Jiddu Krishnamurti SAMOPOZNANIE O medytacji Opracował w języku polskim Michał Uroczyński TRICKSTER Sosnowiec 1995 Tytuł oryginału: ' Meditations Projekt serii oraz projekt otóadki: Andrzej Łaski Redakcja: Jacek Kaźmierczak & Michał Uroczyński Copyright © by Wydawnictwo TRICKSTER Sosnowiec 1995 Wydanie I Druk i oprawa: „Zakłady Wydawniczo-Poligraflczne „CONCORDIA" w Rudzie Śląskiej ISBN 83-86723-35-1 Wstęp „Pyta Pan o moją opinie na temat Krishnamurtiego. To nie jest kwestia opinii, lecz wyczucia i czynu. Nikt spośród logicznie myślących ludzi nie może się z nim nie zgodzić, bo intelektualnie Krishnamurti jest bez zarzutu. Ale nie każdy chce na sobie wypróbować jego dyscyplinę. Wymaga to bowiem wielkiego skupienia i płomiennego pragnienia pra- wdy. Jest to asceta intelektualny i uczuciowy, bezwarunkowo odrzucający wszystko, co zalatuje fałszem. Nie uznaje kom- promisów z wolnością serca i myśli. Twierdzi: bądźcie wolni .wewnętrznie, a zewnętrzna wolność sama do was przyjdzie. Najważniejsze to tropić i niweczyć fałsz, począwszy od fał- szów wewnętrznych, narzuconych nam przez społeczeń- stwo. Od pięćdziesięciu lat głosi absolutną konieczność we- wnętrznego wyzwolenia, bez którego wolność zewnętrzna jest krucha i krótkotrwała". Maurycy Frydman Samopoznanie Rozdział I Człowiek naprawdę religijny musi być ciągle w stanie wewnętrznej rewolucji Istniejące religie nie pomagają nam w szukaniu i zrozu- mieniu ostatecznej rzeczywistości, ponieważ w istocie nie chodzi im o to, abyśmy przekroczyli „ja", lecz byśmy je ' doskonalili, uszlachetniali — czyli utrwalali w zmienionej postaci. * * * Co rozumiemy pod słowem „wysiłek"? Wszyscy czyni- my jakieś wysiłki, nasz ideał życiowy na tym się właśnie opiera: zdobyć więcej, poznawać, posiąść więcej wiedzy i dzięki niej skutecznie działać. Wciąż usiłujemy doskonalić się, dopasowywać, kontrolować swoje postępowanie. Za- wsze jest w nas pragnienie osiągnięć, zdobyczy, dokonań, a towarzyszy temu strach, udręka i rozczarowanie. Według takiego stylu życia (który wszyscy znamy i akceptujemy) nasze ambicje, współzawodnictwo i zawiść stają się w pełni usprawiedliwione. Cywilizacja współczesna w Ameryce, w Europie czy w Indiach jest z takim stylem życia zasadniczo związana. * * * Każde społeczeństwo ogranicza jednostkę i urabiają na pewną modłę, i proces ten dokonuje się poprzez stawianie przed nią ideału doskonalenia się, którym w rzeczywistości jest pragnienie utrwalania „ja", przedłużenia jego istnienia w tej czy w innej postaci. * * * Chęć doskonalenia się może mieć przyziemne motywy, może też mieć motywy bardzo szlachetne i wzniosłe, wyra- żające się w praktykowaniu cnót, a nawet w tak zwanej miłości bliźniego. Lecz nieodmiennie, w istocie swej, proces ten jest utrwalaniem „ja", które samo jest skutkiem wpływu społeczeństwa na jednostkę. Wszystkie nasze wysiłki zbie- gają się w jednym punkcie: stać się kimś tutaj, a jeśli się nie powiedzie, to chodziaż na tamtym świecie. Lecz w obu wypadkach występuje ta sama żądza, to samo usiłowanie: zachować nienaruszone „ja", utrwalić, przedłużyć jego ist- nienie. * * * Wysiłek jest zasadniczą, nieodłączną cechą naszego społeczeństwa, które zamyka umysły w ramach pewnych ideałów i uznaje wysiłek za niezbędnie konieczny. * * * W cywilizacji, której jesteście wytworem i którą sami stworzyliście, wysiłek jest najważniejszy. Jednostka, która go 10 nie stosuje, ginie. Jeśli nie jesteście dostatecznie ambitni, niszczy się was. Jeśli nie dążycie do bogactwa, nie patrzycie z zazdrością na to, co posiadają inni, nie możecie otrzymać wysokiego stanowiska ani stanąć u szczytu powodzenia. Nie- ustannie więc zmagacie się z problemem: być albo nie być; usiłujecie stać się kimś ważnym i wpływowym, osiągnąć powodzenie, zaspokoić swe ambicje, i z taką mentalnością staracie się również odkrywać wartości najwyższe, wieczne. * * * Aby znaleźć w życiu jakiś głębszy sens, aby w ogóle cokolwiek odkryć, potrzeba pełnej uwagi. Trudność nasza właśnie na tym polega, że do żadnej sprawy nie podchodzi- my dostatecznie poważnie. Gdy całą uwagę macie na czymś skupioną, nie pragniecie na tym skorzystać, nieprawdaż? W chwili całkowitego, absolutnego skupienia uwagi znika cała zawiść, nie ma istoty, która pragnie zmieniać, przekształcać, stawać się taka czy inna, nie ma w ogóle „ja". W chwili takiej — pełnej uwagi „ja" — „ego" jest nieobecne i dlatego taka uwaga jest samą dobrocią, jest miłością. * * * Chodzi mi o rewolucję psychologiczną, która jest jedyną prawdziwą rewolucją. Człowiek naprawdę religijny musi być ciągle w stanie takiej wewnętrznej rewolucji. * * * Samopoznanie nie jest wiedzą, którą można gromadzić. Siebie odkrywa się z chwili na chwilę, wciąż na nowo, a 11 nagromadzone wiadomości, czy też opieranie się na czym- kolwiek, uniemożliwiają wszelkie odkrywanie. * * * Umysł nie znosi niepewności, więc w myśleniu chodzi utartymi drogami, uważając je za najbezpieczniejsze. A umysł, który się zabezpiecza, nigdy się nie uwolni od przy- zwyczajeń czy nałogów. Uwolnić się od nich może tylko człowiek żyjący w niepewności, co nie znaczy, iż ma skończyć życie w przytułku czy zakładzie dla obłąkanych. Umysł, który się nie zabezpiecza, który niczego nie jest pewien, który wciąż bada i odkrywa od nowa, który umiera co dzień dla wszystkiego co przeżył i posiadł, i który wobec tego jest ciągle w stanie niewiedzy — tylko taki umysł jest wolny od nawyków myślowych. * * * Stan całkowitej niewiedzy jest pierwszym krokiem na drodze prawdziwych odkryć rzeczy i spraw nieznanych. * * * Wiemy wszyscy jak ogromnego postępu dokonaliśmy w dziedzinie wiedzy technicznej, jak bardzo jesteśmy biegli i pomysłowi w mechanice. Uczęszczamy do szkół, zdobywa- my tam wiele umiejętności technicznych, potrafimy budo- wać maszyny, układać nawierzchnie, konstruować samoloty itd., a wszystko to jest możliwe dzięki wysoce rozwiniętej 12 wiedzy. I oto z pomocą tej samej umysłowości pragniemy poznawać sprawy pozaumysłowe. W tym celu obieramy sobie jakiś system filozoficzny, stosujemy praktyki i ćwicze- nia, stajemy się członkami jakiejś niemądrej organizacji re- ligijnej. Wszelkie tego rodzaju organizacje są niedorzeczne, choć mogą chwilowo dawać nam zadowolenie i dostarczać miłych przeżyć. * * * Czy umysł zdolny jest w ogóle przestać zagłębiać się w znane — w poszukiwaniu nieznanego? Dążąc do poznania Boga, prawdy, tak właśnie postępujemy. Wśród pojęć i przedmiotów znanych szukamy nieznanego. A przecież na- wet w nauce nowe odkrywa się dopiero, gdy umysł uczonego . przestaje się zajmować tym, co już zna. Nie sądźmy jednak, by aktem woli czy postanowieniem udało się nam położyć kres obracaniu się w kręgu znanego. Wyzwolić umysł z kręgu rzeczy i zjawisk znanych może tylko samopoznanie, ta rewo- lucyjna przemiana, która dokonuje się w nas, gdy każdego dnia zdobywamy się na nowe rozumienie siebie. A nie zro- zumiecie siebie, jeśli przy tym odwoływać się zechcecie do zasobów wiedzy. * * * Religia jest szukaniem prawdy. Dla człowieka religijne- go nie są ważne podziały na narody, kraje, na różne filozofie. Nie idzie on w niczyje ślady, na nikim się nie wzoruje i dlatego jest prawdziwym rewolucjonistą, w najgłębszym znaczeniu tego słowa. 13 * * * Rzeczywiste może się odsłonić tylko dla człowieka, któ- ry jest naprawdę indywidualnością, człowieka, który nie jest skażony żadnymi wpływami zbiorowymi i który żyje sam, nie w odosobnieniu, ale sam wewnętrznie. * * * Jeśli sądzicie, że nie istnieje dla was żadna możliwość wyrwania się z pęt zbiorowego myślenia, nie pozostaje wam nic innego jak zrezygnować z wolności i zająć się ulepsza- niem swego więzienia. Ja jednak jestem przeciwnego zdania i sądzę, że szansa istnieje. * * * Aby być wolnym od społeczeństwa, musicie najpierw oswobodzić się od ambicji i pożądliwości, od pragnień, aby innych ubiec i zdobyć pierwsze miejsce. Być wolnym od społeczeństwa oznacza stać się nikim w środowisku, w któ- rym każdy chce być „kimś". Jest jednak bardzo trudno zgo- dzić się na takie położenie, bo zdarzyć się może, iż deptać będą po was, spychać was na bok, że nie będziecie niczego posiadali. A jednak właśnie w tym byciu nikim znajdziecie zdrowie moralne i równowagę, nie zaś w życiu, jakie inni prowadzą. Gdy to się stanie dla was jasne, gdy staniecie się naprawdę niczym, życie zaopiekuje się wami, nie omieszka tego uczynić. W takich wypadkach coś zachodzi, coś się zdarza. Trzeba głęboko wniknąć w całą strukturę społeczeń- stwa, przejrzeć ją na wskroś. Dopóki człowiek jest człon- 14 kiem społeczeństwa, nie może on nie współdziałać w wytwa- rzaniu szaleństwa wojen, zniszczeń i niedoli. Lecz uwolnić się od wpływów społeczeństwa, które działa przemocą, a najwyżej ceni majętności, stanowiska i powodzenie, można tylko przez cierpliwe, dogłębne zbadanie całej jego budowy i przez dokonywanie odkryć w tej dziedzinie. Czytanie ksią- żek na nic się nie zda, podobnie jak uganianie się za nauczy- cielami duchowymi, za „psychologami" i innymi autoryta- tywnymi osobnikami tego rodzaju. * * * „Ja" i mój umysł są tym samym, nie ma różnicy pomię- dzy „mną" i moim umysłem. „Ja", z jego zawiścią i ambicją, nie jest czymś innym od mego umysłu, który stwierdził: „muszę nie być zawistny, muszę stać się szlachetny", tyle, że umysł podzielił się na dwoje. Jeśli zdaje sobie z tego jasno sprawę, cóż więc mam robić? Umysł jest przecież wytworem mego otoczenia, uwarunkowany jest niezliczonymi wpływa- mi, to owoc żywionej długo chciwości i zawiści. Cóż więc ma uczynić? Jest ponad wszelką wątpliwość pewne, że każdy wysiłek umysłu podjęty w celu wyzwolenia się z uwarunko- wań przebiega w ramach uwarunkowania, jest częścią tego uwarunkowania. Czy rozumiecie? Każdy ruch podjęty przez mój umysł celem wyzwolenia się z uwarunkowań jest niczym innym, jak tylko akcją mojego „ja", które chce być wolne, a przez to chce zaznawać więcej szczęścia, więcej spokoju, być bliżej prawicy Boga. Widzę to zupełnie wyraźnie, przezie- ram do dna wszystkie poruszenia, wszystkie wybiegi i wykrę- ty umysłu. Co wówczas zachodzi? Umysł staje się cichy, spokojny, nieruchomy, a w tej ciszy, w tym milczeniu jest 15 wolność od „ja", od umysłu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że „ja" działa tylko wtedy, gdy chce się coś uzyskać lub czegoś uniknąć. Gdy ten ruch ku zdobywaniu lub ku uchyla- niu się ustaje, umysł wchodzi w stan niewzruszonego spoko- ju. Wówczas dopiero możemy uwolnić się w całej pełni od świadomości kolektywnej, zarówno w formie wytworzonej przez zbiorowość, jak i w formie buntu przeciw zbiorowości. Rozdział II Miłość, śmierć, życie Ciekaw jestem czy zdajecie sobie sprawę, jak silnie działa w was skłonność, aby do czegoś należeć. Jestem prze- konany, że większość moich słuchaczy to członkowie jakichś partii politycznych czy innych zrzeszeń, albo wyznawcy tej lub innej zorganizowanej w instytucję religii. Oznacza to jednak niewolnicze trzymanie się pewnych systemów myślo- wych i przyjętego stylu życia, co nieuchronnie niszczy wol- ność człowieka. * * * Nie wiem, czy próbowaliście kiedyś samodzielnie zba- dać sprawę tej skłonności, tej przemożnej potrzeby uważa- nia siebie za cząstkę narodu lub innej społeczności, albo zaliczania siebie do rzeszy zwolenników jakiegoś ustroju politycznego czy wyznawców jakiegoś systemu wierzeń. Bez gruntownego zrozumienia tej tkwiącej w nas potrzeby, aby do czegoś należeć, samo tylko wystąpienie z jakiegoś ugru- powania nie posiada znaczenia, tym bardziej, że szybko zgłaszacie się na członka innej organizacji. * * * 17 Czy nie postępujecie właśnie tak, jak mówię? Opuszcza- jąc jedną organizację, natychmiast wstępujecie do drugiej, stajecie się np. katolikami, marksistami, członkami Towa- rzystwa Odnowy Moralnej czy czegoś podobnego. Przerzu- cacie się z jednego w drugie, angażując się bez reszty to tu, to tam, zawsze zniewoleni tym przemożnym popędem, aby związać się z jakąś większą grupą. Dlaczego tak postępuje- cie? Jest to ważkie pytanie i każdy powinien je sobie posta- wić. Dlaczego chcecie do czegoś należeć? * * * Dlaczego oddajecie się bez reszty narodowi, grupie, ideologii, wyznawanej religii, rodzinie, białej czy innej rasie? Skąd w was ta konieczność wiązania się? I jakie są tego następstwa? * * * Pragniecie być cząstką jakiegoś ugrupowania, ponie- waż daje to wam poczucie pewności, zabezpiecza — nie tylko w świecie zewnętrznym, ale i wewnętrznym. Należąc do jakiegoś ugrupowania ludzi, widzicie w tym środek do zapewnienia sobie spokojnego bytu. * * * Według mnie istnieje postrzeganie, które bezpośred- nio, od razu rozpoznaje prawdę i fałsz. To bezpośrednie rozpoznawanie prawdy i fałszu jest w nas zdolnością najważ- niejszą, nie zaś sprytny, przebiegły intelekt obciążony wie- 18 dzą i spaczony przeróżnymi wpływami. Przypuszczam, że niekiedy zdarzało się wam bezpośrednio dostrzegać pra- wdziwość jakiegoś zjawiska czy stwierdzenia, np. prawdzi- wość tezy, że swobodnie może działać tylko umysł nie zaan- gażowany w cokolwiek grupowego. Na tym właśnie postrze- ganie polega: na widzeniu prawdziwości czegoś bezpośred- nio, bez analizowania, bez rozumowania, bez tych wszy- stkich zabiegów, które intelekt wynajduje, aby uniknąć post- rzegania. Postrzeganie jest też czymś zupełnie odmiennym od tzw. intuicji, o której mówimy tak łatwo i niefrasobliwie. Postrzeganie nie ma również nic wspólnego z doświadcze- niem. To wasze życiowe doświadczenie podpowiada wam, żebyście zapisywali się do różnych organizacji, w przeciw- nym bowiem razie będziecie zagrożeni, opuści was rodzina, stracicie posadę, majątek i prestiż. To właśnie intelekt pod- powiada wam, że powinniście wstępować do różnych stowa- rzyszeń i partii, że trzeba związać się z tą lub inną ideologią czy wierzeniem, aby nie zginąć, aby utrzymać się na powie- rzchni. To intelekt was ku temu wzywa, intelekt rozumujący, myślący w sposób uwarunkowany, szybko oceniający ludzi i zjawiska. Gdybyście jednak potrafili w bezpośrednim post- rzeganiu odkryć prawdziwość stwierdzenia, że człowiek mu- si umieć stanąć zupełnie sam, niczemu nie ulegając, wów- czas samo to spostrzeżenie stałoby się dla was czynnikiem wyzwalającym i nie byłby z waszej strony potrzebny żaden wysiłek. Liczy się przede wszystkim ta jedna zdolność, a nie rozumowanie, kalkulacje czy analizy. Trzeba umieć analizo- wać, mieć sprawny umysł rozumujący logicznie, ale jeśli jego działanie ogranicza się wyłącznie do analizy i rozumowania, to nie możecie prawdy dostrzegać. Aby rozpoznawać fakty w bezpośrednim postrzeganiu, np. że szaleństwem jest przy- należność do jakiejkolwiek organizacji religijnej, trzeba 19 umieć wejrzeć w głąb siebie samego, przeniknąć siebie do dna i poznać dokładnie, pomimo przeszkód jakie stwarza intelekt. Wchodząc ze sobą w prawdziwy, głęboki kontakt, rozpoznacie przyczynę swej przynależności do tego czy in- nego ugrupowania, zrozumiecie dlaczego związaliście się z tą lub inną ideologią i jak bardzo to niszczy waszą swobodę, waszą ludzką godność. Gdybyście to wszystko mogli zauwa- żyć w bezpośrednim postrzeganiu, bylibyście już wolni, nie musząc czynić żadnych wysiłków. Dlatego twierdzę, że post-' rzeganie jest najważniejsze. Wszelkie usiłowania, aby osiąg- nąć wolność, rodzą się ze sprzeczności, z wewnętrznej roz- terki. Podejmujemy wysiłki, bo jesteśmy nieustannie szarpa- ni sprzecznościami. I te sprzeczności oraz wysiłki rodzą skłonność do ucieczek, skazując nas na dreptanie w kieracie niedoli. * * * Podróż, do której zachęcam słuchaczy, nie zaprowadzi nas na Księżyc ani na inne planety. Odległość dzieląca nas od nich jest zresztą mniejsza niż droga w głąb siebie. Albo- wiem odkrywanie siebie nie ma końca; wymaga ono wnikli- wego dociekania, chwytania postrzeganiem całokształtu rzeczy, wymaga wielkiej czujności wobec siebie, nie osłabia- nej porównywaniem i wartościowaniem. Taka podróż w rzeczywistości byłaby dla jednostki szerokim otwieraniem drzwi na wszystkie kontakty ze światem. Ponieważ znajduje się ona w ciągłym konflikcie ze sobą, konflikty i zatargi mnożą się na świecie. Nasze indywidualne problemy i trud- ności rozszerzając się, stają się problemami świata. Dopóki będziemy skłóceni w sobie, życie na Ziemi pozostanie nigdy 20 nie kończącą się walką, a niszczycielskie, deprawujące wojny nie znikną z naszego globu. Chodzi nam o zrozumienie siebie, jednak nie w celu osobistego zbawienia, nie dla stwo- rzenia prywatnego raju, wieży z kości słoniowej, gdzie mo- glibyśmy się odosobnić, zabierając ze sobą nasze omamy, bóstwa i wierzenia. Zrozumienie siebie, budząc w nas spokój i łagodność, nauczyłoby nas żyć i działać w świecie pełnym niszczycielskich dążności, brutalnym i zepsutym. * * * Miłość, śmierć i życie są jednym, nie różnią się od siebie. Ale my podzieliliśmy życie na części, tak samo jak podzieli- liśmy Ziemię. Miłość podzieliliśmy na cielesną i duchową, przez to rozróżnienie zapoczątkowując permanentną walkę •pomiędzy tym co ziemskie i święte. Podzieliliśmy ideał mi- łości, a w ten sposób nigdy jej nie poznamy. Miłość z całą pewnością jest uczuciem integralnym, wolnym od sentymen- talizmu, nie znającym intelektualnych podziałów i rozróż- nień. Miłość nie zna potrzeby ciągłości. Gdy jednak tą po- trzebą jest skażona, wówczas gaśnie, umiera, dokonuje się w niej rozkład wspomnień dnia wczorajszego. Aby prawdzi- wie kochać, trzeba umieć umrzeć. Śmierć i miłość to jedno, nie są to dwa różne stany. Ale nie poddajcie się sugestii moich słów, musicie sami się o tym przekonać, musicie odkryć miłość sami dla siebie. * * * Strach przed całkowitym osamotnieniem, izolacją, nico- ścią, jest źródłem gromadzących się w nas sprzeczności. 