Cordwainer Smith Dezintegracja mózgu (The Burning of the Brain) (1913 - 1966) Zdumiewający Cordwainer Smith (Paul M. A. Linebarger) byl jedną z tych postaci, które, skromnie mówiąc, wywarty wpływ na literaturę fantastyczno-naukową. Przez ostatnie dwadzieścia lat swojego życia był profesorem polityki azjatyckiej na Wydziale Polityki Zagranicznej Uniwersytetu Johna Hopkinsa. Wiatach 1942-1966 był również oficerem armii Stanów Zjednoczonych; pełnił funkcję pośrednika w założeniu Biura Informacji Wojennej. Był światowym autorytetem w dziedzinie propagandy wojennej. Cześć swojej służby spędził w Chinach, co tłumaczy orientalną atmosferę i nastrój wielu jego opowiadań. Wśród jego książek o tematyce spoza kręgu fantastyki, znajdują się: Rząd w Republice Chińskiej (Government in Republican China) z roku 1938, Rządy dalekowschodnie (Far Eastern Governments) oraz Polityka (Politics) z roku 1952. Przeważająca część jego twórczości z zakresu science-fiction dotyczy problemu tak zwanej „pomocy dla ludzkości”, który można zaliczyć do jednego z większych tematów nowoczesnej literatury fantastyczno-naukowej. „Dezintegracja mózgu” jest nowym spojrzeniem na podróże w kosmosie. Temat ten można znaleźć w wielu jego opowiadaniach. Jedynie w twórczości Barry’ego N. Malzberga temat podróży kosmicznych podjęty był z podobną wrażliwością i z podobnym sukcesem. Cordwainer Smith napisał wiele opowiadań z zakresu psychopatologii podróży kosmicznych. Jego twórczość, tak jak twórczość wielu innych pisarzy z tej branży, prezentuje po prostu różnorodność spojrzeń na to zagadnienie. (Martin H.Greenberg) „Nie lubię podróży, więc nie przywiązuję uwagi do szczegółów tego zjawiska. Kiedy muszę gdzieś dotrzeć, to po prostu idę lub biorę taksówkę, lub jadę samochodem. Za każdym razem odczuwam ból głowy, który mija, gdy już docieram do celu podróży. Oczywiście, podróżuję tak rzadko jak tylko jest to możliwe. Z tej przyczyny, kiedy piszę o podróżach kosmicznych, staram się ten temat ograniczyć do minimum. Po prostu wsiadasz do statku kosmicznego, zapalasz silniki i ruszasz w drogę z rękami pewnie trzymającymi koło sterownicze. Ważne jest, aby dotrzeć do miejsca przeznaczenia i dalej kontynuować opowieść. (Oczywiście, trochę przesadzam.) Jednak faktem jest, że każdy ze sposobów podróżowania ma swoją ukrytą tajemnicę. Zupełnie innym uczuciem jest bycie kapitanem statku w czasie sztormu, jeszcze inne - bycie za kierownicą w korku ulicznym czy podczas kołowania w samolocie, czekając na pozwolenie lądowania.” Czytając te słowa, musimy stwierdzić, że Cordwainer Smith loty kosmiczne i życie pilota w kosmosie opisał w zupełnie nietypowy, odmienny sposób, różny od wszystkiego, co znaliśmy do tej pory. (Isaac Asimov) I Dolores Oh Czy wiecie, jakie to smutne, a nawet przygnębiające uczucie przemieszczać się w przestrzeni bez potrzeby latania, poru szać się między gwiazdami z łatwością ćmy dryfującej między liśćmi w letnią noc. Ze wszystkich Mężczyzn, którzy transformowali wielkie statki w planoformy, nikt nie był dzielniejszy, silniejszy od kapitana Magna Taliana. Skanersy od dawna poszły w zapomnienie, a efekt jonosoidalny stał się tak prosty, że przeskoki w latach świetlnych dla większości pasażerów dużych statków nie były trudniejsze od przejścia z jednego pokoju do drugiego. Pasażerowie podróżowali z łatwością. Bez