Jerzy Jaruzelski Stanisław Cat-Mackiewicz 1896-1966 Wilno-Londyn- Warszawa Wydanie II poszerzone •*- INSTYTUT KULTURY Warszawa 1994 Książka dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych i Uniwersytet Warszawski Projekt okładki Joanna ZŁONKIEWICZ Indeks sporządził Jerzy JARUZELSKI Redakcja techniczna Jerzy GMUREK BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nm* Politycznych Uniwersytetu W;ir>.,.: ":\; itgo ul. Nowy Świat 69, 00-046 Warszawa lej. 620-03-81 w. 295, 296 Skład komputerowy Agencja Reklamowa AMARANT ISBN 83-85323-97-X © Copyright by Jerzy Jaruzelski Wstęp do wydania II Wydanie to jest poszerzone przede wszystkim o to, co nie mogło być lub nie było umieszczone, wskutek cenzury bądź autocenzury w edycji z roku 1987. Ponadto — o nowe dokumenty, które wyszły na jaw ostatnio (list Sikorskiego, pismo Modelskiego, raport Putramenta do Bermana etc.). - źródła wywołane I wydaniem (listy, relacje, recenzje), - publikacje wspomnieniowe, zbiory korespondencji, studia, ogłoszone po 1987 r. W wydaniu tym żaden sąd nie został usunięty, lub zasadniczo zmodyfikowany. Jedynie pewne sprawy, pewne sytuacje są opisane dokładniej, uargu-mentowane gruntowniej, a zwłaszcza, jak się autorowi przynajmniej wydaje, powiedziane prościej, jaśniej i nazwane normalnie, bez robienia oka do szanownych państwa. autor Warszawa, marzec 1994 Druk INTER GRAF Warszawa gujgh|^ J^^^^Bjhl^^^^fcJ Od autora Książkę tę poprzedziły: tom szkiców Mackiewicz i konserwatyści ("Czytelnik" 1976), doktorat obroniony w 1978 r. w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk (nie publikowany, promotor prof. dr Andrzej Ajnenkiel) oraz kilka drobniejszych prac ogłoszonych w tygodnikach i pismacvh fachowych. Materiał tam zgromadzony, uzupełniony i rozwinięty, stał się punktem wyjścia przy pisaniu niektórych, zwłaszcza pierwszych, rozdziałów biografii. W tym miejscu, otwierającym książkę, chciałbym podziękować kilku osobom. Jest to przywilej miły, lecz nie traktuję go konwencjonalnie. Profesorom Andrzejowi Ajnenkielowi i Tadeuszowi Jędruszczakowi za wskazówki, krytykę, a także - w ciągu tych kilku lat - czasami i za ostrogę. Bardzo sobie cenię uczestnictwo w debatach pracowni II Rzeczypospolitej IH PAN. Profesorowi Wacławowi Jędrzejewiczowi za uwagi oraz udostępnienie cennych archiwaliów; pani Janinie Kulikowskiej z Fundacji Kościuszkowskiej, której troska i pomoc w niemałej mierze umożliwiła kontynuowanie badań. Dziękuję rodzinie Stanisława Mackiewicza za pozwolenie na wgląd w papiery osobiste i bezstronną współpracę: siostrze, pani Sewerynie Orłosiowej, oraz córkom, Aleksandrze Niemczykowej i Barbarze Rzepeckiej. Mojemu domowi wreszcie - córce i żonie, które sporo musiały ścierpieć. Książka wiele im zawdzięcza. Ale błędy są moimi błędami. Warszawa — Natać Mala marzec 82 - marzec 83 Rozdział I Lata młode (1896-1921) 1. O sobie — bez siebie Przez 50 lat pisał prawie codziennie. Łapczywie, krewko, na ogół bez wyrachowania. Tekstów o sobie, do druku, tekstów z wyraźnymi cechami autobiograficznymi, zostawił w istocie 65 kartek, z czego połowę wydobyto dopiero z papierów pośmiertnych1. Przez 50 lat mistrzowsko - żółcią lub ambrozją - portretował ludzi. Na setkach stron i jednym zdaniem. Być może w tym właśnie, w zmyśle obserwacji, w darze syntezy i lapidarności zawiera się najczystsza, zatem i najtrwalsza cecha jego talentu. Gatunkowo pisarstwo Mackiewicza jest chyba lepsze niż martwe dzisiaj słowotwórstwo Adolfa Nowaczyńskiego - owe "pokrakowy" i "parszawy", niż felietonowa biegłość Bernarda Singera, zmętniały patos Adama Skwarczyńskiego, gawędy dla gawęd Stanisława Wasylewskiego; z kolei zaś czytelniejsze i powabniejsze od suchego, składanego jak brukarska kostka pi-sarstwo niektórych endeków. Niby jak u innych - curiosami, anegdotami, analogiami, odsączonymi faktami historycznymi, interpretowanymi często dowolnie, częściej opacznie, a zawsze na własne kopyto - mienią się Mackiewiczowskie teksty. Lecz mienią się ciągle i ciągle wzywają do sporu. Jego pisarstwo jest wyzwaniem koloru szarego; szarych słów, szarych myśli, ale i szarych ludzi także. Wolał purpurę w gronostajach, amarant, krochmal kołnierzyków i koronek, nawet fiolety. Sam nosił się w byle czym i byle jak. Jedyną szarością, jaką uznawał, jaką wielbił, jakiej do grobu strzegł, była kurtka Komendanta. Nie mogę się oprzeć i nie przypomnieć sceny otwarcia Sejmu, później określonego Wielkim, ze Stanisława Augusta; nazwał jego prace "rozpaleniem ognia w mokrym lesie". Napięcie, gwar, posłowie przeważnie odziani z cudzoziemska; między nimi w aksamitnej delii, sobolowym kołpaku, z karabeląw diamentach Karol Radziwiłł "Panie Kochanku". Mackiewiczowi starcza siedem słów, by określić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość: "siedział, wodził dookoła przedwcześnie starczymi oczyma i sapał". Albo taki drobiazg, tym razem wyjęty ze wstępniaka "Słowa", wtedy prowincjonalnego pisemka o nakładzie 3 tyś. egzemplarzy: "Prądzyński, plączący się w sieci genialnych koncepcji, personalnych intryg i bicia własnego serca"2. Przypominam to dlatego, albowiem chciałem powiedzieć na początku tej pracy, że Stanisław Cat-Mackiewicz własnego wizerunku nie zrobił. Śladów zostawił mnóstwo; zwłaszcza w nie znanym szerzej "Dzienniku" z lat młodzieńczych. Śladów mylących wiele. Przyjdzie nam dociekać, na ile te świadectwa fałszywe rozsiewał celowo. Przez całe te 50 lat gruntownie objaśniał i uzasadniał swój światopogląd. Z równą otwartością obnosił publicznie swe fobie, sympatie, gusty literackie oraz powinowactwa ideowe i polityczne. Ze słowami w polemikach, także w ocenach politycznych, liczyć się nie zwykł; chociaż raczej rzadko posługiwał się językiem pyskówek z gazet brukowych. W lipcu 1926 r. o urzędującym premierze Bartlu zechciał napisać: "Panie Marszałku! Po cóżeś cugle swego wierzchowca dał do trzymania takiemu karłowi". Wówczas dla wiernego piłsudczyka nie było to ryzykowne; kłócono się we własnym obozie otwarcie i soczyście. Ale nie wyzbył się tego i później. Niewątpliwie był zaprzeczeniem pisania bezosobowego. Każde zdanie wypełniał sobą, szczycił się swym subiektywizmem, stronniczością, nawet tendencyjnością. Ale mówiąc własnym głosem, nie cudzym, pisząc od siebie, nie "od kogoś", a zwłaszcza "pod kogoś" - ani mówić, ani pisać akurat o sobie, jako osobie prywatnej, nie lubił. Jak nie lubił również opowiadać o tym, co pisze, szczególnie gdy chodziło o rzeczy większe. Namiętnie fotografował. Podobnie jak Wańkowicz nie rozstawał się w podróżach z aparatem; taki był wtedy fason. Nie znosił natomiast własnych zdjęć, nieraz je niszczył, uważając, że nie jest okazem męskiej urody. Nie znaczy to wcale, by wątpił w swą męskość, najwyżej fotogeniczność; aż nadto, wiadomo, że korzystał z niej, jak mógł, gdzie mógł i kiedy mógł, bez oglądania się na mieszczańskie konwenanse. Romansy Mackiewicza w Wilnie, Londynie, jeszcze w Warszawie, były raczej publiczną tajemnicą. Lecz do książek, do pisania w ogóle, choćby w postaci aluzji, nic właśnie z tej "kroniki skandalicznej" się nie przedostało; niewiele nawet informacji o sprawach towarzyskich i rodzinnych. Taki był. Przypomina się Faulkner, który oświadczył dziennikarzowi "Life'u": "Mam ambicję, abym jako osoba prywatna był nieobecny w historii", w nekrologu życzył sobie stwierdzenia: "pisał książki i umarł". Biografowie lekceważą, naturalnie, takie deklaracje. Niechęć do grzebania się we własnym życiu powstrzymywała Mackiewicza przed pamiętnikami. W 1949 roku w londyńskich "Wiadomościach" w artykule "Świece i szable" powie: "Pierwszy raz piszę w życiu wspomnienia i piszę je w warunkach całkiem specjalnych." Dziwił się Putramentowi, że z taką swobodą i beztroską zajmuje się sobą aż po wszelkie intymności, że spływa z niego to wszystko "jak z gusja woda". "Mnie nie stać by było na takie rozbieranie się z gaci publiczne" — pisał do Michała K. Pawlikowskiego w Kalifornii w roku 10 1961; jednego człowieka przed którym nie miał żadnych, także prywatnych tajemnic3. Uważał, że to po prostu upokarza. Czuł wstręt do pruderii i obłudy -i nie mniej silny do ekshibicjonizmu, epatowania czytelnika własnymi przygodami. Stąd w dorobku Cata, może wbrew pozorom, nawet potoczne realia typu życiorysowego zdarzają się rzadko. Podobnie jak i rzadko - przyznać mu to trzeba - korzystał z argumentów "ad personam", szczegółów osobistych, w polemikach ze swymi przeciwnikami. W odpowiedzi na ankietę "Prawa i Życia" w listopadzie 1957 r. tanim plotkarstwem nazwał takie postępowanie. Nie było to stwierdzenie zdawkowe. Nie zawodził go tutaj i wcześniej smak i takt pisarski. Prywatności własnej strzegł do końca. Jeszcze w czasie ciężkiej choroby, na dwa lata przed śmiercią, gdy wreszcie zajął się autobiografią, dalej postanowił traktować siebie "tylko jako tło", skupiając się na ludziach, z którymi się stykał, i wydarzeniach, w jakich uczestniczył4. Trzymał się więc w cieniu skutecznie. Sam natomiast nie uznawał żadnych granic dociekliwości wobec swych bohaterów. Badał stosunki królewny Jadwigi z Wilhelmem rakuskim, sypialnię Stanisława Augusta, sztukę erotyczną generała Boulangera, perypetie francuskich prezydentów z końca XIX wieku. Czynił to z niejakim upodobaniem; ale dodawał pieprzu z rozmysłem, by subtelnie skrojonymi hipotezami historiozoficznymi nie zmęczyć czytelnika. Szczególnie śledził jednak życie prywatne pisarzy, widać to, gdy zajmuje się Dostojewskim czy Lwem Tołstojem. "Atmosfera rodzinna pomijana jest czasami wstydliwie - pisał. - Szanuję ten sposób zachowania się, ale go nie podzielam. Stosunki rodzinne bardziej niż cokolwiek innego wpływają na nerwy pisarza, a praca twórcza całkowicie od stanu nerwów jest zależna"5. Sąd mało oryginalny. Powiem jedynie, że zrobił wiele przez te 50 lat, aby utrudnić, czasem wykluczyć, taki sposób interpretacji jego pisania. Albo, mówiąc dokładniej - również i taki sposób; tym bardziej, że życie wokół Mackiewicza ciągle jeszcze nie wystygło. Gdy osiadł w Warszawie w 1956 r., róg Celnej i Jezuickiej, w dwupokojowym mieszkaniu na drugim piętrze, z oknami na podwórze i wąski prześwit na Wisłę z różnych stron namawiano go do pamiętników. Pisywał bieżące komentarze polityczne do "Słowa Powszechnego", recenzje do "Tygodnika Zachodniego", artykuły do "Kierunków" i "Przeglądu Kulturalnego", siedział nad książkami: "Nigdy w życiu tak nie pracowałem dziko, po 16 godzin na dobę, jak teraz". Kipiał żartami, zaoferował dziennikarce z "Trybuny Ludu" prowadzenie działu porad heraldycznych w piśmie6 . Ale do bardziej zwartych pamiętników - poza autobiografią z czasów młodości - nakłonić go nie zdołano. Przy pisaniu tej autobiografii nie korzystał ż "Dziennika", który wcześniej ofia-rował córce. Porównałem "Dziennik" z odpowiednimi stronami Kto mnie wołał, czego chciał... Po 50 latach pamięć go nie zawodziła. I nie była to sklerotyczna pamięć detalu. Miał rację Paweł Jasienica, mówiąc nad trumną Cata, że zmarł w pełni sił twórczych, "nie poszedł na pisarską emeryturę"7. Mimo rozwijającej się choroby, nerwobóli, postępującego niedowładu nóg, nie brakło mu więc sił, może raczej pasji. Tej pasji, z której w kilka miesięcy, jesienią i zimą 1940 r. w Londynie, powstała Historia Polski. Teraz, powiadał, "poglądy moje są niemodne". A przy pamiętnikach jakże odłączać poglądy od wspomnień. Przywołał dwóch pisarzy - Andre Mauroisa i Jerzego Putramenta. Wspomnienia osobiste Mauroisa uznał za "najgorszą z jego książek", płaską, chimeryczną i budzącą w ogóle podejrzliwość do całej twórczości tego biografisty; zaś Pół wieku, jakoby otwartością zwierzeń - "wzbudza szacunek". Nie wyświetlimy, czy był to szacunek szczery, czy koniunkturalny. Wywód zakończył: "Nie chcę być pierwszym, nie potrafię być drugim"8. Zdania nie zmienił. Straciło zapewne piśmiennictwo polskie. Dwa lata potem (18 lutego 1966 r.) - nagle, nocą, wskutek ataku serca, śmierć przyszła na Jezuicką9. 2. Dom rodzinny Rodowód społeczny, środowisko intelektualne Mackiewicz nie urodził się "na rozdrożu światów i czasów, kultur i wiar, mów i ras, warstw i narodów". Nie czekali czarni, włochaci chłopi, by zajrzeć do kołyski panicza. Nie urodził się na czarnym szlaku pochodów tatarskich i nie opisał tej chwili tak przejmująco jak Ksawery Pruszyński10. Obaj przyszli na świat w grudniu i obaj jako synowie pierworodni. Dzieliło ich jedenaście lat. Stanisław urodził się w Petersburgu (18 XII 1896 r. starego stylu) w zasobnym domu mieszczańskim przy Newskim Prospekcie. Ochrzczony został 22 stycznia 1897 r. Profesję ojca - Antoniego - we wszystkich dostępnych nam dokumentach rodzinnych określał enigmatycznie: "urzędnik prywatny". Treścfwiej wyjaśnił to młodszy brat Józef, podając, że w metryce miał zapisane pochodzenie z "potomstwiennych dworian wileńskoj guberni", zaś ojciec był współwłaścicielem dużej firmy win "Fochts i Ska" oraz kamienic w Petersburgu11. Można więc przyjąć, że ten ród - spośród licznie rozplenionych na Litwie Mackiewiczów - wydobył się z katastrofy ekonomicznej, jaką przyniosły represje po powstaniu styczniowym; zmienił jednak źródła dochodów i swój status społeczny. Jeśli wszakże zmieniły się - na mieszczańskie - podstawy bytu materialnego, to atmosfera domu Mackiewiczów, dalej niewątpliwie, zachowała charakter ziemiański. Nie był to jednakże, jak można sądzić, zastygły klimat dworku szlacheckiego z kresów, gdzie w pamiątkach poutykanych po strychach, lamusach, czeczotkowych sekretarzykach, w rozmowach przy piecu, 12 przy kominku, okazjach rodzinnych i narodowych żyło na co dzień Powstanie. Niewiele z tego przeszło w mury petersburskiego domu. Złożyło się na to kilka przyczyn. W każdym razie - aby uprzedzić ewentualne nieporozumienia -sławny przywódca partii powstańczej na Żmudzi, ksiądz Antoni Mackiewicz, powieszony na rynku w Kownie w grudniu 1863 r., który wiódł swych ludzi przeciw jegrom, odziany w czarną czamarę i pąsową konfederatkę, dzielnie i niefachowo, z krzyżem w jednej i szablą w drugiej dłoni, o którym nawet Michał Murawiew wyrażał się z niewątpliwym respektem, nie należał do tej rodziny. Pewne podobieństwo temperamentów nie brało się więc z więzów krwi. Sam Stanisław z impetem i gracją, tak się zwierzy: "Mackiewiczem nazywa się w Wilnie i stróż i kucharka, są całe tłumy, całe tysiące Mackiewiczów, tak jak Szulców lub Mullerów w Niemczech. Są Mackiewicze różnych przydomków i różnych herbów; Jastrzębiec, Lubicz, Róża, Łucznik, a w nowogródzkim są nawet Mackiewicze herbu Mackiewicz"12. Dom petersburski kształtowała przede wszystkim matka - pochodząca z Krakowa i związana z kołami Młodej Polski. Ślub Antoniego z Marią odbył się 27 czerwca 1895 roku u krakowskich Karmelitów; młodą parę błogosławił, kapucyn, ojciec Wincenty Nowakowski. Portret Marii z tych czasów malowany przez Wyspiańskiego i panieński pamiętnik z wpisami Rydla, Mehoffera, Estreichera spłonęły w powstaniu warszawskim. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w saloniku Marii i Antoniego spotykały się różne Polski czy raczej różne wizje polskości i polskiego obowiązku. Różne poglądy artystyczne: modna już secesja i sentymentalny postromantyzm kresowy. Różne postawy życiowe: arry-wizm kupiecki, lojalistyczny oportunizm, gadulstwo patriotyczne, orga-nicznikostwo i ten nie poskromiony niczym, krążący w żyłach, bunt. Czyli bardzo różni ludzie - rewolucyjni spiskowcy, niepodległościowcy, osoby stateczne -jak ich nazywano - realiści, posłuszni poddani każdego z trzech cesarzy. Pani Maria z czasem ukróciła posiedzenia przy samowarze i konfiturach "dobrotliwych, brodatych kupców", przychodzących z interesami do męża. Musiały ją razić; wypitą herbatę liczono w tych dobrych czasach ilością serwetek zużytych przy ścieraniu potu. "Życie upłynęło mi z moją Mamą- pisał po 10 latach w «Dzienniku» Stanisław. - Rozmowa z nią była mi konieczna, była mi jakby jedzeniem, gryczaną kaszą w białej serwatce czy ryżem ze słoninką, który tak lubiłem. Natomiast Ojca znałem bardzo mało". Można to zrozumieć i objaśnić szerzej posługując się "Dziennikiem". Rubaszny, tęgi, jasnowłosy businessman Antoni Mackiewicz był w ciągłych rozjazdach po Imperium. Jego pozaprofesjońalne namiętności wyglądają dość rozmaicie: należała do nich gra w warcaby, kolekcjonowanie pocztówek i niewątpliwe upodobanie do romansów, co utrzyma się, a może nawet rozwinie, w synu, którym się tu zajmujemy. Miał dwie nieślubne córki; mówiące po rosyjsku panie, pojawiły się, ponoć, na pogrzebie 13 Antoniego w Wilnie, w maju 1914 roku13. Ale we wzajemnych stosunkach ojca i pierworodnego syna - jak widać luźnych istniała jeszcze pewna cecha, chyba nie pozbawiona znaczenia. Mackiewiczowie spędzali wakacje w granicach Cesarstwa: w Ciechocinku, u Krahelskich w Ułasowszczyźnie pod Grodnem, u wujostwa Marii w majątku Złoczew w Sieradzkiem. Za granicą bywali w Krakowie i raz we Włoszech oraz na Cote d'Azur. Akurat taką uwagę ojca podczas zwiedzania Warszawy zanotował Stanisław w "Dzienniku": "Patrz, to Krakowskie Przedmieście, to tak, jak u nas Newski". Syn miał już wówczas ze sobą Robinsona Crusoe (jakoby pierwszą książkę życia), Ogniem i mieczem i bardzo wiele podobnych lektur. Także lekcje polskiej historii z matką. Można więc sądzić, że jakoś zabolało syna to porównanie Krakowskiego Przedmieścia z Prospektem Newskim. Antoni był wyobcowany; jeśli nie podniszczony, to dość już kosmopolityczny; na pewno zaś pogodzony ze stanem rzeczy. Ta cecha musiała go różnić od syna, a syna oddalać od ojca. W takim więc domu, w którym jednoznaczna była tylko miłość matki, zawsze najczulsza -jak powie po latach - właśnie do tego dziecka, które chorowało, z krzykiem budziło się w nocy; w takim domu, wśród kolegów, których określił, że "byli przekonań raczej czerwonych" - wyrastał przyszły monarchista polski. Łazarz Stanisław Jańcza - Mackiewicz, herbu Boża Wola - w nomenklaturze herbarzowej - czyli zwyczajnie mówiąc: Cat, znacznie więcej wziął od przodków po kądzieli niż po mieczu. Myślę oczywiście o tym, co formuje intelektualnie, chociaż i z herbarzem nie było źle, tyle że herby po kądzieli się nie liczą. Po matce wywodził się podobno od Strumiłłów, którzy podpisali unię horodelską. Na czoło wysuwaj ą się jednak talenty wychowawcze matki. Ewangelicznego Łazarza wybrał ojciec według dnia urodzenia i kalendarza (Łazarza jest wprawdzie 17 grudnia, a Stanisław urodził się według metryki 18 grudnia). Cat nie cierpiał tego imienia, była to w ogóle ściśle strzeżona później tajemnica familijna; bodajże tylko raz jakiś dobrze poinformowany polemista z katowickiej, chadeckiej "Polonii" przypomniał pierwsze imię zakamieniałego wileńskiego przeciwnika. -• Zatem kądziel. Wprawdzie snobował się, że rodowód jego po mieczu sięga 1528 r., że byli tam rotmistrze królewscy i sędziowie lidzcy, a jakiś Mackiewicz, jurysta, podpisał wywód genealogiczny Mickiewicza; że Mackiewiczówny były za Edwardem Odyńcem i Chodźką - wszystko to jednak nie zmieniało faktu, że należał do średnio zamożnej, przeciętnej i bardzo licznej grupy szlachty litewskiej. Żadnej mitry, o co na Litwie nie było trudno, żadnego też przywoitego urzędu wykryć się nie dało. Pradziad, sędzia lidzki, miał majątek Berszty pod Grodnem, posiadłość względnie rozległą, liczącą 4,5 tyś. hektarów, jednak głównie błot. Nie była to fortuna, utracił ją zresztą, w okolicznościach nieznanych, jeszcze przed powstaniem 1863 r. Dziad Bolesław był już carskim urzędnikiem pocztowym, czyba niewysokiej rangi; za udział w 14 l powstaniu został zesłany do Saratowa. Jak dotąd, wszystko zgodnie z ziemiańskimi prawidłami: marnie z gospodarowaniem, pięknie z patriotyzmem. < Ojciec zaczynał jako subiekt w sklepie kolonialnym. Było to wiele lat przed małżeństwem z Marią Pietraszkiewiczówną i urodzeniem się Stanisława. Dziewięciopokojowe mieszkanie w Petersburgu, kilkoro służby, kłusak ze stangretem, bony Niemki dla dzieci, a także ekskluzywna Peterschule dla syna -zwłaszcza że Maria, jedna z dziewięciorga rodzeństwa, pewnie niewiele wniosła w posagu - mogą świadczyć, że wyzuty z ziemi od pokolenia szlachcic litewski Antoni Mackiewicz był człowiekiem kupiecko utalentowanym. Miał dobrą rękę do interesów. Nic z tego nie zostało w synu. Dwie z sióstr Antoniego - Wilhelmina i Stefania - panny ubogie, wyszły za mąż za Litwinów noszących nazwisko Matułajtis (wcale ze sobą nie byli spokrewnieni). Losy ciotek Stanisława nie miałyby dla nas znaczenia, gdyby nie pewna rozmaitość, jaką wniosły do rodu. Wilhelmina dała początek gałęzi Litwinów komunistów; Stefania -Litwinów o głębokim poczuciu narodowym. W maju 1920 r. sytuacja rodzeństwa była w skrócie następująca: Wilhelmina siedziała w polskim więzieniu na Łukiszkach za komunę; Stefania rezydowała u boku męża, członka burżuazyjnego rządu litewskiego w Kownie; Antoni od 6 lat nie żył; natomiast jego syn Stanisław wraz z bratem Józefem w 13 pułku ułanów wileńskich wojowali z Armią Czerwoną, strzegliby też Wilna przed zamachami Kowna. Stosunki familijne - acz zapewne nie pozbawione kwasów i dąsów wszelakich - nadal były utrzymywane. Wspomina o tym pogodnie siostra Stanisława, Seweryna Orłosiowa. Dopiero granice państwowe trwałej rozdzieliły ród. W latach dwudziestych osiedli na stałe według ideowego powołania: w Leningradzie, Kownie i Wilnie. Z trzech córek Wilhelminy (miała i syna) - Katarzyna wyszła za mąż za barona Romana Filara von Pilhau, zaciekłego bolszewika, który jako szef GPU w Mińsku, zasłużył się szczególnie m.in. aresztowaniem, przekradającego się do ZSRR w 1924 roku, Borysa Sawinkowa. Pilar von Pilhau - "mój szwagier", jak z perwersją niejaką nazywa go Józef Mackiewicz - został zlikwidowany podczas czystek stalinowskich; Katarzynę spotkał, taki sam los lecz nieco później14. Druga z córek - Aldona Matułajtis, również ożeniona z wybitnym funkcjonariuszem GPU, Łotyszem o nazwiksu Brunin - i również zlikwidowanym we właściwym czasie - trafiła jednak do bolszewickiego panteonu twórców Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Pozostałe rodzeństwo nie odznaczyło się specjalnie. Tak, w skrócie, wyglądałaby gałąź czerwona. Teraz gałąź kowieńska, niepodległościowa i republikańska. Otóż, córka Stefanii Matułajtis drugiej siostry Antoniego - czyli siostra cioteczna naszego bohatera - Wincentyna została żoną Stanisława Łozorajtisa, ambasadora w Berlinie, następnie ministra spraw zagranicznych Litwy (1934-1939). Uważano go, wśród innych znacznych polityków litewskich, za polonofila. W paździer- 15 niku 1939 roku Cat w drodze do Francji przez Kowno, chyba wiele skorzystał z ich pomocy. Łozorajtis, po II wojnie światowej, pełnił godność prezydenta Litwy na wychodźstwie, zaś jego syn Statys (Stanisław) był ambasadorem Litwy przy Watykanie i w Waszyngtonie, gdzie nigdy formalnie nie uznano aneksji Republiki przez ZSRR. Autor tej książki w latach 1990-1991, pracując w Ambasadzie RP, kilka razy urzędowo zetknął się w Waszyngtonie ze Statysem Łozoraitisem; zachował żywą pamięć swych związków rodzinnych; w 1993 roku Łozorajtis jr. kandydował w wyborach na prezydenta Republiki Litewskiej, przegrywając na rzecz Algirdasa Brazauskasa. Wróćmy jednak do petersburskiego domu i pierwszych lat wieku XX. Skąd konserwatyzm? Jaka rycerskość? O dziadku ze strony matki, Ksawerym Pietraszkiewiczu, właścicielu stancji w Kijowie, uczestniku spisku Szymona Konarskiego, gnębionym w 1838 r. w kijowskiej twierdzy, posłanym "w sołdaty", nagrodzonym następnie orderem Św. Jerzego za kulę w kręgosłup od górali kaukaskich, pedagogu i autorze dzieł z tej dziedziny, intelektualiście z edukacją katorżnika, zjawisku jakże częstym dla pewnych polskich generacji - napisał Cat kilka zadumanych, przejęcia i uwielbienia pełnych stronic w Kto mnie wołał, czego chciał...15. O tym człowieku często mówiono w domu petersburskim i wileńskim, a jego Testament starego szlachcica był, zdaje się, jak Rzewuskiego Pamiętniki Sopłicy - pospolitą lekturą wieczorną. Maria Mackiewiczowa jakoby nie opowiadała synowi bajek, lecz historię, dalszą i bliższą. Dziadek należał do najbliższej. Jeśli więc w tych uwagach o kręgu rodzinnym wskazać na kogoś, kto mógł swym losem, osobowością, oddziaływać na formowanie się wyobraźni i upodobań chłopca, na pierwszym miejscu należałoby postawić Ksawerego Pietraszkiewicza. Sam Cat zapytał po latach: czy konserwatyzm mego dziadka został przeze mnie odziedziczony? -•• Zostawmy ten znak zapytania. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni. Ważniejsze co innego. W tej epoce, w tej części Europy, z takich samych domów, takiej samej zdeklasowanej szlachty, z domów polskich i z domów rosyjskich, uboższych, ale i bogatszych - młodzież wychodziła przede wszystkim do ruchów burzycielskich, radykalnych, lewicowych. Schorowany, beznogi apostoł piłsudczyzny Adam Skwarczyński grubo później zwykł powtarzać na spotkaniach z elewami ruchu, pielgrzymującymi do jego mieszkania na Zamku warszawskim, sentencję używaną ironicznie i przez Ottona Bismarcka, i przez Bernarda Shawa, a przez niego już serio, że kto za młodu nie socjalizował, ten na starość na pewno będzie świnią.16. 16 1. Rodzice Stanisława: Maria z Pietraszkiewiczów i Antoni Mackiewi- czowie » V- 2. Rodzeństwo: Józef (ur. 1902), Stanisław (ur. 1896), Seweryna (ur. 1900) it&tt&s&i&fm? |. Jedenastoletni Stanisław Wy; u vsr WŁ 4. Obserwatorium Astronomiczne USB, dziedziniec Poczobutta - 1914. Stan obecny bez istotnych zmian. * H 5. Wilno. Widok z Zarzecza - 1914 6. Wilno. Fragment katedry, Góra Zamkowa - 1914 m 7. Antokol. Pałac Słuszków, w głębi kościół św. Piotra i Pawła - 1914 8. Pałac Tyszkiewiczów w Wace pod Wilnem (proj. Leandro Marconiego, 1880; również pałac Umiastowskich w Żemłosławiu k/ Oszmiany, był wzorowany na warszawskich Łazienkach) )Y* f BM Wydziału OTK-lln--.v »ł \ •• 'y ,' W* O ...*wt i 9. Mankiewicze k/Stolina nad Horyniem. Rezydencja II Ordynata dawid-gródeckiego Karola Radziwiłła (pałac ukończony przed 1914 r. dla I Ordynata Stanisława Radziwiłła, poległego w 1920 r.; spalony przez Niemców w 1943 r.; nie istnieje). Zdjęcie z 1937 r. W Prostyniu nad Lwa, w sąsiedztwie Mankiewicz, tuż przy granicy II RP, jako stały gość Karola Radziwiłła i przyjaciel domu przemieszkiwał przez dwudziestolecie gen. Carton de Wiart, uczestnik I, i II Wojny Światowej; jeden z najznamienitszych i najwyżej dekorowanych wojskowych brytyjskich; namiętny myśliwy * 't II." ' •" Wl *r '.KyW id' Stanisław Mackiewicz - wrażliwy, wybuchowy, ideowy jak inni i jak inni patriotyczny, ze swym młodzieńczym, konserwatyzmem - był zaprzeczeniem dróg swej warstwy i swego pokolenia. Zwraca na to zasadnie uwagę Stanisław Stomma17. Był unikatem, jeśli oczywiście zostawić na boku herbowych i nieherbowych durniów, którym snobizm, względy towarzyskie narzucały postawy zachowawcze. Takich było mnóstwo. Swoistość postawy Mackiewicza jest i w tym, że konserwatyzmu swego nigdy nie zwykł kryć. Nie odziewał go w nowości. Niósł zawadiacko biały sztandar jak tricolore. Na swój sposób zaliczał się do pokolenia niepokornych. To jedno. Teraz sprawa druga. Jako polityk, publicysta, oceny, sądy - zależnie od wydarzeń, nowych sytuacji zmieniał często, nieraz nieznośnie często. Będziemy mieli okazję się z tym zapoznać. Ale pewnych zasad przestrzegał ściśle i niezależnie od skutków. Nazwałbym je dość dowolnie i nieprecyzyjnie rycerskimi. Jakby stosowaniem w rzemiośle publicystycznym reguł pojedynkowych Kodeksu Władysława Boziewicza.. Zasad tych nie mogę, niestety, odnieść do napastliwych Catowskich polemik, a przynajmniej wielu z nich; stanowczo bowiem nieobce mu były: demagogia, paszkwilanctwo, udawana naiwność. Odnoszę je natomiast do wyboru przeciwników. Nie szukał zwady z cieniaami. Wywoływało to niejednokrotnie zniecierpliwienie przyjaciół politycznych. Walkę ze Składkowskim, Beckiem, Kwiatkowskim, Grażyńskim czy w bardziej zawoalowany sposób z Rydzem-Śmigłym prowadził, gdy byli u szczytu władzy. Furia była mocniejsza niż wyrachowanie. Lecz niepowściąganie furii nieraz wyglądało na wyrachowanie.Niewątpliwą plamą na honorze publicysty był stosunek do Brześcia i polityków wówczas prześladowanych czy też aresztowania profesora Stanisława Kota w sierpniu 1937 r. w okresie gwałtownych strajków chłopskich; także wobec wileńskiej lewicy akademickiej, gdy ją ciągano po sądach. Tym bardziej, że sam Cat powtarzał często i niewątpliwie szczerze, że spraw politycznych nie wolno rozstrzygać przy użyciu sędziego, prokuratora i policjanta. Nie mam jednak podstaw do przypuszczeń, że z kolei z pobudek niskich, dla poklasku czy jedynie z niechęci do „naprawiaczy", którzy byli w sprawę zamieszani, bronił Stanisława Cywińskiego, kiedy po pobiciu go przez oficerów w 1938 r. prasa rządowa dalej prowadziła nagonkę na uczonego. Zwłaszcza że mógł domniemywać, iż Cywiński rzeczywiście dokonał crimen laese maiestatis, nazywając marszałka Piłsudskiego kabotynem. Zarzut wobec Cywińskiego podniósł pierwszy Bolesław Srocki w tygodniku „naprawiaczy" „Naród i państwo"18. Był nieobliczalny? Może bywał. Po zesłaniu Mackiewicza do Berezy w marcu 1939 r. katowicka „Polonia", pismo, z którym „Słowo" miało stale na pieńku, napisała:_^Pan Mackiewicz jest publicystą bardzo popędliwym, ale za to . bezwzględnie szczerym. Zmieniał nieraz zdanie^z^ws,?^ jednak kierował się troską o dobro Polski, pisał to, co mu dyktowało sumienie, co mu mówiło, *Ł 17 $L••• '%>.. <& .• gorąco, żywo bijące serce. Pisał z temperamentem - ciął jak kawalerzysta -bardzo ostro, ale po rycersku, nie zadając ciosów z tyłu, nie chowając się za redaktora odpowiedzialnego. Sam brał odpowiedzialność za wszystko"19 . Brzmi to zgoła patetycznie. Lecz świadectwo istotne, przecież „Polonii" starczyłby zupełnie suchy protest przeciwko aresztowaniu dziennikarza. Po latach, ojciec Józef Maria Bocheński, najstarszy brat Adolfa i Aleksandra, o których często będziemy wspominać, teolog, logik, znamienity historyk filozofii ze szwajcarskiego Fryburga, powie o Stanisławie Mackiewiczu: „byłem entuzjastą redaktora wileńskiego „Słowa", uważam go za jednego z najlepszych polskich dziennikarzy okresu międzywojennego. Gdy przebywałem w Rzymie, byłem przez pewien czas jego korespondentem"20. Jest to świadectwo późne wprawdzie lecz bezwątpienia wiarygodne. Zważmy te pro i contra. Chyba w sumie raczej nie łupił skóry ze zdechłych lwów, nawet jeśli wobec niektórych bezbronnych adwersarzy - na przykład młodzieży z Uniwersytetu Stefana Batorego - brakło mu umiaru. Przez lata, póki żył Marszałek, był publicystą nadwornym jego obozu. Przez lata, również po zamknięciu tego okresu przez dzieje, był publicystą nadwornym Domu Radziwiłłów. Myślę jednakże - i są po temu świadectwa - że tak do końca, do zatraty siebie, publicystą dworskim nie był nigdy. Właściwość taka, w zawodzie dziennikarskim, do pospolitych nie należy; mówi się, że to zawód najemny, jak inne. Jest rzadka, rzadsza, sądzę niż talent. Był, jak ten kot z opowiastki Kiplinga, co chadzał własnymi drogami. Wziął od niego pseudonim, który mu zastąpił nazwisko. Zebrałem pewne cechy charakteru, osobowości, postawy. Coś z tego rozbudziło się już w tym dziwnym domu w Petersburgu; w wirze ludzi obserwowanych ukradkiem, wirze rozmów podsłuchiwanych zza fotela, w szalonym wirze lektur pod zielonkawymi kloszami lamp. Początki nauki (Petersburg 190S) W latach petersburskich chyba lepiej mówił po niemiecku niż po rosyjsku (później było odwrotnie) dzięki swym bonom oraz kolegom, bałtyckim Niemcom, którzy przeważali w założonej przez Piotra I Peterschule. Tam, we wstępnej klasie gimnazjalnej rozpoczął edukację w roku 1905. Tej mrocznej, rozległej, kamiennej szkoły nie znosił. Zresztą nigdy nie był dobrze ułożonym uczniem, pokornym słuchaczem, przykładnym naśladowcą. Krytycznie traktuję tezę familijną, że cichy i wątły Stanisław nagle w piątym roku życia nauczył się czytać i stał się „cudownym dzieckiem". Być może był chłopcem o przedwcześnie rozbudzonej inteligencji. Jak wspomina, a są to już jego wspomnienia, nie zaś sentymentalne zapiski siostry - z Peterschule został zabrany przez matkę po jakiejś „neurastenicznej awanturze". Nie wiadomo, na czym to polegało; podobne incydenty zdarzały mu się i w wileńskim gimnazjum Winogradowa. 18 W mieście urodzenia był jeszcze dwa razy. Przyjechał pierwszej zimy wojennej 1914/1915 z zamiarem chodzenia na uniwersytet; ostatecznie parę miesięcy przesiedział w bibliotekach. Wiosną roku 1931, gdy odbywał podróż dziennikarską po ZSRR, podążył również do Leningradu.| Pierwsze kroki skierował do kościoła Św. Katarzyny; w krypcie znajdował się sarkofag z prochami Stanisława Augusta21. Zdaje się, że mniej interesował się domem, gdzie przyszedł na świat. Wspomina tę wizytę oschle. A jednak Petersburg, dzwony cerkwi i dzwonki sanek, okna pałaców i okna poddaszy, barwy, zapachy, dramaty, pycha, pokora i bunt tego miasta są stale obecne w mackiewiczowskim pisaniu; powie, że częściej pisywał o Puszkinie niż o Mickiewiczu 22. Petersburg jest obecny, jak potem przybrane miejsce urodzenia, jedyne miejsce pod niebem - Wilno. Pojawia się na co dzień, w publicystyce politycznej, jak i w książkach. W Dostojewskim tyle przecież o człowieku, co o mieście. S.Gimnazja wileńskie (1907-1916) Koledzy, nauczyciele, wychowawcy Rodzina Mackiewiczów przeniosła się do Wilna wiosną 1907 r., kupując dom z ogrodem przy ul. Witebskiej l, na Rossie, w tzw. Kolonii Bankowej. Stanisław podjął naukę w I klasie rządowego gimnazjum im. cesarza Aleksandra I. Zarówno szkołę, jak kolegów, przeważnie Rosjan, synów miejscowych urzędników, wspomina znacznie cieplej niż petersburską Peterschule. Syn wileńskiego policmajstra wstydził się profesji ojca. Gimnazjum mieściło się w budynkach batoriańskiej Akademii Jezuickiej. Po odzyskaniu niepodległości zajął je uniwersytet. Można by powiedzieć, że w tych murach Skargi, Wujka, Lelewela, Śniadeckich, w tych ławkach, gdzie siedzieli Mickiewicz i Słowacki, gdzie dziesięć lat spędził, stosunkowo niedawno, głośny już Piłsudski, jakoś materia-lizowały się lekcje dziejów ojczystych wyniesione z domu. Łatwa byłaby to jednak supozycja, taka biograficzna wata, bez dowodów. Trzyletni pobyt w gimnazjum Aleksandra I niczym się nie zapisał w życiorysie Stanisława. Nawet żadną awanturą. Siostra przypomina jedynie, że jedenastoletni brat skarcił głośno swych kolegów - Polaków, iż nie godzi się hałasować na lekcjach religii organizowanych wspólnie dla katolików z wszystkich, a więc i starszych klas. Niby że wyrastał ponad ogół. Uczynków takich zapewne nie było wiele. O katechecie z gimnazjum Winogradowa, księdzu Kazimierzu Kiersnowskim, zachował w pamięci fakt, że umiał pięknie ruszać czupryną i uszami, co mu robiło wielki mir wśród uczniów. W latach dojrzałych Cat wykazywał niewątpliwie małą gorliwość w mate- 19 K: riach religijnych. Był raczej agnostykiem. Na starość, w liście do Pawlikow-skiego, wyrwało mu się: „żadnej duszy oczywiście nie ma, jest tylko mózg". Jego spory z wileńskimi władzami diecezjalnymi, zwłaszcza z arcybiskupem Romualdem Jałbrzykowskim, były dość nagminne i mówiono o nich w mieście. Kto był stroną czynną, stwierdzić trudno, nie zawsze chyba Cat. Nie dotyczyły, rzecz jasna, zagadnień doktrynalnych; pod tym względem „Słowo" było przykładnie ortodoksyjne, jak przystało pismu zachowawczemu. Miały zabarwienie polityczne wskutek endeckich inklinacji kleru. Dostojników drażniła pewnie zbytnia tolerancja wobec innych wyznań, szczególnie prawosławia, oraz jawny libertynizm redaktora. Chwalenie w „Słowie" Dziewic konsystorskich Boya nie należało do wyjątków w praktyce dziennika. Lecz to nie wszystko. Mackiewicz głosił, że kler, jak wojsko, nie powinien wkraczać do polityki, a ksiądz ma w tych sprawach przypominać oficera. Odnosił tę zasadę do całokształtu stosunków Kościół - państwo. Swego patrona — Stanisława Szczepanowskiego - uważał za uzurpatora i szantażystę. Z reguły też, w konfliktach, stawał za państwem. Dosyć zatem było powodów do tarć23. Natomiast szczerze rozkochany był w treściach obrzędowych; w majestacie i sile ceremonii kościelnych. W tym wszystkim, co miało swą doskonałą postać w białym baroku Piotra i Pawła, Dominikanów; pińskiej kolegiaty, Berezwecza. Kościoły na ogół oglądał z zewnątrz, patrzył jednak praktycznie. Cenił dzieło Kościoła w umacnianiu polskości na ziemiach przeważnie etnicznie obcych, jego misję cywilizacyjną; widział w nim również sojusznika przeciw eksperymentom lewicy, każdej lewicy, nie tylko komunistycznej. W każdym programie konserwatywnym, w każdej deklaracji „żubrów" sprawy religii znajdowały się na naczelnym miejscu. Ale z purpuratami wileńskimi się kłócił. Niedługo przed wojną „Słowa" zakazywano w wojsku. Z ambon wcześniej oszczędzano mu pochwał. Na progu polityki - „Zet" '•''-' li: „Moje życie polityczne zaczyna się dopiero wtedy, kiedy rodzice przenoszą mnie do prywatnego gimnazjum Winogradowa" - napisał sześćdziesięciosied-mioletni Stanisław o czternastoletnim Stanisławie 24. Wydaje się, że trochę przesadził. Naukę u Winogradowa rozpoczął w 1910 r. Po niemieckiej Peterschule, rosyjskim środowisku gimnazjum Aleksandra I, u Winogradowa uczniami byli prawie sami Polacy. Profesura przyzwoita i mniej urzędowo rygorystyczna. Inspektor, Iwan Ignatiewicz Kraskowski, nie krył swych liberalnych poglądów. To pewnie zdecydowało o przenosinach. Zresztą naciski rusyfikacyjne w ogóle złagodniały; coś gęstniało w Europie, w Imperium i wśród tych młodych. Zapomniano o wilczych biletach, zsyłkach i kamaszach po 1905 r. Politykowanie stało się znów jedynie godnym zajęciem. 20 Nie znalazłem, niestety, w dostępnych mi relacjach informacji o majówkach, pojedynkach, pannach, balach z tombolami na cele charytatywne itp. sprawach, które również dziać się musiały. W każdym razie dyrektor, Emielian Prawosudowicz, bywał huśtany na wieczorynkach uczniowskich i nie udawało się go upuścić na podłogę; kiedy zaś nauczyciel francuskiego, pewien ryży Irlandczyk, uderzył podczas lekcji ucznia w twarz, musiał potem z dyrektorskiego polecenia przeprosić go przed całą klasą. Obyczaje więc zgoła światowe. Przede wszystkim jednak było politykowanie. Dysputy po parkach, na wycieczkach, po domach; sesje samokształceniowe, secesje organizacyjne, kółka kryptotajne, półtajne i tajne naprawdę. Młodzież wileńska szkół średnich dzieliła się na trzy obozy; narodowy, postępowo-niepodległościowy i klerykalno-katolicki. Nie było wśród młodych, co przecież oczywiste, obozu lojalistycznego. Stanisław należał do pierwszego; w 1911 r., będąc w IV klasie gimnazjum, został starszym „Pętu", organizacji dla uczniów sterowanej., przez „Zet'' (Związek Młodzieży Polskiej) działający wśród studentów. W tym okresie „Zet", mający za sobą ponad dwadzieścia lat pracy konspiracyjnej w trzech zaborach, zerwał z Ligą Narodową zbliżając się do środowisk niepodległościowych. W zaborze rosyjskim ewolucję przyspieszyła ugodowość narodowych demokratów wobec caratu. Liczyli na Dumę i możliwość gry parlamentarnej. Skoro „Pet" był ramieniem „Zetu", zmiany polityczne w macierzystej organizacji znalazły od razu echo u gimnazjalistów. Widać to w postępowaniu Stanisława. Niebawem zaczął pisywać i współredagować tajne pismo szkolne „Pobudka". Nie udało mi się znaleźć egzemplarza. Również nie zdołałem zapoznać się z cenzurami. Sukcesy w polityce mogły nie iść w parze z sukcesami w szkole. W opowieściach rodzinnych cenzury przedstawiały się kapitalnie. Jednak z łaciną - na domiar gimnazjum było klasyczne - miał kłopoty. Bolał później, że od początku zaniedbał ten język. W historii, literaturze musiał celować. Potwierdzi to debiut pisarski w 1916 r. Czas dzielił między szkołę, konspiracyjne spotkania i zachłanne czytanie, o jakim nam się dzisiaj nie śni. Nie możemy określić, ile wolnego miał na rozrywki, i na jakie, poza grą w warcaby z ojcem. Wypracowania dla rosyjskich nauczycieli przeplatały się z artykułami do „Pobudki". Z tego okresu zachował wspomnienie o koledze ze starszej klasy Winogradowa, Mieczysławie Niedziałkowskim, przewodzącym niepodległościowcom. Niedziałkowski miał tik twarzy, który - zdaniem Stanisława - niezmiernie mu dodawał autorytetu; przemawiał spokojnie, dobitnie, przejrzyście. —^ W II Rzeczpospolitej Mackiewicz w „Słowie", Niedziałkowski w „Robotniku" regularnie występowali przeciw sobie. Czytając te polemiki trudno wyzbyć się wrażenia, że Pierwszy Monarchista RP i Pierwszy Publicysta PPS poważali się wzajemnie. Ksawery Pruszyński ujął rzecz krótko: „Niedziałkowski to człowiek, z którym może nawet 90% Polski się nie zgadza, i^CM,^ toU.oJ-kOUitu 21 ale pełnych 100% go szanuje"25.1 tak już zostało po ten palmirski piasek, skąd go wykopano w zimowym płaszczu przewiązanym paskiem, w drucianych okularach, z laską. Przyczyny przerwania nauki w VI klasie gimnazjum N. A. Winogradowa, w końcu 1913 r., mają swoją wersję prozaiczną i heroiczną. Siostra pisze, że dyrektor Prawosudowicz poradził matce, by zabrała syna i najlepiej wysłała go za granicę, „bo będzie bieda; on ma wpływ na młodzież, dwóch dyrektorów być w gimnazjum nie może". Mackiewicz natomiast powiada, że po prostu dosyć miał nauki i udało mu się namówić inspektora Kraskowskiego, aby „wpłynął na mojąmatkę, by mnie rodzice z gimnazjum zabrali"26. Wolę wersje mniej patetyczne. Lecz bodajże, obok naturalnego wstrętu do nauki, był jeszcze inny, wprawdzie również sztubacki, motyw. W „Dzienniku" pod datą 10 XII 1913 r. zapisał: „Teraz entuzjazmują mnie znowu szare mundury, niebieskie wyłogi i amarantowe rabaty, zapowiedź całej pracy galicyjskiej i wbrew obietnicy, jaką dawałem w tych dniach apatii sobie i rodzinie, teraz myślę ciągle o rozkoszy rzucenia się nurkiem w całe to życie zachłannej pracy i zbieram listy polecające." Coś tam dalej jeszcze było w „Dzienniku" o wyrwaniu się z pajęczyny „polskiej, pięknej i wytwornej, dumnej bierności". Chodziło o zmianę wody; stawu na rzekę. Z takimi nadziejami pakował walizki na wyjazd do Krakowa. Pobyt w Krakowie W Krakowie znalazł się w pierwszych miesiącach 1914 r. Zamieszkał na Salwatorze, u wujostwa Pietraszkiewiczów. W domu zbierała się młodopolska inteligencja. Zetknął się tam z Władysławem Gizbert-Studnickim. Będzie to przyjaźń polityczna, długa i ważna wielce w późniejszej drodze Cata. Studnicki, starszy o trzydzieści lat, działacz II Proletariatu z kartą Sybiru, nieugięty konspirator, zawsze czynny, zawsze samodzielny i apodyktyczny, autor licznych gwałtownie wówczas dyskutowanych publikacji (spór z Dmowskim o orientację i program walki o niepodległość), musiał wywrzeć wrażenie na przybyszu z wileńskiej prowincji. Pożegnał się już dawno z socjalizmem, ostatecznie pokłócił z endekami i zmierzał ku temu, co wkrótce miało być nazwane akty-wizmem. Szukał Polski może nie przy Wilhelmie II, ale na pewno przez Wilhelma II. Stanisław zapisał się jako wolny słuchacz na Uniwersytet Jagielloński. Ze > szczególnym zamiłowaniem uczęszczał na wykłady z historii literatury Chrzanowskiego i Windakiewicza oraz na filozofię. Cztery lata wcześniej, w roku 1910, do tych samych profesorów i również jako wolny słuchacz, zapisał się inny przybysz z Cesarstwa, wprawdzie niewątpliwie zamożniejszy, lecz w końcu wywodzący się z tej samej sfery: Wacław Lednicki, syn Aleksandra, -moskwiczanin, jak Stanisława można by nazwać petersburszczaninem. Był to 22 więc, w owych latach, szlak przetarty, a nawet utarty27. O „szarych mundurach" jakoś zapomniał. Podczas uroczystości poświęconej rocznicy powstania styczniowego wysłuchał przemówienia Daszyńskiego, pierwszego mówcy wiedeńskiego parlamentu. Krąg zainteresowań Stanisława określaj ą notatki w „Dzienniku": O Krakowie: „atmosfera westchnień bez czynów i czynów bez uczucia (...) jak w domu noclegowym nad ranem''. O ludziach: „Wyspiański jest jak ryba na piasku, a Feldman jak ryba w wodzie". Krytykuje Wilhelma Feldmana, nieporadnie, za to niewybrednie, z wskazaniem na jego pochodzenie, za Historię krytyki, gdzie poświęcił tylko 3/4 stronicy, czyli 1/600 miejsca Stanisławowi Brzozowskiemu 28 . Brzozowskiego uważa za jedynego prawdziwego krytyka, któremu „życie połamało skrzydła"; zaś Stanisław Tarnowski Jako człowiek i polityk jest mi już sympatyczniejszy [niż jako uczony i pisarz - J.J.]". Uwaga o Żeromskim: „By tworzyć temat tragiczny w Polsce, która obfituje nie w tematy, lecz prawdziwe tragedie - trzeba być histerykiem, a raczej histeryczką". Animozje i sympatie w nie zmienionej postaci przetrwają lata. Bardziej chyba pociągało go wówczas życie umysłowe niż praca niepodległościowa. Studiów na UJ nie traktował zbyt gorliwie, skoro już w maju 1914 r. znalazł się z powrotem w Wilnie. Wtedy nagle, 13 maja, zmarł na serce ojciec; pochowany został na Rossie (Matka umarła w Wilnie 22 VIII 1932 r.). Reakcja na wybuch wojny Wybuch działań wojennych zastał Stanisława na wakacjach w majątku przyszłej teściowej, Ułasowszczyzna w Grodzieńszczyźnie. Obudził się w nim duch wojowniczy z czasów uczniowskich, gdy „myśl ma nie chadzała bez szabli". Pojechał do Warszawy z zamiarem przedostania się przez front do Legionów. Eskapada z nieznanych powodów nie powiodła się. Był to wszakże -powiedzmy sobie - pierwszy, chociaż nieudany krok Mackiewicza ku Piłsud-skiemu; na drugi zdecydował się dopiero półtora roku później, w sytuacji znacznie wygodniejszej. Niemcy od trzech miesięcy siedzieli w Wilnie. Pod datą 18 grudnia 1915 r. czytamy w „Dzienniku": „Dziś byłem u szefa Zivilverwaltung z prośbą o danie mi przepustki do Legionów". Wyjazd z przepustką również nie wyszedł. Odezwą wielkiego księcia Mikołaja Mikołąjewicza, z sierpnia 1914 r., nie przejął się. Po latach napisał, że była piękniej, lotniej i psychologicznie trafniej sformułowana aniżeli płaska, okólnikowa deklaracja dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r. Klejony przez endeków Legion Puławski w ogóle raczej młodzież wileńską śmieszył. Nie dawała też ucha radom „realistów" nawołujących do ^ spokoju i powagi. Rady „żubrów" - na każdą okazję takie same - przywożone były do Wilna prosto z petersburskich antyszambrów, adiutantur i kuluarów j 23 Dumy. Pierwszy rok wojny upłynął Stanisławowi między Piotrogrodem i Wilnem. Zwyczajem niedawno zmarłego ojca gromadził pocztówki; głównie z brygadierem Piłsudskim, były to oczywiście ilustracje nielegalne, tym zapewne milsze. Przesiadywał w petersburskich bibliotekach29. Załatwiał również sprawy spadkowe firmy „Fochts i Ska". Póki front, we wrześniu 1915 r., nie odciął Wilna, wspólnik ojca regularnie przysyłał pieniądze. Potem nastąpiła bieda. Siostra pisze, że „Staś zaczął narzekać". Natomiast gdy matka, pani Maria, dla podreperowania finansów domowych wydawała płatne obiady, „cierpiał z tego powodu straszliwie snobistyczny Staś". Jesienią 1914 r. nastąpiło pewne niejasne wydarzenie: 23 października 1914 r. (wg starego stylu) z Petersburga do Wilna w odstępie kilku minut nadano dwa telegramy. Pierwszy: „Nieczajanno [przypadkowo - J.J.] ranien reszitielno niczewo opasnowo priszlitie szestdiesiat rublej. Staś". Drugi: „Opasnosti niet zabotimsa, Krahelskaja"30. Nie będę powtarzał malowniczych interpretacji rodziny: przeczą sobie co do motywów i okoliczności. Próba samobójstwa czy udawanie samobójstwa? Szał czy wyrachowanie? W tych czasach, w tych stronach i w tych środowiskach takie gesty, nieraz kończące się rzeczywiście tragicznie, należały prawie do dobrego tonu. Przyczyną-jakoby - była zazdrość o Wandę Krahelską, przyszłą żonę. Podlotek miał 12 lat, amant lat 18. Mackiewicz przez całe życie, szczególnie w kwestiach damskich, był aktorem wybornym. Po dwóch miesiącach pierwsze wojenne Boże Narodzenie spędził już w wileńskim domu. O petersburskim incydencie, zgodnie ze swym zwyczajem, nigdy nie napomknął. Nastroje Wilna; matura 18 września 1915 r. przyglądał się wkroczeniu Niemców do Wilna. Zauważył, że w porównaniu z kawalerią rosyjską nawet oficerowie mieli potworne cha-bety, natomiast każdy żołnierz nosił na guziku latarkę elektryczną. Przed katedrą, nad pikielhaubami i bermycami świty, dojrzał Wilhelma II w białych rękawiczkach. Życzył zwycięstwa państwom centralnym. Odpowiadało to nas- »trójom ulicy, natomiast nie miało nic wspólnego z jakąś proniemieckością. o Wyrosła ona później i z innych przesłanek. Mogło świadczyć najwyżej - po próbie pójścia do Legionów - że ostatecznie przystał do orientacji obozu niepodległościowego. Nie sądzę jednak, by jakiekolwiek kalkulacje wchodziły w rachubę. Jak większości młodzieży, nie chodziło wówczas Stanisławowi ani o żadną orientację czy obóz, lecz o działanie. I to jedynie ciągnęło. Jakie jednak nastroje panowały w społeczeństwie Wileńszczyzny; wśród Polaków, Litwinów, Żydów; w elicie polskiej, nadającej ton? Bystrą analizę dał Michał Romer w poufnym memoriale z sierpnia 1915 r. dla Naczelnego 24 Komitetu Narodowego (NKN) w Krakowie3'. Romer po odzyskaniu niepodległości, nie godząc się z polityką polską względem Litwy, osiadł w Kownie, gdzie był dwukrotnie rektorem uniwersytetu. Romer podkreślał anachronizm układu społecznego. XIX wiek nie dotarł na te ziemie. Nowinki, jak francuskie romanse, żyły najwyżej po dworach. Warstwa robotnicza była nikła i nie zorganizowana; mieszczaństwo i rzemiosło polskie -nieliczne i ubogie, zaś żydowskie - inaczej niż w Kongresówce - dalej faktycznie zamknięte w getcie własnych spraw, nieczynne obywatelsko lub rusofil-skie; warstwa urzędnicza złożona z Rosjan, obca i nieudolna, służyła jedynie kontroli, nie inicjatywie. Wśród chłopstwa litewskiego dostrzegał Romer rozwijanie się poczucia odrębności; doradzał, by nie lekceważyć zjawiska jako przejściowego fantomu. Nie egzystowało jakiekolwiek jawne życie polityczne, prócz ceremonii oficjalnych i hołdów; od 1863 do 1905 r. - kiedy Hipolitowi Korwin-Milewskiemu dano wreszcie licencję na wydawanie „Kuriera Litewskiego" -nie istniała w Wilnie żadna gazeta w języku polskim. Od 1882 r. czytano petersburski „Kraj". Znano "metody tajne, skrytą negację, opór pod maską obojętności, zdawkowego posłuszeństwa; niemą nienawiść, spadek po wielkim powstaniu i robocie Murawiewa. Nie rozkrzewił się pozytywizm; w mieście - kupiecki, inteligencki, ciułający grosze lub wartości niematerialne; na wsi - w postaci szkół, kooperatyw, samorządu. Lepiej tu spisywali się Litwini, mniej srodze obserwowani przez zaborcę. Ziemiańskie „dobre gospodarowanie" bardziej było interesem, nierzadko "pańską fanaberią" na pokaz przed obcymi, aniżeli koncepcją, ruchem, drogą do dalekiego celu; zresztą zasięg miało niewielki. Nie przeczer-niam. Pięć dziesięcioleci - w społeczności żyjącej w defensywie, przetrzebionej i trzebionej ciągle z tego, co najlepsze - nie mogło pozostać bez śladu. Dobrą t socjologa opisał to Romer. j^uacja na Wileńszczyźnie była więc szczególna, inna niż w Królestwie, zupełnie inna niż w równie biednej Galicji, której ta sama epoka przyniosła urządzenia parlamentarne i obudzenie chłopstwa. Elita miejscowa składała się z ziemian lub inteligentów miejskich, również ziemiańskiego pochodzenia. Idee zachowawcze - szukanie przyszłości, w przeszłości, najlepiej tej świetlistej, jagiellońskiej - były w tym środowisku czymś naturalnym. Chciałbym tu napisać natomiast, że najbliższe życiu, myślom, porywom innych dzielnic Polski - nie zaprzeczona zasługa "Zetu" - było młode pokolenie. Młodzież gimnazjów wileńskich przede wszystkim. Nie ominął jej wiatr, który wiał wszędzie. Dwa jakby światy. I do tych dwóch światów, równocześnie, należał Stanisław. Nie wiem, czy rwanie się do Krakowa, do Legionów, następnie zaś zwinięcie skrzydeł i zabranie się do pisania i nauki, tym różnym wpływom można przypisać. Wprawdzie służył, zresztą krótko, w wileńskiej Straży Obywatelskiej, trudno to jednak uznać za zajęcie heroiczne. 25 Przygotowywał się do matury. Robił to, bodajże, bardziej według własnych upodobań niż potrzeb egzaminacyjnych. Stwierdził we wspomnieniach, że maturę wymógł na nim profesor Stanisław Cywiński. Siostra, pani Seweryna Orłosiowa, dodaje, że zarówno Cywiński, jak profesor Stanisław Kościałkowski byli zdumieni jego znajomością historii i literatury polskiej. Można temu wierzyć. Maturę zdał 26 sierpnia 1916 r. w polskim gimnazjum Stowarzyszenia Nauczycieli f Wychowawców, (fiP_ odz^kaniu_ niepodległości - gTmnażjurrTim. ,ZygmuntaAugusta); uczył się tam później Czesław Miłosz.a w pokoleniu następnym-Tadeusz Konwicki32. 4. Analiza juweniliów Debiut prozatorski (1916) W tymże roku zadebiutował szkicem Henryk Sienkiewicz. Napisał go w marcu-kwietniu 1916 r.33. Sienkiewicz - nie Dickens, Kipling, ktoś z pamiętnikarzy -jest patronem młodości Mackiewicza; patronem pisarskim i w zasadniczej mierze patronem ideowym. Szkic posiada oczywiście płycizny, apodyktyczność sądów, emfazę, młodzieńczą chęć popisywania się erudycją, tak obcy później Catowi sentymentalizm, lecz nie jest wypracowaniem. Dowodzi wyjątkowego wprost oczytania w piśmiennictwie polskim, rosyjskim, francuskim, niemieckim. Zwłaszcza w pamiętnikach. W "Dzienniku" znajduje się lista 226 tytułów, przeważnie oryginałów rosyjskich i francuskich, jakie brał do ręki. Wchłaniał po trzy książki dziennie. Mackiewicz zawsze propagował piękną myśl "czytania rzeczy niepotrzebnych". Zalecał ją szczególnie dziennikarzom, publicystom i politykom. Chyba jednak równie nieskutecznie, jak tyle innych swych idei. Znalazł również czas na sporządzenie projektu "Konstytucji dla państwa polskiego", złożonej z 40 paragrafów, gdzie koronie łaskawie dodawał jednak parlament. Nazywał się w "Dzienniku" "ultraszlachcicem"; dobrze, że zdobywał się także na obserwację: "(...) ale zawsze moje zdanie jest bite. Dość, żebym ja czegoś był teoretycznie pewny, aby było zupełnie inaczej". Sprzęga się w tych notatkach rozhuśtana wyobraźnia z umysłem sceptycznym, megalomania z bystrą obserwacją. Nieraz trudno stwierdzić, co w "Dzienniku" własne, co cudze, co po prostu cytowane. Taki na przykład fragment, niczym z socjalistycznej broszury: "Według mnie wojna obecna będzie decydującym ewolucyjnym stopniem w stronę socjalistycznych dążeń postępowych idei (...) Połączona siła socjaldemokracji państw środkowo-europejs-kich, gdyby była konsekwentną i uczciwą względem swych teorii, gdyby konsekwentnie była oddana pięknu zawołania «proletariusze wszystkich krajów...», stanowczo mogłaby nie dopuścić do wojny". Pisze to "ultraszlachcic". 26 poglądy i upodobania f Niewątpliwie trwał jeszcze okres fermentacji, jednak w fazii i Szkic, jak i "Dziennik" są już świadectwem dość klarowi. j dwudziestoletniego autora. Zmętnienia ustępują wkrótce OL \ nam antyrepublikanin, dla którego Konstytucja 3 Maja h i mocarstwowiec, urzeczony przez Sienkiewicza, sam to p j husarskich skrzydeł"; ekspansjonisfa polski, zmartwiony \ j nicznej przyszłej Rzeczypospolitej, patrzący w step, za L j wschód. Otóż jawi nam się - wśród maturzystów wileńskich okaz rzadki; rasowy "żubr". Maciejówka by mu nie pasowała. M. \ ideowych powodów po nią nie sięgnął skutecznie, jak już pisi_ i braku męskiego zdecydowania. ; Debiut opublikował w wileńskiej oficynie własnym sumpten : jtym celu zastawił otrzymany od ojca złoty zegarek. Wątpliwe, by ciło. W "Dzienniku" w 1916 r. napisał proroczo: "W życiu ekc nauczyłem się jednego: ładnie wydawać". Nie chodziło o książki. Do pieniędzy wykazywał stosunek osobliwy, łączący skąpstwo z —--tutnoś-cią. Należał do gatunku ludzi, którzy - zarabiając nawet bardzo duzi „- wydają jeszcze więcej. Majątku nie miał i nie dorobił się nigdy. W latach trzydziestych, gdy "Słowo" zaczęło prosperować, dysponował poważnymi dochodami. Pewnie jednak wskutek tego procederu, który później wszedł w nałóg, stale narzekał na brak gotówki. Szastał nią w Londynie, gdy miał przyzwoite dochody i kiedy był na granicy nędzy. Oszczędzał w "Słowie" na honorariach dla współpracowników, ale zawsze był skłonny do zaprosin - w Warszawie na kaczkę do "Simona i Steckiego", w Wilnie na kołduny w karczmie "Słomianka" w Werkach. Gościł tam przyjaciół, płacąc podwójne wierszówki. Karczmę opisał z rzadkim rozczuleniem: "Swoje minuty w «Słomiance» z księżycem i słowikami zaliczam do najprzyjemniejszych w całym grzesznym życiu". Mówiąc ściślej były to raczej noce, a przynajmniej północki i nie tylko ze słowikami i księżycem34. Można przyjąć, że stół z wykrochmalonym obrusem był mu miły jak stół redakcyjny. Różne relacje, jakie zgromadziłem, są zgodne, że był smakoszem, a właściwie żarłokiem. Natomiast pił umiarkowanie, ze znawstwem; nie upijał się nigdy. Nie cierpiał pijaków, musiał więc mieć ciężkie przejścia ze swymi podwładnymi w "Słowie". Cenił, rzecz jasna, tylko potrawy litewskie, twierdząc - może nie bez racji - że kuchnia koroniarska, polska, nie istnieje. Identyczny pogląd miał na te zagadnienia Wańkowicz, gurmant i również nie pijak. Pisał do Pawlikowskiego w Kalifornii: "Nowakowski Tadeusz napisał o mnie, że obgryzam paznokcie - co nie jest prawdą - i mam kamizelkę poplamioną barszczem i kołdunami - co jest prawdą (...)". Utrzymywał, że 27 poza latami dziecinnymi zawsze miał wygląd plugawy. Uczciwszy przenośnię, coś było na rzeczy. Autor niniejszego nigdy nie zamienił z Mackiewiczem słowa, lecz takim go raczej widywał w restauracji SDP na Foksal, zwykle w otoczeniu adiutantów. Chodził już wtedy, w latach sześćdziesiątych, opierając się na laskach. W biesiadnych upodobaniach Cata, jego rozwiązłości obyczajowej, krytycy próbują dopatrywać się szlachetczyzny, saskości, dekadentyzmu i Bóg wie czego. Swobodne to i powierzchowne dociekania. Miał drożny przewód pokarmowy i wydajne wielce gruczoły. Zaś umoralnianie pisarzy należy do zajęć najgłupszych. ^Wacław Alfred Zbyszewski, najbliższy przyjaciel, którego wspomnienie przynosi równie wiele ciekawych informacji, co wątpliwych sądów, napisał o Mackiewiczu, że "wyrzucał pieniądze przez okno, a całe życie był zaniedbany, był abnegatem". Najsłuszniej też dodał, że gdyby Cat był rządniejszy w interesach, bardziej ascetyczny, zażyłby więcej osobistego szczęścia, miałby więcej prestiżu politycznego - lecz nie byłby Mackiewiczem35. 5. Studia wyższe ,• (Warszawa - Kraków - Warszawa 1916-1921) Praca w PO W , . ~ 1.1 j Natychmiast po zdaniu matury, w sierpniu 1916, r., wyjechał do Warszawy. Cywiński i Kościałkowski pchali StanisławaTna historię. Oparł się i w październiku wstąpił na wydział prawny Uniwersytetu Warszawskiego36. Przyszły autor projektu Statutu Utw^ Środkowej i sekretarz komisji sejmowej przygotowującej konstytucję kwietniowąjniezbyt sumiennie wysiadywał na wykładach. Pośrednio mówi o tym "Dziennik". Liczne zajęcia uboczne, jakie uprawiał, i burzliwe czasy nie sprzyjały edukacji. Pełny sąd o wykształceniu prawniczym Mackiewicza odłóżmy na później. Stańczycy pobłażliwie traktowali przygotowanie fachowe kolegi Mackiewicza przy okazji dyskusji o zmianach konstytucyjnych w 1928 r. Był to jednak Olimp jurysprudencji polskiej. ^9L™alnie-dyj)lomem i magisteriurn- zak^ńczyjjitudia dopiero 12 maja 1924 T na UniwefśyTe"c"iVStefana Batorego. ~ ~—— "Jak szczenię czuję się w tej Warszawie (...), głód będzie treścią mojego życia, a do tego zimno" - pisał w "Dzienniku" jesienią 1916 r. Gotuje sobie herbatę, je serdelki z koniny, ciągle skarży się na pusty brzuch. Pieniądze dostawał od wuja, Stanisława Pietraszkiewicza, właściciela fabryczki w Warszawie; "puściłem 200 marek w trzy dni, o psiakrew". Kilkanaście dni później: "Bardzo wątpię, czy jutro i pojutrze będę miał co jeść". Tej jesieni -według siostry - "Staś pisał wesołe listy z Warszawy". 28 - denionej. w stopniu natężającym się z uwagę; dysponuję jedynie małą ay i dwudziestu lat następnych, ymieniana między Warszawą i likowskiego stanowią jednak L stronę księżyca w stosunku do iteza, że wywnętrzanie się w lis-prostu psychiczną kompensacją, i musiał, ratunkiem na kłopoty, z akąś chorobliwą obłudą czy perfi- •Y- -^zawy pisał na wesoło. ,,-azwie - "autoniańczył się intelek- Jzechow, Górki, Arcybaszew, ojewski. Brakuje pamiętnikarstwa i ilica.. Za bohaterów wojny uważał: odza strzelców, wielkiego ksJę,cJa To mu zostało na całe ży Mackiewicz był namiętr wiekiem i zgorzknieniem. Z\ częściąjego listów i wyłącza Korespondencja z Kazimierzt Londynem, a zwłaszcza list. pewien corpus delicti; swojego, twórczości. Wydaje się usprawi^ tach było - co w końcu naturalne reakcją na ograniczenia, z jakim jakimi poradzić sobie nie mógł. \\ dią. ,.^- Zatem z okupowanej przez Nieme, _^_ W skórzanym fotelu, pod lampą -k tualnie". Lektury: Hamsun, Loni Brzozowski, Mereżkowski, oczywiście dzieł politycznych; może zastępowała Alberta, króla_Belgów, Piłsudskiegp, ^IKSI^a^ycgJaj^^c^Er^ra^eja. Chodzi niu..pJSnwera Pąsze^ najbardziej prawicowego spośród triumwirów rewolucji młodotureckiej, potem przeciwnika Kemala Atatiirka. Jednak "największa, znana historii odwaga" to szwedzki Karol XII. Wybór nieprzypadkowy, chociaż nie powiedział dokładnie, co miał na mysTT- Narwę, Kliszów, dziką obronę Stralsundu? Najpewniej ten zlany krwią i deszczem lipcowy dzień klęski połtawskiej 1709 r. Rozumiał chyba, czym była Połtawa dla Polski i dziejów tej części Europy. Przygniotła go śmierć Sienkiewicza (15 XI 1916). Ledwie pół roku wcześniej napisał o nim "Studium literackie". Przygniotła go tym bardziej, że ludzie wysłuchawszy w kawiarniach wiadomości i marsza żałobnego, "wrócili do czarnych kaw, ciastek, gazet i rozmów". Wpisze do "Dziennika" zdanie jedwabne, chłopięce: "Wiedz, że na całym obszarze Twej ziemi nie ma dziecka, które by nie zmówiło za Cię Wieczny odpoczynek". W Warszawie odnaleźli go wkrótce przyjaciele z "Pętu" i jako dawnego, czynnego działacza wciągnęli do akademickiej organizacji. Uzyskał stopień koleżeński, najniższy w tajnej strukturze] Pisywał do "zetowskiego" "Miesięcznika Młodzieży Polskiej". Zamieścił tam m.in. artykuł pt. Biurokracja, w którym -jak przyzna w "Dzienniku" - "jest wstęp, a nie ma treści"37. Jak jednak reagował na wydarzenia, co robił w oczekiwaniu niepodległości? Choćby beselerowskiej? Otóż spodziewał się na początku kadłuba Polski ąuasi-królewskiej, darowanej przez okupantów, następnie zaś korony w całym majestacie, nie precyzował terytorium państwa. Nie znalazłem natomiast śladu sugestii o ewentualnej Polsce republikańskiej. Z "Dziennika" przytaczam opis ogłoszenia tzw. deklaracji dwóch cesarzy. .29 .•; '&'<&%'• Autor tytułuje relację zapisaną od ręki 5 listopada: "W dzień ogłoszenia niepodległości". Studenteria umówiła się, że dopiero na znak ich specjalnej delegacji będzie wolno wznosić okrzyki. "Na podwórcu królewskim stanęliśmy po lewej stronie od wejścia (...) Zaczęły przyjeżdżać różne ekscelencje, potem fraki i księża (...) Przeszli legioniści, przeszła połowa oficerów, [sic!] prawie sami ułani z szerokimi srebrnymi pasami. Rada Miejska nieporządna i niepokaźna, Lubomirskiego nie widziałem (...) Między nami kręcił się Hutten-Czapski, w wielkiej czapce fiitrzanej, jakby wykrojony z karykatury (...) Wreszcie zjawiło się kilka rzędów kirasjerów, jadących fatalnego kłusa, a za nimi czwórką szpaków Beseler. Był to powóz ostatni. Staliśmy już na podwórzu około półtorej godziny - było trochę dowcipów, ale w ramach przyzwoitości, głównie z fotografujących nas ze wszystkich stron i kręcących kinematograf. [Podobno Stanisława widziano później sfilmowanego na placu Zamkowym w dodatkach kinowych - J.J.] (...) nagle otworzyły się szklane drzwi na balkonie od strony fary, dwóch żołnierzy niemieckich przytwierdziło chorągwie biało-amarantowe. Wielką flagę niemiecką odrzucono [tak w oryginale - J.J.] i zwinięto, potem rozwinięto na nowo - rozumieliśmy to jako akt kurtuazji wobec naszych chorągwi. Przez któreś okna dały się słyszeć dźwięki «Boże coś Polskę...» Wreszcie wychodzi delegacja i politechnik woła: «Koledzy, możemy zawołać, niech żyje niepodległa Polska»"38. Dalej ponoć krzyczano na cześć przyszłego króla, sejmu, Piłsudskiego itp. Po kilku dniach, gdy stawało się oczywiste, że przekazywanie władzy, nawet pre-suwerennej, idzie niesporo, zechciał wyrazić się: "sukinsyny, szwaby, zas-rańce". 12 grudnia 1916 r. napisał jednym tchem: "Dziś przyjechał Józef Piłsudski i zamieszkał w hotelu brylowskim. Ja wstąpiłem do POW". Z pewnością zbieżność nieprzypadkowa. Jak łączył działalność w "Zecie" ze służbą w Polskiej Organizacji Wojskowej, pozostaje niejasne. Tam politykował, tu uczył się rzemiosła żołnierskiego? Zupełnie możliwe. "Zet" działał klubowo, mafij-nie, także wewnątrz innych organizacji. Zresztą wówczas - zwłaszcza na terenie Warszawy - pracowano zgodnie. Przenikanie się personalne było na porządku dziennym. Następne miesiące musiały mijać bladawo, zarówno jeśli chodzi o działalność patriotyczną studia, jak życie duchowe. Także pusty brzuch się nie odzywał. W marcu 1917 r., gdy w Rosji wybuchła rewolucja, "Dziennik" ma lukę. Na początku czerwca zanotował rozmowę z Władysławem Studnickim, który mu powiedział: "(...) ach, panie, jak ja nienawidzę teraz tego Piłsudskiego, mordę bym mu pobił. Pauza, po dłuższej chwili: głowę rozbił". Kulminował się kryzys przysięgowy. 2 lipca 1917 r. Piłsudski ustąpił z Tymczasowej Rady Stanu, gdzie na przeciwnym, aktywistycznym skraju operował Studnicki. Nie podał, w jakich okolicznościach stykał się ze Studnickim, czołowym 30 niewątpliwie politykiei- 10 lipca, w dzień p<_ w Beniaminowie i Szc zdumiewająco ambiwal "Więc było tak. Prą' już raz fikcję tworzenia" fikcji z Niemcami». Ni- bardzo z ustąpienia q. możliwość trzeciej fikcj jego, Józefa Piłsudskieg Sądząc z mocnej rif Warszawie. zesłaniu opornych do obozów jnow _, ,:wicz zamieścił w "Dzienniku" zapis ji Piłsudski oświadczył, iż: «przeżyłem j z Austrią, nie chcę przeżyć drugiej takiej "Jysław Studnicki odpowiedział: «cieszę się chociaż słowa od siebie rzeczywiście zastanawia POW. Spadły natychmi Adama Skwarczyńskie; do Niemiec Piłsudskiegc — Piłsudskiego, gdyż razem z tym ustępuje _ jwicie stworzenie armii polskiej na własnym _ rku»". wtórzył mu to sam Studnicki. Jednakże brak owanych legionistach, oburzenia na Niemców, —"oardziej, że mógł spodziewać się represji i wobec —4 lipca zamknięto 90 działaczy, m.in. Sławka i jś w nocy z 21 na 22 lipca aresztowano i wysłano osnkowskiego. Wkrótce zgarnięto i pionki. Nasuwa się jeden wniosek: brygadier nie był jeszcze przedmiotem bezkrytycznego podziwu. Imponował Stanisławowi raczej elokwentny Studnicki. Drukował go w "Słowie" do 1939 r. Na tych samych więc stronicach sąsiadowały peany o Piłsudskim i artykuły nieubłaganego antagonisty Marszałka. Naturalnie nie były to teksty krytyczne wobec Piłsudskiego. "Słowo", jak widać, było domostwem obszernym, przestronnym, zajazdem dla różnych podróżników, lecz w końcu nie domem wariatów. Cytadela Warszawska (wrzesień 1917) Mackiewicz raz podał, że został aresztowany za udział w strajkach studenckich; przy innej zaś okazji, że związane to było z przechowywaniem archiwum POW i pistoletów. Byle podejrzenie, zdaje się, starczało. Wyłapywano wówczas peowiaków, element czynny i zorganizowany, dość pilnie, aby sparaliżować konspirację zawczasu. Nieznane są okoliczności pobytu w Cytadeli; czy przesłuchiwano go, jakie ewentualnie postawiono zarzuty, kto mu podał rękę. Surowość władz okupacyjnych była dość względna. Beseler robił porządek, lecz starał się liczyć z opinią. W ogóle odosobnienie zdarzy się Mackiewiczowi jeszcze tylko raz; będzie to UlĘgza w 193gj\ W sumie przesiedział 6 tygodni przez całe swe 70 lat. Jak na przedstawiciela tych akurat roczników polskich - na których młodość i wiek męski przypadły dwie wojny i dwie co najmniej okupacje - uznać trzeba to za < wynik wyjątkowo szczęśliwy. Osadzono go w Cytadeli Warszawskiej 13 września 1917 r.; przedostał się, jakoby chory na dyzenterię, do szpitala Ujazdowskiego, skąd uciekł 2 października39. 31 Niebawem wyjechał do Krakowa. W grudniu podjął studia prawne na Uniwersytecie Jagiellońskim po uzyskaniu świadectwa ustąpienia z wydziału w Warszawie40. Zbieg nie konspirował się więc szczególnie. W Krakowie odnalazł przyjaciół "zetowych" i został przyjęty do lokalnego Koła jako "brat", czyli o szczebel wyżej w hierarchii związku. Równocześnie rozpoczął pier- '•%''#%*• '$5^' 36 37 przyczyn politycznych. Nie pisał o tym zarówno przed, jak i po II wojnie, zarówno w RP, jak i w PRL. A przynajmniej różnice są niedostrzegalne. Z zachowanych fragmentów "Dziennika" z 1919 r. można wprawdzie dowiedzieć się, że gryzły go wszy, kuł się nie bał, ludność w pewnych miejscowościach przyjmowała oddział *"~~':wie, w innych wrogo; głównie jednak prześladowała go m-"-' brakujące części" niejako pogodzić r wy junak; dość nie^| r., jak podał niedbat Mławie, czytał znal Sądzę, iż rzeczywiści uznać, jeśli ktoś chce, Przypomnę tutaj oc ' nią; zaświadcza o niej i rodę, krajobraz, otoczei pagórkach leśnych, łąkŁ drwiąco. Nudziła go wit świerków w ponowię cai otaczał atencją w "Słowie drukował regularnie fotogr, Sam jednak posługiwał się ie z miłości. Zakładając nawet, że więcej detali batalistycznych, trudno to nerzów. Wygląda z "Dziennika" wątpli-mak przewag ułańskich. W sierpniu 1920 po mózgu, podczas marszów z Płocka ku nieprzyjacielskim Sachalin Czechowa. ackiewicza landszaft wojenny. Można to Vaźni. teściwość Mackiewiczowskiego postrzega-rtkowo zgodliwie. Otóż był nieczuły na przy-;; coś mu się tam nieraz wyrywało o "tych " ych, wodach w oczerecie", lecz przeważnie - osił polowań, trąbek, bigosów przy ognisku, ,.. » fałatowskiego instrumentarium. Szanował, a wileńskich malarzy Ferdynanda Ruszczyca, Jhaka, kochał Sienkiewicza również za opisy, 'olami, refleksją, analogią historyczną, psychologiczną obserwacją- rzadk —-—razem. Również portrety ludzi z takiego materiału powstawały. Nie posik .tł umiejętności tak obecnej w każdym zdaniu Pruszyńskiego, tak bujnie rozkrzewionej w zielniku pisarskimWańkowicza. Bez reportażowego wizualnego pierwiastka budował tekst. Szwadronowy kolega, ksiądz Meysztowicz, osobistość czcigodna, w owych latach jednak podobno ananas, był łaskaw stwierdzić, że Mackiewicz nie lubił koni. Nie ma dotkliwszej dyskwalifikacji ułana. Prowadzę do wniosku, że Stanisław z natury i mentalności nie był wojakiem, żołnierzem - lecz cywilem w mundurze. Nie zgadzam się więc absolutnie z Wacławem Alfredem Zbyszewskim, że "te dwa lata szabli i konia, gwizdu kuł i podjazdów, zasadzek i szarż - to były dwa najszczęśliwsze lata w życiu St. Mackiewicza, te, które najbardziej ukochał, najgłębiej przeżył", że bez kampanii 1919-1920 nie doszedłby do "wyżyn artyzmu"55. Ani w "Dzienniku", ani tym bardziej w późniejszej twórczości Cata żadnych sprawdzalnych dowodów na tę tezę nie ma. Natomiast supozycję, że wojna uformowała Mackiewicza psychicznie i politycznie, że była strawą dla jego światopoglądu - wręcz można odwrócić: to on wybrał front, oddział, charakter walk, zgodnie ze swymi ugruntowanymi już przekonaniami. W 1926 r. pisał: "Cóż to był za cud nad Wisłą? Cudem była polska ucieczka 38 spod Wilna"56. Chodziło mu o uznanie dla hartu oddziałów, które mimo wielotygodniowego cofania nie poszły w rozsypkę, a natychmiast po zwycięstwie pod Warszawą zdolne były do walk ofensywnych. Mackiewicz wcale nie hero-izował tej ostatniej z romantycznych wojen, jak j ą nazywa Zbyszewski. Walkom Dąbrowskich poświęcił w Historii Polski półtorej strony całkowicie bezosobowej relacji. Oschłej do tego stopnia, że nie sposób zorientować się, że u nich służył. A książka ma przecież szczególnie osobisty charakter i pisana była - ten rozdział przynajmniej - bez żadnych hamulców. Zbyszewski daje się unieść fali. Na pewno bowiem nie wertherowski, nie sceptyczny — ale właśnie taki kossakowski Mackiewicz prosi się i narzuca. Takim zaś nie był. Więcej, ani takiego pędzla nie używał, ani o taki portret nie dbał. Zamiast więc opowiastek o przygodach wojennych pożyteczniejsze byłoby, sądzę, skrupulatne zliczenie, nie ile razy dobywał szabli, lecz ile dni był naprawdę na froncie, ile zaś na urlopach. W każdym razie między marcem 1919 r., kiedy wojować zaczął, a styczniem 1921 r., kiedy opuścił szeregi - a obie te daty mamy ustalone ściśle - w pułku był niespełna rok. Na koniec uwag o pracy wojennej i służbie wojskowej Mackiewicza chciałbym posłużyć się cytatem z papierów pośmiertnych. Bodaj najtreściwiej pokazuje on dystans, z jakim odnosił się do legendy wojennej. Walcząc w latach trzydziestych o dywizje pancerne, modernizację armii, jej ogólny poziom i sprawność - czynił to, bo tak mu dyktował rozsądek obywatelski, nie zaś dlatego, że był starym kombatantem. Pisał: "Zawsze opowiadam, że w chwili wybuchu pierwszej wojny byłem pomocnikiem sekretarza komisji poborowej koni, a w chwili wybuchu drugiej wojny światowej, jako podporucznik rezerwy 13 pułku ułanów, byłem przewodniczącym komisji poborowej koni. Od roku 1914 do 1939 zrobiłem jednak pewne postępy w swej karierze życiowej"57. 1 S. Mackiewicz, Kto mnie wołał, czego chciał... Warszawa 1972, s. 369-435. Pierwszorzędnym źródłem jest natomiast "Dziennik" udostępniony autorowi w roku 1974 przez córkę pisarza, p. Aleksandrę Niemczykową. (Kilka fragmentów opublikowałem w książce Mackiewicz i konserwatyści - szkice do biografii, Warszawa 1976,s.ll-79). Zachowane kajety, uszkodzone i niekompletne, obejmują okres od końca lipca 1913 r. do polowy lipca 1919 r. Jak wynika z numeracji zeszytów i tomów - także w odniesieniu do tego okresu istnieją luki. Mackiewicz zaczął pisać "Dziennik" przed lipcem 1913 r. (pierwszy zachowany zeszyt ma numer III), kiedy jednak - nie sposób ustalić. Według informacji p. A. Niemczykowej prowadził "Dziennik" jeszcze w roku 1921. Notatki "Dziennika" są z reguły opatrzone datą. Kilka razy notuje po francusku i rosyjsku. 39 {%:•••; ^f$Ó4' 'PP: ' *"&?l i^f^:\ W brulionach znajdują się również (pisane bez dat, na odwrotnych stronach kart) opowiadanka, impresje i próbki literackie; poza szkicem o Sienkiewiczu (fragmenty drukowane w: S. Mackiewicz, Odeszli w zmierzch), bez istotniejszej wagi. "Dziennik" (część dotycząca 1919-1920) został celowo chyba zdekompletowany i zniszczony podczas przewożenia z Wilna do Warszawy w 1945 r. Odwołując się do "Dziennika" traktuję zeszyty jako całość; zaznaczam jedynie daty dzienne (dalej cyt. "Dziennik"). 2 S. Mackiewicz, Stanisław August, Warszawa 1956, s. 259. "Słowo" 19 XI 1926; tamże 21 II 1929 lapidarne sylwetki gen. Bolesława Rój i (Stronnictwo Chłopskie) i Jakuba Bójki (BBWR). Gen. Roją: "(...) wygląda jak duch (...) rany zdobyte w bojach, w których brawurował, nadały mu wygląd nieboszczyka. Występuje ostro przeciw rządowi. Wygląda jak duch Sicińskiego". Bójko: "Trzeba było widzieć tę chłopską grandezzę, z którą poseł Bójko mówił swoje «jo» zamiast «ja», z którą kłaniał się słuchaczom i wyprostowywał swą starczą postać w czamarze (...) Tacy jak poseł Bójko kilka lat temu przeprowadzali uchwały łamiące wszelkie nasze tradycje historyczne, znoszące herby szlacheckie, ale to dlatego, że te rzeczy, które my już odczuwamy jako piękną pamiątkę historyczną i rodzajową, dla nich są jeszcze rzeczami, które ich bolą (...)" Roją był przeciwnikiem, Bójko sojusznikiem; sztuką portretowania Cat posługiwał się często w polemikach politycznych. 3 260 listów do Michała Kryspina Pawlikowskiego pisanych w latach 1950-1966 -najpierw z Londynu, następnie z Warszawy - stanowi jedyny wielki "corpus" korespondencji dostępny autorowi. Oryginały listów, otrzymane od żony Pawlikowskiego poprzez przyjaciela domu Stefana Jankowskiego z San Francisco, autor złożył w lutym 1987 r. w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku (IJPNY). Będę z nich korzystał w rozdziałach poświęconych temu okresowi. Mackiewicz utrzymywał dość rozległą korespondencję, lecz regularnie pisywał tylko do Pawlikowskiego i Kazimierza Okulicza (w latach 1956-1966). Zbiory korespondencji z okresu przedwojennego nie zachowały się. M.K. Pawlikowski (ur. 1893 - zm. 30. V. 1972 na Hawajach) od 1926 r. współpracował ze "Słowem", był redaktorem dodatku łowieckiego do pisma. W październiku 1940 r. założył w Sztokholmie informator pt: "Wiadomości Polskie". W Londynie, w latach 1946-1949, pisywał w wydawanym przez Mackiewicza piśmie "Lwów i Wilno". Od 1949 r. w USA; wykładał literaturę polską i rosyjską na Uniwersytecie w Berkeley. Napisał powieści wspomnieniowe Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego (Londyn 1959), Wojna i sezon (Paryż 1965) oraz szkice Brudne niebo (Londyn 1971). Pracował nad "Pamiętnikiem emigracyjnym Tadeusza Irteńskiego". Po śmierci Mackiewicza opublikował fragmenty listów i obszerne omówienie całości (S. Mackiewicz w listach do przyjaciela, "Kultura" Paryż, nr 5/1967); wyraził równocześnie wątpliwość, czy nawet po śmierci wszystkich zainteresowanych korespondencja znajdzie wydawcę. Mackiewicz liczył się, że przyjaciel wyda korespondencję po jego zgonie. Listy są rzeczywiście drastycznie szczere; Mackiewicz dał upust sądom o bliźnich, opisuje też najintymniejsze sprawy prywatne. I dzisiaj nie sposób, sądzę, ich w całości ogłosić (dalej cyt. listy do Pawlikowskiego wg dat). 4 "Prawo i Życie" 17 XI 1957, "Kierunki" 15 III 1964. 5 "Kierunki" 15 III 1964. 6 Listy do Pawlikowskiego z 15 XII 1956 i 12 II 1958. 7 Tekst przemówienia Pawła Jasienicy nad grobem Mackiewicza na cmentarzu Powązkowskim 22 II 1966 r. znajduje się w papierach p. A. Niemczykowej. 8 S. Mackiewicz, Kto mnie wolał..., s. 391. Wzajemnie zażyłe stosunki Mackiewicza z Putramentem są dość osobliwym fenomenem. Nie objaśnia ich dostatecznie pewne 40 podobieństwo temperamentów. J. Putrament powiedział mi, że miał zawsze słabość do Cata, nie tyle z powodu przeżyć i wspomnień wileńskich, a z szacunku dla talentu. Nie mówił o wdzięczności; w 1938 r. Mackiewicz, znając ciężką sytuację materialną Putramenta - dał mu możliwość zarobkowania w"Słowie" przekładami z literatury radzieckiej. Komunizm Putramenta w tym nie przeszkadzał. Dalej stali na biegunach politycznych i dalej się tolerowali. Putrament, zwykle katoński i pryncypialny, o Zielonych oczach napisał: "Przeczytajcie sobie Zielone oczy. Jest to jedno z arcydzieł polskiej publicystyki" ("Przegląd Kulturalny" 11 VI 1959). Sądzę, że pewna solidarność wilniuków odgrywała jednak jakąś rolę w ich stosunkach. Raport Putramenta do Bermana z lipca 1949, który publikujemy w rozdziale IX, rzuca jednak całkiem nowe światło na ich stosunki. 9 Żadnego potwierdzenia nie znajdują pogłoski, jakoby zmarł w niejasnych okolicznościach. Od lat cierpiał na astmę, cukrzycę, dotkliwe bóle korzonków nerwowych. Dr Maria Płachecka-Gutowska, która jako lekarz ZLP od 1957 r. opiekowała się Mackiewiczem, stwierdza: "Ostatni raz rozmawiałam z Mackiewiczem 18 II 1966 o godzinie 0.30. Zadzwonił do mnie do domu, a potem do Instytutu, gdzie miałam dyżur. Matce mojej powiedział, że jeśli mam dyżur, to on dzisiaj umrze. Dodzwonił się do mnie do Instytutu i powiedział mi, że ma atak sercowy z napadem duszności... Odpowiedziałam, żeby natychmiast wezwał pogotowie. Około 4 rano zadzwoniła córka i zawiadomiła mnie, że ojciec nie żyje (...) Sądzę, że jednym z czynników wpływających i powodujących katastrofę, poza wiekiem, była cukrzyca. Przypuszczam, na podstawie jego informacji telefonicznej i opinii rodziny, że to mógł być zawał serca powikłany z niewydolnością krążenia (obrzęk płuc)". (Notatka z rozmowy z dr M. Płachecka-Gutowska z dn. 16 I 1973 w posiadaniu autora). 10 K. Pruszyński, Nasi nad Tamizą, Kraków 1966, s. 34. 1' Archiwum Instytutu Badań Literackich PAN (dalej cyt. Archiwum IBL), "Autobiografie współczesnych pisarzy polskich" t. VI, s. 39. 12 Kraj lat dziecinnych, antologia; S. Mackiewicz, szkic Futrzane i smaczne, Londyn 1942, s. 177. 13 Notatka z rozmowy z AleksandrąNiemczykową z dn. 19. XII. 1987. 14 Józef Mackiewicz Droga Paw, Warszawa 1988; s. 182-190. 15 S. Mackiewicz, Kto mnie wolał..., s. 374 i nast. Ponadto: S. Buszczyński, Ksawery Pietraszkiewicz; drobny przyczynek do dziejów naszych, Kraków 1888, s. 20. 16 W zapiskach Kazimierza Świtalskiego znalazłem następującą uwagę o Skwarczyńskim (konferencja u premiera Sławka z 20 III 1931): "Z zebrania dowiedziałem się dosyć ciekawych rzeczy o pracach Skwarczyńskiego, który niewątpliwie dość znaczną ilość ludzi w wieku 30 lat u siebie skupia, skierowując ich do poważniejszej pracy. Bardzo być może, że z tego narybku będzie można wkrótce wyciągnąć ludzi do realnej roboty państwowej". Dodaje następnie, że pewne hasła tam głoszone mogą nawet być bluffem, byle sugestywnie oddawały "nasze zasadnicze myśli" (K.Świtalski, Diariusz 1919-1935, do druku przygotowali Andrzej Garlicki i Ryszard Świątek; Warszawa 1992, s.587). 17 S. Stomma, "Tygodnik Powszechny" nr 10/1966. 18 S. Mackiewicz, Książka moich rozczarowań, Wydawnictwo "Rój", Warszawa 1939, s. 48 - "Dramat człowieka egzaltowanego". Sądzę, że ten akurat tekst Mackiewicza jest swoistym zbiorem zasad postępowania, których starał się przestrzegać bez względu na skutki. Zachowanie Mackiewicza na procesie Cywińskiego zdumiało nawet jego zaciętych przeciwników. Obszernie o "sprawie Cywińskiego" - Adam Wierciński 41 "Opole" nr 10-11-12/1992; s. 65-66. 19 "Polonia" 26 III 1939. 20 Między logiką a wiarą z Józefem Marią Bocheńskim rozmawia Jan Parys; Suisse 1988; s. 270. 21 W lipcu 1938 r. rząd radziecki przekazał Polsce sarkofag ze szczątkami królewskimi. Władze, zachowując maksymalną poufność, umieściły trumnę w bocznej kaplicy kościoła parafialnego w Wołczynie nad Bugiem, miejscu urodzenia króla, kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Brześcia. Wejście do kaplicy zamurowano. Wywołało to burzę w prasie krajowej. O sprawie i rewindykacji szczątków z Wołczyna w 1989 r. pisze Aleksandra Zgorzelska w Powrót Króla Warszawa 1991. 22 Kraj lat dziecinnych s. 174. 23 "Słowo" 25 VIII 1938 oraz l XI 1938 - Mój artykuł kandydacki, gdzie przedstawia m.in. swój program w kwestiach wyznaniowych. Poglądy Mackiewicza zgłoszone w tym artykule wykazały trwałość. Podobne stanowisko zachował i po wojnie. W 1965 r. -na rok przed śmiercią- napisał: "Oto z tych dwóch rzeczy: świątobliwe rozumowanie i obrzęd, uważam za rzecz o wiele ważniejszą obrzęd, wychodząc z założenia, że rozumowania zawsze ulegają wpływom epoki (...)" (S. Mackiewicz, Europa in flagranti, Warszawa 1965, s. 212). Ksiądz Walerian Meysztowicz zwraca uwagę, że Catowi nieraz zdarzały się "wybryki antykościelne" (W. Meysztowicz, Poszło z dymem, Londyn 1973, s. 230 i 287). Opieram się również na listach do Pawlikowskiego z 21 IX 1961, 6 II 1962, 11 IV 1962. 24 S. Mackiewicz, Kto mnie wołał... s. 382. 25 "Bunt Młodych" nr 43 z 15 VII 1933. 26 Notatka Seweryny Orłosiowej w posiadaniu autora; S. Mackiewicz, Kto mnie wolał..., s. 398. 27 Wacław Lednicki, Pamiętniki, Londyn 1967; t. II. s. 17. Ojciec Wacława, Aleksander, wzięty adwokat moskiewski, polityk, przedstawiciel Rady Regencyjnej przy rządzie bolszewickim, był właścicielem majątku pod Smoleńskiem w skład którego wchodził las katyński. 28 Mackiewiczowi chodziło zapewne o pracę. W. Feldmana Piśmiennictwo polskie ostatnich lat dwudziestu; wydanie 1902 r. Być może również inne publikacje Feldmana atakujące Stanisława Tarnowskiego i stańczyków nastawiły go krytycznie. 29 "Pierwszą zimę wojny byłem w Piotrogradzie czytając w Cesarskiej Bibliotece Publicznej" - napisał w życiorysie załączonym do podania o wstąpienie na Uniwersytet Warszawski w 1916 r. (Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356). 30 Oryginały telegramów znajdują się wśród bardzo nielicznych dokumentów zachowanych sprzed wojny w zbiorach p. A. Niemczykowej. 31 "Zeszyty Historyczne" Paryż, nr 17/1970, s. 56-126. Oryginał memoriału Michała Romera znajduje się w archiwum Uniwersytetu Stanford w USA. 32 Archiwum IBL, "Autobiografie współczesnych pisarzy polskich" t. VI, s. 40-44, ankieta autobiograficzna Stanisława Mackiewicza; Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356, list Mackiewicza do władz UW. 33 Przedruk w zbiorze: S. Mackiewicz, Odeszli w zmierzch, Warszawa 1968, s. 9-48. 34 S. Mackiewicz, Kto mnie wołał..., s. 412. 35 List do Pawlikowskiego z 19 V 1956; W.A. Zbyszewski, "Kultura" Paryż, nr 6/1966,5.31. 36 Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356. 8 X 1916 został przyjęty na Wydział Prawa i Nauk Państwowych UW. W życiorysie stwierdził, że należy do "szlachty dziedzicznej". 42 >ja dokumentach podpisywał się Mackiewicz, tak samo pisał swe nazwisko w "Dzienniku". Nigdy później takiej formy nie używał. 37 "Miesięcznik Młodzieży Polskiej" rok akademicki 1916/1917, nr 3, s. 9-13, artykuł podpisany S.M. "Miesięcznik" był zupełną efemerydą. Artykuł - pierwszy wydrukowany produkt dziennikarski - był rzeczywiście marnym wypracowaniem. 38 Tę samą scenę na placu Zamkowym bardzo podobnie opisał obecny tam również Jan Lechoń (Dziennik, Warszawa 1992; 1.1. s. 455). 39 Archiwum IBL, "Autobiografie współczesnych pisarzy polskich" t. VI, s. 40 i nast., "Słowo" 9 XI 1936, uwagi o "Zet". W publikacji Polska Organizacja Wojskowa -Szkice i wspomnienia pod redakcją Juliana Stachiewicza i Wacława Lipińskiego (Instytut Badania Najnowszej Historii Polski, Warszawa 1930), znajduje się wspomnienie Adama Rudnickiego pt. Uwolnienie Ob. Mackiewicza. Wydawcy nie wyjaśniają, o jakiego Mackiewicza chodzi; realia są zbieżne - poza datą zorganizowanej ucieczki ze szpitala (jakoby marzec 1918 r.). Bohater wspomnienia, "ob^Mackiewicz" (imienia nie podano), według Rudnickiego był pierwszym członkiem POW skazanym na śmierć przez niemiecki sąd polowy. Wykluczone, by odnosiło się to do Stanisława. Występuje tu zatem bądź zbieżność nazwisk, bądź udramatyzowanie relacji wspomnieniowej. 40 Indeks studenta UJ otrzymał 17 XII 1917; formalne świadectwo opuszczenia UW nosi datę 10 XII 1917 (Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356). , 41 Archiwum Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (dalej cyt. Archiwum SDP), dokumenty S. Mackiewicza. 42 Sąd ten opieram m.in. na opiniach: M. Wańkowicza, który stykał się z Catem w bar-dzo różnych czasach, środowiskach i okolicznościach, w Polsce, Anglii, USA (notatka z rozmowy z M. Wańkowiczem z 28 X 1970 w posiadaniu autora); Aleksandra Bocheńskiego: "Był mistrzem zwischenrufów i złośliwych point, nic poza tym" (notatka z rozmowy z A. Bocheńskim z 14 V 1976); J. Putramenta, który twierdził, że Mackiewicz na zebraniach w ZLP bardzo rzadko zabierał głos; Putrament ominął kwestię, że mogło to być spowodowane zupełnie innymi przyczynami (notatka z rozmowy z J. Putramentem z 5 XII 1972). Nie spotkałem się z wiarygodnym zdaniem utrzymującym, że Mackiewicz umiał i lubił zwracać się do szerszego audytorium. Spotkania z czytelnikami - których po powrocie do PRL miał wiele - to coś innego, tam się na ogół mówi, a nie przemawia. 