21 Lękamy się być niczym i dlatego jesteśmy wciąż rozdzierani przez niezliczone pragnienia, z których każde ciągnie nas w innym kierunku. Jeśli więc rzeczywiście zależy nam na dzia- łaniu integralnym, wolnym od sprzeczności, to musimy naj- pierw wyzbyć się lęku. Ale nie możemy się uwolnić od lęku, dopóki nie doświadczymy go w całej grozie. A nie doświad- czymy go, dopóki stosujemy różne sposoby ucieczki. Prze- cież nawet stworzony przez nas Bóg jest wspaniałym prze- jawem ucieczki przed lękiem. Obrzędy, księgi, teorie i wie-' rżenia uniemożliwiają nam doznanie lęku. Sami musicie się przekonać, że lęk znika dopiero wówczas, gdy wszystko dla was się kończy — wczorajszy dzień i cała wasza przeszłość, w którą jak w glebę lęk zapuszcza swe korzenie. Wówczas sami się przekonacie, że miłość, śmierć i życie to jedno, że nie ma pomiędzy nimi różnicy. Tylko umysł wolny od całej pamięci jest naprawdę wolny i twórczy. I wtedy dopiero człowiek poznaje integralny czyn, który jest życiem, miłością i śmiercią. Rozdział III Wolność jest działaniem Jeśli obserwowaliście jakieś zwierzę, zauważyliście na pewno jak chętnie oddaje się ono przyjemności, unikając wszelkiego bólu. Podobnie ludzki umysł, który rozwijał się przez wiele wieków, ciągle jeszcze nie opiera się na faktach, na tym co jest, lecz na ocenie tego, co kryje się w kategoriach przyjemności i przykrości. Umysł pragnie żyć zawsze w sta- nie zadowolenia, dlatego przestrzeń, w której przebywa, staje się jego ograniczeniem. Nie mówię, że przyjemność jest dobra czy zła. Stwierdzam tylko, iż jeśli umysł ocenia wszy- stko w kategoriach przyjemności, znaczy to, że istnieje w nas ośrodek, który ocenia, sądzi, wnioskuje i działa zawsze na podstawie przyjemności. Wówczas ośrodek ten tworzy sprzeczności i konflikty, a dopóki istnieją w umyśle wewnę- trzne sprzeczności, to działalność człowieka prowadzi do coraz większych konfliktów i nieporozumień. Jeśli bylibyśmy naprawdę czujni, wiedzielibyśmy jak rozwiązać problem, gdy on powstaje. Obserwując problem, nie uciekając przed nim, będąc całkowicie uważnym wobec niego, można go zlikwidować. Jeśli na przykład palicie, możecie być tak bar- dzo czujni w stosunku do tego nałogu, że dochodzi on do kryzysu i znika. 23 -*» * * * Wolność zawiera w sobie czyn, działanie. To nie działa- nie wywodzi się z wolności, ale wolność jest działaniem. Większość z nas mówi: „Muszę być wolny, aby działać". Mówimy: „Muszę być wolny, żeby swobodnie myśleć o poli- tyce, ekonomii oraz sprawach społecznych". Lecz niewielu z nas mówi: „Muszę być wolny w sprawach religii", a właśnie w tej dziedzinie jesteśmy szczególnie zniewoleni. Pragniemy tzw. wolności, by móc działać zgodnie z nią, lub korzystając z niej wybrać określoną drogę działania. Jeśli podporząd- kujemy się tyranii jakiegoś systemu partyjnego czy dyktatu- rze działającej w imię narodu lub czegoś innego, wówczas pragniemy być wolni, aby działać. A więc dla większości z nas wolność jest czymś oddzielnym od działania. Ja zaś twierdzę, że wolność jest działaniem i dlatego jego podstawą nie może być idea. Gdy działanie opiera się na idei, staje się ono zorganizowaną pogonią za przyjemnością. Czyż nie jest tak w istocie? Wynika ono wówczas z pragnienia zadowole- nia. Dlatego działanie oparte na idei jest w gruncie rzeczy brakiem czynu, co prowadzi do zniewolenia, nie zaś w stronę wolności. Istnieje działanie będące wolnością, jednakże tyl- ko wtedy, gdy całkowicie zrozumiemy działanie oparte na idei i uwolnimy się od niego. * * * Człowiek, który chce odkryć co jest prawdą, musi być w pełni uważny, nie oznacza to jednak ćwiczenia uwagi. Ćwi- czenie uwagi prowadzi tylko do nawyku, a nawyk tłumi wszelką wrażliwość. Każdy nawyk—czy to nawyk seksualny, 24 nawyk picia alkoholu czy jakikolwiek inny — czyni umysł niewrażliwym, a niewrażliwy umysł traci energię i staje się tępy. Tępy, uwarunkowany, ciasny umysł może korzystać z narkotyku i w ciągu sekundy przeżyć zdumiewające do- świadczenie, ale nadal pozostanie ograniczony. Ta słabość i ograniczenie nie znika przez gromadzenie coraz większego zasobu informacji, coraz większej wiedzy, przez słuchanie muzyki czy zwiedzanie pięknych miejsc na całym świecie. Małości tej kładzie kres jasność samopoznania. * * * Kiedy pojawi się jasność samopoznania, wówczas zjawi się i miłość ze swą dobrocią, przyjdzie spontanicznie pokora i wolność od pamięci, od przeszłości. A z tego zrodzi się twórczość. Twórczość nie jest wyrażaniem siebie, nie jest kładzeniem barw na płótnie, pisaniem książki, wypiekaniem chleba, ani też poczęciem dziecka. Nic z tego nie jest twór- czością. Twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy istnieje miłość i śmierć. * * * Twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy każdego dnia umieramy dla wszystkiego i nic nie gromadzimy w pamięci. Oczywiście, musicie o niektórych rzeczach pamiętać: o ubie- raniu się, o mieszkaniu i pożywieniu, ale nie o tym mówiłem. Chodzi mi o wewnętrzny stan umysłu, o poczucie gromadze- nia i posiadania, z którego rodzi się skłonność do panowa- nia, autorytet, konformizm i naśladownictwo, które prze- szkadzają w twórczości. Tylko wolny umysł wie, czym jest twórczość. Tylko taki umysł jest prawdziwie religijny. 25 -*•• * * * Jak wiecie, filiżanka jest przydatna tylko wtedy, gdy jest pusta, gotowa do napełnienia. U większości ludzi umysł jest już zmącony, zaśmiecony wieloma rzeczami — przyjemnymi i nieprzyjemnymi doświadczeniami, wiadomościami, wzora- mi czy zasadami postępowania itd. Nigdy nie jest pusty. A twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy umysł jest zupełnie pusty. Twórczość jest zawsze nowa i dlatego umysł stale się odnawia, odmładza i oczyszcza. Niczego nie powtarza i dlatego nie tworzy nawyków. * * * Nie wiem, czy kiedykolwiek zauważyliście, co się dzieje, gdy macie jakiś problem matematyczny lub psychologiczny. Rozmyślacie nad nim stale, męczycie się z nim jak pies gryzący kość, lecz nie potraficie znaleźć odpowiedzi. Wów- czas porzucacie go i idziecie np. na spacer. I nagle z tej pustki wyłania się odpowiedź. Musiało się to zdarzyć niejednemu z was. Otóż, jak się to dzieje? Umysł wasz wytrwale pracował nad problemem w ramach swoich ograniczeń, ale nie znaleźliście odpowiedzi, wobec tego odłożyliście problem na bok. Potem umysł nieco się uspokoił, uciszył i oczyścił. W tej ciszy, w tej pustce problem został rozwiązany. Podobnie, gdy ktoś w każdej chwili umiera dla swych wspomnień, dla swoich przyjemności i udręk, wówczas tworzy się pustka i tylko w niej nowe może się pojawić. Rozdział IV Automatyzm naszego postępowania niszczy spontaniczne stosunki międzyludzkie. Stajemy się maszynami Czy autorytet może wszystko uporządkować? Stalin, Hitler, Mussolini i wszyscy przywódcy świata twierdzili, że autorytet takiej czy innej ideologii stworzy idealny ład. Tym- czasem widzimy, że tam, gdzie panuje jakikolwiek autorytet ideologiczny lub autorytet jednostki, istnieje nieporządek. Można to zauważyć wszędzie, gdzie ma miejsce kult autory- tetu. Nie wiem, czy to dostrzegacie. Może widzicie to intele- ktualnie, ale czy naprawdę postępujecie tak, by umysł nie ulegał wpływowi autorytetu książki, guru, żony lub męża, wreszcie społeczeństwa? Działamy zawsze według szablo- nu, według formułki, która sama staje się ideologią i autory- tetem. * * * Co zachodzi, gdy odrzucacie fałszywe oczekiwania wo- bec kogoś, jak również autorytet własnych, osobistych do- świadczeń? Przede wszystkim, czy potraficie to odrzucić, czy 27 -*» potraficie się nie bać? Co następuje, gdy odrzucacie balast fałszu, który dźwigacie od wielu pokoleń? Co odczuwacie, pozbywając się jakiegoś ciężaru? Posiadacie więcej energii, nieprawdaż? Macie większe zdolności, więcej dynamizmu, siły, żywotności. Ale czy rzeczywiście jesteście tacy? Jeśli nie, znaczy to, że nie zrzuciliście z siebie brzemienia autorytetu. Kiedy nie ma w was żadnego lęku, lęku przed popełnieniem błędu, lęku związanego z dobrym lub złym postępowaniem i gdy macie tę energię — czyż sama jej obecność nie stanowi przemiany? Potrzebujemy wiele energii, a przecież trwoni- my ją z powodu lęku, lęku o zewnętrzne sukcesy czy przez lęki psychologiczne, których przyczyną jest naśladownictwo i konformizm. Lęk rozprasza energię. Kiedy widzimy to w pełni, nie zaś tylko werbalnie i teoretycznie, kiedy dostrze- gamy to jak bezpośrednie fizyczne niebezpieczeństwo, wów- czas posiadamy energię wolną od wszelkiego lęku. I ta ener- gia — właśnie ona, nie my — dokonuje w nas radykalnej rewolucji. * * * Dla większości z nas życie jest ciągłą walką, ciągłym zmaganiem się od rana do nocy. I na tym polu walki, które zwiemy życiem, usiłujemy zaszczepić formułki, wzory postę- powania, sposoby zachowania się każdego dnia, przez ich naśladowanie. Chociaż wygląda to miło i zacnie, rodzi jed- nak reakcje automatyczne; każdy może to w sobie zauważyć. Czy zachowywanie się musi być tylko automatyczne, mecha- niczne, czy też może nie mieć nic wspólnego z tradycją i przymusem? Ale czy takie zachowywanie się jest możliwe bez wolności? Skoro bowiem nie ma wolności, to musi ono być mechaniczne, nieprawdaż? 28 * * * Czy możliwe jest takie postępowanie, które nie staje się rutyniarskie, uwarunkowane określonymi wzorami, wzora- mi starożytnymi, nowoczesnymi lub wzorami dnia wczoraj- szego? Jeśli teraz zachowuję się tak jak wczoraj, jest to zachowanie powtarzające się i dlatego mechaniczne. Gdy zachowuję się według tradycji ustalonej przez społeczeń- stwo, to działam podobnie. * * * Czy powtarzające się działanie jest właściwe? Skoro zachowywanie się i postępowanie są tylko powtarzającymi się reakcjami, to przecież kończą się autentyczne stosunki międzyludzkie. Jeżeli każdego dnia zachowuję się mechani- cznie, powtarzając pewien rodzaj postępowania, którego się nauczyłem i który, jak stwierdziłem, jest korzystny i przyjem- ny, jeśli powtarzam go nieustannie, wówczas mój kontakt z wami znika zupełnie — staję się maszyną. * * * Aby zrozumieć zagadnienie miłości, należy wniknąć w problem przyjemności, przyjemności seksualnej, przyje- mności panowania nad drugim człowiekiem, kontrolowania go i poskramiania. Czy miłość do jednego człowieka zaprze- cza miłości do drugiego? Jeśli ktoś mówi „kocham cię", czy wyklucza to uczucie dla pozostałych? Czy miłość jest osobo- wa czy bezosobowa? Myślimy, że jeśli ktoś kogoś kocha, to nie może kochać wszystkich i jeśli kocha ludzkość, to nie- 29 zdolny jest kochać z osobna. Wszystko to wskazuje, że po- siadamy tylko ideę, czym miłość być powinna. I znowu jest to szablonem, wzorem wytworzonym przez kulturę, w której żyjemy, albo też wzorem, który ktoś dla siebie kultywuje. Tak więc idea miłości — czym ona jest, czym być powinna, czym nie jest — ma dużo większe znaczenie niż sam fakt. * * * Ani emocje, ani uczucia w ogóle nie mają miejsca tam, gdzie istnieje miłość. Uczucia i emocje są jedynie reakcjami lgnięcia do czegoś lub awersji. Ja ciebie lubię i zaczynam się tobą strasznie zachwycać, albo lubię to miejsce (np.: och, jak tu ślicznie!), co oznacza, że nie lubię innego. W ten sposób uczucia i emocje usprawiedliwiają okrucieństwo. Czy kiedy- kolwiek przyglądaliście się temu? Utożsamianie się ze skra- wkiem materiału zwanym flagą narodową wywołuje emocje i uczucia, przez które jesteście gotowi niszczyć i zabijać. To się u was nazywa miłością do kraju, do rodziny — i miłością bliźniego! Czy nie widzicie, że tam, gdzie w grę wchodzą uczucia i emocje, miłości nie ma? Uczucia i emocje rodzą skłonność do czegoś złego — awersję lub okrucieństwo. * * * Czy źródło miłości istnieje w dniu wczorajszym lub ju- trzejszym? We „wczoraj" znajduje się źródło myśli. Myśl jest reakcją pamięci, więc z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego. „Kocham cię, bo wczoraj byłeś dla mnie miły", 30 albo „nie lubię ciebie, bo nie umożliwiłeś mi tego czy tam- tego" —jest to myśl, która wybiera, przyjmuje lub odrzuca. Czy możliwa jest miłość, w której nie ma emocji ani uczucia, która nie zależy od czasu? To nie jest teoria, lecz stan rzeczywisty. Jeśli uważnie się temu przyjrzycie, odkryjecie wówczas, że miłość taka jest zarazem osobowa i bezosobo- wa, jest zarówno miłością jednego jak i wielu, jest jak kwiat, którego aromat możecie wdychać i cieszyć się nim. Kwiat ten jest wielką radością dla wszystkich, dla każdego, kto tylko zechce zbliżyć się i nań spojrzeć. * * * Wiedza techniczna oparta jest na powtarzaniu, jak każ- da nagromadzona wiedza. Idziesz do domu i znając adres, zawsze kierujesz się drogą, która tam prowadzi. I takie powtarzające się czynności są oczywiście potrzebne, gdyż w przeciwnym razie byłbyś wytrącony z równowagi. Jednakże, gdy te powtarzające się działania wypełniają całe nasze istnienie, wtedy jesteśmy tylko maszynami powtarzającymi Gitę, chodzącymi do tego samego biura, oddanymi nawyko- wi seksu. Przecież to jest powtarzaniem, ciągłym powtarza- niem. Prawdopodobnie większości was odpowiada takie właśnie spokojne i nudne, martwe, zrutynizowane życie. Jest to styl życia społeczeństw przemysłowych, obowiązujący również w komunistycznym świecie. — „Nie przeszkadzać, nie naruszać status quo. Jesteśmy u władzy i wiemy co jest dobre. Jesteśmy wysłannikami opatrzności, więc na Boga, nie wtrącajcie się, a my wam powiemy, co robić — być maszyną". 