Ks. Kazimierz Bukowski Zjaw mi, Panie, drogi swoje IMPRIMATUR Kuria Metropolitalna Wrocławska L.dz. 2209/89 Ś 31 maja 1989 r. t Henryk Kard. Gulbinowicz Arcybiskup Metropolita Wrocławski Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej Wrocław 1990 SPIS TREŚCI 1. „ZJAW MI, PANIE, DROGI SWOJE 2. BYĆ CZŁOWIEKIEM RELIGIJNYM Jan Paweł II: Aby w każdym z nas objawił się Bóg 3. POWINNOŚĆ ETYCZNA Jan Paweł II: Chrześcijański kodeks moralności 4. ETYCZNA WARTOŚĆ Jan Paweł II: W wędrówce trzymać się znaków 5. SUMIENIE Jan Paweł II: Wrażliwość sumienia 6. JAK KSZTAŁTOWAĆ SUMIENIE Jan Paweł II: Być człowiekiem sumienia 7. NAWRÓCENIE Jan Paweł II: Wartość nawrócenia 8. WOLNOŚĆ WOLI Jan Paweł II: Chrystus a wolność 9. POSZUKIWANIE SZCZĘŚCIA Jan Paweł II: Trzy wartości 10. SKĄD BIORĄ SIĘ WADY I ZALETY CZŁOWIEKA? Jan Paweł II: Pokora Dzieciątka Jezus 11. SZCZODROBLIWOŚĆ, ŁAGODNOŚĆ, HOJNOŚĆ Jan Paweł II: Praca nad sobą 12. WARTOŚĆ CZYSTOŚCI Jan Paweł II: Obroniła czystość (bł. Karolina Kózkówna) 13. WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ — PRACOWITOŚĆ Jan Paweł II: Troska o trzeźwość Narodu 14. WARTOŚĆ CNOTY Jan Paweł II: Każdy ma swoje „Westerplatte" 15. ROZTROPNOŚĆ Jan Paweł II: Iść za prawdą 16. SPRAWIEDLIWOŚĆ Jan Paweł II: Sprawiedliwość społeczna 17. MĘSTWO Jan Paweł II: Wiara zwycięska 18. POTĘGA WIARY Jan Paweł II: Duchowe zwycięstwo 19. MOC NADZIEI Jan Paweł II: Nadzieja wbrew nadziei „ 20. NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ" Jan Paweł II: Duszą dać 21. DUCH POBOŻNOŚCI Jan Paweł II: Pobożność św. Katarzyny ze Sieny 22. MODLITWA W NAUCZANIU CHRYSTUSA Jan Paweł II: Ufna modlitwa 23. MODLITWA JEZUSA Jan Paweł II: Aby byli jedno 24. MEDYTACJA NAD BIBLIĄ Św. Augustyn: Kimże Ty jesteś, mój Boże! 25. MODLITWA MISTYCZNA Św. Jan od Krzyża: Podstawy doskonałości 26. "OJCZE NASZ" Jan Paweł II: Modlitwa Pańska 27. "PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE" Jan Paweł II: Chrystus Król 28. "CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO DAJ NAM DZISIAJ" Św. Augustyn: O jaki chleb prosimy? 29. "ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO" Św. Augustyn: „Nie wódź nas na pokuszenie" 30. CZY PRZYKAZANIA BOŻE OGRANICZAJĄ NASZĄ WOLNOŚĆ? Bp Jan Pietraszko: Przestrzeń wolności 31. "NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ" Jan Paweł II: Ten, który jest 32. "NIE BĘDZIESZ BRAŁ IMIENIA PANA BOGA SWEGO NADAREMNIE" Jan Paweł II: Znak krzyża 33. "PAMIĘTAJ, ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ" Jan Paweł II: Boski pokarm 34. "CZCIJ OJCA I MATKĘ SWOJĄ" Jan Paweł II: Rodzina a praca 35. "NIE ZABIJAJ" Jan Paweł II: Dar życia 36. "NIE CUDZOŁÓŻ" Jan Paweł II: Modlitwa za rodziny 37. "NIE KRADNIJ" Jan Paweł II: Godność syna w domu ojca 38. "NIE MÓW FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA..." Jan Paweł II: Wewnętrzna prawda 39. "BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU..." Jan Paweł II: Formy ubóstwa 40. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY SIĘ SMUCĄ..." Jan Paweł II: Być z cierpiącymi 41. "BŁOGOSŁAWIENI CISI..." Jan Paweł II: Wrażliwy człowiek 42. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY ŁAKNĄ I PRAGNĄ SPRAWIEDLIWOŚCI..." Jan Paweł II: Miara sprawiedliwości 43. "BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI..." Jan Paweł II: Błogosławieni miłosierni 44. "BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA..." Jan Paweł II: Czyści sercem 45. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY WPROWADZAJĄ POKÓJ..." Jan Paweł II: Dyskryminacja a pokój 46. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY CIERPIĄ PRZEŚLADOWANIE..." Jan Paweł II: Sens cierpienia 47. AKT POKUTY Orygenes: Osądzajmy samych siebie 48. LITURGIA SŁOWA Jan Paweł II: Po co katecheza1. 49. MODLITWA POWSZECHNA Modlitwa Św. Klemensa 50. ZŁOŻENIE DARÓW Jan Paweł II: Chleb 51. DZIĘKCZYNNA PREFACJA Jan Paweł II: Dziękczynienie 52. "JA JESTEM Z WAMI..." Jan Paweł II: „Idźcie..." 53. DODATEK Prawda i legendy o św. Stanisławie Biskupie 1. "ZJAW MI, PANIE, DROGI SWOJE..." Zjaw mi, Panie, drogi swoje, Nawiedź mię na ścieżki Twoje, Z których by zepchnąć mej nogi Nie mógł nieprzyjaciel srogi. (Ps 27,37-40 tł. Jan Kochanowski) Religia jest osobistą więzią człowieka z Bogiem. Na więź tę składają się określone wierzenia (dogmaty wiary) i religijny kult (modlitwa, ofiara),obowiązki moralne i przynależność do wspólnoty wierzących. Przynależność jest zarówno zewnętrzna, jak i wewnętrzna - najistotniejsza: przylgnięcie do Chrystusa i Jego Kościoła, poczucie współodpowiedzialności za mikrokościół (swoje życie religijne i budowanie "domowego Kościoła" i za makro-Kościół, gdyż Kościół w całym świecie podlega nieustannie nowej ewangelizacji- Wszystkie aspekty religijnej więzi człowieka z Bogiem wzajemnie się dopełniają i uzupełniają. Trzeba to mocno podkreślić i wciąż mieć na uwadze. W rozważaniach - przygotowanych głównie z myślą o młodzieży i o młodych poszukujących własnej tożsamości - proponuje się spojrzeć na łączność człowieka z Bogiem przez pryzmat wartości etycznych. Wprawdzie religia nie utożsamia się z etyką - wszak bywają etyki świeckie, laickie -niemniej jednak wymiar etyczny zajmuje poczesne miejsce w życiu religijnym. Powstaje kluczowe pytanie: Jak spojrzeć na etykę? W dziejach myśli ludzkiej spojrzenia na etykę oscylowały między dwiema skrajnościami. Jedni widzieli w etyce jedynie nakazy i zakazy: kategoryczny imperatyw E. Kanta, który prowadził do formalizmu i bezduszności w życiu religijnym. Z kolei drudzy -jako reakcja przeciw woluntaryzmowi Kanta - podkreślali mocno emocjonalne podejście do wartości etycznych, w których nie ma praktycznie nic do zrealizowania, a należy je jedynie podziwiać i kontemplować (M. Scheler). Chrześcijaństwo zajmuje pośrednią rolę między owymi skrajnościami.Chrystianizm od początku prezentuje swym wyznawcom określone obowiązki religijno-moralne. Zawarte są one w dekalogu, uzupełnionym Chrystusowym Kazaniem na górze - zwłaszcza Ośmioma Błogosławieństwami - i przykazaniem miłości Boga oraz bliźniego. Gdy Chrystus powołuje do Królestwa nie z tego świata, daje człowiekowi przede wszystkim wielkie prawo do zbawienia. Ale z prawem łączy się zawsze obowiązek. Po stopniu spełniania obowiązków ocenia się wartość i dojrzałość człowieka. Tak więc zauważamy: człowiek religijny posiada obowiązki, albowiem posiada również wielkie prawo do zbawienia - do wiecznego szczęścia, którego przedsmak posiada również na ziemi. Po wtóre nie byłoby obowiązków religijno-moralnych, gdyby nie kryły się zanimi bezcenne wartości. Oto modlisz się. Czasem zżymasz się, że przypomina ci ktoś o codziennej modlitwie. Ale przed klasówką, egzaminem, w chorobie modlisz się chętnie. Czujesz jej potrzebę. Nie wystarczy lekarz czy lekarstwo, nawet dobra opieka. Modlitwa jest wówczas nie do zastąpienia.Dlaczego? Albowiem pozwala nam nieco zrozumieć sens cierpienia i pomaga je dźwigać. Czy nie trzeba zatem dopuścić wniosku: skoro modlitwa sprawdza się w trudnych chwilach, to chyba warto zawsze się modlić. Czy lubisz i cenisz takich, co pamiętają o tobie tylko wówczas, gdy cię doraźnie potrzebują? A potem traktują cię jakby ciebie w ogóle nie było? Prezentowane rozważania pragną ci pomóc w odkrywaniu wartości etycznych zawartych w modlitwie i Mszy św., w dekalogu i w Ośmiu Błogosławieństwach,w sprawnościach moralnych i teologicznych cnotach. W wartościach etycznych Chrystus "zjawia mi drogi swoje" i prowadzi swoimi ścieżkami. "Z których by zepchnąć mej nogi Nie mógł nieprzyjaciel srogi"(Psalm 27 - tł. J. Kochanowski). Po każdym rozważaniu znajduje się tekst uzupełniający jego tematykę. Tytułowych tekstów pochodzi zazwyczaj od autora niniejszych rozważań. Są to przeważnie fragmenty przemówień i dokumentów Ojca św. Jana Pawła II z 10-lecia Jego pontyfikatu.Może okruchy nauczania słowiańskiego Papieża zachęcą czytelników do sięgnięcia po pełniejsze teksty papieskie? Kraków, 17 czerwca 1989 - błog. Alberta Chmielowskiego 2. BYĆ CZŁOWIEKIEM RELIGIJNYM 1. Różnie można patrzeć na religię. Jedni dostrzegają w niej jedynie zespółprawd dogmatycznych do wierzenia. Przykładem wyznania wiary jest SkładApostolski zawierający dwanaście artykułów wiary albo Mszalne credo. Drudzy pojmują religię jako zbiór określonych kultowych czynności: modlitwliturgicznych, nabożeństw, pielgrzymek itp. Wielu fascynuje jednogłosowygregoriański chorał, niestety coraz rzadszy, kultywowany w opactwachbenedyktyńskich, czy też oprawa mszalnej liturgii. Jeszcze inni urzeczenisą barwnymi procesjami czy symbolicznymi poświęceniami w Matkę Boską Zielnąbądź Gromniczną. Jeszcze inni widzą w religii jedynie wymiar etyczny: określony od wieków,ustabilizowany kodeks etyczny. Za nic mają dogmaty wiary. Lekceważą sobie lub nie doceniają liturgii mszalnej bądź modlitwy. Dla nich "czysta"religia sprawdza się wyłącznie w ludzkim odniesieniu do drugich. Nierzadko wytykają skostniałych dogmatyków i rzekomych bigotów; rzekomych, bo modlących się i praktykujących. Socjologowie odkrywają w religii jej wspólnotowy wymiar: religia bardzo silnie integruje określoną społeczność plemienną czy narodową. Socjologia religii wyróżnia grupy naturalne "tożsamościowe" oraz grupy typowo religijne. W pierwszych więź naturalna, społeczna, pokrywa się z więzią kulturową, religijną. Natomiast grupa specyficznie religijna scalona jest wyłącznie przez impulsy religijne. Wyjątkowym przykładem tej ostatniej grupy jest zjawisko Kościoła, które nie występuje poza chrześcijaństwem. Kościół - z socjologicznego punktu widzenia - jest instytucją religijną hierarchicznie uporządkowaną. Na tę socjologiczną stronę Kościoła trzeba jeszcze popatrzeć oczyma teologa. Teolog dostrzega w Kościele nie tylko ludzką,zewnętrzną instytucję. Widzi w niej również - i nade wszystko - wspólnotę duchową i nadprzyrodzoną. Pismo św. nazywa ją Ciałem Mistycznym Chrystusa: ochrzczeni są komórkami, zaś Jezus jest Głową Kościoła. 2. Co stanowi istotę religii, a w szczególności chrześcijaństwa? Wiara w dogmaty? Kult liturgiczny? Życie etyczne? Przynależność do religijnej wspólnoty? Odpowiedź jest jednoznaczna: wszystkie cztery elementy składają się na całość autentycznego religijnego przeżycia. One wzajemnie się dopełniają i uzupełniają. Nie można preferować jednego składnika religijnego przeżycia, wykluczając pozostałe. Albowiem w ten sposób okalecza się religijne przeżycie z istotnej treści. Rozważmy. Ktoś mówi: Wystarczy sama wiara w Boga i w pozostałe dogmaty.Wszak Pismo św. mówi, że wiara góry przenosi. Nie można jednak zapominać 10 innych słów św. Jakuba: Wiara bez uczynków martwa jest. Drugi gorliwie uczestniczy we Mszy św., ceni modlitwę, nabożeństwa czy pielgrzymki, zaniedbując swoje obowiązki osobiste czy rodzinne. Istnieje przecież dekalog, przykazanie miłości Boga i bliźniego oraz Osiem Błogosławieństw. Troska o ciężko chorego jest tak ważna, że - w przypadku braku zastępstwa - usprawiedliwia opuszczenie niedzielnej czy świątecznej Mszy św. Gorliwość w praktykach religijnych jest nieodzowna. Ale ona sama nie wystarczy. Zwolennik etyki - w przeciwieństwie do poprzednich postaw - istotę religii widzi jedynie w czynach miłości bliźniego. Prawdą jest, że przykazanie miłości jest pierwsze i najważniejsze. Ale obejmuje ono dwa rodzaje zadań:wobec Boga i wobec bliźniego. "Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca twego, z całej duszy twojej, ze wszystkich sił twoich, a bliźniego twego, jak siebie samego". To prawda, że nie można miłować Boga, nie miłując człowieka. Ale jednocześnie jest prawdą, że miarą miłości bliźniego jest wzgląd na Boga: trzeba uczyć się miłować drugich nie tylko "za coś", lecz "mimo wszystko", nie wykluczając nikogo i wybaczając nawet nieprzyjaciołom. Tak miłuje sam Pan Bóg. - Tak więc etyki nie można oddzielać od wiary w Boga i religijnej Jego czci. Wreszcie radykalny indywidualista odrzuca instytucjonalną stronę religii.Wydaje mu się, że Kościół - wraz ze swoimi sakramentami, ich szafarzami -stanowi przeszkodę w nawiązaniu kontaktu z Bogiem. Kto tak myśli, zapomina conajmniej o dwóch sprawach. Pierwsza: Każdy z nas jest jednostką jedyną i niepowtarzalną. Nikt tak jak Pan Bóg nie szanuje naszej wolności i oryginalności. Pan wzywa nas każdego po imieniu. Z Nim nawiązujemy najbardziej intymny kontakt. Jednakże każdy z nas jest równocześnie istotą społeczną (homo socialis). Potrzebujemy drugich. Nie rodzimy się sami, lecz w rodzinie. Wiedzę zdobywamy w szkole - za pośrednictwem nauczycieli. Nasza praca, której poświęcamy większość życia, posiada wymiar społeczny: my służymy innym, drudzy nam służą. Sprawa druga: Trzeba przynajmniej dopuścić, że droga do Pana Boga może również być drogą we wspólnocie i poprzez wspólnotę wierzących zespolonych w jedno widzialnie i duchowo. Zauważyliśmy już w wymiarze czysto ludzkim,że człowiek nie może istnieć jako samotna wyspa - nie jest samowystarczalny, lecz wciąż zdany jest na drugich. Czyż byłoby do pomyślenia, aby Bóg, Stwórca ludzkiej natury, nie pragnął naszego zbawienia i uświęcenia we wspólnocie religijnej i poprzez wspólnotę? Kto chce,może sprawdzić w Biblii jak Pan Bóg - od Starego Testamentu poprzez Nowy -nieustannie pragnie ukształtować w jedno swój lud. Mówił Pan poprzez proroka Ezechiela: "Zgromadzę was na nowo spośród obcych narodów, sprowadzę was z krajów, po których zostaliście rozproszeni. (...) Dam im serce i wniosę nowego ducha do ich wnętrzności. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im serce z ciała, aby postępowali zgodnie z moimi ustawami, strzegli moich praw i je wypełniali.I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem" (Ez 11, 17--20). Natomiast w przededniu swego odejścia Chrystus tak modlił się za przyszły Kościół: "Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie" (J 17,21). Co znaczy zatem być człowiekiem religijnym? Trzeba poznawać i uznawać prawdy wiary. Nade wszystko przylgnąć do Tego,który jest sednem chrześcijańskiego objawienia: do Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Trzeba starać się nawiązywać stały kontakt - przez modlitwę i liturgię - z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Trzeba rozpoznawać drogi Pańskie i naginać swe myśli, słowa oraz czyny do dekalogu,przykazania miłości i Ośmiu Błogosławieństw. Trzeba przeżywać i rozwijać swoje życie religijne we wspólnocie Kościoła.On jest ludem Bożym przygarniającym w jedno ludzi Wschodu i Zachodu,Północy i Południa. Kościół jest równocześnie nadprzyrodzonym organizmem -Mistycznym Ciałem Chrystusa. Chrystus jest Głową Ciała, ale my liczymy się również jako komórki owego organizmu. Powinno nam towarzyszyć istotne pytanie: Czy staram się być żywą komórką Ciała Chrystusowego? JAN PAWEŁ II ABY W KAŻDYM Z NAS OBJAWIŁ SIĘ BÓG Ogromnie wiele zależy od tego, jaką każdy z Was przyjmie miarę swojego życia, swojego człowieczeństwa. Wiecie dobrze, że są różne miary. Wiecie,że są różne kryteria oceny człowieka, wedle których kwalifikuje się go już w czasie studiów, potem w pracy zawodowej, w różnych kontaktach personalnych itp. Odważcie się przyjąć tę miarę, którą pozostawił nam Chrystus w Wieczerniku Zielonych Świąt - a także w wieczerniku naszych dziejów. Odważcie się spojrzeć na swoje życie w jego bliższej i dalszej perspektywie, przyjmując za prawdę to, co św. Paweł napisał w swoim Liście do Rzymian: "Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia" (8,22) - czyż nie jesteśmy świadkami tych bólów? Bowiem"stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych" (8,19). A więc oczekuje nie tylko na to, że uniwersytety i różnego typu wyższe uczelnie, a przedtem średnie, a przedtem podstawowe szkoły przygotują inżynierów, lekarzy, prawników, filologów, historyków, humanistów,matematyków i techników, ale oczekuje na objawienie się synów Bożych!Oczekuje od Was tego objawienia - od Was, którzy w przyszłości będziecie lekarzami, technikami, prawnikami, profesorami... Zrozumcie, że człowiek stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo,jest równocześnie wezwany w Chrystusie do tego, aby w nim objawiło się to,co jest z Boga. Aby w każdym z nas objawił się w jakiejś mierze Bóg. (Warszawa 3 VI 1979) 3. POWINNOŚĆ ETYCZNA W innej książce rozważaliśmy dogmatyczny aspekt religii: W co wierzę? (Pierwotny tytuł: ,Aby zbudować dom na skale"). Szukaliśmy odpowiedzi na pytanie: W co ja -jako chrześcijanin-katolik - wierzę?" Obecnie warto zastanowić się nad kolejnym pytaniem: Jak żyć, by żyć godnie po chrześcijańsku? Jest to problem etyczny. A każda etyka - nie tylko chrześcijańska - mówi o powinnościach, o obowiązkach, które czekają na realizację. OBOWIĄZEK Po raz pierwszy w dziejach myśli ludzkiej stoicy opracowali zagadnienie "obowiązku". Z kolei zajął się "obowiązkiem" (officium) Cycero i etyka chrześcijańska. W okresie niemieckiego Oświecenia pojęcie "obowiązku" stało się centralnym problemem w etyce Kanta. U Wolffa i Crusiusa przyjęło postać obligatio, czyli zobowiązania. Obecnie mówi się o obowiązkach w sensie "zadań", jakie osoba ma do spełnienia w określonej grupie czy społeczeństwie. U Kanta obowiązek przyjmuje postać "kategorycznego imperatywu". Pisze filozof: "Kategoryczny imperatyw'" jest więc tylko jeden i brzmi następująco: postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem". Oto widzę człowieka chorego. Kategoryczny imperatyw nakazuje mi stać się miłosiernym Samarytaninem. Z pewnością pragnę, aby inni poczuwali się do tego samego: trzeba zająć się cierpiącym. Kategoryczny imperatyw można by jeszcze nazwać wołaniem bezwarunkowego moralnego przykazania lub moralnej zasady. Obowiązek zakłada istnienie wolnej woli, która odczuwa bezwarunkową powinność. Ponadto pojęcie obowiązku implikuje istnienie jakiejś Instancji, która ustanawia przykazania. Dla stoików była to "natura" lub "zdrowy rozsądek". Dla chrześcijan najwyższą Instancją jest Bóg, który apeluje do ludzkich sumień o wypełnienie przykazań. PRZYKAZANIA Podstawowe obowiązki chrześcijan zawarte są w dekalogu, przykazaniu miłości i Ośmiu Błogosławieństwach. Zauważmy najpierw formę dekalogu. Na wstępie Bóg - jako najwyższy Prawodawca - przedstawia się Mojżeszowi i całemu ludowi Bożemu: "Jam jest Pan Bóg twój, którym Cię wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli". Z kolei następuje deka logoi, czyli "dziesięć zdań" w postaci zakazu. Jedynie trzecie i czwarte przykazanie jest nakazem: "3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. 4. Czcij ojca i matkę swoją, abyś długo żył i dobrze ci się powodziło na ziemi". Postać nakazu przybiera przykazanie miłości: "Będziesz miłował Pana Boga twego..., a bliźniego twego jak siebie samego". Natomiast kształt Ośmiu Błogosławieństw jest inny. Nie ma tu nic z zakazu czy nakazu, lecz jest postać oznajmiająca: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie..." Jaki zakres powinności obejmuje treść przykazań boskich? Trzy pierwsze przykazania wskazują na obowiązki człowieka wobec Boga: wiara, cześć Bożego imienia i święcenie dnia świętego. Siedem pozostałych odsłania zadania człowieka wobec innych i wobec samego siebie: cześć rodziców, poszanowanie życia i własności, czystość, prawdomówność. Dopełnieniem i streszczeniem dekalogu jest przykazanie miłości Boga nade wszystko, a bliźniego ze względu na Boga. Omówienie Ośmiu Błogosławieństw będzie na innym miejscu. Ich treść jest tak bogata, że jakakolwiek wyliczanka byłaby ich spłaszczeniem. Dekalog, przykazanie miłości i Osiem Błogosławieństw zostały objawione bądź w Starym, bądź też w Nowym Testamencie. Ślady Dekalogu - jak stwierdzają etnologowie i misjonarze - zauważalne są u ludów pierwotnych i wyznawców innych religii. Ten fakt próbuje się wyjaśnić tzw. objawieniem pierwotnym, bądź przekazanym ludzkości u początków dziejów, bądź też wyrytym w ludzkim sumieniu. Co w katolickiej etyce zbliża się najbardziej do "kategorycznego imperatywu" Kanta? Nie ulega wątpliwości, że forma Dekalogu i dwóch przykazań miłości: "Będziesz... nie będziesz... Czcij... nie zabijaj". Oczywiście, człowiek w swoim postępowaniu potrzebuje jasmych i wyraźnych wskazań w formie "imperatywów kategorycznych". W praktyce może to prowadzić do formalizmu, do czysto jurydycznego pojmowania przykazań. Można widzieć we wskazaniach etycznych coś narzuconego "z góry", coś niezrozumiałego, krępującego wolność człowieka, nie wiadomo po co. Stąd rodzi się pytanie: Po co przykazania? Weźmy pod uwagę ruch uliczny. Po co są światła na skrzyżowaniach - czerwone i zielone? Czy po to, aby krępować ruch pieszych i pojazdów? Są porządkującą koniecznością. Wprowadzają ład i porządek na jezdni. Inaczej trudno byłoby się bezpiecznie poruszać, zarówno pieszym, jak pojazdom. Owszem, światła trochę krępują, ale w imię jakiegoś dobra - indywidualnego i wspólnego. Zwykle człowiek patrzy na wskazania etyczne poprzez pryzmat "zakazu": prawo moralne wciąż czegoś zabrania. To tak, jakby widzieć tylko czerwone światła na ulicach. Istotnie, byłoby absurdem istnienie tylko czerwonych świateł. Zwykle świecą one krócej od zielonych. Jeśli świecą równie długo jak zielone, to jest tak dlatego, że druga ulica posiada również to samo prawo, co my. tamci ludzie też pragną się swobodnie poruszać. Otóż zakazy etyczne są równie konieczne jak nakazy. To tylko pozornie tak wygląda, że zakazów jest więcej niż praw. Zakazy są po to, aby prawa innych ludzi i prawa boskie zostały równie uszanowane jak moje prawa. Wielkość człowieka mierzy się jego podejściem do obowiązków. Chrystus poucza: "Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim" (Mt 5,19). Jan Paweł II CHRZEŚCIJAŃSKI KODEKS MORALNOŚCI W słowo Bożego Objawienia wpisany jest wyraźny kodeks moralności, którego punktem kluczowym pozostają synajskie tablice Dekalogu - natomiast punkt szczytowy znajduje się w Ewangelii: w Kazaniu na górze i w przykazaniu miłości. Ten kodeks moralności znajduje równocześnie swój inny zapis. Jest on wpisany w świadomość moralną ludzkości tak, że ci, którzy przykazań, czyli Prawa objawionego przez Boga, nie znają, »sami dla siebie są Prawem. Tak pisze św. Paweł w Liście do Rzymian, i zaraz dodaje: »Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek. Dotykamy w tym miejscu spraw, które są najwyższej wagi dla Waszej młodości oraz dla tego projektu życia, jaki z niej się wyłania. Ten projekt przystaje do perspektywy życia wiecznego przede wszystkim poprzez prawdę uczynków, na jakich będzie zbudowany. Prawda uczynków znajduje swoją podstawę w owym dwoistym zapisie Prawa moralnego: tym, który znalazł się na Mojżeszowych tablicach Dekalogu oraz w Ewangelii - i tym, który jest wyryty w świadomości moralnej człowieka. Sumienie zaś »staje jako świadek owego Prawa, jak pisze św. Paweł. Sumienie - to wedle słów Listu do Rzymian - »myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające. (Do młodych... 1985) 4. ETYCZNA WARTOŚĆ Czytamy w Księdze proroka Barucha: "...mądrością jest księga przykazań Boga i prawo trwające na wieki. Wszyscy, którzy się go trzymają, żyć będą. Którzy je zaniedbują, pomrą. Szczęśliwi jesteśmy my, że znamy to, co się Bogu podoba" (Ba 4,1-4). Tekst biblijny mówi o przykazaniach i wartości, której one strzegą. Rozważmy obie sprawy. 1. Z jednej strony tekst biblijny mówi o istnieniu Bożych przykazań, Bożego prawa, które niosą ze sobą określone zobowiązania, powinności, obowiązki względem Boga, ludzi i samego siebie. Obowiązek wyraża się różnorako: w formie zakazu - "nie zabijaj", w formie nakazu - "czcij ojca i matkę swoją...", powinności - "trzeba, aby Syn Człowieczy cierpiał i umarł..." Filozof niemiecki Emmanuel Kant nazwał to "kategorycznym imperatywem". Zadanie stojące przede mną wzywa mnie do etycznego działania. Ważne jest owo określenie "etyczne" działanie. Albowiem człowiek może również działać "nieetycznie". Kiedy działamy etycznie, a kiedy nieetycznie? Działanie etyczne tworzy i kształtuje dobro, chroni je i ocala - w nas i wokół nas. I przeciwnie, nieetyczne działanie wyzwala i potęguje zło - w nas i wokół nas. Dobro, które wybieramy, jest zawsze pozytywną wartością. Zło, za którym się opowiadamy, jest zawsze negatywną wartością - antywartością. Jest to bardzo istotne odkrycie o fundamentalnym znaczeniu. Dlaczego? "Czcij ojca i matkę swoją..." Kategoryczny imperatyw wskazuje na obowiązek czczenia, szanowania rodziców. Czy jest to bezduszna, formalistyczna powinność? Czy obowiązek jedynie nas ogranicza, niczemu nie służąc? Nawet ludzie niewierzący, czy inaczej wierzący dostrzegają, że czwarte przykazanie stoi na straży jakiegoś dobra jako cennej wartości. Owo dobro wiąże się zawsze z dobrem osoby - z dobrem konkretnego człowieka. W tym przypadku zachowanie czwartego przykazania kreuje dobro wspólne rodziny. Szacunek, miłość, posłuszeństwo wobec rodziców i starszych są jakimiś cennymi wartościami tak dla starszych, jak dla dzieci. Skala wartości pomnaża się, gdyż również rodzice i starsi winni szanować i miłować młodszych. Taka miłość i szacunek wzbogacają zarówno dobro starszych, jak i dzieci. 2. Rozważmy bliżej problem wartości etycznej, której służą przykazania. Prorok Baruch mówi o "mądrości przykazań"; o "szczęściu" jakie niosą; o "życiu", oczywiście, nieprzemijającym, które zapewniają, chroniąc przed "śmiercią" wieczną; o tym, że "podobają się" Bogu. Wszystkie te wyrażenia: "mądrość", "szczęście", "życie", "podobanie się Bogu" wskazują na dobro, jakiego chronią Boże nakazy. Dobro jawi się jako bezcenna wartość, zarówno w oczach Boga, jak człowieka. Dlaczego zatem należy zachować Boże przykazania? Czy tylko z tego powodu, że wskazują nam obowiązek, zadanie do wykonania? Owszem, przykazanie jest powinnością, która "Bogu się podoba". Ale nie byłoby obowiązku, gdyby nie chronił on jakiejś wartości. W dalszych rozważaniach spróbujemy ukazać, jakich wartości chronią poszczególne przykazania. 3. Współczesna filozofia wartości, wypracowana przez Maksa Schelera (1874Ś1928), wyróżnia dwie grupy wartości: niższe i wyższe. Te pierwsze obejmują wartości hedonistyczne, witalne i utylitarne. Na najniższym szczeblu hierarchii wartości znajdują się wartości hedonistyczne: to, co przyjemne i nieprzyjemne. Wiążą się one zwykle ze zmysłami. Przyjemnie jest zjeść smaczny obiad, nieprzyjemnie jest być głodnym. Powyżej wartości hedonistycznych znajdują się wartości utylitarne: to, co korzystne i to, co niekorzystne. Zwykle dotyczy to spraw materialnych, ale obejmuje też pogoń za zaszczytami czy awansami. Na wyższym szczeblu drabiny wartości znajdują się wartości witalne. Odnoszą się one do zdrowia i choroby. Wartości te służą życiu. Należą do nich: odporność na zmęczenie, umiejętność znoszenia głodu i chłodu, hart w niebezpieczeństwie, siła fizyczna, sprężystość ciała itp. Z chorobą łączy się cherlactwo, uleganie zmęczeniu, poddawanie się przeciwnościom, brak odporności na ból. Współcześnie idolami są wyczynowi sportowcy, jak piłkarze, lekkoatleci czy alpiniści. Fryderyk Nietzsche (1844-1900) wartości witalne stawiał na pierwszym miejscu - ponad duchowymi. W takim ujęciu wszystko, co służy zdrowiu, tężyźnie fizycznej, "dobrej rasie" człowieka - jest etycznie dobre. Co zaś niesie ze sobą choroby i słabość jest etycznie złe. Gdy silniejszy zabija słabszego - to jest dobre, bo takie jest prawo życia. Prawdziwym złem jest litość człowieka nad tym, co słabe. Największym złem jest słabość. To, co pomnaża w człowieku "wolę mocy" jest dobre. Z nietzscheanizmu wyrósł hitleryzm, rasizm i zwolennicy eutanazji, czyli piewcy skracania życia nieuleczalnie chorym. 4. Jakie wnioski nasuwają się z rozważań nad współczesną teorią wartości? Istnieje jakieś wewnętrzne napięcie między "obowiązkiem", "powinnością", "przykazaniem", a wartościami religijno-moralnymi. Kategoryczny imperatyw Kanta może doprowadzić do bezdusznego drylu, do formalistycznego ujmowania życia religijno-moralnego. Bywają ludzie religijni, którzy wypełniają praktyki religijne i starają się przestrzegać zasady etyczne bez głębszego odniesienia do Najwyższego Dobra. Spełniają to wszystko bądź z bliżej nieokreślonego "musu", bądź też z rutyny, przyzwyczajenia czy pod wpływem presji środowiska. Gdy zmienią środowisko, gdy nie ma presji opinii publicznej, wówczas zaniedbują praktyki religij-no-etyczne. Współczesna teoria wartości pragnie zwrócić uwagę na ducha wspaniałomyślności i miłości. Według Schelera rozpoznajemy i realizujemy wartości - zwłaszcza religijno-moralne - aktem miłości. Miłość dla niemieckiego filozofa jest nade wszystko uczuciem i kontemplacją, a nie zadaniem do spełnienia. Autor pisze: "Cóż 'chciałaby' zrealizować matka, gdy czule przypatruje się swemu kwitnącemu, uśpionemu dziecku? Cóż miałoby być 'zrealizowane' w miłości do Boga? Bądź wówczas, kiedy kochamy dzieła sztuki?" (Istota i formy sympatii, s. 222). Krytycy Schelera zauważają, że na takim postawieniu sprawy zaważyły filozoficzne założenia. W jego koncepcji prawie nie ma miejsca na realizację czegoś, pozostała tylko emocjonalna kontemplacja. Tymczasem zdrowy rozsądek dostrzega różnicę między biernym kontemplowaniem dzieła sztuki, a opieką nad dzieckiem czy autentycznym miłowaniem Boga. Troska o dziecko wymaga trudu, podobnie jak miłowanie Boga wymaga trudu. "Nie każdy, który mi mówi: 'Panie, Panie!' wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie" (Mt 7,21). Gdyby podniosłe uczucie mogło zastąpić dzieła miłości zrodzone w trudzie, co by się wówczas okazało? Oto pijak zapewnia, że kocha Pana Boga, a trwoni pieniądze, niszczy zdrowie, rujnuje rodzinę, zaniedbuje praktyki religijne. Oto dziecko wielokrotnie zapewnia rodziców o swej miłości i z czułością rzuca się im na szyję, a nic nie robi, aby uszanować ich wolę i im pomagać. Czym zatem jest ostatecznie przykazanie Boże? Bezdusznym obowiązkiem? Ograniczeniem człowieczej wolności? Przykazanie jest obowiązkiem, wskazuje powinność etyczną do zrealizowania. Lecz w tej powinności zawiera się wartość etyczna godna miłowania i wspaniałomyślnej realizacji. Przykazanie Boże bez miłowania wartości, której ono strzeże i do realizacji której zaprasza, podobne jest do telewizji: to wizja bez fonii na ekranie telewizyjnym: wszystko wówczas jest bezsensowne. Obowiązek sam w sobie, bez powiązania z Najwyższym Dobrem i bezcenną wartością etycznego czynu jest w istocie czymś niezrozumiałym. Ale czy to jest jego wina? Czy może wina jest po naszej stronie? Czy staram się odkrywać wartość etyczną, której strzeże każde z przykazań Bożych? JAN PAWEŁ II W WĘDRÓWCE TRZYMAĆ SIĘ ZNAKÓW 1. Człowiek jest sobą poprzez dojrzałość swego ducha, swego sumienia, swego stosunku do Boga i do bliźnich. Nie będzie lepszym światem i lepszym porządkiem życia społecznego taki porządek, który tym wartościom ludzkiego ducha nie daje pierwszeństwa. Pamiętajcie o tym dobrze Wy wszyscy, którzy tak słusznie chcecie zmian prowadzących do lepszego i sprawiedliwszego społeczeństwa - Wy młodzi, którzy słusznie wyrażacie sprzeciw wobec wszelkiej krzywdy, dyskryminacji, gwałtu, kaźni zadawanych ludziom. Pamiętajcie, że ład, którego pragniecie, jest lądem moralnym i nie osiągniecie go inaczej, jak tylko zapewniając pierwszeństwo temu, co stanowi siłę ludzkiego ducha: sprawiedliwości, miłości, przyjaźni. 2. Nieraz człowiek, młody człowiek, bywa zagubiony w sobie samym, w otaczającym świecie, w całej sieci spraw ludzkich, które go oplątują. Pozwólcie się znaleźć Chrystusowi. Niech wie o Was wszystko, i niech Was prowadzi. To prawda, że - aby za Nim iść, podążać, trzeba równocześnie od siebie samego wymagać - ale takie jest prawo przyjaźni. Jeśli mamy iść razem, musimy pilnować drogi, po której idziemy. Jeśli poruszamy się w górach, trzeba przestrzegać znaków. Jeśli jesteśmy na wspinaczce, nie wolno popuścić liny. Podobnie trzeba też zachowywać łączność z tym Boskim Przyjacielem, któremu na imię Jezus Chrystus. I trzeba z Nim współpracować. (Kraków 8 VI 1979) 5. SUMIENIE POJĘCIE Słowo "sumienie" (grec. synejdesis, łac. conscientia) nie jest jednoznaczne, lecz posiada wiele odcieni. Może ono oznaczać: osobisty pogląd, wnętrze człowieka, poznanie siebie, refleksję, sąd o wartości moralnej czynu, świadomość obowiązku, ład, subiektywne odczucie, wrażliwość moralną, odpowiedzialność, dyrektywę moralną, centrum osoby, skalę wartości, poczucie winy, religijny organ, głos doradczy, głębię człowieka, "ja" psychiczno-moralne. Ludy starożytne i pierwotne określają sumienie "sercem". Biblia również "sercem" i "nerkami" określa centrum życia duchowego, szczególnie religijno-moralnego człowieka. Hinduizm uznaje, że ład moralny kieruje całym porządkiem świata. Dlatego wszelkie przekroczenie moralne podlega karze. W teologii scholastycznej sumieniem określano podmiotowe odczucie lub świadomość wartości moralnych, w szczególności norm ogólnych. Dla tomistów siedzibą sumienia był rozum. Szkoła franciszkańska i współczesna fenomenologia oraz psychologia umieszczają sumienie w ludzkim "duchu". W teologii moralnej sumieniem nazywa się osobistą decyzję moralną. Pytanie fundamentalne brzmi: Czy człowiek świadomie i dobrowolnie poszedł za moralnym obowiązkiem, czy też go odrzucił? Wyróżnia się sumienie przeduczynkowe i pouczynkowe. Głos przed-uczynkowy wzywa do opowiedzenia się za moralnymi wartościami i ostrzega przed zaniedbaniem. Sumienie pouczynkowe pochwala czyn dobry wewnętrznym zadowoleniem, względnie karze wyrzutami sumienia za przekroczenie moralnego prawa. Dlatego mówi się o "gryzieniu" czy "torturach" sumienia, które karcą nas za grzechy. KSZTAŁTOWANIE SUMIENIA Aby człowiek mógł opowiedzieć się za dobrem musi umieć je odróżniać od zła. Dlatego bardzo ważna jest żarliwość w poznawaniu wartości. Poznanie i rozumienie Dekalogu, przykazania miłości, Ośmiu Błogosławieństw. Istotne są tu dwie sprawy: dobre rozpoznanie powinności, obowiązku oraz dostrzeganie wartości, jaką chroni etyczny nakaz. Stąd tak ważny jest systematyczny udział w katechizacji oraz własne oczytanie w sprawach wiary i moralności. Po wtóre - oprócz poznania zasad i wartości etycznych - konieczna jest pamięć o własnej słabości i ograniczoności. Aby nie pobłądzić w gąszczu różnych wątpliwych propozycji, trzeba skwapliwie przyjmować pouczenia i dobre rady. Nade wszystko należy wsłuchiwać się w głos nauczania Kościoła i być skorym do przyjęcia pouczeń i natchnień Ducha Świętego. "Mów, Panie, bo sługa Twój słucha." Tak niegdyś Samuel z zaufaniem zwrócił się do Boga. Widać od razu, że chrześcijaństwo nie uznaje etyki sytuacyjnej. Polega ona na tym, że ktoś działa w danej sytuacji tak, jak mu się podoba, czy też jak mu to jest wygodne, względnie dlań korzystne. Chrześcijańskie sumienie stara się kierować obiektywnymi normami, a nie subiektywnymi odczuciami czy panującymi modami. Oznacza to, że chrześcijanin nie jest człowiekiem "autonomicznym" w tym sensie, jakoby on ustanawiał prawa dla samego siebie. Cóż oznacza zatem hasło "być wiernym sobie", "być sobą"? Na pewno nie oznacza wierności własnym wadom i słabościom, czy też grzesznym przywiązaniom. Nie zwalnia też od mozolnego trudu rozpoznawania obiektywnych norm moralnych. Cóż może znaczyć dla młodego człowieka hasło "bądź sobą"? Czyż nie o to chodzi, aby niezależnie od tego, czy jest w domu, czy na wakacjach, czy na studiach w odległym mieście, czy w kraju czy za granicą - w sprzyjających bądź trudnych warunkach, wbrew presji złego otoczenia - zawsze starał się być wiernym zasadom, które Bóg wpisał w ludzkie serce, a których Kościół naucza? WYPOWIEDZI O SUMIENIU Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym nazywa sumienie "najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa. Przez sumienie dziwnym sposobem staje się wiadome to prawo, które wypełnia się miłowaniem Boga i bliźniego. Przez wierność sumieniu chrześcijanie łączą się z resztą ludu w poszukiwaniu prawdy i rozwiązywaniu w prawdzie tylu problemów moralnych, które narzucają się tak w życiu jednostek, jak i we współżyciu społecznym. Im bardziej więc bierze górę prawe sumienie, tym więcej osoby i grupy ludzkie unikają ślepej samowoli i starają się dostosować do obiektywnych norm moralności" (KDK 16). Franciszek Dionizy Kniaźnin (1750-1807): . - Kędy surowość z litością zasiada, Ufa niewinność, a zbrodnia się boi; ' Kędy sumienie najudzielniej włada, Kościół Temidy tam stoi. Maria Konopnicka (1842Ś1910): Dopóki Boga masz w swoim sumieniu, Nie troszcz się o to, gdzie, w jakiej świątnicy I jak oddają cześć Jego imieniu. Cyprian Kamil Norwid (1821Ś1883) w Psalmów--psalmie: Miłości! W tobie jednej odpocznienie I moc, i bytu oś, w tobie sumienie (...) ? . ... Miłość tylko pozostanie Jak w zapalonym stosie hełm brązowy Z napisem: "jesteś!" Henryk Sienkiewicz (1846-1916) w Potopie: Sumienie jeno prawdę mówi, a gęba ją pozuje i kłamstwa na świat wyplunie. JAN PAWEŁ II WRAŻLIWOŚĆ SUMIENIA Drodzy młodzi Przyjaciele! Odpowiedź, jaką Chrystus daje swemu rozmówcy w Ewangelii, jest skierowana do każdego z Was i do każdej. Chrystus pyta o stan Waszej świadomości moralnej. Pyta równocześnie o stan Waszych sumień. Jest to pytanie kluczowe dla człowieka. Kluczowe - dla Waszej młodości. Dla całego projektu życia, który właśnie w młodości ma się ukształtować. Wartość tego projektu jest najściślej związana ze stosunkiem każdego i każdej do dobra i zła moralnego. Wartość tego projektu zależy w sposób zasadniczy od prawdziwości i od prawości Waszego sumienia. Zależy też od jego wrażliwości. Tak więc znajdujemy się tutaj w punkcie newralgicznym, w którym co krok spotykają się doczesność i wieczność na tym poziomie, jaki właściwy jest dla człowieka. Poziom sumienia, poziom wartości moralnych - to najważniejszy wymiar doczesności i historii. Historia bowiem pisana jest nie tylko wydarzeniami, które rysują się niejako »od zewnątrz - jest ona przede wszystkim pisana »od wewnątrz: jest historią ludzkich sumień, moralnych zwycięstw lub klęsk. Tutaj też znajduje podstawę istotna wielkość człowieka: jego prawdziwie ludzka godność. To jest ów wewnętrzny skarb, w którym człowiek stale przekracza siebie w kierunku wieczności. Jeśli prawdą jest, że »postanowione człowiekowi raz umrzeć - to prawdą jest również, że skarb sumienia, depozyt dobra i zła, człowiek przenosi poprzez granicę śmierci, aby w obliczu Tego, który jest samą Świętością, odnalazł ostateczną i definitywną prawdę o całym swoim życiu »a potem sąd. Tak więc w sumieniu: w wewnętrznej prawdzie naszych czynów - stale poniekąd obecny jest wymiar życia wiecznego. A równocześnie to samo sumienie, poprzez wartości moralne, wyciska najwyrazistszą pieczęć na życiu pokoleń, na historii i na kulturze ludzkich środowisk, społeczności, narodów i całej ludzkości. Jakże wiele zależy tutaj od każdej z Was i od każdego! (Do młodych... 1985) 6. JAK KSZTAŁTOWAĆ SUMIENIE? AUTONOMIA CZY TEONOMIA? Św. Paweł zachęcał umiłowanego ucznia Tymoteusza, "aby miał wiarę i dobre sumienie. Niektórzy odrzuciwszy je ulegli rozbiciu we wierze" (1 Tm 1,19). O jaką wiarę chodzi Pawłowi? Z kontekstu wynika, że mowa jest o wierze w Boga, który objawił się w Jezusie Chrystusie. "Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy" (1 Tm 1,15). Czasem sumienie określa się jako subiektywną normę moralności. W takim ujęciu przeciwstawia się je obiektywnie istniejącym zasadom etycznym, opartym na Bożym Objawieniu. Św. Paweł pragnie nam powiedzieć, że wiara w Boga i dobre sumienie idą w parze. Wzajemnie się wspierają. Sumienie szuka autorytetu większego niż może go dać sam człowiek. Z kolei wiara nie jest czymś abstrakcyjnym. Ona zakorzenia się w sumieniu, które jest jakby sanktuarium, gdzie Bóg spotyka się z człowiekiem. Kto w życiu nie kieruje się dobrym sumieniem, nie tylko zaciąga winę wobec Boga. Czasem może się nawet "rozbić we wierze". Św. Paweł wprowadza nas w sedno zagadnienia: Czy człowiek powinien się kierować w sumieniu autonomią czy teonomią? Autonomia sumienia polega na tym, że człowiek uważa samego siebie za jedyną i najwyższą miarę dobra oraz zła. Natomiast teonomia sumienia - to uznawanie Bożego autorytetu za główny motyw posłuszeństwa głosowi sumienia. Pokusę autonomii zna Biblia od początku istnienia ludzkości. Kusił szatan pierwszych ludzi: gdy uczynicie tak, jak pragniecie - będziecie jak Bóg znali dobro i zło. Ateizm teoretyczny czy praktyczny - idzie tą drogą. Natomiast jest źle, gdy człowiek wierzący zapomina, że - z istoty swej - winien mieć jednego tylko Pana. Jest nim Bóg Stwórca. Czym więc kierować się w postępowaniu? Kaprysami, namiętnościami i popędami? Czy raczej odpowiedzialnością za siebie oraz innych w obliczu Boga? ODKRYWANIE WARTOŚCI ETYCZNYCH Jak wyrobić "dobre" sumienie? Wymienia się tu zwykle dwa istotne czynniki: poznawanie obiektywnych norm moralnych i odkrywanie wartości etycznych. Jedno i drugie jest potrzebne. Jaki jest chrześcijański kodeks moralności? Tylko Dekalog? Chrystus uzupełnił Dekalog Kazaniem na górze i przykazaniem miłości. Nie można zatrzymać się przy Starym Przymierzu, czyli Dekalogu. Kazanie na górze, a zwłaszcza Osiem Błogosławieństw z przykazaniem miłości nieprzyjaciół - wciąż czekają na modlitewną refleksję. Samo poznawanie i zgłębianie chrześcijańskich norm moralnych - choć tak bardzo doniosłe - nie wystarczy. Dlaczego? Georg Hansemann, profesor pedagogiki pisze: "U wielu młodych ludzi sumienie nie funkcjonuje, ponieważ wszystko, co dobre, wydaje im się mdłe i nudne, nieżyciowe, rozumiane jest jako przeszkoda w samorealizacji. A ten, kto stara się być dobrym, uważany jest za głupca, naiwniaka, dziwaka i oryginała. Kto zaś nie zna żadnych hamulców, lecz bezwzględnie zmierza do swoich celów, ten jest w skrytości podziwiany, uznawany i cieszy się powodzeniem (Wychowanie religijne W-wa 1988, s. 183). To bardzo poważny zarzut: dobro jest nieżyciowe - zło atrakcyjne i nowoczesne. Czy jednak zasadny? Samo uczenie norm moralnych nie wystarczy. Konieczne jest odkrywanie wartości etycznych: dobra jako wartości, a zła jako czegoś pozbawionego wartości, bezwartościowego. Pisze Hansemann: "Jeśli dziecko tylko informujemy, że prawdomówność jest nakazana, a kłamstwo zakazane, to odnoszący się do tych orzeczeń osąd sumienia będzie najczęściej bezskuteczny. Jeśli jednak dziecko przeżyje, jak bardzo godna podziwu i zaszczytna jest prawdomówność i jak podłe, tchórzliwe i niskie jest kłamstwo, wówczas osąd sumienia posiada te akcenty, wartościowania, które są potrzebne do rozwoju funkcji sumienia" (s. 183). Wartość dobra czy szkodliwość zła najlepiej ujawniają konkretne ludzkie czyny - ale widziane z dłuższej perspektywy czasu. "Słowa uczą - przykłady pociągają". Widać jak konieczne jest ukazywanie dobrych wzorców. Kościół od-wieków to czyni - wynosi na ołtarze błogosławionych i świętych. W tym roku (1989) został kanonizowany Brat Albert - Adam Chmielowski: powstaniec, artysta malarz i opiekun najbiedniejszych. Czy można powiedzieć - na tle ofiary Brata Alberta czy Ojca Kolbego - że dobro jest nieżyciowe, dziwaczne - a zło przetrwa chwile prób i ostanie się zębowi czasu? Niełatwo jest ukazywać wartość dobra. Łatwiej grzebać w brudach i ośmieszać ludzi szlachetnych jako.safandułów. Wydaje się, że ludzie pióra i pędzla, artyści słowa i muzycy oraz sztuk pokrewnych mogą wiele uczynić na tym polu: Odkrywać wartość dobra - ukazywać przewrotność zła. Albowiem "dobro jest nie tylko wartościowe. Ono jest zachwycająco piękne, gdyż jest odblaskiem PIĘKNA nieskończonego. Dobro jest atrakcyjne. Pomóżmy mu przemówić własnym głosem, a nie jego karykaturą. JAN PAWEŁ II BYĆ CZŁOWIEKIEM SUMIENIA Co to znaczy: "czuwam"? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszyć, zepchnąć na dalszy plan. Nie! Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli .tak postępują inni. Moi drodzy Przyjaciele! Do Was należy, położyć zdecydowaną zaporę demoralizacji - zaporę tym wadom społecznym, których ja tu nie będę nazywał po imieniu, ale o których Wy sami doskonale wiecie. Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy od tego, jaki będzie człowiek. A więc czuwajcie! Chrystus powiedział podczas modlitwy w Ogrójcu apostołom: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie" (tamże). (Jasna Góra 18 VI1983) 7. NAWRÓCENIE WIELKIE NAWRÓCENIA Słowo "nawrócenie" kojarzy się z konwertytami. Oto aktorka francuska Ewa Lavalliere (1866-1928), ochrzczona, lecz wychowana w obojętnej rodzinie, budzi się do religijnego życia: mając 51 lat przyjmuje I Komunię św. Oto głośny pisarz francuski Andre Frossard - autor dialogów z Janem Pawłem II - inną książkę poświęca swemu nawróceniu. Znaczący tytuł: Spotkałem Boga. Oto Adam Chmielowski, dobrze zapowiadający się artysta, który w ciągu 20 lat pracy malarskiej poznał najwybitniejszych twórców Europy; przyjaciel braci Gierymskich, Leona Wyczółkowskiego, Józefa Chełmońskiego, Stanisława Witkiewicza - porzuca sztukę, aby służyć PANI BIEDZIE. Pisał o swej decyzji Helenie Modrzejewskiej, w której warszawskim mieszkaniu gościł wraz z przyjaciółmi: "...jeżeli w dziełach [sztuki] kłaniamy się sobie, a oddajemy wszystko na ofiarę, to - choć to się nazywa kultem dla sztuki - w istocie rzeczy jest tylko egoizmem zamaskowanym; ubóstwiać siebie samego, to przecież najgłupszy i naj-podlejszy gatunek bałwochwalstwa..." Brat Albert poznał granice stworzonego piękna i zapragnął się oddać bez reszty Pięknu niestworzonemu - obecnemu w najuboższych i bezdomnych. Najgłośniejsza książka o nawróceniu - to autobiografia św. Augustyna pt. Wyznania (386). Niedawno Jan Paweł II poświęcił specjalny List Apostolski z okazji 1600-lecia nawrócenia Augustyna, jednego z największych teologów i filozofów chrześcijańskich. ("Osservatore Romano" nr 9 - 1986). Wyznania Augustyna - to nie tylko autobiografia. To także dzieło teologiczne, mistyczne i poetyckie, "w którym ludzie poszukujący prawdy i świadomi własnych ograniczeń odnajdują samych siebie" (Jan Paweł II). Wyznania doczekały się nowego, znakomitego przekładu Zygmunta Kubiaka. Może teatr jednego aktora lub spadkobiercy Rapsodyków przybliżą myśli i uczucia wielkiego Doktora Kościoła? Byłoby to wydarzenie ogromnej rangi nie tylko w Krakowie... W Wyznaniach Augustyna uderza bogactwo introspekcji i religijnych uczuć, co zawsze do głębi porusza człowieka. Pisał Jan Paweł II: Wyznania "mają wpływ nie tylko na wierzących. Także ten, kto jeszcze nie wierzy, lecz poszukuje wiary jako czegoś pewnego, co mu pozwoli pojąć samego siebie, a także własne ukryte pragnienia i trudności, z wielkim pożytkiem czyta tę księgę. Nawrócenie św. Augustyna, które stanowi studium szukania prawdy, może bardzo wiele nauczyć współczesnych ludzi, tak często zagubionych w obliczu wielkich spraw życia". POWRÓT DO WIARY - Wszystkich konwertytów można podzielić na dwie grupy. Jedni po raz pierwszy w życiu odnajdują Boga w Chrystusie Panu. Drudzy - zagubiwszy wiarę - powracają do Kościoła. Do tych drugich należy Augustyn. W dzieciństwie wychowany był przez pobożną i świętą Monikę. Zawsze wierzył w istnienie Boga i Opatrzność, życie wieczne i w Jezusa Chrystusa. Mając 19 lat - pod wpływem Cycerona - zapłonął miłością do mądrości. Na tej drodze popełnił wszakże trzy błędy. a) ROZUM CZY WIARĘ należy preferować w poznaniu prawdy? Augustyn opowiedział się za racjonalizmem. Był przekonany, że trzeba iść nie za tymi, co każą wierzyć, lecz za tymi, którzy nauczają prawdy. Manichejczycy - za którymi się opowiedział - odrzucali autorytet wiary. Chcieli samym tylko rozumem dojść do Boga. Po latach zrozumiał, że rozum i wiara - to dwa impulsy. Winny one działać równocześnie, aby człowieka doprowadzić do poznania prawdy. Rozum wskazuje wierze w co należy wierzyć, aby wiara była rozumna. Wiara zaś poszerza horyzont rozumu i odsłania prawdy, które pozwalają uchwycić sens (zrozumieć!) życia i śmierci, cierpienia i zła w świecie. Poza tym wiara musi się ostatecznie oprzeć na autorytecie Boga - Chrystusa. Chrystus jest obecny w Piśmie św. i swoim Kościele. : Albo rozum, albo wiara? I rozum i wiara są nieodzowne. Co zakryte jest dla rozumu, to odsłania wiara. Pisał Augustyn (X,27): "Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą. One mnie więziły z dala od Ciebie - rzeczy, które by nie istniały, gdyby w Tobie nie były. Zawołałaś, rzuciłaś wezwanie, rozdarłaś głuchotę moją. Zabłysnęłaś, zajaśniałaś jak błyskawica, rozświetliłaś ślepotę moją". Znamienny tekst Augustyna. Czy Bóg był daleko od Augustyna w jego młodości? Bóg był jednakowo bliski, jak i potem. Ale Augustyn był "ślepy" i "głuchy" na Boga. "Rozumie ludzki - tyś mały przed Panem..." - powie Adam Mickiewicz. Wiara zdolna jest przebić mroki rozumu. b) Drugi błąd Augustyna: CHRYSTUS CZY KOŚCIÓŁ? Niektórzy mniemają, że dla pełniejszego zjednoczenia z Chrystusem należy wyłączyć się z Kościoła. Od czasów reformacji często powraca ta pokusa. Jedna postać - to szukanie najkrótszej drogi do Boga. Wydaje się niektórym, że pośrednictwo człowieka - tym bardziej instytucji - utrudnia kontakt z Bogiem. Stąd akcent braci protestantów na duchowym aspekcie Kościoła. Z drugiej strony spotkać można zgorszenie ludźmi Kościoła. W historii nie brakowało zgorszeń na różnych szczeblach hierarchii, od papieża do wiernych. Kościół jest instytucją bosko-ludzką, dlatego pierwiastek ludzki w Kościele zawsze będzie w rozdźwięku z pierwiastkiem boskim. Chrystus ostrzegał przed zgorszeniem. Od innej strony wszakże patrząc - grzech i słabość ciążyć będą zawsze na Kościele. Pytanie podstawowe: Czy Chrystus chciał istnienia Kościoła? Przecież On go ustanowił - jako Mistyczne swoje Ciało. Jako nowy lud Boży - znak zbawienia całej ludzkości. Chrystus jest Głową Ciała - my jego komórkami, oby żywymi i owocującymi. Augustyn powracając do wiary spotkał Kościół nie przeciwstawny Chrystusowi - jak mu go wcześniej przedstawiano - lecz Kościół, który głosił ludziom Chrystusa, "matkę chrześcijan" i gwaranta objawionej prawdy. Kościół jest matką, która rodzi chrześcijan: "Dwoje rodziców zrodziło nas do śmierci, dwoje też rodziców zrodziło nas do życia. Rodzicami, którzy zrodzili nas do śmierci są Adam i Ewa; rodzicami, którzy zrodzili nas do życia są Chrystus i Kościół" (Augustyn Mowy 22,10). Tak więc Chrystus obecny w swoim Kościele rodzi nas do życia wiecznego. I Chrystus i Kościół - są naszą drogą zbawienia. c) Trzeci dylemat stanął przed młodym Augustynem: Czy grzech istnieje? I czy skrucha wyjednuje nam jego odpuszczenie? CZY GRZECHU NIE MA W OGÓLE? Augustyn - pouczony smutnym swym doświadczeniem - odkrył: grzech istnieje. Ma on swe źródło w woli człowieka. Wola jest wolna, choć po skrzywieniu przez grzech pierworodny - osłabiona. Drugie odkrycie Augustyna: powstać z grzechu sam człowiek nie potrafi. Przedtem wydawało mu się, że człowiek rozumem swym zdolny jest dojść do uszczęśliwiającego poznania Prawdy. Teraz pojął, że ani owo uszczęśliwiające poznanie, ani też osiągnięcie ostatecznego celu - bez specjalnego DARU BOGA nie są możliwe. Chrystus jawi się Augustynowi - nade wszystko - jako ZBAWICIEL człowieka od grzechu (1,5): "Ach, Panie Boże, ulituj się nade mną i objaw mi, czym jesteś dla mnie. Powiedz duszy mojej: » Zbawieniem twoim jestem. Tak powiedz, abym usłyszał. Czeka na Twój głos dusza moja, przemów do niej, powiedz duszy mojej: »Zbawieniem twoim jestem. Pobiegnę za tym głosem, pochwycę Ciebie, Panie! Nie odwracaj twarzy ode mnie". To samo powie Augustyn, widząc w Bogu nieskończone MIŁOSIERDZIE (1,6): "A chociaż jestem tylko prochem i popiołem, pozwól mi przemówić do miłosierdzia Twego, pozwól mi mówić, bo oto jest przede mną miłosierdzie Twoje, a nie jakiś człowiek, który by mnie wyśmiał. Może i Ty szydzisz ze mnie, ale przecież w końcu nade mną się ulitujesz". Słowem, Augustyn dostrzega w Chrystusie ewangelicznego ojca, który zawsze zdolny jest przyjąć marnotrawnego syna - i mu wybaczyć. MAŁE NAWRÓCENIA Czego nas uczy nawrócenie Augustyna? ' Oprócz nawróceń konwertytów istnieją małe nawrócenia. Gdyby one nie były możliwe, życie ludzkie byłoby płaskie, nie miałoby dynamiki "wzwyż". Ewangelia św. Marka rozpoczyna się: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". W regułach zakonnych mówi się o dwukrotnym rachunku sumienia: w południe i wieczorem. Już Sokrates głosił hasło: "Poznaj samego siebie". Na grzech można patrzeć prawniczo jak na przekroczenie przepisu prawnego. Pismo Boże ukazuje grzech jako topiel, która wciąga człowieka w odmęty i zagraża jego życiu (Ps 69 - R. Brandstaetter): Wybaw mnie. Boże, albowiem wody sięgają mojej szyi. Ugrzązłem w bezdennej topieli i nie mogę znaleźć oparcia. Zapadam się w głębinę wód i unoszą mnie prądy. Zmęczony jestem wołaniem, w gardle mnie pali, a oczy moje osłabły od wypatrywania mego Boga. Czy jednak ostateczny wydźwięk psalmisty jest pesymistyczny? Pojawia się niezmącona ufność w Boże miłosierdzie: Ja jednak modlę się do Ciebie, Panie, w godzinę łaski. O Boże, odpowiedz mi w bezmiarze Twojego miłosierdzia, w wierności Twojej zbawiennej mocy! Wyrwij mnie z bagna, abym nie utonął, ocal mnie od moich prześladowców i z otchłani wód. Niechaj nie zaleją mnie fale, niechaj nie pochłonie mnie wirująca topiel, niechaj otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy. Artysta - zwłaszcza artysta słowa - musi umieć oddać różne ludzkie uczucia i różne namiętności. Może właśnie dlatego wrażliwy artysta czuje lepiej od innych, jak wyniszczającą potęgą może być ludzki grzech. Bo to jest istotnie wielka siła - ale wyniszczająca. Nic twórczego na trwałe nie zostawia. Poza tym, na was, artystów - poprzez mass media, ?a zwłaszcza telewizję - patrzy kraj, patrzy młode pokolenie. Ono szuka wzorców postępowania. Można zagrać namiętność tak, aby ona była przestrogą dla innych. Ale można poddać się modzie erotyzmu czy seksualizmu. Czy bierzemy to pod uwagę? Czy liczymy się z tym problemem w sumieniu? Wszystkim nam potrzebna jest modlitwa psalmisty: "Ja jednak modlę się do Ciebie, Panie..." JAN PAWEŁ II WARTOŚĆ NAWRÓCENIA Przypowieść o synu marnotrawnym wyraża w sposób prosty i dogłębny rzeczywistość nawrócenia. Nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, iizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku. W takim znaczeniu miłosierdzie stanowi podstawową treść orędzia mesjańskiego Chrystusa oraz siłę konstytutywną Jego posłannictwa. Tak też rozumieli i tak urzeczywistniali miłosierdzie wszyscy Jego uczniowie i naśladowcy. Nie przestała ona nigdy objawiać się w ich sercach i czynach jako szczególnie twórczy sprawdzian tej miłości, która nie daje się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwycięża. Trzeba, ażeby to właściwe oblicze miłosierdzia było wciąż na nowo odsłaniane. Naszym czasom wydaje się ono - pomimo wszelkich uprzedzeń - szczególnie potrzebne. (Dives in misericordia 6) 8. WOLNOŚĆ WOLI DETERMINIZM Determinizmem nazywa się taki pogląd, który odrzuca wolność woli. Głosi on, że akty woli wykonywane przez człowieka są zdeterminowane przez różne czynniki tak dalece, że nie jest on nigdy panem swych czynów. Czynniki ograniczające wolność woli są natury fizycznej i psychicznej, uwarunkowane biologicznie i społecznie. Wszystkie one pozbawiają człowieka jakiejkolwiek inicjatywy. Na przeciwnym biegunie znajduje się skrajny indeterminizm. Sądzi on, że działanie człowieka nie jest niczym z góry określone. Pośrodku nich mieści się umiarkowany indeterminizm. Mniema on, że wolność woli polega na jej zdolności do samodeterminacji, której wyrazem jest wybór. Zdolność samodeterminacji łączy się ściśle z dobrem, które wola wybiera. Ograniczenia woli łączą się z alternatywnością wyboru: mogę wybrać to, czy tamto. Przybiera to różny kształt. Najpierw istnieje taka postać: wola może podjąć wybór lub go zaniechać. Mogę napisać zadanie lub się zaniedbać. Po wtóre wola może pragnąć rozpoznać dobro lub temu się przeciwstawić. Ktoś nie wie, czy dziś obowiązuje post. Jeden zapyta drugiego, by się upewnić, inny z premedytacją nie dąży do upewnienia się, gdyż smakuje mu wędlina i nie ma ochoty pozbawić się tej przyjemności. Ograniczenie wolności przejawia się wreszcie w doborze jednych, a odrzuceniu innych środków w dążeniu do wybranego dobra. Jeden uczeń dla opanowania swego lenistwa stara się trzymać zasady, najpierw robię to, co konieczne, potem co pożyteczne, a w końcu to, co przyjemne. Inny leniuch nie narzuca sobie żadnych rygorów. WOLNOŚĆ A OSOBA W filozofii klasycznej wolność jest właściwością woli. Natomiast w egzystencjalizmie J. P. Sartre'a wolność stanowi wprost istotę człowieka. Wskutek wolności człowiek jest zdolny do negacji. Najwłaściwszym przejawem wolności jest akt przeczenia, skierowany na to, co jest i co być może. Wolność jest bezcenną wartością. Ale jest ona dana, a zarazem zadana człowiekowi do realizacji. Dlatego można powiedzieć, że człowiek nie tyle jest wolny, co staje się wolny. Wolność obejmuje dwie sprawy. Najpierw jest ona wolnością "od czegoś" i dlatego jest niezależnością. Naród wolny od najeźdźcy jest niezależny. Z kolei wolność jest wolnością "do czegoś" - jest służbą. Czemu winna ona służyć? Wolność powinna służyć prawdzie. Między obiema tymi wartościami istnieje głęboka współzależność. Z jednej strony wolność jest warunkiem osiągnięcia prawdy. Człowiek zniewolony przez strach czy nałogi nie dotrze do prawdy. Ktoś zniewolony przez ciało miłuje bardziej fałsz czy półprawdy. Boi się pełnej prawdy, gdyż ona go przeraża. Trzeba wielkiej wolności ducha, aby dotrzeć do pełnej prawdy Ewangelii i jej się poddać. Z drugiej strony prawda jest warunkiem wyzwolenia człowieka. Jezus mówił: "Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,31-32). Z czego wyzwala prawda? Ona wyzwala z tego co jest jej przeciwieństwem i przeciwieństwem wolności. Oznacza to, że prawda wyzwala z wszelkiej postaci nieprawdy: fałszu, zakłamania, z ciasnoty umysłu. Jednocześnie prawda wyzwala z wszelkiej postaci duchowego zniewolenia, a takim są wady i grzechy człowieka. Do duchowej wolności wzywa nas Chrystus. On wprowadza nas w przestrzeń takiej wolności. Jan Paweł II mówił na Jasnej Górze (19 VI 1983): "Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności. Jednakże jest mu ona równocześnie zadana. 'Wolność nie jest ulgą, lecz trudem wielkości' - jak się wyraża poeta Leopold Staff (Oto twa pieśń). Wolności bowiem może człowiek używać dobrze lub źle. Może przez nią budować lub niszczyć. (...) Iluż tutaj (na Jasnej Górze) się nawróciło, przechodząc od złego do dobrego użycia swojej wolności? Iluż odzyskało prawdziwą godność przybranych synów Bożych?" WOLNOŚĆ NARODU Kiedy Naród jest naprawdę wolny? Mówił Jan Paweł II: "Naród jest prawdziwie wolny, gdy może kształtować się jako wspólnota określona przez jedność kultury, języka, historii. Państwo jest istotnie suwerenne, jeśli rządzi społeczeństwem i zarazem służy dobru wspólnemu społeczeństwa i jeśli pozwala Narodowi realizować właściwą mu podmiotowość, właściwą mu tożsamość" (tamże). Zauważmy rozróżnienie: "naród" - "państwo". Naród istnieje nawet wówczas, gdy państwo nie istnieje. Naród zachowuje wolność, gdy państwo przestaje być suwerenne. Na wolność Narodu składają się głównie trzy czynniki: wspólna kultura, język i historia. Przejawem kultury jest ta sama religia łącząca Naród. W dobie zaborów te czynniki ocaliły wolność polskiego Narodu, szczególnie zaś wspólna wiara. Papież wiąże suwerenność państwa z dwiema sprawami: z dobrem wspólnym Narodu i z jego podmiotowością. Zadaniem państwa jest służba wspólnemu dobru i ochrona podmiotowości Narodu. Wówczas państwo jest suwerenne. Natomiast gdy państwo zaniedbuje dobro wspólne, np. na korzyść zagranicy oraz gdy tłumi podmiotowość obywateli - traci swą suwerenność nawet wówczas, gdy zachowuje jej pozory. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden rys wolności. Człowiek głęboko religijny z zaufaniem powierza siebie Bogu i Matce Chrystusowej. Podobnie czyni Naród w Podniosłych aktach ,- JAN PAWEŁ II CHRYSTUS A WOLNOŚĆ wobec Was wszystkich tu zgromadzonych - i wobec całych naszych dziejów i całej współczesności... że powtórzę dziś słowa Piotra - słowa, które wówczas były jego odpowiedzią na pytanie Chrystusa: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6,68). (Kraków 10 VI1979) 9. POSZUKIWANIE SZCZĘŚCIA Już w starożytności istniało powszechne przekonanie: pragnienie szczęścia jest wspólne wszystkim ludziom. Nie ma człowieka, który pragnąłby dla siebie nieszczęścia. Ludzie różnią się jedynie w dwóch sprawach: Czym jest szczęście? Jakimi sposobami można je osiągnąć? CZYM JEST SZCZĘŚCIE? Albert Einstein, najsławniejszy niemiecki fizyk, utrzymuje: na szczęście składają się trzy wartości - praca, rozrywki i umiejętność trzymania języka za zębami. Bez wątpienia praca jest trudem, nieraz nużącym mozołem, ale przecież daje człowiekowi wiele satysfakcji. Rozrywki? Ogólniej - jakiś czas wolny, święta - to wszystko odpręża i niesie radość. Trzymać język za zębami? Słowo i rozmowa ułatwia lub utrudnia kontakt z drugimi. Umiejętne posługiwanie się słowem eliminuje konflikty do minimum i ułatwia porozumienie. Jakiekolwiek byłyby nasze zastrzeżenia co do formuły Einsteina, jedno jest pewne: człowiek w jakiejś mierze jest kowalem swego szczęścia. Ale czy ta formuła zdolna jest ukazać wszystkim ludziom drogę do szczęścia - i to szczęścia trwałego? Praca, rozrywki, trzymanie języka za zębami - to z pewnością roztropna i pożyteczna reguła życia dla większości ludzi w miarę zdrowych, młodych względnie w sile wieku. Co jednak radzić wówczas chorym, zwłaszcza nieuleczalnie chorym, słabym, steranym życiem? Czy oni nie pragną szczęścia? Czy oni nie mają do niego prawa? Epiktet z Hierapolis, stoicki filozof, pisał: "Prawdziwe szczęście trwa wiecznie i nie może być zniszczone. Wszystko, co nie posiada tych dwu własności, nie jest prawdziwym szczęściem". Czy mówiąc o szczęściu nie pragniemy prawdziwego szczęścia, to znaczy takiego, które "trwa wiecznie i nie może być zniszczone"? Oczywiście, często mylimy się w rozpoznaniu, co jest szczęściem trwałym i niezniszczalnym. Ale zawsze takiego szczęścia szukamy. Jakie dobra mogą zapewnić trwałość i niezniszczal-ność szczęścia? Przypomnijmy sobie etapy naszej drogi do szczęścia. Marzyliśmy o zdaniu matury. Otrzymaliśmy świadectwo dojrzałości. Marzyliśmy o studiach. Dyplom jest w naszych rękach. Tęskniliśmy za wybranką czy wybrańcem losu. Bóg nas połączył dozgonnym węzłem. Z niepokojem czekaliśmy na pierwsze teatralne role. Za nami są pewne osiągnięcia - przed nami otwarte wciąż szanse. Marzyliśmy o pierwszym dziele muzycznym, obrazie, rzeźbie czy wystawie. Wiele rzeczy udało się zrealizować. Bogu dzięki. Nikt tego nie chce przekreślać. To są małe cegiełki szczęścia. Z nich może i powinien wznieść się DOM pełnego szczęścia. Pisał wielki św. Augustyn: "Szczęśliwy jest ten, kto ma to, czego chce, a nie chce niczego złego". Tak, nie pragnąć zła dla innych czy dla siebie - to bardzo ważny etap w życiu. Nigdy dość mocno to podkreślać. Augustyn zauważa dalej, że dobra stworzone przynoszą okruchy szczęścia. Ale trzeba z nich korzystać z umiarem, by nami nie zawładnęły. Trzeba umieć obywać się bez wielu rzeczy. Trzeba wciąż otwierać się na Dobro niestworzone. Ono jest wieczne i nie podlega zniszczeniu. Co jest tym Dobrem nad dobrami? Augustyn pisze: "Bóg jest wieczny i niezmienny. Szczęśliwy jest ten, kto Boga posiada". Wówczas człowiek osiąga dystans wobec życia: wobec dostatków czy braków, sukcesów czy niepowodzeń, zdrowia czy choroby. Oddajmy głos jeszcze raz Augustynowi. Człowieka, który nie przejmuje się brakami materialnymi, a zabiega jedynie o Bożą mądrość - nazywa on mędrcem. Pisze: "Mędrzec używa rzeczy, które wydają się potrzebne dla ciała, jeśli są mu one dostępne. Jeżeli ich nie ma, niedostatek ten go nie załamie. Każdy bowiem mędrzec jest mężny, a mężny człowiek nie lęka się niczego. Mędrzec zatem nie lęka się śmierci ciała ani cierpienia (...) Nie przestaje się dobrami we właściwy sposób posługiwać, o ile są mu one dostępne. Bardzo słuszne jest bowiem owo zdanie: »Głupotą jest przecież dopuszczanie nieszczęścia, którego można uniknąć. Będzie więc unikał śmierci i cierpienia, o ile tylko może i o ile się godzi (...) Jeżeli zaś mimo godziwych wysiłków mędrzec nie zdoła uniknąć cierpienia, to cokolwiek by go spotkało, nie może uczynić go nieszczęśliwym. (...) Pragnie on mianowicie, aby wszystkie jego czyny były kierowane zasadami cnoty i Bożym prawem mądrości, a tego nic go pozbawić nie zdoła" {DE VITA BEATA 25). Krótko mówiąc, mędrzec jest szczęśliwy, gdyż pragnie posiadać Boga. Teraz rodzi się drugie pytanie: Co znaczy posiadać Boga? Jakimi sposobami owo szczęście osiągnąć? JAK POSIĄŚĆ BOGA? Przede wszystkim należy się wyrzec uprzedzeń i postawy sceptyka. Sceptyk nie może osiągnąć szczęścia, gdyż przeczy możliwości znalezienia Prawdy i Dobra. Aktor, który nie wierzy w możliwość zrealizowania siebie w swym powołaniu, nie powinien iść tą drogą. Podobnie jest z malarzem czy rzeźbiarzem. Oni poszukują jakiejś prawdy o świecie i o sobie. Oni pragną tę prawdę - własnym językiem - wyrazić. Dobrze jest, gdy poszukują Prawdy nad prawdami - Absolutnej Prawdy. W Prawdzie Absolutnej znajdują swe ostateczne dopełnienie wszelkie okruchy prawdy cząstkowej. Jak posiąść Prawdę Absolutną? Jakimi drogami można to osiągnąć? Wybór właściwej drogi jest istotny. Oczywiście, do Warszawy można jechać przez Paryż czy Londyn, a nawet Moskwę. Właściwa droga - to droga najkrótsza i najpewniejsza. Są zwierzęta, które instynktownie wybierają paralelną drogę do szlaków lwa, aby się z groźnym królem zwierząt nigdy nie spotkać. Bywają ludzie, którzy namiętnie poszukują prawdy. Ale ich pasją jest samo poszukiwanie, a nie znalezienie prawdy. O starcach szukających prawdy, a bojących się ją znaleźć, pisał Norwid: "Kiedyż oni będą znalezioną prawdę praktykować?" Trzeba wierzyć w możliwość znalezienia Prawdy. Trzeba również nie bać się jej odnaleźć. Szukanie jest środkiem do celu, a nie samym celem. Pisał Augustyn: "Boga posiada każdy, kto dobrze żyje, kto spełnia Jego wolę i nie' ma ducha nieczystego". Rozważmy trzy człony zdania po kolei. "Boga posiada każdy, kto dobrze żyje". Pierwsze zdanie wyjaśnia się w drugim: "Boga posiada ten, kto spełnia Jego wolę". Dobrze żyć - to pełnić Bożą wolę. Chrześcijaństwo precyzuje: Pełnić wolę Boga - to starać się iść drogą Bożych przykazań, zwłaszcza przykazania miłości, uzupełnionych naukami Kazania na górze. Tajemnicze jest zdanie trzecie: "Boga posiada każdy, kto nie ma ducha nieczystego". Zdaniem św. Augustyna chodzi tu o dwie sprawy. Pierwsza - to być we władaniu ducha złego, który ludzi wprawia w szał. Czy to możliwe? Epoka hitleryzmu i epoka stalinizmu ukazała ludzi wprawionych w szał przez złego ducha. Jest to straszliwa możliwość człowieka, który odrzuca obiektywny porządek moralny oparty na Odwiecznej Prawdzie. Dla niego najwyższą normą etyczną jest interes rasy, partii czy grupy. Nie można tego nie przypominać. Niebezpieczeństwo jest realne. A drugie znaczenie "mieć ducha nieczystego"? Poddawać się bez walki - a może z umiłowaniem wadom, występkom i namiętnościom. Istotne jest tu "poddawanie się bez walki - z umiłowaniem" grzechowi. Albowiem grzeszni wszyscy jesteśmy. Co innego jednak jest wciąż szukać, coraz to nowej okazji do grzechu. A co innego zmagać się z wadami i grzechami, którym każdy człowiek podlega. Co nam pragnie wielki Augustyn powiedzieć? Szczęśliwy jest ten, kto Boga posiada - dobro wieczne i niezniszczalne. Szczęśliwy jest ten, kto wolę Jego pełni - gdyż to jest znak, że dobrze żyje, a nie jest we władzy ducha nieczystego. Człowiek, który stara się żyć dobrze - ma Boga przychylnego sobie. Kto zaś źle żyje - ma Boga przeciw sobie. Augustyn na początku swych Wyznań napisał: "Stworzyłeś nas [Boże] jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie". Życie człowiecze jest jak statek płynący po burzliwym oceanie. Trzeba wiedzieć dokąd się płynie. Trzeba wiedzieć jak pewnie dopłynąć do portu. Bóg wpisany jest w ludzkie serce. Dlatego ono tęskni za Szczęściem wiecznym i trwałym. Nie nakarmimy je namiastkami i ułudami. Niespokojne jest nasze serce dopóty, dopóki w Bogu nie spocznie. PSALM TĘSKNOTY Psalm 42 może być naszą modlitwą tęsknoty za Bogiem. Góruje w nim ufne oczekiwanie spotkania z Panem. Ale nieobcy jest mu również niepokój. Wierze i nadziei zawsze towarzyszy niepokój. Ów niepokój towarzyszy również pragnieniu szczęścia. Pisał Jaąues Deval, komediopisarz francuski: "Gdyby się było zawsze szczęśliwym, nie sprawiałoby to żadnej przyjemności". Słoneczne, upalne dni też nam po pewnym "czasie brzydną. Oprócz niepokoju z powodu kruchości szczęścia, pojawiają się w życiu szydercy. Wciąż pytają: "Gdzie jest twój Bóg"? Tak pytali nawet przyjaciele i żona cierpliwego Hioba, obarczonego nieszczęściem. Szyderców nigdy nie brakowało. Oddajmy teraz głos psalmiście: (Ps 42,1-6 tł. R. Brandstaetter): Jak łania tęskni do wody źródlanej, tak dusza moja tęskni do Ciebie, Boże. Tęskni moja dusza do Boga, do Boga żywego, więc kiedy przyjdę i zjawię się przed obliczem Boga? Płacz jest moim chlebem w dzień i w nocy, Gdy mnie nieustannie pytają: Gdzie jest twój Bóg? Rozpływa się we mnie dusza moja, gdy wspominam, jak kroczyłem w pochodzie i wstępowałem do domu Pańskiego wśród radosnych i pochwalnych śpiewów i okrzyków tłumu świętującego. Dlaczego smucisz się, duszo moja, i dlaczego we mnie trwożnie szeleścisz? Ufaj Bogu, bo jeszcze będę Mu dziękować, Jemu, który jest zbawieniem mojego oblicza i Panem moim. Wyrażenie "dusza trwożnie szeleszcząca" oddaje ów egzystencjalny niepokój człowieka: pragnie on Boga, lecz tu na ziemi nigdy Go posiąść w pełni nie zdoła. Tym bardziej tu zobaczyć Go TWARZĄ W TWARZ - niepodobna. Ale nadzieja na spotkanie z Nim rośnie. On jest Panem moim. JAN PAWEŁ Ii TRZY WARTOŚCI 1. Wy jesteście w posiadaniu tego wymiaru człowieczeństwa, który się nazywa młodością i ten wymiar człowieczeństwa chyba trzeba zobaczyć, trzeba wypełnić. Czym? Prawdą i miłością. Więc są te trzy elementy: wymiar człowieczeństwa, który się nazywa młodość, następnie prawda i miłość. To się musi spotkać. I na tej zasadzie spotykamy się wszędzie, bez względu na to, jaka jest bariera językowa, jakim językiem trzeba mówić, skąd ci młodzi przychodzą, jakie piosenki śpiewają, ale mianownik jest wspólny. 2. Troszczę się właśnie o ten wymiar człowieczeństwa, który nazywa się młodością, żeby ten wymiar człowieczeństwa był Wam dany, żebyście byli sobą, A możecie być sobą, w tym wymiarze tylko przez prawdę i przez miłość. Żeby Wam była dana prawda i miłość, I w tym kierunku, w tym duchu codziennie się modlę za Kościół w Polsce i za wszystkich tych, którzy mają odpowiedzialność za młodzież, za wszystkich się modlę o to, ażeby ten wymiar człowieczeństwa umieli potwierdzić prawdą i miłością. To jest jedyna droga do przyszłości, do odnowy. Jedyna droga. To jest droga, którą pokazał Chrystus. (Kraków 21 VI1983) 10. SKĄD BIORĄ SIĘ WADY I ZALETY CZŁOWIEKA? ZARZEWIE GRZECHU Już starożytni zastanawiali się nad tym, skąd się biorą wady ludzkie? Kończyło się zwykle na melancholijnym stwierdzeniu faktu, bez podania przyczyny. "Widzę to, co szlachetne, pochwalam, a opowiadam się za tym, co gorsze" (Owidiusz). Chrześcijaństwo ukazuje źródło tego stanu i nazywa je grzechem pierworodnym. Bunt pierwszych rodziców przeciw Bogu zaważył na losach całej ludzkości. Jest to tajemnica. Przyjęcie jej rozjaśnia ludzką kondycję. Odrzucenie jej czyni niezrozumiałą sytuację człowieka: skąd owo duchowe rozdarcie między dobrem a złem? Błażej Pascal, francuski filozof pisał: "Grzech pierworodny jest niedorzecznością w oczach ludzi (...) Ale ta niedorzeczność jest mądrzejsza niż cała mądrość ludzi (...), bez niej bowiem jak określimy, co jest człowiek?" (Myśli 448). Następstwem grzechu pierworodnego jest bunt ciała przeciw duchowi. Jest to kara za powstanie, opór ducha ludzkiego przeciw Bogu. Chrzest gładzi grzechową winę, ale natura pozostaje skażona. Św. Jan Apostoł wymienia trzy niebezpieczne skłonności skażonej natury: ..Wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota" (1 J 2,16). "Pożądliwość ciała" to nieuporządkowana rozkosz zmysłowa lub. jej pożądanie. Nieład zaznacza się w nieumiarkowaniu jedzenia, picia i wypoczywania, a przede wszystkim w skłonności do nadużyć seksualnych. "Pożądliwość oczu" to nadmierne pragnienie bogactw, przepych w strojach. Z jednej strony rozrzutność, z drugiej - skąpstwo. "Pycha żywota" polega na wygórowanej ambicji, zazdrości i gniewie. Łączy się ona z zarozumiałością i żądzą sławy. Podczas gdy św. Jan wymienia trzy główne wady - pożądliwość ciała, oczu i pychę żywota - tymczasem teologia podaje istnienie siedmiu grzechów głównych. Rozważymy je, koncentrując uwagę na ich przeciwieństwie, czyli cnotach. PYCHA - POKORA Człowiek posiada wrodzone poczucie godności. Oparte jest ono na otrzymanej na chrzcie godności dziecka Bożego. Możliwe są dwie sytuacje. Jedna to szukanie swej godności przed ludźmi, bez oglądania się na Boga. Na tym polega pycha, żądza próżnej sławy i ambicji. Przykładem jest biblijny faryzeusz, chwalący się swymi cnotami i osiągnięciami. Pismo św. i literatura piękna jednoznacznie oceniają tę postawę. Wincenty Poi pisał w Stryjance: Biada temu, kto pychą swoją wszystko mierzy I dba tylko o siebie i ku sobie garnie! Pychę nędza odważy i w sądzie zadzierży, A miłości kto nie miał, schodzi z świata marnie! Rzecz ciekawa, o ile krytycy pychy są jednomyślni w ocenie negatywnej, o tyle wielu nie rozumie pokory i jej nie docenia. I nie ma się czemu dziwić. Na pojęciu "pokora" i "pokorny" ciążą ujemne skojarzenia. W klasycznej grece i łacinie nie było wcale określenia pokory. Tapejnos (grec.) i humilis (łac.) posiadały pejoratywne zabarwienie i znaczyły "nędzny, niski, służalczy". Księga Syracha podaje głębokie zachęty do pokory: O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, A znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana I przez pokornych bywa chwalony (Syr 3,19). Znaczenie pokornego usposobienia podnoszą niektóre modlitwy i psalmy biblijne. Wymowny jest psalm mesjański 22,2-3: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko odszedłeś od ratowania mnie, od słów jęku mego. Boże mój, wołam we dnie a nie odpowiadasz, i w nocy, a nie mam spokoju. Pełny ideał pokory objawił dopiero Chrystus i to dwojako: w nauczaniu swoim i postępowaniu. Przede wszystkim Jezus ukazał znaczenie pokory w swoim życiu. Czyny szły zawsze u Chrystusa przed słowami. Bóg-Człowiek we własnej osobie odsłonił istotne rysy tej cnoty. Pisze św. Paweł: "Który mając naturę Bożą nie poczytywał swej równości z Bogiem za przywłaszczenie, ale wyniszczył samego siebie przyjąwszy naturę sługi, stawszy się podobnym do ludzi" (Flp 2,6). Odkrywczość Chrystusowego objawienia polega na tym, że pokora nie wyrasta z niskości, ale ze wzniosłości - z pełni Bożego bogactwa, z niezgłębionej miłości. Bóg staje się człowiekiem. Ale w jakich warunkach? Nie było dlań miejsca w gospodzie, więc przyszedł na świat w pasterskiej grocie. Musiał uciekać do Egiptu przed gniewem Heroda. Nieznany nikomu spędził 30 lat w Nazarecie. Obcował z grzesznikami i celniikami. Umył apostołom nogi. Poddał się wyniszczającej śmierci krzyżowej. Tylko niezgłębiona miłość zdolna jest do najgłębszej pokory. Maryja, Matka Jezusa, szła śladami Syna. Przy nawiedzeniu św. Elżbiety wyśpiewała w Magnificat: Bóg "wejrzał na uniżenie służebnicy swojej; rozproszył pysznych w zamysłach ich serc. Strącił mocarzy z tronów, a wywyższył pokornych" (Łk 1,48-52). Chrystus wiedział, że pokora jest czynem niesłychanie trudnym. Dlatego dał wzór postępowania: "Uczcie się ode Mnie, żem jest cichy i pokornego serca" (Mt 11,29). WYPOWIEDZI O POKORZE Św. Augustyn: "Jest właściwością pokory, że serce podnosi w górę; skutkiem zaś wywyższania samego siebie jest poniżenie serca. Zdaje się być niemal sprzecznością, iż pycha wiedzie ku przepaści, pokora zaś na wyżyny. Pobożna pokora jednak służy sprawom wyższym. Nic zaś nie jest wyższe nad Boga. I dlatego wywyższa pokora, która każe Bogu ulegać". Maks Scheler: "Pokora jest rodzajem miłości, która mocna jak słońce przełamuje stężały lód, jakim obfitująca w ból pycha opasuje wiecznie próżną naszą miłość własną". JAN PAWEŁ II POKORA DZIECIĄTKA JEZUS Pierwszy żłobek narodził się, jak wiecie, z genialnej intuicji św. Franciszka z Asyżu. On to właśnie, głęboko poruszony i wzruszony pokorą Wcielenia, w noc Bożonarodzeniową roku 1223, w Greccio, kazał swemu wiernemu i pobożnemu przyjacielowi imieniem Jan, przygotować wszystko, co było potrzebne: słomę, siano, żłób, prawdziwego woła i osła z krwi i kości. "Chciałem pokazać - powiedział Święty - Dzieciątko Jezus narodzone w Betlejem i jakoś na własne oczy zobaczyć wszystkie trudności, w których znalazło się Ono z powodu braku rzeczy najbardziej niemowlęciu potrzebnych. Chciałem pokazać, jak zostało złożone w żłobie, jak leżało na sianie między wołem i osłem" 11. SZCZODROBLIWOŚĆ, ŁAGODNOŚĆ, HOJNOŚĆ Rozważaliśmy jedną z głównych wad - pychę i jej przeciwieństwo, czyli pokorę. Obecnie przejdziemy do trzech kolejnych grzechów głównych, ukazując przeciwne im cnoty. ZAZDROŚĆ - SZCZODROBLIWOŚĆ Skąd się wywodzi zazdrość? Bez wątpienia jej korzeniem jest żądza sławy i własnego wywyższenia. Nierzadko łączy się ona z nienawiścią lub do niej prowadzi. Oto chwalą kogoś za pracowitość i rzetelność. Dlaczego nie chwalą mnie, przecież ja też wiele rzeczy zrobiłem? Oto tamta, choć wdowa, daje sobie radę z wychowaniem dzieci. Są ułożone, grzeczne, starannie ubrane. O, na pewno amant jej w tym pomaga! Oto koledze powiodła się klasówka. Wiadomo, on zawsze lepiej jest widziany niż inni. Pisze teolog, Bernard Haring: "Dziećmi zazdrości są: intrygi i donosicielstwo, obmowa, oszczerstwa, radość z cudzego nieszczęścia, zły humor i nieżyczliwość oraz nienawiść". Ileż złego czynią bliźnim różne intrygi i donosicielstwo! Ilu ludzi wyjechało do Oświęcimia z powodu fałszywego donosu podczas okupacji! Ile wdów i sierot pozostało z rozbitych rodzin pod wpływem zazdrości! Znamienne, że zazdrość nie potrafi się cieszyć nawet z autentycznej cnoty bliźniego, choć bliźni jest skromny i nie narzucający się. Dlatego grzech zazdrości jest tym większy, im większe jest dobro, którego się komuś zazdrości. Co jest przeciwieństwem zazdrości? Życzliwość i szczodrobliwość. Wzorem jest Boża hojność w obdzielaniu dobrami - życzliwa hojność. Pan zsyła deszcz na dobrych i złych. Słońcem obdziela jednakowo wszystkich, bez względu na czyjeś zasługi. Sąd nad ludźmi trzeba zostawić Panu. Trudnych i grzesznych należy wspierać duchowo modlitwą i dobrymi czynami. Nade wszystko należy się cieszyć, że komuś się powiodło, a siebie mobilizować, aby innym dorównać. Taka "święta" zazdrość może być motorem duchowego postępu. GNIEW - ŁAGODNOŚĆ Istnieje gniew "święty". Istnieje również gniew grzeszny. Oto Jezus staje w obronie miejsca świętego. Wywraca stoły kupczących i wyrzuca ich ze świątyni jerozolimskiej. "Mój dom jest domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców" (Mt 21,13). Innym razem Chrystus - tak zwykle łagodny i wyrozumiały - chłoszcze faryzejską obłudę: "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości" (Mt 23,27-28). Niestety, istnieje również gniew grzeszny. Przejawia się on w niecierpliwości: jedno słowo wywołuje od razu potok obelżywej tyrady. Drobne przewinienie rodzi nie kończące się połajanki. Najczęstszymi postaciami gniewu są kłótnie i bójki, którym towarzyszą przekleństwa. Jakież są cechy gniewu? Zwykle bardziej oburzają nas uchybienia innych niż własne słabości. Zazwyczaj brak jest proporcji między wybuchem a błahostką, która go spowodowała. Stąd niedaleko już do podtrzymywania w sobie uczucia zemsty czy pragnienia, aby bliźniego skrzywdzić i unicestwić. Pisał Franciszek Bohomolec (1720-1784) w Arlekinie na świat urażonym: "Bojaźń bardziej przystoi człowiekowi niźli gniew. (...) Człek w gniewie nie jest człekiem, ale bestią, bo w tej pasji zapomina i przestaje być człowiekiem. Człek zaś w bojaźni aż nadto pamięta, że jest człowiekiem (...)".Maria Rodziewiczówna (1863-1944) w Lecie leśnych ludzi: "Nie wolno się gniewać: gniew, jak bumerang, wraca do tego, co go cisnął". Czy ma rację pisarka? Wyobraźmy sobie człowieka, który dał się ponieść furii złości. Oczywiście, rani on i znieważa bliźniego. Nieraz doprowadza go do kalectwa. Czy jednak nie jest to "pyrrusowe" zwycięstwo? Pismo święte zdaje sobie sprawę z niszczącej siły gniewu. Dlatego zachęca do szybkiego pogodzenia się: "nie trwajcie w owym gniewie przez dzień cały" (Ef 4, 26). - "Niech zniknie spośród was duch wszelkiego zgorzknienia, irytacji, gniewu, zgiełku" (Ef 4,31). Co jest przeciwieństwem gniewu? Łagodność. Trzeba na nią popatrzeć poprzez osobę Chrystusa. Był On rozważny. Nie czynił niczego pod wpływem namiętności. Warto pomyśleć o tym, że gniew nas ośmiesza w oczach drugich. Warto też zastanowić się: Czy stać mnie na "święty" gniew? Czy choć raz ująłem się - spokojnie, lecz stanowczo - za bezczeszczoną wartością religijno-moralną? CHCIWOŚĆ - HOJNOŚĆ Św. Jan wymienia pośród trzech głównych żądz człowieka "pożądliwość oczu". Oto oczy człowieka dostrzegają bogactwo. Mieni się ono różnymi kolorami. Raz błyska górą pieniędzy - złotych czy srebrnych. Innym razem fascynuje wymyślnymi rozrywkami. Kiedy indziej ubóstwia skądinąd pożyteczne rzeczy, jak samochody, działki czy budynki. U płci pięknej rozmiłowanie w dobrach może przybrać postać pogoni za coraz nową biżuterią, strojami, modą. Pożądliwość oczu Ewangelia nazywa "służbą mamonie" (Mt 6,21), zaś św. Paweł określa ją dosadniej - "bałwochwalstwem" (Ef 5,5). Teologowie określili ją mianem "chciwości". Co jest w niej charakterystyczne? Czy sama żądza dóbr materialnych? Nie jesteśmy duchami, lecz istotami psycho-fizycznymi. Człowiek potrzebuje własnego kąta-domu, mieszkania. Tam czuje się "u siebie". Nie wolno ludzi pozbawiać "zadomowienia". Jest to naturalna potrzeba człowieka. Ludzie bezdomni - to ludzie wydziedziczeni. Człowiek potrzebuje również środków do życia - dla siebie i dla rodziny. Możliwość zapewnienia sobie i rodzinie minimum egzystencji - to fundamentalne wymaganie sprawiedliwości. Czyż to byłoby chciwością? Oczywiście, że nie. Istota chciwości zasadza się na "nieuporządkowanym" przywiązaniu do dóbr ziemskich. Dobra materialne są koniecznym "środkiem" do życia. Chciwiec czyni z nich natomiast jedyny i najważniejszy "cel" życia. Przerażające są owoce chciwości. Postawa ta rodzi twardość i nieczułość serca na potrzeby drugich. Wiąże się ona zwykle z żądzą władzy. Stąd tylko jeden krok do krzywdzenia innych. Jakież jest lekarstwo przeciw chciwości? Pismo święte mówi o "marności" dóbr doczesnych, a wzniosłości dóbr duchowych. Ciało podlega zniszczeniu, duch trwa wiecznie. Troska o sprawy ducha winna zajmować naczelne miejsce w życiu człowieka. Stąd postulat hojności. "Ochotnego dawcę Bóg miłuje". Niezgłębionym przykładem hojności jest Chrystus, który rozdał samego siebie. Nie zostawił dla siebie żadnej cząstki. Wszystko oddał "dla" braci i "za" braci. Dobrami swej hojności obdarzył ludzi wszystkich czasów. Niczego nie zabraknie żadnemu z synów ludzkich, gdy tylko zwróci się do Chrystusa. Jan Kochanowski wzywa nas do wdzięczności wobec Boga ze względu na Jego wspaniałomyślną hojność (Pieśń XXV): Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary? Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?. Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie. Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje, Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje. Wdzięcznym Cię tedy sercem, Panie, wyznawamy, Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy. JAN PAWEŁ II PRACA NAD SOBĄ W ten oto kontekst: rodziny i społeczeństwa, które jest Waszą Ojczyzną, zostaje stopniowo wpisany temat, który również pozostaje w bliskiej łączności z przypowieścią o talentach. Stopniowo bowiem rozpoznajecie ów talent czy też owe talenty, jakie są właściwe każdemu i każdej - i zaczynacie je pomnażać - a dzieje się to przez pracę. Jakaż jest w tej dziedzinie przeogromna skala możliwych kierunków, uzdolnień, zainteresowań! Nie podejmuję się ich tutaj wyliczać, nawet przykładowo, zachodzi bowiem obawa, że można by więcej przeoczyć niż uwzględnić. Zakładam więc całą ową różnorodność H wielokierunkowość. Świadczy ona zarazem o wielorakim bogactwie odkryć, jakie niesie ze sobą młodość. Można powiedzieć, nawiązując do Ewangelii, że młodość to czas rozpoznawania talentów. Równocześnie zaś jest to czas wchodzenia na wielorakie szlaki, po których rozwijała się i nadal rozwija cała ludzka działalność, praca i twórczość. Życzę Wam - każdej i każdemu - abyście odnaleźli siebie na tych szlakach. Abyście na nie wchodzili z zainteresowaniem, z pilnością, z entuzjazmem. (List do młodych 12) 12. WARTOŚĆ CZYSTOŚCI WSPÓŁCZEŚNI IDOLE Nasze czasy mają swoich idoli. Naczelne miejsce zajmuje bez wątpienia "eros" i "seks". Nie to jest ważne, że na ludzkiej słabości żeruje przemysł filmowy i rozrywkowy, publikacje czy spektakle telewizyjne - a wszystko to ze względów komercyjnych. To jest żenujące, ale w pewnej mierze zrozumiałe. Żałosne jest tworzenie legendy, że swoboda seksualna jest wyznacznikiem postępu i prawdziwej wolności. Nieczystość - jak wszystkie ludzkie grzechy - jest stara jak dzieje człowieka. Dawniej również grzeszono nieczystością, ale zazwyczaj się jej wstydzono. Obecnie wstyd uważa się za przebrzmiałą pruderię'. nie ma się czego wstydzić, jest się czym pochwalić. Ks. Piotr Skarga (1536-1612) pisał w Kazaniu sejmowym pierwszym: "...w nieczystości i rozkoszach cielesnych nikt mądrym być nie może. Co i poganie pisali, iż rozkosz cielesna wszytki zmysły wnętrzne do siebie ciągnie i na nich je bawi, od baczenia i uważania dobrego rozumu odwodząc". Zauważmy różnicę: ks. Skarga czystość zwie mądrością, troską o dobro. Współczesna moda zwie ją głupotą, zacofaniem, pruderią. W podobnym duchu co Skarga pisał Norwid {Tajemnica lorda Singelworth): "Czystość zależy na podniesieniu się stosownym - nieczystością zaś jest poniżenie się... lub kogo... czystość, która musiałaby degradować ludzi, ażeby siebie utrzymać, byłażby bezplamną?" Czymże jest czystość i nieczystość według Norwida? Czystość wynosi w górę człowieka, nieczystość go poniża. Do tych określeń czystości wypada dodać element najistotniejszy, czystość stoi na straży miłości. Strzeże tylko spraw wartościowych. Taką bezcenną wartością jest międzyludzka miłość: narzeczeńska, małżeńska, pozamałżeńska. Cechą charakterystyczną miłości jest zawsze pragnienie dobra dla umiłowanej osoby, a nie chęć "zawłaszczenia" dla siebie drugiego człowieka. Bóg - Pełnia dobra wymaga czystości przedmałżeńskiej z dwojakich powodów. Po pierwsze On daje prawo ludziom do korzystania z popędu seksualnego, gdy łączy dwoje ludzi dozgonnym węzłem małżeńskim. Po wtóre Bóg pragnie, aby człowiek nauczył się panować nad swymi uczuciami (kobieta) i popędem (mężczyzna). W jakim celu? Aby siebie zaofiarować, trzeba siebie wpierw posiąść. Czystość przedmałżeńska wychowuje człowieka do autentycznej miłości polegającej na darze: aby ktoś mógł całkowicie zaofiarować siebie współpartnerowi i dochować mu wierności małżeńskiej. Miłość małżeńska posiada swój wymiar fizyczny. Bóg pragnie, aby małżonkowie dawali początek nowemu życiu w sposób godny i odpowiedzialny. Godne i odpowiedzialne pożycie małżeńskie nie wyklucza - w sposób mechaniczny czy chemiczny - poczęcia nowego człowieka. Nie chodzi o to, aby był "co rok - prorok". Małżonkowie sami przed Bogiem podejmują decyzję o ilości dzieci. Mogą korzystać z naturalnej regulacji poczęć (metoda termiczna). Ale ta zakłada ofiarę: trud rozpoznawania dni płodnych od niepłodnych oraz panowanie nad sobą. Jest to cena za ocalenie autentycznej miłości oblubieńczej. Czy pozamałżeńska czystość jest przeżytkiem, którego należy odłożyć do lamusa? Tylko w romansach, filmach czy spektaklach atrakcyjnie wyglądają rozwody, trójkąty czy zdrady małżeńskie. Kto gloryfikuje rozwiązłość jako postępową, bierze pod uwagę tylko jedną . stronę medalu: element przygody, zaspokojenie namiętności, poszukiwanie przyjemności za wszelką cenę. Ale jest, niestety, druga strona medalu: pokrzywdzone żony czy mężowie, złamane życie, rozbite rodziny, dramat dzieci bez rodziców. Trzeba wysłuchać ofiar nieładu małżeńskiego i rodzinnego, aby zawyrokować, co jest wartością: czystość czy nieczystość pozamałżeńska - wspominał wielokrotnie Jan Paweł II. Jest jakiś paradoks w traktowaniu czystości i nieczystości w obiegowej opinii. Rozwiązłość posiada często lepszą renomę niż czystość. Ale tak naprawdę nikt nie pragnie dla siebie niewiernej żony czy niewiernego męża. Pochwala się często uwodzenie, ale chwalący cierpią - jak wszyscy - z powodu zdrady ich współmałżonka. "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 5,8). Błogosławieni znaczy tyle co "szczęśliwi". Szczęśliwi są ci, co dbają o czystość serca. Potocznie "czyste serce" oznacza człowieka po spowiedzi: odżałował swoje grzechy i Pan mu je przebaczył. Pierwszy sens wyrażenia biblijnego byłby następujący, pozbądź się grzechów, oczyść swe sumienie, abyś mógł kiedyś oglądać Boga. Co jeszcze może oznaczać owo biblijne wyrażenie "szczęśliwi czystego serca"? Serce - to symbol ludzkiego wnętrza, zwłaszcza miłości. "Czyste serce" to zatem "czysta miłość". Szczęśliwi są owi, którzy zabiegają o "czystą miłość". Albowiem tylko miłość stoi na straży czystości i stanowi jej istotę. Różny bywa kształt "czystej miłości". Narzeczeństwo to kontrola swych uczuć (kobieta) i swego popędu (mężczyzna), aby móc siebie zaofiarować partnerowi życia na ślubnym kobiercu. Małżeństwo - to służba budzącemu się życiu i rozwijanie miłości wiernej. Wierność tyle razy wykpiona i lekceważona upomina się o swoje prawa. Nieśmiała stoi u progu naszych domostw i puka: Czy wpuścicie mnie do Waszych rodzin i małżeństw? Nie bójcie się, nie pozbawię Was wolności. Ocalę Waszą miłość. Sprawię, że urośnie i zakwitnie jak róża - dorodna, radująca oczy . '.».i serce. Oczyszczę Waszą miłość i egoizm oraz wygodnictwo. Rozwinie się w Was więcej ducha poświęcenia i ofiarności. Cóż. więc ostatecznie znaczą słowa: "Szczęśliwi czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą?" Szczęśliwi są ci, co rozwijają "czystą miłość". Boga będą kiedyś oglądać? "Czysta miłość" pozwala im już dziś odkryć twarz Boga w obliczu człowieka. Nieczysty nie dostrzega człowieka, tylko rzecz, przedmiot do wykorzystania i wyrzucenia na śmietnik. Czystemu odsłania się - jak mówił Norwid - "rzecz Boża" w człowieku. "Rzecz Boża" w człowieku każe nam uszanować nawet tych, którzy nie dbają o swoją godność. A dzięki naszej miłości mogą rozwinąć się ku pełni. Jak św. Maria Magdalena czy ewangeliczna jawnogrzesznica. JAN PAWEŁ II OBRONIŁA CZYSTOŚĆ (Bt. Karolina Kózkówna) 1. "Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy. On jest po mojej prawicy, nic mnie nie zachwieje. Bo serce napomina mnie nawet nocą" (Ps 16,8.7). Tak psalmista. I tak Karolina w momencie śmiertelnej próby wiary, czystości i męstwa. Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi, ocalić życie i godność. "Ty ścieżkę życia mi ukazujesz" (por. tamże w. 11). Ścieżka życia. Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła życia doczesnego. Znalazła śmierć. Oddała to życie, aby zyskać Życie z Chrystusem w Bogu, (Tarnów 10 VI1987) 13. WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ - PRACOWITOŚĆ NIEUMIARKOWANIE - WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ Człowiek musi jeść, gasić pragnienie i wypoczywać. Jest to po prostu naturalna potrzeba. Czynnościom tym towarzyszy przyjemność. Głodny z przyjemnością przyjmuje posiłek. Spragniony łaknie orzeźwiającego napoju. Utrudzony pracą regeneruje swe siły nocnym wypoczynkiem. To wszystko jest dobre i wprost nieodzowne dla zdrowia. Nieumiarkowanie pojawia się wówczas, gdy posiłek i napoje, zwłaszcza alkoholowe, nabierają najwyższej rangi w naszym życiu. Wtedy człowiek pochłonięty jest - w myślach, słowach i pragnieniach - bez reszty tymi sprawami. Św. Paweł mówi o takich ludziach, że "brzuch staje się ich Bogiem" (Flp 3,19). Jeszcze większą wadą jest nadużywanie napojów alkoholowych czy uleganie narkomanii. Obie te sprawy nabierają wymiarów katastrofalnych w kraju i na świecie. Statystyka podaje, że 7-10 litrów czystego alkoholu na statystycznego Polaka wypija się u nas rocznie. Brak zainteresowań czy też frustracja - to częste przyczyny nadużywania alkoholu. Pisał Adam Naruszewicz (1733-1796): Nie znając w życiu uczciwej zabawy, Zlecieli rojem pod wiechę pijacy. Ten się przyjaźnią życzliwą przymyka, Ów gada, co mu ślina w gębę niesie; (...) Pękają w .srogich targańcach kołnierze, Jucha się leje, brzmią pięściami pyski, Pełni hałasu, leci ze łbów pierze, Kufle się tłuką, latają półmiski. (Do pijaków) Trzeba tworzyć towarzyskie kręgi obywające się bez alkoholu lub przynajmniej ograniczające jego spożycie. Trzeba rezygnować z obyczajowego terroru, który wymusza wypicie "zdrowia". Czy uczyniłem coś w tym kierunku? Osobną sprawą jest nieumiarkowanie w paleniu papierosów. W ostatnich latach uczyniono wiele dla wykazania szkodliwości tytoniu dla ludzkiego organizmu. Dziś łatwiej jest tę szkodliwość zrozumieć. A mimo to obserwuje się wzrost np. liczby palących kobiet. Warto przypomnieć tutaj zasadę Mahatmy Gandhie-go, który głosił: jakiekolwiek wyrzeczenie zawsze wzbogaca duchowo człowieka. Pismo św. zachęca: "Niech serc waszych nie obciąża ani obżarstwo, ani pijaństwo" (Łk 21,34). Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu poniża człowieka do rzędu istot nierozumnych. Pijaństwo rujnuje zdrowie - tak własne, jak rodziny. Bywa ono przyczyną wielu tragedii i nieszczęść. Obciąża ono ludzkie sumienie. Paraliżuje ludzkiego ducha, który głuchnie i ślepnie na wartości religijno-moralne. Leopold Staff (1878-1957) radzi w Igrzysku: Ducha dzierż zawsze w garści na wędzidle, Jak ognistego konia. Panuj słowom I gestom swoim, jak wódz szykom w bitwie. Ogień miej w żyłach, ale lód na głowie. Waż każde słowo jako kamień w ręce, Którym ugodzić masz w piersi słuchacza. Nie daj się porwać, a porywaj innych. Bądź jak mróz trzeźwy, by inni szaleli. Sobie bądź źródłem, byś innym był winem. LENISTWO - PRACOWITOŚĆ Ostatnim z grzechów głównych jest lenistwo. Popularnie leniwym nazywa się człowieka, który stroni od pracy. Istotnie, bywają ludzie, którzy spychają na innych wszelkie zajęcia. Pod byle pretekstem uwalniają siebie od podjęcia codziennych obowiązków. Jest żądza spokoju i używania. Język łaciński określa tę postawę mianem gnuśności (łac. pigritia). » Księga Przysłów chłoszcze rozleniwionego człowieka: "A dokądże, leniwcze, spać będziesz? Kiedy powstaniesz ze snu swego? Trochę pośpisz, trochę podrzemiesz, trochę złożysz ręce, aby spać: i przyjdzie na cię jak przechodzień niedostatek, a ubóstwo jak mąż zbrojny" (Prz 6,9-11). Skutki lenistwa ukazuje biblijny mędrzec na przykładzie zaniedbanej roli: "Szedłem przez pole człowieka leniwego i przez winnicę męża głupiego; a oto wszędzie zarosło pokrzywami, i ciernie pokryły grunt jego, i rozwalił się płot kamienny" (Prz 24,30). Przeciwieństwem gnuśności jest pracowitość. Biblia pochwala mrówkę i pszczołę, stawiając je za wzór pracowitości. "Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi - bądź mądry: nie znajdziesz u niej zwierzchnika ni stróża żadnego, ni pana. W lecie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm we żniwa" (Prz 6,6-8). Oprócz gnuśności (pigńtid) język łaciński posiada inne określenie lenistwa (acedia). Co jest charakterystyczne w tej postawie rozleniwienia? O ile gnuśnością jest niechęć do pracy, do stałego wysiłku związanego z utrzymaniem własnym i całej rodziny, o tyle lenistwo (acedia) podobne jest do pracowitości, gdyż polega na ciągłej krzątaninie wokół pomnażania dóbr doczesnych. Ale sprawy ducha schodzą u tych ludzi coraz bardziej na plan dalszy. Myśl o Bogu, modlitwa, służba Boża znikają z horyzontu zainteresowania. Teologia moralna wśród dzieci duchowego lenistwa wymienia zwątpienie i małoduszność, zaniedbywanie trudnych obowiązków, jak wstrzymanie się od ciężkiej pracy i udział we Mszy św. niedzielnej czy świątecznej, także niezachowanie postu. Jak bronić się przed duchowym lenistwem? Pamięć o sprawach ostatecznych przywodzi na myśl przemijalność dóbr doczesnych. W ten sposób otwiera człowieka na Bożą obecność i istnienie dóbr duchowych, które nigdy nie przeminą. Nigdy dość zachęty do pracowitości. Ale też nigdy dość przestrogi, aby nie utopić ducha w krzątaninie wokół dóbr materialnych. Praca? Tak. Ale musi ona być sensowna i rozumna. Sensowna praca nie traci z oczu horyzontu wieczności. Cyprian Kamil Norwid (1821- 1883) pisał w Pracy: Pracować musisz - głos ogromny woła, Nie z potem dłoni twej, lub twego grzbietu, (Bo prac początek, doprawdy, jest nie tu): Pracować musisz z potem twego CZOŁA! JAN PAWEŁ II TROSKA O TRZEŹWOŚĆ NARODU Maryjo, Królowo Polski, bądź nadal natchnieniem tych wszystkich, którzy walczą o trzeźwość swych bliźnich, o trzeźwość siebie samych. O trzeźwość Narodu. Jestem szczególnie wdzięczny tym, którzy podejmują inicjatywy w tej dziedzinie - zwłaszcza w miesiącu sierpniu, a także w czasie przygotowania do tej papieskiej pielgrzymki. Nie wolno tych inicjatyw ośmieszać i pomniejszać'. Nie wolno! Zbyt wysoka jest stawka, o którą chodzi. Wiemy to dobrze z historii. Zbyt wysoka jest stawka! I trzeba tutaj iść pod prąd! Pod prąd społecznego nawyku i płytkiej opinii. Pod prąd ludzkiej słabości. Pod prąd źle rozumianej "wolności". Wolność nie została człowiekowi dana przez Stwórcę do tego, ażeby niszczył siebie i drugich. Wolność to nie jest samowola. (Jasna Góra 12 VI1987) 14. WARTOŚĆ CNOTY GRECKA WIZJA CNOTY Greckiemu filozofowi, Sokratesowi, Ateńczycy zarzucili, że deprawuje młodzież, gdyż "nie uznaje bogów, których państwo uznaje, ale inne duchy nowe" (Platon Obrona Sokratesa). Sokrates sam podejmuje przed sądem replikę z tym zarzutem: "...a mnie się zdaje, że wy w ogóle nie macie w państwie nic cenniejszego niż ta moja służba boża. Bo przecież ja nic innego nie robię, tylko chodzę i namawiam młodych spośród was i starych, żeby się ani o ciało, ani o pieniądze nie troszczył jeden z drugim przede wszystkim, ani tak bardzo, jak o duszę, aby była jak najlepsza: i mówię im, że nie z pieniędzy dzielność rośnie, ale z dzielności pieniądze i wszelkie inne dobra ludzkie i prywatne, i publiczne". Na nic się zdała autoobrona Sokratesa. Sąd skazał go na śmierć. Dano mu truciznę do wypicia. Co jest najistotniejsze w obronie Sokratesa? Zapytuje on ateński sąd, czy pochwałę dzielności można nazwać psuciem młodzieży? Sokratesowa "dzielność" to prawość, uczciwość, szlachetność i w ogóle synonim wartości moralnych określanych mianem cnoty. Filozof uważa tę swoją misję za "służbę bożą". Zabiega bardziej o cnotę niż o pieniądze i ciało. Dlaczego? Gdyż źródłem wszelkiego trwałego dobra dla człowieka jest troska o sprawności moralne, a nie zabieganie o dobra materialne i pielęgnacja ciała. Tak patrzyła starożytna Grecja na cnotę. Uważała ją za wartość najwyższą szlachetnego człowieka, który szuka jedynie autentycznego dobra. PEJORATYWNE OCENY CNOTY W XIX wieku podważono wartość cnoty. Etyka świecka uznała ją za "starą pannę, gderliwą i bezzębną". Innymi słowy zrzucono ją z piedestału jako niepotrzebną czy wręcz niebezpieczną miernotę. Tadeusz Boy-Żeleński (1874-1941) kpił sobie z cnoty w Replice polskiej kobiety: Więc te cuda polskich dziewic - Swojskiej cnotki miły zapach - Te gosposie i te Zosie, Które sobie przy bigosie Fantazjował Pan Mickiewicz, Aby znaleźć w nich pociechę Po swoich miłosnych klapach, Czyjeż są tęsknoty echem? CHRZEŚCIJAŃSTWO O CNOCIE Współcześnie również tu i ówdzie pokpiwają sobie z cnoty. Dla niektórych wydaje się ona trącić myszką. A przecież tak naprawdę człowiek tęskni za dobrem i szlachetnością. Co fascynuje ludzi u Brata Alberta? Stałość i łatwość w niesieniu pomocy bezdomnym i upośledzonym. Raz wesprzeć biednego - każdy potrafi. Niełatwo obsłużyć opryskliwego żebraka. Ale służyć zbieraninie opryszków stale i z łatwością aż do bólu i utrudzenia - to budzi zdumienie i zachwyt nawet u cyników oraz przestępców. Na tym polega sprawność moralna zwana cnotą. Jest nią stałe i z łatwością spełnianie dobrego czynu, które wypływa nie z musu, lecz z wewnętrznej dobroci człowieka. Ważna jest przy tym motywacja. Źródłem, sednem i celem cnoty jest miłość Boga. Pierwsi chrześcijanie szli na śmierć ze słowami: "Dla Chrystusa! Dla Chrystusa!" Św. Ignacy Loyola czynił wszystko "na większą chwałę Bożą". Św. Stanisław Kostka miał zawołanie: "Lepiej umrzeć niż zgrzeszyć". W herbie ks. prymasa Stefana Wyszyńskiego znajdowały się słowa: "Samemu Bogu". U Jana Pawła II jest maryjne zawołanie "Cały Twój". JAK ZDOBYĆ CNOTĘ? Teologia mówi, że w każdej sprawności moralnej jest coś z boskiego daru i coś zdobytego przez samego człowieka. Św. Paweł poucza: "Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą" (Flp 2,13). Jeszcze mocniejsze są słowa Chrystusa: "Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5). Co mówią biblijne słowa? Oto jest przede mną problem: uczyć się, czy nie uczyć Ś w ogóle, czy jakiegoś przedmiotu? Chęć przyjemności i wygodnictwo odsuwają naukę na dalszy plan. Rozsądek i dobre rady rodziców czy wychowawców podsuwają: trzeba, a nawet warto odrabiać zadane lekcje. Po chwilach wahań i zmagań rodzi się wreszcie decyzja, a za nią idzie wypełnienie obowiązków. Jest to bez wątpienia moja decyzja i moje wykonanie - tego nikt za mnie nie zrobi. Im częstsze są moje zwycięstwa nad sobą, tym mocniejszy staje się dobry nawyk. Częsty trening woli budzi i rozwija szlachetną sprawność. Czy jest to moje zwycięstwo nad sobą? Moja zasługa? Bez wątpienia - tak. Jak zatem rozumieć słowa św. Pawła: "Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą"? Budzi się w tobie chęć spełnienia dobrego czynu? Wykonałeś go mimo oporów? Nie obyło się to bez Bożego natchnienia. Więcej, chęć i wykonanie dobrego na pierwszym miejscu i nade wszystko zawdzięczasz Bogu - głosi św. Paweł. 