43 Urlopowany z pułku na studia, 24 XI 1919 złożył podanie o powtórne przyjęcie; na dokumencie dopisek czerwonym ołówkiem: "bardzo pilne (urlop się kończy)". Zaliczony w poczet studentów wydziału prawno-państwowego 18 XII 1919. Otrzymał dalszy sześćdziesięciodniowy urlop (do 4 III 1920); tym razem jednak już nie od dowódcy 13 pułku ułanów, lecz z Dowództwa Okręgu Gen. Poznań, Wydział II Sztabu, referat prasowy (Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356). 44 Relacja W. Domaniewskiego w posiadaniu autora. Zob. także A. Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Warszawa 1972, s. 247. Cat utrzymuje, że formalnie rozstał się z "Zetem" w 1921 r. ("Słowo" 9 XI 1936). 45 Notatka S. Orłosiowej. Stanisław i Wanda Mackiewiczowie mieli dwie córki: Barbarę (1921 - 1994) i Aleksandrę (ur. 1925). 46 Archiwum UW, sygn. RP/WP 1356; formularze egzaminacyjne, kwity opłat za egzaminy itp. 47 Józef Mackiewicz, Droga Pani, s. 187 48 "Słowo" 6.1 V. 193 8. 49 "Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej" Londyn, nr 51, s. 187. Dodatkowe infor- 43 macje o walkach i charakterze formacji W. i J. Dąbrowskich zawdzięczam Wojciechowi Kamlerowi i śp. Zygmuntowi Bieleckiemu, znawcy dziejów kawalerii II Rzeczypospolitej. 50 W. Meysztowicz Poszło z dymem..., s. 222 i nast. S. Mackiewicz Kraj lat dziecinnych", s. 179; Opinię Niedziałkowskiego o Dąbrowskim, cyt. za Aleksy Deruga "Polityka Wschodnia Polski wobec ziem Litwy, Białorusi i Ukrainy (1918-1919)" Warszawa 1969, s. 145. 51 S. Mackiewicz, Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r., Londyn 1941, s. 86 (dalej cyt. Historia Polski); Konstanty Skirmunt "Moje wspomnienia", Archiwum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dalej cyt. Archiwum KUL), rkps nr 247, s. 58. Zdzisław Lubomirski podał, że 6 stycznia 1919 r. Piłsudski był u niego w domu na Frascati na herbacie aż do północy (zamach był już wtedy opanowany).Nazajutrz, gdy powiedział o tym Eustachemu Sapieże, tenże robił wyrzuty Lubomirskiemu, że nie poinformował o tym zamachowców ("Bunt Młodych" nr 11 z 25 VI 1936). 52 "Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej" nr 51, s. 187. 53 Norman Davies, Biały Orzel Czerwona Gwiazda. Wydawnictwo "Przedświt" 1988,s.99. 54 W ankiecie członkowskiej do ZLP z 8 X 1957 mówi o Krzyżu Walecznych (Archiwum Związku Literatów Polskich - dalej cyt. Archiwum ZLP - teczka personalna S. Mackiewicza); natomiast w życiorysie dla SDP z 9 IX 1956 tylko o mianowaniu za męstwo podporucznikiem (Archiwum SDP, dokumenty S. Mackiewicza). Na pewno posiadał Krzyż Niepodległości i węgierski Krzyż Zasługi II klasy. 55 W.A. Zbyszewski, "Kultura" Paryż, nr 6/1966, s. 35 i nast. 56 "Słowo" 15 VIII 1926. 57 S. Mackiewicz, Kto mnie \votal..., s. 387. 44 Rozdział II Redaktor "Słowa" (1922-1939) 1.Charakterystyka dziennika Fundatorzy i fundusze Założone w sierpniu 1922 r. "Słowo" miało więcej fundatorów niż pracowników. Wstąpiło w miejsce staroświeckiej "Gazety Krajowej" o solidnie zachowawczym, a niegdyś lojalistycznymobliczu. Mackiewicz pracował w "Gazecie"; redaktor pisma, Kazimierz Okulicz, nawet zaproponował go na swego zastępcę. Do nominacji bodaj nie doszło. Kiedy bowiem "Gazeta" ugrzęzła w beznadziejnych długach, bez widoków na nowe subsydia, Mackiewicz nakłonił grono znaczących osobistości miejscowych do wykupienia dziennika. Zmieniono tytuł i powierzono mu kierownictwo. Początkowo zespól składał się z ośmiu dziennikarzy_i korektora. Wśród współwłaścicieli figurował badacz literatur słowiańskich, znawca Rosji, publicysta, autorytet moralny zachowawców, profesor UJ, teraz USB, Marian Zdziechowski, Marian Broel-Plater, Stanisław Wańkowicz senior, właściciel Rudakowa koło Czernobyla nad Prypecią, miłośnik winta, grywający podobno "od śniadania do obiadu i od obiadu do wieczora", poseł Rady Regencyjnej w Kijowie w 1918 r., który jednak ocalił coś z pożogi, skoro podreperowywał swą sytuację materialną sprzedając w 1923 roku do Wiednia, z rudakowskiej kolekcji "Damę wenecką" Albrechta Diirera, arcydzieło wśród arcydzieł; Białoruś pustynią kulturalną stawała się właśnie wówczas1. Ponadto fundowali "Słowo" - Jan Tyszkiewicz i ordynat nieświeski Albrecht Radziwiłł2. Nie sposób ustalić, kto ile dał oraz jak później wspierał gazetę. Należałoby do tej listy dołączyć od razu Eustachego Sapiehę i Aleksandra Meysztowicza; Mackiewicz ich przede wszystkim wymienił jako inicjatorów dziennika w artykule na dziesięciolecie "Słowa". Najwięcej chyba jednak zainwestował w "Słowo" przez 15 lat Jan Tyszkiewicz z Waki pod Wilnem, najbliższy osobisty i polityczny przyjaciel Redaktora (zginął w katastrofie awionetki w Międzyrzeczu Podlaskim 31 maja 1939 r.). Dług nie został zapomniany. W 45 Historii Polski Cat napisze, że prowadził "Słowo" czasem w bardzo ciężkich warunkach finansowych, "przy pomocy mego przyjaciela, nie zawsze zgadzającego się ze mną śp. Jana Tyszkiewicza, jednego z najszlachetniejszych ludzi w Polsce". Istniały także, może nawet jako główne źródła wpływów, subsydia organizacji w postaci ogłoszeń, reklam, całostronicowych komunikatów zamieszczanych regularnie w "Słowie" przez Związek Ziemian, Związek Polaków Zakordono-wych, a zwłaszcza Wileński Bank Ziemski. Była to jednak różnica czysto formalna - pieniądze bowiem pochodziły od tych samych ludzi. W lutym 1926 r. do subsydiowania "Słowa" - chyba przejściowo - zobowiązali się zachowawcy stołeczni, m.in. J. Radziwiłł, Eryk Kurnatowski, Henryk Potocki i Roger Raczyński3. Czy brano jednak subwencje rządowe? Otóż nie ulega wątpliwości, że na początku przynajmniej, w latach 1922-1923, za gabinetów konserwatysty Juliana Nowaka oraz Władysława Sikorskiego, z takiego źródła "Słowo" czerpało. Michał Pietrzak, znalazł odpowiednie dokumenty Prezydium Rady Ministrów z których wynika, że redakcja korzystała z tzw. "kredytów na papier"4. W następnych latach, gdy "Słowo" znalazło się w głębszej opozycji, prawdopodobnie dopływ tych środków ustał. Lepsze warunki pojawiły się zaś dopiero po zamachu majowym; zwłaszcza gdy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zaczęło dość intensywnie pozyskiwać prasę dla rządu i BB WR. Wątpić jednak można aby organ nieświeskiego Radziwiłła, Sapiehy, Tyszkiewicza i jeszcze paru kresowych posesjonatów godził się na takie spółki i wynikające z nich ograniczenia. Skoro już sprawiono sobie pismo, przyszło płacić. Na początku lat trzydziestych na regionalnym Zjeździe Ziemian w Nieświeżu stworzono fundusz w wysokości 20 tyś. złotych na ratowanie "Słowa"5. Zresztą zapewne chętniej - w razie potrzeby - korzystano by z funduszy "Lewiatana", o co zresztą lewica posądzała "Słowo" w drugiej połowie lat trzydziestych. Ale i to byłoby niewygodne, jeśli już mniej kompromitujące. Konserwatyści wileńscy, najbardziej "ziemiańscy" - w odróżnieniu od grupy warszawskiej, a głównie łódzkiej, która była czysto "kapitalistyczna" - mieli konflikty z przemysłowcami i "Lewiatanem". Uważali, że polityka gospodarcza państwa faworyzuje przemysł kosztem wielkiej własności ziemskiej. Różnice interesów zaostrzyły się w dobie kryzysu gospodarczego. "Słowo" dawało temu wyraz6. Jeśli już - to raczej konserwatyści, a przynajmniej wielka własność finansowała prasę propiłsudczykowską; chodziło m.in. o ograniczanie wpływów "Naprawy" w obozie oraz stępianie lansowanych przez "naprawiaczy" projektów reformy rolnej. W styczniu 1929 r. Stronnictwo Prawicy Narodowej wstrzymało subsydia dla "Epoki" i "Głosu Prawdy" - za krytykę ziemiaństwa7 W 1933 r. endecki "Dziennik Wileński" któryś raz z rzędu oskarżył "Słowo" o czerpanie zasiłków ze skarbowych pieniędzy. Zwykle Mackiewicz odwzajem-46 niał si? groźbą procesu i wszystko cichło. Zdaje się, że była to zwykła walka konkurencyjna — wtórnie zaś polityczna - prowadzona o czytelniczą publiczność. Podobne boje o prymat na prasowym rynku wileńskim toczył Cat również z liberalnym, sanacyjnym "Kurierem Wileńskim" i jego redaktorem Kazimierzem Okuliczem. Najpewniejszym sukcesem bywa skandal. Tym razem Cat wziął odwet na nobliwym, klerykalnym organie i jego szefie, przywódcy wileńskich narodowców, pośle Aleksandrze Zwierzyńskim. Napisał, że na posesji Zwierzyńskiego, tuż obok redakcji "Dziennika Wileńskiego", znajduje się dom publiczny Friedmana płacący wysoką tenutę "panu posłowi". Awantura skończyła się aż w sądzie marszałkowskim, który orzekł, że "poseł Mackiewicz nie wykroczył poza przeciętne normy stosowane w naszych stosunkach dziennikarstwa politycznego", zaś w odniesieniu do Zwierzyńskiego wyraził przekonanie, że jego zachowanie "w sprawie dzierżawy Friedmana nie koliduje z wysokim stanowiskiem społecznym". Z salomonowego werdyktu wynika, że Cat miał sporo racji8. Jeszcze w 1936 r. "Słowo" było wspierane finansowo przez "kilka osób dobrej woli"9. I tak chyba zostało do końca. Nawet jeśli czasami pismo mogło dawać dochody lub zbliżać się do materialnej niezależności. Jesienią 1939 r. w warszawskich środowiskach konspiracyjnych dość uporczywie utrzymywały się pogłoski, jakoby "Słowo" przed wybuchem wojny brało pieniądze od Niemców. • Ani w Paryżu, ani w Londynie, kiedy Mackiewiczowi wytaczano różne zarzuty związane z proniemieckością, takiego oskarżenia nigdy nie podjęto. Do podobnej kategorii zaliczam uwagę prezesa Pocztowej Kasy Oszczędności Henryka Grubera, jakoby Czartoryscy, Potoccy, Radziwiłłowie dawali pieniądze Catowi w 1940 r. na "Słowo" w Paryżu. Gruber szukał za wysoko i za daleko; tygodnik wspomagał Ignacy Matuszewski10. Zasięg i klientelą «J*V 1938 r. w redakcji, administracji, drukarni i ekspedycji pracowało około stu osóbTNabyto nową drukarnię. Redakcja mieściła się nadal w parterach eleganckiej piętrowej kamienicy u zbiegu Królewskiej i Zamkowej. Mackiewicz mieszkał niedaleko, przy ul. Zygmuntowskiej 6; dom był własnością Jana Tyszkiewicza. Chadzał codziennie do "Słowa" przez park miejski zwany Cielętnikiem; to były bodaj jedyne spacery. Należał do osobników czterech ścian. Do południa pełnił funkcje redaktorskie, wieczorami, często po głęboką noc, kiedy nadchodziły ostatnie depesze agencyjne, pisywał artykuły wstępne, którymi słynęła gazeta. Redaktorem^aLzehiy^rn był przez cały czas (1922-1939)Lwydawcą od lutegoj^923 r., zaś formalnym właścic^Ie|nT:Słó^iT' jy flStattyjpfr lat-ykrj^ W"jlfl|j Mackiewicz "Słowo" zorganizował, prowadził, zapełniał, żył nim i żył z 47 IJJŁL. f niego. Sporadycznie publikował gdzie indziej w "Wiadomościach Literackich", % "Buncie Młodych"; zupełnie okazyjnie w "Czasie" i "Dzienniku Poznańskim", / np. relacje z Sejmu po wyborach 1928 r. Cat i "Słowo" to synonimy. p Zrobił z prowincjonalnego dziennika w prowincjonalnym mieście gazetę V ogólnopolską, co udało się przez całe dwudziestolecie jedynie Marianowi {/Dąbrowskiemu z krakowskim "Ilustrowanym Kurierem Codziennym". O ile jednak "IKC" był dbałym o reklamę, nowocześnie redagowanym dziennikiem informacyjnym z obfitym serwisem zagranicznym i krajowym - to "Słowo" było zbiorem gwiazd. Nieraz komet. Nie potrzebuję uzasadniać, kto od początku należał do gwiazd jasności pierwszej. "IKC" mógłby wychodzić wszędzie. "Słowo" było częścią Wilna. W każdym razie artykuły aspirujące do rządu dusz w Polsce, a przynajmniej w jej błękitnokrwistej części, sąsiadowały z opisami jarmarków w Smorgoniach, pokazów pułkowych w Nowowilejce, pędzenia wilków w lasach nieświeskich i /namaszczonymi sprawozdaniami z posiedzeń Związku Ziemian w Drui. Ten j TćóToryt Ipkalny - pieczołowicie hodowana idea krajpwości, spadek po,"QązecjS_ V Kifflfljyei!! - zachowaf się do końca, kiedy pismo posyłano już do Królewca, Rygi, Berlina, Pragi, a okazowe egzemplarze trafiały rzekomo i do Paryża. Gazeta wyróżniała się bogatym serwisem informacyjnym o państwach sąsiednich, zwłaszcza ZSRR i Litwie. Wilno było centrum badań nad Wschodem; Instytut Europy Wschodniej, blisko personalnie związany z USB, ale również z MSZ i Oddziałem II Sztabu Głównego, skąd otrzymywał zamówienia na ekspertyzy; zaś kontaktami zagranicznymi, zwłaszcza z Uniwersytetem w Królewcu, bez specjalnej przesady można uznać za jeden z pierwszych ośrodków kremlinologicznych nie tylko w Europie; Amerykanom o takich badaniach właściwie wtedy jeszcze się nie śniło. W 1937 roku w mieście wychodziły 74 czasopisma w języku polskim, 12 w białoruskim, 10 wjidisz i hebrajskim, 9 w litewskim i 3 w rosyjskim; łącznie więc 108 tytułów; nieźle12. JW 1933 r. - zyskawszy w ankiecie "Słowa" miano jednego z dziewięciu "naizasjużeńszych wilnian" - Mackiewicz pisał: "Czyta nas przede wszystkim rdzenne, przedwojenne Wilno, które jeśli czym grzeszy, to tylko tym, że rozumuje w sposób przedwojenny. Jesteśmy par excellence pismem autochtonów wileńskich"13. Co to właściwie znaczyło? Oto próba odpowiedzi; wprawdzie portret jest lekko przymglony, bo pisany w Londynie, w roku 1943; autor zaś, nie rodak wileński, pochodził z Podola, z powiatu starokonstantynowskiego; w Wilnie, przy "Słowie", spędził wprawdzie lata 1933-1934; Ksawery Pruszyński: "To prowincjonalne, zdawałoby się, miasto, położone zdała od wielkich szlaków, wciśnięte w ślepy zaułek pomiędzy Litwę, Łotwę i sowiecką Białoruś, sterczące na prawdziwej europejskiej krawędzi, jak nad przepaścią, było w całej pełni zdetronizowaną stolicą. To czym stały się po roku 1918 Wiedeń, Stambuł i Petersburg, tym stało się i 48 Wilno. Było coraz bardziej nędzne i coraz bardziej dostojne. Umiało znosić swój los ciężki z godnością, z jaką znoszą biedę wielkie damy i prawdziwi magnaci. Było ze swego losu nieomal, że dumne"14. Jak to się stało, że pismo regionalne, staromodne, skrajnie konserwatywne, czyli dla jeszcze węższych kręgów, poza tym od 1926 do 1935 r. programowo i przykładnie prorządowe — co również należałoby zaliczyć do pasywów -wyszło jednak na rynek ogólnopolski? Ustrzegło się losu tylu efemeryd, a nawet nie cierpiało równie dotkliwego kryzysu, jaki chwiał osiemdziesięcioletnim "Czasem"? Nie wystarczy wskazać na wstępniaki Cata. Stanowiły na pewno pierwszą przesłankę powodzenia "Słowa"; czytania go przez Bartla, Becka, Grażyń-skiego, Koca, Poniatowskiego, łasych sensacji ich podwładnych; zaś w okresie maja 1926 i Nieświeża - przez każdego bodaj redaktora politycznego, polityka i plotkarza. Ale na wzięcie gazety, sądzę, złożył się również nieortodoksyjny sposób redagowania; niespodzianki w postaci autorów, tekstów, akcji; były to nieraz niespodzianki liche, lecz były. Zwyżkowanie popularności "Słowa" w końcu lat trzydziestych łączył Mackiewicz z krytyką Becka. Musiało być jednak i coś prócz tego. Przecież Beck miał krytyków grubo więcej i wcale nie gorszych, choćby Strońskiego,Niedziałkowskiego, Czapińskiego, całą plejadę wytrawnych piór endeckich. Jakby zatem nie tylko oryginalność ręki, ale i osobliwości redaktorskie były dźwignią "Słowa". Wrócę wkrótce do tych kwestii. 2. "Słowo" wśród pism konserwatywnych "Czas", "Dziennik Poznański", "Dzień Polski" Aby lepiej określić miejsce "Słowa" na rynku, kilka uwag o prasie konserwatywnej. Pisze Andrzej Paczkowski: "Jeśli znaczenie prasy mierzyć nie tylko ilością rozpowszechnianych egzemplarzy, ale także znaczeniem środowisk, do których ona dociera, oraz autorytetem samych pism, trzeba by jednak dziennikom konserwatywnym wyznaczyć miejsce wyższe niż to, które wynikałoby z ich liczby i nakładów"15. Spostrzeżenie istotne. Ponieważ nakłady prasy konserwatywnej były niskie^ nawet jak na warunki przedwojenne. W początkowych latach drukowano.^-Jj^S^jyjZgrnplarzy "Słowa". Był to wynik mizerny, zarówno w stosunku do miejscowych konkurentów ("Dziennik Wileński" 10 tyś. egz.), jak i innych gazet konserwatywnych w kraju. "Dziennik Poznański" (Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe) miał 12-15 tyś. egz. nakładu, co zapewniało mu samowystarczalność finansową, zaś krakowski "Czas" (Stronnictwo Prawicy Narodowej) 6 do 8 tyś. egz. Według Wiesława 49 •L*••'&"&• ' W^'"'- •"*sS•-. &L'•-'• J5s*t'';„.\-^ rozmów i powiedział Szembekowi, że "młode pokolenie konserwatywne mu się podoba i że ocenia je wyżej od poprzedniej generacji"44. Beck nie uległ czarowi tytułów, po prostu chodziło mu o znalezienie - w ramach tzw. konsolidacji społeczeństwa - osób z tej sfery, bardziej przychylnych i podatnych na manipulacje niż doświadczeni, "starzy" konserwatyści. Przy stole znaleźli się i Wilnianie, senator Stanisław Wańkowicz junior zwany przez Cata, ze względu na złote zęby "złota paszcza" i Jan Tyszkiewicz; dla Mackiewicza - naturalnie - miejsca nie było. Jak jednak układały się stosunki z założycielami w pierwszych latach "Słowa"? Panowie litewscy nie mieli najlepszej hipoteki. Pamiętano im lojalną współpracę z Petersburgiem, tzw. politykę realną, czyli ciągłe szukanie ugody ze stroną, która tej ugody nie chciała; adresy do tronu przy lada okazji i przyjmowanie tytularnych godności dworskich; pacyfikowanie co śmielszych głosów o niepodległości, według zasady, że "o tym trzeba zawsze myśleć, lecz nigdy mówić". Panowie galicyjscy postępowali wprawdzie podobnie, ale w końcu czym innym napewno był Wiedeń. Opinia wileńska pamiętała zwłaszcza, że kilku notabli polskich znalazło się przy odsłonięciu pomnika Murawiewa w 1898 r., a 60 przedstawicieli ziemiaństwa - wśród nich Aleksander Meysztowicz i Konstanty Skirmunt - wzięło udział-w pompie na placu Katedralnym związanej z wzniesieniem pomnika Katarzyny II, we wrześniu 1904 r. Przylgnęło do "Żubrów" miano "Kataryniarzy". Esencją ich postawy było stwierdzenie starego Stanisława Wańkowicza z Rudakowa w 1910 roku w Dumie, gdy go Włodzimierz Puryszkiewicz tarmosił za krakowskie uroczystości grunwaldzkie: "Nad naszą byłą państwowością stoi mogilny krzyż. Pozwólcie nam się czasami pomodlić u tego krzyża". Powiedziane niewątpliwie ładnie i posłusznie. W sumie, by zostać przy metaforach - nie była to całkiem szata Dejaniry, lecz na nowe czasy, strój napewno mało wygodny. Rację ma Walerian Meysztowicz - syn Aleksandra, kiedy stwierdza, że znaczenie "żubrów" w pierwszych latach niepodległości "opierało się na coraz bledszej tradycji"45. Płowiejąca, godna karta pochodziła z 1863 r. "Słowu" - obok bieżących zagadnień politycznych - przypadło więc dwojakie zadanie: ożywienia tradycji starszej, przysłonięcia wspomnień świeższych. Do tego potrzebne były nowe twarze, pióra i pomysły. Również chyba większa swoboda. Można zatem przypuszczać, że założyciele w miarę oględnie egzekwowali swoje prerogatywy. Jerzy Dowiat w obszernym eseju w "Kierunkach" opowiada się za tezą, że w tych latach Cat pełnił przede wszystkim funkcje umiejętnie sterowanego mistrza propagandy46. Przyznałbym mu rolę nieco szerszą. Nie tylko dziennikarską. Otóż sądzę, że dzięki swej przedsiębiorczości, otwartej głowie, pewnej młodzieńczej agresji, w niemałej mierze przyczynił się do uformowania, następnie zaś zorganizowania - w niełatwej, jak widać, rzeczywistości odrodzonej 60 Rzeczypospolitej - grupy konserwatystów wileńskich. Działali w tym okresie formalnie pod firmą Stronnictwa Prawicy Narodowej. Własny i oryginalny był udział Mackiewicza w inspirowaniu, precyzowaniu, publicystycznym reklamowaniu ich odrębnego jednak od stańczyków oblicza. W lutym 1923 r. "Słowo" odłączyło się od Stronnictwa i stało się niezależnym organem zachowawczym. Wydawcą pisma został Cat47. Decyzja o tej zmianie należała z pewnością do fundatorów; niemniej, warunki dla niej musiał wypracować Redaktor. Jak w drugiej połowie 1926 r. tchnął ducha i rozpropagował - na miarę chociaż lokalną - Organizację Zachowawczej Pracy Państwowej, suwerenną reprezentację "żubrów". Dzięki własnym aspiracjom politycznym, własnym walorom zawodowym zrobił ze "Słowa" coś więcej niż organ OZPP; więcej także niż organ wileńskiego środowiska konserwatywnego. W połowie lat trzydziestych "Słowo" stało się samodzielną jednostką polityczną prasy polskiej. Z tych powodów określenie "szef propagandy" nawet dla początkowych lat Mackiewicza w Wilnie jest zbyt wąskie. Ingerowanie w politykę pisma Nie szło gładko. Walerian Meysztowicz mówi ogólnikowo o wybrykach Cata i odstępowaniu od linii politycznej pisma. Dodaje, że ojciec wiele razy chciał się go pozbyć, lecz wstawiennictwo przyjaciół, wzgląd na talent oraz solenne obietnice poprawy w końcu przeważyły. Nie podaje, niestety, ani dat, ani bliższych okoliczności kryzysów. O kurateli nad "Słowem" i jego rogatym szefem pisze: "(.-.) granice niezależności były zakreślone szeroko, delikatnie, ale wyraźnie; kontrola nad redakcją była wykonywana po ludzku, uważnie; z szacunkiem dla przekonań redaktora, i autorów, i ich osobowości"48. Elegancka formuła pasuje być może do wczesnego okresu "Słowa". W latach trzydziestych i taka kontrola chyba zaniknęła, sprowadzając się do sporadycznych monitów. Pani Wanda Mackiewiczowa wspomina, że w pierwszych miesiącach 1926 r., kiedy komitet redakcyjny zażądał zmiany kierunku pisma z propiłsud-czykowskiego, mąż zagroził rezygnacją. Komitet odstąpił od zamiaru. "Bo czasem dobrze mieć ludzi, którzy potrafią pierwsi przejść przez drzwi"49. Nie był to zapewne odosobniony incydent - chociaż tym razem na grubszą skalę. Eustachy Sapieha, Aleksander Meysztowicz czy Karol Niezabytowski nie traktowali polityki rozrywkowe, jak inni hreczkosieje wileńscy. Jeszcze w marcu 1938 r. Sapieha informował Szembeka podczas kryzysu polsko-'itewcskjego, że powstrzymuje Mackiewicza przed dalszym zaognianiem kon-fliktuso Zależność niełatwo dokładnie objaśnić. Przecież - ponad wszelkimi układami formalnymi - górowały znajomości, przyjaźnie, kontakty towarzyskie i środowiskowe; osobisty autorytet ludzi takich jak Meysztowicz czy 61 Zdziechowski znaczył o niebo więcej, niż suma na czeku wpłacana na fundusz dziennika. O ile jednak interweniowano, sprzeczano się w sprawach doraźnych, co do taktycznych sojuszów pisma, to trudno dopatrzeć się istotnych różnic w kwestiach programowych; zagadnieniach, które bezpośrednio dotykały majątkowych interesów "żubrów" lub ich koncepcji politycznych. Gdy chodziło o reformę rolną, politykę podatkową wobec wielkiej własności ziemskiej, ingerencję państwa w życie gospodarcze w ogóle - ten nieznośny interwencjonizm, pewne problemy ustrojowe, funkcje parlamentu czy rudymenty polityki zagranicznej -szczególnie w stosunku do ZSRR - Redaktor zachowywał pożądaną ortodoksję. Jeśli się wychylał, to zwykle raczej bardziej na prawo. Trzymanie się linii nie wynikało z wiązania rąk. Mackiewicz najwyżej chciał jąrealizować inaczej, to znaczy pełniej, szybciej i skuteczniej. f Działał zgodnie ze swymi poglądami, więc swobodnie. W tych materiach był częścią i głosem tych ludzi, nie zaś jakąś stroną i echemr Gorliwość z jednej - dezynwoltura z drugiej strony, mogły wszakże niecierpliwić statecznych mężów.fSat wyznawał bowiem zasadę, że jedynie prawdziwi inteligenci potrafią się wygłupiać, bo stać ich na to. Żartował sobie ze wszystkich, nie wyłączając siebie. Szanował, do śmieszności, tytuły rodowe, znacznie mniej urzędowe pozycje i naukowe godności. Jednak profesor Władysław Leopold Jaworski nazywał go wyrozumiale: litewskie wilcze. W dwóch wypadkach wpadał w śmiertelną powagę: kiedy pij>ał o Radziwiłłach- i Piłsudskim. Zbliżony ton zachowywał jeszcze dla Walerego Sławka oraz - w planie szerokim - dla Kazimierza Jagiellończyka, Batorego, v\^i Władysława IV, za mocną rękę, odwagę decyzji i wyobraźnię; kpił z Piastów, ^ odmawiając im, prócz Chrobrego, horyzontów mocarstwowych. Kazimierza Wielkiego uważał po prostu za tchórza, który zwiał z pola pod Płowcami. "Nie jest to dobra kwalifikacja na wodza wojsk" - pisał w 1963 roku do Ludwika Hieronima Morstina51. Radziwiłłowie, bez wyjątku, z "Panem Kochanku" i umysłowo niedołężnym ordynatem nieświeskim Albrechtem włącznie, stanowili domenę świetności, nieskazitelny filar kresowej tradycji;Mackiewicz występował w postaci bluszczu. Piłsudski natomiastbył natchnieniem osobistych nadziei i projektów politycznych. Zupełnie dowolnie przypasowywanych do jego osoby. Kolizje z mocodawcami nie mogły tu wystąpić. / "Żubry litewskie popierały łaskawie Cata, cudowne dziecko dziennikarstwa —-W polskiego" - napisał w 1929 r. Singer52. Myślę, że łaskawość była umi- ^ arkowana; za to pojęli wcześnie, kogo mają. Henryk VIII jakoby mówił, że jeśli \ zechce, to z 10 chłopów zrobi 10 lordów, ale z 10 lordów nie zrobi ani jednego \Holbeina. Konserwatyści wileńscy znaleźli swego Holbeina. 62 ^:'f'. Minister Meysztowicz i redaktor Mackiewicz Wilnianie byli jedyną grupą konserwatywną, która od razu po zamachu majowym opowiedziała się za Piłsudskim. Cat, mimo konfliktu z komitetem redakcyjnym, już znacznie wcześniej zdołał nakłonić wpływowych "żubrów" do czerwonego Piłsudskiego. Prawdopodobnie pomógł mu Eustachy Sapieha, zaś ostrożniejszy Meysztowicz przynajmniej dał wolną rękę. Impreza była ryzykowna, ponieważ cele Marszałka stanowiły zagadkę, a popierała go cała lewica. Wilnianie znaleźli się w osobliwym towarzystwie. "Słowo" szło ostrym kursem przeciw rządom Skrzyńskiego i Witosa. Inspiratorska rola Cata w tym okresie jest ewidentna; on manipulował "żubrami", a nie oni nim. Niebawem po maju zyskał im miano białych piłsudczyków. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że praca "Słowa" przed, w trakcie i po zamachu mościła drogę do gabinetów ministerialnych Meysztowiczowi i Niezabytowskiemu, starym kolegom z wileńskiej stancji pani Cyrawskiej. Cat wyraził się, że Meysztowicz odegrał wielką rolę w jego życiu. Teraz nadarzyła się okazja do rewanżu. Podobno Mackiewiczowi przypadło zadanie namówienia pana Aleksandra do przyjęcia teki ministra sprawiedliwości. Przedsięwzięcie okazało się nie proste, albowiem dziedzic Żyrmun przywitał go słowami: "Ja nawet nie wiem, gdzie w Warszawie to ministerstwo justycji znajduje się"53. Role się odmieniły, gdy Meysztowicz zasiadł w rządzie. Wtedy przez pewien krótki okres Redaktor wykonuje literalnie instrukcje Ministra, jest "ustawiany" według wszelkich prawideł tej pięknej sztuki. Opieram się na artykułach "Słowa". Warte to uwagi, albowiem ani wcześniej,, ani później podobnego stopnia sterowania i zależności stwierdzić nie można. Kiedy wkręcił się na krakowski kongres Centrolewu - spostrzegł go Witos, dziwiąc się, że służba porządkowa przeoczyła tak niepowołanego gościa 54; kiedy pisywał o Brześciu, o potrzebie Berezy dla komunistów w grudniu 1935 r. lub inne podobne teksty - była to jego osobista inicjatywa. Mieściła się doskonale w polityce, jaką uprawiał. Teraz, jak się okaże, zagalopuje się nawet w porównaniu do gorliwych piłsudczyków. Kto go źle informował, wprawa*-' dzał w błąd, podniecał? Ślad prowadziłby do Meysztowicza. Meysztowicz został powołany do gabinetu Piłsudskiego 2 października 1926 r- W listopadzie rząd ogłosił dekret prasowy przewidujący kary do 10 tyś. złotych lub aresztu do 3 miesięcy za tzw. przekroczenia prasowe. Autorem, a przynajmniej firmantem kagańcowego dekretu, był Meysztowicz. Dekret spotkał się prawie z jednogłośnym i zapewne również jednomyślnym sprzeciwem Sejmu oraz burzą w gazetach wszystkich odcieni. Maciej Rataj pisze w Pamiętnikach, że sam rząd przez zaufanych posłów dawał do zrozumienia, iż nie jest rad z dekretu, wskazując na ministra sprawiedliwości 55. Niewątpliwie klasyczne mydlenie oczu w takich okolicznościach. Lecz Mackiewicz musiał znać te przecieki, nie był cielęciem w kulu- 63 /arach. Zaś z kolei kozioł ofiarny, Meysztowicz, chyba musiał się jakoś bronić /publicznie. Robił to w "Słowie". Cat występuje z kilkoma artykułami gwałtownie broniącymi dekretu. \ Pisanie przeciw całej właściwie opinii stanie się jego naturą. W ten spospb będzie uprawiał publicystykę proniemiecką i monarchistyczną. Jednak obrona dekretu jest pierwszym i bardzo wyrazistym krokiem na tej drodze. Jesteśmy świadkami publicznego samowytrzebienia, zabiegu raczej dotkliwego u trzydziestoletniego redaktora; występuje przecież wprost przeciwko sobie jako dziennikarzowi. Musiały być więc po temu nadzwyczajne powody. Prócz poleceń Meysztowicza, innych nie widzę. Nawet senior "Słowa", felietonista i poczciwy bajkopisarz polityczny Czesław Jankowski, ogłosił kategoryczne votum separatum od poglądów Stasia56. Cat gromił wszystkich łącznie z "Czasem", idącym, jak twierdził, na tanią popularność. Plótł, że "rząd, który chce być silny, popularnym być nie może" 57. był to jedyny głos "za" w prasie polskiej. Sprawa dekretu jeszcze przez miesiące ciągnęła się w Sejmie. Mackiewicz jednak milczał. Może i do niego dotarła opinia Piłsudskiego osobiście przekazana Ratajowi: "rząd nic nie ma z nim [dekretem prasowym - J.J.] wspólnego, tylko minister sprawiedliwości"58. W rezultacie Meysztowicz i jego publicysta zostali na lodzie sami. Pokazali zarówno swoje wstecznictwo, jak polityczną niezręczność. Walka wokół dekretu odegrała istotną rolę w polaryzacji sił pomajowych, powodując między innymi przejście PPS do opozycji. Trudno wszakże przypuścić, by minister sprawiedliwości miał wówczas tak daleko idące, wprost talleyrandowskie, pomysły wbicia klina między Piłsudskiego a lewicę. Chociaż Kazimierz Bartel uważał Meysztowicza za jednego z najlepszych polskich ministrów sprawiedliwości59. Organ "żubrów" czy trybuna Cata? Zbliżam się do konkluzji. W latach 1922-1928 można stwierdzić właściwie jedynie sporadyczne wypadki kierowania Mackiewiczem, uwzględniając nawet różne subtelne odcienie takich zabiegów. W późniejszym okresie z pewnością bardziej aktywnie inspirował go - wprost lub pośrednio - Walery Sławek. Na taki stan rzeczy złożyła się zarówno osobowość Redaktora, pozycja, jaką zdołał sobie wyrobić, jak również opisany przez Waleriana Meysztowicza sposób działania założycieli. Ale także i pewne czynniki ogólniejsze. Sądzę bowiem, że konserwatyzmu, monarchizmu - tego, co stanowiło platformę ideową "Słowa" - nie potrzebował u nikogo zapożyczać. Wyniósł to z młodości, a wyraził w pisarskich pierwocinach. Natomiast program polityczny dziennika wyklarował już w artykułach publikowanych jesienią 1922 r. w okresie wyborów do Sejmu, które skończyły się tak niefortunnie dla konserwatystów. 64 Młody Redaktor - należy chyba to podkreślić - już wówczas przerastał nie \ tylko talentem, lecz i horyzontami wielu swych "sponsorów". Pisywali oni w "Słowie" o polityce na tym samym poziomie, co czcigodny generał Żeligowski / o panslawistach, Białorusinach i uprawie lnu. Mackiewiczowi zatem porady/ były raczej zbędne, niezbędna natomiast na pewno - akceptacja komitetu redakcyjnego. Zwłaszcza w odniesieniu do tekstów programowych. Nie wiem, jak to formalnie wyglądało. W tych artykułach programowych z 1922 r. można wyróżnić trzy sprawy: w polityce wewnętrznej - antyendeckość. Na miesiąc przed zabójstwem Narutowicz uznał "nacjonalistyczne samobójstwo" prawicy za równie niebezpieczne, jak "samobójczą destrukcję" lewicy60. W sferze ustrojowej - walkę z konstytucją marcową. W dziedzinie stosunków zewnętrznych - dominuje wszechwładnie krytyka traktatu ryskiego. Z biegiem lat każdy z tych kierunków obrośnie w pióra. Zacytuję jeszcze, co pisał o Piłsudskim w początku grudnia 1922 r. Będzie to kierunek czwarty i podstawowy dla Cata i pisma. "Kim teraz jest Józef Piłsudski? «Nie jest nawet radykalnym demokratą» -pisał «Robotnik». - Czy to prawda? Jeżeli tak jest dzisiaj, to kim będzie jutro ten socjalista i kawaler Białego Orła, dawny redaktor tajnego pisma robotniczego i pierwszy Marszałek, kawaler Żelaznego Krzyża i więzień Magdeburga - Józef Giniatowicz Rymsza Piłsudski"61. Okazją do artykułu była odmowa Piłsudskiego kandydowania na prezydenta, wycofanie się w cień. Mackiewicz stawia znaki zapytania, lecz przebija intencja. Trudno odmówić przenikliwości tym uwagom. Dano mu więc wolną rękę i pieniądze. Przez 17 lat siedział w zaścianku; stworzył wprawdzie najgłośniejszy dziennik kresów wschodnich; tuż przed wojną rozważał możliwość przeniesienia "Słowa" do stolicy. Cierpliwość wyszła założycielom na dobre. Może "Słowo" - patrząc z odległości półwiecza - było w ogóle najtrwalszą inwestycją, najlepszą lokatą, jaką przyszło im było zrobić? ;& 1 Sprzedaż "Damy Weneckiej" Diirera potwierdził autorowi Stanisław Lorentz. Wańkowicz oferował obraz Muzeum Narodowemu w Warszawie, lecz specjaliści zdyskwalifikowali malowidło. Nabyło obraz wiedeńskie Kunsthistorische Museum, czyli dawna galeria cesarska. Katalog określa dzieło jako kupione w 1923 r. z "prywatnej kolekcji litewskiej" (Wolfgang Prohaska "The Kunsthistorische Museum Yienna; The Paintings Collection"; Yienna 1984 s. 97). Lorentz dodał jeszcze, że o incydencie z mylną ekspertyzą, starano się zapomnieć. Barwna postać Stanisława Wańkowicza, odległego starszego kuzyna Melchiora, często wspominana jest przez pamiętnikarzy 65 (Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu... Wspomnienia zamierzchłej przeszłości; Ossolineum 1989, passim. Wacław Lednicki "Pamiętniki", t. II, s. 360). Syn Stanisława, również Stanisław, właściciel Romanowa koło Lidy i Goryczek w poznańskim, senator BBWR, został zamordowany wraz z żoną 24. VI. 1943 r. na ślubie córki, w zbiorowej masakrze w majątku Horodyńskich w Zbydniowie koło Tarnobrzegu. 2 A. Paczkowski, Prasa polska w latach 1918-1939, Warszawa 1980, s. 45. "Słowo" zaczęło wychodzić l sierpnia 1922 r.; numery 1-52 są unikatami; komplet posiada Biblioteka Jagiellońska. 3 AGAD, Archiwum Nieborowskie, część III, sygn. 72 4 Michał Pietrzak "Reglementacja wolności prasy w Polsce 1918-1939", Warszawa 1963, s. 86. 5 J. Godlewski, Na przełomie epok, Londyn 1978, s. 335. Józef Godlewski, właściciel Synkowicz w Słonimskiem, w 1938 r. senator z ramienia OZN, pisywał do "Słowa"; w Londynie w latach 1946-1949 wydawał z Mackiewiczem pismo "Lwów i Wilno". Później stosunki między nimi ochłodły. Mackiewicz uważał Godlewskiego za "gadacza", koniunkturalistę i człowieka ograniczonego. 6 "Słowo" 24 II 1932, 25 XII 1932. 7 A. Paczkowski, Prasa polska..., s. 93. 8 S. Mackiewicz, Kto mnie wołał..., s. 139. Orzeczenie sądu marszałkowskiego w: "Warszawska Informacja Prasowa" (dalej cyt. WIP) 1934, s. 273. 9 "Słowo" 6 IV 1936. 10 H. Gruber, Wspomnienia i uwagi, Londyn, s. 441. O finansowaniu tygodnika "Słowo" w Paryżu przez Ignacego Matuszewskiego piszę w rozdziale VII. 11 "Słowo" 6 II 1923: "Od dnia dzisiejszego «Słowo», które dotychczas było organem Wileńskiego Oddziału Prawicy Narodowej, prezesem którego jest hr. Marian Broel-Plater, będzie wychodziło jako niezależny od organizacji partyjnych organ zachowawczy [podkr. J. J.]. W związku z tym hr. Broel-Plater przestaje podpisywać nasze pismo w charakterze wydawcy". Do 20 l 1923 "Słowo" podpisywał - zapewne z upoważnienia Broel-Platera - dr Tadeusz Dembowski. Od tego komunikatu jako wydawca w stopce pisma do 18 IX 1939 r. figuruje Stanisław Mackiewicz. Żadne archiwa redakcji "Słowa" - o ile w ogóle istniały i były systematycznie prowadzone - nie zachowały się w kraju. Nie mogłem ustalić dokładnej daty przejęcia pisma na własność przez Mackiewicza. 12 Rocznik Statystyczny Wilna. 1938. 13 "Słowo" 16 I 1933; przedruk w: S. Mackiewicz, Kto mnie wołał...,, s. 112. 14 "Nowa Polska", Londyn, nr 1/1943; art. "Cosas de Polonia", (m.in. przedruki w: Ksawery Pruszyński, Trzynaście Opowieści, Warszawa 1957, gdzie ingerencje cenzury oraz w Ksawery Pruszyński, Wybór Pism 1940-1945, Londyn 1989). 15 A. Paczkowski, Prasa polska..., s. 44. 16 W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych w latach 1926-1935, Ossolineum T977, s. 50. 17 Notatka z rozmowy z M. Wańkowiczem z 28 X 1970 w posiadaniu autora. S. Mackiewicz, Londyniszcze, Warszawal957, s. 83. Dla porównania warto podać, że "Manchester Guardian", najbardziej wpływowy brytyjski dziennik liberalny w latach trzydziestych, miał nakład 50 tyś. egz., zaś tygodnik "New Statesman and Nation" - 20 tyś. egz. (A.M. Cienciała, Polish Foreign Policy, 1926-1939. Eguilibrium: Stereotype and Reality w: Poland Between Germany and Russia 1926-1939. The Theory ofTwo Enemies, Pilsudski Institute of America, New York 1975, s. 47). Trzeba podkreślić, że 66 L W. Brytania należy dalej do krajów o najwyższym na świecie wskaźniku czytelnictwa prasy na głowę ludności. W świetle tego nakłady polskich dzienników konserwatywnych w II Rzeczypospolitej nie wyglądają wcale źle. i ig K. Pruszyński, Podróże po Polsce. Podróże po Europie,Kraków 1966, s. 218. ' 19 B. Singer, Od Witosa do Sławka, Paryż 1962, s. 79. ; 20 "Kultura", Paryż, nr 11/1954; Wacław Alfred Zbyszewski Rządy Pana Premiera. * 21 Notatka z rozmowy z Aleksandrem Bocheńskim z 14 V 1976. * „ 22 Michał K. Pawlikowski, Wojna i Sezon, Warszawa 1989, s. 173. 23 List K. Okulicza do autora z 30 I 1981. 24 Przedmowa S. Mackiewicza do: K. Pruszyński, Margrabia Wielopolski, Warszawa 1957, s. 14. Opowiadanie Pruszyńskiego Cosas de Polonia nie wymieniając nazwiska Hulewicza, jest jemu m.in. poświęcone. Znajdujemy tam wiarygodny, mimo fabularyza-cji, opis konfliktów Hulewicza ze "Słowem". Witold Hulewicz, Wielkopolanin, ostatecznie w 1935 roku przeniósł się z Wilna do Warszawy. 25 Paweł Jasienica Pamiętnik, Kraków 1989, s. 71. Wspomnienia Jasienicy, mimo, być może, niełatwych okoliczności w jakich je pisał, zawierają dużo informacji, zwłaszcza o Dembińskim, tym, jak go też nazywano "kapelanie Komsomołu", Bujnickim, Jędrychowskim i Miłoszu. Miłosz, zdaniem Jasienicy, zarzucał Bujnickiemu "nadmierną łatwość pióra" (op.cit. s. 86). 26 "Żagary" wychodziły od jesieni 1931 do maja 1932 r.; wydano 8 numerów miesięcznego Dodatku, przede wszystkim siłami Bujnickiego, Dembińskiego, Golubiewa, Jędrychowskiego, Miłosza i Zagórskiego. Po zerwaniu ze "Słowem" grupa "Żagarów" przeszła do "Kuriera Wileńskiego" ("Znak" 1966, nr 139/140; J. Godlewski, Na przełomie dwóch epok w: Pamiętnik Wileński, Londyn 1972, s. 191 i nast.) W czerwcu 1924 r. Mackiewicz wydawał pismo "Dzwonnik", którego celem miało być "zbliżenie dworu i chaty"; wyszło 9 numerów. Ale był to incydent bez znaczenia (S. Rudnicki, Działalność polityczna polskich konserwatystów 1918-1926, Ossolineum 1981, s. 207). Solidny szkic o "żagarystach", zwłaszcza literackiej stronie zjawiska, opublikował ostatnio Adam Wierciński w: "Prace naukowe Uniwersytetu Śląskiego" 1983, nr 568. 27 Czesław Miłosz, Zniewolony umysł, Paryż 1980, s. 145. 28 "Tygodnik Powszechny" 1.1.1989; wywiad Mariusza Orskiego z Miłoszem. 29 "Słowo" 1.VIII. 1932. Grupa "Żagarów" funkcjonowała głównie w środowisku USB i redakcji. W latach trzydziestych w mieście mieszkało 38 formalnych członków Zwia.zku Zawodowego Literatów Polskich, gdy we Lwowie - 42, a w Warszawie - 186 (S. Żółkiewski, Kultura literacka 1918-1932, Wrocław 1973, s. 170-171). 30 "Słowo" l VIII 1932. "Bunt Młodych" 10 V 1932, numer całkowicie poświęcony "Żagarom". Zawiera m.in. krytykę poglądów ekonomicznych Dembińskiego kopiujących, zdaniem pisma, "kolektywizm sowiecki i «Kapitał» Marksa". Tamże 10 IX 1932 informacja o dyskusji z "żagarystami" w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Tamże nr 31 z X 1932 polemika K. Pruszyńskiego z H. Dembińskim. "Bunt Młodych" z reguły z szacunkiem pisał o Dembińskim, deklarując chęć dalszego dyskutowania z nim. Ataki na Dembińskiego, Jędrychowskiego i innych, "Słowo" 3 III 1935 i 9 I 1936. 31 "Słowo" 28.VIII.1938; autorowi, po 50 latach, udało się odnaleźć maszynopisowy oryginał wcześniejszego artykułu Cata Dzieci na semaforach i zwrotnicach poświęconego sprawom niszczenia cerkwi, który został skonfiskowany w numerze "Słowa" z 31.VII.1938; Jest to jedyny bodaj dokument zachowany z wileńskiej redakcji. Artykuł został ogłoszony w: Stanisław Mackiewicz, Teksty, Warszawa 1990, s. 322-327. 32 "Tygodnik Powszechny" nr 19, z 7.V.1989, 67 sprawie żvJov^iyD7 " Z *" 1932> Jankiel P^bowany, Numer poświęcony Hen^k R0?ctó1'eJ V ^ P°Za Mackiewiczem Pisali «>•». Ksawery Pruszynski,! Redakcja tS (psjeudonlm Tadeusza Gluzińskiego z ONR) oraz publicysta żydowski irS^ ogró^ofa> " ThKrÓŻnydl IUdZl> ° rÓZ"yCh P°glądach' Z«° "za-d™Ze cznego w^I "TT barbarzynstwa awantur antysemickich, zarówno jak polity- dowfnieTn^H l y ^"^ met°d" "BUnt Mł°dych" miał cha™kter zdecy- watySL ?AdoIf A, Pr°, ^f20^0 ^ WÓWCZaS Jak° Platf°™ młodokonser-GipH T ' Aleksander Bocheńscy, Ksawery i Mieczysław Pruszvńscv ler™ ^ss^zz^^z^^ Sg^t&s^SSSS ^i^,^s^n±r^~S 3L=s5rL3LjcŁ SMW *~** -^F fFofó/ "BuntuModych-i "Polityki", Paryż 1979) We P0''**™*" myślenia. II '^^Historyczne", Paryż, nr 84/1988; Jerzy Drobnik, Z)ian«,z s 80 35 Słowo" 28 XI 1937, 6 II 1938, 7 VII 1938 2 IX 193S ń rv 1010 się wadzie od takich enuncjacji, jednak ^S^^™ ^^ ^o^^ ^^^^^^ ~z?- ssrs: projektu Henryka Kuny, Ziewaz K^^ -Wilnie Hulewiczowi, który projetó pórS n J * u- b'enie "a złość Witoldowi je się motywu prawd^ZSym P^dew^k.m wywoływanie skandalu wyda-Warszawskiego" wtej spraw"!T Przypormna uroczą fraszkę z "Cyrulika "Głos Adama: /W/zz// szewcze kopyta Admirale floty Egzaminów studentko A dziewico, cnoty, I zapamiętaj sobie, ty z konserwy glowo Ze milszy mi płaszcz z Kuny niżli twoje «Slowo» ". (R Jarocki, Rozmowy z Lorentzem, Warszawa 1981 s 115 i „ast ) -i=SSSS^^SA^K^S^SS. 68 ci Cata". Jasienica nic jednak nie mówi o antysemickim podłożu awantury o pomnik, dodaje natomiast mądrą uwagę, że gdyby papieże urządzali plebiscyty w sprawach sztuki to "Rzym wyglądałby jak Mejszagoła" (P. Jasienica Pamiętnik s. 68 i nast.) Mejszagoła w roku 1993, istotnie, niczym się nie odznacza. Jest samą szarością i pospolitością. Prócz może osoby miejscowego proboszcza, 86-letniego prałata Józefa Obrembskiego, legendy polskiego duchowieństwa na Wileńszczyźnie. Ksiądz Obrembski był proboszczem w Turgielach gdy w lipcu 1944 r. znajdowała się tam kwatera gen. Wilka-Krzyżanowskiego; następnie przez dziesiątki lat, z wiedzą Watykanu, tajnie kształcił i wyświęcał księży - Polaków i Litwinów. Jan Paweł II podczas wizyty na Litwie we wrześniu 1993 r. witał w sposób szczególny Prałata z Mejszagoły. 36 "Słowo" 6 VIII 1939: "Moje stanowisko w kwestii żydowskiej jest następujące: Żydzi są narodem [podkr. Cat] bardzo interesującym pod względem kultury, umysłowości, metod pracy, a przede wszystkim narodem o imponującej żywotności (...) Skoro są narodem, to inne narody [podkr. Cat] mają takie samo prawo wyzwalać się od ich obecności, jakie mieliśmy my Polacy, oswobadzając się od zaboru rosyjskiego lub usuwając okupację niemiecką". Wywód ten zamknął wnioskiem zachęcania - bez nacisków - do emigracji oraz popierania tych organizacji żydowskich (tzn. głównie syjonistów), które do tego nawołują. Gwałtów hitlerowskich Mackiewicz otwarcie nie potępił; podobnie jak wcześniej nie znalazłem w "Słowie" krytyki "Kristallnacht". Być może wynikało to z przekonania, że sprawami drugorzędnymi - a problem żydowski za taki uważał - nie należy dodatkowo zaogniać stosunków między Polską a III Rzeszą. 37 Tamże 7 VII 1938. Por. stronnicze opinie B. Singera (Od Witosa do Sławka..., s. 314, 335, 388) oraz zbyt jednoznaczną kwalifikację Józefa Lewandowskiego, który uważa Mackiewicza za antysemitę, przyznając wszakże, że przejął od piłsudczyków "ich o wiele elastyczniejszą koncepcję polityki w stosunku do mniejszości słowiańskich" (J. Lewandowski, Imperializm słabości, Warszawa 1967, s. 156). 38 A. Jędrychowska, Zygzakiem ipoprostu, Warszawa 1965, s. 199. Po rozwiązaniu Komunistycznej Partii Polski przez Komintern Mackiewicz zaproponował amnestię dla komunistów skazanych w kraju ("Słowo" 11 VIII 1938). 39 "Słowo" 24 VI 1938. Pruszyński po dojściu Hitlera do władzy był autorem programowego artykułu w "Buncie Młodych" pt. Inaczej niż 90% prasy polskiej (nr 39 z 2 IV 1933). Twierdził, że objęcie władzy przez Hitlera może być pomyślne dla Polski, ponieważ zniszczy on komunizm w Niemczech i odsunie zagrożenie wynikające z traktatu w Rapallo; ponadto nowa sytuacja wywoła przewlekłe walki wewnętrzne w III Rzeszy. 40 "Słowo" 3.IX.1937; recenzja Cata z K. Pruszyńskiego W czerwonej Hiszpanii. W 1955 r. - w liście do Grydzewskiego, będzie surowy wobec Pruszyńskiego, twierdząc, że reportaże hiszpańskie "Były załamaniem się w nim jego linii moralnej, a nie stabilizacją kariery pisarskiej". (Z listów do Mieczysława Grydzewskiego 1946-1966", opr. Rafał Habielski, Londyn 1990, s. 59). Po powrocie do kraju znów złagodnieje wobec młodszego kolegi. 41 "Słowo" LVIII.1932. O swoim stylu dosadnie powiedział w jednym z listów: "Moje niechlujstwo języka jest świadome i celowe. Język mój nie jest (podkr. Cat) niechlujny, gdy trzeba powiedzieć coś precyzyjnego, a jest niechlujny, gdy chcę powiedzieć coś niedbale" (Z listów do Grydzewskiego, s. 44). Habielski mylnie chyba datuje ten list na rok 1949; wobec tego, że jest napisany na formularzu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wypadłoby go zatem datować na okres premierowski Cata tzn. 69 lata 1954-1955. 42 Notatka z rozmowy z 5 III 1973 z p. Dziewulską-Karbowską, która pracowała w "Słowie". 43 K. Pruszyński, Podróże po Polsce..., s. 216; art. z "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" - dalej cyt. "IKC" - nr 7/1939 Zagończyk publicystyki polskiej. 44 Diariusz i teki Jana Szembeka, Londyn 1969, t. III, s. 171. Spotkanie z arystokratami 6 listopada 1937 r. 45 W. Meysztowicz, Poszło z dymem..., s. 44. 46 J. Dowiat, "Kierunki" nr 26 z 27 VI 1976, Drogi Cata Mackiewicza. 47 "Słowo" 6 II 1923. 48 W. Meysztowicz, Poszio z dymem..., s. 230, 287, 290. Wspomnienia zostały napisane po kilkudziesięciu latach w Rzymie; prałat działał w Kurii. Zapewne wygładzają przeszłość, lecz lektura roczników "Słowa" na ogół opinie Meysztowicza potwierdza. 49 Z listu Aleksandra Bocheńskiego do autora z 16 V 1976. 50 Diariusz i teki Jana Szembeka, t. IV, s. 92. 51 Z listu Mackiewicza do Ludwika Hieronima Morstina z 25.III. 1963 r. (Muzeum Literatury w Warszawie nr inw. 1234). 52 B. Singer, Od Witosa do Stawka..., s. 78. 53 S. Mackiewicz, Kto mnie wolał..., s. 395. 54 W. Witos, Moje wspomnienia, Paryż 1965, t. III, s. 182. Cat drwił z Kongresu Centrolewu: "Sześciuset kmiotków z zielonymi papierkami w klapach"; atakował endecję, albowiem "cieszy się, gdy usłyszą - precz z Piłsudskim"; artykuł kończył: "nie przywiązujemy wagi do Kongresu Krakowskiego, nie przywiązujemy politycznej wagi do zdrady stanu tam popełnionej" ("Słowo" l VII 1930). W następnym numerze znalazł się krótki wywiad z Walerym Sławkiem. Ostatnie pytanie Cata: "Czy pan premier wyciągnie konsekwencje z przebiegu Kongresu Krakowskiego? Odpowiedź: «O tak!!!»" ("Słowo" 2 VII 1930). 55 M. Rataj, Pamiętniki 1918-1927, Warszawa 1965, s. 443. 56 "Słowo" 12X1 1926. "Tamże 10X1 1926. 58 M. Rataj, Pamiętniki..., s. 445; również A. Próchnik, Pierwszepiętnastolecie Polski niepodległej. Zarys dziejów politycznych, Warszawa 1957, s. 258 i nast. 59 "Bunt Młodych" nr 38 z III 1938, wywiad z Kazimierzem Bartlem. 60 "Słowo" 10X1 1922. 61 Tamże 6 XII 1922. Rozdział III polityk konserwatywny >fU 70 l. Zarys głównych ugrupowań konserwatywnych II Rzeczypospolitej ^ ' Eo odzyskaniu niepodległości "Robotnik", piórem Niedziałkowskiego, napisał, że konserwatyści działali w cieniu pałaców cesarskich Wiednia i Berlina, a endecy - Petersburga. Nie jest to zupełnie ścisłe. Również konserwatyści Królestwa Polskiego i z ziem zabranych szlifowali posadzki w petersburskich pałacach; tyle że powstałe w 1904 r. Stronnictwo Polityki Realnej, kierowane przez Zdzisława Lubomirskiego, Erazma Piltza i Aleksandra Meysztowicza, członka rosyjskiej Rady Państwa, było bardzo słabe. Szybko się też rozpłynęło później na ogół w Narodowej Demokracji. Walerian Meysztowicz spisując wspomnienia po 60 latach wyraził się o "realistach" następująco: "Wysiedli z dworskiej karocy - jak kto inny wysiadł z czerwonego tramwaju"1. Porównanie zręczne, lecz nieprawdziwe, albowiem kareta się rozleciała. Konserwatyści wszystkich trzech dzielnic wkroczyli zatem do Polski odrodzonej z bagażem niewątpliwie mało popularnym: lojalizmu wobec dworów zaborczych oraz aktywizmu z czasów Rady Regencyjnej. Aktywizm odnosił się głównie do środowiska warszawskiego, któremu przewodzili Zdzisław Lubomirski i Janusz Radziwiłł. Wprawdzie stańczykom udało się zrealizować pewien program maksimum, administrowali prowincją i uczestniczyli - na stanowiskach premierów i ministrów - w aparacie władzy liberalnej monarchii, podczas gdy lojaliści w zaborze pruskim i rosyjskim ledwie sięgali programu minimum, osłaniając resztki polskich instytucji szkolnych czy samorządowych przed likwidacją- to w sumie, po odzyskaniu niepodległości, cała koncepcja trójlojalizmu pachniała źle. Stanowiła bezsporne obciążenie środowisk zachowawczych. Opinia zostawiła historykom sprawiedliwsze rozsądzenie sprawy. Wcale nie było tak pięknie, jak sugeruje Ksawery Pruszyński, twierdząc, że konserwatyści okazali w momencie swej największej klęski w 1918 r. prawdziwą wielkość, oświadczając otwarcie: "Tak jest, pomyliliśmy się. Naszą koncepcją była niepodległość 71 Polski, ale w koncepcji trializmu (...) byliśmy ostrożni, gdy rację mieli szaleni". Pruszyński dodaje, że zachowawcy nie chcieli udawać niepodległościowców. To fakt. Lecz honor z tego, a zwłaszcza atut polityczny był mizerny2. , Konserwatyści nie zdołali też u zarania państwowości - a właściwie i nigdy później - stworzyć możliwie jednolitej ideologii, wspólnego programu oraz ogólnopolskiej organizacji. Różnice dzielnicowe - występujące zarówno w składzie społecznym, doświadczeniach życia publicznego, filiacjach politycznych z Narodową Demokracją, a także nieraz w doraźnych, lokalnych układach - okazały się zbyt wielkie. Tradycja, autorytet osobisty, oryginalny dorobek myśli politycznej oraz praktyczne umiejętności administracyjne stańczyków krakowskich również niewiele pomogły^ Niewątpliwie spajały zachowawców, wywodzących się w przemożnej części z ziemiaństwa, zagrożone interesy - zapowiedzianą przez Sejm reformą rolną oraz ogólną radykalizacją społeczeństwa. Czynnik ten integrował jednak najwyżej taktykę; nie starczał do wypracowania strategii i programu. Poza tymi wewnętrznymi konfliktami rozrost ruchu konserwatywnego hamowały demokratyczne urządzenia Rzeczypospolitej. Konstytucja marcowa z pięcioprzymiotnikową ordynacją wyborczą nie dawała szans, z natury elitarnym, kołom konserwatywnym.'Przekonano się o tym na własnej skórze w wyborach listopadowych 1922 r. 3 Skoro odgrywanie samodzielnej roli okazało się wątpliwe, wynikła alternatywa: z endecją czy obozem belwederskim? Z Dmowskim czy z Piłsudskim? W tych latach wybór był zawiły dla zachowawców. To ich dodaktowo paraliżowało i rozpraszało. l Endecja wydawała się klasowo bliższa, tradycjami również, jednak współdziałanie z nią groziło roztopieniem i zmajoryzowaniem. Nadto - zwłaszcza stańczycy - mieli głęboko odmienne poglądy na wiele spraw. Po pierwsze, na postępowanie wobec mniejszości narodowych; Krakowianie, a ściślej mówiąc profesorska elita z Władysławem Leopoldem Jaworskim była tolerancyjna i niechętna nacjonalizmowi. Po wtóre, na założenia polityki zagranicznej - konserwatyści odwrotnie niż endecy za głównego przeciwnika uważali Rosję (ZSRR), a nie Niemcy. Ograniczam się do najjaskrawszych i dobitnie już zarysowanych w chwili odzyskania niepodległości różnic politycznych; a spór z Dmowskim sięgał przecież filozofii i bardziej ogólnych koncepcji politycznych. Z kolei, przynajmniej wśród części arystokracji, nie tylko galicyjskiej, Piłsudskiego uważano za czerwonego diabła. Cat, jak wiemy, roztropniej wtedy oceniał Marszałka. Takie jednak wrażenie odniósł Maciej Rataj podczas wizyty u Czartoryskich w Pełkiniach4. Zdzisław Lubomirski sugestywnie i znacząco opisał pierwsze spotkanie z Komendantem, wkrótce po deklaracji dwóch cesarzy, w listopadzie 1916 r. Odbyło się w Ratuszu warszawskim, w obecności Wieniawy. Piłsudski: "Proszę księcia, my możemy we dwóch wziąć teraz Polskę za łeb". Lubomirski: "Panie Komendancie, można wszystko razem zro-72 bić, ale na współpracę trzeba mieć do siebie bezwzględne zaufanie. Pan do mnie może ma zaufanie, ale przekonanie moje, że pan uchodzi za socjalistę, mnie powstrzymuje"5. Według Lubomirskiego, w listopadzie 1918 r., gdy przekazywano władzę Piłsudskiemu, obawy złagodniały. Uprzedzenie jednak trwało; Krzysztof Radziwiłł wspomina, że "legionistów Piłsudskiego ludzie mający coś do stracenia bali się w Królestwie jak diabeł święconej wody"6. S Nie zdecydowano się na któryś z obozów; zresztą okoliczności pierwszych lat sprzyjały balansowaniu. Każda grupa na własną rękę uprawiała stare związki i kontakty; jako całość konserwatyści wisieli w próżni. Życie polityczne kraju z tego powodu nie cierpiało. Szukanie sojuszów Prawie do 1926 r. trwał organizacyjny letarg i daleko posunięta polityczna absencja konserwatystów w życiu publicznym. Ziemiaństwo szukało osłony w Narodowej Demokracji, której program agrarny w pierwszych czterech latach niepodległości mówił najwyżej o dobrowolnej parcelacji bądź sprawę w ogóle pomijał7. Ten puklerz zaczął pękać po pakcie lanckorońskim (maj 1923 r.). Postanowienia paktu dotyczące reformy rolnej, a zwłaszcza sposobu jej przeprowadzenia, jakkolwiek nadzwyczaj umiarkowane, uznane zostały przez świat ziemiański za stanowczo zbytnie ustępstwo Związku Ludowo-Narodo-wego na rzecz żądań PSL-"Piast". Również podjęte w Lanckoronie próby stworzenia trwalszej koalicji parlamentarnej - Związku Ludowo-Narodowego, PSL-"Piast" i Chrześcijańskiej Demokracji - wywołały niepokój ziemiaństwa8. Na Zjeździe ogólnopolskim w Warszawie jesienią 1925 r. Aleksander Meysztowicz, osobistość miarodajna i poważana w kołach ziemiańskich, powiedział zebranym: "Parlamentaryzm - stąd niepowodzenia nasze i klęski"9. Czyli krok dalej od niebezpieczeństw reformy rolnej - ku wnioskom polityczno-ustrojowym. Krytykę endecji słyszała, rzecz jasna, druga strona. W Sulejówku Józef Piłsudski szukał kontaktów z konserwatywną prawicą. Spraszał przede wszystkim osoby dotąd mniej zaangażowane publicznie, omijając tych konserwatystów, którzy działali w stronnictwach sejmowych. Wilnianie stanowili dobry materiał. Władysław Glinka, prezes Komitetu Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, podaje, że Piłsudski obiecywał im teki w przyszłym rządzie10. Przyszłość to potwierdziła. Relację Glinki uzupełnia, wprawdzie plotkarsko i stronniczo, Juliusz Zdanowski, członek władz Związku Ludowo-Narodowego: "Przed 2 tygodniami wezwał do siebie [Piłsudski do Sulejówka, w końcu stycznia 1926 r. - J.J.] Al. Meysztowicza, szefa wileńskich konserwatystów, rozwijał przed nim «reakcyjny» program zawieszenia reformy rolnej, rozpędzenia Sejmu itp. zapytując, czy można liczyć na poparcie ziemiaństwa. Meysztowicz wziął to ad re- 73 ferendum. Sfery te są poruszone, a rozmowy dawno wiązane, skoro E. Sapieha przed kilku już tygodniami głosił o tronie polskim dla córki Piłsudskiego. Piłsudski zapewne innymi argumentami kaptuje Moraczewskiego, a innymi żubrów"! i. /? Ani Meysztowicz, ani Sapieha, ani znajdujący się przecież w ich najbliż-/ szym otoczeniu Mackiewicz nie zostawili, niestety, żadnych świadectw z tych / rozmów. Konserwatyści nie lubili papierów, woleli ustne, gabinetowe załat-/ wianie spraw. Glinka dodaje jeszcze, że 13 maja 1926 r. we wstępnej fazie j zamachu, gdy zachowawcy spotkali się u niego w biurze TKZ na Kredytowej w i Warszawie - jedynie Meysztowicz od razu poparł koncepcję podjęcia przez \\ konserwatystów mediacji między walczącymi stronami, był również za V podtrzymywaniem kontaktu z Piłsudskim, gdy inni wahali się i radzili stać z boku. Obserwacje Glinki objaśniają, dlaczego po przewrocie Wilnianom łatwiej było szybko znaleźć miejsce w nowym układzie. Stopniowo więc rozchodzono się z Narodową Demokracją. Endecja w dwóch Oprawach: reformy rolnej i roli parlamentu, wydawała się konserwatystom nie dość prawicowa; natomiast w polityce względem mniejszości zanadto prawi--=t_k cowa; jedynie w stosunku do kościoła katolickiego żadnych różnic nie było; JP Mackiewicz nazywał endecję "mniemaną prawicą", "fałszywą prawicą" lub z rosyjska "łże-prawicą", a w odniesieniu do nacjonalizmu narodowych demokratów - "prawicą samobójczą". O chwalebny tytuł "prawicy prawdziwej" ubiegał się od dawna dla swojego środowiska. W 1922 r. przestrzegał, że różnice interesów wyjdą na jaw, gdy przyjdzie rzeczywiście do rozstrzygania spraw parcelacji majątków12. Nie pomylił się. Chociaż reforma rolna była jedynie pra-przesłanką rozłąki w prawicy polskiej. Rozłąki, którą miał przypieczętować rok 1926. Od tego czasu też samo pojęcie "prawica" straci swą względną jednoznaczność: jedna bowiem bezsporna prawica tkwić będzie w obozie rządzącym -druga stanowić kręgosłup opozycji. W latach trzydziestych tendencje totalitarne w obozie narodowym jeszcze bardziej go oddalą, w płaszczyźnie zarówno praktycznej jak światopoglądowej, od konserwatystów. Stan tych stosunków rozważał gruntownie na łamach piłsudczykowskiej "Drogi" w 1932 roku Adolf Bocheński; jego osobiście, prócz naturalnej wśród konserwatystów niechęci do nacjonalizmu, dzieliła jeszcze od ND orientacja proniemiecka13. Na prawo tylko ściana? Wrażliwość na reformę rolną - jak w ogóle na ingerowanie państwa w życie l gospodarcze - wyróżniała polityków konserwatywnych. Stanowiła niejako ich cechę konstytutywną. Parcelacja dla ziemian, interwencjonizm dla grup przemysłowych były lub łatwo mogły się stać bezpośrednim zagrożeniem stanu Lposiadania. Działalność Władysława Grabskiego wywoływała więc równie negatywne reakcje jak później Eugeniusza Kwiatkowskiego czy Juliusza 74 Poniatowskiego. Bardziej zróżnicowane było natomiast stanowisko zachowawców w zagadnieniach ustrojowych. Krytykowali konstytucję marcową, a szczególnie ordynację wyborczą za - jakoby - zbytnie przejęcie się zachodnioeuropejskimi zasadami równościowymi; trudno jednak posądzać ich o anty-parlamentaryzm. Woleliby niewątpliwie więcej prerogatyw dla prezydenta, senatu, rządu, mniej dla izby poselskiej i więcej, jak to nazywali, równowagi, harmonii, w kompozycji władz naczelnych państwa. Dokuczał elicie konserwatywnej brak szans w rozgrywkach z masowymi stronnictwami politycznymi. Szukali lekarstwa. Czy bezowocnie? Chyba niezupełnie, trudno bowiem wykluczyć wpływ na przykład koncepcji ustrojowych W.L. Jaworskiego na rozwiązania konstytucji kwietniowej, na co zwraca uwagę Michał Jaskólski. Z kolei w polityce wobec mniejszości narodowych dochodził do głosu liberalizm. Wynikał zarówno z tradycyjnej tolerancji, jeszcze z lepszych okresów I Rzeczypospolitej, jak i uzasadnionej dbałości o spokój wewnętrzny na kresach, gdzie znajdowały się posiadłości wielu wpływowych konserwatystów. W rezultacie powstaje obraz dość eklektyczny. I takie cechy grupa ta niewątpliwie posiadała. Tym bardziej, że jej członkowie różnili się i między sobą. Nasuwa się pytanie - gdzie ją umieścić w myśli politycznej i panoramie stronnictw II Rzeczypospolitej? Mieli parę indywidualności. Najwybitniejszym teoretykiem, obok W.L. Jaworskiego, o którym mawiano: "Jaworski dixit, causa finita", był ekonomista profesor Adam Krzyżanowski; do autorytetów, a przy tym znakomitych piór, należeli historyk prawa Stanisław Estreicher; historyk literatury Marian Zdziechowski; zaś najwybitniejszym politykiem - niezależnie od nazwiska, tytułów i dóbr - był niewątpliwie Janusz Radziwiłł. Gdzie ich umieścić? Czy - trawestując powiedzenie Randolpha Churchilla, ojca Winstona, znamie-nitego mówcy i reformatora polityki torysowskiej w końcu XIX stulecia - "na prawo od nich była tylko ściana"? Odpowiedź byłaby prosta, gdyby najpierw badacze epoki z równą prostotą i jasnością obwieścili - czego nikt sensowny nie oczekuje - jaki obóz był bardziej na prawo: Piłsudskiego czy Dmowskiego? Przed majem, po maju i po zgonie Marszałka? Adolf Bocheński dochodzi do wniosku, że gdyby brać pod uwagę jedynie kryterium stosunku do Rewolucji Francuskiej "to wówczas zachowawcy siedzieliby na prawicy skrajnej, a narodowi demokraci w prawym środku"14. Ale oczywiście to jedno kryterium nie wystarcza; i on więc wydaje się, oczywiście, bezradny. Czynnik uwsteczniający - czynnik umiarkowania? Spróbuję zarysować z grubsza proces translokacji ziemiańskich środowisk konserwatywnych z orbity endeckiej na grunt BBWR. Także te cechy ich świato- 75 kowanej zw"On?do "' ^ preZent°Wania *°* P°*«taiej, umiar-takich nie byłowieleT™ OSWleC°neg0'. angielskiego konserwatyzmu. Prób warunkach deżkTćh v S? P6™0™"* Jeszcze Wo miejsca dla nich w Rzeczypospo' Lór k°ntfllktOW fP^ych, «tylu walk politycznych w II ypospontej oraz postępującej jednak autokratyzacii systemu ^Xr,;:°r rrr riuedno> ^ **** *•*. -POS^ w^r^:: riyTSir &s •T- myś" • ^X^ZXX±S^Z2 E&t?^:L:tt?^K tarne procesy w endecji? ~ "leobecnoscl!l - "łatwiali totali- p^rj^ito^rsi^1'"1- WŁ konkbzji •«*•-*-. =:-^^S5S^t—5 ^.T^rr^~ż».=5r^ konsolidacyjnych wśród polskiej, H P°Czy°a" cych [podkr.JJl Pol926r„t„i, , po's;'cl1 k l a s posiadaią- , zmieni!, się plaS42na konsol.dacB a"" T"""0"1"" " «<"sz>™ *ągu L 1 -sad2ie *red„,a^„ra2r,r ^'po^^rór^110 "«-*. - Stronnictwem Chraścijańsko-Narodn^l Odpadł,, poza wąt)ym /' -rnianskie, Wap,ński jednak ^^^"^ k°——„atywn„. ;«^^^L^śz:rwscy'Ia8odnie •™ -^ ^^^^nSF-^ S»^ sprawa miała kontekst szerszTei ^f?10?01 wewn?trzne Polski. Lecz ^2^dkDM^e^i^S Pr°CeSy " ł°nie ^^ ™ ^°^yi^^wpK1eSTty™ P,r2egrał-Przegrał sklero'y- wyrósł pózniej iJL^ik S^y^tS8,; '' ^ ID RzeS^' Z ^ Engelbert DollfUSS) ^^^^^^ prze8rał kanclerz Austrii chociaż jego filozo?ia $LLL* ^1S%,I.in™łck Phi'We Petain, zwolenników zarówno wS T K ,°W°dz^ hlstorycy francuscy - miała .Przypisywany P^^^^rSAj^,- Ż°łniCrZy ^"tance^ mieczem, chciałem być waszątarczą ™e m°głem b^ć was^ 76 JH^I Hugenbergiem, łonem Antonescu; last but not least — ideowym patronem Mackiewicza, Karolem Maurrasem. Nie zdołał znaleźć - dla swej prawicowej klienteli - żadnego/realnego antidotum na populistyczne hasła i rynsztokowy nacjonalizm faszystów. Więcej, nie zdobył się nawet na przestrogę przed totalitaryzmem ekstremistów. Totalitaryzmem, który musiał przecież przetworzyć na swój sposób struktury państwa, ten przedmiot szczególnej pieczy każdego polityka konserwatywnego; i musiał zniszczyć prawo. Natomiast łudził się, przeczekiwał, paktował; we Włoszech, w Niemczech; szedł na konszachty, dawał firmę. Konserwatyzm przegrał - prócz tragicznego epizodu Dollfussa - w pełnej niesławie. Dzielność Winstona Churchilla tej panoramy nie zmienia. Oczywiście odchodzenie od demokracji parlamentarnej w Europie centralnej, pojawianie się reżimów autorytarnych - od państw bałtyckich po Bałkany -wynikało z przyczyn nieporównanie głębszych. Polska podlegała podobnym procesom. Dzieje konserwatyzmu są jednak jedynie fragmentem zjawiska. W Rzeczypospolitej fragmentem szczególnie incydentalnym. Sądzę wszakże, że nie uchyla to pytania o rolę polskich konserwatystów w naszym kotle przemian, nawet jeśli będzie to pytanie bez natychmiastowej odpowiedzi. Czy ci państwowcy, zwolennicy władzy silnej, to znaczy umiejętnie pozyskującej obywateli dla swych celów; demokracji elitarnej, lecz dalekiej od uniformizmu i fasadowości; czy ci "prawicowcy prawdziwi", obcy bez wątpienia wszelkim drastycznym rozwiązaniom naruszającym status quo, wrodzy bez wątpienia hitlerowskiej edycji faszyzmu - nie stanowili jednak jakiegoś katalizatora procesów w głównych obozach politycznych II Rzeczypospolitej? Jakiegoś moderatora tych procesów? Wydaje się, że sugestia Wapiń-skiego właśnie w tym kierunku zmierza. Przy różnych okazjach będziemy dociekać tej roli. -j'" Struktura organizacyjna, skład społeczny, liczebność jNie sposób jednoznacznie wpisać ich w geografię polityki polskiej. W świetle tego, co głosili poszczególni konserwatyści, co reprezentowali jako grupa, oraz z kim akurat działali w sojuszu - miejsce to się zmienia.'Przedstawię skrótowo te meandry; przynajmniej wobec kluczowych wydarzeń i spraw epoki. Trzy stronnictwa konserwatywne - Stronnictwo Prawicy Narodowej, Stronnictwo Chrześcijańsko-Rolnicze, Polska Organizacja Zachowawczej Pracy Państwowej - mają dwa, różne w nasileniu, okresy ożywienia organizacyjnego i prób politycznej ekspansji. Pierwszy: od miesięcy poprzedzających zamach majowy do wyborów w 1930 r.; drugi: w 1937 r. - znacznie wątlejszy - od usiłowań ulokowania się w Obozie Zjednoczenia Narodowego po grudzień 1937 r., kiedy powstaje jednolite Stronnictwo Zachowawcze w rezultacie trwającej cztery lata niemrawej integracji organizacyjnej tych trzech stronnictw18. Tylko w pierwszym okresie - i to niecałym - działali swobodnie. Później 77 y wiążą się z BBWR i OZN; z tym ostatnim krótko, luźno i bez przekonania. Stanowią wyspę w archipelagu. Te układy zależności, w które z własnej zresztą /^woli weszli, przyjdzie stale mieć na uwadze. / Zachowawcy przywiązywali małą wagę do czynnika organizacyjnego i spois- I tości formalnej stronnictw. Nie dbali o masowość. Dowodziło to realizmu. l Stronnictwa raczej przypominały kluby, jeśli oszczędzić im określenia kanap. \ Mackiewicz w 1922, 1924 i 1926 r. nawoływał do stworzenia ogólnopolskiej \partii monarchistyczno-konserwatywnej. Skończyło się na apelach. Samodzielnej działalności próbował secesjonista z "Wyzwolenia", Aleksander Ćwiakowski, organizator Monarchistycznej Organizacji Wszechstanowej (1926 r.), z katastrofalnymi skutkami19. Zachowawcy traktowali MÓW pogardliwie; uważali ją za grupę plebejską, radykalizującą, zatem niekonserwatywną. Luźny charakter stronnictw, działanie poprzez koła przyjaciół, koterie towarzyskie itp., a zarazem częste rozłamy, przepływy i konsolidacje - bardzo i utrudniają choćby przybliżone określenie ich liczebności. Ilościowo były, jjiiewątpliwie, bardzo szczupłe. Organizacja Zachowawczej Pracy Państwowej nie miała chyba więcej niż kilkuset czynnych członków w dobie rozkwitu (1926-1930). Według "Słowa" na założycielskie zebranie do Wilna, 4 lipca 1926 r., przyjechało około stu osób. Ale - pisała gazeta - "sporo nie przybyło, bo karety i automobile ugrzęzły w błocie"20. Skład społeczny - przemożnie arystokratyczno-ziemiański w^Vilnie, profe-sorsko-adwokacki w Krakowie, magnacko-kapitalistyczny w \Varszawie i Łodzi, mieszczański raczej w Poznaniu - lokowałby konserwatystów polskich tuż przy owej prawej "ścianie". Podobnie umiejscawiałyby ich, sądzę, proklamacje programowe na tematy społeczno-gospodarcze, skierowane na obronę status quo, jeśli nie idące dalej - do ograniczenia zdobyczy socjalnych wywalczonych już przez świat pracy. Stosowano przy tym swoistą, państwowotwórczą retorykę. Adam Krzyżanowski krytykował parlament, że nieomal bez oporu wprowadził w Polsce przepisy skracające czas pracy poniżej norm obowiązujących w krajach znacznie bogatszych21; czyli, że postępował wbrew interesowi ogólnemu. Odrzucano posądzenia o egoizm klasowy, twierdząc, że to właśnie lewica - zwłaszcza zaś ruch chłopski - wyłącznie się nim kieruje bez oglądania się na dobro państwa. Nawet najbardziej oświeceni konserwatyści w materiach społeczno-gospodarczych mieli niewiele do zaproponowania. W programie Stronnictwa Prawicy Narodowej z 1922 r. - w pewnym sensie dokumencie wzorcowym i dla pozostałych ugrupowań - tylko 3 z 18 punktów dotykały tych spraw. Przy czym były to ogólniki. Jaskólski wręcz konstatuje, że unikanie jasnych deklaracji w tych drażliwych materiach było stanowiskiem typowym22. Łatwo zrozumieć impotencję; broniono swej sfery posiadania na wsi - przed reformą rolnaj w mieście - przed rewindykacjami płacowymi lub podatkowymi. Istotnie więc, pole dla pomysłów, koncepcji, było znikome; pozostawała strate- 78 gia defensywna oraz frazesy i propaganda - jak to zwykle bywa, jakoby kierowano się troską o zbiorową, państwową pomyślność. _ W fakcie, że nie zdołano w dwudziestoleciu sformułować programu -1 liczącego się choćby w przybliżeniu z rzeczywistością społeczną i usiłującego j bodaj częściowo konkurować z mieszczańskimi projektami endecji - widzę! przede wszystkim anachronizm i wstecznictwo konserwatystów. To ich dopiero! stawiało "pod ścianą". Bardziej niż akurat mnogość książąt, hrabiów ł w ogóle ludzi z klejnotami w szeregach. J Na kogo mogli liczyć? Warstwy średnie: drobna burżuazja, rzemiosło, bogate chłopstwo Poznańskiego, schłopiali szlachcice zagrodowi Podlasia, ciążyły do endecji; biurokracja, z natury posłuszna, skłaniała się ku obozowi rządzącemu; inteligencja dzieliła swe polityczne afiliacje między PPS, piłsudczyków i endecję. Chłopi mieli własne mocne stronnictwa i głównego przeciwnika w obszarnikach; o robotnikach, jako potencjalnej klienteli, w ogóle śmiesznie mówić. Natomiast dla mniejszości narodowych - Ukraińców i Białorusinów -mimo deklarowanej uczciwie tolerancji - konserwatyści byli jednak w pierwszym rzędzie panami dóbr na kresach; Żydzi mieli pod dostatkiem własnych partii, również zachowawczych. Opowiadanie się za praworządnością, sprawiedliwą, bezstronną administracją, bezwzględną niezawisłością sądów, za wolnościami religijnymi i uniwersyteckimi, prawami samorządu terytorialnego itp. - cały, niewątpliwy, chociaż nie zawsze konsekwentnie używany, ekwipunek liberalny konserwatystów -mogło budzić życzliwość, nawet sympatię pewnych kół, przyciągać jednostki, lecz nie więcej. Nie mogli liczyć na żądną liczniejszą grupę społeczną23. 2. Ludzie, hasła, style Umiar czy oportunizm? Konstanty Grzybowski napisał o Januszu Radziwille, nie kwestionowanej głowie ruchu od 1926 r., że akceptował "ustrój republikański i demokrację, nie tak daleko idącą jak w konstytucji marcowej, ale pełniejszą niż to, co z niej zostało w konstytucji kwietniowej"24. Trudno temu zaprzeczyć, nawet jeśli się wie, że Radziwiłł - oględnie wprawdzie - lecz akceptował i pochwalał zarówno konstytucję kwietniową, jak sposoby jej uchwalenia. Dopiero w latach 1937-1938 podjął krytykę i to nie tyle konstytucji, co metod jej łamania. Wówczas jednak czynił to i Walery Sławek - promotor Ustawy25. Charakterystyczne dla sposobu myślenia konserwatystów są uwagi Radziwiłła o konstytucji kwietniowej i wzmocnieniu władzy w Polsce wypowiedziane na obiedzie przyjaciół "Czasu" w lutym 1934 r. w Krakowie: "(...) fakt, że odpowiedzialność rządu przed Sejmem w głównych swoich zarysach została utrzymana, jest dowodem niesłychanie wielkiego umiarkowania, w porównaniu do tego wszystkiego, co się dzieje w innych krajach, co się dzieje w przeważającej części naszego kontynentu europejskiego. I w tym upatruję największe wartości ustawy i najgłębszy dla współczesnego konserwatyzmu sens. To jest umiar, umiar w dążeniach, umiar w decyzjach i umiar w przeprowadzaniu tych decyzji"26. Zatem umiar miał być wyznaniem wiary i dewizą postępowania konserwatystów. Nietrudno dostrzec, że była to dewiza pojemna i rozciągliwa. Na każdą okazję. Istotniejsze więc, jak ją praktycznie aplikowano. Nie ulega wątpliwości, że przede wszystkim broniono swojego świata, jego porządku, swego bardzo uprzywilejowanego w tym porządku miejsca. Wszelako - zaryzykuję twierdzenie, że w zestawieniu z innymi nurtami ówczesnej prawicy czy upodobaniami reżimu do brania za mordę - nie posługiwano się najgorszą filozofią. Godzi się to przyznać chyba niektórym przynajmniej konserwatystom; takim choćby jak Radziwiłł, który może nie zawsze konsekwentnie, lecz próbował łączyć lojalność ze sceptycyzmem, a poparcie z samodzielnością wobec rządów poma-jowych. Nieraz jednak "filozofia umiaru" sprowadzała się do oportunizmu. Wprawdzie za ostro chyba brzmi sąd Bernarda Singera, że byli fagasami "wobec kierunków panujących". Niemniej ociągano się z polemikami politycznymi wobec ekipy rządzącej, nawet w przypadkach ewidentnie poruszających konserwatystów. Nie zareagowano z początku na Brześć - w czym niemały udział Radziwiłła. "Z tej wiecznej, oportunistycznej obawy, że to będzie nielojalność wobec p. Sławka czy p. Prystora" - jak wypominał przyjaciołom Zdzisław Lubomirski27. Podobnie lękliwie postępowano podczas ogłoszenia przez Obóz Zjednoczenia Narodowego w 1937 r. deklaracji programowej. Obecność w elicie władzy - najpierw w ramach BBWR, później OZN - ciągle wystawiała na próbę "politykę umiaru". Dla lewicy była ona synonimem reakcyjności. Niełatwe mieli życie w stałej obawie o utratę cnoty. Przyjdzie chyba uznać zatem, że tzw. umiar był częściej elegancką deklaracją intencji niż rzeczywistą praktyką. Ocierał się o oportunizm. Bywał uportu-nizmem w białych rękawiczkach. To się odnosiło do starych, wśród których skrupuły Lubomirskiego należały do rzadkości. Nowe pokolenie - młodokonserwatyści z "Buntu Młodych" i "Polityki" - starali się z tym zerwać. Nie bez powodzenia. Skoro jednak mowa o umiarkowaniu, trzymaniu się "między skrajnościami z lewa i prawa", jako stylu konserwatywnego bycia - trudno z tym kojarzyć Stanisława Mackiewicza. Wygląda na to, że jeden z najgłośniejszych statystów ruchu -już w 1927 r. bohater broszurowej apoteozy, napisanej przez Wojciecha Rostworowskiego, przyjaciela i współpracownika Radziwiłła28 - był w istocie złym, wręcz fatalnym konserwatystą. Nie będzie to stwierdzenie retoryczne, 80 jeśli wierność literze uchwał, posłuszeństwo przywódcom uznać by za miarę. Sprawę jednak ułatwia fakt, że; konserwatyści odrzucali wprawdzie więcej rzeczy nowych niż starych, lecz doktrynalnie byli bardzo eklektyczni i otwarci. Stąd personalnie rozmaici. Nadzwyczaj niechętnie odżegnywali się od talentów. Pociągało to za sobą nie tylko koszty ideowe, jeśli się zważy, że konserwatyzm był pepinierą Stanisława Strońskiego, Ksawerego Pruszyńskiego, Adolfa i Aleksandra Bocheńskich, Juliusza Mieroszewskiego, Stefana Kisielewskiego, Konstantego Grzybowskiego, by trzymać się tylko pisarzy i publicystów politycznych. Jak sami definiowali swój ruch? Władysław Leopold Jaworski: "(...) konserwatyzm jest przeciwieństwem rewolucji, a nie postępu. Rewolucja jest zniszczeniem tych instytucji, które wrosły korzeniami w społeczeństwo, które tworząjego organiczny skład. Postęp nie jest możliwy bez Boga. Dlatego też konserwatyzm musi być religijny"29. Grzybowski następująco natomiast rekapituluje poglądy Janusza Radziwiłła: "Konserwatysta jest patriotą, ale nie jest nacjonalistą (...) jest zwolennikiem autorytetu i poszanowania władzy, ale jest wrogiem despotyzmu (...) ceni wolność, ale nienawidzi anarchii (...) jest religijny, ale unika fanatyzmu"30. Synteza środka? Rozpiętość formuły budzi podziw. Gdyby nie religia, obok Mackiewicza zmieściłaby się prawie Maria Koszutska-Kostrzewa. Zasady i rzeczywistość Sgrawa brzeska - ta "katastrofa legalizmu" - była bodaj najsurowszym publicznym testem zasad głoszonych przez konserwatystów. Rządy prawa, autorytet władzy, państwo, traktowali przecież jako wartość naczelną. Lubomirski wyznaje, że po wyborach z listopada 1930 r., kiedy w parlamencie znalazło się 60 konserwatystów, należało zagrozić złożeniem mandatów, "rząd musiałby się cofnąć - byliśmy elitą tego Sejmu"31. Dodajmy - elitą związaną najbliższym sojuszem z autorami Brześcia. Do niczego takiego nie doszło. Jedynie Adam Krzyżanowski, zapewne i wskutek presji środowiska akademickiego, wraz z kilkoma posłami BBWR złożył mandat. Był to protest głośny, lecz odosobniony. Lubomirski, ponoć, swój mandat "oddał do dyspozycji", jednak Sławek rezygnacji nie przyjął. Radziwiłł nie uczynił nawet takiego gestu, skrupuły księcia zostały rozproszone w jakiejś poufnej rozmowie ze Sławkiem32. Uprawiano epistolografię, stawiając władzy świeczkę i opinii ogarek. Jan Tyszkiewicz wystosował listy do Sławka i Hołówki z protestem przeciw metodom policyjnym. Niewątpliwie najkonsek-wentniej zachowywali się stańczycy; "Czas" od razu po aresztowaniach, jesienią 1930 r. - kiedy nie wszystkie jeszcze akty bezprawia wyszły na jaw - a tym bardziej podczas procesu brzeskiego w październiku 1931 r., nie krył swego oburzenia. Nie bawiono się w tajną dyplomację, a la Radziwiłł. Stał za tym 81 "*i*,*f^-/ Stanisław Estreicher, po śmierci Jaworskiego w lipcu 1930 r. intelektualny przywódca Krakowian. Również Marian Zdziechowski, którego nazwisko, obok Mościckiego, jako kandydata na prezydenta, padło w 1926 r. - protestował wraz z profesorami wileńskimi. Sytuację następująco scharakteryzował Władysław Sikorski w liście do Paderewskiego: "Solidarność BBWR na zewnątrz istnieje. Na wewnątrz jednak zarysowują się ostre tarcia i kłótnie. Konserwatyści zdradzają czasem już odwagę myślenia, budzą się nieliczni zresztą ideowcy. Zdzisław Lubomirski zerwał stosunki z degeneratem nieświeskim z powodu Kostka i pomstuje na rząd i pułkowników co się wlezie. [Chodzi o Albrechta Radziwiłła i płk. Kostka Biernackiego - J.J.]"33. Lubomirski rzeczywiście odsunął się od działalności publicznej. Ale przebudzenie nie nastąpiło. Sedno sprawy chyba najtreściwiej oddaje brutalna odpowiedź Bogusława Miedzińskiego na krytyki wychodzące z własnego obozu: "Kto korzystał z Brześcia, nie ma prawa odmawiać zatwierdzenia akcji brzeskiej"34. Cokolwiek powiedzieć, przynajmniej z rozbicia lewicy - konserwatyści korzystali. Cokolwiek powiedzieć - naginano, poświęcano pryncypia, by utrzymać się w elicie władzy; nie nadwerężać stosunków z grupą pułkownikowską. Zachowanie stańczyków, sądzę, nie wystarczało do uratowania twarzy. Jak jednak postępował Mackiewjcz^p_o§fi(ł o dwuletnim stażu i publicysta, redaktor z doświadczeniem już prawie dziesięcioletnim? Nie ma śladu, aby podejmował jakieś kuluarowe perswazje lub pisał listy z protestacjami; należy _w.ątpić, by miał na to ochotę. l / Aresztowanie przywódców opozycji i zesłanie ich do twierdzy aprobował /bez zastrzeżeń. Znalazł się w rzędzie najwierniejszych publicystów obozu /rządowego. Protesty opinii publicznej nazwał "płomykiem maszynki gazowej". / Natomiast w czynnościach władz widział logiczną reakcję na zepsucie obycza-I jów wprowadzone przez sejmowładztwo i rządy przedmajowe35. Była to standardowa argumentacja, czerpiąca natchnienie z wywiadów Marszałka w "Gazecie Polskiej". W końcu grudnia 1930 r. - gdy oburzenie publiczne narastało m.in. wskutek informacji o traktowaniu aresztowanych - pisał: "Uwięzienie l polityków w Brześciu uznaliśmy za dobre fpodkr. Cat] posunięcie polity-Iczne. Tego zapierać się nie będziemy. Natomiast bolejemy [podkr. Cat], jjeśli przy tej okazji został poniżony czy skalany mundur oficera polskiego". Obok artykułu "Słowo" zamieściło protest profesorów Uniwersytetu Wileń-4dego. Z czasem - zachowując dalej wrogość wobec Witosa, Libermana, pych więźniów brzeskich - stopniowo zmieniał zdanie36. \Dopiero w Historii Polski sam porachował się ze sobą. Może nie do końca. Jednak przypomniał sobie, prawdę poniekąd banalną, że żadne doraźne korzyści polityczne nie usprawiedliwiają złamania prawa przez aparat państwa. Że w / konsekwencji, bliskiej lub trochę dalszej, zaszkodzi to samemu państwu. '\ Przyznał, że zaszkodziło. Lecz długa droga prowadziła do tego wniosku. 82 3. Konserwatyści i zamach majowy Stanowisko stańczyków, Poznańczyków i Wilnian Zamach majowy ożywił ugrupowania konserwatywne. Właściwie - prawem aktów gwałtownych - zmusił je do deklaracji, ponieważ ruch zaczął się wcześniej, wraz z ogólnym wzrostem temperatury politycznej w kraju. ' Związek Ziemian, który skupiał konserwatystów spod różnych znaków i tendencji politycznych, już 18 maja 1926 r. odbył w Warszawie zjazd i ogłosił deklarację. Była ona na tyle ogólnikowa, że godziła wszystkich; potępiając łamanie prawa, wzywała równocześnie do jedności obywatelskiej "pod sztandarami Wiary, Ojczyzny i Prawa". Stworzono specjalny fundusz propagandowy Związku37. Stanowisko trzech nurtów - stańczyków, Poznańczyków i "żubrów" -najtreściwiej charakteryzują trzy artykuły, trzech Stanisławów, w trzech organach środowiskowych. Była to oczywiście reakcja bezpośrednia, co nie znaczy, zważywszy autorów, że niemiarodajna. W "Czasie" Stanisław Estreicher opublikował Rokosz, w "Dzienniku Poznańskim" Stanisław Strońsk\ Pogląd w "Słowie" Stanisiaw-Mackiewicz Panie Marszałku™. Tytuł pierwszego \ jest dostatecznie wymowny; teza drugiego: "gwałt - gwałtem"; na trzeci składa y się hołd poległym po obu stronach oraz postulat: "Ty nam daj władzę silną, l Panie Marszałku". ...-.— — _.., .,..._—./ Różnice jaskrawe. Kilka dni przed wypadkami prof. Jaworski powiedział/ Mackiewiczowi w Krakowie: "Niech pan powiadomi Sławka, że jesteśmy z nimi". Obaj nie wiedzieli wtedy jasno, co się szykuje. A zwłaszcza jaką postać przybierze próba sił. Wobec użycia wojska, zaciętości walk, przelewu krwi, w ocenie aktu zwyciężył stańczykowski legalizm. Stąd Rokosz. Piłsudski zachował sobie Krakowian w pamięci. W lipcu 1929 r. Mościcki, rozważając mianowanie prof. Zoila prezesem Najwyższej Izby Kontroli, mówił do Świtalskiego: "Na tę kandydaturę nie zechce zgodzić się Komendant, mając swoje sprzeciwy przeciw grupie krakowskich stańczyków"39. Szkoda, że nie powiedział więcej o naturze tej niechęci; poza starymi konfliktami z czasów Związku Strzeleckiego, NKN i I Brygady, wzajemny chłód i wstrzemięźliwość w kooperacji politycznej były \ znane; "Czas" jeszcze przed majem wielokrotnie przestrzegał "Słowo" przed ) zbytnim identyfikowaniem się z Piłsudskim. Z kolei domysł, że Marszałek nie•./ znosił galicyjsko-profesorskiego gadania, niczym "bredzenia panów posłów**; może wydać się, oczywiście, nie na miejscu. Prościej objaśnić Pogląd. Poznańczycy byli najbardziej endekoidalni, co skończyło się rozłamem w styczniu 1928 r. Zaś Strońskiego, gościa na łamach Dziennika", można nazwać - bez obawy błędu - półendekiem-półkonser- watystą, w każdym razie wytrwałym podróżnikiem między konserwatystami a endecją. Podczas walk wyjechał do Poznania - Cata bardzo to rozgniewało - by 83 nawoływać do oporu. W tych dniach nie lekceważono możliwości wybuchu wojny domowej. Stroński występował przeciwko Zgromadzeniu Narodowemu, które miało, po ustąpieniu Wojciechowskiego, wybrać nowego prezydenta. Poznańczycy głosowali, wraz z Narodową Demokracją, za Adolfem Bnińskim -przeciw Ignacemu Mościckiemu. Znaleźli się więc całkowicie w obozie pobitym. Środowisko warszawskie, zamiast publicznych enuncjacji, prowadziło raczej cichą dyplomację. Opisał ją wspomniany Władysław Glinka, prezes Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. 13 maja Zdzisław Lubomirski na prośbę Piłsudskiego, przekazaną poprzez Sławka Catowi, przybył z Aleksandrem Meysztowiczem do kwatery Marszałka. Chodziło o sformowanie komitetu, który podjąłby się ewentualnych mediacji z rządem. Poszukiwania kandydatów szły opornie, na ogół byli chorzy lub jakoby powstrzymywała ich strzelanina na ulicach. Zdaje się, nikt nie chciał kłaść palców w ogień. Komitetu nie skompletowano, z mediacji nic nie wyszło. W dniach przewrotu z osób, którymi zajmujemy się bliżej, nie było w Warszawie Janusza Radziwiłła i Eustachego Sapiehy. Raczej z czystego przypadku, a nie przebiegłości politycznej. Radziwiłł zajmował się eksportacją trumny ojca z Rzymu do kraju. W nocy z 16 na 17 maja Zdzisław Lubomirski ponownie spotkał się z Piłsud-skim na półtoragodzinnej rozmowie. Towarzyszyli mu Kazimierz Lubomirski i Adam Tarnowski; teraz już mediacja nie wchodziła w grę. Zgłosili poparcie we własnym imieniu, bo nie mieli szerszych pełnomocnictw. Piłsudski przyjął ich życzliwie, monologował o konieczności odnowy moralnej, nie precyzując jednak, jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, swych zamiarów. Postanowiono podtrzymywać kontakt. Rozmowy kontynuowano w następnych tygodniach, lecz już na niższym szczeblu, zapewne z Walerym Sławkiem40. Po maju większość konserwatystów stołecznych związała się organizacyjnie ze stańczykami, tworząc w czerwcu 1926 r. oddział warszawski Stronnictwa Prawicy Narodowej pod prezesurą Janusza Radziwiłła. Jednakże dwaj rozmówcy Marszałka, b. regent, urodziwy papież arystokracji, Zdzisław Lubomirski, i Adam Tarnowski, złączyli się z "żubrami", tworząc w grudniu 1926 r. wspólną Polską Organizację Zachowawczej Pracy Państwowej; Lubomirski został wiceprezesem Zarządu Głównego, Tarnowski wiceprezesem organizacji warszawskiej. Niezależnie od tych filiacji -jednych z Krakowem, drugich z Wilnem - można powiedzieć, że Warszawianie stanowili tkankę łączną całej prawicy konserwatywnej; później zaś, w miarę wycofywania się wybitnych Krakowian - głównie dzięki prestiżowi Radziwiłła - również jej mózg. Artykułu Panie Marszałku - oddzielnie objaśniać i uzasadniać chyba nie trzeba. 13 maja, na wieść o strzałach, Mackiewicz przyjechał z Krakowa do Warszawy. Natychmiast poszedł do Komendy Miasta na placu Saskim, gdzie zastał Walerego Sławka. Opisałem polecenie mediacyjne, jakie otrzymał. i 84 L Artykuł Panie Marszałku nie ma cech adresu, jakie konserwatyści nieraz kierowali do tronów, raportu akolity, osobistego listu wreszcie - co mógłby sugerować tytuł. Skąpo też kadzideł. Jest analizą polityczną sytuacji, rycerską i bezwzględną. Chyląc głowę przed Wojciechowskim, nazwie go Cat drugim tragicznym prezydentem. Daleki jest wprawdzie od porównywania strzałów w "Zachęcie" do tych majowych strzałów. Mackiewicz widział zapewne trupy, groby, oniemiałych ludzi w powązkowskich konduktach. Pisał natomiast: "(...) za życiodajną władzę silną gotowi jesteśmy zapłacić dziesiątkami trupów, jeżeli dani takiej Polska potrzebować będzie". Następnie w długim wywodzie wyśmiewał endeków za głoszenie, jakoby Piłsudski był "ekspozyturą skrajnych partii lewicowych": "Twierdzenie, że marsz. Piłsudski dziś jeszcze jest [podkr. Cat] socjalistą w pojęciu partyjnym, byłoby nonsensem"41. ._ 20 maja "Słowo" opublikowało kilka wypowiedzi konserwatystów wileńskich; opowiadali się za Piłsudskim, choć niektórzy przeciwni byli metodom zamachu. Miarodajność i wiarygodność takich zorganizowanych deklaracji, / wiadomo, bywa wątpliwa. W tym jednak wypadku stanowiły one oficjalne imprimatur środowiska - dla Cata i gazety. ^J Spotkania z Piłsudskim (1917-1926) Podobnie jak podczas zamachu płk. Januszajtisa w styczniu 1919, mało wiadomo, co Mackiewicz robił w Warszawie w trakcie wypadków majowych. Prócz rozmów ze Sławkiem w Komendzie Miasta, zaglądał zapewne do Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego na placu Małachowskiego, tuż obok, gdzie zbierali się zachowawcy, oraz do "Bristolu". Od przyjazdu z Krakowa znajdował się więc w części miasta opanowanej przez oddziały Piłsudskiego. Ale dochował się jedynie ten często cytowany opis z Historii Polski: "W czasie rozmowy ze mną Piłsudski siedział za stołem w jednym z pokojów dworca kolejowego na Pradze. Miał na sobie mundur marszałkowski. Jego twarz była zawsze bardzo zmienna, zależnie od dnia. W tym dniu wyglądał młodo i świeżo. Na stole leżała w błyszczącej pochwie szabla, która nas oddzielała"42. Pierwszy raz zobaczył Piłsudskiego w tramwaju, przy placu Zbawiciela, w marcu 1917 r., rozmawiającego z dwoma oficerami o pogodzie43. W latach 1923-1926 miał okazję co najmniej sześć razy osobiście zetknąć się z Marszałkiem. 