31 * * Powiedzieliśmy, że wiedza techniczna, wszelka wiedza gromadzona jest w procesie powtarzania. Cybernetyka, ele- ktronika, każda dziedzina wiedzy jest kumulowana, polega na powtarzaniu. A zatem, czy całe nasze życie ma być me- chanicznym procesem powtarzania? Postępujemy tak w ży- ciu, gdyż ten sposób jest najbezpieczniejszy. A jeżeli jeste- . śmy całkowicie zmechanizowani, to nie ma wyjścia. Na przy- kład pobożny, praktykujący katolik wierzy w dogmaty i od- prawia rytuały całkiem bezmyślnie, podobnie jak wielu Hin- dusów. W biurze zaś zachowuje się jak „normalny" człowiek, to znaczy niszczy innych, oszukuje itd. Większość z nas nie życzy sobie, aby nam zakłócano spokój, ponieważ zrobiliśmy z siebie maszyny. Jest to tak oczywiste! * * * Wielu z nas straciło kontakt z przyrodą, jesteśmy ludno- ścią zurbanizowaną, mieszkającą w przeludnionych mia- stach, mamy mało przestrzeni zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Stłoczeni w ciasnych mieszkaniach lub małych domkach, mamy bardzo mało przestrzeni nawet wtedy, gdy wieczorem lub rano chcemy popatrzeć na niebo. Brak prze- strzeni stwarza trudności psychologiczne i w miarę jak cywi- lizacja podąża coraz bardziej w kierunku wielkich miast, człowiek traci zupełnie kontakt z przyrodą, która jest głów- nym źródłem piękna. Nie wiem, czy zauważyliście, jak nie- wielu z nas patrzy na zachód słońca, na poświatę księżyca czy na odbicie światła na wodzie. Coraz bardziej rozwijamy nasze zdolności intelektualne, chodzimy do muzeów, na 32 koncerty i na różne zabawy, mając nadzieję, że w ten sposób doświadczymy czegoś więcej, poczujemy się trochę bardziej żywotni, niż w codziennej rutynie i nudzie. Nie wiem, czy zauważyliście, jak rzadko mamy kontakt z przyrodą, w jakim zamknięciu, izolacji wszyscy żyjemy. * * * Nie ma w nas poczucia piękna, które jest czymś różnym od dobrego smaku. Dobry smak to niekoniecznie zdolność dostrzegania rzeczy pięknych. Dobry smak może być rozwi- jany przez naśladownictwo. Nie ma natomiast sposobu na rozwijanie zmysłu piękna, nie daje go żadna szkoła. A czy bez wrażliwości na piękno można być zdolnym do miłości? * * * Szczycimy się tak zwanymi zdolnościami intelektualny- mi, których w rzeczywistości wcale nie posiadamy. Czytamy tak wiele książek przepełnionych ideami oraz teoriami in- nych ludzi. Mówimy, że jesteśmy bardzo zdolni, jeżeli potra- fimy wymieniać tytuły dzieł niezliczonych autorów, jeżeli wiele książek czytaliśmy, umiemy porównywać je i komen- tować. Jednak bardzo niewielu z nas, prawie nikt, jest twór- czych umysłowo. Kultywując tak zwany intelekt, zatraciliśmy inne zdolności, inne rodzaje odczuwania i musimy teraz przywrócić naszemu życiu równowagę. Nie wystarcza bo- wiem sprawność intelektualna, potrzebne jest obiektywne zrozumienie, aby widzieć rzeczy takimi jakimi są, nie zaś dyskutować bez końca o zasadach i teoriach. Musimy myśleć samodzielnie i sami rozpoznawać bardzo dokładnie prawdę 33 i fałsz. Właśnie w tym leży jedna z naszych trudności. Jest nią niezdolność jasnego obserwowania zarówno rzeczy zew- nętrznych, jak i własnego życia wewnętrznego. Mamy pa- trzeć na siebie samych, na takich, jacy jesteśmy, a nie jacy powinniśmy być, bo kiedy istnieje rozdwojenie, zawsze ma miejsce konflikt. Dzieje się tak, gdy nie chcemy się zwrócić ku rzeczywistości i patrzymy na jej odwrotność. Nie chcę przyznać się do tego, że jestem istotą pełną przemocy i złości, istotą brutalną, agresywną, ambitną, chciwą i zawist-' na. Są to fakty, lecz posiadam wymyśloną ideę, według której nie powinienem być chciwy ani brutalny, i w ten sposób stwarzam fikcyjny światek pojęć i w nim żyję. Istnieje więc konflikt pomiędzy tym, czym jestem a ideałem: czym być powinienem. Rozdział V Spróbujmy odkryć, czy istnieje rzeczywiste Życie ludzkie jest płytkie, pozbawione treści, bolesne i mało znaczące, dlatego staramy się odnaleźć sens istnienia, nadać swemu życiu wartość i znaczenie. Jest to sprawa trudna i skomplikowana, nawet przy pewnej inteligencji i zdolnościach. A kiedy prawdziwego sensu, piękna i miłości w życiu nie znajdujemy, możemy popaść w zupełny cynizm, przestać wierzyć w cokolwiek. Widzimy, że jeśli życie nie ma sensu — a nasze nie posiada go na pewno — to absurdem i złudą jest również przyjmowanie, że Bóg istnieje (lub nie) i wymyślanie jakichś formułek czy ideologii. * * * Spróbujmy wniknąć w to razem, spróbujmy samodziel- nie odkryć czy istnieje rzeczywiste. Badajmy rzetelnie, nie emocjonując się, ani nie uciekając w intelektualne sformu- łowania. Od najdawniejszych czasów człowiek zawsze mó- wił, że istnieje rzeczywiste, do którego musimy się przygoto- wać, uprawiając samodyscyplinę, przeciwstawiając się wszelkim pokusom, kontrolując się, tłumiąc pożądanie, do- stosowując się do zasad ustalonych przez autorytet religijny, 35 przez świętych i innych — że musimy wyrzec się świata, odizolować w klasztorze lub w jaskini i tam medytować. Widzimy, że wysiłki te są bezsensowne, że nie sposób uciec od świata, od skutków rozwoju nauki, od cierpienia i rozter- ki, nie sposób uciec od tego, co jest. Widzimy też, że odrzucić trzeba wszelkie teologie i wierzenia. Gdy tego dokonamy, będziemy zupełnie wolni od lęku. Jeżeli jednostka zdaje sobie sprawę, że moralność społeczeństwa nie jest prawdzi- wa, to widzi, że sama musi być niezwykle moralna, aby w niej " i poza nią mógł zaistnieć ład. Moralność ideowa, intelektu- alna nie wystarcza — moralność musi być obecna w działa- niu. Ważne jest prawdziwie moralne postępowanie. * * * Czy możliwa jest dyscyplina wolna od tłumienia i kon- troli, nie będąca rodzajem ucieczki? Podstawowym znacze- niem słowa „dyscyplina" jest uczenie się. Nie chodzi o dosto- sowanie się, naśladowanie czy stawanie się czyimś uczniem, ale o uczenie się, poznawanie. Wymaga ono dyscypliny nie wypaczonej narzuconymi przepisami lub zasadami, dyscy- pliny różnej od surowej ascezy mnicha. Oczywiście bez au- tentycznej skromności i prostoty, nasze codzienne zachowa- nie prowadzić może tylko do chaosu. Dlatego bezwzględny, całkowity ład wewnętrzny, wolny od wpływu tak zwanego „porządku społecznego", ma dla nas istotne znaczenie. Umysł jest w pełni uporządkowany, gdy istnieje prawo po- stępowania. Umysł udręczony i sfrustrowany, ulegający mo- ralności społeczeństwa i kształtowany przez wpływ otocze- nia, jest zawsze chaotyczny, więc prawdy odkryć nie jest w stanie. 36 * * * Aby umysł zbliżył się do tej tajemnicy rzeczywistego, postępowanie człowieka musi wspierać się na fundamencie moralności, w której nie ma żadnego lęku. Tylko taka mo- ralność jest wolna. Wtedy umysł potrafi odkryć, czym jest medytacja i swobodne patrzenie bez obserwatora. Dopóki w naszym codziennym życiu nie ma podstaw dla prawego postępowania, nie jesteśmy także zdolni do prawdziwej me- dytacji. * * * Istnieje na wschodzie wiele szkół, systemów i metod ' medytacji (m. in. joga i zeń), które dotarły również na za- chód. Należy bardzo jasno zrozumieć tę sugestię, że przy pomocy metody czy systemu, przez dopasowanie się do określonego szablonu lub tradycji, może umysł dostąpić rzeczywistego. Nietrudno zauważyć, że takie nastawienie jest bezsensowne, bez względu na to, czy wymyślono je na wschodzie czy tutaj, w świecie Zachodu. Metoda oznacza dostosowanie się i mechaniczne powtarzanie — ktoś osiąg- nął pewne oświecenie i mówi, że to trzeba, a tamtego nie należy robić. I my, którzy tak bardzo jesteśmy rzeczywistego spragnieni, wypełniamy posłusznie i ulegle — niczym maszy- ny — to dokładnie, co nam powiedziano. Umysł o małej inteligencji, niewrażliwy i tępy, może uprawiać jakąś metodę bez końca, co otępia go i ogłupia jeszcze bardziej. Groma- dził będzie „własne doświadczenia" na miarę swego uwa- runkowania. 37 * * * Prawdopodobnie niektórzy z was przebywali na wscho- dzie i studiowali tam medytację. Wiąże się z nią cała trady- cja. W starożytności krzewiła się ona na terenie Indii oraz w innych krajach Azji. Tradycja, o której napisano niezliczone tomy, panuje nad umysłami do dnia dzisiejszego. Ale posłu- giwanie się wszelką wyniesioną z przeszłości tradycją, aby odkryć czy istnieje to wielkie rzeczywiste, jest rzecz jasna próżnym usiłowaniem. Umysł człowieka musi być wolny od wszelkiego rodzaju reguł i duchowych tradycji, gdyż inaczej w ogóle nie będzie zdolny do wyższej inteligencji. * * * Czym więc jest prawdziwa, a nie tradycyjna medytacja? Widzimy, że nikt nie może nas jej nauczyć, ani nie możemy kierować się jakąś specjalną metodą. Medytacja polega na tym, że umysł staje się zupełnie spokojny, uspokaja się nie tylko na powierzchni, ale i w głębszych, ukrytych warstwach świadomości. Jest tak zupełnie i bezwzględnie spokojny, że nie rozpraszająca się myśl całkowicie cichnie. Według tra- dycyjnych systemów medytacyjnych myśl ma być kontrolo- wana. Należy bardzo dokładnie, trzeźwo i obiektywnie zba- dać i odrzucić to błędne podejście. * * * Tradycja mówi, że musimy mieć guru, nauczyciela, który wskaże nam właściwe postępowanie. Zachód posiada włas- ne tradycje: modlitwę, kontemplację i spowiedź. Ale już w 38 samym założeniu, że ktoś wie, a my nie wiemy, że ten ktoś będzie nas uczył i udzieli nam oświecenia, ukryty jest auto- rytet guru, mistrza, zbawiciela, Syna Bożego itd. Oni wiedzą, a my nie wiemy. Każą nam praktykować, stosować dzień po dniu jakąś metodę lub system, obiecując, że dojdziemy do oświecenia, jeśli nam szczęście dopisze. Znaczy to, że przez cały dzień mamy ze sobą walczyć, usiłując dopasować się do wskazanego szablonu, że mamy tłumić nasze pragnienia i popędy, zazdrość, zawiść i ambicje. W ten sposób rodzi się konflikt pomiędzy tym, czym jesteśmy i tym, czym powinni- śmy być według systemu. Jesteśmy zmuszani do wysiłku, który odbiera nam spokój. W takich warunkach umysł nigdy nie może uciszyć się zupełnie. * * * Tradycja mówi też, że powinniśmy kontrolować myśl za pomocą koncentracji. Ale koncentracja jest tylko stawia- niem oporu, wznoszeniem wokół siebie bariery i skupianiem się na jakiejś wybranej idei, formułce lub wyobrażeniu. Tra- dycja mówi, że powinniście wyzbyć się płci i nie patrzeć na ten świat poprzez nią. Mówią to zawsze święci — wszyscy oni są w większym lub mniejszym stopniu neurotykami. Gdybyście to naprawdę, a nie tylko werbalnie czy intelektu- alnie dostrzegli, odrzucilibyście zupełnie nakazy tradycji. Należy je zupełnie odrzucić, aby oswobodzony umysł stał się inteligentny, w pełni uważny, by nie groziła mu pułapka ułudy. * * * 39 Aby prawdziwie medytować, człowiek musi być moralny i prawy. Nie chodzi o szablonową moralność, o moralność dyktowaną przez jakieś metody, ale przez porządek społe- czny. Prawdziwa moralność przychodzi swobodnie i natural- nie, gdy zaczynamy siebie rozumieć, gdy jesteśmy w pełni świadomi naszych myśli, uczuć i czynów, naszych pragnień i ambicji, gdy uświadamiamy je sobie bez wyboru, jedynie obserwując. Z tej uważnej obserwacji rodzi się prawe postę- powanie, nie mające nic wspólnego z dopasowywaniem się do wzorów i naśladowaniem ideałów. Piękna i prostoty głę- bokiej prawości nie szpeci surowość, która zawsze jest skut- kiem wysiłku. Kiedy obiektywnie, bez aprobaty i niechęci, obserwujemy wszelkie systemy i metody, wszelkie obietnice mistrzów i nauczycieli, wówczas możemy je w ogóle odrzucić i wyzwolić umysł z balastu pamięci. Dopiero wtedy odkryje- my, czym jest medytacja. * * * Jeśli rzeczywiście nie posiadacie tego fundamentu, mo- żecie tylko bawić się w medytację, co przecież nie ma sensu. Tak jest z ludźmi, którzy wyjeżdżają na wschód, znajdują jakiegoś mistrza pouczającego ich, jak należy siedzieć, jak oddychać, jak robić to i owo, i którzy po powrocie piszą książki pełne nonsensów. Trzeba być swoim własnym na- uczycielem i uczniem — nie jest potrzebny autorytet, lecz prawdziwe zrozumienie. * * * 40 Zrozumienie możliwe jest tylko wtedy, gdy nie istnieje ośrodek obserwacji, kiedy nie ma obserwatora. Czy próbo- waliście kiedyś odkryć, czym jest zrozumienie? Nie jest ono intelektualnym procesem, nie jest intuicją ani uczuciem. Jeśli coś bardzo jasno rozumiemy, obserwacji towarzyszy zupełna cisza. Gdy coś naprawdę rozumiemy, umysł nasz słucha tego w zupełnym spokoju, nie reagując zadowole- niem lub niechęcią. Słucha wtedy cały i tylko w takim stanie istnieje zrozumienie. A zrozumienie to działanie. Nie jest tak, że zrozumienie przychodzi najpierw, a działanie potem. Następują one razem, jednocześnie. * * * A zatem medytacja jest doprowadzeniem umysłu i móz- gu człowieka — bez żadnego wysiłku czy przymusu — do maksymalnych zdolności, do inteligencji i wysokiej wrażli- wości. Mózg, ten magazyn pamięci, który rozwijał się przez miliony lat, który nieustannie, zawsze jest aktywny — uspo- kaja się. * * * Czy jest w ogóle możliwe, aby mózg, który reaguje na najmniejszy bodziec według swego uwarunkowania, stał się zupełnie spokojny? Tradycjonaliści mówią, że można to osiągnąć dzięki specjalnemu oddychaniu i praktykowaniu czujności. I znowu pojawia się tutaj kwestia, kto ma kontro- lować i doskonalić mózg. Czy roli tej nie przejmuje myśl, która mówi: „Ja jestem obserwatorem, ja będę kontrolował mózg i położę kres myśleniu"? To myśl tworzy myślącego. 41 * * * Czy możliwe jest, aby mózg zupełnie się uspokoił? Od tego zależy medytacja. Nikt wam tego nie powie, ani was nie nauczy — musicie zbadać to sami. Wasz mózg jest wynikiem długiej ewolucji, jest tak bardzo uwarunkowany przez kul- turę i przez różnego rodzaju doświadczenia. Czy może się on uspokoić? Jeśli nie macie takiego spokoju, wszystko co postrzegacie i czego doświadczacie, zniekształcone jest i będzie przez wasze uwarunkowania. * * * Jakie znaczenie w medytacji i w życiu ma sen? Zbadanie tego ważnego zagadnienia pozwoli wam odkryć wiele rze- czy. Mówiliśmy poprzednio, że umysł, mózg musi być czujny i uważny w ciągu dnia, że musimy zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się na zewnątrz i w nas samych, uświadamiać sobie własne reakcje na bodźce zewnętrzne oraz sygnały pochodzące z głębi nieświadomości. Należy przez cały dzień zdawać sobie z tego sprawę. Jeżeli nie będziemy sobie tego uświadamiali do końca dnia, to w nocy, gdy zaśniemy, nasz mózg będzie musiał pracować, aby zaprowadzić w sobie porządek. Jeżeli jednak przez cały dzień będziemy uważni i czujni, to śpiąc zaznamy całkowicie innego stanu, otworzy się przed nami zupełnie inny wymiar. * * * Trzeba ugruntować się w prawym postępowaniu, w któ- rym działanie jest miłością. Trzeba odrzucić wszelkie trady- 42 cje, aby umysł stał się w pełni wolny, zaś mózg całkowicie spokojny. Jeśli wnikniecie w to, zauważycie, że mózg uspo- kaja się bez żadnych zabiegów i środków, dzięki czynnej i biernej uwadze utrzymywanej w ciągu dnia. I jeśli wieczorem podsumujecie i zbadacie to, co się wydarzyło, i zaprowadzi- cie w sobie ład, zaśniecie spokojnie, a uciszony mózg zazna tego innego stanu. Mózg i całe ciało ogarnie wówczas niczym nie zakłócony spokój i — jeśli rzeczywiste istnieje — tylko wtedy będziecie mogli go doznawać. Nie można go w żaden sposób przywołać. Musicie się sami przekonać, czy to bez- graniczne nieznane, to transcendentalne — czy istnieje. * * * Możecie powiedzieć: „Jaki to ma związek z codziennym życiem? Muszę chodzić co dzień do biura, zmywać naczynia, jeździć zatłoczonym autobusem, w którym panuje hałas — co ma do tego medytacja"? Ale medytacja to przede wszy- stkim rozumienie życia, codziennego zawiłego i skompli- kowanego życia, pełnego nędzy, cierpienia, osamotnienia, rozpaczy, żądzy sławy i sukcesów, lęku, zazdrości. Zrozu- mienie tego wszystkiego jest medytacją. Bez zrozumienia codziennego życia samo usiłowanie zgłębienia tej tajemnicy jest w ogóle daremne i bezwartościowe. Jeśli w życiu i umyśle człowieka panuje zamęt, to czy może on odkryć matematy- czny ład? Medytacja łączy się ściśle z życiem. Wchodzenie w jakieś emocjonalne, ekstatyczne stany nie jest medytacją. Istnieje ekstaza, która nie polega na przyjemności. Przycho- dzi ona, gdy panuje w nas zupełny, absolutny ład. Tylko wtedy, gdy medytacja jest drogą życiową, sposobem życia 43 każdego dnia, to nieprzemijające, odwieczne rzeczywiste przyjść może. * * * Pytanie: — Kim jest obserwator, który uświadamia so- bie własne reakcje? Jakiej używa się wtedy energii? — Czy zdarzyło się panu patrzeć na coś bez reakcji? Czy przyglądał się pan drzewu, twarzy kobiecej, górskiemu szczytowi, obłokom czy połyskującej w słońcu powierzchni wody, obserwując jedynie, patrząc bez upodobania czy nie- chęci, bez zadowolenia i przykrości? Czy w takim patrzeniu, kiedy jest pan całkowicie uważny, istnieje obserwator? Pro- szę nie pytać, ale to czynić, odkryje pan to w działaniu. Niech pan obserwuje swoje reakcje bez osądzania i oceniania, bez zniekształcania ich, niech pan uważnie śledzi każdą reakcję, a zobaczy pan wówczas, że przy takiej uwadze nie ma w ogóle obserwatora, myślącego czy doświadczającego. A teraz drugie pytanie: jakiej energii się używa, aby wewnętrznie siebie zmienić, przetworzyć, dokonać rewolu- cji w psychice? Jak tę energię uzyskać? Teraz ją posiadamy, ale przy napięciach i konfliktach, gdy walczą w nas sprzeczne pragnienia, kiedy to, czego chcemy, ściera się z tym, co powinniśmy — wówczas tracimy bardzo wiele energii. Jeśli jednak nie ma w nas sprzeczności, to posiadamy duży zasób energii. Spójrzcie na swoje życie, spójrzcie na nie w tej chwili. Istnieją w nim sprzeczności: chcecie być łagodni, ale kogoś nienawidzicie, chcecie kochać, lecz żywicie jakieś am- bicje. Sprzeczności te powodują konflikty, walkę, która was tej energii pozbawia. Kiedy żadna sprzeczność nie istnieje, 44 macie doskonałą energię, aby siebie przemienić. Zapyta ktoś, jak można żyć bez tych sprzeczności i przeciwieństw: „obserwatora i obserwowanego", „doświadczającego i do- świadczenia", „miłości i nienawiści". Możliwe jest to, jeśli istnieje dla was tylko fakt, nic ponadto — fakt, że nienawi- dzicie, że jesteście brutalni — i nie ma przeciwieństwa, czyli ideału. Lękając się, rozwijacie przeciwieństwo lęku: odwa- gę. Jest to przeciwstawianie się, opieranie; istnieje wysiłek i napięcie. Jeśli jednak w pełni zrozumiecie, czym jest lęk i nie uciekacie w jego przeciwieństwo, jeśli ku lękowi kierujecie całą swą uwagę, to znika on z waszej psychiki i posiadacie energię. Tradycjonaliści mówią: „Trzeba mieć tę energię, więc musicie wyzbyć się płci. Koncentrujcie się, zwróćcie umysły do Boga, porzućcie świat i nie ulegajcie pokusom". Mimo, że ktoś słucha tych pouczeń, nadal jednak żywi różne pragnienia i wewnętrznie płonie z pożądania. Jednocześnie chce podporządkować się nakazom, kontroluje się i wysila, i dlatego traci