załogi. Wystarczył tylko kapitan. Statek jonosoidalny, mający odbyć podróż międzygwiezdną, miał być dowodzony przez człowieka o rzadkich, niespotykanych zdolnościach. Jego sztukę radzenia sobie ze wszystkimi komplikacjami związanymi z przestrzenią można było porównać z umiejętnościami starożytnych żeglarzy, wychodząch cało z najdzikszego sztormu. Kapitanem na Wu-Feinsteinie, najwspanialszym okręcie w swojej klasie, był Magno Taliano. Mówiono o nim, że mógłby przedrzeć się przez czeluście piekieł. Ponoć jego mózg był najlepszym urządzeniem nawigacyjnym w sytuacji, gdy zawodziły wszystkie urządzenia pokładowe. Jego żoną była Dolores Oh. Jej nazwisko powstało wczasach, w których żył naród zwany Japończykami. Dolores była kiedyś niezwykle piękna. Mężczyznom jej widok zapierał dech w piersiach, przyprawiał ich o zawrót głowy i doprowadzał do utraty zmysłów. Niejeden młodzieniec z jej powodu popadł w straszliwą chorobę; przeżył koszmar nie zaspokojonej namiętności i okrutnej tęsknoty. Gdziekolwiek się pojawiła, mężczyźni wszczynali spór na jej tle, nierzadko kończący się bójką. Dolores Oh była jednak kobietą dumną w skali przekraczającej wszelkie wyobrażenia. Nie stosowała żadnych modnych kuracji odmładzających. Straszliwa tęsknota sprzed mniej więcej stu lat wycisnęła na jej twarzy piętno. Być może Dolores Oh mówiła sobie w duszy, stojąc przed lustrem, w którym dostrzegła okruchy nadziei i trwogi: To jestem ja. Jest przecież jakieś »ja« znaczące więcej niż piękno mojej twarzy; coś innego niż powab mojej skóry i delikatne rysy. Czym jest to, za czym ci wszyscy mężczyźni tak szaleją? Czy kiedykolwiek zdołam poznać samą siebie, jeśli nie pozwolę, by moja uroda wyblakła, i nie zaakceptuję ciała, którego stan określi mój wiek? Jej romans z kapitanem, zakończony małżeństwem, stanowił temat plotek na czterdziestu planetach i spowodował zamęt w połowie linii komunikacyjnych. Geniusz Magna Taliana dopiero rozkwitał. Trzeba wiedzieć, że kosmos jest potężny, potężny jak najdziksze wody oceanu ogarniętego burzą; najeżony niebezpieczeństwami, którym podołać mogą jedynie najzręczniejsi, najszybsi, najodważniejsi. Najlepszym z nich wszystkich, bez względu na wiek i klasę, był Magno Taliano, przewyższający starszych i bardziej doświadczonych od siebie. Jego małżeństwo z najpiękniejszą kobietą czterdziestu światów było wydarzeniem na miarę ślubu Heloizy i Abelarda albo też przywodziło w pamięci nie zapomniany romans Helen Ameriki i pana Grey-no-more’a. Statki kapitana Magna Taliana stawały się coraz lepsze, on osiągał coraz więcej. Utrzymywał przytłaczającą przewagę nad innymi kapitanami. Było nie do pomyślenia, aby najlepszym statkiem kosmicznym ludzkości, omijając bezpiecznie wszelkie podstępne zasadzki dwuwymiarowej przestrzeni, kierował ktoś inny niż kapitan Magno Taliano. Stopkapłtanowie byli dumni, mogąc podróżować w przestrzeni obok niego. (Stopkapitanowie mieli za zadanie jedynie sprawdzanie kursu statku, załadunku i rozładunku towarów. Byli tylko zwykłymi ludźmi. Ich świat stał o wiele niżej od świata pełnego przygód kapitana Magna.) Magno Taliano miał siostrzenicę, która w nowoczesnym stylu używała zamiast nazwiska określenia miejsca, stąd nazywała się „Dita z Dużego Południowego Domu”. Dita, wkraczając na pokład Wu-Feinsteina, wiele słyszała o swojej ciotce, Dolores Oh, kobiecie, która