90 A co wnoszą nowego słowa Chrystusa: "Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić"? Alegoria o winnym krzewie i latoroślach ukazuje dwa poziomy ludzkiej egzystencji: ludzkie siły i ludzkie działanie, na które nakładają się Boże moce i Boże działanie. Jeden warunek jest nieodzowny: "trwać", "być" w winnym krzewie na kształt owocującej, a nie suchej latorośli. Suchą latorośl się odcina jako nieowocującą. Podobnie człowiek odcięty od strumienia łaski Chrystusowej nie zbiera dobrych uczynków na wieczność. Sam siebie wyłącza z krwioobiegu życia wiecznego. Co sprawia w nas cnota? Jakakolwiek cnota wyrabia w nas siłę woli np. do pracowitości, uczynności czy cierpliwości. Kształtuje zatem ludzi o mocnym charakterze. Jest dziełem ludzkiego trudu, a jednocześnie - i nade wszystko - jest wolnym dziełem łaski. Owo współdziałanie łaski Bożej z człowieczą wolą jest - i pozostanie - tajemnicą. Boże działanie nie znosi ludzkiej wolności, lecz ją wspiera i uszlachetnia. PISARZE O CNOCIE Nasza literatura piękna zgodnie sławi cnotę. Biernat z Lublina (1465-1529) pisał: Kto chce człowieka baczyć, Nie trzeba na krasę patrzyć, Bacz cnotę i obyczaje, Którać dobry umysł daje. Jan Kochanowski (1530-1584) w Satyrze konstatował: Cnotę miłuj i godność, bo tym państwa stoją. (...) Cnota sławą się płaci. Adam Mickiewicz (1798-1855) w Żeglarzu sugerował: Szczęśliwy, kto i samej ulubował Cnocie, Dopłynie, kędy sławy góruje opoka, Balsam go rzymski ukrzepi w ochocie; Ale jeśli Piękność nie zwróci nań oka, Dopłynie we krwi i pocie. Zygmunt Krasiński (1812-1859): Tam w końcu tylko zwycięstwo - gdzie cnota - . Tam zmartwychwstanie tylko - gdzie Golgota. Wacław Sieroszewski (1858-1945): Wiedza i cnota są ozdobami człowieka, ale wymagają oprawy, jak szkła okularów. JAN PAWEŁ II KAŻDY MA SWOJE "WESTERPLATTE" Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku, grupa młodych Polaków, żołnierzy, pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, trwała ze szlachetnym uporem, podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską. Pozostali w pamięci Narodu jako wymowny symbol. Trzeba, ażeby ten symbol wciąż przemawiał, ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków. Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować". Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych. Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: "Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga" (ks. Wojciech Frątczak, Biskup Michał Kozal, [w]: "Chrześcijanie", 1.12; ATK, Warszawa 1982, s. 85). (Gdańsk 12 VI1987) 15. ROZTROPNOŚĆ CNOTY KARDYNALNE Już starożytni wyróżniali cztery cnoty kardynalne (lac. cardo = zawias) albo główne. Są one podwalinami, zawiasami, na których opiera się gmach chrześcijańskiego życia. Roztropność bywa nazywana "woźnicą cnót", gdyż ukazuje drogi dobrego działania i porządkuje zdrowy rozsądek. Sprawiedliwość wiąże się bardziej z wolą, ukazując jej właściwy kierunek: od egoizmu ku liczeniu się z drugimi. Umiarkowanie wskazuje na złoty środek działania między otępieniem a gonitwą za przyjemnościami. Męstwo mobilizuje do przezwyciężania ospałości i przeszkód na drodze ku dobru. CZYM JEST ROZTROPNOŚĆ? Jest ona "woźnicą cnót". Co to znaczy? Oto w młodym człowieku budzą się zainteresowania płcią odmienną. Jakieś dziewczę zaczyna mu się coraz bardziej podobać. Przez różowe okulary zakochanych rozpoznaje w niej same zalety. Ślepe zmysły widzą w dziewczynie jedynie rzecz, przedmiot pożądania. Rozum i wrodzona wstydliwość nakazują umiar. Religijne przekonania każą widzieć w dziewczynie przyszłą żonę - jego czy kogoś innego - którą należy uszanować jako człowieka powołanego do nieśmiertelności. Etyka chrześcijańska mówi, że dopiero Pan Bóg daje prawo korzystania z popędu seksualnego, gdy ich łączy węzłem sakramentu małżeństwa. Pocałować czy nie pocałować? Jak się zachować wobec niej, gdy świat nieraz kpi sobie z religijno-moralnych zasad? Takie problemy stoją przed zakochanymi. Dobrze jest wówczas odnieść się do pani zwanej roztropnością, a nie iść na lep zwodniczych opinii. Roztropność w dużej mierze pokrywa się z "mądrością" , która stanowi przeciwieństwo "głupoty grzesznika". Biblia wiele mówi o mądrości życia, przeciwstawiając ją "głupocie". Kiedy indziej Pismo św. mówi o "drodze życia" i "drodze śmierci" (Pwt 30). Psalm 1 ukazuje dwie drogi życia: drogę prawych oraz szlak występnych. Psalmista charakteryzuje obie drogi i ukazuje jednocześnie ostateczną perspektywę: dokąd one prowadzą. Co cechuje drogę występnych, grzeszników, szyderców? Psalmista tego wyraźnie nie mówi, ale można się tego - przez przeciwieństwo do drogi prawych - domyślać. "Występni" nie mają upodobania w prawie Pańskim, nie są jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą - czyli nie owocują. Wolno sobie wyobrazić takie drzewo jako rosnące na pustyni. Liście z wolna usychają i opadają. A jaki jest kres "szyderców"? "Są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata; nie ostoją się na sądzie, ich droga zaginie". Psalmista faworyzuje prawych: mają upodobanie w prawie Pańskim, nad którym rozmyślają, są jak drzewo owocujące nad płynącą wodą, którego liście nigdy nie więdną. "Pan uznaje cnotę sprawiedliwych". Wszystko, co czynią, jest wartościowe. Czy ta wizja "mądrości" i "roztropności" biblijnej pokrywa się z potoczną obserwacją? Raczej nie. Wewnętrznie buntujemy się przeciw tak jednoznacznej ocenie prawych i występnych. Czyżbyśmy nie cenili dobra, a raczej zła pragnęli? Nie. Po prostu patrzymy na sprawy z krótkiego dystansu. Biblia zaś ocenia wszystko z perspektywy wieczności. Patrząc na wydarzenia z dnia na dzień wydaje się nieraz, że dobro nie popłaca, natomiast zło jest oceniane korzystniej. Trzeba nie lada wysiłku, aby dojrzeć biblijną perspektywę. Co może nam pomóc w nabyciu biblijnej perspektywy? Należy zachować dystans wobec wydarzeń. Oto wczoraj spotkała nas przykrość. Zabolało nas aż do trzewi. Uczucie niechęci nie pozwala nam przebaczyć. Ale jest takie lekarstwo jak czas. Minął tydzień, miesiąc, rok... Dziś patrzymy na ową przykrość jako na coś nie zasługującego na uwagę. Czas zmienia proporcję wydarzeń: co było niegdyś wielkie, dziś wyblakło. Aż dziwi się człowiek, że takie "nic" wyprowadziło go z równowagi. Wydaje się, że "roztropność" czy "mądrość" biblijna to cnoty dające człowiekowi właściwy pogląd na ludzkie postępowanie. Roztropność ustawia człowieka w perspektywie całego życia, a nade wszystko w perspektywie wieczności. Literatura polska zgodnie pochwala roztropność. Adam Naruszewicz (1733-1796) w Mocy piękności pisał: Natura wołom rogi, Dziarskie kopyta koniom, ? Rącze zającom nogi, Trąbę zaś dała słoniom, Ptakom lot, rybom skrzele, Nam roztropność w podzielę. Ignacy Krasicki (1735-1801): Albo zbyt trwożni, albo zbyt zuchwali, Nie ważym rzeczy na roztropnej szali. Juliusz Słowacki (1809-1849) w Mazepie: ...nie tak na odwadze szumnej, na żelazie Honor najdroższej tobie osoby spoczywa, Jako na roztropności... To sztuka prawdziwa Serce mieć pełna ognia, zimne jak lód lice, I do grobowca z sobą zanieść tajemnicę. Na koniec głos kaznodzieji, ks. Piotra Skargi, z Kazania sejmowego pierwszego: "Proście roztropnie i bacznie. Bo ten niebacznie i bez wstydu prosi, który rzeczy przeciwne swej prośbie czyni, a do tego się, o co prosi, z swej siły, którą może mieć, nie przyczynia". WADY PRZECIWNE ROZTROPNOŚCI Zazwyczaj wymienia się cztery przeciwieństwa roztropności. Pośpiech i nierozwaga - to pierwsi przeciwnicy tej cnoty. Mówi się nieraz o kimś, że on wpierw coś zrobi zanim pomyśli. Na drobną uwagę zwróconą mu przez bliźniego, odpowiada wiązanką wyzwisk. A potem nie stać go na przeproszenie i urazy przeradzają się w trwałą niezgodę. Dlatego zawsze aktualna jest przestroga starożytnych: "Gdy coś robisz, patrz końca". Cóż z tego, że dam upust swym emocjom, skoro stworzę sobie wroga. Niestałość - to kolejna przeciwniczka roztropności. Oczywiście, trzeba dodać: niestałość w dobrym. Albowiem niestałość w złym jest początkiem wyjścia z impasu nałogów. Dlaczego człowiek jest zmienny w swych poglądach i decyzjach? Często brak mu pogłębionej rzetelnej wiedzy, np. na temat wiary. Idzie owczym pędem przez życie. -W swoim środowisku praktykuje, w obcym łatwo dystansuje się w stosunku do wszystkiego. Wreszcie niedbalstwo jako czwarte przeciwieństwo roztropności. Człowiek wie co należy robić, ale mu się nie chce. Wie, że należy się pomodlić, ale opanował go leń. Ciągły i systematyczny trening woli przynosi skuteczny efekt w zmaganiu się z niedbalstwem. Jan Kochanowski radzi w Odprawie posłów greckich: By rozum był przy młodości, Nigdy takiej obfitości Pereł morze i ziemia złota nie urodzi, Żeby tego nie mieli tym dostawać młodzi. Mniej by na świecie trosk było, By się to dwoje łączyło... JAN PAWEŁ II IŚĆ ZA PRAWDĄ Człowiek jest sobą poprzez wewnętrzną prawdę. Jest to prawda sumienia, odbita w czynach. W tej prawdzie każdy człowiek jest zadany samemu sobie. Każde z tych przykazań, które wymienia z przekonaniem młody rozmówca Chrystusa, każda zasada moralności, jest szczególnym punktem, od którego rozchodzą się drogi ludzkiego postępowania, a przede wszystkim drogi sumień. Człowiek idzie za prawdą tutaj wyrażoną, którą równocześnie dyktuje mu sumienie albo też postępuje wbrew tej prawdzie. W tym miejscu zaczyna się istotny dramat, tak dawny jak człowiek. W punkcie, który ukazuje Boże przykazanie, człowiek wybiera pomiędzy dobrem a złem. W pierwszym przypadku - rośnie jako człowiek, staje się bardziej tym, kim ma być. W drugim przypadku - człowiek się degraduje. Grzech pomniejsza człowieka. Czy tak nie jest? Rozejrzyjcie się wokoło! Popatrzcie po środowiskach bliższych i dalszych! Czy tak nie jest? (Gdańsk 12 VI1987) 16. SPRAWIEDLIWOŚĆ WIELOZNACZNOŚĆ TERMINU Słowo "sprawiedliwość" jest wieloznaczne. Mówi się o sprawiedliwej cenie i sprawiedliwej płacy, o wojnie sprawiedliwej czy nawet o sprawiedliwym człowieku. Gdy cena owoców nie jest wygórowana, określa się ją sprawiedliwą. Ale ogrodnik, ponoszący koszta, trudy i ryzyko sadownictwa, będzie zawyżał cenę, aby było to dla niego opłacalne. Gdy pracownik otrzymuje słuszne wynagrodzenie za pracę, które umożliwia mu utrzymanie siebie i rodziny, płaca jest sprawiedliwa. Ale przedsiębiorstwo, dbające o amortyzację urządzeń i dźwigające na sobie ciężar produkcji oraz świadczeń socjalnych, też musi miarkować wysokość płacy. Gdy podczas okupacji naród polski zmagał się z hitlerowskim okupantem, wszyscy są zgodni, iż była to wojna sprawiedliwa. To Hitler rozpętał niesprawiedliwą wojnę z całym światem. Gdy człowiek stara się oddawać każdemu, co mu się należy, nie wadzi nikomu - jest sprawiedliwy. Biblia nazywa sprawiedliwym człowieka, który jest wierny przymierzu z Bogiem poprzez życie zgodne z wolą Bożą. Takim był św. Józef, oblubieniec NMP. ' W każdej z wymienionych sytuacji jest coś wspólnego ze sprawiedliwością, a jednocześnie każda z nich ukazuje inny jej aspekt. Zwykle wymienia się trzy odmiany sprawiedliwości: legalną, wymienną i rozdzielczą. SPRAWIEDLIWOŚĆ LEGALNA Sprawiedliwość legalna nakłada na wszystkich obowiązek dbania o dobro wspólne. Jednocześnie ukierunkowuje ona wszystkie sprawności moralne na wspólne dobro. W pierwszym rzędzie sprawiedliwość legalna odnosi się do rządzących, następnie do rządzonych. Rządzący mają obowiązek zaprowadzenia porządku sprawiedliwości poprzez ustanowienie słusznego prawa, na którym winien się opierać społeczny ład. Z kolei obywatele winni przestrzegać porządku sprawiedliwości w państwie, gdyż strzeże on dobra wspólnego. Jan Kochanowski w Odprawie posłów greckich apeluje do rządzących: Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie, Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono I zwirzchności nad stadem Bożym zwierzono: Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi, Żeście miejsce zasiedli Boże na ziemi, Z którego macie nie tak swe własne rzeczy, Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy. Lecz poeta nie pomija również obowiązków obywateli względem swej Ojczyzny (Pieśń): Przeto chciejmy wziąć przed się myśli godne siebie, Myśli ważne na ziemi, myśli ważne w niebie; Służmy poczciwej sławie, a jako kto może, Niech ku pożytku dobra spólnego pomoże. SPRAWIEDLIWOŚĆ ROZDZIELCZA Ten rodzaj sprawiedliwości dotyczy rozdziału dóbr społecznych pośród obywateli. Jest ona niejako dopełnieniem sprawiedliwości legalnej, która dba o dobro wspólne. Natomiast sprawiedliwość rozdzielcza rozdziela nagrody i zaszczyty oraz ciężary poszczególnym obywatelom. Stoi więc ona na straży dobra prywatnego każdego z członków społeczeństwa. Opiera się ona na równości proporcjonalnej. Daje obywatelom - a przynajmniej powinna dawać - tyle, ile im się należy zależnie od ich wkładu i zasług wniesionych do wspólnego dobra. I na odwrót, wymaga od obywateli proporcjonalnie do ich zamożności. Klasycznym przykładem jest opodatkowanie: im wyższy dochód, tym wyższy podatek. Istnieje jeszcze drugi plan oddziaływania sprawiedliwości rozdzielczej: międzynarodowy i ogólnoludzki. Chrześcijańska etyka społeczna broni własności prywatnej. Jednocześnie wciąż przypomina podstawową zasadę: "Dobra tego świata zostały pierwotnie przeznaczone dla wszystkich" (Jan Paweł II - SRS 42). Czy dobra ziemi do wszystkich docierają? Czy wszystkie ludy są nimi sprawiedliwie obdzielone? Czy nie ma nędzy w jednej stronie globu, a w innych dobra materialne się nie marnotrawią? Czy nie ma dyskryminacji rasowej, religijnej, społecznej? Codziennie zewsząd dochodzą do nas głosy krzywdy wołającej o pomstę do nieba - tyle jest nierówności i niesprawiedliwości społecznej ! Ostatnia encyklika społeczna Jana Pawła II (SRS 1988) wymienia niektóre znaki niedorozwoju społeczno--ekonomicznego, tak w krajach biednych, jak i rozwiniętych: kryzys mieszkaniowy, bezrobocie lub niepełne zatrudnienie, zadłużenie międzynarodowe. Wszystkie te problemy czekają wciąż na rozwiązanie w oparciu o ducha międzyludzkiej solidarności. Papież zachęca: "Aby rozwój był pełny, winien urzeczywistniać się w ramach solidarności i wolności, bez poświęcania pod jakimkolwiek pozorem jednej czy drugiej. Moralny charakter rozwoju i działanie na jego korzyść uwidacznia się w pełni wówczas, gdy należycie przestrzegane są wszystkie wymogi płynące z porządku prawdy i dobra, właściwego istocie ludzkiej" (SRS 33). SPRAWIEDLIWOŚĆ WYMIENNA . Cnota skłania wolę jednej osoby do dawania drugiej tego, co jej się należy zgodnie z zasadą równości. Kieruje oną wzajemnymi stosunkami między osobami prywatnymi, zwłaszcza w dziedzinie handlu. Towar w sklepie kosztuje tyle a tyle, zabieram towar i płacę. Pożyczyłem określoną sumę pieniędzy, oddaję ją w umówionym terminie. Nabrzmiałą sprawą jest pożyczanie książek. Są ludzie, którzy z pietyzmem odnoszą się do książek. Oddają je w terminie. Inni niszczą książki, przetrzymują je miesiącami, a nawet latami. Jest to problem o narastającym natężeniu. Z jednej strony powszechnie narzeka się na zanik czytelnictwa. Dlatego wszelka jego promocja jest cenna. Z drugiej zaś strony trzeba wychowywać się do sumiennego i punktualnego oddawania rzeczy pożyczonych. "Rzecz woła do swego pana"' - mawiali starożytni. "USPRAWIEDLIWIENIE" Nigdy dość podnosić znaczenie i wartość sprawiedliwości. W ciągu dziejów wielokrotnie zarzucano chrześcijanom, że głosili miłość, a zaniedbywali troskę o sprawiedliwość np. społeczną. Sprawiedliwość jest fundamentem, na którym wznosi się gmach miłości społecznej. Piętra nie buduje się bez podwalin i parteru. Dziewiętnastowieczna krytyka postaw chrześcijańskich w tej dziedzinie była niejednokrotnie uzasadniona. Z drugiej strony sama sprawiedliwość w życiu nie wystarczy. Może się ona niepostrzeżenie przerodzić w zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Najdobitniejszym przykładem niewystarczalności sprawiedliwości jest fakt naszej grzeszności. Cóż by się stało, gdyby Pan Bóg kierował się względem nas jedynie sprawiedliwością? Nikt z ludzi nie mógłby dostąpić zbawienia. Konieczny był Ktoś, kto wziąłby nasze grzechowe "zadłużenie" na siebie. Konieczny był Ktoś, kto "usprawiedliwiłby" nas w oczach Bożych. W tym miejscu Boża sprawiedliwość łączy się z miłością i miłosierdziem. Owocem miłosierdzia jest nasze "usprawiedliwienie" z grzechów. Św. Paweł poucza: "...wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Jezusie Chrystusie" (Rz 3, 23-24). JAN PAWEŁ II SPRAWIEDLIWOŚĆ SPOŁECZNA Sprawiedliwość i miłość społeczna oznacza właśnie tę pełnię ładu moralnego, jaki związany jest z całym ustrojem społecznym, a w szczególności z ustrojem pracy ludzkiej. Praca posiada swoją zasadniczą wartość dlatego, że jest spełniana przez człowieka. Na tym opiera się też godność pracy, która winna być uszanowana bez względu na to, jaką pracę człowiek wykonuje. Ważne jest to, że wykonuje ją człowiek. Wykonując jakąkolwiek pracę, wyciska na niej znamię osoby: obrazu i podobieństwa Boga samego. Ważne jest także to, że człowiek wykonuje pracę dla kogoś, dla drugich. Praca jest powinnością człowieka: zarówno wobec Boga, jak też wobec ludzi, zarówno wobec własnej rodziny, jak też wobec narodu' - społeczeństwa, do którego należy. Tej powinności - czyli obowiązkowi pracy - odpowiadają też uprawnienia człowieka pracy. Należy je ujmować dosłownie, w szerokim kontekście praw człowieka. Sprawiedliwość społeczna polega na poszanowaniu i urzeczywistnianiu praw człowieka w stosunku do wszystkich członków danego społeczeństwa. Na tym tle właściwej wymowy nabierają te prawa, które związane są z wykonywaną przez człowieka pracą. Nie wchodzę w szczegóły, wymieniam tylko najważniejsze. Jest to przede wszystkim prawo do sprawiedliwej zapłaty - sprawiedliwej, czyli takiej, która starczy również na utrzymanie rodziny. Jest to z kolei prawo do zabezpieczenia w razie wypadków związanych z pracą. Jest to również prawo do wypoczynku. (Przypominam, ile razy w Piekarach poruszaliśmy sprawę wolnej od pracy niedzieli). (Katowice 20 VI1983) 17. MĘSTWO POTRZEBA MĘSTWA Człowieka osaczają różne strachy. Jean Delumeau, historyk francuski, w swej książce Strach w kulturze Zachodu (W-wa 1986) ukazuje obecność w dziejach różnych źródeł lęku zbiorowego i indywidualnego. Wyobraźnia ludzka wymyślała nocne zjawy albo lękała się samej nocy. W starożytności i średniowieczu dżuma, tyfus czy cholera dziesiątkowały ludzi. Zdrowi drżeli w obawie przed zarazą. Głód i śmierć grasowały po osiedlach miejskich i wiejskich zagonach. Dla klas posiadających postrachem bywały bunty społeczne. Osobnym zjawiskiem był lęk przed szatanem. Przesadny, albowiem liczenie się z obecnością złego ducha jest czymś pozytywnym w życiu człowieka. Zły duch istnieje i podstępnie kusi do złego. Raz wcieleniem szatana było dla Europy muzułmańskie zagrożenie - aż po wiek XVIII, do odsieczy wiedeńskiej. Innym razem szatan utożsamiał się z Żydami, kobietą, czarownicami czy heretykami. Najpowszechniejszym zagrożeniem są cierpienia i niechybne zbliżanie się śmierci. Ale bywa też lęk paraliżujący człowieka: sumienie każe ująć się za dobrem, strach przed opinią ludzką, niechęć popsucia sobie dobrych stosunków każą człowiekowi milczeć. "Święty gniew" bywa równie konieczny, jak opanowanie lęku przed cierpieniem i śmiercią, czyli wytrwała cierpliwość. "Aktami męstwa jest zarówno atakowanie, jak i cierpliwe znoszenie. Człowiek mężny atakuje nieprzyjaciół słusznej sprawy, aby dobru dopomóc do zwycięstwa" (B. Haring). MĘCZEŃSTWO Najwyższym aktem męstwa jest męczeństwo - poniesienie udręk fizycznych i psychicznych aż do śmierci włącznie. Istotna jest również intencja: podjęcie tego wszystkiego w obronie cnoty czy wiary, słowem - w obronie chrześcijańskich wartości religijno-moralnych. Potocznie wyobraża się męczennika, że on poszukuje okazji do śmierci. Nic podobnego. Ojciec Maksymilian Kolbe zmagał się z nękającą go gruźlicą. Przenikała go pasja twórcza: utworzył polski i japoński Niepokalanów, wydawał najtańszy dziennik, był na misjach. Nie szukał śmierci, lecz kształtował chrześcijański styl życia - u siebie i u innych. U męczenników uderza rozwaga i wspaniałomyślność. Rozwaga chroni przed niepotrzebnym narażaniem swego życia. Nakazuje roztropnie ocenić sytuację, ważność sprawy, wielkość zadania i niebezpieczeństwa czekające na nas. Rozwaga chroni przed zawadiactwem. Wspaniałomyślność gotowa jest na wielkie trudy, albowiem polega nie na sobie, lecz na Bożej łasce. Oprócz rozwagi i wspaniałomyślności w męstwie uderza wierność przekonań. W obliczu zmiennych i trudnych okoliczności życia człowiek mężny potrafi być wierny sobie. Innym przejawem męstwa jest cnota cierpliwości - jedna z trudniejszych cech człowieka. Opanowuje ona zniechęcenie powstałe w chwilach piętrzących się przeciwności. Szczególnym przejawem cierpliwości jest długomyślność, tak ważna u wychowawców. Jest to dalekowzroczność, która nie zraża się słabościami i wadami wychowanków, lecz wytrwale czeka na owoce trudu wychowawczego. Jeszcze innym aspektem męstwa jest wytrwałość w dobrym. Jest ona konieczna w każdej dziedzinie życia ludzkiego. Teofil Lenartowicz (1823-1897) zachęcał: Lepsza dbałość niż zuchwałość - Przysparzajmy sil w ukryciu, Te trzy hasła miejmy w życiu: Pracę, jedność i wytrwałość! Klasyczny tekst biblijny mieszczący pochwałę męczeństwa zawiera Księga Mądrości (Mdr 3, 1nn): "Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich. Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę". Biblia podkreśla jeszcze jeden aspekt męstwa: "nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności". Co znaczy mieć w Bogu nadzieję? Wyrażenia hebrajskie uwydatniają różne odcienie aktu nadziei. Mieć nadzieję w Bogu to "uciekać się do Niego", "szukać w Nim obrony" na podobieństwo piskląt, które chronią się pod skrzydła matki (Ps 91), względnie tak, jak ludzie - w danych czasach - chronili się przed wrogiem w jakiejś wieży czy twierdzy. Znaczy to także pokładać całą ufność w Bogu, w Nim znajdować bezpieczeństwo i ocalenie. Nadzieja złożona w Bogu oznacza również, że człowiek "liczy na Niego", na Bożą niezawodną pomoc. Licz na Pana! Mężnie czyń i niech się wzmocni serce twoje, a licz na Pana (Ps 26,14). Nadzieja męczenników "pełna jest nieśmiertelności". Bóg daje im moc do przetrwania wszelkich trudów i prześladowań. Przestają oni liczyć na siebie, wyrzekają się swej ludzkiej mocy. Wszystkiego dobrego spodziewają się po Panu, dawcy nieśmiertelności. Przykładem jest św. Paweł. Doświadczył on wiele złego w swym życiu, lecz to wszystko nie zachwiało jego niezłomnej ufności w Panu. Pisał: "Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (...) Któż może nas odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (...) we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym" (Rz 8,31-39). Rodzi się pytanie: Czy rozwaga i wspaniałomyślność, cierpliwość i długomyślność, wytrwałość i nadzieja nie są równie konieczne w szarej codzienności, a nie tylko w nadzwyczajnych chwilach męczeństwa? C. K. Norwid postulował, aby "męczeństwo uniepotrzebniało się", zaś jego miejsce zajęło "wyznawstwo". To ostatnie jest niczym innym, jak mężnym podejmowaniem zwyczajnych obowiązków i codziennych trudów życia. JAN PAWEŁ II WIARA ZWYCIĘSKA W tym miejscu straszliwej kaźni, która przyniosła śmierć czterem milionom ludzi z różnych narodów, o. Maksymilian Kolbe odniósł duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu - za brata. Ten brat żyje do dzisiaj na polskiej ziemi i jest wśród nas. Czy tylko on jeden - Maksymilian Kolbe - odniósł zwycięstwo, które odczuli natychmiast współwięźniowie i do dzisiaj odczuwa je Kościół i świat? Zapewne wiele zostało tu odniesionych podobnych zwycięstw, jak choćby - śmierć w krematorium obozowym siostry Benedykty od Krzyża, karmelitanki, w świecie Edyty Stein, z zawodu - filozofa, znakomitej uczennicy Husserla, która stała się ozdobą współczesnej niemieckiej filozofii, a pochodziła z żydowskiej rodziny zamieszkałej we Wrocławiu. Nie chcę zatrzymywać się na tych dwóch nazwiskach, gdy stawiam sobie pytanie, czy tylko on jeden, czy tylko ona jedna...? Ile tutaj odniesiono podobnych zwycięstw? Odnosili je ludzie różnych wyznań, różnych ideologii, zapewne nie tylko wierzący. Pragniemy ogarnąć uczuciem najgłębszej czci każde z tych zwycięstw, każdy przejaw człowieczeństwa, które było zaprzeczeniem systemu systematycznego zaprzeczania człowieczeństwa. Na miejscu tak straszliwego podeptania człowieczeństwa, godności ludzkiej - zwycięstwo człowieka! (Oświęcim 7 VI1979) 18. POTĘGA WIARY Oprócz czterech cnót kardynalnych teologia wymienia trzy cnoty boskie: wiarę, nadzieję i miłość. Cnoty te zwą się również teologicznymi (gr. Theos = Bóg), gdyż wyrażają nasz stosunek do Boga. Cnota wiary u-zdalnia rozum do poznawania prawd Bożych. Cnota nadziei ukierunkowuje naszą wolę - jako dzieci Bożych -- ku osiągnięciu wiecznej szczęśliwości z Bogiem. Cnota miłości uzdalnia człowieka do miłowania Boga jako Najwyższą Wartość. CZYM JEST WIARA? Być człowiekiem religijnym, znaczy być wierzącym. Tym bardziej chrześcijanina cechuje rys wiary: wierzy on w Chrystusa, Boga-Człowieka oraz w to, co On nam o Bogu i naszym przeznaczeniu odsłonił. Dla niektórych wiara jest głupstwem. Zadufani są w poznanie empiryczne, które przy pomocy zmysłów doświadcza rzeczywistości. Tymczasem wiara zaczyna, się tam, gdzie kończy się doświadczenie empiryczne. Oto ktoś usiłuje się dostać na szczyt budynku. W pewnym momencie kończą się schody. Trzeba przystawić drabinę, aby wyjść na dach. Otóż wiara jest taką drabiną, która umożliwia dotarcie tam, gdzie ludzka wiedza już nic nie jest w stanie powiedzieć. Po prostu przekracza to jej możliwości. Różnicę między wiedzą a wiarą można jeszcze inaczej ukazać. Oto ktoś wybrał się w góry. Dotarł już pod szczyt, który jest oblodzony. Trzeba użyć lin i raków, aby pokonać przeszkody. Czy nie warto? Przecież ze szczytu roztacza się wspaniały widok. Wiara jest podobna do owego taternickiego sprzętu. Ona umożliwia pełniejsze poznanie rzeczywistości. Dociera tam, gdzie milknie ludzka wiedza. Czy wiara jest jedynie aktem rozumu? Owszem, rozum rozpoznaje to, co Bóg objawił. Umysłem poznajemy też ślady obecności Bożej we wszechświecie. Poznajemy objawienie się Boga dokonane przez patriarchów, proroków i innych mędrców. Najpełniej dokonało się ono w Jezusie Chrystusie. Głosicielami jego byli apostołowie i ich uczniowie. W objawieniu Bóg odsłania się człowiekowi jako Pan i Stwórca. Ale przekaz prawd wiary niesie ze sobą również wskazania etyczne. Jak żyć na co dzień? Jak postępować? Dlaczego istnieje takie, a nie inne wymaganie etyczne? Działanie etyczne jest ciągłym zmaganiem się z naszym egoizmem, wygodnictwem, ociężałością, względem ludzkim. Konieczny jest trening woli, który wyrabia sprawności etyczne. Jak światło wiary rozjaśnia poznanie prawd Bożych, tak nadprzyrodzone moce wspierają wolę w realizacji etycznych wskazań. A czy we wierze jest miejsce na uczucie? Oczywiście, uczucie rozpala i ożywia naszą religijność. Towarzyszy ono podniosłym wydarzeniom religijnym. Ale częściej człowiek doznaje oschłości, która utrudnia modlitwę i inne religijne praktyki. Ale też prawdziwą religijność poznaje się nie po uczuciu, lecz po stałości działania. Wiara jest zatem aktem rozumu, woli i uczucia, które razem splatają się w jedno. Jest to akt angażujący całego człowieka, zarówno jego duchowy pierwiastek, jak i stronę fizyczną. Wystarczy przypomnieć sobie liturgię Mszy św. i gesty jej towarzyszące. Postawa stojąca (na wejście, podczas Ewangelii) wyraża gotowość wysłuchania i posłuchania Pana, który do nas przemawia. Izraelici "wyszli" z niewoli egipskiej do swego wolnego kraju. Wiara zawsze jest "wyjściem" z jakiegoś zniewolenia. Wtłacza nas w nie ograniczoność ludzkiej natury oraz nasza grzeszność. Z drugiej strony postawa stojąca - wraz z gestem znaku krzyża na czole, piersiach i ramionach - wyraża chęć opowiedzenia się całym sobą za Panem, który do nas przychodzi. Ileż w liturgii jest przyklęknięć, pochyleń głowy, bicia się w piersi! Wszystko to jest oznaką skruchy i pokory przed Panem pełnym majestatu i chwały. OBOWIĄZEK WYZNAWANIA WIARY Obowiązek wyznawania wiary wynika z analizy aktu wiary i z polecenia Chrystusa. Akt wiary skłania rozum do poznania i uznania Jezusa za Najwyższą Wartość w życiu. Nie jest to czynność jednorazowa. Wiara karmi się aktami świadectwa. Czym jest świadectwo? Świadek w sądzie słowem potwierdza stan faktyczny. Wiara religijna potrzebuje słownych wyznań, do których wzywa nas Chrystus: "Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed Ojcem moim" (Mt 10,32). Jednocześnie konieczne jest świadectwo, w które ja sam się angażuję po stronie Chrystusa. Unieważniłbym siebie, gdybym nie dał świadectwa o Chrystusie (G. Marcel). Konieczna jest modlitwa w domu. Ale również potrzebna jest nasza obecność na Mszy św. czy na procesji Bożego Ciała. Zaparcie się wiary uważane jest za ciężką obrazę Pana Boga. "Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed Ojcem moim, który jest w niebie" (Mt 10,32). Stałe ukrywanie swej wiary nie jest aktem odwagi i męstwa. Jest rezygnacją z dawania świadectwa wobec świata i wspólnoty wierzących. Bywa to zgorszeniem dla ludzi słabej wiary. W naszych czasach potrzeba ludzi mocnej wiary. Jan Paweł II mówił w Krakowie (10 VI 1979): "Musicie być mocni, Drodzy Bracia i Siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara. Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej Wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego!" JAN PAWEŁ II DUCHOWE ZWYCIĘSTWO Venimus - vidimus - Deus vicit: Przybyliśmy - ujrzeliśmy - zwyciężył Bóg! To tu, w Krakowie, na Wawelu, spoczywa król, który wypowiedział te słowa: Jan III Sobieski. Przypominałem je na początku mojej pielgrzymki w Warszawie. Dziś jeszcze raz do nich powracam. A powracam dlatego, że święci i błogosławieni ukazują nam drogę do zwycięstwa, które w dziejach człowieka odnosi Bóg. Więc pragnę raz jeszcze powtórzyć (to, co powiedziałem już w Warszawie), że w Jezusie Chrystusie człowiek powołany jest do zwycięstwa: do takiego zwycięstwa, jakie odniósł Ojciec Maksymilian i Brat Albert, Ojciec Rafał i Matka Urszula - w stopniu heroicznym. Jednakże do takiego zwycięstwa powołany jest każdy człowiek. I powołany jest każdy Polak, który wpatruje się w przykłady swoich świętych i błogosławionych. Ich wyniesienie na ołtarze pośród ziemi ojczystej jest znakiem tej mocy, która płynie od Chrystusa - Dobrego Pasterza. Tej mocy, która jest potężniejsza od każdej ludzkiej słabości - i od każdej, choćby najtrudniejszej sytuacji, nie wyłączając przemocy. Proszę Was, abyście te słabości, grzechy, wady, sytuacje, nazywali po imieniu. Abyście z nimi wciąż się zmagali. Abyście nie pozwolili się pochłonąć fali demoralizacji, zobojętnienia, upadku ducha. Dlatego patrzcie wciąż w oczy Dobrego Pasterza: Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. (Ps 23(22), 4). (Kraków 22 VI1983) 19. MOC NADZIEI Chrystus jest naszą jedyną nadzieją (1 Tm 1,1). POTRZEBA NADZIEI Jedni mówią: nadzieja jest matką głupich. Inni powiadają: obiecanki cacanki, głupiemu radość. Jeszcze inni dodają: tak naprawdę na nikogo nie można liczyć, na sobie trzeba polegać. Wszyscy oni mają na uwadze to, z czym wiąże się ludzka nadzieja - obietnice. A słowo ludzkiej obietnicy jest takie ułomne, jak słaby i ułomny jest człowiek. Od razu widać, że w nadziei jest coś z obietnicy, która wybiega w przyszłość. Teraźniejszość jest taka, jaka jest. Oto młode małżeństwo nie posiada mieszkania, kolorowego telewizora, ale spodziewa się po jakimś czasie je osiągnąć. Oto po studiach ktoś nie może znaleźć dla siebie pracy. Trzeba na razie podjąć coś innego, zanim osiągnie się coś bardziej odpowiedniego dla swego wykształcenia i zainteresowań. Widać od razu, że nadzieja wiąże się nierozdzielnie z ludzką ograniczonością. Zawsze brak nam jakichś wartości materialnych lub duchowych i dlatego nie możemy siebie zrealizować. Obietnica nadziei koloruje nam przyszłość. Mam nadzieję, że... Gdyby nie było tych trzech słów, życie ludzkie nie miałoby sensu. Nadzieja pozwala nam przetrwać trudny okres. Ona dźwiga na swych barkach ciężar życia. Ważne jest również w nadziei "kto" i "co" obiecuje. Istotny jest powiernik nadziei. Powiernikowi, który dotrzymuje słowa, ufa się z łatwością. Niewierny powiernik nie budzi zaufania. Ważna jest również jakość obietnicy. Są obietnice, które przekraczają możliwości powiernika. Nie mogą komuś obiecywać samochodu, skoro mnie na to nie stać. Z drugiej strony nie trzeba być łatwowiernym, skoro obietnice powiernika z góry przekraczają jego możliwości. "Nadzieja jest matką głupich?" Tak. Ale "głupimi" są zarówno ci, co "ogłupiają" obietnicami, jak też ci, co są łatwowierni. Konkluzja: Nie każdemu powiernikowi należy ufać, a szafowane obietnice trzeba oceniać ostrożnie i realnie. Ale jakiemuś powiernikowi należy zaufać i czegoś ważnego trzeba się spodziewać. Komu zaufać? Czego można, warto i należy się spodziewać? NADZIEJA "WYBAWIENIA" Różne biedy spadają na człowieka. Raz ogarnia nas melancholia z powodu choroby - swojej czy kogoś bliskiego. Innym razem doskwiera nam rozłąka. Około pięciu milionów Polaków opuściło kraj w ostatnim dziesięcioleciu. Jedni uczynili to dobrowolnie, inni zostali z niego wygnani. Iluż ludzi cierpi z powodu uwięzienia lub innego rodzaju zniewolenia! Gabriel Marcel tak określa te sytuacje: czuję, że jestem "w niewoli czegoś". Szczególnym rodzajem duchowej niewoli jest grzech. Każde z tych ograniczeń wyobcowuje nas z przestrzeni wolności, a wpycha w stan "zniewolenia". Nadzieja jest jutrzenką wolności. Dla chorego wyzwoleniem jest przyjście do zdrowia. Dla emigrantów wyzwoleniem jest jakieś "zadomowienie" w nowym kraju oraz pragnienie odwiedzenia swoich w Ojczyźnie. Uwięzieni tęsknią za wolnością. Człowiek uwikłany w grzechy i nałogi wybawienie znajduje w odpuszczeniu grzechów. Nadzieja jest jutrzenką. Ale na razie ogarnia nas mrok. Nie jest to noc beznadziejności. Jest to mrok oczekiwania. Pisze Marcel: "W istocie rzeczy bowiem dusza zwraca się zawsze ku światłu jeszcze niewidzialnemu, mającemu się dopiero pojawić, w nadziei, że wyrwie ją ono z jej obecnej nocy, nocy oczekiwania" (Homo viator s. 37). ROZPACZ Przeciwieństwem nadziei jest rozpacz. Co ona nam powie o nadziei? Albowiem bywa tak, że choroba dużo nam "mówi" o zdrowiu i jego wartości. Rozpacz - pisze Marcel - "jest to zawsze kapitulacja przed czymś, co mój sąd uznał za 'fatum' (...) jest to w istocie zrezygnowanie z pozostania sobą samym, zafascynowanie ideą własnego zniszczenia do tego stopnia, że się je wyprzedza" (tamże, s. 47). Co rozpacz mówi nam o nadziei? Każda nadzieja przekreśla 'fatum'. Fatum wmawia choremu, że nigdy nie powróci do zdrowia. Ten wyrok wyprzedza ewentualną śmierć. Fatum wmawia więźniowi, że więzienie się nigdy nie skończy. Fatum doprowadziło Judasza do targnięcia się na własne życie. Słowem - fatum mówi, że nie ma wyjścia. Natomiast nadzieja pokazuje mroczny tunel, na końcu którego świta jutrzenka wybawienia. CHRZEŚCIJAŃSKA NADZIEJA Istnieją dwa zagrożenia, z którymi człowiek nie potrafi się uporać. Pierwsze - to niechybne zbliżanie się śmierci. Drugie - to nasza grzeszność i lęk przed nieszczęśliwą wiecznością - wiecznym potępieniem. Bóg jawi się człowiekowi jako Pan życia i śmierci. Czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy - głosi św. Paweł. "Ja jestem życiem i zmartwychwstaniem" - naucza Chrystus. "Wierzę w ciała zmartwychwstanie. Wierzę w żywot wieczny" - powtarzamy w Credo. Wiara w Chrystusa jako Pana życia i śmierci budzi nadzieję nieśmiertelności. Chrystus poddał się śmierci, lecz trzeciego dnia zmartwychwstał. Dzięki temu stał się gwarantem naszego zmartwychwstania przy końcu czasów. Z drugiego zagrożenia - z naszych grzechów - nikt nie potrafi nas wyzwolić, jedynie Bóg. Albowiem grzech jest obrazą Bożego majestatu. Lecz Pan jest miłosierny. Chrześcijaństwo budzi ufność w Boże przebaczenie. Choćby wasze grzechy były czerwone jak szkarłat - nad śnieg wybieleją, poucza Biblia. Skoro Pan odpuszcza winy, jest nadzieja szczęśliwej nieśmiertelności. Może trzeba będzie wiele odpokutować w czyśćcu, ale niebo istnieje naprawdę. "W domu Ojca mojego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce" - mówił Chrystus. W chrześcijańskiej nadziei istnieje obietnica dóbr przyszłych, które określa katechizm różnie: odpuszczeniem grzechów, ciała zmartwychwstaniem, żywotem wiecznym. Jest nadzieja "wyzwolenia" z tych udręk - istnieje wieczne zbawienie. Ostatecznym gwarantem szczęśliwej przyszłości nie jest ułomny człowiek, lecz Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek. Pokusy, które nas osaczają, cierpienia i widmo śmierci pogrążają nas w mroku niepewności i niepokoju. Ufność jak busola kieruje nas ku przyszłości "nie z tego świata", choć zapracowanej na tej ziemi. Ludzie wielkiej nadziei doznali łaski, że dobra wieczne odsłoniły się przed nimi. Do takich należał św. Jan Apostoł: "Ja, Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma. I Miasto Święte, Nowe Jeruzalem ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. (...) I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły" (Ap 21, 1nn). JAN PAWEŁ II NADZIEJA WBREW NADZIEI I dlatego - zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię "Polska", raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie Świętym, - abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, - abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy. Proszę Was - abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, - abyście od Niego nigdy nie odstąpili, - abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On "wyzwala" człowieka, - abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest "największa", która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu. (Kraków 10 VI1979) 20. "NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ" Tak określił tę cnotę św. Paweł w słynnym hymnie o miłości. "Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość" (1 Kor 13,13). Słowo "miłość" - jak żadne inne - jest na ustach wszystkich. Opiewają ją pisarze i poeci, przeważnie jako potężną siłę erotyczną, rzadziej jako ideał poświęcenia dla drugich. W filmach i widowiskach teatralno--telewizyjnych coraz częściej przybiera ona kształt "wolnej miłości". Od czego wolnej? "Wolnej" od odpowiedzialności za siebie i innych. "Wolnej" od odpowiedzialności wobec Boga - nie uznającej grzechu. Szukającej wciąż nowych "słodyczy" - przyjemności i zaspokojenia namiętności, bez oglądania się na godność człowieczą oraz prawdziwe dobro własne i cudze. Czym jest w swej istocie miłość? Jedynie porywającym i podniosłym uczuciem - jak chce obiegowa opinia? STARY TESTAMENT A MIŁOŚĆ ? Caritas (łac. carus = drogi, wysokiej wartości) jest odpowiednikiem greckiej, agape i oznacza bądź miłość Boga, bądź też bliźniego. Umiłowany przez Boga - to "wybrany" przez Niego i obsypywany różnymi dobrodziejstwami. U proroków miłość Boga do ludzi jest przedstawiana za pomocą metafory miłości małżeńskiej: Bóg-Oblubieniec wybiera każdego człowieka za swą oblubienicę, której jest dozgonnie wierny. Jednocześnie prorocy wzywają ludzi do wzajemności wobec Boga - do posłuszeństwa i wierności. A jak zachować się wobec innych ludzi? Należy miłować bliźniego jak siebie samego, to znaczy jak własne życie. Ale tradycja izraelska zacieśniała "bliźniego" do grona najbliższych osób, ewentualnie rodaków. Innych nie trzeba miłować, ba, nawet wolno było i należało nienawidzić. NOWY TESTAMENT A MIŁOŚĆ Co nowego wniósł Jezus Chrystus w rozwój pojęcia miłości? Przede wszystkim oparł On przykazanie miłości bliźniego na przykazaniu miłości Boga. "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" (Mt 22,37-40). Po wtóre, Jezus wyszedł daleko poza żydowską tradycję i nakazał miłować nawet nieprzyjaciół. "Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5,43-45). Co jest zatem wzorem dla miłości bliźniego? Miłość samego siebie? Nie. Nade wszystko ideałem takim jest nie znająca granic miłość Boga, rozciągająca się na dobrych i złych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Do tej idei powraca św. Paweł, gdy kreśli sławny hymn o miłości. Ma on przed oczyma duszy - wolno sądzić - bezgraniczne poświęcenie się Chrystusa dla ocalenia wszystkich ludzi. On jest wcieleniem miłości Boga do człowieka - każdego z ludzi. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współ weseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13,4-7). Czytając hymn św. Pawła o miłości trzeba wciąż stawiać pytanie: Czyja miłość jest cierpliwa i długomyślna? Czyja łaskawa, to znaczy usłużna i uczynna? Czyja nie zazdrosna i nie szukająca poklasku, nie unosząca się pychą i nie szukająca swego? Czyja nie jest bezwstydna i nie unosząca się gniewem oraz wybaczająca - zawsze? Czyja miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą? Czyja miłość wszystko znosi i wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma? Za każdym pytaniem trudno byłoby znaleźć człowieka, który wcielił wymagania miłości - wszystkie i w stopniu doskonałym. Św. Paweł nie wymienia z imienia kto jest owym wzorem miłości. Ale cała jego teologia to przeczuwa, co jasno i wyraźnie wypowie później św. Jan Apostoł: "Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: Kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim" (1 J 4,16). Czyjąż to miłość apostołowie poznali? W jaką uwierzyli? W tę, która objawiła się w dziele i słowie Jezusa Chrystusa. W dziele, którego najpełniejszym wyrazem i symbolem jest krzyż na Golgocie. CZYM JEST MIŁOŚĆ? Św. Augustyn pisał: "Ciężarem moim jest moja miłość. Dokądkolwiek jestem unoszony, przez nią jestem unoszony". A na innym miejscu ów Ojciec Kościoła pisze: "Miłuj i czyń, co chcesz". Jak rozumieć te słowa? Czy w myśl obiegowych sloganów: Miłość ci wszystko wybaczy? Miłość jest taką siłą, która pożąda dobra, jakiego nie posiada (grec. eros). Symbolem jej mogą być ręce człowieka wzniesione błagalnie ku górze. Chrześcijańska miłość (grec. agape) jest aktem życzliwego oddania się Boga człowiekowi - darem siebie. Symbolem jej jest nachylenie niebios ku ludziom: "Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem" (św. Leon W.)