Antonina Liedtke Psychika Ofiary Dla Marcina Sieńki - zamiast logicznych argumentów Nazywam się Kasia. To znaczy Katarzyna Górecka. Mam pisać pamiętnik, bo jestem słaba z samoświadomości. I muszę pisać a nie zwyczajnie dyktować do komputera... komputerowi? To się później poprawi. Zaznaczę sobie gwiazdkami ******** Faktycznie, jak się pisze, to się człowiek zastanawia nad tym, co chce powiedzieć, a nie tak po prostu klepie, co mu ślina na język przyniesie. Tak powiedziała pani Blanka od samoświadomości. Mam pisać o tym, co się ze mną dzieje, odkąd umarł Konrad. Konrad to był mój brat cioteczny. Nie lubiłam go, bo był zarozumiały i mówił, że dziewczyny się nie znają na technice. Tak jakby on się znał! Miał cały pokój zawalony różnymi urządzeniami na pół porozkręcanymi, a żadne nie działało. Tylko się przechwalał, jakie to one będą doskonałe, jak już je ulepszy. Teraz ciotka Ineza w kółko opowiada, jaki to on był zdolny i jak chciał ulepszać te urządzenia i jakie to one by były cudowne, gdyby "dane mu było" je dokończyć. W pokoju Konrada wszystko zostało po staremu, nic dziwnego, że ciotka Ineza ma uczucie, że on tam zaraz wejdzie... Ale miało być o mnie. Ja teraz chodzę do innej szkoły. Zresztą wszystko się zmieniło po śmierci Konrada. Tata mówi, że to tragiczne wydarzenie wycisnęło piętno na całej naszej rodzinie i uświadomiło nam... coś nam uświadomiło, w każdym razie. Że jesteśmy związani czy że mamy jakieś związki, nie pamiętam dokładnie. Ja nie byłam na procesie, bo proces był tylko dla dorosłych, ale resocjalizacja jest dla wszystkich, bo to tragiczne wydarzenie odbiło się na całej rodzinie i wszyscy wymagamy pomocy. Oczywiście ten chory nieszczęśnik, który zabił Konrada, wymaga największej pomocy, ale my wszyscy też. No i właśnie dlatego chodzę do nowej szkoły, gdzie są takie przedmioty jak samoświadomość i wprowadzenie do resocjalizacji. No i musieliśmy się przeprowadzić, bo nie było nas stać na spłacanie rat za domek. Mama płakała, kiedy pakowała rzeczy. Udawała, że nie, ale płakała... żałowała swoich roślinek z ogródka. Mama nie mieszka teraz z nami. Pan psychiatra wszystko nam wytłumaczył, mnie i Baśce i Piotrkowi. Mama jest chwiejna emocjonalnie i niedojrzała społecznie i wywierałaby destrukcyjny wpływ na całą rodzinę. Musi przejść specjalną terapię i niedługo wróci i wszystko będzie dobrze. Nie tak, jak przedtem, bo czasu nie można cofnąć, a to tragiczne wydarzenie wywarło zbyt duży wpływ na całą naszą rodzinę, ale będzie dobrze. Mam nadzieję, że mama wróci przed Wielkanocą. Zawsze pomagałam jej piec ciasta, a Baśka i Piotrek krasili pisanki... Bez ciast mamy to nie będzie prawdziwa Wielkanoc. * * * Tata z wujkiem Wojtkiem liczyli dzisiaj podatki i cieszyli się, bo dostaniemy zwrot. To dlatego, że od podatku można sobie odpisać wszystkie koszty resocjalizacji. Te koszty to strasznie dużo pieniędzy, bo ten chory nieszczęśnik, który zabił Konrada, przechodzi trzy bardzo kosztowne kuracje. Te kuracje nakazał sąd, więc nie można ich było negocjować, tak jak wyposażenia celi, tylko trzeba płacić bez gadania. Może pojedziemy latem nad morze... E, pewnie nie. Tata mówił, że można wykupić dodatkową kurację dla mamy, żeby szybciej wróciła do domu. Najbardziej bym chciała, żebyśmy pojechali nad morze razem z mamą, ale na to nie ma co