podbiła niegdyś serca mężczyzn wielu światów. Dita była zupełnie nie przygotowana na to, co zobaczyła. Dolores przywitała ją uprzejmie, lecz pod tą uprzejmością ukryty był niepokój. Życzliwość Dolores była czystą farsą, a powitanie samo w sobie atakiem. „Co się dzieje z tą kobietą?” - myślała Dita. Jakby w odpowiedzi na to zadane w myślach pytanie Dolores powiedziała: - Jak to miło spotkać kobietę, która nie próbuje odebrać mi Taliana. Kocham go. Czy mi wierzysz? - Oczywiście - odpowiedziała Dita. Patrzyła na zniszczoną twarz Dolores Oh, na drzemiący w jej oczach paniczny strach. Zrozumiała, że Dolores, przekroczywszy wszelkie granice zazdrości, stała się nocnym widmem, godnym jedynie współczucia. Wszelkie siły witalne czerpała ze swojego męża. Odrzucała w swojej zaborczości nawet przypadkowe znajomości czy przejawy przyjaźni, obawiając się, że dla niej nie zostanie już nic. Bała się bezgranicznie, że bez Magna stanie się bardziej samotna i zagubiona niż najczarniejsza z dziur w pustce kosmicznej. Magno Taliano wszedł. Spostrzegł siostrzenicę obok swojej żony. Musiał chyba już przywyknąć do Dolores Oh. W oczach Dity Dolores była bardziej przerażająca niż unurzany w błocie gad. Dla Magna Taliana ta okropna kobieta, która jak wiedźma stała przed nim, była w jakiś niewytłumaczalny sposób nadal tą samą piękną młodą dziewczyną, którą poznał i poślubił przed sześćdziesięciu laty. Pocałował jej pomarszczoną szyję, pogłaskał jej zniszczone włosy, spojrzał w jej pełne lęku oczy. Zobaczył oczy dziewczyny, którą pokochał. Powiedział miękko i czule: - Bądź dobra dla Dity, moja droga. Po wypowiedzeniu tych słów przeszedł do swojej kabiny płasko-przestrzennych transformacji. Stopkapitan czekał już na niego. Przez otwarte okna statku wpadało przyjemne świeże powietrze atmosfery planety Sherman. Wu-Feinstein, najlepszy statek tej klasy, nie posiadał metalowych ścian. Przypominał prehistoryczny budynek Mount Vernon. W czasie podróży międzygwiezdnych był otoczony własnym, twardym, samood-nawiającym się polem siłowym. Pasażerowie spędzili kilka przyjemnych godzin spacerując po trawie, ciesząc się z przestronnych pokoi, ucinając sobie pogawędki pod wspaniałym symulowanym niebem. Tylko kapitan, siedząc w swojej kabinie, pracował. Siedział naprzeciwko swoich światłowców akurat w momencie, kiedy prowadził statek z jednej kompresji w drugą i śmiało przeskakiwał przestrzeń, czasami jeden rok świetlny, czasami sto lat świetlnych. Skok, skok, skok, dopóki statek dzięki lekkiemu dotknięciu myśli kapitana po przebyciu miliona światów i miliona niebezpieczeństw nie dotarł do celu podróży. Lądował leciutko jak piórko, wysadzał swoich pasażerów w przytulnym zakątku, gdzie mogli odpocząć po podróży, która minęła tak szybko jak krótkie popołudnie spędzone w miłym, starym domku nad brzegiem rzeki. II Zagubione zamknięte pole Magno Taliano skinął głową w kierunku swoich światłowców. Stopkapitan ukłonił się służalczo, stojąc w drzwiach kabiny. Taliano patrzył na niego surowo, lecz przyjaźnie. Zadał, jak zwykle, formalne pytanie: - Panie kolego, czy wszystko przygotowane do efektu jonosoidalnego? Stopkapitan ukłonił się raz jeszcze i odpowiedział: - Oczywiście, wszystko przygotowane, panie i władco. - Zamknięte pola na swoim miejscu? - Tak, na swoim miejscu, panie i władco. - Pasażerowie bezpieczni? - Pasażerowie