< Dlatego miłość .nazywana jest darem Ducha Św. Dar ów uzdalnia człowieka do zjednoczenia z Bogiem. Jednocześnie w miłości jest miejsce na ludzką aktywność ("dobre uczynki"). Jan Paweł II często powtarza: miłość jest dana, a jednocześnie zadana. Współczesna filozofia dialogu określa miłość jako "wolę promocji osoby" (M. Nedoncelle). To ważkie stwierdzenie. Autentyczna miłość nigdy nie degraduje człowieka. Co zatem człowieka poniża? Namiastki miłości, jak żądze i namiętności. One uprzedmiotowił ją czyli urzeczowiają partnerów przygód miłosnych przed-czy pozamałżeńskich. Uporządkowana miłość narzeczeńska i małżeńska realizuje autentyczne dobro osób i dlatego wzbogaca duchowo obu partnerów. Dobra osób nie można zacieśnić do doraźnych przyjemności. Autentyczne dobro osoby to godność dziecka Bożego, wyciśnięta w duszy człowieka. "Miłuj i czyń co chcesz"? Tak. Jeśli mam na uwadze autentyczne dobro drugich i własne, jak pragnie tego Bóg, który stworzył nas dla siebie. Jeśli nie kieruję się chęcią zawłaszczenia i wykorzystania innych osób dla swych celów. Jeśli szanuję czyjąś godność, choćby on sam o nią nie dbał. Jeśli... O takiej miłości pisał ks. Jan Twardowski ( Miłość): Jest miłość trudna jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia (...) jest miłość co była ciałem a stała się duchem... Czy pragnę takiej miłości? Warto o niej pomyśleć w obliczu ukrzyżowanej, lecz zmartwychwstałej MIŁOŚCI. JAN PAWEŁ II DUSZĘ DAĆ "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Ojciec Rafał i Brat Albert od wczesnych lat życia rozumieli tę prawdę, że miłość polega na dawaniu duszy, że miłując - trzeba siebie dać - owszem, że trzeba "życie swoje oddać", tak jak mówi Chrystus do apostołów. To dawanie życia za przyjaciół swoich, za rodaków, wyraziło się również w 1863 roku poprzez ich udział w powstaniu. Józef Kalinowski miał wówczas 28 lat, był inżynierem - posiadał stopień oficerski w armii carskiej. Adam Chmielowski liczył w tym samym roku 17 lat, był studentem Instytutu Rolniczo-Leśnego w Puławach. Każdym z nich kierowała bohaterska miłość Ojczyzny. Za udział w powstaniu Kalinowski zapłacił Sybirem (na Sybir zamieniono mu karę śmierci), Chmielowski kalectwem. Wspominaliśmy obie te postacie w 1963 roku na stulecie Powstania Styczniowego, gromadząc się przed kościołem ojców karmelitów bosych, jak o tym świadczy wmurowana tam tablica. Powstanie Styczniowe było dla Józefa Kalinowskiego i Adama Chmielowskiego etapem na drodze do świętości, która jest heroizmem życia całego. (Kraków 22 VI1983) 21. DUCH POBOŻNOŚCI Dla niektórych "pobożny" to uszczypliwy synonim bigota, jeśli już nie trzymającego się sutanny księży, to w każdym razie przywiązującego nadmierną wagę do różnych praktyk religijnych. Tymczasem w teologii cnota pobożności bliska jest cnotom teologicznym i kardynalnym. Na czym ona polega? Termin "pobożność" (hebr. hesed, łac. pietas) pierwotnie określał wzajemne relacje dzieci i rodziców, przyjaciół, sprzymierzeńców, oparte na poczuciu obowiązku, miłości, sprawiedliwości i litości. Dopiero później treść pojęcia nabrała dzisiejszego znaczenia. "Pobożny" to człowiek pełen czci, miłości i wdzięczności wobec Boga i Jego stworzeń. Pobożność wyraża się w aktach religijnego kultu oraz w zgodnych z wolą Bożą stosunkach z samym sobą, bliźnimi i światem. Prześledźmy rozwój pojęcia cnoty pobożności w Biblii. PISMO ŚWIĘTE "A gdy zbliżała się śmierć Izraela (Jakuba), kazał wezwać swego syna Józefa i rzekł do niego: "Jeśli dażysz mnie życzliwością, połóż mi twą rękę pod biodro na dowód twej wiernej miłości, że nie pogrzebiesz mnie w Egipcie, ale gdy zasnę z mymi przodkami, wywieziesz mnie z Egiptu i pogrzebiesz w ich grobie'" (Rdz 47,29). Słowo "pobożność" oddane tu zostało dziś bardziej zrozumiałym określeniem "życzliwość". Jakub prosi syna Józefa o konkretną pomoc: o pochowanie go w ziemi ojców. Apeluje do współczującej dobroci syna. Owo synowskie odniesienie - pełne czci i wiernej miłości - dzieci do rodziców, z kolei zostało w Biblii rozciągnięte na więź człowieka z Bogiem. Czytamy w Księdze Wyjścia (34,6-9): "Przeszedł Pan przed jego (Mojżesza) oczyma i wołał: 'Pan, Pan, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysięczne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech (...) I natychmiast skłonił się Mojżesz aż do ziemi i oddał pokłon, mówiąc: 'Jeśli darzysz mnie życzliwością, Panie, (to proszę), niech pójdzie Pan w pośród nas'". Oto przymierze Boga z ludem izraelskim zostaje określone mianem "pobożności": na Bożą życzliwość i miłosierdzie, lud winien odpowiedzieć synowskim zaufaniem i przywiązaniem. Wyraża się ono w wiernym posłuszeństwie i w kulcie płynącym z miłości. Na miłości do Boga winna opierać się braterska więź z bliźnimi. Nowy Testament ukazuje synowską miłość Jezusa do Ojca. Wypełnia On z uległością wolę Ojca. "A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba" (J 8,29). Św. Paweł dzieło odkupienia dokonane przez Jezusa nazywa "tajemnicą pobożności". W niej miłość Boża realizuje swój plan zbawienia. W niej chrześcijańska pobożność posiada swe źródło i wzór: "A bez wątpienia wielka jest tajemnica pobożności. Ten, który objawił się w ciele, usprawiedliwiony został w Duchu, ukazał się aniołom, ogłoszony został poganom, znalazł wiarę w świecie, wzięty został w chwale" (1 Tm 3,16). CHRZEŚCIJAŃSKA POBOŻNOŚĆ Jak zatem na tle Biblii jawi się wizja chrześcijańskiej pobożności? W Listach Pasterskich św. Pawła oraz w Drugim Liście Piotra pobożność prezentuje się jako jedna z podstawowych cnót pasterza owiec. Jest ona również potrzebna każdemu chrześcijaninowi. "Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na świecie"' (Tt 2,11-12). Widoczne są dwie cechy biblijnej pobożności. Po pierwsze jest ona wolna od żądzy zysku, od przywiązania do pieniądza - w przeciwieństwie do pobożności fałszywej. Zadowala się tym, co konieczne. Po drugie - autentyczną pobożność cechuje zdolność znoszenia nawet prześladowań i cierpień z miłości do Chrystusa. Łączy się ona z wytrwałością. Bóg przyrzekł pobożnym swoją pomoc i życie wieczne w przyszłości. Św. Paweł zachęca Tymoteusza: "Sam zaś ćwicz się w pobożności! Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda; pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść" (1 Tm 4,7-8). Ostatecznie więc biblijna pobożność jest synonimem chrześcijańskiego życia, które nie boi się podjąć wszystkich wymagań, jakie stawia Ewangelia. Swoją pobożnością człowiek pragnie złożyć hołd świętości i wspaniałości, chwale (grec. doza) Boga, jaka przejawia się w sposób zewnętrzny w stworzeniu świata, w Jego objawieniach się, szczególnie w samo-objawieniu Jezusa Chrystusa. Droga pobożności - to pójście śladami Chrystusa, naśladowanie Jego modlitwy i czynów, szczególnie cierpień i posłuszeństwa. KULT RELIGIJNY Chrześcijańska pobożność czerpie siły z żywego i pełnego uczestnictwa w eucharystycznej Ofierze Chrystusa. Sercem pobożności jest kult Pana obecnego pod postaciami chleba i wina. Ale taki kult, który nie ogranicza się do murów świątyni, lecz duchem Chrystusa pragnie przeniknąć wszystkie dziedziny życia. Zewnętrzna świętość i chwała Boga manifestują się również w naszych braciach we wierze - w świętych. Poczesne miejsce w gronie świętych zajmuje Matka Chrystusa jako Bogurodzica. Z uwagi na tę godność została uwolniona od grzechu pierworodnego, a po zakończonym ziemskim bytowaniu - została wraz z duszą i ciałem wzięta do nieba. Stąd bierze się wyjątkowa cześć Maryi w chrześcijaństwie. Męczennicy i wyznawcy w różnoraki sposób odwzorowali w swym życiu świętość Boga. Dlatego należy im się cześć jako szczególnym boskim przyjaciołom. Na święte uszanowanie zasługują również poświęcone miejsca (kościoły, cmentarze), naczynia liturgiczne i osoby Bogu poświęcone (kapłani, osoby zakonne). Zakończmy refleksją Aleksandra Dunina Borkowskiego (1811-1896): "Albo zawsze i wszędzie trzeba być pobożnym, albo nie jest się nim zupełnie. Dlatego wyszukiwanie miejsca i czasu, w których by pokazywać się pobożnymi, jest albo obłudą chwalby szukającą, albo grubą pogańską nieświadomością - materialnym pojmowaniem Boga". JAN PAWEŁ II POBOŻNOŚĆ KATARZYNY ZE SIENY Pośród innych tytułów do naszego podziwu wobec Katarzyny jest i ten: była nauczycielem prawdziwej pobożności maryjnej; dla głoszenia chwały naszej Matki niebieskiej znalazła ona słowa wielkiej poezji i słusznie umieściła tajemnicę Maryi w tajemnicy samego Chrystusa, Jej Syna. Na rok przed śmiercią, w dniu trzydziestych drugich urodzin, Katarzyna podyktowała przepiękną modlitwę, którą, dla podtrzymania naszej modlitwy, chcę, wam przynajmniej w małym urywku przypomnieć: »O Maryjo, świątynio Trójcy; Maryjo, nosicielko ognia... Maryjo, ziemio urodzajna. Ty, Maryjo, jesteś tą młodą rośliną, która dała nam wonny kwiat Słowa Jednorodzonego, Syna Boga, bowiem... w Tobie zostało zasiane to Słowo. Tyś jest ziemia i roślina. Maryjo, wozie ognisty, Ty niosłaś ogień ukryty i przesłonięty popiołem Twego człowieczeństwa... O Maryjo, widzę, że Słowo, które dałaś, jest w Tobie, nie będąc bynajmniej odłączone od Ojca... W tym wszystkim ukazuje się godność człowieka, dla którego Bóg uczynił tak wiele i tak wielkie rzeczy... Dziś także, o Maryjo, w Tobie objawia się moc i wolność człowieka... bowiem, gdy Anioł posłany był do Ciebie, aby Ci zwiastować tajemnicę daru Bożego, Syn Boga nie zszedł do łona Twego, zanim nie zgodziłaś się w Twej woli. On czekał u drzwi Twojej woli, aż Mu otworzysz, gdyż pragnął wejść do Ciebie; i byłby nigdy nie wszedł, gdybyś mu nie była otwarła... Pukała do drzwi Twoich, o Maryjo, boskość odwieczna, lecz gdybyś nie otwarła, Bóg nie wcieliłby się był w Tobie... Do Ciebie się uciekam, Maryjo, Tobie oddaję moje błaganie za słodką oblubienicę Chrystusa oraz za Jego Wikariusza na ziemi, ażeby dla prowadzenia Kościoła Świętego otrzymał światło rozwagi i roztropności. O Maryjo, dziś ziemia wydała dla nas Zbawiciela. (Rzym 14 1 1980) 22. MODLITWA W NAUCZANIU CHRYSTUSA Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7,7). Niektórzy mówią, że modlitwa - to strata czasu. Lepiej poświęcić go na konkretną przysługę sobie czy bliźniemu. Inni, pragnąc usprawiedliwić swoje lenistwo czy wygodnictwo, wskazują palcem: Ten stoi pod figurą, a diabła ma za skórą. Ale gdyby ów człowiek w ogóle się nie modlił, miałby prawdopodobnie więcej owych szatanów... Z drugiej strony, każdy wierzący człowiek doświadcza od czasu do czasu jak wielką potęgą jest modlitwa. Oto ktoś przybity był chorobą i zbliżającą się operacją. Wszystkie ludzkie zabiegi zostały wyczerpane. Życie jego zawisło w ręku Boga i lekarzy. Szczęśliwie przetrwał trudne doświadczenie życiowe. Zawdzięcza to wszystko Panu niebios. Czym jest modlitwa? Jak jawi się ona w nauczaniu Chrystusa? KAZANIE NA GÓRZE Najwięcej pouczeń o modlitwie znajduje się w słynnym Jezusowym Kazaniu na Górze. Nie można rozdzielać kontekstu od wskazań dotyczących rozmowy z Bogiem. Wszystkie nauki tyczące postępowań uczniów Chrystusa stanowią jedną całość. Jakie to są wskazania? Najpierw Jezus podaje Osiem Błogosławieństw, które wskazują drogę naśladowania Chrystusa. Być solą ziemi. Być światłością świata - na podobieństwo tej Światłości, jaka zajaśniała ludowi Bożemu w Betlejem. Czy wystarczy co do litery zachować Dekalog? Nie. Trzeba zachować również ich ducha. Nie wystarczy nie cudzołożyć uczynkiem. Należy także powstrzymać się od pożądliwych pragnień. Wyjątkowy nacisk Jezus kładzie w Kazaniu na Górze na konieczność miłowania nieprzyjaciół. Prawo odwetu należy do przeszłości. Uczniów Chrystusa ma cechować duch przebaczania uraz. Więcej, bowiem Chrystus mówi: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują" (Mt 5,44). Wzorem takiej miłości jest Bóg, który "zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych". Nie bez znaczenia jest otoczka, w jakiej znajdują się pouczenia o modlitwie. Poprzedzają tę naukę zachęty do jałmużny i postu. Jakiej jałmużny i jakiego postu? Bez rozgłosu i afiszowania się. To podnosi wartość czynu. "Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6,4). Dopiero na tle całokształtu Kazania na Górze można lepiej zrozumieć pouczenia o modlitwie. Od razu znikają różne uprzedzenia do niej, w rodzaju "to jest strata czasu". Modlitwy nie można rozdzielać od zachowania przykazań, a zwłaszcza przykazania miłości Boga i bliźniego, także nieprzyjaciół. Modlitwa jest synowskim wzniesieniem ducha ku najlepszemu Ojcu. PRZYMIOTY MODLITWY 1. Wskazania o modlitwie poprzedzają tekst Modlitwy Pańskiej, którą Jezus przekaże swym uczniom. Jakież to są wskazania? Ujęte są one w trzech antytezach. Pierwsza mieści się w formule "obłuda Ś skromność". "Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6,5-8). Rzecz znamienna, ta przestroga odnosiła się również do jałmużny i postu. Nie bądźcie obłudni, nie róbcie nic na pokaz, nie szukajcie poklasku. Bądźcie skromni, w cichości pośćcie, módlcie się i dajcie jałmużnę. Nie szukajcie nagrody u ludzi, szukajcie jej u samego Boga. 2. Antyteza druga: nie prosić jak poganie, lecz jak chrześcijanie. "Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swoje wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6,7-15). Antyteza ta porusza dwie sprawy: Co istotniejsze - jakość czy ilość próśb? Prawo odwetu czy duch przebaczenia? Weźmy pod uwagę tybetańskie młynki do modlitwy. Puszczone w ruch, mechanicznie, ilościowo mają zastąpić osobisty wkład człowieka w kontakcie z Bogiem. Czy ta pokusa nie nachodzi również chrześcijan? Wielość próśb to wielomówstwo szczególnego rodzaju. Człowiek zasypuje Pana Boga tysięcznymi prośbami, domagając się od Niego często natychmiastowego spełnienia swych dezyderatów. Jest to rodzaj magicznej presji, jaką wywierali na swego bożka kapłani-słudzy Baala na Górze Karmel. W tym przypadku nie tyle chodzi o wielość modlitw, co o prezentowanie Panu Bogu coraz to nowych dezyderatów. I to jest wada. Natomiast zaletą jest stale się modlić, a nie od czasu do czasu. Tradycja chrześcijańska zachęca do rannej i wieczornej modlitwy. Kapłani i osoby zakonne kilka razy dziennie odmawiają liturgię godzin. Jest to nie tyle wielomówstwo, co potrzeba wielokrotnej rozmowy z Tym, który nigdy nie przestaje nas miłować. Sprawa druga: Prawo odwetu, czy duch przebaczenia? Po zakończeniu Modlitwy Pańskiej Chrystus jeszcze raz rozwija myśl o przebaczeniu, podjętą w niej. Po raz trzeci więc wraca w Kazaniu na Górze do tego tematu. I to w formie twierdzącej i przeczącej: "Jeśli przebaczycie... Jeśli nie przebaczycie..." Świadczy to o randze, jaką Mistrz z Nazaretu nadaje przykazaniu miłości nieprzyjaciół. Modlitwa nie może nie wypływać z ducha chrześcijańskiej miłości, która nie wyłącza nikogo z kręgu swego oddziaływania. 3. Trzecia antyteza mówi o wytrwałości i jej braku w modlitwie. "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą" (Mt 7,7-8). Widać od razu, że Jezus kładzie nacisk na systematyczne kontynuowanie modlitwy. Nie wystarczy jednorazowe wyrażenie prośby do Boga. Konieczne jest stałe trwanie na modlitwie. Jezus daje tu przykład ojca, którego natarczywie prosi syn: "Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą" (Mt 7,9-11). Konkluzja: Chrystusowe nauczanie o modlitwie podnosi znaczenie skromności, w przeciwieństwie do obłudy, ducha przebaczenia i małomówności oraz wytrwałości. "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam" (Mt 7,7). Franciszek Morawski (1783-1861) podsuwa myśl: Modlić się - jest to o najwyższe prosić, Modlić się - jest to zniżać się, by wznosić. JAN PAWEŁ II UFNA MODLITWA Przykładem takiej wytrwałej, pokornej, a równocześnie ufnej modlitwy jest w Starym Testamencie Abraham, który błaga Boga o ocalenie Sodomy i Gomory, jeśliby w nich znalazło się bodaj dziesięciu sprawiedliwych. Tak więc musimy stale na nowo zachęcać się do modlitwy. Musimy często przypominać tę zachętę Chrystusa: »Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam Musimy tę zachętę Chrystusa przypominać zwłaszcza wówczas, gdy tracimy ufność i zniechęcamy się do modlitwy. Musimy także stale uczyć się modlitwy. Nieraz wymawiamy się od modlitwy tym, że nie umiemy się modlić. Jeśli istotnie nie umiemy, w takim razie tym bardziej musimy się uczyć. Jest to ważne dla wszystkich, a szczególnie ważne wydaje się dla młodych, którzy nieraz zarzucają modlitwę, jakiej nauczyli się w latach dziecięcych, gdyż wydaje im się ona zbyt dziecinna, naiwna i niepogłębioma. Tymczasem taki stan świadomości stanowi właśnie pośrednie wezwanie do tego, ażeby pogłębić swoją modlitwę, uczynić ją bardziej refleksyjną, bardziej dojrzałą - ażeby szukać dla niej oparcia w Słowie samego Boga oraz w Duchu Świętym, który nie przestaje w nas modlić się wołaniem niewymownym - jak pisze św. Paweł. (Castel Gandołfo 27 VII 1980) 23. MODLITWA JEZUSA WĘZŁOWE SYTUACJE Przy czytaniu Ewangelii jedno uderza w oczy: Modlitwa towarzyszy wszystkim wydarzeniom Jezusa. Oto kilka przykładów. Chrzest: "Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Łk 3,19-22). Wybór apostołów: "W tym czasie Jezus wyszedł na górę i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami..." (Łk 6,12-13). , Obietnica prymatu: "Gdy raz się modlił na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: Za kogo uważają Mnie tłumy? (...) Piotr odpowiedział: "Za Mesjasza Bożego" (Łk9,19nn). Synoptycy łączą to wydarzenie z obietnicą prymatu władzy Piotra w Kościele. Przemienienie Pańskie: "W jakieś osiem dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe" (Łk 9,28). Ojcze nasz: "Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: 'Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów'. A On rzekł do nich: 'Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze...'" (Łk 11,1). Ogrójec: "I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: 'Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty'. (...) Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,39-41). SKUPIENIE Modlitwa Jezusa zdaje się sugerować, że każde węzłowe wydarzenie życia należy prze-modlić czy też o-modlić. Taką modlitwę cechuje skupienie się nad tym, co najważniejsze. A co jest tą najistotniejszą sprawą w życiu? Rozważmy. Gdy Jezus się modlił: - "niebo się otworzyło", - "noc spędził na modlitwie do Boga", - "wygląd Jego twarzy się odmienił", - "Ojcze mój, jeśli to możliwe". Tradycja chrześcijańska od początku podnosi znaczenie skupienia przy modlitwie. Czym ono jest? Skupienie posiada jakby dwa dopełniające się oblicza: wyłączyć się "od czegoś" i skoncentrować swą uwagę "na czymś". Jezus nie miał żadnych trudności z wyłączeniem swej uwagi od spraw codziennego życia. Natomiast dla nas bywa to zwykle trudny problem. Troski codzienne i kłopoty, cierpienia i braki osaczają nas, niczym chmara dokuczliwych os. Żądlą nas swym jadem, odciągają uwagę od Tego, z Kim powinniśmy rozmawiać. Trzeba nie lada wysiłku, aby zebrać się w sobie, oderwać się od wszystkiego, co nas więzi w kręgu spraw przyziemnych. To jedna sprawa. A druga? Jezus wzniósł oczy ku Bogu, ku Ojcu niebieskiemu. To jest najistotniejszy moment skupienia. Oderwanie od spraw przyziemnych jest przygotowaniem ducha i ciała ludzkiego do spotkania z Panem. Jak głębokie musiało być owo skupienie Jezusa, skoro całą noc rozmawiał z Ojcem, wygląd Jego twarzy odmieniał się, wstawał mocniejszy w Ogrójcu. Jeszcze jeden aspekt Jezusowego skupienia wypada zauważyć. Podczas modlitwy całym sobą zwrócony był ku Ojcu. Rzecz znamienna, taka modlitwa nie odrywała Go od ludzi. Przeciwnie, z większą wrażliwością zwracał się ku swoim. Istnieje jakieś powiązanie: rozważanie spraw boskich uwrażliwia na sprawy ludzkie. POKORA Obok głębokiego skupienia uderza w modlitwie Jezusowej wielka pokora i poddanie się woli Bożej. Na czym polega pokorna modlitwa? Najlepiej ukazuje to przypowieść o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9-14). Obaj się modlą. Jakże odmienny jednak jest stan ich duszy. Faryzeusz usprawiedliwia siebie. Jego modlitwa koncentruje się na jego domniemanych zasługach - i dlatego jest nieskuteczna. Faryzeusz nie prosi, ani tym bardziej nie dziękuje. Nie przeprasza, gdyż nie odczuwa własnej grzeszności. Także nie wielbi Boga, lecz w sobie jest zadufany. Widać, że cztery podstawowe typy modlitwy są u faryzeusza nieobecne: prośba i dziękczynienie, przebłaganie i uwielbienie. Jak na tym tle rysuje się postawa celnika? Celnik odkrywa w sobie niewystarczalność. W obliczu najświętszego Boga czuje się grzesznikiem. Dlatego wzywa miłosierdzia Bożego. Mniema, iż na nie zasługuje. Ufa jednak Bożej dobroci. Pokorna modlitwa celnika w istocie wyraża jego ontologiczną sytuację. Czuje się skruszonym grzesznikiem. PODDANIE SIĘ WOLI BOŻEJ Jezus nie mógł siebie uznawać za grzesznika - byłoby to niezgodne z prawdą. Ale był cichy i pokornego serca. Uniżył siebie aż do śmierci krzyżowej, biorąc na siebie wszystkie ludzkie winy. Pokora Jezusa łączy się z Jego poddaniem się woli Ojca. Widoczne to było w Ogrójcu, gdy pełen lęku wołał: "Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26,39). Ojciec nie odjął kielicha męki od Syna, gdyż zbawienie świata zawisło od niej. Chrystus pogodzony i umocniony wstał z ziemi, by dać się pojmać. Św. Paweł ukazał pokorę i poddanie się woli Bożej Chrystusa w Liście do Filipian (Flp 2,6-11): On istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca. JAN PAWEŁ II ABY BYLI JEDNO Wysiłek zmierzający do zjednoczenia wszystkich wyznawców Chrystusa ma swoje znaczenie nade wszystko religijne. Wszyscy pragniemy uczynić zadość tej prośbie naszego Mistrza i Odkupiciela, jaką skierował do Ojca w przeddzień swej męki i śmierci: »Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które mi dałeś, aby tak jak my stanowili jedno. Przypomnijmy, co na ten temat mówi Konstytucja Gaudium et spes: »Kiedy Pan Jezus modli się do Ojca, aby wszyscy byli jedno... jako i my jedno jesteśmy, otwierając przed rozumem ludzkim niedostępne perspektywy, daje znać o pewnym podobieństwie między jednością osób boskich a jednością synów Bożych zespolonych w prawdzie i miłości. Ilekroć modlimy się o zjednoczenie chrześcijan, wchodzimy w tę właśnie perspektywę. Wierzymy, że ta perspektywa doskonałej jedności synów Bożych, zjednoczonych w prawdzie i miłości, musi być wytrwale wypracowywana w oparciu o nieustanną i zawsze ufną modlitwę. (Rzym 21 1 1979) 24. MEDYTACJA NAD BIBLIĄ Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu (Łk 2,19). Modlitwa może przyjąć różną postać. Można wymienić trzy podstawowe jej formy: modlitwa ustna, modlitwa myślna oraz modlitwa mistyczna. Tę ostatnią rozważy się w następnym rozdziale. MODLITWA USTNA Najczęstszą postacią modlitwy są ustalone formuły modlitewne. Odmawia się je indywidualnie lub zbiorowo. Najbardziej znane modlitwy chrześcijańskie - to "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo", wyznanie wiary czy któraś z litanii. Modlić się - to stanąć w obliczu Boga ze czcią i miłością. Ale motyw owego stanięcia przed Bogiem może być różny. Zazwyczaj prosimy Pana Boga o jakiś dar: o zdrowie, pomyślne zdanie egzaminu, dobry wybór życiowego powołania... Kiedy indziej pragniemy Boga przeprosić za nasze winy, jak ów ewangeliczny celnik: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu". Trudniej zdobyć się na wdzięczność wobec Boga, którą pięknie wyraził Jan Kochanowski w sławnej pieśni: Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary? Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary? Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, i w otchłaniach, i w morzu, na ziemi i w niebie. (...) Najtrudniej przychodzi nam wielbić Pana Boga. Ale kto zdobywa się na uwielbienie, ten w pewnej mierze uczestniczy w wielkości i dobroci Bożej, którymi jest oczarowany. Jak Maryja, gdy wyśpiewała sławny hymn Magnificat: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy..." MODLITWA MYŚLNA Oprócz modlitwy słownej wyróżnić należy modlitwę myślną, zwaną rozmyślaniem lub medytacją. Przedmiotem medytacji może być słowo lub wydarzenie. Słowo? Oto odmawiam codziennie modlitwę "Ojcze nasz". Aby ją ożywić, można - codziennie lub co tydzień - wziąć za temat refleksji kolejne prośby Modlitwy Pańskiej. Można to czynić podczas jej odmawiania lub niezależnie od tego. Np. klęcząc przed tabernakulum pytać się Chrystusa, jaka treść mieści się we wstępie Modlitwy Pańskiej. Co znaczą dla nas owe słowa, że Bóg jest Ojcem - "naszym" Ojcem? Inaczej Bóg jest Ojcem Jezusa: Chrystus jest Jednorodzonym Synem Bożym. Inaczej Bóg jest naszym Ojcem: my jesteśmy przybranymi, adoptowanymi dziećmi Boga. Bóg jest nie tylko "moim" Ojcem, lecz w równej mierze "naszym" Ojcem. Ojcostwo Boże obejmuje wszystkich ludzi - bliskich i dalekich, dobrych i złych, przyjemnych i nieprzyjemnych. Z Bożego Ojcostwa wypływa przekonanie o powszechnym "braterstwie" ludzi. Człowiek człowiekowi wilkiem? Nie. Człowiek winien być dla drugiego równym mu w godności człowiekiem. Winien pracować nad tym, aby stać się przyjacielem - a nie wrogiem - innych. Każdy chrześcijanin winien starać się kultywować ponadto ducha braterstwa. Jakież bogate w treść jest owo krótkie wyrażenie "Ojcze nasz"! Inny przykład medytacji nad słowem. Oto w liturgii niedzielnej uderzyło mnie wyrażenie Chrystusa: "Idźcie i nauczajcie..." Wyrażenie to nie daje mi spokoju. Cały tydzień powraca, jak refren zasłyszanej pieśni. Apostołowie je słyszeli - i poszli ewangelizować świat pogański. Papież biskupi, kapłani przedłużają ich posługę. A co może uczynić młody człowiek w dziele ewangelizacji swego otoczenia i środowiska? MEDYTACJA NAD WYDARZENIEM Biblia zawiera nie tylko słowa Pańskie, lecz również opis zdarzeń z życia i działalność Jezusa oraz Jego Matki. Każde z tych wydarzeń biblijnych miało swój wymiar historyczny i ma wymiar ponadczasowy. Oto Chrystus uzdrowił sparaliżowanego człowieka. Pamięć moja przywołuje szczegóły tego cudu. Rozum zastanawia się nad dobrocią i miłosierdziem Bożym. Wola moja pragnie naśladować Pana - dziś, w moich konkretnych warunkach życia. . Przykładem medytacji nad tajemnicami z życia Chrystusa i Jego Matki jest modlitwa różańcowa. Niektórym wydaje się, że jest to jedynie "klepanie" pacierzy. Jak widać z poprzednich uwag odmawianie "Ojcze nasz" czy "Zdrowaś Maryjo" może być i powinno być uważne, refleksyjne, a nie bezmyślne. Ale sama recytacja jest dopiero połową różańca. Druga połowa - to refleksja nad wydarzeniami z życia i działalności Jezusa oraz Jego Matki. Owo rozmyślanie nad tajemnicami radosnymi, bolesnymi i chwalebnymi Chrystusa oraz Jego Matki pozwala nam lepiej uchwycić sens naszego życia. Pozwala nam także przemodlić wiele spraw, które leżą nam na sercu. Mówił Jan Paweł II (29 X 1978): "...nasze serce może objąć w dziesiątku różańca wszystkie czyny, które stanowią życie jednostki, rodziny, Ojczyzny, Kościoła i ludzkości, zdarzenia osobiste i bliźniego (...) Tak prosta modlitwa różańcowa bije rytmem życia ludzkiego". Czy próbowałeś czytać urywek Ewangelii jako np. wieczorną modlitwę? Spróbuj od rozdziałów 5, 6 i 7 Ewangelii św. Mateusza. Jest to słynne Chrystusowe Kazanie na Górze. Obejmuje ono wiele wskazań ponadczasowych. Najpierw ucisz siebie, wyłącz radio i telewizor. Popatrz na Krzyż. Pan pragnie do ciebie przemówić. Przeczytaj jeden urywek. Pomyśl: do czego Pan cię zachęca? Jak dotychczas tę sprawę rozwiązywałeś? Co trzeba ulepszyć? Pisał Roman Brandstaetter, pisarz i poeta, biblijny tłumacz: "Modlić się - nie znaczy tylko prosić. Modlić się - znaczy również otrzymywać naukę od Boga. To, co przeczytamy, starajmy się zastosować do naszego życia, do naszego czasu, do bliskich nam ludzi, do naszych doświadczeń i przeżyć". Spróbujmy. Może na nowo odkryjemy wartość modlitwy? MEDYTACJA W RELIGIACH WSCHODU Modlitwa z istoty swojej nie jest monologiem, czyli prośbą człowieka skierowaną do Boga. Ona z istoty swej jest dialogiem Boga z człowiekiem. Nie tylko człowiek mówi do Boga, lecz wpierw Bóg przemawia do człowieka. W chrześcijaństwie to, co Bóg miał do powiedzenia ludziom - czyli tzw. objawienie publiczne - skończyło się ze śmiercią ostatniego z Apostołów. Objawienie Boże zawarte jest w Piśmie św. i Tradycji. Medytacja - w chrześcijańskim ujęciu - to przede wszystkim rozważanie słów, wydarzeń z życia i działalności Chrystusa, w którym Bóg odsłonił siebie całemu światu. Ze słowem Bożym medytujący konfrontuje swoje myśli, pragnienia i czyny. A jak jest w hinduizmie i buddyzmie? W religiach Wschodu nacisk położony jest na różnych technikach prowadzących do wyciszenia, milczenia i skupienia. Ponadto rozważa się problem przemijalności i znikomości świata oraz ludzkiego życia. W takim ujęciu w centrum rozważań wciąż stoi człowiek, w chrześcijaństwie zaś Bóg. Widać tu od razu różnicę między medytacjami Wschodu a chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo docenia milczenie i skupienie, również przemijalność istnienia. Ale to jest dopiero wstęp do rozważania dzieł boskich, dokonanych przez Jezusa, w których Bóg wyraził swoją miłość do wszystkich ludzi. Wobec Chrystusa i Jego miłości człowiek winien siebie określić. ŚW. AUGUSTYN KIMŻE TY JESTEŚ, MÓJ BOŻE? Kimże Ty jesteś, mój Boże? Kimże - pytam - jeśli nie Panem Bogiem? Któż bowiem jest Panem, oprócz Pana, kto Bogiem, poza Bogiem naszym? Najwyższy, najlepszy, najpotężniejszy, najwszechmocniejszy, nieskończenie miłosierny i sprawiedliwy, najbardziej ukryty i najbardziej obecny, najpiękniejszy i najmocniejszy, niewzruszony i niepojęty. Niezmienny, a wszystko zmieniasz, nigdy nowy, nigdy stary, wszystko zaś odnawiasz, a na pyszałków - bez ich wiedzy - sprowadzasz starość. Nieustannie działasz, w nieustannym spoczynku. Zbierasz, chociaż nie potrzebujesz: przynosisz i napełniasz, i osłaniasz, stwarzasz i żywisz, i doskonalisz, szukasz, chociaż niczego Ci nie brakuje. Miłujesz, a to Cię nie spala; jesteś zazdrosny, a trwasz w pokoju; żałujesz, a to Cię nie boli, gniewasz się, a nie jesteś wzburzony. Zmieniasz dzieła, nie zmieniając postanowienia. Przyjmujesz to, co znalazłeś, mimo że nigdy tego nie utraciłeś. Nigdy niczego Ci nie brakuje, a cieszysz się zdobyczą. Nie jesteś chciwy, a żądasz procentu. Dajemy Tobie jak najwięcej, abyś był naszym dłużnikiem, a któż ma, co nie byłoby Twoim? Oddajesz należność, choć nikomu nie jesteś winien; dajesz, a nic nie tracisz. A czym jest to, co powiedzieliśmy, mój Boże, życie moje, słodyczy moja święta? Cóż mówi ten, kto o Tobie mówi? Biada zaś tym, którzy milczą o Tobie, bo gadatliwi stają się niemymi. (Wyznania I - 4 tł. J. Salij OP) 25. MODLITWA MISTYCZNA W BIBLII W tradycji judeo-chrześcijańskiej ślady modlitwy mistycznej napotykamy w Starym Testamencie. Już u proroków życie religijne bywa pojmowane-jako zaślubiny Boga z pojedynczym człowiekiem, a czasem całym narodem. Bóg jawi się jako Oblubieniec, zaś dusza czy naród wybrany - jako oblubienica. Podobnie jest w psalmach, a nade wszystko w Pieśni nad pieśniami. Motyw mistycznych zaślubin Boga z człowiekiem - czy narodem - ukazany jest w obrazie miłości osób zakochanych (tł. ks. Janusz A. Ichnatowicz). Oblubieniec Jak lilia pośród cierni tak ukochana ma jest pośród dziewcząt. (...) Oblubienica: Głos ukochanego mego! Oto on! Oto nadchodzi! Przeskakując przez góry skacząc poprzez pagórki. Jak gazela i jak młody jeleń kochanek mój. Oto stoi u płotu i spogląda w okna poprzez okiennicę zerka. (...) Na pierwszy rzut oka tekst Pieśni nad pieśniami szokuje swym realizmem. Kryje on w sobie dwie warstwy. Pierwsza - to dialog miłosny osób zaślubionych. Warstwa druga - czego obrazem są zakochani - to zaślubiny Boga z duszą. Język religijny nie zna innego sposobu przybliżenia prawdy o zaślubinach Boga z duszą bez odwołania się do konkretnej miłości oblubieńczej dwojga zakochanych. Niektórzy sądzą, że wszystko, co kiedykolwiek ludzie napisali o oblubieńczej miłości i zaślubinach Boga z duszą jest blade w porównaniu z głębią księgi Pieśni nad pieśniami (A. Kamieńska). PRZEŻYCIA MISTYCZNE Dzieła chrześcijańskich mistyków prezentują dwa odmienne style przeżyć mistycznych. Kobiety ( Katarzyna ze Sieny, Teresa z Avili, Faustyna Kowalska) przekazują swój uczuciowy zachwyt nad Bożą rzeczywistością. Natomiast mężczyźni (Tomasz z Akwinu, Jan od Krzyża), opisując działanie łaski w głębi ludzkiej duszy, tworzą całe traktaty teologiczne o cnotach, darach Ducha Św., charyzmatach i ich wzajemnym powiązaniu. Kobiety-mistyczki ukazują w rozmaity sposób zbliżenie się duszy do Boga. Św. Katarzyna ze Sieny mówiła o wspinaniu się na stopnie mostu, jakim jest Chrystus. Św. Teresa z Avili opisywała wędrówkę po komnatach zamku o siedmiu kondygnacjach. W środku zamku - na najwyższym piętrze - mieszka Bóg. Oblubieniec. Natomiast św. Jan od Krzyża omawia szczegółowo dary Ducha Św., cnoty teologiczne jak wiara, nadzieja i miłość... Podobne ujęcie spotkać można u św. Tomasza z Akwinu. CECHY MODLITWY MISTYCZNEJ Przy całej odmienności ujęć mistycznych przeżyć, można wymienić następujące rysy charakterystyczne modlitwy mistycznej. Najpierw jest to modlitwa wielkiej ciszy i milczenia. Cisza zewnętrzna umożliwia skupienie i medytację nad obecnością Boga na "dnie duszy". Milczenie wewnętrzne stawia nas w obliczu Miłości większej niż świat cały. Miłością Bożą jesteśmy wszyscy ogarnięci. Druga cecha: Chwila modlitwy z Panem obecnym "na dnie duszy" przemienia się w stan modlitwy. Pisała św. Katarzyna ze Sieny. "...żadna boleść, żadna udręka nie może wyrwać duszy z ognia miłości. Jest ona jak w piecu rozżarzona żAgiew, której nikt nie może chwycić, aby ją zgasić, bo jest samym ogniem. (...) Zawsze czują Mnie w sobie, nigdy nie odbieram im odczucia mej obecności..." {Dialog, Poznań 1987, s. 137). Trzecia cecha modlitwy mistycznej jest rozwinięciem poprzedniej. Stan modlitwy - w jakim trwa mistyk - odznacza się dynamizmem i rozwojem. Można go przyrównać do stopni wiodących na szczyt mistycznego zjednoczenia duszy z Bogiem. Hindusi i buddyści mnożą stopnie duchowej koncentracji. W religiach misteryjnych - u ludów pierwotnych - dzieli się wyznawców na różne kategorie, stosownie do stopnia osiągniętej inicjacji. Różnym stopniom rozwoju modlitwy mistycznej towarzyszą określone - coraz większe - wymagania ascetyczne. Jest to wspólne dla różnych religii. Podobieństwa stopni i ascezy nie mogą zatrzeć istotnej różnicy między mistyką chrześcijańską a mistykami Wschodu. W tych ostatnich człowiek kontempluje własną znikomość i przemijalność, natomiast w chrześcijaństwie uwaga koncentruje się na Bogu-Stwórcy, który raczył zagościć w człowieku. W modlitwie mistycznej kładzie się nacisk na określoną metodę. Dlatego można mówić o trzech formach mistycyzmu: wyzwolenia, tożsamości i zjednoczenia. MISTYCYZM WYZWOLENIA (buddyzm) Istota buddyzmu mieści się w czterech jego prawdach: o powszechności cierpienia, o przyczynie cierpienia, o usuwaniu cierpienia i o drodze do przezwyciężenia cierpienia. Osiem wskazań Buddy oświetla drogę do wyzwolenia się z cierpienia. Należy wyzbywać się pragnień i kolejnych reinkarnacji, aby wreszcie dojść do błogostanu zwanego nirwaną. W takim ujęciu człowiek sam siebie wyzwala. Pan Bóg jest mu niepotrzebny. Buddyzm nieraz bywa posądzany o ateizm. MISTYCYZM TOŻSAMOŚCI (hinduizm) Ta forma mistycyzmu występuje w systemach hinduizmu o zabarwieniu bardziej filozoficznym i kontemplacyjnym. Jedyną drogę zbawienia dostrzega się w samodzielnie osiąganym poznaniu, czyli wiedzy. Tak głoszą księgi wedyjskie. Kontemplujący poznaje, że jego jaźń (atman) stanowi jedno z jaźnią wszechświata {Brahma). Mistycyzm tożsamości - daleki od chrześcijańskiej pokory - spotkać można w islamie. Mistyk Bistani wołał: "Chwała mi! Wielka jest moja chwała! Sam sobie wystarczę!" Do Boga zaś zwracał się następująco: "Twe posłuszeństwo względem mnie jest większe niż moje względem Ciebie!" Zauważyć tu można postać panteizmu: zatarta jest granica między boską transcendencją a światem i człowiekiem. MISTYCYZM ZJEDNOCZENIA (chrystianizm) Jest on typowy dla chrześcijaństwa. Cechuje go harmonia między boską transcendencją i immanencją. Szczególny wyraz tej harmonii zauważyć można w tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. Bóg jest bliski ludziom dlatego, gdyż stał się Człowiekiem, pozostając Bogiem. Zbawienie człowieka przede wszystkim jest dziełem Chrystusa, który nas pojednał z Ojcem. Nasza współpraca z łaską Bożą jest nieodzowna. Ale w istocie Jezus prowadzi nas do ostatecznego zjednoczenia z Ojcem i Duchem Św. "W domu Ojca mojego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce" (J 14,23). Chrystianizm - podobnie jak judaizm czy islam - jest czystym teizmem. Wyszliśmy z rąk Boga i do Niego zmierzamy - mocą Jego łaski. Ale Bóg tak bliski ludziom w Jezusie Chrystusie, jednocześnie jest całkiem inny niż śmiertelny człowiek i przemijalny świat. ŚW. JAN OD KRZYŻA (XVI WIEK) PODSTAWY DOSKONAŁOŚCI 1. Im bardziej się oddalisz od rzeczy ziemskich, tym bardziej zbliżysz się do niebieskich i większe skarby znajdziesz u Boga. 2. Kto umrze dla wszystkiego, znajdzie życie we wszystkim. 3. Oddal się od zła, czyń dobrze i szukaj pokoju (Ps 33,14). 4. Kto się skarży i szemrze, nie jest doskonałym, ani nawet dobrym chrześcijaninem. 5. Ten jest pokorny, kto się ukrywa we własnej nicości i zdaje się na Boga. 6. Ten jest łagodny, kto umie znosić bliźnich i siebie samego. 7. Jeżeli chcesz być doskonały, sprzedaj swoją wolę, daj ją ubogim duchem i idź za Chrystusem w łagodności i pokorze aż na Kalwarię i do grobu. 8. Kto w sobie tylko ufność pokłada, gorszy jest niż szatan. 9. Kto nie kocha bliźniego, tym Bóg pogardza. 10. Kto działa z niedbałością, jest bliski upadku. 11. Kto gardzi modlitwą, gardzi wszelkim dobrem. 12. Lepsze jest opanowanie języka, niż post o chlebie i wodzie. 13. Lepiej jest cierpieć dla Boga, niż cudów dokonywać. 14. O jakiegoż szczęścia doznawać będziemy na widok Trójcy Przenajświętszej! 26. "OJCZE NASZ' Jest to skrót całej Ewangelii (Tertulian) KAZANIE NA GÓRZE U św.Mateusza 6, 9-13 Modlitwa Pańska usytuowana jest w słynnym Kazaniu na Górze. Poprzedzają ją wskazania dotyczące jałmużny i postu. Akcent położony jest na znaczeniu czystej intencji: czynić coś z miłości do Boga, a nie kierować się względem ludzkim. Bezpośrednim wprowadzeniem do Modlitwy Pańskiej są uwagi o przymiotach modlitwy, ujęte w formie antytez: nie obłuda, lecz skromność, nie wielość próśb, lecz ich jakość, nie jednorazowość, lecz wytrwałość. Oto istotne cechy modlitwy. Na innym miejscu Chrystus przypomni jeszcze: potrzebę skierowania swej duszy ku Bogu i sprawom Bożego królestwa; pokorę celnika milszą od pychy faryzeusza; konieczność poddania się woli Bożej i bezgranicznej ufności. Św. Łukasz nie łączy Modlitwy Pańskiej z Kazaniem na Górze i podaje ją w wersji krótszej. Bezpośrednią przyczyną jej ogłoszenia była prośba apostołów: "Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów" (Łk 11,1). "OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIE" Modlitwa Pańska składa się z prologu i dwóch części. Część pierwsza ukierunkowana jest na Boga, część druga bierze pod uwagę ludzkie potrzeby. "Ojcze nasz..." Stary Testament miał dwa słowa na określenie Boga: Jahwe - Pan i Elohim = Bóg. Zazwyczaj jednak używano przymiotników, gdy zwracano się wprost do Niego, w rodzaju: O, Ty Wszechmogący, Miłosierny, Święty... Czyniono to z szacunku dla Bożego Majestatu. Chrystus dokonuje rewolucyjnego odkrycia w sensie religijnym. Pozwala nam zwracać się do Boga bezpośrednio: "Ojcze". Jezus sam wielokrotnie rozpoczynał modlitwę słowami: "Ojcze mój", "Ojcze święty", "Ojcze sprawiedliwy..." Znamienny jest początek Modlitwy Pańskiej. Rozpoczyna się ona w liczbie mnogiej: "Ojcze nasz", a nie "Ojcze mój". Bóg inaczej jest Ojcem Jezusa niż "naszym Ojcem". Bóg Ojciec od wieków rodzi swego Syna. Gdy nadeszła pełnia czasów posyła Go na świat, aby jako Bóg-Człowiek ocalił ludzi od potępienia. Ojciec i Syn stanowią jedno, gdyż łączy ich boska natura. Wzajemna miłość Ojca i Syna przyjmuje postać trzeciej Osoby Bożej - Ducha Świętego. Bóg Ojciec ma prawo powiedzieć "mój Syn umiłowany". Chrystus ma prawo zwracać się "mój Ojcze". Tożsamość boskiej natury daje Im takie prawo. Jakżeż inaczej przedstawia się nasza sytuacja! Czy my, grzeszni, ośmielilibyśmy się tak poufale zwracać do Boga, który jest samą Świętością? Bóg zjawił się Mojżeszowi jako Przedwieczny Stwórca wszystkiego, co istnieje: "Jam jest, którym jest". Na Górze Synaj Jego pojawieniu towarzyszyły gromy i błyskawice oznajmiające Pana pełnego Majestatu. I oto nagle, po wiekach takiej tradycji, apostołowie słyszą zaproszenie Mistrza: "Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię" (Łk 11,2). Jest to nie tylko przyzwolenie, ale wręcz polecenie: Tak trzeba mówić: Ojcze nasz... Synoptycy nie wyciągają jeszcze ostatecznych wniosków: Ojciec w swym Synu przybrał nas za swoje dzieci, dlatego ośmielamy się mówić "Ojcze nasz". Dopiero św. Jan i Paweł powiedzą: "Wszystkim tym, którzy Je (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi" (J 1,12). Oznacza to, że na mocy zasług Chrystusa jesteśmy dopuszczeni do rzeczywistej duchowej wspólnoty z Trójcą Przenajświętszą. I ten fakt ośmiela nas do ufnego zwrotu "Ojcze nasz..." ZNACZENIE WYRAŻENIA "OJCZE NASZ" Człowiek mówiący "Ojcze nasz" - choćby samotnie się modlił - nie jest nigdy odizolowaną jednostką, lecz jest członkiem chrześcijańskiej wspólnoty. Jest to więc zawsze modlitwa wspólnoty osób wybranych. Nie muszą ich łączyć więzy krwi czy rasy. Łączy ich fakt przyjęcia Bożego Objawienia. Ojciec obdarza ich wielkim dobrem: samoobjawieniem się Syna Bożego. Co jeszcze mieści się w owym wyrażeniu "Ojcze nasz"? Skoro Ojciec jest Stwórcą - a przez Syna - również naszym Odkupicielem, wypływa stąd wniosek: jesteśmy dziećmi jednego Ojca. To znaczy, że między sobą jesteśmy braćmi. Czy chcemy, czy nie chcemy, tworzymy jedną rodzinę, złożoną z sióstr i braci. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Czy próbujemy wychowywać siebie w tym kierunku? "...który jesteś w niebie". Myśl rabinistyczna sądziła, że Bóg przebywa w niedostępnych dla człowieka niebiosach. Tymczasem Biblia podkreśla zawsze, że Pan jest zarazem bliski i daleki, immanentny i transcendentny. Pan nie jest związany ani z Syjonem, ani ze Świątynią czy jakąś górą - jak u Samarytan z górą Garizim. On nie jest skrępowany określonym miejscem. Niebiosa oznaczają bardziej obecność Boga niż Jego lokalizację. Podobnym wyrażeniem jest zwrot "królestwo niebieskie". Bóg znajduje się tam, gdzie się odsłania. Kto się modli, stoi u wrót niebieskiego królestwa, które Jezus pragnie mu otworzyć. Modlitwa stawia nas w obliczu Boga nie abstrakcyjnego, lecz konkretnego. Z Nim nawiązujemy bezpośredni, intymny kontakt. "ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE" Czy jest to prośba, czy też życzenie? Jest tu użyta strona bierna: "Niech będzie święcone imię Twoje". Taką formę odnajduje się w modlitwach żydowskich. Oznacza ona prośbę o uszanowanie Bożego imienia. "Imię" w Biblii oznacza osobę. Jezus mówił: "Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie" (J 5,43). Jezus przybył zatem z polecenia Ojca, od Niego otrzymał misję do spełnienia. Tym różni się od fałszywych' Mesjaszy, którzy nie otrzymali takiego mandatu. Chrystus pełnił swe czyny "w imię Ojca" (J 10,25). W Biblii świętość łączy, się z "imieniem" Boga, czyli z Jego naturą. Pan Bóg jest święty, gdyż jest całkiem inny od grzesznego świata stworzonego - jest On transcendentny w stosunku do niego. Boża świętość manifestuje się w Jego działaniu. Istnienie i działanie u Boga stanowią jedno. O co zatem prosimy, mówiąc: "Święć się imię Twoje"? Bóg pragnie "uświęcić" mocą swej łaski wszystko to, co nie jest z natury "święte". Prosimy więc, aby Boża świętość zajaśniała i rozwinęła się przede wszystkim w człowieku, powołanym do uczestniczenia w chwale Najświętszego Pana. W każdym człowieku na kuli ziemskiej. W okresie wynarodowienia pod zaborami pisał Kazimierz Laskowski (1861-1913): Ojcze nasz!... Gdzieś Ty jest? ...Tam biją dzieci! Na krwawy skazują chrzest Za pacierz długich stuleci! Za to, że mówią do Ciebie: '.'*>* 'Ojcze nasz! Któryś jest w niebie! Ojcze nasz! Któryś jest...!' (Ojcze nasz!) JAN PAWEŁ II MODLITWA PAŃSKA Modlitwa Pańska - celem jej jest nawrócenie, to znaczy wola otwarcia się na przemieniające działanie łaski. "OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIE". Patrzcie, oto w Jezusie Chrystusie wszyscy otrzymaliśmy Ojca. Chrystus w swym ziemskim narodzeniu przyniósł nam samo Boże Ojcostwo: skierował je do wszystkich ludzi i wszystkim dał jako nienaruszalny dar. O tym Ojcostwie Boga w stosunku do nas wszystkich świadczy w sposób szczególnie wymowny Macierzyństwo Bogarodzicy-Dziewicy. Ojcostwo Boga mówi nam wszystkim - nam ludziom - że jesteśmy braćmi... ...Wszyscy jesteśmy Braćmi... To braterstwo jest związane ze wspólnym synostwem. Jesteśmy braćmi, ponieważ jesteśmy synami. Poprzez synostwo jest ono związane z Ojcostwem samego Boga. Jesteśmy synami, ponieważ mamy jednego Ojca. - Im bardziej gubimy świadomość tego Ojcostwa - albo też: im bardziej pozwalamy sobie zabrać tę świadomość - tym bardziej przestajemy być braćmi! Tym bardziej oddala się od nas sprawiedliwość i pokój - i miłość społeczna... Jak pisze św. Paweł w Liście do Galatów (Ga 4,4-7): "Bóg zesłał swego Syna, zrodzonego z niewiasty... abyście mogli otrzymać przybrane synostwo" ... "Bóg wysłał do serc waszych Ducha Syna swego, który woła: »Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej". Na tym polega synowska godność chrześcijan: móc wzywać Boga jako Ojca, pozwalać się prowadzić Duchowi, aby być w pełni dziećmi Bożymi. 27. "PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE" Modlitwy hebrajskie w czasach przyjścia Chrystusa łączyły święcenie imienia Bożego z nadejściem Jego królestwa. Jezus podejmuje ten wątek i nadaje mu nowy sens oraz głębię. Pierwsza prośba Modlitwy Pańskiej "Święć się imię Twoje" kieruje się w stronę Boga, który jest samą Świętością. Nie zawdzięcza On jej nikomu. On ze swej natury jest wypełniony świętością, tak że nie wymaga ona już udoskonalenia - jak to bywa u stworzeń. Świętość Boga nie jest związana z żadnym miejscem czy określonym czasem. Bóg jest święty sam w sobie - poza i ponad przestrzenią i czasem. Jest on oceanem świętości. Nie zachowuje jej zazdrośnie dla Siebie. Pragnie ją przelać w dusze tych, którzy się na nią otworzą. KRÓLESTWO BOŻE "Przyjdź królestwo Twoje" - to druga prośba. Spoza czasu i spoza przestrzeni sprowadza nas ona w dzieje świata - nasze ludzkie dzieje. Mesjasz gromadzi ludzi wokół siebie i prowadzi ich ku niebu. Nadejście Mesjasza rozpoczęło nową erę erę zbawienia. Przyszedł On "na ten świat". Przybył "w ciele". Mesjasz powróci do swojej chwały wraz ze swym królestwem. Przy końcu czasów powtórnie przyjdzie, by objawić się w chwale. "Królestwo Boże" czy "królestwo niebieskie",- które zapoczątkował Mesjasz, prezentuje się w Ewangelii jako coś trwałego na kształt domu czy miasta. Jego mieszkańcy doń "wchodzą" i "zasiadają przy stole", jedzą i piją; czasem bywają zeń wypędzeni. Przypowieści mówią o królu i zaproszonych na ucztę, o ojcu i jego dzieciach, o miejscu, gdzie są zgromadzeni "synowie królestwa". Wizja królestwa Bożego jako domu czy miasta tu i teraz rozszerza się w Ewangelii o wymiar eschatologiczny. Tutaj Boże królestwo się zaledwie rozpoczyna. Jego pełnia nadejdzie w przyszłym świecie. Tam spotkają się wszystkie ludy ziemi. W niebie jest mieszkań wiele. Takie królestwo podobne jest do skarbu i bezcennej perły. Należy je szukać i można je znaleźć oraz posiąść. Dopiero w takim kontekście rozjaśnia się druga prośba Modlitwy Pańskiej: "Przyjdź królestwo Twoje". Niektórzy komentatorzy ziemski wymiar królestwa Bożego określają mianem "królestwa łaski". Rozwija się ono dzięki wysiłkowi wszystkich chrześcijan: kapłanów, osób zakonnych i świeckich, którzy podejmują poważnie zaproszenie Chrystusa: Bądźcie moimi świadkami aż po krańce ziemi. Natomiast wypełnienie królestwa przy końcu czasów komentatorzy zwą "królestwem chwały". W istocie jednak jest to jedno królestwo. Boża miłość urzeczywistnia w nim swój zamysł zbawienia wszystkich ludzi. KRÓLESTWO SZATANA Druga prośba mówi o "królestwie Bożym". Wskazuje to na istnienie opozycyjnego królestwa, poddanego szatanowi, grzechowi i śmierci. Czy należy to rozumieć w sensie manichejskim: istnieją dwie równorzędne siły w świecie - pierwiastek dobra i pierwiastek zła? Nie. Szatan nie jest rywalem Boga w sensie posiadania tej samej władzy, którą Bóg posiada. Diabeł jest zbuntowanym stworzeniem, które - jak głosi św. Piotr - krąży po świecie jak lew szukający swej ofiary. Ale on naprawdę istnieje i wielu prowadzi na manowce zła, a czasem do wiecznego potępienia. I z tym faktem należy się liczyć. Życie nie lubi próżni. Kto nie dba o rozwój królestwa Bożego u siebie i na świecie, może niepostrzeżenie stać się sprzymierzeńcem mocy ciemności. BĄDŹ WOLA TWOJA" Ludzie starożytni starali się zharmonizować wołę ludzką z wolą boską. Sokrates mówił do Kritona: "Jeżeli się tak bogom podoba, to niech tak będzie". Izraelici zabiegali nie tyle o harmonię, co o poddanie: nie tyle chcieć tego, co Bóg chce, lecz czynić to, co się Jemu podoba. Wola Boża wyrażała się w Prawie Mojżeszowym. To nie wola ludzka wznosi się ku boskiej, lecz wola Boża zstępuje ku nam w życie codzienne. Wola Boża oznacza tu miłość i życzliwość Boga do ludzi. Z miłości Ojciec posyła Syna, aby urzeczywistnił Jego zamysł zbawienia. Św. Paweł mówi w tym przypadku o "tajemnicy", św. Jan natomiast o "dziele Ojca". Wola Boża najpełniej wyraża się w życzliwości do maluczkich i pokornych. Jak człowiek winien się zachować wobec woli ojcowskiej? Pozbyć się swej woli? Nie. Człowiek nic lepszego nie może uczynić, jak poddać się Bożemu zamysłowi zbawienia, przyjąć go i zaangażować się po jego stronie. Boży zamysł zbawienia ostatecznie realizuje się we wnętrzu człowieka. Modlitwa Chrystusa w Ogrójcu ilustruje owo spotkanie Boga z człowiekiem. Z jednej strony jest wizja eschatologiczna Ojca - Boży zamysł zbawienia przez mękę i śmierć Syna Bożego, z drugiej prośba Chrystusa o oddalenie kielicha goryczy. Odpowiedź Chrystusa nie jest rezygnacją, lecz swobodną decyzją i zaangażowaniem w Boży zamysł zbawienia. Na czym polega owo zaangażowanie? Nie wolno zapominać, że jest ono zawsze wtórne - jest odpowiedzią na wcześniejszy dar Bożej miłości: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Z jednej strony istnieje dar Ojca, który zaprasza i stawia wymagania. Z drugiej - synowskie zaangażowanie w ów zamysł Boży. Polega ono na poddaniu Bogu swego umysłu, woli; uczuć i sił. Wówczas zakiełkuje i zaowocuje w nas to, czego Bóg pragnie. ".. .JAKO W NIEBIE, TAK I NA ZIEMI" Psalmista modlił się niegdyś: Cokolwiek Panu się spodoba, to uczyni na niebie i na ziemi, na morzu i we wszystkich głębinach (Ps 135,6) Zwykle pojmuje się tę prośbę następująco: Zbawieni pełnią wolę Bożą doskonale; my, grzeszni, z trudem nadążamy za tym ideałem. Wciąż dopiero tęsknimy za takim stanem, kiedy zniknie w nas rozdarcie między chceniem a wykonaniem. W takim przypadku "my" stajemy się głównymi aktorami dziejów, a nie Pan Bóg. Konieczne jest uwzględnienie odmiennej perspektywy. Bóg jest zasadą jedności, zarówno na ziemi, jak też w niebie. On jest Panem nieba i ziemi. Jego dzieło zmierza do zaprowadzenia jedności i ładu w całym wszechświecie. Ojciec oddał Synowi "wszelką władzę w niebie i na ziemi" (Mt 28,18). Cokolwiek człowiek czyni dobrego, realizuje jedyny Boży zamysł zbawienia. Owo napięcie pomiędzy wolą Boga a naszą wolą dobrze oddaje Juliusz Słowacki (1809-1849) w Zawiszy Czarnym: Próżno na ziemi ludzie losy przeklinają Jako jesienne szpaki - co chrapliwym głosem Jesieni nadchodzącej we mgłach czarnych łaja... Bo nic nie jest wyrokiem dla ludzi i losem, Tylko je wola własna... prowadzi szalona, Albo też wielka, Bożą miłością karmiona. JAN PAWEŁ II CHRYSTUS KRÓL Wybiegamy dziś myślą ku wszystkim tym, którzy stają przed sądem, których może skazano na śmierć, jeśli nie fizyczną może, to przynajmniej cywilną, ponieważ wyznają swą wiarę, ponieważ są wierni prawdzie, ponieważ bronią prawdziwej sprawiedliwości. Trzeba uznać, że i w dzisiejszym świecie nie brak podobnych sytuacji. Dlatego też w dzień Chrystusa Króla trzeba koniecznie podkreślić podobieństwo ludzi, którzy cierpią z takich właśnie powodów, do Chrystusa osądzonego i skazanego przez Piłata. Módlmy się każdego dnia: Przyjdź Królestwo Twoje! Nie zapomnijmy nigdy o tych, którzy za swą wierność Królestwu Bożemu płacą skazaniem, dyskryminacją, cierpieniem, śmiercią. (Rzym 26 XI1978) 28. "CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO DAJ NAM DZISIAJ" Pierwsze trzy prośby Modlitwy Pańskiej koncentrują się wokół Boga: święcenia Jego imienia, szerzenia Jego królestwa i pełnienia Jego woli. Natomiast trzy ostatnie uwzględniają ludzkie potrzeby. CO ZNACZY "DAWAĆ CHLEB"? W Starym Testamencie "dawać chleb" znaczy karmić, dbać o czyjeś potrzeby. Księgi prorockie i poetyckie wielbią Boga za to, że On daje chleb. Jednocześnie zachęcają, aby za Bożym przykładem "dzielić się chlebem z głodnymi". Wszelki dar, a zwłaszcza chleb codzienny, pochodzą od Boga. Ta myśl znajduje się również w modlitwie hebrajskiej odmawianej przy posiłku i w 18 błogosławieństwach. Izraelici proszą o chleb, gdy są w potrzebie. Wiedzą, że Pan troszczy się o biedaków. W Nowym Testamencie zwrot "dawać chleb" pojawia się przy opisie rozmnożenia chleba oraz przy Ostatniej Wieczerzy. Zwrot ten nabiera religijnego znaczenia. Chleb jest posiłkiem ubogich. W stosunku do języka aramejskiego zauważa się zawężenie sensu. Nowy Testament mówi o chlebie jako "posiłku ubogich", zaś Stary - o "pokarmie dla wszystkich". Wszystkim potrzebny jest chleb. Bez niego nie potrafimy żyć. Konieczność chleba do życia uwydatnia słowo "dzisiaj". "Dzisiaj" kontrastuje z hebrajskimi modlitwami, w których prosi się ogólnie o chleb, bez wskazania określonego czasu. Żydzi zwykle piekli chleb na potrzeby jednego dnia. Jezus nawiązuje do tego zwyczaju, mówiąc: "Nie troszczcie się zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy" (Mt 6,34). Wielką trudność dla egzegetów przedstawia wyrażenie "chleb powszedni". Przekłady syryjskie i aramejskie mówią bądź o "stałym chlebie", bądź o "potrzebnym chlebie", bądź też o "chlebie obfitości". Niektórzy używają zwrotu "chleb na jutro". Język łaciński posługuje się słowami "chleb codzienny". Wszystkie te tłumaczenia mówią zatem bądź o chlebie codziennym, koniecznym, bądź też o chlebie "na jutro", czyli o chlebie przyszłym. JAK ROZUMIEĆ TĘ PROŚBĘ? W Starym Testamencie Bóg - przez swoją Opatrzność - troszczył się o swój lud. Na pustyni codziennie zsyłał mu mannę na pokarm. Pobyt Izraelitów na pustyni Ozeasz widział jako czas zaręczyn: Bóg-Oblubieniec codziennie opiekuje się troskliwie swą oblubienicą. Miłość Boga do ludzi przybiera tu postać oblubieńczej miłości. Specjalnymi względami cieszą się u Boga biedni i cudzoziemcy oraz głodni: "On wymierza sprawiedliwość sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca,, udzielając mu chleba i odzienia" (Pwt 10,18). "Będę szczodrze błogosławił jego zasobom, jego ubogich nasycę chlebem" (Ps 132,15). Ewangelia podejmuje ten wątek i nadaje mu szersze znaczenie. Chrystus leczy i karmi ludzi. Syci tłumy na pustkowiu, słuchające Jego pouczeń. Po zmartwychwstaniu przygotowuje posiłek uczniom, a wobec dwóch uczniów z Emaus łamie chleb. Ubodzy i głodni cieszą się Jego wyjątkowymi względami. Rozmnożenie chleba opisane w Janowej Ewangelii ilustruje czwartą prośbę Modlitwy Pańskiej. Chrystus jawi się jako głowa rodziny, rozdaje chleb i dzięki składa Bogu. Jezus wie, że człowiek potrzebuje codziennego pokarmu. Ale to wydarzenie służy Mu jako odskocznia do zwrócenia uwagi na duchowy głód człowieka. Już w czasie kuszenia skarcił szatana: "Nie samym chlebem żyje człowiek". Teraz precyzuje dokładniej obietnicę ustanowienia Eucharystii: "Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie" (J 6,35). Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus po raz pierwszy przemienił chleb i wino w swoje Ciało i Krew. Odtąd kieruje nieustannie zaproszenie do nas wszystkich: "Bierzcie i jedzcie..." "I ODPUŚĆ NAM NASZE WINY..." Termin grecki na oznaczenie "win" u św. Mateusza użyty jest w sensie handlowym i prawnym: "dług". Oznacza to, że wobec Pana Boga jesteśmy niewypłacalnymi dłużnikami. Co stanowi ów "dług" zaciągnięty wobec Boga? Żydowska i chrześcijańska tradycja widzi w tym dług w sensie religijnym, czyli "grzech". Tak wyraża się św. Łukasz. Jako niewypłacalni dłużnicy potrzebujemy Bożego miłosierdzia. Prośba o odpuszczenie win jest zwróceniem się do Bożego miłosierdzia. Odpuszczenie grzechów odgrywa główną rolę w Starym i Nowym Testamencie. U proroka Jeremiasza nauka o odpuszczeniu grzechów jest cechą charakterystyczną Nowego Przymierza. Nowością jest położenie akcentu na indywidualnym przebaczeniu i boskiej inicjatywie. W innych księgach Pisma Świętego ten ostatni element nabiera szczególnego znaczenia. Sługa Pański u Izajasza proroka przyjmuje na siebie grzechy wszystkich. Św. Jan Chrzciciel głosi "chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów" (Mk 1,4). Misja Jezusa wyraża się już w samym Jego imieniu: "On zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1,21). Chrystus nie stroni od grzeszników, przeciwnie, nazywany bywa "przyjacielem celników i grzeszników" (Mt 11,19). Krzyż Chrystusa jest przecięciem się ofiary i modlitwy, sprawiedliwości i miłosierdzia. W krzyżu realizuje się "odpuszczenie grzechów". Św. Łukasz rozwija temat o odpuszczeniu grzechów w przypowieściach: o zagubionej owcy, zgubionej drachmie i nade wszystko o synu marnotrawnym; także w innych miejscach swej Ewangelii i w Dziejach Apostolskich. Jest to zatem centralny problem Ewangelii. Odpuszczenie grzechów cechuje nowy ład w związkach między Bogiem a człowiekiem. Ono charakteryzuje nową sprawiedliwość. Jest to znak nowego stworzenia, gdyż umożliwia przemianę człowieka. Czym chleb dla ciała, tym jest odpuszczenie grzechów dla duszy. Wychodzi ono naprzeciw człowieka, który pragnie stać się dzieckiem Bożym. "...JAKO I MY ODPUSZCZAMY NASZYM WINOWAJCOM" Nie ma proporcji między długami, jakie inni ludzie zaciągnęli u nas, a naszymi grzechami wobec Boga. My jesteśmy niewypłacalnymi grzesznikami. Bóg chętnie nam przebacza. Natomiast my z trudem zdobywamy się na darowanie uraz, nieraz bardzo małych, naszym bliźnim. Tymczasem Chrystus zobowiązuje nas do stałego przebaczania nie siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze. Zachętą do ciągłego darowania win jest przypowieść o nielitościwym dłużniku. Oto król darował swemu słudze dziesięć tysięcy talentów - symbol ludzkich win wobec Boga. Zaś ów sługa nie był w stanie darować stu denarów swemu dłużnikowi. Wówczas król wezwał go przed siebie i rzekł mu: "Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? (...) Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu" (Mt 18,32-35). Nieprzejednanie człowieka względem win zaciągniętych u niego przez bliźniego dobrze oddaje Henryk Sienkiewicz w Ogniem i mieczem: "Odpuszczę mu chętnie jako chrześcijanin wszystkie krzywdy, ale pod warunkiem, że go na dwa dni przedtem powieszą". Natomiast konieczność przebaczenia ten sam autor podnosi w Potopie: "Kto w tym kraju koronę nosi, niewyczerpaną winien mieć przebaczenia gotowość". Wiktor Gomulicki (1848-1919) w wierszu Ktoś pierwszy musi... apeluje o chętną wolę do zgody. Ktoś pierwszy musi w wiekowej rozterce Wyrzec szlachetne przebaczenia słowo I rozszalałe namiętnością serce Dłonią rozwagi przycisnąć stalową. By ludzkość mogła do światła iść społem, Ktoś pierwszy musi stać się tu aniołem. (...) Ale kto pierwszy tę moc w sobie zbudzi, Będzie nad ludźmi postawion przez ludzi! ŚW. AUGUSTYN O JAKI CHLEB PROSIMY? Słowo Boże to jest nasz chleb codzienny, ale nie dla żołądka, tylko dla duszy. Teraz, kiedy pracujemy w winnicy, jest on nam niezbędny. Jest pokarmem, nie nagrodą. Robotnika dwie rzeczy sprowadzają do winnicy: pokarm dla podtrzymania życia oraz nagroda, która sprawi mu radość. Naszym codziennym pokarmem na tej ziemi jest słowo Boże, które w kościołach jest rozdawane codziennie, nagrodą naszą po trudach jest życie wieczne. Modląc się: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj", prosimy Ojca o rzeczy potrzebne dla naszego ciała, chleb bowiem symbolizuje to wszystko, co jest nam niezbędne. Albo też przez chleb powszedni rozumiemy Chleb, który bierze się z ołtarza. Powinniśmy prosić o to, żeby dał nam tego Chleba. O cóż się bowiem wówczas modlimy, jeśli nie o to, żebyśmy się nie dopuścili jakiegoś zła, które by nas od tego Chleba oddzieliło? Również słowo Boże, jakie codziennie jest głoszone, jest chlebem. {Sermo 56 i 5 - tł. J. Salij OP) 29. "ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO" "NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE" Prośbę Modlitwy Pańskiej: "nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego" Luter i inni komentatorzy dzielili na dwie części. Tymczasem zarówno symetryczna budowa zdania, jak też treść dopełniająca się wzajemnie, każą rozpatrywać tę prośbę jako jedną całość. Św. Hieronim oddaje pierwszą część zwrotu następująco: "nie wódź nas w pokusę, której nie potrafimy przezwyciężyć,,. Przekład francuski podaje: "nie pozwól nam ulec pokusie". Podobna prośba powtarza się w Piśmie św. tylko jeden raz - w modlitwie Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26, 41). Wydaje się ona stać w sprzeczności z pouczeniem św. Jakuba Apostoła: "Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi" (Jk 1, 13). Biblia jest księgą próby i pokusy. Rozpoczyna ją opowiadanie o dwojgu pierwszych ludziach poddanych pokusie w ogrodzie rajskim. Zamyka ją informacja podana w Apokalipsie o wielkiej próbie: "Ja cię zachowam od godziny próby, która ma przyjść na cały obszar zamieszkany, by wypróbować tych, co mieszkają na ziemi" (Ap3,10). Sam Bóg wystawia Abrahama na próbę, jego wiarę i posłuszeństwo, gdy każe mu ofiarować jedynego syna Izaaka. Podobnie było z ludem izraelskim: "Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię u trapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie" (Pwt 8,2). Według opisu upadku w raju wąż-szatan uwodzi Ewę. Wróg Boga usiłuje oddzielić człowieka od Boga. Ten zamysł szatana Biblia ukazuje coraz wyraziściej, zwłaszcza w Księdze Hioba: sprawiedliwy zostaje poddany ciężkiej próbie, gdy nieszczęścia walą się na niego jedno za drugim. Hiob przezwycięża pokusę niewiary i powierza się z ufnością Bogu. Księgi mądrościowe wiele mówią o próbie, która przyjmuje znamię wychowawcze - podobnie jak u Greków: Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia! (Syr2,l-2). Analogiczną sytuację odnajdujemy w psalmie 21, 2: Doświadcz mnie, Panie, wystaw mnie na próbę; wybadaj moje nerki i serce. 183 Całe życie ludzkie jest próbą, gdyż Pan wychowuje swój lud poddając go doświadczeniom. Widać stąd, że próba i pokusa należą do ludzkiej kondycji. Chrystus jako człowiek również poddany był próbie, a nawet pokusie. "...ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO" Człowiek od wieków stawia pytanie: Kto kusi ludzi, Bóg czy szatan? Stary Testament, biorąc pod uwagę wieloznaczność słowa "próba" i "pokusa", odpowiadał: Bóg i szatan. Nowy Testament zdaje się rozróżniać sytuację "próby" od "pokusy". Życie jest zawsze jakąś "próbą", na którą wystawia nas Bóg. Ale Pan, który jest samą świętością, nie kusi człowieka do złego. Pokusa i grzech są dziełem przeciwnika Bożego - szatana i jego popleczników. Stary Testament nie zna dualizmu przeciwstawnych mocy. Boga i szatana. Szatan ukazuje się nie jako rywal Boga, lecz jako jeden z aniołów dworu Pańskiego. Przy niebiańskim trybunale pełni on funkcję publicznego oskarżyciela. Jego zadaniem jest czuwanie, aby na ziemi przestrzegano sprawiedliwości i zachowywano prawo Boże. Jest to jednak tylko maska. W istocie szatan kryje wrogie zamiary. Zazdrości człowiekowi szczęścia. Posługuje się kłamstwem, aby go zwieść do złego. Stary Testament przeczuwa zwycięstwo nad szatanem w tzw. Protoewangelii, czyli pierwszej Ewangelii. Mowa jest w niej o szatanie i o tajemniczej Niewieście, którą Tradycja utożsamia z Matką Chrystusa: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę" (Rdz 3,15). Celem przyjścia Chrystusa było właśnie pokonanie władzy szatana, a wprowadzenie Bożego królestwa. W Nowym Testamencie diabeł nazwany jest przez św. Jana "władcą tego świata", a przez św. Pawła "Bogiem tego świata". Jest on przeciwnikiem Boga, Jego stworzenia i królowania. Jezus zapowiada, że "władca tego świata zostanie precz wyrzucony" (J 12,31). Widzi On szatana spadającego z nieba jako błyskawica. Wypędzenie szatana oznacza nadejście królestwa Bożego, które wypiera królestwo szatana, wyrosłe z grzechu pierworodnego. Wyrazem zwycięstwa Chrystusa nad szatanem jest nade wszystko zmartwychwstanie Jezusa. Jak je rozumieć, skoro szatan nadal uwodzi ludzi do złego? Chrystus nie unicestwił szatana i jego kusicielskiej mocy. Ale go pokonał, gdyż po pierwsze - Jezus wysłużył odpuszczenie grzechów, a przez to umożliwił osiągnięcie zbawienia wszystkim; po wtóre - sam przezwyciężył śmierć i zapewnił nam udział w swoim zmartwychwstaniu. Dlatego śpiewamy na Wielkanoc: "Zwycięzca śmierci, piekła i szatana..." Ktoś powiedział, że największym zwycięstwem szatana w naszych czasach jest to, że wielu nie wierzy w jego istnienie. Tymczasem Biblia jest realistyczna. Wie, że Bóg i dobro są silniejsze od zła i grzechu. Ale zachęca bezustannie do czujności. Św. Piotr poucza: "Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu" (1 P 5,8-9). Klasyczny tekst Chrystusa jest powszechnie znany: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26, 41). Aleksander Fredro (1793-1876) w Zemście prosi: Nie wódź mnie na pokuszenie, Ojców moich wielki Boże! Wszak, gdy wstąpił w progi moje, Włos mu z głowy spaść nie może. ŚW. AUGUSTYN "NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE" Modlimy się w niej o to, abyśmy mogli przezwyciężyć pokusy do grzechu, aby Duch Boży, którego zadatek otrzymaliśmy, "przyszedł z pomocą naszej słabości" (Rz 8,26). Otóż ten, kto modli się: "I nie wódź nas na pokuszenie", nie modli się przecież o to, żeby być człowiekiem, bo jest nim z natury. Ani nie modli się o wolną wolę, którą otrzymał wraz z naturą. Ani nie modli się o odpuszczenie grzechów, bo tego dotyczyła prośba wcześniejsza: "odpuść nam nasze winy". Ani nie modli się o to, aby Bóg mu dał przykazania. Modli się po prostu o to, aby wypełnić przykazania. Jeśli bowiem ulegnie pokusie, zgrzeszy, a to jest przeciwne przykazaniu. Zatem modli się o to, żeby nie grzeszył, to znaczy nie czynił złego. O to modlił się dla Koryntian Apostoł Paweł: "Prosimy zaś Boga, abyście nie czynili nic złego" (2 Kor 13,7). Dostatecznie stąd wynika, że choć niewątpliwie zależy to od wolnej woli, jednak do tego, żeby nie grzeszyć, czyli nie czynić zła, jej moc nie wystarczy, dopóki nie zostanie wsparta łaską. Zatem prośba ta świadczy jasno jak słońce o tym, że potrzebujemy łaski. (Epist, 177 - tł. J. Salij OP) 30. CZY PRZYKAZANIA BOŻE OGRANICZAJĄ NASZĄ WOLNOŚĆ? Z cyklu: NA STRAŻY WOLNOŚCI CZŁOWIEKA ' Miłuj i czyń, co chcesz (św. Augustyn). Religia jest więzią człowieka z Bogiem (łac. religare = wiązać, łączyć). Na więź tę składają się trzy sprawy: - prawdy wiary (Skład Apostolski, Wyznanie nicejsko-konstantynopolitańskie, czyli Credo mszalne,) - zasady moralne (Dekalog, przykazanie miłości, Kazanie na Górze), - kult religijny (Msza św., modlitwa, nabożeństwa...). Tak pojęta religijna więź człowieka z Bogiem pociąga za sobą określone zadania - obowiązki do spełnienia. Stąd rodzą się dwa pytania: Czy religia - jako taka - nie zniewala duchowo człowieka? W szczególności czy przykazania nie ograniczają naszej wolności? Rozważmy kolejno oba problemy. RELIGIA JAKO "PRZESTRZEŃ WOLNOŚCI" Ojciec św. Jan Paweł II mówił do świata kultury w Warszawie (13 VI 1987): "Raduję się, że intelektualiści, artyści, ludzie kultury, znajdują w Kościele przestrzeń wolności, której nieraz brakuje im gdzie indziej". Zauważmy, Papież mówi o religii jako "przestrzeni wolności". Tymczasem przez .40 lat zaprogramowany ateizm usiłował nam wmówić, że w imię postępu i wolności człowieka należy się pozbyć wiary w - rzekomo - iluzorycznego Boga. Religia jest tak dawna, jak stara jest ludzkość. Chrześcijaństwo zbliża się do dwutysięcznej rocznicy, swego istnienia. Dawniej i dziś nie było i nie ma narodu bez jakiejś religii. Mimo tych faktów od XIX wieku zaczęli się pojawiać "mistrzowie podejrzeń", którzy poczęli kwestionować wartość religii. Wydaje im się, że w imię wolności człowieka należy Bogu odmówić istnienia, zaś religię trzeba odstawić do lamusa, jako zmurszały relikt nieoświeconej przeszłości. Ludwik Feuerbach religię Boga pragnął zastąpić religią człowieka. Pozytywiści wymyślili kult anonimowej Ludzkości. Klasycy marksizmu utrzymywali, że nie Bóg stworzył człowieka, lecz wyzyskiwany lud stworzył Boga jako namiastkę szczęścia. Tymczasem - ich zdaniem - religia jest duchowym zniewoleniem (alienacją) człowieka, gdyż człowiek iluzorycznemu Bogu przypisuje własne atrybuty. W ten sposób człowiek staje się jeszcze bardziej duchowo ubogi z Bogiem niż bez Boga. Fryderyk Nietzsche obwieszczał: Bóg umarł w ludzkiej świadomości. Zbliżyła się jutrzenka wolności dla człowieka. Jean Paul S artr e wyciągnął ostateczny wniosek z przesłanek swych poprzedników, głosząc: albo Bóg, albo człowiek. Co ma oznaczać: albo Bóg istnieje - a więc człowiek jest pozbawiony wolności. Albo Boga nie ma - zatem człowiek jest absolutną wolnością. Okazuje się jednak, że ludzie nie nasycą się hasłami o wolności. Oni potrzebują "przestrzeni wolności" w życiu społecznym i narodowym, w kulturze i w życiu osobowym oraz rodzinnym. Jest rzeczą znamienną, że ludzie myślący i twórcy kultury - w dobie zakwestionowania wartości religii - zaczęli rozpoznawać, że Bóg i religia nie odbierają człowiekowi wolności. Przeciwnie, Bóg i religia ocalają "przestrzeń wolności". Albowiem nikt tak jak Bóg - Stwórca i Odkupiciel człowieka - nie szanuje ludzkiej podmiotowości i godności. Jezus Chrystus pouczał: "Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,3In). Prawda o Bogu wyzwala, a nie zniewala człowieka. Ona ukazuje człowiekowi jego początek, kres i sens ludzkiej egzystencji. Ona - i tylko ona - daje człowiekowi moc do dźwigania ciężarów życia. Św. Paweł pisał do Galatów. "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli". Ażeby zaś nie myślano, że wolność jest swawolą, lecz świadomym wyborem prawdy i dobra - dodawał: "Tylko nie bierzcie tej wolności na zachętę do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie nawzajem" (Ga 5,1.13). Jan Paweł II nieustannie powtarza na wszystkich kontynentach: Wolność jest człowiekowi dana, ale zarazem zadana. Wolności się nie posiada raz na zawsze - w jakimkolwiek wymiarze. Wolność zdobywa się w najpiękniejszej twórczości: w zwycięstwie dobra nad złem, dialogu nad przemocą i gwałtem, sprawiedliwości nad krzywdą i upokorzeniem, miłości nad odwetem i nienawiścią. Jesteśmy powołani do twórczej wolności. Ona rodzi się w etycznym zmaganiu o godny człowieka kształt życia rodzinnego i osobistego, społecznego i narodowego. Wolność rodzi się w zażyłym kontakcie z Bogiem, rośnie w dialogu miłości z człowiekiem - każdym człowiekiem. Taka wolność owocuje również w artystycznej twórczości (Mickiewicz, Norwid, Miłosz). Czy poszerzam i pogłębiam w sobie - wciąż na nowo - "przestrzeń wolności"? PRZYKAZANIA BOŻE NA STRAŻY WOLNOŚCI? Obecnie - w dobie "pieriestrojki" - nawet na Wschodzie można pisać pozytywnie o religii. Przedtem religia była niemal wcieleniem wszelkiego zła. Dziś dostrzega się również wielki wkład religii - zwłaszcza chrześcijaństwa - w wychowanie człowieka odpowiedzialnego za siebie i za innych. Ale... Owo "ale" pojawia się czasem nawet u samych wierzących - na wszelkiej szerokości geograficznej. Czy przykazania Boże rzeczywiście stoją na straży wolności człowieka? Czy one jednak nie krępują tej wolności? Problem jest złożony i odpowiedź nie jest łatwa. Tu warto zasygnalizować ciąg myślowy oświetlający sprawę "przykazania a wolność": 1. Wolność człowieka nie jest absolutna, lecz uwarunkowana: jest dana człowiekowi po to, aby świadomie i dobrowolnie opowiadał się za prawdą i dobrem. Nie jest ona swawolą, lecz skierowaniem "ku dobru". 2. Wybór zła jest niegodnym człowieka spożytkowaniem wolności: jest to porażka, a nie jego zwycięstwo. 3. Wybór dobra zwykle kosztuje więcej niż uleganie złu. Lecz za wyższą wartość zawsze płaci się wyższą cenę. Opór wobec dobra płynie od strony zmysłów, które - pod wpływem skrzywienia po grzechu pierworodnym - bywają ślepe na wartość etyczną. Rozum i wola wsparte łaską Bożą są jednak zdolne przezwyciężyć wszelkie namiętności. 4. Przykazania Boże chronią wielkich wartości. Można je ująć następująco: I przykazanie broni - wiary w Boga, II - świętości Boga, III - świętowania, IV - więzi miłości, V - życia, VI i IX - czystej miłości, VII i X - własności i sprawiedliwości, VIII - prawdy i prawdomówności. 5. Wartości, których broni każde z poszczególnych Bożych przykazań - poszerzają i pogłębiają "przestrzeń wolności:" skoro tylko zostaną przez nas uszanowane. Nie jest to od razu oczywiste i łatwo dostrzegalne. Trzeba dużego trudu, aby to odkryć i zobaczyć. W rozważaniu o wartości religii ukazaliśmy, że wiara w Boga - której broni I przykazanie - nie tylko nie zniewala człowieka, lecz potęguje "przestrzeń wolności". Podobnie jest z pozostałymi przykazaniami. Chronią one wielkich wartości. Wartości te stawiają nam duże etyczne wymagania. Ale właśnie dlatego pozwalają dojść do głosu temu, co najwartościowsze w człowieku. Jednocześnie poszerzają one i pogłębiają jego "przestrzeń wolności". Pozorną antynomię między przykazaniem a wolnością zdolna jest przezwyciężyć jedynie miłość. Bp Jan Pietraszko pisał: "Przykazanie wytycza drogę wolności i miłości zarazem. Dlatego człowiek miłujący, wypełniając przykazanie, realizuje swoją wolność w jej najdoskonalszym wyrazie. Ono bowiem odkrywa rozumowi ludzkiemu najbardziej autentyczny i najbardziej godny człowieka rytm jego życia, rytm nie tylko jego ducha, lecz ciała i krwi. Tylko w wierności przykazaniom, na drogach prostych i wyraźnie wytyczonych ku ostatecznemu celowi, odnaleźć on może samego siebie i pełnię swego człowieczeństwa". Rozważymy - w kolejnych odcinkach - zawartość przykazań Bożych, ukazując dobro, jakiego każde z nich broni. Rozważanie kończyć się będzie zaproszeniem do osobistej refleksji: W jaki sposób dobro, bronione przez Boży nakaz, poszerza i pogłębia "przestrzeń wolności"? Bp JAN PIETRASZKO PRZESTRZEŃ WOLNOŚCI Są dziedziny życia moralnego, w których niewola, płynąca z ignorowania przykazań, nie jest tak widoczna. Niewolnicy pychy, wygórowanych ambicji, próżności czy mody, stosunkowo łatwo i skutecznie się maskują. Przybierają maskę niezależności i wolności, lecz w rzeczywistości ich niewola - choć wewnętrzna - jest równa tamtej zewnętrznej. Kto nie umie wyjść poza krąg egoizmu, poza krąg myśli o sobie samym i o własnych interesach, ten jest niewolnikiem nawet wówczas, gdy mu się wydaje, że jest prawdziwie wolny. Dopiero przekroczenie tej granicy i uznanie czegoś, co nie jest w nas, ani z nas, dopiero pochylenie się ze czcią czy to przed Bogiem, czy przed człowiekiem, czy też przed jakąkolwiek wartością stworzoną - otwiera przed człowiekiem przestrzeń wolności, swobodę ruchu i szerszy horyzont jego spojrzenia. Dopiero to pozwala mu dostrzec we własnej perspektywie ziemię z jej wartościami, a nad ziemią - niebo. Takie wyjścia poza granice własnego "ja" i uznanie ze czcią czegoś, co istnieje poza nami, jest równoznaczne z miłością. Innymi słowy, najwyższa postać wolności w świecie ducha ludzkiego, to nic innego jak życzliwa miłość, poświęcająca się - twórcza miłość. 31. "NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ" RELIGIE POLITEISTYCZNE A MONOTEIZM Popularne ujęcie końcówki pierwszego przykazania "przede mną" jaśniej brzmi następująco: "obok Mnie" lub "oprócz Mnie" (Wj 20,2; Pwt 5,7). Pan jest Bogiem wszystkich ludzi, dlatego Jemu należy oddawać wyłączną cześć. Już wcześniej objawił On swoje imię Mojżeszowi: "Jestem, który jestem" (Wj 3, 14). Wszystkie religie świata starożytnego - poza Izraelem - były politeistyczne. Oddawano cześć różnym bóstwom, choć czasem przeczuwano istnienie jakiegoś nadrzędnego bóstwa. I tak, w Babilonii czczono Marduka, w Egipcie - Amona-Ra, w Fenicji i Kanaanie - Baala, u Filistynów - Dagona. Mniejsze bóstwa były personifikacjami sił przyrody. Gdzieniegdzie czczono bogów nieznanych. Np. w Babilonii czy Atenach oraz w Rzymie. Św. Paweł mówił Ateńczykom: "Przechodząc bowiem i oglądając wasze świątynie jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: »Nieznanemu Bogu". Na tle wielobóstwa ludów starożytnych Izrael wyróżniał się czystym monoteizmem. Wyznanie wiary Izraelitów brzmiało jednoznacznie: "Słuchaj Izraelu: Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które Ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu" (Pwt 6,4-7). Pierwsze przykazanie zakazuje czcić innych bogów, wyznawanych przez ludy ościenne. Zakazuje przeto wszelkich postaci bałwochwalstwa: kultu boskiego zwierząt i ptaków, drzew i sił przyrody, demonów i duchów przodków. Strzeże ono czystości wiary w jedynego Boga do tego stopnia, że nie pozwala czynić żadnych wizerunków, bądź przedstawiających prawdziwego boga, bądź też bożków pogańskich: "Nie będziesz czyni! żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach podziemia!" (Wj 20,4) POSTACIE BAŁWOCHWALSTWA Jest coś w naturze ludzkiej, co z jednej strony popycha człowieka w stronę Absolutu: potrzeba sensu i ładu we wszechświecie przemawia za istnieniem jedynego prawdziwego Boga. Z drugiej strony istnieje w człowieku tendencja do antropomorfizmu, to jest do wyobrażania sobie Boga na sposób ludzki. Bóg jest wielki, ale niewidoczny - jest Duchem nieskończenie doskonałym. Tymczasem człowiek pragnie niejako dotknąć i zobaczyć Boga. Wystarczyła krótka nieobecność Mojżesza pośród swoich, aby oni zapomnieli o Panu Bogu i ulali sobie złotego cielca, przed którym bili pokłony. W dziejach ludzkich zauważalna jest ta dążnosfc do tworzenia sobie coraz to nowych bóstw "nieformalnych", którym człowiek składa cześć. Raz bywa to zdrowie lub piękno, innym razem bezpieczeństwo i szczęście, pogoń za sukcesami. U innych dominuje poszukiwanie przyjemności seksualnych, pragnienie dobrobytu czy władzy, pieniędzy czy ubóstwiania pracy. U młodych idolem jest sport względnie gwiazda filmowa czy piosenkarska. Pierwsze przykazanie pragnie ukazać człowieka, że Najwyższym Panem jest Bóg. Pragnie zachęcić nas do oczyszczania naszych wyobrażeń o Bogu. Czy "nasz" Bóg jest Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba? Czy też jest On przykrojony do naszych zachcianek? Bóg Biblii jest Panem życia i śmierci, Alfą i Omegą, początkiem i końcem. Jest to Sprawiedliwość, a zarazem Pełnia Miłości. Jest samą krystaliczną Świętością, a jednocześnie Miłosierdziem nieskończonym. OBRAZ BOGA W CZŁOWIEKU Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyzną i niewiastą (Wj 1,27). Pierwsze przykazanie głosi konieczność wiary w jednego Boga. Jednocześnie zobowiązuje do Jego czci i miłości. To jedna sprawa. A druga? Skoro jest jeden Bóg, Stwórca całego świata, wypływa stąd jeden podstawowy wniosek: wszyscy jesteśmy stworzeniami. Początek Biblii mówi o "obrazie" i "podobieństwie" Boga do nas. Czym jest ów "obraz" i "podobieństwo" Boże w nas? Najpierw jest to rozumność i wolność człowieka. Składają się one na pierwiastek duchowy człowieka. To nas wyróżnia od reszty stworzenia. Po wtóre, biblijni komentatorzy dostrzegają w "obrazie" i "podobieństwie" Bożym w nas wielkie wyniesienie człowieka przez łaskę usynowienia. W Chrystusie odrodzeni mamy prawo do domu Ojca. Wielka jest godność człowieka odrodzonego "z wody i Ducha Św.". WYZNANIE WIARY Chrystus poucza: "Kto Mnie wyzna przed ludźmi, wyznam go i Ja przed Ojcem moim, który jest w niebiesiech. Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, zaprę się go i Ja przed Ojcem moim, który jest w niebiesiech". Jak można wyznawać wiarę? Najkrótszym wyznaniem wiary jest znak krzyża świętego: przed kościołem, kaplicą czy krzyżem. Jest to najprostsza forma modlitwy. Wszelka modlitwa czy nabożeństwo są również oznakami wyznania wiary. W naszych czasach obserwujemy renesans pielgrzymek szczególnie do miejsc maryjnych: Lourdes, Fatimy czy Częstochowy. Ponad 100 tysięcy pieszych, młodych i starszych, wędruje z różnych zakątków Polski w stronę Jasnej Góry. Idą kilka, czasem kilkanaście dni, aby królowej Polski zanieść swoje bóle i niepokoje. O znaczeniu Jasnej Góry w dziejach Narodu mówił Jan Paweł II: "Sześć wieków na tej »świętej górze Boga obecna jest Bogurodzica jako Matka i Królowa naszego narodu poprzez swój łaskami słynący Wizerunek. (...) Niech Maryja będzie z Wami przez dalsze lata i pokolenia, przybliżając Wam Chrystusa, Jego królestwo wiary, nadziei i miłości, królestwo życia wiecznego" (1983). MYŚLI O WIERZE Karol Ujejski (1823-1897) o Traugutcie: Na stoku Cytadeli poniósł śmierć okrutną... Nie ginie, kto za wiarę i wolność umiera; A jednak grób zarasta, pamięć się zaciera - to smutno! Wincenty Poi (1807-1872) w Mohorcie: Kto Boga w sercu ma, a kord ma przy boku, Znać to powinien, czego bronić trzeba: Więc naprzód stawać ma w wiary obronie I Maryi Panny, tej Królowej Nieba (...) Pierwsze przykazanie broni wartości wiary w jednego Boga. Czy wiara w Boga pogłębia i poszerza duchową wolność człowieka? Psychologia i fenomenologia religii zauważają: Im mniejszy bożek i bardziej przyziemny, tym większe zniewolenie człowieka (personifikacja sił przyrody czy namiastki religii: chciwość, alkohol...) Natomiast im bardziej czysty monoteizm i autentyczna religijność, tym większa przestrzeń duchowej wolności człowieka. JAN PAWEŁ II TEN, KTÓRY JEST Wypowiadając słowa , dajemy przede wszystkim wyraz przeświadczeniu o tym, że Bóg istnieje. Jest to temat, który został poruszony już w poprzednim cyklu katechez związanych ze znaczeniem słowa . Według nauki Kościoła, prawda o istnieniu Boga jest dostępna również dla samego rozumu ludzkiego - dla rozumu nieuprzedzonego, jak o tym świadczą przytoczone uprzednio wypowiedzi z księgi Mądrości (13,1-9) oraz z Listu św. Pawła do Rzymian (por. 1,19-20). Mówią one o poznaniu Boga jako Stwórcy (lub pierwszej przyczyny). Ta prawda powraca także w wielu innych miejscach Pisma Świętego. Bóg niewidzialny staje się jakby widzialny> poprzez swoje dzieła. "Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza. Dzień dla dnia głosi opowieść, a noc nocy przekazuje wiadomość" (Ps 19 [18] 2-3). Ten kosmiczny hymn na cześć stworzeń jest równocześnie pieśnią chwały dla Boga, jako Stwórcy. Oto jeszcze niektóre inne teksty: "Jak liczne są dzieła Twoje, Panie! Ty wszystko mądrze uczyniłeś. Ziemia jest pełna Twych stworzeń" (Ps 104 [103], 24). "On uczynił ziemię swą mocą, umocnił swą mądrością, a swoim rozumem rozpostarł niebiosa... Ograniczony pozostaje każdy człowiek bez [tej] wiedzy" (Jr 10,12-4). Rzym 31 VII 1985) 32. NIE BĘDZIESZ BRAŁ IMIENIA PANA BOGA SWEGO NADAREMNIE!" NADAWANIE IMIENIA Każda rzecz nosi określoną nazwę. Napotykając u kogoś na domowe zwierzęta pytamy: Jak się wabi ten pies? Nie tylko dzieci lubiły oglądać film o myszce Miki, czy o kaczorze Donaldzie. Ulice, czasem domy willowe, wsie czy miasta oraz państwa posiadają określone miano. Ileż mówi Polakom to krótkie imię "Wawel"! Roztacza się od razu przed nami tysiącletnia historia królewskiego miasta Krakowa z zamkiem i Katedrą wawelską. Ta ostatnia kryje prochy władców polskich z rodu Piastów i Jagiellonów oraz narodowych bohaterów. Perłami bezcennymi są relikwie św. Stanisława bpa i bł. Jadwigi Królowej. "Mario!" - zawołał Pan zmartwychwstały. I zaraz Maria Magdalena rozpoznała w tajemniczym nieznajomym swego Mistrza. Czy jest ktoś w Polsce, kto znałby na pamięć nas wszystkich po imieniu - przeszło trzydzieści milionów osób? A czy ktoś z ludzi zna po imieniu pięć miliardów mieszkańców naszej planety? I wszystkich, którzy przewinęli się przez dzieje - wszystkie dzieci Ewy i Adama? Nikt - prócz Pana Boga. Jest jakaś ukryta potęga w imieniu, które wyodrębnia nas z bezładnej masy i stanowi naszą niepowtarzalność - wobec ludzi i Pana Boga. "Gdy wymieniam kogoś po imieniu, to on.sam niejako się uobecnia, staje przed nami wraz ze swoimi właściwościami, ze swoją dobrocią i siłą, ale i ze swoimi ludzkimi słabościami i błędami. Gdy natomiast uważam człowieka za numer, za jeden z trybów w wielkiej machinie, to wydaje mi się możliwy do zastąpienia, nie oddaję mu sprawiedliwości jako sobie. W obozach karnych systemów totalitarnych przydziela się więźniom określony numer. Wraz ze swoim imieniem traci więzień w pewnej mierze swoją osobowość, swą niepowtarzalność. Numer można wymienić. Natomiast imię wiąże się z osobą ludzką, z jej niezmiennością i jednorodnością" (J. Griindel Rozważając dekalog s. 59). Uczeń lubi, gdy nauczyciel zwraca się do niego po imieniu. Skraca to dystans dzielący wychowawców od wychowanków. Kształtuje atmosferę życzliwości i zaufania. Natomiast wymówienie nazwiska np. "Kowalski!" brzmi oschle i oficjalnie. W Biblii nadawanie imienia jest znakiem władzy. Gdy Pan Bóg stworzył świat, przyprowadził zwierzęta i ptaki do człowieka, aby nadał im nazwę. "I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu" (Rdz 2,19-20). Uwydatnia się tu władza człowieka nad światem stworzeń. Kochaną osobę przywołuje się po imieniu w ważnych chwilach życia. Np. żołnierze na froncie często wzywają na pomoc matkę czy żonę. "Przywoływanie najbardziej ukochanego człowieka nie tylko ożywia tego człowieka w wyobraźni wołającego, lecz niejako zmusza go do przybycia i dodaje sił do przetrwania nieszczęścia. W imieniu człowiek pozostaje obecny nawet po przekroczeniu progu śmierci" (J. Griindel). CZEŚĆ IMIENIA BOŻEGO Każdy człowiek nosi jakieś imię. Czyż można się dziwić, że pragnie się on zwracać po imieniu również do Pana Boga? Najważniejszym wydarzeniem Starego Testamentu było objawienie przez Boga swego imienia Mojżeszowi: "JESTEM, KTÓRY JESTEM..." Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba posłał mnie do was - mówił Mojżesz swemu ludowi i faraonowi egipskiemu. Bóg w Biblii jawi się jako Stwórca nieba i ziemi --wszystkiego, co widzialne i niewidzialne. Psalmy bardzo często uwielbiają imię Boga: O Panie, nasz Panie, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi! (Ps8,2). Inny psalm podejmuje ten sam wątek: Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia (Ps 22,23). Jeszcze inny psalm opiewa: W Nim przeto raduje się nasze serce, ufamy Jego świętemu imieniu (Ps 33, 21). Niech imię Pana wychwalają, bo tylko Jego imię jest wzniosłe (Ps 148,13). Archanioł Gabriel przy zwiastowaniu poleca Maryi wolę Ojca: nowo narodzonemu dziecięciu należy nadać imię Jezus. "Jezus" oznacza Zbawiciel. W tym imieniu mieści się cała Jego funkcja: przychodzi ocalić od wiecznego potępienia wszystkich, którym na tym zależy. CO ZNACZY CZCIĆ IMIĘ BOŻE? Czcić "imię" Boże oznacza czcić samego Boga. Biblijne "imię" wiąże się bowiem z osobą tego, którego oznacza. Imię Boga przywołuje obecność najświętszego Boga. To nie jest jedynie puste słowo, szelest słów. Imię Boga oznacza Rzeczywistość, która nas otacza. Bóg jest immanentny, a zarazem transcendentny - bliski, a jednocześnie daleki. Potocznie wyrażenie "czcić imię Boże" rozumie się zwykle jako pobożne czy niepobożne wymawianie najświętszych słów: imion Jezusa Maryi Panny czy świętych. Przyzywanie imion osób świętych ku pomocy z szacunkiem i miłością jest ważne. Kto miłuje Ojczyznę, ze czcią wymawia słowo "Polska", skłania głowę przed sztandarem narodowym. Kto miłuje rodziców, z pietyzmem do nich się odnosi. "Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pośpiesz się ku ratunkowi memu" - śpiewamy w liturgii godzin. Iluż ludziom na świecie wezwanie imienia Bożego przyniosło ukojenie i ratunek w najtrudniejszych momentach życia! W ulotnym, niepozornym słowie "Jezus" czy "Maryja" jest taka potęga! Czcić imię Boże - to także unikać fałszywej przysięgi. Krzywoprzysięstwo w sądzie wyrządziło wiele szkód ludziom niewinnym. Bywa również łagodniejszy rodzaj przysięgi - bez uroczystego wezwania Boga na świadka. Jest to tzw. dawanie słowa honoru. Jest ono zawsze jakimś kłamstwem i niesprawiedliwością. "Kto przysięga na Boga, ten jednocześnie wzywa Go na świadka, że jeszcze żyjemy w świecie, w którym liczyć się musimy z nieprawdomównością, w którym wciąż jeszcze mamy do czynienia z kłamstwem" (J. Griindel). Jedno trzeba zauważyć: należy ograniczyć do minimum składanie przysięgi. Ale gdy ją już złożymy, miejmy świadomość, że wiąże nas ona przed Bogiem. Jan Kochanowski zachęca w psalmie 9: Ciebie będę, Boże prawy, Całym sercem wyznawał, Twoje wszystkie dziwne sprawy Będę światu podawał. Będę wesół w Twej obronie, Będę wszechnajświętszemu Przy łagodnej śpiewał stronie Imieniowi Twojemu. Drugie przykazanie chroni nie tylko świętości samego imienia Bożej świętości. W jaki sposób świętość Boga stoi na straży wolności człowieka? Świętość - to wolność od przywiązania do grzechu czy nałogu, które zniewalają człowieka. Im większa świętość, tym wolność człowieka bardziej się pogłębia. Świętość jest nade wszystko darem Tego, który jest samą świętością. JAN PAWEŁ II ZNAK KRZYŻA Wszyscy są powołani do apostolstwa w Kościele przez chrzest "w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". "Chrzcić" to znaczy "zanurzać", "imię" oznacza samą rzeczywistość, którą wyraża. Chrzcić w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego - to znaczy zanurzać człowieka w samą tę Rzeczywistość, którą wyrażamy imieniem: Ojciec, Syn i Duch Święty, Rzeczywistość, którą jest Bóg w swoim Bóstwie: Rzeczywistość całkowicie niezgłębioną, tylko dla siebie samej poznawalną i ogarnialną do końca. A równocześnie chrzest zanurza człowieka w tej Rzeczywistości, która otwarła się ku człowiekowi jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Otwarła się realnie, najrealniej. Nic nie jest bardziej realne niż owo otwarcie, owo udzielanie się, owo oddanie się nie wysłowionego Boga - człowiekowi. Kiedy słyszymy imiona Ojca i Syna, i Ducha Świętego - to mówią one właśnie o tym oddaniu się, o tym niesłychanym udzielaniu się Boga - człowiekowi... ...To oddanie się, to udzielanie się jest ojcowskie - osiągnęło ono swój historyczny szczyt i pełnię w Synu ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trwa w Duchu, który "modli się w nas wołaniem niewymownym". Słowa wypowiedziane do Apostołów u kresu historycznej misji Chrystusa są absolutną syntezą wszystkiego, co tę misję stanowiło, krok po kroku, od Zwiastowania aż do Ukrzyżowania... i aż do Zmartwychwstania. W sercu tej misji, w sercu misji Chrystusa, jest człowiek: każdy człowiek. Przez człowieka - są narody, wszystkie' narody. {Paryż 1 VI1980)} 33. "PAMIĘTAJ, ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ" OBOWIĄZEK PRACY I WYPOCZYNKU Pan Bóg obwieścił swemu ludowi krótką i poszerzoną wersję trzeciego przykazania. Pierwsza wersja: "Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić". .Wersja druga: "Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram" (Wj 20,8-10). Oprócz tego w księdze Wyjścia znajdujemy jeszcze inną postać tej samej idei: "Sześć dni będziesz pracował, a dnia siódmego zaprzestaniesz pracy, aby odpoczął twój wół i osioł i odetchnął syn twojej niewolnicy i cudzoziemiec" (Wj 23,12). Zauważamy tu dwa nakazy: nakaz pracy i obowiązek odpoczynku. Sześć dni tygodnia należy przeznaczyć na pracę. Natomiast jeden dzień, szabat (=przestać pracować, odpocząć) przeznaczony jest na odpoczynek. Według opisu o stworzeniu świata Bóg Stwórca przez sześć dni pracował, powołując różne dzieła przyrody do istnienia. Zaś w siódmym dniu Pan odpoczął. Szabat - dla Izraelitów - był więc darem Boga. Widać od razu pedagogiczną wskazówkę: Zdecydowaną większość czasu należy poświęcić na pracę. Z drugiej strony nie wolno zapominać o potrzebie wypoczynku. Czas wolny jest również pomyślany i zaplanowany przez Boga. Jedno i drugie zaniedbanie zawsze obraca się przeciw człowiekowi. NIEDZIELA - DNIEM PAŃSKIM Co znaczą słowa "święcić" dzień święty? "»Święcić to tyle, co zrezygnować z codziennych zajęć, nawiązać pewien kontakt z Bogiem. Wymaga się tu nie tylko wypoczynku fizycznego, ale i układania sobie szabatu pod kątem praktyk religijnych. Nawet jeżeli Izraelici nie mogli brać udziału w regularnych uroczystościach i jako pielgrzymi pojawiać się przed obliczem Boga, to jednak bez trudności mogli święcić ostatni dzień tygodnia" (J. Griindel). Rezygnacja z codziennych zajęć, czyli odpoczynek są nieodzowne dla regeneracji sił. W okresie rewolucji francuskiej siedmiodniowy tydzień zastąpiono dekadą (=dziesięć dni). Podyktowane to było chęcią wyparcia chrześcijańskiej tradycji, która mówi, że najpierw szabat u Izraelczyków, a potem niedziela na znak Zmartwychwstania Pańskiego - są dniami świętymi. Co się okazało? Organizm ludzki nie zniósł takiego obciążenia. Potrzebuje on rytmu ustalonego od wieków w ludzkiej naturze. Druga strona święcenia dnia świętego polega na oddawaniu Bogu czci należnej. W chrześcijaństwie wykładnia tego przykazania jest jednoznaczna: "W niedziele i święta we Mszy św. nabożnie uczestniczyć". Dlaczego chrześcijanie przenieśli dzień Święty z soboty na niedzielę? Uczynili to na pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa: Dies Dominica = Dzień Pański. Kulminacyjnym momentem niedzieli jest eucharystyczna Ofiara Mszy św. Nazywano ją w starożytności "łamaniem chleba". Jeden z dokumentów starożytności chrześcijańskiej podawał (Didache). "Gdy zgromadzicie się w dniu Pańskim, łamcie się chlebem i dziękujcie. Przy tym wyznawajcie wasze przewinienia, aby wasza ofiara była czysta. Natomiast ten, kto toczy spór 'Mt swoim towarzyszem, niech nie przychodzi, zanim się nie pogodzą, aby ofiara nie została sprofanowana". ZAKAZ CIĘŻKIEJ PRACY Od początków istnienia Kościoła chrześcijan wyróżniało uczestnictwo w niedzielnej i świątecznej liturgii eucharystycznej. Celebracja Mszy św. odbywała się zwykle po domach prywatnych, bądź też w katakumbach. Był to bowiem okres ciężkich prześladowań, który trwał trzy stulecia. Zakończyły się one edyktem mediolańskim w 313 roku. Przyznano chrześcijanom równe prawa w wyznawaniu i praktykowaniu wiary. Cesarz Konstantyn Wielki i jego matka, św. Helena, przyczynili się do wzniesienia wielu chrześcijańskich świątyń w Rzymie i w Ziemi Świętej. Kiedy niedziela otrzymała status dnia świętego? Stało się to w 321 roku. Cesarz Konstantyn Wielki zarządził, aby w niedzielę wstrzymano się od prac ciężkich. Dotyczyło to ludności miejskiej i rzemieślników oraz sądów (z wyjątkiem uwalniania niewolników). Zakaz pracy w niedzielę nie odnosił się do mieszkańców wsi, gdyż oni uwarunkowani są czynnikami atmosferycznymi. Na przełomie VII i VIII wieku - pod wpływem greckiej kultury i filozofii - zaczęto mówić o zakazie ' "pracy niewolniczej". Rozumiano pod tym mianem ciężką pracę ręczną, którą zwykle wykonywali niewolnicy. Ludzie wolni, filozofowie, studiujący i wykonujący tzw. sztuki wyzwolone nie podlegali zakazowi pracy niewolniczej. Prawo kościelne przyjęło tę nomenklaturę opera sewilia (praca niewolnicza). Zaczęto nadawać temu terminowi głębszy sens teologiczny: człowiek nie powinien stać się niewolnikiem swojej pracy. Potrzebny mu jest wypoczynek i rozrywka. Nade wszystko konieczny mu jest czas wolny, by mógł zastanowić się nad sobą i wziąć udział w liturgii niedzielnej. Zakaz ciężkiej pracy w niedziele - święta ma służyć jeszcze jednej sprawie: budzeniu i rozwijaniu międzyludzkiej wspólnoty. Uroczystość bywa przeżywana wspólnie - w domu czy w kościele. Także wspólna rozrywka jest pożyteczna. Udział bierny lub czynny w zawodach sportowych, imprezach kulturalnych czy wycieczkach. Wszystko to odrywa nas od codzienności i nie pozwala ulec "zniewoleniu" przez pracę bez wytchnienia. Budzi i rozwija poczucie wspólnoty międzyludzkiej. Tej wspólnoty, która ufundowana jest na wspólnym uczestnictwie w Ofierze Ciała i Krwi Pańskiej. "W gminie, gromadzącej się dla uczestniczenia w Dniu Pańskim w Uczcie Eucharystycznej, obecny jest Kościół jako taki" (J. Griindel). Adam Mickiewicz (1798-1855) w Panu Tadeuszu (XI) uwydatnia wspólnotowy wymiar Eucharystii: Wyszła msza - nie obejmie świątynia maleńka Całego zgromadzenia; lud na trawie klęka, Patrząc we drzwi kaplicy odkrywają głowy. Włos litewskiego ludu, biały albo płowy, Pozłacał się jako łan dojrzałego żyta; (...) Klęczący różnobarwny tłum okrywa pole, A na głos dzwonka, niby na wiatru powianie Chylą się wszystkie głowy jak kłosy na łanie Wartość świętowania chroniona jest przez trzecie przykazanie. W jaki sposób świętowanie - uczestnictwo we Mszy św. i odpoczynek Ś sprzyja wolności człowieka? Świętowanie religijne ukazuje człowiekowi jego niezwykłą godność - godność dziecka Bożego, a nie tylko robota czy groszoroba. Mawiał św. Stanisław Kostka: "Do wyższych rzeczy jestem stworzony". Jan PAWEŁ II BOSKI POKARM Witaj, Jezu, Synu Maryi, Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostyi..". Jutro Boże Ciało. Po ulicach polskich miast, po wiejskich drogach, rozlegną się słowa tej pieśni - i tylu innych pieśni eucharystycznych. Lud Boży po mszy św., wyruszy w procesji Bożego Ciała, zatrzymując się przy czterech ołtarzach, aby wysłuchać słów Ewangelii związanych z tajemnicą eucharystyczną. Boże Ciało: to święto tak bardzo drogie sercom polskim - dzień, w którym możemy dać publiczny wyraz tej czci i miłości, jaką otaczamy Ciało i Krew Pańską w sakramencie ołtarza. Bądźże pozdrowiona Hostyjo żywa, w której Jezus Chrystus bóstwo ukrywa, Pani Jasnogórska! Ty od sześciu stuleci po macierzyńsku przewodniczysz całemu ludowi Bożemu na ziemi polskiej w tym dorocznym święcie uwielbienia Eucharystii. Ty dałaś Chrystusowi ludzkie ciało i krew - i Ty pierwsza je czcisz jako sakrament najświętszej ofiary pod postaciami chleba i wina. O Matko! Spraw, ażeby ten sakrament - w naszych trudnych czasach - bardziej niż kiedykolwiek był pokarmem moich rodaków. Aby był dla nich źródłem życia i świętości! Aby był źródłem duchowej mocy! {Rzym 1 VI1983) 34. "CZCIJ OJCA I MATKĘ SWOJĄ" Pierwsze trzy przykazania boskie ukazują, że Bóg jest Najwyższą Wartością: Przywilejem, a zarazem obowiązkiem człowieka jest wierzyć w Boga, pokładać w Nim nadzieję i miłować Go z całego serca oraz z całej duszy. Druga tablica Dekalogu wyznacza obowiązki wobec innych ludzi. Rozpoczyna ją czwarte przykazanie. Jakich wartości ono strzeże? Jakie zadania stawia przed nami? Brzmi ono następująco: "Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie" (Pwt 20,12). RODZINA WIELODZIETNA Żadne z przykazań nie wiąże się z obietnicą, za wyjątkiem czwartego: "Abyś długo żył na ziemi, którą Pan Bóg twój, da tobie". Czyż składając sobie życzenia, nie wypowiadamy słów: "Sto lat"? Długość życia uważana jest za znak szczęścia. Normalnie nikt nie pragnie rychłej śmierci. Nawet ciężko chorzy i starcy instynktownie żyją nadzieją powrotu do zdrowia. Dawna rodzina - jak mówiono "patriarchalna", gdyż ojciec lub dziadek był jej głową - obejmowała co najmniej trzy pokolenia: dziadków, rodziców i dzieci, które były jednocześnie wnukami. Warunki życia u ludzi starożytnych sprzyjały długowieczności. Dziecko od maleńkości widziało siwą głowę dziadka i dobrotliwe oblicze babci. Oni zawsze mieli czas dla wnuków. Byli cierpliwsi i wyrozumialsi niż rodzice. Ten fakt sprzyjał więzi pokoleń. U pogańskich Rzymian czy Greków starzec był w wielkim poszanowaniu. Był uosobieniem mądrości. Często rada starców kierowała państwem. Chrześcijaństwo jeszcze wyżej podniosło rangę starszej osoby w rodzinie. Już Stary Testament pouczał: "Przed siwizną wstaniesz, będziesz szanował oblicze starca, w ten sposób okażesz bojaźń Bożą. Ja jestem Pan!" (Kpł 19,32). - "Słuchaj ojca, który cię zrodził, i nie gardź twą matką, staruszką!" (Prz 23,22). "Poważnym mankamentem naszych czasów z pewnością jest to, że ludzie starzy nie znajdują już miejsca w rodzinach i wspólnotach. Z jednej strony jesteśmy wdzięczni za to, że społeczeństwo i państwo w tak poważnej mierze objęło opieką społeczną ludzi starszych, a tym samym odciążyło rodziny, tak samo jak słuszne jest chyba, by rodzice i teściowie nie zakłócali współżycia młodego małżeństwa i rodziny przez ciągłe mieszanie się do ich spraw osobistych, by młode małżeństwa miały własne mieszkania i mogły żyć samodzielnie" (J. Griindel). O ile w warunkach ciasnoty mieszkaniowej owo odseparowanie się pokoleń jest częściowo usprawiedliwione, o tyle sama tendencja w skali światowej jest niepokojąca. W krajach zamożnych, jak Stany Zjednoczone, gdzie nie brak mieszkań wygodnych i przestronnych, rodzice - a tym bardziej dziadkowie - spychani są do tzw. domów spokojnej starości. Z jakich powodów? Jedynie z pobudek wygody młodego pokolenia. I to nie jest znak szacunku i miłości dla najstarszych w rodzinie. ROLA RODZICÓW W RODZINIE Czwarte przykazanie boskie chroni dwóch wielkich wartości: ojcostwa i macierzyństwa. W ojcostwie i macierzyństwie zawarte jest podobieństwo do mocy stwórczej Boga. Jednocześnie realizuje się w nich pragnienie przedłużenia życia, jeśli nie własnego, to przynajmniej trwania rodziny. Poprzez ojcostwo i macierzyństwo wyraża się wzajemna miłość małżonków, przedłużona w miłości do dziecka - owocu ich życia. Jakie zadania nakłada na małżonków fakt ojcostwa i macierzyństwa? Wydaje się, że najważniejsze są dwa zadania. Po pierwsze dorastać do nowej roli, jaka wynika z faktu zawarcia sakramentu małżeństwa. Od chwili ślubu młodzi idą przez życie "we dwoje". Dotąd ciężar odpowiedzialności spoczywał na rodzicach. Oni "organizowali" życie. Ślub zaczyna nowy etap - współodpowiedzialności za siebie i za współpartnera życia. To małe słowo "współodpowiedzialność" niesie ze sobą wiele nowych obowiązków: troska o kształtowanie charakteru o silnej woli, umiejętność dostosowania się do drugiej osoby, więcej wymagać od siebie niż od innych, dla innych być wyrozumiałym, dojrzałym życiem religijnym wspierać partnera i mobilizować go wzwyż. Druga grupa zadań wiąże się z faktem założenia rodziny. Rodzina to nie tylko małżonkowie, to nowe życie budzące się pod sercem matki. Często młodzi koncentrują niemal całą uwagę na sobie. Zapominają, że ich najważniejsza rola tkwi w ojcostwie i macierzyństwie - fizycznym i duchowym. Fizyczne ojcostwo i macierzyństwo raduje ich i niepokoi: raduje - bo wszyscy tęsknią za dzieckiem, niepokoi - gdyż dziecko ogranicza ich swobodę, zwłaszcza w dzietnej rodzinie. Stokroć ważniejsze jest duchowe ojcostwo i macierzyństwo. Dać życie dziecku - to wielkie i odpowiedzialne zadanie. Jak kształtować duchowe życie dzieci - oto pytanie najważniejsze. Niektórzy myślą, że owo "jak?" załatwi kapłan na katechezie albo sama matka dziecka. Owo "jak?" - jeśli ma wywrzeć głęboki ślad w duszy młodego pokolenia - winno niepokoić obu małżonków już od chwili zawarcia sakramentu małżeństwa. Nie można dać czegoś drugiemu, jeśli się tego nie posiada. Nie potrafię pożyczyć pieniędzy, jeśli ich sam nie mam. Jak przekażę żywą wiarę w Boga, jeśli zaniedbam troskę o podtrzymywanie i rozwój życia modlitwy? Jeśli spotykam się z Panem sakramentalnie bardzo rzadko? Nie wystarczy powiedzieć dziecku "módl się" - trzeba samemu się modlić. Nie wystarczy zachęcać do katechezy - trzeba samemu rozczytywać się, przynajmniej od czasu do czasu, w prasie i lekturze religijnej. Nie wystarczy mobilizować dzieci do sakramentów - trzeba z nich samemu coraz częściej korzystać. ZADANIA DZIECI Obowiązki dzieci wobec rodziców, starszych i przełożonych zwykle ujmuje się w trzech słowach: szacunek, miłość i posłuszeństwo. Św. Paweł poucza: "Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe" (Ef 6,1). Posłuszeństwo należy się rodzicom. Na tym zbudowany jest ład rodziny. Sprawiedliwość wymaga, aby rodzice troszczyli się o dzieci i aby dzieci szanowały swych rodziców. Posłuszeństwo jest wyznacznikiem szacunku i miłości do rodziców. Jest to najtrudniejszy wyraz miłości. Łukasz Górnicki (1527-1603) w Dworzaninie polskim pisał: "... nie mniej to potrzebna, pożyteczna i wedle przyrodzenia rzecz jest posłuszeństwo, jako i rozkazowanie". Wacław Sieroszewski (1858-1945): "Posłuszeństwo ujmy nam nie czyni, uwłacza tylko użytek, jaki sami ze swej władzy robimy". Czwarte przykazanie chroni więzi miłości rodzinnej, wspieranej przez wzajemny szacunek pokoleń. Czy owa rodzinna więź miłości stoi na straży wolności członków rodziny? Pozornie obowiązki rodziców wobec dzieci i obowiązki dzieci wobec rodziców krępują swobodę obu stron. W istocie jednak życie rodzinne wychowuje do miłości - a więc i do wolności człowieka. Wymagania miłości są wymaganiami wolności. JAN PAWEŁ II RODZINA A PRACA Potwierdzając w ten sposób osobowy wymiar pracy ludzkiej, trzeba z kolei sięgnąć do drugiego kręgu wartości, jaki z nią nieodzownie się łączy. Praca stanowi podstawę kształtowania życia rodzinnego, które jest naturalnym prawem i powołaniem człowieka. Te dwa kręgi wartości - jeden związany z pracą, drugi wynikający z rodzinnego charakteru życia ludzkiego - muszą łączyć się z sobą prawidłowo i prawidłowo wzajemnie się przenikać. Praca jest poniekąd warunkiem zakładania rodziny, rodzina bowiem domaga się środków utrzymania, które w drodze zwyczajnej nabywa człowiek przez pracę. Praca i pracowitość warunkują także cały proces wychowania w rodzinie właśnie z tej racji, że każdy "staje się człowiekiem" między innymi przez pracę, a owo stawanie się człowiekiem oznacza właśnie istotny cel całego procesu wychowania. Oczywiście, że wchodzą tutaj w grę poniekąd dwa znaczenia pracy: ta, która warunkuje życie i utrzymanie rodziny - i ta, poprzez którą urzeczywistniają się cele rodziny, zwłaszcza wychowanie; tym niemniej te dwa znaczenia pracy łączą się z sobą i dopełniają w różnych punktach. W całości należy przypomnieć i stwierdzić, iż rodzina stanowi jeden z najważniejszych układów odniesienia, wedle których musi być kształtowany społeczno-etyczny porządek pracy ludzkiej. Nauka Kościoła zawsze poświęcała tej sprawie szczególną uwagę. (Laborem exercens 10) 35. "NIE ZABIJAJ!" Trzy kolejne przykazania chronią podstawowe wartości: życia, małżeństwa i cudzej własności. Życie - jako dobro jedyne i niepowtarzalne - zawsze było w wielkiej cenie w porządku dóbr doczesnych jest to niewątpliwie wartość najwyższa. Raz utracone życie jest nie do odzyskania. Z drugiej strony życie jest tak kruchą wartością: stale coś mu zagraża. Historia zna bardzo niewiele okresów bez wojen i zabijania. Wielkie dzieła literackie ukazują ludzkie dramaty i tragedie - na styku życia i śmierci. Potrzeba było jakiegoś przykazania, które by stało na straży życia. Rzecz znamienna, Izrael - pod wpływem Biblii uważający życie za rzecz świętą - dopuszczał w pewnych przypadkach możliwość pozbawienia kogoś życia. Odnosiło się to do wielkich przestępców i do czasu wojny. Przykazanie piąte broni przed samowolnym zabijaniem, potępia tzw. krwawą zemstę przechodzącą nieraz z pokolenia na pokolenie. ŻYCIE NIE NARODZONYCH Dawniejsze rodziny dzietne nie znały problemu pozbawiania życia dzieci nienarodzonych. Dopiero nasze czasy nabrzmiały tym zagadnieniem. Z jednej strony trudności mieszkaniowo-ekonomiczne, z drugiej konsumpcyjny styl życia powodują tzw. przerywanie ciąży. Trzeci czynnik - to majestat prawa. Ustawodawstwo świeckie wielu krajów dopuszcza i sankcjonuje ów "zabieg". Środki przekazu lansują przy tym tezę o rzekomej emancypacji kobiety - poprzez tę ustawę - o wolności i postępie oraz o wyrwaniu z moralnego zacofania. Niektórzy ludzie gubią się często w rozeznaniu: przerywanie ciąży - zbrodnia czy dobrodziejstwo? Co czynić, aby przeciwstawić się tej zbrodni? 