14 stycznia 1923 r. - gdy Piłsudski przyjechał na wykłady do Wilna -podczas wywiadu przeprowadzonego w mieszkaniu Wacława Wyszyńskiego, w tzw. domach doktorskich, spytał: "Czy Pan Marszałek nie uważa, że w społeczeństwie istnieje pewne rozgoryczenie z powodu majoryzowania świadomych kół wyborczych przez analfabetów i łatwości wygrywania demagogii w takich warunkach? Piłsudski: - Nie. 85 '>?v,~ -"U-"* >** >-•*!*""' Afe *??" Iffe'. •5»sg^&:-r; Istnieje co innego - rozczarowanie do istoty parlamentaryzmu, ale to rozczarowanie przeżywamy z całą Europą"44. Pytanie pochodziło z żelaznego repertuaru konserwatystów. Podczas drugiego spotkania w połowie lipca 1925 r. w Druskiennikach -pośredniczył bodajże Jan Piłsudski - Cat przedstawił "swój plan monarchii w Polsce". Musiał to być temat jednak uboczny, ponieważ wywiad dotyczył organizacji naczelnych władz wojskowych, kwestii wówczas gorącej45. Nigdy nie był łaskaw skomentować, jak to zostało wysłuchane przez Marszałka. Szkoda. Nieraz najkorzystniejsze, zda się, zostawienie pola domysłom. Odrzucając zarzut Adama Grzymały-Siedleckiego, że jest jałowym, wiecznym opozycjonistą, stwierdził, że "nawet w chwilach najcięższych, jak Brześć", zawsze stał przy Piłsudskim. "Byłem nawet pierwszym człowiekiem na całej polskiej prawicy, który do Marszałka Piłsudskiego się zwrócił"46. .Miało to nastąpić właśnie podczas rozmowy w Druskiennikach. W tym okresie nieufność kół konserwatywnych do Piłsudskiego była niewątpliwa, Lubomirski uchylił się od kontaktów, uprawiał je głównie Meysztowicz. Mackiewicz miał więc tytuł do pewnego pionierstwa47. Co jednak w Druskiennikach powiedziano o monarchii, zwłaszcza co mówił Piłsudski - nie wiadomo. Pewnie nic ważnego. Albo w ogóle nic. Koncepcje Cata dałoby się od biedy 1 zrekonstruować. Natomiast zmuszony jestem włożyć między bajki powtarzane przez Mackiewicza wersje, jakoby Piłsudski czasami serio i z przekonaniem zwierzał się z zamiarów utworzenia tronu dla córki Wandy lub restytuowania monarchii. Nawet podczas zjazdu w Nieświeżu - kiedy opinia krajowa istotnie zaniepokoiła się na krótko taką możliwością - Mackiewicz musiał sam przyznać, że "tylko politycy zgromadzeni w tym odosobnionym od świata zamczysku nie mówili o monarchii"48. Łowił jednak opowiastki z herbatek w Belwederze u pani Marszałkowej i plotki z arystokratycznego magla. Szukał pozłoty dla korony. Plotki znalazły odbicie w Historii Polski i książkach pisanych po II wojnie. Zdaniem Jędrzejewicza, Piłsudski nie widział żadnych szans dla monarchistów w Polsce49. Mackiewicz -jedyną szansę dla monarchii - w Piłsudskim. Dzięki Sławkowi, 24 grudnia 1925 r. został zaproszony na przedwigilijne spotkanie do Sulejówka; uczestniczyli w nim m.in. gen Żeligowski, od miesiąca minister spraw wojskowych oraz płk. Jur-Gorzechowski z żoną, którą była Zofia Nałkowska. Było to znaczące bez wątpienia wyróżnienie dla cywila i dziennikarza. Wkrótce potem znalazł się na poufnym posiedzeniu z Piłsudskim w mieszkaniu Stanisława Cara przy Marszałkowskiej. Piłsudski dość nieoczekiwanie zajął się krytykowaniem polityki monetarnej Władysława Grabskiego50. Brzmiało to zapewne sympatycznie w uchu konserwatysty, chociaż Mackiewicz nie znał się na ekonomii. Grabski, rzecznik interwencjonizmu, surowych podatków był niepopularny w tych kołach. 13 maja 1926 r., po południu, w kwaterze Marszałka na Dworcu Wileńskim -w momencie pewnego niezdecydowania Piłsudskiego, jak dalej postępować -86 \/~. pojawił się Mackiewicz z odpowiedzią Lubomirskiego w sprawie komitetu pojednania. Opisał spotkanie bardzo patetycznie. Nie był pośrednikiem, lecz posłańcem. Później samochodem wojskowym z oficerem pojechał po Lubomirskiego i Meysztowicza, by ich przywieźć do kwatery. Należał jednak niewątpliwie do nielicznego grona osób posiadających zaufanie zarówno jednej, jak i drugiej strony. , Czy mógł zawczasu coś wiedzieć o przygotowaniach do zamachu? Sam zamilczał o tym, zgodnie z praktyką. Henryk Jabłoński uważa, że Cat doskonale\ orientował się w sytuacji i na dowód tego cytuje "Słowo" z przełomu kwietnia i \ maja 1926 r.51 Przytoczmy owe przewidywania nieco poszerzając wybór Jabłońskiego. 4 IV: "Naszym zdaniem gabinet p. Skrzyńskiego nie upadnie z woli wychodzącej z parlamentu"(."."O"; 16 IV: "(...) musi przyjść [podkr. Cat] próba rządzenia Polską nie przez partię, lecz przez ludzi, przez osobistości o wybitnej popularności. W naszym przekonaniu, będzie to także próba, która się nie uda (...) [Cat myśli m.in. o Witosie - J.J.] formą, do której Polska dojdzie zapewne w bliskiej przyszłości, będzie dyktatura lub monarchia (...)"; 21 IV: Cat tytułuje swój artykuł Przedostatni i ostatni gabinet republikańsko-parla mentarny w Polsce. Wreszcie 6 V: Ostatni gabinet republikańsko-parlameij-tarny52. Sugestywnie wygląda ten rozkład jazdy pisany z Wilna, a nie z wartowni w Sulejówku, koszar w Rembertowie, gabinetu gen. Gustawa Orlicz-Dreszera, adiutantury ministra gen. Lucjana Żeligowskiego, mieszkania pułkownika Wieniawy-Długoszowskiego albo kawiarni "Ziemiańskiej". Łatwo się temu poddać. Wnioskujmy ostrożnie. Nie ulega wątpliwości, że Mackiewicz uczestniczył, zapewne nie bez inspiracji - może Sławka? - za to z ochotą i pełnym przekonaniem, w wojnie nerwów Piłsudskiego z kolejnymi gabinetami. Nie ulega też wątpliwości, że lepiej niż inni analizował zjawiska, przede wszystkim lepiej pojmował intencje Piłsudskiego. Dążenie Marszałka do starcia niekoniecznie wojskowego. Czy jednak doprawdy wiele ponadto? Uważam, że wspomniane artykuły to żadne proroctwa, które losowym zrządzeniem, czystym zbiegiem okoliczności, się sprawdziły. Niemal co do joty. Tym mniej przecieki suflowane w wojnie propagandowej, ponieważ niedyskrecje uderzyłyby w informatorów najmocniej - ale po prostu, oparty na świetnej ogólnej wiedzy o sytuacji i dojrzałym wnioskowaniu - egzamin publicysty. Podobne rzeczy przytrafiły się Pruszyńskiemu, choćby kiedy pisał w 1932 r. cykl Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?, stawiając tezę, że o to miasto wybuchnie w końcu wojna europejska. Jedynie publicystyka prowadzona za rękę nie zna takich przypadków. Adam Koc, niedługo przed śmiercią w 1969 r. w Nowym Jorku, mówił Tadeuszowi Katelbachowi: "W parę miesięcy po zamachu szef przyjechał z Poznania do Warszawy. 87 4 Wychudł po operacji i pobycie w szpitalu [Sosnkowski po samobójczym strzale w pierś' - J.J.]. U mnie w mieszkaniu na Hożej odbyła się rozmowa z szefem. Było kilka osób, między innymi Miedziński i Stpiczyński. Sosnkowski wyrzucał nam, że nie zawiadomiliśmy go o planie, i dacie zamachu. Tłumaczyłem, że ja nic a nic o zamachu nie widziałem. Dowiedziałem się w przeddzień od Wieniawy, którego przypadkowo spotkałem w «Ziemiańskiej» na Mazowieckiej (...) Ale szef (...) nie dał się przekonać". Zresztą również Sławek był zaskoczony zamachem, jak stwierdza jego biograf. Wśród wytrawnych konspiratorów ze szkoły POW, zapewne przygotowania do jakiegoś przesilenia szły dwutorowo: torem cywilnym, gdzie dominowały czynności propagandowe i torem ściśle wojskowym; Sławek zaś wówczas działał jedynie politycznie53. Może Koc trochę koloryzuje, niemniej strona spiskowo-wojskowa musiała być Mackiewiczowi niedostępna, Wieniawa miał poważniejsze osoby do szeptów w "Ziemiańskiej". Mógł najwyżej słyszeć mgliste informacje o ruchach wojsk w drugiej połowie kwietnia, które uzasadniano oficjalnie przygotowaniami do wiosennych manewrów. Nic poza tym. Śledził wydarzenia polityczne. I to starczyło dla prognoz. Po raz szósty zetknął się z Piłsudskim w październiku 1926 r. w trakcie organizowania wizyty w Nieświeżu. Został przyjęty w Ministerstwie Spraw Wojskowych, mieszczącym się jeszcze na rogu Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia, gdzie dzisiaj stoi "dom bez kantów" przy Królewskiej 2. Kazimiera Iłłakowiczówna, sekretarka Piłsudskiego, dodaje taką uwagę: "Audiencji prawie żadnych nie załatwiałam i tylko pamiętam, jak prosił o audiencję p. Stanisław Mackiewicz, redaktor «Słowa» wileńskiego. Marszałek polecił dać mu znać, że go przyjmnie... Ludzi z prasy Marszałek nie lubił". Podobno czytywał "Słowo", ponieważ "darmo mi je przysyłają do Sulejówka"54. - Mackiewicz nie opisał okoliczności. O instrukcjach, jakie otrzymał, opowiem przy okazji Nieświeża. Nigdy więcej nie miał już możliwości rozmawiania z Piłsudskim. S9sss^^xr?-^^^ w złagodzonej formie- istniał nast«Pstw-Rozmce utrzymały się, tyT^żT Poznańczycy bowiem 'byU^Tl ItaT ""* NlemnieJ P-jLi6wo" deflorację praworządności" Sł • * ^ Według Cata> "opłakiwali koniunktury Przypa^ ^^^ P-yśl^ najbardziej propiłsudczykowskilu atol , n K ^ ~ P0wtorzmy raz jeS2C2e _ Redaktor "Słowa" bvł T naJbardziej reakcyjnemu watywnej okazane PitolS^S' SzTT *?*"** ***<* kon-J- lew,cy. Nie był to P^^^^^^ L ciąż skrojony na wyrost. \V końcu nie od konserwatystów zależała ewolucja wydarzeń. Wprawdzie na obiedzie przyjaciół "Czasu" w Krakowie, w 1934 r., Walery Sławek przyznał, że po maju poparcie to pozwoliło uniknąć "zespalania ludzi tylko na jednym skrzydle"55, tzn. na skrzydle lewicowym, była to jednak chyba ocena z lekka grzecznościowa. Mackiewiczowska oferta - za którą stali Meysztowicz, Sapieha, a może i Zdzisław Lubomirski - po prostu wyszła naprzeciw intencjom drugiej strony. Ułatwiła sprawę Belwederowi. Miesiące po przewrocie znamionowała nieprzeciętna aktywność grupy wileńskiej. J. T-icz (Jan Tyszkiewicz) stwierdzał: "Bierność (...) obecnie byłaby zbrodnią"56. Cat umieszczał po dwa artykuły w gazecie. Rozwijał program czarnej rewolucji: silna władza musi odrzucić, "cały repertuar parlamentarno-demokratycznych haseł XIX wieku"; należy ograniczyć zdobycze socjalne, reformą rolną, wydatki na szkolnictwo; nawet federalizm Piłsudskiego okazuje się podejrzany. Mackiewicz uznaje bowiem, że opiera się on zbytnio na równoś-ciowo-demokratycznych zasadach57. Licytował się w reakcjonizmie. Rozpierała go pewność siebie...Premiera Bartla, człowieka Piłsudskiego, nazwał karłem i zaprojektował mu w "Słowie" expose, jakie przed parlamentem powinien wygłosić; włożył tam wszystkie te postulaty58. . -rop——, Z wiekiem stał się mniej butny, pisarsko bardziej wytrawny i sceptyczny. Tov niewątpliwe. Na starość da zgoła osobliwą eulogię swej postawy życiowej w lis- \ cię do Pawlikowskiego: "Byłem zawsze reprezentacją [!] poglądów umiarkowanych [podkr. Cat] i realnych, które wypowiadałem w nieumiarkowany sposób. Jak Sejm w Polsce był omnipotentny, byłem przeciw Sejmowi, jak był sprowadzany do zera, walczyłem o jego prawa. Dziwnym zbiegiem okoliczności, ja, uważany zawsze za skrajnego, byłem zawsze obrońcą umiarkowania, przeciwnikiem skrajności, a tylko forma mojej publicystyki miała charakter/ skrajny"5'. Otóż w 1926 r. tak na pewno nie było, a i później nie bywało. Chociaż w tym zwierzeniu jest ziarno prawdy. W lipcu 1926 r. powstała w Wilnie Organizacja Zachowawczej Pracy Państwowej. Uważał ją za wzór konserwatywnej czystości i nieprzejednania, za coś_ więc lepszego od Krakowian i Poznańczyków. Uaktywnił się organizacyjniej^ założył oddział OZPP w Białymstoku, a próbował we Lwowie. Wygłaszał referaty programowe60. Kontynuował kampanię publicystyczną. Nie przydawałbym jej jednak - poza Wilnem - szerszego znaczenia. Nie sądzę bowiem, aby była produktem zewnętrznej, warszawskiej inspiracji. Nosiła znamiona mentalności Redaktora, jego bliskiego otoczenia, lokalnego partykularza. Korzystano z koniunktury, jak umiano; głoszono bez ogródek poglądy, jakie posiadano. Mogło to nieraz szkodzić sprawie. 89 ^••'5.'^ >"•>• a^S^F^snssss ^=!^^:^i5il^ 1927 r., gdzie powoli budowano platformę współdziałanS P r grUdmem :?i=: przynosić taktyczne kłopoty równocześnT^? P * PUbllC2n^ m°gło gramem identyfikować si" nfe S^ ^fT1"- "** Z **" Pr°-wdoki korzystniejszego niż przed maiem ń l zachow™cam, otwierały się w^Iito robić pod bafdzieSrkrrym t°,Za "« " "^ ^ * Byty to jednak miodowe miesiące pubHcys^ gazety. 4. Zjazd w Nieświeżu (październik 1926) Konserwatyści w rządzie upadła. Podobno kandydaturze R"dziw łł Pr°gramU Wewn?trzi*go i oferta Bartel, a niechętny mu ovł arT f T Sprzeciwiał si? również premier ^lennika o^/p^^S^*^ Lar°Che' "^^ ^ciTza wiłłem nie przedostały^ I™ J M W CZerWCU rozmowy z Radzi-sprawa była poważna ' 'P'"" PUbllC2nej' Kr^ Jedyn.e pogLd. ^ AdamPróchnik- "Bvłtn h* A . zapoczątkowałwten s^óbl^ ^ZW°tWp°Utyce Piłsudskiego który nBBBSBŚSsKSS8* 90 Lecz Próchnik pisząc te słowa nie mógł znać tajnych rozmów w Sulejówku. Maciej Rataj użył mocniejszych określeń: "Dobór gabinetu był niewątpliwie jednym z najryzykowniejszychjego kroków i jedną z najryzykowniejszych prób wytrzymałości jego ludzi"64. Przedsięwzięcia Piłsudskiego z lat następnych zapewne przyćmiewają tę ocenę, ma ona jednak wagę reakcji natychmiastowej marszałka Sejmu. Rataj zanotował jeszcze, że piłsudczycy zaciskali pięści, zżymali się i mieli pospuszczane głowy; trzymał ich rozkaz i przekonanie, że Komendant wie lepiej. Takie stanowisko z reguły bywa najlepszym środkiem na rozterki. Mackiewicz skomentował powołanie konserwatystów do rządu zdaniem krótkim: "Marszałek Piłsudski podniósł przyłbicę"65. Droga do Nieświeża była otwarta. Widmo "Panie Kochanku" Impreza podobnej rangi państwowej odbyła się w Nieświeżu przed 142 laty 15 września 1784 r. Stanisław August zjechał do Karola Radziwiłła "Panie Kochanku". Król, syn Oświecenia, zawitał w objeździe ziem do królika, upiora sarmatyzmu, tego "Bożego posłańca" gawiedzi herbowej, zaś "półzwierza, półczłowieka, a na pewno półgłówka" dla ludzi odrobinę bodaj bardziej ogładzonych. "Słowo" przypominało jedynie istotę zagadnienia: poprzednikiem pochmurnego gościa był w tych murach monarcha. Potrafiono, w tej Polsce XVIII wieku, żreć, tańcować, beznadziejnie rąbać na oślep, potrafiono misternie intrygować i ordynarnie kupczyć, żarliwie się modlić i żarliwiej grzeszyć; potrafiono stawiać kościoły, pałace, sadzić parki i nie obsadzać granic; dopiero u schyłku myśleć trzeźwo, pracować skutecznie, mężniej cierpieć. Lecz stale, od Paska i Starowolskiego, Żółkiewskiego, Kochowskiego i Maskiewiczów - umiano w tej Polsce pisać! W zbiorach Raczyńskich przechował się opis wizyty. Anonimowy sprawozdawca miał pióro lepsze od Mackiewicza lub swobodniejszą rękę. Każdy szczegół, czysty diament. Roi się od tych szczegółów66. Spójrzmy wstecz. Pod miastem wojsko książęce w pełnej barwie; mitra i trzy czarne trąby na znakach, w wietrze; kontusze granatowe, wyłogi krucze, żupany słomkowe, na piersiach kirysy, głowy w żelazie. Wśród nich oddział doborowy: "80 ludzi zbrojnych w armaturę starożytną", wywleczoną po pradziadach ze strychów. Stolica Rzeczypospolitej tyle wojska nie miała, co stolica radziwiłłowska. Najpierw, w polu, do ręki królewskiej klęknął kahał; w bramie grodzkiej -strzelcy dali ognia - nieświeski wójt. Zapewne był tam również i mułła, gdyż w ordynacji zamieszkiwali Tatarzy, trudniący się handlem końmi; jarmarki nieświeskie, pod tym względem, miały wielką renomę; "Panie Kochanku", miłował, rzecz jasna, konie i dbał o Tatarów67. Gospodarz całej tej ceremonii, w 91 •^jg rtS^S^ł™*". brylantami "-"Nwymi" -M Powiada z "konia Lrckfeso""? ^T " ST" dukatów Jede" kamień, dosiadał g^e, złote S2S"' ^ 'J ^ P° KrÓ1U Ja"ie' "Zamiast haft" My W kościele farnym fundowanym w 1584 r przez "SiPmtv » .11 • • jywej". Zdaje się świeżo sporządzona kopia ^T^l™' Widk°ŚCi koronacyjnym" Baciarellego Może wystawinj? ^ W Str°ju pyszny płaszcz Orderu św Łucha dLZ^T ^M JM2C2e "* P°kaz' misiurki zdobyte pod Chocimiem I Z * JT' m PrZCZ Ludwika XIV, SM&;S^^=%i: ^^=SSLr^-=ś ^^=^fHS^-'^ jednak słowa o breweriach Beczkach Ś^i K ^^ SosPodar^. Ani ". by saneczkami pohulać dysz,ach sm ^ ? ^ "a ^^ej g™b-nadziewały się łakome niedźwiedzie smoTt mi°dem' m kt°re P°«^ stojącej nakatowicach wleSreztl Sf7 f ^^ flode woJennej kiej; nurzaniu się w sadzawSS±T l A'bą tej arkadii nieświes- ttz^^z^^ ^S^^^:^^^ fywych. Na IH^gn^^^S"* "a P* ' bodajŁ bez str^ "SARex", kamieniami dobwrn, sadzone t y \ *°n^™ * grawerunkiem solety. °Dlymi sadzone' zegareczk,, pierścienie; damom - bran- 92 Gorzał światłami Nieśwież cały; tarzał się pewnie, na koszt pana, również cały. Wizyta trwała tydzień. Z Nieświeża Poniatowski podążył na Sejm do Grodna. Ale to był, przypomnijmy, rok 1784. Na właściwy sejm grodzieński -naturalny niejako finał takich zabaw - przyszło jeszcze poczekać lat 9. A teraz? Sprawozdawca, niczym somnambulik. Patrzy na ściemniałe płótna Radziwiłła Czarnego, Radziwiłła Rudego, pyszny mundur pułkownikowski Dominika, co poległ za Napoleona pod Hanau, a widzi ciągle to samo: Marszałka w siwym. Spogląda przez okno na bastiony, fosy, wały, stawy, jeziora, pagórki w kępach świerków w oddali, a jawi mu się stale Rzeczpospolita rozdzierana przez partyjnictwo, zaśliniana mowami posłów, karlejąca w sejmowładztwie. Zwiedza, w orszaku, amfiladę sal, bibliotekę, zbrojownię, kaplicę z cudowną Matką Boską, notuje zaś, że wcale Józefa Piłsudskiego nie chciano obwołać królem i wielkim księciem. Bredzi: portret Barbary Radziwiłłówny kojarzy mu się z ikoną; pokraśniałyby madonny ruskie od porównania. Powiada, że uroczystość była ściśle familijną uroczystością, a niełaskaw skrawka sukna opisać dokładnie. Kolejności siadania przy śniadaniu i obiedzie; kolejności powitań na raucie wieczornym. Jak podawano, co podawano, jakie roczniki wyciągnięto z piwnicy. Srebrna była zastawa dla wszystkich? Świcie na dole służono na platerach? Komu gors zakapała stearyna, bo z elektrycznoś\ cią w zamku było kiepsko. A naturalne skutki jedzenia obficie, a w zdener-\ wowaniu? Instalacje klozetowe, oprócz zdaje się, apartamentów gospodarza, nie istniały. Żadnej gafy? Mowy zapisał, a i to niedokładnie: czkawką ogólników. Pewnie, aby dać asumpt domysłom. Puszczał się natomiast na aluzje najśmielsze; zamieścił w "Słowie", obok siebie, na stronie oczywiście tytułowej, wizerunek Stanisława Augusta i Piłsudskiego. Raz znalazł się jak dziennikarz, kiedy ułowił pytanie Piłsudskiego, podczas mszy, do stojącego za fotelem pocztu sztandarowego 27 \ pułku ułanów nieświeskich; pytanie brzmiało: "Gra?" Marszałka ciekawiło, czy orkiestra przed świątynią pracuje. / Sroga więc kompromitacja sprawozdawcy. Dziennik "Słowo", jedyne pismo - w osobie swego szefa - dopuszczone za bramy, wpuszczone na pokoje, Osadzone przy stole, nie wykonało elementarnych powinności. A każdy w kraju poczytałby sobie wtedy, co przynosi; chętniej niż kiedykolwiek przedtem i potem. Można by powiedzieć, że Mackiewicz polityk, znów, wysforował się przed Mackiewicza dziennikarza; jak podczas tych rozmów z Piłsudskim w cztery oczy, kiedy zapisywał nie to, co - obok wywiadu - mówił Marszałek, lecz to, co sam miał do powiedzenia. I tak chyba właśnie było. Dlatego mamy w Słowie" zamiast opisów - wizje, zamiast faktów - aluzje, zamiast diariusza -półpamflet, półbaśń. Tak akurat być miało: górnie, mgliście, choćby nudnawo. Aby kapitał Nieświeża przyniósł najwyższe procenty. Skoro jednak poległ reporter, pożytek z tekstów "Słowa", pisma, którego 93 Redaktor był spiritus movens całego przedsięwzięcia, jest mierny. W płaszczyźnie politycznej wizyta nieświeska nie kryje obecnie żadnych zagadek, chociaż czasami po publicystyce historycznej plączą się jeszcze jakieś kulawe mity. Odtworzę protokół i scenerię z różnych relacji i świadectw. Będzie to blade -o wiele bledsze aniżeli zjazd u "Panie Kochanku". Piłsudski w 7arnk'l Piłsudski zajechał przed farę w Nieświeżu w poniedziałek, 25 października, o godz. 10.20. Towarzyszyli mu m.in. płk Wieniawa-Długoszowski, mjr Kazimierz Świtalski i mjr rezerwy Jerzy Potocki. Warszawę opuścił dnia pjoprzęd-niegp,_nagle, co wywołało, falę komentarzy w gazetacF, ód lewa do prawa. ^Kurier Warszawski" donosił o niepokoju stołecznych kół politycznych, "ponieważ w projektowanym zjeździe jest większość zwolenników monarchii". Iza Moszczeńska pytała wprost: "Mamy cofnąć się do epoki Giedymina?"69. Skoro nikt nic nie wiedział, spekulacjom nie było końca. Podróż odbył salonką do stacji Horodziej za Baranowiczami, 14 kilometrów od Nieświeża. Na peronie, w imieniu kalekiego, posługującego się wózkiem inwalidzkim Albrechta, witał go Karol Radziwiłł, ordynat Dawidgródka. Ranek był słoneczny, z lekkim mrozem i świeżym śniegiem. Marszałka oczekiwało grono przybyłe dzień wcześniej. Z Almanachu Gotajskiego, prócz gospodarza, zresztą polityką się nie interesującego, wymienię Janusza Radziwiłła, Eustachego Sapiehę, Jana Tyszkiewicza, Ludwika Czetwertyńskiego, z Herbarza Niesieckiego: Stanisława Wańkowicza juniora, Hipolita Giecewicza, prezesa Wileńskiego Związku Ziemian, Jerzego Czapskiego, prezesa Związku Polaków Zakordonowych, i Stanisława Mackiewicza; zaś spośród osób urzędowych, gdzie tytuły i pokrewieństwa się nie liczyły: ministrów Meysztowicza i Niezabytowskiego oraz wojewodę nowogródzkiego Zygmunta Beczkowicza. Hierarchię kościelną reprezentował młody ksiądz, sekretarz metropolity wileńskiego Jałbrzykowskiego - Walerian Meysztowicz, syn ministra. Nie pojawił się natomiast bliski kiedyś Marszałkowi biskup Zygmunt Łoziński, od kilku miesięcy rządzący nowo erygowaną diecezją pińską; jak mawiano: miejscowy święty. Mógł mieć osobiste powody, po przewrocie napisał do Piłsudskiego list piętnujący gwałt i zmuszanie wojska do łamania przysięgi, na który nie otrzymał odpowiedzi. Podobno po śmierci biskupa w 1932 r. Piłsudski miał się wyrazić: "Twardy był człowiek, ale dobrze byłoby, gdyby wszyscy biskupi byli tacy"70. Hierarchia jawnie zignorowała zjazd. Tym bardziej że ceremonie były przecież nie tylko świeckie. "Z listy osób wymienionych w gazetach - pisze Edward Woyniłłowicz - nie stawili się: ks. Olgierd Czartoryski, ks. Zdzisław Lubomirski, ks. Jundziłł, prezes Zjednoczeń Ziemiańskich Kresowych, i z rodziny Zamoyskich nikogo, i w tym było trochę zawodu, iż zjazd ograniczył się prawie wyłącznie «Familią» 94 Radziwiłłów - jednak pewnego znaczenia odmówić jemu nie można; Piłsudski widocznie przekonał się, że z lewicą można robić rewolucję - ale rządzić niepodobna i powziął myśl odwołania się do tych sfer, które niegdyś, przez długie wieki Polską rządziły" 71. Rzeczywiście przeważała "familia" i magnaci z kresów wschodnich; arystokraci z innych dzielnic, zwłaszcza małopolscy i poznańscy, w zasadzie nie byli obecni. Przyćmiło to Nieśwież w pewnych kołach konserwatystów, szersza opinia nie bawiła się personalnymi niuansami. Goście zatrzymali się na zamku, wojewoda, zgodnie z pragmatyką -u starosty Jerzego Czarnockiego. Z pań wymieniano Izabelę Radziwiłłową, żonę Karola, ordynata z Dawidgródka, która czyniła honory domu u boku samotnego wtedy Albrechta. Ordynacja dawidgródecka, składająca się ze 120 tyś. hektarów mokradeł, lasów i wód, ze wspaniałymi terenami łowieckimi - ziemi ornej było 1600 ha! - stanowiła największą terytorialnie posiadłość w II Rzeczypospolitej; nieświeska, pierwotna, założona w 1586 r. przez Mikołaja "Sierotkę", obszarem ustępowała jej poważnie72. Po traktacie ryskim zostało 60 tyś. ha, z czego 20 rys. poszło na parcelację. Również przeważały lasy. W 1934 r. w sądzie wartość ordynacji oszacowano teoretycznie na 25 milionów złotych. Jeśli wierzyć gazetom, pogłowie dzików znacznie przekraczało pogłowie krów, których w książęcych oborach naliczono 500. Muszę sprostować Pobóg-Malinowskiego, który podaje, że Piłsudski przebywał w Nieświeżu dwa dni. Spędził tam 12 godzin. Odjechał autem spod Zamku około 22.20 w poniedziałek. We wtorek rano, 26 października, był z powrotem w Warszawie73. Plotka rozciągnęła wizytę do kilku dni. Formalnym _c^einprz^a^duprj^ej-a_i^^ złotym krzyże,m_3^Iiluli.MilitariJrumny_.popizedniego ordynata dawidgródeck-iego, Stanisława Radziwiłła, osobistego -adiutanta MarszałkaT.-poległegoJlS. kwietnia 1920-r^pod Malinem, za Korosteniem, na głównym szlaku marszu na Kijów. Rotmistrz (pośmiertnie awansowany na majora), był szefem sztabu kombinowanej jednostki jazdy, dowodzonej przez płk. Gustawa Orlicz-Dreszera. Dreszer został ranny w tym samym nocnym, zaciekłym, chaotycznym boju. Radziwiłł, ciężko ranny podczas kontrataku na bolszewicki pociąg pancerny został zagubiony lub opuszczony; ciało odnaleziono nagie; pokłute bagnetami, w zbiorowej mogile. Piłsudski, ze swojej kwatery polowej, w pociągu pod Równym, wezwał Janusza Radziwiłła do identyfikacji zwłok. "Słowo" - a byłaby po temu okazja - nie podało żadnych szczegółów. Była to śmierć okrutna, jak w opowiadaniach Babla74. Zdaniem Marii Czapskiej, ten prawnuk Hohenzollernówny, wnuk austriackiej hrabiny, syn dzielnej Francuzki Marii de Castellane, wychowywany w Berlinie, a osiadły na Polesiu jako I Ordynat Dawidgródecki; ospały i gnuśny, raptem przedsiębiorczy i ruchliwy, był "przedziwnym człowiekiem"75. Niewątpliwie duchem awanturniczym. Nim go Piłsudski w lipcu 1919 roku 95 By" Ż,.-*-'•&&*,*• '•^"3^'-" powołał do swojej Adiutantury, miał już za sobą wojaczkę - carski poddany - w tzw. "Dzikiej Dywizji". Zachowały się zdjęcia Księcia-Ordynata w stroju kozackim i kaukaskim. Zdaje się należał do gatunku ludzi, których się nazywało, że "świecę życia zapalają z dwóch końców". Po cichym nabożeństwie odbyła się ceremonia przy świecach w kryptach kościoła. Szwadron 27 pułku ułanów dał ognia na dziedzińcu, zagrano hymn narodowy. Piłsudski odczytał dekret i położył Virtuti na trumnie. Z braku miejsca uczestniczyła tylko najbliższa rodzina i oficerowie świty. Jerzy Potocki napisał do matki, że "wrażenie było niezwykłe i pamiętne" 76. Jedynie amatorskie zdjęcia trafiły do gazet. "Słow«"-k^pletriie_straciło głowę. Raz podawano, że w kryptach leży stu Radziwiłłów, to znów, że osiemdziesięciu. Dla wileńskiego dziennika były to bez wątpienia błędy gorsze, niżby mylono liczbę królów w sarkofagach wawelskich 77. Fronty II Wojny światowej oszczędziły świątynię, zamek i miasto. Natomiast administrację Ordynacji, właściwie po najskromniejszego gajowego, na początku lutego 1940 roku zesłano do miejscowości Welsk w rejonie Archan-gielska78. Jeszcze w 1993 roku w zamku funkcjonował dom wypoczynkowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych niepodległej Białorusi. W hallu głównym są ponoć, medaliony Suworowa i Kutuzowa; obaj mieli niewątpliwie coś do czynienia z Nieświeżem; pierwszy za Konfederacji Barskiej, drugi podczas kampanii napoleońskiej. . Śniadanie na zamku. Zasiadło 45 osób według listy zawczasu uzgodnionej z Belwederem. Karty dań nie znamy, śniadanka bywały wszakże posiłkiem gruntownym. Woyniłłowicz pospieszył z kostyczną informacją, że było obficie skropione. Niewykluczone. Główne toasty wygłosili: gospodarz Albrecht, kuzyn -Janusz, Piłsudski i Sapieha. Albrecht przypomniał wizytę Stanisława Augusta i skierował parę patetycznych zwrotów do gościa. Janusz mówił o świetności, starożytności i zasługach rodu Piłsudskiego, o jego rodzinie i córkach. Gazety dopatrywały się w tym aluzji monarchistycznych. Niezależnie od zasadności tych przypuszczeń, raczej trudno było oczekiwać, aby skupił się na socjalistycznej przeszłości rewolwerowca z Bezdan. Odpowiedź Piłsudskiego, poświęcona roli domu Radziwiłłów w dziejach Polski, składała się ze 145 słów, łącznie ze słowami "toast ten wznoszę za..."; miała charakter wspomnieniowy wyzbyty jakichkolwiek znaczących akcentów politycznych. Według Potockiego: "Cała jego mowa była jednem (!) pasmem wspomnień i serdecznej przyjaźni jaką żywił dla Stasia. Widać, że mówił z serca, nawiązał b.ładnie śmierć jego z myślą, że w tej chwili jest tu między nami"79. Janusz Radziwiłł, relacjonując rozmowę w pociągu pod Równem, również zwrócił uwagę, że Piłsudski mówił o poległym, jakby był obecny w salonce; zrobiło to wtedy na Radziwille wielkie wrażenie. Sapieha, dyplomata, były minister, zdaje się, dał się ponieść temperamentowi; należał do politycznych inspiratorów zjazdu; wygłosił mowę nieco wie-96 10. Aleksander Meysztowicz - minister sprawiedliwości 1926-1928 BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Vm PoK»vc• no!itycznycf> U ni wersy tetu Wart .-.a w ikiego ul Nowy Świat 69, 00-046 Warszawę tel.620-03-8) w. 295, 296 15. Jan Tyszkiewicz z Waki 16. Imieniny J. Piłsudskiego. Raut w salach redutowych: gen. L. Żeligo-wski, gen. Konarzewski, gen. G. Orlicz-Dreszer (stoi po prawej) - 19 III 1926 17. J. Piłsudski w Druskiennikach - 1926 18. Zamach majowy. Żołnierze 7 pułku ułanów na rogu Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej 19. Oficerowie Piłsudskiego przed Belwederem - mai maj 1926 cową, przerywaną oklaskami i zakończoną okrzykiem na cześć gościa. Wyraził nadzieję, że Marszałek uporządkuje wreszcie Rzeczpospolitą. Treść i styl przypominały wstępniaki "Słowa". Zgodne są świadectwa, że Piłsudskiemu dopisywał humor, co, jak wiadomo, nie było zjawiskiem częstym. Podczas wierczornego cercle'u miał bawić towarzystwo powiedzeniem, które z czasem zyskało banalnie szeroki obieg: "To nie sztuka zabić kruka ani sowę trafić w głowę, ale sztuka całkiem świeża trafić z Bezdan do Nieświeża". Ponadto cieszyła go wyraźnie myśl "jakie to będzie wrażenie w stolicy"80 . Po śniadaniu - było wczesne popołudnie - nie wycofano się na rozmowy w węższym kręgu. Piłsudski udał się na wypoczynek do swoich apartamentów. Faktyczny^aczkolwiek samozwańczy rzecznik prasowy jednodniowej nieświeskiej kwatery premiera, tzn. Stanisław Mackiewicz, miał więc chyba rację, gdyjia naglące dopytywania prasy krajowej: "Czy stało się coś nadzwyczajnego?" stwierdził z mistrzowską amoiwaTerićją: "Stało się i nie stało". Nie zwracano uwagi na antyendeekiejony publikacji;"Słowa" w przeddzień wizyty, skupiając się na kwestiach monarchicznych, umiejętnie zresztą^ podtykanych równocześnie przez Cata81. — W londyńskich "Wiadomościach", po ćwierćwieczu, ujawnił informację ważną, rzucającą światło na międzynarodowe okoliczności i uwarunkowania wizyty. W końcu Nieśwież leżał 7 kilometrów od granicy radzieckiej; pobyt szefa państwa musiał wywołać zainteresowanie w Moskwie. Jak wspomniałem, Mackiewicz, aranżując zjazd, został przyjęty przez Marszałka. Otóż Piłsudski oświaczył mu, że nie życzy sobie żadnych wystąpień związanych z polityką zagraniczną, a zwłaszcza żadnych przemówień atakujących Sowiety. "Manifestację monarchicznąto sobie róbcie"82. Stanowisko Marszałka odzwierciedlało jego ogólniejsze koncepcje pacyfikacji stosunków z Moskwą. W czerwcu 1926 r. Piłsudski spotkał się na kolacji, w domu Augusta Zaleskiego, z posłem radzieckim w Warszawie Piotrem Wojkowem. Piłsudski niejednokrotnie korzystał z podobnych nieoficjalnych okazji. Tę nieznaną rozmowę przytoczył Piotr Wandycz, opierając się na nie publikowanych "Memoirs" Zaleskiego. Piłsudski miał powiedzieć Wojkowowi: "Przypuszczam, że w waszym kraju wiele osób podejrzewa mnie o przygotowywanie nowej wojny przeciw Rosji. Jeśli tak jest, to mogę tylko stwierdzić, że ci ludzie muszą mnie uważać za głupca. Co za interes może mieć Polska w wojnie w ogóle? Jej głównym celem jest rekonstrukcja życia gospodarczego i kulturalnego, nie ma ona żadnych rewindykacji terytorialnych wobec Rosji, nie jest zainteresowana w zmianie ustroju komunistycznego w Rosji, gdyż każdy inny ustrój będzie prawdopodobnie mniej życzliwy dla Polski niż obecny. Osobiście ja sam mogę tylko stracić w wypadku wojny. Teraz jestem zwycięzcą, a w wypadku nowej wojny mogę tylko ryzykować utratę tej pozycji". Wojkow miał być zdumiony argumentami Piłsudskiego, "ale - dodaje 97 L pup PFŚ' Zaleski - trudno było powiedzieć, czy naprawdę w nie wierzył"83. W każdym razie w Nieświeżu, w toastach, politykę zagraniczaą_om[ano _skrurjulatnfe7^Nie należy też łączyć z wizytą noty protestacyjnej złożonej 23 października przez Kazimierza Wyszyńskiego rządowi ZSRR w sprawie paktu o nieagresji podpisanego z Litwą 28 września 1926 r., który m.in. w artykule pierwszym potwierdzał niesławnej pamięci traktat pokojowy Litwa-Sowiety z 12 lipca 1920 r; w traktacie tym Lenin ofiarowywał Republice Litewskiej Wilno, Lidę, Grodno, Augustów, Suwałki itd. Protest Wyszyńskiego był raczej rutynowym zabiegiem dyplomatycznym. W początku października 1926 wizytowała Moskwę grupa posłów do Reichstagu84. Ale i ta impreza nie miała nic wspólnego z datą przyjazdu Marszałka. Janusz Radziwiłł, wpominając Nieśwież, wręcz stwierdza, że Piłsudski nie miał faktycznie "właściwie z kim rozmawiać"; zaproponował mu objęcie ambasady w Bukareszcie, skoro nie chciał przyjąć teki ministra spraw zagranicznych, a gdy Radziwiłł uchylił się, zapewne, jednak nieco zaskoczony propozycją - na tym się skończyło. Do powstania "legendy Nieświeża", zdaniem księcia, przyczynił się Mackiewicz. Ceremonie w nadgranicznym zamku skierowane były wyłącznie na użytek wewnętrzny. Ksiądz Walerian Meysztowicz - mało znacząca figura w tłumie utytułowanych gości - znalazł jednak okazję do rozmowy z Piłsudskim. Poza grzecznościami, paru drobnymi prośbami - jak opowiada - nie przywiózł od przełożonych żadnej oferty. Dziwne wprawdzie, gdyby księżyk woził oferty premierowi. Nie sądzę, by organizatorzy w ogóle przewidywali jakąś próbę mediacji z hierarchią podczas zjazdu, wyczuwali zapewne chłód Episkopatu wobec Marszałka. Meysztowicz objaśnia wstrzemięźliwość wpływami endecji wśród biskupów oraz nieufnością do byłego socjalisty, na którym marksizm mógł zostawić ślady. Jednak jego zdaniem "najważniejszym powodem, dla którego biskupi nie chcieli zabiegać o względy Piłsudskiego - była coraz mocniej ustalająca się w całym Kościele zasada: la Chiesa fara da se - non abbiamo bisogno. Kościół sam sobie poradzi - nie potrzebujemy pomocy [trawestacja hasła Wiosny Ludów - Italia fara de se - J.J.]"85. Czyli tendencja niewiązania się z reżimami czy kierunkami, zajmowanie miejsca jakby obok i ponad bieżącą polityką. Takie stosunki trwały i po śmierci Piłsudskiego. Dostojny gość nie korzystał z tych samych komnat, w których bawił Stanisław August. Nie nadawały się do reprezentacyjnego użytku. Zamek był ciągle pustawy i w dość opłakanym stanie po ostatnich dewastacjach wojennych; "tarasy, dachy, mury, ściany, meble - pisał Czesław Jankowski - wszystko potrzebuje na gwałt remontu". W jednej z sal widział stosy płócien pociętych i postrzelanych. Jednak dla ordynacji były to jeszcze lata pewnej prosperity; gorzelnie, tartaki, szkółki sadownicze, fabryka konserw miały zbyt na wyroby. W 1933 r., w okresie kryzysu, kucharz księcia Albrechta skarżył się Konradowi r»n Wrzosowi z IKC, że skąpi się nawet na wydatki stołowe, a spośród 300 urzędników ordynackich zwolniono 4086. Pogląd kucharza - jak to zresztą nieraz bywa z najbliższymi właśnie fagasami - mógł być trochę przesadny. Wszelako pułkownik Adam Ludwik Korwin-Sokołowski, wojewoda nowogródzki w latach 1935-1939, przedtem figura w MSWojsk., bardzo krytyczny wobec kresowego ziemiaństwa, za lenistwo, egoizm, a także, jego zdaniem, "upodobania endeckie" o rządzeniu radziwiłłowskim wyraził się następująco: "właściciele i administratorzy Nieświeża wyróżniali się korzystnie, przyzwoitym - wręcz opiekuńczym - stosunkiem do wieśniaków". Jako drastycznie negatywny przykład przytoczył postępowanie Ludwika Czetwertyńskiego z Żomdka87. W bujnych dziejach zamku i miasta, pustoszonego przez Chowańskiego w 1654 r.; dzielnych wojaków Karola XII, ciągnących na Połtawę (w 1708 r. rozkopano wały, bastiony, zasypano częściowo fosy, stopiono działa); okupowanego przez Rosjan w odwet za przyłączenie się "Panie Kochanku" do konfederatów barskich, kiedy skarbiec pojechał do Smoleńska, a biblioteka, z 20 tysiącami tomów liczona wtedy wśród pierwszych w Rzeczypospolitej, do Petersburga - bodaj naj gorszy był j ednak rok 1812. Admirał Paweł Wasiliewicz Cziczagow, dla pokarania księcia Dominika za udział w wyprawie na Moskwę, dał wolną rękę żołnierzom. Tym razem zaś służba nie zdołała zawczasu wiele zamurować w podziemiach, zakopać, zatopić w jeziorze; jeszcze ktoś, postraszony, zdradził schowki. Zostały gołe ściany. Wprawdzie z czasem sporo przedmiotów i wyposażenia wróciło, ale część skarbca, armat oraz archiwum już nie na miejsce, lecz do warszawskich rezydencji radziwiłłowskich. Dzięki temu- przede wszystkim dzięki szczęściu podczas powstania warszawskiego - Archiwum Nieświeskie należy obecnie do najkompletniej szych i najlepiej zachowanych zespołów Archiwum Głównego Akt Dawnych na Długiej. W 168 komnatach brakowało krzeseł, które musiano ściągać ze strychów i kancelarii, światła elektrycznego, instalacji sanitarnych, wszędzie natomiast pełno było łopat łosich i rogów jelenich, łbów dziczych, skór niedźwiedzich, kandelabrów i rynsztunku, zaś w części recepcyjnej - pasów słuckich i portretów rodowych. Barokowe kredensy sąsiadowały z meblami secesyjnymi, a nawet całkiem nowymi. Gospodarze, poza Radziwiłłową z domu Castellane, matką Stanisława, a babką Albrechta, zwaną Odnowicielką Nieświeża, która wydębiła od Mikołaja II w 1905 r. zwrot większości zrabowanych zbiorów - nie należeli do wytrawnych mecenasów sztuki. Jeśli - to celowali raczej w sztuce łowieckiej. Wnętrza były tego świadectwem; stanowiły mieszaninę blasków rycerskich, rodowych splendorów, ekscentrycznych upodobań i potocznego, pańskiego bardzo niedbalstwa. Zamek położony na sztucznym wzniesieniu, wśród stawów, łączył w sobie rozmach i pychę ze zdumiewającym prowincjonalizmem; dalej 99 był przede wszystkim kniazią siedzibą; nie jakąś stylową rezydencją jak Białystok Branickich, Wiśnicz Lubomirskich, Łańcut Potockich, Żółkiew Sobieskich, Wiśniowiec Mniszchów, Rydzyna Sułkowskich, czy przepiękne Podhorce Koniecpolskich. Miał natomiast wiele pokrewnego z Ołyką. Ambasadorowi Leonowi Noelowi, który go kiedyś zwiedzał, skojarzył się ze średniowiecznym klasztorem skrzyżowanym z galloromańską budowlą. Ale inwentarz tego dziwnego obiektu wykazywał w 1770 roku - między innymi naturalnie rzeczami - 984 obrazy, na desce, płótnie, miedzi, srebrze, kości słoniowej, bo materiały opisywano wyjątkowo sumiennie. Potem, jak wiemy, nadeszły lata najgorsze, lecz w połowie XIX wieku było znów prawie 500 malowideł. Obecnie, dziedziniec iluminowano wianuszkami elektrycznych żarówek; w środku jednak na ogół kopciły świece. O godzinie 17.00 pojechano zwiedzać miasto. Kilka miesięcy wcześniej Cat następująco określił atmosferę miejscowego rynku> "Zwyczajna parafialna rozmowa na naszej prowincji to primo: narzekanie na podatki, psioczenie na Piłsudskiego i apolityczne rozmyślania na temat żydostwa"88. Teraz psioczenie na Piłsudskiego, zastąpiły solenne, pochwalne mowy, gdzie się tylko dało. Marszałek dwie godziny spędził w magistracie na "spotkaniu z obywatelstwem". Korespondent "Robotnika" tymczasem - skarży się pani Aleksandra Piłsudska - napisał złośliwie, że "bawił cały dzień u Radziwiłłów". Po powrocie opowiedział żonie, że w Magistracie długo rozmawiał z instruktorką szkolną o stanie nauczania na kresach89. Co jednak jeszcze obejrzano? Przecież już było ciemno. Na pewno nie kramy i wegetujące sklepiki przy rynku, w czymś co kiedyś niby było sukiennicami. Podupadł, kwitnący do niedawna handel przygraniczny z sowiecką Białorusią, a chłopi okoliczni najchętniej sprzedawali produkty od razu za złote ruble; identyczne zjawisko spostrzegła w 1928 r. w Maniewiczach i Kołkach na południowym Polesiu Maria Dąbrowska, przy handlu wołami. Jeśli chłopi woleli złote ruble w swoich tranzakcjach to Książe Albrecht, XVI Ordynat nieświeski, może pod wpływem żony Amerykanki Doroty Parker-Deacon, z którą zresztą się rozwiódł, stanowczo wolał dolary. Mackiewicz, w Domu Radziwiłłów opowiada bajeczkę, jak to książę Aba, jak go nazywano w towarzystwie, wynagrodził pewnego zagranicznego specjalistę, który trudził się miesiącami przy rekonstrukcji i kompletowaniu zbroi w zbiorach zamkowych i nie chciał przyjąć honorarium. Zgodził się w końcu, że weźmie jedną tylko zbroję. Być to może. Ale jest również faktem, że 29 czerwca 1926 r. w domu aukcyjnym Christie w Nowym Jorku wystawiono na sprzedaż 130 obiektów renesansowego przeważnie uzbrojenia własności pewnego jakoby: "rosyjskiego księcia"; zaś 14 czerwca 1927 r. aukcję powtórzono, ponieważ pozostało jeszcze 80 egzem- 100 nlarzy z poprzedniej. Raczej nie ma wątpliwości, że uzbrojenie pochodziło z Nieświeża. Jest bowiem również faktem, że w filadelfijskim Museum of Art, we wspaniałej Kienbusch Collection, ofiarowanej i przeniesionej z Nowego Jorku w 1976 r. po śmierci Carla Otto von Kienbuscha - stoi olbrzymi szmelcowany pancerz z Pogonią na piersi hetmana polnego litewskiego Krzysztofa zwanego "Piorunem", nabyty w 1927 r. a obok zbroja roboty augsburskiej Mikołaja zwanego "Czarnym", kanclerza Wielkiego Litewskiego, sprzedawana ratalnie w 1926 i 1927 r. Jest tam jeszcze wiele innych, powiedzmy, troszkę pośledniejszych, radziwillianów90. Obejrzano Nieśwież? Piłsudski, o ile wiadomo, nie był specjalnym miłośni-kiem świątyń; może wszakże, przynajmniej objechano kościoły, prócz fary, gdzie odprawiano nabożeństwo, było ich kilka: Bernardynów, Dominikanów, Bernardynek. "Słowo" o tym jednak milczy. W mieście co czwarty obywatel był Polakiem, przeważali starozakonni, w powiecie - co trzeci. Majątki powyżej 100 hektarów zajmowały w okolicach 30% ziemi. Struktura nie była więc rozdrobniona. Starczy jednak przypomnieć, że dochodowość z hektara w Nowogródzkiem i Wileńskiem była czterokrotnie niższa aniżeli w Poznańskiem, gdzie wprawdzie żyło się dostatnio ale też się przecież nie przelewało. Dużo marnej ziemi, jeszcze mniej roli, bo posiadłości składały się z lasów i nie zmeliorowanych bagien; brak przemysłu i elementarnej infrastruktury, ciągle do najlepszych zaliczano zrobione pod sznur gościńce Radziwiłła "Sierotki", który wędrując do Ziemi Świętej, napatrzył się świata, tzw. drogi napoleońskie i sieć zbudowaną przez Niemców podczas I wojny, głównie do wywozu drewna -taka była domena gospodarcza wielkich i mniejszych "żubrów". Ponadto przestrzenie. Do I rozbioru Nieśwież był geograficznym środkiem Rzeczypospolitej, jak za II RP Puławy, a obecnie Piątek pod Łodzią. Lecz i za II Rzeczypospolitej odległość między Warszawą a Berezą Kartuską równała się odległości między Berezą a Nieświeżem. Kresy zaś nie zaczynały się od Berezy, raczej już od Bugu. Zacofanie ma różne oblicza, jednak nerwem egzystencji jest komunikacja. W całym województwie wileńskim w 1938 r. było 280 aut, jedno z nich należało do Stanisława Mackiewicza. A przecież dopiero kilkanaście kilometrów na południe od Nieświeża zaczynało się rdzenne Polesie. Kraina, gdzie żyło się ze zbieractwa, rybołówstwa, tropienia zwierzyny; gdzie drwale, cieśle i przemytnicy stanowili wąską elitę zawodów; odzież noszono własnego wyrobu, do oświetlania chat używano suszonych piskorzy, drogę suchą mierzono ilością zdartych łapci. Gdzie głód na Przednówku był prawie corocznym gościem, zaś dzieci ślepnące od jaglicy widokiem dość pospolitym. W diecezji pińskiej kościoły parafialne były odległe 101 od siebie, czasem o 40 km.; niewiele lepiej było z cerkwiami. Otóż i takie peryferie miał świetny zjazd w Nieświeżu. Banałem jest stwierdzenie, że zegar tutaj stał. Posłużę się jednak pewnym porównaniem. Gdy się czyta opisy tych stron u Szymona Starowolskiego, 2 wieku XVII, u Józefa Ignacego Kraszewskiego, który w 1840 r. skonstatował, że od Starowolskiego "mało co się tu zmieniło", u Józefa Mackiewicza w reportażach w "Słowie" i u Jerzego Tomaszewskiego, w monografii z drugiej połowy XX wieku - trudno oprzeć się wrażeniu, że rodzima, monarchiczna Wandea II Rzeczypospolitej łudząco przypominała, nie tyle dzielnością, co swym społecz-no-gospodarczym ekwipunkiem, a także stanem idei, Wendeę francuską, lecz sprzed półtora stulecia. Według Janusza Żarnowskiego faktycznie funkcjonowało tutaj jeszcze społeczeństwo stanowe91. Do obiadu o godz. 20.00 zasiadło 60 osób; wśród nich Mackiewicz. Była to raczej przekąska niż uczta, ponieważ -jeśli wierzyć "Słowu" - trwała godzinę. Potem odbył się raut, czyli uroczyste przyjęcie bez tańców - na 200 osób. Piłsudski chyba nie był do końca; nie wycofał się również do saloniku na poufne rozmowy; odjechał samochodem do Horodzieja, gdzie czekała salonka, po godzinie 22.00 wraz z oboma ministrami. Po nocy. Na tym kończy się diariusz tego "teatrum jeakcjjjpolsjdej". W ten sposób bowiem ochrzczono od razu i nazywano później spotkanie w Nieświeżu. _, Przyrównano obwarowania rezydencji radziwiłłowskiej do okopów św. Trójcy. f Zwięźle oddaje to istotę rzeczy w kategoriach propagandowych. WJcategoriach^ Ł l politycznych "Nieśwież" wszedł do języka jako synonim spektakularnego zwro-~~y^ \ tu Piłsudskiego na prawo. \ , 'Gazety zareagowały zgodnie ze swymi orientacjami. Pisma konserwatywne, \[ aczkolwiek wstrzemięźliwiej niż "Słowo", rozważały konsekwencje i dalszy bieg wypadków; na początku nie było jasne, czy nie zawarto w Nieświeżu jakiegoś tajnego porozumienia. Mętne i sprzeczne relacje Mackiewicza mogłbyby to niejako sugerować. Szybko objawił się natomiast przeciwendecki charakter wizyty Piłsudskiego. O ile jednak "Czas" przyjął Nieśwież życzliwie, myślał o zorganizowaniu obozu konserwatywnego, to wielkopolskie Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe pominęło spotkanie milczeniem. Endecy wystąpili z krytyką, broniąc swych związków z ziemiaństwm. Z kolei Niedziałkowski w imieniu PPS pisał: "Chcecie uzyskać pomoc lojalną i uczciwą Sapiehów, Radziwiłłów, Czetwertyńskich? Musicie poświęcić interesy mas włościańskich, małorolnych i bezrolnych, musicie zerwać z nadzieją na złagodzenie walk narodowościowych w województwach wschodnich, musicie zdecydować się na rozstanie z klasą robotniczą"92. Mackiewicz polemizował z Niedziałkowskim. W artykule Orientacja \nieswieska stwierdził gładko, że klasa robotnicza pójdzie za Piłsudskim "nawet (chociażby istotnie zechciał się ogłosić Królem i Wielkim Księciem".Dodawał: 102 ,,. marszałek Piłsudski reprezentuje obóz pracy, to ziemiaństwo reprezentuje ' kapitału". Publicysta przesadził podwójnie: ani Piłsudski nie reprezen- ° wał większości mas pracujących, ani ziemianie, zwłaszcza kresowi, płynnej gotówki. Kończył w ten sposób: "Przyszłość Polski znajduje się w rękach marszałka Piłsudskiego, charakter polskiej przyszłości [podkr. J.J.] znaj-duie się w rękach tych panów, których «orientacja nieświeska» wyniosła, jako swych wodzów. Są to panowie Aleksander Meysztowicz, Eustachy Sapieha, Janusz Radziwiłł (...)"93. Co do roli konserwatystów miał się grubo pomylić. Jednak Nieśwież był jego osobistym, zapracowanym sukcesem, może największym sukcesem politycznym życia. Opinia krajowa przyjęła spotkanie ze zdumieniem, niepokojem, gniewem. Kazimierz Bagiński odesłał PiłsudskierruT YirtutT Militari. W twierdzy, a później na procesie brzeskim dowiódł, że nie był to zwykły gest. Z tych dni po-nieświeskich pochodzi zdanie wyjęte przez Nałkowską z rozmowy z Marszałkiem w Sulejówku: "Żyję sobie, jak salamandra, w tych krótkich spięciach"94. Na koniec przytoczę pogląd gazety postronnej i wytrawnej. Londyński "Times", w korespondencji Danielsa z Berlina, napisał: "Politycznie dla niego__ [Piłsudskiego - J.J.] ceremonia nieświeska była demonstracją, że jest gotów przyjąć pomoc i współpracę z każdej strony". Po wyrażeniu wątpliwości co-do~~_ zamiarów monarchistycznych Daniels dodawał: "Za każdą cenę zechce uniknąć sytuacji, która mogłaby zawierać element śmieszności"95. -—-~-„_______ Pogląd ten ostał się w historiografii? #,. ^ ,',** '%. &. /ae; 5- Korzystanie z koaiu„khllT E™areLZŁasffiisaami Sstss^-^^E"* *m°«- * * --*» ok. Koncepcja Piłsudskiego polegała S n * reorgamZacji społec^twa''," SS^^i^ cię władzy po odsunięciu zamachem prawi™ H ' mieJsce ^ "owej eli sr-F1^^^^^;-^ ^rystynem Ostrowskim. Ostrowski- "rh • »u ' konserwatystą Janem J^^^^^^lCrig. ^=S^=^n^iS tych kół^wE8? lata nieP°dległości działali w zasad* :s^^3Łrf5»^ ^^^=5&«ss^5»-7= 104 emie takiej szansy nie mieli .. „ charakterystykę tych manewrów przed wyborami w 1928 r. dał ć witał ski: "Moje wrażenie: konserwatyści, względnie część sfer gospodarczych, nie „ą się zdobyć na odwagę pójścia na listę rządową. Stąd koncepcja - wsadze-. CZeści swoich nazwisk na listę chadecko-konserwatywną, części nazwisk na .. t rządową, a okupując się obu stronom, mieć zaasekurowaną przychylność 2 obozów i mandaty z 2 list"98. Każda droga do Sejmu była dobra. Mackiewiczowi obce były takie kalkulacje. \ !>ar7za Marszałkiem od 1922 r. Na tym tle od dawna, jak wiemy, dochodziło \ .__ do sporów. W okresie Śułejówka "Czas" miał za złe "Słowu" łączenie kultu I^J*" monarchicznego z apoteozowaniem Marszałka. Odczytywali Mackiewiczow-/ skie aluzje. -Dla Krakowian wzór stanowił amerykański system prezydenckT Byli ludźmi zbyt poważnymi, by o królu dla Polski nie myśleć pobłażliwie. Ale teraz szczególnej i praktycznej wagi nabierało pytanie: jak postępować wobec Piłsudskiego? Znowu doszło do kontrowersji. Znacznie poważniejszej niż o Witosa, którego "Czas" szanował, zaś Cat traktował pogardliwie nazywając geniuszem schłapiania Polski i główną przeszkodą "uszlachcenia narodu, jak chciał Krasiński a teraz Piłsudski"99. "Czas" był niechętny formom dyktatorskim - Cat na odwrót; dla Krakowian Piłsudski to mąż stanu, dla Wilnianina \ - mąż opatrznościowy. Polemika dobrze uzupełnia sylwetkę Mackiewicza. A Otóż - po pierwsze - dowodzi, że w płaszczyźnie politycznej już wtedy \ bardziej identyfikował się z Piłsudskim, na przykład w sprawach ograniczenia \ Sejmu, wzmocnienia rządu, aniżeli z koncepcjami Jaworskiego i Radziwiłła, y___ Był zwolennikiem metod gwałtownych, narzucenia z góry nowej konstytucji, M gdy tamci z reguły - legalnych. l Po drugie - w płaszczyźnie światopoglądowej, silnie zabarwionej emocjonal-/^ nie - Marszałek znaczył dla Mackiewicza, sądzę, więcej niż cały obóz konser- j watywny z jego interesami: uosabiał dziedzictwo historyczne Rzeczypospolitej, l państwo. Łączył z Piłsudskim specyficznie własne, irracjonalne nadzieje i / zupełnie fantastyczne projekty. Na zarzuty, że uprawia bałwochwalstwo, odpowiadał: "Założyciela dynastii widzę tylko w Marszałku Piłsudskim. Stąd z monarchistycznych konsekwencji (...) wypływa mój rzekomo przesadny stosunek do Marszałka"100. Nie tylko. Ponieważ nie zmienił tego stosunku i po śmierci Piłsudskiego. Nie zmienił go nigdy. Jeszcze jedno. Jak Stanisław Orzechowski określił swe pochodzenie "gente Ruthenus, natione Polonus", Piłsudski mówił o sobie "gente Lituanus, nationę Polonus" -\ Stanisław Mackiewicz, w ankiecie członkowskiej Związku Literatów Polskich, V^_ w rubryce "narodowość" wpisał w 1957 r.: ''Polak-Litwm^101. Niemało w tym p| " pozy. Sądzę jednak, że gdzieś tu - w więzach kresowości - zamyka się koło / adoracji Marszałka. / %: & '^ f fW-'- fep-' r&' f-i^y K.1*"' ' iBf.' 105 -> Konserwatyści wyzyskali koniunkturę, zawarli porozumienie wyborcze 2 BBWR, wykłócili się ze Świtalskim, zgłaszając mu, w styczniu 1928 r., 3j kandydatur poselskich. Ostatecznie w 444-osobowym Sejmie, a 122-osobowyn, X f Klubie BBWR, znalazło się 20 posłów konserwatywnych102. Po następnych wyborach z listopada 1930 r. - nie opublikowano już odrębnie spisu konserwatywnych posłów BBWR. Lubomirski szacuje, że w Sejmie j Senacie zasiadło 60 zachowawców. Natomiast porównując listę Senatu ze spisa-mi członków zarządów trzech stronnictw konserwatywnych - dochodzi się do wniosku, że w 75-osobowym Klubie BBWR 111-osobowego Senatu było 12 członków tych stronnictw. Przy dalszej analizie najwyżej można by tę liczbę powiększyć. Nie wnikam, czy to dużo, czy mało. Zachowawcy różnych odcieni, razem wzięci, byli w końcu marginesem życia parlamentarnego II Rzeczypospolitej. Ale z kolei konserwatywna grupa nacisku - a taka bez wątpienia istniała --nie ujawniała się w sposób najdobitniejszy akurat poprzez liczbę swych reprezentantów w organach przedstawicielskich. Chociaż i o to zabiegała skwapliwie. Jak liczebność ich stronnictw, ciał plazmatycznych organizacyjnie, lub wielkość nakładów organów prasowych - nie była wykładnikiem rzeczywistych wpływów konserwatystów w Warszawie czy w Polsce, w Pałacu Namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu czy w Izbie na Wiejskiej. Oczywiście, żejwdziej realną, chociaż mniej uchwytną, miarą tych_wpływów była moc ekonomiczna grupy i jej miejsce na drabinie społecznej. Może to zabrzmi zaskakująco, ale dla konserwatystów, po roku 1926, główną zgryzotą i przedmiotem najostrzejszych publicznych ataków oraz kuluarowych intryg stali się ludzie z kręgu Związku Naprawy Rzeczypospolitej - Eugeniusz Kwiatkowski, Michał Grażyński albo radykałowie jak dawny członek "Wyzwolenia" Juliusz Poniatowski. Poświęcano im bodaj więcej uwagi niż lewicy i opozycji w ogóle. W istocie prosta w tym logika. Kwiatkowski, bo etatysta, interewencjonista państwowy; Poniatowski - bo egzekutor reformy rolnej. Grażyński był jeszcze dodatkowo krytykowany - szczególnie przez "Słowo" - za zadrażnianie stosunków z Niemcami. / Spór Cata z Grażyńskim, związany z obelgami wobec wojewody, dwukrotnie j trafiał nawet do Sądu Najwyższego. Jak podawała rządowa "Gazeta Polska" w 1938 r. SN ostatecznie uchylił wyrok 2 miesięcy aresztu i 300 zł grzywny dla Redaktora, ale tylko w części dotyczącej wymiaru kary. Czasami polemiki przybierały formy komiczne, gdy na przykład Mackiewicz pisał: "p. Melchior Wańkowicz (jaka szkoda, że ten człowiek jest naprawia-czem!)" 103 . Czasami doprowadzały do porzucenia dobrych obyczajów dzien-I nikarskich, kiedy "Czas" nieuczciwie oskarżał "Naprawę" o skłonności faszystowskie. Gniew gazet konserwatywnych z reguły wszakże miał podłoże bardzo zasadnicze. 106 < Albowiem walką z etatyzmem, interwencjonizmem państwowym i reformą stanowiła nieodmienny składnik każdego programu, każdej grupy konser- r° tywnej, w każdym czasie. Stąd wicepremier, minister i wojewoda stanowili edmiot takiego zainteresowania konserwatystów. Zaś "naprawiaczy" w ogóle' sadzano o wszelkie możliwe sodomie polityczne - od związków z masonerią sympatie do komunizmu i hitleryzmu. Była to walka o kształt polityki obozu zadza_cego, między lewym a prawym skrzydłem tego obozu. Takie zaś walki wewnętrzne bywająnajzacieklejsze. jakjArotiić, co się ma? Najpierw kilka słów o stanowisku konserwatystów wobec reformy rolnej. Dla ludzi poczuwających się do reprezentowania interesów ziemiańskich musiało to być zagadnienie naczelne. I takim było. Mackiewicz stawiał sprawę prosto. Uważał reformę za przedsięwzięcie antyki państwowe, a na kresach dodatkowo - antynarodowe, ponieważ właściciele ziemscy z reguły byli Polakami. Czyli osłabianie ich automatycznie osłabiałoby i polskość. Nie dostrzegał, że niektórzy działacze ukraińscy obawiali się parcelacji na kresach z przyczyn akurat odwrotnych: wzmocnienia polskości poprzez nadziały dla osadników z centrum kraju. _ Miarodajni przywódcy konserwatywni traktowali problem trzeźwiej. W deklaracjach programowych powstrzymywano się od kwestionowania potrzeby reform agrarnych, przy, rzecz jasna, poszanowaniu prawa własności i pełnej odpłatności za dzieloną ziemię. Okopywano się na gruncie pewniejszym, takim gdzie możliwe byłoby ewentualnie pozyskanie poparcia endecji i mniej radykalnych odłamów ruchu ludowego. W programie SPN z 1922 r. stwierdzano: "Stronnictwo Prawicy Narodowej popiera wszystko, co podnosi poziom produkcji rolnej kraju, i oświadcza się za przeprowadzeniem takich reform agrarnych, które by ten cel właśnie miały na oku. Reformy te powinny uniemożliwić powstawanie gospodarstw zbyt małych". Rozdrobnienie na pewno było problemem wsi, lecz problemem wtórnym; pierwszą sprawą był głód ziemi i przeraźliwe przeludnienie, a o tym - z oczywistych względów - milczano. Obrona wielkiej własności wykluczała skuteczne remedia. Omijano więc lub zastępowano gołosłowiem sprawy najbardziej dotkliwe. W publicystyce operowano argumentami, że zadaniem pilniejszym i społecznie ważniejszym, niż jakiekolwiek zmiany strukturalne, jest komasacja gruntów, melioracja, oddłużenie wsi, łatwiejszy kredyt i podnoszenie produk-cyjności i kultury rolnej Dodawano zresztą nie bez racji: ziemi dla wszystkich małorolnych i bezrolnych i tak nie starczy. Tak wyglądały deklaracje i retoryka ad usum publicum. O prawdziwym stosunku zachowawców do uchwały Sejmu z 1919 r. oraz ustaw z 1920 i 1925 r. 107 % ^ •&ś W &•***''•" „ '*&•]". inl upił o reformie rolnej lepiej chyba świadczy rezolucja SPN z listopada 1925 r Chwiał się już sojusz konserwy z endecją. Można więc było mówić jaśniej. "Zgro-madzenie - czytamy w rezolucji - os'wiadcza się za zaniechaniem reformy rolnej opartej na zasadach sprzecznych z Konstytucją, a zastąpieniem jej przez zorganizowanie dobrowolnej parcelacji większej własności"104. Taka była faktycznie niezmienna platforma konserwatystów przez całe dwudziestolecie. Istniała jednak płaszczyzna zmienna, zależna od doraźnej sytuacji politycznej, gospodarczej, ustawodawczej. Polegała ona na walce o wysokość stawek pieniężnych za hektar, kwoty corocznie parcelowanego areału; wielkość majątków zwalnianych od reformy itd. Wykazywano tutaj zrozumiałą skądinąd, czujność i aktywność. W dwudziestoleciu rozparcelowano majątki o powierzchni 2,5 miliona hektarów, czyli 20% własności obszarniczej. Historycy są na ogół zdania, że był to rezultat - w ówczesnych warunkach i przy ówczesnych zasobach państwa -całkiem przyzwoity. Opór konserwatystów nie dał wyników. Pisałem, że nie liczebność, również nie spoistość organizacyjna, lecz moc ekonomiczna ugrupowań konserwatywnych określała ich wpływ. Ale nie tylko; także umiejętności polityczne, doświadczenie w pracy państwowej, działalności parlamentarnej, służbie administracyjnej. Aparat młodej Rzeczypospolitej nie dysponował wykwalifikowanym narybkiem. Zaś stańczycy to nie tylko profesorowie UJ, ale ludzie, którzy przez kilkadziesiąt lat rządzili prowincją. Odnosiło się to również, w mniejszej mierze wprawdzie, do Wilnian i środowiska warszawskiego. Otwierało to drzwi ludziom tej sfery do stanowisk bądź lukratywnych, bądź wpływowych, bądź w ogóle do stanowisk. Pomagały oczywiście i koneksje. Praca w administracji cieszyła się prestiżem, nawet jeśli nie przynosiła specjalnych dochodów. Meysztowicz zwykł żartować, że jako minister sprawiedliwości zarabiał 400 złotych mniej niż jako dyrektor Banku Ziemskiego w Wilnie. Stąd w MSZ pojawili się "arystokratyczni bubkowie z monoklami" oraz nie mniej arystokratyczni fachowi pracownicy - Roger i Edward Raczyńscy czy Józef Lipski. Radziwiłł, znając niechęć opinii do ludzi utytułowanych, niechęć nieobcą również kołom rządzącym, a zwłaszcza "naprawiaczom" - przestrzegał konserwatystów, aby nie wysuwali się na czoło, pełnili raczej funkcje doradcze i ekspertalne w dziedzinach, na których się znają. Stwierdzając te fakty, jestem jednak daleki od wniosku, że tworzyli mafię aspirującą do kształtowania polityki administracji. Nie mieli po temu danych i nie było po temu warunków w II Rzeczypospolitej. Stanowili jednak grupę nacisku. Bardziej o właściwościach obronnych - jak w przypadku reformy rolnej - aniżeli ekspansywnych. Oto pewne jej cechy: Raczej łatwo określić stosunek konserwatystów do mniejszości narodowych - niewątpliwie, tolerancyjny; do konfliktów społeczno-klasowych - zdecy-108 L anie niechętny, zamazujący wszystko paternalistyczno-solidarystycznymi frmułamł; do religii i Kościoła - pełen ortodoksji i posłuszeństwa; do tzw. sil- • władzy państwowej - przychylny, lecz do totalizmu - nader krytyczny. Techowała ich zgoda na wolną grę sił ekonomicznych oraz raczej niezgoda na ełnie Wolną grę sił politycznych w wydaniu parlamentarnym; szacunek dla legali/mu, a równocześnie głęboka odraza do zbyt dalekiej ingerencji państwa w stosunki wewnętrzne. Trudniej natomiast ustalić ich stanowisko wobec zagadnień międzynaro-(jowycTTTposzczególnych posunięć polityki zagranicznej rządu RP. Nie mieli nigdy właściwie własnej, choćby wątłej doktryny, ponieważ taką oryginalną doktryną nie był pogląd - podzielany w tych środowiskach - że pozycja Polski zależy od wzajemnych stosunków naszych największych sąsiadów, ZSRR i Niemiec. Zaś prawie dziesięcioletnia (1926-1935) ścisła współpraca z obozem rządzącym skazywała konserwatystów-na publiczną pasywność i lojalne, niezależnie od stopnia gorliwości, popieranie oficjalnej polityki. W latach 1928-1935 Janusz Radziwiłł przewodniczył komisji spraw zagranicznych Sejmu, Zdzisław Lubomirski - zasiadał przez kilka lat w komisji spraw zagranicznych Senatu. Dopiero po śmierci JPiłsudskiego, rozpadzie obozu, formalnym rozwiązaniu przez Sławka 30 października 1935 r. BBWR, konserwatyści zaczęli występować znów bardziej samodzielnie. Można powiedzieć, że wyszli z cienia, do którego sami zawędrowaji. Od razu też objawiły się różnice; objawiła się naturalna, tyle że czasami utajona, heterogeniczność ruchu. Na ten okres przypada też rozkwit publicystyki młodokonserwatystów "Buntu Młodych". Ci wybitnie utalentowani, solidnie wykształceni i na ogół zimno rozumujący ludzie zajmowali się w znacznej mierze właśnie problematyka międzynarodową, pozycją Polski w Europie, a zwłaszcza implikacjami, jakie stąd wynikajądla polityki państwa (tzw. idea imperialna). Próbowali zbudować doktrynalne podstawy polskiej polityki zagranicznej. Lecz była to praca intelektualna. Praktykę uprawiali "starzy". Środowisko warszawskie, częściowo też krakowskie, skupione wokół Radziwiłła, było najbardziej umiarkowane. Dalej trzymało się na ogół linii pałacu Briihla. Reprezentowało sceptycyzm względem hitleryzmu: chęć podtrzymywania poprawnych, państwowych stosunków z III Rzeszą oraz niewiarę w skuteczność sojuszu z Francją przy sympatii do niej. Niewątpliwie odnoszono się z powagą do stosunków z ZSRR, co wynikało zresztą z wyznawanej ogólnej zasady utrzymywania równoważnych, czyli równie zdystansowanych stosunków z Berlinem i Moskwą105. Rzecz jasna od tej zasady były odstępstwa i odstępcy. Skrzydło radykalne stanowili Wilnianie z Mackiewiczem. Beck dla "Słowa" był stanowczo za mało proniemiecki, a zanadto proradziecki. Na tym tle w 1938 r. dochodziło do polemik między "Słowem" a "Czasem". Natomiast konserwatyści poznańscy przejawiali wrażliwość na niebezpieczeństwo niemieckie i wypominali w tym względzie ślepotę Wilnianom. Nie można więc mówić o jakiejś zwartej, chociaż w części oryginalnej V l cepcj. pohtyk, zagranicznej konserwatystów, skoro mieścić by się w niej J?! zarówno Cat, jak i Radziwiłł J mus'ał 1 W. Meysztowicz, Poszło z dymem..., s. 32. 2 "Bunt Młodych" nr 43 z 15 VII 1933; K. Pruszyński, "«Bunt Młodych» -Mocarstwowcy - Konserwatyzm". Szkicuję jedynie obraz ogólny. Literatura o konserwatystach stale się wzbogaca; prócz prac W. Władyki, S. Rudnickiego, J. Osicy (Politycy anachronizmu, Warszawa 1982) skupiających się na dziejach politycznych, pojawiły się studia M. Króla i M. Jaskólskiego o myśli i filozofii politycznej stańczyków i ich spadkobierców. Obaj autorzy obszernie przedstawiają sytuację konserwatystów po odzyskaniu niepodległości (M. Król, Style politycznego myślenia', M. Jaskólski, Historia - naród - państwo. Zarys syntezy myśli politycznej konserwatystów krakowskich w latach 1866-1934, Kraków 1981). Na ogół w literaturze panuje zgoda, że rozbiciu politycznemu towarzyszył wyraźny kryzys myśli politycznej konserwatystów, jej ożywienie łączy się dopiero z "Buntem Młodych" w latach trzydzie-stych i nową generacją podejmującą niektóre idee silnej i praworządnej władzy. 3 W Sejmie Ustawodawczym 1919 roku konserwatywny Klub Pracy Konstytucyjnej miał 17 posłów. Natomiast w Sejmie I kadencji, po wyborach w roku 1922, konserwatyści jako samodzielna grupa nie mieli żadnego mandatu; działali jedynie, z pewną swobodą, w klubie chrześcijańsko-narodowym, bliskim, choć skłóconym z ZLN. 4 M. Rataj, Pamiętniki..., s. 36. 5 "Bunt Młodych" nr 11 z 25 VI 1936; wywiad Lubomirskiego. Dialog z Piłsudskim, zrekonstruowany po 20 latach, traktuję bardzo ostrożnie. Wiele poglądów i spraw aktualnych w 1936 r. Lubomirski wyraźnie ekstrapoluje w przeszłość. 6 K. Radziwiłł, "Od feudalizmu do socjalizmu bezpośrednio. 1898-1969", maszynopis, s. 39 (Biblioteka Narodowa - dalej cyt. BN-rkps akc. 9213). 7 R. Wapiński, Próba konsolidacji polskich klas posiadających pod hegemonią Narodowej Demokracji w latach 1918-1926 w: Dzieje burżuazji w Polsce, Ossolineum 1974, t. I, s. 246 i nast. Szczegółowo omawia zagadnienie S. Rudnicki, Działalność polityczna polskich konserwatystów..., passim. 8 A. Ajnenkiel, Historia państwa i prawa Polski 1918-1939, cz. l, Warszawa 1962, s. 344; również A. Zakrzewski, Wincenty Witos, Warszawa 1977, s. 152-154. 9 Pamiętnik Pierwszego Zjazdu Zrzeszonego Ziemiaństwa Polski, Warszawa 1925, s. 90 i nast. 10 Archiwum KUL, rkps 599, s. 3; relacja Władysława Glinki. 11 Dziennik Juliusza Zdanowskiego, zapis z dn. 10 II 1926. W świetle relacji Glinki i Zdanowskiego twierdzenie J. Holzera (Mozaika polityczna II Rzeczypospolitej, Warszawa 1974, s. 151), że "trudno powiedzieć, kiedy i w jakim zakresie grupy konser- 110 wne nawiązały kontakt z przygotowującą majowy zamach stanu koterią Piłsud- Wklgo" - wydaJe się chybione- l! "Słowo" H XI1922. 13 Cytuję za Adolf Bocheński Historia i Polityka. Wybór publicystyki; wybór, przed- opracowanie Marcin Król; Warszawa 1989, s. 288-325; art. "Zagadnienie prawi- w p0lsce". Jest to jedyna dotądksiążka umożliwiająca zaznajomienie się z rozproszo- Ln dorobkiem Bocheńskiego. Po 1989 r. kilka oficyn wydało Między Niemcami a Rosją z 1937 r. i" Tamże, s. 314. 15 R. Wapiński, Próba konsolidacji polskich klas posiadających..., s. 263. 16 A. Micewski, Nacjonalizm w miejsce konserwatyzmu, "Tygodnik Powszechny" nr 38/1975. 17 J. Zamojski, Obrachunek historyczny czy rachunek sumienia, "Dzieje Najnowsze" nr/M974, s. 127 (analiza historiografii francuskiej o Petainie). \ 18 W. Władyka stosuje inną periodyzację; przyznaje jednak, że po 1930 r. zanika - -- _x_—:_».,. i,—,.0,„rat™mvr.h: konserwatyści funkcjonują Li L (^18 w Władyka stosuje inną penouiyio^jit, pi^ «.,„.,_ j—..._., właściwie otwarta działalność stronnictw konserwatywnych; konserwatyści funkcjonują głównie w Kole Gospodarczym BBWR, w Sejmie (W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych..., passim). 1. Stronnictwo Prawicy Narodowej (stańczycy); poza Krakowem od 1926 r. działa intensywnie w Warszawie i Łodzi; z pewnymi wpływami we Lwowie i Małopolsce Wschodniej. 2. Stronnictwo Chrześcijańsko-Rolnicze (Poznańczycy) powstaje w styczniu 1928 r. w rezultacie rozłamu w proendeckim Stronnictwie Chrześcijańsko-Narodowym na tle stosunku do tworzącego się BBWR; ośrodkiem wpływów jest Wielkopolska i Pomorze. 3.Polska Organizacja Zachowawczej Pracy Państwowej powołana w grudniu 1926 r. przez konserwatystów Warszawy i Wilna wyrosła z utworzonej kilka miesięcy wcześniej Organizacji Zachowawczej Pracy Państwowej w Wilnie. POZPP jest stronnictwem "żubrów". Żywsza praca organizacyjna POZPP zanika w 1928 r.; wybitniejsze osobistości działają wewnątrz BBWR. Pierwszym organem koordynacyjnym wymienionych Stronnictw był Komitet Zachowawczy (24 X 1927), powołany pierwotnie dla opracowania platformy programowej konserwatystów przed wyborami 1928 r.; poprzedziła go Komisja Porozumiewawcza powstała w lipcu 1927 r. W lutym 1933 r. zorganizowano (przy zachowaniu autonomii organizacji lokalnych, np. "żubrów" na kresach) Zjednoczenie Zachowawczych Organizacji Politycznych. Prezesem ZZOP został Janusz Radziwiłł, Mackiewicz wszedł do władz naczelnych jako jeden z wiceprezesów. 12 grudnia 1937 r. utworzono Stronnictwo Zachowawcze. Prezesem Stronnictwa został zbliżony do endecji Adolf Bniński (ziemianin wielkopolski, kandydat Narodowej Demokracji na prezydenta w 1926 r.; delegat Rządu na województwo poznańskie podczas okupacji hitlerowskiej; zamordowany w 1941 r. w Forcie VII Cytadeli Poznańskiej). Ustąpienie Radziwiłła, który wygłosił referat krytykujący OZN, na rzecz Bnińskiego wiązane było - jak twierdzi Adam Krzyżanowski - "ze zgaśnieniem gwiazdy Sławka i z przechylaniem się konserwy ku endecji" ("Kartki z Kalendarza Adama Krzyżanowskiego", maszynopis, s. 98, Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, Archiwum Osobowe; dalej cyt. IJPNY). Niewątpliwie Radziwiłł był najściślej związany ze "starymi piłsudczykami". Stronnictwo Zachowawcze, poza przyjęciem w czerwcu 1938 r. rezolucji pro- 111 ^iSSr^stt*-*--^ =y.?»»ej p,acy. Wyk5 '"»»«» » '*»* ,926-,935 daje Wieshw siSS^^^-ss^Ł^srr----^' Przestała fstatfK™3'3 w ^orach 1930 r. Po Łf' *"' ^ j nie uzjS' iSsSrs^MSSSSs 3*SL^~^=SKS5: -,_.,..."•"-"——«-«-«,.„ •naród-państwo...,; 22 «o, J' wya-. Mowo" 15 xi 10-50 *«-^rMT"RiŁ^*-i->-'-'--'^ ^^S^S^&=^SSfL^i^ 23S^^.tt^2*;pSC ?s=ia=fflB=^«^«r ^*:5K^^^a^ s^ss^^ umożliwiłby wprost TT 'm "3 2aSadach ^wodotch a ^ S2ans« w Postulatywnej - stwierdzenia " JmU "rePrezen^Ji wsi" Tcteśc"'6 T^11' Co wnych. Liderzy wyciąg" \fT** ™ °dbie^ od ocen nr /nalltyCZneJ ' ™ popami, wchLzIcTBęBWRnM ^ ^^y zr^"T k°nS™y- konserwatystów w^^zikowie /w^™? Zawiszy "^4 w kilka d "'T S°JUSZ J Interesującą opinie o s^anoJ??? ^^ (14~16 K Sf P° konfer^ji wojewoda stanisławowsk^H " Ud"OŚCi ukraińskiej wobec nn?F , • =>>erpnia 1935 r. Jagod^ktf^2'"^1 W raPorcie P^S^^mi!ai ^ż* fach, P0„ieważ nfjba S; itW1herdZ''Że Ukraiń^ bedą^ST , j3^3 Z dnia 12 chłopom (AAN, Zespół RR«/o W'ają się refo™y rolneT kr ka"dydatów zicmiańs- 24 "Polityka" 17?/9B69WR' Ł 39; Ł 12; listy ^ewódót)^ ^ ^"^ Pol^im f w 112 i tt/v\viad Sławka dla Mackiewicza, "Słowo" 7 XII 1938. Było to bodajże ostatnie tkanie. Wieloletnie kontakty Sławka z Catem opierały się nie tylko na zaufaniu i^. ^ym, lecz również pewnej zażyłości, a nawet intymności; zjawisku rzadkim ^ nkach polityka z dziennikarzem; rzadkim szczególnie, zważywszy zamkniętą S'° h wość Sławka i nader otwartą Cata. Interesującym uzupełnieniem wzajemnych sto-°S°ków jest refleksja Mackiewicza napisana w Paryżu w 1940 r.: "Oto pamiętam śp. W lerego Sławka, jak w 1934 roku wygłaszał przede mną długą tyradę o konieczności 4 rowadzenia do jak najdalszego «uzgodnienia» prasy polskiej, do poddania jej pod spoiną polityczną dyrekcję. Ten sam Walery Sławek 4 lata później mówił mi, że jedno, o vv Polsce wartościowego zostało, to niezależna prasa polska, i dawał wywiady do tego samego «Słowa», na którego niezależność krzywił się mocno, kiedy był premierem" ("Słowo" Paryż, nr 8 z 17 III 1940). 26 przemówienie Janusza Radziwiłła na obiedzie przyjaciół "Czasu" w 1934 r.; cyt za ] Jaruzelski, Konserwatyści Warszawy w okresie międzywojennym, "Warszawa II Rzeczypospolitej 1918-1939", 1972, z. 4, s. 370-376. 27 "Bunt Młodych" nr 11 z 25 VI 1936, wywiad ze Zdzisławem Lubomirskim, . B. Singer Od Witosa do Sławka s. 358. 28 W. Rostworowski, Listy o człowieku idei, Warszawa 1927. Jest to pierwsza zwarta publikacja o Mackiwiczu; kompletnie apologetyczna i wyzbyta wartości dokumentalnej. Rostworowski eksponuje zasługi Mackiewicza w polemikach z endecją. 29 J. Jaruzelski, Konserwatyści Warszawy..., s. 403; wybór dokumentów. 30 "Polityka" 17 V 1969. 31 "Bunt Młodych" nr 11 z 25 VI 1936. Lubomirski zawyża chyba liczbę konserwatystów; według innych szacunków, np. Władyki, było ich około 40. Nie zmieniało to jednak sytuacji. 32 Kazimierz Świtalski wspomina o rozmowie Radziwiłł - Sławek w notatce z 21.1 1931 (K.Świtalski, Diariusz 1919-1935, s.551). 33 Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego, Ossolineum 1974, t.III, s. 197; list Sikorskiego do Paderewskiego z dn. 23 X 1931. Zdziechowski opisał swe stosunki z Piłsudskim i protesty w sprawie Brześcia m.in. w Widmo przyszłości, Wilno 1939, s. 144 (reprint Lozanna 1983) 34 Cytuję /.a W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych..., s. 170, gdzie omówienie sprawy. 35 "Słowo" 7 XII 1930. 36 Tamże 28 XII 1930. W rok po wyroku w sprawie brzeskiej jeszcze pisał: "Panowie z Brześcia napełniają całą ziemię polską lamentem i wrzaskiem, pokazując wszystkim swe obolałe miejsca, są mali i śmieszni" ("Słowo" 31 XII 1932). W 1938 r. - wraz z opozycją- żądał amnestii dla skazanych ("Słowo" l XI 1938). W 1941 r. w Historii Polski rozdział poświęcony Brześciowi - gdzie przyznał, że jego "stanowisko w sprawie Brześcia nie było takie jak obecnie" - zakończył następująco: "oto opowiadano mi wówczas i w to uwierzyłem, że aresztowani w Brześciu zachowali się tchórzliwie, nie po męsku, wstrętnie. Później, gdy sam wyszedłem z Berezy, w której wiele metod brzeskich było stosowanych już w formie udoskonalonej, spotkałem się z opowiadaniami przeinaczającymi treść także mego zachowania. Metoda Kostka Biernackiego polegała nie tylko na dręczeniu ludzi uwięzionych, ale również na plugawieniu ich honoru, wyzyskiwaniu tego, że się bronić nie mogli" (S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 215-221). Wątpię w szczerość Mackiewicza. Nie sądzę, by był aż tak naiwny, bądź aż tak zaślepiony - aby dopiero lekcja Berezy otworzyła mu oczy. Raczej po prostu wtedy "nie ***.-„,j<- *3f^; ';lft' &•?%* •»,,'**;»* 113 chciał wiedzieć", a zwłaszcza dociekać stanu faktycznego; wracani do sprawy jeszcLe rozdziale następnym, przy omawianiu wyborów w J 930 r. 37 Protokół Zjazdu Ziemian w Warszawie dnia 18 V 1926 (Archiwum KUL, rkps 595 s. 244). 38 "Czas" 16 V 1926 (w Historii Polski, s. 284, Cat pomyłkowo przypisał RokOS2 Strońskiemu). W "Dzienniku Poznańskim" artykuły Strońskiego z tej serii ukazywały Sj. między 17 a 26 V 1926; "Słowo" 17 V 1926. 39 K. Świtalski, Diariusz 1919-1935, s.486; Pruszyński lapidarnie określił stosunki Piłsudski - stańczycy po zamachu majowym: "Dlaczego nie współdziałał z nimi dłużej? Ktoś' zapyta - ano, proszę panów, bo Bobrzyńskich, Estreicherów, Krzyżanowskich, Jaworskich można było przekonać, nie można im było nakazać". ("Słowo" Paryż, nr 13' z 14 IV 1940 Pik Walery Stawek.) 40 Archiwum KUL, rkps 509, s. 4 i nast; ralacja W. Glinki. Uwagi Glinki pokrywają się z cytowanym już wywiadem Zdzisława Lubomirskiego dla "Buntu Młodych" (nr 11 2 25 VI 1936). Jest to dos'ć rzadki w dziejach konserwatystów przypadek, kiedy relację poufną można skonfrontować z publiczną wypowiedzią. Lubomirski zakończył wywiad następująco: "Marszałek miał do nas słabos'ć. Dowodzi tego choćby stosunek do św. pamięci Stanisława Radziwiłła [aluzja do wizyty nieświeskiej Piłsudskiego - J.J.J, stosunek do Eustachego Sapiehy czy nominacja swego adiutanta Jerzego Potockiego. Aż wreszcie dał spokój. «Nie ma was» - mówił". Nie wykluczając sympatii - "słabości", jak to nazywa Lubomirski, zwłaszcza do arystokratów z kresów północno-wschodnich — Piłsudskim kierowały jednak motywy rzeczowe: z jednej strony przeciwendeckie, z drugiej zaś przyciągania zachowawców w celu równoważenia wpływów lewicy. Także, być może, aby poprzez konserwatystów oddziaływać na nieżyczliwą Marszałkowi hierarchię kościelną. 41 Wszystkie cytaty z artykułu Panie Marszałku, "Słowo" 17 V 1926. 42 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 174. Literacki opis wyglądu Piłsudskiego zgadzałby się ze znaną fotografią Marszałka na moście Poniatowskiego, przed rozmową z prezydentem. Mackiewicz widział Piłsudskiego kilka godzin później. Inne relacje mówią, że Piłsudski był wtedy zmęczony, roztargniony, zatopiony w myślach. 43 S. Mackiewicz, Kto mnie wołał..., s. 408. 44 J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, Warszawa 1937, t. VI, s. 99 i nast. W. Jędrzejewicz, Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, Londyn 1977, t. II, s. 116. 45 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 183 i nast.; W, Jędrzejewicz, Kronika życia..., t. II, s. 170. "Słowo" opublikowało wywiad z Piłsudskim 16 VII 1925. 46 Polemika z Grzymałą-Siedleckim, "Słowo" 26II1938. 47 Należy tu zaliczyć głośne wystąpienie w piłsudczykowskim, radykalizującym "Głosie Prawdy", gdzie stwierdził - na owe czasy wyzywająco - że ideologia legionowa pójdzie na prawo. Zdaniem Cata legun: "Nie zmieni już teraz krzyża Virtuti Militari na czerwony goździk" (Wy -panowie lewicowcy, "Głos Prawdy" 20 II 1926). Z Mackiewiczem polemizował Bogusław Miedziński (Zapozwoleniem -panie Monarchisto!, "Głos Prawdy" 6 III 1926). Cztery lata później - na miesiąc przed aresztowaniami brzeskimi - Mackiewicz przypomniał z satysfakcją, że bieg wydarzeń jemu, nie Miedzińskiemu, przyznał jednak rację ("Słowo" 12 VIII 1930). 48 "Słowo" 27 X 1926. Maciej Rataj wspomina, że wizyta Piłsudskiego w Nieświeżu wywołała "najdziwaczniejsze komentarze". "Opowiadano sobie jako rzecz prawie że pewną, że jest to wstęp do monarchii, że Piłsudski, mając zamiar wziąć koronę, szuka 114 • wśród monarchistycznej arystokracji, niektórzy szli dalej jeszcze i domyślali się, °^p-\ udski szuka wśród Radziwiłłów męża dla swojej córki i następcy tronu (...) Że ogodziły się im oblicza później, gdy spostrzeżono, że wizyta Piłsudskiego w ^°Z'wieżu była pierwszym krokiem na drodze osaczenia ND, odcinania od niej zie- •'stwa" (M. Rataj, Pamiętniki..., s. 420). Do dzisiaj kołaczą się jeszcze te plotki. m 49 W. Jędrzejewicz, Kronika życia..., t. II, s. 376. Opinię Jędrzejewicza potwierdza Aleksandra Piłsudska (Wspomnienia, Londyn 1985, s. 292, 312). 50 "Wiadomości" Londyn, nr 185/1949. 51 H. Jabłoński, Piłsudski a konserwatyści krakowscy w: Księga jubileuszowa z okazji 70 rocznicy urodzin prof. dr. Stanisława Arnolda, Warszawa 1965, s. 153 i nast. 52 Cytuję wg egzemplarzy "Słowa". 53 "Zeszyty Historyczne" Paryż, nr 16/1969, s. 173; wspomnienia T. Katelbacha o Adamie Kocu. Jerzy M. Nowakowski Walery Sławek. Zarys biografii politycznej, Warszawa 1988; s. 71. 54 K. Iłłakowiczówna, Ścieżka obok drogi, Warszawa 1939, s. 125, 238. Maria Dąbrowska notuje, że w styczniu 1938 r. na zebraniu jury nagrody "Wiadomości Literackich", Iłłakowiczówna zgłosiła kandydaturę Stanisława Mackiewicza. Wykrop-kowania i w opublikowanym tekście "Dziennika" dowodzą, że musiały tam znajdować się jakieś przykre słowa pod jej lub jej i Mackiewicza adresem. (M. Dąbrowska Dzienniki, t.II, s. 243) 55 J. Jaruzelski, Konserwatyści Warszawy..., s. 377. 56 "Słowo" 4 VII 1926. 57 Tamże 4 VII 1926; 18 VII 1926. 58 Tamże 20 VII 1926. 59 List do Pawlikowskiego z 22 VII 1962. 60 "Słowo" 1X11 1926. 61 Z tej serii spotkań, zapoczątkowanych wizytą Piłsudskiego w Nieświeżu 25 października 1926 r., jedynie, jak się wydaje, konferencja ze Sławkiem w Dzikowie, 14-16 września 1927 r., była protokołowana. (Protokół opublikowała Krystyna Kersten, Najnowsze dzieje Polski. Materiały i studia z okresu 1914-1939" Warszawa 1959, t. II, s. 199 i nast). W Jabłonowie koło Husiatynia u Konstantego Dzieduszyckiego Sławek spotkał się 19 października 1927 r. z kołami ziemiańskimi Małopolski Wschodniej; w Wałyczu koło Wąbrzeźna 20 listopada t.r. w posiadłości hr. Dąmbskiego z członkami Związku Ziemian Pomorza ("Ziemiaństwo Polskie 1795-1945", pod red. J. Leskiewiczowej; Warszawa 1985; art. Szymona Rudnickiego, s. 208); w Wilczynie u Taczanowskiego 25 grudnia t.r. - wraz z Rydzem Śmigłym - z ziemianami Kujaw i Wielkopolski. Okazją było polowanie. Spotkania te - inaczej niż w Dzikowie - miały raczej charakter zapoznawc-zo-towarzyski. Poznawano się, jak można przypuszczać, z obu stron. 62 P. Wandycz, August Zaleski, Paryż 1980, s. 28. "Bunt Młodych" nr 11 z 25 VI 1936; wywiad ze Zdzisławem Lubomirskim. Lubomirski twierdzi, że Piłsudski zaproponował konserwatystom aż 4 teki (MSZ, Rolnictwo, Oświatę, Sprawiedliwość); zapewne myli się. Najwyżej mogło chodzić o 4 teki do wyboru. Trudno bowiem sobie wyobrazić taki półkonserwatywny rząd zaraz po przewrocie, gdy PPS jeszcze stała przy Piłsudskim. 63 A. Próchnik, Pierwsze piętnastolecie..., s. 256. O rozmowach w Sulejówku od stycznia 1926 r. pisze, opierając się jednak na znanych źródłach, zwłaszcza Glince, Anthony Polonsky w Politics in Independent Poland 1921-1939, Oxford 1972 r., s. 152. 115 Również S. Rudnicki, Działalność polityczna polskich konserwatystów..., s. 254 ' 64M. Rataj, Pamiętniki..., s. 414 (zapisz2X 1926). ' "ast- 65 "Słowo" 5X1926. 66 /nt~ - • 66 Oh --"•<.»). ^'nast __ ,,,Ł.,v«... wyaany z rękopismów przez Ed\ .._,..„vK;gt;; foznań 1842. W anonimowym sprawozdaniu są setki nazwisk szlach Ł witającej Stanisława Augusta; figuruje tam również jakiś Mackiewicz z żoną; w 1925 " Mackiewicz był w Nieświeżu bez żony. O wizycie pisał m.in. Henryk Rzewuski w Pamiętnikach Soplicy zaś J.I. Kraszewsfc wyprodukował powieść pt. Król w Nieświeżu. Mackiewicz o wizycie, "Panie Kochanku* i jego stosunkach ze Stanisławem Augustem, umieścił niezbyt odkrywczy rozdziali^ w pisanym w 1962 r. Domu Radziwiłłów (S.Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, Warszawa 1990,s. 162-166). 67 Jan Tyszkiewicz, Tatarzy na Litwie i w Polsce, Warszawa 1989, s. 229. 68 Roman Aftanazy Materiały do dziejów rezydencji, Warszawa 1986, t. II A, s. 328; opis Nieświeża; Warszawa 1990, t. VII A. s. 583; opis Żółkwi. 69 "Kurier Warszawski" 25 X 1926 i 29 X 1926. Wydarzenia rekonstruuję na podstawie komunikatów PAT, sprawozdań "Słowa" oraz wspomnień m.in. W. Meysztowicza, E. Woyniłłowicza, którego Cat nazywał "ostatnim białoruskim bojarem". Zaskakujące, że w Diariuszu Switalskiego, który przecież towarzyszył Piłsudskiemu, o wizycie brakuje informacji. Również w AGAD, gdzie jest Archiwum nieświeskie, nie udało mi odnaleźć żadnych dokumentów. Dzięki uprzejmości pana Wita Karola Wojtowicza, dyrektora Zamku w Łańcucie, w lutym 1993 r. otrzymałem kopię odręcznego listu Jerzego Potockiego z Pomorzan, późniejszego ambasadora w Waszyngtonie do matki. Potocki wrócił do Warszawy "extracugiem" Piłsudskiego i list napisał natychmiast (Oryginał, znajduje się wraz z częścią archiwaliów łańcuckich, w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku; na oryginale data - 22 października, ewidentnie błędna). Izabela Radziwiłł, córka Karola i również Izabeli, gospodyni zjazdu, jako 11-letnią dziewczynka towarzysząca rodzicom - niewiele pamięta. Wspomniany w tekście obraf M.B. Nieświeskiej - ofiarowany Sobieskiemu przed Wiedniem, w 1740 r. darowanj| przez Jakuba Sobieskiego Radziwiłłom, po 1939 r. uważany za zaginiony - znajduje siei w domu Izabeli Radziwiłł na Sadybie w Warszawie. f 70 H. Augustynowicz-Ciecierska, Biskup Zygmunt Łoziński, "Tygodnik Powszechny" j nr 29/1981. 71 "Wspomnienia Edwarda Woyniłłowicza", rękopis, s. 584-586, zapis z 27 X 1926 (BN, rkps IV -6486/11). 72 Jeśli wierzyć Mackiewiczowi, cywilny komisarz sowiecki, który objął władzę nad zamkiem we wrześniu 1939 r. nazywał się "Sierotka". (Stanisław Mackiewicz, "Teksty", s.450, art. Świece i szable z 1949 r.; ). 73 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski, Londyn 1967, wyd. II, s. 683. Piłsudski - wliczając drogę - rzeczywiście dwa dni był poza Warszawą, lecz nie w Nieświeżu. 74 "Niepodległość" Londyn, 1951, t. III; faksymile listu Piłsudskiego do żony z l V 1920 z kwatery w Równem, opisującego śmierć Stanisława Radziwiłła. Autor posiada relację J. Radziwiłła z jego niezwykłej rozmowy z Piłsudskim w pociągu pod Równem, po ekshumacji Stanisława. 75 Maria Czapska Europa w rodzinie, Warszawa 1989, s. 165-167. ' ' 76 List J. Potockiego (zob. przypis 69). 116 otach znajdowały się 102 trumny. Informację uzyskałem od ostatniego archi-77 w. , jgjjjjggo Bolesława Tuhan-Taurogińskiego, zmarłego w lipcu 1974 r. w ^isty niese « warszawą. Tuhan-Taurogiński, z tatarskiej rodziny od pokoleń Ursyn° or(jynacją, jest autorem monografii o zamku i zbiorach nieświeskich oraz ^ązanej ^ dziejach Archiwum Radziwiłłów (BN, sygn. 9067). ""^"rrażyna Strumiłło-Miłosz art. Znad Świtezi w głąb tajgf\ Tygodnik Powszechny" nr ,g z 30 IV 1989 79 j Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. XI, s. 47. "Słowo" 27 X 1926; streszczenie tnastów; List J. Potockiego. 80 W Meysztowicz, Marszałek Józef Piłsudski w: Pamiętnik Wileński, s. 167; List J. Potockiego. 8. "Słowo" 24 Xl 926; 27 Xl 926. 82 "Wiadomości" Londyn, nr 185/1949. 83 p Wandycz, August Zaleski, s. 35; rozmowa Piłsudskiego z Wojkowem w obecności Zaleskiego. 84 E.H. Carr German-Soviet relations between the two World Wars. 1919-1939, Baltimore 1951, s. 91. 85 W. Meysztowicz, Marszałek Józef Piłsudski..., s. 167. Maszynopis rozmowy J. Radziwiłła z K.T. Toeplitzem z 1967 r. - w posiadaniu autora (uwagi o Nieświeżu). 86 "Słowo" 2 II 1929; Czesław Jankowski o Nieświeżu. K. Wrzos, Oko w oko z kryzy-j«n, Warszawa 1933, s. 29. 87 Adam Ludwik Korwin-Sokołowski Fragmenty Wspomnień. 1910-1945, Paryż 1985,8.143. 88 "Słowo" 2 V 1926. Leon Noel, "Agresja niemiecka na Polskę", Warszawa 1966; s. 31 89 Aleksandra Piłsudska Wspomnienia, s. 319. 90 Maria Dąbrowska Dzienniki, t. I. s. 243. S. Mackiewicz Dom Radziwiłłów s. 227, gdzie również sylwetka Albrechta; na temat zjazdu nic odkrywczego. Katalogi Domu aukcyjnego "Christie" za rok 1926 i 1927. Radziwilliana stanowią właściwie, główną część, Kienbusch Collection, przynajmniej w odniesieniu do obiektów z XVI i XVII wieku. Autor nie zdołał dociec, kto i jak organizował tranzakcję oraz kiedy i jak wyrażono na nią zgodę. W każdym razie już w 1925 r. Janusz Radziwiłł - niewątpliwa wówczas głowa rodu - napominał Albrechta, gdy ten nosił się z zamiarem sprzedaży zamkowych armat, że "co należy do Ordynacji może być sprzedawane tylko za zgodą całej rodziny" (Polski Słownik Biograficzny t. XXX/2, z. 125/1987; biogram Janusza Radziwiłła.). S. Starowolski, Polska albo opisanie położenia Królestwa Polskiego, Kraków '976, s. 102. J. Mackiewicz, Bunt rojstów, Wilno 1938, s. 127 i nast. J. Tomaszewski, Z dziejów Polesia 1921-1939, Warszawa 1963; monografia napisana na podstawie studiów terenowych przedwojennych magistrantów Szkoły Głównej Handlowej. J. Żarnowski, Społeczeństwo II Rzeczypospolitej 1918-1939, Warszawa 1973, s. 279-294, Żarnowski szacuje liczbę obszarników kresowych na około 10 tyś. z rodzinami. Ogółem w kraju klasa obszarnicza liczyła ok. 60 tyś. i mimo postępów reformy rolnej w dwudziestoleciu (rozparcelowano 2,5 min ha) - nie zmniejszyła się wydatnie. Autor precyzuje pojęcie obszarnictwo" i "ziemiaństwo". Do ziemiaństwa należą posiadacze Polacy, pochodzenia szlacheckiego; do obszarnictwa - kapitaliści, wzbogaceni chłopi, osoby pochodzenia niemieckiego, żydowskiego itp. dysponujące większymi majętnościami. Wyodrębnienie warstwy ziemiańskiej wewnątrz klasy obszarniczej nie przesądza jednak 0 JeJ zasięgu, wpływie kulturowym, poza tą klasą, np. wśród inteligencji miejskiej. 117 *°* Używam terminów "obszarnik" lub "ziemianin" według tych zasad, nigdy nie traktu' ich jak epitety, lecz kategorie socjologiczne. 