RODZINA WSPÓŁCZESNA pod redakcją naukową Marii Ziemskiej = WYDAWNICTWA UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO ** WARSZAWA 1999 Projekt okładki Jakub Rakusa-Suszczewski Redaktor Maria Romanow-Broniarek Redaktor techniczny Elżbieta Czajkowska Korektor Elżbieta Michniewicz Skład i łamanie Dariusz Dejnarowicz Wydano z pomocą finansową Komitetu Badań Naukowych oraz Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW © Copyright by Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 1999 ISBN 83-235-0144-0 Wydanie I. Ark. wyd. 13,25. Ark. druk. 13,00. Papier offset, kl. III Druk i oprawa : PPUH Nokpol, Kobyłka V- Spis treści Wprowadzenie........................................................ 5 Krystyna Kluzowa — Sytuacja demograficzna rodziny polskiej lat dziewięćdzie- siątych i jej konsekwencje społeczne......:............................ 13 Zbigniew Tyszka — Relacja „rodzina — społeczeństwo globalne" w okresie transformacji...................................................... 25 Aldona Żurek — Orientacje na mikrostrukturę a rodzina....................... 32 Maria Ziemska — Zmiany w relacjach małżeńskich w cyklu życia rodziny ........ 44 Teresa Kukołowicz — Sytuacja wychowawcza w nowych kategoriach rodzin w okresie transformacji ustrojowej..................................... 58 Wojciech Świątkiewicz — Rodzina jako wartość w tradycji kulturowej Górnego Śląska........................................................... 71 Katarzyna Węgrzyn — Wychowanie religijne w rodzinie górnośląskiej........... 90 Marek Leśnikowski — Rodzina bytomska w badaniach socjologicznych ......... 108 Mirona Ogryzko-Wiewiórowska — Rodzina w oczach młodego człowieka ....... 116 Janusz Mariański — Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości pro- rodzinne ........................................................ 124 Piotr Kryczka — Rozwód w opinii społecznej — kierunki zmian............... 149 ? Anna Kwak— Rozwód a separacja w opinii kobiet i mężczyzn ................ 177 Zbigniew Tyszka — Rodzina współczesna—jej geneza i kierunki przemian......( Anna Wachowiak — Rezultaty zmian w rodzinach holenderskich w końcu XX wieku....................................................... 201 Wprowadzenie Artykuły zawarte w niniejszym tomie należą do pokłosia X Ogólnopolskiego Zjazdu Socjologicznego. Zjazd ten odbył się w dniach 22-25 września 1997 r. w Katowicach. Gospodarzem był Instytut Socjologii Uniwersytetu Śląskiego. Obradowano na temat „Śląsk — Polska — Europa. Zmieniające się społeczeństwo w perspektywie lokalnej i globalnej". Zjazd cieszył się dużym zainteresowaniem. Program obejmował 4 sesje plenarne, 5 sym- pozjów (w tym jedno w języku angielskim, w którym mogli uczestniczyć goście zagranicz- ni) i 43 grupy tematyczne. Dwie z nich dotyczyły rodziny: „Rodzina na Śląsku, w Polsce, w Europie" prowadzona przez dr Ewę Burzyńską oraz „Przemiany współczesnej rodziny", której przewodniczyłam. Praktycznie obie grupy tworzyły całość, dlatego też postanowio- no wspólnie opublikować materiał. Jak wskazano powyżej, był to dziesiąty zjazd socjologów w Polsce, mimo że pierwszy odbył się w 1931 r., drugi w 1935, na trzeci trzeba było czekać 30 lat, a następne organizo- wano w nieregularnych odstępach co 4 do 8 lat. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych odbyły się trzy kolejne zjazdy: ósmy (1990), dziewiąty (1994), dziesiąty (1997), jedenasty zaś przygotowywany jest na wrzesień 2000 r. Z tego zestawienia widać, jak trudną drogę przebyła socjologia polska. Dzieje zjazdów socjologów wspominał prof. Antoni Sułek w wydaniu specjalnym „Uniwersyteckiej Gazety UŚ", która ukazała się z okazji X Zjazdu. Księgę z tego zjazdu opublikowały w 1999 r. Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego. Obejmuje ona jednak niewielką (10%) część dorobku, ale ściśle powiązaną z ideą zjazdu i ukazuje jego wielo- wymiarowość zawartą w czterech częściach: I. Śląsk jako problem socjologiczny (4 re- feraty), II. Nowa różnorodność społeczeństwa polskiego (21 referatów), III. Społeczeństwo polskie w zmieniającym się świecie (5 referatów), IV. O socjologii (2 referaty). Są to re- feraty pochodzące z sesji plenarnej, sympozjów i grup tematycznych. Ukazała się też (1998) książka pt. Zbiorowe stosunki pracy w Polsce. Obraz zmian pod red. Wiesławy Kozak i Jolanty Kulpińskiej, zawierająca referaty z grupy tematycznej. Niektóre referaty opublikowano w „Kulturze i Społeczeństwie" 1998, t. 42, nr 2 oraz w „Studiach Socjologicznych" 1998, t. 149, nr 2. Rodzina współczesna zawiera dorobek dwóch wspomnianych wyżej grup tematycz- nych poświęconych rodzinie. Stanowi socjologiczną dokumentację przemian społecznych, jakie dokonują się w Polsce pod wpływem transformacji systemowej i towarzyszącego jej otwarcia społeczeństwa polskiego na oddziaływanie ogólniejszych trendów cywilizacyjnych, choć niektóre z nich narastały w ostatnim ćwierćwieczu. Prezentuje różne aspekty stanu i funkcjonowania współczesnej rodziny. Artykuły zawarte w tym tomie dotyczą głównie rodziny polskiej, a jeden rodziny holenderskiej lat dziewięćdziesiątych. Większość artykułów oparto na wynikach badań empirycznych prowadzonych w latach dziewięćdziesiątych przez różnych badaczy w rozmaitych regionach Polski, dostarczając świeżych danych o tej niezmiernie ważnej strukturze społecznej. Uzyskane w poszcze- gólnych badaniach wyniki wspierają się wzajemnie, tworząc żywy oraz interesujący obraz stanu aktualnego i przemian, jakie zaszły zarówno w strukturze, jak i sposobie funkcjo- nowania rodziny i jej członków. Autorami poszczególnych artykułów są badacze rodzi- ny wywodzący się z kilku środowisk akademickich lub z nimi związanych, mianowicie z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i Akademii Rolniczej w Poznaniu, Uniwersytetu Śląskiego oraz Uniwersytetu Warszawskiego. W pracy poruszono różne zagadnienia charakteryzujące rodzinę polską lat dziewięć- dziesiątych. Badania wykonano w okresie podziału kraju na 49 województw, dlatego okazjonalnie używane są jeszcze ich ówczesne nazwy. Główne wątki tematyczne po- jawiające się w tym tomie to: sytuacja demograficzna małżeństwa i rodziny, relacje małżeń- skie, wartości związane z życiem rodzinnym, nowe kategorie rodzin okresu transformacji, stwarzające problemy wychowawcze, poglądy na rozwód, na separację, rodzina w oczach młodego człowieka, także w związku z jego praktykami religijnymi, wychowanie religijne w rodzinie. Tom zamyka artykuł o rodzinie holenderskiej lat dziewięćdziesiątych. W pracy o demograficznej sytuacji w Polsce Krystyna Kluzowa wykorzystała głównie dane z mikrospisu 1995 r. Rozważania prowadziła zarówno na tle sytuacji demograficznej w zachodnich państwach europejskich, jak i analiz społecznych w kraju. Autorka nie od- dzielała prokreacji od danych o małżeństwie, wskazując tym samym na głównie małżeński charakter prokreacji u nas, zwłaszcza że związków kohabitacyjnych jest niewiele. Nasuwa się uwaga, że należy poczekać na wzrost współczynnika zawierania małżeństw, a następnie dopiero oczekiwać wzrostu współczynnika urodzeń. Można dodać, że nie zaobserwowano jeszcze — związanej z poprzednim wyżem — wyżowej fali wśród młodych ludzi w wieku zawierania małżeństw i prokreacji, a ponadto obecnie kształci się dłużej więcej osób niż poprzednio, co może wpływać na opóźnienie wieku wchodzenia w związki małżeńskie w Polsce. Autorka stwierdza zresztą, że sytuacja demograficzna w wymiarze prokreacyjnym zbliża się do stanu w Europie Zachodniej, gorzej jest natomiast z umieralnością i w tej dziedzinie daleko nam jeszcze do standardów krajów wysoko rozwiniętych. Zwraca też uwagę na rodziny zagrożone dysfunkcjonalnością z powodu ubóstwa, a także matki samot- nie wychowujące dzieci. Tu na pierwszy plan wysuwa się wdowieństwo, a na dalszym są rozwody czy separacja spowodowana czasową nieobecnością jednego z małżonków. Prof. Zbigniew Tyszka w swoim artykule zajął się głównie analizą transformacji społe- czeństwa polskiego, którą poprzedził charakterystyką sytuacji rodziny w okresie po- wojennym. Wyróżnił 6 aspektów zachodzących zmian i omówił ich wpływ na rodziny polskie. Stwierdził, że w pierwszych latach transformacji zmiany były przeżywane bardziej burzliwie, a w następnych sytuacja się stabilizowała. Autor analizując różne skutki tych zmian, m.in. polaryzację rodzin pod względem ekonomicznym zauważył, że wiele rodzin nauczyło się zaradności i oparcia na sobie, a samorządy lokalne, będąc bliżej rodzin po- trzebujących pomocy, będą mogły lepiej rozpatrywać ich potrzeby. Niemniej podkreślił konieczność wypracowywania długofalowej polityki społecznej. Dr Aldona Żurek zajęła się problemem orientacji na mikrostruktury zbadanym na ogólnopolskiej próbie losowej liczącej 814 osób. Wyodrębniła 4 typy orientacji: indywi- dualistyczną, familistyczną, na przyjaciół oraz na kolegów i znajomych, a następnie je scharakteryzowała. Okazało się, że wspólną cechą wszystkich wyróżnionych orientacji jest wybieranie rodziny jako najważniejszej mikrostruktury społecznej dającej oparcie w sy- tuacjach trudnych, ale jednocześnie stale się aktualizującej w codziennym życiu. Poczucie przynależności odnosi się nie tylko do rodziny małej, lecz także poszerzonej i powino- watych. Fakt posiadania rodziny wiąże się ze szczęściem osobistym i sukcesem życiowym. Rodzina jest najbardziej atrakcyjna dla familistów, następnie dla osób zorientowanych na przyjaciół, nieco mniej dla zorientowanych na kolegów, a na końcu dla indywiduali- stów, których siła związku z rodziną okazała się dwukrotnie mniejsza niż familistów. U indywidualistów rodzina oraz inne grupy i kręgi społeczne są cenione ze względu na spełnianie zadań afektywnych. Autorka scharakteryzowała osoby z wyróżnionych orientacji pod względem cech spo- łeczno-demograficznych, a następnie różnych cech rodziny postrzeganych jako ważne przez badanych. Doszła do wniosku, że przypuszczalnie eklektyczny model rodziny powoduje, iż jest ona najbardziej cenioną wartością Polaków, a „styl życia nastawiony na małżeństwo najpowszechniejszy i najbardziej upragniony". Mój artykuł dotyczy zmian, jakim podlega rodzina w trakcie jej trwania, tj. od okresu małżeństwa bezdzietnego, przez okres wychowywania dzieci małych, w wieku szkolnym, dorastających, opuszczenia domu przez dzieci, do wtórnego okresu małżeńskiego i małżeń- stwa emeryckiego. W 6 dużych miastach Polski badano spójność małżeństwa w tych siedmiu fazach życia rodziny. Stwierdzono, że najsilniejsze więzi występują w pierwszym i drugim oraz szóstym i siódmym okresie, a czas dorastania dzieci stwarza problemy rodzicom i nie pozwala na dbałość o jakość związku. Rozważając przyczyny zwrócono uwagę na koniecz- ność koncentracji rodziców nie tylko na sprawach wychowawczych, ale i na przygotowaniu młodzieży do dostania się do liceum oraz szkół wyższych. Jest nadzieja, że wprowadzona reforma szkolnictwa oszczędzi rodzicom troski o poziom nauczania i jego wyrównywanie poza szkołą. Prof. Teresa Kukołowicz omówiła kategorie rodzin, jakie wystąpiły w większym na- sileniu w okresie transformacji ustrojowej. Są to rodziny niepełne z powodu czasowej nie- obecności rodzica, najczęściej ojca, który wyjeżdża za granicę w celach zarobkowych. Problem ten zaznaczył się głównie w 3 dawnych województwach. Autorka analizowała wpływ tej sytuacji wychowawczej na dzieci. Wskazała m.in. na niezaspokajanie potrzeb emocjonalnych dzieci, a także obojga rodziców, brak wzoru osobowego ojca i męża w rodzinie oraz nadmierne akcentowanie wartości materialnych. Drugi typ rodzin stano- wią rodziny z bezrobotnym i doświadczające ubóstwa, szczególnie rodziny wielodzietne. Tu głównym problemem jest niedostatek pieniędzy, a nie brak zaspokojenia potrzeb emocjonalnych. W rodzinach tych ograniczenie możliwości materialnych hamuje dążenia i aspiracje wpływające na przyszłość młodego pokolenia. Prof. Wojciech Świątkiewicz po omówieniu przemian roli i wartości rodziny w spo- łeczeństwie polskim w XIX w., a także w drugiej połowie XX w. skoncentrował się na sytuacji rodziny górnośląskiej w ostatnich latach. Analizował sytuację demograficzną w tym regionie, cele życia rodzinnego, formy aktywności rodzinnej, obraz rodziny śląskiej, polskiej i niemieckiej w oczach mieszkańców Górnego Śląska. Zwrócił też uwagę na kryzys wartości i „wichrowatość aksjologiczną" w społeczeństwie współczesnym, co prowadzi do utraty przez rodzinę jej „uprzywilejowanego miejsca w strukturach społecznych świata". Niemniej tradycja kulturowa Górnego Śląska akcentuje rolę rodziny jako podstawowej wartości społecznej. Problematyką wychowania religijnego w trzech pokoleniach w miastach na Górnym Śląsku zajęła się dr Katarzyna Węgrzyn. Badała młodzież ze szkół średnich lub studentów pierwszych lat, a wywiad z rodzicami dotyczył także ich rodzin, pochodzenia. Jest to więc przegląd porównawczy zagadnienia wychowania religijnego w trzech pokoleniach w ostat- nim półwieczu, w kilku regionach. Stwierdzono, że rodzice z Zagłębia Dąbrowskiego mniej angażowali się w wychowanie religijne dzieci niż z Górnego Śląska, Małopolski, regionu wschodniego czy centralnego, choć sami byli pobożni i dawali im przykład. W badaniach międzypokoleniowych nie zauważono wielu różnic, przy czym wychowaniem religijnym zajmowały się głównie matki. Obecnie rodzice są bardzo tolerancyjni, co graniczy niemal z obojętnością. Artykuł mgr Marka Leśnikowskiego ma nieco inny charakter niż pozostałe prace w tomie. Autor przedstawił badania społeczne przeprowadzane na potrzeby Urzędu Miej- skiego w Bytomiu. Ich wyniki, określające stan faktyczny, mają służyć celom praktycznym i stanowić podstawę działań na rzecz rodzin bytomskich. Konieczność prowadzenia badań i analiz socjologicznych autor uzasadnił i zilustrował przykładami. Omówił szerzej „Raport o rodzinie bytomskiej" opracowywany od roku 1996, do którego przygotowywana jest obecnie część aplikacyjna, zawierająca wnioski i propozycje działań jako punkt wyjścia do sformułowania programu „strategii rodzinnej". Sytuację rodzin w Bytomiu analizowano również porównawczo na tle danych krajowych i regionalnych. Artykuł wydaje się bardzo cenny w okresie rozwoju samorządności gmin i powiatów. Może zachęcić też inne środo- wiska lokalne do podobnych badań. Prof. Mirona Ogryzko-Wiewiórowska omówiła badania dotyczące postrzegania przez młodych ludzi rodziny pochodzenia. Zostały one przeprowadzane na Lubelszczyźnie w ostatnich klasach szkół ponadpodstawowych. Choć charakterystyka domu rodzinnego jest na ogół satysfakcjonująca, a młodzi ludzie są przeważnie zadowoleni z rodziny i atmo- sfery w domu, mają pozytywne relacje z matkami, z rodzeństwem, rzadziej z ojcami, to do własnego domu niektóre cechy z rodziny pochodzenia chciałaby przenieść jedynie połowa badanych. Co czwarty respondent dostrzega negatywne zjawiska w swojej rodzinie, np. alkoholizm, awantury, kłótnie. Można by to interpretować wzrostem indywidualizmu i po- czuciem, że „w mojej rodzinie będzie lepiej" albo —jak to czyni autorka — konfliktem pokoleń. Ks. prof. Janusz Mariański omówił badania z 1994 r. dotyczące zależności między uczestnictwem maturzystów w praktykach religijnych a uznawaniem przez nich wartości prorodzinnych. Przypuszczano, że wyższy stopień uczestnictwa w praktykach sprzyja aprobacie tych wartości. Zbadano 1648 osób z liceów ogólnokształcących, zawodowych i techników, przy czym prawie połowę stanowiły kobiety. Hipoteza została potwierdzo- na; ustalono bowiem, że „wyższy poziom praktyk religijnych... wiąże się z podwyższoną aprobatą: rodziny jako wartości ogólnej, pozytywnych relacji między rodzicami i dziećmi, obowiązku szacunku i czci wobec rodziców, wynikających z wartości norm regulujących życie małżeńskie, dojrzałego stylu wychowania". Rodzina znalazła się na pierwszym miejscu wśród ocenianych wartości, a na drugim miejscu praca. W relacjach wewnątrzrodzinnych dominowały relacje z matką, dalej z ro- dzeństwem, a dopiero potem z ojcem. Maturzyści oceniali pozytywnie atmosferę panującą w domach rodzinnych (negatywne doświadczenia miała zdecydowana mniejszość). Spośród wynikających z wartości norm regulujących życie małżeńskie najbardziej akceptowano normy zakazujące zdrady małżeńskiej i przerywania ciąży. Mniej niż 20% badanych aprobo- wało normy zakazujące rozwodów, stosowania środków antykoncepcyjnych, współżycia seksualnego przed ślubem kościelnym. Zdaniem autora, w porównaniu z jego wcześniej- szymi badaniami opublikowanymi w 1991 r., maturzyści z roku 1994 prezentowali wyraźnie niższy poziom aprobaty wybranych katolickich norm moralności seksualnej. Akceptowała je mniejszość badanych. Dotyczy to także nierozerwalności małżeństwa i dozwolonej przez Kościół regulacji poczęć. Dojrzały styl wychowania realizowany w blisko połowie rodzin maturzystów polegał na tym, że rodzice stawiali im wymagania i byli równocześnie uczucio- wym oparciem. Rodzina polska wg autora stanowi środowisko zaspokajające bardziej potrzeby emocjonalne oraz poczucie bezpieczeństwa niż kształtujące wartości i normy moralne. Dwa artykuły w tomie dotyczą badania opinii o rozwodach. Prof. Piotr Kryczka omówił badania prowadzone od blisko 20 lat, a więc mógł wskazać na pewną tendencję zmian za- znaczającą się w opiniach badanych. Prof. Anna Kwak zajęła się natomiast porównaniem opinii kobiet i mężczyzn dotyczących rozwodów i separacji w świetle badań prowadzonych wiatach 1993-1994/95. Polska nie należy do krajów przodujących w liczbie rozwodów; przeciwnie, w porów- naniach międzynarodowych wskaźnik rozwodów w przeliczeniu na 1000 mieszkańców znajduje się poniżej średniej europejskiej i od 30 lat wynosi około 1. O wiele wyższe wskaź- niki mają kraje za wschodnią granicą i USA, szczególnie po tzw. rewolucji seksualnej w latach sześćdziesiątych. Można jednak powiedzieć, że o każdy rozwód jest za dużo, bo stanowi porażkę dla obojga małżonków, nawet jeśli któreś ułożyło sobie życie lepiej po rozwodzie, a dla dziecka czy dzieci — zazwyczaj sytuację traumatyczną, jak ją nazwałam I w książce Rodzina a osobowość w 1975 r. W każdym ze wspomnianych artykułów podano aktualne dane dotyczące wskaźników rozwodów, przeważnie w przeliczeniu na liczbę zawieranych małżeństw. Prof. Piotr Kryczka przypomniał publikację Adama Podgóreckiego dotyczącą sondażu opinii społecznej z 1962 r., w której podano, że 70% badanych opowiadało się wówczas za dopuszczalnością rozwodów. Sam od 1982 r. prowadził badania sondażowe nad zagad- nieniem, jak zjawisko rozwodów jawi się w świadomości społecznej w Polsce, i próbował ukazać podstawowe prawidłowości oraz ogólne kierunki zmian. Obecnie w środowiskach wielkomiejskich akceptacja rozwodów osiąga poziom 90% i więcej, a w innych zbioro- wościach 70%. Autor w swym artykule poruszył wiele zagadnień szczegółowych. Jedna z jego konkluzji głosi, że rozwody akceptowane są przez blisko 80% badanych, przy czym opowiadający się za dopuszczalnością rozwodów akceptują państwowe prawo rodzinne, tzn. uważają, że rozwód zwalnia ze wszystkich obowiązków byłego współmałżonka i upraw- nia do zawarcia powtórnego związku. Ponadto badani dopuszczają rozwody w sytuacji bi- cia, znęcania się nad współmałżonkiem czy nad dziećmi, alkoholizmu, zupełnego rozkładu pożycia małżeńskiego. Ogólnie rzecz ujmując, postawy wobec rozwodów świadczą o tym, że rozwód prawie nie jest uważany za zjawisko patologiczne, a rozwiedziony rzadko uważa- ny jest za dewianta. Prof. Anna Kwak badała stosunek respondentów do rozwodu i separacji, jej specyfikę oraz sytuację dziecka. Porównywała stanowisko kobiet i mężczyzn. Nie uzyskała jednak jednoznacznych różnic, ponieważ postawy respondentów obojga płci były dość podobne. Na ogół badani pozytywnie odnosili się do separacji, ale nie wierzyli w jej skuteczność, gdy podjęto już decyzję o rozwodzie. Uważali za konieczne prawne usankcjonowanie separacji. Prawie wszyscy byli zdania, że dziecko zdaje sobie sprawę z zaburzeń stosunków między rodzicami będącymi w separacji, ale tylko połowa uważała sytuację dziecka po separacji i po rozwodzie za jednakową. Autorka stwierdziła, że życie rodziny ma swoją wartość dla respondentów i w gruncie rzeczy chodzi o jakość związku, który jest czymś istotnym dla osób go tworzących. W dwóch ostatnich artykułach zajęto się szerszą europejską tematyką rodzinną. Prof. Zbigniew Tyszka pisząc o genezie rodziny współczesnej i kierunkach przemian przedsta- wił zmiany zachodzące w rodzinach europejskich w trzech ostatnich wiekach, związane ze stadiami rozwoju społeczeństw, tj. preindustrialnym, industrialnym i postindustrialnym. Omówił przy tym zmiany społeczne i związane z nimi przemiany rodziny. Stwierdził, że także rodzina wpływa na pewne zjawiska społeczne. Mówiąc np. o patologii społecznej i psychospołecznej jednostek w okresie postindustrialnym — która wywołuje reperkusje nie tylko w życiu społecznym, ale i w życiu rodzinnym — wskazał na częściowe źródło tych patologizacji w nieprawidłowo ukształtowanych rodzinach. Dr Anna Wachowiak omówiła zmiany dokonujące się w rodzinach holenderskich i do- starczyła materiał do refleksji porównawczych. Analizowała sytuację rodzinną młodych kobiet w wieku 20-30 lat, pokolenie córek — w stosunku do pokolenia matek. Interesował jąm.in. problem, kiedy młodzi ludzie opuszczają dom rodzinny, kiedy zawierają małżeństwa i zakładają rodziny. Okazało się, że w pierwszej połowie lat dwudziestych swego życia tylko 10 połowa młodych opuszcza rodziców i żyje w pojedynkę. Następnym etapem jest kohabi- tacja, a małżeństwo zawierane jest później. Pierwsze dziecko rodzi się, gdy kobieta ma 28-29 lat. Kobiety nie planują więcej niż dwoje dzieci i łączą pracę zawodową z ma- cierzyństwem. Artykuł ten, zawierający informacje na temat życia młodego pokolenia w Holandii, nasuwa refleksje porównawcze w związku z życiem młodych ludzi w Polsce, gdzie np. związków nieformalnych — wg mikrospisu z 1995 r. —jest 146 tys. na przeszło 8 min małżeństw, w Holandii zaś ok. pół miliona na 3,5 min małżeństw. Autorka zajmuje się jednak tylko życiem rodziny holenderskiej i rozważaniami prognostycznymi. W świetle badań zaprezentowanych w niniejszym tomie można zauważyć pewne po- dobieństwa i różnice rodzin polskich oraz rodzin Europy Zachodniej. Podobieństwo to małodzietność rodzin, podobne współczynniki zawierania małżeństw, tendencje do relacji egalitarnych w małżeństwie. Różnice to bardzo mała liczba kohabitacji w Polsce zarówno poprzedzających małżeństwo, jak i wśród osób starszych oraz stosunkowo niski w stosunku do innych krajów współczynnik rozwodów. Jednym z zagrożeń rodziny, podobnie jak w krajach Europy Zachodniej, jest bezrobocie, natomiast specyficzne dla Polski jest okre- sowe rozbicie rodziny (a czasem jej porzucanie) przez wyjazdy rodziców, głównie mężczyzn za granicę w celach zarobkowych. Maria Ziemska Krystyna Kluzowa Sytuacja demograficzna rodziny polskiej lat dziewięćdziesiątych i jej konsekwencje społeczne Wprowadzenie Rozpoczęta w 1990 r. dekada to okres zasługujący na uwagę badaczy współ- czesnej rodziny polskiej z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jest to dekada zamykająca stulecie i już sam ten fakt może stanowić wystarczającą przyczynę bliż- szego zainteresowania się stanem rodziny w tak przełomowym momencie historycz- nym. Po drugie, jest to dekada otwierająca okres intensywnych przemian politycz- nych, ekonomicznych i społecznych, określanych mianem transformacji systemowej, które odciskają wyraźne piętno na egzystencji tej podstawowej grupy społecznej. Jest zatem zupełnie zrozumiałe, że w takim szczególnym momencie rodzą się liczne inicjatywy badawcze nastawione na poznanie różnych aspektów jej życia oraz do- konanie oceny czynników warunkujących jej aktualny i przyszły rozwój. Wiele z tych inicjatyw podejmują badacze zainteresowani demograficznymi aspektami funkcjonowania rodziny, odwołując się w prowadzonych analizach do materiałów empirycznych gromadzonych na jej temat w ramach spisów ludności, systemu ewidencji bieżącej czy też badań specjalnych. Należy w tym miejscu pod- kreślić, że w latach dziewięćdziesiątych wiedza demograficzna o polskiej rodzinie wzbogaciła się w istotny sposób dzięki informacjom zebranym podczas mikrospisu ludności z 1995 r. oraz w trakcie kilku ważnych badań o charakterze reprezenta- tywnym, poświęconych różnym aspektom jej życia, których wyniki zostaną wy- korzystane w dalszej części niniejszego artykułu. Jego podstawowym celem jest ukazanie występujących obecnie w Polsce typów strukturalnych rodziny, wyróżnio- nych na podstawie kryteriów demograficznych, scharakteryzowanie dokonujących się w bieżącej dekadzie przemian ludnościowych związanych z jej tworzeniem się, rozwojem i rozpadem oraz przedstawienie ich społecznych konsekwencji. 13 Typy rodzin i ich struktura I Najnowsze, pełne informacje o liczebności, typach i strukturze rodzin w Polsce pochodzą z ostatniego mikrospisu ludności przeprowadzonego wiosną 1995 r. przez GUS. Zgodnie z obowiązującymi w praktyce spisowej ustaleniami za rodzinę uważa się zespół osób wyodrębnionych w ramach gospodarstwa domowego na podstawie kryteriów biologicznych {Gospodarstwa..., 1996, s. 20). W momencie przeprowadzania mikrospisu żyło w Polsce 10 533 428 rodzin, z których 63% mieszkało w miastach. W zależności od składu osobowego rodziny te były zaliczane do jednego z czterech podstawowych typów strukturalnych: małżeństw bez dzieci, małżeństw z dziećmi oraz matek z dziećmi i ojców z dziećmi. Z danych spisowych wynika, że typem dominującym i jednocześnie tworzącym pełną rodzinę biologiczną, były małżeństwa z dziećmi, które w skali kraju stanowi- ły blisko 60% ogółu rodzin, a ich odsetek był nieco wyższy na wsi (62,4%) niż w miastach (58%). Drugim pod względem liczebności typem rodziny były małżeń- stwa bez dzieci, stanowiące blisko 25% zbiorowości rodzin. Należy zaznaczyć, że spisowe określenie „małżeństwo bez dzieci" nie jest tożsame z pojęciem „małżeń- stwo bezdzietne"; do kategorii małżeństw bez dzieci zaliczano bowiem zarówno małżeństwa pierwotnie bezdzietne, które jeszcze nie posiadały dzieci, jak i małżeń- stwa wtórnie bezdzietne, tj. takie, które z różnych powodów nie zamieszkiwały razem ze swymi dziećmi (np. z racji ich usamodzielnienia się i założenia przez nie odrębnych gospodarstw domowych). Rodziny tworzone przez samotne matki i sa- motnych ojców stanowiły najmniejszą liczebnie kategorię (16,8% ogółu rodzin), choć warto podkreślić, że ich udział w ogólnej liczbie rodzin wzrósł od momentu przeprowadzania ostatniego powszechnego spisu ludności, tj. od 1988 r. o ponad 9%, podczas gdy udział rodzin pełnych zmalał o blisko 4%. W miastach odsetek rodzin niepełnych był wyższy niż na wsi (odpowiednio 18,2% i 14,4%), a w miastach kilku województw (warszawskiego, łódzkiego, jeleniogórskiego i wrocław- skiego) przekraczał 20%. Wśród rodzin niepełnych zdecydowanie dominowały ro- dziny samotnych matek. Stanowiły one w skali kraju ponad 89% rodzin tego typu. Blisko połowa (46,6%) samotnych kobiet występujących w charakterze głowy rodziny reprezentowała stan wdowi, co czwarta była rozwiedziona, a co 12 — nie- zamężna. Wśród samotnych ojców wyraźniej zaznaczyli swą obecność wdowcy (59,6%) i rozwiedzeni (19,2%), natomiast kawalerowie pełnili rolę głowy rodziny niezwykle rzadko (1,9%). Prawie co piąta rodzina niepełna kierowana była przez osobę, która określiła swój stan cywilny jako małżeński. Informacja ta rzuca interesujące światło na zagadnienie spójności rodzin w naszym kraju i pozwala w przybliżeniu oszacować rozmiary 14 separacji małżeńskiej, choć należy podkreślić, iż brak wspólnego zamieszkania małżonków może być wywołany różnymi przyczynami i nie zawsze musi oznaczać faktyczne rozbicie rodziny. Jeśli jednak założy się, że ujawnione w trakcie badań spisowych zjawisko separacji małżonków nie ma jedynie pozornego charakteru, wynikającego np. z ich oddzielnego zameldowania (co wśród młodych małżeństw nie posiadających jeszcze własnego mieszkania się zdarza), to nie jest ono korzystne dla jej prawidłowego funkcjonowania. Rozłąkajednego z małżonków z rodziną staje się bowiem niejednokrotnie „... przyczyną oziębienia stosunków między małżonka- mi, powoduje zakłócenia w procesie socjalizacji dzieci, szczególnie u małych dzieci wywołuje tęsknotę za nieobecnym rodzicem, nerwowość, apatię" (Dyczewski 1993, s. 2). Prawdopodobieństwo wystąpienia takich konsekwencji rozłąki pojawia się nie tylko w rodzinach niepełnych, ale także pełnych w przypadku, gdy jedno z małżon- ków lub oboje wyjeżdżająna dłużej za granicę, pozostawiając w kraju niesamodziel- ne dzieci. Warto podkreślić, że w momencie przeprowadzania mikrospisu fakt dłuż- szej nieobecności rodziców (lub jednego z nich) odnotowano w ponad 70 tys. rodzin mających na utrzymaniu dzieci poniżej 24 lat. Informacje zebrane w ramach mikrospisu pozwalają także ustalić, jaki jest w ca- łej zbiorowości polskich rodzin udział rodzin nuklearnych i rozszerzonych oraz jak przedstawia się skład tych ostatnich. Rodziny nuklearne złożone z małżonków i dzieci nie pozostających w stanie małżeńskim stanowiły w skali kraju 87,6% ogółu rodzin wchodzących w skład wieloosobowych gospodarstw domowych. Występowały one zdecydowanie częściej w miastach (w 91%) niż na wsi, gdzie stanowiły tylko 66% ogółu rodzin. W obu wymienionych środowiskach społeczno-przestrzennych odmiennie przed- stawiała się także struktura rodzin rozszerzonych. W miastach w ich składzie do- minowały wnuki, na wsi zaś rodzice i teściowie głów rodzin, co by oznaczało, że w rodzinach miejskich rola głów rodzin przypada częściej przedstawicielom star- szego, natomiast na wsi — reprezentantom średniego pokolenia. Inna zauważalna różnica, dotycząca składu rodzin rozszerzonych w miastach i na wsi, to częstotliwość udziału krewnych z linii bocznej i powinowatych głów rodzin w składzie prowa- dzonych przez nie gospodarstw domowych. Przedstawiciele obu wymienionych kategorii (tj. rodzeństwo głów rodzin oraz współmałżonkowie ich dorosłych dzieci) występowali prawie dwukrotnie częściej w rodzinach wiejskich w porównaniu z miejskimi. Można więc powiedzieć, że wielopokoleniowość i większe zróżnico- wanie składu osobowego to zjawiska charakterystyczne przede wszystkim dla ro- dzin wiejskich, świadczące o utrzymywaniu się w środowisku ich społecznego byto- wania bardziej tradycyjnych wzorów życia rodzinnego, opartych na rozbudowanej sieci powiązań między wspólnie zamieszkałymi krewnymi i powinowatymi. Obecność dość wysokiego odsetka rodzin rozszerzonych na wsi nie pozostaje bez wpływu na przeciętną wielkość gospodarstw domowych, aczkolwiek nie jest jedy- 15 nym czynnikiem determinującym tę ich cechę. Istotną rolę odgrywa tu także dziet- ność rodzin, która mimo postępującego upowszechniania się na wsi „miejskiego" modelu dzietności jest nadal wyższa od występującej w miastach. Dane z ostatniego mikrospisu wyraźnie potwierdzają ten stan rzeczy. Wynika z nich, że w rodzinach wiejskich przeciętna liczba dzieci poniżej 24 lat pozostających na utrzymaniu wynosiła 2,13, natomiast w miejskich — 1,74. Także przeciętna liczba osób w gospodarstwach domowych była wyższa na wsi niż w miastach i wynosiła odpowiednio 3,59 i 2,8. Zasygnalizowane powyżej fakty dobitnie świadczą o utrzymywaniu się w dal- szym ciągu wielokrotnie już wskazywanych przez socjologów różnic w struktural- nym obrazie rodzin wiejskich i miejskich. Ta strukturalna specyfika obu kategorii rodzin ma swoje źródło m.in. w pewnej odmienności przebiegu procesów demo- graficznych dotyczących tworzenia, rozwoju i rozpadu rodziny. Proces tworzenia się, rozwoju i rozpadu rodzin Na przebieg procesu tworzenia, rozwoju i rozpadu rodzin wywierają wpływ dwa czynniki-— strukturalay^jjejiawiojjdny. Ten pierwszy jest pochodną wydarzeń ^demograficznych, które przesądziły o liczbie i strukturze ludności, zaangażowanej w momencie prowadzenia analizy w podejmowanie decyzji matrymonialnych czy prokreacyjnych. Drugi czynnik ma wyraźniejszy związek z teraźniejszością. Kon- kretne zachowania demograficzne osób żyjących w danym czasie na danym tery- torium są uwarunkowane, w istotnej mierze, ogólną sytuacją społeczną, możliwoś- ciami zaspokajania potrzeb, realizacji życiowych planów i aspiracji. O ile wpływ czynnika nazwanego tu strukturalnym stosunkowo łatwo określić, gdyż ma on wymierny, ilościowy charakter, o tyle trudniej określić wpływ czynnika nazwanego behawioralnym; stanowi on bowiem wypadkową działania wielu róż- nych sił warunkujących zachowania i decyzje poszczególnych jednostek. Zacznijmy zatem od ukazania wpływu czynnika strukturalnego na proces two- rzenia związków małżeńskich. W Polsce, podobnie jak w innych krajach kręgu kultury zachodniej, związki małżeńskie są najczęściej zawierane przez osoby znaj- dujące się w trzeciej dekadzie życia (20-29 lat). W latach dziewięćdziesiątych zauważalny jest stopniowy wzrost liczby osób w tym przedziale wieku, wynikający z wkraczania w wiek największej aktywności matrymonialnej mężczyzn i kobiet urodzonych po 1967 r., kiedy to rozpoczął się drugi w okresie powojennym (trwa- jący do 1983 r.) wzrost liczby urodzeń. Natomiast liczba zawieranych w tym okresie 16 małżeństw systematycznie malała: w 1990 r. wynosiła ponad 255 rys., a w 1996 r. już tylko nieco ponad 203 tys., co oznacza ponad 20% spadek. Podobną tendencję spadkową wykazywały współczynniki zawierania małżeństw. Można więc stwierdzić, że przyczyn występowania tej tendencji należy po- szukiwać nie w sferze oddziaływania czynnika strukturalnego, lecz behawioralnego. Zdaniem ekspertów, autorów Raportu o sytuacji polskich rodzin, takie czynniki, jak: „...trudne warunki ekonomiczne młodego pokolenia będącego w wieku zakładania i budowy rodziny, bezrobocie, niskie dochody, niedostępność mieszkań ze względu na zbyt wysokie ceny, braki ulg i kredytów preferencyjnych dla młodych rodzin powodują odkładanie decyzji matrymonialnych (1995, s. 10). Ich pogląd podzielają także badani przez CBOS przedstawiciele różnych grup polskiego społeczeństwa, którzy jednak zwracajątakże uwagę na wpływ czynników pozaekonomicznych, jak obawa przed potencjalnym konfliktem ról zawodowych i małżeńskich, trudności w znalezieniu odpowiedniego kandydata na współmałżonka(kę), obawa przed nie- udanym małżeństwem, obowiązkami rodzicielskimi, a także utratą wolności i nie- zależności (Wciórka 1996, s. 20). Charakteryzując proces tworzenia rodziny w latach dziewięćdziesiątych nie wy- starczy ograniczyć się jedynie do zasygnalizowania tendencji spadkowej w zakresie liczby zawieranych małżeństw, która zresztą — jak wynika z przekazanych przez media oświadczeń przedstawicieli GUS („Rzeczpospolita" z 7.01.1998) — została zahamowana w 1997 r. (zawarto w nim 205 tys. związków małżeńskich). Należy również ukazać najbardziej znamienne cechy wzorca zawierania małżeństw. Dwie z nich zasługują— moim zdaniem — na szczególne podkreślenie: (1) niemal całko- wita powszechność legalizacji powstających związków, a więc tworzenie prawie wyłącznie małżeństw formalnych i (2) wysoki poziom homogamii małżeńskiej. Stwierdzenie, że w Polsce nie występują związki kohabitacyjne nie byłoby zgod- ne z obiektywnym stanem rzeczy, ale w sposób zasadny można powiedzieć, że rozmiary zjawiska kohabitacji są w naszym kraju niewielkie w porównaniu ze ska- lą, jaką ów fenomen społeczny osiągnął w innych krajach europejskich, szczególnie w północnej i zachodniej części kontynentu. Szacuje się, że liczba małżeństw nie- formalnych wynosi obecnie około 200 tys., co stanowi ok. 2% wszystkich istnieją- cych związków rodzinnych {Raport... 1995, s. 11). Nie można jednak wykluczyć, że wraz z rozwojem nowych warunków społeczno-ekonomicznych, które stwarzają podatny grunt dla rozwoju form obyczajowości, przenoszonych często bezkrytycznie z krajów zachodnich, kohabitacja osiągnie w naszym kraju większe, niż dotychczas, rozmiary. Charakterystyczną cechą dominujących w skali społecznej związków małżeń- skich o charakterze formalnym jest wysoki poziom ich homogamii pod względem takich cech, jak stan cywilny, wiek, czy wykształcenie małżonków. 