1) Wydaje się, że trzeba tworzyć odpowiednie warunki mieszkaniowo-bytowe dla młodych małżeństw, 2) upowszechniać naturalną regulację urodzeń, 3) przemyśleć sprawę: odkąd dziecko jest człowiekiem. ODPOWIEDNIE WARUNKI ŻYCIA Wszyscy, zwłaszcza odpowiedzialni za życie społeczno-ekonomiczne winni mieć przed oczyma trudności mieszkaniowe i warunki pracy młodego pokolenia. Jan Paweł II w Lublinie (9 VI1987) mówił: "Jakie są perspektywy tego pokolenia? Perspektywy pracy - ten problem istnieje również w wielu krajach europejskiego Zachodu. Perspektywy życia, przede wszystkim mieszkaniowe! Dachu nad głową dla młodych małżeństw i rodzin. - Trzeba, ażeby te pytania były stawiane. One są tylko i wyłącznie wyrazem troski o człowieka". NATURALNA REGULACJA URODZEŃ Religia zawsze promowała dzietność rodziny. W Starym Testamencie dzieci w rodzinie uważano za znak Bożego błogosławieństwa, zaś niepłodność - za wyraz boskiego zagniewania. Kościół otaczał - i nadal otacza - szczególną troską wielodzietne rodziny. Dźwigają one na sobie zwielokrotniony ciężar, gdyż bywają nieraz ośmieszane za rzekomą "naiwność". Kościół zachęca do dzietności, gdyż taka rodzina jest przyszłością Narodu i Kościoła oraz źródłem wielorakich cnót społecznych. Z drugiej strony Kościół utrzymuje, że sami małżonkowie są władni podjąć decyzję, jak liczna będzie ich rodzina. "Świat" lansuje nieetyczne metody planowania rodziny (środki antykoncepcyjne, przerywane stosunki). Często bywają one ryzykowne i niebezpieczne dla organizmu. Nade wszystko służą wygodnictwu i egoizmowi, a nie kształtują autentycznej miłości małżeńskiej. Naturalna regulacja poczęć (metoda termiczna) wymaga ofiarności z obu stron: pewnej ascezy, umartwienia, opanowania popędu w określonych dniach. Ale taką cenę płaci się za wielkie wartości. Taką wartością jest czyste sumienie i rozwój prawdziwej miłości oblubieńczej. ODKĄD DZIECKO JEST CZŁOWIEKIEM? Określone wyrażenia zamazują rzeczywistość. Mówi się w prawodawstwie w ustawie o "przerywaniu ciąży", zaś w medycynie o "zabiegu". Tak jakby to był zabieg usunięcia np. wyrostka robaczkowego - czegoś szkodliwego i niepotrzebnego dla organizmu. Czy te eufemizmy są przypadkowe? Wszystko wskazuje, że są one świadomie zaplanowane, aby pomniejszyć zbrodnię do rzędu "zabiegu" i usprawiedliwić ją społecznie w majestacie prawa. Trzeba postawić fundamentalne pytanie: Odkąd dziecko jest człowiekiem? Ustawa o "przerywaniu ciąży" i mowa o "zabiegu" zdają się wmawiać, że przed urodzeniem był jakiś bliżej nieokreślony płód - dopiero po urodzeniu jawi się człowiek. Czy tak jest istotnie? Zarówno medycyna jak i zdrowy rozsądek temu przeczą. W gablotach - nie tylko przykościelnych - można zobaczyć różne fazy rozwoju fizycznego dziecka w łonie matki: od pierwszych tygodni poczęcia, aż do urodzenia. Fotogramy pokazują niezbicie, jak powoli zarysowują się ludzkie kształty dziecka i rozwijają poszczególne organy organizmu. Nie ma na świecie lekarza, który by powiedział, że ów płód nie jest ludzkim płodem, lecz np. płodem zwierzęcym. Nie narodzone dziecię fizycznie jest uzależnione od organizmu matki, zaś po urodzeniu żyć będzie "samodzielnie". Zdrowy rozsądek wszystkich ludów nakazywał szanować kobietę ciężarną jako tę, która jest w "błogosławionym stanie". Nowe życie ludzkie - to szczególny znak błogosławieństwa Bożego. Takie spojrzenie na brzemienną matkę potwierdza Ewangelia. Mówiła kobieta do Chrystusa: "Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które Cię karmiły." Jezus nie zaprzeczył, lecz dodał: "Błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je" (Łk 11,27-28). Skoro Jezusa nosiło "błogosławione łono" Maryi Panny, to i nas musiała matka nosić pod swym sercem. PRAWO DO ŚMIERCI? Piąte przykazanie Boże chroni fundamentalnego prawa do życia. Pod wpływem filozofii nietzscheańskiej zrodziło się przekonanie, że człowiek ma prawo do śmierci. Ale rozumie się to swoiście: jako tzw. eutanazję - to jest bezpośrednie i czynne uśmiercanie człowieka ciężko chorego. Przy czym mówi się tu o rzekomych motywach humanitarnych. Nietrudno zauważyć, że eutanazja jest-z gruntu nieetyczna. Ileż na świecie jest kalek, osób sparaliżowanych, niepełnosprawnych fizycznie czy psychicznie - nieraz od urodzenia! Zgodnie z eutanazją można by a nawet należałoby pozbawić ich życia. W takiej sytuacji nikt nie czułby się pewny. Przy każdej ciężkiej chorobie można go "wyeliminować" w imieniu i w majestacie prawa. Warto przytoczyć głos Stefana Zeromskiego z Przedwiośnia: "Złe na świecie trzeba zabijać. Zabijamy padalce, żmije, wilki, wszy. Najprzód nie bardzo dobrze wiemy, co jest złe, a co na pewno dobre. Potem - jedyne, co z zabijania wynika, to zbrodnia zabójstwa. Zabijanie jest zgoła niepotrzebne. Szkoda na to czasu i zdrowia duszy ludzkiej. Wystarcza najzupełniej budowanie życia nowego. Budować od nowa, od samego początku, od gliny ziemnej i głęboko płynącej, ziemnej, czystej wody!". Piąte przykazanie chroni bezcennej wartości życia ludzkiego - własnego i cudzego, przed narodzeniem i po narodzeniu. W jaki sposób - z kolei - wartość życia stoi na straży ludzkiej wolności? Wiele znaków zdaje się wskazywać za ograniczeniem swobody, np. wychowanie dziecka czy pielęgnacja nieuleczalnie chorych. Z drugiej wszakże strony patrząc: czy kwestionowanie wartości życia człowieka w epoce Hitlera czy Stalina zwiększało wolność, czy też ją eliminowało do minimum? JAN PAWEŁ II DAR ZYCIA Dziękuję wszystkim z całego serca. Dziękuję za cały trud organizacyjny, włożony w przygotowanie do pielgrzymki. Nade wszystko jednak dziękuję za przygotowanie duszpasterskie. To przygotowanie wyraziło się w następującym haśle: "Dar życia, dar życia godnego, dar życia nadprzyrodzonego". - Dar życia - obejmujący obronę nie narodzonych i religijną atmosferę w rodzinie. - Dar godnego życia - czyli trzeźwość, czystość, przeciwstawienie się rosnącej pornografii oraz uwrażliwienie na zagrożenie narkomanią, kultura życia na co dzień i prawda w życiu codziennym. - Dar chrześcijańskiego życia - a więc modlitwa, zwłaszcza rodzinna, udział we mszy św. niedzielnej, sakramenty św., ze szczególnym uwzględnieniem sakramentu pokuty, dzieła miłosierdzia (Instrukcja duszpasterska Episkopatu Polski z dnia 5 II1983 r.) Nigdzie indziej Bóg nie uobecnia się we właściwym sobie działaniu wobec człowieka tak radykalnie i nigdzie indziej nie ujawnia się wobec człowieka tak namacalnie, jak w swoim stwórczym działaniu, czyli jako Dawca daru życia ludzkiego. Stąd stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności. Bracia moi! Pragnieniem najgorętszym mego serca jest, ażeby moje obecne nawiedzenie w Ojczyźnie, posłużyło do urzeczywistnienia tych wszystkich celów, jakim daliście wyraz w przygotowaniu. Dotyczą one spraw podstawowych dla życia narodu, dla jego moralności, dla jego przyszłości. Tak bardzo, tak gorąco, o to się modlę razem z wami! (Jasna Góra 19 Vi 1983) 36. "NIE CUDZOŁÓŻ" Szóste i dziewiąte przykazanie chronią godności małżeństwa i rodziny. Forma zakazu - "nie cudzołóż", "nie pożądaj żony bliźniego twego" - zacierają tę. optykę. Wielu ludziom wydaje się, że przykazania te są niezrozumiałymi ograniczeniami ludzkiej wolności. Aby uchwycić zamysł Boży względem małżeństwa i rodziny należy rozważyć dwa zasadnicze pytania: Kim jest człowiek? Czym jest małżeństwo? KIM JEST CZŁOWIEK? Wielką kartą chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny jest adhortacja apostolska Familiaris consortio (FC) Jana Pawła II ( 1981) Pisze Ojciec święty: "Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo; powołując go do istnienia z miłości, powołał go jednocześnie do miłości. Bóg jest miłością i w samym sobie przeżywa tajemnicę osobowej komunii miłości. Stwarzając człowieka na swój obraz i nieustannie podtrzymując go w istnieniu, Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety powołanie, a więc zdolność i odpowiedzialność za miłość i wspólnotę. Miłość jest zatem podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej" (FC 11). W tych słowach zawarta jest kwintesencja chrześcijańskiej antropologii, czyli nauki o człowieku. Istotne rysy chrześcijańskiej wizji człowieka są następujące: Człowieka nie można zrozumieć w oderwaniu od Boga--Stwórcy, jak nie podobna nie widzieć więzi istniejącej między dziełem sztuki a artystą, który je wyczarował. Istotna poprawka polega na tym, że człowiek jest istotą żywą w przeciwieństwie do dzieła sztuki, które jest tworem martwym. Po wtóre, w człowieku wyciśnięty jest obraz i podobieństwo Boga. Bóg, który jest Pełnią Miłości, powołał człowieka "z miłości" i "do miłości" uzdolnił. Po trzecie - "miłość jest podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej". Miłość ludzka niejedno ma imię. Szczególną postacią miłości, do której Bóg powołuje większość ludzi, jest miłość oblubieńcza - w małżeństwie. Przejawia się ona w aktach małżeńskich. Są one "znakiem i owocem pełnego oddania osobowego, w którym jest obecna cała osoba" - to znaczy pierwiastek cielesny i duchowy. Miłość oblubieńcza łączy się z odpowiedzialnym rodzicielstwem. Małżeństwo ukierunkowane jest na zrodzenie dzieci. Ilość potomstwa zależy od swobodnej decyzji małżonków. Niemniej odpowiedzialne rodzicielstwo wiąże małżonków w sumieniu do przestrzegania katolickich zasad małżeńskiego pożycia. Chrześcijańska antropologia ukazuje człowieka w powiązaniu z Bogiem, powołanego do miłości oblubieńczej i odpowiedzialnego rodzicielstwa. CZYM JEST MAŁŻEŃSTWO? Jak człowieka nie można pojąć bez Boga, podobnie nie można zrozumieć czym jest małżeństwo w oczach bożych bez powiązania z Osobą Chrystusa. Małżeństwo między ochrzczonymi jest jednym z siedmiu sakramentów świętych. "Poprzez sakramentalny znak, ich wzajemna przynależność jest rzeczywistym obrazem samego stosunku Chrystusa do Kościoła" (Fc 13). Jako stworzenia - jesteśmy podtrzymywani w istnieniu przez Stwórcę. Jako ochrzczeni - należymy do mistycznego Ciała Chrystusa. Jako małżonkowie - jesteśmy obrazem tej więzi miłości, która łączy Chrystusa z Kościołem. Pisze Jan Paweł II: "Szczególna jest treść uczestnictwa w życiu Chrystusa; miłość małżeńska zawiera jakąś całkowitość, w którą wchodzą wszystkie elementy osoby - impulsy ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania, dążenie ducha i woli. Miłość zmierza do jedności głęboko osobowej, która nie tylko łączy w jedno ciało, ale prowadzi do tego, by było tylko jedno serce i jedna dusza. Wymaga ona nierozerwalności i wierności w całkowitym wzajemnym obdarowaniu i otwiera się ku płodności" (FC 13). Dlaczego zatem małżeństwo winno być nierozerwalne i oparte na wierności? Źródłem jedności i wierności jest przysięga małżonków uczyniona w obliczu Boga: "iż cię nie opuszczę aż do śmierci". Nade wszystko jednak obowiązek jedności i wierności małżeńskiej wypływa z więzi małżonków z Chrystusem. Wzajemna miłość małżeńska ma odwzorowywać - nie bez trudu i zaparcia się siebie - całkowite i wierne oddanie się Chrystusa swojemu Kościołowi. Nie jest to zadanie jednorazowe. Rozkłada się ono na wszystkie dni małżeńskiego pożycia. Wierność - to najtrudniejsze imię miłości. DEWIACJE Dopiero na tym teologicznym tle można w pełni zrozumieć niebezpieczeństwo tzw. postępowych poglądów dla instytucji małżeństwa i rodziny. Omawiany papieski dokument wymienia tu: małżeństwo na próbę, istniejące wolne związki, katolicy złączeni tylko ślubem cywilnym, rozwiedzeni, którzy zawarli nowy związek. Do jakiegoś czasu owe związki zdają się przynosić szczęście. Gdy dorasta dziecko, przychodzi choroba czy widmo śmierci - wówczas osoby te zaczynają odczuwać ciężar splątanego życia. Nigdy dość zachęty, aby osoby te zechciały uregulować swoje życie w duchu chrześcijańskim. Póki co, Papież zachęca: "Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą, owszem, jako ochrzczeni, powinni uczestniczyć w jego życiu. Niech będą zachęceni do słuchania słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę św., do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę. Niech Kościół modli się za nich, niech im dodaje odwagi, niech okaże się miłosierną matką, podtrzymując ich w wierze i nadziei" (FC 84). MYŚLI O MIŁOŚCI I MAŁŻEŃSTWIE Pisał młody biskup Karol Wojtyła (Miłość i odpowiedzialność:) "Miłość oblubieńcza polega z jednej strony na oddawaniu osoby, z drugiej zaś na przyjęciu tego oddania. W to wplata się »tajemnica wzajemności: przyjęcie musi być równocześnie oddaniem, oddanie zaś równocześnie przyjęciem. Miłość jest z natury swej wzajemna: ten, kto umie przyjmować, umie też dawać; chodzi oczywiście o taką umiejętność, która jest symptomatyczna dla miłości, istnieje bowiem także umiejętność przyjmowania i umiejętność dawania symptomatyczna dla egoizmu" (Lublin 1982 s. 115). Aleksander Fredro (1793-1876) w Damach i huzarach: "Nigdy nie zgłębiałem, co stanowi istotne szczęście w małżeństwie; mniemam jednak, że dwie osoby dobierać się powinny jak para koni - równy chód, równy zwrot, równy ogień, wtedy dobrze się jedzie, a mniej się morduje. Ale kiedy jeden bystry, a drugi leniwy, ten miękki, tamten twardousty, ten ciągnie, tamten skacze - to diabla warto!" * * ? Szóste i dziewiąte przykazanie chronią czystej miłości małżeńskiej, także miłości przed- i pozamałżeńskiej. Czy czysta miłość rzeczywiście stoi na straży wolności człowieka? Tu jest najwięcej pomieszania pojęć. Często miłość utożsamia się z chwilowym uczuciem lub zwykłą namiętnością. Wówczas całkowitą swobodę obyczajową lansuje się jako ideał wolności. Trzeba nie lada trudu, aby dojrzeć do przeświadczenia: czysta miłość pragnie autentycznego dobra danej osoby. Sprzyja dojrzewaniu do duchowej wolności, natomiast obyczajową swawolę poskramia. 37. "NIE KRADNIJ! NIE POŻĄDAJ ŻADNEJ RZECZY..." Siódme i dziesiąte przykazanie strzegą prawa własności. Czy tylko własności prywatnej i własności społecznej? Tak zwykle się mniema. Wybitni teologowie na pierwszym miejscu wymieniają jeszcze jedną sprawę, która wcale nie straciła nic na aktualności. W przykazaniach tych ukryte jest potępienie porywania człowieka. ZAKAZ PORYWANIA CZŁOWIEKA Księgi Mojżeszowe wśród przestępstw podlegających karze śmierci wymieniają porwanie człowieka, aby go sprzedać w niewolę. "Kto by porwał człowieka i sprzedał go albo znaleziono by go jeszcze w jego ręku, winien być ukarany śmiercią" (Wj 21,16). Późniejsza wersja brzmi analogicznie: "Jeśli znajdą człowieka, porywającego kogoś ze swych braci, z Izraelitów - czy sam będzie go używał jako niewolnika, czy go sprzeda - taki złodziej musi umrzeć. Usuniesz zło spośród siebie" (Pwt 24,7). Okazuje się, że współczesny kidnaping posiada równie odległą genealogię, jak inne wady człowiecze. Wydaje się, że współczesna technika udoskonaliła jeszcze sposoby porywania ludzi. Stąd owe nadzwyczajne środki ostrożności przy oficjalnych wizytach, również wobec osobistości ze sfer wpływowych w danym kraju. Wymownym symbolem jest zaginięcie wybitnego męża stanu Aldo Moro, premiera Włoch. Okazuje się, że współczesny terroryzm jest bliski dawnemu niewolnictwu. Jakżeż niewiele postąpiła tu ludzkość naprzód, o ile postąpiła... W kidnapingu wyróżnić trzeba dwa przestępstwa szczególnie groźne dla społecznego bezpieczeństwa: zniewolenie człowieka wolnego - nierzadko kończące się jego zgładzeniem - oraz motyw zysku. Handel niewolnikami przybrał inną szatę. "Podobnie jak pozostałe przykazania, również zakaz porywania ludzi z biegiem czasu uległ poszerzeniu, kierując się przeciwko wszelkiemu niesprawiedliwemu ograniczeniu wolności i ograbianiu człowieka, wręcz przeciw każdemu naruszeniu cudzej własności" (J. Grundel). WŁASNOŚĆ PRYWATNA Niemal wszystkie systemy społeczno-gospodarcze popierają prywatną własność. Budzi ona ludzką inicjatywę. Zapewnia byt osobie i całej rodzinie. Co jest jej podstawą? Otóż własność prywatna chroni osobistej wolności człowieka. W Nowym Testamencie temat wolności podejmuje i wielokrotnie rozwija św. Paweł. "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli" (Ga 5,1). Z tych przesłanek wyprowadzono wnioski: trzeba zapewnić nie tylko życiową przestrzeń jednostki, lecz także zabezpieczyć jej własność. Z drugiej strony należy podkreślić, że Nowy Testament stale głosi, że Panem wszystkich dóbr jest Stwórca, my - jedynie dzierżawcami. Jezus wielokrotnie każe zachować dystans wobec dóbr materialnych. "Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie (...) Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane" (Mt 6,25nn). W społecznej nauce Kościoła, która zdecydowanie broni prywatnej własności - ale nigdy jej nie absolutyzuje - ustaliła się następująca zasada: na prywatnym posiadaniu wyciśnięta jest społeczna hipoteka. Oznacza to, że nie należy bez reszty przywiązywać się do dóbr tego świata. Im kto więcej posiada, tym bardziej szczodry powinien się stawać. WŁASNOŚĆ SPOŁECZNA Własność społeczna - podobnie jak prywatna - zawsze bywała zagrożona. Z której strony wypływało niebezpieczeństwo? Wydaje się, że istnieją dwa źródła zagrożenia społecznej własności: wielkie organizmy jak państwo czy grupa państw - zresztą wariantów może tu być mnóstwo - i jednostka. Co jest główną przyczyną wybuchu wojen? Żądza władzy i żądza posiadania. Jedna podpiera drugą. Żądza posiadania zamorskich terenów, kolonii do eksploatacji, poszukiwanie nowych złóż bogactw naturalnych, taniej siły roboczej, czy nawet "przestrzeni życiowej" dla nadludzi - wszystko to typowe przyczyny wojen, dawniej i dziś. Św. Jakub pisał: "Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych" (Jk 4,1). Zaborczość, okupacja, zniewolenie - to kolejne dzieci wojny. I nawet nie to jest ważne. Istotna jest diabelska przewrotność. Polega ona na tym, że wilk przebiera się w skórę niewinnego jagnięcia. Hitler wołał: Polacy są winni, bo nie oddali "korytarza" do Gdańska i Prus Wschodnich, bo..." Ta przewrotność jest widoczna i za naszych dni. Jak w przysłowiu, gdy rabuś krzyczy: chwytać złodzieja! Drugie zagrożenie własności społecznej płynie od strony jednostek. Kiedyś mówiono: "Pańskie i plebańskie bierzcie w imię Pańskie". Dziś przeniosło się to porzekadło i rozciągnęło na własność społeczną czy państwową. O ile w miarę szanuje się własność prywatną, o tyle ten drugi rodzaj własności nie jest dla wielu osób przedmiotem szacunku. Bierzmy, byle nikt nie widział. Bierzmy, byle tylko nie wpaść w ręce kontroli. Coś z tym problemem trzeba zrobić. Dlaczego? Jak każdy wykręci jedną śrubkę z tramwaju, nie będziemy mogli poruszać się po mieście... Oto dwugłos o poszanowaniu własności. Artur Bortels (1818-1885) w utworze Vox populi pisał: Ktoś tam żyje nad swą skałę, Wszyscy podziwiają szczerze; Skąd, nie patrzą na to wcale, Lecz zazdroszczą, że się bierze. Nieraz słyszę: »Mieszka ładnie, Dobrze żyje, człek porządny. Cóż, czy rozumny - czy rządny? »Nie! - ma miejsce, dobrze - kradnie Jan Kasprowicz (1860-1926) ostrzegał ( Trzeba nam wiary): Zadowoleni bądźcie razy tej strawy, Którą wam wieki zgotowały dawne: W kradzieży smutnej nie szukajcie sławy, Rzućcie roszczenia śmieszne i zabawne; Lud nasz do ofiar wiedźcie i poświęceń, Ucząc, że stany święte są i prawne, Że ziemska rozkosz znakiem zezwierzęceń (...)? ? ? ?Przykazanie siódme i dziesiąte chronią prawa własności indywidualnej i społecznej. Na własności prywatnej ciąży tzw. hipoteka społeczna: z biednymi i potrzebującymi należy się podzielić. Czy własność prywatna strzeże wolności człowieka, rodziny i społeczeństwa? Zdumiewające: tam, gdzie przez lata całe usiłowano wykreślić prawo prywatnej własności - dziś wraca się z powrotem np. do indywidualnych gospodarstw. Zniewolony gorzej pracuje. Wolnego nie trzeba pilnować. JAN PAWEŁ II GODNOŚĆ SYNA W DOMU OJCA Dziedzictwo, które otrzymał od ojca, było pewnym zasobem dóbr materialnych; jednakże ważniejsza od tych dóbr była godmość syna w domu ojca. Sytuacja, w jakiej się znalazł wraz z utratą owych dóbr, musiała mu uświadomić tę właśnie utraconą godność. Nie myślał o tym w przeszłości, wówczas kiedy domagał się od ojca swojej części majątku, ażeby pójść z nią w świat. I zdaje się nie uświadamiać sobie tego nawet i teraz, kiedy mówi do siebie: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę! Mierzy siebie miarą tych dóbr, które utracił, których "nie ma", podczas gdy najemnicy w domu jego ojca "mają". Słowa te świadczą przede wszystkim o stosunku do dóbr materialnych. A jednak poza powierzchnią tych słów kryje się cały dramat utraconej godności, świadomość zmarnowanego synostwa. (Dives in misericordia 5) 38. "NIE MÓW FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA PRZECIW BLIŹNIEMU TWEMU" Trzy pierwsze przykazania Boże chronią najwyższej wartości jaką jest sam Bóg. Bezcennym darem jest Jego obecność. Tylko o Nim możemy powiedzieć: Bóg jest wszechobecny. Jego imię jest znakiem Bożej wszećhobecności. On daje nam sześć dni tygodnia do twórczej pracy, zaś w siódmym dniu każe nam odpocząć i nabrać sił - fizycznych i duchowych. "W niedzielę i święta we Mszy św. nabożnie uczestniczyć". Pozostałe przykazania Boże stoją na straży ważkich wartości ludzkich. Przykazanie czwarte podnosi znaczenie czci, miłości i posłuszeństwa we wzajemnych relacjach w rodzinie. Piąte każe czcić życie ludzkie od chwili poczęcia aż do zgrzybiałej starości czy nieuleczalnej choroby. Szóste chroni godności małżeństwa i czystości, a tę ostatnią ukazuje jako niezastąpioną strażniczkę autentycznej miłości - przed - czy poza-małżeńskiej oraz małżeńskiej. Siódme bierze w opiekę własność jako cenną wartość, która ocala wolność osoby, rodziny czy ludzkiej społeczności. Jakiej wartości broni przykazanie ósme? Prawdomówności i prawdy bycia. Prawdomówności - tej z sali sądowej, i tej, towarzyszki naszej codzienności. PRZYSIĘGA "Pierwotnie przykazanie [ósme] nie odnosiło się do kłamstwa w ogóle lub nieprawdziwej wypowiedzi, lecz do kłamstwa, za które groziła kara śmierci. W Starym Przymierzu przykazanie to trzeba rozpatrywać na tle procesu sądowego, który wytaczano członkowi ludu Izraela. Sądownictwo znajdowało się bowiem w rękach wolnych mężów, należących do lokalnej gminy. Przypadki prawne rozstrzygano u bram miasta" (J. Griindel). Mordercą uznawano kogoś na podstawie zeznań dwu świadków. Fałszywą przysięgę, o ile ją stwierdzono, również karano śmiercią. A czy w naszym sądownictwie krzywoprzysięstwo nie istnieje? Dawniej w sądach składano przysięgę wobec Biblii czy krzyża - To bardziej poruszało ludzkie sumienia. Ale czy zeznanie pod przysięgą w obecnym "świeckim" sądzie do niczego nie zobowiązuje? Iluż ludzi latami przebywa w więzieniu z powodu czyjegoś krzywoprzysięstwa! Kto powróci łzy dzieciom i rodzinom cierpiącym z tego powodu? PRAWDOMÓWNOŚĆ Św. Paweł pouczał: "Odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym" (Ef 4,25,29). Są to zachęty do prawdomówności, czyli do zgodności naszych słów z rzeczywistą sytuacją bliźniego. Czym w takim razie jest nieprawdomówność? Przybiera ona różny kształt. Najbardziej niewinna jej postać - to plotka. Ktoś coś krytycznego powiedział o bliźnim - nikt nie sprawdza jak naprawdę jest: tak tworzy się legenda plotki. Niby niewinna, a jak potrafi ludziom zatruć życie! Obmowa - to już rzecz poważniejsza. Ktoś widział sąsiada jak zachwiał się i upadł. Zaraz rozgłasza, że był on pijany. Z całą pewnością się upił. Stąd już tylko jeden krok, aby kreować go na pijaka. Oszczerstwo - to najbardziej brutalne pomawianie bliźniego. Tu już nie przebiera się ani w słowach, ani w epitetach, ani w inwektywach pod adresem bliźniego. Tak "wykańcza się" niewygodnych ludzi. Im więcej pomyj i brudów wyleje się na głowę przeciwnika, tym lepiej. PRAWDA BYCIA Mówił Jezus przed Piłatem: "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu" (J 18,37). Znamienne wyrażenie "dawać świadectwo prawdzie". Co oznaczało ono dla Chrystusa? Jezus pojawił się na ziemi, jako ostatnie i najpełniejsze objawienie się Boga w ludzkich dziejach. Pokazał, że Bóg jest niepodobny do bożków ręką ludzką uczynionych. On jest "całkiem inny" niż wszelkie nasze o Nim wyobrażenia (transcendentny). Jednocześnie w Jezusie Bóg tak bardzo zbliżył się do człowieka, jak tylko jest to możliwe (immanentny). Stał się Człowiekiem, aby nas podnieść ku Ojcu. Stał się Chlebem, aby nas zespolić z sobą na wieczność. Chrystus daje więc "świadectwo prawdzie" o Bogu i o człowieku: Kim Bóg jest i jakim człowiek być powinien. Jaki sens dla nas posiada wyrażenie "dawać świadectwo prawdzie"? Mówił Chrystus: "Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,31-32). Być chrześcijaninem - to być ochrzczonym w imię Ojca i Syna i Ducha Św. To być w duchowej łączności - przez wiarę, nadzieję i miłość - z Chrystusem i prawdą o Bogu oraz o człowieku, jaką On odsłonił. Nie może się to obyć bez codziennego "dawania świadectwa". Słowem tylko? Słowo wyznania jest nieodzowne. Ale istotniejsze jest przylgnięcie myślą, wolą i sercem do Chrystusa - Prawdy Żywej. Ważny jest ów ciąg trwania przy Chrystusie, zarówno w chwilach pomyślności, jak i w dniach niepowodzeń. Dopiero wówczas naprawdę stajemy się Jego uczniami. Dopiero wtedy gruntownie zanurzamy się w Chrystusie - Prawdę Żywą. Dopiero wówczas dostąpimy "wyzwolenia". "Wyzwolenia" z czego? Oczywiście, że nade wszystko z grzechu. Ale również wyzwolenia z naszego egoizmu i ludzkiego patrzenia na sprawy życia. Prawda o Bogu i o ludzkim przeznaczeniu olśniewa wspaniałą perspektywą królestwa Bożego "nie z tego świata" Do takiej prawdy bycia jesteśmy zaproszeni. Pisał Antoni Edward Odyniec (1804-1885) w utworze Prawda: Co jest Prawda? Od Piłata Świat wciąż pyta - i sąd świata Wciąż, jak Piłat, wbrew jej słowu, Prawdę na krzyż wbija znowu. Wy więc, którzy na tym świecie Żywą Prawdę poznać chcecie, Nie szukajcie jej w tych, czyja Myśl, chcąc zdobyć ją - zabija Ósme przykazanie chroni wartości prawdomówności. Czy prawdomówność sprzyja duchowej wolności człowieka? Człowiek, który stale lub często rozmija się z prawdą - nie budzi zaufania. System oparty na zakłamaniu - traci społeczne zaufanie. Kłamstwo prywatne czy "urzędowe" zawsze bywa odbierane jako postać duchowego zniewolenia. Zatem?... JAN PAWEŁ II WEWNĘTRZNA PRAWDA Apostoł mówi: młodzi, jesteście mocni» - trzeba tylko, ażeby nauka Boża trwała w was». Wtedy jesteście mocni: potraficie sięgnąć do ukrytych mechanizmów zła, do jego korzeni - zdołacie stopniowo przemienić świat, przeobrazić go, uczynić bardziej ludzkim, bardziej braterskim - i równocześnie: bardziej Bożym. Nie można bowiem odrywać świata od Boga i przeciwstawiać go Bogu w sercu człowieka. I nie można człowieka odrywać od Boga i przeciwstawiać go Bogu. Jest to bowiem przeciwko naturze świata i przeciwko naturze człowieka - przeciwko wewnętrznej prawdzie, która konstytuuje całą rzeczywistość. Serce ludzkie naprawdę jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu - te słowa wielkiego Augustyna nie tracą nigdy na swej aktualności. (Do młodych... 1985) 39. OSIEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW ,.BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU, ALBOWIEM DO NICH NALEŻY KRÓLESTWO NIEBIESKIE" "BŁOGOSŁAWIENI..." Najsłynniejsze Jezusowe pouczenie - Kazanie na Górze - rozpoczyna się Ośmiu Błogosławieństwami. Są one jakby przedłużeniem i dopełnieniem dekalogu i przykazania o miłości Boga oraz bliźniego. Ośmiokrotnie słyszymy słowo "błogosławieni". Co to słowo oznacza? Jedni widzą w nim serdeczny apel do słuchaczy w rodzaju: "Pozdrawiam was"! W Starym Testamencie wyrażenie "błogosławieni" rozpoczynało życzenia błogosławieństwa Bożego, szczęścia i pokoju. Przeciwieństwem jego jest zwrot: "Biada wam" (W. Trilling), który poprzedza złorzeczenia pod adresem niegodziwych. Istotnie, Ewangelia - jak zresztą cała Biblia - lubi kontrastować przeciwieństwa: zbawienie a potępienie, dobro a zło, szczęście a nieszczęście. Św. Mateusz w Kazaniu na Górze mówi o tych pierwszych - o "błogosławionych", natomiast w 23 rozdziale jest pełen oburzenia pod adresem "uczonych w Piśmie i faryzeuszów". "Błogosławieni" wyobrażają prawdziwy lud boży, który stara się wybierać w każdej sprawie Boga. Natomiast "przeklęci" to ci, którzy sprzeciwiają się woli Boga. Osiem Błogosławieństw w swej całości pragnie ukazać sylwetkę autentycznego ucznia Chrystusowego. Jego ideałem jest nie byle kto, gdyż sam najświętszy Pan: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5, 48). Najczęściej interpretuje się słowo "błogosławieni" jako "szczęśliwi". Wydaje się, że obie interpretacje się uzupełniają. Chrystus ośmiokrotnie, serdecznie pozdrawia tych, których świat nazywa "nieszczęśliwymi". W Jezusowych oczach oni zasługują na miano "szczęśliwych", choć życie ich naznaczone jest różnymi udrękami i uciążliwymi doświadczeniami. "BŁOGOSŁAWIENI UBODZY W DUCHU..." 1. Już wiemy, że "błogosławieni" to "szczęśliwi". Ale co oznacza zwrot "ubodzy w duchu"? Wydaje się, że możliwe są trzy interpretacje. Pierwsza byłaby pejoratywna: "Ubodzy w duchu" to tacy, którzy nie noszą w sobie żadnego duchowego bogactwa. Przyznanie się do takiej ontologicznej nędzy jest zapewne cenne. Ale niebezpieczny byłby ów akcent, owo pochwalenie duchowego ubóstwa. Tymczasem kto jak kto, ale Chrystus jest napełniony duchowymi skarbami. Odsłania je litania do Najśw. Serca Pana Jezusa. Czytamy w niej, że Jezus jest pełen miłości i dobroci; że jest cnót wszelkich bezdenną głębią; że są w Nim skarby mądrości i umiejętności; że jest cierpliwy i wielkiego miłosierdzia; że w Nim cała pełnia Bóstwa mieszka... Widać od razu, że Jezusowi nie może zależeć na miernocie i stagnacji duchowej człowieka. Przeciwnie, On na to przyszedł, aby swymi skarbami nas wzbogacić. Św. Jan pisze: "Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce" (J 1,16). 2. Co jeszcze może znaczyć ów zwrot "ubodzy w duchu"? Człowiek do życia potrzebuje rzeczy materialnych. Bez pokarmu i napoju, bez odzienia i mieszkania, bez zabezpieczenia jutra - sobie i rodzinie - żyć niepodobna. Chrześcijaństwo zawsze pochwalało pracowitość i zapobiegliwość, roztropność na dziś i na jutro. Zresztą sama konstytucja człowieka wiele tu mówi: jest on ucieleśnionym duchem. Ciało ze swymi organicznymi potrzebami ma swoje prawa. Trzeba to mocno uwypuklić. Albowiem chrześcijanie zbyt często byli oskarżani o to, że zapominali o sprawiedliwości społecznej, o godnych i skrzywdzonych, że niewiele robili, aby ulżyć ich doli. Zbyt szybko przechodzili ku temu, co nadprzyrodzone. Prawdziwy misjonarz najpierw daje kromkę chleba, a potem mówi ludziom o niebie. Z drugiej strony człowiek - przez swą cielesność posiada tendencję do zanurzenia się bez reszty w doczesności. W istocie życie przeistacza się w pogoń za dobrami materialnymi, za tym, aby coraz więcej "mieć". Zapomina się wówczas, że trzeba starać się, aby coraz więcej "być". Wydaje się, że pierwsze błogosławieństwo jest jednocześnie pierwszym ostrzeżeniem człowieka przed konsumpcyjnym stylem życia. Takich ostrzeżeń jest potem w Ewangelii więcej. "Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi. Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości - reszta będzie wam przydana". Troska o minimum egzystencji - tak. Przywiązywanie się do dóbr tego świata - nie. 3. Trzeba jeszcze uwydatnić trzeci rys "ubóstwa w duchu". Nie tylko należy chronić się przed przywiązaniem swego serca do wartości materialnych. Ewangelia pochwala skruszonego celnika. Pochwala też ludzi "głodnych" wartości duchowych. Wydaje się, że tu mieści się pochwała egzystencjalnego głodu człowieka. I przeciwnie, w wielu miejscach Ewangelii spotyka się ostrą krytykę "bogacza". Jest nim nie tylko ten, kto posiada mnóstwo dóbr materialnych i jest do nich przywiązany. "Bogacz" - to człowiek, który niemal niczego już nie potrzebuje z wartości duchowych. Pan Bóg jest dla niego na marginesie życia. Modlitwa i służba Boża są co najwyżej świątecznym ozdobnikiem, niby kolorowa bańka na choince. Pisze Francois Varillon: "Ubóstwo jest podstawową wartością życia chrześcijańskiego »ciasną bramą otwartą na życie teologalne. Ubogi wierzy, ufa Bogu i daje Mu swą wolę, aby wypełniać Jego dzieło! (...) Ubogi ma nadzieję, gdyż powołany do budowania wraz z Bogiem niebiańskiego Państwa, myśli wciąż o nim (...) Wreszcie, ubogi kocha, gdyż - dosłownie - zapomina o sobie, dając siebie. Nie jest wypełniony sobą samym" Zarys doktryny chrześcijańskiej s. 208n). "...ALBOWIEM DO NICH NALEŻY KRÓLESTWO NIEBIESKIE" W drugim wieku św. Klemens Aleksandryjski pytał: "Którzy spośród bogaczy zostaną zbawieni"? Odpowiedział, że ci, którzy przyjmą nowinę o królestwie Bożym i będą uważać wszystko, co mają - wraz ze zdolnościami - za dar otrzymany od Ojca dla dobra wszystkich. Przypowieść o talentach dobrze rozjaśnia tę sprawę. Byłoby fałszywą pokorą mówić, że nie otrzymaliśmy żadnych talentów od Pana. Ważne jest, żeby wiedzieć: to jest dar dany do pomnażania - z pożytkiem dla bliźnich i dla Stwórcy. W tym sensie ubogim jest każdy człowiek. "Ubogim (...) jest każdy człowiek, który nie ma nam nic do zaofiarowania z wyjątkiem siebie jako osoby" (F. Yarillon). JAN PAWEŁ II FORMY UBÓSTWA Ponadto należy podkreślić, że żadna grupa społeczna, na przykład partia, nie ma prawa uzurpować sobie roli jedynego przewodnika, niesie to bowiem z sobą, podobnie jak w przypadku każdego totalizmu, niszczenie prawdziwej podmiotowości społeczeństwa oraz ludzi - obywateli. Człowiek i naród staje się w tego rodzaju systemie »przedmiotem, pomimo wszystkich deklaracji i werbalnych zapewnień. Trzeba w tym punkcie dodać, że w dzisiejszym świecie istnieją liczne inne formy ubóstwa. W istocie bowiem, czyż pewne braki lub ograniczenia nie zasługują na to miano? Czyż negowanie lub ograniczanie praw ludzkich - na przykład prawa do wolności religijnej, prawa do udziału w budowaniu społeczeństwa, swobody zrzeszania się czy tworzenia związków zawodowych, a także podejmowania inicjatyw w sprawach ekonomicznych - nie zubożają osoby ludzkiej tak samo, jeśli nie bardziej, niż pozbawienie dóbr materialnych? A czy rozwój, który nie bierze pod uwagę pełnego potwierdzenia tych praw, jest naprawdę rozwojem na miarę człowieka? (Sollicitudo rei socialis 15) 40. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY SIĘ SMUCĄ, ALBOWIEM ONI BĘDĄ POCIESZENI" Dawniejsze tłumaczenia polskie oddawały drugie błogosławieństwo inaczej: "Błogosławieni, którzy płaczą..." Ekumeniczny przekład francuski nadal podtrzymuje tę wersję i podaje przy tym w przypisie dosłowne brzmienie: "Błogosławieni, którzy są w żałobie..." 1. C. S. Lewis sądzi, że "smutek wywołuje podobne reakcje jak strach". Oto ktoś stracił ukochaną osobę. Nagle przed nim pojawia się bezdenna pustka. Przyjaciel dawał poczucie bezpieczeństwa i pewności. Teraz wszystko prysło, jak bańka mydlana. Ale chyba w smutku bywa nieraz więcej z bólu niż strachu. Oto Chrystus płacze na wieść o śmierci Łazarza. Innym razem płacze na myśl o zburzeniu Jerozolimy za to, że "nie poznała czasu nawiedzenia swego". Chyba nie było tu żadnego lęku. Był z pewnością dojmujący ból: po stracie przyjaciela, czy na myśl o zniszczeniu ukochanej stolicy. W tym ostatnim przypadku cierpienie powiększała wiarołomność rodaków. W tych sytuacjach byłoby coś ze smutku i żałobnego płaczu. Od XIX stulecia mówi się o nas, że bywamy "chorzy na Polskę". Największe arcydzieła romantyzmu powstały na emigracji. Ból po rozbiorach Ojczyzny, tragedia nieudanych powstań narodowych wyzwoliły tyle twórczej miłości ku tej, co "nie zginęła". Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Słowa te są symbolem. W pewien sposób wyrażają również XX-wieczne smutki rodaków: po napadzie hitlerowców na Polskę i powstaniu obozów koncentracyjnych, po zagładzie getta i zdławieniu Powstania Warszawskiego. 2. Lewis wspomina jeszcze o patosie i sentymentalnych łzach. Ocenia je jednoznacznie: "Prawie że wolę chwile udręki, są przynajmniej czyste i uczciwe". Litowanie się nad sobą, pławienie się w tej litości, wstrętne lepkosłodkie zadowolenie z folgowania temu uczuciu - wszystko to budzi we mnie wstręt" (Smutek s. 6). Wydaje się, że Chrystus nie pochwalał również takich łez. Pisze jeszcze Lewis, że smutek rozleniwia człowieka. Wszystko wydaje się wówczas uciążliwe. "Nawet ogolenie się. (...) Łatwo zrozumieć, dlaczego ktoś samotny staje się niechlujny, a w końcu, odrażający". Byłby to zapewne rodzaj smutku bliski paraliżującego strachu. Czy mogłoby Jezusowi chodzić o aprobatę takiej postawy? 3. Bernhard Haring sądzi, że drugie błogosławieństwo wiąże się z pieśnią Sługi Pańskiego z proroctwa Izajasza. Ojciec przemawia: Tyś Sługą moim w tobie się rozsławię (Iz 49, 3). W Postaci tej nietrudno zauważyć Chrystusa. Mówi On: Pan mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem (Iz 50, 4-6). Co zauważamy? Ojciec niebieski lituje się nad grzeszną ludzkością. Obiecuje zesłać swego Syna, aby On przez poniżenie i całkowite wyniszczenie siebie pojednał nas z Bogiem. Komentuje Haring: "Chrystus przybył na świat nie po to, by szukać własnej przyjemności i chwały; dlatego smutek Jezusa nie dotyczy nigdy Jego własnych spraw i osoby. Jego strapienie jest błogosławione, ponieważ zawsze stanowi oznakę najwyższej boskiej i ludzkiej miłości, jest sakramentem miłosierdzia Ojca niebieskiego, najpełniejszym przejawem zbawczej solidarności z nami wszystkimi" (Pieśń Sługi - Błogosławieństwa - Eucharystia 1982, s. 103n). Wydaje się, że w tej perspektywie modlitwa Jezusa w Ogrójcu nabiera głębi: "Smutna jest moja dusza aż do śmierci" (Mt 26, 41). Zwykle wyjaśnia się ją w aspekcie osobistym: Jezus "począł się smucić i odczuwać trwogę" (Mt 26, 37). Jako człowiek o szczególnej wrażliwości - po ludzku biorąc - miał prawo lękać się czekającej Go kaźni. Dlatego prosił Ojca niebieskiego o oddalenie kielicha męki. Ale czyż nie bolała Go bardziej ludzka niewdzięczność i odrzucenie Jego miłości - przez wielu? Czyż nie był to bardziej smutek z powodu ludzkiej niewdzięczności niż trwoga przed własną męką? 4. Powróćmy do słów Haringa: "Jego [Chrystusa] strapienie jest błogosławione, ponieważ zawsze stanowi oznakę największej boskiej i ludzkiej miłości..." Czy istnieje jakiś rodzaj człowieczego smutku, który jest wyrazem miłości Boga i człowieka? Są nimi skrucha i ból z powodu ludzkiej krzywdy czy cierpienia. Skrucha przywodzi na myśl pokutującą Magdalenę, która łzami obmywa stopy Jezusa i włosami je obciera. Ewangelicznego celnika, który w progu świątyni błaga: "Bądź miłościw mnie grzesznemu". Piotra, który gorzkimi łzami opłakuje trzykrotne wyparcie się Mistrza. Ale także młodego Mahatmę Gandhiego, który wyznaje swemu ojcu, że ukradł mu pieniądze i prosi go o zadośćuczynienie: łzy żalu pojawiają się wówczas w oczach ojca i syna. Łzy żalu. Niekoniecznie muszą one płynąć po policzkach. Ważniejszy jest ból duszy, jak u marnotrawnego syna: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw tobie. Przyjmij mnie choćby za sługę... Łzy żalu doskonałego wypłakał niegdyś król Dawid po zdradzie swej żony i podstępnym pozbyciu się Uriasza (Ps 51 Ś tł. Cz. Miłosza): "Zlituj się nade mną, Boże, wedle miłosierdzia Twego i w wielkiej dobroci Twojej zmaz moje winy. Obmyj mnie całego z nieprawości mojej i z grzechu mojego oczyść mnie. Tobie, Tobie samemu zgrzeszyłem i zło w oczach Twoich czyniłem, abyś okazał się sprawiedliwy w Twoim wyroku i prawy w Twoim sądzie. Serce czyste stwórz we mnie, Boże, i ducha mocy odnów we wnętrznościach moich". 