Księga proroctw tysiącleciA John Hogue Wstęp. Jak czytać tę książkę Księga proroctw tysiąclecia opisuje życie i wizje największych w historii proroków i jasnowidzów. Mimo że wizjonerzy ci wywodzą się z różnych kultur i epok, wszyscy oni wychodzili poza historyczne i społeczne ramy swoich czasów, by powiedzieć nam, co nas czeka w ostatniej, kulminacyjnej dekadzie XX wieku. Obraz, który zgodnie kreślą, zawiera w sobie elementy przerażające, ale też pełne nadziei. W książce tej znajdziecie 777 wizji przyszłości pochodzących ze 102 różnych źródeł. Jest to najobszerniejszy z opublikowanych dotąd zbiorów proroctw. Zestawienie to pomaga odkryć, że przetrwanie w XXI wieku zależy od częściowej lub nawet całkowitej zmiany wyznawanego przez nas systemu wartości. To właśnie my, żyjący w ostatnich latach tego długiego, naznaczonego cierpieniem i przemocą wieku, mamy szansę zapewnienia wspaniałej przyszłości tym, którzy przyjdą po nas. Jak odczytywać oznaczenia tekstów przepowiedni. Wszystkie teksty proroctw wydrukowane są pismem pochyłym (kursywą). W nawiasach kwadratowych (prostym drukiem) zamieszczone są moje interpretacje przepowiedni, jak też informacje dotyczące uzupełnień i zmian - głównie składni -jakich dokonałem, aby słowa wieszczów stały się bardziej zrozumiałe dla ogółu czytelników, na przykład: DoJdzie do tego, że będzie chciał fczfomiefe, gatunek ludzki] dotrzeć na róg Luny [Księżyca], gdzie będzie zabrany i umieszczony na obcym lądzie. W nawiasach zwykłych znajdują się zmiany i objaśnienia (drukowane pismem pochyłym), poczynione przez autorów przepowiedni: Wtedy ci, którzy będą zjednoczeni lub sproloiedfiloi u" czynach, stano się lub mogą się stać (10 końcu) potęgo, istnieje jednak wiele przeszkód... Każdy tekst przepowiedni opatrzony jest imieniem i nazwiskiem autora oraz faktyczną lub przybliżoną datą powstania tekstu (podaną w nawiasach zwykłych), na przykład: MADAME BhAWATSKA (1888) 12 Jak czytać tę książkę Wielu jasnowidzów zebrało i uporządkowało swoje przepowiednie w księgi lub skrypty (ewentualnie uczynili to później ich uczniowie albo badacze); w takim przypadku po nazwisku i dacie znajdują się symbole oznaczające skróty tytułu dzieła i numeracji rozdziałów oraz wersetów, na przykład: ŚW. JAN Z PATMOS (81-96 n.e.), OBJ. 16.12 Skrót "Obj. 16,12" oznacza Objawienie św. Jana, rozdział 16, wers 12. Wszelkie informacje dotyczące znaczenia skrótów znajdują się w podrozdziale zatytułowanym "Klucz do oznaczania skrótów", zamykającym wprowadzenie. Jak odnaleźć biografie poszczególnych proroków. Dwudziestoletnie doświadczenie pisarza i interpretatora przepowiedni nauczyło mnie, że łączenie tekstów przepowiedni z notami biograficznymi zakłóca rytm narracji. Dość często jednak czytelnicy po zapoznaniu się z treścią proroctwa chcieliby dowiedzieć się czegoś na temat życia jego autora. Księga proroctw tysiąclecia dzięki swojej unikatowej konstrukcji graficznej zaspokaja w tej mierze potrzeby czytelników. Każda przepowiednia opatrzona jest nazwiskiem autora. Czytelnik poszukujący danych biograficznych może je znaleźć w "Encyklopedii wizjonerów" znajdującej się na końcu książki. O stylu narracji. Proroctwa i przepowiednie to temat bardzo rozległy, który może zawierać tyle sprzeczności, ile istnieje różnych kolei losu.W niniejszej książce przedstawione są rozmaite poglądy, do których zmuszony byłem dopasować swój styl narracji. Stąd też, gdy mowa o ostatecznej zagładzie, używam argumentów świadczących o braku nadziei na przyszłość dla Ziemi, kiedy zaś prorocy przedstawiają pomyślną wizję przyszłości, moja narracja przybiera krańcowo odmienną postać. Myślę, że wiele publikacji poświęconych przepowiedniom grzeszyło nadmierną troską o obiektywny sens tego, co ma się wydarzyć. Ja postanowiłem wybrać inną drogę i dać czytelnikowi możliwość samodzielnego odkrywania ważnych prawd ukrytych pomiędzy wierszami tekstów przepowiedni i mojej narracji. Książka ta jest wielopłaszczyznowa i za każdym razem może zostać odczytana inaczej. Słowami wyraziłem podstawowe prawdy pozwalające na zrozumienie przekazu przepowiedni. Nie mają one jednak znamion jawnych i bezpośrednich wskazówek, gdyż taką wskazówką powinny być w równej mierze właśnie dociekania i poszukiwania sedna danej idei. Krótko mówiąc, moja narracja jest okultystyczna. To, jak rozumiem słowo "okultyzm", wiąże się z jego oryginalnym znaczeniem, wywodzącym się z języka mistyków i alchemików, a nie tym podawanym przez słowniki czy współczesnych parapsychologów, którzy twierdzą, że okultyzm to coś "tajemnego" i "ukrytego". Moja definicja słowa "okultyzm" jest tożsama z tą, którą mistrz przekazuje poszukującemu prawdy uczniowi. "Okultyzm" oznacza wtedy istotę rzeczywistości wolną od dialektyki, osądów i tego, co wpajano namjako Jak czytać t książkę 13 pojęcia dobra i zła. Dlatego też "okultyzm" nie jest ani moralny ani niemoralny, ani nawet amoralny. Prawda okultystyczna leży poza moralnością. Nikt jej nie ukrywa - to raczej my ukrywamy się przed nią. My jesteśmy tą prawdą! Nie jest to żadna tajemnica - to coś, czego nikt uczciwy nie ośmieli się wyrazić w sposób bezpośredni i konwencjonalny, używając zwykłych słów. To coś potężnego i subtelnego zarazem, co mieści w sobie wszelkie możliwe sprzeczności - tak jak moja narracja. Powinienem wspomnieć o innej ważnej kwestii: jeśli w mojej książce pojawiły się okruchy proroczej intuicji, wynika to z błogosławionego przypadku. Jeżeli więc czytelnik podczas czytania tej pracy przeżyje chwile prawdziwego wglądu w "nieznane", stanie się tak dlatego, że nieświadomie udało mi się "coś" przekazać. Zdążyłem się już nauczyć, że żaden człowiek, czy raczej żadna ludzka indywidualność, nie dysponuje inteligencją. Jedynie w momentach, kiedy owa ograniczona indywidualność traci władzę nad jej posiadaczem, może dojść do głosu "coś", co jest prawdziwą inteligencją. Jeśli tak się nie stanie, zarówno wizjonerzy, jak i ich interpretatorzy - łącznie ze mną - mogą dzielić się jedynie swymi poglądami, a nie rzeczywistą wizją przyszłości ujrzaną dzięki prawdziwej intuicji. Mam nadzieję, że czytelnik zapamięta tę ostatnią uwagę, bardzo istotną dla pełnego odbioru mojej pracy. Pozwoli mu to doznać wielu ciekawych wrażeń i, mam nadzieję, sprawi radość. Uwagi dotyczące wydania z 1997 roku W tekście specjalnego ilustrowanego wydania z 1994 roku dokonałem kilku zmian. Dotyczyły one stylu narracji, czasem też niezbędna była aktualizacja danych statystycznych nie związanych z tekstem przepowiedni. Cytowane proroctwa, jak również większość interpretacji opracowanych przeze mnie w latach 1989-1992, pozostały nie zmienione. W paru przypadkach jednak moje tłumaczenia wymagały powtórnego przeanalizowania. W miejscach, w których interpretację uznałem za błędną lub gdy rozwój wydarzeń zmieniał wcześniejsze wyjaśnienia, pojawiły się "Uwagi autora". Klucz do oznaczania skrótów Znajdują się tutaj tylko pełne tytuły i daty pierwszego wydania dzieł. Imię i nazwisko autora przepowiedni figuruje w spisie, jeśli jego dzieła zebrane zostały w antologii lub jeśli zmienił pseudonim, jak to było w przypadku Osho i Adi Da Santosha. 'Abdu'1-Bahd Gpb God Passes By, 1944 Prm Promulgation of Universal Peace, 1982 Śle Selections from the Writings of 'Abdu 'l-Baha, 1978 Wiś The Wisdom of 'Abdu 'l-Bahd, 1911 14 Jak czytać tę książkę Adi Da Santosha (Bubba Free John, Da Free John, D^fLove Ananda, Da Kalki, Da Avabhasa) Bdy The Eniightenment ofthe Whole Body, Da Free John, 1978 Div The Dwine Emergence ofthe World-Teacher, Saniel Bonder, 1990 Garb Garbage and the Goddess, Bubba Free John, 1974 Ścień Scientific Proof of the Existence of God Will Soon Be Announced by the White House!, Da Free John, 1980 Ambres (za pośrednictwem Sturego Johannsona) Amb Ambres, 1987 Śri Aurobindo Savt Savitri: A Legend and a Symbol, 1990 (wydanie XIII) RogerBacon Epsc Epistola de Secretis, 1269 Bahd'u'lldh Aqd Kitdb-i-Aądas (The Most Hoły Book), 1973 Pismo Święte Nowego Testamentu Łuk. Ewangelia św. Łukasza Mar. Ewangelia św. Marka Mat. Ewangelia św. Mateusza Obj. Objawienie św. Jana (Apokalipsa) Pismo Święte Starego Testamentu Dań. Księga Daniela Ez. Księga Ezechiela Iz. Księga Izajasza Jer. Księga Jeremiasza Jo. Księga Joela Mich. Księga Micheasza Zach. Księga Zachariasza Madame Btawatska Scdoc The Secret Doctrine, 1888 Budda Dhm The Dhammapada, około 480 p.n.e. Edgar Cayce Istnieje 14246 zapisów z transów Cayce'a. Jak czytać tę książkę 15 4 Cheiro Cwp Cheiro's Worid Predictions, 1926 (poprawione w 1931) David Goodman Croly Gimps Glimpses ofthe Future, 1888 Andrew Jackson Davis Pen The Penetralia, 1856 Deguchi Nao Omo Omoto-Shin 'Yu (Przepowiednię Omoto), 1900 G. 7. Gurdźijew Beelzb Beelzebub 's Tales to His Grandson: Ali and Everything/Third Series, 1924-1927 Lfe Life Is Real Oniy When "I Am ": Ali and Everything/Third Series, 1930 Mira In Search ofthe Miraculous, P.D. Uspienski, 1915-1917 Hermes Trismegistos Asc III Asciepius III, 150-270 n.e. J. Krishnamurti Liah LifeAhead, 1963 Mahomet Qur .'nW^y Koran, VII wiek 7?MfA Montgomery Aby TAe Wortó Beyonrf, 1971 Ains Aliens Among Us, 1985 Amg Strangers Among Us, 1979 Hrd Ruth Montgomery: Herold ofthe New Agę, 1986 Wbf The Worid Before, 1976 Matka Conv Conversations, opublikowane w "Biuletynie Międzynarodowego Ośrodka Edukacji Śri Aurobindo" w 1931 Nostradamus Les Propheties: C Centuria (Stulecie) albo tom Q czterowiersz Qdup podwójny czterowiersz 16 Jak czytać tę książkę Istnieje 10 Centurii, każda zawiera zazwyczaj 100 czterowierszy (z wyjątkiem Centurii 7, która ma jedynie 42 czterowiersze). Nostradamus spisywał też swoje proroctwa w postaci podwójnych czterowierszy, powstały również niepełne Centurie 11 i 12. Osho (Acharya Bofr Disutra Dtod Dtol Ftot Gfutr Grch Hari Hisp Htmc Ltst Ltus Myst Newd Omph Psyc Rajb IV Rajup Razr Rbsp Rebl Soc Trns Watr Womn Znpr Rajneesh, " Bhagwan Shree " Rajneesh) The Book of Rajneeshism, 1984 The Diamond Sutra, 1977 From Death to Deathlessness, 1985 From Darkness to Light, 1985 From the False to the True, 1985 The Golden Future, 1987 The Greatest Challenge: The Golden Future, 1987 Hari Om Tat Sat, 1987 The Hidden Splendor, 1987 Hansa To Moti Chugai (Hindi), 1979 The Last Testament, 1985 The Land ofthe Lotus Paradise, 1984 The Path ofthe Mystic, 1986 The New Dawn, 1987 Om Mani Padme Hum, 1987 Beyond Psychology, 1986 The Rajneesh Bibie, Vol. 4, 1985 The Rajneesh Upanishad, 1986 The Razor's Edge, 1987 The Rebellious Spirit, 1987 The Rebel, 1987 Socrates Poisoned Again After 25 Centuries, 1986 Transmission ofthe Lamp, 1986 The Sound ofRunning Water, 1976 A New Yision ofWomen's Liberation, 1987 Zeń: Path ofthe Paradox, Vol. II, 1979 Hinduskie Purany Mat-p Matsyu Purana, około 330 n.e. Vis-p Yisnu Purana, około 900 n.e. Tamo-san Awkw Look Moor Trshr Lecturefor the Awakening ofthe Whole Worid, maj 1989 Look Herę!, lato 1960 Moor the Boat, 1957 Opening ofthe Treasure House, Beginning ofthe Eniightment, 1989 Alan Yaughan Ptms Pattems in Prophecy, 1973 Trwoga i nadzieja. Zdarzyło mi się w życiu coś, co mógłbym nazwać końcem mojego świata. Było to w 1981 roku, w środę popielcową - pierwszy dzień Wielkiego Postu. Przygotowywałem się właśnie do wyjazdu. Jechałem do domu mojej dziewczyny w Laguna Beach, gdzie mieliśmy wspólnie zjeść obiad. Już miałem wychodzić, kiedy odczułem, jak ogarnia mnie coś niesamowitego - przeczucie nadchodzącej śmierci. Wrażenie było na tyle wstrząsające, że zatrzymałem się w progu i nie mogłem wykonać ruchu przez minutę, która zdawała się trwać wieczność. Po chwili doszedłem do siebie. Sprawdziłem, czy mam kluczyki do samochodu i wyszedłem z domu. Dziesięć minut później moje przeczucie się sprawdziło. Wóz przejeżdżający na czerwonym świetle z prędkością 90 kilometrów na godzinę z wielką siłą uderzył w bok mojego samochodu - w sam środek drzwi kierowcy. Rozległ się okropny dźwięk dartej stali i tłuczonego szkła. Straciłem przytomność na dwadzieścia minut. Przybyli na miejsce wypadku sanitariusze uznali mój przypadek za beznadziejny i próbowali udzielić pomocy drugiemu poszkodowanemu kierowcy. Gdy jednak zaczęli uwalniać moje bezwładne ciało z wraku, zauważyli, że wracam do życia. Dwadzieścia minut czy dwadzieścia stuleci - w przestrzeni, w jakiej się znalazło to coś, co było mną, czas nie istniał. W momencie zderzenia wszystko straciło znaczenie. Moja świadomość rozpłynęła się w oceanie złotego światła. Byłem wszędzie i nigdzie zarazem, przemierzając miliony lat w ciągu jednej chwili. Pamiętam, że widziałem rodziców i przyjaciół; oni mnie jednak nie dostrzegali. Obrazy wydawały się tak realne, jakbym naprawdę tam był. Patrzyłem oczami mojej dziewczyny i widziałem jej ręce. Kroiła marchewkę na obiad, którego nigdy nie mieliśmy zjeść. Nagle przestała kroić, odłożyła nóż i jakby bezwiednie zacisnęła dłonie. W złotej ciszy, w jakiej się znalazłem, nie byłem sam. Znajdowały się tam też inne istoty. Dawały mi one do zrozumienia, że nie mam się czego obawiać, ponieważ jestem całkowicie bezpieczny i wcale nie muszę wracać tam, skąd przyszedłem. Tam, skąd przyszedłem, istniała przestrzeń i upływał czas, a ja odzyskałem przytomność i otworzyłem oczy. Moje ciało, będące jedyną nie zniszczoną rzeczą w kompletnie zgruchotanym samochodzie, przepełniał spokój i odprężenie, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłem. Czułem się tak, jakbym powrócił z trwającej milion lat podróży w czasie, a mimo to byłem wyciszony i skoncentrowany. 18 Wstęp Ktoś pukał w szybę samochodu. Zobaczyłem postarzałą twarz człowieka w białym fartuchu i usłyszałem krzyk: "Czy może pan wyjść?!" "Owszem" - odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. Otworzyłem drzwi samochodu i wyszedłem - ze śmierci, Ludzie mający zdolność przewidywania przyszłości twierdzą, że poprzez głęboką modlitwę albo medytację, w transie, a także pod wpływem ciężkiego szoku możliwe jest osiągnięcie wyższego poziomu świadomości. W stanie tym postrzega się wszystko w zupełnie inny sposób. Horyzont czasu potrafi rozciągnąć się daleko poza chwilę obecną. Obiektywny umysł nie zawsze jest w stanie stłumić parapsychologiczne zdolności, jakie posiada każdy z nas. Zdarzają się wyjątkowe sytuacje, w których wyraźnie możemy odczuć działanie sił wyższych. Doskonale pamiętam, jak starałem się dotrzeć do najbliższych mi osób, gdy po zderzeniu pogrążony byłem w złotym świetle. Później zapytałem moją dziewczynę, co robiła, gdy zdarzył się wypadek. "Byłam w kuchni - odpowiedziała. - Kroiłam marchewkę na obiad, gdy nagle coś mnie tknęło; wiedziałam, że stało się coś strasznego... i że nie przyjedziesz". Fakt, że stanąłem twarzą w twarz ze śmiercią, wzbudził we mnie głęboką wdzięczność: nie tylko w stosunku do tajemniczej siły, która dała mi życie i sprawiła, że żyję nadal, ale także do szóstego zmysłu - to on dał znać o nadchodzącym niebezpieczeństwie i powiadomił mnie o zagrożeniu. Gdybym przywiązywał większą wagę do własnych odczuć, mógłbym uniknąć sytuacji, która niemal pozbawiła mnie życia. Twierdzę, iż większość ludzi tłumi w sobie tajemną siłę przeczuwania. Cierpimy na blokadę "układu proroczego". Ciągły pośpiech - choroba naszych czasów - sprawia, iż uciekamy od wszystkiego, czego nie jesteśmy w stanie ogarnąć rozumem. Nauczono nas zachowywać się jak strusie i chować głowy w piasek, uciekając przed przeczuwaną koniecznością zmian. Uświadomienie sobie nadchodzącej apokalipsy - bez względu na to, czy dotyczy ona końca naszego życia, czy też końca świata - może być zamaskowanym błogosławieństwem. Mądrością byłoby wykorzystanie intuicji do zmiany splotu wydarzeń, które prowadzą do tragedii, kataklizmów bądź nawet całkowitej zagłady ludzkości. Rzut oka na przepowiednie. Obecną chwilę widziano już dawno temu. Istnieje obszerny zbiór materiałów źródłowych obejmujący zapis przepowiedni powstałych w ciągu ostatnich 10 tysięcy lat. Utworzone specjalnie w tym celu w Ameryce i Anglii biura zanotowały przez dziesięciolecia setki przypadków trafnych proroctw. Naukowcy podważają celowość wszelkich prób badania tak zwanych zdolności nadprzyrodzonych, nie uważają ich bowiem za dziedzinę nauki. Obecnie ekspertyzy uczonych dotyczą tylko tych rzeczy, które za pomocą dostępnego sprzętu można policzyć i zmierzyć. Istnieją jednak takie zjawiska, jak chociażby wszechświat albo ludzka inteligencja, które wykraczają poza obręb wszelkich skal pomiarowych. Czyż mamy zaprzeczyć istnieniu tych zjawisk tylko dlatego, że nie potrafimy ich w sposób naukowy wyjaśnić? Czy przypadkiem próba obiektywnego pomiaru rzeczy i pojęć subiektywnych Wstęp 19 nie jest właśnie tym, co racjonalnie myślący naukowcy określają mianem pseudonauki? Z tą sprzecznością pojęć trudno się pogodzić. Obecnie sztuka przewidywania przyszłości jest ciągle zagadką wykraczającą poza nasze racjonalne postrzeganie i rozumienie świata. Przedstawione w książce fragmenty zapisanych przepowiedni pochodzących z ostatnich 10 tysięcy lat są wystarczającym dowodem na to, że trafność proroczych wizji wykracza daleko poza pseudonaukowy zbieg okoliczności. Nadszedł czas, abyśmy przestali ograniczać się do wiedzy ściśle miarodajnej i obudzili drzemiące w nas wszystkich twórcze zdolności przewidywania. Przed rokiem 8000 p.n.e. Koniec ostatniego świata przed biblijnym potopem. Złe się zaczęło dziać, bo mimo że wszystko, czego [ludzie] potrzebowali, było w zasięgu ich ręki, oni chcieli wciąż więcej i więcej... Zaczęli kłócić się i walczyć ze sobą; pomiędzy osadami zaczęły wybuchać wojny. Wciąż w każdej osadzie żyło kilkoro ludzi, którzy śpiewali pieśni stworzenia, ale niegodziwi śmiali się z nich i szydzili. Aż w końcu mogli śpiewać Jedynie w głębi serca. Mimo to Sótukknang [Pan Wszechświata]... objawił się im. "Kobieto Pająk mówi mi, że nić waszego żywota dobiega końca na tym świecie - powiedział. - Zdecydowałem, że musimy z tym coś zrobić. Zniszczymy ten Drugi Świat, Jak tylko ludzie, którzy przechowują w sercach pieśni Stworzenia, znajdą się w bezpiecznym miejscu". I ponownie Jak w Pierwszym Świecie Sótukknang wezwał Ludzi Mrówki, aby otworzyli podziemia dla wybranych. Gdy ci byli już bezpieczni pod ziemią, Sótukknong rozkazał bliźniakom Póqanghoya i Palóngowhoyo, oby porzucili swoje posterunki na północnym i południowym końcu osi świata, gdzie pilnowali, by Ziemia kręciła się. Jak należy. Gdy tylko opuścili swoje posterunki, świat pozbawiony kontroli stracił równowagę, zawirował szaleńczo i przekoziołkował dwa razy. Góry zapadły się w morza z wielkim pluskiem, morza i Jezioro rozlały się na lądy, a świat wirujący w zimnej, pozbawionej życia przestrzeni został skuty lodem. Tak nastąpił koniec Tokpa, Drugiego Świata. Oswald Biały Niedźwiedź Fredericks, Z księgi indian Hopi Franka Watersa. Zgodnie z legendą Indian Hopi koniec świata na Ziemi nastąpił już trzy razy. Na długo przed arką Noego i biblijnym czworokątnym światem Indianie prehistorycznej Ameryki Północnej wiedzieli, że Ziemia jest okrągła. Lód zniszczył świat przed arką Noego. Potop zniszczył świat Indian Hopi współczesnych Noemu. Dzisiejsi szamani Hopi twierdzą, że ogień będzie siłą, która zniszczy obecny świat - dużo wcześniej, niż ktokolwiek się tego spodziewa. 20 Wstęp Przed rokiem 6500 p.n.e. Prehistoryczna wojna nuklearna. Pojedynczy pocisk skupiający w sobie wszystkie siły wszechświata; żarząca się kolumna dymu i ognia tak jasna jak dziesięć tysięcy słońc, i błysk straszliwy, niosący śmierć. Jak grzmot potężnego Indry o tysiqcu oczach niosących śmierć wszystkiemu, co żyje... Wrodzy wojownicy padli martwi na ziemię Jak drzewa płonące w złowieszczym ogniu... słonie... padły na ziemię, wydając przeraźliwe ryki... porażone siłą tej broni. Substancja do ognia podobna ożyła... pokrywając pęcherzami wzgórza, rzeki i drzewa... wszystko... zamieniając w popiół... Wy, okrutni i źli, pijani dumą, tą żelazną strzałą zniszczycie własną rasę. Mahabharata, Sanskrycki epos Hinduski. Czyżby broń nuklearną znano już w najdawniejszych czasach? Dr Robert Oppenheimer, koordynujący prace nad stworzeniem bomby atomowej, uważał za możliwe, że u zarania dziejów stoczono wojnę jądrową. Znał dobrze hinduskie legendy opisujące pojawienie się nowej, nieznanej siły niszczącej, która unicestwiła świat podczas toczącej się przed potopem wojny, zwanej Mahabharata. W wojnie tej, jak głoszą podania, całe rasy zostały spalone, a zwycięzcy cierpieli na chorobę, której opis przypomina objawy choroby popromiennej: wypadały im włosy i schodziły paznokcie. Przed rokiem 4500 p.n.e. Wielki potop. Spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, i zgładzę z powierzchni ziemi wszelkie istoty, które uczyniłem. GENESIS 7,4 ... Ulewny deszcz padał z nieba dniem i nocą. Ludzie próbowali wspinać się na domy, ale domy pogrążały się w wodzie. Niebo runęło na ziemię... Popul vuh, Święte Pismo Majów. RodzaJ ludzki powrócił do mułu. Babiloński opis potopu. W pozostawionych przez dawne ludy Azji, Europy i obu Ameryk pismach i księgach znajdujemy bardzo zbliżone relacje dotyczące wielkiej powodzi na Ziemi. Charles Berlitz zestawił je w swojej książce Doomsday 1999 (Dzień Zagłady 1999). Po przyjrzeniu się wszystkim tym opisom można stwierdzić, że istnienie wyspy - kontynentu Atlantydy było raczej faktem niż mitem. Jej pogrążenie się w falach oceanu podczas jednej fatalnej nocy mogło być przyczyną biblijnego potopu. Wstęp 21 Przed rokiem 480 p.n.e. Bitwa pod Salaminą • ...Zeus, który wszystko widzi, wysłuchał modłom Ateny, aby drewniana ściana nie tylko nie upadła, ale stała się pomocna tobie i twoim dzieciom. ...Boska Sofomino, przyniesiesz śmierć kobiecym synom. Arystonicja, pytia delficka. Ateny, kolebka racjonalnego myślenia, stały w obliczu zagłady: do miasta zbliżały się perskie wojska króla Kserksesa. Przerażeni mieszkańcy stwierdzili, że nie samym racjonalnym myśleniem człowiek żyje i zasięgnęli rady wyroczni delfickiej. W poetyckiej odpowiedzi szukali boskiego znaku zwiastującego zwycięstwo greckiej floty zgromadzonej u wybrzeży Salaminy. Temistokles właściwie zinterpretował przepowiednię: drewniane ściany jego okrętów sprawią, iż wiele perskich matek będzie opłakiwało swoich synów poległych w bitwie pod Salaminą. Przed rokiem 44 p.n.e. "Strzeż się idów marcowych!". Na początku 44 roku p.n.e., po śmierci swojego najgroźniejszego rywala Pompejusza, Juliusz Cezar objął władzę w pełnej podziałów republice rzymskiej. Nie było mu jednak dane zbyt długo rozkoszować się zwycięstwem. Kapłan, po obejrzeniu wnętrzności zwierzęcia ofiarnego, ostrzegł Cezara: "Strzeż się idów marcowych". Spurynna był przekonany, że 15 marca miał być feralnym dniem dla nowego dyktatora. Pomimo ostrzeżenia i wszystkich innych znaków zwiastujących nieszczęście Cezarowi nie udało się uniknąć przeznaczenia. 15 marca senatorowie, którzy planowali zamach na życie cesarza, zwabili go do senatu, obiecując, że w tym dniu ogłoszą go królem. Gdy Juliusz Cezar wchodził po schodach senatu, zauważył Spurynnę, do którego powiedział: "Idy marcowe nadeszły". "Tak, Cezarze - odparł kapłan. - Nadeszły, ale jeszcze nie dobiegły końca". Parę minut później najsławniejszy dyktator Rzymu leżał martwy w kałuży krwi lejącej się z dwudziestu trzech ran - tyle ciosów nożami zadali mu broniący republiki senatorowie. Od początku n.e. do roku 33 n.e. Narodziny i śmierć Chrystusa. Narodziny Jezusa i jego przyjazd do Jerozolimy na osiołku, a także szczegółowy opis ukrzyżowania przepowiedziane zostały przez żydowskich proroków pomiędzy 1000 a 500 rokiem p.n.e. Ale ty, BetleJemie Efrata, najmniejszy z okręgów Judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki Jego od prawieku, od dni zamierzchłych. Micheasz (około 721 p.n.e.), Mich. 5,2 22 Wstęp Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko Jeruzalemska! Oto król Twój przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny, i Jedzie na ośle... Zachariasz (około160 p.n.e.). Zach. 9,9 Oto psy otoczyły mnie, osaczyła mnie gromada złośników, przebodli ręce i nogi moje. Mogę policzyć wszystkie kości moje... Oni przyglądają się, sycą się mym widokiem. Między siebie dzielą szaty moje i o suknię moją los rzucają. Psalm 22,17-19 Rok 70 n.e. Karma ukrzyżowania: zagłada Jerozolimy. Gdyż przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego. Jeszua (30-33 n.e.), Łuk. 19,43-44 I co, sprawdziło się? Według proroka z Galilei ta przepowiednia Nowego Testamentu została mylnie zinterpretowana przez stronniczo nastawiony sanhedryn (najwyższy trybunał żydowski). Ortodoksyjni Żydzi oczekiwali na przybycie Mesjasza-wojownika, a nie na księcia pokoju, dlatego też przez pomyłkę mogli ukrzyżować swego zbawiciela. Trzydzieści siedem lat po tym, jak krew Jezusa zaschła na krzyżu, podczas tłumienia powstania żydowskiego przez Rzymian ulice Jerozolimy spłynęły krwią. Trzy legiony obiegły miasto i otoczyły je okopami tak, aby nikt nie mógł uciec. Mieszkańcy świętego miasta walczyli bohatersko, mimo to klęska zbliżała się z każdą chwilą. Ostatni obrońcy schronili się w Świątyni Salomona i tam dosięgły ich ogień i miecze. Ci, których nie zabiły choroby i głód, ponieśli śmierć z rąk siepaczy. Mężczyzn i starców zabito, kobiety i dzieci wzięto do niewoli. Całe miasto zrównano z ziemią - pozostała jedynie samotna wieża, jak nagrobek wyznaczająca miejsce, w którym kiedyś znajdowała się Jerozolima. 1507 - 1520. Powrót utraconego białego brata. W czasie pełnego rozkwitu imperium Azteków zarówno kapłani, jak i lud wierzyli święcie w przepowiednię przybycia brodatych żeglarzy ze wschodu. Wszyscy Indianie żyjący w tamtych czasach podzielali tę wiarę i czekali na utraconego białego brata o imieniu Pahana. Indianie Hopi mówili, że gdy Pahana powróci z symbolem krzyża na piersi, oznaczać będzie, że nie ma harmonii pomiędzy duchem i wytworami rozumu i że przynosi zagładę rdzennym mieszkańcom Ameryki. Wiele złych znaków pojawiło się w imperium Azteków przed nadejściem białego brata: głód, zaćmienie Słońca, trzęsienie ziemi i wreszcie kometa, której zimny blask oświetlał stolicę przez kilka miesięcy. Wszystko to odczytywano jako sygnały nieuniknionej zagłady. W 1507 roku król Montezuma - Napoleon Azteków i twórca imperium - pojechał do Tlillancalmecatl (miejsca niebiańskich nauk), aby zapytać o znaczenie tych ostrzeżeń. Szamani pokazali mu szarego żurawia. W transie Montezuma ujrzał w czubku połyskującym na głowie ptaka firmament rozświetlony pochodniami. Płomienie rozpłynęły się i zobaczył wielką liczbę najeźdźców pędzących na dużych jeleniach (żaden Aztek nigdy nie widział konia). W tym samym czasie Pranazin, siostra Montezumy, zemdlała. Gdy odzyskała przytomność, opowiedziała swoją wizję. Widziała olbrzymie statki ze wschodu pełne obcych mężczyzn w dziwnych strojach; wszyscy mieli brody, a na głowach nosili metalowe hełmy. Ludzie z wizji Pranazin mieli później ustanowić swoje prawa na zgliszczach wielkiego państwa Azteków. W 1520 roku przepowiednie i złe znaki spełniły się: Heman Cortes, przybywszy na czele armii uzbrojonych rabusiów, ograbił i zniszczył wspaniałe imperium. 1632-1633. Egzekucja de Montmorency'ego. Liłio Delfina uda się do Nancy. Elefetor Imperium aż we Flandrii Nowe więzienie dla wielkiego Montmorency'ego. W niezwykłym miejscu dosięgnie go słynna kara [derę peine]. Nostradamus (1557). C9, Q 18 Francuski jasnowidz Michel Nostradamus (1503-1566) potrafił ująć szczegółowy opis przyszłych zdarzeń w krótkie czterowiersze. W pierwszych dwu wersach mówi o następnym, przyszłym władcy Francji, który przed koronacją tytułowany był delfinem. Wspomina także o mieście Nancy, które w 1633 roku zostało wyzwolone przez tegoż właśnie króla Ludwika XIII. Drugi wers mówi o celu wyprawy: król wyruszył, by uwolnić elektora Świętego Cesarstwa Rzymskiego Philipa Christophera von Sótem, uwięzionego we Flandrii (obecnie Belgia). Wersy trzeci i czwarty odnoszą się do wcześniejszych wypadków i dotyczą egzekucji znanego wówczas dowódcy Henryka de Montmorency'ego, wykonanej w 1632 roku. Nostradamus nazywa go wielkim, gdyż taki przydomek nosił popularny bohater, którego kardynał Richelieu podstępnie wplątał w spisek księcia orleańskiego Gastona, brata Ludwika XIII. Montmorency został skazany na śmierć i stracony w nowo wybudowanym Hotel de Ville. Jasnowidz trafnie określił, że było to nowe i dość niezwykłe miejsce na egzekucję. Kara, jaka spotkała Montmorency'ego, odbiła się szerokim echem w Europie. Nawet królowa Anglii i papież bezskutecznie prosili o łaskę dla skazańca. W języku starofrancuskim słynna kara to derę peine. Kat, który ściął marszałka, nazywał się Clerepeine! Wszystko to Nostradamus ujrzał ponad 75 lat przed tymi wydarzeniami. 24 Wstęp 1789-1794. Rewolucja francuska. Około 1800 roku nadejdą wielkie nieszczęścia. Arogancja i próżność będą rządziły światem. Koguty powstaną we Francji i zniszczą lilie, zabiją monarchów. będą ciemiężyć wiarę chrześciJańską i Kościół. Kapłani i wierni Kościoła zostaną zdziesiątkowani, młodzi popychani do ateizmu, a na całym świecie będą ustanowione republiki. Pastor Bartłomiej (1642). Ludzie będą podburzani przeciwko swemu królowi... Paryż nigdy przedtem nie doświadczył takiego nieszczęścia (Cl 6, (3.23) ...Poddani będą śpiewać, krzyczeć i rządzić. Książęta i hrabiowie zostaną uwięzieni. (Cl, Q 14) Konflikt wydarzy się w Tuileries za sprawą pięciuset osób. ...Ogień i krew [podczas]... powstania prostych ludzi. Kościół chrześcijański będzie prześladowany Jak nigdy dotąd, nawet w Ameryce, i potrwa to do 1792 roku, który dla nich będzie początkiem nowego wieku. (C9, Q34; C9, Q;20, List do króla Henryka II) Nostradamus (1555-1557) Kogut był symbolem francuskich republikanów; symbol lilii (fleur-de-lis) królowie francuscy nosili na swych szatach. Nową, wymierzoną w Boga religię, zwaną kultem rozumu, ustanowiono w nowej republice. Rewolucja francuska rozpowszechniała republikanizm w całej Europie. Pałac Tuileries jeszcze nie istniał, gdy Nostradamus przewidział, że zostanie on najechany przez 513 federatów, znanych lepiej jako 500 Marsylczyków. Kościół zreformowano, majątki kościelne i klasztory zlikwidowano, a część kapłanów wraz z zakonnicami ścięto na gilotynie lub wyrzucono na bruk. Rok 1792 był uważany przez rewolucjonistów za początek nowej ery. Zlikwidowano wtedy stary chrześcijański kalendarz i wprowadzono nowy. 1800-1815. Tryumf i upadek Napoleona. Jak przewidział Nostradamus (1555-1557): Cesarz urodzi się w pobliżu Italii... Napoleon urodził się na Korsyce u wybrzeży Włoch. Cesarstwo cenę zapłaci zań hojną .. .. Miast żyć Jak książę, będzie żądny walki. (C l. Q60) Z prostego żołnierza stanie się cesarzem [.... Włochy, Hiszpania, Anglia truchleć będą. Wielką uwagą będzie darzył obce piękności. (C4, Q54) Wstęp 25 Największymi miłościami Napoleona były: urodzona na jednej z wysp Morza Karaibskiego Józefina, Polka Maria Walewska i jego druga żona Maria Ludwika z Austrii. Przez czternaście lat utrzyma swą tyranię... (C7, Q 13) Napoleon rządził jako pierwszy konsul, a później jako cesarz Francji od 1800 do 1814 roku. Upadek przyniosła mu kampania rosyjska w 1812 roku, o czym Nostradamus pisze tak: ... Królestwo podąża ku wielkiemu upadkowi. (C6, 067) Wielka liczba mężów przybywa z Rosji. Niszczyciel [po grecku "(N)apaluon"] zrówna z ziemią stare miasto: zobaczy swoje rzymskie imperium spustoszone... Nie będzie wiedział, jak stłumić wielki ogień... (C4, Q82) Moskwa płonęła. Armia Napoleona musiała opuścić zgliszcza pod naporem ostrej rosyjskiej zimy. ... Gotowy do walki, będzie musiał odejść. Główny przeciwnik [Rosja] zwycięży. Tylna straż będzie się bronić, umierając z wyczerpania w tym białym kraju. (C4, Q75) Napoleon opuścił niedobitki wycofującej się armii. Niemal wszyscy jego żołnierze zginęli w śniegach Rosji. W trzecim miesiącu... odyniec i lampart staną do walki... W czerwcu 1815 roku, trzy miesiące po ucieczce z wygnania, Napoleon, którego Nostradamus nazywał odyńcem, walczył z generałem Wellingtonem pod Waterloo. Napoleon mówił o Wellingtonie "lampart Anglii". ... Wyczerpany lampart wznosi oczy ku niebu i widzi orła tańczącego w słońcu. (Cl. (3.33) .. .[One] pojawią się przed zwycięzcą... ani trąby, ani ręki nie będą w stanie zatrzymać [francuskich] żołnierzy. Kiedyś wolność i pokój osiągnięte będą przez śmierć... (Cl. Q38) Pod Waterloo armia Wellingtona odparła wszystkie ataki Francuzów. O zachodzie słońca Napoleon posłał do ostatniego ataku oddział gwardii cesarskiej. Gdy Francuzi dotarli do krawędzi wzgórza, Wellington i jego ludzie ujrzeli mosiężne orły zdobiące drzewce sztandarów oddziału cesarskiego, połyskujące w świetle zachodzącego słońca. Chwilę później Anglicy przełamali natarcie Francuzów. Armia Napoleona została pokonana. 26 Wstęp Wielkie cesarstwo zastąpione przez, niewielkie... mało ważne miejsce... ii) którym przyjdzie mu złożyć berło... (Cl, Q32) Napoleona zesłano na małą angielską Wyspę Świętej Heleny, gdzie zmarł w 1821 roku. XIX wiek. Wojny i rewolucje. Według Przepowiedni Warszawskiej (1790): Prusy i Rosja podzielą między siebie Polskę. Co, niestety, stało się w 1793 roku. W 1805 roku wybuchnie wojna między Francją i Austrią i jeśli Austria nie zaproponuje pokoju, straci wszystko. Gdy siły austriackie zostały rozbite pod Austerlitz w 1805 roku, cesarz Franciszek I szybko wystosował propozycję pokoju i w ten sposób uratował swoje państwo. Rok później, w 1806, wybuchnie wojna pomiędzy Prusami i Francją. W 1807 roku rozpocznie się inna wojna, tym razem pomiędzy Francją i Rosją. Napoleon walczył z Prusami i zwyciężył w 1806 roku. Jego wojska starły się z armią rosyjską w 1807 roku. W 1848 roku straszliwa rewolucja obejmie całą Europę. Królowie i cesarze zostaną obaleni. Europa doświadczyła powszechnej rewolucji w 1848 roku. Francuski król Ludwik Filip utracił tron w lutym tego roku. XIX i XX wiek. Rewolucja przemysłowa. Konie nie będą już potrzebne W czasach, które nastąpią, konie będą hodowane wyłącznie dla przyjemności i ozdoby, i w żadnym innym celu. Moll Pitcher (lata OSIEMDZIESIĄTE XVIII wieku) Odkrycie elektryczności i fal radiowych. Gdy zwierzę poskromione przez człowieka po latach pracy i wysiłku zacznie mówić, błyskawica niebezpieczna w pręt zostanie ujęta i zawieszona w powietrzu nad ziemią. Nostradamus (1555), C3, 044) Wstęp 27 Drogi kolejowe, samochody i samoloty ". Żelazne drogi będą budowane i żelazne potwory będą wyły, przemierzając pustkowia. Wozy bez koni i dyszla jeździć będą, a ludzie latać w powietrzu jak ptaki. Stormberger (XVIII wiek) Silnik spalinowy. Wozy będą poruszane przez silną i prostą mieszaninę łatwo skraplających się i w prosty sposób zapalających gazów modnych i atmosferycznych, uruchamiających maszynę przypominającą nasz silnik [parowy], ale całkowicie ukrytą pomiędzy przednimi kołami. Andrew Jackson Davis (1856), Radio i telewizja. ...Wspaniała muzyka przekazywana przewodami przez setki mil będzie grała na życzenie człowieka. Moll Pitcher (lata OSIEMDZIESIĄTE XVIII wieku) Helikopter. Mogą być zbudowane takie urządzenia do latania, w których człowiek usiądzie wygodnie i dumając nad najróżniejszymi sprawami, będzie mógł trzepotać w powietrzu sztucznymi skrzydłami, tak jak czynią to ptaki. Roger Bacon (1268), Międzynarodowe podróże lotnicze. .. .Powietrzne samochody... poruszać się będą po niebie od stulecia do stulecia; i przyczynią się do rozkwitu braterstwa pomiędzy narodami. Andrew Jackson Davis (1856), Ludzie na Księżycu. Dojdzie do tego, że [człowiek, gatunek ludzki] będzie chciał dotrzeć na róg Luny [Księżyca], gdzie będzie zabrany i umieszczony na obcym lądzie. NOSTRADAMUS (1557), C9, 065 28 Wstęp Kwiecień 1912. Zatonięcie "Titanica" Pewnego wieczoru w 1897 roku emerytowany żeglarz i pisarz Morgan Robertson zastanawiał się nad tematem nowej historii, ale przez długi czas nic ciekawego nie przychodziło mu do głowy. Gdy w końcu udało mu się odprężyć, poczuł znajomą obecność tego, co zwykł nazywać "astralnym partnerem pisarza". I wtedy z oparów wyobraźni i lodowatych wód północnego Atlantyku zaczęła wyłaniać się wizja. Olbrzymi statek pasażerski przemierzał wody oceanu podczas swego pierwszego rejsu. Trzy obracające się śruby pchały kolosa ważącego 75 tysięcy ton z prędkością 25 węzłów - prosto na wielką górę lodową! Robertson zobaczył nazwę "Tytan" na dziobie kolosa. Wiedział też, że posiada on 19 wodoszczelnych komór, które dawały załodze i pasażerom złudne poczucie bezpieczeństwa. Transatlantyk miał być niezatapialny. Niedorzeczność takiego przekonania wyszła na jaw, gdy statek uderzył w niewidoczną w mroku górę lodową i zaczął tonąć, a wraz z nim 3 tysiące pasażerów, ponieważ na pokładzie były tylko 24 łodzie ratunkowe. Robertson zasiadł do pisania książki The Wreck ofTitan, or Futiiity (Katastrofa "Tytana" albo daremny trud). Była to fikcyjna kronika morskiej katastrofy, która miała się wydarzyć na Atlantyku w bezksiężycową kwietniową noc. Fikcja stała się rzeczywistością 14 lat później. Podczas swego pierwszego rejsu "Titanic" przedzierał się przez wody północnego Atlantyku u wybrzeży Nowej Fundlandii. Trzy śruby pchały ważący 66 tysięcy ton statek z prędkością 23 węzłów prosto na niewidzialną górę lodową. Na pokładzie były tylko 23 łodzie ratunkowe, gdyż parowiec uważano za bezpieczny. Na przekór temu, co głosili konstruktorzy statku, kolizja z górą lodową rozpłatała trzy z szesnastu wodoszczelnych komór - o jedną za dużo, aby statek miał szansę przetrwać. Większość z 2224 pasażerów "Titanica" zatonęła w lodowatych wodach Atlantyku w bezksiężycową noc 14 kwietnia 1912 roku. 1 sierpnia 1914 roku. Pierwsza wojna światowa. Gdy wybudują żelazną drogę na skraju lasu, a drogą tą koń żelazny jeździć zacznie, wojna wybuchnie i trwać będzie dwa razy po dwa lata. Ludzie będą używać do walki żelaznych fortec, które poruszać się będą bez pomocy koni, a także innych sił, pochodzących z ziemi i spadających z nieba. stormberger (XVIII wiek) Dzień rozpoczęcia pierwszej wojny światowej został wyznaczony dwa wieki wcześniej przez pustelnika żyjącego w lasach Bawarii, niedaleko dzisiejszej granicy niemiecko-czeskiej. 1 sierpnia 1914 roku między Kalteneck a Deggendorf (na obrzeżach lasu, w którym mieszkał Stormberger) nastąpiło oficjalne otwarcie nowej linii kolejowej. Wojna rzeczywiście trwała cztery lata; po raz pierwszy użyto wtedy nowej i skutecznej broni: min ukrytych w ziemi, trujących gazów spadających z nieba i czołgów - żelaznych fortec. 1917. Rasputin i śmierć Romanowów ". Grigorij Rasputin - mistyk, hipnotyzer, uzdrowiciel, uwodziciel i mnich w jednej osobie - miał olbrzymi wpływ na cara i carycę Rosji. Zdecydował o tym fakt, że udało mu się kilkakrotnie "w cudowny sposób" uratować życie następcy tronu, carewicza Aleksego. Pod koniec 1916 roku "szalony" mnich przeczuł własną nadchodzącą śmierć. Została ona przepowiedziana jedenaście lat wcześniej przez chiromantę i mistrza hipnozy, hrabiego Louisa Hamona, znanego lepiej jako Cheiro. Po długotrwałym hipnotycznym pojedynku z Rasputinem Cheiro poddał się i ujawnił swoją wizję śmierci rosyjskiego mistyka. Według niej mnich miał zostać otruty, zasztyletowany, zastrzelony, a następnie wrzucony do lodowatych wód Newy. W liście pisanym do carycy w grudniu 1916 roku Rasputin podzielił się swymi przypuszczeniami, iż zostanie zamordowany przed dniem Nowego Roku 1917. Obiecał też carycy, że jej rodzina będzie żyła szczęśliwie, jeżeli zabije go chłop. Jeśli jednak zabójcami będą książęta, ona i jej bliscy zginą w ciągu dwóch najbliższych lat. W okresie świąt Bożego Narodzenia 1917 roku Rasputin został otruty, postrzelony i wrzucony do Newy przez rosyjskich książąt. Cara Mikołaja II, jego żonę i wszystkie dzieci rozstrzelali bolszewicy 16 lipca - półtora roku po śmierci mnicha. 1929. Wielki krach na giełdzie. Kiedy straszliwa wojna dobiegnie końca, nadejdzie czas, gdy pieniądze stracą wartość i za dwieście guldenów nie uda się kupić nawet bochenka chleba, ale mimo to głodu nie będzie. Pieniądze będą wyrabiane z żelaza, a złoto stanie się tak wartościowe, że za kilka złotych monet będzie można kupić małą farmę. Stormberger (XVIII wiek) Po pierwszej wojnie światowej Niemcy przeżywały katastrofalny kryzys ekonomiczny i wielką inflację. Przez pewien czas marka niemiecka była niemalże bezwartościowa. Niektórzy pomysłowi Niemcy wyklejali pieniędzmi ściany, gdyż były tańsze od papierowych tapet. Stormberger, osiemnastowieczny pustelnik, przewidział użycie metali nieszlachetnych do bicia monet i inflację 200 lat wcześniej. Będzie dysponował wielką sumą pieniędzy. Ale w obliczu nieprzychylnych sił, które nadejdą w 1939 roku, zatroszczyć się trzeba będzie o to, aby z powodu braku rozwagi w sprawach pozornie mało istotnych nie utracił wszystkiego, co posiada. Edgar Cayce, Nr 2723,1 (transowy ODCZYT dla biznesmena, 1925) 30 Wstęp Wiosną 1933 roku nastąpi widoczna, autentyczna poprawa. Edgar Cayce, Nr 311,8 (przepowiednia dotycząca kryzysu ekonomicznego, 1931) Edgar Cayce był szeroko znany jako "śpiący prorok", ponieważ miał zwyczaj przepowiadania przyszłości, leżąc w transie na tapczanie. Wielu z jego klientów zlekceważyło trafne prognozy i rozsądne rady. Ci jednak, którzy mu uwierzyli, uratowali swoje fortuny przed wybuchem wielkiego krachu na giełdzie w 1929 roku. Wiarygodne okazały się również jego przepowiednie dotyczące poprawy sytuacji ekonomicznej przed 1933 rokiem. Wiosną tego roku doszedł do władzy nowy prezydent Roosevelt i wraz z nim pojawiła się nowa nadzieja dla USA. 1939-1945. Druga wojna światowa Kiedy? Wielki dysonans. Działania woJenne rozpoczną się... unie zostaną zerwane również w przypadku Anglii i Mezopotamii Europy [Francji] w [ 1945 i inne do roku [ 1941, [ 1942 i [ 1937. Nostradamus (1537), List do króla Henryka II Niemcy złamały pakt o nieagresji z Rosją w 1941 roku. Ameryka zerwała stosunki z Japonią i Niemcami w tym samym roku. W latach 1936-1937 Hitler otwarcie złamał postanowienia traktatu wersalskiego przez wprowadzenie swych wojsk do Nadrenii i rozpoczęcie całkowitej remilitaryzacji. Dlaczego? Ten traktat nie oznacza pokoju, lecz zawieszenie broni na dwadzieścia lat. Marszałek Foch (1919), GENERAŁ FRANCUSKI, KOMENTUJE TRAKTAT WERSALSKI Przerwa pomiędzy wojnami światowymi. Dwie lub trzy dekady po pierwszej wielkiej wojnie nadejdzie druga, Jeszcze większa. Prawie wszystkie nacJe świata wezmą w niej udział. Miliony ludzi zginą, nie będąc żołnierzami. Ogień spadnie z nieba i zniszczonych będzie wiele wielkich miast. Stormberger (XVIII wiek) Zbrodniarz ". Władca [Hitler] opętany będzie duchem niszczenia i wtargnie do innych krajów, używając siły, by sprawować tam rządy... Niezmiernie wielkie będą cierpienia w krajach przez niego spustoszonych... Pojawią się nowe znaki [swastyka]. Jak przyszedł tak i odejdzie, zostawiając po sobie chaos na świecie. Pastor Bartłomiej (około 1642) Kiedy Ameryka przystąpi do wojny? Prawdopodobnie nastąpi to w 1941 roku... Ale i to - Jeśli ludzie będą się modlić i żyć według przykazań - minie... Edgar Cayce (1939), Nr 1949,1 Hiroszima i Nagasaki. Niedaleko portów w obrębie dwóch miast wydarzą się klęski, jakich nikt wcześniej nie zaznał. Głód i choroba [popromienna?] nie ominą ludzi doświadczonych mieczem plagi. Wszyscy płakać będą i wzywać pomocy wielkiego nieśmiertelnego Boga? Nostradamus (1555), C2, Q6 Pokój zaś... .ma być zawarty w 44 i 45. Edgar Cayce (1941), Nr 1152,11 Wiek XX. Trzęsienia ziemi. Mówi Edgar Cayce: Nie wydaje nam się, aby ten konkretny region [San Francisco] miał doznać cierpień w obecnym roku... Mimo że część kraju ucierpi, będzie to obszar dalej na wschód niż San Francisco - lub na południe, gdzie do tej pory nie notowano większej aktywności. (STYCZEŃ 1936), NR 270,35 Miasto Bishop w środkowej Kalifornii, na południowy wschód od San Francisco, doświadczyło potężnego trzęsienia ziemi 10 maja 1936 roku. Tak jak często podawałem, wpływ Jowisza i Uranu na wydarzenia światowe będzie najsilniejszy 15 października albo pomiędzy 15 i 20. Możemy wtedy oczekiwać... silnych huraganów - dwóch 32 Wstęp trzęsień ziemi, Jednego u) Kalifornii i drugiego w Japonii - będzie towarzyszyć temu fala spowodowana huraganem, Jedna w południowej części wysp niedaleko Japonii! (SIERPIEŃ 1926), Nr 195,32 Potężne sztormy uderzyły w leżące niedaleko Japonii Wyspy Kurylskie 14 i 15 października. 19 i 20 października w Japonii miało miejsce silne trzęsienie ziemi. Trzy wstrząsy nawiedziły Kalifornię pomiędzy 22 a 26 października. Cayce wierzył, że zachodzące na Ziemi zjawiska doprowadzą do zniszczenia świata przed 1998 rokiem. Według niego zmiany te miałyby się zacząć już w 1958 roku, kiedy: Ziemia rozpadnie się w zachodnieJ części Ameryki. (1934), nr 3976,15 Gdy nastąpi pierwsze pęknięcie na terenie Morza Południowego [południowy Pacyfik]... czy Śródziemnego i w okolicach Etny, będziemy wiedzieli, że rozpoczęły się [zmiany na Ziemi]. (1932), Nr 311,8. W 1964 roku Alaska padła ofiarą jednego z najsilniejszych trzęsień ziemi w naszym wieku. Góry przesunęły się średnio około półtora metra. Dno morskie podniosło się blisko 15 metrów w rejonie otwartego morza. W 1963 roku wielkie trzęsienie ziemi nawiedziło wyspę Bali na południowym Pacyfiku, w tym samym czasie odnotowano też pojawienie się nowego wulkanu niedaleko Jawy (na pozostałościach wulkanu Krakatau). W 1960 roku trzęsienie ziemi w Maroku wyniosło dno Morza Śródziemnego w strefie wód otwartych na wysokość około 900 metrów! W 1959 roku miał miejsce poważny wybuch Etny, na skutek którego stożek wulkanu powiększył się o siedem i pół metra. 1963. Zamordowanie Johna Kennedy'ego. W 1952 roku Jeane Dixon klęczała pogrążona w głębokiej modlitwie przed posągiem Najświętszej Marii Panny w katedrze św. Mateusza w Waszyngtonie. Astrolog i wróżka, ciesząca się szacunkiem z powodu trafnych przepowiedni dotyczących odzyskania przez Indie niepodległości i śmierci prezydenta Roosevelta, doświadczyła nagle wizji, która stała się jedną z najbardziej znanych w historii. Zobaczyła mroczne wnętrze kościoła oświetlone przez skąpany w słonecznym blasku wizerunek Białego Domu. Ponad nim widniały jaskrawe cyfry 1960, na progu zaś, przy głównych drzwiach kościoła, stał młody mężczyzna o niezwykle niebieskich oczach. Wewnętrzny głos oznajmił jej, że mężczyzna ów, demokrata, zostanie prezydentem USA w 1960 roku i przeznaczone mu jest zginąć tragicznie podczas sprawowania urzędu. Pierwszym człowiekiem, który poznał tę przepowiednię, był Jack Andersen, wydawca "Paradę Magazine". Tak rozpoczęła się historia jednego z najlepiej udokumentowanych Wstęp 33 proroctw w historii. Późniejsze wizje pani Dixg|l przekazywane były wiarygodnym świadkom; jedną z nich zanotowano w październiku 1963 roku. Jeane Dixon zobaczyła w niej ręce należące do cienia - śmierci, zdejmujące wizytówkę z drzwi wiceprezydenta. Następnie pojawiły się litery o i s na początku i d na końcu nazwiska zabójcy - który, jak się później okazało, nazywał się (Os)wal(d). W listopadzie 1963 roku przyjaciele Jeane Dixon zauważyli, że nasila się jej niepokój związany z wizją śmierci młodego prezydenta. Próbowała nawet go ostrzec, wykorzystując kontakty, jakie miała w Białym Domu; jednak wszystko na próżno. 22 listopada, gdy wspólnie z przyjaciółmi jadła obiad w hotelu "Mayflower" w Waszyngtonie, poczuła się tak dziwnie, że straciła apetyt. "Coś strasznego spotka dziś prezydenta" - oświadczyła obecnym. W tym samym mniej więcej czasie w Dallas, w stanie Teksas, z okna magazynu książek na piątym piętrze Lee Harvey Oswald i, być może, kilku innych wynajętych snajperów, zajmujących pozycje w budynkach otaczających Dealy Plaza, brali na cel prezydenta Kennedy'ego. W hotelu "Mayflower", w którym Jeane Dixon i jej przyjaciele kończyli obiad, nagle zamilkła orkiestra. Dyrygent ogłosił zebranym: "Ktoś przed chwilą strzelał do prezydenta". Przyjaciele Jeane próbowali ją pocieszyć, mówiąc, że może Kennedy uniknął niebezpieczeństwa. "Nie - odpowiedziała. - Prezydent nie żyje... wkrótce się przekonacie, że nie żyje". 1968-1969. Atlantyda wyłania się na powierzchnię!. Dowody istnienia tej zaginionej cywilizacji można odnaleźć w Pirenejach, w Maroku, a także w Hondurasie Brytyjskim (obecnie Belize), na Jukatanie i Ameryce... Na szczególną uwagę zasługują też Bikini i okolice Golsztromu... Edgar Cayce (1932), Nr 364,3 Posejda wynurzy się jako jeden z pierwszych fragmentów Atlantydy. Oczekujcie tego w sześćdziesiątym ósmym i sześćdziesiątym dziewiątym [ 1968-1969]. To już niedługo? Edgar Cayce (1940), Nr 956,31-1 W 1968 roku przygotowano specjalną ekspedycję płetwonurków; u wybrzeży wysp Bikini mieli oni zbadać coś, co wyglądało jak symetrycznie ukształtowane kamienie. Na początku poszukiwań nurkowie odkryli marmurowe filary. W turkusowych wodach Morza Karaibskiego czekały też na nich niespodzianki, między innymi zbudowana z gigantycznych bloków droga lub esplanada, przypominająca stylem budowle Inków. Konstrukcja ta pojawiała się i znikała na długości około 900 metrów dna morskiego. Od tamtego czasu kolejne wyprawy odnajdywały liczne wieże, schody, ściany, a nawet piramidy - wszystko to w pobliżu wysp Morza Karaibskiego i na dnie oceanu poniżej Golfsztromu, wzdłuż wschodnich wybrzeży USA. XX wiek. Moda unisex . Czyżby kontrowersyjna starowinka-wieszczka żyjąca w XVI wieku posłużyła się swoimi wizjonerskimi zdolnościami, by przyjrzeć się fryzurom punków i modnym ondulacjom młodzieży Generacji X? A teraz słomo m przykry rym uJęte Pokaże nowe czasy niepojęte: Bo w świecie tym nie do poznania Kobiety ogarnie przedziwna mania: Ubierać się jak mężczyźni i spodnie nosić będą, A swoich pięknych loków Na pozór ich się pozbędą. Matka Shipton (około 1561) (Przekład Ani Martyniak) 1978. Otrucie Papieża. Gdy wielki rzymski odnaleziony będzie , dzień później nowy papież zasiądzie w Watykanie, Nie zadowoli on jednak Senatu. Jego krew otruta w Świętym kielichu. Zostanie (on ) wyśmiany przez tych , którzy go wybrali ten roztropny i przedsiębiorczy człowiek nagle pogrąży się w ciszy. Ten który , który będzie sprawował rządy na wielkim przylądku, zmuszony będzie sprawy rozwiązywać. Dwunastu czerwonych będzie niszczyło ,aby się nic nie wydało. Gdzie nie będzie morderstwa, morderstwo będzie popełnione. Sprawią, by umarł zbyt bowiem dobry był i łagodny. Dotknięci strachem doprowadzą do jego śmierci nocą. Prorok opisał jedno z najbardziej szokujących wydarzeń historii - przewidział losy papieża wybranego wkrótce po odkopaniu w podziemiach Watykanu grobu św. Piotra . Grób odkryto w 1978 r. w tym samym roku papież Jan Paweł I zasiadł w stolicy apostolskiej. Pomimo że wierni kochali go bardzo za jego prostoduszność i serdeczny uśmiech radykalne reformy jakie przeprowadzał , nie przyniosły mu popularności wśród konserwatywnych kardynałów. Papież zmarł miesiąc po objęciu urzędu, a szczegóły jego śmierci na zawsze okryła tajemnica. Sekretne źródła podawały, że rzym planował ujawnienie skandalu Banku Watykańskiego. Kardynał Villot, głowa Kurii Watykańskiej - rady papieskiej składającej się z dwunastu kardynałów - usunął z sypialni papieża dokumenty zawierające spis przestępstw i osób zamieszanych w aferę a także buteleczkę Effortilu- środka którego Jan Paweł I używał do podwyższania ciśnienia tętniczego krwi. Według prowadzącego śledztwo w tej sprawie reportera Davida Yallopa, autora książki pod tytułem w imieniu boga ( In God's Name ), Villot przekazał prasie Fałszywe informacje i zrobił wszystko, aby ciało papieża zabalsamowano przed dokonaniem autopsji. Ze swego ponadczasowego punktu obserwacyjnego Nostradamus wyraźnie daje do zrozumienia że to "dwunastu czerwonych" było mordercami papieża . 1986. Katastrofa w Czarnobylu. To tu zacznie się wielki konflikt - Ameryka, RosJa... niedługo trzeba będzie czekać... Pani [wizja Marii Panny] rozpostarła ręce w opiekuńczym geście nad regionem, który wydawał się Ukrainą. Wtedy zobaczyłam piekielny ogień, szalejący w górze po mojej lewej stronie Rosji. Wyglądało to Jak skutek wielkiego wybuchu, który miał miejsce na ziemi. Pani powiedziała do mnie: "Tak Jak widzisz, nic nie pozostało", i spojrzałam na to, co zmieniło się w opustoszałą równinę. Wizja dziewczynki z Holandii pomiędzy 1945 a 1954 rokiem. W Rosji istnieje miasto duchów. Otwarte drzwi skrzypią na wietrze. Trawy porastają pobocza dróg, ogrody i sady. Na polach rośnie pszenica, z której nigdy już nie upiecze się chleba. Jest to niegdyś gwarne miasto Prypeć, w którym 45 tysięcy mieszkańców żyło w cieniu reaktora atomowego w Czarnobylu. Eksplozja, która pokryła radioaktywnym pyłem dużą część Europy, zostawiła po sobie przepastną dziurę w ziemi. Zasypano ją, używając do tego 300 tysięcy ton betonu i 6 tysięcy ton ołowiu. Ranę opatrzono, ale nie zagoi się ona szybko. Liczbę bezpośrednich ofiar promieniowania szacuje się na 31 do 37 tysięcy ludzi. Następne ofiary czekają już w kolejce - ich pozornie zdrowe ciała toczy rak. Sylwetka martwego Czarnobyla na tle spokojnych pól Ukrainy może być traktowana jako przepowiednia innych tragedii oczekujących nas w erze nuklearnej. 1990. Zakończenie zimnej wojny. Potyczka z "barbarzyńcom!" osłabi Amerykę, ale ustali się jej przymierze z Rosją. Faktycznie potyczką - nazwano zimną wojnę, Akcja Służb Wewnętrznych Korei i Wietnamu - mogła się Już wydarzyć. SOJUSZ ze Związkiem Radzieckim powinien wkrótce nastąpić, ale Ameryka nie będzie posiadała tak silnej pozycji jak obecnie. Alan Vaughan (1973), Nadejdzie dzień, gdy dwaj wielcy przywódcy będą przyjaciółmi: ich wielka siła będzie w sposób widoczny wzrastać. Nowy ład [Ameryka] 36 Wstęp będzie u szczytu potęgi; człowiekowi krwi liczba będzie podobna... Wschód będzie drżał ze strachu przed tymi dwoma braćmi z Północy, którzy braćmi Jeszcze nie są... Nostradamus (1555-1557), C2 Q89, List do króla Henryka II. Na początku lat osiemdziesiątych dwa supermocarstwa w stanie zimnej wojny, ledwo już widoczne spod zwałów broni jądrowej, zrównały swoje siły w wielkim wyścigu zbrojeń. Rywalizacja miała na celu pokazanie światu, które z nich dysponuje większymi możliwościami niszczenia. Mówiąc o liczbie, Nostradamus mógł mieć na myśli zasoby broni nuklearnej i konwencjonalnej, które miano zredukować w nadchodzących latach dziewięćdziesiątych. Człowiekiem krwi prorok mógł nazwać Gorbaczowa ze względu na czerwone znamię na jego głowie. Gorbaczow był też odpowiedzialny za reformy, które sprawiły, że zimna wojna osłabła i powstały warunki do rozwoju przyjaznych stosunków między Ameryką a Rosją. W oryginalnym tekście przepowiedni Nostradamus używa słowa demis, pisząc o przyjaciołach. Słowo demis znaczy jednak: "przepołowić", "podzielić", "rozdzielić", w odróżnieniu od słowa d'amis oznaczającego "przyjaciele". Prorok często używa zmienionej pisowni i nietypowej interpunkcji, aby przez grę słów nadać treści większą liczbę znaczeń. Możemy zauważyć to zwłaszcza w liście do Henryka II, króla Francji, w którym pisze o braciach, nie będących jeszcze braćmi. Nostradamus traktuje z rezerwą obietnice rozbrojenia. W innych przepowiedniach ostrzega nas, że pierwsze kroki w kierunku sojuszu pomiędzy Ameryką a Rosją w latach osiemdziesiątych mogą załamać się pomiędzy 1999 a 2020 rokiem, podczas wojny nuklearnej. Nawet Pollyanna po zobaczeniu zasobów najwymyślniejszej broni zredukowanych o 90 procent nie będzie mogła, niestety, odetchnąć z ulgą i spojrzeć ufnie w przyszłość nie naznaczoną piętnem atomowego zagrożenia. Jeśli nadal bowiem istnieć będzie tyle bomb atomowych, aby zniszczyć każde ludzkie istnienie jeden raz, a nie, jak to jest możliwe obecnie, 800 razy, to i tak będzie o wiele za dużo. Część 1. Rozdroża na końcu czasu. Tak, wszystkie przepowiednie dawnych jasnowidzów, takich jak Nostradamus, które głoszą, że koniec świata nastąpi przed końcem tego stulecia, są prawdziwe, ale w zupełnie innym sensie, niż jest to rozumiane... Osho(1986). Każda ze znanych nam dawnych cywilizacji stworzyła własną, wyjątkową koncepcję czasu. Astrolog Majów z prekolumbijskiego Meksyku wymyślił kalendarz tak dokładny, że nie powstydziłaby się go dzisiejsza nauka wyposażona w najnowocześniejszą komputerową aparaturę obliczeniową. Hinduscy astrolodzy - kapłani określili pozycje gwiazd pojawiających się na naszym niebie w ciągu ostatnich 90 tysięcy lat. Ich zadziwiająca wiedza pozwoliła im operować jednostkami czasu tak olbrzymimi, że milion lat wydaje się przy nich zaledwie mrugnięciem powiek Brahmy. W przeciwieństwie do kapłanów mieszkających nad płynącymi leniwie wodami Gangesu myśliciele Zachodu, w tym chrześcijańscy apostołowie, nie mogą się doczekać zbawienia, które, według nich, ma nadejść pod koniec tego względnie krótkiego tysiąclecia. Astrolodzy na całym świecie budują systemy pomiaru czasu, obserwując nieme gwiazdy, nie zawsze świadomi tego, że ich poprzednicy w innych czasach nastawiali swoje niewidzialne zegary według ruchów nieba i Ziemi. Mimo iż gwiazdy z pewnością nie są obdarzone mądrością, którą chcielibyśmy w nich dostrzec, w obrębie każdej znanej człowiekowi i opartej na ruchach ciał niebieskich koncepcji czasu dokonano zaskakujących obliczeń. Otrzymane wyniki charakteryzuje dziwna zbieżność. Nie wiadomo, jak to się stało, ale, nie wiedząc o obliczeniach swoich kolegów, żyjących w różnych miejscach na Ziemi i w rozmaitych okresach, starożytni wróżbici i jasnowidze określili w przybliżeniu tę samą datę, kiedy przestaną tykać ziemskie zegary. Koniec wszystkiego ma nastąpić wkrótce - pomiędzy 2000 i 2012 rokiem kalendarza gregoriańskiego. Przepowiednie piramidy. Na terenie Egiptu znajduje się przepowiednia wyryta w kamieniu. Wielka Piramida (Cheopsa) w Gizie, wybudowana pomiędzy rokiem 3000 a 2500 p.n.e., jest czymś więcej niż tylko mauzoleum władcy chorego na manię wielkości. Jest ona zapisem czasu obejmującego całą historię ery Adamowej, począwszy od wygnania Adama i Ewy z raju w czasach opisanych w Genesis 6 tysięcy lat temu, aż do współczesności. Wtajemniczeni archeolodzy twierdzą, że wznoszący się korytarz prowadzący daleko w głąb wnętrza wielkiej kamiennej budowli do królewskiej komnaty, jest nie tylko tunelem 40 Rozdroża na końcu czasu wiodącym do grobu faraona, ale również symboliczną linią czasu dokładnie określającą najważniejsze daty w historii ludzkości. Wierzą oni, że każdy "cal piramidy" (w przybliżeniu 1 cal to około 25,4 milimetra) w linii biegnącej wzdłuż korytarza wytycza ważne kamienie milowe w historii człowieka. Pierwszą istotną datę znajdujemy przy wejściu do ciemnego wnętrza budowli, gdy tylko schronimy się przed oślepiającym blaskiem egipskiego słońca, na samym początku korytarza. Wkrótce potem napotykamy ciasne przejście będące początkiem wznoszącego się tunelu, prowadzącego do królewskiej komnaty. Nasz spacer korytarzem czasu rozpoczyna się od 1,486 cala piramidy; punkt ten, jak twierdzą niektórzy, oznacza rok 1486 p.n.e., w którym Mojżesz wyprowadził plemiona Izraela z Egiptu, a rydwany faraona skąpały się w Morzu Czerwonym. Posuwając się dalej po omacku tą starożytną, kamienną wersją kanału wentylacyjnego, dochodzimy w końcu do obszernej klatki schodowej, zwanej Wielką Galerią. Wejście do Wielkiej Galerii symbolizuje rok 33 n.e. - datę ukrzyżowania jednego z wielu żydowskich pretendentów do tytułu Mesjasza, którą można też uznać za datę narodzin chrześcijaństwa. Długie schody prowadzą nas do gigantycznego kamiennego stopnia oznaczającego rok 1884, który władze Kościoła katolickiego ogłosiły rokiem końca świata. W rzeczywistości rok ten był świadkiem końca proroka mormonów Josepha Smitha. Został on aresztowany i osadzony w więzieniu "dla własnego dobra", a wkrótce potem zamordowany przez ortodoksyjnych chrześcijańskich strażników, tym razem "dla ich dobra". Opuszczamy Wielką Galerię i zaczynamy ostatni współczesny etap podróży. Idąc wolno wąskimi i ciemnymi przejściami, docieramy do przedsionka, a potem do samej królewskiej komnaty. Wtajemniczeni architekci dopatrują się w charakterystycznym położeniu komnaty na szczycie drogi do niej wiodącej symbolu ostatniego aktu wieku Adama - etapu, gdy cała nagromadzona nauka i zły karman* przestaną istnieć. Wielki kamienny stopień jest punktem, od którego począwszy, każdy cal piramidy oznacza miesiąc, a nie rok. Czas i istotne wydarzenia w historii zaczynają się zagęszczać, kolejne chwile następują po sobie coraz szybciej, aby w końcu osiągnąć swe apogeum - podobnie jak świeca, która pali się najjaśniej na chwilę przed zgaśnięciem. Przedsionek królewskiej komnaty wyznacza początek i koniec pierwszej wojny światowej: (sierpień) 1914 i (listopad) 1918 roku. Z przedsionka wiedzie nas ostatnie już, bardzo niskie przejście oznaczające rok 1936, w którym nastąpiło przesunięcie się magnetycznego jądra Ziemi. Według amerykańskiego proroka Edgara Cayce'a przesunięcie to miałoby spowodować katastroficzne zmiany w skorupie ziemskiej przed rokiem 1998. Mijając ostatni już korytarz, docieramy do kresu naszej wyprawy, do sali, w której spoczywa pusty sarkofag. Nawet najwięksi racjonaliści wśród archeologów teoretyzują na temat możliwości innego przeznaczenia Wielkiej Piramidy. Wcale nie musiała być ona wybudowana jako miejsce złożenia szczątków faraona, lecz jako symbol zmartwychwstania przyszłego Mesjasza, którego "powtórne przyjście" było zapowiedziane przez egipskich kapłanów. Większość interpretatorów przepowiedni piramidy uważa, że odległość dzieląca wejście do królewskiej komnaty od przeciwległej ściany symbolizuje ostatnie dni przed * Karman (karma) - według wierzeń wschodnich suma wszystkich uczynków, dobrych i złych (przyp. tłum.). Ziemskie cykle czasu 41 końcem świata. Jest to czas, w którym ludzkość ma do wyboru albo rozpoczęcie nowego etapu ewolucji świadomości, albo popełnienie zbiorowego samobójstwa. Wejście do komnaty oznaczone jest 1953 calem piramidy. Wróżbici mówią, że jest to data powtórnych narodzin Ozyrysa, Chrystusa Egipcjan. Czas pokaże, czy potrafimy rozpoznać nowego Chrystusa-Ozyrysa żyjącego wśród nas. Biorąc jednak pod uwagę, że jeden cal może mieścić w sobie więcej niż jedno znaczenie, 1953 oznaczałoby także preludium ostatnich akordów świata Adama. Po pokonaniu końcowego fragmentu drogi zderzamy się z przeciwległą ścianą królewskiej komnaty, która oznaczona jest datą wrzesień 2001; zdaniem egipskich kapłanów właśnie wtedy zatrzyma się czas. Ziemskie cykle czasu Czy lata dziewięćdziesiąte XX wieku są ostatnim ułamkiem sekundy dzielącym nas od końca kosmicznego czasu? Wielki chaldejski astronom Berossus, żyjący w II wieku p.n.e.*, nastawił swój budzik na rok 25872. Kapłani egipscy żyjący w czasach IV dynastii wyznaczyli datę ostatniego uderzenia gwiezdnego zegara poprzez obliczenie sumy krzyżujących się przekątnych Wielkiej Piramidy: ostateczny wynik wyniósł 25826,6 cala piramidy. Oznaczałoby to, że koniec świata może nastąpić w dowolnym momencie pomiędzy rokiem 2000 a wrześniem 2001. Według kalendarza perskiego (w którym ziemskie cykle trwają 3 tysiące lat) decydująca bitwa między siłami dobra i zła, która ma zakończyć odwieczną walkę, odbędzie się pod koniec naszego wieku. Ostatni cykl czasu na Ziemi, trwający 5 tysięcy lat, skończy się, według druidów, około 2000 roku n.e. Plemiona teutońskie i ich sąsiedzi, wikingowie i Celtowie, mają tę samą wizję przyszłości opartą na starodawnym micie zatytułowanym Gotterddmmerung (Zmierzch bogów). Utwór ten opowiada o kulminacyjnej, ostatecznej bitwie, która, wraz z będącą jej rezultatem katastrofą ekologiczną, miałaby doprowadzić niebo i Ziemię do zniszczenia. Kabalistyczno-hermetyczne szkoły, które zapoczątkowały okultystyczne podziemie w erze chrześcijańskiej, przepowiadają koniec świata na ostatni dzień wielkiego kalendarza obejmującego 7 tysięcy lat; wypada to akurat w 2000 roku. Tybetańczycy twierdzą, iż świat zawali się po czternastu wcieleniach ich patrona, Czenrezi, którego uosabia dalajlama. XIV, aktualny Dalajlama rozważał wybranie swego następcy przez tajne głosowanie, by w ten sposób uniknąć tradycyjnych poszukiwań prawdziwego wcielenia Czenrezi. Opiekunowie tybetańskiej sztuki okultyzmu mówią, że ostatnim prawdziwym wcieleniem ducha Czenrezi był XIII Dalajlama, który zmarł w 1932 roku. Osoby myślące, że znowu kończy się kolejny wielki rozdział historii ludzkości, po którym, oczywiście, nastąpi następny, powinny zapoznać się z tym ostrzeżeniem: niewielu z najgodniejszych jasnowidzów kończącej się ery Adamowej ujrzało wizję czasów wykraczających poza pierwszą dekadę XXI wieku. Istnieją dwie prawdopodobne przyczyny takiego stanu: albo zniszczymy całą naszą przyszłość, unicestwiając * Inne źródła podają, że Berossus (Berosses) żył na przełomie IV i III wieku p.n.e. (przyp. red.). 42 Rozdroża na końcu czasu Ziemię w wojnie jądrowej lub przez katastrofę ekologiczną, albo też wróżbici ery Adi ma nie potrafią nic dostrzec przez barierę podświadomego strachu i niechęci w stosunku do zmian, które muszą poprzedzać nasze wejście w następną wielką erę. Poniżej przedstawię jeszcze kilka ziemskich cykli czasu: Islam. Islam przestanie istnieć w dniu, w którym człowiek przespaceruje się po lampie nocy! Jest to żartobliwa przepowiednia przypisywana Mahometowi. Wyznawcy Allaha jednak, tak jak reszta świata, mieli okazję zobaczyć to, co pozornie niemożliwe, gdy ludzie przechadzali się po "lampie nocy" w 1969 roku. Czy oznacza to, że islamska apokalipsa już się zaczęła? Arabskie frakcje terrorystyczne usilnie dążą do zdobycia broni jądrowej i chemicznej od 1969 roku. Jeśli dodamy do tego wyścig zbrojeń nuklearnych i chemicznych, rozgrywający się pomiędzy Izraelem i sąsiadującymi z nim państwami, możemy stać się świadkami sprawdzenia się przepowiedni Mahometa przed końcem 2000 roku. Drugie tysiąclecie. Kto chce się dowiedzieć, kiedy nastąpi koniec świata? Oto niektóre daty podawane przez chrześcijan: 996, 1186, 1533, 1665, 1866, 1931, 1945, 1954, 1960, 1965, 1966 oraz wrzesień 1994 roku. W porównaniu z innymi religiami chrześcijańscy prorocy wyjątkowo często straszyli nas ogniem ostatecznej zagłady. Kolejna data przypuszczalnego końca świata zapewne nie będzie czymś wyjątkowym, ale dołączy do przepowiedni głoszących, że właśnie rok 2000, a nie żaden inny zakończy historię rodzaju ludzkiego. Wielka Piramida. Średniowieczny historyk koptyjski al-Masudi uważał, że Wielka Piramida w Gizie została zbudowana przez króla Surida po to, żeby zachować dla potomności duchów matematyczną wiedzę Egiptu. Wiedzę tę spisano w gigantycznym kamiennym skryp cię zdolnym przetrwać nie tylko wielki potop, ale także nadchodzący ogromny kataklizn, który pochłonie cały świat. Uczeni znawcy wiedzy tajemnej głoszą, iż w piramidach zapisano wydarzenia, począwszy od czasów Adama i Ewy aż do roku 2001, kiedy t świat, jak twierdzą interpretatorzy snów Surida, zostanie zniszczony przez ogień spadający z gwiazdozbioru Lwa. Babilon. Berossus, chaldejski astronom z II wieku p.n.e., przedstawia nam koniec świata ja ko szatańską Odyseję kosmiczną, w której obecny ruch ciał niebieskich - kolejnych zrównań dnia z nocą - dobiegnie końca w 2001 roku. Widzi on wielki ogień pochłaniający życie na Ziemi w lipcu tegoż roku, a następnie powódź, która ma nadejść w październiku, tuż po pożarze, kiedy, według jego obliczeń, pewne planety znajdą się w koniunkcji w znaku Koziorożca. Życie w okresie przejściowym 43 "Koło dharmy" . Budda powiedział, że "koło dharmy", dostarczające siły napędowej procesowi poszukiwania prawdy przez ludzkość, potrzebuje co 2500 lat nowego Buddy (jednostki przebudzonej), który wprawiłby je w ruch. Dzieli on cykl ziemski na pięć części, a każda z nich trwa 500 lat. Po upływie 500 lat "koło dharmy" traci swoją moc przyczyniającą się do duchowej ewolucji ludzkości. Pierwszy obrót koła nastąpił za sprawą Gautamy Buddy około 500 roku p.n.e.; drugi raz zakręcił nim Chrystus; trzeci, nieco słabszy obrót przypada na okres 500-700 n.e., gdy Chiny przyjęły buddyzm i gdy narodził się islam. W 1000 roku Europa nawróciła się na chrześcijaństwo, a Azja na buddyzm; jeszcze bardziej anemiczny obrót w 1500 roku spowodowały narodziny protestantyzmu i sikhizmu. Ostatnie 500 lat cyklu, czyli ostatni obrót "koła dharmy", dobiegnie końca przed 2000 rokiem. Astrologia zachodnia. Zachodni astrolodzy określają wpływ gwiazd na ludzkie działania, opierając się na systemie nazywanym wielkim rokiem kosmicznym. Jest to okres, w którym Słońce cofa się poprzez wszystkie dwanaście konstelacji zodiaku; wynosi on 25970 lat. 2160 lat zabiera Słońcu przejście jednej konstelacji, czyli jednego kosmicznego miesiąca. Obecny kosmiczny miesiąc, lepiej znany jako era Ryb, dzieli się na cztery kosmiczne tygodnie, z których każdy liczy mniej więcej 500 lat. Przez 72 lata Słońce cofa się o jeden stopień - kosmiczny dzień. Dzień ten dzieli się na dwie fazy: żeńską (noc) i męską (dzień), a każda z nich trwa 36 lat. Teraz znajdujemy się na etapie późnego popołudnia fazy męskiej, w której kumulują się nasze działania będące źródłem karmicznej reakcji, mającej nastąpić w fazie żeńskiej (nocnej) w 2008 roku. W tym czasie ludzkość może doświadczyć duchowego odrodzenia albo się unicestwić. Kalendarz Majów. Nie cieszcie się przedwcześnie, jeśli 2000 rok upłynie bez wstrząsów. Według Majów z prekolumbijskiego Meksyku - twórców jednego z najdokładniejszych istniejących kalendarzy - nasz czas dobiegnie końca najpóźniej w 2012 roku. Życie w okresie przejściowym. Astrologia nie jest nauką obiektywną. To dziedzina oparta na alegorii i symbolach; to poetycki język budujący zdania z gwiazd. Funkcją astrologii jest uchwycenie przepływu sił wszechświata i wytłumaczenie, jaki efekt siły te wywrą na ludzkie ciało, umysł i na ducha. W niniejszej książce często będę powracał do tej metafory, aby opisać podstawowe i duchowe siły znajdujące się gdzieś pomiędzy definicjami obiektywnymi i subiektywnymi. 44 Rozdroża na końcu czasu Kalendarium. Czyżbyśmy żyli w ostatnich latach przed nadejściem końca świata i przed powtórnym nadejściem Chrystusa? Tak twierdzi większość telewizyjnych ewangelistów, opierając swoje przeświadczenie na cytacie z Ewangelii św. Mateusza (24,42): Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie. Wyznaczenie dokładnych dat przyszłych wydarzeń było i jest najtrudniejszym wyzwaniem dla jasnowidza; sprostało mu tylko niewielu najlepszych. Ich przepowiednie dotyczące XX, a także pierwszych lat XXI wieku podane są w porządku chronologiicznym. Nasza wspólna przyszłość wydaje się zmierzać ku końcowi jedną kulminacyjną falą zdarzeń; falą, która rozbije się o brzeg nadchodzącego tysiąclecia. 1900-1911. 1900 "Złowrogi wiek" - Nostradamus (1555) 1902 Koronacja Edwarda VII - Cheiro (1902) 1904 Inwazja Brytyjczyków na Tybet - astrolodzy (lamowie) buddyjscy (przed 1850) 1910 Śmierć króla Edwarda VII - Cheiro (1902) 1911 Chińczycy opuszczają Tybet - astrolodzy (lamowie) buddyjscy (około 1850) 1912-1929. 1912 Zatonięcie "Titanica"- Cheiro (1911) 1914-1918 Pierwsza wojna światowa - astrolodzy (lamowie) buddyjscy (około 1850) 1920 Hoover nie zostaje wybrany na prezydenta USA - Evangeline Addams (1920) 1921 Śmierć Enrica Carusa - Evangeline Addams (1921) 1927-1929 Mussolini zajmuje Libię - Cheiro (1925) 1929-1947. 1929 Krach na giełdzie - Edgar Cayce (1925) 1933 New Deal - program reform politycznych i ekonomicznych wprowadzony przez prezydenta Roosevelta - Edgar Cayce (1929) 1943 Bitwa pod Kurskiem - Edgar Cayce (1943) 1945 Zakończenie drugiej wojny światowej - Edgar Cayce (1941) 1947 Podział Indii - Jeane Dixon (1946) 1950-1960. 1950 Apokalipsa tybetańska: inwazja chińska - astrolodzy (lamowie) buddyjscy (prz. 1850) 1951 1953-2001 Pojawi się nauczyciel świata: nastąpi koniec świata - przepowiednia piramidy (3000 p.n.e.) 1958-1998 Chrystus (jego świadomość) pojawi się na Ziemi - Edgar Cayce (około 1934) 1958-1998 Katastrofalne zmiany w strukturze skorupy ziemskiej - Edgar Cayce (1931) 1960 Młody demokrata wybrany na prezydenta USA - Jeane Dixon (1952) 45 Życie w okresie przejściowym 1963-1975 1963 1968 1968 1972 1975 1978 1982 1984 1985 1986 1987 1988 1989 1991-1999 1993-2002 1998 1999 2000 2001 2001 2002 2012 2100 2400 3755 3797 Zabójstwo prezydenta Kennedy'ego - Jeane Dixon (1963) Odkrycie fragmentów ruin Atlantydy u wybrzeży Bikini - Edgar Cayce (1940) Apogeum rewolucji kulturalnej - Edgar Cayce (1932) Początek Wojny Trzeciego Antychrysta - Nostradamus (1557) Przesłanie nauczyciela świata dotrze na Zachód - Madame Bławatska (1888) 1978-1986 Otrucie papieża Jana Pawła I - Nostradamus (1555) Początek końca Kali juga (hinduistyczna apokalipsa) - indyjscy astrolodzy Gorbaczow obejmuje władzę w ZSRR i przeprowadza pierestrojkę - autor (1983) Świat dowiaduje się o AIDS - globalnej pladze - Nostradamus (1555) Koniec zimnej wojny - polski mnich (1970) 1987-2002 Rozpoczęcie ostatniego etapu wojny pomiędzy Iranem a Irakiem - Nostradamus (1555) Armia Radziecka wycofuje się z Afganistanu - Nostradamus (1555) Początek przyjaznych stosunków pomiędzy USA i ZSRR - Nostradamus (1555) Susze i katastrofy ekologiczne na Ziemi - Nostradamus (1555) Trzecia wojna światowa i/lub duchowa rewolucja - Nostradamus (1555) 1998-2001 Początek zalewania wybrzeży przez morza i oceany - Edgar Cayce (1941) Armagedon - Nostradamus (1557) Śmierć Starego Świata - przepowiedziana przez wielu różnych proroków Koniec świata - prorocy chrześcijańscy oraz przepowiednia piramidy Koniec świata - Berossus (II wiek p.n.e.) 2002-2012 Objawienie wielkiego duchowego króla - Nostradamus (1557) Koniec świata - w tym roku kończy się kalendarz Majów 2100-2400 Reinkarnacja Edgara Cayce'a, który ogląda świat zmieniony przez kataklizmy XX i XXI wieku - Edgar Cayce (1936) Nadejście nowego Mesjasza - Cheiro (1931), CWP 3755-3797 Burze ognia pochłaniają powierzchnię Ziemi na skutek zderzenia z asteroidami - Nostradamus (1557) Powiększające się Słońce niszczy Ziemię - Nostradamus (1557) 46 Rozdroża na końcu czasu Jeżeli nie możemy użyć metod obiektywnych, żeby zbliiżyć się do sedna tajemnicy, jedyną drogą do zrozumienia egzystencjalnej prawdy mogą okazać się mity i poezja. Język astrologii w wyjątkowy sposób wypełnia sferę pomiędzy światem materii a światem ducha. Jeśli bieg wydarzeń związanych z życiem jednostki lub z życiem w ogóle będzie tego wymagać, połączę planetarne rzeczowniki z imiesłowami konstelacji i znajdę relację pomiędzy podmiotem i orzeczeniem, korzystając ze słownictwa Junga i jego archetypów. Astrologia jest także poezją czasu - jej strofy wyznaczone są ruchami gwiazd. Jeden epicki poemat składa się z dwunastu strof albo dwunastu konstelacji zodiaku. Recytacja trwa 25970 lat, tworząc cykl, zwany wielkim rokiem kosmicznym. Każda strofa trwa 2160 lat. Jest to czas, w którym każda z konstelacji przesuwa się po nieboskłonie w ciągłym pochodzie zrównań dnia z nocą. Każdą strofę nazywamy miesiącem kosmicznym, a "miesiąc" kosmiczny to jedna ziemska era lub epoka. Wszystkie pozytywne i negatywne aspekty historii danej ery znajdują swoje odbicie w astrologicznej ekspozycji. Prawidłowe odczytanie tej poezji pozwoli nam wyznaczyć mapę podróży ludzkiego ego. Astrologowie wierzą, że historia dziejów ludzkości - ze wszystkimi jej dramatami, tragediami i komediami - przybiera charakterystyczną, jednolitą formę, która zmienia się mniej więcej co 2 tysiące lat. Nasza obecna era to era Ryb. Zaczęła się ona około 2 tysięcy lat temu za życia Jeszui, syna Józefa, którego nowa religia -jak przepowiedziano w Ewangelii św. Mateusza (16,4) - miała nosić rybie znamię z powodu "człowieka-ryby". Symbol ryby używany był przez pierwszych chrześcijan do momentu, gdy rozrastająca się hierarchia kapłanów usystematyzowała religię, zapomniała o rybie i zmieniła żydowskie imię założyciela, nadając mu, nie wiadomo dlaczego, greckie - Jezus Chrystus. Era Ryb lubuje się w hierarchii religijnej, tajnych stowarzyszeniach i samotnych myślicielach umartwiających się w zamkniętych klasztorach. Planeta Neptun reprezentuje archetypowe siły Ryb. Dlatego też w zdaniu opisującym erę Ryb nadrzędnym rzeczownikiem jest Neptun, a czasowniki marzeń i przymiotniki kontemplacji oddziela interpunkcja duchowej transcendencji. Odczytywanie kosmicznych strof nie jest pozbawione wieloznaczności. Chcąc lepiej pojąć język, jakim posługuje się astrologia w odkrywaniu przyszłości, należy pamiętać, że każdy kosmiczny miesiąc ma swoje ciemne strony. Nie powinny być one bagatelizowane, jeśli nie chcemy wpaść w pułapkę jej nieświadomych wpływów. Ciemniejsza strona ery Ryb uwielbia teokracje dyktatorów, szpiegostwo, ukrytą wrogość; co gorsza jednak, przedkłada iluzję ponad prawdę. Charakterystyczne dla ery Ryb są wizje zmyślonego piekła i nieba, odrzucenie rozumu na rzecz zaufania autorytetom, wyznawanie kultów śmierci. Zabobony, wiara w ślepe fatum i kompletne zaprzeczenie istnieniu niezależnych od nas niebezpieczeństw - wszystko to pomogło stworzyć kaftan bezpieczeństwa dla każdego z nas, zastępując naszą niepowtarzalność narzuconą nam i pełną uwarunkowań osobowością. Koszmar ery Ryb kryje się w każdej moralności, każdym prawie i każdej odruchowo kultywowanej tradycji, które już od dawna są przeżytkami na tle ewolucji myśli ludzkiej. My jednak oddajemy cześć owym wartościom i chyba tylko ostateczna zagłada mogłaby nam w tym przeszkodzić. Ryby to dwunasta i ostatnia konstelacja wielkiego kosmicznego cyklu, dlatego jest ona wyrazem kulminacji wszystkich ludzkich działań i reakcji, które trwały 26 tysięcy Życie w okresie przejściowym 47 lat. Gdybyśmy byli dinozaurami, lata dziewięćdziesiąte byłyby końcową dekadą ludzkiego okresu kredy. Jest to czas śmierci i transcendencji, nic dziwnego zatem, że tak wiele cykli czasu w przepowiedniach kończy się w tych ostatnich latach nie tylko kosmicznego miesiąca, ale także wielkiego cyklu stuleci. Obejmuje on w swej czwartej, kulminacyjnej części historię znanej nam cywilizacji - wielki Adamowy cykl wieków. Rozpoczął się on w prehistorycznym raju wraz z ugryzieniem przez Ewę pamiętnego jabłka; my musimy je teraz zjeść, kończąc historię w 2000 roku (lub w 2012, jeśli to Majowie mają rację). Przemijanie wieku astrologicznego możemy porównać do ostatnich chwil umierającego człowieka. Właśnie w tym decydującym momencie, przed końcem wszystkiego, umierająca osoba często doświadcza czegoś, co nazywamy cudownym uzdrowieniem. W podobny sposób większość najważniejszych zjawisk mijającego wieku przeżywa swe odrodzenie, jakby ostatnie drgnienie przed śmiercią. Jeżeli więc moja interpretacja gwiezdnych poematów jest poprawna, to fala fundamentalistycznych tendencji w chrześcijaństwie, hinduizmie i islamie, jak również nagła erupcja nacjonalistycznego i etnicznego zacietrzewienia nie sygnalizują renesansu tych dawnych wartości, ale zapowiadają ich ostateczną abdykację w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Mimo że lata dziewięćdziesiąte są świadkiem bezprecedensowego powrotu do dawnych wartości oraz powrotu milionów ludzi do kościołów, świątyń i meczetów, nie oznacza to wcale, że charakterystyczne dla Ryb umiłowanie boskich autorytetów i pasterzy prowadzących swoje owieczki utrzyma się także w przyszłości. Nowe tysiąclecie nie będzie chrześcijańskie, przynajmniej na pewno nie w taki sposób, w jaki chcieliby to widzieć tradycjonaliści z ery Ryb. W Nowej Erze chrześcijanie porzucą wiele cech wiążących ich z erą Ryb, prowadzić ich będzie bowiem planeta Uran, zmieniająca całkowicie dotychczasowy system wartości. Pisarz i astrolog Jeff Green określił emanację Urana jako archetypową siłę niosącą "wolność od znanego". Następny wiek, pierwsza strofa nowego kosmicznego poematu czasu, będzie erą Wodnika. Symbolem jej jest postać człowieka niosącego wodę. Przekazuje on nam bezosobową i oceaniczną świadomość, która oczyści świat z dramatów ludzkości. To, co wylewa się z jego dzbana, nie jest wodą, lecz mgłą w kolorze indygo. Daru, który niesie Wodnik, nie można pić - można go tylko doświadczać, tak jak powietrza czy oświecenia. Symbolem Wodnika są także dwie równoległe zygzakowate linie, które reprezentują potencjał sił życiowych ludzkości. To dwa węże o subtelnej i niematerialnej sile; jedna z nich jest pozytywna, druga negatywna. Siły te muszą pozostawać w równowadze. Jeśli zostanie ona zakłócona, nastąpi katastrofa. Linie te są zachodnią wersją kundalini - wijącej się, podwójnej spirali, która przebiega wzdłuż kręgosłupa naszego niewidzialnego, "duchowego" ciała. Jest to droga, na której energia seksualna, przechodząc na wyższe poziomy, przeobraża się w nadświadomość. Nic dziwnego zatem, że wybuch wolności i wolnej miłości w latach sześćdziesiątych XX wieku kojarzono jednoznacznie z erą Wodnika. Jednak wolny seks i orgie to tylko początkowa faza wolności; zakończy się ona transformacją sił biologicznych w siły transcendentalne. Węże - graficzny znak Wodnika - obrazują też most łączący przeciwieństwa. Wodnik to nauczyciel tańca obserwujący kroki pary wrogów wykonujących niesamowitą rumbę. Podczas gdy senny, stary. Rybi mędrzec trzyma w rękach dwie ryby, jin i jang, 48 Rozdroża na końcu czasu symbolizujące nasz dramat konieczności radzenia sobie w tyglu biało-czarnej dialektyki (piekło i niebo), w erze Wodnika dopełnią się dwa przeciwstawne bieguny. Znane medium Uri Geller i demaskator "wiedzy tajemnej" James Randi uścisną sobie ręce, a dzisiejsi naukowcy staną się mistykami jutra. Nowa Era niesie ze sobą także niebezpieczeństwa. Jeśli ludzka świadomość nie okaże się na tyle dojrzała, by utrzymać w równowadze uraniczne siły chaosu, możemy mieć kłopoty. Kundalini naszego świata obudzi się około 2000 roku, a węże bywają bardzo niebezpieczne. Nagły wstrząs w ludzkiej świadomości może doprowadzić do zbiorowego oświecenia albo do zbiorowego obłędu. Era Ryb otworzyła i zamknęła cykl ostatniego kosmicznego roku. Wodnik posieje nasiona dharmy w żyznej glebie ludzkości. W ciągu następnych 2500 lat będą z nich wyrastać kwiaty albo chwasty. Krąży opinia, że tak zwana New Agę (Nowa Era) zacznie się oficjalnie w roku 2000. Nie oznacza to jednak, że 31 grudnia 1999 roku będziemy się wesoło bawić w erze Ryb, a następnego ranka obudzimy się z kosmicznym kacem w erze Wodnika. Wpływy astrologiczne przenikają się nawzajem w trwającym do kilkuset lat okresie przejściowym. Dzisiejsze czasy bez obaw możemy nazwać najbardziej schizofrenicznymi w dziejach ludzkości. Przyczyną tego jest zabawa w przeciąganie liny między kosmicznymi wpływami obu er. Era Wodnika zaczęła oddziaływać na dogorywającą erę Ryb około 1750 roku i będzie miała 50-procentowy udział w tym, co nas czeka między rokiem 1990 a 2012. Krótko mówiąc, nasze myśli i działania w ciągu nadchodzących kilku lat będą obciążone sentymentem do ortodoksyjnej wiary, niewidzialnych bogów i romantycznych snów, właściwych erze Ryb, a jednocześnie równie silny wpływ będą wywierać na nas buntownicze wibracje Wodnika. Bunt ten popchnie ludzkość w wir rewolucji i pogoń za prawdą. Człowiek zażąda dla siebie raju - teraz albo nigdy! Nie wolno jednak zapominać, że Hitler i Wielki Brat to efekty emanacji ciemnej strony Wodnika. Nadchodzący uraz psychiczny spowodowany utratą przeszłości i skokiem w nieznane może zakłócić bieg historii przed zakończeniem 2000 roku. Na podstawie przepowiedni trudno jest stwierdzić, czy serce ludzkości zacznie bić ponownie po tym okresie. Ludzie powinni zachować wielką ostrożność i być świadomi niebezpieczeństw, krocząc po ostrej jak brzytwa krawędzi czasu. Most łączący koszmary lat dziewięćdziesiątych XX wieku z prawdą ery Wodnika jest cieniutki jak bibułka. Jeden niewłaściwy krok i wszyscy spadniemy w otchłań kontroli myśli i zbiorowego obłędu. Wodnik dopiero rozpoczął swoje panowanie. Wojna, zagłada, rozlew krwi i głód to narzędzia, którymi się posługuje... którymi zniszczy "stare" i na jego ruinach przeprowadzi intronizację "nowego". CHEIRO(1925), Z chaosu rodzą się gwiazdy. FRYDERYK NIETZSCHE "J Drugie tysiąclecie 49 Drugie tysiąclecie W latach dziewięćdziesiątych X wieku cały świat chrześcijański wstrzymał oddech. Wierzono, że Dzień Sądu Ostatecznego nadejdzie 1000 lat po narodzinach Chrystusa. Średniowieczni kapłani głosili, że straszliwi wikingowie pustoszący miasta i kościoły to opisywane w Biblii hordy napływające z północy - z kraju Goga i Magoga. Wielu nauczycieli w amerykańskich szkółkach niedzielnych twierdzi, że Gog i Magog to Rosjanie, nie zważając przy tym zupełnie na pierestrojkę i zakończenie zimnej wojny. Z drugiej strony, wszyscy, którzy wierzą dzisiaj w niepokalane poczęcie, mają pewną przewagę nad swymi braćmi sprzed tysiąca lat. Najprawdopodobniej nie ominie ich możliwość bycia świadkami realizacji warunku, jaki musi być spełniony przed zapoczątkowaniem prawdziwej apokalipsy: nie tylko Żydzi muszą powrócić do Ziemi Świętej i ustanowić tam państwo Izrael, ale musi także zostać odbudowana Świątynia Salomona. W 1989 roku zaczęły napływać do izraelskiego Ministerstwa Spraw Religijnych petycje w sprawie budowy nowej świątyni. Prośby i podania były tak liczne, że ministerstwo musiało zacząć rozważać je poważnie. Na początku lat dziewięćdziesiątych doszło do krwawego starcia między Palestyńczykami a Izraelczykami niedaleko Ściany Płaczu. Przyczyną zajść były pogłoski, że izraelski oddział wojskowy ma zamiar położyć w tym miejscu kamień węgielny pod budowę świątyni. Przepowiednia dotycząca 1000 roku nie spełniła się. Teraz przyjmowane są zakłady w odniesieniu do 2000 roku. Większość chrześcijańskich jasnowidzów naszego tysiąclecia twierdzi, że prawda dotycząca końca XX wieku zawarta jest w treści dokumentu odnalezionego w szesnastowiecznym klasztorze Maria Laach. Napisano tam: Dwudziesty wiek przyniesie śmierć i zniszczenie, odejście od Kościoła, rozłam w rodzinach, niezgodę w miastach i rządach... Nieco inaczej ujął to opat Genet w piśmie pochodzącym sprzed 1798 roku: Zanim dwudziesty wiek dobiegnie końca, rozpocznie się Sąd Ostateczny. W spokojnym stanie Goa leżącym w Indiach stoi stara, licząca pięćset lat bazylika Jezusa Narodzonego. Każdy, kto się tam znajdzie, może odpocząć od żaru oślepiającego słońca i odnaleźć w ciemnym wnętrzu bocznej kaplicy zimną w dotyku srebrną trumnę św. Franciszka Ksawerego. Mieszkańcy tej dawnej portugalskiej kolonii mówią, że ciało świętego od pięciuset lat pozostaje nietknięte mimo tropikalnego klimatu. Istnieje przepowiednia związana ze zmumifikowanymi zwłokami św. Franciszka Ksawerego -jeżeli jego ciało zacznie się rozkładać, można się będzie zacząć przygotowywać na nadejście sądnych dni. No cóż, przepowiednia przepowiednią: rzut oka na obecny stan zwłok jezuity, widocznych przez szklane okienko w trumnie, pozwala się upewnić, że początek końca mamy już za sobą. 50 Rozdroża na końcu czasu Ostatni papieże. Święty Malachiasz opuścił Irlandię i udał się na pielgrzymkę do Rzymu w 1139 roku. Gdy tylko zobaczył "wieczne miasto" rozpościerające się w dolinie i skąpane w ciepłym świetle letniego wieczoru, natychmiast upadł na ziemię w ekstatycznyn transie i zaczął recytować tajemne łacińskie zdania. Słowa te zostały spisane i przekazane potomności przez towarzyszące mu osoby. Każda ze 111 fraz wypowiedzianych przez Malachiasza odnosiła się do kolejnych papieży: pojawiało się w nich imię, insygnia herbowe albo tło historyczne towarzyszące ich panowaniu, począwszy od współczesnego mu Celestyna II aż do dnia Sądu Ostatecznego. Jego przepowiednie bardzo trafnie określają panowanie kolejnych głów Kościoła - oto kilka przykładów dotyczących XX wieku: Benedykt XV (1914-1922) nazwany został Religio Depopulata, czyli "religia wyludniona". Podczas jego pontyfikatu Kościół katolicki stracił 37 milionów wiernych w pierwszej wojnie światowej i z powodu epidemii grypy "hiszpanki", a także 200 milionów rosyjskich chrześcijan, którzy stali się wyznawcami ateistycznego kultu - komunizmu. Jan XXIII (1958-1963) określony został jako Pastor et Nautd - "duchowny i żeglarz". Były patriarcha Wenecji (miasta słynącego z żeglarzy) prowadził swoją katolicką flotę w kierunku rewolucyjnych reform. Określenie Flos Florum - "kwiat kwiatów" - przypadło w udziale Pawłowi VI (1963-1978), którego rodzinny herb przyozdobiony był symbolem lilii. Święty Malachiasz nazwał Jana Pawła I Dt Medietate Lunae, "połówką Księżyca". Jego krótkie rządy w Stolicy Apostolskiej skończyły się nagłą śmiercią 28 września 1978 roku, mniej więcej w połowie księżycowego cyklu. Jan Paweł II nosi miano De Labore Solis - "Z pracy Słońca". Jakie prace wykonuje Słońce? Wstaje o świcie i wędruje po niebie. Trudno obiektywnie stwierdzić, jakie znaczenie zawarte jest w łacińskich słowach świętego Malachiasza i czy jego interpretatorzy nie próbują wydobyć wszystkiego, co można, z krótkich zagadek. Szczególnie bogate są interpretacje dotyczące frazy opisującej Jana Pawła II. J. R. Jochmans, autor klasycznej książki na temat proroctw Rolling Thunder (Toczący się grom), tłumaczy De Labore Solis jako "wschodzące Słońce", przypominając o tym, że Jan Paweł II pochodzi ze Wschodu. Astrolog Doris Kay odczytała to jeszcze inaczej, interpretując znaczenie motta jako "ten, który przyszedł w dniu zaćmienia Słońca". Kay przypomina nam, że Jan Paweł II urodził się 18 maja 1920 roku - właśnie w dniu całkowitego zaćmienia Słońca. Święty Malachiasz w swoich łacińskich frazach wspomniał tylko o dwóch następcach Jana Pawła II. Średnia długość okresu panowania ojców świętych wynosi około 10 lat. Oznacza to, że koronacja ostatniego papieża przypadłaby mniej więcej na 2000 rok. Po Janie Pawle II panować ma Glorie Olivae - "chwała oliwki". Osiemnastowieczny mnich - wróżbita z Padwy - był święcie przekonany, że papież ten przyjmie imię Leona XVI i będzie orędownikiem pokoju pomiędzy Żydami i Arabami (oliwka jest między innymi symbolem Izraela). A tak wypowiada się święty Malachiasz na temat ostatniego papieża: "Koło dharmy" zatrzymało się! 51 W czasie prześladowań świętego kościoła rzymskiego panować będzie Petrus Romanus [Piotr z Rzymu], który karmić będzie swe owce pośród wielkiego cierpienia, a gdy dobiegną one końca, Miasto Siedmiu Wzgórz zostanie całkowicie zniszczone, a straszliwy Sędzia osądzi ludzi. ,Koło dharmy" zatrzymało się! Buddyści wierzą, że "koło dharmy" - "koło prawdy" - musi zwolnić i w końcu się zatrzymać. Gautama Siddhartha, którego oświecenie zainicjowało początek buddyzmu, tłumaczył swoim uczniom, że droga poszukiwania prawdy jest jak koło, które aby się kręcić, musi być wprawione w ruch przez człowieka oświeconego raz na 2500 lat. Dwadzieścia pięć stuleci od narodzin Buddy minie przed 2000 rokiem. Wygląda jednak na to, że buddyjskie koło prawdy zatrzymało się już w epoce materializmu w komunistycznych Chinach, gdy mnisi i klasztory stali się muzealnymi eksponatami. W Japonii - kraju, w którym buddyzm doświadczył ostatecznego i prawdopodobnie największego rozkwitu poprzez zeń - dolar stał się świętością większą niż dharma. Ostatnia ostoja buddyzmu, pustelnicze królestwo Tybetu, przeżyła holocaust, który postrzegany jest jako straszliwe preludium następnego pchnięcia "koła dharmy". W 1950 roku Chińczycy rozpoczęli wysadzanie w powietrze pierwszej z sześciuset siedziby lamów tybetańskich. Ciągły gwałt zadawany Tybetowi trwa do chwili obecnej. Kiedy koło przytoczy się do kraju, odejdzie pokój. STAROŻYTNA PRZEPOWIEDNIA TYBETAŃSKA (W Tybecie nie używano transportu kołowego do czasu inwazji Brytyjczyków w 1904 roku). Może zdarzyć się, że tutaj... w Tybecie religia i świecka administracja zostaną zaatakowane -tak z zewnątrz jak i od wewnątrz kraju ... dalajlamowie i panczenlamowie... stanowiący opokę wiary i chwalebne wcielenia zostaną zgnieceni, a imię ich zaginie bez wieści. Klasztory i duchowieństwo [lamowie], ich ziemie i to, co do nich należy, wszystko będzie zniszczone. Ich ziemie zostaną rozgrabione, a oni sami służyć będą swoim wrogom lub tułać się po kraju jak żebracy. Wszystkie istoty pogrążone zostaną w wielkiej biedzie i w przejmującym strachu. Dni i noce będą upływać powoli w coraz większym cierpieniu. XIII DALAJLAMA (1932), OSTATNI TESTAMENT, SPORZĄDZONY 18 LAT PRZED NAJAZDEM CHIŃCZYKÓW NA TYBET 52 Rozdroża na końcu czasu Gdy wzleci żelazny ptak, a konie poruszać się będą na kołach, ludność Tybetu rozproszy się jak mrówki po całej ziemi. PADMASAMBHAWA (VIII WIEK n.e.). TWÓRCA BUDDYZMU TYBETAŃSKIEGO Kali juga (wiek Kali). W wieku Kali ludzie pogrążą się w... złodziejstwie, fałszu, oszustwie i próżności, itd., a złudzenia, hipokryzJa i pycha zaślepią ich. Dharmo [poszukiwania religijne] stanie się bardzo słaba w wieku Kali, a ludzie grzeszyć będą myślą, mową i uczynkiem... Kłótnie, plagi, śmiertelne choroby, głód, susza i katastrofy pojawią się na Ziemi. Świadectwa i dowody staną się niepomne. Wszystkie kryteria przestaną istnieć, gdy rozpocznie się wiek Kali. Ludzie będą tracić siłę i moc. Będą nikczemni, pełni gniewu, skąpi i fałszywi. Zła ambicja, zła edukacja, złe interesy i złe dochody zrodzą strach. Wszyscy staną się chytrzy i fałszywi... Wielu z kasty siudróm zasiądzie na tronie i wielu heretykom będzie głosić swe prawdy. Powstaną różne sekty, sannjasini będą nosić czerwone szaty... Wielu będzie twierdziło, że posiada wiedzę po to tylko, aby odnieść własne korzyści. W wieku Kali... będzie wielu fałszywych wyznawców... Kraj [Indie] wyludni się z powodu katastrof, krótkiego życia ludzi i rozmaitych chorób. Każdy dozna tego cierpienia... wskutek dominacJi zła i Tamoguna [ciemności] ludzie bez skrupułów popełniać będą grzech aborcJi i z tego powodu człowiek przestanie być istotą silną i długowieczną. Ludzie będą dożywali najwyżej stu lat. Mimo istnienia Księgi Wed [hinduska Biblia] będą żyli tak, Jakby jej nigdy nie było, i nikt nie będzie już składał ofiar. PURANY HINDUSKIE (330 n.e.). MAT-PCH. 144,29F Istnieją różne interpretacje hinduskich cykli czasu. Niektórzy twierdzą, że obejmują one miliony lat, inni, że zaledwie kilka tysiącleci. Według rosyjskiej teozofki Helen; Pietrowny Bławatskiej kosmiczny rok w ujęciu astrologii zachodniej zbieżny jest z wiel kim czasem hinduskim, który składa się z czterech cykli kosmicznych - każdy trwa 5 tysięcy lat i nosi nazwę juga. Święte pisma hinduskie mówią o tym, że entropia ludzkiej świadomości wzrasta z każdym mijającym cyklem. Proces ten został porównany do stołu tracącego po kolei nogi, a wraz z nimi także stabilność. W pierwszym wieku, nazwanym sat juga (wiek prawdy), wiedza duchowa i świadomość mieszka w sercu wszyst kich ludzi - symbolem tego jest stół stojący pewnie na czterech nogach. W drugim wieku jedna noga stołu odpada - stoi on nadal, ale świadomość zmniejsza się, a miłość czuje się mniej pewnie. W trzecim wieku stół utrzymuje się już tylko na dwóch nogach, co Oczyszczenie w ogniu. Ostatnie ostrzeżenia 53 sprawia, że ludzkość wyraźnie zmierza ku nieświadomości i nienawiści. Prowadzi to do naszego czwartego i najmroczniejszego wieku o nazwie Kali juga - znaczy to wiek mroczny lub żelazny. Nasz symboliczny stół kołysze się na jednej, ostatniej nodze, na resztkach świadomości. Ciężar nieumiarkowania sprawi, że nasza świadomość, tak jak stół na jednej nodze, całkowicie straci równowagę i roztrzaska się na podłodze. Symbolem ostatniego wieku w filozofii hinduistycznej jest Kali, nieprzejednana bogini śmierci o czarnej skórze i uśmiechu splamionym krwią. To demoniczne bóstwo zniszczenia czczone jest w Indiach jako pełna współczucia morderczyni naszych iluzji. Gdy gromadzący się przez tysiące lat ładunek karmicznych ekscesów osiągnie swój punkt kulminacyjny, Kali zastuka do naszych drzwi, żądając zapłaty. Według współczesnych astrologów hinduskich pierwsze zwiastuny nadejścia Kali - na razie jeszcze tylko szarpanie za klamkę - można było zaobserwować już w 1982 roku. Oznacza to, że bogini wyważy drzwi pomiędzy 2000 i 2012 rokiem. Współczesne Indie odzwierciedlają najgorsze koszmary wedyjskich wizjonerów z przeszłości: liczba aborcji stale rośnie (ale stopień przeludnienia, uboczny produkt tradycji wedyjskiej, jeszcze bardziej), a średnia długość życia w Indiach wynosi 45 lat i jest jedną z najniższych na świecie. Plagi chorób nie przestają prześladować ludności. Wielu kapłanów hinduizmu płacze nad zanikiem wiary, którego pierwszym objawem był rozwój buddyzmu na terenie Indii, a jednym z kolejnych pojawienie się samozwańczych guru, którzy, tak jak Maharishi czy "Bhagwan", przyciągnęli do siebie jak magnes mnóstwo sympatyków z Zachodu i ubrali ich w czerwone szaty pielgrzymów - sannjasinów. I tak dalej. Nie trzeba jednak ronić łez nad wszystkimi utraconymi "cnotami". Upadek nieludzkiego systemu kastowego, który sprawiał, że co czwarty Hindus był faktycznie niewolnikiem, jak też zanik niektórych zwyczajów, na przykład sati (palenie wdowy na stosie razem z ciałem jej zmarłego męża), uważać trzeba za wielki krok do przodu. W kulturze Wschodu odwieczna walka dobra ze złem postrzegana jest bardziej jako taniec zażyłych kochanków i wrogów zarazem. Taniec ten nosi nazwę leela, boskiej zabawy. Trudno jest ludziom Zachodu zrozumieć wschodnią koncepcję, według której zło ma w sobie wiele dobrego, a dobro zawiera w sobie pierwiastki zła. W złotym wieku prawda nie podlegała dyskusji. To właśnie dlatego stół traci stabilność. Im mroczniejszy jest wiek, tym większe pragnienie światła. Zanim nowy hinduski cykl kosmiczny będzie mógł rozpocząć się następnym wiekiem prawdy, wszystkie nasze iluzje dotyczące cywilizacji: Bóg, czas i rzeczywistość, zostaną bezlitośnie unicestwione jednym cięciem metaforycznego miecza Kali. Jej ludzki ogród wymaga oczyszczenia z chwastów. Aby dharma została zachowana, stare rośliny muszą być wyrwane z korzeniami - czy tego chcą, czy nie. Oczyszczenie w ogniu. Ostatnie ostrzeżenia. Różne wersje biblijnego potopu możemy odnaleźć w podaniach niemal każdej dawnej cywilizacji. Równie powszechne jak mit potopu jest inne ostrzeżenie: następne globalne zniszczenie ma się dokonać przez ogień. Większość tych opowieści z 54 Rozdroża na końcu czasu zawdzięczamy szamanom i czarownikom narodów określanych mianem Czwartego Świata. Najdokładniej ostrzeżenie dotyczące ostatniego wielkiego pożaru na Ziemi opisuje przepowiednia Indian Hopi zamieszkujących południowo-zachodnie tereny Ameryki Północnej. Hopi oznacza "pokój" i jest to najwłaściwsza nazwa dla plemienia, które kultywuje głęboką miłość do Ziemi. Indianie Hopi postrzegają siebie jako opiekunów tajemnej wiedzy, którą Wielki Duch dał ludziom, aby pomóc im w ustanowieniu harmonijnych stosunków z naturą. W 1948 roku starszyzna plemienia Hopi przerwała długotrwałe milczenie i wypowiedziała się na temat patologicznego sposobu, w jaki traktowana jest przez ludzi nasza planeta. Po raz pierwszy również ujawniono podania Indian Hopi. Mówią one o po przednich epokach, odznaczających się olbrzymim rozwojem technologii służących wyłącznie niszczeniu i zabijaniu. Indianie wierzą, że historia się powtórzy, jeśli ludzie nie zmienią swojego postępowania. Frank Waters był jednym z pierwszych białych, którym udostępniono sekretne po dania Indian Hopi. Napisał on należącą już do klasyki The Book ofHopi (Księgę Indian Hopi). Pochodzący z niej fragment najlepiej charakteryzuje filozofię tego plemienia "Ich istnienie było zawsze odbiciem uniwersalnego planu stworzenia i zachowania świata, a ich rozwój na ewolucyjnej drodze życia zależy od respektowania praw tego planu. Utrzymują oni rytm życia, który biali, ze szkodą dla siebie samych, usiłują ignorować. Przypominają nam, że musimy dostrzec potrzebę wewnętrznej przemiany, jeśli chcemy uniknąć powstania katastrofalnej w skutkach przepaści pomiędzy umysłem i sercem. Teraz nadszedł czas, abyśmy zaczęli słuchać tego, co mają do powiedzenia" Podane poniżej przepowiednie przekazał Thomas Banyaca, członek starszyzny In dian Hopi, w 1985 roku. Utracony biały brat. Starzy ludzie opowiedzieli nam historię dwóch braci: starszego białego i młodszego czerwonego. Dostali oni kamienną tabliczkę ze znakiem koła, które miało przypominać im o Wielkim Duchu i prowadzić ich w drodze. Tabliczka była przełamana na pół. Każdy z braci wziął połowę kamiennej tabliczki. Starszy brat powiódł swoich ludzi do innego kraju, w którym miał rozwijać siłę rozumu, aby myśleć i tworzyć. Młodszy miał pozostać tutaj [w Ameryce], a za zadanie miał ochronę kraju i wspomaganie rozwoju siły duchowej. Starszy brat [biały] miał wrócić do swego młodszego [czerwonego] brata, aby łącząc siłę rozumu z mocą duchową, wspólnie stworzyć raj na Ziemi. Młodszy miał nauczyć starszego religii, a starszy młodszego technologii. Istniało Jednak ostrzeżenie: Jeśli biały brat powróci i Jego znak koła zmieni się w znak krzyża, wtedy strzeżcie się.'... Oznaczać to będzie, iż podążył on w złym kierunku. 55 Oczyszczenie w ogniu. Ostatnie ostrzeżenia Tory kolejowe i linie wysokiego napięcia. Zanim nastąpi czas wielkiego oczyszczenia, zbudują metalowe drogi dla żelaznych koni i powieszą metalowe liny w powietrzu. Kopalnie na świętej ziemi. Kiedy zobaczycie, jak biały człowiek wjeżdża na tereny Czterech Narożników [rezerwat Indian Hopi], by odebrać nam ziemię, będzie to znak, Znak Ostrzeżenia świadczący o tym, że to ostatni etap przed wielkim Oczyszczeniem. Jeśli będziemy wydobywać z ziemi drogocenne rzeczy, zginiemy. Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił w 1985 roku Akt Przesiedlenia Indian (H.R. 3011, kalendarz 318), mający umożliwić "legalne" odebranie Hopi i Nawahom terytorium Czterech Narożników (ich dotychczasowego rezerwatu) i ulokowanie ich na innym obszarze do lipca 1986 roku. Urząd do spraw Indian podał wiele powodów tej decyzji, tłumacząc między innymi, że ma ona na celu przede wszystkim rozwiązanie sporu pomiędzy Hopi a ich sąsiadami Nawahami. Rzeczywistym powodem jednak mogło być długotrwałe zainteresowanie rządu federalnego złożami cennych minerałów, jakie odkryto na obszarze świętego miejsca Indian Hopi, zwanego Black Mesa. Prace w kopalniach na terenie świętej ziemi Hopi są prowadzone bez przerwy. Przymierze państw osi i komunizm. Trzy olbrzymie siły Słońca, swastyki i czerwieni potoczą się i przyjdą jednocześnie. Przepowiednia zinterpretowana została jako poprzedzające drugą wojnę światową przymierze cesarskiej Japonii, nazistowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji. Atomowa bomba białego człowieka. Biały brat przyniesie z sobą symbol Słońca, który spowoduje wielką eksplozję i zatrzęsie Ziemią... Tykwą Popiołów. Ludy tubylcze Czwartego Świata uważają, że trzecia wojna światowa już trwa. Wszystkie próby jądrowe od czasów Hiroszimy i Nagasaki dokonywane są wyłącznie na zamieszkanych przez nich terytoriach. Mikronezyjczycy z atolu Bikini, aborygeni z południowo-zachodniej Australii, Indianie z Nevady i Nowego Meksyku, a także narody zamieszkujące Chiny i rosyjską Syberię żyją na skażonej promieniotwórczej ziemi i walczą z chorobami popromiennymi. Szacuje się, że pomiędzy rokiem 1945 a 1990 przeprowadzono na tych terenach 1900 powierzchniowych i podziemnych prób jądrowych. 56 Rozdroża na końcu czasu W 1953 roku, który przepowiednia Wielkiej Piramidy wyznacza jako początek końca ery Adamowej, grupa aborygenów ujrzała wybuch testowanej przez Anglików na powierzchni ziemi bomby atomowej. Podczas gdy chmura czarnego pyłu powoli opadała, ludzie wykopali w piasku kryjówki dla swoich dzieci, po czym zasłonili je własnymi ciałami. Jak wspomina człowiek, któremu udało się przeżyć, dwa dni po eksplozji "wszyscy wymiotowali i mieli biegunkę, ludzie leżeli wszędzie wokół. Następnego dnia wszystkich bolały oczy czerwone od łez, a ja nie mogłem ich nawet otworzyć. Niektórzy częściowo utracili wzrok. Ja przestałem widzieć na prawe oko... Pięć dni po przejściu czarnej chmury starzy ludzie zaczęli umierać". "Czerwone" plemię ze Wschodu. Jeśli ci trzej nie nadejdą [Rosjanie, Niemcy i Japończycy atakujący Amerykę podczas drugiej wojny światowej], wielka czerwona siła ubrana w czerwone szaty przybędzie drogą powietrzną ze Wschodu, by zrobić porządek, i będzie ona bezwzględna. W innym fragmencie przepowiedni Indian Hopi czytamy o wielkiej czerwonej sile, która nadejdzie z plemienia czerwonych kapeluszy i szat. Przepowiednia głosi, że ten nowy szczep osiedli się wokół ziemi Indian w zachodnich częściach Stanów Zjednoczonych. Ich przeznaczeniem jest jednak rozproszyć się i powoli zniknąć z obszaru Ameryki - przenieść się z zachodu na wschód. W krótkim czasie ich ślady staną się nieczytelne, aż w końcu znikną. Niektórzy szamani Hopi przyznawali, że ubrani w czerwone szaty wyznawcy hinduskiego mistrza Bhagwana Shree Rajneesha (który przed śmiercią w 1990 roku przybrał imię Osho) wypełnili już słowa proroctwa. Trudno jest to udowodnić, ale istnieją interesujące podobieństwa pomiędzy dokonaną przez tego mistyka "inwazją" na Amerykę a cytowaną przepowiednią. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych część ubranych w czerwone szaty wyznawców Osho przybyły do Ameryki (samolotami z Indii i Europy, czyli ze Wschodu), aby uczcić swego mistrza i założyć miasto-komunę w stanie Oregon. Rajneesh bezwzględnie krytykował amerykańskich polityków czym ściągnął na siebie gniew najwyższych urzędników administracji Reagana. Wielki guru został aresztowany i deportowany z Ameryki w 1986 roku, a jego wyznawcy zrzucili swoje charakterystyczne ubiory i zniknęli. Z drugiej zaś strony XIV Dalajlama zadzwonił do starszyzny Indian Hopi wiosną 1991 roku - odziani w kasztanową purpurę mnisi tybetańscy przylatujący ze Wschodu również spełniają warunki przepowiedni. Stacja kosmiczna? Ostatni znak. Najpierw sprowadzą kawałki Księżyca, co zakłóci równowagę i umocni zgubne siły. Oczyszczenie nastąpi wkrótce, gdy ludzie wybudują wielki dom na niebie. W tym czasie wszędzie pojawi się ogień, jak też chciwi i Znaki na niebie 57 samolubni przywódcy, którzy oszaleli na punkcie władzy, i wszędzie wybuchną wewnętrzne wojny. To ostatni znak ostrzeżenia. W latach siedemdziesiątych USA wprowadziło na orbitę badawczą stację kosmiczną "Skylab". Rosjanie nie mogli być gorsi i w połowie lat osiemdziesiątych wysłali swój "Mir". Stany Zjednoczone planowały budowę nowej stacji kosmicznej "Alpha", która miała być umieszczona na stałej orbicie pomiędzy rokiem 1995 a 2000. Znaki na niebie. Gdy biblijny prorok lub wróżbita Majów oznajmia, że koniec świata poprzedzą znaki na niebie, niektórzy z nas wyobrażają sobie wtedy zielone stworki w błyskających światłami latających spodkach. Prawdą jest jednak, że znaki już się pojawiają. Ludzie opanowali sztukę latania niewiele ponad 90 lat temu i w ten sposób na zawsze zmienili firmament. Mrugające światła samolotów pasażerskich poruszających się na tle gwiazd i Księżyca oraz smugi gazów, jakie po sobie zostawiają na błękitnym niebie, mogłyby przerazić każdego jasnowidza żyjącego w minionych stuleciach. Znaki na Niebie [w] 1990... Deszcz gwiazd [w] 1992. PRZEPOWIEDNIA KWITNĄCEGO DRZEWKA MIGDAŁOWEGO (XIX WIEK) [Uwaga autora. Na fladze Unii Europejskiej (ustalonej w 1992 roku) widnieje pierścień z gwiazd, z których każda symbolizuje jednego członka Unii]. I ukażę znaki na niebie... Joel (około 600 p.n.e.), Jo. 2,30 I będą znaki na Słońcu, Księżycu i na gwiazdach... Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios poruszą się. JESZUA (30-33), Łuk. 21,25-26 Gdy dzień wielkiego Oczyszczenia będzie bliski, na niebiosach wzdłuż i w szerz rozpięte będą pajęczyny. PREKOLUMBIJSKA Przepowiednia Indian Hopi. Część II . Przerażający dzień jutrzejszy I widziałem, gdy zdjął szóstą pieczęć, że powstało trzęsienie ziemi i słońce pociemniało jak ciemny wór, a cały księżyc poczerwieniał jak krew. I gwiazdy niebieskie spadły na ziemię, podobnie jako drzewo figowe zrzuca figi swoje, gdy wiatr gwałtowny nim potrząśnie. I niebo znikło, jak niknie zwój, który się zwija, a wszystkie góry i wyspy ruszone zostały Z miejsc swoich. I wszyscy królowie ziemi i możnowładcy, i wodzowie, i bogacze, i mocarze, i wszyscy niewolnicy, i wolni ukryli się w jaskiniach i w skałach górskich. I mówili do gór i skał: Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie, i przed gniewem Baranka, albowiem nastał ów wielki dzień ich gniewu, i któż się może ostać? Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.). Obj. 6,12-17 Byłem dosyć często krytykowany za brak pozytywnego sposobu myślenia. Podczas pewnego spotkania z amerykańskimi czytelnikami, na którym podpisywałem swoją książkę Nostradamus and the Millennium (Nostradamus i tysiąclecie), podszedł do mnie jasnooki mężczyzna o wyglądzie marzyciela i zaczął bardzo gorliwie wychwalać zalety pozytywnego myślenia. Człowiek ten przekonywał mnie, że złe i brzydkie myśli powinny zostać całkowicie wyeliminowane. Jego zdaniem tylko w taki sposób może na ziemi zapanować New Agę. Odpowiedziałem na to: "Wydaje mi się, że kieruje panem bardzo głęboko zakorzeniona niechęć w stosunku do negatywnego myślenia". Wśród wyznawców New Agę panuje przekonanie, że 2000 rok w magiczny sposób odmieni świat, przynosząc pokój i powszechne braterstwo, jeśli tylko będziemy szczerze tego pragnąć. Będziemy wtedy żyli wiecznie na ziemi, na której panować będą szczęście i harmonia. Polly Anna nie mogłaby wyobrazić sobie lepszej przyszłości drzemiącej w puszce Pandory. Pozytywne myślenie i działanie wypiera z naszego życia elementy negatywne. W rzeczywistości koniec świata może naprawdę zależeć wyłącznie od naszych myśli, bez względu na to, czy będą to pozytywne sny, czy koszmary. Któż jest twórcą tych myśli? Zrozumienie tego, kim jesteśmy, daje moc kontrolowania własnych myśli, a tym samym możliwość tworzenia własnej przyszłości. Pierwszym krokiem na drodze do osiągnięcia mistrzostwa w tej dziedzinie jest wyzbycie się uprzedzeń i spokojna obserwacja sposobu, w jaki powstają nasze pozytywne i negatywne myśli, których rezultatem może być dzień Sądu Ostatecznego lub dzień Pozytywnej Przemiany (przyszła śmierć Ziemi albo narodziny pozytywnej świadomości i powszechnej miłości). Chciałbym jednak zauważyć, że zanim zaczniemy kształtować nasz pozytywny stosunek do przyszłych wydarzeń, musimy najpierw przeciwstawić się pokładom negatywnych emocji drzemiących w naszym wnętrzu, ukrytych głęboko w podświadomości pomimo świadomej dobrej woli i pozytywnego myślenia. Strach jest głównym źródłem istnienia negatywnych sił, więc jedyny sposób na uwolnienie się od nich to pokonanie strachu. Prognozy dotyczące naszego przetrwania i życia w następnym tysiącleciu przybierają formę dwóch różnych możliwości. Druga część Księgi proroctw tysiąclecia jest jakby spojrzeniem w magiczne lustro, w którym jawić się będą obrazy prawdopodobnej przyszłości ukształtowanej przez lata kumulowania się ludzkich patologii, czego rezultat 62 Przerażający dzień jutrzejszy nie jest wcale trudny do przewidzenia. Nie chciałbym, aby wnioski, które przedstawiłem, przeraziły czytelnika lub wywołały u niego uczucia strachu i zwątpienia, będąc częstą reakcją na opisy przebiegu sądnego dnia na Ziemi. Zestawiając w tej części wizji katastroficznych koszmarów, czułem się zainspirowany starym wschodnim przysłowiem, według którego każda podróż w poszukiwaniu prawdy ma najwięcej szans na słodkie powodzenie, jeśli najpierw staniemy twarzą w twarz z gorzkim początkiem. Wizja dnia zagłady ściśle wiąże się ze strachem, który tkwi w nas głęboko. Nostradamus, sławny szesnastowieczny uzdrowiciel i największy w historii jasnowidz, zdawał sobie sprawę z beznadziejnego kierunku, w jakim zmierzają losy świata, a także z tego, w jaki sposób każda jednostka może wpłynąć na zmianę tego losu: Gdy ludzie są zrozpaczeni ze strachu, rola lekarza polega na zwalczeniu tego strachu i udzieleniu pacjentom pomocy w odzyskaniu sił. Strach sam w sobie jest przyczyną wszelkich chorób, będąc w większości przypadków rezultatem niespełnionych pragnień. Ten, kto mówi ludziom, że nie powinni się niczym przejmować, bo życie Jest nieskończenie radosne, nie jest dobrym wieszczem... Strach to drzwi, przez które przychodzą choroby i śmierć. Jest źródłem wszelkich wojen i wrogich działań. DaJe początek plagom i złudzeniom. Tylko strach. Zawsze tak było i tak Jest. Człowiek rozsądny może odnaleźć w moich przepowiedniach właściwą drogę. To tak, Jakby podążał po śladach, które pozostawił na piasku ktoś, kto tę drogę uprzednio przemierzył. ...Istota ludzka wtedy tylko stanie się bardziej rozumna, gdy unicestwi SWÓJ strach przed innymi ludźmi i samym sobą. Miałem okazję przekonać się, że miarą rozsądku człowieka jest stopień świadomości własnego ja. Im bogatsza staje się moja świadomość, tym lepiej zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpię z powodu bezmyślnego samozadowolenia i dlatego, że nie chce mi się zrozumieć, w jak dużym stopniu poczucie nic nie znaczącej moralności, moje żądze i rozliczne ślepo kultywowane tradycje przyczyniają się do rujnowania tej pięknej planety i wybuchu trzeciej wojny światowej. Przerażający dzień jutrzejszy zrywa bandaż uprzejmości, ignorancji i wypierania się własnych przeczuć, ukazując jątrzącą się ranę katastrofalnej prawdy. Od czterech jeźdźców Apokalipsy do czterech piekielnych jeźdźców Dnia Zagłady. I widziałem, jak Baranek zdjął pierwszą z siedmiu pieczęci i usłyszałem głos JedneJ z czterech postaci, donośny Jak grzmot, mówiący: "Chodź!", i widziałem: oto biały koń, ten zaś, który siedział na nim, Od czterech jeźdźców Apokalipsy do czterech piekielnych jeźdźców Dnia Zagłady 63 miał łuk, a dano mu koronę i wyruszył jako zwycięzca, aby dalej zwyciężać. A gdy zdjął drugą pieczęć, usłyszałem, jak druga postać mówiła: "Chodź!", i wyszedł drugi koń, barwy ognistej, a temu, który siedział na nim, dano moc zakłócić pokój na ziemi, tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzaJem; i dano mu wielki miecz. gdy zdjął trzecią pieczęć, usłyszałem, jak trzecia postać mówiła: "Chodź!", i widziałem: oto koń czarny, ten zaś, który siedział na nim, miał wagę w ręce swojej. I usłyszałem, jakby głos pośród czterech postaci mówił: kwarta pszenicy za denara i trzy kwarty Jęczmienia za denara; a oliwy i wina nie popsuj. A gdy zdjął czwartą pieczęć, usłyszałem głos czwartej postaci, która mówiła: "Chodź!", I widziałem: oto trupio blady koń, a temu, który na nim siedział, było na imię Śmierć, a piekło szło za nim, i dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta ziemi. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 6,1-8 Druga część niniejszej książki - "Przerażający dzień jutrzejszy" - to studium okropnych wizji, których doświadczyli najwięksi spośród proroków i jasnowidzów, wizji apokaliptycznej wojny, straszliwych plag i globalnej ekologicznej katastrofy. Podzieliłem te obrazy zagłady na cztery alegoryczne kategorie. Powstała w ten sposób uwspółcześniona wersja opowieści o czterech jeźdźcach Apokalipsy. Pierwszym piekielnym jeźdźcem Dnia Zagłady jest brzemienna, wygłodniała żebraczka. Nazywa się ona Przeludnienie i uosabia niepohamowany ludzki pęd ku rozmnażaniu, zwiastujący zbliżający się ekologiczny holocaust. Rezultatem tej katastrofy będzie głód prowadzący do unicestwienia naszego gatunku. Drugim piekielnym jeźdźcem jest kapłanka spustoszonej świątyni, archetyp Matki Natury, która zmiażdży wrogie siły - mnie, ciebie i sześć miliardów innych żądnych rozmnażania się ludzi - wulkanicznym ogniem i piorunami błyskawic. Jest to Uraz Ziemi, zwiastun zagłady, która dokona się przez drastyczne zmiany warunków klimatycznych i łańcuchów pokarmowych. Trzeci piekielny jeździec to rycerz o rysach twarzy przywodzących na myśl gryzonia, który zamiast lancą wymachuje gigantyczną strzykawką. Nazwany został Syndromem Leminga. To stres spowodowany opętańczym tempem współczesnego życia, niszczący ludzki system odpornościowy i naszą wolę istnienia. Czwarty jeździec piekieł to archetyp terrorysty. Jego zakapturzoną głowę okala niczym aureola zielone, fosforyzujące światło - symbol energii atomowej. Na ramieniu dźwiga strategiczny pocisk nuklearny zakupiony na czarnym rynku po rozpadzie ZSRR. Używa on radaru zamiast tarczy i z dumą prezentuje okrągły, żółty znaczek z uśmiechniętą buźką, przypięty do piersi. Ten ostatni jeździec to trzecia wojna światowa - przyszły nuklearny holocaust, który jest obecnie tym prawdopodobniejszy, że zimna wojna dobiegła już końca. 64 Przerażający dzień jutrzejszy Szczęśliwy jest człowiek, który potrafi odczytywać znaki czasu, gdyż uniknie on wielu nieszczęść lub przynajmniej będzie w stanie je zrozumieć. HERMES TRISMEGISTOS (150-270 n.e,), ASC III Pierwszy jeździec piekieł. Przeludnienie. Światło lampy w sali operacyjnej kliniki Usha zamigotało i pociemniało, przypominając, że ten nowocześnie wyposażony gabinet chirurgiczny znajduje się na terenie ubogiego w energię kraju Trzeciego Świata. Pulsujący blask oświetlał fragment ciała właśnie operowanego - moje własne jądra. Pozbawiony już prawego powiązania z biologiczną powinnością i przyszłymi dziećmi i oczekując na odłączenie lewego, pacjent leżący na stole operacyjnym zdecydował się przemówić: - Doktorze - zacząłem z udawaną powagą. - Słucham? Boli pana. - Doktorze - powtórzyłem, nie odpowiadając na jego pytanie, i dodałem zatroskanym głosem: - Musi mi pan powiedzieć prawdę. Czy kiedykolwiek jeszcze będę mógł grać na skrzypcach? Lekarz i pielęgniarka zachichotali przy zakładaniu mi ostatniego szwu. Właśnie zostałem pozbawiony możliwości bycia ojcem. Przez pierwsze kilka tygodni miałem odczuwać w podbrzuszu ćmiący ból, oznakę pierwotnej biologicznej żałoby moich jąder, które już teraz musiały zacząć się przyzwyczajać do życia bez zdolności do tryskania substancją niezbędną w akcie tworzenia nowego życia. Powoli i ostrożnie przeszedłem korytarz szpitala i wyszedłem na ulicę. Przywitał mnie duszny i upalny wieczór, typowy dla hinduskich miast. Smród spalin i łajna oraz zapach suszonych liści baniana (figowca bengalskiego) unosi się w wilgotnym powietrzu. Moja kochana Nadine trzymała mnie za rękę, torując drogę pośród gromady uliczników dopraszających się krzykliwie o bakszysz (jałmużnę). Przeciskając się przez tłum żebraków, dotarliśmy do postoju riksz, trójkołowych, czarno-żółtych chrabąszczy spotykanych na ulicach Azji Południowo-Wschodniej i niemalże tak licznych jak komary tego wieczoru. Nadine wepchnęła mnie do środka metalowej skorupy, która zawiozła w pewnym sensie ogołoconego, ale biologicznie wolnego autora do hotelu. Życie w krajach borykających się ze skutkami eksplozji demograficznej jest nie zwykle trudne. Podczas mojej pierwszej wizyty w Indiach zaprzyjaźniłem się z kilkoma małymi urwisami z ulicy. Było to dziesięć lat przed dniem, w którym poddałem się sterylizacji. Na pytanie: "Czego oczekujecie od życia?", ku memu zdumieniu odpowiedzieli: "Chcę założyć rodzinę i mieć dzieci". Po dziewięciu latach, w czasie których zostało poczętych niemal 200 milionów hinduskich dzieci, jechałem rikszą, przedzierając się z trudem przez niewyobrażalne mrowie ludzi w przyćmionym, migotliwym świetle ulicznych lamp hinduskiego miasta, i miałem okazję przekonać się na własne oczy, jaki jest rezultat ich pragnień. Pierwszy jeździec piekieł. Przeludnienie 65 Musiałem chronić w dłoniach zoperowaną część ciała - nie mogłem liczyć na resory rikszy nieustannie podskakującej na wybojach wśród tłumu ludzi. Tłum zwiększa się z każdą sekundą i robi wszystko, żeby podtrzymać demokrację tak bardzo cierpiącą z powodu zadłużenia w tylu bogatych (i w umiarkowanym stopniu zaludnionych) krajach zachodnich. Wracałem do domu z uczuciem ulgi, bo wiedziałem, że na tym świecie, coraz bardziej przepełnionym nieszczęśliwymi dziećmi, których przeznaczeniem jest pomnażanie własnego cierpienia - w obliczu braku pożywienia i czystej wody, słabej edukacji i szerzących się chorób - nie pojawi się kolejne, tym razem moje, dziecko. Pomimo że szanuję indywidualną decyzję posiadania potomstwa, jestem przekonany - a przypieczętowałem to cięciem skalpela - że żyjemy w czasach, w których istnieje zbyt wiele dzieci potrzebujących miłości i zbyt mało miłości, jaką możemy im ofiarować. Głód niejedno ma imię. Większość dzieci na ziemi łaknie właśnie miłości - a z każdą sekundą rośnie liczba nowych, spragnionych uczucia maleństw. Logiczną konkluzję tej sytuacji opisał już cztery wieki temu Nostradamus, kiedy ostrzegał nas przed skutkami przeludnienia: Nadejdzie czas wielkiego głodu, który będzie się często pojawiał w różnych regionach, aż w końcu stanie się powszechny. Będzie on tak ogromny i długotrwały, że ludzie wyrywać będą z ziemi korzenie drzew i odrywać dzieci od matczynych piersi. Przepowiednia ta, powstała w połowie XVI wieku, ma numer 67 w pierwszym tomie (Centurii) proroczego arcydzieła Les Propheties. W mojej pierwszej książce pt. Nostradamus and the Millennium przedstawiłem nową teorię, która zakłada, że Nostradamus ukrył niektóre daty przyszłych wydarzeń pod numerami ponad tysiąca swoich czterowierszy. Kodując daty pomiędzy strofami, francuski wizjoner mógł wskazać za pośrednictwem czterowiersza 67 na rok 1967 - początkową datę przyszłego powszechnego głodu na ziemi. Według Instytutu Worldwatch w 1967 roku zaobserwowano pierwszy drastyczny spadek produkcji rolnej (utrzymuje się on do chwili obecnej) w krajach afrykańskich; w 1996 roku również umarło z głodu ponad milion ludzi w Biafrze. Od tej pory plaga głodu pojawiała się w różnych regionach Afryki i Azji, podczas gdy wzmożony przyrost naturalny nie podlega żadnej kontroli i często nie jest nawet odnotowywany. Zbyt wielu nowych konsumentów żywności, energii i wody pochłania zbyt małe i stale zmniejszające się zasoby. Światowa Organizacja Zdrowia poinformowała w 1987 roku, że wraz z narodzinami pięciomiliardowego dziecka przekroczyliśmy limit zaludnienia naszej planety, co może spowodować drastyczne konsekwencje w postaci katastrofalnych zaburzeń wątłego już ekosystemu Ziemi. Gdy się dobrze wsłuchamy, usłyszymy tętent kopyt konia, na którym galopuje pierwszy jeździec piekieł - przeludnienie. Uosabia ono nasz nie kontrolowany pęd do pomnażania liczby ludzi, ich potrzeb i głodu, prowadzący nas prosto w otchłań zagłady. 66 Przerażający dzień jutrzejszy Co sekunda przychodzi na świat troje dzieci - liczba narodzin każdego dnia wynosi około 250 tysięcy. Tak gwałtowny przyrost naturalny dostarczy pomiędzy 1991 i 2001 rokiem kolejnego miliarda osób do nakarmienia i napojenia. Jest to równoznaczne z powiększaniem obecnej populacji świata o liczbę ludzi równą wszystkim mieszkańcom Chin co 12 lat. Do końca XX wieku liczba ludzi na świecie będzie zwiększać się o 100 milionów rocznie. Następny miliard pojawi się za 11 lat (w 20 roku), kolejny za niecałe 10 lat (rok 2020). Do roku 2030 tylko Chiny będą potrzebowały zasobów pokarmowych stanowiących cały dzisiejszy eksport zbóż na świecie. W roku 2025 będziemy musieli raz w tygodniu budować nową elektrownię atomową, aby zaspokoić energetyczne wymagania ponad 12 miliardów ludzi! Ten rozpędzony szaleńczo pociąg do reprodukcji zmierza w kierunku niewzruszonego muru, którym jest niewystarczająca produkcja żywności na świecie. W niedalekiej przyszłości nastąpi moment, w którym lawina zanieczyszczeń zniszczy nasze kurczące się obszary uprawne w takim stopniu, że zapewnienie bazy pokarmowej nawet połowie ludności świata stanie się iluzją. Niektóre rządy krajów Trzeciego Świata, w których przyrost naturalny przybrał największe rozmiary, rozpoczęły rządowe kampanie planowania rodziny. Mimo to jednak nawet tak pocieszające oznaki, jak opanowanie tempa wzrostu liczby mieszkańców w Chinach i Indiach, stanowią zaledwie kroplę w morzu rzeczywistych potrzeb. Dzień wyczerpania się zasobów żywnościowych zbliża się coraz bardziej i wydaje się nie uchronny. Światowa Rada Żywnościowa działająca przy ONZ w swym raporcie w 1988 roku przyznała się do porażki w walce z głodem i niedożywieniem, na świecie Ameryka, potentat w produkcji żywności i spichlerz świata, propaguje wzrost świadomości demograficznej i kontrolę przyrostu populacji. Stany Zjednoczone powołały do życia fundację poświęconą międzynarodowej kampanii planowania rodziny; istniała tylko do 1987 roku, kiedy to wycofano większość funduszy. Obserwatorzy ONZ twierdzą, że jeśli program ten nie zostanie wznowiony, równowaga pomiędzy współczynnikami śmiertelności i liczby narodzin nie będzie osiągalna przez najbliższe 100 lat. Ciągły wzrost liczby ludności przyczynia się do coraz większej eksploatacji zmniejszających się zasobów pokarmowych. Pod koniec lat osiemdziesiątych w Ameryce zaczął w sposób gwałtowny spadać globalny eksport zbóż i innych produktów rolnych. Jeśli susze będą nadal nawiedzać obszary uprawne USA i systematycznie uszczuplać plony, wiele krajów rozwijających się, które bazują na amerykańskim eksporcie może być skazanych na koszmar, jaki najlepiej poznała Etiopia. Zamieszki spowodowane brakiem podstawowych artykułów żywnościowych mogą stać się powszechne w wielkich miastach, takich jak Kair, Lagos, Caracas, a nawet Tokio i Sankt Petersburg ponieważ chleb w tych krajach wypieka się niemal wyłącznie z ziarna pochodzącego z upraw amerykańskich. Jeździec piekieł, zwany przeludnieniem, niesie ze sobą złowróżbne wieści o nadchodzącym końcu, który nastąpi, gdyż rodzaj ludzki obawia się zmiany obecnej struktury świata. Kto to widział, żeby z grupy współzawodniczących ze sobą nacjonalistycznych skupisk stać się międzynarodową konfederacją kierującą się wspólnym dobrem ludzkości? A za pierwszym jeźdźcem podążają następni: jeździec urazu Ziemi, jeździec syndromu leminga i jeszcze trzecia wojna światowa... Pierwszy jeździec piekieł. Przeludnienie 67 Ludzie tak długo ignorowali różne symptomy poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu ekosystemu Ziemi, że wystąpienie jednego tylko z zapowiadanych kataklizmów spowoduje łańcuch kolejnych katastrofalnych wydarzeń. Pojawiające się coraz częściej w ostatniej dekadzie XX wieku dążenia mające na celu uratowanie naszej planety i uświadomienie ludziom ogromu dewastacji, jakiemu ona podlega, mogą nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Jakie konsekwencje pociągnęłoby za sobą, na przykład, trzęsienie ziemi niszczące całkowicie Los Angeles i Tokio, co zdaniem większości sejsmologów wydarzyć się ma w ciągu najbliższych 30 lat? Utrata nawet jednej z tych metropolii doprowadziłaby do kryzysu finansowego o skutkach niemożliwych do przewidzenia. Cały wkład pracy włożonej w zmniejszenie światowego deficytu czy też w sfinansowanie międzynarodowej krucjaty wymierzonej w przeludnienie ległby w gruzach za sprawą trwającego kilka sekund wstrząsu sejsmicznego. Koszty eksportu żywności natychmiast skoczyłyby w górę tak wysoko, że państwa o małym kapitale i wielkim zadłużeniu po prostu nie mogłyby im podołać. W krajach Drugiego i Trzeciego Świata zaczęłaby się szerzyć plaga głodu, wzniecając katastrofalną w skutkach falę migracji. Nasilające się konflikty na tle etnicznym i narodowościowym mogłyby przyczynić się do wybuchu wojen o nie spotykanym dotąd charakterze: państwa rozwijające się korzystałyby z nowo zdobytych zasobów broni biologicznej i nuklearnej. Amerykański eksport produktów rolnych i przetworów spożywczych zaspokaja potrzeby nie tylko krajów rozwijających się, ale także krajów Drugiego Świata - niedawnego bloku komunistycznego. Co stanie się, jeżeli amerykańskie rezerwy zbożowe wyczerpią się i zostanie wstrzymany cały eksport pszenicy i kukurydzy do Rosji? Jeśli nowi demokraci czy też totalitaryści, którzy przejmą w Rosji władzę, nie będą w stanie zapobiec chaosowi wywołanemu klęską nieurodzaju i niedoborem żywności, może wtedy dojść do upadku drugiej rosyjskiej rewolucji. Gwałtowny wzrost liczby ludności jest podstawowym czynnikiem decydującym o wzroście deficytu żywności i destabilizującym stosunki społeczne. Brak zaangażowania dzisiejszych liderów politycznych we wspólną walkę z przeludnieniem może zdecydowanie przyczynić się do wybuchu trzeciej wojny światowej w ostatnich latach naszego stulecia lub trochę później, w pierwszej dekadzie XXI wieku. W latach 1986-1998 niewielki głód ogarnie nie tylko Stany Zjednoczone, ale także Francję, Japonię, Indie i Chiny. IRENĘ HUGHES (1981) [W czasie, gdy będzie istnieć] wielkie państwo za oceanem, zamieszkane przez ludzi z różnych plemion i różnego pochodzenia [Ameryka]. .. wiele narodom cierpieć będzie głód i niedostatek. Św. Hildegarda (około 1141) Zwykły bieg wydarzeń zostanie zakłócony. Na całym świecie rozpocznie się wielki i okrutny głód, szczególnie na obszarach zachodnich, taki, jaki jeszcze nigdy się nie wydarzył od zarania dziejów. Joao de Yatiguerro (XIII wiek) 68 Przerażający dzień jutrzejszy Jeszcze przed końcem wieków.. 50 procent ludzkiej populacji będzie musiało zginąć z głodu. Pomyślcie tylko: jeśli 50 procent ludzi zginie, to jak będzie wyglądało życie tych, którzy przetrwają? Ciała ludzkie będą rozkładać się na ulicach waszych miast, dzielnic, a nawet w naszych domach, i nie będzie nikogo, kto byłby w stanie je pogrzebać. Cały świat stanie się Jednym ogromnym cmentarzem, nad którym będzie unosił się odór śmierci. OSHO(1987),RAZR [Uwaga autora. Czas wyznaczony przez Irenę Hughes i Osho nie przyniósł nam opowiadanych wydarzeń, jednak jeśli obecny przyrost naturalny nie zmniejszy się, wyczerpanie zasobów wody pitnej i żywności nastąpi w latach 2020-2050, gdy planetę naszą zamieszkiwać będzie 8-12 miliardów ludzi]. Biada też kobietom brzemiennym i karmiącym w owych dniach. JESZUA (30-33 n.e.), Mat. 24,19 Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi. Należy spodziewać się dnia, kiedy równowaga w naturze będzie utracona. QUETZALCOATL (947 n.e.) Ludzie przestaną miłować świat, który nas otacza, to niezrównane dzieło Pana, tę wspaniałą konstrukcję, którą On zbudował, to uosobienie wszelkiego dobra złożone z tylu rozmaitych form, byt, poprzez który przejawia się boska wola hojnie obdarowując człowieka, to pouczenie, bogactwo wszelakich istnień, które wywołuje głęboką cześć, uwielbienie i miłość do Stwórcy. HERMES TRISMEGISTOS (150-270 n.e.), ASC III I nadszedł czas... wytracenia tych, którzy niszczą ziemię. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), obj.11,18 Archetypem matki rodzicielki, dającej początek nowemu życiu na ziemi, niby zarumieniona panna, która ze wstydu okryła się figowym liściem w raju. Była to i jest nadal pierwotna materia, która zrodziła śniące o raju umysły. Starożytni czcili jej postać - pełne tajemnic ciało miękkich równin i skalistych gór, i składali ofiary, aby przebłagać ją i załagodzić gniew trzęsień ziemi albo wybuchy wulkanicznej wściekłości Dla wszystkich pogan, bez względu na pochodzenie, matka Ziemia była wszechwładną boginią. 69 Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi W 1979 roku niekonwencjonalny uczony James Lovelock, pracujący w swoim laboratorium wybudowanym w stodole w Kornwalii w Wielkiej Brytanii, odrzucił istniejące koncepcje i przedstawił nową teorię: nasza planeta jest żyjącą istotą. Lovelock dokonał syntezy najnowszych odkryć w geologii, geochemii, biologii ewolucyjnej i klimatologii i wykazał, jak wiele wspólnego łączy ze sobą współczesnych naukowców z poganami. Uczony stwierdził, że nasza Ziemia lub też Gaja, jak nazywali ją starożytni Grecy, jest ogromnym organizmem utrzymującym przy życiu niezliczoną ilość tworów własnej ewolucji. Dba ona o to, co stworzyła, jak o ukochane dzieci, troskliwie prowadzi je wśród łąk, pól i lasów albo otula życiodajną wodą w jeziorach i oceanach. Gaja kocha mnie, ciebie i wszystkich innych ludzi, kocha wszystko, co po niej skacze, pełza i kroczy, i chroni swych mieszkańców przed zimnymi promieniami kosmosu parasolem niewidzialnych gazów. Zwolennicy tradycyjnego podejścia do nauki mogą uważać zestawienie nowych odkryć wybitnych uczonych z elementami kultu pogan za niemożliwe do przyjęcia. Jednakże bez względu na to, czy ktoś nazywa skaliste ciało niebieskie otoczone powłoką gazów kulą ziemską czy też Matką Ziemią, nie ulega wątpliwości, że od niepamiętnych czasów dostarcza nam ona wszelkich potrzebnych substancji i stwarza najbardziej odpowiednie warunki do zaistnienia życia takiego, jakie znamy. W przeciwieństwie do wyroczni w Delfach i innych panteistów, James Lovelock nie uważa naszej planety za racjonalnie lub irracjonalnie pojmowaną boginię. Według niego Ziemia jest pozbawionym świadomości organizmem posiadającym zdolność utrzymywania warunków najlepszych do funkcjonowania życia. Aby lepiej zrozumieć samoistnie funkcjonujący mechanizm zachowawczy Ziemi, wystarczy przyjrzeć się procesom zachodzącym w naszym organizmie, tak zwanemu mechanizmowi homeostazy. Możemy czuć się szczęściarzami i być wdzięczni, że jakaś nie podlegająca naszej woli ani świadomości inteligencja zarządza fizjologią ciała i utrzymuje nas przy życiu. Gdybyśmy musieli świadomie regulować funkcje oddychania czy trawienia pokarmu lub też nadzorować proces zrastania się złamanych kości, nie bylibyśmy w stanie przeżyć nawet jednej godziny. Bez udziału naszej woli drżą mięśnie, reagując w ten sposób na zimno. Ciało poci się, aby utrzymać stałą temperaturę wtedy, gdy jest gorąco. W czasie choroby w naszym organizmie zachodzą niezliczone procesy służące zmniejszeniu reakcji na wstrząs i doprowadzeniu go do stanu równowagi. W taki sam sposób Gaja, zapewniając odpowiednią temperaturę otoczenia, umożliwia rozmaitym stworzeniom życie w morzu, na lądzie i w powietrzu już od trzech i pół miliarda lat nie pozbawionych katastrof i wstrząsów. Dla prehistorycznego człowieka Gaja była przeciwnikiem, z którym należało walczyć, aby przetrwać - w innym wypadku czekała go śmierć. Przez kilka milionów lat pełnej niepowodzeń walki z wrogimi siłami natury ludzkość wykorzystywała swe jedyne atuty - rozum i zdolność prokreacji - by pokonać dzięki liczebności własnej populacji wszystkie inne konkurujące z nią gatunki. Wynikające z dążenia Ziemi do utrzymania stanu równowagi naturalnej procesy ewolucyjne będą przebiegać bez względu na to, czy obecne formy flory i fauny pozostaną, czy też wyprą je nowe i lepiej przystosowane. 70 Przerażający dzień jutrzejszy W raporcie ONZ dotyczącym zasobów wodnych jako czynnika determinującego rozwój cywilizacji, zatytułowanym Our Common Future (Nasza wspólna przyszłość) międzynarodowy zespół naukowców oraz zaniepokojeni liderzy polityczni stwierdzili w 1987 roku, że pozostał nam krótki, obejmujący zaledwie dwie dekady okres na zrewidowanie naszego iście "neandertalskiego" podejścia do podstawowych kwestii ekologicznych. James Lovelock w swojej książce The Ages of Gaia (Wieki Gaia pisze: "Gaia tak jak ją postrzegam, nie jest zaślepioną miłością do własnych dzieci matką, która toleruje wszystkie ich przewinienia; nie jest także nadwrażliwą i delikatną jak moza panienką narażoną na brutalne ataki gatunku ludzkiego. Jest surową i nieustępliwą; zawsze pełną troski o tych, którzy respektują jej prawa, lecz bezwzględnie wymierzającą karę wszystkim, którzy je łamią. Jedynym i nieświadomym celem Ziemi jest stworzenie na sobie samej warunków odpowiednich do funkcjonowania życia. Jeśli ludzie okażą się przeszkodą w realizacji tego celu, zostaną unicestwieni z taką samą obojętnością, jaką wykazuje układ naprowadzania balistycznego pocisku jądrowego podczas lotu w kierunku obiektu, który ma zostać zniszczony". Tak więc ludzie mogą się niebawem przekonać, że nie wolno niszczyć Ziemi bezkarnie. Cóż z tego, że celebrują oni Dzień Ziemi, a w czasie spotkań towarzyskich ruszają kwestię zalewającej ich lawiny zanieczyszczeń, skoro prymitywna ludzka potrzeba kalania własnego gniazda nie zmienia się i jest ciągle zaspokajana. Jakie będą skutki naszej bezmyślności? Zbiór przepowiedni wskazuje, że klęski i katastrofy powodowane przez człowieka wywołają naturalną reakcję obronną naszej planety w ciągu kilku najbliższych lat. Jeżeli będziemy trwać w złudnym przeświadczeniu, że możemy bezkarnie gwałcić prawa natury, bardzo źle się to dla nas skończy. Im dłużej będziemy zwlekać ze zmianą kierunku naszych poczynań, tym szybciej usłyszymy tętent drugiego piekielnego jeźdźca zagłady. Będzie nim znękana i obolała Gaja w pancerzu bogini zwanej uraz Ziemi - archetyp bezmyślnych i straszliwych natur, które wyplenią wszystkich bez wyjątku: tak rozumnych, jak i szaleńców. Uraz Ziemi jest konsekwencją uwolnienia pierwszego jeźdźca piekieł - przeludnienia, który bez litości tratuje wszystko, co mu przeszkadza. Celem drugiego jeźdźca jest wyeliminowanie jedynego rzeczywistego zagrożenia istniejącego na Ziemi: dwunożnego stworzenia, które bez zastanowienia zatruwa powietrze, zanieczyszcza lądy, wyrąbuje lasy i z uśmiechem na ustach morduje około 100 gatunków roślin i zwierząt dziennie, co daje obraz największej masowej zagłady jaka miała miejsce na tej planecie w ciągu ostatnich 4 miliardów lat. Coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, że to, co stworzyliście Jest bardzo kruche. Wszystko to, co stale produkujecie i konsumujecie, doprowadza do zagłady planetę i stworzenia żyjące na jej powierzchni. Bogate kraje pożerają wszystko i wszystkich, aby utrzymać swój materialny standard, biedne zaś robią wszystko, aby upodobnić się do bogatych. To błędne koło. AMBRES(1986) Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 71 Jałowieje i umiera ziemia, marnieje i umiera świat, marnieją dostojnicy ludu ziemi. Ziemia jest splugawiona pod swoimi mieszkańcami, gdyż przestąpili prawa, wykroczyli przeciwko przykazaniom, zerwali odwieczne przymierze. Dlatego klątwa pożera ziemię i jej mieszkańcy muszą odpokutować swoje winy. Dlatego spłoną doszczętnie mieszkańcy ziemi i niewielu ludzi pozostanie. IZAJASZ (783-687 p.n.e.), Iz. 24,4-6 Ten biblijny fragment często interpretowany jest jako zapowiedź przyszłej wojny nuklearnej, podczas której ogień zgładzi ludzkość za znieważanie Ziemi. Jednak w obliczu definitywnego końca zimnej wojny ognisty holocaust może dokonać się również na skutek innej przyczyny - globalnego ocieplenia. Armagedon może być rezultatem zaburzeń natury ekologicznej, a nie konfliktów politycznych, etnicznych czy religijnych. Ocieplenie klimatu w XXI wieku spowoduje susze, które uszczuplą produkcję żywności, a dziury w warstwie ozonowej uszkodzą śmiercionośnym promieniowaniem i tak już wątły układ odpornościowy człowieka. Choroby, głód i katastrofy ekologiczne - uboczne produkty globalnego ocieplenia -mogą udaremnić wszelkie wysiłki liderów politycznych zmierzające do ustanowienia pokoju na świecie. Mnóstwo kłopotów [W wieku Koli] ludzie będą oddawać cześć nie Ziemi, lecz jej mineralnym skarbom. Purany Hinduskie (około 900 n.e.), VIS-P IV 24,26-27 W 1989 roku, gdy w Europie dobiegało końca gorące i nadzwyczaj suche lato, setki tysięcy obywateli Niemiec Wschodnich przedostało się przez pierwsze szczeliny w żelaznej kurtynie, by odbyć bezpowrotną podróż do krainy wolności. Wędrówka ta miała w sobie coś z biblijnego wstąpienia do nieba. W jednej chwili olbrzymia część wschodnioniemieckiego proletariatu opuściła swe domy, biura i szarobure, dymiące fabryki, aby znaleźć się w zupełnie innym, bajecznie kolorowym świecie - w królestwie marzeń. Dla większości mieszkańców Niemiec Wschodnich, przeciskających się na Zachód w krztuszących się i ziejących smogiem trabantach i Wartburgach, wolność była równoznaczna z konsumpcją. Stanowią oni jedynie niewielką część 400 milionów mieszkańców Drugiego Świata - bloku wschodniego; nie mogli oni doczekać się chwili, w której będą kupować, kupować i jeszcze raz kupować towary owinięte w kilkanaście opakowań, i marnować elektryczność i gaz tak, jak mieszkańcy raju, do jakiego udało im się dostać. Przez cały okres trwania zimnej wojny Ameryka była wzorem do naśladowania nie tylko w dziedzinie wolności i demokracji, ale także największego marnotrawstwa. Amerykanie stanowiący 8 procent ogółu ludności Ziemi zużywają 25 procent całej światowej energii. Każdy mieszkaniec tego symbolu światowej demokracji pozbywa się średnio 72 Przerażający dzień jutrzejszy około półtora kilograma śmieci dziennie. Co roku Powstaje zatem sterta śmieci wysokości 33 pięter, pokrywająca powierzchnię tysiąca amerykańskich stadionów piłkarskich. | Pogoń za amerykańskim snem powoduje, że w USA wyrzuca się co roku 16 miliardów jednorazowych pieluch, 1,6 miliarda długopisów, 2 miliardy maszynek do golenia i 220 milionów opon samochodowych; dodajmy do tego trudną do wyobrażenia! sobie ilość aluminium w postaci puszek po napojach, która mogłaby posłużyć do budowania nowych samolotów pasażerskich co trzy miesiące. W końcu lat czterdziestych władze Nowego Jorku postanowiły, że w wielkiej dolinie na State Island w pobliżu Statuy Wolności powstanie wielkie wysypisko śmieci. Do dnia dzisiejszego amerykański symbol nadziei i wolności musi patrzeć na Fresh Kills -jedno z największych wysypisk śmieci amerykańskiej demokracji. Bóg pobłogosławił Amerykę i naznaczył ją piętnem marnotrawstwa. Pracownicy zakładu oczyszczania miasta Nowy Jork nadali wysypisku na Staten Island przydomek Fresa Kills (świeża zdobycz), ponieważ jest to ostatnie miejsce spoczynku wielu zamordowanych nowojorczyków, przywiezionych tam z miejskich pojemników na śmieci. "Świeża zdobycz" to miejsce, które stało się wysypiskiem utraconych marzeń. Jeśli przyzwoici obywatele Nowego Jorku nadal będą dostarczać w to miejsce 24 tysiące ton różności dziennie, do końca naszego wieku pojawi się tam gigantyczna świątynia odpadów, tak wysoka jak stojąca obok Statua Wolności i o objętości równej dwudziestopięciokrotnej objętości Wielkiej Piramidy w Gizie. We wsi Kishangarth niedaleko New Delhi 66-letni rolnik Karan Singh przekonał się, jak wielką cenę płaci się za sukces. Nie był w stanie przewidzieć, czego może dokonać w umysłach trójki jego dzieci pozornie niewinny, czarno-biały telewizor. Elektroniczne demony chipsów ziemniaczanych i pasty do zębów zagościły w jego domu, wywołując narastającą z dnia na dzień falę konsumpcyjnych wymagań. Singh narzeka, a jego syn, monter telewizyjny, wydaje większość pieniędzy na papierosy, ubrania i kino, Ponieważ klimat ulega coraz bardziej chaotycznym zmianom - 7 miliardów ton dwutlenku węgla przedostającego się co roku do atmosfery to bardzo dużo - pan SingI zastanawia się nad porzuceniem dotychczasowego zawodu. W kraju cierpiącym na postępującą degradację ziemi uprawnej, w którym traci się co roku 5 miliardów ton gleby najlepszej kategorii, pan Singh, chcąc zaspokoić rosnące potrzeby swojej rodziny, przy łącza się do rzeszy producentów wielkiej chmury ołowianych wyziewów: "Chciałbym założyć firmę przewozową" - mówi. Rolnik, który porzuca swoje zajęcie, by zostać kierowcą ciężarówki, to tylko kropla w zalewającej Indie fali "nowych konsumpcjonistów", będących prekursorami klasy średniej w tym kraju. Pan Singh dostał się w tryby mechanizmu tworzącego nowe rynki zbytu w krajach rozwijających się, w których 4 miliardy ludzi marzy o standardzie życia przeciętnego Amerykanina z reklam telewizyjnych - życia luksusowego i marnotrawnego. Żaden prawdziwy zwolennik demokracji nie mógłby odmówić drugiemu człowiekowi prawa do polepszania warunków egzystencji, dostępu do lepszej żywności i większej liczby towarów. A jednak... Standard życiowy odznaczający się taką produkcją śmieci, jaka istnieje w Ameryce i w Europie Zachodniej, pomnożony 5 do 6 miliardów razy, doprowadziłby do najkoszmarniejszej zagłady świata w ciągu następnych 50 lat. Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 73 Podczas gdy w bogatych krajach Pierwszego Świata istnieją bardzo rygorystyczne przepisy dotyczące neutralizowania odpadów i zanieczyszczeń, kraje Trzeciego Świata - próbujące za wszelką cenę dogonić najzamożniejszych - nie dysponują kapitałem niezbędnym do odpowiedniego zabezpieczenia ubocznych produktów rozwijającego się przemysłu ani na wyszkolenie specjalistów w tej dziedzinie. Kraje ubogie zmuszone są więc do używania tańszych paliw i źródeł energii, powodujących znacznie wyższy stopień zanieczyszczenia. Wśród mieszkańców 20 ośrodków przemysłowych w Chinach zanotowano od 4 do 7 razy więcej przypadków raka płuc niż u ludzi żyjących na wsi, ponieważ w większości chińskich fabryk jako jedynego surowca energetycznego używa się węgla spalanego w przestarzałych piecach i bojlerach. Ujście rzeki Hugli (angielskie Hooghły), która przepływa przez najbardziej uprzemysłowione dzielnice Kalkuty w Indiach, przyjmuje dopływ świeżych odpadów przemysłowych z ponad 150 fabryk. Indie rozpylają też corocznie nad swoimi jeziorami i rzekami 40 tysięcy ton DDT- substancji chemicznej, której używanie jest zabronione w krajach rozwiniętych. Nic jednak nie przeszkadza, żeby produkować je w krajach ubogich albo sprzedawać je tam - po naprawdę niskiej cenie. Mniej niż połowa mieszkańców miast 46 krajów Trzeciego Świata ma dostęp do urządzeń sanitarnych. Światowy Instytut Badań szacuje, że z 3119 metropolii i miast w Indiach jedynie 209 posiada częściowy system kanalizacji, a tylko 8 wyposażone jest w kompletny system urządzeń sanitarnych. Payal Sampat, dawny pracownik instytutu, przedstawił raport, w którym stwierdził, że ludność zamieszkująca dolinę Gangesu powiększy swoją liczebność prawie o miliard obywateli w następnym pokoleniu. Stanowić to będzie "więcej, niż wynosiła całkowita liczba ludzi na świecie na początku XIX wieku". "Oznaczałoby to 2,5 miliarda litrów ścieków (dwa razy więcej niż obecnie) napływających codziennie do rzeki przed rokiem 2020" - dodaje Sampat. Nie wszystkie śmieci i odpady zanieczyszczające pola i akweny Azji są rodzimym produktem. Bogatsze kraje często transportują je drogą morską do Trzeciego Świata. W 1988 roku USA i Europa Zachodnia wyeksportowały 3 miliony ton toksycznych odpadów do portów Afryki i Europy Wschodniej. Gdy ogromne śmietniska w krajach rozwiniętych wypełnią się po brzegi, szybko się skończą możliwości składowania i wywozu odpadów. Już teraz niektóre statki transportowe zaczynają przypominać współczesne wersje "Latającego Holendra" i, jak dotknięte klątwą, snują się po siedmiu morzach w poszukiwaniu portu, który zgodziłby się przyjąć ich ładunek. Nie otrzymawszy zgody na rozładunek, kapitanowie statków pozbywają się bagażu, topiąc go po prostu w morzu. Zbrodnie te nie pozostają bez echa i dosyć szybko są ujawniane -jak "świeża zdobycz" - na plażach krajów Trzeciego Świata. Już obecnie niektórzy ustawodawcy w biedniejszych państwach uznają fakt porzucania odpadów na terytoriach wód międzynarodowych za równoznaczny z akcją wojenną. Trudno jest zainteresować się, zwłaszcza na dłużej, losem pustej, plastikowej butelki po szamponie, którą właśnie wyrzuca się do kosza na śmieci. Resztki wykorzystanych przez społeczeństwo przedmiotów zostają szybko usunięte z zasięgu naszego wzroku, a my natychmiast kierujemy uwagę gdzie indziej. Rzeczy, których się pozbywamy, gromadzą się i zmieniają w śmietnik oczekujący na nas... 74 Przerażający dzień jutrzejszy Gdziekolwiek znalazłaby się ludzkość pozostawia ona po sobie ślady zniszczenia i zanieczyszczenia: zrujnowane góry i rzeki, zniszczona wegetacja, zmarnotrawiona ziemia; nawet olbrzymi ocean uległ zbezczeszczeniu! Gatunek ludzki Jest jak złośliwa narośl tocząca naturę. Jednak to natura właśnie dała ludzkości życie i ona też może to życie odebrać, Jeśli stanie się to konieczne dla utrzymania równowagi. Niedługo Już będziemy mogli spodziewać się klęsk żywiołowych i naturalnych katastrof, uderzających Jedna za drugą. Od samego początku człowiek Jest częścią świata natury i zawsze będzie podlegał jej próbom. Ludzie popełniają Jednak błąd, uważając się za stworzenia nie mające z naturą nic wspólnego; czasem usiłują z nią się łączyć, ujarzmić ją, a nawet gardzą naturą... Obecnie gatunek ludzki, z bardzo wieloma skutkami, odczuwa piętno kary, jaką wymierza mu natura... Im bardziej człowiek pogardza naturą, tym większej krzywdy od niej doznaJe. Im gwałtowniej stara się naturę ujarzmić, tym szybciej odczuje skutki jej odmętu. Tamo-San (1957), MOOR Zagazowana planeta. Cała natura zatrzęsie się z powodu nieporządku i nikczemnych ludzkich czynów, których bezmiar dosięgnie niebios. Przepowiednia z La Salette (1846) W okresie pozornego pokoju [okres po zakończeniu zimnej wojny] pory roku ulegną zmianie... Przepowiednia z La Salette (1846) Mieczami tymi [rakietami] można będzie posiekać niebo [warstwę ozonową... Pastor Bartłomiej (1642) Pogoda będzie zmieniać się coraz bardziej i w połowie lat dziewięćdziesiątych nastąpią gwałtowne zmiany dotychczasowych układów klimatycznych... Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD Druidzi czcili wielkie dęby, znali bowiem mądrość drzemiącą w ciszy drzew w bezwietrzne, letnie noce i upajali się poezją gałęzi tańczących z bogami w zimowych zawieruchach. W wierzeniach druidów dąb był symbolem wszechświata, który, podobnie jak święte drzewo, miał rozwinąć się z nasienia. Jego głęboko osadzone korzenie tkwiły w ciemnościach piekieł, a wyciągnięte w górę konary dotykały nieznanych światów rozjarzonego klejnotami nieba. Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 75 My, którzy żyjemy w erze naukowych koncepcji świata, możemy drwić ze starożytnego cultus arborum - kultu drzew. Jednak przez przypadek lub nawet na skutek intuicji, o której we współczesnym nam świecie niemal zapomniano, wiara druidów w to, że drzewa są świętymi nauczycielami mądrości, może się okazać nie tak znowu śmiesznie bezpodstawna. Zanim rozwinęło się rolnictwo, przesądni myśliwi i zbieracze sprzed 10 tysięcy lat wędrowali po świecie porośniętym pradawną puszczą rozciągającą się na obszarze szacowanym na 6,2 miliarda hektarów. Powietrze, którym oddychali, było przetwarzane przez olbrzymią drzewną fabrykę atmosferyczną. Nocą lasy Gai pochłaniały dwutlenek węgla (CO2) pochodzący z palonych ognisk, chrapania, oddychania i innych wyziewów istot żywych, by dokonać alchemicznej wprost transformacji tych gazowych odpadów w życiodajną substancję, jaką jest tlen. Gdy wzrosła liczba ludności, a wraz z nią ludzkie mniemanie o sobie, cześć oddawana drzewom zniknęła w cieniu rosnącej potrzeby wyrębu lasów w celu zakładania pól uprawnych i budowania osiedli. Z myśliwego i zbieracza człowiek przeobraził się w wyzyskującego naturę konsumenta. Przyrost masy bydła równoznaczny z jednym hamburgerem wymaga zniszczenia niemal 5 metrów kwadratowych obszaru tropikalnych lasów deszczowych, w których znajduje się 40 procent wszystkich światowych gatunków roślin i zwierząt. Lasy strefy umiarkowanej giną, tropikalne fabryki tlenu w Amazonii, Kongo i Indonezji są wypalane i karczowane w oszałamiającym tempie 8 tysięcy metrów kwadratowych na sekundę, co oznacza 486 tysięcy metrów kwadratowych na minutę. A produkcja odpadów gazowych ciągle wzrasta. Światowy Instytut Badań szacuje, że uwalniamy do atmosfery ponad 7 miliardów ton CO2 rocznie; 2,6 miliarda ton powstaje podczas wypalania lasów. Prorok Izajasz przestrzega, że nasze bezmyślne lekceważenie naturalnych praw funkcjonowania Ziemi może doprowadzić do jej całkowitego spalenia. Żar ten nie musi być rezultatem wojny nuklearnej, lecz tak zwanego efektu cieplarnianego, następującego, gdy gazy takie jak CO2, pochodzące z przemiany paliw kopalnych, dostają się do atmosfery i gromadzą się tam w ilościach, jakich nie mogą przetworzyć nasze kurczące się obszary leśne. Gazy te otaczają Ziemię, tworząc coś w rodzaju szczelnych ścian cieplarni, absorbują bowiem ciepło słoneczne i magazynują je, uniemożliwiając jednocześnie powrót odbitego nadmiaru ciepła z atmosfery ziemskiej do przestrzeni kosmicznej. Przyczyniają się one w ten sposób do podwyższenia temperatury na Ziemi. Naukowcy nie są jeszcze w stanie dokładnie przewidzieć, jakiego rodzaju zmiany wywoła ten proces w naturalnej konstrukcji fizycznej Ziemi. Podejrzewają jedynie, że globalne ocieplenie może oznaczać wzrost temperatury o 1,5°C - 4,5°C od 1990 roku do połowy następnego stulecia. Chociaż ludzie powinni starać się, aby emisja CO2 do atmosfery zmniejszyła się o 2 miliardy ton rocznie - w ten sposób proces ocieplania atmosfery można by zahamować - wszystkie obliczenia wskazują, że ilość emitowanego CO2 stale rośnie. Rozwój nowoczesnych technologii doprowadzi wkrótce do wyrównania stopnia uprzemysłowienia pomiędzy krajami Drugiego i Trzeciego Świata a krajami rozwiniętymi. Chiny posiadają największe na świecie zasoby węgla, którego spalanie powoduje uwalnianie największej ilości niebezpiecznych gazów odpowiedzialnych za efekt cieplarniany. 76 Przerażający dzień jutrzejszy Państwo to planuje podwojenie tempa wydobycia węgla do 2000 roku. Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje 32-procentowy wzrost wykorzystania węgla| jako źródła energii na całym świecie. W Rio de Janeiro w 1992 roku konferencja poświęcona problemom ziemskiej ekologii skupiła w jednym miejscu wielu liderów politycznych i działaczy "zielonych", doprowadzając przynajmniej do nagłośnienia i uświadomienia światu ogromu niebezpieczeństw, jakie wiążą się z globalnym ociepleniem. Mimo to ekonomiczne supermocarstwa odpowiedzialne za większość zanieczyszczeń nie zrobiły nic w kierunku zmniejszenia czynników stymulujących globalne ocieplenie. Nie sposób jeszcze określić, kiedy zjawisko to osiągnie stadium ostateczne. Mówiąc krótko, na konferencji padło wiele słów na temat zagrożeń związanych z emisją trujących gazów i konieczności kontrolowania tego zjawiska, jednak temperatura atmosfery otaczającej naszą planetę wciąż rośnie. Za zasłoną rezolucji uchwalanych podczas kolejnych konferencji światowych kryje się apokalipsa zrodzona ze strachu przed wprowadzeniem jakiejkolwiek choćby zmiany, która nie byłaby jedynie czczym gadulstwem. Podobnie jak w czasie poprzedniej konferencji światowej, która odbyła się w Holandii, na konferencji w Rio de Janeiro także mówiono o "potrzebie ustabilizowania" emisji gazów i zanotowano, że "wiele państw uprzemysłowionych" zgadza się z tym, iż cel ten powinien zostać osiągnięty do 2000 roku. Deklaracje określające poziom przyszłej emisji - nie mówiąc nawet o środkach do osiągnięcia tego niełatwego zamierzenia - odroczono jednak do przy szłego spotkania. Odbędzie się z pewnością jeszcze wiele konferencji, zostaną ogłoszone rezolucje, ale ten zaprogramowany najwidoczniej w ludzkich mózgach opór przed przemianą z wyzyskiwaczy Ziemi w jej uzdrowicieli może sprawić, że na wszelkie działania będzie już za późno. Odwlekanie podjęcia decyzji jest rzeczą ludzką, tak samo jak wiara w to, że w przyszłości obecne problemy rozwiążą się same. Młodzi ludzie o nieskazitelnie gładkiej skórze nie zastanawiają się nad skutkami działania promieni słonecznych i chętnie się opalają. Nie możemy poczuć ani zobaczyć najniebezpieczniejszych gazów będących główną przyczyną efektu cieplarnianego: fluorochlorowych pochodnych metanu lub etanu, czyli tak zwanych freonów. Każda cząsteczka związku należącego do tej grupy może doprowadzić do rozpadu aż 100 tysięcy cząsteczek ozonu, a to sprawi, że promieniowanie słoneczne będzie coraz bardziej szkodliwe. Freony pochłaniają i magazynują ciepło 20 tysięcy razy skuteczniej niż CO2, torując drogę radioaktywnemu promieniowaniu odpowiedzialnemu za powstawanie nowotworów skóry, katarakty i za obniżenię naturalnej odporności organizmu. Wielkie światowe korporacje nie dopuszczą do tego, aby zmalało tempo produkcji CO2.. Wprowadzenie zakazu stosowania freonów ograniczyłoby wytwarzanie farb i dezodorantów w aerozolu, i to w dobie rozwoju nowych, gigantycznych rynków zbytu, które otworzyły się wraz z końcem zimnej wojny. I czyż można je za to obwiniać? ! Kto ma się właściwie zająć tym paskudnym problemem, tym bardziej że nie istnieją wyraźne dowody na jego istnienie i nikt nie jest w stanie ustalić racjonalnej prognozy? Myślę, że każdy przeciętny, krótkowzroczny, myślący jedynie o satysfakcji konsument i politycznie porządny biznesmen ufa, iż konsumpcjonizm może się jedynie rozwijać, Drugi jeździec piekieł. Uraz. Ziemi 77 a nie zmniejszać. W związku z tym musimy liczyć się z faktem, że większość najdrastyczniejszych przepowiedni ekologicznej zagłady nie zostanie uwzględniona przez potentatów światowego przemysłu przy sporządzaniu dalekosiężnych planów. Tropikalne lasy deszczowe podtrzymują niebo - zetnijcie drzewa, a nastąpi katastrofa. Legenda plemienia z Ameryki Południowej. A czwarty (anioł) wylał czaszę swoją na słońce; i dana mu została moc palenia ludzi żarem, i byli ludzie popaleni wielkim żarem i bluźnili imieniu Boga. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.). Obj. 16,3 Ogień ogarnie lasy i łąki, przenikając wszystko bezlitosną falą płomieni. Quetzalcoatl (947 n.e.) Ziemia nie pozostanie niewzruszona... wszyscy bogowie z konieczności zamilkną, nikt nie odpowie na wołanie o pomoc: owoce ziemi będą gniły, a gleba stanie się Jałowa, i nawet powietrze w posępnym bezruchu będzie przyprawiać o mdłości. Tak zestarzeje się ten świat. hermes trismegistos (150-270 n.e.), Ponieważ zanieczyszczenie Ziemi nie ustaje, czysta woda nabierze większej wartości niż ropa naftowa i o wiele rzadziej będzie występować. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1976), Głód spowodowany suszą wystąpi na początku następnej dekady. Nie ograniczy się on do Afryki czy Środkowego Wschodu. Obejmie on również Amerykę, a zważywszy na to, że Jest to główny spichlerz tak wielu krajów Trzeciego Świata, niewiele głosów odpowie na liczne prośby o pomoc. Duchowi przewodnicy ruth montgomery (1986). Wtedy wszystkie żywioły tego świata ulegną zniszczeniu; powietrze, ziemia, morze, płonący ogień i niebo z nocą, wszystkie dni zleją się w Jednym ogniu, tworząc bezkształtną, bezużyteczną masę. Wyrocznia Sybilli (II wiek P.N.E.) [Uwaga autora. James E. Hansen, dyrektor Instytutu Badań Kosmicznych Goddar-da w Nowym Jorku, ogłosił, że średnia globalna temperatura w latach 1990 i 1995 wskazuje, iż były to najgorętsze lata, jakie zarejestrowano. W roku 1995 wyspy na Morzu 78 Przerażający dzień jutrzejszy Karaibskim padły ofiarą 11 ataków huraganu. Prawie 1000 osób zmarło z powodu długotrwałych upałów w Chicago i na środkowozachodnich terenach Ameryki Północnej. Londyn był świadkiem najgorętszego i najbardziej suchego lata w ciągu ostatnich 200 lat. Na Syberii temperatury były wyższe o 5°C niż zazwyczaj, tymczasem opady śniegu na Alasce radykalnie się zmniejszyły. W północno-wschodniej Brazylii wystąpiła największa susza w tym stuleciu, podczas gdy południową Brazylię nawiedziły tropikalne deszcze. Przed końcem 1996 roku większość uznanych przedstawicieli świata nauki była zmuszona przyznać, że drastyczne i nieprzewidywalne zmiany związane z globalnym ociepleniem już się rozpoczęły. Wielka susza. I wyciekną wody Nilu, a rzeka do cna wyschnie. I będą cuchnąć kanały, opadną i wyschną rzeki Egiptu, trzcina i sitowie zwiędną. Zniknie wszystko sitowie na brzegach Nilu i wszystkie zasiewy nad Nilem uschną, zostaną rozwiane, nie będzie ich. I będą narzekać rybacy i skarżyć się wszyscy, którzy zarzucają w Nilu wędkę, a ci, którzy rozciągają sieć w wodzie, omdleją z wycieńczenia. Izajasz (783-687 p.n.e.),Iz. 19,5-8 . Na 48 stopniu u schyłku Raka [koniec lipca] Jest ogromna susza. Ryby w morzu, rzece i jeziorze oszaleją ugotowane. Bearn i Bigorre [południowo-zachodnia Francja] w rozpaczy z powodu ognia na niebie, Nostradamus (1555), C5, Q98 [Uwaga autora.] Oznaczenie przepowiedni w księdze Les Propheties Nostradamus wskazuje na 1998 rok. Inne wskazówki wyznaczają prawdopodobną datę katastrofy na lipiec 1999]. Mars, Merkury i Księżyc są w koniunkcJi [która miała miejsce w 1987, 1991, 1992 i 1993, w kwietniu 1994 i grudniu 1995, marcu i czerwcu 1996, marcu 1998 i wystąpi ponownie lipcu i sierpniu 2000 roku] W stronę Środka [południowa Francja i może również wschodnia Afryka] nastąpi wielka susza. Nostradamus (1555), C3, 03 [Uwaga autora. We wczesnych latach dziewięćdziesiątych naszego wieku mogliśmy zaobserwować ponownie katastrofalną suszę w Afryce, jak również dalszy ciąg długotrwałych okresów suszy w rejonach wybrzeży hiszpańskich i francuskiej Riwiery . W połowie lat dziewięćdziesiątych na wymienionych wcześniej obszarach zarejestrowano kolejne klęski, tym razem były to bezprecedensowe powodzie. Ostatnie lata XX wieku będą upływały w południowej Europie pod znakiem suszy, począwszy od 1998 roku], Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 79 Nikt nie jest w stanie stwierdzić, w jakim stopniu efekt cieplarniany wpłynie na obecny klimat. Symulacje komputerowe i zgromadzone dane stanowią jedynie punkt wyjścia do zgadywania, jakie decyzje podejmie matka Natura w kwestii kompleksowej regulacji systemów klimatycznych, wodnych i lądowych. Istnieją zmienne, których nie można lekceważyć. Obecnie żaden z klimatologów nie potrafi powiedzieć, jaki wpływ mogłaby mieć zmiana grubości pokrywy chmur na zahamowanie wzrostu globalnej temperatury. Wraz z wędrującym do góry słupkiem rtęci nasila się proces parowania wody z powierzchni oceanów i jednocześnie tworzy się więcej chmur. Gęstsza warstwa chmur mogłaby odbijać większą ilość promieniowania słonecznego. Jeśli rządy większości państw świata - podobnie jak Ameryka - będą czekać, aż nowa technologia komputerowa umożliwi prześledzenie symulacji 25 prawdopodobnych interakcji zachodzących w powłoce chmur, efekt cieplarniany może się nasilić w sposób niebezpieczny. Zjawisko to wywrze największy wpływ na uprawy rolne i poziom wód w morzach i oceanach. Rolnictwo rozwija się w klimacie, który nie zmienił się wiele od czasów, gdy myśliwi i zbieracze zaczęli hodować pierwsze rośliny. Ci, którzy uważają, że efekt cieplarniany stworzy możliwość uprawiania takiej samej powierzchni nowo uzyskanego lądu, jaka zostanie utracona, nie biorą pod uwagę długiego okresu klimatycznego chaosu, który nastąpi, zanim Ziemia odzyska równowagę. Podczas gdy problemy deficytu żywnościowego krajów takich jak Indie mogą rozwiązać się pod wpływem występowania wilgotnych monsunów, największy światowy producent żywności - Ameryka Północna - ucierpi znacznie wskutek obniżonych plonów; warunki pogodowe niezbędne dla wzrostu zboża przesuną się na północ na tereny słabo urodzajnych ziem subarktycznych lasów Kanady. Wyższe temperatury będą przyczyną zwiększonego parowania podczas letniego okresu wzrostu roślin, co najprawdopodobniej wpłynie na spadek wilgotności gleby na największych terenach uprawnych półkuli północnej. Naukowcy woleliby na razie nie wypowiadać się na temat naszego przyszłego życia w warunkach ogólnoświatowej cieplarni, za to prorocy bez żenady i ze szczegółami opisali wszystko, co się wydarzy. Szczególnie Nostradamus ostrzega nas przed plagą suszy o biblijnych rozmiarach, która wypali plony wzdłuż 48° szerokości geograficznej północnej. Rysując na mapie linię wzdłuż tej szerokości, zobaczymy pas najbogatszych terenów uprawnych. Dzisiejsze łany pszenicy w Ameryce Północnej i na Ukrainie zamienią się w XXI wieku w prerie i jałowy step. Niektórzy naukowcy uważają, że cieplejsze i wilgotniejsze zimy wpłyną na zwiększenie plonów pszenicy ozimej. Byłaby to dobra wiadomość, gdyby nie fakt, że nieobliczalne burze, dwukrotnie intensywniejsze w wyniku działania efektu cieplarnianego, mogą po prostu wywiać pszenicę z ziemi. Dodajmy do tego coraz większe braki w strukturze warstwy ozonowej spowodowane obecnością w niej freonów i związaną z tym zwiększoną dawką promieni ultrafioletowych, osłabiających w dużym stopniu odporność roślin uprawnych. Jeden huragan o średnim natężeniu i żegnajcie, plony... Prognozy o nadchodzącym urazie Ziemi podążają śladem pierwszego jeźdźca piekieł - przeludnienia. Jedyna naturalna broń biologiczna, która uczyniła z nas władców 80 Przerażający dzień jutrzejszy tej planety - zdolność do rozmnażania się przez okrągły rok - stała się obecnie największym problemem. Przeludnienie sprzężone z kataklizmami cieplarnianej suszy nawiedzającej główne rejony uprawne Ziemi, i to w czasie gdy globalna ilość zasobów zboża stale maleje, będzie prawdziwym kijem włożonym w szprychy naszej cywilizacji. Jeśli zapowiadany cykl następujących po sobie okresów suszy naprawdę się zacznie, w XXI wieku zniknie zapotrzebowanie na kampanie związane z planowaniem rodziny czy kontrolowaniem urodzeń. Przerzedzony drzewostan obszarów leśnych narazi glebę na niszczące działanie wiatrów, które pod wpływem efektu cieplarnianego będą się stawać coraz silniejsze. Instytut Worldwatch w swoim raporcie z 1989 roku informuje, że roczna ilość osadów naniesionych do morza przez większe rzeki we wczesnych latach osiemdziesiątych wynosiła 6363 miliony ton, z czego większość stanowiła wartościowa gleba uprawna. Natura potrzebuje od 200 do 1000 lat, aby stworzyć 2,5-centymetrową warstwę uprawnej gleby. Jeśli proces erozji gleby będzie przebiegał z taką szybkością jak dotychczas, w następnym stuleciu garść czarnoziemu osiągnie wartość garści złota. W czasie długiego, niezwykle suchego lata w Ameryce w 1987 roku poziom wody w Missisipi spadł poniżej najniższych rekordowych notowań. Najważniejsza droga wodna transportu amerykańskich towarów, eksportowanych do wielu krajów na świecie, stała się zbyt płytka dla żeglugi. Ciąg morderczo gorących lat na początku XXI stulecia mógłby całkiem wysuszyć rzekę i zablokować największą na świecie arterię transportu żywności. Wyobraźcie sobie, że podobna katastrofa dotyka 61 milionów Egipcjan. Wysycha ich jedyne życiodajne źródło przecinające afrykańskie tereny pustynne, dokładnie tak jak w ostrzeżeniach żydowskich proroków. Nawet teraz nawadnianie terenów uprawnych i zaspokajanie pragnienia zbyt dużej liczby ludności zamieszkującej brzegi Nilu znacznie uszczupla zasoby rzeki. Ludność miast położonych na wybrzeżach mórz i oceanów w gorętszych strefach klimatycznych może się wkrótce przekonać, że woda z okolicznych studni nie nadaje się do picia. Myślę jednak, iż mieszkańcy miast wybrzeży nie będą się tym zbytnio martwić w XXI wieku, kiedy nastąpi kolejny przewidywany etap działania efektu cieplarnianego na naszą planetę: wzrost poziomu wód w morzach i oceanach. Potop na skalę ogólnoświatową. Równowaga natury zostanie utracona, gdy fale wypowiedzą posłuszeństwo brzegom. QUETZALCOATL (947 n.e.) W latach osiemdziesiątych naukowcy przedstawili nową teorię, treść jej jest niepokojącym potwierdzeniem wizji zagłady podzielanej przez wszystkich, którzy uważają że życie na Ziemi unicestwi potop. Niektórzy klimatolodzy twierdzą, że wzrost temperatury spowoduje wzrost poziomu morza o 1,4 do 2,2 metra do końca XXI wieku. Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 81 Pocieszają nas jednak, że nie będzie to jedna wielka fala tylko powolny, choć systematyczny napływ malutkich fal. Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Światowe rządy postanawiają porzucić animozje oraz uprzedzenia i połączyć siły, majątek i technologie, by ratować świat przed potopem. Po pierwsze, aby zahamować tempo wzrostu temperatury na świecie, ograniczają emisję zanieczyszczeń przemysłowych, jak również wydobycie węgla, którego wiele rozwijających się krajów potrzebuje, żeby wyjść z kryzysu. Po drugie, bogatsze państwa przeznaczają setki bilionów dolarów na wybudowanie odpowiednich zabezpieczeń: falochronów i kanałów, i to nie tylko na własnych terenach, ale także na dziesiątkach tysięcy kilometrów wybrzeża krajów Trzeciego Świata. Cała Ziemia przypominałaby jedną wielką Holandię. A teraz zła wiadomość. Świat nie będzie miał wystarczającej ilości środków na budowę tych kanałów. Inne ataki matki Natury na gatunek ludzki pogrążą naszą cywilizację w otchłani kataklizmów: suszy, dziur ozonowych i głodu. Małe fale szemrzą cichutko przy brzegu... W ciągu następnych 40 lat przyszłego stulecia pierwsze kraje zostaną zatopione. Pół miliona uchodźców z krajów wyspiarskich, Mikronezji i Polinezji, dołączy do kilkuset tysięcy mieszkańców Malediwów - atoli na Oceanie Indyjskim, na których najwyższe wzniesienia to czubki palm. Nikt nie chce się zastanawiać nad rozwiązaniem zagadki, jakich starań wymagałoby znalezienie nowego miejsca dla 100 milionów mieszkańców Bangladeszu! Kolejni uciekinierzy pochodzić będą z obszarów delt rzecznych. Wyschnięcie Nilu odetnie dopływ osadów mułu, które stanowią zaporę w ujściu rzeki przed erozją wywołaną falami morskimi, i doprowadzi do zniszczenia przez żarłoczne Morze Śródziemne większości upraw zlokalizowanych na tym obszarze. Przybrzeżne miasta krajów rozwiniętych, takie jak Nowy Jork czy Nowy Orlean, prawdopodobnie mogłyby pozwolić sobie na wybudowanie systemu kanałów umożliwiających im przetrwanie. Taksówkarze w Nowym Jorku w 2040 roku musieliby zamienić swoje żółte auta na żółte gondole. Niektóre wielkie miasta Pierwszego Świata, na przykład Miami na Florydzie, zostaną zalane, ponieważ usytuowane są na takim gruncie, który umożliwia przesączanie się wody pod najwyższym nawet falochronem. Na płaskich i zatłoczonych wybrzeżach Azji takie miasta jak Szanghaj i Bombaj znajdą się na dnie morza. Klimatolodzy przewidują, że na długo przed zauważalnym wzrostem poziomu mórz, jaki ma nastąpić do końca przyszłego wieku, ogrzanie atmosfery odpowiedzialne będzie za powstawanie huraganów i sztormów dwa razy silniejszych i bardziej niszczycielskich w skutkach niż huragan Andrew, który spustoszył i zrównał z ziemią południową Florydę w 1992 roku. Cyklon podobny do tego, który w 1970 roku zniszczył nisko położony Bangladesz, zabijając jednocześnie 300 tysięcy ludzi, może pojawić się ponownie w 2070 roku; będzie jednak silniejszy z powodu wichrów wiejących znad gorętszych niż dziś oceanów i zabije nie setki tysięcy, ale miliony ludzi. Amerykański fundusz likwidacji skutków klęsk żywiołowych został bardzo poważnie nadwerężony przez usuwanie skutków huraganu Hugo i trzęsienia ziemi w San Francisco w 1989 roku. Wyobraźcie sobie, jeśli potraficie, finansowe i moralne skutki 82 Przerażający dzień jutrzejszy w takich supermocarstwach jak USA czy kraje Unii Europejskiej, gdyby każdy sztorm w czasie przeciętnego sezonu huraganowego XXI wieku był dwa razy bardziej niszczycielski niż huragan Andrew - najdroższa w historii USA katastrofa naturalna, która kosztowała Amerykę rekordową sumę 20 miliardów dolarów. W czasie jednej z pochmurnych listopadowych nocy 1907 roku szwedzki jasnowidz Anton Johansson miał wizję północnej Europy i Ameryki nękanych przez huragany o potwornej sile. Biograf Johanssona, A. Gustafsson, próbuje zinterpretować te wizje jako niszczycielskie podmuchy przyszłej wojny nuklearnej. Gustafsson wyraził swój pogląd na wizje Johanssona w czasie, gdy nikt nie był jeszcze świadomy zagrożenia globalnym ociepleniem. Johansson opisuje sytuację, w której upadek przyszłego rządu USA mógłby zostać spowodowany przez jedną gwałtowną burzę. Huragan ów miałby nadejść od strony Panamy, kierując się w stronę północno-wschodnią i uderzając w stany położone nad Zatoką Meksykańską, posuwałby się dalej w kierunku doliny Missisipi, rozpędzając się nad obszarem Wielkich Jezior, by poszaleć wśród drapaczy chmur w Nowym Jorku. Johansson twierdzi, że Ameryka nie będzie w stanie usunąć skutków takich zniszczeń. Stan pogotowia zostanie wprowadzony nawet w Oslo i we Władywostoku. Na długo zanim oceany na zawsze odbiorą nam najźyźniejsze delty rzek, tajfuny i ogromne fale zniszczą wegetację na niżej położonych wyspach oraz rozległe obszary upraw przybrzeżnych w ciągu najbliższych kilku lat. Głównym składnikiem diety w krajach azjatyckich jest ryż, stanowiący 90 procent ogółu spożywanych pokarmów, a większość pól ryżowych znajduje się na wysokości poziomu morza. Seria "cieplarnianych" tajfunów połączonych z potokami słonej wody może zmyć część pól ryżowych Azji, skazując na głód miliardy ludzi. Niektórzy naukowcy obawiają się, że globalne ocieplenie mogłoby wywołać proces wynoszenia lodowców szelfowych zachodniej Antarktydy z kontynentu już w 2040 roku. Spowodowałoby to topnienie lodowców, co podniosłoby poziom morza o 4-6 metrów! Większość klimatologów przewiduje, że tempo wznoszenia się poziomu morza nasili się po 2050 roku. Pisarz i futurolog dr Isaac Asimov obliczył, że pokrywy lodowe Antarktydy i Grenlandii zawierają około 32,5 miliona kilometrów sześciennych wody. Jeśli będziemy dalej rozpylać do atmosfery powodujące efekt cieplarniany gazy, roztopią się te dwa oceany lodu. Asimov jest przekonany, że spowodowałoby to wzrost poziomu mórz i oceanów mniej więcej o 90 metrów; napór dodatkowych mas wodnych doprowadziłby także do osunięcia się dna morskiego, więc w rezultacie poziom morza zatrzymałby się na wysokości,,zaledwie" 50-60 metrów. Profesor Rhoades W. Fairbridge z Uniwersytetu Columbia utrzymuje, że całkowite roztopienie się lodu na biegunach mogłoby stać się przyczyną wystąpienia tak znaczących zmian, że musiałoby to spowodować zmiany osi obrotu planety. Jak się wkrótce przekonamy, wielu proroków i jasnowidzów podziela tę teorię. 1996: Potop na Ziemi PRZEPOWIEDNIA KWITNĄCEGO DRZEWKA MIGDAŁOWEGO (XIX wiek) WODY WYSTĄPIĄ Z BRZEGÓW..... MADAME SYLVIA(1948) Morze przekroczy własne granice i pochwyci ogromne miasta. BRIGHAMYOUNG (1860) I będą znaki na słońcu, księżycu i na gwiazdach, a na ziemi lęk bezradnych narodów, zahuczy morze i fale. JESZUA (30-33 n.e.), Łuk. 21,25 [Po tym, gdy nadejdzie] wielka Kometa [prawdopodobnie kometa Halleya w 1986 lub 2062 roku albo Hale-Boppa w 1997 roku]... wielki kraj [w innych jej przepowiedniach wyraźnie opisany Jako Ameryka] zostanie zniszczony przez trzęsienia ziemi, burze i olbrzymie morskie nawałnice; sprawi to, że niedostatek i wszelkie plagi panoszyć się będą. Ocean zaleJe także wiele innych kraJów. a przybrzeżne miasta żyć będą w ciągłym strachu przed nadejściem fali, niektóre zaś zostaną zniszczone. Św. Hildegarda (około 1141) Ziemia zatrzęsie się, morza wystąpią z brzegów... Emelda Scochy (1933) ...A gdy morza się wzniosą... każda dusza wiedzieć będzie, że nadszedł czas [Dnia Sądu]. Mahomet (620-630 n.e.), OUR LXXXI 12, 14 Huragan, o Jakim dotąd nie słyszano, szalejący nad dwoma kontynentami. .. Duch mój powędrował do wielkich miast na wschodnim wybrzeżu Anglii. Widziałem statki wyrzucone na brzeg, mnóstwo roztrzaskanych budynków, szczątki domostw unoszone przez fale. Wiele okrętów na morzu zostało zniszczonych. Później ujrzałem Holandię, Belgię i niemieckie wybrzeża Morza Północnego, których także nie ominęła katastrofa. Spośród naJbardzieJ dotkniętych miast... słyszałem nazwy Antwerpia i Hamburg. ... Nawet zachodnie wybrzeże Danii i północna Szwecja poważnie ucierpiały. Anton Johansson (1918) Grudzień 1994... do stycznia 1996. Powodzie, tajfuny, wichury, huragany będą niszczyć statki, łodzie podwodne, samoloty, samochody, pociągi. Bejan Daruwalla (1986) [Uwaga autora. W okresie obejmującym lata 1994-1996 zaobserwowano dramatyczny wzrost częstotliwości sztormów i huraganów na całym świecie. Sezon aktywności huraganów na Atlantyku w 1995 roku był najcięższy w ciągu ostatnich 62 lat i niemal 84 Przerażający dzień jutrzejszy dorównał rekordowej liczbie 21 sztormów zanotowanych w 1933 roku, klimatolodzy przestrzegają nas, że jest to zapowiedź początku przyszłej tendencji klimatycznej]. Niedługo JUŻ fale sztormowe i cyklony staną się źródłem niewyobrażalnego zniszczenia. Cheiro(193 Globalne ocieplenie czy globalne zlodowacenie? "Zmieniamy nasze środowisko naturalne tak szybko, że nie możemy poznać konsekwencji tych zmian - powiedział Stephen Schneider, klimatolog z Centrum Badań Atmosferycznych w Boulder (Kolorado). - Powinniśmy przygotować się na różne niespodzianki". Naturalne przejście jednego globalnego układu klimatycznego w drugi trwa stulecia, nie zaś kilkadziesiąt lat. Obecnie jedna z popularniejszych prognoz pogody na koniec świata zapowiada stopniowe nagrzewanie się naszej planety, Które może zmienić klimat na odpowiadający bardziej dinozaurom niż homosapiens. Z drugiej strony zaś, postępujący wzrost temperatury na świecie może wywołać kolejne zlodowacenie. Stephen Schneider, który na początku lat siedemdziesiątych był jednym z pierwszych klimatologów uświadamiających światu problem efektu cieplarnianego przyznał również, że żadne obserwacje pogody nie dostarczą danych na temat tego, jaki będzie miał wpływ zwiększony proces parowania mórz na ziemską pokrywę chmur. Rozciągająca się nad naszymi głowami ciepła i wilgotna warstwa chmur stanowi białą ścianę, która odbija promieniowanie słoneczne wysyłane w kierunku Ziemi. Naukowcy mogliby się zgodzić z następującym wnioskiem: może być tak, że zwiększona pokrywa chmur doprowadzi do spowolnienia procesów globalnego ocieplenia i zneutralizuje jego efekty. Byłaby to niespodzianka mrożąca krew w żyłach... Schneider szacuje, że zwiększenie się rozmiarów pokrywy chmur zaledwie o 10 procent spowodowałoby nadejście kolejnej ziemskiej ery lodowcowej. Topnienie lodowców szelfowych zachodniej Antarktydy mogłoby spowodować że poziom morza obniży się, a nie podniesie - twierdzą australijscy uczeni. Obserwujący ruchy uwolnionych fragmentów lodowca u wybrzeży siódmego kontynentu glacjolog dr łan Allison na podstawie danych zebranych przez satelitę z orbity około polarnej zarejestrował sześć przypadków rozległych pęknięć lodowców szelfowych w ciągu 24 miesięcy pomiędzy 1986 i 1988 rokiem. Największy lodowy fragment opatrzony mianem B-9, który oddzielił się od lodowca szelfowego Rossa, miał 161 kilometrów długości, 50 kilometrów szerokości i 350 metrów grubości. [Uwaga autora. Fragment lodowca o rozmiarach 77 kilometrów na 35 kilometrów, (wielkości mniej więcej Rhode Island) oderwał się od lodowca szelfowego i wpadł do oceanu w 1995 roku]. Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 85 Większość gór lodowych pływa latami w pobliżu Antarktydy, by w końcu ulec rozbiciu przez fale i wiatry. W przeszłości pływające góry lodowe rzadko docierały na północ, do Tanzanii i Nowej Zelandii, jednak proces globalnego ocieplenia może spowodować dryfowanie lodowców w tak odległe rejony za pośrednictwem przyszłych silnych sztormów. Oderwanie się fragmentów lodowców szelfowych od macierzystego lądu sprawi, że ich ewentualne topnienie nie wpłynie na globalny wzrost poziomu morza. Mimo to olbrzym wielkości B-9 mógłby, docierając do wybrzeży południowej Australii, zmienić deszczową porę zimową w mieście Adelaide w burzę śnieżną. Jeśli proces odrywania się gór lodowych będzie trwał nadal, południowe oceany pełne będą dryfującej kry mogącej ochłodzić wiatry i prądy oceaniczne i zneutralizować w ten sposób objawy globalnego ocieplenia... lub nawet przyczynić się do wystąpienia następnej epoki lodowcowej. Pod koniec lat osiemdziesiątych grupa badaczy z Siple Coast Project spotkała się, aby dokonać analizy komputerowych modeli przyszłych ruchów antarktycznych lodowców. Okazało się, że topnienie wzrośnie wraz ze wzrostem globalnej temperatury we wszystkich przypadkach - z wyjątkiem jednego. Model ten ukazuje sytuację, kiedy wzrost parowania wód oceanicznych spowodowany rosnącymi temperaturami objawi się znacznie obfitszymi opadami śniegu; nawarstwiająca się pokrywa lodowa uniemożliwiłaby jakiekolwiek procesy topnienia czap lodowych na biegunach. Zarówno ogień, jak i lód oznaczają głód Warunki te [w Ameryce] nie zmieniły się. Trudności w tym kraju jeszcze się nie zaczęły, jeśli chodzi o zaspokojenie podstawowych, w tym żywnościowych potrzeb ludności. Edgar Cayce (1943), Nr 257-254 Wielkie nieszczęścia nadejdą... Narody zginą w płomieniach i głód unicestwi miliony. Francesca de Billiante z Sabaudii (początki XX wieku) W ostatniej epoce lodowcowej zamarzła tak duża ilość wody, że poziom mórz obniżył się o 90 metrów. Możliwe więc, że ludzie w XXI wieku zamiast kanałów będą musieli wybudować nowe porty. "Nie jest za wcześnie na eksperymenty z (wspomnianymi wyżej) modelami komputerowymi - twierdzi Jan Whillians, glacjolog z grupy badawczej Siple Coast Project -za wcześnie jednak, aby traktować je poważnie. Może za 5 lat". Takie wnioski wysnuł ostrożny i racjonalnie myślący naukowiec. Prorocy, którzy próbują ustalić prognozę pogody na następny dzień i odgadnąć przyszłą temperaturę na kuli ziemskiej, widzą skutki globalnego zanieczyszczenia w postaci dwóch ewentualności - efektu cieplarnianego lub efektu "lodówki". Jaką przyszłość zgotuje nam los? Czy zagłada nastąpi za sprawą ognia, czy też lodu? Ani 86 Przerażający dzień jutrzejszy wróżbita, ani naukowiec nie mogą jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jasnowidz może uchwycić fragmentaryczne przebłyski przyszłego obrazu rzeczywistości, na podstawie którego wyciągnie własne, często stronnicze wnioski. Przyszłość najczęściej pokazuje się wizjonerom w subiektywnym zwierciadle. Możliwe, że obraz cieplejszej Europy, jaki zobaczył Bawarczyk Irlmaier von Freilassing, nie będzie efektem końcowym, tylko etapem przejściowym w procesie zlodowacenia zapowiadanego przez Cheiro. Obiektywne dowody naukowe wskazują, że zlodowacenia na ziemi występują cyklicznie mniej więcej co 100 tysięcy lat. 90 tysięcy lat trwa okres glacjalny, po którym następuje ciepły okres interglacjalny obejmujący 10 tysięcy lat. Ludzka ingerencja! w formowanie się klimatu na Ziemi sprawiła, iż tak długi że, aż trudny do wyobrażenia okres lodowcowy może zacząć się lada chwila. Nowe odkrycia potwierdzają teorię, według której okresy zlodowaceń poprzedzone były zwykle wystąpieniem nagłego, globalnego ocieplenia. Co więcej, istnieją dowody na to, że przejście klimatu; ziemskiego z fazy globalnego ocieplenia do zlodowacenia może potrwać mniej niż 30 lat! I co wy na to? Fakt, że ani wróżbici, ani klimatolodzy nie są pewni, czy XXI wiek zakończy się "piekłem ognia", czy "piekłem zlodowacenia", nie ma większego znaczenia; rezultat obu ewentualności byłby identyczny. Czy będą zalewać nas siódme poty, czy będziemy trzęśli się z zimna, będziemy głodni - większość z nas umrze z tego powodu. Światowy system żywnościowy jest bardziej kruchy, niż mogłoby się nam wydawać. Słabym ogniwem jest Ameryka Północna - spichlerz świata. Zarówno Kanada, jak i USA narażone są na te same anomalie pogodowe. Pod koniec lat osiemdziesiątych Instytut Worldwatch donosił w swoich raportach, że w latach 1984-1989 światowa produkcja żywności zmniejszyła się o 14 procent na osobę. Jest to rezultat przeciążenia i degradacji gleby, a także zmniejszającej się ilości wody wykorzystywanej do nawadniania. Ministerstwo Rolnictwa Stanów Zjednoczonych zrezygnowało z kultywacji 11 procent obszarów rolnych. Są one zdegradowane w takim stopniu, że nie można na nich w sposób ciągły uprawiać żadnych roślin. Strata ta wraz z innymi wynosi 57 milionów ton zbóż, to jest 1/6 całej produkcji rolnej USA. Jeżeli odejmiemy tę potencjalną górę pszenicy i kukurydzy od wartości rocznej produkcji rolnej, farmerzy w latach dziewięćdziesiątych mogą się pożegnać z nadwyżkami z lat osiemdziesiątych. Już 11-procentowa strata sprawia, że globalna produkcja nie może zaspokoić w pełni potrzeb konsumpcyjnych. A co będzie, jeśli nadejdzie "wielka gorączka" albo "wielki mróz"? W latach pięćdziesiątych większość krajów była pod względem produkcji rolnej samowystarczalna. Wyjątek stanowiła Europa, bazująca na nadwyżkach zboża z Ameryki Północnej. Od tamtej pory eksplozja demograficzna i będąca jej skutkiem niepomyślna sytuacja w produkcji rolnej sprawiły, że ponad 100 państw zaspokaja swój popyt na artykuły żywnościowe, opierając się na imporcie z Ameryki Północnej. Większość z nich stanowią politycznie niestabilne kraje Trzeciego Świata. Bez względu na to, czy światowe zasoby żywnościowe spłoną w piecu cieplarnianej atmosfery, czy też skuje je lód, czy pola uprawne pokryją śnieżne zaspy, czy piaskowe wydmy, rozregulowany klimat na Ziemi przyniesie głód, który zgładzi częściowo lub całkowicie gatunek ludzki, zanim XXI wiek dobiegnie końca. Drugi jeździec piekieł Uraz Ziemi 87 Koniec świata jest bliski - lecz ludzie są nieustępliwi i okrutni, i nie chcą słyszeć kroków nadciągającej zagłady. Teraz nastąpi Wiek Północnych Wiatrów... Zima Fimbul nadchodzi. Cały świat okryje się śniegiem, a ziemię spowije morderczy mróz. Zamglone słońce nie ogrzewa ziemi, a nie kończące się sztormy niszczą nasze plony. Fragment Ragnarók. DAWNEJ PRZEPOWIEDNI Skandynawskiej ...a zlodowacenie stopniowo ogarnie północną Europę; kraje takie, jak Irlandia, Wielka Brytania, Szwecja, Norwegia, Dania, północne obszary Rosji, Niemcy, Francja i Hiszpania będą się powoli stawały terenami nie nadającymi się do zamieszkania. Zmiana ta pociągnie za sobą pojawienie się klimatu umiarkowanego w Chinach, Indiach, Afryce i Egipcie, co w" konsekwencji doprowadzi do gwałtownego rozwoju cywilizacji na tych terenach. Cheiro(1931),CWP Trzęsienia i dyslokacje. Ta planeta Jest żywym istnieniem, o wielkiej świadomości. Ziemia cierpi. Śmiertelne spazmy wstrząsają Jej ciałem. Czy nie słyszycie, jak płacze? Czy nie widzicie, co się dzieje? Czy nie słyszycie, jak woła o pomoc? Prosi swe dzieci, aby się nad nią zlitowały. Jednak jej dzieci odwracają się od niej plecami i dalej błądzą w labiryncie, który same dla siebie stworzyły. Potrzeba dalekosiężnej wizji została zastąpiona krótkowzrocznym, egoistycznym sposobem myślenia. Istota ludzka musi się obudzić z głębokiego snu. Musi rozejrzeć się w mroku, aby zobaczyć, co się dzieje. Musi zacząć działać, zanim będzie za późno - zanim Matka zabierze ze sobą swoje dzieci i zniknie w otchłani nicości. Ambres(1986) W naturze życia leży wytężanie sił aż do ostatniej chwili. Obecnie, gdy zbliża się ostatnia chwila Ziemi, mobilizuje ona wszystkie siły, jakie jej pozostały. Gdyby ci ludzie, którzy rozumieją, co dzieje się z Ziemią, podzielili się [swoją wiedzą z innymi] na całym świecie. Ziemia natychmiast zaczęłaby odzyskiwać swe uzdrowicielskie siły i uleczyłaby się. Niektóre przejawy walki Ziemi o przetrwanie odbierane są przez nas jako katastrofy: trzęsienia ziemi, powodzie itd. Zamiast współdziałać z Ziemią w jej procesie samouzdrawiania, robimy wszystko, aby mu zapobiec. Jeśli nauczymy się współpracować z siłami Ziemi, ona sama pomoże nam oczyścić świat ze wszystkich niepotrzebnych rzeczy wyprodukowanych przez ludzi. Tamo-San (1989), TRSHR 88 Przerażający dzień jutrzejszy W języku szwedzkim słowo oznaczające "istotę ludzką" jest rodzaju żeńskiego Bez względu na to, z jakiego źródła pochodzi przekaz Sturego Johanssona, współczesnego medium komunikującego się ze światem duchów, istota, która sama siebie nazywa Ambres, posługuje się poezją, aby przypomnieć nam, że dzisiejsze społeczeństwo tak bardzo przepełnione agresją zatraciło swe typowo żeńskie cechy, jak intuicja i wrażliwość. Czy możemy usłyszeć wołanie matki Natury o pomoc, jeśli cały czas jesteśmy zajęci zagrzebywaniem śmieci w jej życiodajnym łonie? Do tej pory koncentrowaliśmy się tylko na jednym aspekcie proroczej metafory nazwanej urazem Ziemi. Przepełniona wściekłością bogini Ziemia włada jednak także inną bronią... W końcu może okazać się, że to nie efekt cieplarniany ani zlodowacenie staną się przyczyną zagłady naszego świata. Wielu jasnowidzów dostrzega inny wymiar zbliżającej się ekologicznej katastrofy. Ekstremalne zmiany temperatur i nasilające się sztormy, których zaczynamy doświadczać, to tylko preludium do naprawdę paskudnej niespodzianki, jaką przygotowała dla nas Gaja. Każdy żywy organizm - świadomy czy nieświadomy - walczy o swe życie. Nasza Matka może nagle dojść do wniosku, że dosyć tego! Najwyższy czas na zniszczenie niebezpiecznych człekokształtnych wirusów i powrót do zdrowia. Według trzeciej wersji ekologicznej przyszłości populacja ludzka zostanie w sposób straszliwy przetrzebiona, jeśli nie całkowicie zgładzona, przez następujące po sobie w zawrotnym tempie katastrofy naturalne. Spowodowałyby one przesunięcie osi obrotu Ziemi; niektórzy twierdzą, że już w roku 1998. Szansa na przesunięcie osi obrotu Ziemi wzrosła znacznie w pierwszej, a wręcz katastroficznie w drugiej połowie XX wieku. W latach osiemdziesiątych zdarzyło się więcej erupcji wulkanicznych i trzęsień ziemi niż w ciągu ostatnich 80 lat. W ostatniej dekadzie XX wieku obserwuje się nasilenie intensywności ruchów sejsmicznych i wulkanicznych. Wybuch wulkanu Pinatubo na Filipinach w 1991 roku był największą erupcją w ciągu ostatnich 80 lat! Amerykański wizjoner Edgar Cayce twierdzi, że we wnętrzu Ziemi nastąpiły bardzo istotne zmiany. W swych 14256 "transowych odczytach" Edgar Cayce często powraca do tematu przesunięcia biegunów Ziemi; ma to być ostatni akord w koncercie naturalnych klęsk żywiołowych. Zdaniem Cayce'a zmiany zaczęły się już w 1936 roku, w którym nastąpiło przesunięcie jądra magnetycznego Ziemi. [Uwaga autora. Dokładnie po 60 latach od przepowiedni Cayce'a geolodzy stwierdzili, że jądro Ziemi się przesuwa. Obróciło się ono o ćwierć obrotu więcej niż otaczająca je skorupa ziemska]. Cay ce ostrzegał, że to wewnętrzne przesunięcie jądra spowoduje w ciągu kilkudziesięciu lat napięcia w warstwie litosfery, a rosnąca fala wibracji, osiągnąwszy punkt kulminacyjny, rozsadzi skorupę ziemską. Prorok utrzymywał także, że należy uważać na mającą nadejść serię trzęsień ziemi. Będą one tak gigantyczne, że w mgnieniu oka zmienią rozmieszczenie kontynentów na kuli ziemskiej. Te olbrzymie wstrząsy mają nastąpić w ciągu trzech miesięcy po wybuchu Wezuwiusza we Włoszech, który zasłynął pogrzebaniem w 71 roku n.e. rzymskiego miasta Pompeje, i wulkanu Pelee na Martynice. Jeżeli w czasie wystąpienia wybuchów tych wulkanów ktokolwiek z was będzie spędzał wakacje w Los Angeles lub próbowa Drugi jeździec piekieł. Uraz. Ziemi 89 szczęścia w kasynach Las Vegas, niech się natychmiast pakuje i wyjeżdża jak najszybciej. Kalifornia i południowa Nevada mają zanurzyć się w Pacyfiku w ciągu trzech miesięcy od wspomnianych erupcji. Kiedy nastąpią wybuchy Wezuwiusza i Pelee? Właściwie może się to stać w każdej chwili, wnioskując ze słów największego przepowiadacza ziemskich katastrof. Wyraźnie mówi on, że ostatnia fala olbrzymich wstrząsów to tylko zapowiedź katastrofy przesunięcia skorupy ziemskiej względem przemieszczonego jądra magnetycznego, jeszcze przed 1998 rokiem. Kiedy zatem będzie miał miejsce ten decydujący moment osunięcia się ziemi spod naszych stóp? Przepowiednie Edgara Cayce'a wywołały wielkie ożywienie na rynku nieruchomości w mieście Virginia Beach (stan Wirginia) w 1995 roku. Mimo że ta część Wschodniego Wybrzeża nie jest niczym innym niż piaskową wydmą, Cayce przepowiedział, że miejsce jego ostatniego spoczynku przetrwa kontynentalne powodzie i niszczycielskie wiatry powstałe podczas nagłej zmiany położenia Ziemi. W 1941 roku człowiek, który zainspirował wiele wizji potężnego przypływu, zalewającego nadbrzeżne miasta z szybkością półtora tysiąca kilometrów na godzinę, powiedział: .. .[Virginia Beach] znajdzie się pośród obszarów bezpiecznych, tak jak okolice dzisiejszych stanów Ohio, Indiana i Illinois i większość południowej i wschodniej Kanady; podczas gdy życie zostanie poważnie zakłócone na ziemiach zachodnich [zachodnie tereny Ameryki Północnej] - ; oczywiście także na wielu innych terytoriach (Nr 1152-11). Kontynuatorką Edgara Cayce'a w dziedzinie przepowiadania zmian zachodzących na naszej planecie jest Ruth Montgomery, była dziennikarka z Waszyngtonu, która odkryła w sobie zdolności spirytystyczne. Ruth twierdzi, że przekazuje tylko wypowiedzi duchów, z których jeden podaje się za Arthura Forda - medium dobrze znane w kręgach wiedzy tajemnej. Niektóre poglądy duchów na historię człowieka i życie po śmierci mogą budzić wątpliwości: w swojej książce The World Before (Świat przed nami) Ruth Montgomery pisze, że człowiek żył już w czasach dinozaurów! Pomimo owego spirytystycznego faux pas duchom Ruth Montgomery - bez względu na to, czy są personifikacją jej podświadomości, czy też nie - udało się trafnie przewidzieć reelekcję Nixona w 1972 roku, a także nawrót jego choroby (zapalenie żył) i rezygnację z urzędu. Przewidziała ona również zabójstwo Anwara Sadata w Egipcie, rezultat wojny w Wietnamie, rozwój ekonomiczny Japonii i klęskę głodu w Etiopii. Nie wiadomo ciągle, jak dalece prawdomówni okażą się przewodnicy duchowi w sprawie nasilania się klęsk żywiołowych. Seria kataklizmów, które mają nawiedzić Ziemię na przełomie XX i XXI wieku, ma osiągnąć szczyt w postaci przesunięcia ziemskiej osi obrotu i wszelkich konsekwencji tego zjawiska. Odkąd pani Montgomery zaczęła publikować swoje przepowiednie, jej duchy nie zmieniły w tej kwestii zdania, mimo że seria zapowiedzianych przez nie na początek lat dziewięćdziesiątych trzęsień ziemi i wybuchów wulkanicznych na szczęście nie nadeszła. W 1986 roku pani Montgomery zasiadła w transie do maszyny do pisania, gotowa do notowania kolejnych przekazów z zaświatów. Astralni partnerzy podyktowali jej bardzo nieprzyjemną dla miłośników surfingu i wypoczynku nad morzem wiadomość: Praktycznie żadne rejony nadmorskie nie będą bezpieczne podczas przesunięcia osi obrotu Ziemi z powodu towarzyszącej zjawisku fali przypływu (Hrd). Duchy radzą, aby w krytycznym 90 Przerażający dzień jutrzejszy momencie zapakować deskę surfingową i udać się na zbocza najbliższego pasma górskiego. Wyspiarze, kontynuują duchy, nie mają wielkich szans na przetrwanie, chyba że zamieszkują Hawaje i będą mieć wystarczająco dużo czasu, aby wspiąć się na okoliczne wulkany (oby tylko nie nastąpiła w tym czasie erupcja). Doradcy pani Montgomery uważają Australię i Nową Zelandię za tereny bezpieczne, które znacznie się powiększą po przesunięciu osi Ziemi. Wizja ta z pewnością przysporzy pracy oficerom urzędów emigracyjnych wyżej wymienionych krajów pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Niziny Europy znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie - mówią duchy -jednakże większe połacie oddalonego od mórz lądu na terenach Kanady, Rosji, Syberii, Ameryki i Chin będą względnie bezpieczne. Ostateczne, katastrofalne przesunięcie biegunów Ziemi poprzedzone będzie obfitymi opadami śniegu, gwałtownymi wichurami i znacznym wzrostem wilgotności (Am - zapowiedzieli w 1979 roku astralni współpracownicy Ruth Montgomery. W latach dziewięćdziesiątych doświadczyliśmy najbardziej gwałtownych zmian warunków atmosferycznych, jakie kiedykolwiek odnotowano. W 1990 roku Europa padła ofiarą wielu niszczycielskich ataków huraganu. Wszelkie rekordy pobiły wściekłe tornada w Ameryce Północnej. W 1991 roku Bangladesz doświadczył największej katastrofy spowodowanej działaniem cyklonu w ciągu ostatnich 20 lat. W 1992 roku wyspę Gua nawiedziło podczas jednego sezonu 5 tajfunów. Huragan Andrew przeraził swą potęgą Florydę i przyległe do niej tereny i sprawił, że naukowcy głośno zastanawiają się nad tym, czy silne huragany związane z efektem cieplarnianym nie nadejdą przypadkiem wcześniej, niż dotąd przypuszczano. Duchy Ruth Montgomery zapowiadają również, że bezpośrednio przed przesunięciem osi Ziemi nastąpią masowe erupcje wulkanów na terenie wysp Morza Śródziemnego (być może również Wezuwiusza), Ameryki Południowej i Kalifornii, a także rozległe trzęsienia ziemi w Europie, Azji i Ameryce Południowej. Zdarzenia te będą tylko zapowiedzią przesunięcia - dodają duchy - a przez całe dnie i noce przed przesunięciem Ziemia będzie bujać się lekko jak kołyska z niemowlęciem. Najstraszniejsze apokaliptyczne wizje biblijnych proroków od Izajasza do św. Jana z Patmos są bardzo podobne do koszmarnych teorii, jakie tworzą geolodzy i klimatolodzy, pisząc o zmianie w ruchu wirowym Ziemi. Dla Ziemi przesunięcie biegunów nie jest ani katastrofą, ani nowością, ale stanowi integralną część naturalnych praw jej mechaniki. Wiosenne porządki polegające na przetrzepaniu kontynentalnych dywanów zdarzały się już w przeszłości co najmniej 100 razy w ciągu minionego miliarda lat. Liczba przesunięć jest prawdopodobnie większa od szacowanej, ponieważ geolodzy zbierali dane tylko na terenie lądów, a na naszej planecie dominują oceany. Charles Hapgood, profesor w Keene College w New Hampshire i autor książki Earth 's Shifting Crust (Przesuwanie się skorupy ziemskiej), sformułował tezę, że Matka Natura dokonała trzykrotnego przesunięcia swej powierzchni w ciągu tysiąca ostatnich stuleci. Jego zdaniem, biegun przesunął się z miejsca położonego nad Terytorium Jukon (Kanada) do pozycji wpobliżu północnego wybrzeża Norwegii, po czym ulokował się w rejonie Zatoki Hudsona w Kanadzie 50 tysięcy lat temu, aby w końcu znaleźć się w obecnym położeniu pod Gwiazdą Polarną około 13 tysięcy lat p.n.e. Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 91 Hapgood teoretyzuje, że przemieszczenia biegunów mogły być skutkiem zmian w przepływie lawy we wnętrzu Ziemi, występujących pod wpływem tworzenia się napięć towarzyszących obrotowi planety. Napięcia te są, zdaniem profesora, spowodowane narastaniem czap lodowych Arktyki. Gdy dodamy do tego napięcia powstałe wskutek podniesienia się poziomu morza wywołanego efektem cieplarnianym oraz ciężar nowo powstałych mas wody napierających na dno oceaniczne - lub sytuację odwrotną: nagłe, nierównomierne nawarstwianie się lodowców - możemy spodziewać się przesunięcia skorupy ziemskiej względem jądra o 30° do 90°. Garstka ludzi, która przetrwa dzień zmiany osi obrotu Ziemi, doświadczy koszmaru dokładnie opisanego w Starym i Nowym Testamencie. Naukowiec i kaznodzieja zetkną się bezpośrednio z fenomenem opisanym tysiące lat temu przez Izajasza, Jeremiasza i św. Jana z Patmos: gwiazdy dziwnie poruszające się na niebie nocą, a w ciągu dnia Słońce zatrzymujące się całkowicie lub nawet poruszające się w odwrotnym kierunku. Mowa tu o złudzeniu optycznym spowodowanym przesuwaniem się biegunów Ziemi. Księżyc, Słońce i gwiazdy staną się krwistoczerwone w powstałym pyle, zanim okryje je jak czarny wór całun śmierci, powstały w wyniku kondensacji pary wodnej wywołanej falą uderzeniową. Wściekłe wichry wiejące poprzez oceany i kontynenty z prędkością 1,5 tysiąca kilometrów na godzinę pogrzebią całe miasta, a niewyobrażalne fale zaleją wszystkie niżej położone rejony. Wulkany wybuchną na twoim podwórku, biblijny grad spadnie z nieba, zakłócając ci piknik i miażdżąc twój samochód, podczas gdy niebo i ziemia zadrżą w posadach. Czy to kara za grzechy? Można by się zastanawiać, jaka myśl przemknęła przez małe móżdżki dinozaurów, gdy zabłąkana kometa uderzyła w Ziemię, kończąc w ten sposób definitywnie okres kredy. Jakich to grzechów dopuścił się biedny Tyrannosaurus rex. Duchowi przyjaciele Ruth Montgomery utrzymują, że przesunięcie wystąpi bez względu na to, czy przyczyni się do tego globalne ocieplenie, czy zlodowacenie. Dostrzegają oni nagły przechył naszej planety będący początkiem nowej epoki tuż przed nadejściem 2000 roku. Nostradamus w jednej ze swych Centurii wyznaczył datę obsunięcia się Ziemi na rok 1999 . W innym cyklu przepowiedni określa on datę globalnego salto mortale na wiosnę przyszłego, bliżej nie określonego roku. Z bezpiecznego dystansu 1557 roku prowansalski wizjoner pisał w swym liście do króla Francji Henryka II o przesunięciu osi obrotu Ziemi, które według jego obliczeń miałoby miejsce w końcu siódmego tysiąclecia. Oznaczałoby to rok 2000: Znaki pojawią się na wiosnę, a zaraz po nich nadzwyczajne przemiany, wędrówki ludów i olbrzymie trzęsienia ziemi... Nastąpi też w miesiącu październiku wielkie poruszenie globu, jakby Ziemia, straciwszy naturalną siłę grawitacji, pogrążyła się w otchłani nieskończonej ciemności. W maju (na wiosnę) 2000 roku wystąpi rzadko spotykany układ wielu planet. Nawet wyjątkowo racjonalnie myślący astronomowie przyznają, że podczas ostatniej wiosny starego tysiąclecia aktywność sejsmiczna może bardzo wzrosnąć. Niektórzy badacze 92 Przerażający dzień jutrzejszy twierdzą, że przyszłe przesunięcie przyjmie formę dwóch nagłych wstrząsów między wiosną a zimą 2000 roku albo powolnego przemieszczania trwającego 6 miesięcy. Chaldejski astronom Berossus wyznaczył datę końca świata na październik 2001 roku. Egipscy budowniczowie Wielkiej Piramidy wskazali na wrzesień 2001 roku na chwilę, w której czas przestanie istnieć. Rok 2000 może być rokiem największych wiosennych porządków na naszej planecię od czasów zatonięcia Atlantydy, które miało podobno miejsce w czasie poprzedniej zmiany osi obrotu Ziemi, 12 do 13 tysięcy lat temu. Teraz, w wyznaczonym czasie wąż Midgard [który w wierzeniach skandynawskich obejmuje swym ciałem Ziemię i morza] wiJe się w ogromnym gniewie. Trzęsie się i rzuca po mulistym dnie Oceanu tak gwałtownie, że Jego ruchy wywołują fale zalewające... Ziemię, aż po same góry... W tym samym czasie góry ruszą się, a skały drżą... Śmiertelni ludzie... giną, a ich cienie tłoczą się na drodze do Hel [zaświaty wikingów]. Niebo rozciąga się i ostatecznie pęka na pół... FRAGMENT RAGNARÓK. DAWNEJ PRZEPOWIEDNI SKANDYNAWSKIEJ Świat nie ma na czym się wesprzeć. Serce świata jest złamane... Ziemia dyszy i wiruJe pośród okropnych katastrof Lądy pękają i nikną w odmętach, ale na ich mieJscu pojawiają się nowe kontynenty i wyspy. Madame Sylvia (1948) Wkoło zatacza się ziemia Jak pijana i kołysze się jak szałas na wietrze. Zaciążyło na niej Jej przestępstwo, tak że upadnie i Już nie powstanie. IZAJASZ (783-687 p.n.e.), Iz. 24,20 Preludium... Znaki w postaci trzęsień ziemi i erupcji wulkanów mają poprzedzić ostateczną, zapowiadaną zmianę ziemskiej osi obrotu: Jeśli wzmoże się aktywność Wezuwiusza i Pelee [wulkanów]... Edgar Cayce (1936), Nr 270,35 ... Wtedy południowe wybrzeże Kalifornii i obszar pomiędzy Salt Lakę (Jeziorem Słonym) i południową częścią Nevady mogą spodziewać się w ciągu trzech miesięcy licznych trzęsień ziemi. Będzie to miało mieJsce bardziej na południowej niż na północnej półkuli. Edgar Cayce (1936), Nr 270,35 Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi Na południu [być może chodzi o południową Francję i Afrykę] będzie wielka susza. Trzęsienie ziemi nawiedzi środek Azji... Korynt [Grecja] i Efez [Azja Mniejsza] w kłopotliwym położeniu. nostradamus (1555), C3, Q3 Przez kilka nocy ziemia drżeć będzie... Korynt i Efez zanurzą się w dwóch morzach [zostaną zalane przez fale przypływu?]. Nostradamus (1555), C2. Q52 Trzęsienie ziemi w" Mortarze. wysepki [na kanale] Św. Jerzego w połowie zatopione [toną południowo-zachodnie obszary Anglii]. Nostradamus (1557), C 9, Q31 Na siedem dni przed ostatnim dniem morze pochłonie Eirin [Irlandię] Jednym wylewem. Św. Kolumba (522 n.e.) Ziemia załamie się... Górna część Europy zmieni się w mgnieniu oka. Edgar Cayce (1934), Nr 3976.15 Większa część Japonii musi zniknąć w morzu. Edgar Cayce (1936), Nr 3976, 15 Klimat będzie ulegał dalszym przeobrażeniom, aż w połowie lat dziewięćdziesiątych zaczną się gwałtowne zmiany pogody, którym towarzyszyć będą wybuchy wulkanów w Ameryce Południowej i Północnej i na Hawajach. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1986). HRD Ziemia załamie się w zachodniej części Ameryki północnej. Edgar Cayce (1934), Nr 3976,15 Uskok San Andreas zacznie się rozszczepiać w ciągu najbliższych kilku lat, niszcząc doszczętnie większość nowoczesnych budowli wzniesionych na jego terenie. Ludzie powinni pomyśleć, zanim cokolwiek tam wybudowali. Uskok będzie się rozdzielać i część Kalifornii zostanie pochłonięta przez morze. Wiele istnień spotka zagłada... [wydaje się, że trzęsienie ziemi Loma Prieta w San Francisco w 1989 było tylko skromną zapowiedzią przyszłych zmian]. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1986), W ciągu następnych kilku lat nowe lądy wynurzą się z Atlantyku, jak tez z Pacyfiku. edgar cayce (1941), nr 1152,11 94 Przerażający dzień jutrzejszy W 1996 trzęsienie poruszy cały ląd, a fragmenty Italii, Neapolu, Sycylii, Portugalii i Hiszpanii znikną we wnętrzu ziemi. Przepowiednia Warszawska (1790) [Uwaga autora. Przygotowuję właśnie nowe wydanie niniejszej książki na miesiąc przed końcem roku 1996. Wydaje się, że polski mnich odpowiedzialny za powyższą przepowiednię na szczęście pomylił się w obliczeniach]. Już niedługo Tybr ponagli boginię śmierci; na krótko przed wielkim potopem [falą przypływu?] kapitan statku [papież] zabrany i osadzony w lochu na dnie. Zamek [San Angelo] i pałac [Watykan] spalone. Nostradamus (1555), C2 Q93 Przesunięcie osi obrotu... Jeśli ludzkość nie zmieni swej wrogiej postawy wobec Ziemi, możemy spodziewać się, że nagły przechył planety nastąpi pomiędzy rokiem 1998 a 2012. Może wyglądać to następująco: Nocą wydawać się będzie, że gwiazdy szaleńczo kołyszą się na niebie, a o świcie Słońce wzejdzie w nieprawidłowym miejscu na horyzoncie. W ciągu dnia Słońce trwać będzie nieporuszone na niebie, a następnie zacznie zmierzać w odwrotnym kierunku w czasie, gdy Ziemia ustalać będzie swe nowe położenie względem Słońca. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1979), Amg I nastąpiły błyskawice, i donośne grzmoty, i wielkie trzęsienie ziemi. Św. Jan z patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,19 Ci, którzy będą w stanie bezpiecznie się schronić, zobaczą, jak ziemia drży i trzęsie się, i w niektórych miejscach powstanie morze wrzącej wody, ponieważ oceany wtargną w głąb lądu. Jednocześnie eksplozje pod skorupą ziemską sprawią, iż wyłonią się na powierzchni morskiej nowe kontynenty, podczas gdy inne będą połknięte przez morze. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1979), Amg ...i wielkie trzęsienie ziemi, Jakiego nie było, odkąd człowiek istnieje na ziemi; tak potężne było to trzęsienie, i rozpadło się wielkie miasto [Jerozolima] na trzy części, i legły w gruzach miasta pogan. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,18-19 Drugi jeździec piekieł. Uraz Ziemi 95 Zechciejcie sobie wyobrazić ogromną falę, wyższą niż dziesięciopiętrowy budynek, zbliżającą się do wybrzeża. Spotkanie z nią jest nieuniknione, dlatego w tym przerażającym momencie zapomnicie o strachu i myślcie o dobrych stronach tego, że staniecie się duchami. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1979), I znikły wszystkie wyspy, i gór Już nie było. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,20 Mapa świata po przesunięciu osi obrotu. Południe staJe się północą i Ziemia obraca się do góry nogami. EGIPSKI PAPIRUS (p.n.e.) Niewidzialni towarzysze Ruth Montgomery posunęli się w swoich przewidywaniach tak daleko, że określili, gdzie umiejscowione będą nowe bieguny Ziemi po przesunięciu osi obrotu: Dokładny opis przesunięcia nie jest możliwy, jednakże, jak oświadczyliśmy wcześniej, jeden biegun znajdzie się na terenie Pacyfiku, a drugi w Ameryce Południowej, w okolicach jej południowego krańca (Hrd). Na podstawie podanych przez duchy informacji można naszkicować mapę, z której dzieci trzeciego tysiąclecia będą uczyły się geografii. Aby nowy biegun południowy umiejscowił się w południowych okolicach Ameryki Południowej, a północny pozostał w granicach Pacyfiku, musiałyby nastąpić przesunięcia o 40 w kierunku północno--wschodnim. W takim wypadku nowy biegun południowy znajdzie się na północ od Urugwaju, niedaleko brazylijskiego miasta Porto Alegre, biegun północny zaś kilkaset kilometrów na wschód od Tokio. Jeśli duchy Ruth Montgomery trafnie przewidziały przyszłość, to to, co zostanie z Japonii po trzęsieniach ziemi i powodziach, zniknie w lodowym grobowcu. Tereny Nowej Gwinei, Indonezji, Filipin i wschodniej Azji zostaną obdarowane klimatem przypominającym ten występujący obecnie na arktycznych wybrzeżach Alaski i Syberii. Morza Wschodniochińskie i Południowochińskie zostaną skute lodem na setki lat. Niektóre z najbardziej zaludnionych rejonów Azji mogłyby zamarznąć w ciągu jednej chwili, zaraz po przesunięciu osi obrotu. Miliardy Azjatów podzieliłyby w takim wypadku los mamutów, które wyginęły podczas ostatniego wielkiego przesunięcia osi. Setki tysięcy lat później zostaliby, być może, odnalezieni przez archeologów w postaci lodowych posągów uwieczniających apokalipsę na Ziemi. Podobny los przypadłby w udziale mieszkańcom Ameryki Południowej, żyjącym od Sao Paulo do Buenos Aires i na terenach rozciągających się na zachód aż po ścianę Andów. Słoneczne Rio de Janeiro z dnia na dzień zamieniłoby się w zimne Nome (Alaska). Ta nagła zmiana i klimatyczny chaos towarzyszący przesunięciu osi obrotu sprawiłyby, że na Andy spadłaby masa śniegu, tworząc na ich wierzchołkach wysoką na półtora kilometra lodową pokrywę. Ta monstrualna góra lodu, ześlizgując się w kierunku 96 Przerażający dzień jutrzejszy wschodnim od Patagonii na południu aż do północnego Peru, pogrzebałaby pod lodem większość Argentyny, Paragwaju, Boliwii i połowę Brazylii. Z czasem ocalałe fragmenty deszczowych lasów Amazonii przekształciłyby się w tajgę i tundrę, a nurt Amazonki zmieniłby się w szary monolit lodu. Dawne obszary Arktyki przeszłyby proces równie drastycznych, ale odwrotnych przeobrażeń. Antarktyka wydobyłaby się spod pokrywy lodowej jako wielki archipelag, na nowo przybierając swą pierwotną formę łańcucha wysp. Większość jej obszaru znalazłaby się poniżej poziomu morza z powodu ciężaru wysokich na kilometr lub półtora kilometra lodowców szelfowych. W okresie następnego tysiąclecia coś, co było zamarzniętym i niedostępnym kontynentem, otoczyłyby pierścieniem rafy korali i piaszczyste, złote plaże. Jałowe, szare wyspy pokryłyby się lasami deszczowymi i nowymi gajami, występującymi niegdyś na tropikalnych (a teraz subarktycznych) wyspach Tahiti czy Bora-Bora. Teren ekspedycji arktycznych stałby się dziewiczym, tropikalnym rajem. Z czasem kolejny tropikalny eden wyrósłby wokół Zatoki Hudsona. Kanadyjskie wysunięte daleko na północ placówki arktyczne Fort Reliant i Fort Churchill mogłyby przypominać Singapur. W tydzień po zapowiadanym przez Ruth Montgomery przesunięciu osi obrotu Eskimosi zamieszkujący Grenlandię zobaczyliby, jak lodowce szelfowe wyspy topnieją i spływają wodospadami wzdłuż skalistego, górzystego wybrzeża. Natura w końcu naprawiłaby nazewniczą pomyłkę sławnego podróżnika i badacza, kinga Eryka Rudego: "Zielony Ląd" (Greenland) stałby się tropikalną wyspą - nowym atolem otaczającym tysiące kilometrów kwadratowych laguny. Moglibyśmy zobaczyć, jak arabska pustynia przeistacza się w gęstą amazońską dżunglę. Polska przypominałaby Paragwaj. Europę Środkową i tereny na zachód od Rosji pokryłyby lasy deszczowe. Góry Skaliste Ameryki Północnej (przyszłej Amei Równikowej) przypominałyby dzisiejsze Andy przyszłej arktycznej Ameryki Południowej. Wschodnią krawędź Gór Skalistych pokryłyby lasy deszczowe, rozciągające się na południowy zachód, aż po obszary pól uprawnych wysuszonych na skutek efektu cieplarnianego. Nowy cykl występowania monsunów sprawiłby, że Missisipi stałaby się tropikalną Amazonką. Jeżeli duchy Ruth Montgomery się nie mylą, Australijczycy, którzy przetrwają ostateczną katastrofę, będą musieli zaprzestać określania położenia swojego kontynentu jako leżącego "pod spodem", ponieważ Australia znajdować się będzie na obecnej szerokości geograficznej USA. Miejsce zimnych i wilgotnych sztormów nadchodzących zimą z obszarów mórz południowych i nawiedzających Perth i Sydney zajmą coroczne letnie powodzie - produkt nowego cyklu występowania monsunu zbliżonego do tego, który co roku od czerwca do września nawiedza Bombaj. Środkowa Afryka staje się miejscem o klimacie umiarkowanym. Sene i Demokratyczna Republika Konga pod względem pogody tam panującej przypominają Anglię, a całe wschodnie wybrzeże Afryki, od Etiopii po Durban w Republice Południowej Afryki, znajduje się pod wpływem klimatu subtropikalnego i tropikalnego. Umiarkowany klimat środkowej Azji sprawi, że rejon ten stanie się głównym producentem żywności na świecie. Niegościnne niegdyś tundra i tajga północnej Kanady i Syberii przeobrażą się w tropikalne lasy i udostępnią rozległe tereny dziewiczego lądu rozwoju przyszłej cywilizacji. Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 97 Ziemia stanie się olbrzymim cmentarzem. PokryJą ją trupy tak bezbożnych, jak i sprawiedliwych. Ziemia zadrży w swoich posadach. a wtedy powstaną wielkie fale, które pochłoną lody. marie julie (1880) Wielu nie przeżyje tej zmiany, ale będą tacy, co przeżyją, ponieważ okres piętrzących się mórz i przeraźliwych wiatrów minie, ci na północy żyć będą w klimacie tropikalnym i na odwrót. zanim rok 2000 dobiegnie końca. Arthur Ford za POŚREDNICTWEM ruth montgomery (1971), Kiedy Ziemia zacznie drżeć, zrzucając z siebie ciężar, człowiek zapyta: Cóż się stało? Tego dnia oznaJmi ono wieść, spełniając wolę Boga twego. Tego dnia ludzie przybierać będą różne postaci i zobaczą swe uczynki, i ten, który uczynił odrobinę dobrego, to ujrzy, Jak i ten, który uczynił odrobinę złego też to ujrzy. Mahomet (620-630 n.e.), QUR XCIX Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga.. Mógłbyś powiedzieć. Czytelniku, że byłeś kiedyś czymś w rodzaju piekielnego jeźdźca Apokalipsy - jeśli, na przykład, byłeś muchą żyjącą na kupie kompostu zbyt blisko siedzib ludzkich i lubiłeś odwiedzać bez zaproszenia moją kuchnię. Albo twoje mrowisko leżało gdzieś na terenie biwaku, a ty gryzłeś wczasowiczów w stopy. Albo byłeś natrętnym gryzoniem wyjadającym resztki ze śmietnika, straszącym moją żonę i wygryzającym dziury w wykładzinie. Jakiś czas temu miałem okazję wykonywać pracę tępiciela gryzoni i innych szkodników na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Jest sporo ironii w fakcie, że dawny deratyzator stał się badaczem zainteresowanym przede wszystkim Dniem Zagłady. Obserwując naturalną dynamikę kontrolowania populacji zwierzęcej i pracując jako "agent holocaustu", kiedy naturalne metody nie przynosiły rezultatu, uświadomiłem sobie zbieżność pomiędzy działaniami niższych form życia i skutkami ludzkich przyzwyczajeń. Istnieje pewien stały schemat rozwoju populacji, którego działania nie będziemy w stanie uniknąć, jeśli pewne parametry nie ulegną zmianie. Zbliżamy się do takiego etapu naszego przeznaczenia, który moglibyśmy nazwać ostatnią fazą rozwoju plagi szkodników przeznaczonych do bezwzględnej eksterminacji. W górzystym, pustynnym regionie północno-zachodnich Stanów Zjednoczonych kilka tysięcy osób zdecydowało się na zainstalowanie swoich przyczep mieszkalnych na terenie siedliska gryzoni. Natura kontrolowała populację zwierząt - głównie myszy polnej i nieświszczuka (pieska preriowego) - za pomocą niewielkiej ilości dostępnych 98 Przerażający dzień jutrzejszy zasobów pokarmowych i ekstremalnych warunków klimatycznych. Inwazja ludzi całkowicie odmieniła życie zwierzątek. Domy z prefabrykatów dostarczyły nowych kryjówek przed drapieżnikami i zimnem, ciepłe piwniczki spełniały również funkcję bezpiecznych gniazd dla potomstwa. Śmietniki były źródłem obfitego, łatwo dostępnego pokarmu. Te nowe warunki bytowania zakłóciły naturalną równowagę biologiczną. Nastąpiła eksplozja mysiej populacji. Niezliczone osobniki, które w naturalnych warunkach nie miałyby szansy na przetrwanie, wiodły teraz spokojne życie, płodząc kolejne potomstwo. Szczęśliwe i pełne wigoru gryzonie nie były świadome, w jaki sposób ten nie kontrolowany rozród i powielanie materiału genetycznego z zakodowanym słabym układem odpornościowym odbije się na zdrowiu przyszłych generacji, a nie zakłócony niczym przyrost połączony z dogodnymi i łatwymi warunkami życia stanie się w końcu przyczyną serii strasznych plag. To, że znajdujemy się na wyższym etapie rozwoju, nie oznacza wcale, iż podobny los nie spotka i naszego gatunku. Parafrazując biblijną przestrogę, jesteśmy w stanie zauważyć drzazgę w oku gryzonia, ale nie widzimy belki w naszym własnym oku, ponieważ nie jesteśmy świadomi efektów ignorowania naturalnych praw rządzących światem. Musiały upłynąć miliony lat, zanim ludzka populacja osiągnęła liczebność 1 miliarda (około 1820 roku). Z powodu braku lekarstw i odpowiedniej higieny tylko najsilniejsi żyli wystarczająco długo, aby przekazać swoje uodpornione geny następnym pokoleniom. Rewolucja przemysłowa spowodowała nagły wzrost standardu życia. Kwitły nauki medyczne. Rozwój medycyny udostępnił ludzkości szczepionki i cudowne leki, które przedłużały średnią długość życia. Zielona rewolucja wyprodukowała góry żywności. Gatunek ludzki przypomina sprytne myszki, które zbudowały sobie bezpieczne schronienia niwelujące wpływ trudnych warunków decydujących o rozwoju populacji. Teraz zaś możemy zaobserwować eksplozję w rozwoju człowieka - eksplozję o proporcjach właściwych gryzoniom. Od Bombaju po Boston rozciągają się przepełnione siedliska ludzkie. Większość ich mieszkańców nie dożyłaby 50 lat w dawnych, trudnych warunkach. Przekazują następnym pokoleniom swoją słabą odporność naturalną i nie przestają płodzić tłumu, który wraz z żyjącymi dzisiaj ludźmi osiągnie liczbę 7 miliardów przed 2011 rokiem. Człowiek nie jest już krewkim jaskiniowcem. Zdobycze technologii i przemysłu powodujące stały wzrost zanieczyszczeń i ilości toksycznych odpadów, jak też narastające napięcia społeczne towarzyszące przeludnieniu, znacznie osłabiają ludzki system odpornościowy. Rozwój ludzkiej populacji osiągnął już punkt, od którego rozpocznie się samozagłada. Plaga narkotyków i alkoholu pochłanianych w celu uodpornienia na ciągły stres i ból, będące efektem rozwoju cywilizacji, również wpływa na wzrost podatności naszych organizmów na nowe odmiany chorób. Ceną, jaką płacimy za wygodę, są gazy, które powodują efekt cieplarniany (freony), niszcząc powłokę ozonową i umożliwiając przenikanie promieniowania ultrafioletowego - znanego czynnika decydującego o osłabieniu układu odpornościowego upraw, zwierząt hodowlanych i ludzi. Tak jak rozmnażające się w nadmiernym tempie Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 99 gryzonie, ludzkość cierpi na choroby nowotworowe w stopniu nigdy wcześniej nie notowanym. Toksyczne odpady zakopywane w ziemi powoli przedostają się do wody, którą pijemy. Obecne w atmosferze promieniowanie jako efekt setek powietrznych testów nuklearnych - prób przed trzecią wojną światową - przenika wraz z pożywieniem i powietrzem do naszych ciał. Złośliwa siła kryje się w niezauważalnym namnażaniu się komórek nowotworowych, będącym skutkiem działania rakotwórczych związków zawartych w hamburgerach i hot dogach. Śmiercionośny wirus HIV - przekazywany w miłosnym uścisku i wywołujący chorobę AIDS - dziesiątkuje naszą populację. Obecność tych zagrożeń, w połączeniu z zanikiem więzi międzyludzkich, staje się powodem osłabienia także odporności psychicznej i groźnych w skutkach nerwowych kryzysów oraz załamań. Każdy może zobaczyć, jak trzeci jeździec piekieł nadciąga ścieżką wybrukowaną stresem i tłumionym pragnieniem samozniszczenia. Jeździec ten jest pół człowiekiem, pół gryzoniem - metaforą nazwaną syndromem leminga. Jest on zwiastunem ostatecznej paniki; galopuje drogą epidemii, które ekolodzy i epidemiolodzy zaczynają dopiero zauważać. Siedem ostatnich plag. I widziałem inny znak na niebie, wielki i dziwny: siedmiu aniołów z siedmioma ostatnimi plagami, gdyż na nich zakończył się gniew Boży... I wyszło ze świątyni siedmiu aniołów, mających siedem plag, odzianych w czyste, lśniące płótno i opasanych przez pierś złotymi pasami. A jedna z czterech postaci dała siedmiu aniołom siedem złotych czasz, pełnych gniewu Boga, który żyje na wieki wieków. I napełniła się świątynia dymem od chwały Bożej i mocy Jego, i nikt nie mógł wejść do świątyni, dopóki nie dopełni się siedem plag siedmiu aniołów. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 15,1; 6-8 W Księdze Kaznodziei Salomona (3,1) ze Starego Testamentu możemy przeczytać, że "każda rzecz ma swój czas" i że "każda sprawa pod niebem ma swoją porę". Biblijni prorocy twierdzą zgodnie, iż ostatnie lata przed nastaniem drugiego tysiąclecia to czas, w którym doświadczymy siedmiu rozmaitych plag. Można dyskutować, czy biblijni prorocy zwiastujący gniew Boży nie wchodzili w skład instytucji starożytnego Izraela zajmującej się straszeniem wiernych i głoszeniem wyłącznie złych wieści o nadchodzącej przyszłości. Dworzanie Heroda musieli poznać przesłanie Jana Chrzciciela. Biesiadnicy na dworach Salomona i króla Dawida tolerowali w swoim gronie obecność świątobliwych proroków i mimo nie kończących się wesołych hulanek mieli okazję wysłuchać mrocznych prawd dotyczących przyszłości grzeszników, głoszonych przez tak surowych patriarchów jak Zachariasz. Możliwe, że mieszkańcy owych dzikich rejonów pustynnych pozostali pod przemożnym wpływem swych braci zakonnych, ponieważ obszar Syjonu, położonego w tym szczególnym geopolitycznym miejscu Środkowego Wschodu, odgrywał ważną 100 Przerażający dzień jutrzejszy rolę w planach wypraw krzyżowych i krwawych podbojów. Głosy żydowskich proroków, takich jak Jeszua, nabrały szczególnego znaczenia, gdy po jego śmierci w 33 roku n.e. sprawdziła się przepowiednia i w 69 roku n.e. miasto po raz kolejny zostało splądrowane i zrujnowane - nastąpił zapowiadany upadek Jerozolimy. Można zastanawiać się nad zaskakującą czasami trafnością biblijnych przekazów. Jednakże zwolennicy nauk ezoterycznych wierzą, że dawni prorocy po prostu notowali spostrzeżenia oparte na przeczuciach swego ludu. Święty Jan, autor Księgi Objawienia, ostatni i najbardziej heretycki prorok w żydowskiej grupie biblijnych mędrców, zrezygnował z menory na rzecz chrześcijańskiego krzyża i przekazał tradycję piekielnego ognia i siarki światu pogan. Wielu chrześcijan uczy się dzisiaj recytować litanię wizji św. Jana, które opiewają zniszczenie ludzkiej rasy mające nastąpić u kresu XX wieku. Nawet w radiu i telewizji możemy usłyszeć głosy straszące nas rozmiarami bożego gniewu i opowiadające historię o siedmiu potwornych plagach, które mają oczyścić ludzkość przed ponownym nadejściem Mesjasza zapowiadanym przez św. Jana. Prorok Jan będąc już w podeszłym wieku, został uwięziony przez Rzymian w grocie. Mając do dyspozycji jedynie pergamin, pióro i bujną wyobraźnię, nie mógł stworzyć wesołej wizji. W swoich wersach 15 16 rozdziału Apokalipsy opisuje siedem wymiarów trzeciego jeźdźca piekieł - śmiercionośnej puszki Pandory, zwanej też syndromem leminga. Sporządzony przez św. Jana opis potworności, jakie nawiedzą Ziemię, potwierdzają też wizje innych niechrześcijańskich proroków, a także współczesnych :hrześcijańskich jasnowidzów. Wszyscy oni zgodnie zwracają uwagę na fakt, że współczesny człowiek - dręczony stresem i skłócony sam z sobą - coraz bardziej zaczyna przypominać mysz, a raczej leminga. Poniżej przedstawiam siedem potencjalnych wyników losowania "totolotka" zagłady; sprawdźcie te liczby. "Choroba" 1. Plaga krwi I wyszedł pierwszy (anioł), i wylał czaszę swoją na ziemię; i pojawiły się złośliwe i odrażające wrzody na ludziach mających znamię zwierzęcia i oddających pokłon jego posągowi. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.). Obj. 16,2 Saturn połączony ze Skorpionem [w tranzycie do] panującego Strzelca: Plaga... Stulecie i era zbliża się do odnowienia. Nostradamus (1555-1557), C1, Q 16 ...w czasie tym [pojawiają się] tak ogromne plagi, że dwie trzecie świata padną i ulegną zagładzie. Tylu ludzi ginie, że nikt nie będzie znał prawowitych właścicieli pól i domostw a kler pogrąży się w całkowitym upadku. Nostradamus (1557), List do króla Henryka II 101 Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga Miecze [w okultyzmie miecz jest symbolem fallicznym] unurzane we krwi z odległych lądów. Bardzo wielka plaga nadejdzie, niosąc wielki strup. Ulga jest blisko, ale lekarstwo daleko. Nostradamus (1555-1557), C3, Q75 Spokojnych ogarnie nagła troska... Głód, pożogA, potop, plagi, całe zło w dwójnasób... Nostradamus (1555-1557), C8, Q17 Na podstawie wskazań Nostradamusa nie tak trudno wywnioskować, kiedy nadejdzie choroba, którą możemy nazwać krwawą śmiercią (nowa wersja średniowiecznej czarnej śmierci). Jasnowidz przestrzega, że możemy się jej spodziewać, gdy Saturn znajdzie się w konstelacji Strzelca. Ponieważ zdarzenie to ma miejsce pod koniec naszego wieku, Nostradamus mógł mieć na myśli listopad 1985 roku, kiedy to lekarze i światowa prasa po raz pierwszy nazwali AIDS najniebezpieczniejszą pandemiczną plagą w historii. Nostradamus, który był specjalistą w dziedzinie szesnastowiecznych epidemii, nie tylko opisuje symptomy AIDS, ale wspomina także o problemach związanych z leczeniem choroby. Czarne i czerwone zmiany patologiczne skóry, zwane mięśniakiem Ka-posiego - rzadka postać nowotworu, który atakuje ludzi chorych na AIDS - przypominają opisany przez Nostradamusa wielki strup. Ulga rzeczywiście jest blisko. Naukowcom udało się sporządzić lekarstwa spowalniające występowanie symptomów choroby (AZT i ddl); jednak, jak sugeruje jasnowidz, możliwości pokonania wirusa wywołującego AIDS są jeszcze daleko poza naszym zasięgiem. Tylko niewielu lekarzy ma nadzieję na znalezienie takiego leku w najbliższej przyszłości. Luc Montagnier z Instytutu Pasteura, jeden z pionierów badań nad AIDS, uważa, że od odkrycia sposobów leczenia plagi dzieli nas jedna dekada. Mniej optymistycznie nastawieni naukowcy mają nadzieję, że nastąpi to około 2010 roku. W 1990 roku sir Donald Acheson, główny inspektor sanitarny rządu brytyjskiego, przewidział "stuletnią wojnę z AIDS". Nostradamus twierdzi chyba podobnie, prorokując, że 2/3 ludzkości zginie z powodu "plagi krwi". Nasze niezmiennie pruderyjne podejście do kwestii seksu pozwala na utrwalanie postawy strusia chowającego głowę w piasek i powoduje ciągłe rozprzestrzenianie się choroby. Otwarte i uczciwe rozpatrzenie głęboko ukrytych przyczyn naszych seksualnych obsesji może nastąpić o pięć lub dziesięć lat za późno dla MIlionów chorych cierpiących na AIDS, którzy zarazili się o pięć lub dziesięć lat za Wcześnie. Pochodzące z 1991 roku dane, zgromadzone przez Światową Organizację Zdrowia, szacują obecną liczbę zakażonych wirusem HIV na 5-10 milionów ludzi. W 1992 ROku Szkoła Zdrowia Publicznego w Harvardzie ogłosiła nowe, szokujące dane, według KTórych do 2000 roku zarazi się 110 milionów dorosłych i 10 milionów dzieci. W raporcie czytamy też, że w pierwszej dekadzie następnego stulecia nastąpi gwałtowny rozwój AIDS w krajach Trzeciego Świata, zwłaszcza w Azji. Indie mogą znaleźć się w strasznej sytuacji w jakiej jest dziś afryka środkowa. Instytut worldwatch przewiduje 102 Przerażający dzień jutrzejszy że występowanie AIDS w krajach Trzeciego Świata przybierze inny charakter niż w krajach zachodnich. Epidemia choroby będzie o wiele bardziej druzgocąca i masowa z powodu braku funduszy na leki i opiekę nad chorymi. Jeśli ta interpretacja przepowiedni plagi nie jest przejaskrawiona, sceny ze szpitali na Haiti i w Afryce Środkowej, przedstawiające ofiary plagi umierające na korytarzach szpitalnych, zaczną rozgrywać się również w bogatszych krajach. AIDS może towarzyszyć nam przez wieki. Z pewnością stanie się wtedy najbardziej morderczą plagą w historii, zwłaszcza jeśli wirus HIV będzie nadal ulegać mutacjom, które uniemożliwiają obronę przed nim za pomocą jednej szczepionki. Także inne wirusy mogą zacząć pojawiać się masowo. Wirus Ebola z Afryki Środkowej - bardzo zaraźliwy drobnoustrój, który sprawia, że chory wykrwawia się na śmierć - uważany jest za jednego z trzech najgroźniejszych wirusów odkrytych do tej pory. Nowe możliwości szybkiego przemieszczania się z kontynentu na kontynent - powszechna komunikacja lotnicza - powodują, że ofiara zarażona Eboli może wsiąść na pokład samolotu w odległej Afryce Środkowej i bezwiednie rozsiewać chorobę w dowolnym miejscu kuli ziemskiej w ciągu dziesięciu, dwunastu godzin. Plaga krwi spowodowana przez wirusa HIV czy Ebola to tylko jedna z wielu infekcji atakujących nasz układ odpornościowy - pierwsza przewracająca się kostka domina. Przewidziane przez Nostradamusa i, co gorsza, potwierdzone przez Osho zmniejszenie się liczby ludności o 2/3 może stać się faktem jeszcze przed 2100 rokiem; śmiercionośny żniwiarz będzie kosić nie tylko żywych, zbierze też krwawy plon z nie narodzonych. W XXI wieku możemy być świadkami pojawienia się nowych chorób krwi i układu odpornościowego, co spowoduje gwałtowne opadnięcie przewidywanej krzywej wzrostu liczby mieszkańców Ziemi. Zamiast spodziewanej przed nastaniem XXII wieku dwunastomiliardowej populacji, na planecie mogą pozostać jedynie 3 miliardy. "Choroba" 1. Śmiercionośne wody A drugi (anioł) wylał czaszę swoją na morze; i przemieniło się w krew Jakby z umarłego, i wszelkie stworzenie, żyjące w morzu, zginęło. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,3 Są znaki, że nadchodzi wielkie zniszczenie... Usłyszycie o morzu, które poczernieje, i wiele mieszkających tam żywych stworzeń umrze od tego. Białe Pióro (1958) Z klanu niedźwiedzia Hopi, SPISANE przez wielebnego Dayidayounga Od soboty 10 grudnia 1994... aż do środy 3 stycznia 1996. Straszliwe wypadki na morzach i oceanach. Śmierć i zagłada ryb 103 Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga Na wielką skalę... potworne okrucieństwo przeciwko ludziom i zwierzętom, przeciwko lasom i stworzeniom morskim. Bejan Daruwalla (1989) [Uwaga autora. W 1994 roku rzeki Syberii zmieniły kolor na czarny; z uszkodzonego ropociągu na półwyspie Kola nastąpił ogromny wyciek ropy naftowej, która zalała syberyjską tundrę. Ropy było ośmiokrotnie więcej, niż wydostało się z uszkodzonego tankowca "Exxon Valdez"]. Krew sącząca się ze zwłok ofiar ma czerwonoczarny kolor i wydaje się tłusta. Przypomina to surową ropę naftową wylewającą się z pękniętych zbiorników supertankowca. Kilka minut po godzinie duchów, 24 marca 1989 roku, wydry morskie i wodne ptactwo zamieszkujące Cieśninę Księcia Williama na Alasce doświadczyły skutków czaszy gniewu wylanej bezmyślnie na morze. Ręka kierująca sterem zbiornikowca "Exxon Valdez" zadrżała, statek zboczył z kursu i wpadł z impetem na brzeg. Do czystych wód przedostało się niemal 50 milionów litrów ropy naftowej. Wydry i ptaki po obudzeniu się (o ile się obudziły) spostrzegły, że ich ciała pokryte są grubą warstwą krzepnącego szybko oleju. Morze Północne... W cieniu wież wiertniczych foki poszukują wymierających ławic ryb w jednym z najbardziej skażonych akwenów na naszej planecie. U wybrzeży północnej Europy fok było pełno jeszcze przed 1988 rokiem; wtedy sama woń człowieka wystarczyła, by ssaki w popłochu uciekały na pełne morze. Jednak już latem 1988 roku można było podejść do nich bardzo blisko, a nawet dotknąć -jeśli oczywiście ktoś miał wystarczająco mocne nerwy i żołądek. Tamtego lata większość fok, na które można się było natknąć na brzegu, znajdowała się w różnych stadiach rozkładu. Holenderski wirusolog Albert Osterlaus zakomunikował później, że wielka zaraza, która w 1988 roku zmniejszyła populację fok w Morzu Północnym i Bałtyckim mniej więcej o 70 procent, została spowodowana przez wirusa wywołującego wściekliznę u psów. Osterlaus był przekonany, że rozległe zanieczyszczenia wód wzdłuż wybrzeży europejskich mogły mieć swój udział w masowej śmierci fok, gdyż znacznie osłabiły ich układ odpornościowy. W połowie lat dziewięćdziesiątych biolodzy morscy zauważyli, że trujące zanieczyszczenia uszkadzają system odpornościowy Waleni zamieszkujących wszystkie oceany; niektórzy nazywają to AIDS wielorybów. Wszystkie dowody świadczą o tym, że to ludzkość właśnie jest oglądanym przez Jana śmiercionośnym żniwiarzem, który wylewa na morza zawartość czaszy śmierci. Jeśli nasze odpady nie przestaną niszczyć układu immunologicznego organizmów morskich, może się spełnić przerażająca przepowiednia opublikowana przez znanego oceanografa Jacques'a Cousteau na początku lat siedemdziesiątych. Cousteau przestrzegł wtedy, że rozległe zanieczyszczenia wód mogą wywołać masowe wymieranie Życia w morzach, a nawet zakończyć się śmiercią oceanów. Bez żyjących mórz wymrzemy wszyscy długą, powolną śmiercią przez uduszenie, gdyż plankton oceaniczny Jest najważniejszym dostawcą tlenu dla naszej planety. "Choroba" 3. Ukryte trucizny. A trzeci (anioł) wylał czaszę swoJą na rzeki i źródła wód; i przemieniły się w krew. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,4 Od soboty, 10 grudnia 1994, Jowisz i Saturn, śmiercionośna kwadratura albo zgubny aspekt. Kwadra Księżyca w konstelacji Ryb. Będzie to trwało aż do środy 3 stycznia 1996. Ganesio [hinduskie bóstwo o głowie słonia - boskie medium tego jasnowidza] mówi, że nie trzeba będzie długo czekać na następstwo: do atmosfery dostaną się trujące gazy, być może nastąpi nawet wyciek radioaktywny. Bejan Daruwalla (1989) [Uwaga autora. W 1996 roku stwierdzono, że wielki ołowiany sarkofag, pospiesznie wybudowany wokół ruin czarnobylskiego reaktora numer 4, przestał być szczelny: Zaobserwowano radioaktywny wyciek. Jest też wiele oznak świadczących o tym, że wiele zaprojektowanych przez Rosjan reaktorów atomowych może ulec awarii. Przynajmniej kilkadziesiąt najstarszych i Stwarzających największe zagrożenie, ciągle czynnych reaktorów wybudowano z myślą o czasie eksploatacji nie przekraczającym 1996 roku]. i zatrąbił trzeci anioł; i spadła z nieba wielka gwiazda płonąca jak pochodnia, i upadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię gwiazdy tej brzmi Piołun, i Jedna trzecia wód zamieniła się w piołun, a wielu z ludzi pomarło od tych wód, dlatego że zgorzkniały. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 8,10-11 Na Cykladach, w Peryncie i Larisie, w Sparcie i na całym Peloponezie [południowe Bałkany i Grecja]: bardzo wielki głód z powodu plagi fałszywego pyłu. Trwać będzie przez dziewięć miesięcy wzdłuż i wszerz całego półwyspu. Nostradamus (1555). C5, 090 Po strasznej porażce Germanii będzie następna wielka wojna [trzecia wojna światowa]. Potem nie będzie JUŻ strawy dla ludzi ani paszy dla zwierząt. Wkrutce chmury uczynione ludzką ręką opadną w dół i wszystko zniszczą. Umysł ludzki pogrąży się w szaleństwie. Proroctwo z Maria Laach (XVI Wiek) Wczesnym rankiem 26 kwietnia 1986 roku eksplozja o sile spadającej gwiazdy przebiła stalowy dach grubości 60 centymetrów, wybudowany nad reaktorem numer 4 w czarnobylskiej elektrowni atomowej. Przez powstałą dziurę przedostało się do atmosfery więcej wywołujących radioaktywne skażenie czynników niż w wyniku - wszystkich nadziemnych wybuchów atomowych i wodorowych, które miały miejsce od 1945 roku. Sowiecka katastrofa nuklearna wyzwoliła radioaktywną plagę: wiatry rozniosły ją nad polami uprawnymi, przedostała się też do zasobów wody pitnej i w taki sposób znalazła drogę do ludzkich organizmów. Niektórzy naukowcy oceniają, że przyszłe pokolenia zamieszkujące trzecią część świata - przede wszystkim Europę - będą świadkami znacznego wzrostu liczby przypadków chorób nowotworowych wywołanych bezpośrednio przez czarnobylski opad radioaktywny. Nie będzie możliwe oszacowanie, ile istnień ludzkich zabierze rak zrodzony z wybuchu śmiercionośnego radu na Ukrainie. Część lekarzy ocenia, że nie mniej niż milion. Bardzo możliwe, że plagę tę przewidział św. Jan wApokalipsie (8,10-11), kiedy wspomniał o Piołunie. "Czarnobyl" znaczy po ukraińsku "piołun"... Gonzalo Oritz, jeden z czołowych kolumbijskich działaczy ekologicznych, powiedział kiedyś: "Toczymy wojnę atomową z naszą własną planetą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ją wygrywamy!". Przez trzydzieści lat, do 1975 roku, państwa posiadające środki wystarczające do zniszczenia rasy ludzkiej w termojądrowej wojnie swymi działaniami znacznie wpłynęły na osłabienie zdrowia ludzi. Kilkaset prób atomowych przeprowadzonych w atmosferze zatruło powietrze, którym oddychamy, tak bardzo, że znacznie wzrosły nasze szansę na stanie się ofiarą złośliwego nowotworu. Nostradamus nie bez powodu przestrzegł nas przed plagą fałszywego pyłu. Nikt nie jest winny, nikt nic nie wie, wszyscy zaprzeczają i wypierają się, a dziesiątki milionów litrów i ton radioaktywnych śmieci nie przestają niepostrzeżenie i po cichu osłabiać naszych układów odpornościowych. Ukraińskie władze oceniają, że na terenie zamkniętej strefy otaczającej Czarnobyl w promieniu 30 kilometrów znajduje się ponad 335 milionów ton (więcej niż 1 miliard metrów sześciennych) radioaktywnych odpadów. Następne 185 ton paliwa jądrowego i 35 ton radioaktywnego pyłu tli się jeszcze w rozsypującym się sarkofagu z ołowiu, betonu i stali, wzniesionym wokół zniszczonego reaktora. Żołnierze walczący na polach bitewnych Kuwejtu zdradzali objawy radioaktywnego zatrucia. Dlaczego? Dlatego, że płonące wraki irackich czołgów wydzielały zużyty uran do atmosfery. Nie mniej niebezpieczne są plagi nowotworowe czyhające na nas w odpadach toksycznych i chemicznych. Zawartość czaszy boskiego gniewu, która została wylana na morze wokół Cieśniny Księcia Williama, kryje się w naturalnych zbiornikach wodnych, skąd wycieka rojąc się od rakotwórczych różności, wsiąka do zbiorników wody pitnej i wypływa z naszych kranów. A jeśli wasza woda dostarczana jest do domu waszego rurami ołowianymi, jak dostarczana jest do większości ludzi na świecie, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że trujący metal ciężki przesącza się do udręczonej szarej substancji waszych mózgów nawet w chwili, gdy czytacie te słowa. Skażenie gleby i wody trudno jest oszacować na poziomie globalnym. Badania wykazują, że kraje, które najbardziej ucierpiały z powodu czarnobylskiej plagi, znajdują się też na pierwszych miejscach list państw najbardziej zanieczyszczonych odpadami toksycznymi. W Europie Wschodniej stwierdzono największą koncentrację śmieci Przemysłowych na naszej planecie . Jedna czwarta gleb w Polsce nie nadaje się pod 106 Przerażający dzień jutrzejszy uprawę, a zaledwie 1 procent wody pitnej nie wykazuje śladów skażenia. Przeciętna długość życia mężczyzn spadła do poziomu z 1952 roku. WHO informuje, że spośród milionów Polaków około 13 milionów może w niedalekiej przyszłości spodziewać się choroby spowodowanej fatalnym stanem środowiska naturalnego. Szansa na schorzenia układu oddechowego, raka, choroby skóry albo uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego jest zaledwie odrobinę mniejsza w innych krajach europejskich oraz nie objętych badaniami ośrodkach przemysłowych Trzeciego Świata. Jak gdyby tych biblijnych "dobrych wieści" było mało, istnieje jeszcze obawa, że liczba wypadków takich jak ten w Piołunie może się zwiększyć. Zanim ukraiński reaktor rozsypał nad światem konfetti z radu, Amerykańska Komisja Kontroli Atomowej RCJ z dużą dozą optymizmu i entuzjazmu określała prawdopodobieństwo zaistnienia poważnego wypadku jądrowego jako mniejsze niż 1: 10000000. Teraz, gdy ukraińscy i białoruscy rolnicy bezradnie stwierdzają 30-procentowy wzrost liczby inwentarza chorego na nowotwory lub urodzonego bez głowy (ewentualnie z jedną głową za dużo), pobożne szacunki NRC pozostają pobożnym życzeniem. Ich nowa przepowiednia mówi o 30-procentowym zagrożeniu tragiczną w skutkach katastrofą atomową w Stanach Zjednoczonych w latach dziewięćdziesiątych. Wyliczeń dokonano w kraju, który może się poszczycić jednym z najwyższych na świecie wskaźników bezpieczeństwa. Jeśli 50-procentowe prawdopodobieństwo jądrowego wypadku zastosujemy do 400 przemysłowych reaktorów działających obecnie na świecie, można założyć, że przed zakończeniem obecnego dziesięciolecia wybuchnie następna plaga globalnego skażenia radioaktywnego - nie mniejsza niż ta w Czarnobylu. "Choroba" 4. Plaga z niebios. A czwarty (Anioł) wylał czaszę swoją na słońce; i dana mu została moc palenia ludzi żarem, i byli ludzie popaleni wielkim żarem, i bluźnili imieniu Boga, który ma moc nad tymi plagami, a nie opamiętali się, by mu oddać chwałę. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,8-9 Pierwszy cios bożego miecza, który spadnie na ludzkość jak grom z nieba. Góry i przyroda cała zatrzęsą się od nieporządku i karygodnych czynów człowieka, które do nieba samego sięgać zaczną. Proroctwo z La Salette (1846) Będą trujące chmury i promienie mające moc palenia daleko większą niż równikowe słońce. PRZEPOWIEDNIA WARSZAWSKA (1790) Nastanie okres wielkich przemian, takich, że żaden śmiertelnik ani się będzie spodziewał. Niebo z Piekłem staną naprzeciw siebie w tej walce. Stare kraje przepadną , a jasność i ciemność rzucone będą Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 107 przeciwko sobie nawzajem, uzbrojone w miecze, lecz będą to miecze inne niż wszystkie. Mieczami tymi można będzie posiekać niebo i rozłupać Ziemię. Wielki lament ogarnie ludzkość całą i garstka jedynie przetrwa nawałnicę, zarazę i okropności wszelkie. Pastor Bartłomiej (około 1642) Samoloty w kształcie ołówków zabiorą człowieka w przestworza, i przez to podziurawią atmosferę; przez dziury przedostaną się śmiercionośne promienie kosmiczne, które zabiją wiele milionów. Emmakunz(1938) Najpierw będzie kilka ziemskich plag, takich jak wielkie wojny, które na wiele milionów ludzi sprowadzą zagładę [pierwsza, druga i, być może, trzecia wojna światowa]. Później nastąpi niebiańska plaga w całej swej surowości, jakiej nigdy jeszcze nie było. Nie będzie ono trwało długo, lecz wytnie w pień większą część ludzkości. Mariataigi(1835) Głód ogromny przez zabójczą ale niczym deszcz sięgnie aż bieguna Arktyki. Nostradamus (1555), C6. 05 Słowa z czasem mogą znacznie odbiegać od ich pierwotnego znaczenia. Hebrajski źródłosłów słowa "grzech" to czasownik "zapominać". "Skrucha" oznacza po prostu "pamiętać". W ten sposób oryginalne ustępy Biblii, prezentujące przepis na skruchę, harmonizują bardziej z "pogańskim" Sokratesem ("poznaj siebie samego") albo z Buddą ("należyte pamiętanie") niż z kaznodziejami grożącymi siarką i ogniem piekielnym. Pamiętając o tym, można spróbować ujrzeć proroctwa św. Jana w innym świetle i dzięki temu inaczej zinterpretować opisywanego przez niego Boga. Z innego, bardziej agnostycznego punktu widzenia przybliżony nam przez Jana Bóg jest wcieleniem sił Natury - być może świadomym wcieleniem, a może maszyną z biosprzężeniem zwrotnym, taką jak zaproponowany przez Jamesa Lovelocka model Ziemi - Gai. Bez względu na to, jaki Pan (lub Pani) nami rządzi, w chwili obecnej cierpimy za to, że nagrzeszyliśmy - czyli zapomnieliśmy, jak dobrze wypełniać nasze obowiązki w zarządzaniu Planetą Ziemia. Jeśli odłożymy na bok przesądy i opinie św. Jana, i tak może się okazać, że jego Przepowiednia była trafna. Może ona stanowić ostrzeżenie, że z nieba spadnie nam prosto na głowy straszna plaga... jeśli nie zaczniemy okazywać "skruchy" za grzechy i nie znajdziemy właściwego nam miejsca w procesach zachodzących na naszej planecie. Istnieje naprawdę nieograniczona liczba sposobów, za pomocą których matka Ziemia może wytępić ludzkie szkodniki. Nawet jeśli światowy przemysł zaprzestanie produkcji freonów w latach dziewięćdziesiątych, to być może w atmosferze jest już wystarczająco dużo tych zżerających warstwę ozonową substancji. W XXI wieku układy 108 Przerażający dzień jutrzejszy odpornościowe ludzi, zwierząt i roślin padły ofiarą nie kończącego się bombardowania promieniami ultrafioletowymi. Kto chce być myszką w eksperymencie radiacyjnym Powtarzający się motyw miecza w odniesieniu do plag wzięto ze średniowiecznego wierzenia, że zarazy spadają na ziemię pod postacią widmowej armii demonów lub aniołów, które zabijają swe ofiary niewidzialnymi mieczami. Siedemnastowieczny prorok niemiecki Bartłomiej prawdopodobnie opisuje przyszłość, posługując się średniowiecznymi środkami wyrazu, kiedy mówi o mieczach innych niż wszystkie. Tak pastor mógł zinterpretować nowoczesne rakiety. Dr W. Filin, zastępca głównego projektanta rosyjskiej rakiety "Energia", najpotężniejszego na świecie statku kosmicznego, opublikował w 1989 roku artykuł w czasopiśmie "Krasnaja Zwiezda"; w artykule tym potwierdził, że podczas startu rakiety kosmiczne zrzucają na ziemię ogromne ilości niszczących ozon chemikaliów. Przy każdym starcie amerykańskiego promu kosmicznego rozpylane są w atmosferze olbrzymie ilości chloru i związków zawierających chlor. Uczeni obliczyli, że każdy start promu będzie odpowiedzialny za zniszczenie 0,03 procent ozonu w naszej atmosferze w następnym stuleciu. Nie pozostał już nawet cień wątpliwości, że to, co wypada statkom kosmicznym z dysz, jest nosicielem plagi bardziej szkodliwej niż czarny mór albo AIDS. Tak więc, jeśli NASA planuje kilkaset lotów wahadłowców w ciągu nadchodzących dziesięcioleci, to z pewnością uda im się w znacznym stopniu posiekać niebo i zesłać na nas ultrafioletową plagę jeszcze w pierwszej połowie następnego stulecia. Jesteśmy zatem zmuszeni do spoglądania w przyszłość, w której miecze plag, jakie sami sobie wykuliśmy - albo samoloty w kształcie ołówków, jak jasnowidząca nazwała dzisiejsze rakiety - służą pośrednio temu, by położyć nas trupem i wystawić nasze zwierzęta i plony na choroby i śmierć. Zabójcza fala głodu, którą straszył Nostradamus, może się wtedy rzeczywiście rozprzestrzenić nad całą półkulą północną. "Choroba" 5. Depresja i brak nadziei. A piąty (Anioł) wylał czaszę swoją na tron zwierzęcia; i pogrążyło się królestwo jego w ciemnościach, i gryźli ludzie z bólu swoje języki. I bluźnili Bogu niebieskiemu z powodu swoich bólów i z powodu swoich wrzodów, i nie opamiętali się w swoich uczynkach. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,10-11 Człowiek staje się coraz bardziej dojrzały i coraz bardziej świadomy tego, że był i Jest oszukiwany przez składających fałszywe obietnice kapłanów i polityków. Społeczeństwo karmi człowieka fałszywymi nadziejami. W dniu, kiedy osiąga on dojrzałość i zdaje sobie sprawę z tego, że go oszukiwano, załamuje się w nim Jego chęć do życia. Pierwsza rzecz, która będzie wtedy zraniona, to wasza seksualność. Tym właśnie jest dla mnie aids ! Aids nie ma żadnego związku z homoseksualizmem Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 109 ani heteroseksualizmem; dla mnie AIDS to oznaka, że ludzkość traci wolę życia. Kiedy ktoś traci chęć do życia, natychmiast spada Jego naturalna odporność, gdyż ciało podąża za umysłem. Ciało Jest wyjątkowo konserwatywnym sługą umysłu. Jeśli umysł nie chce dalej żyć, znajdzie to odzwierciedlenie w ciele, które stanie się nieodporne na choroby, na śmierć. Człowiek naszych czasów doszedł w końcu do punktu, w którym okazało się, iż jego życie jest bez znaczenia. Człowiek nagle poczuł, że jest egzystencjalnym sierotą, i to uczucie powoduje, że traci on nagle wolę istnienia. Osho(1985),DTOL Przypomniał mi się film dokumentalny, który kiedyś oglądałem. Amerykańscy badacze przekształcili laboratorium w miasto gryzoni, zaprojektowane z uwzględnieniem wszystkich życiowych i rekreacyjnych potrzeb przeciętnej myszy. Naukowcy chcieli wybudować model, dzięki któremu lepiej mogliby zrozumieć, jak przeludnienie i stres prowadzą do utraty zdrowia i zaniku więzi społecznych. Na początku eksperymentu pierwsi puszyści mieszkańcy mieli dużo jedzenia, nikomu też nie brakowało schronienia. Każdy miał do woli przestrzeni do zabawy w kółku. Wszędzie były pojemniki pełne żywności i poidełka! W lokalnej mysiej kawiarence można było poocierać się noskiem z partnerką i namówić ją na spacer do ciemnego i przytulnego zakątka; w tym idyllicznym świecie brakowało do pełni szczęścia jedynie różowego potomstwa. Podczas pierwszych dni - to było życie! Mnóstwo miejsca na założenie domu i zapasy materiałów do wyściełania gniazda. W miasteczku słychać było tupot coraz liczniejszych małych łapek. Pierwsze, niewielkie zresztą kłopoty pojawiły się, gdy okazało się, że w ulubionym kółku obraca się kilka zupełnie nieznajomych myszy. Potrzeba codziennej porcji obrotów była silna jak dotąd, ale teraz trzeba już było kogoś popchnąć albo nawet skubnąć zębami w ucho. Każdego dnia w mysiej kawiarence był coraz większy tłok; przybywały nowe Pokolenia pewnych siebie gryzoni. Przed eksplozją demograficzną można było najeść się w spokoju i bez przeszkód skorzystać z poidełka. Teraz, żeby dostać cokolwiek do Jedzenia, należało pomagać sobie pazurkami i deptać po głowach innych. To już wystarczało, żeby w końcu porządnie wytarmosić komuś futro! Zaczęło się dziać naprawdę źle, kiedy nowi ojcowie - ich liczba rosła w oszałamiającym tempie - zaczęli walczyć o coraz mniejszą ilość słomy potrzebnej do wyściełania legowisk. Zdenerwowany tato o zmierzwionym futerku był dokuczliwie kąsany Przez mamę mysz, bo ukryte przez rodziców zapasy słomy okazywały się niewystarczające dla potomstwa. I jakby dla rozedrganego układu nerwowego gryzonia było mało. eksplozja demograficzna spowodowała, że mamy wraz z licznymi popiskującymi pociechami były zmuszone do gnieżdżenia się i przepychania w mieszkankach wygodnych jedynie dla pojedynczej rodziny. Poza tym za szczęściarza mógł się uważać ten gryzoń, który miał dla siebie jakikolwiek kącik. W tych dniach mysie miasto najbardziej przypominało futrzastą i czworonożną wersję Kalkuty. Wciąż rosnące tłumy żyjących 110 Przerażający dzień jutrzejszy w nędzy rodzin z wiecznie głodnym potomstwem próbowały dawać sobie radę na ulicy, żyć bez gniazd i spać we własnych odchodach i kałużach uryny. Nowe pokolenia rodzące się w mysim mieście przekonywały się, że na tym świecie żyje się w falującej stercie innych współmieszkańców. Rzadko już można było dojrzeć wesołą iskierkę w czarnych ślepkach. Mysie futra stały się matowe i zmierzwione, a na ciałkach zaczęły się pojawiać pierwsze objawy nowotworów. Ciągle jednak społeczności udawało się jakoś przetrwać, podobnie jak ludziom, których gryzonie niechcący właśnie naśladowały, ludzi mieszkających w nędznych piankach Trzeciego Świata lub w ruderach slumsów Pierwszego Świata. Gryzonie kąsały i walczyły o własną wersję amerykańskiego snu: wrzucić cokolwiek na ząb, spłodzić małe i zrobić kilka obrotów w kółku. Przestępczość wśród myszy rosła w zastraszającym tempie. Matki gryzące się z własnym potomstwem stawały się coraz częstszym widokiem. Próba dotarcia do każdego kółka i karmidełka kończyła się gwałtownymi zamieszkami. W końcu przeludnienie spowodowało całkowity upadek mysich norm moralnych. Miasto pogrążyło się w orgii morderstw i kanibalizmu. Z rozpaczy matki zaczęły zjadać własne dzieci. To w końcu stres i napięcie życia codziennego wywołały plagę rozmaitych chorób, które niemal doszczętnie wybiły mieszkańców mysiego miasta. Wygląda na to, że żadne zwierzę, bez względu na to, ile posiada zwojów mózgowych, nie lubi tracić marzeń ani resztek nadziei. Jakoś to będzie, jakoś sobie poradzę. pozwólcie mi tylko jeść, rozmnażać się i wypróżniać w spokoju. A przede wszystkim nie obciążajcie mnie swoimi ostrzeżeniami o wiszącej nad głową katastrofie. Prorocy Hopi i inni tubylczy jasnowidze na całym świecie są święcie przekonani, że większa część ludzkości wyginie w niedalekiej przyszłości od plagi strachu i rozpaczy. Są pewni, że stanie się tak mimo przegrywanej przez komunizm ideologicznej batalii z kapitalizmem i bez względu na to, czy głowice jądrowe zostaną wystrzelone ze swoich silosów, czy też będą wyrzucone na stertę złomu. (Jeśli pierwotne ludy na ziemi wrogo nastawione do techniki, bez wątpienia przyczyną jest to, że stały się one ofiarą jej mrocznych aspektów). Jeśli wszystko, co jest dla nas święte, staje się szare i martwe; jeśli jesteśmy w końcu zmuszeni zdać sobie sprawę z tego, że nasze karmidełka są puste, kółka przepełnione, gniazda toksyczne z powodu brudu, i brak nam odporności na atakującą ze wszystkich stron zarazę - nawet wtedy my, ludzkie szczury, zrobimy wszystko, żeby zachować marzenia i zrobić tak jak nasze odpowiedniki ze Skandynawii, lemingi. Kiedy ich siedliska zmieniają się w przeludnione gniazda zarazy, skandynawskie lemingi przy pierwszej nadarzającej się okazji rzucają się wspólnie wielką masą do panicznej ucieczki w stronę oceanu. Próbuje się to tłumaczyć w ten sposób, że lemingi posiadają jakąś wrodzoną aberrację lub nawyk każący im wierzyć w istnienie rozpościerających się po drugiej stronie Atlantyku bardziej zielonych pastwisk. W końcu wszystkie gryzonie toną w ostatnim, samobójczym skoku nadziei. Prorocy plemienia Hopi ostrzegają, że tylko ci, którzy potrafią zapomnieć o przeszłości, będą mieli przed sobą przyszłość i doczekają Nowej Ery. Ci, którzy nie będą mieli sił, by zmagać się z nadchodzącymi drastycznymi zmianami, mogą, metaforycznie to ujmując , utonąć w odmętach własnego strachu. Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 111 "Choroba" 6. Opium fałszywych proroków A szósty (anioł) wylał czaszę swoją na wielką rzekę Eufrat; i wyschła jej woda, aby można było przygotować drogę dla królów ze wschodu słońca, i widziałem trzy duchy nieczyste, jakby żaby wychodzące z paszczy smoka i z paszczy zwierzęcia, i z ust fałszywego proroka. A są to czyniące cuda duchy demonów, które idą do królów całego świata, aby ich zgromadzić na wojnę w ów wielki dzień Boga Wszechmogącego. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,12-14 Na krótko przed zamordowaniem króla Kostor i Polluks [Jan Paweł I] i okręt [chodzi tu o urząd papieski]... Brodate gmiazda [kometa Haleya - 1986]. Skarby publiczne opróżnione na ziemi i na morzu. Nostradamus (1555), C2, Q 15 Nie z Hiszpanii, ale z dawnej Francji będzie wybrany ten z trzęsącego się okrętu [Watykanu]. Złoży on obietnicę wrogowi, który rozniesie wielką plagę podczas swego panowania. Nostradamus (1555). C2, Q49 Wtedy nieczystości i wszystko, co wstrętne, będzie wyniesione na wierzch i uczynione jawnym... pod koniec zmiany panowania [może chodzi tu o koniec cyklu tysiącleci, który nastąpi w 2000 roku?]. Przywódcy Kościoła odwrócą się ze swą miłością od Boga... Spośród trzech sekt katolicka upadnie z powodu stronniczych różnic pomiędzy współwyznawcami. Protestanci zostaną całkowicie wyparci z całej Europy i części Afryki przez islamistów i przez ubogich duchem, którzy, prowadzeni przez szaleńca [terrorystę], przez światowe zbytki [ropa, konsumpcyjny styl życia i narkotyki?] popełnią cudzołóstwo... W tym samym czasie pojawi się plaga tak ogromna, że więcej niż dwie trzecie części świata upadnie i zginie. Tak wielu [umrze], że nikt nie będzie znał prawowitych właścicieli pól i domostw. Zielsko porośnie ulice miast i sięgać będzie ponad kolana, a kler pogrąży się w całkowitym upadku. Nostradamus (1557), List do króla Henryka II Gdyby szósta plaga stała się faktem, mogłaby zaskoczyć samego św. Jana -jej autora. Prorok może zrobić niewiele więcej, niż ujrzeć przyszłość przez różowe okulary swych złudnych nadziei. Ostrzeżenie Jeszui, odnoszące się do wszystkich "prawdomównych mówców i do fałszywych proroków, nie zostało, być może, wcale wzięte pod uwagę przez dwóch apostołów, którzy wywarli największy wpływ na nie tylko przez Św. jana ale też przez Św. Pawła 112 Przerażający dzień jutrzejszy W owym dniu [Sądu Ostatecznego] wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu Twoim i w imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu Twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. Jeszua (30-33 n.e.). Mat. 7,22- 23 Można zaryzykować stwierdzenie, że św. Paweł ukształtował psychologiczny wizerunek i nastawienie do chrześcijaństwa, które, zamiast uwzględnić wizję swego nauczyciela, zbłądziło na manowce. Św. Jan od Objawienia pisze napuszonym stylem, niepodobnym zupełnie do stylu Jana Apostoła i jest to wystarczający dowód na to, że nie była to ta sama osoba. Poza tym Księga Objawienia została spisana przynajmniej pół wieku po ukrzyżowaniu. Duchowa łączność proroka Jana z Chrystusem, razem z jego wizją dotyczącą przyszłości, jest wyłącznie kwestią wiary, a nie faktem. Wszystko wskazuje na to, że jego osobiste niechęci i uprzedzenia zostały pieczołowicie zachowane po dziś dzień przez biblijnych ortodoksów, przez co ogromnie maleją szanse na sprawdzenie się przepowiedni mimo niewątpliwych zdolności proroczych Św. Jana. Po dokładnym rozpatrzeniu tego niepokojącego pomysłu można dojść do wniosku, że, być może, kapłani wszystkich znanych religii, sprawujący role pośredników pomiędzy ich bezcielesnymi mistrzami a wiernymi, są równie wiarygodni jak ci, którzy są odbiorcami i przekaźnikami informacji pochodzących od istot z kosmosu albo od delfinów. Jeśli - rozwińmy tę kwestię jeszcze bardziej - Kościół sam w sobie jest wspomnianą przez św. Jana bestią, to słynne stwierdzenie Karola Marksa, że religie stanowią "opium dla mas", jest prorocze w większym stopniu, niż mogłoby się wydawać. W swojej książce W imieniu Boga (In God's Name) David Yallop opisał nam Dowody mówiące o spisku przygotowanym w celu zgładzenia papieża Jana Pawła I. Ciało martwego papieża znaleziono w jego łóżku rankiem tego samego dnia, w którym zamierzał ujawnić rozległe powiązania Banku Watykańskiego ze światem przestępczym. Na Banku Watykańskim ciążą podejrzenia o pranie pieniędzy, które mafia zarabia na handlu heroiną; sumy, o których mowa, to podobno 600 milionów dolarów rocznie. Watykańska "wtyczka" Yallopa jest przekonana, że papież zamordowany został przez własną kurię, która chciała przerwać dochodzenie w sprawie roli, jaką Kościół katolicki odgrywa w handlu narkotykami i w innych akcjach mających viele z nimi wspólnego. Istnieją podobno dowody na narkotykowe powiązania Kościoła ze skrajnie prawicową sektą wolnomularzy, Centralną Agencją Wywiadowczą i włoską mafią. Gdy urząd przejął następca Jana Pawła I, także jemu przedstawiono te doniesienia-, jednak zamiast zdymisjonować biskupa Paula Marcinkusa, człowieka odpowiedzialnego za transakcje dokonywane przez Bank Watykański - i przez to głównego podejrzanego w tej sprawie - polski papież Jan Paweł II, powierzył arcybiskupowi sprawowanie ścisłej kontroli nad kościelnymi finansami aż do końca lat osiemdziesiątych. Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 113 Nostradamus może dawać do zrozumienia, że papież Polak jest współsprawcą w ogólnoświatowym procederze prania brudnych pieniędzy, kiedy mówi o przyszłym papieżu składającym obietnice wrogowi. Karol Wojtyła urodził się niedaleko Krakowa w południowej Polsce; ta część kraju wchodziła kiedyś w skład dawnego francuskiego imperium Karola Wielkiego. Obietnica złożona przez papieża trzęsącego się w przyszłości teokratycznego państwa mogłaby być obietnicą patrzenia w inną stronę i nie dostrzegania rzeki gotówki płynącej na zaspokojenie ogólnoświatowej plagi narkomanii. Nikczemny wkład Kościoła w pranie narkotykowych pieniędzy w dużym stopniu wspomaga nieprzerwany dopływ trucizny prosto do żył rzeszy uzależnionej - tak jak to być może przewidział Nostradamus. O wielki Rzymie, już niedługo legniesz w ruinie. Nie mury twoje, ale krew i ciało twoje. Najbardziej szorstka z liter uczyni znak straszny, spiczasta stal zada rany nad rękawem. Nostradamus (1557), C10, "Choroba" 7. Czy zdajesz sobie sprawę, że to ty jesteś plagą? A siódmy (anioł) wylał czaszę swoją w powietrze; i rozległ się ze świątyni od tronu donośny głos mówiący: Stało się i nastąpiły błyskawice i donośne grzmoty, i wielkie trzęsienie ziemi, jakiego dotąd nie było, odkąd człowiek istnieje na ziemi; tak potężne było to trzęsienie. I rozpadło się wielkie miasto [Jerozolima] na trzy części, i legły w gruzach miasta pogan. I wspomniano przed Bogiem o wielkim Babilonie, że należy mu dać kielich wina zapalczywego gniewu Bożego, i znikły wszystkie wyspy i gór już nie było. I spadły z nieba na ludzi ogromne cetnarowe kawały gradu; a ludzie blużnili Bogu z powodu plagi gradu, gdyż plaga ta była bardzo wielka. Św. Jan z Patmos (81-96 N.E.), Obj. 16,17-21 Z powodu spieczonej gleby - nie było bowiem deszczu na ziemi -rolnicy są zawiedzeni, zasłaniają głowę swoją... gdyż liczne są nasze wykroczenia, którymi przeciwko tobie zgrzeszyliśmy. Jeremiasz (587 p.n.e.), Jer. 14,4-7 Nienawiść może zabić nienawidzonego, jak i tego, który nienawidzi. NOSTRADAMUS O "CHOROBIE" (1565) istota ludzka zrobiła zły użytek ze wszystkiego, co święte, i stworzyła całkowite zaprzeczenie harmonii. Jeśli nic się nie zmieni, jeśli nie zmieni się całkowicie sposób, w jaki rozumie ona, co to wszystko zło Zmieni się całkowicie , w jaki sposób rozumie ona , co to wszystko tak 114 Przerażający dzień jutrzejszy naprawdę znaczy, to rzuci się ona sama w otchłań klęski. Między tym, co widzicie wokół mas, i tym, co mówię, nie ma żadnej sprzeczności. Ambres(1986) Ludzie obdarzeni nadprzyrodzonymi zdolnościami psychicznymi utrzymują, że myśli są rzeczami. Możemy je zmieniać, zmieniając nasz sposób myślenia. Istnieje wiele opisów grup gospodyń domowych, dyrektorów wykonawczych, racjonalistów zwolenników New Agę, którzy rzucali się w piekielny żar rozpalonej do białości ścieżki usypanej z żarzących się kamieni. Mimo własnych przyzwyczajeń i uwarunkowań ludzie ci, będąc pod wpływem hipnozy, odrzucają ten akurat fakt, że ogień pali i niszczy ciało, i przechodzą przez żywioł na palcach, wychodząc z przygody bez najmniejszego szwanku - najwyżej z brudnymi od węgla stopami. Kiedyś przeprowadzono inne doświadczenie. Pewnego człowieka wprowadzono w stan głębokiej hipnozy i wmówiono mu, że zwykła moneta, którą właśnie trzyma w dłoni, nagle rozżarzyła się do białości. Mężczyzna wrzasnął i odrzucił monetę; na dłoni ofiary własnej wyobraźni pojawił się pęcherz - dokładnie w tym miejscu, w którym przed chwilą leżał chłodny i zupełnie nieszkodliwy krążek metalu. Tajemnica wpływu naszych myśli - tych, których sobie nie uświadamiamy - na wiatr istniejący wewnątrz nas i świat rozciągający się wokół nas będzie pewnie ostatnią granicą, którą uda się kiedyś przekroczyć człowiekowi. Rezultaty eksperymentów dr Jeffreya Goodmana, jednego z najbardziej kontrowersyjnych współczesnych archeologów i autora książek Psychic Archaeology (Archeologia psychiczna) i We Arę the 7arthquake Generation (Pokolenie trzęsienia Ziemi) świadczą o tym, że naprawdę vpływamy na otaczający nas świat przez świadome i nieświadome działania. Dr Goodman nazywa ten fenomen biozależnością -jest to wzajemne powiązanie między ludźmi i ich fizycznym otoczeniem przez energię umysłową bądź psychiczną. Sceptycy wyśmieją pewnie taki pomysł, chociaż kto wie, czy nie zmieniliby zdania, gdyby przespacerowali się po rozżarzonych węglach, będąc pod hipnozą...? Tysiące innych sceptyków podjęło już to ryzyko. Zarazki opisanej przez św. Jana siódmej plagi mogłyby więc być produktem mózgów miliardów ludzi snujących nieświadomie myśli, z których tworzy się zbiorowy uraz psychiczny. Ludzkie lemingi, tak jak ich czworonożni skandynawscy pobratymcy, nieświadomie rozmnożyły się tak obficie, że ciążące na nich zbiorowe psychiczne brzemię może wyzwolić szaleńcze pragnienie opuszczenia świata, który sami stworzyły. Ze swoich zżeranych plagami, zanieczyszczonych i przeludnionych siedlisk mogą w szalonym pędzie uciec i podążyć za lemingami cieszącymi się największym społecznym szacunkiem: politykami i kapłanami. Przecież ci stojący na czele z pewnością wiedzą o rozciągających się aż po horyzont zielonych pastwiskach, o miejscach, gdzie nie dotrze plaga AIDS albo promieniowanie osłabiające ciało i umysł. Ci poważni przywódcy stada muszą wiedzieć o utopii Trzeci jeździec piekieł. Syndrom leminga 115 czekającej po drugiej stronie oceanu, poza zasięgiem siedmiu biblijnych plag. A jeśli tak naprawdę prowadzą oni ogromne masy ludzkiego pospólstwa prosto w otchłań niebezpiecznych wód? Ludzkość będzie zdziesiątkowana przez zarazę, głód i trucizny... Nieliczni pozostaną, by świat zbudować na nowo. Przyszłość nadchodzi szybkimi krokami... Jasnowidząca Regina (POCZĄTEK XX wieku) Merlin rzecze, że wiele rzeczy dziwnych będzie oglądanych przez lud Anglii... wielki głód wśród ludzi i krwawy ucisk. Merlin (V wiek n.e.) A taka będzie plaga, Jaką Pan dotknie wszystkie ludy, które wystąpiły zbrojnie przeciw Jeruzalemowi: ciało każdego, kto stoi Jeszcze, będzie gnić, Jego oczy będą gnić w oczodołach, a język zgnije w Jego ustach. Zachariasz (około 160 p.n.e.), Zach. 14,12 (Biblijne koszmary, którymi straszy nas Zachariasz, przyczaiły się za ambitnymi planami agencji kosmicznych. Promieniowanie ultrafioletowe może być tą plagą, którą miał na myśli prorok, przewidując gnicie oczu w oczodołach - innymi słowy, chodzi tu o pandemię katarakty. Biblijne plagi "owrzodzeń i ran" mogą być rezultatem szerzących się przypadków chorób nowotworowych skóry, spowodowanych uszkodzeniem powłoki ozonowej). Straszliwa wojna, która przygotowuje się na Zachodzie, w następnym roku nadejdzie zaraza tak bardzo straszna, że ani młody, ani stary, ani zwierzę [nie przeżyje]. Krew, ogień, Merkury, Mars, Jowisz we Francji [2004]. Nostradamus (1557), C9, 055 [Uwaga autora. Kolejne koniunkcje Jowisza, Marsa i Merkurego po roku 2004 nastąpią w lutym 2009 (w znaku Wodnika), w kwietniu i maju 2011 - w znaku Byka - będzie to najbliższa koniunkcja tego typu przewidziana w kalendarzu Majów jako data końca świata (2012), podobnie będzie od grudnia 2011 aż do stycznia 2020 (w znaku koziorożca). Wojna, którą się przygotowuje, mogłaby być wojną, jaką kraje Unii Europejskiej wraz ze Stanami Zjednoczonymi być może stoczą, by przywrócić pokój na Bałkanach. Zaraza zatem może nadejść pod wieloma postaciami: katastrofy nuklearnej, zniszczenia ozonu, plagi zarazków-mutantów lub też rozprzestrzeniającej się w szybkim tempie epidemi aids albo wirusa ebola. Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa. 116 Przerażający dzień jutrzejszy Dwudzieste stulecie przyniesie śmierć i zniszczenie, odstępstwo od Kościoła, niezgodę w rodzinach, miastach i rządach; będzie to stulecie trzech wielkich wojen, między którymi będą przerwy trwające kilka dziesięcioleci. WoJny te będą coraz bardziej niszczycielskie i krwawe i pogrzebią w ruinach nie tylko Germanię, ale ostatecznie wszystkie kraje Wschodu i Zachodu. Proroctwo z Maria Laach (XVI wiek) To wojna, o której wszyscy mówią. Niejednemu spędziła sen z powiek, niejednemu przyniosła senne koszmary. Jeszcze zanim się rozegrała, uwieczniły ją film, literatura i teatr. Na ekranach kin i telewizorów oglądaliśmy ją aż do najdrobniejszych, najtragiczniejszych szczegółów. Nawiązujemy kontakt bojowy z nieprzyjacielem widzimy, jak Odpala swoje piekielne pociski - ale jedynie w wyobraźni. Czasem wygrywamy ten ostateczny konflikt, czasem, niestety, go przegrywamy. Nawet pary, Które czule obejmują się w tylnych rzędach kina, dobrze znają przebieg trzeciej wojny światowej. Filmy i książki ukazują mrożący krew w żyłach - najczęściej bardzo tragiczny - scenariusz przewidziany dla ciebie i dla mnie po atomowym konflikcie. Aż do lat dziewięćdziesiątych widzieliśmy naszą przyszłość i przedstawialiśmy ją sobie w taki sposób, jaki ona sama nam narzucała. A potem pojawił się Gorbaczow z pierestrojką i po okresie długiej i zimnej wojny wesoło zakwitła wiosna demokracji. Podczas jednej z pierwszych wizyt w Stanach Zjednoczonych prezydenta ZSRR serdecznie witali gospodarze-milionerzy, już na wstępie zachwalając kapitalistyczny sposób na życie. Gorbaczow wyjaśnił uprzejmie, że chodzi mu przede wszystkim o pozbawienie Ameryki jej wroga numer 1. Wydaje się, że Rosjanie byli zmęczeni odgrywaniem roli "szwarccharakteru". Musieli mieć dosyć tego, że od czasu, gdy przeprowadzili próby ze swoją pierwszą bombą atomową w 1949 roku, to na nich zrzucano winę za nakręcanie spirali zbrojeń (Wujek Sam już wtedy posiadał pięćset takich bomb). Gorbaczow zmienił nasze spojrzenie na przyszłość za pomocą całkiem nowych bodźców. Rozpoczęła się szybka geopolityczna odwilż, zmieniając zupełnie scenariusz apokaliptycznej sztuki. Mur berliński runął, dramaturg został prezydentem Czechosłowacji, a Honeckerowie bloku wschodniego padali równie szybko jak ich pomniki. Ktoś tu się bawi regulaminem dnia Sądu Ostatecznego. Trzecia wojna światowa może przejść do historii jako największa wojna, której nikt nigdy nie wygra. Supermocarstwa szczelnie wypełniły zimnowojenne piece drewnem. ale jest jeszcze nadzieja, że nie znajdzie się nikt, kto będzie miał przy sobie zapałki. Witamy w świecie kaprysów i fanaberii planety Uran - symbolicznego władcy nadchodzącej astrologicznej ery, wieku Wodnika. Podczas gdy futurolodzy gubią się już w swych ekstrapolacjach, mistyczna poezja astrologiczna od dawna ostrzega wszystkich wypatrujących jutra, że gwałtowne zmiany i zamieszanie to dopiero początek . Jak już wspominaliśmy w części I "Rozdroża na końcu" , świat balansuje na 117 Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa granicy pomiędzy dwoma okresami astrologicznymi; wiek Ryb z każdą chwilą wywiera • mniejszy wpływ na nas, za to coraz silniej ogarniają nas nieprzewidywalne wibracje wodnika. Uran to magik, który uwielbia wyciągać króliki z cylindra; to alchemik chaosu, lubiący bawić się po wariacku. Dzięki swojej namiętności do dezorganizowania destabilizowania świata wyrzuca tradycyjne, cynowe ideologie i wierzenia wieku Ryb, zastępując je szczerozłotymi przykazaniami Nowej Ery. Upadek komunizmu to zaledwie przedsmak zamieszania i zdenerwowania, którego wkrótce będziemy świadkami. Niebawem możemy jeszcze zatęsknić za starymi dobrymi czasami Rybiej zimnej wojny. Ryby uwielbiają rozmyślać o lepszych dniach, kiedy żelazna kurtyna odgradzała szczelnie tych złych od wolnych i sprawiedliwych. Wtedy było bezpiecznie, białe było białe, a czarne - czarne. Tańcząc ze sobą, Wuj Sam i Biały Niedźwiedź dobrze wiedzieli, jakie kroki odbiorą im szansę na panowanie nad światem. Starali się nie deptać sobie po palcach zbyt długo. Uran wyrzuci regulaminy do śmieci, a my możemy oczekiwać pogłębiającego się chaosu, jeszcze zanim przeminą lata dziewięćdziesiąte naszego wieku. Rosjanie, tak jak Amerykanie, mogą postrzegać każdy rok tego dziesięciolecia jako koszmarniejszy niż poprzedni. Nawet najbardziej konserwatywny pogrobowiec ery McCarthy'ego - okresu polowania na komunistyczne czarownice - może wspominać z nostalgią czasy Józefa Stalina. Tak, to prawda, Soso był zbrodniarzem, i to nawet gorszym od Hitlera; w dodatku nie poniósł żadnej kary za ludobójstwo i niewyobrażalny terror (jego nazistowski kolega nie miał takiego szczęścia). Mimo wszystko jednak dobry wujek utrzymywał narodowościowe i etniczne konflikty pod ścisłą (aczkolwiek nieludzką) kontrolą. Przez 45 lat posiadane przez Związek Radziecki zapasy broni jądrowej stanowiły swoistą groźbę przed konfrontacją wojenną. Po jego rozpadzie kwestia rozbrojenia atomowego stała się jeszcze trudniejsza, a jej rozstrzygnięcie wydaje się równie niemożliwe do osiągnięcia, jak, na przykład, nakłonienie Arabów i Izraelitów do przekucia mieczy na lemiesze i przekształcenia odwiecznej obopólnej nienawiści w litość. Zimnowojenny scenariusz, według którego Amerykanie wraz z Rosjanami wysadzają kulę ziemską w powietrze, tak naprawdę był dosyć rzadko brany pod uwagę przez Proroków i wizjonerów. Teraz, kiedy nie dręczą już nas koszmary zimnej wojny, możemy znów przyjrzeć się dokładnie starym wyobrażeniom Armagedonu, ale tym razem z nową świadomością. W scenariuszach Armagedonu są pewne luki, dzięki którym wydaje się on prawdziwszy bez uwzględniania w nim zimnej wojny. Na początku lat dziewięćdziesiątych nastąpił nowy i napawający otuchą etap w procesie światowego pokoju. Niestety, Przypominał on światło słoneczne pląsające między nićmi metaforycznej sieci pajęczej rozpiętej w oknie otwartym na tysiącletni pokój na Ziemi. Możemy zaryzykować i Polecieć w kierunku tego, co nas mami swym blaskiem - do przebłysków odbitego światła, które tak naprawdę odwracają tylko naszą uwagę. Jedno z takich świetlistych powiedzeń nosi nazwę "zimna wojna się skończyła", a inne znane jest jako "rozbrojenie światowe". Naszą uwagę przyciąga każdy zwodniczy blask, który odpowiada naszym oczekiwaniom - chociażby złudzenie, że słowo "demokracja" oznacza to samo co Pokój". Przytoczone czarne przepowiednie ukażą, co może się kryć za dającymi nadzieję światełkami . Nie dajemy się złapać w pajęczą sieć, która swym drżeniem obudzi 118 Przerażający dzień jutrzejszy Armagedon ze snu. Lepiej niech nie zbliża się do nas i nie ma okazji delektowania się swą zdobyczą. Czwarty i ostatni alegoryczny jeździec z piekła rodem nie zaniechał zastawiania na nas pułapek. Jego imię to trzecia wojna światowa - ogólnoświatowy konflikt, który może nas zaskoczyć, gdy z powodu przeludnienia, katastrofy ekologicznej albo jakiejś epidemii zabraknie nam środków, by się wykarmić, odziać i oświetlić oraz ogrzać nasz świat. Potrzeba katharsis*. Chociaż teoretycznie nie istnieJe nic, czego nie można w żaden sposób uniknąć, to w rzeczywistości są rzeczy niemal nie do uniknięcia. Ludzie wierzą w to, że wojny rozegrają się w przyszłości, podczas gdy naprawdę odbywały się one w przeszłości; same walki to Jedynie konsekwencja wielu dawnych wydarzeń. Patrząc z tej perspektywy, wszystkie przyczyny, dla których trzecia woJna światowa powinna wybuchnąć, Już zaistniały. Prawdopodobieństwo, że ten konflikt się nie rozpocznie, jest więc bardzo nikłe. Armagedon, Ragnarók, Wielkie Oczyszczenie... Dzień Zagłady niejedno ma imię. Nieważne, czy prorok jest biblijnym zwiastunem koszmarów, pozbawionym poczucia humoru kapłanem wikingów, szamanem z plemienia Hopi przyglądającym się, jak rząd USA wydobywa uran ze świętej ziemi, ponurym irlandzkim biskupem z okresu ciemnego średniowiecza albo nastawionym na zysk wróżbitą New Agę. Proroctwa zapowiadające upadek cywilizacji w ostatecznej wojnie są najczęściej przekazywanymi proroctwami. W ciągu ostatnich 3 tysięcy lat maska człowieczeństwa i ucywilizowania ześlizgiwała się co najmniej 5 tysięcy razy, ukazując kryjącą się pod spodem barbarzyńską twarz wojny. Ale chyba to już przeszłość? Na świecie zapanował wreszcie nowy porządek. Wikingowie nie palą kościołów, a hordy Wandalów i Wizygotów nie pustoszą miast imperium rzymskiego (chyba że są to turyści polujący na pamiątki po okazyjnych cenach). Od dawna już nie karmi się lwów żeberkami niewolnika ani udźcem chrześcijanina dla czyjejś wynaturzonej rozrywki -jeżeli już, to są to jedynie filmowe efekty specjalne. Spójrzmy prawdzie w oczy - mamy w końcu XX wiek. Ludzkość jest cywilizowana i znajduje się na wysokim poziomie rozwoju. Wiek XX to wiek cudów techniki i ONZ. Do klap przypinamy sobie żółte znaczki z uśmiechniętą buźką. Możemy patrzeć z góry na naszych przodków - to oni byli barbarzyńcami. My jesteśmy w porządku. To, jak postrzegali nas prorocy z drugiego krańca historii, jednak nam nie pochlebia. Wizjonerzy sprzed stu- i tysiącleci mówili o naszym wieku z ogromnym przerażeniem. Wielcy prorocy przeszłości zgodnie twierdzili, że ludzkość XX wieku zostaniu Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 119 wchłonięta przez piekielne (czytaj: termojądrowe) płomienie przed zakończeniem tego tysiąclecia lub tuż po nim. W imieniu niemal wszystkich proroków "barbarzyńskiej" przeszłości Michel Nostradamus mówił: Ludzie z dawnych czasów zostawili po sobie świadectwo spokoju ducha, Jasności, błogosławieństwa i piękno, a narody przyszłości będą szły śladami Jedynie plag i śmierci. Każde nowe pokolenie czyni broń zniszczenia straszliwszą niż poprzednie. Tego procesu nie można Już powstrzymać, bo [ludzie] stali się niewolnikami własnego strachu. W erze nowoczesnych działań wojennych, która rozpoczęła się dwieście lat temu wraz z rewolucją francuską i wojnami napoleońskimi, wszystkie globalne konflikty wybuchały na polach bitew świata zachodniego. Przerwy na pokój niemal zawsze trwały od czterdziestu do pięćdziesięciu lat. Wojny napoleońskie zakończyły się w 1815 roku. Czterdzieści lat później Francuzi i Brytyjczycy połączyli swe siły zbrojne z armią turecką, by walczyć z Rosją w wojnie krymskiej. Zapoczątkowało to nowy etap międzynarodowej rzezi. Kolejne konflikty wybuchały w latach sześćdziesiątych XIX wieku i zakończyły się dopiero w 1871 roku, wraz z wojną francusko-pruską. Pola bitewne Europy leżały odłogiem mniej więcej przez czterdzieści następnych lat, aż do wojen bałkańskich, z których wykluła się pierwsza wojna światowa. Eugen Weber, profesor historii na Uniwersytecie Los Angeles, traktuje obie wojny światowe XX wieku jako "drugą niemiecką wojnę trzydziestoletnią". Innymi słowy, dwudziestoletni "okres pokoju" pomiędzy pierwszą i drugą wojną był dosyć długą przerwą pomiędzy dwiema rundami nie zakończonego sporu. Po pochowaniu 67 milionów ofiar, które grzebaliśmy z modlitwą "nigdy więcej" na ustach, przed oczami przesuwają nam się Obrazy horroru z Hiroszimy i Nagasaki; i znów obiecujemy naszym niewidocznym bóstwom, że teraz już naprawdę, już na pewno był to ostatni raz, kiedy zrobiliśmy sobie sami coś takiego. Do czasu, gdy maska cywilizowanego humanizmu ześlizgnie się po raz kolejny... Za coś, za co powiesiliby cię w czasach pokoju, możesz dostać medal podczas wojny. Weźmy, na przykład, generała Eamesta LeMaya z Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, który ugina się już pod ciężarem orderów i cieszy szacunkiem z powodu doskonalenia strategii bombardowania dywanowego (jeśli ktoś nie wie, metoda ta pozbawiła życia miliony bezbronnych cywili niemieckich i japońskich). W procesach norynberskich oskarżani byli zbrodniarze wojenni rekrutujący się spośród tych, którzy przegrali, ale gdyby któryś z "bohaterów" zwycięskiej armii zamordował choć jedną osobę w czasie pokoju, prawdopodobnie trafiłby na krzesło elektryczne. Okazuje się, że pozory bycia cywilizowanym człowiekiem można utrzymać bardzo krutko. W którymś momencie liczenie do dziesięciu nie jest w stanie powstrzymać nagłego zbiorowego gniewu i homo sapiens osiąga swój cykliczny punkt wrzenia. Moim zdaniem jest to "potrzeba katharsis" - alternatywa dla nie dającej spać, ale tłumionej we wszystkich "żądzy władzy". Ludzie zawsze znajdą dobry pretekst - Nietzscheańska , Orwellowska utopijna czy jakakolwiek inna wymówka jest dobra by zbiorowo 120 Przerażający dzień jutrzejszy pozbyć się nagromadzonych żalów i flustracji w usankcjonowanej przez państwo rzezi. Tłum-naród pogrąża się w upojnym szaleństwie, które daje mu szansę pokonania (lub bycia pokonanym) odczłowieczonego obiektu zbiorowej nienawiści, czyli "wroga". Kiedy oburzenie narodowego motłochu zaczyna słabnąć, ludzie z ulgą witają powrót pokoju, który wypełni pustkę pozostawioną po wyrzuconej z siebie żółci. Kurz opada, przelana krew wysycha, martwi są pogrzebani. Nie potrzeba proroka, żeby przewidzieć, że za jakiś czas nagromadzenie zbiorowego gniewu i flustracji doprowadzi do następnej rzezi. Można się o to wręcz założyć, bez względu na to, jak wiele razy słyszeliście siebie samych i innych - zwycięzcy razem z pokonanymi - wzdychających w zbiorowej modlitwie: "nigdy więcej". W swej przepowiedni Stormberger ukazał, jak zbliżamy się ku temu, co nieuniknione; według niego każdy z nas wyrzeknie się swego rozumu i podąży za nakazami politycznych pasterzy, którzy zaprowadzą narodowe stada bydła prosto do wojennej rzeźni. Jak inni prorocy, Stormberger ostrzega nas, że mimo dwóch dotychczasowych wybuchów katharsis czeka nas jeszcze trzeci, w którym narody Ziemi, mając oczy szeroko otwarte, "Stąpią prosto w otchłań katastrofy". Następna, bezwiedna wręcz zabawa w zbrojenia rozpoczęła się niemal natychmiast, gdy osiągnięto pokój w 1945 roku. To oczywiste! Musimy przecież "chronić wywalczony z takim trudem pokój" za pomocą sojuszów i wielkich armii tworzonych w taki sam sposób, który pozwolił naszym dziadkom zapoczątkować pierwszą wojnę Światową, zamiast negocjować. To, że uparcie powtarzamy cały czas te same błędy przeszłości, może mieć znacznie bardziej śmiercionośne konsekwencje w erze atomowej. Udało nam się dotychczas powstrzymać naszą potrzebę kartharsis przez więcej niż cztery dziesięciolecia. Być może powinniśmy za to podziękować pozostałym na popękanych murach Hiroszimy Upiornym cieniom dzieci, które wyparowały w atomowej pożodze. Może potrwa to aż pięć dziesięcioleci, może nawet sześć. Z praktycznych przyczyn prawdziwi bojownicy o pokój nie zasiadają w światowych parlamentach, ale koczują w pobliżu silosów atomowych i baz wojskowych. W miarę jak się rozpadał były blok komunistyczny, czerwoną zmorę zastępowano niepokojącym precedensem historycznym: jest większe prawdopodobieństwo, że to wcale nie komunistyczne koalicje rozpoczną nowe wojny światowe. Bez względu na to, jak bardzo Lenin i Stalin nastraszyli Zachód, właśnie monarchie i kraje demokratyczne zainicjowały pierwszą wojnę światową. Druga wojna światowa wywołana została również przez kapitalistycznych gigantów (Niemcy i Japonię) walczących z innymi kapitalistycznymi gigantami (Ameryką, Francją i Wielką Brytanią). Kolejna eksplozja naszej potrzeby katharsis przewidywana jest na połowę lat dziewięćdziesiątych. [Uwaga autora. Wszystko wskazuje, że NATO nie będzie trzymać przykrywki nad wrzącą na Bałkanach nienawiścią dłużej niż do 1998 roku, podczas gdy obszar ten potrzebuje długo trwającego zaangażowania się w kwestię pokojową i reedukacyjną; jest to wyzwanie nie mniej ambitne niż denazyfikacja Niemiec po zakończeniu drugiej wojny światowej. Gdy oddziały IFOR i NATO opuszczą tamte tereny, następny konflikt światowy ma szansę rozpocząć się właśnie w Europie, na Bałkanach]. A my możemy modlić się dalej , mówiąc : "nigdy więcej" 121 A Jeśli chodzi o zbliżające się wypadki w wieku dwudziestym... nadejdzie wojna, przy której wszelkie poprzednie wojny zatrą się w pamięci. Ogniste strumienie spadną na dół z chmur, choć chmur tam nie będzie [grzyby atomowe?]... W samym środku tego wszystkiego będzie ogromny ocean. Wielkie orły latać będą w niebiosach [bombowce dalekiego zasięgu?]... Wszystkie duże miasta po obu stronach oceanu zostaną pogrzebane w gruzach i pogrążone w popiołach, i z tego powodu nastanie wielki lament. Okropności wojny będą też na wodzie i ponad nią, wiele nieszczęść spadnie na wroga, będzie wiele ofiar, popłyną łzy i dużo krwi, a później będzie po wszystkim... Proroctwo z Marienthal (1749) Po drugiej wielkiej walce pomiędzy narodami nadejdzie trzecia wszechświatowa pożoga, która o wszystkim zadecyduje. Będzie całkowicie nowa broń. Jednego dnia wyginie więcej ludzi niż we wszystkich uprzednich wojnach razem wziętych. W bitwach używane będą sztuczne strzelby [promienie lasera? radar?]. Wydarzą się gigantyczne katastrofy. Mając oczy szeroko otwarte, narody Ziemi zstąpią prosto w otchłań katastrofy. Nie będą oni świadomi tego, co się dzieje, a ci, co będą wiedzieć i podzielą się wiedzą, zostaną uciszeni. Wszystko będzie inne niż przedtem i w wielu miejscach na Ziemi powstaną wielkie cmentarze. W trzeciej wielkiej wojnie koniec spotka wiele narodów. Stormberger (XVIII wiek) Jedynie wojna pozostaje na koniec, by ocalić ludzkość. Dopiero gdy świat nasyci się krwią, zniszczeniem i przemocą, obudzi się z obecnego koszmaru szaleńca - w ten sposób zatem nadchodząca "wojna wojen" mieści się w ustalonym porządku rzeczy. Cheiro(1925),CWP Sny o rozbrojeniu Pod koniec lat osiemdziesiątych przywódcy supermocarstw mieli sen: przyśniła im ssię 50-procentowa redukcja ogólnoświatowych zasobów pocisków jądrowych, których liczbę oszacowano wtedy na 63-65 tysięcy, a oprócz tego demilitaryzacja obszaru Europy Środkowej oraz zmniejszenie liczebności wojsk NATO i Układu Warszawskiego do skromnej liczby 195 tysięcy Jankesów z jednej strony i 195 tysięcy Iwanów z drugieJ. Supermocarstwa chciały zmniejszyć własne potęgi, rozbudowywane przez 50 lat do poziomu godnego Dnia Zagłady, oraz wymyśliły sobie, że poślą do cywila miliony Jednych już żołnierzy. Rękojmie składane przez Amerykanów i Rosjan mogłyby choć iluzorycznie wprowadzić Izajaszowe opowieści w życie. Musieliby oni tylko naprawdę przekuć swe miecze na lemiesze oraz przetworzyć 50 procent swych włóczni o atomowych ostrzach na narzędzia ogrodnicze. 122 Przerażający dzień jutrzejszy Pokój na miarę naszych czasów? | Nie tak prędko! Spróbujmy przez chwilę rozpatrzyć słabe punkty procesu rozbrajania supermocarstw zawartego w Układach o Redukcji Broni Strategicznych (START I ( i START II). Po pierwsze, powodzenie operacji zależy zarówno od Federacji Rosyjskiej (dawny Związek Radziecki), jak i od Stanów Zjednoczonych, potęgi równie silnej jak i w okresie zimnej wojny. Możliwe, że Ameryka, z przyczyn społecznych i w pewnym sensie ekonomicznych, jest w stanie sprawić, by sen o rozbrojeniu stał się jawą. Co począć jednak z tym czymś, co kiedyś było Związkiem Radzieckim? Przyszła historia | ludzkości i mnóstwo nadziei wiąże się z tym, czy uda się przetrwać Borysowi Jelcynowi, człowiekowi z pięcioma bypassami. Jeśli tak, to czy dopisze mu polityczne szczęście? Czy on i jego polityczni następcy potrafią odbudować i przebudować rozsypującą się potęgę militarną, czy też druga pod względem uzbrojenia niszczycielska siła na świecie rozpadnie się na wiele frakcji, z których każda rozpocznie okazyjną sprzedaż technologii broni masowej zagłady bardzo zainteresowanym krajom arabskim albo grupom terrorystycznym, takim jak organizacja Abu Nidala? Rozważaliśmy już niektóre z ekologicznych czynników, które mogłyby pogrzebać drugą rewolucję radziecką. Terapia wstrząsowa stosowana obecnie w celu utworzenia demokratycznych struktur władzy i wprowadzenia gospodarki rynkowej może zakończyć się ogromnym skokiem do tyłu, z lądowaniem w systemie neocarskim. W takich warunkach nie byłoby łatwe potwierdzenie decyzji o demontażu broni, zwłaszcza gdyby imperium carskim rządziła straszliwa junta wojskowa, równie stabilna jak republika bananowa (a może powinienem raczej powiedzieć buraczana?). Przyjmijmy, że redukcja amerykańskich i rosyjskich składów broni masowej zagłady następuje mimo wszelkich paskudnych niespodzianek, jakich można się spodziewać w wielobiegunowej, zarządzanej przez Uran rzeczywistości. Supermocarstwa, wbrew apokaliptycznym znakom na niebie i na ziemi, ograniczą w następnym stuleciu zawartość swych jądrowych arsenałów aż o niebotyczne 75 procent jeszcze przed rokiem 2003, zgodnie z założeniami START II. Nie trzeba patrzeć w szklaną kulę, by przewidzieć, że ani Chiny, ani żadne inne mające broń atomową państwo Trzeciego Świata nie pozbędzie się ochoczo swych cudów. Po prostu zmniejszenie liczby pocisków jądrowych należących do supermocarstw wzmocni pozycję członków klubu atomowego Trzeciego Świata. Każda bomba znajdująca się w arsenale republiki bananowej -hinduskiej, pakistańskiej, izraelskiej czy arabskiej - staje się o 100 procent potężniejsza z każdą wyrzuconą na śmietnik bombą supermocarstwa. Jeśli ich przywódcy dobrze rozegrają tę partię, mając w zanadrzu pełno obietnic bez pokrycia -jeśli otwarcie odżegnają się od wysiłków na rzecz budowania własnego arsenału jądrowego, gromadząc w tym samym czasie dziesiątki taktycznych pocisków atomowych zdobytych w niszczejącym kompleksie militaRNo-przemysłowym byłego ZSRR - to przed końcem XX wieku składy broni krajów Trzeciego Świata zbliżać się będą do stanu równowagi ze składami broni supermocarstw. Możliwy jest też inny rozbrojeniowy koszmar. Zobaczymy w nim wojnę termojądrową albo nawet dwie wOJny termojądrowe, toczone przez byłych przeciwników z okresu zimnej wojny mimo skutecznie przeprowadzonej redukcji zbrojeń i bojkotu wymierzonego w przemyt broni jądrowej do krajów Trzeciego Świata. Jak może Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 123 do tego dojść? Jeśli w pierwszych dziesięcioleciach XXI wieku prowadząca do pokoju droga dobrej woli będzie zalewana podnoszącymi się oceanami albo jeżeli przyszła globalna wioska dręczona będzie katastrofalną suszą, to i tak w zredukowanym o 75 procent arsenale Rosji znajdzie się wystarczająco dużo potężnej broni, by zbombardować 3 razy z rzędu wszystkie większe miasta amerykańskie. W ramach odwetu Stany Zjednoczone nie zawahałyby się najprawdopodobniej przed zniszczeniem większych rosyjskich miast, i to aż 9,25 razy każde z nich. Może też być odwrotnie. Ludzie nie są obdarzeni nawet dziewięcioma żywotami, mimo to twardogłowi na Kremlu i w Białym Domu wydają się zadowoleni z tego, że zmniejszyli liczbę zgonów, które potencjalnie czekałyby w konflikcie nuklearnym każdego człowieka, drzewo, psa i karalucha. Zamiast osiemset razy umarlibyśmy zaledwie dwieście. Zawsze to coś. Liczby zawarte w porozumieniach START to jedynie cyzelowanie Armagedonu i wprowadzanie drobnych poprawek. Dopóki Iwan, Wuj Sam i wszyscy pozostali miłośnicy nuklearnego fallusa nie dojdą w swych procesach rozbrojeniowych do stanu, w którym będą mogli zabić ciebie i mnie jeden jedyny raz, i o ile nie rozpoczną wtedy prawdziwie ostatecznych negocjacji, do tego czasu nie może być mowy o żadnym rozbrojeniowym śnie. Wszyscy marzymy o spokoju, ale nie chodzi nam przecież o spokój cmentarny. WieLu będzie chciAłO dojść do porozumienia z wielkimi wodzami świata, tymi, którzy przyniosą im wojnę. Polityczni przywódcy nie będą chcieli dać posłuchu ich posłannictwom. Niestety! Bóg może nie zechcieć zesłać pokoju na Ziemię. NOSTRADAMUS (1561), C8, Q4 DUP Wszystek postęp poczyniony przez człowieka [w XX wieku] będzie skazany na zagładę. Rękopis z Montrealu, Kanada (1888) Broń Nowej Ery. Wodnik włada żywiołem powietrza. Planeta Uran, autor wielu niespodzianek, daje Wodnikowi natchnienie i siłę. Magia Urana często objawia się pod postacią słabszych wibracji Saturna, który w wieku Wodnika współuczestniczy w kształtowaniu losów świata. Saturn będzie albo budzikiem, który zadzwoni za pięć dwunasta, albo też ponurym żniwiarzem działającym za pośrednictwem żywiołu powietrza. Symbolem Wodnika jest podwójna fala. Kryją się w niej dwa węże potęg sekretnych i niewidzialnych. W następnej erze astrologicznej ludzkie zdolności twórcze, podobnie jak ludzka umiejętność niszczenia, osiągną niebotyczne wyżyny. Pociski jądrowe i broń chemiczna to dopiero prymitywne początki tego, czego możemy się spodziewać w czasie najbliższych dwudziestu stuleci. W nadchodzących wojnach ludzie uwzględnią 124 Przerażający dzień jutrzejszy jako broni powietrza, atmosfery, fal radiowych i wszystkich rzeczy niewidzialnych - a nawet takich, o których jeszcze nie wiedzą. To, co zaraz przeczytacie, to jedynie koszmarna hipoteza. Na razie. Lipcową nocą 1999 roku nuklearne mocarstwa Środkowego Wschodu znajdują się na krawędzi wojny. Pod osłoną nocy izraelski konwój transportujący pocisk bojowy krótkiego zasięgu Shavit z głowicą nuklearną przemyka się przez pustynną wyżynę Negew. Nikt z oddziału zabezpieczającego nie jest w stanie wykryć elektromagnetycznej wiązki fal radiowych wysyłanych z innego kontynentu i ogniskującej się na przewożonym przez konwój ładunku. W samym środku terytorium Rosji operatorzy specjalnej broni radarowej, należący do skrajnie prawicowej, antysemickiej frakcji rozczłonkowanego neocarskiego imperium, dokonują odczytu ze swojej aparatury: cel został namierzony. Kiedy już ich broń wycelowana jest w samo centrum głowicy rakiety Shavit, obsługa działa radarowego dokonuje ogromnego wzmocnienia fal elektromagnetycznych. Sygnał radiowy o potężnej niszczycielskiej sile zostaje wysłany w kierunku pocisku toczącego się w ciemnościach przez pustynię. Sygnał przedostaje się przez osłonę głowicy jądrowej i uruchamia jej radioaktywny lont. Pocisk wybucha. Konwój i jego ochrona giną w potwornym błysku rozjaśniającym pustynię. Rezultat? Przez kilka minut po niespodziewanej eksplozji trwa gorączkowe naciskanie czerwonych przycisków w niejednym środkowowschodnim kraju i już wkrótce cały region przestaje istnieć pod uderzeniami kolejnych bomb atomowych i chemicznych. Emerytowany podpułkownik armii Stanów Zjednoczonych Thomas E. Beardon, inżynier jądrowy i specjalista od gier wojennych pracujący kiedyś dla Pentagonu, mógłby nas przekonać nie tylko o tym, że taka koszmarna broń może istnieć, ale także o tym, że Rosjanie ją posiadają. Nie istniejący już Związek Radziecki wynalazł takie elektromagnetyczne działa New Agę, opierając się na futurystycznej technologii Nikoli Tesli (1856-1943), urodzonego w Chorwacji pioniera w dziedzinie inżynierii elektrycznej i elektromagnetyzmu. W swoich książkach, takich jak The Excalibur Briefing i Fer de Lance: Soviet Scalar Electromagnetic Weapons (Fer de Lance: rosyjska skalarna broń elektromagnetyczna) podpułkownik Beardon - człowiek dysponujący rozległą wiedzą na temat radarów i teorii elektromagnetyczności - twierdzi, że po drugiej wojnie światowej Rosjanie przyjęli wszystkich najlepszych naukowców specjalizujących się w radarach, którzy pracowali dla Hitlera. .Podczas gdy Stany Zjednoczone robiły szybkie postępy w doskonaleniu broni jądrowej, Rosjanie prowadzili pomyślne badanie nad inną bronią masowej zagłady, wykorzystując sprzężenie faz oraz fali odwróconej (Time-Reversed, TR). Prototyp nowej broni był gotowy przed 1950 rokiem. Broń TR może teoretycznie przekształcić każdy radar w potężne działo elektromagnetyczne . Kiedy do radaru dociera sygnał powrotny, odbity od celu oddalonego nawet setki tysięcy kilometrów w przestrzeni kosmicznej, silnie wzmacnia wiązkę fal odwróconych, może precyzyjnie wysłać potężną wibrację TR z powrotem, w sam środek celu i to z prędkością światła. Nawet radar nastawiony tylko na odbieranie sygnałów może być podłączony do generatora fal odwróconych, by potem skierować tę samą skupioną energię w stronę celu, jeśli tylko cel emituje sygnały, które radar jest w stanie zarejestrować. To dosyć proste; radar, za pomocą którego można śledzić trasy przelotu samolotów lub nawet rejestrować z przestrzeni kosmicznej ruchy poszczególnych osób, może też być wykorzystany do zniszczenia tych celów. Tkwi w tym wprawdzie jedno niebezpieczeństwo. Być może jest to właśnie jeden z powodów, dla których nie widzieliśmy dotychczas zastosowania tego rodzaju broni. Jeśli celowniczy działa nie zachowa najwyższej ostrożności, może mimowolnie spowodować eksplozję składowanych w pobliżu pocisków jądrowych albo materiałów wybuchowych z zapłonem elektrograwitacyjnym. Co więcej, stanie się tak bez względu na to, czy materiał rozszczepialny ukryty jest w stalowej osłonie głowicy, czy też zagrzebany w atomowym śmietniku. Podpułkownik Beardon twierdzi, że gotowość Gorbaczowa do uczestnictwa w "opcji zerowej" prezydenta Reagana (całkowite rozbrojenie arsenałów atomowych) mogła wynikać nie tylko z chęci osiągnięcia rozbrojenia nuklearnego. Byłe sowieckie dowództwo strategiczne chciało, być może. posłużyć się czystszą bronią niszczenia. W styczniu 1960 roku ówczesny premier Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow ogłosił, że Rosjanie znajdują się o krok od skonstruowania ,,fantastycznej broni". Prawie w tym samym czasie pracownicy ambasady amerykańskiej w Moskwie zaczęli zapadać na dziwne schorzenia krwi. Później odkryto, że Rosjanie bombardowali ambasadę USA skalarnymi falami elektromagnetycznymi, przenoszonymi za pośrednictwem mikrofal. Traktując pracowników ambasady jak laboratoryjne myszki, były Związek Radziecki udoskonalał broń mogącą być - po zastosowaniu na szeroką skalę - kolejną przyczyną ..krwawej plagi", przed którą przestrzegał Nostradamus; broń mikrofalowa może wystarczyć, by wywołać masowe epidemie podczas przyszłej wojny. Podpułkownik Beardon sugerował, że od kilkudziesięciu lat mikrofalowe nadajniki w Związku Radzieckim emitowały w kierunku USA fale o bardzo niskich częstotliwościach; CIA określa potocznie te fale jako "sygnały dzięcioła" z powodu towarzyszącego im jedynego w swoim rodzaju stukania. Pauł White w swoim artykule dla magazynu "Imagine" (1988, nr 2) streścił wyjaśnienia techniczne Beardona dotyczące "sygnałów dzięcioła" i opisał potencjalne ich wykorzystanie jako niewidzialnej broni Nowej Ery: "[...] zwykła fala elektromagnetyczna i fale z nią sprzężone są modulowane wspólnie, co powoduje powstanie fali elektrograwitacyjnej. Interferencja obu tych fal w rejonie celu pozwala na wytworzenie skalarnego efektu elektromagnetycznego i precyzyjne kontrolowanie go w granicach rozległego "obszaru transmisji sygnałów dzięcioła"". White twierdzi, że wytworzona fala stanowi "gigantyczny kondensator skumulowanej energii". Oprócz innych niebezpieczeństw Ameryce zagraża nawet elektromagnetyczny dzięcioł. Co za czasy! Nie zapominajmy jednak, że w wyścigu zbrojeń Nowej Ery amerykański kompleks Przemysłowo-militarny także nie omieszka dorzucić swoich trzech groszy do niespodzianek Urana, od których roić się będą wojny w XXI wieku. Niewidzialne promienie śmierci ze związku Radzieckiego napotkają na siebie w erze Wodnika sprzężone 126 Przerażający dzień jutrzejszy amerykańskie działa plazmowe. Technologia zastosowana w nowym amerykańskim myśliwcu bombardującym Stealth może być wykorzystana w dwojaki sposób: do unikania wykrycia samolotu przez radar oraz do ataków przeprowadzonych za pomocą broni radarowej. Biblijny anioł pierwotnego chaosu Appolyon (co po grecku oznacza "Niszczyciel"), upamiętniony w Apokalipsie, ma szansę na wypełnienie przepowiedni proroka, występując w przebraniu nowej broni, której testowany prototyp nazwano "Shiva Star" (Gwiazda Siwy; bóg Siwa znany jest w świętych pismach hinduskich też jako Niszczyciel). Podczas próby ogniowej w Laboratorium Wojskowym Sił Powietrznych USA w Nowym Meksyku technicy uruchomili elektryczny kondensator Gwiazdy Siwy, po czym ów 20-tonowy, wysoki na 5 metrów, sprzężony bóg-anioł zagłady wytworzył wystarczająco silną pulsację elektromagnetyczną, by po prostu zdmuchnąć dach laboratorium. Główny przedstawiciel nieprzeniknionego zazwyczaj radzieckiego dowództwa wojskowego wysunął delikatnie tylko zawoalowaną groźbę związaną z dalszym rozwojem wojen gwiezdnych w wywiadzie dla "Washington Times" 26 sierpnia 1986 roku. Generał Siergiej Achromiejew, ówczesny radziecki dowódca sztabu generalnego przy prezydencie Gorbaczowie, ostrzegł: "Jeśli Stany Zjednoczone nie zaprzestaną rozszerzania wyścigu zbrojeń w przestrzeni kosmicznej. Związkowi Radzieckiemu pozostanie do wyboru kilkanaście opcji, przed którymi Waszyngton z pewnością pragnąłby się ustrzec... Związek Radziecki natychmiast odpowie w sposób, jakiego istnienia Stany Zjednoczone nawet nie przeczuwają". W sierpniu 1991 roku Achromiejew powiesił się po zakończonym fiaskiem przewrocie komunistycznych ortodoksów. Groźba kontynuacji wyścigu zbrojeń elektromagnetycznych może się zmniejszyć, jeżeli w Rosji zwycięży demokracja. Jeżeli... Uran uwielbia niespodzianki. ROSJA obmyśla stworzenie systemu elektronicznego, który będzie w stanie unieruchomić amerykańską łączność za Jednym naciśnięciem guzika. Połączenie z satelitami na orbicie byłoby wtedy przerwanę, przez co USA zostałyby pozbawione szybkiego dopływu informacji i w rezultacie byłyby bezbronne, gdyby w tym samym czasie został przeprowadzony niespodziewany atak. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1985), ALNS (Zauważcie, że przewodnicy Ruth Montgomery, Edgar Cayce i inni jasnowidze cenieni za dużą trafność i dokładność swych przepowiedni nie posługują się terminem "Związek Radziecki", lecz "Rosja". Przed pamiętnymi wydarzeniami 1991 roku interpretatorzy mogli złożyć tę nieścisłość na karb semantyki. Być może jednak najwybitniejsi prorocy od dawna przewidywali, że Związek Radziecki nie ma przed sobą przyszłości i że elektromagnetyczne miotacze zostaną odziedziczone przez Rosję). [Uwaga autora. "Stalowe miecze" wyciągane są z pochwy splecionej ze światłowodowych kabli. Trasę przelotu strzał wystrzeliwanych w Nowej Erze będzie można Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 127 prześledzić jedynie za pomocą najwymyślniejszej aparatury. Jutrzejsi wojownicy zagłady nie będą musieli odpalać pocisków atomowych, by walczyć w trzeciej wojnie światowej. Atak będzie można przeprowadzić za pośrednictwem komputerowej klawiatury. Kliknięcie myszą, a nie ryk silników rakietowych może zwiastować Dzień Zagłady. Zamiast bawić się bronią biologiczną, jedna z walczących stron może zniszczyć technologię wojenną wroga wirtualną plagą wirusów komputerowych, unieruchamiając cały jego system łączności i sprzęt radarowy. Bomba informatyczna jest w stanie zmiażdżyć system kontroli ruchu lotniczego i wprowadzić nieopisany chaos w transporcie kolejowym. Wyobraźcie sobie waszego prezydenta, który nagle zaczyna wprowadzać niezrozumiałe dla nikogo zmiany w swej polityce - zmiany nie służące zupełnie interesom narodowym. Czy pan prezydent zwariował, czy też może wróg przechwycił sygnał telewizyjny i zastąpił wizerunek przywódcy narodu wykreowaną przez komputery repliką? Według scenariusza "Dzień nazajutrz... w cyberprzestrzeni" - gry wojennej, której partię rozegrali w 1995 roku wysocy urzędnicy rządu Stanów Zjednoczonych (pierwsza recenzja gry stworzonej przez Rand Corporation ukazała się w czasopiśmie "Time" 21 sierpnia 1995 roku), w początkach XXI wieku świat może być świadkiem pierwszej wielkiej wojny informatycznej. Naukowa Rada Obrony Pentagonu przyznała, że każdy kraj Trzeciego Świata, posiadający wystarczające zasoby komputerowego oprogramowania i fachowców umiejących się nim posługiwać, dysponowałby przerażającymi środkami pozwalającymi na "rozpętanie bez większych trudności nowoczesnych, informatycznych działań wojennych"]. Złe duchy powietrza spowodują pojawienie się nad Ziemią rzeczy niezwykłych i przyniosą zgubę człowiekowi. Proroctwo z La Salette (1846) Blok północny i blok południowy. Pokój pomiędzy ludźmi, który ustali się po wielkiej pladze [druga wojna światowa], będzie jedynie pozornym pokojem. W tym okresie Ziemia będzie się trząść w wielorakich wstrząsach i drgawkach. Ludzkość będzie gnębiona ciągłymi wojnami, które w końcu doprowadzą do ostatniej wielkiej wojny. Proroctwo z La Salette (1846) Pewnego dnia dwaj wielcy wodzowie zostaną przyjaciółmi: ich wielka potęga stanie się jeszcze większa. Nowy kraj [Ameryka] osiągnie szczyty swej siły. nostradamus (1555), C2,Q89 (Przepowiednia ta oznaczona jest w księdze Nostradamusa Les Propheties jako czterowiersz 89 w Centurii 2; wskazuje to na 1989 rok jako na początek końca zimnej wojny i zwrot w kierunku przyjaźni rosyjsko-amerykańskiej). 128 Przerażający dzień jutrzejszy Przez pięćdziesiąt lat będą Jedynie trzy wielkie narody [światy]. ...Później, w okresie pięćdziesięcioletnim przez lat osiemnaście będą trwały wojny i kataklizmy... Przepowiednie Arghati. (Pierwszy, Drugi i Trzeci Świat, na jakie podzieliła się ludzkość Ziemi po zakończeniu ostatniej wojny światowej. Może to być sygnałem, że pogrążenie się trzech światów w chaosie rozpocznie się tuż przed 1995 rokiem. [Uwaga autora. W 1996 roku brutalność wojen etnicznych na Bałkanach i w Czeczenii oraz możliwość ich rozprzestrzenienia się przyciągnęły uwagę świata i spowodowały wzmożenie międzynarodowych wysiłków mających na celu wprowadzenie pokoju w tamtych regionach. Konieczne też okazało się powstrzymanie innych, rodzących się jak grzyby po deszczu, krwawych wojen etnicznych na świecie. Ciągle nie wiadomo, jakie rezultaty przyniosą te starania]). Biali ludzie będą walczyli przeciwko innym ludziom w innych krainach - z tymi, którzy pierwsi posiedli światło mądrości. Straszne będą tego skutki. Białe Pióro (1958), Z Klanu Niedźwiedzia Hopi, Spisane Przez WIELEBNEGO Davida Younga. (Pierwotne cywilizacje ziemskie, o których wiemy, istniały w Mezopotamii [obecny Irak], w dolinie rzeki Indus [w "gorącym" obszarze granicznym między dzisiejszym Pakistanem i Indiami] i w Chinach - Chińska Republika Ludowa uważana jest za przyszłe supermocarstwo, które w początkach XXI wieku będzie rywalizować z Ameryką). Wojna będzie trwała bez ustanku... Korony królom spadną... Pomiędzy ludami Ziemi rozgorzeJe straszna wojna... Przepowiednie Arghati Gdy rozpocznie się wojna na Wschodzie, wiedzcie, że koniec Jest bliski. Joanna Southcott (Około 1815) Żelazna kurtyna dzieląca kiedyś Wschód i Zachód przestała istnieć. Mimo to proroctwo opisuje powstanie nowej kurtyny: świat będzie podzielony "kurtyną głodu i nędzy". Prorocy ostrzegają, że katastrofa ekologiczna i spowodowane przez nią niedole oraz ludzka desperacja mogą dopomóc w zjednoczeniu się kilku regionów bloku południowego, który stoczy wojnę Armagedonu z Północą. Poziom życia ludności krajów rozwiniętej przemysłowej Północy, składających się z mieszkańców byłych państw Pierwszego i Drugiego Świata (blok krajów rozwiniętych i blok komunistyczny), będzie się coraz bardziej różnić od poziomu zacofanych Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 129 i przeludnionych krajów Południa, zwanych dotychczas krajami Trzeciego Świata. Każdemu, kto czyta gazety albo ogląda wiadomości telewizyjne, bardzo dobrze znany jest fakt nowego rozkładu światowych napięć po obu stronach równika. Zaprezentowana poniżej społeczna satyra przedstawia nowy punkt widzenia na szybko rozrastający się koszmar braku zrozumienia i nie wyrównanych rachunków pomiędzy Północą i Południem. Nie mam wcale zamiaru bagatelizować zagrożenia i związanych z nim cierpień; chcę jedynie za pomocą kilku absurdalnych metafor wskazać niektóre kroki, jakie już poczyniliśmy w drodze zbliżającej nas do końca świata. Pierwszy i Drugi Świat mogły połączyć się w jeden dzięki potrzebie ekonomicznej. Umiłowanie pokoju nie miało żadnego wpływu na zakończenie wyścigu zbrojeń. To brak towarów konsumpcyjnych, a nie oczekiwany amerykański atak atomowy przepędził widmo komunizmu. W zaistniałym nowym porządku (ciągle jeszcze znajdującym się w powijakach) kraje wysoko rozwinięte uciekają z zimnowojennego deszczu prosto pod rynnę nędzy Trzeciego Świata. Zwycięzcy zimnej wojny (Ameryka, Japonia i Europa Zachodnia) roztoczą więc opiekę i obdarzą czułością swe nowo zdobyte państwa - kochanki z Drugiego Świata. Wszyscy wiemy, co się stanie, gdy podtatusiały zalotnik z Północy podnieci się widokiem kraju, który ochoczo wyskakuje ze swych skromnych komunistycznych fatałaszków i bezwstydnie kusi go swą filigranową demokracją. Północny Iowelas i jego koledzy coraz rzadziej będą wpadali w odwiedziny do swych kochanek z Trzeciego Świata, no bo kiedy mieliby znaleźć na to czas? Będą przecież zajęci zabawianiem małej panny Pierestrojki i kilku innych zasmuconych demokracji. Spójrzmy prawdzie w oczy, wszystkie gładko brzmiące frazesy i słodkie głupstewka o pomocy i bezgranicznej wierności, o której zapewnia przemysłowy samiec, są nic niewarte. Jego ekonomiczne żądze spowodują, że coraz częściej w nadchodzącej dekadzie spod blichtru przyzwyczajenia będzie przezierała naga prawda. Podstarzali kochankowie z Pierwszego Świata to w przeważającej mierze samcy o białej skórze, którzy po opadnięciu żelaznej kurtyny o wiele bardziej wolą ubiegać się o względy podobnych do siebie, białoskórych krajów Północy. Między dosyć sprawnymi, choć trapionymi inflacją możnowładcami z Północy a brązowymi i czarnymi rasami biednego Południa coraz bardziej powiększać się będzie luka, która w końcu osiągnie rozmiary przepaści. Można mnożyć obietnice tylko przy ograniczonej liczbie kochanek. A kiedy już zblaknie północny flirt i kiedy północnych dolarów będzie coraz mniej, pojawi się stary kolonializm w nowym przebraniu. Nie dość, że były kochanek będzie okazywał coraz mniej czułości i coraz mniej starań, to w dodatku tak kiedyś przecież pożądane Południe będzie otrzymywało mniej miłosiernej pomocy. Pojawi się za to więcej oznak powracającego, delikatnie zawoalowanego rasistowskiego imperializmu. Północ będzie coraz częściej wysyłać chłodne komunikaty, zielone od ekologicznej poprawności. Będzie domagać się, aby każdy kraj Południa wyzbył się marzeń o ekonomicznym szczęściu. Z Północy na Południe przekazywane będzie jedno ultimatum za drugim i wszystkie będą sprowadzać się do tego samego: "Nie ma wystarczających środków, a tak w ogóle to poziom zanieczyszczeń wzrasta u was za szybko". 130 Przerażający dzień jutrzejszy A jakie napięcia powstaną, jakie plotki o nadchodzącej wojnie zaczną się pojawiać, gdy w końcu władcy Północy dostrzegą zniszczone kwaśnymi deszczami lasy, których dotychczas nie widzieli przez gęstwinę umierających drzew! Wykorzystali już Ziemię ponad normę, by zdobyć swe bogactwa i przewagę nad południowymi kochankami, ale to nie powód, żeby mieć kłopoty. W rezultacie dumni mieszkańcy półkuli północnej uchwalą, że porzucone przez nich towarzyszki życia z Południa mają zrzec się swojego kawałka konsumpcyjnego tortu. "Światu potrzebna jest ekologiczna odpowiedzialność", oznajmią z naciskiem. Południowcy zdadzą sobie w końcu sprawę, że znów znaleźli się w starym, kolonialnym potrzasku. Proroctwa, które zgromadziłem pod kryptonimem czwartego i ostatniego jeźdźca piekieł, wskazują na to, że rozległe rejony półkuli południowej mogą pogrążyć się w katastrofalnej wojnie o niepodległość ekologiczną i ekonomiczną trochę wcześniej lub trochę później. Albo, co gorsza... Chcąc nie chcąc, muszę przypomnieć o haremie arabskich krajów-kochanek, które okazały się zbyt gorące, by je zaspokoić, i zbyt groźne, by wielbiciele z Północy tak po prostu się ich pozbyli. Bo przecież bez ich ropy życie nie ma sensu. Jak utrzymać harem w ryzach? Dziel i rządź, to proste. Skłóć kobiety pomiędzy sobą, umiejętnie sterując ich zazdrością, i nigdy nie pozwól, by kiedykolwiek dogadały się, jeśli nie masz na nie solidnego politycznego bata. Przemysłowi szejkowie z Północy, którzy zawładnęli haremem upadłego imperium otomańskiego po drugiej wojnie światowej, zrobili wszystko, by poszyć narodowe stroje, wyhaftować na nich zgrabne polityczne granice i odziać ponętną Arabię po swojemu. Pierwsza awantura zwiastująca nadchodzące ekonomiczne wojny kolonialne wydarzyła się 3 sierpnia 1990 roku. Dyktator z Iraku, Saddam Husajn, zerwał wtedy Kuwejtowi z twarzy nacjonalistyczny czarczaf. Utrzymująca geopolityczne wielożeństwo Północ może się obudzić zbyt późno. Jednak na razie, wszystko jest w porządku. Dziewczyna z haremu, która zeszła na złą drogę, została przywołana do porządku w czasie operacji Pustynna Burza. Terrorystyczny triumwirat. Ponad 450 lat temu Nostradamus w swym słynnym liście do króla Henryka II przedstawił kronikę przewidywanych wypadków. Uwzględnił w niej także koalicje biorące udział w nadchodzącej trzeciej wojnie światowej; rywalizujące drużyny mają ustalić swoje składy siedem lat przed końcem XX wieku. Triumwirat królów Wschodu zostanie zaprzysiężony w całkowitej tajemnicy. W walce z głównymi wrogami, których prorok nazywa królami Północy, ogólnie stosowaną regułą będzie brak reguł, podstępy i zasadzki. Ponieważ Nostradamus najczęściej określał wszystkie miejsca położone dalej niż Grecja jako Azję, sojusz wschodni może być też sojuszem środkowowschodnim lub nawet sojuszem osi północnoafrykańskiej. Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 131 Opierając się na częstych wzmiankach w Piśmie Świętym i na przepowiedniach Nostradamusa, Cayce'a i Cheiro, mogę przypuszczać, że trzy najbardziej prawdopodobne składy tego triumwiratu to Libia, Syria i Iran lub Egipt, Syria i Iran albo nawet Etiopia, Libia i Iran. Istnieją też odniesienia do Mezopotamii - dzisiejszego Iraku, odgrywającej rolę punktu zapalnego w nadchodzącej wielkiej wojnie. Bez względu na to, kto z kim ostatecznie zawiąże triumwirat na Środkowym Wschodzie, sojusz ten uzyska poparcie jeszcze potężniejszego króla Wschodu. Wszystko wskazuje na to, że będzie to Chińska Republika Ludowa lub Korea Północna. Pustynny triumwirat poprowadzi za sobą wojowniczo nastawione kraje z południowego bloku składającego się z państw trapionych problemami ekologicznymi. Razem mogą się one stać pustynną otchłanią, w której pogrąży się cały świat. Niektórzy chrześcijańscy uczeni - rewiwaliści, tacy jak na przykład Hal Lindsey, autor książki The Latę Great Planet Earth (Świętej pamięci wielka planeta Ziemia), przez długi czas interpretowali Ezechielowe hordy Magoga jako Rosjan, atakujących Izrael od strony północnej wraz z Libią, Etiopią i Syrią. Lindsey uważał też, że Chińczycy - 200 milionów wojowników ze Wschodu, których widział św. Jan - będą najważniejszym uczestnikiem ostatniej bitwy. W przepowiedniach Nostradamusa znajdujemy aluzje dotyczące Chin; w nadchodzącym międzykontynentalnym pojedynku państwo to ma jednak do odegrania rolę jedynie drugorzędną. Stetryczali przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej mogą pozostać przy władzy, mogą też zostać zastąpieni przez polityków nastawionych bardziej demokratycznie. Gospodarka Chin może mimo wszystko w dalszym ciągu pracować na rzecz ostatecznej zagłady, na wielką skalę produkując i dostarczając broń oraz amunicję Syrii, Iranowi i Libii. Komentatorzy polityczni przepowiadają, że większa część chińskiej "starej gwardii" wymrze między 1993 i 1999 rokiem. Można się wtedy spodziewać zaostrzenia walki o władzę. Amerykańscy ustawodawcy, którzy najpierw faworyzują Chiny i nadają im specjalny status ekonomiczny, a dopiero później przebąkują coś o łamaniu tam praw człowieka, twierdzą, że wymierzone w ten kraj represje i bojkot polityczno gospodarczy wpłynęłyby niekorzystnie na zachodzące podobno demokratyczne procesy i wzmocniły tendencje totalitarne. Jako polityczny parias Chiny nie zaprzestaną handlowania bronią konwencjonalną i jądrową z innymi radykalnymi krajami Trzeciego Świata. Ziarno Armagedonu zostało już zasiane. Wiedza techniczna Zachodu i Chin, wykorzystana do konstruowania broni masowej zagłady, dostała się w ręce tak opanowanych, rozsądnych i miłujących pokój przyjemniaczków, jak Kadafi z Libii, ajatollahowie z Iranu, Saddam Husajn oraz najnowszy pustynny sojusznik USA, Syryjczycy. Mimo ewentualnej zmiany w środkowowschodnich układach politycznych, wywołanej przez niesnaski religijne, nieporozumienia etniczne lub nawet przez kłótnie o zasoby wodne, zarówno Irak, jak i zwycięska arabska koalicja zawiązana przeciwko Husajnowi otrzymywałyby pewnie dalej transporty chińskich rakiet i technologii, mających wesprzeć trio przyszłych środkowowschodnich potentatów. Wojna atomowa w tym regionie mogłaby przekształcić się w znacznie rozleglejszy konflikt pomiędzy triumwiratem arabskim i ich chińskimi sprzymierzeńcami a blokiem północnym. 132 Przerażający dzień jutrzejszy Nikt - a przynajmniej nikt żyjący w strefie zachodniej - nie uwierzyłby, że jakakolwiek koalicja krajów arabskich mogłaby wygrać wojnę z doskonale uzbrojoną Północą. Jak przekonamy się wkrótce, prorocy na ogół przepowiadają każdemu triumwiratowi krajów terrorystycznych tragiczną przyszłość: zostanie on zmiażdżony i starty przez potęgę Północy z powierzchni Ziemi; jasnowidze przestrzegają nas jednak, że zwycięzcy zapłacą za to cenę straszliwszą nawet niż pokonani. Zemsta tych ostatnich mogłaby nas dosięgnąć zza grobu. Sojusznicy Dnia Zagłady Etap pierwszy. Zgromadzenie spiskowców z Południa W 1986 roku pokój znów zapanuje, ale utrzyma się tylko przez parę lat. PRZEPOWIEDNIA WARSZAWSKA (1790) Spokojnych ogarnie nagła troska. Świat w kłopotach za sprawą trzech braci. Głód, pożoga, potop, plagi, całe zło w dwójnasób... Nostradamus (1557). C8, Q 17 Poniesiona głównie na gruncie technologicznym druzgocąca klęska, jaka stała się udziałem jednej z największych konwencjonalnych armii Trzeciego Świata w wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku, zmusi, być może, w przyszłości radykalniejsze kraje do przestawienia się na mniej jawne rozgrywki taktyczne. Obecnie wydaje się, że państwa Północy kontrolują międzynarodowych terrorystów i kraje ich wspierające. Niestety, przyszli demagodzy z Południa mogą cierpliwie czekać na korzystniejsze dla nich czasy, kiedy w XXI wieku wybuchnie, na przykład, światowy kryzys ekonomiczny lub gdy Ameryka zajmie na arenie politycznej pozycję bardziej izolacjonistyczną. Będziemy wtedy świadkami nowej tyranii, stworzonej przez "trzech braci" Nostradamusa (kiedy indziej prorok nazywa ich też "triumwiratem" królów Wschodu lub Środkowego Wschodu). Etap drugi. Państwa osi Środkowego Wschodu. W tym okresie wybuchną zamieszki. Uważajcie na nie niedaleko Cieśniny Dauisa - życiodajne połączenie z lądem musi być otwarte. Uważajcie na nie w Libii i Egipcie, w Ankarze [Turcja] i w Syrii, poprzez cieśniny wśród tych lądów nad Australią; na Oceanie Indyjskim i w Zatoce Perskiej... Edgar cayce (1941). Nr 3976,26 Okres: lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Cieśnina Davisa znajduje się pomiędzy Kanadą i Grenlandią. Ziemia, o której mówi prorok, to prawdopodobnie Rosja, wspomagana za pośrednictwem transportu morskiego przez Amerykę. Odrzucając ideologię komunistyczną, Rosja wpasowała się w prorocze wizje, w których występuje jako Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 133 aliant Ameryki w nadchodzącej trzeciej wojnie światowej, rozgrywającej się przede wszystkim na polach Palestyny. Być może Cayce przestrzega nas, byśmy uważali na terrorystów lub politycznych awanturników z Libii, Egiptu i Syrii, którzy mogą już czynić przygotowania do Armagedonu. Cayce wyraźnie wskazuje na drogi morskie, którymi przewożona jest ropa naftowa dla krajów Zachodu, oraz na Zatokę Perską jako na szczególnie narażone na atak cele. Etap trzeci. Najeźdźca z Północy. Jak przewidzieli Ezechiel w rozdziale 38, wielka bitwa Armagedonu rozegra się na równinach Palestyny. Widać jak na dłoni, że w konflikt ten będzie walka na śmierć i życie dla zwalczających się w Palestynie armii. Ezechiel opisuje, jak ludzie Północy, do których zaliczona jest także Rosja... spadną na ten kraj "ze sprzymierzeńcami z Persji [Iranu], Etiopii, Libii i z wieloma ludźmi". Cheiro(1926),CWP Cheiro rzadko się myli, gdy zabiera głos na temat współzawodniczących ze sobą w przyszłych wojnach. Mimo to nie chce mi się wierzyć, że prawdziwy okaże się scenariusz zagłady opracowany na podstawie proroczej tradycji żydowsko chrześcijańskiej: według niego właśnie Rosja jest tym strasznym najeźdźcą z Północy, napadającym na Izrael. A dlaczego nie Turcja? Albo trzy "braterskie" kraje z przyszłego sojuszu, wyłaniające się spośród turecko-islamskich (i dysponujących arsenałem atomowym) państw, które kiedyś były radzieckimi republikami azjatyckimi? Rosja przestała udzielać wsparcia swym arabskim sojusznikom, Irakowi i Etiopii. Albo Dzień Zagłady pomylił kalendarze, albo wielkim północnym najeźdźcą Izraela będzie koalicja islamska, a nie postmarksistowska. Etap czwarty. Armagedon po chińsku Stany ZJednoczone będą walczyły z Chinami, Rosja zaś sprzymierzy się z USA. Takiej Europa nie uniknie wojny, kilka państw [Unii Europejskiej] zawiąże sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i z Rosją. Chiny zdominują cały Wschód, a na Środkowym Wschodzie rozegrają się ważne bitwy. HANS HOLZER (1971), "BADANIA NAD PRZYSZŁOŚCIĄ", Z KSIĄŻKI PROROCY PRZEMAWIAJĄ Od dawna już Chiny są największym dostawcą broni prawdopodobnie dla wszystkich kandydatów na członków terrorystycznego triumwiratu: Libii, Syrii i Iranu. Jakim cudem jednak Chiny miałyby zdominować całą Azję? Może Japonia zostanie powalona katastrofą naturalną albo ekonomiczną? Na nieszczęście duża liczba przepowiedni wskazuje na Chiny jako na następny "straszak" Ameryki - kolejne imperium zła wspierające państwa terrorystyczne podczas bitwy Armagedonu. Wojenko jądrowa, cóźeś ty za pani... Mabus wkrótce zginie, a wtedy nastąpi straszliwa zagłada ludzi i zwierząt. Nostradamus (1555), C2, Q62 Straszliwy Mabus, o którym mówi Nostradamus, to imię, często interpretowane jako imię trzeciego i ostatniego antychrysta. Jego niszczycielska kariera nie jest długa jednak ma moc równie potężną jak zwykła zapałka: to on wznieca pożar Armagedomu - ostatecznej bitwy, którą stoczy ludzkość. Mabus może nie być wcale żywą istotą, ale na przykład, pociskiem strategicznym. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej informuje, że w następnym stuleciu 26 krajów może przedzierzgnąć się w atomowe mocarstwa. Obecni członkowie Klubu Fanatyków Jąder to Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Chiny. Niedługo dołączą do nich Ukraina, Kazachstan i Białoruś (jeśli uda im się przejąć resztki byłego radzieckiego arsenału atomowego), a także Izrael, Pakistan, Indie i Republiki Południowej Afryki. Przed zakończeniem XX wieku Ruch na rzecz Wspierania ARMAGEDONU może powiększyć się o Libię, Iran, Irak, Syrię, Algierię, Koreę Północną i Po łudniową, Tajwan, Argentynę i Brazylię. Izrael - punkt zapalny na Środkowym Wschodzie - zainicjował w regionie wyścig zbrojeń nuklearnych i chemicznych. Po zakończonych powodzeniem testach w 1987 roku arsenały tego państwa powiększyły się o nowy rodzaj pocisku: rakieta Je rycho 11 B jest w stanie przenieść głowice jądrowe do punktu oddalonego o 1500 kilometrów. W odpowiedzi Iran udoskonalił kilka swoich modeli -jeden z nich to pocisk strategiczny średniego zasięgu Al Abbas (Mabus?), który miał podobno dostarczyć iracką chemiczną głowicę bojową do samego centrum Tel Awiwu i zagazować dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta. Saddam Husajn przekonuje wszystkich, że zastosował się do rezolucji ONZ, pozbył wszystkich rakiet średniego zasięgu i zrezygnowa z ambitnego programu atomowego, natomiast inspektorzy ONZ są zdania, że Irak miał przynajmniej jedną bombę jądrową. Jeśli prawdziwa jest interpretacja, że Mabusem Nostradamusa jest pocisk Abba; albo jakikolwiek inny spośród pocisków zgromadzonych w środkowowschodnich arsenałach, czterowiersz 62 zyskuje nowe i przerażające znaczenie: Mabus jest antychrystem wystrzelonym w nie zapowiedzianym ataku i szybko ginie w płomieniach wywołanej przez siebie eksplozji, zaraz po podróży odbytej z prędkością naddźwiękową (od rzutowy myśliwiec jest szybki, ale rakieta strategiczna jest pięć razy szybsza). Ostatnia wojna w Zatoce Perskiej uświadomiła wszystkim, jak bardzo zaskakujące potrafią być pociski strategiczne średniego zasięgu. Przywódca arabski albo izraelski musiałby wyśledzić miejsce startu rakiety, ustalić jej kurs, zaalarmować cel i wydać rozkazy ludziom odpowiedzialnym za zestrzelenie pocisku - a wszystko to w czasie 7-20 minut. Obrona przestrzeni powietrznej Ziemi Świętej była wystarczająco trudna kiedy irackie pociski uzbrojono w głowice konwencjonalne. A co by było, gdyby...? Chemiczne albo nuklearne wyniszczenie tylko jednej ze stolic w tym regionie skończyłoby się - co daje nam do zrozumienia Nostradamus - nagłym wybuchem tłumionej Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 135 od niepamiętnych czasów nienawiści. Ziemia Święta pogrążyłaby się w orgii zemsty. Prorok nazywa to po prostu straszliwą zagładą ludzi i zwierząt. Trzecia wojna światowa w miniaturze może spustoszyć ziemię, po której chodził Jeszua, a Mahomet pędził swoje wielbłądy... Załóżmy, że Irak wyrzuci na złom całą kolekcję nowych piekielnych rakiet - najlepszych biblijnych "rózg żelaznych"- które potrafią zniszczyć cele oddalone nie tylko o 250, ale nawet o 1500 kilometrów. I co z tego? To wcale nie oznacza, że zwycięska koalicja arabska przeprowadzająca próby Armagedonu w Kuwejcie albo Izraelczycy, Irańczycy i Libijczycy zaprzestaną uzupełniania zasobów swych arsenałów o nowe pociski średniego zasięgu po to, by wykorzystać je w pełni w późniejszym terminie. Z czasem, wraz z rozwojem technologii i skracaniem się zasięgu pamięci ludzkiej, może się okazać, że nawet Irak znów otrzymuje regularne dostawy pocisków balistycznych ze wschodnich źródeł. Jak już wspomniałem wcześniej, proroctwa chrześcijan i Żydów wskazują na Środkowy Wschód jako na ostateczne pole bitwy i czynią aluzje do Chin, mających podobno odgrywać w tym konflikcie główną rolę. Bardzo wątpliwe, czy wizja św. Jana, w której ujrzał on 200 milionów Azjatów maszerujących wyschniętym korytem Eufratu, żeby zwyciężyć Żydów, stanie się kiedykolwiek czymś innym niż tylko grubą przesadą. Chińska Republika Ludowa może nigdy nie brać bezpośrednio udziału w jakiejś wersji Armagedonu - biblijnej lub tej przewidzianej przez Nostradamusa. Gdyby jednak nieprawdopodobne miało się naprawdę zdarzyć i gdyby regionalna wojna nuklearna w Trzecim Świecie rozszerzyła się na supermocarstwa, to stałoby się tak, ponieważ Chińczycy dostarczali większość pocisków i technologii wojskowej arabskim bojownikom. To oni właśnie sprzedali przywódcy Libii Muammarowi Kadafiemu swe najnowsze pociski bojowe średniego zasięgu, rakiety Wschodni Wiatr o zasięgu od 2500 do 3500 kilometrów. Do końca naszego wieku Libia może już mieć wystarczająco "długie ręce", by zagrozić Izraelowi, Rzymowi albo Paryżowi pociskiem zaopatrzonym w głowicę chemiczną, biologiczną, a nawet atomową. Zakończenie zimnej wojny przyniosło nowe możliwości siłom nuklearnym Trzeciego Świata. Niemalże przez 50 lat od ostatniej wojny światowej świat zachodni wzdragał się na samą myśl o "bombie A w rękach komunistów". Teraz "komuniści" przechodzą okres zmian i stają się poważanymi "obywatelami wspólnoty". Nawet Chiny, ulubieniec proroków przepowiadających Armagedon, nie muszą wcale okazać się głównym dostawcą broni dla antychrysta. Jeżeli nowe państwa wyłaniające się z gruzów pozostałych po Związku Radzieckim nie będą mogły szybko odbudować swych zrujnowanych gospodarek i jeżeli świat okaże się zbyt zmęczony własnymi problemami ekonomicznymi, by odpowiednio wspomóc nową rewolucję demokratyczną w Drugim Świecie, istnieje szansa, że ziści się jeden z najgorszych koszmarów, jaki przyśnił się wielu wizjonerom: setki, jeśli nie tysiące taktycznych pocisków atomowych i chemicznych, należących kiedyś do Związku Radzieckiego, zostaną przemycone na półkulę południową. Dokąd udadzą się wszyscy rosyjscy specjaliści od broni jądrowej, stojący dziś w kolejkach po chleb? Jak mają wykarmić swoje rodziny setki tysięcy żołnierzy Armii Radzieckiej po powrocie do swych osad na stepach, zmuszeni do wymaszerowania z krajów byłego Układu Warszawskiego? Można się 136 Przerażający dzień jutrzejszy spodziewać, że większość z nich pozostanie przykładnymi obywatelami, którzy cierpią w milczeniu, godząc się z losem. Naiwnością jednak byłoby sądzić, że nie znalazłaby się w nowo powstałych demokratycznych dyktaturach Drugiego Świata garstka zdesperowanych, głodnych i wyzbytych podstawowych zasad etyki ludzi, którzy marzą o libijskich lub irańskich petrodolarach i związanych z nimi luksusach. Spora część ludzi powiedziałaby z pewnością, że już samo bycie genialnym naukowcem w służbie przemysłu zagłady atomowej albo chemicznej jest nieetyczne. Co by się więc stało, gdyby zamożny kraj terrorystyczny zaproponował komuś takiemu pełną garść leczących jego dolarów w zamian za informację albo nawet za część światowych zasobów broni jądrowej? (Połowa tych zasobów - niemal 20 tysięcy rakiet - znajduje się na terytorium upadłego imperium radzieckiego). Jak ostrzegała rosyjska gazeta młodzieżowa "Komsomolskaja Prawda": "Emigracja może być bardzo atrakcyjna dla osoby zdolnej jedynie do konstruowania bomb atomowych, która czuje, że we własnym kraju nie jest już nikomu potrzebna". Rzeczywistość nie jest wesoła; handel materiałami zagłady to fakt. Pod koniec 1991 roku włoscy agenci służb specjalnych przechwycili dziesięciokilogramową próbkę czarnorynkowego plutonu 239, który fizycy zidentyfikowali jako wyprodukowany w Rosji. Romano Dolce, jeden z głównych oficerów dochodzeniowych, powiedział, że ów pluton "proletariackiej jakości" to bez wątpienia "chluba radzieckiego programu nuklearnego". Co więcej, materiał rozszczepialny był wyraźnie przeznaczony na sprzedaż do kraju zaopatrzonego w odpowiednią radziecką technologię, który mógłby "wycisnąć z plutonu tyle, ile wyciskali Rosjanie". Irak, Libia, a nawet Syria i Egipt - wytypowani przez proroków kandydaci do przyszłego środkowowschodniego triumwiratu - mogliby być pierwszymi nabywcami "gorącego towaru". Tu wyłania się jeszcze gorszy koszmar. Jakie efekty mógł spowodować sowiecki drenaż mózgów? Wywiad Stanów Zjednoczonych ocenia, że w radzieckim programie zbrojeń atomowych zatrudnionych było 900 tysięcy osób. 2 tysiące spośród nich posiada techniczne umiejętności konstruowania bomb atomowych. Od 3 do 5 tysięcy techników zdobyło doświadczenie we wzbogacaniu uranu i wytwarzaniu plutonu. Nawet gdybyśmy byli niepoprawnymi optymistami i przyjęli, że tylko jednemu spośród tysiąca uczonych uda się wyemigrować do jakiegoś kraju Trzeciego Świata, by wspomóc realizowany tam program nuklearny, wciąż jest to aż dwóch nieetycznych naukowców, zdradzających jednemu lub dwóm dyktatorom Południa sekret uwalniający czwartego jeźdźca zagłady. Wystarczyłoby od trzech do pięciu atomowych najemników, by nauczyć zainteresowane kraje terrorystyczne, jak wzbogacać uran i produkować pluton. Przynajmniej 850 specjalistów może pomóc wspomnianym krajom terrorystycznym w udoskonaleniu technologii rakietowej i w produkcji pocisków w ciągu najbliższych nie dziesięcioleci, ale lat. Zakrawa to na ironię, ale koniec zimnej wojny stał się także końcem pewnego rodzaju równowagi siły i obustronnej powściągliwości, która kształtowała się przez dziesięciolecia. Jeśli w ciągu ostatnich lat naszego stulecia nie uda się znaleźć mądrego rozwiązania, które pomogłoby unicestwić powiększający się podział na Północ i Południe, jeśli po upadku żelaznej kurtyny przeoczymy nową kurtynę głodu i nędzy - to atomowe Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 137 detonacje rozlegną się z pewnością pod koniec tego tysiąclecia lub na początku następnego. Biblijni prorocy lubili się zastanawiać nad najbardziej prawdopodobną lokalizacją atomowych działań wojennych. Stary i Nowy Testament zapewniają, że ostateczna bitwa ludzkości rozegra się pomiędzy Izraelczykami a koalicją państw arabskich, które połączą swe siły z potężnymi siłami Północy, zwanymi Gog i Magog. Prorocy o żydowskim rodowodzie obiecują, że zwycięstwo przypadnie w udziale Izraelowi. Najeźdźcy zostaną starci w pył przez wielki ogień, który spadnie z nieba na ich armie. W kręgach chrześcijańskich natomiast często wskazuje się na Rosję jako na najeźdźcę z Północy, walczącego z Iranem, Etiopią i Libią przeciwko Izraelowi. Jedna z przepowiedzianych przez Ezechiela nowszych interpretacji strasznego Goga i równie strasznego Magoga zadaje cios poniżej biblijnego pasa... Ameryce. Gog i Magog zajmują już, być może, pozycje bojowe na terenach Środkowego Wschodu. Amerykańscy rewiwaliści chrześcijańscy twierdzą stanowczo, że to właśnie Rosja jest "tym złym" (Gogiem) w zbliżającej się wojnie. Kto jest więc tym drugim, tym przerażającym Magogiem? Uchowaj, Panie Boże, może to Ameryka? Nie, na miły Bóg! Gog i Magog mogą też okazać się wspomnianymi przez Nostradamusa super-mocarstwami-braćmi z Północy, którzy jeszcze braćmi nie są. Bardzo przepraszam wszystkich, których szokuje teoria, że Ameryka - kraj purytanów i naród, który powstał na podwalinach Pisma Świętego - mogłaby okazać się przyszłym wrogiem narodu wybranego przez Boga. (Uranie, twoje niespodzianki bywają naprawdę paskudne). Kiedy poproszono nieżyjącego już hinduskiego mistyka Osho, żeby scharakteryzował ostatnie dziesięciolecie XX wieku, ten określił je zwięźle jako koszmarne lata dziewięćdziesiąte. I takie rzeczywiście są. Wraz z ich nastaniem Ameryka zaczęła grzęznąć coraz głębiej w politycznym labiryncie Środkowego Wschodu. Najpierw wplątała się w kuwejcką awanturę, a później w próby rozplatania gordyjskiego węzła zapiekłej nienawiści dzielącej Arabów i Żydów, zrodzonej w wyniku izraelskiej okupacji arabskich terytoriów. Dokąd to wszystko może doprowadzić? Być może, amerykańscy przywódcy będą już do końca dekady krążyć niczym ćmy wokół płonących pól naftowych. W najgorszym wypadku może się okazać, iż nieustanny dopływ ropy jest dla Amerykanów ważniejszy niż dotychczasowy sojusz z Izraelem. To nie Związek Radziecki - ulubiony szwarccharakter baptystów, tylko właśnie Ameryka zjednoczyła świat arabski jak nikt przedtem, by wspólnie pokonać Irak w operacji Pustynna Burza. Z koalicji z 1991 roku może się wyłonić triumwirat terroru lat 1993-2000. Kraje arabskie mogą zachować się jak chciwy handlarz narkotyków i wykorzystać uzależnienie Ameryki od ropy jako broń polityczną, dzięki której zmuszą USA do zaprzestania udzielania pomocy Izraelowi. Ameryka może się stać w ten sposób północną potęgą, krajem zbudowanym przez Goga i Biblię. O zmianie tej nikt nie będzie głośno opowiadać. Po rozważeniu tej niepokojącej interpretacji zajmijmy się ponownie ustępem zaczerpniętym z listu Nostradamusa do króla Henryka II, w którym znajdujemy opis sił 138 Przerażający dzień jutrzejszy Południa gromadzących się przed rozpoczęciem wojny z północnymi gigantami (z Gogiem-Rosją i Magogiem-Ameryką). Jakież opresje spadną na książęta i władców królestw, a zwłaszcza na tych, którzy zamieszkują tereny na wschód i blisko morza. Ich język wymieszany ze wszystkimi nacjami. Język, którym mówią narody łacińskie [południowa Europa], zmieszany z arabskim i północnoamerykańskim sposobem porozumiewania się... Izrael, Syria, Liban, Egipt - wszystkie kraje wskazane zgodnie przez proroków jako te, które poprowadzą świat ku zagładzie - leżą na terenach położonych na wschód od ojczyzny Nostradamusa, Francji. Język wymieszany ze wszystkimi nacjami umiejscawia tę przepowiednię w czasach współczesnych. Zwróćcie uwagę na "północno-afrykańską" aluzję do Tunezji, gdzie mieści się kwatera główna Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Nostradamus wskazał też na bliskie powiązania Libii z Francją i Włochami - ogniwem łączącym jest ropa naftowa. Później mamy arabski triumwirat i jego wschodniego sojusznika - Chiny. Przeważająca siła bojowa wielkich północnych potęg miażdży swych wrogów -już w niedalekiej przyszłości... Wszyscy królowie Wschodu będą przegnani, pobici i unicestwieni, nie tylko z powodu siły północnych Królów tuż przed Nową Erą [2000], ale też dzięki [albo dzięki ich błędowi] trzem sekretnie zjednoczonym [Iran, Libia i Syria?], w zasadzkach [terroryzm?] szukających swej śmierci przez siedem. Odniesienie do triumwiratu trwać będzie siedem lat [ 1993-1999? albo 1999-2007?]... Z perspektywy średniowiecza Środkowy Wschód to po prostu Wschód. Gdy Nostradamus chce wskazać na Chiny lub Indie, często posługuje się słowem "Azja". Przeprowadzane aktualnie manewry międzynarodowych bloków wojskowych przeciwko krajom Środkowego Wschodu pomagają nam dokonać nowych interpretacji informacji ukrytych za niełatwą składnią i gramatyką tajemniczej epistoły. Wątek odnowienia arabskiej potęgi pojawia się często w pismach Nostradamusa. Może być to coś więcej niż zbieg okoliczności, że oba skrzydła rządzącej w Iraku i Syrii partii Baas jednoczą swe starania, dążąc do odnowienia utraconej chwały pierwszej Rzeszy Arabskiej. Słowo "baas" oznacza odrodzenie albo odnowienie. Już przed 1993 rokiem członkowie Baas w Syrii mieli okazję nauczyć się, jak unikać pomyłek i błędów popełnionych przez baasistę Saddama Husajna w 1991 roku. Następnym razem, kiedy zachodni alianci odkurzą swoją Pustynną Tarczę, mogą nie mieć zbyt wiele czasu na pobrzękiwanie szabelką i przygotowanie ataku. Przez dwie dekady Stany Zjednoczone zgromadziły ogromny stos broni konwencjonalnej czekającej na wykorzystanie w obronie saudyjskich królów podczas kryzysu naftowego w Zatoce Perskiej. Arsenały, sieć baz wojskowych i lotniska wyposażone są w najwymyślniejszą broń, jaka znajduje się w posiadaniu USA. Szybkość, z jaką rozszerza się amerykański kontyngent zbrojny wymierzony przeciwko Saddamowi Husajnowi, kosztuje biliony Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 139 petrodolarów, zapłaconych przez saudyjskich królów. Bardzo przypomina to inną amerykańską inwestycję mającą na celu ochronę innego przyjaznego króla ze Środkowego Wschodu - króla, który stał na straży islamskiego fundamentalizmu mogącego wybuchnąć w jego własnym kraju. Szach Iranu był poprzednim odbiorcą amerykańskiego wsparcia i kontyngentu militarnego. Prawdopodobieństwo, że monarchia saudyjska ugnie się pod islamskimi naciskami, jest dużo większe, niż nam się wydaje (i większe, niż to wynika z informacji posiadanych przez rząd Stanów Zjednoczonych). Saudyjczycy zaopatrzeni są w najnowocześniejszą broń, jaka znajduje się w arsenałach USA. Kupują też najlepsze technologie wojskowe oferowane przez Chiny. Zakupy te doprowadziły do wyczerpania saudyjskich rezerw finansowych w 1993 roku. [Uwaga autora. Problemy finansowe nie przestają podkopywać autorytetu saudyjskiej rodziny królewskiej. Młodsze pokolenia stają się coraz bardziej niespokojne i coraz bardziej rozmiłowane w akcjach rosnących w siłę islamskich fundamentalistów. W przeszłości duża część funduszy wspierających międzynarodowy terroryzm pochodziła z kont bogatych Saudyjczyków. Napięcia ekonomiczne i społeczne po wojnie w Zatoce Perskiej spowodowały, że coraz częściej terrorystyczna przemoc kieruje się przeciwko samemu królestwu saudyjskiemu]. Ekonomiczny kryzys w ciągu następnych kilku dziesięcioleci może być przyczyną, dla której upadek domu Sauda będzie o wiele bardziej katastrofalny dla światowego pokoju niż upadek szacha Iranu! Jedna z największych armii Środkowego Wschodu przegrała ze zdominowaną przez Północ koalicją w operacji Pustynna Burza - radykałowie i agresorzy z Południa dostali wtedy dobrą nauczkę, i w przyszłości może się to okazać niewygodne dla rządów Północy. Jak dowiemy się trochę później, niektóre przepowiednie mówią właśnie o tym. Jeśli losy konwencjonalnej wojny z Północą będą już przesądzone, zachęci to tylko narody Trzeciego Świata do wykorzystania arsenału nuklearnego; w rezultacie Chiny, Libia, Syria, Iran, Korea Północna, a nawet nowe państwa powstające na terytorium byłego Związku Radzieckiego zaczną doskonalić technologie pocisków bojowych średniego zasięgu. Irackim scudom daleko było do doskonałości. Raporty wywiadu amerykańskiego z 1993 roku donoszą, że Korea Północna (która stanie się potęgą nuklearną do czasu wydania tej książki) przeżywa właśnie okres handlowego boomu, sprzedając technologię pocisków dalekiego zasięgu każdemu, kto ma ochotę ją kupić. Iran, Syria i Libia są aktualnie największymi odbiorcami tej technologii. Sprytniejsi członkowie partii Baas, tacy jak przywódca Syrii al-Hafiz Asad, uzbroją się w cierpliwość i rozpoczną przygotowania do jutrzejszej wojny, wykorzystując albo amerykańską broń, którą Syria "zarobiła", będąc sojusznikiem USA w wojnie w Zatoce Perskiej, albo też przemycając amerykański sprzęt elektroniczny i technologie produkcji inteligentnych bomb. Przepowiednie i proroctwa obfitują w wiele wizji ogólnoświatowej wojny i następujących po niej ogromnych plag. Fałszywy pył albo żółte opary, którymi straszą nas jasnowidze, nie muszą być wcale spowodowane przez promieniowanie. Żółtawa mgła, którą widzieli mieszkańcy Hiroszimy po ataku atomowym na to miasto, może być też zaobserwowana przez ludzi poszkodowanych w wyniku niewielkiego ataku nuklearnego na Wali Street. Turyści ze skórą pokrytą pęcherzami i z poparzonymi płucami - ofiary chemicznego zamachu na Watykan - również będą świadkami podobnego zjawiska. 140 Przerażający dzień jutrzejszy Po przedostaniu się do atmosfery gazy bojowe, na przykład gaz musztardowy, oraz substancje biologiczne, takie jak laseczki wąglika i botulina, przyjmują formę "fałszywego pyłu" o żółtawym zabarwieniu. Przepowiedziane rozgromienie przyszłego triumwiratu państw Środkowego Wschodu może nie być wcale końcem, ale początkiem zabijania. W przypadku porażki wasale terrorystycznego triumwiratu mogą rozprzestrzenić nad półkulą północną biologiczne plagi, o czym Nostradamus wspominał w Centurii 9, Q55. Obywatele takich miast, jak Rzym, Paryż czy Nowy Jork, mogą nawet nie zauważyć niewielkiego cywilnego samolotu krążącego nad placami i bulwarami i rozsiewającego kilka kilogramów biologicznych pyłów bojowych albo pyłu plutonowego nad głowami przechodniów, Saudyjskie pola naftowe, na których Północy tak strasznie zależy, mogą zasadniczo pozostać w większości nie naruszone po przyszłej wojnie. Kto jednak będzie na nich pracował, gdy wszystkie urządzenia i panele kontrolne pokryje pustynny kurz ze sporą domieszką śmiercionośnych zarazków? Na początku kryzysu w Zatoce Perskiej w 1991 roku indiańscy szamani byli bardzo zaniepokojeni możliwością przeprowadzenia ataków powietrznych na irackie fabryki amunicji; naloty takie proponował ówczesny prezydent USA George Bush, Rzecznik szamanów James Fry, dyrektor Funduszu Przetrwania Starszyzny i współpracownik Rady Teton Treaty w Pine Ridge w Dakocie Południowej, rozesłał na cały świat komunikat informujący o proroczym koszmarze, jakiego rdzenni Amerykanie doświadczyli zbiorowo podczas jednego z zebrań Rady. Ujrzeli oni amerykańskie bombowce odrzutowe, które zrzucają swoje ładunki na fabryki w Iraku; rezultatem tych nalotów miało być powstanie śmiercionośnych chmur, które zasnułyby niebo nad planetą i zniszczyły ją. Fry dodał, że chmury te zawierałyby broń chemiczną i biologiczną, o której Stany Zjednoczone nic nie wiedzą. Na szczęście ich przepowiednia okazała się, jak na razie, niedokładna. Zniszczenie irackich urządzeń jądrowych i wytwórni broni chemicznej nie wywołało plagi o globalnym zasięgu. Mimo to w 1993 roku u setek amerykańskich weteranów drugiej wojny w Zatoce Perskiej stwierdzono symptomy zagazowania. Żołnierze ci byli wystawieni na działanie pozostałości zniszczonej broni chemicznej i biologicznej, którymi usłane były pustynne piaski. Ekolodzy już dawno określili wielkie chmury unoszące się nad płonącymi kuwejckimi instalacjami naftowymi mianem największej katastrofy ekologicznej od czasu awarii w Czarnobylu. Jeśli wybuchnie trzecia wojna w Zatoce, rdzenni Amerykanie mogą naprawdę ujrzeć chmury bojowych pyłów biologicznych i gazów rozciągające się nad Ziemią. [Uwaga autora. Przepowiednia strasznych plag, przed którymi ostrzegali Indianie z Rady Teton Treaty, nabrała nowego znaczenia po opublikowaniu bardzo niepokojących doniesień z 1996 roku, dotyczących syndromu wojny w Zatoce Perskiej. Tajemnicze i wyniszczające choroby, na które cierpią weterani wojny z Irakiem, mogą być roznoszone drogą płciową. Najprawdopodobniej mężczyźni i kobiety wystawieni na działanie czynników biologicznych lub chemicznych na polach bitewnych Kuwejtu mogą przenosić w plazmie komórkowej lub w płynach ustrojowych genetycznie zmienione mikroorganizmy. Odkryto je nawet w jądrach komórkowych, gdzie mają, być może, wpływ na komórkową wymianę informacji genetycznej. Najnowsze badania wykazały, Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 141 że 77 procent współmałżonków weteranów wojny w Zatoce i 66 procent ich dzieci wykazuje podobne objawy: zmiany skórne i rozmaite zaburzenia układu odpornościowego. Po zbliżeniu intymnym wiele żon i partnerek weteranów skarżyło się, że "nasienie parzy jak kwas akumulatorowy" w momencie zetknięcia ze skórą. Niektórzy lekarze zalecają parom uprawianie bezpiecznego seksu i stosowanie prezerwatyw. Nie wiadomo jeszcze na pewno, czy zmutowane mikroorganizmy mogą być przenoszone innymi drogami, na przykład przez ślinę lub pot. Na razie Pentagon nie potwierdził tych doniesień ani im nie zaprzeczył; badania trwają]. Pułapki Armagedonu. Wielu proroków przedstawiło nam obraz trzeciej wojny światowej jako rozgrywanej między supermocarstwami partii otwartych kart, w której stawką będą ideologie polityczne i ropa naftowa ze Środkowego Wschodu. Niestety, wraz z upadkiem Związku Radzieckiego scenariusz ten znacznie traci cechy prawdopodobieństwa. Mimo że okno na światowy pokój naprawdę się otwiera, zamiast odetchnąć z ulgą i dać odpocząć naszej świadomości udręczonej wysokim prawdopodobieństwem totalnej zagłady, raz jeszcze dokładnie wczytajmy się w proroctwa i pozbądźmy się bezwartościowej iluzji, że to właśnie bezbożny komunizm będzie inicjatorem Armagedonu. Przedstawię teraz sześć esejów, w których chciałem zachęcić do zwrócenia większej uwagi na sześć "pułapek"; to one właśnie mogą pomóc w realizacji wiszącej nad nami klątwy całkowitej zagłady. Pułapki te to: susza, głód, waśnie etniczne, terroryzm, pomyłkowe odpalenie pocisków nuklearnych i upadek supersystemów. Wystarczy natrafić na jedną zastawioną minę Armagedonu - może wybuchnąć ta jedna, mogą wszystkie sześć naraz ... Armagedon. Kiedy wyschnie Eufrat. "Przed rozpoczęciem XXI wieku walka o ograniczone i zagrożone zasoby wodne może rozerwać mocno naruszone więzy łączące kraje na tym obszarze i doprowadzić do bezprecedensowego wstrząsu w regionie [Środkowego Wschodu]". Tak przynajmniej wynika z raportu sporządzonego w 1988 roku przez Waszyngtońskie Centrum Badań Międzynarodowych i Strategicznych. W przewidywanej "cieplarnianej" przyszłości może dojść do wyschnięcia Nilu, Eufratu i Jordanu. Awantury o wodę w rejonie Środkowego Wschodu są równie stare jak piramidy egipskie, ale eksplozja demograficzna oraz napięcia wywołane nadmiernie ambitnymi planami rolniczymi i przemysłowymi to, niestety, nowość. Podobnie jak fakt, że Izrael i jego arabscy sąsiedzi rosną w atomową i chemiczną siłę. Amerykański profesor Tom Naff, kierownik badań prowadzonych w korytach rzek Środkowego Wschodu, uważa, że Izrael wykorzystuje swoją potęgę, by jako "lokalne supermocarstwo" czerpać "wodę na własne potrzeby z wszystkich możliwych źródeł". Naff odkrył, że izraelscy osadnicy w okupowanej strefie na Zachodnim Brzegu Jordanu zużywają czterokrotnie więcej wody niż Palestyńczycy. Profesor ostrzega, że jeśli te świetnie uzbrojone i niebezpieczne nacje żyjące w niepewnych warunkach 142 Przerażający dzień jutrzejszy pustynnego ekosystemu "nie zadziałają szybko i nie zawrą jakichś ważnych umów [dotyczących zasobów wodnych], rezultatem będzie konflikt w regionie. Sytuacja [już] kryzysowa". W raporcie State ofthe World 1989 dotyczącym bezpieczeństwa światowego Michael Renner, zasłużony badacz z Instytutu Worldwach, stwierdził, że obecne niesnaski dotyczące zasobów wodnych "szybko stają się niebezpiecznym źródłem napięć międzynarodowych''. Według Rennera 40 procent ziemskiej populacji, liczącej obecnie około 5,5 miliarda ludzi, zależy od 214 największych systemów rzecznych, dzielonych pomiędzy dwa lub więcej krajów i wykorzystywanych do nawadniania, produkowania energii lub jako źródła niezbędnego do życia płynu, "Następna wojna w naszym regionie wybuchnie z powodu wody, a nie polityki", ostrzegł Butrus ButrusGhali (były sekretarz generalny ONZ) w 1985 roku, kiedy sprawował funkcję ministra spraw zagranicznych Egiptu. W kilkunastu obszarach rzecznych na Ziemi następną wojnę mogą wywołać kraje dyskutujące nad podziałem zasobów wodnych, zmniejszonym przepływem wody lub nad zasoleniem strumieni i zanieczyszczeniami przemysłowymi pochodzącymi z sąsiedztwa. Spośród tych regionów najwięcej niepokoju wzbudza polityczny i religijny "skład prochu" na Środkowym Wschodzie. • Przywódca Libii Muammar Kadafi rozpoczął realizację ocenianego na 24 miliardy dolarów projektu przepompowywania wód głębinowych z pod powierzchni Sahary i doprowadzania ich do swych wysychających pól uprawnych w obszarze śródziemnomorskim. Nie istnieją możliwości uzupełnienia tego źródła wody; najprawdopodobniej zniknie ono wkrótce po zakończeniu realizacji projektu na początku XXI wieku. • Zarówno Izrael, jak i Jordania co roku zużywają swe rezerwy wodne o 15 procent szybciej. 