17 Biorąc pod uwagę stan cywilny nowożeńców, można wyróżnić dwa typy zawiera- nych przez nich związków: tzw. małżeństwa pierwsze i powtórne. W latach dzie- więćdziesiątych — podobnie jak w poprzednich dekadach — dominującym typem są małżeństwa pierwsze, zawierane przez kawalerów z pannami, stanowiące co- rocznie około 85% związków. Występują one częściej na wsi; w miastach natomiast notuje się wyższy od średniej krajowej udział małżeństw powtórnych. Mimo że w skali kraju częstotliwość zawierania małżeństw powtórnych nie ulega wyraźniej- szym zmianom, dostrzec można wzrost odsetka tego typu związków zawieranych przez mieszkańców wsi i stopniowe osłabianie istniejących w tym zakresie różnic między miastem a wsią. Obecnie zawierane małżeństwa powtórne to w głównej mierze tzw. związki porozwodowe, tj. takie, w których skład wchodzi przynajmniej jedna osoba rozwiedziona. Stanowią one ponad 80% ogółu małżeństw powtórnych i występują częściej w zurbanizowanych regionach kraju. Do 1994 r. pierwsze miejsce (pod względem ilościowym) zajmowały małżeństwa rozwiedzionych męż- czyzn z pannami, a na miejscu drugim plasowały się małżeństwa rozwódek z roz- wodnikami. Od 1995 r. kolejność ta uległa odwróceniu, co świadczy o umacnianiu się tendencji wzrostowej w zakresie udziału tzw. małżeństw czystych, tj. tworzonych przez osoby pozostające poprzednio w małżeństwie, w ogólnej liczbie małżeństw powtórnych. Wysoki poziom homogamii w powstających związkach występuje także w zakre- sie wieku i wykształcenia nowożeńców. Jeśli uznać, że związki, w których różnica wieku między małżonkami nie przekracza 5 lat, mogą być traktowane jako małżeń- stwa rówieśnicze, to w 1996 r. ich udział był bardzo wysoki i przekraczał 80%. Nieco niższy, ale także wysoki był poziom homogamii w zakresie wykształcenia małżonków. O ile zasygnalizowane powyżej cechy zaobserwowanego w latach dziewięćdzie- siątych wzorca zawierania małżeństw stanowią wyraźną kontynuację wzorca wy- stępującego już w dekadach poprzednich, o tyle zjawiskiem zupełnie nowym w po- wojennej sytuacji demograficznej, odnotowanym właśnie w bieżącym dziesięcio- leciu, jest pojawienie się nadwyżki małżeństw rozwiązanych nad zawartymi. W 1993 r., kiedy stwierdzono japo raz pierwszy, wynosiła ona nieco ponad 4 tys., a w 1996 r. —już prawie 12,5 tys. Zjawisko to należy uznać za niekorzystne z punktu widzenia perspektyw rozwoju demograficznego kraju, gdyż oznacza ono zmniejszanie się rozmiarów grupy ludności biorącej aktywny udział w procesie bio- logicznej reprodukcji społeczeństwa. W latach dziewięćdziesiątych nie uległy żadnym istotnym zmianom przyczyny rozpadu związków małżeńskich. Podstawową przyczynę stanowi nadal, podobnie jak w minionych dekadach, śmierć jednego ze współmałżonków (trzykrotnie częściej męża niż żony). Z tego powodu rozpada się ponad 4/5 małżeństw, natomiast co piąte 18 rozpada się w wyniku orzeczonego rozwodu. Chociaż bieżąca dekada rozpoczęła się od dalszego spadku, zarejestrowanego już w 1989 r., rozwodów, to jednak ta ten- dencja okazała się tylko przejściowa, już w 1994 r. odnotowano bowiem ponowny wzrost poziomu rozwodów, który utrzymuje się do dziś. Nie sprawdziły się zatem przewidywania, że Polska okaże się na gruncie europejskim krajem wyjątkowym, w którym poziom rozwodów będzie spadał, a nie rósł. Bardziej trwałe okazały się natomiast prawidłowości procesu rozwodowego, zaobserwowane już w poprzednich latach i nadal się utrzymujące. Można je ująć następująco: Po pierwsze, rozwody w dalszym ciągu występują częściej w miastach (około czterokrotnie) niż na wsi. Po drugie, najczęściej rozwodzą się pary mał- żeńskie o stażu nie przekraczającym 15 lat. Większość z nich ma małoletnie dzieci, ' choć odsetek rodziców liczniejszego potomstwa jest niski wśród rozwodzących się małżonków. Rozwodząsię przede wszystkim pary z jednym dzieckiem oraz małżeń- stwa bezdzietne. Po trzecie^ szczególną skłonność do sięgania po środki rozwodowe w celu rozwiązania problemów nieudanego małżeństwa przejawiają osoby o wyż-. szych poziomach wykształcenia. Po czwarte, osobami występującymi z pozwem rozwodowym są zdecydowanie (ponad dwukrotnie) częściej kobiety niż mężczyźni. - Po piąte wreszcie, dominującymi przyczynami rozkładu pożycia małżeńskiego są w opinii sądów: niezgodność charakterów małżonków, nadużywanie alkoholu oraz" niewierność małżeńska. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż częstotliwość występo- wania poszczególnych przyczyn kształtuje się odmienne w podgrupach rozwiedzio- nych małżonków wyróżnionych z punktu widzenia charakteru orzeczenia o winie: w małżeństwach, w których winę za rozpad związku przypisano mężowi, najczęstszą przyczyną rozwodu był jego alkoholizm; w małżeństwach, w których uznano winę żony —jej niewierność, a w małżeństwach, w przypadku których sąd odstąpił od orzekania o winie — niezgodność charakterów męża i żony. Wydaje się jednak, iż podawane w statystyce sądowej przyczyny rozwodów nie uwzględniająw pełni rzeczywistych okoliczności rozpadu więzi małżeńskiej. Cieka- we światło na przyczyny rozkładu pożycia małżeńskiego rzucają wyniki dwóch badań o charakterze reprezentatywnym, przeprowadzonych w latach dziewięć- dziesiątych przez GUS. Pierwsze z nich zrealizowane w 1992 r. dotyczyło przyczyn i skutków rozpadu małżeństw rozwiązanych na mocy prawomocnie orzeczonego rozwodu w latach 1987-1989. Drugie natomiast, pod nazwą „Ankieta rodzinna 1995", obejmujące kilka wątków badawczych, zawierało m.in. pytania o przyczyny rozpadu małżeństw tych osób, które pobrały się w 1985 r. i zostały objęte „Ankietą nowożeńców 1985". Z obu badań wynika, że niewierność małżeńska oraz nad- używanie alkoholu przez mężczyzn najczęściej doprowadzały do rozwodu. Inne, wymieniane przez respondentów przyczyny rozpadu związków, to „niemożność porozumienia się małżonków w najważniejszych sprawach związanych z funkcjo- 19 nowaniem rodziny, brak zainteresowania rodziną i znęcanie się fizyczne nad człon- kami rodziny" {Uwarunkowania... 1997, s. 34). Oba badania ujawniły pewną od- mienność poglądów mężczyzn i kobiet na temat ważności czynników decydujących o rozpadzie ich małżeństwa. Kobiety eksponowały bardzo wyraźnie negatywny wpływ przemocy, zarówno fizycznej, jak i psychicznej, mężczyźni natomiast — negatywny wpływ ingerencji osób trzecich, zwłaszcza matek żon. Podsumowując wyniki obu badań można stwierdzić, że nietrwałość małżeństw wynika w głównej mierze „z niewłaściwego stosunku do współmałżonka, braku poczucia odpowie- dzialności za osoby bliskie i ich los, co wiąże się w znacznym stopniu z niedojrza- łością do życia w rodzinie..." (tamże, s. 35). Poddając ocenie demograficzne konsekwencje zarówno rozwodów, jak i ogólniej ujmowanego procesu rozpadu małżeństw, zwraca się na ogół uwagę na jego nie- korzystne skutki dla prokreacji. Wprawdzie prokreacja może się dokonywać i de facto dokonuje się niejednokrotnie poza małżeństwem, ale w naszych realiach społecznych właśnie ono jest ciągle głównym środowiskiem jej realizacji. Można w sposób całkowicie zasadny powiedzieć, że prokreacja w Polsce ma wyraźnie „małżeński" charakter. Urodzenia pozamałżeńskie stanowiąjedynie niewielką cząst- kę ogółu urodzeń, choć trzeba podkreślić, że właśnie w bieżącej dekadzie ich udział znacznie się zwiększył z poziomu 6,2% w 1990 r. do 10,1% w 1996 r. W kilku województwach (koszlińskim, szczecińskim i jeleniogórskim) co 5 urodzone dziecko pochodzi spoza małżeństwa. Matkami dzieci pozamałżeńskich są najczęściej bar- dzo młode kobiety, o niskim poziomie wykształcenia. Tendencja wzrostowa w zakresie urodzeń pozamałżeńskich, sama w sobie intere- sująca i wymagająca głębszego przeanalizowania1, zasługuje na uwagę także z tego względu, iż ma kierunek dokładnie przeciwny w stosunku do tego, który jest cha- rakterystyczny dla ogółu urodzeń. Spadek urodzeń występuje w naszym kraju od 1984 r., ale w bieżącej dekadzie pogłębił się tak znacznie, iż używa się do jego charakterystyki określenia „urodzeniowa depresja". W latach 1990-1997 liczba urodzeń spadła o ponad 135 tys. i w 1997 r. wynosiła 412 tys., czyli blisko dwukrotnie mniej niż w szczytowym okresie pierwszego po- wojennego wyżu demograficznego. W analizowanych latach obniżały się także systematycznie wartości innych parametrów demograficznych, charakteryzujących 1 Nie jest wykluczone, że wzrost odsetka urodzeń pozamałżeńskich jest przynajmniej w pewnej mierze konsekwencją wprowadzenia w życie w 1989 r. przepisu uchylającego obowiązek zawierania ślubu cywilnego przed zawarciem ślubu kościelnego. Można domnie- mywać, że część dzieci zarejestrowanych jako pozamałżeńskie pochodziła de facto ze związków małżeńskich sakramentalnych, które w świetle obowiązującego przed dniem 15 listopada 1998 r. prawa nie były traktowane jako związki wywołujące skutki cywilno- prawne. 20 proces rozrodczości, płodności kobiet i zastępowalności pokoleń. Współczynnik płodności obniżył się z poziomu 58%o w 1990 r. do 42%o w 1997 r.; współczynnik dzietności ogólnej odpowiednio z 2,03 do 1,5, a współczynnik reprodukcji netto z poziomu 0,967 w 1990 r. do 0,748 w 1996 r. W miastach wartości wymienionych wskaźników są jeszcze niższe, ale to stanowiło zawsze ich specyfikę. Nowym nato- miast zjawiskiem jest zmiana tendencji w zakresie reprodukcji w środowisku wiej- skim. Do końca lat osiemdziesiątych, dzięki relatywnie wysokiemu poziomowi płodności i dzietności kobiet wiejskich, utrzymywał się w skali całej populacji po- czątkowo rozszerzony, a następnie prosty typ reprodukcji biologicznej, co — inaczej mówiąc — oznaczało, iż pokolenie matek było zastępowane przez liczniejsze od niego lub przynajmniej równoliczne pokolenie córek. Jednak w bieżącej dekadzie wartości współczynników reprodukcji na wsi spadły do poziomu nie zapewniającego nawet prostej zastępowalności pokoleń. Taki stan rzeczy wywołał zrozumiałe zainteresowanie wśród badaczy rodziny i skłonił ich do poszukiwania przyczyn wyraźnego osłabienia skłonności prokreacyj- nych w społeczeństwie. Pewien wpływ może mieć wspomniany wcześniej czynnik strukturalny, związany z liczebnością kobiet w wieku rozrodczym, szczególnie w grupach charakteryzujących się najwyższą aktywnością, tj. w grupach 20-24 i 25- -29 lat. Na marginesie warto dodać, że w badanym okresie następuje zauważalna zmiana w poziomie aktywności prokreacyjnej obu tych grup. Do niedawna jeszcze najwyższą aktywnością odznaczała się grupa kobiet 20-24-letnich, obecnie bardziej aktywna staje się grupa starsza. Osłabienie skłonności prokreacyjnych w społeczeństwie jest jednak w głównej jnierze spowodowane działaniem czynnika behawioralnego, warunkującego kon- kretne zachowania prokreacyjne osób w wieku rozrodczym. Porównując wyniki badań przeprowadzonych w 1995 r. z wynikami poprzedniej „Ankiety rodzinnej 1987", można dostrzec pewne zmiany w postawach prokreacyjnych polskich kobiet, wyjaśniające przyczyny spadku poziomu dzietności. Po pierwsze, obniżył się poziom tzw. dzietności deklaratywnej. Zmniejszeniu uległy wartości przeciętne dzietności idealnej i planowanej (tej pierwszej z 2,62 do 2,45, tej drugiej zaś — z 2,36 do 2,24). „Bez względu na poziom wykształcenia kobiety najczęściej planowały urodzenie dwojga dzieci i zdecydowana większość taką liczbę dzieci uznawała za obiektywnie najlepszą" (tamże, s. 73). Po drugie, obniżył się poziom dzietności zrealizowanej (z 2,19 do 2,07 — w za- kresie przeciętnych wartości tzw. dzietności zrealizowanej netto). Po trzecie, w porównaniu z danymi „Ankiety rodzinnej 1987" niższe wartości osiągnęła przeciętna dzietność quasi-zakończona2. „Zmiany przemawiające za niższą 2 Ponieważ uczestniczki „Ankiety rodzinnej 1995" w momencie przeprowadzania ba- dania znajdowały się jeszcze w wieku rozrodczym, nie można było określić ich dzietności 21 dzietnościąquasi-zakończoną są bardziej widoczne w przypadku kobiet wiejskich, wśród których zwiększył się udział rodzin z jednym lub dwojgiem dzieci, a zmniej- szył kobiet posiadających troje lub więcej potomstwa" (tamże, s. 84). Po czwarte, w stosunku do planów z początkowego okresu małżeństwa, uległy wydłużeniu zarówno odstęp protogenetyczny, tj. okres dzielący moment urodzenia pierwszego dziecka od momentu zawarcia ślubu (przeciętnie o 4 miesiące), jak i odstępy intergenetyczne (między kolejnymi urodzeniami). Można przypuszczać, że fakt opóźnienia momentu pierwszych urodzeń „przyczyni się ...do ograniczenia urodzeń wyższych kolejności i w związku z tym nastąpią zmiany w strukturze dziet- ności na korzyść urodzeń pierwszej i drugiej kolejności, co w efekcie prowadzi do obniżenia płodności całkowitej w badanej populacji kobiet" (tamże, s. 88). Za- sygnalizowane wyżej wnioski, wynikające z analizy wyników „Ankiety rodzinnej 1995" trzeba potraktować — z uwagi na reprezentatywny charakter tego badania — jako wnioski odzwierciedlające tendencje ogólne w zakresie kształtowania się za- chowań prokreacyjnych w skali populacji ogólnopolskiej. Badacze demograficznych aspektów życia rodzinnego twierdzą, że dające się za- \ uważyć w polskim społeczeństwie osłabienie skłonności prokreacyjnych — to jeden ze skutków dokonującej się transformacji ustrojowej. W nowym systemie ekono- micznym rośnie konkurencyjność na rynku pracy. Zwraca się większą, niż dawniej, uwagę na dyspozycyjność pracowników, a przepisy o ochronie pracy kobiet pełnią- cych funkcje macierzyńskie, formalnie nadal obowiązujące, nie zawsze są prze- strzegane w zadowalającym stopniu, więc „obawa przed utratą pracy powoduje odraczanie decyzji powiększenia rodziny lub nawet rezygnację z posiadania większej ilości dzieci" (Statystyczny opis... 1997, s. 39). Także takie zjawiska, jak obniże- nie poziomu płodności czy wzrost odsetka urodzeń pozamałżeńskich „... świadczą o zmianie tradycyjnego modelu polskiej rodziny i zbliżaniu się w tym zakresie do zachodnioeuropejskich wzorców" (tamże, s. 39). \ Podsumowanie Gdyby rozpatrywać treść zacytowanego powyżej zdania jako pewien prognostyk, to z pewną dozą ironii można by stwierdzić, że konsekwencje społeczne istniejącej sytuacji demograficznej rodziny w Polsce — szczególnie w jej wymiarze prokre- zakończonej, lecz jedynie quasi-zakończoną, obliczoną na podstawie zsumowania wartości dzietności zrealizowanej i jeszcze pożądanej. 22 acyjnym — należy ocenić nader pozytywnie, bo sytuacja ta zbliża się coraz bardziej do sytuacji w lepiej rozwiniętych krajach europejskich, z którymi pragniemy się jak najszybciej zintegrować. Oceniając więc nasze przygotowanie do integracji w kategoriach demograficznych, można by powiedzieć, że jesteśmy już dość blisko „europejskich standardów". Jest to jednak wniosek nie do końca uprawniony, jeśli weźmie się pod uwagę także inne aspekty sytuacji demograficznej, np. sferę umieral- ności, w której daleko nam jeszcze do osiągnięcia wspomnianych standardów. W rezultacie ten wniosek nie powinien być i nie jest jedynym, który można sfor- mułować na podstawie przeprowadzonej analizy. Nasuwają się inne wnioski dotyczące społecznych konsekwencji istniejącej sytuacji demograficznej. Po pierwsze, można zauważyć, że konsekwencje te ujaw- niają się w wymiarze takich zachowań członków populacji, które są ważne nie tylko z ich osobistego, lecz także z ogólnospołecznego punktu widzenia (mam tu na uwa- dze przede wszystkim zachowania matrymonialne i prokreacyjne). Odsłaniają one „koszty" jednostkowe i społeczne, które pociąga za sobą proces transformacji, wyzwalają pytania o granice ich ponoszenia, a także możliwości ich łagodzenia. Stawianie takich pytań jest wyrazem przeniesienia analizy problemu z płaszczyzny diagnostyczno-ewaluacyjnej na płaszczyznę zadaniową. Ważne znaczenie społeczne uzyskują zatem działania nakierowane na wspomaganie „odkrytych" dzięki bada- niom demograficznym jednostek i rodzin, które znajdują się w sytuacji zagrożenia dysfunkcjonalnością(chodzi tu np. o osoby separowane, rozwiedzione, matki samot- nie wychowujące dzieci, rodziny o szczególnie niskich dochodach itp.) I to jest druga refleksja, jaka nasuwa się w wyniku rozważania powiązań między sytuacją demograficzną rodziny a jej społecznymi skutkami. I wreszcie refleksja trzecia: demograficzna wiedza o rodzinie umożliwia także dostrzeżenie pozytywnych sił tej podstawowej grupy społecznej (np. powszechnego pragnienia posiadania potomstwa czy wyraźnie „małżeńskiego" charakteru prokreacji) i potraktowanie ich jako cen- nego potencjału, który przez przemyślane działania w sferze polityki społecznej należy umacniać i rozwijać. Bibliografia Dyczewski L. (1993), Rodzina w okresie transformacji systemowej w Polsce, „Polityka Społeczna" nr 2. Gospodarstwa domowe i rodziny. Polska. Spis ludności metodą reprezentacyjną 1995 (1996), GUS, Warszawa. 23 Kuciarska-Ciesielska M., Marciniak G., Paradysz J. (1993), Rozpad małżeństw w Polsce —przyczyny i skutki, GUS, Warszawa. Raport o sytuacji polskich rodzin (1995), Pełnomocnik Rządu ds. Rodziny i Kobiet, War- szawa. „Rocznik Demograficzny" (za lata 1990-1997), GUS, Warszawa. Statystyczny opis jakości życia 1990-1995 (1997), GUS, Warszawa. Uwarunkowania zachowań prokreacyjnych rodzin polskich (1997), GUS, Warszawa. Wciórka B. (1996), Rodzina w dobie przemian —postrzegane zagrożenia, CBOS, War- szawa. Zbigniew Tyszka Relacja „rodzina - społeczeństwo globalne" w okresie transformacji Ohodzi przede wszystkim o scharakteryzowanie ogólnych mechanizmów współ- zależności rodziny i społeczeństwa globalnego (krajowego) w okresie transformacji w Polsce. Rodzina ujmowana jest przy tym w kontekście innych struktur społecz- nych (mikrostruktur, mezostruktur, makrostruktur) tworzących szkielet społeczeń- stwa globalnego zależny od jego typu, jego przeobrażeń, procesów w nim wystę- pujących. Zasygnalizowane zadanie badawcze realizowane jest zgodnie z regułami metodologicznymi wieloaspektowej, integralnej analizy życia rodzinnego ujmują- cej przemiany wnętrza rodziny i jej relacji z zewnętrznym „światem społecznym" w kontekście zhierarchizowanych zewnętrznych układów społecznych — aż po system układów, jakim jest społeczeństwo globalne. Artykuł ma ugruntowane podstawy empiryczne (wskazane w bibliografii), mimo że zrezygnowano z sadystycznego zasypywania czytelnika lawiną danych statystycz- nych, których większość dostępna jest w szeroko rozpowszechnionych opracowa- niach (np. GUS-owskich, ale nie tylko). Znaczący dla podjętej analizy jest stan rodziny polskiej w momencie objęcia jej procesami transformacji. Polskie rodziny w okresie powojennym były kreowane przez wiele społecznych, kulturowych i ekonomicznych czynników. Czynnikiem kreatywnym, a nawet w pewnym sensie konstytutywnym, była tradycja kulturowa naszego narodu, tzn. zastane i stopniowo zmieniające się normy, wzory i wartości. Wpływ na życie rodzinne wywierały społecznie ukształtowane wartości narodowe oraz zanikające (nie wiadomo, jak to teraz będzie) wartości regionalne. Polską kul- turę rodzinną i jej zakres można określić jako specyficzne. Wartości życia rodzin- nego są przez Polaków szczególnie cenione. Zdecydowana większość badanych środowisk społecznych w swym systemie wartości na pierwszym miejscu stawia wartości życia rodzinnego. ?•* 25 W sferę opartej na tradycji kultury rodzinnej Polaków wtargnęły wydarzenia i procesy ogólnokrajowe zaistniałe w Polsce po drugiej wojnie światowej. Gwał- towne zmiany polityczne, prawne, ekonomiczne, industrializacja i związana z nią urbanizacja przeprowadzone w rolniczym uprzednio kraju, zwiększona ludnościowa ruchliwość przestrzenna i społeczna, zmiany układów makrostrukturalnych, umaso- wienie pracy zawodowej kobiet, w tym szczególnie kobiet zamężnych — wszystko to spowodowało intensywne procesy wewnątrzrodzinne, zmieniało też sytuację rodziny w układach mikrostrukturalnych, mezostrukturalnych i makrostruktural- nych oraz w całym społeczeństwie globalnym, wpływało na wzorce życia rodzin- nego i jego system wartości. Zmianom towarzyszyły liczne konflikty i napięcia. Wystąpiło wiele zjawisk działających ujemnie na rodzinę, a wplatających się w rytm powojennych przeobrażeń rodziny polskiej. Zespół zewnętrznych zjawisk i proce- sów stanowił układ zmiennych niezależnych, kreujących w znacznej mierze prze- miany rodziny polskiej w całym okresie powojennym. Owe zewnętrzne wpływy zderzały się z bogatą tradycją kulturową rodziny polskiej. Tradycja kulturowa tworzyła jedną z najistotniejszych podstaw podmiotowości rodziny, dzięki czemu rodzina była elementem czynnym w procesie przemian, nie pozwalającym na ze- wnętrzny determinizm. Ogólnie rzecz biorąc w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat zmalała w Polsce w codziennym życiu rodzin rola tradycj i, jakkolwiek jest nadal dostrzegalna w stop- niu zróżnicowanym w zależności od przynależności społeczno-kulturowej poszcze- gólnych kategorii rodzin. W latach siedemdziesiątych rodzina polska osiągnęła stan, który określamy mianem rodziny współczesnej, bardziej zaakcentowany w miastach niż na wsi i z niejednakowym nasileniem w różnych kategoriach rodzin. Kryzysowe lata osiem- dziesiąte zakłóciły porządek ogólnocywilizacyjnych przemian rodziny polskiej wprowadzając doń dysharmonię, konfliktowość i elementy regresu, co szczególnie wyraziście uwidoczniło się — w świetle badań — w drugiej połowie dekady. Ma- terialna, funkcjonalna i psychologiczna kondycja rodzin polskich uległa uszczuple- niu. I z tą osłabioną kondycją weszła rodzina polska w okres transformacji spo- łeczno-ustrojowej lat dziewięćdziesiątych, która—jak każdy ostry zakręt historii — odcisnęła się wyraźnie na jej egzystencji. Transformację społeczno-ustrojową polskiego społeczeństwa można traktować jako zmienną niezależną (a raczej zbiór zmiennych niezależnych) „warunkującą" w odniesieniu do rodzin, rodzinę zaś, jako zbiór zmiennych zależnych. Nie trzeba wyjaśniać, z jakich elementów składa się rodzina, bo jest to dla specjalistów rzecz oczywista; natomiast należy dokonać krótkiej charakterystyki zmiennej niezależnej „pod kątem" jej oddziaływania na rodzinę. i Występująca u nas transformacja społeczno-ustrojową — ogólnie rzecz biorąc — polega na przechodzeniu od społeczeństwa realnego socjalizmu, czy uspołecz- I i 26 nionej (lub raczej państwowej) gospodarki centralnie sterowanej do gospodarki rynkowej, opartej głównie na własności prywatnej środków produkcji, oraz prze- chodzeniu do takiej organizacji społeczno-politycznej społeczeństwa globalnego, która prowadzi do uformowania się społeczeństwa związanego z kapitalizmem. Na czym polegają zachodzące zmiany? 1. W sferze gospodarki obserwuje się rozwój prywatnej gospodarki rynkowej. 2. W sferze społecznej można zaobserwować zwiększanie się zróżnicowania spo- łecznego przybierającego w znacznej mierze postać polaryzacji społecznej. Powstają nowe warstwy i kategorie społeczne niejako „powołujące do życia" nowe, adekwat- ne do nich statusowo kategorie rodzin. Dzięki temu procesowi różnicuje się również znacznie materialny status rodzin. 3. W sferze politycznej nastąpiło przesunięcie od monopartyjnej hegemonii do pluralizmu politycznego, do poszerzenia demokratycznej formy rządzenia i posze- rzania demokracji w wielu dziedzinach życia. Rodziny w znacznie większym za- kresie niż poprzednio uzyskały dostęp do różnorodnych informacji oraz idei. Za- znaczają się tendencje do decentralizacji władzy i rozwoju znaczenia samorządów lokalnych, co przybliża „władzę" ku rodzinie i jej sprawom życiowym. Stwarzało znaczne możliwości rozwoju prorodzinnej polityki lokalnej, z czego nie wynika automatycznie, że jest ona wszędzie należycie kontynuowana. Niebagatelną rolę odgrywa tu kwestia niezbędnych funduszy na socjalne cele i dobra wola decyden- tów. 4. Można dostrzec „tranformacyjne" zmiany w formalnej i nieformalnej organi- zacji społeczeństwa oraz jego podsystemów, także zmiany w hierarchii indywidual- nych i społecznych wartości. 5. Po pierwszych reakcjach szokowych następuje stopniowa zmiana mentalności społeczeństwa, adaptacji do reguł egzystencji w społeczeństwie gospodarki rynko- wej. Towarzyszą temu wewnątrzrodzinne i zewnętrzne względem rodziny procesy przystosowawcze. 6. Nastąpiło przejście od państwa w założeniach opiekuńczego (które jednak nie dorównywało w swych działaniach i przedsięwzięciach socjalnych głoszonym idea- łom) do państwa o tendencjach liberalnych, zdradzającego skłonności do okra- wania parasola socjalnego — w różnym stopniu, w zależności na ogół od nie do- pracowanych koncepcji poszczególnych, szybko do niedawna (w pierwszym okresie transformacji) zmieniających się ekip rządzących. Przejście to spowodowało istotne reperkusje w funkcjonowaniu jednostek oraz rodzin w ramach społeczeństwa i jego podsystemów, a także w świadomości społecznej. Procesy adaptacyjne postępowały początkowo dość powoli, lecz ostatnio uległy przyspieszeniu — szczególnie w mło- dym pokoleniu i rodzinach ludzi młodych. Scharakteryzowana powyżej, zaistniała w naszym kraju sytuacja wymusza bar- dziej podmiotowe traktowanie siebie i swojej rodziny. Państwo wycofało się z pełnej 27 odpowiedzialności za wszystkich swoich obywateli i za każdą rodzinę. O zaspoko- jenie więc swych potrzeb i potrzeb swoich rodzin powinni zadbać w pierwszej kolej- ności sami obywatele, a wydatniejsza pomoc państwa jest niezbędna przede wszyst- kim wówczas, jeśli mimo najlepszych starań nie są oni w stanie zaradzić swej trud- nej sytuacji. Pomoc państwa należna jest również ludziom upośledzonym przez los. Początki transformacji systemowej w Polsce nie były okresem sielanki dla więk- szości rodzin. Mająca za sobą trudne lata osiemdziesiąte rodzina polska została rzucona na „głębokie wody" gwałtownych przemian, które w dodatku dokonywały 0 się w trudnej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej — zarówno ekonomicznej, \ jak i politycznej. Na początku lat dziewięćdziesiątych wystąpiło wyraźne nasilenie ^ wielu zjawisk ujemnych, obecnych już uprzednio w końcu lat osiemdziesiątych w życiu rodzinnym Polaków. Zmalało poczucie pewności jutra, wzrosły stresy wy- nikające z obawy utraty pracy, obawy nadążania z dochodami za inflacją, możli- wości zapewnienia dzieciom odpowiedniego startu życiowego. Stres wzmagał się jeszcze bardziej w związku z przeświadczeniem (stwierdzonym w badaniach empirycznych), że w pokonywaniu różnych trudności można i należy w zaistniałej sytuacji liczyć przede wszystkim na siebie i w jakiejś mierze na swoją rodzinę. W pierwszym więc okresie transformacji dominował w doznaniach i reakcjach ludzi szok, kreujący m.in. fenomen Tymińskiego, dezorientacja utrudniająca wypraco- wanie odpowiedniej strategii życiowej wychodzącej naprzeciw nowym warunkom, często występująca blokada możliwości właściwego rozpoznania nowych, zaskaku- jących sytuacji i nowych społecznych mechanizmów, strach przed „nowym" i nie- rzadko poczucie bezradności. Obraz „świetlanej przyszłości", która niejako auto- matycznie miała nadejść razem z tym „nowym", stopniowo, ale i szybko zaciemniały codzienne życiowe trudności — szczególnie materialno-ekonomiczne oraz na ryn- ku pracy — stwarzające dyskomfort milionom rodzin i niejednokrotnie godzące w podstawy ich egzystencji. U podstaw tej sytuacji leżało nagłe, traumatyzujące, niemniej konieczne przestawienie gospodarki na nowe tory, także niewydolność niektórych instytucji państwowych w nowych warunkach, które to instytucje rów- nież same przechodziły trudności adaptacyjne. Nie bez wpływu pozostawała ekwi- librystyka polityczna stwarzająca trudności w sformułowaniu spójnej i sensownej w nowych warunkach polityki społecznej, połączonej z odpowiednimi nakładami na pracę socjalną, na system poradni i rozległą sieć instytucji mających nieść różno- rodne wsparcie rodzinom. To wszystko by kosztowało, ale znacznie mniej niż nie- pożądane konsekwencje niepodjęcia koniecznych działań, przybierające niejedno- krotnie postać zjawisk dezintegracyjnych i patologicznych w wymiarze jednostek, mikrogrup, społeczności lokalnych czy nawet w skali całego społeczeństwa global- nego. W okresie drugim, mniej więcej w ciągu ostatnich czterech lat, poziom stresu stopniowo malał; budziło się lepsze zrozumienie zaistniałych zmian, znaczna część 28 osób i rodzin nabrała umiejętności poruszania się w „nowym świecie", coraz bar- dziej rozpowszechniało się przeświadczenie, że można sobie jakoś radzić, a własne trudności życiowe nie muszą być pochodną działalności państwa, lecz mogą mieć wiele innych, konkretnych „fundatorów" albo mogą też wynikać z własnej nieza- radności życiowej, braku operatywności czy odpowiedniego wykształcenia lub przygotowania zawodowego. Coraz częściej pojawia się zdolność do brania współ- odpowiedzialności na siebie, co może świadczyć o wzroście poczucia podmioto- wości jednostek. Zjawisko to występuje silniej w populacji ludzi i rodzin młodszych oraz wśród tej części społeczeństwa, której nie zraziły wstępne niepowodzenia i ma jakieś osiągnięcia czy jest na drodze do nich lub ma przynajmniej na nie nadzieję. Ta nowa sytuacja psychospołeczna wynika zarówno z dłuższego „treningu" jednostek w warunkach transformacji społecznej, jak i korzystnych zmian zaist- niałych w makrowymiarze. Nastąpiło ożywienie gospodarcze, pojawiły się nowe inwestycje stymulowane przez znaczny i coraz bardziej zwiększający się napływ kapitału zagranicznego, zmalała wydatnie inflacja, przyhamowano bezrobocie, w regionach i miejscowościach ożywionych gospodarczo łatwiej o lepsze zarobki i dodatkową pracę, zarysowują się perspektywy dalszego upowszechnienia kształ- cenia na poziomie średnim i wyższym. Integracja Polski z Europą zwiększa — może nawet trochę na wyrost — poczucie stabilności i bezpieczeństwa, co staje się kom- ponentem ogólnych nastrojów i skłania do patrzenia w przyszłość z większym opty- mizmem; uwidacznia się to szczególnie w miastach i wśród osób należących do kategorii lepiej wykształconych. Obecnie ulega modyfikacjom wewnątrzrodzinny świat wartości. Na znaczeniu zyskuje dobry status materialny i sukces materialny. Coraz bardziej ceni się takie wykształcenie, które stwarza perspektywy satysfakcjonujących dochodów i zapewnia prestiż społeczny. Działalność mająca zagwarantować status materialny rodziny wyrasta ponad inne rodzaje rodzinnej aktywności. W jednych przypadkach są to starania mające na celu zapewnienie minimum socjalnego rodzinie — w innych celem najwyższym jest zapewnienie rodzinie luksusu. W obydwóch przypadkach dzieje się to często kosztem wielu istotnych funkcji, które powinna spełniać rodzina. /~\ Ubożeją „wyższe piętra" życia rodzinnego, jego humanistyczna treść ulega redukcji, sprowadza się życie rodzinne do funkcji rudymentarnych, koniecznych — do „parte- ru". Trudności w życiu rodzinnym nasuwają myśl o konieczności wypracowania w naszym kraju racjonalnej, opartej na naukowych podstawach długofalowej poli- tyki społecznej, która ułatwiałaby rozwiązywanie problemów społecznych. W pierw- szej kolejności należałoby wymienić, wywołane restrukturyzacją (ale nie tylko), bez- robocie w sposób bardzo niekorzystny oddziałujące na rodzinę. Wprawdzie nasilenie bezrobocia zmalało z 3 min w 1994 r. do niespełna 2 min w sierpniu 1997 r., ale 29 mimo to niemal 2 min gospodarstw domowych było nim dotkniętych. Nastąpiło też pogorszenie sytuacji zdrowotnej społeczeństwa, co powoduje —jak wynika z badań — bardzo negatywne reperkusje w życiu rodzinnym. Znaczna jest liczba samo- rzutnych poronień, a także zgonów niemowląt, nasiliła się nadumieralnosc mężczyzn (ostatnio nieco przyhamowana) dekompletująca rodziny. Wzrosła liczba ludzi nie- pełnosprawnych i przewlekle chorych wymagających szczególnej opieki w rodzinie i poszerzonej służby medycznej o satysfakcjonującym poziomie działania. Około 50% ludności w Polsce wykazywało niskie dochody, a 20% żyło w ubóst- wie. Ostatnio, w związku z ożywieniem gospodarczym, występuje tendencja do obniżenia tych niekorzystnych wskaźników w kręgach ludzi uboższych. Z drugiej strony, ludzie sukcesu (choćby niedużego), coraz liczniejsi w naszym kraju, pod- noszą standard materialny swoich rodzin. Do tego również przyczynia się zmniej- szająca się inflacja. Zastanowienia się wymaga brak reprodukcji prostej naszego społeczeństwa. Nie- korzystnie na życie rodzinne wpływają również emigracje zarobkowe jej członków. Wzrosła liczba rodzin specjalnej troski, w tym rodzin spatologizowanych. Wyliczone powyżej, zaistniałe na większą skalę problemy społeczne obligują instytucje pań- stwowe i społeczne do zracjonalizowania, zsynchronizowania i znacznego zinten- syfikowania działań mających prowadzić do ograniczenia negatywnych następstw procesów transformacyjnych. Wywołane procesami transformacji społeczeństwa globalnego nastroje i potrzeby milionów jednostek i rodzin, na zasadzie sprzężenia zwrotnego, w ramach zaistniałej interakcji mogą wpływać na struktury i procesy zewnętrzne, aby spowodować re- akcje i działania uwzględniające ich potrzeby i aktualne interesy. Rodziny oddziałują też na układy zewnętrzne i całe społeczeństwo modyfikująco przez coraz wy- raźniejsze otwieranie się na nową rzeczywistość. Bibliografia Analiza sytuacji rodzin i dzieci w Polsce. Raport 1992 (1993), Polski Komitet UNICEF, Warszawa. Firkowska-Mankiewicz A. (1993), Rodzina a proces transformacji, „Rocznik Socjologii Rodziny", t. 5. Gąjor Z., Bittner B. (red.) (1994), Bezrobocie i pomoc społeczna a zmiany rynku pracy w Polsce, Poznań. 30 II Gospodarstwa domowe i rodziny. Narodowy spis powszechny. Polska (1990), GUS, War- szawa. Gospodarstwa domowe — ich warunki mieszkaniowe i obciążenia opłatami za mieszkanie. Polska (1996), GUS, Warszawa. Gospodarstwa domowe. Wybrane elementy warunków życia ludności w I kw. 1996 (1996), GUS, Warszawa. Graniewska D., Balcerzak-Paradowska B., Glogosz D. (1994), Współczesne zagrożenia realizacji podstawowych funkcji rodziny, Warszawa. Kroszel J. (1994), Podstawy polityki społecznej w gospodarce rynkowej, Opole. Piasny J. (1989), Makroekonomiczne uwarunkowania zaspokajania materialnych potrzeb rodzin polskich w latach osiemdziesiątych, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 1, Poznań. Rakowski W. (red.) (1997), Rodzina polska w okresie kryzysu i ożywienia gospodarczego (1990-1995), Warszawa. Raport o sytuacji polskich rodzin (1995), Pełnomocnik Rządu ds. Rodziny i Kobiet, War- szawa. „Rocznik Statystyczny 1996" (1996), GUS, Warszawa. Rodzina w Polsce w okresie transformacji spoleczno-gospodarczej (1994), GUS, Warszawa. Sytuacja demograficzna Polski. Raport 1996 (1996), Rządowa Komisja Ludnościowa, Warszawa. Tyszka Z. (red.) (1991), Rodziny polskie u progu lat dziewięćdziesiątych, Poznań. Tyszka Z. (1991), Rodziny polskie w okresie przemian, w: Z. Tyszka (red.), Stan i przeobra- żenia współczesnych rodzin polskich, Poznań. Tyszka Z. (1995), Ekonomiczna funkcja rodziny i jej wpływ na funkcje pozaekonomiczne, „Ethos", nr 4. Tyszka Z. (1997a), Kierunki i mechanizmy przemian rodziny polskiej oraz jej problemy w okresie transformacji, w: R. Cichocki (red.), Teorie społeczne a możliwości praktycz- ne, Poznań. Tyszka Z. (1997b), Rodzina a bezrobocie w okresie transformacji systemu spoleczno- -gospodarczego w Polsce, w: W. Rakowski (red.), Rodzina polska w okresie kryzysu i ożywienia gospodarczego (1990-1995), Warszawa. Tyszka Z. (1997c), System metodologiczny poznańskiej szkoły socjologicznych badań nad rodziną, Poznań. Ubóstwo w świetle badań budżetów gospodarstw domowych (1996), GUS, Warszawa. Aldona Żurek Orientacje na mikrostrukturę a rodzina' Związki i relacje społeczne, w jakie wchodzi jednostka w ciągu swojego życia, najintensywniej i najpełniej utrzymywane są w ramach istniejących mikrostruktur społecznych. Rozumiemy przez to zarówno trwale, sformalizowane lub nie stosunki społeczne, wynikające z uczestnictwa w grupach i kręgach społecznych, jak i sieci relacji międzyludzkich, nie mających trwałych postaci strukturalnych. Ranga poszczególnych mikrostruktur nie jest jednakowa. O ich większym lub mniejszym znaczeniu decyduje złożoność losów ludzkich, wpływających na zróżni- cowaną aktywność społeczną na poziomie mikrostruktur. Istotne znaczenie należy także przypisać etapowi rozwoju, na którym znalazło się społeczeństwo, powodu- jącemu dominację określonego typu grup małych, lub też skierowaniu przez uczest- ników życia społecznego afiliacji w sferę organizacyjno-instytucjonalną. Przemiany społeczne, jakie dokonały się w XX w. dotyczyły m.in. osłabienia siły związków łączących jednostkę z grupami małymi i kręgami społecznymi. Wyraziło się to w autonomizowaniu się jednostek od ich kontekstu mikrostrukturalnego. Przejście od kolektywizmu grupowego, a zwłaszcza od familijnej jego postaci, ku indywidualizmowi staje się jednym ze wzorów charakteryzujących współczesne społeczeństwa (Kephert 1966, s. 478). Nie oznacza to jednak, że jednostki separo- wały się od swojego mikrośrodowiska społecznego. Pojawiają się natomiast inne reguły określające podstawy i formy relacji, w które wchodzi jednostka. Pełne pod- porządkowanie się celom i interesom grupowym zostaje zastąpione przez instrumen- talne traktowanie uczestnictwa w grupach małych. Z drugiej strony następuje także harmonijne włączenie aspiracji i dążeń jednostki w obręb celów grupowych (Goode * Artykuł ze zmianami i pt. Zainteresowanie dla zagadnień dotyczących życia rodzin- nego, zagadnień pozarodzinnych, a przyjmowana orientacja na mikrostruktury ukazał się w: „Roczniki Socjologii Rodziny" 1998, t. 10, s. 111-124. 