energię. Gdyjesteście rozgniewani, zrozumcie swój stan i nie pytajcie, jak się go pozbyć. Trwajcie przy fakcie, wnikajcie w to, co jest — skierujcie na to całą swą uwagę. Zobaczycie wtedy, że wypełnia was energia. To ona otwiera wasze serce i rozjaśnia umysł, ona napełnia was miłością. Miłością — nie zaś sentymentalnymi ideałami. * * * Pytanie: — Co rozumie pan przez ekstazę? Czy może ją pan opisać? Czy uważa pan, że ekstaza i miłość nie są rozkoszą? — Czym jest ekstaza? Kiedy widzi pan coś pięknego: świetlisty obłok, albo drzewo błyszczące w słońcu, ogarnia 45 pana zachwyt. W zachwycie tym jest żarliwość i siła, a nie tylko jakieś sentymenty, uczucia sympatii czy niechęci. Eks- taza jest bezosobowa, nie należy ona do pana ani do mnie, podobnie jak miłość nie należy do żadnego z nas. Przyje- mność zaś jest pana lub moją własnością. W medytacji umysł odkrywa ekstazę, której nie sposób opisać ani wyrazić sło- wami. * * * Pytanie: — Czy twierdzi pan, że nie ma dobra ani zła i wszystkie reakcje są dobre? — Nie, proszę pana, nie powiedziałem tego. Mówiłem: obserwujcie swoje reakcje, nie nazywając ich złymi ani do- brymi. Gdy określa je pan jako dobre albo złe, wywołuje pan konflikt. Czy obserwował pan kiedyś swoją żonę bez wyob- rażenia, które stworzył pan w ciągu wielu lat trwania mał- żeństwa? Posiada pan wyobrażenie o niej i ona ma wyobra- żenie o panu, więc nie wy, ale te wyobrażenia stykają się ze sobą. Powstają one wówczas, gdy we wzajemnych konta- ktach nie jesteście uważni. Wyobrażenia powstają z nieuwa- gi. Czy może pan patrzeć na żonę bez potępiania jej i oceniania, bez stwierdzenia, że jest dobra albo zła? Czy może pan jedynie obserwować, nie włączając w to swoich uprzedzeń? Mógłby się pan wówczas przekonać, że istnieje zupełnie inne postępowanie zrodzone z takiej uważnej ob- serwacji. Rozdział VI Tylko cichy umysł może odkryć prawdę Trzeba zobaczyć, co naprawdę dzieje się na świecie, i to nie tylko gdzieś daleko, ale również w tym kraju, gdzie żyjemy. Musicie to zobaczyć naprawdę, a nie tylko teorety- cznie, w wyobraźni. Musimy spojrzeć na te konflikty nie z punktu widzenia Hindusa, komunisty czy skrajnego maoisty, ale zobaczyć je takimi, jakimi są. Musimy umieć wnikliwie obserwować fakty, nie ideały. Nie to, co będzie według was lub być powinno, ale to, co rzeczywiście jest. Trzeba odrzucić wszelkie wnioski i teorie i zobaczyć na własne oczy, co obecnie dzieje się na świecie. * * * Jesteście światem i świat jest wami. To wy jesteście społeczeństwem, kulturą, w której urodziliście się i wycho- waliście. Ta kultura i społeczeństwo jest wynikiem waszych dokonań, waszej chciwości, waszej brutalności i przemocy. Wy jesteście światem, wy tworzycie społeczność, jesteście społeczeństwem i kulturą. Musicie uświadomić to sobie głę- boko, odczuwając sercem, a nie małostkowym, przebiegłym 47 i niewrażliwym umysłem. Musicie przecież to czuć, skoro jest to faktem, a nie teorią czy wyobrażeniem. * * * Jest nam potrzebna wielka, radykalna rewolucja, która musi się dokonać nie tylko na zewnątrz, ale i w nas samych. Dopóki nie przestaniecie czuć się Hindusami, buddystami, chrześcijanami czy komunistami, zadowalając się jedynie powierzchownymi reformami istniejących ustrojów, nie przyniesie to wcale ludziom pokoju. Ponosicie więc odpo- wiedzialność za swoje codzienne postępowanie. Prawdziwie głębokie, gruntowne przemiany społeczne nie mogą nastą- pić bez wewnętrznej rewolucji w ludzkiej psychice. * * * Przemoc, która dzieje się na świecie, widoczna jest na każdym kroku. Każda religia głosiła: „nie zabijaj", „nie prowadź wojen", „nie krzywdź drugiego", „bądź dobry i szlachetny, miej otwarte serce dla drugiego człowieka", ale mówiły to tylko książki i dlatego książki te są bezwartościo- we. Istotne znaczenie ma to, jacy wy jesteście. Świat, społe- czeństwo, środowisko, kultura, w której wzrastaliście — tworzone były na przestrzeni wieków przez ludzi. Jesteście wynikiem tego procesu i ażeby spowodować zewnętrzną przemianę struktury społecznej, musicie wewnętrznie cał- kowicie zmienić siebie samych. Jest to logiczny, jasny i oczy- wisty fakt. * * * 48 Uznaje się przemoc za właściwy środek do wprowadza- nia zmian w społeczeństwie. Łudzimy się, że właśnie prze- mocą spowodować można szybkie przemiany, dlatego w tym kraju i w wielu innych jest ona usprawiedliwiana. Łatwo jednak dostrzec, że przemoc prowadzić może do powierz- chownych zmian struktury społecznej i że rewolucja mate- rialna kończy się zazwyczaj biurokracją, chaosem czy dykta- turą, co z kolei prowadzi do tyranii jednostek nad masami. To także jest widocznym faktem. * * * Człowiekowi, który zdaje sobie sprawę z tych wszystkich faktów, pozostaje tylko jedna decyzja: aby spowodować przemianę, musi on sam — będąc rezultatem czasu i środo- • wiska, jak każda istota ludzka — radykalnie, dogłębnie się zmienić. * * * Powstaje więc pytanie, czy ta wewnętrzna przemiana, to psychiczne przeobrażenie może rzeczywiście nastąpić teraz, a nie w jakiejś dalekiej przyszłości. Musimy zbadać, czy istnieje możliwość dokonania całkowitej przemiany, która sięgnęłaby samej struktury naszego mózgu. * * * Czym jesteście? Musicie to odkryć nie polegając na żadnej książce, na żadnym autorytecie, na żadnym psycho- logu. Odpowiedź polegająca na ich zdaniu będzie powtarza- 49 niem tego, co mówią oni, nie zaś uczeniem się dzięki samo- obserwacji. Kiedy obserwujecie siebie samych, gdy jesteście siebie świadomi, widzicie, że na całym świecie wiąże czło- wieka pożądanie i lęk. * * Nasze religie, struktura społeczna i moralność opierają się na pragnieniu przyjemności i lęku przed bólem. Faktem * jest wasza ambicja, chciwość i zachłanność, chociaż zdarzają się wam rzadkie przebłyski tego, co nazywacie miłością. Trzeba zrozumieć od podstaw te dwa zagadnienia: lęk i pożądanie. * * * Rozumienie wymaga wolności, swobodnej obserwacji i nieskrępowanego badania. Należy dostrzegać pożądanie, widzieć do czego nas doprowadziło, co jest z nim związane, jak doszło do tego prawdziwego podziału świadomości na obserwatora i obserwowane, podziału na religie i państwa, trzeba widzieć to rozbicie i zniszczenie spowodowane przez pożądanie. Musimy też dogłębnie zrozumieć zagadnienie lęku. Umysł skrępowany lękiem pogrąża się w ciemności i prawdy odkryć nie może. Czy zauważyliście, że boicie się waszego sąsiada, rządu, własnej żony, męża albo policjanta, że umysł wasz staje się otępiony, niezdolny do rozsądnego myślenia? Aby zrozumieć lęk i pożądanie, musicie obserwo- wać je w sobie. * * * 50 Będziemy wspólnie badać te dwa czynniki, które stano- wią podstawę naszego postępowania. Mogą one działać jawnie lub w ukryciu, świadomie lub nieświadomie, jednakże wszystkie nasze pobudki płyną z tych dwóch źródeł: z pożą- dania i lęku. Mówicie, że szukacie prawdy, ale właściwie jest to ciągłe poszukiwanie przyjemności. Obserwujcie siebie, gdy ogarnia was lęk. Lęk dzieli ludzi, sprawia, że stają się agresywni i brutalni. Można wytrwale kształtować swój cha- rakter, a mimo to wraz z lękiem pojawia się gniew i okru- cieństwo. Oto płonie nasz dom — nie twój własny, prywatny domek, to świat stoi w ogniu. Na świecie szerzą się zniszcze- nia, zbrodnie, chaos, i ten dom płonie. * * * Gdy jesteśmy naprawdę głęboko poważni, nie interesu- je nas, jak uniknąć lęku, jak uciec od lęku, jak stłumić go lub przezwyciężyć. Nie interesuje nas także przedłużenie przy- jemności ani jej pomnażanie, ale chcemy ją zrozumieć. Po- trzebny jest do tego umysł wrażliwy i uważny, umysł subtel- ny, umiejący obserwować. * * * Dlaczego przyjemność stała się tak niezwykle ważna? Zauważcie, w jak wielu wyraża się ona postaciach: w zaro- zumiałości, prestiżu, sławie, sukcesie, w wiedzy, erudycji — wszystko to staje się źródłem przyjemności. Możecie cho- dzić do świątyni i słuchać jak biją wszystkie dzwony, a prze- cież tym, co naprawdę czcicie, jest przyjemność i pieniądze. 51 -*» * * * Czym jest lęk? Lęk nie istnieje sam w sobie. Istnieje on w odniesieniu do czegoś, na przykład wobec opinii publicz- nej, czyli tego, co ludzie o was powiedzą. Istnieje lęk przed śmiercią, lęk przed znanym i nieznanym, lęk przed niepew- nością, lęk przed utratą posady. Ktoś was skrzywdził i także z bólu waszego rodzi się lęk, a lęk wywołuje przemoc. Do- póki nie staniecie się rzeczywiście wolni od lęku, będziecie szerzyli na świecie chaos. Lęku nie można stłumić ideałem, ideałem odwagi. Lękając się, macie nadzieję, że przez roz- wijanie w sobie odwagi zdołacie się od lęku uwolnić, czyli odwracacie się od tego, co jest. Ideał staje się więc przeszko- dą w zrozumieniu tego, co faktycznie istnieje. Jesteście gwał- towni i agresywni, co widoczne jest szczególnie w tym kraju, gdzie przez wieki czciło się ideał łagodności. Dążycie do ideału, pozwalając sobie jednak stosować przemoc. Mówi- cie: „Staram się nie być brutalny i pewnego dnia dojdę do stanu, w którym dla przemocy nie będzie miejsca". Tak oto stajecie się hipokrytami, którymi zasadniczo są wszyscy ide- aliści. Nie interesuje nas ideał odwagi, ani to, jak pozbyć się lęku czy jak go stłumić — chcemy go zrozumieć. W chwili, kiedy coś rozumiecie, stajecie się od tego wolni. * * * Ideały nie dają wolności. Wolność z całym swoim pięk- nem przychodzi wówczas, gdy rozumiecie to, co jest; kiedy rzeczywiście rozumiecie własną niewrażliwość, brutalność i chaos waszego życia. Tylko w pełni świadomości, czujności i uwagi rodzi się wolność. 52 * * * A więc zadaniem naszym jest obserwować, uczyć się o sobie i uświadamiać sobie własny lęk, gdy tylko on się poja- wia. Podobnie należy obserwować i badać każdy problem. Zbadajmy dla przykładu zagadnienie przywiązania. * * * Wszyscy jesteście przywiązani do swoich rodzin, do swo- ich posad, do swoich przekonań i do wielu innych rzeczy. Sprawdźcie, do czego jesteście szczególnie przywiązani — do żony, do dzieci czy może do swoich wymyślonych bogów? W waszym przywiązaniu do czegokolwiek — do żony, dzie- . cka, do opinii czy sądu — kryje się pragnienie opanowania, utrzymania i posiadania. Lecz przywiązanie stwarza niepew- ność. Gdy przywiązanie znika albo osoba, do której jesteście przywiązani, odwraca się od was, wtedy rodzi się zazdrość. Gdzie istnieje przywiązanie, tam musi być lęk. Będąc do czegoś przywiązani, mówicie: „muszę stać się niezależny" i dążycie do osiągnięcia tej niezależności. Trapi was wówczas pytanie: „Jak mam się uniezależnić"? I tak powstaje prob- lem. Ludzie będą wam radzić: „Nie czyń tego, czyń to, czyń tamto, medytuj i stopniowo stawaj się niezależny, stawaj się święty". Jeżeli zrozumieliście, dostrzegliście co kryje się za przywiązaniem, przekonaliście się, że jest to lęk. Wy jednak, zamiast zrozumieć lęk, kultywujecie niezależność, która jest najbardziej nietrwała. I cóż dzieje się, gdy uprawiacie tę niezależność? Stajecie się niewrażliwi, obojętni na piękno drzew, nieba, wspaniałego zachodu słońca — a wszystko to grozi przywiązaniem. 53 * * * Obserwujcie w sobie wasz lęk, badajcie sam fakt jego istnienia. Czym jest lęk? Na przykład, ktoś boi się śmierci. Czym jest lęk przed nagłym znalezieniem się u kresu, przed niespodziewanym przecięciem wszelkich więzów? * * * Co powoduje lęk? Jak on się rozwija? Przeżyliście nie- dawno jakieś fizyczne cierpienie. Ból już minął, ale myślicie o nim nadal, mając nadzieję, że już do was nie powróci. Myślenie o minionym wypadku, który spowodował ten fizy- czny ból, sprawia, że nie chcecie go teraz ani w przyszłości. A więc to umysł odpowiedzialny jest za trwanie lęku. * * * Weźmy inny przykład. Zrobiłem coś złego. Miało to miejsce, powiedzmy, dwa tygodnie temu i ogarnia mnie lęk, że mogliście się o tym dowiedzieć. Tak więc myślenie o tym, co się wydarzyło, powoduje trwanie lęku. Nie pytamy, jak zniweczyć lęk, ale co powoduje jego trwanie. Wydarzenie sprzed dwóch tygodni minęło, lecz w mózgu, który zareje- strował tamten ból i myśli o nim, rodzi się lęk przed jego powtórzeniem. * * * Każdy z nas może proces myślenia swobodnie obserwo- wać i uczyć się o sobie, nie będąc psychologiem czy innym 54 specjalistą. Myśl, o której mówimy, jest echem pamięci fizy- cznego lub psychologicznego zdarzenia, zarejestrowanego w komórkach mózgowych. Komórki mózgowe przechowują tę pamięć i to one mówią: „Bądź ostrożny, nigdy więcej nie doznawaj bólu". Myśl nie chce bólu i dlatego wywołuje lęk. * * * A czym jest przyjemność? Dostrzegacie piękne drzewo lub wspaniały zachód słońca w zachwycających kolorach. Widzicie pojawiający się na wodzie odblask zmierzchu lub brzasku, widzicie piękno i niezwykły spokój tych obrazów, bogactwo odcieni. Jesteście tam i mówicie, że są to rzeczy cudowne. Lecz co się dzieje dalej? Oczywiście komórki mózgowe to wszystko zarejestrowały i wyłania się następu- jąca myśl: „Chciałbym jutro doświadczyć tego znowu, to było takie czarujące, piękne, takie wspaniałe". Myśl utrwala to zjawisko zachodu słońca i oczekuje powtórzenia go. * * * Wczoraj doznaliście rozkoszy seksualnej. Zostało to zarejestrowane i myśl uczepiła się tego doznania. Rozmyśla- cie o nim, tworzycie wyobrażenia i myśl wasza oznajmia: „Muszę to przeżyć ponownie". Tak więc zarówno lęk, jak i pragnienie przyjemności, są tworami myśli. * * * Zobojętnienie na przyjemność i ból nie jest wcale po- trzebne. Starając się uczynić brak pragnienia czegokolwiek 55 waszą drogą do prawdy, skazujecie umysł na tortury, gdyż walczy on z waszymi potrzebami, skłonnościami i popędami. Umysł wasz ulega wówczas wypaczeniom, a taki umysł nie może odkryć prawdy. Zdając sobie sprawę, że lęk i pragnie- nie przyjemności są dwiema stronami tego samego medalu, należy z kolei zapytać o działanie myśli. Niewątpliwie myśle- nie jest wynikiem waszego nagromadzonego doświadczenia, czyli tak zwanej wiedzy, bez której nie moglibyście w ogóle myśleć. Gdybyście zapomnieli swego imienia i języka, po- padlibyście w stan amnezji. Myślenie jest reakcją pochodzą- cą z pamięci zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej, jest odpowiedzią tradycji i nagromadzonej wiedzy. * * * Azatem jaka jest rola myśli? Potrzebna jest wam wiedza w każdej dziedzinie; wiedza naukowa, psychologiczna, spo- łeczna; wiedza, która jest nagromadzonym doświadczeniem ludzkości, sztuką używania słów, sztuką gry na pianinie itd. Bez wiedzy technicznej nie potraficie robić niczego. * * * I popatrzcie, co ta wiedza sprawiła. Wczorajsze przeży- cie pozostaje w was w postaci doświadczenia, czyli wiedzy. Pragniecie powtórzyć to samo przeżycie i jeśli nie jest to możliwe, cierpicie. Pamięć przydaje się jako wiedza techni- czna, ale gdy łączy się z pragnieniem, niesie lęk i ból. * * * 56 Kiedy wczoraj przeżywaliście ów zachód słońca, było to nowe, świeże, pełne radości, było cudowne. Światło, zarys pejzażu oraz wasze własne wrażenie — wszystko to zostało zarejestrowane, stało się wspomnieniem, które domaga się powtórzenia tego przeżycia i powrotu przyjemności. * * * Widzicie więc, co czyni myśl. W świecie techniki myśl działać musi logicznie, sprawnie i skutecznie. Dostrzegacie chyba, jakirn ona jest niebezpieczeństwem, gdy kieruje się pożądaniem albo lękiem? * * * Powstaje pytanie: co żywi te myśli, myśli o przyjemności i bólu? Co powoduje pamięć tych doznań? Czy zauważyli- ście, że w was znajduje się ten ośrodek, że istnieje w was obserwator i obserwowane? Obserwator jest cenzorem, jest nagromadzoną tradycją Hindusa, chrześcijanina czy komu- nisty. Obserwator jest tym ośrodkiem, on jest „ego" — jaźnią, która wymyśla „superego" czy „atmana". Istnieje więc w was rozdwojenie, istnieje obserwator i obserwowane, „ja" i „ty", my — Hindusi i oni — muzułmanie. Podział ten jest przyczyną wszelkich konfliktów. * * * Obserwator jest zbiornikiem tej całej pamięci, z której wyłania się wszelka myśl. A zatem myśl nigdy nie jest świeża ani wolna. Może ona tylko marzyć o wolności i ją sobie wyobrażać. 