bezpieczni, w komplecie, zadowoleni i gotowi do podróży, panie i władco. Następnie padło najważniejsze pytanie: - Czy moi światłowcy i ich odbiorniki gotowi są do połączenia? - Tak, gotowi, panie i władco. Po wypowiedzeniu tych słów Stopkapitan oddalił się. Magno Taliano uśmiechnął się do swoich światłowców. Przez ich umysły przechodziły wciąż te same myśli. „Jak może człowiek przez tyle lat spokojnie znosić małżeństwo z taką wiedźmą jak Dolores Oh? Jak mogło to straszydło kiedykolwiek być pięknością? Wspaniały czterowymiarowy wizerunek młodej Dolores w niczym nie przypomina tej bestii, którą teraz jest.” Natomiast kapitan był zadowolony ze swojego małżeństwa z Dolores Oh mimo upływu tylu lat. Jej zaborczość w stosunku do niego nie była dla niego uciążliwa. Energii życiowej kapitana starczyłoby dla dwu lub więcej osób. Czyż nie był kapitanem największego statku do podróży międzygwiezdnych? Podczas gdy światłowcy wysyłali w jego kierunku pozdrowienia, jego prawa ręka nacisnęła złoty drążek. Był to jedyny mechaniczny przyrząd na statku. Wszystkie inne były istniejącymi od dawna połączeniami telepatyczno-elektronicznymi. Wewnątrz kabiny kapitana rozpoczęła się transformacja płasko-przestrzenna. Otoczyła ją wzburzona kosmiczna tkanka. Na zewnątrz kabiny pasażerowie spokojnie spacerowali po zielonych trawnikach. Magno Taliano, siedząc sztywno w swym kapitańskim fotelu, wyczuł wyłaniający się z przeciwległej ściany specjalny wzór. Miał on odpowiedzieć kapitanowi na pytanie, gdzie się aktualnie znajdują i jak mają się dalej przemieszczać. Kapitan kierował statkiem za pomocą impulsów wysyłanych ze swego mózgu. Przeciwległa ściana, będąca zbiorem żyjących zamkniętych pól, była doskonałym uzupełnieniem jego umysłu. Ściana zbudowana była tak, by móc wciąż na nowo rozwiązywać wszelkie możliwe nieprzewidziane sytuacje w czasie przechodzenia przez nieznane bezmiary czasu i przestrzeni. Nastąpił wybuch supernowej. Magno Taliano czekał na wskazówki, które miały napłynąć ze ściany. Chciał jednym ruchem umiejscowić statek w określonym wzorze gwiezdnej przestrzeni i przemieścić się ogromnymi skokami od punktu wyjścia do miejsca przeznaczenia. Tym razem czekał bezskutecznie. „Nic?” Po raz pierwszy od stu lat ogarnęła go panika. To niemożliwe. Żadnej odpowiedzi zamkniętych pól. Jego umysł wniknął w ścianę. I wtedy dopiero zrozumiał, że są zgubieni. Coś, co nigdy w historii nie przydarzyło się żadnemu statkowi, stało się nieodwracalne. Wskutek jakiejś pomyłki cała ściana zbudowana była z identycznych kopii jednego zamkniętego pola. Najgorsze było to, że przeprowadzenie Powrotu Ratunkowego również było niemożliwe. Błądzili wśród obcych, nie znanych gwiazd. Czekała ich niechybna śmierć. Gdy energia statku wyczerpie się, zginą w zimnie i ciemności. To będzie koniec, koniec statku Wu-Feinstein, koniec Dolores Oh. III Sekret starego mózgu Pasażerowie statku Wu-Feinstein nawet nie podejrzewali, że stali się rozbitkami w kosmicznej otchłani. Dolores Oh siedziała w starożytnym fotelu na biegunach i kołysała się miarowo. Patrzyła bez wyraźnej przyjemności na fantomową rzekę, płynącą przez fantomowy krajobraz. Dita z Wielkiego Południowego Domu siedziała obok niej. Dolores opowiadała jej o swoich podróżach w młodości oraz o kłopotach, w które popadła z winy swej urody. - ... i wtedy strażnik zabił