32 1964, s. 5). Jednocześnie powstają grupy o charakterze wspólnotowym w obszarach życia społecznego, które do tej pory nie charakteryzowały się tego typu więziami społecznymi (Grieca 1987). Podstawą artykułu stały się badania „Sprawy Polaków. Jesień 1997" przeprowa- dzone przez zespół pracowników Instytutu Socjologii UAM na 814-osobowej ogólnopolskiej próbie losowej. Badania poświęcono określeniu rangi czynników społecznych, mających wpływ na zachowania wyborcze polskiego elektoratu. Za jeden z nich uznano filtracyjny wpływ nieformalnych grup małych, stających się regulatorem poglądów i opinii politycznych (Żurek 1998, s. 3-5). Modyfikujące oddziaływanie małych grup społecznych na zachowania, postawy oraz zapatrywania i poglądy jednostek scharakteryzowano przez kategorię orientacji na mikrostruktury. Dotyczy ona rangi, jaką mają dla jednostek grupy uczestnictwa, ze względu na spełnianie różnorodnych zadań, a także miejsca, jakie przypisują im ich uczestnicy, ze względu na subiektywne poczucie znaczenia w ich planie życio- wym. Orientacja na mikrostruktury pozwala określić rolę, jaką pełnią współcześnie małe grupy społeczne w wyznaczaniu różnorodnych aspektów zachowań, działań, postaw i aspiracji człowieka, wywołanych modyfikującym (często także sprawczym) wpływem uczestnictwa w nieformalnych grupach małych (Laskowski 1987, s. 12). W społeczeństwach tradycyjnych najważniejszą grupą przynależności, a także grupą odniesienia była rodzina. Wykluczenie jednostki z grupy rodzinnej było równoznaczne z usunięciem jej z życia społecznego (Kephert 1966, s. 478). W spo- łeczeństwach nowoczesnych następuje stopniowe odchodzenie od familijnie zorien- towanych modeli życia, co niekoniecznie musi się łączyć z wybieraniem orientacji indywidualistycznej. Przyjmowane mogą być także inne orientacje kolektywistyczne, istotne ze względu na unikalne zadania, jakie związane są z zaspokajaniem potrzeb jednostek. Także same małe grupy podlegają przemianom — chodzi tu zarówno 0 daleko posuniętą specjalizację pełnionych funkcji, jak i przejmowanie przez nie zadań wcześniej nie realizowanych. Zmianom tym podlega również rodzina, która może przyjmować cechy instytucji społecznej oraz grupy małej o charakterze nieformalnym. W tym drugim przypad- ku rodzinę cechuje bilinearność wzorów zachowań, zwyczajów i wartości, mniej- sze znaczenie płci w zróżnicowaniu ról rodzinnych, partnerstwo w zachowaniach członków rodziny, stworzenie warunków do zaspokajania indywidualnych aspiracji 1 pragnień. W wyniku przemian politycznych, gospodarczych, kulturowych i społecznych do- konujących się w Polsce po 1989 r. pojawiły się nowe tendencje w nastawieniu jednostek na aktywność w sferze mikrostruktur społecznych. Grupy małe nadal pełnią wiele niezbywalnych zadań: instrumentalnych, kontrolno-normatywnych, aksjologicznych oraz afektywnych. Nastąpiła jednak widoczna zmiana w zakresie, 33 sposobie i intensywności ich realizowania przez poszczególne małe grupy i kręgi społeczne. W przypadku niektórych pogłębiła się tendencja ograniczania lub za- przestania wszelkich realizacji poza towarzysko-ceremonialnymi. Należą do nich kręgi sąsiedzkie czy część wspólnot parafialnych. Przestały one być strukturami udzielającymi jednostce wsparcia i pomocy, nie stały się też ośrodkami społecznej identyfikacji. Poczucie przynależności do tych struktur pojawia się już tylko jako konsekwencja nadzwyczajnych okoliczności. Inne typy grup nieznacznie tylko stra- ciły na znaczeniu, czego przykładem jest rodzina mała, nadal uważana za naj- ważniejszą mikrostrukturę społeczną. Wyjątkowe miejsce rodziny wynika zarówno z porządku aksjologicznego, jak i ze spełniania przez tę grupę funkcji podstawowych i akcydentalnych — mimo pojawienia się rynku usług świadczonych przez wy- specjalizowane instytucje społeczne. Pojawiło się także zjawisko przejmowania przez wybrane kategorie grup małych zadań, które wcześniej zarezerwowane były dla innych małych grup i kręgów społecznych. Dotyczy to zwłaszcza wzorów quasi-rodzinnych zależności, w jakie wchodzą członkowie rodzin z grupami o charakterze celowym (Grieca 1987, s. 47). Lata osiemdziesiąte w Polsce charakteryzowały się dominacją afiliacji idących od rodziny małej ku rodzinie poszerzonej; więzi utrzymywano zarówno z licznymi krewnymi, jak i powinowatymi. W tej płaszczyźnie życia społecznego przejawia- na była podstawowa solidarność społeczna. Inne typy grup i kręgów traktowano instrumentalnie albo też włączano w krąg osób zaufanych i tak bliskich, jak rodzina. Wpływ na ten stan rzeczy miały zarówno czynniki polityczno-społeczne, jak i kul- turowe, w tym wynikające z pertyfikacji określonych wzorów życia rodzinnego (Wnuk-Lipiński 1990, s. 81). W latach dziewięćdziesiątych pojawiła się nowa ten- dencja, polegająca na ograniczeniu relacji rodzinnych do tych, które utrzymywane są w ramach rodziny pochodzenia obejmującej rodziców i rodzeństwo, przy jedno- czesnym rozszerzeniu przestrzeni społecznej identyfikacji o związki utrzymywane z przyjaciółmi oraz kolegami z pracy. Przedstawiciele innych kategorii statusowych znajdowali się na obrzeżach przestrzeni społecznej wyznaczonej przez poczucie bliskości (oddalenia). W prezentowanych badaniach dystanse pomiędzy respondentem a istotnymi dla niego członkami grup małych wyrażono przez wartości punktowe — od 1 do 10 (oznaczające największy dystans społeczny). Ranking wyróżnionych kategorii statusowych przedstawiał się następująco: (1) dzieci (średnia punktów — 2,24), (2) współmałżonek (śr. pkt. — 2,27), (3) rodzice (śr. pkt. — 3,07), (4) rodzeństwo (śr. pkt. — 3,89), (5) teściowie (śr. pkt. — 4,56), (6) inni krewni (śr. pkt. — 5,68), (7) przyjaciele (śr. pkt. — 5,78), (8) koledzy z pracy (śr. pkt. — 7,02), (9) sąsiedzi (śr. pkt. —- 8,27), (10) parafianie, członkowie organizacji (śr. pkt. — 9,69). Zesta- wienie pokazuje, że społeczną przestrzeń wokół jednostki możemy uznać za zagęsz- czoną relacjami społecznymi, choć różna może być ich intensywność oraz podstawy 34 zaistnienia. Zwraca także uwagę fakt, że w życiu współczesnych Polaków zasad- nicze znaczenie mają trzy mikrostruktury społeczne: rodzina, grupy i kręgi przyja- cielskie oraz kręgi koleżeńsko-pracownicze. Otwartość na oddziaływania tych struktur na jednostkę, wyrażona zarówno przez przypisywane im znaczenie, jak i zróżnicowane formy zależności i relacji, w jakie uwikłana jest jednostka, określono jako orientacje na mikrostruktury. Mogą one mieć postać kolektywistyczną (orientacja na rodzinę, orientacja na przyjaciół, orien- tacja na kolegów) lub indywidualistyczną, charakteryzującą się stosunkowo słabymi i selektywnie dobranymi związkami utrzymywanymi z grupami małymi. Orientacje kolektywistyczne cechuje nastawienie na utrzymywanie szczególnie silnych relacji z jedną z grup przynależności. Należy zaznaczyć, że orientacje na mikrostruktury związane są jedynie z grupami, których jednostka jest członkiem, nie zaś z tymi, do których jedynie aspiruje, lub tymi, do których należała. Wyróżnione cztery typy orientacji są więc swego rodzaju sprawozdaniem z działań i aktywności podejmo- wanych przez członków społeczeństwa w danym momencie ich życia, bez oceniania tego, na ile spełniły się wcześniejsze plany i zamierzenia. Zastrzeżenie to jest o tyle istotne, że pewne momenty w biografii jednostek charakteryzują się względną izo- lacją społeczną, nie będącą skutkiem dokonywanych wyborów, lecz — zdarzeń, na które człowiek jest niejako skazany. Podczas opracowywania zgromadzonego materiału badawczego (dyskrymina- cyjną analizą skupień) posłużono się trzema następującymi wskaźnikami: wskaź- nikiem preferencji dla rodziny (WR), wskaźnikiem preferencji dla przyjaciół (WP) oraz wskaźnikiem preferencji dla kolegów i znajomych (WK). Każdy z nich odwo- ływał się do następujących kwestii: świadczenia pomocy osobom o określonym statusie, uzyskiwania pomocy, spełniania przez daną grupę zadań normatywno- -kontrolnych, a także pozostawania grupą społecznej identyfikacji. Wskaźniki mogły przyjmować wartość od 0 (oznaczającego brak związków i relacji) do 16 (tab. 1). Tabela 1 Średnie wartości wskaźników preferencji dla grup małych Wskaźnik preferencj i dla grup małych Orientacja indywiduali- styczna Orientacja na rodzinę Orientacja na przyjaciół Orientacja na kolegów F df P WR 5,89 11,78 9,01 7,22 430,97 0 WP 0,73 1,87 5,69 2,09 436,75 3 0 WK 0,34 1,32 1,84 4,66 308,03 3 0 = 814 n = 300 n = 279 n= 170 n = 65 I 35 Analiza statystyczna pozwoliła wyodrębnić cztery kategorie osób, charakteryzu- jących się jedną z wyróżnionych orientacji na mikrostrukturę. Pierwsza z nich, najliczniejsza (n = 300) została określona jako indywidualistyczna. W jej skład wchodziły te jednostki, które były najsłabiej osadzone w układzie mikrostruktur spo- łecznych. Jakkolwiek występowały związki z kręgami i grupami małymi (a zwłasz- cza z rodziną, co charakteryzowało także osoby należące do pozostałych typów orientacji), jednak przynależność do wyróżnionych typów struktur była najsłabiej zaznaczona. Nie oznacza to, że jednostki te można uznać za izolujące się społecznie, albowiem relacje, w które wchodziły powstają nie tylko na podłożu istniejących struktur. Mogą mieć one postać przelotnych i efemerycznych związków społecz- nych, przypominających układy powiązań o charakterze sieci. Ponadto w ramach tej kategorii znalazły się te osoby, które swoją aktywność społeczną lokują poza niefor- malnym układem mikrostruktur, kierując się ku płaszczyźnie instytucjonalno-orga- nizacyjnej. Rodzina i inne grupy oraz kręgi społeczne są przez indywidualistów cenione ze względu na spełnianie zadań afektywnych. Kolejną kategorię określono jako familistyczną(n = 279). Tworzą ją jednostki orientujące swoje życie na rodzinę. Udział w innych typach mikrostruktur stanowi jedynie uzupełnienie dla rodzinnego kontekstu ich aktywności. Zaznaczający się wyraźnie familiocentryzm każe oczekiwać nie tylko podporządkowania interesów jednostki dobru ogółu, ale także postrzegania rodziny przede wszystkim jako insty- tucji społecznej. Stabilność życiowa, jaką zapewnia rodzina będąca przede wszyst- kim instytucją, a nie grupą społeczną, dokonuje się przez nacisk na spełnianie takich funkcji, jak: wychowawcza, materialna, opiekuńcza i legalizacyjna. Klimat emocjo- nalny domu rodzinnego, tworzący przesłanki do powstania unikalnych związków uczuciowych, staje się często dla takiego typu rodziny kwestią drugorzędną. Zdecydowanie mniej liczna (n = 170) okazała się orientacja na przyjaciół. Należą do niej te osoby, które wyraźniej niż pozostałe skłaniają się ku aktywności w gru- pach i kręgach przyjaciół. Jednocześnie są one najbardziej dynamiczne, jeśli chodzi o rozległość i intensywność relacji oraz związków społecznych, w które są zaanga- żowane. Można więc przypuszczać, że orientacja ta działa stymulująco na całościo- wo rozpatrywaną aktywność społeczną jednostek. Warto przy tym zauważyć, że kręgi i grupy przyjacielskie oprócz tradycyjnie przypisanych im zadań, polegających na przełamywaniu poczucia osamotnienia, zapewnianiu interesującego sposobu spędzania czasu wolnego, pozwalającego na wymianę informacji oraz tworzeniu postaw i poglądów, realizują także część zadań tradycyjnie spełnianych przez rodzi- nę. Występuje to zwłaszcza wtedy, gdy pewne kategorie potrzeb nie mogą być za- spokojone przez wyspecjalizowane instytucje. Dodatkowo przyjaciele mogą się stawać dla jednostki, oprócz rodziny, kręgami wzajemnego zaufania — wtedy gdy świat społeczny postrzegany jest jako wrogi i niezrozumiały. 36 Do ostatniej kategorii należą osoby zorientowane na grupy społeczne o charak- terze koleżeńsko-znajomościowym. Do tej kategorii należy najmniejsze grono osób (n = 65). Zjawiskiem charakterystycznym dla tej orientacji jest pojawienie się pod- staw utrzymywania tego rodzaju relacji w obrębie funkcjonowania formalnych grup dużych, instytucji i organizacji; najczęściej związanych z wykonywaną pracą za- wodową, rzadziej działalnościąspoleczno-polityczną. Wyróżnione typy orientacji na mikrostrukturę różnią się między sobą nie tylko profilem cech społeczno-demograficznych, jakie posiadają osoby je tworzące, ale także wielorakością i siłą utrzymywanych przez nie związków w obrębie mikro- struktur społecznych. Wspólną cechą wszystkich wyróżnionych orientacji okazało się wybieranie rodziny jako najważniejszej mikrostruktury społecznej, dającej opar- cie w sytuacjach trudnych, ale jednocześnie stale się aktualizującej w codziennym życiu. Poczucie przynależności do rodziny obejmuje zarówno członków rodziny małej, jak i dalszych krewnych oraz powinowatych. Istnieją także stale zobowiąza- nia, którym podlegają członkowie rodzin, na tyle silnie spetryfikowane, że wybiera- nie rodziny jako najważniejszej wartości w życiu człowieka występuje we wszyst- kich kategoriach statusowych współczesnych Polaków. Samo posiadanie rodziny wiązane jest często ze szczęściem osobistym i osiągnięciem sukcesu życiowego. Skłonność do podejmowania znacznej części działań społecznych w obrębie rodziny i familii, a także wiązania z nimi swoich celów życiowych przejawiają osoby należące do wszystkich wyróżnionych kategorii orientacji na mikrostruktury. Powstaje przy tym swoisty ranking atrakcyjności rodziny: najsilniej uwikłani w życie rodzinne sąfamiliści (średnia wartość wskaźnika preferencji dla rodziny WR wy- nosiła 11,78), incydentalnie tylko związani z innymi mikrostrukturami; w dalszej kolejności związane z rodziną są osoby o orientacji na przyjaciół (WR wynosił 9,01), następnie o orientacji na kolegów (WR wynosił 7,22). Wyraźnie na końcu znajdują się indywidualiści (WR wynosił 5,89), których siła związku z rodziną okazała się dwukrotnie mniejsza niż familistów. W przypadku nastawienia na grupy przyjacielskie, różnice między orientacjami nie są tak silne i przejrzyste. Podsta- wowa linia podziału biegnie bowiem między orientacją na przyjaciół a pozostałymi orientacjami, w kolejności są to zorientowani na kolegów, familiści i indywidualiści. Wskaźniki opisujące te nastawienia są i tak wyższe od wskaźników charaktery- zujących preferencje dla grup koleżeńskich — również o wyraźnie zaznaczonych granicach. Na czele znajduje się orientacja na kolegów, następnie orientacja na przyjaciół, familiści i na końcu indywidualiści. Cechy społeczno-demograficzne osób należących do czterech wyróżnionych orientacji wskazują na istnienie swoistego profilu społecznego, który sprzyja po- strzeganiu przez jednostki swojego miejsca w mikrostrukturze oraz związanych z tym typów aktywności. 37 Spośród wziętych pod uwagę zmiennych, dwie okazały się nieistotne dla określe- nia owego profilu — płeć i miejsce zamieszkania. Paradoksalnie te właśnie zmienne zwykło się uważać za wpływające na charakter zainteresowań i aktywności społecz- nych jednostek. Kobiety uznawane byry za osoby, które szczególnie mocno związa- ne są z małymi grupami społecznymi, natomiast na mieszkańców miast zwykło się spoglądać jak na jednostki uczestniczące w wielu zróżnicowanych grupach społecz- nych. Wydaje się, że można mówić o dwóch, niekoniecznie konkurencyjnych wyjaśnieniach. Z jednej strony chodzi o emancypowanie się dorosłych członków rodziny spod ogarniającej większą część ich działań kontroli rodziny. Niewątpliwie wpływa na to aktywizacja zawodowa kobiet, w tym migracja młodych kobiet ze wsi do miasta w poszukiwaniu pracy, a także etos człowieka sukcesu, który osiąga sa- tysfakcjonujące go cele dzięki indywidualnemu wysiłkowi. Z drugiej strony należy wskazać na to, że zachowania członków społeczeństwa polskiego nastawione są na bliskie, nasycone emocjonalnie związki utrzymywane przez struktury nieformalne. Mikrostriikturalna płaszczyzna aktywności jednostki postrzeganajest zatem nie tylko w kontekście spełnianych zadań instrumentalnych, ale również emocjonalno- -afiliacyjnych. Czynnikami, które różnicowały badaną populację ze względu na przyjmowane nastawienia na mikrostrukturę, okazały się: wiek, aktywność zawodowa, wykształ- cenie oraz sytuacja rodzinna. Osoby najmłodsze najsilniej izolowały się od mikro- struktur, wraz z wiekiem następowało coraz większe otwarcie na oddziaływania orientacji kolektywistycznych. Ta prawidłowość nie dotyczyła osób urodzonych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, których doświadczenie pokoleniowe obejmuje zarówno powstanie pierwszej Solidarności, jak i aktywne uczestnictwo w transformacji ustrojowej po 1989 r. Poziom posiadanego wykształcenia oraz wykonywanie pracy zawodowej wpływały na zwiększenie się różnorodności oraz siły utrzymywanych związków społecznych. Osoby pasywne zawodowo o niskim poziomie wykształcenia przyjmują najczęściej orientację familijną lub indywiduali- styczną. Także sytuacja rodzinna wpływa na typ prezentowanej orientacji zgodnie z oczekiwanym kierunkiem: jednostki o ustabilizowanym życiu małżeńsko-rodzin- nym wybierały orientację familijną, te zaś, których doświadczenia miały trauma- tyczny charakter (wdowcy, rozwodnicy) — kolektywistyczną bądź indywiduali- styczną. Portret społeczno-demograficznych cech osób należących do 4 orientacji na mikrostrukturę wygląda następująco: 1) familiści — aktywność zawodowa, — ustabilizowane życie rodzinno-małżeńskie, — najczęściej wykształcenie zawodowe, — przewaga osób w wieku 40-70 lat, 38 2) indywidualiści — częsta pasywność zawodowa, — negatywne doświadczenia z życia małżeńskiego lub ich brak, — niski poziom wykształcenia, — liczne grono osób młodych, w tym 18-iatków, 3) zorientowani na przyjaciół — nie różnicująca aktywność zawodowa, — największy odsetek panien i kawalerów, — dominacja osób ze średnim wykształceniem, — przewaga osób w wieku 50-70 lat, 4) zorientowani na kolegów — aktywni zawodowo, — dominacja osób zamężnych i stanu wolnego, — najczęściej średnie wykształcenie, — wiek 50-60 lat Jak podkreślono wcześniej, cechą wspólną wszystkich orientacji było wybieranie rodziny jako najważniejszej mikrostruktury społecznej. Silne poczucie solidarności rodzinnej mają zarówno bliscy, jak i dalsi krewni. Na intensywność relacji utrzy- mywanych w ramach rodziny dużej wpływa typ orientacji na mikrostrukturę oraz jakość życia rodzinnego. Rozumiemy przez to zadowolenie ze sposobu zaspokaja- nia potrzeb indywidualnych i satysfakcję z utrzymywanych stosunków oraz relacji z członkami rodziny pochodzenia. Jednym z czynników decydujących o tym stanie rzeczy jest atmosfera domu rodzinnego, możliwość obcowania we wspólnocie ro- dzinnej, wspólne rytuały i zajęcia codzienne. Ceną, jaką coraz częściej płaci się za tempo życia, jego skomplikowanie, wyra- żane także przez uczestnictwo członków rodziny w wielu grupach i kręgach społecz- nych (często o sprzecznych celach i interesach), jest brak czasu. Nie istnieje wobec tego możliwość wspólnotowego przeżywania wrażeń, dzielenia się uczuciami. Do- datkowo potęgowane jest to przez zjawisko autonomizowania się członków rodziny od jej wpływów, ze względu na zaspokajanie indywidualnych aspiracji i dążeń. W takim stanie rzeczy rodzinne spotkania członków rodziny poświęcane są załatwia- niu pewnych spraw i problemów. Rodzina zbliża się wtedy ku modelowi zrzeszenia, a nie grupy pierwotnej, jak zwykło się na nią patrzeć. Swoistą szansą na to, aby członkowie rodziny mogli się spotkać w jednym miejs- cu i czasie, jest spożywanie posiłków. Szans takich, związanych z codziennym rytmem zajęć, mogłoby być więcej. Jak pokazują badania analizujące strukturę czasu wolnego oraz oceniające sposób spełniania funkcji rodzinnych, w pracy w gospo- darstwie domowym, opiece nad dziećmi, wspólnym spędzaniu czasu wolnego nie współuczestniczy cała rodzina. Zostaje zatem możliwość spotkania się przy stole po 39 to, aby spożyć jeden z posiłków. Nasze badania pokazują, że codziennie wszystkie posiłki spożywa w rodzinnym gronie 19,8% respondentów, codziennie jeden — 39,7%, wszystkie posiłki w dni wolne od pracy — 17,7%, niektóre posiłki w dni wolne — 11,9%, rzadko lub wcale — 10,9%. Nie oceniając i nie rozważając przy- czyn takiego stanu rzeczy (praca zawodowa kobiet, dostępność zbiorowego żywie- nia, różne godziny zaczynania i kończenia zajęć obowiązkowych, i inne), warto podkreślić, że rodzina może być postrzegana instrumentalnie (coś się w rodzinie i przez niązałatwia, gdy jest ona hotelem i restauracją) lub może się stać przyjaznym azylem od całego zgiełku, który się poza nią znajduje. Może być zatem czynnikiem ograniczającym jednostkę w urzeczywistnianiu jej planów i pragnień, a także siłą sprawczą jej osiągnięć. Należy zauważyć, że indywidualiści inaczej niż osoby o orientacji kolektywistycznej traktują zwyczaj jedzenia wspólnych posiłków. Okazuje się, że tworzą oni największe grono tych, dla których rodzinnie spożywa- ne posiłki stanowią rytuał (indywidualiści — 32%, familiści — 19,8%, zorientowani na przyjaciół — 9%). Można to wyjaśnić na dwa sposoby. Rodzina jest postrzegana jako narzucająca oraz kontrolująca i z tego powodu następuje względne od niej od- separowanie. Druga hipoteza odwołuje się do ograniczonej aktywności społecznej indywidualistów, niejako skazanych na przebywanie w gronie innych członków rodziny. Indywidualiści tworzą także najmniejsze grono tych osób, które spożywają jeden wspólny posiłek dziennie, co jest charakterystyczne dla orientacji kolektywi- stycznych (w tym familistów). Ponownie można się odwołać do względnego separo- wania się osób o orientacji indywidualistycznej od ich kontekstu mikrostruktural- nego, a to paradoksalnie wynika zarówno z ograniczonej, jak i wzmożonej aktyw- ności oraz braku czasu dla rodziny. Postrzeganie rodziny jako najważniejszej mikrostruktury społecznej jest stałym zjawiskiem charakteryzującym społeczeństwo od wielu lat. O jego petryfikacji świadczy zarówno wybieranie szczęścia rodzinno-malżeńskiego jako najważniej- szego celu w życiu, jak i uznawanie rodziny za dobro, które należy chronić. Należy dodać, że stwierdzenie to dotyczy nie tylko rodziny małej, lecz także dużej rodziny rozproszonej. Różne są (i były) oczekiwania dotyczące tego, jakie cechy powinna posiadać rodzina i jakie zadania realizować. Badania socjologów w latach osiem- dziesiątych pokazywały, że istotne były te z nich, które odgrywały rolę adaptacyjną. Było to spowodowane zarówno niedowładem instytucji publicznych, które miały spełniać funkcje osłonowe i wspomagające wobec jednostki, jak i ostrą dychotomią w sposobie patrzenia na rzeczywistość społeczną (świat „nasz" i „ich"). Poczucie izolacji i osamotnienia przełamywała rodzina wespół z innymi grupami nieformal- nymi. W okresie, w którym przeprowadzono badania, pojawiły się nowe warunki mogące zmienić postrzeganie zadań, jakim powinna sprostać rodzina. Warto przy tym zauważyć, że owe warunki brzegowe mogą sprzyjać zarówno wyposażaniu 40 rodziny przede wszystkim w atrybuty instytucji spełniającej zadania instrumentalne (opiekuńcze, materialne), jak i cechy grupy pierwotnej lub wspólnoty. Rodzaj zadań — a także ich wzajemnych powiązań, jakie przypisywano życiu ro- dzinnemu — wskazuje na zmienianie się modelu rodzinności (tab. 2). Ma on nadal mieszany charakter. Z jednej strony odwołuje się coraz mocniej do nowoczesnych wzorów życia rodzinnego, w którym jednostce dawane jest wsparcie emocjonalne, okazywana jest akceptacja i pomoc w osiąganiu celów. Z drugiej strony zawarte są w nim te cechy, które wskazują na tradycyjny model życia rodzinnego, oparty na spełnianiu takich funkcji, jak: ekonomiczna, opiekuńcza, kontrolna. Tabela 2 Znaczenie przypisywane zadaniom realizowanym przez rodzinę a przyjmowana orientacja na mikrostruktury Zadania przypisy- wane rodzinie Indywidualiści Familiści Zorientowani na przyjaciół Zorientowani na kolegów śr. s śr. s śr. s śr. s emocjonalne 4,62 0,61 4,70 0,52 4,66 0,56 4,51 0,81 towarzyskie 4,60 0,56 4,30 0,51 4,52 0,63 4,51 0,66 opiekuńcze 4,43 0,69 4,37 0,72 4,40 0,68 4,38 0,70 materialne 4,09 1,00 3,91 1,04 3,83 1,07 3,91 1,07 kontrolne 3,44 1,42 3,39 1,33 3,12 1,46 3,17 1,47 N = 814, śr. — średnia wartość, s — odchylenie standardowe Zadania, jakie Polacy przypisują rodzinie, tworzą pewną uporządkowaną całość. Ich kolejność jest taka sama dla wszystkich wyróżnionych orientacji na mikro- strukturę. Pojawiające się różnice są związane ze średnimi wartościami przypisy- wanymi zadaniom oraz z występującymi między nimi zależnościami. Wydaje się, że upowszechniło się pojmowanie rodziny jako grupy pierwotnej, w której dominują takie cechy, jak: intymność, nieformalność, uczucie, komunikacja werbalna i nie- werbalna. Nacisk na realizację tych właśnie zadań kładą szczególnie familiści i in- dywidualiści. W odniesieniu do tych ostatnich, można sądzić, że konstruowany obraz rodziny, w części przypadków rozminął się z rzeczywistością. Należy także podkreślić, że pozostałe zadania nie są odrzucane, lecz przeciwnie włączone do polskiego obrazu rodzinności. Oczekiwania, aby rodzina występowała w roli in- stytucji dającej bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne jest wynikiem zarówno wcześniejszych doświadczeń społeczeństwa polskiego, jak i trudności w zaadapto- waniu się do reguł rządzących społeczeństwem w okresie transformacji. Zjawiskiem godnym uwagi jest również słabnąca rola rodziny jako części systemu kontroli 41 społecznej. Odrzucają ją szczególnie osoby zorientowane na przyjaciół i kolegów. Dla familistów zadania tworzą ciąg przyczynowo skutkowy, wzajemnie się bowiem warunkują. Jednak granice między nimi są bardzo wyraźnie zaznaczone. Natomiast dla indywidualistów charakterystyczne jest zatarcie granicy między zadaniami emocjonalnymi i towarzyskimi, tak jakby rodzina aktualizowała się każdorazowo w trakcie spotkań, czy to jako rodzina mała czy familia. Osoby o tej orientacji naj- bardziej ze wszystkich doceniają znaczenie rodziny jako grupy udzielającej pomocy materialnej. Dla osób o orientacji na przyjaciół poczucie przynależności do rodzin- nej wspólnoty tworzone jest nie tylko za pomocą więzi emocjonalnych, ale również przez wzajemne udzielanie sobie wsparcia i opieki ze względu na częste obcowa- nie ze sobą w trakcie spotkań towarzyskich. Natomiast dla jednostek zorientowa- nych na kolegów aż trzy zadania (emocjonalne, towarzyskie i opiekuńcze) tworzą całość, wzajemnie się sprzęgającą. Należy podkreślić, że zadaniom emocjonalnym i towarzyskim nadawana jest prawie ta sama ranga. Zjawiskiem charakterystycznym jest zatem powszechna zgoda co do tego, jakie funkcje winna spełniać rodzina, choć ich znaczenie nie jest jednakowe dla osób należących do wyróżnionych orientacji. W modelu życia rodzinnego występują bowiem zarówno wzorce nowoczesne, które przeważają, jak i tradycyjne. Można wobec tego wysunąć hipotezę, że właśnie ów eklektyczny model rodziny jest jedną z przyczyn wybierania rodziny jako najbardziej cenionej wartości oraz najpowszech- niejszego stylu życia współczesnych Polaków. Bibliografia Barret M., Mc Intosh M. (1985), The Anti-Social Family, London. Burgess E.W., Locke H.J., Thomas M.M. (1963), The Family, New York. Cargan L., Melko M. (1982), Singles: Myth and Realities, Beverly Hills. Domański H., Rychard A. (1997), Elementy nowego lądu, Warszawa. Goode W.J. (1964), The Family, New Yersey. Grieca M. (1987), Social Networks andEmployer Chance, London. Kephert W.M. (1966), The Family, Society andthe Individual, Boston. Knapp M.L. (1984), Interpersonal Comunication andHuman Relationships, Boston. Laskowski J. (1987), Trwałość wspólnoty małżeńskiej, Warszawa. Namysłowska I. (1997), Terapia rodzin, Warszawa. Przecławska A. (1993), Jednostka i społeczeństwo —problem identyfikacji i aktywności społecznej, w. A. Przecławska (red.), Relacje między ludźmi jako przedmiot badań pedagogicznych, Warszawa. 42 Rodzina, jej funkcje przystosowawcze i ochronne (1997), Warszawa. Silver A. (1990), Friendship in Comercial Society, „American Journal of Sociology", vol. 95. Świątkiewicz W. (1997), Rodzina wobec kryzysu wartości, w: K. Faliszek, E. Mc Lean- -Petras, K. Wódz, Kobiety wobec przemian okresu transformacji, Katowice. Tyszka Z. (1997), Kierunki i mechanizmy przemian rodziny polskiej oraz jej problemy w okresie transformacji, w: R. Cichocki (red.), Teorie społeczne a możliwości prak- tyczne, Poznań. Wnuk-Lipiński E. (red.) (1990), Grupy i więzi społeczne w systemie monocentrycznym, Warszawa. Żurek A. (1998), Mikrostrukluralne uwarunkowania poglądów i opinii politycznych Pola- ków, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny", nr 2. Maria Ziemska Zmiany w relacjach małżeńskich w cyklu życia rodziny Rozwojowa koncepcja rodziny Rodzina współczesna podlega powolnym przeobrażeniom, głównie ze względu na zmiany w społeczeństwie i otaczającym ją świecie. Są jednak zmiany dokonujące się w samych rodzinach, związane z biegiem ich życia — od zawarcia małżeństwa do końca dni jednego z małżonków. Rodzi się pytanie, czy relacje między małżon- kami się zmieniają, a jeśli tak, to w jaki sposób. Problematyka ta związana jest z rozwojową koncepcją rodziny. To ujęcie teore- tyczne zarysowało się przed drugą wojną światową wskutek konieczności wyróż- nienia stadiów życia rodziny w celach badawczych. I tak np. w badaniach socjo- logicznych rodzin wiejskich uwzględniono 4 stadia (Kirkpatrick, Cowles, Taugh 1934 za: Gelles 1995, s. 51). Rozwój tej koncepcji teoretycznej nastąpił w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dzięki pracom E. Duvall i R. Hilla. Zakładano, że rodzina rozwija się w czasie i że można wyróżnić stadia czy fazy tego procesu. Poszczególne stadia małżeństwa mogą służyć do wyjaśnienia innych zachowań, np. poziomu poczucia satysfakcji małżeńskiej (Hill, Rodgers 1964). Za D. Kleinem i J. Whitem (1996, s. 128) można przyjąć, że faza stanowi okres, w którym struktura i interakcje ról w rodzinie są zauważalne oraz jakościowo różne od innych okresów. Faza na poziomie grupy reprezentuje wzór interakcji ról między członkami rodziny odmienny od wzoru fazy poprzedzającej i następującej. Zazwy- czaj z fazą wiążą się zdarzenia, które wskazują na zmianę w liczbie członków ro- dziny (jak urodzenie się dziecka) albo sposobu, w jaki członkowie są przestrzennie i interakcyjnie zorganizowani. Na przykład wchodzenie w dorosłość nie oznacza końca istnienia ról rodzicielskich, ale zmianę polegającą na przestrzennej interak- cyjnej organizacji członków. Innym pojęciem związanym z rozwojową koncepcją teoretyczną rodziny, wpro- wadzonym przez E. Duvall (1957) są zadania rozwojowe realizowane w danej fazie, 44 a ich wypełnienie wiąże się z przejściem do następnej fazy. Za podstawę wyróż- nienia faz przyjęto pierwsze dziecko i jego rozwój. Początkowo Duvall wskazała na 8 stadiów w rozwoju rodziny małej: para bez dzieci, narodziny pierwszego dziecka i zajmowanie się nim przez 2 i pół roku, para z dzieckiem w wieku przedszkolnym, najstarsze dziecko w wieku szkolnym, dorastanie, opuszczanie przez dzieci gniazda rodzinnego, puste gniazdo do emerytury rodziców, okres emerytalny do śmierci jednego z małżonków. Później liczbę faz zredukowano do siedmiu, rezygnując z wyróżniania okresu niemowlęcego i poniemowlęcego oraz przyjmując jedną fazę rodziny z małym dzieckiem, aż do jego pójścia do szkoły (Blood i Wolfe 1965, s. 42). Zmiany zachodzące w rodzinie mająznaczenie dla jej poszczególnych członków. Urodzenie dziecka przez kobietę wpływa na jej rozwój biologiczny, stanowi również czynnik rozwoju psychospołecznego. Dla ojca jest to przede wszystkim zmiana psychospołeczna. Starsze rodzeństwo musi się przystosować do pojawienia się brata czy siostry. Rozwój rodziny wiąże się z rozwojem jej członków (por. Ziemska 1975, s. 6-7, 43-54). Podział życia na stadia obejmuje też zadania stojące przed parą— od początku małżeństwa, aż do jego końca. Według Duvall można wymienić następujące fazy cyklu życia rodziny i zadania rozwojowe w każdej z tych faz: 1) małżeństwo — stworzenie wspólnie satysfakcjonującego związku; dostoso- wanie się do szerszego kręgu krewnych i powinowatych; przystosowanie się do ciąży i zapowiedzi rodzicielstwa; 2) narodziny dziecka i okres poprzedzający jego pójście do szkoły — przysto- sowanie się rodziców do nowej sytuacji; założenie domu satysfakcjonującego dla rodziców i ich potomstwa; zaspokajanie potrzeb i zainteresowań małego dziecka z uwzględnieniem jego rozwoju; okresowe zmaganie się z wyczerpywaniem się energii i z odczuwaniem braku czasu dla siebie przez rodziców; 3) wiek szkolny — zachęcanie dzieci do osiągnięć szkolnych; dostosowywanie się do społeczności rodzin kolegów i koleżanek dziecka; 4) wiek dorastania — równoważenie wolności z odpowiedzialnością w wy- chowaniu oraz stopniowe usamodzielnianie się młodzieży; ustalanie się zaintere- sowań i dalszej drogi kształcenia; przygotowywanie się rodziców do okresu po- rodzicielskiego, kiedy będą mogli pogłębiać swoje zainteresowania i wyznaczyć dalszą drogę zawodową; 5) „wypływanie dzieci na szersze wody" — podejmowanie przez młodych do- rosłych pracy, służby wojskowej, studiów, wstępowanie w związki małżeńskie itp.; wspieranie młodych zgodnie z panującymi zwyczajami (baza domowa); 6) rodzice w średnim wieku — odbudowa związku małżeńskiego; podtrzymy- wanie więzi rodzinnych ze starszą i młodszą generacją; 45 7) starość — dostosowywanie się do okresu emeryckiego; ograniczanie domu rodzinnego albo dostosowywanie do starości; zmaganie się z owdowieniem i życie samotne (Duvall 1977, adaptacja D. Olsona i in. w 1983, s. 116). Rozważano też relacje między rozwojową koncepcją rodziny a teorią systemów. R. Hill (1970) po nakreśleniu właściwości rodziny jako systemu społecznego ana- lizował różnice, jakie można zaobserwować, jeśli model rozwojowy rodziny roz- patruje się z perspektywy współczesnej teorii systemów. W Polsce w połowie lat siedemdziesiątych pojawiły się 2 odmienne prezentacje cyklu rozwoju rodziny. Z. Tyszka (1974) podał 5 stadiów cyklu życia rodziny małej: od narzeczeństwa, młodego małżeństwa, przez rodzinę z dziećmi i odchodzenie dzieci z rodziny, do małżeństwa odłączonego od dzieci. M. Ziemska (1975, rozdz. 2) wyróżniła 6 faz cyklu rozwoju rodziny ze względu na występowanie nowych ról oraz nowych zadań w jej życiu: 1) Faza małżeństwa pierwotnego — pojawiają się w niej role męża i żony oraz dokonuje się budowanie podstaw życia rodzinnego. 2) Faza okresu przedszkolnego — po urodzeniu się pierwszego dziecka rodzice podejmują role matki i ojca, spełniają zadania opiekuńcze uwzględniając rozwój dziecka. 3) Faza z dzieckiem w wieku szkolnym (7-13 lat) — z chwilą pójścia dziecka do szkoły rodzice dbają o nie, stwarzając warunki do uczenia się i zachęcając do postę- pów szkolnych. Jest to pierwszy etap, który rodzice odczuwają jako wchodzenie dziecka w środowisko szkolne i rówieśnicze; a więc zostaje zapoczątkowany proces powolnego oddalania się dzieci od rodziny. 4) Faza rodzicielska z dzieckiem dorastającym — kiedy młoda dziewczyna czy chłopiec stają się bardziej samodzielni, ale rodzice muszą jeszcze wiele uwagi i czasu poświęcać ich problemom, także szkolnym, dużo rozmawiać i darząc za- ufaniem uczyć odpowiedzialności. 5) Faza wtórna małżeńska — kiedy dzieci odchodzą z domu, a rodzice wchodzą w role teścia i teściowej, następnie babci i dziadka. Równocześnie małżonkowie koncentrują się wzajemnie na sobie po odejściu dzieci z domu, na własnych czy wspólnych zainteresowaniach, osiągnięciach zawodowych, gdyż w Polsce pracowali i pracują zazwyczaj oboje małżonkowie. 6) Faza małżeństwa emeryckiego — kiedy role społeczne pozarodzinne tracą na znaczeniu, dochody stają się niższe, trzeba wspólnie prowadzić gospodarstwo do- mowe i wspierać się w sytuacjach niedomagania zdrowia. Zainteresowanie dzieci i wnuków starzejącą się parą stwarza jej dużo gratyfikacji emocjonalnych. Przechodzenie z fazy do fazy wymaga w początkowym okresie adaptacji do no- wych ról i zadań; w przypadku trudności mogą pojawiać się kryzysy, które zostały nazwane rozwojowymi, gdyż można je przewidzieć w odróżnieniu od kryzysów 46 losowych pojawiających się nieoczekiwanie, jak poważna czy przewlekła choroba, śmierć w rodzinie, okres bezrobocia któregoś z rodziców itp. (Ziemska 1975, s. 7-9). W rozwojowej koncepcji teoretycznej przeobrażenia poszczególnych członków rodziny zaznaczające się w biografii rodziców i dzieci wiążą się z rozwojem małżeń- stwa jako pary i rodziny jako grupy małej. Małżeństwa w różnych fazach rozwoju rodziny W związku z podjęciem badań dotyczących występowania lub niewystępowania zmian w pewnych płaszczyznach współżycia małżonków w trakcie rozwoju rodziny postanowiono dodać jedną fazę; mianowicie fazę, gdy co najmniej jedno dziecko opuściło dom, a następne pozostały jeszcze w domu, aż do usamodzielnienia się wszystkich dzieci. Uprzednio fazy tej nie wyróżniono ze względu na małodzietność rodzin w Polsce, najczęściej mających dwoje dzieci, następnie jedno, troje i znacznie rzadziej czworo lub większą liczbę dzieci. W takiej sytuacji faza opuszczania przez dzieci domu trwa krótko (przy jedynakach w ogóle nie występuje) i niejako „zlewa się" z następną fazą— małżeńską wtórną— gdy dzieci opuściły dom, a rodzice jeszcze nie są emerytami (jeśli stosunkowo wcześnie zawarli małżeństwo). Nie- mniej postanowiono ją wprowadzić, aby móc porównywać wyniki własnych badań z wynikami badań zagranicznych uwzględniających 7 faz (np. Olson 1983, s. 22). Nowo wyróżniona faza znalazła się na piątym miejscu. Przyjęto więc 7 następu- jących faz: faza I — małżeńska pierwotna — od zawarcia małżeństwa do urodzenia się pierwszego dziecka, faza II — rodzicielska z małym dzieckiem — od urodzenia dziecka do roz- poczęcia przez nie nauki szkolnej, faza III — rodzicielska z dzieckiem w okresie szkolnym do okresu dorastania, faza IV — rodzicielska z dzieckiem w okresie dorastania, faza V — rodzicielska z dzieckiem, które już się usamodzielniło, a reszta ro- dzeństwa dorasta przy rodzicach, faza VI — małżeńska wtórna — po usamodzielnieniu się dzieci, faza VII — małżeńska emerycka — po przejściu przynajmniej jednego ze współmałżonków na emeryturę. Przeprowadzono badania przekrojowe 60 par małżeńskich (120 osób) w każdej fazie. Ogółem zbadano 420 małżeństw (840 osób) w sześciu dużych miastach: Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i Warszawie. W każdym mieście 47 ii przeprowadzano wywiady indywidualne ze współmałżonkami znajdującymi się w siedmiu fazach życia rodziny. Każda grupa małżeństw, należąca do określonej fazy rozwoju rodziny, zaczynała swoje wspólne życie przeważnie w różnym czasie i decydowała się na rodzicielstwo w nieco odmiennych warunkach społecznych, przy czym największe różnice do- tyczyły grup skrajnych (fazy I i VII). Można powiedzieć, że małżeństwa z I fazy były w wieku dzieci małżeństw z V i VI fazy, a małżeństwa z VII fazy mogłyby być dziadkami małżeństw z dziećmi z II fazy; a więc badania objęły niemal cztery gene- racje. Wskazuje na to wiek respondentów w każdej z faz podanych w tabeli 1. Tabela 1 Średni wiek mężów i żon w każdej z faz życia rodziny oraz przeciętne trwanie małżeństw w latach Faza życia rodziny Średni wiek Przeciętne trwanie małżeństw kobiet mężczyzn I 26 27;9 3 II 28;8 29 4;8 III 35;6 38 12;7 IV 43 ;6 47 20 V 47;5 49;8 26 VI 56;3 58;6 33;7 VII 67;9 73 39 Małżeństwa z I i II fazy były dość zbliżone wiekiem i trwaniem małżeństwa, bo pary z II fazy wcześniej miały pierwsze dziecko. Podobnie jest z IV i V fazą, gdyż w V fazie po usamodzielnieniu się pierwszego dziecka rodzice jeszcze wychowywali dzieci dorastające. Poziom wykształcenia badanych małżeństw był zróżnicowany, ale na ogół raczej wysoki. Kobiet z wykształceniem poniżej średniego było 23%, mężczyzn 27%, śred- nie wykształcenie osiągnęło 45% kobiet i 35% mężczyzn, a wykształcenie wyższe — 32% kobiet i 38% mężczyzn. Im młodsi byli małżonkowie, tym częściej legitymowali się średnim i wyższym wykształceniem. Są zatem widoczne różnice między I a VII fazą w poziomie wykształcenia. I tak w I fazie 20% kobiet i 25% mężczyzn miało wykształcenie poniżej średniego, po 40% kobiet i mężczyzn wy- kształcenie średnie oraz 40% kobiet i 35% mężczyzn wykształcenie wyższe. Nato- miast w VII fazie wykształceniem poniżej średniego legitymowało się 38% kobiet i 43% mężczyzn, średnim 44% kobiet i 33% mężczyzn oraz wyższym 18% kobiet i 24% mężczyzn. 48 W zasadzie do okresu emeryckiego pracują zawodowo oboje małżonkowie. Jednak w I fazie 20% żon jeszcze studiowało; w II fazie 70% kobiet było na urlopie wychowawczym lub jeszcze nie podjęło pracy. W III fazie 35% było na urlopie wy- chowawczym, a reszta pracowała. WIV fazie wszystkie kobiety pracowały, nieliczni mężczyźni byli na rencie (5%). W V i VI fazie pracowało 85% kobiet, reszta była na rencie lub na utrzymaniu męża. VII faza obejmowała emerytów, przeważnie trochę dorabiających. Tabela 2 Dzietność rodzin w poszczególnych fazach (w procentach) Faza życia rodziny Liczba dzieci jedno dwoje troje czworo II III IV V VI VII 70 55 35 40 30 30 35 50 85 55 40 10 15 15 5 25 5 Liczbę dzieci w rodzinach w poszczególnych fazach przedstawiono w tabeli 2. Należy przypomnieć, że w fazie pierwszej były małżeństwa bezdzietne, więc jej nie wymieniono, do fazy V mogły być zaliczone tylko małżeństwa z co najmniej dwoj- giem dzieci, a małżeństwa z fazy VI i VII mieszkały już bez dzieci. Rodzin z jedyna- kami było najwięcej w drugiej fazie. Wśród rodzin wychowujących dzieci najwięcej dwudzielnych było w IV, III i V fazie, przy czym trzeba pamiętać, że w tej ostatniej jedno dziecko już się usamodzielniło, a więc rodzin z dwójką dzieci w domu było tylko 15%, a reszta to małżeństwa z pozostałym dzieckiem. Warunki materialne i mieszkaniowe respondenci sami oceniali na skali 5-stop- niowej. Na ogół warunki materialne uważali za nieco gorsze niż warunki mieszka- niowe (tabela 3). Wbrew przewidywaniom, młodsze małżeństwa określały swoje warunki materialne nieco lepiej niż starsze. Począwszy od IV fazy, tj. z dziećmi dorastającymi, większość małżeństw żyje w warunkach przeciętnych; prawdo- podobnie dzieci starsze „kosztują" więcej. Usamodzielnione dzieci zapewne korzystają jeszcze z pomocy rodziców. Być może dlatego małżeństwa w trzech pierwszych fazach żyją w trochę lepszych warun- kach albo mają na początku mniejsze wymagania niż później. 