57 * * * Jak obserwować bez obserwatora? Obserwatora, który jest przeszłością, który jest imaginacją? Trzymacie się wyob- rażenia o waszej żonie lub mężu, mimo że czas upływa, że minęło wiele lat od chwili, kiedyje stworzyliście. Twórcą tych wyobrażeń jest właśnie obserwator. Pytamy więc: czy można obserwować żonę, męża lub drzewo, nie posiadając wyobra- żeń i nie utożsamiając się z obserwatorem? Przede wszy- stkim musicie poznać mechanizm kształtowania wyobrażeń. Skąd się one biorą? Jeżeli to rozumiecie, nigdy już nie będziecie tworzyli wyobrażeń i zdołacie obserwować obser- watora. * * Czy twórca wyobrażeń, ten mechanizm kształtowania wyobrażeń może kiedykolwiek zamilknąć? Musicie przede wszystkim zrozumieć, czym jest pełna świadomość, co zna- czy być świadomym, świadomym drzew, waszego sąsiada, kształtu tej sali, świadomym barw różnych sari i koszul, być świadomym na zewnątrz i wewnętrznie, być biernie i bez wyboru świadomym. * * * Jeśli, na przykład, wy ubliżacie mi albo schlebiacie i w chwili, kiedy to zachodzi, istnieje całkowita świadomość, to nic nie zostaje utrwalone, nie pragnę wam oddać tym sa- mym. Jestem biernie świadomy zniewagi lub pochlebstwa i nie tworzę wyobrażeń. Gdy będziecie całkowicie świadomi, przekonacie się, że mimo czyichś obelg lub pochlebstw 58 umysł wasz jest spokojny i cichy — że nagle przestaje reago- wać. Niczego nie rejestruje, niczego nie utrwala, po prostu jest w pełni świadomy. Spróbujcie, proszę, kiedy stąd wyj- dziecie, spróbujcie popatrzeć na drzewo, obserwować je tylko. Zobaczycie jego piękno: siłę pnia, linie gałęzi, delikat- ność liści, ich kształt. Zobaczycie to bez wyobrażenia, bez pamiętania o waszym uprzednim spojrzeniu na to drzewo. Spójrzcie na nie bez obserwatora, spójrzcie na swoją żonę czy męża tak, jakbyście patrzyli po raz pierwszy, to znaczy bez wspomnień i dlatego bez wyobrażeń. Patrzenie takie jest prawdziwym pojednaniem, jest wzajemnym kontaktem lu- dzi, nie wyobrażeń. Tylko umysł, który potrafi tak jasno obserwować, zdolny jest prawdę odkryć. * * * Przyjrzyjmy się naszemu codziennemu życiu. Jeżeli go nie zrozumiemy i nie zaprowadzimy w nim ładu, lekceważąc nasze codzienne czynności, uciekając w jakieś ideologie i zadawalając się obecnym stanem rzeczy, to nie będziemy mogli oprzeć naszego życia, myślenia i działania na rzetel- nych i słusznych podstawach. Porządek jest prawością — gdy nie ma porządku, gdy nie ma prawości, panuje zamęt, a wszelka moralność staje się powierzchowna i podatna na wpływy otoczenia oraz kultury, która jest zupełnie niemo- ralna. * * * Należy samodzielnie zrozumieć, czym jest porządek — czy jest on wzorem, modelem lub ukształtowanym poprzez ludzi zbiorem różnych form przymusu, dostosowania się i 59 naśladownictwa, czy też porządek jest rzeczą żywą i dlatego w żaden sposób nie może stać się szablonem do naśladow- nictwa. * * * Jakie jest nasze codzienne życie? Jeżeli możecie przy- glądać się mu wytrwale, jeżeli potraficie je obserwować, dostrzeżecie w tym życiu ogromny zamęt. Panuje w nim konformizm i skłócenie wszystkich ze wszystkimi, a w tak zwanym świecie interesu jesteście gotowi walczyć ze sobą na noże. Istnieje polityczny, społeczny i moralny zamęt, zaś obserwując wasze własne życie, możecie zauważyć, że od chwili narodzin aż do śmierci jest ono szeregiem konfliktów, że stało się polem walki. Nie mogąc tego zrozumieć, rozwią- zać i przekroczyć, uciekacie w ideologie, w nauki starożyt- nych filozofów i nauczycieli, w starożytną mądrość. Myślicie, że uciekając od teraźniejszości rozwiązaliście wszystko. Jed- nakże filozofie, ideały, przeróżne skomplikowane wybiegi nie rozwiązały bynajmniej naszych problemów. Jesteśmy dokładnie tacy, jacy byliśmy przed pięcioma tysiącami lat czy jeszcze dawniej: tępi, banalni, zgorzkniali, zawzięci, brutalni i agresywni, tylko sporadycznie doznający przebłysków pięk- na lub szczęścia i zawsze przerażeni tym samym — śmiercią. * * * W naszym codziennym życiu nie ma piękna, ponieważ nasze księgi i nasi nauczyciele religijni mówili: „Nie miej żadnych pragnień, bądź beznamiętny, ale patrz na kobietę, aby nie ulec pokusie; jeśli chcesz znaleźć Boga i prawdę, 60 musisz zachować celibat". Ale nasze codzienne życie prze- czy temu wszystkiemu, co mówili nauczyciele. Jesteśmy tacy, jacy właśnie jesteśmy: małe, ograniczone, przestraszone istoty. Jeżeli tego nie zmienimy, całe nasze poszukiwanie prawdy, dobitne mowy, największa nawet wiedza, komento- wanie Gity i innych świętych ksiąg nie ma w ogóle wartości. Równie dobrze moglibyście odrzucić te wszystkie święte księgi wraz z ich interpretatorami, nauczycielami, z ich guru, skoro nie przyniosły wam oświecenia. Ich autorytet, ich nakazy i groźby w ogóle nic nie znaczą. * * * A więc przede wszystkim, czy zmiana naszego życia jest możliwa? W naszym życiu panuje zamęt, nasze życie się rozpada. Jesteśmy inni w biurze, a inni w świątyni, inni wobec rodziny oraz inni przed wysokim urzędnikiem — kiedy to stajemy się pochlebcami, zalęknionymi i zdespe- rowanymi. Bez zmiany naszego codziennego życia pytania o prawdę, o istnienie lub nieistnienie Boga, nie mają najmniej- szego znaczenia. Jesteśmy wewnętrznie rozbici, a przecież bez pełnej jasności umysłu i jego kompletności nie można zbliżyć się do tego, co wieczne. * * * Musimy najpierw popatrzeć na nasze życie, to znaczy musimy je obserwować. Lecz cóż znaczy słowo „obserwo- wać"? Nie jest to wyłącznie percepcja zmysłowa, nie jest to patrzenie samymi oczami. Widzicie, na przykład, różę. Do- strzegacie barwę kwiatu, przypominacie sobie jego nazwę, 61 -4* podoba się on wam lub nie podoba, i w ten sposób tworzycie wyobrażenie, poprzez które od tej chwili patrzycie. Tak więc naprawdę kwiatu już nie widzicie, bardziej patrząc umysłem niż oczami. Patrzycie na przyrodę z całym zasobem wiedzy o niej. Również na ludzi patrzycie poprzez wyobrażenia, na które składają się wasze przekonania, opinie, sądy i warto- ściowanie. Podobnie jest, gdy obserwujecie siebie samych, swoje życie. Powiadacie, że coś jest dobre albo złe, że to powinno się stać, a tamto nie powinno. Nie patrzycie na życie jak na prawdę, nie macie z nim bezpośredniego kon- taktu. Patrzycie z całą dawną wiedzą i tradycją, ze wszystki- mi wyobrażeniami, z całym bagażem ludzkich doświadczeń. Faktem, który należy sobie uświadomić, jest to, iż chcąc naprawdę obserwować swoje życie, musicie patrzeć wciąż na nowo, świeżo, to znaczy patrzeć bez żadnego potępienia, bez ideałów, bez pragnień, aby to życie do czegoś nagiąć i zmienić — musicie jedynie obserwować. Czy teraz to czyni- cie? Czy używacie mównicy jako lustra, które ukazuje wam was samych? Patrzenie poprzez opinie i wyobrażenia unie- możliwia wam bezpośrednie widzenie i prawdziwy kontakt z życiem. A więc czy obserwujecie siebie w tej chwili? Nie obiecujcie sobie, że zrobicie to po powrocie do domu, jeśli bowiem nie czynicie tego teraz, nie zrobicie tego i później. * * * Patrzcie na niebo, patrzcie na drzewo, patrzcie na pięk- no światła, na delikatne kształty chmur. Jeśli popatrzycie na to bez żadnego wyobrażenia, zdołacie też zrozumieć siebie samych. Gdy patrzycie jako obserwator, traktując swoje życie jak przedmiot obserwacji, wówczas istnieje podział na 62 obserwatora i obserwowane. Podział ten jest istotą wszel- kich konfliktów i tarć, cierpienia, lęku i rozpaczy. * * * Gdzie istnieją podziały między ludźmi, podziały naro- dowościowe, religijne i społeczne, gdziekolwiek mają miej- sce podziały, tam muszą być konflikty. Jest to logicznym faktem. Z jednej strony jest Pakistan, a z drugiej Indie — i oto walczą ze sobą. Ty jesteś braminem, a ktoś inny nie jest — znowu jest podział i nienawiść. Uzewnętrzniony podział, wraz ze wszystkimi konfliktami, ma swe źródło w podziale wewnętrznym na obserwatora i obserwowane. * * * Umysł, w którym ma miejsce konflikt, nigdy prawdy nie zrozumie. Umysł taki jest spaczony, udręczony, więc jak może obserwować piękno przyrody, dziecko, piękną kobietę czy mężczyznę, piękno najwyższej wrażliwości i wszystko, co się w nim zawiera? * * * Co jest tym obserwatorem, który się wyodrębnił i od- dzielił od obserwowanego? To nie filozofia ani intelektualna kwestia, sprawa którą możecie dyskutować czy negować, godzić się z nią lub nie godzić. Jest to czymś, co możecie dostrzegać w sobie. Zauważycie, że gdy wpadacie w gniew, w pierwszej chwili obserwator nie istnieje. W momencie jakiegoś silnego przeżycia również nie ma obserwatora. Gdy 63 -*•• patrzycie na zachód słońca i ogarnia was zachwyt, nie istnie- je obserwator, który stwierdziłby: „Widzę zachód słońca". Obserwator wyłania się dopiero po chwili. Załóżmy, że je- steście rozgniewani. W momencie wybuchu gniewu obser- wator nie istnieje, nie ma doznającego. Istnieje tylko stan gniewu. Po chwili zjawia się obserwator, który mówi: „Nie powinienem się gniewać" albo „Mam powód do gniewu". Zachodzi to po chwili, nie w momencie wybuchu gniewu. Oto początek podziału. « * * * W jaki sposób powstaje obserwator? Kiedy patrzycie na ten kwiat, gdy przyglądacie się mu w skupieniu, nie istnieje obserwator — istnieje samo patrzenie. I wówczas zaczyna- cie tworzyć wyobrażenie: przypominacie sobie nazwę kwia- tu, mówicie, że wam się podoba i że chcielibyście go mieć w ogrodzie lub w domu. To obserwator jest twórcą tego wyob- rażenia. Obserwator jest przeszłością i pamięcią jaźni, jest całą jej nagromadzoną wiedzą, wiedzą bólu, smutku, cier- pienia, rozpaczy, zazdrości i osamotnienia. Obserwator pa- trzy na kwiat oczami pamięci. Nie umiecie wyzbyć się poczu- cia „ja patrzę", nie umiecie patrzeć bez obserwatora i dlate- go stwarzacie konflikty. * * * A więc czy potraficie patrzeć nie tylko na ten kwiat, ale i na swoje życie, na swą mękę, rozpacz, smutek, i czy potra- ficie patrzeć nie nazywając tego, nie zmuszając się do prze- kroczenia tego albo usunięcia? Czy potraficie jedynie pa- trzeć, zapominając o swoim „ja", to znaczy patrzeć bez 64 obserwatora? Weźcie za przykład którąś ze swych cech lub szczególną skłonność, albo też uczucie spotykane u większo- ści ludzi: zazdrość. Wiecie jaka jest zazdrość, zżyliście się z nią. Zazdrość jest zestawieniem, myślowym wymierzaniem, porównywaniem tego czym jesteście, z tym czym być powin- niście lub chcielibyście się stać. Gdy myślicie o swoim sąsie- dzie — on ma lepszy samochód, większy dom itd. — z pewnością odczuwacie zazdrość, to znaczy porównujecie siebie z nim i pragniecie posiadać to, co on posiada. A zatem żywicie zazdrość, znacie ten rodzaj uczucia. Czy teraz potra- ficie spojrzeć na to uczucie bez określenia, że jest ono właściwe lub niewłaściwe, bez osądzania go? Czy potraficie patrzeć na nie bez wyobrażenia? Tylko w taki sposób może- cie wyjść poza to uczucie, uwolnić się od niego. Zamiast walczyć z zazdrością, zamiast wysiłków strumienia jej, obser- wujcie waszą zazdrość i gniew w milczeniu, bez określania. * * * Określenie czegoś, usprawiedliwianie albo potępianie pochodzi z pamięci. Jeżeli potraficie patrzeć na coś bez określania, przekonujecie się, że wyszliście poza obserwo- wane, że uwolniliście się od niego. Gdy potraficie się oswo- bodzić, jesteście pełni energii, natomiast nie umiejąc czegoś przekroczyć, nie wiedząc jak się z tym uporać, boicie się i szukacie ucieczki. Wtedy tracicie energię. Kiedy macie jakiś problem i umiecie go rozwiązać, przybywa wam energii. Człowiek, który ma tysiące problemów i nie wie co z nimi począć, swoją energię po prostu trwoni. A więc w taki właś- nie sposób, bezpośrednio i swobodnie, spójrzcie na swoje życie, w którym istnieje coś, co nazywacie miłością. 65 «•*• * * Czym jest miłość? Nie dyskutujemy na temat teorii, czym miłość być powinna. Obserwujemy to, co nazywamy miłością. Czy miłość jest pragnieniem przyjemności? Czy miłość jest zazdrością? Czy zdolny jest do miłości człowiek, którego wypełnia ambicja? Czy ten, co rywalizuje z innymi, potrafi kochać? Wciąż chcecie kogoś prześcignąć, chcecie mieć lepszą pracę, wyższe stanowisko, lepszy dom, więcej ; szlachetnych idei, świetniejsze wyobrażenie o sobie. Czy potraficie kochać przy tym całym okrucieństwie, z jakim tyranizujecie swego męża, swoją żonę i dzieci? Czy zdolni jesteście do miłości, jeśli pragniecie władzy? * * * Aby odkryć, czym jest miłość, należy odrzucić to, co nią nie jest. Winniście zanegować wszystko, co miłością nie jest: ambicje, rywalizacje, agresje i przemoc — w myśli, w mowie i w czynie. Dopiero wtedy dowiecie się, czym ona jest. Miłość kryje w sobie siłę, miłość daje siłę. I nie jest ona pragnieniem przyjemności. Należy więc zrozumieć pragnienie przyje- mności i nie kierować uczuć jedynie do wybranej osoby. * * * Należy również odkryć, czym jest śmierć, jednak nie w agonii, kiedy człowiek jest wyczerpany, półprzytomny, nie- zdolny do myślenia, ale właśnie dopóki jesteście młodzi, pełni sił, aktywni, dopóki chodzicie dzień w dzień do znie- nawidzonego biura i wracacie do swego prywatnego, małego więzienia — do domu. 66 * * * Trwałość organizmu zależy od trybu życia. Kiedy czyjeś życie od narodzin aż do śmierci jest nieustannym zmaga- niem się i walką, wówczas ciało zużywa się szybciej. Ciągłe napięcie niszczy serce, jest to znanym faktem. By poznać śmierć, nie można się lękać, a przecież większość z nas boi się śmierci. Boimy się rozstania ze wszystkim, co znamy: z naszym mieniem, z rodziną, z wiedzą i książkami. Nie wie- dząc co stanie się po śmierci, umysł łudzi się, że będzie to inny rodzaj istnienia. Wasze życie, wasze indywidualne ist- nienie musi być w jakiś sposób kontynuowane. Macie nawet cały system wierzeń na ten temat — teorię reinkarnacji. Cóż to jest, co znaczy „odrodzić się w następnym życiu"? Czy dotyczy to zasobu waszej wiedzy, wszystkich myśli i działań, wszystkich dobrych lub złych uczynków i wszystkich brzyd- kich rzeczy, które popełniliście? Jeśli rzeczywiście w to wie- rzycie, jeśli wierzycie w tak zwane prawo przyczyny i skutku, wiecie zatem, jak ważne jest wasze teraźniejsze zachowanie i czyny, ponieważ będziecie musieli zapłacić za nie w nastę- pnym życiu. * * * Jeśli naprawdę wierzycie w ponowne wcielenie, tym bardziej powinniście poświęcić całą uwagę waszemu obe- cnemu życiu. Zrozumcie co znaczy umrzeć, nie fizycznie — to jest nieuniknione — ale umrzeć dla wszystkiego, co jest wam znane, umrzeć dla rodziny, dla waszego przywiązania do nagromadzonych przedmiotów, dla znanych przyjemno- ści i lęków. Każda minuta takiego umierania czyniła będzie 67 wasz umysł młodym, świeżym i niewinnym. Każdy nowy dzień będzie nowymi narodzinami. Codzienne odradzanie się jest o wiele ważniejsze, niż przyszłe wcielenia. Ono właś- nie da wam niewinność. Słowo „niewinność" odnosi się do umysłu, który niezdolny jest do zadawania bólu. Umysł, który sam cierpi i potrafi ból zadawać, musi umierać co dzień, aby następnego ranka budzić się jasny, świeży, czysty i nieskazitelny. Nie jest to teorią, lecz słusznym i właściwym postępowaniem. * * * Umysł wolny od wysiłku — a jak wiecie, wysiłek ma miejsce wówczas, gdy w świadomości istnieje konflikt po- między obserwatorem i obserwowanym — taki umysł wnosi porządek. Jeśli nie intelektualnie, ale dogłębnie rozumiecie nieporządek, wtedy powstaje prawdziwy ład, będący cnotą i prawością, będący rzeczą żywą. * * * Człowiek pełen pychy usiłuje zdobyć się na pokorę i w tym usiłowaniu kryje się konflikt. Jeśli zdajemy sobie sprawę z naszej pychy — a do zrozumienia jej i uwolnienia się od niej konieczne jest całkowite rozumienie siebie samego — wówczas musi zaistnieć ład, który nie jest nawykiem, prze- strzeganiem czy uprawianiem jakiejś cnoty. * * * Prawdziwa cnota rozkwita dzięki zrozumieniu i płynącej z niego dobroci. Przez długie wieki szukaliście cnoty darem- 68 nie, pytając czym ona jest i usiłowaliście ją zrozumieć. Nie udało się to wam, gdyż nie miała ona podstawy w waszym codziennym życiu. Dopiero istnienie takiej podstawy umo- żliwia zapytanie, czym jest medytacja. Nie pytamy jak me- dytować, co robić ażeby medytować i jakie systemy lub metody należy stosować przy medytacji. Wszystkie systemy i metody czynią umysł mechanicznym. Stosowanie określo- nego systemu, choćby najstaranniej wypracowanego przez największego i najbardziej elokwentnego guru, robi z umy- słu automat, a taki umysł jest martwy. * * * Każdy pyta przede wszystkim: „Powiedz mi, jak należy medytować. Jeśli mi powiesz, będę to uprawiał codziennie, •będę wstawał wcześnie rano i będę ćwiczył wytrwale". Chy- ba zdajecie sobie sprawę, jaki może być umysł po roku takiej praktyki? — Tępy, otumaniony, potrafiący tylko od życia uciekać i sam siebie hipnotyzować. Z pewnością nie jest to medytacją. * * * Medytacja jest rzeczą cudowną, jeśli wiecie, co znaczy „umysł znajdujący się w medytacji", nie zaś „uprawiający medytację". Zobaczmy czym medytacja nie jest, a wtedy się dowiemy, czym ona rzeczywiście jest. Wartość pozytywną można odkryć dzięki negacji, natomiast gonienie za tym co pozytywne, wiedzie na manowce. Medytacja nie polega na praktykowaniu jakiegoś systemu. Znacie na pewno ludzi, którzy siedząc skupiają uwagę na palcach stóp, albo na ciele 69 i pozycjach, które ono przyjmuje. Praktykują, praktykują i jeszcze raz praktykują. Maszyny także mogą to robić. Żaden