kapitana. Wszedłszy do mojej kabiny, powiedział: „Musisz mnie teraz poślubić. Poświęciłem dla ciebie wszystko”. A ja odpowiedziałam: „Nigdy nie mówiłam, że cię kocham. To było wspaniałe z twojej strony, że biłeś się o mnie. W pewnym sensie złożyłeś hołd mojej urodzie. Nie znaczy to jednak, że należę do ciebie do końca życia. Cóż ty sobie wyobrażasz!” Dolores wydała z siebie westchnienie przypominające skrzypienie gałęzi starego drzewa na wietrze. - Tak więc sama widzisz, Dito, że niełatwo być piękną kobietą. Najważniejsze, by w człowieku nie uroda była najważniejsza. Mój pan i mąż, kapitan, kocha mnie pomimo tego, że moja uroda minęła już bezpowrotnie. Kocha po prostu mnie samą. Czyż to nie wspaniałe? Nagle dziwna postać pojawiła się na werandzie. Był to światłowiec w pełnym bojowym ubraniu. Do tej pory światłowcy nigdy nie opuszczali kabiny kapitana. Było to dość niezwykłe, że nagle jeden z nich pojawił się wśród pasażerów. Ukłonił się dwóm kobietom i powiedział: - Czy zechciałyby panie wejść do pokoju kapitana? Powinnyście natychmiast się z nim zobaczyć. Twarz Dolores gwałtownie się zmieniła. Jej twarz przypominała twarz kogoś, kto od lat żył w panicznym lęku, oczekując, że coś takiego może się wydarzyć. Dita i Dolores w milczeniu podążyły za światłowcem. Ciężkie metalowe drzwi kabiny kapitana zamknęły się za nimi. Magno Taliano siedział sztywno w swoim fotelu. Mówił bardzo wolno, a jego głos brzmiał jak dźwięk starej płyty starożytnego gramofonu. - Jesteśmy zagubieni w kosmicznej przestrzeni, moja droga - powiedział nieziemskim, lodowatym głosem kapitan. - Jesteśmy zagubieni w kosmicznej przestrzeni i aby myśleć o powrocie, musicie wesprzeć mój umysł. Dita chciała coś powiedzieć. Światłowiec zauważył to i powiedział: - Mów, moja droga. Może ty masz jakiś pomysł? - Dlaczego nie możemy po prostu wrócić? Byłoby to może upokarzające, lecz lepsze od śmierci. Użyjmy Zamkniętego Pola Energetycznego Powrotu. Świat wybaczy Magnowi Talianowi jedną pomyłkę wśród tysiąca błyskotliwych, zakończonych sukcesem podróży. Światłowiec, młody mężczyzna o przyjemnym wyglądzie, był przyjazny, lecz chłodny i spokojny, jak lekarz informujący o czyjejś „Śmierci. - Niemożliwe stało się możliwe, Dito z Wielkiego Południowego Domu. Zamknięte pola są pomyłką. Wszystkie pola są pomyłką. Wszystkie są takie same. Żadne z nich nie umożliwi energetycznego powrotu. Teraz dopiero obydwie kobiety zrozumiały, w jakiej tragicznej znalazły się sytuacji. Wiedziały teraz dokładnie, jaki ich czeka los. Kosmos wniknie w ich ciała i rozerwie na pojedyncze włókienka, a śmierć będzie powolna, z godziny na godzinę, dopóki ich ciała, rozerwane na cząsteczki, nie znikną w jego otchłani. Mogliby również zginąć w jednej chwili, gdyby kapitan, nie chcąc czekać na powolną śmierć, zdecydował się zniszczyć statek. Tym, którzy wierzyli w Boga, została już tylko modlitwa. Światłowiec powiedział do kapitana: - Wydaje nam się, że widzimy znajomy wzór w jednym z zakrętów pańskiego mózgu. Czy możemy to sprawdzić? Taliano skinął głową bardzo powoli i ociężale. Światłowiec wciąż stał. Pozornie nic się nie działo, lecz obydwie kobiety wiedziały, że w niewidzialnym dla oka wymiarze toczy się dramatyczna walka. Umysły światłowców głęboko sondowały mózg kapitana. Szukały rozwiązania, które mogło być zakodowane w amidowych przekaźnikach mózgu