49 Tabela 3 Warunki materialne i mieszkaniowe w poszczególnych fazach życia rodziny (w procentach) Faza Warunki mieszkaniowe Warunki materialne b. dobre dobre średnie złe b.dobre dobre średnie złe I - 30 20 40 5 40 50 5 II 5 45 30 20 - 35 50 15 III 15 40 35 10 5 40 50 5 IV 5 50 40 5 5 25 70 - V - 80 15 5 5 25 70 - VI 20 50 25 5 - 30 65 5 VII 10 44 33 13 5 25 65 5 Ocena różnych obszarów życia małżeńskiego W badaniach oprócz wywiadów użyto pewnych technik uzupełniających w po- staci kwestionariuszy typu Likerta. Zastosowano kwestionariusz „Kultura współ- życia w małżeństwie" (ENRICH) D. Olsona, D. Fourniera i J. Druckmana (Olson 1985, s. 152-163) w adaptacji polskiej M. Ziemskiej badający 12 obszarów związa- nych z życiem małżeństwa. Zawierał on 126 stwierdzeń, do których ustosunko- wywano się w skali 5-stopniowej od „zdecydowanie zgadzam się" do „zdecydo- wanie nie zgadzam się". Obejmował takie aspekty życia małżeńskiego, jak: proble- my osobowości (współmałżonka), porozumiewanie się, rozwiązywanie konfliktów, finanse, spędzanie wolnego czasu, współżycie seksualne, dzieci a małżeństwo, rodzina i przyjaciele, równość ról męża i żony, poglądy religijne, zadowolenie z małżeństwa, idealistyczne/realistyczne nastawienie. Problemy osobowości — obszar ten obejmuje percepcję osobowości part- nera/partnerki i zadowolenie z jego/jej zachowania się, przyzwyczajeń itp. Porozumiewanie się małżonków — skupia się na kwestii, czy jednostka czuje się rozumiana i jest w stanie łatwo dzielić uczucia ze współmałżonkiem. Rozwiązywanie konfliktów — służy do oceny indywidualnej percepcji konfliktu w związku małżeńskim i sposobów jego rozwiązywania. Finanse — ta kategoria dotyczy sposobu, w jaki problemy ekonomiczne są trakto- wane w związku przez małżonków. 50 Spędzanie wolnego czasu — wiąże się z oceną indywidualnych preferencji i za- dowolenia z podobnych zainteresowań, wspólnego spędzania czasu czy odrębnych aktywności. Pożycie seksualne — skala mierzy indywidualne odczucia, a koncentruje się na związku uczuciowym i seksualnym pary. Dzieci i małżeństwo — ta kategoria dotyczy indywidualnych postaw wobec ma- cierzyństwa i ojcostwa, zgody na liczbę dzieci, wpływu dzieci na jakość związku, zadowolenia z ról rodzicielskich, metod wychowawczych i wartości przekazywanych dzieciom. Rodzina i przyjaciele — skala koncentruje się na relacjach z rodzicami, krew- nymi, powinowatymi oraz przyjaciółmi. Równość ról męża i żony — ta kategoria dotyczy indywidualnych przekonań i postaw wobec różnych ról rodzinnych męża i żony, podziału czynności domowych czy podejmowania decyzji. Poglądy religijne — ten obszar dotyczy zgodności przekonań i praktyk religij- nych małżonków. Zadowolenie z małżeństwa — stanowi ogólną miarę satysfakcji czerpanej z 12 obszarów życia małżeństwa. Idealistyczne/realistyczne nastawienie — nastawienie na odpowiedzi w kierunku społecznie pożądanym czy bardziej odsłaniające problemy. Poszczególne stwierdzenia z różnych obszarów zostały w kwestionariuszu prze- mieszane, aby nie skłaniały swoim następstwem do aprobaty lub dezaprobaty. Kwestionariusz w wersji angielskiej i polskiej został poddany badaniom psycho- metrycznym, które wypadły pomyślnie. Związek powyżej podanych obszarów współżycia małżeńskiego z cyklami życia rodziny badano stosując analizę czynnikową. Nie stwierdzono zależności między fazami a takimi obszarami współżycia pary, jak: spędzanie wolnego czasu, dzieci a małżeństwo, rodzina i przyjaciele. Postawy wobec tych obszarów nie zależą zatem od fazy życia rodziny, nie zmieniają się przy przechodzeniu z fazy do fazy oraz determinują styl życia małżeństwa i rodziny. Porozumiewanie się osiąga najwyższy poziom u żon i u mężów w I i II fazie, a więc przed narodzeniem dziecka i gdy jest ono małe, najniższy zaś w fazie IV z dziećmi dorastającymi powyżej 13 lat; w dalszych fazach poprawia się, ale nie osiąga poziomu z I fazy (p < 0,0001 u kobiet i p < 0,05 u mężczyzn). Oceny finansów są najgorsze w IV fazie (p < 0,005 u kobiet i p < 0,03 u męż- czyzn), tj. gdy najstarsze dzieci są w 7-8 klasie szkoły podstawowej lub w szkole średniej, a najlepsze w VI fazie, gdy dzieci już się usamodzielniły, a oboje rodzice jeszcze pracują. 51 Pożycie seksualne wg danych od żon osiąga najwyższy poziom w I i II fazie, potem się obniża, ale utrzymuje się na wyrównanym poziomie, a wg mężów osiąga najwyższy poziom w II fazie, tj. gdy pierwsze dziecko już się urodziło, ale jeszcze nie chodzi do szkoły, najniższy zaś poziom w fazie IV (p < 0,05 u kobiet i p < 0,001 u mężczyzn). Zadowolenie z małżeństwa osiąga najwyższy poziom u żon w I i II fazie, a u mężów w I i VII fazie, tj. w okresie bez dzieci i emeryckim, oraz najniższy u kobiet w IV fazie, a u mężczyzn w III i IV fazie, gdy najstarsze dzieci chodzą do szkoły podstawowej i średniej (p < 0,01 u kobiet i p < 0,02 u mężczyzn). Idealistyczne nastawienie, czy też nastawienie na udzielanie odpowiedzi społecz- nie pożądanych spotykamy w VII fazie, czyli emeryckiej, w mniejszym stopniu w I fazie, a realistyczne nastawienie w fazie III i IV (p < 0,02 u kobiet i mężczyzn). Rozwiązywanie konfliktów tylko w wypowiedziach żon wykazało różnice za- leżne od fazy (p < 0,01). Kobiety oceniały je jako najłatwiejsze w fazie I, II i VI, a najtrudniejsze w fazie IV. Równość ról występuje w percepcji żon (p < 0,02) i wskazuje na największe partnerstwo w fazach od I do IV (szczególnie w tej ostatniej), a więc w okresie małżeństwa pierwotnego i w czasie wychowywania dzieci, a na najmniejsze w VI i VII, gdy małżonkowie pozostają sami po odchowaniu dzieci. Tylko u mężów pojawia się tendencja (p < 0,07) do wysokiej akceptacji osobo- wości żony w fazie I, II i VII, a do niskiej akceptacji w fazie IV. Podobnie tylko u mężów pojawia się tendencja do wysokiej zgodności z żoną w kwestiach religijnych w fazie I i VII, a do niskiej w fazie IV i III. Można więc zauważyć, że w pewnych fazach następuje jakby kumulacja pozytywnych ocen wzajemnych stosunków w określonych obszarach, a w innych fazach kumulacja negatywnych ocen. I tak u obojga małżonków wysoki poziom po- rozumiewania się występuje w fazie I i II, wysoki poziom ocen w kwestiach finan- sowych w fazie VI, wysoka ocena współżycia seksualnego u kobiet w I i II fazie (potem niższy, ale wyrównany poziom), a u mężczyzn w II fazie. Zadowolenie z małżeństwa u kobiet obserwuje się także w I i II fazie, a u mężczyzn w fazie I i VII. Wysoka ocena rozwiązywania konfliktów u kobiet pojawia się w fazach I, II i VI. Wysoki poziom partnerstwa dostrzegają kobiety w fazach od I do IV, zwłaszcza w IV. U mężczyzn występuje tendencja do wysokiej akceptacji osobowości żon w fazach II, I i VII, a także zgodności z żoną w kwestiach religijnych w fazie I i VII. Ponadto u obojga spotyka się nastawienie na odpowiedzi idealistyczne czy społecz- nie pożądane w fazie VII i I. W fazach I, II oraz VI i VII kumulują się zatem pozytywne oceny relacji współ- małżonków w dziewięciu z badanych obszarów. (Pewien wyjątek stanowi postrze- ganie partnerstwa w rolach rodzinnych przez kobiety w pierwszych czterech fazach, 52 z zaakcentowaniem fazy IV.) Można by więc mówić o tendencji do krzywolinio- wego, w kształcie litery U, określania przez małżonków wzajemnych relacji w prze- biegu życia rodziny. Potwierdza to kumulacja niskich ocen większości badanych w fazie IV lub III i IV. I tak najniższe oceny występujące w fazie IV dotyczą porozumiewania się oraz finansów i są podawane przez oboje małżonków, w fazie IV dotyczą współżycia seksualnego w relacjach mężów, w fazie IV dotyczą zadowolenia z małżeństwa u żon, a w fazie IV i III u mężów, w fazie IV odnoszą się do rozwiązywania kon- fliktów w relacjach żon, w fazie FV dotyczą akceptacji przez mężów osobowości żon, w fazie IV i VII odnoszą się do zgodności z żoną w kwestiach religijnych w percepcji mężów, tylko w fazie VI i VII wystąpiły niskie oceny żon partnerstwa w rolach rodzinnych. W fazie III i IV występuje także nastawienie na odsłanianie problemów u obojga małżonków, a więc otwarte ich wyrażanie. W omawianych badaniach IV faza okazała się najtrudniejsza w ocenach mężów i żon. Jest to faza, gdy oboje małżonkowie pracują, są zatem zajęci. Dorastające dzieci sprawiają problemy wychowawcze związane z dojrzewaniem, a także z dwo- ma krytycznymi okresami w szkole: egzaminami do szkół średnich oraz zdawaniem matury i na studia. To pociąga za sobą albo pomoc rodziców w nauce, albo zapew- nienie korepetycji, co kosztuje. Sprawa nauki, obciążająca rodziców w tym okresie, może się zmienić dopiero po wejściu w życie reformy oświaty. Ponadto w tym okresie większych nakładów wymaga zakup ubrań dla dorastających dzieci, wypo- sażenie sportowe, wycieczki czy wyjazdy itp. Rodzice są zatem przeciążeni pracą, obowiązkami i problemami rodzinnymi, co rzutuje na ich życie jako pary, mimo że żony doceniają partnerstwo męża w tym trudnym okresie. Oprócz spostrzegania problemów finansowych, oboje nie mogą się dobrze porozumiewać, mężowie za- uważają problemy osobowości żon, żony sygnalizują niepowodzenia w rozwiązy- waniu konfliktów, obniża się zadowolenie ze współżycia seksualnego u obojga, zadowolenie z małżeństwa maleje. W następnych fazach relacje między małżonkami się poprawiają. Interesujące jest przy tym, że V faza w badaniach tym kwestionariu- szem nie okazała się kumulującą niskie czy wysokie wyniki. Jest to zatem faza przejściowa, w której poziom napięć maleje, relacje się poprawiają, co jednak jest akcentowane dopiero w VI fazie, jeśli chodzi o finanse czy rozwiązywanie konflik- tów, a w VII fazie w kwestiach akceptacji żon przez mężów, zgodności w sprawach religijnych i zadowolenia z małżeństwa. W badaniach amerykańskich natomiast najniższe wyniki w ocenie przez żony osobowości mężów oraz w ocenie porozumiewania się wystąpiły w V fazie, a mężo- wie najniżej oceniali je w IV fazie (Olson i in., 1983, s. 102-103). Oceny dotyczą- ce partnerstwa wzrastają osiągając u mężów i żon stopniowo najwyższy poziom w fazach VI i VII (Olson i in. 1983, s. 101), a w Polsce w tych fazach — najniższy. 53 Należy przypuszczać, że związek z fazą określonych relacji jest charakterystyczny dla danego kraju ze względu na odmienne warunki społeczne, takie jak warunki życia, praca kobiet, szkolnictwo itp. Trzeba też wspomnieć, że badania D.H. Olsona i współpracowników obejmowały znacznie większą liczbę par małżeńskich, bo 1140 (2280 osób) z 31 stanów, w której znajdowały się też pary farmerskie i z małych miast. Ocena ja kości życia Powyższe wyniki i ich interpretacja wspiera badanie jakości życia tych samych małżeństw. Zastosowano tu kwestionariusz „Jakość życia" D.H. Olsona i H.L. Bar- nesa (Olson 1985, s. 152-163) w adaptacji polskiej M. Ziemskiej. Kwestionariusz ten zawiera 40 krótkich hasłowych stwierdzeń, do których respondent ustosunko- wuje się na skali 5-stopniowej, od „niezadowolony(a)" do „bardzo zadowolony(a)". Stwierdzenia te odnoszą się do 12 obszarów życia, a narzędzie to mierzy indy- widualne poczucie stanu zadowolenia w takich kwestiach, jak: (1) małżeństwo i rodzina, (2) przyjaciele, (3) krewni, (4) zdrowie, (5) dom, (6) wykształcenie, wie- dza, (7) czas, (8) religia, (9) zatrudnienie, (10) środki przekazu, (11) dobrobyt materialny, (12) otoczenie. Związku z fazami rozwoju rodziny nie stwierdzono w zakresie trzech obszarów: małżeństwa i rodziny, przyjaciół, religii. Zadowolenie z domu, obejmującego: lokal i jego powierzchnię, obowiązki domo- we własne oraz innych członków rodziny, wykazały zarówno żony, jak i mężowie. Największe zadowolenie z domu ujawniły kobiety w VII i VI fazie, najmniejsze w fazie I, III, IV (p < 0,005). Podobne ceny spotykamy u mężczyzn, a więc naj- większe zadowolenie w fazie VI i VII, a najmniejsze w fazie IV (p < 0,02). Zadowolenie z czasu w największym stopniu wykazały kobiety z VII fazy, a naj- mniejsze z III i IV (p < 0,0001), zatem w okresie, gdy przeważnie prawie wszystkie pracowały, a dzieci były w wieku szkolnym i dorastania. U mężczyzn najwyższy poziom zadowolenia wystąpił w fazie V, gdy dzieci zaczęły się usamodzielniać i ojcowie poczuli, że mają więcej czasu nie musząc wspierać dzieci w nauce i kon- taktować się ze szkołą w takiej mierze, jak poprzednio, oraz w fazie VII, emeryckiej, co jest w pełni zrozumiałe (p < 0,005). Najmniej zadowoleni byli mężowie, podob- nie jak żony, w fazie III i IV, czyli w okresie szkolnym dzieci. Otoczenie i sąsiedztwo obejmowało sprawy sieci sklepów, szkół, placówek zdrowia, komunikacji, terenów rekreacyjnych. Żony wykazały najmniejsze zadowo- 54 lenie w fazie I, a największe w fazie VII, przy czym wzrastało ono z fazy na fazę (p < 0,05). Mężowie najmniej zadowoleni byli w fazie III, a najbardziej w fazie VI (p < 0,005). Ponadto stwierdzono związek z fazą wypowiedzi żon w kwestiach zdrowia (p < 0,07), zatrudnienia (p < 0,08), środków przekazu (p < 0,04) oraz wypowiedzi mężów w sprawach krewnych (p < 0,09) i wykształcenia (p < 0,04). U żon wystąpiła tendencja do wysokiej oceny stanu własnego zdrowia i zdrowia rodziny w fazie II i I oraz najniższej w fazie VII i III, prawdopodobnie związanych z przemęczeniem lub chorobami potomstwa. Zatrudnienie powodowało najmniejsze zadowolenie w fazie I, na początku karie- ry zawodowej kobiet, i największe w okresie emeryckim, kiedy się bilansowało własną drogę życia. Zadowolenie to wzmagało się u kobiet z fazy na fazę, a obejmo- wało i zadowolenie z głównego zawodu i stabilizację w pracy. Środki przekazu dotyczyły oglądania TV, jakości programów TV, filmów, gazet i czasopism. Najmniejsze zadowolenie wystąpiło u kobiet w III fazie, a największe w VI i VII, tj. po opuszczeniu przez dzieci domu i zyskaniu swobody w korzystaniu z tych środków przekazu. Dobrobyt materialny budził największe niezadowolenie żon w IV fazie, gdy dzieci dorastały i potrzeby były bardzo duże, największe zadowolenie w fazie VI, gdy dzieci opuściły dom i oboje małżonkowie jeszcze pracowali, oraz nieco mniej- sze w fazie VII emeryckiej, a także w I okresie małżeństwa. Wysokie zadowolenie wiązało się zatem z tymi fazami życia małżeńskiego, gdy dzieci nie było w domu. Jeśli chodzi o kontakty z krewnymi, to mężczyźni byli najbardziej zadowoleni w fazie VI i VII, a w nieco mniejszym stopniu w fazie I, a więc gdy dzieci jeszcze nie było lub już opuściły dom. Niskie zadowolenie pojawiło się w fazach II, III, IV i V, gdy dzieci były w domu, przy czym od I do V fazy, zadowolenie to malało, aby wzrosnąć znacząco w VI i VII. Trzeba pamiętać, że w tych ostatnich fazach krew- nymi są własne usamodzielnione dzieci z rodzinami oraz własne rodzeństwo, pod- czas gdy w pierwszej fazie były to kontakty z rodzicami, teściami i rodzeństwem. Zadowolenie z osiągniętego wykształcenia, a także z wiedzy o małżeństwie i życiu rodziny jest najniższe w IV fazie, a wysokie w fazach V, VI i VII. Niska ocena w tym zakresie w IV fazie łączy się prawdopodobnie z poczuciem, że za mało można pomóc dzieciom w nauce oraz że zbyt mało wie się o problemach, jakie nastolatek wnosi do domu i o ich rozwiązywaniu. Gdy udało się przeprowadzenie pierwszego dziecka przez ten okres, u ojców wzrasta poczucie zadowolenia z wy- kształcenia i wiedzy w fazie V — i następnych. Badanie ocen jakości życia wskazuje na najmniejsze zadowolenie w fazie IV bądź III, a przeważnie w III i IV. Ponadto, u żon pojawia się najmniejsze zado- wolenie z domu, otoczenia i sąsiadów oraz zatrudnienia, co znaczy, że dla kobiet 55 początki budowania wspólnego życia były w tych zakresach trudne. Mężowie tego tak ostro nie odczuwali. Dla nich trudne były kontakty z krewnymi w okresie wy- chowywania dzieci (fazy Il-V). Największe zadowolenie występuje natomiast w fazie VII bądź VI i VII, a u mężów czasem także już w fazie V; dotyczy to zadowolenia z czasu oraz z wykształ- cenia i wiedzy. Faza I i II pojawia się tylko raz i dotyczy największego zadowolenia ze stanu zdrowia własnego oraz rodziny, co jest w dużej mierze związane z wiekiem. Wyniki te różnią się od badań amerykańskich (Olson 1983, s. 182), w których dla kobiet fazą budzącą niezadowolenie była faza V, a więc gdy dzieci opuszczały dom, co w badaniach polskich w ogóle nie wystąpiło. Natomiast dla mężczyzn, podobnie jak w naszych badaniach, faza IV była tą, która ujawniła największy brak satys- fakcji, choć polscy mężowie już III fazę odczuwali jako mało zadowalającą. Wypowiedzi małżonków w kwestionariuszu „Jakość życia" są w zasadzie zbież- ne ze stwierdzeniami o zależności krzywoliniowej w kształcie litery U między re- lacjami małżeńskimi a fazami w życiu rodziny. We współczesnej rodzinie w Polsce, pierwsze, a przede wszystkim ostatnie fazy życia rodziny budzą większe zadowo- lenie u mężów i żon niż środkowe. W okresie szkolnym dzieci, a szczególnie ich dorastania rodzice są przeciążeni i problemami finansowymi, i szkolno-wychowaw- czymi. Miejmy nadzieję, że reforma szkolnictwa zmieni funkcjonowanie szkół pod względem nauczania oraz wychowania i za kilkanaście lat faza IV nie będzie kumu- lowała tylu niskich ocen relacji małżeńskich i jakości życia. Familiolodzy powinni jednak więcej uwagi poświęcić badaniom rodziny oraz jej problemów w III i IV fazie, a więc z dziećmi od 7 do 19 roku życia, zwłaszcza uczącymi się w szkołach średnich, aby stworzyć podstawy do wspierania rodzin w różnych obszarach ich życia i zwiększyć poczucie wzajemnej atrakcyjności mał- żonków w środkowych okresach rozwoju rodziny. Bibliografia Blood R.O. Jr, Wolfe D.M. (1965), Husbands and Wives, New York. Duvall E.M. (1957), Marriage and Family Development, Philadelphia (następne wydania 1962, 1967, 1971, 1977). Gelles R.J. (1995), Contemporary Families, Tousand Oaks, London, New Delhi. Hill R. (1970), Modem Systems Theory and The Family: a Confrontation (odbitka specjal- na wykładu z okazji otrzymania doktoratu honoris causa w Katolickim Uniwersytecie w Leuven). 56 Hill R., Rodgers R. (1964), The Developmental Approach, w: Handbook of the Marriage and the Family, Harold T. Christensen, Rand McNally, Chicago. Kirkpatrick E.L., Cowels M., Toungh R. (1934), The Life Cycle of the Farm Family, „University of Wisconsin Experiment Station Bulletin", nr 121. Klein D.M., White J.M. (1996), Family Theories, Thousend Oaks, London, New Delhi. Olson D.H. (1985), Family Imentories, University of Minesota, St. Paul. Olson D.H. i in. (1983), Families: What Makes Them Work, Beverly Hills, London, New Delhi. Tyszka Z. (1974), Socjologia rodziny, Warszawa. Ziemska M. (1975), Rodzina a osobowość, Warszawa. Teresa Kukołowicz Sytuacja wychowawcza w nowych kategoriach rodzin w okresie transformacji ustrojowej Podejmując problem sytuacji wychowawczej w rodzinie we wskazanym okresie należy mieć na uwadze różne, charakterystyczne dla transformacji ustrojowej typy rodzin. Są nimi rodziny bezrobotnych, rodziny z czasową nieobecnością rodzica lub rodziców, rodziny dotknięte ubóstwem. Nowe układy rodzinne, zmienione warunki życiowe tworzą odmienne sytuacje wychowawcze, które stanowią wypadkową spełniania funkcji w rodzinie. Danymi ilustrującymi omawiane sytuacje są wyniki badań, przeprowadzone przez różnych autorów, także własne (Wojtan 1997, Ciupak 1997), oraz ich wtórna interpretacja. Sięgnięto również do danych statystycznych. Sytuacja wychowawcza w rodzinach niepełnych z powodu czasowej nieobecności rodzica Współcześnie pojawia się nowa kategoria rodzin niepełnych, a mianowicie rodzin z czasową nieobecnością rodzica lub rodziców. W literaturze socjologicznej wielo- krotnie opisywano rodzinę marynarską, jako przykład rodziny z czasową nieobec- nością ojca. Natomiast obecnie na skutek bezrobocia i niskich zarobków nasiliły się wyjazdy zarobkowe jednego z rodziców lub obojga. Takie rodziny stanowią nową kategorię. Występują one głównie na terenie województwa łomżyńskiego, biało- stockiego, tarnowskiego. Liczba ich stale wzrasta. „Rocznik Statystyczny Woje- wództwa Białostockiego" (1996, s. 178) podaje, że w 1996 r. w ogólnej liczbie męż- czyzn emigrujących za granicę na okres dłuższy niż dwa miesiące 76% stanowili 58 I mężczyźni w wieku 20-44 lat i analogicznie 68% kobiet przebywających za granicą to kobiety w wieku 20-44 lat. Wiek tych osób wskazuje, że większość z nich posiada rodziny. A. Kwak (1996, s. 113) podaje, na podstawie danych GUS z 1988 r., że wśród przebywających za granicą dominowały rodziny z dwojgiem dzieci. Sytuacja wychowawcza omawianej kategorii rodzin zależy od tego, kto wyjeżdża, na jak długo i dokąd. Osobą wyjeżdżającą może być ojciec, matka, oboje rodzice, matka z dziećmi. W sytuacji rodziny z czasową nieobecnością rodzica można mówić o etapach kształtowania się w niej sytuacji wychowawczej. Pierwszym z nich jest dojrzewanie decyzji o wyjeździe motywowanej brakiem pracy, trudnościami ekonomicznymi, brakiem mieszkania, chęcią wzbogacenia się, podniesienia standardu życia. W tym okresie toczą się rozmowy dotyczące poszukiwania możliwości wyjazdu, budzi się nadzieja, że będzie lepiej, lżej. Kolejny etap to wyjazd rodzica, czekanie na pierwsze wiadomości, przyzwy- czajanie się do nowej sytuacji, odkrywanie braków wynikających z nieobecności oraz nadzieja na spełnienie obietnic. Później czas nieobecności często się dłuży; rodzi się niepokój, czasami przerywany, jeśli rodzic jest w Europie, krótkimi od- wiedzinami. Wtedy, gdy wyjeżdża matka lub ojciec, nieobecność powoduje osamotnienie, brak poczucia bezpieczeństwa, rozluźnienie więzi z małżonkiem i dziećmi. Bywa też tak, że pozostająca matka zaczyna być bardziej samodzielna, niezależna. Zdobywane przez męża środki ułatwiają jej utrzymanie rodziny, wykonywanie obowiązków, m.in. dzięki nabyciu samochodu. Podwyższenia standardu życia doświadczają także dzieci, które zwracają uwagę swoich rówieśników nowym, lepszym ubraniem, po- mocami szkolnymi czy zabawkami. Z biednych, izolowanych przez kolegów stają się przedmiotem uznania i zazdrości. Wyjazd rodzica na dłuższy okres powoduje obciążenie skutkami dotykającymi rodzinę jako całość. Przede wszystkim dochodzi do nadwątlenia więzi małżeńskich i rodzinnych. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna przyjmują nowy styl życia, unie- zależniają się od siebie, tworzą nowe zwyczaje. Każde spotkanie jest spotkaniem „świątecznym", trwającym krótko, w niecodziennej atmosferze. Nieobecny rodzic przestaje rozumieć problemy członków rodziny. Dłuższa, kilkuletnia nieobecność niejednokrotnie prowadzi do rozpadu małżeństwa, co pociąga za sobą dalsze nega- tywne skutki. Jeśli rodzic wraca po dłuższej rozłące natrafia na trudności adap- tacyjne. Szczególnie trudna jest sytuacja wówczas, gdy nieobecni są obydwoje rodzice. W zależności od wieku dzieci są oddawane dziadkom, ciociom albo zostają same, jeśli są starsze. Opiekujący starają się dobrze wywiązywać ze swoich obowiązków, ale często powoduje to nadopiekuńczość, pobłażliwość. 59 Na skutki wynikające z czasowej nieobecności rodzica można spojrzeć także zpunktu widzenia wypełniania przez rodzinę jej funkcji. Jedną z nich jest funkcja prokreacyjna, która służy nie tylko powoływaniu do życia nowych osób, ale stanowi element wzmacniający więzi w małżeństwie, zapewnia odpowiedni klimat w ro- dzinie. Zdaniem L. Janiszewskiego (1991, s. 213-214) przeprowadzone badania w rodzinach marynarzy wskazują, że pomimo braku spełniania funkcji seksualnej stopień ich zagrożenia jest niski, gdyż występuje tu mechanizm psychologiczny, przenoszący zagrożenie na funkcje bardziej wymierne, jak realizacja budżetu rodzin- nego i wychowanie dzieci. Sytuacja w rodzinach, w których matka lub ojciec czasowo przebywają za gra- nicą, jest podobna. Rodzic pozostający w domu potrzebę spełniania funkcji seksual- nej zastępuje zwiększoną aktywnością w spełnianiu funkcji produkcyjnej lub usłu- go wo-opiekuńczej, a rodzic przebywający za granicą zastępuje ją wzmożoną pracą i zdobywaniem środków finansowych. Wyniki badań z zakresu funkcji opiekuńczej dowodzą, że jeżeli dochodzi do długotrwałej nieobecności matki (związanej z wykonywaną pracą zawodową czy też wyjazdem za granicę), w większości wypadków funkcja ta jest sprawowana przez pozostającego z dziećmi ojca. Niekiedy pomagają mu dziadkowie lub dalsi krewni. Duży udział w pracach domowych mają same dzieci, większość ma przydzielone stałe obowiązki. Wspólnie z ojcem przygotowują śniadania i kolacje, a obiady spo- żywane są w stołówkach i świetlicach szkolnych lub przedszkolach. W rodzinach, w których matka jest nieobecna, ojcowie opiekują się dziećmi podczas ich choroby, utrzymują kontakt ze szkołą, pomagają w odrabianiu lekcji. Do nich przede wszyst- kim zwracają się dzieci, gdy mają kłopoty, im zwierzają się ze swoich trosk, dzielą się także radościami i osiągnięciami. Ojcowie i dzieci chętnie spędzają wolny czas razem. Poświęcają go na zabawy i gry towarzyskie, rozmowy, wspólne oglądanie telewizji, w dni świąteczne odwiedzają krewnych, chodzą razem do kina, kościoła, uprawiają sport. W takich rodzinach to ojciec głównie decyduje o podstawowych sprawach w życiu rodziny, a jednocześnie sprawia, że dzieci czują się kochane i bezpieczne. Inna sytuacja powstaje w rodzinach, w których nieobecny jest ojciec. W. Dani- lewicz (1995, s. 67) stwierdza, że dzieci z rodzin marynarskich doznają od matki nadmiernej opieki. Matki chcąc kompensować nieobecność męża, koncentrują uwagę na dzieciach, w wyniku czego dochodzi do ograniczenia aktywności dziecka, jego społecznej i uczuciowej niedojrzałości, pojawiają się trudności w przystoso- waniu się do rówieśników. Matki, które z różnych przyczyn przez pewien czas muszą sobie same radzić z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci, własny wolny czas zagospodaro- wują pilnymi czynnościami domowymi. Kontakty z dziećmi często ograniczają do 60 rozmów przybierających formę codziennie powielanych szablonów. Nawykowo pytają o odrobione lekcje, wydają rozporządzenia dotyczące organizacji następ- nego dnia, udzielają upomnień „na zapas". Brak im siły i czasu na dłuższą rozmowę, w której dziecko mogłoby wyrazić swoje potrzeby, uczucia, podzielić się swoją radością, czy poprosić o radę w sytuacji lęku, obawy. Zubaża to wiedzę matki 0 dziecku, nie wie ona, czym jej dziecko zajmuje się poza domem i szkołą, nie zna jego kolegów. Mniej czasu, niż wyżej opisani ojcowie, poświęcają matki na wspólne spacery, zabawy czy wyjście do kina. Kontakt z kinem, teatrem, wystawami pla- stycznymi dzieci z tych rodzin mają przeważnie tylko przez szkołę. Mniejszą też uwagę zwracąjąmatki na czytanie przez dzieci różnego typu książek, poszerzających zakres ich wiadomości i zainteresowań, ograniczając się do lektur szkolnych. Wyjazd rodzica za granicę wiąże się z korzyściami materialnymi, lepszymi zarob- kami, dlatego też są zaspokajane wszystkie potrzeby materialne dziecka. Zazdrość wśród kolegów wywołują zagraniczne, modne ubrania, lepsze wyposażenie w przy- bory szkolne, zabawki, komputery, sprzęt muzyczny, które mają zastąpić bądź też wynagrodzić nieobecność rodzica. Spełnianie funkcji socjalizacyjno-wychowawczej w rodzinach niepełnych (z cza- sową nieobecnością rodzica) przebiega inaczej niż w rodzinach o pełnej strukturze 1 prowadzi do zróżnicowanych efektów w obu typach rodzin. Brak jednego z rodzi- ców w bezpośrednim środowisku rodzinnym prowadzi do braku właściwych wzorów zachowania, wzorów osobowych, wzorów pełnienia ról rodzinnych i pozarodzin- nych. B. Zięba pisze (1990, s. 105): „Dzieci wywodzące się z rodzin niepełnych częściej niż inne będą realizowały swe role w sposób niepełnowartościowy i cząst- kowy, będą posiadały gorszą orientację w rolach społecznych, co wyrażać się będzie niższym poziomem ich zaangażowania w sprawy domu i rodziny oraz wpływać może na zakres ich zaangażowania i zdolności przystosowania funkcjonalnego w środowiskach pozarodzinnych (na przykład w szkole, w grupie rówieśniczej, organizacji młodzieżowej)". Z. Tyszka (1990, s. 112) w funkcji socjalizacyjnej rodziny wymienia m.in. wpro- wadzanie dziecka w świat kultury danego społeczeństwa oraz przygotowanie do samodzielnego pełnienia ról społecznych. Funkcja ta we wszystkich typach rodzin czasowo niepełnych realizowana jest w ograniczonym zakresie. Jak wynika z badań B. Zięby dzieci posiadają podstawową wiedzę o swojej najbliższej rodzinie, więk- szość zna imiona, zawody i miejsce zamieszkania dziadków oraz najbliższych krew- nych. Nieliczne matki przekazują swym dzieciom biograficzne informacje o życiu własnym i członków najbliższej rodziny, rzadko oglądają z dziećmi zdjęcia i pamiąt- ki rodzinne. W ramach rodzinnego przekazu przenoszone są również elementy obyczajowości rodzinnej, związanej z codziennymi i odświętnymi sytuacjami, obchodzeniem uro- 61 czystości rodzinnej. We wszystkich typach rodzin dzieci dowiadują się o obyczajach związanych z obchodzeniem świąt religijnych oraz uroczystości okolicznościowych, jak np. imieniny, Dzień Babci, Dzień Matki, Dzień Dziecka. Święta państwowe ob- chodzi tylko 12% rodzin niepełnych, pozostała część wiadomości i wartości na wyżej wymieniony temat pozostawia środkom masowej komunikacji (Zięba 1990, s. 117). Szczególnie atrakcyjną formą uczestnictwa kulturalnego jest dla matek i ich dzieci oglądanie programu telewizyjnego, zwłaszcza filmów. Ta forma umożliwia często równoczesne wykonywanie wielu czynności związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego i sprawowaniem opieki nad dziećmi. Według badań B. Balcerzak-Paradowskiej (1994, s. 13) decyzji o wyjeździe jednego z rodziców do pracy za granicą towarzyszą niekiedy obawy o to, czy brak rodzica nie wpłynie na pojawienie się lub zwiększenie kłopotów wychowawczych. Najczęściej kłopoty takie pojawiają się, gdy pobyt za granicą trwa dłużej niż trzy miesiące. Brak jednego z rodziców powoduje, że dzieci przeżywają rozłąkę, a także niedostatek opieki. Podobnie jest w rodzinach, w których jedno z rodziców jest nieobecne ze wzglę- du na swoją pracę zawodową. Pozostający w domu rodzic nie ma tyle wolnego czasu, który powinien poświęcić dzieciom. To powoduje pojawienie się konfliktów, nieposłuszeństwa dzieci, ich niezdyscyplinowania i wzrostu agresji. A. Bazłucka (1991, s. 19) stwierdza, że według opinii nauczycieli blisko 30% dzieci z rodzin, w których nieobecna jest matka, sprawia w szkole kłopoty wychowawcze: nieod- powiednio zachowuje się na lekcji, nie odrabia prac domowych, spóźnia się na lekcje, symuluje choroby, opuszcza lekcje bez usprawiedliwienia. Trudności w nauce ma 35% uczniów, czasami dochodzi do powtarzania klasy. Ale są i takie dzieci, które w szkole pełnią funkcje społeczne i wywiązują się z nich dobrze. W procesie socjalizacyjno-wychowawczym ważną rolę odgrywają wzory osobo- we rodziców, ich postawy, zachowania, ich obecność. Jak pisze M. Jarosz (1987, s. 85): „Rola ojca jako wzoru osobowego w uczeniu się, szczególnie u chłopców,[...] jest niezwykle ważna. Wzrastając w rodzinie pełnej, mając oba wzory osobowe rodziców, dziecko może zdobywać przygotowanie do późniejszych ról społecznych, jak: rola kobiety i mężczyzny, żony i męża czy matki i ojca. Obecność dwu wzorów ułatwia przyswojenie typu zachowań odpowiadającego płci, gdyż właśnie rodzice poprzez swoją obecność dostarczają dziecku wzorów zachowania". Dziecku niezbędny jest kontakt z obojgiem rodziców. Samotna matka nie zastąpi ojca. Nawet w sprzyjających okolicznościach role rodzicielskie nie są wymienialne. Model rodziny bezojcowskiej (długotrwała nieobecność ojca) odbija się z reguły ujemnie zarówno na prawidłowym rozwoju dziecka, jak i na psychice matki. 62 O ważności ojca w życiu i rozwoju dzieci świadczą wyniki badań rodzin, w któ- rych ojcowie byli nieobecni od 9 miesięcy do 2 lat. Chłopcy z tych rodzin wybierali mniej dojrzałe formy zabaw niż ich rówieśnicy oraz dysponowali mniejszymi umie- jętnościami w zakresie właściwego przystosowania się do grup rówieśniczych, na- tomiast dziewczynki przejawiały o wiele mniej samodzielności. Dane empiryczne wskazują, że ojcowie nawet nieobecni, wywierają wpływ na zachowanie dzieci. Żądają oni szczegółowych informacji o zachowaniu i postępach w nauce, w większości przypadków dzieci dostosowują się do rad ojców. Jednak dochodzi do osłabienia pozycji ojca. Wiąże się to z tym, że dzieci przyzwyczajają się do bieżących decyzji matki, która ustala harmonogram zajęć, sprawuje kontrolę nad nauką, nad zachowaniem się w stosunku do innych dzieci. To przyzwyczajenie do wyłączności decyzji matki we wszystkich sporach czy sprawach staje się czymś nieodwracalnym, gdyż ojcu nie będzie później wypadało kwestionować decyzji matki. M. Jarosz (1987, s. 93) opisując wyniki swoich badań, stwierdza: „Dzieci w cza- sie pobytu ojca za granicą łatwiej ulegają wpływowi grup rówieśniczych i zewnętrz- nych w stosunku do rodziny instytucji. Występuje różnica między dziećmi do lat 14 i dziećmi starszymi. Dzieci młodsze mniej czasu spędzają z matką niż łącznie kiedyś z ojcem i matką, a więc wpływ rodziców na nie maleje. Grupy rówieśnicze wśród młodszych dzieci nie naruszają podstawowych wartości rodziny i bezpośrednio nie mają wpływu na charakter więzi w rodzinie, gdyż pod nieobecność ojców dzieci jeszcze bardziej przywiązują się do matek. Inaczej jest natomiast w grupie starszych. Nieobecność ojca i brak jego «silnej ręki» powoduje, że dzieciom nie wystarcza więź tylko z matką i częściowo przechodzą pod wpływ grup rówieśniczych, nie zawsze korzystny dla życia rodziny. Wpływ zewnętrznych w stosunku do rodziny instytucji (klubów młodzieżowych, szkoły, kina czy teatru) nie stanowił w badanej zbiorowości zagrożenia dla więzi rodzinnej". Znaczenie rodziców w wychowaniu dziecka polega również na tym, że są oni pierwowzorem różnicowania się ról związanych z płcią. Rola związana z płcią jest łącznikiem między zróżnicowaniem ról wewnątrz rodziny a zróżnicowaniem wy- kraczającym poza rodzinę, w strukturze całego społeczeństwa. Istotne w rozwoju dzieci, a także w ich wychowaniu jest spełnianie funkcji emocjonalnej. Dla rozwoju emocjonalno-społecznego dziecka duże znaczenie ma więź emocjonalna między rodzicami, zwana też więzią małżeńską. Tylko kochają- cy się rodzice stwarzają atmosferę współżycia nasyconą pozytywnymi uczuciami i mogą dostarczać dzieciom właściwych wzorów reakcji i zachowań emocjonalnych. A. Maciarz (1992) stwierdza, że wzajemna wrażliwość rodziców na swoje potrze- by i przeżycia, zachowania nacechowane wzajemnym altruizmem czynią rodzinę spokojną i stabilną, dającą dzieciom poczucie przynależności i bezpieczeństwa. 63 Jednak w rodzinie niepełnej dziecko nie ma okazji zaobserwować wrażliwości rodziców względem siebie, ich wzajemnej miłości, reakcji na takie czy inne zacho- wania. Więź emocjonalna powstaje w toku zaspokajania potrzeb dziecka. Szczególne zadanie ma do spełnienia matka. Dziecko, które zostało pozbawione matki (bez względu na to, czy wyjechała ona za granicę czy przebywa w szpitalu, czy w wię- zieniu) zawsze ma poczucie, że jego życie zostało zaburzone, a samo przez to staje się uboższe i bardziej samotne. Pustkę i samotność powoduje to, że przede wszyst- kim matka jest nośnikiem uczuć w interakcjach z dzieckiem, tak jak ojciec jest nośnikiem postaw racjonalnych. Doznawanie uczuć, a zarazem okazywanie ich rodzicom, zwłaszcza matce, jest pierwotną i najważniejszą potrzebą w życiu dziecka. Dzieci nie są w stanie przeciw- stawić się losowi, który odizolowuje je od matki, ani też samodzielnie poradzić sobie z poczuciem samotności. Tymczasem wyniki wielu badań informują, iż „los dziecka pozbawionego bezpośredniej bliskości z matką— czy to w niemowlęctwie, czy w wieku przedszkolnym, czy szkolnym — przynosi negatywne konsekwencje dla jego rozwoju" (Mościcka 1982, s. 32). J. Brągiel w wyniku przeprowadzonych badań stwierdza, że w rodzinach, w któ- rych nieobecny jest ojciec, tylko 16% dzieci potwierdza, że są kochane przez ojca. Pozostała część nie ma w nim uczuciowego wsparcia. Ojciec postrzegany jest jako osoba, która rzadziej kocha i częściej nie rozumie. W przypadku dłuższej nieobec- ności dziecko zapomina, jaki on jest. Dziecięce spostrzeżenia braku miłości ze strony ojców są szczególnie niekorzyst- ne w skutkach dla chłopców, gdyż chłopcy emocjonalnie odrzuceni przez ojców są ponurzy, posępni, nieśmiali, bojaźliwi, nieufni. Natomiast postawa kochająca z ich strony sprzyja zachowaniom pozbawionym lęku i koreluje ze społecznym przy- stosowaniem chłopców (Brągiel 1990, s. 94). Wyniki badań K. Pospiszyla (por. Braum 1996, s. 27) świadczą o tym, że dzieci wychowywane tylko przez matkę, w związku z brakiem męskiego wzorca, mogą mieć w życiu dorosłym problemy w nawiązywaniu stosunków interpersonalnych oraz poczucie małej wartości. Może to zaowocować trudnościami z założeniem własnej rodziny lub utrzymaniem jej trwałości oraz utrudnić osiągnięcie sukcesu zawodowego. Jeżeli pozostający w domu rodzic — matka lub ojciec — nie potrafi zaspokoić potrzeb emocjonalnych dziecka, to środowisko (rówieśnicy, grupy społeczne, środo- wisko lokalne) pełni funkcję kompensującą brak jednego z głównych członków rodziny. Dzieci z rodzin niepełnych są otwarte na kontakty ze środowiskiem poza- rodzinnym. 