liczyć. Na samoświadomości mieliśmy dzisiaj wybaczanie. Mnie się upiekło, bo na samym początku lekcji Radek powiedział, że on nie umie wybaczyć temu choremu nieszczęśnikowi, który zgwałcił i okaleczył jego mamę, więc pani Blanka maglowała go aż do dzwonka. I tak nie wybaczył. * * * Dziś przyszły wyniki testów. Padło na mnie. Z całej rodziny to właśnie ja mam "psychikę ofiary". * * * Wiem, że powinnam się cieszyć. Kocham Baśkę i Piotrka i powinnam się cieszyć, że ci, których kocham, ocaleją. No i dzięki mnie ten chory nieszczęśnik będzie miał szansę powrotu do zdrowia. Społeczeństwo ma obowiązek resocjalizacji przestępców i musi ponosić niezbędne koszty tej resocjalizacji. Dotychczasowe terapie nic nie dały, więc przyszedł czas na zintensyfikowanie leczenia. Będę chodzić na specjalne zajęcia, na których nauczę się, jak mam się zachowywać podczas gwałtu, żeby sprawić jak największą satysfakcję temu choremu nieszczęśnikowi. Cały gwałt będzie sfilmowany, a ten film będzie podstawą nowych, specjalnych zajęć dla tego chorego nieszczęśnika, na których on będzie mógł zrozumieć własne motywy. Psychiatrzy pomogą mu zanalizować, co sprawia mu największą przyjemność w gwałceniu i zabijaniu i dlaczego. To jest pierwszy krok do resocjalizacji. On musi zrozumieć własne motywy, żeby móc zastąpić swoje chore zachowania zachowaniami społecznie akceptowanymi. Chyba miałam nadzieję, że padnie na Piotrka. Myślałam, że ten chory nieszczęśnik lubi gwałcić i zabijać tylko chłopców... ale gdyby tak było, to robiliby testy tylko chłopcom z rodziny. * * * Dziś na historii przerabialiśmy początki resocjalizacji. Kiedyś było tak, że chorzy nieszczęśnicy przechodzili wszystkie terapie i jeśli wyglądało na to, że są wyleczeni, to byli wypuszczani. Oczywiście te terapie wcale nie były skuteczne, bo nie stosowano właściwych metod, więc na wolności chorzy nieszczęśnicy robili znowu to, co natura im dyktowała, tylko, że ofiary wybierali przypadkowo i nie było z tego żadnego pożytku dla ich resocjalizacji. Kiedy znowu trafiali do szpitala, poddawano ich tym samym kuracjom, które oczywiście też nic nie dawały. To było bez sensu. Koszty społeczne były niewspółmiernie wyższe, niż obecnie, a procent wyleczonych był znikomy. Teraz jest lepiej. Ciotka Ineza była dzisiaj u nas. Nie opowiadała o Konradzie. W ogóle mało mówiła. Patrzyła tylko na mnie i obracała obrączkę na palcu. W pewnej chwili zaczęła mówić, że czegoś nie może zrozumieć, ale wujek Wojtek jej przerwał i powiedział, żeby lepiej nic nie mówiła, bo jego nie stać na następne kuracje. Potem wujek zaczął mówić, że właściwie to ich nie stać już na nic, ale z kolei tata go uciszył. Ale ja i tak wiem, że wujek Wojtek i ciotka Ineza płacą najwięcej na tego chorego nieszczęśnika, bo są najbliższą rodziną Konrada. Najbliższa rodzina ofiary ponosi najwyższe koszty, to zupełnie naturalne. Uczyłam się o tym na resocjalizacji. * * * Dziś miałam pierwsze zajęcia z psychologii ofiary. Prowadzi je bardzo miły pan, który pomyślnie przeszedł resocjalizację. Kiedyś musiał zabić dziecko, żeby się zaspokoić, a teraz realizuje swoje specyficzne potrzeby w społecznie akceptowany sposób i jeszcze mu za to płacą. Ewa spytała, ile dzieci zabił podczas resocjalizacji. Powiedział, że czworo, ale to tylko dlatego, że te dzieci były źle