Taliana. Rozwiązanie to mogło uratować statek. Mijały minuty. Ciągnęły się jak długie godziny. Wreszcie światłowiec powiedział: - Właśnie przeszukujemy śródmózgowie. W zakręcie jego kory znajduje się gwiezdny wzór, który przypomina naszą obecną pozycję. - Światłowiec zaśmiał się nerwowo: - Chcemy wiedzieć, czy wrócimy do domu, używając informacji zawartych w pana mózgu? Magno Taliano patrzył na nich przerażonym wzrokiem. Jego wolny głos dotarł do nich raz jeszcze. - Uważacie, że uda mi się przemieścić statek przy pomocy informacji zawartych w moim mózgu? Spowoduje to unicestwienie mojego umysłu, nie gwarantując, że przeskok się uda. - Ale to się nie uda! - krzyknęła Dolores Oh. Jej twarz wyrażała głęboką wiarę w to, że katastrofy nie da się już uniknąć. Dolores krzyknęła do swojego męża: - Obudź się, mój drogi! Chcę umrzeć razem z tobą. Nareszcie będziemy należeć do siebie na zawsze. - Po co umierać? - powiedział miękko światłowiec. - Powiedz im, Dito. - Dlaczego mamy umierać, wujku? Dlaczego nie chcesz spróbować? - zapytała Dita. Magno Taliano powoli odwrócił głowę w kierunku swojej siostrzenicy. Rozległ się jego głos: - Jeżeli to zrobię, stanę się głupcem lub dzieckiem, lecz zrobię to dla ciebie. Dita czytała niegdyś prace kapitana. Wiedziała, że przez zniszczenie śródmózgowia człowiek zostaje zredukowany do poziomu zwierzęcia. Magno Taliano nie czekał. Wyciągnął powoli rękę i uścisnął dłoń Dolores Oh. - Jeżeli zginę, wreszcie będziesz pewna mojej miłości. Jeszcze raz pozornie nic się nie działo. Światłowiec umieścił elektrodę w śródmózgowiu kapitana. Kabina kapitana ożyła. Dziwne nieba wirowały naokoło nich jak mleko gotujące się w garnku. Nagle Dita poczuła, że jej częściowe zdolności telepatyczne zaczęły funkcjonować bez pomocy maszyny. Swoim umysłem zaczęła wyczuwać martwą ścianę zamkniętych pól. Świadoma była niebezpieczeństw, jakie czyhają na Wu-Feinsteina w czasie skoków w przestrzeni. Dziwnym sposobem widziała również, że część mózgu wuja ulega dezintegracji. Wzory gwiezdne, zakodowane w zamkniętych polach, ożyły w jego własnej pamięci. Przy pomocy telepatii światłowce unicestwiały jego mózg komórka po komórce, odnajdując drogę dla statku. To była naprawdę JEGO OSTATNIA PODRÓŻ. Dolores Oh obserwowała swojego męża. Stopniowo jego twarz stawała się coraz bardziej odprężona i o coraz głupszym wyrazie. Dita wiedziała, że w momencie, gdy kontrola statku przy pomocy światłowców odnalazła w najgenialniejszym umyśle wszechczasów drogę do portu, śródmózgowie kapitana stało się czarną dziurą. Światłowiec ujął Ditę pod ramię. - Osiągnęliśmy to, co było nam przeznaczone - powiedział. - A co z wujem? Światłowiec popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem. Zrozumiała, że mówił do niej nie poruszając ustami. Porozumiewał się z nią telepatycznie. - Czy nie rozumiesz? Potrząsnęła głową bezradnie. - Kiedy nastąpiła dezintegracja mózgu twojego wuja, ty stałaś się spadkobierczynią jego umiejętności. Czy nie czujesz, że tak jest naprawdę? Właśnie ty jesteś teraz kapitanem, najlepszym z was wszystkich. - A on? Myśli światłowca nie wymagały komentarza. Magno Taliano podniósł się z krzesła, prowadzony przez swoją żonę Dolores Oh. Miał na twarzy uprzejmy uśmiech idioty. Po raz pierwszy od stu lat jego twarz była pełna głupiej miłości i nieśmiałości. Tłumaczył Andrzej Wieczorek