64 Przedstawiona charakterystyka rodzin z czasową nieobecnością rodzica pozwala na następującą charakterystykę występujących w nich sytuacji wychowawczych: — brak w tej rodzinie stabilizacji rytmu życia, a zatem i ciągłości w wychowaniu; — zmienność sytuacji wyraża się w przeplataniu codzienności z często nie za- powiedzianymi spotkaniami lub zapowiedzianymi, ale przybierającymi odświętny charakter, co utrudnia rozumienie rzeczywistości rodzinnej; — radość spotkań przyćmiewa zwykle niepokój ponownego rozstania, w rezul- tacie powstaje napięta sytuacja i rozluźniają się więzi; czasami są one identyfiko- wane jedynie z przywożonymi prezentami; — rodzic dojeżdżający przestaje rozumieć sytuacje rodzinne, a w związku z tym nie ma możliwości ingerowania w nie, tym bardziej, że dzieci się zmieniają; — dzieci chociaż tęsknią za nieobecnym rodzicem, równocześnie przywiązują się bardziej do tego, który jest i tylko u niego szukają wsparcia w swoich proble- mach; — w wychowaniu prezentowany jest jedynie model kobiety-matki, mężczyzny- -ojca, a w ten sposób zostaje zakłócony proces identyfikacji z własną płcią u dzieci; — dobre, a nawet bardzo dobre warunki materialne kształtują u dzieci przeko- nanie, że sens życia na tym polega, bo nim uzasadniony jest wyjazd; — rozluźniają się także więzi małżeńskie, następuje usamodzielnienie się mał- żonków, co może być groźne dla rodziny, jej trwałości, „ostudza się" klimat emocjo- nalny rodziny. Na podstawie powyższych wniosków można stwierdzić, że w rodzinach z czaso- wą nieobecnością sytuacje wychowawcze nasiąknięte są niepokojem, osamot- nieniem, brakiem pełnych więzi, a także wzorów osób znaczących. Podporządko- wanie życia rodziny zdobywaniu środków materialnych kieruje życie ku „mieć", a nie „być". Sytuacja wychowawcza w rodzinach z bezrobotnym i doświadczających ubóstwa Transformacja ustrojowa w naszym kraju spowodowała m.in. pojawienie się bez- robocia. Stopa procentowa bezrobocia wynosząca 6,1 % w 1990 r. wzrosła do 15,1% w 1995 r. (Rodziny... 1995, s. 123). Stwierdza się, że bezrobocie przynajmniej jednej osoby dotknęło 2 min gospodarstw domowych, z których 95% to rodzinne gospo- darstwa domowe (tamże; Kwak 1996, s. 110; Blicharski 1996). 65 W tej kategorii rodzin, w ich życiu, podobnie jak w rodzinach z czasową nie- obecnością rodzica, można wyodrębnić pewne etapy reagowania na zaistniałą sytuację. Pierwsza reakcja to szok w momencie otrzymania zwolnienia z pracy, następnie próby zabiegania o zmianę decyzji z nadzieją, że się uda to zrealizować. W końcu ostateczne uświadomienie sobie, że jest się bezrobotnym. Reakcja na ten fakt bywa różna w zależności od wieku osoby bezrobotnej. To, co wspólne dla bezrobotnych, to poczucie niepewności, zagrożenia, stałe napięcie, narastanie konfliktów w rodzinie. Rezultatem tej atmosfery może być powstawanie dewiacyjnych zachowań członków rodziny (Kwak 1996). Znacznie intensywniej przeżywają powyższe stany osoby starsze, którym znacznie trudniej znaleźć pracę. Stosunek do bezrobocia kształtuje się różnie w zależności od statusu społecznego bezrobotnego. Wskazując na znaczenie statusu społecznego ma się na uwadze przy- należność do warstwy społecznej i związany z nią poziom wykształcenia. W rodzi- nach pracowników umysłowych występują następujące elementy ułatwiające życie z osobą bezrobotną: na ogół w rodzinie pracują dwie osoby, pracownicy umysłowi częściej pracują pozaetatowo, wykazują więcej chęci i obrotności w poszukiwaniu pracy, łatwiej jest im się przekwalifikować. W większym stopniu rodziny te mogą liczyć na pomoc rodzin pochodzenia. Wymienione cechy rodzin pracowników umysłowych ograniczają złe nastroje, nie dopuszczają do załamań. Osoby bez- robotne w tych rodzinach znajdują wsparcie, podejmujądecyzje przekwalifikowania. Inaczej przedstawia się sytuacja w rodzinach robotniczych. Często osobą pra- cującą jest tylko mąż, który, gdy straci pracę, traci także pozycję w oczach żony i dzieci. Częściej w tych rodzinach dochodzi do konfliktów. W mniejszym stopniu mogą one liczyć na pomoc rodzin pochodzenia, mają większe trudności w prze- kwalifikowaniu się z uwagi na niski poziom wykształcenia. W związku z powyż- szym nie wykazują inicjatywy w szukaniu pracy. Wielu bezrobotnych mężczyzn skarży się na to, że nie mają wpływu na decyzje rodzinne, są przygnębieni, ich stan zdrowia się pogarsza (Tyszka 1997, s. 194-195). Bezrobocie w rodzinie powoduje ograniczenie zaspokajania różnych potrzeb, zwłaszcza zakupu przedmiotów nie do codziennego użytku. A zatem dzieci z tych rodzin różnią się od kolegów stanem posiadania, wyglądem, możliwościami uczest- niczenia w odpłatnych zajęciach. Niemożność posiadania tego, co mają inni, ogra- niczenie kontaktów pozaszkolnych i izolacja przez rówieśników — tworzą na- znaczenie biedą (Kwak 1996). W naszych badaniach w małych miejscowościach Polski południowej ujawniło się, że dzieci biednie ubrane, nie mające odpowiednich pomocy naukowych są odrzucane w strukturze socjometrycznej klasy. W rodzinach bezrobotnych pojawia się także nowe zjawisko — praca zarobkowa dzieci, z której dochody wspomagają budżet rodzinny. 66 Niskie dochody powodują także ograniczenia w odżywianiu. 43% rodzin bez- robotnych (dane z 1993 r.) kupowało najtańsze jedzenie i ubrania. „W co czwartej jednak rodzinie dochód nie wystarcza nawet najedzenie i ubranie" {Rodziny... 1995, s. 180). Powyższe ograniczenia odnoszą się do dzieci młodszych i starszych. Rodziny w 57% rezygnują z wyjazdów wakacyjnych, odpłatnych form opieki zdrowotnej. Ograniczenia dotyczą także wydatków na kulturę i kształcenie. Tych trudności do- świadczają głównie rodziny wielodzietne. Sytuacja wychowawcza w rodzinach bezrobotnych jest więc zagrożona przez niemożność zaspokojenia niektórych potrzeb, także żywnościowych. Dalszą kon- sekwencją jest konieczność ograniczenia uczestnictwa w zajęciach pozaszkolnych — płatnych wycieczkach, obozach, rozrywkach, co prowadzi do izolacji społecznej dzieci i młodzieży. Wymienione skutki bezrobocia powodują niepokój, częste konflikty w rodzinie, co wpływa negatywnie na wychowanie. Pojawia się również konieczność ograni- czenia dalszego kształcenia dzieci. Bezrobocie, a także niskie zarobki, przy zwiększonych kosztach utrzymania spo- wodowały pojawienie się ubóstwa. W Polsce nasiliło się ono już w 1990 r. Dotknęło dwie kategorie rodzin — bezrobotnych i wielodzietnych. Według ostatnich wyliczeń 16 min osób żyło w gospodarstwach domowych mających niskie dochody. Wśród tych osób 2 min (6,4%) żyło poniżej minimum egzystencji, około 5 min osób (13,5%) poniżej połowy średnich wydatków gospodarstw domowych, około 7 min osób (18,9%) poniżej kwoty minimalnej emerytury. Trwałym ubóstwem zagrożone było 25% rodzin z czworgiem i więcej dzieci, a około 80% nie osiągało dochodów na poziomie minimum socjalnego (Ochocki 1997, s. 128). Charakteryzując rodziny wielodzietne należy podkreślić, że to przede wszystkim one zostały dotknięte bez- robociem. Są to bowiem rodziny o niskim poziomie wykształcenia, niskich kwalifi- kacjach zawodowych. Z tego też powodu ich członkowie otrzymali zwolnienia z pracy. Rodziny posiadające troje dzieci i więcej stanowią 30% ludności żyjącej w ubóstwie. 90% rodzin wielodzietnych dysponowało dochodem niższym od pozio- mu minimum socjalnego, w tym połowa nie osiągnęła dochodów w wysokości 1/2 minimum. 1,2% rodzinom wielodzietnym wystarcza na wszystko bez oszczędzania, 11,5% rodzin żyje oszczędnie i starcza im na wszystko, 38,1% żyje bardzo oszczęd- nie, aby odłożyć na zakupy, 29,4% starcza tylko na najtańsze jedzenie i ubranie, 16% starcza na najtańsze jedzenie i nie starcza na ubranie, 3,9% nie starcza na naj- tańsze jedzenie i ubranie. Wymienione kategorie gospodarstw domowych charakteryzuje posiadanie włas- nego mieszkania bez wodociągu i łazienki. Zagęszczenie w tych rodzinach było prawie dwukrotnie większe niż w pozostałych rodzinach. W wydatkach rodzinnych 67 dominowała żywność (60%), a na kulturę i wypoczynek wydawano 2%. Rodziny ubogie spożywały dwukrotnie mniej masła, serów i mięsa, a jeszcze mniej owoców (tamże, s. 129). Ubóstwo dotyka głównie rodziny z czworgiem i więcej dzieci. Z obliczeń Insty- tutu Pracy i Spraw Socjalnych około 900 tys. osób w wieku poniżej 15 lat żyje w rodzinach nie osiągających dochodów na poziomie minimum egzystencji (tamże). W tych rodzinach trudno stworzyć właściwą atmosferę, skoro dokucza im głód, zimno (mieszkania o bardzo niskim standardzie). Dzieci z powyższych rodzin, źle wyglądające, ubogo ubrane, w badaniach socjometrycznych w klasach należą do dzieci najbardziej izolowanych, bez kontaktu. Sytuacja wychowawcza w tej kategorii rodzin pozostaje pod wpływem ograniczania zaspokajania wszystkich potrzeb. Ich konsekwencją mogą być zaburzenia rozwoju, występowanie chorób, a także obar- czanie dzieci pracą zarobkową. Braki materialne stają się wyzwaniem dla rodziny, co prowadzi do solidarności, wzajemnego wspierania się i pomocy. Wnioski Nowe kategorie rodzin, jakie wystąpiły w czasie transformacji w Polsce, z uwagi na sytuacje wychowawcze można podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich stanowią rodziny z czasową nieobecnością rodziców. Rodziny w zasadzie pełne. W sytuacjach wychowawczych tych rodzin brakuje jednego wzoru — matki lub ojca, więzi emocjonalne słabną, aż do możliwości ich rozpadu, zanika ustabilizowany styl życia. Występuje natomiast bogactwo przedmiotów — rodziny te są więc wolne od lęku o dzień następny. Rodzic, który pozostaje w rodzinie jest obciążony odpowie- dzialnością, przemęczony ilością obowiązków. Efektem przedstawionej sytuacji jest poczucie osamotnienia, szczególnie u dzieci, pozbawionych odpowiedniej atmosfery emocjonalnej, stała niepewność, a więc brak bezpieczeństwa, przy jednoczesnym ukierunkowaniu życia na „mieć". Druga grupa rodzin, również pełnych, z rodzicami stale obecnymi jest zagrożona niepewnością „co będzie jutro?", niedożywiona, słabo ubrana, bez nadziei na wa- kacje, ale i niespokojna o to, czy będzie za co kształcić dzieci. Są to rodziny, które doświadczając niedostatku organizują się wewnętrznie, aby nie dać się biedzie. Starsze dzieci szukają dostępnej im pracy: mycia samochodów, noszenia węgla, sprzątania mieszkań u starszych osób. Dzięki temu w rodzinie rodzi się solidarność, rozwija się zaradność. Młodsze przypominają sobie nawzajem, że trzeba ograniczać swoje pragnienia. 68 Porównując przedstawione rodziny można powiedzieć, że najmniej korzystna wychowawczo sytuacja występuje w rodzinach z czasową nieobecnością rodzica, bo słabnie kontakt, ma on charakter okazyjny i świąteczny, słabnie wymiana emocjo- nalna. W rodzinach bezrobotnych i ubogich oboje rodzice są obecni. I chociaż brak pracy i ograniczone zarobki powodują czasami załamania i konflikty, to troska o dzieci, chociażby w dbałości o odżywianie, jest jednocześnie znakiem miłości do nich. W takiej sytuacji rodzina może dobrze wychowywać, czego przykładem by- wają rodziny wielodzietne. Bibliografia Balcerzak-Paradowska B. (1994), Wpływ okresowej nieobecności małżonków na warunki życia rodziny, „Problemy Rodziny", nr 5. Blicharski K. (1996), Sytuacja rodziny z bezrobotnym, WSSS Suwałki (praca licencjacka). Blazucka A. (1991), Funkcjonowanie rodzin samotnych ojców, „Problemy Rodziny", nr 6. Braum M. (1996), Samotne rodzicielstwo, „Edukacja i Dialog", nr 6. Brągiel J. (1990), Wychowanie w rodzinie niepełnej, Opole. Ciupak B. (1997), Spełnianie funkcji w rodzinie z czasową nieobecnością rodziców (praca magisterska, Filia WNS KUL, Stalowa Wola). Daniiewicz W. (1995), Zagrożenia realizacji funkcji współczesnej rodziny. Wybrane proble- my, w: W. Daniiewicz, J. Izdebska, B. Krzesińska-Żach (red.), Pomoc dziecku i rodzinie w środowisku lokalnym, Białystok. Janiszewski Z. (1991), Kategorie zawodowe ludzi morza i ich rodzin, w: Z. Tyszka (red.), Rodziny polskie o różnym statusie społecznym i środowiskowym, Poznań. Jarosz M. (1987), Dezorganizacja w rodzinie i społeczeństwie, Warszawa. Kwak A. (1996), Sytuacja rodziny w gospodarce rynkowej, w: A. Kwak (red.), Wybrane problemy pracy socjalnej, Warszawa. Maciarz A. (1992), Więzi emocjonalne w rodzinach dzieci osieroconych duchowo, „Proble- my Rodziny", nr 6. Mościcka L. (1982), Społeczne skutki dezorganizacji życia rodzinnego, Wrocław. Ochocki A. (1997), Skała ubóstwa rodzin w Polsce, w: W. Rakowski (red.), Rodzina polska w okresie kryzysu i ożywienia gospodarczego (1990-1995), Warszawa. Rocznik Statystyczny Województwa Białostockiego (1996), Białystok. Rodziny w Polsce. Ewolucja. Zróżnicowanie. Okres transformacji. Raport JPSS (1995), Warszawa. Tyszka Z. (red.) (1990), Analiza wybranych funkcji rodzin wielkomiejskich, Poznań. 69 Tyszka Z. (1997), Rodzina a bezrobocie w okresie transformacji systemu społeczno- -gospodarczego w Polsce, w: W. Rakowski (red.), Rodzina polska w okresie kryzysu i ożywienia gospodarczego (1990-1995), Warszawa. Wojtan D. (1997), Sytuacja wychowawcza w rodzinie z czasową nieobecnością ojca, (praca magisterska, Filia WNS KUL, Stalowa Wola). Zięba B. (1990), Wybrane aspekty funkcji socjalizacyjno-wychowawczej wielkomiejskich rodzin niepełnych, w. Z. Tyszka (red.), Analiza wybranych funkcji rodzin wielko- miejskich, Poznań. Wojciech Swiątkiewicz Rodzina jako wartość w tradycji kulturowej Górnego Śląska W terminologii socjologicznej wprowadzonej przez Ch.N. Cooleya na począt- ku naszego wieku rodzinę określa się jako grupę pierwotną. Stosunki społeczne w grupie pierwotnej nasycone są treściami emocjonalnymi i osobowymi, urzeczy- wistniają się w bezpośrednich stycznościach, a także mają charakter podmiotowy. W rodzinie kształtowane są podstawowe cechy osobowości społecznej człowieka. Szczególną rolę odgrywajątu postawy rodziców i sposób, w jaki spełniają oni swoje funkcje rodzinne. Jako grupa pierwotna jest rodzina miejscem silnej identyfikacji emocjonalnej, co sprawia, że człowiek „oczyma rodziny" patrzy na otaczający go świat społeczny, uczy się go nazywać i klasyfikować, uznawać za przyjazny lub wrogi, swój lub obcy. W jej perspektywie postrzega sens swojego życia, formu- łuje własne cele życiowe i sposoby ich osiągania. Tak właśnie kształtowana jest podstawowa rzeczywistość kultury, która na zawsze już stanie się symbolicz- nym układem odniesienia zarówno wówczas, gdy w swoim dorosłym życiu czło- wiek będzie twórczo rozwijał rodzinne doświadczenia, jak i wtedy, gdy będzie im własnym postępowaniem zaprzeczał. Zwykło się też nazywać rodzinę wspólnotą osób. Socjologowie traktują rodzinę również jako specyficzną instytucję społecz- ną, o określonej historycznie ukształtowanej i tradycją legitymizowanej strukturze ról społecznych, posiadającą swoistą organizację wewnętrzną i pełniącą ważne dla życia społecznego funkcje. Funkcje rodziny rozumiane są zwykle jako działania podejmowane przez członków rodziny (rodzinę jako całość) wynikające z za- dań i celów życia rodzinnego. Wśród różnych funkcji, jakie rodzina pełni, za naj- ważniejsze uważa się utrzymanie ciągłości biologicznej społeczeństwa, zaspoko- jenie potrzeb emocjonalnych człowieka i materialnych warunków życia, socjali- 71 zacji i przekazu kultury, stratyfikacji i integracji społecznej oraz lokalizacji prze- strzennej1. Rodzina jest najmniejszą a zarazem najważniejszą cząstką życia społecznego. W niej, jak w soczewce, kumulują się wszystkie procesy i problemy społeczne: kryzysy gospodarcze, załamania polityczne czy nieudolne programy reform społecz- nych. Makrospołeczna kultura modeluje konkretne postacie życia rodzinnego, wpły- wając na jego treść i kierunek przeobrażeń. Równocześnie jednak od rodziny, od tysięcy pojedynczych rodzin, zależy kształt społeczeństwa narodowego czy państwo- wego. Rodzina przez właściwe sobie sposoby formowania osobowości człowieka może sprzyjać celom i wartościom narodowym czy państwowym, ale może również ich znaczenie osłabiać albo wręcz eliminować z wewnątrz rodzinnych procesów socjalizacji i wychowania, stanowiąc barierę albo —jak się w polskiej literaturze socjologicznej przyjęło nazywać — twierdzę broniącą przed kulturowym wpływem niechcianych, obcych wartości, narzucanych przez instytucje państwa. Pojmowanie rodziny jako wartości ma więc dwa odniesienia. Pierwsze z nich dotyczy sfery rozwoju osobowego człowieka. Jest to odniesienie uniwersalne, tzn. obecne w różnych typach kultur w takim znaczeniu, w jakim rodzina stanowi uniwersalną i elementarną postać życia społecznego. Drugie odniesienie zwraca uwagę na społeczno-kulturowe właściwości społeczeństw i jest ściślej związane z procesami historycznymi, jakie były udziałem polskiego społeczeństwa na prze- strzeni XIX i XX w. Były one kolebką przemian społeczno-kulturowych eksponu- jących rolę rodziny jako wartości społecznej i rodzinności jako cenionego stylu życia. Polska nie miała wówczas suwerenności państwowej. W obliczu agresywnej germanizacji i rusyfikacji rodzina przejęła na siebie funkcję utrzymania tożsamości narodowej spełnianą przez międzypokoleniowe przekazywanie dziedzictwa kultury. Stała się centralną komórką życia narodowego, w jakimś sensie także politycznego, realizowała wiele zadań, które w ówczesnych wolnych społeczeństwach były przed- miotem działania instytucji państwowych. Zarysował się wówczas wyraźnie podział na „swoich" i „obcych" w kulturze. Sfera publiczna stała się obca, a sfera prywatna przejęła również funkcje pełnione niegdyś przez suwerenne polskie instytucje oświa- towe, kulturalne i polityczne. Rodzina stała się twierdzą wobec obcych w sensie kulturowym, wobec obcej kultury; broniła polskości przed „prawosławną rusyfi- ' W literaturze socjologicznej odnaleźć można wiele sposobów klasyfikowania funkcji rodziny. Na przykład: F. Adamski (1982) wprowadził rozróżnienie między funkcjami in- stytucjonalnymi dotyczącymi rodziny pojmowanej jako instytucja oraz funkcjami osobo- wymi dotyczącymi rodziny jako grupy społecznej. Natomiast Z. Tyszka (1997, rozdz. 5) wyodrębnił 11 funkcji rodziny i zgrupował je w cztery działy określane jako:(l) funkcje biopsychiczne, (2) funkcje ekonomiczne, (3) funkcje społeczno-wyznacząjące, (4) funkcje socjopsychologiczne. 72 kacją" i „protestancką germanizacją". „Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg" — śpiewały z wiarą i nadzieją na narodowe wyzwolenie pokolenia Polaków, pieśń popularną od czasów Zjazdu Grunwaldzkiego, zorganizowanego w Krakowie w 500 rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Jak piszą historycy XIX w. wzorzec rodziny jako centralnej komórki życia rodzinnego zakładał zacieśnienie się kontaktów rodzinnych — wszelkich możliwych więzów pokrewieństwa, sąsiedztwa, towarzyskich, wspólnoty przeżyć typu kombatanckiego czy absolwenckiego. Silna zwłaszcza była solidarność ludzi zaangażowanych w działania patriotyczne o charak- terze konspiracyjnym (Jabłońska-Deptuła 1981). Istniała ponadto silna więź religij- na, uzewnętrzniająca się w podtrzymywaniu obyczaju religijnego wewnątrz rodziny, a także we wspólnych praktykach publicznych. W społecznościach wiejskich „ro- dzina, sąsiedztwo, społeczność wioskowa i Kościół tworzyły dość zwarty system społeczno-wychowawczy, w ramach którego przekazywano jednostce normy i wzory zachowań, kształtowano jej zainteresowania, aspiracje, styl życia i świadomość społeczno-moralną. Instytucje świeckie były do pewnego stopnia służebne względem instytucji religijno-kościelnych" (Mariański 1990, s. 34). Dominujący w społeczeń- stwie katolicki kontekst społeczno-kulturowy wyrażał się przenikaniem wartości chrześcijańskich we wszystkie sfery życia oraz wchłanianiem instytucji cywilnych przez Kościół. Obrzędy religijne stały się ważnym elementem życia publicznego Polaków i narodowej więzi zbiorowej. Krystalizowała się symbioza wartości narodo- wych i religijnych, postrzegana z perspektywy współczesności jako rdzeń kultury narodowej. Postępował proces „nacjonalizowania religii i Kościoła rzymskokato- lickiego"2. Również na Górnym Śląsku rodzina umacniała swoją pozycję w życiu społecz- nym. Występowały tu procesy i zjawiska, które sprzyjały orientacji na rodzinę jako na trwałą wartość społeczną, zapewniającą potrzebę afiliacji społecznej i dającą poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego. W okresie XIX-wiecznych przeobra- żeń społeczno-kulturowych związanych z urbanizacją i industrializacją rodzina współtworzyła nowe formy osadnictwa przemyslowo-miejskiego przyczyniając się w znacznym stopniu do jednorodności strukturalnej miejskich społeczności lokal- nych. Powstawały one wokół budowanych kopalń i hut, a rozwijający się system budownictwa patronackiego powodował dużą koncentrację przestrzenną ludności cechującej się niską mobilnością terytorialną i zawodową. Górnośląskie środowisko robotnicze tworzyli głównie górnicy i hutnicy, w okresie ekstensywnego rozwoju gospodarczego napływający do pracy w przemyśle ze środowisk wiejskich. Jedno- rodność społeczną osad przemysłowych wyznaczała więc jednorodność zawodowa reprodukowana przez rodzinne, międzypokoleniowe zasady dziedziczenia zawodów. Ciekawe analizy tego procesu przedstawił w swojej pracy doktorskiej L. Gajos (1993). 73 i Umacniała ją endogamia środowiskowa małżeństw, która z czasem stała się nie tylko społeczno-kulturowym wzorem zachowań, ale zyskała także swoje umocowanie w systemie normatywnym. Jeszcze badania socjologiczne z początku lat sześćdzie- siątych naszego wieku (Mrozek 1965) pokazywały, że osady górnicze (współcześnie tzw. stare dzielnice mieszkaniowe wielkich miast) w dominującym zakresie na- sycone były więzami pokrewieństwa, a obecność w świadomości potocznej aksjo- normatywnych legitymizacji endogamii środowiskowej małżeństw odnotowują rów- nież nowsze badania socjologiczne (Świątkiewicz 1986; Głos 1993). Przestrzeń społeczna wypełniona więzami pokrewieństwa nakładała się w tradycyjnej społecz- ności lokalnej na wspólnotę środowiska zamieszkania i miejsca pracy — co wa- runkowane było formami budownictwa patronackiego i regułami polityki socjalnej podporządkowanej zasadzie dyspozycyjności i stabilizacji środowisk robotniczych. Wspólnota tych trzech środowisk stanowiła indywidualny układ odniesienia, wy- znaczający perspektywy poznawcze i emocjonalne jej mieszkańców. Tworzyła pod- stawy definicji życiowych celów i aspiracji oraz ramy, które wyznaczały specyfikę stylów życia zarówno w wymiarze indywidualnej biografii, jak i całej społeczności. Wzajemnie przenikające się systemy normatywne odnoszące się do wartości związa- nych z rodziną, pracą, miejscem zamieszkania oraz właściwe tym środowiskom mechanizmy kontroli społecznej uzupełniał także wpływ prorodzinnie zorientowa- nej religii katolickiej. Była ona głównym źródłem treści legitymizujących ład spo- łeczny, a sfera sacrum przenikała wszystkie dziedziny życia. Stanowiła też jeden z najważniejszych czynników krystalizowania się świadomości społecznej. Kreo- wała bowiem wspólnotę przekonań i ułatwiała jej subiektywne i świadome do- świadczenie. Kościół przez swoją doktrynę ładu społecznego umacniał koncent- ryczne uporządkowanie struktur społecznych i rolę rodziny jako podstawowej grupy społecznej. Religia tworzyła ramy, czyli standardowy sposób rozumienia czyn- ności i działań społecznych, zapewniając ład interakcyjny w obrębie społeczności, oraz gwarantowała tożsamość podmiotów interakcji w obrębie spójnego, wszech- ogarniającego uniwersum symbolicznego. Osadzenie religii w strukturach społecz- nych i w najgłębszych warstwach osobowości społecznej wytworzyło swoisty ro- dzaj świadomości kościelnej, cechującej się m.in. zaakcentowaniem społeczno- -integracyjnych funkcji religii i religijnych funkcji rodziny (Świątkiewicz 1997, rozdz. II). Znaczenie religijności i Kościoła wyrastało także z ogólnej sytuacji politycznej na obszarze Górnego Śląska. Zwłaszcza ogłoszony przez władze pruskie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku tzw. kulturkampf, skierowany zarówno przeciw Kościołowi katolickiemu, jak i odradzającemu się w drugiej połowie XIX w. pol- skiemu ruchowi narodowemu, był czynnikiem, który — wbrew założonym in- tencjom — silniej jeszcze połączył warstwy wiejskie i robotnicze z religijnością, 74 a Kościół katolicki uczynił instytucjonalnym gwarantem zachowania i rozwoju polskości. Kościół dzięki działalności wybitnych przedstawicieli duchowieństwa górnośląskiego stał się symbolem artykulacji polskich interesów narodowych, bro- niąc równocześnie zagrożonych przez ówczesną politykę liberalną wartości religij- nych i rodzinnych. Walka o rodzinę i sakralny charakter małżeństwa3 była „walką 0 rząd dusz"; o kształt społeczeństwa i ustrój państwa. Była także walką o za- chowanie narodowej tożsamości ludności polskiej na Górnym Śląsku. „Działacze społeczni, zarówno duchowni, jak i świeccy, wśród których byli redaktorzy, nauczy- ciele, lekarze, tzw. samorodni pisarze, publicyści i inni światli ludzie o znaczącym autorytecie religijno-społecznym, stanęli do zmagań o utrzymanie oraz wzmocnienie dotychczasowego kształtu i funkcji katolickich rodzin górnośląskich" (Wycisło 1994, s. 9). Warto, w tym kontekście, wskazać na inicjatywy wyrażające się po- wstaniem czasopiśmiennictwa rodzinnego. W roku 1848 zaczął ukazywać się w Piekarach — redagowany przez znanego na Górnym Śląsku księdza, działacza społecznego Alojzego Ficka — „Tygodnik Katolicki. Pismo Towarzystwa Mariań- skiego", który apelował do rodziców, aby „dążyć wszelkimi siłami do zachowania moralności, obyczajów nienagannych, do pilnego zachowania Przykazań Boskich 1 kościelnych" („Tygodnik Katolicki..." 1848). Dwadzieścia lat później, także w Piekarach powołano „Zwiastun Górnośląski", który na swych łamach również bronił religijnego charakteru małżeństwa i rodziny; a w roku 1876 Karol Miarka zaczął wydawać specjalne czasopismo rodzinne noszące tytuł „Monika. Tygodnik dla Rodziców o Chrześcijańskim Wychowaniu Dziatek". Rodzinę uważało się za najważniejszą instytucję wychowawczą, a matkę za najważniejszy czynnik wycho- wawczy, który musi uwzględnić zarówno wartości narodowe, jak i religijne. „Czym jest mężczyzna w życiu publicznym, tym jest niewiasta w życiu religijnym" — czytamy w jednym z artykułów zamieszczonych w „Monice". Rodzice powinni dziecku w domu mówić po polsku, a dzieci powinny czytać i pisać w swoim języku rodzinnym. „Rodzice mają dbać o to, by ich dzieci kochały swój język, posługiwały się nim i nie kaleczyły go obcymi zwrotami. Chociaż syn będzie księdzem, lekarzem, nauczycielem albo sędzią, to żądaj od niego miłości do języka ojczystego [...], tylko w języku ojczystym można przekazywać wiarę i tę wiarę zachować" (Sładek 1982, s. 73). Pismo zachęcało do pielęgnowania kultury narodowej, zachowywania tradycji przodków, przestrzegania staropolskich obyczajów, noszenia polskich strojów i śpie- wania polskich pieśni. 3 Przedmiotem ostrych kontrowersji między władzami państwowymi a kościelnymi był m.in. problem tzw. małżeństw mieszanych zawieranych bez dyspensy kościelnej. Zwłaszcza deklaracja Fryderyka Wilhelma II z. 1803 r., która nakazywała, aby dzieci w małżeństwach mieszanych wychowywano bezwzględnie w religii ojca, wzbudziła w środowisku katolickim duże sprzeciwy (zob. Myszor 1991). 75 Rodzina i zagadnienia wychowania w rodzinie były przedmiotem zaintereso- wania także wielu innych czasopism i wydawnictw adresowanych do ludu, które w sposób prosty, często w formie reguł postępowania, przysłów, opowiadań ukazy- wały pożądany kształt życia rodzinnego4. Trudno przecenić wpływ ich oddziaływań na postawy życiowe, aspiracje i style życia śląskich rodzin. Tym bardziej, że były one jedną z wielu inicjatyw polsko-katolickich nakierowanych na umocnienie ro- dziny i tym samym zachowanie oraz rozwój polskiej kultury narodowej. W treściach modelowych — upowszechnianych na łamach „Moniki" — rodzinę ujmowano jako hierarchicznie uporządkowaną grupę społeczną, w której pierwszorzędną rolę od- grywa ojciec, troszczący się o utrzymanie materialne swej wielodzietnej rodziny i jej pozycję społeczną. „Ojciec jest głową, a matka duszą rodziny" (Sładek 1982, s. 75). Matka pełniła funkcje wychowawcze, przekazywała treści religijne i kultu- rowe zwyczaje, wpajała dzieciom oczekiwane postawy życiowej rzetelności, uczci- wości, oszczędności, racjonalności i stosownie do płci dzieci przygotowywała je do dorosłego życia. Dotyczyło to zwłaszcza wychowania córek, które później w swoim dorosłym życiu czerpały z bogactwa matczynych i rodzinnych doświadczeń, naśla- dując je i wpisując założone przez siebie rodziny w rytm międzypokoleniowego przekazu kultury decydujący o zachowaniu dziedzictwa przodków i kulturowej tożsamości regionu oraz narodu. Przedstawione w bardzo dużym skrócie historyczne uwarunkowania roli i pozycji rodziny jako wartości społecznej spowodowały, że więzi rodzinne, podtrzymywane w obrębie rodziny wielopokoleniowej i tzw. rodziny poszerzonej, obejmującej tak- że pokrewieństwo w linii bocznej, stały się podstawowym kryterium stosunków społecznych wyznaczających zasady kierujące różnymi aspektami życia społecz- nego. Ich wyrazem była rodzinność jako specyficzny dla kultury Górnego Śląska styl życia, którego obecność wykazują również współczesne badania socjologiczne (Świątkiewicz 1992b). Rodzina oprócz więzi regionalnej, była postrzegana w świadomości społecznej ludności rodzimej jako najbardziej wyraźne, a za- razem najtrwalsze i odporne na meandry dziejów politycznej przynależności Górnego Śląska, kryterium delimitacji społeczności swoich i kulturowo obcych. Jest więc rodzina na Górnym Śląsku czymś więcej niż tylko podstawową grupą socjalizacji i wychowania. Stanowi także ważny symbol identyfikacji społecz- ności regionalnej i jej ośrodek skupienia. Umocnieniu roli rodziny w życiu społecznym i w systemach wartości sprzyjała — chociaż może się to wydawać paradoksalne — sytuacja społeczno-polityczna, jaka wytworzyła się w Polsce po II wojnie światowej. W warunkach politycznego 4 J. Wycisło przytacza przykłady takich zasad postępowania publikowanych na łamach „Moniki". Zob. też. I. Bukowska-Floreńska (1994). 76 i ideologicznego reżymu, który na Górnym Śląsku nakładał się jeszcze na podziały narodowościowe i pamięć bolesnych wydarzeń po zakończeniu II wojny, w świado- mości zbiorowej zaczęła odradzać się symbolika „rodziny twierdzy". Szczególną rolę w podtrzymywaniu obronnych funkcji rodziny przejął na siebie Kościół kato- licki, upowszechniający tradycję kulturową łączącą w symbiotyczną całość wątki religijne i patriotyczne. Taką właśnie „kulturę religijną" i „religijność patriotyczną" miała zachowywać i przekazywać rodzina, będąc jednocześnie twierdzą broniącą przed obcymi wpływami kulturowymi, rozumianymi tym razem jako napór komu- nizmu, ateizacji i laicyzacji. Wzmocnieniu funkcji obronnych rodziny sprzyjały także patologiczne procesy społeczne zachodzące w skali makrospołecznej. Do- prowadziły one do ukonstytuowania się typu rzeczywistości społecznej, którą socjo- logowie w latach siedemdziesiątych zaczęli nazywać „rzeczywistością pozorną", wypełnioną„pozornymi działaniami" (Lutyński 1977) prowadzącymi do upowszech- nienia się zjawiska nazywanego „schizofreniąspołeczną". W takiej sytuacji rodzina i grupy przyjacielskie stawały się środowiskami rzeczywistego, a nie pozornego życia, miejscami przetrwania pamięci społecznej i tym samym zachowania dzie- dzictwa kulturowego (Nowak 1989). W pewnym sensie wiązało się to jednak rów- nież ze zmniejszeniem się zainteresowania sprawami ogólnospołecznymi, a tym bardziej z chęcią czynnego wywierania wpływu na ich przebieg. Postawom takim sprzyjała centralizacja decyzji dotyczących procesów społecznych i przejawów życia społecznego, których skutkiem była atrofia stowarzyszeń obywatelskich gotowych podmiotowo uczestniczyć w życiu społeczności lokalnych. Osłabieniu uległo też poczucie indywidualnej odpowiedzialności za sprawy zbiorowe: ojczyzny, narodu, państwa. Wpisany w świadomość zbiorową podział na „my" i „oni", utożsamiany z podziałami politycznymi rozdzielającymi rządzących od rządzonych, nie tylko stwarzał sytuacje umożliwiające zaspokojenie potrzeby afiliacji społecznej przez przynależność do grupy „swoich", ale dostarczał także argumentów tłumaczących społeczne zło i jego autorów. W ten sposób zostały stworzone warunki psychicznej rekompensaty, umożliwiające odbudowanie komfortu psychicznego i zwolnienie z poczucia winy oraz odpowiedzialności za zło. W tym znaczeniu „oni" to nie tyl- ko „obcy" w sensie kulturowym, ale również winni destrukcji ładu społecznego. W dążeniu do przejrzystych wizji struktur społecznych, podziałów stref dobra i zła trudno było akceptować pogląd, że podział na „my" i „oni" mógłby niejako prze- biegać w poprzek ludzkiej osobowości i poprzez rodzinę, zakłócając tym samym pożądaną czytelność obrazów społecznego świata. Jeśli podkreślamy, że rodzina jest wciąż uznawana za najważniejszą wartość w życiu społecznym — na co nieustannie wskazują różne sondaże socjologiczne — w której perspektywie postrzegane są indywidualne aspiracje i cele życiowe, to trzeba równocześnie stwierdzić, że rekonstrukcja znaczenia aksjologicznego przy- pisywanego rodzinie jako wartości wskazuje na jej różnorodne odniesienia instru- mentalne ujmowane przez pryzmat funkcji materialno-ekonomicznych. Może to wynikać z długotrwałości i głębi kryzysu gospodarczego w znacznym stopniu za- grażającego materialnym podstawom życia wielu rodzin. Rodzina staje się dziś często raczej mieszkaniem wypełnionym, a niekiedy w dosłownym znaczeniu prze- pełnionym lokatorami przytłoczonymi trudnościami codzienności i zabiegającymi 0 utrzymanie materialnego poziomu życia, niż domem — wspólnotą osób budowaną na więziach emocjonalnych, na jedności uznawanych wartości służących integral- nemu rozwojowi człowieka. Z badań przeprowadzonych pod koniec lat osiem- dziesiątych wśród rodzin wielkomiejskich na Górnym Śląsku (Kubik 1992) wynika, że prawie 2/3 respondentów nie przywiązywało wagi do bliskich emocjonalnych kontaktów w obrębie rodziny, a 80% nie traktowało rodziny jako obszaru relaksu 1 wypoczynku. W rodzinie zorientowanej na przetrwanie ponad połowa rodziców wykazywała małe zainteresowanie prokreacją i wychowaniem dzieci. Nie trzeba uzasadniać, że zubożenie interakcji — między rodzicami i dziećmi — o treści eks- presyjno-emocjonalne prowadzi do zaburzeń socjalizacyjnych, a w efekcie także do wzrostu zachowań dewiacyjnych i patologicznych. Nasuwa się wniosek, że wyraźnie uwidaczniająca się orientacja na rodzinę jako ważny element stylu życia niesie z sobą również pewne zagrożenia dla życia jednostkowego i zbiorowego. Dodajmy też, co potwierdzają nasze badania, że różne jest znaczenie aksjologiczne rodziny w różnych grupach społecznych. Najogólniej można uznać, że wraz ze wzrostem wykształcenia członków rodziny wzrasta odsetek osób łączących wartości życia rodzinnego ze spełnianiem funkcji emocjonalno-ekspresyjnych, a maleje liczba wskazań na treści związane z dominującym znaczeniem funkcji materialno-eko- nomicznych. Badania prowadzone blisko 10 lat później — w sytuacji zaawanso- wanych procesów transformacji gospodarczej — wskazywały jednak, że mimo utrzymujących się różnic między grupami społeczno-zawodowymi wszystkie grupy za najważniejszy cel życia rodzinnego uznały „zapewnienie bytu finansowego ro- dzinie" (Bartoszek, Gruszczyński 1996)5. We wszystkich grupach społeczno-zawo- dowych l. i ten był najsilniej eksponowany. Bardziej szczegółowy rozkład odpo- wiedzi ilustruje tabela 1. Najmniej eksponowanym celem życia rodzinnego okazała się funkcja rekreacji i wypoczynku. Biorąc pod uwagę uwzględnione w badaniach kategorie społeczno- -zawodowe reprezentowane przez respondentów można wskazać, że „zapewnienie 5 Badania przeprowadzono na próbie reprezentacyjnej ludności województwa kato- wickiego liczącej 1100 osób. Dziękuję Autorom badań za włączenie sugerowanych przeze mnie pytań dotyczących rodziny do zrealizowanego projektu badawczego. 