92 "Robotnik" 28 Xl 926. 93 "Słowo" 29 X 1926. Cat, Orientacja nieświeska. 94 Z. Nałkowska, Dzienniki, 1918-1929; Warszawa 1980; t.III, s.218. 95 Cytuję wg "Słowa" 3 XI 1926. Podobny pogląd powtórzył "Times" 5 XI 1926. ty rok później Mackiewicz stwierdził, że znaczenie Nieświeża "leżało w psychologii polity. cznej". Niewątpliwie miał rację (S. Mackiewicz, Kropki nad i, Wilno 1927, s. 133). 96 WIP 1928, s. 141 ("Dzień Polski" 22 III 1928). Lubomirski twierdzi, że wskutek braku aktywności po 1926 r. i uchylaniu się od walki politycznej konserwatyści okazje przegapili ("Bunt Młodych" 25 VI 1936). 97 K. Świtalski, Diariusz 1919-1935, s.223 (zapis z 15 XI 1927). 98 Tamże, s.320 (zapis z 31 XII 1927). 99 "Słowo" 29 IX 1926. 100 Tamże 5 VI 1929. Czytelnicy odpowiadający na ankietę zarzucali "Słowu", że "kiedyś było odważniejsze". Mackiewicz replikował: "Potrafimy walczyć z tymi, którzy chcą widzieć kraj nasz jako Polizeistaat i Beamtenstaat". Walkę z tymi zagrożeniami rzeczywiście uprawiał konsekwentnie. 101 Archiwum ZLP, teczka personalna Stanisława Mackiewicza. O terminie "Litwin" Mackiewicz powiedział: "Za czasów Unii Horodelskiej oznaczał byłych pogan, którzy stali się rzymskimi katolikami. Później każdy mieszkaniec obszarów W. Ks. nazywał się Litwinem, wreszcie w trzeciej epoce Litwin był tylko oznaczeniem regionu. Gdyby się zapytano Mickiewicza w Paryżu w 1836 r., «czy pan jest Polakiem?» - odpowiedziałby niewątpliwie: «tak jest, jestem Litwinem»" ("Kierunki" 24 III 1963). 102 K. Świtalski, Diariusz 1919-1935; s. 334-336 (zapis z 7 I 1928); J. Jaruzelski, Konserwatyści Warszawy..., s. 361 "Słowo" podaje liczbę 21 posłów konserwatywnych -19 z list BBWR, 2 z list innych ("Słowo" 8 III 1928). 103 "Gazeta Polska" 29.IH.1938; wyrok SN w sporze z Grażyńskim. S. Mackiewicz, Książka moich rozczarowań, Warszawa 1939, s. 355; uwaga o Wańkowiczu. 104 "Biuletyn Polityczny" (pod red. A. Bełcikowskiej) Warszawa 1927, nr 2-3, s. 530-542; Program SPN z 1922 r., rezolucja SPN z 1925. Obszernie o zagadnieniu do roku 1926 pisze S. Rudnicki, Działalność polityczna polskich konserwatystów..., s. 63 i nast. 105 Zwolennikiem polityki "równej odległości" był Radziwiłł. W 1924 r. istniał zaawansowany projekt powierzchnia mu ambasady w Moskwie (M. Rataj, Pamiętniki..., s. 254). Rząd radziecki wyraził już wstępną zgodę na jego osobę. Radziwiłł znany był w kołach rządowych i dyplomatycznych Moskwy jeszcze z 1922 r., kiedy prowadził negocjacje polityczne w imieniu rządu RP. (Konferencja rozbrojeniowa). 118 RoZdzia»lV [;9S2ll930; 1930-1935) ^Zagadnienia ustrojowe we wczesnych publikacjach ^SlatulUtwy Środkowej" Mogło to wyglądać na arogancję. \ W styczniu 1922 r. dwudziestosześcioletni nie ukończony prawnik, ząbkujący"; publicysta, homo novus na bruku wileńskim, gdzie dominował generałi Żeligowski, a rządził prezes Meysztowicz, ogłosił, pod własnym nazwiskiem, broszurę pt. Statut Litwy Środkowej. O autonomią wileńską. Temat był niebłahy; i aktualny w niepewnym przyszłości mieście. Dopiero co wybrany lokalny Sejm Orzekający miał właśnie debatować o ustroju wewnętrznym i związkach Litwy Środkowej z Rzeczpospolitą. Druk zawierał projekt urządzeń ustrojowych dla tego organizmu, złożonego, bądź co bądź, z 4 powiatów, 10 tyś. kilometrów kwadratowych i 530 tyś. mieszkańców. Tytuł broszury - niezbyt skromnie -nawiązywał do Statutów Litewskich, wielkiej kodyfikacji jagiellońskiej, zwłaszcza, może, do III Statutu z 1588 określającego odrębność Wielkiego Księstwa1. Ale nie sądzę, by Mackiewicz w ten akurat sposób, stając na palce, chciał zadebiutować w nowym środowisku. Popisanie się amatorstwem prawniczym mogłoby mieć skutki fatalne. Nie była to arogancja. W tych latach budowy państwa ludzie w podobnym wieku, z podobnym doświadczeniem i podobnym przygotowaniem fachowym brali się za sprawy poważniejsze i - o dziwo - na ogół wcale im to źle nie wychodziło. Melchior Wańkowicz, prawie rówieśnik i również nie skończony prawnik, miał już za sobą trzecie wydanie pracy Jak naród sobą rządzi?, zaś wileński kolega gimnazjalny , Mieczysław Niedziałkowski - ordynację wyborczą do Sejmu Ustawodawczego oraz projekt, który w 1921 r. stał się w niemałym stopniu konstytucją marcową. Zaczynano młodo. Wierzono we własne siły. Lecz przede wszystkim swoboda życia publicznego pozwalała próbować sił. Mackiewicz zainteresowania problematyką ustrojową objawił już wcześniej. 119 -*-j-*f ' , W***1*^,: & ' &* .&'••• '&-•" tó":. '>•?", '•*?" iff^ • •*\-.- Ślady takich juweniliów są w "Dzienniku". ' W grudniu 1915 r., nudząc się zapewne w okupowanym przez Nien, Wilnie, sporządził projekt konstytucji dla Polski z "królem dziedzicznym01" czele państwa (...) którego osoba jest święta i nietykalna", jak głosił paragraf"9 Był uczniem klasy maturalnej. Ta kompilacja z prawodawstw państw rozbi, czych i Konstytucji 3 Maja, skąd pochodziło nazewnictwo, dowodziła j pewnej biegłości i oczytania. W listopadzie 1916 r. notuje, że ma "swój" projekt dla Rady Stai Studiował wówczas na wydziale prawno-państwowym Uniwersy Warszawskiego. Podkreślał wpływ zachowawczego ekonomisty, profesi Antoniego Kostaneckiego, dodając jednak natychmiast: "ale w ogóle trudno ji narzucić mojej psychice cokolwiek". W końcu 1916 r. w kołach uniwersyteckich i prasie warszawskiej panowało ożywienie spowodowane przygotowaniami Tymczasowej Rady Stanu do opracowania konstytucji. Musiał przysłuchiwać się dyskusji. W lipcu 1917 r. zapisał w "Dzienniku": "Wartość kraju nie ocenia się liczbą mieszkańców, lecz liczbą obywateli". Zdanie piękne, lecz różnie je można rozumieć. Ulubiona dewiza konserwatystów brzmiała: "nie ilość a jakość"; używano jej, by uzasadnić konieczność ograniczeń praw wyborczych. Nieraz się z tym spotkamy. f r Statut Litwy Środkowej stanowił więc dalszy ciąg zainteresowań, lektur; wprawek gimnazjalnych i uniwersyteckich. Ale był równocześnie pierwszym, znaczącym wystąpieniem publicznym Mackiewicza; samodzielnym głosem w sporze między "inkorporacjonistami" a "federalistami"; narodowcami a zwolennikami Piłsudskiego; chociaż wówczas, w roku 1921, tym bardziej na Wileńszczyźnie, obozy te nie były jeszcze ostro zarysowane. Zachowawcy, tzw. realiści z "Gazety Krajowej", w.której podjął pracę po przyjeździe z Warszawy, starali się trzymać pomiędzy dwoma nurtami; opowiadali się za szeroką autonomią przy połączeniu z Polską. Broszura składa się z czterech części: komentarza o pożytkach rozwiązań autonomicznych w państwie wielonarodowym (posługiwał się Statutem dzielnicy śląskiej), objaśnień i uzasadnień prawnych oraz 55 artykułów Statutu. Wydawca, Ludwik Chomiński, we wstępie uznał pracę za rzeczowy, wyzbyty namiętności partyjnych "pierwszy projekt realny w tej dziedzinie", który może być kanwą dla dalszych studiów. Do tego nie doszło; został pierwszym i ostatnim; dwa miesiące później skończyła się Litwa Środkowa. Lecz dwie trzecie broszury zajmują komentarze, faktycznie rozprawka, z której dowiadujemy się, co autor myślał o swej "ojczyźnie małej" - Wilnie; "ojczyźnie większej" - Litwie historycznej, Wielkim Księstwie; o swej )6 ^"ojczyźnie wielkiej" - Rzeczypospolitej. Jakie niebezpieczeństwa dla tych ojczyzn niosły - jego zdaniem - koncepcje narodowców; jakie nadzieje - koncepcje Marszałka. Esencja tych poglądów - wizja, w której miało swe miejsce i stołeczne Wilno, i zmodyfikowane na XX wiek Księstwo z domem 120 "*t ^^^^^•^ * 21. Nieśwież. Zamek - K ipp^mi m !PPlf?^vW^:wv\ li iii L 26. Józef Piłsudski na stacji Horodziej; salutuje adjutant mjr. Remigiusz Grocholski - 25 X 1926 27. Marszałek przed farą nieświeską i^""^--*•."•• • •- "T*"-^ jft«^ 28. Stanisław Radziwiłł, jako porucznik l pułku Kozaków Nerczyńskich "Dzikiej Dywizji" gen. Korniłowa BIBLIOTEKA W^ateMwitetwa i M'^ ^litycznych Uniwersyietii \Vav:.-. .--Aitgo Ul. Nowy Świat 69, (K)-!'" i o Warszaw*, tel. 620-03-8! w- 295, 296 29. Nabożeństwo w farze Na Pierwszym planie J. Piłsudski ] Izabela Radziwiłłowa, żona Karola 30. Dekoracja trumny Stanisława Radziwiłła w kryptach fary Od lewej: płk B. Długoszowski,' J- P«łsudski, mjr R. Grocholski. rtm. K. Radziwiłł BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstv,v ' ;--!itycznych Uniwersytetu ^'.. -aego ul Nowy Świat 69, i - - Vv'arszawa tcl. 620-03-81 w. 29J.296 f* ***'**&*& ty& róg **> ^N^ow^^,,^^^^ leżu Radziwiłłów, i wielojęzykowa, wielowyznaniowa, tolerancyjna Rzeczpospolita _ miate mu towarzyszyć do grobu. Jednak jagiellonizm unosił się w chmurach, był pakietem marzeń, z czego fvlackiewicz, contre coeur, zdawał sobie jakoś sprawę. Traktat ryski przesądził polityk? federacyjną wobec Białorusi i zamknął rozdział ukraiński. Mackiewicz nie zgadzał się z postanowieniami Rygi, lecz musiał je uwzględniać. Natomiast dalej był otwarty problem Litwy, stosunku Wilno - Kowno lub raczej Warszawa - Kowno. Liga Narodów była zaangażowana w konflikcie. Władysław Studnicki, z rzadką u niego lapidarnością, określił te stosunki w roku 1922: "W federacji ten ambaras, że oboje nie chcą naraz"; ponieważ jedna strona wolałaby wchłonąć Kowieńszczyznę, zaś druga - Wileńszczyznę. <^> Mackiewicz zaproponował jakby wariant pośredni między pomysłaĄi aneksyjnymi a federacją: "Nie uważamy za stosowne wyrzekać się tego, że autonomia Wileńszczyzny może stać się bazą naszego wpływu kulturalnego i politycznego na ziemie sąsiadujące z Litwą Środkową". Próbował nie zaogniać konfliktu z młodym państwem litewskim, z jego młodym nacjonalizmem, lecz i nie gubić widoków na jakiś związek w przyszłości. Kamuflował swą żywą niechęć i do nacjonalistów litewskich, i polskich. Ale, na ile się dało, omijał również idee "krajowców" (Ludwik Abramowicz, Michał Romer, Stanisław Wróblewski, Bronisław Krzyżanowski). Krajowcy, luźno zorganizowani od 1905 r. myśleli w pewnym sensie o restytucji WXL, byli zwolennikami tolerancji, równości narodowościowej, instytucji demokratycznyh; mogło to trochę razić młodego konserwatystę, zwłaszcza w tak napiętej sytuacji. Krajowców cechował niewątpliwy idealizm, lecz i pewien anachronizm. Sądzę, że do wiernych, lecz bardzo swoistych "krajowców", należał do śmierci w 1985 roku, brat Stanisława - Józef Mackiewicz. ^y^-' Również koncepcje mediacyjne Paula Hymansa, w postaci rozwiązań kan-tonalnych okazały się konstrukcją czy sto teoretyczną2. ~~\^C Drugi nurt wywodów Mackiewicza stanowił pochwałę autonomii. W ^ zróżnicowaniu systemu administracyjnego, w mocnym samorządzie terytorialnym, czy to na Wileńszczyźnie, w Małopolsce Wschodniej, czy na Śląsku -dostrzegał sprawny środek spajania państwa i łagodzenia odśrodkowych ruchów mniejszości. W tych sprawach konserwatyści mieli wyjątkowo trwały i jasny program przez całe dwudziestolecie. Scentralizowana administracja była dla Mackiewicza synonimem biurokracji tępoty, kacykostwa, metod przymusu; spadkiem po zaborcy, zwłaszcza rosyjskim; antytezą tradycji ustrojowych i polskiej myśli politycznej; szarym uniformem, pozbawiającym Rzeczpospolitą jakiejkolwiek oryginalności ' elastyczności wewnątrz, zaś siły przyciągającej na zewnątrz. Z wyraźną satyst-fakcją- nie bez racji - mnożył te cechy ujemne. —'.) "Zdolność do ekspansji - pisał w komentarzu - naród zyskuje dopiero wtedy, jeśli wytwarza w sobie samym typy różnolite, a nie jeden monotonny szablon. 121 ^ Tymczasem patrzymy ze strachem, jak centralizm popycha nas do zniszczenia innych miast nominalnie na rzecz Warszawy. Autonomia Wileńszczyzny będzie dla nas dlatego faktem tak radosnym i szczęśliwym, że przełamie dotychczas ^laminującątendencję centralizacyjną". [ Wystąpił przeciw sztucznej, programowej polonizacji, rozszerzaniu w ten sposób zasięgu języka na nowe warstwy, a zwłaszcza przeciwko mnożeniu "urzędników, podających się za Polaków". Opowiedział się natomiast, jak to nazwał, za "polszczeniem życia państwowego", czyli przyciąganiem mniejszoś-ci narodowych do pracy publicznej i współdecydowania, bez wyrzekania się odrębności. Chciał zastąpić głoszoną przez endeków asymilację narodową polityką asymilacji państwowej. Z konieczności sięgał po wzory jagiellońskie i I Rzeczypospolitej, świeższej przecież tradycji brakło; hasła kościuszkowskie lub jakobińskie były mu bardzo niemiłe. Nie sądzę, by koncepcja asymilacji "państwowej" była całkiem nienowoczesna, gorsza akurat od "myśli nowoczesnego Polaka", lecz na pewno - przy rozgorzałych, obopólnych nacjonalizmach, niedoświadczeniu, często pysze nowego aparatu państwa - była to koncepcja znacznie trudniejsza, powiedzmy: na wyrost. Marny los spotkał ją w II Rzeczypospolitej; od zarania stała się też kością niezgody konserwatystów z obozem narodowym. W latach trzydziestych zagadnienia polityki narodowościowej, w tonie dramatycznym, podniesie "Bunt Młodych". Autonomii Wileriszczyzny, miastu, Uniwersytetowi Stefana Batorego Mackiewicz przydawał posłannictwo szczególne. Miały być latarnią kultury polskiej; promieniowania tolerancji religijnej, narodowościowej, zalet ustrojowych; latarnią promieniowania tej - jak to pięknie kiedyś nazwano -"miękkiej energii", która za Jagiellonów przyciągała ku Polsce. Zaś w kategoriach politycznych autonomia miała być Piemontem; placówką ekspansji wschodniej i północnej; wobec tego czynnikiem oddziaływającym na politykę zagraniczną państwa w tym obszarze i w taki sposób. Tego celu, przyznać trzeba, nie ukrywał. Komentarze do Statutu pisał dojrzały zachowawca, nie nowicjusz. Kresowi konserwatyści próbowali godzić ogień z wodą: umacnianie polskości na ziemiach etnicznie zróżnicowanych z tolerancją wobec mniejszości (nieraz większości); popieranie religii katolickiej z poszanowaniem innych wyznań; polski pałac, dwór, zaścianek, z białoruską, litewską, ukraińską wsią; rozległy samorząd z silną władzą państwową. Brało się to ze starych cnót szlacheckich i starych wolności. Nie dostrzegali, lub prędzej dostrzec nie mogli i nie chcieli, co przyniósł wiek XIX i XX, pogłębiła I wojna, a jeszcze dalej posunęła rewolucja. Gdyby jednak - powiedzmy - wzięli to pod uwagę, przestaliby być ludźmi broniącymi "status quo". Lecz już następne pokolenie konserwatystów II RP; zwłaszcza znamienici młodzi ludzie ze wspominanego "Buntu Młodych"; powiedzą bez ogródek, że piękne słowa o dziejach "idei jagiellońskiej"; słowa 122 całkowicie prawdziwe, o współistnieniu, poszanowaniu, pewnym nawet rozkwicie, są w istocie specjalnie źle odbierane przez Litwinów i Ukraińców; brzmią im raczej złowieszczo. Wtedy przecież spolonizowały się ich warstwy •wyższe, a groziła właściwie całkowita zatrata narodowej identyczności. Ze starej więc niejako gleby wyrósł Statut Mackiewiczowski. Nim obeschła na nim farba drukarska, stracił wszelką aktualność. Sejm w Warszawie, 24 marca 1922 r., włączył Litwę Środkową do Rzeczypospolitej. Mglista zapowiedź jakiegoś specjalnego statusu dla Wileńszczyzny została na papierze. Mackiewicz wykonał przyzwoitą pracę. Można wszakże wątpić, czy Statut usatysfakcjonowałby kogokolwiek - nie-Polaków i Polaków - poza grupą "żubrów". Redaktor i wybory 1922 r. Pierwszy krok w Wilnie był udany. Wprawdzie Statut okazał się kulą w płot -dzisiaj jest "białym krukiem" w bibliotekach uniwersyteckich - to jednak komentarzami Mackiewicz zaprezentował się wytrawniejszej publiczności od najlepszej strony. Wańkowicz przyrównywał takie sytuacje do wpuszczenia szczupaka między senne karpie w stawie. "Żubrom" nie brakowało statystów ani znawców prawa konsytucyjnego, za to na pewno zdolnych, na dodatek jeszcze ideowych, publicystów. "Gazeta Krajowa" usychała w nudzie i zaściankowości. Taki debiut, sądzę, odegrał niemałą rolę w powierzeniu l sierpnia 1922 r. dwudziestosześcioletniemu Mackiewiczowi stanowiska redaktora naczelnego powołanego do życia dziennika "Słowo". Celem strategicznym pisma, jeśli się tak można wyrazić, było wyprowadzenie konserwatystów wileńskich na scenę ogólnopolską; celem taktycznym, bieżącym - udział w kampanii wyborczej do Sejmu jesienią 1922 r. Miały to być pierwsze, normalne wybory po ustabilizowaniu granic kraju; pierwsze też według "bolszewickiej", jak pisano, ordynacji; pierwsza więc próba, na co stać zachowawców w nowej sytuacji. Z obecnością w Sejmie wiązali nadzieje na zmianę konstytucji marcowej. Sprawa konstytucji stała się w "Słowie" naczelnym motywem. Od razu poróżniono się ze stańczykami. O ile bowiem Władysław Leopold Jaworski domagał się modyfikacji kompetencji prezydenta, trybu jego wyboru, zrównania Senatu z Sejmem, to Mackiewicz, po prostu, króla. Jeśli nie natychmiast, co było przecież absolutnie nierealne, to przynajmniej monarchia miała być wpisana do programu konserwatywnego na przyszłość. "Kto od tego odstąpi, przestaje być konserwatystą"3. Ten postulat miał stać się znakiem firmowym pisma na całe właściwie dwudziestolecie, zyskując "Słowu" oryginalność i pobłażliwość. Przede wszystkim jednak Redaktor atakował ordynację, występując przeciw zasadom równości i powszechności. Znamy te argumenty z "Dziennika", sprzed 123 5 lat. "Nie sama przewaga liczby powinna decydować o kierunku spraw publicznych (...) Koniecznym jest dążenie do nowego ukształtowania ordynacji wyborczych, które w obecnym swym brzmieniu zapewniają przewagę mechanicznej liczbie"4. Wybory z listopada 1922 r., jak pisałem, przyniosły katastrofę konserwatystom występującym samodzielnie, nie zdobyli ani jednego mandatu5. Na Wiejskiej znaleźli się najwyżej tacy, którzy ubiegali się o fotel z innych list, zwłaszcza Związku Ludowo-Narodowego. Podzwonne Mackiewicza brzmiało: "Skład nowego Sejmu jest fatalny. Instytucja ta będzie koszmarem naszego „życia politycznego"6. Zamordowanie Gabriela Narutowicza wzmocniło, uprawianą od pierwszych numerów, krytykę narodowych demokratów. Mackiewicz podkreślał, że jedynym, co powstrzymuje go od jeszcze ostrzejszego potępienia "metod obozu /_ nacjonalistycznego", jest obawa przysłużenia się, niechcący, lewicy. W grudniu opublikował artykuł Credo polityki narodowościowej. Znajdziemy w nim tezy, jakby żywcem wyjęte z komentarzy do Statutu, tyle że sformułowane napastliwiej i zaadresowane jaśniej: "(...) określamy politykę nacjonalistyczną jako metodę defensywy: ekskluzywizm narodowo-etniczny jest możliwy wtedy, gdy dana narodowość nie może być asymilatorem, a ma się stać tylko ofiarą asymilacyjnej polityki innej jakiejś potężniejszej narodowości. Dlatego też słuszną i wskazaną rzeczą było uprawić nacjonalistyczną, obronną taktykę w Poznańskiem w roku 1902, dlatego rzeczą niesłuszną, szkodliwą, jest uprawianie polityki nacjonalistycznej w Wilnie w r. 1922 (...) Gdyby jankesi byli nacjonalistami nie byłoby Stanów Zjednoczonych, gdyby Anglicy byli nacjonalistami, nie byłoby Imperium Brytyjskiego (...) gdyby Polacy byli nacjonalistami, nie byłoby Polski". Ponieważ - jak powiada w patetycznym zakończeniu -nie byłoby Jagiellonów, Batorego, Władysława IV, "gdyby posiadali mental-y' ność pp. Głąbińskich, Lutosławskich"7. ' Polemika z endecją na stałe zagościła w "Słowie"; nacjonalizm był nie do pogodzenia dla Mackiewicza ani z monarchizmem, ani z mocarstwowością, ani ' z rodzącym się kultem Józefa Piłsudskiego. r x" Tymczasem ustabilizował się system parlamentarny. Bez konserwatystów. Do następnych wyborów było pięć lat. "Słowo" przystąpiło do pracy organicznej: propagowania ogólnopolskiej organizacji konserwatywnej. Zanikła tematyka ściśle ustrojowa. Sprawy te miały znaleźć ciąg dalszy dopiero w Y- t szczególnych okolicznościach po zamachu majowym. 2 \v Sejmie II kadencji (1928-1930) Oroga-doJawy I\ 124 16 stycznia 1928 r. Kresowy Zjazd Związku Ziemian w Wilnie postanowił wziąć udział w wyborach marcowych na liście nr l (BBWR). Była to formalność po wcześniejszych konferencjach i porozumieniach z przywódcami Bloku Bezpartyjnego (Dzików 14-16 wrzesień 1927). Desygnowano kandydatów ziemiaństwa: do Senatu Stanisława Wańkowieża jr.; do Sejmu Konstantego Rdułtowskiego i Stanisława Mackiewicza. ^J Nominację trzydziestodwuletniego redaktora "Słowa" przez to grono należy uznać za rzecz całkowicie naturalną; miał znaczne zasługi w obronie i prezentowaniu interesów ziemiaństwa kresowego, budowaniu Organizacji Zachowawczej Pracy Państwowej w roku 1926, przygotowaniu wizyty Piłsudskiego w Nieświeżu i zbliżeniu "żubrów" z ekipą pomajową. Znane były jego znajomości w kołach rządowych, związki z Walerym Sławkiem i sporadyczne kontakty z Józefem Piłsudskim. Monarchizm był oczywiście mile widziany wśród kresowców z województw północno-wschodnich, przydawał bowiem kolorytu i zaznaczał odrębność od innych konserwatystów, zwłaszcza stańczyków. Natomiast deklarowana konsekwentnie w "Słowie" niechęć do nacjonalizmu zapewniała dystans od prawicy endeckiej. Nowy Sejm miał podjąć pracę nad zmianą konstytucji. Redaktor "Słowa" głosił w tej mierze poglądy zdecydowane i klarowne: ustrój Rzeczypospolitej zwykł nazywać półbolszewizmem, zaś konstytucję marcową wypocinami; zmiany z 1926 r. ("nowela sierpniowa") - lękliwymi i połowicznymi, jak całą politykę gabinetów Kazimierza Bartla. Była to zatem, jak można sądzić, kandydatura błyskotliwa i obiecująca. Niewątpliwy indywidualizm, nawet krnąbrność, Mackiewicza nie mogły przeważyć tylu zalet. Zwłaszcza że do protektorów należeli minister sprawiedliwości Aleksander Meysztowicz i prezes OZPP, osobisty przyjaciel, Eustachy Sapieha. Mackiewicz stawał do wyborów sejmowych pierwszy raz, w 1922 r. jeszcze się nie liczył w gronie "żubrów". W artykule, który ukazał się w "Słowie" w dniu głosowania, wybory bieżące zechciał porównać do elekcji z 1790 r. do Sejmu Wielkiego; wtedy i teraz -pisał - chodziło o opowiedzenie się za wzmocnieniem władzy wykonawczej i odpowiednią przebudową ustroju państwa. Porównanie kontynuował następująco: "Naszą Targowicą dzisiaj są endecy z listy 24 i socjaliści z 2. Nazywamy ich tak oczywiście nie dlatego, abyśmy znajdowali konszachty z obcymi potęgami, lecz dlatego, że i Targowica, i socjaliści, i endecy - to wszystko w Polsce oznacza protest przeciw silnej władzy"8. W Wilnie socjaliści i endecy byli słabi, natomiast BBWR korzystał z autorytetu Marszałka; to zdecydowało o sukcesie, zwłaszcza wśród polskiego elek- 125 SLL^^^LL"^^M^ ssss^™*^ ^%%LZXLLLZ*»> -** B'°k* BBWR nie wodzenie spofa,,, endeków z™^'*","'™™?^ WP"»d2ie „^ l^icy (szczególny upra™ie„ em Setau^^ Pr2yM' "Sn-P"™-^ ^SSKSr*.- ^o^Ąr'™^ ™* *i——— P^rŁeTS,2 'TT'0* P° ^Miu mMdalu 5Sps^SSX~*»L !SS»-aSS?-*at3 SSSui^rKSttst!-; a«3=ipS35== 7—assarjs-SS L Tjiych, ani laurów wśród monarchistów; można bowiem przyjąć, że w cichym mjarze Cata "oktrojowanie" skróciłoby drogę do monarchii. Sądzę natomiast, że sam pomysł narzucenia ustawy zasadniczej pasował do trybu myślenia i postępowania Mackiewicza, sycił, satysfakcjonował jego skłonność do rozstrzygnięć efektownych i niekonwencjonalnych. Mackiewicz był próżny, łasy na rozgłos. To zyskał. Kazimierz Bartel nazwał go "młodym\ jL— człowiekiem o niesłychanym tupecie"14. \ Kampania, poza wszystkim, była zgrabnie "skoncertowana" ze znaczącymi wydarzeniami lat 1928-1929; sprawąCzechowicza, najściem oficerów na Sejm; szła trop w trop wywiadów i artykułów Marszałka. Była po prostu komentarzem tych wydarzeń i enuncjacji. v "Słowo", nie Izba było też głównym terenem walki politycznej młodego \ posła. J 21 posłów konserwatywnych zasiadało w Sejmie II kadencji. Zaraz po wyborach, a przed pierwszym posiedzeniem izby, rozważali nawet utworzenie własnego, odrębnego klubu; pomysł szybko upadł15. Weszli do Klubu BBWR, tworząc jego prawe skrzydło; Mackiewicz znalazł się na skraju tego skrzydła. Zdzisław Tarnowski, prezes Stronnictwa Prawicy Narodowej, podkreślał, że posłowie konserwatywni, dbając o jedność BBWR, powinni dążyć jednak do "najrychlejszego wypełniania programu, z jakim szliśmy do Parlamentu, a mianowicie do przeprowadzenia reformy ustroju Państwa. Im przyszłość mniej pewna, tym to zadanie pilniejsze"16. Niewykluczone, że pod tą "niepewną przyszłością" krył obawę przed zastosowaniem drastycznych środków przez Piłsudskiego. Tarnowski chciał dokonać reformy, wzmocnienia władzy prezydenta i prerogatyw rządu - w parlamencie, nie ponad nim lub w ogóle przeciw niemu, czego domagał się Mackiewicz. Drugi przywódca konserwatystów, pragmatyk, bliższy warszawskim ośrodkom władzy, osobiście poważany przez Piłsudskiego, Janusz Radziwiłł, zalecał posłom konserwatywnym w BBWR jakby węższe, co nie znaczy, że mniej skuteczne, pole działania; mieli przede wszystkim spełniać funkcje fachowych doradców gospodarczych, budżetowych, administracyjnych, konstytucyjnych; mniej błyszczeć i wysuwać się na czoło17. Znał niechęć, także wewnątrz Bloku, że strony jego lewicowej, "naprawiackiej" części, do zachowawców. Mackiewiczowi, zarówno ze wskazówkami Tarnowskiego, jak i zalecaną konserwatystom przez Radziwiłła dyskrecją działania poselskiego, nie sposób było się pogodzić. Wybornie opisał Cata w tym okresie Bernard Singer, sprawozdawca parlamentarny żydowskiego "Naszego Przeglądu", obserwator bystry i stronniczy: "Jest rewolucyjnym konserwatystą, niecierpliwi się, chce na\ chaosie, na rozkładzie parlamentu odtrąbić zwycięstwo przewrotu. Domaga się u__ dalszych ciosów. Wszak po to wstąpił do klubu BB, przecież wierzył, że prezes * jego pułkownik Sławek rozsadzi z wewnątrz nienawistny parlament. Gorszy go/ konktatorstwo, pauza. Zdziera wszystkie figowe listki z klubu BB. Wali ^ 127 m m. Lft** **Ł^Bd e. *mhe- m LVsSS»'» $«^t ^^^Se^^MoctI! u- . \\;.. • :e;"ic%,co %\>%cs 'wRadoszto-ilow sra- '\ f^^\ ' ^ koro jednym z g,ównych haseł wyborczych BBWR była zmiana konstytucji, ^wyzyskano w oełni W rezultacie, w 31-osobowej Komisji Konstytu-* „ej, na 10 członków BBWR czterech było konserwatystami (w Klubie BB Łerwalyści stanowiii 1/6)24- Mackiewiczowi przypadł więc odcinek odpowiedzialny. Do Sejmu wszedł dzięki "żubrom" którzy wysunęli jego kandydaturę; kto go forsował do Lnisji, ustalić nie zdołałem25. Niewątpliwie decyzja należała do Sławka. Nie obyto Się bez trudności Zdzisław Lechnicki, "naprawiacz", protestował przeciw Catowi jako zakatnieniałemu monarchiście na posiedzeniu prezydium BB przy obsadzaniu Komisji Konstytucyjnej26. Również nie udało mi się wyświetlić, czy Mackiewicz służył pomocą Eustachemu Sapieże przy sporządzeniu szkicowego projektu konstytucji na konferencję "Ankietową" BBWR z końca lipca 1928 r. Projekt Sapiehy, z dożywotnim prezydentem, mianującym następcę, miał charakter kryptomonarchiczny27. Byłaby to więc faktycznie - obok zgłoszonego w tymże okresie projektu profesora Jana Kochanowskiego - ostatnia, ściślej sformalizowana propozycja wprowadzenia monarchii w II Rzeczypospolitej28. Raczej jednak demonstracja "żubrów" niż wniosek liczący na cień poparcia. 13 października 1928 r. BBWR zgłosił w Sejmie wniosek o przystąpienie do prac nad rewizją konstytucji. Wniosek przeszedł - zaś sprawa, zgodnie z procedurą, przeniosła się na forum Komisji Konstytucyjnej. Jednakże, jak powiada Mackiewicz, dyskusja w Komisji wpadła w prawną formalistykę, "powoli degenerując się w zupełnie scholastycznąnadsubtelność"29. Dajmy więc temu spokój, tym bardziej że eksperci BB debatowali nad projektem nie w Komisji, gdzie siedziała opozycja, lecz — jak to było w zwyczaju -w gabinecie szefa Bloku przy ulicy Chopina l lub w mieszkaniach innych przywódców. O jednym z tych zgromadzeń Mackiewicz napisał po trzech latach: że według opinii Kazimierza Świtalskiego, "konserwatyści przemawiali jak radykałowie, radykałowie Jak konserwatyści"30. Chodziło o to, że za ograniczeniem roli Sejmu, wzmocnieniem władzy prezydenta i rządu - opowiadali się "pułkownicy", ludzie wywodzący się ze środowisk radykalno-legionowych, a nieraz dalej uważający si° Trudno coś zakwestionować w tym portrecie; jednakże w ironii Singei* prawem krzywego zwierciadła - gubi się bodaj jedno: na ile serio, na ile 2 p " jęciem robił to wszystko Mackiewicz. Po roku doświadczeń poselskich, jałowych, jurydycznych kłótni w Komis" Konstytucyjnej, której sekretarzował - ale jeszcze przed sprawą Czechowic^ i najściem oficerów - doszedł do wniosku, że Sejm ciekawszy jest dla pisarza niż dla dziennikarza. "Cóż za olbrzymi materiał dla psychologa", objawiają sj„ tam, zdaniem Cata, w sposób wyjątkowo intensywny charaktery ludzkie, cechy narodowe, atawizmy19. Obserwacje wyzyskał kreśląc sylwetki kilku osobistości sejmowych (np. Jakuba Bójki, gen. Roji) z oczywistym zamiarem - gdy byli to przeciwnicy - ich wykpienia. / Ogólną sytuację w Sejmie i rzeczywiste zamiary kierownictwa BBWR w drugiej połowie 1928 r. przedstawił lapidarnie Stanisław Stroński: "Wcale nie widać pytania [w BBWR - J.J.]: jak naprawić ustrój na trwałe, ale widać pytanie: jak utrzymać najłatwiej władzę, gdy się ją raz chwyciło"20. Prace Komisji Konstytucyjnej Sejmu II kadencji, gdzie BBWR był w mniejszości, najlepiej dowodzą, że Stroński miał rację. Była to zresztą prawda znana dość powszechnie21 . Władzy Piłsudskiego nic nie groziło, pozostawał jednak problem, jak, w jakich formach ustrojowych będzie ją sprawował. Sam Marszałek, poza soczyście artykułowaną w wywiadach niechęcią do Sejmu, nie miał wtedy sprecyzowanego stanowiska. Pomiatanie posłami, Sejmem, konstytucją, także ustrojem parlamentarnym trudno bowiem uznać za sposób sprawowania władzy. Był to raczej styl. Czynności poselskie Mackiewtez* skupiały się w Komisji Konstytucyjnej. Na plenum Sejmu, przez całą kadencję, zabrał głos dwa razy: w dyskusji nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Sprawiedliwości (resortem kierował Aleksander Meysztowicz) oraz przeciwko nagłości wniosku Białoruskiego Klubu Chłopsko-Robotniczego w sprawie likwidacji gimnazjum w Radoszko-wicach22. Były to wystąpienia błahe i bezkrwiste; nic z tego, co dominowało w parlamentarnej publicystyce "Słowa". Raz zabrał głos w Komisji Spraw Zagranicznych - zapewne jako ekspert od stosunków z Litwą - krytykując traktat handlowy litewsko-niemiecki23. Dla konserwatystów Komisja Konstytucyjna była placówką szczególnie ważną. Mieli tradycyjne aspiracje oddziaływania na prace konstytucyjne, oczywiste interesy polityczne, grono kompetentnych specjalistów (W.L. Jaworski, J. Kochanowski, S. Estreicher i in.); zaś w sytuacji Sejmu II kadencji - po nieobecności w poprzednim - sprzyjające okoliczności. Zapewne i sporo nadziei, 128 v, BBWR była zmiana konstytucji. ^sfffSi&tssssss f."j;,',*is'«»•„ .„.<-.« »'-.-s: SSekt Saptehy, Znfr°cZJczny27.Byłaby to więcfaWyc^ _ fclśl fcs^i^^Si-sss^ \ 3 października i?^° . Wn:osek przeszedł - za;> »f ;ak powiada ^^^^^^''^ ^^fe^JSĄ-ksffi ±!SX^1^2=!S5^SLL wedtag opini, ^rl^^atyŁ'-"- CW?*> o «,, "L*L. się ..„„,. szczegółami P™P°^CJ'^^^pałacu Namiestnikowskim, od^ na wiejskiej, Korowodem zm-^ ^ i**^%LgL^ Świtalskiego, znów Bartla, pog łka wobec Sejmu lasL «r.isns^^»rtr--*- mm^rr^SMBi^, K*?> !H? W: $>:. •$**"' C;;-'*:.i/^ - »•%•''. w, *"?.,.• '!',':"• '.. ^'-". •'••,: m^:- Sądzę, że w okres 1928 - lato 1930, kiedy wszystko jeszcze było możliwe kiedy nie przesądzony był bieg przekształceń ustrojowych II Rzeczypospolitej J stanowi właściwą po temu okazję. Tym bardziej że Mackiewicz poprzez wejs'cje do Komisji Konstytucyjnej, stałe kontakty z czołowymi osobistościami, udzia{ w poufnych zebraniach - znacznie węższych aniżeli posiedzenia Klubu BB - znalazł się niejako w epicentrum, wśród ścisłej elity, która "robiła" na co dzień politykę wewnętrzną obozu sanacyjnego. Kręgiem wyższym były tzw. spotkania lokatorów, czyli byłych premierów, oraz posłuchania u Marszałka. Pierwszy projekt zmian konstytucji marcowej sporządzony przez Stanisława Cara, Wacława Makowskiego i Jana Piłsudskiego wniesiono do Sejmu w imieniu BB WR w początku lutego 1929 r. Mackiewicz napisał, że projekt uznano za "bezbarwny i kompromisowy", że "góra urodziła mysz". Projekt, na kilkanaście dosłownie godzin przed wniesieniem do Sejmu, spotkała niemiła przygoda. Prezydium Bloku zostało przyjęte przez Piłsudskiego. Marszałek powiedział wtedy często cytowane słowa: "To nie jest mój projekt, to nie jest projekt rządu, to jest projekt klubu BB". Natomiast Walety Sławek, w południe, na śniadaniu dla prasy w hotelu "Europejskim", zapowiedział: "Ani przecinka nie ustąpimy". Niejasne są przyczyny takiego zachowania Sławka, skoro nie zyskał aprobaty Piłsudskiego31. Projekt rzeczywiście od początku mógł Mackiewiczowi nie odpowiadać, jako zbyt "ostrożny", daleki od tego, co proponował w 1928 r. Sapieha czy Kochanowski. Niemniej w lutym 1929 r. wątpliwos'ci zachował dla siebie, witając debatę konstytucyjną artykułem zatytułowanym wymownie: Na bój o silną władzę32. Przypomnę, że równolegle uprawiał swoją kampanię o oktrojowanie, czyli metodzie odgórnego załatwienia sprawy. Chciał chyba wmówić ten sposób czynnikom decydującym. Tymczasem "termometr gorączki sejmowej zaczął zwyżkować mając zamiast rtęci sprawę Czechowicza". Zdaniem Mackiewicza wyciągnięcie przekroczeń budżetowych było odpowiedzią opozycji na miękką, kokieteryjną, jak to nazwał, politykę Bartla wobec Sejmu. Zaatakował endecję za popieranie oskarżeń podjętych przez Hermana Liebermana oraz kompletny brak horyzontu myślowego i "programu o wielkopaństwowej skali"33. Nie negował przekroczeń. Natomiast - co warte podkreślenia - koncentrował swą krytykę na Bartlu, na trzy tygodnie przed jego dymisją. Tym razem nie tyle komentował, co wyraźnie wyprzedzał wydarzenia. Może to zbieg okoliczności; Kazimierz Bartel był przecież dla Mackiewicza od 1926 r. "kulawym koniem sanacji". Wyrok Trybunału Stanu, oddający "sprawę Czechowicza" z powrotem -trybem salomonowym - kompetencji Sejmu, a w rzeczywistości zamykający próbę sił Piłsudski-opozycja sejmowa - dał asumpt Mackiewiczowi do następnego ataku na endecję: "Stanowczo jest to najmniej mądre, najbardziej niemądre stronnictwo nie tylko w Polsce, lecz i w całej Europie (...). Cóż to za dziwne Stronnictwo «prawicowe», które chce, aby rząd umiarkowany upadł [K. Śwital-130 • 20 pierw5^ gabinet pułkowników - J.J.], dlatego, by oddać Polskę w ręce s ' :nej lewicy i antypaństwowe nastrojonych mniejszości"34. 5 publicysta wileński chciał chyba w ten sposób dewaluować kapitał polity- ny jaki - obok PPS — zyskała również Narodowa Demokracja w opinii nołecznej, dzięki tej, jak się okazało ostatniej już, próbie poważnej kontroli Seimu nad rządem i gospodarowaniem funduszami publicznymi. Jako poseł — poza udziałem w głosowaniach zgodnie z Klubem BBWR -\lackiewicz ze "sprawą Czechowicza" nie miał nic wspólnego; podobnie jak z drugim, dramatycznym konfliktem tego okresu: tzw. najściem oficerów na Sejm 31 października 1929 r. Zawiódł się wszelako w nadziejach i przewidywaniach, co zrobi "Hamlet belwederski". Sejm uchwalił votum nieufności dla Świtalskiego; zaś z nowym, kolejnym rządem Bartla, w końcu grudnia 1929 r., niespodziewanie przyszła odwilż. Komisja Konstytucyjna podjęła gorączkową, trwającą trzy miesiące, lecz jak się okazało zupełnie bezowocną działalność. Dyskutowano projekty zmian przedłożone przez BBWR, endecję i PPS; nie zdołano się porozumieć ani co do prerogatyw prezydenta, ani żadnego istotniejszego punktu. Mackiewicz uczestniczył w debatach35. Nie będę streszczał obrad Komisji. Zatrzymam się nad głosem profesora Wacława Komarnickiego (ND), zajął się bowiem konserwatystami. Analizując koncepcje konstytucyjne W. L. Jaworskłego, powiedział ironicznie, że tezy BBWR realizują je w 50%, tzn. tworzą silny rząd; natomiast o ile Jaworski uważał, że "im silniejszy rząd, tym skuteczniejsza musi być jego kontrola", to BBWR podąża akurat w odwrotnym kierunku. Omówił też rolę grupy konserwatywnej w BBWR, przypominając, że entuzjazmuje się rewizją, nawołuje do zamachu stanu, że posiada w rzeczywistości wyłącznie program negatywny, "a mianowicie zgnębienia parlamentu i sprowadzenia znaczenia parlamentu do zera, sprowadzenia go do fikcji kontroli"; BBWR zaś ten negatywny program uwzględnia36. Komarnicki niewątpliwie zbyt jednorodnie traktował grupę konserwatywną w BBWR. Na pewno bardziej miarodajny dla jej poglądów był prawnik Jaworski niż krzykliwy publicysta "Słowa". Ale w polemikach enuncjacje ekstremistów z reguły przypisuje się reszcie. Debata nie dała rezultatu, bo żadna ze stron nie widziała pożytku politycznego w kompromisie. Niemniej godzi się zwrócić uwagę na pewien jej rys, który później niestety zanikał w naszym życiu parlamentarnym wraz z jego degradacją. Otóż debatę cechowały piękne, erudycyjne wywody prawnicze, pełne odniesień do historii, porównań ze współczesnymi systemami konstytucyjnymi i zwięzłych, wpadających w ucho, powiedzeń. Wszystkie strony dysponowały tym orężem, tak ludzie rządu, jak opozycji. Mimo gruntownych różnic poglądów - poza kilkoma małej wagi wyjątkami - przez cały czas panowała wysoka kultura polemik. Leksykon publicznych wypowiedzi Piłsudskiego, Sławka, także ich Mackiewiczowski pogłos ze "Słowa" - nie prze- 131 kroczył drzwi Komisji. Mackiewicz, który tutaj stosował się także do tych reguł, podjął polemikę 2 Komarnickim. Mówił w imieniu Klubu. Pominął kwestię konserwatystów. Zajął się tym, że zarówno Komarnicki, jak przedtem Niedziałkowski mówili "negatywnie", czyli w pierwszym rzędzie krytykowali projekty BB, a nieproporcjonalnie mniej czasu poświęcali uzasadnianiu własnych. Dowodził wyższości projektu BB pod względem merytorycznym oraz czystości prawniczej. Zakończył, że odstąpienie od idei stworzenia silniejszej władzy w Polsce, odstąpienie od tego symbolicznego, sławkowskiego "przecinka" uznałby za złamanie poselskiego ślubowania37. Nikt nie replikował. Więcej głosu nie zabierał. Mackiewicz pełnił obowiązki sekretarza Komisji Konstytucyjnej. W Sejmie I kadencji zajmował to stanowisko Mieczysław Niedziałkowski. Od szkolnych czasów wileńskich - po dwu brzegach rzeki -ale jakby równolegle szli ci ludzie. Na przedostatnim posiedzeniu KK Sejmu II kadencji Władysław Kiernik zwrócił uwagę, że członek Komisji, jej sekretarz, wyzyskuje wiadomości z posiedzenia w publikacjach prasowych. Tak zapewne było. Nie wywołało to jednak reakcji ani ze strony członków'Komisji, ani zain-terpelowanego38. 3. W Sejmie III kadencji (1930-1935) Zasługi policzone; kandydat BBWR Orędzie prezydenta RP z 30 sierpnia 1930 r. przedterminowo rozwiązujące Sejm zaskoczyło zwykle dobrze poinformowanego Mackiewicza, posła z "wewnętrznego" kręgu BBWR, bodajże w równym stopniu jak opozycję. Cztery dni wcześniej napisał jeszcze, że nie wierzy w rozwiązanie Izb i nowe wybory, bo to nic nie da. Znów wypowiedział się za "oktrojowaniem", uznając wszakże za rzecz najbardziej zawodną "odgadywanie zamysłów Marszałka"39. Objęcie gabinetu przez Piłsudskiego, po dymisji Sławka - co, jak jesienią 1926 r., mogło zapowiadać ważne kroki - nie znalazło żadnego odzwierciedlenia w "Słowie". Tym razem pismo nie było ani zwiastunem burzy, ani nawet nie podjęło się komentowania wywiadu Marszałka dla Miedzińskiego. W wywiadzie padły kilkakroć określenia "konstytuta-prostytuta", zaś o posłach "ścierwa zarażające powietrze", "zdeklasowane klacze i marne wałachy", oraz przestroga, że posłom nie będzie płacone z pieniędzy skarbowych "za fotel, za hotel, za burdel, za serdel". "Słowo" ograniczyło się do przedruku wywiadu40. Takie zachowanie Mackiewicza można, sądzę, objaśnić dwoma przyczynami: po pierwsze - nie orientował się po prostu w przygotowanych już przedsięwzięciach przeciwko przywódcom "Centrolewu", czego formalnym początkiem było rozwiązanie Sejmu. A wobec oczywistego napięcia wolał nie kłaść ręki między 132 drzwi i cokolwiek tu "odgadywać". Po drugie - i to jest kwestia podstawowa -ząj?^ był zabiegami wokół własnych spraw, czyli zagwarantowaniem sobie miejsca na przyszłych listach BBWR. Kilka artykułów, które niebawem opublikował, dość jednoznacznie na to wskazuje. O ile bowiem kandydatem w wyborach 1928 r. został dzięki "żubrom", to teraz decyzja zależała od kierownictwa Bloku. Tak więc w tydzień po rozwiązaniu Sejmu zamieścił artykuł Na pierwszych ławkach wielkiego BB41. Są w nim wizerunki członków prezydium Bloku -Sławka, Bójki, Polakiewicza, Kościałkowskiego; opisywał z werwą ich talenty, zasługi, oddanie sprawie itp. Charakterystyczne, że autor w imię wyższych, osobistych racji przemógł w sobie niechęć do Polakiewicza i liberała Kościałkowskiego; natomiast nie uwzględnił jedynego członka prezydium: "naprawiacza" Zdzisława Lechnickiego; miał z nim przecież personalno-polity-czny zatarg. Rozdał komplementy pod adresem posła Byrki, profesora Krzyża-nowskiego oraz słynnego krzykacza sejmowego z ław BBWR posła Sanojcy. Meritum brzmi tak: "Kompletując swe listy kandydackie [do Sejmu w 1928 r. -J.J.] płk Sławek zbierał nie doktryny czy partie - zbierał ludzi (...) Żaden klub w Sejmie nie był tak wszechdzielnicowy, wszechklasowy, wszędzie docierający, ogólnopolski, tak pełny w rozmaitość typów wyłonionych ze wszystkich odmian społeczeństwa polskiego. Jego zrastanie się wzajemne miało w sobie coś z cierpień i zwycięstwa zrastania się odrodzonej Rzeczypospolitej". Odłóżmy metafory. Jest to podanie o mandat poselski. Natychmiast po aresztowaniach brzeskich starał się przedstawić jako polityk, mąż stanu prawie. Nie oczerniał zesłanych do twierdzy; wykładał, że formalnoprawną podstawą aresztowań było targnięcie się na głowę państwa (okrzyki na krakowskim Kongresie "Centrolewu"); że areszt wykazał "nicość wpływów" opozycji i stanowi zakończenie procesu "spigmeizowania roli polityków partyjnych"; twierdził, że "Centrolew" "stchórzy, schowa się do budy albo na ulicy rozegra się dramatyczny konflikt". Wolał to drugie, ponieważ "konflikt ostry przyspiesza w Polsce załatwienie problemu konstytucyjnego". Najważniejszy dla publicysty jest polityczny aspekt aresztowań - mniej przesłanki, bardziej horyzonty, jakie otwiera. Pisze: "Jest to, po pierwsze, d e c y z j a, po drugie odwaga, po trzecie linia [podkr. Cat] (...) O, nie będziemy ubolewać nad aresztowaniami, skoro zobaczymy w nich decyzję i linię"42. Widać intencję sPojrzenia z wysoka, chłodno, "państwowo", jak przystoi rasowemu politykowi; odsuwa na bok konflikty sumienia; publiczne protesty i prywatne listy, jakie w związku ze sprawą brzeską pisali do władz także ludzie z jego środowiska; nawet najbliżsi przyjaciele i powiernicy, jak Jan Tyszkiewicz. Podobnie zareagował po zamachu majowym, zżymając się na legalistyczne da,sy stańczyków; zarzucał im krótkowzroczność. Konstatuję tutaj jedynie, że zawiódł Mackiewicza instynkt historyczny, ponieważ, jak widać, refleksja m°ralna - to, co można zaliczyć do pożądanego wyposażenia publicysty, nie zaś 133 / pospolitego "leib-journalisty" - w ogóle nie miała do niego dostępu. Ciemna (karta. Tym ciemniejsza, że przecież zabiegał równocześnie o własną sejmową karierę. Po dziesięciu latach, w Londynie, dojdzie do wniosku, że lewicę sparaliżowano, rozbito rzeczywiście, lecz pogwałcenie prawa - właśnie moralne skutki Brześcia - zaciążyło na losach systemu i państwa43. Śledzę drogę Mackiewicza do Sejmu III kadencji. W sierpniu 1930 r. Sławoj-Składkowski sporządzał spisy posłów do aresztowania, a Marszałek zielonym ołówkiem zaznaczał "kondemnatki"; we wrześniu, październiku - nie ma przecież dat dziennych - Walery Sławek układał, akceptował listy kandydatów BBWR na wybory w listopadzie. Na początku października Mackiewicz znów się przypomniał, jakby ponowił ofertę artykułem Równanie w górę; wśród pochlebstw roztrząsał w nim - zresztąjuż po raz drugi w krótkim odstępie czasu - przemówienie Sławka na Zjeździe Legionistów w Radomiu, 10 sierpnia 1930 r., zapowiadające "łamanie kości", bezwzględny kurs wobec opozycji44. Wreszcie musiała zapewne nadejść dobra wieść z Warszawy, czytamy bowiem w "Słowie": "Nikt nie został odtrącony, kto reprezentuje rzeczywiście albo jakąś grupę społeczną, albo swoją indywidualność (...) Nie możemy się skarżyć, aby na naszej ziemi pominięto tych, którzy słusznie się uważają za «sól ziemi», to jest ziemiaństwo kresowe. Reprezentacja ziemiaństwa z trzech województw, poleskiego, nowogródzkiego i wileńskiego, jeśli nie będzie zbyt liczna, to w każdym razie jakościowo jest dobrana nader starannie"45. Zaiste. Mackiewicz znalazł się - za Tadeuszem Hołówko - na drugim miejscu dwu-nastoosobowej listy BB w Okręgu nr 64, obejmującym Wilno-Święciany. "Jedynka" BB zdobyła przygniatającą liczbę głosów i wszystkie mandaty w Okręgu46. Nadużycia i naciski administracji, notowane na kresach wschodnich w okręgach z przewagą mniejszości narodowych, nie miały miejsca w Wilnie w wyborach 1930 r. Prace poselskie - od rewizji do proje ktu BBWR stał s,ę największym klubem Sejmu (247 postów, 56% ogólnej ich liczby). Od początku zaprowadzono większą dyscyplinę, szczególnie odnośnie uzgadniania przemówień i replik na plenum oraz interpelacji, które należało konsultować z rządem. Z czasem rygory te uległy wzmocnieniu. Jednak na zebraniach klubowych, podczas dyskusji we własnym gronie, panowała swoboda .często pojawiały się ostre różnice zdań. Będziemy mieli okazję to stwierdzić. Naczelną sprawą Klubu BB, od początku Sejmu III kadencji, była rewizja konstytucj,, a mówiąc szerzej - stworzenie ram ustrojowych dla umocnień a władzy sprawowanej przez obóz sanacyjny. Przedstawiłem niepowodzenie tych prób w Sejmie II kadencji. Komarnicki, uczony , równocześnie uczestnik prac nad rewizją konstytucji z ramienia endecji, dzieli szesc.oletnie wysiłki BBWR na dwa stadia. Od roku 1928 Klub 134 BBWR szedł "drogą poprawek do konstytucji marcowej, co jednak nie znajdowało uznania ze strony marszałka Piłsudskiego". Kierunek ten utrzymał się -w znacznie korzystniejszej dla sanacji sytuacji Sejmu III kadencji - aż do sierpnia 1933 r. Do tego czasu, zaznacza Komarnicki, opozycja wprawdzie bardzo wstrzemięźliwie - lecz brała udział w dysputach Komisji Konstytucyjnej. 0BWR traktował jednak stanowisko opozycji jako kompletną negację wszelkich prac. Punktem zwrotnym było przemówienie Walerego Sławka na Zjeździe Legionistów w Warszawie 6 sierpnia 1933 r. zapowiadające odrzucenie, jako podstawy zmian, tekstu konstytucji marcowej i przystąpienie do pracy nad całkiem nową koncepcją ustawy zasadniczej. Była to inicjatywa kierownictwa Bloku, o której Piłsudski nawet nie wiedział. Dowodzi to chyba tezy, że u Marszałka sprawa konstytucji w hierarchii problemów państwa stała nisko, \ sprowadzała się do zdawkowego "a róbcie sobie". Poruczył wszystko Sławko- / wi, uważając, jak pisze W. Jędrzejewicz, że swoje poglądy wyłożył w/ wywiadach z 1930 r.47 Zatem nie Belweder, lecz ulica Chopina 1. Konstytucję d l a Piłsudskiego projektowano bez Piłsudskiego. Sławek, Car i Podoski, sekretarz Klubu BBWR, tworzyli triumwirat kierujący robotami konstytucyjnymi Bloku w Sejmie III kadencji48. Mackiewicz, w drugiej linii wprawdzie, lecz czynnie uczestniczył w tycrK pracach. Jego działalność poselska koncentrowała się głównie w Komisji/ Konstytucyjnej i grupie konstytucyjnej BB (są to ciała różne: pierwsze formalne, gdzie zasiada opozycja, drugie wyłącznie BBWR-owskie.) Nadal zachował funkcję sekretarza Komisji Konstytucyjnej, nigdy nie natrafiłem wszakże na ślad czynności, które by wiązały się ze sprawowaniem przez niego tego stanowiska. Czyżby jedynie nadzorował stenografów, strzegł stenogramów, stylizował teksty? Kwestie merytoryczne trzymał w ręku Car, a stopień wyżej -Sławek. A Wprawdzie podczas Sejmu III kadencji Mackiewicz zabrał głos na plenum Y Izby 10 razy, lecz były to wystąpienia incydentalne i bez polotu, przeważnie V\ referowanie mniejszej wagi aktów międzynarodowych. Z tej więc strony jego i) posłowanie wygląda ubogo. Nie sądzę, by wynikało to z konieczności "uzgad- / niań" przemówień. Nie było chyba również konsekwencją faktu, że Sejm III// kadencji nie słuchał już często wielkich mów, inspirujących polemik, skoro / najwięksi - Daszyński, Witos, Stroński, Lieberman, Niedziałkowski - przygaśli / lub znaleźli się poza Izbą, a nawet poza krajem. Po prostu Mackiewicz nief potrafił zwracać się do szerszego audytorium. Natomiast w Komisji, szczegół nie zaś w grupie BB, należał do najżywszych dyskutantów; w warunkach kameralnych czuł się pewnie. W dwuletnim okresie Sejmu II kadencji Komisja Konstytucyjna zebrała się 41 razy. W Sejmie III kadencji przez trzy lata - między połową marca 1931 r. a drugą połową stycznia 1934 r. - 26 razy. Lecz to zestawienie niewiele mówi, -i ponieważ w Komisji Konstytucyjnej młócono słomę. Na późniejsze wydarzenia wpływ miała praca grupy BBWR. Otóż między wrześniem a grudniem 1933 T. na 12 posiedzeniach pracowała sejmowo-senacka grupa BB; na początku, gdy zaznajamiano się z materiałem przedstawionym przez Cara, oraz przy końcu, kiedy finalizowano projekt -grupa zbierała się nawet dzień po dniu. Ta pilność, częstotliwość debat grupy BBWR - obca dotychczasowej praktyce - wynikała z postanowienia kierownictwa Bloku, aby dysponować wreszcie własnym, oryginalnym, innym od dotychczasowych - projektem konstytucji, który przy najbliższej, nadarzającej się okazji można by przedstawić do aprobaty Sejmowi. Postaram się niebawem dowieść, że projekt ten miał równocześnie być -i faktycznie był - koncepcyjnie, konstrukcyjnie i prawniczo "dopięty", a jedynie na użytek zewnętrzny, dla uśpienia opozycji, nazywano go "Tezami". Najpierw więc był "projekt", a później "Tezy", a nie odwrotnie, jak się przyjęło uważać w literaturze. Wątpię, aby na tempo, tym bardziej treść pracy grupy BB wpływał osobiście /Piłsudski; również nie wchodziły jeszcze w rachubę jakieś groźne informacje o stanie zdrowia Marszałka. Natomiast nie można wykluczyć oddziaływania sytu- I acji międzynarodowej. Dojście Hitlera do władzy, realna w 1933 r. możliwość konfrontacji mogły skłaniać do szybszego umocnienia ustrojowego państwa. \ Także wobec ewentualnych zakusów ze strony radykalnej prawicy endeckiej. A tym wzmocnieniem, w rozumieniu obozu rządzącego, była nowa konstytucja. Tor ślepy - Komisja Konstytucyjna Jednak w marcu 1931 r. praca ruszyła po staremu. Dysputa konstytucyjna w Sejmie III kadencji - przynajmniej do krytycznego dnia 26 stycznia 1934 r., czyli uchwalenia tzw. Tez - miała, jak chce Komarnicki, dwa stadia, lub może lepiej by powiedzieć, dwa tory: ślepy, Komisji Konstytucyjnej, gdzie do marca 1933 r., przy bierności opozycji, która nie widziała możliwości, a i celu polity-; cznego w jakimś uzgodnieniu stanowisk z Blokiem, spierano się leniwie nad "starym" projektem BBWR, jeszcze z 1928 r.; oraz tor drugi, grupy BB, gdzie budowano dyskretnie, od września 1933 r., konstytucję kwietniową49. I tu, i tam, prawie w komplecie, działali ci sami ludzie BBWR. Należał do nich Mackiewicz. W sumie więc należałoby prześledzić 38 zgromadzeń (26 KK i 12 grupy BB). Mackiewicz zabierał głos na 19 posiedzeniach, uczestniczył w kilku więcej. Z 12 konferencji grupy BB - na 11 był na pewno, na 10 zgłaszał wnioski i dyskutował; jednego dnia występował nawet 9 razy50. Częściej zabierali głos bodajże tylko Sławek i Car. Arytmetyka powyższa daje jedynie świadectwo ilościowej aktywności Mackiewicza - większej w grupie BB, mniejszej w 136 i "Pypan"' za krzesłem, w 33. ***** Mri;tstfwojc=kGoŁ„L - u- .«• itócie, wojewoda iwowsk, W , 34 Prezy«, Mo^i t,»- «-L« LL$ffiL <*•>-* S czynna po półwieczu ,ri,,s ,«|;; ^ i^k. 35. Polowanie w Dawidgródku. Od lewej: płk. Głogowski, Benedykt Ty-szkiewicz jr., Izabella z Radziwiłłów Karolowa Radziwiłłowa, Karol Radziwiłł, I. Mościcki - styczeń 1931 36. Janusz Radziwiłł, prezes Towarzystwa Wyścigów Konnych, wręcza nagrodę kpt. F. Mrowecowi; z prawej gen. Juliusz Rómmel - Łazienki, maj 1932 37. Zwłoki Aleksandra Skrzyń-skiego po wypadku pod Lankami koło Ostrowa Wielkopolskiego -25 IX 1931 38. Zdzisław Lubomirski przed Sejmem - marzec 1928 leO L ^^^^^^g^tSj^t iBUsraP jcmych lego Iszawfc 1. Ignacy Matuszewski z żoną Ha-iną Konopacką (rekordzistka świa-:a i mistrzyni olimpijska w rzucie yskiem) na Nowowiejskiej - listo-lad 1930 42. Gen. Lucjan Żeligowski przed gmachem Sejmu - czerwiec 1936 J^ TEKA f/a i Nauk Poiitycinycf> ffir:-i.«'v.skiego , 00-046 Warszawa, w. 295,.296 43. Poseł Mackiewicz - 1933 WtocT' S*"™ Zagranicznych Włoch Dino Grandi u Piłsudskiego P Drusk Mackiewicz w kwestiach mcinafcbis^nychb^LssinpjBy- Janusz Radziwiłł już * na początku posiedzeń Komisji Konstytucyjnej opowiedział się za systemem kanclerskim57. Stańczycy krakowscy, od dawna, za najwłaściwszy uznawali system prezydencki zbliżony do amerykańskiego. Stanisław Estreicher w "Ankiecie Konstytucyjnej" 1931 r. napisał: "Są-jak wspomniałem - tacy, którzy idą tak daleko, że głoszą nawet potrzebę monarchizmu lub cezaryzmu w Polsce. Uważam tę myśl za błędną: monarchizm nie dałby Polsce - moim zdaniem -silnej władzy, nie mając dostatecznych podstaw ideowych w narodzie. Natomiast jako jedynie trafną podstawę reformy uważam przejście do (...) systemu prezydenckiego"58. Skoro takie było stanowisko liberalnych konserwatystów, jedynie Wilnianie mogli popierać ewentualnie Mackiewicza. Nie sądzę, by na to liczył; jak mógł i gdzie mógł demonstrował swoje przywiązanie do monarchizmu, nic więcej. Referat Mackiewicza o uprawnieniach reprezentacyjnych prezydenta niewiele wnosi do naszkicowanego obrazu; starał się, w miarę możliwości, przydać głowie państwa więcej uprawnień i więcej wpływu na prowadzenie polityki zagranicznej; przede wszystkim kosztem Sejmu. Skończył referat - co zaznaczył - uwagą osobistą: "W polityce zagranicznej nigdy prezydent nie zastąpi króla"59. Zarówno projekt zmian Ustawy, jak i dyskusja wokół niego - łącznie z osiemnastu referatami - w Komisji Konstytucyjnej w latach 1931-1933 okazały się "ćwiczeniem akademickim" bez jakichkolwiek następstw. Dzieło konstytucyjne obozu rządzącego będzie wylęgało się od połowy 1933 r. gdzie indziej: na zamkniętych spotkaniach u Cara i Sławka, z Miedzińskim, Makowskim, Matuszewskim, Podoskim oraz w konsultacjach z "lokatorami", zwłaszcza Januszem Jędrzejewiczem, Świtalskim i Prystorem; natomiast szlifowało, artykułowało w przepisy Ustawy - na posiedzeniach połączonych grup BB. Prace Komisji Konstytucyjnej, wznowione jeszcze z sesją wiosenną Sejmu, w styczniu 1933 r., sprowadzą się do dalszej, jednostronnej obróbki - ciągle bowiem opozycja zachowuje bierność - martwiejącego, "antycznego" projektu BBWR. Dopiero w styczniu 1934 r. na krótko, w okolicznościach dramatycznych - z głosami opozycji - ożyje Komisja Konstytucyjna, kiedy wejdą pod jej obrady 63 "Tezy" BBWR60. Tor rzeczywisty - grupa RRWR Grupa BB po raz pierwszy zebrała się l września 1933 r. Z pewnością od razu, od tego inauguracyjnego posiedzenia, przedmiotem debat nie były, redakcyjnie surowe, ogłoszone trzy tygodnie wcześniej w "Gazecie Polskiej", Wytyczne 138 L nowej konstytucji61, lecz materiał znacznie legislacyjnie dojrzalszy - w zasadzie prawie gotowa, zgodna wewnętrznie ustawa zasadnicza. Dyskusja miała charakter szczegółowy. Stanisław Car nazwał później obrady wrześniowe grupy 0B "drugim czytaniem projektu"62. Projekt powstał latem 1933 r. w Spalę. Na zaproszenie prezydenta Mościc-kiego Car i Podoski spędzili tam miesiąc. "Projekt redagował Car dyskutując ze mną kolejno każdy zaproponowany przez siebie przepis - pisze Podoski. -Pracowaliśmy całe dnie do kolacji z przerwą na obiad, który spożywaliśmy przeważnie wspólnie z prezydentem. Car przejmował się bardzo każdą moją krytyczną uwagą. Potrafił zarwać nocy przemyśliwując nad doskonalszym sformułowaniem zaproponowanego przepisu (...) Powróciliśmy do Warszawy z gotowym projektem nowej ustawy konstytucyjnej [podkr. J.J.] za wyjątkiem rozdziału zatytułowanego później «Rzeczpospolita Polska». Został on ostatecznie opracowany w Warszawie"63. Zredagowali go wspólnie Sławek i Podoski. Słynny później i najbardziej krytykowany Artykuł 2 - o odpowiedzialności prezydenta "wobec Boga i historii" - był pióra Cara. Za "pierwsze czytanie" Car uważał niewątpliwie rozmowy w Spalę oraz rozpoczęte niebawem po powrocie do Warszawy dyskusje z "lokatorami". Szczególnie krytycznie odnieśli się do projektu, według Podoskiego, Prystor i Świtalski. Zastrzeżenia "lokatorów" Sławek przedstawił grupie BB, ale bez wymieniania imiennie, co od kogo pochodzi64. Jednak zasadnicze znaczenie ma ustalenie okoliczności "trzeciego czytania projektu" - czyli zamknięcia prac. Pozwoli bowiem objaśnić, jak to się stało, że opozycja w Sejmie została 26 stycznia 1934 r. tak łatwo wyprowadzona w pole "trickiem" Stanisława Cara, gdy "Tezy" nagle w ciągu paru godzin, przemieniły się w ustawę konstytucyjną65. Grupa BB, prócz czołówki Bloku: "lwa"-Sławka, "woła"-Podoskiego i "węża"-Cara - składała się z około 30 posłów i senatorów. Było to gremium całkowicie szczelne; Mackiewicz również nie pozwalał sobie w "Słowie" na przecieki. Posiedzenia odbyły się w dwóch seriach: we wrześniu (9 zebrań) oraz na przełomie listopada i grudnia 1933 r. (3 zebrania)66. Dwumiesięczną przerwę wyzyskano na dalsze konsultowanie projektu oraz uwzględnienie poprawek zgłoszonych podczas narad wrześniowych, które jakoby odbywały się w klimacie "zgody i rzeczowości". Kluczowe jest pierwsze posiedzenie listopadowe67. Występują Car i Sławek. Stanisław Car stwierdza w zagajeniu, że "obecnie w naszych pracach wskazany jest pośpiech". Obrady wrześniowe uważa "za drugie czytanie projektu". Dodaje: "Obecnie przystępujemy do trzeciego czytania"; dyskusja powinna zatem sprowadzać się do szczegółów, nie zasad. Przypomina, że do projektu omawianego we wrześniu wprowadzono 68 poprawek. Prosi o upoważnienie do wniesienia dalszych korekt. Na zakończenie odczytuje poprawki, co zajmuje najwięcej czasu68. 130 Ani razu nie padło dotąd słowo "Tezy". Pojawi się ono dopiero dwa tygodnie później - na plenum Klubu BBWR, jak również - rzecz oczywista - na posiedzeniach Komisji Konstytucyjnej w styczniu 1934 r.69 Kwestię wyjaśnił expressis verbis Walery Sławek: "Nastroje polityczne sprzyjają dziś przeprowadzeniu konstytucji. Pośpiech jest zatem wskazany (...). Być może, że względy taktyczne wymagać będą na razie zgody Komisji Konstytucyjnej, względnie Sejmu, tylko na tezy [podkr. Sławek]. Taka zgoda nie wymagałaby kwalifikowanej większości. Publiczna dyskusja toczyć się winna dziś tylko nad zasadami, tezami ko ns ty t ucyj ny m i, a nie nad poszczególnymi artykułami. Sam projekt powinien być zachowany w ścisłej tajemnicy [podkr. J.J.] (...) Przed Klubem wystąpimy tylko z tezami. Komisję Konstytucyjną będziemy się starali pozyskać dla naszych tez konstytucyjnych. Szczegóły ujawnimy w momencie, gdy będziemy mieli pewność przeprowadzenia projektu w S e j m i e" [podkr. J. J.]70. Scenariusz został zrealizowany bezbłędnie - w Klubie, Komisji i 26 stycznia ' 1934 r. w pustawej sali Sejmu RP. Taka jest geneza proceduralnego sukcesu Stanisława Cara w tym dniu; podstawowe okoliczności, które - chyba - sukces ten w ogóle umożliwiły. Na tym można by zamknąć te uwagi. O ile jednak zaproponowana przez Sławka taktyka zwodzenia opozycji "Tezami" nie wywołała zastrzeżeń, to sam projekt konstytucji - po nowych poprawkach wniesionych przez Cara - spotkał się z krytyką, nawet dość gwałtowną. Wystąpili z nią solidarnie - na przedostatnim posiedzeniu grupy BB, 30 XI 1933 r. - konserwatyści: senatorowie Zygmunt Jundziłł i Wojciech Rostworowski oraz posłowie Janusz Radziwiłł i Stanisław Mackiewicz. (Będzie to - na ile zdołałem ustalić — ostatnie wystąpienie Mackiewicza w okresie Sejmu III kadencji, zatem i jako posła w ogóle). Sprawa tym ciekawsza, że nie były to głosy liberalne, przeciw autokratyz-mowi projektu, lecz odwrotnie. Mackiewicz: "We wrześniu br. projekt nasz był pięknym gmachem, do którego w ciągu października i listopada oddano kilka strzałów armatnich. Obecny projekt jest nawrotem do klasycznej parlamentarnej demokracji. Cały wysiłek, aby Prezydenta wyposażyć w stanowisko nadrzędne - pójdzie na marne"71. Nie chodziło jednak o prezydenta, lecz o kontrolę - zbytnią ich zdaniem - rządu przez Sejm; przede wszystkim zaś chodziło o Senat, jego pozycję, prerogatywy, sposób wyłaniania, długość kadencji. Rzeczywiście, w ciągu tych dwóch miesięcy projekt nieco został zmieniony przez Cara (zrównanie kadencji Senatu z Sejmem, obniżenie wymaganego wieku itp.). Sławek bezceremonialnie uzasadnił korekty mówiąc, że Senatowi może "woda sodowa uderzyć do głowy" i zechce narzucać zdanie prezydentowi72. Senat, jak wiemy, zawsze interesował konserwatystów. (W Sejmie III 140 kadencji konserwaty^i SLów ^^^^ *** " ^i;c nie^o^TTwskroi egoistycznym - o dostatecznie wyższej był więc ">eP^ . k( zapowiadała konstytucja. SSSTwssKSSHs: Ta ostatnim posiedzeniu grupy BB 5 grudnia 1933 r. ^e^kŁJaJ^aKzałka^igieTl Na tym kończą się przygotowania poufne. Projekt, w zamaskowanej postaci "Tez" (bez tytułu, numeracji artykułów, przepisów wprowadzających), został przedstawiony Klubowi parlamentarnemu BBWR (14 XII 1933), następnie Komisji Konstytucyjnej (11, 18, 19 I 1934); wspominałem już o protestach opozycji i przegłosowaniu "Tez" przez BBWR-owską większość KK. Blitzkrieg Cara w Sejmie jest dokładnie znany; przykuwa on, dość jałowo, uwagę badaczy. Podoski podał, jakoby marszałek Świtalski - skądinąd najbardziej sceptyczny spośród osobistości Bloku wobec procedury Cara - polecił dyrektorowi Biura Sejmu zawiadomić Niedziałkowskiego, który był akurat w gmachu, że "Sejm przystąpi za chwilę do powzięcia ważnej uchwały"73. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego koło Strońskiego zabrakło, w końcu, na sali drugiej gwiazdy opozycji. -Jak przyjął sprawę Piłsudski? Wacław Jędrzejewicz tak o tym mówi: "Zaraz po SchwaleriiuTCoTiIJtytucji, 25~śtycznia 1934, Świtalski jako Marszałek Sejmu zadzwonił do Belwederu, aby zawiadomić Marszałka. To był chyba piątek Odebrał adiutant; wrócił po chwili do telefonu i powiedział Świtalskiemu:1 «Marszałek prosi na środę». Zmroził nas tak późny termin. Wieczorem oblewaliśmy Konstytucję na Foksal. Sądzić można - kontynuuje Jędrzejewicz - że Piłsudski nie przywiązywał wagi do pilności sprawy. Zwlekanie z podpisaniem Konstytucji po 23 marca 1935, kiedy po poprawkach [Senatu - J.J.] została przegłosowana w Sejmie, też by o tym świadczyło"74. Wreszcie - 31 stycznia 1934 r., Sławek i Świtalski zdali sprawę Piłsud-skiemu. Nie ma, niestety, bezpośredniej relacji z rozmowy. Wiadomo jednak, że Marszałek nie przyjął ich najlepiej; według W. Jędrzejewicza, Piłsudski powiedział, "że w zasadzie nie przeciwstawia się temu, co zrobiono, lecz że to nie jest zdrowy objaw, iż ustawa konstytucyjna została uchwalona przez zaskoczenie lub figiel"75. Uważał, że taki tryb da oręż opozycji do jeszcze gwałtowniejszego krytykowania samej ustawy oraz w ogóle kwestionowania jej' legalności. Mackiewicz, przypomnę, wzywał w "Słowie", by dzień ten "ryć w brązie, kuć w marmurze"; pewien więc odstęp w ocenach, jak to na ogół bywa między miejscem, gdzie się robi politykę, a gdzie się jąpropaguje. Bogdan Podoski podsumowując rozmowę pisze: "W związku z tym Piłsudski 141 doradził odłożyć co najmniej na rok ostateczne uchwalenie konstytuc-i wprowadzić do niej w Senacie poprawki, które mogłyby zadowolić przynajm niej część opozycji"76. Życzeniu Marszałka stało się zadość. Prawie w rocznicę tej rozmowy _ j6 stycznia 1935 r. - projekt po burzliwej debacie, odrzuceniu przez całą opozycję został z nieznacznymi poprawkami przegłosowany w Senacie przez BBWftl owską większość77. Zaś 23 marca 1935 r. Ustawę ostatecznie przyjął Sejm (29o głosów za, 139 przeciw). Piłsudski, mimo kilkakrotnych próśb premiera Sławka, zwlekał z pod-pisaniem oryginału; formalnie był to akt rutynowy, ponieważ Marszałek był jedynie ministrem spraw wojskowych, faktycznie - dla twórców karty - jej akceptacja. Dopiero Beck 12 kwietnia -jak przypuszcza W. Jędrzejewicz -podczas rozmowy z Marszałkiem uzyskał parafę. Był to ostatni podpis Pilsud-skiego pod aktem ustawodawczym. "Potem Sławek wzywał nas, wszystkich ministrów - pisze Jędrzejewicz - i w jego gabinecie podpisywaliśmy konstytucję"78. Po ceremonialnym podpisaniu przez Mościckiego na Zamku, w obecności marszałków obu izb oraz rządu, 23 kwietnia - konstytucja, z tym dniem, weszła w życie. Mackiewicz poczuwał się do współautorstwa Ustawy. Były to z pewnością /aspiracje przesadne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że udział w pracach nad projektem — udział niewątpliwie czynny - należał do podstawowych jego zajęć w Sejmie III kadencji. Będą to również ostatnie obowiązki poselskie Mackiewicza w ogóle. Zanim jednak skończyła się III kadencja, nastąpiły przełomowe dla kraju wydarzenia: weszła w życie konstytucja, w niespełna trzy tygodnie później zmarł Józef Piłsudski, Sejm - jako ostatni akt ustawodawczy - uchwalił nową ordynację wyborczą. Nie trzeba rozwodzić się, kim był dla Mackiewicza Marszałek -jako Polak, mąż stanu i jako człowiek, szlachcic kresowy. Lecz i te dwa fakty prawnoustro-jowe - konstytucja i ordynacja -jak się okaże, wpłyną na jego los polityczny. / 7 lat spędził w Sejmie. Był posłem pracowitym; specjalizował się w zagadnieniach konstytucyjnych; trudno w tej materii o błyskotliwe sukcesy, tym bardziej monarchiście; umiał bronić swych poglądów, swego miejsca w Izbie, od którego na prawo rzeczywiście była już tylko ściana; nie dał się kompletnie "wziąć w kluby" Blokowej dyscypliny. W sumie jednak parlamentarzystą wybitnym, wpływowym, z charyzmą - nie był. Palmę - i w tym okresie życia -ma publicysta. 142 4 Nieudane próby i.nrv wrzesień 1935; listopad 1938) ^yyDOi J • ^alkajunaDtblw1935r. "Słowo", na miesiąc przed wyborami, rozpoczęło kampanię następująco: "Co . naszego dziennika, to deklarujemy już teraz, że będziemy dawali jak najaktywniejszą pomoc tym wszystkim, którzy by dostrzegli jakiekolwiek nadużycia. Sądzimy, że tą naszą deklaracją spełnimy obowiązek uczciwej prasy i uczciwych dziennikarzy, a także oddajemy usługę władzom kontrolnym, powołanym do czuwania nad czystością wyborów"79. Wybory - co już było wiadome - / miały się odbyć bez opozycji; bojkot stanowił odpowiedź na nową, sławkowską' ordynację wyborczą z lipca 1935 r. Ordynacja, wprowadzając system jednej listy - sporządzanej przez uległe czasami administracji państwowej zgromadzenia okręgowe - w istotnym stopniu pozbawiała równych szans opozycyjne stronnictwa polityczne. Jedynie Pobóg-Malinowski twierdzi, że zbojkotowanie wyborów wzięło się z poczucia słabości ugrupowań opozycyjnych80. Deklaracja Mackiewicza o strzeżeniu czystości wyborów miała podwójne dno. Poza wyborcami - skierowana była pod adresem własnego obozu, a mówiąc ściślej: lokalnego aparatu BBWR i administracji, skoro równocześnie obiecywał pomoc "władzom kontrolnym", czyli w tym wypadku instancjom wyższym Bloku. Wykazał dobrą orientację, wiedział bowiem, że od sumiennej realizacji oficjalnego, niewątpliwie propagandowego hasła kierownictwa BBWR: "zamiast głosowania na listy głosowanie na osoby" - zależeć może jego mandat81. Według ordynacji ostateczną listę kandydatów ustalało zgromadzenie okręgowe. Nie była to zupełna fikcja, jak fikcją, paradą przed urnami, nie były w końcu i same wybory w 1935 r. i 1938 r. Stanowiły swojego rodzaju plebiscyt, poprzez frekwencję - lub jej brak - dawały jakiś obraz układu sił w społeczeństwie82. Oczywiście nie na miejscu jest jakieś porównywanie procedury wyborczej z czasów obowiązywania konstytucji marcowej i konstytucji kwietniowej. W 1935 r. kandydatów nadal "przygotowywano", "projektowano" w Warszawie; zajmował się tym osobiście premier Sławek, a w odniesieniu do województw wschodnich Aleksander Prystor83 . Zachował się szczęśliwie spis "projektowanych centralnie kandydatów Bloku dla wszystkich 104 okręgów wyborczych w kraju"84. (W Sejmie "kwietniowym" miało być 208 posłów, na każdy okręg przypadały więc dwa mandaty). Dla okręgu nr 46 Wilno przewidziano kandydatów: l. Wanda Pełczyńska, 2. Alfred Birkenmajer, 3. Stanisław Mackiewicz, 4. Stanisław Władyczko. Kolejność miała znaczenie zasadnicze, ponieważ orydnacja kartki "czyste", bez skreśleń, zaliczała jako głos na dwa pierwsze "mandatowe" nazwiska. Zatem miejsce Mackiewicza wśród kandydatów "zaprojektowanych" w Warszawie 143 vK '&•• mi' zawodowe? rt!WnątrZ: °d Str°nnictw. ^cf^ ^^ ^ "ŁSsE^r1-"--"--"1*" • ^sl:~=ssss?^ ^>;:~f .?SK";ezs- s sr•*-^ró?=L2s r-H:^- ,r^^^-^-s=LLS wvbory bez agitacji to "wódka bez alkoholu"89. Z6 Ola Mackiewicza taka "cicha" kampania była wyjściem osobiście najlep- szym: szansą wydźwignięcia się z czwartego - na mandatowe miejsce. Był Ostatecznie znany w mieście stronie prawej, lewica zaś do urn się nie wybiela Endeków, słabych w Wilnie, próbował skłonić argumentem, że dobry Polak za bojkotem, zwłaszcza na kresach, nie pójdzie90. Natomiast każdv spór we własnym obozie mógł mu przynieść tylko szkody. Lokalny aparat BEWR był od dawna nieżyczliwy Mackiewiczowi; przebieg zgromadzenia okręgowegjo jedynie stan ten potwierdził. Mógł wprawdzie liczyć, że nawykły do posłuszeństwa aktyw podporządkuje się jednak instrukcjom z Warszawy w sprawie "cichej" kampanii. Tak się nie stało. Wileński aktyw BBWR, prawie od razu po ogłoszeniu listy - ulotkami, na mitingach, także wyzyskując wpływy w administracji -rozpoczął agitację za "swoimi" kandydatami; otwarcie występowano też przeciwko "nie swoim" na tej samej przecież, jednej liście. Wśród tych drugich, oczywiście, znajdował się i Mackiewicz. "Słowo" zrmiszone zostało do kontrakcji; złoży się na nią kilka, publikowanych prawie dzień po 3nTu, arrykułów Mackiewicza. Cel był dwojaki -wykazanie nielojalności, ciemnych chwytów wileńskiego BBWR w płaszczyźnie lokalnej oraz niesubordynacji wobec "góry". Autor chciał spowodować interwencję kierownictwa Bloku. Pisał, że zwalczanie tej "złej strony decentralizacji" polegać powinno na szerzeniu wiadomości: "że polityka personalna, czy to pp. starostów, czy lokalnych, małych Bebe [sic!] jest polityką prowadzoną na ich własną rękę i odpowiedzialność bez upoważnienia z góry [podkr. Cat]". Przestrzegał, by pilnowano czystości wyborów, albowiem wszelkie fałszerstwa są obecnie szczególnie plugawe, służą bowiem i interesom ściśle personalnym, klikowym, nie zaś jakiejś, jak pisał, "idei par- ' tyjnej"9!. Kampania "Słowa" wyników nie dała; Mackiewicz wybory przegrał ponad trzydziestoprocentową różnicą głosów92. Po głosowaniu lojalnie przyznał, iż "wybory w Wilnie w moim okręgu były absolutnie czyste i prawidłowe"93. Jednak walka z wileńskim BBWR, miejscowymi działaczami, po raz pierwszy tak zajadła i jawna - zostawiła ślad. Stanowiła, sądzę, genezę późniejszego krytycznego stosunku Mackiewicza do Obozu Zjednoczenia Naro- \ dowego. To przecież ci sami aktywiści BBWR stali się z kolei kadrą OZN. \ Posłowanie Mackiewicza związane było z BBWR-em; gdy Blok był silny - l otwierał mu drogę do Sejmu, kiedy osłabł, zaczął rozklejać się - monarchista j wileński znalazł się wśród pierwszych ofiar dekompozycji. / Rozwiązanie Bloku przyjął wyczekująco: "Kilka godzin nas dzieli od rozwiązania Bloku Bezpartyjnego - pisał - a jednak sądzimy, że już można o nim mówić spokojnie sine ira et studio, w sposób historyczny a nie polemiczny. 145 Możemy mówić o nadziejach, które spełnił, i nadziejach, które zawiódł". Do pozytywów zaliczył to, w czym uczestniczył: prace Klubu parlamentarnego, gdzie wcielono w życie ideę "podporządkowania ideologii" interesom państwa; natomiast do negatywów, zawiedzionych nadziei - funkcjonowanie aparatu Bloku, czyli całą resztę. Do biurokracji, "sekretariatów" wszelkich miał zawsze najgłębszą wzgardę. Artykuł - uprzejmy, stonowany, politycznie niemrawy - przypomina zdawkowy wpis do księgi pamiątkowej, wyzbytą melancholii mowę pożegnalną. Przy końcu znalazł się, wart uwagi, opis dwóch ludzi: ypiłsudski był to raczej pesymista [podkr. Cat] co do natury ludzkiej, płk /Sławek raczej optymista (...) swoje kalkulacje polityczne bazował śp. Marszałek / Piłsudski raczej na złych cechach strony ludzkiej niż na dobrych. Chcę przez to l powiedzieć, że Marszałek Piłsudski raczej rachował na słabą odpornos'ć, tchórzostwo, brak wytrwałości swoich wrogów, gdy im zadawał ciosy, niż na wierność, odwagę, poświęcenie swoich rodaków. Pułkownik Sławek - przeciwnie"94. Publicysta nie miał wątpliwości, czyj sposób postępowania jest skuteczniejszy. Dlatego chyba epitafium dla BBWR wyrażało przede wszystkim zaniepokojenie tym, co będzie dalej. Poza Sejmem IV kadencji Pobóg-Malinowski przypisuje inspiracji Mackiewicza protest gen. Lucjana Żeligowskiego w sejmowej Komisji Wojskowej przeciwko "Okólnikowi" z 15 lipca 1936 r. uznającemu Rydza-Śmigłego drugą osobą w państwie. Jest to sugestia prawdopodobna; Mackiewicz nie krył swego stosunku do "Okólnika" jako aktu bezprawnego i politycznie błędnego, bo wciągającego Generalnego Inspektora do rozgrywek wewnętrznych; zaś jego zażyłe stosunki z Żeligow-skim, kult dla generała, były powszechnie znane95. Byłby to wszakże odosobniony przykład manipulacji Mackiewicza na forum Sejmu IV kadencji. Na inne ślady nie natrafiłem. Obserwował uważnie działalność ustawodawczą, zwłaszcza odnośnie władz naczelnych. O ustawie o ochronie imienia Piłsudskiego z 1938 r. napisał kwaśno: "Piłsudski jest wielki nie dlatego, że to głosi ustawa, lecz dlatego, że to przyzna historia"96. Przede wszystkim jednak pilnował przestrzegania litery i ducha konstytucji kwietniowej. Uznał się niejako za strażnika Ustawy; przypomniał, że niektóre stylizacje i sformułowania były jego ręki97. Zarzut sprzeniewierzania się zasadom konstytucji - a zatem jakby ustrojowemu legatowi Piłsudskiego -padał ciągle w polemikach Mackiewicza z Obozem Zjednoczenia Narodowego, gdy po krótkim flircie w 1937 r. poróżnił się z ruchem. Ten nurt troski o praworządność dominował w pracy publicystycznej Mackiewicza jeszcze w roku 1938; dopiero w miarę zaogniania się sytuacji po 146 Anschlussie, a zwłaszcza po Monachium - ustąpił pola tematyce międzynarodowej. \.s W programowym noworocznym artykule z 1938 r. napisał, że konstytucję atakuje i bojkotuje zarówno opozycja, jak totaliści, gdy miała ona właśnie być "zaporą przed totalizmem". Pod słowem "opozycja" rozumiał lewicę, endecję; sobie - jako opozycjoniście, rezerwował miejsce odrębne; "totaliści" - to elita rządowa i elita OZN, rozróżniana personalnie. "Wielka rzecz szacunek prawa -pisał - i dopiero doświadczenie historyczne uczy nas, jak się mści na pokoleniach, na państwach, łamanie prawa". Mackiewicz, "oktrojowicz", łatwo aprobujący pozaprawne czynności Piłsud-skłego, znacznie zmienił swe stanowisko. Była to jednak, sądzę, autentyczna ewolucja. Konstytucję kwietniową traktował serio i szanował serio. Podobnie jak Walery Sławek widział w niej jedyny punkt oparcia "Polski bez Piłsudskiego". To, co pisał na te tamaty, nie było więc retoryką, demagogią polemiczną na bieżący użytek, a przynajmniej nie zawsze. Było - owszem - obroną własnych, konserwatywnych koncepcji ustrojowych, które wyrażała konstytucja. Pisał w noworocznym artykule: "Ustrój totalny usuwa krytykę, kontrolę, krzewi jedną z bardzo niebezpiecznych wad - wadę zarozumiałości i niechęci do kontroli. Toteż totalizm można porównać do zastrzyków morfiny: wzmacnia na razie - osłabia później, wymaga coraz to większych zastrzyków narkotyków -wyjaławia"98. Skłonności totalitarne OZN stanowiły szczególny przedmiot krytyki Mackiewicza; rozpatrywał ich skutki nie tylko w dziedzinie sprawowania władzy. W maju 1938 r. obronę konstytucji postawił wśród zadań narodowych na pierwszym miejscu, nawet jako zagadnienie ważniejsze niż wzmocnienie potencjału wojskowego99. W zacietrzewieniu - stanie ducha, który publicyście był swoisty - przeceniał chyba zagrożenie Ustawy, natomiast pomniejszał niebezpieczeństwa na granicach Rzeczypospolitej. W każdym razie artykuły o totalitaryzmie, poszanowaniu prawa, konstytucji, Berezie, utarczki z ministrem sprawiedliwości Grabowskim w obronie wolności prasy - były jasnym pasmem w twórczości Cata; zwłaszcza jeśli porówna się je z tym, co pisywał równocześnie na tych samych stronicach "Słowa" na tematy polityki zagranicznej RP, Becka czy stosunków polsko-niemieckich. W 1938 r. wyrażał się o Berezie krytycznie; cztery lata wcześniej aprobował powstanie obozu. Szczególnie możliwość osadzania bez sądu, drogą decyzji administracyjnej - obrażała teraz jego poczucie prawne: "Byle referent może tam wysłać". W związku z tym pisał pod adresem Witolda Grabowskiego (oskarżyciel w procesie brzeskim, dzięki czemu zrobił ministerialną karierę) i "Minister Sprawiedliwości, który by stanął w konflikcie z rządem o zasadę pra-j worządności, stałby się od razu w całym narodzie pierwszą osobą"100. Można drwić, że to sugestia naiwna; jako i uznać, że ją napisał oraz - mimo konfiskay-mógł wydrukować. Parę miesięcy później znów zajmie się Grabowskim, który 7 147 RS: podpisał dekret prasowy tuż przed sesją sejmową- czyli wbrew konstytucjiioi Publicysta należy do bezkompromisowych krytyków rządu i Obozu Zjednoczenia Narodowego. Pali mosty. Lecz różnica między nim a opozycją antyre-żimową, od socjalistów, ludowców po endecję - dalej jest taka sama: on bronj konstytucji kwietniowej, tamci ją odrzucają. 17 czerwca 1938 r. o 3 w nocy wrzucono petardę do gabinetu Cata w "Słowie"; jednocześnie druga eksplodowała przed jego domem na Zygmuntowskiej. Żadnych poważniejszych szkód nie było, ucierpiały trochę meble w gabinecie. Policjant ujął dwóch osobników, których jednak po kilku dniach zwolniono z aresztu. Incydent znalazł echo i w gazetach warszawskich. Zdaniem Cata inspiratorów należałoby szukać w Urzędzie Wojewódzkim 102. Mackiewicz związany był ściśle ze "starymi" piłsudczykami kierowanymi przez Sławka. Głośno i jaskrawo - na swój sposób - ale w istocie bardzo i wiernie realizował ich linię polityczną, tak w konflikcie z Mościckim, Rydzem- / Śmigłym, jak i w generał ni ej szej sprawie stylu działania OZN; jedynie wobec Becka, zagadnień polityki zagranicznej, chyba grał własną partię. 13 września 1938 r. prezydent przedterminowo rozwiązał Sejm. Sławek w poufnym dokumencie pt. "Ocena sytuacji" skierowanym do przyjaciół politycznych pisał: "Rozwiązanie Izb Ustawodawczych nastąpiło z motywów czysto personalnych. [M.in. chodziło o pozbawienie Sławka marszałkostwa Sejmu -J.J.] (...) Wybory będą miały jednak charakter nie tylko rozgrywki personalnej. Mogą one spowodować przemiany ustrojowe w kierunku albo dyktatury, albo niekontrolowanych rządów biurokratyczno-policyjnych". Za głównego przeciwnika Sławek uważał "mafię naprawiacką" związaną z Kwiatkowskim; zaś istota walki, jak to nazywa, ma polegać na utrzymaniu niezależności Izb, by nie dopuścić do wprowadzenia "via facti ustroju totalnego"103. Te mocne określenia autora konstytucji kwietniowej musiały być dobrze znane Mackiewiczowi. W takim duchu działał zarówno przed wyborami w listopadzie 1938 r., jak i później. Kandydowanie do Sejmu V kadencji / Jesienią 1938 r. - inaczej niż w 1935 r. - Mackiewicz miał przeciwko sobie nie tylko wileński aparat, lecz również kierownictwo Obozu. Kampania wyborcza "Słowa" sprowadzała się do ataków na OZN, ograniczały ją dotkliwe i częste konfiskaty. Małą pociechą było, że wileński Sąd Okręgowy -jak podaje Michał Pietrzak - zatwierdził jedynie 10% konfiskat "Słowa" zarządzonych w 1938 r. przez starostwo grodzkie; straty materialne raczej nie były już do odzyskania. Mackiewicz nie chciał bowiem zawczasu posyłać odbitek gazety do starostwa, co by go ustrzegło od strat lecz poddało prewencyjnej cenzurze. Czyniły tak jednak, jego zdaniem niektóre pisma warszawskie' °4. W Wilnie kandydował do Sejmu gen. Stanisław Skwarczyński, brat zmarłego 148 Adama - szef OZN. Okręg miał więc szczególne znaczenie. Opozycja w wy ach udziału nie brała, aczkolwiek bojkot był mniej energiczny niż w 1935 Mackiewicz na czynną pomoc środowisk opozycyjnych liczyć nie mógł, najwyżej na obojętność lub ewntualne poparcie agitacyjne niektórych grup studenckich, którym zaciekła "antyozonowość" mogła się podobać. Zostawała klientela "Słowa" - miejscowi konserwatywni przyjaciele - oraz materiahae wsparcie Stronnictwa Zachowawczego. Na kampanię prawdopodobnie otrzymał pieniądze od warszawskich konserwatystów, czyli zapewne od Janusza Radziwiłła. Wj^gtejąojtfałjako niezależny. Jednak w zgromadzeniu wyborczym Okręgu nr 46 Wilno - zdołaFzeBrać" 31 głosów (Skwarczyński 40, Maleszewski 37, Żeligowski, również nie popierany przez OZN - 32 głosy). Dało mu to czwarte miejsce na liście. OZN nie panował więc niepodzielnie w zgromadzeniu wyborczym, jak by można przypuszczać105. Na pięć dni przed wyborami ogłosił platformę polityczną. DomagaF^sje: zmiany ordynacji (identyczny postulat wysuwał OZN - "Zapamiętaj cztery słowa, sejm to ordynacja nowa"), likwidacji Berezy (z tym, poza władzami, godzili się wszyscy); postulował konieczność ogłoszenia amnestii dla skazanych w procesie brzeskim oraz Doboszyńskiego. W deklaracji sporo miejsca zajęło objaśnienie wypaczeń konstytucji przez OZN. Twierdził, że Obóz - wbrew stymulacjom Ustawy - dąży do "monopartyjnego parlamentu", wciąga wojsko do polityki, ogranicza niezawisłość sędziów. W artykułach z poprzednich miesięcy, piętnujących OZN, elementy te, jak wiemy, powtarzały się regularnie, dokonał więc reasumpcji. Zawarł również przestrogę pod adresem Kościoła, by trzymał się z dala od polityki. Można wątpić, czy była to, akurat w Wilnie, deklaracja zręczna; na innowierców, zwłaszcza liczny elektorat żydowski, któremu ewentualnie mogło to odpowiadać - liczyć nie mógł. W sprawach zagranicznych już nie proponował porozumienia z III Rzeszą, ostrożnie mówił o sojuszu z Francją, "walka z bolszewizmem jest naszym przeznaczeniem na dziś". Platformę wyborczą pisał w miesiąc po pakcie monachijskim i przyłączeniu Zaolzia. Uderzające, że Zaolzia nie użył, by zagrać na uczuciach patriotycznych wilnian, co wtedy było zajęciem powszechnym106. Mackiewicz startował teraz do Sejmu w sytuacji beznadziejnej, nieporównywalnej do żadnych wyborów, w jakich dotąd uczestniczył. Program, jaki ogłosił t -\ - również uczciwie już zasłużona opinia opozycjonisty - niewiele mogłyxT___ poprawić szansę. Kampania aparatu OZN przeciwko "niezależnemu" - była silna. Mógł temu sprostać gen. Żeligowski - w Wilnie osobistość ponad / układami - nie był w stanie redaktor "Słowa". Przegrał wybory. Jednaką niewątpliwie z honorem - bowiem na rzecz szefa OZN. Przegrał je i Walery Sławek, który później w głośnym wywiadzie dla Cata skrytykował własną ordynację wyborczą, konstatując, że zamiast ukrócenia sejmowładztwa, doprowadziła faktycznie do utworzenia "sejmu dekoracyjnego"107. Nie mam świadectwa, jak oceniał Mackiewicz swoje szansę; ograniczył się 149 Gdy brak źródeł, zostają pytania. J ' Strzegł swej niezależności w "Słowie" - może ohH.ł H - • , popróbować wreszcie w sejmowej pracy? PrzerTc sie nr d°SWmdczyć Jej, do przemawiania i w otwartej debacie, sam jeden ^f^1^ **** Hiszpanów na szaro", jak nazywał dzia acz^ OZNu T V T ^ * * ma* tychczas nie miał za dużo- ani w ,w„t A l Taklch moż'iwości do- ^ w Sejmie mtLn™ LT/^Ir™ kadcn* -ni *» teĄ^^^^^t88*^^- jr^^^^r^rr—B™* Rzeczypospolitej'09. y zakonc^ swą epokę poselską w II przez Jana Pawła II), który w liśc e ^JSS^T*1. W"eńskieJ (beatyfikowany f|p:ssF'"?^ss,sss B-S"-'?5""—:ASK r—--— Żeli^w\° 8r0na' T° Zakoń-y otyf^n^^^^OP^wwSeńsich Zehgowsbego w październiku ,9*20 r."(Por ^^^"l*"^' "buntem" • Łossowsk,, Stosunki polsko-litewskie 150 L 1918-1920, Warszawa 1966, s. 374 i nast.; W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., II, s. 571 i nast- podaje inne dane o terytorium Litwy Środkowej; opieram się na doku-tnericie Komisji Rządzącej; IJPNY, Akta A. Prystora, T. "A", z. A-3). 1 W. Studnicki, Współczesne państwo litewskie i jego stosunek do Polaków, Warszawa 1922, s. 99. Janusz Osica ma rację, gdy pisze, że "stanowisko" «Słowa» wobec Litwy Kowieńskiej było w całym okresie istnienia pisma zdecydowanie i we wszystkich sprawach wrogie" (J. Osica, Politycy anachronizmu, s. 145). O "krajowcach" i zawiłościach stosunków polsko-litewskich w tych latach pisał ostatnio m.in. Juliusz Bardach (O świadomości narodowej Polaków na Litwie i Białorusi w: Między Polską etniczną a historyczną, Ossolineum 1988). Czesław Miłosz w rozmowie z Tomasem Venclovą, następująco zsumował swoje wrażenia: "Litwini w latach 1918-1939 nie lubili tego wszystkiego co było w Wilnie mi bliskie: "krajowców", marzeń federacyjnych, regionalizmu, masonów-liberałów, którzy kiedyś parli za Piłsudskim. Jak się zdaje woleli mieć do czynienia z anima naturaliter endeciana, bo wtedy przynajmniej widać wyraźnie wroga" (Czesław Miłosz, Tomas Venclova Dialog o Wilnie, "Kultura", Paryż, nr 1-2/1979 s. 15.). Miłosz nie wymienił chyba jeszcze rewolucyjnej lewicy, której Litwini kowieńscy nie znosili również. 3 "Słowo" 21 XI 1922. " Tamże 10 XI 1922, 15 XI 1922. 5 Konserwatyści z Klubu Pracy Konstytucyjnej wzięli udział w wyborach w 1922 r. pod nazwą Unii Narodowo-Państwowej lub Państwowego Zjednoczenia na Kresach. Unia zdobyła 0,4% głosów, Zjednoczenie 0,6%. Nie uzyskano żadnego mandatu w Sejmie I kadencji. 6 "Słowo" l O XI 1922. 7 Tamże 28 XII 1922. 8 Tamże 4 III 1928. 9 A. Próchnik, Pierwsze piętnastolecie..., s. 280 i nast. Według A. Skwarczyńskiego "wybory sejmowe dały jeden fakt pozytywny (...) Obóz piłsudczyków stał się w nich obozem politycznym w pełnym tego słowa znaczeniu". Dotąd spoiwem moralnym -zdaniem Skwarczyńskiego - była jedynie tradycja walk o niepodległość ("Droga" III 1928, nr 3, s. 209). 10 "Słowo" 13 III 1928. Wszystkie stronnictwa - od lewa do prawa, poza komunistami, którzy występowali w ogóle przeciw demokracji parlamentarnej - wysuwały koncepcje zmian konstytucji. Odrzucano jednakże metody pozaparlamentarne, do jakich należało "oktrojowanie". (Por. A. Ajnenkiel, Spór o model parlamentaryzmu polskiego do roku 1926, Warszawa 1972, passim). 1' W odpowiedzi na głosy ankiety pisał: "Duża ilość czytelników zanucą nam brak krytycyzmu, także w polityce wewnętrznej, bałwochwalstwo Marszałka Piłsudskiego". Odrzucał te opinie: "Potrafimy walczyć z tymi, którzy chcą widzieć kraj nasz jako Polizeistaat i Beamtenstaat" ("Słowo" 5 VI 1929). Spełnił tę obietnicę 8 lat później, gdy podjął regularną kampanię prasową przeciw totalitaryzmowi OZON-u. 12 "Słowo" 10X11 1929. 13 Tamże 26 VII 1930: "Oktrojowania broniło «Słowo», inne organy konserwatywne, jak również reprezentacja konserwatywna w Sejmie pod kierunkiem J. Radziwiłła, zajmowały stanowisko ściśle konstytucyjne". 14 «iKC» 22 IV 1929, wywiad K. Bartla przeciw oktrojowaniu. 15 "Słowo" 8 III 1929 wspomina o zebraniu u Janusza Radziwiłła posłów konserwatywnych; klub miał zasiąść w Sejmie na prawo od ZLN. W niejasnych okolicznościach 151 SSB* . pK'". V*>SH>- zamiar został zarzucony. 