40 procent izraelskich dostaw wody pochodzi z podziemnych zbiorników wodnych znajdujących się pod powierzchnią okupowanego Zachodniego Brzegu Jordanu. Amman jest pesymistą, jeśli chodzi o wyniki negocjacji prowadzonych z Jerozolimą na temat rzeki Jordan. Zachodni dyplomata urzędujący w regionie określił to następująco: "Woda jest jak rewolwer przyłożony Izraelczykom do głowy i problem ten może okazać się niemożliwy do rozwiązania". • Etiopia szuka sposobów, dzięki którym mogłaby spożytkować zasoby wodne Nilu. W związku z tą sprawą egipscy politycy budzą się w nocy przerażeni. Już teraz Etiopia i Sudan potrzebują więcej wody, niż jest w stanie dostarczyć im jedyna w regionie życiodajna rzeka, która nawadnia plony i gasi pragnienie ponad 60 milionów Egipcjan. Z powodu niskiego stanu wód Egipt niemal zamknął Wielką Tamę w Asuanie pod koniec lat osiemdziesiątych. Jeśli plany Etiopii się powiodą, jej mieszkańcy zaczną pobierać 20 procent egipskich zasobów wód pitnych. "W razie potrzeby Egipt pójdzie na wojnę, by chronić wody Nilu. Jest to oczywiste" - twierdzi zachodni dyplomata z Kairu. • Realizowany przez Turcję ambitny plan budowy zapory Atatlirka może w znacznym stopniu zmniejszyć przepływ wody w dolnym biegu Eufratu. Syryjscy plantatorzy Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 143 bawełny mogą stracić 40 procent swojej racji wody, a irackie plony ryżu, pszenicy i owoców mogą zmniejszyć się nawet o 80-90 procent. W 1990 roku syryjski rolnik, patrząc na wypełnione stojącą wodą rozlewiska - bo tyle tylko pozostało z Eufratu - stwierdził: "[Turcy] powiedzieli nam, że woda znów będzie płynąć. My jednak nie wiemy, czy to prawda. Jesteśmy zdesperowani i rozgoryczeni. A szósty (anioł) wylał czaszę swoją na wielką rzekę Eufrat; i wyschła jej woda, aby można było przygotować drogę dla królów ze wschodu słońca [czyli dla tych, którzy będą walczyć przeciwko Izraelowi w bitwie Armagedonu]. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 16,12 Mars, Merkury i Księżyc w koniunkcji [29 marca 1998, a później na granicy tysiącleci około 1 lipca i 1 sierpnia 2000]. W stronę Południa [blok południowy?], będzie wielka susza... Korynt [w Grecji] i Efez [w Turcji] w kłopotliwym położeniu. Nostradamus (1555), C3, Q3 W roku, ii" którym Saturn i Mars będą równie płomienne [ 1997 albo 1998, a później jeszcze kilka razy między rokiem 2000 a 2030], powietrze będzie bardzo suche, wydłużony meteor [pocisk?]. Zpowodu ukrytych ogni wielka przestrzeń płonie w gorączce. Mało deszczu, gorące wiatry, wojny i najazdy. Nostradamus (1555), C4, Q67 "Uwolni czterech aniołów, którzy są spętani nad wielką rzeką Eufratem". i zostali uwolnieni czterej aniołowie, którzy byli przygotowani na godzinę i na dzień, i na miesiąc, i na rok, aby wytracić trzecią część ludzi. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 9,14-15 Armagedon. Gdy zabraknie żywności. Bitwy przeszłości to jedynie drobne potyczki w porównaniu z bitwami, które się odbędą... Głód i zaraza będą towarzyszyć wojnie. Św. Odylia (720 n.e.) Pod koniec lat siedemdziesiątych Annę Ehriich, uczona prowadząca badania na Uniwersytecie Stanforda i żona dr Paula Ehriicha, założyciela organizacji Zerowy Przyrost Naturalny, wypowiedziała się na temat czekającej nas przyszłości (1993-2030) następującymi słowy: "Przyrost naturalny zacznie maleć, ale prawdopodobieństwo 144 Przerażający dzień jutrzejszy wystąpienia w tym okresie klęski głodu na ogromną skalę jest dosłownie stuprocentowe. Liczba zgonów może na pewien okres zrównać się z liczbą narodzin lub nawet ją przewyższyć. Utrzymanie produkcji żywności stanie się jeszcze trudniejsze; wiele regionów może zostać pozbawionych wystarczających zapasów nadającej się do jedzenia żywności. Problemy te staną się jeszcze poważniejsze w obliczu postępującej degradacji środowiska naturalnego, ograniczającej produkcję rolną, oraz szkodliwych zmian klimatycznych, a także przez wyczerpania obszarów ziemskich nadających się pod uprawę. Problemy zaopatrzeniowe będą ogromne; konkurencja na tym polu może doprowadzić do wojny atomowej". Już teraz leje jak z cebra, ale przenieśmy się jeszcze pod zainstalowaną przez proroków rynnę... Czas akcji: początki XXI wieku. Nad północnoamerykańskimi polami uprawnymi przetaczają się burze piaskowe. Sprzęt rolniczy, stodoły i puste spichlerze w Ameryce i Kanadzie znikają pod rosnącymi warstwami piasku. Wyczerpały się amerykańskie rezerwy zbożowe. Byłe supermocarstwo żywnościowe jest zmuszone zrezygnować ze sprzedaży na eksport. Sto krajów rozpoczyna przymusową głodówkę. W początkach naszego stulecia niemal sto rządów różnych państw przypatrywało się bezsilnie, jak psuje się ich społeczna maszyneria. Kraje wschodnioeuropejskie rozpoczynają nowe stulecie, robiąc to samo, co robiły w ubiegłym wieku: walczą w kolejnej wojnie bałkańskiej. Świat wstrzymuje oddech, gdy Rosja, uzbrojona w 3500 pocisków atomowych pozostałych po rokowaniach START, rozpada się na zbiorowisko państewek rządzonych przez wojskowe dyktatury i walczących między sobą o pozostałe resztki żywności. Azerbejdżan wstrzymał eksport zboża do Armenii; pojawiła się też plotka, że grupa Armeńczyków, byłych oficerów i podoficerów radzieckich wojsk rakietowych, nabyła broń atomową na czarnym rynku. W cieniu wysokich murów Kremla plac Czerwony jest patrolowany przez czołgi, gotowe do naoliwienia gąsienic ludzką miazgą. Wewnątrz prezydium nowa wojskowa junta gorączkowo usiłuje nawiązać zerwaną łączność z juntą armeńską. Satelity zarejestrowały właśnie błysk atomowego wybuchu nad stolicą Azerbejdżanu Baku i nikt w Moskwie nie wie, czy cios został zadany przez Amerykę czy Armenię! Po wielkich niedolach, jakie spotkały rodzaj ludzki, nadejdą jeszcze większe, gdy odnowi się wielki cykl stuleci [A.D. 2000]. Krew będzie padać niczym deszcz... głód, wojna... Nostradamus (1555), C2. Q46 Głód zapanuje w wielu państwach, i naród zacznie walczyć przeciw narodowi, królestwo przeciw królestwu, i państwo przeciw państwu, w naszym własnym kraju [w Ameryce] i na ziemiach zagranicznych: i wyniszczą się oni nawzajem, nie dbając o krew ani o życie swych sąsiadów, ani ich rodzin, ani nawet o swe własne życie. Brigham Young (1860) Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 145 Znienacka sto rąk [narodów?] rozpęta zemstę. Na niebie widać będzie ogień wlokący za sobą szlak iskier [pocisk?]. Głód, plaga, wojna... Nostradamus (1555-1557), C2, Q62, 46: C7, Q6 Armagedon narodowościowy. Powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu. Jeszua (30-33 n.e), Mat. 24,7 Historia odgrzewa stary słowiański kotlet, od którego świat dostał politycznej zgagi i dzięki któremu w pierwszej ogólnoświatowej rzezi naszego stulecia zginęło 17 milionów ludzi. Świat po okresie zimnej wojny uprawia sobie nowy wiosenny ogródek. Między pączkującymi kwiatami wschodnioeuropejskich demokracji rosną jednak chwasty konfliktów narodowościowych i religijnych. Zielsko wyrasta z tych samych ziaren, które zostały zasiane w czasie przedwiośnia wskrzeszonej tożsamości narodowej. Zadawnione problemy uciekły z lekko już pożółkłych stronic roczników z początków lat dziewięćdziesiątych. Pojawiają się na nowo na okładkach "Newsweeka" i "Time'a" i psują nam humor w drugiej połowie dziewiątej dekady XX wieku: kwestia niemiecka, konflikt bałkański, serbski nacjonalizm... Przed wybuchem pierwszej wojny światowej będące już w stanie rozkładu Austro-Węgry - punkt zapalny całego konfliktu - zyskały sobie przydomek "chory starzec Europy". Dziś nie daje nam spokojnie spać "chory starzec Eurazji" - rozpadające się imperium sowieckie. Z istniejących po zimnej wojnie 168 państw zaledwie 5 procent składa się z jednej grupy narodowościowej. Naród, czyli grupa ludzi mająca wspólny język, wspólne pochodzenie, zwyczaje i terytorium, bywa często podzielony niewidzialnymi granicami politycznymi państw. Państwo można zdefiniować jako scentralizowany system polityczny - nie narodowościowy, ale biurokratyczny i militarny. Taki stan jest często narzucany grupom etnicznym i ludom tubylczym w miejscach takich, jak Europa Wschodnia, były Związek Radziecki i kraje rozwijające się, przy całkowitym braku poszanowania dla praw ludzi do ziemi i jej zasobów. Niektórzy obserwatorzy 5 tysięcy grup narodowościowych zamieszkujących glob uważają, że trzecia wojna światowa już się zaczęła - wraz z zakończeniem drugiej wojny światowej. Wtedy to biały człowiek pozbył się ostatecznie swojego brzemienia i oddał kolonie z ustalonymi arbitralnie granicami nowemu pokoleniu czarnych i brązowych kolonizatorów. Zakończenie ery kolonialnej w Trzecim Świecie zapoczątkowało trwającą już pięć dziesięcioleci nie kończącą się wojnę, w której rządy państw zmagają się z lokalnymi powstaniami. Nacje tubylcze bardzo często walczą wyłącznie po to, by przetrwać, a nie by bronić swej ideologii. Walki narodowościowe to globalny konflikt rozgrywający się w dżungli, na pustyniach i równinach wszystkich kontynentów, z wyjątkiem Antarktydy. Zmagania te od czasu "pokoju" zawartego w 1945 roku pozbawiły życia około 20 milionów ludzi. Największe pola walki rozciągają się w państwach bloku południowego. 146 Przerażający dzień jutrzejszy Lata dziewięćdziesiąte rozpoczęły się 120 konfliktami zbrojnymi, z których 98 procent rozgrywa się w krajach Trzeciego Świata, a 75 procent ma miejsce pomiędzy krajami Trzeciego Świata a Czwartym Światem (nie zawsze zidentyfikowanych) narodów tubylczych. Zniknięcie zapewnionej przez zimną wojnę dwubiegunowej równowagi bezpieczeństwa gwarantowanego strachem może spowodować, że tłumione zbyt długo etniczne punkty zapalne na półkuli północnej wybuchną ogólnoświatowym pożarem. Wschodnioeuropejscy Słowianie, mieszkańcy basenu Morza Bałtyckiego, Ukraińcy oraz gromady porywczych muzułmanów z byłych republik ZSRR mogą nie tylko zapoczątkować walki narodowowyzwoleńcze w nadchodzącej demokratycznej dekadzie, ale też zemścić się na wszystkich wrogach. Taka wizja przyszłości pokrywa się z ogólną opinią jasnowidzów i proroków: katastroficzna wojna światowa będzie rezultatem plagi niewielkich regionalnych konfliktów, rozszerzających się i w końcu ogarniających całą naszą cywilizację. W ciągu trzech lat Rosja będzie miała nowych przywódców: zadeklarują oni odprężenie w stosunkach ze światem zachodnim, poluzują żelazny uścisk, w którym trzymają kraje-satelity i wręczą Chinom gałązkę oliwną. Przywódcy ci będą chętnie prowadzili negocjacje ze Stanami ZJednoczonymi w nadziei zatrzymania Chin "po drugiej stronie drzwi", lecz trzeba uważnie patrzeć im na ręce; są to nacjonaliści, którzy w tajemnicy doskonalić będą rosyJskie głowice bojowe i rakiety. Duchowi przewodnicy ruth montgomery (1976). WBF Okres próby ognia dla Gorbaczowa, tak jak my Hindusi to nazywamy, zaczyna się 7 lutego 1991, gdy Saturn wchodzi w znak Wodnika. .. Saturn wchodzi w znak Ryb... 29 stycznia 1994 i pozostaje tam do 7 kwietnia 1996. Mam nadzieję, że się mylę, ale okres ten będzie dla Gorbaczowa uciążliwy i dokuczliwy. Bejan Daruwalla (1989) [Uwaga autora. Od czasu wojny w Zatoce Perskiej 1991 rok był dla Gorbaczowa wręcz katastrofalny. W kraju utracił on niemal całkowicie swoją wiarygodność. W 1996 roku kandydował bez powodzenia w wyborach prezydenckich - nie udało mu się nawet zebrać przyzwoitej liczby głosów. Przepowiednia Ruth Montgomery wydaje się chybiona o dziesięć lat, ale w niedalekiej przyszłości może okazać się niepokojąco trafna]. Prorok) 1997...? Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 147 Armagedon. Wojna międzynarodowego terroryzmu. Od wczesnych lat siedemdziesiątych zachodnie agencje wywiadowcze coraz częściej zajmowały się problemem radykalnych grup terrorystycznych próbujących zagarnąć zasoby nowoczesnej broni masowej zagłady. Rozprzestrzenianie się technologii nuklearnej na całym świecie zwiększa znacznie prawdopodobieństwo, że w końcu któregoś dnia ktoś ukradnie głowice, przejmie cywilne reaktory atomowe i... cały świat będzie przetrzymywany w charakterze zakładnika przez garstkę fanatyków. Nawet najdoskonalsze środki bezpieczeństwa, jakimi dysponuje Pierwszy Świat, nie są w stanie zagwarantować nam bezpieczeństwa. W Ameryce obowiązują jedne z najbardziej restrykcyjnych i wymagających przepisów określających zasady wojskowego i cywilnego transportu paliw i materiałów rozszczepialnych. Mimo to rząd USA przyznał, że w latach siedemdziesiątych zniknęły ponad 4 tony "gorącego" towaru. Jedna z amerykańskich fabryk uzbrojenia atomowego w Savannah w stanie Georgia nie może się doliczyć ilości plutonu wystarczającej do wyprodukowania tuzina bomb jądrowych o sile tych, które zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki. Nie można także pominąć czynnika chciwości. Pod koniec lat osiemdziesiątych belgijska fabryka materiałów rozszczepialnych bezprawnie zakwalifikowała partię plutonu jako niepełnowartościowy odpad, pozwalając w ten sposób na odsprzedanie materiału. Kupcami były Libia i Pakistan. Za parę franków więcej belgijski technik jądrowy sprzedał Pakistańczykom i Muammarowi Kadafiemu, świętemu patronowi terroryzmu, wystarczającą ilość plutonu "o niewielkim stopniu zagrożenia", by można było z niego wyprodukować 70 bomb o mocy tej jednej spuszczonej na Hiroszimę! Do zbudowania bomby atomowej o mocy trzykrotnie większej niż zrzucona na Hiroszimę potrzeba zaledwie 2 kilogramów wysokiej jakości plutonu. Urządzenie w surowym stanie byłoby wystarczająco małe, by zapakować je do walizki i przemycić do ustalonego celu. W taki sposób licząca kilkuset członków organizacja terrorystyczna (na przykład rozmiarów grupy Abu Nidala) mogłaby zaszantażować cały kontynent i domagać się spełnienia swych wojskowych bądź politycznych żądań. Prorocy niejednokrotnie przestrzegali obywateli Nowego Jorku, Paryża i Watykanu, czyli miast położonych daleko od pustynnych pól bitewnych trzeciej wojny światowej, że mogą oni zostać ofiarami walk frontowych. Na przykład Nostradamus w swej przepowiedni (C6, 097) mówi: Niebo zapłonie na czterdziestu pięciu stopniach [niedaleko szerokości geograficznej, na której leży Nowy Jork; 45 południk przecina za to dokładnie na pół Nowy Belgrad, dzielnicę położoną blisko stolicy Serbii]. Ogień zbliża się do wielkiego Miasta. W Jednej chwili wybucha ogromny rozproszony płomień... Prorok mógł ukryć datę tej katastrofy za numerem czterowiersza. Czyżby w roku 1997...? 148 Przerażający dzień jutrzejszy Najgorsze jest, że aby zostać nuklearnym terrorystą, nie trzeba nawet konstruować bomby jądrowej. Istnieją inne możliwości, które przyprawiają agentów wywiadu o nadciśnienie i bóle głowy; na przykład taka: grupa fanatycznych terrorystów opanowuje jeden z kilkuset słabo strzeżonych i zabezpieczonych reaktorów cywilnych i grozi wysadzeniem go w powietrze za pomocą kilku lasek dynamitu, rozmieszczonych w najczulszych punktach elektrowni. Chmura unosząca się nad tym piekielnym wulkanem mogłaby przykryć radioaktywnym całunem większość terytorium Ameryki Północnej albo Europy - całunem sto razy bardziej toksycznym niż opad po katastrofie w Czarnobylu. Nadejdzie Syn Człowieczy, dziką bestię niosąc w rękach, którego królestwo położone Jest w" Krainie Księżyca [muzułmański półksiężyc na Środkowym Wschodzie i w Afryce Północnej] i który cały świat napełnia przerażeniem. Matka Shipton (Około 1561) Ja [Allah] zasieję grozę w sercach tych, którzy nie wierzą. Odrąbcie zatem ich dłonie, odrąbcie też każdy koniuszek ich palca. Mahomet (620-630 n.e.), QURVIII 12 Na południowych Bałkanach i w całej GrecJi bardzo wielki głód i plaga fałszywego pyłu [opad radioaktywny?]. Będzie trwać dziewięć miesięcy na całym półwyspie [Włochy], jak też na Peloponezie [Grecja]. NOSTRADAMUS (1557), C5, 090 Naukowcy badający przepowiednie, na przykład J. R. Jochmans, autor książki Ro ling Thunder (Toczący się grom), przypuszczają, że Nostradamus przewidział katastrofę nuklearną, która wydarzy się na wybrzeżach południowej Europy, ściśle biorąc we Włoszech, pomiędzy 1994 a 1996 rokiem. Przyczyną może być wypadek. Jednak z moich badań wynika, że niepokojąco duża liczba czterowierszy Nostradamusa wskazuje na atak terrorystyczny jako prawdopodobną przyczynę kataklizmu. Charakterystyczny dla obszaru śródziemnomorskiego rozkład wiatrów uformowałby po wybuchu reaktora jądrowego radioaktywną chmurę pyłu rozciągającą się nad całym wspomnianym wyżej obszarem. Najrozsądniej byłoby, gdyby Włochy nie rezygnowały z moratorium zakazującego budowy elektrowni atomowych, a także pozostawiły oba istniejące na ich terytorium reaktory zamknięte - i to na zawsze. [Uwaga autora. Rok 1996 minął. Wydarzenie to może mieć miejsce w 1999 roku lub w latach dwudziestych przyszłego stulecia] Armagedon przez pomyłkę. Październik 1973 roku. Uzbrojone oddziały izraelskie przekroczyły Kanał Sueski i posuwają się w głąb Egiptu. Podczas żydowskiego święta Jom Kippur spalonym zakurzonym wojownikom Syjonu udaje się okrążyć armię egipską. Jest dobrze Izraelczycy są już bliscy zwycięstwa, choć jeszcze kilka tygodni wcześniej stali w obliczu Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 149 klęski. Sojusznik Egiptu, Związek Radziecki, dowodzi, że Ameryka nie jest w stanie utrzymać Izraelczyków po ich stronie wynegocjowanej linii wstrzymania ognia. Samoloty radzieckich dywizji powietrznych rozpoczynają kołowanie co najmniej na połowie wojskowych lotnisk. Leonid Breźniew zawiadamia amerykańskiego prezydenta Richarda Nixona, że radzieccy spadochroniarze wyruszyli już na pomoc egipskim sojusznikom... Przez następne 9 godzin światu groziła kolejna katastrofa, Nixonowi udało się jednak spowodować, że Izraelczycy cofnęli się na swą stronę linii wstrzymania ognia. Później świat dowiedział się, że prezydent Nixon -jedyny poza Johnem Kennedym człowiek, którego palec zawisł nad atomowym przyciskiem - cierpiał w tym czasie na poważną depresję związaną ze skandalem Watergate, z którego powodu stracił wkrótce posadę w Białym Domu. W książce Boba Woodwarda i Carla Bernsteina pt. The Final Days (Ostatnie dni) jest wzmianka o tym, jak Henry Kissinger, sekretarz stanu w rządzie Nixona i główny negocjator w środkowowschodnim konflikcie, wyrażał głębokie zaniepokojenie stanem zdrowia psychicznego prezydenta! Pod koniec wojny powiedział on: "Czasami naprawdę się martwię. Prezydent zachowuje się jak szaleniec". Zięć Nixona, Ed Cox, opowiadał, że pewnej nocy, w obliczu groźby utraty stanowiska, prezydent przechadzał się aż do rana po pomieszczeniach Białego Domu, mówiąc do portretów poprzednich prezydentów USA. Cox powiedział, że Nixon "wygłaszał przemówienia". "Czynnik szaleństwa", który może zapoczątkować Armagedon, nie jest wyłączną domeną niezupełnie normalnych potentatów Trzeciego Świata, potrząsających zdobytymi niedawno atomowymi szabelkami. Stany Zjednoczone powierzyły zadanie strzeżenia i obsługi swego arsenału nuklearnego mniej więcej 100 tysiącom ludzi. Co roku 5 tysięcy z nich trzeba zastąpić, gdyż są zwalniani z pracy z powodu zaburzeń psychicznych i narkomanii. Pierestrojka pierestrojką, podobnie jak zakończenie zimnej wojny, ale czy będzie wystarczająco dużo czasu i możliwości, by psychiatrzy zidentyfikowali wszystkich wariatów, zanim któremuś z nich uda się nacisnąć atomowy guzik? Przywodzi mi to na myśl kolejny scenariusz zagłady mogącej zaskoczyć nas na początku XXI wieku. Rosyjskie wojska walczą z armiami islamskiej koalicji nuklearnej składającej się z byłych środkowoazjatyckich republik Związku Radzieckiego oraz Iranu, Turcji i Pakistanu. Izrael jest zaskoczony przez nie zapowiedziany atak - rezultat sporu o zasoby wodne z nowo powstałą Republiką Palestyny. Arabski sojusz, stworzony i uzbrojony przez Amerykę w latach dziewięćdziesiątych, występuje zbrojnie przeciwko Izraelowi. Nowa Islamska Republika Arabii Saudyjskiej przyłącza się do wrogów Izraela, wnosząc do sojuszu wszystkie posiadane przez siebie amerykańskie nowinki militarne. Tym razem wojownicy uzbroili swe pociski bojowe w głowice nuklearne. Nad Środkowym Wschodem zawisa groźba wojny atomowej. Z prezydentem Danem Quayle'em (przepraszam, żartowałem) łączy się telefonicznie przywódca najnowszej rosyjskiej junty wojskowej, trzeciej już w ciągu ostatnich pięciu tygodni. Następca cara nie wyśle tym razem komandosów do Egiptu; spadochroniarze są już zajęci - przejmują pola uprawne na Ukrainie. Ouayle otrzymuje od nowego rosyjskiego dyktatora ultimatum: jeżeli rząd Stanów Zjednoczonych nie wznowi natychmiast importu zboża do głodującej Rosyjskiej Republiki Demokratycznej, wybuchnie 150 Przerażający dzień jutrzejszy wojna. Prezydent USA nie wie nawet, czy zdesperowany człowiek po drugiej stronie linii telefonicznej jest rzeczywiście szefem. Nie przeszkadzajmy prezydentowi w gorączkowym układaniu odpowiedzi na owe ultimatum i wznieśmy się kilkaset kilometrów nad Biały Dom, gdzie szpiegowski satelita kontrolujący rosyjskie wyrzutnie atomowe został właśnie uderzony przez mikrometeor. Urządzenie funkcjonuje w dalszym ciągu, ale niestety wadliwie. W gabinecie prezydenta rozlega się kolejny dzwonek telefoniczny. Dzwonią z kwatery głównej Dowództwa Lotnictwa Strategicznego (Strategie Air Command, SAC) w Kolorado. Otrzymali właśnie trudne do odczytania, zniekształcone doniesienie o zbliżającym się ataku atomowym Rosjan. Nuklearni wojownicy dodali kolejny zwrot - "fail-safe", czyli "bezpieczny, odporny na usterki i nadużycia" - do niemałego zbioru nieśmiertelnych bzdur, takich jak "pokój na miarę naszych czasów" albo ""Titanic" jest niezatapialny". Zwrot ten używany jest przez dowództwo armii, żeby zapewnić mnie, ciebie i dzieciaki, że błędy technologiczne albo ludzkie pomyłki nie mogą spowodować wybuchu wojny atomowej. Rządy supermocarstw bardzo się wysiliły, by przekonać nas, że ich atomowi wojownicy są "bezpieczni i zdrowi na umyśle", oraz by zagwarantować, że ich pociski - najnowsza wersja rakiet, które jeszcze łatwiej odpalić - nie zapoczątkują na Ziemi nowej ery kamienia łupanego. Krajów rozwijających się nie stać na zaopatrzenie się nawet w połowę tak wymyślnych środków zabezpieczających, jak wykorzystywane na Zachodzie. Muammar Kadafi sam był świadkiem, jak jego fabryka broni chemicznej spłonęła w 1990 roku. Czy komisja badawcza irańskich ajatollahów jest w stanie zapewnić ponad wszelką wątpliwość, że ich systemy broni masowego rażenia są obsługiwane przez rozsądnych ludzi i wystarczający sposób zabezpieczone? W republikach islamskich - wyizolowanych ekonomicznie i politycznie państwach - psychiatrzy należą do rzadkości, podobnie jak części zapasowe do czołgów, nie wspominając nawet o sprzęcie komputerowym i oprogramowaniu potrzebnym do właściwego funkcjonowania systemów bojowych. Wadliwe działanie może spowodować wybuch przynajmniej regionalnej, jeśli nie globalnej wojny atomowej. [Uwaga autora. Pomyłki o potencjalnie apokaliptycznych następstwach ciągle zdarzają się na świecie, który zapomina już o zimnej wojnie. Na początku 1996 roku po raz pierwszy rozległ się sygnał alarmowy, dobiegający z wnętrza atomowej "piłki" rosyjskiego przywódcy Borysa Jelcyna. Owa "piłka" to pojemnik wielkości teczki, mieszczący w sobie wszelkie elektroniczne środki i kody potrzebne do odpalenia rosyjskiego arsenału atomowego. Okazało się, że nieszkodliwa norweska rakieta meteorologiczna zarejestrowana przez radar wydała się oficerom rosyjskiego wywiadu pociskiem wystrzelonym z amerykańskiego okrętu podwodnego "Trident", stacjonującego na Morzu Norweskim (Rosjanie oczekują pierwszego uderzenia właśnie stamtąd). Jak twierdzi Bruce Blair, ekspert Brookings Institution do spraw broni jądrowej, fakt, że "czerwony" sygnał alarmowy dotarł aż do "piłki" Jelcyna, zanim zidentyfikowano go jako fałszywy, jest w najwyższym stopniu niepokojący. Odłóżmy na bok wszystkie frazesy wypowiedziane przez prezydentów Jelcyna i Clintona na temat bezpieczeństwa arsenałów obu państw. Wydarzenie opisane przed chwilą jest dowodem, że Rosja w dalszym ciągu wyznaje doktrynę uruchamiania akcji odwetowej w bardzo krótkim czasie, jeszcze Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 151 zanim zbliżające się pociski dotrą do celu. Jeśli w ciągu trzech minut odwołanie alarmu nie dotarłoby do nuklearnej "piłki" Jelcyna, mógłby on wystrzelić w kierunku wroga rosyjski arsenał zagłady]. Dobre intencje to jedna sprawa. Nie zapominajmy jednak, że mylić się jest rzeczą ludzką. Oficerowie znajdujący się po obu stronach atomowego spustu też mają problemy: miewają napady złego humoru, czasami dokuczają im żony, a w dodatku niektórzy w godzinach pracy piją i biorą narkotyki. Niektórzy bywają niezrównoważeni psychicznie. Gdy wojna iracko-irańska dobiegała końca, świetnie wyszkolony marynarz z amerykańskiego krążownika "Vincennes" nieprawidłowo odczytał dane przekazane mu przez komputer i zestrzelił irański samolot pasażerski. Ajatollahowie irańscy przy wsparciu pułkownika Kadafiego zapowiedzieli zemstę. Nie trzeba było długo czekać. Wkrótce świat dowiedział się o wysadzeniu w powietrze samolotu PanAm nr 103. Wybiegnijmy dziesięć lub dwadzieścia lat w przyszłość; amerykański krążownik znów narobił zamieszania, ale tym razem Iran jest już mocarstwem atomowym. Czy naprawdę tak strasznie by to kogoś zdziwiło, gdyby amerykański marynarz znów odczytał nieprawidłowo ogromną liczbę danych wypluwanych przez superszybki komputer i w rezultacie ponownie wziął cywilny liniowiec za wojskowy odrzutowiec? Tym razem jednak odpowiedź Iranu mogłaby być natychmiastowa i o wiele bardziej katastrofalna. Nostradamus opisuje flotę, która ma zatonąć w Zatoce Arabskiej (Perskiej). Mało prawdopodobne, żeby prorok miał na myśli niewielką flotyllę Saddama Husajna. Stany Zjednoczone nie przestaną demonstrować potęgi swych sił morskich w Zatoce Perskiej. Ludzki błąd popełniony podczas trzeciej wojny w Zatoce może spowodować, że oddziały specjalne przewożone amerykańskim transportowcem pogrążą się w morzu w następstwie atomowego ataku irańskiego okrętu podwodnego. Armagedon ekologiczny. Gdy upadną supersystemy. Trzecia wojna światowa wybuchnie jutro, bo listonosz nie zadzwonił dwa razy. W ogóle nie zadzwonił. Pociski bojowe średniego zasięgu spadły na cel, bo rury kanalizacyjne się zapchały, telefon był zepsuty, a wasz najbliższy bank zrobił sobie urlop - na zawsze. Brzmi niedorzecznie? To jedynie wierzchołek góry lodowej. Czyż nie byłoby ironią, gdyby Armagedon rozpoczął się z powodu odcięcia elektryczności? Co by było, gdyby wszystkie prorocze groźby o nuklearnym terroryzmie i wszelkie ostrzeżenia o zagładzie czekającej nas około 2000 roku okazały się czczą gadaniną - a mimo to trzecia wojna światowa rozpoczęłaby się, bo nie dojechały ciężarówki ze zbożem? Po zadaniu śmiertelnego ciosu środkowowschodniemu triumwiratowi bloki militarne półkuli północnej - amerykański i radziecki - mogłyby w zamian zostać śmiertelnie ranne. Pokój na Ziemi byłby świętowany w oślepiającym blasku sztucznych ogni wybuchających nad płonącymi polami naftowymi. W ramach apokaliptycznego programu oszczędzania energii niezbędne dla przemysłu rezerwy ropy naftowej mogą zostać zamknięte pod całunem promieniowania radioaktywnego i biologicznej zarazy. 152 Przerażający dzień jutrzejszy Zresztą gdyby nawet pola naftowe pozostały nietknięte i nie skażone żadną plagą, nawet gdyby u zarania nowego tysiąclecia arabski lew wyciągnął się leniwie na łące razem z izraelskim jagniątkiem, i tak ekologiczne stresy, jakim poddają naszą planetę nadmiernie rozmnażający się i miłujący pokój ludzie, mogłyby unicestwić wszystkie wysiłki podejmowane na rzecz szczęśliwszej Nowej Ery. Według astrologów świat może się jedynie otrzeć o zagrożenie Armagedonem pod koniec naszego stulecia, uśmierzyć wszelkie polityczne waśnie i zakończyć religijne podziały, a potem mimo wszystko paść ofiarą Armagedonu pomiędzy rokiem 2024 i 2038 z powodu wycięcia lasów deszczowych i klęski nieurodzaju. Futurolog Roberto Vacca w swojej książce The Coming Dark Agę (Nadchodzi mroczna era) pisze, że nasza cywilizacja oparta jest na tak zwanych supersystemach - są to skomplikowane układy wspierane przez maszyny i różne źródła energii. Załamanie się któregokolwiek z tych współzależnych systemów ogólnoświatowych - są to, między innymi, wymiana informacji, telekomunikacja, medycyna, transport, światowa produkcja żywności albo dystrybucja - mogłoby wywołać efekt domina i zniszczyć wszystkie pozostałe supersystemy. Gdyby, na przykład, przestała płynąć ropa naftowa, upadłby przemysł tworzyw sztucznych - a to oznacza brak nowych komputerów, linii telefonicznych, ubrań i oleju opałowego. Potem stanęłyby gdzieś w szczerym polu rolnicze traktory. Pociągów i ciężarówek dowożących zboże do miast byłoby coraz mniej... i mniej... Następnie supersystem przestrzegania prawa i porządku publicznego sczezłby w ogniu zamieszek wywołanych ogólnym głodem, również w Ameryce. Bez paliwa światowy handel zamarłby w bezruchu. Nie latałyby odrzutowce, statki nie przewoziłyby swoich ładunków. Na końcu upadłyby rządy; jak grzyby po deszczu zaczęłyby się mnożyć rewolucje i dyktatorzy. Nostradamus, prorocy Starego i Nowego Testamentu i inni wizjonerzy ostrzegają: istnieje niebezpieczny związek pomiędzy klęską światowego głodu a nadchodzącą ostateczną wojną. Dodajmy do tego przewidywany klimatyczny chaos, jeśli nie zaradzimy w porę globalnemu ociepleniu. Większość naukowców uważa, że przy aktualnym poziomie konsumpcji i zanieczyszczenia środowiska naturalnego pozostało nam nie więcej niż 20 lat na oddalenie groźby ekologicznej katastrofy, zanim Natura wyrwie się spod kontroli. Przewidywania te pokrywają się z poglądem astrologów, którzy obawiają się, że nasza planeta może znaleźć się w ogniu rozlicznych wojen podczas następnej podróży planety Neptun przez konstelację Barana (2024-2038). Jeśli do tego czasu dziury ozonowe zdewastują północnoamerykański spichlerz światowy, a mieszkańcy tego kontynentu zaczną gromadzić wielkie zapasy żywności, zamiast eksportować zboże do 100 krajów uzależnionych od amerykańskich dostaw, głód przemówi głosem donośniejszym niż logika, a instynkt przetrwania zlekceważy wszystkie traktaty. Świat rzuci się w wir wojny o nędzne resztki pożywienia. Okropną wojnę przygotowują na Zachodzie. W dostępnym roku przyjdzie zaraza tak wielka i straszna, że ni młody, ni stary, ni zwierz [nie uniknie jej skutków. Krew, ogień, Merkury, Mars, Jowisz [koniunkcja tych planet] we Francji. Nostradamus (1557). C9, Q55 Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 153 Drugi holocaust. W ramach izraelskiego programu zbrojeń nuklearnych produkuje się średnio 40 kilogramów plutonu rocznie, co wystarczyłoby na konstrukcję 100 głowic atomowych o sile bomby zrzuconej na Hiroszimę! Z powodu niewielkich rozmiarów państwa Izrael jego potencjalni arabscy wrogowie nie muszą być aż tak ambitni. Zaledwie 5 bomb atomowych zdetonowanych nad największymi izraelskimi miastami wystarczyłoby, żeby natychmiast pozbawić życia 60 procent ludności, a większość tych, którzy przeżyliby, uśmierciłby opad radioaktywny. Gdyby naród żydowski przekonał się, że znalazł się w atomowym piecu, nie pozwoliłby na drugi holocaust - Izrael wysłałby nad wyznaczone cele własne bombowce z bombami jądrowymi. Żydzi staną w obliczu zagrożenia następnym holocaustem we własnej regionalnej wersji trzeciej wojny światowej. Na długi czas na Środkowym Wschodzie zniknie wszelka harmonia; w końcu Izrael spojrzy w oczy strasznej prawdzie, że nie zawsze ma on rację i że nie zawsze inni się mylą. Określa się ich jako Naród Wybrany, ale czy są oni wybrani w większym stopniu niż ci, którzy sami wybrali Boga? Śmieszne byłoby stwierdzenie, że kryzys środkowowschodni 154 Przerażający dzień jutrzejszy minie, gdy serca ludzi napełnią się otuchą. Ogień nie przestanie się tlić, dopóki ludzie sami nie zmienią swej świadomości, przezwyciężą nienawiści i zachłanności. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1971), ABY I doszło mnie słowo Pana tej treści: "(...) Zaiste, w owym dniu, gdy mój lud izraelski będzie bezpiecznie mieszkał, wyruszysz [Gogu z kraju Magoga] i przyjdziesz ze swoJego mieJsca pobytu, z najdalszej północy, a wraz z tobą liczne ludy...". Ezechiel (593-571 p.n.e.), Ez. 38,1, 14-15 (Być może znaczy to, że jakakolwiek jawna rezolucja dotycząca kwestii ojczyzny Palestyńczyków będzie zwiastunem Armagedonu. Gog i Magog po raz kolejny wydają się koalicją sprzymierzoną przeciwko Saddamowi, Asadowi lub komuś ich pokroju). W owym dniu wyznaczę dla Goga znane miejsce na grób w Izraelu, dolinę Abarim na wschód od morza; zamknie ona drogę dla przechodniów, tam pogrzebią Goga wraz z całą Jego hordą. Nazwą ją Doliną Hamon Gog. Ezechiel (593-571 p.n.e.), Ez. 39,11 (W tym miejscu jesteśmy świadkami łączności, jaka została nawiązana pomiędzy Pismem Świętym i Nostradamusem: zgodnie z jego przepowiedniami Baal Hammon jest Bogiem antychrysta. Ludzie modlą się do niego w regionach dzisiejszej Syrii, Libii i Iraku - w krajach stanowiących główne źródło zagrożenia dla Izraela. Baal Hammon, gdy ogarnia go żądza niszczenia, staje się straszliwym władcą niebios. Nostradamus w czterowierszu Centurii 10, Q72 w Les Propheties przeczuwa, że król terroru zstąpi z nieba w lipcu 1999. Terror ten może mieć swe źródło w wojnie termojądrowej, będącej następstwem rozgrywającej się w tym czasie wojny na Środkowym Wschodzie; może być też wynikiem incydentu na Środkowym Wschodzie, który da początek przewidywanej przez Nostradamusa dwudziestosiedmioletniej wojnie trzeciego antychrysta). Lecz w owym dniu, gdy Gog najedzie ziemię izraelską... będzie wielkie trzęsienie ziemi... i zadrżą przede mną... wszyscy ludzie, którzy żyją na powierzchni ziemi... i wszystkie mury runą na ziemię. Ezechiel (593-571 p.n.e.). Ez. 38,18-20 A w czasach ostatecznych król Południa [sojusz państw południowych?] zetrze się z nim [z antychrystem?] w" bitwie. Lecz król Północy [sojusz państw północnych?] uderzy na niego... Wtargnie do krajów... gdy wyciągnie swoją rękę po kraje, nawet ziemia egipska nie ocaleje... LibiJczycy i Kuszyci [mieszkańcy Sudanu] póJdą w Jego orszaku... Wyruszy w wielkiej złości, aby wygubić Czwarty jeździec piekieł Trzecia wojna światowa 155 i wytępić wielu... Wtedy dojdzie do swojego kresu i nikt mu nie pomoże [międzynarodowy bojkot?]... A nastanie czas takiego ucisku, Jakiego nigdy nie było, odkąd istnieją narody, aż do onego czasu. W owym czasie wybawiony będzie twój lud [Izraelici]. Daniel (VI-IV wiek p.n.e.), Dań. 11,40-12,1 W owym dniu padnie na nich za sprawą Pana wielka trwoga, tak że jeden chwyci drugiego za rękę, a inny podniesie rękę przeciwko ręce drugiego. Zachariasz (Około 160 p.n.e.). Zach. 14,13 Lecz horda twoich nieprzyjaciół stanie się Jak drobny pył, a zgraja tyranów jak zdmuchnięta plewa. Stanie się to nagle, w okamgnieniu, że będzie nawiedzone przez Pana Zastępów grzmotem i wstrząsem. i głośnym hukiem, huraganem i wichrem, i płomieniem ognia pożerającego. Jak Jest ze snem, z widzeniem nocnym, tak będzie z hordą wszystkich narodów walczących z Arielem [położonym na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie trwa wiadoma dysputa] i z wszystkimi walczącymi z nim i z jego warowniami i gnębiącymi go... Jak śni się spragnionemu, że pije, lecz gdy się obudzi, Jest słaby i czuje nie ugaszone pragnienie [czy to aluzja do zmniejszających się zasobów wody na Środkowym Wschodzie?], tak będzie z hordą wszystkich narodów walczących z górą Syjon. Izajasz (783-687 p.n.e.), Iz. 29,5-8 Niestety, ujrzymy wszyscy naród wielki [Izrael?] srodze doświadczony, i święte prawo w całkowitej ruinie. Chrześcijaństwo rządzone innymi prawami, gdy odkryta będzie nowa żyła złota i srebra [ropa naftowa?]. (CI,Q53) Sześć dni trwa napaść u bram miasta [wojna sześciodniowa z 1967 roku; bitwa o Jerozolimę]. Wolność osiągnięto w zawziętej walce do upadłego; Trzech ją wręczy [Egipt, Syria i Jordania], im przebaczenie i cięcia [być może Nostradamus miał na myśli stworzenie nowych granic, które pocięły terytoria okupowane?]... (C3, Q22) Nowa kraina będzie okupować nową krainę wokół Syrii, Judei i Palestyny. Wielkie Imperium [arabskiego] barbarzyńcy rozpadnie się, zanim Stulecie Słońca dobiegnie końca. (C3, Q97) (Prorok określa w tym czterowierszu wiek XX jako wiek, w którym ujarzmiono słońce energii atomowej. Poza tym numer 97 mógłby oznaczać rok 1997). Nostradamus (1555) 156 Przerażający dzień jutrzejszy Choć Środkowy Wschód jest "najgorętszym" i najmniej stabilnym politycznie obszarem, może wcale nie być pierwszym, który wybuchnie w piekle termojądrowego ognia. Analitycy Pentagonu stawiają trzy do jednego, że Pakistan i Indie stoczą wojnę atomową przed nastaniem nowego tysiąclecia. Bejan Daruwalla, jeden z najbardziej szanowanych współczesnych astrologów hinduskich, ostrzega, że "najbardziej przełomowy okres" w napiętych stosunkach indyjsko-pakistańskich przypadnie pomiędzy 10 grudnia 1994 a 3 stycznia 1996. [Uwaga autora. Na szczęście, mimo przeciągającego się potrząsania szabelką, nie wybuchła wtedy wojna atomowa]. Teraz, gdy Pakistan ma już dostęp do broni masowej zagłady, indyjski wyścig zbrojeń atomowych może zostać wznowiony. Oba kraje zaprzeczają, gdy zarzuca im się produkcję bomb. Zachodnie agencje wywiadowcze oceniały, że do połowy lat dziewięćdziesiątych Pakistan razem z Libią będą w stanie wyprodukować rocznie sześć bomb atomowych o sile równej bombie z Hiroszimy. Eksperci twierdzą, że Indie zdołały dotychczas zgromadzić około 300 kilogramów materiałów rozszczepialnych, z których można produkować pociski atomowe. Aktualne doniesienia wywiadu pozwalają przypuszczać, że w hinduskim arsenale jądrowym mieści się 20 bomb. Nie można zapominać, że gdyby przyszłe chińskie dyktatury zagroziły kolejną inwazją na należące do Indii prowincje w Himalajach, Hindusi mogą w tym czasie przetworzyć posiadane zasoby plutonu w arsenał zagłady większy niż ten zgromadzony dotychczas przez Chińczyków. Jeśli ogólnoświatowe problemy ekonomiczne przyćmią pojawiające się promyki nadziei zwiastującej zakończenie podziału Korei, prawdopodobna jest druga (możliwe, że atomowa) wojna koreańska. W 1991 roku w wywiadzie udzielonym Bernardowi Shaw z CNN były prezydent USA Richard Nixon powiedział, że uważa Koreę Północną za takie mocarstwo Trzeciego Świata, które w przypadku wybuchu wojny najprawdopodobniej użyje broni jądrowej. Załamanie się dostaw żywności lub kryzys ekonomiczny mogłyby być przyczyną atomowej konfrontacji nawet w Ameryce Południowej. Argentyna i Brazylia mogą przekształcić się w mocarstwa nuklearne w następnym stuleciu. Chile także może rozpocząć własny program zbrojeń atomowych, zamiast czekać na ustępstwa Argentyny w trwającej od niepamiętnych czasów kłótni o Tierra del Fuego (Ziemię Ognistą). Kogo ominie trzecia wojna światowa? Preludium. Wojna antychrysta (1973-1999 lub 1999-2026). Nastąpi później [po drugiej wojnie światowej] czas pokoju, lecz tylko na okres dwudziestu pięciu lat [1945-1970]. Zwiastun antychrysta zgromadzi armię mężów, którzy zaciągną się spośród wielu narodów i zjednoczą pod jego sztandarem [koalicja islamska czy koalicja świata zachodniego?]. Poprowadzi ich w wojnie przeciwko tym, którzy pozostali wierni miłosiernemu Bogu. Proroctwo z La Salette (1846) Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 157 Interpretatorzy przepowiedni Nastradamusa widzą dwa okresy, w których ma szansę rozegrać się dwudziestosiedmioletnia wojna antychrysta. Może chodzić o lata 1973-1999, druga możliwość to rozpoczęcie odliczania w 1999 roku i Armagedon w 2026 roku. Jeśli porównamy pierwsze ramy czasowe z proroctwem z La Salette, to dwudziestopięcioletni okres pokoju następujący po zakończeniu drugiej wojny światowej kończy się w 1970 roku - rok po przepowiedzianym spacerze po Księżycu, zwiastującym początki końca islamu (1969), i mija się tylko o trzy lata z zapowiedzianą przez Nostradamusa datą rozpoczęcia się wojny antychrysta w 1973 roku. Antychryst bardzo szybko unicestwi trzech. Dwadzieścia siedem lat trwać będzie jego wojna [1973-1999 albo 1999-2026]... Nostradamus (1557), C8, Q77 Nie jest jasne, czy słowo "trzech" odnosi się do Pierwszego, Drugiego czy Trzeciego Świata, czy do triumwiratu krajów terrorystycznych. Wojna na wschodnim obszarze Morza Śródziemnego wywołana akcjami terrorystycznymi. Gdy ci z bieguna północnego zjednoczą się, wschód ogarnie wielki strach i przerażenie. Nowy człowiek wybrany... Tak Rodos [Grecja], Jak i Bizancjum [Turcja] splamione będą barbarzyńską krwią. Nostradamus (1555), C6, 021 Słuszne okazały się moje interpretacje dzieł proroka przedstawiane w artykułach prasowych i wywiadach telewizyjnych od 1984 roku, dotyczące wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych z 1992 roku: po amerykańskiej przygodzie militarnej na Środkowym Wschodzie kariera polityczna George'a Busha uległa załamaniu. Przedstawiona przepowiednia Nostradamusa mogłaby też odnosić się do wygranych przez Borysa Jelcyna wyborów prezydenckich na początku lat dziewięćdziesiątych i zapowiadać jego klęskę będącą następstwem wydarzeń na Środkowym Wschodzie lub w Afryce Północnej. Faza pierwsza. Bitwy trzeciej wojny światowej ... Ważne bitwy rozegrają się na Środkowym Wschodzie. Europa także odczuje skutki wojny... Będzie wykorzystana broń jądrowa i biologiczna, choć Jedynie w ograniczonym stopniu. Nowy Jork, Chicago i Zachodnie Wybrzeże są potencjalnymi celami, które mogą być zniszczone. Chiny ostatecznie przegrają wojnę, lecz dopiero gdy Stany Zjednoczone i ich sprzymierzeńcy poniosą wielkie straty. Hans Holzer (1971), "Badania nad przyszłością", z książki prorocy przemawiają 158 Przerażający dzień jutrzejszy Faza druga. Trzecia wojna światowa toczy się w Palestynie Na ziemiach zamieszkanych niepodobieństwem będzie żyć. Wielka niezgoda o uzyskanie ziem [kwestia palestyńska?]. Królestwo podarowane mężom nie znającym roztropności. Później dla wielkich braci [USA i Rosja] śmierć i waśnie. Nostradamus (1555), C2, Q95 [Uwaga autora. Numer tego proroctwa, na szczęście, nie oznacza daty tego wydarzenia; w 1995 roku nic takiego się nie stało. Z drugiej strony zabicie w tym roku izraelskiego premiera Icchaka Rabina poważnie nadwerężyło proces pokojowy na Środkowym Wschodzie i doprowadziło do przejęcia władzy przez prawicowego polityka Beniamina Netanjahu. Nie wiadomo jeszcze, czy taka zmiana polityczna przyniesie Arabom i Izraelczykom wojnę czy pokój]. Koniec przyjaźni amerykańsko-rosyjskiej przed końcem 1995 roku? Rządy pozostaną w rękach dwóch [supermocarstw?]. Utrzymają je przez bardzo krótki czas. Gdy trzy lata i siedem miesięcy minie, wyruszą na wojnę. Nostradamus (1555), C4, Q95 [1995?] W tej kwestii trudność polega na tym, że nie można być pewnym, kiedy rozpocząć odliczanie. Wraz ze zniknięciem Związku Radzieckiego i bezprecedensową otwartością w stosunkach pomiędzy Rosją i Stanami Zjednoczonymi nowa przyjaźń przepoczwarzająca się w przyszłą wojnę być może już się rozpoczęła. Według jednej z interpretacji Nostradamus w innych przepowiedniach ustala datę przerażającego zakończenia wojny antychrysta na lipiec 1999, moglibyśmy więc rozpocząć odliczanie do załamania się przyjaźni od stycznia 1996 roku (kolejne wybory prezydenckie)*. Jeśli jednak data lipiec 1999 roku okaże się datą rozpoczęcia dwudziestosiedmioletniej wojny antychrysta, wspomniani dwaj mogliby okazać się Ameryką i Chinami; Chiny właśnie mają być następnym supermocarstwem wypełniającym pustkę, która została po Związku Radzieckim, i to jeszcze przed 2010 rokiem. W tym przypadku podpisane jakiś czas później porozumienie pokojowe pomiędzy USA i Chinami będzie trwało zaledwie trzy lata i siedem miesięcy - potem oba kraje rozpoczną działania wojenne. Być może stanie się to jeszcze przed latami dwudziestymi XXI wieku. Zmiana osi politycznej. Druga zimna wojna? Czas pomiędzy 1998 a 2000 to zdradliwy okres; Saturn, Jowisz i Neptun zmieniają wtedy swe znaki, tak jak my zmieniamy biegi w samochodzie. A kiedy już zmiana ta nastąpi, oznaczać będzie napięcia, * *W 1996 odbyła się reelekcja Borysa Jelcyna (przyp. red.). Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 159 nieszczęścia, kłótnie icierpienia, ciężkie próby oraz długi i kręty ślad krwi, posoki, zniszczeń; rezultatem będzie śmierć, ruiny i rozkład. Bejan Daruwalla (1989) Wojna (lub zemsta) antychrysta Straszliwy wojownik rozpęta ją, a wrogowie jego okrzykną go Antychrystem. W wojnie tej wszystkie narody Ziemi będą toczyć walkę przeciwko sobie. Walczący wzniosą się do niebios, by zdjąć gwiazdy i zrzucić je na miasta, by podłożyć ogień pod budowle i spowodować bezgraniczne zniszczenia... Narody będą płakać i wołać o pokój, ale pokoju nie będzie. Św. Odylia (720 n.e.) Wybuch wojen domowych. Supersystemy zaczynają upadać Co więc stanie się z tymi ludźmi, kiedy ta wielka i straszliwa wojna [domowa] nadejdzie? Będzie się ona bardzo różnić od wojny Północy z Południem [w Ameryce]... To będzie wojna dzielnicy przeciw dzielnicy, miasto przeciw miastu, wioski przeciw wiosce, stanu przeciw" stanowi, i pójdą oni naprzód siać zniszczenie, i sami będą niszczeni, i produkcja w znacznym stopniu będzie wstrzymana w państwie amerykańskim. ...Ich miasta zostaną zdewastowane. Zbliża się czas, gdy w ogromnym i ludnym mieście Nowy Jork... nie będzie mieszkańców. Orson Pratt (1879), PRZYWÓDCA MORMONÓW Katastrofy ekonomiczne. Całkowite załamanie się supersystemów ...Katastrofy finansowe i zrujnowane posiadłości sprawią, że popłynie wiele łez... Niemal cały świat będzie wywrócony do góry nogami. Ludzie stracą rozsądek i zapomną o pobożności. Będą trujące chmury, będą promienie zdolne palić bardziej niż słońce na równiku, maszerujące armie zakute w żelazo, latające okręty pełne straszliwych bomb i strzał, i latające gwiazdy [przyszła broń kosmiczna programu gwiezdnych wojen?] z ogniem siarkowym, który zniszczy miasta całe w przeciągu chwili. Przepowiednia Warszawska (1790) Zapowiedź nuklearnej wymiany pomiędzy Wschodem i Zachodem. Żołnierze będą pod ziemią na głębokości 90 metrów na podobieństwo kretów. [Atomowi wojownicy odpalają swoje pociski z bunkrów schowanych kilkadziesiąt metrów pod ziemią]. Proroctwo z Marienthal (1749) 160 Przerażający dzień jutrzejszy Dzień ostatecznego sądu termojądrowego? Nadejdzie w roku 2000 dzień Pana, który osądzi tak żywych, Jak i umarłych. Gwiazdy i komety [pociski?] spadną z góry. Ziemia stanie w ogniu od błyskawicy [błyski wybuchów jądrowych lub promieni laserowych], i stara Ziemia zakończy SWÓJ żywot. Przepowiednia Warszawska (1790) Śmierć ludzkości? Jednego dnia nastąpi pogrzeb rodzaju ludzkiego, wszystkiego, co dzięki bogactwu zostało stworzone, wszystkiego, co było wyniesione do zaszczytów, wszystkiego, co słynne, i wszystkiego, co piękne: wielkich tronów, wspaniałych narodów - wszystko przepadnie w Jednej otchłani, wszystko wniwecz obrócone w Jednej godzinie. Wyrocznia Sybilli (II wiek p.n.e.) Koniec świata? O wschodzie słońca ukaże się wielki ogień. Huk i światłość rozciągająca się w kierunku Północy... Walczący po obu stronach barykady doskonale wiedzą, że pierwsze eksplozje termojądrowe zniszczą cele rozmieszczone na południowych terenach USA i Rosji, później zaś atak będzie przemieszczał się w kierunku północnym. Zakończenie tej przepowiedni mrozi krew w żyłach: ... Na całym świecie tylko śmierć i lament, śmierć czeka ich od broni, ognia i głodu. Nostradamus (1555), C1, 091 Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że prorok miał na myśli 1991 rok i na szczęście się pomylił. Od zimnej wojny do nuklearnej zimy. Szaleństwo, obłęd i opętanie... Dwa trupy leżące przy drodze, dwa upadłe kolosy [Stany Zjednoczone i Rosja czy może Stany Zjednoczone i Chiny?], straszne zmagania, lament, ruina, szczątki i dym. Gdzie podziało się słońce? Gdzie Jest dzień? Gdzie Bóg i Jego pomoc? Wszystko na Ziemi pogrążone Jest w mroku. Piekło otwarło swoje wrota. ,. Madame Sylvia (1948) Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 161 ...Obfite śniegi nadciągną i pada na całym świecie. Panują mordercze mrozy. Słońce pociemniało w południe. Nie promieniuje już radością. Ryczą niszczycielskie burze, które nie mają końca. Na próżno ludzie czekają na nadejście lata. Po dwakroć zima następuje po zimie w świecie, który zagrzebany Jest w śniegu, skuty mrozem, w okowach lodu. (Zima Fimbul, lodowy holocaust, przed którym ostrzegają prorocy wikingów, może nastąpić po bitwie Ragnarók, skandynawskiej wersji Armagedonu). Fragment Ragnarók, starodawnej przepowiedni skandynawskiej (przed wiekiem IX) n.e.) A zaraz po udręce owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie zajaśnieje swoim blaskiem, i gwiazdy spadać będą z nieba [gwiazdy czy może głowice jądrowe?], i moce niebieskie będą poruszone [wybuchami atomowymi?]. Jeszua (30-33 n.e.), Mat. 24,29 Zima nastanie, ciemność zapadnie na trzy dni, błyskawice, grzmoty i rozpadliny w ziemi... Trujący oddech wypełni noc pyłem. Czarny mór, najgorsza z ludzkich bitew... Proroctwo z Pasawy (XIX wiek) Cały kraj [Szkocja] zostanie tak całkowicie zdewastowany i wyludniony, że nie usłyszycie piania koguta; Jeleń wraz z innymi dzikimi zwierzętami zostanie wytępiony przez potworny czarny deszcz. Brahan jasnowidzący (1665) Potężny wicher rozpęta się na północy, niosąc ze sobą obfitą mgłę i najgęstszy pył, i wypełni on ich gardło i oczy tak, że zaprzestaną swej rzezi i pogrążą się w wielkim strachu. Św. Hildegarda (około 1141) ...heretycy są martwi, Jeńcy wygnani, nabiegłe krwią ludzkie ciała, woda i poczerwieniały lodowaty deszcz pokrywający całą Ziemię. Nostradamus (1557), C8, Q77 Nowe zwroty do zbioru nieśmiertelnych bzdur: Pentagon wymyślił sobie "ograniczoną" albo "przeciągającą się, ale kontrolowaną wojnę jądrową". Ma to oznaczać, że prezydent Stanów Zjednoczonych, bezpiecznie rozparty w lecącym w przestworzach służbowym samolocie, jest w stanie dowodzić swymi atomowymi żołnierzami w chwili, gdy niebo pełne jest rosyjskich i chińskich pocisków bojowych średniego zasięgu, wybuchów i śmiercionośnych chmur radioaktywnych. Pewnie ma to też oznaczać, że przetrwa wystarczająco duża liczba rozważnych i zdrowych na umyśle polityków i dowódców 162 Przerażający dzień jutrzejszy wojskowych (choć przecież to oni właśnie stanowić będą główny cel ataku sił nieprzyjacielskich), by przeprowadzić dżentelmeńską akcję nuklearnego odwetu, zamiast wpaść w niszczycielski szał i wystrzelić w jednej chwili wszystkie dostępne pociski z głowicami atomowymi. Jeśli ludzkość nie zmądrzeje i nie przezwycięży swego pragnienia katharsis, spełnią się straszne groźby Stormbergera i wyroczni Sybilli, a w następnej wojnie zginie w ciągu jednego dnia więcej ludzi niż we wszystkich dotychczasowych wojnach. Mimo zawieranych przez rządy krajów umów pokojowych, jakakolwiek niespodziewana zmiana politycznych przypadków składających się na przyjaźń amerykańsko rosyjską może spowodować, że odpowiedzialni za arsenał strategiczny dowódcy po obu stronach ogłoszą czerwony alarm. To może stać się lada dzień. Ludzie chcieliby wierzyć, że porozumienia pokojowe są równoznaczne ze zniszczeniem istniejących składów broni, ale ta wiara może nas drogo kosztować. Traktaty START doprowadziły do zniszczenia rakiet, ale nie do zniszczenia głowic. Bomby mogą być - i w rzeczywistości są - gromadzone na przyszłość. W ciągu miesięcy, a w najgorszym przypadku w ciągu kilku lat, każde państwo może odbudować arsenał swych pocisków. Faktem jest, że nawet praca niszczenia rakiet dopiero się rozpoczęła. Niewiele czasu zostało do 2000 roku, a zmiany w polityce zachodzą znacznie szybciej, niż są to w stanie ogarnąć politycy (i interpretatorzy proroctw oraz przepowiedni). Siły ery Wodnika, które mogły przynieść klęskę rosyjskiemu supermocarstwu w 1996 roku, mogły też obalić Wspólnotę Niepodległych Państw w następnym. Przepowiednie i astrologiczne wyliczenia wskazują na lata 1994, 1996 i 1999 jako na najprawdopodobniejsze terminy, w których możemy spodziewać się Armagedonu w naszym stuleciu. Następne okresy, na które należałoby uważać, to przedział pomiędzy latami 2009 i 2012 oraz lata dwudzieste XXI wieku. Jeśli harmonogramy rozbrojeniowe będą bez przeszkód realizowane mimo niespodziewanych zwrotów i napięć, niebezpieczeństwo unicestwienia ludzkości bronią masowego rażenia z pewnością będzie się zmniejszać wraz z każdym przemijającym kosmicznym oknem otwartym naArmagedon. W pewnym sensie, zbliżając się do rozbrojenia, zbliżamy się jednocześnie do poziomów nuklearnego zagrożenia zgromadzonego podczas najniebezpieczniejszych lat zimnej wojny. Jeśli do 2003 roku zmniejszymy o 75 procent światowy arsenał atomowy, oceniany w latach dziewięćdziesiątych mniej więcej na 40 do 50 tysięcy pocisków, ciągle pozostanie dużo więcej broni masowej zagłady, niż istniało na kuli ziemskiej w okresie, gdy Rosja i USA niemal rozpętały Armagedon podczas kryzysu kubańskiego (1962 rok ). Już wtedy pocisków było za dużo, teraz będzie ich więcej! Rakiety zostaną rozmieszczone na ruchomych wyrzutniach ukrytych pod powierzchnią niemożliwych do spenetrowania mórz. Bardzo wielu proroków i wróżbitów przewidziało, że spadające z nieba ognie Armagedonu będą wystrzelone z atomowych okrętów podwodnych. Biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo spowolnienia procesu rozbrojeniowego zapoczątkowanego przez START i przewidywaną eksplozję demograficzną, liczba ofiar wojny termojądrowej przeprowadzonej w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych albo na początku XXI wieku byłaby mniej więcej równa liczbie ofiar wojny atomowej mającej miejsce w latach osiemdziesiątych naszego stulecia. Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 163 W ciągu zaledwie 90 minut pełnej wymiany ognia spośród 1,4 miliarda ludzi zamieszkujących blok północny około 750 milionów zginie natychmiast w wyniku bezpośredniego rażenia, a 350 milionów odniesie ciężkie obrażenia. Większość ciężko rannych bardzo szybko umrze. 300 milionów mieszkańców Północy, którym uda się ocaleć, może spodziewać się rychłych popromiennych plag i chorób zakaźnych. Według innych szacunków jedynie 200 milionów mieszkańców Północy przeżyje, by świętować nadejście nowego tysiąclecia. Zaledwie w ciągu jednego roku mogłoby wydarzyć się to, co stałoby się z Ziemią w ciągu lat czterdziestu, gdyby ziściły się najgorsze scenariusze uwzględniające efekt cieplarniany i zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Północne pola uprawne, które dają pożywienie większości ludzi na świecie, zostałyby pochłonięte przez ogień. Niszczycielska siła wybuchu jądrowego i promieniotwórcze skażenie pozbawiłyby życia miliard ludzi, z których większość zginęłaby w czasie 90 dni po apokaliptycznej wymianie ognia. Najwięcej jednak ludzi straciłoby życie wcale nie z powodu bezpośredniego efektu eksplozji pocisków bojowych: około 2,5 miliarda umarłoby z głodu w ciągu następnego roku. Wielu dawnych jasnowidzów przekazało potomnym przerażająco dokładne opisy następstw działań wojennych, w czasie których tysiące miast znikną pod nuklearnymi kulami ognia. Powstały dym i szczątki zostaną wyrzucone do górnych warstw atmosfery i zablokują dostęp światła słonecznego na pół roku, a może nawet na rok. Jasnowidze z Północy przestrzegają nas przed "zimą Fimbul" - zimnym i mrocznym następstwem Ragnarók, skandynawskiej odmiany Armagedonu. Współcześni naukowcy nazywają to zimą jądrową. Jej efekty są katastrofalne. Supersystem rolniczy ulegnie całkowitej zagładzie. Nawet regionalna wojna atomowa wystarczyłaby, by zniszczyć cywilizację. Pióropusz dymu unoszący się nad rejonem regionalnego Armagedonu w południowej Azji, na Środkowym Wschodzie lub nawet nad minimalnie tylko zbombardowanym państwem koreańskim (jednym albo drugim) mógłby spowodować dosyć znaczące zmiany w rozkładzie opadów atmosferycznych. Zrujnowałoby to azjatyckie plony ryżu lub amerykańskie zbiory zbóż. Światowy system żywnościowy uległby unicestwieniu. Nawet niewielka wymiana ognia w "kosmetycznym zabiegu jądrowym", wymierzonym przeciwko obiektom militarnym i magazynom paliwa, mogłaby być wszystkim, czego potrzeba, aby wytworzyć wystarczającą ilość dymu do znacznego oziębienia klimatu i zniszczenia światowych plonów w następnym roku. Nawet w piekle nie ma dziur ozonowych takich, jak te powstałe pod wpływem drgań elektromagnetycznych wywołanych eksplozją atomową. Niewielka sprzeczka atomowa pomiędzy supermocarstwami mogłaby doprowadzić do wywiercenia w niebie śmiercionośnych dziur ozonowych, które wysterylizowałyby ziemię i uczyniły wielkie połacie terenu niemożliwymi do zamieszkania przez następne kilkaset lat. Zima jądrowa zmieni całkowicie naturalny ruch mas powietrza, dzięki czemu system klimatyczny półkuli północnej oddzielony zostanie od układu klimatycznego półkuli południowej. Znaczna ilość pokrywającego półkulę północną żałobnego całunu przeniesie się też nad drugą półkulę. 164 Przerażający dzień jutrzejszy Nostradamus przeczuwał, że zamiast radioaktywnych śniegów możemy spodziewać się łagodniejszej zimy jądrowej lub nawet jesieni jądrowej z lejącym się z nieba zimnym, zabarwionym na czerwono przez rad deszczem. Następstwa nuklearnej zimy spowodują, być może, wymarcie ziemskich form życia, jeśli wystarczająco dużo atomowych wybuchów unicestwi warstwę ozonową w górnych warstwach atmosfery. Przepowiednia Emmy Kunz, w której wizjonerka wspominała o rakietach dziurawiących atmosferę, może także odnosić się do latających we wszystkie strony setek, jeśli nie tysięcy pocisków strategicznych średniego zasięgu. A później nadejdzie wiosna jądrowa. Gdy wiatr rozpędzi chmury, wszyscy, którym udało się przetrwać, stwierdzą, że katarakta nie pozwala im cieszyć się kiełkującymi na nowo plonami. Układ immunologiczny ludzi i zwierząt oraz tak niezbędnych im do życia roślin może ulec załamaniu podczas przeciągającej się ultrafioletowej śmierci. Nieuświadomiony koszmar. Podążam obraną drogą z dokładnością i pewnością lunatyka. Adolf Hitler (1939), GDY ZAPYTANO GO O SEKRET KRYJĄCY SIĘ ZA JEGO NIEMAL CUDOWNYMI SUKCESAMI POLITYCZNYMI I MILITARNYMI POPRZEDZAJĄCYMI DRUGĄ WOJNĘ ŚWIATOWĄ Groza i przepaść, i pułapka na ciebie, mieszkańcu ziemi! I będzie tak, że kto będzie uciekał przed okrzykiem grozy, (upadnie w przepaść, a kto wyjdzie z przepaści, uwikła się w pułapkę... Izajasz (783-687 p.n.e.). IZ. 24.17-18 Ten czas nie Jest odległy, bo pogrążona we śnie ludzkość dużo już wycierpiała i wycierpi Jeszcze więcej, a w miarę Jak cierpienie będzie narastać... stanie się ono błogosławieństwem w przebraniu. Człowiek Jest w stanie znieść Jedynie określoną ilość cierpienia, a potem się budzi. Człowiek nacierpiał się Już wystarczająco dużo. Osho(1985),DTOL lub Ll/iel kó\ Cztery wymiary koszmaru O papieżach i eksplozjach demograficznych. W połowie lat osiemdziesiątych papież Jan Paweł II odwiedził zrujnowaną dzielnicę mieszkalną biedoty w Tumaco w Kolumbii. Ojciec Święty odziany był od stóp do głów w białe szaty. Z trudem przecisnął się przez otwór wycięty w arkuszach blachy i kawałkach plastikowej folii. Ruderę zamieszkiwali bezrobotny chłop, jego Nieuświadomiony koszmar 165 ciężarna żona i pół tuzina wycieńczonych głodem dzieci. Podczas swoich podróży papież niejednokrotnie widywał zatłoczone dzielnice nędzy. Było to kolejne gniazdo biedy i przemocy, wysypisko utraconych na zawsze marzeń. Bez wątpienia Ojciec Święty zdążył nieco przywyknąć do widoku niezliczonych dzieci buszujących w slumsach, dzieci o rękach i nogach jak patyczki i wzdętych brzuchach, dzieci bawiących się w rynsztokach. Stojąc w cuchnącej ruderze, usiłował przekazać jej mieszkańcom łagodne słowa pocieszenia, ale zagłuszał je wrzask niemowląt domagających się z płaczem jedzenia i ssących bezskutecznie pozbawione pokarmu matczyne piersi. W powietrzu unosił się smród. Przejęty, choć zarazem pusty wzrok chłopa i wylęknione oczy jego obdartego potomstwa sprawiły, że w oczach Ojca Świętego pojawiły się łzy. Gdy wynurzył się z chałupy na jego policzkach widoczne były lśniące w tropikalnym słońcu ślady łez. Drżącym głosem oświadczył przedstawicielom środków masowego przekazu i całemu światu: "Błogosławię ludzi w tym domu". Trochę później zauważono, jak jeden z papieskich sekretarzy wręcza kolumbijskiemu chłopu 300 dolarów amerykańskich. Po powrocie z południowoamerykańskiej podróży papież Jan Paweł II powtórzył z niewzruszoną pewnością, że wszystkie metody kontroli urodzeń i zapobiegania ciąży są grzechem. Jestem za wprowadzeniem całkowitej kontroli urodzeń na okres przynajmniej dwudziestu lat, tak aby liczba ludności na świecie zmniejszyła się do jednej czwartej obecnego stanu. Nie pozwolą jednak na to wielcy słudzy ludu; gdyby nie było biedaków ani sierot, gdyby nie było głodujących narodów, co stałoby się z ludźmi takimi, jak papież Polak, Matka Teresa itd.? Dla własnej chwały potrzebny Jest im świat stale pogrążony w ubóstwie. Osho(1985),LTST Ludzi nic teraz nie obchodzi Matka Ziemia, bo kiedy umrą, są zabierani do nieba. Tam dostaną harfę, parę skrzydeł i aureolę, a później będą już tylko przez cały czas grali. Wcale mi się to nie podoba. Nawet nie wiem, jak się gra na harfie. Dziadek Semu Huarte (1983), Plemię Czumaszów. Nazajutrz po Dniu Ziemi. Poniedziałkowy poranek nadchodzi bez względu na to, czy niedzielne modlitwy lub orgie były takie jak zwykle czy wyjątkowe. To samo wydarzyło się po pewnej niedzieli w kwietniu 1990 roku, kiedy ogólnoświatowa świadomość strasznych warunków, w jakich znajduje się Matka Ziemia, została pobudzona niezwykle silnie. Pierwszy Dzień Ziemi 1990 roku był naprawdę zbiorową manifestacją ekologicznej aktywności, 166 Przerażający dzień jutrzejszy która poruszyła wyobraźnię mieszkańców całego świata. Miliony ludzi ze wszystkich naszych zanieczyszczonych kontynentów poświęciło kilka chwil, parę godzin - były nawet takie gorliwe jednostki, które przeznaczyły na to cały dzień - by zastanowić się nad tym wszystkim oraz pozbierać trochę śmieci. Postanowiono w ten sposób złożyć hołd naszemu jedynemu gniazdu w kosmosie, tak bardzo już skalanemu. Hołd ten przekroczył bariery światła i dźwięku, granice narodowościowe i religijne. W tym jednym dniu królowie śmiecenia z uprzemysłowionej Północy i królowie rozmnażania się, zamieszkujący rynsztoki i ogołocone tereny leśne Południa, wyciągnęli ręce i dotknęli Utopii. Tego jednego dnia wszyscy mogli poczuć uścisk innego człowieka i odpowiedzialność, jaką ludzkość powinna w sobie kultywować, jeśli ma nadejść XXI wiek, w którym warto będzie żyć. Słońce wędrujące po upstrzonym dziurami ozonowymi niebie obdarzyło swym blaskiem gesty ekologicznej solidarności. W Waszyngtonie przedstawiono symboliczne wizerunki ekologicznej śmierci; grupa Kenijczyków zasadziła trochę drzew, kilkaset z kilku miliardów niezbędnych do zastąpienia tych wyrąbywanych w lasach deszczowych. Koncerty rockowe na całej kuli ziemskiej skłoniły słuchaczy do wysłuchania kilku dobrych słów skierowanych pod adresem Matki Ziemi, wetkniętych pomiędzy ulubione piosenki. W Oregonie (USA) świadomość rozbudzano wibracjami plemiennych rytmów. Rdzenni Amerykanie razem z innymi mieszkańcami stanu walili w bębny aż do upadłego, by przypomnieć duchom Ziemi, że jej dzieci nie zapomniały jeszcze, kto jest ich matką. Rytmy miały także skłonić tych, którzy zanieczyszczają naszą planetę, żeby nareszcie pomyśleli o poprawie warunków życia na niej. Niektóre gesty graniczyły z czystą poezją; były to płynące z głębi serca wysiłki, aby obudzić w ludziach długotrwałą troskę o jedyne źródło życia w tym wszechświecie. W Tours we Francji uczniowie zrobili 3 tysiące pięknych latawców; połączono je, by utworzyć latający most łączący oba brzegi rzeki Cher. W Tuluzie aktywiści ruchu Przyjaciele Ziemi odsłonili mający 2,5 metra wysokości pomnik śmieci, który nazwali Monumentem Nieznanych Odpadów. W Rzymie miłośnicy przyrody złożyli w ofierze Ziemi swe ciała - rozłożyli się na gorącym asfalcie centralnych ulic Rzymu, doprowadzając do zatrzymania ruchu i przerwy w zanieczyszczaniu "wiecznego miasta", przynajmniej na jeden dzień. W Solano w Kalifornii dzieci wypuściły 300 tysięcy biedronek - naturalnych pogromców szkodników roślin. Z Monachium w Niemczech poleciało w przestworza 10 tysięcy baloników z doczepionymi do nich ekologicznymi hasłami. Mali monachijczycy mieli nadzieję, że choć część balonów spadnie na pokryte sadzą, w najwyższym stopniu zanieczyszczone miasta przemysłowe Czechosłowacji. A później nadszedł poniedziałek... Ten dzień zawsze nadchodzi i w mniejszym lub większym stopniu jest dniem leczenia kaca. Sobotnio-niedzielna zabawa przypomina się nieprzyjemnie w poniedziałkowy ranek. Znów trzeba zmagać się z korkami i ze smogiem, jechać do biura. Tam, gdzie jeszcze poprzedniego dnia Zieloni leżeli na głównych arteriach komunikacyjnych Rzymu, teraz panuje zwykły o tej porze uliczny gwar, w powietrzu zaś wisi niewidzialne kilka ton spalin i dwutlenku węgla. W Oregonie bicie bębnów ucichło już Nieuświadomiony koszmar 167 dawno, i w fabrykach od Medford po Ąlbany zbolałe palce odbijają karty w zegarach kontrolnych. W poniedziałek większość latawców sporządzonych przez dzieci z Tours - przeważnie zrobionych z papier-mache masek zwierząt zagrożonych wyginięciem - oraz niezliczone tony ulotek i plakatów obwieszczających Światowy Dzień Ziemi lądują w śmietnikach. 10 tysięcy sflaczałych baloników ugrzęzło w gałęziach drzew i krzewów w całej Czechosłowacji, zwisając jak więdnące owoce pod zadymionym porannym niebem. Pod koniec roboczego poniedziałku większość ludzi była już prawdopodobnie zbyt zmęczona, by przykładać wagę do słów Louisa Manuela Guerra, meksykańskiego działacza ekologicznego: "Przez ostatnie dwadzieścia lat ludzie dyskutowali, wydawali książki i tworzyli organizacje. Prawda jest jednak taka, że z każdym dniem Ziemia cierpi coraz bardziej". Musimy ocalić to, co zostało na Ziemi; w proroctwach zapowiedziano bowiem, że jeśli kojot, kruk i Indianin znikną z powierzchni Ziemi, wtedy wszyscy, wszystkie rasy, umrą. Dziadek Semu Huarte (1983). Plemię Czumaszów. Większość ludzi nie zdaJe sobie sprawy z tego. że się przeJedli, aż do momentu gdy rozboli ich brzuch. Zbudź się Ameryko! Naród dobrego konia (1982), Szaman Wisajanów. Przyjemności i plagi. Skulony w swej klatce samiec myszy mruga zdziwiony na widok dwóch niewielkich dźwigni. Jeśli naciśnie tę po lewej stronie, maleńka elektroda wprowadzona do jego mózgu przez potężnych ludzi pozwala mu przeżyć najwspanialszą seksualną rozkosz. Aż się wąsiki skręcają w paragraf! Po naciśnięciu dźwigienki po prawej stronie wypadają smaczne granulki. Kto by tam jednak myślał o jedzeniu, kiedy skręca go kolejny megaorgazm? Kogo obchodziłoby coś tak przyziemnego jak żarcie, kiedy puls rozkoszy jak przy płodzeniu tysiąca młodych naraz znika równie szybko, jak się pojawił, pozostawiając po sobie jedynie pustkę i rozpacz? Mysie łapki naciskają na lewą dźwignię jeszcze jeden, ostatni raz przed posiłkiem. Później jeszcze raz. I jeszcze raz. "Jeszcze tylko ten jeden ostatni razik i coś by trzeba było przekąsić" - podpowiada gryzoniowi instynkt. Różowe łapki naciskają dźwignię po raz kolejny. Dni mijają, myszka chudnie. Dźwigienka po prawej stronie rzadko jest uruchamiana; nietrudno o niej zapomnieć w rytmie chwilowych wzlotów, które ukrywają obmierzłą prawdę o tym, że jest się laboratoryjną myszą na łasce i niełasce ludzi, prawdę niemożliwą nawet do objęcia małym umysłem. Lepiej nacisnąć dźwignię po lewej i zapomnieć o wszystkim! W tych króciutkich chwilach mysz może sobie wyobrazić, że jest największym i najbardziej płodnym samcem wśród gryzoni. Myszka Miki z jej animowanymi podbojami 168 Przerażający dzień jutrzejszy głowicy bojowej, daków. A gdyby Mosze wiedziałb kich Palestyńczy atomowych mega miłosnymi może się schować! Elektronicznie zdeformowane instynkty samca ignorują potrzebę odżywiania się, nie zwracają uwagi na ostrzeżenia o chorobie. Futerko wypada już całymi kępkami. Wkrótce naukowcy znajdą mysz zwisającą z dźwigienki, z pyszczkiem wykrzywionym w ekstatycznym grymasie śmierci. Załamanie się układu odpornościowego spowodowało, że elektronicznie uzależniony gryzoń zapadł na jedną z licznych plag gnębiących tę grupę zwierząt. Strach jest nierozłącznym elementem stanu, w jakim się znajdujecie. Możecie dać się oszukać złudzeniom i na jakiś okres uniewrażliwić się na strach, ale identyfikacJa z istnieniem cielesnym Jest równoznaczna z odczuwaniem strachu. Adi Da Santosha (1979), ŚCIEŃ Bajka o zamienionych wojownikach zagłady. Pewnego razu na terenach przyszłego pola bitwy trzeciej wojny światowej, w szpitalu w okupowanej przez Izrael części Zachodniego Brzegu Jordanu urodziła się dwójka dzieci - dorodnych chłopców. Jednemu dano na imię Abdul, a drugiemu Mosze. Ledwo dzieciątka przecisnęły się na świat przez ciasne łona cierpiących w porodzie mam, przeznaczenie pomieszało bezlitośnie ich tożsamości. Oba maluchy coś nieskładnie po swojemu wykrzykiwały na oddziale położniczym, gdy nastąpił wybuch podłożonej przez terrorystów bomby. W zamieszaniu noworodki pomylono. Malutki Mosze został bezpiecznie przeniesiony z płonącego szpitala przez rodziców Abdula do , obozu dla uchodźców, a Abdul znalazł się w landrowerze odwożącym go do najbliższego kibucu. W świecie kibucu, tak jak i w świecie palestyńskiego obozu dla uchodźców, rodzi ce w dobrej wierze starali się wypełnić nie zapisane karty dwóch niewinnych jeszcze duszyczek i skierować synów na jedyną właściwą drogę życiową. Żydowski brzdąc zo stał dobrym muzułmaninem i szybko nauczył się nienawidzić Izraelczyków oraz zwracać się do Boga Allah. Malec arabski postępował zgodnie z dziesięcioma przykazania mi, modlił się do Jahwe, uczył pilnie hebrajskiego i, tak jak umiał, naśladował strach i nienawiść względem Palestyńczyków, jaką żywili "jego" rodzice. Pod koniec lat osiemdziesiątych "Arab" Mosze z ochotą wypełnił swój patriotycz ny obowiązek i wstąpił do Armii Izraelskiej. Przecież inaczej być nie mogło. Rodzice wyszkolili go tak, aby każdego Araba traktował jak wroga, "Izraelczyk" Abdul dobrze zapamiętał lekcję, jaką wpajali mu przez całe życie starsi; Żydzi byli dla niego okupantami Palestyny, którzy "jego" naród mieli za nic. Dzieciństwo spędzone na ciskaniu kamieniami we wroga wyzwoliło w Abdulu nieokiełzaną chęć przyłączenia się do "bojowników o wolność", organizacji Abu Nidala. Rozpoczęły się koszmarne lata dziewięćdziesiąte i "Palestyńczyk" Abdul marzył w uniesieniu o dniu, w którym będzie mógł poprzywiązywać do ciała tyle materiałów wybuchowych, ile będzie w stanie unieść, by wysadzić w powietrze syjonistycznego wroga. Jeszcze lepiej byłoby przyczynić się w jakiś sposób do wystrzelenia chemicznej Nieuświadomiony koszmar 169 głowicy bojowej, od wybuchu której zginęłyby dziesiątki tysięcy jego prawdziwych rodaków. A gdyby Arabowie ośmielili się zrealizować plan tak potworny, wtedy "Arab" Mosze wiedziałby dobrze, co należy zrobić w odwecie. Najlepiej zagazować wszystkich Palestyńczyków razem z ich arabskimi sąsiadami albo zrzucić im na głowę tyle atomowych megaton, ile się mieści w arsenałach. Potrzebna jest inteligencja, by wyprodukować świat przedmiotów materialnych oraz, co najgorsze, niszczycielskie machiny wojenne -wtedy kiedy nie ma już miłości. Oprócz inteligencji potrzebna jest także miłość, by zrozumieć, że w rzeczywistości nie posiadamy nic. Kiedy umieramy, opuszczamy ten świat bez niczego - pozostają nam Jedynie własne doświadczenia. Żywię nadzieję, że ludzie przebudzą się, zanim zniszczą przyszłość naszych wspaniałych prawnuków. Tom Sikyea (1988), Kanadyjski indianin Denee, plemię Żółtych noży. Co sprawia, że przyszłość jest tak łatwa do przepowiedzenia? Czterej metaforyczni jeźdźcy piekieł upodobali sobie jazdę na jednym, specyficznym rumaku. Ich ulubionym, posłusznym i trudnym do zajeżdżenia wierzchowcem są koszmary, które nas prześladują - nasza podświadomość. Bez niej jeźdźcom nigdy nie udałoby się wypełnić ich misji. Musimy więc okiełznać własne koszmary i zawrócić piekielnych jeźdźców. Nie mogę zrobić tego za kogoś, mogę to zrobić jedynie dla siebie. Kiedy zagłębiam się w sobie i patrzę na koszmary wędrujące po mrocznych łąkach mojego umysłu, mogę dopaść tego konia, który szczególnie mnie sobie upodobał -jednym z prześladujących mnie koszmarów jest tendencja do brania cudzej krytyki głęboko do serca. Bez końca mogę cierpieć z powodu czyjegoś lekceważenia, jakiejkolwiek niesprawiedliwości, byle nieporozumienia. Zanim rozpocząłem ćwiczenie techniki obserwowania moich koszmarów, rodzących się na polach moich własnych oczekiwań, byłem w stanie chować w sercu urazę przez całe lata. Kiedy zagłębiam się w sobie, by zrozumieć, w jaki sposób powstają zranione uczucia, przekonuję się, że ból jest obdarzony głosem. Jeśli naprawdę głęboko się w niego wczuję, mogę nawet poznać, czyj to głos. Przez odrzucanie wszystkich usprawiedliwień tłumaczących, że mam prawo poczuć się zraniony lub urażony tym, co ktoś powiedział lub zrobił, przez zdejmowanie kolejnych warstw logiki jestem w stanie zapanować nad tym koszmarem, ten koszmar to źródło mojej rany, mojego bólu. Niemal zawsze cień tego koszmaru to okruchy dziecięcych wspomnień. Koszmar odpowiada, gdy się do niego zwrócić. Przemawia głosem mojej matki. Przypominam sobie, jak uczyłem się naśladować mamę, która silnie reagowała na różne niepowodzenia. Dotykając koszmaru w sposób ostrożny - tak by nie uciekł poza obszar mej świadomości - mogę zbadać i zrozumieć to, co zrodziła moja nieświadomość, naśladując moją matkę i nazywając jej cierpienia moimi. 170 Przerażający dzień jutrzejszy Jeśli zagłębię się jeszcze bardziej w mrok tych łąk, napotykam kolejny koszmar: głos mojej matki narzekającej na nieszczęścia był sposobem, w jaki jej matka reagowała na swe niepowodzenia. Stojąc na pastwiskach podświadomości, mogę zbadać pochodzenie nieświadomości i to, jak była przekazywana: od koni piekielnych jeźdźców począwszy, na przerażonych rumakach żyjących wewnątrz nas samych skończywszy. Nie sposób wręcz zliczyć tych koni. Pasą się one na spowitych mrokiem łąkach nieuświadomionych motywacji, które istnieją w każdym z nas. Bez wątpienia pewna liczba moich czytelników określiłaby się jako patrioci i, na przykład, oglądałaby z dumą swojego sportowca na olimpiadzie, gdy ten wstępuje na podium, by otrzymać złoty medal. Oczywiście wielu z was (tak samo jak ja kiedyś) poczułoby wtedy, jak pierś rośnie od przepełniającego uczucia, a niektórzy uroniliby nawet łezkę podczas odgrywania waszego hymnu i wciągania flagi narodowej na maszt ponad głową waszego sportowca. Czy potrafimy choć na chwilkę porzucić naszą tożsamość, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić, i zapytać: dlaczego tak reagujemy? Kim właściwie jest ten udekorowany złotym medalem nieznajomy, który dał nam tyle powodów do dumy? Naprawdę bardzo niewielu z nas zna tego człowieka osobiście, no i bądźmy szczerzy: kto chciałby tak naprawdę go poznać, gdyby nie to całe zamieszanie z flagami i medalami? Pamiętam, jak będąc dzieckiem, oglądałem starą kronikę filmową. Pokazywano grupę żołnierzy japońskich podczas drugiej wojny światowej. Wrogowie radośnie deptali amerykańską flagę narodową. Kiedy ich buciory tratowały gwiazdy i pasy, czułem się tak, jakby skakali mi po brzuchu. Później, w czasach demonstracji przeciwko wojnie wietnamskiej, widziałem hipisów paradujących w kamizelkach uszytych z amerykańskiej flagi. Także wtedy odczuwałem oburzenie i wściekłość. Dlaczego? Wytłumaczę wam. Na pastwiskach podświadomości rodzą się rozmaite koszmary. Świadomość wyciąga dłoń i dotyka boku następnego mrocznego konia. Przypatrując się swemu wnętrzu, odkryłem, że moja patriotyczna wściekłość była nieświadomością, która przemówiła głosem mojego ojca. Grzebiąc jeszcze głębiej we wspomnieniach, przypomniałem sobie, jak dostałem od ojca pierwsze lanie, gdy miałem pięć albo sześć lat. Dziecięca potrzeba bycia kochanym zmuszała mnie do tego, by być grzecznym, obowiązkowym i tak fałszywym, jak to tylko możliwe. Myślałem, że jeśli ochoczo zgodzę się ze wszystkim, co tato powie na temat amerykańskiej flagi, będę przez niego kochany. Koszmary nie znoszą, gdy się im przyglądamy. Jeśli tylko udało mi się znaleźć źródło jakiegokolwiek bezmyślnego przyzwyczajenia, znacznie trudniejsze stawało się wtedy jego kontynuowanie - przyzwyczajenie toczyło walkę ze świadomością. Kiedy podejmowałem ryzyko i zapuszczałem się w pokłady podświadomości, by dowiedzieć się, dlaczego jakieś uczucie zostało zranione, napotykałem cień stłumionego i zapomnianego zdarzenia. Odtwarzając ten incydent na nowo, odkrywałem, że moja idea zranionego uczucia pochodziła od mamy, taty, od mojego państwa i od mojego księdza. Uświadamiałem też sobie, czemu na to wszystko pozwalałem. Przyczyną było, że nauczono mnie nigdy nie kwestionować autorytetów i nie szukać prawdy samodzielnie. Nieuświadomiony koszmar 171 Zaglądanie w głąb siebie jest ryzykowne, ale daje też wolność: można dokonać odkrycia, że to wcale nie jakiś ktoś rani nasze uczucia - to ja sam, nikt inny. Ci, którzy nie uczą się na błędach popełnionych w przeszłości, są skazani na ich powtórzenie. Ta maksyma podsycała moją fascynację historią od najmłodszych lat. Pochłaniałem wszystkie książki i publikacje, jakie mogłem znaleźć na temat przeszłości i rządzących nią schematów; chciałem za wszelką cenę zrozumieć, dlaczego ogromne imperia nigdy nie zdawały sobie sprawy ze znaków ostrzegających o zbliżającym się upadku. Dlaczego wszystkie wynalazki i nowe poglądy były zawsze wyklinane albo i wyśmiewane? Czemu tacy geniusze jak van Gogh umierają w szaleństwie i nędzy, a ich dzieła sprzedawane są sto lat później za dziesiątki milionów dolarów? Dlaczego szwedzki król Karol XII czyta o zakończonej katastrofą inwazji rycerzy teutońskich na Rosję, by później powtórzyć ten sam niewybaczalny błąd? Napoleon studiuje historię Karola XII, żeby lepiej zrozumieć, dlaczego szwedzki król został pokonany, i... popełnia dokładnie te same błędy taktyczne podczas swojego zakończonego klęską najazdu na Rosję. Odnoszący sukces za sukcesem "lunatyk" Adolf Hitler nie tylko lekceważy ostrzeżenia z przeszłości - on atakuje Rosję dokładnie w dniu 129 rocznicy inwazji Napoleona na ten kraj. Tak jak poprzednio Bonaparte, Karol XII i Teutonale, Hitler ignoruje warunki klimatyczne. Pozwala, by jego armia zapu- i wcina się daleko w głąb Rosji, gdzie czeka go ten sam żałosny los. Kiedy już zaspokoiłem swą ciekawość studiów nad powtarzaniem błędów historii, zacząłem dosłownie pożerać każdą książkę, jaką mogłem znaleźć, dotyczącą "historii przyszłości", czyli proroctw i przepowiedni. W książkach tych dostrzegłem identyczne błędy. W przeszłości przywódcy mówili o potrzebie stworzenia nowego światowego porządku, tworzyli potężne armie, powiększali i doskonalili arsenały zagłady - wszystko po to, żeby utrzymać pokój. Zawsze w historii posługiwano się przemocą i bronią, żeby chronić pokój, i prorocze wizje nie przewidują zmian w tym przypadku także w przyszłości. W proroczych pismach wszystkich kręgów kulturowych dostrzegłem cienie nieświadomości galopującej w stronę wydarzeń mających nastąpić jutro i pojutrze. Znacie zwyczaj odkładania na później jakiegoś problemu do czasu, aż przekształci się on w prawdziwą katastrofę? Czytałem o przewidywanych plagach, które były rezultatem wyparcia się prawdy, bezsilności, niemożliwych do zrealizowania marzeń. Historia pokazuje, że ludzie zawsze kurczowo trzymali się przestarzałych tradycji, mimo że tłu miony głos rozumu domagał się zmian. Robili tak i ciągle tak robią. Pewnie będą tak robić także jutro. Wydaje mi się, że przeszłość i przyszłość są dwiema połówkami bezkresnego toru wyścigowego przyzwyczajeń, krążących wokół chwili obecnej. Kiedy byłem malutki, nie obrażałem się, gdy ktoś mnie przezywał. Mogło mnie to najwyżej rozśmieszyć. Słowa takie jak "chrześcijanin" albo "Amerykanin", "ateista" albo "komunista" - jakież one mogły mieć dla mnie znaczenie? Co te słowa znaczyły dla ciebie wtedy, gdy spędzałeś większość czasu w swym dziecinnym łóżeczku? Jak to się dzieje, że wpadamy w pułapkę narastających uwarunkowań i w końcu znajdujemy się na polu bitwy, wyrzynając się nawzajem z powodu naszych zapożyczonych tożsamości, świadomości narodowej i religii opartych na przesądach? 172 Przerażający dzień jutrzejszy Mam na to pytanie własną odpowiedź. Znalazłem ją po przeszukaniu zakazanych pastwisk mojego id* i po zapoznaniu się ze zjawiskiem przepowiadania dziejów. To całkiem proste: każde pokolenie rozlokowuje się z własnymi cierpieniami i okaleczeniami na dziewiczych łąkach podświadomości następnej generacji. Skoro Jest mowa o świecie ludzi, nie wydaje mi się, aby istniały duże szanse zawrócenia mas podążających tropem własnej przeszłości. Oni są tworami przeszłości, i przyszłość ich osiągnie swój punkt kulminacyjny w nadchodzącym kryzysie. Masy ludzkie zostaną pochłonięte przez ten kryzys. Przykro mi to mówić, ale nie wolno ukrywać prawdy. Zaledwie kilka osób na całym świecie zdolnych będzie przetrwać to globalne samobójstwo, i będą to ludzie, którzy nie utracili kontaktu z własną świadomością: ludzie czuJni. przytomni, kochający i gotowi zerwać z przeszłością całkowicie i bezwarunkowo, gotowi na nadejście Nowego Człowieka i na rozpoczęcie nowej ery ludzkości z niewinnością i świeżością, jaką obdarzone są dzieci. Ich jedyną nadzieją jest zdanie sobie sprawy z sensu własnego istnienia. Jest Już za późno, by zapobiec rozległym zniszczeniom, Jakie mają nastąpić. Wystarczy w zupełności, Jeśli uda się nam ochronić tylko paru autentycznych ludzi. Przeszłość ludzkości była dotychczas całkowicie przypadkowa, ludzie robili wszystko, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tego, co czynią. Teraz przyszło nam cierpieć z powodu tych konsekwencJi i nie ma sposobu, żeby to zmienić. Osho (1987), HARI Po nokaucie. Liczenie ludzkości. Tylko jedna trzecia ludzkości przeżyje przekraczanie wielkiego górskiego przejścia w czasie. Deguchi Nao (około 1896), OMO Jeśli tylko Jedna trzecia ludzkości przetrwa, to i tak będzie dobrze. meshu-Sama(1955) Od tych trzech plag, to Jest od ognia i od dymu, i od siarki... wyginęła trzecia część ludzi. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 9,18 * *W psychoanalizie jeden z poziomów osobowości, obejmujących ogół pierwotnych popędów biologicznych, kieruje się zasadą przyjemności (przyp. tłum.). Nieuświadomiony koszmar 173 .. Jeśli ślepy ślepego prowadza obaj w dół wpadną. Jeszua (30-33 n.e.), Mat. 15.14 Niewiarygodny strach przed życiem i śmiercią wyostrza sądy i opinie ludzi tak, że stają się one bronią. Człowiek kroi świat na kawałki, tworzy terytoria, buduje mury i narzuca ograniczenia. Tworzy sobie pozorne bezpieczeństwo w obrębie własnej rodziny, plemienia, grupy, miasta, kraju - chociaż w rzeczywistości nie ma nic, co oddzielałoby jednego człowieka od drugiego albo jedną grupę ludzi od innej - nic, oprócz wszystkich boskich różnic, cudownych niuansów i odrębnych upodobań. Ambres (1987), AMB Wiele tych snów i wizji nie oznacza bezwzględnie, że nadchodzi koniec, mogą one tylko wskazywać na potrzebę zmiany. Indianie mówią, że ludzie, którzy nie są duchowo dostrojeni, nie mogą się dostosować do tych zmian. Nie będą mieli niezbędnej siły fizycznej, umysłowej i duchowej, żeby zmienić samych siebie. Mówi się, że ludzkość oszaleje. Pojawi się energia lub coś podobnego, co wywrze swój wpływ na atmosferę [promieniowanie przedostające się przez dziury ozonowe?]. W rezultacie ciśnienie w naszych mózgach zwiększy się o 35 procent. Mimo to ludzie, którzy stali się czyści duchowo i zaakceptują energię nadchodzącą z kosmosu, będą w stanie przyswoić ją i wykorzystać z pożytkiem dla siebie. Odnajdą też chronione obszary, gdzie ów "proces oczyszczania ludzi" nie zrobi im krzywdy. Siedemdziesiąt albo nawet osiemdziesiąt procent ludzkości nie jest nastawione do życia duchowo, ale materialistycznie. To dlatego nie będą oni mogli znieść tej przemiany; ogarnie ich szaleństwo. Pozabijają się nawzajem i zniszczą wszystko wokół siebie. Świat zamieni się w wielki dom wariatów. Pewnie w końcu ktoś przyciśnie z tego powodu osławiony guzik. Tim Sikyea (1988), Kanadyjski indianin Denee, plemię Żółtych noży. Ludzkość będzie zdziesiątkowana epidemiami, głodem i truciznami. Po katastrofie ludzie wyłonią się ze swych Jaskiń i zgromadzą się, i paru zaledwie ich pozostanie, by wybudować nowy świat. Przyszłość nadchodzi wielkimi krokami. Świat będzie zniszczony w wielu miejscach i nigdy nie będzie taki sam jak uprzednio. Jasnowidząca Regina (początki XX wieku) ...woda i ogień oczyszczą Ziemię, i rozpocznie się okres prawdziwego pokoju. Proroctwo z La Salette (1846) 174 Przerażający dzień jutrzejszy Przez dotkliwe cierpienia człowiek zbliży się do doskonałości i lepiej będzie przystosowany do radowania się cudami nowej ery Wodnika, która, zrodzona we krwi i udręce poniesionych ofiar, wypełni w końcu znaczenie symbolu "tego, który niesie wodę"; wylewanie wody na ziemię Jest zaprzeczeniem egoizmu i oznaką bezinteresowności, do której droga prowadzi przez cierpienie. Cheiro(1926),CWP Czasy nieszczęść uświadamiają wam, jaka naprawdę Jest rzeczywistość. Jest ona zawsze narażona na uszczerbek; wszyscy są cały czas w niebezpieczeństwie. Wy po prostu cały czas marzycie, wyobrażacie sobie piękne rzeczy, które mogą was spotkać w ciągu nadchodzących dni, w przyszłości. Jednak w chwilach, gdy niebezpieczeństwo Jest blisko, nagle zdajecie sobie sprawę, że być może, nie ma przyszłości, nie ma żadnego Jutra i że ta chwila jest jedyną chwilą, jaką macie dla siebie. Tak więc czasy nieszczęść ujawniają wiele rzeczy. Nie przynoszą one światu nic nowego; po prostu uświadamiają wam, jaki jest świat - budzą was. Nawet jeśli tego nie rozumiecie, możecie to zrozumieć, możecie się przebudzić. Osho (1986),MYST. Dom, w którym pali się światło, nie przyciąga złodziei. Budda (około 500 p.n.e.) •Część III. Jutro pełne błogosławieństw. Świat ma złamane serce, ale znów się podnosi - nie mogę tego pojąć... Madame Sylwia (1948) APOKALIPSA! W tym słowie zaklęta jest boska zemsta i rozłupana na kawałki Ziemia, i grzesznicy zgłaszający się w recepcji Hotelu u Szatana. Apokalipsa to ostatnia chwila, w której przeznaczenie ma przed sobą już tylko ścianę, i nawet historia nie ma już nic do powiedzenia. Wyrok jest prawomocny i nie ma od niego odwołania. Nadszedł czas, by nakryć się skałami i górami i schować przed psychodelicznym odjazdem św. Jana, który widział anioły z mieczami w miejscu języków, wyczekujących każdego beknięcia Baranka o siedmiu oczach i siedmiu rogach. I dlaczego? Dlatego że Kapitan Karman (znany też jako Bóg Wszechmogący) przegląda Księgę Życia i nie może w niej znaleźć twojego nazwiska. Dziś dzień Sądu Ostatecznego! Apokalipsa? Słowa same w sobie są tylko słowami, to my wkładamy w nie treść i życie. Słowa trwają przez całe stulecia, zmieniając z czasem swe znaczenie, podobnie jak opowiadane w poczekalniach ploteczki. Grecy nigdy nie zamierzali uczynić z tego słowa pojęcia równoznacznego z zagładą; apocalypse znaczy dosłownie "odkryć" albo "wyjawić" prawdę. W słowie tym mieści się po prostu naga prawda, ukryta za zmieniającymi się regułami językowymi. Jednak cena, jaką się płaci za wyjawioną prawdę, może być wyrażona w walucie zmiany, do której przeprowadzenia nie jest się jeszcze przygotowanym. Dlaczego zatem reagujemy utratą nadziei i takim przerażeniem na słowo, które oznacza coś prawdziwego, coś, co kryje się za fałszem? Czy w objawieniu prawdy nie potrafimy dostrzec nic innego poza katastrofą? W wieku dwudziestu paru lat eksperymentowałem z rozmaitymi technikami mediumistycznymi. Pragnąłem osobiście doświadczyć tego niezwykłego zjawiska, jakim jest przepowiadanie przyszłości. Chciałem zasmakować słowa "apokalipsa" w tym znaczeniu, jakie nadano mu pierwotnie. Przez pewien czas czytałem z kart tarota. Nauczyłem się, że jeden ze sposobów, by być dobrym wróżbitą, to odrzucić swe oczekiwania i obawy i dać dojść do głosu intuicji - lub, jeśli wolicie, wewnętrznej wyroczni. Karty miały przemawiać same. Wcale nie miałem zamiaru nic z nich "odczytywać". Jeśli nic się nie pojawiało, nie było też żadnej odpowiedzi na pytanie. Obowiązywała tylko jedna zasada: trzeba po prostu być obecnym, wyzbyć się osądów i całkowicie ufać temu, co "to" zrobiło bądź powiedziało. Ta "zasada" niemal zawsze kierowała energię "klienta" w kierunku tej samej "przepaści", której doświadczałem również ja. To, czy ja lub mój klient ocenialiśmy wróżbę jako prawdziwą, fałszywą lub czasami wręcz brutalnie nieprzyjemną, było jedynie naszym problemem; moja wewnętrzna wyrocznia wcale się tym nie przejmowała. 178 Jutro pełne błogosławieństw Czekanie... czekanie... Upływają chwile odmierzane jedynie oddechami. Usta mówią za siebie, dłonie rozkładają karty, myśli formułują się same. Przypuszczam, że "przepaść", o której wspomniałem, jest samą esencją tego, co starożytni Grecy mieli na myśli, używając słowa "apokalipsa". Jest to stan ogołoconej ze wszystkiego niewiedzy, w którym odrzucone zostają wszystkie ceremoniały, polityka społeczna, domniemana wiedza i własna tożsamość. Czasami moje dłonie, działając "na własną rękę", wyciągały na wierzch kilka nieprzyjemnych niespodzianek. Często wychodziły na jaw jakieś strachy i lęki; czasem spod maski zadowolonego z siebie klienta płynęły łzy goryczy. Niektóre odpowiedzi wprawiały w zdumienie nie tylko klienta, ale i mnie. Moja "wyrocznia" niemal zawsze odpowiadała na pytania, które dręczyły biednego klienta, sama ich jednak nigdy nie zadawała. Dam wam zaraz dobry przykład. Kiedyś czytałem z kart tarota w centrum wiedzy tajemnej w Kalifornii (bo gdzieżby indziej?). Pewnego razu do mojego gabinetu weszła - choć właściwie powinienem powiedzieć "przecisnęła się z trudem przez drzwi" - kobieta. Bardzo szybko zorientowałem się, co wyczuła moja "wyrocznia" - ta kobieta podświadomie pyszniła się swoją otyłością, jakby namawiając każdego, by zwracał na nią uwagę. Nie licząc się ze słowami, wyrocznia to zrobiła. Powiedziała kobiecie, że czuła się ona okradziona z czegoś w wieku mniej więcej pięciu lat, i że od tamtego czasu usiłowała w jakiś sposób wypełnić powstałą lukę. "Miałam usuniętą tarczycę, kiedy byłam pięcioletnią dziewczynką" - powiedziała wyraźnie zaskoczona niewiasta. "To dlatego wyglądam... właśnie tak" - wyznała, pokazując na swoje słoniowate wdzięki. W jakiś sposób pomogło to mojej wyroczni odnaleźć właściwy trop. Przekazałam! ona, że kobieta była "tłusta" także intelektualnie - wypełniona po brzegi przeczytaną wiedzą ezoteryczną, i że jej naukowa otyłość uniemożliwiała bezpośrednie doświadczenie tajemnic, których od dawna szukała. To stwierdzenie naprawdę "uderzyło" moją klientkę. Przyznała, że sama jest wróżką i że sprawdzała mnie, bo po prostu byłem nowy w "metafizycznym klubie". Trafność tych nagłych i niespodziewanych "cięć chirurgicznych" dokonanych na najintymniejszych pokładach jej psychiki zaskoczyła niewiastę kompletnie. Ujrzałem bezbronność i łzy pięcioletniej dziewczynki, która nie potrafiła darzyć miłością samej siebie, bo stała się ofiarą zapatrywań innych ludzi na kwestię piękna. Zdemaskowana, przyznała się, że wyznaje wschodnią teorię istnienia w ciele ludzkim siedmiu ośrodków energetycznych, zwanych czakramami. Są one obecne w niewidzialny sposób w każdym z nas na subtelnych poziomach, znajdujących się poza fizyczną formą naszych organizmów. Kobieta czuła, że odpowiedzialny za porozumiewanie się, przypisany gardłu czakram był w jakiś sposób nieobecny lub zablokowany, gdyż z ledwością mogła go wyczuć. Moja wewnętrzna wyrocznia natychmiast zaprzeczyła: kobieta postrzegała tę kwestię opacznie. Ona nie odczuwała swych czakramów, odczuwała jedynie blokady stworzone przez całą książkową wiedzę, którą miała na ich temat. Jeśli już, to właśnie jej czakram gardła był otwarty, zamknięte były pozostałe. Wcale nie zamierzałen być brutalny; ostatnia rzecz, jakiej chciałem, to by kobieta się rozpłakała. Podczas seansów często odczuwam swe własne ograniczenia, swoje poczucie moralności usiłujące zablokować i potępić słowa wyroczni. Jednak z każdym Jutro pełne błogosławieństw 179 oddechem odczuwałem coraz mniejszą chęć, by dodać niewieście otuchy nic nie znaczącymi kłamstewkami. Nie wypadłem z transu. Moje usta czekały na wyrocznię: to ona miała poruszać moim językiem, dobierać spółgłoski i samogłoski i składać je w to, co chciała przekazać. Tym razem panowała jednak niczym nie zmącona cisza; wyrocznia była pusta w sposób niepokojąco szczery. Kobieta wybuchnęła płaczem. Siedziałem w oczekiwaniu, wsłuchując się w swój oddech. Jej szlochy były jak huragan. Nagle łkanie urwało się. Usłyszałem, jak przemawiam cichym głosem do tej przepaści, którą zrodziła cisza: "To miejsce znajduje się poza twoją zapożyczoną wiedzą". Nie miałem pojęcia, co to, u diabła, miało znaczyć, ale w jakiś sposób dużo to dało nam obojgu i poczułem, jak nasze serca i ciała rozluźniają się i pogrążają w czymś, co mogę nazwać jedynie obecnością. Chwila unosiła się wokół chmurami ciężkimi od przepełniającego je bezdźwięcznego deszczu, który nasączał mój kręgosłup pełnią i delikatnie odpędzał z mojego umysłu przypadkowe myśli i uczucia. Było w tym odbicie św. Jana, strachu, uniesienia, płaczącej kobiety, i im wyraźniej można było dostrzec te wszystkie rzeczy, tym bardziej wyrocznia pozostawała nietknięta i wolna od nich wszystkich. Po tej sesji z kartami tarota moja klientka promieniowała pięknem, o którym mogę powiedzieć tylko, że znajdowało się poza ciałem i wszystkimi osądami, jakie wykorzystujemy, by zabezpieczyć się przed własną duchową nagością. Kobieta przeszła apokalipsę. Rana z czasów dzieciństwa, która jątrzyła się w ukryciu przez 30 lat, została poddana działaniu balsamu prawdy. Zaakceptowanie tej prawdy przyniosło kobiecie wolność. Z gabinetu wyszła wdzięczna, wyjątkowo wrażliwa i delikatna klientka. Po godzinie doświadczyłem innej reakcji na słowo "apokalipsa", znacznie powszechniejszej po stuleciach wczytywania się w Objawienie św. Jana. Rozległ się dźwięk telefonu - dzwoniła Duża Wróżka. Była wściekła. Zarzuciła mnie oskarżeniami; jednocześnie rozdrapywała ranę małej dziewczynki i wcierała w nią różne zarazy, by ta znów mogła ropieć i boleć. Westchnąłem tylko, znużony jej monologiem. O, jak ja dobrze znałem ten zależny od uwarunkowań nawyk ego - przecież sam musiałem się z nim zmagać. Ja też mam własne rany, które chciałbym ukryć, sam raz na jakiś czas wypieram się nagiej i czasami jakże bolesnej prawdy. To właśnie ten nabyty strach przed poznaniem prawdy o sobie samych grzebie - czasem bezpowrotnie - wszystkie niewygodne dla nas objawienia. Nic innego, tylko ten strach jest siłą napędową przyszłości obciążonej nie kończącym się strachem. Jeśli nadal będziemy robić co w naszej mocy, aby ego wszystkich ludzi było z sobą połączone, nigdy nie znajdziemy w sobie tyle odwagi, by zdać sobie sprawę z własnych przeterminowanych reguł moralności, nie mówiąc nawet o odrzuceniu ich. Prawda nigdy nie wyjdzie do nas z ukrycia. Będziemy cierpieć dalej. 180 Jutro pełne błogosławieństw Pewnego dnia pani O., która prowadziła ośrodek, uświadomiła mi, ile podjęto metafizycznych starań, żeby się mnie z niego pozbyć. Jasne się stało, że dama o zbyt obfitych czakramach była liczącym się członkiem ezoterycznego kręgu adeptów wiedzy tajemnej w południowej Kalifornii. Chyba miałem problem. Nikt nie miał zamiaru dziękować mi za moje zasługi. Innym razem pani O. poinformowała mnie, że pewna liczba klientów skarżyła się na uraz ego, którego ja właśnie miałem być sprawcą. W tym wypadku nie miałem nic na swoją obronę. Często było to rzeczywiście prawdą. Zamiast wmawiać ludziom, że byli kiedyś Nefretete albo najlepszym przyjacielem Jezusa Chrystusa (chyba w całej Kalifornii nie znajdzie się nikogo, kto w poprzednim wcieleniu był nocnym stróżem), moja niesforna wyrocznia w niedyplomatyczny sposób przekazywała klientom, że w uprzednim życiu, gdy byli wyimaginowanymi cesarzami, nosili "nowe szaty" równie złudne, jak te w słynnej bajce. Powiedziałem pani O., że żaden kompromis nie jest możliwy. Skoro ludzie przychodzili do mnie ze swoimi marzeniami nadętymi jak balony, moja wyrocznia miała za zadanie coś z tym zrobić. Byłem zdecydowany przeciwstawić się wszystkim apokaliptycznym konsekwencjom i raczej zrezygnowałbym, zamiast udawać i dostosowywać się do potrzeb moich klientów. Pani O. nie wyrzuciła mnie z pracy, jednak ja sam niedługo potem zrezygnowałem z kariery wróżbity i zająłem się ogrodnictwem. Smak, zapach i wszystkie kolory strachu nagromadziły się wokół zjawiska apokalipsy za sprawą św. Jana z Patmos. D. H. Lawrence w swoim eseju pt. Apokalipsa twierdzi, że ostatni prorok w Piśmie Świętym "nie grzeszył mądrością" i zaśmiecił znaczenie słowa apokalipsa tak, żeby nadgorliwi członkowie Chrystusowej trzody uczynili z niego swój okrzyk bojowy. Histerycy ci przebaczają nieszczęsnym grzesznikom dziś, jednocześnie żywiąc w duchu nadzieję, że dostaną oni za swoje w dniu Sądu Ostatecznego. Mimo niepotrzebnej paniki, którą udało się zasiać św. Janowi, trzeba przyjąć, że mógł on w pewnym sensie mieć rację. Być może, prawdziwa katastrofa istotnie czeka tych, którzy nie są gotowi zrozumieć podstawowego znaczenia greckiego słowa. Nikt nie lubi, gdy rzeczywistość niszczy jego marzenia. Nikt nie przyzna uczciwie, że chciałby rozjaśnić latarką objawienia mroczne zakamarki własnej podświadomości. Zanim światło rozproszy ciemności niechcianego strachu i zła, będzie musiało najpierw ujawnić ulotność materiału, z jakiego sporządzone są nasze marzenia. Chyba największym marzeniem jest wiara, że jesteśmy bezpieczni, bo sprawujemy kontrolę nad naszym życiem. Zdaje się też, że objawieniem, którego boimy się najbardziej, jest odkrycie, że nasze bezpieczeństwo nie jest niczym innym niż bajką. Mniejsza z koszmarami św. Jana rodem ze szkółki niedzielnej, nie będziecie musieli konsultować się z prorokami cytowanymi w części drugiej, by zrozumieć, do czego zmierzam. Dzień Sądu Ostatecznego nie potrzebuje ani boskich, ani ojcowskich autorytetów, ani jeszcze jednej interpretacji proroczych objawień. Wystarczy mu w zupełności trochę więcej freonów ulatniających się z klimatyzatora albo odpowiednio licznej grupy ludzi, którzy uwierzą, że zmniejszanie zasobów broni zgromadzonych w dzisiejszych arsenałach można nazwać procesem rozbrojeniowym. Jutro pełne błogosławieństw 181 Dzień Sądu może być zjawiskiem powtarzającym się cyklicznie. Nadchodzi wraz z odpowiednią masą krytyczną kategorycznych zaprzeczeń faktu, że wielkie katastrofy naprawdę się zdarzają - bez względu na to, czy Bóg, szczęście niebieskie albo smażenie się w piekle istnieją rzeczywiście. Jest mnóstwo przepowiedni, z których jasno wynika, że nie możemy dotrzeć do przyszłości z teraźniejszości obarczonej argumentami ostatnich 10 tysięcy lat. Następna wspaniała epoka nadejdzie tylko dla tych, którzy gotowi są zaryzykować zmiany i odrzucić tradycje ginącej ery Adamowej; tradycje te po prostu są już bezwartościowe i nie pomogą w zwiększaniu zasobów ludzkiej świadomości. W "Jutrze pełnym błogosławieństw" - drugiej części niniejszej książki - zajmować się będziemy poglądami na kwestię przyszłości wyrażanymi przez mniejszość wizjonerów. Proroctwa te zawierają wskazówki, które pozwalają wierzyć, że nawet za pięć dwunasta apokalipsa świadomości zapobiegnie globalnemu zgonowi. Dotychczas prorocy i jasnowidze pokazywali nam, co złego się z nami dzieje. W części trzeciej niektórzy z nich przestaną wyłącznie prorokować i zaczną dawać wskazówki, co robić, aby uniknąć zagłady. Połowa książki była ostrzeżeniem. W następnej części posłużę się proroczymi wizjami jako środkiem na przezwyciężenie naszych obaw i pokonanie odwiecznej niechęci do zmian, bez których możemy przestać istnieć. Każdy postęp poczyniony przez człowieka będzie skazany na zagładę. Mimo to wspaniałe przeznaczenie wzniesie swą rękę w geście ostrzeżenia i rozkaże, by się zatrzymać. Jeśli ludzie dadzą posłuch tym spośród nich, którzy są rozumni, i zatrzymają się, będzie to z pożytkiem dla nich; Jeśli tak się Jednak nie stanie, spadnie na nich nieszczęście, i następstwem będzie straszna klęska. rękopis z Montrealu, Kanada (1888) Wszystko będzie zależeć od tego, jak pokonamy to strome przejście [w czasie]. Jeśli uda nam się przezwyciężyć trudności, jeśli ostrożnie przejdziemy tym szlakiem i nie spadniemy, wszystko się polepszy i zdrowie zostanie przywrócone. Jeśli Jednak zrobimy fałszywy krok, nie powiedzie się nam; świat pozostanie chory. Człowiek poważnie ucierpi z tego powodu lub wszyscy poumierają. Przypisywane Deguchi Nao (około 1896) Tak, wszystkie przepowiednie starożytnych Jasnowidzów, takich Jak Nastrodamus, które głoszą, że koniec świata nastąpi przed końcem tego stulecia, są prawdziwe, ale w zupełnie innym sensie, niż jest to rozumiane... Stare [stara ludzkość] musi zniknąć, by mogło powstać miejsce dla nowego człowieka z nowymi wartościami; Jedna Ziemia, która nie Jest podzielona na państwa, ludzkość, która nie Jest dzielona przez religie... Zmiany zachodziły i będą zachodzić. Osiągną one SWÓJ punkt kulminacyjny pod koniec tego wieku, kiedy ludzkość 182 Jutro pełne błogosławieństw stanie przed koniecznością podjęcia ostatecznej decyzji. Zmieńcie się całkowicie: odrzućcie wszystko co stare, nie oglądajcie się za siebie. Zacznijcie tworzyć nowe wartości, patrzcie w przyszłość - przeszłość to tylko przeszłość, a zbyt częste odwiedzanie cmentarza jest niebezpieczne... Przyszłość, to właśnie powinno was zajmować. Przyszłość i odległe gwiazdy staną się dla was wyzwaniem. Osho 1987 Czy jest jakiś most do Utopii? I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły... Widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: "Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły... Oto wszystko nowym czynię". Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 21,1-5 Wyraz "utopia" wywodzi się z greckich słów ou topos - "miejsce, którego nie ma" lub "brak miejsca" albo po prostu "nigdzie". Ze słowa tego wyłania się społeczna i polityczna doskonałość bez konkretnego adresu. Utopia to nie istniejący wieszak, na którym można rozwiesić mózg, kiedy przemoknie pod prysznicem nie najlepszych pomysłów. To iluzoryczna wyspa szczęścia, unieśmiertelniona przez sir Tomasza Morusa. To "druga Japonia" Lecha Wałęsy, gdyby udało sieją zbudować. To optymistyczny utwór sławiący harmonię świata, pokój na Ziemi i broń przekutą na sierpy i babcine druty do robótek. Utopia to tango tańczone w przestronnych salach siedziby ONZ do akompaniamentu wystukiwanego butem przez Chruszczowa. Przepraszam, jak dostanę się stąd do Utopii? Powiedziano, że nadejdzie czas, gdy rodzaj ludzki nie będzie znał klęsk głodu, wojny ani śmierci; gdy ludzkość będzie stanowić jedną rodzinę, gdy znikną rany granic i schizofrenia rozmaitych religii; kraje przestaną toczyć wojny, okłamywać się i walczyć ze sobą o ostatnie zanieczyszczone resztki ziemi, wody i powietrza. Niestety, do wspaniałości "tysiącletniego pokoju" dołączony jest także karmiczny rachunek. Utopia nie jest za darmo, ma swoją cenę: ceną tą jest ZMIANA. Nie możemy zjeść dzisiaj kawałka tortu i zostawić go sobie na jutro. Trwająca 7 tysięcy lat uczta naszej cywilizacji kończy się; podano ostatnie danie. Zaraz, zaraz. Właśnie mnie olśniło. Chyba nie jest to najszczęśliwsza metafora. Problem, z którym się teraz borykamy, jest raczej natury inżynieryjnej. Czy jest jakiś most do Utopii? 183 Jak dowiedzieliśmy się w części drugiej, zagrożenia, które czyhają na pomyślny rozwój losów ludzkości, są daleko poważniejsze i jest ich dużo więcej niż w jakimkolwiek okresie historii Ziemi. Możemy nie być w stanie przepłynąć mrocznych wód następnych kilku dekad. Nawet najlepsi inżynierowie w dziedzinie proroctw nie wybudują dla nas mostu, który doprowadziłby nas na drugi brzeg. Mogą oni najwyżej udzielić nam kilku wskazówek i pokazać, jak z neurotycznej teraźniejszości dostać się do złotego wieku. Zaraz zapoznacie się z pięcioma planami wizjonerskiej inżynierii. Te prototypowe mosty prowadzące do Utopii nazywają się: wynalazczość, merytokracja, Rosja nadzieją świata, wspólna ziemia i kompleks humanitarno-przemysłowy. Każdy wizjonerski rysunek techniczny oparty jest na kilkunastu autentycznych przepowiedniach dotyczących konstrukcji danego mostu. Później zaznajomicie się ze szkicami, które zawierają możliwe środki zaradcze proponowane przez pełnych współczucia proroków. Naprawdę marzą oni tylko o tym, żeby ich wizje nadciągającej zagłady okazały się błędne. Niektóre z ich planów na przyszłość są żartobliwe, inne zaś bardzo radykalne. Most pierwszy. Wynalazczość Nowa kobieta. O "erze Wodnika" albo "nowej erze" mówi się, że będzie to okres, w którym kobieta po zamieszkach, rewolucjach i przemianach pojawi się na światowej scenie w całkowicie nowej roli. ...Kobiety muszą wysunąć się na czoło we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Nie zawaham się stwierdzić, że nie istnieje taka grupa mężczyzn, która byłaby w stanie oprzeć się przez dłuższy czas sprzyjającym prądom, jakie na dobre czy złe wynoszą kobietę do władzy. Cheiro (1926),CWP Spotkanie tajemnicy z obiektywnością: naukowy skok w dal Materialistyczna nauka powalona będzie śmiertelnym ciosem... jeden za drugim, wszystkie fakty i procesy, które dzieją się w warsztacie Natury. dopasują się po swojemu do odpowiednich nauk ścisłych, podczas gdy tajemna pomoc będzie ofiarowana jednostkom niezwykłym, by mogły one odkrywać jej (Natury) tajniki. Madame Bławatska (około 1888) Rak przestaje być nieuleczalny. Wiele nowych środków chemicznych, pomocnych w leczeniu chorób nowotworowych omówiono ze szczegółami właśnie w roku 1993. Irenę F. Hughes (około 1979) 184 Jutro pełne błogosławieństw Nakarmienie 50 miliardów ludzi (i odzianie ich) Gleba zostanie zmuszona do maksymalnej wydajności, i cała gama roślin uważanych przedtem za chwasty będzie wykorzystana jako żywność lub do produkcji ubrań. Te przełomowe odkrycia umożliwią wygodne utrzymanie pięćdziesięciu miliardom mieszkańców Ziemi. David Goodman Croly (1888), GLMPS Nowe źródła energii: antygrawitacja. .. .machiną na trzy palce wysoką i równie szeroką, i nieco krótszą człowiek mógłby uwolnić siebie i swych towarzyszy od wszelkich niebezpieczeństw więzienia i wznosić się, i opadać. Roger Bacon (1268), EPSC Nowe style życia Ludzie będą pracowali nie dłużej niż przez sześć godzin, i to w odpowiednio dopasowanych zmianach. W godzinach nocnych będzie dostęp do szerokiego asortymentu towaró w i usług... Ludzie będą żyli pod kopułami, które zapewnią im odpowiednią temperaturę i wychwycą szkodliwe substancje z powietrza. David Goodman Croly (1888). GLMPS Zarazy wytępione, świat staje się mały. Przez długi czas lądy będą zamieszkiwane w pokoju. Ludzie będą podróżować bezpiecznie powietrzem [nad] lądem, morzami i falami... Nostradamus (1555), C1063 Wodnik: era nauki. Przyszłość należy do naukowców, nie do polityków... [Politycy] znikną samoistnie, wykorzystują oni naukowców do swych własnych celów, a [wyzyskiwanie] nikomu nie przynosi zaszczytu. Osho (1987),GRCH Koniec zbrodni dzięki eugenice. Zostaną podjęte prawne środki, aby zbrodniarzy chorych na umyśle i na ciele pozbawić możności płodzenia dzieci. David Goodman Croly (1888), GLMPS Inżynieria genetyczna wydłuża życie ludzkie. Nie będzie już tam [w Nowej Jerozolimie] niemowlęcia, które by żyło tylko kilka dni, ani starca, który by nie dożył swojego wieku, gdyż za młodzieńca będzie uchodził ten, kto umrze jako stuletni, a kto grzeszy, dopiero mając sto lat, będzie dotknięty klątwą. "Trzeci" Izajasz (około 400 p.n.e.). iz. 65.20 Czy jest jakiś most do Utopii? 185 Nie będzie śmierci . I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci Już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu Już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 21,1 Materialny (oraz duchowy) raj na Ziemi Te ulepszenia i odkrycia odświeżą duszę, dadzą Jej odetchnąć i przygotują Ją do naturalnej wyprawy do pozaziemskich krain. Ludzkość ma obecnie przed sobą chwalebny okres. Będzie to pewien rodzaj materialnego roju - okres przygotowań przed Duchową Harmonią. .. Pokochajcie to, co stało się waszym udziałem... Rozumnie zaufajcie rozwojowi materialnego świata. Andrew Jackson Davis (1856), PEN Nowa energia, którą niesie z sobą wiek Wodnika, spowoduje, że skierujemy uwagę w stronę przyszłości kształtowanej i zdominowanej przez osiągnięcia naukowe. Obowiązujący w erze Ryb sposób kontrolowania życia przez wprowadzanie ograniczeń zacznie tracić swoją moc nad ludzką wyobraźnią. Buntownicza ciekawość, wiedza zamiast ślepej ufności - to będzie się liczyć w przyszłości. Nauka i wiedza będą wpływać na wszystkie aspekty życia. W społeczeństwie zajdą zmiany nagłe i radykalne. Klasą panującą przyszłości stanie się inteligencja. Wodnik wniesie do umysłu ludzkiego syntezę nauki i mistycyzmu. Uran jest wyjątkowym alchemikiem, to bliski szaleństwa geniusz i patron buntowniczego wglądu w istotę rzeczy. Uran ma odwagę myśleć w taki sposób, w jaki otwiera się kwiat lotosu - we wszystkie strony. Lubi paradoksy i nie jest dla niego żadną przeszkodą zasłona irracjonalności. Naukowiec, artysta albo wizjoner ery Wodnika będą się czuli doskonale w warunkach kalejdoskopowych zmian. Uran, archetypiczny władca Wodnika, zmienia uczynione z fałszywego kruszcu prawdy oczywiste w złoto nieznanego. Nieżyjący już J. Krishnamurti przemawiał i myślał właściwym dla ery Wodnika, niezakłóconym strumieniem świadomości; nadawał w ten sposób formę harmonijnie uzupełniającym się sprzecznościom, charakterystycznym dla przyszłej ludzkości. Jednym z powodów, dla których nie zapomnimy o Krishnamurtim, są jego liczne dialogi z Davidem Bohmem - naukowcem, który nie przestaje poszerzać granic naszego zrozumienia fizyki kwantowej, rzeczywistości i czasu. Mistyk prowadzący dysputę z naukowcem, subiektywizm wirujący w tańcu z obiektywizmem to, miejmy nadzieję, znak (jutrzejszego) czasu. Krishnamurti ciągle podkreślał, że dla zbadania wymiarów subiektywno-duchowych jednostka musi żyć w całkowitym komforcie materialnym i ekonomicznym. Jak kiedyś zauważył hinduski mistyk Osho (Rajneesh), "lepiej mi się medytuje w rolls-roysie niż w wozie ciągniętym przez woły". Wiek Wodnika nie będzie napędzany samymi tylko archetypami psotnego Urana. Spoglądając w przyszłość z pozycji bardziej przyziemnego i mniej rozwibrowanego 186 Jutro pełne błogosławieństw władcy Wodnika - planety Saturn, siły odpowiedzialne za konstruktywizm i ograniczenia będą próbowały uporządkować przyszły Uraniczny chaos. Jeśli pojmiemy wibracje Saturna, będziemy zdolni zbudować most, który zaprowadzi nas do Utopii - most zwany właśnie "wynalazczością". Uran przygotowuje też dla nas inne niespodzianki. Odkrycie nowych, nieograniczonych źródeł energii mogłoby z dnia na dzień przynieść kres wielu światowym napięciom politycznym i ekologicznym. Pochodząca z odległego średniowiecza wzmianka Rogera Bacona o antygrawitacji jest, być może, zapowiedzią sukcesu przeprowadzanych właśnie doświadczeń z systemami napędu elektromagnetycznego. Japończycy czynią wielce obiecujące postępy w badaniach nad nadprzewodnictwem, dzięki któremu z głównym producentem gazów odpowiedzialnych za efekt cieplarniany - silnikiem spalinowym - mogłoby stać się to samo, co dawno temu z dinozaurami. W zatoce niedaleko Osaki japońscy naukowcy prowadzą próby zastosowania w transporcie oceanicznym tej samej technologii, którą wykorzystuje się w nowoczesnych, superszybkich pociągach magnetycznych. W Kobe, w dokach Zakładów Przemysłu Ciężkiego Mitsubishi trwają prace montażowe przy budowie okrętu napędzanego energią magnetyczną. Dziewicza podróż "Yamato Nol" mogłaby konkurować pod względem doniosłości z pierwszym rejsem statku z napędem parowym Roberta Fultona. Japoński okręt ma napęd magnetyczny, który przepompowuje wodę oceaniczną przez elektromagnetyczną próżnię, dzięki czemu bezgłośnie porusza się po falach. W połowie XXI wieku cała marynarka handlowa mogłaby w ten sposób bezdźwięcznie wędrować po wodach oceanów. W australijskim buszu żyje nastawiony buntowniczo do prawd oczywistych majsterkowicz nazwiskiem Sandy Kidd. Twierdzi on, że udało mu się wynaleźć silnik, dzięki któremu zbudowane przez człowieka latające spodki będą w przyszłości bez trudu prześlizgiwać się wzdłuż i wszerz przestrzeni i docierać do jej najodleglejszych zakamarków. Kidd przekonuje nas, że zbudowana przez niego jednostka żyro napędowa to autentyczna machina antygrawitacyjna, której działanie zaprzecza wszelkim prawom Newtona. Profesor Eric Laithwaite, światowej sławy ekspert w dziedzinie żyroskopów, nazywa Sandy'ego Kidda "dowcipnie pomysłowym" wynalazcą-geniuszem. Prototypowy żyrosilnik jest mniej więcej tej samej wysokości co "urządzenie" przewidziane przez Rogera Bacona w odległym średniowieczu: na trzy palce wysoki i równie szeroki, i nieco mniejszy. "Machina" Kidda ma 45 centymetrów wysokości, z urządzeniem żyroskopowym zamontowanym na końcach dwóch krzyżujących się ramion. Podczas pierwszej publicznej demonstracji urządzenia w londyńskim Imperial College na początku 1985 roku żyroskopowy silnik Kidda zrobił dokładnie to, co Bacon ujrzał w proroczej wizji ponad 700 lat wcześniej. Urządzenie wyrwało się z grawitacyjnego więzienia przeciwwagi, wznosiło się i opadało. Po zakończeniu pokazu profesor Laithwaite obwieścił: "Zaprezentowane urządzenie jest potencjalnym napędem kosmicznym. Jeśli zostanie we właściwy sposób wykorzystane, będzie mogło zabrać was w przestrzeń kosmiczną z łyżeczką uranu w baku". Jeżeli przypuszczenia te się sprawdzą, możemy oczekiwać, że Star Trek i federacja galaktyczna przeniosą się z ekranów telewizyjnych i kinowych do rzeczywistości Czy jest jakiś most do Utopii? 