78 ? c Tabela 1 Najważniejsze cele życia rodzinnego (w procentach) Cele życia rodzinnego Odpowiedzi zapewnienie bytu finansowego 71 zapewnienie poczucia bezpieczeństwa 51 odpowiednie wykształcenie dzieci 47 zapewnienie atmosfery miłości i przyjaźni 45,5 opieka nad dziećmi, chorymi i starszymi 39 rodzenie i wychowanie dzieci 25 zapewnienie wypoczynku i relaksu 16 Na podstawie tabeli 11 w: Bartoszek, Gruszczyński 1996, s. 47. bytu finansowego rodzinie" jest najsilniej deklarowane przez bezrobotnych (87%), a najsłabiej przez pracowników umysłowych (61 %). „Zapewnienie poczucia bezpie- czeństwa" jest najczęściej oczekiwane przez prywatnych właścicieli (56%), a naj- mniej eksponowane przez „bezrobotnych" (43,5%). Troskę o „odpowiednie wy- kształcenie dzieci" najwyraźniej eksponują pracownicy umysłowi i wyższa kadra kierownicza (55%), ale także bezrobotni (54%), a najmniej są tym zainteresowani prywatni właściciele i gospodynie domowe (42%). „Zapewnienie atmosfery miłości i przyjaźni" podkreślają przede wszystkim prywatni właściciele (59%), a w naj- mniejszym stopniu robotnicy (38%). „Opiekę nad dziećmi, chorymi i starszymi" za najważniejszy cel uznało 56% gospodyń domowych i 28% wyższej kadry kierow- niczej. „Rodzenie i wychowanie dzieci" natomiast najwyraźniej traktowane było jako cel rodziny w grupie wyższej kadry kierowniczej (31%), a w najmniejszym stopniu wśród bezrobotnych (13%) Najrzadziej deklarowany cel życia rodzinnego, za jaki uznano „zapewnienie wypoczynku i relaksu" wskazywany był przez 21% robotników i 8,5% gospodyń domowych. Cele ten osiągał najniższe wskazania we wszystkich uwzględnianych grupach społeczno-zawodowych. Autorzy omawianych badań uwzględniali także jako zmienną modelującą od- powiedzi identyfikację respondentów z grupami etnicznymi uznając, że ma ona „bardziej różnicujący wpływ na wartości życia rodzinnego od kategorii społeczno- -zawodowych" (Bartoszek, Gruszczyński 1996, s. 48). Górny Śląsk jest niewątpliwie nie tylko w sensie historycznym obszarem wzajemnego przenikania różnych modeli kultury. Również współcześnie, wskutek bezpośrednich kontaktów, przede wszyst- kim o charakterze rodzinnym, następuje wymiana doświadczeń i wzorów zachowań, zwłaszcza w obszarze kultury polskiej i niemieckiej. W województwie katowickim blisko 26% objętych badaniami statystycznie reprezentacyjnymi ma kogoś z naj- bliższej rodziny w Niemczech, ponad 27% ma tam dalszych krewnych, blisko 23% 79 — ma „znajomych, z którymi utrzymuje kontakty", a ponad 15% — „znajomych, z którymi nie utrzymuje kontaktów". Tylko 31,7% badanych twierdziło, że nie ma w Niemczech ani znajomych, ani krewnych. Wzory kultury niemieckiej wydają się być, przynajmniej dla pewnych obszarów życia rodzinnego, źródłem zasad postępo- wania, zwłaszcza w sferze konsumpcji materialnej. Przenikanie wartości i wzorów zachowań wykracza poza sferę konsumpcji materialnej i aczkolwiek procesy te są bardziej złożone i towarzyszy im większa „odporność na zmiany", niewątpliwie mają również swój udział w kształtowaniu wzorca kultury społeczności regionalnej. Autorzy cytowanego raportu stwierdzają między innymi: „[...] Ślązacy zachowujący dystans wobec opcji narodowej (polskiej lub niemieckiej) są najliczniejszą zbioro- wością w gronie ludności rodzimej. Deklarowane przez nich cele afirmują w więk- szym stopniu odpowiednie wykształcenie dzieci i opiekę nad dziećmi, osobami starszymi i chorymi. W mniejszym stopniu niż inni są skupieni na trosce o byt finan- sowy, ale i dla nich jest to cel podstawowy. Ślązacy podkreślający swoją polską przynależność narodowąnieco bardziej od zbiorowości napływowych Polaków cenią znaczenie w życiu rodzinnym miłości i przyjaźni. [...] Wśród Ślązaków deklaru- jących swoją niemieckość, podobnie, jak wśród osób będących Niemcami (w dużej mierze mieszkańców wsi i małych miasteczek) dużą wartość ma «rodzenie i wycho- wanie dzieci»" (tamże). W ciekawy sposób zagadnienie rodziny jako wartości kulturowej w kontekście problemów narodowościowych przedstawiły E. Budzyńska i U. Swadźba (1997). Autorki prowadziły swoje badania wśród młodzieży jednego z miast pogranicza kulturowego polsko-niemieckiego o silnie zaznaczających się tradycjach śląskich, stawiając pytanie o obraz „rodziny niemieckiej" i porównując go z cechami „rodziny polskiej". Wyodrębniono trzy typy wartościowania. Obraz pozytywny rodziny nie- mieckiej identyfikowany był przede wszystkim przez wysoki materialny standard życia i wynikające stąd możliwości wygodnego mieszkania, interesującego spędza- nia czasu wolnego i ogólnego zadowolenia ze stylu życia. Drugi typ wartościowa- nia nazwany „obojętnym obrazem rodziny niemieckiej" podkreślał, „że rodzina nie- miecka jest taka jak wszystkie inne, nie różni się niczym specjalnym od polskiej rodziny" (tamże, s. 267). Najczęściej jednak przedstawiany był obraz rodziny nie- mieckiej, który wśród cech dla niej charakterystycznych umieszczał: chłód uczucio- wy, pogoń za pieniądzem destabilizującą życie rodziny, brak czasu dla dzieci, zerwa- nie więzi między młodym i starszym pokoleniem. W tym kontekście dostrzegano wartości rodziny polskiej, a szczególnie tradycyjnej rodziny śląskiej cechującej się silnymi więzami międzypokoleniowymi, uznaniem dla autorytetów starszych, po- szanowaniem tradycji i powiązanej z nią religijności. Rodzina górnośląska — ujmo- wana tutaj jako typ kulturowy — przejawia silną integrację wewnętrzną, a za- 80 chowując wiele tradycyjnych wartości i cech, oddziaływuje również na rodziny napływowe, sama także będąc pod ich wpływem6. Wysoka jest ocena rodziny i życia rodzinnego, skoro blisko 80% badanych mieszkańców województwa katowickiego deklaruje zadowolenie ze swego życia rodzinnego. Interesującego uzupełnienia tego wniosku dostarczają wyniki badań przeprowadzonych wśród kobiet mieszkających w województwie katowickim, w których postawiono pytanie o ocenę zadowolenia z małżeństwa. Częściej zado- wolone są ze swego małżeństwa kobiety młode z wykształceniem wyższym i śred- nim, mające mężów o podobnym poziomie wykształcenia. Tylko 4,6% badanych kobiet nie jest zadowolonych „z miłości i wierności męża/partnera". Podobnie niski (5,3%) odsetek kobiet wyraża niezadowolenie ze „współżycia seksualnego z mę- żem/partnerem". Niecałe 7,5% kobiet wyraża niezadowolenie z „pomocy męża/part- nera w trudnych sytuacjach życiowych". Najwięcej (15,2%) badanych jest nieza- dowolonych z „sytuacji finansowej rodziny". Blisko 15% wyraża niezadowolenie z powodu zbyt małej „pomocy męża/partnera w codziennych obowiązkach domo- wych", a 10,6% z powodu rozbieżności poglądów z mężem/partnerem. Najwięcej (89,2%) kobiet jest zadowolonych z miłości i wierności męża/partnera, ze współ- życia seksualnego (84,9%) i z pomocy jakiej doświadcza ze strony męża/partnera (80,4%) (Bartoszek, Gruszczyński 1997, s. 54). W badaniach socjologicznych prowadzonych w środowiskach górniczych za- równo na Górnym Śląsku, jak i w Zagłębiu Dąbrowskim blisko 90% deklarowało pogląd, że „własna rodzina stanowi [...] najważniejszą sferę ich życia, bez względu na to, z jakiej grupy regionalnej się wywodzą. W dalszej kolejności ważne są dla nich praca zawodowa (na drugim miejscu), czas wolny i wypoczynek (na trzecim miejscu) oraz dalsi krewni (na czwartym miejscu)" (Faliszek, Wódz 1997, s. 93). Wszystko, co najważniejsze dla badanych, ulokowane jest w ich najbliższym otocze- niu, zwłaszcza w tym obszarze, który nasycony jest poczuciem więzi i bliskich emocjonalnych styczności o charakterze podmiotowym. Interesujące są również wyniki badań wskazujące na utrzymywanie się wzorów wspólnych praktyk życia rodzinnego będących wyrazem preferowania rodzinności jako stylu życia. Zdaniem autorów badań rodzinny styl życia najbardziej cechuje 6 Wątek ten w ciekawy sposób przedstawia T. Smolińska 1992. Autorka pisze np: „W trakcie badań terenowych na Górnym Śląsku w zwyczajowości biesiadnej zaobser- wowano dwie wzajemnie uzupełniające się tendencje. Ślązacy od ludności napływowej z kresów wschodnich uczą się gościnności, szczególnie tej funkcjonującej w dni powszed- nie, nie tylko z okazji święta. Natomiast zarówno kresowiacy, jak i ludność przybyła z centralnej i południowej Polski na ziemie zachodnie, podpatrują u «miejscowych» wystrój stołu i podawane nań potrawy, przenosząc później wiele z nich na własne stoły" (s. 67-68). 81 rodziny z wykształceniem zawodowym i średnim, robotników i prywatnych właści- cieli, mieszkańców wsi i małych miasteczek, środowiska śląskie. Tabela 2 Formy aktywności rodzinnej Formy aktywności Najczęściej uczestniczą rodzice razem z dziećmi jedno z rodziców i dzieci sami rodzice same dzieci sam bez rodziny w ogóle nie uczest- niczy codzienne posiłki 44 24 20,5 1,5 8,5 1,5 uroczystości rodzinne 63,5 11 15 0,5 7 3,5 wizyty u krewnych 53 12 21 1 8 5 praktyki religijne 34 18 21,5 5 8 13,5 oglądanie telewizji 43 11 27 7,5 9,5 2 spacery 29 19 22,5 7 8 14,5 wyjazdy na wakacje 33 9 16,5 12,5 6 23 Na podstawie tabeli 13 „Uczestnictwo członków rodziny w różnych formach jej aktywności" w: A. Bartoszek, L.A. Gruszczyński 1996, s. 50. Dane zamieszczone w tabeli 2 jednoznacznie wskazują na wyraźną orientację prorodzinnąwyrażającąsię w preferowaniu wzorów zachowań, które można określić jako rodzinny styl życia. Wniosek taki będzie w pełni uzasadniony, jeśli połączy się dwie pierwsze z wyróżnionych sytuacji społecznych, w których uczestniczą rodzice wraz z dziećmi. W największym stopniu rodzinność jako aspekt stylu życia ujawnia się, co jest oczywiste, w czasie uroczystości rodzinnych. Sąone okazjądo umacnia- nia więzi rodzinnych w kręgu tzw. rodziny poszerzonej, czyli obejmującej dalsze pokrewieństwo w linii kuzynów, wujów oraz stryjów. Pewną cechą specyficzną takich spotkań jest właśnie ich skład społeczny nie wykraczający w zasadzie poza krąg rodziny poszerzonej. Kolejne rocznice urodzin poszczególnych członków rodziny, które na Górnym Śląsku są powszechnie celebrowanym dorocznym świę- tem rodziny, są dobrym przykładem widocznej homogeniczności środowiska spo- łecznego jako cechy kontaktów społecznych i kryterium nawiązywania styczności społecznych także o charakterze towarzyskim. Na tę własność kultury rodzinnej zwracają w swoich badaniach uwagę W. Mrozek 1992 i W. Kubik (1992) pod- kreślając równocześnie, że są to także cechy podlegające przeobrażeniom zmierza- jącym w kierunku większej otwartości środowiskowej rodziny śląskiej. Najlepszym przykładem takiej otwartości, ujmowanej jako przykład wzoru kulturowego, są tzw. „małżeństwa mieszane" zawierane między reprezentantami środowiska górnoślą- skiego oraz napływowego. Charakterystyczne dla okresów wcześniejszych związki małżeńskie, między mężczyzną „nie-Ślązakiem" a kobietą Ślązaczką przybierają obecnie także postać odmiennych relacji, co niewątpliwie ma wpływ na przemiany społeczno-kulturowe zachodzące w regionie W tradycyjnych środowiskach śląskich utrzymuje się jednak nadal przekonanie o endogamii środowiskowej jako prefe- rowanym kryterium zawierania małżeństw. Rodziny o „mieszanym pochodzeniu regionalnym są ważnym czynnikiem niwelowania podziałów między «swoimi» a «obcymi» w globalnej zbiorowości regionalnej" (Mrozek 1992, s. 51). Jak wyka- zująróżne badania socjologiczne i etnologiczne, w rodzinach mieszanych, w których matka reprezentuje górnośląskie środowisko kulturowe, najsilniej jest zachowywana tradycja regionalna, także w sensie miejsca i znaczenia rodziny w systemie wartości kulturowych Górnego Śląska (zob. Mrozek 1992; Smolińska 1992; Bukowska- -Floreńska 1994; Wycisło 1994). Również w innych wymienionych w tabeli sytuacjach życia rodzinnego często biorą udział rodzice razem z dziećmi. Zwraca uwagę ważny w rytmie dnia codzien- nego rodziny posiłek, który w 68% badanych rodzin spożywany jest wspólnie przez rodziców i dzieci, a przynajmniej przez jedno z rodziców i dzieci. Stwarza to po- tencjalnie korzystne warunki dla rozwoju komunikacji interpersonalnej i więzi emocjonalnych w rodzinie. Tylko w odniesieniu do wymienionych w pytaniu kwestionariuszowym „spacerów" oraz „wyjazdów wakacyjnych" odsetki odpowiedzi nie przekraczają połowy badanych. A. Bartoszek i L.A. Gruszczyński (1996, s. 51) uważają, iż sytuacja taka jest spowodowana brakiem w naszej tradycji praktyki powszechnego, aktywnego relaksu oraz zubożeniem rodzin, które w mniejszym stopniu stać na zorganizowanie wspólnych wyjazdów wakacyjnych. W formie komentarza do prezentowanych badań można przywołać wyniki prowadzonych kilka lat wcześniej badań — w których po raz pierwszy zastosowano omawianą wersję pytania kwestionariuszowego — wskazujące, że ponad 80% badanych wówczas rodzin wyjeżdżało podczas wakacji poza stałe miejsce zamieszkania, a większość z nich wyjeżdżała wspólnie z dziećmi (Świątkiewicz 1992a, s. 73-74). O miejscu rodziny jako wartości w systemie kultury świadczy także jej stabil- ność. Współcześnie funkcja zaspokojenia potrzeb emocjonalnych uznawana jest za najważniejszą podstawę trwałości życia rodzinnego, także w rym sensie, że subiek- tywnie i jednostronnie odczuwany brak zaspokojenia przez rodzinę tych potrzeb uznawany jest za uzasadniony powód rozpadu małżeństwa. W sensie negatywnym o rzeczywistym znaczeniu tej funkcji świadczą rozwody. Warto podkreślić, że roz- wody to nie tylko zachowania społeczne mierzone wskaźnikami statystycznymi, ale również normy mora/ne wpisujące możliwość rozwodu w system aksjologiczny danego kręgu kulturowego. Utrzymywaniu się poglądów broniących trwałości mał- S3 i 1 żeństwa towarzyszy raczej (w sensie statystycznym) dojrzałość wiekowa, niższy poziom wykształcenia, większa liczba posiadanych dzieci, głębsze zaangażowanie religijne. Natężenie rozwodów wiąże się również z procesami urbanizacji —jest ono wyższe w miastach niż na wsi, w rejonach zurbanizowanych i uprzemysłowionych niż w rejonach wiejskich. Górny Śląsk, którego obszar w dużym stopniu jest terenem silnej industrializacji i urbanizacji, cechuje się relatywnie niższymi wskaźnikami dezintegracji życia rodzinnego. Nie znaczy to, że w jednostkach administracji pań- stwowej, jakimi są województwa obejmujące obszar Górnego Śląska, nie występują zjawiska dezorganizacji rodziny, a wskaźniki rozwodów nie wzrastają. Dobrym przykładem jest tu województwo katowickie, w którym wskaźnik rozwodów osiąg- nął w 1996 r. —wielkość 195 na 1000 zawartych małżeństw i w porównaniu z ro- kiem 1991 wzrósł o 12,7%. Mimo to, województwo katowickie znajduje się poza pierwszą dziesiątką województw o najwyższych wskaźnikach rozwodów. Prowa- dzone badania monograficzne uwarunkowań rozwodów w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców także wskazywały na miasta górnośląskie jako społeczności znajdujące się na niższych pozycjach skali rozwodów7. Można więc uznać, że od- działują tu wciąż silne uwarunkowania kulturowe sprzyjające trwałości rodziny, znajdujące swoje oparcie w regionalnej tradycji. Trzeba jednak nadmienić, że po- dobnie jak i w całej Polsce, a jest to proces wyraźnie obecny także w innych krajach europejskich, również na Górnym Śląsku zmniejszają się wskaźniki nowo zawie- ranych małżeństw oraz wzrastają odsetki urodzeń pozamałżeńskich. Dla przykładu, w województwie katowickim spadek liczby zawartych małżeństw w okresie od 1991 do 1996 r. wynosił 6,4%. Zmniejszyła się liczba małżeństw z dziećmi. W okresie tzw. międzyspisowym8 liczba małżeństw z dziećmi w województwie katowickim zmalała o 5,6%. Fakt ten, zgodny z tendencją krajową, był zjawiskiem dotychczas nie obserwowanym, a w poprzednich okresach międzyspisowych liczba małżeństw z dziećmi rosła. Obniżanie się liczby małżeństw z dziećmi silniej ujawniło się w miastach (spadek o 6,9%) niż na wsi (spadek o 3%). Na skutek wzrostu rozwodów oraz nadumieralności mężczyzn w młodszych grupach wiekowych liczba małżeństw „rozwiązanych" jest wyższa od liczby małżeństw nowo zawieranych. Odsetek uro- dzeń pozamałżeńskich w skali kraju zbliża się do 10%, co w liczbach bezwględnych wynosi ponad 43 tysiące. Zwiększa się też liczba rodzin niepełnych. W skali kraju 7 E. Leś (1985): na 36 analizowanych miast najwyższy wskaźnik rozwodów na 10 rys. mieszkańców miała Waszawa (33,8), a najniższy Ruda Śląska (8,3). Z miast województwa katowickiego najwyższy wskaźnik miał Chorzów (22,2). 8 Okres międzyspisowy obejmuje lata 1988-1995. W 1995 r. przeprowadzony został spis ludności i mieszkań metodą reprezentacyjną. Nazywa się go popularnie minispisem po- wszechnym. 84 odsetek rodzin niepełnych wynosił w 1995 r. 14,6%, a w województwie katowickim — 16,8%. Za przytoczonymi liczbami kryją się przeobrażenia w kulturze i mentalności społecznej. Jeśli w Polsce mówi się o kryzysie demograficznym, to trzeba równo- cześnie dodać, że jest to także objaw kryzysu wartości, kryzysu człowieka jako war- tości. Najbardziej radykalnym przejawem kryzysu rodzinyjest podważenie jej sensu jako trwałej i podstawowej wspólnoty życia ludzkiego. Wpisanie jej w labilne struk- tury rozwichrzonego świata wartości. Kryzys rodziny to nie to samo co zjawiska kryzysowe w rodzinie; te zawsze towarzyszyły człowiekowi. I chociaż budziły społeczny niepokój, to jednak sposoby ich redukcji nie kwestionowały sensu trwania przy rodzinie. Uwidaczniające się w kulturze współczesnej rozproszenie i rozdarcie, będące konsekwencją zaniku wspólnoty wartości i norm, oraz kurczenia się zasobów powszechnie zrozumiałych treści symbolicznych podważają mechanizmy procesów tożsamości kulturowej i sprzyjają rozwichrzeniu świata wartości. Aksjologiczna wichrowatość oznacza oddzielenie wolności od prawdy, załamanie się tradycji le- gitymizowanych hierarchii wartości, destabilizację kryteriów ocen, ich subiekty- wizację i relatywizm etyczny usprawiedliwiający sytuacyjny konformizm, konflikty między rodzajami wartości, sekularyzm w życiu społecznym i laicyzację mental- ności. Oznacza wreszcie nową postać niewolniczej niewinności będącej skutkiem odrzucenia wartości absolutnych (etyki globalnej, Boga) i uzależnienia od etycznego relatywizmu traktowanego jako prymarna zasada kultury usprawiedliwiana przez wolność pojmowaną jako wyzwolenie z nakazów. „Heretycki imperatyw subiekty- wizacji" w płaszczyźnie normatywnej wzmacnia reguła alternacji jako kategoria wzoru kultury ukazująca sposoby i warunki przechodzenia między różnymi, często sprzecznymi systemami aksjologicznymi i rozmaitymi typami osobowości (Berger 1988, s. 61). W sytuacji aksjologicznego rozwichrzenia rodzina zaczyna tracić swoje uprzywilejowane miejsce w strukturach społecznego świata. Sens jej istnienia jako podstawowej instytucji społeczeństwa, międzypokoleniowego przekazu kultury i dojrzewania osobowości zostaje podany w wątpliwość. Upowszechniane jest prze- konanie, że rodzina staje się w nowoczesnym społeczeństwie zbędna. W mentalność zbiorową, także naszego społeczeństwa wciąż jeszcze tradycyjnie rodzinnego, wkra- da się przesłanie kultury śmierci: upowszechniany jest model gwałtu i przemocy, odartego z miłości seksu i obłudnie nieskrępowanej wolności pogardzającej moral- nością. Przesłanie takie jest obecne w niektórych czasopismach adresowanych do młodzieży, ruchach kultowych, masowych widowiskach muzycznych. Rodzina w swej kondycji socjalnej, kulturalnej i moralnej odzwierciedla wichro- watość kultury makrospołeczeństwa. W międzypokoleniowym przekazie wartości tę wichrowatość może umacniać albo też jej przeciwdziałać. Wymowa przytoczo- nych danych statystycznych wskazuje na rozległość zjawiska kryzysu rodziny. Nie f znaczy to jednak, że rodzina ostatecznie utraciła swoje uprzywilejowane miejsce w społeczności i że nie jest w stanie przeciwdziałać destrukcji ładu społeczno-kul- turowego oraz czynnie uczestniczyć w kształtowaniu życia publicznego. Wiele współczesnych państw opiera się bardziej na jednostce niż na rodzinie. Uważa się, że jednostki szybciej przyjmują nowe wzorce zachowań, są bardziej ruchliwe i szybciej adaptują się do nowych warunków. Łatwiej nimi też manipu- lować. W tej sytuacji pozycja rodziny ulega osłabieniu, a jej problemy uważane są za sprawy prywatne, o które państwo nie musi się troszczyć. W Polsce doświad- czyliśmy także drugiej filozofii państwa wobec rodziny. Zmierzała ona do całko- witego podporządkowania rodziny państwu i usprawiedliwiała jego ingerencję w najbardziej nawet intymne obszary życia rodzinnego. Państwo nie może jednak zastępować rodziny, ani też wyręczać jej w wypełnianiu jej naturalnych funkcji. Na strukturach władzy leży obowiązek wspierania rodziny przez kształtowanie od- powiedniej polityki socjalnej, mieszkaniowej, płacowej, podatkowej, edukacyjnej itp. Pomoc państwa zaczyna się dopiero tam, gdzie rodzina sama sobie nie wystar- cza. Bez względu na panujący ustrój polityczny zadaniem rodziny jest obrona swojej pozycji w kulturze i w strukturze społecznej, swoich praw, ale także gwarancji zobowiązań wobec niej, jakie ciążą na instytucjach władzy państwowej czy samo- rządowej. Oczywistą konsekwencją zasady pomocniczości jest prawo rodziny do prorodzinnej polityki państwa i innych struktur władzy. Przyszłość każdego społe- czeństwa zależy od kondycji jego rodziny. Przytoczone wcześniej dane demo- graficzne tezę tę w jasny sposób dokumentują. Nie jest więc obojętne, jak będą kształtowane stosunki społeczne w skali państwa, gminy czy regionu; czy będą sprzyjały rodzinie i rodzinności czy też będą służyły umacnianiu się epoki nowego manicheizmu. Spór o kształt rodziny jest w gruncie rzeczy sporem o kształt państwa. Budowanie demokracji, poszanowanie praw człowieka, odbudowa kultury i mo- ralności pracy, kształtowanie postaw prospołecznych, przedsiębiorczości i odwagi wprowadzania innowacji musi rozpocząć się w rodzinie. Nie zbuduje się demo- kratycznego społeczeństwa, jeśli w rodzinie nie będzie życzliwości wobec odmien- nych poglądów i opinii, a siła argumentów będzie zamieniana na argumenty siły; zwłaszcza wobec słabszych. Nie odbuduje się kultury pracy, jeśli rodzice będą dzieciom przekazywać wzory życiowego cwaniactwa i pracowniczej nieuczciwości. Podobnie i z zaangażowaniem na rzecz dobra wspólnego, które musi przekroczyć próg rodzinnego egoizmu, czy z polską religijnością, dla której szansą na przyszłość jest pełniejsze odzwierciedlenie w moralności społecznej i rodzinnej, prywatnej i publicznej. Makrospołeczna i regionalna polityka przemian musi w szczególny sposób chronić rodzinę, jej miejsce w życiu społecznym, osobistym i publicznym. Do podstawowych właściwości rodziny w jej relacjach wobec makroświata społecz- nego należy selekcja i interpretacja treści kulturowych wielkich społeczności. Do- 86 konuje się ona na drodze złożonych procesów socjalizacji i wychowania, poprzez przekazywane stereotypy i wzory działań społecznych. Brak ukształtowanego w rodzinie wsparcia dla przemian tworzy zapory mentalne utrudniające ich akcep- tację. Rodzina zajęta własnym kryzysem nie będzie zajmowała się transformacją. Przemiany będzie postrzegała przez pryzmat zagrażającego lub realnego bezrobocia, utraty przywilejów socjalnych i postępującego rozwarstwienia społecznego, czy też w kontekście trudnych wymagań indywidualnej aktywności społecznej wymusza- jących nierzadko radykalne przeobrażenia własnej osobowości. Wpierw trzeba uzdrowić rodzinę i za pomocą mądrej polityki kulturalnej oraz socjalnej uchronić ją przed aksjologicznym rozwichrzeniem. Osłabienie rodziny jako trwałej podstawy makrospołeczności na pewno nie sprzyja budowaniu ładu społecznego. Zagrożenia rodziny są w rzeczywistości także zagrożeniami człowieka, a w rezultacie także całego społeczeństwa. Konsens aksjologiczny makrospołeczności zależy od tego, w jakim stopniu socjalizacja moralna w rodzinach będzie akcentowała etos perso- nalizmu, który jest altruistyczny i wspólnotowy, a odrzucała egocentryzm i egoizm, relatywizm modnego dziś swoją „ponowoczesnością" indywidualizmu i subiekty- wizmu (Mariański 1995). Przedstawiona w zarysie tradycja kulturowa Górnego Śląska, akcentująca rolę rodziny jako podstawowej wartości społecznej, której znaczenie we współczesnym życiu społecznym regionu jest wciąż widoczne, może być traktowana jako układ normatywnego odniesienia dla kierunku przeobrażeń społeczno-kulturowych. Ro- dzina i rodzinność nie są bowiem zaprzeczeniem nowoczesności, postępu, rozwoju. Są ich wymagającym sprzymierzeńcem. Bibliografia Adamski F. (1982), Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa. Bartoszek A., Gruszczyński L.A. (1996), Województwo katowickie '96. Obraz życia i jego warunków w świadomości mieszkańców. Raport o rozwoju społecznym, Katowice. Bartoszek A., Gruszczyński L. (1997), Między tradycją a nowoczesnością. Kobiety w pracy, domu i życiu osobistym, w: L. Gruszczyński (red.), Kobiety w województwie katowickim '97, Katowice. Berger P. (1988), Zaproszenie do socjologii, Warszawa. Budzyńska E., Swadźba U. (1997), Rodzina niemiecka w oczach młodzieży pogranicza kulturowego, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 9. Bukowska-Floreńska I. (1994), System wartości w tradycji kulturowej w rodzinach śląskich, w: W. Świątkiewicz (red.), W trosce o rodzinę, Katowice. Faliszek K., Wódz K. (1997), Miejskie społeczności robotnicze GOP w obliczu restruk- turyzacji, w: W. Świątkiewicz, K. Wódz (red.), Miasta przemysłowe we współczesnych badaniach socjologicznych, Katowice. Gajos L. (1993), Kultura religijna w tradycyjnej społeczności lokalnej, Katowice (praca doktorska, Uniwersytet Śląski). Głos A. (1993), Dzieje i losy ludności rodzimej na Górnym Śląsku. Na przykładzie Imielina, Katowice (praca magisterska, Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego). Jabłońska-Deptuła E. (1981), Nasze korzenie, w. Spojrzenie na współczesną rodzinę w Polsce, dobór, opracowanie, skład A. Podsiada i A. Szafrańskiej, Warszawa. Kubik W. (1992), Rodzina jako wartość a styl życia, w: W. Świątkiewicz (red.), Wartości a style życia rodzin. Socjologiczne badania rodzin wielkomiejskich na Górnym Śląsku, Katowice. Leś E. (1985), Rozpad rodziny w świetle statystyki rozwodów i badań problemowych, „Kultura i Społeczeństwo", nr 2. Lutyński J. (1977), Działania pozorne, „Kultura i Społeczeństwo", nr 2. Mariański J. (1990), Moralność w procesie przemian, Warszawa. Mariański J. (1995), Rodzina a przekaz wartości moralnych, w: J. Kroszel, Rodzina. Społe- czeństwo. Gospodarka rynkowa, Opole. Mrozek W. (1965), Rodzina górnicza. Przekształcenia społeczne w górnośląskim środo- wisku górniczym, Katowice. Mrozek W. (1992), Pochodzenie regionalne jako wartość a niektóre elementy stylu życia rodzin w regionie górnośląskim, w: W. Świątkiewicz (red.), Wartości a style życia rodzin. Socjologiczne badania rodzin wielkomiejskich na Górnym Śląsku, Katowice. Myszor J. (1991), Duszpasterstwo parafialne na Górnym Śląsku w latach 1821-1914, Katowice. Nowak S. (red.) (1989), Ciągłość i zmiana tradycji kulturowej, Warszawa. Sładek R. (1982), Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej wg tygodnika „Monika" (1876- -1890), „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne", t. 15. Smolińska T. (1992), Rodzina o sobie. Folklorystyczny aspekt rodzinnej tradycji kulturo- wej, Opole. Świątkiewicz W. (1986), Wymiary ładu społeczno-kulturowego, w: J. Wódz (red.), Ład społeczny w starej dzielnicy mieszkaniowej, Katowice. Świątkiewicz W. (1992a), Kultura m> stylach życia rodzin wielkomiejskich, w: W. Świąt- kiewicz (red.), Wartości a style życia rodzin. Socjologiczne badania rodzin wielko- miejskich na Górnym Śląsku, Katowice. Świątkiewicz W. (red.) (1992b), Wartości a style życia rodzin. Socjologiczne badania rodzin wielkomiejskich na Górnym Śląsku, Katowice. Świątkiewicz W. (1997), Tradycja i wybór. Socjologiczne studium religijności na Górnym Śląsku, Katowice. „Tygodnik Katolicki", nr 1 z 7.10.1848. Tyszka Z. (1997), System metodologiczny poznańskiej szkoły socjologicznych badań nad rodziną, Poznań. Wycisło J. (1994), Model religijności rodziny w tradycji kulturowej Górnego Śląska, w: W. Świątkiewicz (red.), W trosce o rodzinę, Katowice. Katarzyna Węgrzyn Wychowanie religijne w rodzinie górnośląskiej Wychowanie jako proces zamierzony, celowy i świadomy stanowi nieodłączny element szeroko pojmowanej socjalizacji, w trakcie której przekazywane sąm.in. wzory kulturowe. Celem wychowania religijnego jest lub raczej winien być — odby- wający się przez zorganizowane i celowe oddziaływanie — rozwój głębokich postaw religijnych, podczas gdy wąsko rozumiana socjalizacja prowadzi raczej do konty- nuacji tradycji kulturowej (przez przekazywanie dziedzictwa kulturowego, praktyk, zwyczajów, obyczajów religijnych). Wychowanie oparte na celowym wyborze wartości nakierowane jest na rozwijanie zdolności podejmowania decyzji w związku z wartościami religijnymi, co wiąże się często z krytycznym, bądź innowacyjnym spojrzeniem na rzeczywistość kulturową (Słomińska 1984, s. 14). Podstawowym podmiotem wychowania, w tym wychowania religijnego, była i według wielu autorów pozostaje nadal rodzina, mimo coraz szerszego przejmo- wania tej funkcji przez inne instytucje, takie jak: szkoła, Kościół, grupy religijne. Rodzinę, stanowiącą środowisko wychowawcze, pojmuje się przy tym jako względ- nie wyodrębniony układ elementów przyrodniczo-społeczno-kulturowych, wywiera- jących wpływ na jednostkę i stanowiących bodźce do podejmowania działań (por. Piekarski 1992, s. 27). Wychowanie powinno obejmować całego człowieka Jego życie fizyczne, zdol- ności spostrzegania i kojarzenia, aktywność intelektualną, życie uczuciowo-emocjo- nalne, wreszcie zdolności wyboru dobra i realizacji zamierzonych celów, powinno ono zmierzać do tego, ażeby wychowywany był zdolny do pełnej spójni myśli, słowa i czynu, czyli do pełnej konsekwencji działania z zachowaniem prawideł logiki, myśli i działania" (Majka 1993, s. 103). Jest twórcze i dynamiczne. Musi być ono procesem dynamicznym i jednocześnie zindywidualizowanym, ponieważ ludzie oraz warunki, wjakich oni żyją, są niepowtarzalne. Wychowanie stanowi wspólną węd- 90 rówkę ku coraz wyższym wartościom, a celem jego jest „uzdolnienie wychowanka do samodzielnego formułowania sądów o rzeczywistości" (Gadacz 1993, s. 112). Wychowanie religijne w środowisku rodzinnym wymaga więc od rodziców świadomego wyboru wartości religijnych oraz celowego oddziaływania „skiero- wanego z jednej strony na kształtowanie postaw, które sprzyjają rozwojowi wrażli- wości religijnej, a z drugiej strony skierowanego na pomoc w wyborze wartości religijnych jako zasad życia" (Słomińska 1984, s. 15). Kościół doceniając wagę wychowania religijnego w rodzinie, podkreśla w wielu oficjalnych wypowiedziach wielką rolę rodziców w przekazywaniu wiary, a do wychowania swych dzieci w duchu religii katolickiej zobowiązują się małżonkowie już w dniu zawarcia ślubu kościelnego. Temat dotyczący rodziny poruszany jest także często w wypowiedziach Jana Pawła II, który podkreśla nie tylko prawo — pierwsze i podstawowe, ale również obowiązek rodziców w tym zakresie (por. Banaszczyk 1994, s. 11-29). Warto przyjrzeć się bliżej wychowaniu religijnemu — celowej i świadomej działalności rodziców w rodzinach zamieszkałych na terenie aglomeracji górno- śląskiej. Badania, wykorzystane w niniejszym artykule, przeprowadzone zostały przez Zakład Socjologii Wiedzy Uniwersytetu Śląskiego pod kierunkiem prof. Wojciecha Świątkiewicza. Tam też sformułowany został kwestionariusz, dzięki któremu uzyskano odpowiedzi, mogące posłużyć do rozważań na temat między- pokoleniowej transmisji wzorów religijności w rodzinie. Badania przeprowadzono w 1993 r. na terenie miast Górnego Śląska. Ankieterami byli studenci socjologii Uniwersytetu Śląskiego. W założeniu badania te miały obejmować rodziny pełne, posiadające dzieci w wieku szkoły średniej lub pierwszych lat studiów, tak aby również one mogły być świadomymi partnerami do rozmowy w ramach wywiadu swobodnego. Został on załączony do kwestionariusza wywiadu skierowanego do rodziców, a obejmować miał większość kwestii dotyczących religijności, które po- jawiły się w wywiadzie z pokoleniem rodziców. Pytania poruszały także problem wychowania religijnego w rodzinach generacyjnych rodziców, co pozwala na ujęcie tej kwestii na przestrzeni trzech pokoleń. W wyniku badań otrzymano 273 wywiady kwestionariuszowe i około stu wy- wiadów swobodnych przeprowadzonych z dziećmi. Istotnym kryterium doboru próby było wykształcenie respondentów. Założono, iż przy dość skomplikowanych kwestiach poruszanych w kwestionariuszu bardziej komunikatywne i sprawne wer- balnie (większa łatwość przedstawiania własnych przemyśleń i doświadczeń) będą osoby posiadające minimum średnie wykształcenie. Stąd też przewaga tej grupy wśród badanych rodziców. Spoglądając z perspektywy pokolenia rodziców na ich rodziny pochodzenia można powiedzieć, że życie religijne potomstwa nie było tam sprawą obojętną. Stwierdziło tak 77,9% respondentów (z pokolenia rodziców) w odniesieniu do swoich ojców i 87,5% — w odniesieniu do matek (tab. 1). Zainteresowanie życiem religijnym własnych dzieci (przypomnijmy, że był to najczęściej koniec lat pięć- dziesiątych do początku siedemdziesiątych) objawiało się przede wszystkim „pilno- waniem, aby dzieci chodziły na religię" (88,8% matek i 69,5% ojców respon- dentów), a także „pilnowaniem, aby chodziły w niedzielę do kościoła" (88,6% matek i 74,5% ojców). Spory odsetek rodziców z pokolenia dziadków uczył swe dzieci modlitwy (92,6% matek i 62,8% ojców — tu dosyć spora dysproporcja). Tabela 1 Stosunek rodziców z pokolenia dziadków do życia religijnego swoich dzieci (w procentach) Wjaki sposób Pana(i) rodzice wpływali naj- częściej na Pana(i) życie religijne? Ojciec Matka tak nie tak nie moje życie religijne było im obojętne 22,1 77,9 12,5 87,5 uczyli mnie modlić się 62,8 37,2 92,6 7,4 pilnowali, aby chodzić na religię 69,5 30,5 88,8 11,2 pilnowali, aby chodzić w niedzielę do kościoła 74,5 25,5 88,6 11,4 razem ze mną chodzili do kościoła 58,8 41,2 72,0 28,0 zachęcali mnie do pogłębiania wiedzy religijnej 28,8 71,2 42,8 57,2 w domu często rozmawiano na tematy religijne 24,9 75,1 34,9 65,1 byli pobożni i swoim życiem dawali mi przykład 65,9 34,1 75,8 24,2 Natomiast znacznie mniej rodziców starszego pokolenia chodziło wspólnie z dziećmi do kościoła (matki — 72,0%, ojcowie — 58,8%), jeszcze mniejsza liczba odpowiedzi wskazuje, iż zachęcali oni swe dzieci do pogłębiania wiedzy religijnej (42,8% matek i 28,8% ojców), a tylko nieliczni prowadzili z dziećmi rozmowy na tematy związane z wiarą (matki — 34,9%, ojcowie — 24,9%). Z pewnością jednak kobiety w pokoleniu dziadków postrzegane są przez swoje dzieci jako bardziej wierzące i pobożne niż ich mężowie. To na ich barkach spo- czywał główny ciężar wychowania, w tym także wychowania religijnego. Przede wszystkim one uczyły modlitwy (aż 92,6%, przy 62,8% ojców). W tym miejscu widoczna jest największa dysproporcja pomiędzy rolą matki i ojca w dziedzinie wychowania religijnego. One także najczęściej przyjmowały na siebie obowiązek dopilnowania obecności dziecka na lekcjach religii, uczestnictwa w niedzielnej mszy św., przede wszystkim one wraz z dziećmi brały udział w praktykach religijnych 92 i częściej niż ojcowie zachęcały do pogłębiania wiedzy religijnej oraz podejmowa- ły rozmowy na tematy związane z wiarą (choć odsetek takich matek i tak nie był duży). Wspólnie z dziećmi chodziły do kościoła w większości te matki, które scha- rakteryzowano jako głęboko wierzące; także przede wszystkim one zachęcały do pogłębiania wiedzy religijnej. Zależność ta jest stosunkowo silna. Jednak i wśród nich tylko niecała połowa (43,7%) rozmawiała z dziećmi na temat wiary, choć odsetek ten jest wyższy niż wśród matek postrzeganych jako wierzące z wątpli- wościami, bądź obojętne na sprawy religii. Być może na to, że były one postrzegane właśnie jako głęboko wierzące, wpłynęło ich zaangażowanie w wyżej wymienione formy wychowania religijnego. Zależność wydaje się tutaj dwukierunkowa. Zauważalna jest różnica w odsetkach pomiędzy liczbą matek respondentów postrzeganych jako pobożne (mniejszy procent) a tych, które kontrolowały uczęsz- czanie na lekcje religii, niedzielną mszę św. czy uczyły swoje dzieci modlitwy (ok. 90%). Wydaje się zatem, że nawet te kobiety, które nie były głęboko wierzące (bądź były jedynie tak postrzegane przez swoje dzieci lub nie umiały swojej wiary wyzna- wać w codziennym życiu, lub też jej manifestować przed dziećmi) jako pobożne poczuwały się do obowiązku religijnego wychowania swego potomstwa, w wierze, tradycji chrześcijańskiej. Co ciekawe, różnicy tej nie zauważamy w przypadku wypowiedzi dotyczących ojców respondentów (odpowiedzi na wszystkie pytania w granicach 60-70%). Na tendencję zauważoną w odniesieniu do matek respon- dentów zwrócił uwagą także L. Dyczewski pisząc na podstawie swoich badań na terenie Puław, iż rodzice częściej chcą wychowywać religijnie swoje dzieci, niż sami deklarują się jako wierzący. Jednocześnie stawiają wymagania, „pilnują", aby dzieci uczestniczyły w praktykach religijnych, choć sami nie zawsze wywiązują się z obo- wiązków religijnych (1994, s. 13-14). Także w badaniach przeprowadzonych na terenie Górnego Śląska w latach 1987-1988 znaczna część rodziców nastawionych obojętnie lub niewierzących opowiadała się za religijnym wychowaniem dzieci (Świątkiewicz 1992, s. 114). Jeśli ojcowie włączali się w wychowanie, to byli postrzegani jako ludzie głęboko wierzący — ok. 80% z nich pilnowało uczestnictwa dzieci w praktykach religijnych i katechezie, powyżej 70% — uczyło dzieci modlitwy oraz wspólnie z nimi brało udział w praktykach religijnych, a ok. 40% podejmowało rozmowy na tematy religij- ne i zachęcało do pogłębiania wiedzy religijnej. Jednak przy jedynie połowie ojców określanych jako głęboko wierzący i tak rola matki pozostaje dominująca w dzie- dzinie wychowania religijnego. Nasuwa się jednak pytanie o efekty wychowania religijnego, kiedy rodzice (w tym wypadku głównie matki) skrupulatnie pilnują, by dzieci chodziły w nie- dzielę do kościoła czy uczestniczyły w katechizacji, same nie będąc, czy też nie 93 dając się postrzegać jako głęboko wierzące lub pobożne. Zwróćmy przy tym uwagę, iż te matki nie włączały się w naukę modlitwy, nie rozmawiały z dziećmi na temat religii, ograniczając się do funkcji kontrolnych w stosunku do wychowania pro- wadzonego przez Kościół. Największy udział matek w wychowaniu religijnym młodego pokolenia potwier- dzajątakże odpowiedzi respondentów na pytanie, czy wykonywali oni jakieś prak- tyki religijne pod wpływem innych osób. Otóż w każdym z okresów, o które pytano, od wczesnego dzieciństwa do okresu młodzieńczego, wpływ matki uznawany był za najsilniejszy. Podkreślało to 74,1% zapytanych, mówiąc o okresie dzieciństwa, i choć odczucie tego wpływu w okresie późniejszym malało do 35,5% w młodości, to i tak był on największy w porównaniu z oddziaływaniem innych osób. Widzimy spadek wpływu matki (jak też innych osób) w miarę dorastania i jest to prawidło- wość oczywista, natomiast wyraźnie w okresie młodzieńczym zaczyna zmniejszać się różnica pomiędzy wpływem matki a wpływem ojca. Jeśli w okresie dzieciństwa wynosiła ona ok. 20%, to w młodości maleje do ok. 10% (matka — 35,5% od- powiedzi, wpływ ojca — 24%). W wielu badaniach podkreśla się także wpływ innych krewnych, przede wszystkim babci, na wychowanie religijne dzieci (por. np. Strzelec 1994, s. 129, Dyczewski 1994, s. 13). Przede wszystkim można zauważyć włączanie się ich w naukę modlitw, wspólne z wnukami uczestnictwo w praktykach religijnych. Także w naszych badaniach zauważalny jest, choć nie tak istotny, wpływ dziadków (pokolenie pradziadków) na wychowanie religijne naszych respondentów z pokolenia rodziców, gdyż ok. 13% z nich wskazało na „dalszych krewnych" jako na ludzi, którzy wpłynęli w znaczący sposób na spełnianie przez nich praktyk religij- nych. Widoczne jest również powiązanie między typem wykształcenia (chodzi tu o wy- kształcenie średnie bądź wyższe) a obojętnym stosunkiem do życia religijnego potomstwa. Wśród dziadków z wykształceniem medycznym i technicznym (w sumie 43 osoby) odsetek osób odnoszących się obojętnie do religijności swoich dzieci wynosi ok. 34-40%, natomiast z wykształceniem humanistycznym (19 osób) — 5,6%, a matematyczno-przyrodniczym lub ekonomicznym — kilkanaście procent. Dość zaskakujący wydaje się fakt braku jakiegokolwiek związku pomiędzy zachęcaniem swoich dzieci do pogłębiania wiedzy religijnej a posiadanym wy- kształceniem dziadków. Brak omawianej zależności zauważamy także w przypadku pokolenia rodziców. Można to chyba tłumaczyć w dwojaki sposób. Jest to wynikiem bądź dużo większego nacisku kładzionego na wiedzę innego typu niż religijna — racjonalną, encyklopedyczną lub zawodową i niedostrzeganie potrzeby wiedzy natury religijnej, bądź