16 W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych..., s. 108; przemówienie Z. Tarnowskiego na posiedzeniu Rady Naczelnej SPN 29 V 1928. Wśród konserwatystów trudno mówić o jakiejś dyscyplinie organizacyjnej, istniała lojalność, więzi towarzyskie, a zwłaszcza poczucie interesu grupy; stanowisko prezesa miało wagę nie tylko dla posłów SPN, ale także innych stronnictw konserwatywnych współdziałających w Komitecie Zachowawczym. Delegatem OZPP do Komitetu Zachowawczego był Mackiewicz ("Słowo" 19 II 1929; skład władz OZPP). 17 W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych..., s. 109, 145. Pod kierownictwem J. Radziwiłła zostało utworzone Koło Gospodarcze BBWR, złożone z 22 posłów i 19 senatorów; weszli tam liczni konserwatyści. Mackiewicz należał do grupy "prawno-administracyjno-ustrojowej" Koła oraz grupy "społeczno-kulturalnej" (AAN, Akta A. Dobieckiego, t. 4, s. 143, 211 i nast.). 18 B. Singer, Od Witosa do Sławka..., s. 78 (felieton Poseł Mackiewicz - herold królewski z 3X1929). 19 "Słowo" 21 II 1929. 20 "Warszawianka" 27 VII 1928. 21 Ajnenkiel, sumując czynności BBWR w Sejmie II kadencji, pisze: "(...) klub ten stanowił zespół raczej o cechach destrukcyjnych aniżeli konstruktywnych. Charakteryzowało go więcej zwischenrufów i elementów obstrukcji niż pozytywnego działania. Przejawiło się to niemal na każdej płaszczyźnie aktywności parlamentarnej" (A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej, Warszawa 1975, s. 297). Czubiński tak ocenia przedsięwzięcia konstytucyjne tego Sejmu: "O konstytucji myślano raczej w sensie perspektywicznym, w celu ewentualnego zabezpieczenia władzy dla sanacji na wypadek, gdyby miało zabraknąć autorytetu" (A. Czubiński, Centrolew, Poznań 1963, s. 176). Chyba w równym stopniu wynikało to z faktu, że "autorytet", tzn. Piłsudski, nie miał jasnego poglądu - wtedy i później - jak rozwiązać problem konstytucji i w ogóle jak uregulować ustawowo system władz naczelnych państwa; ani też nie przejawiał inicjatywy w tej materii, poza czynnościami represyjnymi wobec parlamentu. Czubiński posługuje się kilka razy Historią Polski Mackiewicza, zbyt słabo uwzględnia jednak tendencyjność tego dzieła. Wacław Komarnicki - zapewne z braku źródeł, które stały się dostępne po II wojnie - nie uwzględnia wpływu niezdecydowanego stanowiska Piłsud-skiego na mierny postęp prac nad zmianą czy rewizją konstytucji w duchu obozu sanacyjnego w Sejmie II kadencji i później. Stwierdza, że "zagadnienie rewizji Konstytucji w II Sejmie stanęło na martwym punkcie" (W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Wilno 1937, s. 127). Wacław Jędrzejewicz przytacza istotne dla interesującego nas tematu wspomnienia sędziego Sądu Okręgowego w Wilnie Jana Piłsudskiego, który był referentem zmian konstytucji w Sejmie II kadencji (spisane w sierpniu 1950 r. w Anglii). Jan rozmawiał z bratem w grudniu 1929 r. "Marszałek wysłuchiwał wszystko, co Jan Piłsudski mówił - pisze Jędrzejewicz - referując projekt BBWR zmian w konstytucji, lecz sam milczał. Stanowczo głos zabrał w dwóch sprawach dotyczących artykułów konstytucji marcowej 1921 r." Jędrzejewicz dodaje, że Piłsud-skiemu chodziło o odpowiedzialność posłów oraz miejsce składania przysięgi przez prezydenta, czy to ma być na Wawelu, w Katedrze warszawskiej, czy też gdziekolwiek, co wolał. Były to więc kwestie bez wątpienia marginalne. Dopiero rok później w wywiadzie dla Miedzińskiego (26 XI 1930) stwierdził, że nie podoba mu się, iż za podstawę do zmian wzięto konstytucję marcową (W. Jędrzejewicz, Kronika życia..., Londyn 1977, t. II, s. 349, 377 i nast.). Należy tu dodać, że BBWR 152 49 Mackiewicz w redakcji ;IICC" - Kraków, maj 1939 50. Wilno, róg Królewskiej i Zamkowej; siedziba "Słowa" (stan obecny) -?*5ft&^te„ 51. Prezydent i Premier - Londyn, 1940 52. Podpisanie układu Sikorski-Majski w obecności W. Churchilla i A. Edena - 30 VII 1941 53. Ksawery Pruszyński i Melchior Wańkowicz - Tel-Aviv, sierpień 1942 54. Biskup prawosławny Sawa Sowietów, obok z prawej, biskup włocławski Karol Radoński. Pierwszy od lewej red. Jerzy Pańciewicz, założyciel z ks. prałatem Stanisławem Bełchem tygodnika "Jestem Polakiem". W głębi, w środku, częściowo zasłonięty, Cat-Mackiewicz - Londyn, 1944 Łt*" 55. Mackiewicz w USA. U państwa Piotrowiczów w Evanston. Od lewej: Lucjan Kupferwasser (siwy, z profilu), działacz Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia (KNAPP), dr. Julian Szygowski, b. konsul gen. R.P., Mackiewicz, płk. Tadeusz Daniec, mjr Mieczysław Januszewski, dr. Wacław Szyszkowski. Evanston (Illinois) - 26 XII 1954 56. Eustachy Sapieha z żoną Teresą z Lubomir-skich. Nairobi, Kenia ok. 1960 57. Powrót do kraiu - Okęcie, 14 VI 1956 58. Konferencja p.asowa na Foksal. Z lewej: Henryk Korotyński, prezes SDP, redaktor naczelny "Życia Warszawy"; z prawej: red. Klemens KępJicz 61. W Kazimierzu nad Wisłą - lata sześćdziesiąte BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uni wersy tetu \Vy n> ;•:;; • v s k iego ul. Nowy Świat 69. 00-04ó Warszawa tel. 620-03-81 w. 295,296 62. Prawdopodobnie ostatnie zdjęcie - Hpiec 1955 e przez prawie trzy lata do połowy 1933 r. - chyba właśnie wskutek braku pona-^S2"°i treściwszych, pozytywnych wytycznych - trzymał się tej koncepcji. Można stwierdzić, że przeszkodą wtórną, techniczną niejako - był brak większości u rządzącego w Sejmie II kadencji; natomiast pierwotną i zasadniczą - niezdecy-0 wanie "czynnika decydującego". To wpływało również na powolne z początku prace nstytucyjne - w zmienionej istotnie na korzyść BBWR sytuacji - Sejmu III kadencji. fZob również K. Grzybowski, Od dyktatury ku kompromisowi konstytucyjnemu, Kraków 1930, s. 19 i nast; o możliwościach "technicznych" porozumień w sprawie zmian konstytucji). 22 "Sprawozdania stenograficzne Sejmu RP 1928-1929"; 12 VI 1928, 13 XI 1928. 23 "Słowo" 12 II 1929. W wystąpieniu Cat przypomniał odpowiedź premiera Woldemarasa w 1927 r. na pytanie, dlaczego domaga się Wilna: "Zachodnia granica Polski - odparł Woldemaras -załamie się w przestrzeni czasu kilkuletniego [podkr. Cat]. Wtedy zaś nieuchronnie załamie się wschodnia granica". Litwini zaś wejdą do Wilna. 24 J. Radziwiłł, E. Sapieha, A. Piasecki, S. Mackiewicz (por. A. Czubiński, Centrolew..., s. 177). 25 Archiwalia Komisji Konstytucyjnej nie zachowały się. Posługuję się oficjalnymi publikacjami Sejmu z tego okresu, cząstkowymi archiwaliami z zespołu BBWR w AAN oraz kwartalnikiem specjalistycznym "Nowe Państwo". 26 "Przegląd Współczesny" t. 37, 1931, nr 108, s. 71. 27 AAN, Akta A. Dobieckiego, t. 73, s. 131-148; projekt konstytucyjny E. Sapiehy (charakterystyka). 28 A. Ajnenkiel, Polska po przewrocie majowym. Zarys dziejów politycznych Polski 1926-1939, Warszawa 1980, s. 153 i nast. 29 "Przegląd Współczesny" t. 37, 1931, nr 108, s. 72. 30 Tamże, s. 71. 31 Wszystkie cytaty z "Przegląd Współczesny" t. 37, 1931, nr 108, s. 74 i nast. 32 "Słowo" 23 II 1929. 33 Tamże 22 III 1929; artykuł Polityka Schadenfreude. 34 Tamże 2 VII 1929. Sąd ten, bezspornie tendencyjny, sugerujący endecji zamiary, od jakich była najdalsza (torowanie drogi lewicy) - dowodzi jedynie różnic pomiędzy prawicą konserwatywną a endecką; widać tu równocześnie, jak mylące może być posługiwanie się zbiorczym terminem "prawica". 35 W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej..., s. 124-129; A. Czubiński, Centrolew..., s. 190. Mackiewicz pisze: "Uważam, że te głosowania [nad propozycjami tez zmieniających konstytucję - J.J.] przekreślały dobitnie wszelką możliwość współpracy Sejmu z Rządem Marszałka Piłsudskiego". Po prostu większość opozycyjna w Komisji Konstytucyjnej nie chciała oczywiście zgodzić się na zmiany w brzmieniu BBWR. Mackiewicz został wybrany do podkomisji, która miała spróbować uzgodnić stanowiska; po jednym posiedzeniu zawieszono działalność. Prac, w tym składzie, już nie podjęto, wskutek rozwiązania Sejmu II kadencji (por. "Przegląd Współczesny" t. 37, 1931, nr 108, s. 76 i nast.). 36 "Druk Sejmowy" nr 777, Warszawa 1930, s. 5, 20, 26; przemówienie W. Komarnickiego, s. 69 i nast. 37 Tamże s. 78-80. 38 Tamże s. 116. W Sejmie III kadencji Komisja Konstytucyjna zajmowała się już tylko projektem BBWR. 153 39 "Słowo" 26 VIII 1930. Piłsudski na posiedzeniu gabinetu 29 sierpnia powiedział; "Ja dla Polaków nie będę czyścił wychodków przez oktrojowanie" (cytuję za A. Ajnenkielem, Polska po przewrocie majowym..., s. 191). Do Mackiewicza sąd Marszałka nie doszedł, skoro i później zalecał oktrojowanie. 40 Tamże 7IX 1930. 41 Tamże 6 IX 1930. 42 Tamże 11 IX 1930,13 IX 1930; artykuły omawiam łącznie. 43 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 215-221. 44 "Słowo" 4X1930. 45 Tamże 18X1930. 46 Na listę BBWR padło 94 747 głosów, endecy zdobyli 8642, blok ukraińsko-białoruski 5264 głosy (wyniki niekompletne). 47 W. Komarnicki, Ustrój polityczny Polski współczesnej..., s. 149, 155; "Gazeta Polska" 7 VIII 1933 (specjalny dodatek pt. Wytyczne nowej konstytucji). Również W. Jędrzejewicz, Kronika życia..., t. II, s. 473. W tomie IV "Dziennika" płk. Romana Michałowskiego, attache wojskowego ambasady w Londynie, pod datą 2 sierpnia 1933 r. znalazłem następujący zapis: "W południe spotkanie z Adamem Piaseckim [konserwatysta, uczestnik prac nad projektami konstytucji, dyrektor kancelarii Senatu - J.J.] (...) Długi i szczegółowy tour de horizon po śniadaniu w Klubie na Foksalu. Sytuacja polityczna, o ile chodzi o centralę, dojrzewa do zasadniczego kroku. To jest do efektownej zmiany konstytucji. Sławek ma poruszyć ten temat już w niedzielę na Zjeździe Legionistów, przy czym czyni to bez uzgodnienia uprzednio z Marszałkiem, któremu dopiero posłano tekst nowej konstytucji fpodkr. J. J]" (IJPNY, Teki Michałowskiego; rękopis "Dziennika"). 48 AAN, Zespół BBWR, Diariusze KK i Protokoły grup BB, t. 79 i t. 81, materiały są niekompletne; nieraz sprawozdania skrótowe (dalej cyt. Diariusze KK i Protokołygrup BB). B. Podoski, Prace nad konstytucją kwietniową, "Niepodległość" t. 12, 1979, s. 184-198. 49 S. Car, inaugurując w marcu 1931 r. dysputę konstytucyjną w Komisji Konstytucyjnej, powiedział: "Pod względem tres'ci projekt obecny niczym nie różni się od projektu zgłoszonego w poprzednim sejmie" ("Nowe Państwo" t. l, 1931, nr 2, s. 6). Ajnenkiel przygotowania konstytucji kwietniowej lokuje w Komisji Konstytucyjnej i Klubie BBWR (który w ogóle zebrał się raz i od razu dla zatwierdzenia tez, 14 XII 1933) - nie wspominając w ogóle o połączonych grupach BB (por. A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm IIRzeczypospolitej..., s. 320). 50 Protokoły grup BB, s. 17 (posiedzenie z 8 IX 1933); m.in. na temat prerogatyw i odpowiedzialności prezydenta RP. Uwagi Mackiewicza na ogół dotyczą terminologii. 51 Referat S. Cara ("Nowe Państwo" t. 3, 1931, nr 2, s. 6 i nast). Poza Mackiewiczem referaty problemowe p»zygotowywali m.in. Makowski, Miedziński, Podoski, Czuma, Paschalski. 52 Z dyskusji nad referatem Cara o trybie wyboru prezydenta na posiedzeniu KK 14 I 1932 ("Nowe Państwo" t. 2, 1932, nr 3, s. 105 i nast; Diariusze KK, s. 62 i nast); Protokoły grup BB, s. 9 (posiedzenie z 7IX 1933). Tamże ponownie opowiada się za terminem "Naczelnik państwa". 53 Protokoły grup BB, s. 28 i nast. (posiedzenie z 13 IX 1933). 54 "Nowe Państwo" t. 2, 1932, nr 6, s. 105 i nast. (posiedzenie z 14 11932). 55 Diariusze KK, s. 65-67 (posiedzenie z 14 I 1932). 56 "Nowe Państwo" t. 2, 1932, nr 5, s. 146 i nast. (posiedzenie z 28 11932). 57 Diariusze KK, s. 19 i nast (posiedzenie z 5 XI1931). 154 58 "Nowe Państwo" t. l, 1931, nr 3, s. 17 i nast. 59 Tamże, t. 2, 1932, nr 6, s. 138 i nast. (referat S. Mackiewicza na posiedzeniu KK w dniu 10 III 1932). 60 "63 Tezy" BBWR są przedmiotem trzech posiedzeń Komisji Konstytucyjnej -11, 18 i 19 stycznia 1934 r. Już na pierwszym posiedzeniu posłowie opozycji: Róg, Czapiński, Bitner, Jankowski - odrzucają propozycję; poseł Zachąjkiewicz z klubu ukraińskiego mówi m.in.: "Domagamy się, aby projekt sprzeczny z duchem chrześcijaństwa nie stał się ustawą. Gdyby to się stało (...) byłby to dzień wielki i bolesny". Polemizują z nimi Sławek, Makowski, Miedziński. Na posiedzeniu 19 I 1934 KK większością BBWR przyjmuje "Tezy" ("Nowe Państwo" t. 3, 1934, nr 11, s. 65 i nast.; Diariusze KK w AAN, t. 81 - o tych zebraniach żadnych materiałów nie posiadają). Podoski mylnie podaje, że te posiedzenia KK odbywały się bez opozycji (por. "Niepodległość" t. 12, 1979, s. 191). 61 "Gazeta Polska" 7 VIII 1933 (dodatek). 62 Protokoły grup BB, s. 84 i nast. (posiedzenie z 29 XI1933). 63 "Niepodległość" t. 12, 1979, s. 189 i nast. 64 Tamże, s. 190 i nast. 65 W historiografii geneza konstytucji kwietniowej - o pracach w Spalę w ogóle się nie wspomina, a o grupach BB właściwie również - przedstawiana jest błędnie albo nadzwyczaj schematycznie i skrótowo. Autorzy z reguły kładą nacisk na procedurę regulaminową wykorzystaną przez Cara w Izbie, bez wnikania, co było przedtem. Por. H. Jędruszczak i T. Jędruszczak, Ostatnie lata II Rzeczypospolitej (1939-1939), Warszawa 1970, s. 20; A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej..., s. 320 i nast. W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. II, s. 757, stwierdza, że "Tezy" powstały w rezultacie trzyletniej pracy w Komisji Konstytucyjnej. Zapewne z braku źródeł wygłasza więc pogląd zupełnie błędny. KK do marca 1933 r. zajmowała się "starym" projektem zmian konstytucji marcowej; po przemówieniu Sławka i "wytycznych" z sierpnia 1933 r. zebrała się 4 razy - dopiero w grudniu i styczniu 1934 r. Pobóg nic nie mówi o grupach BB. Najtrafniej, chyba intuicyjnie, stawia sprawę. W. Komarnicki (Ustrój państwowy Polski współczesnej..., s. 155), zwracając uwagę na przełomowe znaczenie "wytycznych" i zaczynające się od nich nowe stadium prac obozu nad konstytucją; nie zna poufnych wówczas Protokołów grup BB.; S. Mackiewicz w Historii Polski (s. 236): "Opozycja nie dostrzegła, że tezy te są sformułowane jak artykuły i właściwie tworzą już gotową ustawę konstytucyjną". Pamięć go nie zawiodła. O pracy grup BB nie pisze, natomiast daje świetny portret autorów konstytucji (s. 230): "Lwem był Sławek (...) wołem -Bohdan Podoski (...) wężem był Car". 66 Protokoły grup BB, s. 1-84. 67 Tamże, s. 84 i nast. (posiedzenie z 29 XI 1933); uczestniczyło 19 posłów i 12 senatorów, m.in. Sławek, Car, Podoski, Prystor, Radziwiłł, Makowski, Polakiewicz, Mackiewicz (zwykle na posiedzeniach bywało mniej). Materiały z posiedzenia z 30 XI i ostatniego z 5 XII 1933 nie wnoszą dodatkowych elementów poza znamiennym stwierdzeniem wicemarszałka Cara na zakończenie, że "wszyscy przedstawiony projekt Konstytucji przyjęli", ponadto zastrzegł poufność sprawy (tamże, s. 107). 68 Tamże, s. 84-87. 69 AAN, Zespół BBWR, t. 78; posiedzenie Klubu BBWR- 14 XII 1933 (zatwierdzenie projektu "Tez"). 70 Protokoły grup BB, s. 87 (posiedzenie z 29 XI 1933); wystąpienie Sławka. 71 Tamże, s. 91 (posiedzenie z 30 XI 1933); krytyka konserwatystów. 155 72 Tamże, s. 88 (posiedzenie z 29 XI1933). 73 "Niepodległość" t. 12, 1979, s. 192. 74 Notatka z rozmowy z W. Jędrzejewiczem z 9 11981 w posiadaniu autora. 75 W. Jędrzejewicz, Kronika życia..., t. II, s. 474. Pewne informacje z tego spotkania przeciekły na zewnątrz, o krytycyzmie Piłsudskiego mgliście wspominał "Robotnik" ("Słowo" 16 III 1934). 76 "Niepodległość" t. 12, 1979, s. 193. 77 "Sprawozdanie stenograficzne Senatu RP III kadencji" (posiedzenie 16 I 1935); debata plenarna nad projektem konstytucji. 78 W. Jędrzejewicz, Kronika życia..., t. II, s. 505 i nast. 79 "Słowo" 11 VIII 1935. 80 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. II, s. 778. 81 Hasła "głosowania zamiast na listy na osoby" użyto, by przekonać jednak opinię do systemu jednej listy. Nie dało to, oczywiście, rezultatu (A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej..., s. 328, 340 i nast.). 82 W 1935 r. w wyborach sejmowych głosowało 45,9% uprawnionych; w 1938 r. -67,1%. W 1938 r. na podwyższenie frekwencji oddziałały: mniejszy nacisk opozycji na bojkot oraz powaga sytuacji międzynarodowej. (H. Jędruszczak i T. Jędruszczak, Ostatnie lata IIRzeczypospolitej..., s. 308). 83 A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej..., s. 343. Autor zwraca uwagę na atrofię, wytracanie odgórnej "sterowalności" aparatu BBWR oraz na ożywienie się różnych grup lokalnych w zabiegach o skład personalny list wyborczych. Ajnenkiel posługuje się materiałami archiwalnymi dotyczącymi sytuacji w powiecie częstochowskim i we Lwowie. Zbyt jednoznacznie stwierdza jednak, że w województwach wschodnich administracja narzucała sterroryzowanym delegatom tych kandydatów, którzy zostali wytypowani przez Sławka bądź jego współpracowników (s. 345). Tak działo się, być może, w okręgach o przewadze mniejszości narodowych. Lecz okręg wileński, który omawiam, o przewadze Polaków, wskazuje, że na kresach bywało również inaczej. 84 AAN, Zespół BBWR, t. 43; spis kandydatów na posłów z dopiskami: "projektowani", "wybrani". Okazuje się, że zaledwie w połowie okręgów wybór był zgodny z przewidywaniami. 85 "Słowo" 12 VIII 1935: "Specjalnie co do Wilna musimy naszych współobywateli uspokoić i krążącym pogłoskom kłam zadać". 86 Tamże l O IX 1935; artykuł Po wyborach: o sobie i nie o sobie. 87 Tamże 15 VIII 1935. W zgromadzeniu uczestniczyło 80 osób; głosy - Maleszewski 47, Pełczyńska 38, Okulicz 32, Mackiewicz 29, Birkenmajer 24. Zwraca uwagę, że kandydatury Mackiewicza w ogóle nie zgłosił delegat BBWR; padła z sali. Natomiast przeciwko prezydentowi Wilna Maleszewskiemu BBWR wręcz agitował. 88 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. II, s. 778 (przypis). 89 "Słowo" 24 VIII 1935, Pik Sławek o agitacji; B. Singer, Od Witosa do Stawka..., s. 262. 90 "Słowo" 31 VIII 1935. 91 Tamże 27 VIII 1935, 3 IX 1935, 7 IX 1935; artykuły omawiam łącznie. 92 Tamże 9 IX 1935. Wyniki w okręgu 46: Wiktor Maleszewski - 14 007 głosów, Wanda Pełczyńska - 12 804, Kazimierz Okulicz - 12 067, Stanisław Mackiewicz -8092; wybrani: Maleszewski i Pełczyńska. Mała różnica głosów między Pełczyńska a Okuliczem wskazuje, że było niewiele "czystych" kartek zaliczanych wg ordynacji 156 , ffl pierwszym mandatowym miejscom. Czyli wyborcy rzeczywiście wybierali, a nie Iko głosowali. Frekwencja w Wilnie, w granicach 50 proc. - odpowiadała przeciętnej krajowej (45,9%). Mackiewicz zauważył, że liczba głosów, które padły na jego kandydatur?, "odpowiada zasięgowi pisma" ("Słowo" 10 IX 1935). 93 Tamże 10 IX 1935. 94 Tamże 31X1935. 95 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. II, s. 789, przypis. Żeligowski często pisywał w "Słowie", zaś Mackiewicz często o Żeligowskim (np. "Słowo" 27 V 1938, artykuł Człowiek i jego idea). O stosunku do Generalnego Inspektora i w ogóle o roli armii charakterystyczny artykuł: Wladza wojskowa w Polsce ("Słowo" 4 II 1938). Stwierdza w nim m.in., że armia jest poza polityką i dlatego nigdy nie powołuje się na Rydza w sprawach politycznych. Zdaje się, wynikało to również z rosnącej niechęci do Rydza. « "Słowo" l VIII 193 8. 97 Tamże 24 IV 1938. 98 Tamże l 11938, wszystkie cytaty z artykułu W imię Konstytucji. 59 Tamże 7 V 1938. l°° Tamże 6 V 1938, 28 VIII 1938, 27 VII 1938, artykuły omawiam łącznie. 101 Tamże 19 XI 1938. 102 "Gazeta Polska" 17.VI.1938. Ponadto: Zeznanie Stanisława Mackiewicza złożone przed sędzią dr Piotrem Siekanowiczem w Londynie w dniach 19, 20 i 24 maja 1941 r. Sędzia Siekanowicz był członkiem Komisji do badania okoliczności klęski wrześniowej, powołanej 8.VI.1940 r. zwanej potocznie "Komisją Winiarskiego". Oryginał zeznania liczący 18 stron znajduje się w Instytucie Sikorskiego w Londynie, sygnatura A 20.5.18. Obszerne fragmenty opublikowała "Polityka" nr 46 z 15.XI.1986 r. Dzięki uprzejmości prof. Andrzeja Garlickiego, posługuję się kopią oryginału. Przesłuchanie Mackiewicza dotyczyło głównie jego pobytu w Berezie. (Dalej cyt. Zeznanie przed sędzią Siekanowiczem). 103 IJPNY, Archiwum Osobowe, "W. Sławek", t. 1. Maszynopis bez daty; ręczny dopisek: "Sławek dał mi to, jako myśli swoje i cel przy walce z Obozem o nowy sejm, Kleszczyński". (Edward Kleszczyński, b. beliniak, dowódca 11 pułku ułanów, przewodniczący Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie, senator z ramienia BBWR, należał do bliskiego otoczenia Sławka). Autentyzm dokumentu nie budzi wątpliwości. 104 Michał Pietrzak Reglamentacja wolności prasy w Polsce 1919-1939, Warszawa 1963, s. 403. Także zeznanie przed sędzią Siekanowiczem, s. 3 i nast. 105 Informację o funduszach na kampanię w 1938 r. ze wskazówką, że pieniądze pochodziły od warszawskich konserwatystów - otrzymałem w 1974 r. od p. Niemczy-kowej, która towarzyszyła ojcu w podróży do Warszawy w okresie przedwyborczym. Wyniki zgromadzenia wyborczego - "Słowo" 14 X 1938. 106 "Słowo" l XI 1938, wszystkie cytaty z Mój artykuł kandydacki. 107 Tamże 7 XII 1938; wywiad Sławka dla Cata. 108 Tamże 10 XI 1938: 7 XI 1938 - Wyniki wyborów do Sejmu: Żeligowski 23 326, Skwarczyński 21 043, Mackiewicz 14 507, Maleszewski 12 572; wybrani: Żeligowski, Skwarczyński. Cat prawie podwoił liczbę głosów w stosunku do wyborów 1935 r. 109 Działalnością przedstawicielską Mackiewicza w Radzie Narodowej w Paryżu i Londynie zajmuję się w rozdziałach VII, VIII i IX. 157 • '&•'-•'• SŁ:.,1 Rozdział V Publicysta: koncepcje polityczne t .^. 1. Zaćmienie obrazu -—-M Cat bez polityki, bez tego, co pisał na tematy polityczne, to kukła. W najlep-l szym razie jakiś pół-Cat, błyskotliwy autor niedzielny. Czy aby nie tego rodzaju Wizerunek egzystuje właśnie w pamięci czytelniczej? Gaduły, o którego książkach powie Konstanty Grzybowski, by nie szukać w nich prawdy historycznej, filozofii dziejowej, bo to po prostu "historia odbita w lustrze sal ^balowych"? f Jest faktem, że publicystyka polityczna Cata, ta orka uprawiana co wieczór w redakcji "Słowa" przez 17 lat, należy do rzeczy właściwie zupełnie nieznanych; tym bardziej zaś teksty emigracyjne, które w PRL obejmowała jakby dodatkowa anatema. Czyli praca następnych 17 lat. A był przecież wyznawcą i sumiennym praktykiem zasady: nulla dies sine linea. Wybór politycznych pism Cata wydany | w 1990 r. obejmuje tylko okres do 1945 r. i to dalej w ostrożny jeszcze sposób, » bo przygotowywany był wcześniej1. / Mackiewicz i sam nie sięgał do pierwodruków swych gazetowych artykułów w książkach wspomnieniowych. Jedynie sporadycznie coś tam zacytował. Zaledwie parę artykułów politycznych trafiło do Księgi moich rozczarowań, wydanej pod jego okiem w 1939 r. W pośmiertnych antologiach - Odeszli w zmierzch i Kto mnie wołał, czego chciał... z polityki nie ma już właściwie nic. Historycy zajęli się sprawą dopiero niedawno2. Tymczasem opublikował w Wilnie blisko 2000 artykułów; zaś w Paryżu, Londynie, Warszawie, po roku 1956, jeszcze bodaj drugie tyle. Przygniatającą większość stanowią - zbędne chyba dowodzić - teksty o polityce, politykach, politykowaniu. A nie należał do żeglarzy, co z brzegu próbują sterować okrętem, ł to jest Mackiewicza opus magnum tkwiące w rocznikach pism. Zajmę się, co to warte. Uczciwie, lecz czy możliwe, by zupełnie bezstronnie? Jakie miejsce, może - kąt, należy się temu w myśli politycznej Polaków. Uzupełnię, czym oddychał rzeczywiście, nim uszedł - nie z własnej woli, w pełni sił twórczych - do książek. Zaćmienie obrazu wzmocnili ludzie piszący o Mackiewiczu; zarówno w kraju, jak na emigracji, zarówno przyjaciele, jak przeciwnicy, zarówno laicy, jak 158 utorzy kompetentni. Oto sądy skrajne. tóriOA krańcoweśe to przepolitycznianie Mackiewicza; doszukiwanie się w każdym zdaniu jego książek pisanych w Polsce Ludowej drwiny, zaczepki, aluzji; w każdym żarcie, szelmostwie intelektualnym, w każdej obsesji -szrnuglu politycznego na doraźną okazję. Towarzyszy temu na ogół jędrna kwalifikacja jego poglądów, jako niegodnych uwagi reakcyjnych rojeń. Krańfiiiweśe-dRłga-^ to wypreparowywanie Cata z polityki; sugerowanie, iż jedynie wrogowie osobiści, przeciwnicy ideowi, różni ponuracy i głupcy - biorą Mackiewicza śmiertelnie serio, podczas gdy był on w istocie '^artystą na temat nolityJdI!»J!człowiekiem wolnym poza^ czasejm". Czyli, jak to się mówi na Wyspie: the singer not the song. Taki pogląd głosili Stefan Kisielewski j Walerian Meysztowicz, przeciwny - Stanisław Zabiełło. Według Meysztowicza Cat należał do rasy pisarzy - licznej na przełomie XIX i XX wieku - którym nie chodziło, "co" jest przedmiotem pisania, ale "jak" to jest napisane. Epatowanie świetnością stylu było jakoby j ego główną troską3. Błyszczenie, lapidarność, oryginalność pomysłów - na pewno. Ale podporządkowane całkiem innemu celowi. Przecież ten eseista, felietonista, gawędziarz historyczny, przez trzy czwarte życia pisarskiego był przede wszystkim dziennikarzem politycznym i politykiem. A może wykonywanie tego zawodu nie przesądza jeszcze - przyjmijmy - że traktował go poważnie? Nie przesądza o tym - być może - i to, iż był rozmówcą, a nieraz stroną dla Sławka, Raczkiewicza, Becka, Kwiatkowskiego; nieznośnym trutniem dla Składkowskiego, Grażyńskiego, Bociańskiego, Dęba-Biernackiego, Kostka-Biernackiego; uczniem, następnie współpracownikiem politycznym dla Radziwiłła, Jaworskiego, Meysztowicza, Sapiehy? Ale nie mamy żadnych przesłanek, by przypuszczać, że za zabawę uważał Nieśwież, swoje posłowanie, walkę o^oktrojowanie, o kształt konstytucji kwietniowej, propozycję z Libourne; a także - co więcej - również swoje londyńskie pre-mierowanie w roku 1954. Nie sądzę, by ten ostatni przykład miał obalić poprzednie. Należał do gatunku homo politicus, zaś dopiero wtórnie - homo ludens. Sporo innych składników było w nim jeszcze solidnie wymieszanych. Jak w tej litewskiej wódce, ziołowej trejos devynerios, którą z umiarem pijał. W każdym razie w II Rzeczypospolitej wykonywał czynności takie same, jak Stroński i Niedziałkowski, Koskowski i Nowaczyński, Stpiczyński i Brun. 159 bh^ 2. Orientacje, pasje, rachunek sumienia ść? W styczniu 1939 r. "Czas" umieścił recenzję z Książki moich rozczarowań Napisał w niej, że Cat składa się z trzech ingrediencji: 1) Sienkiewicza, 2) wpływów francuskiego pamiętnikarstwa XIX wieku, 3) wpływów literatury rosyjskiej. Mackiewicz był zachwycony: pkt l i 2 "czytam z rozkoszą", pft 3 , "czytam z pokorą"4. Listę można by wydłużyć choćby o Kiplinga, Dickensa, w ogóle pamiętnikarst-wo europejskie XIX i XX wieku, zwłasza rosyjskie i niemieckie oraz piśmiennictwo polityczne rojalistów francuskich "Action Francaise" z Karolem Maurrasem, Leonem Daudetem i Jakubem Bainville. Ich szkołę myślenia, jak napisała Barbara Rzepecka pod dyktando ojca w "Kierunkach", z okazji ukazania się Zielonych oczu - "starał się przystosować do uroku lasów i Radziwiłłów"5. Osobliwy mariaż. Nie o to jednak chodzi; czerpał od nich niewątpliwie filozofię władzy mocnej, autorytaryzm; niekoniecznie zaś argumenty monarchiczne, które raczej były ojczystej proweniencji. / Skąd jednak wzięła się proniemieckość Mackiewicza? Właśnie specjalnie / piszę: proniemieckość, a nie germanofilizm. Ponieważ Mackiewicz był j frankofilem antyfrancuskim, a także, mimo że sprawa nieco zawilsza, \ anglofilem antyangielskim oraz zdecydowanym rusofilem dość antyrosyjskim T bardzo antyradzieckim. Starał się odróżniać kraj, naród, jego kulturę, ethos obywatelski, jego urządzenia polityczne, od polityki uprawianej przez państwo. Na pewno nie był proniemieckim germanofobem. Ale Niemcy - jako formacja kulturowa w dziedzictwie europejskim - były mu obojętne. Nie znał ich, nie cenił, nudziły go. Szukając odpowiedzi na pytanie, specjalnie pod tym kątem, przeglądałem wczesne teksty Mackiewicza; intrygował go Bismarck, lecz podobnie jak Witte, Aleksander II i Napoleon III. Natomiast po II wojnie nie przepuszczał okazji, by dopiec Niemcom. Odpłacał się chyba za nie spełnione nadzieje. Podobnie odpłacał się Anglikom w Londyniszczu za egoizm, obłudę polityczną, zdradę Polski, jak to z przesadą nazywał6. Nie lubił, nie szanował języka niemieckiego - znał go słabo - czcił rosyjski; delektował się nim. Literatura niemiecka drugiej połowy XIX wieku to "pustynia talentu"; "filozofia z Heglem na czele ogłupiła ludzkość na trzy pokolenia", powodując jakoby "jakieś patologiczne zboczenia w rozumowaniu"; Niemcy mają gust gorszy niż Anglicy; język polski zrobaczywiał od niemczyzny itd. Popisuje się tym w Odeszli w zmierzch. W Był bal poprawia: dzieła filozofii niemieckiej to "wielopudowe wypracowania". W Dostojewskim korzysta szeroko z obelżywych stwierdzeń pisarza o Niemcach (Dostojewski jak wiadomo, nie cierpiał i Niemców). Nie warto mnożyć tych antyniemieckich manifestacji Mackiewiczowskich wygłaszanych ex post. 160 elementami i przed wojną szafował oszczędnie. 7 czego zatem wyrosła proniemieckość? x)a wieczorze autorskim w sali "Morskie oko" w Zakopanem zadano mu .rtanie: Dlaczego Pan tak nienawidzi Anglii? Odparł: "proszę sobie raz na zawsze zapamiętać - nie odczuwam żadnej nienawiści , Anglików, mam do tego narodu wiele szacunku i podziwu (...) Pragnę natomiast o jednym tylko przekonać swoich rodaków, pragnę, żeby tylko to jedno zrozumieli: że angielskie interesy polityczne przeważnie rozmijają się z polskimi interesami politycznymi"7. Otóż sądzę, że tym rozumowaniem można objaśnić również genezę pronie-mieckości Mackiewicza: widział interes Polski w oparciu o Niemcy. Za Republiki Weimarskiej i demonstracyjnie antypolskiej polityki Stresemanna przekonanie to miało charakter potencjalny - było wnioskiem z tezy, że głównym przeciwnikiem jest Rosja Radziecka, stąd, poniekąd logicznie - głównym sojusznikiem muszą być Niemcy, skoro tylko sąsiedzi wchodzili w rachubę. Domniemywał, że i po drugiej stronie pojawi się zainteresowanie; nie zastanawiał się, czy w Niemczech są rzeczywiście "siły propolskie"8. Dojście Hitlera do władzy wydawało się odpowiednią okazją. Dostrzegł w nim wroga pruskoś-ci, wroga Rapallo, a przede wszystkim zaciekłego wroga komunizmu i państwa radzieckiego. Koncepcja nabierała życia. ^\ Deklarację o nieagresji między Polską i Nigmcami powitał emfatycznie, goręcej niż oficjalne gazety obozu rządzącego/"Dzień dzisiejszy, 26 stycznia 1934 roku, urósł do dat pamiętnych w dziejach narodu polskiego. Będziemy go kiedyś ryli w brązie, kuli w marmurze. W dniu tym naród nasz otrzymał silną i mocną władzę, uzyskał pokój"^| _.. Ponosiło publicystę, RzesźaHitlera stawała się materiałem na sojusznika przeciw ZSRR. Całkiem inaczej reagował Radziwiłł, bliski ministra i kół MSZ -w Deklaracji widział właśnie przesłankę poprawy stosunków z Moskwą, czynnik równowagi i naturalny odpowiednik paktu polsko-radzieckiego z lipca 1932 rJ^Mackiewicz rozpinał własne żagle. \ W uformowaniu orientacji niemieckiej Mackiewicza zasadniczą rolę odegrał Władysław Studnicki, ekscentryk, idealista i uparty kozioł, germanofil z przekonania, a pewnie i sentymentu. We wrześniu 1936 r. ze Studnickim i profesorem Zygmuntem Łempickim, znamienitym germanistą, zmarłym w Oświęcimiu, znalazł się wśród gości honorowych Parteitagu w Norymberdze. Sprawa wywołała krytykę w prasie krajowej. Nie pisał do "Słowa" korespondencji z imprezy. Z Norymbergii pojechał do Paryża, gdzie składał wizytę Rydz-Śmigły. Dopiero w latach 1937-1938, wydaje się, zacząły mylić wybór polityczny z czynnikami emocjonalnymi, a nawet ideowymi - Stanisław Dubois, w ferworze-\ polemicznym, nazwał wtedy Cata "bez wątpienia jednym z najwybitniejszych \ wielbicieli Hitlera na wschodzie Europy"11. Będzie to jeszcze wyraźniej różniło l go nie tylko od reszty konserwatystów, krytycznych wobec hitleryzmu i kań-/ _^-~ 161 płĘs-Są clerza, ale również od kół rządowych. Zechce wykrzyknąć: "ja germanofil, ja hitlerofil..." Wrócę do tego. Nie przydaję w każdym razie temu frazesowi większego znaczenia. Jednak zapamiętano go. /"Nie ulega wątpliwości, że ^^rrla^jaJiiernjecJca_^LJiixśHpolitycznej II 'Rzeczypospolitej była zjawiskiem wątłym i bez wpływu. Gnjnio^Tite-ołTca^o]?" trynie endeckiej, filofrancuskim środowiskom "Frontu Morges", nie znajdowała również zwolenników ani w grupie pułkownikowskiej, ani w obozie rządzącym po śmierci Marszałka. Nie wzmocniła jej również beckowska "gra na Niemcy" w latach 1934-1938. SprowadzaŁa-sl^do trzech głośnych nazwisk: Studnickiego, Adolfa Bocheńskiego, publicystyczn_ej"gwiazdy młoclokonser-watystów, poległego w wieku 35 lat przy rozbrajaniu miny pod Ankoną 18 VII 1944 r., i Mackiewicza. Fundowali swoje poglądy na tezie, że jedynie złe stosunki niemiecko-radzieckie stwarzają szansę dla Polski, i na wniosku, że należy popierać tę stronę, która nie chce tych stosunków poprawić; idzie do starcia. Widzieli ją w Rzeszy. Dzisiaj wiemy, że analiza zamiarów /rlitlera - przynajm- , niej do końca 1938 r. kiedy to pisali była prawidłowa. > Geneza opozycyjności l f Co jednak sprawiło, z kolei, że filar tej szkoły myślenia, najzagorzalszy piłsud-V \ czyk wśród konserwatystów, poseł do dwóch sejmów, człowiek bywały w \ ścisłej ekipie rządzącej, stopniowo przechodzi do opozycji względem reżimu, a <*•" V zwłaszcza polityki zagranicznej Józefa Becka, którego jeszcze niedawno nazywał geniuszem politycznym? O źródłach wrogości do OZN już wiemy. Lecz Beck? Anschluss Austrii niewątpliwie zrobił wrażenie na Mackiewiczu. Zwraca na to uwagę Micewski, zaś Bauer-Czarnomski, emigracyjny polemista Cata, powiada, że po Anschlussie Mackiewicz "obraził się na Becka"12. Nie wyjaśnia to jednak przyczyn. Jesienią 1940 r. podczas bitwy o Anglię, w przerwach między bombardowa-imi, w hallu skromnego londyńskiego pensjonatu "wt.:+~ "-- ti;„„,_ • . / ^ niami, w hallu ^^ ^ ° Lng* w przerwach między bombardowa-^ botliwym, zakapanym świeca sS ku§h ^T^ ^ H°Use"> na 'hy-\ Stanisław Mackiewkz plzes^- ** d°k™^™> notatek i literatury, \ raźnej sytuacji materia^ 7 lit^znlf PrSd T~T ** W nie^ x Narodowej rozpoczynał się przeciwko niem,; ą m honorowym Rady przedwrześniowe i nakłanlnWk°nlemuPr°ces o proniemieckie publikacje Histori, Polski w ^ i a wSdenta ? Lib°Ume d° ^nulac^ N p a dra^^Po miesi^ ^J^1^- W marcu 1941 r. wyszła z to pean i pamflet książka J H • S2e 200° egzemplarzy Jest Catowska wersja i J^^TS JT"™!""™ ' bardzo' osrti L często; myślę, że za częstozanl h'StOIyCyJeJ nie '^eważą i używają powstania. Była własną^ąToTzr ° ^ °tolicznofci«* j «Ju Je) 162 / Fragment dotyczący Anschlussu: "«Słowo» wileńskie było dotychczas zwolennikiem pacyfikacji stosunków polsko-niemieckich. Była to nawet główna, zasadnicza myśl szerzona w dziedzinie polityki zagranicznej przez nasz organ i wyznajemy, że główna przyczyna naszej niepopularności. Otóż od Anschlussu «Słowo» staje się popularne, ponieważ zaczynamy przestrzegać Becka, że stosunki niemiecko-polskie zaczynają, przynosić jednostronne korzyści wyłącznie Niemcom, że Niemcy się wzmacniają, a my nie, że naruszy to stosunek sił pomiędzy Niemcami a Polską l jednostronnie na korzyść Niemiec"13. Wywód jest swoiście wygładzony i ozdobiony. W 1938 r. krytykował Becka również za to, że trzyma się zbyt daleko od Berlina, że jest za ostrożny, że makiawelizm szkodzi. Sceptycznie przyjdzie odnieść się także do podanych przyczyn popularności "Słowa", nie przecząc samemu faktowi. PrzedrukF~\ artykułów Cata w popołudniówkach warszawskich - Wańkowicz zalicza go do \ najczęściej przedrukowywanych publicystów - nie były spowodowane tym, że^^J "zaczynał przestrzegać Becka", ponieważ od dawna czyniła to prasa opozycyjna, ale sensacją było, iż nawet Mackiewicz opuścił swe proniemieckie pozycje. Zresztą, śmiem sądzić, że grała tu rolę i oryginalność ;^MjcJkiewicz_bywał^zy- \ tany, żeby się z^ninijiie_zgadzać/ren rzadki powab rzeczywiście opanował mis- \ trzowsko. Wymaga on wciąż świeżych i niekonwencjonalnych argumentów, j inaczej prowokowanie czytelnika szybko przemienia się w pyszałkowatość i / błazeństwo; autor "przeinwestowuje się". Nie spotkało to Cata. Dzięki temu/ dwudziestoletnie boje Mackiewicza z Beckiem śledzi się z ciekawością14. Toczyły się one według dość klasycznego klucza: im napastliwiej, tym więcej popularności, im więcej popularności, tym napastliwiej. Cóż ma za znaczenie wobec tego, że wojenne i powojenne publikacje zwłaszcza naturalnie, to co -pisał po 1956 r. w Warszawie -jeszcze raz podkreślam - będzie się głęboko różnić argumentacją od tego, co pisał w "Słowie" w latach 1938-1939. Czyli w okresie rzeczywistego, a nie historycznego sporu z Beckiem. Droga Mackiewicza do opozycji nie zaczęła się jednak od aneksji Austrii i poczucia, że zachwiała się na niekorzyść Polski równowaga w centralnej Europie; nie zaczęła się wcale od krytyki polityki zagranicznej i jej kierownika. Wiąże się z przegraną w wyborach, co mu popsuło sporo krwi; przede wszystkim zaś, jak pisaliśmy, ze zmianami wewnętrznymi w "Polsce bez Piłsud-skiego"; przetasowaniami w grupie pułkownikowskiej i słabnięciem politycznym Sławka po nieudanej próbie sił z Mościckim o prezydenturę w końcu 1935 r. W^ławjcu_^ze^e^widziai wykonawcę politycznego.testąmentii_ Marszałka, a zarazem najskuteczniejszego obrońcę konserwatystów przed "naprawTaczami" i całą lewicą sanacyjną. W.A. Zbyszewski, tęgi wprawdzie plotkarz, twierdzi, że Mackiewicz wolał z przejęciem: "Jeszcze nie wszystko stracone, mamy jeszcze Sławka"15. Dochował Sławkowi wierności politycznej uczciwiej niż luminarze konser- 163 watywni. Także wówczas, gdy doszedł do wniosku, że grupa pułkownikowska już nie egzystuje, że całe rusztowanie trzeszczy pod naciskiem "naprawiaczy", a "Sławek pozostał sam"16. Istotnie, w maju 1936 r., w nowym rządzie Sławoja-Składkowskiego, prócz Becka, znaleźli się już tylko "ministrowie Mos'cickiego" i "ministrowie Rydza". Matuszewski odszedł z oficjalnej, rządowej "Gazety Polskiej"; zaś Koc i Miedziński, jeszcze wszak dyskretnie, lecz już żeglowali ku nowej elicie. - \ f Gdy oburzył się w "Słowie" na "OJcólnik" Składkowskiego, z lipca 1936 r., / ogłaszający Rydza-Śmigłego drugą, po~prezydencie, osobą w państwie, pier-/ wsze strzały zostały oddane. Słabe wprawdzie, w porównaniu ze stosunkiem do "Okólnika" starych piłsudczyków, nie mówiąc o opozycji. Mówił na ten temat i w sali Filharmonii do prawników warszawskich. Sławek i Prystor zachęcali go \do dalszej kampanii przeciw "Okólnikowi". Niemniej droga Mackiewicza nie^ byłajconsekwentna. Również po uformowaniu się konstelacji Mościcki-Rydz, z OZN na zapleczu, dalej próbował zachować pozycję w obozie rządzącym, o czym s'wiadczy entuzjastyczne - a jak się okaże, pochopne - poparcie w lutym 1937 r. deklaracji "ozonowej" Adama Koca. Ale od razu os'wiadczył, że "do organizacji płk. Koca nie przystępuje"17. Z pewnos'cią jednak już od 1936 r. w publicystyce Cata zaczynają pojawiać się coraz częs'ciej pierwiastki zniecierpliwienia i krytycyzmu wobec polityki rządu; podejmuje sprawy dozbrojenia armii, motoryzacji kraju, nieefektywnej, aroganckiej administracji. Biurokracji nigdy nie darzył sympatią, lecz teraz za stan rzeczy nie wini głupich starostów, politykierskich wojewodów, nominowanych za kombatanckie zasługi - ale rządową górę. Za zasługi, twierdził, należy dawać ordery, a nie państwowe posady. W drugiej połowie 1937 r. obraca się przeciwko Obozowi Zjednoczenia Narodowego. Wywołuje to rekryminacje drugiej strony. Koc składa gwałtowne oświadczenia18; zaś' Mackiewicz od krytyki personalnej - Kwiatkowskiego, Poniatowskiego, bądź krytyki poszczególnych punktów programu OZN, przechodzi do atakowania Obozu jako całości. Zgodzić się można z jego polemista-mi z "Gazety Polskiej", że flirtując początkowo z Obozem dążył "do f' przekształcenia OZN w blok polityczny, w którym by stronnictwo konserwaty-| wne dobrze się czuło"19. Rzeczywiście, chyba niepowodzenie zamiaru, aby kon-,_*! serwatywny ogon machał, "ozonowym" psem, skłoniło go ostatecznie do Y\ otwartej opozycji. Różnił się tu, nie po raz pierwszy, od rodzimego obozu, który nie kwapił się do konfrontacji z OZN, raczej próbując wpłynąć na jego ewolucję poprzez wewnętrzne rozgrywki z ludźmi "Naprawy". Stronnictwo Zachowawcze, ukonstytuowane w grudniu 1937 r., przyjęło rezolucję popierającą Koca20. Konserwatyści mieli różne zastrzeżenia, wyrażali zwykły im niepokój z powodu radykalizacji nastrojów, ale -jak pisał Radziwiłł w początku 1938 r. -"deklaracja ideowo-polityczna OZN została w gruncie rzeczy oparta na czysto konserwatywnych zasadach (...) w myśl tej deklaracji zjednoczenie narodowe 164 ~>'\ i c. i v *« O ma być dokonane na platformie i w imię zasad, które mamy prawo określić jako nasze. Oczywiście, od deklaracji do realizacji jest droga dosyć daleka"21. frtackiewicz, nigdy nie zwykł wyrażać się. tak_oględnie i rozwlekle. Nie, przejął się uchwałami Stronnictwa Zachowawczego, które zresztąTpoTwyborze Bnińskiego na prezesa, zaczęło zbliżać się do endecji. Z właściwą mu gwałtownością i lapidarnością języka zaczął zwalczać OZN .Dostrzegł wśród liderów Obozu skłonności totalitarne, nieszanowanielconstytucji, dążenie do stłumienia wszelkiej legalnej opozycji. Mocne państwo wyobrażał sobie inaczej, co absolutnie nie znaczy, że akurat całkiem demokratycznie. Był zwolennikiem władzy autorytarnej, jednak nie modelu jednopartyjnego, zbliżonego do rozwiązań faszystowskich. Bronił więc wolności słowa przeciw "ozonowemu" uniformizmowi "hektolitrów wodomyśli i wodofrazesów". Nie przebierał w argumentach, gdy pustce deklaracji programowej OZN jeszcze rok temu chwalonej - przeciwstawiał rejestr sukcesów nazistowskich: rozbudowę armii, opanowanie terytoriów zde-militaryzowanych, swobodę działania w polityce zagranicznej, rozwiązanie problemu żydowskiego, likwidację bezrobocia, produkcję aut itp. Nie przebierał w epitetach. Program Obozu porównał do cygańskiej kołdry zszytej z różnokolorowych skrawków "zapożyczonych od sąsiadów". Tezy kulturalne OZN nazywa "tezami spod ciemnej gwiazdy"; stwierdza, że Obóz swój totalizm zaczyna realizować właśnie tam, gdzie jest bezwzględnie szkodliwy - w polityce kulturalnej22. Z tego okresu pochodzą określenia: "Zozonizowany Sejm", "Czas najwyższy zdać OZON na FON", "OZON to myśl chodząca na czworakach banału", "Samym OZON-em, tak jak samyrrTózcirem, Polski nie obronimy". Niektóre zadomowiły się w języku politycznym. Mackiewicza pochłaniają dwie pasje: Beck i OZN, polityka zagraniczna i starcia wewnętrzne. Pierwsza znajdzie swój finał w rozmowie w Libourne, kiedy będzie się starał, po raz ostatni, praktycznie oddziałać na postępowanie rządu RP względem Rzeszy hitlerowskiej. Druga zaprowadzi Mackiewicza do Berezy. Publicysta kontra polityk Jest jeszcze trzeci nurt, w tych latach zamykających epokę wileńską. Pochmurnieje nad Polską. Mackiewicz-publicysta zaczyna robić rachunek sumienia z Mackiewiczem-politykiem. Będzie to rachunek surowy i rachunek niekonsekwentny. Micewski uważa Cata za wybitnego publicystę, ale za niezbyt P°^^2LSPJL9l^yka23. "Łatwo się z tym zgodzić. Ale czy jest to jednak określenie zawsze trafne? Polityka mierzy się stopniem osiągniętych celów; właściwościami tych celów, ale i warunkami, w jakich je realizował; okolicznościami, jakie wyzyskał, jakie 165 Ztnarno\vał • ^r^t^^Meca /T^^-^2j*^u,^*e^'*». A„ . / °dmó\vić ra-.nych prze J.Mac^'ew/C2 d °ad konstyt em- Połpnie jak Studnicki, który stwierdzał: "Mówię z podniesionym czołem •"-\| miał dobr^Cn-Mice^skiem,Z SJebie Postula-Zekał się u, "Cją ^'etnfteffl germanofilem polskim», czy znajdzie się polityk, który będąc S\ Pf2e^da^a f lbu*faego Sfe f ** b^Lr *''e ^"^J Jalofilem, powie to o sobie?"*. Ios Jego \vłkPublicystvk - * na °gół °.dbitym; Po WsżafcJie podzielam jednak opinii krytyków do końca. Był przecież zbyt wytraw-Zn3jduje nych koncep •' "^ k°ncepc' UmieJ?tnie> Cfl P,r°stu Cat I, zbyt wyrafinowanym, zbyt utalentowanym człowiekiem, by nie pisać bez Cenn/ejs2e ^ W "Słowie" °J' ^ odlr*ietui ' °C n'ec'e'p/*ekstów. Równocześnie - zbytnim impetykiem, kokietem, by nie stać go ^939. 12 refr°W,U5enne' robio, Pasane Powoje na bies ;kstów. Równocześnie - zbytnim impetykiem, kokietem, by nie stać go na bezceremonialną szczerość. Jak to odróżnić? Jak odróżnić w masowej lukcji publicystycznej rzecz doraźną od bardziej trwałej; głos dnia od głosu ~łjuiyt Sg *• "'ewątnl' °Jennv h zQCo t IdUKCJi puDiicysiyczncj IZ.CŁ;/, uuiaznąou oaiuzicj uwaicj, gius uiiia uu giusu tystre od rozh '^ .^°ryz°ntv j**1 oSn'eni Ofi • ^kach C t ^° Svvjadect*su; przekomarzanie od istotnej polemiki; gniew wątrobiany od gniewu spod p°d nap0rern rajaJącej naiVno - • ^e^skie'g0 Zle da'e^ovvzro 3 ^'tykuty jLz1 Komentarz pisany od ręki, na marginesie depeszy agencyjnej, od komen- nadzwy, Ma Oceni0l kwir Amoże ° Pychy ,9 731 •>> są za*ama ^S^C^,?^-^5Ł?5r ^^^Ct^fe^^-^ "" • W setkach artykułów, jakie Mackiewicz opublikował - a w latach 1938-1939 liesiącami pisał prawie w każdym numerze "Słowa" - można znaleźć bez 'siłku wygodny cytat na wiele okazji. Kazanie na każdy świątek. - apołecztiy. Jeśli odsianie tych doraźności, sądów oderwanych, zdań skarlałych pod cen-8° o/creoZurą, wreszcie wypoczynków pióra, nierzadkich w gorączkowym - z natury KW • -^ naw przezlu'd?'lł'tinnictvvie^Uaje b?dzie Drr, -^ - -- - -. Iecje wieku K &rzede w ^^na/ac 3 ^rajem ' ^toczyć. i sytuacji redakcyjnej - pisarstwie Cata, może nastręczyć trudności, to autor c/o/", 50 y na grob;e ^S*'n7 pr2e., . Sl? do osoh; t . aJ" 2ost»^atw'a nieco zadanie, dzięki maksymie, że prawdy, o które się walczy, należy r,;c:r-^^ ^^^'°^^^^ stale powtarzać. Fragmenty jego artykułów, celniejsze zdania, epitety i aforyzmy z nich zaczerpnięte, umieszczane więc były - po kilka a nawet kilka- *T 'M'CeWff-an'a *q/f L.L °?'Wpod?* ^osc, 57C^'W naście razy-obok nagłówka pisma. Przedmą ^^nic sje vy ^s'? 2 regufy 'w ^a talent,, W°s^> kom. Mackiewicz miał wysokie mniemanie o roli i obowiązkach publicysty. Nację miedy, ' ^Or°dyń^tci «< ac^zMacif- BZvvzShdnn ^ Uznar>ie dla Odpowiedzialności, jaka na piszącym spoczywa. Nie znosił leibjournalistów, 'e'na ;„i. v '^OaroH^,,. . AI; Wc«_ K'evv/f7Q„. 1 Krytvlr^ _ ^PogŁH W; bi^po^^ choS^' ^i/^-w^^a ró^^J eC20 °se/n tyru, rzyzn laJe ^aśvv że 12agran 'adcz, Pisał >czn^ otwa lrcje /niał nj'e Qty °gro/n. !ne :)evv/C2e; A "'e/sc Macfc;e acz. CL ^czuc/g to,^oji!?.^e :L?>* Ca/Jco a«o do P'sa/ za\vsz< ' ^rsfc .ja/effo, 'Scy, 1 s'e na ^^Sssr^ "-"--SSS rov/n skutki, Osób, Wi'tą ^,r"*-ote,"^*«MS°^ 'Wcj'e s2C2e uczy, Oszeniu 2avvS2e ros'cj ą j s'?od lrnien Prawjc Pod, /co, 'nserw; Jasnr Ma ^s^-;;;i^^ ^oay, śmiały V'ed0 tych ^';5^«B2^ w cho, 158 'SVV°JeJpraw/cr"'POstavv IC'aż"'ereJT ^c'"25 re^o^jejta, fligelpublicystów, reporterów od specjalnych poruczeń, przedpokój owco w, jak j wybornie określił te dość nagminne typy dziennikarzy Ksawery Pruszyński27.y Strzegł swych skrzydeł. Ale czy to wszystko? Przypomnę powiedzenie angieb skie: Use your wings if you have any. Otóż jaki użytek z nich uczyj renomowany opozycjonista w okresie nadciągającej burzy? 3. "Gra na Niemcy" poddana próbie Emikt wyjścia - "Kropki nad i", "Dziś i jutro" Aby poglądy Cata na Anschluss Austrii, Monachium, aneksję CzechosłowacjT i rosnącą agresywność Hitlera wobec Polski nie wisiały w próżni, muszę cofrią się do dwóch broszur - pierwszych spośród ponad 50 w dorobku życia wydanych dziesięć lat przed tymi wydarzeniami. Kropki nad i oraz Dziś i jutro, drukowane najpierw w odcinkach w "Słowie", nie stanowiły ewenementu prasie polskiej, były jednak pełnej krwi debiutem Mackiewicza w problematy^ międzynarodowej28. Stanowią rodowód jego orientacji proniemieckiej. Zawsze uważał, że pozycja Polski, przestrzeń manewru jej dyplomacji jest 167 f l determinowana stanem stosunków Niemiec i Rosji (ZSRR) wobec siebje Zawsze głosił, że Polska jest skazana na wielkość, zatem na ekspansję teryt0. rialną, albowiem jako państwo małe długo utrzymać się nie może. Zawsze utrzymywał, że kierunkiem tej ekspansji, według zasad jagiellońskich, musi być ' wyłącznie wschód i północny wschód (Litwa). Chodziło mu praktycznie o restytuowanie granic sprzed 1772 r. Stale też traktat ryski - nieco łagodniej w okresie negocjowania paktu o nieagresji Polska-ZSRR z 1932 r. - był przedmiotem krytyki "Słowa". Należy chyba powiedzieć, że ekspansjonizm terytorialny głoszony przez / "Słowo" nie miał popleczników. Grupa "Buntu Młodych" wiązała ideę mocarst-/ wową z wewnętrznym wzmocnieniem państwa. Spotykał się z bezwzględną ' krytyką lewicy, endecji oraz pobłażliwym lekceważeniem kół oficjalnych, jako próbą robienia z sentymentów wytycznych polityki. Stanowił odosobniony fenomen w krajobrazie życia publicznego II Rzeczypospolitej. Żaden liczący się \ ruch polityczny nie kwestionował Rygi, jak włas'ciwie każdy obóz doceniał kar-\dynalne skutki dla Polski stanu relacji niemiecko-radzieckich. * Stanisław Mackiewicz dla polityki urojonych możliwości miał określenie: "cień hajduka czyści cień karety cieniem miotły". Odnosił je do postępowania ministra Józefa Becka. Z własnych urojeń był dumny. Budował koncepcje geopolityczne od góry, indukcynie, chciejsko, bez rozważania, czy to, co tak pożądane, aby naprawdę możliwe, czy ma jakiś twardszy grunt. Wańkowicz, laik polityczny, lecz obserwator wspaniały, uważał taką postawę za typową dla mentalności szlacheckiej, w odróżnieniu od plebejskiej, dedukcyjnej, preferującej trzymanie się ziemi, optykę ślimaka. Niewątpliwie Cat mierzył siły na zamiary. Jak chciał narzucić monarchię, chciał również narzucić rodakom w ten sposób rozumianą ideę mocarstwową. Powtarzał z uporem w "Słowie": "Kwestie społeczne i gospodarcze były dla nas zawsze czymś wtórnym, drugorzędnym, środkiem a nie celem, którym był zawsze testament wielkomocarst-wowości polskiej realizowany swego czasu przez Władysława IV, poetyzowany w czasach niewoli przez Sienkiewicza, restaurowany pod Kijowem przez Piłsudskiego"29. Lecz jiJL„bji^uj|LJ^m_fanjtaslą; Frazesy mocarstwowe, w istocie, nie zasłaniały mu słabości kraju, zagrożeń, jakie go otaczają. Mocarstwowość traktował jako cel strategiczny, gwarancję ustabilizowania niepodległego państwa w przyszłej Europie; bardziej zatem jako kategorię programową niż taktyczną, a tym bardziej praktyczną. Niemniej wynikały z tego również wnioski bieżące. Składnikiem koncepcji było poszerzenie terytorium państwa. Jakie środki proponował? Wyboru - przeciw komu, w jakim kierunku ma się kierować ekspansja -dokonał u zarania działalności politycznej. Przy czym w wyborze rym, sądzę, przesłanki polityczno-państwowe (walka ze "zdradą ryską", odzyskanie historycznych granic I Rzeczypospolitej, rozczłonkowanie Rosji Radzieckiej) 168 górowały w istocie nad przesłankami ideologicznymi (wrogość do rewolucji, komunizmu, kontynuowanie misji cywilizacyjnej na Wschodzie). Zbiegły się i jakby zrównały po wizycie w Rosji Radzieckiej w 1931 r., kiedy przekonał sieV ostatecznie - wyraził to w Myśli w obcęgach - że władza radziecka ani samoist- j nie, ani wskutek wojny nie rozpadnie się; zaś bolszewizm jest wprawdzie total-/ nym, bezwzględnym, lecz skutecznym zniewoleniem ludzi. / Paradoks, lecz wydaje się, że książka wywołała wśród lewicującej młodzieży wileńskiej jakby jeszcze większe zainteresowanie komunizmem. Podnosiła alarm: wschód nie jest słomianym kolosem. Wprawdzie już wcześniej Cat nie miał co do tego wątpliwości. Starając się o wizę do ZSRR, w 1929 r., pisał: "W Rosji przedwojennej prawie każdy mieszkaniec w mniejszym lub większym zakresie był antypańst-wowcem (...) Gazety sowieckie twierdzą, że dziś tak nie jest (...) Czy ten nowy regime nie stworzył całkiem nowej sowieckiej psychologii narodowej?"3?. Uwagi te miały się w jakimś stopniu sprawdzić w roku 1943. ^ • jyiackiewicza oślerjiałYJ^dee^jagip.llnńska, mnnarnrtjcTna, mocarstwowa; natomiast zaryzykuję twierdzenie, że jednak nie oślepiała go nienawiść. Zachowywał rzeczowość, zmysł obserwacyjny, nawet realizm, trzyjnai_na wndTy^jjrTedyenjjł^— w analizie; gubiL^ngtoj^iast przy konstruowaniu kon-fcepcji; im bardziej ogólnych i rozległych - tym doszczętniej. Zjawisko banalne w dziejach nie tylko polskiej myśli politycznej. Sprawa bywa beznadziejna, gdy już w stadium analizy doktryna blokuje myślenie. Jeśli więc wybór "przeciw komu" był jasny, o tyle wybór "z kim", a zwłaszcza "jak", w jakjch konstelacjach sojuszniczych, przy wyzyskaniu jakich koniunktur europejskich - kształtował się u Mackiewicza stopniowo. W Kropkach nad i, badając funkcjonowanie sojuszu polsko-francuskiego, przed i po Locarno - oczyścił pole; w Dziś i jutro zajął się warunkami pacyfikacji stosunków polsko-niemieckich. W 1929 r. doszedł do wniosku, że Anschluss Austrii jest nieunikniony i dla Polski może być korzystny, ponieważ kierując ku Bałkanom zainteresowania nimieckie, sprawi, iż łatwiej nam będzie załatwić problemy sporne - korytarz, Gdańsk, mniejszości. Nie były to rewelacje, możliwość Anschlussu rozważano wtedy powszechnie. Tu jednak zaczyna się krystalizować Mackiewiczowska "gra na Niemcy". W Kropkach nad i "betę noire" jest premier Arystydes Briand i RomanN Drnowski, w ogóle endecy, którzy sojusz jjplsko-francuski traktują, jeg_o ) zdaniem, nie jako dokument międzynarodowy, lecz kanon patriotyzmu, niemal^/ rzecz świętą31. Briandowi przeciwstawia się jedynie prawica, rojaliści, katolicy, nacjonaliści francuscy; ludzie, którzy po wygranej wojnie nie chcą godzić się na "małą Francję". Karol Maurras, dla Cata, jest tu postacią naczelną. "Dramat Francji to przeciwstawieństwo pomiędzy tymi poglądami (...) Sympatie Francji dla Polski są wielkie, realne i pewne. Lecz teraz postawmy te kropki nad i, gdyż polityka oparta na niedomówieniach nie jest dobrą polityką. ^ 169 Traktat wersalski kupiony tak wielką ceną jest drogi sercu każdego Francu^ Ale tragedią dla Francji a problematem polityC2_' nym dla nas fpodkr. Cat] jest właśnie to pytanie, czy istotnie w obronje integralności traktatu wersalskiego Francja zaryzykuje tę ostatnią kroplę i^ swoich żołnierzy"32. Obawy Mackiewicza wzmaga szerzący się w Europie - \ye Francji briandowskiej zwłaszcza - pacyfizm. O ile barwne, nasycone analogiami historycznymi, polemiczne wywody 0 Briandzie i Dmowskim, a szczególnie deklaracje sympatii do prawicy fran. cuskiej - są oryginalną pracą publicysty, to oceny dysfunkcji sojuszu polsko-francuskiego oraz zamiarów Francji w Europie polokarneńskiej nie odbiegały l s~od stanowiska polskich kół oficjalnych. Tak myśleli piłsudczycy. / Trudno jednak odmówić Mackiewiczowi pewnej przenikliwości. Bał się i pacyfizmu, który za kilka lat pod nazwą appeasementu doprowadzi do akceptacji przez Francję remilitaryzacji Nadrenii, osiągając szczyt w pakcie monachi-'V jskim. Omylił się co do wojowniczości prawicy; prawica przecież w końcu da Francji Petaina, dość względnego zbawcę, zaś z Karola Maurrasa zrobi kolaboranta; jedynego członka Akademii Francuskiej, który został kiedykolwiek formalnie wykreślony z grona nieśmiertelnych. Postulował dwie rzeczy: aby "dzbanek miodu franko-polskiej przyjaźni zaprawić odrobiną goryczy. W ten sposób my tu w Wilnie przyrządzamy słynny krupnik litewski"; oraz ożywić politykę wobec Niemiec: "Czy w istocie Niemcy są tak nieprzejednane względem Polski? "33. Konkludował następująco: "Franko-polsko-niemieckie porozumienie musi być celem polityki polskiej (...) porozumienie umożliwi Polsce odgrywanie aktywnej roli na szerszym aniżeli polityka europejska polu (...) wtedy może aktywną rolę odegrać wobec Rosji i w Rosji (...) Rewolucja rosyjska, Bolszewicy, zawiązała ogromny węzeł. Węzeł ten zniekształca politykę globalną i we- j zeł ten zacieśnia pętlę duszącą cywilizację, Polska ma wszelkie dane, aby stać : się obcęgami, które mogą rozwiązać ten węzeł"34. Cytat, nieporadny stylistycznie - merytorycznie jest jasny. Pojawia się cel główny. W Dziś i jutro sojusz polsko-francuski schodzi na drugi plan. Autor koncen-/ truje się na Niemczech, głównie zaś na implikacjach przyłączenia Austrii. Za / pasywa uważa wzmocnienie ludnościowe i terytorialne Niemiec oraz naruszenie / traktatu wersalskiego, który jest " nieboszczykiem do pewnego stopnia". j Przypomina projekt Jakuba Baimdlle, niejako swojego porte-parole wśród publ-l icystów i rojalistyc/nych polityków francuskich, które proponował rozczłonkowanie Rzeszy na "republikańskie Prusy, socjalistyczną Saksonię, królewską Bawarię, burżuazyjne państwo nadreńskie i katolicką Austrię". Skoro się nie udało - powiada - trzeba pogodzić się z Anschlussem; dla Polski odwrócenie ekspansji niemieckiej ku południowi i pogłębienie zainteresowań dyplomacji niemieckiej interesami na Bałkanach może być korzystne35. Twardy żywot miały te nadzieje. Odżyły w 1938 r., gdy Anschluss nastąpił. Obie broszury ukazują zawiązki i stopniowe dojrzewanie orientacji niemieckiej. Jednak punktem wyjścia rozważań, ich myślą przewodnią było zekonanie, że głównym zagrożeniem Polski jest Rosja Radziecka. W acznych odłamach opinii polskiej przeważał pogląd przeciwny. Nawet w inej ankiecie przeprowadzonej wśród generalicji na rozkaz Piłsudskiego w 1934 r. większość za prawdopodobniejszego agresora uznała Rzeszę, bo szybciej zgromadzi środki. Pakt polsko-radziecki z 1932 r. przyjął nadzwycząj\ powściągliwie, patetycznymi pochlebstwami obdarzył, jak wiemy, deklarację \ polsko-niemiecką. Przyznał wszak, że pakt z Moskwą wytrąci Niemcom j możliwość szantażowania Europy polityką Rapallo i wprowadzi pewną równowagę w naszych stosunkach z Berlinem i Paryżem36. W wystąpieniu sejmowym wypowiedział się jednak^rzeciw^ratyfikacji, argumentując, że prawnie aprobata Sejmu jest zbędna. Jakby więc próbował obniżyć/ rangę dokumentu. W tym okresie napisał prywatny list do Sławka, w którym zrekapitulował swoje poglądy na politykę zagraniczną rządu37. Sławek nie^zaj-mował się tymi sprawami, mógł więc liczyć jedynie, że zreferuje jego uwagi Beckowi lub Piłsudskiemu. Do urzędującego ministra, Augusta Zaleskiego, miał stosunek krytyczny. Mackiewicz pewnych cech swej koncepcji niemieckiej nie wyjawiał publicznie, czynił to najwyżej w postaci aluzji między wierszami artykułów^ Celem istotnym, acz odległym, koncepcji było rozbicie Rosji Radzieckiejji_otwarcie l^a~aia~póTśTćTej~elćspansji na wschodzie przy współudziale Niemiec; nie wyk^~~ "hrćżając ich udziału militarnego. ,J4aJyJe__starczało mu realizmu,, by'-aie, mówić,._ głośno o takich_rozwiązaniajch. Adolf Bocheński wypomni Mackiewiczowi 170 L lyplomatyzowanie. J 93 8- wyłożenie kart Dopiero w 1938 r. wyłożył karty. Będzie już pisał otwarcie o pewnej wielkiej imprezie lub zupełnie wprost o "antyrosyjskiej kooperacji politycznej z Niemcami z ofensywnymi wobec Rosji celami" wyjaśniając, jak gdyby wstecz i w czasie przeszłym, zasady koncepcji38. Nie mam w pełni wyrobionego poglądu, czy te oświadczenia z 1938 r. są oświadczynami Mackiewicza, po prostu wzmocnieniem i głębszym umotywowaniem starej oferty wobec Niemiec, czy też już tylko demonstracją rozczarowania z powodu straconej okazji do wspólnej wielkiej imprezy. Niedługo przed śmiercią napisał: "Tak się dziwnie w historii dzieje, że grabarzami możliwości polsko-niemieckiego porozumienia są zawsze Niemcy"39. Jestem skłonny opowiedzieć się za drugą z tych hipotez. Koncepcja przecież, wraz z Anschlussem, który dokonał się w innych okolicznościach, niż przewidywał w 1927 r., wraz ze wzrostem militarnej potęgi Hitlera i ewidentną zmianą proporcji sił w Europie, wyraźnie się załamuje. Gra się kończy. Karty 171 można pokazać. Mocarstwowiec polski, Mackiewicz - inaczej niż dogmatyk Studnicki, zaś\ piony do cna swą doktryną niemiecką - nie tracił z oczu możliwości popadnj cia Rzeczypospolitej w wasalską zależność od Niemiec. Wprawdzie długo tak możliwość w swych kombinacjach politycznych lekceważył i ciągle nie chcjji zejść z "ukraińskiego księżyca na ziemię polską", jak radził zapatrzonym „a wschód "żubrom" prawicowiec poznański Zygmunt Wojciechowski40 - to je°» opieraj" °^^ W *L* świadectwo - „fc,"' Nje 'cpiej było w Anglii ufn, kowi "ot.." wydawca to^ST80*8 <"" "ackie„Ł "? Wf P»«™ki. Cieką." . T f"*"S wS, *T" w»=J S*2X" K""** MaS ze miał zdecy(i0,,.a • trzydziestych o nilrim .8rari1' Winston ChuS^l^- *^« *LL pTobT^ M° P°Wied^ napisać artykuł 'P Sał,stale Pochlebnie o Mmśn. Pr°blemy "Wczesnej epok ' do roku 1938 4™*** d'a Hitlera; wiekszo" T' * "* Wydw^Sl' tym większą ^f^^entu; im ba d^„ < ^"^w skłaniała^ Hubert KniclSl^P-ychodziło mu ^^ ^^ntniej ^ i premierów, a,fa ^'^wca Mussolin^ Hit Sbict^iwe zdanTe" w swoich ksi^ach^a ówczesnej ŻUm^%k^S/r^ Pre2ydentów dopiero po CZasie44 2a am, wprost zdumiewającej ,TPy' ^^^wał Regent Jugosławii) p^pszym okiem w^ndr^ Ale okazało si, to Rozbic.e oPinii pS C°2 Jednak 2 tego? J g° rozmowców okazał się zręcznie wykor2yslu ,'ej ~ naturalne i jak wiH , - "Kurier Porann^ koła oficjalne' azTch t^'6 ^ ^owe -M,.- .„łac'„;„ .. J '-zęsto nonro,,,:. _„. . lcn organv "r:^^_i_ „ . ^ttaty niemieckie 4. Publicystyka na AnschlusŁ Wkroczenie Wojs^ . zaczynającym się odłniemieckich do Austrii L. tycznego. To P^d ^^ Hitler^uj^6-010^ aftykuł-zakończył: "^^Zl ^^ to ^ccfni^^T ,NaP°le°na P°'-byłoby dla nas kata^'e "aszego sąsiada bez ierin Austerl'tz"; zaś tekst sposobami'-- 3taStr°^ Przed którą ^T^S° W2^nienilt W artykule, oboks.fa___^^ą ^ ^nić się WszelkJ W artykule, obok star.f ' "^ br0nić ^ w^ arejfaSC^-'-——————cjiMby^ze nas >sj się l 'laiąceJ> P°Jawia si? jednak pierwiastek nowy - pewien niepokój. ° \v zamian za Anschluss domagał się właściwie Litwy. Handlował schlussem sporami z Litwą Kowieńską jak Niderlandami. Pałac Brtihla •erzał tylko do normalizacji stosunków z sąsiadem, zerwanych przed osiem-astu laty. Już w 1929 r. w Kropkach nad i, przewidując przyłączenie Austrii do Rzeszy, rozważał możliwość wymiennej transakcji, ale nie zadał sobie nigdy jednak pytania o jej realność, a teraz i ojej współmierność. "Robotnik", codzienny polemista "Słowa", nazwał pomysły bałamuceniem opinii i świadomym zaciemnianiem powagi sytuacji. Trzy lata później sam Mackiewicz nazwie "rekompensatę litewską" - napiwkiem i komedią46. Szerszą wykładnię poglądów znajdziemy w artykule z dnia następnego: "Ludzie mówią, Beck jest świetnym ministrem, od dawna już się zastanawiam, czy naprawdę tak jest, czy to jest dobry jeździec, czy tylko dobry koń. Bo koniem jest idea współpracy pokojowej polsko-niemieckiej, ta idea tak niepopularna w naszym narodzie jest przecież doskonała, o tyle doskonalsza od innych polskich możliwości, jak od walki na dwa fronty z Rosją i Niemcami, od przyjaźni z ZSRR, od deklaracji o «nienaruszalności» traktatu wersalskiego a la pp. Stroński i Zaleski. Koń jest więc doskonały, ale jeździec?" Pointa brzmi: "Muszę przyznać, że droga mi idea polsko-niemieckiego odprężenia i przyjaźni dzięki nieumiejętnemu jej wykorzystywaniu zaczyna przynosić korzyści wyłącznie Niemcom, a nie mam"47. W istocie nie ma tu nic nowego - egzegeza starych poglądów, kolejna napaść na Becka, łakome marzenia o wchłonięciu Litwy. Pewną jednak wskazówką, co sam autor uważał za ważne, może być hasło przy nagłówku "Słowa" z dnia następnego: "Jeżeli jednak wzmacniać się będą tylko Niemcy, a my stać na miejscu, to dojdziemy do katastrofy". Mackiewicz był ostrożniejszy niż publikujący równocześnie w "Słowie" Władysław Studnicki, który w poanschlussowej atmosferze parł do dalszego bezwarunkowego zacieśnienia więzów polsko-niemieckich. Jednak po trzech tygodniach nawet na "wielkiego chorążego idei imperializmu i ogarnięcia Litwy", jak nazwał wtedy Cata Pruszyński, przyszła pora refleksji. Rzeczywiście, Niemcy mają Austrię z jej potencjałem militarnym, gospodarczym i ludnościowym. Zaś Polska posła litewskiego Kazysa Szkirpę w Warszawie. Pożądana rekompensata spełniła się. Ciekawa będzie reakcja Mackiewicza. Nie wystąpił z nowym pomysłem w dziedzinie polityki zagranicznej, nie poparł germanofilskich propozycji Studnickiego, dał także spokój Beckowi, przynajmniej na parę tygodni. Ogłosił artykuł O nowe dywizje dla Polski, który sprowadzał się do twierdzenia, że nastąpiłoTrafuszerue" równowagi sił między Niemcami a Polską i jeśli się wydatnie nie wzmocnimy, grozi nam wasalizm48. "Słowo" rozpoczęło nim kampanii w sprawach obronności kraju, wzywając wszystkie obozy polityczne d współpracy. V ^T } / Kampania nie była jednak w pełni dziełem Mackiewicza. Inspiratorem akcji prasowej był Ignacy Matuszewski, pokłócony z reżimem niedawny redaktor "Gazety Polskiej", były minister skarbu i doskonały publicysta49. Matuszewski pozyskał również poparcie "Czasu" i "Polityki Gospodarczej". Rząd prawdopodobnie wiedział, kto jest faktycznym autorem kampanii. Stąd reakcja gazet oficjalnych była szczególnie gwałtowna; cechował ją jak to zwykle bywa, dziarski optymizm i lekceważenie krytyków. Jeśli wszakże inicjatorem by} Matuszewski, to argumenty Mackiewicz dobierał sobie sam; niektóre były zdumiewająco śmiałe w ustach zachowawcy: "Jeśli dla celów motoryzacji kraju potrzebne jest zracjonalizowanie szybów naftowych, to nacjonalizujcie je! Nacjonalizujcie je wreszcie bez odszkodowania w imię zasady: salus Rei publicae suprema lex esto. Jeśli potrzeba dla powiększenia naszej siły obronnej nowych ciężarów nałożonych na obywateli, to nakładajcie je [podkr. Cat]"50. / Dał się ponieść słowom? Może. Lecz bił na alarm: "Dramat zwany / Anschlussem stanowi dla Europy błyskawicę, za którą może przyjść burza". Nie l próbował wprawdzie jasno określić miejsca Polski. Po której stronie Polska ma l stanąć. Przypuszczam, że konieczność wzmocnienia militarnego kraju ciągle V jeszcze traktował, po części, jako argument przetargowy w kombinacjach z Niemcami. Nie wyrzekał się bowiem mocarstwowości, którą immanentnie wiązał z ekspansją wschodnią, realizowaną przy niemieckim współudziale: "Żyjemy w chwilach kryzysu wilsonizmu, małe państwa muszą ustąpić z widowni — pozostaną tylko państwa wielkie"51. O zniknięciu Polski na pewno nie myślał. Liczył więc dalej na możliwość podziału stref wpływów i skuteczne uzgodnienie interesów z Rzeszą. Szukał odpowiedzi. Konsekwencje Anschlussu także przed Mackiewiczem postawiły pytanie - co dalej? Ambasador Nóel powiada, że zabór Austrii wywołał w Polsce ogromne wrażenie, mocniejsze niż gdzie indziej52. W sierpniu 1938 r., zdaje się, znalazł odpowiedź na pytanie, "co dalej?" Zanika dezorientacja, zwątpienie, pewien lęk miesięcy poanschlussowych. Kampanię o wzmocnienie obronności kraju, którą tak się będzie chwalił w Londynie i Warszawie - wypierają spekulacje polityczne. Nie będą to myśli nowe i nie będzie lansował ich długo, zaledwie dwa miesiące. Tyle bowiem czasu dzieli Europę od paktu monachijskiego. Były to propozycje osobliwe; dowodzą, że z Anschlussu, w istocie, żadnych nauk nie wyciągnął. Przy czym głosił je w czasie, gdy w Europie, właściwie w każdej chwili, mógł wybuchnąć konflikt zbrojny - lokalny lub ogólny. Znów można postawić pytanie: gdzie umieszczał Polskę? Skoro z równą gwałtownością atakował obóz proczeski w kraju, antyczeską politykę Becka, jak i te próby ministra spraw zagranicznych, które zmierzały do zachowania neutralności i trzymania się na uboczu w razie wybuchu. Sugestie Mackiewicza, gorączkowe i niezborne, mają jeden wspólny if. 176 L mianownik. Ideą generalną dwumiesięcznych wysiłków publicysty było propagowanie utworzenia koalicji europejskiej przeciwko ZSRR. Bądź przynajmniej - jako wariant koncepcji - uzyskanie wolnej ręki od mocarstw zachodnich na wspólny polsko-niemiecki pochód na wschód. Na takiej płaszczyźnie -, zdaniem Mackiewicza - może dojść do porozumienia między Francją i AngliąA hitlerowską Rzeszą. Zagadnienie czechosłowackie temu podporządkowuje, traktując je jako epizod nieistotny, najwyżej swoiste repetytorium przed znacznie większą imprezą. Francja jest słaba i szczególnie skłonna do appeasementu - otrzyma pokój i zachowa honor, Niemcy silne i agresywne - pochód na wschód, razem z Polską, skanalizuje ich ekspansję. Wydaje się, jakby pewni historycy PRL-u z Mackiewicza czerpali wiedzę o sytuacji europejskiej i zamiarach polskiej polityki zagranicznej. Powiedzmy jedno: Mackiewicza w tych sprawach odstępuje nawet geopolityka, czytanie z mapy, pilnie wyuczone u Karla Haushofera; identyfikuje się kompletnie ze Studnickim. Po raz ostatni - przynajmniej w Polsce międzywojennej - w podobnie rozwinięty sposób przedstawi swe prywatne koncepcje mocarstwowe i środki ich realizacji. Będzie to efektowne epitafium. Przytoczmy fragmenty publikacji "Słowa": K 2 sierpień: "Formułąpokojowego rozstrzygnięcia spraw europejskich byłoby \ uzgodnienie polityki franko-brytyjskiej z państwami totalnymi na gruncie l i - J kwidacji bolszewizmu [podkr. Cat]. Niestety, na razie bolszewizm/ jest wygrywany przez syte i burżuazyjne państwa przeciw państwom totalnym". 20 sierpień: "Dla zagranicy Polak to sojusznik Niemiec, w Polsce uważamy się nadal za wrogów Niemiec. Jakie jest stanowisko «Słowa» w tej sprawie? Byliśmy zawsze zwolennikami odprężenia i normalizacji naszych stosunków z Niemcami. To, co niektórzy nazywają polityką m.in. Becka, powinno się raczej nazywać polityką «Słowa», gdyby w nomenklaturze politycznej było uwzględnione pierwszeństw ogłoszenia jakiejś koncepcji. Ale: życzylibyśmy sobie współpracy z Niemcami dla wielkich celów na Wschodzie, łączylibyśmy ją z naszymi marzeniami o mocarstwowej potędze Polski (...) Sądziliśmy, że stać naszą politykę na rolę pośrednika pokojowego pomiędzy Niemcami a wielkimi państwami Zachodu"53. 7 wrzesień: "Oto faktem jest, żeśmy od 26 stycznia 1934 r. cofnęli się w Gdańsku [podkr. Cat]. Faktem jest, że Gdańsk jest dziś nie ligowy, nie nasz, a wyłącznie i zdecydowanie niemiecki, berliński (...) Uważam, że takie warunki [porozumienia — J.J.] są, że między nami a Niemcami budują się mosty w postaci wspólnych niebezpieczeństw: bolszewickiego, żydowskiego i innych (...)". 10 wrzesień: "Wspólny cel rysował mi się bardzo wyraźnie w chwili, kiedy 26 stycznia 1934 roku widziałem w układzie polsko-niemieckim realizację idei, której poświęciłem prawie całą działalność dziennikarską. Niemcy i Polska, 177 ^^i toTfówanN^stety°pd Beck^' ^ ^ ******* P°trzebuJace nowych tery s^LliS"-'-s,'="~l-sf, BiL2S53sS===«aft Poprzedzających Monachium Macklew'^a w ciągu dwóch miesiecy ^^tr^rssn-"^ ^5W.^fe^s=K: w enski. Natomiast w sposób ^0!^?^ z mvM 'T™3' PUblkysta Z elementarnymi zasadami geopolitykie^J.mysl^ol'tycznąBismarcH ^i^-^^^ /^"nS^ Józef Beck ustalał m.in. swą taktykę wobe3o"*• 7"? W PEłaCU BrUhla będącą rmeszaniną megalomanii f króTkJwlS ' C™chosło™W- Taktyk? l w rozwiązywaniu problemu cz^^^S^ ^ ^ółd^^ w efekcle wśród polityków i w opSTachS T \ m°CarStwami' natomiast i sojusznika Hitlera w rozbiorze Zao± ^ ' mwiło WsPół"dzialowCa (Zw,ązek Radziecki zagn*,^^* ro7>°*?nie stosunki z ZSRR Jest tutaj ważne, C2y opinie^^S^1^ ° meagreSJi Z I932 ^ Nie Francji , Anglii były rzeczywiście Z T P™2 k°ła rz^d°we i prasę wianiu i odwracani uv*H ^i^H" ^ ™^ ^ usprawLT nany o tym drugim. FakteJ jest ^ak żeb^VtanOWC^-- Jestem przeko-pohtycznej izolacji, praktyczni c^kow|teT M V "" knWt° ~ Znalazła si? w jesienią 1938 r. Rzeczposnolit7h l J KrZyŻanowski stawia tezę że ^-i=;^L3r'r^^- S TS^ei^ś---^; c^SS nt^ŚS^ f" T*""3' »'" - 'P^wi. Pragną, rekompensaty J^f^^fk f T ^ P° Ansch1^ ^-sss-Łsrr-r 178 rdę dla frazeologicznego patriotyzmu. Propagowanie mocarstwowości rozumiał jako skupienie sił, zwłaszcza młodego pokolenia, wokół wyższego celu, ale nie poprzez głoszenie krzepy i rozniecanie szowinizmu: "ta duża megalomania zmuszałaby do wyrzeczenia się mnóstwa małych megalomanii"56. Zaolzie natomiast dało kołom oficjalnym okazję do rozbudzenia właśnie tych małych megalomanii. Do zafałszowania swej działalności w niemałym stopniu przyczynił się sam. Zgoła inny jest Mackiewicz ze "Słowa" z 1938 r., z Historii Polski z 1941 r., nie mówiąc już o Polityce Becka z 1964 r. Warto brać to pod uwagę przy lekturze tych książek. W każdym razie w sierpniu i wrześniu 1938 r. Addis Abeba była mu bliższa niż Praga. Dla oporu cesarza Hajle Sellasje znajdzie uznanie, dla oporu Benesza nigdy; jest on dla Mackiewicza epigonem Wersalu, naczelnym krętaczem Ligi Narodów i wcieleniem agentury bolszewickiej. Do Mackiewicza z tego okresu można by odnieść często przez niego powtarzane powiedzenie Clemenceau o Briandzie i Poincare: "Briand nic nie wie, a rozumie wszystko - Poincare wie wszystko, a nie rozumie nic". Mackiewicz wie niewiele — nie rozumie nic. Micewski uważa, że Cat zawodzi w próbach syntezy, że to w ogóle jego najsłabsza strona57. Można by to poszerzyć -zawodzi zawsze, gdy daje się ponosić myśleniu doktrynerskiemu. Gdy próbuje montować ze swych upodobań, umiłowań, ćwieków w głowie praktyczny program. Jest również przykładem, do jakiego stopnia może oślepić polityczna obsesja. W przedmowie do Margrabiego Wielopolskiego, napisanej w 1957 r., szczerze chyba wyznał: "Mózg Pruszyńskiego pod względem politycznym inne uciskały palce. Były to przekonania wychodzące z konieczności defensywy, nie ofensywy, a przede wszystkim liczenie się z rzeczywistością"58. Liczyć się z rzeczywistością! Łaknie tego każdy. Chwali się tym każdy tchórz i głupek polityczny. W tym przedmonachijskim okresie zdawało się Mackiewiczowi, że on właśnie liczy się z rzeczywistością. Micewski uważa go za wybitnego publicystę, ale niezbyt poważnego polityka. Wańkowicz - w rozmowie z autorem - zastanawiał się nad zygzakami przedwojennej publicystyki Cata59. Zbyt to oględne kwalifikacje wileńskiego redaktora, jeśli je zastosować do tych wrześniowych tygodni 1938 r. Po dwóch miesiącach zaciekłej kampanii - dosłownie w ciągu kilku dni -Mackiewicz zmienił stanowisko. P_akt monachijski Komentując rezultaty Monachium rozbrajająco zapyta: "I cóż się dzisiaj stało? Ja, «germanofil», «HitIerofil», ze strachem stwierdzam, że dziś zostało na placu 179 tylko jedno mocarstwo, z którym sojusz jest możliwy (...) Dziś zostaliśmy w Europie środkowej i wschodniej sam na sam z Niemcami, którzy mają coraz silniejszych przyjaciół, coraz mniej z nami potrzebują się liczyć"60. Porównuję Cata sprzed Monachium z Catem po Monachium. Niewątpliwie wyraził sąd trzeźwy, ale w stosunku do ówczesnej opinii polskiej rozpaczliwie spóźniony. V Symptomatyczne, że tak samo jak po Anschlussie, również obecnie, gdy minęło pierwsze wrażenie, znów oddał się spekulacjom; znów zaczął krzepić się złudzeniami; znów, na krótko, doszło do głosu - przeklęte, polskie jakoś to będzie. Wyraził przynajmniej współczucie dla losu Czechosłowaków; zauważył, że skoro Francja nie ryzykowała, dlaczegóż Polska miałaby ryzykować, spiesząc Pradze z ratunkiem. Po pewnym czasie dopiero zaczął dopuszczać myśl, że Niemcy przestają być oczekiwanym, wielkim sojusznikiem, a stają się możliwym przeciwnikiem. Po powrocie z podróży do Paryża, Pragi i Berlina, w połowie grudnia 1938 r., napisał wprost: "Niebezpieczeństwo jest wielkie, bo nasz wróg jest wielki"61. / , Pierwszy raz w stosunku do Niemiec użył określenia wróg. Z podróży przywiózł przeświadczenie o konieczności zbliżenia z Francją, pesymizm co do ogólnej sytuacji w Europie, ale i resztki złudzeń zatwar-/ działego zwolennika aliansu z Niemcami. Złożył to w cyklu artykułów zamy-L—Jcających rok 1938. "Hitler jest dziś wielki jak Napoleon po Ulm i Austerlitz. Jest to określenie pochlebne, ale i złowróżbne (...) Czy Hitler mający geniusz zwycięstwa przypominający Napoleona znajdzie w sobie umiar Bismarcka? Oto pytanie, na które odpowie nam historia nadchodzących lat kilku"62. Czelnie spyta: "Kiedyż to pan Beck wysiadł z tego niemieckiego tramwaju? (...) Austria już nie istnieje. Czechosłowacja jest wasalem niemieckim, pozycja Francji na wschodzie nie istnieje. Niemcy organizują Ruś Zakarpackaj kiedy zwracają Węgry przeciw Rumunii, są niemal dyktatorem w środkowej Europie (...) Beck wysiadł na przystanku, na którym jest napisane «prze-grana»"63. Korzystając z tej kłamliwej komunikacyjnej metafory - na przystanku z napisem "przegrana", tyle że z pociągu dalekobieżnego, wysiadł Stanisław Mackiewicz. Prześledźmy, jak to sobie stopniowo uzmysławiał. Nie będzie to proces prosty, a zwłaszcza konsekwentny. Dwie sprawy absorbują Cata w pierwszych miesiącach 1939 r.: strzeżenie związków z Francją oraz konflikt z Władysławem Studnickim. Nadto zadeklarował zawieszenie koncepcji marszu na wschód. Po wizycie Ribbentropa w Warszawie, w styczniu 1939 r. - wiemy obecnie, że rozstrzygającej dla dalszego biegu wydarzeń - skazany zapewne jedynie za czytanie oficjalnego komunikatu, stwierdził, że jedynym jej rezultatem była nuta antyfrancuska: "Czy może nam w danej chwili w czymkolwiek zależeć jeszcze 180 na dalszym osłabianiu Francji?"64. Przez dziesięć lat tym się zajmował; za orientację profrancuską, przypomnijmy, krytykował endecję i "Front Morges". Teraz koronnym argumentem przeciwko Beckowi nie będzie zarzut, że za daleko trzyma się od Berlina, lecz że własnymi rękami niszczy wpływy francuskie w środkowej Europie! Krótką, zaiste, pamięć ma publicysta; jednym ruchem pióra poszła w kąt namiętna retoryka sprzed niespełna roku. Przypomniał sobie wreszcie, że sąsiad naszego sąsiada niekoniecznie musi być aliantem egzotycznym. Z tej wolty, z wiosny 1939 r., skorzystał był pisząc o Monachium w Historii Polski. Różnice ze Studnickim pojawiły się już w okresie przedmonachijskim. Studnicki uważał, że lokalny konflikt zbrojny niemiecko-czechosłowacki leży w interesie Polski -Cat, że stanowczo nie, chociaż, jak twierdził, załatwianie sporu po myśli Niemiec da nam korzyść w postaci zerwania układu radziecko-czechosłowackiego i wspólnej granicy z Węgrami. Obecnie jednak coraz częściej, i w sprawach bardziej zasadniczych, dystansuje się od Studnickiego, uważając, że nie docenia "katastrofy politycznej z roku 1938". Artykuły Studnickiego w "Słowie" - ukazujące się zresztą aż do wybuchu wojny - opatrywane były na ogół polemicznymi notami Cata. Sedno różnic określił następująco: "Oczywiście tak jak on [Studnicki - J.J.] dążymy do odzyskania polskich terytoriów historycznych (...) Ale bardziej niż on uważamy, że w polsko-niemieckich stosunkach nastąpił k r y z y s, i koncentrujemy w danej chwili całą uwagę nie na dalszych i wielkich planach, lecz na wyjściu z kryzysu [podkr. Cat], który może mieć dla nas fatalne konsekwencje (...) p. Studnicki, stary germanofil, formułuje pod adresem Niemiec szereg żądań, z których przebija niepokój, że Niemcy są na złej drodze (...) I powiem, że dobrze, że tak notoryczny, tak powiedziałbym zapalczywy germanofil, jak p. Studnicki, w ten sposób zapatrywania swe ujawnia. Niemcy powinni zrozumieć, że nie ma w narodzie polskim ludzi, którzy by się zgodzili być ich wasalami"65. Rozdźwięk taktyczny wyraźny, natomiast uwaga, że germanofile wcale nie są materiałem na kolaborantów - niewątpliwie znamienna. Można w niej bowiem odczytać próbę odsunięcia podejrzeń nie tylko od zapalczywego Studnickiego, ale również odcięcia się od nich samego Cata. Stwierdzenie było adresowane zarówno chyba do Niemców, jak do opinii polskiej. Są to przecież czasy, kiedy dużo się mówi o działalności piątej kolumny w Polsce. Warto może wyjaśnić jeszcze jedną, ewentualną wątpliwość. JDlaczęgo -wobec różnic - Mackiewicz jednak drukował Studnickiego? Odpowiedź jest prosta. "Słowo" - cokolwiek by powiedzieć o politycznym charakterze dzienni-kjMłrtodoksji Wackiewiczówskich wstępniaków - było redagowane liberalnie. Pojawiały się w nim jniblikacje odległe czasem od linii pisma. Dość regularnie Przedrukowywano ciekawsze artykuły prasy krajowej, nie wykluczając lewjcowej^PjozaJtym-hyilta konflikt doraźny, a nie jakaś zasadnicza ideowa 181 ',;»w8 rozłąka. Rozmowa w Libourne tego dowiedzie. Aneksja Czechosłowacji - zgon złudzeń JDługo pielęgnował złudzenia. Do połowy marca J^939^ r. jeszczejtniał^nadzieję na złagodzenie bądź likwidację kryzysu polsko-niemieckiego. Nie "sTedziaFw sztabach, a pałac Bruhla musiał omijać z daleka. Zajęcie Pragi jitało się kresem złudzeń. Ogłosił serię artykułów w dramatycznym, tonie. Są one ważnym punk-Temjego życia i drogi politycznej; z tej epoki wileńskiej - poza majem 1926 r. i wrześniem 1939 r. - bodaj czy nie najważniejszym. "W tej tragicznej dla naszej ojczyzny chwili - pisał - należy szukać nowej drogi wobec nowej sytuacji. Oczywiście obronność Polski jest dziś rzeczą najważniejszą. Nasza armia, jej liczebność, jej siła, jej środki techniczne stają się dla nas wszystkich [podkr. Cat] jedyną naszą polityką"66. ,/'. Po dwóch dniach: "Nie wracając jednak do spraw mających dziś już histo-/ ryczne znaczenie, muszę oświadczyć, że w obecnym położeniu Polski upatruję j największe niebezpieczeństwo [podkr. Cat], w czym całkowicie się \zgadzam z endekami, ludowcami i socjalistami"67. / Cztery dni później: "Plan, którego broniliśmy, tj. plan wspólnego frontu \ Polski i Niemiec przeciw Rosji przy życzliwej neutralności demokracji zachod-(nich, został zdruzgotany [podkr. Cat]"68. W dzień po ukazaniu się ostatniego z artykułów został osadzony w Berezie. Komunikat głosił, że zesłano go jakoby za słanie deietyzmu. Są to właściwie ostatnie teksty z ważkimi tezami i uogólnieniami politycznymi napisane w II Rzeczypospolitej. Publikacje od maja do września wnoszą już niewiele do charakterystyki. Raczej pozwalają poznawać postawę obywatelską i patriotyczną Mackiewicza. Co miał powiedzieć ważnego, napisał zatem po zaborze Czechosłowacji. Propaganda orientacji niemieckiej, koncepcja pochodu na wchód, cała uprawiana w "Słowie", z niebezpieczną pewnością siebie, wersja polityki zagranicznej -załamały się. Przyznał to wprawdzie. Nie krył się za czyjeś plecy, nie starał wyłgiwać - wówczas przynajmniej. Dla człowieka szanującego swój zawód, dla publicysty przekonanego o swoim posłannictwie - nie istniało inne wyjście. Danie świadectwa osobistej klęsce, moralnie ujmujące, klęski nie umniejszało. Zrobił to bez płaszczenia się, lecz i bez wniosków. Po mowie kanclerza w Reichstagu 28 kwietnia 1939 r., zrywającej pakt nieagresji z Polską, "Słowo" wybrało reakcję jedyną: "Bagnety na karabiny, to nasza odpowiedź Hitlerowi". 5. Ostatnie miesiące ^fljKp" we wrześniu Zaczął się bieg ku katastrofie. Nie mamy podstaw do przypuszczeń, że trzytygodniowy pobyt w Berezie, zaznane tam dolegliwości fizyczne, wpłynęły na bezbarwność, chwiejność, zgaśniecie iskry polemicznej wystąpień Mackiewicza. Niewątpliwie musiał liczyć się z zaostrzoną cenzurą, zostawić W' spokoju Becka oraz prawdopodobnie przestrzegać pewnych zobowiązań, jakie towarzyszyły wyjściu z Berezy. Jednak bladość artykułów w ostatnich miesiącach przed wojną brała się, sądzę, również z przeświadczenia o beznadziejności sytuacji. Czyli nie z zastraszenia, lecz rezygnacji i politycznego załamania. Swianiewicz wspomina, że gdy na początku lipca zaszedł do "Słowa" Mackiewicz wyrażał zdumienie powszechnie panującym optymizmem "co do wyników konfliktu zbrojnego z Niemcami, jeżeli on wybuchnie"; powiedział mu jeszcze, że nawet u Radziwiłłów w Nieświeżu, gdzie był niedawno "wszyscy zdawali się oczekiwać pomocy sowieckiej w razie wojny z Niemcami". Wyjechał na wakacje autem. W lipcu odwiedził w Toruniu Michała Pawlikowskiego, pracującego w Urzędzie Wojewódzkim u Władysława Raczkiewicza69. Następnie, w sierpniu, z córką Aleksandrą pojechał ponownie do Nieświeża. Spacerowali po wałach zamkowych. W Pińsku obejrzeli doroczny jarmark poleski, było upalnie, sennie, kończyły się żniwa; odniosła wrażenie, jak gdyby ojciec żegnał się ze znajomymi miejscami. Mackiewiczowi odwagi cywilnej, odporności na presję, pogardy dla wszelakich nicponiów nie brakowało. Po wspomnianym napadzie na redakcję "Słowa" w czerwcu 1938 r., zorganizowanym prawdopodobnie przez aktywistów "ozonowych" przy całkowitej - oczywiście - bezradności policji, rzucił lekceważąco, że aby kogoś zastraszyć, trzeba najpierw samemu mieć trochę odwagi70. Brał wtedy do kieszeni rewolwer. Na demonstracyjne zachowanie Mackiewicza podczas mszy za Walerego Slawka w kaplicy cmentarza wojskowego na Powązkach, gdzie zamiast notabli rządowych znalazło się mnóstwo taj-niaków, zwrócił uwagę Jan Hoppe71. Nosił jeszcze ślady obozu. Napisał wtedy pełen hołdu artykuł o tragicznym samobójcy z alei Szucha, Jako jeden z nielicznych. Ogłaszał aluzyjne, historiozoficzne uwagi, z niewątpliwym odniesieniem do siebie; o Prądzyńskim, który nie umiał przekonać przełożonych; o Wielopolskim, który nie zdołał pociągnąć narodu; o Maurrasie, którego wybrano jednak do Akademii Francuskiej, gdy w Akademii Literatury nie zasiadł ani Stroński, ani Studnicki, ani Nowaczyński, ponieważ liczyły się nade wszystko dobre stosunki z rządem. Były to tematy ucieczkowe, marginesy, prywatne 183 182 refleksje zaspokajające raczej instynkt i nawyk pisania. Przestrzegał, by nj prowokować Niemców, nie wiązać się z ZSRR; radził rozbijać os' prze odciągnięcie Włoch. Cieszył się z pacyfikacji stosunków francusko-hiszpańs. kich, bo odsuwa grozę walki Francji na dwa fronty. Do Rzeczypospolitej podobnego niebezpieczeństwa nie odnosił. Ciekawy, chociaż bez trwalszych następstw, był artykuł Przedwojenne rekolekcje. Po zajęciu Czechosłowacji, jak wiemy, stwierdził załamanie~śięk^ cepcji politycznej - teraz rozważał los całej swojej szkoły myślenia. "Ideologia mocarstwowa to ofensywa narodu polskiego - dziś musi przeżyć swój kryzys, być odłożona, skoro wobec ataku kanclerza Hitlera na Polskę naród polski musi być w defensywie. Dlatego też orwarciejig^rzyznajj do kryzysu ideologii, którą głosiłem. Przyznanie się do kryzysu jest wyznaniem ciężkim i nie czynię tego z lekkim "sercem. Przyznanie, które czynię o kryzysie ,swej ideologii, i przyznanie się, że moja propaganda mocarstwowos'ci fpodkr. CatJ jako metody mys'lenia, jako metody politycznego działania, poniosła w Polsce kompletne fiasko, nie dała się zaszczepić młodzieży - nie pociągnęła za sobą nikogo, nie nauczyła poświęcać - jak już się wyraziłem -małych narodowych megalomanii dla dużych narodowych megalomanii, to przyznanie się jest, jak sądzę, na tyle szczere, że daje mi prawo z równym obiektywizmem przejs'ć do cudzej szkoły myślenia"72. Łatwy zakręt. Nakłaniał następnie endecję do ubiegania się o władzę. Wszelako nie związał się z obozem narodowym. Nie przeszedł też do żadnej innej szkoły myślenia. Zmieniał argumenty, punkty widzenia, sądy, diagnozy; trwał jednak przy pewnych pryncypiach; konserwatystą, kresowego pokroju, został. \ Deklaracją o kryzysie światopoglądu mógłbym zakończyć śledzenie mean-, drów Mackiewicza; dodając, że kryzys był rzeczywisty, zaś deklaracja gołosłowna. Dramatyzm sytuacji skłania jednak do zreferowania, co było dalej. Z przemówienia Rydza zaczerpnął tytuł: W wojnie ^obronnej oGdońskbędziemy się bilijjawet bez sojuszników, po czym dodał pod adresem Hitlera: "Wojnę wie się, z kim się zaczyna, Iecz~s7ę nie wie, z kim się ją kończy"73._W_QSjtalnicji. rygodniach pokoju roztropnie przestrzegał, by nie pro.woko.