187 300 lat wcześniej, niż się tego spodziewano. Jak skomentował to sam twórca: "Naukowcy będą po prostu musieli przyznać, że to ja mam rację, a myli się fizyka". Dopiero wtedy wszechświat stanie przed nami otworem i będziemy mogli zawieźć człowieka na Marsa w czasie zaledwie o kilka godzin dłuższym, niż obecnie zajmuje przelot z Londynu do Sydney. Jeśli kiedyś ekscentrycznym naukowcom, takim jak Sandy Kidd, uda się zrealizować "szalone" plany, wypełni się wizja dziewiętnastowiecznego "technoproroka" Andrew Jacksona Davisa. Davis był przekonany, że rewolucja w przemieszczaniu się i transporcie zapoczątkuje powszechne braterstwo, dzięki któremu zapanuje raj na Ziemi. Era silnika odrzutowego i wynalezienie satelity przełamały już bariery dzielące ludzkość i spowodowały, że świat stał się, tak jak przewidział to Nostradamus, małym miejscem. Ceną, którą zapłacimy za globalne życie, działanie i myślenie, będzie utrata wielu z naszych "tradycji", takich, na przykład, jak wykluczanie połowy rasy ludzkiej z udziału w tworzeniu świata przez utrzymywanie jej w stanie bycia "głodnymi, bosymi i ciężarnymi". To już niemożliwe! W haremie mają telewizor i widzą, jak żyją inne kobiety. David Goodman Croly otoczony był zewsząd błotem Rybiej moralności - żył w erze wiktoriańskiej XIX wieku. W 1888 roku jego wybiegające daleko w przyszłość wizje dotyczące wyzwolenia kobiet pokrywały się z przepowiedniami innego współczesnego mu jasnowidza hrabiego Louisa Hamona (Cheiro), który ogłosił, co następuje: Kobiety na całym świecie będą korzystać ze zwiększonych możliwości i przywilejów. Razem z tą zdobyczą ludności wytworzy się także społeczna tolerancja dla ich życia seksualnego, którą dotychczas przyznawano Jedynie mężczyznom. Co więcej, z powodu większej liczby możliwości podjęcia pracy zawodowej większa liczba kobiet zrezygnuje z rodzenia dzieci. GLMPS Duża część naszych tradycji zostanie zapomniana i pogrąży się w Rybim mroku, kiedy już osiągniemy wysoki powszechny standard życia, możliwy jedynie po przejściu mostu, zwanego wynalazczością. Pod koniec lat osiemdziesiątych Instytut Worldwatch poinformował, że w krajach Trzeciego Świata znacznie wzrosła liczba matek, które chcą mieć mniej potomstwa. Wynalazki łagodzące ekologiczne napięcia i podnoszące standard życia ludzi na całym świecie mogą doprowadzić do stopniowego obniżenia liczby urodzeń na obszarach politycznie i ekologicznie zagrożonych, takich jak kraje położone na półkuli południowej. Większość ubogich ludzi w krajach azjatyckich odczuwa silną potrzebę płodzenia jak największej liczby zarabiających pieniądze synów i opiekujących się rodzicami na starość córek. Z drugiej strony, wiele krajów o wysokim poziomie życia, takich jak Niemcy, Włochy i Grecja, ma ujemny wskaźnik przyrostu naturalnego. Być może już jutro kobiety w krajach Trzeciego Świata będą mogły nabywać niedrogie i powszechnie dostępne środki antykoncepcyjne. 188 Jutro pełne błogosławieństw Wkładka hormonalna "Norplant" wszczepiona miliardowi kobiet zdolnych do reprodukcji błyskawicznie ugasiłaby lont bomby demograficznej przynajmniej na pięć lat. W 1995 roku rozpoczęto próby ze szczepionką, dzięki której układ odpornościowy (a nie hormony) byłby odpowiedzialny za kontrolę urodzeń. Jeśli eksperyment się powiedzie, zaszczepiona kobieta może stać się odporna na działanie męskiego nasienia na okres do trzech lat. Skoro już poruszony został ten temat, popatrzmy, jak wygląda przyszłość utopijnych hormonów. Most, zwany wynalazczością, może zostać skonstruowany także przez inżynierów-genetyków. Podtrzymujące go metaforyczne rusztowanie upleść można z podwójnej helisy ludzkiego DNA. Czyżby otwierała się przed nami możliwość stania się bogami? Wkrótce będziemy zdolni usuwać genetycznie zbrodnicze impulsy z ludzkiego mózgu, podobnie jak choroby i zniekształcenia z ludzkiego ciała. Utworzymy świat pięknych geniuszy. Słyszę, jak przeszłość krzyczy wniebogłosy: "To herezja!" Przyszłość wzrusza ramionami i odpowiada: "To nie do uniknięcia". Każde nowe odkrycie niesie w sobie zagrożenie. Inżynieria genetyczna napotka najbardziej zdecydowany opór ze strony tych ludzi, którym własny system wierzeń każe poszukiwać wyimaginowanych autorytetów. Niech będzie potępiony każdy buntownik, ośmielający się zakłócić bożą grę w genetyczną ruletkę, w której każdy nowo narodzony mieszkaniec Ziemi zostaje przez przypadek piękny i wspaniały albo zdeformowany i wybrakowany. Z kościołów i synagog, z meczetów i świątyń religijne biurokracje wszystkich wyznań krzyczą: "To plugastwo!" Watykan przez kilka stuleci usiłował utrzymać w tajemnicy odkrycie Galileusza, że Ziemia obraca się wokół Słońca. Także inne religie ery Ryb będą próbowały opóźnić chwilę nadejścia genetycznie konstruowanej istoty ludzkiej. Mimo przeszkód w końcu ludzie stworzą jednak samych siebie. I, być może, będą wtedy tylko tym, czym zawsze byli i są- swymi własnymi, zarazem boskimi i diabelskimi, twórcami. To, czy technologia, dzięki której każde dziecko może być zdrowym i długowiecznym geniuszem, potrafi przeciwstawić się ciemnym siłom genetycznej kontroli umysłów, jest problemem społecznym i moralnym. Nie można zbyt długo odwlekać rozwiązania tej kwestii. Nadszedł czas, w którym musimy moralnie przygotować się na nowy, genetyczny rozdział w historii ludzkości, w którym zmienimy się w potwory albo nadludzi. Era Wodnika będzie, na dobre i złe, erą mistycznej nauki i wynalazków. W 1988 roku Osho powiedział: To nie człowiek jest dla nauki, to nauka jest dla człowieka. Nauka może być pomocna w nieoceniony sposób, jeśli pozbędziemy się wszystkich naukowców świata, którzy tworzą niszczycielskie siły. Oni sami chcą się gdzieś przenieść, ale nie mają dokąd. Musimy stworzyć im takie miejsce. Osho uważał, że przyszłość ludzkości .zależy od utworzenia Organizacji Naukowców Zjednoczonych. Rolą tej organizacji byłoby szukanie ogólnoświatowych rozwiązań wszystkich gnębiących Ziemię problemów oraz koordynacja badań naukowych we, Czy jest jakiś most do Utopii? 189 wszystkich dziedzinach, ale bez jakichkolwiek wpływów ze strony ugrupowań religijnych lub politycznych. Nazwał wymyślone przez siebie forum Światową Akademią Twórczej Nauki, Sztuk i Świadomości. Trzeba przyznać, że nie jest to skromne marzenie. Mimo wszystko lekcje historii udzielone nam w przeszłości zwiastują sukces temu ambitnemu przedsięwzięciu. Na początku lat osiemdziesiątych "Solidarność" Lecha Wałęsy uważana była za pomysł utopijny. Po obaleniu komunistycznego reżimu i z Wałęsą ustalającym warunki jako wyłonioną w wyborach powszechnych głową państwa*, demokracja w Polsce nie jest już marzeniem o Utopii. W taki sam sposób, w jaki ruch robotniczy wywrócił komunistyczny monolit, ruch naukowców, będących awangardą ery odkryć, może podważyć znaczenie polityków. Przestała istnieć bariera językowa, gdyż uniwersalnym językiem nauki stał się angielski. Światowi wynalazcy są oddaleni zaledwie o jeden modem od swych współtowarzyszy rozsianych po kuli ziemskiej. Ponieważ tak bardzo wzrasta stężenie gazów powodujących powstawanie efektu cieplarnianego, a supersystemy cywilizacji zaczynają się rozpadać, nadszedł czas, by wszyscy naukowcy dobrze przyjrzeli się własnej etyce. Uczeni, zadajcie sobie proste pytanie: czy warto ryzykować przyszłość własnych dzieci, pomagając politykom w kontrolowaniu i niszczeniu istnień ludzkich? Gdyby wystarczająco wielu naukowców dokładnie przemyślało swoje działania i porzuciła wojskowe lub w inny sposób niszczycielskie badania, politycy utraciliby niezbędne im do rządzenia wsparcie. Bardzo wątpię, czy którykolwiek z naszych ogólnie szanowanych przywódców wie, jak konstruować bombowiec B-1 albo broń elektromagnetyczną. Zmiana sposobu myślenia naukowców zmusi polityków i biznesmenów, nawet w nadchodzącej ogólnoświatowej gospodarce rynkowej, do wstrzymania produkcji towarów niszczących naszą Ziemię. Zamiast tego przemysł mógłby służyć do tworzenia wynalazków i technologii, które wykarmią ludzkość. Powyższy scenariusz wydarzeń jest naprawdę utopijny. Cóż, przewidująca astrologia stoi na stanowisku, że zbliżająca się nowa era pomoże nam w zaradzeniu niedoli przez ludowe rewolucje - takie jak te, które obaliły marksizm niemal na całym świecie we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Most drugi. Merytokracja**. Pogłoski o wspólnym rynku Europa stanie się wspólnotą jednego narodu, a nie wielu narodów jak dotąd. Ludzie będą się różnić między sobą, będą mieli różne dusze, ale nie będzie różnych narodów. Widzę tylko jeden sztandar - * * Lech Wałęsa był prezydentem w latach 1990-1995 [przyp. red.]. ** Merytokracja - system, w którym rządy sprawują ludzie o najwyższych kwalifikacjach [przyp. tłum.]. 190 Jutro pełne błogosławieństw biały. W środku Europy - wieża. Mapa Europy będzie biała, a nie krwawa. Stany Zjednoczone wchłoną Kanadę, Meksyk, Amerykę Środkową oraz Indie Zachodnie. David Goodman Croly (1888), GLMPS Rewolucyjne zmiany w komunikacji i podróżowaniu pomogą doprowadzić do powstania Pierwszego Międzynarodowego Kongresu Konstytucyjnego [Na początku XXI wieku:] Jak gdyby instynktownie wszyscy będą chcieli mieć taki sam rodzaj reprezentacyjnego rządu, tak więc każdy obszar będzie wybierał delegatów do światowego zgromadzenia, które będzie zarządzało Ziemią. W ten sposób powstanie jeden rząd i Jeden świat, zostanie też wprowadzona nowa, wszędzie obowiązująca waluta. Do tego czasu stworzone zostaną nowe środki komunikacji, ze statkami powietrznymi podróżującymi po całym świecie; energia magnetyczna i słoneczna zastąpi przedpotopowe paliwo. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1979), AMG Ameryka przyłącza się do Państwa Ogólnoświatowego przed 2026 rokiem Utworzone zostanie gremium cenzorów odpowiedzialnych za ustalanie władzy ustawodawczej Stanów Zjednoczonych na wszystkich poziomach. David Goodman Croly (1888), GLMPS W roku 2026 nie będzie już konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zamiast niej powstanie całkowicie inny dokument i całkowicie nowy sposób sprawowania rządów. Przewiduję, że w tamtych czasach człowiek będzie żył z większą ufnością, darząc miłością swojego bliźniego. Znikają granice państwowe: duch Wodnika ogarnia wszystkich, ludzkość spogląda w niebo i jeszcze wyżej "Religia niebios" pozostaje ciągle jedyną religią, za której pośrednictwem Bóg "rozmawia z człowiekiem" dziś, tak jak czynił to dawnymi czasy. W świetle takiej wiedzy wszystkie tajemnice zostaną ujawnione, o Boże przesłanie spisane na niebiosach będzie w końcu Czy jest jakiś most do Utopii? 191 poprawnie odczytane; język gwiazd, planet i słońc przetłumaczy "Księgę" w słowa "zrozumiałe dla ludzi". Narody zdadzą sobie sprawę ze swojego zodiakalnego powinowactwa i zaczną się łączyć; w ten sposób nienaturalne granice dnia dzisiejszego zostaną zmiecione z powierzchni Ziemi. W takich warunkach wojna stanie się niemożliwa i "obietnica pokoju" zostanie w końcu dotrzymana. Cheiro (1931). Komentujący proroka Izajasza, CWP Kulturalne, seksualne i rasowe bariery znikają wśród ludzkości połączonej braterskimi i siostrzanymi więzami. Nawet w tak starych cywilizacjach jak chińska czy japońska, mimo najbardziej zaskorupiałych praw ustanowionych przez dynastie i religie, kobiety wszędzie zrzucają jarzmo. Podział na białych i kolorowych będzie wypleniony, bo skoro dusza ludzka nie ma koloru, odcień skóry nie ma żadnego znaczenia. Będzie jeden rząd, wszyscy będą wysyłali delegacje na sporadyczne pertraktacje światowe, a ponieważ liczba ludzi będzie wzrastała [po katastrofalnej zmianie ziemskiej osi], sprawami lokalnymi zajmą się mniejsze zespoły, ale będą one bardzo rzadko potrzebne z racji harmonii panującej między ludźmi. Państwowe granice nie będą istnieć, jako że każdy będzie dążył do tego, by wszystkim było dobrze. Duchowi przewodnicy Ruth MontgomEry (1979). AMG Wkrótce porządek dnia dzisiejszego zostanie usunięty, a w jego miejsce wprowadzony nowy. Za dni tych królów Bóg niebios stworzy królestwo, które na wieki nie będzie zniszczone, a królestwo to nie przejdzie na inny lud; zniszczy i usunie wszystkie owe królestwa, lecz samo ostoi się na wieki. Daniel (VI-IV wiek p.n.e.), Dań. 2,44 I jam w przyszłość się pogrążał i, jak oka sięgnie trud, Świat widziałem, który idzie, i wszelaki jego cud. Ruch widziałem na niebiesiech. czarodziejskich statków rząd, Drogi towar zrzucających na purpurą zlany ląd. 192 Jutro pełne błogosławieństw Na niebiesiech krzyk słyszałem: w górze ludy toczą bój, A z powietrznych ich okrętów płynie krwawej rosy zdrój. Ciepły wietrzyk południowy świat przebiega wszerz i wzdłuż, A tu górą ludy dzierżą swe sztandary w huku burz; Aż zamilknie surma boju, aż proporców zwiną szmat, W parlamencie rzeszy ludów, gdy się zbrata cały świat. Aż rozsądek pośród tłumów swój świetlany wzniesie gmach, Aż zatopi Jedno prawo cichą ziemię w słodkich snach. Alfred, Lord Tennyson (1842). Zamek Locksley, fragmenty (przekład Jana Kasprowicza) Most do politycznej Utopii. Szkic pierwszy. Most do Utopii przewidziany przez Abdul-Baha w jego dziele The Secret of Divine Ciyiliwtion (Tajemnica niebiańskiej cywilizacji): Przepowiednia o Lidze Narodów i ONZ Prawdziwa cywilizacja rozwinie swój sztandar w samym centrum świata, gdy grupa jej wybitnych i szlachetnych władców - świetlanych wzorów poświęcenia i determinacji - powstanie dla dobra i szczęścia całej ludzkości, mając silną wolę i przejrzystą wizję, by stworzyć podstawę powszechnego pokoju. ONZ. Muszą uczynić z podstaw pokoJu obiekt powszechnej narady i poszukiwać wszelkich dostępnych sposobów, by utworzyć związek narodów świata. Muszą też zawrzeć powszechnie obowiązujący traktat i podpisać przymierze, którego postanowienia będą mądre, nienaruszalne i ostateczne. Czy jest jakiś most do Utopii? 193 Po ONZ powstanie rząd światowy ." Muszą to obwieścić całemu światu i uzyskać aprobatę całego rodzaju ludzkiego. Owo najwyższe i szlachetne przedsięwzięcie - prawdziwe źródło pokoju i powodzenia całego świata - winno być postrzegane Jako święte przez wszystkich, którzy zamieszkują Ziemię. Wszelkie siły ludzkości muszą być zmobilizowane do zapewnienia stabilności i ciągłości tego najwspanialszego przymierza. ONZ, która nie jest wyłącznie instrumentem w rękach najsilniejszych jego członków. W tym obejmującym wszystkich pakcie zakres i granice każdego państwa powinny być wyraźnie określone, podstawy wzajemnych stosunków rządów ustanowione, i wszystkie międzynarodowe umowy i zobowiązania zatwierdzone. W podobny sposób rozmiary uzbrojenia każdego rządu winny być ściśle ograniczone, bo Jeśliby pozwolono na przygotowania do wojny lub na zwiększenie sił wojskowych Jakiegoś państwa, wzbudzi to podejrzenia innych. Ta zasada tkwiąca u podstaw tego uroczystego paktu powinna być tak ustalona, że jeśli jakikolwiek rząd pogwałci później którekolwiek z Jego postanowień, wszystkie rządy na Ziemi powinny zareagować i doprowadzić go do całkowitej uległości, i mało tego; rasa ludzka w całości powinna zdecydować się, stosując wszelkie dostępne jej środki, na zniszczenie tego rządu. Jeden świat - jedna reguła. Gdyby owe najwspanialsze z lekarstw zaaplikować choremu ciału świata, ten niechybnie wyleczy się ze swych niedomagań i na wieki pozostanie spokojny i bezpieczny. Ogólnoświatowa polityka przez ostatnie dwadzieścia stuleci zdominowana była przez złotą zasadę wieku Ryb: "Postępuj z innymi tak, jak chciałbyś, aby inni postępowali z tobą". Uciskani tego świata doświadczyli osobiście, jak brzmi mroczniejsza wersja owej zasady: "Postępuj z innymi tak, jak inni traktują ciebie". Istnieje jeszcze bardziej ponury wariant złotej zasady; znają go ci, którzy są przekonani, że ONZ jest jedynie instrumentem polityki Stanów Zjednoczonych: "Ci, którzy mają złoto, mają też władzę". W 2000 roku zostanie po raz pierwszy wprowadzona w życie złota zasada w wersji Wodnika: "Czyńcie, co chcecie, dopóki to, co czynicie, nie przynosi nikomu szkody". Wodnik rzuci każdemu z nas wyzwanie: rozszerzcie granice swojego postrzegania, precz z ciasnymi barierami kraju czy narodu, niech żyją rozległe możliwości zjednoczonej 194 Jutro pełne błogosławieństw ludzkiej rodziny. Granice państwowe narzucają obecnie wielu ludziom status więźnia, trzymając ich w zamknięciu na obszarach, na których niedostateczny eksport lub zbyt mały potencjał ekonomiczny nie pozwalają im godnie żyć. Rezultatem takiej sytuacji są głód, choroby i w końcu wojna. Jedynie globalny system ogólnoświatowej pomocy politycznej i militarnej mógłby zapobiec katastrofie przez takie uporządkowanie i rozdział zasobów, żywności ziemi i środków materialnych, by służyły one w sposób wystarczający wszystkim obywatelom Ziemi. Syn dziewiętnastowiecznego perskiego proroka Bahaullahha i jego pierwszy następca Abdul-Baha, który objął funkcję duchowego przywódcy bahaizmu, napisał cytowane powyżej słowa 44 lata przed założeniem Ligi Narodów, 7 lat przed rozpoczęciem działalności ONZ i 15 lat przed największą dotychczasową próbą, jakiej została poddana ONZ w czasie wojny w Zatoce Perskiej w latach 1990-1991. Jego słowa to spełniające się aktualnie przepowiednie. Byli prezydenci USA i Rosji, George Bush i Michaił Gorbaczow, byli pierwszymi od lat pięćdziesiątych przywódcami supermocarstw, którzy realizowali ściśle uchwały ONZ, gdy szukali zatwierdzenia wszystkich posunięć politycznych (i niemal wszystkich działań militarnych) podejmowanych przeciwko Irakowi. Możliwe, że Bush zaraził się wizją proroka bahaizmu; zagroził przecież zgromadzeniem ludzkiej rasy w całości, która miała postanowić o zniszczeniu tego rządu (partii Baas Saddama Husajna), gdyby ten nie dostosował się do żądań dotyczących przestrzegania podstawowych interesów międzynarodowych w Zatoce Perskiej. To pocieszający sygnał, zdający się świadczyć o tym, że ONZ wzbudza jakiś respekt dla swoich postanowień. W przeszłości potępiające agresję decyzje ONZ były traktowane z pogardą przez sprawców wojen w takich miejscach naszego globu, jak Indochiny, Grenada, Afganistan, Liban i Zachodni Brzeg Jordanu. Na niecały rok przed kryzysem w Zatoce Perskiej nawoływanie organizacji do międzynarodowego opamiętania się zostało całkowicie zignorowane, kiedy Panama (członek ONZ) została zaatakowana przez swojego sąsiada (także członka ONZ, zobowiązanego do przestrzegania prawa międzynarodowego). W kilku przypadkach nawet immunitet dyplomatyczny ambasad został całkowicie zignorowany. Najeźdźcy zaatakowali tłumnie placówkę dyplomatyczną Kuby w mieście Panama. W tym samym mieście Ambasada Legata Papieskiego została otoczona kordonem uzbrojonych żołnierzy, którzy usiłowali zmusić księży do wydania w ich ręce szefa panamskiego rządu oczekującego na proces w USA. Wojskowi bombardowali ambasadę odtwarzaną non stop głośną muzyką heavymetalową. Gdy prawnicy ONZ potępili tak nieludzkie metody, w odpowiedzi usłyszeli jedynie niezrozumiałe pochrząkiwanie głównego dowódcy żołnierzy, władcy kraju dokonującego inwazji. Najazd na Panamę był posępnym epizodem w historii prawa międzynarodowego. Toteż wielka to była ulga, gdy mogliśmy zobaczyć tak drastyczną zmianę w klimacie politycznym już rok później. Rozstawienie przez Irak oddziałów wojskowych wokół ambasad krajów zachodnich w Kuwejcie wystarczyło, by Rada Bezpieczeństwa ONZ zastosowała pełen zestaw sankcji przeciwko najeźdźcy. Może w końcu w organizacji nie zasiadają już sami słabeusze? Czy jest jakiś most do Utopii? 195 Wydaje się, że Gorbaczow - protegowany byłego szefa KGB i premiera Związku Radzieckiego Jurija Andropowa, a także Bush - były szef CIA, zrozumieli właściwie te fragmenty wizji Abdul-Baha, które były im doraźnie potrzebne. Interesujące, jak będą postępować aktualni prezydenci USA i Rosji. Miejmy nadzieję, że Bili Clinton i następca Borysa Jelcyna będą ściśle współpracować z "wskrzeszoną" ONZ i spowodują, że jej polityka stanie się prawem stojącym ponad interesami narodowymi, i w końcu właściwie zrozumieją całą wizję Abdul-Baha. Most do politycznej Utopii. Szkic drugi. Most do politycznej Utopii taki, jakim widział go Edgar Cayce - fragmenty jego "transowych odczytów": Konieczność powstania jednego państwa "pod sztandarem Ziemi" Powstała i nabiera mocy wskutek sytuacji i doświadczenia wszystkich ludzi potrzeba, żeby nie brano tak bardzo pod uwagę ziemi jako takiej, ale by wszystkie ziemie za jedność uważano. Dlatego, że ludzkość jest twoim bratem, a tyś swego brata stróżem. (1936), NR 3976,16 W warunkach, jakie obecnie istnieją w rozwoju rodziny ludzkiej, osiągnięto punkt, w którym rozrachunek musi być dokonany, sedno, co do którego wszyscy się zgadzają, że w całym tym zamieszaniu, które powstało w życiu społecznym: różnice rasowe, poglądy na stosunek człowieka do sił stwórczych lub do Jego Boga i jego stosunki z innymi ludźmi; musi się znaleźć jakaś WSPÓLNA podstawa, którą wszyscy będą MOGLI zaakceptować. (1932), NR 3976,8 Ameryka: za czy przeciw ogólnoświatowemu zjednoczeniu? Nie żeby wszystkich zrównać, jak w idei komunistycznej, ale żeby zachować tę równowagę, żeby zachować tę Jedność, to połączenie pomysłów albo działalności, albo wpływu, dzięki ogólnemu doświadczeniu wszystkich. Muszą być one tak wzajemnie zestrojone, aby mogła istnieć ziemia, która sama ustala, czym jest wolność; w któreJ każdemu przez Jego WŁASNĄ działalność daje się możliwość wyrażenia samego siebie, możliwość pracy albo wytwarzania rzeczy. Nie będzie się mówić poszczególnym jednostkom, gdzie i co, ale same będą musiały się tego dowiedzieć przez własne zdolności i aktywność, którymi dysponują... (1938). NR 3976,19 196 Jutro pełne błogosławieństw Amerykański sen czy amerykańska hipokryzja? ...Wszystkie grupy muszą mieć swoją reprezentację i swoje własne przywileje, tak by one także mogły skorzystać. Jeśli nie zaczniemy od siebie samych i od naszego domostwa [Ameryki], kłam zadamy samym sobie i wszystkim zasadom, które próbujemy ustalić. Wystawianie klasy lub masy przeciw innym grupom ludzi, to nie jest żadna braterska miłość. (1943), NR 3976,28 Wiedzcie, że praworządność, sprawiedliwość, miłosierdzie, cierpliwość... to podstawa, na której nowy światowy porządek MUSI w końcu być zbudowany, zanim nastanie pokój. Wtedy w naturalny sposób, duchowy i Jawny, sami przygotują się do współpracy we wszystkich dziedzinach stosunków międzyludzkich. Nr 416,17 W przeddzień prowadzonej pod dowództwem Stanów Zjednoczonych wojny między koalicją krajów członkowskich ONZ i Irakiem sekretarz generalny ONZ Javier Perez de Cuellar odbył spotkanie ostatniej szansy z irackim dyktatorem Saddamem Husajnem. Po rozpoczęciu działań wojennych ujawniono zapis rozmów prowadzonych w czasie spotkania. Sekretarz generalny został przyłapany na... rozpływaniu się w pochwałach nad osobą dyktatora Iraku; podobno właśnie dzięki Husajnowi awanturą pomiędzy Palestyńczykami i Izraelczykami zainteresowała się opinia światowa. De Cuellar przekonywał, że nadszedł czas, w którym Saddam Husajn mógłby uniknąć wojny, wycofując się z Kuwejtu. Zapewniał też Husajna, że nadarzyła się lepsza niż kiedykolwiek okazja do zawarcia pokoju na tym obszarze (bardzo kiepski prorok z tego de Cuellara). Saddam Husajn odpowiedział, że wszyscy żyjemy w "erze Ameryki" - warunki są dyktowane przez Stany Zjednoczone. Dyktator oskarżył ONZ o to, że jest wyłącznie instrumentem amerykańskiej polityki zagranicznej. Sekretarz generalny ONZ ochoczo przytaknął, nie zdając sobie sprawy z tego, że usłyszą o tym nie tylko ściany. Przyznał się Husajnowi, że po prostu musi sprostać zaistniałej sytuacji. Najwspanialszy prorok amerykański Edgar Cayce często przestrzegał swoich rodaków, by nie umniejszali znaczenia wizji, którą mieli ojcowie narodu, i nie zastępowali jej niejasnymi frazesami -Amerykanów mogłaby ominąć pozytywna rola do odegrania na złotej scenie Wodnika. Ameryka krzyczy "to zbrodnia!", kiedy łamane są prawa międzynarodowe wspierające politykę zagraniczną USA, na przykład kiedy Irak przeprowadza zbrojny najazd na Kuwejt. Jednocześnie Ameryka usprawiedliwia się przed światem, kiedy ten krzyczy "to zbrodnia!" w obliczu amerykańskiej inwazji na Indochiny, Grenadę i Panamę. Ameryka ma swoją teorię względności: dla niej Organizacja Wyzwolenia Palestyny to terroryści, ale contras to bojownicy o wolność. Ameryka krzyczy "wolność!" i postrzega samą siebie jako mistrza świata demokracji, zatrudniając jednocześnie sprzedającego na wielką skalę narkotyki panamskiego dyktatora Czy jest jakiś most do Utopii? 197 jako szpiega CIA. W latach osiemdzIEsiątych Ameryka popierała Saddama Husajna, kiedy był jej potrzebny sojusznik w sporze z Iranem; w latach dziewięćdziesiątych przestała się nim interesować i obwołała go arabskim Hitlerem. Ciągle jednak istnieje nadzieja, że Ameryka pozwoli, aby wolność rozbrzmiewała triumfalnie na całym świecie. Jest przecież al-HafEz Asad, nowy ulubiony przez USA arabski dyktator... Widać tak musi być. Edgar Cayce wierzył, że samookreślenie się Ameryki i sposób, w jaki wprowadza ona swoje ideały do ogólnoświatowego obiegu, będzie rozstrzygający dla kursu, jaki w przyszłości obierze świat. W 1993 roku byliśmy wszyscy świadkami przełomowej zmiany, jaka zaszła w polityce USA pod przewodnictwem popierającego ONZ prezydenta Clintona, na samym początku odliczania ostatnich siedmiu lat do rozpoczęcia nowego tysiąclecia. Ameryka określa się aktualnie na nowo, odrzucając zimnowojenne nastawienie do życia, cechujące prezydentów Reagana i Busha. Most do politycznej Utopii. Szkic trzeci. Most do politycznej Utopii taki, jakim widział go Osho w The Greatest Chal-lenge: The Golden Future (Największe wyzwanie: ZŁota przyszłość): Krok pierwszy: taka demokracja to "demonkracja" Albo będzie ostateczna wojna - a to znaczy śmierć wszystkich i wszystkiego - albo nastąpi całkowita zmiana całeJ struktury ludzkiego społeczeństwA. Zmianę tę określam mianem merytokracJi. Wybieranie rządu powinno być bardzo fachowO wykonanĄ prAcĄ, wymagającą znacznej inteligencJi. Wystarczy, że masz dwadzieścia Jeden lat i już możesz płodzić dzieci - nie wymaga to żadnych umiejętności ani wykształcenia; dzięki biologii Jesteś do tego doskonale przygotowany. Jednak, by wybrać rząd - by wybrać ludzi, którzy mają mieć władzę nad tobą i nad każdym innym, ludzi, którzy maJą decydować o tym, co stanie się z twoim krajem i z całym światem -do tego bycie dwudziestoJednolatkiem z pewnością nie wystarczy. Krok drugi: inteligenci wszystkich krajów łączcie się! Chciałbym, aby wszystkie uniwersytety - w każdym stanie - zwołały zgromadzenie wszystkich rektorów i znakomitych profesorów; zgromadzenie przedstawicieli wybitnej warstwy inteligenckiej, która niekoniecznie musi wywodzić się z tych uniwersytetów; malarze, artyści, poeci, pisarze, tancerze, aktorzy, muzycy. W skład zgromadzenia wchodziliby ludzie utalentowani w najróżniejszych dziedzinach, wszyscy, którzy pokazali światu, że dysponują nieprzeciętnymi umiejętnościami - nie byłoby w nim Jednak miejsca dla polityków. Wszystkich zdobywców Nagrody Nobla także powinno się zaprosić - znów robiąc wyjątek i odrzucono wszystkich polityków... Tak 198 Jutro pełne błogosławieństw więc powinni być wybrane delegacje ludzi ze wszystkich stanów do ogólnonarodowego zgromadzenia, które zajęłoby się szczegółowym rozpatrywaniem działań merytokracji. Reprezentanci każdego kraju powinni zwołać międzynarodowe zgromadzenie przedstawicieli wszystkich uniwersytetów z całego świata oraz inteligencji. Byłoby to pierwsze zgromadzenie tego rodzaju, gdyż nigdy dotychczas cała inteligencja światowa nie zebrała się razem, by decydować o losach ludzkości. Powinni oni spisać pierwszą konstytucję świata. Nie będzie ona amerykańska ani hinduska, nie będzie też chińska - to ma być po prostu konstytucja całej ludzkości. ...Konstytucja światowa będzie deklaracją stwierdzającą, że państwa nie mają już znaczenia. Mogą one istnieć jako Jednostki funkcjonalne, ale nie są już niezależnymi potęgami. A gdyby cała inteligencja światowa opowiedziała się za tą konstytucją, nie będzie wtedy wielkim problemem przekonanie generałów z całego świata, żeby odwrócili się od polityków. A jaką władzę mają politycy? Całą władzę, którą mają, dostają od nas. Możemy ją więc im odebrać. Członkowie rządu światowego wybiorą prezydenta świata. Jednak prezydent świata nie będzie wybrany spośród członków rządu światowego, ale z zewnątrz. Powinna istnieć tylko jedna absolutnie pewna rzecz na temat tego człowieka - że nie jest on politykiem. Może być poetą, malarzem, mistykiem, tancerzem, ale nie politykiem. Krok trzeci: od tej chwili przygotowujcie ludzi do sprawowania władzy. .. .Przez tysiące lat nigdy nie przygotowaliście nikogo [do sprawowania władzy]. Jeśli ktoś chce zostać bokserem, nie wypychacie go po prostu na ring i nie krzyczycie "walcz?"... Nie dajecie ot, tak sobie, gitary do ręki człowiekowi, który nigdy przedtem nawet nie widział tego instrumentu, i nie oczekujecie, że będzie on Amadeuszem Mozartem albo Rauim Shankarem. To błąd, i wy go popełniacie. Moja propozycja to stworzenie dwóch instytutów na każdym uniwersytecie. Pierwszy to instytut odprogramowywania. Każdy, kto otrzymuje dyplom ukończenia studiów, będzie najpierw musiał wykazać się dyplomem ukończenia zajęć w instytucie odprogramowywania. Świadectwo takie oznacza, że absolwent został odprogramowany i przestaje być chrześcijaninem, Hindusem, Niemcem. Amerykaninem. komunistą, mahometaninem. Żydem albo jakie tam miałby inne znaki firmowe. [Instytut] oczyszcza nas ze wszystkich śmieci, gdyż właśnie to [jak jesteśmy uwarunkowani] przysparza nam kłopotów. Czy jest jakiś most do Utopii? 199 Tak więc, pobierane nauki, jesteście w bardzo spokojny i subtelny sposób przygotowywani do sprawowania władzy - w taki sposób, że władza nie może was zdeprawować i że nie możecie jej w nieodpowiedni sposób wykorzystać. Nie proszę o wiele, tylko o ośmioletnie przygotowania Jednoczesne z waszymi [uniwersyteckimi, podyplomowymi i doktoranckimi] studiami. A Jeśli cały rząd będzie medytował, jeśli będzie odprogramowany i pozbawiony uprzedzeń - wtedy zniknie biurokracJa, zniknie też hierarchia... Kiedy JUŻ przeniesiemy władzę z rąk motłochu do rąk inteligentnych ludzi, którzy wiedzą, co czynią, będziemy mogli stworzyć coś naprawdę pięknego. Wizja hinduskiego mistyka Osho to duchowy ideał hipisów i punków w najczystszej postaci; reprezentuje ona Urana. Osho popiera złotą zasadę rządzenia, wyrażoną słowami Sokratesa: "Ci, którzy mają wiedzę, powinni mieć władzę". Istnieje mnóstwo historycznych dowodów na to, że nieszczęścia spotykają ludzkość przede wszystkim z powodu braku rozsądku ludzi, którzy przekazywali władzę w ręce osobników nie przygotowanych emocjonalnie ani duchowo do jej sprawowania. Osho radzi inteligencji, aby zapoczątkowała odmianę merytokratycznej rewolucji opisanej w książce Ayn Rand Atlas Shrugged (Atlas wzruszył ramionami). W opowieści tej wszyscy utalentowani wynalazcy, artyści i ludzie interesu - wszyscy obdarzeni geniuszem Ziemianie, dzięki którym świat funkcjonuje i rozwija się - mają w końcu dosyć zawiści i przeszkód, jakie ciągle spotykają ich ze strony szarej masy. Decydują się więc na pozostawienie cywilizacji w rękach tłumu miernot i jeden za drugim w tajemniczy sposób prześlizgują się do komuny zwanej Wąwozem Galta, nazwanej tak na cześć guru rewolucji Johna Galta. Masy pogrążają się w amoku i niemal doprowadzają cywilizację do całkowitego zniszczenia. Książka kończy się w momencie, gdy kilku zasłużonych Ziemian czeka (na szczęście), by wezwano ich z powrotem do społeczności. Wyłonią się jednak ze swojego Shangri-La pod jednym warunkiem: świat musi być rządzony tylko i wyłącznie przez grupę ludzi o najwyższych kwalifikacjach. Inteligencja w napisanej przez Osho wariacji na temat książki Atlas Shrugged spokojnie wycofuje się spod kontroli polityków i zakłada filię Wąwozu Galta na każdym uniwersytecie i w każdej szkole średniej. Co mogliby z tym począć ludzie chorzy na potrzebę sprawowania władzy? Kto pisałby im przemówienia i maskował ich wewnętrzną pustkę? Czy przywódcy jakiegokolwiek kraju potrafią wystrzelić pocisk strategiczny albo zawrzeć jakikolwiek układ bez pomocy wspaniałych intelektualistów i naukowców? Stary i skacowany aktor odgrywający swą ostatnią rolę - rolę prezydenta - musi być otoczony komitetem ekspertów; co on może sam jeden, biedny...? Kto będzie Johnem Galtem? 200 Jutro pełne błogosławieństw Most trzeci. Rosja jest nadzieją świata. Nadejdzie dzień, kiedy przelew krwi w Rosji - krwi, która była i która jeszcze będzie przelewana jak woda - stworzy "nowe niebo i nową Ziemię...". ... Tajemnicza era Wodnika zaczęła już świtać nad światem, a jej pierwsze promienie rewolucjonizują Rosję... Cheiro (1926),CWP Społeczne prawo będzie tworzone w opozycji. Stare porządki będzie trudno zmieniać, potem [będą] usunięte ze sceny. Później komunizm [stary porządek] pozostawiony daleko w tyle. Nostradamus (1555), C4, Q32 [W Rosji] nowe porozumienie nadeszło i nadejdzie dla udręczonych ludzi... kiedy będzie wolność wypowiedzi, prawo do modlitwy zgodnie z głosem świadomości - do momentu aż to nadejdzie, wewnętrznemu zamieszaniu nie będzie końca. Edgar Cayce (1938), NR 3976,19 Jednak Rosja, której zodiakalnymi władcami są Wodnik... i Uran, szybciej dojdzie do siebie po rewolucji albo katastrofie i prędzej podąży w kierunku osiągnięcia swych celów niż Meksyk albo Indie. Cheiro(1931),CWP Rozwój religijny Rosji przyniesie z sobą większą nadzieję dla świata. Wtedy to osobie albo grupie, która jest w bliskich stosunkach [z Rosją, więc może to być USA albo Unia Europejska], łatwiej będzie ustalać warunki i zasady, na jakich ma się opierać świat. Edgar Cayce (1932), NR 3976,10 Przeczuwam, że Gorbaczow odniesie sukces we wprowadzaniu drugiej i większej niż poprzednia rewolucji w Rosji, i że jego rewolucja w Związku Radzieckim będzie miała wpływ na wszystko, co dzieje się na świecie. Osho(1987),REBL Nowa idea rządów stopniowo rozprzestrzeni się [od strony Rosji] i całkowicie zrewolucjonizuje Europę, Azję [i] Daleki Wschód; a Rosja stanie się najpotężniejszym państwem w historii cywilizacji nowożytnej. Cheiro(1926),CWP "• Powodzenie merytokracji wymaga, aby przynajmniej jedno z zimnowojennych supermocarstw złożyło w ofierze swą narodową egomanię i poświęciło się utworzeniu Czy jest jakiś most do Utopii ? 201 prawdziwie międzynarodowego prawa. Dotychczas nie zrobił tego ani nie istniejący już Związek Radziecki, ani Stany Zjednoczone. Jako kraj gościnny Ameryka regularnie odmawia wydania wiz wysłannikom takich Narodów Zjednoczonych, których agenda jest sprzeczna z polityką USA. W ciągu ostatnich 20 lat niemal 2/3 protestów w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zostało założone przez Stany Zjednoczone. Więcej niż połowa pozostałych była autorstwa Wielkiej Brytanii; Francja jest na trzecim miejscu. A Rosjanie? W ciągu ostatnich 20 lat weto założone przez Rosjan dało im odległe czwarte miejsce. W 1944 roku, zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał o przygotowaniach do zimnej wojny, Edgar Cayce radził przyszłym Amerykanom, żeby zrobili rachunek sumienia i ocenili swoje zalety i wady. Od tego miała zależeć przyszłość świata: Czym Jest duch Ameryki? Większość osób powie z dumą: "to wolność". Wolność czego? Kiedy krępujecie ludzkie serca i umysły na wszelkie sposoby, czy to daje im wolność wypowiedzi? Wolność modlitwy? Wolność od potrzeb? Nie do momentu, aż te podstawowe zasady będą wprowadzone w życie... gdyż Bóg chciał, aby człowiek był wolny... .. .A co w takim razie z państwami? W RosJi Jawi się teraz nadzieja dla świata, nie ta określana czasami jako komunistyczna albo bolszewicka, nie; ale właśnie wolność, wolność! Taka, że każdy człowiek będzie żył dla swojego bliźniego. Zasada już istnieje. Całe lata potrwa, aż się to skrystalizuje, ale z ROSJI znowu nadchodzi nadzieja dla świata. (Nr 3976,29) Kiedy przeczytałem tę przepowiednię, pomyślałem, że Edgar Cayce mógł być komunistą. Właściwie Cayce miał taką wizję przyszłości, która zaszokowałaby i kapitalistycznych, i komunistycznych narkomanów władzy. Przepowiednie Cheiro i Nostradamusa współgrają z tezą Cayce'a, że ostatecznie Rosja będzie katalizatorem światowego pokoju i braterstwa. A oni z pewnością nie byli komunistami; pierwszy z nich był hrabią, Nostradamus zaś bogobojnym rojalistą i zamożnym lekarzem. Nie pierwszy raz wyjątkowo utopijna przepowiednia sprawia mi tyle kłopotów. Urodziłem się jako Amerykanin i tak zostałem wychowany, więc ta kolektywna wizja proroków jest dla mnie czymś naprawdę trudnym do zrozumienia. Zbyt wiele jednak przepowiedni sprawdziło się, urągając zdrowemu rozsądkowi; zbyt wiele razy musiałem przyznać, że to nie ja miałem rację. Ludzie żyjący w XVI wieku uważali Nostradamusa za głupca, gdyż zapowiadał zbliżający się szybko koniec Portugalii będącej panującym na morzach i oceanach mocarstwem. Gdy dodał, że niewielka i nie licząca się na światowej arenie Anglia wypełni powstałą lukę na okres 300 lat, musiał wydać się głupcem nad głupcami. Ale to on miał rację. Nieźle się kiedyś męczyłem, żeby wytknąć Nostradamusowi błąd w sztuce - chodziło o przepowiednię, w której ustalił on datę zapoczątkowującą przyjaźń rosyjsko-amerykańską gdzieś koło 1989 roku. 202 Jutro pełne błogosławieństw Ta interpretacja przynajmniej wydaje się właściwa. Czyżby po raz kolejny prorok miał rację? Kiedy na chwilę udało mi się odrzucić swoją nacjonalistyczną moralność, zrozumiałem, że dla naszej przyszłości śmiercionośne będzie następujące przekonanie: świat musi być rządzony albo "w amerykańskim stylu", albo "na sowiecką modłę" - lub w ogóle zgodnie z jakąkolwiek narodową ideologią. Historia jest tu świadkiem; Pax Romana, Pax Britannia, a teraz także Pax Sovietica przestały istnieć. Miejmy nadzieję, że ONZ nie stanie się popychadłem dla Pax Americana. Mimo to Uraniczny diabełek może w każdej chwili wyskoczyć z pudełka i umożliwić głębszy wgląd w przyszłość najpierw temu supermocarstwu, które z zimnej wojny wyszło z poważniejszymi odmrożeniami. Być może 27 milionów ofiar poniesionych podczas drugiej wojny światowej i miliony ofiar stalinowskich czystek nauczyło Rosjan o wojnie czegoś, czego Ameryka musi się dopiero nauczyć - umiejętności panowania nad sobą. Czy Amerykanie byliby tacy chętni, żeby poszaleć w Iraku jak Rambo, gdyby w drugiej wojnie światowej zginęło 20 milionów obywateli USA? Historia nie zapomniała, że Ameryka jest jedynym krajem, który użył broni atomowej przed nadejściem Armagedonu, jeszcze zanim zaczęto o nim mówić. A oto jak Cayce kończy swą słynną deklarację na temat losu Rosji: Lata całe upłyną, zanim się to skrystalizuje, ale z Rosji nadchodzi nadzieja dla świata. Skąd takie przypuszczenie? Z przyjaźni dla kraju, który nawet na obecnej jednostce monetarnej umieścił kredo "Wierzę w Boga". (Czy ty [Ameryko] masz to motto w silnym sercu, kiedy spłacasz swe długi? Czy wykorzystujesz je w swojej modlitwie, kiedy wysyłasz misjonarzy do odległych krain? "Daję, gdyż wierzę w Boga"?). Zastosowaniem owych zasad, owymi formami i sposobami, które posiadają i wykorzystują w swoich działaniach narody Ziemi, Ameryka z pewnością może się szczycić; ale na ogół o tej zasadzie zapomina się, kiedy przychodzi co do czego, i to jest właśnie grzech Ameryki. NR 3976,29 Dla Cayce'ajest oczywiste, że jeśli Rosja ma być wielką nadzieją jutra, Ameryka będzie życiodajną siłą pomagającą w przeobrażeniu tego kraju. Małżeństwo z ekonomicznego rozsądku, zawarte między amerykańską technologią i rosyjskimi zasobami naturalnymi zostało przewidziane przez Edgara Cayce'a w 1932 roku w czasie Wielkiego Kryzysu. Prorok zwrócił się wtedy do biznesmena: Wiele warunków powinno wziąć się pod rozwagę, gdyby miało się odpowiedzieć poprawnie; ty możesz powiedzieć tak i nie, i w obu przypadkach będziesz mieć rację, przy obecnej postawie tych i tamtych ludzi jako narodów, albo w obu przypadkach będziesz się mylić, gdyż MA nadejść, NADEJDZIE całkowita zmiana obu państw jako Czy jest jakiś most do Utopii? 203 mocarstw w świecie finansowym i ekonomicznym. Jeśli chodzi o zasoby surowców, Rosja pod tym względem przewyższa wszystkie inne kraje. Kiedy zaś mówimy o możliwościach rozwoju, ci w Stanach Zjednoczonych są najdalej w przedzie. Tak więc one (oba państwa) ZJEDNOCZONE lub opierające się na sprawiedliwej podstawie stałyby się albo MOGŁYBY się stać potęgami; Jest jednak wiele przeszkód. [To]... po latach dopiero się ustali. NR 3976, Proroctwo to przypomniało mi wywiad z Borysem Jelcynem, przeprowadzony przez reportera programu 60 Minutes Eda Bradleya w połowie lat osiemdziesiątych. W tamtych czasach obecny prezydent Rosji był szefem partii w Moskwie. W którymś momencie Bradley spytał Jelcyna: "No dobrze, to czego my was możemy nauczyć i czego możemy nauczyć się od was?" Jelcyn odparł, że Amerykanie mogliby pomóc Rosjanom, ucząc ich skuteczniejszych działań w sferze biznesu oraz dzieląc się z nimi swą technologiczną wiedzą i doświadczeniem. W zamian Rosjanie mogliby nauczyć Amerykanów, jak żyć w mniejszym stresie, bez nerwic związanych z nie kontrolowaną konkurencyjnością. Rzeczywiście, Borys Jelcyn albo jego następcy mogą być wyrazicielami praktycznych rezultatów przepowiedni Cayce'a odnoszącej się do przyszłych stosunków rosyjsko-amerykańskich, i to on może być najbardziej prawdopodobnym kandydatem do roli tego, który wcieli te zmiany w życie. Połączenie obu ideologii mogłoby diametralnie zmienić polityczno-społeczną strukturę cywilizacji XXI wieku. Nawet jeśli po zimnej wojnie pozostał Ameryce karmiczny rachunek do zapłacenia, jej mieszkańcy z pewnością nie ucierpią tak strasznie i nie doświadczą bólu tylu utraconych nadziei, co Rosjanie w wyniku skandalicznego eksperymentu, zwanego sowieckim marksizmem. Im większa skrucha i żal za grzechy, tym większa jest, być może, możliwość osiągnięcia stanu mądrości. Zapamiętajcie, co teraz mówię: zaczęło się w Rosji i skończy się w Rosji. G. J. GURDŻIJEW (1949) (Dwudziestowieczny mistyk przekazał tę przepowiednię swoim uczniom na kilka tygodni przed śmiercią. To w Rosji właśnie zapoczątkował on swój duchowy ruch na rzecz "świadomej ewolucji" ludzkości. Jego przepowiednia daje nadzieję, że wielkie dzieło Gurdżijewa zostanie ukończone dzięki odrodzeniu się wschodnich nauk mistyka na terenie byłego Związku Radzieckiego). Most czwarty. Ziemska komuna. Kto brata swego nie szanuje, ten jest... głupi i pożałuje. Jest też zrozumiałe i pojmowane przez niektórych, że powstanie nowy porządek, tak więc miejsca wysokie, jak i niskie muszą być 204 Jutro pełne błogosławieństw oczyszczone, i że musi też każda Jednostka być bardziej brana pod uwagę, tak aby każdy strzegł brata swojego. Wtedy pewne okoliczności nastąpią w politycznych, ekonomicznych i wszelkich stosunkach, w których rzeczy będą zrównane... albo szersze zrozumienie dla potrzeby, by tak się stało. Edgar Cayce (1938), NR 3976,18 Światowa komuna? Wraz ze zniknięciem rodziny znikną też państwa, ponieważ to rodzina Jest podstawową Jednostką państwa. ...Cały świat powinien być Jedną ludzkością, podzieloną Jedynie na niewielkie komuny z przyczyn praktycznych. Bez fanatyzmu, bez rasizmu, bez nacjonalizmu - wtedy po raz pierwszy w historii będziemy mogli odrzucić ideę wojny. Możemy sprawić, że życie będzie oparte na uczciwości, że będzie warto żyć i warto cieszyć się życiem - życiem pełnym zabawy, medytacji, życiem twórczym - możemy też dać każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie równe możliwości do rozwijania się, możemy pozwolić im kwitnąć w pełni. Osho(1987),GRCH Ogólnoświatowa przyjaźń. Nigdy Już nie będzie złoto i srebro zdradzieckim, Nie będzie ni bogactw doczesnych, ni mozołu niewolnictwa, Ale Jedna szczera przyjaźń i Jeden sposób na życie Będzie dla radosnych ludzi, a rzeczy wszelkie Dla wszystkich będą, tak Jak i równe dla wszystkich światło życia. Wyrocznia Sybilli (II WIEK p.n.e.) Duchowy komunizm. .. .Ponieważ zmiany nadchodzą, tego można być pewnym - ewolucja albo rewolucja idei w myśleniu religijnym. PODSTAWA tego dla świata nadejdzie w końcu z Rosji; nie Komunizm, nie! Raczej to, co jest tego podstawą, tak jak nauczał Chrystus - Jego odmiana komunizmu! Edgar Cayce (około 1930). NR 452,6 Kiedy pozbędziemy się charakterystycznego dla ery Ryb brzemienia fałszywej moralności, przyszłe społeczeństwo żyjące według nowych praw - praw Wodnika - będzie chrześcijańskie. Albo ujmując to w inne słowa: przyszłość będzie komunistyczna. Co takiego?! Czyja to naprawdę napisałem - berliński mur stalinowskiego Jerycha runie na dźwięk trąb kapitalisty Jeszui? Tak, trzeba to powiedzieć, gdyż tak to się będzie przedstawiało. Pojęcia ery Wodnika będą wyrażone przez bardziej "komunalną" formę społeczeństwa. Marksizm, podobnie jak nacjonalizm, to złożone zjawisko społeczne oparte na ścierających się wpływach Czy jest jakiś most do Utopii? 205 ery Ryb i Wodnika. W swoim artykule "From Pisces to Aquarius" (The Great Bear Presents: Welcome to Planet Earth (Wielka Niedźwiedzica przedstawia: Witamy na planecie Ziemia), astrolog Dań Oldenburg przypomniał nam, że nawet Marks uważał, iż jego teorie "winny być zastosowane najpierw w Ameryce i Niemczech". "Jego zdaniem, Rosja i Chiny nie były po prostu jeszcze wystarczająco przygotowane. Teraz oglądamy tego skutki!" - zauważa Oldenburg. Blok komunistyczny kruszy się, gdyż dziecko urodziło się przedwcześnie. Brakowało mu podstawowego wymiaru - duchowego. "Marks, Engels i Lenin nie mieli zrozumienia dla wyższej świadomości - pisze Oldenburg. - W ich teoriach nie było miejsca na głębokie, mistyczne doświadczenia leżące poza sferą rozumu. Na tym polegał problem komunizmu, bo u podstaw każdego prawdziwie pełnego podejścia do życia muszą tkwić autentyczne duchowe poszukiwania każdej jednostki". Po długich rozważaniach nad tym problemem Oldenburg, posługując się językiem astrologii, wyraża przekonanie, że w nadchodzącej erze nowe komunistyczne eksperymenty są nie do uniknięcia. Człowiek będzie musiał wypróbować nowe odmiany cywilizacji. Nawet dla ucznia Cayce'a, Lytle'a Robinsona, wizja mistrza dotycząca komunistycznej (na sposób duchowy) Ameryki jest trudna do pojęcia. W swojej książce Edgar Cayce's Story ofOrigin andDestiny ofMan (Opowieść Edgara Cayce'a o pochodzeniu i przeznaczeniu człowieka) Robinson pisze, że współcześni Amerykanie nie są "w żaden sposób" duchowo przygotowani na to, by być komunistami. Robinson jest jednak zbyt wnikliwym badaczem idei Cayce'a, by na tym poprzestać. Podobnie jak Oldenburg odczytuje on Cayce'owską wersję komunizmu jako braterstwo ducha, nakazujące jednostkom bliższe zjednoczenie się z innymi w grupie. Uważa on, że ludzie posiadają wrodzony "bodziec współpracy", silniejszy niż bodziec konkurencji. "Jest i miejsce na konkurencję, ale gdy chodzi o przetrwanie, jest ona brutalna, wyniszczająca i nie na miejscu". Czy strzał Cayce'a, którym ulokował on Chrystusa wśród komunistów, był celny? Zapoznajcie się zatem z takim fragmentem: "Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, i sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba... A łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca... Nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne". To wcale nie było o marksistach, lecz o członkach wczesnych komun chrześcijańskich, o których wspomina Nowy Testament (Dzieje Apostolskie 2,44; 4,32). Podstawowa komuna chrześcijańska jest komunistyczna. Komunizm Chrystusa bliski jest modelowi marksistowskiemu. Niektórzy komentatorzy przyjmują, że komunistyczny nakaz równego dzielenia się zasobami - nazywało się to kiedyś dyktaturą proletariatu -jest kulminacją trwającej 2 tysiące lat chrześcijańskiej kampanii propagandowej, zapoczątkowanej w roku trzydziestym którymś naszej ery. Błogosławieni ubodzy, od Nowego Testamentu aż do czasów Kapitału. Na początku moich badań nad przyszłością próbowałem znaleźć proroczy model społeczeństwa, który miałby największe szansę na przetrwanie w wieku Wodnika. Zdecydowałem 206 Jutro pełne błogosławieństw się więc na kontynuowanie badań oraz na życie (od czasu do czasu) w rozmaitych komunach. Jeśli ktoś chce, w dzisiejszych czasach może żyć w jakiejkolwiek erze. Wystarczy odwiedzić miasto amiszów, by w mgnieniu oka znaleźć się w XIX wieku. Z drugiej strony, niektóre społeczności żyją tak "do przodu", że pozostawiły naszą teraźniejszość daleko za sobą. Według terminologii astrologicznej Wodnik jest władcą jedenastego domu. Oznacza to, że przekaz energetyczny Saturna i Urana wyrażony jest w świecie fizycznym poprzez interakcje na ogólnym, bezosobowym poziomie. Niewielka rodzina rozszerza swe widoki na przyszłość i przez to staje się większą rodziną. Z powodu zamiłowania Ryb do romantyczności słowo "bezosobowy" odbieramy jako oschłe i zimne. Czy nam się to jednak podoba czy nie. Wodnik zniweczy wiele z naszych marzeń i oczekiwań dotyczących stosunków międzyludzkich. Powstanie nauka o miłości, dzięki której dane nam będzie doświadczyć miłości takiej, jaką ona jest - a nie takiej, jaka, naszym zdaniem, być powinna. Gdy zdałem sobie sprawę z tej podstawowej zasady apokaliptycznej miłości i dogłębnie zbadałem kilkanaście komun nadających się do zamieszkania pod względem ekonomicznym i socjalnym, doszedłem do wniosku, że najbardziej postępowym i realizującym cele Wodnika modelem była komuna stworzona przez hinduskiego mistyka Osho. Swe badania nad jego duchowymi i socjalnymi eksperymentami rozpocząłem w 1980 roku. Około czterech lat spędziłem, mieszkając we wspólnotach Rajneeshee, a nawet uczestniczyłem w tworzeniu największego w tym stuleciu i najbardziej kontrowersyjnego eksperymentu w dziedzinie alternatywnego sposobu życia - założonego przez Osho miasta-komuny na terenie pustyni we wschodnim Oregonie; miasto nosiło nazwę Ranczo Rajneesh albo Rajneeshpuram. W przyszłości zamierzam napisać więcej niż w tym krótkim szkicu na temat Osho i tych, którzy poszli jego drogą. Teraz jednak nie miejsce ani czas na szczegółowe analizy tego zjawiska. Powiem tylko, że Osho zasłużył na to, by poświęcić mu miejsce w tej książce, gdyż jego proroctwa, w których wypowiada się na temat przeszłości, odpowiadają ustalonym przeze mnie kryteriom ścisłości, a przepowiednie pełne są rozsądnych zdań, które naprawdę warto wziąć pod uwagę. Teraz chciałbym podzielić się z wami wiedzą o życiu we wspólnocie, która mogłaby stać się prototypem sposobu na życie dla przyszłego społeczeństwa, uwolnionego od ograniczeń podstawowej komórki społecznej - rodziny. Eksperyment Rajneeshpuram. W latach 1981-1985 ranczo,jak nazywali swoją posiadłość jej obywatele, rozrosło się z zamieszkanej przez kilkadziesiąt osób osady do miasta liczącego 5 tysięcy mieszkańców. W miesiącach letnich ich liczba wzrastała nawet do 20 tysięcy. Rajneeshpuram, miasto założone na terenie byłego rancza, stanowiło swoisty mikrokosmos. Stronnicy Osho (zwani sannjasinami) przybyli z najodleglejszych zakątków globu, by się tam osiedlić. Czy jest jakiś most do Utopii? 207 W 1983 roku profesorowie Carl At Latkin, Richard A. Hagan, Richard A. Littman i Norman D. Sundberg z Wydziału Psychologii na Uniwersytecie stanu Oregon przeprowadzili wśród obywateli Rajneeshpuram badania demograficzne i psychologiczne. Otrzymane wyniki wykazały, że większość sannjasinów to absolwenci wyższych uczelni; populacja ta wykazywała się wyższym niż w innych społecznościach współczynnikiem ludzi z tytułami magisterskimi i doktorskimi. W znacznym stopniu to oni właśnie przesądzili o edukacyjnym i finansowym sukcesie zamierzenia. Pionierzy wnieśli do eksperymentu chęć poddania się ciężkiej próbie oraz upór w pokonywaniu trudności. Od początku byli świadomi tego, że jedną z największych przeszkód na drodze do sukcesu mogły stać się nieświadome uprzedzenia narodowościowe i religijne każdego z nich. Innymi słowy, ich utopijna wspólnota mogła nie przetrwać z powodu związków jej mieszkańców z przeszłością. Powodzenie lub klęska eksperymentu zależały więc od tego, czy ludzie rozmaitych narodowości potrafią współdziałać w powszechnym zrozumieniu i wznieść się ponad podziały i różnice. Wszyscy zgodzili się na zmiany i połączyli swe siły, by doprowadzić miasto do rozkwitu, do duchowej i ekologicznej harmonii. Udało im się zrealizować utopijną ideę tworzenia wspólnoty żyjących w zgodzie obywateli świata. Ten swoisty, mający swe źródło w dostatku, komunistyczny eksperyment nie był ograniczony brakiem gotówki. Z finansową pomocą 300 tysięcy innych sannjasinów oraz prowadzonych przez część z nich przedsiębiorstw na całym świecie w rozwój Rajneeshpuram zainwestowano około 85 milionów dolarów. Pionierzy udowodnili, że życie we wspólnocie, która nie jest nękana problemami finansowymi bądź niedostatkami intelektualnymi, może w bardzo krótkim czasie przynieść wiele korzystnych rezultatów. W ciągu pierwszego roku, kiedy Ranczo zamieszkiwane było przez niecałe tysiąc osób, sannjasini uprzątnęli i obsiali niemal 570 hektarów ziemi, zagospodarowali pod uprawę dalsze 280 hektarów, zbudowali nowoczesną oborę dla krów rasy holstein wraz z mleczarnią, stworzyli osadę składającą się z 54 podwójnych domów mieszkalnych, wywiercili 24 studnie i wybudowali system melioracyjny długości 6 kilometrów. Zainstalowali także 18 kilometrów trójfazowej sieci elektrycznej wysokiego napięcia, wybudowali 10 kilometrów dróg oraz znacznie poprawili stan już istniejących 35 kilometrów dróg państwowych i prywatnych. Postawili także 6 niewielkich szklarni i rozpoczęli budowę następnej, o powierzchni ponad 1 hektara, którą później przekształcono w halę z 25 tysiącami miejsc. Korzystano z niej podczas organizowanych w lecie międzynarodowych festiwali. W ciągu zaledwie jednego roku, wykorzystując starą pionierską zasadę etyczną "pomóż swojemu sąsiadowi", mieszkańcy komuny wybudowali swoje domy, bar samoobsługowy i piekarnię o powierzchni 900 metrów kwadratowych, warsztat o powierzchni 400 metrów kwadratowych, budynek administracyjny o powierzchni 900 metrów kwadratowych, jak też zamontowali urządzenie do kruszenia skał, które przerabiało ogromne ilości surowca; otrzymany żwir wykorzystywano między innymi przy budowie dróg i placów. Do końca 1982 roku szczęśliwi i pogodni ludzie w charakterystycznych czerwonych szatach zbudowali mający 7 kilometrów długości rurociąg dostarczający wodę pitną oraz zbiornik wodny o objętości 17,5 miliona litrów. Oficerowie 208 Jutro pełne błogosławieństw Korpusu Inżynieryjnego Armii USA z zazdrości zzielenieli w tylu odcieniach, ile miały ich mundury maskujące. Położenie miasta okazało się idealne dla przetestowania jego ekologicznej przydatności do życia. Sannjasini wybudowali Ranczo na obszarze wschodniego Oregonu. Przez lata teren ten ulegał degradacji i wyjałowieniu, gdyż był bezmyślnie eksploatowany przez pokolenia białych farmerów. Wielu odwiedzających komunę ekologów chwaliło skuteczny system przetwarzania wszelakiego rodzaju odpadków. Sannjasini wybudowali biologiczny osadnik ściekowy o pojemności ponad pół miliona litrów wraz z systemem pomp. Dokładnie oczyszczone ścieki były przesyłane rurociągiem i wykorzystywane do nawadniania pastwisk dla stada 80 sztuk bydła. Bar samoobsługowy wspólnoty stanowił istny raj zielonych - nic się tu, nie wyłączając energii, nie marnowało. Zasilany bateriami słonecznymi system grzewczy dostarczał gorącej wody. Resztki pożywienia wykorzystywane były jako pasza dla hodowanego drobiu, a wszystkie ścieki organiczne odprowadzano na specjalne miejsca kompostowe, gdzie zmieniały się w pokłady naturalnego nawozu. Przez kilka lat ta "fabryka nawozu" dostarczała wystarczającej ilości substancji organicznych, by zmienić dolinę i otaczające ją wzgórza w oazę zieleni. Wykorzystywane środki ochrony roślin były niemal w 100 procentach organiczne i nieszkodliwe dla środowiska, zamiast syntetycznych trucizn rolnicy posługiwali się środkami naturalnymi. Członkowie wspólnoty tak zaprojektowali swe miasto, by nie zmarnować nawet skrawka ziem uprawnych. Obszary mieszkalne i przemysłowe wybudowano głównie na obrzeżach doliny, pozostawiając jej centralną część pod uprawę. Budynki pomalowano w naturalne kolory ziemi, by stworzyć wizualną harmonię z otaczającymi dolinę surowymi i pięknymi wzgórzami. Ponieważ na terenie rancza wypasano uprzednio bardzo długo zbyt wielkie stada bydła, spowodowało to znaczne ubytki wierzchniej warstwy gleby, a także związaną z tym rozległą erozję systemu rzecznego. W wyniku tego powodzie wymyły dolinę rzeczną do gołej skały. Mieszkańcy Rajneeshpuram wykorzystali w tym wypadku, między innymi, bardzo skuteczny projekt budowy tam. Realizacja projektu, połączona z utworzeniem sztucznego jeziora, pomogła odbudować wierzchnią warstwę gleby i podnieść poziom wód rzecznych. W ciągu trzech lat stan doliny rzecznej uległ ogromnej poprawie. Udało się odtworzyć wiele gatunków ptactwa i zwierząt - okolica wróciła pod tym względem do stanu z poprzedniego stulecia. Rajneeshpuram nie było komuną marksistowską. Jej członkowie dzielili się równo między sobą nie ubóstwem, lecz dobrobytem. Standard życia, choć skromny, był tam wysoki, a zasobność komuny przejawiała się na wiele sposobów. Kiedy wspominam czas, gdy mieszkałem w Rajneeshpuram... pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to bogactwo śmiechu i radości, w jakie zasobni byli mieszkańcy miasta. Profesorowie, dyrektorzy, artyści, lekarze i prawnicy byli szczęśliwi, brudząc sobie ręce podczas kopania rowów, sadzenia roślin i budowania własnej oazy. W komunie traktowano pracę jako zabawę i to odróżniało jej mieszkańców od miliardów ludzi na Ziemi, dla których praca jest okropną, ale nieuniknioną koniecznością pozwalającą im przetrwać. Czy jest jakiś most do Utopii? 209 Agresja i przestępczość - o tych pojęciach udało się niemal całkowicie zapomnieć. Można było zostawić plecak pełen wartościowych rzeczy na ławce przy głównej alei miasta i znaleźć go w tym samym miejscu następnego dnia (mnie przytrafiło się to kilkanaście razy). Nikt nie zamykał na klucz mieszkań ani samochodów. Jeśli zdarzały się kradzieże lub przestępstwa, były one najczęściej popełniane przez ludzi z zewnątrz, przejeżdżających stanową szosą prowadzącą przez środek miasta. Ludzie z Rajneeshpuram byli obdarzeni niemal niewyczerpanymi zasobami energii - realizując swą wizję, nie marnowali jej prawie wcale na międzyludzkie konflikty i współzawodnictwo. Jest to jedna z najważniejszych korzyści systemu opartego na wspólnocie, jeśli tylko system ten jest umiejętnie zarządzany, a jego członkowie mają motywację do twórczego rozwoju. Jest to też jedna z przyczyn, dla których Rajneeshpuram było w stanie wyleczyć okoliczny ekosystem. Miasto było domem dla największej rodziny lat osiemdziesiątych. Spróbujcie sobie wyobrazić własną rodzinę powiększoną do rozmiarów 5 (a czasem 15) tysięcy członków, dzielących się obowiązkami domowymi i wspólnie dbających o zapewnienie sobie i innym szczęśliwego życia. Po dniu pracy wracałem do swojego pokoju, który był starannie wysprzątany; ubrania były wyprane, wyprasowane i poukładane w szafie. Szedłem później do baru, gdzie czekał na mnie pyszny posiłek. Ponieważ wykonałem to, co do mnie należało, ułatwiałem też życie kucharzom i zmywaczom naczyń; wszyscy czerpali korzyści z tego, co zrobiono w Rajneeshpuram. Nawet żmudny obowiązek księgowania wydatków i naliczania podatków nie był problemem; komuna miała własny wydział finansowy, który się tym zajmował. Jeśli rzeczy przybierały niepożądany obrót, dotykało to każdego, więc starano się naprawić usterki możliwie szybko. Stopień odpowiedzialności za swoje miasto, jaki odczuwali sannjasini, znacznie przekraczał zaangażowanie mieszkańców innych znanych mi społeczności. Współcześni psychologowie zgadzają się przeważnie z tezą, że większość naszych uwarunkowań oraz będących ich rezultatem nerwic jest skutkiem zależności dzieci od rodziców w okresie dorastania; sami rodzice zaś są w poważnym stopniu ograniczeni rolą narzuconą im przez społeczeństwo. Córki poślubiają mężczyzn, którzy przypominają im tatusiów, a najbardziej nawet "męscy" samcy nieświadomie usiłują zmienić swe nowo poślubione wybranki w "mamusię". Nie powinien nikogo zaskakiwać katastrofalny rezultat takich usiłowań. Niestety, zbyt łatwo znaleźć nieszczęśliwe i nieudane małżeństwo. Dorośli żyjący w komunie świadomi byli tego zagrożenia, postanowili więc ten schemat przełamać. Nie było to zbyt skomplikowane: wszystkie dzieci należały do całej komuny, a nie do małej, odosobnionej rodziny. W standardowej rodzinie dzieci, którym potrzebna jest niezbędna do życia porcja miłości i wsparcia materialnego, mogą liczyć jedynie na mamę i tatę. Grożąc dzieciom - słownie lub w inny sposób - odmówieniem im swojej miłości, dorośli mają władzę, którą wykorzystują, by zmusić dziewczynki i chłopców do bycia "grzecznymi dziewczynkami i grzecznymi chłopcami", to znaczy by ich synowie i córki dopasowali się do wzorców przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu historia się powtarza, a prorocy i jasnowidze mają znacznie większe szansę na trafne postawienie prognozy. 210 Jutro pełne błogosławieństw Tak być nie musi i łatwiej przeciwdziałać temu w powiększonej rodzinie, na którą składa się cała wspólnota. Rozwój dzieci wychowujących się na ranczu nie był ograniczony wrodzonymi nerwicami jednego lub obojga rodziców, gdyż środki potrzebne do przetrwania oraz zasoby miłości były niepomiernie zwiększone. Oprócz mamy i taty uczuć dostarczały tysiące "cioć" i "wujków". Dzieci zawsze mogły liczyć na wsparcie ze strony dorosłych, którzy zachęcali je do samorozwoju i posługiwania się wrodzoną mądrością i kreatywnością; nie wymagano od młodych bezmyślnego posłuszeństwa i wyzbycia się autentyczności po to tylko, by zadowolić starszych. Dzięki temu rodzice, zwolnieni z obowiązku bycia jedynym źródłem wsparcia i wyłącznym wzorem do naśladowania, mogli wytworzyć autentycznie bliski kontakt z dziećmi, z czym przed osiedleniem się na ranczo bywało różnie. Dzieciaki miały dla siebie dom, w którym spały, ale mogły także odwiedzać rodziców albo mieszkać z innymi dorosłymi. Ta wcześnie nabyta wolność wyrabiała w dzieciach naturalne poczucie odpowiedzialności. Żyjąc razem z innymi dziećmi, mali mieszkańcy komuny szybko uczyli się działać skutecznie w zbiorowości i wykorzystywać swe zdolności twórcze tak, by wszystkim było lepiej. Dzieci często przedstawiały dorosłym swe propozycje udoskonalenia życia na ranczo. Jeśli ich sugestie były dobre, robiono z nich użytek. Chłopcy i dziewczynki nie żyli w świecie swoich rodziców, lecz byli współtwórcami nowego sposobu życia. Wydaje mi się, że takiego właśnie modelu potrzebuje dziś ludzkość - modelu, który stanowiłby przeciwwagę oziębienia stosunków międzyludzkich i eksploatacji jednostek (co widać szczególnie w Ameryce) w obrębie tradycyjnej rodziny. Początkowo nie byłem pewien, czy tak wielka liczba wzorców do naśladowania nie wywoła równie wielkiego zamętu w głowach małych mieszkańców rancza. Okazało się, że nie. W roku 1983 w Rajneeshpuram mieszkało około 80 dzieci; przeprowadzone wśród nich badania psychologiczne profesorów Latkina i Littmana wykazały, że 17 starszych dzieci uczyło się w sposób praktyczny - między innymi odpowiedzialności - wśród dorosłych; 50 dzieci uczęszczało do szkoły, pozostała zaś garstka były to niemowlęta lub dzieci bardzo małe. Dzieci w wieku szkolnym poddano testom opierającym się na skali zdolności i przystosowania społecznego Hartera. Badania wykazały, że wychowywane w komunie dzieci sannjasinów mieściły się w ogólnokrajowych normach poczucia własnej wartości, a nawet przekraczały te normy w porównaniu z dziećmi wychowywanymi w rodzinach tradycyjnych. Podczas trwania eksperymentu obowiązywało moratorium na rodzenie dzieci, dlatego ich populacja była tak niewielka. Według mnie, sannjasini odczuli, że nie mogą stanowić prawdziwie wartościowego modelu przyszłego społeczeństwa, jeżeli będą wnosić swój wkład w zwiększające się coraz bardziej przeludnienie na naszej planecie. Mimo wszystko zamierzano odrzucić moratorium w momencie, gdy miasto osiągnie samowystarczalność. Niestety, komuna przestała istnieć, zanim eksperyment wychowawczy mógł przetrwać okres przynajmniej jednego lub dwóch pokoleń. Podczas mych podróży po świecie udaje mi się czasem spotkać niektóre z tamtych dzieciaków. Wiele z nich wyrosło na pewnych siebie, inteligentnych i atrakcyjnych młodych ludzi, wolnych od nerwic zatruwających życie tak dużej liczbie osób wychowanych w standardowych rodzinach. Dzieci z Rajneeshpuram nie utraciły swej wrodzonej buntowniczości. Są pełne wątpliwości i zanim w coś uwierzą, samodzielnie eksperymentują. Czy jest jakiś most do Utopii? 211 Wydaje mi się, że są na najlepszej drodze, aby stać się dorosłymi, którzy wezmą na barki swoją część odpowiedzialności za świat, w jakim żyją - zamiast poprzestać na narzekaniu, że to grzechy rodziców doprowadziły Ziemię do tak żałosnego stanu. Na terenie wspólnoty obowiązywało niepisane prawo dotyczące intymnych związków: mężczyzna i kobieta mogli być z sobą tak długo, jak długo utrzymywała ich przy sobie wzajemna miłość. Wyłącznie od uczucia zależało, czy związek trwał jedną noc, czy też całe życie; małżeński kontrakt i wynikające z niego zobowiązania nie miały tam znaczenia. Kaznodzieje oraz środki masowego przekazu ostro krytykowali i potępiali Rajneeshpuram, które uważali za komunę wolnej miłości. W przeciwieństwie do prasy mam prawo wypowiedzieć się na temat tego zarzutu, gdyż wiem w tym przypadku więcej niż oni. Mieszkając tam, najlepiej poznałem panujące we wspólnocie stosunki międzyludzkie. Byłem kochany i dawałem miłość innym wiele razy. Jestem wdzięczny moim kochankom z Rajneeshpuram za żartobliwe kpiny z mojej Rybiej pruderii, z której stopniowo mnie wyleczyły. Coraz bardziej zgadzałem się z sannjasinami uważającymi, że wiele lęków i napięć, które odczuwamy w naszym zapatrzonym w przeszłość społeczeństwie, bierze się z naszej "wierności" współmałżonkowi lub współmałżonce po tym, jak miłość przekształciła się w nienawiść. Na Ranczu nauczyłem się, że prawdziwy związek dwojga ludzi nie musi koniecznie oznaczać podpisywania formalnego kontraktu na bycie razem. Jest to raczej zdolność do pozostania w zgodzie z własnymi uczuciami, wyrażona za pomocą miłości. Sannjasini z powodzeniem żyli zgodnie z ideałem nadchodzącej ery Wodnika: radość i spełnienie teraz, w tym momencie - i w każdym innym, nie zapominając jednocześnie, że partner ma tak samo wrażliwe serce. Swobodniejsze życie seksualne wymaga z pewnością infrastruktury podobnej do tej, jaka istniała w komunie, z jej powiększoną rodziną. Dotychczasowe zobowiązania, które utrzymywały w związku dwoje nieszczęśliwych dorosłych, takie jak opieka nad dziećmi i ich wykształcenie, przestały mieć najważniejsze znaczenie we wspólnocie, która trudami wychowania dzieci dzieli się tak jak wszystkim innym. Dorośli wymieniający się obowiązkami rodzinnymi mogą przekazywać własne doświadczenia, pobierając jednocześnie cenną naukę miłości. W ciągu tych trzech lat dowiedziałem się więcej o kobietach i o sobie samym niż przez 30 lat spędzonych uprzednio w tradycyjnych związkach w tradycyjnym świecie. Jeśli na takiej miłości miałaby opierać się przyszłość, to barierze zwanej monogamią bardzo trudno będzie się utrzymać w nadchodzącej erze. Badania Latkina i Littmanna objęły losowo wybraną grupę obywateli Rajneeshpuram; starano się ocenić współczynniki odczuwanego przez nich stresu, depresji, poczucia społecznego bezpieczeństwa oraz własnej wartości. Co się tyczy odczuwanego stresu, przeciętny wskaźnik mieszkańca komuny był bardzo niski i wynosił 15,22. Badania przeprowadzone wśród typowych amerykańskich rodzin wykazały, że średnia ta wynosi 23,34. Maksymalna liczba punktów na standardowej liście oceny wsparcia interpersonalnego wynosi 40,00; u badanych sannjasinów stwierdzono przeciętnie 37,91 punktu. Średni współczynnik depresji u mieszkańców Rajneeshpuram według skali Ośrodka Badań Epidemiologicznych oceniono na 5,86. Badania Radloffa (1977) wykazały, że przeciętny współczynnik depresji u typowego białego Amerykanina w tamtym okresie mieścił się pomiędzy 7,94 a 9,25. 212 Jutro pełne błogosławieństw wać religijnego mi: zmusiło obywateli l polityczne kontrow owali proces budów wizja stała się rzec! komuną w Oregoim zależność kłóciła s przyjazny dla życia Podjęto w tyia| na, wszechstronną; 6 miesięcy w ciągi mieniali się mied< dróżując po świec rodowościowych wować rozmaitej wielką rodzinę. ,| Mieszkańcy! rzyć od 5 tysięcy mieszkańców kg w każdym kraju| ne. Dzięki temu| ciwwagę dla o Utopii, choć n - sannjasini wi Gdyby up mentu, prawdę kość mogłaby i Byłaby to| siebie tyle, ile pomiędzy soh Rajneesh) i przemiany i osobnionej i Od wyścigu 2 Ogólne poczucie własnej wartości u mieszkańców komuny, oparte na skali poczucia własnej wartości Rosenberga, było bardzo wysokie i wynosiło 35,71 punktu; amerykańska norma to około 30 punktów. Stereotypowy podział ról w zależności od płci, który nowoczesne społeczności starają się tak usilnie zlikwidować, nie istniał na ranczo. Początkowo byłem zaskoczony, widząc bardzo piękne, drobne kobiety obsługujące ciężki sprzęt rolniczy. Z drugiej strony byli też mężczyźni, którzy rozkoszowali się spędzaniem całych dni przy maszynach do szycia. Było to regułą, a nie wyjątkiem, że mieszkańcy komuny wykonywali w niej wiele rozmaitych prac. Pomagało to każdemu zrozumieć, jak wszystko działa, a także rozszerzało ogólny zasób umiejętności rezydentów rancza. Podczas swojego tam pobytu zwalczałem szkodniki roślin, byłem recepcjonistą hotelowym, stróżem, strażakiem, kucharzem, stolarzem (nienadzwyczajnym), kopaczem rowów, magazynierem, pasłem i doiłem krowy, a oprócz tego wykonywałem zaszczytne obowiązki chłopca do wszystkiego. Moja przyjaciółka była, w różnych okresach swego życia w Rajneeshpuram, kierowcą autobusu, kelnerką, malowała szyldy, była stewardesą Linii Lotniczych Rajneesh oraz kierowniczką sklepu z narzędziami. Nie miało znaczenia, czy ktoś wie, jak sprostać nowym wymaganiom - każdy był tam w równym stopniu nauczycielem i uczniem. Ludzie rozwinęli swoje umiejętności, zdobyli wiele nowych specjalizacji i później z powodzeniem wykorzystywali je w życiu. W Rajneeshpuram nie było czasu na to, by bać się nieznanego. Zresztą, po co było się bać? Kiedy ludzie pracują razem, aby wspólnie uczynić swoje życie lepszym, narażają się na znacznie mniejszy stres; także obciążenie dla środowiska jest wtedy dużo mniejsze. Ludzie żyjący we wspólnocie potrzebują mniej przedmiotów codziennego użytku niż klasyczne, odosobnione rodziny i zużywają znacznie mniej energii. Scentralizowana produkcja żywności jest źródłem mniejszej ilości odpadków, więc i zanieczyszczenia są mniejsze. Śmieci, tak jak wszystko inne, pozostają wewnętrzną sprawą rodziny. Nikt w komunie nie oczekiwał na zatrudnionego przez rząd pracownika, żeby ten przyjechał i coś z nimi zrobił. W innym zachodnim mieście wielkości Rajneeshpuram problemem byłby najprawdopodobniej nadmiar samochodów oraz produkowanych przez nie spalin; u nas tego problemu nie było. Miasto zapewniało swoim obywatelom drugi pod względem wielkości szybki system przewozowy w stanie Oregon; wykorzystano w tym celu odnowione autobusy szkolne. Istniały także darmowe lokalne taksówki, więc jedynie nieliczni posługiwali się własnymi samochodami, i to od czasu do czasu. Dzięki komu działało to tak sprawnie? Teoretycznie, jeżeli jakaś społeczność stanowi jedną wielką rodzinę, istnieją znacznie mniejsze szansę na to, by dokonał się podział na hierarchię i masy pracujące. System komuny sam w sobie stanowi bodziec dla mieszkańców wspólnoty, którzy spotykają się i decydują, co jest dobre i potrzebne komunie jako całości. Nie zawsze jednak sprawdza się to w rzeczywistości. Faktem jest, że w Rajneeshpuram powstała hierarchia, która zaczęła nadużywać władzy i oszukiwać obywateli rancza. Przestępstwa tych ludzi spowodowały, że kolosalna wprost liczba przeciwników eksperymentu, zwłaszcza posiadających polityczną władzę, osiągnęła cel: udało im się aresztować i deportować Czy jest jakiś most do Utopii? 213 religijnego mistrza sannjasinów oraz zamrozić majątek komuny, co w rezultacie zmusiło obywateli do porzucenia swych domów do końca 1986 roku. Zanim wybuchły polityczne kontrowersje, które zniszczyły eksperyment, mieszkańcy komuny kontynuowali proces budowy mostu - nade wszystko pragnęli, by ich "utopijnokomunistyczna" wizja stała się rzeczywistością. Początkowo stosunek, jaki ustalił się pomiędzy główną komuną w Oregonie a światem zewnętrznym można by określić jako pasożytniczy. Ta zależność kłóciła się z marzeniem sannjasinów, aby stworzyć system ekonomiczny przyjazny dla życia i zdrowia, a nie oparty na konkurencji i chciwości. Podjęto w tym kierunku zdecydowane kroki. Najpierw stworzono wykwalifikowaną, wszechstronną i mobilną siłę roboczą. Mieszkańcy rancza zgodzili się, by spędzać 6 miesięcy w ciągu roku w mniejszych komunach w innych częściach świata. Tam wymieniali się między sobą wiedzą oraz uzdolnieniami, co wzbogacało obie strony. Podróżując po świecie, sannjasini mogli poznać stosunki panujące w różnych kręgach narodowościowych i kulturowych, uczyć się nowych koncepcji ekonomicznych, obserwować rozmaite przejawy życia artystycznego i przez to powiększać i doskonalić swą wielką rodzinę. Mieszkańcy Rajneeshpuram mieli konkretną wizję: ich rodzina miała się rozszerzyć od 5 tysięcy osób żyjących na razie wyłącznie w Oregonie do 300 tysięcy i więcej mieszkańców komun na całym świecie. Rozpoczęto próby zakładania dużych komun w każdym kraju, co miało pomóc stworzyć później inne, mniejsze wspólnoty regionalne. Dzięki temu powstałaby sieć, która za jakiś czas mogłaby stanowić liczącą się przeciwwagę dla opartego na standardowej rodzinie społeczeństwa. Ich plan dotarcia do Utopii, choć mógł się wydawać utopijny, lepszy był niż tradycyjny model społeczny - sannjasini wierzyli, że w końcu obserwatorzy z zewnątrz przyznają im rację. Gdyby uprzedzenia polityczne i religijne nie doprowadziły do upadku eksperymentu, prawdopodobnie po trwającym kilka stuleci jego rozwoju i dojrzewaniu ludzkość mogłaby w końcu ujrzeć światło w tunelu. Byłaby to przemiana chciwego społeczeństwa, wyznającego zasadę "zagarnij dla siebie tyle, ile możesz", w społeczeństwo, którego członkowie dzielą się i rozumieją pomiędzy sobą. Rajneeshpuram ciągle chyba może służyć jako jeden z planów przeprogramowania i przemiany społeczeństwa ery Ryb w nową ludzkość ery Wodnika - tradycyjnej, odosobnionej rodziny w ogromną rodzinę mieszkańców planety Ziemia. Most piąty. Kompleks humanitarno-przemysłowy Od wyścigu zbrojeń do wielkich wyścigów charytatywnych. W miarę stawania się społeczeństwem otwartym Związek Radziecki odbierze Ameryce całą potęgę, którą tą zdobyło przez straszenie świata Sowietami. Jeśli zniknie ten strach, wraz z nim przestanie istnieć potęga Ameryki... Oddając swym mieszkańcom wolność [Rosja], zedrze maskę z twarzy Ameryki i odsłoni jej pseudodemokrację. W nadchodzącej nowej wojnie... [najważniejszą kwestią będzie:]... 214 Jutro pełne błogosławieństw Kto ma większą wolność? Kto Jest bardziej niezależny? Kto bardziej szanuje Jednostkę ludzką? Kto szanuje różnice międzyludzkie, swobodę wypowiedzi, twórczą wolność człowieka? O to będzie się toczyć prawdziwa wojna. .. .Po raz pierwszy powstał zupełnie nowy rodzaj wojny... Osho(1987).GFUTR NATO się rozpada. Pozbawiona celu armia opuści Europę i potoczy się blisko zanurzonej wyspy. Flota Aton [anagram skrótu NATO] zwiJa SWÓJ proporzec: pępek świata zastąpiony donośniejszym głosem. Nostradamus (1555), C2, Q22 Dajcie szansę pokojowi i pierestrojce. Nie mogę się doczekać, by powiedzieć innym przywódcom świata: pospieszcie się, zróbcie wszystko, aby na świecie zapanował pokój, wykorzystajcie dobrą wolę Gorbaczowa, przyciśnijcie go do serca, ze wszystkich sił dążcie do tego, aby dobra wola pokierowała przyszłymi losami Ziemi. Niech hasłem lat dziewięćdziesiątych będzie: "Pokój może przynieść zwycięstwa nie mniej znakomite niż woJna". Bejan Daruwalla (1989) Te... niszczycielskie wojny znikną ze świata i nastanie Najwspanialszy Pokój. Bahaullah (1890), GPB Wojna przestaje istnieć. I przekują swoJe miecze na lemiesze, a włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się JUŻ uczyć sztuki woJennej. Pierwszy Izajasz (783-687 p.n.e.). Iz. 2,4 Przygotujcie się na ostateczną wojnę. Wszystkie armie przygotowane są do akcji. Odrzutowce kołują na lotniskach, gotowe w każdej chwili do startu. 50 milionów żołnierzy maszeruje na pola bitewne, do lasów i w góry. Sprzymierzone armie na całej kuli ziemskiej nie mogą się doczekać, żeby wydawać 1,5 miliona dolarów na minutę, i przygotowane są na znoszenie wszelkich trudów podczas walki o zwycięstwo dla wszystkich i dla każdego. To nie będzie wojna jądrowa. Nie spowoduje ona śmierci całej cywilizacji w ciągu 30 minut. Właściwie wojna ta mogłaby trwać nawet kilka stuleci. Możemy ją nazwać zieloną wojną światową: wojną, która zakończy wszystkie wojny. W wojnie tej nasze armie, wyposażone w rewelacyjną logistykę i uzbrojone w najwymyślniejszą aparaturę, przeciwstawią się wszystkim wrogom, którzy doprowadzają Czy jest jakiś most do Utopii? 215 do ruiny naszą planetę. Olbrzymie zasoby geniuszu i środków materialnych, które gromadzono, mając na celu jedynie przelew krwi, są w końcu spożytkowywane tak, aby uzdrowić naszą planetę i uczynić ją bogatszą i piękniejszą. Zamiast morzyć głodem naszych ludzkich nieprzyjaciół, staramy się uśmiercić wszelkie przyczyny wybuchających ciągle aktów przemocy; wykorzystujemy w tym celu wszystkie dostępne środki, by zapewnić nieprzerwany dopływ żywności i ubrań dla krajów najbardziej potrzebujących. Zamiast okopywać się, armie orzą pola i przygotowują je do siewu. Czołgi zmieniają się w traktory. Utworzona z zapór linia Maginota gromadzi wodę na terytoriach dotkniętych suszą; oddziały specjalne wystrzeliwują ożywcze wodne salwy. Saperzy poszukują nie wykorzystanych studni zamiast min, a śmigłowce dokonują zrzutu organicznych środków ochrony roślin na wrogie armie Świata Szarańczy. Miliony wiosek chronione są przed niewiedzą fortyfikacjami edukacji. Musimy tylko sami odkryć, ile potencjalnego dobra kryje się w naszej potrzebie katharsis. Popatrzmy na ostatnie katharsis - drugą wojnę światową. Niewyobrażalne ilości energii i twórczych zdolności zostały wykorzystane po to, żeby wymordować 50 milionów bliźnich i okaleczyć oraz wysiedlić z domostw dalsze kilkadziesiąt milionów ludzi. A co by było, gdyby tak siły i środki wtedy użyte spożytkować przez sześć lat na uzdrowienie naszej planety? Zastanówmy się, jak Brytyjczykom i Niemcom udawało się kontynuować działania wojenne w czasie, gdy ich miasta i obiekty przemysłowe były bombardowane dzień i noc. Niemieckie linie kolejowe zmieniały się pod spadającymi bombami w księżycowy krajobraz jednego dnia i były odbudowywane już dnia następnego. Hitler i jego generałowie nie wzięli pod uwagę, że zagrożona istota ludzka na froncie wschodnim jest w stanie dokonywać prawdziwych cudów. Ludzie pozbawieni wystarczających racji żywnościowych i dachu nad głową przenosili na terytorium Syberii kompletne fabryki niemal z dnia na dzień i stworzyli w ciągu kilku miesięcy dobrze uzbrojoną armię dziesięciokrotnie większą od tej utrzymywanej w czasach pokoju. Podczas drugiej wojny światowej niecałe 72 godziny zajęło robotnikom portowym w Pearl Harbor załatanie lotniskowca "Yorktown" i wysłanie go z powrotem na morze. "Yorktown" był podziurawiony kilkoma bombami i uszkodzony w znacznie większym stopniu niż "Exxon Valdez" po zderzeniu z rafą na Alasce. W czasach pokoju ekipy remontowe reperowały tankowiec przez okrągły rok. W ciągu niecałych czterech lat drugiej wojny robotnicy amerykańscy wyprodukowali 296429 samolotów, 102351 czołgów i dział samobieżnych, 372431 dział artyleryjskich, 47 milionów ton amunicji artyleryjskiej, 87620 okrętów wojennych, 44 miliardy sztuk amunicji średniego i małego kalibru - wszystko to za sumę 183 miliardów dolarów amerykańskich. W jednej z fabryk robotnicy produkowali jeden czterosilnikowy bombowiec co jedną minutę i siedem sekund. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy hitlerowskiej inwazji Ameryka wysłała do Rosji więcej czołgów, samolotów i broni, niż miała armia niemiecka! Jeśli Amerykanie zdolni byli tak się sprężyć, by pomóc powstrzymać hitlerowską inwazję na Związek Radziecki w 1941 roku, to pomyślmy, co mogliby zrobić dziś, żeby powstrzymać inwazję Sahary na Sahel? 216 Jutro pełne błogosławieństw Ten wrodzony duch działania w sytuacji zagrożenia ciągle w nas tkwi. Wszystko, co ludzie na świecie powinni teraz zrobić, to rozpoznać niebezpieczeństwo i przyjrzeć się dokładnie każdemu z naszych ekologicznych problemów, chociażby rozgrzanemu piecowi gazowemu stworzonemu przez efekt cieplarniany. Przecież zjawisko to zasługuje na takie samo potępienie, jak komory gazowe wybudowane przez hitlerowców. Gorączkowa burza mózgów, która doprowadziła do budowy bomby jądrowej, mogłaby nastąpić znów i, na przykład, wyeliminować w nowym Projekcie Manhattan przyczyny globalnego ocieplenia. Gdybyśmy poświęcili się sprawie znalezienia nowego, przyjaznego Ziemi źródła energii, która oświetliłaby świat, moglibyśmy obdarować wszystkich jednakowo wysokim standardem życia - zamiast gwarantować im wyłącznie opad radioaktywny i duże prawdopodobieństwo zachorowania na raka. Żeby nasze "siły" mogły runąć na prawdziwego wroga, potrzebna będzie ogólnoświatowa sieć kompleksów humanitarno-przemysłowych, dzięki którym środki wyrzucane dotychczas do wojennego rynsztoka mogłyby być przeznaczone na wzbogacenie ludzkiego życia. Potrzeba katharsis może być zmieniona w potrzebę tworzenia. Uwaga! Wodnik ma też swoje ciemne strony To, o czym mówi Fukuyamo [w swojej teorii "Koniec historii"], nie ma absolutnie żadnych podstaw. Historia następuje falami - wkrótce na świecie narodzi się znów coś zbliżonego do faszyzmu. Człowiek nie może odnaleźć żadnego celu w życiu, staje się więc ofiarą złożoną utopijnemu życiu w przyszłości; odbierając człowiekowi przyszłość, przekształca się go w robota... Tezy Fukuyamy są bardziej niebezpieczne dla ludzkości niż to, co powiedział Stalin albo Mussolini, albo Hitler! Osho(1989) Nigdy dotąd w historii świata paru pomyleńców i ludzi złej woli nie miało tak wielu możliwości, by kontrolować masy. Istnieje realne zagrożenie, że kilkoro złych ludzi oślizgnie się na te pozycje [które dadzą im władzę, żeby przerwać ważne prace, zniszczyć gospodarkę albo żeby utrzymywać kontrolę nad ludzkimi myślami i działaniami. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1985). ALNS Z łatwością można sporządzić machinę, za pomocą której Jeden człowiek może przyciągnąć ku sobie tysiące, zadając gwałt ich wolnej woli, i przyciągnąć do siebie także inne rzeczy podobnym sposobem. Roger Bacon (1268). EPSC Świat biznesu będzie się znajdował w rękach kilku ogromnych firm, które będą kontrolować majątek wielu państw. David Goodman Croly (1888), GLMPS Czy jest jakiś most do Utopii? 217 Wygraliśmy zimną wojnę, teraz wygrajmy tysiącletni pokój. Przedstawione poniżej potencjalne transakcje - zamiana rozlewu krwi na dobrodziejstwa - pochodzą z różnych źródeł i zostały zebrane przez Michaela Rennera z Instytutu Worldwatch w artykule "Enhancing Global Security" (Zwiększając światowe bezpieczeństwo) opublikowanym w książce Lestera E. Browna State ofthe World 1989 Programy badawcze łodzi podwodnej Trident II i myśliwca odrzutowego F-18 100 miliardów dolarów Oszacowane koszty wysprzątania 10 tysięcy najbardziej niebezpiecznych wysypisk odpadów w USA Program badawczy bombowca Stealth 68 miliardów dolarów Dwie trzecie kosztów oczyszczenia zbiorników wodnych w USA do 2000 roku Fundusze potrzebne na realizację programu gwiezdnych wojen w latach podatkowych 1988-1992 38 miliardów dolarów Koszty pozbycia się odpadów o dużym stopniu skażenia radioaktywnego w USA Dwutygodniowe wydatki światowe na cele militarne 30 miliardów dolarów Roczny koszt proponowanej przez ONZ Dekady Wodociągów i Kanalizacji Wydatki poniesione przez Niemcy na cele wojskowe (zaopatrzenie, badania i rozwój) w roku podatkowym 1985 10,75 miliarda dolarów Oszacowane koszty oczyszczenia niemieckiego sektora Morza Północnego Trzydniowe wydatki światowe na cele militarne 6,5 miliarda dolarów Roczny koszt przedsięwzięć mających na celu obniżenie emisji dwutlenku siarki do atmosfery o 8-12 ton rocznie w USA (pozwoliłoby to przeciwdziałać zjawisku kwaśnych deszczy) Dwudniowe wydatki światowe na cele wojskowe 4,8 miliarda dolarów Roczny koszt proponowanego przez ONZ 20-letniego planu ochrony obszarów Trzeciego Świata przed pustynnieniem Sześciomiesięczne wydatki USA na rozwój i budowę bojowych głowic atomowych w roku podatkowym 1986 4 miliardy dolarów Wydatki rządu USA poniesione na zwiększanie wydajności energetycznej w latach podatkowych 1980-1987 Badania nad programem wojen gwiezdnych w roku podatkowym 1987 3,7 miliarda dolarów Fundusze wystarczające na wybudowanie elektrowni słonecznej zaspokajającej potrzeby 200-tysięcznego miasta Dziesięciodniowe wydatki na cele wojskowe krajów Unii Europejskiej 2 miliardy dolarów Roczny koszt oczyszczenia niebezpiecznych wysypisk śmieci w 10 krajach Unii Europejskiej do 2000 roku 1 łódź podwodna Trident 1,4 miliarda dolarów Ogólnoświatowy 5-letni program szczepienia dzieci przeciwko 6 śmiertelnym chorobom, zapobiegający 1 milionowi zgonów rocznie 3 bombowce B-1B 680 milionów dolarów Wydatki rządu USA na nowe projekty energetyczne w latach podatkowych 1983-1985 Dwumiesięczne wydatki Etiopii na cele militarne 50 milionów dolarów Roczny koszt proponowanego przez ONZ Planu Zapobiegania Pustynnieniu Etiopii 1 wojskowa próba z broniąjądrową 12 milionów dolarów Koszty zainstalowania 80 tysięcy ręcznych pomp w wioskach Trzeciego Świata, mających umożliwić jej mieszkańcom dostęp do wody pitnej Godzinny koszt eksploatacji bombowca B-1B 12 tysięcy dolarów Wydatki związane z programem opieki zdrowotnej nad matkami w 10 wioskach afrykańskich, dzięki któremu można by zmniejszyć o połowę liczbę zgonów przy porodzie w ciągu 10 lat. 218 Jutro pełne błogosławieństw W pewien sposób telewizja wprowadziła nową odmianę prymitywizmu... Jeszcze w tym momencie masz wspomnienia; wkrótce nie będziesz ich już miał. Każdy będzie nosił z sobą swój komputer... będzie go przenosił do kieszeni, i komputer ten będzie zawierał całą wiedzę zgromadzoną w bibliotekach całego świata - trzeba tylko będzie wiedzieć, jak go obsługiwać. Jeżeli mowa o inteligencJi, o pamięci ludzkiej, to nastąpi katastrofalny upadek człowieka. Wszystko, co powstaje, przynosi ze sobą zmiany tak niedostrzegalne, że ich nie zauważacie. Osho(1987).OMPH Czas najwyższy, żeby nastawić się pozytywnie do tego, co negatywne. Niewiele dotychczas napisano w literaturze New Agę na temat mroczniejszych aspektów ery Wodnika. Osobiście postrzegam to zaniedbanie jako mieszaninę postaw charakterystycznych dla Ryb i tych właściwych Wodnikowi. Wszystko, co cechuje Ryby, woli uciekać w sny, zamiast przeciwstawić się rzeczywistości - w tym wypadku rzeczywistością jest działająca na poziomie podświadomości manipulacja naszymi umysłami. Wodnik jest za to zaślepionym idealistą, który ma do przyszłości nastawienie pozytywne - bez względu na okoliczności. Ci, którzy myślą w stylu New Agę, bez namysłu zachęcają wszystkich do przyjęcia podobnego idealistycznego podejścia do świata: "Nie dawaj temu, co negatywne, żadnej energii - a nie wydarzy się". Ich definicja apokalipsy jest równie mroczna, jak ich strach, że słodkie marzenia rozpłyną się jak dym w obliczu trzeźwiącej, czasami wręcz przerażającej rzeczywistości. Takie zjawiska, jak Adolf Hitler, Józef Stalin, terroryzm i kontrola myśli wcale nie mają zamiaru umrzeć wraz z odchodzącą erą Ryb. Istnieją tak złowieszcze aspekty budzącej się epoki Wodnika, że ludzkość będzie zmuszona stosować uniki i odparowywać ciosy przez najbliższe 2 tysiące lat. Dyktatorskie Rybie autorytety z pewnością wymrą w ciągu najbliższych stuleci, ale jeżeli nie będziemy świadomi wszystkich czynników kształtujących zachowania ludzkie w nadchodzącej Nowej Erze, możemy nie rozpoznać archetypów Hitlera i Stalina, które powrócą w mniej wulgarnej i łatwiejszej do przyjęcia formie. Wodnik działa w ten sposób, że nakłania człowieka do odkładania własnej osobowości na dalszy plan. Może być to zwiastunem bardziej tolerancyjnie nastawionej ludzkości, która w sposób mniej osobisty postrzega to, co dzieje się wokół, i nie bierze sobie wszystkiego tak głęboko do serca. Gdy jednak ktoś odpowiednio zagra na strunach ludzkiej nieświadomości, będzie w stanie doprowadzić do tego, że ludzie stracą swe dusze i poddadzą się dyktaturze komputera. Fiihrerzy ery Ryb utrzymują kontrolę nad ludzkim stadem, manipulując uczuciami nadziei, domagają się ofiar i żądają, by oddawać cześć "boskim" zabobonom. Tyrani przyszłości nie zagrożą użyciem miecza, nie będą też obiecywali chleba i igrzysk, aby zgromadzić wokół siebie wiernych; zamiast tego skonstruują psychologiczne środki rażenia, oparte na charakterystycznym dla Wodnika czynniku nastroju. A ty najprawdopodobniej nie odczujesz nawet, że jesteś represjonowany. Czy jest jakiś most do Utopii? 219 Będziesz nawet czuł się tak, jakbyś był szczęśliwy, jakbyś był obywatelem żyjącym w pełnej harmonii Nowej Erze. Już oni cię uwiodą tak skutecznie, że w to uwierzysz. W ciemnych wariantach przyszłości większość ludzi będzie tak zaprogramowana, żeby nie myśleć. Już teraz można dostrzec przejawy tych posępnych rządów Wodnika, na przykład w pozornie niewinnych słowach telewizyjnej reklamy firmy Tele-Communication Inc. (TCI), nadawanej w początkach lat dziewięćdziesiątych. Kończy się ona słowami: "...wkraczamy w przyszłość i, być może, nie jest ważne to, żeby wiedzieć, co przyniesie przyszłość, ale żeby być pewnym, że znamy kogoś, kto to wie". Wielki Brat wie z całą pewnością. Po 1984 roku purytański komunizm zanika wraz z zimną wojną, można więc mieć nadzieję, że negatywna Utopia przedstawiona w książce Orwella nie jest już możliwa. Stalinowskiego Wielkiego Brata zastąpił Max Headroom, komputerowy twór prowadzący program telewizyjny. Max jest zabawny, Max jest dowcipny, Max nie ma duszy. Wcale tego nie ukrywa, namawia cię nawet do tego samego: ty też pozbądź się duszy. Nie mieć duszy jest super. Orwellowskie Ministerstwo Kultury już dawno zostało zastąpione weselszym i bardziej rozrywkowym organem propagandowym, znanym jako Madison Avenue i reklamującym się komputerowymi animacjami rodem z Hollywood. Zanim staliniści podzielili los dinozaurów, nauczyli władzoholików pożytecznej rzeczy: jak uczynić Nową Erę posępną i ponurą. To nie jest bardzo trudne, trzeba tylko spróbować odebrać jednostce wolność myślenia, i to jest dokładnie ta dziedzina, w której ciemniejsza strona Wodnika jest świetnie wyszkolona. W 1990 roku Raiph Nader, działacz w zakresie praw konsumenta, wystąpił na Konferencji Wczesnego Ostrzegania Ekologicznego zorganizowanej przez "Utnę Reader". Zabrał wtedy głos na temat otaczającego nas ze wszystkich stron oczywistego zagrożenia, mówiąc: "Wielkie korporacje odgrywają w procesie wychowywania dzieci rolę ważniejszą niż rodzice". "Rozpocznijmy od dostępnych w sklepach pokarmów dla niemowląt - szkodliwego i drogiego zamiennika najlepszego pokarmu, jakiego niemowlęta mogą mieć w bród za darmo - kontynuował Nader. - Przyjrzyjmy się zabawkom militarnym. Zastanówmy się nad ilościami leków, które podaje się na uspokojenie nadpobudliwym dzieciom. Popatrzmy na siedmio- i ośmioletnie dziewczynki, którymi interesuje się przemysł kosmetyczny; już w tym wieku zapoznaje je ze swoimi wyrobami, by w późniejszym życiu stały się idealnymi klientkami. A muzyka? Bez względu na to, jak bardzo się nam ona podoba, muzyka jest tworzona po to, żeby zagłuszać umysł konsumenta idącego ulicą z walkmanem na uszach; żadna refleksja nie ma wtedy szans na przebicie się przez ścianę dźwięku... Kto więc w końcu wychowuje nasze dzieci? Kindercareje wychowuje, McDonald's je karmi, a HBO i Disneyland dostarczają im rozrywki. Nasze potomstwo spędza więcej czasu z korporacyjnymi produktami - korzystając z ich usług i rozrywek - niż z dorosłymi. I to musi wywierać na nie wpływ. Niemożliwe, żeby nie wypaczyło to ich systemu wartości". Nowa Era już teraz czyni z nas niewolników produktu. Przez ostatnie 10 tysięcy lat wielu wizjonerów przewidywało powstanie zgromadzenia mającego cechy ogólnoświatowego rządu. Adepci ruchu New Agę wizualizują 220 Jutro pełne błogosławieństw przyszłość jako "długie i szczęśliwe życie" w następnym tysiącleciu. Jednak ludzie opętani żądzą władzy nie znikną ot tak, za dotknięciem plastikowej magicznej różdżki kupionej w księgarni ezoterycznej, tak samo jak nie sprawi tego weekend spędzony na monotonnych śpiewach w obdarzonym silną energią miejscu na Ziemi, we "właściwym" dniu, którego datę zaczerpnięto z kalendarza Majów. Przyszłość, tak jak energia, jest neutralna. To my robimy najlepszy lub najgorszy użytek z możliwości, które przyszłość ze sobą niesie, a nie one robią użytek z nas. Możliwe jest stworzenie kwitnącego ogólnoświatowego społeczeństwa, świętującego niepowtarzalność każdego z nas. W końcu wojny i katastrofy ekologiczne mogą zbliżyć do siebie mieszkańców Ziemi. Ci, którzy przeżyją, będą na nowo budować swoje życie. Nie trzeba być jednak prorokiem, żeby przewidzieć, że ciągle w pobliżu będą ludzie żądni władzy, robiący wszystko, żeby panować nawet w warunkach nowego światowego porządku. Jeśli uda się nam oddalić groźbę trzeciej wojny światowej i przeżyć efekt cieplarniany, i tak będziemy musieli mieć oczy szeroko otwarte i nie dać się zaskoczyć Policyjnemu Państwu Uśmiechu. Purytańskie, brutalne warunki panujące w świecie opisanym w Orwellowskim Roku 1984 stają się coraz mniej prawdopodobne w erze nauki i komunikacji światłowodowej. Mimo to raj na Ziemi może zmienić się niepostrzeżenie w raj utracony. Don't worry, be happy. Istnieje nadzieja, że świat Utopii nie stanie się internacjonalistycznym stalinowskim krajem Trzeciego Świata w stanie rozkładu. Państwo policyjne jutra będzie czyste i dostępne dla wszystkich, a ty naprawdę będziesz szczęśliwy. Nic na to nie poradzisz, gdyż twoje geny zostały zmienione przy urodzeniu. Nie można przeobrażać za pośrednictwem inżynierii genetycznej kiepskich nastrojów ani zachowań aspołecznych, można je jednak przytępić narkotykami albo rozproszyć mieszanką rozrywkową. Negatywna Utopia jutra będzie zbliżona bardziej do Nowego wspaniałego świata Aldousa Huxleya i do państwa policyjnego neoyuppie, opisanego w 457° Fahrenheita przez Raya Bradbury'ego. Pierwsze kroki w kierunku wyśnionego przez Huxleya społecznego koszmaru mamy już za sobą. Prędkość przepływu informacji i jej dostępność nie tyle przynoszą ludzkości oświecenie, ile obarczają ją niemożliwą do przetrawienia ilością wiedzy i rozrywek. Stajemy w obliczu niebezpieczeństwa, które Ted Nooney, autor powieści Easy Travel to Other Planets (Jak łatwo podróżować na inne planety), nazywa "uwiądem mózgu". To taka odmiana zarazy informacyjnej. Zatrzymaj się na chwilkę. Przycisz głos w telewizorze. Posłuchaj: czy zapomniałeś już o swoim dzieciństwie? Czy mądrość niewinności i prostoty stała się dla ciebie pojęciem abstrakcyjnym? Czy trzydzieści do czterdziestu morderstw - prawdziwych albo fikcyjnych - które oglądasz w codziennej dawce programu telewizyjnego, robi na tobie mniejsze wrażenie niż reklamy samochodów? Jeżeli odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi "tak", być może cierpisz na uwiąd mózgu. Czy jest jakiś most do Utopii? 221 MaMa-Max Headroom, przyszłościowa osobowość bez duszy, stanie się sumieniem społeczeństwa o martwych mózgach i zmysłach przeładowanych informacją. Ten cyberpunkowy program telewizyjny o pozbawionej nadziei, choć okropnie ubawionej przyszłej ludzkości gwałtownie stracił w ostatnim czasie odbiorców. Show zbyt mocno upodabniał się do prawdy o przyszłości. Jednak to nie syntetyczne dowcipy Maksa Headrooma ani nie Orwellowska pseudomoralność zwana "dwumyśleniem" wepchną nas w mroczną otchłań ery Wodnika. Przyczyną naszego upadku będzie wygodnie rozparty w mózgach wirus "telemyślenia". "Reklama dociera głęboko i może wywierać znaczny wpływ. My jednak utraciliśmy zdolność oceny, co jest ważne - twierdzi Mooney. -Właśnie dlatego ludzkie oczy, uszy, mózgi i układy nerwowe są coraz bardziej zmęczone i zużyte. To prosty przykład niewłaściwego ich wykorzystania." Przeprowadzając ekstrapolację od lat dziewięćdziesiątych XX wieku do lat dziewięćdziesiątych XXI wieku, można odnaleźć przejawy niewłaściwego wykorzystania energii Wodnika; rezultatem jest negatywna Utopia Raya Bradbury'ego: straż ogniowa nie gasi pożarów, aleje wznieca, a książki są wyjęte spod prawa i palone na stosie. Społeczeństwo technologicznie zaawansowane zapewnia neoyuppie wszelkie wygody, o jakich marzy. Słuchawki noszone w uchu i trójwymiarowe odbiorniki telewizyjne o ekranach na wszystkich czterech ścianach mieszkania zaspokajają naturalną potrzebę "ludzkich" kontaktów. Bycie buntownikiem stało się obecnie dziwactwem, które mija jak wszystko inne. Bunt, a nawet aspołeczne zachowania można swobodnie wyrazić w pobliskim parku zabaw. Tam możesz tłuc szyby, postrzelać sobie, zabijać ludzi dla śmiechu. W przyszłości Bradleya możesz zachowywać się jak twoje plastikowe żółwie Ninja. Typowy człowiek ery Wodnika to urodzony buntownik. Astrologia mówi nam, że jeśli w okresie jego rozwoju ta wrodzona cecha jest tłumiona, później może znaleźć ujście we względnie ekscentrycznych gestach; czasami człowiek w eleganckim garniturze wkłada jaskrawą i krzykliwą muszkę. Jeśli buntowniczość ucierpi na początku jeszcze bardziej, nie do końca buntownik posuwa się do czynów absurdalnych albo pozbawionych sensu, tak jak to robią pijani studenci rozbijający się samochodami po Palm Springs w Kalifornii albo młode damy w swoich kabrioletach, "świecące" obnażonymi biustami innym czekającym na czerwonym świetle kierowcom. Naturalna dla Wodnika skłonność do buntu może też zostać zaprzepaszczona w nic nie znaczących i często nieszkodliwych gestach. Zamiast podjąć ryzyko i naprawdę zbuntować się przeciwko hipokryzji swoich rodziców, część dzieci wydziwia jedynie ze swymi fryzurami i ubiera się na czarno, jak gdyby opłakując własną utraconą przyszłość. Bezmyślny terror Orwellowskiego świata zmieni się w Huxleyowsko-Bradbury'owski terror świata radosnej bezmyślności. Wolność myślenia będzie mogła być zapakowana i dostarczona do domu tak samo jak kaseta wideo z najbliższej wypożyczalni. Jutrzejsze kastrowanie buntowników będzie bezbolesne i dokonywane za pomocą niewielkiego generatora wirtualnej rzeczywistości. W książce Amusing Ourselves to Death (Zabawiając się na śmierć) Nell Postman przypomina nam: tacy jak Huxley wizjonerzy społeczni wierzyli, że ludzkość bierze 222 Jutro pełne błogosławieństw udział w "wyścigu, który zaczyna się na nauce, a kończy na katastrofie". Musimy przez cały czas pozostawać czujni, aby nie dać się zaskoczyć "polityce i teorii poznania środków masowego przekazu" - niedocenianie wroga jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Postman pisze też: "[Huxley] usiłował nam powiedzieć, że to, co najbardziej zaszkodziło ludziom w Nowym wspaniałym świecie, to nie śmiech, który zajął miejsce myślenia. Prawdziwym problemem było to, że nikt nie wiedział, z czego się śmieje ani dlaczego przestał myśleć". Jeśli nasza ewolucja będzie zmierzała w kierunku rozwoju rasy widzów (homo recumbere rddix, znany także jako "człowiek-kapusta"), którzy wolą oglądać na ekranie aktorów uprawiających seks, zamiast robić to samemu, to do przejęcia władzy szykuje się następne pokolenie chętnych; już oni skwapliwie wykorzystają mroczny potencjał Wodnika. Już nie Hitler ani Stalin, ale ktoś dowcipny i nieludzki, jak upleciony z komputerowych bajtów Pan Headroom, który zastosuje także w twoim przypadku terapię wstrząsową według następującego cyberpunkowego manifestu: Każdy Jest zaprogramowany umysłowo, fizycznie i genetycznie tak, by służyć światowemu państwu. Istnieje ono po to, by kontrolować umysły i uczucia Jednostek i wywoływać u nich w sposób sztuczny przekonanie, że osiągnęły szczyt własnych możliwości. Jeśli jednak pozostaniemy czujni przynajmniej na tyle, żeby samodzielnie myśleć i czuć, nasze przyszłe życie pod rządami Wodnika może układać się zgodnie z następującym aksjomatem: Każdy jest w równym stopniu niepowtarzalny, a światowe państwo istnieje po to, żeby w każdy możliwy sposób dopomóc każdej jednostce w maksymalnym rozwijaniu własnej niepowtarzalności. Nie będzie już nic świętego. Wszystko będzie wywrócone do góry nogami. Rozpocznie się wielki rozrachunek. Wszystkie kraje powstaną przeciwko sobie. Życie w wolności i wolna myśl będą wtrącone do lochu i skazane na wygnanie. Surowi panowię będą sprawowali rządy i spróbują wszystko i wszystkich w swoich ryzach utrzymać. To będą straszliwe czasy. stormberger (XVIII wiek) Takie potrzeby ludzie noszą w swych sercach i duszach, że można doprowadzić do ich realizacji. Bo, jak często tymi kanałami docierało do mnie, to nie świat, nie Ziemia, nie okolica są tym, ani oddziaływanie planet, ani też obcowanie z innymi, ani działanie nie są tym, co RZĄDZI człowiekiem. RACZEJ.to człowiek - przez swą ULEGŁOŚĆ względem boskiego prawa - wydobywa PORZĄDEK z chaosu; albo też, przez swój BRAK POSZANOWANIA związków z boskim oddziaływaniem Śmierć przeszłości 223 i dla takich praw, wnosi chaos i NISZCZYCIELSKIE siły w swoje życie. Edgar Cayce (1935), NR 416,7 Przepełnieni złem nie pójdą precz dlatego tylko, że chcecie, aby to zrobili. Obwarowali się tu mocno i wszystko, czego pragną, to władza. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD Nigdy dotąd w historii świata paru pomyleńców i ludzi złej woli nie miało tak wielu możliwości, by kontrolować masy; ale nigdy dotąd nie istniało też tyle możliwości dla rozwoJu dobra - jeśli ci, co myślą właściwie i kochają pokój, będą tam, by obsługiwać maszyny. Każdego dnia będą one "odczytywane" przez miliony ludzi w szkołach, biurach i domach. Życie będzie ocalone, czas zaoszczędzony, wyłoni się też nowy styl życia, kiedy ludzie będą wyciągać swoje informacje z komputerów. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1985), ALNS r Śmierć przeszłości. Po ich owocach poznacie ich... Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców ani złe drzewo rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień. Jak więc po owocach poznacie ich. Jeszua (30-33 n.e.). Mat. 7,16-20 Co więcej, ci świętokradcy nie tylko stopniowo wypaczali dla swych egoistycznych potrzeb i politycznych dążeń nauki Boskiego Nauczyciela, ale wręcz zaczęli niszczyć pamięć o Nim. G. J. Gurdżuew (1924-1927), BEELZB Nawet jeśli zniknie cały świat [państwa i zorganizowane religie], politycy będą na to przygotowani, nie będą Jednak gotowi zrzec się na rzecz organizacji światowej całego uzbrojenia i wszystkich swych armii. Osho(1987),GRCH ... Uprzedzenia religijne, rasowe, narodowościowe i polityczne: dzięki całemu temu nieprzychylnemu nastawieniu obumiera sam korzeń ludzkiego życia; wszystkie naraz i każde z osobna rodzą przelew 224 Jutro pełne błogosławieństw krwi, dzięki nim świat pogrąża się w ruinie. Jak długo, jak przetrwają te uprzedzenia, trwać będą nie kończące się i przerażające wojny. •Abdifl-Baha (około 1920), SLC Wtedy bowiem nastanie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd, i nie będzie. A gdyby nie były skrócone owe dni, nie ocalałaby żadna istota, lecz ze względu na wybranych będą skrócone owe dni. Jeszua (30-33 n.e.), Mat. 24,21-22 Jeżeli mamy rozwiązać problemy przyszłości i znaleźć wyjście z sytuacji, musimy poszukać źródeł tych problemów w przeszłości. ...musimy zrobić dalekosiężny skok i nauczyć nowe pokolenia, żeby nie żyły w taki sposób. Jak żyjemy my. Tylko wtedy będzie można zmienić przyszłość. Osho(1987).GRC Prolog. W Restauracji Na Końcu Czasu kelner podbiega radośnie, niosąc menu karmicznych przysmaków. Zanim zamówicie deser, rozsądnie byłoby jednak zapoznać się z opinią tych proroków, którzy już zaglądali do karty. Aż za dobrze znają też oni słowa kelnera: "Dziś wieczór, za pięć dwunasta ery Adamowej, będziemy zaszczyceni, mogąc zaserwować państwu przeludnione przystawki. Jako danie główne proponujemy ładny pasztet Cierpienie Ziemi w toksycznym sosie, ewentualnie tarte marchewkową z cebulą. Później, jeśli tylko znajdą państwo miejsce w brzuchach, radzimy zastanowić się nad naszymi przepysznymi deserami..." "Być może chcieliby państwo zamówić po obiedzie jeden z naszych koktajli Zagłady? Co by państwo powiedzieli na Czeczeńską Krwawą Marusię albo jeden z niezapomnianych koktajli biologiczno-chemicznych? Pragnę też zapewnić, że oferowany przez nas wybór zimnych i wyjątkowo orzeźwiających likierów miętowych Plutonowa Zima nie ma sobie równych. Zrobimy co w naszej mocy, żeby zaspokoić państwa apetyt na cierpienie". Ślinka cieknie? Jak myślicie, czy nie czas przejść do deseru? Późno już. A może raczej warto by było całkowicie zmienić dietę? Jest takie chińskie przysłowie: "Jeżeli nie zmienimy kierunku, to dojdziemy tam, dokąd zmierzamy". Ci, którzy łudzą się, że można zbudować most do Utopii z samych wynalazków naukowych, nie dostrzegają oczywistego faktu: tradycyjne nastawienie ludzi do życia nie pomoże w realizacji tego śmiałego planu. W latach sześćdziesiątych monopolistyczne amerykańskie firmy naftowe nie dopuściły do wprowadzenia na rynek nowego modelu chryslera z silnikiem napędzanym mieszaniną gazową. Gdyby tak się nie stało, świat Śmierć przeszłości 225 lat dziewięćdziesiątych byłby w znacznym stopniu uwolniony od wszechwładnego smogu i hałasu. Jednak powodzenie nowego auta zniszczyłoby potęgę naftowych baronów z Detroit. Kiedy jazda samochodem zaopatrzonym w znacznie lepszy silnik będzie przynosiła większe zyski lub gdy skażenie środowiska stanie się tak duże, że nie można już będzie zahamować zmian, wtedy i tylko wtedy Detroit ubierze się w nowe szaty odpowiedzialnej i ekologicznie świadomej instytucji. Zmiany są zazwyczaj przeprowadzane w obliczu palącej potrzeby albo wtedy, kiedy komuś ma to przynieść znaczne zyski finansowe; rzadko jednak zmiany zdarzają się, bo ktoś naprawdę zrozumiał, że są one niezbędne. W rozdziale "Śmierć przeszłości" przyjrzymy się, przez pryzmat proroczych wizji, największym bożkom programowania społecznego, które nie dopuszczą nigdy do budowy mostu do Utopii. Kultywowane przez nas tradycje przeszłości są jak chroniące bramy zamki szyfrowe. Jeśli nie złamiemy szyfrów, nigdy nie uda się nam stworzyć nowej architektury społecznej i religijnej, która mogłaby połączyć obecne niebezpieczne czasy z przepowiedzianą złotą przyszłością. Jak już powiedziano w "Rozdrożach na końcu czasu", sądny dzień Adamowego cyklu stuleci może nastąpić za naszego życia. A skoro siły Ryb symbolizują spełnienie, to można się założyć, że w okresie najbliższych kilku stuleci większość naszych związków z przeszłością zostanie zerwana. Pędząca przed siebie historia początku lat dziewięćdziesiątych już teraz zapiera nam dech w piersiach. Słabnie chwyt, który przeszłość dawno temu zacisnęła na przyszłości. Gdy spoglądamy na przyszłość przez pryzmat naszych wartości i tradycji, wygląda ona jak jeden wielki zamęt. Dla punków i skinów tej przyszłości w ogóle nie ma. W pewnym sensie dotarliśmy już do dnia Sądu Ostatecznego. Bez względu na to, czy ktoś wierzy w boski autorytet czy nie, materiał, z którego wykonano przysłowiowy dzban z uchem, podlega zmęczeniu materiału i będzie nosił wodę tylko dopóty, dopóki... Można to nazwać cudem, można też nazwać prawem natury, ale woda będzie spoczywać w naczyniu tak długo, aż temperatura osiągnie 100°C. Papier istnieje do momentu, gdy temperatura osiągnie 451 ° Fahrenheita. Żaden z pięciu naszych obdarzonych największą czcią bożków nie jest ognioodporny - tak naprawdę są one puste w środku. Te bożki to: Bóg, rodzina, wyścig szczurów, nacjonalizm oraz bożek-koordy-nator działań pozostałych czterech - tradycyjny syndrom człowieka skłóconego z samym sobą. W ciągu najbliższych dziesięcioleci wszystkie one mogą zniknąć. Przecież zapowiedziana zmiana osi ziemskiej, która ma podobno nastąpić między 1998 rokiem a wiosną 2000 albo 2012 roku może być bardziej metaforyczna niż dosłowna: być może chodzi o zmianę w nastawieniu do życia: z bycia nastawionym na przeszłość do bycia nastawionym na przyszłość. Najważniejszą potrzebą ludzkości dzisiaj jest, by zdała sobie ona sprawę z tego, że przeszłość ją zdradziła; że nie ma sensu kontynuować przeszłości - będzie to posunięcie samobójcze - i że koniecznie i pilnie potrzebna jest nowa ludzkość. Osho(1987),GRCH 226 Jutro pełne błogosławieństw Dopóki wszyscy się nie przebudzimy i dopóki nie otworzą się nasze oczy na sytuację i na cel ludzkiego istnienia, nie stworzymy trwałego pokoju ani porządku i każdy następny dzień będzie przybliżał świat do ostatecznego chaosu wojny i zamętu. Jeśli jednak mądrość prawdziwych duchowych adeptów będzie "usłyszana" w ludzkim świecie, wtedy może się rozpocząć autentyczna rewolucja i całe to straszne przeznaczenie, które obecnie stoi nam na drodze, może rozpłynąć się w nicość w sercu Boga. Adi Da Santosha (1979), ŚCIEŃ Według Kabały, dwudziesty wiek, zbliżający się do numeru dwadzieścia, w sposób oczywisty oznacza Trąby i dzień Sądu Ostatecznego. Bejan Daruwalla (1989) "Stare" urodzi wkrótce "nowe". Wszystkie miejsca na świecie, wszyscy ludzie coraz dotkliwiej odczuwają "bóle porodowe". Ostatnia wojna [pierwsza wojna światowa] była zaledwie "poruszeniem się w macicy" Natury; na prawdziwe narodziny przyjdzie jeszcze czas. Niestety, złe wieści czekają na tych, którzy kurczowo czepiają się "starego", tradycji przeszłości, zwyczajów przejętych po przodkach - ich dzień już minął, na zawsze. Zegar Czasu wybił "Północną Godzinę"; najczarniejsza ciemność poprzedza najwspanialszy świt. Płacz "O Panie, jak długo jeszcze, jak długo?" wyrwie się z wielu serc, zanim światło nowej cywilizacji rozproszy cienie nocy. Cheiro(1926),CWP Bóg przyjmuje w niedzielę od 8.00 do 18.00 O Egipcie, Egipcie, z twej religii nic nie pozostanie, jeno pusta opowiastka, w którą twe własne potomstwo w nadchodzących czasach nie będzie wierzyć; nic nie zostanie poza słowami wyrytymi w kamieniu, i tylko te kamienie będą opowiadać o pobożności. Hermes Trismegistos (150-270 n.e.). ASC III I wówczas wielu się zgorszy i nawzajem wydawać się będą, i nawzajem nienawidzić, i powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu. A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie, ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony, i będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec. Jeszua (30-33 n.e.), Mat. 24,10-14 Śmierć przeszłości 227 Dostrzegą już oczami mego umysłu, że zanim wiele z ich lat upłynie, na miejscu gdzie leży pochowane planetarne ciało Boskiego Jezusa, będzie plac do parkowania współczesnych samochodów, to znaczy miejsce parkingowe dla maszyn, dla współcześnie żyjących będących po prostu cudem, który miał przywieźć ich do szaleństwa. G. J. Gurdżijew (1924-1927), BEELZB Kapłani i słudzy Kościoła pogrążeni będą w niedoli, młodych pociągnie za sobą ateizm, a na całym świecie ustanowione będą republiki. Wszystko zaś będzie zniszczone przez wojny. Pastor Bartłomiej (około 1642) Jeśli religia staje się przyczyną wrogości i nienawiści, oczywiście zniesienie religii lepsze jest niż jej szerzenie; gdyż to właśnie religia stanowi lekarstwo na ludzkie choroby. Gdyby zaś lekarstwo samo wywoływało dolegliwości, z pewnością trzeba by z niego zrezygnować. Abdul-Baha (1912), PRM Mój kręgarz, pobożny chrześcijanin, prowadził kiedyś dla pacjentów kurs, na którym uczył, jak wykształcać w sobie nawyki związane z właściwą postawą fizyczną. Człowiek ten próbował pomóc ludziom takim jak ja (bóle mięśni grzbietu i krzyża od nadmiaru pracy wykonywanej na siedząco) w nauczeniu się, jak z większą troskliwością traktować nasz osobisty środek lokomocji, dany nam na całe życie. Cud ludzkiego ciała był dla niego wystarczającym dowodem na to, że to Bóg je stworzył. To prawda, niebo i ziemia pełne są cudownych tajemnic i zagadek, chociażby takich jak ta: dlaczego Bóg umieścił ludzkie obszary odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności tak blisko "rur odpływowych"? Kolejną tajemnicą z zakresu religii jest, często przytaczana w Piśmie Świętym, nieomylność Bożego słowa. Jeśli Pismo mówi, że Noe był w stanie zapakować 12 tysięcy wszystkich znanych na Ziemi gatunków gadów, płazów i ssaków i dodać do tego jeszcze większość 9040 znanych gatunków ptaków na arkę o wymiarach 140 metrów długości, 22,5 metra szerokości i 14 metrów wysokości - to, na miły Bóg, jesteśmy zmuszeni uwierzyć, że to możliwe. Księga Genesis i sam Bóg nie wspominają, jakie konkretne gatunki dostały się na arkę Noego i jakie były ich potrzeby pokarmowe. Żeby się tego dowiedzieć, musiałem odwołać się do świeckich i naukowych "pism" Instytutu Worldwatch. Dane statystyczne zaczerpnąłem z artykułu Edwarda C. Wolfa "Avoicling a Mass Extinction of Species" (Zapobiegając masowemu wyginięciu gatunków), zawartego w State ofthe World 1988: Worldwatch. Ponieważ około 6 tysięcy lat temu musiało żyć na Ziemi znacznie więcej gatunków zwierząt, można mieć pewność, że pod zbierającymi się do zatopienia świata chmurami burzowymi parzyło się więcej stworzeń niż oszacowane przez Wolfa 21 tysięcy (razy dwa) gatunków lądowych i żyjących w wodach 228 Jutro pełne błogosławieństw słodkich. A przecież Biblia donosi, że biedny Noe miał zabrać ze sobą aż po siedem par tych gatunków zwierząt, które Bóg uznał za koszerne, a nie jedynie po dwa egzemplarze. Dodajcie to do pozostałych par i już jest menażeria licząca przynajmniej 50, jeśli nie 60 tysięcy lądowych stworzeń. Rybom morskim było dobrze tam, gdzie były, ale czy na pewno Noe pomyślał o zbiornikach na dnie statku, w których mógłby ulokować tysiące ryb słodkowodnych? Kto się wczyta dokładnie w 6 i 7 rozdział Genesis, ten się dowie, iż nasz Stwórca zapomniał, że słona woda jest trująca dla zwierząt zamieszkujących strumyki, rzeki i jeziora. A co ze wszystkimi owadami? Nie dałoby się ich transportować w formie sprasowanej, a nawet gdyby, to i tak ich liczbę ocenia się na 10 do 30 tysięcy gatunków. No to co? Pan nie prosił mędrców o to, żeby zapisali, jak Noe karmił swoje zoo i jak sprzątał klatki przez czterdzieści dni - a nas nie powinno to obchodzić. Bóg po prostu zarządził, że zwierzęta mają być wykarmione i utrzymane przy życiu; nie można było też dopuścić, aby zatonęła mająca 140 metrów długości łódka. Nie ma też w Biblii żadnej wzmianki o tym, że okrągła Ziemia krąży wokół Słońca -jest tylko Ziemia o "czterech narożnikach" (to znaczy płaska jak niewyrośnięty chleb). Gniew niech spadnie na głowy wszystkich, którzy przedstawiają dowody na to, że jest inaczej. Żeby jednak nie krytykowano mnie, że dokuczam chrześcijanom, powiem, iż taka sama niezachwiana wiara wymagana jest od wiernych także przez inne teokracje ery Ryb. Podobnie jak Samson, sikhowie święcie wierzą w moc włosa i za nic nie dadzą sobie obciąć nawet jednej rozdwojonej końcówki, gdyż mogłoby to przynieść zgubę ich wierze. Wiele mnichów i mniszek wyznających ortodoksyjny buddyzm, dżinizm albo hinduizm wierzy, że łyse znaczy boskie. Bardzo niedobrze, że nie istnieją sutry wychwalające zalety depilatorów. Święte pisma dżinistów nakazują swym mnichom pozbycie się wszelkiego rodzaju maszynerii, do której zaliczana jest także brzytwa. Co roku wierni wyznający dżinizm gromadzą się, aby tłumnie obserwować, jak obnażeni mnisi wyrywają sobie po jednym wszystkie włosy z ciała. Życie jest trochę łaskawsze dla gopi* oraz żon hinduskiego awatara Kryszny. Nie wiem jednak, jak Krysznie udaje się utrzymywać tak dobre zdrowie, że jest zawsze rumiany. Wypełnianie obowiązków małżeńskich wobec 12 tysięcy żon każdego doprowadziłoby raczej do zsinienia. Zgodnie z najnowszymi odkryciami dotyczącymi Jezusa jako postaci historycznej, zamieszczonymi w książkach typu Messianic Legacy (Dziedzictwo Mesjasza) Michaela Baigenta, Bóg nie może czuć się zadowolony z pracy, jaką dotychczas wykonywali dla niego badacze-historycy. W czasach Chrystusa miejscowość Nazaret nie istniała jeszcze; założono ją dopiero w III wieku n.e. Po namyśle można dojść do wniosku, że Bogu przydałaby się też nowa wytwórnia filmowa. Sceny we wszystkich biblijnych filmach, w których mały Jezus zbija w Nazarecie bąki jako synek ubogiego cieśli, powinny zostać usunięte. Biorąc pod uwagę odkrycia Baigenta i innych badaczy, brukowce XXI wieku być może będą szokowały czytelnika takimi rewelacjami: * * Gopi - drobny urzędnik miejski [przyp. red.]