system nie ukaże wam piękna i głębi prawdziwej medytacji. * * * Medytacja nie jest koncentracją. Gdy koncentrujecie się albo usiłujecie to robić, wówczas istnieje obserwator i obser- wowane, istnieje coś, co powiada: „Muszę się skoncentro- wać, chcę zmusić się do koncentracji". W takich warunkach koncentracja staje się konfliktem. Kiedy ktoś uczy się kon- centrować, wówczas ćwiczenie staje się procesem izolacji, wznoszeniem zapór przeciwko myśli. * * * Jedyne czego trzeba, to całkowite poznanie i zrozumie- nie samego siebie. Nie jest potrzebny żaden system lub metoda, ani też żadna koncentracja. Umysł, który to odkrył na drodze negacji, staje się w naturalny sposób bardzo spo- kojny. Nie ma w nim obserwatora, który osiągnął jakiś rodzaj uciszenia. Nie ma w nim przeszłości, pamięci, nie ma jaźni. Jeśli nie odkryjecie medytacji w codziennym życiu, nie zro- zumiecie także jej subtelności i piękna. * * * Gdy zrozumiemy przyczyny istniejącego w naszym co- dziennym życiu nieporządku, wówczas zapanuje w nas cał- kowity, bo naturalny ład i umysł nasz stanie się niezwykle spokojny. Nie jest to spokój ograniczony do czterech ścian 70 pokoju, albo cisza po ustaniu hałasu. Jest to spokój ogro- mnej przestrzeni. Jeśli zrozumiecie całe swe istnienie — miłość, śmierć, życie, piękno — to zrozumiecie, czym jest ta cisza. Nie sposób jej opisać. Ten kto ją opisuje, nie zna jej naprawdę. Musicie odkryć ją sami. Powinniście stać się sa- motni, zupełnie samotni, co nie oznacza jednak izolacji. Musicie sami nieustannie zadawać sobie pytania i samo- dzielnie na nie odpowiadać. W tej samotności poznania zrozumiecie, jak żyć pełnią życia. Im częściej zadajecie sobie pytania, nie szukając odpowiedzi, ale badając i obserwując siebie, tym więcej zdołacie zrozumieć. Podstawą tych pytań musi być szczera troska i miłość. * * * Pytanie: — Powiedział pan: „Kto twierdzi, że wie, ten nie wie". Jak to rozumieć? Czy nie musi pan znać siebie, mówiąc to? — Musicie zbadać, co znaczy słowo „wiedzieć", co się w nim zawiera. Gdy mówicie: „znam moją żonę" lub „znam mojego męża" — co przez to rozumiecie? Czy rzeczywiście znacie tę drugą osobę, czy też znacie swoje wyobrażenie o niej? Wyobrażenie wasze jest pamięcią, przeszłością. A za- tem „widzieć", „znać" oznacza: znać to co przeszło, co minęło i czego dawniej doświadczyliście. Kiedy mówicie: „ja wiem", „ja to znam", wówczas patrzycie na teraźniejszość oczami pamięci. Muszę poznać, zrozumieć samego siebie. Nie jestem statycznym przedmiotem, ale żywą istotą, która nieustannie się zmienia, rośnie i maleje, przyjmuje coś i oddaje... Muszę 71 w każdej chwili patrzeć na nią od nowa, ucząc się zawsze po raz pierwszy. Patrzę na siebie i dostrzegam, na przykład, moją niezwykłą wrażliwość czy też brzydotę, albo coś inne- go. Wraz ze stwierdzeniem tego, co dostrzegłem, powstaje wiedza i poprzez nią patrzę na siebie w następnej chwili. A więc to, co zobaczę, nie będzie już świeże, ponieważ ogląda- ne będzie oczami znanego. Kiedy uczę się o sobie samym, moje poznanie musi kończyć się w każdej chwili, nie utrwa- lając się w pamięci. Wówczas uczę się nieustannie, uczę się ' ciągle na nowo. A więc, jeśli ktoś twierdzi, że wie, znaczy to, że on nie wie. Czy teraz pan to zrozumiał? Człowiek, który powiada: „Ja doświadczyłem Boga i wiem, co znaczy być oświeconym", stwierdza po prostu, że zna drogę do mety, będącej miejscem stałym i określonym. Do mety prowadzi wiele dróg, istnieje guru od każdej ścieżki i wszyscy oni zapewniają: „my wiemy, my doświadczyliśmy". Cóż to zna- czy? Oni coś poznali i trzymają się swoich minionych, mar- twych przeżyć. Nie istnieje droga do prawdy, prawda bowiem nie jest rzeczą stałą, statyczną i martwą. Prawda jest żywa. A czy panu bezruch odpowiada? Czyż nie zmienia się pan z każ- dym dniem na lepsze lub gorsze? A zatem nigdy nie mogę powiedzieć, że znam pana. To najgłupsza forma wypowie- dzi: „ja znam, ja wiem". Jest to rodzaj pocieszenia, zabez- pieczenia siebie samego. Kiedy całkowicie zrozumie pan to jedno zagadnienie, zrozumie pan też wiele innych rzeczy. Nie można ufać żad- nemu człowiekowi, który twierdzi, że wie, żadnemu, który mówi: „Ja poprowadzę cię ku oświeceniu. Czyń to a to i wtedy je osiągniesz". Nie ma potrzeby zadawać się z ludźmi, 72 którzy są wewnętrznie martwi, co żyją tylko przeszłością, rzeczami będącymi jedynie z nazwy prawdą i oświeceniem. Droga do prawdy nie prowadzi w czasie, gdyż prawda jest pozaczasowa, wieczna. Wiedzą rządzi czas, dlatego musi ona codziennie umie- rać, ustępując miejsca wiedzy następnego dnia. Umysł wolny od balastu pamięci wciąż się odradza i jest zawsze świeży, nigdy więc nie mówi: „wiem". * * * Pytanie: — Nie chce pan, abyśmy czytali nasze wielkie eposy, Ramajanę i Mahabharatę, ale co jest w tym złego? Dlaczego jest pan tak wrogo usposobiony do naszych wiel- kich świętych? — Przede wszystkim nie znam waszych wielkich świę- tych. Nie chcę ich znać. Nie widzę potrzeby poznawania ich. Prawdopodobnie uwarunkowani są przez kulturę i społe- czeństwo, przez religię, w której się urodzili. Chcąc poznać, muszę uczyć się o sobie, nie o nich. Chrześcijański święty nie jest tutaj uważany za świętego. Czy uznacie chrześcijańskie- go świętego za własnego? Oczywiście, że nie. Wasi święci uwarunkowani są przez kulturę, w której żyli. Są jej przo- downikami. Ale nie jestem do nich wrogo usposobiony. Ja jedynie stwierdzam fakty. Ich okrutna dyscyplina! Torturują siebie, od wszystkiego się izolują, są szalenie przywiązani do Boga — cokolwiek to słowo może znaczyć — do swych wizji, pojęć i do kultury, która doprowadziła ich do tej wiary w Boga. Jeśliby urodzili się w komunistycznej Rosji, oni by nie wierzyli w Boga. Byliby świętymi marksistami albo wzorowy- 73 mi biurokratami. Zresztą i ci ostatni mogą być w przyszłości kanonizowani na wielkich świętych. Tak więc nie czytuję Mahabharaty, Gity i Ramujemy. A dlaczego pan je czyta? Czy dla samej lektury, dla piękna języka, czy też jako coś nadzwyczaj wzniosłego, ukazującego strona po stronie drogę do nirwany lub raju? Dlaczego pan je czyta? Może dla rozrywki?... Pytanie: — Mahatma Gandhi był wielkim człowiekiem i czytał Gitę. — Powiedział pan, że wielki człowiek, Mahatma Gand- hi, czytał Gitę. Nie wiem, dlaczego nazywa go pan wielkim. Czy dlatego, że czytał Gitę? Nazywa go pan wielkim, gdyż pasuje do pana szablonu, odpowiada pana kulturze. Pytanie: — Nie, dlatego, że kochał ludzkość. — On kochał ludzkość i dlatego pan kocha jego? Czy ma to znaczyć, że pan kocha ludzkość? Nie, proszę pana, trzeba być uczciwym wobec tych rzeczy. Jeśli czyta pan książkę o sobie—czy mnie pan rozumie? — książkę o sobie samym, to jest ona ważniejsza niż każda inna. Ponieważ pana książka, książka która jest panem, zawiera całą ludzkość: wszystkie udręki, nieszczęścia, mi- łość, ból, radość, cierpienie, niepokój. Ta książka jest w panu, a pan traci czas na czytanie książki przez kogoś napi- sanej. I nazywa pan to miłością do ludzkości. Uważa pan, że Gandhi był wielkim człowiekiem, gdyż odpowiadał on ide- ałom pańskiej odrębnej kultury. 74 * * * Pytanie: — Co jest przyczyną szkód, które spowodował na świecie seks, ta największa energia człowieka? — Czy zauważyliście, że wszędzie na świecie, więc i naszym życiu, seks stał się niezwykle ważny? Czy zauważyli- ście to? Jesteście wszyscy jakoś bardzo dziwnie milczący. Kiedy mówicie na temat Ramajany i Gity, rozsadza was niemal energia. Gdy jest mowa o waszym codziennym życiu, przygasacie i milkniecie. Dlaczego seks, akt płciowy, roz- kosz, odgrywa w waszym życiu i w życiu wszystkich ludzi rolę tak niezwykle ważną? Na zachodzie sprawy te są jawne. Tutaj się je zataja i uważa za wstydliwe. Pochylacie głowy, kiedy się mówi o seksie. Spójrzcie na swoje twarze, to jest tak oczywiste. Jesteście zakłopotani, onieśmieleni, jesteście zdenerwowani, zmieszani — wszystko to świadczy, że spra- wy te odgrywają niezwykle ważną rolę w waszym życiu. Dlaczego? Nie macie intelektualnej energii, ponieważ powtarzacie to, co inni powiedzieli, jesteście więźniami rozmaitych teorii oraz spekulacji, i dlatego pozbawieni jesteście zdolności wnikliwej obserwacji i logicznego rozumowania. Wasze umysły działają mechanicznie, bo chodzicie do szkół, gdzie powtarzacie i wkuwacie słowa. A wasze życie, wasze co- dzienne życie? Jakie ono jest, jeśli dzień w dzień przez trzydzieści lat chodzicie do tego samego biura? Czyż nie jest to życie maszyny? Nie macie więc intelektualnej wolności, a wolność daje kolosalną energię, intensywność i żywotność. Tracicie ją 75 zupełnie, uznając autorytety profesorów czy duchowych przywódców, którzy nie są przecież duchowi, jeśli stają się waszymi przywódcami. Nie jesteście wolni intelektualnie, zaś uczuciowo jesteście sentymentalni, ogromnie przywiąza- ni do jakiegoś boga czy do jakiejś osoby. Nie daje to energii, ponieważ kryje w sobie lęk. Energia pojawia się tylko wtedy, kiedy zupełnie zapominacie o sobie, gdy znikacie z pola własnej świadomości, kiedy wasze „ja" jest nieobecne. Na- miastkę tego stanu daje wam akt płciowy. Rozkosz zmysłowa szybko mija. Pozostają wspomnie- nia. Umysł zbiera je, tworzy wyobrażenia i pragnie, aby rozkosz się powtarzała. Staje się ona niezmiernie ważnym czynnikiem w waszym życiu, nie macie bowiem niczego innego. Nie macie twórczego umysłu. Jesteście chaotyczny- mi, nieszczęśliwymi istotami. Nie ma w was energii, nie ma prawdziwej pasji, intelektualnej samodzielności ani jasnego spojrzenia na rzeczywistość. Wszystkiego się obawiacie. I cóż wam pozostaje —jedynie seks. Wszystkie wasze religie zakazują seksu, zwalczacie go więc. „Aby znaleźć Boga, musisz wyzbyć się płci" — mówi jakaś biedna, znerwicowana osoba. Usiłujecie stłumić seks, walczycie z sobą. Im usilniej walczycie, tym większe ma on dla was znaczenie. Widzicie więc, jakie jest wasze życie. Nie miłość w nim istnieje, lecz pragnienie przyjemności. Gdy znajdujecie przyjemność, boicie się ją utracić. I dlatego nie jesteście wolni, mimo iż możecie o wolności pisać całe tomy. 76 O medytacji Uciekając od swoich konfliktów, człowiek wymyślił wie- le rodzajów medytacji. Ponieważ zrodziły się one z pragnie- nia, z woli, z żądzy osiągnięć, przysporzyły tylko nowych konfliktów i tarć. Takie świadome, rozmyślne usiłowania są zawsze ograniczone przez uwarunkowany umysł, nie mogą więc prowadzić do wolności. Jakikolwiek wysiłek wyklucza medytację. Medytacja jest kresem myśli. Tylko wtedy otwiera się inny wymiar, poza myślą, poza czasem. 1. W medytacji umysł jest cichy. Ciszy tej nie sposób pojąć myślowo, nie jest to cisza spokojnego wieczoru. Cisza medy- tacji przychodzi, gdy ustaje myśl — wszelkie doznania, po- jęcia i wyobrażenia. Taki umysł jest prawdziwie religijny, religijny bez kościoła, świątyni czy rytualnych pieśni. Medytacja jest przypływem miłości. Miłość ta nie uznaje podziałów: daleki jest dla niej bliskim, nie rozróżnia jednego i wielu. Podobnie jak piękna, nie sposób jej określić słowami. Tylko w takiej ciszy możliwa jest medytacja. 2. Medytacja jest jedną z największych, być może najwię- kszą sztuką w życiu, której nie można od nikogo się nauczyć. Na tym polega jej piękno. Nie posiada ona żadnej techniki, nie wymaga więc autorytetu nauczyciela. Kiedy uczysz się o sobie samym, gdy obserwujesz swoje postępowanie — uwa- żasz jak jesz, co mówisz, jak plotkujesz, nienawidzisz, za- 79 zdrościsz — gdy jesteś czujny wobec siebie, jednak bez oceniania, bez zadowolenia i niechęci, wtedy się zaczyna medytacja. Medytacja może więc nastąpić, gdy jedziesz autobusem, gdy spacerujesz po lesie pełnym światła i cieni, gdy słuchasz śpiewu ptaków, kiedy patrzysz na twarz żony czy dziecka. 3. Choć może się to wydać niezwykłym, ze wszech miar ważna, najważniejsza jest medytacja. Nie ma ona początku ani końca. Jest jak deszczowa kropla: istnieją w niej wszy- stkie strumienie, wodospady, wszelkie rzeki i morza. Ta kropla żywi ziemię i człowieka. Bez niej ziemia byłaby pu- stynią. Bez medytacji ludzkie serce staje się tylko pustynią, ugorem. 4. W medytacji odkrywa się, czy wciąż aktywny i wciąż rejestrujący doznania mózg może być absolutnie spokojny. Chodzi jednak o spokój niewymuszony. Jeśli ktoś mówi: „Chciałbym mieć cudowne doświadczenia, dlatego zmuszę mózg do zachowania spokoju", nigdy tego nie osiągnie. Przymus bowiem spowoduje rozdwojenie i konflikt. Jeśli jednak zaczniesz wsłuchiwać się w każdy ruch myśli, za- czniesz badać, obserwowaćjej uwarunkowania, jej niepokój, lęki i pragnienia, jeśli będziesz obserwował, jak reaguje twój mózg, wówczas zauważysz, że staje się on niezwykle spokoj- ny. I nie przez uśpienie, ale dzięki rozbudzeniu, dzięki ogro- 80 mnej aktywności. Sprawna prądnica cicho pracuje, hałas powstaje przy tarciu. 5. Cisza i przestrzeń współistnieją. Bezkresna cisza to bez- graniczny umysł, umysł bez „ja", bez ośrodka. 6. Medytacja jest trudną sztuką. Wymaga ona najwyższej dyscypliny — nie uległości, posłuszeństwa czy naśladownic- twa, ale dyscypliny nieustannej uwagi skierowanej zarówno ku przedmiotom zewnętrznym, jak i ku swemu wnętrzu. Medytacja nie oznacza więc izolacji, ale udział w codzien- nym życiu, wymagającym współdziałania, wrażliwości oraz inteligencji. Pozbawiona fundamentu uczciwego, rzetelnego postępowania, medytacja staje się ucieczką i nie ma wtedy w ogóle wartości. Uczciwość, prawość w postępowaniu nie polegają na przestrzeganiu zasad moralnych społeczeństwa — są one wolnością od zawiści, zachłanności i żądzy władzy, które rodzą nienawiść. Można się od nich uwolnić nie aktem woli, lecz dzięki uwadze i samopoznaniu. Jeśli nie zdajemy sobie sprawy z działania „ja", „ego", medytacja nie jest niczym więcej jak zmysłową podnietą. 7. Szukanie głębszych, pełniejszych, transcendentalnych doświadczeń jest zawsze ucieczką od tego, co jest teraz, ucieczką od samego siebie, od własnego ograniczonego 81 umysłu. Czy umysłowi obudzonemu, inteligentnemu, wolne- mu potrzebne będą „doświadczenia" i czy w ogóle będzie miał jakieś „doświadczenia"? Światło nie prosi o więcej blasku —jest światłem. 8. Medytacja to jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk. Jeśli jej nie zaznałeś, jesteś niczym ślepiec pośród świata barw, cieni i migotliwych świateł. Nie zależy ona od intele- ktu: kiedy serce jednoczy się z umysłem, staje się on zupełnie inny, naprawdę nieograniczony, nie tylko w swej zdolności sprawnego działania, myślenia, ale i dlatego, że zamieszkał w ogromnej przestrzeni, gdzie jest częścią wszystkiego. Medytacja jest miłością. Jednak nie miłością do jednej osoby lub wielu. Miłość jest jak woda, której może się napić każdy, z jakiegokolwiek złotego czy glinianego naczynia — jest niewyczerpana. Dzieje się wtedy coś wyjątkowego, cze- go nie jest w stanie wywołać żaden narkotyk ani autosuge- stia: oto umysł wchodzi jakby w siebie, zaczynając od powie- rzchni, wnika coraz głębiej, aż wreszcie głębia i wielkość tracą swe znaczenie, znika wszelkie poczucie miary. Taki stan jest ostatecznym pokojem — nie zaspokojeniem pra- gnienia ani zadowoleniem z nagrody. Jest to pokój ładu, piękna i mocy. Można to wszystko zniszczyć, tak łatwo jak kwiat, a przecież ta wielka delikatność właśnie sprawia, że jest to niezniszczalne. Medytacji nie sposób nauczyć się od kogoś. Zaczynać trzeba niczego o niej nie wiedząc, z ufno- ścią wyruszyć w nieznane. Punktem wyjścia musi być codzienne życie, codzienne zmagania, cierpienia i przelotne radości. Od tego należy 82 zaczynać i wprowadzać ład, posuwać się nieustannie dalej. Nie można jednak zajmować się wyłącznie porządkiem, stworzy to bowiem inne ograniczenia, które zniewolą umysł. Wszystkie te poczynania wychodzić muszą jakby z drugiego końca, z drugiego brzegu: nie można troszczyć się zawsze o ten brzeg, lub o to, jak się przeprawić przez rzekę. Trzeba skoczyć do wody nie umiejąc pływać. Piękno medytacji po- lega na tym, że nigdy nie wiadomo, gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy i co jest kresem. 9. Nie można oddzielać medytacji od codziennego życia. Najpierw medytujesz w kącie pokoju przez dziesięć minut, a potem jesteś rzeźnikiem, dosłownie lub w przenośni. Sprawa medytacji jest bardzo poważna. Możesz medy- tować przez cały dzień, robić to w biurze, przy rodzinie, gdy mówisz komuś, że go kochasz, kiedy opiekujesz się dziećmi. Ale jednak wychowujesz te dzieci na nacjonalistów, na żoł- nierzy, tak aby czciły flagę, zabijały; wciągasz je w matnię współczesnego świata. Obserwowanie tego wszystkiego, dostrzeganie w tym własnego udziału jest początkiem medytacji. Odkrywając jej niezwykłe piękno, posiądziesz zdolność prawego postępo- wania. A jeślibyś tę zdolność na chwilę utracił — nic nie szkodzi, odzyskasz ją. Nie będziesz przecież trwonił czasu na ubolewania. Medytacja jest nierozłączną częścią życia. 