\yać_Niemców, liczył na mediację włoską. Jeszcze w końcuL-sierpnia^nie \vyzbyLsis_nadziei, że Hitler się opamięta,-że to dalej wojna nerwów.. Wiadomość o rokowaniach Ribbentropa w Moskwie opatrzył komentarzem, że Związek Radziecki chce chyba wojny, ale stanowczo bez własnego udziału, ponieważ jest uwikłany w konflikt z Japonią oraz słaby wewnętrznie; wskazywał na czystki w armii, skutki kolektywizacji i prymitywną sieć kolejową; w tekście użył zwrotu - wykreślonego w wydaniu I tej książki przez cenzurę - o "hitlerowsko-bolszewickiej sodomii", którą dopiero historia oceni. Swianiewicz dał nam opis "Słowa" z godzin wieczornych 23 sierpnia: "Stanisław 184 kiewicz siedział w swoim gabinecie redaktorskim głęboko poruszony, rt/i śnie nadeszła wiadomość o zawarciu paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie tt-zebował tłumaczyć co to znaczy. Obydwąpuświacłamiaiiśmy sobie, że dra-t naszych losów już się rozpoczął"74. Cat, przy Swianiewiczu zadzwonił • szcze do wydziału prasowego MSZ, gdzie otrzymał odpowiedź absolutnie typową dla MSZ, że bezpieczeństwo Polski od Wschodu "nie zostało pomniejszone", bo mamy pakt o nieagresji z 1932 r., świeżo w 1938 r. potwierdzony. \ 30 sierpnia Cat ogłosił Apel do Litwinów, wzywając rząd kowieński do stanięcia przy Polsce. Przez pierwsze dni wojny gazeta_\^chpdziła norrnalnie^w pejn^p^jęitości: w połowie września ograniczyła ilość stronnic do czterech, ostatnie nuan~ wyglądały jak dodatek nadzwyczajny-Mackiewicz 12 września: "(...) c pracuje przeciwko Niemcom. Silna wola i silna organizacja może kartę s~^ cia wojennego jednym zamachem odwrócić tak, jak swego czasu dzień \8 sierpnia 1920 roku odwrócił sytuację o ileż gorszą od dzisiejszej na decydujące zwycięstwo". Zdany był na nasłuch stacji zagranicznych, słabo zdawał sobie-sprawę, co się dzieje na froncie. Gazeta podała wprawdzie wiadomość o szarży ułańskiej w BoracH Tucholskich i legendarnej -jak pisano już 4 września - obronie Westerplatte. Kilka dni później przechwycono wiadomość radiową o pobiciu Niemców pod Gródkiem Jagiellońskim przez Sosnkowskiego i ciężkim ostrzale artyleryjskim Warszawy. W Wilnie była cisza: w teatrze na Pohulance Junosza-Stępowski dawał pożegnalne występy, grano sztukę Arrigo Benedettiego Szkarłatne róże. W "Słowie" z 12 września znajduje się sprawozdanie z rozpoczęcia roku szkolnego i przemówienie do młodzieży wileńskiego kuratora; w numerze z 18 września m.in. komunikat Dyrekcji Okręgowej Kolei o nowym rozkładzie jazdy pociągów lokalnych oraz włamany pewnie w ostatniej chwili artykuł Cata Wilno. Informuje w nim o wejściu Armii Czerwonej w granice Rzeczypospolitej. Zastanawia się, czy przekroczona zostanie granica ustalona między Litwą Kowieńską a Rosją Radziecką w traktacie moskiewskim z lipca 192^0 r. Liczący kartkę maszynopisu wstępniak, na górze pierwszej strony, kończy\ię słowami: j"\^j^\\/!Ii^kie4y_jTipj;^lJ7j4e^^ «Słowa» dobiega Jrzy ulicy Zamkowej nr 2 została zamknięta. 185 1 "Życie Literackie" 23 VII 1961; art. Grzybowskiego; S. Mackiewicz "Teksty" Warszawa 1990. 2 W Odeszli w zmierzch i Kto mnie wołał... dobór artykułów - z przyczyn cenzura], nych - ogranicza się do tematyki kulturalnej, historycznej, wspomnień o współczesnych nielicznych polemik. Wydawca oględnie zwraca na to uwagę we wstępie do Odeszli ń zmierzch: "Wybór to z określonych względów nietypowy". Zajął się sprawą J. Osica w książce Politycy anachronizmu całkowicie poświęconej Wilnianom i Catowi w latach 1922-1928 oraz historyk wrocławski Edward Czapiewski omawiając kwestie polityk) zagranicznej na łamach "Słowa" w latach 1922-1927, w: "Kwartalnik Historii Prasj, Polskiej" 1978, z. 3. 3 "Tygodnik Powszechny" 21 III 1971 i 10 XI 1974; artykuły S. Kisielewskiego. W. Meysztowicz, Poszło z dymem s. 289. S. Zabiełło, "Kierunki" 3 IV 1966; artykuł pośmiertny. 4 "Słowo" 25 I 1939. 5 "Kierunki" nr 24/1959. Adolf Nowaczyński, tak odległy Mackiewiczowi ideowo oraz sposobem uprawiania dziennikarstwa, również uważał Leona Daudet za swego mistrza (Marek Tobera Z balkonu na bruk. Adolf Nowaczyński w: "Kwartalnik Historii Prasy Polskiej" XXXI, nr 3-4/1992; s. 115). 6 Mackiewicz, Londyniszcze, Warszawa 1957, passim. 7 "Kierunki" 3 IV 1966, Wspomnienie pośmiertne o S. Mackiewiczu. 8 Siły prapolskie w Niemczech w okresie-międzywojennym, wg historyków RFN, m.in. profesora Riekhoffa, ograniczały się do kół gospodarczych zainteresowanych handlem z Polską, mało znaczących, oraz grupy działaczy SPD wokół Paula Loebe. Mało znane zagadnienie omawia S. Stomma ("Tygodnik Powszechny" nr 23/1976). 9 "Słowo" 27 I 1934. W tym samym dniu, poza podpisaniem deklaracji w Berlinie, uchwalono w Sejmie projekt konstytucji. Do tego odnosi się uwaga Cata o mocnej władzy. 10 WIP 1934, s. 191; przemówienie J. Radziwiłła na obiedzie "Czasu" 22 II 1934. 11 "Dziennik Popularny" 14 I 1937. 12 A. Micewski, W cieniu marszałka Pilsudskiego, Warszawa 1969, s. 154. F. Bauer-Czarnomski, Sam na sam: czyli rozmowa z Mackiewiczem o Mackiewiczu, Londyn 1941, s. 7. Autor był przed wojną londyńskim korespondentem "Kuriera Warszawskiego". 13 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 308. 14 Główne pozycje polemiki Mackiewicza z Beckiem: Historia Polski; O jedenastej -powiada aktor - sztuka jest skończona, Londyn 1942; Colonel Beck and his Policy, London 1944; Polityka Becka, Paryż 1964. '5 "Wiadomości" Londyn, nr 28 z 13 X 1946. 16 "Słowo" 5 V 1936, Kto to są pułkownicy, . 17 S. Mackiewicz , Polityka Becka, s. 108; kampania przeciw "Okólnikowi" Składkowskiego. "Słowo" 23 II 1937 uwagi o Deklaracji płk. Koca. 18 WIP 1937, s. 378; Oświadczenie pika Adama Koca szefa OZN w związku z artykułem p. Cata-Mackiewicza w "Słowie" wileńskim ("Słowo" 2 XII 1937). W oświadczeniu Koc stwierdzał m.in.: "Jest to nieuczciwość przekraczająca wszelką dopuszczalną miarę. Nieuczciwość tę muszę napiętnować jak najostrzej". Mackiewicz zarzucał OZN, że zamiast haseł ideowych "proponuje menażkę" ("Słowo" 20 XI 1937, 25 XI 1937). Była to polemika bez administracyjnych konsekwencji. Konfiskaty "Słowa" nastąpiły dopiero w okresie wyborów do Sejmu jesienią 1938 r. oraz wiosną 1939 r. "Słowo" należało wówczas do najbardziej konfiskowanych dzienników w kraju. 186 19 cytuję za T. Jędruszczakiem, Piłsudczycy bez PUsudsk.ego, Warszawa 1963, s. 135. >- *^j - * - 20 Rezolucja Walnego Zjazdu Stronnictwa Zachowawczego (Warszawa 12 XII 1937), rzyj?ta jednogłośnie przez ponad 400 zebranych stwierdza: "Uważamy deklarację płk. Koca [z lutego 1937 r. - J.J.] za dobrą podstawę działania i gotowi jesteśmy współdziałać czynnie w dziele konsolidacji i w kierunku stworzenia silnego i jednolitego rządu, zapewniającego spokój, ład i praworządność, działającego z rozwagą! wolnego od doktrynerstwa (...)"• Podobny był ton referatu programowego wygłoszonego na Zjeździe przez Janusza Radziwiłła (WIP 1937, s. 281-289). Radziwiłł powtórzył tezy referatu w miesiąc później z okazji 90-tej rocznicy "Czasu". Mackiewicz jakby znalazł się już zupełnie poza swym obozem politycznym. 21 J. Radziwiłł, Kilka uwag o konserwatyzmie w: Księga pamiątkowa na 90-lecie dziennika "Czas", Warszawa 1938. 22 "Słowo" l II1938, 21 VIII 1938,10 XII 1938; artykuły omawiam łącznie. 23 A. Micewski, W cieniu marszałka Pilsudskiego, s. 138. 24 A. Micewski, "Więź" nr 3/1966; D. Horodyński, "Kultura" nr 142/1966; S. Swianiewicz, W cieniu Katynia, Paryż 1976, s. 253. 25 S. Arski, My pierwsza Brygada, Warszawa 1963, s. 192 i 203; D. Horodyński, "Kultura" nr 142/1966; A. Micewski, W cieniu marszałka Pilsudskiego, s. 141 i nast. 26 W. Studnicki, Ludzie, idee, czyny, Warszawa 1937, s. 7. 27 "Słowo" 22 IV 1939; "Wiadomości Polskie", Londyn nr 32-33/1940; 28 S. Mackiewicz, Kropki nad i, Wilno 1927; dedykowane "cieniom Jerzego Ossolińskiego, regalisty i statysty polskiego"; broszura składa się z 3 części: a) polityka zagraniczna; b) polemika z endekami; c) koncepcja mocarstwowości - powiększenie terytorium, silna władza autorytarna (identyfikowana z Piłsudskim) oraz tolerancja narodowościowa (pierwiastek jagielloński). S. Mackiewicz, Dziś i jutro. Studium nad polską polityką zagraniczną, wrzesień 1929. Posługuję się pierwodrukami ze "Słowa". 29 "Słowo" 6 I 1938, 9 I 1938, 10 II 1938 i w numerach następnych. Ciekawej i kompetentnej analizy idei mocarstwowej dokonał Marcin Król omawiając koncepcje młodokonserwatystów (M. Król, Style politycznego myślenia, passim). Cat był z nimi blisko. 30 "Słowo" 13 X 1929. W 1929 r. Mackiewiczowi odmówiono wizy (pojechali wtedy do ZSRR m.in. Bernard Singer i Konrad Wrzos). Zamiar zrealizował wiosną 1931 r. w okresie wyraźnej odwilży w stosunkach polsko radzieckich, Efektem podróży była Myśl w obcęgach. Studia nad psychologią społeczeństwa Sowietów (Warszawa 1931), złożona z artykułów publikowanych w "Słowie". 31 S. Mackiewicz, Kropki nad i, s. 19. Powróci do Brianda w Europa in flagranti, z satysfakcją cytując (s. 204 i 222), za Leonem Daudet, pikantne informacje o finansowych i erotycznych aferach premiera. 32 S. Mackiewicz, Kropki na i, s. 6 i nast. 33 Tamże, s. 22 i nast. 34 Tamże, s. 97 i nast. 35 "Słowo" 14 VIII 1929 (Dziś i jutro, cytuję wg pierwodruków w "Słowie"). Jakub Bainville (1879-1936) - historyk, publicysta, członek Akademii Francuskiej, współredaktor z Karolem Maurrasem pisma "Action Francaise"; ulubiony ideowy autorytet Mackiewicza. 36 "Słowo" 28 VII 1932, Pakt o nieagresji z Sowietami. 37 "Sprawozdania stenograficzne Sejmu RP" 18 I 1933, s. 31 i nast.; wystąpienie 187 :3>*^ -***»«?•*; •-. «-**?«*>*; %& 3*t •'•<-M'„; L'1^-^' > * Mackiewicza. AAN, Zespół BBWR, t. 11, s. 65. List Mackiewieża do Walerego S} z 7 VI 1932; "Od wielu lat prowadzę kampanię na łaniach «Słowa» za porozumie francusko-niemiecko-polskim. To, co pisałem na początku 1927 roku o politvr» n eni wobec nas, sprawdziło się co do słnu/o r™*— »--- rij * --— ..«o, apiawazno ^a-ępnie, ^^^^S^^^^SjI--.-jednąbłędnąijedną-na wpo/w JJ, %*?*& M^ - Trr^^? MSZ> * 2godę zymcpr±ia;< —> ucu tupnie, ze S2 —-& "*«V'ivicwicza - ne przez MSZ Bohdana HuKen-cSi^^A1"^' Lis,' „ .. , __ ^i^ii. iciaz roiski nie napadnie- .,—•n.iuwii;/ stwierdza, że stanie się to jednak "za lat najwyżej dziesięć, pięć". LjJ sugeruje wykorzystanie przez MSZ Bohdana Hutten-Czapskiego dla pogłębienia wpływów w środowiskach monarchiczno-konserwatywnych Rzeszy. Cat przypuszcza bowiem, że po odejściu Hindenburga mogą zyskać na znaczeniu. List kończy wnioskiem-"Sojusz z konserwatywnymi Niemcami jest nam potrzebny zewnętrznie i wewnętrznie Dla naszej polityki zagranicznej i dla naszej polityki konstytucyjnej". Nie ma śladu, czy Sławek odpisał. 38 "Słowo" 10 IX 1938, 27 V 1938. Wcześniejsze deklaracje mają charakter ideologicznych frazesów: "Jestem filohitlerowcem ze względu na wspólnotę celów, na walk? z bolszewizmem" ("Słowo" l III 1937). 39 S. Mackiewicz, Europa in flagranti, s. 235. 40 Cytuję za A. Micewski, W cieniu marszałka Piłsudskiego, s. 244. 41 "" " Tageblatt" 12 II 1936 (cytuję za T. Jędruszczakiem, Piłsudczycy 18). .7!,l- D:I~..J— bez „-_,t~~^.. 1V1 41 "Berliner Tagi . _ -. -«-.ua« Piłsudskiego, s. 18). 42 T. Jędruszczak, Piłsudczycy bez Piłsudskiego, s. 19 i nast. 43 "Słowo" 14 VI93 8. 44 Kingsley Martin, Editor. A Yolume of Autobiography 1931-1945, London 1968, 340. H. Knickerbocker, Quo Yadis Europa, Warszawa 1933 passim, tenże, Europa mundurze, Warszawa 1935, s. 114-120. 45 "Słowo" 13 III 1938. 46 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 309. 47 "Słowo" 14 III J938. :. 48 Tamże 6 IV 1938. 49 "Kiedy wiosną 1938 postawiłem tezę, że na aneksję Austrii winniśmy odpowiedzieć podniesieniem sił wojskowych - notował Matuszewski w Nowym Jorku w 1943 r. - trzech tylko publicystów: najświetniejszy może, a na pewno najodważniejszy pisarz polityczny Stanisław Mackiewicz w «Słowie», Wacław Zbyszewski w «Czasie» i Stanisław Lauterbach w «Polityce Gospodarczej*, poparło mnie" (IJPNY, Papiery I. Matuszewskiego, t. 7, z. 1; również nowojorski "Nowy Świat" 28 XI1941). 5" "Słowo" 7 VI1938. 51 Tamże 27 VI938. 52 L. Noel, Agresja niemiecka na Polską, Warszawa 1966, s. 153. 53 Artykuł ten, jak zapewne i następne (np. "Słowo" 24 VIII 1938: "W czym mamy wspólną politykę z Francją? W sprawie Czechosłowacji? Nie. W stosunku do bolszewii? Nie. W stosunku do Hiszpanii i Franco? Nie. W stosunku do Ligi Narodów? Także nie. Więc w czymże, może w sprawie połowu wielorybów w Cieśninie Beringa?), ze względu na akcenty profrancuskie wywołał sensację. Stroński w "Kurierze Warszawskim" podkreślał, że najwierniejsze z wiernych "Słowo" skarży się z zawodu w Gdańsku" (B. Ratyńska, "Zeszyty Historyczne PISM" 1959, nr 9). Na ten aspekt wystąpień Mackiewicza zwrócił uwagę ambasador Moltke w raporcie 188 •hbentropa z 2 IX 1938 r.: "Jest również ciekawe, że stary rzecznik porozumienia z d" ^ • redaktor wileńskiego «Słowa» Stanisław Mackiewicz, zaatakował ostatnio ^"k Becka, w artykule prawie sensacyjnym, w którym zarzucał mu, że dla przyjaźni ^ • mcami zaniedbał stosunki z Francją i Anglią, i nie wyciągnął odpowiednich korzyś- • arszu ręka w rękę z Niemcami" (cytuję za Noelem, Agresja niemiecka..., s. 175). °'ZSadz ze reakcje Strońskiego i ambasadora Rzeszy - pod wrażeniem chwili - były adne. Upominanie się Mackiewicza o ożywienie sojuszu z Francją miało ciągle Pr cze charakter przetargowy w stosunku do Niemiec; czyli chodziło raczej o wzmoc- •^ nje pozycji, a nie o jakąś gruntowną reorientację publicysty w kierunku rzeczywistego " arcia się o Francję. W tym okresie nie zbliżył się jeszcze do linii politycznej opozycji. Nie przeczy temu także fakt - zresztą odosobniony w tych przedmonachijskich miesiącach - przyznania racji przez Cata "Frontowi Morges", że być może Niemcy po Sudetach napadną na nas ("Słowo" 10 IX 1938). Dowodzi raczej pogłębiającego się chaosu w poglądach Mackiewicza na sytuację międzynarodową. Wyjdzie to na jaw najlepiej, kiedy po Monachium Mackiewicz w ciągu kilku dni - zmieni ton, nastrój, argumentację, a w konsekwencji kierunek swej publicystyki. 54 W tym stwierdzeniu Mackiewicza zawiera się kwintesencja tzw. krytyki "z prawa". Obarczała ona Becka nie tylko odpowiedzialnością za to, że Polska nie wzmacnia się równolegle z Niemcami, ale dowodziła, że przyczyną tego jest kunktatorstwo Becka, przeszkadzające zbliżeniu z Berlinem. Trafnie pisze Stefania Stanisławska: "Opozycja «z prawa» uderzyła więc najostrzej w te nikłe odruchy asekuracji Becka, które miały zostawić mu furtkę do manewrów wobec Niemiec" (S. Stanisławska, Polska a Monachium, Warszawa 1967, s. 312). Zbyt łagodnie, tym razem, potraktował Cata Micewski pisząc, że w sprawie czeskiej popierał oficjalną politykę polskiego ministra, a przecież wtedy Beck popełnił swój największy błąd. (A. Micewski, W cieniu marszałka Pilsudskiego, s. 154). Błąd Becka należał niewątpliwie do najpoważniejszych w jego karierze. Cat jednak atakował ministra i za to, co miało bezsporny sens, jak np. utrzymywanie poprawnych stosunków z ZSRR i zachowywanie dystansu wobec Berlina. Może Micewski nie zaznajomił się z artykułami w "Słowie", zawierzając późniejszym książkom Mackiewicza, gdzie sprawy są już odpowiednio spreparowane. Skrupulatnej weryfikacji sądów Mackiewicza o Becku, na ogół fałszywych i tendencyjnych - dokonała Anna M. Cienciała w znakomitej książce Poland and the Western Powers 1938-1939, London-Toronto 1968, passim; oraz w drugim dziele Polska Polityka Zagraniczna w latach 1926-1939, Paryż 1990, gdzie sprawie również poświęca sporo miejsca (s. 24-25). Cienciała przypomina przypisywane Piłsudskiemu powiedzenie o deklaracji o nieagresji z Niemcami z 1934 r.: "Polska z zakąski została przesunięta na deser". 55 A. Krzyżanowski, Dzieje Polski, Paryż 1973, s. 139 i nast. 56 "Słowo" 28 VI1939, 57 "Więź" nr 3/1966, s. 117. 58 S. Mackiewicz, Zamiast wstępu w: K. Pruszyński, Margrabia Wielopolski, s. 18. Mackiewicz przesadza pisząc, że "mózg Pruszyńskiego pod względem politycznym inne uciskały palce"; z pewnością Pruszyński wyszedł z liberalnej, europejskiej szkoły stańczyków, a nie kresowej "żubrów". Istota chyba jednak nie w szkole politycznej, lecz w dyscyplinie myślenia; w realizmie, do czego zresztą uczciwie Mackiewicz się przyznaje. 9 Notatka z rozmowy z M. Wańkowiczem z 28 X 1970 w posiadaniu autora. 60 "Słowo" 3X1938. 61 Tamże 15 XII 1938. 189 62 Tamże 8 XII 193 8. « Tamże l 11939. 64 Tamże 29 I 1939. 65 Tamże 28 I 1939. 66 Tamże 16 III 193 9. S 67 Tamże 18 III 193 9. 68 Tamże 22 III 193 9. 69 S. Swianiewicz W cieniu Katynia s. 36 i nast.; rozmowa z Mackiewiczem początku lipca 1939. M.K. Pawlikowski Wojna i Sezon s. 288. "a 70 "Słowo" 18 VI 1938 r. Napad wywołał pewne echa. "Schlesiche Tageszeitung" czerwca 1938 r. przypisało incydent, oczywiście, Żydom albo komunistom (AAN Zespół ambasady RP w Berlinie, raport konsulatu RP we Wrocławiu, t. 23/26, s. 220) 71 J.Hoppe, Wspomnienia, Londyn 1972, s. 17. 72 "Słowo" 28 VI 1939. 73 Tamże 23 VII 1939. 74 Tamże 23 VIII 1939. S. Swianiewicz op.cit. s. 39. 75 "Słowo" 18 IX 1939. "Boże zmiłuj się nad Austrią"; to ostatnie słowa przemówienia radiowego z 11 III 1938 r. Kanclerza Kurta von Schuschnigga. Cat mógł je znać. Egzemplarze "Słowa" z okresu kampanii wrześniowej zachowały się bodajże jedynie w Bibliotece Jagiellońskiej, lecz i tam brakuje kilku numerów. 76 S.Mackiewicz, Niewola krymska, Londyn, marzec 1945 s. 10; Okoliczności wyjazdu z Wilna w 1939 r. 190 RI>lliw^wBerezie ;8;LUWiecie61939) 1. Okoliczności osadzenia Został aresztowany 23 marca 1939^ o 3 po południu. Odbyło się to dyskretnie, bez~rewizji i indagacjT"Kanb zadzwonił Marian Jasiński, naczelnik wydziału bezpieczeństwa w Urzędzie Wojewódzkim, w zupełnie błahej kwestii nieuzasadnionej, jak się okazało, konfiskaty Dodatku Nadzwyczajnego "Słowa" o aneksji Kłajpedy. Kłajpedę Niemcy rzeczywiście zajęli. Niby usprawiedliwiał się i był podobno "niezwykle uprzejmy". Mackiewicz, po telefonie, pojechał jeszcze na spacer samochodem nad jezioro Gulbiny; gorączka redakcyjna zaczynała się wraz z depeszami i nasłuchem radiowym dopiero wieczorem. Gdy po powrocie odstawiał auto do garażu, podszedł tajniak, przedstawił się i oświadczył, że ma zgłosić się niezwłocznie w urzędzie śledczym. Szedł zł\ Catem krok w krok. Tam mu powiedziano, że jest aresztowany, pokazano nakaz \ osadzenia w Berezie, odebrano rewolwer; odmówiono podania przyczyn, J "później się Pan dowie". ^ Rodzina początkowo nie wiedziała dokładnie o co chodzi; przypuszczano, że wezwanie dotyczyło jakiegoś kolejnego ostrzeżenia w związku z ciągłymi konfiskatami. Natychmiast został wyekspediowany z Wilna limuzyną Chevrolet, w owych czasach pojazdem luksusowym, w asyście 4 policjantów. Pośpiech był raczej uzasadniony. Wiadomość bowiem, zdumiewająco szybko rozeszła się po mieście i studenci pikietowali dworzec kolejowy. Mogło dojść do awantur. Następnego dnia, skorzy do manifestowania swej obecności i tężyzny, członkowie lokalnej "Falangi" demonstrowali w kilku miejscach. 24 marca o l po północy, Mackiewicz znalazł się w Berezie. Przyjmował go, oglądał, być może dziwił się, komisarz o nazwisku Faranowski. Pozbawiono go Przedmiotów osobistych, włącznie ze spinkami do mankietów. Mimo obietnic, nigdy nie opisał treściwie tych swych wstępnych perypetii; choćby wrażenia, gdy dowiedział się, że go czeka Bereza; czy, dla sprostowania, plotek jakimi szumiało miasto, że ze strachu zemdlał w policyjnym samochodzie. Może po prostu nie chciał, by detale, pospolitości, właśnie jakieś sprostowania, osłabiały jaskrawą wymowę samej represji1. 191 Ł*.-~ ;,*rf*^ HŚ§?:-" tor Komunikat urzędowy PAT ogłoszony przez "Słowo" 23 marca stwierdza}-"W licznych wystąpieniach prasowych na łamach tego pisma redakt Mackiewicz oddziaływuje na opinię publiczną w sposób prowadzący do p^' wania zaufania do zdolności obronnych państwa, obniżania powagi właj, państwowych oraz szerzenia się nastrojów defetystycznych w spra\yje wewnętrznej i zewnętrznej sytuacji państwa, przeciwdziałając akcji zjei!*«% -•• •»». ftv^'"v» Łfp~i=:S:*S:s,~,N S^^^M^'F«L LffijL,tL -=&»<-—, ,rofe •X^L5;s^^s^ >""*° nie2aPdo«t" "°f1Cki- "-«« %"Sil*ffiSfer 12*Ncyc\ "Przedani, a póż^j "L* '.'S" mojego zarz^en™*' m"»s«* Beck byli M™° to nie us^pS Bd K" S'? P"" ™P°™ Srzo" W "/e ">"' » '/»> «Slowie» wile^l „f,*2 UWaŹa)em. * ^LSTJ ""'"" ^KiJej. s^sfĘSw^HF^sa* ;--^W^S»MK że nie byliśmy w stanie uzbroić naszego narodu fizycznie, nie wynikało, zfaKtu, ^^ jego psychicznego rozbrojenia w okresie napięcia i wojny ner-by Niemcami. Artykuły Stanisława Mackiewicza były wręcz niebezpieczne *° kresie zimnej wojny z Niemcami, poprzedzającej ich zbrojne uderzenie. J"* -mo wielokrotnych mych ostrzeżeń nie przestawał wychwalać wyższości l tarnej Niemiec, uznałem za konieczne, choć przykre w konsekwencjach, łanie go do Berezy. Wypuszczony po trzech tygodniach z powodu drażnienia wyrostka robaczkowegs Stanisław Mackiewicz, z własnej inicjaty-^y przyrzekł przestać pisać. Otrzymał ode mnie odpowiedź, że przeciwnie, •a)co zdolny publicysta powinien pisać, ale w sposób wzmacniający Polskę, a nie Urzącydefetyzm"'5. Sławoj naturalnie ubarwia swe zarzuty, mówi bowiem "do historii" -Mackiewicz gloryfikował ustrój hitlerowski, wynosił potęgę Rzeszy, chciał pertraktacji, ustępstw, dywizji pancernych wreszcie. Skrupulatna litania. Lecz z jakiego okresu? Z 1939 roku? Wtedy premier stwierdził tylko, że Cat godził w zaufanie do państwa. Jasne, że premier musi być wstrzemięźliwy, nawet jeśli odpiera dyskretne pretensje prezydenta, marszałka i ministra spraw zagranicznych. Brakło mu jednak wtedy choćby kilku ogólników? Trudno przyjąć, że po 25 latach wiedział lepiej, czym się kierował; co stanowiło tę ostatnią kroplę. Możemy wysunąć inną natomiast sugestię - a może Składkowskiemu ani w 1939, ani w 1964 r., gdy pisał swoje Nie ostatnie słowo oskarżonego, nie było wygodnie, nie było "politycznie" powiedzieć, co go doprowadziło do zamknięcia Mackiewicza? Zaproponuję pewną hipotezę. 2. Powód zesłania Micewski, relacjonując sprawę, powiada, że potęgujący się totalitaryzm OZN kazał nawet tak mało niebezpiecznych wrogów jak Mackiewicz zamykać do Berezy. Niewątpliwie zwierano szeregi. Historycy stwierdzają pojawienie się w obozie rządzącym swoistej psychozy zagrożenia wewnętrznego16. Chociaż społeczeństwo było faktycznie jednolite i całkowicie zdeterminowane na wypadek wojny, głuche na wszelki defetyzm. To ogólne tło raczej niewiele wyjaśnia. Wobec tego, że takie decyzje, po podjęciu, z reguły wykonuje się natychmiast - co się stało w Wilnie w marcu 1939 r.? Co zbroiło "Słowo" i jego szef? Powiem od razu, że cały wątek o dywizjach i obronności, tak pielęgnowany Przez Cata po wojnie, uważam za wysoce zmitologizowany. Również złośliwości o Rydzu i generalicji. Podobno krzyczał przy stoliku u "Simona i Steckiego" n& marszałka, lecz głosy z knajpy, jeśli podsłuchiwane, nie starczyłyby; 197 poważniejsi ludzie, w poważniejszych okolicznościach wygłaszali sądy u czne bez żadnych konsekwencji. W 1939 r. o wojsku obszerniej napisał jg^" raz i wcale nie alarmistyczniej niż inne pisma17. Oczywiście nie skąpi} SOL.'e efektownych passusów, w rodzaju "taniej mocarstwowości, liczonej wizyt- '' ministrów", ale to była norma publicystyki opozycyjnej w odpowiedzi na ur>!' dowe komunikaty. Prasa nie była wypruta z rozsądku. * Przypuszczam, że Mackiewicz używał motywu walki o wojsko jako pr2y czyny zesłania, ponieważ był to argumenł czysty, obywatelski, cierpiętniczy. zresztą, w odległych przesłankach, w tle sprawy, na pewno prawdziwy, z^ Składkowski przyjmował go, ponieważ był mu wygodny, albowiem do odparcia i wyjaśnienia łatwiejszy. Otóż przytoczę teraz fragmenty dwóch artykułów Mackiewicza, które ukazały się w "Słowie" tuż przed aresztowaniem; artykuły te, moim zdaniem, ostatecznie zdecydowały o represji. 16 marca: "Niemcy otaczają nas teraz z północy i południa - więc uważam położenie Polski za nader poważne, wymagające wykonania szeregu zadań zarówno w polityce zagranicznej, jak i wewnętrznej, do których nie jest zdolny nasz parlament". 18 marca: W artykule Los Polaków spoczywa w rękach prezydenta pisał, że potrzebny nam jest inny rząd, ponieważ obecny rząd i parlament nie są w stanie rozwiązywać problemów, jakie się pojawiają. "Prezydent - konkludował -powinien mianować nowy rząd i zechce rozwiązać parlament". Żądał więcej, poniekąd, niż opozycja wysuwająca postulat rekonstrukcji; jakby podnosił stawkę. Sądzę, że ta propozycja Stanisława Mackiewicza skłoniła ostatecznie premiera do zamknięcia mu ust. Wszystko inne ma związek pośredni lub jest fantazją. Przesadą, rzecz jasna, byłoby przypuszczenie, że nagła, nerwowa reakcja Składkowskiego była odpowiedzią rządu na presje stronnictw opozycyjnych; ukaranie Mackiewicza - ogólną przestrogą. Kierownictwo państwa: Zamek, Inspektorat, pałac Namiestnikowski, Briihla - nie były jednolite, jak na te presje odpowiadać, stąd i niejednakowe odpowiedzi. Przesadza też grubo Henryk Łubieński, gdy pisze, że "jeśli poza Mackiewiczem nikt więcej z dziennikarzy nie pojechał do Berezy, to nie dlatego, ażeby nie leżało to w intencjach rządu i Ozonu, tylko z powodu ogromnej reakcji w społeczeństwie po wywiezieniu redaktora «Słowa»". Nie ma absolutnie dowodów na takie zamiary, przynajmniej w kołach decydujących. Być może, że takie nastroje panowały, wśród referentów bezpieczeństwa i urzędników MSW, zawsze skorych do objawiania swej władzy z jakimi stykał się Łubieński z tytułu swych obowiązków reporterskich. Poza tym w Paryżu do dobrego tonu należało malowanie sytuacji przed wrześniem 1939 w najczarniejszych barwach18. Ale reakcja opinii była bez wątpienia mocna; może i zaskakująco mocna. 198 ^•^rtro^^-ss &^-^LLZZZ''*~>«**~" BereZbistości, lecz właśnie reżimu. nyZht°aŁ°Pini*we WrZ6ŚniU P°rZUCal klBJ' 1 "Słowo" 23 III 1939. W kalendarzyku z 1940 r. wpisał pod tą datą: "Rocznica mego uwięzienia"; Zeznanie przed sędzią Siekanowiczem, s. 4. (zob. R.IV, przyp. 102) 2 "Polonia" 26 III 1939. 3 Zeznanie przed sędzią Siekanowiczem, s. 14. Relację Wandy Mackiewiczowej spisaną, w 1972 r. otrzymałem do wglądu od rodziny. Rola Rydza w zwolnieniu Mackiewicza jest bardzo prawdopodobna. t "Słowo" 16 IV 1939. 5 Tamże 17 IV 1939. 6 Tamże 15 V 1939. 7 S. Pigoń, Z przędziwa pamięci. Urywki wspomnień, Warszawa 1968, s. 158 (audiencja u Mościckiego 30 III 1939). 8 Notatka z rozmowy z M. Wańkowiczem z 28 X 1970 r. w posiadaniu autora. 9 S. Mackiewicz, Historia Polski, s. 321-324; Zeznanie przed sędzią Siekanowiczem, passim. 10 Na przykład Stanisławska pisze, jakoby Beck "polecił internować Mackiewicza w Berezie Kartuskiej za coraz ostrzejszą krytykę polskiej polityki zagranicznej" (S. Stanisławska, Polska a Monachium, s. 316). Podobnie beztrosko postępuje Stanisław Zabiełło opracowując przypisy i komentarze do pamiętnika Noela. Ambasador zamieszcza uwagę, z której wynika, że Mackiewicz dostał się do Berezy za zaatakowanie Becka w końcu sierpnia 1938 r. (!); po czym dodaje, że Cat: "w imię prawdy poinformował mnie, że nie uważa, aby to się stało z inicjatywy Becka, ale raczej na żądanie czynników wojskowych, które miały do niego pretensję, że w «Słowie» zalecał gorąco formowanie paru dywizji pancernych". Zabiełło nie prostuje Noela ani nie ustosunkowuje się do wyjaśnień Mackiewicza na pytanie ambasadora. W ten sposób na brednię nakłada się legenda. (L. Noel, Agresja niemiecka..., s. 176). 11 Słownik współczesnych pisarzy polskich, Warszawa 1964, t. II, s. 398 podaje spis 53 broszur wydanych przez Mackiewicza w Londynie; jest to rejestr niekompletny. Spis uzupełniony w: S. Mackiewicz, Teksty. O broszurach piszę w rozdziałach następnych. Gen. Stefan Dąb-Biernacki był inspektorem armii w Wilnie. 12 "Słowo Powszechne" 10 III 1960. 13 Komunikatu MSZ nie odnalazłem, jeśli w ogóle istniał poza imaginacją Mackiewicza. W każdym razie Beck jest wyłączony z jakichkolwiek podejrzeń. Zeznanie przed sędzią Siekanowiczem s. 1-2. Inkryminowane artykuły przeciw A. Kocowi i OZN ukazały się w "Słowie" z 20.XI.1937 i 25.XI.1937. Specjalny komunikat • -^......v—; ™et<,ł«™1anv2.XII.1937. Kocowi i OZN ukazały się w cm»w«. - "-""" - XTI 1937 szefa OZN w związku z tymi artykułami został wydany 2.X11. l w /. 199 nast 15 F. Sławoj-Składkowski, Nie ostatnie słowo oskarżonego, Londyn 1954 t. 224 i 16 A. Micewski, W cieniu marszałka PUsudskiego, s. 154 i nast.; s. 371 "L> • Najnowsze" nr 1/1969, s. 154 (dyskusja redakcyjna). Charakterystyczne jednak, żes'^ jalna tajna instrukcja Departamentu Politycznego MSZ do placówek za granicą. sprawie przedstawiania w korzystnym świetle naszych sił zbrojnych i zwalczania wroa|W propagandy w tej dziedzinie - została wydana dopiero w czerwcu 1939 r. Czyli w !. Tygodnik "Słowo" (styczeó-czemiec 1940) LudzisJundiiaze^slŁ ]jlJZigt ninuus/.^, ^.~ Przekroczył granicę litewską samochodem w poniedziałek 18 września 1939 r., pod Ornianami, na północo-wschód od Wilna. Jechał bez rodziny, po drodze zabrał z Waki wdowę po przyjacielu Janie Tyszkiewiczu, Annę Marię z Radziwiłłów z trojgiem dzieci. Ze strażą graniczną poszło gładko; porucznik rezerwy ułanów musiał być w cywilu, zaś tego dnia rano wbito mu w paszporcie wizę litewską1. W konsulacie Republiki, w hotelu "George'a", spotkał Mackiewicza Józef Godlewski. Jakoby wymyślał głośno na rząd, Rydza i wojsko, a na zwróconą przez Godlewskiego uwagę, speszony usprawiedliwiał się, że robi to, aby urzędnicy litewscy od ręki dali wizę. Po latach użył frazesu, że uciekał z Wilna "jak piszcząca mysz"2. Mackiewicz nie dzielił losu wojskowych ani uciekinierów cywilnych. Zdaje się, podczas miesięcznego pobytu, nie groziło mu internowanie. W Kownie miał liczne znajomości wśród przyjaznych Polsce polityków, korzystał też z pewnością z pomocy bliskiej i wpływowej rodziny. Siostra cioteczna była żoną Stanisława Łozorajtisa , ministra spraw zagranicznych Litwy w latach 1934-1938, i dalej znaczącej osobistości w kołach oficjalnych. Jeśli jednak ukrywał się, nie wysiadywał w kawiarniach i omijał skupiska Polaków, to nie tyle z obawy przed policją litewską, co wskutek zagadkowej oferty, jaka przyszła z Królewca, albo via Królewiec, wprost z Berlina. Telefon bardzo go wzburzył. Zaraz po rozmowie powiedział pani Dziewulskiej, że mógłby odegrać wielką rolę polityczną, ale nie jest zdrajcą. Prosił o całkowitą dyskrecję oraz o nieinfomowanie kogokolwiek, gdzie przebywa i co robi, jakby po telefonie spodziewał się wizyty. Jadwiga Dziewulska przypuszcza, że dzwonił urzędnik Ministerstwa Propagandy Rzeszy Romeck, który zajmował się kontaktami z prasą polską i znał osobiście Cata. Na tym jednak się skończyło3. W Londynie napisał, że w październiku 1939 r. zapraszano go do Berlina; zaś w Warszawie, po powrocie, propozycję jeszcze ozdobił, 201 200 zwierzając się przyjacielowi, jakoby obiecywano mu przysłanie do Ko\v salonki4. W drugiej połowie października 1939 r. na statku "Iris", w grupj kilkudziesięciu Polaków, wypłynął z Jadwigą Dziewulską z Tallina; poprze Sztokholm, Bergen, Tyne Ports i Southampton - 31 października wylądował \y Hawrze. Znalazł się w pierwszej fali uchodźczej, jaka dotarła do Francji, y listopadzie cztery dni przebywał we Włoszech. Nie znamy jednak ani celu ani charakteru tej misji. Ciągle łączył nadzieje ze stanowiskiem Mussoliniego. Jeszcze w czerwcu 1940 r. - w przeddzień wypowiedzenia wojny Francji przez Włochy - pisał: "Ale jeśli nastąpi zdrada Mussoliniego, to będzie to również zdrada świata łacińskiego"; ubolewał, że Włochy, wbrew swemu dziedzictwu, znajdą się wtedy "z państwami chcącymi zgasić naszą cywilizację"5. Do ostatniego momentu nie mieściło mu się to w głowie. / Posłużymy się teraz świadectwem rzadkim. W przypadku zaś Mackiewicza / zupełnie wyjątkowym. / Oto odręczny list Władysława Sikorskiego, datowany w Paryżu l O listopada / 1939 r.: ,*_3$>l "Panie Ministrze, proszą zorganizować w krótkiej drodze [? - J.J.J dele-j^\ gację na Litwę złożoną z pp. Mackiewicza i Adama Żółtowskiego. Panowie d otrzymać powinni wszystkie pełnomocnictwa potrzebne do zorganizowania pomocy tamtejszym uchodźcom. Na ten cel wypłaci p. Minister Skarbu 50.000 dolarów. Ponadto trzeba opłacić koszta podróży tych panów - oraz doręczy ć p. Mackiewiczowi wiadomą sumę niezbędną dla podjęcia wyd. "Słowa' l wileńskiego. Sikorski". \ Prawdopodobnym adresatem listu był prof. Stanisław Stroński, wicepremieg i minister informacji lub prof. Stanisław Kot, który właśnie wszedł do rządil jako minister bez teki; byli to ludzie najbliżsi premierowi. Ale nie można całkowicie wykluczyć, że pismo było skierowane do Augusta Zaleskiego, ministra spraw zagranicznych albo nawet do Kazimierza Sosnkowskiego, od miesiąca odpowiedzialnego za łączność z krajem, zaś od dwóch dni przewodniczącego Komitetu Rady Ministrów ds. Kraju. (KdsK powołano 8.XI.). , Na oryginale są dwie adnotacje ołówkiem, nieznanej ręki. Zamiast kwoty' 50.000, napisano: 5000, zaś na odwrocie listu widnieją nazwiska: Krzyżanows-ki, Staniewicz, Zwierzyński6. Nie wiem, co bardziej powinno zdumiewać: przedsiębiorczość i siła perswazji Mackiewicza czy rozmach gestu premiera? Asygnowana przez Sikorskiego kwota, na ówczesne warunki rządu RP, była raczej fantastyczna; nawet suma skorygowana do 5000 dolarów wydaje się bardzo znaczna. Doliczono się bowiem, że cała konspiracja wileńska od grudnia 1939 r. do lutego 1941 r., różnymi kanałami, łącznie z wywiadowczym, otrzymała 150 dolarów i 900 funtów7. Sikorski polecił ponadto wypłacić "wiadomą sumę" Mackiewiczowi na 202 , wanie "Słowa". Tym razem kwestia, nie w ilości pieniędzy, lecz czy ^ widywano je na reaktywowanie pisma w Paryżu - czy, może, w Wilnie? P p wypomnijmy, że na tym skrawku Rzeczypospolitej, który wraz z Wilnem w 'cu października 1939 r. ZSRR przekazał Republice Litewskiej, utrzymała . :e(inak pewna swoboda i panowały w zasadzie normy świata cywili-wanego. W porównaniu zaś do tego, co w tym samym czasie działo się na bszarach okupacji III Rzeszy i ZSRR, była to zgoła oaza prawa i wolności. W mieście funkcjonował półoficjalny Komitet Polski; zdarzały się patrioty^ czne manifestacje młodzieży, jak np. w Zaduszki na Rossie; wychodziły dwa, \ autentyczne, polskie dzienniki - "Kurier Wileński" Witolda Staniewicza (od J 2X1.1939) oraz "Gazeta Codzienna" Józefa Mackiewicza (od 25.XI.1939W wprawdzie, zwłaszcza na początku, dość gorliwie litwinofilska lub inaczej rz^dz nazywając - "krajowcowa", lecz napewno nie kolaborancka. W styczniu 1940 doszedł trzeci dziennik - "Nowe Słowo", nazwany więc dość chytrze, ale tylko język łączył go z Polakami; wydawała pismo administracja litewska8. Na tym tle, sądzę, hipoteza, że w Paryżu na początku listopada 1939, zyskał wysoką aprobatę i finansowe wsparcie zamiar przywrócenia Wilnu prawdziwego "Słowa", nie wydaje się całkowicie pozbawiona sensu. Krótki list a sporo pytań. Nie wiemy dlaczego eskapada Mackiewicza nie doszła do skutku. Ktoś się wycofał? Zmienił zdanie? Postawił veto? Jeszcze przez pół roku - na ile zdołaliśmy dociec - stosunki Sikorskiego z Mackie-wiczem były dobre, a przynajmniej poprawne. Adam Żółtowski natomiast zjawił się w Kownie w lutym 1940 r. Formalnie jako reprezentant PCK, faktycznie - o czym Litwini musieli wiedzieć i godzić się -jako wysłannik rządu RP (nasze poselstwo wyjechało z Kowna 15.X.1939). Rezydował w eleganckim hotelu "Monopol" w centrum miasta, skąd dojeżdżał do Wilna. Zdaje się, że ten filozof, profesor Uniwersytetu Poznańskiego, chociaż ożeniony z Puttkamerówną, nie zyskał sobie specjalnego miru; uważano, że się nie zna na lokalnych stosunkach wewnątrzpolskich i polsko-litewskich. Istotnie, gniazdo os, ma zapewne skomplikowane prawidła funkcjonowania. Nie znaczy to wcale, że misja miałaby większy sukces gdyby Żółtowskiemu towarzyszył akurat Mackiewicz. Bawił na Litwie do końca kwietnia 1940 r.; jego następcą został jeszcze do czerwcowej aneksji Republiki - Michał Tyszkiewicz, bardziej może znany, jako mąż Hanki Ordonówny9. Zamykam, ten niejasny w końcu, epizod z listem. Mackiewicz roztasowywał się w Paryżu. U schyłku 1939 r. ponownie dorwał ,. s'ę do pióra. Bez pióra gnębił go horror vacui. Przez kilka tygodni sporządzał Przeglądy prasy francuskiej_dja "Głpsu P_oJskie.gQ". organu rządu RP, którego pierwszy numer nosił datę 28 listopada 1939 r. Lecz był to surogat pracy. Równocześnie więc energicznie organizował własne pismo. Korzystał z pomocy P- Wincentego Bystrzanowskiego, wydawcy tygodnika polonijnego "Polak we 203 Francji". Całymi dniami przesiadywał w redakcji i drukarni10. i( ! 18 stycznia ukazał się pierwszy numer "Słowa", reaktywowanego jako tygod niK"(clatowany-21 I 1940); nagłówek, w kształcie literniczym i graficznym- " mieczem, pękami kłosów przypominającymi rózgi liktorskie i koroną, pozostał bez zmian; pojawił się pod nim tylko francuski, drobno złożony, podtytuł: "r. Parole". Kontynuację podkreślał rok wydania - XVIII. "Słowo" należało do pierwszych regularnych periodyków polskich Wprawdzie "Czarno na białem" Januarego Grzędzińskiego i Czesława Poznańskiego wychodziło od początku stycznia, lecz w postaci skromniejszej j trzy razy w miesiącu, zaś "Robotnik", który pojawił się równocześnie ze "Słowem", był początkowo dwutygodnikiem. "Wiadomości Polskie" - ciąg dalszy warszawskich "Wiadomos'ci Literackich" - pod redakcją Mieczysława Grydzewskiego, wystartowały w połowie marca 1940 r., podobnie jak "Przyszłość", pismo środowiska żydowskiego, redagowane przez Ignacego Szwarcbarta". Emigracyjny Paryż w ciągu kilku miesięcy 1940 r., tytułami polskich pism, stał się jakby repliką rynku prasowego Warszawy sprzed września. Ale na tym analogie zaczynają się i kończą. 18 lutego 1940 r. w Bibliotece Polskiej na wyspie św. Ludwika, w tym miejscu, prawie przecież świętym dla Polaków od lat przynajmniej stu, Mackiewicz przewodniczył zgromadzeniu dziennikarzy; uchwalono pozdrowienia "dla kolegów w kraju i na obczyźnie", informując m.in. o powołaniu Sekcji Zagranicznej Związku Zaw. Dziennikarzy RP. Ciekawe, że ci wygnańcy w podartych portkach, to akurat uznali za istotne i aktualne. Cat został wiceprezesem12. "Słowo" od pierwszego numeru wywołało polemiki, zwłaszcza "Robotnika" który, zwrócił Mackiewiczowi uwagę, że wyłączając siebie z odpowiedzialności za katastrofę, równocześnie próbuje złożyć winę na cały naród13. Była to sugestia przedwczesna. Niebawem okazało się, że Mackiewicz odpowiedzialność za klęskę wrześniową zwalał faktycznie na Rydza, Becka i Składkowskiego. Na nich personalnie koncentrował furię pisarską. I w tej materii więc "Słowo" paryskie - w zmienionych okolicznościach -było kontynuacją wileńskiego. Dalej podpisywał się "Cat", albo pełnym nazwiskiem. Doszedł zatem do wniosku, że nie ściągnie to niebezpieczeństw na rodzinę w Wilnie; sprawę bowiem chyba rozważał. 9 Cele pisma przedstawił redaktor, jak należy,_na stronicy pierwszej numeru pierwszego. Uczynił to z pewnym rozmachem:, "Musimy stworzyć ideologię dla_ nowego państwa polskiego. Potrzebna jest ku temu współpraca raczej wizjonerów niż urzędników (...) Chcemy, aby nasz tygodnik był dla nich klubem, miejscem szermierki, polem walki na pałasze. Nie dążymy broń Boże do jedności ani do jednomyślności. Nie chcemy nic uzgadniać, heblować, kastrować. Dosyć mamy ozonów tworzonych przez kastratów i niedołęgów. Niech się tu wypowiadają chociażby przeciwnicy nasi, ale mający coś do powiedzenia"J Ostatnie zdanie, zwyczajem wileńskim, jako szczególnie istotna dewiza, zostało 204 kowane przy nagłówku pisma. W tekście niejako specjalnym zatytu-*y m Tajemnice przyszłości czytamy:"rAlbo ta wojna skończy się zwycięst-'°W koalicji nad Niemcami osiągniętym przy pomocy SSSR. Wtedy: los Polski )ve c|e/ki. Albo wojna skończy się zwycięstwem koalicji nad Niemcami i ^ -a Wtedy: Rosja upadnie pierwsza, jak w 1918 r. upadły Austro-Węgry, ieważ pierwsza upada strona słabsza"1! Gdy pisał te słowa, dodajmy, sojusz H'tlera ze Stalinem był w pełnym rozkwicie. \ Przedmiotem zasadniczej dysputy, do jakiej wzywał, miała być przede j wszystkim analiza klęski wrześniowej, ustalenie odpowiedzialności. J Był to, oczywiście, kardynalny i jedyny właściwie temat polskich gazet Paryża; pod bokiem wprawdzie, na pograniczu niemieckim, toczyła się "dziwna wojna", lecz cenzura francuska dbała, by się tym nie zajmowano. Zresztą, może nikomu nie przychodziło to do głowy, wiara w niezachwianą potęgę Francji była równa przekonaniu o kompromitacji polskiej we wrześniu. Pobóg-Malinowski z odrazą pisze o publikacjach tego okresu; stwierdza, że jedynie Ignacy Matuszewski zdobył się na pewien obiektywizm, zachowując "spokojną i godną formę" swych artykułów15. Były to rzeczywiście licytacje wszystkich, ze wszystkimi o wszystko, w totalnym potępieniu. Ale i katastrofa Polski wydawała się wówczas bezmierna, taki również ból, taki i dyshonor wobec sojuszników, y. "Słowo" w tym ukropie, od pierwszego numeru, podjęło rozrachunek; najpierw piórem Cata, następnie Pruszyńskiego, Matuszewskiego, Karola Zbyszewskiego, Henryka Łubieńskiego, Wacława Grzybowskiego, do niedawna ambasadora w Moskwie, i innych. Ton nadawał redaktor naczelny; wstępniakami, artykułami politycznymi, wywiadami, notkami sygnowanymi "q.m.". Pisał również przeglądy sytuacji na frontach. Wypełniał nieraz własnymi utworami połowę tygodnika. Bodaj jednak najwybitniejsze teksty - dzięki którym "Słowo" paryskie, pięciomiesięczna efe-meryda z 21 numerami16 zasługuje na uwagę i pamięć - umieścił tam Ksawery Pruszyński. Wyróżnia je nie tyle blask pisarski, czystość argumentacyjna, wiedza i kojSrzenie faktów pozornie odległych, pasja - to zawsze właściwe Pruszyńskiemu - lecz spokojna rozległość spojrzenia i surowość wniosków. Dociekał klęski nie w personaliach, co robiono nagminnie, nie w prostackim odsądzaniu hurtem od czci, kompetencji i patriotyzmu, wszelakich racji politycznych, przywódców państwa i wojska - ale w proporcji sił, geopolityce, koniunkturach międzynarodowych oraz w socjologii władzy przedwrześniowej, której autorytaryzm musiał otwierać drogę na odpowiedzialne stanowiska "cznym, zbyt licznym, miernotom i pyszałkom. Ta analiza autorytaryzmu -"urno bogactwa literatury - do dzisiaj zachowuje wartość. W tumulcie kondem-nat podchorąży z. Coetąuidan pozostał sobą17. Wśród autorów, praktycznie jednoosobowej, redakcji paryskiej - funkcje administracyjne, korektorskie i kolportażowe spełniała J. Dziewulska - pojaw- 205 &?-::• o <^lf ,,c o ^ iają się ponadto sporadycznie nazwiska Adama Doboszyńskiego w Alfreda Zbyszewskiego, Józefa Winiewicza. Prawie bez wyjątku jest** -—••- — "jji^u jest to w dawny krąg sympatyków lub pracowników wileńskiego dziennika. Mackie\v' drukował utwory literackie Wierzyńskiego, Łobodowskiego, Ukniewslc1'^ rysował Walentynowicz; generał Żeligowski dalej, z maniakalną cierpliWo^^; propagował swój panslawizm, którego "forpocztąmieli być Polacy". ^ Nakład tygodnika musiał być skromny, skoro rozwożono go taksówką płetwami po piasku. Jeśli zamierzał debatować, w wolnym, cyinym Paryżu, ° wnioskach z klęski, to w istocie regulował osobiste j? W jednym, co znamienne, był konsekwentny: krytykę ograniczał perso-do Rydza, Becka i Składkowskiego, nieraz dołączając —„ r-7«snwo - do Poląki bez Piłsudskiego, a właściwie/ 1 ' -——>«U nrf»7pt ?*~*^^ dług' ;;"iir^. Becta , ^^rSSU^o,a»,a^ JiS-r!^^0^-".^.*?-.!!!^^-^ v naTnie - do ^>u—, _. iatkowskiego, oraz czasowo - do Poląki bez rmuuaiM^&~, _ V dów OZN 1937-1939. "Słowo" odróżniało się tym od innych gazet. <•*-"*" v Linią pierwszą był atak personalny. "Paweł l, Rasputin, Sławoj-Składkowski _pisał - oto są postacie podobne - pajaców, "którzy się dostali na scenę historii"22- Częstym tematem był Rydz; stanowił okazję refleksji: "Ozon - było to dzieło Rydza, l wszystko w Ozonie było śmieszne, wszystko było kompromitacją, wszystko klapą. Była to jakaś Rzeczpospolita Babińska (...) Od Rydza szła demoralizacja. Nie mówię o demoralizacji pieniężnej, przekupnej, bo nie mam ani dokumentów, ani nie lubię się w tym babrać (...) Demoralizacją całego aparatu państwowego była taka selekcja in minus wynikająca z tego, że Rydz i Sławoj i ich godni namiestnicy dobierali sobie ludzi mniej mądrych od siebie (...)". ^ Grzech, zdaniem Mackiewicza, tkwił w ludziach, nie w mechanizmie totali-taryzującej się wł^izy; tkwił w przeraźliwej niekompetencji Sławoja, pysze Becka, który nikogo nie słuchał, w tym, że skądinąd miły Rydz - mówca z głosem dźwięcznym, syntaktycznym, jakoby przepięknie wymawiający "r"; trafiający do-każdego, raz swojsko, raz górnolotnie, raz po żołniersku, chociaż prawił same komunały, ani zdrajca, ani sprzedawczyk - "był ganz einfach dumm"23. Z osób niższych w hierarchii osaczał specjalnie Bogusława Miedzińskiego i dziennikarza Wojciecha Stpiczyńskiego. Nie krył powodów: Miedziński kuł zdradę w elicie sanacyjnej przeciwko sukcesji Sławka, Stpiczyński także w tym palce maczał i bezczelnie reklamował Rydza. Nazwie Miedzińskiego "Mefistofelesem upadłego reżimu", człowiekiem, któremu nikt nie wierzył w kraju, jak Beckowi za granicą, Stpiczyńskiego prościej - "nieukiem o psychologii łobuza". Stpiczyński, nerwowiec, gruźlik - zmarł nagle w Paryżu w 1936 r., przygotowując propagandową oprawę wizyty Rydza - niewątpliwie sprawny demagog, należał do doradców Śmigłego. Choć z dawna mieli na pieńku, to doradztwo szczególnie wzburzyło Mackiewicza. Podejrzewam, że Cat sam niegdyś marzył sobie, by dostąpić czegoś podobnego przy Piłsudskim. Wśród dziennikarzy, kibiców polityki, takie ambicje zdarzają się często; skutki z reguły bywają opłakane. Mylenie propagandy z polityką jest rzeczą opłakaną. Piłsudski żadnych zauszników nie tolerował. Jeszcze po latach, wydaje się, myśl ta błąkała się w jego pamięci. W 1960 roku napisał: "Sikorski przeceniał znaczenie prasy, szpalty dziennika miały na 207 ..„•ff ^-;,, niego moc hipnotyzującą, pod tym względem był przeciwieństwem j-Piłsudskiego, który znowu nie doceniał znaczenia prasy, w każdym razie l L*** ważył artykuły dziennikarskie"24. Tak jest. Już bowiem wiemy, że Pił^J*' odnosił się do Cata, życzliwie, lecz i pobłażliwie. s^ Teraz jednak wziąwszy z Oxenstierny -jaką to małą mądrością rządzony • ten świat - następująco skwitował starą sprawę: "Stpiczyński, któremu Pj}sJ? ki gęby w swojej obecności nie pozwoliłby otworzyć, tu stał się korepetyt0re politycznym drugiego dyktatora Polski"25. Polemika bez nazwisk, jak bez faktów, wiadomo, schnie. Mackiewicz jednak niemiłosiernie nadwerężał głos. Stroński, Pruszyński, Matuszewski, publicyścj PPS, pisali o tych wszystkich kwestiach jakoś ciszej, a nie mniej dobitnie. Linia druga publicystyki Cata, aktualniejsza i nieco ciekawsza, sprowadzała się do obarczania odpowiedzialnością za "wrzesień sensu largo", również, po części, stronnictw opozycji. Nurt ten był jednak słabszy, znacznie bowiem zdradliwszy. W marcu 1940 r., po polemikach "Robotnika" i "Czarno na białem", faktycznie znikj^ograniczając się do sporadycznych replik26. Ale zaczął z impetem. Wybrał sobie za przedmiot krytyki oczywiście nie sprawę, lecz osobę - Macieja Rataja, drugiego po Witosie przywódcę ludowców, znajdującego się w okupowanym kraju. "Miał pan - panie Marszałku, kiedy pana zaproszono do komitetu podpisania pożyczki przeciwlotniczej - pisał Cat w styczniu 1940 r. - doskonałą okazję do powiedzenia, że owszem obrona przeciwlotnicza nader ważna, ale w hierarchii rzeczy potrzebnych Polsce rzeczą przecież mniejszej wagi, aniżeli dymisja Rydza, dymisja Sławoja, dymisja Becka. - Tak mówiłem $o p. Marszałka Rataja, ale stosować się to mogło oczywiście do całej ówczesnej opozycji"27. Było to demagogiczne i nielojalne. Wiedział przecież, że ludowcy, wraz z innymi stronnictwami opozycji, domagali się bezskutecznie w marcu 1939 r. zmiany rządu. Chciał podkreślić, że tylko on za taką sugesti^^doczekał się Berezy? Nielojalne zaś, ponieważ Rataja w Paryżu nie było. Nie orientował się, rzecz jasna, że właśnie wtedy Rataj z Niedziałkowskim organizowali konspirację w kraju, z którą utrzymywał kontakt i Janusz Radziwiłł po powrocie z Moskwy28. Zapewne odegrała tu rolę wrogość "żubra" do ludowców. Jednak na ile był to atak wykalkulowany, na ile zaś przykład, który nawinął się pod pióro, trudno stwierdzić. Faktem jest, że "Słowo" z respektem odnosiło się do .socjalistów, oszczędzało "Front Morges" i kokietowało endeków29. Cat jakby rozglądał się za sojusznikami. l W każdym razie już na początku porachunków historycznych cztery osoby zechciał "wyłączyć od winy" za wrzesień: "Generała Sikorskiego, który jeszcze kilka lat temu napisał książkę o wojnie nowoczesnej" i nie miał żadnego wpływu na to, co działo się w armii; Żeligowskiego, albowiem "przeciwstawiał się nieraz marszałkowi Rydzowi, wskazywał, że ten, kto jest odpowiedzialny za przygotowanie wojny, nie ma prawa tracić swego czasu na inne zajęcia"; 208 Doboszyńskiego, ponieważ marszem na Myślenice "poszedł na czyn l ffo^ rwy". Czwartą osobą na tej osobliwej liście był on sam30. ' t<^ ' miesi?cy tygodnika spełzło na szermierce z przeszłością, i emigracyjny-• nentanii. Podchorąży Pruszyński - po wybitnych artykułach - walczył w 101 °" jj obok redaktora naczelnego dominował Matuszewski, który jeszcze • nniej krytykę reżimu aplikował do czasów OZN, nazywając je okresem 5 ktatury najgorszej, bo nieudolnej "co me rozstrzelała nikogo, ale Lzwładniła kraj"31. Cele wojny, zadania Polaków, określano dość jednolicie: ° leżało dążyć do zniszczenia nie tylko formy, tzn. hitleryzmu, ale i substancji, żyli materialnego potencjału zaborczości niemieckiej oraz restytuować niepodległe państwo w wygodniejszych granicach na zachodzie i przynajmniej takich samych na wschodzie. Pod tym względem większych różnic w Paryżu nie było. "Słowo" dywagacjom, jak to ma być w tej Polsce - poza ustrojowymi ogólnikami - nie oddawało się. Przyszłość - póki nie ruszył front i Francja trzymała się świetnie - wydawała się wprawdzie pracowita, lecz klarowna. Dla polskiego Paryża była to zatem epoka bardziej Rejtana niż Skargi, bardziej zaklęć "nigdy więcej, za nic!", aniżeli przestróg, "jak dalej, co dalej, którędy dalej?". "Słowo" zapisało się potępieniem trzech ludzi i trzech lat. Nie była to zupełna strata ć^asu. Aczkolwiek dopiero w numerze ostatnim zdobyło się na stwierdzenie. "My wszyscy na emigracji o tyle jesteśmy coś warci, o ile potrafimy w czymkolwiek dopomóc krajowi"32. 2. Incydent w Libourne t Zycie_paryskie Był człowiekiem niespożytej witalności, "Słowo" jeszcze ją podsycało. Brał żywy udział w polskim życiu towarzyskim i politycznym; Bereza niewątpliwie odegrała podstawową rolę w P^wojarmi_jo, przez prezydenta na wniosek premiera, w grudniu 1939 r. do szesnastoosobowej - później poszerzonej -1 Rady Narodowej, stanowiącej namiastke^parlamentu na wychodźstwie, formalnie zp# - organ doradczy prezydenta33. Został członkiem komisji regulaminowej, gospodarczo-budżetowej oraz zastępcą członka komisji spraw zagranicznych. Niełatwo pojąć, jak godził pisanie, prowadzenie pisma, ciągłe spotkania, z wyjazdami do Angers, 250 kilometrów na południo-zachód od Paryża, gdzie zbierała się Rada Narodowa. Debaty były w zasadzie poufne, zważywszy sytuuję wojenną. W "Słowie" na te tematy nie zabierał głosu. Tylko raz, po ogłoszeniu uchwały RN o powołaniu nadzwyczajnej komisji do gromadzenia materiałów o klęsce wrześniowej, napisał, że nie przyjęto jej jednomyślnie, niejako sugerując, że głosował przeciwko34. Obowiązki w Radzie - jak niegdyś w Sejmie - spełniał pieczołowicie. 209 Wreszcie był znów politykiem sensu stricto. Przy czym w Angers znacznie mniej związanym politycznymi konfiguracjami niż na Wiejskiej. Zdaje się, nie był zdecydowany, do kogo się zbliżyć, mogła go pociągać samodzielność. Z drugiej strony zbyt był znany, zbyt narowisty, by poważnie chciano się o niego ubiegać. "Mys'lano, że składam się z jednej nienawiści do sanacji. Pod tym względem - pisał w Zielonych oczach - nie spełniłem pokładanych we mnie nadziei - raczej przeciwnie"35. W pierwszych miesiącach paryskich krążył przy Sikorskim. Nie miał jednak tej elastyczności myślenia, tej perspektywy, tej wizji wydarzeń, która Pruszyńskiego wiernie - na złe i gorsze - związała z Generałem. Nazywał Ksawerego wychodźcą z kresów wschodnich, wychodźcą z sentymentu do tych ziem, podróżnikiem politycznym. W końcu kwietnia 1940 r. nastąpiła niejasna w tres'ci "awantura z Sikorskim"; w trzy dni później został przyjęty na 45-minu-towej audiencji przez Raczkiewicza36. Nie wiem, czy dwa fakty wiążą się ze sobaj można jedynie przyjąć, że Raczkiewicz był znacznie przyjaźniejszym rozmówcą. Do otwartej walki z premierem stanął w lipcu 1941 r. po podpisaniu porozumienia Sikorski - Majski. TJkład, jak wiadomo, wywołał rozłam w gabinecie, (dymisję Sosnkowskiego, Zaleskiego i Seydy). Od razu też był różnie interpretowany przez strony. Sikorski mówił przez radio do kraju, że tekst paktu nie dopuszcza nawet sugestii co do zmian granicy z sierpnia 1939 r. Natomiast "Izwiestja" 3 sierpnia 1941 r. pisały, że traktat ryski nie jest wieczny, a ziemie wschodnie należą do Ukraińców i Białorusinów37. Tymczasem we Francji znosił się z endekami, ale raczej z radykalnym skrzydłem - "młodymi", Bieleckim i Doboszyńskim, niż z Marianem Seydą, czy profesorem Władysławem Folkierskim. Kontakty z PPS, jak z ludowcami, nie wchodziły w grę obustronnie; on za reakcyjny - oni za czerwoni. Jeśli przywódców PPS na ogół poważał, to Mikołajczyka zwyczajnie lekceważył jeszcze przed wojnaj używał woiyB niego określeń dosadniejszych niż Churchill, który - jeśli wierzyć Retingerowi - nazywał szefa ludowców "tłustym, łysawym, starym lisem". Co nie dyskwalifikuje; Premier brytyjski wyglądał przecież zgoła tak samo38. W kalendarzu z 1940 r\ tym "sborniku siekrietnych dokumientow", szkoda, że kompletnie lakonicznym, najczęściej powtarzają się nazwiska Strońskiego, Żeligowskiego, Grzybowskiego, Matuszewskiego oraz - póki służył we Francji - Pruszyriskiego; był to krąg najbliższy, redakcyjny i towarzyski także. Kilkakrotnie składał wizyty w hotelu "Lambert", często spotykał się z arystokratami: Władysławem Radziwiłłem, Różą i Henrykiem Tyszkiewiczami, Pawłem Sapiehą, księciem Druckiem-Lubeckim, Adamem Żółtowskim; także po jego powrocie z Wilna. Zrobił wywiad z arcyksięciem Ottonem Habsburgiem, teoretycznym dziedzicem korony cesarskiej, wypełniony po brzegi słowami kurtuazji dla Polski, zaś ze strony dziennikarza - wyszukanymi 210 komplementami39. Zaglądał do Związku Dziennikarzy, widywał się z Lechoniem i reportażystą Aleksandrem Jantą-Połczyńskim, który później dosyłał z Belgii chaotyczne sprawozadania z pierwszych dni majowej ofensywy niemieckiej. 10 czerwca, ledwie zabrawszy osobiste rzeczy odjechał z Jadwigą Dziewulską spod hotelu "Regina" przy Place des Pyramides autobusem ewakuującym personel Prezydium Rady Ministrów. Kierowano się do Angers. Łamał się front północny. Tygodnik, ten cień, symbol, zastępstwo wileńskiego dziennika, jak go nazywał, leżał jeszcze wioskach. / X -^ Rozmowa z prezydenternX16 czerwca 1940) Na ziemi francuskiej miał rozegrać się jednak jeszcze ostatni akt proniemieckiej orientacji Mackiewicza. Epizod niewątpliwie ponury. Nastąpił pod wrażeniem kapitulacji Francji. W maju pisał: "Gdyby - co nie daj Boże Sprawiedliwy i Miłosierny - Hitler miał zwyciężyć, zostalibyśmy bydłem z twarzami ludzkimi na wiele dziesiątków lat. I dlatego musimy wytężyć siły wszystkie w tej wojnie"40. W czerwcu chciał te słowa przekreślić. Rozmowa Mackiewicza z prezydentem odbyła się przed południem, w niedzielę 16 czerwca, w siedzibie podprefektury miasta Libourne, gdzie Raczkiewicz zatrzymał się kilka dni przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii41. 14 czerwca Niemcy weszli do Paryża i Hitler będzie zwiedzał miasto; 15 czerwca akurat Armia Czerwona zaczęła zajmować Litwę, Łotwę i Estonię, co było chyba związane z katastrofą Francji. Niewątpliwie waliła się wersalska Europa. W tym natomiast dniu upadł rząd Paula Reynauda i powstał gabinet Petaina, którego głównym zadaniem było natychmiastowe podjęcie pertraktacji kapitula-cyjnych. Raczkiewicz bez przerwy kogoś przyjmował, przed rozmową konferował z profesorem Kotem i gen. Modelskim, niebawem po niej - uczestniczył posiedzeniu rządu. Mackiewicz zamierzał naJcłojjii^^zMejaaezaHjy pójść śladem-F-faneu Mógł wiedzieć, że sugestie włączenia się w układy pokojowe - i to ustami Reynauda, zwolennika dalszego oporu - złożone już zostały Polakom. Jeśli nie wiedział tego oficjalnie, jako członek Rady Narodowej, to szumiały o t zapewne pełne polskich uciekinierów kawiarnie przy rynku w Libourne. O ściślejszej tajemnicy, w tych godzinach chaosu, nie mogło bowiem być mowy. Jeden z pamiętnikarzy powiada, że członkowie rządu, chcąc dyskretniej porozmawiać, brali fiakra, który woził ich wokół skweru. Dostał się do gabinetu prezydenta chyba bez większych przeszkód. Był przecież członkiem Rady, a Raczkiewicza znał od lat. Rozmowa odbyła się w cztery oczy. Nie stanowi jednak tajemnicy. 21 Wprawdzie Mackiewicz twierdzi, że wersja podana przez Raczkiewicza jest niedokładna, ale liczne relacje, opierające się na rozmowach z Catem tego samego dnia lub nazajutrz, pozwalają dokładnie ustalić, o co tam chodziło. Zresztą Mackiewicz istocie rozmowy nigdy nie zaprzeczał, do tematu wszakże wracał niechętnie i ogólnikowo; jednak w Zielonych oczach stwierdził, że gdyby "czas się zawrócił", powtórzyłby Raczkiewiczowi to samo42. Przytoczę najpierw publikowane wspomnienia. Obaj pamiętnikarze byli politycznymi przeciwnikami Mackiewicza: Pragier jako pepesowiec, Arka Bożek zaś jako działacz Związku Polaków w Niemczech. Nie sądzę, by trudno było odróżnić w ich relacjach zacietrzewienie od niespornych faktów. Adam Pragier: "Nie brakło nastrojów kapitulacyjnych, także wśród Polaków: były słabe i bez wpływu na postawę społeczności polskiej. Najwyraźniej objawiło się to w próbie Stanisława Mackiewicza skłonienia prezydenta Raczkiewicza do pogodzenia^się z klęską i wszczęcia, w ostrożnej formie, rozmów z Niemcami (...) Gdy spotkałem Mackiewicza w podprefekturze w Libourne, gdzie przebywał prezydent, wracał on właśnie z rozmowy z nim, która przyniosła mu zawód. Postawa rezygnacyjna niektórych polityków - bardzo niewielu - objawiła się w formie oględniejszej"43. Arka Bożek: "Mimo beznadziejności sytuacji czułem, że koniec musi być inny, tak też myślało wielu z nas. Jedynie Cat-Mackiewicz był innego zdania. Wykorzystał ten moment chwilowej depresji i wydawało mu się, że nadeszła odpowiednia chwila, by zbałamucić wszystkich na swoje kopyto. Jego zdaniem był to zwycięski dla Hitlera koniec wojny, otwarcie zaczął więc «przekony-wać», że należy się z losem pogodzić i nie wyjeżdżać do Anglii, a jedynie rozpocząć kroki, by dogadać się i ugodzić z Niemcami, gdyż dalsza walka jest daremna i beznadziejna. Oburzyło mnie to strasznie, znałem prohitlerowskie, ugodowe nastawienie Cata-Mackiewicza jeszcze z okresu przedwojennego, kiedy to na łamach «Słowa» wileńskiego krytykował m.in. politykę Związku Polaków w Niemczech wąbec Hitlera. W ostrych słowach zwróciłem się do niego, by pozostał, skoro jego droga prowadzi w przeciwnym kierunku, i w wymianie zdań niewiele brakowało, bym rzucił w niego krzesłem"44. Pobóg-Malinowski, podkreślając atmosferę powszechnej paniki w mieście, pisze, że propozycje nawiązania rozmów z Niemcami, czy bezpośrednio, czy przez Włochów, wyszły z kół Rady Narodowej i łączono je od razu z osobami Mackiewicza i Bieleckiego45. 18 czerwca, jeszcze naTerytorium Francji, rząd i Rada Narodowa na wniosek profesora Kota potępiły te tendencje, deklarując prowadzenie wojny do zwycięstwa. Sprawa znalazła odblask jeszcze miesiąc później w tajnej instrukcji Sosnko\yskiego dla Grota-Roweckiego. Sosnkowski przekazywał z Londynu do kraju 20 lipca 1940 r.: "We Francji pozostali samowolnie niektórzy starsi wojskowi oraz pewne osobistości polityczne, które jakoby zamierzają, w oparciu o Włochy szukać nowej orientacji politycznej. Zasadnicza wytyczna rządu w tej 212 sprawie może być tylko jedna: o żadnym porozumieniu z Niemcami, nieubłaganym wrogiem Polski, nie może być mowy"46. Mackiewicz w Libourne nie krył swego stanowiska, wręcz odwrotnie. Jan Hulewicz widział go, jak w restauracji podniesionym głosem wywodził przed gronem rodaków, "że w tej chwili wszystko już jest stracone, że on do Anglii nie jedzie, że wyjazd do Anglii uważa za absurd, że jedyne, co pozostaje, to pogodzić się z Niemcami". Zdaje się, że właściwie oddaje to stan umysłu Mackiewicza w krytycznym dniu. Adamowi Romerowi, dyrektorowi Biura Prezydialnego Rady Ministrów, oświadczył, że "uważa wyjazd prezydenta, Rządu i Rady Narodowej do Anglii za błąd uniemożliwiający w tej strasznej dla Polski sytuacji wszczęcie rokowań z Niemcami ramię przy ramieniu z Francją". Zaś w rozmowie %. ministrem Henrykiem Strasburgerem i Stanisławem Kirkorem miał powiedzieć, że "mam prawo do przemawiania w imieniu interesu publicznego, gdyż gdyby w przeszłości słuchano jego rad, to obecnie nie siedzielibyśmy w Libourne, ale we Władywostoku"47. Opamiętanie nastąpiło szybko. Zostaje otwarte pytanie, na ile był to rezultat czyjejś perswazji, nacisku, groźby wreszcie, na ile biegu wydarzeń, na ile zaś wynik odzyskania równowagi. W każdym razie nie próbował zostać we Francji48. , 17 czerwca, w gronie polityków, żegnał Raczkiewicza odjeżdżającego do Bordeaux, skąd na pokładzie krążownika brytyjskiego "Arethusa" prezydent odpłynął do Anglii; 19 czerwca z Bordeaux, znów poprzez Libourne, przygodnymi środkami lokomocji z grupą działaczy Stronnictwa Narodowego, m.in. Tadeuszem Bieleckim i Wojciechem Wasiutyńskim, rozpoczął ucieczkę na południe. Kierowali się tam wszyscy Polacy, którym nie udało się zaokrętować. Ponad tydzień przebywał w Lourdes i okolicach, następnie w Perpignan. Zdobył gdzieś mały samochód marki "BMW". W drodze do Tuluzy spotkał Ksawerego Pruszyńskiego; podwiózł go do miasta, gdzie jednak się rozstali, by spotkać dopiero w Londynie49. W konsulacie polskim w Tuluzie otrzymał paszport na nazwisko Józefa Górskiego ze sfałszowaną datą urodzenia; postarzenie chroniło w Hiszpanii przed skierowaniem do obozu, l sierpnia przekroczył granicę hiszpańską. 12 sierpnia dotarł do Lizbony. 8 września 1940 r. przybył samolotem z Lizbony do Londynu. Samolot był ścigany jakoby nad Zatoką Biskajską przez niemieckie myśliwce50. Londyn płonął po nalocie, zaczynała się najostrzejsza faza bitwy o Anglk Następnego dnia 200 bombowców atakowało miasto. 213 1 Paszport Mackiewicza, wydany przez Starostwo Grodzkie w Wilnie 17 ix ]g, (SER. I. nr 362846), przechowuje p. A. Niemczykowa; opieram się na adnotacjach dokumencie. 2 J. Godlewski, Na przełomie epok..., s. 410; autor spisuje wspomnienia po 30 latacj, z wielką swadą rozdziela pochwały i nauki; fakt spotkania Mackiewicza w konsu łacie litewskim nie budzi jednak wątpliwości. List Mackiewicza do Pawlikowskiego z 7 I1966, jeden z ostatnich, napisany 5 tygodni przed śmiercią. 3 Notatka z rozmowy z J. Dziewulską-Karbowską z 5 III 1973 r. w posiadaniu autora J. Dziewulska, pisująca w "Słowie" przed wojną, towarzyszyła Mackiewiczowi na emigracji. "Jesienią 1938 r. - relacjonuje p. Dziewulska - gdy jechaliśmy [z Mackiewiczem -J.J.] przez Niemcy do Francji, w Diisseldorfie oglądaliśmy wystawę przemysłową wyrobów zastępczych, tzw. ersatzów. Oprowadzał nas niejaki pan Romeck, który oficjalnie uchodził za pracownika biura podróży. Wtedy w Kownie skojarzyłem chyba sobie, że to właśnie on dzwonił, zresztą może później M. mi to powiedział. Po wojnie żona tego Romecka pisała, chyba z Austtił-, do M. z prośbą o pomoc w wyciąganiu go z obozu alianckiego i zaświadczeniu, że był przyjazny Polakom, o czym jakoby M. miał dobrze wiedzieć. M. nic nie zrobił w tej sprawie, mówiąc, że Romeck pewnie był w SS". Romeck, funkcjonariusz niskiego szczebla, musiał wykonywać polecenia z góry. Jesienią 1939 r. - kiedy decydowała się polityka Hitlera wobec okupowanej Polski, zwłaszcza terytoriów późniejszego GG - liczono widocznie w pewnych kołach na pozyskanie zwolenników orientacji niemieckiej. Inicjatywa zawiodła. Fiaskiem skończyła się także samozwańcza - nie uzgodniona z władzami podziemia - indywidualna misja Władysława Gizbert-Studnickiego do Berlina, w styczniu 1940 r. Studnickiego internowano w Wawelsbergu koło Berlina gdy w sporządzonym dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy memoriale kategorycznie potępił postępowanie administracji hitlerowskiej na podbitych obszarach Polski i domagał się powstrzymania represji, które szczegółowo opisał. W sprowadzeniu Studnickiego do Berlina odegrał prawdopodobnie rolę m.in. ostatni ambasador Niemiec w Warszawie Hans Adolf von Moltke (J. Weinstein, Władysław Studnicki. W świetle dokumentów hitlerowskich II wojny, "Zeszyty Historyczne" Paryż, nr 11/1967, s. 3-91). 4 S. Mackiewicz, broszura Cała prawda, Londyn 1942, s. 24. Notatka z rozmowy z Aleksandrem Bocheńskim z 14 V 1976 r. w posiadaniu autora. 5 "Słowo" Paryż, nr 21 z 9 VI 1940. 6 Oryginał listu gen. Sikorskiego, na urzędowym papierze z nadrukiem "Prezydent Rady Ministrów", w zbiorach autora. Bronisław Krzyżanowski, b. senator, dziekan wileńskiej Rady Adwokackiej, był prezesem zawiązanego w listopadzie 1939 r. Komitetu Polskiego, który miał reprezentować społeczność polską wobec władz litewskich. Prof. Witold Staniewicz, b. minister rolnictwa i reform rolnych, b. rektor USB i wydawca wznowionego właśnie "Kuriera Wileńskiego" oraz Aleksander Zwierzyński, b. wicemarszałek sejmu, szef wileńskiego Stronnictwa Narodowego i redaktor wychodzącego do 18 września "Dziennika Wileńskiego" - byli wiceprezesami tego Komitetu. (Longin, Tomaszewski Kronika Wileńska 1939 -1941; Warszawa 1990, s. 41 i nast.) 7 L. Tomaszewski op.cit. s. 197. 8 L. Tomaszewski op.cit. s. 38 i nast. 9 L. Tomaszewski op.cit. s. 42; Bronisław Krzyżanowski Wileński matecznik 1939- 1944, Warszawa 1988, s. 20. Obaj autorzy napomykając kontaktach A. Żółtowskiego z Komitetem Polskim w Wilnie. Autor Wileńskiego Matecznika, jest synem prezesa 214 ^ 'tetu, również Bronisława Krzyżanowskiego. ^°iO Redakcja mieściła się przy Fauboifrg Poissoniere 70. Opieram się na osobistym ndarzyku Mackiewicza na rok 1940 znajdującym się u p. A. Niemczykowej. Zapisy, • tety, b- lakoniczne: nazwiska, godziny, miejsca spotkań; bardzo rzadko jednozdan-n ,vv komentarz. Na pierwszej stronie kalendarza napis po rosyjsku: "sbornik siekretnych 10 klientów" (?); z kolei numer aresztancki z Berezy "2858", nazwisko i wileński adres telefonami; dalej - paryskie i londyńskie adresy osób. Notatki prowadzone przez cały k Kalendarz okazał się bardzo przydatny dla określenia kręgu osób, z którymi się spotyka'; i dat niektórych ważniejszych wydarzeń (pojawienie się "Słowa" w kioskach, \vystapienia w Radzie Narodowej, wyjazd z Paryża w czerwcu 1940 r., lot do Anglii itp.)- 27 IV 1940 zanotował dwa słowa: "Awantura z Sikorskim", co wskazuje, że pierwszy konflikt z premierem nastąpił znacznie wcześniej, niżby można przypuszczać. Ponieważ "Słowo" patj>skie podczas swej półrocznej egzystencji nie podjęło otwartej krytyki rządu. " "Robotnik" nr l z 20 I 1940; dwutygodnik, ostatni, 13 numer "Robotnika" ukazał się z datą 19 V 1940, pismem kierowali Herman Lieberman, Adam Pragier, Jan Stańczyk i redaktor Jerzy SzapjrpS, "Wiadomości Polskie" nr l, wyszły 17 III 1940. W nr 12 z 2 VI 1940 Mackiewicz opublikował szkic General na czarnym i generał na białym koniu -Georges Boulanger; zapowiedziano dalszy ciąg o gen. Michale Skobielewie, lecz tekst ukazał się w "Wiadomościach Polskich" już w Londynie. Można go uznać za debiut Cata w Wielkiej Brytanii ("Wiadomości Polskie" nr 19 z 21 VII 1940). 12 Stanisława Lewjindowska Prasa polska emigracji wojennej 1939-1945, Warszawa 1993, s. 36. ^ 13 "Robotnik" nr 2 z l II 1940; polemizowano również z artykułami Ignacego Matuszewskiego w "Słowie". 14 Wszystkie cytaty "Słowo" Paryż, nr l z 2111940. 15 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. III, s. 95 i nast. 16 Ostatni, 21 numer tygodnika nosił datę 9 VI 1940. 17 K. Pruszyński, Pytania prokuratora, opinii i historii ("Słowo" Paryż, nr 7 z 3 III 1940); Kult runął, legenda przetrwa, artykuł poświęcony Piłsudskiemu, co wtedy było rzadkością ("Słowo" Paryż, nr 10 z 24 III 1940); Płk Walery Sławek ("Słowo" Paryż, nr 13 z 14 IV 1940). Ten psychologiczny i polityczny portret, analiza tzw. "dramatu Sławka" - jest %\ł istocie studium mechanizmów władzy autorytarnej. Autor dochodzi do wniosku o nieuchronnej, pogłębiającej się rozbieżności między rządzącymi a rządzonymi, bez względu na wysiłki, intencje oraz stopień osobistej uczciwości ludzi u steru. Kończy Pruszyński: "Położył swego skrwawionego trupa pod nogi totalniackiego karła, wyhodowanego... w jego własnej poczekalni". Artykuły pominięto w dwutomowym Wyborze pism publicystycznych, Kraków 1966. O tekstach w "Słowie" paryskim nie wspomina Zygmunt Ziątek w swej krótkiej monografii (Z. Ziątek, Ksawery Pruszyński, Warszawa 1972) ani Gotfryd Pyka, chociaż zajmuje się poglądami politycznymi pisarza (G. Pyka, Polityka w twórczości Ksawerego Pruszyńskiego. Wybrane zagadnienia, Katowice 1981). Był to rezultat pracy cenzury lub autocenzury autorów opracowań. Tekstów Pruszyńskiego ze "Słowa" paryskiego nie użył również Włodzimierz Odojewski, cytując jedynie artykuły z "Wiadomości Polskich" w: Ksawery Pruszyński Wybór pism 1940-1945, Londyn 1989. Krajowy czytelnik dostał je dopiero w ostatnio wydanym wyborze pism: K. Pruszyński, Publicystyka t. II. 1940-1948. Powrót do Soplicowa. Wybór G. Pyka i J. Roszko; komentarz D. Kołodziejczyk. Warszawa 1990. J?& ,-- F>a? L 215 ^Os^ńs*'J^na*cieo*owi^,s.3L to a. Tamże nr 12 z 6 IV 1940: korzystam z artykułu Nie! to nie akt oskarżenia, przemówienie obrończe. 24 "Kierunki" 19 VI1960. 25 "Słowo" nr l z 21 I 1940, krytyka Miedzińskiego; nr 12 z 7 IV 1940, uwagi o Stpiczyńskim. Konflikt ze Stpiczyńskim sięga połowy lat dwudziestych, kiedy redagował on radykalno-piłsudczykowski "Głos Prawdy" regularnie krytykujący koła ziemiańsko-konserwatywne, tzw. po maju 1926 - "czwartą brygadę". Stpiczyński miał również ostre zatargi z A. Meysztowiczem w okresie jego ministrowania. W Paryżu Mackiewicz zajmuje się tylko działalnością Stpiczyńskiego po śmierci Piłsudskiego. 26 "Robotnik" nr 2 z l II 1940, nr 4 z l III 1940 (w przeglądach prasy polemiki z Catem, Matuszewskim i Grzybowskim). W numerze marcowym "Robotnik" zauważył, że Mackiewicz jakby zawiesił dyskusję o odpowiedzialności za klęskę. Dyskusja trwała dalej, lecz bez uwag o stronnictwach opozycji. W odpowiedzi na krytykę "Czarno na bia-łem" Cat pisał: "Łaciaty tygodnik płk. JanuaregoGrzędzińskiego zaatakował moją osobę w kilku artykułach. W swoim ostatnim numerze z triumfem wyciąga, że swego czasu krytykowałem gen. Sikorskiego i nawet prof. Kota. Na to oświadczam: tak jest. Krytykowałem i krytyk tych nie cofam. Dziś uważam, że powinienem popierać rząd gen. Sikorskiego". Polemika opatrzona tytułem Denuncjacyjki! ("Słowo" Paryż, nr 4 z 11 II1940). 27 Tamże nr l z 21 11940. 28 Radziwiłł wrócił do Warszawy w grudniu 1939 r.; aresztowany w Ołyce we wrześniu, dwukrotnie rozmawiał w Moskwie z Ł.P. Berią. W styczniu 1940 r., za aprobatą kierownictwa podziemia, udał się do Berlina. Rozmawiał trzy godziny z Goringiem. Zwolnienie profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego z obozu Sachsenhausen ma związek z interwencjami Radziwiłła w Berlinie. Obszernie o tym Szymon Datner (Sonderaktion Krakau, "Tygodnik Powszechny" 9 IX 1974). Rozmowy z Radziwiłłem w Warszawie w 1940 r. ciekawie relacjonuje gen. Klemens Rudnicki (K. Rudnicki, Na Polskim szlaku, Londyn 1952, passim). W biogramie Radziwiłła w Polskim Słowniku Biograficznym wszystkie te sprawy omówiłem szczegółowo. 29 "Słowo" Paryż, nr 2 z 28 I 1940, Dmowski i neodmowski: "Roman Dmowski, gdyby żył między namvjia emigracji 1940 r., miałby dziś inne zapatrywania, inny program niż w roku 1919, była to bowiem duża inteligencja, myśląca kategoriami politycznymi". Twierdził, że następuje schyłek nacjonalizmu "z jego wynaturzeniem, dekadencją, degeneracją, jaką widzimy w hitleryzmie". 30 Tamże nr l z 21 I 1940. 31 Tamże nr 3 z 4 II 1940. 32 Tamże nr 21 z 9 VI 1940, hasło przy nagłówku pisma. 33 "Monitor Polski" Paryż, 30 XII 1939. Pierwszemu posiedzeniu Rady Narodowej 216 dniczył Paderewski, wiceprzewodniczącymi zostali Lieberman i Bielecki, sekre-P1* Ljs[ ksiądz łan Brandys. Jak wspomina jeden z pamiętnikarzy - zasiadano w ^f ch naprzeciw siebie, nie było skrzydeł. Projekt urządzenia sali, jakoby na wzór f°te z XVI wieku, zrobił Karol Estreicher. SCI34 "Słowo" Paryż, nr 10 z 24 III 1940, tamże nr 7 z 3 III 1940; m.in. charakterystyki nków RN. Opisy współkolegów są politycznie bardzo oględne. °Z 35 S. Mackiewicz, Zielone oczy, s. 57; w książce bardzo zjadliwy opis wielu członków i Rady Narodowej. 36 Kalendarz osobisty, 27 IV 1940, zapis: "Awantura z Sikorskim". W "Dzienniku zynności prezydenta RP", zapis pod datą l V 1940 - rozmowa Raczkiewicza z Idackiewiczem w Angers. W obu źródłach brak komentarza (IJPNY, Archiwum Osobowe, papiery W. Raczkiewicza). 37 Cytuję za "Zeszyty Historyczne" nr 90/1989, s. 19; art. Piotra Eberhardta Jak kształtowała się wschodnia granica PRL. 38 J. Retinger, Memoirs ofan Eminence Grise, Sussex 1972, s. 144. 39 "Słowo" \Parvz, nr 18 z 19 V 1940; artykuł Cata U arcyksięcia Ottona: "Nad wszystkim unosiTKsię to, co najbardziej w politykach cenię - realizm polityczny. Całości tej rozmowy [z arcyksięciem - J.J.] niestety, powtórzyć nie mogę. Powiem tylko, że często zdarzało mi się mieć wywiady z różnymi ludźmi, a potem je uinteligentniać, otóż całkiem dla mnie niespodziewanie ten właśnie wywiad z arcyksięciem będę sam banali- zował". , 40 Tamże nr 17 z: 12 V 1940. 41 Kalendarz osobisty, 16 VI 1940: "Rozmowa z Prezydentem". Data powyższa jest nagminnie mylona przez świadków, w opracowaniach, a także przez samego Mackiewicza (\ Zielonych oczach podaje datę 17 VI). 42 S. Mackiewicz, Zielone oczy, s. 57; Mackiewicz nie podaje treści rozmowy z Raczkiewiczem, arogancko dodaje natomiast, że nie będzie się tłumaczył. 43 A. Pragier, Czas przeszły dokonany, Londyn 1966, s. 592. 44 A. Bożek, Pamiętniki, Katowice 1957, s. 259. 45 W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia..., t. III, s. 147. 46 IJPNY, Archfwum Sosnkowskiego, akta specjalne t. 3, z. 1/3; maszynopis Instrukcji nr 5. W opublikowanych dokumentach AK podano tylko skrót tej Instrukcji (Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945, Londyn 1970,1.1, s. 266 i nast). 47 Według'zeznań J. Hulewicza, A. Romera, H. Strasburgera, S. Kirkora złożonych w sprawie Mackiewicza przed sądem honorowym Rady Narodowej w Londynie w 1941 r. Autor jest w posiadaniu kopii dokumentu pt. "Wyniki postępowania dowodowego przed Sądem Honorowym Rady Narodowej RP w sprawie przeciw p. Stanisławowi Mackiewiczowi i wnioski rzecznika Rady Narodowej". 76-stronicowy dokument ma charakter aktu oskarżenia, jest więc jednostronny. Był w posiadaniu J. Stańczyka lub L. Grosfelda; autentyczność nie budzi wątpliwości. Zeznania świadków - s. 45. i nast. (Dalej cyt. "Wyniki postępowania przed SHRN"). 48 Autor posiada list Klaudiusza Hrabyka sugerujący, że Mackiewicz w czerwcu-lipcu 1940 r. próbował przez Petaina doręczyć ambasadorowi Abetzowi memoriał w sprawie polskiej. Jakoby świadkiem sprawy miał być T. Bielecki. Nigdy nie znalazłem śladu potwierdzenia. Wydaje się, że jest to plotka lub wytwór fantazji K. Hrabyka.. 49 "Kierunki" 19.VI.1960. 50 Daty według zapisów w kalendarzu osobistym; wylot z Lizbony - 7 IX 1940, zapewne nocą. Rozdział VIII Londyn wojenny (wrzesień 1940-1945) 1. Przykrości z przeszłością Eksplozja w pensjonacie "White House" Anglia zaimponowała Mackiewiczowi od pierwszego dnia. Urzędnik policyjny na lotnisku, który dowiedziawszy się, że ma sfałszowany paszport, spytał po prostu, jak więc naprawdę się nazywa i na podstawie niczym nie popartego ustnego zeznania wystawił mu dokument wjazdowy. Król nie opuszczający pałacu Buckingham, chociaż piloci niemieccy starali się mocno o celne trafienie. Premier, w meloniku, zakurzonym płaszczu, z laską lub parasolem, gwarzący z londyńczykami na gruzach kamienic. Panny ze służb pomocniczych roznoszące herbatę lokatorom pensjonatu, gdy pękały szyby i wybuchy trzęsły budynkiem. Starsi panowie czuwający nocami na dachach z szuflami piasku przeciw bombom fosforowym. Rzeczowość gazet nie ukrywających grozy sytuacji; determinacja i pewien humor ulicy. Kraj znał ledwie z książek i krótkich wizyt. j Okazało się, że cechy przypisywane Brytyjczykom nie były blagą. J Ten podziw dla dyscypliny obywatelskiej, geniuszu współżycia w trudnych f chwilach, dla sprawności angielskich instytucji ustrojowych, wolności prasy nie l opuścił go właściwie nigdy. Także wówczas, gdy podjął bezwzględną krytykę l polityki Brytyjczyków wobec Polski. Także i wtedy w istocie, gdy zaczął * wieszać psy na wszystkim - prócz króla i herbaty - co angielskie. Zanurzył się w polskim Londynie. Wizytą u prezydenta Raczkiewicza, 9 września, nazajutrz po przylocie i prowizorycznym zainstalowaniu się -niebawem zamieszkał na dłużej w pensjonacie "White House" w centrum miasta - zapoczątkował swe kontakty polityczne1. Nie znamy ich przebiegu, lecz wynik. Przede wszystkim chciał wznowić regularną działalność publicystyczną. j i "Chce mi się pracować!". Po trzymiesięcznym poście, gdy wędrował po Francji, | Hiszpanii, czekał na samolot w Lizbonie - łaknął pióra. Miał go spotkać zawód, l jeden wszakże z takich w życiu ludzkim zawodów, które potem okazują się błogosławione. Szybko przekonał się, że założenie własnego pisma, w najlepszym przypad-218 ^ ' • • \ (jzie sprawą przyszłości - 65-funtowa miesięczna gaża członka Rady\ V*' ^ovvej na fmansowaniifby nie starczyła, zaś publikowanie w rządowym j . 'enniku Polskim" utrudnią różnice polityczne. Skłaniał się bowiem coraz y aźniej, jeszcze w Paryżu, ku kołom niechętnym Sikorskiemu, tutaj konflikty \on\e władz przybrały na sile, w lipcu 1940 r. Raczkiewicz próbował dymisjonować Sikorskiego i powołać na premiera Zaleskiego. Kryzys został Z jjegnany, ale nie przebrzmiał. Dodatkową przeszkodą była z pewnością i zła , ma Libourne. "Praca dziennikarska - stwierdzał - jest mi dziś niedostępna^^, spróbuję więc napisać książkę". JT Siadł do niej w "White House" 25 września; zanotował tę datę na pierwszej stronie maszynopisu, jakby zaczynał kolejny gazetowy komentarz. Dotąd był autorem książek)zszytych z artykułów. Miał wątpliwości, co z tego teraz wyjdzie: "Zdaję sobie sprawę, że technika pisania książek jest całkiem inna: dziennikarz, siadając do biurka, ma już cały artykuł w głowie, jak umeblowany, a jaskrawą eleslArycznością oświetlony pokój. Natomiast całej książki nie sposób tak widzieć od razu; raczej widzi się jej kontury, zarysy na ciemnym tle. Trzeba dopiero do tego domu wejść i po kolei światło w pokojach zapalać, po omacku łazić po korytarzach, po ciemku szukać schodów. Stąd nieźli dziennikarze mogą pisywać bardzo złe książki, tak jak dobrzy pisarze książek - bardzo złe artykuły"2. Otuchy dodawał mu Bainville, którego Historia III Republiki była zwięzła i skonstruowana przejrzyście. Chciał go naśladować. Pisał przy gołym stole, bez dokumentów, notatek, nawet bez książek, ponieważ biblioteki były zamknięte wskutek nalotów; za jedyne archiwum służyła mu doskonała pamięć. Rzadko w samotności, czasem przy świecy, często odrywany innymi zajęciami i tematami, pisał na ogół - nawykły do pracy wieczornej i nocnej - przy akompaniamencie artylerii i bomb; dwie uszkodziły "White House". "\ Tak powstawała Historia Polski; jeśli odrzucimy fałszywy, megalomański \ tytuł - może jeden z najoryginalniejszych, najświetniejszych esejów o dziejach j dwudziestolecia. W grudniu "Wiadomości Polskie" ogłosiły pierwsze rozdziały/ w marcu 1941 r., poprzedzona anonsami, pojawiła się 340-stronicowa książka. Nie wiadomo, co bardziej zdumiewa: tempo pisania czy druku. ^książka^nie zgadzano się, lecz ją czytano. Jak to zwykle z Mackiewiczem.'^ Doczekała się trzech wojennych wydań londyńskich oraz cońajmrug^rwteajti. - w drugim obiegu; wyszła również, co uznać przyjdzie za szczególne wyróżnienie, jako druk wewnętrzny Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). W PRL-u była gorliwie i bezkrytycznie cytowana przez niesolidnych historyków. Dalej chyba czytana; jak widać więc nie zmurszała. W całej twórczości Cata - co do tego panuje zgoda - zajmuje miejsce Poczesne; w jego publicystyce polityczno-historycznej, bez wątpienia -czołowe; sam najwyżej cenił wśród wszystkich swoich książek Klucz do Pilsud-\ 219 •3L*-.' i ?L'-*•. *?€•••• skiego, szkic biograficzny napisany w 1943 r.,Jctóry nie uzyskał większej no Taniości. Historia stanowi pierwszorzędny destylat wfaścrwości ręki i umyPi.U~ " stylu Mackiewiczowskiego oraz sumę poglądów - nigdy później przez aut0 nip zmodyfikowanych - na dwudziestolecie. O ile zatem, w drodze ideow • yfcsiążka nie była punktem zwrotnym, to można chyba powiedzieć, że zHistori' f Polski, w wieku 44 lat, urodził się pisarz. ą X Polemiści, bez ociągania, dobrali mu się do skóry. Wcale bogate życje duchowe wiodła, wśród bombardowań i zachwytów nad sukcesami pilotów myśliwskich, nowa wychodźcza stolica. Endecy, naturalnie, zarzucali Historii gloryfikowanie Piłsudskiego, padło dziwne porównanie, że jest drugą edycją Strzępów meldunków; piłsudczycy, naturalnie, że pomniejsza Marszałka; " zwolennicy Sikorskiego - ambiwalencję ocen, chodzenie po linie między ' obozami, a zwłaszcza brak wniosków z klęski, horyzontów na przyszłość i kamuflowane usprawiedliwianie orientacji proniemieckiej kosztem filofran-cuskiej; liberałowie, recenzenci nie zrzeszeni, skłonni byli przypisywać autorowi traktowanie polityki jak szachów, atrofię moralną, nacjonalizm, czasem także, naturalnie - antysemityzm. Wszyscy, raczej w zgodzie, uznawali zalety pisarskie Historii, jej główną tezę, że dwudziestolecie to wielki konflikt Piłsudski - Dmowski, oraz żartowali z monarchizmu. Gdy Wacław Alfred Zbyszewski pewne partie porównywał do Quo vadisl, Antoni Słonimski, na brzegu przeciwległym, nazywał książkę bajeczką o Polsce, gdzie "był tylko Jarema Wiśniowiecki, czyli Piłsudski, i jego Skrzetuski, czyli Sławek. Był także król. «Król naszych pojęć» - Dmowski. Poza tym cała reszta, to rodzaj czerni". Mackiewicz, rad z rozgłosu, był jednak zaskoczony reakcjami: "Pomimo iż wszyscy poza endekami - pisał - zarzucają mej książce endeckość i skrajny antysemityzm, endecy zadowoleni nie są(...) Niestety, najgorzej są na mnie zagniewani piłsudczycy, co musi mnie boleć, ponieważ byłem, jestem i pozostanę piłsudczykiem. Pocieszam się tylko, że Bourboni na wygnaniu również gniewali się na Chateaubrianda - proszę z tego nie wnioskować, że ośmielam się porównywać do Chateaubrianda"3. Historia nie była jedynym rezultatem odejścia od bieżącego dziennikarstwa. Dlatego ten pierwszy rok w Londynie nazwałem eksplozją w "White House". W lipcu i sierpniu 1941 napisał książeczkę, bardzo stronniczą, o polityce Becka O jedenastej -powiada aktor - sztuka jest skończona oraz ulokował trochę przesłodzone wspomnienie o Wilnie w zbiorze Kraj lat dziecinnych. Oglądając się ciągle za własnym pismem, dosyłał jeszcze "Wiadomościom Polskim" recenzje, jakieś drobiazgi polemiczne; znalazł się wśród tego tekst, któremu, sądzę, choć we fragmencie należy się miejsce w biografii: "Szedłem sobie ulicą londyńską i zamyśliłem się, jakby to było dobrze, | gdyby nasza polityczna, polska w Londynie gromadka czy garsteczka powiększyła się o Mieczysława Niedziałkowskiego, o radę i zdanie tego człowieka o umyśle otwartym, szerokim, liberalnym, solidnym, człowieka, który nosi w 220 kistyjgwai vs ~ ^"y* ---•—— ... Sukces pisarski przyszedł w odpowiednim czasie. Wprawdzie w Zielonych oczach nazwał pierwsze londyńskie miesiące idyllicznym okresem emigracji, jednak w tej książce, pisanej po powrocie do kraju, pospieszna elokwencja często bierze góręfiad prawdomównością. Idylla to raczej nie była, a dla niego oso- . biście - njhąewno nie. Nad polityczną karierą Mackiewicza, w każdym razie, \ zbierały się chmury. Jeśli w Paryżu mógł uchodzić za ofiarę Berezy, tutaj \ prędzej kojarzył się z Libourne. Ale ta sprawa nie stała się powodem komp- J likacji, a przynajmniej ich nie zapoczątkowała. Jak nie były powodem również/ wystąpieni^ w Radzie Narodowej, gwałtownie krytyczne wobec rządu; zwłaszcza przemówienie z 7 listopada, które określił jako swoje "przemówienie zasadnicze"5. Ojcowska reprymenda Żeligowskiego starczyła za odpowiedź. Kłopoty ściągnął na siebie sam, choć pewnie nie przewidywał, jak rozwiną się wydarzenia. j Zaczęło się od listu otwartego do premiera 28 listopada 1940 r. Chodziło o apel rządu"9o wydawców, zaakceptowany przez stronnictwa, aby w ciężkiej sytuacji wojennej, czasowo, opinię polską reprezentowało tylko jedno polityczne pismo codzienne. Apelowi nie podporządkowało się jedynie pisemko "Jestem Polakiem", którego nacjonalistyczne artykuły były przedmiotem interpelacji w parlamencie brytyjskim. Mackiewicz nie bronił "Jestem Polakiem", wszelako uderzył w wielki dzwon: oskarżył rząd o monopj^ia^anie prasy^ "reformę o totalistycznym charakterze'Yna~Jalćą"me zdobył się nawet Składkowskf czy generał Franco6. Motywem listu były, w istotnej mierze, własne plany wydawnicze: jeśli ich potem nie zrealizował w postaci pisma, to jednak nie tyle wskutek monopolu rządowego, lecz braku środków i angielskich restrykcji w gospodarce papierem. Sikorski zareagował natychmiast. 30 listopada zwrócił się do Mikołajczyka, wiceprzewodniczącego RN, z prośbą o rozpatrzenie przez Radę sprawy listu, dodając, że postępowanie autora, który nad głową Rady od razu odwołał się do opinii, "jest objawem dużej niekarności obywatelskiej, wprowadza niepotrzebne zadrażnienia w nasze życie polityczne i musi być szkodliwe dla sprawy polskiej". Adam Romer, delegat premiera, powtórzył te argumenty na posiedzeniu Rady l grudnia, potępiając posądzanie rządu o zamiary totalistyczne7. 221 S;W,*^ **5r" -j&: '• *(*S*iŁ " .