5. Istnieje smutek, który można nazwać "płaczem nad płaczącymi". Św. Paweł zachęca: "Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą" (Rz 12,15). Ludzkie współczucie: czucie razem z tymi, którzy są chorzy i opuszczeni, wydziedziczeni i samotni, uwięzieni i wyobcowani, słowem - naznaczeni cierpieniem czy krzywdą. Weronika obtarła twarz Jezusowi. Tak niewiele. A przeszła do historii miłości współczującej. Była razem z Tym, który dźwigał ciężar naszych win. Matka Bolesna "stała" pod krzyżem Syna. Była wiec i trwała przy Nim w najtrudniejszych momentach życia. Wówczas, gdy Apostołowie ze strachu uciekli. Pisał Maks Scheler: "Miłość nie kieruje się na cierpienie cierpiących, ale na pozytywne złożone w nich wartości, a jedynie jej następstwem jest czyn usunięcia ich cierpienia" (Istota i formy sympatii s. 226). Weronika uczyniła wszystko, co mogła uczynić. Podobnie Matka Bolesna nie była w stanie niczego więcej zrobić dla umiłowanego Syna. Trwała pod krzyżem we współczującej modlitwie. Być razem z kimś w doświadczeniu - to bardzo wiele. Ale czyż czasem nie można czegoś uczynić, aby ulżyć cierpiącym i wstawić się za pokrzywdzonym? Czy nie za wcześnie rejterujemy? JAN PAWEŁ II BYĆ Z CIERPIĄCYMI W swej mesjańskiej działalności wśród Izraela, Chrystus przybliżał się nieustannie do świata ludzkiego cierpienia. »Przeszedł... dobrze czyniąc- a czyny te odnosiły się przede wszystkim do cierpiących i oczekujących pomocy. Uzdrawiał chorych, pocieszał strapionych, karmił głodnych, wyzwalał ludzi od głuchoty, ślepoty, trądu, opętania i różnych kalectw, trzykrotnie przywrócił umarłego do życia. Był wrażliwy na każde ludzkie cierpienie, zarówno cierpienie ciała, jak duszy. Równocześnie zaś nauczał, a w centrum swego nauczania postawił osiem błogosławieństw, które są skierowane do ludzi doznających różnorodnych cierpień w życiu doczesnym. Są to »ubodzy w duchu i ci, »którzy się smucą i ci »którzy łakną i pragną sprawiedliwości i ci, »którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości gdy ludzie im urągają i prześladują ich i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na nich z powodu Chrystusa... Tak według Mateusza. Łukasz wymienia jeszcze osobno tych, »którzy teraz głodują. Nade wszystko jednakże Chrystus przybliżył się do świata ludzkiego cierpienia przez to, że sam to cierpienie wziął na siebie. (Salvifici doloris 16) 41. "BŁOGOSŁAWIENI CISI, ALBOWIEM ONI NA WŁASNOŚĆ POSIĄDĄ ZIEMIĘ" "BŁOGOSŁAWIENI CISI..." Tłumaczenie francuskie i włoskie mówią o "łagodnych", natomiast niemieckie o "bezsilnych"; Machtlosigkeit - to bezsilność człowieka wobec przeciwności. Paralelny do błogosławieństwa werset psalmu 37,11 Biblia Tysiąclecia oddaje słowem "pokorni": ...pokorni posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem. W Starym Testamencie "łagodni" są bardzo bliscy "ubogich". Jedni i drudzy są trzeźwi i biedni, jednocześnie poddani woli Bożej i pełni zaufania do niej. Oni nie uciskają ani nie wyzyskują nikogo. Nie planują krwawej zemsty ani gwałtu, aby osiągnąć własne cele. Rozumieją, że Bóg nienawidzi niesprawiedliwości społecznej i jest surowy dla zarozumiałych ciemiężycieli. "Tak mówi Pan: Z powodu trzech występków Izraela i z powodu czterech nie odwrócę tego wyroku, gdyż sprzedają za srebro sprawiedliwego, a ubogiego za parę sandałów; w prochu ziemi depcą głowy biednych i ubogich kierują na bezdroża (...) Na płaszczach zastawnych wylegują się przy każdym ołtarzu i wino wymuszone grzywną piją w domu swego Boga" (Am 2, 6-8). Wiedzą, że Bóg "rozsądzi biednych sprawiedliwie i pokornym w kraju wyda słuszny wyrok" (Iz 11,4). Są oni prości i całkowicie otwarci na Boga (W. Trilling). Czym jest łagodność? Odpowiada F. Varillon: "Łagodność to jednocześnie giętkość, stanowczość i stałość. Wyklucza fanatyzm i twardość serca, będące zatrutymi owocami zarozumiałej pewności siebie. (...) Łagodność... jest rozporządzalnością. Przechowuje sekret spokoju i dlatego jest siłą". CHRYSTUS - WZOREM ŁAGODNOŚCI Pisze B. Haring: "Chrystus jest uosobieniem łagodności, a łagodność jest żniwem Ducha". O Nim mówi pierwsza pieśń Sługi: Nie będzie wołał ani podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, Nie zgasi knotka o nikłym płomyku (...) utrwali Prawo na ziemi (Iz 42,2-4). . Jezus widział wokół siebie uciskaną i wystraszoną gromadę ludzi, będących bez pasterza. Przeto gromadził ich wokół siebie. Sycił ich głód cudownym rozmnożeniem chleba i ryb. Jednocześnie zapowiadał chleb "z nieba". Mówił: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6,54--55). Chrystus otwierał przed rzeszami niebotyczną - bo sięgającą wieczności - perspektywę. Nawet kiedy nie mogli pojąć wszystkiego - prawda Boża jest zawsze większa niż ludzkie wyobrażenie - czuli, że stoi przed nimi Ktoś "nie z tego świata". On mówił do nich jak ten, kto naprawdę zna człowieka i wie co jest w człowieku: zna ludzką nędzę, a zarazem tęsknotę za przekroczeniem siebie. On ukazywał, że owa tęsknota nie jest nierealna. Że jest moc silniejsza niż potęga zła i grzechu. Kto ją przyjmie, choćby miał grzechy jak szkarłat - nad śnieg wybieleje. Kto ją przyjmie, zło dobrem zwycięży. Kto ją przyjmie, przekroczy granice śmierci, by wejść do pełni życia. Łagodny Jezus oddziaływał na bezsilnych ludzi jak magnes. Mówił: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11,28-29). Pisze B. Haring: "Chrystus nie przyszedł zdobywać świat mieczem. I rozczarował wielu Żydów, arcykapłanów, kapłanów a nawet niektórych swych krewnych, nie chcąc być Mesjaszem - potęgą. Dostrzega On przyciągającą moc życzliwości i łagodności i wierzy, tak jak nikt przed Nim i po Nim, że stworzeni jesteśmy na obraz i podobieństwo Boga i że możemy być wyzwoleni i przeobrażeni dzięki Jego łagodnej miłości. Dla Chrystusa uczniowie i rzesza nie są przedmiotem manipulacji. Jego pedagogia polega na dialogu i wyzwala nas, ponieważ jest cierpliwa i łagodna". Końcowy etap ziemskiej pielgrzymki Jezusa jest szczególnie wymowny. Judaszowi, który pocałunkiem Go zdradza, mówi łagodnie: "Przyjacielu". Pamięta na Drodze Krzyżowej o niewiastach litujących się nad Nim - mimo, że sam omdlewa z bólu. Ostatnie słowo Jezusa pod adresem oprawców - to słowo miłosierdzia: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią". "...ALBOWIEM ONI NA WŁASNOŚĆ POSIĄDĄ ZIEMIĘ" O jakiej ziemi jest mowa? W niewoli egipskiej Izraelici tęsknili za wolnym krajem. Pan obiecał im ziemię Kanaan. Tęsknili za wolnością z całego serca. Przez pustynię prowadził ich Mojżesz,-lecz dopiero Jozue osiągnął ziemię Kanaan. "Tłuste" lata w dziejach Izraela to czasy królów Saula, Dawida i Salomona. Potem już było gorzej. Ziemia Święta często przechodziła z rąk do rąk państw ościennych. Po zburzeniu Jerozolimy w 70 r. po Chr. przeszła pod panowanie rzymskie. W kilka wieków potem dostała się w ręce muzułmańskich Arabów i Turków. Ziemia Kanaan - to nie tylko kraj wolności dla Izraela. To również - poprzez jerozolimską świątynię z Arką Przymierza oraz tablicami przykazań - symbol obecności i opieki Bożej. Żydzi w niewoli babilońskiej, perskiej, greckiej czy rzymskiej czuli się podwójnie wyobcowani: z ojczystego domu i z ojczystej świątyni. Ten dwojaki ból opiewają lamentacje Jeremiasza proroka. "Ziemia Kanaan" na zawsze pozostanie symbolem wolnej Ojczyzny dla wszystkich emigrantów. Nade wszystko jest ona przeobrażeniem wolności religijnej i niebiańskiego Jeruzalem. Świat dziś jest jakby wielką diasporą. Iluż ludzi na wszystkich kontynentach musiało opuścić swój kraj - z różnych powodów. Świat dziś - w wielu krajach - odczuwa brak wolności religijnej. Świat dziś ?- jak niegdyś - tęskni za taką ojczyzną, która nam jest dopiero obiecana. O której Apokalipsa mówi, że tam nie będzie już ani Izy, ani płaczu, ni cierpienia, ni śmierci. Lamentacje Jeremiasza kończą się ufną modlitwą. W niej mogą odnaleźć się wszyscy, którzy pragną posiąść "na własność ziemię": Lecz Ty, o Panie, Ty trwasz na wieki, Twój tron - poprzez pokolenia. Czemu chcesz o nas zapomnieć na zawsze, po wszystkie dni nas opuścić? Nawróć nas, Panie, do Ciebie wrócimy. Dni nasze zamień na dawne! Czyżbyś nas całkiem odtrącił? Czy tak bardzo na nas się gniewasz? (Jr 5,19-22). JAN PAWEŁ II WRAŻLIWY CZŁOWIEK Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie należy do ewangelii cierpienia, wskazuje bowiem, jaki winien być stosunek każdego z nas do cierpiących bliźnich. Nie wolno nam ich mijać, przechodzić mimo z obojętnością, ale winniśmy przy nich zatrzymywać się. Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek, który zatrzymuje się przy cierpieniu drugiego człowieka, jakiekolwiek by ono było. Owo zatrzymanie się nie oznacza ciekawości, ale gotowość. Jest to otwarcie jakiejś wewnętrznej dyspozycji serca, które ma także swój wyraz uczuciowy. Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek wrażliwy na cudze cierpienie, człowiek, który wzrusza się nieszczęściem bliźniego. Jeżeli Chrystus, znawca wnętrza ludzkiego, podkreśla owo wzruszenie, to znaczy, że jest ono również ważne dla całej naszej postawy wobec cudzego cierpienia. Trzeba więc w sobie pielęgnować ową wrażliwość serca, które świadczy o współczuciu z cierpiącym. Czasem owo współczucie pozostaje jedynym lub głównym wyrazem naszej miłości i solidarności z cierpiącym człowiekiem. Salvifici doloris 28) 42. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY ŁAKNĄ I PRAGNĄ SPRAWIEDLIWOŚCI, ALBOWIEM ONI BĘDĄ NASYCENI" "... KTÓRZY ŁAKNĄ I PRAGNĄ SPRAWIEDLIWOŚCI..." Ekumeniczny przekład francuski sugeruje, że nie chodzi tu prawdopodobnie o "sprawiedliwość Bożą", tzn. o eschatologiczne zbawienie, gdyż Jezus zawsze mówił o oczekiwaniu na nie; nie chodzi też o "sprawiedliwość społeczną" na ziemi, lecz o sprawiedliwe czyny chrześcijańskiego życia - oby coraz doskonalsze - co jest źródłem sprawiedliwości między ludźmi. W tym samym duchu wypowiada się Fr. Varillon: "Określenie sprawiedliwość oznacza wypełnienie się woli Bożej. Ma ono znaczenie niepodzielnie moralne i religijne: wierność prawu naturalnemu i świętość teologalną. Życie wiary, nadziei i miłości należy do innego porządku niż posłuszeństwo nakazom sumienia, ale jedno jest immanentne w stosunku do drugiego". Św. Józefa nazywa Ewangelia "mężem sprawiedliwym". Co to oznacza? Ewangelista uwydatnia podwójną wierność oblubieńca NMP: najpierw jego prawość, to jest stałe przestrzeganie Bożych przykazań. Po wtóre św. Józef był człowiekiem "sprawiedliwym" względem Boga: żył wiarą, nadzieją i miłością na co dzień. Czy człowiek współczesny patrzy tak na swoje życie religijne, aby widzieć, że "sprawiedliwość" wymaga zachowania Dekalogu? Że troska o własne życie religijne - to żaden luksus, wspaniałomyślność - lecz po prostu "sprawiedliwą, słuszną i zbawienną rzeczą" jest ona? Oprócz sprawiedliwości pojętej jako wierność przykazaniom i wierność Bogu niewątpliwie musi się rozważyć aspekt społeczny - sprawiedliwość w porządku życia społeczno-gospodarczo-politycznego. Od czasu pierwszej encykliki społecznej Rerum novarum (1891) Leona XIII Kościół coraz częściej podejmuje trudne problemy etyczne z tego zakresu. Niektórzy zarzucali Kościołowi, że zbyt późno się wypowiedział, gdy inni, np. Marks i Engels dużo wcześniej zajęli się kwestią społeczną. Dziś z kolei mówi się, że w wielu przypadkach Kościół wyprzedza świat zachodni i wschodni we wskazaniach dotyczących życia społecznego. Przykładem są encykliki Laborem exercens (1981) i Sallicitudo rei socialis (1988) Jana Pawła II. Jan Paweł II w pierwszej encyklice Redemptor hominis pisał (1979): "Człowiek w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem wspólnotowego, i zarazem społecznego - w obrębie własnej rodziny, w obrębie tylu różnych społeczności, środowisk, w obrębie swojego narodu czy ludu (a może jeszcze tylko klanu lub szczepu), w obrębie całej ludzkości - ten człowiek jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez tajemnicę Wcielenia i Odkupienia" (nr 14). Sprawiedliwa płaca i sensowna praca, swoboda zrzeszania się pracowników w interesie świata pracy i dobra wspólnego, nierówności społeczne - w narodach i w stosunkach międzynarodowych - oto niektóre problemy, które wciąż na nowo podejmuje urząd nauczycielski Kościoła. Mówił Jan Paweł II w Gdańsku (12 VI 1983): "Jeden drugiego brzemiona noście" - to zwięzłe zdanie apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność - to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni - przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. (...) Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej - rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej jeszcze: gdy mówi się: naprzód walka - choćby w znaczeniu walki klas - to łatwo - drugi, czy drudzy pozostają na polu społecznym przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia - z którymi wspólnie należy obmyślać: jak dźwigać brzemiona. Jeden drugiego brzemiona noście". GŁÓD I PRAGNIENIE Połowa ludzkości - na blisko pięć miliardów osób - jest niedożywiona. Wiele milionów ludzi stawia sobie codziennie pytanie: Czy dzisiaj będę miał choć jeden posiłek do spożycia? Z powodu posuchy czy powodzi miliony dzieci umierają z głodu. Tymczasem w zamożnych krajach wiele zboża wysypuje się do mórz czy oceanów, aby tylko utrzymać odpowiednią cenę żywności. Ile chleba u nas się marnuje! Cyprian Norwid pisał: Do kraju tego, / gdzie kruszynę chleba / podnoszą z ziemi przez uszanowanie / Dla darów Nieba... / Tęskno mi, Panie... Woda na naszych oczach staje się coraz większym problemem. Dewastacja naturalnego środowiska sieje spustoszenie w tej dziedzinie. Kiedyś czytaliśmy o braku pitnej wody w książkach z podróży po Saharze czy krajach podzwrotnikowych. Później trwożyły nas wieści o posusze np. w Indiach czy Południowej Ameryce. Dziś szklanka czystej wody zdaje się być darem niebios. Woda gasząca pragnienie. Woda orzeźwiająca. Woda zmywająca pot z czoła. Woda, woda, woda... Głód chleba i głód wody - oto dwie wielkie potrzeby współczesnego człowieka. CHRYSTUS - WCIELENIE SPRAWIEDLIWOŚCI O Nim pisał Izajasz prorok: On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy (Iz 42,3-4). Ludzka sprawiedliwość kojarzy się z istnieniem takiego PRAWA, które by naprawdę obowiązywało wszystkich. Już jednak starożytni pisali: "Najwyższe prawo - najwyższą niesprawiedliwością". Oznacza to, że prawo podlega różnej interpretacji. Zwykle wykładnię prawa zastrzega sobie władza. Dobrze, jeśli u steru władzy są ludzie prawi i uczciwi. Najczęściej - w polityce - interpretacja prawa jest na usługach ekipy władzy. To jest dobre - co uważane jest za dobre przez rządzących. "On niezachwianie przyniesie prawo". Chrystus nie zniósł ani jednej joty, ni kreski dekalogu, lecz go uzupełnił. On nie ma względu na osobę. Dla Niego wszyscy są równi. Nade wszystko Chrystus rozszerzył przykazanie miłości na nieprzyjaciół i wszystkich grzeszników. Nikt nie jest wyłączony spod Jego miłosierdzia, które nas "usprawiedliwia" w oczach Bożych. I owo "usprawiedliwienie" przez łaskę - to nowe, nieznane przedtem imię sprawiedliwości. Czy Jezus bywał głodny i spragniony? Znał ludzki głód - kilkakrotnie cudownie rozmnożył chleb. W warunkach tropikalnej i biednej Palestyny musiał znać z autopsji głód i pragnienie. Jedno z siedmiu słów wypowiedzianych na krzyżu brzmiało: "Pragnę". Wówczas napojono Go żółcią i octem - jakby na ironię. Owo Chrystusowe "Pragnę" wolno uważać za symboliczne zawołanie. Nikt tak jak Jezus nie pragnie i nie łaknie sprawiedliwości - dla wszystkich synów Adama. Nikt tak jak On nie potrafi nas swą łaską "usprawiedliwić". Nikt tak jak On nie utożsamia się z każdym, kto cierpi głód i pragnienie: "Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego, że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody" (Mt 10,42). Nikt tak jak Chrystus nie zapewnia łaknących i pragnących sprawiedliwości: "oni będą nasyceni". JAN PAWEŁ II MIARA SPRAWIEDLIWOŚCI W przypowieści o synu marnotrawnym nie występuje ani razu słowo "sprawiedliwość", podobnie jak w tekście oryginalnym nie ma też wyrażenia "miłosierdzie". A jednak w sposób ogromnie precyzyjny,stosunek sprawiedliwości do tej miłości, która objawia się jako miłosierdzie, zostaje wpisana w samą treść ewangelicznej przypowieści. Tym jaśniej widać iż miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską. Syn marnotrawny z chwilą utraty wszystkiego, co otrzymał od ojca, zasługuje na to, ażeby - po powrocie - pracując w domu ojca jako najemnik, zapracował na życie i ewentualnie stopniowo dopracował się jakiegoś zasobu dóbr materialnych, chyba nigdy już w takiej ilości, w jakiej zostały one przez niego roztrwonione. Tego domagałby się porządek sprawiedliwości. Tym bardziej, że ów syn nie tylko roztrwonił swoją część majątku, jaką otrzymał od ojca, ale także dotknął i obraził tego ojca całym swym postępowaniem. Postępowanie to, które w jego własnym poczuciu pozbawiło go godności syna, nie mogło być obojętne dla ojca. Musiało go boleć. Musiało go w jakiś sposób także obciążyć. Przecież chodziło w końcu o własnego syna. Tego zaś stosunku żaden rodzaj postępowania nie mógł zmienić ani zniszczyć. Syn marnotrawny jest tego świadom; świadomość ta jednak każe mu tym wyraźniej widzieć utraconą godność i prawidłowo oceniać miejsce, jakie może mu jeszcze przysługiwać w domu ojca. {Dives in misericordia 5) 43. "BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI, ALBOWIEM ONI MIŁOSIERDZIA DOSTĄPIĄ" Niemal wszystkie błogosławieństwa wypływają z głębokiego przekonania człowieka o własnej niewystarczalności. Ubodzy w duchu tęsknią za bogactwem większym niż wszystko złoto świata. Smutni wzdychają do radości, jakiej świat dać nie może. Cisi i łagodni wpatrują się w najdoskonalszy wzór pokornego Chrystusa. Głodni i spragnieni sprawiedliwości poszukują czegoś większego niż najsprawiedliwszy człowiek zdolny jest zaofiarować. Duchowa potrzeba nie zamyka ich we własnej ograniczoności.i skończoności, lecz otwiera ich na świat wyższych wartości. Kim są "miłosierni"? "BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI..." Szczęśliwi miłosierni... Bogdan Tranda, duszpasterz ewangelicki komentuje: "Za słowem miłosierdzie kryje się nieprzetłumaczalny termin hebrajski »hesedź, który znaczy coś więcej, niż współczucie, niż żal nad kimś, kto jest nieszczęśliwy. Chodzi tu o wejście w czyjąś skórę, o patrzenie czyimiś oczyma, o myślenie tak, jak ktoś drugi, odczuwanie tego, co on". Porównajmy to spojrzenie z naszymi obiegowymi wyobrażeniami. Miłosierdzie niemal bez reszty utożsamiamy z jałmużną. Katechizmowe uczynki miłosierne co do ciała, rzeczywiście wymieniają ją na pierwszym miejscu, lecz nie poprzestają na tym: "głodnych nakarmić - spragnionych napoić - nagich przyodziać - podróżnych w dom przyjąć - więźniów pocieszać - chorych odwiedzać - umarłych grzebać". , Jałmużna i troska o fizyczną stronę człowieka - to istotnie ważna sprawa. Św. Jakub strofował opieszałość swych wyznawców: "Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie" (Jk 2,15-17). Nigdy dość mocno to podkreślać. Ale to dopiero jedna strona medalu. A druga? Katechizm wymienia również uczynki miłosierne co do duszy: "grzeszących upominać - nieumiejętnych pouczać - wątpiącym dobrze radzić - strapionych pocieszać - krzywdy cierpliwie znosić - urazy chętnie darować - za żywych i umarłych modlić się". Kluczowe uczynki chrześcijańskiego miłosierdzia wiążą się z wolą przebaczania: krzywdy cierpliwie znosić; urazy chętnie darować. Są kraje - podobno Japonia - gdzie prawo zemsty jest znakiem męstwa i odwagi. A czyż my, chrześcijanie, nie mamy problemów z darowaniem uraz? Czyż podświadomie nie uważamy tego za oznakę słabości? Podczas okupacji, gdy Niemcy szaleli ze swoim terrorem, a tysiące rodaków ginęło w obozach koncentracyjnych, powstał w W-wie wiersz Leonii Jabłonkówny Modlitwa: Za ugór ojczysty rozdarty, Za fali wiślanej płacz krwawy, Za Tatry skalne i Bałtyk, Za wrzesień śmiertelny Warszawy; Za grób, co słabnącym jak ulga Pokusą w męczeńskich dniach świeci - - Zbaw, Panie, kobiety i dzieci Z płonących pożarów Hamburga. (...) Utwór ten gorszył bardzo wielu swoją ponadczasową wizją chrześcijańskiego przebaczenia. Jak to, przebaczyć tym, co mordują naszych? Elita inteligencji warszawskiej była wdzięczna poetce za owo przesłanie. Przed I wojną światową pisał Leopold Staff (O miłości wroga): Tyś mnie spotwarzył bracie, tyś proch mi cisnął w oczy Ś Jam twarz swą w źródle umył, w tobie się dusza mroczy. (...) Tyś mnie ukrzywdził, bracie, tyś zranił moją miłą - Jam ją pokochał bardziej, twej duszy krwi ubyło. (...) Staff odsłania zapoznaną prawdę. Nienawiść zaślepia i sama ponosi porażkę: "w tobie się dusza mroczy", "twej duszy krwi ubyło". I tak jest w istocie. Przebaczenie jest i pozostanie trudne, ale tylko ono jest znakiem zwycięstwa miłości nad nienawiścią. Ktoś musi przerwać zaklęty krąg prawa odwetu. Do tego zdolny jest tylko człowiek, który wyciąga dłoń do zgody. MIŁOSIERNY JEZUS Najświatlejsi ludzie starożytności greckiej - jak Arystoteles czy stoicy - rozumem swym odkrywali istnienie jedynego Boga. Pojmowali Go jednak inaczej niż Biblia. Bóg Arystotelesa - to pierwsza przyczyna wszystkiego, co istnieje i absolutna doskonałość. On nie kocha, gdyż miłość (eros) - w myśli greckiej - skierowana jest ku górze, ku Temu, co doskonalsze. Bóg więc nie musi i nie może miłować, gdyż jest pełnią doskonałości. Tym bardziej nie może być poruszony odruchem miłosierdzia czy współczucia. "Współczucie wydaje się być nie do pogodzenia z Jego absolutną władzą, jako pierwszego sprawcy. I przeciwnie, Bóg objawiający się przez proroków, a ostatecznie i doskonale w Jezusie Chrystusie, to Bóg, który w swej świętości i absolutnej doskonałości jest nieskończenie miłosierny" (F. Yarillon). Wspomnieliśmy przy omawianiu "Ojcze nasz" - o przypowieściach odsłaniających miłosiernego Chrystusa. Tu trzeba wspomnieć spotkanie Jezusa z Samarytanką żyjącą w konkubinacie oraz spotkanie z jawnogrzesznicą, którą przyprowadzono, aby ją ukamienować. Mistrz z Nazaretu nie pochwalił ich grzechu, a przecież jednocześnie okazał wiele wyrozumiałości i łagodności. Niezrównaną troskliwość Dobrego Pasterza uwydatnia alegoria z Ewangelii św. Jana. Kontrastuje go z najemnikiem. Co ich odróżnia od siebie? Św. Grzegorz Wielki pisze, że dobry pasterz kieruje się głęboką miłością do "owiec Pana". Natomiast najemnik pracuje dla "doczesnej zapłaty". Najemnik "dobra dusz nie szuka, ugania się za ziemskimi wygodami cieszy się swoim pierwszeństwem, pasie się doczesnymi zyskami, raduje się okazywanym mu przez ludzi szacunkiem". Sytuacja próby zaostrza różnicę między dobrym pasterzem a najemnikiem. W niebezpieczeństwie najemnik porzuca owce i ucieka, lękając się dla siebie zagrożenia. Zaś dobry pasterz trwa przy owcach, szuka nawet jednej zagubionej. Gotów jest życie swoje oddać za swoje owieczki. Znamienna jest scena Sądu Ostatecznego. Uwydatnia jedną prawdę: Pan Bóg rozliczał będzie człowieka z czynów miłości i miłosierdzia. Odrzuci tych, co tego nie czynili. Natomiast do żyjących duchem miłosierdzia powie (tł. R. Brandstaetter): Chodźcie tutaj wy, błogosławieni mojego Ojca, Weźcie dziedzictwo Królestwa, Przygotowane dla was od stworzenia świata, Albowiem głodowałem, A daliście mi jeść, Pragnąłem, A daliście mi pić, Byłem cudzoziemcem, A przyjęliście mnie, Byłem nagi, A daliście mi odzienie, Chorym, A odwiedziliście mnie, Więźniem, A przyszliście do mnie. Zaprawdę, mówię wam: To, co uczyniliście Najmniejszemu z moich braci, Mnieście uczynili (Mt 25, 34nn). Zaiste, szczęśliwi są miłosierni. Oni mogą liczyć na-Boże i ludzkie przebaczenie. JAN PAWEŁ II BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI Czyż słowa z Kazania na górze: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią, nie stanowią poniekąd streszczenia całej Dobrej Nowiny, całej zawartej tam zdumiewającej wymiany (ad-mirabile commercium), która jest prostym i mocnym a zarazem "słodkim" prawem samej ekonomii zbawienia? Czy te słowa z Kazania na górze, ukazując w punkcie wyjścia możliwości "serca" ludzkiego ("miłosierni"), nie odsłaniają w tej samej perspektywie najgłębszej tajemnicy Boga: owej niezgłębionej jedności Ojca, Syna i Ducha Świętego, w której miłość ogarniając sprawiedliwość daje początek miłosierdziu, miłosierdzie zaś objawia samą doskonałość sprawiedliwości? (Dives in misericordia 8) 44. "BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA, ALBOWIEM ONI BOGA OGLĄDAĆ BĘDĄ" PRAGNIENIE OGLĄDANIA BOGA Różne głody dręczą człowieka. Łaknie on nie tylko sprawiedliwości, ale również - jeszcze bardziej - pragnie "Boga oglądać". Pragnienie to przybiera różną postać - od patologicznej do opartej na zdrowym fundamencie. Ileż niezdrowej ciekawości jest w pogoni za rzekomymi objawieniami świętych postaci! Jak ośmiesza nas ona w oczach niewierzących czy inaczej wierzących! Nigdy za wiele rozwagi. Na drugim biegunie znajdują się ci, co szukają Boga "po Jego śladach". "Wszechświat - to księga. Kto mądrze w niej czyta - pozna, że myśl Stwórcy w jej głębi ukryta" (Anioł Ślązak). Biblia pisana była w tym czasie, kiedy człowiek żył w świecie przyrody nie naruszonej przez technikę, urbanizację i uprzemysłowienie. Żył w bliskim kontakcie z dziwami natury, w której dostrzegał odblask Boga. Przykładem są słowa psalmu 8 (tł. R. Brandstaettera): O Panie, Panie nasz, jak niepojęte jest imię Twoje po wszystkiej ziemi! Wspaniałość swoją wyniosłeś nad niebiosa, a przez usta dzieci i niemowląt utwierdziłeś swoją chwałę (...) W obliczu Twoich palców, w obliczu księżyca i gwiazd, które stworzyłeś, czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, a syn człowieczy, że go masz w opiece (Ps 8, 2nn). Gdy Izraelita wstępował do Jerozolimskiej świątyni na górze Syjon, pragnął Boga oglądać: Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: Kiedyż więc przyjdę i ujrzę Oblicze Boże? (Ps 42, 2-3). Jeszcze wcześniej modlił się Mojżesz; "Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę, Pan odpowiedział: »Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba. I znowu rzekł: »Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu. I rzekł jeszcze Pan: »Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale, przechodzić będzie moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mię z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę" (Wj 33,18-23). Modlitwa Mojżesza została tylko w części wysłuchana. Oglądanie Boga twarzą w twarz tu, na ziemi, jest niemożliwe. Tak będzie dopiero w wieczności. Bóg ukryty i niewidzialny mieszka w niedostępnej światłości. "Żaden z ludzi [Boga] nie widział ani nie może zobaczyć: Jemu cześć i moc wiekuista!" (1 Tm 6,16). "SZCZĘŚLIWI CZYSTEGO SERCA..." Nie wszyscy będą oglądać Boga - jedynie ludzie "czystego serca". Czystość serca - to wewnętrzna szczerość, która czyni serce człowieka przeźroczystym dla światłości Pana - na kształt kryształu. Serce staje się nieczyste przez jakikolwiek grzech. "Co z ust wychodzi, pochodzi z serca i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym" (Mt 15,18-20). Natomiast ludzie "czystego serca" - to ci, z których wnętrza wydobywa się dobro, myśli życzliwe i miłosierne, tęsknota za Bogiem i Jego sprawiedliwością. Pragnienie to zostanie spełnione, gdy sam Bóg nam się odsłoni - zwycięski i uszczęśliwiający. CHRYSTUS - ŹRÓDŁO CZYSTOŚCI Jezus w dwojakim sensie jest symbolem czystości. Najpierw jako absolutnie bezgrzeszna i najświętsza Osoba, Bóg-Człowiek. Matka Boża była najświętszą spośród świętych, lecz na mocy zasług swojego Syna. Chrystus zaś nie zgrzeszył i nie mógł popełnić grzechu, gdyż jako przedwieczne Słowo Ojca - od wieków jest wypełniony po brzegi świętością. Cokolwiek ze świętości i dobra istnieje na świecie - z Niego bierze swój początek. Czytamy w Litanii: "Serce Jezusa, źródło życia i świętości..." Postaci biblijne doświadczały nieraz namacalnie tej prawdy, iż Bóg jest po trzykroć święty. Mojżesz pasący owce ujrzał gorejący krzak - od którego bił żar ognia - i usłyszał głos Boga: Mojżeszu, zdejm sandały, albowiem ziemia, na której stoisz jest święta. Prorok Izajasz, gdy stanął przed Bogiem pełnym świętości, zawołał: Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach, i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów! (Iz 6,5) Jeden z archaniołów dotknął żarzącym się węglem warg proroka i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech (Iz 6,7). Chrystus, wcielona świętość Boga, myślą i gestem swoim oczyszczał ludzkie serca. Dziś czyni to przez posługę Kościoła. Jezus jest symbolem czystości - po wtóre - jako źródło miłości. Czystość nie jest jedynie brakiem: brakiem grzechu i winy. Czystość jest pełnią dobra - miłości. Czytamy w Litanii: "Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne..." Kult Najświętszego Serca przyczynia się do utrwalenia prawdy, że Bóg jest Miłością. Wspomniano na innym miejscu Hymn św. Pawła o miłości większej niż dar prorokowania i rozległa wiedza, najgłębsza wiara i hojność. Ten hymn staje się w pełni zrozumiały dopiero wówczas, gdy ma się przed oczyma duszy postać Chrystusa. Kształtowanie miłości na wzór Mistrza oczyszcza człowieka i przygotowuje go do oglądania Boga; Pisze św. Paweł: Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; Wtedy zaś (zobaczymy) twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13,12-13). JAN PAWEŁ II CZYŚCI SERCEM Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania. Żyła z tą świadomością i dojrzewała w niej. Z tą świadomością oddała wreszcie swoje młode życie, kiedy trzeba było je oddać, aby obronić swą kobiecą godność. Aby obronić godność polskiej, chłopskiej dziewczyny. "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają" (por. Mt 5,8). Tak to orędzie Ośmiu Błogosławieństw wpisuje się nowymi zgłoskami w dzieje Kościoła tarnowskiego, w dzieje tego ludu, który od pokoleń - i bez względu na historyczne krzywdy i upokorzenia - przechowywał w sobie świadomość, że jest świętym Ludem Bożym, ludem odkupionym za cenę krwi Syna Bożego, królewskim kapłaństwem. Tam, wpośród równinnych lasów, w pobliżu miejscowości Wał--Ruda, zdaje się trwać ta Wasza rodaczka, córka ludu, "gwiazda ludu" i świadczyć o niezniszczalnej przynależności człowieka do Boga samego. "Człowiek bowiem jest Chrystusowy - a Chrystus Boży" (por. 1 Kor 3,23). {Tarnów 10 VI1987) 45. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY WPROWADZAJĄ POKÓJ, ALBOWIEM ONI BĘDĄ NAZWANI SYNAMI BOŻYMI" SENS BŁOGOSŁAWIEŃSTWA Francuski przekład ekumeniczny podaje: "Szczęśliwi, którzy pracują nad dziełem pokoju..." Włoskie tłumaczenie mówi: "Szczęśliwi pokój czyniący..." W niektórych krajach zachodnich istnieje ruch pacyfistyczny. Czy błogosławieństwo odnosiłoby się do "pacyfistów"? Pisze F. Varillon: "Można ich nazwać pacyfistami, ale w ściśle określonym znaczeniu tego słowa, to znaczy: czyniącymi pokój. Św. Paweł mówi o Chrystusie, że »wprowadził pokój przez krew swego krzyża (Koi 1, 20) i że człowieka »pojednał z Bogiem przez krzyż" (Ef 2, 16). A krzyż to ryzyko walki. Zawsze ze sobą powiązane, ewangeliczne tematy siły i pokoju łączą się także z wątkami łagodności i sprawiedliwości. Pacyfiści nie są wcale tymi spokojnymi ludźmi..." Kim zatem są ci, co "wprowadzają pokój"? Ci w życiu codziennym wnoszą pokój, jednają wrogów, wygaszają nienawiść, jednają podzielone serca - nieraz niewielkim gestem i słowem. Szczęśliwi, którzy troszczą się o pokój między narodami i pracują nad tym całym swym codziennym trudem. Szczęśliwi są zwłaszcza ci, co budują pomost między Bogiem a ludźmi. Taki jest cel apostolskiej działalności, która z istoty swej jest "posługą pojednania" (2 Kor 5,18). Każdy chrześcijanin jest powołany na takiego apostoła pokoju. Oni promieniują wokół siebie wewnętrznym pokojem opartym na Bogu. Nie potrzebują słów. Ich obecność jest dla wielu drogą i mostem, które prowadzą w stronę pokoju. Na końcu czasów oni wszyscy będą nazwani "Synami Bożymi", to znaczy "będą" synami Bożymi (W. Trilling). Aby ukazać pełnię królestwa Jezus posługuje się coraz nowymi określeniami: posiąść ziemię - nasycić się - oglądać Boga - być synem Bożym. Stary Testament nazywa "synami Bożymi" aniołów i duchy niebieskie - bardzo rzadko ludzi, przeważnie króla. POKÓJ A PRAWDA Błogosławieństwo posiada wyraźnie aktywny aspekt. Wszystkie tłumaczenia nazywają szczęśliwymi tych, co "wprowadzają pokój", "pracują nad dziełem pokoju", są "czyniącymi pokój". Jest to bardzo ważne spostrzeżenie. W naszych czasach dużo się mówiło o obronie pokoju, o walce o pokój, o posiadaniu czy zachowaniu pokoju. A za parawanem słów rozniecano wojnę w imię różnych, przyziemnych interesów. Już w zapowiedziach proroków Chrystus jawił się jako "Książę pokoju". On pragnie wprowadzić pokój "bez granic". Co to znaczy? We wszystkich ludzkich sercach. We wszystkich rodzinach. We wszystkich narodach. Między wszystkimi narodami. Jest to pokój, który nie dzieli ludzi, lecz ich jednoczy wokół podstawowych ogólnoludzkich wartości: prawdy i sprawiedliwości, miłości i wolności. Papież Jan XXIII ogłosił we Wielki Czwartek 1963 roku słynną encyklikę Pacem in terris: o pokoju między narodami, opartym na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności. Skierował ją nie tylko do chrześcijan, lecz - po raz pierwszy - do wszystkich ludzi dobrej woli. Znamienny jest również dzień ogłoszenia encykliki: Wielki Czwartek. Wówczas Chrystus umył Apostołom nogi i oczyścił ich serca z grzechów, udzielił im pierwszej w dziejach Komunii św., ustanawiając Eucharystię i sakrament kapłaństwa. Encyklika o pokoju spotkała się z życzliwym przyjęciem przez wszystkich - wierzących i niewierzących. Można ją uznać za symbol wzrostu autorytetu Ewangelii w naszych czasach. Rozważmy owe cztery kolumny, na których wspierać się musi prawdziwy pokój między narodami i pokój w ludzkich sercach. PRAWDA - to pierwszy filar dzieła pokoju. Kto pragnie pokoju, ten nie może budować go na fałszu i kłamstwie, lecz winien promować prawdę o człowieku, o jego naturze społecznej i osobowej godności: "każdy człowiek jest osobą, to znaczy istotą obdarzoną rozumem i wolną wolą, wskutek czego ma prawa i obowiązki wypływające bezpośrednio i równocześnie z własnej jego natury". Jednocześnie każdy człowiek - jako odkupiony przez Jezusa Chrystusa - stał się dzieckiem i przyjacielem Boga. Encyklika wymienia podstawowe prawa ludzkiej osoby, którym odpowiadają określone obowiązki. Wszyscy ludzie - w owych podstawowych prawach - są sobie równi. Również narody - niezależnie od liczebności i militarnej siły - są sobie równe. Taka jest podstawowa prawda o człowieku i ludzkich społecznościach. Kto tę prawdę promuje, ten wprowadza pokój. Kto nie respektuje praw człowieka i narodów, ten tylko "mówi" o pokoju, a w istocie krzewi zarzewie niezgody i wojny. POKÓJ A SPRAWIEDLIWOŚĆ Istnieje nierozerwalna więź między wprowadzaniem pokoju a wprowadzaniem sprawiedliwości. Tyle pokoju - ile sprawiedliwości. Tak komuś zależy na pokoju - jak mu zależy na sprawiedliwości. O ile prawda o człowieku kładzie większy nacisk na prawa człowieka - chroniące jego godność - o tyle obowiązki podkreślają nasze zadania względem drugich. Obowiązki niejako strzegą praw innych ludzi: chronią godności innych osób, społeczności czy narodów. Skąd się bierze niesprawiedliwość? Stąd, że człowiek nie traktuje bliźniego jako równego sobie w godności partnera. Że jeden naród nie uważa sąsiada za równego sobie w godności. Lecz silniejszy wykorzystuje słabszego i go zniewala. Pisał św. Augustyn: "Jeśli wyrugować sprawiedliwość, to czymże staną się państwa, jeśli nie wielkimi bandami rozbójników"? Podobnie dzieje się w stosunkach międzyosobowych, gdy panuje niesprawiedliwość. POKÓJ A MIŁOŚĆ Pisał F. Chateaubriand, pisarz i polityk francuski: "Sprawiedliwość jest chlebem powszednim narodu, który łaknie ciągle na nowo". Skoro tak trudno o sprawiedliwość - między ludźmi i między narodami - czy jest sens mówić o miłości? Niektórzy sądzą, że za wiele mówi się o miłości. Lepiej jest rozważać sprawiedliwość, jako bardziej podstawową i konieczną cnotę. I jedno i drugie jest konieczne. I sprawiedliwość i miłość społeczna są nieodzowne. Obie trzeba jednocześnie realizować. Gdyby ktoś powiedział tak: najpierw urzeczywistnię w swym życiu sprawiedliwość, a później spróbuję się ćwiczyć w miłości społecznej - byłby w błędzie. Dlaczego? W życiu ludzkim nigdy nie osiągniemy "pełni" jakiejś cnoty. Trzeba ćwiczyć się zarazem w sprawiedliwości i miłości. Jest coś, co można by nazwać- pomostem między sprawiedliwością a miłością. Na imię mu solidarność. "Jedni drugich brzemiona noście" - mówił Chrystus. Solidarność z innymi ludźmi pracy wymaga poszanowania godności każdego człowieka pracy. W pracy i w całym życiu istnieje potrzeba współdziałania. Obejmuje ona pomoc słabszym osobom, społecznościom, narodom. Solidarność współpracuje z wszystkimi dla wspólnego dobra. Mówił Jan Paweł II w Gdańsku (12 VI 1987): "Nie może być programu walki ponad programem solidarności. Inaczej - rosną zbyt ciężkie brzemiona (...) Gorzej jeszcze: gdy mówi się: naprzód walka - choćby w znaczeniu walki klas - to bardzo łatwo - drugi, czy drudzy pozostają na »polu społecznym przede wszyskim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia..." Cieszymy się, gdy na naszych oczach rośnie solidarność. Wraz z nią życie społeczne i praca bardziej oparte są wówczas na sprawiedliwości i miłości. POKÓJ A WOLNOŚĆ Pokój i wolność idą w parze. Im więcej wolności - tym głębszy jest fundament pokoju. Encykliki papieskie i dokumenty ONZ - każdy własnym językiem - mówią o niezbywalnym prawie człowieka i narodów do wolności - niepodległości narodowej i wolności sumienia, zrzeszania się, stanu, emigracji... Najistotniejsze jest samowychowanie się człowieka do wolności wewnętrznej. Drogą do wewnętrznej wolności jest urzeczywistnienie prawdy i sprawiedliwości, solidarności i miłości społecznej. Chrystus jest naszym pokojem. "Przybył głosić pokój wam, którzy byliście daleko i pokój tym, którzy byli blisko" (Ef 2,17) JAN PAWEŁ II DYSKRYMINACJA A POKÓJ Podobnie jak nie może mieć miejsca dyskryminacja w Kościele tak też żaden chrześcijanin nie może świadomie zachęcać do tworzenia, ani popierać takich struktur czy postaw, które oddzielają osoby od innych osób, grupy od innych grup. To samo nauczanie winno stosować się do tych wszystkich, którzy uciekają się do przemocy lub ją podtrzymują. Na koniec pragnę wyrazić moją duchową więź z tymi członkami grup mniejszościowych, którzy cierpią. Znam ich bóle i znam motywy ich słusznej dumy. Modlę się o to, aby doświadczenia, w których się znajdują, skończyły się jak najszybciej i by mogli bezpiecznie cieszyć się swoimi prawami. Ze swej strony proszę o modlitwę, aby pokój, którego szukamy, stawał się coraz bardziej prawdziwym pokojem, zbudowanym na kamieniu węgielnym, którym jest sam Chrystus. (Rzym 1 1 1989) 46. "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY CIERPIĄ PRZEŚLADOWANIE..." PRZYCZYNY PRZEŚLADOWAŃ Wojna. Bójka rodzinna czy sąsiedzka. Bitwa między plemionami czy klanami. Walka na tle rasowym, religijnym czy społecznym. Wojna między sąsiednimi krajami czy wojna światowa - wciągająca w swój niszczący wir wiele, wiele narodów. Wszystko to niesie spustoszenie. Wówczas miliony ludzi "cierpią prześladowanie" - niewinnie. Czasem tylko dlatego, że stoją po przeciwnej stronie - barykady czy jakiejś granicy. Czasem zaś dlatego - po tej samej stronie barykady - gdyż zadecydował czyjś kaprys. Małego lub wielkiego Napoleona. To jedno źródło prześladowań. A drugie? Pisał biskup Jan Pietraszko: "Istnieje w życiu prawo, które wiąże pewnego typu zjawiska w jeden logiczny ciąg. Ile razy chcemy zmienić jakiś układ zły na dobry, stan rzeczy dobry na lepszy, tyle razy musimy pokonać pewien opór. Tak jest nawet przy mechanicznym sprzątaniu. Ile ono wysiłku kosztuje"! Pisał dalej Biskup: "To samo prawo obowiązuje w świecie duchowym. Studenci uniwersytetu wiedzą, co to znaczy opór myśli ludzkiej czy też opór stawiany przez ludzką pamięć jakiejś bardzo skomplikowanej prawdzie, na przykład matematycznej czy prawu filozoficznemu, które trudno zgłębić. (...) Zjawisko komplikuje się, gdy przechodzimy do niezmiernie złożonej i subtelnej dziedziny, jaką jest życie moralne człowieka. (...) Połowa człowieka jest przeciwko; połowa człowieka krzyczy'i protestuje, podczas gdy druga połowa zmaga się z trudnościami..." Analogicznie jest w dziedzinie społecznej. Jak trudno przebić się ideałom społecznym. Trzecim źródłem prześladowań - oprócz wojen i prawa bezwładu - jest czynny opór, czyli sprzeciw wobec Prawdy, Dobra i Piękna. Prorokował starzec Symeon przy ofiarowaniu Jezusa w świątyni: "Oto Ten, przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk 2,34)' Dlaczego Chrystus w dziejach ludzkich bywa wciąż "znakiem sprzeciwu"? Dlaczego dobro i szlachetni ludzie bywają "znakami sprzeciwu"? Odpowiedź nie jest łatwa. Wydaje się, że dobro - z istoty swej - jest wezwaniem i wyzwaniem zarazem. Chrystus - jako wcielenie pełni Dobra - staje pokornie przed ludźmi wszystkich czasów i wzywa: "Pójdź za Mną". Jedni idą z radością za Nim, drudzy stają okoniem. Albowiem pójście za Chrystusem wymaga reorientacji życia. Nie wszystkich na to stać. Nie wszyscy na to mają ochotę. Dlaczego Chrystus jest wyzwaniem - "znakiem sprzeciwu"? Faryzeusze i saduceusze czuli się zagrożeni przez Chrystusa, mimo że On wcale nie odbierał im władzy. Ludowa mądrość ukuła porzekadło: dobro w oczy kole. Co z tego wynika, że dobro napotyka na bierny czy czynny opór na tym świecie? Jedni idą za głosem sumienia, choć trudno iść pod górę. Drudzy bez walki rejterują: po co mam się narażać? I tak nic z mojej wierności wobec dobra. Czy naprawdę tak jest? "SZCZĘŚLIWI, KTÓRZY CIERPIĄ PRZEŚLADOWANIA DLA SPRAWIEDLIWOŚCI..." Sprawiedliwość Boża - której powinniśmy łaknąć i pragnąć - polega na ufnym powierzeniu się Bogu i na naśladowaniu Chrystusa - tak w chwilach pomyślnych, jak też i przykrych. Pomyślmy: Czy naprawdę wszystko jedno, że Chrystus zachował się tak, jak głoszą Ewangelie, czy też lepiej byłoby gdyby w obliczu zła żrejterował? Czy byłoby lepiej bez owych męczenników, którzy życie ofiarowali w obronie najwyższych wartości - od św. Szczepana aż po ojca Maksymiliana Kolbego? Oni też mogli powiedzieć, po co mam się narażać. I tak nic nie pomoże... Czy ich ofiara i poświęcenie w łączności z Ofiarą Krzyżową nic nie znaczą w życiu ludzkości - dawniej i obecnie? Wielkie duchy wszystkich czasów wierzyły w moc rzekomo słabych i kruchych jak źdźbło słomy idei. W dobie rozbiorów budził nadzieję Jan Kasprowicz (Błogosławieni 1886): Błogosławieni, którzy w czasie gromów Nie utracili równowagi ducha (...) Błogosławieni, albowiem ich męstwo Wielkiego gmachu wrota im otworzy (...) Błogosławieni, albowiem ich syny Będą sprzątali z ich ziaren owoce (...) Kto miał rację - małoduszni, co chowali głowę w piasek i nic nie robili aby przybliżyć czas nadziei, czy wielkoduszni, co przygotowywali dzieciom i wnukom lepszą przyszłość? Oto głos teologa (B. Haring): "Moralność błogosławieństw jest moralnością tajemnicy paschalnej. Dlatego nie ma dla nas nic pilniejszego niż udać się za Chrystusem na Kalwarię, a następnie na górę błogosławieństw. Gromadzimy się wokół Chrystusa, który umarł za nas, zmartwychwstał dla nas i pragnie kontynuować swoją misję poprzez wiarygodne głoszenie błogosławieństw i poprzez uczniów, którzy wierzą, że potrafią żyć ewangelią i chcą nią żyć bez względu na cenę. Sam Chrystus jest błogosławiony wśród nas..." Oto głos poetki piszącej nie tylko do dzieci (A. Kamieńska): "...kto jest niesłusznie posądzony, prześladowany, więziony - wie, że nie jest samotny. Nie cierpi nigdy sam. Cierpi razem z Chrystusem, który - choć najlepszy i najczystszy z ludzi - został skazany na śmierć i umarł na krzyżu jak na szubienicy. Chrystus jest przy tym, kto cierpi dla sprawiedliwości i cierpi z nim razem". Chrystus na swych barkach dźwiga brzemię wszystkich prześladowanych. On nadaje sens prześladowaniom. Z Chrystusowym krzyżem podjęte człowiecze bóle przemieniają świat na lepszy. "...ALBOWIEM ICH JEST KRÓLESTWO NIEBIESKIE" Ostatnie błogosławieństwo kończy się podobnie jak pierwsze. Ubogich w duchu i prześladowanych czeka królestwo niebieskie. Ubodzy w duchu i prześladowani są odarci na tym świecie z wielu, bardzo wielu wartości. Dlatego w nich jest najwięcej miejsca dla Chrystusa i Jego królestwa. Chrystus wzbogaca ich swoim u-bóstwem. Ubogi Pan gości w ich sercu z bogactwem boskiej świętości i mocy. Pisała A. Kamieńska do swego wnuka: "Wiedzieć, co jest sprawiedliwe i cierpieć dla sprawiedliwości, aby się przybliżyła, to RADOŚĆ ÓSMA". Osiem błogosławieństw - to testament Chrystusa dla wszystkich Jego uczniów. JAN PAWEŁ II SENS CIERPIENIA "Sługa mój... bardzo cierpi". Chrystus jest nie tylko tym, który "uzdrawia", stwarzając ewangeliczny wzór dla wszystkich, co służą chorym. Chrystus równocześnie mówi o sobie: "byłem chory". A słowa te należą do obrazu ostatecznego sądu według Ewangelii św. Mateusza: "byłem chory, a przyszliście do Mnie" (por. 25, 36). Nie widzimy Jezusa w Ewangelii jako chorego na łożu boleści - ale znajdujemy Go u szczytu cierpienia: umęczonego, poddanego straszliwym torturom ciała i duszy. Widzimy Go naprzód podczas duchowej agonii Ogrójca, a nazajutrz podczas straszliwej agonii ukrzyżowania. Zaprawdę jest Mężem Boleści. Zaprawdę, przeszedł przez sam zenit człowieczego cierpienia: fizycznego i moralnego - wyszydzony i wzgardzony od ludzi. Prawdziwie "robak a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa" (por. Ps 22,7). Syn Boży, który "wyniszczył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci" (por. Flp 2, 8). A więc będzie mógł powiedzieć w dniu Sądu: "byłem chory", wypiłem kielich cierpienia aż do samego dna... Może tak powiedzieć. A kiedy, zaskoczeni Jego słowami, ludzie zapytają: "Kiedyśmy Ci to uczynili? Kiedy byłeś chory, a przyszliśmy do Ciebie? Odpowie: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, to Mnie uczyniliście" (por. Mt 25, 39-40). (Gdańsk 12 VI1987) 47. ODKRYWAĆ MSZĘ ŚWIĘTĄ AKT POKUTY Trzykrotnie Ojciec święty był w Polsce. Uczestniczyliśmy - bezpośrednio lub przez telewizję - w papieskich Mszach polowych. Na początku Mszy procesja. Ministranci i lektorzy w bieli podążali ku ołtarzowi. Za nimi biskupi i kapłani - koncelebransi. Wreszcie On - główny celebrans wstępował po stopniach, by ucałować ołtarz. Ołtarz - to stół ofiarny. Ale ołtarz - to również symbol Chrystusa. "W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego..." A potem pozdrowił lud Boży w imieniu Chrystusa. Jakby chciał powiedzieć: Wierzcie mocno, gdyż Pan jest obecny z nami. Podobnie jest w każdej Mszy. Zwykle nie ma czasu na uroczystą procesję do ołtarza, gdyż Msze święte co godzinę gromadzą wiernych. Ale znak krzyża i pozdrowienie wiernych te same. Pan jest obecny z nami. Czy to coś znaczy? Są dwie możliwości: albo kapłan mówi prawdę i Pan jest obecny z nami, albo to wszystko przenośnia czy bujda... Innej możliwości nie ma. Pomyślmy nad pierwszą możliwością. Na Mszy jesteśmy zwykle w świątyni. To dom Boży. W wielkim ołtarzu,w tabernakulum Chrystus przebywa - dzień i noc. Czuwa. Chce niejako powiedzieć: Jestem tu - w waszej wiosce, dzielnicy, miasteczku - do waszej dyspozycji. Czerwona lampka czy lampka oliwna - znak Jego obecności. Dziś jest niedziela czy święto. To Dzień Pański - bo przeznaczony na spotkanie z Nim. Na umocnienie się Jego słowem. Wielu przyjmuje Go pod postacią chleba. Kapłan też ma jakiś związek z Chrystusem. Biskup go wyświęcił, aby sprawował Eucharystię - mocą Jezusa i w Jego zastępstwie. Kapłan czuje, że nie jest godzien tej misji. Ale jest postawiony dla ludzi - z których wyszedł i wśród których żyje - aby im przybliżał Pana Boga. Czy ksiądz ma prawo wszystkim powiedzieć na początku Mszy: "Pan jest z wami?" Pomyśl: "coś" w tym chyba jest prawdy... Usiłuj tę prawdę powoli na nowo odkrywać. Tak. Nie bójmy się tego słowa. Msza św. wciąż czeka na odkrycie przez nas. Kto ma odwagę pójść tym torem, może odkryć skarby, jakich nie przeczuwał. A więc - odwagi! Myślę, że dziś stać cię przynajmniej na jeden procent wiary w to, że - gdzie jak gdzie - ale na Mszy Pan jest obecny z nami. Twoja wiara jest mocniejsza niż jeden procent? To bardzo dobrze. Idźmy krok dalej. Kim jest Pan Jezus? Jest Bogiem? Jest. Został posłany przez Ojca z miłości ku nam, aby nas odkupić? Wiele na ten temat słyszałeś. Na razie pomyśl: chyba też "coś" w tym prawdy jest. Co usłyszał Mojżesz, gdy Bóg objawił mu się w ognistym krzaku? "Mojżeszu, zdejm sandały, gdyż ziemia - na której stoisz - jest święta!" I Mojżesz zdjął sandały. I zakrył sobie oczy, gdyż blask Bożej świętości raził jego wzrok. I padł na twarz przed trzykroć świętym Bogiem. Dlaczego trzykroć świętym? Wśród ludzi bywają osoby święte, ale Pan Bóg jest najświętszy. Nikt z Jego świętością nie potrafi się zmierzyć. Może widziałeś - na filmie czy zdjęciu: oto muzułmanin -- przed wejściem do meczetu - obmywa stopy, zaś buty zostawia w progu świątyni? Czy chrześcijanin nie powinien uklęknąć - jak tylko może na oba kolana - gdy wejdzie do świątyni, aby oddać hołd obecnemu Panu? Czy dziwić się należy, że zaraz na początku Mszy ksiądz serdecznie prosi wszystkich - nie wyłączając siebie: "Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli z czystym sercem złożyć Najświętszą Ofiarę"? Za chwilę wspólnota wierzących odmawia akt skruchy. Przeprasza Boga za grzechy popełnione "myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". MYŚLĄ: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5,28). MOWĄ: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5, 37). UCZYNKIEM: "Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim" (Mt 5,22--23). ZANIEDBANIEM: "Zaniedbawszy przykazania Boże, troszczycie się o przestrzeganie zwyczajów ludzkich" (Mk7,8). Po co skrucha na początku Mszy św.? Aby uznać, że tylko Bóg jest samą świętością. Aby przyznać się we wspólnocie wierzących: Panie, jesteśmy wobec Ciebie niewypłacalnymi dłużnikami. Aby dać świadectwo PRAWDZIE: Panie, potrzebujemy Twego miłosierdzia. Nigdy dość skruchy. Albowiem prawda o grzechu i konieczności Bożego miłosierdzia - to pełna prawda o człowieku. O każdym z nas. Dlatego przed Komunią św. jeszcze raz zwracamy oczy w stronę niewinnego Baranka: "Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami, obdarz nas pokojem..." ORYGENES (+254) OSĄDZAJMY SAMYCH SIEBIE '?; Czy nie obawiasz się mieć udziału w Ciele Chrystusa przystępując do jego Eucharystii jakoby będąc czysty, niewinny, jakoby w tobie nie było nic niegodnego, i z tym wszystkim czy sądzisz, że unikniesz sądu Bożego? Nie pamiętasz o tym, co zostało napisane: "Dlaczego wśród was są słabi, chorzy i wielu umiera"? Dlaczego wielu chorych? Bo nie osądzają samych siebie, nie badają samych siebie, nie rozumieją, co to znaczy mieć udział w Kościele i co to znaczy przystępować do tak wielkich i tak znakomitych sakramentów. Cierpią na to samo, na co zwykli cierpieć ci, co gorączkują: przyjmując pokarmy jakie zwykli przyjmować ludzie silni, sami na siebie sprowadzają zgubę. 