przygotowane. Gdyby to on - dzisiejszy - je przygotowywał, to w zupełności wystarczyłoby dwoje. Poniżej dwojga podobno bardzo trudno jest zejść. Po lekcjach poszłam do Ewy, żeby obejrzeć jej strój do trumny. Sukienka jest śliczna, jedwabna, w tym odcieniu czerwonego, który najbardziej lubię. Ma mnóstwo falbanek i trzy marszczone halki, bo musi się dobrze układać, kiedy się leży. Pantofelki są z prawdziwej skóry, ze złoconymi klamerkami i spodami. Ewa mówiła, że kiedy była u Kryśki, to Kryśka starsznie zadzierała nosa tylko dlatego, że jej sukienka jest biała i że ma do niej wianek. A przecież ten chory nieszczęśnik, który zabił babcię Kryśki, lubi masakrować swoje ofiary, więc ta kretynka powinna się raczej zastanowić, czy w ogóle będzie na co jej założyć ten wianek. Ja chyba będę chciała żółtą sukienkę. Słoneczny żółty kolor pasuje brunetkom. * * * Tata wykupił tę specjalną kurację dla mamy, ale powiedział, że prawdopodobnie mama nie wróci przed Wielkanocą. Nie powiedział, że to przeze mnie, ale wiem, że tak myśli. Tata cieszy się, że nie padło na Piotrka, ale wie, że mama mnie najbardziej kocha, więc sam już nie wie, co ma myśleć. Teraz mam cały pokój tylko dla siebie. Piotrek zgodził się wziąć Baśkę do siebie, pod warunkiem, że będę opowiadać jego kolegom, czego się uczę na psychologii ofiary. Chyba bardzo mu na tym zależało, bo nawet się specjalnie nie targował. * * * Myślę, że wszystko rozumiem tak, jak trzeba. Jesteśmy ludźmi i musimy zachowywać się humanitarnie.......... Chyba wolałabym, żeby resocjalizacja nie była tak udoskonalona. Kiedy chorzy nieszczęśnicy polowali na ulicach na ofiary, miało się przynajmniej jakąś szansę. Ja nie mogę uciec. Gdybym tylko mogła zobaczyć mamę, zanim to się stanie. Ale nie pozwolą mi. To by się źle odbiło na jej kuracji. * * * Dzisiaj piszę ostatni raz. Jestem teraz w takim specjalnym internacie z kratami w oknach, bo uciekłam. Chowałam się na działkach, bo tam są warzywa, które można jeść i altanki, w których można mieszkać. Chowałam się tam przez trzy dni. Chciałam uciec za granicę albo gdzieś... Złapali mnie pod płotem tego ośrodka, gdzie jest mama. Panowie policjanci mnie złapali. Powiedzieli, że w ogóle mnie nie szukali, tylko czekali na mnie pod tym ośrodkiem. Spytałam, skąd wiedzieli, że przyjdę, a wtedy jeden pan policjant zaśmiał się jakoś tak dziwnie, a drugi powiedział, że obejrzeli tylko wyniki moich testów i od razu wiedzieli, że przyjdę - bo mam psychikę ofiary i zachowuję się jak ofiara, czy tego chcę czy nie. Powiedziałam, że tego nie rozumiem... że ciągle nie rozumiem, co to znaczy mieć psychikę ofiary, chociaż miałam tyle lekcji w szkole... A wtedy ten pan policjant wyjął pistolet i dał mi go. Powiedział, żebym go zastrzeliła. "Jeśli to zrobisz, będziesz żyć" - tak powiedział, chociaż ja już zrozumiałam. Gdybym go zastrzeliła, to JA stałabym się biedną nieszczęśnicą... Wszyscy by mi współczuli i pomagali i resocjalizowali by mnie... I zrozumiałam też, dlaczego on mi dał ten pistolet. Nic nie ryzykował. Nie mogłam go zastrzelić. Próbowałam nacisnąć spust, ale po prostu nie mogłam... Testy były uczciwe. Wszystko, w co nie chciałam uwierzyć, jest prawdą. Mam psychikę ofiary i nadaję się tylko na ofiarę. W każdym razie jednym nie muszę się martwić - na pewno dobrze wypadnę na tym filmie.