•„„ssę* ,;-*»-, —Incydent skończyłby się jednak zapewne awanturą wewnątrz Rady. \y K ' były troski poważniejsze niż pieniactwo dziennikarza. Oliwy do ognja -?"0"' dopiero Arka Bożek, współkolega z RN, zasłużony działacz Związku p0f,°!al w Niemczech. Bożka zgniewała arogancja wystąpień Mackiewicza w Londy °W kto jak kto, ale Cat, jego zdaniem, powinien milczeć, tymczasem jesz ^' pouczał. Odżył spór między orientacją proniemiecką a skrajnie antyniernieclj do której należał Bożek. Obfity rejestr zarzutów przeciw Mackiewiczowi, ^ ogół przejaskrawionych, zawarł w liście otwartym z 16 grudnia. Oskarżył g0 udział w Parteitagach i wycieczkach organizowanych przez ministerstwo^ Goebbelsa, szkodliwe dla Polonii niemieckiej kampanie w "Słowie", o Libourne i kapitulancką postawę; padł także zarzut najcięższy: "postępowanie w myśl życzeń Niemców i piątej kolumny", czyli właściwie sugestia zdrady głównej*. Mackiewicz, zdaje się, specjalnie się nie przejął. W innych warunkach, być może, skończyłoby, się pojedynkiem, rękoczynami albo mniej efektownie: w sądzie powiatowym. Tej instytucji brakło, zaś powaśnione strony były członkami ciała parlamentarnego. Dalsza wymiana listów również traciła sens. Toteż w odpowiedzi, ogłoszonej 22 grudnia, po wykpieniu jednych zarzutów i sproś- ~ towaniu innych, stwierdził, że jeśli Arka Bożek ma rzeczywiście jakieś konkretne dowody przeciw niemu, niechaj zgodnie z regulaminem Rady Narodowej zwróci się do Sądu Honorowego przy Radzie9. Do takiego samego wniosku doszedł i Mikołajczyk. Obie więc sprawy: list do Sikorskiego i rekryminacje Bożka, zbiegły się. W początku stycznia 1941 r. powołano rzecznika, który miał przesłuchać świadków oraz sformułować zarzuty i wnioski. Został nim Michał Kwiatkowski, były redaktor wydawanego we Francji "Narodowca". Wywiązał się z niewdzięcznego obowiązku skrupulatnie. W Zielonych oczach Cat zrobił z Kwiatkowskiego patentowanego durnia, który się go stale czepiał, nie napomknął jednak o tej jego funkcji.. Tak to już bywa: raz małostkowe fałsze, niczym nie poskramiana tendencyjność, jak i wobec Becka; innym razem, choćby w stosunku do Niedziałkówskiego - ujmująca galanteria. Świat Mackiewicza nie dzielił się wulgarnie na czarne i białe, ale bardzo wiele w nim było koni karych i koni siwych. Sąd pod przewodnictwem gen. Żeligowskiego zebrał się dwa razy, 7 kwietnia i 23 lipca; przesłuchano mnóstwo świadków, niektórych korespondencyjnie, ponieważ przebywali poza Anglią. Obwiniony twierdzi, że w "wymianie pyskówek" jego były chyba najgłośniejsze. Sprawozdanie Kwiatkowskiego poniekąd to potwierdza. Lubił pytanie: "Czy pan sądzi, że zostałem przekupiony przez Niemców?" Rzecznik przedstawił pięć zarzutów: 1) Publikowanie w "Słowie" artykułów oddających w nieprawdziwym świetle położenie Polaków \ w Niemczech, co podtrzymane zostało w wydanej właśnie Historii Polski 2) \ Rozmowa w Libourne. 3) List do Sikorskiego pomawiający rząd o totalizm. 4) \ Głoszenie w Historii - jak się wyrażono - "hymnów pochwalnych na cześć p. 222 dnickiego". 5) Pochwalanie nadal w Histąfii koncepcji oktrojowania ^JW1* żuty, mówiąc oględnie, były nierówno ważne. Natomiast posługiwanie się •ua głęboko wątpliwe: zamiast dociekać nieetycznych obywatelsko czynów, ^'^śuwało ciężar na rozprawę z odmiennymi poglądami./Ominięto jednak ^ ówienie o piątą kolumnę. Rzecznik postulował, głównie w oparciu o ^°hourne, ^y ss^ uznał "p. Mackiewicza""hiegodnym piastowania funkcji pionka Rady Narodowej"1 K po wyroku nie doszło, bowiem zanin^skończyło się rozwlekle postępowanie ' dowodowe, wyczerpało krasomówstv/o - l ,Rada Narodowa RP 3 września 1941 r., została rozwiązana. Tym samym wygasły plenipotencje sądu oraz mandaty członkowskie oponentów. Mackiewicz przyznał jednak lojalnie, że werdykt "byłby z wszelkąaewnością niepomyślny dla mnie"12. Czyli, najpraw- dop9dobniej, wylano by go z Rady, Sprawa nie miała dalszej historii i głębszych skutków. Do II Rady Narodowej, powołanej dopiero w lutym 1942 r., nie zgłoszono jego kandydatury. Ale chyba nie tylko z powodu sprawy honorowej, lecz także wobec przejścia jlo op^cji-StajiaJnpojtronie Sosnkowskiego i Zaleskiego, którzy opuścilFrząd -^%T"~ w proteście przeciw porozumieniu Sikorski-Majski, uleganiu presji Anglików i zbyt, ich zdaniem, ugodowej polityce wobec ZSRR. Z tymi politykami zwiąże siana długie lata. Wśród'zwolenników Sikorskiego zyskał sobie z lekka ironiczne miano rzecznika opozioąijpndyńskiej, jak Matuszewski był głową piłsud-czykowskiej opozycji nowojorskiej. Korespondował z Matuszewskim, posyłając mu nawet czasem tajne dokwmenty rządowe. W liście ze stycznia 1942 r. wyraził się, że o ile był niezadowolony ze swej sytuacji, kiedy zasiadał w Radzie Narodowej, to obecnie znalazłszy się w "opozycji jawnej i zdecydowanej czuje się bardzo dobrze"13. Przewód honorowyw jednym natomiast przysłużył się Mackiewiczowi: pomógł rozwiać podejrzenia o nielegalne kontakty z Niemcami przed wojną, jak i potem, we Francji czy Anglii.l Aj2^ł_SLM^Prawie indagowany też przez poli-^ko&dska*-.. x_ , —,-......... ......—__ Dzisiaj, dzięki ściśle tajnym dokumentom które wyszły na jaw, wiemy dokładnie skąd wzięło się zainteresowanie Brytyjczyków Mackiewiczem. Gen. Izydor Modelski, viceminister spraw wojskowych, 10 marca 1942 r. zwrócił do British Security Service z dezyderatem "natychmiastowego usunięcia z terenu Wielkiej Brytanii", na przykład do Afryki - jak sugerował w liście - grupy 8 osób; zarzuty były rozmaite: od siania defetyzmu w wojsku, psucia stosunków polsko-angielskich, tworzenia tajnych organizacji po "wywoływanie konfliktu z ambasadą sowiecką". Obok Mariana Zyndram-Kościałkowskiego, byłego premiera RP, ambasadora Juliusza Łukasiewicza, gen. Dąb-Biernackiego, znalazł się tam m.in. także Mackiewicz. Zdaniem Modelskiego mieli oni być nawet } materiałem dla niemieckiej V kolumny i wywiadu. 223 ^ / 'azła Finał był następujący: brytyjska służba bezpieczeństwa nie znal dowodów usprawiedliwiających deportację14. ' Kartę miał bezwątpienia czystą. Wprawdzie wiosną 1943 r. gdy ogłosił szczegółowe relacje o Katyn-sprawa jakichś dyskretnych kontaktów z aparatem propagadny III Rzeszy j au,"' znów ożyła, lecz szybko okazało się, że korzystał po prostu z wydawnic^/ przysłanego z Genewy. Mackiewicz - pisząc i politykując - czynił to niezawiśle i bezinteresownie V.kierując się dobrem publicznym, racją państwa, jak je rozumiał. Jeśli rozpaczlj! wie błądził, ^feśli błądził złowieszczo, jak w Libourne, było to błądzenie człowieka, nie karierowicza i spekulanta politycznego. Tego mu odmówić nie można. Atoli, uczciwość intencji to mało, może w ogóle nie to; skoro ^r-działaniu publicznym nie intencje się liczą, lecz rezultaty. Pozostał, w sumie, przy swoim. Jak tyle razy dotąd. Krytyki w sądzie i kryty. ki Historii w prasie zapisał sobie jako zysk, przydały mu niewątpliwie rozgłosu. Także w materii najdrażliwszej - stosunku do Niemi^ i form oporu - stanowiska nie zmienił. Głosił je wprawdzie oględniej, z uwagi na opinię rodaków i brytyjską cenzurę. X" Ale wychwalanie Petaina między wierszami artykułów należało do nierzadkich zajęć Mackiewicza. Dopiero po wojnie dał temu pełny wyraz15. Przyjmował tezę vichystów, żeoolityka marszałka ratowała Francję przed "la polonisation", jakby Niemcy wogóle zamierzali tam postępować podobnie jak w Polsce. Przyczym Mackiewicz nie rozróżniał Petaina z okrestrpoczątkowego, ^jak to czyni chociażby Raymond Aron, jeszcze jakoś politykującego i Petaina po listopadzie 1942 r., kiedy cała Francja znalazła się pod okupacją i skończyła się faktycznie jakakolwiek polityka. Zaś przy całym podziwie dla dzielności podziemia w kraju - tej armii bohaterskich dzieci, jak ich nazywał — przywoływanie równocześnie stańczykowskiej tezy, że "liberum conspiro jest warte liberum veto", stanowiło dalszy ciąg tego samego rozumowania. Ponadto, gdy Józef Szujski, który rzecz wymyślił, a z kolei jego przyjaciele i następcy ze szkoły krakowskiej - odnosili tezę do spisków i powstań XIX wieku, Mackiewicz przeniósł ją w inny świat II wojny. Ta jego recepta na narodowe przetrwanie, oszczędzanie krwi, by maksimum sił zachować na koniec wojny, wyspekulowana jak sporojnnych koncepcji, teoretycznie słuszna, lecz równocześnie abstrakcyjna, nie zyskała otwartych popleczników nawet wśród przyjaciół z emigracyjnej prawicy. Pewnie się z tym liczył. Ale to był nurt podskórny, uboczny publicystyki Mackiewicza w latach wojny. Główny - to zastanawianie się, jak wojnę dla Polski wygrać, obrona kresów wschodnich oraz zwalczanie polityki Sikorskiego w jej punkcie centralnym: szukania realnego modus vivendi ze Związkiejn Radzieckim. 224 tym tle doszło w Londynie do rozstania z Pruszyńskim. Za życia rego drogi ich już się nieśmiały zejść. Nastąpiło to w roku 1957, kiedy ^a e wstępie do Wielopolskiego, książki dedykowanej przecież pamięci C3 „kiego, napisał o autorze: "Jakże lepiej ode mnie zrozumiał Pruszyński jv co się z nami stanie. Mnie wierność uderzała na mózg, utrudniała rozez- \VtW' , nanie' • • V W każdym razie, jesienią 1941 r., po kłótniach o dwudziestolecie co nieco rtucznych w tym czasie i miejscu - Mackiewicz wrócił na nowo do spraw bieżących. (. 2.HydeParkiBritishMuseum ^L AufcŁbroszui / nik - a roił mu się laicze pum^i wv,~j„_._ r---i wydzierżawienie jakiegoś podupadłego angielskiego tygodnika, - skoro nawet przyjazny wówczas^Grydzewski i Nowakowski nie chcieli pomieszczać w "WiadomościackPolskich" politycznych artykułów Cata, aby nie drażnić czynników rządowych.— postanowił drukować się choćby chałupniczo. Głos wprawdzie był słabszy, ale dochodził gdzie trzeba, czego dowodziły polemiki. Posługiwanie się broszurami było zresztą praktyką dość pospolitą; w lutym 1944 r. gdy Brytyjczycy po atakach "Wiadomości Polskich" na Churchilla i / ZSRR zamknęli pismo, Grydzewski wziął przykład z Cata i sam również zacząłf wydawać broszury\ Dzięki temu, miarodajny, polski Londyn miał i swój Hyde Park'7. Nie ma świadectw, by mu ktoś pomagał. Mogliby to być rozproszeni politycznie piłsudczycy, endecy Bieleckiego pokłóceni z Sikorskim, bądź przyjaciele, przeważnie kresdwcy, zorganizowani potem w ^konserwatywnym Klubie Dyskusyjnym, którego był duszą, lub Stowarzyszeniu Ziem Północo-Wschod-nich. W tych środowiskach bowiem się obracał. W każdym razie, na początku Przynajmniej, musiał skądś supłać szylingi na drukarnię i papier. Innych wydatków nie było: gisał sam, redagował sam, sam też, jak wspomina, był korektorem i gońcem. Sprzedawano broszury w kioskach i sklepikach dzielnic ' •— --- —:~u, „„ ;m co im L wydatków nie było: gisał sam, reiwguwa. ,—, ----- ,, . korektorem i gdńcem. SrSawano broszury w kioskach i sklepikach d. ScTl b7r i garnLnów w zasadzie jawnego dosttfu me miały, zapewne przysparzało popularności. Dzisiai są unikatami nie tylko w bibliotekach krajowych. L zv ySzywa^się dość regularnie, w odstępach miesięcznych; każdy *^SL^ Cato na tematy aktualne, listy do redakcji, dokumenty 225 '-•*»*,, -•i,«%i'-<., :?%>:&:•-•.;•• l dyplomatyczne z komentarzami własnymi. Z czasem zaczął drukować ' ~autorów, np. Zygmunta Nowakowskiego, co jeszcze bardziej upod k^1 wydawnictwo do kryptoperiodyku. Marian Kukieł - po wojnie, w bin "'^ Sikorskiego, nazwał broszury comiesięcznymi pamfletami. Nie zechciał dd'' jednak, że w 1942 roku, kiedy kierował Ministerstwem Obrony Narodo ^ radził Sikorskiemu zablokowanie ich kolportażu. Uważał produk ^' Mackiewicza - ewidentnegp dla rządu trutnia - za warcholstwo18. Je Między jesienią 1941 r. a majem 1945 r. wyszło 36 pozycji. Nie zaniecha) broszur po wojnie; oprócz lat 1946-1950, kiedy publikował i rządził w tyg0(| niku "Lwów i Wilno". Ostatnią ogłosił na miesiąc przed powrotem do kraju. Kiedy na Jezuickiej napisał, że na emigracji "bynajmniej nie zajmował się wyłącznie literaturą", był to dobry żart, klasyczny, angielski understatement19. Część miejsca zajmuje w broszurach niewątpliwie tani, dziennikarski folklor: plotki z hotelu "Rubens", siedziby premiera, swary partyjne, czasem brukowe sensacje, kto, skąd i za co, ile bierze, czyje służbowe auto parkowało przed drogą restauracją. Częs'ć też miejsca - panegiryki o Sosnkowskim czy Raczkie-wiczu oraz paszkwile, najczęściej o profesorze Kocie, ministrze Stańczyku i Mikołajczyku. Praktykował w tym Mackiewicz z zapałem i zdaje się z pewnym skutkiem, ponieważ nadsyłano sprostowania, które drukował. Może znajdzie się \ kiedyś dostatecznie cierpliwy historyk prasy, który się nad tym pochyli, a przy okazji stwierdzi, czy na njpwo od Mackiewicza była już ściana, czy jeszcze na przykład ksiądz Stanisław Bełch z "Jestem Polakiem" oraz Doboszyński i Przetakiewicz z pisemkiem "Walka", chwalonym w broszurach za kręgosłup i wojowniczość. Ale nie celował tak nisko. To było zaledwie pobocze.^Swalczał politykę Sikorskiego, następnie Mikołajczyka, w zasadniczych jej założeniach. "Niemcy nas niszczą, ale Niemcy będą pobite - pisał - tragiczne dla nas pytanie brzmi: cóż będzie dalej?"20. Według tej zasady postępował przez cały okres: od pierwszej broszury, ^a^fóieęniĄJ^Ąl ^ gdzie zebrał wszystkie możliwe argumenty przeciwko niedomówieniom"! ewentualnym konsekwencjom porozumienia Sikorski -Majski, - po broszurę Niewola Krymska z wiosny 1945 r., w której podsumował konsekwencje Jałty21. Należał do kół emigracji, które określano mianem "niezłomnych"; po wojnie nie szukali oni dróg do kraju, uważali to za zdradę ideałów. Te kręgi powoływały i zaludniały kolejne, coraz bardziej widmowe rządy wychodźcze. Czytał stosy gazet w różnych językach, wiedział, że "ucho polityka powinno odróżnić głos gazet od głosu armat"; umiał na ogół odcedzić z deklaracji mężów stanu, co było istotą, co wykrętem, a co propagandą; raczej celnie przewidywał koleje wojny i koniunktury; układ sił, gdy się zakończy. Mówiono, że kracze. Nigdy - to prawda -Hawet w momentach najcięższych klęsk, nie wierzył w załamanie Armii Czerwonej czy jakieś' ugięcie się Stalina przed Hitlerem, co jak ^^f 226 Wócato sen bardzo poważnym osobistościom. Stalina miał za ^^jLW Posiał i nie łudził siebie był Mackiewicz wac- ^Sp0d f Sakich zbiorowych deklamacji, wrzasków, petycji, owczego NiL ^odlawaMię także, w zasadzie, ekscytacjom chwili. Choć miewał, l*1* "''chwUeTorsfe ***** ™pmv ^ mu ouszczały nerwy. Lecz, gdy flielt'lC941 r., wielu^ bardzo w Izie- w ;ze-tego r Nie zn°s" ""*"•~~ ' _ -e poddawał się także, w zasadzie, ekscytacjom chwili. Choć miews ^ t'tv chwile gorszącej słabości, wiemy, że mu puszczały nerwy. Lecz, gdy flie, -U'l941 r., wielu, bardzo nawet wielu, Polaków i Brytyjczyków, spodzi to się upadku Moskwy, Mackiewicz trochę inaczej rzecz ujmował: "Musin . - OCZy otwarte na niebezpieczeństwo, że w razie zwycięstw sowieckich, rt/ie - załóżmy - dojścia wojsk sowieckich do Zbąszynia grozi nam przylać nie Polski do Związku Republik Radzieckich, jako jednego z członków U,6w państwa. Jest to niebezpieczeństwo wręcz tragiczne, gdyż pamiętajmy, że o ile w wojnie z Niemcami działamy w zespole sojuszników potężnych, to wątpię, A aby można było pozyskać czynną wojenną pomoc Ameryki, Kanady, Australii, \ dla odbierania Polski od zwycięskich nad Niemcami Sowietów". y^ Parę zaś stronic dalej w tej samej broszurze postawił kropkę nad i, stwier- \ dzając, że obawia się, by "Anglia i Ameryka nie płaciły Stalinowi za pomoc, za f^- niezawieranie odrębnego pokoju interesami Polski22. ^ i Było to - według Lidii Ciołkoszowej - "bardzo wczesne" ostrzeżenie opinii / polskiej, co może^pfzynieść przyszłość23. "*• Ale jednak gdy przychodziło do spraw polskich, możliwości i koncepcji polskich, patrzył nagle na świat, prawa wojny i wielkiej polityki, przez inne okno. Przez jedno, jedyne okno, za którym stało Wilno. Wyzwolenie się z sentymentu nie wchodziłoby rachubę, było ponad siły człowieka. Nazwie to wiernością, która rzucała się na mózg. "Jak Polska od nas odejdzie, przestanie być Polską24. , Teza, że Polska bez Kresów nie ma szans niepodległej egzystencji oraz teza' druga, pokrewna, że Sowietom nie tyle chodzi o linię Curzona, co o panowanie nad Polską, już od początku 1942 r. będą się powtarzały, praktycznie, stale. Jeśli najbezwzględniej krytykował Sikorskiego, jeśli po powrocie premiera z Moskwy w grudniu 1941 r. wyraził się, że rząd powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, jeśli żądał dymisji Mikołajczyka, zaraz po objęciu urzędu po Sikorskim, jeśli nazywał go handlarzem, szachrąjem, a właściwie zdrajcą- z reguły punktenAwyjścia tej krytyki było zagadnienie granic wschodnich25. Zaś kamieniem propierczym każdego kroku dyplomatycznego - nietykalność Rygi. Także po spotkaniu wielkiej trójki w Teheranie, chociaż decyzje tam podjęte mógł wprawdzie znać jedynie ogólnikowo; ale również po licznych oświadczeniach Churchilla, które jrf? żadnych złudzeń nie zostawiały. Poza uporem, trwaniem, odwoływaniem się do traktatów z Anglikami, do °pinii publicznej, wpływu Roosevelta - co do roli tego polityka łudził się wyjątkowo długo - innych, sensownych alternatyw nie posiadał. W 1944 r. doszedł wszakże do wniosku, że "bronić naszych ziem możemy tylko/ Papierem"26. i. 227 Wiązał nadzieje z Sosnkowskim popierając go w konfliktach z ^ ^czykiem. Każdą frondę z prawej strony przeciw rządowi uważał za zbawię ^ Z ulgą przyjął objęcie premierostwa przez Arciszewskiego, po ustąpię"1^' "Mlkołajczyka jesienią 1944 r., chociaż skądinąd~zaawał sobie sprawę, 2e a,?u rytet tego rządu u Anglików i Anffirykanów będzie nikły, a ZSRR w ogóle zignoruje. Ale był to gabinet nieprzejednanych, a o to chodziło. Wtedy je^ do antyradzieckości dodał jawną antyangielskość, uczucie to stanie sj niebawem obsesją. ( Nie miejsce tutaj na rozważanie, jakie błędy popełnił Sikorski, jakie &$ Mikołajczyk albo czy stały przed ich rządami inne, realniejsze opcje - droga Benesza? - ewentualnie skuteczniejsze rozwiązania. Nie za to krytykował ich publicysta, ten, jak mówią Anglosasi - "kierowca z tylnego siedzenia". Lecz w ogóle za próby szukania wyjścia. Albowiem kweSlibnował generalnie politykę obu gabinetów jako, mówiąc krótko, targowicką c^y grodzieńską. Wrócił do tych zagadnień po kilku latach, gdy pisał w Londynie Stanisława Augusta, niby romans biograficzny, a rzeczywiście książkę o politykowaniu w sytuacjach krytycznych. Patrzał trochę inaczej, polemiczne pulsacje zastąpiła refleksja. Stąd tyle czci i współczucia dla króla. Jakże sprawiedliwie, również na wychodźstwie, zarzucano mu porywczość, arbitralność, a przede wszystkim brak poczucia odpowiedzialności. Działalność broszurowa utrwaliła reakcyjną reputację Mackiewicza. W pewnych odłamach opinii emigracyjnej, zwłaszcza "U kresowców, zyskał jednak miano "piorunochronu na oportunizm". Niewiele, w zajadzie, dodają broszury do jego sylwetki. Wyszydzał, jak zwykle, polskie plagi i nowsze ich kategorie, kłótliwość, brak wyrobienia państwowego u obywateli, a obywatelskiego u sprawujących władzę^fo tak kontrastowało z gospodarzami, parafiańskie myślenie o polityce aliantów, ufność, że zadbają o polskie sprawy jak o własne, oraz ten dziwny aliaż megalomanii z kompleksem niższości, zupełnie niepojęty dla Anglików; albo surowiej: współwystępowanie buty i lizusostwa, o co z kolei - ponoć - posądzają nas często Rosjanie, mając nawet ukuty termin "polskoje podchalimstwo". Dbał, by to, co pisze, było możliwie zimne, wyrachowane. Zanikł więc monarchizm i podobnego pokroju idee, lecz przejściowo. Często przywoływał Talleyranda, Bismarcka, mistrza Realpolitik, podziwiał Churchilla, Stalina, de Gaulle'a. Drwił z prostaków, bo najpospolitszy dureń, mówi przecież, że jest realistą politycznym, ocenia trzeźwo, działa racjonalnie etc. Radził pamiętać - i tu niewątpliwie cały publicystyczny wdzięk tego człowieka - że "realizm nigdy nie będzie naprawdę realny, skoro nie uwzględni rzeczy nierealnych, absurdalnych, fantastycznych, zagadkowych, sentymentalnych, romantycznych". Rozumieli to i praktykowali, Bismarck, Piłsudski, nigdy natomiast -jego zdaniem - "ten płaz Beck"27. 228 dajmy. w tym m>eJscu> powiedzenie przypisywane, ziomkowi z Płońska, furic-nowi, że Żyd, który nie liczy się z możliwością cudu, nie jest realistą. Naturalnie siebie uważał za prawdziwego realistę politycznego, może „0 w polskim Londynie, skoro walczył praktycznie ze wszystkimi. Też • nowego. Pewność tę posuwał daleko, powtarzając naokoło przy lada okazji: "Moje książki się zestarzeją, ale może wreszcie ludzie ocenią moje koncepcje i prognozy"28- ....... ... Z prognozami, jak wspomniałem, rzeczywiście me było najgorzej. Ale broszury są w zasadzie już uschniętą gałęzią. "Zwalczałem wtedy z całych sił generała Sikorskiego - powiedział Stommie dwa dni przed śmiercią- teraz nie wiem, czy było to słuszne"29. i Esiąflci 7. książek - Mackiewicz nie opuszczał polskiej wyspy. Z Anglią, Anglikami, światem zewnętrznym kontaktował się poprzez gazety oraz małe kino na Piccadillj Circus, gdzie dwa razy w tygodniu wyświetlano najświeższe kroniki wojenne,. Chodził do kina jak bigot na mszę, bez względu na obowiązki i alarmy lotnicze. I chyba mu to wystarczało. Zresztą język znał źle, konwersacji, zwłaszcza błyskotliwej, prowadzić nie mógł, a kulawa pewnie go krępowała. Znajomości wśród Anglików, w każdym razie, nie szukał. Raczej ze snobizmu i upodobania do dobrego jedzenia czasem wypuszczał się, nie licząc się z kieszenią, do ekskluzywnych restauracji w Soho, w których spotykali się politycy i dziennikarze brytyjscy. Jeśli więc utrzymywał stosunki z cudzoziemcami, to przede wszystkim z Francuzami, Słowakami niechętnymi Beneszowi i kolonią rosyjską, która wśród białych tradycji, dobrych manier, pielęgnowała starannie ruską kuchnię. Ale\były to stosunki wiotkie, takie od święta. Mało udzielał się jednak i w polskich środowiskach. A przynajmniej bez widocznego zapału, gdy już był zobligowany. Mieszkał wprawdzie przez dłuższy czas — po wyprowadzeniu się z "White House" do domku z ogródkiem na przedmieściu tjendon - daleko od dzielnicy polskiej, lecz nie dlatego stronił. Kolacje z przyjaciółmi, z braćmi Zbyszewskimi, Smogorzewskim, Katelbachem, tokuliczem czy Pawlikowskim, w towarzystwie pań, w chińskiej knajpie, stawiał wyżej niż posiedzenia. Jeśli zaś nawiedzał zgromadzenia polityczne, to często, jedynie po to, by strzelić zwischenrufem, jęknąć albo trzasnąć drzwiami. Dzielił się nawet poglądem, zważywszy wiek uczestników, że zebranie, na ktąsym nikt nie odwalił z przejęcia kity, jest stanowczo nieudane. Głosu na ogół nie zabierał; w przemówieniach był chaotyczny, bezbarwny, zasapany;_w_Londynię.wzmogłasig astma, na która^cierpiał odjławna,co wiązał ^7-** 2 pyłem ceglanym z rozbitych domów, stale obawiał się ścinającego z nóg ataku. Sprawy załatwiał w broszurach. Na polu gadania, zebrań, nie funkcjonował zatem jak typowy, rozpoli- 229 —-^^* r^s^Er-r-"^ Museum _ „.„:._, at SWego pobytu w r „„.,. . ^ --sris-rr81?^-^ !: wy ufo™°™' * * X253^25; ^S^^SSI Ą-or-^^ES^- •*«*-** H, i ^R^ŚK^s^?^"^ i^Tri^^^T-Piss ^w>^s^Ls?ffi!&E =«i;^^S5S?ss:±; -sact=^a-2Lr-"*~ „^^KS^j^^S^^^.- 9SS5^^^2sxr*-- ^ JĘTO^^-tt-.s^s^ ^większe imję teP^n:a styczniowego: ,863 "*, f *»«** stosunek dygresjom, irytującym °end "^ Wiel°Polskiego Sćh ?-^ lecz "z* D2.ewanowski, nap^,encjom- P° ^^^^ dZlękiVe™kom, /, Cat wywodził; 'S * "'' * WSPani%. Prowok, Pr2ed"V M.K 'J ^-ty dypJon^e" ^l^ ^'^ * ')^12W T^ :—"-«=K5sś-3Ssr: ^ h'tniejszy nasz polityk XIX w., może pretendować tylko do kategorii I-naj^ njeciostatecznym stopniu trzeciej. Mimo ogromnego wzrostu, świetnego s^J'. ^ sjty fizycznej i wszystkich cech, które z niego czyniły umysłowego i " znego olbrzyma, a więc jakby się zdawało, człowieka jak najlepiej obdar-^ eo do dawania rozkazów, właśnie tak rozkazywać, by go słuchano, nie Z°n j Gdyby Wielopolski miał talent Dmowskiego, nie byłoby powstania 1863 Skąd talent do rzucania rozkazów, którego nie ma potężny margrabia, zna-!^ ;e w sobie wykolejeniec, sprzedawca pocztówek lub chuderlawy i niskiego ^ zrostu oficerek, zdradzany ustawicznie przez żonę? Prądzyński, genialny trategik, i Studnickj strategik polityczny to tylko myśl. Dla Daszyńskiego dziedzina myśli byłą całkiem niedostępna, jak i dla wielu innych przodujących ludzi w Polsce. O Rydzu nie wspominam, był to w dosłownym znaczeniu bałwan"33. " ^ ' Zostawmy pomiatanie, konwencję dość stałą. Mackiewicz jednak nie przywoływał wcale margrabiego, jak Pruszyński w 1945 r. Tym bardziej, skądże, jego koncepcji i bezwzględności patrzenia na to, co pożądane, a co możliwe. Układ sił po zwycięstwie już się rysował. Prześladowała go jedynie myśl, powtarzana uporczywie w broszurach, że emigracji, krajowi, Polakom brakuje męża stanu na zbliżające się czasy. W płaszczyźnie spraw bieżących Klucz nic nie wnosił, prócz tego, co znamy. Nigdy do 1989 r. nie doczekał się jawnej reedycji w kraju. ' Dostojewski cztery lata leżał wbiurku. Zapewne wskutek trudności nakładczych, bowiem publicysta nie zwykł tracić energii na szlifowanie tekstów. Dostąpił druku w 1947 r. najpierw po angielsku - zanim "Wiadomości* Grydzewskiego ogłosiły fragmenty. Potem przyszło wydanie niemieckie i portugalskie34. dEyseja oryginału zakończyła się w roku 1957 w PlW-ie. Wreszcie! - westchnął, ponieważ rękopis przynajmniej dziesięć lat czekał w kraju na życzliwe wiatry. Od debiutanckiego szkicu o Sienkiewiczu w 1916 r. - pisywał o książkach i pisarzach. Zebrały się cztery tego tomy, wydane w Polsce za życia i po śmierci. Jednak jedynym, pełnokrwistym przedsięwzięciem biograficznym w tej dziedzinie jest Dostojewski. Nie zrealizował bowiem zamysłu o Maupassancie, z jakim nosił się w Anglii, gdy lokalny ciemnogród wypominał mu uwielbienie dla literatury rosyjskiej; natomiast pracy o Zofii Tołstoj, heterze Jasnej Polany, czyli w istocie o Lwie, nie skończył. (Po "Liście 34" w 1964 nie dostał paszportu do ZS*RR, gdzie zamierzał skompletować materiały.) Co powiedzieć o genezie tej biography fiction, jak chcieli recenzenci angielscy? Nie jestem kompetentny w dociekaniach filologicznych. Nie podał jasno powodów, jak przy Historii Polski. Interesował go wpływ kobiet na twórczość; miał tu osobiste, bogate nadzwyczaj doświadczenia i teorie; dedykował Dostaj'ewskiego — Eddy, pani Dziewulskiej. Ale cóż to za wskazówki? Czepiano się wprawdzie tego wątku. Skoro wykrzyknął w pewnym momencie, że bez Ani ^ 231 pss^i TLr»*'»*»-; nazwisko Dostojewskiego nie figurowałoby w encyklopediach. Powiem ł i może jedno: chciał uciec, daleko, najdalej, od emigracyjnych i wielkich, na ziemię neutralną i żyzną, zaś w Muzeum R™*,.! ^' miale skatalogowane materiały o p przesłankę mniej prozaiczną, że Dostojewski, pietraszewiec i carochwa?' zot, małych i wielkich, na ziemię neutralną i żyzną, zaś w Muzeum Brvtv- < ,, i H^„_ •*. yjsk»»i ;cze Jca mistyk i szuler, popi wnuk z pretensjami do polskiego herbu, petent red v torków i czynowników, że Dostojewski geniusz - od młodości gimnazjalnej Wilnie - towarzyszył, niby czarny płomień, jego pisarskiej wyobraźni pr2ed innymi i ponad innymi. Na to starcza dowodów. Jakby więc lepiej, bardziej Va banąue, wypróbować sił? I stąd chyba, przynajmniej w części, wziął się też ten wybór. Wybór dający zarazem szansę przebicia się do czytelników angielskich Wybiegnijmy naprzód. O Dostojewskim napisano więcej i pisano dłużej - w Londynie, potem w Warszawie - aniżeli o którejkolwiek książce Mackiewica. F Tylko Stanisław August wywołał podobny rezonans, jeśli nie liczyć krótkotrwałej burzy, jaką przyjęto w kraju pamfletowe Londyniszcze czy Zielone oczy, Pisano krytycznie, lekceważąco i pochwalnie, co zdarza się jedynie utworom nieprzeciętnym; widziano w książce tanie sensacje, obwąchiwanie sypialni pisarza, karkołomne tezy, albo znów świetną intuicję psychologiczną oraz głęboką znajomość Rosji i piśmiennictwa epoki. Na ogół recenzenci angielscy zachowywali się spokojniej, podnosząc walory tła. "Myślę, że wróg Polaków Dostojewski - pisał Zbyszewski - powiedziałby o Mackiewiczu: «chotia i Polacziszka, no intieriesnyj», a Goethe zatkałby sobie oczy, by nie patrzeć na dzikusa". Lechoń zanotował w Dzienniku o wpływie Ani, wg. Cata, na pisarstwo Dostojewskiego. Józef Wittlin gratulował Grydzewskiemu druku: "Znakomita rzecz., sądząc po pierwszym rozdziale", "Znajduję w Mackiewiczu rzeczy rewelacyjne"; pisał, że jeśli Gide w książce o Dostojewskim, przedstawiał go z optyki Zachodu, to Mackiewicz posługuje się "substancją rosyjską"35. Te dwie książki wszakże, stanowiące dzisiaj o pozycji Mackiewicza, gdy się w końcu pojawiły - skrócony Dostojewski w "Wiadomościach" w 1950 r., Stanislow August w 1953 r. - nie zmieniły jednak życia autora. Dalej trudnił się dziennikarstwem, tonął w długach i tonął w politykowaniu, dalej, choć już nie tak owocnie, spędzał czas w Muzeum Brytyjskim. Apogeum twórczości gdy miał około pięćdziesiątki - rozminęło się bardzo z apogeum popularności. Zażył jej dopiero w pełni po powrocie do kraju. / &&&~~~~„~~* '"^^"""^S&ó. ^TSSf^SsT.TSSS. -^- M" 8 A' ui Dostępowania przed SHRM , Dziewanowstóego, Tśssgfewssggsi teczka S Mackiewicza). 'Autor_pos Mackiew1Cz pisd. /° ? , bo to szyfr, SSKSSESjŚMSBsSlŁ. • <«•; ;• •ssKSS^.-s.tf^isąrsrs.M.'? malusieńskie «gtonole», w ,^^„6,0 WiehpoM, s. 17- nie łuczniczy*J ado;K.Pn«^ ^^^ "r**-**^'"**"* ;:ss^Vr^ 1940-1981, Watszaw i ' ' 23- -"W-i, • *»s,f .j,",--** 233 232 X Itiii lf s. 256. 19 , 18 M. Kukieł G ^^^^ ^^z^śstiF^^^ ss^^srs^^^i^i^saft — rŁ*- uu uc Nlebezpieczeństw0, s 3. **L* S^cze» 1942. Faktv i n t. •2L^LLSLZS^$~~* ^ "* «• ZffrZZZ^^&ttS"***"*-'**,- ^,Lo„dyn iSZg*^-^^?^^ ^ s. ,. 8 Notat^ ~- ' Wkajest skończona. Polityka 2X AT '" Jy42> s 28 rwiaaa aktor - V7,„I 28 Notatka z ro^m sztukajes »^Ss^^=--""73- 23< •^•-^s2ts%siaK • dze czytelni "North Library", z którego wynikało, że na jej miejscu siadywał Kpi* * w Mackiewicz, dowiedziawszy się o tym, prosił, by mu pozwoliła użyć infor-^ iflj2" ^yffl miejsce przypisał sobie, a Lenina z niewiadomych powodów przemienił ^' k°a W sali "Pod kopułą" siadywał Gandhi, Shaw, Carlyle i jeszcze plejada * -7fw Jednak zaznaczam te sprawy, tę pewną odrębność reagowania, tffi ^ na tym właśnie tle dojdzie w przyszłości do konfliktów, a w końcu -P°nf irmych przyczyn - i do zerwania z emigracją. t m uciekinierom, Anglosasom, Rosji i wielkiej polityce na kontynencie eiskim poświęcał broszury publikowane w 1945 r. Później przeniesie się z do tygodnika "Lwów i Wilno". ^ wychodźcy, niejako niepostrzeżenie, stał się emigrantem, a przynajmniej widocznych wątpliwości, rozterek, że zostaje. O rodzinie w Wilnie miał adomości niejasne albo złe, że ją wywieziono. Ale przecież wtedy tak to cale nie wyglądało. Rzadko rozstaje losu od razu zdają się rozstajami. Kiedy •ednak zaczął się o tym przekonywać - nic na horyzoncie nie zapowiadało oczekiwanych zmian - zachwiała się stanowczość. W 1947 r., w listach do przyjaciela, podjąj kwestię ewentualnego powrotu. Epizod, starannie ukryty, zrelacjonuję niebawem. Na ten okres początkowy przypada piąta książka napisana na obczyźnie. Gdy w pierwszej - Historii Polski, rekapitulował dwudziestolecie, to w Latach^L_ nadziei, pierwszej z kolei po wojnie - wydarzenia 1939-1945. Ale dalszych analogii między nimi stanowczo nie ma. Tekst wydaje się sklejony pospiesznie z broszur, oderwanych notatek oraz rzeczy prawdopodobnie kiedyś skonfiskowanych przez angielską cenzurę czasów wojny. Skupia się w znacznej mierze na pieczołowitym pogrążaniu Becka, wynoszeniu polityki Petaina i rozwijaniu - uzasadnianiu chyba dla potomności - teorii neutralności, która miała polegać na uchyleniu od starcia się z Niemcami, zaś gdy ono już nastąpiło - na maksymalnym oszczędzaniu sił, zwłaszcza podziemia; swoje otrzymują. Anglicy. Takie uprzątanie biurka. Nie stwierdziłem zainteresowania recenzentów. Kogo mogły zająć wtedy ret-rospekcje i przechwałki o trafności własnych przewidywań? Mackiewicz, wprawdzie już w Warszawie, lecz własną ręką, wystawił Latom nadziei notę bardzo ujemną, zarówno co do konstrukcji, stylu, jak zawartości; otóż według kwiecistej metafory był to "syk gada zdeptanego przez tytana wydarzeń"2. \ Korygować autora nie będę, Lata nadziei są rzeczywiście chyba najsłabsze z l tego, co napisał. ' W 1946 r. "Odrodzenie" przedrukowało parę fragmentów, bo były propagandowo wygodne. Protestów Cata nie uwzględniono. Praktyka powtarzała się z antyangielskimi artykułami w następnych latach. W ten osobliwy sposób nawiązał pierwszy pisarski kontakt z krajem. Niemniej próbował i kontaktów pozytywnych. Posłanie maszynopisu Dostajewskiego, nadzieje na wydanie pracy o Adolfie Bocheńskim oraz wystąpienie przeciwko uchwale londyńskiego Związku Pisarzy, aby nie publikować w Polsce, mogłyby o tym zaświadczyć. Lecz warunki stawały się coraz mniej przychylne, by w 1949 r. przestać istnieć3. 237 l Z prądem, pod prąd, na mieliźnie L--n;V f V Przez cztery lata drukował się Mackiewicz prawie wyłącznie w jednym •• ttńrp yainif:inwał nrnwaH^ił i nnsrzebał. edv iesienia 1 erfidii. jjldeg03 entowi, mówiąc po prostu, chodziło o zrobienie z Mackiewicza agen-'^tni akapit raportu brzmi: "M. zdaje się byłby do wykorzystania jako 0. ®s r pod warunkiem taktownego traktowania jego z naszej strony". '" newnie Berman zalecał Bierutowi przekazanie sprawy Romkowskiemu. P'at łowicz do śmierci lubił, przyjmował w domu, czasem osłaniał przed rtycznymi krytykami, starego wileńskiego brata łatę. ^Rozmaity więc był ten rok 1949. Zbliżało się dziesięć lat w Londynie. Czuł się obco. Żadna właściwie nić nie łączyła z miastem. Rwały się nj.cj l z Iską wyspą, która się przerzedziła i przerzedzała dalej, i z najbliższymi tutaj: l dwiga Dziewulska wyjechała do Argentyny, Michał Pawlikowski do Stanów, Wacław Zbyszewski przesiadywał we Francji. Czuł się bardziej obco, niepewnie i źle niż kiedykolwiek. Nie tylko z powoduów prywatnych: astmy, "marnego stanu nerwów, napadów hipochondrii. Na brak pieniędzy niepowściągliwie narzekał zawsze. Po wojnie, gdy ustała skarbowa pensyjka byłego członka Rady Narodowej, biedował dotkliwie. Książki, artykuły jdo "Wiadomości" czy innego tygodnika, jeśli coś przynosiły w ogóle, to zapewniały minimum egzystencji; takie polskie, nie angielskie minimum. Teraz nawet się polepszyło. W 1949 r. zaczął pisywać do "Dziennika Polskiego" w Detroit, gazety - jak na londyńskie stosunki - płacącej suto. Powie kiedyś, że z "Dziennika" dostawał 80 funtów miesięcznie, a z tytułu premierostwa - okrągłe 20. Redakcja zerwała współpracę z Mackiewiczem na tle politycznym jesienią 1954 r. Jakby stracił także, przejściowo, zapał do politykowania. Żelazna kurtyna już zapadła. Wprawdzie ciągnął jeszcze "Lwów i Wilno", przemienione w stadium agonalnym w^rgan prezydenta Zaleskiego, którego doradcą się mienił; wprawdzie zasiad/ff od 1949 r. w III Radzie Narodowej, instytucji o charakterze klubokawiarni - ale, wydaje się, z topniejącym przekonaniem w sens tych zajęczy Życiowa mielizna. Zarzucił pisanie biografii Adolfa Bocheńskiego, która miała być traktatem o dzielności, chociaż w cytowanych niedawno listach do jego brata Aleksandra natarczywie domagał się materiałów. W takich sytuacjach zwykle zmieniał pole działań; Historia Polski, Dostojewski, powstały przecież w nastroju rozterki, gdy chciał uciec od bieżących trosk. Wygłosił cykl wykładów o literaturze i publicystyce rosyjskiej XIX wieku w Instytucie Bliskiego i Środkowego Wschodu "Reduta"15. Błyskotliwie rozbudował w nich tezy zamarkowane w książce o autorze Biesów; temat będzie kontynuował w 1956 r. na Uniwersytecie Warszawskim. Spróbował sił w dram-atopisarstwie z rezultatami opłakanymi; w krótkim stosunkowo czasie napisał trzy niewielkich rozmiarów utwory: Melinę o wątku sensacyjne^ szpiegowskim, Kamila Arago, jednoaktówkę o emigracji, oraz Siżysia o Zygmuncie Krasińskim.] Amatorsko grano je w Londynie; dwa ostatnie wystawił Dejmek w 241 wtedy, jeśli w kołach, dla których nrój głos ma pewne znaczenie swój prestiż moralny, który, ośmielę się powiedzieć, jest tu na eniip,. ^ duży"'0. x ^dofc W lipcu pertraktacje toczyły się nadal. Ale i praca biegła nadal. Oto' jednego prawie dnia, Mackiewicz wykonał dwa ruchy. JW "Lwowie i ty-Y'^' zdementował pogłoski, jakoby wraz z Wańkowiczem, Kuncewiczową, i^ n'e" miał wyjeżdżać do kraju, oraz posłał nowy list do Bocheńskiego. W liścje ^ '"Chce mi się wracać coraz bardziej i w miarę marazmu emigracyjnego co* ' mniej mam powodu do pozostawania za granicą". Było tam ponadto, że ostat^ cznie wyrzekłby się wykonywania zawodu na rok11. No cóż, dwulicowe. N-~ chciał sobie zatrzaskiwać wszystkich furtek. ,/ ""Tyle wynika z korespondencji z Bocheńskim, jaką posiadam. Mackiewicz spotykał się jednak również w tym samym czasie z Jerzym Borejszą, lecz nic właściwie na ten temat nie wiadomo. Znane były uwodzicielskie talenty Borejszy; mniej jego profesjonalizm. Epilog, tego przynajmniej stadium rozmów, jest zatem niejasny. Pewnie, z rozkwitającą zimną wojną, z obu stron, tracono wigor. Albo modyfikowano zamiary; w Warszawie, wydaje się, politykę "łowienia dusz" wśród emigracji, zastąpiono polityką pozyskiwania agentów. W każdym razie, w maju 1948 r. Bocheński doniósł jeszcze Catowi, że w przyszłości, gdy stosunki się znormalizują, i on napewno będzie mógł wrócić12. Ale, okazuje się, że kontredans trwał dalej. Przynajmniej do połowy 1949 r. v Pewien koloryt sprawie nadaje Józef, niewątpliwie chorobliwy weredyk, w niewyparzona gęba, miłośnik gwałtownych gestów, jeszcze od czasów wileńs-* kich pełen urazów i pretensji do brata, który przy końcu 1948 roku opuścił redakcję "Lwowa i Wilna". Rzecz byłaby najzwyklejsza, zważywszy stosunki między braćmi; lecz interesujący wydaje się powód podany przez Józefa. Otóż / twierdził, że pismo uprawia, jak się wyraził, czystej wody "poputniczestwo", a o Bierucie niewolno napisać złego słowa13. Naturalnie przesadzał, lecz nie był v chyba w zupełnej kolizji z prawdą. W maju 1949 r. Stanisław z własnej woli zadzwonił do Putramenta, wówczas ambasadora w Paryżu i złożył mu wizytę. Putrament drobiazgowo i natychmiast zrelacjonował rozmowę Jakubowi Bermanowi, ten przesłał raport Bierutowi z uwagą, że może się również przydać Romkowskiemu, viceministrowi w MBP. Andrzej Paczkowski odnalazł elaborat Putramenta w papierach Bieruta14. Myślę, że bardziej ten dokument - jeśli to w ogóle byłoby warte jeszcze zachodu- charakteryzuje Putramenta, niż Mackiewicza. Mackiewiczowi, sądzę, po raz kolejny, zależało na wysondowaniu możliwości i ewentualnych warunków jego powrotu do kraju. Przy okazji - interweniując w imieniu grupy Polaków z Londynu - chciał uratować życie skazanemu na śmierć Adamowi Doboszyńskiemu, którego znał osobiście i cenił oraz Janowi Daimowi, również endekowi. Wszystko to było raczej aktem naiwności* nie zaś 240 >«**>*LLL 53S. - »*;iz——- ^? *^LLL%*p***~~ ^^S^^^^^ IŁ^-y^iSp^*.^^.^***^ * poleps^J >9Jfckie st„su„ki - ?«*%*^ „„miero*.. - <*^ ^*Ą^t2^-Ł'WJ-"v 20. Redakcja zHW^OTPOf a jui "S4 '• , .B. Płciowo, ^ * *%L?L%**» « -*? Jakby stracił także, pw j "Lwów i Wilno , pi , się mienił; za adJ Wprawdzie ^^Zalesldcgo, ^'^YcU^ agonalnym w orga^pwg* Radzie Karodo^n^u , ^ wprawdzie zasiadał od1949 r opmeKcym prze^m ^.^^ która ^^^^S^^^ ^S^^ ;i»»S^ 3Akle zmieniał pole^działań H* ^^ trosk. wieku w tynuował w 195b r. n* „„łajanymi; w krótkim w iegowskim, Ipisarstwie z rezultatami op^aka J' Q wątku sensacyjne- «P ^ ie —; L Łodzi w 1960 r., bez powodzenia'*. Melinę podobno utracił i •Eewicz, ponieważ - jak Cat się zwierzał PawlikowSm^?^ S* wmhem mego klimatu myślenia politycznego". Coś musiaTo^ „?" "C ss^SLr^195? rnapisał w •*«*"*•. - Łt::< "•"•"SS* po tym liście ze stycznia źle ocenił Melinę17. • ,!Ale przede wszystkim dłużej siedział w czytelni Muzeum Brytyku 1-1 i ' • "— "^^- *^L0 ^ Przystani najpewniejszej. Bibliotek: wszystkich szerokości są dachem pilny!' studentów, mędrców, obsesyjnych przyczynkarzy, wariatów oraz rozbitk/ fZajmował się wiekiem XVIII.'Miał z tego powstać w 1952 r. Stanisław Au^,. w zamiarze - lustro dla rodaków. Pisywał do Lechonia, który z kolei śledził jego twórczość. Lechonia zastanawiał renesans zainteresowania Stanisławem Augustem, bowiem równolegle pojawiły się dwie znamienitejego zdaniem monografie - Cata i po francusku Jean Fabre'a Oto list do Lechonia do Nowego Jorku z listopada 1951 r., wart może przy- toczenia: "Tak się nieszczęśliwie złożyło, że książkę Pana o literaturze polskiej przeczytałem dziś dopiero. (O literaturze polskiej, Londyn 1942 albo wyd. H Nowy Jork 1946 - J. J.). Cóż za cudowny język, cóż za czarowny patos, cóż za prześliczny, nie znajduję innego wyrazu jak "prześliczny", patriotyzm. Jakże Panu musi być ciężko w barbarzyńskiej Ameryce"18. W tym okresie również nazwiązał korespondencję z Pawlikowskim, która utrzymywała się, z niewielkimi przerwami, do śmierci. Listy, jedynie z początku blade i konwencjonalne, stały się pasmem najintymniejszych, uprawianych bez ceremonii zwierzeń osobistych. Zawierają bogatą kronikę skandaliczną. Zdaje się - rozsmakowany sam w tym gatunku lektur - z rozmysłem, przekorą, uciechą sporządzał materiał o sobie. Spodziewał się bowiem, że listy zostaną kiedyś ogłoszone. "Nie piszmy do siebie filozoficznych listów, bo to stworzy nam fałszywe alibi wobec potomności"19. Ten cel, poniekąd, osiągnął. Lecz nie tylko plotki, świństwa i błazenady zawarł w listach za ocean. Są tam i inne świadectwa, nie mniej człowiecze, za to mniej beztroskie. Lata 1952-1954, marne na świecie, marne w osobistym życiu, marne w funkcjonowaniu Cata - zanim nie zerwie się po raz ostatni do działalności publicznej na krześle premiera - znajdują jednak swój odblask w tych listach. Przedstawiamy je częściowo w Aneksie. 2. Z "Zamku" na plac Zamkowy Redaktor z tytułem premierą ./r/l~^ 4W/Ć *>trj,9j^ ^s^^^ssr-r^-Ss 242 v ski człowiekpa.czciwy, lecz szary, ale wcale jeszcze nie ramol, zaś [W1116 __ Hugon Hankę, który wykazał znacznie więcej inicjatywy i pewnego ^ w miesiąc po objęciu pracy, spakowawszy bagaże, objawił się w d"'3' je na konferencji prasowej. Ale ten niemiły incydent absolutnie nie ^ażał hipoteki Mackiewicza, nie on bowiem, skądże, doradzał, emulował n3vjóminacje rozdzielał August Zaleski, prezydent, samodzielnie, jak stypu-ala konstytucja z 1935 r. W ten sposób godność spadła i na Cata, od lat °jj,ererrta"Z'amku", od, lat te/ż obrońcę prestiżu tej jedynie legalnej władzy; aszczyt'więc uczciwie zapracowany i bez wątpienia zasłużony. Tyle że bez-'adziejnie spóźniony. W Londynie - wśród tych, których to jeszcze w ogóle animowało - liczył się bowiem Anders, Sosnkowski, Mikołajczyk, grona im oddane, ale nie "Zamek", nie Zaleski ze swoimi papierowymi premierami; domagano się, by ustąpił. "Otatzała wtedy prezydenta kompletna pustka"21. Oto, z grubsza, lokalne warunki misji. Niemniej Juliusz Mieroszewski, przeciwnik zdeklarowany "Zamku", jakiegoś państwa na emigracji z pretensjami do rang, orderów, tytułów, uważał Mackiewicza za najbardziej autentycznego w garniturze powojennych prę- ^ mierów bo się podobno przynajmniej nie zgrywał w tej roli, znał jej granice, \^ wiedział, gdzie śmieszność22. Zdaniem Mieroszewskiego, fikcją była scena, nie/ zaś aktor. / Jeśli Mieroszewskim kierowała pewna uprzejmość wobec kolegi, chyba nie był jednak daleki od prawdy. Na pewno mniej godna wiary, raczej felietonowa, jest opinia przyjaciela i gaduły, Wacława Alfreda Zbyszewskiego: "od śmierci Sikorskiego nie jest najinteligentniejszym polskim premierem, ale pierwszym". Zdaniem Zby szewskiego Mackiewicz cieszył się urzędem "jak młoda panna swym pierwszym balem"23. Zbyszewski należy do bardzo niebezpiecznego "*" gatunku żurnalistów, u których błyskotliwość, potoczystość, gra skojarzeń, w rzeczywistości przeważnie jedynie imituje głębsze patrzenie na sprawy. Ale i jemu w potoku słów, trafiały pod pióro - gdy rozważa np. dorobek emigracji, jaki po niej zostanie - takie obserwacje: "przecież pozycja Słowackiego wśród Wielkiej Emigracji była chyba jeszcze słabsza niż Miłosza w dzisiejszej"24. Napisał to ćwierć wieku przed Noblem Miłosza. Zygmunt Nowakowski, postać niewątpliwie szczególna i wśród publicystów i w ogóle w polskim Londynie, na wiadomość o nominacji Mackiewicza, wyraził się, że jest to "coś przekra-czającego wyobraźnię ludzką". Uważał go właściwie za maniaka25. ~"\ ''Funkcja - tu nie ma wątpliwości - pochłonęła Mackiewicza -całkowicie, .tfe \ był premierem na pół etatu; zarzucił czytanie w British Museum, plany literack- J ie, zaś rzadziej pisane artykuły miały charakter deklaracji, jak choćby Primum l non nocere, gdzie starał się ex cathedra określić stosunek emigracji do kraju"26. / Tę czternastomiesięczną sekwencję życiorysu po brzegi wypełniło poll- 24- 243 1^ t tykowanie; takie oczywiście, politykowanie, jakie było możliwe w akw emigracji. Zdaje się, że zdołał nakłonić Augusta Zaleskiego, by zgod^""11 -Konstytucją 1935 r., powołał na następcę Prezydenta, Eustachego San''k* mieszkającego wówczas, w zasadzie, w Kenii. Byłby to zupełnie specjalny ?> w polityce i wśród polityków, bodaj nie tylko akurat polskich - wyjąt]^ przykład, przywiązania i pamięci. Swoista spłata długu; przy Eustachy Sapieże znalazł się, po raz pierwszy, w 1919 r.27. m Opisał swoje urzędowanie z detalami i względnie wiernie w Zielonych oczach: konferencje kończące się pyskówkami, krzątanie się, by pozyskać poparcie obrażonych stolików z "Ogniska", wyjazd do Ameryki po fundusze od Polonii. Książka jest sprawozdaniem dla czytelników w kraju. Wcześniej, zaraz' po opuszczeniu fotela, w artykule w paryskiej "Kulturze" Un travail ratę, czyli' spudłowane przedsięwzięcie, z większym zapałem polemicznym i przejęciem zdał relację przed opinią emigracyjną28. Wersje w zasadzie się nie różnią, choć jedną pisał jeszcze uczestnik gry, drugą już pamiętnikarz, świadom cenzury ponadto. Mamy i wersję trzecią, privatissme, z listów do Pawlikowskiego, ciepłą; jak na co dzień czuł się w roli. "Przez higienę mózgu wystrzegam się przede wszystkim kontaktów z durniami. Powiesz, że właśnie premier na emigracji może mieć do czynienia wyłącznie z durniami, otóż wyobraź sobie, że się tak urządziłem, że prawie z nikim nie rozmawiam. Widuję dziennikarzy zagranicznych, ludzi inteligentnych, widuję prezydenta, który sypie doskonałymi anegdotami, dobrałem sobie ministrów raczej niegłupich, poza tym rozprawiam tylko z Okuliczem i Kauzikiem oraz Pragierem". W innym liście uwagi ogólniejsze: "obecne moje zajęcie, czysto oczywiście teatralne, ma coś w sobie z takiej commedia delFarte. Oto wyobraź sobie, że to stronnictwa prawdziwe, że naprawdę jest budżet, prawa, że to kogoś poza bawiącymi się wspólnie jeszcze interesuje i w tych warunkach pokaż, co potrafisz. Ruch cząsteczek kropli deszczu jest taki sam, co ruch planet we wszechświecie, intrygi polityczne w nidjej Radzie Rzplitej są takie same, co w wyrafinowanym parlamencie francuskim, może nawet subtel-niejsze i gwałtowniejsze, bo tu ludzie nie mają nic innego do roboty, przypominają głodne pająki, które, podobno, zamknięte w naczyniu szklanym same siebie zjadają ze złości"29. i Dwie konkretne sprawy chciał załatwić, nim został zjedzony: opiekę nad skarbami wawelskimi przechowywanymi w Quebec oraz postawienie przed sądem obywatelskim w Londynie ludzi odpowiedzialnych za tzw. aferę Bergu, branie pieniędzy na cele partyjne od wywiadu amerykańskiego za informacje z Polski.: Zyskał dostęp do dossier - sprawozdań polskiego kustosza, który co pół roku wietrzył arrasy, oraz dokumentów Bergu - zgromadzonych przez Hryniewskiego. [Obu kwestiom nadał rozgłos. W obu poniósł porażkę. Żadna nie była przyczyną końca misji.} \ Podczas pobytu w USA, gdy aranżował poparcie dla Zaleskiego, rozmawiał \ t 244 L . z dyrektorami rrraźfeum w Chicago i National Gallery w Waszyngtonie ióxvn'e -esienie zbiorów; za pośrednictwem Józefa Lipskiego starał się pozyskać 0 rt ment Stanu. Amerykanie nie widzieli możliwości przeprowadzenia ^& •,{• rozstrzygające było negatywne stanowisko władz prowincjonalnych "^hecu30- Posądzano później Mackiewicza, że ze "Szczerbcem" chciał przy-Qu g jo Warszawy. Jeśli chodziło mu to po głowie, jeśli rzeczywiście o tym Je, , j^ twierdzi Putrament w Pól wieku, to byłaby to jeszcze jedna fantas-& O'ria. Skarby wrócSy w 1961 rrw wyniku porozumienia między rządem Kanady i Polski oraz przy taktownym braku sprzeciwu ze strony wychodźstwa. - O sposobie bycia ^laćłdewicza, stylu jego konwersacji, mamy lepsze świadectwo niż Putrament-O ile pierwszą kwestią, gdy pojawił się w Nowym Jorku, było podobno obejrzenie streap-teasu, wtedy jednak pewnej nowości, to niebawem znalazł jednak czas by złożyć wizytę Lechoniowi: "Po południu przyszedł do mnie Mackiiwićz. Zaczął od tego, że Grydz zmienił mu "Eugeniusza Oniegina" na Jewgienja Oniegina i co ja o tym sądzę. Później mnóstwo komplementów na temat moich wierszy, przepowiednie że z tego okresu zostanę ja i Gałczyński (dlaczego? i skąd ta kombinacja), a Tuwim nie. Potem zapytał się czy nie uważam że książka Wierzyńskiego o Szopenie jest straszna, a jego o Stanisławie Auguście świetna. Potem że Sartre jest świetny -i zdziwił się bardzo że uważam Prousta za wielkiego pisarza. Później mnóstwo doskonałych kawałów rosyjskich i emigracyjnych i kpiny na całego z polskiego Londynu, m.in. powiedział mi: minister sprawiedliwości w moim gabinecie pan Lubodziecki był |)rzez pięćdziesiąt lat carskim urzędnikiem i jest jakimś dziadkiem Pragiera. Cuda o sitwie państwa Zaleskich z Dziubą Beckową (kto nie pamięta co Zalescy przed wojną i w czasie wojny mówili o Beckach nie będzie miał smaku tej przemiany). Kiedy radziłem mu żeby porzucił sprawę Bergu, choćby miał rację,%»owiedział: "Nie. Ja wszystkich przetrzymam"31. •O Bergu napisał trzy broszury, pierwsząw kwietniu 1953 r., kiedy dotarły do Londynu wstępne i ogólnikowe informacje z Monachium32JwTtedy, wydaje się, nie kierowało nim szukanie popularności, zbijanie zawodowego i politycznego kapitału, lecz przekonanie - przestrzegane zawsze - że jeśli emigracja ma zachować twarz, nie może mieć nic wspólnego z obcymi instytucjami, pieniędzmi nie wiadomo skąd. Tym razem źródło było ewidentne. Żadna z czołowych osobistości wychodźstwa co do charakteru sprawy nie miała wątpliwości, wyrażano potępienie. W Berg zamieszani byli endecy, kilku socjalistów oraz ludzie z mniejszych ugrupowań. Mackiewicz, obok endeka Jana Matłachowskiego, redaktora "Tygodnika", i nestora socjalistów Adama Pragiera, w istotnym stopniu przyczynił się do ujawnienia okoliczności i zapoczątkowania niezależnych dochodzeń. Skandalu dzięki temu nie udało się rozwodnić i stuszować. Jednak "do sądu doprowadzić nie zdołał. Obwinieni odmówili stawienia się, uznając sąd za zwykłe narzędzie rozgrywek, l W broszurze Od małego Bergu do 245 ;-»»y,, ••/.., ' « wielkiego Bergu ogłosił materiały sprawy. Nie ukrywał, że zrywa z e • Była to ostatnia broszura w Londynie, cytowały ją od razu gazety k,!8^ wyszła na miesiąc przed wyjazdem. I ostatnia w życiu^, ajo*e, Natomiast urząd emigracyjnego premiera był jedynym urzędem, jaki dań było kiedykolwiek pełnić. Jednym za dużo? Utopie wszakże były jego siódl""1 niebem. ^ Powrót W sierpniu 1955 r. informował Pawiikowskiego, że po konferencji genewskie' Chruszczow - Eisenhower "cała polityka emigracji staje się ponurym błazeńst-wem", że zaczyna zastanawiać się, czy nie wrócić do kraju. W Europie panował "duch Genewy". Austria odzyskała suwerenność n0 wycofaniu wszystkich wojsk okupacyjnych. Francuzi opus'cili Indochiny pobici pod Dien Bien Phu. W Polsce postępowała destalinizacja. Zbliżał się XX Zjazd KPZR. Był to rzeczywiście jeden z najjaśniejszych okresów, kiedy wydawało się, że szansę prawdziwej koegzystencji są realne; w każdym razie z obu stron szły impulsy w tym kierunku. Sytuację w Sowietach porównywał do roku 1855 i wstąpienia na tron reformatorsko usposobionego Aleksandra II. Analogia brzmiała, ładnie i nawet przez pewien czas rzeczywiście jakby funkcjonowała33. Twierdził, że do powrotu skłaniałyby go przyczyny -jak się wyraził - polity-czno-moralne, poczucie odpowiedzialności wobec rodaków oraz przyczyny ""materialne. "Zostałem tu bez kawałka chleba oraz z wydatkami, których nie da się uniknąć póki tu mieszkam. Czto prikażesz diełat?" - pytał Pawlikowskiego. Zarzucano potem Catowi na emigracji, że uciekł z Londynu przed karami sądowymi za obrazę w druku; wyrok z 1948 r. na 4000 funtów wisiał, lecz i tak raczej nie ściągalny. '' Wtedy również - nawet Pawlikowskiemu nie napomykając - napisał do Putramenta, proponując spotkanie w Anglii; doszło do niego we wrześniu 34. Jak w 1947 r. najpierw użył Bocheńskiego, teraz przede wszystkim poprzez Pulcamenta ponownie sondował warunki. Nic nie postanowił./ f Wrócił do British Museum gdzie zabrał się za Czechowa; rezultaty publikował w "Wiadomościach", chociaż pismo uważał za manieryczne i nudne, ( jak stara ciotka. Trafiło to później z innymi felietonami do zbioru Muchy chodzą po mózgu. Tytuł pasował do nastroju tamtych dni. W "Tygodniku" Matłachowskiego, z którym współpracował od 1954 r., dalej zamieszczał zgorzkniałe komentarze polityczne. W październiku 1955 w plebiscycie czytelników "Wiadomości" został wybrany "najulubieńszym pisarzem emigracji" z czym łączyła się kwota 50 gwinei, ufundowana pr&z firmę Tadeusza Zabłockiego "Tazab", trudniącą się ekspediowaniem paczek do Polski. Najpoważniejszym konkurentem był brat, Józef. Przyjął nagrodę z gracją, powiadając, że dziwi go, za co taktewanturnik, \ 246 mista jak onjgpże być lubiany35. Przybyło wahań? ""* zie uznał za trzeci, zwrotny jnoment życia, pierwszym było dopro-D . ^0jsiieświeża, dnigirn_-_"iuLudane! lecz mądre" Libourne. Nie prze-#3dzen ' r ' fałszował motywy? W zasadzie chyba nie. Górowała niewątpliwie ogól- znadzieja londyńskiej egzystencji, drastycznie opowiedziana w liście 113 likowskiemu.. Ciągnęło zaś do Warszawy, zapewne.by kameralne w końcu esy na emigracji, powtórzyć w innej zupełnie skali; taki koktail próżności, taleii, ale i przecież instynktu pisarskiego. Powody ściśle osobiste T nie po . myśli układaj ące>"37. Paweł Jasienica powie o deklaracji, że trzeba by mieć duszę tapira, aDy""hie pojąć, jakim kosztem moralnym okupione zostało to wyznanie, 247 H czerwca^eTn38' ^^l^> kalkulował, istotni "^ -*><**. P-yJacie,e ^7^-^-i^; Cc ' C2T^ i d, spraw repatriaoii • r Przedstawiciel nełn ~ CzeJcała żft %> ! »^CSJako °s<"" •*•«. CS&3J- '^>$ •^-i^^^^tnaSF^r^ ^S^^sS^-as ^^J^^^^ss?5^^ •^^^^^^^^^S?''*- ' Wyd' "> s- 228. List do w 248 t u/ańkowicz, Klubfyzeciego miejsca, Warszawa 1991, s. 83. 'M-W^ j wiino" nr 85 z 26 IX 1948. 'jSTi 81 z 25 VII 1948^ do A. Bocheńskiego, bez daty, z dalszej korespondencji wynika, że Mackiewicz "T o w kwietniu 1947 r. (zbiór fotokopii u aujera). "Prasa Polska" czerwiec 1976; itfP's 7 \yilczewskiego z J. Jaruzelski, Mackiewicz i konserwatyści, ""Sst do A. Bocheńskieg4 z 29 VI 1947. H "Lwów i Wilno" nr 33 zty9 VII 1947; list do A. Bocheńskiego z 21 VII 1947. 12 List A. Bocheńskiego dolsąta z 27 V 1948. 13 Z listów do Mieczysława Grydzewskiego, s. 111; List Józefa Mackiewicza z ?5X.1950. ,/J ' H "Rzeczpospolita", 13-14.11.1993; A. Paczkowski , Kuszenie Cata. Tam raport Putramenta do Bermana; Nie jasna jest data dzienna raportu. Berman przesłał go Bierutowi25.VII.1949. 15 S. Mackiewicz, Cztery pokolenia literatury i publicystyki rosyjskiej; skrypt Kursu Spraw Wschodnich wydamy rjrrez Instytut Bliskiego i Środkowego Wschodu "Reduta", Londyn 1949. 16 S. Mackiewicz, Melina, pięć odsłon dramatycznych, Londyn 1951. Kamil Arago i Siżyś ("Kultura", Paryż, nr 9, 1952) zostały wystawione w teatrze Kazimierza Dejmka w Lodzi w listopadzie 1960 r. Na motywach ze Stanisława Augusta napisał ponadto etiudę sceniczną Dogrumowa, chyba najbardzej udaną ("Dialog" 1961, nr 7). 17 List do Pawlikowskiego z 16.1.1957; "Kierunki" z 16 VI. 1957. 18 J. Lechoń Dziennik t. II. s. 538, zapis z 19.IX.1952; uwagi o Stanisławie Auguście. (Lechoniowi chodziło o pracę Jean Fabre'a Stanislas Auguste Poniatowski et l'Europę des lumieres). Tamże, s. 279 list Mackiewicza z listopada 1951. 19 List do Pawlikowskiego z 18 IV 1956. 20 Nominację od Zateskiego otrzymał 7 VI 1954; dymisję złożył 21 VI 1955, motywując ją intrygami i brakiem poparcia opiniii, jednak funkcje pełnił do 8 VIII 1955. Jeszcze w końcu lipca rozmawiał w Szwajcarii z przedstawicielem rządu Adenauera o dalszych odszkodowaniach dla b. więźniów obozów koncentracyjnych zamieszkałych na Zachodzie; funduszam^ miał administrować rząd emigracyjny. Mackiewicza zaskoczyło przyjęcie dymisji przez Zaleskiego; spodziewał się, że dalej będzie premierem. Zastanawiał się, czy nie wrócić do Polski (listy do Pawlikowskiego z 3 i 13 VIII 1955; Zielone oczy, s. 298 i nast. rozdział Moje urzędowanie). W książce ani o rozmowach z Niemcami, ani o myślach o powrócę już wtedy nie wspomina. Nie objaśnia również, dlaczego Zaleskj dymisję jednak przyjął. S. Mackiewicz, Zielone oczy, s. 299. Po dymisji Tomasza Arciszewskiego w 1947 r. - premiera rządu RP, którego gabinetowi USA i WJBrytania wycofały uznanie 5.VII.1945 r. - kolejnymi premierami, poprzednikami Mackiewicza, byli: gen. Bór-Komorowski, socjalista Tadeusz Tomaszewski, gen. Roman Odzieżyński oraz piłsudczyk Jerzy Hryniewski. 23 "Kultura", Paryż, nr 11/1954. W. A. Zbyszewski Rządy pana premiera, s. 51. 24 Tamże, s. 55. 25 cytuję za R. Habielski, Niezłomni Nieprzejednani, s. 122; list Z. Nowakowskiego do S. Wachowiaka z 6.VII.1954. 26 "Wiadomości" Londyn, nr 451/1954, S. Mackiewicz, Pritnum non nocere.. 27 Notatka z rozmowy z Eustachym Sapiehą, synem, z 15.VI.1989, w posiadaniu autora. 249 28 "Kultura" Paryż, nr 97/1955; w artykule Un travail ratę pisał m.in.: "M • nieniem była polityka polska nie tylko nie kierowana lub współpracująca z jak"-1"38" Europę, czy Yoice of America, czy wprost z wywiadem amerykańskim, czy aiw^ Prec lecz wręcz odwrotnie" (s.96). Można przyjąć, że Mackiewicz tendencyjnie podk*"1' swoje stanowisko, ponieważ rozważał już możliwość powrotu. Wprawdzie pod^'"1 postawę deklarował stale; przykłady cytowaliśmy. °N 29 Listy do Pawlikowskiego z 21 V 1955 i z grudnia 1954 (bez ścisłej daty). 30 List J. Lipskiego do Mackiewicza z 14 IV 1955 (IJPNY, Archiwum Osobow teczka Lipskiego; fotokopia u autora). B. ambasador w Berlinie był wówczas rezydente6' rządu emigracyjnego w Waszyngtonie. Wizyta Mackiewicza w USA (24 XII 1954.l4nj 1955), m.in. w Chicago, Detroit, Waszyngtonie, Nowym Jorku przedstawiona w Zielonych oczach jako wyjątkowy sukces, w rzeczywistości dała mizerne rezultaty zarówno w sprawie skarbów, jak funduszy dla "Zamku". Zdaniem Janty-Połczyńskiego przeniesienie skarbów wawelskich do USA, było od początku całkowicie nierealne (A Janta, Losy i Ludzie. Spotkania - Przygody - Studia, 1931-1960, Londyn 1961, s. 185.) 31 J. Lechoń, Dziennik, t. III, Londyn 1973, s. 462; zapis z 9:1.1955. Notatka z roz-mowy z Aleksandrem Tadeuszem Lutosławskim (ps. Peter Jordan) z 25.V.1991. A.T. Jordan, bardziej znany pod tym przybranym nazwiskiem, m.in. tłumaczył na angielski K. Pruszyńskiego i Jasienicę. W 1954 r. towarzyszył MaCkiewiczowi w Nowym Jorku. Wacław Jędrzejewicz, następująco relacjonuje swoje wspomnienia związane z przyjazdem Mackiewicza do miasta: "Jak mi opowiadała Zosia Rajchmanowa, pewnego dni; zatelefonował on do niej i poprosił ją i Marysię Beckową (pierwszą żonę ministra) K obiad do bardzo drogiego lokalu Copacabana (istnieje dotąd na 60-tej ulicy koło 5 Ave/ Trzeba dodać, że obie panie były bardzo piękne i obie nie znały Mackiewicza. No i odbyi się ten obiad za który fundator musiał zapłacić grubą forsę, oczywiście z pieniędzy rządowych". (List W. Jędrzejewicza do autora z 13.1.1988). 32 Broszury Mackiewicza o Bergu: O handel śmiercią, kwiecień 1953; O sąd obywatelski nad handlarzami śmiercią, maj 1954; Od małego Bergu do wielkiego Bergu, maj 1956. Współpracę z wywiadem USA nawiązał we wrześniu 1950 r. tzw. Wydział Krajowy Rady Politycznej, do której wchodzili działacze SN, PPS, NiD. Rada była jednym z ugrupowań podzielonej emigracji. Odpowiedzialnością za umowę obarczano przede wszystkim Edwarda Sojkę, Franciszka Białasa i Tadeusza Żenczykowskiego-Zawadzkiego, pośrednio zaś - Tadeusza Bieleckiego. Przed sąd obywatelski zamierzano pozwać 9 osób (IJPNY, opracowanie "Berg" pióra gen. Stanisława Lubodzieckiego przed wojną sędziego, następnie prokuratora Najwyższego Sądu Wojskowego). Praca ośrodka została zdemaskowana przez Jana Ostaszewskiego (Paweł Choma) i Wand? Macińską (Weberowa), którzy w grudniu 1952 r. zgłosili się do władz PRL. Z siatką Bergu związane były procesy szpiegowskie w kraju w latach 1952-1953. 33 "Wiadomości", Londyn, nr 12 z 18.111.1956. S. Mackiewicz, Bunt na kolanach. 34 Listy do Pawlikowskiego z 3 i 13 VIII 1955; J. Putrame?t, Pół wieku, t. IV, • Warszawa 1970, s. 292 i nast. Niektóre partie relacji kłócą się ze świadectwami z innych źródeł, np. co do natury inteajyencji Mackiewicza podczas spotkań z Putramentem w latach 1947-48. Jeśli chodzi o rozmowę z września 1955 r. żałować należ^, że dowiadujemy się, jakie idiotyzmy gadał Cat, natomiast prawie nic, co Putrament. Chyba że zajechał do Londynu, by milcząco zjeść kolację z b. premierem tutejszym. Naturalnie, że namawiał Mackiewicza do powrotu. Wtedy znów władzom w Warszawie zaczęło zależeć na ściąganiu ludzi z emigracji. Nie znamy, niestety, argumentów Putramenta. Sam fakt nakłaniania potwierdził zresztą na zebraniu z zespołem redakcyjnym "Życia Warszawy" 250 \ Wiemy o tym natomiast ze źródła osobliwego poniekąd - raportu współpra-'• UB, który zrelacjonował to zebranie. ("Res Publica" 7-8 1990; "Z archiwum Ł-:" "-" "<-f.miprowanie, co' iLiylr'im który zreiai,ju."«..-- - ->' U ^ „ 27 xl 1955 Można wątpić, czy premierowame, Ą+ZZS^^-^-ZZStttt „nogtomu W:..i-««P«7vch Pisarzy jeszcze znaleźli się. ^ ^^ ^ Lechon (R. sB35 "Wiadomości LU..U,.,, ... _ , mu w sukcesie wśród czytelników "Wiadomości", foza siamoiaw^,.,, „__. ^•dlO najpopularniejszych pisarzy jeszcze znaleźli się: Z. Nowakowski, S. Badeni, J. |-„e J. Kowalewsld, T. Nowakowski, J. Sakowski, F. Goetel, J. Lechoń. (R. h'elski, wstęp do Z Hitów do M. Grydzewskiego, s. 7). 36 Notatka z rozrnowy z Ireną Szym^ńską z 6.1.1988, w posiadaniu autora. List I. crytnańskiej do autora z 11.11.1992. Obie relacje są identyczne; I. Szymańska należała j grona kierowniczego PIW i miała bezpośrednio do czynienia ze sprawą. 37 List do Pawljjcowskiego z 5 VI 1956 z załączonym projektem deklaracji; tekst deklaracji zamieszczony w Zielonych oczach (s. 324) ma tylko dopisane ostatnie zdanie z "Polska jest Polską",'poza tym niczym się nie różni od projektu. 38 "Twórczość" nr 7/1959, recenzja P. Jasienicy z Zielonych oczu. 39 A.Ciołkosz, Wałka o prawdę.. Wybór artykułów 1940-1978, Londyn 1983 s. 131 i nast.; Z listów do Mieczysława Grydzewskiego, s. 61; list S. Mackiewicza z 27.V1I.1960 gdzie drwi z insynuacji R. Malczewskiego. Józef Mackiewicz był osobą pamiętliwą, po 20 latach od powrotu brata pisał: "Trudno chyba o bardziej formalny gest przejścia na drugą, stronę barykady'v ("Wiadomości" nr 49/1977). 40 "Ja gdybym był Ameryką- pisał Gombrowicz do Giedroycia - finansowałbym trz-erch pisarzy: Miłosza, Mackiewicza, Gombrowicza". (Jerzy Giedroyć - Witold Gombrowicz. Listy 1950-1969, Warszawa 1993 s.240; list z l III 1958). List W. Jędrzejewicza do K. Hrabyka z 20 VI 1956 (IJPNY, Archiwum Osobowe, teczka K. Hrabyka); "Nowy Świat" 21 VI 1956. f 251 * Rozdział X Na Starym Mieście (czerwiec 19S6_lutyl966) -f '•^'"^^-'kocha^eopa,^ Se2on-dehiutóŁ LS3^~^r^^^, śmieszności"! ijwa Y emi§rant- który "snoir^l, , frdziła sucho, że -SsaSSr^sssSsrpa okoliczności spr^jlEaI;n8U ^^ ^ na S^^ ^ ^ Z^ kocha dalej c^f' mk°go 'P^nie nie interesów?^ ^ Wprawdzie ^roszenia t ofeLf T° ^ P°Piołe™ ^^ '" *** PaH' a C0 ^tąd za "o 0t%ktC1 WU Jak° autor> "da Se^™2*1 "^^ ZJTifemmL;^b^ieJwymy,a^ *sty%^y^^ yc ,i stosumSrs^L„Tfliktr poii^cz^ ^sr^'ponieważ nych działaczy fnUM *" W ^^ °puściło «ub opLS^ Z Cp°^ ^oną T- Mazowiecki ^"^ow (D. Horodyński wTf Wł^ kilku ^it-wojny, cenił jego ^f^' J' ^łocki" BolesTawa P^' A' Krasiński' ^ niewątpU^ht^-P^ódcze - od 1^,^^.^ ^ ' znaczącą flgura w Orytow Cata - zaś z Zygmufltpm „ Falang," należał do ^'^^^^S?^^^S '*^'«5?^tó~5^Qass 252 ' ym W Podatkowej euforii • ż się nosił; miałoby się nazywać "Czarnym atramentem"2. Pod tym ^'dem "Pax" nie miał konkurencji. łVZ? sztą, pr°cz ^Kierunków" i "Słowa Powszechnego", gdzie pomieszczał kilka lat banalne komentarze międzynarodowe, od razu pisywał i gdzie P^ jej "Przegląd Kulturalny" wziął w odcinkach Londyniszcze, "Tygodnik 'n uocini" drukował okazjonalnie recenzje Cata. Wypadek samochodowy we wrześniu 1956 r. w drodae-do-Krakowa, z 7vkrotnym staw*nie«i na dachu, owoc umiejętności i brawury - mógłby tę łfograii? już tutaj zakończyć - nie wytrącił z uderzenia. Zajęcia towarzyskie, babiarstwo, treściwie i zdumiewająco zgodnie z rzeczywistością omówione przez Putramenta „w Pół wieku, wcale nie komplikowały pracy. "Babsztyle wykorzystują moje dobre wychowanie i nieśmiałość". Kwitł na wszystkich frontach. Jesienią 1956 n "Życie Warszawy" donosiło, że na dobre zadomowił się na Starym Mieście, wstąpił do SDP i przygotowuje szereg^ciekawych pozycji. Natomiast Pawlikowski dowiedział się, iż "z każdym literalnie dniem więcej się cieszę, że wróciłem", że spotykają go honory, zarówno od Prymasa, jak prostych ludzi - "zapewne przesadne", lecz stanowiące wynagrodzenie za to, co "przez wiele lat znosił w Londynie"3. Dalej go tam obtłukiwano, najwytrwalej starzy przyjaciele. Otyły pan, z siwiejącą grzywą czerwoną, apoplektyczną twarzą, wypukłymi oczami, żwawy, odziany niedbale, lecz z angielska, wyrafinowany szarmant i demagog - uprawiał także tzw. słowo żywe. Na odczycie w Grójcu^ według^ gazet, bilety sprzedano na pniu, we Wrocławiu, według jego relacji,.:QÓłtora. tysiąca studentów powitało go delirycznym zachwytem.^Być to może, w końcu nie karmił trawą; przeważnie mówił o polskiej i wielkiej dyplomacji czasów wojny, Anglii i emigracji, jeśli często nie w smak publiczności, i tak stanowił dostateczną atrakcję, albowiem były to kwestie dla słuchaczy nowe lub doskonale zafałszowane. "\ L Jednak wykłady na UW się nk udały. Jan Zbigniew Słojewski, pustelnik, człowiek trudny, kwaśny, lecz admirator Cata szczery, opowiada w \ Dreszczowisku: "Ekspremier rządu emigracyjnego, konserwatysta, zakochany w j Petersburgu, ale carskim, na Uniwersytecie Warszawskim w tamtych czasach j mówi o literaturze rosyjskiej! Poszedłem, bo jakże nie pójść? Spora aula A^ / położona obok Biblioteki Uniwersyteckiej w lewym skrzydle była pełna./ pełniutka. Znakomity publicysta mówił o Puszkinie, Lermontowie, Gogolu. 00 Dostójewskiego, swej największej fascynacji, nie dotarł. Wykłady urwały się, o rte pamiętam, z powodu najprozaitszego pod słońcem: braku słuchaczy (chociaż^ nie wykluczam, że były też powody inne). Bo aula była pełna tylko na pierwszych wykładach. M. był mówcą kiepskim i najzwyczajniej nudził. Aura sensacji politycznej wygasła i słuchacze zaczęli się wykruszać. Osobiście dotrwałem do końca"4. Żałował, że nie ma książki Mackiewicza o Mickiewiczu.,/ Słojewski powtórnie zobaczył Mackiewicza przypadkiem. Uderzył go tragi- 253 K x- Ji \ •v * czny wygląd: sine wargi, worki pod oczami, przygaśnięcie; wskutek pow'kł zapaleniem korzonków nerwowych ledwie się poruszał na dwóch laskach- T* był to rok 1961, kiedy już z górą trzy lata zmagał się z dolegliwościami. Je|j ^ astma mniej doskwierała na Starym Mieście. n'e Rzeczywisty jednak debiut - jasne przecież - stanowiły dopiero książk' Poprzedzała je wprawdzie pewna fama, lecz mglista i niewiele mająca wsn'i nego z pisarstwem.;Do połowy 1957 r., w tempie na owe czasy wcale n'~ rewelacyjnym, wyszły cztery, każda w innym domu wydawniczym.^WszystlJ-napisane jeszcze w Londynie. Serię otworzyły Stanisław August Tp^ Londyniszcze5. ~ " -^ Koniunktura była idealna. Październik przywracał z niebytu całe połacie lit-eratury. Wznawiano Pruszyńskiego, Wańkowjcza, Gombrowicza, Schulza7 starego Kadena i tylu innych. Konkurencja więc również. Szczególną namfęt-ność budziła eseistyka, zwłaszcza historyczna, naczelna ofiara poprzedniej epoki. Rzecz o Poniatowskim została przyjęta nieźle przez krytyków, doskonale przez czytelników. Zwracano uwagę, że autor uprawia "historię malowniczą" jak Maurois, Ludwig, Stefan Zweig, że czyni to z rzadką swadą i bystrością oraz beztroską wobec faktów. Pochlebstwa szły w parze z przyganami: "żubr" z edukacją francuską, dziejopis sypialń, sal balowych i bankietów, mistrz spadania na cztery łapy itp.-Ciekawe, co to ostatnie właściwie znaczy? Biorę na chybił trafił z wielkiego stosu wycinków. Ale niech tam, nie będę odbierał jadła magistrantom polonistyki. Figle recenzentów nie przesłoniły meritum. Główna teza Cata, wzięta od księdza Kr.!'nki, który podzielał myśl Stanisława Augusta "przeczekania Katarzyny" - że zdeprawowana była elita, instytucje, system państwowy, obyczaj publiczny, a winę zwalono na jednego człowieka, jakby arcyzłem był król - została odczytana. A ponieważ okazała się nadzwyczaj aktualna - książkę wyniosło w centrum ówczesnych debat o porządkowaniu kraju. Lecz i bez tej premii, prawdopodobnie, stałaby się wzięta. Portret olejny Stanisława Augusta wisiał nad biurkiem na Jezuickiej. ^C^dy^liszc^ej^tcmuast hyjnj-ila|tą_rajknwicie zasłnfrnną jJTfjriaTjfragmenty . o romantyzmie w polityce, przypadłości dość polskiej; ^cji^wująjdzisiai _jiewna,wartość.(Putrament przypisuje niepowodzenie reakcji kołtuna idealizującego Zachód, który nie mógł wytrzymać pastwienia się Mackiewicza nad Anglikami. Sądzę, że powód był nieco inny i wcale nie tak kołtuński: pamflet zanadto przypominał styl całej dotychczasowej propagandy antyzachodniej, nużąco czarnej. Natomiast osobiste obsesje Cata wyglądały na skwapliwą wobec oficjalności nadgorliwość. A bredni tego rodzaju, rozbrajających prostactw, każdy miał po uszy, także Putrament, skoro je wyśmiewał w napisanych niebawem Dwóch łykach Ameryki. Lecz wypadek był drobny. "Nowa Kultura", organ młodych marksistów, wyraźnie wstrzemięźliwa wobec przybysza z zaświatów, podała, że harmonia między #utorem a znacznym 1 * em prasy została jednak odbudowana, bo "ocaliła ją książeczka o\ jewskim"6. Przysłużyły się również felietony literackie z Muchy chodzą j P°s ,%„u pisane w Londynie dlj^"jy^odnika"jylatłachowskiego, gdzie oddawał j f we; niewymuszonej pasjfdo rosyjskiegrTpisarstwa. / ^Wszedł w obieg z przygodami, czyli autentycznie. Ale nawet gdy nie zosta- • no na nim suchej nitki za poglądy, tanią historiozofię, błędy rzeczowe, nie-hlujstwa stylistycme czy grzeszną polityczną przeszłość - wymieniani sumien- •e zarzuty najczęsjpzs^r zwykle padało na koniec pytanie: co da następnie? Wydaje się, że przyczynił się, zwłaszcza Stanisławem Augustem do szyb-szego reaktywowania publicystyki historycznej i nadania jej rangi w życiu umysłowym kraju. Zwolennikiem takiego poglądu był Jan Górski, historyk Warszawy powojennej i .znawca jej życia kulturalnego, które po 1956 roku nabrało, wprawdzie przejściowo, lecz niewątpliwie dość szybko intensywności i barwy7. Warunki do pracy miał przychylne i z zewnątrz, od oficjeli, wydawców, cenzury, która nie dawała się we znaki, i domowe, na Jezuickiej; kwestie gospodarskie załatwiały córki, o finanse, w terminie, dbał "Pax". Rozgłos gnał zapewne do biurka. Udręką została Renata Ostrowska, której nie udało się namówić do przyjazdu; pojechał w tym celu do Paryża, bezowocnie. /"W sumie - złote jednak czasy - te dwa, trzy pierwsze lata warszawskie. l "Leżą tu plackiem przed moim talentem", "jestem ogólnie poważaną instytucją | narodową"; nagroda imienia Pietrzaka, 10 tyś. złotych, jaką dostał w grudniu ' 1957 r., "przynajmniej przyda się moim wierzycielom" - zawiadamiał Pawlikowskiego8. Poniekąd lekkie błazeństwa, na jakie w najpodlej szych " chwilach się zdobywał, gdyby nie w ogóle odmienny ton listów; bez maniactw, .poczucia pustki, skarg na wszystkich i wszystko. Wróci to, kiedy minie passa. Pełno powietrza w popaździernikowej stolicy, obniżona norma durniów, lizusów, ważniaków, pyszałków, pełno nadziei. Przetarta trasa, nieraz pieszo, ze Starego miasta na Foksal, z omijaniem sklepów, kawiarń, zachodzeniem do księgarń, przypadkowymi autografami nieznajomym. Restauracja w SDP, z siwym panem Orłowskim usługującym "panu premierowi", z portierem Leonem Przybyszem, zacnym i dobrze poinformowanym co do karty dań i plotek sejmowych; gdzież tam porównanie z "Lyonsem". Jeszcze dopisywało zdrowie Mackiewiczowi, pociągały damskie sprawy z dziennikarkami i aktorkami. A jeśli w ankiecie członkowskiej ZLP, w 1957 r., w punkcie o planach pisarskich wpisał "nie posiadam takowych", dowodziło te jedynie wyśmienitego samopoczucia. Albowiem było zupełnie inaczej. Jezuicka i okolice. Mackiewicz niechętnie mówił o swoich zamiarach zawodowych. Praca była tematem nudnym i za bardzo osobistym. Po sześćdziesiątce, jak dawniej, dysponował fenomenalną zdolnością koncentracji, nie osłabła i wtedy, gdy wskutek 255 IŁ. \ chorób i bezsenności był fizycznie zniszczony. Z reguły zajm równocześnie kilkoma rzeczami, artykuły stanowiły dodatek. Ta stro S'? Jezuickiej jest stosunkowo mniej znana. 2j'cia Oto skąpy ślad powstawania jednej z książek: Luty 58 - "Jestem istotnie nadal bardzo chory, ciągle mi robią zastr Jestem przemęczony nadludzką pracą. Nigdy w życiu tak nie pracowałem dzlc' po 16 godzin na dobę, jak teraz". Marzec 58 - "W listach nie mogę pisać złotych myśli, boje przeznaczam dl moich wstępniaków 6 razy na tydzień i obowiązkowego artykułu w «Kierun kach» i jednego odczytu na tydzień lub na dwa tygodnie. Czasami tak sobie przez pracę mózg rozpulsowuję wieczorem, że w ogóle zasnąć nie mogę ( ) Nie masz pojęcia, do jakiego pięknoduchostwa, do jakich wykrętasów dochodzi tutejsze piśmiennictwo. Jak Mahomet zabronił Arabom malować twarz i postać ludzką, co jest naturalnym popędem malarza, to zaczęli się oni wyżywać w coraz bardziej wykręconych i abstrakcyjnych arabeskach. Tylko byli ludźmi subtelnymi. Tutaj często młode hamucie nie znające innych wrażeń realnie, jak woń obornika, zabierają się do przesublimowanych transformacji". A Sierpień 58 - "Moja książka, którą napisałem [podkr. Cat], a nie zaczy- I nam pisać, jak źle zrozumiałeś, miała się z początku nazywać «Lata nadziei. \ Edycja druga». Obejmuje okres historii emigracji od 1939 do 1956. Będzie się \ nazywała ZIELONE OCZY, bo Renata ma oczy tego koloru (...) Jestem tu stra- >§zliwie samotny. Przyjaciół nie mam za wyjątkiem Ola Bocheńskiego, który jest męczący"9. * , Następne pisał w jeszcze gorszych warunkach, w gorszym stanie; garsoniera i stała się szpitalem. Operacja splotów nerwowych, we wrześniu 1958 r. - w kli-/ nice "Dzieciątka Jezus" odwiedził go Wańkowicz - wyjazd do znachora w Bułgarii, konsultacje u specjalistów paryskich nie przynosiły ulgi. Większość 1959 r. spędził właściwie na kuracjach lub w łóżku. Jednak w/1960 r. miał gotową Politykę Becka i Był bal. Zaczynał gromadzić materiały do nowej książki - "chociaż wymaga to pracy ponad siły i będzie dziełem nieuka i dyletanta" ^ tym razem o królowej Jadwidze, psychologii kobiet średniowiecza; powstały z tego Herezje i prawdy. Zdaniem lekarza, który stale bywał na Jezuickiej, wbrew niezliczonym pozorom, jakie umiejętnie sam stwarzał i podsycał - posiadał olbrzymią dyscyplinę wewnętrzną! odporność10. W każdym razie zrujnowane zdrowie, bo dołączyła się cukrzyca, postępujące kalectwo - takiego właśnie widział Słojewski - w dostrzegalny sposób nie zakłóciły natężenia pracy pisarskiej. Niejako na marginesie napisał artykuł do "Słowa Powszechnego" o Ignacym Daszyńskim, który raczej nigdy~~hie był, przedmiotem jego adoracji, zaś gdy w Londynie ukazały pamiętniki" Janiny, Żółtowskiej z Puttkamerów, tak go zgniewało traktowanie stron rodzinnych przez damę, że zarzucał listami Grydzewskiego11. Ograniczeniu uległy najwyżej kontakty na mieście. Ale i przedtem nie ^> ^ 256 -X • i ł si? ani w kamienicy Johna na Krakowskim, ani na Foksal, gdzie jadał, "^Ln bardziej w "Paxie", gdzie drukował. Jeśli zachodził na zebrania w ZLP, *" eszcze i treściwe, lub do Klubu Krzywego Koła zachowywał się na ogół ^ -Q zaznaczając swoją obecność zwischenrufami. Trzymał się niewątpliwie *"e hoczu spraw nurtujących środowisko. W ogóle jakby obojętnie, przez n3 be a na pewno bez zapału, patrzył na to, czym żyje kraj. Trudno powiedzieć, było to wykalkulowane, czy starczał mu po prostu azyl na Jezuickiej. 7miana miała^iasfiąpić w dramatycznych okolicznościach. Na Jezuicką, do mistrza, przychodziło sporo osób, jednak na ile się można zorientować,przeważali starzy znajomi z Wilna, poczciwi gadacze. Specjalne wśród nich miejsce^miał Eustachy Wołłowicz, partner do szachów. Podobno Mackiewicz_grał jednak w szachy bardzo słabo. Pisał wtedy na zamówienie Klausa Pipera, monachijskiego wydawcy Dom Radziwiłłów oraz z ociąganiem przemyśliwał nad autobiografią. Książkę czekał los zły, w Niemczech jej nie wydano, maszyn<3pis zaginął i odnalazł się dopiero prawie po ćwierćwieczu12.^ Przebywał więc raczej w świecie oddalonym od rzeczywistości. ~J~~ l P //\f </-Prócz Bocheńskiego, którego traktował pobłażliwie, zupełnie inaczej^riS ^ć* kiedyś jego brata Adolfa, podtrzymywał stosunki z Pawłem Jasiennicą, \ Stefanem Kisielewskim, Stanisławem Stommą, Jerzym Zagórskim, Pawłem \ Hertzem, siostrzeńcem Kazimierzem Orłosiem, a sporadycznie z Putramentem i j ] Klaskaj Do Klaski miał pretensje o pijaństwa, zaniedbywanie narzeczonej Sonr / Ziemarin, pięknej Niemkini, która często gościła na Jezuickiej; za niewyrazis-tość bohaterów opowiadań, przede wszystkim zaś, że nie potrafi zacząć zdania bez użycia słowa gówno - zarówno w konwersacji, jak w tekstach. Zachodzili czasem Bolesław Piasecki i Zygmunt Przetakiewicz, co nieraz wypłaszało innych gości lub stwarzało sytuacje towarzysko dziwaczne13. .Był bliżej z Wańkowiczem, lecz zażyłość układała się zawile, małostkowo i nieszczerze - z obu chyba stron. Kordialnością pokrywali uprzedzenia, ani-mozyjki; zawiść o sławę pisarską. Po pół wieku znajomości przeszli wprawdzie na ty, ale był to gest. Niemałą rolę odgrywała rywalizacja zawodowa. Na majowych targach książki dwaj wzięci pisarze obserwowali, do którego dłuższy ogonek, ile który dał autografów. Dopiero w ostatnich latach, zdaje się, w ich stosunkach mniej było fum; zwłaszcza gdy w związku z "Listem 34" pojawiły się sprawy poważne. W 1962 r. Cat pisał: "Pomiędzy Melem a mną wytworzyło się pewne zrównanie. On wrócił, ja wróciłem, on jest kresowcem, ja jestem kresowcem, on starzec, ja starzec itd. itd. Bardzo często ludzie nas mylą, co chyba dla nas obydwóch jest równie nieprzyjemne. Otóż on miał większe powodzenie, był bardziej poczytny niż ja. Pisanie więc o nim inaczej jak pochlebnie [drukował recenzje książek Wańkowicza - J.J.] byłoby więc powszechnie uważane za gniewanie się z powodu szczęśliwej jego konkurencji i tak byłoby «odebrane» według nowoczesnego warszawskiego terminu. Jestem może przesadnie czuły 257 1* ^ pod tym względem i dlatego wolę Mela pochwalić. Zresztą ma on żonę u-wprost ubóstwiam za takt, serdeczność"14. Nie wiem, czym Catowi odn} ^ Wańkowicz, w swych listach do przyjaciół. O Londyniszczu mówił źle ^ otwarcie w "Życiu Warszawy", że wprawdzie napisane z pasją, ale niesp^* wiedliwie, taki upust kompleksów i krzywd, czasem wyimaginowanych1*. Q^ by jednak pan Melchior odpłacił, gdyby znał choć urywek kalifornijskiej \^ spondencji, w której rojno od złośliwości, paskudztw także, pod jego adresem Gdy go spytałem o wzajemne stosunki, wykręcił się metaforą, że Mackiewic? przy końcu, przypominał mu takiego żółwia z atolu Bikini, z filmu Mondo cane co wskutek radiacji zatracił orientację przestrzenną, instynkt16. Jakoś się znosili jednak, wcale żywo, jak to sąsiedzi przez miedzę. przez osiem lat spędzonych wspólnie w Warszawie zdołali maskować urazy i prze(j postronnymi. Gdy 10 lutego 1966 r. Wańkowiczowie obchodzili pięćdziesięciolecie ślubu, Cat uczestniczył w tym głośnym wśród elity kulturalnej zgromadzeniu na Puławskiej. Miało to być ostatnie ich spotkanie. Ostatnia towarzyska impreza Cata. Zmarł kilkanaście dni potem. Na Jezuickiej nie mieszkał mizantrop. Dom był zaludniony, na ile pozwalała praca. Nieliczni pisarze, z jakimi się widywał, to jednak prawie wyłącznie dawni koledzy wileńscy. Narzekał na samotność. Lecz skargi na samotność są przywilejem starości, gdy się robi puściej, a już nie ciągnie do nowych twarzy. Coraz więcej też ciśnie się wspomnień z coraz głębszej przeszłości. Kiedy doszła go wiadomość, że w lutym 1963 r. w swej posiadłości w Kenii zmarł Eustachy Sapieha, napisał rzecz, której dał tytuł bodaj najdziwniejszy wśród swych dziwnych tytułów: Ocierają się o białe mury biaie kornety zakonnic. Cenzura tekstu nie puściła, pewnie ze względu na sovietica, ł zdaje się do dzisiaj nie został opublikowany17. Sztukę nekrologu uprawiał jakby z pewnym upodobaniem od bardzo dawna. W Londynie, w przypływie dobrego humoru i tej stałej właściwie skłonności do błazeństw, zaproponował Grydzewskiemu napisanie serii nekrologów na zapas, głównie, oczywiście, swoich przyjaciół18. Świat literacki nie wydawał mu się pociągający, pewnie tym samym się odwzajemniano. Kiedy "Życie Warszawy" zapytało - dziennikarze ciągle go jeszcze eksploatowali - na kogo liczy, odparł pięknie, z dystansu: "Nie widzę, aby dziś rozbiła się nad Warszawą bania z poezją, jak się za czasów Mickiewicza rozbiła nad Wilnem, za czasów Wyspiańskiego nad Krakowem, a po roku 1930 znowuż nad Wilnem z Bujnickim, Miłoszem, Putramentem, Rymkiewiczem, Zagórslum. Nie widzę wśród młodego pokolenia poety, który by się zapowiadał chociażby na Konstantego Gałczyńskiego. Bajki nie przychodzą na rozkaz, jak słusznie mówił stary biskup Krasicki"19. ci>**'°s°iei'pus'iei ** . i. j^-oagnówi "człowiek wolny • nią 1963 r. w rozmowie z dziennikarzem mówił o pracy i swych zamiarach )eS'rskich. Bilans kilkunastu miesięcy przedstawiał się zgoła krzepiąco i roz-P%ie: czytelnik dostał coś z XIV wieku, czyli Herezje i prawdy, wydawca ^nachijski kilkusetstrimicowy maszynopis Domu Radziwiłłów do tłumaczenia niemiecki i angielski, feóry miało otwierać zagadkowe motto: "Sobie na uciechę, a durniom>rva złość", inna firma zagraniczna zgodę na przekład polityki Becka, natotm&st IW "Pax" - świeżo właśnie skończoną Europę in flagranti, luźny zbiór szkiców"oparty na lekturach gazet z epoki o prelimmariach l wojny i małej spostrzegawczości współczesnych, co się święci. Nie ukrywał satysfakcji. Kłopotał się jedynie, czy Radziwiłłowie będą dobrze przyjęci przez czytelników amerykańskich; ale skoro saga o Rotszyldach stała się bestsellerem, dzieje familii skoligaconej z tronami Europy powinny chwycić, choć powiodło się jej gorzej niż lichwiarzom z Frankfurtu. Zapowiadał przystąpienie do pisania książki o żonie Tołstoja. Teczka zatytułowana "Hrabina Zofia", pękata, leżała na biurku. Wyrażał nadzieję, że "Pax" wyda wreszcie kwestionowaną rzecz o Becku. "Nie precyzował wprawdzie przyczyn zwłoki, ale o targach z cenzurą z dziennikarzami się nie mówiło, bo i tak nie zdołaliby napisać. Zatargów miał zresztą coraz więcej i przy innych okazjach, przy czym nie był akurat obiektem szczególnego zainteresowania. "Nowe rygory, nowe tabu, "nowe podejście" widoczne było wokoło. Zwierano szeregi. Wywiad był wręc gładki, reklamowy, pokazywał warsztat i człowieka w pełnym ruchu20. Przypominam go jednak, ponieważ był ostatnim, jaki z Catem -na ile mogłem stwierdzić - ogłoszono w prasie. Będzie jeszcze o Mackiewiczu głośno, nie zawsze źle, będzie jeszcze publikował artykuły i książki, Europa in flagranti po małej golgocie trafi na rynek - ale na Jezuickiej zrobi się puściej. "Kłopoty zupełnie zaciemniają moją starość" - pisał tejże jesieni 1963 r. do przyjaciela21. Nie chodziło tym razem, wydaje się, o kwestie zdrowotne 17 i 18 stycznia 1964 r. odbywało się plenarne zebranie Związku Literatów poświęcone literaturze i krytyce powojennej. Jak wcześniej ustalono na poufnym spotkaniu w mieszkaniu Marii Dąbrowskiej na Polnej, miał zabrać głos. Maria Dąbrowska wl dziennikach; "zebranie było burzliwe i pełne wspaniałych podobno \ przemówień. Zwłaszcza zabłysnął stary "rojalista" Cat-Mackiewicz, który \ mówił jak "człowiek wolny", prócz niego Jasienica, Kisielewski, Paweł Hertz, \ Wańkowicz - słowem, o wolność słowa i poziom literatury czy krytyki upomi- l nali się wielcy starcy z przewagą wilnian. "Buntowi starców" nie sekundowali / młodzi". Informatorem Dąbrowskiej z pewnościąbyła Anna Kowalska; w swym y 259 B 258 >» li \ '( •St\ M Dzienniku używa identycznych określeń, dodając jedynie, że Mącicie • przeprosiwszy zgromadzonych, że z powodu choroby nie może stać - przem 'CZ iał siedząc. / Zdaniem Kowalskiej, która znajdowała się niewątpliwie w centrum wydarzę' / - to Mackiewicz już w lutym 1964 zwrócił się do Słonin," l skiego z propozycją wystosowania listu protestacyjnego do władz. Nalezalh l zatem do inspiratorów "Listu 34". Fakt ten nie jwst uwzględniany w obfitej j^ " \literaturzenatentemat22. \, ^ \ Sam nie zadbał, na ile wiem, by opisac"Sprawę. W połowie marca 1964 r. podpisał listjdo premiera Cyrankiewicza, który składał się z dwóch zdań. Pierwsze brzmiałoi^Ograniczenie przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej*^ Drugie zaczynało się: "My niżej podpisani..."; następowały 34 nazwiska. I one stanowiły substancję. Jeśli list był ewenementem, jako pierwsze zbiorowe wystąpienie od 1956 r., nie mniejszym ewenementem i chyba do pewnego stopnia zaskoczeniem -reakcja oficjalna. Sprawami kultury sterował wówczas Zenon Kliszko, znany z czci dla Norwida. Kampanii propagandowej przeciw sygnatariuszom towarzyszyły czynności administracyjne, co, jak na te lata stanowiło jednak novum. Być może nie dotknęły wszystkich, aplikowano je bowiem selektywnie, aby przede wszystkim rozbić śftfdowisko. j Mackiewicz został wyrzucony z "Kierunków" i "Słowa Powszechnego" w / kwietniu, formalnie niby zawieszono z nim współpracę. Książki w wydaw- / nictwie odłożono na półkę wkrótce potem. Decyzję przyjął stoicko, choć zas- l tanawiał się, z czego przyjdzie mu się utrzymywać, "posunięcie «Paxu» wobec ł mnie wynika z ich polityki nadgorliwości, ich finanse znajdują się pod kontrolą, l wszyscy ci panowie oświadczają się wobec mnie z osobistymi miłościami". Na zebraniu warszawskich literatów 12 czerwca 1964, gdy Dąbrowska żądała zaniechania represji i cofnięcia restrykcji, ale jednocześnie próbowała jakby mediować z ludźmi Kliszki - wbrew obietnicy - ponownie zabrał głos. "Boże strzeż nas od sprzymierzeńców" - zapisała Dąbrowska, po czym dodała: "Ciekawe, że Mackiewiczowi przerywano najbardziej wrogimi okrzykami"23. Zajął się pisaniem wspomnień Odeszli w zmierzch i skrawka autobiografii, który trafił, w sześć lat po śmierci, do zbioru Kto mnie wołał, czego chciał.