też zatrzymania się wiedzy religijnej na poziomie nie od- powiadającym poziomowi wiedzy z innych dziedzin; dla wielu edukacja religijna zakończyła się niewątpliwie np. na etapie katechezy szkolnej, bardzo często nie- 94 pełnej. Rodzice mogli więc nie odczuwać potrzeby czy wręcz nie zdawać sobie sprawy z istnienia szerszej, głębszej wiedzy religijnej, a tym samym automatycznie nie widzieli potrzeby zdobywania jej przez dzieci. W rozmowach podkreślają ten problem także katecheci. Rodzice często przychodzą z pretensjami do nauczających religii, kiedy ci stawiają uczniom nawet niewielkie wymagania z zakresu wiedzy religijnej, uznając to za niepotrzebne obciążanie dzieci, młodzieży. Większość ro- dziców, zdaniem pytanych katechetów, ma raczej emocjonalne nastawienie do religii i wdrażanie jedynie do tak pojmowanej religii chciałaby widzieć na katechezie. Nie dostrzega przy tym potrzeby nauczania nawet elementów wiedzy religijnej. Interesujące wydaje się także zestawienie regionu, z jakiego pochodzą rodzice respondentów (dziadkowie i babcie), z ich stosunkiem do życia religijnego swoich dzieci (ma to zresztą odbicie w późniejszym nastawieniu pokolenia rodziców do religii i wychowania religijnego własnych dzieci). Różnice te najwyraźniej widać przede wszystkim u rodziców z regionów najliczniej reprezentowanych, gdyż liczeb- ności rzędu kilku osób nie dają podstaw do uogólnień. Można się w tym wypadku pokusić o porównanie stosunku do wychowania religijnego osób pochodzących z Górnego Śląska, Małopolski, regionu wschodniego, centralnego i Zagłębia Dąb- rowskiego (tab. 2). Nieomal w każdej kwestii związanej z wychowaniem religijnym wyraźnie od- biegają liczebnie rodzice respondentów (pokolenie dziadków) pochodzący z Zagłę- bia Dąbrowskiego. Już na pytanie o samo zainteresowanie wychowaniem religijnym: „Czy Pana/i/ życie religijne było matce/ojcu obojętne?", odpowiedź „tak" odnaj- dujemy w 29,6% (8 osób) przypadkach matek, podczas gdy w odniesieniu do matek pochodzących z innych regionów odpowiedzi „tak" kształtowały się na poziomie kilkunastu procent. Podobnie rzecz się ma z ojcami — ich obojętny stosunek do swojego życia religijnego zauważyło 52,2% (12 osób) pytanych, przy kilkunastu, do 22,6% z pozostałych regionów. Analogicznie jest w przypadku nauki modlitwy — tylko 31,8% ojców pochodzących z Zagłębia uczyło swoje dzieci modlitwy, podczas gdy ojcowie z innych regionów w 60-75%. Podobnie rzecz ma się z matkami (poko- lenie dziadków), które pochodzą z omawianego regionu. Dużo mniejsza liczba respondentów ocenia także, iż ich rodzice, pochodzący z Zagłębia Dąbrowskiego, „byli pobożni i dawali przykład swoim życiem". Wydaje się, że wyniki te od- zwierciedlają szersze zjawisko, wynikające ze specyfiki religijności mieszkańców omawianych regionów ukształtowanej w dużej mierze przez historyczne i polityczne losy tych obszarów (por. Jacuński 1996). Podobne wyniki otrzymano w badaniach nad stosunkiem respondentów do życia religijnego ich dzieci (tab. 3). Większość rodziców (85,0%) twierdzi, że stara się lub starała religijnie wychowywać dzieci — bardzo im na tym zależało (49,1%), lub starali się, lecz nie uważali tego za bardzo ważne (35,9%). Tylko 1,8% deklaruje się 95 Tabela 2 Stosunek do wychowania religijnego dzieci a region pochodzenia rodziców z pokolenia dziadków (w jrocentach) Wpływ na życie religijne dzieci Matka Ojciec region pochodzenia region pochodzenia region wschodni Mało- polska Górny Śląsk Zagłębie Dąbrowskie region centralny region wschodni Mało- polska Górny Śląsk Zagłębie Dąbrowskie region centralny moje życie religijne było im obojętne 13,3 8,3 13,3 29,3 0 6,7 15,0 22,6 52,2 13,3 uczyli mnie modlić się 96,7 89,7 92,9 74,1 100,0 75,0 61,9 66,7 31,8 68,8 pilnowali, aby chodzić na religię 93,1 89,7 90,5 70,4 94,7 79,2 73,2 74,1 36,4 75,0 pilnowali, aby chodzić w niedzielę do kościoła 90,0 94,9 95,3 66,7 73,7 83,3 85,7 80,0 31,8 50,0 razem ze mną chodzili do kościoła 80,0 74,4 68,2 48,1 68,4 66,7 54,8 55,6 31,8 50,0 zachęcali do pogłębiania wiedzy religijnej 43,3 48,7 44,7 18,5 42,1 29,2 23,8 32,9 13,6 18,8 w domu rozmawiano na tematy wiary 36,7 39,5 40,5 14,8 21,1 29,2 29,3 28,6 4,5 12,5 byli pobożni i swoim życiem dawali mi przykład 75,9 78,9 75,9 51,9 78,9 75,0 70,0 60,7 54,5 62,5 Tabela 3 Stosunek pokolenia rodziców do wychowania religijnego swoich dzieci (w procentach) Czy starał(a) się Pan(i) wychowywać religijnie swoje dzici? Ojciec Matka Oboje rodzice jestem zdecydowanie temu przeciwny 2,3 1,5 1,8 raczej nie chciałbym, aby były religijne 3,8 1,5 2,6 jest mi to obojętne 13,7 6,0 10,5 tak, ale nie jest to bardzo ważne 39,7 32,8 36,9 tak, bardzo mi zależy na wychowaniu religijnym 40,5 58,2 49,1 jako przeciwnicy wychowania religijnego, 2,6% raczej nie chciałoby, aby ich dzieci były religijne, a 10,5% jest to obojętne. Część rodziców zgadzających się, że należy religijnie wychowywać swoje dzieci, w odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób o to wychowanie zabiegają, mówi, iż się tym nie interesuje, nie zajmuje itp. Jako główne swoje działania w zakresie wychowania religijnego podają oni posyłanie dzieci na katechizację, niedzielną mszę św., wspólne uczestniczenie w praktykach religijnych, wdrażanie dzieci do przestrzegania zasad moralnych (naj- częściej nauka i przestrzeganie dziesięciu przykazań, „by wiedziały, co dobre a co złe")1, naukę modlitwy, dbanie o to, by przystępowały do sakramentów (tab. 4). Natomiast brak zainteresowania wychowaniem religijnym swoich dzieci deklaruje prawie 21% respondentów. Podobnie, jak w pokoleniu dziadków, w grupie rodzi- ców, którym najbardziej zależy na religijnym wychowaniu dzieci, dominują matki nad ojcami (58 do 40,5%) (tab. 3 ). Potwierdzają to także wypowiedzi dzieci, które często podkreślają jedynie starania matki w omawianej dziedzinie, natomiast nikt nie zaznaczył szczególnego wkładu ojca. W dwóch przypadkach wyraźnie zwróciły nawet uwagę na postawę ojca, który wyraźnie zniechęcał je do religii. Wiele wy- powiedzi samych ojców zapytanych, o to, w czym przejawia się troska o religijne wychowanie dzieci, brzmi mniej więcej tak: „Nie wiem, nie umiem powiedzieć, zajmuje się tym żona". Tezę o przewadze wpływów matki nad ojcem w kształtowaniu religijności dzieci potwierdzają wszystkie polskie badania socjologiczne. Mówi o tym m.in. L. Dy- czewski (1981, s. 54). Także z odpowiedzi rodziców w diecezji płockiej z lat osiem- dziesiątych wynika, że co prawda w około połowie rodzin wychowaniem religijnym 1 Jedna z wypowiedzi na temat działań podejmowanych w celu wychowania religijnego dzieci brzmiała: „upominanie — co cię za diabeł nachodzi". 97 Tabela 4 Działania podejmowane przez rodziców w zakresie wychowania religijnego Jak się objawiało Pana(i) zainteresowanie religijnym wychowaniem dzieci? Ojcowie* Matki* Oboje rodzice posyłanie na katechizację 25,7 44,1 31,4 pilnowanie, by chodziły w niedzielę do kościoła 25,0 36,8 30,8 nauka modlitwy 8,1 19,9 13,9 posyłanie do sakramentów św. 6,6 16,9 11,7 rozmowy na tematy religijne 7,4 7,4 7,3 wspólne praktyki religijne 14,7 17,6 16,1 dawanie przykładu swoim życiem 8,8 5,1 7,0 dbanie o przestrzeganie zasad moralnych 9,6 19,1 14,3 zachęcanie do pogłębiania wiedzy religijnej (np. czytanie Pisma św.) 1,5 J,7 2,6 nie interesuję się tym 27,9 14,0 20,9 * Odsetek liczony od liczby ojców lub matek. zajmowali się oboje rodzice, ale w jednej trzeciej interesowały się nim jedynie matki (Mariański 1994, s. 67-68). Liczne badania prowadzone przez lata na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim również potwierdzają dominujący wpływ matki na wy- chowanie religijne potomstwa2. Jednak znacznie częściej na czynne uczestnictwo w religijnym wychowaniu dzieci znajdują czas matki niepracujące (por. Cyman 1979, s. 56). Można stąd wnioskować, że praca zawodowa niezmiernie utrudnia pełne zaangażowanie się i niewątpliwie przyczynia się do chętniejszego „przerzu- cania" ciężaru edukacji religijnej na instytucje kościelne. Należy przypomnieć, iż badania przeprowadziliśmy na terenie miast Górnego Śląska i większość respondentów oraz ich rodziców pochodzi właśnie z tego regio- nu. Może to wpływać w dwojaki sposób na role ojca i matki w dziedzinie wycho- wania religijnego potomstwa. Niewątpliwie odczuwalny jest wpływ tradycyjnego układu ról w rodzinie górnośląskiej. Istniał tam bardzo sztywny podział zadań na kobiece i męskie, a właśnie funkcją spełnianą wyłącznie przez kobietę-matkę była opieka nad dziećmi, szczególnie małymi, oraz troska o ich wychowanie (Mrozek 2 K. Bełch 1978, s. 247-248; por. także M. Strzelec 1994, s. 129; J. Wilk 1994, s. 171 — w tych badaniach wpływ ojca na wychowanie religijne dzieci był nawet mniejszy niż wpływ babci. 98 1987, s. 154-156). Współcześnie sytuacja ta uległa znacznym zmianom, choć w pokoleniu dziadków tradycyjny model może nadal być aktualny. W rodzinach wielkomiejskich coraz bardziej zaczynają zacierać się granice pomiędzy rolami męskimi i żeńskimi. Podobną tendencję powinniśmy także zaobserwować w ba- danych przez nas rodzinach, choć w praktyce nie jest ona szczególnie widoczna. Około 18% badanej młodzieży wskazało na szczególny wpływ dziadków na kształtowanie swojej religijności, przy czym w 13% najbardziej w wychowanie religijne wnuków zaangażowane były babcie (w jednym wypadku była to prababcia). Charakterystyczna zdaje się jedna z wypowiedzi: „Osobami religijnymi w naszej rodzinie są kobiety. To z babciami i mamą chodziłam do kościoła, one odprowadza- ły mnie na lekcje religii. Nie pamiętam, żebym była tam z dziadkiem czy ojcem" (dziewczyna, lat 16). Można zauważyć zróżnicowane podejście do tego problemu zależne od regionu pochodzenia. Otóż w najliczniej reprezentowanych regionach najwięcej (procen- towo) przeciwników wychowania religijnego znajduje się wśród osób wywodzących się z Zagłębia Dąbrowskiego, a jednocześnie jest ich najmniej pomiędzy rodzicami, którym na takim wychowaniu „bardzo zależy". Logiczną konsekwencją troski o wychowanie religijne potomstwa, jako konty- nuacji czy uzupełnienia wychowania religijnego w rodzinie, jest udział dzieci w ka- techizacji na różnych poziomach, a także w innych organizowanych przez Kościół formach pogłębiania życia duchowego czy wspólnotowego (np. Ruch Światło — Życie, grupa ministrantów i inne). Większość dzieci zapisana jest na lekcje religii. Także najczęściej wymienianym przez rodziców działaniem w kierunku religijnego wychowania dzieci jest posyłanie ich na lekcje religii. Potwierdzają to niemal wszystkie sondaże i badania socjologiczne — w większości mówią one o ponad 90-procentowym uczestnictwie dzieci w lekcjach religii. Biorą w nich udział często także dzieci rodziców niewierzących czy obojętnych wobec religii3. Wskazują na tę tendencję również katecheci wszystkich szczebli szkolnych, od przedszkola do szkoły średniej, choć w tej ostatniej odsetek uczęszczających na katechizację jest nieco mniejszy. Spotykają się oni z jednostkowymi przypadkami rezygnowania z tych zajęć. Rodzice, w tak ogromnej większości posyłający swe pociechy na lekcje religii, zainteresowani są—jak wskazują wyniki różnych badań — przede wszystkim obec- nością dziecka na tych zajęciach. Zajmują się więc owym „pilnowaniem" (jak to sami określają) uczestnictwa w katechezie. Natomiast dużo mniejszy procent bywa zainteresowany treściami przekazywanymi na lekcjach religii, zachowaniem się 3 K. Darczewska (1989, s. 138) mówi, że 90% rodziców wyraża pogląd, iż należy dzieci posyłać na religię, przy czym stanowisko to podziela także 31,3% niewierzących. 99 dziecka w ich trakcie czy sprawdzaniem zeszytu (oprócz dzieci z najmłodszych klas) (por. Wilk 1994, s. 172). Nasze wyniki mówią o małym odsetku rodziców podejmu- jących rozmowy na tematy religijne, a więc —jak można się domyślić — także te dotyczące treści katechezy. Podobnie jak pokolenie dziadków, tak i rodzice dbają o uczestnictwo swoich dzieci w katechezie, choć niewielu z nich czy samych dzieci jest przekonanych do innych form pogłębiania życia religijnego oferowanych przez Kościół. Jak się to częstokroć podkreśla, we współczesnym, pluralistycznym społeczeństwie konieczne staje się podtrzymywanie religijności przez środowisko społeczne (Piwowarski 1996, s. 106-107). Najistotniejszą rolę do odegrania mają właśnie kontakty z członkami tego samego wyznania — najczęściej będzie to uczestnictwo we wspólnotach, orga- nizacjach religijnych, gdyż nawet rodziny doskonale wypełniające swoją funkcję religijnąnie sąw stanie zapewnić życia religijnego młodzieży czy dorosłym. Wejście do tego typu wspólnoty religijnej stanowi także istotny krok, przejście dziecka z życia domowego, z domowego kręgu wychowania religijnego do szerszej zbioro- wości religijnej, związanej najczęściej z parafią. Wydaje się, iż parę słów komentarza należy poświęcić nauce modlitwy, którą to, jako jedną z podstawowych form swojej troski o religijne wychowanie dzieci pod- kreśla 13,9% rodziców (tab. 4). W większości są to matki, podobnie jak w pokoleniu dziadków, w którym uczyło modlitwy ponad 90% matek (por. tab. 1). W wywiadach wskazuje na tę czynność jako istotną w wychowaniu religijnym w rodzinie nieco ponad 30% badanej młodzieży. Liczby te wskazywałyby na większą wagę przy- wiązywaną do tej formy wychowania przez dzieci niż przez ich rodziców. Przez naukę modlitwy należy rozumieć zarówno wprowadzenie dziecka w treść modlitwy, jak i przekazanie sposobów, umiejętności modlenia się. Wszystko to, aby odniosło swój skutek wychowawczy, powinno być dostosowane do wieku dziecka, zdolności percepcji, znajomości pojęć, możliwości koncentracji itp. Jak podkreślają niemal wszyscy socjologowie zajmujący się tą problematyką, podstawowym i pierw- szym nauczycielem (podobnie jak w badanej przez nas zbiorowości) jest matka. Rzadziej jest to matka pracująca zawodowo; a niektóre opracowania wskazują wręcz na niepokojące zjawisko nauki pierwszych modlitw poza domem — przez dalszych krewnych lub w środowisku koleżeńskim (Cyman 1979, s. 51-52). Najczęściej, jak dowodzą tego badania, rodzice przykładają szczególną wagę do modlitw odmawianych przez najmłodsze dzieci, z zapałem ucząc je pacierza. Dla polskich rodzin charakterystyczna wydaje się dbałość o pamięciowe opanowanie treści modlitw, lecz częstokroć po stwierdzeniu, że dziecko zyskało już tę umiejęt- ność, przestaje się je w tym względzie kontrolować czy mu pomagać. W wielu wypadkach rodzice wkładają jednak wiele wysiłku w zachęty i przypominanie o obowiązku modlitwy, określając i traktując ją właśnie jako „obowiązek", i egzek- 100 wuja go stosując sankcje, matki częściej pozytywne, ojcowie — negatywne. Rzadko natomiast, można spotkać urozmaicone, ciekawsze formy i treści modlitwy czy próby ukazania radości i spontaniczności mogącej się z nią wiązać. Do wielu z tych ograniczeń przyczyniają się niewątpliwie braki w umiejętnościach oraz wiedzy samych rodziców (Wilk 1994, s. 174). W rodzinach tylko sporadycznie praktykuje się wspólną modlitwę4. Niewielka grupa rodziców podkreśla rozmowy z dziećmi jako podejmowane przez siebie działania w zakresie wychowania religijnego. W pokoleniu rodziców mówi o tym ok. 7% matek i ojców (proporcje tutaj są równe) (tab. 4). Rozmowy takie mogą przyjmować rozmaite formy — od prostych, sporadycz- nych odpowiedzi na pytania dziecka, próby pomocy w rozwiązywaniu wątpliwości natury religijnej, do stałego nawiązywania do tematyki związanej z Bogiem, wiarą i odkrywania Boga w każdym aspekcie życia. Stwarzają one klimat życzliwości w rodzinie, budują wzajemne zaufanie oraz kreują w dziecku obraz rodziców jako zaangażowanych w sprawy związane z wiarą5. Nasze badania także mogą to po- twierdzać, gdyż właśnie ci rodzice, którzy podejmowali lub inicjowali rozmowy na tematy religijne najczęściej byli postrzegani jako głęboko wierzący. Zależność wy- daje się tutaj dwustronna. Warto zaznaczyć także bardzo istotne zadania, jakie majądo spełnienia rozmowy z dziećmi. Pomagają one mianowicie w wypełnianiu przez rodzinę funkcji selek- tywnej, tzn. przepuszczaniu przez specyficzny „filtr rodzinnych wartości" wielu treści pochodzących z zewnątrz: od grup rówieśniczych, ze szkoły, środków maso- wego przekazu itd. Pomagają więc ukierunkować „widzenie świata" przez dzieci, a tym samym pozwalają rodzicom aktywniej uczestniczyć w wychowaniu własnych dzieci, szczególnie w dobie ogromnej ilości informacji płynących z przeróżnych źródeł. Poza tym wzajemna wymiana myśli, uczuć, wiadomości związanych z religią stanowi podstawowy element wychowania religijnego, rozumianego jako ukształto- wanie głębszych postaw religijnych oraz umiejętności samodzielnego podejmowania decyzji i dokonywania wyborów w związku z wartościami religijnymi. Mogą one tym samym stanowić temat do samodzielnych przemyśleń oraz ukształtowania religijności bardziej świadomej i dojrzałej. Podejmowanie takich rozmów jest nie- wątpliwie ważne w momentach kryzysu wiary, załamania dotychczasowego obrazu świata; niepomierne jest ich znaczenie zarówno w okresie najwcześniejszym, gdy 4 M. Strzelec (1994, s. 131) podaje odsetek ok. 10% rodzin, w których wspólnie odma- wiana jest codzienna modlitwa. 5 J. Cyman (1979, s. 56-57); podobne badania na terenie woj. kaliskiego z 1991 r. mówią o ok. 72% rodzin, w których rozmawia się na tematy religijne, przy czym czynią to najczęściej matki (por. Strzelec 1994, s. 127). 101 I dziecko niezmordowanie pała chęcią poznania świata i ciągle pyta „po co?, dla- czego?", jak również burzliwym i krytycznym okresie dojrzewania. Rozmowy pomiędzy rodzicami a dziećmi dotyczące kwestii religijnych odgry- wają także ważną rolę w kształtowaniu się religijności rodziców. W trakcie takich rozmów mają oni okazję po raz wtóry zastanowić się nad istotnymi problemami swojej wiary, bądź też poczuć się zobligowani do pogłębiania swojej wiedzy religij- nej. W momencie, gdy obie strony są otwarte na argumenty współrozmówcy, może nastąpić również zmiana punktu widzenia samych rodziców, spowodowana za- chwytem dla bezgranicznej wiary i jasnego, prostego widzenia świata przez naj- młodsze dzieci, czy też przyjęcie niektórych racji swego dorastającego potomstwa. Trobkmem w podejmowaniu tego typu działań wychowawczych jest posiadanie przez dzieci często wyższego wykształcenia niż ich rodzice. W wielu przypadkach nie dysponują oni dostateczną wiedzą religijną i nie czują się na siłach, aby takie rozmowy prowadzić. Kolejny problem to brak umiejętności posługiwania się języ- kiem religijnym. Często dostrzega się zatrzymanie słownictwa wraz z wiedzą religij- ną na etapie: Bozia, Dzieciątko, diabełek itd. (możemy tu chyba mówić o pewnej infantylizacji wiary, związanej z używanym słownictwem), co utrudnia, a w kontak- tach z dziećmi w wieku dorastania wręcz uniemożliwia rozmowę (por. Grabowska 1992, s. 246; Wilk 1994, s. 173). Innego rodzaju problem stanowi indywidualizacja religii — indywidualizacja w sensie poczucia intymności kwestii wiary, a co się z tym wiąże, poczucia wstydu, skrępowania (szczególnie ojców —jak to podkreślają pytani katecheci) w momencie rozmowy na tematy religijne. Wiąże się to być może także z obawą przed narzu- caniem dziecku przekonań religijnych. Postawa ta znalazła wyraz w wypowiedziach respondentów, zwłaszcza mężczyzn. Kolejną istotną przeszkodą powodującą za- niechanie lub minimalizację rozmów na tematy religijne jest brak czasu pracujących rodziców oraz—jak się to często obserwuje — brak czasu samych dzieci, zajętych poznawaniem innych obszarów wiedzy czy zdobywaniem nowych umiejętności. Korzystnym gruntem do rozmów na tematy wiary powinna się okazać intensy- fikacja więzi osobowych we współczesnej rodzinie; zmiana klimatu związanego z całym procesem socjalizacji. Istotne pytania, które nasuwają się w trakcie analizy danych liczbowych doty- czących stosunku do wychowania religijnego, zwłaszcza przy tak wysokim odsetku respondentów deklarujących swoje starania, to: dlaczego badanym osobom tak za- leży na religijnym wychowaniu swoich dzieci, jakiego typu motywacjami się one kierują oraz jaki związek ma decyzja o religijnym wychowaniu dzieci z ich własnym nastawieniem do religii. Ogromny procent zapytanych osób jest zdania, że „wychowanie religijne jest naturalną konsekwencją przekonań religijnych rodziców" — „zdecydowanie tak" 102 odpowiedziało 40,7%, „raczej tak" — 45,2% (w sumie 85,9%) , „nie" i „raczej nie" — tylko 8,1%. Otrzymane wyniki byłyby więc potwierdzeniem wniosku wysu- niętego przy omawianiu kwestii związku własnych motywacji religijnych rodzi- ców z ich nastawieniem do życia religijnego dzieci. Sami respondenci wydają się w dużym stopniu przekonani o „dziedziczeniu" religijności, na co wskazują także polscy socjologowie (por. np. Mariański 1994, s. 63). Czy pytane osoby nie mają tu jednak namyśli głównie „dziedziczenia" tradycji związanej z religią, obrzędowości, zwyczajów, przyzwyczajenia do praktyk religijnych? Sugerowałoby to wysoką pozycję motywu tradycjonalistycznego. W większości wypadków można jednak stwierdzić, że jeśli rodzice są religijni, to również dziecko będą wychowywać w duchu religijnym, czyli celowo i świadomie, w sposób zamierzony dążyć do tego, aby i ono było osobą wierzącą, by sprawy religii nie były mu obojętne. Należy zauważyć, iż ok. 60% rodziców zgadza się równocześnie ze stwierdze- niem brzmiącym: „rodzice nie powinni narzucać dziecku przekonań religijnych, dziecko powinno decydować o tym, czy chce być religijne" („zdecydowanie tak" — 27,9%, „raczej tak" — 29,4%). Odpowiedzi nie wyrażających zgody na treść tego zdania jest ok. 30%. Potwierdzeniem tych wyników może być ok. 1/3 respondentów twierdzących, iż „przekonania i praktyki religijne powinny być sprawą prywatną każdego członka rodziny i rodzina nie powinna się interesować religijnością swoich członków". Odpowiedzi o podobnym charakterze otrzymano na pytanie: „Czy uważa Pan(i), że należy mówić i upowszechniać swoje poglądy religijne wśród innych ludzi?". Ponad połowa respondentów (51%) zgadza się ze zdaniem, że „poglądy religijne są prywatną sprawą każdego człowieka i nie trzeba się z nimi obnosić". Także 1/3 ojców i matek twierdzi, iż w decydowaniu w sprawie rodzaju zawieranego związku małżeńskiego (ślub kościelny bądź wyłącznie cywilny) pozostawiłaby swoim dzieciom pełną swobodę wyboru. W wielu wypowiedziach respondentów odnajdujemy zdania, że starali się oni wpływać na życie religijne dzieci, gdy te były młodsze, teraz „nie ingerują w nie", już „same odpowiadają za siebie", teraz „dają im swobodny wybór". Dużą swobodę, jaką dają rodzice dorastającej młodzieży, podkreślają także wy- powiedzi samych dzieci. Oto przykłady często zdarzających się opinii: „Całą moją religijność w latach młodości oni mi wpoili. Teraz pozostawiają swobodę wyboru. Mogę chodzić na mszę lub nie —jestem już na tyle dorosła, że oni uznają, że każdy mój wybór będzie dla mnie słuszny" (dziewczyna, lat 17); „W szkole średniej po- zostawili mi [rodzice i dziadkowie] pełną swobodę wyboru, uczęszczałam na etykę" (dziewczyna, lat 18); „Kiedyś ta wiara była z góry narzucona przez rodziców, teraz ja sama podejmuję decyzje, czy chcę pójść do kościoła czy zostać w domu" (dziew- czyna, lat 17); „Nigdy te sprawy nie były najważniejsze w naszym domu, wręcz wszyscy traktowali je bardzo liberalnie. I mimo to rodzice zadbali o chrzest, ko- 103 I munię św., bierzmowanie, ukończenie kursu religii. Chyba na zasadzie, że jeszcze kiedyś może się to przydać. [...] Wszyscy tak robili to i oni też" (dziewczyna, lat 21). Jedynie ok. 1/4 respondentów zdecydowanie zgadza się ze stwierdzeniem, że „rodzice powinni wychowywać religijnie swoje dzieci, bo do tego zobowiązali się na ślubie kościelnym", jak również ze zdaniem: „dziecko trzeba wychowywać religijnie, bo taka jest wola Boga i nakazy Kościoła". W sumie połowa pytanych osób zgadza się z tymi twierdzeniami, a mniej więcej 1/4 w różnym stopniu jest przeciwna ich treści. Można więc powiedzieć, iż w dużej mierze decyzja o podjęciu trudu wychowania religijnego potomstwa nie wynika z samego poczucia obowiązku związanego z przynależnością do Kościoła. Dominujące wydają się tu natomiast motywy o charakterze etycznym. Rodzice widzą w wychowaniu religijnym pomoc w kształtowaniu postaw moralnych dziecka („zdecydowanie tak" — 38,7%, „raczej tak" — 43,5%, w sumie ok.80%). Nie zgadza się z tą opinią jedynie ok. 13% respondentów. Należy podkreślić, iż w świadomości Górnoślązaków, a do takiego pochodzenia przyznaje się większość respondentów (także większość z pokolenia dziadków pochodzi z Górnego Śląska), istnieje szczególne przekonanie o etycznych wartoś- ciach wychowania w duchu religijnym. W procesie wychowania, które przez długi czas było nierozłącznie związane z wychowaniem religijnym, tradycyjnie wpajano dzieciom uczciwość, prawdomówność, pracowitość, kładziono nacisk na uczest- nictwo w obrzędach, zwyczajach religijnych i rodzinnych. Największy nacisk na etyczną stronę wychowania religijnego kładzie się rodzinach robotniczych i ro- botniczo-chłopskich, w których tradycyjny model rodziny śląskiej jest jeszcze naj- bardziej aktualny (Bukowska-Floreńska 1987, s. 121-125). Co prawda w naszych badaniach zajmujemy się głównie środowiskiem inteligenckim (79,6% respon- dentów to pracownicy umysłowi), lecz najczęściej jest to inteligencja z pierwszego pokolenia, dlatego wzory klasycznej, robotniczej rodziny śląskiej, mogą w niej być nadal obecne. Motywy etyczne były także najczęściej wysuwane przez rodziców w badaniach przeprowadzanych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w latach 1969-1980. Dominację motywów etycznych w wychowaniu religijnym podkreśla także w swoim tekście K. Darczewska (1994, s. 101). Wymieniane najczęściej przez rodziców przy- czyny podejmowania religijnego wychowania świadczą o dostrzeganiu dużego wpły- wu religii na kształtowanie się postaw moralnych młodego pokolenia, mających swe odbicie w codziennym życiu; mogą jednak również sygnalizować instrumentalne podejście do religii. Stosunkowo mniej istotny wydaje się motyw, który nazwiemy patriotycznym, narodowym. Co prawda 50% zapytanych zgadza się, że wychowanie religijne dziec- ka umożliwia mu zapoznanie się z tradycją naszej kultury narodowej, lecz zdecydo- tw wanie podpisuje się pod tym zdaniem tylko 15,1%, przy ok. 36%, którzy są temu przeciwni. Analizując akceptację rodziców bądź jej brak dla poszczególnych motywów skłaniających do religijnego wychowania potomstwa, pod kątem pełnionej prze nich roli w rodzinie, należy stwierdzić, że ojcowie w mniejszym stopniu (choć różnica nie jest znaczna) poczuwają się do religijnego wychowania (a być może w ogóle wychowania) swoich dzieci. Nie widzą w takim stopniu jak matki potrzeby pod- porządkowania się nakazom Kościoła w tym względzie, pozostawiając tym samym większą swobodę wyboru samym dzieciom. Większość ich twierdzi, że nie powinno się narzucać dzieciom przekonań religijnych, gdyż są one sprawą indywidualną każdego członka rodziny, oraz częściej, choć i tak w niewielkim odsetku, mają negatywne nastawienie do Kościoła i wartości wnoszonych przez religię. Podsumowując należy podkreślić, iż tendencje obserwowane w wychowaniu religijnym obu pokoleń (dziadków i rodziców) wydają się bardzo zbliżone. Olbrzy- mia większość z nich pragnie wychowywać dzieci w duchu religijnym, co powodo- wane jest, wyraźnie zaobserwowanymi w pokoleniu rodziców, motywami natury etycznej. Wychowanie religijne polega przede wszystkim na kontroli uczęszczania na katechizację i niedzielną mszę świętą oraz — choć jak się zdaje rzadziej wśród młodszego pokolenia — nauce modlitwy. Dużo mniej uwagi poświęca się zachę- caniu do pogłębiania wiedzy religijnej czy rozmowom na tematy religijne. Jest to szczególnie widoczne u młodszej, wielkomiejskiej generacji, a wynika z braku zainteresowania tymi formami działań religijnych, niezauważania ich potrzeby bądź braku umiejętności. W obu pokoleniach matki o wiele więcej zainteresowania po- święcają chowaniu religijnemu, czując się niejako zobowiązane do takiego postę- powania, bez względu na swój własny stosunek do religii. One, a pomagają im w tym dosyć często babcie, uczą pacierza, posyłajądo kościoła i na katechizację; być może związane jest to z funkcjonującym jeszcze silnym podziałem na role żeńskie i męskie. Należy zauważyć możliwe negatywne konsekwencje zmniejszania skutecz- ności wychowawczego oddziaływania na dzieci, szczególnie chłopców, jeśli brakuje zaangażowania w nie ojca rodziny. Jednocześnie (podobnie jak w innych tego typu badaniach) nie da się jednoznacznie określić zależności pomiędzy stosunkiem do wychowania religijnego a wykształceniem, miejscem pracy, zawodem, wiekiem itp. badanych osób. Istnieje natomiast wyraźne powiązanie stanowiska w omawianej sprawie z pochodzeniem regionalnym respondentów; mniej skłonni do wychowania w duchu religijnym są osoby wywodzące się z Zagłębia Dąbrowskiego. W przypadku takiego wychowania religijnego trudno chyba mówić o wycho- waniu w aspekcie osobowym, a raczej w optyce funkcjonowania (co wyraźnie zauważono także w wielu wywiadach z pokoleniem dzieci), w którym chodzi prze- de wszystkim o przyswojenie wychowankowi zasad i przyzwyczajenie do nich. 105 I I Wychowanek traktowany jest wówczas przedmiotowo, a wychowawca jest raczej stróżem prawa niż mistrzem (Gadacz 1993, s. 111-113). Często także, jak to pod- kreśla pokolenie najmłodsze, stróżem, który sam nie spełnia narzucanych innym obowiązków. Wśród bardzo licznych reprezentantów pokolenia rodziców widać coraz większą dozę tolerancji, liberalizację podejścia do wychowania religijnego dzieci oraz pozostawianie dzieciom olbrzymiej swobody w kwestiach związanych z wiarą, graniczącej wręcz z obojętnością. Trzeba podkreślić, że współcześnie socjalizacja, a co za tym idzie także wy- chowanie religijne dokonuje się w całkiem zmienionych warunkach w porównaniu z wcześniejszymi okresami historycznymi, w których klimat dla tego typu socja- lizacji był, według określenia F. Adamskiego, „cieplarniany". „W istniejących dziś warunkach oddzielenia się warsztatu pracy od rodziny, rozbicia tradycyjnych więzi rodzinnych, sąsiedzkich, parafialnych, korporacyjnych, dechrystianizacji świata i zlaicyzowania codziennego życia, w warunkach pluralizmu konkurencyjnych syste- mów wartości i wzorów zachowań, kształtowanie przez rodzinę religijnej postawy dzieci zakłada przede wszystkim dojrzałą religijność samych rodziców" (Adamski 1982, s. 179). Bibliografia Adamski F. (1982), Sekularyzacja małżeństwa i rodziny, w: F. Adamski (red.), Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej, Kraków. Banaszczyk T. (1994), Małżeństwo i rodzina w nauczaniu Jana Pawła II, w: W. Świątkie- wicz (red.), W trosce o rodzinę, Katowice. Bełch K. (1978), Rodzina katolicka a praktyki religijne dzieci, „Znak", nr 7/8. Bukowska-Floreńska 1. (1987), Społeczno-kulturalne funkcje tradycji w społecznościach industrialnych Górnego Śląska, Katowice. Cyman J. (1979), Postawy rodziców a świadomość religijna dzieci, „Chrześcijanin w Świe- cie", nr 2. Darczewska K. (1989), Katolicyzm we współczesnym społeczeństwie polskim, Wrocław. Darczewska K. (1994), Religia i wychowanie w świadomości społecznej Polaków, „Przegląd Religioznawczy", nr 3 (173). Dyczewski L. (1981), Religijność pokoleń w procesie przemian, „Roczniki Nauk Społecz- nych", t. 9. Dyczewski L. (1994), Konflikt kulturowy czy kulturowa kontynuacja pokoleń w rodzinie miejskiej, w: T. Kukołowicz (red.), Z badań nad rodziną, Lublin. . ... 106 Gadacz T. (1993), Wychowanie jako spotkanie osób, w: F. Adamski (red.), Człowiek — wychowanie — kultura, Kraków. Grabowska M. (1992), Religijność w domu i poza nim, w: P. Łukasiewicz, A. Siciński (red.), Dom we współczesnej Polsce, Wrocław. Jacuński Z. (1996), Spoleczno-historyczne uwarunkowania religijności w Diecezji Sosno- wieckiej, Katowice (maszynopis, Uniwersytet Śląski). Majka J. (1993), Wychowaniepersonalistyczne — wychowaniem integralnym, w. F. Adam- ski (red.), Człowiek — wychowanie — kultura, Kraków. Mariański J. (1994), Rodzina jako środowisko wychowania religijnego, „Przegląd Religio- znawczy", nr 3 (173). Mrozek W. (1987), Górnośląska rodzina robotnicza w procesie przeobrażeń, Katowice. Piekarski J. (1992), Transmisja wartości w małym mieście, Łódź. Piwowarski W. (1996), Socjalizacja religijna w rodzinie na tle przemian społeczno- -kulturowych, w: W. Piwowarski, Socjologia religii, Lublin. Słomińska J. (1984), Wychowanie religijne w rodzinie, Warszawa. Strzelec M. (1994), Wpływ rodziny na religijność dzieci szkolnych w świetle badań socjo- logicznych, „Przegląd Religioznawczy", nr 3 (173). Świątkiewicz W. (1992), Religijność w życiu współczesnych rodzin, w: W. Świątkiewicz (red.), Wartości a style życia rodzin. Socjologiczne badania rodzin miejskich na Górnym Śląsku, Katowice. Wilk J. (1994), Wychowanie religijne dzieci i młodzieży we współczesnej rodzinie polskiej, w: T. Kukołowicz (red.), Z badań nad rodziną, Lublin. Marek Leśnikowski Rodzina bytomska w badaniach socjologicznych (komunikat) Badania nad rodziną, jej modelami, systemami wartości, strukturą, wzorami trwania międzypokoleniowego, wychowania i edukacji dzieci, postrzeganiem i wy- jaśnianiem otoczenia społecznego nie sąna Śląsku czymś nowym ani pod względem koncepcyjnym, przedmiotowym, ani metodologicznym. Mają wieloletnią tradycję i wspaniały dorobek. Wystarczy odwołać się do tak znanych postaci, jak: Józef Cha- łasiński, Stefan Nowakowski, Kazimierz Żygulski, Paweł Rybicki, Wanda Mrozek, Dorota Simonides, Lucyna Frąckiewicz, Kazimiera Wódz, Wojciech Świątkiewicz i wiele innych — nie mniej znakomitych, w różnych okresach i z różnorodnych perspektyw oglądu socjologicznego sięgających do problematyki rodziny, w tym rodziny śląskiej. Mianem wręcz truizmu można określić tezę, że potrzeba dysponowania przez władze samorządowe wiedzą o rodzinie jest konsekwencją upodmiotowienia gminy jako korporacji mieszkańców, podejmujących samodzielnie istotne decyzje ich dotyczące, z wszystkimi tego konsekwencjami społecznymi, organizacyjnymi, finan- sowymi, prawnymi. Coraz częściej więc wśród władz samorządowych gmin można się spotkać z akceptacją przekonania, że gmina jest silna siłą swoich rodzin uczestniczących w sposób naturalny w procesach wymiany biologicznej, ekonomicznej, społecznej, kulturowej, w procesach tworzenia więzi społecznej, poczucia przynależności do zbiorowości, świadomości istnienia wielorakich związków z tą „swoją" zbioro- wością, świadomości obowiązków wobec niej, praw i korzyści wynikających z takiej przynależności. Upowszechnianie się wśród wła Jz samorządowych przekonania, że ich działania, rozstrzygnięcia, programy, decyzje nie są emitowane w niedookreśloną przestrzeń, do jakiejś „masy", lecz są adresowane do ściśle określonych odbiorców i są przez nich odbierane jako ważne sygnały w procesie społecznego komuni- kowania się — sprawia, że zyskuje na ważności kwestia orientacji tych władz, kim 108 są odbiorcy tych sygnałów, jaka jest hierarchia ich wartości, potrzeb, oczekiwań, aspiracji; jakie są ich podstawowe cechy demograficzne, skład społeczny i zawo- dowy. Takie właśnie rozpoznanie prowadzone jest stale, od kilku już lat, na terenie Bytomia — gdzie kwestia tej orientacji stanowi już często element procesu podejmo- wania decyzji przez władze gminy. I tak na przykład rozpoznanie możliwości zaakceptowania przez rodziny znaj- dujące się w określonej sytuacji materialnej, społecznej (ubóstwo, wielodzietność, bezrobocie, niepełność, przewlekła choroba) podniesienia opłat za usługi przedszkoli gminnych ukazało, jakie są rzeczywiste bariery akceptacji tego planu — wyrażane zamiarem całkowitej rezygnacji z tych usług, rezygnacji z posiłków w przedszkolach lub ograniczeniem ich liczby, rezygnacji z dodatkowych zajęć przedszkolnych, z usług przedszkolnych w okresie wakacyjnym itp. Efektem takiego rozpoznania była m.in. informacja, że w pierwszej kolejności z usług przedszkolnych będą rezyg- nować całkowicie lub częściowo rodziny wielodzietne, niepełne, dotknięte bez- robociem, najuboższe; a więc najbardziej poszkodowane byłyby w tym przypadku te dzieci, które najbardziej potrzebują opieki i wychowania przedszkolnego. Konsekwencją takiego rozpoznania było opracowanie dla całej gminy systemu ulg przy opłatach za usługi przedszkolne, zmniejszającego dotkliwość podwyżek (1992 r.). Kolejnym przykładem takiego rozpoznawania społecznej przestrzeni miasta, strukturalizowania zjawisk i problemów w niej występujących była seria badań oraz analiz socjologicznych i organizacyjnych, prowadzonych w latach 1993-1995, obejmujących problematykę czynników ryzyka społecznego, dysfunkcji i patologii w rodzinie bytomskiej, zagrożeń społecznych, patologii, demoralizacji i prze- stępczości wśród młodzieży bytomskiej, sytuacji dzieci i młodzieży w rodzinach z problemem alkoholowym, zagrożeń narkotykowych wśród młodzieży szkół bytom- skich, aspiracji edukacyjnych tej młodzieży, jej uczestnictwa w kulturze, rozrywce, rekreacji, wzorów organizowania czasu wolnego. Każde z tych badań owocowało raportem o charakterze aplikacyjnym, obliczo- nym na jego wykorzystanie przez organy władz samorządowych przy programo- waniu, projektowaniu oraz działalności odpowiednich instytucji i organizacji na terenie miasta. Przykładowo można wymienić następujące opracowania i raporty: 1) „Sytuacja rodzin z dziećmi w wieku przedszkolnym", 2) „Szkoły podstawowe Bytomia" — analiza sytuacji — kontakty z otoczeniem organizacyjnym — aktywność szkoły i jej formy, 109 1 3) „Dzieci i młodzież Bytomia" — analiza tendencji i zagrożeń — infrastruktura społeczna — wnioski i propozycje działań, 4) „Zagrożenia społeczne wśród dzieci i młodzieży Bytomia", 5) „Diagnoza problemów alkoholowych w Bytomiu", 6) „Zagrożenia narkotykowe wśród młodzieży szkolnej Bytomia". Jednakże najpoważniejszym przedsięwzięciem badawczym, realizowanym od 1996 r., jest „Raport o rodzinie bytomskiej". Przygotowany z inicjatywy Komisji ds. Rodziny i Osób Niepełnosprawnych Rady Miejskiej został pomyślany jako opraco- wanie prezentujące w wielu płaszczyznach strukturę, sytuację i funkcjonowanie rodziny bytomskiej oraz czynniki ryzyka, dysfunkcje, bariery i zagrożenia istotne dla jej kondycji materialnej i społecznej. Złożony jest z czterech podstawowych części. Prezentuje on: w części I — ilość i jakość zasobów ludzkich Bytomia w płaszczyźnie demograficznej, kulturalnej, zdrowotnej, w części II — rodzinę bytomską w gospodarstwie domowym ze szczególnym uwzględnie- niem struktury gospodarstw domowych oraz warunków mieszkaniowych, w części III — zagrożenia społeczne w rodzinie bytomskiej z uwzględnieniem poziomu dochodów, czynników ryzyka społecznego i ich współwystępowalności w rodzinie (bezrobocie, wielodzietność, niepełność, ubóstwo, bezradność) oraz szacunki ich rozmiarów, — zjawiska patologiczne w rodzinie bytomskiej z uwzględnieniem struktury patologii i szacunków ich rozmiarów, — zagrożenia dzieci i młodzieży patologią społecznąz uwzględnieniem struktury patologii i szacunki jej rozmiarów, w części IV — zróżnicowanie przestrzenne (dzielnicowe) rodziny bytomskiej z uwzględ- nieniem perspektyw rozwoju demograficznego, struktury gospodarstw domowych, czynników ryzyka społecznego oraz zagrożenia patologią społeczną. Elementem dopełniającym raport jest opracowywana obecnie część aplikacyjna, zawierająca wnioski i propozycje działań ukierunkowanych na różne sfery sytuacji i funkcjonowania rodziny, mająca doprowadzić do sformułowania programu „pod- strategii prorodzinnej" jako elementu przygotowywanej strategii rozwoju miasta. Potrzeba opracowania takiej właśnie „podstrategii" jest wyraźnie podkreślana przez komisje problemowe Rady Miejskiej, a także przez Zarząd Miasta. 