48. LITURGIA SŁOWA TRZYLETNI CYKL CZYTAŃ Przed Soborem Watykańskim II (1962-1965) istniał niezmienny, coroczny cykl czytań mszalnych, zarówno niedzielnych-świątecznych, jak codziennych. Ponadto tak w niedziele i wielkie święta, jak w dni powszednie były jedynie dwa czytania: pierwsze ze Starego lub Nowego Testamentu, drugie z Ewangelii. Co nowego wniósł Sobór Watykański II, który wprowadził języki ojczyste do liturgii? Sobór obradował w atmosferze zbliżenia się Kościoła, katolickiego do braci oddzielonych na Wschodzie - prawosławnych oraz do braci odłączonych na Zachodzie - protestantów różnych odcieni. Wszystkim chrześcijanom wspólna jest cześć dla Pisma św. Aby ożywić ducha ekumenicznego - dążącego do zjednoczenia podzielonych chrześcijan - należy rozbudzić wśród katolików umiłowanie Biblii. Jak to zrobić? - zastanawiali się biskupi na soborze. Wierni biorą udział we Mszy i przyjmują sakramenty święte. Należy zatem "w obrzędach liturgicznych przywrócić czytanie Pisma św. dłuższe, bardziej urozmaicone i lepiej dobrane". Przede wszystkim trzeba otoczyć opieką liturgię słowa Mszy św. "Aby obficiej zastawić dla wiernych stół słowa Bożego, należy szerzej otworzyć skarbiec biblijny, tak by w ustalonym przeciągu lat odczytać znaczniejszą część Pisma św". Tak postanawiała soborowa Konstytucja o Liturgii. Zaraz zabrali się do dzieła specjaliści od liturgii i od Biblii. Ich dziełem jest obecna odnowa liturgii. TRZY CZYTANIA - Powrócono do starożytnej tradycji rzymskiej, według której w niedziele i wielkie święta są trzy czytania: ze Starego Testamentu (w okresie wielkanocnym z Dziejów Apostolskich), z listów Apostołów i z Ewangelii. NIEDZIELE ZWYKŁE - Trzydzieści cztery niedziele po Trzech Królach i po Zesłaniu Ducha Św., stanowiące jedną serię - podobnie jak dni powszednie tego okresu - posiadają czytania "ciągłe". Teksty są dobrane nie tyle z uwagi na swą treść, lecz tak, aby dać wiernym całościowe poznanie głównych ksiąg Pisma Św. INNE OKRESY - W okresie Bożego Narodzenia, od Adwentu do Chrztu Pańskiego, w Wielkim Poście i okresie wielkanocnym - teksty są dobrane, aby ilustrować przeżywane wydarzenie. Podobnie jest w wielkie święta. CYKL TRZYLETNI - Czytania mszalne z niedziel wszystkich okresów liturgicznych rozłożone są na trzy lata. Dzięki temu można usłyszeć w świątyni większą część Biblii. Jednocześnie unika się monotonii, jak było przed soborem, gdy co roku podawano te same teksty. GŁOS PROROKA Większość ludzi wierzących słabo zna Stary Testament. Poloniści się skarżą, że nawet postaci Abrahama czy Izaaka, nie mówiąc o Melchizedeku - młodzież z trudem identyfikuje. Kto potrafi bezbłędnie odróżnić arkę Noego od Arki Przymierza? Pierwsza - to statek, na który Noe wszedł z rodziną i dobytkiem. Druga - to przenośna skrzynia, zawierająca kamienne tablice z przykazaniami Bożymi. A przecież polska literatura i kultura nasycone są biblijnymi terminami, imionami czy nazwami. Ale jest głębszy powód zachęcający do poznawania Starego Testamentu. Wydarzenia Starego Przymierza przygotowywały życie i naukę Jezusa opisane w Nowym Testamencie, Z drugiej strony nie można zrozumieć Nowego Testamentu bez odwołania się do Starego Przymierza. Np. Maryja i Józef pochodzili z rodu króla Dawida. Oto już prorok Natan zapowiedział Dawidowi, że z jego rodu przyjdzie na świat król, którego ojcem będzie Bóg. Pierwsze czytanie przybliża nam dzieje Starego Przymierza. W nich mieści się cząstka naszych dziejów Kościoła i każdego z nas. ? PSALM RESPONSORYJNY uzupełnia pierwsze czytanie. Zwykle śpiewa go schola lub solista, a po każdej strofie wszyscy podejmują odpowiedź. Jest nią refren. Oto Bóg przemówił do nas głosem proroka - my odpowiadamy Mu psalmodycznym śpiewem proroczym. Czyż na słowo Boże można lepiej odpowiedzieć niż słowem samego Boga? GŁOS APOSTOŁA Czytanie drugie - to fragment listów Apostołów, dziejów Apostolskich czy Apokalipsy. Apostołowie pisali listy do wyznawców gmin, czyli społeczności chrześcijańskich, założonych przez siebie w Rzymie i Koryncie, Filippi czy Kolosach lub w "diasporze" (rozproszeniu). Na początku listu autor pozdrawiał adresatów. "Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział przez swoich proroków (...) Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!" (Rz 1,1-7). Treść listu zazwyczaj koncentruje się wokół dwóch problemów. Jak umocnić wiarę ochrzczonych? Jak zachęcić ich do kroczenia drogą wskazań Ewangelii? Każdy list w pewnej mierze obejmuje więc dwa typy pouczeń: W co należy wierzyć? Jak godnie postępować? Apostolski list kończy się ogólnymi i szczegółowymi pozdrowieniami, czasem "doksologią" (uwielbieniem): "Bogu, który jedynie jest mądry, przez Jezusa Chrystusa, niech będzie chwała na wieki wieków. Amen" (Rz 16,27). ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ - to krótki werset Biblii. W nim zawiera się myśl przewodnia Ewangelii. Warto nań zwrócić uwagę. GŁOS EWANGELISTY Wróćmy do papieskich Mszy polowych. Odczytanie Ewangelii poprzedzało wiele ceremonii, które uwydatniały podmiotowość wydarzenia. Akolici nieśli zapalone świece. Diakon lub kapłan - bo tylko oni mogą czytać Ewangelię - prosił głównego celebransa o błogosławieństwo. Z kolei okadził Księgę Ewangelii. Zaś po jej odczytaniu, zaniósł celebransowi do ucałowania. Po co te wszystkie obrzędy - nie tylko z Mszy papieskich, lecz z każdej uroczystej celebry? Aby nam unaocznić godność Ewangelii. Wszyscy wstają i czynią znak krzyża św. Ś na czole, ustach i piersiach. Bóg przemawiał przez proroków i apostołów. Ale w Ewangelii Bóg mówi do nas przez samego Jezusa Chrystusa. Ewangelia św. Mateusza - najobszerniejsza - obfituje w przemówienia Chrystusa. Autor pisał do chrześcijan wywodzących się z Izraela, dlatego wykazywał, że proroctwa Starego Przymierza spełniły się na osobie Jezusa. Ewangelia św. Marka jest najkrótsza, lecz bardziej konkretna w szczegółach. Autor więcej opisywał cuda Chrystusa - niż podawał Jego mowy - gdyż pragnął ukazać mesjańską i boską moc Jezusa. Św. Łukasz, lekarz z zawodu i towarzysz podróży św. Pawła, pisał pięknym stylem. Jest to ewangelista miłosierdzia Bożego i znakomity portrecista kobiet: Maryi Panny, Elżbiety, jawnogrzesznicy, wdowy z Naim, Marty i Marii. Tradycja przypisywała Łukaszowi zdolności malarskie. Ewangelia św. Jana powstała najpóźniej ze wszystkich, gdyż około roku 100. Wiele w niej miejsca zajmuje obietnica Eucharystii oraz jej ustanowienie. Chrystus przedstawiony jest jako "woda żywa" i "krzew winny" - my zaś jako "latorośle". Niezapomniana jest również alegoria o Dobrym Pasterzu, który porzuca dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, a idzie szukać jednej - zaginionej. HOMILIA podejmuje niektóre wątki liturgii słowa. Czy staram się choć jedno zdanie zachować dla siebie, jako pokarm na cały tydzień zajęć? JAN PAWEŁ II PO CO KATECHEZA? Katecheza to także zbiorowy obowiązek całego Kościoła. Kościoła katechizowanego i katechizującego. We wspólnocie wiary i miłości jesteśmy równocześnie i katechetami, i katechizowanymi (por. Catechesi tradendae, 45). Toteż katecheza winna obejmować zarówno dzieci i młodzież, jak i duszpasterzy, nauczycieli religii, seminarzystów i osoby sposobiące się do życia zakonnego, zarówno rodziców przekazujących wiarę swym dzieciom, jak i ludzi apostołujących we własnym środowisku. Zarówno najmłodszych, jak i najstarszych - jednym słowem: wszystkich, bo wszyscy w Kościele Chrystusowym są wezwani do "autoewangelizacji", naturalnie w jedności z nauczycielską posługą Pasterza. Wiarygodnie i skutecznie ewangelizują świat jedynie ci, którzy najpierw ewangelizują samych siebie poprzez ciągłe zgłębianie prawd wiary i życie w Miłości Boga i bliźniego (por. Evangelii nuntiandi, 15). {Łódź 13 VI1987) 49. MODLITWA POWSZECHNA Odmówmy wyznanie naszej wiary - zachęca celebrans po wygłoszonej homilii. Wierni powstają. "Wierzę w jednego Boga..." Cała wspólnota recytuje symbol wiary ułożony na soborze w Nicei (325) i w Konstantynopolu (381). Kapłan Ariusz odmawiał Jezusowi Bóstwa. Sądził, że Chrystus był tylko człowiekiem, który - ze względu na swe zasługi - został potem adoptowany na Syna Bożego. Herezja ta uderzała w sam fundament chrześcijaństwa: Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem. My - dzięki Jego łasce - stajemy się przybranymi, adoptowanymi dziećmi bożymi. "Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba..." Liturgię słowa - jakby klamrą - zamyka "modlitwa powszechna". Skąd ta nazwa "powszechna"? Bierze w niej udział cała wspólnota wierzących. Celebrans ją rozpoczyna i kończy. Ministrant lub lektor wygłasza lub śpiewa intencje. Wierni odpowiadają: "Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie". To pierwszy powód owej powszechności. Drugi jest o wiele ważniejszy. Przedmiotem próśb są sprawy całej rodziny ludzkiej i Kościoła powszechnego. Jakie? Pierwsza grupa próśb dotyka problemów Kościoła, który - jak mówił Sobór Watykański II - jest dla świata widzialnym znakiem zbawienia. Aby Kościół mógł być dla niechrześcijan i niewierzących czytelnym znakiem zbawienia, winien się wewnętrznie i zewnętrznie rozwijać: ku jedności chrześcijan, w stronę misji - w krajach chrześcijańskich i niechrześcijańskich, budzić nowe powołania duchowne i zakonne... Oto przykład prośby: 1. O zjednoczenie chrześcijan na Wschodzie i Zachodzie, aby rychło nastała jedna owczarnia i jeden pasterz. Druga grupa intencji ma na względzie wielkie sprawy doczesności: rządzących i pokój, dobrobyt narodów i wolność oraz rozwój ludzi. Zachęca św. Paweł: "Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1 Tm 1,1-4). Oto przykłady próśb: 2. Za naszą umiłowaną Ojczyznę, aby rządzący i rządzeni kierowali się wspólnym dobrem, a trudne sprawy rozwiązywali nie przemocą i gwałtem, lecz w duchu sprawiedliwości i dialogu. Za Słowian i Pobratymców, których przodkowie przynieśli nam wiarę, aby dochowali wierności Bogu i cieszyli się religijną wolnością. Trzecia grupa wielkich intencji - podobnie jak druga - przekracza granice Kościoła. W modlitwie przywołujemy sprawy wszystkich cierpiących i wydziedziczonych tego świata: jednostki, rodziny, narody biedne i wyzyskiwane, chorych i konających, wysiedlonych i więźniów, zmarłych... Oto prośba z Wielkiego Piątku: 3. Módlmy się, najmilsi, do Boga Ojca wszechmogącego, aby oczyścił świat z wszelkich błędów, odwrócił od nas choroby, głód oddalił, otworzył więzienia, rozerwał kajdany, raczył dać bezpieczeństwo i szczęśliwy powrót podróżującym, zdrowie chorym, a umierających obdarzył zbawieniem. Wreszcie przychodzi czwarta - i ostatnia - grupa intencji. Ogranicza się ona do wspólnoty obecnych. Lecz sprawy jednostki ujmuje się w duchu zobowiązań, jakie ciążą na każdym ochrzczonym i bierzmowanym: do dawania świadectwa Chrystusowi i Jego Kościołowi. Oto przykłady wezwań: 4. Za dzieci i młodzież, aby kształtowali swoje charaktery przez modlitwę, naukę i katechezę. Za nasze rodziny oparte o sakrament małżeństwa, aby w zgodzie, jedności i wierze ojców wychowywały młode pokolenie. Czy ma sens "Modlitwa powszechna"? Przyznaj, że trudno nam przychodzi pamiętać o innych. Dobrze jest raz w tygodniu popatrzeć szerzej. Wtedy nasze sprawy i kłopoty nieco zmaleją. A w każdym razie nabiorą innych wymiarów. Odnajdą swoje miejsce w Ofierze Chrystusa - w każdej Mszy. Wielu młodych lubi Litanię Juliana Tuwima. Ona może poszerzyć nasz horyzont o troskę o drugiego człowieka: Modlę się, Boże, żarliwie, Modlę się, Boże, serdecznie: Za krzywdę upokorzonych, Za drżenie oczekujących, Za wieczny niepowrót zmarłych, Za konających bezsilność, Za smutek niezrozumianych, Za beznadziejnie proszących, Za obrażonych, wyśmianych, Za głupich, złych i maluczkich, Za tych, co biegną zdyszani Do najbliższego doktora, Za tych, co z miasta wracają Z bijącym sercem do domu, Za potrąconych grubiańsko, Za wygwizdanych w teatrze, Za nudnych, brzydkich, niezdarnych, Za słabych, bitych, gnębionych, Za tych, co usnąć nie mogą, Za tych, co śmierci się boją, Za czekających w aptekach I za spóźnionych na pociąg - ZA WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW ŚWIATA (...) MODLITWA ŚW. KLEMENSA (flOl) Prosimy Cię, Panie, bądź naszym obrońcą i naszą tarczą. Wybaw tych z nas, którzy są w udręce, Zmiłuj się nad pokornymi, Podnieś tych, którzy upadli, Tym, którzy są w potrzebie, okaż Twe oblicze. Chorych ulecz, Zbłąkanych spośród Twego ludu przywiedź do domu, Nakarm głodnych, Wykup więźniów, Pomóż wstać słabym, Dodaj odwagi małodusznym. Niechaj poznają wszystkie ludy, że Ty jesteś Bogiem Jedynym, że Jezus Chrystus jest Synem Twoim, a my ludem Twoim i owcami Twojej owczarni. 50. ZŁOŻENIE DARÓW Cóż masz, czego byś nie otrzymał! (1 Kor 4,7) SENS PODARUNKU Oto imieniny matki czy ojca, nauczyciela czy przyjaciela. Wystarczą same słowa życzeń? Czujemy, że lepiej słowa "podeprzeć" wiązanką kwiatów czy książką - jakimś upominkiem. Czy tylko dla sprawienia przyjemności umiłowanej osobie? Oczywiście, "lubienie" kogoś i miłość ułatwiają dar. Ale w podarunku jest coś więcej niż sama chęć sprawienia komuś przyjemności. W najpierwotniejszym znaczeniu "dawać" - to przenosić cząstkę siebie w cudze istnienie, aby powstała trwała więź (G. van der Leeuw). Poeta najchętniej ofiarowuje wiersz, artysta malarz - obraz, górnik - szlachetny kamień. Pasterze przynieśli Jezusowi jagnięta, podobnie jak niegdyś Bogu złożyli je Kain i Abel. Rolnicy od najdawniejszych czasów ofiarowali Bogu pierwsze ziarno i inne płody ziemi. Zastanówmy się: w najskromniejszym upominku - a tym bardziej w darze przygotowanym przez ofiarodawcę - dawca zawiera cząstkę swej egzystencji i przenosi ją w obdarowanego. W ten sposób dawca wiąże siebie z odbiorcą. Powstaje - lub raczej pogłębia się duchowa więź między dwiema osobami. Odbiorca przyjmując dar - przyjmuje coś z duchowej istoty dawcy. Darujący i obdarowany uczestniczą w darze - a poprzez niego - uczestniczą wzajemnie w sobie. Tworzy się ściślejsza duchowa wspólnota osób - komunia osób. Ten fakt daje do myślenia. Po pierwsze ukazuje znaczenie składania sobie podarunków. Czasem ludzie pragną "kupić" kogoś, aby nim łatwiej manipulować do swoich celów. Próbuje się "kupić" nauczyciela czy szefa w pracy, aby usankcjonować i ukryć swoje lub dziecka lenistwo. Nie był to dar bezinteresowny. Jego celem nie było zadzierzgnięcie duchowej więzi z obdarowaną osobą, lecz podporządkowanie jej sobie. To nie był prawdziwy dar z siebie. Nie mógł też doprowadzić do autentycznej komunii osób. Czy analiza daru - w najpierwotniejszym znaczeniu - nie mówi nam wiele o darze i ofierze w wymiarze religijnym? OFIAROWANIE CHLEBA I WINA Od początku istnienia ludzkości człowiek składał Bogu - czy bogom - jakieś dary. Czy pragnął w ten sposób "kupić" Boga i wykorzystać Go do swych niskich celów? Owszem, w niedojrzałej postaci religijności można odnaleźć ślady takich pokus - po dziś dzień. Ale to jest raczej sprawa magii niż religii. Natomiast w autentycznej religijności ofiara składana Bogu nie jest transakcją handlową typu "daję i wymagam". Nie jest wyrazem hołdu, jaki składał wasal swemu księciu - hołdem wymuszonym. Ofiara religijna jest natomiast wyrazem czci i miłości do Boga Stwórcy, z którego hojności otrzymujemy wszystko. Ofiara religijna jest otwarciem błogosławionego źródła darów. Daje się i otrzymuje (G. van der Leeuw). Pomyślmy. Przychodzimy na Mszę św., aby Panu Bogu "coś" z siebie dać. Co możemy Mu ofiarować? Największym darem jest nasza czynna obecność na Mszy św. Tylko bez owego przekonania: jaki to ja jestem wspaniałomyślny, Panie Boże! Czy widzisz mnie? Ja przyszedłem - a gdzie są inne? Spuść na nich z nieba trochę ognia i siarki... Prawda jest taka: moja czynna obecność na Mszy św, jest największym darem, ale jednocześnie darem skromnym. To się Panu należy. Nie ja jestem Mu potrzebny. Przeciwnie, ja - w każdej chwili - potrzebuję mocy i dobroci Boga. Przychodzę do Pana, aby On mnie wzbogacił. Podczas uroczystej Mszy jest procesja z darami chleba i wina. Chleb i wino - owoc ziemi i ludzkiej pracy. Czyjej pracy? Czy tylko rolnika? Ileż zawodów wciągniętych jest w proces powstawania chleba i wina! W darach chleba i wina wolno nam widzieć trud wszystkich ludzi - od najprostszych po najbardziej uczonych. Pot najciężej pracujących, trud tworzenia i cierpienie tych, co już pracować nie mogą - to wszystko jest na patenie z chlebem i w kielichu z winem. WSZYSTKO, CO POLSKĘ STANOWI. WSZYSTKO, CO CIERPI I W BÓLU RODZENIA POWSTAJE NA ŚWIECIE. Wszystko? To znaczy - mój młodzieńczy niepokój i utarczki ze sobą, poszukiwanie ideałów prawdy, dobra i piękna, ale i moja ociężałość w pracy nad sobą? Moje radości, ale również i cierpienie niezrozumienia czy nieporozumień z bliskimi? Tak - chleb i wino obejmuje również twoje porażki i sukcesy. Proś Pana, abyś mógł za tydzień przynieść Mu więcej zwycięstw nad sobą... "Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich. Tobie go przynosimy , aby stał się dla nas chlebem życia". JAN PAWEŁ II CHLEB Na wzór uczniów z Emaus, szczęśliwych, ze spotkali zmartwychwstałego Pana i że poznali Go przy łamaniu chleba (por. Łk 24,35), także wy, drodzy rolnicy, winniście przeżywać radość, jaką daje dzielenie się chlebem z braćmi. Wiem, ze jesteście zdolni dzielić się chlebem z innymi, w akcjach bezinteresownej pomocy, która tak was wyróżnia i przynosi wam zaszczyt. Chodzi także o dzielenie się waszą solidarnością i o zdolność do wzajemnej pomocy; chodzi o przezwyciężenie egoizmów i małoduszności oraz umocnienie waszej wiary i religijności, a także o dzielenie się nimi. Chleb, który rolnik wydziera ziemi, jest chlebem, który żywi ludzkość. Jest to także chleb Eucharystii, który Kościół każdego dnia konsekruje i daje do pożywania wszystkim swym synom, którzy pragną go dzielić jako bracia w tej samej wierze. Jest to chleb, który jednoczy nas w Kościele; który sprawia, że czujemy się braćmi i dziećmi tego samego Ojca. Jest to chleb, który żywi naszą wiarę na drodze pielgrzymowania; jest on rękojmią nadziei na osiągnięcie wiecznej szczęśliwości, ku której dążymy. (Panama 5 III 1983) 51. DZIĘKCZYNNA PREFACJA Przed soborem watykańskim II codziennie we Mszy św. powtarzano I Modlitwę Eucharystyczną. Jako Coś niezmiennego nazywano ją "kanonem". Często mieni się ją "rzymskim kanonem". Obecnie istnieje pięć podstawowych modlitw Eucharystycznych - wraz z "rzymskim kanonem". Pięć pozostałych jest przeznaczonych na specjalne okoliczności: trzy Modlitwy Eucharystyczne dla dzieci oraz dwie Modlitwy Eucharystyczne o pojednaniu. Te ostatnie można użyć w okresie Wielkiego Postu i Adwentu oraz np. podczas rekolekcji. Po co tyle Modlitw Eucharystycznych? Owo bogactwo Modlitw Eucharystycznych pragnie ożywić nasze uczestnictwo we Mszy św. Szczególnie ważne jest to dla tych osób, które często czasem codziennie - biorą udział we Mszy św. Wszystkie Modlitwy Eucharystyczne rozpoczynają się dialogiem kapłana z wiernymi, który poprzedza uroczysty hymn dziękczynny zwany prefacją. Prefacja bywa recytowana lub śpiewana. Po prefacji następuje słynny Sanctus: Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów... RYSY OGÓLNE Dialog z wiernymi - poprzedzający prefację - oraz wstęp do prefacji zawsze są jednakowe. Myślą przewodnią owej prefacyjnej uwertury jest wezwanie wszystkich obecnych do wdzięczności wobec Boga: "Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu. - Godne to i sprawiedliwe". Zauważmy - wdzięczność jest godna człowieka i jest wyrazem naszej sprawiedliwości wobec Boga. We wdzięczności człowiek odsłania szlachetność swego ducha. Najpierw wdzięczność jest uznaniem prawdy istnienia: Moje istnienie i życie jest darem Boga - wspaniałomyślnym darem. Bodaj jednym z największych darów, jakie można .otrzymać. Czy wdzięczność jest jedynie zdawkowym wypowiedzeniem słów "dziękuję"? Autentyczna wdzięczność, zwłaszcza wobec Boga, stara się odpowiedzieć "sercem - za serce", "miłością - za miłość". Walter Scott pisał, że taka wdzięczność nie jest rzeczą łatwą: "Gdyby ścieżka wdzięczności i honoru zawsze była gładka i łatwa, mała byłaby zasługa tego, który się jej trzyma". Chyba dlatego mądrość kościoła zaprasza nas do uczenia się tej sprawności moralnej w każdej Mszy św. Po wtóre wdzięczność jest wyrazem sprawiedliwości, szczególnie wobec Pana niebios. Słowo "eucharystia" znaczy dziękczynienie. Już pierwsi chrześcijanie rozumieli, że najlepiej wyrażą swą wdzięczność przez godny udział we Mszy św. i przyjmą Komunię św. "Cóż oddam Panu za wszystkie dobrodziejstwa, które mi okazał? Kielich zbawienia podniosę i wezwę imienia Pańskiego" (Ps 116,12-13). Te słowa tradycja zastosowuje do Eucharystii. PREFACJA SZÓSTEJ NIEDZIELI ZWYKŁEJ Rozważmy tę prefację jako jedną z wielu: "Zaprawdę, godne to i sprawiedliwe a dla nas zbawienne, abyśmy Tobie składali dziękczynienie i Ciebie wychwalali, Panie, Ojcze niebieski, wszechmogący i miłosierny Boże, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. - W czasie naszej doczesnej pielgrzymki doznajemy Twojej dobroci w codziennych potrzebach i nosimy już w sobie zadatek życia wiecznego. Mając bowiem pierwsze dary Ducha, przez którego wskrzesiłeś z martwych Jezusa, spodziewamy się wiekuistego udziału w misterium paschalnym. - Dlatego z wszystkimi Aniołami wychwalamy Ciebie z radością wołając: Święty..." Uderzają nas w tej prefacji dwa zestawy darów, które winny skłonić nas do wdzięczności wobec Boga. Pierwszy zestaw - to dary Bożej dobroci widoczne w zaspokajaniu "codziennych potrzeb". Modlitwa Pańska każe nam prosić Pana o "chleb powszedni" - a więc o pokarm i dach nad głową o odzienie i trwałą pracę oraz zapłatę umożliwiającą utrzymanie rodziny. Drugi zestaw darów - to dobra duchowe: dary Ducha Św. i zadatek życia wiecznego. W tych darach obecna jest trzecia Osoba Trójcy Św. - Duch Św., który wskrzesił Jezusa z martwych. On również nas powoła z prochu ziemi do życia, które już się nie skończy. Tajemnicze wyrażenie "misterium paschalne" to właśnie oznacza: będziemy mieć udział w zmartwychwstaniu Pana i w Jego chwale. JAN PAWEŁ II DZIĘKCZYNIENIE Jakże nie podziwiać przejmującej solidarności, z którą Chrystus zechciał dźwigać brzemię naszych win? Także dziś, gdy zatrzymujemy się, ażeby rozważać zło, jakie przejawia się w świecie, możemy docenić niezmierny ciężar, który spoczywał na barkach zbawiciela. Jako Syn Boży, który stał się człowiekiem, był On w stanie wziąć na siebie grzechy wszystkich ludzi, wszystkich czasów ich historii. Podejmując zadanie to przed Ojcem i składając doskonałe zadośćuczynienie, przeobraził oblicze ludzkości i uwolnił ludzkie serce z niewoli grzechu. Jakże nie być Mu wdzięcznym? Jezus liczy na naszą wdzięczność. Choć rzeczywiście w ofierze wynagradzającej zajął On miejsce nas wszystkich, nie było Jego intencją uwolnienie nas od wszelkiego zadośćuczynienia. Co więcej, oczekuje On naszej czynnej współpracy ze swym zbawczym dziełem. (Rzym 20 IV 1983) i 52. "JA JESTEM Z WAMI..." ...po wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20). Istnieją dwa uprzywilejowane miejsca obecności Chrystusa wśród nas: Biblia i Eucharystia. Odnowiona liturgia Mszy św. zastawia dla nas bogaty stół słowa Bożego oraz stół eucharystycznego Chleba. SŁOWO BIBLII Po co słowo Boże człowiekowi? Słowo Boga jest światłem dla ludzkiej myśli, mowy i działania. W mroku nie można rozpoznać właściwej drogi. A gdy się ją już znalazło, łatwo jest pobłądzić. Jednocześnie światło - jak morska latarnia - pociąga w stronę wytyczonego celu. Pisał św. Grzegorz z Nyssy (+394): "Trzy rzeczy określają i znamionują życie chrześcijanina: Działanie, słowo, myślenie. Wśród nich pierwsze miejsce zajmuje myślenie. Na drugim miejscu jest słowo, które odsłania i wyraża myśl zaistniałą i ukształtowaną w duszy. Po myśleniu i mówieniu następuje działanie wprowadzające w czyn powstały w umyśle zamiar. Kto więc otrzymał zaszczytne imię Chrystusa, powinien pilnie badać wszystkie swe myśli, słowa, czyny i osądzać, czy zmierzają one do Chrystusa, czy też oddalają się od Niego". My kiedyś przyjęliśmy zaszczytne imię Chrystusa na chrzcie i bierzmowaniu. W sakramencie małżeństwa Pan powoła wielu z nas do budowy "domowego Kościoła". Niektórzy być może otrzymają dar powołania do kapłaństwa. Przez wszystkie te dary Pan jest z nami. Umacnia nas do dawania świadectwa wobec innych. Ale wciąż potrzebujemy światła: dla myśli, mowy i działania. Czy należycie korzystamy z każdej liturgii słowa? Oto najpierw przemawia do nas PROROK, który kiedyś zapowiadał nadejście Mesjasza. PSALM RESPONSORYJNY podejmuje ten wątek: "Przyjdź, Panie Jezu!" Historycznie już przyszedłeś. I jesteś obecny w swoim Kościele. Ale wciąż bywamy ślepi i głusi na Twoją obecność w słowie Biblii. Otwórz nasze serce na przyjęcie i rozważenie Twego słowa. Czy słowo Twoje jest naprawdę skuteczne? Pisał Izajasz prorok: "Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego - tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 54 10-11). Kiedyś Augustyn usłyszał tajemniczy głos: Bierz i czytaj! Przeczytany werset Pisma św. stał się ostatnim impulsem do jego nawrócenia. W liturgii Chrystus do nas przemawia przez APOSTOŁA: przez jego list pisany nie tylko do pierwszych chrześcijan. Przede wszystkim z EWANGELII słyszymy słowa Jezusa i opis jego czynów. Wmyśleć się w odpowiedź św. Piotra: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga" (J 6,68-69). "TO JEST CIAŁO MOJE..." "Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata". Jest z nami przez dzieło swego życia - Kościół. I przez słowo Biblii. Przede wszystkim jednak Chrystus jest z nami przez sakrament Ciała i Krwi Pańskiej. Mówił Jan Paweł II w Warszawie (14. VI 1987): "»Jestem z wami - cóż bardziej niż Eucharystia stanowi potwierdzenie tych słów? Cóż bardziej od Eucharystii jest Sakramentem Obecności? Znakiem widzialnym i skutecznym Emmanuela? Bo Emmanuel - to znaczy właśnie Bóg z nami". W starej Jerozolimie pielgrzymi zwiedzają Wieczernik. W tym miejscu Chrystus zebrał swych uczniów w Wielki Czwartek. W znanych nam gestach i słowach pozostawił dar nad darami: "To jest Ciało moje. To jest Krew moja. Bierzcie i jedzcie..." W Chrystusowych słowach zawiera się zaproszenie i misja. Najpierw w każdej Mszy św. Chrystus kieruje do nas zaproszenie do Stołu Pańskiego. Jest to uczta niezwykła. Posiłkiem nie są potrawy, które krzepią siły fizyczne. Chlebem jest Ciało i Krew Jezusa. Jest coś zdumiewającego w człowieku! Każdy cieszy się, gdy bywa zapraszany przez rodzinę, przyjaciół, znajomych. Długo przygotowuje się na to spotkanie. Czasem pokonuje setki kilometrów. A oto we Mszy św. nie zwyczajny człowiek, nawet nie tylko król, ale sam Bóg nas zaprasza do stołu. Ileż powstaje w nas oporów! Ile wymówek: raz w roku wystarczy, co by inni powiedzieli gdyby iść częściej, nie można być bigotem... Wmyśleć się w słowa Chrystusowego zaproszenia: "Bierzcie i jedzcie. To jest Ciało moje. To jest Krew moja. - Przyszedłem po to, abyście życie mieli - a mieli je w obfitości". W Eucharystii znajduje się wielka szansa naszego duchowego rozwoju. Człowiek jest wielki na miarę swej miłości. Jeśli siebie tylko kocha - staje się egoistą. Jeśli innym się poświęca - jest wielki przez swe oddanie. Jeśli Boga miłuje - rośnie ku największej pełni (S. Kierkegaard). Nie można miłować Boga, nie zbliżając się do Niego. Nie przyjmując Jego mocy. Wszyscy wyszliśmy z rąk Bożych, istniejemy dzięki Niemu i do Niego zmierzamy. Zakończmy słowami Jana Pawła II (W-wa 8 VI 1987): "Niech Eucharystia świadczy wobec wszystkich nas, drodzy Bracia i Siostry, moi Rodacy, o tej miłości, którą Chrystus do końca nas umiłował. Niech oczyszcza nasze sumienia z martwych uczynków". JAN PAWEŁ II "IDŹCIE...' Dobrze, iż poddajecie się tej władzy, jaka dana jest Chrystusowi "w niebie i na ziemi", Wy, drodzy Bracia i Siostry, którzy - za przykładem Ojca Beyzyma i tylu innych - z ziemi polskiej wyruszacie do krajów misyjnych. Ulegając tej miłości, którą Chrystus "do końca umiłował" tych, którzy byli "na świecie": wszystkich, przyjmujecie za swoje to ewangeliczne polecenie, jakie otrzymali pierwsi Apostołowie: "Idźcie... i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". "Idźcie" - stańcie się sługami Słowa Bożego Prawdy, szafarzami Bożych tajemnic, pionierami ewangelizacji. "Idźcie" - i niech rośnie na polskiej ziemi zapał misyjny: to tchnienie żywego Boga, zew krzyża i zmartwychwstania. "Idźcie" - zanosząc innym to, co jest tysiącletnią spuścizną Kościoła na ziemi polskiej. Dzieląc się z innymi. "Kościół cały jest misyjny". Cały i wszędzie! Wy wszyscy, którzy nie podejmujecie posługi na terenach misyjnych - nie zapominajcie, że nasza własna polska Ojczyzna wciąż potrzebuje nowej ewangelizacji. Podobnie jak cała chrześcijańska Europa. Po setkach lat - i tysiącleciach - wciąż na nowo; Cała Europa stała się kontynentem nowego wielkiego wyzwania dla Ewangelii. I Polska też. {Warszawa 14 VI1987) 53. 'DODATEK PRAWDA I LEGENDY O ŚW. STANISŁAWIE BISKUPIE Waldemar Łysiak uchodzi za jednego z najpoczyt-niejszych współczesnych polskich pisarzy, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych. Nad rodzajem jego pisarstwa zastanawiają się krytycy literaccy. Nie to będzie przedmiotem niniejszych uwag. Nikt nie kwestionuje jego niewątpliwego pisarskiego talentu. Pragnę zająć się książką Łysiaka "Wyspy bezludne" (Kraków KAW 1987, nakład 50 tys. egz.), w której autor maluje portrety dwudziestu jeden ludzi czyli, jak mówi, dwadzieścia jeden rodzajów samotności. Nawet to za wiele powiedziane - nie całą książką się zajmę, lecz tylko jednym jej rozdziałem, poświęconym królowi Bolesławowi Śmiałemu (Szczodremu) i św. Stanisławowi, krakowskiemu biskupowi (1072-79). Już wcześniej autor kreował swą legendę na ten temat na łamach "Przekroju" (styczeń 1981), w ostatnim odcinku cyklu "Poczet królów Łysiaka". Pełny tekst polemiki z W. Łysiakiem. Skróconą wersję zamieścił "Przegląd Katolicki" nr 30 (24 lipca 1988). DYLEMATY ŁYSIAKA Najpierw trzeba podać, że Łysiak - w innym rozdziale swej książki - szkicuje portret Ojca św. Jana Pawła II.1 Powszechnie mówi się, że Papież fascynuje świat swoistym charyzmatem - autor widzi coś więcej, bo supercharyzmat. Pisze o Janie Pawle II: "Ma coś z ponadczasowych przywódców - jak Mojżesz, Joanna d'Arc lub Gandhi - którzy uważali, że ich funkcje wykraczają poza zwykłe sterowanie arką publiczną i obejmują rozszerzanie horyzontu moralnego pasażerów. (...) Oczywiście, nie uda Mu się nigdy sprowadzić na Ziemię powszechnego pokoju, lecz może Bóg pozwoli Mu przynajmniej wywalczyć więcej wolności i godności dla człowieka" (s. 264). Autor jest pod wyraźnym urokiem Papieża. Widać szczere wzruszenie na twarzy pisarza utrwalone na zdjęciach podczas jego spotkania wraz z małżonką z Janem Pawłem II. "Samotność w Watykanie" - to tytuł innego zdjęcia ukazującego Papieża spacerującego wewnątrz watykańskich murów. Co boli Łysiaka? W czym nie może się zgodzić z Papieżem? Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do kraju (1979) z okazji 900-lecia męczeństwa św. Stanisława bpa „w każdym prawie przemówieniu sławił męczennika zamordowanego królewską ręką i nazwał go patronem ładu moralnego w Polsce (s. 121). Podobnie wyrażał się o swoim poprzedniku na stolicy biskupiej jeszcze jako metropolita krakowski Karol Wojtyła. Czy to znaczy, że Papież kłamał? Łysiak jest rozdwojony. Uwielbia Jana Pawła II, więc sądzi, że On nie umie kłamać i Jemu kłamstwa nie można zarzucić. Po prostu Papież opowiada się za tą "częścią świata nauki, która broni kłamstwa zrodzonego dawno temu'przez Jego Kościół. I w zgodzie z kardynałem Sapiehą, który wyświęcił Karola Wojtyłę na kapłana. I w zgodzie z własnym sumieniem. I ja Go rozumiem. A ponieważ kocham i Jego i Bolka - serce mi pęka, gdy o tym myślę" (s. 122). Doznajemy ulgi, gdyż Łysiak rozgrzeszył Jana Pawła II. Ale wobec ks. prymasa Józefa Glempa - z którym autor nie jest tak emocjonalnie związany jak z Głową Kościoła - jest surowy. Zarzuca mu posługiwanie się symbolem zdrady jako symbolem prawości, głoszenie zasady, iż cel uświęca środki. Dlaczego? Albowiem ks. kard. Glemp miał powiedzieć (Kraków 13 V 1984), że biskup Stanisław reprezentował "stanie na straży praw Bożych", a król Bolesław to, "co było złe". Łysiak denagogizuje: "Złe było umacnianie niepodległości ojczyzny, zaś przeszkadzanie w tym dziele było zgodne z prawem Bożym!?" (s. 133) Jakaż jest ostateczna opcja Łysiaka mniej lub bardziej wyraźnie wyrażona? Po pierwsze - skreślić św. Stanisława bpa z listy świętych i zaprzestać głoszenia jego kultu. Curiosum: Autor podaje - za listem swego czytelnika - że już w 1920 roku rząd polski rzekomo to postulował, a ówczesny papież "bez żadnego oporu i zwłoki na to się zgodził" (s. 120). Skoro tak się stało, wolno zapytać, kogóż to czcili potem co roku 8 maja kard. Sapieha, Wojtyła i Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki? Po wtóre - czuje się, że gdyby Łysiak mógł, kanonizowałby króla Bolesława Śmiałego w miejsce bpa Stanisława. Od dzieciństwa rozmiłował się w Bolku. Pisze: "Była to miłość irracjonalna jak do kobiety. (...) Niedawno temu znajomy psycholog przekonywał mnie, że uczucie to zrodziło się na gruncie podobieństwa mojego rozwichrzonego charakteru z Bolkowym" (s. 118). Pisarz przyznaje, że niektórzy dostojnicy - np. kard. Stefan Wyszyński - łagodniej oceniali króla, gdyż odpokutował on potem swą zbrodnię popełnioną na biskupie. Łysiak uznaje jednak ten pogląd za taktyczne pociągnięcie "dla złagodzenia oporów przeciw piętnowaniu króla-bohatera" (s. 123). Czy jest to tylko taktyka? Przecież Łysiak rozpoczyna swój esej od opisu dawnego opactwa w Ossiachu (Osjaku) w austriackiej Karyntii, gdzie wedle tradycji przebywał i zmarł Bolesław Śmiały w roku 1081. Czyż nie mógł historyk sztuki - jakim jest z wykształcenia pisarz - zauważyć, że król był tu czczony jako pokutnik? Ślady tego kultu widoczne są w kościelnych malowidłach osjackich, które obrazują epizody z życia Bolesława Śmiałego. A czyż naszych żołnierzy też trzeba podejrzewać o taktykę, gdyż pozostawili tu łacińską inskrypcję: "Bolesławowi Śmiałemu, królowi polskiemu, zwycięzcy i pokonanemu, wygnańcy i pokutnikowi na pamiątkę ułożyli ten napis: wódz i żołnierze II Korpusu wojska Polskiego w roku Pańskim 1946"? Łysiak przyznaje - jak zauważyliśmy uprzednio - że do sprawy zatargu św. Stanisława bpa z Bolesławem Śmiałym podchodzi wybitnie emocjonalnie. To prawda, od czasów Maksa Schelera i Dietricha von Hilde-branda myśl współczesna dowartościowała znaczenie uczuć w życiu człowieka. Niemniej prawdą pozostaje, że niekontrolowane emocje zaciemniają rozpoznanie rzeczywistości. Co nakazuje rozsądek? Primo - nie należy.mieszać sprawy osobistej świętości krakowskiego biskupa ze sprawą jego udziału w sporze z królem w 1079 roku. Są to dwa zagadnienia odrębne i należy je rozpatrywać na odmiennych płaszczyznach. Zwrócił już na to uwagę Antoni Gołubiew, wprawdzie nie zawodowy badacz,, ale historyk z wykształcenia i pisarz historyczny doskonale "czujący" dzieje.2 Analogicznie należy odróżnić wcześniejsze zasługi wybitnego niewątpliwie władcy, jakim był Bolesław Śmiały, od sprawy jego uczestnictwa w zatargu ze Stanisławem bpem. Nikt rozsądny nie neguje dokonań zasłużonego dla kraju i Kościoła króla Bolesława Śmiałego (o nich poniżej). Trudno wszakże oczekiwać, aby w krótkim kazaniu poświęconym św. Stanisławowi wypunktować pełny wkład króla w dzieje kraju i Kościoła. Od tego są dłuższe rozprawy naukowe czy podręczniki historii. Mówił Jan Paweł II na Jasnej Górze wobec Episkopatu Polski (5 VI 1979): "Nigdy nie możemy dość zastanawiać się nad tym, w jaki sposób ten święty [Stanisław], który jako biskup krakowski zginął z rąk niewątpliwie wybitnego przedstawiciela dynastii piastowskiej, stał się później, zwłaszcza w XIII wieku, tak bardzo przez spadkobierców tej samej dynastii upragnionym, wymodlonym, a po kanonizacji w 1253 roku czczonym patronem jedności Ojczyzny, która z powodu podziałów dynastycznych znajdowała się w rozbiciu". Czy te słowa Głowy Kościoła nie wskazują na dramat wybitnego króla i dramat dynastii tak bardzo zasłużonej w dziejach Narodu? Secundo - na co również zwrócił uwagę Gołubiew - należy wyróżnić fakty bezsporne z dziejów Stanisława bpa i Bolesława Śmiałego od niejasnych - z braku pewnych danych historycznych - przyczyn zatargu między tymi osobami. Przypomnijmy zatem krótko fakty nie budzące wątpliwości i niejasną sprawę zatargu króla z biskupem krakowskim. Ponieważ historia nie lubi luk, dlatego też - wobec braku pewników Ś uczeni wypracowali dotąd trzy hipotezy przyczyn sporu: hipotezę zdrady, hipotezę buntu i hipotezę czystej intencji zinterpretowanej przez króla jako zdradę. FAKTY BEZSPORNE 1. Król Bolesław Śmiały (Szczodry) był wybitnym polskim władcą. Przyczynił się do przywrócenia gnieźnieńskiej metropolii (1075), wniósł wkład w rozwój i reorganizację Kościoła polskiego, opowiadając się za reformami papieża Grzegorza VII. Koronował się (1076) i utwierdził suwerenność państwa. Historycy dostrzegają również jego charakterologiczne słabości: autokratyzm i dumę, porywczość i skłonność do skrajności oraz do poddawania się emocjom. 2. W roku 1079 król utracił panowanie w niejasnych okolicznościach. Brak dowodów świadczących o wojnie domowej czy obcej interwencji. Bolesław Śmiały z najbliższą rodziną uciekł na Węgry i do Polski nie powrócił. Władzę w kraju objął jego brat Władysław Herman. Cesarz niemiecki Henryk IV zapewne ucieszył się, że papież Grzegorz VII stracił wybitnego i silnego sprzymierzeńca swych reform. 3. Bp Stanisław w 1072 roku objął rządy nad diecezją krakowską z pewnością za zgodą i poparciem Bolesława Szczodrego. Później wpadł w zatarg z królem w niewyjaśnionych okolicznościach i zginął w 1079 roku oskarżony przez Bolesława o zdradę czy bunt, skazany na obcięcie członków. Relikwie czaszki posiadają wybitą dziurę w potylicy, mogącą wskazywać na prawdopodobną przyczynę śmierci. 4. Przeniesienie ciała Stanisława ze Skałki na Wawel historycy datują między 1088 a 1242 rokiem. Źródła potwierdzają kult św. Stanisława bpa w XIII wieku, co doprowadziło do jego kanonizacji w Asyżu (1253). 5. Marian Plezia pisze: "Przez pięćset lat z górą, od czasów kanonizacji św. Stanisława (1253) aż do schyłku dni starej Rzeczypospolitej, kult jego splata się w jedno z polskim poczuciem narodowym i państwowym. W XIII w. był jednym z czynników wspierających połączenie się dzielnicowych księstw w jedno królestwo polskie. Doniosłe zwycięstwa nad Zakonem Krzyżackim pod Płowcami i Grunwaldem przypisywano współcześnie orędownictwu św. Stanisława. Poeci humanistyczni pisali panegiryki ku czci tego patrona Polski (...) U jego grobu w katedrze wawelskiej zawieszano zdobyte na nieprzyjaciołach znaki i sztandary". Dopiero po rozbiorach odkryto kronikę Galia i zaczęto ją interpretować przeciw Stanisławowi: na patrona Ojczyzny padł cień zdrady. Czy oparto się na faktach czy też na domniemaniach - hipotezach? Wypada obecnie przejść do historycznie niejasnej sprawy zatargu bpa krakowskiego z królem Bolesławem Śmiałym. ZATARG Z KRÓLEM Dwie kroniki zajmują się zatargiem biskupa Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym: kronika Galia Anonima i Wincentego Kadłubka. 1. Kronika Galia (1112) - powstała w 30 lat po śmierci adwersarzy. Autor przebywał na dworze Bolesława Krzywoustego, syna Władysława Hermana, który objął władzę po Bolesławie Śmiałym. Z pewnością kronikarz wiele wiedział, ale nie mógł wszystkiego powiedzieć, uwarunkowany dworem chlebodawcy. Oto tekst Galia: "Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić; tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem (Bożym) nie powinien był (drugiego) pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa-zdrajcy, ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swych praw - lecz pozostawmy te sprawy, a opowiedzmy jak przyjęto go na Węgrzech". Analizą kroniki zajmiemy się przy omawianiu hipotez zatargu. 2. Kronika Wincentego Kadłubka (+ 1223) podaje, że podczas jednej z długotrwałych wypraw króla Bolesława wybuchł w Polsce zamęt. Rycerze potajemnie wracali, by bronić swego dobytku i pomścić krzywdę. Z kolei Bolesław karał dezerterów, ą niewierne żony przymuszał do karmienia szczeniąt. Wówczas Stanisław zagroził wygnaniem króla z Polski i rzucił nań klątwę. Król posłał siepaczy na biskupa, a gdy im ręce opadały, sam zabił bpa Stanisława. Natomiast już na Węgrzech oskarżał biskupa o wywołanie zamętu w kraju i o zorganizowanie spisku na siebie. Do czasu rozbiorów - nie znając kroniki Galia - historycy opierali się z konieczności niemal wyłącznie na kronice Kadłubka. Po odkryciu Galia, a zwłaszcza od czasu wystąpienia Tadeusza Wojciechowskiego (1904), zaczęto gloryfikować wersję Galia, pogardzając Kadłubkiem. Obecnie zachowuje się większy umiar. Nie mówi się już o "prawdomówności" Galia i "kłamstwach" Kadłubka, lecz stawia się pytanie: Co każdy mógł wiedzieć i dlaczego tak przedstawiał wydarzenia? (Z. Sułowski, Z. Wiktorzak). 3. Późniejsze źródła wspominają jeszcze o cudzołóstwie króla Bolesława Śmiałego, z którego miał przyjść na świat syn Krystyn. 4. Współczesny Gallowi list papieża Paschalisa II (1099-1118) - według jednych - do arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina, m.in. wyrzuca jego poprzednikowi skazanie jakiegoś biskupa bez wiedzy Stolicy apostolskiej. Poprzednikiem byłby wierny Bolesławowi metropolita gnieźnieński Bogumił, a skazańcem bp Stanisław. Przemawiałoby to za sądem królewskim nad bpem Stanisławem, a przeciw wersji późniejszej, utrwalonej w kronice Kadłubka, według której biskup zginął przy ołtarzu pod ciosami rozgniewanego Bolesława (J. L. Wyrozumski, St. Kuraś). Inni historycy sądzą, że list papieża Paschalisa II nie odnosi się do sprawy św. Stanisława i Polski, lecz dotyczy Węgier (ks. B. Przybyszewski, M. Płezia). 5. Relikwie czaszki św. Stanisława bpa, posiadające dziurę na potylicy, mogłyby świadczyć o rodzaju śmierci Stanisława, ale nic nie mówią o przedmiocie zatargu. Rodzi się teraz pytanie: Jakie wnioski o przedmiocie zatargu króla z biskupem można wyprowadzić z tych szczupłych danych o sprawie zatargu? HIPOTEZY PRZYCZYN SPORU Od odkrycia kroniki Galia pojawił się problem domniemanej zdrady bpa Stanisława. Gali używa wyrażeń traditio i traditor, które w łacinie średniowiecznej posiadają kilkanaście znaczeń. Traditor m.in. może znaczyć "zdrajca", "buntownik" czy "rzucający klątwę". Jak dotąd pojawiły się w nauce trzy hipotezy. 1. Hipoteza zdrady (Tadeusz Wojciechowski prof. uniw. lwowskiego) Wojciechowski w Szkicach historycznych Xl wieku (1904) przedstawił rozbudowaną i logicznie zwartą wersję zdrady Stanisława bpa na korzyść Czech i Niemiec. Oparł się na tłumaczeniu określeń traditio i traditor jako "zdrada, zdrajca" oraz na stanie późniejszych przymierzy. Źródła jednak nie potwierdzają istnienia takiego spisku. Dlatego obecnie szuka się tła zatargu raczej w stosunkach wewnętrznych. Stąd zrodziła się kolejna hipoteza buntu. Natomiast dla Łysiaka Wojciechowski nadal jest wcieleniem niepodważalnej prawdy. 2. Hipoteza buntu , a) Wersja Zygmunta Sułowskiego i Zygmunta Wikto-rzaka (prof. KUL) "O istnieniu w kraju opozycji i zmobilizowaniu jej przez śmierć biskupa do wygnania króla można wnioskować z samego nawet tekstu Anonima. Przy takim zaś rozumieniu wydarzeń lepsze wydaje się tłumaczenie spornych słów przez 'bunt, buntownik' niż 'zdrada, zdrajca'. Jako bezpośrednią przyczynę zatargu podał Kadłubek reakcję biskupa na represje króla wobec rycerstwa. Późniejsze źródła dołożyły jeszcze cudzołóstwo Bolesława - i to prawdopodobnie wewnątrz rodu - którego owocem byłby urodzony w 1076 syn Krystyn. (...) Przebieg zatargu opisuje Wincenty Kadłubek; nie wiemy jednak, w jakim stopniu szczegóły jego relacji opierają się na tradycji, w jakim zaś są konstrukcją literacką autora. Miał więc Biskup napominać króla, by się nie srożył, następnie zagroził wyrzuceniem go z królestwa, wreszcie zaś rzucił nań klątwę. Król natomiast nasłał na niego oprawców, gdy zaś im ręce opadały, sam zabił Stanisława przy ołtarzu. Stało się to - jak notuje rocznik - 11 kwietnia 1079 roku na Skałce. Biskupa spotkała kara obcięcia członków, typowa dla zdrajców czy buntowników. Przebieg postępowania karnego nie jest nam znany. Władca Polski aż do XIV wieku posiadał prawo karania poddanych bez sądu, osobiste zaś wykonanie wyroku jest w tym okresie zupełnie możliwe. Mógłby to potwierdzać ślad ciosu z tyłu na czaszce Świętego. (...) Zabójstwo Stanisława zmobilizowało opozycję antykrólewską do działania i Bolesław musiał uchodzić na Węgry". b) Wersja Pawła Jasienicy Gali żył na dworze księcia Bolesława Krzywoustego, którego ojciec, Władysław Herman, doszedł do władzy po opuszczeniu kraju przez Bolesława Śmiałego. "W tych warunkach (...) rozważne zdania [Galia] są pięknym świadectwem prawdomówności i odwagi naszego kronikarza, który nie kadził ojcu swego chlebodawcy [Wł. Hermanowi], wręcz przeciwnie - dawał do zrozumienia, że ... wiele byłoby do powiedzenia... Gali nie mógł napisać pełnej prawdy. Chwała mu i za to, że nie skłamał. Przywrócenie tytułu królewskiego i wzmocnienie władzy Bolesława nie mogło odpowiadać interesom możnowładztwa, które uknuło spisek lub w jakiś inny sposób objawiało swe niezadowolenie. Uczestniczył w tym biskup krakowski (...) Król uznał to za zdradę i ukarał go w typowy dla średniowiecza sposób - ćwiartowaniem". Rozważmy obecnie trzecią interpretację tła zatargu. 3. Hipoteza czystej intencji (zinterpretowanej jako zdrada) Pierwszy opowiedział się za tą możliwością Roman Gródecki, prof. Uj. Pisał: "Merytorycznie owa traditio Stanisława nadal pozostaje nieznana, mogła płynąć z najbardziej etycznych pobudek, a tylko skwalifikowana została politycznie. Więc jak już przed laty, tak i obecnie mogę podtrzymać zestawienie traditio Stanisława z taką polityczną traditio papieża Grzegorza VII, który też przez cesarza Henryka IV i wierny mu episkopat niemiecki uroczyście ogłoszony został za zdrajcę państwa: traditor reg-ni". Ks. Bolesław Przybyszewski, prof. PAT w Krakowie, snuje dalsze analogie między "zdradą" św. Stanisława, a traditio innych osób tej epoki: Św. Benno bp Miśni, jako zwolennik reform Grzegorza VII, w 1076 roku zostaje uznany za zdrajcę przez cesarza Henryka IV, wtrącony do więzienia i pozbawiony biskupstwa. Zaś św. Wilhelm, bp Roeskilde w Danii, ginie w 1076 roku, naraziwszy się upomnieniem króla duńskiego Swena, żyjącego niegodziwie. Marian Plezia, prof. UJ. znawca średniowiecznej łaciny, zauważa: „Czym właściwie zawinił nie wymieniony przez Galia z imienia biskup? Na to pytanie bez wahania odpowiadano za kronikarzem, że zdradą. Aż dziw bierze, że tekst ten czytało tylu wybitnych historyków prawa, a żadan z nich nie podniósł i bodajże nie zauważył, iż określenie 'zdrada' jest kwalifikacją, ale nie opisem czynu (podkr. KB). Postępek biskupa, który w ten sposób pozostaje niewiadomą podobnie jak imię winowajcy, kronikarz kwalifikuje dwukrotnie: raz z punktu widzenia moralno-religijnego (grzech), a drugi raz politycznego (zdrada). Ale przecież kwalifikacja czynu bywa rzeczą sporną (podkr. KB), o czym wie każdy, kto bodaj tylko powierzchownie zetknął się z wymiarem sprawiedliwości w sprawach karnych, a podciągnięcie go, jak to się dziś mówi, pod taki czy inny paragraf, może stanowić istotną różnicę dla oskarżonego i dlatego jest nieraz przedmiotem różnicy zdań pomiędzy oskarżeniem a obroną". Uczony krakowski konkluduje: "... pod pojęciem zdrady rozumie się w wiekach średnich wszelki czyn zwrócony przeciwko władcy osobiście lub przeciwko jego władzy. (...) Czym zaś Grzegorz VII zawinił wobec Henryka IV, to wiadomo powszechnie i przypominać nie potrzeba" (tamże). Na marginesie tych analiz cisną się na usta słowa: " czyż dziś - w wielu krajach - jakakolwiek krytyka politycznej władzy nie bywa od razu zakwalifikowana jako "bunt" czy "zdrada"? Reasumując niejasną sprawę zatargu króla Bolesława Śmiałego z bpem Stanisławem oraz wypracowane dotąd w nauce hipotezy przyczyn sporu, można dojść do następujących wniosków: 1) Hipoteza zdrady króla przez biskupa - poza samym wyrażeniem Galia traditor - nie znalazła potwierdzenia w dokumentach. 2) Hipoteza buntu uwzględnia kroniki Galia i Kadłubka. Przekazu Kadłubka - aczkolwiek posiada on czasem rysy budującej hagiografii - nie można pominąć przy poznaniu dziejów Polski (M. Plezia). Hipoteza ta zbliża się do trzeciej wersji: krytyka króla przez biskupa została uznana za bunt i stała się przyczyną śmierci bpa Stanisława. 3) Najracjonalniejszą i logiczną wydaje się trzecia hipoteza: czystej intencji biskupa, karcącego okrucieństwa i cudzołóstwo króla oraz rzucającego nań klątwę - co było zgodne z duchem epoki. Wszystko to zostało uznane przez króla za zdradę czy bunt i spowodowało zabójstwo biskupa. Ale widzieliśmy, że wielki papież Grzegorz VII, zmagający się z inwestyturą świecką i sy-monią, też został uznany przez Henryka IV zdrajcą. Co innego jest zatem fakt zdrady kogoś na rzecz wrogów, a co innego zakwalifikowanie krytyki jako zdrady, bez podania realnych jej dowodów. Zabójstwo bpa Stanisława przez czy z polecenia króla jest niewątpliwie dramatem wybitnego władcy, jakim był król Bolesław Śmiały. Prawdą jest również, że jego ucieczka z kraju osłabiła obóz reform papieża Grzegorza VII - co jest drugim dramatem. Ale czyż nie trzeba przyjąć, że prawdopodobnie zabójstwo dokonane na bpie Stanisławie było wynikiem porywczości i niekontrolowanych emocji autokratycznego króla? Może zatem ma rację znajomy psycholog Łysiaka, gdy dostrzega podobieństwa jego "rozwichrzonego charakteru z Bolkowym"? Można zrozumieć osobistą sympatię do jakiejś osoby, ale nie należy dawać się ponosić emocjom. Stare porzekadło głosi: Amicus Plato, magis amica veritas. Mimo cienia zabójstwa jakie pada na Bolesława Śmiałego, historia jest w istocie zgodna z poetycką intuicją Stanisława Wyspiańskiego. Dla poety i bp Stanisław i król - to postacie wybitne: „To nie byli ludzie mali Ś nie o głupstwa walczyli. Walczyły dwa duchy o rzeczy wielkie" {Argumentum).