-Lecz nie tylko. Pełna banicja trwała kilka miesięcy. Ale gdy znów ostrożnie zaczęto go drukować, wolno było wymieniać w prasie nazwisko bez dobranych obelżywych przymiotników - działał już i na innym polu. Pod pseudonimem Gaston de Cerizay posyłał korespondencje do "Kultury" paryskiej. Dotyczyły zagadnień wewnętrznych, zwłaszcza stosunków w środowisku kulturalnym; między [ październikiem a czerwcem 1965 r. zaprodukował się tam pięć razy. Artykuły posyłał na adres Józefa Czapskiego, co chyba nie nastręczało UB specjalnych 260 tów z identyfikacją, zwłaszcza, że adres zwrotny podawał własny, na . płiiic&l' \bV jednak odwrócić podejrzenia, uporczywie dopytywał się w listach do wlikowskiego i Zbyszewskiego - zasadnie chyba przypuszczając, że są czy-e - kto to właściwie jest ten Gaston de Cerizay. A jeśli pisze z Warszawy • wpadnie - prorokował - to go "tutaj po główce nie pogładzą"24. Skutek naiw-0 kamuflażu byrzapewne odwrotny od zamierzonego, za to proroctwo dokładnie się spełniło. SąsiuJueJłsdjziŁ VV uzdrowisku Solec-Zdrój Mackiewicz przyjmował "wanny siarczane oraz X masaż podwodny", gdy sprawa Gastona de Cerizay została ujawniona na spec- \ jalnej konferencji w Ministerstwie Kultury i Sztuki25. l Wcześniej dokonano pewnych zabiegów przygotowawczych. Zebranie ple- / narne oddziału warszawskiego ZLP, w maju, przyjęło uchwałę stwierdzającą, żer współpraca z ośrodkami wrogimi Polsce nie licuje ze statusem pisarza. Nie padały jednak żadne przykłady. Według Putramenta, Związek działał profilaktycznie, jako straż ogniowa, "gdy przestali pisać, przestaliśmy działać"; istotnie, jeśli przyjąć, że nie wykluczono jednak Cata z ZLP, w odróżnieniu od SDP26. UB zapewne już od dawna obserwował Mackiewicza. Po "Liście 34" w ogóle zresztą warszawskie środowisko pisarskie było przedmiotem wzmożonej pieczy tej instytucji. 21 czerwca 1965 zatrzymano architekta, Józefa Falkowskiego w którego mieszkaniu podczas rewizji znaleziono 3 świeże maszynopisy podpisane Gaston de Cerizay. Falkowski powiedział, że dostał je od Mackiewicza. Następnego dnia Mackiewicz podczas przesłuchania potwierdził fakt majorowi Henrykowi Świerczyńskiemu, oficerowi śledczemu MSW. Z kolei zaś Leszkowi Pietrasińskiemu, viceprokuratorowi Prokuratury Generalnej, oświadczył wprost, że do publikowania w "Kulturze" paryskiej skłoniło go zaostrzenie cenzury i niewydanie Polityki Becka11. Na konferencji w MKiS, gdzie prócz prasy, przedstawicieli Związku, był również obecny prokurator generalny Kazimierz Kosztirko poinformowano o "niezgodnej z prawem - jak głosił komunikat - działalności trzech członków ZLP". Poza Catem dochodzenie wszczęto bowiem przeciwko Januaremu Grzędzińskiemu i Janowi Nepomucenowi Millerowi. Podano, że Mackiewicz potwierdził autorstwo artykułów oraz że śledztwo jest w toku. Nie wiadomo, co jeszcze zamierzano wyświetlić. Z rozgłosem propagandowym, nadanym sprawie, wyraźnie kontrastowała opieszałość prokuratorów. Nie mogła być przypadkowa, chodziło chyba o utrzymanie go w niepewności oraz - co jeszcze prawdopodobniejsze - skłonienie do wyjazdu z kraju. Takie rozwiązanie przynajmniej, w burzliwych rozmowach, perswadował Mackiewiczowi Putrament. O naciskach tego rodzaju słyszał również 261 k 2>^&« *>J*.i i > V '' /. ;B * ki, czemu dał wyraz w przemówieniu nad :opada 1965 r. akt oskarżenia, brzmiący niewat°r' Aleksander Bocheński, Wreszcie z datą 3 listopada i^oj r. aiu oparzenia, orzmiący niewątnr "' groźnie, znalazł się w sądzie. I teraz nastąpiła, jakbyśmy to określili, "sw'*^ opieszałość" sądu28. Ale gdy w ten sposób realizuje się prawo, gdy przychodzi stosować je takich materiach, wobec takich ludzi - role się zmieniają. Mackiewicz chciał sądu. Przyznaje to Putrament, potwierdzają inni obserwatorzy. Niedawny wy^ na Wańkowicza, oryginalne jego koleje, zapewne tylko go w tym stanowisku umacniał. Jeśli więc twierdził: "marzę o tym, żeby mnie wsadzili do więzienia byłoby to niezłe zakończenie w encyklopedii hasła: Stanisław Mackiewicz" i nie były to wyłącznie puste słowa29. ^— ^—f——-==-^ Taki stan zawieszenia utrzymał się do końcaJDo 18 i^|ego 1966 E/ Pracował nad wspomnieniami i rozważał koncepcję nowej książki. 6 sierpnia został przyjęty przez prymasa*Wyszyńskiego, rozmowa dotyczyła sytuacji, jaka wytworzyła się od czasów "Listu 34". Jak twierdzi Micewski, ten pierwszy "bunt intelektualistów", głęboko poruszył Prymasa, który z uwagą obserwował nastroje i reakcje tego środowiska. Dotąd okolice kamienicy Johna uważane były za laickie i raczej lojalistyczne. Prymas mówił Mackiewiczowi o obowiązkach ciążących na twórcach i przezwyciężaniu postaw utylitarnych30. Mackiewicz, obracający się w kręgach "Paxu", nie należał do osób przyjmowanych na Miodowej. Schyłek 1965 r. minął w zasadzie bez znaczących wydarzeń. Skreślenie bowiem Cata z listy członków SDP, co nastąpiło, zdaje się, 5 listopada, było już jedynie mysią podłością, którą się zresztą wcale nie przejął31. Nie opuszczał go humor. Pisał do Grydzewskiego w Londynie: "Dziękuję Panu bardzo za komplement o mojej książce (Europa in flagranti - J.J.). Strasznie żałuję, że WIADOMOŚCI do mnie niedochodzą i mogę je czytać tylko z wielkimi trudnościami. Czy prawda, że drukował Pan artykuł mej siostry ciotecznej Łozorajtisowej? Nie mogę tego znaleźć. (Wincentyna z Matułajtisów, matka Statysa Łozorajtisa, juniora, kontrkandydata Brazauskasa w wyborach prezydenckich na Litwie w 1993 - J.J.). O mojej książce byłoby najlepiej aby napisał Sakowski, albo^KaroI Zbyszewski, albo Lew Sapieha albo TAZAB (jeden z trzech synów Eustachego, pracujący wtedy w BBC; Tazab - Tadeusz Zabłocki - J.J.). Zresztą ucieszę się najbardziej, jeśliby Silva dał o niej wzmiankę (pseudonim Grydzewskiego - J.J.). Czy słyszał Pan, że św. Piotr dostał Oskara? - Oskara Langego, naturalnie. Serdeczne pozdrowienia zasyłam. St.M."32 Może był to humor trochę wisielczy. Ale niemała również zapobiegliwość o interesy. Huśtawka nastrojów? Równocześnie bowiem wzmagało się zgorzknienie i uprzedzenie wobec środowiska, nie zawsze usprawiedliwione. Gdy Europy in flagranti nie powitały od razu recenzje, przypisał to małoduszności kolegów, zastrachaniu, bo "jak u Mickiewicza: senator w niełasce, w niełasce...". Książkę 262 . ornówiono bardzo gruntownie i życzliwie w kilku pismach33. r, 0 atmosferze na Jezuickiej wiernie opowie ten urywek: "Przygotowuję , książki o Mickiewiczu. Jak wiesz, ten wielki poeta polski urodził się w Sl? zeciriie> kończył \iniwersytet we Wrocławiu, gdzie był dręczony przez . mców. "Największy jego poemat z inwokacją «Ziemie Odzyskane, Ojczyzno ia» poświęcony jest życiu górników na Śląsku. Nigdy w życiu nie byłem w viei strasznej depresji. Z trudnością zdobywam się na te kilka stów do Ciebie. tym więcej pragnę dostać Ust od Ciebie. Nikt mnie prawie nie odwiedza, nawet rodzina rzadko się odzywa. Dziwię się, jak mogłeś kwestionować wiersz: mnie ostawaliś wospominaja, no izmienili i onie. Ściskam Cię serdecznie. St. M."34. Tyle. Odpowiedzi już nie doczekał. List, podobny innym, myślami, ironią, rozterkami, zakrzątahiem; ani testament, ani przesłanie - niechaj zamknie życie urwane zawałem w lutową noc. 1 "Nowa Kultura" 17 VI1956; artykuł Z.F. (Zbigniew Florczak). 2 List do Pawlikowskiego z 11 XI 1956; uwagi o projekcie pisma literackiego "Czarnym atramentem". Zamierzał pozyskać współpracę Kossak-Szczuckiej przebywającej jeszcze w Londynie. 3 "Życie Warszawy" 27 X 1956; listy do Pawlikowskiego z 11 XI1956 i 28 XI1956. 19 Xl 1956, zgłosił się i został przyjęty przez Prymasa. Druga audiencja nastąpi w sierpniu 1965 r. Mackiewicz prześle Wyszyńskiemu gratulacje za list do biskupów niemieckich. Był to okres kampanii prasy krajowej przeciw Prymasowi (A.Micewski Kardynał Wyszywki Prymas i mąż stanu, Paryż 1982, passim). 4 "Kultura" nr 3 z 20 I 1980; Słojewski błędnie podaje datę. Wykłady Cata na Wydziale Polonistyki odbywały się jesienią 1956 r. ("Życie Warszawy" 27 X 1956). 5 Dwie pozostałe to Dostojewski i Muchy chodzą po mózgu. Artykuły v recenzje z książek Cata z lat 1956-1966 przechowuje Archiwum ZLP; zbiór niekompletny. Regularne komentarze nt. międzynarodowe w "Słowie Powszechnym" zapoczątkował 27.VIII.1957. 5 "Nowa Kultura" 8 IX 1957; recenzja R. Przybylskiego. Andrzej Zahorski twierdzi, te Mackiewicz przeszedł znaczną ewolucję w swych poglądach na Stanisława Augusta, ponieważ w 1939 r. w przedmowie do Niemcewicza od przodu i tyłu Karola Zbyszew-skiego solidaryzował się z "czarną legendą" o królu. (A.Zahorski Spór o Stanisława Augusta, Warszawa 1988, s. 382 i nast.) Znamienity historyk, chyba zbyt serio wziął wstęp do felietonowej w końcu książki Zbyszewskiego. 1 Notatka z dyskusji nad I wydaniem w IH PAN LXII.1987; wypowiedź lana Górskiego. 263 eer IŁ •s r ;,x« vx ? N! iir -/ ^ 4 8 Listy do Pawlikowskiego z 14 XII 1957 i 9 V 1958. 9 Listy do Pawlikowskiego z 12 II 1958, 7 III 1958, 5 VIII 1958. 10 Relacja dr M. Płacheckiej-Gutowskiej. Polityka Becka była pierwszą książka i... wywołała zasadnicze zastrzeżenia cenzury; ukazała się dopiero w Paryżu w 1954 Herezjach pisze do Pawlikowskiego 6 X 1961. r- O 11 "Słowo Powszechne" 17 V 1961; art. o Daszyńskim; Mackiewiczowi chodziło Żółtowskiej Inne czasy, inni ludzie, Londyn 1960. (monity do Grydzewskiego cytuje R. Habielski, Niezłomni. Nieprzejednani, s. 182). 12 Rękopis Domu Radziwiłłów przesłał w 1963 r. oficynie JClausa Pipera w Monachium. Otrzymał zadatek. Wydawnictwo odstąpiło od publikacji. Książka miała wyjść po niemiecku i angielsku. Po śmierci Kennedy'ego zmniejszyło się zainteresowanie Radziwiłłami. Prezydent był skoligacony ze Stanisławem Radziwiłłem; ożenieni byli z siostrami Jacąueline i Lee Bouvier. "Kierunki" odrzuciły propozycję druku książki, jakoby z powodu jej reakcyjności (listy do Pawlikowskiego z 24 II 1963 i 17 vi 1963). Odnaleziony w 1988 r. dzięki Tadeuszowi Nowakowskiemu na strychu u rodziny niedoszłego tłumacza Józefa Hahna w Monachium Dom Radziwiłłów, ukazał się ostatecznie w "Czytelniku" w 1990 r. 13 Notatka z rozmowy z Seweryna Orłosiową z 19 II 1989, w posiadaniu autora. 14 Listy do Pawlikowskiego z 21 IX 1961 i 7 VIII 1962. 15 "Życie Warszawy" 14 VI 1960. 16 Notatka z rozmowy z M. Wańkowiczem z 28 X 1970. Nie zmieniają tego obrazu w istocie listy Mackiewicza do Wańkowicza z lat 1948-1961, opublikowane przez Aleksandrę Ziółkowską ("Więź" nr 7-8-9/1985). Ziółkowska ogłosiła tam również znalezioną w archiwum Wańkowicza moją Notatkę z rozmowy z pisarzem o Mackiewiczu z 28 X 1970. Notatkę tylko w części Wańkowicz autoryzował. W części nieautoryzowanej, podanej teraz przez Ziółkowską, mówił m.in. o Mackiewiczu: "To zgniły produkt kultury postszlacheckiej. Żarłok, kurwiarz, nieopanowany w piórze i nieopanowany osobiście(...) To zgniła targowicka krew. Odwaga gardłacza na sejmiku, nie odwaga męża stanu". 17 Kopię artykułu Cata Ocierają się o białe mury białe komety zakonnic otrzymałem od Eustachego Sapiehy jr. podczas jego pobytu w Warszawie w czerwcu 1989 r. Cat dal mu maszynopis w 1964 r. "zaznaczając wyraźnie, że mogę wydać go drukiem". Sapieha wspomnienia o ojcu nie opublikował. 18 Z listów do Mieczysława Grydzewskiego, s. 50; list Mackiewicza z 15 II 1952. 19 "Życie Warszawy" 22 VII 1963; J. Jaruzelski i J. Szperkowicz, ankieta Czwarty dzień tygodnia. Nie była to wypowiedź odświętna. W licznych wywiadach, jakich wtedy udzielał (np. "Kierunkom" 24 III 1963, "Słowu Powszechnemu" 17 X 1963), spośród pisarzy współczesnych lub niedawno zmarłych na pierwszym miejscu wymianiał z reguły Boya, Galczyńskiego, z obcych Sartre'a; w prywatnej korespondencji - Miłosza. W jednym z listów pisał: "Konieczna jest rewizja naszych pojęć literackich. Przede wszystkim trzeba przestać uważać Kasprowicza za poetę i uznać go za gówniarza i nic więcej. Potem skreśliłbym Orzeszkową. Poprawiłbym reputację Mniszkówny, równając ją z Żeromskim. Wyniósłbym wysoko Perzyńskiego, natomiast Krzywoszewskiego, Kiedrzyńskiego, Wroczyńskiego oddałbym na chłam. Oczywiście wyniósłbym bardzo wysoko Boya, prawdziwego potomka biskupa Krasickiego, także wspaniałego pisarza. Redukowałbym Słowackiego - Mickiewicza uważam za poetę większego od Puszkina, Gogola; za równego Homerowi. Piszę teraz książkę o pani Zofii Tołstoj" (list do Pawlikowskiego z 27 XI 1963). Nietrudno pojąć, skąd się brały konflikty Mackiewicza z 264 ^nwymi krytykami. <$sjowo Powszechne" 17 X 1963, wywiad J.S. z Catem. 2°' ist do Pawlikowskiego z 6 X 1963. n M Dąbrowska Dzienniki, t. V. s. 298; zapis z 311 1964. Po zacytowanym fragmen-kście zapisu Dąbrowskiej następują wykropkowania. "Rzeczpospolita" 12-13 III ; w e- "„i^nika Anny Kowalskiej", zapis z 20I1964 i 22II1964. •« «/ 1 OM i 27 IV 1964. M. Dąbrowska op.cit. t. V. s. J "i Jctfm 34", oczy- ««>reVLS»«« -'«-»i^S °9« L« ""' „ „ , V s s$^™^^L«^»L5?Ls$: ^.ttft^-^r^S^iJS! cię ^^^^r^^^ir^T^^^"^- wi^^ f $ 1964). Chodrfo o «>,_« .PVe sorawy. '"33 Listy aoi»"-~- 23015 z 15 VI 1964. Anna KowalSKa uLu°' inję,bo nie umiem się na niego zdobyć, ale upokorzenie, że ja, który P°P. jem się kiedyś za człowieka odważnego, nie mogę się teraz zdobyć na akt Ut logiczny w moim położeniu stanowi dla mnie-tragedję, "samąw sobie". Mózg mój to jakaś synagoga szatana pełna cierpienia zupełnie nie do jesienią. pawełek Jahkowski mówił że pisałeś do niego, że podobno mam "nową dziewczynkę". Nie można powiedzieć że to jest dziewczynka, ani nawet że oWa; aczkolwiek jest tylko o dwa lata starsza od mojej starszej córki i jeśli nie talc ładna jak jej wileńska odnofamilka, którą znałeś, to w każdym razie o urodzie bardzo oryginalnej i wyjątkowej klasya. Cóż kiedy to jest tylko morfina i to morfina zażywana z niesłychanie przykrymi awanturami. Poszle ci jutro moją "Melinę", napisałem dwie inne sztuki teatralne, które ręczę, że bardziej by się Ci podobały. Serdecznie Cię pozdrawiam, za wyliryczanie się przepraszam, Żonie ucałuj rączki odemnie. Stanisław mackiewicz. 28 stycznia 1952 ^nrr^ss^sSśS Na tem tLMSL~*—- '^Z^^^&SR«•*•—-• i«^~S^"^Kff^ r^^c^^^SSss^ ™L n, ** (*f^S^^^a^^^^*^ ^siP^^s^i-tys: ^^^»^«s^~'* ^^Łs^^52-* *i«$s-s jrir^- * -^^s^'^^ 269 268 •S '[ y s,anm*»«>« LL~*~" 6lipcal952 ^^--^jLU-.-sstrs* *#r*^z^^^^ ^L&F^z*~t3Lz wska/UJ?;*ieso0 * 30 maja 1953 r. Drogi Michale. (...) Listy Twoje sprawiają mi zawsze ogromną przyjemność i to jest powodem mego odpisywania. Nie mogę już obecnie absolutnie z nikim w Londynie rozmawiać, jeszcze jedynym człowiekiem, który mnie interesuje jest sam Prezydent Zaleski, ale i on ciągle się powtarza. Pozatem nie jestem wprost w stanie chodzić na Związek Ziem Północno wschodnich widzieć te niedozdechnięte gęby, patrzeć na miny tych wszystkich fałszywców. Na Chelchowskiego, który blisko mnie na Ealingu mieszka i zawsze na mój widok spieszy ze swą rozczuloną, fałszywą gębą, znalazłem sposób doskonały. Jak tylko do mnie przybiega, mówię mu: no Panie, kiedy już wszyscy umrzemy, pora, już pora trzeba się spieszyć i tak wszyscy jesteśmy chorzy, zresztą ja najmniej, ale Pan naprzy- kład... Chełchowski, który jest chory i boi się śmierci, jak zarazy, zaraz chmurzy się i ucieka. Naprawdę z wielką przyjemnością czytam nekrologi znajomych. Przyjemnie mi jest myśleć, że z jednym durniem mniej trzeba będzie się witać. Teraz Zaleski przemyśliwa (tylko nie powiedz o tym komu bo to sekret stanu jaknajwiększy i nie powiedziałbym go nawet Tobie, gdybyś był w Londynie) czy nie zrobić mnie premjerem. Oczywiście nic z tego nie będzie. Bo Anders na ten projekt wytrzeszczy tylko oczy ze zdumienia. Ale tak: Wszyscy Polacy w Anglji są teraz monarchistami, dlaczegóż więc uważali mnie za durnia 30 lat temu. Wszyscy do znudzenia powtarzają to o Rosji co pisałem w Myśli w Obcęgach i to co pisałem w swoich broszurach w czasie wojny - nikomu do głowy nie przychodzi że powtarza to co ja pisałem. A czasami słyszę: któż to mógł przewidzieć - ja przewidziałem, ja dziesiątki rzeczy przewidziałem, prócz tego, że będę tak intensywnie chciał umrzeć, jak chcę obecnie. Teraz jest znowu nowa fala ataków na mnie. Kiedyś to mnie robiło przyjemność, obecnie tylko irytuje. Zresztą życie cieniów politycznych niewiele się różni od życia realnego i nie wiem po raz który konstatuje, że w polityce istnieje prawo żelazne: strona którą popieram przegrywa. W moim przekonaniu przegramy z Zaleskim, przyjdzie rząd Bielecki-Grażyński z których jeden przyzwoity tj. Grażyński będzie walczył z Adenauerem, a drugi wiperz będzie zewsząd brał małe zasiłki. r]oIeTMackiewicz,brat. 277 .-^C*.,. &L&L' Nie wiperz, jak napisałem, ale wieprz. Czy mogę Cię zapytać się o radę: Czy dedykować mego "Stanisł igusta"czy nie. Wa Rząd polski, gdybym ja był premjerem, gdybym zaczął rokow • łenauerem, na co on by poszedł, mógłby jeszcze dużą odegrać * Przedewszystkim w Warszawie, by się tego naprawdę przestraszyli ^ puszczali bv mnóstwo inteligencji 7 wieyipń nHtwarvan/*i«, «fi.„_. ' P0wy- - ~ ' ^ r- —— "^o^n, powy- puszczali by mnóstwo inteligencji z więzień, odtwarzanoby "front narodowy" Już dlatego warto by to zrobić, aby wielu tysiącom nieszczęśliwców uratować życie. Ale cóż po raz pierwszy mówi się o moim premjerostwie ale dlatego aby skonstatować, że jest całkowicie niemożliwe. Liczę na twoją dyskrecję - na miłość Boską nie napisz nic podobnego do Pawełka - albo Okulicza, bo to by narobiło szalonego galimatiasu. Mam nadzieję, że nie będziesz w przyszłości mnie podejrzewał, że jeśli piszę do Ciebie, to mam jakiś utajony w tym interes. Tych "Dwuch urynałów" Twego imiennika3 dotychczas nie miałem w ręku - bo i tak czytać nie będę - ale zewsząd słyszę, że jako gówno to jest wprost znakomite. Ściskam Cię serdecznie, Żonie Twojej zawsze z największym szacunkiem ręce całuję Stanisław Mackiewicz Przepraszam za tą szaloną egocentryczność, ale Krystyna Grudzińska powiedziała mi: człowiek tylko wtedy jest interesujący, kiedy mówi o sobie, poczerń, - jak Ci już pisałem otruła się. Więc pomyśl poważnie i daj mi radę: dedykować mego "Stanisława Augusta"czy nie. Bardzo ciekaw jestem Twej odpowiedzi. Stanisław Mackiewicz l O czerwca 1953 r. (...) "Wiadomości"zostały potępione przez Instytut Akcji Katolickiej. Katolikom według tego werdyktu nie wolno tam pisać, ani czytać ani prenumerować Ponieważ jednak wysyłając swój artykuł nie wiedziałeś jeszcze o tem rozporządzeniu HRABIEGO Balińskiegob , więc mam nadzieję, że piekła umkniesz, ale na przyszłość bądź ostrożny. Jerzy Kuncewicz został zaproszony na międzynarodowy zjazd literatów w Dublinie, me jako małżonek swej żony, lecz jako literat. Wnioskuję stąd że Irlandczycy po polsku nie czytają. Ale dostąpił tam nielada honorów Rada ta Dublina w związku z jego przyjazdem i na jego cześć postanowiła ^ vnić nazwę miasta Dublina na Duplin. «ozatem nie zdajesz sobie sprawy jaki jesteś szczęśliwy. Gdybym ja mógł uścić to środowisko upiorów ich onanję państwowo-politycznątem obrzydli-z„ że wykonywaną wspólnie i za pomocą tarcia starczych kutasów . O0jechać do Francji zająć się tam robieniem widokówek, aby zarabiać na hleb, a pisać książki dla przyjemności. A Ty masz to właśnie, co dla mnie jest marzeniem nieosiągalnym. Jesteś poza "polityką"! robisz co chcesz. Ten feler że w Amery06"- nienawidzę wszystkich krajów w których mówi się po angielsku. pytasz się komu mam dedykować. Widzę, że dajesz mi lekcję, na temat: "Stasiu, wyliryczaniami ludzi nie nudź"bo chyba nie miałeś powodu nie domyślać się że chodzi mi tu o mojąNikea . Jak to śpiewa generał arję w "Onieginie"... ja skrywat nie stanu... ja strastno liubliu Tatjanu". Jestem całkowicie nieprzytomny na ten temat, ale ręczę Ci że z nikim o tym w Londynie nie rozmawiam i stąd mi przyjemniej napisać o tem za ocean. (...) Wiadomości znalazły się na indeksie spowodu artykułu Sakowskiego o burdelach, zakończonego passusem o Matce Boskiej. Oczywiście Baliński et consortes zachowali się głupio, bezczelnie, idjotycznie, kretyńsko, ale Seidenbeutel pisząc u Grytzhaendlera mógłby Matki Boskiej do swoich literackich efektów nie wprowadzać, to także prawda. Wiesz, że Sakowski nazywa się Seidenbeutel a jego brat teraz przezwał się na Sułkowski. Zresztą bardzo lubię Sakowskiego, ale to niewątpliwie był nietakt z jego strony. (...) pisał Pobóg Malinowski jako "twardy Żmudzin do Litwina" abym się zlitował nad jego dzieckiem, nową Historją przysłał dedykację, list płaczliwo-wdupowłazczy itd. Wobec tego napisałem recenzję sprawiedliwą, czyli że książka jest do dupy, aczkolwiek itd. Zresztą przeczytasz. Twardy Żmudzin napewno będzie zmiękczony . Zaglądnęłem w księgarni do dwuch urynałówb. Przeczytałem dwa wiersze i mam absolutnie dosyć, ale żałuję, że nie mogę o tem pisać (Grydzewski się nie zgadza). Obłajałbym "Szwanca", jak ściśle piszesz, aby raz na zawsze popamiętał. Kończę, bo muszę z pekińczykiem Nike iść do konowała. Ściskam Cię serdecznie Stan. Mackiewicz. a Michał Pawlikowski, Dwa Światy (Londyn 1952). b Stanisław Baliński, skamandryta. •śScKsas--*^ 279 278 5 sierpnia 1953 f Drogi Michale. Już nie wiem ile upłynęło czasu, a nie przychodzi od p-Ipowiedź na mój list. Czy Cię zniechęciła idjotyczna jego treść. - Za 'e Cię, że ten list nie będzie rozumniejszy. Co tu gadać. Pisuję do Ciebie U^^ wieczorami, które snedzam w Hnmn a tp T-awsyp QQ H1<, ™„;„ <__• ^ temi f \ . • ~ -- —j-c -" ~"-"«= nsty tenij wieczorami, które spędzam w domu, a te zawsze są dla mnie tragiczne. Dziw' się więc Tobie, że dotychczas mi odpisywałeś. Aby jednak jakoś się utrzymać w formie komunikuję Ci że jednak przeczytałem książkę Twego imiennika11 i napisałem o niej recenzję o wiele bardziej kurtuazyjną niż na to zasługiwała, bo zasługiwała tylko na łajanie się pachabne-mib słowami. Recenzja jednak ogólnie się podobała. Na jej końcu wspomniałem, że ten Pawlikowski to nie Ty. Zdaje się - tak przynajmniej słyszałem - że Pawlikowski za to właśnie najbardziej się obraził, bo powiada że to tak jak się ogłasza, to nie ja, który tamtemu ukradł buty. Ale wiesz, że Stroński i Kisielewski0 wypowiedzieli się o tej książce entuzjastycznie. Nie wiem zresztą czyś ją czytał, czy znasz ją tylko / recenzji Jeleńskiego. Większego świństwa nie można sobie wyobrazić. Zasługuje ona zupełnie na to, aby ją przeglądać, aby skonstatować jakie wydzieliny zdolny jest wygówniać mózg endeka. Tutaj ponownie Prezydent się namyślał nad moją kandydaturą na premiera. Nic z tego nie wyszło. Bardzo żałuję. Moja erotyczna pasja prowadzi mnie do czynów tak niepoczytalnych, których jeszcze nie dokonałem, ale o których ze zdumieniem przeczytasz w gazetach. Gdybym został tym premjerem, może bym się trochę uspokoił. Nie wiedziałem, że siedzi we mnie materjał ex na takiego warjata, jakim jestem. Zawsze awanturowałem się z kobietami, gdy mnie kochać przestawały. A ta mnie nigdy nie kochała. Stan mój przestał być zupełnie stanem normalnym. Jestem zupełnie chory psychicznie. Napewno tego nigdy nie zrozumiesz. Mimo długiej życiowej eksperjencji nigdy u nikogo nietylko u siebie samego, nie spotkałem się z czemś podobnem. No, ale przepraszam Cię bardzo. Nie mogę tego nikomu w Londynie powiedzieć, stąd ulgę mi przynosi ogromną ten wylew ekshibicjonizmu. Pozatem nie ma nic nowego prócz tego, że pani Sierżowa ma syna i twierdzi, że to jest syn jej męża. Przyjechał tu ks. Eustachy Sapieha. Miły, sympatyczny, uroczy, jak zawsze, tylko ogromnie przygnębiony swoją nędzą. Odprowadziłem go dziś na dworzec, bo wyjeżdżał gdzieś pod Londyn. Czy wiesz, że gdy wymawiał "third class" 3 Michał Pawlikowski, Dwa Światy. b Ordynarnymi. c Stanisław Stroński, Józef Kisielewski. 280 ^KZ^tt**"*** Ł"S^-TK3LS».'-''-*-'-a* *LL*«** —-**• 27 sierpnia 1953 r Londyniszcze zasrane K^5Z&feLZZttS2>'-Z ćtttt%fezxLZT2 *&S^^ttttSLZ~ rSES^s=33S2fi -«. - -t -^ Renata oburzyła si« na to^ zakon ku kancelarji p. Zrmgrodzkim rssss^-śsarr-^^ •r.-S=|j|i^srŁr":s=. sSSsSsr——— Hsr;i=Ł's:»-sc. ustępu. 281 "'-•^^,,Ł ' i.j^N^1!, '1 !?*•& i"4 fe»l Ł Pawlikowski galicyjski3 z niesłychaną grandezzą napisał list, z którego \w ka, że sam Ty masz poczucie, że Twój styl jest kudy do jego stylu, i że będz oburzony i zawstydzony, że ja ośmieliłem się Twój styl wywyższyć ponad i SZ arcydzieło. Zresztą list jego zobaczysz w "Wiadomościach" i sam go ocenisz. Dostałem dziś pieniądze z Ameryki - 75 funtów, 17 szyi. popłaciłem długi' znów jestem bez grosza. Wobec tego jestem smutny. Bardzo ciekawe co piszesz o krajobrazie amerykańskim. Mam nadzieję, że znów zaczniesz polować. Polowanie to jest ten akt płciowy spółkowania rozkosznego z przyrodą. Jakże żałuję, że byłem zaledwie na kilku polowaniach w moim życiu. Mam nadzieję, że szczerze mi napiszesz swoje zdanie o Stanisławie Auguście. Zresztąjestem znów strasznie przygnębiony. Ściskam Cię serdecznie [bez podpisu] 19 listopada 1953 r. Drogi Michale. Dziś wysłałem Ci jeden z kilku egzemplarzy autorskich, które dostałem - oceń to należycie. Chodzi o mego "Stanisława Augusta" który zresztą na okładce wygląda jak angielski Guliwer, któremu Piętaszek nabił fizjonomję, aż spuchła. A dałem taki ładny portrecik pędzla pani Lebrun, taki dostojny i piękny, któryby pół książki mej mógł dopełnić i uzasadnić. Portret ten był reprodukowany w wiadomościach. Książka moja jest tragiczna. Wykazuje jak dalece naród nasz jest błazeński. Jeszcze powstanie Warszawy, zamach majowy, tam przynajmniej dzieci i kobiety polskie się biły odważnie, ale ta Konfederacja Barska, w której stu braci szlachty srało do portek ze strachu na widok jednego sołdata rosyjskiego i uciekało w panice na wszystkie strony, a z której potem robi się bohaterstwo Chrystusa narodów itd. Moja książka jest groteską, której groteskowość przechodzi w skurcz tragizmu, jak Goya, jak film Chaplina. Już mi jest zapowiedziane, że endecy się rzucą na mnie jako rewanż za moje krytyki i poniżenia Wasiutyńskiego, Pawlikowskiego a także za napaści na Bieleckiego. Krysia Sierzowa, która jest na tyle zarozumiała na ile głupia jak but już mi mówiła o mojej książce z lekceważeniem. Mam nadzieję, że Twoja recenzja w "Dzienniku Polskim"b ją zrehabilituje. Gdybyś jednak chciał napisać coś głębszego przyszlij to Grydzewskiemu. Będzie w "Wiadomościach" recenzję oficjalną pisał albo Sakowski, albo Pragier i recenzja ta ukaże się za kilka miesięcy, ale może Grydzewski a Pawlikowski Michał, imiennik adresata Michała Kryspina. b "Dziennik Polski" ukazujący się w Detroit. ttowo i Twój artykuł umieści, choć ostatniemi czasami nie bardzo jest na d° -e łaskaw. Ty także nie jesteś łaskaw na mnie, ale napisałem Ci bardzo ""racą, powiedziałbym namiętną dedykację. ^°Cóż więcej. Tonę w długach, wyrzutach sumienia, sarkazmach, bez-dziejności. Jaka szkoda, że jako pisarz nie potrafiłem wyleść na międzynarodową scenę. Ale dlatego trzeba być albo pijakiem jak Strindberg lub pjzybyszewski, albo pederastąjak (...), albo conajmniej Żydem, albo mieć jakichś w ogóle przyjaciół. Studjowałem napisy na marmurach greckich w British Museum, aby ułożyć dedykację. Napisałem greckimi literami: "Nice Cierpieniemdarzącej Przepotężnej Umiłowanej*. Co za śliczna rzecz Grecja. Cóż za barbarzyński pomysł usunięcia jej ze szkół. Gdybym miał jej początki zajmowałbym się dziś wyłącznie Grecją. Jest to najciekawsze, najmądrzejsze czem można się zajmować. Będę szalenie ciekaw twoich prywatnych wrażeń i krytyk mej książki. Każdy dzień będzie się teraz u mnie zaczynał od oczekiwania na Twój list. Ściskam Cię najserdeczniej Twój Stanisław Mackiewicz. * l grudnia 1953 r. (...) "Niestety książkę moją wysłałem Ci 20 novembra, ale - wybacz - ordynarną pocztą okrętową ze względów budżetowych. Wobec tego dojdzie Cię chyba jakiegoś 10 decembra, a może wręcz przyjdzie na gwiazdkę, ale twierdzę, że Cię zainteresuje jako dowód jak Polacy łżeć potrafią. Łgarstw jest u nas dużo, ale aby się tak załgać jak się załgano z Polską "Chrystusem Narodów" w wieku XVIII to już chyba żaden bezczelniak na świecie nie^potrafi. (...) Nie masz pojęcia jak mi dokuczają sprawy finansowe. Dziś na przykład nic nie jadłem, bo nie mam pieniędzy, jest godzina 9 a ja jestem naczczo. Ministrowie nasi pożyczają sobie wzajemnie po 3 szylingi (nie gwineje, ale szylingi). Do "Wiadomości" będzie pisał Sakowski, do Orła Białego bydlę Stahl - oczywiście mam tu na myśli recenzję o Stanisławie Auguście. Może byś napisał do Giedroycia czy nie umieściłby Twego artykułu w "Kulturze" - Sakowskiego recenzja będzie ogromna - na dwa numery "Wiadomości". Na razie jest ogromny sukces tej książki. Żadna z moich książek nie wywołała tyle osobistych " --1'l'->.*ir»aif».i >/" l SUR-^ta v~j — - -z^^.*** -«-»•——"• 283 282 Ł powinszowań. Zobaczymy jak będzie z recenzjami. (...) Dziś słyszałem, że mój Stanisław August jest pornograficzny. - Niestetv pod tym względem się rozczarujesz. Nie ma tam materjału poza Katarzyną b go znaleźć nie mogłem. Stan. August daleko mniej chędożył, niż to zostało w tradycji. Kochał się całe życie tylko w Katarzynie i chędożył mało i nieumiejętnie. To także jedna z legend, którą musiałem obalać. Wybacz, że piszę do Ciebie list tak długi, ale możesz go nie czytać. Roppa do mnie napisał, abym napisał o Makuszyńskim, który umarł Zaczęłem więc czytać Makuszyńskiego od a do zet. Bardzo mi się nie podoba. Co za sztuczny dowcip. I jak to mogło nas kiedyś śmieszyć. Czy jesteś innego zdania? to ciekawe? Spotkałem tu Michała Pawlikowskiego od dwóch urynałówb . Nie ukłonił mi się. Uważam to za szczyt niezręczności. Był tu taki Jasieńczykc . Po mojej "Melinie" napisał o niej artykuł wprost zajadły. Z pianą na ustach, wszystkie inwektywy. Spotkałem go, zatrzymałem i rozmawiałem jak z największym przyjacielem. Stahl napisał kiedyś o mnie i o Wacku Zbyszewskim "Zmowa samochwalców" gdzie nas obydwu nazwał grafomanami. Tego samego wieczora i wszystkich następnych siedziałem z nim przy jednym stoliku u Dakowskiego. Nowakowski Tadeusz napisał o mnie, że obgryzam paznokcie (co nieprawda) mam kamizelkę poplamioną barszczem i kołdunami (co prawda) i etc. Zatrzymałem go na ulicy i pokazałem że paznokci nie obgryzam, ale najserdeczniej na świecie. - Przecież tylko w ten sposób odparowuje się ataki, pokazując, że Cię nie obchodzą. Natomiast Pietrkiewiczd i Pawlikowski mi się nie kłaniają. - Chciałem za nim zawołać: Panie spodziewałem się, że mi Pan podziękuje za recenzję. Przepraszam Cię za to gadulstwo, ale ciesz się z tego, że list ten nie ma dziesięciu stronic. Ściskam Cię serdecznie Stan. Mackiewicz 25 grudnia 1953 r. 1-szy dzień Świąt (...) Stahl napisał o S.A. przygłupią recenzję, że niby ugodowiec, a tamci niepodległościowcy. Dureń nie mógł się z mojej książki nauczyć przynajmniej a Stefan Ropp, publicysta. b Tytuł Dwa Światy. c Wł. nazwisko Janusz Stanisław Poray-Biernacki; krytyk. d Jerzy Pietrkiewicz (Peterkiewicz), pisarz, tłumacz, m.in. autor Antologii liryki angielskiej. 284 0 że S.A. nie mógł prowadzić żadnej ugodowej, czy nie-ugodowej polityki, partie leciały natychmiast z tańszą ofertą. I to właśnie błędne działanie aszej mechaniki państwowej odsłania ma praca o S.A. a nie jego ugodowość zy nie ugodowość. Ta licytacja partiji z centrum państwowem in minus interesów Polski była przyczyną upadku Polski, a nie to czy król był ugodowy, czy nie był. Gdyby na jego miejscu był Mossadeka to od tego działanie partji by sienie zmieniło. Natomiast Sakowski napisał ogromną, przeogromną recenzję o Stan. Auguście p.t. "Nimb nad peruką" bardzo entuzjastyczną, ale jeszcze mi nieznaną. W "Dzienniku" będzie pisał Wasiutyński - ten sam którego tak zjechałem jeśli pamiętasz za jego książkę w której napisał, że Piotr Wielki był Niemcem i inne podobne bzduryb . Wyobrażam sobie jak się teraz będzie mścić w imię nieobcej mu rasowo zasady, oko za oko ząb za ząb. Może więc istotnie napiszesz mi jakąś niedyskrecję, bo mi wstyd mego ekshibicjonizmu wyrzucanego na kilka tysięcy wiorst przez ocean i kontynent. [bez podpisu] 31 stycznia 1954 r. recenzji o antynarodowej ^- ^ w sowieck^ Htieraturnoj Przeczytałem a propos pół-mte & genieralskoj siemji"d . encikłopedji: "Proischodił iż Polumtell^cSej na swiecie poza parąaekmych ^wracam do recenzji bo to mme najw.ęc ^ ^^ { ==«SEiś'r,',:-ns:?=" i—SśSssrsa—— , , __. ... io« r roieui y^v...••--j '^Sus^SS^P^^ ;r:r;r»^r±Ws»m«* 285 OCzy. którymówi: "ja wiem jaka ona jest, ale nie mogę od niej serca oderwać' - 0 wiście także zbyt pochlebne, ale ponieważ mieszczą w sobie jasne rozpozna więc nie są błędem. Natomiast to co pochlebnie wyraziłeś o błyskawicowości tej książki, o tym że pisana jest metodą zdjęć do dodatków kinowych a jednak tworzy to całość wydaje się być oczywiście pochlebne, ale "griesznoj cziełowiek" uważam te uwagi za słuszne. Wszyscy mi to wytykają: książka nie jest historyczna bo nie ma ciągłości. Na tem właśnie polega wyższość dziennikarza od historyka, ze dziennikarz jak pisze sprawozdanie z Ligi Narodów to nie przytacza w całości wszystkich protokułów, nie pisze co mówił ktoś kto nie ma znaczenia, ale uch-wytuje w pełni tylko rzeczy istotne. Ta metoda malowania historji plamami bar-wnemi, ten impresjonizm w metodzie narracji historycznej jest może rzeczą nową, ale napewno nie tak naganną, jak to tu wszyscy twierdzą. Moja "Historja Polski od 1918-1939" była taką samą metodą pisana. Oczywiście Twoje powiedzenie o Rejtanie, o truposinym blasku i o zeszty-wnieniu trupim są zupełnie wspaniałe. I w ogóle recenzja jest dziełem najwyższej klasy. Dziękuję Ci za niąjaknąjserdeczniej. Tutaj dotychczas były dwie recenzje, Stahla i Wasiutyńskiego. Stahl napisał głupio i po świńsku, natomiast Wasiutyński od którego oczekiwałem ohydnej żydowskiej zemsty zachował się po rycersku: napisał nie gorzej (on - przeciwnik polityczny) od Stahla. Obaj napisali zupełnie banalnie, choć Wasiutyński mniej banalnie niż Stahl. Mnie robi największą przyjemność, że poprzez recenzję widać, że się Tobie książka podobała i że się z jej tezami zgadzasz. Zrobisz mi największą przyjemność jeśli o niej mi przyszlesz jeszcze jakieś zdanie swoje, lub cudze. Nasz drogi perszeron okazał się wałachem niezdolnym do skoku, albo inaczej człowiekiem, któremu gdy się daje konia z rzędem to powiada: "no to proszę mnie wsadzić na siodło" - Mówię oczywiście o Okuliczu. Odmówił pre-mjerostwa. Dziś Prezydent błaga go ponownie, ja błagam, wszyscy błagają, on -kh... kh... nie. Listy nasze teraz się rozmijają, wysyłane są wichrem. Spowodu przysłania recenzji zabrakło w Twoim liście normalnych seksualji, które tak wysoko cenię. Czy znasz mojąhistorję z Egipcjanką i astmą. Zdaje się, że Ci ją opowiadałem. Jeśli nie to Ci ją przyszłe w liście następnym, o ile od Ciebie otrzymam ekwiwalentny kawałek. Czy tam nikt u Ciebie nie uprawia grafologii na Twoim uniwersytecie? Czy lubisz poetę Gumiliowa". Zabrałem się do niego, ale napotkałem na pedancko-naiwne wstępy naszego drogiego Gleba Piotrowiczab, który doprawdy jest a Mikołaj Gumilow (1868-1921), twórca akmeizmu. b Chodzi zapewne o Wiktora Piotrowicza. r wiekiem kulturalnym ale pozbawionym zmysłu odważnej syntezy. Wyłudzić jak piszą historję, czy historję literatury podobni są do żołnierzy, wórzy d° ata^u na bagnety idą na czworakach. Co Ty jednak myślisz o tym Gumiliowie? "Owie pchły wychodzą z kina i jedna mówi do drugiej: -Idziemy piechotą, czy weźmiemy psa?" Serdeczne życzenia noworoczne przesyłam Twojej Żonie, Tobie i Twemu gotowi. Mnie trzeba życzyć na ten Nowy Rok albo wielkich pieniędzy, albo śmierci. Stan. Mackiewicz 7 luty 1954 r. Drogi Michale. Listy nasze zaczęły się niesłychanie mijać i Twoje listy nie były odpowiedzią na moje listy ostatnie i na odwrót. Aby w tym chaosie przywrócić ład i porządek, postanowiłem z odpowiedzią zaczekać na Twoją odpowiedź na mój list ostatni. Niestety jednak, Ty widać stanąłeś na stanowisku, że wymagasz odpowiedzi na każdy swój list i do mnie nie napisałeś. Wobec tego nawiązuję przerwany rytm korespondencji. Wczoraj ukazała się recenzja Sakowskiego o Stan. Aug. w "Wiadomościach", która sprawiła mi wielką przyjemność. Ale nikt dotychczas nie napisał o dwuch rzeczach z mojej książki: O tym, że nie o to chodzi czy Stan. Aug. prowadził politykę Petaina, czy Robespierra, chodzi o to, że każda polityka każdego polskiego króla, tak ugodowego nazewnątrz, jak jeszcze bardziej zaczepnego i broniącego godności państwa, była niemożliwa przy takim konfe-deracyjno-partyjnym ustroju, jaki u nas wtedy obowiązywał i jaki istniał zresztą w Polsce przed 1926 r. Po drugie że w mojej książce jest dużo rozważań tajnych. A więc rozważaniem tajnym jest rozważanie, czy przypadkiem wszystkie religje nie są zawracaniem kontrafałdów w rodzaju obrządków masońskich i czy i kiedy Quislindzy stają się władcami przyrodzonemi. U nas w XVIII wieku: Leszczyński był najtypowszym, najobrzydliwszym Quislingiem był narzucony przez króla-zdobywcę, króla okupanta, Karola Xli - potem stał się władcą i bohaterem narodowym. August 111 był oczywistym Quislingiem - był narzucony po formalnej, prawowitej elekcji Stanisława Leszczyńskiego (wybranego wtedy po raz drugi) narzucony przez wojska rosyjsko-austriacko-saskie. Był on władcą najpopularniejszym w Polsce, Polacy kochali go bardziej niż Piłsudskiego. 287 286 L Stanisław August był Quislingiem narzuconym przez wojska Repni był popularnym ale był całkowicie królem polskim. ' 'e Trudniej jest korespondencję nawiązać niż odpowiadać na listy. Marzę więc o Twojej rychłej odpowiedzi a jeśli przyszlesz jakieś wsn nienia moczopłciowe, jak się cudownie wyrażasz, to odpowiem Ci dw wspomnieniami takiego samego gatunku. , a Jak się ma Twój kot. Co powiesz o recenzji Sakowskiego. Co powiesz o mojej "Secesji". Ściskam Cię najserdeczniej St. Mackiewicz. 75 luty 1954 r. (...) Symbolistów mieliśmy kilku. Przedewszystkim Ruszczyc był formalnym symbolistą. Nie wiem czy pamiętasz jego "Okręt" Wspaniałe dzieło sztuki malarskiej. Pozatem Wyspiański jako poeta. W ogóle wiek XX literatury polskiej wydał dwóch genjuszy: Wyspiańskiego i Boya. Proza Boya jest czemś w ogóle niezrównanym. Natomiast Żeromskiego próbowałem teraz czytać i z zażenowaniem i wstydem książkę odłożyłem. Moim zdaniem uogólnienie: "linija prosta linja krzywa" jest najrozumniejsze ze wszystkiego co w życiu napisałem i zupełnie trafne, ale właściwie mam szaloną ochotę opisać Ci coś ekstra-intymnego, poprostu dlatego, że nigdy nie byłem w życiu pijany (To fakt nie reklama) i że pierwszy raz mi się zdarzyło zachować się tak właśnie, jak zachowują się ludzie zupełnie pijani, choć byłem całkiem trzeźwy, a tylko innemi odczuciami ogłupiony. Bardzo to jest dyskretne i intymne, ale wierzę Twej dyskrecji i jednoa. Tutaj nastąpiły dwie stronice opisu bezobrazjab, które urządziłem w połowie grudnia, nie będąc pijany, ale raptem znieprzytomniały. Te dwie stronice porwałem, bo jednak zdecydowałem, że będziesz miał uczucie niesmaku, że Ci opowiadam - aż tak wielkie biezobrazja o sobie samym. Jeśli jednak zachęcisz mnie opisem jakiegoś własnego bezobrazja, to Ci ten opis zrekonstruuję, bo jednak widzę, że siedzi we mnie nielada ekshibicjonista. Zresztą, cóż chcesz, mój drogi, na ekshibicjonizmie i konieczności wyrzucenia z siebie tego czego człowiek się wstydzi oparta jest najpotężniejsza instytucja naszej cywilizacji - instytucja spowiedzi, żelazobeton rzucony pod budowę kościoła katolickiego. Nie spowiadam się u księży, więc chciałbym to wyrzucić a Zdanie urwane. b Bezeceństwa. 288 .. Alp ;ednak - oto się zawahałem cean zawierzając Twojej dyskrecji. Ale jednak i ocean u. ,..A„,„u „n^czam i to je rob>c? . r. _„;„ j tak. Pisać książki? -Dla Kogo o^nwsWeW) { ze 0 mej mi w~ pójdziemy do jakiejś KUO^J ._, jobić? - Zbawiać Ojczyznę - rzecz zupełnie beznadziejna, ^^^ „„ _ „je słuchają mnie i tak. Pisać książki? - Dla kogo? Dla emigracyjnej trupiarni? Mam nadzieję, że doszła Cię już recenzja Sakowskiego i że o niej mi "~~ "•"ołebiei najmocniej Mam nadzieję, ze uus&ia ^»x _,.. napiszesz. Szalenie jestem ciekaw Twojej powieści. Jestem najgłębiej najmocniej przekonany, że to będzie rzecz zupełnie wspaniała. Nie odpisałeś jak się ma Twój kot. Znalazłem jeszcze bardziej okropne wierszydła tego grafomana Kasprowicza i napisałem o tem artykuł, jak również powyciągałem okropności z różnych wspomnień o Kasprowiczu, bo to był poeta ukochany przez durni i kołtunów. Ale najokropniejsze to "Dziennik" samej Kasprowiczowej. Ten Babsztyl pisze o sobie, że robiła wrażenie "wiosny" i w pięciu tomach ciągle opowiada jak ten i ów ją obmacywał. Zwykle paniusie kiedy chcą się wyliryczyć piszą powieści, gdzie siebie przedstawiaj ą jako ponentną Laurę lub Łucję, a ta nachąłka opisuje z nazwiskami swoich znajomych, jak kto chciał ją do siebie przytulić -"Odepchnęłam go" - "Dziś znowu zdradziłam Janka w myślach. Jechałam sankami z tym pięknym Szwedem". Ja chciałem być ekshibicjonistą w jednym liście i to mnie obrzydzenie ruszyło, a ta baba w pięciu tomach. Musisz to koniecznie przeczytać: "Maria Kasprowiczewa: Dziennik - Cztery tomy: Moje życie z nim i piąty tom: Harenda. Priamo skandal. Całuję Cię serdecznie Twój Stanisław Mackiewicz. Zapomniałem powyżej dodać, że artykuł o Kasprowiczach także wycofałem i podarłem. Nie lubię znęcać się nad kobietami. 23 czerwca 1954 •k tr. RK -y do zrobienia w ministerstwie spraw zagranicznych. Ale to już ost możliwość polskiej emigracji... Stoczy się ona teraz w ostateczny śmietnik * "^ Mówiono mi że Łoskij w swej książce: Dost.a i religioznoje mirowozr' polemizował ze mną. Przyniesiono mi tą książkę na dwa dni, ale przegląd^6 nie znalazłem swego nazwiska. ^ Czy znasz proces prof. Delille w sprawie wytrucia królików w całej Eurn • Bardzo ciekawe... Musimy jeszcze nawiązać wymianę pornograficzno-sentv mentalnych wspomnień. Bardzo to było interesujące intelektualne bra zlowanie. Całuję Cię najserdeczniej. Żonie rączki ucałuj odemnie. [bez podpisu] 1 Dostojewski. BIBLIOTEKA Wydziału Dziennikarstwa i Mai* Polityczny^ Uniwersytetu W;;n-.-,; w .kitgo Ul. Nowy Świat 69. 00-046 Warszawa tel.620-03-8) w. 295,296 INDEKS NAZWISK &%r»* LSEŁ«*»«» «L*"'.M46 LL»"•*• Alster Antom 247 Anders Władysław 243,273,2/4, Ankwicz Józef 206 Antonescu łon 77 Arago Kamil 241,249 Arciszewski Tomasz 228,249 Arcybaszew Michaił 29 Mkl patrz Bożek Arkusz Arnold Stanisław 115 Aton Raymond 224 Arski Stefan 166,187 Ataturk Kemal 29 !LLL•L—»•«•"• Azef Jewno F. 230 (. Babel Izaak 95 Bacciarelli Marcello 92 _ Badeni Stefan 251 Bagiński Kazimierz 103 Bainvillelaquesl60170A», Baliński Stanisław 278,279 ^^^^^^' SS^P-f ^S ,186 ^-C^^^^2,^, Beck Jó«f ^'4,9f°f"71.18l,183,186, iiSikr- Beckowa Jadwiga (Dziuba) 245 Beckowa Maria 250 Beckowie 245 Beczkowicz Zygmunt 94 Bełch Stanisław 226 Bełcikowska Alicja 112,118 Benedetti Attigo 185 Benesz Edward 179,228.229 Ben-Gution Dawid 229 Beria Ławrientij P. 216 Berman Jakub 5,41,240,241,249 Beseler Hans 30,31 Białas Franciszek 250 Bielecki Tadeusz 210,212,213,217,225, 248,250,277,282 Bielecki Zygmunt 44 Bieliński Wissarion G. 231 Bierut Bolesław 234,236,240,241,249 Birkenmajer Alfred 143,144,162 Bismarck Otto von 16,137,160,178,180, 228 Bitner Wacław 155 Bniński Adolf 84,111,165 Bobrzyński Michał 114 Bocheński Adolf 68,74,75,81,111,162, 171,237,238,241,257 Bocheński Aleksander 43,67,68,70,81, 214,230,235,239-241,246,248,249,256, 257,262,265 Bocheński Józef Maria 18,42 Bociafeki Ludwik 159,196 Bohlen Charles 234 Bójko Jakub 40,128,133 Bolesław Chrobry 62 Borejsza Jerzy 240, Boulanger Georges 11,215 Boiwier Jacąueline 264, Bouvier Lee 264 Boziewicz Władysław 17 Bożek Arkadiusz (Arka) 212,217,222, 233,239 Brandys Jan 217 Braniccy 100 Brazauskas Algirdas 16,262 Briand Aristide 137,169,170,179,187 Brun Julian (Bronowicz) 159 291 290 L Brunin 15, Brzozowski Stanisław 23,29, Bujnicki Teodor 53,67,258 Bułhak Jan 38 Burbonowie 220 Buszczyński Stefan 41 Byrka Władysław 133 Bystrzanowski Wincenty 203 Bżiszkjan Gaik Dmitriewicz 37,150, 6 f! Car Stanisław 86,130,135-141,154,155 ? Carlyle Thomas 235, Carr Edward Hallet 117 Cavour Camillo Benso 137 Cerizay Gaston de 260,261,265, Chaplin Charles 276,282, t Chateaubriand Francois Renę de 220 5 Chełchowski 277 3 Chodźko Ignacy 14, Chomiński Ludwik 120,150, Chowański Iwan 99, Chruszczow Nikita 246 Chrzanowski Ignacy 22, Churchill Randolph 75, Churchill Winston 75,77,174,210,218, 225,227,228,234, Ciałowicz Jan 265 Cienciała Anna M. 66,189, Ciołkosz Adam 248,251, Ciołkoszowa Lidia 227,234,248 Clemenceau Georges 137,179, Curzon George 227, Cybichowski Zygmunt 33,37, Cyrankiewicz Józef 247,260 Cyrawska 63 Cywiński Stanisław 17,26,28,41, Czapiewski Edward 186. Czapiński Kazimierz 49,155, Czapska Maria 95,116, Czapski Jerzy 94, Czapski Józef 260 Czarnooki Jerzy 95, Czartoryscy 47,72, Czartoryski Michał 247 Czartoryski Olgierd 94, Czechów Antoni 29,38,246, Czechowicz Gabriel 127,128,130 13j Czetwertyńscy 102 Czetwertyński Ludwik 94,99, Czetwertyński Włodzimierz 36 Cziczagow Paweł W. 99 Czubiński Antoni 152,153 Czuma Andrzej 154 Ćwiakowski Aleksander 78 Daim Jan 240 Dakowski Kazimierz 284 Daniels 103 Danilewiczowa Maria 216 Daszyński Ignacy 23,129,135,230,231, 256,264, Datner Szymon 216 Daudet Leon 160,186,187, David, ks. 206, Davies Norman 44, Dąb-Biernacki Stefan 159,195,199,223, Dąbrowscy 34,36,37,39,44, Dąbrowska Maria 100,115,117,259, 260,265, Dąbrowski Jerzy 34, Dąbrowski Marian 48, Dąbrowski Władysław 34,35,36,44, Dąmbski hr. 115, Deat Marcel 178, Dejmek Kazimierz 241,249, Dembiński Henryk 53,54,57,58,67, Dembowski Tadeusz 66, Deruga Aleksy 44, Dickens Karol 26,160, Dmowski Roman 22,51,72,75,166,169, 170,216,220,230,231, Dobiecki Artur 152,153, Doboszyński Adam 149,206,208-210,226, 240,248, Dogrumowa Maria Teresa 249 Dollfuss Engelbert 76,77, Domaniewski Wiesław 33,43, Dorabialska Alicja 33,43, Dorabialska Julia 33, Dostojewska Anna 231,232,271, tojewski Fiodor 11,19,29, 160,230-732,235,237,241,253,255,263,266,268, 27^274,290, powbór-Muśnicki Józef 34, 00wiat Jerzy 60,70, próbnik Jerzy 56,68, prozdowski Marian Marek 265 prucki-Lubecki Jan 210, pubois Stanisław 161, pudziński Juliusz 192, Dunin-Borkowski Piotr 68, Durer Albrecht 45,65, Dzieduszycki Konstanty 115, Dziewanowski Marian Kamil 230,233, 235, Dziewulska-Karbowska Jadwiga 70,201, 202,205,206,211,214,231,233,234,241, Eberhardt Piotr 217, Eisenhower Dwight 246,272, Enver Pasza 29, Estreicher Karol, junior 217,273, Estreicher Karol, senior 13, Estreicher Stanisław 53,75,82,83,128, 129,138, Estreicherowie 114, Fabre Jean Marcel 242,273, Falkowski Józef 261 Faranowski 191 Faulkner William 10, Feldman Wilhelm 23,42, Feny Jules Francois 137, Florczak Zbigniew 263, Fochts 12,24, Folkierski Władysław 210, France Anatol 269, Franco Francisco 188,221, Friedman 47, Fryling Jan 251, Gaj.Chan pauz Bziszkjan O.* Sz^Konstanty Udefons 245,58, 264, Gambetta Leon 142, Gandhi Mahatma 235, Garlicki Andrzej 31,157, Gaulle Charles de 174,228, Geyer Robert 50, Gide Andre 232, Giecewicz Hipolit 94, Giedroyć Jerzy 68,251,269,283,285, Giedymin 94, Glinka Władysław 73,74,84,110,114,115, Gluziński Tadeusz 68, Głąbiński Stanisław 51,124, Godlewski Józef 66,67,201,214,248, Goebbels Joseph 172,222 Goering Hermann 216, Goetel Ferdynand 251, Goethe Johann Wolfgang 232, Gogol Mikołaj 253,264,270,271, Gułubiew Antoni 67, Gombrowicz Witold 248,251,254, Gomułka Władysław 265, Górki Maksym 29, Goya Francisco 282, Górski Jan 255,263, Górski Józef 213, Grabowski Witold 147, Grabski Stanisław 248, Grabski Władysław 74,86, Grażyński Michał 17,49,106,118,159, 233,276,277, Grosfeld Ludwik 217, Gruber Henryk 47,66, Grudzińska Krystyna 278, Grydzewski Mieczysław 57,69,204,225, 231,232,235,245,249,251,256,258,262, 264,265,267-270,276,279,282, Grytzhaendler Mieczysław patrz Grydzewski Mieczysław Grzędziński January 204,216,261, Grzybowski Konstanty 79,81,153,158, 186, Grzybowski Wacław 205,210,216, Grzymała-Siedlecki Adam 86,114, Gumilow Mikołaj S. 286,287, Gunther-Schwarzburg Władysław 233, !'«*:*« '• «*>4v;' -*L» ••"."' "ĄJ.7 l&L'. *»2^' 293 292 jt-k Habielski Rafał 69,233-235,249,251,264, 265, Habsburg Otto 210,217, Hahn Józef 264, Hajle Sellasje I 179, .* Hamsun Kunt 29, ->v -: • Hankę Hugon 243, ^ >' •; Hapon Gieorgij A. 230, Haushofer Karl 177, Hegel Georg Wilhelm 160, Henryk VIII 62, Hertz Paweł 257,259, Hindenburg Paul von 76,188, Hitler Adolf 56,69,136,161,162,167,171, 172,174,178,180,182,184,196,205,211,2 12,214,226, Hłasko Marek 257, Hohenzollern Luiza 95, Holbein Hans 62, Holzer Jerzy 110, Hołówko Tadeusz 55,81,134 Homer 264, Hoppe Jan 183,190, Horodyńscy 66, Horodyński Dominik 166,187,252, Horthy Miklos 76, Hrabyk Klaudiusz 217,251, Hryniewski Jerzy 243,244,249, Hugenberg Alfred 77, Hulewicz Jan 213,217, Hulewicz Witold 52,67,68, Hutten-Czapski Bogdan 30,188,276, Hymans Paul 121, Iłłakowiczówna Kazimiera 88,115,267, Ipohorski-Lenkiewicz Zygmunt 68, Irteński Tadeusz 40,269, Issak Zbigniew 265, Iwaszkiewicz Jarosław 242, Jabłoński Henryk 87,115, Jadwiga, krółowa polska 11,256, Jagiellonowie 122,124, Jagodziński Stanisław 112, Jałbrzykowski Romuald 20,94, Jan Paweł II 69,150, Jan III Sobieski 92,116, Jankowski Czesław 64,98,117 Jankowski Gabriel Teodor 155, Jankowski Paweł 267,276,278, Jankowski Stefan 266, Janta-Połczyński Aleksander 54,211 250 Januszajtis Marian 35,36,85, ' Jańcza-Mackiewicz 14, Jarocki Robert 68, Jarossy Franciszek 240, Jaruzelski Jerzy 113,115,118,249,264, Jasienica Paweł 12,40,53,67,69,247,250 251,257,259, Jasieńczyk patrz Poray-Biernacki Janusz Stanisław Jasiński Marian 191,196, Jaskólski Michał 75,78,110,112, Jaworski Iwo 32, Jaworski Władysław Leopold 32,62,72, 75,81-83,105,114,123,128,131,159, Jeleński Konstanty 280, Jerzy VI 218, Jeśman Czesław 270, Jędruszczak Hanna 155,156, Jędruszczak Tadeusz 7,155,156,172,187, 188, Jedrychowska Anna 57,69, Jedrychowski Stefan 53,54,58,67, Jędrzejewicz Janusz 138, Jędrzejewicz Wacław 7,86,114,115, 135,141,142,152,154,156,230,248,250, 251, Jordan Peter patrz Lutosławski Aleksander Tadeusz Józewski Henryk 55, Jóźwiak Stanisław 233, Jundziłł Antoni 94, Jundziłł Zygmunt 140, Jur-Gorzechowski Jan 86, Kaczmarek Jan 233, Kaden-Bandrowski Juliusz 254, Kalinka Walerian 254, Kamler Wojciech 44, Karol XII 29,99,287, Kasprowicz Jan 264,289, wicZowaMariazBumnów289, P^° 1160254,284, &Lś?$sz~ Sn51^"'.™ ys&ys**"- •^ierz Wielki 62, s-»""?r2"' s$xL? *»LL%-»»"• Kieniewic* Antoni 66 Kiernik Władysław 132, Kiersnowscy 268, KiersnowskiKazmKrzW, Synowski Ryszard 268,273, Kieser Bernard 26D, SingRudyardl826;0, KUkor Stanisław 213^, S^^-'81'159'186'257' Sr Bernard p-K,eT Bernard Kleszczyński Edward 157, Kliszko Zenon 260, Kmiecik Edward 233 KSSSSS^*1"^ 199 Kochanowski Jan 128-130, KochowskiWespazjan91 rs-rs—». ss—«-~ Konarski Szymon 16, Koniecpolscy 100, Konopka276, 6 Konstanty Pawtow.cz w. ks-36, Konwicki Tadeusz 26 KS.SSSlS.-A-i-* 99,117, Koskowski Bolesław 159, Kossakowski Szymon 206, Kossak-Szczucka Zofia 263, Kostanecki Antoni 120, Kostek-Biernacki Wacław 82,113,159, Kostrzewa patrz Koszutska Maria Kosztirko Kazimierz 261, Koszutska Maria 81, Kościałkowski Stanisław 26,28, Kościałkowski-Zyndram Marian pattz Zyndram-Kościałkowski Marian Kot Stanisław 17,202,211,212,216,226, 239,248, Kowalewski Janusz 251 Kowalska Anna 259,260,265, Kozłowski Leon 194, Krahelscy 14, Krahelska Antonina z Korczyców 23,24, Krahelska Wanda patrz Mackiewiczowa Wanda Krasicki Ignacy 258,264,272, Krasiński Andrzej 252, Krasiński Zygmunt 105,241,272, Kiaskowski Iwan Ignatiewicz 20,22, Kraszewski Józef Ignacy 102,116, Król Marcin 68,110,111,187, Krzywoszewski Stefan 264, Krzyżanowski Adam 75,78,81,111,112, 114,133,178,189, Krzyżanowski Aleksander 69, Krzyżanowski Bronisław junior 214, Krzyżanowski Bronisław senior 121,202, 214,215, Kukieł Marian 226,234, Kulikowska Janina 7, Kuna Henryk 68, Kuncewicz Jerzy 278, Kuncewiczowa Maria 240,278, Kurnatowski Eryk 46, Kurzyna Mieczysław 265, Kutuzow Michaił J. 96, Kwiatkowski Eugeniusz 17,74,106,148, 159,164,207, Kwiatkowski Michał 222 unge Oskar 262,265, Laroche Jules 90, 295 294 Ł. L Lauterbach Stanisław 188 Lebrun-Yigee Elisabeth 282, Lechniccy 33 Lechnicki Zdzisław 129,133, Lechoń Jan 43,211,232,235,242,245, 249-252, Lednicki Aleksander 22,42,53, Lednicki Wacław 22,42,53,66,272, Lelewel Joachim 19, "•''' Lenin Włodzimierz 98,230,235, *' Lepecki Mieczysław 54 ; " Lermontow Michał 253, Leskiewiczowa Janina 115, Leszczyński Stanisław 287, Lewandowska Stanisława 215, Lewandowski Józef 69, Lieberman Herman 82,130,135,215, 217,248, Lipiński Wacław 43, Lipski Józef 108,178,233,245,249, Loebe Paul 186, London Jack 29, Lorentz Stanisław 65,68, Lubodziecki Stanisław 245,250, Lubomirscy 100 Lubomirski Kazimierz 84, Lubomirski Zdzisław 30,44,71-73,80-82, 84,86,87,89,94,106,109,110,113-115,118, 276, Ludwig Emil 254, Ludwig XIV 92, Lutosławski Aleksander Tadeusz (ps. Peter Jordan) 250, Lutosławski Kazimierz 124 Łempicki Zygmunt 161, Łobodowski Józef 206 Łosskij Nikołaj O. 290, Łossowski Piotr 150, Łoziński Zygmunt 94,116, Łozorajtis Stanisław senior 15,16,201, Łozorajtis Statys junior 16,262, Łubieński Henryk 198,200,205, Łubieński Michał 248, Łukasiewicz Juliusz 223 Macińska Wanda (ps. Weberowa) 250 Mackiewicz Antoni 12-15,23,2427 ' Mackiewicz Antoni ksiądz 13, Mackiewicz Bolesław 14, Mackiewicz Józef 12,15,34,41,43 102 117,121,203,240,246,248,249,25l'27l' 277, ' ' Mackiewiczowa Maria z Pietraszkie- wiczów 13-16,18,23,24, Mackiewiczowa Wanda z Krahelskich 24 33,43,52,61,192.199,248 Mackiewiczowie 12-14,19, Mackiewiczówna Alaksandra patrz Niemczykowa Aleksandra Mackiewiczówna Barbara patrz Rzepecka Barbara Mackiewiczówna Seweryna patrz Orłosiowa Seweryna Mackiewiczówna Stefania patrz Matułajtis Stefania Mackiewiczówna Wilhelmina patrz Matułajtis Wilhelmina Mackiewicz Stanisław 43, Majewska Władysława 269, Majski Iwan 210,223,226,234,248, Makowski Wacław 130,138,154,155, Makuszyński Kornel 284, Malczewski Rafał 248,251, Maleszewski Wiktor 144,149,156,157, Marks Karol 67,230,235, Martin Kingsley 174,188, Maskiewiczowie 91, Matłachowski Jan 245,246,255, Matulewicz Jerzy 150, Matułajtis Aldona 15, Matułajtis Katarzyna 15, Matułajtis Stefania 15, Matułajtis Wilhelmina 15, Matułajtis Wincentyna 15,201,262, Matuszewski Ignacy 47,53,66,138,164, 176,188,195,196,205,206,208-210,215, 216,223,233,248, Maupassant Guy de 231, Maurois Andre 12,254, ' Maurras Karol 77,160,169,170,183,187, 276, f 14 Mazowiecki Tadeusz 252, ^ehofier Józef 13, [dendes-France Pietrre 242, jdereżkowski Dymitr 29, ^eysztowicz Aleksander 45,59-64,71,73, 74,84,86,87,89,90,94,103,108,119,125, 128,150,159,216, Meysztowicz Walerian 34,38,42,43,60, 61,64,70,71,94,98,110,116,117,159,186, Micewski Andrzej 76,111,162,165,166, 179,186-189,197,200,252,262,263,265, Michałowski Roman 154, Mickiewicz Adam 14,19,118,253,258, 262-264, Miedziński Bogusław 54,82,88,114,132, 138,152,154,155,164,207,216, Mieroszewski Juliusz 81,243, Mikołaj II 99, Mikołaj Mikołajewicz, w. ks. 23,29, Mikołajczyk Stanisław 210,221,222, 226-228,236,239,243,247, Milewski-Korwin Hipolit 25, Miller Jan Nepomucen 261, Miłosz Czesław 26,53,54,67,151,243, 251,258,264,269, Młodzianowski Kazimierz 55, Mniszchowie 100, Mniszkówna Helena 264, Modelski Izydor 5,211,223,233, Modrzewski-Dołęga Stanisław 244, Modzelewski Zygmunt 239, Moltke Hans Adolf 88,214, Mołotow Wiaczesław 185,234 Moraczewski Jędrzej 35,74, Morelowski Marian 52, Morstin Ludwik Hieronim 62,70, Mosaddek Mohammand 285, Moszczeńska Iza 94, Moszyńszki Jan 68, Mościcki Ignacy 55,82-84,90,139,142, 148,163,164,192,193,195-199,206, Mullerowie 13, Murawiew Michaił N. 13,25,60, Mussolini Benito 174,202,234, Napoleon I 174,180, Napoleon III 160, Narutowicz Gabriel 65,124, Niedziałkowski Mieczysław 21,34,44,49, 71,102,119,132,135,141,159,208,220-222, 233, Niemcewicz Julian Ursyn 263, Niemczykowa Aleksandra 7,39-43,52, 157,183,214,215,248,255, Niewiadomski Eligiusz 56 Niezabytowski Karol 61,63,90,94, Nobel Alfred 243, Noel Leon 100,117,176,188,189,199, Norwid Cyrpian Kamil 260, Noskowski Witold 32, Nowaczyński Adolf 9,159,183,186, Nowak Julian 46,104, Nowakowski Jerzy Marek 115, Nowakowski Tadeusz 27,251,264,273, 284, Nowakowski Wincenty 13 Nowakowski Zygmunt 225,226,243,248, 249,251,273, Obrembski Józef 69, Odojewski Włodzimierz 215 Odyniec Edward 14 Odzieżyński Roman 229 Okulicz Kazimierz 29,40,45,47,52,67, 128,144,156,229,244,269,276,278,286 Ordonówna Hanka patrz Tyszkiewiczowa z Pietruszyńskich Maria Anna Orlicz-Dreszer Gustaw 87,95, Orłosiowa Seweryna 7,15,18,19,22,24, 26,28,32,33,42,43,264, Orloś Kazimierz 257 Orłowski 255 Oski Mariusz 67, Orzechowski Stanisław 105 Orzeszkowa Eliza 264, Osica Janusz 110,151,186, Osóbka-Morawski Edward 236, Ossoliński Jerzy 187 Ostaszewski Jan (ps. Paweł Choma) 250 Ostrowska Janina 267,269, Nałkowska Zofia 86,103,118, 296 k 297 Ostrowska Renata 247,255,262,267,269, 279,281, Ostrowski Jan Krystyn 104, Oxenstierna Axe] 208, Ożarowski Piotr 206 Paciorkowski Jerzy 200, Paczkowski Andrzej 49,66,240,249, Paderewski Ignacy 82,113,217, Papen Franz 76, Parker-Deacon Dorota patrz Radziwił- łowa Dorota Parys Jan 42, Paschalski Franciszek 154, Pasek Jan Chryzostom 91,267, Paweł l 207, Paweł Karadjordjevic 174, Pawlikowski Michał 278,279,280,282, 284, Pawlikowski Michał Kryspin 10,20,27, 29,40,42,52,57,67,89,115,183,190,214, 229,233,241,242,244,246-251,253,255, 261,263-266,280,282, Pełczyńska Wanda 143,144,156, Perzyński Włodzimierz 264, Petain Phiiippe 76,170,211,217,224,233, 237,287, Piasecki Adam 153,154, Piasecki Bolesław 252,257, Piasecki Sergiusz 248, Piasecki Stanisław 267, Piastowie 62, 5 Pieracki Bronisław 55,200, Pietrasiński Leszek 261, Pietraszkiewicz Ksawery 16,41, Pietraszkiewicz Stanisław 28, Pietraszkiewiczowie 22, Pietraszkiewiczówna Maria patrz Mackiewiczowa Maria Pietrkiewicz Jerzy 284, Pietrzak Michał 46,66,148,157, Pietrzak Włodzimierz 255 Pigoń Stanisław 52,193,199, Pilar von Pilhau Roman 15, Piltz Erazm 71, Piłsudska Aleksandra 86,100,115-117, Piłsudska Wanda 86, Piłsudski Jan 86,130,152, Piłsudski Józef 9,10,17-19,23,24,29 31 33,35,36,53,54,62-66,70,72-75,82-91 93 ' 98,100-105,109,110,111,114.j n 120,124-132,134-137,141,142,146,147' 151-154,156,162,163,166,168,171473' 186-189,207,208,215,216,219,22o]228' 230,235,248,266,267,287, ' ' Piotr I 18,227,285, Piotrowicz Wiktor 285,286, Piper Klaus 257,264, Plater-Broel Marian 45,66, Płachecka-Gutowska Maria 41,264, Pobóg-Malinowski Władysław 95,116| 143,144,146,151,155-157,205,206,212| 215,217,279, Podoski Bohdan 135,138,139,141,154, 155, Poincare Raymond 179, Polakiewicz Karol 133,155, Polonsky Anthony 115, Poniatowski Juliusz 49,74,106,164, Poniatowski Stanisław August patrz Stanisław August Poniatowski Papiel Karol 233, Poray-Biernacki Janusz Stanisław 284, Potoccy 47,100, Potocka Delfina 272, Potocki Henryk 46 Potocki Jakub 276, Potocki Jerzy 94,96,114,116,117, Poznański Czesław 204, Poznański Maurycy 50, Pragier Adam 212,215,217,244,245,248, 282 Prawosudowicz Jemielian 21,22, Prądzyński Ignacy 10,183,231, Prochaska Wolfgang 65, Proust Marcel 245, Próchnik Adam 70,90,91,115,151, Pruszyński Ksawery 12,21,38,41,48,50, 52,53,58,59,66-72,81,87,110,114,167,175, 179,189,205,206,208-210,213,215,216, 225,231,233,248,250.254, Pruszyński Mieczysław 68, tot Aleksander 80,138,139,143,151, 155.164' pBCtakiewicz Zygmunt 226,252,257, przeździecki Henryk 150, pjzybylski Ryszard 263, przybysz Leon 255, przybyszewski Stanisław 283, puryszkiewicz Włodzimierz 60, Puszkin Aleksander 19,253,264,272, putrament Jerzy 5,10,12,40,41,43,57,240, 241,245,246,249,250,253,254,257,258, 261,262,265, puttkamerówna Janina patrz Żółtowska z Puttkamerów Janina pyka Gotfryd 215, QuslingVidkun 287,288 assssŁT* Raczyńscy 91, Raczyński Edward 108, Raczyński Edwardi semor 116, Raczyński Roger 46,108, Radek Karol 54, 94-96,99, Radziwiłł Albrecht 45,46,62,8Z,v 100,in, ...q, no Radziwiłł Dormmk 93,w ss^fessi: %%$s$$t<*»** 216 ssr^s stanr •>•- Kolanku" 9,62,91 LL^ Radziwiłł Krzysztof 73,110 Radziwiłł Krzysztof "Piorun 'Ol Radziwiłł Mikołaj "Rudy J3 ,9 Radziwiłł Mikołaj Krzysztof Czarny RaUm Mikołaj Krzysztof "Sierotka" SSS Stanisław,, A-NP «* SŁnisław, Janusza 264 Radziwiłł Władysław 210 Radziwiłłowa Dorota z Parker-Deacon 100 Radziwiłłowa Izabela z Radziwiłłów, Dominika 95,116 Radziwiłłowa Izabela z Radziwiłłów, c. Karola 116 Radziwiłłowa Maria Dorota z de Castellane 95,99 Radziwiłłowie 18,47,62,95,96,100,102, 115-117,121,160,183,201,257,259,264 Radziwiłłówna Barbara 93, Rajchmanowa Zofia 250, Rasputin Grigorij J. 207 Rataj Maciej 63,64,70,72,91,110,114, 116,118,208 Ratyńska Barbara 188 Rdułtowski Konstanty 125 Rejtan Tadeusz 209,286 Repnin Mikołaj W.288 Retinger Józef 210,217 Retkowska Halina 265 Reynaud Paul 211 Ribbentrop Joachim von 178,180,184, 185,189 Riekhoff Harald 186 Robespierre Maksymilian 287 Roją Bolesław 40,128 Rolicki Henryk ps, patrz Gluziński Tadeusz Romeck Anton 201,214 Romer Adam 213,217,221,233 Romer Michał 24,25,42,121 Romkowski Roman 240,241 Roosevelt Franklin Delano 227,234 Ropp Stefan 284 Rostworowski Wojciech 80,113,140 Rotszyldowie 259 Rowecki-Grot Stefan 212 Róg Michał 155 Rudnicki Adam 43 Rudnicki Kazmierz 62 Rudnicki Klemens 216 Rudnicki Szymon 67,110,116,118 Ruszczyc Ferdynand 38,288, Rydel Lucjan 13 299 Rydz-Śmigły Edward 17,115,146,148, 157,164,173,184,192,195-197,199,201, 204,207,208,231 Rymkiewicz Aleksander 258, Rzepecka Barbara 7,43,160,248,255 Rzewuski Henryk 16,116 Sakowski Juliusz 251,262,279,282,283, 285,287-289 Sanojca Józef 133 Sapieha Eustachy 35,36,44-46,61,63,84, 89,94,96,103,104,114,125,129,130,153, 159,244,258,262,264,280,281 Sapieha Eustachy junior 249,264 Sapieha Lew 262, Sapieha Paweł 210 Sapiehowie 102 Sartre Jean Paul 245,264 Savonarola Girolamo 276 Sawa patrz Sowietów Sawa Jerzy Sawinkow Borys 15 Scheibler Wilhelm 50 Schultz Bruno 254 Schuschnigg Kurt von 190 Seidenbeutel Juliusz patrz Sakowski Juliusz Seyda Marian 210 Shaw Bernard 16,59,235 Siciński Władysław 40 Siekanowicz Piotr 157,192,194,199 Sienkiewicz Henryk 26,27,29,35,38,40, 160,168,231 Sierotka, komisarz 116 Sierzowa Krystyna 280,282 Siestrzeńcewicz Stanisław Bohusz 269 Sikorski Władysław 5,46,58,82,157,173, 174,202,203,207,208,210,214-217,219- 229,234,247,248,252,276 Singer Bernard 9,50,62,67,69,70,80,113, 127,134,152,156,187 Skarga Piotr 19,207,209 Skirmunt Konstanty 36,44,60,104 Składkowski-Sławoj Felicjan 17,50,55, 134,159,164,186,192-198,200,204,207, 208,221,267 Skobielew Michał 215, Skrzyński Aleksander 63,87,104 Skwarczyński Adam 9,16,31,41,149,l5j Skwarczyński Stanisław 148,157 Sławek Walery 31,41,50,59,62,64,70,79. 81,83-90,104,109,lll-115,125,127,'l29- 144,146-149,154-157,159,163,164,166 171,183,188,196,207,215,220 ' ' Słojewski Jan Zbigniew 253,262,263 Słonimski Antoni 54,68,220,233,260 Słowacki Juliusz 19,243,264 Smogorzewski Kazmierz 229,233 Sobiescy 100, Sobieski Jakub 116 Sobieski Jan patrz Jan III Sobieski Sojka Edward 250 Sorel Albert 137 Sosnkowski Kazimierz 31,88,185, 202, 210,112,217,223,226,228,233,243,273, 276 Sowietów Sawa Jerzy 269 Srocki Bolesław 17 Srokowski Konstanty 54 Stachiewicz Julian 43 Stahl Zdzisław 283,284,286 Stalin Józef 54,205,226-228,275 Stanisław August Poniatowski 9,11,19, 40,42,91-93,96,98,116,166,228,230,232, 242,245,249,254,255,263,271-274,276, 278,281-285,287,288, Stanisławska Stefania 189,199 Stańczyk Jan 215,217,226 Starowolski Szymon 91,102,117 Stauffenberg Claus von 76 Stefan Batory 28,33,52,62,122,124 Stettinius Edward R. 234 Stevenson Adlai 272 Stępowski-Junosza Kazmierz 185 Słołypin Piotr A. 137 Stomma Stanisław 17,41,186,229,234,257 Stpiczyński Wojciech 88,159, 207,208, 216 Strasburger Henryk 213,217 Stresemann Gustaw 161 Strindberg August 283 gtroński Stanisław 49,51,81,83,84,114, t28,135,141,159,175,183,188,189,202, 208,210,275,280 Strug Andrzej 58 Strumiłło-Miłosz Grażyna 117 Strumiłłowie 14 Strzelecki Leon 192 Studnicki-Gizbert Władysław 22,30,31, 53,221,151,161,162,167,172,175,177,180, 181,183,187.214,223,230,231,268,275- 277 Sułkowscy 100 Sułkowski 279 Suworow Aleksander W. 96 Swianiewicz Stanisław 166,183-185,187, 190 Szapiro Jerzy 215 Szczepanowski Stanisław 20 Szembek Jan 59-61,70 Szkirpa Kazys 175 Szopen Fryderyk 245 Szperkowicz Jerzy 264 Szujski Józef 224 Szulcowie 13 Szwarcbart Ignacy 204 Szwedowski Stefan 33 Szychowski Konstanty 68 Szymańska Irena 251 Śniadeccy 19 Świątek Ryszard 41 Świerczyński Henryk 261 Świtalski Kazimierz 41,83,94,104-106, 113,114,116,118,129-131,138,139,141 Taczanowski Stanisław 115, Talleyrand Charles Maurice de 228, Tarnowski Adam 84 Tarnowski Stanisław 23,42, Tarnowski Zdzisław 127,152, Taurogiński-Tuhan Bolesław 117, Terlecki Tymon 234, Tobera Marek 186, Toeplitz Krzysztof Teodor 117, Tołstoj Lew 11,231,259,264, Tołstoj Zofia 231,259,264, Tomaszewski Jerzy 102,117, Tomszewski Longin 214, Tomaszewski Tadeusz 249. Toporska Barbara 271, Tuchaczewski Michaił N. 37,174, Turgieniew Iwan 266,271, Tuwim Julian 245, Tyszkiewicz Henryk 210, Tyszkiewicz Jan 116 Tyszkiewicz Jan, hrabia 36,45-47,60,81, 89,94,133,201, Tyszkiewicz Michał 203 Tyszkiewicz Stefan 248 Tyszkiewicz Anna Maria 201 Tyszkiewiczowa Róża 210 Tyszkiewiczowa z Pietruszyńskich Maria Anna 203 Tyszkiewiczowie 36 Ukniewska Maria 206 Uljanow Włodzimierz patiz Lenin Włodzimierz .,•»,-., Venclova Tomas 151 ;._.-,, Wachowiak Stanisław 249 Waldeck-Rousseau Renę Pierre 137 Walentynowicz Marian 206 Wandycz Piotr 97,115,117 Wańkowicz Melchior 10,27,32,38,43,50, 54,65,66,106,118,119,123,163,168,179, 189,193,199,238,240,249,254,256-259, 262,264,265 Wańkowicz Stanisław, junior 60,66,94, 125 Wańkowicz Stanisław, senior 45,60,65,66 Wańkowiczowa Zofia 258 Wańkowiczowie 258 Wapiński Roman 76,77,110,111 Waryński Ludwik 230, Wasiutyński Wojciech 213,282,285,286 Wasylewski Stanisław 9 Weinstein Jan 214 Weyssenhoff Józef 266 Weyssenhoffowie 266 ^, 300 i 301 Wielopolski Aleksander 166,179,183, 189,225,230,231,233 Wieniawa-Dhigoszowski Bolesław 72,87, 88,94 Wierciński Adam 41,67 Wierzyński Kazimierz 206,245 Wilczewski Zenon 249 Wilhelm II 22,24 Wilhelm Habsburg "Rakuszanin" 11 Wilk-Krzyżanowski patrz Krzyżanowski Aleksander Windakiewicz Stanisław 22 Winiarski Bogdan 157 Winiewicz Józef 206 Winogradow N. A. 18-22 Wiśniowiecki Jeremi 220 Witos Wincenty 63,70,82,87,104,105, 110,135,156,208 Witte Sergiej 137,160 Wittlin Józef 232,235 Władyczko Stanisław 143,144 Władyka Wiesław 50,66,110-113,152 Władysław IV 62,124,168 Wojciechowski Stanisław 84,85,114 Wojciechowski Zygmunt 172 Wojkow Piotr 97,98,117 Wojtowicz Wit Karol 116 Woldemaras Augustinas 153 Wołłowicz Eustachy 257 Woroszyłow Kliment J. 174 Woyniłłowicz Edward 94,96,116 Wroczyński Kazimierz 264 Wróblewski Stanisław 121 Wrzos Konrad 54,99,117,187 Wujek Jakub 19 Wyspiański Stanisław 13,23,258,288 Wyszyński Kazimierz 33,98 Wyszyński Stefan 253,262.263,265 Wyszyński Wacław 85 Zabiełło Stanisław 159,186,199 Zabłocki Janusz 252 Zabłocki Tadeusz 246,262 Zachajkiewicz Włodzimierz 155 Zagórski Jerzy 53,67,257,258 Zahorski Andrzej 263, Zakrzewski Andrzej 110 Zalescy 245, Zaleski August 97,98,115,117,171,175 188,202,210,219,223,241,243,244,249' 276,277,280,286 ' ' Zamojski Jan 111 Zamoyscy 94 Zawisza Bogdan 112 Zbyszewscy 229 Zbyszewski Karol 205,206,262,263 Zbyszewski Wacław Alfred 28,38,39,42, 44,51,67,68,163,188,206,220,232,233' 235,241,243,248,249,261,265,284 Zdanowski Juliusz 73,110 Zdziechowski Marian 45,62,82,113 Zgorzelska Aleksandra 42 Ziątek Zygmunt 215 Ziemann Sonia 257 Ziółkowska Aleksandra 264 Zoil Fryderyk, junior 83 Zweig Stefan 254 Zwierzyński Aleksander 47,202,214 Zygmunt II August 26 Zyndram-Kościałkowski Marian 126,128, 133,223 Żabotyński Włodzimierz 57 Żarnowski Janusz 102,117 Żeleński-Boy Tadeusz 20,264,288 Żeligowski Lucjan 65,86,87,119,146,149, 150,157,192,206,208,210,221,222 Żenczykowski-Zawadzki Tadeusz 248, 250 Żeromski Stefan 23,264,288 Żdanow Andrej 281 Żmigrodzki Józef 281 Żółkiewski Stanisław 91,92 Żółkiewski Stefan 67 Żołtowska z Puttkamerów Janina 203, 256,264 Żółtowski Adam 202,203,210,214 Żyborski Wacław 200 1 l> 302 SPIS ILUSTRACJI 1. Rodzice Stanisława (ze zbiorów rodzinnych) 2. Rodzeństwo (tamże) 3. Jedenastoletni Stanisław (tamże) 4. Obserwatorium Astronomiczne USB, (Biblioteka Narodowa, sygn. zb. 33478, fot. J. Bułhak) 5. Wilno. Widok z Zarzecza (tamże) 6. Wilno. Fragment Katedry, Góra Zamkowa (tamże) 7. Antokol. Pałac Słuszków, kościół św. Piotra i Pawła (tamże) 8. Pałac Tyszkiewiczów w Wace (tamże) 9. Mankiewicze k/ Stolina, pałac Karola Radziwiłła (Archiwum Dokumentacji Mechanicznej, neg. 13452) 10. Aleksander Meysztowicz (tamże, sygn. l-A-2601, r. 19191) 11. Eustachy, Sapieha (tamże, sygn. l-A-2485, r. 6616) 12. ] Piłsudski, E. Sapieha, K. Sosnkowski, M. Zamoyski (ze zbiorów J. Zamoyskiego) 13.Karol Niezabytowski (ze zbiorów autora) 14. Albrecht Radziwiłł (tamże) 15. Jan Tyszkiewicz (tamże) 16. Imieniny J. Piłsudskiego. Raut w salach redutowych (ADM, sygn. I-A-136, r. 16768) 17. J. Piłsudski w Druskiennikach (tamże, sygn. J-1710-8, neg. 12328) 18. Zamach majowy. Żołnierze 7 pułku ułanów na rogu Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej (tamże, neg. 10422) 19. Oficerowie Piłsudskiego przed Belwederem (tamże, sygn. I-P-2704 (4), r. 993) 20. Pogrzeb ofiar walk majowych na Powązkach, (tamże, neg. 9489) 21. Nieśwież. Zamek (tamże, sygn. M-1102-2, neg. 11849) 22. Nieśwież. Widok na farę 23. Widok zamku z lotu ptaka (tamże) 24. Brama Główna (tamże) 25. Nieśwież. Sala balowa tzw. "Biała" (ADM, sygn. M-1102-23, neg. 11847) 303 -•••«*-' '" *' *'' "o^r^"'i:'~'" ' /<-,—-., ;^?*^ ^ 26. J. Piłsudski na stacji Horodziej (tamże, sygn. I-P-21499 (1), r. 9931) 27. J. Piłsudski przed farą nieświeską (tamże, r. 9932) 28. Stanisław Radziwiłł (ze zbiorów autora) 29. Nabożeństwo w farze (ADM, sygn. P. 1673a-5, neg. 9933) 30. Dekoracja trumny S. Radziwiłła w krypcie fary (tamże, sygn, I-P-2149 (4), r. 22265) 31. Zjazd w Nieświeżu (tamże, sygn. I-P-2149 (5), r. 9934) 32. Numer okolicznościowy "Słowa" (ze zbiorów autora) 33. Prezydent I. Mościcki, Alfred Potocki; wizyta w Łańcucie (ADM, neg. 13451) 34. Prezydent I. Mościcki i J. Radziwiłł przed kolegiatą w Ołyce (tamże, sygn. I-P-1673 (1), neg. 13440) 35. Polowanie w Dawidgródku (tamże, neg. b-1966) 36. Janusz Radziwiłł wręcza nagrodę kpt. F. Mrowecowi (tamże, sygn. I-S-395 (9), r. 26535) 37. Zwłoki Aleksandra Skrzyńskiego po wypadku pod Lankami (tamże, sygn. I-P-2184, r. 26533) 38. Zdzisław Lubomirski przed Sejmem (tamże, sygn. I-A-1006, r. 17287) 39. J. Radziwiłł wchodzi do Sejmu (tamże, sygn. I-A-853 (14), r. 19292) 40. J. Radziwiłł w sali Senatu (tamże, sygn. I-A-885, r. 8178) 41. Ignacy Matuszewski z żoną Haliną Konopacką (tamże, sygn. I-A-831(7), r. 26517) 42. Lucjan Żeligowski przed gmachem Sejmu (tamże, sygn. I-A-902(9), r. 7806) 43. Poseł Mackiewicz (tamże, sygn. I-K-896(1), r. 26516) 44. Minister Dino Grandi u Marszałka w Druskiennikach (tamże, sygn. J-1710-21, neg. 12330) 45. Posiedzenie Rady Rodzicielskiej córek J. Piłsudskiego na Zamku Królewskim (tamże, sygn. J-1638, neg. 12325) 46. J. Radziwiłł przemawia na pogrzebie Zdzisława Tarnowskiego w Dzi-kowie (tamże, sygn. I-P-2193 (17), r. 26534) 47. Ślub Eleonory Radziwiłłówny z Benedyktem Tyszkiewiczem, jr. w Balicach (tamże, neg. 13445) 48.1. Mościcki i J. Radziwiłł życzenia noworoczne Kawalerów Maltańskich (tamże, sygn. I-A-1548(8), r. 2991) 49. Mackiewicz w redakcji "IKC" (tamże, sygn. I-K-1024(2), r. 935) 50. Wilno, siedziba redakcji "Słowa" (ze zbiorów autora) 51. Prezydent i Premier (ADM, sygn. XXI-1, r. 16627) 52 MP-« ^%x^L%TLL&'2% 53 Ksawery Pruszynski i Meicnio s s::— *- -tr^-rwski K"°'Ra" sł^Sb^*--•*'—• 56. E. Sapieha z żoną Teresą u skiego) . rrentralna Agencja Fotograficzna, sygn. 34 a, 57. Powrót do kraju, Okęae (Centralna Ag 59509-4) Foksal. (tamże, sygn. 59528-1) 58. Konferencja prasowa w SDP na ^^ rodzmnych) 59. Mackiewicz z ^ ^^^ J0, D. B. tczewska) 60. Na kiermaszu w Alejach y ^.^ l "LLLLLL*«* **•DBwze } 305 304 SPIS TREŚCI Wstęp do wydania II.......................................................................................... 5 Od autora............................................................................................................ 7 (Rozdział I. Lata młode (1896-1921) 1. O sobie - bez siebie........................................................................................ 9 2. Dom rodzinny................................................................................................. 12 Rodowód społeczny, środowisko intelektualne................................................. 12 Skąd konserwatyzm? Jaka rycerskość?.............................................................. 16 Początki nauki (Petersburg 1905)...................................................................... 18 3. Gimnazja wileńskie (1907-1916)................................................................... 19 Koledzy, nauczyciele, wychowawcy.................................................................. 19 Na progu polityki - "Zet"................................................................................... 20 Pobyt w Krakowie.............................................................................................. 22 Reakcja na wybuch wojny.................................................................................. 23 Nastroje Wilna; matura....................................................................................... 24 4. Analiza juweniliów......................................................................................... 26 Debiut prozatorski (1916)................................................................................... 26 Poglądy i upodobania......................................................................................... 27 5. Studia wyższe (Warszawa-Kraków-Warszawa 1916-1921)......................... 28 Praca wPOW...................................................................................................... 28 Cytadela Warszawska (wrzesień 1917).............................................................. 31 Studia w siodle.................................................................................................... 32 6. Służba wojskowa (1919-1921)....................................................................... 34 Co wybiera ochotnik?..............................-..-—.——............................................. 34 Zamach płkaJanuszajtisa................................................................................... 35 Cywil w ułance?..........................................—.——•••——•................................... 37 Przypisy.............................................................................................................. 39 Rozdział II- Redaktor "Słowa" (1922-1939) 1. Charakterystyka dziennika............................................................................. 45 Fundatorzy i fundusze........................................................................................ 45 Zasięg i klientela.......................................-.......-...-..-.--.--.-—.............................. 47 2. "Słowo" wśród czasopism konserwatywnych............................................... 49 "Czas", "Dziennik Poznański", "Dzień Polski"................................................. 49 Nadmiarodajność "Słowa"................................................................................. 50 3. Redaktor i redakcja......................................................................................... 51 307 ^s**1 ^.riw-s- W&?ę ;*wf*f *&••"* Styl życia; polemiki i pojedynki....................................................................... 5i Przygoda z "Żagarami"........................................................-............................. 53 Antynacjonalista; selektywny asymilator........................................................... 55 Wobec ludzi lewicy..................................................--......-.....—......................... 57 4. Zależność od konserwatystów wileńskich (1922-1928)............................... 59 Pierwsze lata....................................................................................................... 59 Ingerowanie w politykę pisma........................................................................... 61 Minister Meysztowicz i redaktor Mackiewicz................................................... 63 Organ "żubrów" czy trybuna Cata?.................................................................... 64 Przypisy............................................................................................................ 65 {\Rozdział IIL ^Polityk Konserwatywny 1. Zarys głównych ugrupowań konserwatywnych II Rzeczypospolitej........... 71 Po odzyskaniu niepodległości............................................................................ 71 Szukanie sojuszów............................................................................................. 73 Na prawo tylko ściana?...................................................................................... 74 Czynnik uwsteczniający - czynnik umiarkowania?........................................... 75 Struktura organizacyjna, skład społeczny, liczebność....................................... 77 i 2. Ludzie, hasła, style......................................................................................... 79 Umiar czy oportunizm?...................................................................................... 79 Zasady i rzeczywistość....................................................................................... 81 3. Konserwatyści i zamach majowy.................................................................. 83 Stanowisko Stańczyków, Poznańczyków i Wilnian.......................................... 83 Spotkania z Piłsudskim (1917-1926)................................................................. 85 Inicjatywy Wilnian po przewrocie..................................................................... 88 4. Zjazd w Nieświeżu (październik 1926)......................................................... 90 Konserwatyści w rządzie.................................................................................... 90 Widmo "Panie Kochanku".................................................................................. 91 Piłsudski w zamku.............................................................................................. 94 5. Korzystanie z koniunktury............................................................................. 104 Przetargi ze zwycięzcami................................................................................... 104 Jak chronić, co się ma?....................................................................................... 107 Przypisy............................................................................................................ 110 Rozdział IV. Poseł (1928-1930; 1930-1935) 1. Zagadnienia ustrojowe we wczesnych publikacjach..................................... 119 "Statut Litwy Środkowej"................................................................................... 119 Redaktor i wybory 1922 r. ................................................................................ 123 2. W Sejmie II kadencji (1928-1930)................................................................ 125 Droga doławy..................................................................................................... 125 308 Fronty walki: "Słowo", Klub BBWR, Komisja Konstytucyjna........................ 126 3. W Sejmie III kadencji (1930-1935)............................................................... 132 Zasługi policzone; kandydat BBWR.................................................................. 132 Prace poselskie - od rewizji do projektu nowej konstytucji.............................. 134 Tor ślepy - Komisja Konstytucyjna.................................................................. 136 Tor rzeczywisty - grupa BBWR......................................................................... 138 Reakcja Marszałka; figiel?................................................................................. 141 4. Nieudane próby (wybory: wrzesień 1935; listopad 1938)............................ 143 Walka o mandat w 1935 r................................................................................. 143 ^ Poza Sejmem IV kadencji—.............................................................................. 146 Kandydowanie do Sejmu V kadencji................................................................. 148 Przypisy...................................................................................................—........ 150 ^Rozdział V. Publicysta-) koncepcje polityczne 1. Zaćmienie obrazu......................................l..................................................... 2. Orientacje, pasje, rachunek sumienia.......]..................................................... Germanofilizm czy proniemieckość?............................................................... Geneza opozycyjności............................................................................. ........... Publicysta kontra polityk.................................................................................... 3. "Gra na Niemcy" poddana próbie.................................................................. Punkt wyjścia: "Kropki nad i", "Dziś i jutro".........—..................................... 1938 - wyłożenie kart.......................................................................................;. Józef Beck i "krytyka z prawa"...............—........................................................ 4. Publicystyka na tematy niemieckie............................................................... Anschluss.......................................................................................................... Pakt monachijski.............................-.............—.....—......................................... Aneksja Czechosłowacji - zgon złudzeń........................................................... 5. Ostatnie miesiące.......................-....----.............-.................—................... "Słowo" we wrześniu......................................................................................... Przypisy.............................................—————————————.............—........ (Rozdział VI. Dziennikarz w Berezie (marzec-kwiecień 1939) 1. Okoliczności osadzenijL^.......................-.................................................. 2. Powód zesłania............................................................................................. Przypisy................................................................................................_....... Rozdział VII. Poza krajem: Paryż (listopad 1939 - czerwiec 1940) 1. Tygodnik "Słowo" (styczeń-czerwiec 1940)................—.......................... Ludzie, fundusze, cele..................................................................................... Rozrachunek! porachunki.............................................................................. 158 160 160 162 165 167 167 171 173 174 174 179 182 . 183 . 183 . 186 191 197 199 201 201 206 309 2. Incydent w Libourne...................................................................................... 209 Życie paryskie.................................................................................................... 209 Rozmowa z prezydentem (16 czerwca 1940).................................................... 211 Przypisy............................................................................................................ 214 Rozdział VIII. Londyn wojenny (wrzesień 1940-1945) 1. Przykrości z przeszłością............................................................................... 218 Eksplozja w pensjonacie "White House"........................................................... 218 Listy otwarte - Sąd Honorowy; policja brytyjska.............................................. 221 2. Hyde Park i British Museum......................................................................... 225 Autor broszur..............................-..............................-....—.............................. 225 Książki z książek................................................................................................ 229 Przypisy.................................................................................................._......... 233 Rozdział IX. Emigracja londyńska (1945-czerwiec 1956) 1. Schyłek lat nadziei......................................................................................... 236 Co teraz robić?.................................................................................................... 236 Z prądem, pod prąd, na mieliźnie...................................................................... 238 2. Z "Zamku" na plac Zamkowy........................................................................ 242 Redaktor z tytułem premiera.............................................................................. 242 Powrót................................................................................................................ 246 Przypisy.................................................................................................._......... 248 Rozdział X. Na Starym Mieście (czerwiec 1956-luty 1966) 1. Palę, co kochałem, kocham, co paliłem........................................................ 252 Sezon debiutów.................................................................................................. 252 Jezuicka i okolice................................................................................................ 255 2. Ciemniej, głośniej, puściej............................................................................. 259 Cat=Gaston; mówi "człowiek wolny"................................................................ 259 Sądu nie będzie................................................................................................... 261 Przypisy............................................................................................................ 263 Aneks............................................................................................._.................. 266 Indeks nazwisk................................................................................................... 291 Spis ilustracji...................................................................................................... 303 Wydział UD- ul. Ni- Ml' ftjbf~**.»-»'>