. Śmierć przeszłości 229 \ aż po sie-|iie po dwa liej 50, jeśli Be były, ale ly ulokować lesis, ten się amieszkują-ię ich trans-sięna 10 do ił swoje zoo Izie. Bóg po iu; nie moż- wokół Słoń-ewyrośnięty wody na to, ajanom, po-;e przez inne yłosa i za nic oby to przy-•ksyjny bud-obrze, że nie 5w nakazują aliczana jest nie obserwo-ia. Życie jest viem jednak, dany. Wypełniłoby raczej ici historycz-10 Mesjasza) tychczas wy-vość Nazaret "żna dojść do f we wszyst-djako synek iaigenta i in-ika takimi re- Jezus i Judasz byli braćmi. Judasz zastosował się do nakazu brata i za jego namową zdradził go, by dokonać korzystnej dla Chrystusa manipulacji na proroctwie Starego Testamentu. Święty Paweł był heretyckim guru! Najnowsze odkrycia potwierdzają, że św. Jakub podał się, zamiast swego straconego na krzyżu brata bliźniaka, za Kapłana-Króla i oficjalnie potępił Pawła w walce ideologicznej, jaka rozgorzała po ukrzyżowaniu. Rzymski agent działający pod maską kościelnego przywódcy zręcznie sprowadził myśl chrześcijańską na inne tory, niż zaplanował to sam Chrystus. Mistyfikacja konstantyna: Kim naprawdę był Jezus Chrystus?! Władca Rzymu, który rządził między 312 i 337 rokiem n.e., wywarł znaczny wpływ na osiągnięcie przez chrześcijaństwo pozycji najsilniejszego dziś ziemskiego systemu wierzeń. Cesarz zalegalizował i zinstytucjonalizował kult, który rozszerzył swoje wpływy na terenach kontrolowanych przez Rzym. Konstantyn zwołał sobór nicejski i przewodniczył mu w 325 roku; sobór uporządkował różne chrześcijańskie wierzenia, a poprzez wprowadzenie kapłaństwa narzucił temu wyznaniu ortodoksyjną formę. Dzięki zabiegom cesarza wszystko, co wiemy dzisiaj o Jezusie Chrystusie, zostało ocenzurowane. Stopień boskości Galilejczyka został ustalony w tajnym głosowaniu. Konstantyn dążył do zatarcia podziału między chrześcijańskimi i pogańskimi rytuałami, ceremoniami i świętami. Po skutecznej kampanii w środkach masowego przekazu przyszłe pokolenia zaczęły świętować urodziny Chrystusa w dniu pogańskiego święta, które przypada na okres zimowego przesilenia dnia z nocą. Konstantyn w wypełnianiu biblijnego proroctwa uważał się za skuteczniejszego działacza niż sam Jezus. Za jego życia Kościół całkowicie ignorował Jezusa i czcił cesarza Konstantyna jako powtórne nadejście Mesjasza. To wystarczy, żeby dogmat upadł. Ero Ryb, na imię ci eskapizm, a twoja kryjówka to klasztor na odległym wzgórzu, zamknięty klasztor zamkniętych umysłów. Mijają kolejne dekady, a Rybi starzec, władca Neptunowy, leży na swym łożu śmierci gotów na spotkanie królestwa, które nie jest z tego świata. 230 Jutro pełne błogosławieństw Ktoś jednak szarpie za rurki od jego kroplówek. To Uran. Szarpie tak już od trzech stuleci, dokuczając religijnym dealerom swoim obrazoburstwem. Właściwie Uran wcale nie jest taki paskudny, jakby się wydawało. Jego wysiłki mają na celu niedopuszczenie dogmatów do podtrzymujących nasze życie systemów. Rosnące w butlach naszych kroplówek stężenie fundamentalizmu to ostatnia próba mająca na celu niedopuszczenie do nerwowego załamania wiary i zawału przestarzałej moralności. Ostatnie, zakończone powodzeniem szarpnięcie za rurki od kroplówek może być przerażającym doświadczeniem, ale w zamian Uran daje nam możliwość życia w nieograniczonym i cudownym wszechświecie. Zbliżają się ciężkie czasy dla stanu kapłańskiego każdej wiary. Telewizja i komputery - a wkrótce także rozmaite ich odmiany, wszczepione w mózg - błyskawicznie dostarczą nam faktów, które dotychczas pozostawały ukryte w zagranicznych księgozbiorach i odległych kulturach, bezpiecznie schowane przed naszymi oczami i sercami. Na przykład kwestia narodzin Jezusa Chrystusa z Maryi dziewicy. Okazuje się, że Quetzalcoatl, rdzennie amerykański prorok cytowany w tej książce, jest tylko jednym z przykładów wielu mesjaszy urodzonych przez dziewicę. Czy chrześcijanie są świadomi, że 500 lat przed Chrystusem Budda wypowiedział zdanie: "Czyń innym tak, jak chciałbyś, żeby inni czynili tobie"? To zresztą działa w obie strony. Rewolucja informacyjna zrobiła też wyłom w barierach wschodnich systemów wierzeń. Dobrym przykładem jest wizerunek Buddy, powielany w milionach posążków rozstawionych po całej Azji i nie tylko. Wszystkie późniejsze wersje idola ostatecznej kontemplacji zostały uczynione na podobieństwo Aleksandra Wielkiego, który ani nie medytował, ani nie był rozmiłowany w pokoju. Era Wodnika przekaże jedynie tę informację do domów setek milionów buddystów. Ciekawe, czy zakłóci to ich mantry, czy nie... Największa zbrodnia przeciwko ludzkości została popełniona przez religie: to one doprowadziły ludzkość do schizofrenii, to one przyprawiały każdego o rozszczepienie osobowości. Zrobiono to w bardzo sprytny sposób. Najpierw powiedziano człowiekowi "Ty to nie ciało" i, po drugie, "Twoje ciało jest twoim wrogiem". Logiczny wniosek nasuwał się sam: nie Jesteś częścią świata, a świat nie Jest niczym innym niż twoja kara; Jesteś tu, bo taką wyznaczono ci karę. Twoje życie nie Jest, ono nie może być radością; może być Jedynie żałobą... i tragedią. Cierpienie to Jedyny los, Jaki cię czeka na Ziemi. Osho(1987),WOMN Budda osiągną stan oświecenia dwa i pół tysiąca lat temu i ostrzegł, że Ziemia stanie się piekłem, Jeśli dalej będzie się dziać tak, Jak się działo. Piekła nie ma gdzieś poza nami; piekłem może być każde miejsce, gdzie Jest ogień, którego nie można ugasić. Śmierć przeszłości 231 Ludzie nie idą po śmierci do piekła. Oni sami są projektantami i budowniczymi piekła. Projekty i budowa są już na ukończeniu. Problem zaczyna się, kiedy chce się coś do piekła dorzucić. A może materiały, które mogłyby w nim spłonąć, stały się na Ziemi rzadkością? Tamo-San (1989), TRSHR W dniu, kiedy ludzkość całkowicie skończy z wszystkimi, którzy wyzyskują innych w imię religii, w tym właśnie dniu Ziemia może stać się rajem. Po co ktoś miałby czekać na śmierć? Co śmierć ma wspólnego z rajem? Raj to sposób, w Jaki żyjesz. Raj nie ma ze śmiercią nic wspólnego, raj to samo życie. Osho(1985),FTOT Napiszcie do waszych braci na całym świecie i powiadomcie ich, że konieczne Jest rozpoczęcie reform: tak zwyczajów, Jak i samych ludzi. Jeśli się tego nie osiągnie, chleb Bożego słowa nie będzie między ludźmi łamany. Św. Jan bosco (1874) Nawet w samym Kościele nastąpi rewolucja. Ze wszystkich ambon głoszone będą osobliwe wyznania wiary. Przez pewien czas religia uchroni się przed katastrofą, unieważnione biskupie "pałace", pełne przepychu ceremonie, swe przymierza z monarchami. Państwo i Kościół oddzielą się od siebie i przestaną wspierać się nawzajem. Religia z powrotem odpełznie do swej kolebki nędzy i prześladowań, a za następne sto lat na świecie będzie tyle religijnych sekt, ile Jest drzazg pochodzących z "prawdziwego Krzyża", które istnieją w dzisiejszych czasach. Cheiro(1926),CWP Zobaczycie więc, Jak absurdalna Jest cała ta konstrukcja, którą zbudowaliście, oczekując na pomoc z zewnątrz, gdy od innych zależeć miała wasza wygoda, wasze szczęście, wasza siła. Wszystko to możecie znaleźć Jedynie wewnątrz siebie samych. J. Krishnamurti (1929) Kościół ma wiele wspólnego z obecną sytuacją [dusze ubolewające nad tym, że opuściły swe fizyczne ciała w poszukiwaniu lepszego życia duchowego], przez swoje straszne kazania o ogniu piekielnym i wiecznym potępieniu, tak samo jak babskie gadanie o spaniu w chłodnej ziemi aż do nadejścia Sądnego Dnia albo o przerażających widziadłach, które podobno włóczą się po nocy. Wszystkie te opowieści są tak pełne fałszu, że aż wstyd się nad nimi zastanawiać. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1979), AMG 232 Jutro pełne błogosławieństw Jeśli na całym świecie pobożność stanie się powszechna, religie odejdą w zapomnienie. i Jakim i wspaniałym błogosławieństwem będzie to dla ludzkości, gdy człowiek będzie zwyczajnie człowiekiem, a nie chrześcijaninem ani muzułmaninem, ani wyznawcą hinduizmu... Wtedy tylko nastąpi pokój, który zapanuje nad wszelkimi nieporozumieniami. Osho(1987),GRCH Cmentarz dogmatów. W ciągu najbliższych stu lat wiele istniejących w dzisiejszych czasach religii odejdzie w zapomnienie. Niektórzy prorocy mogliby być twórcami napisów, jakie zostaną wyryte na kamieniach nagrobnych na cmentarzu umarłych religii: TU SPOCZYWA JUDAIZM Ponad 8000 p.n.e-2000 n.e. Nieszczęście za nieszczęściem przychodzi i wieść za wieścią powstaje; szukają jasnowidzenia u proroka, lecz wyczerpało się pouczenie u kapłana, a rada u starszych. Ezechiel (około 593-571 p.n.e.), Ez. 7,26 Religia oparta na naukach świętego Mojżesza istniała przez długi czas i ciągle Jest jako tako wspierana przez Jego uczniów, mimo to, z powodu organicznej nienawiści, jaką żywią istoty z innych wspólnot do tych, którzy wyznają tę religię, Jedynie na skutek tej "zbrodniczej" idei zwanej "polityka", niezawodnie wcześniej czy później "stłamszą" także tą, i to "z wielkim hukiem". G. J. Gurdżijew (1924-1927), BEELZB ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Jedynie oni są "narodem wybranym" i tylko ich wiara przetrwa holocaust. Jerozolima będzie religijną stolicą świata. Śmierć przeszłości 233 TU SPOCZYWA Islam 622 n.e-1969 n.e.? Islam upadnie, kiedy człowiek przespaceruje się po lampie nocy [po Księżycu]. SŁOWA PRZYPISYWANE MAHOMETOWI Ludzie w coraz większym stopniu będą zaniedbywać swoje dusze... Na ziemi zapanuje największe z możliwych zepsucie. Ludzie upodobnią się do krwiożerczych zwierząt, łaknących krwi swych braci. Półksiężyc [islam] ulegnie zaćmieniu, a jego zwolennicy pogrążą się w kłamstwach i nieustannych wojnach. Przepowiednia Arghati Oczywiście, przez zniszczenie w Turcji "derwiszyzmu" [sufich] całkowicie wygasną też ostatnie dopalające się iskierki, choć mogłyby one któregoś dnia, jak zachowane w popiele, rozniecić na nowo płomień tych możliwości, na które tak liczył i na których oparł swe nadzieje święty Mahomet. G. J. Gurdżijew (1924-1927), BEELZB ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Dwunasty Imam albo Mahdi (inaczej Mesjasz) nadejdzie i ujrzy wszystkie inne wiary ginące od miecza. Jedynie islam przetrwa. Jerozolima będzie zwrócona wiernym, a Mekka stanie się stolicą Ziemi. Tu SPOCZYWA HINDUIZM Ponad 8000 p.n.e-2000 n.e. Kiedy można będzie zauważyć powiększanie się [liczby] heretyków, wtedy... mędrcy powinni zrozumieć, że Kali [najciemniejsza, najbardziej apokaliptyczna era] Jest w pełnym rozkwicie. Kiedy ludzie nie będą okazywać respektu przekazom wedyJskim, lecz skłaniać się ku heretykom, wtedy... Jeszcze bardziej trzeba będzie zdać 234 Jutro pełne błogosławieństw sobie sprawę z powiększonego wpływu ery Kali. Purany Hinduskie (około 500 n.e.), VIS-P VI l .44 - 47 ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA Kiedy powróci Kryszna, nie wszystko będzie stracone. Tu SPOCZYWA BUDDYZM 483 p.n.e.? -2000 n.e. Ci, którzy stanowią opokę wiary i chwalebne wcielenia, będą zgnieceni, a imię ich zaginie bez wieści. Klasztory i duchowieństwo, ich ziemie i to, co do nich należy, wszystko będzie zniszczone. XIII DALAJLAMA TYBETU (1932), OSTATNIE OŚWIADCZENIE Najprawdopodobniej jestem ostatnim dalajlamą. To nic złego. Gdy nie ma już z tego żadnych korzyści, to w sposób naturalny dalajlama przestaJe istnieć. XIV Dalajlama Tybetu (około 1980) ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Inkarnacja (wcielenie) nowego buddyjskiego Mesjasza, zwanego Majtreja ("przyjaciel"), poprowadzi całą ludzkość Ziemi z powrotem do dharmy - drogi (buddyjskiej) prawdy. Śmierć przeszłości 235 TU SPOCZYWA SIKHIZM około 1521 n.e-2000 n.e. Ludzie natchnieni duchem [sikhowie] i wszyscy guru będą prześladowani i w ten sposób nadejdą dni klęski. Guru Nanak (około 1521) ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Tylko sikhowie przeżyją holocaust. Można przypuszczać, że Jerozolima zostanie przeniesiona do Amritsar w stanie Pendżab. TU SPOCZYWA RODZINA WIERZEŃ SZAMANISTYCZNYCH i ANIMISTYCZNYCH ponad 8000 p.n.e.-2012 n.e. Kiedy święte metale będą wykopywane z góry Isa, koniec będzie bliski. Dawna przepowiednia Aborygenów. (Biali Australijczycy wydobywają aktualnie uran ze złóż na górze Isa w stanie Queensland). Jeśli będziemy wykopywać z ziemi cenne przedmioty, przepadniemy. Indianie Hopi z Ameryki Północnej. (Na ziemiach Indian Hopi trwa nieprzerwane wydobycie rud uranu). Tropikalne lasy deszczowe podpierające niebo - wytniJcie drzewo, a nadejdzie katastrofa. Indianie Amazońscy z Ameryki Południowej. 236 Jutro pełne błogosławieństw ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Nieaborygeni mogą jeszcze się przebudzić, zanim unicestwią naszą planetę; jeśli jednak nie połączą się oni na nowo z Ziemią, przepadną; jedynie ludy pierwotne przetrwają, by zbudować nowy świat. Tu SPOCZYWA KOŚCIÓŁ RZYMSKOKATOLICKI około 400 n.e-2000 n.e. Kościół spotkają wielkie nieszczęścia; potoki zła uczynią wyłom w jego murach, a pierwszy atak wymierzony będzie w majątek i bogactwo Kościoła [skandal Banku Watykańskiego?]. Ravignan (1847), Jezuita. Najbardziej zamieszani w sprawę AIDS są księża, zakonnice, mnisi... gdyż uprawiają oni wynaturzony seks dłużej niż ktokolwiek inny. Osho(1985),RAJB1V Miałem straszną wizję. Nie wiem, czy dotyczyła mnie, czy Jednego z moich następców, ale ujrzałem opuszczającego rzym papieża, który musiał stąpać po zwłokach swoich kapłanów, aby wydostać się z watykanu. Papież Pius X (1909) ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA. Po apokalipsie świat będzie żył w papistycznym ziemskim raju, pod przewodnictwem papistycznego Chrystusa, w papistycznej Nowej Jerozolimie. Śmierć przeszłości 237 TU SPOCZYWA RODZINA SEKT CHRZEŚCIJAŃSKICH. 1517n.e.-2000n.e. Chrześcijaństwo odwróciło się od nauk "łagodnego Chrystusa"; ważniejsze stało się dla niego umacnianie dominacji Kościoła. W imię władzy Kościół sprzymierzył się z królami i imperatorami. Kiedy oni upadną. Kościół wszystkich religii także musi upaść. Cheiro(1931) ULUBIONA OSTATNIA OBIETNICA Po apokalipsie świat będzie żył w niepapistycznym ziemskim raju pod rządami Chrystusa w niepapistycznej Nowej Jerozolimie. I kto tu kogo nazywa antychrystem? Bez względu na to, czy proroctwa są sikhijskie, czy też zostały stworzone przez Adwentystów Dnia Siódmego, i czy ich natchnieniem był Mahomet, wolnomularze, czy też metodyzm - wszystkie ze zinstytucjonalizowanych kultów Boga zalecają swym jasnowidzącym braciom, by głosili prawdę następującą: wyłącznie członkowie ich religii, razem ze swym Mesjaszem, będą jedynymi zwycięzcami (a przynajmniej jakoś im się uda przetrwać) w bitwie Armagedonu. Podrzuć monetę religijnych uprzedzeń. Reszka to Bóg. Masz 50 procent szans, że wypadnie diabelski orzeł. Uosobienie naszego kolektywnego zła okrzyknięto antychrystem, i używano tego określenia przez ostatnie 2 tysiące lat zdominowanej przez chrześcijaństwo ery Ryb. Przeczytajmy Mateusza (7,21). Czyżby Jeszua chciał dać do zrozumienia, że przyszły stan kapłański to kuria fałszu, kiedy powiedział: Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, który pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu [Sądu Ostatecznego] wielu mi powie: Panie, Panie, czyi nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. 238 Jutro pełne błogosławieństw Tym, którzy będą protestować: "Czyż w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów?", Jeszua mógłby odpowiedzieć: "O Jezusie Chrystusie! Ja się tak przecież wcale nie nazywałem!". Jeszua był Żydem i nigdy w życiu nie słyszał słów "Jezus", "chrześcijanin" ani "Chrystus". Nawet grecko-rzymskie zbitki, takie jak słowo "antychryst", mogły być przez niego postrzegane jako żargonowe określenie "tych, którzy czynią bezprawie". Właściwe określenie antychrysta w innych religiach zależy od tego, do jakiego Boga modlą się wierni. Tak więc, jeśli nauczono cię, by wszystkich Arabów traktować jako sługi antychrysta, tak jak ich widzi większość proroków, na których przemożny wpływ wywarło chrześcijaństwo, to zwiastunem (z przepowiedni zamieszczonej niżej) musi być ktoś podobny do Saddama Husajna, jeśli nie on sam. Z pewnością nikt, kto nie jest chrześcijaninem, nie może być wierny Bogu żywemu, prawda? Jeśli jednak w okresie dojrzewania twoją rzeczywistość kształtowano w inny sposób i zaprogramowano cię tak, byś wierzył, że Bóg to Allah, a jedyny prorok wart zapamiętania to Mahomet, zwiastunem antychrysta mógłby być prezydent George Bush. A jeżeli przez przypadek jesteś Irakijczykiem, wtedy armia mężów, którzy zaciągnęli się z wielu państw pod jego sztandar, nie może być nikim innym niż armią zgromadzoną pod sztandarem ONZ i biorącą udział w operacji Pustynna Burza. Zaraz potem mamy Nostradamusa, który zawsze gotów jest chwytać cudze wyobrażenia za pomocą lepu na muchy wysmarowanego proroczą niejasnością. Centuria ósma (Q70) mogłaby być dobrym streszczeniem kariery Saddama Husajna i być może odnosi się do sojuszu niektórych państw arabskich z Ameryką, zawartego podczas operacji Pustynna Burza: On wejdzie, nikczemny, niemiły, cieszący się złą sławą, tyranizujący Mezopotamię [Irak]. Wszyscy przyjaciele stworzeni przez cudzołożną Panią: ziemia przerażona i czarna. Nostradamus często posługiwał się symbolami, kiedy miał na myśli jakieś kraje. Zaprogramowani na modłę chrześcijańską interpretatorzy mogliby wziąć cudzołożną Panią za obecny Babilon Bagdadu. Iracki interpretator Nostradamusa mógłby pomyśleć, że przedstawia ona pełną hipokryzji amerykańską Statuę Wolności. Interpretator muzułmański powiedziałby, być może, że Nostradamus mógł potraktować "wielką i szatańską" Amerykę jako współczesny Babilon. Co więcej, wspierający Amerykanów Arabowie są jej niegodziwymi przyjaciółmi. Jeśli spędziłeś dzieciństwo w koncentracyjnym (wybacz mi, proszę) obozie palestyńskim dla uchodźców, jasne jest, kto to taki, ten nikczemny, cieszący się złą sławą facet wchodzący do Mezopotamii. Amerykańskie siły sprzymierzone weszły do Iraku z powietrza i od strony lądu po 17 stycznia 1991 roku, tak więc przepowiednia mogłaby równie dobrze wspominać przeszłego bądź przyszłego prezydenta USA. Proroctwo nie przejmuje się w najmniejszym stopniu tym, że mieszkańcy Zachodu identyfikują się z tymi dobrymi. (Odniesienia do prezydenta Busha jako islamskiego antychrysta powstały we wrześniu 1990 roku, cztery miesiące przed rozpoczęciem operacji Pustynna Burza). Śmierć przeszłości 239 [Po roku 1970:] Zwiastun antychrysta zgromadzi armię mężów, którzy zaciągną się z wielu państw, zjednoczonych pod jego sztandarem [muzułmańskim czy chrześcijańskim?]. Poprowadzi on ich na krwawą wojnę przeciw tym, którzy ciągle są wierni Bogu żywemu. Proroctwo z La Salette (1846) Koniec czasu nie jest daleki i antychryst nie będzie odwlekał swojego nadejścia. My go nie ujrzymy i nawet mniszki go nie wyśledzą, lecz ci, którzy nadejdą później, znajdą się pod jego panowaniem. Kiedy nadejdzie, nic się nie zmieni, w klasztorze wszyscy będą odziani tak jak dotychczas; religijne praktyki i posługi pozostaną bez zmian... a później siostry zdadzą sobie sprawę z tego, że znajdują się pod opieką antychrysta. Bertine Bououillon (1850) Już wkrótce Królestwo Chrystusowe będzie założone na Ziemi, ale w czasie poprzedzającym pozwolono księciu tego świata założyć swe własne królestwo, które będzie zaledwie pustą matrycą niepodzielnego Królestwa Chrystusa. Wielu z członków Kościoła nie dojrzy różnicy, gdyż nawet oni poszukują wartości doczesnych, i zostaną wprowadzeni w błąd przez księcia tego świata [antychrysta], Emelda Scochy (1933) Ten, który będzie podawał się za Chrystusa, już się urodził w [Ameryce]... Obecnie zamieszkuJe on Maryland na przedmieściu Waszyngtonu. Jest przystojnym, towarzyskim i bardzo lubianym przez swoich kolegów uczniem. Jego rodzice są atrakcyjnymi, zamożnymi ludźmi, a ojciec chłopca jest prawnikiem. Duchowi przewodnicy Ruth Montgomery (1979),AMG (Hmm... Ciekawe, czy chłopiec ma na imię Dawid? Z tego mógłby powstać [powstał] dobry horror!) Konwencjonalna rodzina w obliczu niekonwencjonalnej wojny. JAK UGOTOWAĆ RODZINNY POSIŁEK Krok pierwszy Przygotuj wszystko, co trzeba, żeby stworzyć szczęśliwą rodzinę. Krok drugi Potrzymaj przez kilka dziesięcioleci w piecyku oczekiwań i nadziei. 240 Jutro pełne błogosławieństw Krok trzeci Wyjmij z pieca i podaj suto przyprawione karmicznymi ziołami. Uwaga! Nie przesadzaj z nadmiarem nadziei i cukru. Posiłek może się wtedy rozgotować. PRZYSZŁA RECEPTA NA SZCZĘŚCIE RODZINNE Krok pierwszy Weź jedną szklankę biblijnych przepowiedni proroka Micheasza. Zniknął pobożny z kraju, nie ma uczciwego wśród ludzi. Wszyscy czyhają na rozlew krwi, jeden na drugiego sieć zastawia. Do złego mają zgrabne dłonie: urzędnik żąda daru, a sędzia jest przekupny; dostojnik rozstrzyga dowolnie - prawo zaś naginają. Najlepszy między nimi jest jak kolec, najuczciwszy jak cierń. Lecz nadchodzi dzień wypatrzony przez twoich stróżów, twoje nawiedzenie; wkrótce nastąpi przerażenie. Nie wierzcie bliźniemu, nie ufajcie przyjacielowi! Strzeż bramy swoich ust przed tą, która leży na twym łonie! Bo syn lekceważy ojca, córka powstaje przeciwko matce, synowa przeciwko teściowej, a właśni domownicy są nieprzyjaciółmi człowieka. Lecz ja będę wypatrywał Pana. (około 721 p.n.e.), Mich. 7,2-7 Krok drugi Weź jedno ufne serce kobiety -jakiejkolwiek kobiety. Poślub ją i bij z całą mocą, tak jak się ubija pianę z białka. Później dodaj uncję starożytnej proroczej przyprawy z południowej Azji. Dla bogactwa tylko ludzie będą się poświęcać; namiętność będzie wyłącznym środkiem wiążącym obie płcie; kłamliwość będzie jedyną receptą na odniesienie sukcesu w sprawie sądowej; kobiety zaś będą obiektami służącymi wyłącznie do zaspokojenia zmysłów. Purany Hinduskie (około 900 n.e.), VIS-P IV Krok trzeci Dokładnie wymieszaj z sosem punkowo-skinowym i schowaj dobrze przed ludzkim wzrokiem. Piecz przez dwadzieścia minut i podaj na stół. Uważaj, żeby nie dodać za dużo indyjskich przypraw, bo wtedy rodzinny posiłek będzie zbyt trudny do przełknięcia. Śmierć przeszłości 241 Punki i skinheadzi to po prostu przypomnienie, że się wam nie udało. Cywilizacja zachodnia dotarła do swego kresu. To naturalne, że właśnie młodzi ludzie zawsze są najbardziej wyczuleni na to, co ma nastąpić... na to, że wszyscy naukowcy Zachodu, politycy Zachodu, kościoły Zachodu przygotowują ogromny cmentarz dla całej ludzkości... Ci ludzie [punki] nie są żadnym dziwacznym zjawiskiem: to wy [ich rodzice] Jesteście dziwacznym zjawiskiem. ...Oni po prostu buntują się przeciwko wam, i rozsądnie będzie ich posłuchać... Jestem pełen sympatii dla tych ludzi i chciałbym ich poznać. Natychmiast nawiązalibyśmy z sobą kontakt, bo dobrze rozumiem ich niedole i udrękę. Może się okazać, że to oni będą waszymi zbawcami. Nie śmiejcie się z nich, śmiejcie się z samych siebie. To wasze dzieci, to wy je ukształtowaliście - więc weźcie na siebie odpowiedzialność... drzewo można poznać po owocach, jakie rodzi... To wy jesteście drzewem - a ci wyglądający jak pomyleńcy ludzie są owocami. Gdzieś w tym wszystkim wy ponosicie odpowiedzialność. Oni są waszym znakiem zapytania. Pomyślcie o nich z sympatią... Jeśli nie pojmiecie, że świat zachodni jest w palącej potrzebie znalezienia nowego sposobu na życie, coraz więcej pojawiać się będzie wokół was pełnych wściekłości reakcji na rzeczywistość i to wy będziecie za nie odpowiedzialni. Osho(1986),SOC Uwaga! W przypadku niestrawności spróbujcie nieco gorzkich ziół Gurdżijewa. Różnica [pomiędzy zniszczeniem Ameryki i zniszczeniem monarszej Rosji] będzie tkwić jedynie w samym procesie niszczenia. Proces niszczenia wielkiej zbiorowości "monarszej Rosji" następował w wyniku nieprawidłowości wśród ludzi sprawujących tam władzę, podczas gdy proces niszczenia zbiorowości Ameryki będzie następował w wyniku nieprawidłowości organicznych, wrodzonych. Innymi słowy, "śmierć" pierwszej z tych zbiorowości nadeszła, jak mówią, od strony "umysłu", podczas gdy śmierć drugiej zbiorowości nadejdzie od strony "żołądka i płci" jej mieszkańców. G. J. Gurdżijew (1924-1927), BEELZB 242 Jutro pełne błogosławieństw W zatoczce u wybrzeży Ikemy, wyspy leżącej niedaleko Okinawy, znajdują się dwa kamienie. Okoliczna ludność nazywa je Miotozee, inaczej "mężem i żoną". Przez stulecia mieszkańcy tej leżącej na zachodnim Pacyfiku wysepki, przypatrując się kamieniom oceniali aktualny stan instytucji małżeństwa na świecie. Legenda głosiła, że jak długo będą one stały oddalone od siebie, instytucja małżeństwa na Ziemi utrzyma się, lecz kiedy kamienie mąż i żona się zetkną, wszędzie wybuchną walki i wielkie waśnie pomiędzy przyjaciółmi, rodzinami i krewnymi. Na początku lat osiemdziesiątych naszego stulecia ciężka maszyna budowlana, wykorzystywana przy realizacji projektu odzyskiwania dna oceanicznego, potrąciła wskutek nieuwagi operatora kamienie Miotozee, które połączyły się ze sobą. Mieszkańcy rejonu Okinawy wierzą, że to znak: niewłaściwe użycie i nadużywanie technologii jest złem, które rozłącza męża i żonę, oddala dzieci od rodziców i ostatecznie tworzy mur pomiędzy każdą istotą ludzką a otaczającym ją światem. Bożek rodziny jest świętą krową cywilizacji. Nawet obrazoburczy komuniści, którzy pierwsi poważnie rozważali zniesienie małżeństwa, podczas pierwszego etapu bolszewickiej rewolucji dosyć szybko zmienili zdanie. Odkryli oni, że bez istnienia jednostki rodziny, jej poruczników - "matki" i "ojca" i ich plutonów - dzieci, przywódcy stracą środki pozwalające na nieśmiertelną kontrolę mas. Bez dyktatury obrączki ślubnej i rodziny nie mogłaby istnieć dyktatura proletariatu, ojczyzna ani "matczyzna". Społeczeństwo zdominowane przez przeszłość utrzymywane jest w ryzach łańcuchem moralnych poleceń i rozkazów. Na początku był Bóg Ojciec. Później mamy ojczyznę, którą najczęściej dowodzi ojcowska głowa państwa. Ojciec narodu wydaje rozporządzenia ojcowskim autorytetom zasiadającym w sejmie, senacie i tak dalej, aż do samego dołu drabiny władzy - ojcowskich dowódców armii i szefów korporacji. Na samym dole "szef każdego ogniska domowego musi mieć swoje podmioty rodzinne, bo on też chciałby rządzić. Jeśli w tym łańcuchu pęknie dolne, najsłabsze ogniwo, system władzy może przestać istnieć. Prorocy i jasnowidze wszystkich kultur mówią o czasach, w których właśnie podstawa władzy w naszej cywilizacji, najważniejsza komórka społeczna - rodzina - znajdzie się w niebezpieczeństwie. To może okazać się wcale nie tak złą rzeczą. Utracenie świata takiego, jakim znaliśmy go w przeszłości, przynosi nam różne korzyści. Być może właściciele plantacji na amerykańskim Południu byli przeświadczeni, że koniec ich świata jest niedaleki, kiedy "ich" niewolnicy odzyskali wolność. Jednak koniec, jaki spotkał społecznego bożka - starania białych o zniewolenie czarnych - okazał się wspaniałym początkiem. Weźmy w ręce latarkę i porządkując świat przed końcem tysiąclecia, przetrząśnij-my ciemną szafę amerykańskiego snu o rodzinie. Światło mojej latarki wyłuskało z ciemności coś ukrytego w kuferku mamusi, który dostała w prezencie ślubnym. Cóż to takiego, wetknięte pomiędzy zjedzoną przez mole suknię ślubną mamy i zakurzony smoking taty? Czyżby to były listy miłosne? Rogi kartek kruszą się ze starości, a atrament wyblakł jak dawno przebrzmiała moda, ale mogę jeszcze rozczytać pismo. Oto, spisane drżącą ręką, wszystkie wstydliwe pytania, na które nie udzielono odpowiedzi, pytania zadawane przez tak wiele mam i równie wielu ojców w Ameryce; Śmierć przeszłości 243 Kochanie, .. Jeśli nasze religie uczą nas "kochać i miłować, czcić i okazywać posłuszeństwo", czemu od 2 do 4 milionów kobiet pada co roku ofiarą fizycznej przemocy swych mężów i kochanków? Dlaczego jedna Amerykanka na osiem zostaje zgwałcona, co daje liczbę 700 tysięcy gwałtów każdego roku? Jeżeli za ideał przyjęliśmy, by czcić ojca swego i matkę swoją, dlaczego coraz więcej dzieci bije lub morduje jedno albo oboje rodziców? Skoro z każdej ambony w kraju głosi się świętość domowego ogniska, dlaczego aż w 70 procentach morderstw ich sprawcami są członkowie rodzin, którzy zabijają się nawzajem? Jeśli powtarza się nam, że mamy być wzorami moralności i uczciwości dla naszych dzieci, czemu Jedna na cztery dziewczynki i jeden na sześciu chłopców dowiaduje się, że istnieje coś takiego jak cudzołóstwo od członka rodziny albo od przyjaciela rodziny, Jeszcze przed ukończeniem osiemnastego roku życia? Jeśli naucza się nas, byśmy kochali i miłowali tych, których wydaliśmy na świat, czemu niemal 38 milionów dorosłych było seksualnie wykorzystywanych w dzieciństwie? Mężczyzna i kobieta mogą znaleźć prawdziwe szczęście w więzach małżeńskich. Czemu zatem mnieJ więcej połowa związków małżeńskich kończy się rozwodem? Nasze dzieci po zakończeniu zimnej wojny mają przed sobą wspaniałą przyszłość. Weszliśmy w lata dziewięćdziesiąte: w jednym na trzy domy mieszka ktoś, kto nadmiernie często wznosi toasty za amerykańską rodzinę. Na każdych stu młodych dorosłych czterdziestu czterech spogląda w świetlaną przyszłość życia rodzinnego jako zaawansowani alkoholicy. Dlaczego jeden na dwustu Amerykanów zażywa kokainę? Przed czym chcą uciec? Czy nie cieszą się przyszłym ojcostwem i macierzyństwem? TWÓJ KOCHAJĄCY PRZYSZŁY MĄŻ, JOHN "DOE" GUE Najpopularniejsza na świecie melodia do dreptania z wybrańcem lub wybranką do ołtarza, by tam pogrążyć się w sakramentalnej radości, to Marsz Weselny Wagnera z trzeciego aktu opery Lohengrin. (Pozostaje mi jeszcze rozwiązać zagadkę, jakie znaczenie może mieć fakt, że wybrano akurat marsz?) Czy ukochana maszeruje na wojnę? Przy okazji życzę wiele szczęścia młodej parze, która wkłada na spocone serdeczne palce trzęsącej się dłoni ślubną obrączkę w rytmie melodii napisanej przez człowieka owianego legendą z powodu jego niezliczonych romansów. Tak, "Nadchodzi panna młoda..." to piękny utwór muzyczny. Możliwe, że Wagner usiłował zawrzeć w dźwiękach swój własny ideał małżeństwa, którego nie udało mu się zrealizować. Naprawdę gorąco namawiam dziesiątki milionów maszerujących nawą nowożeńców do zapoznania się z wydarzeniami następującymi później w operze. Lohengrin oczekuje niemożliwego. 244 Jutro pełne błogosławieństw Panna młoda Elsa łamie wszystkie swe przysięgi, w suicie miodowego miesiąca człowiek pada ofiarą morderstwa, a nowożeńcy rozwodzą się - wszystko to w czasie zaledwie dwudziestu minut weselnego marsza. Nie udało się nawet skonsumować związku. Innymi słowy, małżeństwo zakończyło się w króciutkiej, choć harmonijnej wymianie gołosłownych obietnic i decybeli. Pod tym względem ich związek małżeński był typowy. Wyścig szczurów. Społeczeństwo Homo "chomik" sapiens. Odpowiedz, jaką człowiek miał i ma na wszystko, to władza - władza pieniędzy, władza pozycji, władza bogactwa, władza tego, władza tamtego. To NIGDY nie był sposób wskazany przez Boga i nigdy nie będzie to BOŻĄ drogą. Edgar Cayce (1932), NR 3976,8 Dobrobyt i pobożność będą zanikać z każdym dniem, aż w końcu świat stanie się całkowicie zepsuty. Posiadanie samo w sobie będzie decydować o pozycji w hierarchii; dla bogactwa jedynie ludzie będą się poświęcać. Purany Hinduskie (około 900 n.e.), VIS-P IV,24 I tak bogowie odwrócą się od ludzkości - ciężka sprawa! - pozostaną tylko anioły zła, które wmieszają się w tłum ludzi i znajdą sposoby, by doprowadzić nieszczęśników do różnego rodzaju nierozważnych zbrodni, do woJen, do rozbojów i oszustw, do wszystkich rzeczy wrogich duszy ludzkiej... Ludzie będą woleli ciemność od światła. a śmierć będzie uważana za pożyteczniejszą niż życie... pobożni będą uznani za głupców, a bezbożni za mędrców, o szaleńcach będzie się myśleć, że są dzielnymi ludźmi, a nikczemnicy szanowani będą za ich domniemane dobro. Hermes Trismegistos (150-270 n.e.). ASC III Oczywiste, że taki "rekord" doprowadzi tylko do tego, że ich i tak już malutka, nieszczęsna planeta stanie się jeszcze mniejsza; sami to zobaczą... Jakąkolwiek szybkość mogliby osiągnąć to SWOJA "maszyna" [samochodem], i tak wszystko Jedno; jeśli pozostaną takimi, Jakimi są, nie tylko oni sami, ale nawet ich myśli nigdy nie wysforują się ani odrobinę przed swe otoczenie. G. J. Gurdżuew (1924-1927), BEELZB W owym dniu rzuci człowiek kretom i nietoperzom zrobione przez siebie bałwany srebrne i swoje, bałwany złote, aby im się kłaniać. Izajasz (około 783-687 p.n.e.), Iz. 2,20 Śmierć przeszłości 245 Niedługo już zatrzęsła się Ziemia i wywróci do góry nogami, i każdy zakrzyknie wtedy "Ratunku, Boże mój łaskawy!". Ale Wielki Duch powie na to: "Oni wcale się nie modlą do mnie, oni krzyczą "Ratunku, Boże, moje skarby!!!". Tak właśnie będzie". Wallace Czarny Łoś (1985). Siuksowie Lakota. Ci, którzy nie chcą się do niczego wtrącać, zwykli obserwatorzy - źli i dobrzy, ludzie mądrzy i głupcy, bogaci i biedni, starzy i młodzi - wszyscy oni są rybami duszącymi się w strumieniu zatrutej wody. Tamo-San (1960), LOOK Nasza najświętsza matka, bogini współzawodnictwa, jest jednym ze współczesnych bożków, do których adresuje się najwięcej modłów. W naszych czasach wartość człowieka ocenia się często na podstawie tego, ile pieniędzy zarabia i ile władzy nad innymi sprawuje. Uważamy, że sukces odnieśli ci rodzice, którzy potrafią najumiejętniej kontrolować swoje dzieci i wychowują je "tak jak Bóg przykazał" - zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi i religijnymi. I już od maleńkiego do samego końca chodzi przede wszystkim o to, żeby wyglądać nadzwyczajnie, myśleć nadzwyczajnie i w ogóle być nadzwyczajnym. Sukces wymaga przejścia po wielu trupach. Reguła nie zmienia się też w takim przypadku, gdy ktoś stara się osiągnąć sukces przez bierność. Nawet święci wiele uczynią, by stać się jeszcze pokorniejszymi. Można nazwać ich drogę na szczyt współzawodnictwem mającym doprowadzić ich jako pierwszych do niczego. O chrześcijanach, którzy wspinają się na święte szczyty na kolanach, nie myśli się od razu jako o współzawodnikach ani ludziach niezwykłych. Myśli się i mówi o nich, że są najbardziej uniżonymi wiernymi sługami Pana. Kto potrafi znieść najdłuższe czuwanie modlitewne, kto wyznaczy sobie najsroższą pokutę, najtrudniejszy post, który mnich-dżinista potrafi najszybciej wyrwać swoje włosy łonowe - takie wyczyny są miarą religijności! Jeśli nie możesz być najlepszy, postaraj się być najbardziej godny pożałowania. Czy to przypadkiem nie poprawiony przez Konstantyna Chrystus powiedział, że ubodzy są "błogosławieni", tak samo jak "cisi, do których należeć będzie Królestwo Niebieskie"? Jeśli rozwiniemy tę cnotę do końca, wojna jądrowa i jej zimowe następstwa doprowadzą do następującej sytuacji: ci wszyscy, którym uda się przeżyć, staną się najbiedniejsi i w związku z tym najbliżsi Bogu. Cena, jaką się płaci za wdrapywanie się za pomocą kłów i pazurów na sam szczyt, to stres, podziały i w końcu wojny. Każdy sukces opiera się na zawiedzionych nadziejach, zawiści i zachłanności. Wiele rzeczy, które uważamy za najwspanialsze atrybuty człowieczeństwa - ludzkie dążenie do konkurencji, nasze potrzeby terytorialne i wola walki o terytorium, zdolność do genetycznego przekazywania własnych cech - są w rzeczywistości cofnięciem się do zwierzęcej przeszłości homo sapiens. Yuppie posiadający najkosztowniejszego "fallusa" na czterech kółkach to ludzka odpowiedź na najbardziej imponujące rogi jelenia. Ludzkie łanie gromadzą się wokół samca obdarzonego największym kontem bankowym. 246 Jutro pełne błogosławieństw Przywódcę stada, tak jak i szefa wielkiej korporacji dręczą te same stresy związane z pozycją zajmowaną na szczycie; jedyna różnica polega na tym, że ten pierwszy wymachuje swoimi rogami, a drugi telefonem komórkowym. Pokonanie wszystkich przeciwników w pojedynku najsilniejszych na rykowisku posiedzenia rady nadzorczej albo w sekretnych gabinetach kurii watykańskiej jest bardziej zwierzęce niż ludzkie. Także ja mam własne doświadczenia związane z modłami do bogini sukcesu. Moi profesorowie, dyrygenci oraz koledzy przepowiadali mi wspaniałą karierę na scenach operowych. Byłem protegowanym wybitnego barytona z New York City Opera. Przygotowywano mnie do kariery w najwspanialszych teatrach operowych Europy i niektórzy do dziś nie mogą mi wybaczyć mojego odwrotu z "rykowiska". W żaden sposób nie potrafiłem im wytłumaczyć, że po prostu nie umiałem rozmienić swej radości, którą czerpałem ze śpiewu, na drobne współzawodnictwa i transakcje handlowe. Świat jest tak urządzony, że ludzkie przejawy dobrego serca stają się niezmiennie celem prześladowań. Jednym z pewnych sposobów na powtarzanie historii i doprowadzenie świata do zagłady jest uwierzenie w świętą prawdę, że współzawodnictwo i walka są naszą rzeczywistością. Współzawodnictwo przesącza się do wszelkich przejawów naszego życia. Niektórzy konkurują z innymi, żeby ich uczucie zostało odwzajemnione, inni chcą osiągnąć duchowe oświecenie, jeszcze inni nie wyobrażają sobie życia bez możliwości manipulowania innymi potęgą własnej wiedzy. W pokrętnym wieku Kali wszystkie ludzkie cnoty nabierają odmiennego, innego niż pierwotne znaczenia. Psycholog R D. Laing powiedział o tym mrocznym aspekcie mrocznej ery: "Człowiek jest niebezpiecznym gatunkiem - jedynym znanym gatunkiem, który jest bezpośrednio zagrożony swym własnym przetrwaniem". Nacjonalizm, ogólnoświatowy system penitencjarny. ...Jak, to pewne, Ameryka ma się czym szczycić, ale jak bardzo ta zasada [wolności] Jest zapominana... oto grzech Ameryki. Jeśli chodzi o Anglię, skąd pochodzi idea - ale nie ideał - idea, że jest się odrobinę lepszym od tego drugiego człowieka. Trzeba dorosnąć do tego, w czym zasłużysz sobie na to, aby być znanym, trzeba zasłużyć, by tego doświadczać. To był i to ciągle Jest grzech Anglii. A co do Francji, gdzie najpierw ta zasada [że jest się lepszym od innych] tak bardzo się spodobała, a która później zajęła się zaspokajaniem potrzeb cielesnych - oto grzech Francji. W tym państwie, które kiedyś było Rzymem... czym było to, co spowodowało Jego upadek? To samo stało się z wieżą Babel. Swary i waśnie, i działania tymi wywołane, w takich i innych sferach, nieposzanowanie woli innych, tak że niewielu mogło się porozumieć, niewielu mogło oznajmić swą jedność z wyższymi siłami. Dla nich była to droga, która zdawała się odpowiednia dla człowieka, ale na końcu jej czeka śmierć. Oto grzech Włoch. Śmierć przeszłości 247 Grzech Chin? Jak, jest tam spokój ducha, chroniony przez własny powolny rozwój. Istnieje tam rozwój, strumień płynący przez krainy wieków, który chce być pozostawiony samemu sobie, by mógł zadowolić się tym, co tkwi w jego wnętrzu. No i Indie, kolebka wiedzy nie zastosowanej, tylko w nich samych. Jaki Jest grzech Indii? One same są własnym grzechem! Edgar Cayce (1944), NR 3976,29 Kraje, które uważacie obecnie za zamknięte, wkrótce będą otwarte. Te kraje, o których myślicie, że są najbardziej otwarte ze wszystkich, wkrótce będą zamknięte. Strach odziedziczony po tysiącleciach - podejrzliwość od zarania dziejów, połączona ze strachem przed utratą własności - zrodził chciwe, nietolerancyJne i samobójcze istoty ludzkie. Postęp mierzy się ilością monet i towarów, a ci, których celem stało się zbieranie rzeczy i posiadanie ich w najbogatszych i naJbardziej materialistycznie nastawionych kraJach strzegą swych własności. Armie patrolują granice i mury. Wieże strażnicze i urzędnicy celni pilnują, by granice nie były przekraczane; paszporty i wizy pozwalają niektórym ludziom na krótkie wizyty i podróżowanie po niektórych obszarach planety, która należy przecież do was wszystkich. Czy wy naprawdę nie widzicie, Jakie to wszystko jest śmieszne? I co, nie reagujecie na przyczyny i na prawo, które stworzyły ten wrogi dla życia sposób na życie? Zacznijcie kwestionować to, co się dzieje wokół was, zagłębcie się w samych siebie i spytajcie, co chcielibyście zmienić. Ambres(1987),AMB Ani demokracja, ani nic innego nie będzie wznoszone ponad braterstwem człowieka, nad Ojczyzną Boga! Edgar Cayce (1939), NR 3976,24 Jesteście już gotowi. Możecie do tego doprowadzić [do globalnego samobójstwa]... żeby tylko nie zmarnować kolosalnych zasobów waszych pieniędzy i znoju, ani nie zdradzić wielkich autorów wszystkich tych przygotowań, których wspieracie, podziwiacie i którym tak bardzo Jesteście wdzięczni. Wybraliście na przywódców rządów i na inne stanowiska tych ludzi, o których myśleliście, że są najbardziej nieugięci w czynieniu tych przygotowań z niezmienną wydajnością i zuchwalstwem, by odnieść korzyści ze wszystkich bogactw innych krajów. Absolutnie nie można ich za nic obwiniać. Wybraliście ich, by stali się oni wyrazicielami waszej podświadomej woli. To wy ich stworzyliście. Tamo-San (1957), MOOR 248 Jutro pełne błogosławieństw Widoczne są oznaki dekadenckiego społeczeństwa - społeczeństwa, które doszło do miejsca, gdzie popełnia się samobójstwa - społeczeństwa, które nie ma już powodów, by żyć, i którego odczucia są takie: dlaczego komuś miałoby się chcieć żyć? Wszystko zależy od Ameryki, ponieważ Ameryka nie może się doczekać trzeciej wojny światoweJ... Zagrożenie pochodzi z Białego Domu w Waszyngtonie. To Jest dziś naJbardziej niebezpieczne miejsce na Ziemi... Mieszkańcom Ameryki pozostał jeszcze czas, żeby zapobiec wydarzeniu się tej katastrofy. Jeśli Amerykanom nie uda się nic zrobić, wtedy politycy zawloką całe ziemskie życie na cmentarz i tam je pogrzebią. Osho(1986),TRNS Politycy rzucili to wielkie wyzwanie całej ludzkości. W pewnym sensie powinniśmy być tym głupcom wdzięczni. Osho(1987) Człowiek skłócony z samym sobą. Co osiem sekund kolejny człowiek odbiera sobie życie. Każdego dnia zadaje sobie śmierć ponad tysiąc osób, a 300 tysięcy popełnia samobójstwo co roku. Kurczowo czepiamy się snów i marzeń, a nasz ból łagodzą produkty kolumbijskich karteli narkotykowych. Człowiekowi skłóconemu z samym sobą - skłóconemu z własną wewnętrzną istotą - odbiera się wiarę w to, że radość i spełnienie w każdej chwili życia są celami możliwymi do zrealizowania. Człowiek drży ze strachu o swoje przetrwanie przez większość godzin w porach czuwania i snu, ale nie przyznaje się do tego. Ten, kto nie jest skłócony z samym sobą, doświadcza strachu, ale akceptuje go jako coś nieuniknionego; nie jest jego więźniem. Człowiek, który jest jednością, dostrzega gniew obecny na świecie, ale nie jest więźniem tego gniewu. Człowiek nie podzielony wewnętrznie wie, że społeczne definicje dobra i zła nie są wcale wyznacznikami dobra i zła. Spotkałem takich ludzi, a ich słowa i działania zmieniły moje poglądy na sprawę moralności. Od nich nauczyłem się rzeczy następującej: zanim jest nam dana szansa dostrzeżenia prawdy samodzielnie, jesteśmy poddawani indoktrynacji - wpajany jest nam taki system moralności, który wypacza nasze postrzeganie i zachowanie na całe życie. Ten uwarunkowany umysł to antychryst. Czy dziedzictwo ludzkiego nieszczęścia i wojny nie jest wystarczającym dowodem, że reprezentowane przez nas wartości, zamiast pomagać ludzkości, przeszkadzają jej w osiągnięciu jedności i wolności od strachu? BÓG PRZYJMUJE W NIEDZIELE OD 8.00 DO 18.00 Przenajświętszy Bożek: Religia "Bóg sprawił, żem to uczynił". Śmierć przeszłości 249 Globalne samobóJstwo to, ostateczny wynik wszystkich naszych rozmaitych kultur, wszystkich filozofii, wszystkich naszych religii. Wszystkie one przyczyniły się do tego na różne dziwne sposoby - bo nikt nigdy nie pomyślał o [potrzebach] całości... Piekło Jest projekcją waszego strachu. Niebo Jest projekcją waszej chciwości. Osho(1986) Niektórzy są skłóceni z wewnętrzną istotą przez wiarę w Boga. Wiele substancji chemicznych można zastosować do przytępienia inteligencji i wrażliwości na krzywdę. Jednym z najdłużej trwających uzależnień ludzkości jest chyba uzależnienie od Boga. Ludzie nie będą się buntować przeciwko niesprawiedliwości i nędzy, jeśli handlarz Boga wyznawanej przez nich religii przekona ich, że sprawiedliwość nigdy nie istnieje tutaj, tylko zawsze "tam" - w mitycznych krainach piekła i nieba. W imię wszechobecnego, boskiego opium strach staje się "umiłowaniem Boga", a "przybywanie z misją od Boga" czyni sakrament z mordowania, tortur, gwałtu i grabieży -jeśli ofiary są niewierzące. Odnosi się to tak samo do operacji Pustynna Burza, jak i do średniowiecznej świętej krucjaty. Opium wiary odpowiedzialne jest za więcej przestępstw wojennych niż cokolwiek innego, niż jakakolwiek inna trucizna. KONWENCJONALNA RODZINA W OBLICZU NIEKONWENCJONALNEJ WOJNY Bożek Małej Organizacji Plemiennej: Rodzina "Robimy to dla naszych dzieci". Małżeństwo przestanie być traktowane Jako obrządek religijny. Małżeństwo będzie cywilnym kontraktem pozwalającym na wymianę partnerów w chwili, gdy obie zawierające umowę strony wyrażą zgodę na separację. David Goodman Croly (1888), GLMPS Nie twierdzę, że przestaną istnieć wszystkie rodziny. Pozostaną Jedynie rodziny duchowe, a znikną te, które nie są oparte na duchowości. .. Życie będzie bardziej otwarte, więcej będzie w nim zaufania. W tajemnicach życia będzie więcej ufności niż w przejrzystych regułach prawnych ... niż w sądzie, policji i kapłanach Kościoła. Osho(1977) Człowiek popada w konflikt z samym sobą, jeśli kultura nakazuje, żeby pozostał on monogamistą, podczas gdy behawioryści i psychologowie wciąż publikują nowe wyniki badań świadczące o tym, że mężczyzna i kobieta są stworzeniami poligamicznymi. Moje przyjaciółki są fizykoterapeutkami. Opowiadały mi nieraz, że mniej więcej 9 na 10 z ich klientów to nieszczęśliwi małżonkowie żyjący w nieudanych związkach, którzy ciągle nękają je prośbami o "coś więcej" niż masaż. Panowie ci nalegają nawet wtedy, kiedy usłyszą wyraźne i zdecydowane "nie". Myślę czasami, że być może najlepszym 250 Jutro pełne błogosławieństw sposobem na zlikwidowanie prostytucji jest likwidacja instytucji małżeństwa; przynajmniej takiej odmiany tej instytucji, która opiera się na założeniu, że "miłość, wierność i uczciwość małżeńska" w stosunku do innej istoty ludzkiej mogą być zagwarantowane przez podpisanie formularza w prawym dolnym rogu. Czy prawdziwy związek dwóch dusz może rozwijać się, gdy jest ograniczony kontraktem? W traktatach zawieranych w sprawach sercowych kryje się pewna delikatna przemoc. Kochankowie w erze Wodnika nie będą wymagali takich rzeczy od swoich ukochanych - byłoby to postrzegane jako zaprzeczenie prawdziwej miłości. WYŚCIG SZCZURÓW Bożek Złotej Zasady: Współzawodnictwo "Ci, którzy mają złoto, mają władzę". Bracia zabijają swoich braci i nawet dzieci przelewają nawzajem swoją krew. Wszyscy kradną i gromadzą wielkie bogactwa i powszechne są grzechy cielesne. Koniec świata jest blisko - mimo to ludzie są nieustępliwi i okrutni i nie chcą słyszeć o zagładzie, która nadciąga. .. Nikt nie przejmuje się płaczem sąsiada ani nie wyciąga pomocnej dłoni. Fragment Ragnarók, starodawnej przepowiedni Skandynawskiej. Człowiek jest skłócony z samym sobą przez mnogość pewnie dobrych, ale nieautentycznych wzorców, przekazywanych nam, a często też narzucanych. Współzawodnictwo przynosi jednostkom sukces, a wszystkim - samotność. W erze prawdy ludzie nie muszą już borykać się ze stresem, powstałym wskutek konieczności udowadniania czegoś innym i samym sobie: ludzie są po prostu świadomi własnego, wyjątkowego cudu istnienia. Nie marnują wtedy życia na błaganie innych o wyrazy uznania, nie walczą też o pozycje w hierarchii władzy, żeby to inni błagali ich o akceptację. Ich energia została uwolniona, dlatego mogą rozwijać się w taki sposób, który wzbogaca ich i świat. NACJONALIZM: OGÓLNOŚWIATOWY SYSTEM PENITENCJARNY Bożek Wielkiej Organizacji Plemiennej: Nacjonalizm "To jest mój kraj, bo tu się urodziłem i tutaj pewnie umrę..." Może być tak, że rewolucje i przewroty, które widzimy, jak dokonują się wszędzie, mogą w końcu przynieść upadek imperiom, zniszczenie tronom, śmierć "starego" i narodziny "nowego". Cheiro(1926) Już niedługo obecny porządek rzeczy będzie usunięty, i nowy rozpostarty na jego miejsce... Bahaullah (1863), AQD Śmierć przeszłości 251 Człowiek jest skłócony z samym sobą, jeśli jego drugą naturą staje się odmawianie wrodzonego człowieczeństwa innym zamieszkującym Ziemię ludziom. W momencie narodzin każdy jest po prostu człowiekiem i niczym innym; potem jednak uczy się go, że jest Irakijczykiem, chrześcijaninem albo muzułmaninem. Narodowościowa wspólnota plemienna sprawia, że dziecko opatrzone nalepką "Amerykanin" dorasta po to, żeby zostać dowódcą operacji Pustynna Burza, który może publicznie ronić łzy nad utratą kilku Amerykanów i opowiadać żarciki o codziennych rzeziach przeprowadzanych na tysiącach Irakijczyków. To oczywiste, że reguły są ustalane jedynie przez zwycięzców. Potworności popełniane przez nazistów zostały słusznie potępione, a sprawcy zbrodni ukarani. A co ze zbrodniami wojennymi aliantów? Kto doprowadzi przed trybunał sprawiedliwości tych wszystkich, którzy zrzucali bomby na Tokio, Drezno i Hiroszimę? Dopóki obowiązuje moralność definiowana przez tych, którzy wygrali, słowo takie jak "człowieczeństwo" pozostaje jedynie piękną ideą. W ludzkiej społeczności nie ma harmonii, gdyż każda jednostka jest wewnętrznie podzielona i te podziały przenoszone są na społeczeństwo. Osho(1989) Księga ostatnich szans. Każda granica ustanowiona w tym, co nazywamy wszechświatem, zostaje w końcu przekroczona. Mówi się, że ludzie nigdy nie przekroczą bariery dźwięku albo że nie będą mieszkali w przestrzeni kosmicznej, a już niedługo potem bariera dźwięku znika, a astronauci tańczą w stanie nieważkości (rosyjscy nawet czasami bardzo długo). Powtarza się nam także, że nikt nie może wznieść się ponad bariery ogólnie przyjętej moralności. Wkrótce i ta granica będzie przekroczona -jeśli tylko ludzkości pozostanie do przeżycia wystarczająco dużo czasu. Bariery wpojonych nam wierzeń wznosi się po to, żeby zniszczyć nas i naszą przyszłość. Oto cel wywieranej na nas od stuleci przez proroków presji; wizjonerzy dobrze nam radzą, byśmy porzucili przestarzałe idee i nieaktualne poglądy na moralność, zanim wciągną nas one w otchłań katastrofy. Można sobie wyobrazić widok miliarda mrówek na pniu drzewa niesionym przez wody wartko płynącego potoku. Mrówki najwidoczniej nie mają pojęcia, że ich pień zbliża się do wodospadu. Mrówki w ogóle chyba nie zdają sobie sprawy, że znajdują się na pływającym klocu drewna. Gdyby zdawały sobie z tego sprawę, jak mogłyby sobie pozwolić na to, by nienawidzić się nawzajem, spiskować przeciwko sobie, by być przepełnionymi chciwością i wrogością? 252 Jutro pełne błogosławieństw Gdy ich pień runie w głąb wodospadu, co będzie miało znaczenie dla jednej czy drugiej mrówki, co będą wtedy znaczyć słowa "przyjaciel" albo "wróg"? Ten wzruszający obraz jest niczym innym, tylko opisem dzisiejszej ludzkości. Tamo-San (1957), MOOR Gdyby ludzie zmienili swój sposób myślenia i stali się naprawdę duchowi, nie byłyby potrzebne walki ani broń. Wszystko mogłoby być załatwione przez mówienie prawdy. Teraz jednak ludzie nie rozpoznaliby prawdy, gdybyś im ją powiedział. Oni nie znoszą prawdy. Prawda rani ich. A ty od momentu, w którym powiesz im prawdę, stajesz się ich wrogiem. Dziadek Semu Huarte (1983), Plemię Czumaszów. Zgodnie ze Świętym Kołem i z proroctwami nadszedł już czas, by podzielić się tą starożytną wizją... Nadeszła pora Wielkiego Oczyszczenia. Znajdujemy się w punkcie, z którego nie ma odwrotu. Dwunożni przyniosą zagładę życiu na Ziemi. To stało się już wcześniej i może znów się zdarzyć. Święte Koło pokazuje, jak wszystko porusza się w zamkniętym obiegu. Stare staje się nowym, a nowe starym. Wszystko się powtarza. Nie ma czegoś takiego jak kultura białego człowieka. Mieć kulturę to znaczy mieć korzenie w ziemi. Ludzie bez kultury nie istnieJą przez długi okres, bo natura to Bóg. Bez połączenia z naturą ludzie płyną z prądem, stają się źli i niszczą samych siebie. Na samym początku mieliśmy wspólny umysł, i to było dobre i piękne, kiedy widziało się piękno wszędzie wokół. Ziemscy Ludzie [narody tubylcze] nigdy niczego nie zapisywali. nie posiadali pisma. Wiedzieli oni, że zapisanie czegokolwiek byłoby zgubne. Jeśli coś zapisujesz, nie musisz później o tym pamiętać. Wtedy umysł odchodzi w nieświadomość. Staje się siłą negatywną albo pozbawioną świadomości. Dzielny Bawół (1985), Siuksowie BRULE Nie Jesteśmy już czujni. Nieprzerwanie okłamujemy nasze dzieci i uczymy je, jak kłamać. Wielkanocne zajączki, Święci MikołaJe, zaprzeczanie temu, co wyczuwają ich zmysły, wszystko to są kłamstwa. .. Jeśli masz dobre wykształcenie, będziesz pracował na szkodę innych ludzi, będziesz wykonywał pracę dla wielkich instytucji. Będziesz pracował po to, by wytwarzać alkohol, narkotyki, telewizję, szkoły, religię, wszystkie rzeczy, które mogą uśpić ludzkie umysły. Grace Centkowana Orlica (1985), Plemię Inuitów. Śmierć przeszłości 253 Jak długo jak będziemy bierni, musimy podczas naszego dalszego istnienia ulegać w sposób niewolniczy wszelkim kaprysom ślepych wydarzeń i przypadków i w rezultacie nie unikniemy służenia w charakterze jedynie bezwolnych narzędzi dla "bezwiednych i ewolucyjnych konstrukcji" Natury. G. J. Gurdżijew (1930), LFE Najważniejsza przyczyna wszystkich tych wydarzeń to rasowe, narodowościowe, religijne i polityczne uprzedzenia, a wszystkie te uprzedzenia tkwią w zużytych i głęboko zakorzenionych tradycjach - czy to religijnych, czy też rasowych, narodowościowych albo politycznych. Tak długo Jak te tradycje trwają, fundamenty gmachu ludzkości są zagrożone, a rodzaj ludzki narażony Jest na stałe niebezpieczeństwo. Abdul-Baha (1920) Teorie pacyfistyczne, konwencjonalne kodeksy etyczne świata oraz międzynarodowe ruchy ludzi dobrej woli nie znaczą nic w zmaganiu się z ostateczną katastrofą, która obecnie ma przed sobą ludzkość. Tak samo nic nie znaczą komunizm, demokracja i co tam jeszcze wymyślono. W historii człowieka wielu było wspaniałych mężów stanu, wielkich myślicieli, znakomitych wynalazców i naukowców, którzy dokonali tak wielu wspaniałych czynów i stworzyli tyle wielkich dzieł. Ludzkość pracowała dzień i noc w pocie czoła, by szerzyć edukację, by wpoić ludziom liczne ideologie, pomysły, systemy i wszystkie inne przyjemne rzeczy. Można Jedynie ubolewać, że wszystkie te wysiłki nic nam nie dały. Przeciwnie, ludzkie sumienie niszczeje coraz bardziej, zamieszanie w społeczeństwach rozprzestrzenia się, wypadki i katastrofy naturalne zdarzają się coraz częściej i na coraz większą skalę. A wszystko to przez groźne złudzenie, stanowiące podstawę ludzkich poglądów na życie. Błąd był tak zgubny już od początku, że jego rezultaty utworzyły przez cały ten czas olbrzymi strumień niezgodności. Tak więc oczywiste jest, że tak długo, jak długo podstawą ludzkich działań - ekonomicznych, politycznych, edukacyjnych itd. - będzie dalej to złudzenie, Jakiekolwiek narady lub wysiłki obrócą się przeciwko własnym celom i nam samym tak, jak to się działo w przeszłości. Tamo-San (1957). MOOR Czego się spodziewacie? Ludzie to maszyny. Maszyny muszą być ślepe i nieświadome, bo inne być nie mogą. a wszystkie ich czyny muszą być zgodne z ich naturą. Wszystko się dzieje samo. Nikt tak naprawdę nie robi nic. "Postęp" i "cywilizacja", w prawdziwym znaczeniu tych słów, mogą się ujawnić jedynie jako rezultat świadomych wysiłków. 254 Jutro pełne błogosławieństw Nie mogą one objawić się jako rezultat nieświadomych mechanicznych działań. A jakie świadome wysiłki można znaleźć w maszynach? Jeśli zaś jedna maszyna jest nieświadoma, to i sto maszyn Jest nieświadomych, tak samo jak tysiąc maszyn albo sto tysięcy, albo milion. Nieświadome działania miliona maszyn muszą nieodwracalnie spowodować zniszczenie i wytępienie wszystkiego. To właśnie w takich nieświadomych i mimowolnych przejawach braku woli tkwi zło. Jeszcze nie rozumiecie i nie możecie sobie wyobrazić wszystkich następstw tego zła. Nadejdzie jednak czas, kiedy zrozumiecie. G. J. Gurdżuew (1916), MIRA Dosyć już narobiliśmy głupstw. Dosyć krzywdy wyrządziliśmy przyrodzie i samym sobie. Jesteśmy plagą tej Ziemi. Cała nasza historia to historia zbrodni - człowiek przeciwko człowiekowi, człowiek przeciwko przyrodzie. Co my tu w ogóle robimy? Dlaczego niby mielibyśmy przetrwać?... Co uczyniliście przez tysiące lat, kiedy tu byliście? Czy możecie udowodnić, że wasz pobyt na Ziemi był twórczym wzbogacaniem istnienia? Czy istnienie stało się dzięki wam radośniejsze, spokojniejsze, bardziej przepełnione miłością? Czy dzięki temu coś w przyrodzie zmieniło się na lepsze? Co zrobiliście w ciągu tych tysięcy lat oprócz zabijania, mordowania, wyrzynania. dziesiątkowania innych istot ludzkich? - i to wszystko w imię celów pięknych i dobrych: w imię Boga, w imię prawdy, w imię religii. Wydaje się, że chcecie po prostu zabijać i niszczyć, i każdy powód jest dla was dobry. Może to i lepiej, że ten świat nie przetrwa. Mówię jednak "może" -pamiętajcie o tym. Kolejne "może". .. .Być może cała ludzkość nie przetrwa, ale kilku, niewielu wybranych, będzie ocalonych, i to wystarczy. Osho(1985),RAJBIV Możliwe, że ludzkość czekają czasy wielkich cierpień - ja jednak tak mocno wierzę w najwyższą doskonałość boskiego zamysłu, że dostrzegam w symbolu ery Wodnika obietnicę "niosącego wodę": ostatecznie nasiona mogą być dorodniejsze, kwiaty piękniejsze i bogatsze. a wszystkie grupy ludzkości będą mieć dla siebie nawzajem więcej miłości. Cheiro(1926),CWP Istnieją dwa rodzaje siły: jeden twórczy, a drugi niszczycielski. Jeśli istota ludzka będzie się posługiwać tylko tą niszczycielską siłą, doprowadzi się ona do samobójstwa. Na początku może się wydawać, że siła ta jest twórcza, ale bardzo szybko okaże się, że jest niszczycielska. Im więcej zaangażuje się w nią technologii, tym będzie ona Śmierć przeszłości 255 silniejsza i w końcu twórcza siła nie będzie w stanie zrównoważyć tej niszczycielskiej. Istota ludzka musi w końcu obudzić siłę miłości; siła niszczycielska Jest krótkowzroczna i nieugięta. Może ona istnieć dłużej i być coraz bardziej agresywna, aż w końcu może nawet zabić siłę miłości. Czasami istota ludzka mówi, że Bóg jest zły, że Bóg wywołuje wojny. Jak Bóg może wybaczyć ludziom, którzy wynaleźli broń zagłady, jak może przebaczyć głód? Czy istota ludzka nie dostrzega, że to ona właśnie wywoływała wojny ze strachu, karmiącego się negatywną siłą? Czy nie widzi, że to ona Jest sprawczynią głodu, że to ona stworzyła rozmaite kultury i tradycje, które zezwalają na istnienie głodu? Istota ludzka stworzyła różne religie, które walczą ze sobą i zabijają się nawzajem. Podczas wojny istoty ludzkie stoją naprzeciw siebie i wykrzykują: "To święta wojna, Bóg Jest z nami". Czy myślicie, że Bóg walczy z samym sobą albo że są różni bogowie? Nie, to tylko istota ludzka walczy, bo odczuwa strach. Próbując schować się przed własnym rajem, zamknęła oczy. I nie widzi, że jest w samym środku tego raju. Ambres(1985) Popatrzcie na świat. Choćby ludzie usiłowali zrobić nawet sto dobrych uczynków, świat staje się coraz gorszy i gorszy. Dlaczego? Dlatego że to, co ludzie próbują zrobić, to dobro mniej ważne, i dlatego że zapomnieli o istnieniu także ważniejszego dobra. Świat dotarł na sam skraj zniszczenia. To, czy przetrwa, zależy od naszych działań teraz, w tym momencie. Niestety, drodzy przyjaciele, żyjemy obecnie w Erze Ciemności i nie Jest możliwe podejmowanie właściwych działań wtedy, kiedy nic nie widać. Najważniejsze więc staje się przyniesienie światła mądrości. Kiedy światło mądrości pojawi się na świecie, ciemność zniknie. A my będziemy mogli wtedy naprawdę pojąć, jakie czyny są dobre, a Jakie niewłaściwe. Wtedy Era Ciemności zmieni się w Nową Erę. W momencie gdy na świecie zostanie rozpoznana natura światła mądrości, rozpocznie się Nowa Era. Tamo-San (1989), TRSHR Kiedy rozglądam się wokół, przekonuję się, że nie ma straszliwszej choroby niż strach. Czego w życiu można bać się bardziej niż samego strachu? Strach paraliżuje to co najbardziej ludzkie w człowieku. Strach niszczy zdolność człowieka do buntu. Strach uniemożliwia wprowadzenie Jakichkolwiek zmian. Strach przykuwa człowieka do znanego, a podróż do nieznanego zostaje przerwana - chociaż wszystko to, co warto wiedzieć i osiągnąć w życiu. Jest nieznane. Bóg Jest nieznany. Prawda Jest nieznana. Piękno Jest nieznane. Miłość Jest nieznana. Jednak umysł przepełniony strachem zawsze 256 Jutro pełne błogosławieństw kurczowo czepia się znanego. Nie przekracza wyznaczonej linii. Chodzi wydeptanymi ścieżkami. Osoba, która się boi, działa mechanicznie - przestaje się wtedy różnić od wołu roboczego. Religie uczą strachu: przed piekłem, przed grzechami, przed karą. Społeczeństwo uczy strachu - strachu przed utratą honoru. Edukacja uczy strachu - strachu przed niepowodzeniem. Jednocześnie związana jest z tym chciwość - nieba, owoców cnoty, szacunku, pozycji, reputacji, sukcesu i wynagrodzeń. Cała chciwość to reszka w monecie, w której orłem jest strach. W taki sposób świadomość człowieka przepełnia się i strachem, i gniewem. Wzniecony Jest ogień zawiści i konkurencji. Pojawia się gorączka ambicji. Nie ma się co dziwić, że życie Jest zmarnowane, skoro wszystko działa w ten sposób. Taka edukacja Jest niebezpieczna. Takie religie są niebezpieczne. Edukacja to coś, co uczy, jak żyć bez strachu, utwierdza człowieka w życiu bez chciwości, daje energię do buntowania się i odwagę, by przyjąć wyzwanie nieznanego. Edukacja nie powinna uczyć zawiści i konkurencji, tylko miłości; nie powinna zachęcać do szaleństw ambicji, ale do naturalnego i wypływającego z wnętrza samego siebie rozwoju. To jednak może się zdarzyć tylko wtedy, gdy zaakceptujemy wyjątkowość każdego człowieka. Osho(1966) Oto Ja stworzę nowe niebo i nową Ziemię. I nie będzie się wspominało rzeczy dawnych, i nie przyjdą one na myśl nikomu. "Trzeci" Izajasz (IV wiek p.n.e.), Iz. 65,17 Duchowy bunt. Wszystkie reformy, choćby nie wiem jak ogromne i pozornie dalekosiężne, same w sobie wytwarzają po prostu dalsze zamieszanie i zapotrzebowanie na dalsze reformy. Bez zrozumienia całej złożoności istoty ludzkiej zwyczajne reformy przyniosą tylko konieczność kolejnych reform. Reformy takie nie mają końca i na pewno nie tędy droga. Polityczne, ekonomiczne albo społeczne rewolucje także nie przynoszą odpowiedzi, gdyż tworzą one przerażające tyranie albo powodują zwyczajne przekazanie władzy i siły w ręce innej grupy. Takie rewolucje nigdy nie są sposobem na wydostanie się z naszego zamieszania i naszych konfliktów. J. Krishnamurti (1963), LIAH Duchowy bunt 257 Nadchodzi chwila, w której to, co racjonalne, zamiera, i kiedy to, co absurdalne, irracjonalne, mistyczne i cudowne, podnosi dumnie głowę. Nadchodzące sto lat będzie coraz bardziej irracjonalne. Zazwyczaj nie głoszę przepowiedni, ale jeśli chodzi o to, moja wizja bezwzględnie się sprawdzi: nadchodzące sto lat będzie coraz bardziej irracjonalne i coraz bardziej mistyczne. Osho(1986),RAJUP Następne dwadzieścia lat [1978-1999] będzie przełomowe w rozwinięciu ludzkiej istoty duchowej, gdyż Jeśli rodzaj ludzki nie wykorzysta tych lat na wygładzenie karmy przeszłości i przygotowanie się na osiągnięcie stanu duchowego, sprzyjające okoliczności mogą się już nie powtórzyć przez całe tysiąclecia, skoro populacja ludzka będzie zdziesiątkowana i nawet szansę utrzymania się w ciałach fizycznych będą bardzo nikłe. Ci, którzy obecnie usiłują wrócić do poprzedniego stanu, szybciej rozwiną się duchowo w rekompensacie za utracone możliwości w życiu na Ziemi. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1979), AMG Zdolność przystosowania się do sytuacji staje się najgorszym wrogiem żaby, kiedy płaz zostaje umieszczony w naczyniu pełnym wody podgrzewanej powoli do wrzenia. Żaba, zamiast wyskoczyć z garnka, przyzwyczaja się do coraz wyższej temperatury. Być może modli się do swojego żabiego boga o lepsze jutro dla tylko co zrodzonej kijanki. Jak w innym wypadku mogłaby bez narzekania znieść temperaturę znacznie przekraczającą jej wytrzymałość, aż do momentu gdy zostanie ugotowana żywcem? Ludzkość zaczyna się gotować w inny sposób. Ludzkie umysły osiągają stan wrzenia. Jasnowidzący szamani Czwartego Świata zgadzają się w tym, że ci, którzy kurczowo przywierają do przeszłości, pogrążą się w masowym szaleństwie. Nad nami unosi się potęga węży ery Wodnika. Kundalini Gai ma się przebudzić lada chwila. Nikt nie jest w stanie tego uniknąć. Większość istot ludzkich może stracić zmysły. Jak twierdzą prorocy indiańscy z plemienia Hopi, porządki na świecie już się rozpoczęły. Według nich 19 stycznia 1991 roku rozpoczęły się dni oczyszczenia. Świat taki, jaki znamy, zaczyna umierać i odradzać się na nowo. Możemy nie ukończyć podnoszenia się z upadku do wyżyn nowej ludzkości przed 2012 rokiem, który zgodnie z kalendarzem Majów stanowi datę końca dziejów. Szaleństwo ma swoje zalety. Astrolog Linda Goodman powiedziała, że więcej szaleńców (i ich terapeutów) urodziło się pod znakiem Wodnika niż pod jakimkolwiek innym. Szaleństwo zrodzone z Uranicznego chaosu, połączone z tonizującymi wibracjami sił Saturna spowoduje, że następna epoka stanie się bardziej "przyjazna wariatom". Wielu amerykańskich wizjonerów podziela wschodni pogląd, że utożsamianie się z bólem - fizycznym bądź psychicznym - przysparza większych katuszy niż sam ból. Gdyby ludzie mogli pozwolić sobie na większy dystans do tego, z czym są związani i do własnych oczekiwań, mogliby stwierdzić, że wchodzą w nowe milenium wolni od 258 Jutro pełne błogosławieństw brzemienia, jakim jest utożsamianie się z wytworzonymi przez ich umysły uprzedzeniami i schematami. Innymi słowy, ludzie mogą odrzucić powiązania z umysłem, zamiast stopniowo coraz bardziej tracić z nim kontakt i pogrążać się w obłędzie. Mistycy - przede wszystkim ci ze Wschodu - twierdzą, że ludzka świadomość jest czymś więcej niż wytworem biologicznego komputera, naszego mózgu. Znajduje się ona poza myślami, emocjami i poza ludzkim ciałem. Niektórzy mistycy powiedzieliby, że ludzka istota leży nawet poza duszą. Mistycy wschodni przekonują nas, że nie jesteśmy osobowością, która jest zwyczajną siecią uplecioną z myśli i żądz; jesteśmy raczej świadomością uwięzioną w naszej osobowości. Owe umysłowo-emocjonalne peryferie, o których myślimy, że to my, obejmują wewnętrzny świat świadomości, która nie wydaje sądów za albo przeciw i jest nie tknięta przez to, co zapowiada szczęście lub pecha. Ta istota określona przymiotnikiem "ludzki" nie jest ani dobra, ani zła. Świadomość nie jest ulubienicą dialektyki. Mimo to mistycy podkreślają, że to ona właśnie tkwi w samym rdzeniu apokalipsy prawdy. Ponowne odkrycie tej istoty będzie największym ze wszystkich objawień jutra. Jeśli pomiędzy chwilą obecną a 2012 rokiem w duchowej amplitudzie Gai liczba idei i pomysłów zostanie zwiększona przez duchowy potencjał i zbliży się do czerwonej kreski oznaczającej masowe szaleństwo, jedynymi ludźmi, którzy mogą przetrwać nadciągającą apokalipsę ziemskiego domu wariatów, będą zbuntowani duchowo. Bunt to słowo traktowane przez nas negatywnie, podobnie jak apokalipsa; tak zostaliśmy zaprogramowani. Ale bunt to także przydomek Urana deprogramatora, to postawa nadchodzącej ery Wodnika. Bunt jest nieodzowną częścią Nowej Ery. Na przestrzeni dziejów wszyscy ortodoksi i zapatrzeni w historię pesymiści jak ognia bali się jakichkolwiek przejawów duchowej rebelii. Ani jeden z założycieli którejś ze społecznie akceptowanych religii naszych czasów nie wywodził się z grupy kapłanów ani z jakiejkolwiek hierarchii. Dwa tysiące lat temu sanhedryn, rada ustalająca prawo, nie był wcale zachwycony pochodzącym z Galilei i otoczonym kultem tłumu buntownikiem, który zaprzeczał prawom Mojżeszowym. Sam Mojżesz buntował się przeciw egipskiej społeczności, w której nie chciał żyć, i stał się później religijnym przywódcą Żydów. Mahomet buntował się przeciwko panteistycznym wierzeniom swych arabskich współbraci. Mamy też Gautamę Siddharthę, hinduskiego heretyka i duchowego hipisa, który podążał za taką dharmą, której nie znali bramini, sam postawił sobie drogowskaz do nirwany i jako "wyrzutek" społeczeństwa hinduskiego mieszkał w cieniu drzewa bodhi w prowincji Bihar. Jeśli mowa o ludzkim oświeceniu, bunt będący nieodzowną częścią duchowej ewolucji rodzaju ludzkiego jest koniecznym wstrząsem potrzebnym do podważenia dogmatu. Rebelia w kwestiach duchowych jest w pewnym stopniu zbliżona do katastrofizmu w ewolucji geologicznej. Podczas długich okresów twardego jak skała dogmatu powłoka kuli ziemskiej zmienia się bardzo nieznacznie. Później, niespodziewanie, wielkie wypiętrzenie i uwolnienie wielowiekowej tradycji, spowodowane przez napięcia powstałe na styku dwóch platform tektonicznych, jest przyczyną nagłego wstrząsu. Pojawia się nowy układ dolin i wzgórz. Strumienie zmieniają swój bieg i mogą płynąć przez nowe terytoria przez całe wieki - aż do następnych zmian. Duchowy bunt 259 Życie wielkiego mistyka jest jak nagła erupcja wulkanu. Przez krótki okres Ziemia jest rozgrzana do białości od dokonujących się zmian. Magma rebelii wstrząsa krajem i pali go. Później płomienie przygasają niemal tak samo gwałtownie, jak się pojawiły. Skały stygną. Z czasem trawa pokrywa wszystkie płomienne słowa. Panuje spokój, wszystko jest bezpieczne, przez całe stulecia nie będzie żadnych wstrząsów. Jesteśmy tak uwarunkowani, aby postrzegać każdą katastrofę, geologiczną lub duchową, jako straszliwą rzecz, której należy uniknąć za wszelką cenę. Kiedy wybuchł wulkan Góry Świętej Heleny w 1980 roku, większość obserwatorów mogła jedynie opłakiwać zniszczenie jednego z najpiękniejszych w Ameryce Północnej kurortów położonych nad górskim jeziorem. Zapomnieli, że to właśnie seria geologicznych "rebelii" we wcześniejszych wiekach stworzyła pierwotne piękno Świętej Heleny. Zniszczenie to pierwszy etap stworzenia - w tym bilansie jest to nie do uniknięcia. Dziwne, że boimy się i przeklinamy niespodziewaną przemoc trzęsień ziemi, które formują stabilne góry, zatoki i doliny, przyglądające się naszej niepewnej historii - szczyty i równiny duchowej prawdy podlegają podobnym prawom: po okresie długotrwałego zastoju nadchodzi nagła katastrofa. W równym stopniu napawają nas strachem krótkie i gwałtowne erupcje i trzęsienia ziemi, które w sposób niespodziewany niszczą całe wieki duchowego i umysłowego zastoju. Kiedy pojawia się Mesjasz, w głębi ducha czekamy na jego słowa, które niczym ognista lawa popłyną na drzemiące dogmaty. Niewielu ośmiela się zbliżyć do katastrofy, jaką stanowi żywy, płonący ogniem duchowym mistrz, który kipi i wrze, gdy naokoło trzęsie się ziemia. Głosiciele prawdy przeszkadzają pogrążonemu w bezruchu światu. Większość obawia się poparzenia, ucieka z jego drogi, powracając na nią dopiero, gdy jest bezpiecznie. Wielu oddaje cześć mistrzowi wtedy, gdy jego duchowa obecność staje się zimna jak głaz i gdy przechadzki po nowo uformowanych skałach wiary niczym już nie grożą. Papieże, kapłani i uczeni w piśmie pracują później w pocie czoła nad zapewnieniem światu jednolitego, niezmiennego spokoju - aż do momentu kolejnej erupcji prawdy. Jeśli przede wszystkim interesuje cię poszukiwanie prawdy, jeśli lubisz ryzykować życie, wędrując tuż nad krawędzią krateru dharmy, jeśli kwestionujesz szablony, jakie chciałoby ci wpoić społeczeństwo, jeśli nosisz w sercu ogień buntu, bezskutecznie usiłując odnaleźć się jakoś w ofiarowanych ci przez społeczność ramach, możesz uważać się za szczęściarza, że żyjesz w "koszmarnych latach dziewięćdziesiątych". Jeśli jesteś duchowym geologiem ze szkoły katastrofistów, znajdujesz się na najlepszej drodze do zaobserwowania jednego z najpotężniejszych wybuchów duchowej ewolucji. W rozdziale tym zapoznasz się z oferującym nadzieję proroctwem, częściowo zgodnym z opinią katastrofistów ze starej szkoły przepowiadania przyszłości. Dla wielu ludzi przykre będzie patrzenie na to, jak rozpadają się skorupy ich własnych dogmatów. Mogą też oni znaleźć sposoby na zlikwidowanie pęknięć, zanim na nowo uformowana prawda będzie miała szansę ukształtować się w ich wnętrzu. Jednego tylko możecie być pewni: nawet jeśli będzie zbyt gorąco, erupcja ogólnoświatowej duchowej rebelii nie potrwa długo. Możecie stracić szansę i pozostać ze swoimi dogmatami na następne czasy. 260 Jutro pełne błogosławieństw Czasu nie pozostało wiele... Nagromadziło się już tak wiele niszczycielskich sił, że jeśli nie zbierze się kilka osób mających odwagę, by zbuntować się przeciwko wszystkiemu, co jest przeszłością... Nie mówię wam, żebyście dokonali wyboru, żebyście wybrali to, co dobre, i odrzucili to, co złe. Te rzeczy istnieją razem; nie Jesteście w stanie zrobić czegoś takiego. Przeszłość musi być po prostu wymazana, tak jakbyśmy byli na Ziemi po raz pierwszy, jakby nie istniała historia. To jedyna możliwość, by stworzyć piękny świat pełen miłości i zapachu, pełen szacunku dla każdego i dla wszystkich. Przeszłość żyła, skupiając się na nienawiści. Przyszłość może żyć Jedynie wtedy, gdy skupi się na miłości. Przeszłość była pozbawiona świadomości. Przyszłość może być tylko świadoma... Możemy umrzeć razem z przeszłością albo urodzić się na nowo z przyszłością. Osho(1987),OMPH Religia bez religii. Kiedy Już skosztujecie swej własnej nieśmiertelności, zaczniecie roztaczać wokół siebie niewidzialny ogień... ludzie będą niezmiernie poruszeni waszą obecnością, waszym aromatem, waszą wonią, waszą miłością. Potrzebujemy więcej miłości na świecie - miłości, która mogłaby zrównoważyć wojnę. Osho (1987), NEWD Istnieje też rewolucja całkowicie odmienna, która musi się dokonać, Jeśli pragniemy wynurzyć się z bezkresnej toni lęków, konfliktów i frustracji, w które wpadliśmy. Rewolucja ta musi rozpocząć się w praktyce, przy radykalnej przemianie samego umysłu. Taka przemiana może nastąpić Jedynie przez odpowiednią edukację i całkowity rozwój istoty ludzkiej. To rewolucja, która musi odbyć się na terytorium całego umysłu, a nie tylko w" myślach. J. Krishnamurti (1963). LIAH Robienie czegoś nie jest takie ważne, zastanówcie się raczej nad tym, jacy jesteście. Rozwijajcie sami siebie. Rozwój waszej istoty jest zaraźliwy; pomoże on wielu ludziom zapalić od waszego życiowego ognia ich wygasłe pochodnie... Politycy pozostaną sami, bez żadnego wsparcia swoich armii, swoich naukowców, swojej inteligencji, swoich mistyków i poetów. Mając przeciwko sobie całą inteligencję, ich broń atomowa stanie się bezsilna. Oni mogą wywoływać wojny tylko wtedy, gdy nieświadomie jesteśmy gotowi popełnić samobójstwo, jeśli w jakiś sposób udzielamy im wsparcia. Dzięki naszemu wsparciu oni mają władzę w swoich rękach. Jeśli przestaniemy udzielać im poparcia, ich władza przestanie istnieć. Przedtem nie mieli Duchowy bunt 261 przecież żadnej władzy... To wielkie wyzwanie, to bardzo ryzykowny czas. Kiedy świat stoi w obliczu samobójstwa, istnieje możliwość, że można ten świat przekonać - nie intelektualnie, ale waszymi rosnącymi sercami, waszą miłością - by pozwolił na śmierć starego świata, bo wtedy narodzi się nowy świat, pełen nowych wartości. Taka sposobność już się nie powtórzy. Nie można jej przepuścić. Osho(1987),NEWD Nie można osiągnąć takiej doskonałości do czasu, aż wszystkie religie połączą się w jedną. Zadanie to, pozornie "niemożliwe", z każdym dniem staje się coraz bardziej prawdopodobne. Władza i potęga wiar wspieranych przez państwo zanika albo rozpada się na tak wiele sekt, że są one niczym "owce, które nie maJą pasterza". Cheiro(1931),CWP Mędrcy powtarzają swoim zwolennikom, bez względu na to, czy czasy są szczęśliwe, czy też nie: "Prawda was wyzwoli". Mimo naszych błagań, pokuty, prób ułagodzenia Boga, czy to nastąpiło? Czy wyzwoliliśmy się od własnej zawiści i zazdrości, od nienawiści i strachu? A do tych, którzy natychmiast odpowiadają na takie pytanie: "tak, owszem, jesteśmy wolni od niektórych lub wszystkich wymienionych powyżej przekleństw", mam następne pytania: czy możemy w końcu przestać oszukiwać samych siebie? Czy wolność może być częściowa? Czy można być człowiekiem częściowo brzemiennym prawdą? A może jest to urojone dziecko, które nosimy w łonie przez tysiące lat, bez żadnej nadziei na urodzenie go? Ludzie Wschodu widzą świat w sposób, który mogą przedstawić następująco: jest to szkolna klasa, pełna niemal wiecznych możliwości realizacji karmicznego programu nauczania. Semestr nie ma końca, a wszystkie wcielenia, które oblały egzamin, mogą zaczynać od początku - aż rozlegnie się ostatni dzwonek nirwany. Ile burd i dokazywania zniesie klasa-Ziemia, byśmy mogli się w niej bezpiecznie rozwijać? W śmietnikach nie ma już miejsca na zużyte notatki. Nie można otworzyć okien i robi się gorąco jak w cieplarni. Za dużo uczniów jest w tej klasie! Nie starcza dla wszystkich ołówków ani krzeseł. Program nauczania moralności nie był reformowany od niepamiętnych czasów. Ostatecznie, czy ktoś obiecywał, że dyrektorka Gaja jest wszechmocna? Pytanie, które jestem zmuszony zadać po rozpatrzeniu opinii wizjonerów, brzmi: czy przeprowadzając na Ziemi eksperymenty, pamiętamy, że każdy materiał w końcu się niszczy? Czy naprawdę wkrótce nie będzie już dla nas klasy, w której moglibyśmy się uczyć i rozwijać? Ciekawe, jak długo będziemy mogli jeszcze klękać na pokrytym stwardniałą skórą kolanie albo przyciskać spaloną słońcem głowę do muru świątyni, żywiąc nadzieję, że Bóg zmięknie w końcu pod obstrzałem naszych modlitw i obdaruje nas cudem, który uchroni klasę-Ziemię przed skutkami naszych niegodziwości. Istnieje ponad trzysta sekt i kultów (ich liczba ciągle wzrasta), których członkowie i wyznawcy kierują do Boga swe modły. Los aniołów sortujących pocztę jest nie do pozazdroszczenia. 262 Jutro pełne błogosławieństw Być może odbędzie się następna lekcja - lekcja, w której nie będziemy mogli wziąć udziału, jeśli nie uprzątniemy naszych biurek z podartych i zbutwiałych podręczników tradycji i nie wrzucimy ich do pieca. Jeśli jakaś część mnie ma spłonąć w czasie wielkiego oczyszczenia, niech będą to moje złudzenia, a nie moje ciało. Żyjący w XII wieku uczony i jasnowidz Giaocchino de Fiore w swej słynnej pracy pt. Yaticini del Yangelo (Proroctwa wiecznych ewangelii) przewidywał, że nowa era Ducha Świętego oczyści rasę ludzką za pomocą potopu duchowego ognia, miłości i sprawiedliwości. Fiore twierdził, że ostatni papież Kościoła katolickiego zniknie, gdyż panowanie Ducha Świętego będzie panowaniem nad ludźmi wolnymi. Być może chciał on powiedzieć, że Kościół katolicki, a może nawet wszystkie religie, przekształci się w nowy rodzaj religii wyrażanej przez bezpośrednie doświadczenie. W erze Wodnika wolność jest najwyższą duchową wartością. Religia stanie się sposobem na życie, zamiast pozostać jedynie skostniałym dogmatem. Dziewiętnastowieczny jasnowidz niemiecki Johann Adam Miiller przewidział koniec, jaki spotka wszystkie sekty chrześcijańskie. Z ich popiołów - powiedział - powstanie nowa religijność. Miiller, podobnie jak Cayce, obiecuje, że chrześcijaństwo - religia przeniknięta duchem Chrystusa - oczekuje na tych, którzy przeżyją koszmarne lata dziewięćdziesiąte. Przemiana religii zhierarchizowanej w religię dającą prawdziwe doświadczenie jest zwiastowana także przez proroków azjatyckich; "wewnętrzny" Budda zakwitnie na zgliszczach buddyzmu, a "wewnętrzna" świadomość Kryszny zerwie stare więzy hinduistycznego dogmatyzmu. Nasiona dharmy dotrą do nas ze Wschodu. Nowa epoka wyzwoli nas od mowy, gdyż będziecie zdolni poczuć, co mieści się w myślach innego człowieka. Musicie to zrozumieć: w odległych górach Wschodu spoczywa tajemnicza siła. Będzie się ona nieubłaganie rozpościerała nad całą Ziemią i wznosiła ku niebu. Wszystko, co będzie przypominało stare czasy, zawali się i legnie w gruzach. Wkrótce staniecie twarzą w twarz z nowym światem, nowymi koncepcjami świata, nowymi organizacjami i prawami. Madame Sylwia (1948) Kiedy twórca buddyzmu tybetańskiego, guru Padmasambhawa, żegnał swych uczniów dwanaście wieków temu, przekazał im swe ostatnie proroctwo: Gdy wzleci żelazny ptak, a konie biegać będą na kołach, ludność Tybetu rozproszy się jak mrówki po całej Ziemi, a dharma przyłączy się do ziemi czerwonych ludzi. Padmasambhawa mówi o czasach współczesnych. Od połowy XX wieku, kiedy Chińczycy rozpoczęli systematyczną eksterminację Tybetu i jego religii, XIV Dalajlama, jego Duchowy bunt 263 mnisi i niezliczone rzesze Tybetańczyków rozpierzchli się po całym świecie jak mrówki, właśnie w erze samolotów i kolei żelaznej. Jako kwiat dharmy, czyli prawdy, Tybet wkrótce przestanie istnieć. "Koło prawdy" nie ma jednak początku ani końca. Dharma powędruje do ziemi czerwonych ludzi, do Ameryki. Istnieją znaki, że ziarno zostało już zasiane. Każdej nocy tysiące uczniów Osho odprawiają w Indiach medytacje. Wszyscy wierni, jak również niedowierzający goście, proszeni są o włożenie wówczas białych szat. Sugeruje się także, żeby jedna osoba miała na sobie szaty w kolorze ciemnoczerwonym - ma to być eksperyment w medytacji grupowej podczas codziennych zajęć. Guru-założyciel tego "klubu medytacyjnego" wyjaśnił, że ową kolektywną terapię kolorystyczną wykorzystuje się w procesie duchowego oczyszczenia. Niepokoi mnie następująca myśl - czy przypadkiem św. Jan i Izajasz nie widzieli właśnie tych ludzi w swych wizjach: "Chodźcie więc, będziemy się prawować" - mówi Pan Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna. Izajasz (783-687 p.n.e.), Iz. 1,18 Więc chodzić będą ze mną w szatach białych, dlatego że są godni. Zwycięzca zostanie przyobleczony w szaty białe. Kto ma uszy, niechaj słucha, co duch mówi do zborów. Św. Jan z Patmos (81-96 n.e.), Obj. 3,4-6 "Kto ma uszy, niechaj słucha; kto ma oczy, niech patrzy" - dobra rada, której często udzielają biblijni prorocy. Jednak to, co się widzi i słyszy, zależy od tego, w co - i jak - się wierzy. Św. Jan postrzega nową ewolucję świadomości, która ma nastąpić w przyszłości (naszej teraźniejszości), jako ewolucję chrześcijańską. Bliźni w wierze interpretują proroctwa w identyczny sposób. Przy okazji ryzykują także, że nie zauważą Chrystusowej świadomości ukrytej również w innych systemach religijnych. Madame Bławatska przeczuwała, że mądrość Wschodu rozpocznie swój "podbój" Zachodu w 1975 roku. Tego właśnie roku wspólnota Osho została uznana za największe centrum rozwoju w Ruchu Ludzkich Możliwości (Human Potential Movement). Nie można jednak zapominać, że komuna Osho jest zaledwie jednym z ziaren dharmy rozsiewanych z wiatrem wiejącym na Zachód. Wiele innych ruchów, takich jak Transcendentalna Medytacja Maharishi Mahesh Yogi lub Free Diast Communion Adi Da Santoshy także pochodzi ze Wschodu lub też eksportuje na Zachód wschodnie nauki. Nowe społeczne ruchy rozwoju duchowego zdobyły w połowie lat siedemdziesiątych bardzo wielu nowych uczniów w krajach Europy i obu Ameryk. Nasienie dharmy przyniesie Rosji rewolucję duchową. Wydaje się, że Rosja jest krainą przeznaczenia - nie tylko dla jej mieszkańców, ale w ogóle dla całego świata. Był to pierwszy kraj, 264 Jutro pełne błogosławieństw w którym zbuntowano się przeciwko kapitalizmowi; będzie to też pierwszy kraj, w którym zbuntują się ponownie - przeciwko dyktatorskiemu komunizmowi. Przyszłość należy do demokratycznego komunizmu, komunizmu tkwiącego swymi korzeniami w wolności człowieka. .. Jeśli [Gorbaczow] będzie w stanie otworzyć drzwi dla duchowych poszukiwań, z pewnością może wypełnić proroctwo Edgara Cayce'go, że ROSJA Jest nadzieją dla całej ludzkości. Osho (1987),GFUTR W 1988 roku jeden z najwybitniejszych współczesnych astrologów indyjskich Shree Bhuveneshwari Panchang przewidział, że w 1989 roku: Ktoś z Indii, działający na polu rozwoju duchowego, da się poznać w Rosji; będzie to szczególne wydarzenie. Pojedzie [on] do Rosji, gdzie spotkają go ogromne zaszczyty i okazywany mu będzie wielki szacunek. Poza tym rosyjskie nastawienie do religii - osobliwe, dziwne lub obojętne - zmieni się. Rosja zwróci się w stronę religii, a zaszczyt za jej wybór przypadnie tej wielkiej duchowej postaci, i w rezultacie Indiom. Gonoal (Efemeryda), 1988-89, opublikowane w STANIE Gudżarat, Indie. Jak już dowiedzieliśmy się wcześniej, Nostradamus, Cheiro i Cayce postrzegali Rosję jako jutrzenkę nadziei dla całego świata. W czasie drugiej, zapoczątkowanej przez Gorbaczowa rewolucji rosyjskiej wielu Rosjan zwraca się w stronę religii; aktualnie ma tam miejsce renesans chrześcijaństwa. Mimo to Rosjanie mogą ostatecznie skłonić się w swych modłach ku Wschodowi. W 1988 roku rząd radziecki nie tylko rozpoczął akcję ponownego otwierania kościołów i klasztorów, ale wiele zakurzonych naw, ław i ołtarzy stało się dostępne także dla religii wywodzących się ze Wschodu. W tym właśnie roku wyznawcy Kryszny z Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny (Intemational Society of Krishna Consciousness) założyli centrum medytacyjne w Moskwie. W roku następnym neosannjasini z ruchu Osho otworzyli w Rosji aż osiem ośrodków: w Odessie, Moskwie, Sankt Petersburgu i Rydze; zorganizowali też rekolekcje w górach Kaukazu. Chociaż ani założyciel ruchu Hare Kriszna Swami Prabhupad, ani Osho nigdy nie odwiedzili Rosji, astrologiczna przepowiednia Panchanga w pewnym sensie sprawdziła się, i to wyraźnie: obaj (nieżyjący już) przywódcy religijni byli świadkami, jak ich przesłanie trafia do tego kraju. W 1989 roku reporter wiadomości w telewizji radzieckiej Siergiej Aleksiejew przedstawił dokumentalny film o indyjskiej wspólnocie Osho w "Panoramie Międzynarodowej", radzieckim programie telewizyjnym prezentowanym w godzinach największej oglądalności i mającym 70 milionów widzów. Wielu proroków wywodzących się z Zachodu zgadza się z tym, że następny wielki nauczyciel przybędzie z Azji. Szamani indiańscy, a także Jeane Dixon, Nostradamus, Cayce i Bławatska - by wymienić tylko kilkoro gigantów działających na tym polu - Duchowy bunt 265 w sposób zdecydowany wskazali na "człowieka ze Wschodu", a zwłaszcza z Indii, jako na źródło przemian zachodzących w globalnej świadomości. Nawet wzmianka w Piśmie Świętym, mówiąca o tym, że judeochrześcijański Mesjasz nadejdzie ze Wschodu, podtrzymuje "azjatycką" wersję interpretacji. Nasienie dharmy przyniesie światu oświecenie dopiero wtedy, gdy zakorzeni się i zakwitnie w Ameryce Pax Americana - okres faktycznego braku wojen - powinien wkrótce nadejść. Optymizm się wzmocni, dekadencja zdziczeje i w Ameryce otworzą się możliwości dla poszukiwania nowych duchowych wartości. Alan Vaughan (1973), PTRNS Kultura Wschodu wywrze w nadchodzących latach znaczny wpływ na amerykański sposób myślenia. Wschodnie sekty i religie będą zyskiwać na sile i w końcu zajmą miejsce tradycyjnego chrześcijaństwa. Nowa religia połączy idee chrześcijańskie i wschodnie. Alan Vaughan (1973), PTRNS Być może w niedalekiej przyszłości Rosja wprowadzi amerykańską demokrację, a w zamian wyeksportuje do Stanów Zjednoczonych "wiarę" nadchodzącego tysiąclecia. Prorocy reprezentujący najrozmaitsze tradycje podzielają ten pogląd: Ameryce pisane jest, że stanie się kwaterą główną ewolucji religijnej. W książce My Journey with a Mistic (Moja podróż z mistykiem) Fritz Peters opowiada, jak jego mistrz Grigorij J. Gurdżijew, były obywatel carskiej Rosji, przewidział dzień, w którym wschodni świat osiągnie na nowo najsilniejszą pozycję i stanie się niebezpieczny dla chwilowo najpotężniejszej i mającej największe wpływy nowej kultury świata zachodniego, zdominowanego przez Amerykę - przez kraj, który, według Gurdżijewa, był bardzo silny mimo bardzo młodego wieku. Niedojrzałość ma swoje zalety. Gurdżijew zwraca uwagę na to, że "stary świat" jest na wiele sposobów zbyt głęboko pogrążony w swej kulturze, zbytnio przywiązany do swoich zwyczajów i swojej moralności, by powitać z radością nowe radykalne zmiany - niezbędne do narodzenia się nowej ludzkości. Z drugiej strony, Ameryka, i choć duchowo dziecinna, jak dziecko zuchwała i zbytnio skora do zabaw z nuklearnym | ogniem, jest także wystarczająco młoda, żeby przyjąć całkowicie nowy religijny ruch. Mimo to Gurdżijew ostrzegał, że czas nieprzerwanej ludzkiej bytności na naszym globie będzie "bardzo krótki", chyba że dokonana zostanie synteza najlepszych właściwości Wschodu i Zachodu. Mistyk wierzył, że jeśli nadejdzie ostateczna wojna, będzie i ona wynikiem nadgorliwości Ameryki zaangażowanej w kryzys między Wschodem a Zachodem. Pojawiają się pierwsze znaki, że wschodnie nasiona wykiełkowały już na amerykańskim polu marzeń. Niemal przez dwa stulecia świat wyganiał wszystkich nieprzystosowanych, skłóconych z życiem i zbuntowanych do Ameryki. W tym tyglu najprzeróżniejszych 266 Jutro pełne błogosławieństw ras, umysłów i serc zawsze istniały różne sekty religijne: kwakrzy, purytanie, mormoni i shakerzy wywodzili się z peryferii wiary chrześcijańskiej poprzedniego stulecia; wyznawcy Kryszny, Przyjaciele Osho, fani Moona i członkowie Ruchu Transcendentalnej Medytacji przybyli w wieku obecnym. Jednym z najcenniejszych przymiotów Ameryki jest to, że potrafi dać szansę różnorakim eksperymentom społecznym i religijnym. Część nasion musiała zginąć, pomimo że posadzone zostały w ziemi pyszniącej się mianem krainy wolności słowa i religii. W ubiegłym stuleciu Amerykanie palili miasta mormonów. W latach osiemdziesiątych naszego wieku wspólnota założona na Ranczu Rajneesh we wschodnim Oregonie była nękana systematycznie prześladowaniami. Dopiero gdy Rajneeshpuram zmieniło się w wymarłe miasto, władze stanowe zalegalizowały jego istnienie. W XX wieku nie palimy już komun; zamiast tego "naginamy" prawo, żeby rozwiązać je i zlikwidować w sposób legalny. Mimo niemałych trudności drzewo wschodniej mądrości religijnej wciąż wydaje nowe nasiona, które trafiają na Zachód. Rajneeshpuram przestało istnieć, ale zamiast niego powstają dziesiątki mniejszych wspólnot na terytorium całych Stanów Zjednoczonych. Założony przez Maharishiego Mahesh Yogi Ruch Medytacji Transcendentalnej zapuścił głęboko korzenie w środkowej Ameryce; w stanie Iowa, w spokojnym rolniczym miasteczku Fairfieid powstał Międzynarodowy Uniwersytet Maharishiego. Nie przestaje kwitnąć amerykańska komuna Swami Sri Kriyanandy, zwana Ananda (to znaczy "radość"), mieszcząca się u podnóża górskich szczytów Sierra Nevada. Amerykańskie ostępy przeżywają wręcz zalew "mormonizacji", szczególnie w Royal Teton Ranch, niedaleko Parku Narodowego Yellowstone w stanie Montana. Tam zwolennicy Elizabeth Clare Prophet starają się połączyć mądrości Wschodu z zachodnim duchem pionierskim, budząc przy tym znaczne kontrowersje. Ich bardziej zachowawczy sąsiedzi przez całe lata robili wszystko, aby przegnać "nawiedzonych", jednak ich wysiłki skończą się najwyżej zniszczeniem dmuchawca i mimowolnym rozsianiem nasionek na wiatr, z wiadomym skutkiem. Bławatska, Montgomery, Cayce, Osho, Cheiro, Gurdżijew - oraz wielu innych dwudziestowiecznych mistyków i wizjonerów - byli święcie przekonani, że na Ameryce spoczywa ogromna odpowiedzialność i w związku z tym powinna ona działać mądrze i rozważnie, zwłaszcza w obecnych, tak dla nas ważnych czasach. Wszyscy oni podzielają wizję, że Ameryka to kraj zdominowany przez powtórnie narodzonych obywateli Atlantydy. Jak głosi legenda, Atlantyda była w świecie przedpotopowym odpowiednikiem dzisiejszej Ameryki. Posiadała najlepszą technologię i najlepiej rozwinięty system polityczny w tamtym okresie. Władcy wyspy wierzyli, że muszą narzucić światu swoją dominację i wprowadzić własną wersję "nowego światowego porządku". Jak widać, mieszkańcy Atlantydy bawili się w przedpotopowego globalnego policjanta i często uciekali się do narzucania innym swoich poglądów - oczywiście w jak najlepszej wierze. Atlantyda, tak jak dzisiejsza Ameryka, poczyniła wielkie postępy w dziedzinie przemysłu - także zbrojeniowego. Zużywała ona więcej energii i wytwarzała więcej zanieczyszczeń na jednego mieszkańca niż jakakolwiek inna kultura funkcjonująca w tamtych czasach. Duchowi informatorzy Cayce'a, Ruth Montgomery i Gurdżijewa donoszą, że Atlantydę nękała też fala wzmożonej przestępczości. Duchowy bunt 267 Będąc u szczytu swej potęgi i wpływów, .mieszkańcy Atlantydy dotarli do rozstajnych dróg rozwoju; duchowa dojrzałość musiała dogonić rozpędzony, zaawansowany postęp technologiczny. Atlantydzi zlekceważyli pierwsze sygnały ostrzegawcze. Wznosili się wyżej i wyżej, odnosząc kolejne zwycięstwa w walce z "siłami zła" swych czasów, i wtedy - zgodnie z legendą - ekologiczna katastrofa spowodowana przez eksperymenty technologiczno zbrojeniowe zmiotła mieszkańców wyspy z powierzchni ziemi wraz z całym kontynentem. Przez przypadek naruszyli oni skorupę ziemską i wielka wyspa pogrążyła się w morskiej otchłani, w ciągu jednej zaledwie straszliwej nocy. Niepowodzenie atlantydzkiej wersji programu gwiezdnych wojen spowodowało powstanie ogromnej fali, która pogrążyła poprzedzającą nas cywilizację w odmętach gigantycznej powodzi. Nie wiem, czy interpretacja ta ma jakąś wartość, czy możliwe jest, że wcielenia Atlantydów powróciły na Ziemię, by zmierzyć się ponownie z karmiczną pokusą: zmienić świat w wielki kwiatowy ogród czy go unicestwić? Zanim Ameryka stanie się siedzibą nowej religijnej wizji świata, będzie musiała najpierw przejść ciężką próbę, podczas której jej sny zostaną rozwiane. Ameryka, jak uważa szaman Naród Dobrego Konia, musi się obudzić. Żeby do tego doszło. Amerykanie muszą przecierpieć najtrudniejszy okres kuracji odwykowej i zrezygnować ze wszystkiego, co w amerykańskim śnie jest nieprawdziwe i szkodliwe. Jak wiadomo, karmiczne lekcje odnoszą skutek dopiero wtedy, gdy zostają nam udzielone w najboleśniejszy sposób. Wizjonerzy, od Cayce'a i proroków mormońskich aż do szamanów Ameryki Północnej, utrzymują, że druga amerykańska wojna domowa może wybuchnąć nawet w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Mormoński jasnowidz Orson Pratt przewiduje powtórzenie się sytuacji z połowy XIX wieku, kiedy stany północne Ameryki walczyły ze stanami południowymi; ma to jednak bardziej przypominać wojny gangów w Harlemie oraz południowocentralnych dzielnicach Los Angeles i rozprzestrzenić się na każde amerykańskie miasto i miasteczko. W 1940 roku Edgar Cayce miał wizję, w której ujrzał załamanie się Amerykańskiego Snu: nastąpi to wtedy, gdy ludzie odpowiedzialni za losy Ameryki ogłoszą, że mają potęgę, mają władzę i mają rację. Kiedy wodzowie tej ziemi rozprzestrzenią swoje wpływy na wiele wysp na morzu i wiele krain, nie bojąc się ni człowieka, ni diabła, ich własna ziemia będzie świadkiem takiego przelewu krwi, jak w czasach, gdy brat walczył przeciwko bratu [amerykańska wojna domowa] (nr 2976,24). W 1939 roku Cayce przedstawił przyszłym pokoleniom inny wariant wojny domowej: Jeśli nie będzie wtedy istnieć bardziej powszechna wspólnota celów ze strony wszystkich, pewnego dnia przyniesie to - tutaj, w Ameryce - rewolucję! (nr 3976,25). Lytle Robinson i inni badacze Cayce'a interpretują te wydarzenia jako walkę czarnych braci przeciw białym, która toczyła się w Ameryce w latach sześćdziesiątych. Jednak mormoni i rodzimi prorocy amerykańscy, których wizje zbieżne są z poglądami Cayce'a, ostrzegają przed znacznie gwałtowniejszymi zamieszkami mającymi nastąpić w najbliższej przyszłości. Nadchodzące wydarzenia mają być o wiele bardziej niszczycielskie niż polityczne i społeczne rozruchy z lat sześćdziesiątych. W latach siedemdziesiątych XIX wieku Pratt opisał bałkanizację Ameryki; ma to być podobno wojna, w której walczyć będą: dzielnica przeciw dzielnicy, miasto przeciw miastu, wioska przeciw wiosce, stan przeciw 268 Jutro pełne błogosławieństw stanowi, i pójdą oni naprzód siać zniszczenie, i sami będą niszczeni, produkcja w znacznym stopniu będzie wstrzymana, a ich miasta zostaną zdewastowane... Może być też tak, że Rosja jest po prostu pierwszym z przewidzianych przez Madame Sylvię upadłych kolosów zimnej wojny, rozsypującym się z powodu wyścigu zbrojeń. W niedalekiej przyszłości Ameryka może być następna. Doskonale widać przyjmującą coraz konkretniejsze kształty groźbę społecznej degeneracji; wystarczy przyjrzeć się rosnącej krzywej przestępstw, narkotyków i przemocy we współczesnych Stanach Zjednoczonych. A może zbliżająca się fala społecznych zamieszek na wielką skalę okaże się niezbędna, by Ameryka otrząsnęła się i odzyskała świadomość, zanim dharma będzie mogła powędrować do ziemi czerwonego człowieka. Homo novus. O ty, pozbawiona swej woli, prowadzona przez swą ziemską rasę, A my, drobni poszukiwacze przygód w świecie nieskończoności, I wy, więźniowie skarlałej ludzkości, Jak długo jeszcze będziecie dreptać ścieżkami waszego umysłu naokoło własnej małości i rzeczy nieważnych i błahych? Skoro nie było wam pisane pozostawać małymi bez szansy na zmianę, i nie po to was stworzono, byście własne błędy powtarzali ...Wszechmocne potęgi zamknięte są w komórkach natury. Jutrzenka wspanialszego przeznaczenia oczekuje was za horyzontem ...Życie, Jakie prowadzicie, przesłania światło, którym Jesteście sami. srl aurobindo (1946-1948). SAVT J. Krishnamurti często podkreślał, że w historii ludzkości nie było jeszcze nigdy prawdziwej rewolucji. Podobnie jak "cywilizacja", rewolucja to tylko wspaniała idea. Jeszcze nie nastąpiła. Niemały fragment proroczych wizji z różnych epok wskazuje na ostatnie siedem lat naszego stulecia jako na wyjątkowo podatny grunt do posadzenia nasion prawdziwej rewolucji mistycznej. Katalizatorem tej twórczej apokalipsy ma być nowe plemię istot ludzkich - istot, które są duchowymi buntownikami. Owi pierwsi członkowie gatunku homo novus (nowy człowiek) dadzą życie ludzkości, która nie zna strachu; ludzkości wolnej od trapiących ją dotychczas obsesji przeszłości i przyszłości. Gatunek homo novus żyje uważnie, twórczo i radośnie i jest nastawiony na życie w chwili obecnej. Jeśli ich bunt otrzyma odpowiednie wsparcie w ciągu ostatnich lat XX wieku, w nadchodzącym tysiącleciu zobaczymy, jak tworzą oni globalną społeczność, która potrafi wspólnie pracować po to, by uczynić świat skarbnicą zdrowia, rozwiniętej technologii i luksusu. Po co to światu? Po to, żeby jego mieszkańcy mogli bez przeszkód odkrywać własną wyjątkowość i żyć nią możliwie najpełniej. Kim są ci duchowi rebelianci, żyjący wśród nas? Byłoby prawdziwą rewolucją, gdyby mężczyźni i kobiety nigdy już nie wysławiali nieszczęść i okrucieństwa i gdyby przestali wystrzegać się tych ludzi, którzy cieszą się Duchowy bunt 269 życiem bez konkretnego powodu i nie oczekują od niego żadnych korzyści. Znacznie lepiej dla nas samych byłoby, gdybyśmy stali się częścią ludzkości poświęcającej się ochronie wolności innych, tak by każdy mógł być w równym stopniu wyjątkowy. Najważniejsze byłoby zrozumienie, że śmiech jest duchową cnotą mającą większe znaczenie niż modlitwa. Byłoby duchowym buntem, gdyby szkoły pozwalały dzieciom na wolne i niczym nie ograniczone odkrywanie swojej niepowtarzalności, podczas gdy nauczyciele robiliby wszystko, żeby nie przekazywać swym uczniom własnej hipokryzji i błędów jako "moralności", "religii" i "prawdy". Uczeni przyszłej duchowej reakcji będą uczyć nasze dzieci o tych mężczyznach i kobietach działających na przestrzeni dziejów, którzy nie podbijali świata, nie ustanawiali dyktatorskich praw i nie mordowali milionów ludzi w celu ustalenia "nowego światowego porządku". Uczeni przestaną analizować decyzje Dżyngis-chanów, zastanawiać się, co by było, gdyby Tamerlan... doszukiwać się przebłysków geniuszu w posunięciach Hitlera i Stalina; zamiast tego przeniosą całą tę okropną kronikę wojny, gwałtu i inkwizycji do archiwum. Historycy duchowej rewolucji otworzą dziecięce umysły i serca na tych ludzi, którzy poświęcili swe życie dla pokoju, twórczego rozwoju i miłości. Lekcja historii w nowym tysiącleciu skupi się na ludziach szczęśliwych, pełnych miłości i obdarzonych zdrowymi zmysłami, marnując znacznie mniej czasu na bohaterskich szaleńców. Społeczeństwo stałoby się rewolucyjne, gdyby pozwoliło swoim dzieciom na odkrywanie wszystkich etapów miłości, od seksu aż do nadświadomości. Prawdziwa rewolucja kochania innych miałaby miejsce wtedy, gdyby naszym nastolatkom umożliwiono swobodne odkrywanie własnych możliwości seksualnych, zamiast kazać im w tym czasie siedzieć przez niezliczone godziny w szkole i w domu przy odrabianiu lekcji. Nie byłoby potrzeby zmuszania dzieciaków do rozważania możliwości rozpoczęcia przyszłej kariery w wieku od czternastu do osiemnastu lat - w czasie gdy cała ich uwaga w sposób najzupełniej naturalny skierowana jest na to, jak kochać i być kochanym. Przed wstąpieniem w związek małżeński, po udzieleniu im przez dorosłych troskliwych instrukcji na temat zapobiegania ciąży i bezpiecznego seksu, dzieci uczyłyby się, jak dawać i jak przyjmować miłość; zachęcano by je wręcz do bliskiego poznania szerokiej gamy wyjątkowych młodych mężczyzn i kobiet, zanim wybraliby tych prawdziwych, duchowych towarzyszy życia. To już byłaby ekstremalna rewolta dla tych z nas, którzy wierzą, że po kilku przypadkowych randkach dobrze znamy osobę, z którą łączymy się na całe życie. W dzisiejszych czasach duża część kobiet i mężczyzn na świecie nie chodzi nawet na randki. W krajach Trzeciego Świata większości ludzi wybiera się partnera na resztę życia, nie pytając ich nawet o zgodę. Rewolucja w sprawach ducha byłaby błogosławieństwem, a nie początkiem rozlewu krwi i szerzenia się nędzy w imię realizacji szczytnych celów. Zamiast ścinać głowy, gilotyna prawdziwej rewolucji unicestwiałaby rodzące się w umysłach szaleństwa, ograniczenia oraz psychiczne okaleczenia; uśmiercałaby też niedostatek i niedolę. Strach. Nieszczęście byłoby posłane do gułagu, jako kontrrewolucyjne i wywrotowe. Ani Jerzy Waszyngton, ani Bakunin, ani Simon Bolivar, ani nawet Ronald Reagan nie mogliby sobie wyobrazić takiej rewolucji, w wyniku której każda jednostka miałaby równe prawo do bycia kimś niepowtarzalnym. Komisarze ery Wodnika pokusiliby 270 Jutro pełne błogosławieństw się o zrobienie prawdziwego prania ludzkich mózgów. Państwo, naród, kolor skóry... o tych pojęciach nikt by nie pamiętał. Lustro ludzkiej inteligencji nie nosiłoby już tłustych od politycznej świątobliwości odcisków palców bóstw usankcjonowanych przez państwo. Nasze uwarunkowania: papież, pedagog, rodzic, kapłan i polityk, zostałyby usunięte i zapomniane. Takie właśnie pozytywne pranie mózgu przewidziano już dawno temu. Zbliżająca się duchowa rewolucja w ludzkiej świadomości to jedna z największych zbiorowych przepowiedni proroczej mniejszości, która opowiedziała się za przetrwaniem rodzaju ludzkiego. Według wielu wizjonerów na horyzoncie pojawi się nowa ludzkość. Jej prawdziwa postać jest jak na razie tajemnicą; prorocy i mistycy dają jedynie do zrozumienia, że nie będzie ona wynikiem ani mutacji genetycznej, ani psychiczno-duchowej przemiany umysłu. Nowy człowiek - homo novus -jest opisany jako synteza nieba i Ziemi, sfery materii i sfery ducha. On/a zdolny/a jest do tego, by płynąć tak z chaosem, jak i z porządkiem paradoksalnego tysiąclecia Wodnika. On/a będzie w równym stopniu naukowcem i mistykiem. W 1955 roku D. E. Stevens, autor i wydawca Listen, Humanity (Posłuchaj, ludzkości), zarejestrował słowa Meher Baby, który opisywał przyszłą ludzkość, przywiązującą wielką wagę do nauki i jej praktycznych zdobyczy. Jak twierdził hinduski mistyk, nauka raczej pomaga, niż przeszkadza duchowości. To, czy nauka jest dobra, czy zła, zależy od jej wykorzystania w dobrej lub złej wierze. Meher Baba mówił: tak jak zdrowa sztuka jest przejawem przepełniającej artystę duchowości, tak samo nauka, jeśli odpowiednio traktowana i stosowana, może być wyrazem i spełnieniem ducha. Współczesny jasnowidz francuski Mario De Sabato, podobnie jak jego żyjący kilkaset lat wcześniej ziomek Nostradamus, ujrzał 1993 rok jako decydujący w rozpoczęciu duchowego buntu przeciwko przeszłości. W czasie siedmiu lat kończących obecne stulecie nie tylko będziemy świadkami rozkwitnięcia nowej religijności, ale także ujrzymy nową ewolucję rodzaju ludzkiego we wszystkich jego aspektach. W ten sposób rozpocznie się powolne zanikanie albo nagłe, nuklearne wyparowanie ludzkości takiej, jaką znamy obecnie - ludzkości toczącej nie kończące się wojny, pełnej podziałów, współzawodnictwa i tzw. religijnych bredni. Ludzie starej daty, chodzący w glorii zniszczenia i śmierci, którzy w swych naukach wyżej stawiają zdobywców i okupantów niż Chrystusów - te nastawione wrogo do życia istoty, które odmawiają mężczyźnie i kobiecie ich wyjątkowości, to homo moriens (ludzie śmierci). Przyświeca im tylko jeden cel - śmierć. Niektórzy prorocy nazywają ich niezbędnym w bitwie Armagedonu mięsem armatnim - bez względu na to, czy Armagedon będzie spowodowany czynnikami ekologicznymi czy politycznymi. Niemiecka wizjonerka Regina zabawiała swoich błękitnej krwi gości ery edwardiańskiej sesjami jasnowidzenia; wtedy też wskazywała na przedstawicieli gatunku homo moriens jako na tych, którzy podczas wojen światowych będą mordowali i sami zostaną zamordowani. Z punktu widzenia Grigorija Gurdżijewa, który z powodu swych pełnych współczucia, ale wyrażanych bez osłonek poglądów mógłby być nazywany Grekiem Zorbą mistyków, homo moriens to naturalne "ludzkie odchody" albo nawóz, dzięki któremu tym piękniej zakwitnie nowa ludzkość. "Czarne" skutki ich negatywnego Duchowy bunt 271 stosunku do życia, ich nietwórczych bądź destrukcyjnych działań, ich ślepego przywiązania do tradycji i ślepej w nią wiary spełnią rolę gleby, na której nowy rodzaj ludzki powstanie i będzie się rozwijać. Edgar Cayce często podkreślał, że jeśli dusza nie osiągnie pewnego poziomu duchowego rozwoju, ulegnie dezintegracji i nie odrodzi się już na nowo. Wydaje się zatem, że niektóre dusze wykraczają poza koło życia i śmierci, a inne pod nie wpadają. Kiedy w tej sprawie zabiera głos Gurdżijew, jego poglądy są jeszcze dziwniejsze. Twierdzi on, że my w ogóle nie posiadamy duszy. Innymi słowy, większość z nas należy do kategorii homo moriens, a śmierć i dezintegracja naszych dusz to jedyne, co nas czeka. Naszą nadzieją jest zatem zdobycie prawa do posiadania duszy. Tylko przez zobowiązanie się do, jak uważa Gurdżijew, "pamiętania o sobie samym" - w każdej chwili, podczas każdego działania, w każdej myśli i w każdym uczuciu - jednostka może "stworzyć własną duszę". W opiniach mistyków i proroków nie ma zgodności w kwestii, czy ci, którzy mają homo moriens w genach i tak właśnie żyją, mogą przekształcić się w kwiaty. Jasnowidze tacy jak Bławatska, prorocy biblijni i Regina wywodzą się ze szkoły "urodzony jako homo - zmarł jako homo moriens", podczas gdy Osho, Adi Da Santosha, Nostradamus i Meher Baba to wizjonerzy ze szkoły "przezwyciężenia ograniczeń homo moriens". niech homo novus narodzi się w twoim wnętrzu na nawozie pochodzącym z twej własnej osobowości homo moriens. Kilkunastu proroków dzieli się z nami swą wspólną wizją, w jaki sposób ogród ludzkości ma być nawożony i obsiany. W 1954 roku Meher Baba przewidział nową światową kulturę, w której ludzie żyliby pozytywnym i twórczym życiem wypełnionym medytacją i miłością. W swej wizji ujrzał on ludzkość, która osiągnie doskonałość przez pełną harmonię umysłu i ducha. Trzydzieści lat później Osho przewidział równie utopijną syntezę, która mogłaby rozwiązać najdłuższy w historii człowieka konflikt - pomiędzy mężczyzną i kobietą. W nowej erze, wśród nowych ludzi będą znane takie nowe sposoby kochania, bardziej ucywilizowane i kulturalne... Sypialnia stanie się świątynią; teraz jest ona polem bitwy. Wydaje się zatem, że w wieku Wodnika romantyczność nie stanie się reliktem epoki Ryb. Dziewiętnastowieczny wizjoner amerykański David Goodman Croly dzięki swym niezwykłym zdolnościom ujrzał na horyzoncie przyszłości celebrantów homo novus i to, jak sobie radzą z kwestiami religijnymi: Ponieważ chrześcijaństwo i inne wielkie religie nie są porównywalne z wiedzą naukową, człowiek zaspokoi własne emocjonalne i duchowe potrzeby za pomocą sztuki. Niedzielę w kościele zastąpi niedziela spędzona na polu słoneczników, przy próbach namalowania subtelnej modlitwy kwiatów z finezją i pasją van Gogha. Zdaje się, że J. Krishnamurti w najprzystępniejszy sposób przekazał, co potrzebne jest człowiekowi, by mógł pięknie zakwitnąć na nawozie zwanym homo moriens. Powiedział on w 1929 roku: Ci, którzy naprawdę dążą do tego, by zrozumieć, i ci, którzy poszukują tego, co wieczne, co nie ma początku ani końca, padną szybko naprzód i staną się zagrożeniem dla wszystkiego, co nieistotne, 272 Jutro pełne błogosławieństw co nieprawdziwe; dla wszystkich cieni, i połączą się oni, i staną się niczym płomień, bo zrozumieją. Z manifestu Wda Bezdrożna kraina. Sto lat temu Madame Bławatska zobaczyła przyszłość, w której Ameryka staje się kolebką nowej ludzkości. Ponad 1800 lat przed tym, jak jej stopa stanęła na amerykańskiej ziemi, mistyk Tolteków Kate-Zahl podczas swych medytacji przeniósł się w sen: zobaczył w nim na tle nieba sylwetkę miasta Tula - współcześnie znajdują się tam ruiny Teotihuacan w Meksyku - kiedyś, w odległej przyszłości odbudowanego przez homo novus i przetworzonego z gruzów w klejnot świętego miasta: Niebiosa rozwarły się i wschodzące złociste słońce skąpało w swym blasku inne tula. Wyraźnie widziałem dolinę, ale rozciągało się w niej miasto, którego nie znałem. Unosiłem się nad zimną ziemią. Nie widziałem Już Ery Zniszczenia. Zniknęła przerażająca Era Wojenna. Wyglądałem daleko poza Erę Rzezi. Chodźcie ze mną w tę Erę Przyszłości. Tula skrzy się cała w swej doskonałości, ale rzucających błyski metali nie znamy. Ręce pełne miłości odbudowały aleje, wybrukowały ulice, zrekonstruowały świątynie. Jest tu ogromny budynek, w którym mieszczą się książki dla uczonych, i bardzo wielu przychodzi tu by je czytać. Tula to wielki ośrodek kulturalny. Znowu Jaśnieje świątynia moJego ojca. Znowu będziecie mogli zobaczyć te same inskrypcje, które i dziś wasze oczy mogą uJrzeć, ale obecnie wszyscy ludzie je czytają. Są tutaj budynki postawione w inny sposób, niż my to czynimy, ale ich piękno aż dech w piersi zapiera. Ludzie tutejsi ubierają się w materiały, Jakich nie znamy, podróżują na sposoby, które poza naszą wiedzę wybiegają, ale ważniejsze niż wszystkie te różnice są twarze ludzkie. Nie ma na nich cienia strachu ani cierpienia. gdyż człowiek nie składa już ofiar i wyrósł już z woJen wieku dziecięcego. Teraz, wyprostowany i piękny, idzie prosto ku swemu przeznaczeniu - w ZłoteJ Erze Nauki. To nie o nas mowa. Jednak od nas zależy, czy taką właśnie przyszłość sobie stworzymy i będziemy żyli szczęśliwie na wieki śmiechów. Homo moriens. Człowiek wrogo nastawiony do życia. W miarę zbliżania się do ostatniej dekady tego stulecia będziemy napotykać złe istoty, które zawzięły się, żeby wykorzystać wszystkich i każdego z osobna... To ostatnia, desperacka próba sił zła, które chcą objąć kontrolę nad Ziemią, zanim zdadzą sobie sprawę z tego, że ich potęga będzie usunięta w cień przez zmianę [ziemskiej osi] i przez Nową Erę. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD Duchowy bunt 273 Atlantydzi żyjący w ostatnim, niszczycielskim okresie [odpowiedzialni za zatopienie kontynentu] podrywają się do ostatniego boju, aczkolwiek nieświadomie, by okaleczyć piękną Ziemię i jej mieszkańców. To niegodziwcy, którzy niczego się nie nauczyli przez te wszystkie wieki. To gatunek wymierający. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD Stary człowiek przez sposób, w jaki istniał przez całe stulecia, boi się życia - a nie boi się śmierci. Do śmierci się modli, a z życia - rezygnuje... (GRJTR) Starego człowieka na samym początku nauczono, by był hipokrytą; im większym hipokrytą był, tym większe spotykały go zaszczyty, tym cenniejsze nagrody... bo w ten sposób dopasował się do reszty społeczeństwa. (GRCH) ...stary człowiek Jest zdecydowany, by umrzeć, by popełnić samobójstwo. Niech umiera w pokoju. (DTOD) Osho (1987, 1985) Kto zbacza z drogi roztropności, spocznie w gromadzie zmarłych. Przypowieści Salomona, 21,17 Osobliwe pokolenie żyje teraz na Ziemi, pokolenie, któremu nie Jest pilno do osiągnięcia wewnętrznego rozwoju, tylko do śmierci całej rasy. Któregoś dnia, kiedyś w przyszłości, ludzie powiedzą: żył taki klan, i tu, i tam - Germanie, Brytyjczycy, Frankowie - i stare, odwieczne prawo nakłoniło ich do wykopania sobie swoich grobów. Oni kopią groby także dla swoich własnych dusz. Brytyjczycy, Frankowie, Germanie lub mieszkańcy jakiegokolwiek kraju, w którym mieszkają: wszyscy oni są uwzględnieni przez stare prawo, które przewiduje, że przeminą oni i umrą. Kiedy słońce znów wzejdzie nad grobami w swej złocistej chwale, wyłoni się także nowa generacja: w nowym czasie powstanie nowy gatunek ludzi. Jasnowidząca Regina (Początek XX wieku) To, co Regina nazywa starym odwiecznym prawem, może oznaczać przestarzałe religie i wartości moralne, których ludzie nie chcą się za żadną cenę pozbyć. Odwołanie się w przepowiedni do słońca może odnosić się do śmierci "starego człowieka" i do pojawienia się nowego, wraz z jutrzenką XXI wieku. W 1989 roku indyjski astrolog Bejan Daruwalla wykorzystał proroczą matematykę żydowskiej kabały; doszedł dzięki temu do wniosku, że słońce oznacza XXI, a nie XX wiek: Oto, co kabała mówi na temat liczby 21, to znaczy o XXI wieku: światowe objęcie przywództwa, ziemskiego i duchowego. Okres pomyślności w sprawach doczesnych. 274 Jutro pełne błogosławieństw Rozwój zacofanych ludzi [to jest homo moriens], Adept. Właściwe posłużenie się talentem w sztukach pięknych, nauce i handlu. Potęga pokoju. Hebrajska litera schin, władca planety. Świetlisty, Słońce. No i powiedzcie mi, czytelnicy, czy to wam wygląda na zagładę? Moim zdaniem oznacza to najlepsze, najbardziej oświecone, najwspanialsze stulecie, jakie kiedykolwiek będziemy mieli: innymi słowy, na Ziemi pojawią się przebłyski raju! Budda Zorba. Nowy człowiek przerwie wszelkie eksperymenty, przez które atmosfera wokół Ziemi staje się coraz gorętsza, bo najważniejsze jest życie, a nie wasze eksperymenty. [On] nie będzie wysyłał rakiet, żeby zrobić dziury, przez które śmiercionośne promienie mogą się przedostać do naszej atmosfery. Osho(1987),RAZR Jak twierdzili niektórzy z najznakomitszych mistyków naszego stulecia, najlepszym sposobem na uniemożliwienie ludziom dostąpienia oświecenia jest wtłoczenie ich w ciasne ramy życia zakonnego, w celibacie i pełnego wyrzeczeń. Jeden z nowych punktów widzenia, wykluwający się pod wpływem wschodzącej ery Wodnika, przewiduje, że ponowne studia nad życiem Gautamy Buddy wyjawią wszystkim, że najwięksi poszukiwacze rozpoczynają swą misję jako żyjący w wirze zabawy epikurejczycy. Jednym z duchowych objawień dnia jutrzejszego będzie to, że przez 25 wieków miliony godnych pożałowania zakonników żyło nie według przepisu na dostąpienie nirwany, ale według recepty na to, jak jej nigdy nie osiągnąć. Według tradycji buddyjskiej w chwili narodzin Gautamy astrolog przewidział, że chłopiec zostanie albo wielkim zdobywcą świata, albo wielkim świętym. Jego ojciec, król wywodzący się z kasty wojowników, nie chciał pozwolić na to, by syn nosił z sobą żebraczą miseczkę zamiast miecza - uczynił zatem wszystko, by życie jego syna stało się luksusowe i by zaspokajało możliwie wszystkie jego pragnienia. Młodemu księciu nigdy nie miało nawet przyjść na myśl wyrzeczenie się światowych uciech. Do dwudziestych ósmych urodzin Gautama miał już za sobą doświadczenia z seksem, narkotykami i tańcem, to znaczy wszystkim, co mógł zaoferować młodemu mężczyźnie V w. p.n.e. Był on w tym czasie absolutnym hedonistą i epikurejczykiem, przewyższającym w zaspokajaniu pragnień nawet samego Epikura. Plan troskliwego ojca jednak się nie spełnił. Gautama był tak zaspokojony, że niemalże postradał z nudów rozum. Osho, jeden ze współczesnych duchowych rewizjonistów nauk Buddy, twierdzi, że to właśnie zaspokojenie było główną przyczyną wyrzeczenia się przez Gautamę świata i wybrania drogi duchowego nauczyciela. Podobnie jak wielu mistyków naszego stulecia, Osho przewiduje narodziny nowego mężczyzny i nowej kobiety, będących połączeniem Wschodu i Zachodu, materializmu i ducha, narodziny nowego człowieka, który, jak przewiduje wizjoner, będzie nazywał się "Buddą Zorbą". Duchowy bunt 275 Dla Osho człowiek w całości materialistyczny lub wyłącznie duchowy nie jest człowiekiem kompletnym, pełnym. Przyziemny hedonista jest jak Grek Zorba: samo ciało, sól ziemi, ale pozbawiony duszy, podczas gdy Budda utracił łączność z własnym ciałem i jest całkowicie nie z tego świata. Jeśli przepowiednie Osho sprawdzą się, nadchodzące stulecia ujrzą zmysłowych mnichów, których modlitwą stanie się zabawa. Będą oni raczej obracać się wesoło na ziemskim kole fortuny, zamiast obracać modlitewne młynki. Śmiech stanie się nową mantrą. Buddowie przyszłości będą chodzili z głowami w chmurach nirwany, ale ich stopy będą się mocno trzymały ziemi, która tyle ma przecież do zaoferowania. Widziałem w blasku wspaniałej Jutrzenki dzieci ze słońcem w oczach ...Którym niestraszne są żadne bariery świata .. .Architekci nieśmiertelności ...Ciała pięknie ukształtowane przez światło Ducha, Niosące magiczne słowo. mistyczny ogień i dionizyjską czarę radości. Sri Aurobindo (1946-1947), SAVT Homo novus. Jedyna nadzieja na przyszłość. ...Nawet teraz, na naszych oczach, nowa rasa przygotowuje się do słynnych narodzin, i właśnie w Ameryce nastąpi 0100 przemiana... Tak więc Jest to ludzkość Nowego Świata... której misją i karmą Jest, by posiać nasiona rasy, która ma nadejść. Rasy daleko większej i wspanialszej niż jakakolwiek ze znanych nam obecnie. Po cyklach materialnych nastąpią cykle duchowości i cykle w pełni rozwiniętego umysłu. Madame Bławatska (1888), SCDOC III Narodził się nowy świat. Obecnie znajdujemy się w samym środku cyklu przejściowego, w którym przeplatają się dwie wartości: świat stary trwa, ciągle Jeszcze w pełni władzy, nie przestaje dominować nad zwyczajną świadomością, ale Jednocześnie po cichu wślizguje się nowy świat... tak trudny do zauważenia, że na zewnątrz w chwili obecnej niewiele on zmienia... A mimo to działa i rośnie, by pewnego dnia stać się wystarczająco silnym, by przedstawić się w całej okazałości. Matka(1931),CONV W owych czasach także człowiek stanowi nowy etap. Jego nowość lub wyjątkowość są ukryte. Ten wyższy stopień umysłu Jest strukturalnym tyglem teraźniejszych i przyszłych zmian ewolucyjnych Człowieka oraz tego, co znajduje się poza Człowiekiem w światowym systemie. Adi Da Santosha (1978). BDY 276 Jutro pełne błogosławieństw [Nowa rasa] powstanie bezgłośnie... niezwykłe dzieci, które wyrosną na niezwykłych mężczyzn i kobiety - będą postrzegane jako dziwolągi, fizycznie i umysłowo nienormalne. Później, w miarę jak będą dorastać i jak będzie ich coraz więcej i więcej, pewnego dnia po obudzeniu się stwierdzą, że stanowią większość, i wtedy teraźniejsi ludzie zaczną być traktowani Jak stanowiące wyjątek kundle, aż w końcu wymrą we wszystkich cywilizowanych krainach. Madame Bławatska (1888), SCDOC III Najważniejszą dzisiejszą potrzebą ludzkości Jest uświadomienie sobie, że przeszłość ją zdradziła; że nie ma absolutnie żadnego sensu w kontynuowaniu przeszłości - będzie to samobójstwem - i że nowa ludzkość Jest bezwzględnie i pilnie potrzebna. Nowa ludzkość nie będzie społeczeństwem w dawnym znaczeniu tego słowa, gdzie indywidualności stanowią Jedynie jego część. Nowa ludzkość będzie wielkim zrzeszeniem indywidualności, w którym indywidualności będą mistrzami, a społeczeństwo będzie ich wspomagać i służyć im. Nie będzie tam tak wielu religii, pozostanie jedynie religijna świadomość. Nowa ludzkość nie będzie miała despotycznego Boga za swego stwórcę, gdyż to oznaczałoby niewolnictwo człowieka - będzie miała zamiast tego pobożność. Jako wyraz ostatecznego osiągnięcia - wyraz oświecenia. Bóg będzie wszędzie -we wszystkim, w każdej żywej istocie. Indywidualność po raz pierwszy nie będzie programowana; zamiast tego zawsze będzie mogła liczyć na pomoc w byciu samą sobą. Nie będzie się jej podsuwało żadnych ideałów, narzucało żadnej dyscypliny, żadnych sprawdzonych wzorów; ofiaruje się jej Jedynie olbrzymią miłość za wolność, tak że będzie w stanie poświęcić wszystko - nawet własne życie - ale nie będzie w stanie poświęcić wolności. Nowy, wyjątkowy człowiek nie będzie represyjny; będzie naturalny, bez zahamowań; będzie swobodnie wyrażał to wszystko, co ma w sobie; tak samo jak kwiaty wyrażają się same w najrozmaitszych kolorach, w przeróżnych zapachach, tak też będzie z każdą indywidualnością. Nowy człowiek nie będzie wyznawcą fałszywego poglądu, że wszyscy ludzie są równi. Wcale nie są - ludzie są niepowtarzalni, i to Jest wspanialsza idea niż równość. Chociaż nowi ludzie nie będą równi, będą mieli równe możliwości, by rozwijać Jak najpełniej swoje wnętrze, cokolwiek by to było. Nie będzie małżeństw; miłość będzie stanowić Jedyne prawo. Dzieci będą częścią wspólnoty, i Jedynie wspólnota będzie decydować, kto może być matką, a kto ojcem. Nie może się to odbywać przypadkowo i będzie to zgodne z potrzebami Ziemi. Nowa ludzkość będzie miała ekologię, w której natura nie ma być podbijana, ale kochana; życie będzie musiało się toczyć w zgodzie Duchowy bunt 277 z naturą. Jesteśmy jej częścią - jak więc możemy ją podbijać? W obrębie nowej ludzkości nie będzie ras ani różnic pomiędzy narodami, między kolorami skóry ani kastami. Nie będzie żadnych narodów ani państw; będzie Jedynie sprawnie działający rząd światowy. Nowy człowiek to bezwzględna konieczność. Stare umarło albo właśnie umiera... nie może trwać długo. Jeśli nie potrafimy stworzyć nowej istoty ludzkiej, rodzaj ludzki zniknie z powierzchni Ziemi. Osho (1987),NEWD To czepianie się nadziei w sytuacji beznadziejnej - ale mimo wszystko wierzę, że zagrożenie globalną śmiercią będzie wstrząsem, dzięki któremu ludzkość się przebudzi. Jeśli człowiek przetrwa do następnego stulecia, będzie to nowy człowiek tworzący nową ludzkość. Jedno Jest pewne: człowiek musi albo umrzeć, albo się zmienić. Nie wyobrażam sobie, żeby człowiek wybrał śmierć. Tęsknota za życiem Jest przecież tak przemożna... tylko pomyśleć, że Ziemia może stać się martwa - nie ma drzew, nie ma ludzi ani ptaków, ani zwierząt... przecież to przerażające... A Jeśli nie będzie trzeciej wojny światowej, będzie to oznaczać wielką przemianę, przemianę w świadomości ludzkiej. Ujrzymy nowego człowieka. Osho (1987),NEWD Jeszcze teraz, kiedy wydaje się, że wszystko stracone, w cudowny sposób pojawiła się nowa jutrzenka. Słońce znowu świeci Jasno... Ziemia po raz drugi wyłania się z morza, strojna w zielone łąki i lasy - najpiękniejsza rzecz, jaką można zobaczyć. W orzeźwiającym powietrzu poranka słychać dźwięk opadającej wody. (Może być w tym zawarte odniesienie do mórz, których poziom zacznie opadać po zlikwidowaniu globalnego ocieplenia w następnym stuleciu, może to też oznaczać koniec powodzi związany z przesunięciem osi ziemskiej w latach 2000-2012). Na tej nowej Ziemi zło się skończyło, a wszystkie nieszczęścia przestały istnieć... Wszyscy są czyści, członkowie tej nowej rasy, i bez skazy. Pokarm, którym dzielą się z sobą nawzajem podczas drugiego świtu na Ziemi, to miodowa rasa, a ich dzieci zaludnią całą Ziemię. (To jedna z kilku pełnych nadziei zapowiedzi, że czas zacznie płynąć na nowo. Przestanie on tylko płynąć dla dawnego człowieka i jego archaicznych przyzwyczajeń, ale nie dla ludzkości w ogóle). Fragment Ragnarók, starodawnej skandynawskiej przepowiedni. ...Wszystkie nacje winny połączyć się w wierze i wszyscy ludzie winni stać się dla siebie braćmi; więzy miłości i jedności pomiędzy 278 Jutro pełne błogosławieństw człowieczymi synami powinny być wzmocnione; różnorodność religii winna się zakończyć, a różnice między rasami zniknąć. Bahaullah (1890) Medytacja. Terapia dla ziemskiego domu wariatów. Gdy obserwuję podlegający zmianom świat zewnętrzny oraz następujący w mym wnętrzu przepływ myśli i emocji, coraz bardziej uświadamiam sobie obecność czegoś, co jest niezmienne. Niemożliwe jest określenie słowami, co to takiego, ale wiem na pewno, że jest to zawsze ta sama obecność; wiem, że kiedy przychodzi, jest zarazem wszędzie i nigdzie; wiem, że nic, co myślę ani co odczuwam, nie ma z nią żadnego związku; wiem także, że jest ona tak spokojna, że aż nie istnieje, i tak subtelna, że czasami jest w niej zbyt dużo życia, by ją znieść. Pamiętam moje pierwsze zetknięcie się z tą obecnością; stało się to, kiedy byłem dzieckiem. Później utraciłem z nią kontakt. Utrata była stopniowym procesem, który nazywa się dorastanie. Doświadczyłem tego jako "bycia zamurowywanym". Powoli coraz więcej cegieł, o których śpiewał zespół Pink Floyd, narastało wokół mnie, przekształcając się jednocześnie w mur odbierający mi w coraz większym stopniu możliwość nieograniczonego oglądania niewinnych, niemożliwych do nazwania cudów, które dziecko odczuwa z tej tylko przyczyny, że żyje i że jest dzieckiem. Nauczono mnie, jak mam myśleć i czego mam się spodziewać; znaczyło to, że dawano mi sprawdzone przepisy na to, jak stać się akceptowanym przez ogół dorosłym. Pobierałem bolesne lekcje życia w świecie, w którym piękno i sztuka bycia żywym są spychane na samiuteńki koniec życiowej listy rzeczy do zrobienia. Uczono mnie umiejętności przetrwania w kulturze, w której samochody, pieniądze, zachowanie za wszelką cenę twarzy oraz manipulacja innymi ludźmi są wartościami najwyższymi. Przyszedłem na świat, który był kosmosem, ale później wyglądało na to, że opuszczę go tak, jakby był to wykorzystany towar. Kiedy nie mogłem już tego znieść, znalazłem się na skraju załamania nerwowego. W tym momencie pozostały mi jedynie dwie możliwości: w jakiś sposób dowiedzieć się, co utraciłem, albo zatracić siebie samego. Jak by wam tu opowiedzieć o mojej wewnętrznej podróży, której celem było powtórne odnalezienie własnego ja, bez brukania opowieści osądami, dialektyką, słowami...? Jeśli kiedyś spotkam się z kimkolwiek z was, gdy nie będzie nas dzieliła zasłona drukowanych słów, będziemy mogli odnaleźć sposób nadzielenie się tą tajemnicą, jaką jest medytacja. Nie będę wam wtedy opowiadał o medytacji: zaśpiewam ją dla was, zatańczę, uściśniemy się medytacją, wspólnie pomilczymy medytacją. Śmiechy i żarty będą naszymi sutrami. Nie chcę posługiwać się słowami, ale w końcu nie jest to nic innego, tylko książka; poza tym żyjemy w wieku Kali - w erze, która przekazuje najgłębsze prawdy, wykorzystując najmniej nadające się do tego środki. Wstęp mam za sobą, więc teraz zagłębmy się razem w mrok słowa drukowanego. Jeszcze nie wiem, "kim" jestem, ale medytacja pozwala mi często dowiedzieć się, "jak się mam". Duchowy bunt 279 Poprzez zrozumienie wszystkich "jak" moich szczęść, smutków, miłości i nienawiści obserwuję, jak kłębią się one w moim wnętrzu z większym dystansem. Medytacja pomaga mi przyglądać się temu, jak płyną moje myśli i uczucia. Staję się wtedy w większym stopniu obserwatorem niż uczestnikiem stresu, bólu i wyrzeczeń. Dzięki medytacji stałem się zdolny do odkrycia podstawowej przyczyny mych cierpień - strachu przed zmianami i kryjącego się za nim strachu ostatecznego - strachu przed śmiercią. Medytacja pomogła mi dokładnie przyjrzeć się mechanizmowi cierpienia i strachu. Jest taka suficka metafora dotycząca utożsamiania się z cierpieniem. Cierpienie wcale do nas nie przychodzi, to my sami nieświadomie go poszukujemy, znajdujemy i kurczowo chwytamy, jakbyśmy ciasno obejmowali uliczną latarnię. Im mocniej ściskamy cierpienie, tym bardziej krzyczymy: "Nie, nie mogę już, wszystko oddałbym za to, żeby ktoś mnie wyzwolił z tego cierpienia i bólu!" To nieporozumienie jest naszym własnym wyborem. Jak kiedyś zauważył amerykański mistyk Adi Da Santosha, "stwarzamy" cierpienie, "stwarzamy" oczekiwania. Piekło nie jest miejscem, my sami "tworzymy" piekło. W taki sam sposób "tworzymy" zdolność przewidywania przyszłości. Proroctwa sprawdzają się dzięki nam samym, bo jesteśmy tak bardzo łatwi do przewidzenia. Schwytani w cykle czasu i nieświadomości powtarzaliśmy i powtarzamy do znudzenia te same czyny i dlatego tak łatwo jasnowidzom wyprorokować nam zagładę. Rozdroża w czasie, na których się obecnie znajdujemy, wymagają od nas duchowego buntu, który pomoże nam uchronić się przed "stworzeniem" sobie apokalipsy we wszystkich wymiarach życia. Końcowe lata obecnego dziesięciolecia wymagają, żeby wielu ludzi spojrzało na siebie samych z większego dystansu - po to, aby przekonać się, jakie są motywy ich działania. Istnieje paląca potrzeba, by świat osiągnął świadomość tego, że od momentu, w którym wyłaniamy się z maminej macicy, jesteśmy programowani i wtłaczane są nam idee całkowicie sprzeczne z naszym naturalnym, najgłębszym zrozumieniem cudu życia. Dopiero wtedy, gdy znajdzie się wystarczająco dużo ludzi gotowych zbuntować się przeciwko odwiecznemu błędnemu kołu zaprogramowanego cierpienia i przewidywalności, koło to się rozpadnie. Żywię głęboką nadzieję, że po zakończeniu tego tysiąclecia przyszłość stanie się niemożliwa do przewidzenia, gdyż ludzkości uda się realizacja tego trudnego zadania - zerwania z przeszłością. Duchowi rewolucjoniści z pewnością będą stanowić mniejszość. Większość z nas za nic nie dopuści do siebie tej bolesnej prawdy, że właściwie kochamy nasze cierpienie i obejmujemy tę uliczną lampę ze wszystkich sił, jednocześnie płacząc i tęskniąc za nową erą. W tym dziesięcioleciu miliardy ludzi odkryją, że cierpienie i strach to wszystko, co znają. Jednak w odróżnieniu od większości ludzi duchowi buntownicy wyważą drzwi, uciekną z więzienia, w którym kraty stworzone są z ich własnych uwarunkowań, i staną się nową ludzkością, budującą nowy świat na ruinach starego świata. Buntownicy ducha nie będą uciekać do kultów śmierci, reprezentowanych przez obecną myśl religijną; zamiast tego będą żyli tym życiem w sposób tak pełny, że niebo będzie istnieć wewnątrz nich samych, a nie gdzieś, kiedyś, w zaświatach. Umkną swemu więziennemu strażnikowi, zwanemu Bogiem. Zrzucą więzy narodowej tożsamości, by stać się obywatelami świata. 280 Jutro pełne błogosławieństw Medytacja to metoda, dzięki której można ujawnić wszystkie złudzenia, trzymające ludzkość w ryzach. To jedyna nadzieja, że nasza planeta zmieni swój kurs ku zagładzie, jaki przewidziały dla nas rzesze jasnowidzów w ciągu ostatnich tysiącleci. Każde nieporozumienie, wszystkie wypaczone prawdy, które pchały nas na skraj przepaści, będą musiały być wyrzucone jako zbędny balast, jeśli naprawdę nie chcemy sami wypaść za burtę pod koniec naszego wieku. To właśnie dlatego powstanie nowego gatunku, homo novus - ludzi prawdziwie dziwnych i obcych pośród nas - postrzegane jest z podejrzliwością i strachem. Tych ludzi nie będzie można kontrolować, niezdolni do tego będą ani kapłani, ani politycy. Ci ludzie nie modlą się o szczęście, gdyż sami są szczęściem. W samym środku świata dążącego do samobójstwa ich sposób na życie ukazuje społeczeństwu jego własne pragnienie śmierci, z którego musi ono zdać sobie sprawę i które musi odrzucić, jeśli tylko społeczeństwo chce przetrwać. Duchowi buntownicy są duszą i duchem nowej, złotej ery, medytacja zaś jest ich nową nauką. Moja własna podróż w krainę medytacji i duchowego buntu rozpoczęła się od paskudnej historii, którą przeżyłem w wieku lat siedmiu. Przeniosłem się wtedy z rodzicami do innej dzielnicy, a w związku z tym do nowej szkoły. Byłem bardzo zakochany w małej dziewczynce, która w drugiej klasie siedziała ze mną w ławce. Kiedy nauczycielka przesadziła ją do innej ławki, miałem złamane serce. Nauczycielka, podobnie jak wielu dorosłych, których wtedy znałem (i znam teraz), skrywała dręczące ją strachy i lęki za fasadą władzy. Wyglądała na tak dużą, jak duży był jej strach, i kiedy stanowczo zażądała wyjaśnień, co się ze mną dzieje, przemówiłem nie słowami, ale wewnętrznym bólem i rozszlochałem się, kryjąc twarz w dłoniach. Moje uzewnętrznienie uczuć spowodowało, że między nauczycielką i resztą dzieciaków a mną powstała natychmiast ściana wrogości i drwin. Przez długie tygodnie po tym wypadku traktowano mnie z mieszaniną obrzydzenia i strachu jak jakieś dziwadło. Podczas ćwiczeń z obrony cywilnej - bardzo częstych w latach po kryzysie kubańskim - kiedy po omacku szukałem w ciemnej klasie miejsca, gdzie mógłbym bezpiecznie "paść głową w stronę wybuchu, nie na plecach, tylko na brzuchu", przez przypadek wpadłem na największego chłopaka w klasie. Jego reakcja była natychmiastowa - z całej siły walnął mnie pięścią w żołądek. Złożony z bólu jak scyzoryk, z płaczem zapytałem go, dlaczego mnie uderzył. Ponieważ ciągle jeszcze był dzieckiem, a nie odpowiednio zamaskowanym i mającym na wszystko właściwą odpowiedź dorosłym, chłopak został celnie trafiony moim pytaniem. "Nie wiem - odpowiedział, wyraźnie zdezorientowany. - Tak mi kazał tato. Kiedy cię ktoś uderzy, to mu oddaj". To była moja pierwsza lekcja programowania. Później wcale nie było lepiej, wręcz przeciwnie. Kiedy ten sam prześladowca razem z bandą innych dzieciaków przy każdej okazji przeganiali mnie z boiska wyzwiskami i kamieniami, musiałem ratować się i kryć w znajdującym się niedaleko głębokim rowie odpływowym. Kiedy siedziałem tam skurczony, zrozumiałem, że ludzie ani Duchowy bunt 281 nie są zdrowi na umyśle, ani nie kochają innych, tylko tak udają. Łobuziaki w końcu o mnie zapominały i wracały do swoich piaskownic i huśtawek, ale ja nie mogłem zapomnieć tej łamiącej mi serce prawdy, która tak bardzo oddalała mnie od ludzi. Stałem się świadomy, że jestem sam. Jednak nie ma takich gorzkich doświadczeń, które nie miałyby swoich dobrych stron. Kucając w rowie, z brodą w kłującej trawie, przepełnionymi strachem, szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w chmury tańczące na spokojnym niebie. Byłem świadom czegoś jeszcze: że Natura nie odrzuciła mnie, że nigdy tego nie zrobi, bo nie może tego zrobić. Była czymś więcej niż przyjaciółką, była moją ukochaną. Kiedy zyskałem świadomość własnej samotności. Natura zaakceptowała to. Od tamtej chwili nie odnajdowałem już w Naturze strachu, jedynie niewinność. W naturalnych katastrofach i okresach zastoju nie ma osądu - to nienaturalni, skłóceni sami z sobą ludzie je oceniają. W zwierzętach, ziemi, roślinach jest życie, jest śmierć, jest przemoc i pokój. One jednak nie oceniają, nie odczuwają różnic i nie tworzą podziałów, tak jak my to robimy. Krzew różany nie porównuje się do kwiatu lotosu i nie popełnia samobójstwa. Żadne zwierzę, z wyjątkiem człowieka, nie popełnia samobójstwa ani nie morduje bez zastanowienia swoich pobratymców. Ludzie dokonują porównań oraz zmuszają swoje umysły i serca do podziałów. Te podziały są później przenoszone na nasz stosunek do innych istot ludzkich i do Ziemi. W miarę jak coraz bardziej oddalamy się od naszych bliźnich i naszej planety, tworzymy własne uwarunkowania, które przyciągają nas coraz bardziej do śmierci: osobistej i globalnej. Po tym, jak przeżyłem swoją apokalipsę, trudno mi było pojąć, jak ludzie mogą prześladować to, co tkwi w samym środku ich samych, i niszczyć planetę Ziemię swoją przepojoną strachem chciwością. Wytworzyła się we mnie nowa wrażliwa świadomość, której wtedy nie potrafiłem jeszcze wyrazić słowami. Myśląc o tym, wiele lat później zdałem sobie sprawę, że właśnie wtedy rozpocząłem, nieświadomie jeszcze, sabotaż życia takiego, jakim chciało widzieć je społeczeństwo i jakie akceptowało. To właśnie dlatego nigdy nie zrobiłem kariery operowej i nie dostosowałem się do niczyich oczekiwań. Udało mi się jakoś pojąć moim dziecięcym umysłem, że prawdziwie naturalna, duchowa osoba byłaby tak cicha i spokojna jak to niebo, tak radosna jak chmury przesuwające się nad głową, tak pełna zapachu mądrości jak trawa, która kłuła mnie w brodę. Naturalna istota ludzka, tak jak ta trawa, nie mogłaby zmuszać nikogo, by pachniał tak jak ona - byłaby po prostu do tego niezdolna. W tym pełnym napięcia, strasznym momencie odrzucenia Natura pokazała mi, jak wyczuć autentycznego przedstawiciela gatunku homo novus. Te kwiaty na ludzkim gnojowisku obdarzone są spokojem Natury i spokojem ducha, stojąc w obliczu dwóch naturalnie uzupełniających się przeciwieństw - niszczenia i tworzenia. Instynktownie rozpoznałbym członków nowej rasy ludzkiej po ich śmiechu i wesołości bez konkretnego powodu, po błysku w oczach - błysku odkrytego w sobie na nowo dzieciństwa. Rozpoznałbym ich po tym, że ich spokojne spojrzenie i niewzruszona obecność nie byłyby zakłócone sławą ani hańbą, bogactwem albo nędzą, życiem albo śmiercią. Pozostaliby mimo wszystko przepełnieni radością, wybryki losu nie wywierałyby na nich wpływu, tak samo jak nie dotykałyby ich żadne próby zakłócenia ich spokoju przez ludzi, 282 Jutro pełne błogosławieństw którzy chcieliby im przeszkadzać albo ich obrazić. Homo novus byłby równie szczęśliwy w przepięknym pałacu, jak i w najbrudniejszej norze, a gdyby w rzadkich przypadkach smutek zapukał do jego drzwi, przyglądałby się mu raczej, zamiast się poddawać, do momentu, aż smutek poszedłby dalej swoją drogą. Ostatnie szesnaście lat życia spędziłem, podróżując po świecie w poszukiwaniu takich właśnie mężczyzn i kobiet. Udało mi się ich odnaleźć. Oni stanowią teraz dla mnie punkt odniesienia, według którego mogę stwierdzić, że ty i ja jesteśmy nienaturalni. Oni pokazali mi także - w niezwykły sposób - że medytacja, nauka obserwowania samego siebie jest jedynym lekarstwem zdolnym wyleczyć nas z szaleństwa, jakie nas dopadło, i zwrócić nam naszą przyszłość. Ani nie proszę, ani nie oczekuję od was, byście mi wierzyli. Właściwie nie ma żadnego sensu w akceptowaniu ani odrzucaniu tego, o czym mówię, bez wnikliwego i osobistego śledztwa przeprowadzonego samodzielnie. Apokalipsa, która następuje w moim wnętrzu, daje mi bardzo wiele. Poznałem kilku członków gatunku homo novus; ich wyróżnikiem jest medytacja. Słowa "medytacja" i "medycyna" wywodzą się z jednego starożytnego słowa. Pierwsza leczy duszę, a druga ciało. Jeśli spojrzymy na to z "zachodniego" punktu widzenia, słowa "medytacja" i "mechanika" także mają te same korzenie. Jeśli będziesz potrafił obserwować całość swego umysłowo-emocjonalnego silnika i nie dasz się wciągnąć w jego tryby, jeśli będziesz mógł spojrzeć na niego z pozycji beznamiętnego i uważnego "mechanika", znajdziesz wtedy sposób na zreperowanie go. Twój silnik zacznie pracować dla ciebie, zamiast utrudniać ci podróż przez życie. Mogę być wdzięczny odkryciu medytacji za to, że zepchnęła mnie z drogi kariery operowej. Dziewięć miesięcy przed moim "załamaniem nerwowym" zainteresowałem się medytacją jako sposobem na złagodzenie skutków stresu oraz odświeżenie ciała i umysłu. Szybko okazało się jednak, że medytacja to coś więcej niż tylko zwyczajne ćwiczenia pozytywnego myślenia albo twórczych wizualizacji, pomagające znaleźć nową, lepszą miłość, zarobić dużo pieniędzy i być zdrowym. Dwadzieścia minut poświęcone każdego dnia na obserwację mojego oddechu skierowało moją uwagę do własnego wnętrza. Zwrot ten dał mi znacznie więcej niż tylko zmniejszenie tempa bicia serca i niedopuszczenie do zwiększenia ciśnienia krwi. To było coś więcej; przypomniały mi się dziecięce czasy bez czasu, kiedy przewracają się drzewa i nie ma nikogo, kto by to słyszał, kiedy rosną kwiaty i nikt tego nie widzi, kiedy przepływają uczucia i nie ma nikogo, kto mógłby to poczuć. Przyglądając się po prostu nieskończonym drganiom życia, wydobyłem na światło dzienne całkowicie zapomniane przyjemności. Na nowo odkryłem momenty, w których życie było poezją. W których korzenie ciszy wrastają w miejsce, gdzie siedzę spokojnie, delikatnie chłonąc ziemię. A głęboka cisza zagłębia się w niebie tańczącym za zamkniętymi oczami. Medytacja polerowała moje "patrzenie", aż nabrało ono blasku wieczności. Po kilku miesiącach praktykowania prostych ćwiczeń obserwacji oddechu zeń nie mogłem pojąć, dlaczego coś dającego tyle przyjemności, coś tak odświeżającego nie było stosowane przez wszystkich. Później nadeszła chwila, gdy nowa świadomość sięgnęła głębszych Duchowy bunt 283 pokładów mojej podświadomości i rzuciła na moje złudzenia światło, które rozproszyło ich mrok. "To" może stać się w każdej chwili - zwłaszcza wtedy, kiedy obserwujesz swój oddech, kiedy jesteś wyciszony i wyczekujesz. Coś zmienia położenie twojego egzystencjalnego przełącznika, i ekran, na którym oglądasz własne seriale z id w roli głównej, zaczyna migotać. Pustka wypełnia pustkę, wkradając się z krótkim trzaskiem rozlegającym się w szumie twojego umysłu. To właśnie apokalipsa prawdy, która wyłamuje zasuwkę, zamykającą wszystkie kłamstwa i utrzymującą je poza zasięgiem wzroku. Jest jak nocny złodziej, który skrada się niepostrzeżenie; jak bezgłośna fala, podmywająca skałę niewzruszonego ego. W jednej nie upilnowanej chwili stałem się przezroczysty. I chociaż "strażnik" chwil - osobowość - natychmiast powrócił, nie zapomniałem całkowicie tamtej pustki i przestrzeni nieba wypełnionego ciszą. Dla mnie był to i ciągle jest próg medytacji. To w równym stopniu śmierć, jak i rozkosz. Medytacyjna technika samoobserwacji pokazała mi, że moje myśli nie były wcale bardziej "moje" niż wiatr zawodzący między nie spełnionymi marzeniami. Po pierwszym medytacyjnym wtargnięciu w głąb siebie stałem się świadomy, że "John Hogue" był fikcją napisaną wieloma dłońmi - i żadna z tych dłoni nie była moja. Nazwisko, religia, kraj i w końcu osobowość były dostarczane jak cegły, z których powstawało więzienie dla mojego autentycznego ja, jakie spłodzili mama z ojcem. Na początku cegły-etykietki były wykonane z miękkiej, plastycznej gliny i nawet dziecku nie było trudno je rozwalić, ale między siódmym i czternastym rokiem życia cegły przybrały postać wznoszonego monolitu. Jeszcze za życia zmieniłem się w swój własny pomnik. Dziecko chwytało te cegły równie ochoczo, jak łapczywie rzucało się na pierś matki w porze karmienia. Co mogłoby robić innego - potrzebowało przecież dorosłych, a dorośli czuli, że muszą przygotować je do nadchodzącego życia pełnego kłamstw i ograniczeń. Dziecko ciszy stało się naiwnym młodzieńcem, który słuchał wyuczonych przez społeczeństwo hipokrytów - kapłanów niemożliwych do osiągnięcia horyzontów - którzy, bezpieczni za warstwą własnego krzyku, nigdy nie zetknęli się z tym, o czym nauczali: z bogami, niebiosami ani z piekłem. Młodzieniec został uwięziony w emocjonalno-psychicznej twierdzy dorosłych. W wieku dwudziestu jeden lat medytacja uświadomiła Johnowi, że jego własny "Budda" zniknął. Zniknął Oświecony, pozostały jedynie resztki "oświeconego dawno temu". Strach stał się towarzyszem snu Johna, a wyrzeczenia - szorstką pościelą. Tak jak lekarstwo, medytacja może być bardzo gorzka. Początkowo może ona sprawić większy ból niż ten wywołany chorobą. Pacjenci chorzy na raka najchętniej odrzuciliby terapie, które, być może, są w stanie im pomóc; skoro jednak wybrali walkę o życie, zaryzykują bolesną chemoterapię albo naświetlania. Po tym, jak zrezygnowałem z kariery scenicznej, zacząłem ryzykować na przeróżne sposoby. Znów zacząłem zadawać te same pytania, które zadają dzieci i których nie lubią rodzice. Pytania podstawowe: czemu jestem nieszczęśliwy?, czemu się boję?, kim jestem? Najpierw wypróbowałem zwyczajny zestaw medytacji New Agę, które zwiększały zdolności psychiczne. Po czterech latach praktyki widziałem aury, potrafiłem czytać 284 Jutro pełne błogosławieństw w myślach itd. Ciągle jednak esencja mojej osoby pozostawała w ukryciu. Podczas podróży astralnych przeżyłem mnóstwo fascynujących doświadczeń, ale wcale nie zyskałem dzięki nim większej świadomości, "kto" poruszał się tak naprawdę w tych astralnych przestrzeniach. Kto widział aury? Kto naprawdę otwierał swoje czakramy? Kto czytał w myślach? Kim była ta zagadka, ten ktoś, kto czasem potrafił trafnie przewidzieć przyszłość? Patrzę na filiżankę kawy albo widzę moje przeszłe i przyszłe życia; w jaki sposób te doświadczenia mogą być mną? Kim, odrzucając wszystko inne, jest ten, który obserwuje? Frustracja odwiodła mnie od tych gier i doprowadziła do odkrycia wielu wschodnich technik klasycznej medytacji, takich jak joga i wipassana - technika Buddy, w której wpatrywał się on w samą istotę swych myśli i uczuć w pozycji siedzącej. Zetknąłem się też bezpośrednio z niektórymi nowymi, bardzo radykalnymi elementami wschodniej medytacji, rozsianymi na Zachodzie po to, by rozwinęły się w następnym stuleciu. W ciągu ostatniego dziesięciolecia spotkałem wielu szarlatanów i garstkę ludzi, którzy byli - nie tylko w mojej opinii - autentycznymi mistrzami. Za dużo było tych duchowych badań, terapii medytacyjnych i nauczycieli, by rozpisywać się na ich temat teraz. Wszystko w swoim czasie. W Księdze proroctw tysiąclecia mogę jedynie wspomnieć o niektórych całkowicie nowych technikach medytacji, które zostały zastosowane po raz pierwszy dopiero w drugiej połowie naszego stulecia. Jeśli, na przykład, polecicie do Puna w Indiach, miasta odległego zaledwie o 100 kilometrów od pełnego labiryntów molocha - Bombaju, zetkniecie się z najbardziej charakterystycznymi tego przykładami. W mieście, które dało światu jeden z najwspanialszych starożytnych ośrodków tantrycznych, w miejscu narodzin jednego z najbardziej znaczących dwudziestowiecznych mistyków indyjskich, Meher Baby, znajduje się aśrama (ośrodek rozwoju duchowego), zwana obecnie Międzynarodową Wspólnotą Osho. Tam spotkacie uczniów i przyjaciół świętej pamięci Osho, realizujących wizję mistrza - z niej to, na przykład, wykluł się Klub Medytacji, tak niezbędnej w tworzeniu nowej ludzkości. Na 25 hektarach rozciągają się tam przepiękne ogrody, stoją budowle i piramidy wykonane z czarnego granitu i marmuru; dziwny to kontrast z biedą metropolii Trzeciego Świata, otaczającą ośrodek ze wszystkich stron. W komunie przeprowadzono wiele zmian od czasu, kiedy po raz pierwszy przekroczyłem jej próg w 1980 roku; wtedy jeszcze miejsce to było znane jako Aśrama Puna głośnego seksguru Bhagwana Shree Rajneesha. Uczęszczałem tam przez dwa lata przed moim dłuższym pobytem na Ranczu Rajneesh w Oregonie. Eksperyment amerykański umożliwił mi wzięcie udziału w teście społecznym badającym alternatywy przyszłego życia, przedtem zaś, w aśramie w Puna, zakosztowałem życia w granicach Ruchu Ludzkich Możliwości. W książce Nostradamus and the Millennium (1987), pierwszym tomie napisanej przeze mnie trylogii profetycznej Nostradamusa - (tom 2 i 3 to kolejno: Nostradamus: The New Revelations [Nostradamus: Nowe objawienia, 1994] i Nostradamus: The Complete Prophecies [Nostradamus: Przepowiednie zebrane, 1997] - dokładnie przeanalizowałem przepowiednie proroka dotyczące luźno powiązanego ruchu terapeutów i zrzeszeń medytacyjnych, działających w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat i znanych Duchowy bunt 285 jako Ruch Ludzkich Możliwości. Nostradamus określił ten ruch mianem źródła przyszłej duchowej rewolucji. Musiałem więc dowiedzieć się, na czym to zjawisko polega. Uczciwie mówiąc, kiedy już się dowiedziałem, przeżyłem prawdziwy wstrząs. Do momentu gdy zaznajomiłem się z nowymi mechanizmami terapeutycznymi, nie miałem pojęcia, że wrzask, bicie poduszki albo wyjawianie bez osłonek tajników mojego życia seksualnego w terapii grupowej może być wstępem do podróży najprawdziwszą duchową drogą. Kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu aśramy, powiedziano mi, że praktykuje się tam najbardziej oczyszczające techniki medytacyjne w całym ruchu. Początkowo nazywano to chaotyczną medytacją, później nazwę zmieniono na dynamiczną medytację. I ja miałem się już niedługo dowiedzieć, co to takiego. W kręgach medytacyjnych Osho słynie ze swego niezwykle kontrowersyjnego twierdzenia, według którego człowiek współczesny, a szczególnie jego odmiana rozwijająca się w kulturze Zachodu, jest najbardziej niespokojną i znerwicowaną istotą, jaka kiedykolwiek istniała na świecie. Narzucając sobie odpowiednią dyscyplinę, jesteśmy w stanie uspokoić swoje ciała, ale nie możemy zaprowadzić spokoju w naszych umysłach. Wipassana, joga i wszystkie pozostałe 112 wschodnich technik zostało stworzonych z myślą o prostszych ludziach, żyjących w bardziej niewinnych i mniej skomplikowanych czasach. Zanim się usiądzie w spokoju i zacznie medytować, trzeba najpierw w sposób twórczy i bezpieczny wyrazić nagromadzone stresy, złość i wszystko to, co w sobie tłumimy i chowamy za maską uśmiechu. Osho utrzymywał, że opracował taką technikę medytacji, która praktykowana każdego ranka na całym świecie mogłaby zostać wykorzystana jako zawór bezpieczeństwa dla powstrzymywanej zbiorowej złości. Ta negatywna, nie rozładowana energia doprowadza raz na jakiś czas do ogólnoświatowej rzezi - tego, co nazwałem potrzebą katharsis. Na medytację składa się pięć etapów i jest ona wykonywana przy dźwiękach muzyki skomponowanej specjalnie do tego celu przez kompozytora New Agę Deutera. W pierwszej części, trwającej dziesięć minut, oddychacie szybko i głęboko przez nos. Ma to na celu nagromadzenie energii, która pomoże wam wyzwolić ogień zdławionych we wnętrzu żalów, gniewu i agresji. Później, na dźwięk gongu, zmienia się muzyka - nagle zaczynają otaczać was fale dźwiękowego szaleństwa. Przez następne dziesięć minut macie przejść katharsis i wyrzucić z siebie emocje - śmiech, złość, strach, wściekłość, obłęd - wszystko, co w was siedzi. Macie to wytańczyć, wytrząść, wywrzeszczeć, wyśpiewać, jednak pod żadnym pozorem nie można skrzywdzić innych osób znajdujących się w hali. Po trzecim gongu rozpoczyna się dziesięć minut podskakiwania. Przestajecie wyrażać swe emocje (przechodzić katharsis), wyciągacie wzniesione ręce wysoko nad głową i skaczecie w rytmie dźwięków syntezatorów i bębnów. Za każdym razem, gdy wasze stopy dotykają ziemi, krzyczycie głośno "hoo!" - tak jakby to była dla was sprawa życia i śmierci. Jest to odmiana stosowanej przez sufi techniki wymyślonej po to, żeby wydobyć energię z ośrodka seksualnego i dostarczyć ją do innych części ciała. Po ostatnim podskoku i ostatnim "hoo!" nagrany głos Osho, krzyczącego "stop!", przerywa muzykę, tak jak grom przerywa ciszę. Wtedy pogrążacie się w bezruchu na piętnaście minut i "wpatrujecie się" w swoje wnętrze. Później następuje ostatni etap, w czasie którego przez piętnaście minut trwają tańce i zabawa. 286 Jutro pełne błogosławieństw Pierwsze trzy etapy stworzono po to, żeby was całkowicie wyczerpać. W tym aspekcie techniki Osho są podobne do technik Gurdżijewa i do szkół medytacji środkowej Azji: według nich ludzie mają coraz głębsze pokłady energetyczne; muszą one zostać kolejno zużytkowane, zanim nastąpi prawdziwa medytacja. Im bardziej jesteście wyczerpani, tym głębiej będziecie mogli zanurzyć się we własnym wnętrzu. Wielu mistyków, tych żyjących dawno temu i tych współczesnych, twierdziło, że autentyczna podróż duchowa może rozpocząć się dopiero wtedy, gdy człowieka spotyka kryzys. Stan nagłej potrzeby jest w tej sytuacji koniecznością. Tylko w takim wypadku, gdy poszukiwania wewnętrzne stają się sprawą życia i śmierci, wewnętrzne napięcie może być doprowadzone do punktu krytycznego i dopiero wtedy zostajesz wysłany w odmienny stan głębokiego odprężenia. Pierwsze trzy etapy dynamicznej medytacji mają was przygotować do stanu, w którym będziecie obserwować, nie odczuwając emocji; jest to ostateczna faza przygotowawcza przed właściwą medytacją. Przyspieszony oddech wydobywa na wierzch stłumione napięcia; etap oczyszczania pobudza do solidnych duchowych "wymiotów"; podskakiwanie niemal całkowicie was wyczerpuje, doprowadzając ciało do granic jego wytrzymałości, ale za to później możecie już pogrążyć się w zupełnie odmiennym stanie świadomości. Techniki medytacyjne przygotowują nas do obserwowania - do "bycia świadkami" samych siebie - przez odprężenie. Techniki te same w sobie nie są jednak prawdziwą medytacją, nie są też nią wszystkie tak zwane przeżycia duchowe, których doświadcza się, będąc spokojnym, nie poruszając się i nie odzywając. Medytacja to nie przeżycie ani nie doświadczenie. Medytacja to nie jest coś, co robi się w celu osiągnięcia czegoś, ale mimo to wydaje się, że do medytowania potrzebne jest pewne przygotowanie. Bycie cichym świadkiem przynosi rezultaty jedynie przez głęboką relaksację bez celów i oczekiwań - ponieważ kiedy ma się cele i oczekiwania, jest się niespokojnym i spiętym. W 1980 roku, kiedy opisano mi tę technikę po raz pierwszy, wystarczyło to, żeby pod moją duchową fasadą wybuchł wulkan wściekłości i strachu. Noc poprzedzająca moją pierwszą dynamiczną medytację była jedną z najgorszych w życiu. Doświadczyłem tego, co kryło się za strasznymi słowami proroctwa św. Jana, w którym mówił on o ludziach usiłujących przykryć się górami i skałami, żeby uniknąć stanięcia twarzą w twarz z "objawieniem prawdy". Tamta pamiętna noc przypominała najgorszy koszmar, z którego nie można się obudzić -ja jednak nie spałem. Przewracałem się z boku na bok, rzucałem się, w końcu pobiegłem do łazienki i w lustrze zobaczyłem opuchniętą twarz i szpareczki oczu człowieka porażonego własnym przerażeniem. Nigdy przedtem nie czułem się tak wewnętrznie rozdarty. Odwrotu nie miałem, ale wcale nie chciałem iść naprzód w nieznane, które ujawni mi się, gdy przejdę oczyszczającą medytację. Wiłem się w mokrej od potu pościeli, w gorączce tropikalnej nocy, i przeklinałem siebie samego, Osho, medytację i w ogóle wszystkich mistyków, którzy nie dają ludziom spać po nocach. Wyczuwałem, że gdybym w tym medytacyjnym eksperymencie posunął się za daleko, mógłbym osiągnąć punkt, z którego nie byłoby już powrotu do tego głębokiego snu. Mówię ci, czytelniku: to, co przeżyłem tamtej nocy, uświadomiło mi straszliwą prawdę o każdym z nas - my się wcale nie chcemy obudzić. Nie chcemy szczęścia, nie Duchowy bunt 287 chcemy prawdziwej wolności - żeby to osiągnąć, musimy najpierw przejść konfrontację z tym wszystkim, co jest w nas fałszywe, z tym, co jest naszymi kajdanami. Medytować znaczy być matką własnego, zrodzonego wewnątrz dziecka. Mistrz medytacyjnej techniki jest najwyżej akuszerką. Może pomóc, może trzymać za rękę, może udzielać wskazówek, ale ból odczuwany przy narodzinach samego siebie znosi się w samotności. Nikt nie odczuwa skurczów macicy tak jak osoba, która rodzi. Kiedy w końcu nadeszła godzina szósta rano, zdołałem jakoś zwlec się z łóżka i dotrzeć pod rozległą, pozbawioną ścian kopułę hali medytacyjnej. Tam wmieszałem się w tłum kilkuset zaspanych jeszcze medytujących. Wydmuchaliśmy nosy, zawiązaliśmy sobie przepaski na oczach i czekaliśmy; zimna cementowa posadzka chłodziła moje bose stopy. Wszyscy sprężyli się na dźwięk pierwszego gongu, który przerwał ciszę wczesnego poranka. Z głośników popłynęła apokaliptyczna muzyka Deutera. Na dźwięk gongu rozwiązał się wór moich tłumionych strachów, a moja wymodelowana i uwarunkowana osobowość pogrążyła się w mroku. Pod koniec trzeciej, dynamicznej fazy pozostawały we mnie jeszcze jakieś resztki ambicji i chęci osiągnięcia nirwany, ale całe to podskakiwanie i wykrzykiwanie pchało mnie na sam skraj wytrzymałości. Kiedy nagrane na taśmę, gwałtowne STOP! rozległo się w przesyconym potem powietrzu, padłem na zimną posadzkę. Na piętnaście minut zmieniłem się w bezruch, unoszący się na falach łapczywego chwytania oddechu - byłem zbyt wyczerpany, by myśleć, i zbyt oczyszczony przez katharsis, by się czegokolwiek obawiać. Co mogę wam powiedzieć o stercie Johna Hogue, leżącej na tamtej cementowej posadzce? Jakie słowa są w stanie opisać to bezkresne opadanie coraz głębiej i głębiej, w jakie zmieniłem się podczas trwającego wieczność kwadransa? Wolny, bo nic nie zawadza. Bezgłośny, bo głębia ta jest bezkresna. Nie ma dna. nie ma nawet powierzchni. "To" - patrzące bez oczu i umierające bez śmierci. Chmuro ciemności - poświęciłem moJe "ja" deszczom, Niech smutki spłyną ulewą, a i nad głową rozpostrze się znów Niebo radości. Delikatne dźwięki fletu obwieszczające ostatnią część dynamicznej medytacji przywróciły pierwsze oznaki świadomości mojemu wewnętrznemu niebu. Zmęczone kończyny usiłowały wykonać jakieś ruchy; całe moje ciało było dziwnie rozdygotane. Muzyka wyczarowała siły z kałuży zmęczenia, w którą się zmieniłem, i w końcu udało : mi się podnieść ciężką, przewiązaną szarfą głowę. W tamtej chwili pogrążyłem się ; w eksplozji białego światła, orzeźwiającego niczym lodowaty górski strumień. Światło | zamknęło mnie w swoich objęciach. Z miejsca, w którym jeszcze przed sekundą leżał na posadzce wyczerpany człowiek, wyskoczył w górę tańczący, roześmiany błazen. W moich żyłach płonęło życie, malujące otaczającą ciemność w niezliczone świetliste chmury. Taniec był dotykaniem złota oczami, był kąpaniem całego świata we własnym wzroku. Pod koniec pełnego ekstazy kwadransa, gdy promienie wschodzącego 288 Jutro pełne błogosławieństw słońca przebiły się przez ptasie śpiewy i tropikalne rośliny otaczające halę, połączyłem się z błękitem nieba w jedno. Teraz, gdy nieszczęścia tego świata wyciskają mi łzy z oczu, nie tylko dlatego płaczę, że ludzie cierpią i że sami stwarzają to cierpienie sobie i innym; łzy płyną mi po twarzy, bo zdaję sobie sprawę z tego, że normalność - zdrowie psychiczne - jest możliwa. Ludzie cierpią, bo nie potrafią powrócić do stanu niewinności właściwego zwierzętom. Jestem przekonany, że wszyscy ludzie cierpią podczas swego życia na Ziemi, bo do pewnego stopnia sami niszczą własne sny i marzenia. Choć to może boleć, ale i tak ich przeznaczeniem - przez większość ignorowanym, przez wielu znienawidzonym - jest wyhodowanie we własnym wnętrzu perły, zwanej homo novus, nowa ludzkość. Proroctwa ukazują nam, jak szybko ucieka czas poprzedzający narodziny nowej ludzkości. Narodziny te muszą nastąpić właśnie teraz, przez duchowy bunt wymierzony w przeszłość. Przeznaczeniem ludzkości jest katharsis - psychiczne załamanie, które może stać się także psychicznym przełomem. Wybór należy do nas samych. Medytacja. Starożytna nauka przyszłości. Słowa mędrców, które znajdują posłuch, są lepsze niż krzyk władcy głupców. Księga Kaznodziei Salomona, 9,17 Nauka będzie służyć temu, by życie było wygodniejsze, bardziej świadome, piękniejsze; medytacja stanie się nieodłączną częścią edukacji na całym świecie. A równowaga pomiędzy [nauką a medytacją] stworzy kompletnego człowieka. Bez medytacji nie możecie mieć przejrzystości ani oparcia wewnątrz was samych, ani wizji jasnej i niewinnej. .. Synteza ta może stworzyć całkowicie nową naukę. Osho(1987).GRCH Tyle wiemy: Oba wymiary - wymiar duchowy i wymiar fizycznego istnienia staną się jednym, gdy uniwersalne prawo będzie pojęte w pełniejszy sposób. Poczujcie pokrewieństwo ze wszystkimi tworami Boga, dążcie do tego. co jest sprawiedliwe i słuszne. Odpędźcie strachy, wyrzućcie swe złości precz i pracujcie dla wspólnego dobra. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1976), WBF Poszukiwanie prawdy religijnej w żaden sposób nie przeszkadza w poszukiwaniu obiektywnej rzeczywistości, gdyż obie te dziedziny nie mają z sobą absolutnie nic wspólnego. osho(1987).GRCH W ciągu ostatnich trzech stuleci wiedza, która zastąpiła ślepą wiarę, wyswobodziła ludzkość z wielu gnębiących ją przesądów. Bez tej rewolucji nie moglibyśmy rozbić atomu ani dolecieć na Księżyc. Na własne nieszczęście jednak wpadamy ze skrajności Duchowy bunt 289 w skrajność, przechodzimy od gorliwej subiektywności do pomiarów rzeczywistości dokonywanych za pomocą suwaka logarytmicznego. Ludzie są w stanie dokonywać naukowych cudów i spacerować po wodach księżycowego Morza Spokoju, ale zapominają o własnej ostatecznej granicy, o subiektywnym świecie istniejącym w nich samych. Ludziom nie wystarczy życie "półgłówków": albo w 100 procentach subiektywne, albo wyłącznie obiektywne. Nowa, kompletna ludzkość musi stanowić syntezę jednego i drugiego. Postrzegana przez człowieka rzeczywistość spoczywa na metaforycznej wadze. Na lewej szali leży arystotelesowska obiektywność. Tutaj nauka logiki, rozumowania i dowodu wymaga, żebyśmy zrobili trzy podstawowe kroki, zanim odkryjemy prawdę dotyczącą jakiejś "rzeczy": są to - doktryna określenia, która wymaga dokładnych definicji; doktryna sądów, odnosząca się do poprawnego potwierdzenia lub zaprzeczenia właściwości różnych pojęć; oraz doktryna wniosku, podłoże poprawnego rozumowania reprezentowana przez sylogizm, składająca się z przesłanki pierwszorzędnej, przesłanki drugorzędnej i z wniosku (konkluzji). To jest podstawa współczesnej pogoni naukowej za "wiedzą". Obiektywna dyscyplina naukowa odniosła wielki sukces, kiedy wykorzystano ją do odkrycia sekretów materii; w przypadku świata subiektywnego naukowcy często napotykają poważny problem. Czy mają zaprzeczyć temu, co myślą, albo temu, czego doświadczają, tylko dlatego, że nie mogą tego zobaczyć ani zrobić sekcji tego czegoś w laboratorium? Ta sama trudność odnosi się także do sfery proroctw: skoro "jak?" kryjące się za zjawiskiem dostrzegania wydarzeń mających nastąpić w przyszłości jest ciągle zagadką, to czy powinniśmy w związku z tym zaprzeczyć istnieniu zjawiska, którego nie możemy wyjaśnić za pomocą obiektywnych narzędzi naszego umysłu? Dyscyplina obiektywnego rozumowania nigdy nie wyraża prawdy ani nie dostarcza danych o tym, "kto" przeprowadza całe to rozumowanie. Obiektywne myślenie nie jest w stanie zdefiniować ani zmierzyć, "kto" widzi świat za pośrednictwem dialektyki. Ani "kto" osądza, co jest dobre, a co złe. Ani "kto" określa, czym jest Prawda. Jakie właściwości ma lub -jeśli wolicie - co jest esencją Istoty, która znajduje się poza wszelkimi myślami, działaniami i uczuciami? "Wiedza" o tym, kim się jest, to "przedmiot" innej nauki, nauki obserwacji samego siebie, czyli medytacji. Chyba największymi subiektywnymi naukowcami starożytności byli Gautama Budda i mistycy zeń. Przekazali nam oni naukę subiektywnej logiki, która spoczywa na prawej szali metaforycznej wagi. Jest to rzeczywistość Arystotelesa wywrócona na drugą stronę. Naukowiec jest w tym wypadku nie tylko badaczem, ale też obiektem badań. Tutaj także musimy zrobić trzy kroki, zanim będzie można doświadczyć prawdy ;własnej subiektywności. Doktryna określenia wymaga, by na samym początku we właściwy sposób rozpoznać, że "osobnik badany" żyje w zamęcie, bólu i cierpieniu, gdyż ;znajduje się on w iluzorycznym stanie utożsamiania się z przedmiotami materialnymi [i własnymi żądzami. Żeby tego dowieść, obiekt musi podążyć za doktryną sądu i wnikliwości, zwanej samoobserwacją i pamiętaniem o sobie samym. Medytujący mistycy [twierdzą, że dzięki pozbawionej osądów obserwacji samej istoty swych myśli, działań [i emocji można wywnioskować, że przeżywa się jedyny w swoim rodzaju stan bycia poza własną osobowością, poza myślami i emocjami. 290 Jutro pełne błogosławieństw Z tego odkrycia można wyciągnąć rozumowy wniosek: ten ktoś, kim się jest, nie jest obiektem, ale świadkiem postrzegającym obiekty. Przez bycie świadkiem samej istoty myśli, emocji albo działań człowiek automatycznie czuje się oddzielony od tych myśli, emocji lub działań. Zrozumienie tego powoduje natychmiastowe przekroczenie wszystkich podziałów i cierpienia, znalezienie się poza nimi i ponad nimi. W ten sposób dochodzi się do wniosku, że świadomość to wolność poza tym, co znane. Można żyć na tym świecie, ale nie być z tego świata. (Biedny Arystoteles, żeby tylko nic mu się nie stało od tego przewracania się w grobie). To oczywiste, że źródło takiej świadomości nie może być wyjaśnione za pomocą środków zaczerpniętych z dialektyki Arystotelesa. Nie można zobaczyć ani zbadać świadomości, tak samo jak medytujący nie jest w stanie w sposób obiektywny dowieść, że jego "doświadczenie" własnej świadomości to coś, co znajduje się poza umysłem biologicznym. Cały wszechświat oddziela "obiektywne" od "subiektywnego". Jedno nie może sprawić, by to drugie dopasowało się do jego rzeczywistości. Mimo to mistycy uważają, że na wadze rzeczywistości można zrównoważyć zjawiska obiektywne ze zjawiskami subiektywnymi. Nie można podpalić wody, tak jak nie można sprawić, żeby ogień stał się mokry. Można jednak wykorzystać jedno i drugie do zaparzenia pysznej filiżanki kawy. Przeciwieństwa mogą się uzupełniać. Zatem co to jest "bycie"? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Jednak pytania i odpowiedzi znajdują swe rozwiązania, jeśli się im przyglądamy. Przy osiąganiu stanu transdialektycznego człowiek staje się amoralny, a właściwie "transmoralny". Jeśli można określić słowami tę ułudę, zwaną byciem, jest to wtedy dialektyka, czyli rzecz obiektywna. Tak więc nic, co powiedziałem do tej pory, nie jest w stanie ogarnąć subiektywnego. (Czy słyszycie, jak zawodzi duch Arystotelesa?) Na samym początku stulecia, w najwyższym dotychczas stopniu zdominowanego przez naukę i technologię, Abdul-Baha przewidział zakończoną sukcesem syntezę nauk duchowych i materialnych, która miała nastąpić w niedalekiej przyszłości: Połączenie to stanie się początkiem prawdziwej cywilizacji, w której to, co duchowe, jest wyrażane i wypełniane w świecie materialnym. W taki sposób zatryumfuje najwspanialsza harmonia, wszyscy ludzie będą zjednoczeni, osiągnięty zostanie stan wielkiej doskonałości, wszystko będzie mocno połączone i świat stanie się błyszczącym lustrem, w którym odbijać się będą atrybuty Boga. (1911), Rozmowy Paryskie. Nawet z czysto obiektywnego punktu widzenia istnieją dowody na to, że rewolucyjna zmiana definicji nauki jest blisko. W drugiej połowie naszego wieku ludzkość zaczęła zaprzyjaźniać się ze sprzecznościami i paradoksami. Wydawnictwo Bantam Books donosi o dziesięciokrotnym wzroście w latach osiemdziesiątych sprzedaży książek z półek oznaczonych New Agę, Wiedza Tajemna, Medytacja. Choć lata sześćdziesiąte istnieją już tylko w naszej pamięci i na taśmie filmowej, mistyka wschodnich religii i proponowane przez nie dyscypliny samoobserwacji nie przestają być atrakcyjne dla zachodniego umysłu. Duchowy bunt 291 Pierwszym gestalt*, które zostanie naruszone, będzie, jak to niektórzy określają, najnowsza hierarchia kapłańska, czyli psychologowie. Medytacja. Zmierzch prymitywnej psychologii. W ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat po raz pierwszy psychologia narodzi się naprawdę. Psychologia Freuda jest bardzo prymitywna; w porównaniu z Buddą jest to religia ludów pierwotnych. Za sto lat będzie ona wyglądać bardzo głupio. Ludzie, którzy pracują w psychoanalizie, psychodramie, bioenergoterapii, gestalt i im podobni... ich praca polega na zbieraniu i dostarczaniu wszystkiego, co jest możliwe, ze wszystkich stron. Kiedy zacznie się kształtować prawdziwa psychologia, oni zaczną znikać. Osho(1976),WATR Nowa Era będzie otwarciem się na świadomość, razem ze wspomnieniami poprzednich żywotów na Ziemi i zachowanymi w pamięci żywotami na innych planetach, a także żywotami na poziomie duchowym. Innymi słowy, wszystkie umysły otworzą się na wieczne Teraz. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD W 1989 roku dr Robert Michels, dyrektor oddziału psychiatrii w Centrum Medycznym przy nowojorskim Szpitalu Cornell, napisał w periodyku "Psychoanałytic Quarterly", że amerykańska psychoanaliza "głoduje" z powodu braku pacjentów. Ocenił on, że zaledwie "jeden na 10 tysięcy Amerykanów" szuka pociechy na leżance (konfesjonale) psychoanalityka. Amerykańskie Stowarzyszenie Psychoanalityków (American Psychoanalytic Associaton, APA) przyznaje, że od połowy lat siedemdziesiątych ich szeregi powiększyły się bardzo nieznacznie. Za to Norman O. Brown, autor książki Love's Body (Ciało miłości) - biblii seksuologów w latach sześćdziesiątych - przewidział, że terapie proponowane przez Ruch Ludzkich Możliwości będą w końcu skazane na wymarcie. Medytujący pisarz i scenarzysta Robert L. Coleman tak wypowiedział się na temat "nowego gestalt, które niweczy podstawy i założenia psychoterapii: ...Bo jeśli umysł sam w sobie ma być ostatecznie przekroczony, po co zaprzątać sobie głowę całym tym niepotrzebnym psychicznym remontem, zwanym terapią? Jeden chory umysł doradzający innemu choremu umysłowi w sprawie zdrowia nie jest w żadnym wypadku sposobem na osiągnięcie normalności..." ("Od ID do OM", "Critique" 1989). * * Gestalt - postać (niem.). Gestaltyzm (psychologia postaci) to kierunek w psychologii XX wieku, twierdzący, że życie psychiczne składa się z pewnych całości, zwanych postaciami o swoistej formie, nadrzędnych wobec podstawowych zjawisk psychicznych, pierwotnych w doświadczeniu jednostki [przyp. red.1. 292 Jutro pełne błogosławieństw Medytacja. To działa!. Szukajcie zatem przełomu w tej dziedzinie podczas nadchodzącej dekady, w której nauka i medycyna gruntownie zbadają wnętrze człowieka, i zrozumcie wreszcie, jak ważne jest leczenie choroby przez spokój ducha i relaksację... Odprężcie się, medytujcie i poczujcie się częścią całości, jaką jest ludzkość, kochajcie i błogosławcie wszystko, co Jest dobre, i módlcie się o unicestwienie wszystkiego, co jest w człowieku złe. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1976). WBF Wróg może skrzywdzić swego wroga, a człowiek pełen nienawiści może skrzywdzić innego; ale umysł każdego człowieka, Jeśli skierowany w nie właściwą stronę, może być sprawcą dużo poważniejszej szkody. Ojciec albo matka, albo krewny naprawdę mogą zrobić dla człowieka wiele dobrego; ale jego własny umysł, skierowany we właściwym kierunku, może zrobić dla niego o wiele więcej dobrego. Budda (około 500 p.n.e.), DHM 3,423 Utopia JEST możliwa. To tylko kwestia zrozumienia, jak wielką wartość ma medytacja. Osho(1989) Leżanka u psychiatry może być zastąpiona poduszką do medytacji. Nowi kapłani medytacji mogą wkrótce stwierdzić, że szeregi wiernych rosną z każdą chwilą i że nie są to wcale nawiedzeni dziwacy, ale świetnie wykształceni naukowcy. Od końca lat sześćdziesiątych liczba uczonych zainteresowanych znalezieniem obiektywnych dowodów na korzyści płynące z medytacji powiększa się niczym tocząca się ze szczytu śnieżna kula. Instytut Esalen, prawdziwa mekka w czasie początków działalności Ruchu Ludzkich Możliwości, opublikował sprawozdanie z ponad 1200 oficjalnych badań naukowych, przeprowadzonych nad technikami kontemplacyjnymi między 1931 a 1988 rokiem (większość badań została przeprowadzona po 1950 roku). John Sommers-Flanagan z Uniwersytetu stanu Montana, wraz z Rogerem Greenbergiem z Uniwersytetu w Syracuse zajęli się przeprowadzonymi pomiędzy 1979 a 1986 rokiem 48 badaniami empirycznymi, szukając powiązań pomiędzy nadciśnieniem tętniczym a stanem umysłowym pacjenta ("Brain/Mind Bulletin", lipiec 1989). Sommers-Flanagan i Greenberg stwierdzili, że radzenie sobie ze stresem jest jednym z kilku skutecznych leków na nadciśnienie. W 1990 roku wyniki badań przedstawione na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Kardiologicznego przez dr Redforda Williamsa, zajmującego się medycyną behawioralną w Centrum Medycznym Uniwersytetu Duke, dowiodły istnienia oczywistych powiązań pomiędzy nie wyrażonym, nie słabnącym gniewem i chorobami układu krążenia. Medytacja w latach dziewięćdziesiątych coraz częściej trafia pod strzechy. AOK, jedna z największych w Niemczech firm oferujących ubezpieczenia zdrowotne, przeprowadziła Duchowy bunt 293 wielką kampanię reklamową swojego nowego programu redukcji stresu dla biznesmenów. Kolorowe zdjęcie, na którym biznesmen bez marynarki (ale w krawacie) medytuje w pozycji lotosu, można było zobaczyć we wszystkich niemieckich czasopismach, na ulicznych tablicach reklamowych i na stacjach metra. Myśląc o przyszłości, można powiedzieć, że każda technika przynosząca ludziom spokój i dystansująca ich od psychologicznych czynników stresogennych może stać się medycyną jutra. Technika likwidująca główny symptom nadciśnienia tętniczego - usuwanie i tłumienie strachu oraz bólu - mogłaby nie tylko zapobiec kolejnej i już ostatniej ogólnoświatowej rzezi, lecz także wyzwolić ogromne ilości twórczej energii. Ci, którzy medytują, odkrywają po jakimś czasie, że energia wyzwalana w sytuacjach stresowych może być przekształcona w pozytywną siłę, którą można wykorzystać do uzdrawiania - nie tylko na poziomie personalnym, ale także planetarnym. Jutrzejsi doktorzy "od głowy i ciała" będą, być może, przepisywali medytację zamiast leków, żeby przynieść choremu ulgę i wyleczyć go. W marcu 1988 roku czasopismo "Science Today" opublikowało raport dotyczący eksperymentów medytacyjnych, przeprowadzonych przez Radę Badań Medycznych Wielkiej Brytanii na 116 pacjentach cierpiących na niewielkie nadciśnienie. Chandra Patel i Michael Marmot z University College i Szkoły Medycznej przy Szpitalu Middlesex w Londynie podzielili chorych na cztery grupy. Jedna leczona była lekami, druga otrzymywała placebo (czyli nic zamknięte w kapsułce) i dobrą radę: pacjenci mieli zrzucić zbędne kilogramy, zdrowo się odżywiać, ćwiczyć i zrezygnować z papierosów. Trzecia i czwarta grupa nie dostawała ani leków, ani placebo. Z każdej grupy wybrano pewną liczbę osób, które poddano następnie terapii medytacyjnej i relaksacyjnej. Pozwoliło to lekarzom na zbadanie efektów leków, placebo i terapii relaksacyjnej w różnych kombinacjach. U chorych we wszystkich czterech grupach, których poddano terapii relaksacyjnej, stwierdzono znaczny spadek ciśnienia krwi. Na wynik badań nie miało wpływu, czy chory przyjmował leki przez długi okres przed, czy tylko w czasie trwania eksperymentu. Medytacja. Wolność od uwarunkowań. Nasze umysły są tak zanieczyszczone śmieciami i strachem, które przechodzą z pokolenia na pokolenie, że zapomnieliśmy kim, Jesteśmy. Nasza duchowa droga nie jest kręta, ona jest naprawdę bardzo prosta. Nie jest łatwa: przyglądanie się samemu sobie, umiejętność świętowania życia to nie Jest romantyczne wyrzeczenie. Ale łączy się z tym uczucie radości, poczucie istnienia, łączność z ruchem wszechświata. Naród Dobrego Konia (1985), Szaman Wisajanów. Jak powiedziałem, mój przekaz to proces zdejmowania ubrań. Paradoksalne jest to, że im więcej ubrań z siebie zrzucasz, tym dostatniej, tym lepiej ubrany się stajesz. Narzucone ci role i schematy są twoim kaftanem bezpieczeństwa. Gdy się od nich uwolnisz, nawiążesz 294 Jutro pełne błogosławieństw kontakt z własnym wewnętrznym ja; z tym, co nie dostrzega żadnych ograniczeń, jedynie same możliwości. Ambres (1986) Czujność to droga nieśmiertelności; nieuwaga to droga śmierci. Budda (około 500 p.n.e.), DHM 2,21 Ożyją twoi umarli, twoje ciała wstaną, obudzą się i będą radośnie śpiewać ci, którzy leżą w prochu, gdyż twoja rosa jest rosą światłości. a ziemia wyda zmarłych. Izajasz (787-687 p.n.e.), iz. 26,19 Jak, przewidujemy, że nadejdą czasy pełne cierpienia, ale ci, którzy medytują i przygotowują się na te ciężkie czasy, znajdą ulgę wewnątrz siebie samych i zrozumieją, jak drobne i nieważne są ich osobiste zmartwienia w porównaniu z kosmosem. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1986), HRD Obecnie majstrujemy przy skutkach, przy symptomach. Nie wprowadzamy najważniejszej zmiany, nie wyrywamy z korzeniami starych sposobów myślenia, nie uwalniamy umysłu od tradycJi i od naszych zwyczajów. To, co nas interesuje najbardziej, to ta najważniejsza zmiana, i Jedynie właściwa edukacja może powołać ją do życia. Krishnamurti (1963), LIAH Ponieważ medycyna staje się coraz kosztowniejsza dla pacjenta, sesja odprężenia mięśni albo głębokiego oddychania przeponą, oparta na wschodnich technikach hatha-jogi i medytacji, będzie uważana za dużo tańsze i powodujące znacznie mniej skutków ubocznych "lekarstwo", które uchroni nas przed wizytami u lekarza. Nie tylko choroby ciała, ale również choroby społeczne, takie jak przestępczość, mogłyby zostać zlikwidowane dzięki "kontemplowaniu własnego pępka". Popularność starożytnych wedyjskich medytacji z zastosowaniem mantry, połączonych z myślą o zachodnich umysłach w technikę zwaną Medytacją Transcendentalną, nie wymarła, na szczęście, wraz z The Beatles i The Doors. Niezależne badania wykazują, że technika hinduskiego mistyka Maharishi Mahesh Yogi jest bardziej rozpowszechniona w latach dziewięćdziesiątych niż kiedykolwiek przedtem. Medytacja Transcendentalna to najlepiej dostosowana do potrzeb zwykłego człowieka technika medytacyjna. Znakomita większość jej adeptów to ludzie z wykształceniem średnim, jest też wśród nich znaczna liczba naukowców. Medytacja Transcendentalna odniosła także znaczny sukces na polu kryminologii. Allan Abrams, profesor statystyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco, był współautorem pięcioletnich krajowych badań nad przestępcami praktykującymi Medytację Transcendentalną. Wyniki były następujące: 35 procent spośród medytujących więźniów miało znacznie większe szansę uniknięcia recydywy niż "normalni" bywalcy zakładów karnych. Duchowy bunt 295 Abrams twierdzi, że Medytacja Transcendentalna może stanowić dla byłych kryminalistów skuteczny środek na radzenie sobie ze stresem, którego doświadczają przy powrocie do społeczeństwa. Zdaniem profesora. Medytacja Transcendentalna wytwarza "stan wielkiego odprężenia ciała". Stuart Moody, prowadzący program Medytacji Transcendentalnej w San Quentin, zauważył: "Niektórym wydaje się to głupie, że coś tak prostego może mieć tak potężne działanie. Zbyt często usiłujemy komplikować różne sprawy i w rezultacie całkowicie się mylimy". Owa niemożność pojęcia, jak bardzo skuteczna jest prostota, może również stać się przeszkodą w dokonaniu medycznego przełomu. Przytoczę w tym miejscu przypadek Niro Asistent, Francuzki chorej na AIDS, która dzięki medytacji wyzdrowiała w sposób pozornie cudowny. Historia ta została po raz pierwszy opisana w "San Francisco Chronicie" 31 lipca 1989 roku, a następnie w książce samej Asistent, The Healing Yes (Uzdrawiające "Tak"). W 1984 roku we krwi Niro wykryto obecność wirusa HIV; badania przeprowadzono w Departamencie Zdrowia Hrabstwa Suffolk w Nowym Jorku. Lekarze wykryli u niej zespół chorobowy wywołany AIDS i poinformowali pacjentkę, że pozostało jej niewiele więcej niż osiemnaście miesięcy życia. Niro, matka dwojga dzieci, zaraziła się AIDS od kochanka - biseksualisty. Po wysłuchaniu wyroku śmierci Niro udała się na rekolekcje medytacyjne w byłym Ranczo Rajneesh we wschodnim Oregonie. Tam zaczęła odczuwać skutki swej straszliwej choroby: "To, co się wtedy stało, było niewiarygodnym sygnałem mającym mnie obudzić - wspomina Asistent. - Powiedziałam sobie: O cholera, pozostało mi pięćset dni życia. Nie mogę zmarnować ani jednego". Niro przeprowadziła się do San Francisco, zmieniła swój styl życia, zaczęła jeść zdrową żywność i zupełnie zrezygnowała z czytania wiadomości ze świata i z oglądania filmów pełnych gwałtu i przemocy. W zamian rozpoczęła codzienne spacery medytacyjne. Zdała sobie sprawę z tego, że przechadzka po plaży w ciszy jest dla niej dużo ważniejsza niż całe to "społeczne nic". W marcu 1986 roku, podczas medytacyjnego spaceru "coś się stało. Poczułam, jakbym się stała jednością z wszechświatem, cokolwiek by to miało znaczyć. Granice mnie zniknęły. Gdzieś głęboko w środku wiedziałam, że jestem zdrowa". Naprawdę była zdrowa. Przeprowadzone po trzech tygodniach od zdarzenia na plaży badania krwi nie wykazały obecności śmiercionośnego wirusa. Wszystkie symptomy zespołu chorobowego zniknęły i do dziś nie nastąpił u Niro nawrót dolegliwości. Gdyby ktoś nie wierzył, istnieją świadczące o autentyczności tego przypadku dokumenty lekarskie. Po wyzdrowieniu Niro Asistent założyła SHARE, Fundację Eksperymentalnego Samouzdrawiania AIDS, która zajmuje się badaniem strachów i lęków przed życiem i umieraniem, i ich związkami z chorobą. "Wiem z całą pewnością, że najważniejsza w leczeniu jest akceptacja" - mówi Asistent. Akceptacja samego siebie i innych to towar deficytowy we współczesnym społeczeństwie. Chociaż Chrystus podobno wypowiedział się na temat kochania swoich wrogów, to nie miłość doprowadziła naszą pełną przemocy, konkurującą z sobą samą cywilizację do koszmarnych lat dziewięćdziesiątych. Jesteśmy zaprogramowani tak, by 296 Jutro pełne błogosławieństw gwałtownie reagować na najdrobniejszą nawet zniewagę i toczyć wojny, gdy tylko ktoś nas obrazi. Medytacja pomaga nam zobaczyć siebie samych z większego dystansu; ograniczany wszystkim umysł może odetchnąć swobodniej, a my jesteśmy wtedy w stanie w świadomy sposób stanąć twarzą w twarz z życiowymi sytuacjami, zamiast nieświadomie reagować na nie w sposób negatywny. Medytacja. "Nie rób nic, posiedź". Słowa współczesnego, nieżyjącego już mistyka J. Krishnamurti, zaczerpnięte z jego klasycznego dzieła Commentaries on Living: First Series (Uwagi o życiu: część pierwsza), mogą być zapamiętane jako bardzo ważne zdanie, wypowiedziane na temat niewłaściwego użytkowania umysłu ludzkiego. Krishnamurti twierdzi, że jesteśmy nie tylko przykuci do przeszłości, ale że wręcz "jesteśmy przeszłością!" Zgubiliśmy się w zawiłych labiryntach wspomnień, szczęśliwych i smutnych. Krishnamurti postrzegał przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w taki sposób, jakby były one wszystkie powiązane długim sznurem nudnych wspomnień. Stwierdził on: Myśl biegnie przez teraźniejszość do przyszłości i wraca, jak niespokojne zwierzę uwiązane do słupka. Porusza się w określonym promieniu, węższym lub szerszym, ale nigdy nie uwalnia się od własnego cienia. Cywilizacja zachodnia przyswoiła sobie zdanie wypowiedziane przez Kartezjusza: "Myślę, więc jestem". Mistycy ery Wodnika, tacy jak Krishnamurti, Maha-rishi Mahesh Yogi i Osho, powiedzieliby raczej coś takiego: "Tak mocno identyfikujesz się ze swoim myśleniem, że nie wiesz, kim jesteś". Nieprzerwany zgiełk umysłowego jazgotu to małostkowość, której obserwujący bacznie adept medytacji pozbywa się całkowicie. Zdolność myślenia pozostaje, lecz jest teraz darem, którym można posługiwać się, kiedy się chce, a nie "darem", który czyni człowieka niewolnikiem. Osho określił nadchodzącą duchową rewolucją jako manifest ciszy: "Cisza oznacza: we własnym wnętrzu jesteś po prostu przestronnością, nie zagraconą przestronnością". W swojej książce The Wild Geese and the Water (Dzikie gęsi i woda) Osho mówi: Cisza oznacza, że odstawiłeś na bok całe umeblowanie swoJego umysłu - myśli, pragnienia, wspomnienia, fantazje, marzenia -wszystkiego się pozbyłeś. Wpatrujesz się bezpośrednio w samo istnienie. Jesteś w kontakcie z istnieniem i nic nie stoi pomiędzy wami... Potrzebna Jest kolosalna przemiana, by móc słyszeć ciszę i ją zrozumieć. Cisza jest podstawowym wymaganiem niezbędnym do zrozumienia Boga, podstawowym wymaganiem poznania Prawdy. Duchowy bunt 297 Medytacja. Wiedza jest tu zbędna. Manifest zbliżającego się duchowego buntu, przewidziany przez wizjonerów na przestrzeni dziejów: Lecz nadchodzi dzień wypatrzony przez twoich stróżów, twoje (to Jest Boga) nawiedzenie. Micheasz (około 721 p.n.e.). Mich. 7,4 Wtedy otworzą się oczy ślepych, otworzą się też uszy głuchych. Izajasz (783-687 p.n.e.), Iz. 35,5 Bądźcie światłem, które was oświeca. Ostatnie słowa Buddy (około 483 p.n.e.) ...Nie patrzmy na to co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, Jest doczesne, a to, co niewidzialne, Jest wieczne. Drugi list Św. Pawła do Koryntian 4,18 (I wiek n.e.) [Dla] tych zatem, którzy są wprowadzani w nowe życie, nowe zrozumienie - nowe odrodzenie JEST Jak nowa Jerozolima... nie miejsce, samo w sobie, ale jako stan duszy, jako jej doświadczenie... Edgar Cayce (1944), NR 281,37 Kościół Jest w tobie samym, a nie w żadnym papieżu ani kaznodziei, ani w żadnym budynku, ale w tobie samym. Gdyż twoje ciało Jest naprawdę świątynią Boga żywego, a Chrystus staje się osobistym towarzyszem w umyśle i w ciele... Edgar Cayce (1944), NR 5125,1 Żeby zapobiec wojnom, człowiek będzie musiał zmienić samego siebie, a nie próbować zmieniać innych. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1979), AMG Nieufność, Jaką ludzka istota darzy siebie samą i wszystkich dookoła, to jej najcięższy łańcuch z kulą u nogi... Człowiek z wielkim wysiłkiem powoli posuwa się przed siebie, wlokąc za sobą SWÓJ brak zaufania, SWÓJ świat koncepcji odziedziczonych po niezliczonych pokoleniach z przeszłości. Chcę powiedzieć, że gdyby tylko istota ludzka spojrzała na swoje brzemię i zaczęła mu się bacznie przypatrywać, przekonałaby się, że JeJ mocne stalowe łańcuchy są w rzeczywistości nicią tak cienką Jak pajęczyna, a żelazna kula to tylko czerwony balonik. Ambres (1986) 298 Jutro pełne błogosławieństw Wasze istnienie to kopia, a wy kurczowo się jej trzymacie. Jeśli jej nie odrzucicie, to oryginał, prawdziwa twarz waszego istnienia, nigdy się wam nie ukaże. Jedno z najważniejszych do zapamiętania rzeczy brzmi: jeśli będziecie w stanie porzucić wasze ego, waszą osobowość, i pozwolicie istnieniu, by znalazło się na swoim miejscu, wtedy wszystkie najlepsze i najpiękniejsze cechy pojawią się samorzutnie. Nie będziecie wtedy musieli być dobrzy - przekonacie się, że jesteście dobrzy. Nie będziecie musieli kochać - okaże się, że Jesteście miłością. Nie będziecie musieli medytować - przekonacie się, że medytacja to wy. Osho(1987),RBSP Musicie oddawać się kontemplacji i połączyć się z tym, co istnieje poza ciałem. Poza uwarunkowanym istnieniem. W tym jednym wypadku staniecie się właściwie uwolnieni od strachu i przez kontemplację musicie odrzucić utożsamianie się z tym, co nieodłącznie wiąże się ze strachem. Adi Da Santosha (1988) Drodzy przyjaciele, Jesteście niczym piękny kwiat - kwiat z bukietu, który spada z nieba jak krople deszczu. Poznajcie prawdziwego siebie, tego. który mieszka w waszym wnętrzu. Jesteście Jednym z dźwięków w bezdźwięcznej symfonii. Poznajcie swój prawdziwy wewnętrzny głos. Dziś jest ten dzień, kiedy wszyscy ludzie na świecie zaczynają dostrzegać Prawdę. Jesteście Jednymi z przedstawicieli świata. Właśnie dziś. Tamo-San (1989, AWKW Duchową rewolucję można zredukować do Jednej maksymy: zniknijcie i pozwólcie zaistnieć Bogu. Osho(1987),RBSP Masa krytyczna oświecenia. Tylko wtedy, gdy będzie wielu ludzi przepełnionych spokojem, ciszą i zrozumieniem, zniknie wojna. Osho(1979),ZNPR By mówić prawdę, będą mieć zamknięte usta. Nostradamus (1555), C5. Q96 Z tysięcy nasion rodzi się tylko jedno drzewo. Z milionów plemników tylko jeden łączy się z jajeczkiem, żeby stworzyć nowe istnienie. Chociaż możliwości tworzenia Duchowy bunt 299 nowego życia jest bardzo dużo, krytyczna masa realizacji tych możliwości jest malutka jak atom. Mistycy wierzą, że to samo prawo odnosi się do ewolucji świadomości ludzkiej. Narodziły się już miliardy ludzi i każdy z nich niósł w skorupie swej osobowości potencjalny kwiat świadomości Chrystusowej. Są oni niemal niepoliczalnymi nasionami Gai, spadającymi na ziemską glebę. Miliardy ludzi żyją i umierają, uważając się za błogosławionych przez to tylko, że fanaberie egzystencji rozsypują ich nad jałowymi, skalistymi polami ortodoksyjnych wierzeń. Jedynie maleńka część ludzkości osiąga fazę pełnego rozkwitu. Krytyczną masę oświecenia można zdefiniować jako najmniejszą liczbę przebudzonych istot ludzkich, które wspólnie mogą zapoczątkować znaczącą zmianę w ogólnoświatowej świadomości. Proces tworzenia wystarczającej liczby oświeconych, niezbędnych do osiągnięcia masy krytycznej, można przyrównać do przemiany węgla w diamenty. Ciśnienie otaczające ze wszystkich stron ludzką nieświadomość wytwarza w potencjalnie oświeconym człowieku nagłą potrzebę przebudzenia się ze złudzeń. Całkowita waga tak wielkiej objętości nieświadomego "węgla" wywiera olbrzymie ciśnienie, które powoduje, że kilka kawałków węgla osiąga wymaganą masę krytyczną i staje się "diamentami". Przebudzone istoty ludzkie uosabiają kryształową przejrzystość oświeconej świadomości, która może przekształcić poziom świadomości na całej planecie. Mistycy, którzy posługiwali się przykładem mułu i brudu potrzebnego do wyhodowania kwiatu lotosu, tak jak żyjący w VI wieku twórca zeń, Bodhidharma, mówią, że większa część ludzkości nie ma przed sobą innego przeznaczenia, niż żyć i umrzeć jako nawóz potrzebny do zakwitnięcia bodhisattwów (nauczycieli duchowych). Cuchnąca woń nawozu społeczeństwa, złożonego z rozkładającej się moralności i złudzeń, wyzwala pilną potrzebę zakwitnięcia pączkującej świadomości bodhisattwy. Po przebudzeniu on lub ona dzielą się objawieniem z innymi nasionami "stanu Buddy", zachęcając je, by też zakwitły. To chyba niedobrze, że tak niewielu osiąga szczyt swoich możliwości, jednak tak mały procent zakończonych sukcesem działań jest charakterystyczny dla całej natury. Mama-dąb musi wyprodukować mnóstwo żołędzi, zanim jedno jej dziecko stanie się drzewem. Akceptujemy to proste prawo natury albo go nie dostrzegamy, ale czujemy się obrażeni, kiedy odkrywamy, że to samo prawo odnosi się do rozwoju ludzkiej świadomości. Mistycy twierdzą, że ludzkość pojawia się na świecie pod postacią miliardów nasion pełnych nadziei; w końcu i tak niemal wszyscy umierają jako nawóz służący następnym pokoleniom. Głębokie zakorzenienie w tradycji utwardza łupiny ich nadziei i marzeń i nie pozwala na rozłupanie. Nawet jeśli nasienie świadomości Chrystusowej stwierdza, że już czas na wydostanie się przez jedną ze szczelin istniejących w społeczeństwie, jest tylko jedna szansa na milion, że wyląduje ono w glebie, w której możliwa jest autentyczna przemiana. Jeszcze mniej prawdopodobne jest to, że mądry i współczujący ogrodnik wepchnie małe nasionko głęboko w ciemną i wilgotną ziemię, by mógł rozpocząć się proces kiełkowania. Jedno spośród miliarda nasion może mieć wystarczająco dużo 300 Jutro pełne błogosławieństw szczęścia, by być potraktowane w tak troskliwy sposób i w końcu dać życie kwiatowi lotosu Buddy. Nigdy dotychczas rodzaj ludzki nie był w tak złym stanie, nigdy dotąd też nie potrzebował tak bardzo odpowiedniej gleby do rozwijania swej wyższej świadomości. Nie muszę chyba mówić, że moje ego nienawidzi idei, według której miałbym być jedynie obornikiem dla stanu Buddy - stanu osiągniętego przez innego człowieka. Mimo to, jeśli los przeznaczył mi rolę nasionka, które i tak zmieni się w nawóz - lub, określając to innymi słowy, jeśli mogę być przynajmniej źródłem nieświadomego bodźca, który wyzwoli potrzebę przebudzenia się u następnego Chrystusa czy Buddy - to niech tak będzie. Śmiało, moje ego, zmień się w nawóz! Ogrodnictwo ogrodnictwem, ale teraz chciałbym zająć się jeszcze przez chwilę wybuchami atomowymi, gdyż jest to jednak najodpowiedniejszy kontekst do rozważań o najbliższej przyszłości. Wpływ świadomości samego siebie na świat wydaje się raczej kwestią jakości, a nie ilości. Efekt, jaki wywierają przebudzeni na masę nieświadomej ludzkości, można porównać do proporcji, jaka istnieje pomiędzy atomem i jego wpływem na eksplozję termojądrową. Przypuszcza się, że rozbicie atomu świadomości będzie równie gwałtowne (w sensie duchowym, oczywiście). Detonacja medytacyjnej ciszy, oczekiwana pomiędzy 1993 i 2012 rokiem, mogłaby wysadzić nas nie w powietrze, ale w złotą przyszłość. Koniec świata, przed którym przestrzegają nas prorocy, nie musi być termojądrowym holocaustem cywilizacji ginącej pod koniec XX wieku. Być może czeka nas inny rodzaj "atomowego" wybuchu - wybuchu ludzkiej świadomości - w którym najmniejszą ilością materiału rozszczepialnego podtrzymującego reakcję łańcuchową nie będzie pierwiastek uran, ale planeta o tej samej nazwie. (Niespodzianka! Uran, miłościwie nam panujący w erze Wodnika, powraca. Wyważcie drzwi więzienia własnych ograniczeń i szukajcie wolności od znanego). Wizjonerzy naszego wieku licytowali się, czy liczba ludzi oświeconych potrzebna do rozpoczęcia procesu oswobodzenia ludzkości wynosi 5, czy może aż 200 buddaato-mowych Chrystusów. Guru Medytacji Transcendentalnej Maharishi MaheshYogi, który kiedyś w gronie swoich uczniów miał nie tylko Beach Boysów, ale także Beatlesów, twierdzi, że zaledwie jedna dziesiąta część procentu ludzkości wystarczy, żeby wytworzyć dobre wibracje niezbędne do zapoczątkowania światowego pokoju. Koniec wieku Kali to najmroczniejszy moment w historii. Eksplozja demograficzna spowodowała, że na ziemię spadła większa niż kiedykolwiek ilość nieświadomego ludzkiego balastu. Jak utrzymywał hinduski mistyk Osho, mroczne czasy wyzwalają większe ciśnienie nieświadomości, które może zaowocować wielkim buddaatomowym wybuchem radości i pełnej świadomości. Osho ocenił, że co najmniej 5 procent ludzkich nasion obdarzone jest potencjalną inteligencją konieczną do przebudzenia się i kiełkowania. Na stercie obornika, ocenianej na 5,8 do 6 miliardów ludzi nawożących Ziemię podczas koszmarnych lat dziewięćdziesiątych, można wyhodować zatem więcej potencjalnych pąków kwiatowych Buddy, niż istniało na Ziemi ludzi przez większą Duchowy bunt 301 część trwającej 4 miliony lat historii ludzkości - 290 do 300 milionów duchowych rebeliantów! Gdyby zaledwie dwustu spośród nich znalazło właściwych ogrodników, którzy by ich podlewali i pielęgnowali, byłaby to najwspanialsza grządka warzywna na następne dwadzieścia stuleci. Kto odgadnie nazwisko Mesjasza?! • Mesjasz chrześcijan: powtórne nadejście Jezusa Chrystusa. • Islamski Mesjasz: (według ortodoksyjnych sunnitów) Muntazar, następca Mahometa, który "u kresu czasu" zjednoczy wszystkie plemiona świata przez porozumienie. • Mesjasz Azteków i Majów: Powrót Quetzalcoatla - człowieka o oliwkowozielonej skórze z białą brodą, otoczonego świtą ludzi w czerwonych szatach. • Mesjasz Siuksów: człowiek w czerwonym płaszczu przybywający ze Wschodu. • Mesjasz indonezyjski: żyjący w XII wieku indonezyjski prorok Dżodżobodżo przewidział nadejście z Zachodu wielkiego duchowego króla po zakończeniu okupacji kraju przez Holendrów i Japończyków (wspominał też o wydarzeniach, które można zinterpretować jako żałosny koniec rządów indonezyjskich dyktatorów Sukamo i Suharto). • Mesjasz Hopi: Pahana, "szczery biały brat" ze Wschodu, będzie nosił czerwone nakrycie głowy i płaszcz i nadejdzie w towarzystwie dwóch pomocników niosących uświęcone symbole: swastykę, krzyż i potężny znak słońca (atomu?). Przywróci on indiańską wersję dharmy. • Mesjasz buddyjski: Maitreja, co znaczy albo "ten, który jednoczy świat", albo po prostu "przyjaciel", bardzo ludzki Bóg, o którym Budda powiedział, że będzie większym Buddą niż on sam. • Mesjasz buddyjski mahajany: Amida, wspaniały bodhisattwa przypominający Chrystusa. • Mesjasz japoński: kilkanaście japońskich sekt buddyjskich i shintoistycznych przewidziało nadejście odmiany buddyjskiego Maitreji, który pojawi się 8 sierpnia 1988 roku (8/8/88). • Mesjasz Maorysów: już ponad tuzin wodzów plemiennych w Nowej Zelandii w XIX i na początku XX wieku rościło sobie pretensje do tego tytułu. • Mesjasz koczowników środkowej Azji: Biały Burkan nadejdzie, kiedy mieszkańcy stepów odwrócą się od swych odwiecznych bóstw (w komunistycznej Rosji obowiązywał ateizm), by zaproponować im i całej rasie ludzkiej duchowe odrodzenie. • Mesjasz żydowski: jedyny i oryginalny Mesjasz, prawdziwy posłaniec Jahwe, Bóg Żydów, który przywróci swojemu ludowi status "narodu wybranego". Wiedzcie, że jego czas nadchodzi, gdy Izrael i Świątynia Salomona będą odbudowane (w latach dziewięćdziesiątych pomysł odbudowy świątyni wzbudza ogromne emocje). • Mesjasz Hindusów: Kalki albo Javada, dziewiąty i ostatni awatar w tym cyklu jugi. Jego ostateczne wcielenie przybędzie z Zachodu. 302 Jutro pełne błogosławieństw • Mesjasz szyitów: Dwunasty Imam, ostateczny przywódca religijny islamskiej sekty szyitów. On nigdy nie umarł, ale pojawi się na nowo u boku Chrystusa tuż przed nadejściem dnia Sądu Ostatecznego, by przepowiedni świętego Koranu stało się zadość. • Mesjasz sufitów: Khidr, tajemniczy doradca islamskiego podziemia duchowego. Jest on sufickim odpowiednikiem Dwunastego Imama szyitów i Muntazara sunnitów. • Mesjasz Zoroastrian: Saoszjant, który, podobnie jak Zaratustra, ma nadejść w dwunastym tysiącleciu (A .D. 2000). • Mesjasz eskimoski: skandynawscy prorocy przewidują, że będzie to oliwkowo-zielony mężczyzna o białych włosach, z długą brodą, który nadejdzie ze Wschodu. • i tak dalej... i tak dalej... Prorocy zgadzają się ze sobą co do powtórnego nadejścia Chrystusa. Jasnowidze i wróżbici utrzymują, że jego obłok spłynie z niebios właśnie w naszych czasach. Każdy ma szansę odgadnąć, który z wypatrywanych mesjaszów (o ile którykolwiek z nich) zstąpi na ten padół łez. Prorocy, którzy przepowiadają tryumf ich własnego kandydata na Mesjasza, nie mogą mieć racji - nie wszyscy naraz. Ich oczekiwania, dotyczące ich ulubionego Syna Bożego zwiastującego nową erę, są bardzo stronnicze. Trzeba jednak przyznać, że w swoich poszukiwaniach po omacku udało im się jednak coś odkryć, nawet jeśli dzięki swemu nastawieniu i uprzedzeniom nie są w stanie zinterpretować tego, na co się natknęli. Zawsze wśród nas przechadzali się mesjasze. Wiek Wodnika uświadomi nam, że każda istota ludzka jest Mesjaszem dla samej siebie. Jeśli za kryterium obraliśmy sobie przeszłość, całkowicie nowe nauki i niepokojąca moralność niejednego mistrza sfery duchowej ciągle nie dają nam spać po nocach. Oni chodzą wśród nas, nauczają nas, są przez nas ukamienowywani i truci. Niektórych potępiamy jako niebezpiecznych szaleńców, innych jako nawiedzonych maniaków. Naprawdę, nie mieliśmy racji, zasztyletowywując Zaratustrę, trując Sokratesa i Mahometa, ścinając głowę Sarmadowi, patrosząc i ćwiartując sufickiego mistyka Mansura al-Hallaya, pomyliliśmy się, robiąc zamachy na Buddę i mordując go w końcu przez podanie mu zatrutej żywności. Czy naprawdę właściwe było ukrzyżowanie Jeszui - Mesjasza i przemienienie go w fikcyjnego Jezusa Chrystusa? Poszukiwanie prawdy nie jest dziedziną ani starą, ani nową... Nikt tego nie rozpoczął, nikt w tym nie przoduje. Jest to zjawisko tak rozległe, że już wielu oświeconych ludzi pojawiło się, by pomóc w poszukiwaniach, a potem zniknęło. Osho(1986),SOC Ten, Który Jednoczy, narodzi się tutaj; będzie ich wielu. Nie będzie to tylko jedna, lecz wiele ludzkich istot. A kiedy Ten, Który Jednoczy narodzi się, będzie rósł i coraz więcej ludzi zostanie objętych jego myślami. Ambres(1985) Duchowy bunt 303 Prawda jest taka, że świat jest amatorem. To ludzkość jako całość Jest amatorem w ludzkiej postaci, a nie jakaś szczególna istota ludzka... Jedynie całość jest Boskim Objawieniem, bez żadnych wyjątków. Tak więc to nie Guru jest amatorem. Jest nim rodzaj ludzki. Adi Da Santosha (1974), GARB "POLE BUDDY". Świątynia "bezosobowego" Mesjasza. Wraz z upływającym czasem nowi ludzie będą wnosić swój wkład w rozwój Jego, Który Jednoczy... Ten, Który Jednoczy, jest przeciwieństwem starych idei i wszystkich ich właściwości, które ograniczają miłość. Jednak stare idee były niezbędne dla narodzin nowych idei [czyli były nawozem koniecznym do zakwitnięcia]. Wszystko Jest jednością. Wszystko, co nowe, wcale tak naprawdę nie Jest nowe. Wszystko zostało już powiedziane przez różnych mistrzów w różnych czasach, ale tylko teraz, w nowych czasach, ludzie to zrozumieją i będą żyć z tym w zgodzie. Wy wszyscy razem, którzy tego słuchacie, Jesteście ciałem Tego, Który Jednoczy, ciałem i członkami... Razem Jesteście nową ideą w nowych czasach. Ambres (1985) Człowiek przez długi czas żył tak, jak żył [życiem pełnym gwałtu i pozbawionym świadomości]. Przed końcem obecnego wieku możliwe Jest jeszcze wykonanie decydującego skoku. Człowiek albo umrze podczas trzeciej wojny światowej, albo wzniesie się i stanie się nowym człowiekiem. Zanim to nastąpi, potrzebne jest wielkie pole Buddy - pole, na którym posieJemy przyszłość. Osho (1977),DISUTRA Dostrojenie się do w pełni rozwiniętego pola mistrza, na którym zaszły wszystkie te procesy ewolucyjne, pozwala na spotęgowanie i przyspieszenie tych zmian lub, w efekcie, włączenie się w ten system bez konieczności przechodzenia pewnych procesów, kojarzonych z indywidualnymi zmaganiami o własny rozwój. Adi Da Santosha (1978), BDY W dawnych czasach złe rzeczy szybko się rozprzestrzeniały, lecz teraz szybko rozprzestrzeniają się rzeczy dobre. Jeśli zrozumiecie... wszystko zacznie okazywać się cudowne i piękne, i w sposób naturalny sprawi, że ludzie przestaną marnotrawić rzeczy albo pożądać rzeczy zbędnych. To przebudzenie udziela się innym i szybko będzie przekazywane wszystkim wokół nas. Tamo-San (1989), AWKW 304 Jutro pełne błogosławieństw Era Wodnika wspiera duchowych samotników, a nie posłuszne owce. Wszystkich duchowych buntowników łączą z sobą ich różnice. Anarchia jest więzią, która ich jednoczy. Oni nigdy nie będą żołnierzami żadnego Chrystusa - ani hitlerowskiego, ani świętego. Autentyczni guru paradoksalnej ery Wodnika nie będą mesjaszami odgrywającymi rolę Rybiego zbawiciela, będą po prostu drogowskazami dla ludzi obdarzonych buntowniczą naturą i poszukujących własnej drogi. "Mesjasz" jutra nie jest człowiekiem, nie jest nawet Synem Człowieczym - jest on duchową siłą wytwarzaną przez wiele istot ludzkich, które mają jedną rzecz wspólną - samodzielne poszukiwania samego siebie. Każdy z szukających będzie podtrzymywany na duchu niepowtarzalnym pragnieniem swych współtowarzyszy, starających się o duchową przemianę. Samotność rodzi wspólnotę. Razem ze swymi ludźmi mistrzowie ery Wodnika rozpłyną się w nowe zjawisko w ewolucji oświecenia - masową obecność wielkiego Mesjasza, zwaną polem Buddy. W odróżnieniu od świątyń i klasztorów w przeszłości owo pole to nie tyle miejsce, ile raczej źródło wspólnie dzielonej świadomości, gdzie energie wielu poszukiwaczy łączą się razem w cichej łączności duchowej, w której może nastąpić buddaatomowa reakcja łańcuchowa. Gurdżijew przeczuwał, że każdy z poszukujących może wpłynąć na stu innych, z których każdy z kolei "przestroi" stu następnych na inny, celebrujący życie stan świadomości. Mistyk Osho wierzył, że największą szansą dla ludzkości jest stworzenie zbiorowej i udzielającej się wszystkim świadomości, którą nazwał Arką Świadomości Noego. Tylko nowicjusze w dziedzinie duchowości mogą utrzymywać... Że są pępkiem świata, że są jedynym zrodzonym synem Boga, Że są zbawicielami całego świata, że są posłańcami Boga... Nie rozumieją oni nawet tego prostego prawa, że każdy musi zbawić się sam, że każdy musi być swoim własnym zbawicielem. To jedyna możliwość. Zupełnie wystarczy, jeśli zajmiesz się samym sobą. Wtedy twój spokój staje się zaraźliwy; wtedy twoja cisza zaczyna rozprzestrzeniać się naokoło, zdobywając serca innych ludzi. Wtedy twoja miłość zaczyna przelewać się wokół i dociera do tych, których nawet nie znasz; miłość daje im nowy taniec, nową piosenkę. To jednak dzieje się w sposób naturalny; ty nie jesteś tego sprawcą. Osho (1987), REBL Proponowana masa krytyczna oświecenia. Zamierzam dokonać na świecie pewnej rzeczy i w dodatku dokonać tego z niezmąconĄ koncentracją. Zaangażowałem się w Jedną tylko podstawową sprawę: chcę wyswobodzić człowieka. Pragnę wyzwolić go ze wszystkich klatek, ze wszystkich strachów, ale nie chcę zakładać religii i nowych sekt ani wymyślać nowych teorii i nowych Duchowy bunt 305 filozofii. W tym momencie zapytacie mnie, naturalnie, dlaczego przemierzam cały świat, ciągle mówiąc i mówiąc. Odpowiem wam, dlaczego. .. Jeśli znajdzie się chociaż pięć osób, które będą słuchały, które będą żyły, których twarze zwrócone są w kierunku wieczności, to wystarczy. Potrzeba tylko dziesiątej części jednego procentu ludzkości, by zapoczątkować pokój na świecie. MAHARISHI MAHESHYOGI Nie potrzebuję setek tysięcy uczniów. Wystarczy, jeśli zdobędę setkę ukształtowanych ludzi, wyzbytych małostkowego egoizmu, którzy staną się narzędziami Boga. Sri Aurobindo Nawet jeśli tylko stu ludzi przypomni sobie siebie samych, świat można będzie ocalić. G. J.Gurdźijew ...Nawet jeśli będzie dwustu żarliwych, oświeconych ludzi, cały świat stanie się oświecony, gdyż owe dwieście pochodni może przekazać ogień milionom ludzi. Ci pozostali ludzie takie niosą pochodnie, ale nie są one zapalone. Mają wszystko z wyjątkiem ognia. Ale kiedy ogień jest przekazywany z pochodni na pochodnię, pierwsza pochodnia nic na tym nie traci. Rozszczepianie atomu dharmy. Gdyby któregoś dnia wszyscy odrzucili na bok wszystkie urazy i pozbyli się wszystkich samolubnych bodźców, do zmroku świat przeszedłby rewolucję. Taka jest siła dusz działających wspólnie na rzecz korzystnej przemiany! Gdyby człowiek wybrał takie rozwiązanie, mógłby z dnia na dzień przenieść cuda XXI wieku do naszego żałosnego stulecia przez całkowitą zmianę swojego sposobu myślenia. To, niestety, nie wydarzy się w tym stuleciu, ale rozpocznie się w następnym... Właśnie to zjawisko [zmiana osi ziemskiej, którą duchy Ruth Montgomery traktują dosłownie, w sensie fizycznym; inni prorocy zaś mówią o przemianie duchowej] tak bardzo wstrząśnie ludzkością, że człowiek poświęci się całkowicie pomaganiu innym, a pozytywne myśli rozprzestrzenią się w takim stopniu, że będzie to wyglądało na działania całkiem innej rasy ludzkiej. A Jest to zwykła 306 Jutro pełne błogosławieństw demonstracja tego, jak potężnych rzeczy może dokonać właściwe myślenie. Duchowi Przewodnicy Ruth Montgomery (1979), AMG Jeśli zrobimy dobry użytek z nauki i gdy uda nam się uniknąć niszczycielskiej siły. jaką nauka niesie z sobą, wtedy - tak to widzę -XXI wiek może być najbardziej religijnym stuleciem na Ziemi. XXI wiek zrodzi tak wielu Buddów, tak wielu oświeconych: więcej, niż dotychczas wytworzyła cała historia rodzaju ludzkiego. Sytuacja będzie bardzo podobna do tej, którą obserwujemy dzisiaj w nauce: czy wiecie, jaka jest proporcja pomiędzy liczbą naukowców, którzy żyją na Ziemi obecnie, a liczbą naukowców, którzy istnieli dotychczas w historii ludzkości? Będziecie zdumieni: 90 procent wszystkich naukowców żyje współcześnie. W całej historii człowieka - przez 10 tysięcy lat - istniało ich zaledwie 10 procent. Dziś żyje 90 procent! Cóż takiego się wydarzyło? Eksplozja nauki, ot co. Dokładnie ID ten sam sposób nastąpi eksplozja religijna. 90 procent wszystkich buddów będzie żyć w XXI wieku. Wszyscy zaś buddowie i oświeceni przeszłości składać się będą zaledwie na 10 procent. Osho(1979),HTMC "Wewnątrz". Oto podstawa całego duchowego prawa, która zostanie wam przekazana w sposób następujący: Doświadczenie człowieka nie zna takiego działania, które nie ma swojego początku albo celu lub duchu tych zaleceń i które musi doznać niepowodzenia, jeśli tylko opiera się ono na duchu prawdy. Każdy zatem zapytałby wtedy: "To co ja muszę w związku z tym zrobić? "Nie: "co zrobi ten, tamten albo inny władca, inny właściciel biura, albo co zrobi jakaś inna osoba, ale każdy powinien zapytać: "Co ja muszę zrobić z warunkami ekonomicznymi, w których się znajdujemy?". Żyjcie więc każdego dnia i w każdej godzinie tak, by wcielać w życie przykazania, wywierające wpływ na wasze życie i na życie wszystkich, z którymi każdego dnia się kontaktujecie. Edgar Cayce (1933), NR 3976,14 Zakończcie wasze kłótnie, przestańcie wygłaszać kazania choć na chwilę, oderwijcie się trochę od swej pracy i popatrzcie tutaj. Wy, którzy dręczycie innych, wy, którzy jesteście dręczeni przez innych; wy, którzy sądzicie, i wy, którzy jesteście osądzani - popatrzcie tutaj. Duchowy bunt 307 tak. Osadzanie i bycie osadzonym - Jedno i drugie Jest żałosne. Wysilać się, walczyć, miotać się w pułapce codziennego wyścigu szczurów - po co to wam? Dlaczego? W Jakim celu? Tamo-San (1960). LOOK Wierzę bezgranicznie, że nikt nie chce wybrać samobójstwa. Do chwili obecnej człowiekowi udawało się przetrwać bez dokonania przemiany, bo nie istniała paląca potrzeba JeJ dokonania. Osho(1984),BOPR Jedyne środki, zdolne obecnie uratować istoty żyjące na planecie Ziemia byłyby takie... że każdy z tych nieszczęśników powinien w czasie swego istnienia nieprzerwanie czuwać i być świadomy nieuchronności własnej śmierci, a także śmierci każdego, na kogo kieruje on swój wzrok albo kogo obdarzy swą uwagą. Jedynie takie doznanie i taka świadomość Jest w stanie zniszczyć egoizm, który się w nich wykrystalizował i który pochłonął całe ich wnętrze. G. J. Gurdżuew (1924-1927), BEELZB Mówię wam: zło nie istnieJe, tak Jak nie istnieją na świecie złe siły. Są Jedynie ludzie obdarzeni świadomością i ludzie, którzy śpią Jak zabici - a spanie nie stanowi siły. Cała energia skupiona Jest w rękach ludzi przebudzonych. Jedna przebudzona osoba może przebudzić cały świat. Jedna zapalona świeca może zapalić miliony innych świec. nie tracąc przy tym ognia. Osho(1986) Pomyślcie: czego jeszcze ludzie, w dobry sposób świadomi, nie zrobili, by uratować ten świat? I mimo to... Wszystkie wysiłki mające na celu zaprowadzenie pokoju na Ziemi kończyły się niepowodzeniem; w najlepszym wypadku udawało nam się przetrwać wojny i katastrofy, do których się przyzwyczajaliśmy, a ból uśmierzaliśmy obietnicami życia po śmierci. Ustaliliśmy prawa, według których działamy, bo nie jesteśmy zdolni żyć w zgodzie z własną świadomością. Narzucone nam sumienie społecznej moralności uniemożliwia życie poza odruchowym, mechanicznym kultem obowiązku i poza wykonywaniem poleceń i rozkazów. W najlepszym wypadku nasza cywilizacja funkcjonowała, ale jeszcze nie udało się jej zakwitnąć. Wszystkie wysiłki na rzecz ocalenia świata doprowadziły nas jedynie do tych niebezpiecznych rozstajów. Można rozpaczać z powodu 10 tysięcy lat porażek albo spojrzeć na każdą zawiedzioną nadzieję, jak na kolejny krok zbliżający nas do sukcesu. Miejsce i stan, w którym się obecnie znajdujemy, mówi mi, że ludzkość już wkrótce znajdzie odpowiedź. 308 Jutro pełne błogosławieństw Czeka nas albo przerażający dzień jutrzejszy, albo dzień jutrzejszy objawienia. Jasnowidze usiłują przekazać nam instrukcje, jak wybudować most do bezgranicznej przyszłości, zamiast wlec się noga za nogą, potykając i przewracając, niosąc brzemię umiłowanych przez nas tradycji i wierzeń, w stronę tak łatwej do przewidzenia klęski. Być może nie jesteśmy w stanie uratować naszej planety, gdyż niemal nikt z nas nie zdaje sobie sprawy, na czym polega oczywisty i niezbędny do jej uratowania pierwszy krok. Ten krok nie może być nawet wzięty pod uwagę, bo jesteśmy zaprogramowani na przeszłość i nie domyślamy się, że trzeba go zrobić. Klucz jest pewnie obok, może nawet bliżej. To właśnie dlatego nie mogliśmy go nigdy znaleźć mimo tylu przeżytych pokoleń i upływających eonów. Społeczeństwo wytresowało wszystkich tak, żeby nikt nie mógł dostrzec tego klucza. Poznałem tę ściskającą za serce prawdę w każdej kulturze, w której się znalazłem; różnice istniejące pomiędzy fasadami moralności i tradycji poszczególnych kultur nie zmieniały absolutnie nic. Jest taka stara wschodnia przypowieść. Bóg zmęczył się i ma już dosyć wysłuchiwania wszystkich modłów, które kieruje do niego nieszczęśliwa ludzkość. Mówi diabłu, że najchętniej rzuciłby to wszystko i schował się gdzieś na najodleglejszej gwieździe. "Z czasem cię znajdą - odpowiada diabeł. - Jak wiesz, masz przed sobą całą wieczność, więc nie potrwa długo, zanim znów cię dopadną. Nie martw się jednak - ciągnie diabeł - mam na to sposób. Po prostu ukryj się za ich oczami. Nigdy nie przyjdzie im do głowy, żeby cię tam szukać". Sposób na nie kończące się jutro pełne szczęścia to zdanie sobie sprawy z tego, że problem stanowimy ty i ja, że wszyscy jesteśmy problemem. Przestań usprawiedliwiać się przeszłością. Twój jedyny dom, jaki masz w kosmosie, płonie, i każdy z nas jest jednakowo odpowiedzialny za zapalenie zapałki i odwrócenie się plecami, by nie widzieć tego, co się dzieje. Ty stanowisz problem, ty jesteś też odpowiedzią na ten problem. Pierwszego impulsu na drodze ku ocaleniu świata szukaj wewnątrz siebie. Epilog. Od dzisiaj na zawsze. By poznać przyszłość, trzeba najpierw poznać teraźniejszość... G. J. Gurdżijew (1915), MIRA Nie ma czasu, który można by zmarnować na wyłączne uspokajanie się. Natychmiastowa przemiana jest bezwzględnie konieczna; istnieje ku temu paląca potrzeba, z jaką człowiek nigdy dotychczas się nie spotkał. Z Jednej strony, macie pecha, bo wkrótce nie będzie przyszłości. Z drugiej strony, szczęściarze z was. bo kryzys Jest tak ciężki - kto wię, czy to nie pomoże wam się obudzić. Nie myślcie o świecie, myślcie o sobie. To wy Jesteście światem i Jeśli wy zaczniecie być inni, to świat także zacznie być inny. Pewna jego część, bardzo istotna część, zaczęła być inna: świat zaczął się zmieniać. Angażujemy się zawsze w zmienianie świata. To ucieczka donikąd. Zawsze miałem takie odczucie, że ludzie, którzy chcą, by zmieniali się inni, w rzeczywistości uciekają od własnych frustracji, własnych konfliktów, własnych lęków, własnej udręki. Ich umysły skupiają się na czymś innym, gdyż nie są oni w stanie zmienić samych siebie. Łatwiej Jest próbować zmienić świat, niż zmienić samego siebie. Osho(1987),HISP,GRCH By poznać przyszłość, trzeba najpierw poznać teraźniejszość ze wszystkimi szczegółami, trzeba też znać przeszłość. Dzień dzisiejszy Jest tym, czym Jest, gdyż wczoraj było tym, czym było. Jeżeli dzień dzisiejszy jest taki Jak wczorajszy, to jutro będzie takie jak dzień dzisiejszy. Jeśli chcecie, by jutro było inne, musicie zmienić dzień dzisiejszy. G.j. Gurdżijew (1915), MIRA Jeśli żyjecie każdą chwilą, jest to jedyny sposób, w jaki warto żyć. A jeśli przeżywacie każdą chwilę w sposób możliwie wspaniały, każdy następny wasz moment będzie jeszcze wspanialszy - bo wiecie już, jak żyć. Stajecie się coraz zręczniejsi, coraz bardziej pomysłowi. Każdy 310 Epilog moment staje się dla was nauką, jak zaczerpnąć z życia najwięcej. Jeśli człowiek potrafi przeżyć swe jedyne życie w sposób pełny i całkowity, wtedy będzie mógł poznać, jak smakuje prawda, jak smakuje wieczność... jak smakuje owoc, którego nie udało się skosztować Adamowi i Ewie. Osho(1986),SOC Proroctwo to okno, przez które możemy dostrzec skutki naszych obecnych działań. Nie ma z niego jednak wiele pożytku, jeśli zagłębiamy się dzięki niemu w przyszłości, zapominając zupełnie o chwili, która właśnie upływa. Jak długo wszystkie rzeczy poruszają się, rosną i umierają - czy to ogromne gwiazdy, czy najmniejsze subatomowe struktury, i jak długo istnieje życie wraz z jego dopełnieniem - śmiercią, tak długo nie ma prawdziwego bezpieczeństwa. Złudzenie bezpieczeństwa bezustannie odciąga naszą uwagę od potrzeby zmiany. A jedyną chwilą, w której musimy przyjąć wyzwanie i coś zmienić, jest właśnie chwila obecna. Teraźniejszość to wieczność sama w sobie, czekająca na nas i oferująca nam swe przestrzenie, na których możemy odpoczywać i bawić się. My jednak tego nie zauważamy. Nie widzimy tego wszystkiego przez dym pożaru - to dymi nasza własna obsesja, związana z dniem jutrzejszym. Niech książka, którą wam daję, posłuży jako gaśnica: rozprawicie się za jej pomocą z waszymi obsesjami przyszłości. Wszystko, co nam pozostało, to... chwila obecna. A Bóg kryje się tuż za waszymi oczami. Bez względu na to, gdzie byłam, i bez względu na to, co widziałam, zawsze byłam i zawsze jestem w raju... Nie ma innego raju. Tamo-San (1989), AWKW Ta Ziemia może być samą wspaniałością, magią, cudem. Jesteśmy do tego zdolni - myśmy po prostu nigdy tego nie próbowali. Człowiek nigdy nie dał szansy posiadanym przez siebie możliwościom, dzięki którym może rozwijać się, kwitnąć, wnieść w swoje życie spełnienie i zadowolenie. Osho(1987),GRCH Ostatecznie wszyscy zrozumieją, że koniec świata był po prostu pewnym rodzajem oczyszczenia. Mario De Sabato (1971) Encyklopedia wizjonerów. Abdul-Baha, Abd al-Baha (1844-1921), najstarszy syn i następca Bahaulla. Po śmierci ojca stał się duchowym przywódcą bahaizmu i jego interpretatorem. Przez większą część życia Abdul-Baha szerzył zasady wiary z nowej rezydencji ruchu mieszczącej się na wzgórzu Karmel (obecnie terytorium Izraela). Podobnie jak ojciec prowadził zdumiewająco obfitą korespondencję z wiernymi i zainteresowanymi bahaizmem z całego świata. Długie lata spędzone w więzieniu przetrwał cierpliwie, nie tracąc pogody ducha. W 1908 roku Abdul-Baha został zwolniony z więzienia. Wtedy też zaczął podróżować po Europie i Ameryce. Podczas wędrówek rozsiewał ziarna swej wiary w nadziei, że bahaizm rozprzestrzeni się na całym świecie. Możliwe, że to właśnie jego listy do światowych przywódców, w których wskazywał potrzebę utworzenia międzynarodowej ligi państw, pomogły w realizacji projektu powołania takiej organizacji (ONZ). Abdul-Baha znaczy Sługa Chwały. Evangeline Addams (1865-1932) nazywana była "amerykańską następczynią Nostradamusa". Pani Addams zaszokowała śmietankę towarzyską Bostonu, wybierając karierę astrologa. Później przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie w 1914 roku musiała bronić "honoru" astrologii przed sądem; oskarżono ją o złamanie przepisu stanowego zabraniającego przepowiadania przyszłości. Proces wygrała. Zaproponowała, żeby sąd przezwyciężył uprzedzenia i poddał astrologię próbie. Poprosiła też, żeby jej obronę oprzeć na horoskopie, który obiecała postawić zupełnie nieznanej osobie. "Oskarżona podnosi astrologię do rangi nauki ścisłej", brzmiało orzeczenie przewodniczącego składu sędziowskiego. Był on pod takim wrażeniem przeprowadzonej przez panią Addams analizy osoby jego syna, że osobiście dopilnował, aby zakaz prowadzenia praktyki astrologicznej w stanie Nowy Jork został zniesiony. E. Addams została osobistym astrologiem milionera J. P. Morgana, dla którego co miesiąc układała horoskopy dotyczące spekulacji na giełdzie nowojorskiej. Służyła także radą milionom słuchaczy swojego ogólnokrajowego programu radiowego. Wśród wielu jej proroctw, które się ziściły, była, między innymi, przepowiednia śmierci króla Anglii Edwarda VII. Przepowiedziała też porażkę, jaką poniósł w wyborach prezydenckich Herbert Hoover (pokonany przez "czarnego konia" Warrena G. Hardinga). Najlepsza jednak była w (trafnym) przepowiadaniu śmierci. Nie pomyliła się także, wyznaczając datę własnego zgonu na koniec 1932 roku. Adi Da Santosha (ur. 1939). "Świadomie postanowiłem urodzić się na Zachodzie" - twierdzi amerykański mistyk. Znany pod wieloma imionami, życie rozpoczął jako Franklin Albert Jones na Long Island w Nowym Jorku. Podobno już w wieku dwóch lat zdał sobie sprawę z tego, że jego misją jest wprowadzanie innych na "drogę serca". Jak sam twierdzi, podjął w ten sposób decyzję, by prowadzić normalne, szare życie, zrzec się swojego oświecenia i stanu "jasności", w którym się znajdował, i dzielić codzienne cierpienie z innymi ludźmi. Studiował później religię i filozofię na Uniwersytetach Stanforda i Columbia. W 1964 roku spotkał swojego pierwszego nauczyciela duchowego, Amerykanina Swamiego Rudrananda, który później przekazał ucznia innemu guru, mieszkającemu w Indiach Swamiemu Muktanan-dzie. To właśnie w aśramie Muktanandy w Ganeshpu-ri dostąpił on kolejnego poszerzenia świadomości i został wyznawcą bogini Szikti (personifikacja energii boga w postaci żeńskiej w tantryzmie). W 1970 roku Franklin Jones doznał przebudzenia i osiągnął stan dziecięcej świadomości. Wtedy też zmienił imię na 312 Encyklopedia wizjonerów Bubba Free John. W pierwszym etapie swojej pracy duchowej przewodził stale zwiększającej się grupie "poszukiwaczy", rekrutujących się głównie z Zachodu, martwił go jednak brak postępu uczniów w dążeniu do milczącej łączności duchowej z mistrzem. W 1973 roku nazwał się Da Pree John i rozpoczął drugi, bardziej tantryczny etap nauczania. Gdy przekonał się, że ludzie nie dojrzeli jeszcze do osiągnięcia duchowego wyzwolenia przez traktowanie swego mistrza w nabożny sposób, Da Pree John "przejął" ich styl życia, by w ten sposób ukazać im ich własną wewnętrzną pustkę. Był to czas szalonych zabaw i przyjęć, trwających czasem dniami i nocami, przez całe miesiące; w przerwach między zabawami oddawano się długotrwałym medytacjom, stosowano odosobnienie i techniki oczyszczające. Da Free John nauczał, że poszukiwanie Boga jest bezowocne i że wyzwolenie osiągniemy dopiero wtedy, gdy sami zrozumiemy, że już jesteśmy wolni. Do 1986 roku Da Free John opublikował czterdzieści książek i założył trzy aśramy: na Fidżi, w Kalifornii i na Hawajach. Pewnej nocy jego uczniów w aśramie na Fidżi obudził głos mistrza rozlegający się przez radiowęzeł. Dał on wówczas wyraz swemu niezadowoleniu, że mimo wszelkich jego starań, by pomóc ludziom, nikt nic nie zrozumiał i że w związku z tym nie ma sensu pozostawanie dłużej w powłoce cielesnej. Świadkowie twierdzą, że mistrz zasłabł wtedy i zapadł w stan bliski śmierci, uczniowie zaś utrzymują, że umarł na kilka minut. "To wydarzenie stało się moimi prawdziwymi narodzinami - wyjaśnił później Da Free John. - Stałem się wtedy podobny do ludzi". Doświadczenie to było w pewnym sensie pokrewne powtórnemu oświeceniu i zapoczątkowało trzeci etap jego nauk. Mistyk przyjął wtedy imię Da (Kalki) Love Ananda. Być może to deklaracja, że jest on ostatnim awatarem (bóstwem w ludzkiej postaci), zamykającym okres Kali (według hinduskich wierzeń imię ostatniego awatara brzmi właśnie Kali). Obecnie mieszka niemal w całkowitym odosobnieniu w Shree Love Anandashram - założonym przez siebie ośrodku pracy duchowej na wyspie Naitauba w archipelagu Fidżi. Medytuje, utrzymując stan niemej łączności z niewielką grupą bliskich mu uczniów. 30 kwietnia 1991 roku Da (Kali) Love Ananda obwieścił swoje nowe imię: Da Avabha-sa, co najogólniej znaczy Jasny; było to następstwem uznania go przez zwolenników za -jak to określił jego uczeń i biograf Saniel Bonder - "promieniejące objawienie Boga w ludzkim ciele". Bonder dodaje, że imię wskazuje rolę Avabhasyjako sat--guru, czyli "tego, który rozświetla ciemności światłem prawdy". Da Avabhasa opisał swoją drogę do oświecenia w książce The Lion Sutra: "Nie ma i nigdy nie było niczego takiego jak ludzka tożsamość... To wy jesteście szczęściem szukającym szczęścia -bądźcie szczęściem! Bądźcie świadkami, to wystarczy". Jego uczniowie na całym świecie mieszkają we wspólnotach, wcielają w życie nauki mistrza i codziennie medytują przed jego wizerunkiem. W 1995 roku Da Avabhasa zmienił imię na Adi Da Santosha, żeby w ten sposób uczcić pogłębienie zbiorowej miłości i świadomości swoich uczniów. Ambres, istota rzekomo komunikująca się ze światem za pośrednictwem żyjącego współcześnie szwedzkiego stolarza Sturego Johanssona. Jest on uważany za skandynawski odpowiednik Edgara Cayce'a, gdyż, tak jak tamten, posiada zdolność wynajdywania bardzo skutecznych lekarstw, a także uzyskuje w transie wgląd do innych światów. Ten nieśmiały i skromny mężczyzna mieszkający w średnio zamożnej dzielnicy pod Sztokholmem zdobył światowy rozgłos w latach osiemdziesiątych, w czym znacznie pomogła mu Shirley MacLaine. Hollywoodzka aktorka opisała Ambres w swojej bestsellerowej i zekranizowanej później książce Na krawędzi (Out On A Limb), w której opowiada o własnych poszukiwaniach duchowych. Arghati przepowiednie. Żyjący na wysoko położonym, skutym mrozem płaskowyżu Shang Tang w górach Tybetu smagli koczownicy mongolskiego pochodzenia snują opowieści o legendarnym królestwie, zwanym Arghati, które kryje się głęboko pod powierzchnią ziemi. W samym wnętrzu ziemi wielki władca, znany jako Król Świata, oczekuje na bardziej światłe czasy, w których mógłby opuścić wraz ze swoją świtą podziemne miasta i dzielić się wiedzą z tymi ludźmi, którzy przetrwają nadchodzący kataklizm. Jeśli ptaki w himalajskich dolinach przestaną śpiewać, a stada dzikich koni staną w miejscu jak wryte, koczownicy z obszarów środkowej Azji powiedzą wam, że król Arghati wygłasza nowe proroctwa. Śri Aurobindo (1872-1950), bengalski mistyk i wizjoner. Urodził się w Kalkucie w Indiach, wykształcenie zaś zdobywał w Anglii, gdzie w 1892 roku ukończył Kings College w Cambridge. Później powrócił do ojczyzny i został rewolucjonistą zarówno politycznym, jak i duchowym. W 1908 roku władze Encyklopedia wizjonerów 313 brytyjskie aresztowały go jako podejrzanego o udział w zamachu bombowym. Podczas trudów ciężkiego, więziennego życia zgłębiał tajniki technik medytacyjnych i jogi. Sri Aurobindo wyprowadził się z Kalkuty i po 1910 roku założył swoją aśramę albo szkołę nauk duchowych w Pondicherry. Tam też zaczął wydawać miesięcznik oraz zajął się twórczością literacką. W swoich pracach poruszał najróżniejsze tematy, duchowe oraz doczesne, ale przede wszystkim wskazywał, w jakim kierunku powinna potoczyć się przyszła fizyczna i duchowa rewolucja, zakończona narodzinami nowej ludzkości. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat życia Śri Aurobindo przebywał w ścisłym odosobnieniu, bardzo rzadko ukazując się swym zwolennikom. Jego następczynią została długoletnia uczennica Mira Alfas-sa, która później przejęła po nim spuściznę duchową. Uczniowie Aurobindo znali ją lepiej jako Matkę. Meher Baba (1894-1969). "A teraz idę" - tak brzmiały ostatnie słowa jednego z największych współczesnych hinduskich mistyków, a właściwie ostatnie wypowiedziane przez niego słowa. Nie zostały one wyszeptane na łożu śmierci, ale czterdzieści cztery lata wcześniej. Meher Baba pozostał milczącym mędrcem przez większą część swego życia na ziemi, porozumiewając się z otoczeniem najpierw za pomocą tabliczki do pisania, a później posługując się własną, specyficzną odmianą pisma. Urodził się w Punie w Indiach. Już jako dziecko obdarzony był ogromną energią i dlatego przyjaciele z młodych lat nadali mu przydomek Elektryczność. Pewnej nocy w styczniu 1914 roku słynna mistyczka z Afganistanu Babajan złożyła na czole młodzieńca pocałunek, otwierając mu drogę do nieskończonej radości poznania samego siebie. Przez dziewięć miesięcy po tym wydarzeniu Meher Baba zachowywał się jak lunatyk. "Kiedy po pocałunku Babajan przekonałem się, że jestem jak ocean - powiedział Baba - nie chciałem wracać z tego stanu radości, w którym znajdowałem się sam, by znów osiągnąć świadomość zwykłej "kropli"". Mimo że Meher Baba stawiał opór, jego guru Upasni Maharaj sprowadził z powrotem "ocean" do stanu "kropli", ciskając z wielką siłą kamień prosto między oczy ucznia. To zamknęło stan boskiego oświecenia, który Babajan otworzyła swym pocałunkiem. "Taki był początek mojego obecnego bezkresnego cierpienia w złudzeniach, które przeżywałem jednocześnie z moją bezkresną radością na jawie" - opowiadał Baba. W latach dwudziestych Meher Baba rozpoczął regularne podróże na Zachód, zyskując wielu nowych uczniów w Europie i Ameryce. Nowojorski telepata wypróbował kiedyś swój dar na Babie i... doznał szoku. "Nie mogę dojrzeć żadnej myśli" - wyjąkał zaskoczony. Baba, pisząc na swojej tabliczce, wyjaśnił, że nie posiada już umysłu i że jego czysta świadomość istnieje poza tą sferą. Meher Baba znany był również dzięki swojej pracy z mostami - poszukiwaczami drogi, którzy cierpią na "boskie szaleństwo". Zmarł 30 stycznia roku 1969. Siedział wtedy wyprostowany, z głową skierowaną w stronę nieba. Ostatnie słowa, jakie zapisał, brzmiały: "Nie zapominajcie, że jestem Bogiem". Roger Bacon (1247-1294), angielski mnich z zakonu franciszkanów. Pochodził z zamożnej rodziny; wcześniej okazał się buntowniczo nastawionym do życia chłopcem. Podczas edukacji Bacon przekroczył wytyczone nauce granice. Studiował w Oksfordzie i na Uniwersytecie Paryskim, gdzie zdobył tytuł magistra takich nauk, jak alchemia, astrologia, optyka, astronomia i matematyka. We współczesnym Baconowi średniowiecznym świecie Bóg był Wielkim Bratem, a teolog nieomylnym oficerem politycznym. Zakonnik zapisał się na kartach historii jako jeden z proroków najbardziej wyspecjalizowanych w przepowiedniach z dziedziny techniki. Gdy otworzy się pożółkłe i kruche karty jego dzieła Epistola de Secretis, można znaleźć opisane prostym, nie pozostawiającym wątpliwości językiem nowoczesne samoloty, samochody i statki, wiszące mosty, łodzie podwodne i śmigłowce. Rogerowi Baconowi nie udało się uniknąć zaciskającej się wokół niego pętli ortodoksji. Za głoszone przez siebie przepowiednie dotyczące "podejrzanych wynalazków" wtrącono go do celi więziennej, w której spędził czternaście lat. Na wolność wypuszczono go w 1292 roku; 2 lata później zmarł. Bahaulla, Baha'u'llah (1817-1892), irański mistyk, znany też jako Mizra Husajn 'Ali, który przyjął perski przydomek "Chwała Boga" po objęciu roli naczelnego patriarchy i duchowego mesjasza bahaizmu, religii wywodzącej się z islamu. Twórca religii Ali Mohammed, znany jako Bab (Brama), zmarł śmiercią męczeńską. Wybór, jakiego dokonał Bahaulla, naraził go na wieloletnie prześladowania ze strony ortodoksyjnych islamistów. Najpierw został uwięziony za działalność misjonarską, a następnie wygnany z Persji. 314 Encyklopedia wizjonerów Osiedlił się wraz z rodziną w Palestynie, ale i tam był narażony na ustawiczne szykany ze strony władz otomańskich. Wiele lat spędził w więzieniu w mieście Akkra. Jego uczniowie utrzymują, że czas spędzony w więzieniach Bahaullah znosił z radosnym, niemalże nieziemskim spokojem. Mimo najgorszych przejawów religijnej nietolerancji nie załamał się i dzielił swoją wizją zjednoczonej ludzkości z możnymi oraz biednymi tego świata. Czynił to prawie wyłącznie za pośrednictwem pisanych w więzieniu listów. U schyłku życia jego prześladowaniom położył kres ówczesny sułtan turecki, który zezwolił Bahaullahowi na spędzenie ostatnich lat przy realizacji projektu - mekki bahaistów, położonej niedaleko wzgórza Karmel w Izraelu. Thomas Banyaca (proroctwa Hopi), żyjący współcześnie członek starszyzny plemienia Hopi, któremu powierzono misję podzielenia się z białymi niektórymi fragmentami proroctw rdzennych Amerykanów, dotychczas sekretnych i nie udostępnianych nikomu. Ten gest jest znakiem, że przeżywamy właśnie ostatnie lata przed tym, jak znany nam świat będzie oczyszczony albo w ogniu termojądrowym lub cieplarnianym, albo też w ogniu duchowym. Zdaje się, że wizja Hopi jest najstarszym źródłem wszystkich dawnych proroctw rdzennych Amerykanów. 10 grudnia 1992 roku Thomas Banyaca przemawiał jako ostatni mówca przekazujący wiedzę starszyzn plemiennych członkom Zgromadzenia Ogólnego ONZ podczas uroczystości z okazji Międzynarodowego Roku Ludności Tubylczej ONZ. Recytował wtedy przepowiednie Hopi przed niemal pustym Zgromadzeniem Ogólnym. Oto, co między innymi powiedział: "Przywódcy duchowi Hopi mieli kiedyś wizję, że pewnego dnia światowi przywódcy zgromadzą się w Wielkim Domu Mica, aby uchwalić prawa i zasady, które pomogą rozwiązać problemy świata bez uciekania się do wojny. To zdumiewające -przepowiednia się sprawdziła i oto dzisiaj tu jesteście. Jednak spośród delegatów Narodów Zjednoczonych z całego świata, którzy przemawiali tu dzisiaj, jedynie garstka pozostała, by wysłuchać Motee Sinom (w języku Hopi znaczy to "pierwsi ludzie" albo "rodowici mieszkańcy")". Później Banyaca oznajmił, że jego misja polega między innymi na otwarciu drzwi ONZ dla rdzennych mieszkańców różnych stron świata oraz na ostrzeżeniu wszystkich przed straszliwymi katastrofami, które mogą się wydarzyć, jeśli nie podejmie się właściwych działań. "Indianie Hopi - mówił Thomas Banyaca - są przekonani, że wojna w Zatoce Perskiej była w rzeczywistości rozpoczęciem trzeciej wojny światowej, którą w porę powstrzymano; na szczęście nie posłużono się wówczas najstraszniejszym arsenałem zniszczenia. Nadszedł czas, by położyć na szalach wagi różne decyzje, jakie możemy podjąć, mając na względzie przyszłość świata. Wybór zależy od nas. Jeśli wy, narody świata, wywołacie następną wielką wojnę, to Indianie Hopi są przekonani, że po ludzkości zostaną jedynie zgliszcza i popiół. Dlatego właśnie starszyzna tak silnie nalega, aby Narody Zjednoczone otworzyły na oścież swe drzwi i wpuściły tubylczych przywódców duchowych; niech przemówią oni możliwie jak najszybciej". Faktem jest, że w noc poprzedzającą wystąpienia przedstawicieli narodów tubylczych z całego świata światło tkwiące nad kopułą Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych zgasło - Nowy Jork był świadkiem całkowitego zaćmienia Księżyca. Niedługo potem gwiazdy i Księżyc rozmazały się i przestały być widoczne, gdyż nadciągnęły rozległe burzowe chmury niosące ulewne opady i porywiste wiatry. 11 grudnia okazało się, że Nowy Jork przeżywa właśnie jedną z najcięższych powodzi w swojej historii. Drogi były zalane, domy porwane przez rwące rzeki; siedziba Zgromadzenia Ogólnego ONZ także doświadczyła powodzi. Tamtego dnia zalane zostały dolne piętra, konieczne było wyłączenie ogrzewania i klimatyzacji, cały personel zwolniono do domu. W momencie szczytowego ataku burzy Banyaca i członkowie starszyzny innych ludów tubylczych spotkali się w położonej na parterze sali konferencyjnej, tworząc wraz z przedstawicielami ONZ krąg modlitewny. Później kilkunastu uczestników zdarzenia mówiło, że na Manhattanie burza nie spowodowała już dalszych zniszczeń i zakończyła się po południu. Pastor Bartłomiej (Holtzhauser) ze Szwabii, żyjący w XVII wieku profesor teologii i pastor w kościele św. Jana w Tyrolu (Austria). Już w wieku lat czternastu był ogólnie szanowany za swoje zaangażowanie w sprawy religii. Pastor Bartłomiej odbywał częste modły w odosobnieniu, jego posty odznaczały się niezwykłą surowością, a swej wierze dawał wyraz w sposób bardzo żarliwy. Okoliczny lud czcił go i traktował jak świętego i wzór do naśladowania. Książęta i królowie wychwalali go za głębię intelektu, pastor był także częstym gościem na dworze elektora Jana Filipa. Pastor Bartłomiej dokładnie przewidział nadejście rewolucji francuskiej, sukces i upadek Hitlera, Encyklopedia wizjonerów 315 drugą wojnę światową i zimną wojnę, a także rakiety niszczące powłokę ozonową. Berossus, Berossos (II wiek p.n.e.), chaldejski astrolog, historyk i jeden z największych magów tamtych czasów. Fragmenty jego oryginalnych prac zachowały się po dziś dzień i dotarły do nas za pośrednictwem ocalałych prac rzymskiego myśliciela Seneki i wielkiego rzymskiego mówcy Cycerona. Starożytni Grecy twierdzili, że niemal wszystkie przepowiednie i wróżby Berossusa były trafne i niezwykle dokładne. Berossus cieszył się w Grecji tak wielkim szacunkiem, że w Atenach wystawiono mu pomnik - język posągu pokryty był warstwą czystego złota, co miało symbolizować prawdę zawartą w jego proroctwach. Był to człowiek obdarzony wielkim talentem naukowym, między innymi zgromadził i przetłumaczył na język grecki trzytomową historię Babilonu, zawierającą epicką sagę o Gilgameszu (czyli chaldejską wersję biblijnego potopu). Madame Bławatska Helena P. (1831-1891), słynna rosyjska okultystka. Urodziła się w Jekaterynosławiu w Rosji. W wieku lat siedemnastu poślubiła Nikifora Bławatskiego, ówczesnego radcę stanu. Życie małżeńskie nie odpowiadało jednak przyszłej okultystce i łączniczce ze światem duchów i już niedługo po ślubie rozstała się z mężem. Madame Bławatska zaczęła wtedy dużo podróżować po świecie. Podczas swych wojaży odwiedzała świątynie, ruiny oraz ośrodki nauk religijnych, od meksykańskich piramid Majów aż po świątynie w Indiach. Jej działalność to jeden z najważniejszych pomostów łączących wschodni mistycyzm z zachodnią kulturą. W 1873 roku osiadła w Nowym Jorku, gdzie cieszyła się sławą w kręgach spirytualistycznych. W tym czasie poznała pułkownika H. S. Olcotta, z którym założyła Towarzystwo Teozoficzne (1875). Później para przeniosła się do głównej siedziby Towarzystwa w Madras w Indiach. Św. Jan Bosco (1815-1888), urodzony w chłopskiej rodzinie, wychowany przez owdowiałą matkę. Od najmłodszych lat interesował się krzewieniem zasad religijnych wśród chłopców i młodych mężczyzn. W 1841 roku otrzymał święcenia kapłańskie. To właśnie dzięki Janowi Bosco powstały dziewiętnastowieczne domy pomocy dla młodocianych przestępców, pomagał też aktywnie przy zakładaniu szkół handlowych i rolniczych oraz szpitali i zagranicznych misji kapłańskich. Mówiono o nim, że w ciężkich czasach zawsze był w stanie zdobyć żywność dla swoich młodych podopiecznych. Przejmujący list napisany w 1874 roku do papieża Piusa IX, w którym św. Jan Bosco przepowiadał katolicką apokalipsę, jest do dziś przechowywany w archiwach Watykanu. Bertine Bouquillon, francuska zakonnica żyjąca w XIX wieku, otoczona kultem za swą świątobliwość i pobożność; poświęciła życie opiece nad chorymi w szpitalu św. Ludwika w St. Omer we Francji. Proroctwa zakonnicy dotyczyły nadejścia antychrysta; była przekonana, że "ostatnie dni" poprzedzające apokalipsę nie nastaną w czasach jej współczesnych, ale dopiero w XX wieku. Brahan Jasnowidzący, znany też jako Coinneach Odhar Fionsiche, był siedemnastowiecznym szkockim jasnowidzem, który przepowiadał przyszłość, posługując się wypolerowanym kawałkiem meteorytu. Brahan wykonywał najprostsze prace na farmie i czasami wygłaszał swoje przepowiednie. Ci, którzy go znali, utrzymywali, że był to bardzo bystry i realnie myślący człowiek. Niewiele czasu trzeba było, by jego sława rozniosła się na cały kraj. Coinneach zaczął być za swoje wizje wynagradzany dużymi sumami pieniędzy. Jego przepowiednie dotyczyły w znacznej mierze przyszłości Szkocji. Przewidział, między innymi, drogi kryte asfaltem, pociągi, gazociągi i wodociągi, a także znaczne rozluźnienie obyczajów w XX wieku. Jego bezlitośnie uczciwe przepowiednie sprawiły w końcu, że został spalony na stosie jako czarownik. Kiedy prowadzono go na miejsce kaźni, hrabina Seaforth powiedziała, że Brahan z pewnością trafi do piekła. Odparł jej na to: "Ja znajdę się w niebie, co ciebie nigdy nie spotka. Po mojej śmierci kruk i gołębica, lecące w przeciwne strony, spotkają się na chwilę nad moimi popiołami i usiądą na nich. Jeżeli pierwszy będzie kruk, to znak, że prawda jest po twojej stronie; jeśli jednak pierwsza wyląduje gołębica, sprawdzą się moje oczekiwania". Bezczelność skazańca tak rozwścieczyła hrabinę, że rozkazała oprawcom, aby przed spaleniem wetknęli głowę Brahana do beczki najeżonej wewnątrz gwoździami i wypełnionej płonącą smołą. Legenda głosi, że później hrabina i zgromadzony tłum ujrzeli gołębicę i kruka zlatujące z przestworzy i siadające na popiołach Brahana Jasnowidza. Podobno gołębica wylądowała pierwsza. Gautama Budda (567-483? p.n.e.), twórca buddyzmu. Urodził się jako Gautama Siddhartha niedaleko Kapilawastu na terytorium dzisiejszego Nepalu, w pobliżu granicy z Indiami. Był synem króla i wodza hinduskiego, pochodzącego z kasty 316 Encyklopedia wizjonerów wojowników. Astrologowie orzekli, że będzie albo wielkim zdobywcą, albo wielkim Buddą (przebudzonym mistrzem). W wieku 29 lat Gautama porzucił bezpieczne, książęce życie i został żebrzącym włóczęgą. Po sześciu latach ogromnych trudów zdobył oświecenie. Stało się to jednak dopiero wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że wszelkie wysiłki mające na celu realizację tego celu są daremne. Nauczał, że każdy przy narodzinach otrzymuje prawo bycia Buddą i że nie jest to żadne osiągnięcie, tylko stan, dzięki któremu poznaje się prawdę o sobie samym. Jako Budda wędrował po wschodnich Indiach i Nepalu przez następne czterdzieści pięć lat. Był w stanie zgromadzić wokół siebie nawet do 10 tysięcy uczniów i zwolenników jednocześnie. Po ośmiu nieudanych próbach zabicia Gautamy przez ortodoksyjnych Hindusów udało im się w końcu go otruć, najprawdopodobniej za pomocą skażonej żywności. Ostatnie wypowiedziane przez niego słowa dotyczyły nietrwałości świata. Nawoływał też zgromadzonych wokół siebie uczniów, by medytowali i obserwowali, jak działają i jak bardzo iluzoryczne są umysł, ciało i pragnienia. "Bądźcie światłem, które was oświeca" - taki był sens jego ostatniego przesłania. Powiada się, że Gautama Budda przyszedł na świat, osiągnął oświecenie i zmarł w dniach, na które przypadała pełnia Księżyca w maju. Edgar Cayce (1877-1945), jeden z najważniejszych proroków XX wieku. Urodził się niedaleko Hopkinsville w stanie Kentucky. Był prostym wiejskim chłopcem, nieśmiałym i dobrodusznym, a także bardzo religijnym. Zwykł mawiać, że co roku czytał od nowa Pismo Święte. Przebudzenie się jego szóstego zmysłu było następstwem kłopotów z nauką. Kiedy Edgar miał dziewięć lat, jego nauczyciel nazwał go idiotą, gdyż chłopiec nie potrafił poprawnie wymówić prostego słowa cabin (chata). Także ojciec nie był w stanie nauczyć syna, jak wymawiać wyrazy, i pewnego wieczora wyszedł z sypialni chłopca bez nadziei na zmianę tego stanu rzeczy. Cayce opowiadał później, że gdy już został sam w pokoju, usłyszał głos, który powiedział mu: "Teraz zaśnij, a my ci pomożemy". Chłopiec zdrzemnął się z podręcznikiem zamiast poduszki pod głową. Kiedy ojciec obudził go za pół godziny, obaj byli zaskoczeni, gdy okazało się, że Edgar potrafi bezbłędnie wyrecytować każdą lekcję z książki. Możemy być wdzięczni baseballowi za to, że pomógł Cayce'owi zdać sobie sprawę z własnych sił uzdrowicielskich. Podczas gry został poważnie zraniony kijem przez przyjaciela z lat dzieciństwa. Nieprzytomnego chłopca przeniesiono do domu. Tam, będąc jakby w transie, poprosił matkę, by przyłożyła mu pewien okład na kark, po którym to zabiegu bardzo szybko odzyskał przytomność. Szkołę porzucił po ukończeniu dziewiątej klasy. Ożenił się, został ojcem dwójki dzieci i próbował utrzymać rodzinę, pracując najpierw jako urzędnik, a później sprzedając książki i polisy ubezpieczeniowe. Z czasem w całym kraju zaczęło być coraz głośniej o niewykształconym wiejskim prostaczku, który miał zwyczaj kłaść się na łóżku i w transie zalecać praktyczne i skuteczne leki oraz kuracje. Naukowcy i dziennikarze zaczęli tłumnie odwiedzać Hopkinsville, by spotkać człowieka, którego syndykat prasowy Hearsta nazwał "śpiącym prorokiem Ameryki".W ciągu całego życia Edgara Cayce'a zarejestrowano tysiące przepowiedni. Przez długi czas odmawiał on przyjmowania wynagrodzenia za swoją pracę, aż w końcu żonie udało się go przekonać, by pobierał choćby umiarkowaną opłatę od tych, którzy mogą sobie na to pozwolić. Od ubogich Cayce nie brał jednak ani grosza. W 1927 roku przeprowadził się do Virginia Beach w stanie Wirginia, gdzie przy pomocy zamożnych mecenasów założył skromny szpital. Kiedy jego działalność uzyskała jeszcze większy rozgłos, zaczął się okres prześladowań ze strony miejscowych władz. Cayce'a dwukrotnie aresztowano: pierwszy raz za wykonywanie zawodu lekarza bez zezwolenia, a później za "przepowiadanie przyszłości" podczas wizyty w Nowym Jorku. Zarzuty jednak oddalono. Bardzo rzadko zdarzało się, aby Cayce doświadczał wizji przyszłości w pełni świadomie. Pewnego słonecznego popołudnia w czerwcu 1931 roku pracował w ogródku. W pewnym momencie wyprostował się, a motyka wypadła mu z rąk. Bez słowa pospieszył do domu i zamknął się w swojej pracowni. Po kilku godzinach wyszedł i wyjaśnił, że miał właśnie wizję wielkiej wojny, podczas której życie stracą miliony mężczyzn i kobiet. Zapisy sporządzone w latach trzydziestych podczas tysięcy sesji w transie zawierają dokładne daty i opisy dotyczące czasu trwania drugiej wojny światowej. Cayce opowiedział kiedyś szczegółowo swój sen, w którym stał na krawędzi czasu i przestrzeni; tam też spotkał małego chłopca trzymającego w ręku nożyczki. Cayce spytał piękne, uśmiechnięte dziecko, kim ono jest. "Jestem Śmierć" - usłyszał odpowiedź. Encyklopedia wizjonerów 317 Prorok, zaszokowany, powiedział: "Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie Śmierć". Chłopiec roześmiał się i wzruszył ramionami. "Nikt nie spodziewa się po mnie, że będę pięknym przeżyciem". "Do czego służą ci te nożyce?" - zapytał Cayce. Chłopiec-Śmierć odpowiedział mu, że gdy nadejdzie jego czas, nożyce przetną srebrny sznureczek, za pośrednictwem którego dusza łączy się z ciałem. 5 stycznia roku 1945 chłopiec zrobił użytek ze swoich nożyc. Tego samego dnia ciało Edgara Cayce^ spoczęło w grobie. Cheiro (1866-1936), pseudonim zawodowy (po grecku znaczy to "ręka"), którym posługiwał się brytyjski jasnowidz i chiromanta, hrabia Louis Hamon. Sławę zdobył dzięki umiejętności stawiania trafnych prognoz, pomagał sobie czytaniem z dłoni, numerologią i astrologią. Życie Hamona pełne jest barwnych i bardzo tajemniczych zdarzeń, w których intrygi mieszają się z okultyzmem. Podczas wojny chińsko japońskiej w 1905 roku był korespondentem. Panuje opinia, że hrabia wykorzystywał swój cudowny dar, pracując dla wywiadu brytyjskiego podczas pierwszej wojny światowej oraz że zmysłowa kobieta-szpieg Mata Hari była jedną z wielu jego kochanek. Hamon ożenił się dopiero pod koniec życia. Do tego czasu ustawicznie wykorzystywał swe zdolności do uwodzenia pięknych kobiet, przede wszystkim mężatek. Z czasem został mistrzem dżiu-dźitsu i nauczył się biegle posługiwać rewolwerem, tak na wszelki wypadek, gdyby zdradzany mąż chciał rozwiązywać kwestie honoru poza salą sądową. Mimo to wróżbita został kiedyś pchnięty nożem przez zazdrosnego męża. W 1930 roku Hamon przeprowadził się do Hollywood, by spróbować swych sił jako scenarzysta. Tam założył szkołę metafizyki i prawdopodobnie to właśnie on odpowiedzialny jest choć w części za przygotowanie podłoża, na którym wkrótce w Los Angeles miała bujnie zakwitnąć fascynacja tematyką New Agę i zjawiskami nadprzyrodzonymi. Nie musiał czekać długo, by wiele najjaśniejszych gwiazd Hollywood, takich jak Lilian Gish, Mary Pickford i reżyser Erich von Stroheim, zostało jego klientami, płacącymi pokaźne sumy za odczytanie ich losów z dłoni. W 1926 roku napisał Cheiro's Worid Predictions (Przepowiednie Cheiro dla świata), które uwspółcześnił w 1931 roku. W latach dziewięćdziesiątych, siedząc wygodnie w fotelu i czytając książkę hrabiego Hamona, można odnieść wrażenie, że czyta się historię ostatnich siedmiu dziesięcioleci. Hrabia Louis Hamon zmarł 8 października we własnym domu przy Hollywood Boulevard. Większość spirytualistów oraz wielbicieli metafizyki z południowej Kalifornii może przysiąc, że dom pod numerem 7417 jest nawiedzony. David Goodman Croly (1829-1889), amerykański jasnowidz. Urodził się w Irlandii, ale wychował w Nowym Jorku. Ceniony jako dziennikarz pracujący dla nowojorskiego dziennika "Evening Post", był też kierownikiem redakcji miesięcznika "World" w latach 1862-1872. Poślubił jedną z najlepszych amerykańskich dziennikarek, rzeczniczkę praw kobiet Jane Cunningham. Croly był w tamtych czasach dobrze znany i ceniony dzięki trafnym przepowiedniom finansowym. Przewidział, między innymi, finansową panikę z 1873 roku, na dwa lata przed tym wydarzeniem, oraz trafnie podał nazwę banku, który miał zbankrutować pierwszy (Jay Cook & Company), a także spółki kolejowej, która padła ofiarą krachu (Northern Pacific). W latach siedemdziesiątych kłopoty ze zdrowiem przerwały karierę dziennikarską Croly'ego. Pod koniec życia zaczął regularnie drukować w gazetach kolumnę, w której zamieszczał swe przepowiednie dotyczące finansów i polityki. Artykuły te zebrał później i wydał w formie książki pt. Glimpses ofthe Future (Przebłyski przyszłości) w 1888 roku. Croly zalecił czytelnikom, żeby czytali to teraz i "niech ocenią to w roku 2000". Wallace Czarny Łoś, żyjący współcześnie szaman z plemienia Siuksów Lakota, wnuk wybitnego szamana Czarnego Łosia. Znany jest jako Człowiek-Orzeł, ponieważ zawsze gdy przemawia, trzyma w dłoni orle pióro. Wallace Czarny Łoś powiedział kiedyś, że jest medium dla orlich duchów i stąd bierze się jego niezwykle powolny, a także urywany sposób mówienia. Cytowane w tej książce przepowiednie powstały podczas nadzwyczajnego zgromadzenia indiańskich wodzów i mistyków w Portland w stanie Oregon w 1985 roku. Rozważano wtedy dawne proroctwo Indian Hopi, według którego czas smutnego końca rasy ludzkiej jest już blisko. W 1990 roku Wallace Czarny Łoś wraz z Williamem S. Lyonem opublikował książkę Black Elk: Sacred Ways of Lokata (Czarny Łoś: Święte drogi Lakotów). Dalajlama, tytuł nadawany politycznemu i duchowemu przywódcy Tybetu. Słowo pochodzi z języka mongolskiego i można je przetłumaczyć jako "nauczyciel, którego mądrość jest wielka jak ocean". 318 Encyklopedia wizjonerów Nadrzędna rola, jaką dalajlama sprawuje w Tybecie, utrwaliła się podczas panowania V Dalajlamy, Lobsang Gyatso (1616-1682). Od tamtego czasu każdego następcę tytułu uważa się za wcielenie Czenrezi, świętego patrona Tybetu, który istnieje jedynie na poziomie duchowym jako naddusza. Czenrezi może ukazać się na poziomie fizycznym jako jeden z pięciu aspektów podduszy. Awalokiteśwara, duchowy aspekt współczucia, istnieje wcielony w dalajlamę, każdy dalajlama zaś uważany jest za wcielenie swego poprzednika. Kilka lat po śmierci dalajlamy mnisi obdarzeni zdolnościami nadprzyrodzonymi wysyłani są w różne strony świata z zadaniem odnalezienia duszy zmarłego przywódcy, odrodzonego w innym ciele. Każdy z kandydatów jest poddawany swoistemu duchowemu wywiadowi oraz próbie. Zadaje mu się wiele pytań i pokazuje pewne przedmioty; niektóre z nich należały kiedyś do zmarłego dalajlamy. Jeśli kandydat trafnie rozpozna pokazane mu rzeczy i przejdzie inne testy sprawdzające jego tożsamość, jest zabierany do wielkiej świątyni Potala w Lhasie - stolicy Tybetu, i tam przygotowywany do nowego życia, podczas którego będzie sprawował funkcje prezydenta kraju i zarazem papieża. Urząd obejmuje się tradycyjnie w wieku lat osiemnastu. XIII Dalajlama (1876-1933). Każda emanacja Czenrezi jako współczucia w ludzkim ciele jest czczona przez Tybetańczyków za jej wyjątkowe cnoty duchowe oraz za działania doczesne. Thupten Gyatso był uważany za jednego z najwybitniejszych dalajlamów od czasu wielkiego V Dalajlamy. Był on aktywnym działaczem i reformatorem, z równym powodzeniem wywiązującym się z zadań głowy państwa, jak i oświeconego mistrza. Jest to rzadkość, gdyż wielu dalajlamów było albo wspaniałymi przywódcami duchowymi i kiepskimi politykami, albo na odwrót. Thupten Gyatso dokonał wielu ważnych reform. Za jego panowania zwiększyła się liczba urzędników świeckich, ujawniono też korupcję panującą w klasztorach. Przeprowadził gruntowne zmiany w tybetańskim prawodawstwie i zniósł karę śmierci. To jemu Tybet zawdzięcza wejście do nowoczesnego świata, doprowadzenie elektryczności i telekomunikację. XIII Dalajlama był człowiekiem obdarzonym wielką siłą ducha i każdego dnia poświęcał co najmniej sześć godzin na medytacje i studiowanie świętych pism. Tuż przed śmiercią wypowiedział swoją słynną przepowiednię, w której przestrzegł rodaków przed nadchodzącą apokalipsą, inwazją chińskich komunistów na Tybet. XIV Dalajlama (ur. 1935), Tenzin Gyatso ma być według tybetańskiej przepowiedni ostatnim dalajlama. Został zmuszony do objęcia przywództwa politycznego jeszcze jako młodzieniec, kiedy chińscy komuniści w 1950 roku zajęli Tybet i rozpoczęli systematyczne niszczenie tybetańskiej kultury i religii, a także wymordowali około miliona Tybetańczyków pod hasłem "pokojowe wyzwolenie". W 1958 roku zakończone niepowodzeniem tybetańskie powstanie narodowe spowodowało, że młody dalajlama dobrowolnie wyemigrował do Dardżyling w Indiach (Bengal Zachodni). Od tamtego czasu podróżuje po całym świecie, broniąc sprawy swych ciemiężonych obywateli. Na początku lat dziewięćdziesiątych na jego przesłanie zwrócili uwagę przywódcy polityczni wielu państw. Jest porównywany z Mahatmą Gandhim i uważany za najwybitniejszego, odrzucającego siłowe rozwiązania przywódcę politycznego i religijnego końca XX wieku. Daniel, prorok Starego Testamentu, którego tożsamość jest właściwie niemożliwa do ustalenia. Mityczny Daniel może być w rzeczywistości kilkunastoma różnymi osobami. Pierwszą z nich mógłby być król Daniel ze starej ugaryckiej legendy z XVI wieku p.n.e.; następna to przykładowy (wraz z Noem i Hiobem) sprawiedliwy mąż w Księdze Ezechiela 14,14; trzecia to mędrzec znający tajemnice w Księdze Ezechiela 28,3. W rozdziałach od pierwszego do szóstego w Księdze Daniela nasz prorok jest młodym Żydem, który będąc wezyrem na dworze króla Nabuchodonozora, objaśnia królewskie sny, ale już w rozdziałach od ósmego do dwunastego to właśnie jego własne sny i objawienia muszą być interpretowane przez anioły. Jak gdyby tego było mało, opowieści o nim i jego proroctwa umieszczane są zarówno w okresie perskim, jak i babilońskim, między VI i IV wiekiem p.n.e., ale przede wszystkim opisują następców Aleksandra Wielkiego, wśród których znajduje się też słynny prześladowca Żydów Antioch IV Epifanes (175-163 p.n.e.), żyjący znacznie później. Bez względu na to, z którym Danielem mamy do czynienia, prorok, który wyszedł bez szwanku z jaskini lwa, wsławił się proroctwem, przepowiadając nadejście chrześcijańskiego Mesjasza Jeszui z dokładnością co do roku! Bejan Daruwalla (ur. 1931), znany na całym świecie astrolog pochodzący z Indii. Jego dowcipne i trafne przepowiednie wydano przynajmniej Encyklopedia wizjonerów 319 w ośmiu rozmaitych publikacjach, najchętniej czytanych w południowej Azji i na Środkowym Wschodzie. Przewidział dokładnie śmierć Sanjaa Gandhiego i hinduskiego mistyka Osho (Rajneesha), a także przepowiedział wyborczą porażkę Rajiva Gandhiego (wygrał wtedy Ch. Singh). W swej przepowiedni z sierpnia 1988 roku, w której podał datę wypuszczenia na wolność z południowoafrykańskiego więzienia Nelsona Mandeli, pomylił się zaledwie o trzydzieści cztery dni. Kiedy go poznałem, okazało się, że jest jowialnym i wyjątkowo dowcipnym rozmówcą. Bejan Daruwalla jest też odpowiednikiem Arta Buchwalda w tematyce okultystycznej. Regularnie pisuje do niektórych czasopism i w swoich pełnych humoru artykułach odsłania kulisy astrologii. Andrew Jackson Davis (1826-1910), największy amerykański prorok zajmujący się kwestiami technicznymi, a także znaczący teoretyk ruchu spirytualistów. Do 1856 roku przewidział przyszłe podróże powietrzne, wynalezienie benzyny i automobilu oraz prefabrykatów budowlanych. Przyszedł na świat w hrabstwie Orange w Kalifornii jako syn wiecznie pijanego szewca. Jego edukacja w szkole podstawowej trwała pięć miesięcy. Davis przez pewien czas żył w nędzy i przy życiu utrzymywał się, wykonując najgorsze prace. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło. William Levingston, wędrowny krawiec i hipnotyzer-amator, spotkał utalentowanego jasnowidza i pomógł mu zdobyć sławę wędrownego uzdrowiciela. Davis wziął udział w ponad 150 seansach okultystycznych w Nowym Jorku, podczas których wygłaszał w transie przepowiednie. Napisał też wiele książek, w których opisywał przyszłość. Większość jego najsłynniejszych przepowiedni dotyczących przyszłych wynalazków można odnaleźć w dziele pt. Penetralia, wydanym w 1856 roku. Hrabina Francesca de Billiante z Savoy była dobrze znana w początkach XX wieku wśród królów i możnowładców, których zabawiała błyskotliwymi przepowiedniami podczas wydawanych przez siebie przyjęć. Deguchi Nao (1836-1918), jasnowidząca przywódczyni religijna japońskiej sekty Omoto. Przez swoich zwolenników uważana jest za wcielenie boga skał (Ziemi) Kunitokotachi-no-mikoto. W późniejszym okresie życia (po 1892 roku ) twierdziła, że za jej pośrednictwem kontaktuje się ze śmiertelnikami japońskie bóstwo Ushitora-No-Konjin, które, by przekazywać ważne informacje, poruszało jej ręką przy pisaniu. Deguchi Nao zapisywała je na papierze chińskim pędzelkiem. Podobno Nao nigdy nie nauczyła się pisać ani czytać, jednak pociągnięcia jej pędzelka, którym pisała podczas spirytystycznych seansów, przywodzą na myśl mistrza kaligrafii. Często zabierała się do pisania nagle, w środku nocy, w otaczającej ją nieprzeniknionej ciemności. We współpracy ze swoim zięciem Onisaburo (który był ponoć fizycznym objawieniem burzy i mórz, Susanoho), została przywódczynią nowej sekty religijnej, powstałej na bazie nauk buddyjskich i shintoistycznych, a także proroczych podań. Wiara w bóstwa, których wcieleniami byli Nao i Onisaburo, była zwalczana przez państwowy shintoizm. Mario De Sabato (ur. 1933), współczesny francuski jasnowidz. Pochodzący z nieprawego łoża syn Włocha i Francuzki już od wczesnych lat przejawiał wielką świątobliwość i oddanie sprawom religii. Jego przepowiednie pozostają pod silnym wpływem katolicyzmu, podobnie jak proroctwa głoszone przez Jeane Dixon. W latach siedemdziesiątych De Sabato był jednym z najlepiej znanych jasnowidzów europejskich. Joao De Vatiguerro, trzynastowieczny jasnowidz chrześcijański. Jeden z wielu, którzy doświadczyli wizji zagłady Watykanu w okolicznościach wskazujących na katastrofę termojądrową bądź ekologiczną; ma to się podobno wydarzyć u schyłku naszego wieku. Jeane Dixon (1918-1997). Sławą pierwszej wróżki Ameryki cieszyła się ponad trzydzieści lat. Urodziła się na wsi w stanie Wisconsin w wielodzietnej (sześcioro rodzeństwa) rodzinie niemieckich emigrantów. Jako dziecko nie mogła się zdecydować, czy zostać zakonnicą, czy aktorką. Niektórzy twierdzą, że udało jej się połączyć oba powołania; była charyzmatyczną osobowością amerykańskiej telewizji i jednocześnie pozbawioną nałogów gorliwą katoliczką, która regularnie uczęszczała na mszę św., poświęciła też wiele czasu na pomaganie osobom starszym i dzieciom niepełnosprawnym. W 1946 roku Dixon zaczęła pisać horoskopy drukowane w gazetach na całym świecie. Przewidziała, między innymi, podział Indii z dokładnością do jednego dnia na miesiąc przed tym wydarzeniem, przestrzegła także świat przed trzęsieniem ziemi na Alasce w 1964 roku. Jej przepowiednie dotyczące zabójstwa Johna i Roberta Kennedych są do dziś jednymi z najlepiej udokumentowanych i znanych przez opinię publiczną prognoz w historii. Dzielny Bawół, szaman z plemienia Siuksów Brule. Cytowane w tej książce przepowiednie powstały podczas nadzwyczajnego zgromadzenia indiańskich 320 Encyklopedia wizjonerów wodzów i mistyków w Portland w stanie Oregon w 1985 roku. Rozważano wtedy proroctwo Indian Hopi, według którego wkrótce nastąpi koniec ludzkiej rasy. Inni indiańscy prorocy, którzy brali udział w zgromadzeniu, to Wallace Czarny Łoś z plemienia Siuksów Lakota, Thomas Banyaca z plemienia Hopi oraz Grace Cętkowana Orlica z plemienia lnuitów. Ezechiel, biblijny kapłan i prorok. Pracę duchowną rozpoczął na kilka lat przed upadkiem Królestwa Judy i niewolą babilońską, którą zapoczątkowało zburzenie Wielkiej Świątyni w 587 roku p.n.e. Podczas sprawowania funkcji kapłańskich przez Ezechiela naród żydowski przeszedł największą w całej swojej historii transformację. Uczeni utrzymują, że doprowadziło to, między innymi, do stworzenia synagogi i do dogłębnego studiowania praw judaistycznych, uważanych od tej pory za dogmat. Ezechiel udramatyzował swe proroctwa za pomocą opisów i środków wyrazu, które można by nazwać dziwacznymi, o ile nie psychotycznymi. Daty zawarte w przepowiedniach Ezechiela należą do budzących najmniej wątpliwości ze wszystkich podawanych w Starym Testamencie. Pierwsza z wizji datowana jest na 593 rok p.n.e. (1,2) i kończy się wyrocznią na 571 rok p.n.e. Uczeni mają wątpliwości dotyczące kwestii podwójnego kapłaństwa proroka. W rozdziałach 1,1 do 3,11 przekazuje on swe przesłanie do Żydów palestyńskich. Badacze Pisma Świętego mogą się zastanawiać, czy przemawia on najpierw do mieszkańców Palestyny przed okresem niewoli, a później do jeńców w Babilonii po tym, jak po Jerozolimie i Świątyni pozostały jedynie zgliszcza. Niektórzy są pewni, że przekaz Ezechiela do Żydów w Palestynie został dokonany w niewoli i był w ten sposób przekazem nadprzyrodzonym. Ezechiel akcentuje w swej Księdze wolność wyboru oraz ludzką odpowiedzialność w relacji z Bogiem i bliźnimi. Giaocchino de Fiore (1130-1202), żyjący w Kalabrii we Włoszech mnich z zakonu cystersów. Był to wybitny uczony i komentator proroctw Starego i Nowego Testamentu oraz wyroczni Sybilli. Jego przepowiednie są oparte na tamtych przekazach. W jednej ze swoich oryginalniejszych interpretacji przyszłości, zawartej w dziele Yaticini del Yangelo (Proroctwa wieczystych ewangelii), nazywa erę Starego Testamentu "wiekiem ojca": są to czasy posłuszeństwa i strachu, poddaństwa i tradycji. Jezus miał rozpocząć "wiek syna", epokę wiary, symbolizmu, młodości i wolności. Fiore uważał, że kiedyś nadejdzie trzecia i ostatnia era - "wiek Ducha Świętego" - która rozkwitnie po krótkotrwałym, ale bardzo gwałtownym okresie apokaliptycznym. Mają to być czasy powszechnej miłości i braterstwa; nastąpi wtedy odnowa, świat będzie znał jedynie całkowitą wolność, a ludzie będą medytować, dążąc do transcendencji. Brat Genet, Francuz, opat zakonu klarysek w Fonjeres w Bretanii. Jego proroctwa, które powstały do 1798 roku, zostały spisane i wydane w Paryżu przez Baucego w 1819 roku. Jedna z najsłynniejszych przepowiedni Geneta dotyczy XX wieku, który podobno nie ma szans na zakończenie się przed nastaniem Sądu Ostatecznego. Grace Cętkowana Orlica, Indianka z plemienia lnuitów, towarzyszka i tłumaczka Wallace'a Czarnego Łosia. Jej przepowiednie zamieszczone w tej książce powstały podczas specjalnej konferencji zorganizowanej w Portland w stanie Oregon w 1985 roku. Grigorij Gurdżijew (1877-1949). Wieloma określeniami można by się posłużyć dla scharakteryzowania tego mistyka: "oświecony", "mistrz sufi-zmu", "diabeł"... Gurdżijew chciał, aby nazywano go po prostu "nauczycielem tańca". Urodził się w Aleksandropolu w Armenii; zapamiętano go jako przedwcześnie rozwinięte dziecko, które wyrosło na zbuntowanego, niezależnego młodzieńca. Mniej więcej przez dwadzieścia lat Gurdżijew podróżował po najbardziej oddalonych zakątkach Tybetu, środkowej Azji i Środkowego Wschodu, by zaspokoić swą chęć zgłębienia sekretów kryjących się za zjawiskami dziwnymi i tajemniczymi, których nie brak w życiu ludzkim. Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej zaczął w Moskwie gromadzić wokół siebie uczniów. Wielka Rewolucja Październikowa pokrzyżowała jego plany założenia w stolicy Szkoły Misterium. Gurdżijew często powtarzał swoim uczniom, że trzeba być najpierw panem tego świata, zanim będzie się w stanie opanować inne światy. Jako przykład mogą tu służyć niesamowite sposoby, w jakie zawsze udawało mu się zdobyć rzeczy niezbędne dla kontynuowania swego duchowego dzieła. Wraz z grupą innych osób wyjechał z Rosji dosłownie w nędzy, mimo to już w 1922 roku nabył zamek du Prieure koło Paryża, w którym otworzył Instytut Harmonijnego Rozwoju Człowieka. Duża część jego pracy w Prieure skupiała się na doskonaleniu techniki świętego tańca, a także na bardzo żmudnych ćwiczeniach fizycznych, które zmuszały ćwiczącego Encyklopedia wizjonerów 321 do przekraczania własnych granic wytrzymałości oraz wędrówki do wyższych stanów energetycznych i poszerzonej świadomości. W 1924 roku Gurdżijew, jadąc swym samochodem, wpadł na drzewo. Policja znalazła go w stanie śpiączki, leżącego obok wraku auta; pod głową miał poduszkę i był opatulony kocem. Nie wyjaśniono, jak Gurdżijewowi, który odniósł poważny wstrząs i miał liczne obrażenia wewnętrzne, udało się otworzyć bagażnik, wyjąć z niego koc i poduszkę i sporządzić sobie posłanie. Kiedy wyzdrowiał, poświęcił się spisywaniu swoich nauk w trzech tomach: Beelzebub 's Tales to His Grandson (Co Belzebub opowiedział wnuczkowi), Meetings with Remarkable Men (Spotkania z wybitnymi ludźmi), oraz Life is real oniy then when "/ am" (Życie jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy "jestem"). Od 1933 roku mieszkał niemal wyłącznie w małym mieszkanku w Paryżu, gdzie udało mu się przetrwać okupację hitlerowską (1940-1944). Ostatnie lata życia spędził na dzieleniu się wiedzą o prawdzie uniwersalnej z niewielką grupą najwierniejszych uczniów, z którymi spotykał się nocą w swoim mieszkaniu. Hermes Trismegistos. Bardziej obiektywni uczeni utrzymują, że Hermes Trismegistos był filozofem (albo grupą filozofów) żyjącym w Aleksandrii. Jako prawdopodobny czas życia podaje się okres po narodzeniu Chrystusa. Jego buntownicze pisma, w których opowiedział się przeciwko szablonowym, banalnym naukom filozofów greckich, także Platona, zostały zebrane w dziele pod tytułem Hennetica. Inne źródła umieszczają Hermesa w dużo odleglejszych, bo aż przedpotopowych czasach. Miał on być podobno uczniem wspaniałej kultury Atlantydy. To on miał właśnie założyć egipskie szkoły wiedzy tajemnej, gdy wyspa Atlantyda zatonęła nieodwracalnie ponad 12 tysięcy lat temu. Temu Hermesowi przypisuje się stworzenie podstaw niemalże wszystkich zachodnich nauk mistycznych. W książce The White Goddess (Biała bogini) Robert Graves nazwał Hermesa Trismegistosa "przywódcą dusz" - to on stworzył astronomię, a jego nauki uważane są przez badaczy wiedzy tajemnej za podstawę tarota. Proroctwa cytowane w tej książce pochodzą z trzeciego dialogu z Asklepiusem, przypisywanego autorowi używającemu pseudonimu Hermes. Przewiduje on i opłakuje przyszłość, w której chrześcijaństwo unicestwia wszystkie cnoty pogaństwa. Św. Hildegarda (1098-1179), zwana Sybillą znad Renu. Urodziła się w Bermersheim w Niemczech. Wstąpiła do zakonu benedyktynek niedaleko Diessenbergu, a w 1136 roku została tam matką przełożoną. Uważana jest za jedną z najwybitniejszych kobiet okresu średniowiecza. Dużo pisała; wśród jej prac były objaśnienia Ewangelii, żywoty lokalnych świętych, a nawet książki z zakresu nauk przyrodniczych, w tym anatomii, wypełnione przemyślanymi i obiektywnymi obserwacjami. Około 1147 roku przeniosła się razem ze swym klasztorem do Rupertsbergu niedaleko Bingen i tam spisała swe proroctwa w apokaliptycznej pracy pt. Scivias. W jej wielce barwne i alegoryczne "wyrocznie" i "objawienia" wierzono, ale spotkały się one także z potępieniem. Hildegarda miała potężnych i wpływowych przyjaciół, dzięki czemu nigdy nie bała się, że zostanie spalona na stosie. Podczas swojego długiego życia prowadziła korespondencję z czterema papieżami, dwoma cesarzami, angielskim królem Henrykiem II oraz z tak sławnymi duchownymi, jak św. Bernard z Clairvaux, który był przyjacielem irlandzkiego proroka św. Malachiasza. Dr Hans Holzer jest wybitnym parapsychologiem. Jego kompilacyjna praca Suryey ofthe Future (Badania nad przyszłością) została wydana w 1971 roku. Jest to zbiór przepowiedni, wygłoszonych przez grupę angielskich i amerykańskich jasnowidzów oraz media. Holzer badał między innymi trafność ich prognoz. Wyniki jego prac opublikowano w książce The Prophets Speak (Prorocy przemawiają). W 1995 roku Holzer uwspółcześnił swoje badania pod względem dokładności lub też fiaska przepowiedni poczynionych we wczesnych latach siedemdziesiątych i wydał je pt. Prophecies. Yisions ofthe World's Fate:Truths, Possibilities, or Fallacies. (Proroctwa. Wizje losu świata: prawdy, możliwości i niepowodzenia). Dziadek Semu Huarte (ur. 1904 ), współczesny indiański szaman z kalifornijskiego plemienia Czumaszów Ojai. Ten będący uosobieniem spokoju staruszek zniósł swe pełne prześladowań ze strony białych życie z cierpliwością i humorem. Wspomina, na przykład, że już jako mały chłopiec regularnie był bity przez inne dzieci w szkole podstawowej. Stanowiące większość białe dzieci chrześcijańskie uwzięły się także na innego chłopca. Żyda, gdyż uważały, że zabił on Chrystusa. Pewnego dnia, kiedy mały Semu i żydowski chłopiec uciekali przed obławą zastawioną na nich po szkole, Semu spytał towarzysza niedoli: "Ale czemu właściwie go 322 Encyklopedia wizjonerów zabiłeś?" "Czemu go zabiłem? Nawet nie znałem tego faceta" - odpowiedział posiniaczony kolega. Irenę F. Hughes, współczesna amerykańska jasnowidząca z Chicago. Irlmaier, pseudonim żyjącego współcześnie bawarskiego jasnowidza z Freilassing w Niemczech. Izajasz. Podobnie jak w przypadku starożytnych greckich jasnowidzów, takich jak Hermes Trismegistos, imieniem tego proroka Starego Testamentu posługiwało się przynajmniej kilka osób, których dzieła połączono w późniejszym czasie; dzięki temu można odnieść wrażenie, że istniał tylko jeden Izajasz. Pierwszemu Izajaszowi przypisuje się głównie rozdziały od 1do 39, choć pewne różnice w stylu narracji wskazują na to, że niektóre ustępy zostały spisane przez jego uczniów. Izajasz z Jerozolimy, jak go nazywano, był doradcą czterech królów Judei: Jozjasza (783-742 p.n.e.), Joatama (742-735 p.n.e.), Achaza (735-715 p.n.e.) i Ezechiasza (715-687 p.n.e.). Historia zapamiętała go jako wykształconego religijnego moralistę oraz poetyckiego geniusza, który otwarcie wypowiadał się przeciwko politycznym nieprawościom. Intrygi te zagroziły Południowemu Królestwu - Judei; spowodowany przez nie przebieg wydarzeń przypominał sytuację, która przyspieszyła podbój Północnego Królestwa - Izraela - przez imperium asyryjskie w 721 roku p.n.e. O rozdziałach od 40 do 55 sądzi się powszechnie, że zostały napisane przez nieznanego autora, Drugiego Izajasza, który dostąpił proroczych objawień pod koniec babilońskiej niewoli (587-539 p.n.e.). Na końcowe rozdziały (od 56 do 66) składają się teksty różnych autorów używających pseudonimu Izajasz. Zawarte są w nich nadzieje, lecz także zniechęcenie związane z sytuacją po wygnaniu do Babilonii; opisano w nich też wysiłki Izraelitów próbujących odbudować Ziemię Obiecaną i doprowadzić ją do stanu dawnej świetności. Ci autorzy są często nazywani Trzecim Izajaszem. Św. Jan z Patmos. Autor niezwykłej i wyjątkowo apokaliptycznej Księgi Objawienia, kończącej Nowy Testament i spisanej około 81-96 roku n.e., był ostatnim z biblijnych proroków. Ten gorliwy chrześcijanin prawdopodobnie opisał swoją wizję zagłady w ciasnocie więziennej groty na greckiej wyspie Patmos. Znalazł się tam dzięki gościnności tego samego Imperium Rzymskiego, które w tak psychodeliczny sposób potępił za przerażającą przyszłość. Za swoje usługi został wynagrodzony strąceniem z urwiska w przepaść. Uważa się powszechnie, że św. Jan z Patmos i apostoł Jan to jedna i ta sama osoba. Dokładna analiza stylów obu autorów dowodzi jednak, że były to różne osoby. Próbowano także udowodnić, że niektóre z proroctw zawartych w Księdze Objawienia są retroaktywne, to jest odnoszą się do przeszłości. Niektórzy uczeni są przekonani, że "Bestia" albo antychryst nie czeka na nas w przyszłości, ale jest dawno pogrzebana w odmętach przeszłości. Liczba "666" napisana po hebrajsku bardzo przypomina łacińskie słowo, będące niczym innym, jak nazwiskiem współczesnego Janowi, krwiożerczego cesarza Nerona. Jeremiasz, prorok żydowski, który pełną trudów funkcję kapłańską pełnił cierpliwie i dzielnie. Wierzył on niezbicie, że ukochany lud Judei przetrwa najmroczniejszy okres w historii i w końcu zwycięży. Prześladowano go i drwiono z niego z powodu przepowiedni dotyczących splądrowania Jerozolimy i zniszczenia Wielkiej Świątyni przez Babilończyków, które spełniły się kilkanaście lat później, około roku 587 p.n.e. Jeremiasz należał do grupy uchodźców, którzy znaleźli schronienie w Egipcie. Tam też wygłaszał posępne proroctwa, przeplatane nielicznymi nutami nadziei, które miała przynieść przyszłość. Wydaje się jednak, że niewielu współczesnych Jeremiaszowi dawało wiarę dobrym wieściom proroka. Okazało się później, że miał rację - Izraelici zrzucili w końcu babilońskie jarzmo. Jeszua, syn Józefa, znany bardziej jako Jezus Chrystus (4? p.n.e.-29? n.e.), uważany jest przez wyznawców religii chrześcijańskiej za "jedynego i prawdziwego syna Bożego" oraz za Mesjasza. Wiele faktów z życia Jeszui było prawdopodobnie wplecionych w jego prawdziwą historię kilka stuleci później, mniej więcej w okresie zwołanego w 325 roku n.e. soboru nicejskiego, kiedy cesarz Konstantyn ustalił i zinstytucjonalizował chrześcijański stan duchowny, święte pisma oraz hierarchię. W latach osiemdziesiątych ukazało się wiele nowych informacji dotyczących życia Jezusa Chrystusa, stanowiących zalążek przyszłych zmian w myśli chrześcijańskiej. Wielu uczonych i historyków wzięło udział w debacie na temat: co działo się z Jezusem pomiędzy siódmym i trzydziestym rokiem jego życia? W Biblii na ten temat nie znajdziemy żadnej wzmianki; mimo to istnieją dowody potwierdzające tezę, że większość z tych dwudziestu trzech lat spędził na Wschodzie. Legenda głosi, że trzynaste plemię Izraela, które zgubiło się podczas exodusu -ucieczki z Egiptu - osiedliło się w Kaszmirze. Grobowiec Encyklopedia wizjonerów 323 Mojżesza ma się podobno znajdować w dolinie Srinigar. Miguel Serrano w książce The Serpent of Paradise (Rajski wąż) przytacza jedną z legend, według której Jeszua powrócił do Palestyny po długotrwałym pobycie w miejscu o nazwie Kashir, co oznacza "równy z Syrią". Kashir, Kaśmir to oryginalna nazwa indyjskiego stanu Kaszmir. Nazwy dwóch wiosek w Kaszmirze upamiętniają osobę żydowskiego Mesjasza: Pahalgam, czyli "wieś pasterza", została zbudowana w miejscu, w którym, jak twierdzą mieszkańcy Kaszmiru, Jeszua odpoczywał między okresami swych duchowych studiów i gdzie przez pewien czas pasał owce. Ishkuman, "miejsce odpoczynku Jezusa", to mała wieś niedaleko Śrinagar; w tym miejscu Jezus odpoczywał i modlił się przed wyruszeniem w daleką drogę powrotną do Judei. Duża część wiekopomnych wypowiedzi Jeszui, na przykład złota zasada, jest w swej wymowie bardzo buddyjska. Nikołaj Nattowicz, dziewiętnastowieczny badacz rosyjski, odkrył w położonych w Himalajach krainach Ladakh i Tybet święte pisma buddyjskie, które zawierały obszerne fragmenty dotyczące Jezusa studiującego w rozmaitych świątyniach i klasztorach buddyjskich. Jeszua Chrystus powraca na karty biblijnych kronik w wieku lat trzydziestu. Po trzech latach głoszone przez niego słowa oraz jego postawa ściągają na niego potępienie; ginie męczeńską śmiercią na krzyżu. Legenda, według której zmartwychwstał po trzech dniach, jest podstawą całej wiary chrześcijańskiej. Ponieważ wchodzimy w erę Wodnika, w którym wolimy raczej wiedzieć, niż wierzyć, pojawia się wiele nowych pytań dotyczących zmartwychwstania. Pismo Święte mówi nam, że rzymski żołnierz przebił bok Jeszui włócznią i "zaraz wyszła krew i woda" (Jan 19,34) - a zmarli przecież nie krwawią. Nasuwa się więc pytanie, czy Jeszua rzeczywiście umarł na krzyżu, czy też w chwili zdejmowania go z krzyża znajdował się w stanie śpiączki podobnej do śmierci. Niektórzy twierdzą, że Józef z Arymatei, zamożny i wpływowy uczeń, który wybłagał u Poncjusza Piłata pozwolenie na zaopiekowanie się ciałem Jezusa i złożenie go we własnym grobowcu, potajemnie przywrócił go do zdrowia i pomógł mu opuścić Judeę. Podobno pomogli mu w tym esseńczycy - ezoteryczne stowarzyszenie, do którego należał Jezus. Istnieją też interesujące dowody na to, że po wstrząsie wywołanym ukrzyżowaniem Jeszua porzucił publiczne życie religijne i powrócił do Kaszmiru, by tam dożyć kresu swych dni. Okoliczni mieszkańcy znali go jako Yousa-Asaf. Mieszkańcy Kaszmiru twierdzą, że zamiast wstąpić do nieba, Jeszua żył w cichej łączności duchowej z grupą uczniów w Pahalgam, gdzie zmarł w sędziwym wieku stu dwóch lat. Można odwiedzić domniemane miejsce jego spoczynku, położony niedaleko Srinagar grobowiec liczący sobie podobno ponad tysiąc dziewięćset lat. Nad kryptą znajduje się przebity gwoździem kamień z wyrytym na nim napisem w języku sharda: YOUSA-ASAF (KHANYA, SRI-NAGAR). Większości proroctw Jeszui nie spisano za jego życia, lecz dopiero wiele lat po jego ukrzyżowaniu. Prawdopodobnie także były one poprawiane i przerabiane na soborze nicejskim. Dzięki temu korektorzy sami stali się prorokami - sporo z przepowiedni Jeszui wiernie odzwierciedla wiele wydarzeń, które miały później miejsce. Joel (około 600 p.n.e.). Nic nie wiadomo o tym proroku Starego Testamentu; pozostały po nim jedynie pełne dramatyzmu, eschatologiczne wizje kosmicznych znaków, plag, boskich wojen, ruin i, później, odbudowy. Uczeni próbowali umiejscowić Joela albo tak dawno, jak 600 lat p.n.e., albo tak niedawno, jak 350 lat p.n.e. Większość zgadza się, że żył on w czasach drugiej Świątyni Jerozolimskiej, czyli pomiędzy rokiem 450 i 400 p.n.e. Anton Johansson (1858-1929). Prosty norweski rybak, który urodził się w Szwecji i przeniósł do fiordów arktycznej Norwegii w wieku lat szesnastu. Johansson był człowiekiem głęboko religijnym, który przypisywał swój dar spoglądania w przyszłość potędze i miłości Boga. Pracował jako pasterz, nauczyciel, rybak, później zaś jako badacz sporządzający mapy niegościnnych arktycznych pustkowi norweskiej prowincji Pinnmark. Jego współpracownicy wspominają go jako człowieka uczciwego, odważnego i wyznającego prostą, niezachwianą niczym wiarę w Boga. Większość jego wczesnych wizji dotyczyła przyjaciół i znajomych mieszkających w jego miasteczku. Johansson przepowiedział takie nieszczęścia, jak wielka erupcja wulkanu w 1902 roku, podczas której uległo zniszczeniu miasto St. Pierre na karaibskiej wyspie Martynice, ogromne trzęsienie ziemi w San Francisco w 1906 roku oraz wstrząs, który zrównał z ziemią włoskie miasto Mesyna w 1908 roku. Podobnie jak Morgan Robertson i Cheiro, przewidział zatonięcie "Titanica", ale podał także nazwę statku i nazwisko jednej z ofiar katastrofy, milionera Johna Jacoba Astora IV. 324 Encyklopedia wizjonerów Większość proroczych wizji dotyczących wydarzeń światowych została mu objawiona pewnej nocy w listopadzie 1907 roku. Z głębokiego, pozbawionego marzeń sennych snu obudził go głos i oślepiający błysk światła. Najpierw został zabrany w przestworza, by móc stamtąd obejrzeć zamordowanie austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Później tajemnicza siła przeniosła go nad wydarzeniami pierwszej wojny światowej oraz radzieckiej (komunistycznej) i niemieckiej (faszystowskiej) rewolucji, które później nastąpiły. Johansson widział też prawdopodobnie przyszłe monstrualne burze, będące następstwem efektu cieplarnianego. Kate-Zahl (I wiek n.e.) uważany jest za najwybitniejszego proroka prekolumbijskiego ludu Tolteków, zamieszkującego środkowy Meksyk. Kate-Zahl przepowiedział los, jaki spotkał święte tolteckie miasto Tula, które według opinii współczesnych uczonych i archeologów znajdowało się na miejscu odkopanych niedawno ruin Teotihuacan w środkowym Meksyku. Wśród uwieńczonych sukcesem proroctw Kate-Zahla była między innymi przepowiednia nadejścia hiszpańskich konkwistadorów, noszących "ubrania z lśniącego metalu" i strzelających z "grzmiących kijów", czyli muszkietów. Opisał także nadchodzącą apokalipsę pierwotnych ludów Ameryki spowodowaną przez inwazję białych najeźdźców, klęskę Azteków pokonanych przez Cortesa oraz toltecką wersję żydowskiej diaspory, która miała miejsce niemal pięćset lat po jego śmierci. Kate-Zahl, podobnie jak wielu jasnowidzów wywodzących się z rdzennych plemion obu Ameryk, wierzył, że "biali mieszkańcy Wschodu" z takim zapałem oddadzą się udoskonalaniu swej śmiercionośnej broni, iż wyniszczą się nawzajem w ostatecznej wojnie, która ma się rozegrać w bardzo niedalekiej nam przyszłości. Po tym wydarzeniu Toltekowie oraz wszyscy ci, którzy żyją po to, by zgłębić sens miłości i osiągnąć pełną świadomość, odbudują święte miasto Tula. Stanie się ono później jednym z ośrodków życia duchowego i kulturalnego mającej nadejść nowej ludzkości. Św. Kolumba, Columbille (522-597 n.e.) był Irlandczykiem. W wieku 41 lat pożeglował do Brytanii i wylądował na wyspie Jona, gdzie wraz z dwunastoma uczniami założył klasztor. Napisał wiele tomów manuskryptów; były to dzieła religijne i prorocze oraz poematy, psalmy i hymny kościelne. Później wyruszył na trzydziestoczteroletnią pielgrzymkę, podczas której nie przestawał głosić chwały Chrystusowej poganom w Szkocji (na Hebrydach, Orkadach, Szetlandach) i na Wyspach Owczych, w ogóle wszystkim, których napotkał na swej drodze prowadzącej aż do osad wikingów w Islandii. Mając zdolność przepowiadania przyszłości, koncentrował się przede wszystkim na mrocznych i posępnych losach ukochanej Irlandii. Przewidział, między innymi, inwazję wikingów na Irlandię około 1000 roku, następującą po tamtej inwazję anglo-normańską, powstanie irlandzkie z 1641 roku oraz "wielki głód" 1845-1850. Jiddu Krishnamurti (1895-1986), wywodzący się z południowych Indii medytujący filozof. Urodził się w Andhra Pradesh. Podobno angielski okultysta C. W. Leadbeater "odkrył" wątłego trzynastolatka na plaży niedaleko miasta Madras. Udało mu się później zwrócić uwagę Annie Besant i pozostałych przywódców ruchu teozoficznego na przepełnioną niezwykłą czystością i niewinnością aurę otaczającą młodego bramina, jak też przekonać ich, że być może Krishnamurti jest wcieleniem Maitreji, wielkiego nauczyciela, którego nadejście przepowiedziała założycielka Towarzystwa Teozoficznego madame Bławatska. Leadbeater i Besant zaadoptowali chłopca, który przeszedł pod ich okiem intensywny kurs żmudnych ćwiczeń ciała, umysłu i ducha przed zapowiedzianą chwilą nadejścia Maitreji. W 1929 roku miał on uroczyście zapoczątkować transmigrację (wędrówkę dusz) na światowym zgromadzeniu teozofów w Ommen w Holandii. Zamiast jednak oświadczyć, że jest Maitreją, Krishnamurti poinformował o rozwiązaniu Zakonu Gwiazdy Wschodu - organizacji założonej specjalnie dla wykorzystania go jako Mesjasza. Zrzekł się funkcji głowy zakonu i przekazał zebranym następujące oświadczenie: "Uważam, że Prawda to rozległy obszar, na którym nie ma ścieżek; nie można dojść do Prawdy żadną ścieżką, dzięki żadnej religii ani żadnej sekcie. Oto mój punkt widzenia, przy którym obstaję stanowczo i bezwarunkowo. Skoro do Prawdy nie można dojść żadną ścieżką, skoro Prawda nie ma granic ani uwarunkowań, nie można jej także zorganizować, tak samo jak nie powinno się tworzyć żadnych organizacji, które prowadziłyby ludzi dobrowolnie lub pod przymusem jakąkolwiek ścieżką. W chwili, w której zaczynacie za kimś podążać, przestajecie podążać za Prawdą. Moim celem jest sprawić, by człowiek stał się wolny, nakłonić go do szukania wolności, pomóc mu w przezwyciężeniu wszelkich ograniczeń, gdyż samo to wystarczy, by Encyklopedia wizjonerów 325 dać mu wieczyste szczęście i pozbawioną uwarunkowań realizację samego siebie". Po wykonaniu pożegnalnego ukłonu ze złożonymi rękami Krishnamurti opuścił oszołomione zgromadzenie i spędził pięć następnych dziesięcioleci jako nieguru nie nauczający swoich nieuczniów. Niestrudzenie opowiadał o swoim doświadczeniu spotykania się z Prawdą. Był mocno zaangażowany w sprawę kształcenia dzieci i osobiście nadzorował zakładanie kolejnych Szkół Krishnamurtiego, stworzonych przez jego nieuczniów w Ameryce, Anglii, Szwajcarii i w Indiach. Niektórzy uważają, że Krishnamurti nie osiągnął pełnego oświecenia duchowego przed 1948 rokiem. Jakkolwiek by było, zainspirował swymi rozprawami i licznymi książkami wielu czołowych filozofów naszego stulecia - wybitnych naukowców, takich jak David Bohm i Rupert Sheidrake, a także pisarzy o takiej randze jak Aldous Huxley. Krishnamurti prowadził wykłady aż do śmierci, która zabrała go w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat. Emma Kunz (1892-1963), szwajcarska mistyczka i jasnowidząca, urodzona w wiosce Britt-nau. W wieku dziewiętnastu lat wyruszyła do Ameryki w poszukiwaniu kochanka, który ją porzucił; nigdy jednak nie udało się jej go odnaleźć. Wróciła później do swojej wioski i utrzymywała się przy życiu, pracując jako posługaczka oraz robotnica w fabryce dziewiarskiej. W tym czasie pisała też wiersze i wydawała własne tomiki. Karierę mistyczki i uzdrowicielki rozpoczęła dopiero w wieku czterdziestu lat; zaczęła wtedy leczyć ludzi, posługując się wahadełkiem jako narzędziem diagnostycznym. Pani Kunz przywracała zdrowie chorym i kalekim przede wszystkim za pomocą substancji mineralnej, którą znalazła w alpejskiej jaskini i którą nazwała Aion A (Aion to greckie słowo oznaczające "nieskończony"), a także lekami ziołowymi. Wielu okolicznych mieszkańców uważało, że uzdrowicielka dokonuje cudów. Emma Kunz nigdy nie używała tego słowa. Utrzymywała, że moce natury dostępne są dla każdego; są one jedynie ukryte, gdyż ludzie o materialistycznym podejściu do życia odwrócili się od własnego zmysłu intuicji. W końcu jej praktyką zainteresowały się władze, przez co naraziła się na przykrości i zmuszono ją do opuszczenia Brittnau i przeprowadzki do innego kantonu. Tam oddała się pracy nad uzdrawianiem i zjawiskami paranormalnymi, którą przerwała jej śmierć w wieku siedemdziesięciu jeden lat. Pani Kunz okazała się też doskonałym jasnowidzem. Opowiadała, że często zdarzało się jej widzieć przeszłe, teraźniejsze i przyszłe zjawiska "uniezależnione od czasu i przestrzeni". Swoje wizje sprawdzała za pomocą wahadełka i ilustrowała je rysunkami zadziwiających geometrycznych wzorów, o których mawiała: "Moje obrazki będą zrozumiałe dopiero w XXI wieku". Do jej najbardziej znanych przepowiedni należy wynalezienie przez Amerykę "broni, która może zniszczyć cały świat" [bomby atomowej], a także nadejście czasów, w których załogowe statki kosmiczne będą dziurawić atmosferę. Ma to umożliwić śmiercionośnym promieniom z kosmosu naświetlanie powierzchni Ziemi i w rezultacie "zabicie milionów ludzi", jeśli procesu nie powstrzyma się w odpowiednim momencie. Nauka potrzebowała jeszcze pięćdziesięciu lat, by potwierdzić dobrze dziś znany fakt, że substancje powstałe w wyniku spalania materiałów pędnych rakiet kosmicznych są jednym z głównych czynników niszczących warstwę ozonową atmosfery. Mahomet, Muhammed (577-632), prorok i twórca islamu, urodzony w Mekce. Większą część młodości Mahomet spędził, podróżując z karawanami; poznał wówczas wędrownych Beduinów, od których zdobył wiele informacji na temat religii starożytnej Arabii. W tamtym okresie poznał także wczesnych chrześcijan, którzy przekazali mu wiedzę o Jezusie i Piśmie Świętym. W wieku dwudziestu sześciu lat poślubił Chadi-dżę, zamożną wdowę, starszą od niego o niemal piętnaście lat, która uczyniła Mahometa zarządcą majątku. Była to podobno kobieta obdarzona niepoślednim intelektem, prawa i bardzo mu oddana. Dzięki małżeństwu ubogi handlarz wszedł do grupy możnych i potężnych, nie zmienił jednak obyczajów. Mahomet znany był w Mekce jako "wierny i rzetelny". Mahomet dożyłby pewnie późnego wieku w Mekce jako jeden z najznamienitszych obywateli, gdyby nie nadszedł szczególny dzień: podczas medytacji w jaskini na górze Hira przemówił do niego Bóg. Leżąc owinięty w swój płaszcz, Mahomet doświadczył kąpieli w morzu światła - spoczywał zanurzony we wszechogarniającym spokoju. Kiedy się przebudził, ujrzał stojącego przed nim archanioła Gabriela. Archanioł przemówił do niego wyraźnym, pięknym głosem i oznajmił Mahometowi, że jest on jedynym prorokiem Boga żywego. Wtedy właśnie rozpoczął dyktowanie świętej księgi islamu, Koranu. W obawie przed rosnącą popularnością Mahometa rozmaite grupy religijne w Mekce przygotowały 326 Encyklopedia wizjonerów plany zgładzenia proroka. Ten jednak odkrył zamiary wrogów i wymknął się z miasta, by dołączyć do reszty zwolenników oczekujących proroka w Medynie. Ta ucieczka, hidżra, zapoczątkowała nową erę muzułmańską. Po ośmiu latach Mahomet wkroczył na czele armii do Mekki, którą uczynił swym świętym miastem; z jego rozkazu 350 pogańskich wizerunków znajdujących się w obrębie świętej alKaby usunięto i roztrzaskano na kawałki. Wszyscy wrogowie Mahometa zostali objęci amnestią, a alKabę poświęcono Allahowi, monoteistycznemu islamskiemu Bogu. Po śmierci proroka, który zmarł w wieku sześćdziesięciu dwóch lat (został otruty siedem lat wcześniej), islam gwałtownie rozprzestrzenił się na terenach Azji Mniejszej i Afryki Północnej i szybko stał się jedną z wielkich religii świata. Wydaje się, że historia niczego nie uczy wrogów religii; ukrzyżuj lub otruj założyciela nowej wiary, a możesz być pewien, że wiara ta rozszerzy niepomiernie swe wpływy. Majów Kalendarz. Archeologowie twierdzą, że wróżbici i astrologowie ze starożytnego Meksyku obserwowali i robili notatki na temat ruchów nieba przez 4 tysiące lat; stworzyli oni kalendarz tak dokładny, że za jego pomocą można było określić każdy dzień na przestrzeni 370 tysięcy lat. Majowie prowadzili swoje obliczenia z dokładnością równą współczesnym im mędrcom chaldejskim, na długo przed narodzeniem Chrystusa i 1500 lat przed wynalezieniem kalendarza gregoriańskiego, którym posługujemy się do dziś. Św. Malachiasz (1094-1148), znany także jako Mael Maedoc Ua Morgair. Urodzony w Armagh w Irlandii, podobno pochodził ze szlacheckiego rodu. Był duchowym spadkobiercą staroceltyckich misteriów, obdarzonym zdolnościami wizjonerskimi. Większa część informacji dotyczących tego irlandzkiego opata dotarła do nas za pośrednictwem jego biografa i przyjaciela, św. Bernarda z Clair-vaux. W roku 1139 św. Malachiasz opuścił Irlandię i wyruszył na żmudną pielgrzymkę do Rzymu. Jak pisze inny biograf Malachiasza, ojciec Cucherat, widząc po raz pierwszy Rzym, Malachiasz doświadczył swej słynnej wizji, w której ujrzał 111 papieży aż po dzień Sądu Ostatecznego. Malachiasz przebywał w Rzymie od 1139 do 1140 roku; otrzymał wtedy tytuł biskupa i legata (ambasadora) papieskiego. Później powrócił do swych wiernych w Irlandii; wprowadzając zamorski zwyczaj budowania kaplic z kamienia, a nie jak odbywało się to dotychczas z drewna. Wywołało to protesty konserwatystów. W czasie swej drugiej pielgrzymki do Rzymu ciężko zachorował i zmarł w klasztorze w Clairvaux, w ramionach swego przyjaciela św. Bernarda. Maria i Elza. 10 grudnia 1937 roku u dwóch wiejskich kobiet z Yoltaga w północnych Włoszech stwierdzono stygmaty (krwawiące rany na dłoniach i stopach, podobne do ran ukrzyżowanego Chrystusa); kobiety twierdziły, że stygmaty są darem od samego Zbawiciela. Ich własny "dar" przekazany światu to tragiczny opis dwóch następnych wojen światowych: drugiej i trzeciej. Matka (1878-1973) tak uczniowie i wyznawcy mistyka Sri Aurobindo nazywają Mirę Alfassa, jego duchową następczynię. Dorastała we Francji w rodzinie turecko-egipskiej. Od 1920 roku była nieodłączną towarzyszką bengalskiego mistyka. Pomagała przy założeniu aśramy Aurobindo w Pondi-cherry w Indiach. Po jego śmierci w 1950 roku założyła własną świątynię - miasto Auroyille, gdzie aż do śmierci w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat wykorzystywała swą energię na propagowanie nauk Aurobindo. Meishu-sama (1882-1955), znany też jako Mokichi Okada, japoński założyciel sekty Sekai-k--yusei-kyo, wywodzącej się z shintoizmu. Członkowie sekty twierdzili, że odbierają informacje od japońskiej bogini słońca (Amaterasu, stojącej na szczycie boskiej hierarchii w shintoizmie). Merlin (V wiek n.e.), najsłynniejszy prorok w historii Anglii. Badacze dziejów do dziś nie mogą ustalić, czy czarownik uwieczniony w legendzie o królu Arturze istniał naprawdę, czy też był postacią mityczną. Lud angielski wierzył święcie, że Merlin był diabelskim pomiotem zrodzonym z piekielnego związku demona z zakonnicą. Micheasz (VIII wiek p.n.e.), mniej znany prorok Starego Testamentu, którego imię w języku hebrajskim oznacza "ten, który jest jak Jehowa". Pochodził z wioski Moresheth w Judei, podległej niegdyś filistyńskiemu miastu Gath. Micheasz żył w tych samych czasach co Izajasz; był jednak od niego młodszy; w pewnym sensie stanowił typ proroka populisty, który spoglądał na przyszłość oczami prostego chłopa wędrującego przez kraj. Pracę kapłańską rozpoczął tuż przed upadkiem Samarii w 721 roku p.n.e. Widzenia Micheasza koncentrowały się przede wszystkim na grzechach grabieży i niesprawiedliwości możnych, którzy gnębią słabych i ubogich, oraz na szalbierstwach jego kolegów po fachu. Między innymi przewidział Encyklopedia wizjonerów 327 dokładnie (lub przynajmniej przyłączył się do chóru żydowskich proroków), że wszystkie niegodziwości Izraela spowodują upadek Jerozolimy oraz zniszczenie Świątyni Salomona. Proroctwa zawarte w Księdze Micheasza zostały prawdopodobnie spisane przez innych jasnowidzów Starego Testamentu, posługujących się pseudonimem Micheasz pomiędzy VIII i I wiekiem p.n.e. Uczeni zgadzają się, że jedynie trzy pierwsze rozdziały zostały napisane przez "prawdziwego" Micheasza. Mnich z Padwy, osiemnastowieczny zakonnik, którego proroctwa pokrywają się z przewidywaniami św. Malachiasza. Przepowiednie te dotyczą jednak tylko dwudziestu ostatnich papieży przed nadejściem dnia Sądu Ostatecznego. Przepowiednie mnicha ukazały się drukiem około 1740 roku. Są w nich imiona kilku papieży sprawujących swe funkcje w XX wieku i opisy ich panowania znacznie dokładniejsze niż proroctwa św. Malachiasza. Król Montezuma II (1487-1520). Patrz "Powrót utraconego białego brata" na str. 22. Ruth Montgomery. Po wielu latach współpracy z waszyngtońskimi dziennikami jako felietonistka (pisała przede wszystkim na temat polityki amerykańskiej i zagranicznej), Ruth Montgomery zwróciła się ku sprawom metafizycznym. Najpierw odniosła międzynarodowy sukces jako autorka książki A Gift ofPmphecy (Dar prorokowania), w której zapoznała czytelników z życiem współczesnej amerykańskiej wróżki Jeane Dixon; później sama dała się poznać jako medium. Jak twierdzi pani Montgomery, od 1971 roku odbiera ona przekazy od nieżyjącego medium Arthura Forda oraz niektórych "wyższych duchów", które nazywa swoimi "przewodnikami". Obecnie mieszka w Waszyngtonie, gdzie jej "przewodnicy" odpowiadają na listy oraz ubarwiają pisane przez nią zabawne i dające do myślenia książki na tak popularne tematy, jak powszechna wędrówka dusz, UFO, proroctwa i reinkarnacja. Johann Adam Miiller. Na początku XIX wieku ten prosty rolnik z pruskiej wsi Maisback dokładnie przewidział wydarzenia wojen napoleońskich - ujrzał je za pośrednictwem świetlistej, widmowej postaci. W roku 1807 kobiecy duch wraz z "innymi głosami" polecił mu opuścić gospodarstwo, żonę oraz pięcioro dzieci i wyruszyć na spotkanie z królem Prus. Duchy obiecały Miillerowi, że w chwili spotkania przekażą mu bardzo ważne przesłanie. Po długiej i obfitującej w trudy podróży udało mu się w końcu uzyskać u króla audiencję. Miiller przezwyciężył nieśmiałość i wymógł na monarsze obietnicę, że ten wczyta się uważnie w dzieła proroka Izajasza, aby lepiej rządzić krajem. Wilhelm III poświęcił mu wiele uwagi i nawet opłacił jego powrotną drogę do domu. Zdaniem Miillera, przesłanie duchów było dla niego samego znacznym rozczarowaniem. Guru Nanak (1469-1538), hinduski przywódca religijny, założyciel sikhizmu, badacz i kompilator świętych tekstów. Już w młodości był krytycznie nastawiony do obowiązujących rytuałów religijnych zarówno islamu, jak i hinduizmu. W 1499 roku, po osiągnięciu duchowego oświecenia, które uznał za upoważnienie do rozpoczęcia pracy swego życia, Nanak zaczął głosić zasady sikhizmu w indyjskiej prowincji Pendżab i poza nią aż do roku 1521, kiedy to osiedlił się w założonej przez siebie wiosce Kartapur. Tam żył aż do śmierci w wieku lat sześćdziesięciu dziewięciu. Przed śmiercią wyznaczył swojego następcę. Miało być jeszcze dziewięciu innych sikhijskich guru, ale guru Govind Singh wyraził swe ostatnie życzenie, by ostatecznym guru były po jego śmierci święte pisma sikhów. Naród Dobrego Konia (Oyate Sunkawakan), współczesny indiański mistyk północnoamerykański. Jest szamanem Wisajanów, nosicielem fajki pokoju i Tancerzem Słońca plemienia Siuksów Lakota Teton. W Ośrodku Medycznym Ableza Tiospayne pełni funkcję duchowego doradcy. Nostradamus (1503-1566) to łaciński przydomek Michela z Notre Damę. Jego arcydzieło pełne proroczych wizji, Les Propheties, uczyniło Nostradamusa najsłynniejszym i najbardziej kontrowersyjnym jasnowidzem na przestrzeni ostatnich czterystu pięćdziesięciu lat. Urodził się w rodzinie nawróconych na wiarę chrześcijańską Żydów w mieście St. Remy w Prowansji. Jacques, ojciec Michela, był dobrze zarabiającym rejentem. W rozwijaniu talentu do głoszenia proroctw pomagali mu początkowo dziadkowie - obaj byli wykształconymi mężami epoki renesansu, którzy pracowali przedtem jako nadworni lekarze króla wolnomyśliciela Renę Dobrego z Prowansji i jego syna, księcia Kalabrii. Ich żądny wiedzy wnuczek wykazał wyjątkowe uzdolnienia w studiowaniu matematyki i astrologii. Traktujący Michela po ojcowsku dziadek uznał, że chłopiec w wieku lat czternastu może już studiować sztuki wyzwolone w Awinionie, papieskiej enklawie w Prowansji. Tam wielokrotnie zdarzyło mu się rozgniewać swych duchownych nauczycieli, gdyż otwarcie wypowiadał się po stronie astrologii 328 Encyklopedia wizjonerów i bronił poglądów Kopernika. Michela posłano później na Uniwersytet w Montpellier, by studiował medycynę. Studia ukończył w 1525 roku. Po otrzymaniu licencji na wykonywanie zawodu medyka Nostradamus opuścił Montpellier i rozpoczął praktykę w południowej Francji, gdzie bez przeszkód mógł wypróbowywać własne teorie medyczne. Szesnastowieczną Francję nawiedzały okresowe wybuchy epidemii la charbon - czarnego moru, czyli dżumy. Nostradamus podążał za postępującą zarazą, nigdy nie opuszczając żadnej osady, zanim niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Doskonalił umiejętności i wykorzystywał dla swych potrzeb wiedzę alchemików, żydowskich kabalistów i pogan. W 1529 roku wrócił do Montpellier, gdzie otrzymał tytuł doktora nauk medycznych. Przez trzy lata wykładał tam medycynę, a potem osiedlił się w Tuluzie, i kontynuował praktykę. Po jakimś czasie Nostradamus przeniósł się do Agen, gdzie bogato się ożenił i został ojcem. Jego pacjenci pochodzili z najzamożniejszych sfer Agen. W 1537 roku dosięgła go jednak tragedia tak straszna, że w młodym doktorze zaszła ogromna przemiana - tak duchowa, jak i umysłowa. W tamtym roku zaraza znów nawiedziła Agen. Nostradamus bezradnie załamywał ręce, którymi uleczył tysiące chorych; tym razem dżuma zabiła jego żonę i dwoje dzieci. Przyjaciele i rodzina obrócili się przeciwko niemu. Jakby było mało, wydano rozkaz doprowadzenia go przed oblicze inkwizycji za uczynioną przed laty uwagę: kiedyś, gdy zobaczył robotnika pracującego nad brązowym posągiem Dziewicy Maryi, skomentował to, mówiąc, że tamten "sporządza odlew demona". Nostradamus spakował kilka niezbędnych rzeczy, dosiadł muła i uciekł przed gniewem inkwizycji pod osłoną nocy. Przez następne dziesięć lat pogrążony w żalu doktor błąkał się po południowej Europie, między innymi po Włoszech. Tragedia, która go dosięgła, połączona z rozczarowaniem spowodowała, że Nostradamus skierował swą energię w stronę nauk tajemnych. W tym też czasie jego zdolność proroczego "widzenia" zaczęła ujawniać się w pełni. Po wielu przygodach powrócił w 1544 roku do Prowansji, gdzie wybuchła właśnie jedna z najgorszych na przestrzeni wieku epidemia dżumy. Nostradamus wyleczył niemalże w pojedynkę mieszkańców miast Aix i Salon. W tym ostatnim miasteczku poślubił zamożną wdowę i osiedlił się w domu na skraju miasta. W tym czasie poświęcił się studiowaniu wiedzy okultystycznej. Zaczął prowadzić almanach, w którym zawarł pierwsze, ostrożne jeszcze próby przepowiadania przyszłości. Przychylne reakcje na jego przepowiednie zachęciły Nostradamusa tak bardzo, że rozpoczął realizację wielce ambitnego projektu: spisania przyszłej historii świata, opowiedzianej za pomocą enigmatycznych czterowierszy; posługiwał się przy tym, oprócz języka francuskiego i łaciny, także powierzchowną znajomością włoskiego, hebrajskiego, arabskiego i greki, co spowodowało, że interpretatorzy jego proroctw (w tym autor książki, którą właśnie czytacie) do dziś zastanawiają się nad zawiłościami czterowierszy. Pracę nad swym wielkim dziełem Les Propheties rozpoczął w noc Wielkiego Piątku 1554 roku. Komplet, czyli siedem tomów (Centurii lub Stuleci) opublikowano pomiędzy 1555 i 1557. Każdy z woluminów zawierał sto czterowierszy, z wyjątkiem Centurii siódmej, która zawiera jedynie czterdzieści dwa czterowiersze. Ostatnie trzy Centurie wydano już po śmierci autora. (Kolejne utarczki z inkwizycją, będące rezultatem pierwszych wydań Les Propheties, sprawiły, że Nostradamus stał się ostrożniejszy). Po tym, jak Nostradamus przewidział śmierć króla Henryka II podczas turnieju rycerskiego, wezwano go w 1556 roku do Paryża. Tam został przyjacielem i doradcą Katarzyny Medycejskiej. Przepowiednia śmierci króla Henryka II wypełniła się w 1559 roku - dokładnie tak, jak zapisano w Centurii pierwszej, w czterowierszu 35, król został zraniony drzazgą pochodzącą z pękniętej podczas turnieju włóczni; drewniany odprysk dostał się przez złoconą przyłbicę królewskiego hełmu do oka i utkwił w mózgu. W noc jego śmierci przed siedzibą inkwizycji zebrał się tłum, który spalił kukłę przedstawiającą Nostradamusa, domagając się jednocześnie, by księża posłali go na stos. Ocaliła go wtedy jedynie przyjaźń z Katarzyną Medycejską, a dzięki "królewskiemu" czterowierszowi o Nostradamusie zaczęło być głośno na dworach całej Europy. W 1564 roku, podczas podróży po królestwie Katarzyna (wtedy już królowa regentka) wraz z młodocianym królem Karolem IX odwiedzili starszego już jasnowidza w Salon. Przed wyruszeniem w dalszą drogę królowa nakłoniła króla Karola, by ten uhonorował Nostradamusa tytułem nadwornego doradcy i medyka, co wiązało się z pewnymi przywilejami oraz pensją. • Nostradamus osiągnął wyżyny swej kariery dopiero na rok i osiem miesięcy przed śmiercią. Ostatnia postawiona przez niego przepowiednia Encyklopedia wizjonerów 329 dotyczyła własnej, nadchodzącej śmierci: "Po powrocie z ambasady odłoży podarunek Króla. Nie zrobi już nic więcej. Odejdzie do Pana. Bliscy krewni, przyjaciele, bracia krwi (znajdą go) całkowicie martwego przy łożu i ławie". O świcie 2 lipca znaleziono ciało Nostradamusa w jego własnym domu, dokładnie tak, jak to przewidział. Sw. Odylia (720 n. e.), patronka Alzacji i przełożona klasztoru w Hohenburgu (Odiiienbergu) w Wogezach. Urodziła się jako niewidoma. Jej ojciec Adairyk z Alzacji uznał to za zły omen i nakazał oddanie dziecka do klasztoru. Już w młodości zauważono jej bezgraniczne oddanie Bogu; szybko też poznano się na jej zdolnościach przewidywania przyszłości - jak twierdziła ona sama, zdolności te były rezultatem uczenia się, jak żyć, nie widząc. Mówi się, że wzrok został jej w cudowny sposób przywrócony dzięki żarliwości jej modłów i uzdrawiającej sile, którą miał podobno lokalny biskup. Gdy dowiedział się o tym ojciec Odylii, pożałował swej decyzji i zażądał powrotu córki do domu. Szybko jednak okazało się, że życie księżniczki jej nie odpowiada; namówiła ojca, by jeden ze swoich zamków przekształcił w klasztor. Tam też św. Odylia dożyła kresu swych dni jako matka przełożona. Podobno jej proroctwa to testament spisany niedługo przed śmiercią. Osho (1931-1990), znany także jako Archarya albo Bhagwan Shree Rajneesh. Kontrowersyjny hinduski mistyk i założyciel ruchu Neo-Sannyas miał wiele imion. Osho przyszedł na świat jako Rajneesh Chandra Mohan w Kuchwada, małej wiosce w środkowych Indiach. Opowieści o wczesnych latach jego życia opisują go jako niezależne, buntowniczo nastawione dziecko, które kwestionowało wszystkie społeczne, religijne i filozoficzne dogmaty. O północy 21 marca 1953 roku Osho, który miał wtedy 21 lat, oznajmił, że doznał przebudzenia. Opisał to następująco: "Przeszłość znikała - tak jakby nigdy nie była moim udziałem, jakby należała do kogoś zupełnie innego... Okazało się, że wszystkie pisma święte są martwe i że wszystkie słowa wykorzystane do opisania tego przeżycia były bardzo blade i anemiczne. A to - to doświadczenie - było tak pełne życia; to była wielka fala błogości... Czułem, jak wokół mnie pulsuje życie, wibracja ta była potężna niczym huragan; to była wielka burza światła, radości, rozkoszy... Cały wszechświat stał się błogosławieństwem" - The Discipline ofTranscendence (Dziedzina transcendencji). W 1956 roku Osho otrzymał tytuł magistra filozofii z wyróżnieniem na Uniwersytecie w Sagar. Był profesorem w Sanskrit College w Rajpurze, a później profesorem filozofii na Uniwersytecie w Dżabalpurze. Szybko zdobył rozgłos w całym kraju jako bardzo zdolny i żarliwy mówca, który w publicznych debatach często rzucał wyzwanie ortodoksyjnym przywódcom religijnym. Profesor Rajneesh Chandra Mohan, znany już jako Acharya Rajneesh (Acharya znaczy "duchowy nauczyciel"), porzucił uniwersytet w 1966 roku i rozpoczął podróże po Indiach, podczas których przemawiał do tłumów liczących od 50 do 100 tysięcy ludzi. Prowadził także eksperymentalne zgromadzenia medytacyjne i wraz z tysiącami zwolenników wypróbowywał nowe, bardziej oczyszczające formy medytacji. Na początku lat siedemdziesiątych przyjął imię Bhagwan Shree Rajneesh (Bhagwan oznacza "błogosławiony"); był to skandal, który wstrząsnął społeczeństwem hinduskim. W 1974 roku w Punie (Indie) założył komunę, która przyciągnęła dziesiątki tysięcy poszukiwaczy z Zachodu. W tamtych latach Świątynia Shree Rajneesh stała się światowym ośrodkiem rozwojowo-terapeutycznym. W 1981 roku Bhagwan wyruszył w podróż do Stanów Zjednoczonych, przypuszczalnie w celu znalezienia pomocy medycznej w sprawie pogarszającego się stanu zdrowia. W tym czasie narzucił sobie trzyletni okres milczenia, co - jak stwierdził -miało służyć oczyszczeniu rzeszy jego zwolenników z tych, którzy słyszeli tylko jego słowa, a nie słyszeli ukrytej pod nimi w ciszy egzystencjalnej prawdy. W połowie lat osiemdziesiątych założona przez niego w Oregonie komuna Rajneeshpuram stała się największą i najbardziej kontrowersyjną wspólnotą duchową, jaką kiedykolwiek stworzono w Ameryce. Przeciwko komunie zawiązała się bardzo silna opozycja. Poczynania obu stron prowadziły do coraz większego zaognienia sytuacji, a naciski polityczne skutecznie uniemożliwiały rozwój Rajneeshpuram. Bhagwan przerwał swe duchowe milczenie jesienią 1984 roku, co rzekomo doprowadziło do zdrady jego osobistej sekretarki Ma Anandy Sheeli i garstki jej współpracowników. Później udowodniono im popełnienie rozmaitych przestępstw, między innymi otrucia, podpalenia, zakładanie podsłuchu i usiłowanie morderstwa. Bhagwan poprosił o pomoc policję, by ta przeprowadziła śledztwo w sprawie Sheeli i innych podejrzanych. Pod koniec października wielka federalna ława przysięgłych USA w Portland potajemnie postawiła Bhagwana i siedmiu innych członków komuny w stan oskarżenia; 330 Encyklopedia wizjonerów zarzucono im popełnienie przestępstw przeciwko ustawie imigracyjnej. Ponieważ urzędnicy federalni zapewnili, że nie wydano nakazu aresztowania Bhagwana, jego stronnicy pojechali z nim nocą 27 października do Charlotte w stanie Karolina Północna, by wyjaśnić plotki przestrzegające przed przewidzianym na następny dzień atakiem oddziałów Gwardii Narodowej na komunę. Bhagwan został aresztowany bez nakazu przez uzbrojonych urzędników federalnych, gdy wylądował na lotnisku w Charlotte. Przez dwanaście dni przebywał w areszcie bez możliwości wyjścia za kaucją i przez trzy dni jako więzień izolowany. Jego zwolennicy są przekonani, że został w więzieniu otruty talem - metalem ciężkim. Sąd uznał Bhagwana za winnego dwóch spośród trzydziestu pięciu postawionych mu zarzutów i skazał go na karę pieniężną w wysokości 400 tysięcy dolarów; w listopadzie 1985 roku został deportowany z USA. Powrócił do Indii jedynie na krótki okres odpoczynku. Później rozpoczął, jak sam to określił, światowe tournee, podczas którego pragnął podzielić się z ludźmi swą wizją (luty i lipiec 1986). Aż dwadzieścia jeden państw w Europie i obu Amerykach odmówiło przyznania mu wizy wjazdowej lub też unieważniło jego wizę po przybyciu do kraju; parokrotnie zmuszano go i jego towarzyszy do opuszczenia terytorium danego państwa pod groźbą użycia broni. Bhagwan powrócił do Indii i już od stycznia 1987 roku gromadził ponownie dziesiątki tysięcy zwolenników w odnowionej aśramie Puna. Od września 1989 roku zwano go po prostu Osho, co miało wyrażać jego całkowity brak powiązania z przeszłością. Osho to nie tyle imię, ile raczej święty akronim słowa "Pan" wywodzącego się z pozdrowienia, jakim witają swego mistrza uczniowie zeń; imię to odnosi się także do rozkosznego przeżycia, jakim jest duchowe oświecenie, oraz do tego, kto tego doświadczył. Zdrowie Osho uległo gwałtownemu pogorszeniu po okresie spędzonym w amerykańskim więzieniu. W kwietniu 1989 roku, na dziewięć miesięcy przed śmiercią, Osho zgromadził wokół siebie dwudziestu jeden uczniów, którzy mieli jednogłośnie podejmować decyzje dotyczące aktualnych spraw komuny. "Nigdy nie mówcie o mnie w czasie przeszłym - brzmiała jedna z jego ostatnich próśb. - Będę wielokrotnie bardziej obecny wśród was, gdy pozbędę się tego brzemienia, jakim jest moje udręczone ciało". Od tamtej pory zapoczątkowany przez niego ruch cały czas się rozwija. Jak twierdzą jego stronnicy, aśrama Puna nie tylko odzyskała dawną świetność, ale wręcz pobite zostały rekordy odwiedzających miejsce gości z lat siedemdziesiątych (8 tysięcy odwiedzających dziennie). Jest to dziś największe centrum terapii, mające powiązania z Ruchem Ludzkich Możliwości, oraz miejsce zaawansowanych studiów nad medytacją. Jednym z bardziej znakomitych gości był XIV Dalajlama; nazwał on Osho "oświeconym mistrzem", który - jak powiedział - "wykorzystuje wszelkie możliwości, by pomóc ludzkości przetrwać trudny etap rozwijania świadomości". Padmasambhawa (VIII wiek n.e.), twórca buddyzmu tybetańskiego. Znany był jako Zrodzony z Kwiatu Lotosu albo jako Drogocenny Guru. W 748 roku wyjechał z wielkiego Uniwersytetu Buddyjskiego w Nalandzie, by zanieść dharmę w Himalaje. Padmasambhawa stworzył także tybetański system astrologiczny. Moll Pitcher (około 1731-1815) była nazywana Sybillą amerykańskiej rewolucji. Urodziła się w rodzinie kapitana żeglugi Johna Dimonda. Swym "trzecim okiem" nie posługiwała się, aż do momentu, gdy poślubiła szewca Roberta Pitchera w 1760 roku. W okresie rewolucji amerykańskiej wieść o jej darze jasnowidzenia stała się tak znana, że dowódca brytyjskiego garnizonu w Bostonie major John Pitcairn przybył do niej po poradę. Amerykańscy rewolucjoniści także wierzyli w jej przepowiednie. Gdy Moll ustaliła daty trzech zwycięstw generała Waszyngtona, podobno nazwał ją Sybillą i świętą. Pitcher przepowiedziała też Jerzemu Waszyngtonowi, że stanie się on amerykańskim ideałem i wzorem do naśladowania. "Wiele lat po tym, jak obrócisz się w proch, ty i twoja żona będziecie pełnili rządy króla i królowej w sercach waszego ludu". Chociaż zapamiętano ją najlepiej dzięki dokładnym przepowiedniom dotyczącym ruchów wojsk brytyjskich. Moll Pitcher wykazywała szczególne predyspozycje do przewidywania przyszłych wynalazków, dzięki którym jej państwo (które jeszcze nie zdążyło powstać) miało zostać kiedyś światowym mocarstwem. Moll Pitcher wygrała swoją ostatnią przepowiednię w wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Określiła dzień swojej śmierci - miał to być 9 kwietnia. Dzięki niewielkiej pomocy przypadku także wtedy miała rację. Encyklopedia wizjonerów 331 Papież Pius X. Podczas audiencji w 1909 roku sędziwy papież zapadł w króciutką drzemkę. Wzdrygnął się, przebudził i obwieścił, że miał właśnie koszmarną wizję: zobaczył, jak on sam lub przyszły papież ucieka z Watykanu, "depcząc po zwłokach swoich kapłanów". Księżniczka Pranazin, siostra króla Azteków Montezumy. Patrz "Powrót utraconego białego brata" na str. 22. Orson Pratt (1811-1881), jeden z pierwszych wyznawców mormonizmu, pisarz, zagorzały dyskutant i członek pierwszego Zgromadzenia Dwunastu Apostołów Kościoła Mormońskiego. Kiedy pracował jako ekspedient sklepowy w Hiram (Ohio), poznał twórcę mormonizmu Josepha Smitha i pod jego wpływem przyjął tę wiarę. Następnie został członkiem pierwszej misji mormońskiej w Anglii i Szkocji (1840). W pierwszej mormońskiej osadzie Nauvoo City został wybrany na radnego miejskiego; sprawował też obowiązki profesora matematyki i literatury angielskiej na tamtejszej uczelni. W. 1847 roku mormoni opuścili miasto, nie mogąc znieść nie kończących się prześladowań. Pratt uczestniczył w wyprawie Brighama Younga do Salt Lakę City w Utah. Później został głową Kościoła mormońskiego w Anglii (w 1849 roku); był pierwszym uczonym, który podzielił Księgę mormonów na rozdziały i wersety oraz wprowadził do niej odnośniki. Przepowiednia dotycząca nadchodzącej wojny domowej pochodzi z Orson Pratt, Journal of Discourses (t. 20, str. 151-152, 9 marca 1879). Proroctwo kwitnącego drzewka migdałowego. W 1944 roku bombowce aliantów zrównywały Berlin z ziemią. W ruinach zburzonego kościoła znaleziono później ołowianą tubę zawierającą dokument zatytułowany Proroctwo kwitnącego drzewka migdałowego, spisany rzekomo przez dziewiętnastowiecznego mnicha z zakonu benedyktynów. Na wyblakłych pergaminowych kartach znajduje się spis tajemniczych przepowiedni - na każdy nadchodzący rok przygotowano jedną krótką prognozę. Wypowiedział się na ten temat między innymi znany interpretator proroctw Peter Lemesurier, autor książki The Armageddon Script (Pismo Armagedonu): "Nie ulega wątpliwości, że dopasowanie każdej przepowiedni do jakiegoś wydarzenia, które miało miejsce w danym roku, nie powinno nikomu sprawić większych trudności; pozostaje tylko pytanie, czy świadczy to o pomysłowości interpretatora, czy o trafności przepowiedni". Proroctwo z La Salette. Melanie Calvat, córka kamieniarza urodzona w 1831 roku w Isere we Francji, doświadczyła wizji, w której ujrzała Maryję Świętą Dziewicę; było to 19 września 1846 roku. Według opublikowanego sprawozdania z wydarzeń tamtego dnia czternastoletnia Melanie razem z towarzyszką Maximine Giraud i stadem owieczek schodziły ze stoku góry i kierowały się nad niewielki strumyk w La Salette niedaleko Grenoble. Początkowo Melanie myślała, że Słońce spadło na Ziemię. Mała pasterka ujrzała najpierw świecącą kulę; później kula otworzyła się i ukazała się "piękna pani, cała w świetle i kwiatach". Pani usiadła na nadbrzeżnych kamieniach i przez jakiś czas spoczywała z twarzą schowaną w dłoniach; gest ten wyrażał bezgraniczny smutek. Dziewczynki, nie będąc w stanie wypowiedzieć jednego słowa, obserwowały, jak pani wzniosła się nagle w powietrze i utrzymywała się tam w bezruchu, ubrana w habit jarzący się blaskiem pereł. Stamtąd przekazała swe proroctwo, w którym opłakała upadek duchowości na świecie i umniejszenie roli Kościoła katolickiego. Zapowiedziała też liczne wojny, w tym światowe, zniszczenie wielu miast itd. Opisała zjawisko, które może być znanym nam współcześnie efektem cieplarnianym, poprzedzającym ogólnoświatowy paroksyzm wzmożonej aktywności sejsmicznej i wulkanicznej. Biskup Grenoble uwierzył w opowieści dziewczynek i posłał Melanie Calvat przed oblicze papieża Piusa IX, by dokładnie opowiedziała Ojcu Świętemu wszystko, co widziała i słyszała. Od tamtej pory napisano i opublikowano wiele książek dotyczących tajemniczego wydarzenia. Proroctwo z Maria Laach, szesnastowieczne zapiski pochodzące z położonego nad Renem w Niemczech klasztoru Marii Laach. Proroctwo z Marienthal. Niedaleko miasteczka Haguenau, na północ od Strasburga, leży założony w XIII wieku klasztor Marienthal. Słynne alzackie miejsce pielgrzymek stanowiło na przestrzeni dziejów zarówno azyl dla uchodźców w czasie wojny, jak też kwaterę dla wojsk najeźdźców. Miejsce to określano mianem feniksa z drewnianych belek, wiary i kamienia - choć był wielokrotnie palony i zrównywany z ziemią, za każdym razem odbudowywano go na nowo. Przyczyna tej zdolności do odradzania się leży w legendzie, według której nikt, kto schroni się tam przed wichrami historii, nie padnie ofiarą złego losu. Za murami klasztoru przechowywana jest Księga pielgrzymki, wydrukowana w 1749 roku w Haguenau. Stanowi ona coś w rodzaju 332 Encyklopedia wizjonerów księgi pamiątkowej, do której wpisywali się wędrujący mnisi i pielgrzymi; zawiera także zapisane średniowiecznymi strofami proroctwo, zadziwiająco dokładną kronikę "nadchodzących wydarzeń XX wieku". Proroctwo z Pasawy. Arthur Prieditis, autor The Fate of the Nations (Przeznaczenie państw), opisał tę przepowiednię, która, jak twierdzi, przechowywana była przez pewną rodzinę w Pasawie w Niemczech przez ponad sto lat. Tragiczna zawartość przepowiedni pokrywa się ze spekulacjami naukowców na temat: jak wyglądałoby życie na Ziemi podczas zimy będącej następstwem wojny atomowej. Przepowiednia Warszawska, noszący znamiona proroczego geniuszu dokument spisany przez polskiego mnicha w 1790 roku. Z niezwykłą dokładnością ustalił on daty i opisał wydarzenia związane z rozbiorem Polski w 1793 roku, wojnami napoleońskimi, Wiosną Ludów 1848 roku, drugą wojną światową oraz plagą lokalnych wojen i walk etnicznych rozgrywających się w naszym stuleciu. Proroctwo zawiera też pewną nutę nadziei: "w 1986" miał rozpocząć się okres prowadzący do trwałego pokoju światowego. W tym roku właśnie radziecki prezydent Michaił Gorbaczow zainicjował pierestrojkę. Polski mnich przestrzega nas jednak, że szansa na globalny pokój może zniknąć nieodwracalnie w połowie lat dziewięćdziesiątych, jeżeli przywódcy światowi nie podejmą właściwych i rozumnych decyzji. Purany (pomiędzy 300-1000 n.e.), zbiór świętych pism religijnych, na których (wraz z wedami i tantrami) oparta jest wiara hinduskich braminów. W hinduizmie okres puraniczny to czas upadku tego systemu. Quetzalcoatl, mezoamerykański filozof, mistrz magii i wcielenie Boga. Niech chrześcijanie nie myślą, że ich Mesjasz ma monopol na narodzenie się z dziewicy: Quetzalcoatl był zawsze znany jako "ten, który narodził się z dziewicy". Był założycielem szkoły dla nowicjuszy stanu kapłańskiego (położonej na południe od dzisiejszego miasta Meksyk), z którymi dzielił się swą wiedzą jako kapłan, prorok i król w jednej osobie. Quetzalcoatl (co znaczy "pierzasty wąż", który jest symbolem Azteków) uważany był za ojca astrologii Indian mezoamerykańskich. Jemu też przypisuje się stworzenie świętego astrologicznego kalendarza zwanego Tonalamatl, którym posługiwano się w starożytnym Meksyku, a także autorstwo Księgi dobrych i złych dni, znanej też jako Księga przeznaczenia. Grigorij Rasputin (1871-1916), rosyjski mnich, mistyk, hipnotyzer i uzdrowiciel. Przez pewien okres był faworytem rosyjskiej rodziny panującej, na którą wywierał wielki wpływ. Caryca Aleksandra wierzyła, że mnich może uzdrowić chorego na hemofilię carewicza Aleksego, potomka rodu Romanowów (kilkakrotnie ratował go podczas zagrażających życiu krwotoków). Poczynania brodatego mnicha na dworze carskim i jego utrzymująca się hipnotyczna władza nad carem Mikołajem i carycą Aleksandrą przysporzyły mu wielu wrogów. Niektórzy książęta byli przekonani, że porady, jakich udzielał Rasputin carowi Rosji, spowodowały przegraną w wojnie z Niemcami. Zawiązano spisek, w wyniku którego Rasputin został zamordowany w Sankt Petersburgu pod koniec grudnia 1916 roku, tak jak on sam to zresztą przewidział. Hrabia Louis Hamon (Cheiro), angielski prorok i hipnotyzer, opisał szczegóły zabójstwa w obecności Rasputina jedenaście lat wcześniej, po tym jak żadnemu z hipnotyzerów nie udało się wytrwać dłużej w patrzeniu drugiemu w oczy. Jasnowidząca Regina, prorokini znana powszechnie jako "niemiecka Kasandra". Była prawdopodobnie najsłynniejszą wieszczką Niemiec w początkach XX wieku. Wśród jej przepowiedni znajdowały się między innymi dokładne opisy przebiegu pierwszej i drugiej wojny światowej. Ostrzegała ona Niemców przed Hitlerem następującymi słowami: "Nie będzie króla ni cesarza, kto inny będzie chłostać was biczem. Narodzie germański, przygotowano ci koronę z żelaza, która będzie ci ciążyć i cisnąć cię przez wiele lat". Regina przewidziała także zbliżającą się katastrofę ekologiczną, która zdziesiątkuje ludzkość; przy życiu ma pozostać jedynie garstka tych, którzy odbudują nowy świat. Morgan Robertson (1861-1915). Przynajmniej dziewiętnaście osób miało przeczucia dotyczące zatonięcia "Titanica" conajmniej na dwa tygodnie przed katastrofą. Morgan Robertson, były marynarz, który później zajął się pisaniem opowiadań, przewidział tragedię i opisał ją w jednym ze swych utworów czternaście lat wcześniej (patrz "Zatonięcie Titanica", str. 28). Robertson rozstał się z morzem w 1894 roku i spróbował swych sił w pisarstwie. Zmartwiony pogarszającym się stanem zdrowia i opuszczającymi go siłami twórczymi sam zgłosił się na oddział chorób psychicznych szpitala Encyklopedia wizjonerów 333 Bellevue. Po zwolnieniu kontynuował pisanie, ale jego opowiadania nie były już tak dobre. Znaleziono go w pokoju hotelowym w Atlantic City, opartego o komodę; zmarł na atak serca. Emelda Scochy. W 1933 roku dwunastoletnia dziewczynka z Ham w Belgii doświadczyła wizji na temat antychrysta i upadku wiary; Emelda twierdziła, że wizja pochodziła od ducha Jezusa Chrystusa. Jej objawienie nie różni się od innych posępnych chrześcijańskich wizji, pełnych piekielnego ognia i siarki, jednak powtarzające się odniesienia do oceanu zalewającego wybrzeża przywodzą na myśl podnoszenie się poziomu wód morskich, co być może nastąpi w XXI wieku. Matka Shipton (1488-1561). Wszelkie relacje dotyczące Ursuli Southiel, czarownicy z Yorkshire, lepiej znanej jako Matka Shipton, roją się wprost od nie sprawdzonych legend. To samo spotkało jej poetyckie wróżby, które później zostały okraszone fałszerstwami innych "proroków". Ursula urodziła się w lipcu w małej wiosce w Yorkshire. Krążyła wówczas plotka, że zimą matkę jej odwiedził gość nie z tej ziemi, odznaczający się między innymi rozwidlonym członkiem i głową kozła... Wierzono też, że matka Ursuli Agatha otrzymała w zamian za utratę wianka nagrodę: jej dziecko miało być obdarzone nadprzyrodzoną siłą podobną tej, jaką posiadał uwodziciel. Bajarze z Yorkshire opowiedzą wam chętnie, że lipiec 1488 roku obfitował w złe wróżby: burze z piorunami, rechoczące kruki i tym podobne. Tuż po urodzeniu dziewczynka "wyszczerzyła się i zaniosła drwiącym śmiechem, i w tej samej chwili burza umilkła". Hm, właściwie czemu by nie? Być może niebiosa wzdrygnęły się na jej widok, gdyż mała była podobno "większa niż dzieci zwykły się rodzić, jej ciało koślawe było i nieforemne, a oblicze przerażające, ale za to rozumem obdarzona była nadzwyczajnym". (Dzięki diabłu za łaskę, choćby niewielką). Na widok córki matka uciekła w popłochu do najbliższego klasztoru, gdzie umarła z przerażenia. Małą Ursulą zajęła się mamka; dziewczynka szybko zaczęła przejawiać niektóre ze swoich nieczystych właściwości, zwłaszcza wobec kolegów szkolnych. Dzieci bywały szczypane, przewracane na ziemię i kopane przez niewidzialnych napastników, gdy tylko przesadziły z kpinami i wyśmiewaniem się z Ursuli. Ursula wyszła za mąż w wieku dwudziestu czterech lat za Tobiasa Shiptona, cieślę z wioski Shipton leżącej koło Yorku. Szybko zdobyła w okolicy sławę jasnowidzącej -jej pierwszym osiągnięciem było proroctwo dotyczące najazdu króla Henryka VIII na północną Francję w 1513 roku. William Lilly, siedemnastowieczny astrolog, twierdzi w dziele Collection of Prophecies (Zbiór proroctw) z 1646 roku, że w czasie pisania tej książki z osiemnastu przepowiedni przypisywanych Matce Shipton aż szesnaście już się sprawdziło. Proroctwa dotyczyły najczęściej okresu kontrreformacji i wypełniających ten czas epidemii, plag głodu i wojen, a także mody i rozmaitych wydarzeń historycznych. Inne trafne przepowiednie dotyczące przyszłości to, między innymi, zniszczenie hiszpańskiej Wielkiej Armady oraz wielki pożar Londynu w 1666 roku. Strofy, dzięki którym Matka Shipton stała się naprawdę sławna, ukazały się w druku w 1880 roku w książce angielskiego wydawcy Charlesa Hindleya. Z niewiarygodną dokładnością opisywały one wynalazki, wojny i wydarzenia, w które obfitował okres połowy XIX wieku. Nie wiadomo do dziś, czy Hindley był rzeczywiście szarlatanem, za jakiego go uważano, gdyż jedna z jego "przepowiedni" - którą, jak sam się do tego przyznał, zmyślił - brzmiała tak: "w 1936 roku... będą układane plany ogromnych wojen". Hitler wraz z doradcami z całą pewnością rozważali już wtedy swój udział w drugiej wojnie światowej. Za pośrednictwem Hindleya dowiadujemy się, co Matka Shipton sądziła o trzeciej wojnie światowej: wybuchnie ona z powodu sytuacji na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone zwyciężą kraje arabskie po czterech latach apokaliptycznych zmagań. Dobra Matka zmarła spokojnie we własnym łóżku jako siedemdziesięciotrzyletnia starowinka. Tim Sikyea, Indianin z kanadyjskiego plemienia Denee, Żółtych Noży. W roku 1988 przybył do Europy z powodu wizji, która kazała mu ostrzec Europejczyków przed skutkami ich pochopnych działań. Jest on uzdrowicielem przekonanym, że 80 procent wszystkich chorób ma podłoże psychiczne i że są one wywołane przede wszystkim przez współczesny, pełen stresów styl życia. Jak wielu jasnowidzów wywodzących się z ludów pierwotnych, Sikyea traktuje swoje przepowiednie jako przestrogę dla ludzi Zachodu i próbę nakłonienia ich do poczynienia zmian, zanim będzie za późno. Joanna Southcott, angielska przywódczyni religijna urodzona w Devonshire. Zgromadziła aż 100 tysięcy zwolenników dzięki serii trafnych przepowiedni odnoszących się do wydarzeń w Anglii pod koniec XVIII wieku, rewolucji francuskiej oraz 334 Encyklopedia wizjonerów kariery i upadku Napoleona Bonaparte. W wieku lat sześćdziesięciu czterech oznajmiła, że została zapłodniona przez Ducha Świętego i wkrótce powije dziecko imieniem Sziloh - postać na podobieństwo Chrystusa, która ma zbawić świat. Siedemnastu z dwudziestu jeden lekarzy, którzy ją badali, stwierdzili, że kobieta rzeczywiście jest ciężarna. Gdy jednak Joanna Southcott zmarła tuż przed bitwą pod Waterloo w 1815 roku, autopsja nie wykazała obecności dziecka w jej łonie; brakowało też jakiegokolwiek widocznego powodu jej śmierci. Westryejusz Spurynna (I wiek p.n.e.), cieszący się poważaniem wróżbita rzymski. Podczas ceremonii religijnej Spurynna badał wnętrzności ofiarnego zwierzęcia i dostrzegł w nich znaki wielkiego niebezpieczeństwa, czyhającego na rzymskiego dyktatora Juliusza Cezara; najgorsze miało się wydarzyć 15 marca 44 roku p.n.e. Cesarz zignorował ostrzeżenie i został zamordowany. William Shakespeare uwiecznił przestrogę Spurynny, "Strzeż się idów marcowych", w swej sztuce Juliusz Cezar. Stormberger (XVIII wiek). Dwa stulecia temu ci, którzy akurat bawili w bawarskich lasach niedaleko dzisiejszej granicy Niemiec z Czechami, mieli szansę natknąć się na pasterza-samotnika, obdarzonego niezwykłym talentem przepowiadania przyszłości z niepokojącą dokładnością. Współcześni Stormbergera z niedowierzaniem słuchali jego "szalonych", posępnych opowieści rodem z najgorszego koszmaru, opisujących grozę naszego stulecia i nadciągającą apokalipsę. Jego wypowiedzi były spisywane i potwierdzane przez licznych austriackich i bawarskich badaczy proroctw; niestety, wiele z wydanych przez nich dokumentów, broszur i książek trafiło do pieców w 1934 roku z polecenia władz faszystowskich. Joseph Goebbels, minister propagandy w rządzie Hitlera, musiał się bardzo zdenerwować po przeczytaniu antyhitlerowskich oświadczeń Stormbergera, przepowiadającego wojenną klęskę faszystowskich Niemiec. Do naszych czasów przetrwało jednak wystarczająco wiele fragmentów proroctw Stormbergera świadczących o tym, że był on jednym z najbardziej prawdomównych jasnowidzów wszech czasów. Przewidział między innymi wynalezienie samochodów, pociągów i samolotów. Dokładnie - co do dnia - wyznaczył datę rozpoczęcia pierwszej wojny światowej, czas jej trwania (cztery lata) oraz piekielną broń, którą wtedy wykorzystano: gaz musztardowy, miny i czołgi. Stormberger wiedział także o Wielkim Kryzysie, faszystowskich dyktatorach, podziale Niemiec i o przyszłych tendencjach inflacyjnych w gospodarce światowej. Niektórzy z nas mogą spoglądać na osobę Stormbergera z wrogością, podobnie jak współcześni mu; jak inaczej można potraktować wieśniaka przekonanego, że nasze stulecie będzie doświadczone nie dwiema, ale trzema wojnami światowymi? Wojna, która ma się rozegrać po zakończeniu zimnej wojny, ma być podobno najstraszliwsza ze wszystkich. Wyrocznia Sybilli (II wiek p.n.e.-III wiek n.e.). Według greckich i rzymskich mitów, imieniem Sybilla nazywano kobiety obdarzone przez boga Apollina darem widzenia przyszłości. Najstarszą ze znanych Sybilli była Herofila Erytrejska, która w swych wizjach przepowiedziała między innymi wojnę trojańską. Później liczba Sybilli zwiększyła się i doszła aż do dziesięciu. Były to Sybille: Erytrejska, Samijska, Trojańska lub Hellespontyńska, Frygijska, Kimeryjska, Delficka (patrz "Bitwa pod Salaminą", str. 21), Kumańska, Libijska, Babilońska (Chaldejska) i Tyburtyńska. W czasach Imperium Rzymskiego pewne zawierające przepowiednie strofy, zwane proroctwami Sybilli bądź wyrocznią Sybilli, przypisywano wszystkim dziesięciu z nich; odgrywały one ważną rolę w wierzeniach starożytnych Rzymian. Następna partia przepowiedni Sybilli spisanych greckim heksametrem trafiła do rąk greckich i rzymskich kapłanów we wczesnym okresie Kościoła chrześcijańskiego. Podobno jej autorką była natchniona prorokini z Babilonu, a zawierały przepowiednie dotyczące rozwoju chrześcijaństwa oraz nadchodzącej apokalipsy. Ta wersja przepowiedni Sybilli była bardzo rozpowszechniona w czasach średniowiecza. Współcześni uczeni skłonni są przypuszczać, że proroctwa te zostały stworzone najpierw przez Żydów, a później przez chrześcijan; zdają się one naśladować wcześniejsze, pogańskie wyrocznie i być może miały na celu zdobycie nowych wyznawców. Przepowiednie te zawierają wiele odniesień do zachodzących w naszych czasach katastrofalnych zmian klimatyczno-środowiskowych i dzięki temu są jednak czymś więcej, niż tylko religijną kampanią reklamową sprzed lat. Madame Sylvia to pseudonim jednej z najsławniejszych jasnowidzących kobiet pierwszej połowy XX wieku, hrabiny Bianki von Beck-Rzikowsky z Wiednia. Sporą część osób szukających u niej porady stanowili królowie, książęta, politycy i dyplomaci, głównie z krajów środkowej Europy. Madame Sylvia prowadziła obfitą korespondencję Encyklopedia wizjonerów 335 i w listach jej wiele jest fragmentów opisujących przyszłe losy świata. Część z nich zebrał i wydał w formie książkowej dr F. R Liesche;jej proroctwami zajmował się także badacz Arthur Prieditis, autor książki The Fate of the Nations (Przeznaczenie państw) i dzięki niemu zapoznała się z nimi szersza publiczność. Śmierć przerwała karierę Madame Sylvii w 1948 roku. Maria Taigi, włoska wieśniaczka, która w 1835 roku miała niezwykłą wizję - ukazał się jej Chrystus. To, co jej przekazał, pokrywało się z wizjami szwajcarskiej jasnowidzącej Emmy Kunz i niemieckiego proroka pastora Bartłomieja. Cała trójka przestrzegła potomnych przed wielką plagą, która przyjdzie z nieba i unicestwi większość rasy ludzkiej. Być może chodzi o promienie docierające do Ziemi z kosmosu przez nieszczelną powłokę ozonową. Tamo-san (ur. 1907), znana także jako Wielebna Ryoju Kikuchi z Kamakury. Jest bardzo dobrze znana w Japonii jako oświecona mistyczka i jedna z najwcześniejszych bojowniczek o ochronę środowiska naturalnego. Tamo-san jest założycielką buddyjskiej sekty o nazwie Butsu Gan Syuu (Oczy Buddy), którą zatwierdzono w 1951 roku. Do dziś jest to jedyna nowa sekta religijna zaakceptowana w sposób oficjalny przez rząd Japonii w ciągu ostatnich 500 lat. Miałem szczęście spotkać Tamo-san podczas mej ostatniej podróży do Indii w 1989 roku. Ta drobna kobieta w bardzo zaawansowanym wieku obdarzona jest niespotykaną siłą: widziałem, jak w pełnym miłości uścisku podnosiła do góry kobiety dwukrotnie od niej większe. Znany jest także jej wyjątkowy talent wokalny. Tamo-san staje w bezruchu niczym posąg, otwiera nieznacznie usta i wypełnia całe audytorium przenikliwymi, wibrującymi dźwiękami, które natychmiast wprowadzają słuchacza w stan odprężenia. Tamo-san twierdzi, że szczyt swych możliwości osiągnęła jeszcze przed urodzeniem córki imieniem Shizuru, która obecnie sprawuje funkcję jej tłumaczki i sekretarki. Kiedyś udzieliła niezwykle cennej porady na temat wychowania dzieci: "Byłam bardzo ostrożna, jeśli chodzi o jedną rzecz; starałam się, żeby moja córka nie rozwijała w sobie strachu. Kiedy była malutka, mówiłam ludziom znajdującym się w pobliżu niej, żeby nie krzyczeli ani jej nie straszyli, ani też żeby nie okazywali strachu w jej obecności". Shizuru dodaje, że Tamo-san nigdy nie próbowała jej niczego uczyć ani wywierać na nią żadnego wpływu. Zawsze pozostawiała córce wolną rękę w poszukiwaniach i pozwalała jej żyć swoim życiem, tak jak się jej podobało. Tamo-san mówi, że zawsze, kiedy widzi niewinną twarz dziecka, chciałaby, żeby dorośli nie przekazywali "niedorosłym" swych filozofii i pomysłów na życie: "To je tylko psuje i zabija w nich ich wrodzoną mądrość". Na temat własnej duchowej drogi Tamo-san wypowiedziała się w sposób następujący: "Nigdy nie wykształciło się we mnie pragnienie posiadania czegokolwiek na własność i dorastałam, nie mając niczego. Życie w zgodzie z naturą było dla mnie najnaturalniejsze. Nigdy niczego nie studiowałam ani nie układałam życiowych planów, po prostu żyłam tak, jak uważałam za stosowne". "Wszystko, co widzę wokół, lśni i jest wypełnione miłością, wszystko jest piękne. Chcę, by tak pozostało, by wszystko było piękne. Nie chcę oglądać rzeczy zepsutych rękami ludzi". Przesłanie, jakie Tamo-san ma dla nas wszystkich, nie jest skomplikowane: "Wszystko jest Buddą. Każdy jest Buddą. Ty jesteś kwiatem i ja też jestem kwiatem. Wszyscy jesteśmy kwiatami; wszyscy stanowimy jedność". Alfred, lord Tennyson (1809-1892), poeta angielski. Jeden z literackich filarów okresu romantyzmu. W roku 1842 po okresie narzuconego sobie milczenia i medytacji napisał Zamek Locksley. Tennysona nie traktuje się powszechnie jako pisarza obdarzonego talentem przewidywania przyszłości, jednak wersy 120-130 tego poematu naprawdę stanowią przebłysk jasnowidzenia. Możemy w nich odczytać prognozy dotyczące przyszłego rozwoju transportu powietrznego, walk powietrznych podczas wojen światowych oraz powstania ONZ. Ostatnie wersy tego ustępu zawierają obietnicę, że będziemy żyli szczęśliwie w warunkach światowego pokoju jako federacja ludzkości. Tybetańscy astrologowie. Astrologia dotarła do Tybetu z Indii w 749 roku n.e. za pośrednictwem Padmasambhawy, twórcy buddyzmu tybetańskiego. Chociaż astrologia tybetańska przypomina systemy hinduski i chiński, na których jest oparta, to jednak rozwinęła się w wyjątkową dziedzinę wróżenia z gwiazd, konkurującą z najlepszymi systemami świata zachodniego. Na przestrzeni stuleci grupa lamów (kapłanów) przewidywała z godną podziwu dokładnością rozmaite wydarzenia i doradzała dalajlamom, opierając się na ustalonych cyklach, a nie na układzie gwiazd i planet. Tybetańscy astrologowie wypracowali złożony proces obliczeń matematycznych, 336 Encyklopedia wizjonerów dzięki którym byli w stanie przewidzieć dokładnie daty inwazji na Tybet (angielska w 1904 i chińska w 1950), rozpoczęcia i zakończenia pierwszej wojny światowej oraz narodzin ostatniego dalajlamy (1935). Dzięki pomocy astrologów Dalajlama przynajmniej w pewnym stopniu przygotował swych kapłanów na systematyczne niszczenie religijnych pism i świątyń Tybetu przez chińskich komunistów; daty inwazji astrologowie ustalili z całą pewnością już sto lat przedtem. Astrologia pomogła lamom rozłożyć ich wysiłki na wiele lat, dlatego udało się pozostawić do zniszczenia nie oryginały, ale pozłacane falsyfikaty posągów przedstawiających świętych tybetańskich oraz bezwartościowe kopie okultystycznych pism. Prawdziwe rzeźby i księgi są bezpiecznie ukryte w jaskiniach w oczekiwaniu na czasy, gdy Tybet znów będzie wolny. Alan Vaughan, amerykański jasnowidz odznaczający się wyjątkową dokładnością swych przepowiedni. W latach siedemdziesiątych był medium współpracującym z Maimonides Dream Lab w Brooklynie (Nowy Jork), Instytutem Badawczym Stanford w Pało Alto w Kalifornii i City College w Nowym Jorku. Vaughan otrzymał od Centralnego Rejestru Ostrzegania tytuł honoris causa; jest też autorem książki Pattems of Prophecy (Wzory przepowiedni). Twierdzi, że jego dzieło zawiera "możliwą do wprowadzenia w życie teorię, według której człowiek ma możliwość spoglądania we własną przyszłość i wypełniania - lub nawet zmiany - swego życiowego planu". Brigham Young (1801-1877), urodzony w Whittingham w stanie Vermont amerykański przywódca religijny sekty mormonów i prorok. Po męczeńskiej śmierci twórcy mormonizmu Josepha Smitha w 1844 roku Young stanął na czele dopiero rozwijającej się religii; wraz z 5 tysiącami uczniów wyruszył na żmudną wędrówkę na amerykański Zachód w poszukiwaniu ziemi obiecanej, wolnej od uprzedzeń i prześladowań. Poszukiwacze osiedlili się wtedy nad Wielkim Jeziorem Słonym w stanie Utah, gdzie założyli mormońską Mekkę, Salt Lakę City. Przepowiednie Younga zamieszczone w tej książce zaczerpnąłem z Brigham Young, Journal of Discourses (t. 8, str. 123, 15 lipca 1860 roku). Atakowały one głównie amerykańską beztroskę i zadowolenie z siebie. Young ostrzegał, że przed nastaniem XXI wieku Ameryka wejdzie w epokę chaosu, przewrotów, wstrząsów i walk domowych. Niektórzy interpretatorzy utrzymują, że prorok przewidział szalone lata sześćdziesiąte, podczas gdy inni spodziewają się gorącego okresu w połowie lub pod koniec lat dziewięćdziesiątych albo podczas pierwszych dwóch dziesięcioleci XXI wieku. Zachariasz, jeden z najbardziej tajemniczych żydowskich proroków. Styl jego przepowiedni był zapowiedzią apokaliptycznych wizji proroka Daniela i św. Jana z Patmos. Uczeni zgadzają się, że pierwszą księgę Zachariasza napisał ktoś inny niż księgę drugą. Pierwsze rozdziały (1-8) spisano w Jerozolimie, po wygnaniu do Babilonii, gdy miasto odradzało się ze zgliszczy i zmieniało się w pełne życia centrum religijne. Druga księga (rozdziały 9-14) powstała dużo później - po wojnie machabejskiej, która zakończyła się około 160 roku p.n.e. Druga księga jest niespójna stylistycznie: czasami przypomina pełne symboliki dzieła wcześniejszych proroków, takich jak Jeremiasz i Ezechiel; kiedy indziej autor grozi ludowi Syjonu i obiecuje mu przyszłość pełną apokaliptycznych płomieni oraz boskie odkupienie. Imię Zachariasz, oznacza "Pan pamięta".