10. Jeśli zamierzasz medytować, nie będzie prawdziwej me- dytacji. Jeśli zamierzasz być dobry, dobroć nigdy nie rozkwit- 83 nie. Praktykując pokorę, stracisz ją. Medytacja jest jak po- wiew, który wpada do pokoju przez otwarte okno. Jeśli je umyślnie otwierasz i chcesz wiatr przywołać, nie zjawi się nigdy. 11. Medytacja nie jest środkiem do celu. Jest i środkiem, i celem. 12. Jakże niezwykła jest medytacja. Wszelki przymus, wysi- łek, aby umysł podporządkować, skłonić do naśladownic- twa, staje się męczącym jarzmem. Jeśli się pragnie ciszy, to znika jej światło. Pogoń za wizjami i doświadczeniami pro- wadzi do złudzeń i autohipnozy. Sens medytacji polega na samym rozkwitaniu i ustawaniu myśli. A myśl może rozkwi- tać w wolności, nie zaś dzięki coraz rozleglejszej wiedzy. Wiedza może dostarczać wielu atrakcyjnych przeżyć, ale szuka ich tylko umysł niedojrzały. Dojrzałość oznacza uwol- nienie się od wszelkich doświadczeń, od woli istnienia i nieistnienia. Dojrzałość w medytacji polega na oczyszczeniu umysłu z wiedzy, która urabia i kontroluje każde doświadczenie. Umysł będący światłem sam dla siebie nie potrzebuje do- świadczeń, nie pożąda większych, pełniejszych przeżyć. Me- dytacja jest wędrówką w świecie wiedzy, bez uzależniania się od niej, i drogą w nieznane. 84 13 Trzeba odkrywać samodzielnie, bez niczyjej pomocy. My jednak uznajemy autorytet nauczycieli, mistrzów i zba- wicieli. Jeśli naprawdę chcesz odkryć czym jest medytacja, musisz zdecydowanie odrzucić wszelki autorytet. 14. Przyjemność i zadowolenie mają swoją cenę, można je kupić na targowisku. Ale szczęśliwości kupić nie można — ani dla siebie, ani dla kogoś drugiego. Zadowolenie i przy- jemność ograniczone są czasem. Szczęśliwość może zaist- nieć tylko w pełnej wolności. Przyjemności oraz zadowole- nia można szukać w różny sposób i znajdować je. Lecz pojawiają się one i przemijają. Szczęśliwość to poczucie niezwykłej radości, przychodzi bez powodu. Nie sposób jej szukać. Choć pojawia się zależnie od stanu umysłu, jednak pozostaje wieczna, bez przyczyny, nie ograniczona czasem. Medytacja niejest pogonią za przyjemnością, niejest poszu- kiwaniem zadowolenia. Przeciwnie, jest ona stanem umysłu wolnym od pojęć i wyobrażeń, jest całkowitą wolnością. Tylko w takim umyśle gości szczęśliwość, nie szukana i nie zapraszana. Zjawia się, choć możesz żyć w brutalnym świe- cie zgiełku i pragnień: nie zakłóci to spokoju umysłu. Przy- chodzi ona, gdy znika wewnętrzny konflikt, choć samo usta- lenie konfliktu nie świadczy jeszcze o zupełnej wolności. To medytacja jest prawdziwą wolnością umysłu. Gdy wybucha ta wielka szczęśliwość, twój wzrok staje się czysty, niewinny. Odkrywasz błogosławieństwo miłości. 85 15. Czy spostrzegłeś, że gdy jesteś absolutnie uważny, na- stępuje zupełna cisza? Uwaga ta nie ma granic ani ośrodka, tego świadomego, czuwającego „ja". Taka uwaga, taka cisza jest stanem medytacji. 16. Rzadko kiedy słyszymy szczekanie psa, płacz dziecka czy śmiech mijającego nas człowieka. Od wszystkiego się oddzielamy i dopiero z tego odosobnienia patrzymy na świat i słuchamy. To oddzielanie się jest bardzo niszczące, z niego powstają wszelkie konflikty i chaos. Gdybyś dźwięku tych kościelnych dzwonów słuchał z całkowitą uwagą, porwałby cię on, a raczej uniósł ciebie nad doliną i ponad wzgórzem. Nie możesz jednak być od dźwięku oddzielony, musisz na- leżeć do niego. Medytacja oznacza koniec oddzielności; co przychodzi bez działania, bez woli czy pragnienia. Medytacja nie jest czymś oddzielnym, jest samą istotą codziennego życia. Słuchaj więc tych dzwonów, śmiechu wieśniaka, który przechodzi opodal ze swą żoną, dźwięku dzwonka rowerowego, gdy przejeżdża koło ciebie ta dziew- czynka. To nie tylko cząstka, ale pełnia życia; odkrywasz ją w medytacji. 17. W medytacji widzisz to co jest, i idziesz dalej. 86 18. Postrzeganie bez reakcji, bez jakiejkolwiek myśli, to jedno z najbardziej rzadkich zjawisk. Takie postrzeganie jest znacznie wnikliwsze. Bierze w nim udział nie tylko umysł, który nazywa, ocenia, porównuje, ale również wszyskie zmy- sły. Nie jest to zatem częściowe postrzeganie intelektualne czy emocjonalne. Całkowite postrzeganie to początek me- dytacji. Percepcja bez udziału postrzegającego jest pojedna- niem z ogromem i głębią bezkresu. Nie chodzi o to, aby unikać patrzenia na przedmiot oczami obserwatora; w me- dytacyjnym postrzeganiu nie istnieje przedmiot i dlatego nie powstaje doświadczenie. Można jednak medytować mając oczy otwarte, w otoczeniu różnych przedmiotów. Wtedy w ogóle nie przywiązuje się do nich wagi. Widzi się je, ale bez rozpoznawania, to znaczy bez doświadczania ich. Czemu służy taka medytacja? Nie służy niczemu, nie ma zastosowania. Ale to ona wyzwala wielką ekstazę, której nie należy mylić z przyjemnością, ekstazę dającą wzrokowi, mózgowi i sercu czystość niewinności. Gdy nie patrzymy na życie świeżo, wciąż na nowo — staje się ono rutyną, jest nudne i bez wartości. Dlatego medytacja to sprawa najwy- ższej wagi. Ona otwiera wrota świata nieprzewidzianego i bezgranicznego. 19. Medytacja nigdy nie dzieje się w czasie. Czas nie prowa- dzi do przemiany; może przynieść zmianę, po której przyj- dzie następna zmiana — bywa tak z wszelkimi reformami. 87 Medytacja w czasie działa zawsze ograniczająco. Zamiast wolności daje konflikty. 20. Musimy zmienić nasze społeczeństwo. Widzimy jego niesprawiedliwość, jego okropną moralność, podziały jakie dokonały się między ludźmi, wojny, ten zupełny brak uczucia i miłości — wszystko, co niszczy ten świat. Jeśli medytacja jest wyłącznie twoją osobistą sprawą, twoją osobistą przyje- mnością — nie jest to prawdziwa medytacja. Medytacja oznacza dogłębną przemianę umysłu i serca. Może ona nastąpić tylko w tej niezwykłej ciszy wewnętrznej. W niej się rodzi religijny umysł i poznanie tego, co święte. 21. Piękno to wrażliwość. Wrażliwość cielesna zależy od prawidłowego odżywiania i właściwego trybu życia. Wtedy umysł łatwo, naturalnie i bezwiednie ucisza się. Ty nie mo- żesz go uciszyć, ponieważ ty jesteś sprawcą własnego niepo- koju i zamętu. Jeśli jednak zrozumiesz ten zamęt, zrozu- miesz swoje cierpienie i pragnienie przyjemności, wówczas umysł uwolni się od nich i bez wysiłku stanie się niezwykle spokojny. Musisz zacząć od początku, od pierwszego kroku, który jest krokiem ostatnim. Od medytacji. 22. W medytacji nie istnieje czas. 23. Medytacja nie jest ucieczką od świata, oddzieleniem się od niego, izolacją. Oznacza ona zrozumienie świata i jego praw. Świat niewiele może nam dać oprócz pożywienia, odzienia i dachu nad głową, a także przyjemności wraz z towarzyszącym jej ogrodem cierpienia. Medytacja to wywędrowanie z tego świata, to zupełna emigracja. Wtedy świat ma sens, a niebo i ziemia są zawsze piękne. Miłość nie oznacza wtedy pragnienia przyjemności. Działanie zaś nie rodzi się w napięciu, sprzecznościach — i nie ma celu samozadowolenia ani pychy władzy. 24. Jeśli do medytacji przybierasz specjalną pozę czy posta- wę — jest to gra, zabawa w medytację. Jeśli masz zamiar wyplątać się z chaosu i nieszczęścia —jest to tylko marzenie, gra wyobraźni. Świadomy czy nieświadomy umysł nie może o medytacji decydować, nie może nawet zdawać sobie spra- wy z jej zasięgu i piękna. W przeciwnym wypadku medytacja byłaby warta tyle co romantyczna powieść. Uwaga medytacyjna jest zupełna. Nie ma w niej wiedzy, nie ma rozpoznawania ani zapamiętywania tego, co się wy- darzyło. Znika w ogóle myśl i poczucie czasu, znika więc ograniczający widzenie ośrodek — „ja". W chwili światła zamiera myśl, a wszelki wysiłek zapamiętania, zachowania doświadczenia okazuje się bezowocny. Można potem o tym mówić, ale słowa nigdy nie są aktualne. Chwila światła, która 89 nie jest chwilą czasu, to kontakt z ostatecznym. Ostateczne nie posiada symbolu, nie jest osobowe ani boskie. 25. Medytacja jest odkrywaniem obszarów jeszcze nie ska- żonych wiedzą. 26. Medytacja jest rozkwitem zrozumienia. Zrozumienie nie następuje w czasie, nigdy nie przychodzi z czasem. Zro- zumienie nie powstaje stopniowo, przez powolne, cierpliwe gromadzenie wiedzy. Albo jest teraz, albo w ogóle go nie ma. Zrozumienie nie jest swojskim doznaniem — to niszczyciel- ski błysk. I człowiek unika go jak może, boi się jego niszczą- cej siły. Zrozumienie może zmienić życie, sposób myślenia i postępowania. Przyjemne lub nie, stanowi zawsze zagroże- nie dla statycznych układów i związków. Jeśli nie ma zrozu- mienia, cierpienie musi trwać. Cierpienie ustaje dzięki sa- mopoznaniu, dzięki uważnemu obserwowaniu każdej myśli i uczucia, każdej świadomej czy ukrytej reakcji. Medytacja jest zrozumieniem treści świadomości, sama jednak nie za- leży od myśli i uczuć. 27. Wstawał jeden z tych ślicznych, niepowtarzalnych po- ranków. Wschodzące właśnie słońce prześwitywało pomię- dzy sosną a eukaliptusem. Unosiło się nad wodami złotolś- niące; taki blask spotyka się tylko w górzystej okolicy nad 90 morzem. Był taki właśnie jasny, bezwietrzny poranek, który chłonie się nie tylko oczami, ale i sercem. I gdy się to widzi, niebiosa zdają się być przy samej ziemi, a człowiek zatraca się v\ pięknie. Wiedz, iż nigdy nie powinieneś medytować publicznie, ani z jedną osobą, ani w grupie. Medytować można tylko w samotności, w milczeniu nocy albo w ciszy wczesnego poran- ka. Jeśli medytujesz sam, niechaj to będzie prawdziwa sa- motność. Musisz być zupełnie sam, nie wzorując się na żadnym systemie czy metodzie, nie powtarzając żadnych słów ani formułek, nie śledząc myśli i nie pragnąc ich w niczym zmienić. Samotność przychodzi, gdy umysł jest wolny od myśli. Gdy zajmują cię pragnienia, sprawy minione lub przyszłe — wtedy samotności nie ma. Istnieje ona tylko w bezmiarze teraźniejszości. A wtedy, w niekomunikowalnym, cichym utajeniu, w którym nie ma obserwatora z jego obawami, kłopotami i głupimi zachciankami; tylko wtedy, w cichym osamotnieniu, medytacja staje się czymś, co słowami nie może być wyrażone. Wtedy medytacja staje się wiecznym ruchem. Nie wiem, czy kiedy medytowałeś, czy byłeś kiedyś sam na sam ze sobą, daleki od wszystkich i wszystkiego, od wszelkich myśli i dążeń; czy byłeś zupełnie sam, nie odizolo- wany ani pogrążony w fantastycznym śnie lub wizji, ale tak daleki, że w sobie niczego już nie rozpoznawałeś, i nie miałeś czego dotknąć myślą lub uczuciem, tak daleki, że w tej zupełnej samotności cisza stawała się jedynym kwiatem, jedynym światłem i bezczasową, nieosiągalną dla myśli jako- 91 ścią. Tylko w takiej medytacji może istnieć miłość. Nie usiłuj tego wyrazić — to wyrazi się samo. Nie staraj się tego wprowadzić w czyn — dokona się samo, zaistnieje w działa- niu wolnym od smutku, sprzeczności, nędzy i człowieczego trudu. Medytuj więc sam. Zapomnij siebie, zatrać, nie usiłuj zapamiętać, gdzie byłeś. Starając się zapamiętać, sprawisz, że stanie się to czymś martwym. Czepiając się tego wspo- mnienia, nie będziesz już nigdy sam. Medytuj więc w tej samotności nieskończonej, w pięknie prawdziwej miłości, w tej niewinności, w nowym — oto nie przemijające szczęście. Niebo jest bardzo błękitne. Taki błękit zjawia się po deszczu, i właśnie przyszły deszcze po wielu miesiącach suszy. Niebo wymyte jest do czysta, wzgórza radują się, cisza trwa na ziemi. I w każdym liściu odbija się słoneczny blask, a ty czujesz jak bardzo świat jest ci bliski. Medytuj w najtaj- niejszych zakątkach serca i umysłu, gdzie nigdy przedtem nie byłeś. 28. Medytacja nie jest środkiem do celu ani celem, metą. Dzieje się ona w czasie i poza czasem. Każdy system czy metoda uzależnia myśl od czasu. Natomiast bezstronna uwaga, rozumienie myśli i uczuć, ich motywów i funkcji — bez tłumienia ich —jest początkiem medytacji. Myśli, uczu- cia kwitną i umierają — medytacja jest pozaczasowa. W zupełnej pustce przychodzi ekstaza miłości, a miłości towa- rzyszy niszczenie i tworzenie. 92 29. Medytacja jest dla umysłu światłem, oświetla drogę czy- nu. Bez tego światła nie ma miłości. 30. Modlitwa nie jest w ogóle medytacją. Modły i błagania powstają z użalania się nad sobą. Modlisz się — masz kło- poty, gdy cierpisz. W chwili szczęścia czy radości nie błagasz o nic. Użalanie się nad sobą, z którego rodzi się oddzielność i samotność, jest w człowieku głęboko zakorzenione. Ta oddzielność i poczucie osamotnienia każe ci szukać bez przerwy bliskości z kimś lub czymś nie oddzielonym, i tak wzrasta twoje osamotnienie i ból. Wtedy wznosisz wołanie do niebios, do ojca, do jakiejś boskiej istoty. I możesz nawet usłyszeć odpowiedź — będzie ona tylko echem twoich próśb. Powtarzanie słów czy modłów działa hipnotycznie, izo- luje, i dlatego jest szkodliwe. Izolacja myślowa tworzy obszar znanego, i z tego obszaru przychodzi odzew na modlitwę. Medytacja jest zupełnie inna. Myśl nie bierze w niej udziału, nie powstaje więc poczucie oddzielności i pragnie- nie bliskości. W medytacji nie ma tajemnic — wszystko jest otwarte, jawne i jasne. Wtedy miłość i piękno są obecne. 31. Dzisiejszego poranka medytacja była nicością, zupełną pustką czasu i przestrzeni. To nie żadna fantazja czy wymy- 93 •-*» słony paradoks, ale fakt. Odkrywa się tą niezwykłą pustkę wtedy, gdy wysycha źródło myśli. To myśl dzieli i bierze w posiadanie, ona rodzi problemy. W medytacji umysł uwalnia się od pamięci, od myśli — co nie oznacza, że potem nie może jej używać. Po dniu przyszła noc i sen, a pustka nadal trwała. Umysł dotykał wieczności. 32. Medytacja nie polega na kontrolowaniu ciała i myśli, nie jest też systemem ćwiczeń oddechowych. Ciało winno być spokojne i wolne od napięć, wrażliwość uczuciowa musi być stale wyostrzona, zaś niepokój, chaos i zamęt muszą z umy- słu zniknąć. Nie od fizycznego organizmu należy zaczynać, ale raczej od umysłu, który widzieć należy wraz z jego opi- niami, uprzedzeniami i zainteresowaniem sobą samym. Jeśli umysł jest zdrowy, żywotny i silny, to uczucie wzmaga się i osiąga najwyższą wrażliwość. Jeżeli ciała, posiadającego własną naturalną inteligencję, nie osłabiły nawyki i upodo- bania, będzie ono działało właściwie. Należy więc zaczynać nie od ciała, lecz od umysłu, to znaczy od myśli i różnych jej postaci. Sama koncentracja zawęża myśli i ogranicza, kiedy jednak jesteśmy wobec na- szych myśli uważni, koncentracja staje się naturalna. Nie jest to uwaga myślowa, która wybiera i rezygnuje, która czegoś się trzyma i coś odrzuca. Jest to uwaga bez wyboru, zarówno wewnętrzna jak i zewnętrzna, uwaga jednolita, wolna od podziału na wewnętrzne i zewnętrzne. Myśl niszczy uczucie, niszczy miłość. Myśl może jedynie dawać przyjemność — i my, goniąc za przyjemnością, odtrą- 94 camy miłość. Przyjemność jedzenia lub picia trwa w myśli, samo więc kontrolowanie albo tłumienie przyjemności nie ma sensu; prowadzi jedynie do przymusu i konfliktów. Myśl, która jest materią, nie może przekroczyć czasu. Myśl to pamięć, zaś doświadczenia zawarte w pamięci są tak martwe, jak zeszłoroczne liście. Gdy to wszystko czujnie dostrzegamy, wówczas rodzi się uwaga. Nie powstaje ona z nieuwagi, skłaniającej ciało do przyjemnych nawyków i pomniejszającej siłę uczucia. Po- czątkiem uwagi jest zdawanie sobie sprawy z własnej nie- uwagi. Medytacja następuje wtedy, gdy dostrzegamy w pełni ten złożony proces. W tym chaosie tylko ona prowadzi nas •do porządku tak dokładnego, jakim jest porządek matema- tyczny. On rodzi właściwe działanie: bezpośredni czyn. Taki ład nie jest wtórny, jak wszelkie plany, układy czy proporcje. Wyłania się on z nieskazitelnej myślą pustki cichego umysłu. 33. Była to potężna, głęboka, naprawdę wspaniała rzeka. Wiele miast rozłożyło się u jej brzegów, ona zaś, swobodna i wolna, nigdy jeszcze nie zatrzymała swego biegu. Na brze- gach mieszkało życie: zielone pola, lasy, samotne domostwa, miłość, śmierć i rozkład. Widać też było wdzięcznie rozpięte, długie i jakże pożyteczne łuki mostów. Do tej rzeki-matki wpływały strumienie i mniejsze rzeki. Była zawsze pełna, niestrudzona w oczyszczaniu swoich wód. Cudownie wyglą- dała wieczorem, gdy ciemniały obłoki, a na powierzchni 95 wody jawiła się złota poświata. A daleko stąd — maleńki strumyk wśród gigantycznych skał, co się zdawały natężać, aby go z siebie wydobyć. On był początkiem życie tej rzeki. Koniec zaś był poza brzegami i poza morzami. Medytacja była jak ta rzeka, nie miała jednak początku ani końca. Zaczęła się, a jej koniec był początkiem. Nie miała przyczyny, dzianie się było jej odnową. Była zawsze świeża, niczego nie zatrzymywała, nie mogła więc się zesta- < rżeć. Czas nigdy jej nie skalał. Medytować można tylko bez przymusu, bez najmniej- szego wysiłku. Zaczynać jak strumyk, płynąć poza czasem i przestrzenią, gdzie nie sięga myśl ani uczucie, gdzie nie powstaje doświadczenie. 