prax. conf., nr 155. Św. Alfons Liguori, La Monica Santa, s. 100, 101. Epistola Encyclica. De Sanctissima Eucharistia, Rzym 1902. Sacr. Trident. Synodus. Przykazania kościelne: 1. Ustanowione przez Kościół dni święte święcić. 2. W niedziele i święta we Mszy świętej nabożnie uczestniczyć. 3. Posty nakazane zachowywać. 4. Przynajmniej raz w roku spowiadać się i w czasie wielkanocnym Komunię świętą przyjmować. 5. W czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać. J 4, 52. Niniejszy Aneks jest opracowaniem broszurki P. Macewicza "O sekciarstwie", Wydawnictwo Mi- syj Wewnętrznych Archidiecezji Wileńskiej, Wilno 1931. Tj. w 1931 r. "Poprawność polityczna" nie pozwala współczesnym "reformatorom" powoływać się na natchnie- nie otrzymane od Pana Boga albo od Matki Boskiej. Byłoby to... w złym guście. "Niech prosty a tępy lud przejmuje się tymi wszystkimi ostrzeżeniami Matki Bożej", sugerują w związku z dramatycznymi ostrzeże- niami Matki Bożej w orędziach uznanych autorytetem Kościoła (La Salette, Fatima, Akita). Jakże przydałoby się w naszych czasach tak szybkie podejmowanie decyzji, odpowiedzialne i ce- chujące tych, którzy wiedzą po co sprawują „wszelką władzę, która pochodzi od Boga”. Chodzi oczywiście o sytuację w r. 1931. P. Macewicz opisuje sytuację po I Wojnie Światowej. Zwrócić należy jednak uwagę na niepokoją- ce analogie ze współczesnymi zjawiskami w naszej Ojczyźnie. Przed wojną sekty były m.in. agenturą bolszewicką; silnie wspierając ruch antyklerykalny. Jak wykazaliśmy w naszej książce, ruch protestancki stworzył nowy rodzaj "Kościoła" ateistyczno- chrześcijańskiego, w którym Jezus Chrystus jest tylko szlachetnym człowiekiem, dogmaty są symbolami itd. Wiele osób dziwi zanarchizowanie życia społeczno-politycznego w Polsce, zdziczenie obyczajów, przestępczość idąca w parze z liberalizacją prawa karnego, bezbronne "siły zbrojne", nieudolną policję. Te zjawiska można jednak interpretować w świetle naczelnego hasła masonerii: "Zburzyć, by samemu odbudo- wać". Tak oto działa ta rzekomo "niewinna organizacja starszych panów". Por. Dzieje Apostolskie 2,42-47: Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chle- ba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne . Sprzedawalai majątki i dobra i rozdzielali je każ- demu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia. (Z: BT, Pallotinum, Poznań 1991) Jakaż jest ich wiara, gdzie Bóg, Byt Absolutny, Osoba kochająca najdoskonalej, obdarzająca nas życiem wiecznym, stał się już tylko "wyrazem ludzkich pragnień"? M.in. o zbrodniach ludobójstwa dokonywanych przez protestantów można przeczytać w "Czarnych kartach Kścioła" V. Messori. Ta fascynująca książka, ukazała się w 1998 r. w Księgarni św Jacka. Broni prawdy o Kościele, została niesłychanie chłodno skomentowana przez "Tygodnik Powszechny". Czego przejawem były metody stosowane (tak!) przez świętą Inkwizyjcję: por. Józef Tyszkewicz, Inkwizycja Hiszpańska, Antyk 1998. To oczywiste: publiczna dyskusja służy współcześnie zdobyciu pokalsku widowni, prawie nigdy zaś - poszukiwaniu prawdy. Czyli, akurat przeciwinie niż to było w tzw. "mrocznym" średniowieczu. Cytaty z: BT, Pallotinum, Poznań 1991. 1