34. W medytacji wyzwala się cała energia. 35. W przestrzeni, w której działa myśl, nie ma miłości. Ta przestrzeń dzieli ludzi, w niej dzieje się cała walka życiowa, udręka i lęk. Medytacja kładzie temu kres. Medytacja jest kresem „ja". Wzajemne stosunki ludzi zupełnie się wtedy zmieniają, bo w wolnej od myśli przestrzni nie istnieje „in- ny", nie istnieje pojęcie „ty". Medytacja nie jest wtedy pogonią za jakąś wizją, nawet uświęconą przez tradycję. Jest raczej nieskończoną prze- strzenią, do której myśl nie ma wstępu. Dla nas najważniej- sze jest „ja", ta mała, znana przestrzeń, z którą się utożsa- 96 miamy. W niej rodzi się lęk przed nieistnieniem. Jednakże gdy to rozumiemy, w medytacji może umysł wejść w taki rodzaj przestrzeni, gdzie działanie jest niedziałaniem. Nie wiem, czym jest miłość, gdyż w przestrzeni, w której działa myśl — w jaźni — miłość jest konfliktem „ja" z „nie-ja". Ten konflikt, ta udręka nie jest miłością. Myśl całkowicie wyklucza miłość, więc tam, gdzie nie ma „ja", i dla myśli miejsca nie ma. W tej nieskończonej prze- strzeni istnieje szczęśliwość daremnie poszukiwana przez człowieka. Szuka jej on w zasięgu myśli, a myśl zabija ekstazę szczęśliwości. 36. Wiara jest tak samo zbędna, jak ideały. Jedno i drugie rozprasza energię potrzebną do odkrywania faktów, czyli tego, co jest. Jedno i drugie jest ucieczką od faktów, a więc nie mającym końca cierpieniem. Cierpienie ustaje dzięki rozumieniu tego, co dzieje się w każdej chwili, to znaczy przez bezstronne dostrzeganie faktu — nie za pomocą sy- stemu czy metody. Medytacja według jakiegoś systemu oz- nacza unikanie faktu, zrozumienia, jacy aktualnie jesteśmy. Znacznie ważniejsze jest zrozumienie siebie oraz tego, co się nieustannie wokół nas dzieje, aniżeli medytacja dla poznania wizji, wzruszeń i innych rozrywek. 37. O tej godzinie medytacja była wolnością, otworzyła świat piękna i spokoju. Nie istniały wyobrażenia, słowa ani 97 symbole, nie istniała pamięć. Miłość stawała się śmiercią w każdej chwili, a śmierć była odnową miłości. Było to rozkwi- tanie bez korzeni, bez przyczyny, wolne od przywiązania. Był to płomień wypalający mozolnie wzniesione ogrodzenie świadomości. Piękna medytacji nie sposób przedstawić w słowach, na płótnie czy w marmurze. Jest ono nieosiągalne dla myśli i uczuć. Medytacja to radość i błogosławieństwo. 38. Medytacja jest rozkwitem miłości. 39. W medytacji odkrywa się, czy istnieje kres pamięci, a więc wolność od znanego. 40. W dzień i w nocy padał ulewny deszcz, i teraz rynszto- kami toczyły się do morza błotniste strumienie, barwiąc je na czekoladowo. Kiedy szedłeś plażą, olbrzymie fale z siłą załamywały się we wspaniałych łukach. Idąc pod wiatr, po- czułeś nagle, że nic cię od nieba nie dzieli, że niebiosa się otworzyły. Być tak zupełnie, doskonale otwartym i usposo- bionym przyjaźnie wobec tych wzgórz, morza, wobec czło- wieka — oto sama istota medytacji. Nie mieć żadnych opo- rów, od niczego wewnętrznie się nie odgradzać, być prawdzi- wie, zupełnie wolnym od wszelkich drobnych pragnień i oczekiwań, wraz z całą ich hipokryzją i konfliktami — to iść przez życie z otwartymi ramionami. I gdy tego wieczoru 98 szedłeś po mokrym piasku plaży, w otoczeniu krążących mew, doznałeś cudownego poczucia otwartej wolności i wielkiej miłości, przebywającej nie w tobie i nie poza tobą, ale wszechobecnej. Nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest uwolnienie się od natrętnych pragnień i związanych z nimi cierpień, tak by umysł pozostawał sam. Tylko samotny umysł jest w pełni otwarty. Poczułeś to wszystko tak nagle, jakby przeniknął cię poryw wiatru szybującego nad ziemią. Odarty ze wszystkie- go, byłeś nagością i pustką, i dlatego zupełnie otwarty. Pięk- na nie ograniczały myśli ani uczucia, było ono wszechobec- ne: wokół ciebie, w tobie, ponad wodami i wśród wzgórz. Tym jest medytacja. 41. Medytacja nie jest koncentracją, która oznacza wyłą- czanie się, odcinanie, przeciwstawianie — czyli konflikt. Umysł medytacyjny może się koncentrować jednak bez od- dzielania się i wyłączania. Umysł skoncentrowany nie jest zdolny do medytacji. 42. Zrozumienie medytacji pozwala zrozumieć miłość. Nie zależy ona od systemu czy metody, od jakiejkolwiek rutyny. Nie można jej rozwijać myślą. Miłość jawi się w zupełnej ciszy umysłu, gdy w ogóle nie ma doznającego. Aby zrozu- mieć własne myśli i uczucia — od tego zależy uciszenie — trzeba je obserwować bez zadowolenia czy niechęci. Taka 99 obserwacja jest prawdziwą dyscypliną, łatwą i swobodną • nie dyscypliną nakazów i uległości. 43. Tego poranka morze wyglądało jak jezioro lub ogromna rzeka: bez zmarszczki i tak spokojnie, że mogłeś widzieć wodne odbicie ostatnich gwiazd przedświtu. Również skali- sty brzeg i dalekie światła miasta rysowały się na wodzie. A gdy nad widnokręgiem ukazało się słońce, znacząc na bez- chmurnym niebie złotą smugę, cudowne światło wypełniło ziemię, każdy liść i źdźbło trawy. I w tym zapatrzeniu spłynął na ciebie wielki spokój. Umysł uciszył się sam, nie reagujący i nieruchomy. To od- czucie bezkresnej ciszy było niezwykłe. „Odczucie" nie jest jednak właściwym słowem. Tego rodzaju spokój, taka cisza nie jest wyczuwana przez mózg, istnieje poza nim. Mózg może pojmować, formułować i tworzyć plany na przyszłość, zaś ta cisza znajduje się poza jego zasięgiem, poza wszelkim wyobrażeniem i pragnieniem. Jesteś tak cichy, że twe ciało staje się cząstką ziemi, cząstką tej wielkiej ciszy. A gdy lekki powiew przyszedł od strony wzgórz i poru- szył liśćmi, spokój ten, ta niezwykła cisza pozostała nieza- kłócona. Dom znajdował się pomiędzy wzgórzami a wybrze- żem. Z jego okien rozciągał się widok na morze. Wpatrzony w nie, tak bardzo cichy, naprawdę stawałeś się cząstką wszyt- kiego. Byłeś wszystkim, byłeś światłem i miłością. Nie można jednak rzec: „ty byłeś". Słowo „ty" nie jest odpowiednie, gdyż ciebie tam nie było, ty nie istniałeś. Była tylko cisza, piękno i cudowna obecność miłości. 100 Słowa „ty" i „ja" dzielą, a w tej niezwykłej ciszy nic nie jest podzielone. Kiedy tak patrzyłeś, zniknął wszelki czas i przestrzeń. Żadna dzieląca przestrzeń nie istniała. Tamten liść, tamto eukaliptusowe drzewo i lśniący lazur wody nie były czymś odrębnym i różnym od ciebie. Medytacja jest właściwie bardzo prosta. To myją kom- plikujemy. Krępujemy ją siecią naszych pojęć — czym ona jest, a czym nie jest — pojęć nieprawdziwych. Właśnie dla- tego, że jest ona tak bardzo prosta, wymyka się nam, umysł bowiem jest ogromnie przywiązany do myślenia, zagmatwa- ny i znużony. A gdy umysł kieruje sercem, wtedy powstają problemy. Medytacja przychodzi łatwo i naturalnie, kiedy chodzisz po piasku plaży, wyglądasz oknem albo patrzysz na te śliczne wzgórza wypalone słońcem minionego lata. Dla- czego jesteśmy udręczonymi istotami z oczami pełnymi łez, przyglądającymi się światu z fałszywym uśmiechem na ustach? Gdybyś mógł chodzić samotnie pośród tych wzgórz czy po lesie, albo wzdłuż bielących się piasków wybrzeża, w samotności tej zrozumiałbyś, czym jest medytacja. Ekstaza samotności przychodzi, kiedy nie lękasz się być sam, gdy nie należysz już do świata rzeczy i nie jesteś do niczego przywiązany. Wtedy —jak brzask tego poranka — pojawia się ona w milczeniu i znaczy złotą ścieżkę wśród tej wielkiej ciszy, co istniała od początku, jest teraz i będzie tu zawsze. 44. Medytacja dzieje się w nieznanym. Ciebie tam nie ma, gdyż jesteś za mały — czy może zbyt wielki. Istnieje tylko 101 -** ona. Medytacja nie ma żadnej przeszłości ani przyszłości. Jest ona energią nieosiągalną dla materialnej myśli, myśli zepsutej, starej, wyłowionej z mętnej odchłani wieków. Rób co chcesz, znane nie może sięgnąć po nieznane. Medytacja nie jest umieraniem znanego. 45. 6 Medytacja w zupełnej ciszy umysłu to błogosławień- stwo, którego człowiek zawsze szukał. Cisza medytacji jest wszechobecną ciszą. 46. Jeśli jesteś człowiekiem z gruntu prawym, a więc twój stosunek do świata jest uporządkowany, przyjmujesz miłość i śmierć jako pełnię życia. Twój umysł staje się niezwykle cichy, naturalnie spokojny—bez tłumienia myśli, bez narzu- cania dyscypliny czy kontroli. Cisza ta jest nieskończenie rozległa. Każde następne słowo, każdy opis, są daremne. Umysł nie szuka już absolutu, nie potrzebuje go. W ciszy medytacji odkrywa to, co jest. 47. Po przejściu deszczów wzgórza wyglądały wspaniale. Brązowe jeszcze od letniego słońca, pokrywały się teraz bujną zielenią. Obfitość opadów sprawiła, że piękno tych wzgórz było nadzwyczajne. Niebo było wciąż pochmurne, a 102 w powietrzu unosiła się woń szałwii, sumaku i eukaliptusa. Panowała niezwyka cisza. Pogrążone w ciszy wzgórza kon- trastowały z leżącym daleko w dole morzem. Obserwując i rozglądając się wokół, czułeś, że wszystko zostawiłeś na dole, w tamtym małym domu: swoje ubrania, swe myśli i różne sprawy swego życia. Teraz szedłeś beztrosko przed siebie, bez jakiejkolwiek myśli, bez żadnego obciążenia, a z poczuciem całkowitej pustki i piękna. Drobne zielone krze- wy miały niebawem stać się jeszcze zieleńsze. Za kilka tygo- dni ich aromat miał być jeszcze silniejszy. Słychać było głosy nawołujących się przepiórek, kilka z nich fruwało w pobliżu. Twój umysł tego nie wiedział, odkrywał medytację, w której rozkwitała miłość. Tylko bowiem gleba medytacji umożliwia rozkwitanie tego kwiatu. Było to naprawdę cudowne i nie- zwykłe, towarzyszyło ci przez całą noc — i gdy zbudziłeś się na długo przed świtaniem, ciągle jeszcze przebywało w two- im sercu wraz z niewiarygodnym, spontanicznym zachwy- tem. To było tutaj, obecne bez przyczyny, upajające. Mogło- by pozostawać z tobą przez cały dzień, o nic nie pytane, niezapraszane. 48. Do świtu było jeszcze daleko, drzewa trwały w bezru- chu. Na tej pachnącej werandzie objawiło się piękno — istota medytacji. Nie można go doświadczyć. Doświadczenie pomnaża samą wiedzę, dlatego z medytacją nie ma nic wspólnego. Medytacja nie jest nigdy skutkiem doświadczenia. To nie tylko spontaniczny zanik doświadczenia, ale również bezpośredni kontakt z istotą piękna. W medytacji płonie 103 ogień unicestwienia, który wypala bez reszty, bez popiołu. My jesteśmy taką resztą, śladem tysięcy minionych dni, nie- skończonym ciągiem wspomnień, zmartwień i rozterek. Wielkie czy małe „ja" jest tworem myśli, dlatego istnieniu zawsze towarzyszy ból. Bez miłości i piękna jesteśmy tylko prochem. W płomie- niu medytacji giną myśli i uczucia, ginie to wszystko, co nie jest miłością. Wtedy w pustce rodzi się miłość. 49. W medytację wprowadza cię cisza. 50. Medytacja dzieje się poza czasem i przestrzenią, bez początku i końca. Nie ma w niej osiągnięć ani powodzeń, zdobyczy ani wyrzeczeń. Obecność doświadczającego wy- klucza medytację, wprowadza bowiem ograniczenie czasem i przestrzenią, pamięcią i rozpoznawaniem. Podstawą pra- wdziwej medytacji jest bierna uwaga, bezwzględnie wolna od lęku i porównywania, od autorytetu, ambicji i zawiści. Tę wyzwoloną uwagę daje samopoznanie. Nie jest ono możli- we, dopóki porównujemy. Porównanie i wybór to wewnętrz- ny konflikt, a konflikt uniemożliwia rozumienie tego, co jest. Fantazjowanie, romantyczne wierzenia nie są medytacją. Musimy obnażać fałsz wszelkich mitów, złudzeń i asekuracji — i odrzucić je. Nie można się rozpraszać, niczego lekcewa- żyć. W medytacji wszystko jest ważne. Kwiat to jedność 104 kształtu, zapachu, barwy i piękna. Jeśli się go podzieli, rze- czywiście czy intelektualnie, przestanie być kwiatem. Będzie wspomnieniem, które nigdy nie jest aktualne. Medytacja jest całym kwiatem: jego pięknem, usychaniem i życiem. 51. Prawdziwa, wolna od myśli medytacja jest ekstazą od- krywania prawdy. 52. Wczesnym rankiem było bardzo cicho. Żaden ptak, żaden liść się nie poruszył. Medytacja wyłoniła się z niezna- nych głębin, wzmagając się i rozszerzając. Mózg był absolut- nie cichy, wolny od myśli i uczuć; najciemniejsze jego zaka- marki oczyszczały się z osadu pamięci. Była to operacja, jakkolwiek odbywała się bez chirurga. Podobna była do operowania raka, kiedy wycina się każdą chorą tkankę, aby skażenie się nie rozszerzyło. Trwało to jeszcze przez godzi- nę, ale medytujący nie istniał. Medytujący, z całą swoją próżnością i głupotą, ambicją i zachłannością, może tylko przeszkadzać. Jest on właśnie myślą; myślą skażoną konfli- ktami, okaleczoną. A myśl musi w ogóle zniknąć — to podstawowy warunek medytacji. 53. Medytować — oznacza: przekroczyć czas. Czas psycho- logiczny jest odległością, jaką przemierza myśl. Wędruje ona zawsze starym szlakiem; może powierzchownie odno- 105 wionym, ku pozornie nowym celom, zawsze jednak jest to ta sama droga cierpienia i smutku. Dopiero wtedy, gdy umysł przekracza czas, prawda przestaje być abstrakcją. Wtedy i szczęście przestaje być pustym słowem, pojęciem opartym na doświadczeniu przy- jemności — jest faktem. Umysł wolny od czasu odkrywa ciszę prawdy. Staje się nią. Nie ma już bowiem podziału na rozumienie i czyn. Nie ma tej przerwy, w której powstaje konflikt, chaos i cierpie- nie. To, co nie zawiera w sobie czasu, jest wiecznością. 54. Powoli nastawał świt. Gwiazdy świeciły jeszcze jasno, a drzewa jeszcze spały. Nie śpiewał żaden ptak, milczały na- wet małe sowy, których pohukiwanie dobiegało nocą spo- między drzew. Panującą ciszę przerywał tylko chwilami szum morza. Zapach wielu kwiatów, gnijących liści i wilgot- nej ziemi przesycał nieruchome powietrze, dochodził wszę- dzie. Ziemia oczekiwała świtu i nowego dnia. Było to bez- głośne, niezwykle cierpliwe oczekiwanie. Medytacja wyłoni- ła się z tej ciszy, z ciszy miłości. Nie była to miłość do kogoś lub do czegoś. Nie było w niej słów, symboli ani wyobrażeń. Nie miała ona ośrodka ani kierunku, nie wybierała przed- miotu uczucia—była to po prostu pełna, intensywna, czysta miłość. Daleki głos ptaka był tą miłością. Choć miał kierunek i zasięg, nie ograniczały go słowa ani czas. Nie niósł w sobie emocji — chwilowej, przemijającej i jakże często okrutnej. Słowo zaś czy symbol są jedynie namiastkami. A ten głos 106 ptaka, dochodzący od strony morza, tak bardzo samotny, że zupełnie bezbronny, miał w sobie wielką siłę. Siłę niepojmo- walną — wyjątkową. Medytacja była tym głosem ptaka w pustce ciszy, była szumem morza i łoskotem fal na brzegu. Może ona istnieć tylko w zupełnej pustce. Daleko, nad samym horyzontem szarzało niebo. Ciemne sylwetki drzew jeszcze bardziej pociemniały. W medytacji nic się nie powta- rza, nie powstaje więc przyzwyczajenie. Umiera wszystko, co znane — rodzi się nieznane, rozkwita nowe. Gwiazdy zniknęły, wschodzące słońce przebudziło chmury. 55. W medytacji patrzy się na wszystko totalnie, z całkowitą uwagą. 56. Medytacja niszczy bezpieczeństwo. Jej wielkie piękno nie jest dziełem człowieka ani przyrody—jest owocem ciszy. Ta cisza — to pustka. Z niej się rodzą i dzięki niej istnieją wszelkie rzeczy. Uczucia ani intelekt nie mogą tego pojąć. To jest niepojmowalne dla myślącego, pożądliwego mózgu. Wszelkie metody i wybiegi, wszelkie kalkulacje w ogóle odpadają. Nie ma cofania się ani posuwania do przodu, nie ma czasu, nie ma przyszłości. Medytacja jest śmiercią. Jest więc niebezpieczna dla tych, którzy chcą żyć powierzchow- nie — marzeniami i nadzieją. 57. W medytacji umieranie daje nowemu nieśmiertelność. 107 58. To cudownie, jeśli do tego dochodzisz. Ja mogę to opi- sać, ale opis nie jest rzeczą. Musisz to wszystko odkryć, obserwując siebie; żadna książka, żaden nauczyciel cię tego nie nauczą. Nie licz na nikogo, na żadne duchowe stowarzy- szenie — musisz się uczyć od siebie. Wtedy odkryjesz coś niewiarygodnego. Gdy znikną z twego życia podziały i sprze- czności, odzyska ono sens, pojawi się nieskończona trwałość, energia i ruch. Pojawi się pełnia. Wtedy przekroczysz czas. Spis Treści i Wstęp 5 Samopoznanie 7 1. Człowiek naprawdę religijny musi być ciągle w stanie wewnętrznej rewolucji S 2. Miłość, śmierć, życie 17 3. Wolność jest działaniem 23 4. Automatyzm naszego postępowania niszczy spontaniczne stosunki międzyludzkie. Stajemy się maszynami 27 5. Spróbujmy odkryć, czy istnieje rzeczywiste 35 6. Tylkt) cichy umysł może odkryć prawdę 47 O medytacji 77