110 Przygotowując „Raport o rodzinie bytomskiej" wykorzystywano wiele materia- łów pozyskiwanych z różnych źródeł, poczynając od danych z narodowego spisu powszechnego z 1988 r. przez wojewódzkie wydawnictwa statystyczne w ujęciu wieloletnim, dane liczbowe i materiały opisowe pochodzące z instytucji i organizacji samorządowych, rządowych i pozarządowych z terenu Bytomia, po wyniki badań terenowych, prowadzonych przez Referat Badań Społecznych Urzędu Miejskiego. Tytułem przykładu zaprezentowano w największym skrócie niektóre konstatacje i wnioski wynikające bezpośrednio z raportu. I tak: — Bytom jest miastem o bardzo niskim, w ujęciu wieloletnim, przyroście naturalnym — ostatnio nawet ujemnym (gwałtowny spadek wskaźnika urodzeń — rys. 1). 4500 o 1500 500- 1184 1067 1038 1073 1068 1090 11D2 1980 1986 1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 Lata małżeństwa urodzenia żywe Rys. 1. Małżeństwa i urodzenia żywe w Bytomiu — Bytom jest miastem o ujemnym, w skali wieloletniej, saldzie migracji. — Bytom jest miastem wyraźnie starzejącym się i nierozwojowym demogra- ficznie; średnia arytmetyczna ważona wieku kobiet wynosi ponad 37 lat, dominanta — 41 lat, przy czym wiele dzielnic jest jeszcze starszych (dominanta w granicach 45-47 lat). — Wskaźniki umieralności (w tym noworodków) oraz zachorowalności ludności na choroby tzw. społeczne i cywilizacyjne kształtują się w Bytomiu na poziomie zdecydowanie wyższym w porównaniu z resztą kraju, a nawet województwem katowickim, i majątendencję wzrostową w układzie wieloletnim. — Wskaźnik dyspanseryjności wśród dzieci i młodzieży kształtuje się na pozio- mie 50% i w układzie wieloletnim charakteryzuje się zdecydowaną tendencją 111 r wzrostową, szczególnie w odniesieniu do wieku wczesnoszkolnego dla takich wad i schorzeń, jak np. uszkodzenia aparatu ruchu i statyki ciała, wady i choroby narządu wzroku, schorzenia psychiczne i uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, choroby i zaburzenia układu krążenia, zaburzenia w rozwoju somatycznym. Oznacza to, że mamy do czynienia z bardzo niekorzystnymi procesami —już nie w ujęciu międzypokoleniowym, lecz wewnątrzpokoleniowym, gdyż kolejne roczniki dzieci są coraz słabsze pod względem biologicznym. — Bytom charakteryzuje się bardzo niskimi wskaźnikami (nawet na tle innych miast województwa katowickiego) ludności z wykształceniem wyższym i średnim, natomiast zdecydowanie najwyższymi wskaźnikami ludności z wykształceniem podstawowym i zasadniczym zawodowym (przy niemal całkowitej dominacji kierun- ków technicznych). Co więcej, w ujęciu międzypokoleniowym stwierdzono wyraźną tendencję do obniżania się poziomu wykształcenia. — Dopiero w ostatnich 3-4 latach zaobserwowano symptomy odwracania się młodzieży od dotychczasowych wyborów edukacyjnych, zarówno co do poziomu, jak i kierunku wykształcenia. — Obserwuje się obecnie wysoki poziom aspiracji edukacyjnych młodzieży wszystkich typów szkół średnich, matura staje się dla nich jedynie etapem w dal- szym kształceniu. Jednakże aspiracje te nie są praktycznie umocowane między- pokoleniowo, a u ich podłoża znajdujemy motywacje wybitnie instrumentalne. — Wysokim aspiracjom edukacyjnym nie towarzyszą aspiracje do uczestnictwa w kulturze, edukacji kulturalnej, aspiracje do kształtowania aktywnych, kreatywnych treści i form organizowania czasu wolnego, rozrywki, rekreacji. Wprost przeciwnie — dominują wzory biernego organizowania czasu wolnego, podporządkowane z jednej strony bezkrytycznemu odbiorowi strumienia „papki" telewizyjno-wideo- klipowej, z drugiej zaś — niejednokrotnie zbiorowemu wyczekiwaniu na okazję oznaczającą coraz częściej „zadymę", „połówkę (halbkę)", „szprycę", „rżniątko" lub wszystko naraz. — Bytom jest odbierany jako miasto „smutne", „nieciekawe", w którym „nic, tylko się upić"; jako miasto niesprzyjające młodzieży, z dużym niedostatkiem infra- struktury społecznej umożliwiającej uruchomienie własnej aktywności, uczestni- czenie w kulturze, rozrywce, rekreacji. Oczywiście na te opinie młodzieży należy również spojrzeć z perspektywy jej własnej bierności i przekonania, że winna ona być jedynie konsumentem stwarzanych jej możliwości, nie zaś ich współtwórcą kreatorem. — Niemal 1/3 gospodarstw domowych w Bytomiu — to gospodarstwa osób sa- motnych, w bardzo dużej części starszych, po 65 roku życia, zorientowanych już nie na rozwój ekonomiczny i społeczny, lecz na przetrwanie biologiczne i materialne, wymagających często nadto wielu działań opiekuńczych i wspomagających ze strony 112 gminy. Obserwuje się całe ciągi ulic stanowiące obszary samotnej starości. Łącznie z dwuosobowymi gospodarstwami (również bardzo często osób starszych) wy- czerpują one około połowy wszystkich gospodarstw domowych Bytomia (rys. 2). 22 500 -,---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 20 000 ^_ g 17 500 - BH _« ^ 15 000 - HH ^H _?_ | 12500- H H H ^ io ooo - IN |H |H |H lllll---,- 123456789 10 i więcej Liczba osób w gospodarstwie Rys. 2. Struktura gospodarstw domowych w Bytomiu w 1998 r. — Zaledwie połowa ludności miasta zajmuje lokale mieszkalne spełniające kry- teria cywilizacyjne końca XX w., a więc wyposażone łącznie w pięć podstawowych instalacji technicznych: instalację wodną, kanalizacyjną (w.c), gazu sieciowego, łazienkę, centralne ogrzewanie. — Zanik budownictwa mieszkaniowego, ogromny stopień zużycia technicznego dużej części budynków mieszkalnych przy niedostatku środków finansowych na ich remonty i modernizacje (około 40% budynków pochodzi sprzed 1918 r.; w odnie- sieniu do budynków komunalnych odsetek ten wynosi 75%), liczne wyburzenia (w tym również z powodu szkód górniczych), niekorzystna struktura powierzchni mieszkań — stanowią istotne bariery przy prowadzeniu przez miasto polityki miesz- kaniowej ukierunkowanej na potrzeby i oczekiwania rodzin rozwojowych, a także sprzyjającej procesom osiedleńczym na terenie Bytomia. — Rodzina bytomska jest stosunkowo niezamożna; statystycznie dochód na 1 osobę w gospodarstwie domowym niewiele tylko przekracza wysokość najniższej emerytury i również niewiele minimum socjalne, zwłaszcza w przypadku jedno- osobowych gospodarstw domowych. Szczegółowa analiza tego zagadnienia wyka- zała, że margines swobody budżetowej statystycznej rodziny bytomskiej jest bardzo niewielki, a w licznych przypadkach w ogóle nie istnieje. Około 30% rodzin bytom- skich ma istotne problemy materialne, z czego połowa egzystuje na poziomie poniżej minimum socjalnego, tzn. znajduje się w sytuacji uniemożliwiającej zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb na ich najbardziej elementarnym poziomie. 113 I — W rodzinach bytomskich występuje wiele czynników ryzyka społecznego, wśród których najistotniejszymi są bezrobocie, wielodzietność, niepełność rodziny — jako czynniki tzw. pierwotne, strukturalne, generujące następne w postaci np. ubóstwa czy bezradności w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzenia gospodarstwa domowego. Zjawiskiem stwarzającym szczególne zagrożenie dla materialnej i społecznej kondycji wielu rodzin bytomskich jest współwystępowal- ność czynników ryzyka, gdy np. wielodzietności lub niepełnosci rodziny towarzyszy bezrobocie. Współwystępowalność taka w sposób gwałtowny generuje pauperyzację materialną i społeczną rodziny, wywołuje poczucie bezradności, apatii, rezygnacji z jakiejkolwiek aktywności, a jednocześnie sprzyja szybkiej patologizacji rodziny. Przeprowadzone analizy pozwalają stwierdzić, że w rodzinach bytomskich ze zja- wiskiem takiej współwystępowalności mamy do czynienia coraz częściej. Sytuację szczególnie zagrażającą rodzinie stanowi również wielość osób bezrobotnych w rodzinie zwłaszcza wtedy, gdy jest to bezrobocie długotrwałe z wyczerpaniem się uprawnień do zasiłku, bardzo głęboko degradujące materialnie, zawodowo, społecz- nie. Tak zwana restrukturyzacja górnictwa węgla kamiennego, dotykająca nie tylko same kopalnie, lecz również całe otoczenie organizacyjno-techniczne górnictwa będzie sprzyjać nasilaniu się zjawiska współwystępowalności czynników ryzyka społecznego wskutek wzrostu bezrobocia (rys. 3). 20- 18- 16- 14- 8- 6- 4 2- 0- bezrobocie wielodzietność niepełność ubóstwo bezradność Rys. 3. Czynniki ryzyka społecznego w rodzinach uczniów szkół bytomskich (badania — Bytom, maj 1996 r.) — Zjawiskiem bardzo niepokojącym jest narastanie patologii w rodzinie, kompli- kowanie się jej obrazu, współwystępowalność jej przejawów, co prowadzi do pato- logii głębokiej, często niewrażliwej już na jakiekolwiek oddziaływania edukacyjne, resocjalizacyjne, terapeutyczne otoczenia społecznego i instytucjonalnego. Wzrasta 114 liczba rodzin z problemem alkoholowym, któremu towarzyszą zjawiska przemocy w rodzinie, łącznie z seksualnym wykorzystywaniem dzieci, praktyki prostytucji, żebractwa, do których wdrażane są również dzieci. Co więcej, dostrzega się zjawisko kulturowego dziedziczenia patologii. Całe systemy negatywnych wartości, wzorów i norm zachowań przyswojone w rodzinie patologicznej obserwuje się w zacho- waniach i działaniach dzieci oraz młodzieży. Coraz częściej wśród dzieci i mło- dzieży występują zachowania agresywne jako rutynowy, oczywisty sposób komuni- kowania się, sygnalizowania otoczeniu swoich potrzeb i oczekiwań, a także skłania- nia go do ich zaspokojenia (rys. 4). o- problem alkocholowy przemoc w rodzinie konflikty z prawem brak opieki nad dziećmi Rys. 4. Charakterystyka rodzin uczniów zagrożonych niedostosowaniem i patologią społeczną (uczniowie zagrożeni, zidentyfikowani przez pedagogów szkolnych, N = 1410, badania — Bytom, listopad 1995 r.) Pominięto tutaj całą część pozytywną, programową raportu, zorientowaną na system działań prorodzinnych w zaprezentowanych wyżej płaszczyznach analizy. Bardzo ważne, dopełniające omawiany „Raport", źródło informacji o przestrzeni społecznej miasta stanowią wyniki badań socjologicznych nad rodziną bytomską, przeprowadzonych w 1997 r. przez Instytut Górnośląski w Katowicach. Prezentując m.in. postawy, przekonania, opinie, oczekiwania zarówno dorosłej ludności Byto- mia, jak i młodzieży kończącej szkoły średnie w kwestiach istotnych dla kształto- wania relacji: rodzina i młodzież bytomska — władze samorządowe Bytomia, mogą zostać wykorzystane przy programowaniu i realizowaniu polityki prorodzinnej miasta. Mir ona Ogryzko-Wiewiórowska Rodzina w oczach młodego człowieka Lata dziewięćdziesiąte w Polsce są okresem intensywnych zmian dokonujących się w różnych sferach życia społecznego. Pojawiają się nowe instytucje i nowe kategorie społeczne, dotychczas nieobecne lub marginalne w naszym społeczeń- stwie, np. kluby najzamożniejszych czy przytuliska dla bezdomnych. Codziennością stają się doświadczenia, zdawałoby się bardzo odległe od nas w niedawnej prze- szłości, takie jak bezrobocie, wszechobecność reklam, wielość kanałów telewizyj- nych. W różnym stopniu dotyczą one poszczególnych osób —jednych (mniej licz- nych) wynoszą w górę, innych ściągają w dół. Nowe realia życia społecznego nie omijają również rodziny. Dotykają ją na różnych płaszczyznach społecznego funkcjonowania. W niektórych pogłębiają istniejące rysy w harmonii domowej, w innych wzmacniają integrację z bliskimi. Wsłuchując się w opinie badaczy i działaczy zainteresowanych problematyką rodzin- ną, należy stwierdzić, że stanowisko tych pierwszych wydaje się znajdować więcej zwolenników. Wyraża je również Z. Tyszka rekapitulując swoje uwagi o kierunkach przemian rodziny polskiej w okresie transformacji: „Zła sytuacja materialna więk- szości rodzin polskich, przeciążenie pracami w gospodarstwie domowym i na zewnątrz, przemęczenie, często zły stan zdrowia ich członków, brak odpoczynku, permanentny stres — wszystko to powoduje negatywne reperkusje na wyższych «piętrach» życia rodzinnego zakłócając wykonywanie pozamaterialnych funkcji rodziny, osłabiając i zubażając więzi wewnątrzrodzinne z tymi najbardziej wy- sublimowanymi włącznie, pogarszając jakość wykonywania ról rodzinnych {Kierun- ki... 1997, s. 226-227). Kondycja rodziny w zmieniającym się cywilizacyjnie społeczeństwie od dawna budziła wiele dyskusji (por. Dyczewski 1981; Adamski 1982; Tyszka, Wachowiak 1997). Spierają się o nią socjologowie, psychologowie, prawnicy, ekonomiści. 116 Zróżnicowane poglądy na temat rodziny występują też w poszczególnych środo- wiskach społecznych. Te ostatnie są o tyle ważne, iż właśnie one bezpośrednio kształtują rzeczywistość życia rodzinnego, którą z ogromną pasją badają teoretycy. W tym tekście podejmuję próbę spojrzenia na rodzinę oczami ludzi wchodzących dopiero w dorosłość1. Podstawą badań było kilka pytań dotyczących rodziny po- chodzenia młodych ludzi, jak jest przez nich postrzegana, jak się w niej czują, czy i ewentualnie co chcieliby w niej zmienić itp. ' Dom rodzinny jest swoistym środowiskiem rozwoju dla wszystkich jego miesz- kańców. W zależności od ich wieku wpływ ten ma charakter zróżnicowany. Ogólnie można stwierdzić, że im niższy wiek członka rodziny, tym oddziaływanie atmosfery życia rodzinnego jest silniejsze i bardziej rozległe. Wpływ rodziny na rozwój dziec- ka rozpoczyna się bardzo wcześnie, gdy podatność na recepcję wzorów i wartości jest wysoka. Długi i systematyczny proces socjalizacji kształtuje strukturę dominu- jących potrzeb i dążeń (por. Ziemska 1979; Tyszkowa 1991). Młody, dorastający człowiek czerpie wciąż ze swojej rodziny wzory zachowań, systemy odniesień, konfiguracje wrażliwości społecznych. Dla swojego rozwoju potrzebuje szczególnie dużo życzliwego otoczenia ułatwiającego mu utwierdzanie swojej tożsamości oraz wypracowywanie własnej koncepcji życiowej. Potrafi być jednak również krytyczny wobec własnej rodziny; w miarę rozszerzania się kontaktów ze środowiskiem poza- rodzinnym spojrzenie na własną sytuację rodzinną staje się coraz bardziej dojrzałe i skrystalizowane, a bezpośrednie oddziaływanie rodziny stopniowo maleje (Nie- brzydowski 1986). Dla bardzo wielu ludzi dom rodzinny jest oazą, obiektem identyfikacji, swoistą małą ojczyzną. Z tej perspektywy podstawową jest funkcja dawania poczucia bez- pieczeństwa, wsparcia emocjonalnego, warunków sprzyjających dobremu samo- poczuciu (Pielka 1994, s. 275-284). Ocenę jej spełniania mogą stanowić odpowiedzi na pytania, czy respondent dobrze czuje się w domu, czy lubi w nim przebywać, czy odczuwa potrzebę powrotu będąc daleko od swoich najbliższych2. Zdecydowana \ większość badanych deklarowała zadowolenie z własnej rodziny oraz z atmosfery panującej w ich domu. Nie jest to jednak zadowolenie bezkrytyczne. Zadowolony(a) Niezadowolony(a) z rodziny 82,8% 9,6% z atmosfery w domu 71,9% 21,6% 1 Wykorzystywane dane stanowią znaczną część większego badania obejmującego mło- dzież ostatnich klas szkół ponadpodstawowych Lubelszczyzny. 2 Badaniu emocji wzbudzanych przez rodzinę, dom rodzinny służyły dwa niezależne od siebie pytania. Jedno dotyczyło ewentualnego poczucia osamotnienia w domu, a drugie preferencji przebywania w lub poza domem, rodziną. 117 Ogólnie rzecz biorąc, rodzina jako grupa społecznej przynależności częściej bywa podstawą do zadowolenia aniżeli atmosfera panująca w domu. Zadowolenie z rodziny badani wyrażali także w częstszym wyborze najwyższego stopnia — „bardzo zadowolony" — 15,8% do 8,4% takich wyborów w przypadku oceny atmo- sfery w domu. Deklarowane zadowolenie z rodziny nie przeszkadza młodym ludziom w przyj- mowaniu postawy krytycznej wobec najbliższych. Ponad połowa badanych (52,7%) dostrzega potrzebę zmiany w swojej rodzinie. Dwie na pięć badanych osób (42,9%) takich zmian nie potrzebują. Stwierdzają niekiedy, że ich rodzina jest „idealna", „wspaniała", i „wszystko w niej jest w porządku" lub po prostu Jest mi dobrze w mojej rodzinie i nie chcę nic zmieniać". Ws'ród tych są także ci, którzy dostrzega- ją słabości w swojej rodzinie, ale są realistami pisząc np. „mamy swoje wady, ale nigdzie przecież nie ma aniołów". Dorastające dzieci odczuwające potrzebę zmian w rodzinie pochodzenia chciałyby doświadczać w niej więcej pozytywnych emocji: „ciepła", „miłości", „wyrozumiałości", „zainteresowania sprawami drugiego czło- wieka". Jeden z badanych chłopców pisze, iż chciałby mieć „normalnego, zwykłego, kochającego ojca". Negatywne zjawiska w swojej rodzinie, takie jak alkoholizm, awantury i kłótnie („chciałbym, aby mama nie zaczynała kłótni z byle powodu") dostrzega co czwarty respondent. Analizując uzasadnienia podawane przez bada- nych odnosi się wrażenie bardzo spokojnego i dojrzałego stosunku młodych ludzi do swych rodzin, a jednocześnie smutku w związku z niedostatkiem —jak określa to jedna z dziewcząt „rzeczy, zdawałoby się normalnych, w rodzinie". Sąd ten po- twierdzają również wypowiedzi dotyczące relacji pomiędzy rodziną pochodzenia a przyszłą rodziną prokreacji. Mimo wielu zastrzeżeń prawie połowa badanych (48,3%) chciałaby przenieść niektóre cechy życia domowego do swego przyszłego domu. Co siódma (16,7%) natomiast odrzuca wzór życia małżeńskiego rodziców. Tylko jeden z dziesięciu respondentów pragnie powtórzenia wzoru wyniesionego z domu. Na pytanie, czy respondent lubi przebywać w domu, większość młodych ludzi (61,1%) odpowiada twierdząco. Jednakże co trzecia z badanych osób (31,2%) nie lubi czasu spędzanego w domu, z bliskimi. Celują w tym zwłaszcza chłopcy. Wśród tych, którzy lubią swój dom różnice deklaracji dziewcząt i chłopców są niewielkie (48,4% do 46,0%). Natomiast wśród „nie lubiących" proporcja jest jak 1:2 (30,2% dziewcząt wobec 61,9% chłopców). Poczucie samotności bywa nader częstym doświadczeniem współczesnego czło- wieka. Towarzyszy ono zwłaszcza tym, którzy z różnych względów nie mogą być wśród innych ludzi. Dom rodzinny bywa miejscem, w którym szczególnie czują się osamotnieni ludzie starzy, niepełnosprawni, umierający (Szczepański 1980; Ogryz- ko-Wiewiórowska 1994; Studia... 1983; Picewicz 1994). Wynika to z faktu, że ich 118 problemy stanowią pewne obciążenie dla innych, nie zawsze łatwo się z tym po- godzić i stąd brak porozumienia z otoczeniem. Czasami występuje samotność z wyboru, której celem jest odzyskanie równowagi psychicznej. Przeprowadzone badania pokazują, że poczucie osamotnienia bywa również udziałem młodych lu- dzi. Nieprawdopodobne, że aż co druga z badanych osób (52,3%) twierdzi, że ma poczucie osamotnienia w domu. Prawie co trzecia z tej grupy pisze, że samot- ności doświadcza nader często. Analiza zależności pokazuje, że poczucie osamot- nienia jest silnie skorelowane z pragnieniem zmian we własnej rodzinie (DF = 9, chi2 = 97,25). Również zdecydowana większość osamotnionych w domu nie lubi przebywać w gronie swojej rodziny (DF = 6, chi2 = 24,2). Rodzina jest grupą społeczną połączoną specyficznym typem więzi (por. Dy- czewski 1994, s. 19-25). W rodzinie tradycyjnej większe znaczenie miały więzi formalne. We współczesnej rodzinie dominują związki osobowe, utrwalane przez wzajemne wspieranie, otwarcie na siebie, a przede wszystkim miłość. Specyfika stosunków łączących bliskie sobie osoby pozwala im ujawniać siebie bez lęku o to, że ktoś to wykorzysta. Daje poczucie odwzajemnionej akceptacji i przynależności (Gałkowska 1990; Łopatkowa 1991, s. 29-74). Pozwala nawet w oddaleniu nie odczuwać samotności. Ocenę stosunków w rodzinach badanej młodzieży ilustruje tabela 1. Tabela 1 Ocena stosunków w rodzinach badanych (w procentach) Stosunki Bardzo dobre Dość dobre Różnie by- wa Nie najlepsze Bardzo złe z matką 34,0 38,4 20,7 1,5 z ojcem 17,2 30,0 25,6 10,3 5,4 z rodzeństwem 24,6 30,5 28,1 3,0 1,0 matki z ojcem 20,2 38,4 17,7 6,4 4,9 matki z rodzeństwem 31,0 38,4 14,8 1,0 ojca z rodzeństwem 18,4 33,0 20,7 6,4 2,5 W opiniach badanych przeważają zdecydowanie pozytywne oceny stosunków w ich rodzinach. Ogólnie korzystniej widziane są stosunki matki z dziećmi, co wy- rażają zarówno częstsze wyższe oceny pozytywne, jak i mniej ocen negatywnych3. 3 W znacznym stopniu jest to związane z częstą obecnością kobiety w domu i mimo zaangażowania zawodowego, w większym stopniu niż mężczyzna, z większym otwarciem na potrzeby domowników (por. Ziemska 1986, s. 52-72; Ulrich, Dunne 1996; Rodzewicz 1997, s. 158-174). 119 Matki postrzegane są jako bardziej kochające, wyrozumiałe i przyjazne innym członkom rodziny. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy przypisują więcej pozytyw- nych cech swoim relacjom z matkami. Relacje z ojcami korzystniej widzą chłopcy. Ojcowie częściej są przyczyną niezadowolenia z rodziny i panującej w niej atmo- sfery z powodu złych cech osobowościowych (np. agresywności, nietolerancyjności), ale i słabości np. do alkoholu. Lepsze relacje z poszczególnymi członkami rodziny (np. z jednym z rodziców czy kimś z rodzeństwa) decydują o tworzeniu się wewnętrznych układów (diad, triad) obejmujących osoby łatwiej porozumiewające się ze sobą, bliżej ze sobą związane. Według deklaracji badanych, w ich rodzinach dominują silniejsze po- wiązania z najbliższymi sprzyjające znajdowaniu wsparcia i pomocy w domu. Zdecydowana większość młodych ludzi znajduje we wspólnym gospodarstwie domowym kogoś empatycznego. Zgodnie z tym, o czym była mowa wyżej, matka należy do członków rodziny, z którymi badani czują się najbardziej związani (69,0%). Na drugim miejscu plasuje się ktoś z rodzeństwa (38,9%). Ojciec jest wskazywany przez co trzeciego respondenta (33,0%). Inne osoby z rodziny, np. babcia, dziadek, pozwalają doświadczać bliskości więzi u 6,9% badanych. Jedna z dziesięciu osób sygnalizuje trudności z nawiązaniem głębszych więzi w rodzinie, ponieważ nie znajduje wśród bliskich nikogo, komu można byłoby bezgranicznie zaufać. Dodatkowe światło na relacje rodzinne rzucają odpowiedzi na pytanie o to, do kogo respondent zwraca się o pomoc w sytuacji doznawanych kłopotów, trudności. Prawie co trzecia z badanych młodych osób (30,5%) nie szuka pomocy u nikogo. Więcej niż dwukrotnie częściej dotyczy to chłopców (41,3%) aniżeli dziewcząt (16,3%). Fakty tego typu mogą świadczyć o dużej samodzielności, albo — co bar- dziej prawdopodobne — o braku zaufania do kogokolwiek z najbliższych. Podobny jest odsetek (29,1 %) tych, którzy u matki szukają pomocy. Pozostałe osoby preferują kogoś z szerszej rodziny, np. babcię czy ciocię — 9,9%. Do rodzeństwa zwraca się 8,9% badanych. Zadziwiająco najrzadziej ojciec jest proszony o radę lub pomoc w sytuacji trudnej — 3,4%. Wzajemne wspieranie, otwarcie na potrzeby drugiego człowieka jest pomocne zarówno w chwilach smutnych, jak i radosnych. Stanowi ono istotny czynnik de- cydujący o więziach w rodzinie i scalający wspólnotę rodzinną. Cechą rodziny o dobrych stosunkach wzajemnych jest wspieranie się w potrzebie, przeżywanie wspólnie powodzeń i niepowodzeń. Jak rodzice przyjmują sukcesy i porażki swych wchodzących w dorosłość dzieci ilustruje tabela 2. Większość młodych ludzi przeżywa swoje sukcesy i porażki wspólnie z rodzi- cami. U ok. 15% (6,4% + 9,4%) sytuacja jest odwrotna w przypadku sukcesów. Rodzice świadomie ignorują przeżycia dzieci albo nie są w nie wtajemniczani, 120 Tabela 2 Przyjmowanie przez rodziców powodzeń i niepowodzeń dzieci (w procentach) Sposób przyjęcia Powodzenia Niepowodzenia pozytywny, np. cieszą się, pomagają 77,3 51,2 negatywny, np. nie interesują się 6,4 23,6 nie są wtajemniczani, nie wiedzą o tym 9,4 9,3 z przewagą tego ostatniego. Z odpowiedzi na inne pytania wynika, że młodzi lu- dzie niezbyt chętnie otwierają się na rodziców. Około 90% badanych ma sprawy, o których nie ma odwagi (nie chce) powiedzieć rodzicom. Taka eliminacja naj- bliższych nie jest jednakowa w przypadku każdego z rodziców. W przypadku matki zdarza się to u 3,0% respondentów, a w przypadku ojca u 16,7%. Niewątpliwie jest prawem młodego człowieka zachowanie dla siebie niektórych swoich tajemnic. Jednak fakt, że aż 70% badanych nie powiedziałoby o niektórych swoich sprawach żadnemu z rodziców, nie wskazuje na przyjazne relacje w rodzinie. Niezłym miernikiem atmosfery życia rodzinnego są uczucia towarzyszące wy- jazdom, przebywaniu daleko od domu. Im więzi silniejsze, tym rozłąka odczuwana jest jako bardziej przykra. I odwrotnie, wyjazd z koszmarnego domu może dawać szansę chwilowego oddechu, jest czymś przyjemniejszym niż pozostawanie z ro- dziną. Tabela 3 ilustruje odczucia badanych związane z wyjazdem, z dłuższym pobytem poza domem. Tabela 3 Odczucia podczas dłuższej nieobecności w domu (w procentach) Odczucia Dziewczęta Chłopcy Razem* cieszy się, że wyrwał(a) się z domu 17,4 27,9 24,1 odczuwa potrzebę kontaktu 14,0 11,5 12,3 tęskni 23,3 10,6 15,8 cieszy się z poznawania ludzi i miejsc 39,5 54,8 48,8 cieszy się z wolności, ale pod koniec chce już wracać 51,2 56,7 53,7 * Pominięto braki danych. Liczby nie sumują się, ponieważ badani mogli podawać więcej niż jedną odpowiedź. Z danych wynika, że dominują doznania świadczące o niezbyt intensywnym związku z domem, z bliskimi. Jedna z czterech badanych osób deklaruje potrzebę jakiejś formy podtrzymywania łączności z rodziną. Mocniejsze więzi są wyraź- 121 niejsze wśród dziewcząt. Chłopcy są bardziej zadowoleni z wolności i bieżących korzyści wynikających z wyjazdu. Kończąc tę krótką relację z badań należy stwierdzić, że pobieżnie naszkicowana charakterystyka domu rodzinnego z perspektywy młodego człowieka na ogół jest zadowalająca, choć niekiedy zaskakująca i zdumiewająca. Stosunkowo częsty brak porozumienia w rodzinie, przynajmniej subiektywne poczucie osamotnienia mło- dych ludzi nie napawa optymizmem. Choć młodzież zawsze miała tendencje do buntowania się przeciw osobom należącym do starszego pokolenia, to —jak sądzę — konflikt pokoleń nigdy nie wkraczał w takim zakresie na grunt życia rodzinnego jak obecnie. Bibliografia Adamski F. (1982), Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa. Dyczewski L. (1981), Rodzina polska i kierunki jej przemian, Warszawa. Dyczewski L. (1994), Rodzina, społeczeństwo, państwo, Lublin. Gałkowska B. (1990), Psychologia domowa, Olsztyn. Kierunki i mechanizmy przemian rodziny polskiej oraz jej problemy w okresie transformacji (1997), w: R. Cichocki (red.), Teorie społeczne a możliwości praktyczne, Poznań. Łopatkowa M. (1991), Miłość i bezpieczeństwo — elementarne potrzeby dziecka w aspekcie prawnym, społecznym i wychowawczym, w: J. Komorowska (red.), Dziecko we współ- czesnej Polsce, Warszawa. Niebrzydowski L. (1986), Zależność wartości dorastającej młodzieży od postaw rodziciel- skich i wychowawczych w rodzime, w: H. Pielka (red.), Procesy socjalizacji i wy- chowania w rodzinie, Słupsk. Ogryzko-Wiewiórowska M. (1994), Rodzina i śmierć, Lublin. Picewicz J. (1994), Samotność i osamotnienie ludzi starych, w: J. Danecki, B. Rysz-Ko- walczyk (red.), Kwestie społeczne i krytyczne sytuacje życiowe u progu lat dziewięć- dziesiątych, wyd. 2, Warszawa. Pielka H. (1994), Młodzież o rodzinie pochodzenia, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 6. Rodzewicz A. (1997), Przemiany ról małżeńskich i rodzicielskich we współczesnych ro- dzinach polskich, w: W. Rakowski (red.), Rodzina polska w okresie kryzysu i ożywienia gospodarczego (1990-1995), Warszawa. Studia z socjologii niepełnej sprawności (1983), Warszawa. Szczepański J. (1980), Sprawy ludzkie, Warszawa. 122 Tyszka Z., Wachowiak A. (1997), Podstawowe pojęcia i zagadnienia socjologii rodziny, Poznań. Tyszkowa M. (1991), Rodzina a rozwój jednostki, w: Z. Tyszka (red.), Stan i przeobrażenia współczesnych rodzin polskich, Poznań. Ulrich D.N., Dunne H.P. (1996), Praca, miłość, rodzina. Jak pogodzić je ze sobą, Gdańsk. Ziemska M. (1979), Rodzina a dziecko, Warszawa. Ziemska M. (1986), Pełnienie roli ojca w rodzinie współczesnej, w: M. Ziemska (red.), Społeczne konsekwencje integracji i dezintegracji rodziny, Warszawa. Janusz Mariański Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości prorodzinne Wprowadzenie w problematykę Przedmiotem niniejszych analiz socjologicznych będzie rytualno-kultowy aspekt religijności, czyli uczestnictwo w praktykach religijnych oraz wpływ tego czynnika na uznawane przez młodzież maturalną wartości prorodzinne. Uczestnictwo w kulcie i preferowanie obowiązków rytualno-kultowych stanowi ważną siłę integrującą polskiego katolicyzmu oraz najbardziej widoczny przejaw przynależności do parafii i Kościoła. Rytualno-kultowe nakazy i zakazy odznaczają się większą trwałością w świadomości katolików polskich niż nakazy religijno-moralne. Przemiany w dzie- dzinie praktyk religijnych w środowiskach wiejskich i miejskich dokonują się wol- niej niż w sferze świadomości religijnej. Dzięki praktykom religijnym zaznacza się w sposób szczególny proces identy- fikacji z Kościołem i narodem, rozwijają się więzi religijno-narodowe. Nie zawsze jednak uczestnictwo w praktykach religijnych oznacza wzrost życia religijnego, w sensie pogłębienia wiary i moralności. Nawet jeżeli człowiek nie ogarnia we właściwy sposób znaczenia praktyk religijnych, to już samo uczestnictwo w rytua- łach, choćby bierne, ma swoją moc kierunkującą człowieka ku sprawom wykra- czającym poza zwykłą codzienność. Udział w praktykach religijnych prowokuje nie tylko pojedyncze emocje, ale utrwala również pewną stałą postawę wobec sacrum. W społeczeństwie polskim udział w obrzędach religijnych o charakterze maso- wym (np. pielgrzymki, wizyty Papieża) mają oprócz ważnych wymiarów duchowych także funkcje narodowe i patriotyczne. Masowe zaangażowanie kultowe wyzwala ogromne siły społeczno-duchowe, nie zawsze jednak prowadzące do urzeczywist- niania manifestowanych wartości „uroczystych'" w życiu codziennym. Gorliwość w praktykach religijnych nie wyklucza nonkonformizmu w sferze norm moralnych1. 1 Religijności nie można utożsamiać czy redukować do kultu liturgicznego i prywatnej pobożności. Tylko niektórzy przeciwnicy religii chcieliby widzieć w praktykach religijnych 124 W katolicyzmie wyróżnia się praktyki jednorazowe (np. chrzest, bierzmowanie) i powtarzane (np. msza św. niedzielna) oraz praktyki religijne nadobowiązkowe i prywatne. Socjologowie w badaniach empirycznych zwracają szczególną uwagę na częstotliwość spełniania praktyk religijnych (aspekty ilościowe), rzadziej zaś na motywacje i sens rytuałów w świadomości ich uczestników (aspekty jakościowe). Praktyki religijne są najbardziej zewnętrznym i widocznym przejawem akceptacji wiary w Boga, a przynajmniej najbardziej uchwytnym symptomem więzi z Kościo- łem. Nie wyczerpują wszystkich zewnętrznych objawów religii, ani tym bardziej jej istoty. W praktyce i ustawodawstwie Kościoła istnieją wprawdzie w tym zakresie jak gdyby minimalne postulaty (niedzielna msza, coroczna spowiedź, chrzest niemowląt itp.), ale intensywne życie religijne wykracza daleko poza ustalenia prawnokano- niczne. W warunkach polskich odchodzenie od praktyk religijnych jest niemal równoznaczne z osłabieniem wiary, a w konsekwencji z możliwością jej utraty. Mówimy o możliwości utraty wiary, gdyż nie ma znaku równości między non- konformistycznymi wobec instytucji kościelnych postawami i zachowaniami (zry- wanie z praktykami religijnymi) a niereligijnością. Wysoki poziom praktyk religij- nych wiąże się na ogół z deklarowanym zaufaniem do Kościoła, z religijnością rozumianą jako pewien sposób życia, z różnymi przejawami doświadczenia religij- nego. Jakkolwiek brakuje pełniejszego rozeznania sfery motywacyjnej udziału w prak- tykach religijnych, można ogólnie powiedzieć, iż w znacznej części są to motywy religijno-kościelne (doświadczenie sacrum, potrzeby religijne, posłuszeństwo wobec nakazów Kościoła). Istnieje pewna grupa ludzi wierzących — trudna do precy- zyjnego określenia — praktykujących pod wpływem różnego rodzaju motywów psychologicznych, socjalizacyjno-tradycyjnych, kulturowych, a nawet politycznych (przed 1989 r. jako protest wobec rządów komunistycznych). Masowe wypełnianie praktyk religijnych nie oznacza, że jest to religijność typu konformistycznego, w której forma rytuału jest ważniejsza niż jakość uczestnictwa. Współcześnie pogłę- bia się wśród praktykujących motywacja religijna i zrozumienie symboli kultowych. W socjologii religii coraz częściej odchodzi się od traktowania praktyk religijno- -kościelnych w kategoriach „tradycyjno-ludowych konwencji", świadczących o trak- towaniu Kościoła jako agencji usługowej. Szuka się głębszych wyjaśnień idących w kierunku wskazania na zapotrzebowanie na takie modele znaczeń i sensów, które pozwalają na przezwyciężenie stojących przed jednostką problemów życia, zwłasz- cza poczucia przygodności i budowania tożsamości osobowej. Czasem podkreśla się, jedyny zakres jej działania i stąd mówią o „wolności kultu", jak gdyby utożsamiając religię z kultem. Z drugiej jednak strony wiara bez obrzędów jest jak ciało bez duszy. 125 że motywacja społeczno-kulturowa (np. związek z kulturą lokalną lub narodową) przekształca się w motywację społeczno-religijną, wynikającą z poczucia więzi ze wspólnotą religijną. Badania socjologiczne do 1989 r. pozwalały na sformułowanie hipotezy o za- sadniczej ciągłości — mimo krótkookresowych wahań — podstawowych praktyk religijnych o charakterze obowiązkowym (msza św. niedzielna, spowiedź i komunia wielkanocna). W świetle obliczeń frekwencji w kościołach można było przyjąć, że wskaźnik dominicantes wahał się w granicach 40-45% dla całego kraju. Po 1989 r. mamy do czynienia z nieznacznym, ale systematycznym obniżaniem się poziomu praktyk religijnych, bardziej wyraźnym w odniesieniu do praktyk wielkanocnych niż niedzielnych. W niniejszych rozważaniach interesują nas praktyki religijne jako zmienna nie- zależna wpływająca różnicująco na stopień uznania wartości związanych z małżeń- stwem i rodziną (wartości prorodzinne). Inaczej mówiąc, chodzi o funkcjonalność i dysfunkcjonalność praktyk religijnych w stosunku do wartości prorodzinnych. Przyjmuje się hipotezę, że wyższy stopień czynienia praktyk religijnych sprzyja uznawaniu wartości prorodzinnych, natomiast niższy lub brak uczestnictwa w prak- tykach religijnych koresponduje z obniżoną aprobatą wartości prorodzinnych. Ba- dania socjologiczne w wielu krajach, także w Polsce, wskazują na powiązania po- między zmienną niezależną „praktyki religijne" a różnymi zmiennymi zależnymi, zarówno dotyczącymi rozmaitych aspektów religijności, jak i świeckich wymiarów życia. Przyjęta hipoteza robocza zostanie poddana weryfikacji na materiale empirycz- nym zebranym w 1994 r. wśród maturzystów z Gdańska, Tarnowa, Puław, Kraśnika, Dęblina (Liceum Lotnicze) i Szprotawy. Ankietą audytoryjną objęto 1468 osób, co stanowiło 92,2% założonej próby badawczej. W ca/ej zbiorowości kobiety stanowiły 48,9%, mężczyźni — 50,9% (brak danych — 0,2%); uczniowie z liceów ogólno- kształcących — 50,7%, z liceów zawodowych — 15,6%, z techników — 33,7%. W całej zbadanej zbiorowości dominowały dwie kategorie społeczno-zawodowe: dzieci pracowników umysłowych (z wyższym wykształceniem — 20,8%, bez wyż- szego wykształcenia — 27,9%) oraz dzieci robotników (wykwalifikowanych — 21,0%, niewykwalifikowanych — 3,3%). Obejmowały one ponad 70% ogółu matek zbadanej młodzieży. Tylko nieliczne matki zostały zakwalifikowane do rolników (7,2%), do prywatnej inicjatywy (0,7%), bezrobotnych (1,0%) i biernych zawodowo (8,1%). Ponad co dziesiąty uczeń kończący szkołę średnią nie potrafił określić zawodu wykonywanego przez matkę (8,9% — nie udzielający odpowiedzi, 0,8% — nie znający zawodu matki, 0,3% — matka nie żyje). W ocenie ankiety 12,0% badanych udzieliło odpowiedzi pozytywnych, 22,2% — negatywnych, 8,6% — pozytywno-negatywnych, 8,8% — ogólnikowych lub bliżej 126 nieokreślonych, a 48,4% — zrezygnowało z prawa do zaopiniowania ankiety. Oto kilka wypowiedzi: „Mam nadzieję, że ankietę tę będzie sprawdzał komputer, po- nieważ szkoda pracy i wysiłku ludzkiego na sprawdzanie czegoś takiego. Ponadto myśląc o dzieciach głodujących, o starcach, o bezdomnych, mam nadzieję, że praca nad tą ankietą była bezpłatna!"; „W niektórych wypadkach brakuje alternatywnych odpowiedzi"; „Uważam, iż można by ją bardziej przemyśleć, tzn. pytania się po- wtarzają i nawiązują ciągle do tego samego, np. pytania o sens życia. Nie rozumiem jej celu? Chcecie stwierdzić, czy w społeczeństwie nie znikły wartości moralne i religijne"; „To nie jest zebranie polityczne. Odpowiedzi sugerują oddanie dla wia- ry"; „Ciekawa, ale trochę mało czasu na jakieś głębsze zastanowienie, przez co mogą wyniknąć jakieś zakłamania. Jest to wynikiem tego, iż jestem niezdecydowany w pewnych kwestiach lub oszukuję (tzn. nie otworzyłem się zupełnie). Ankieta uzmysłowiła mi kilka problemów. O części tych problemów już wcześniej myślałem (brałem je pod uwagę), ale im więcej się myśli o czymś, tym bardziej się wie, że się mało wie i zaczynają się rodzić wątpliwości. Zaistniała pewna grupa problemów, na temat których dzięki tej ankiecie będę się na pewno zastanawiał. Dziękuję"; „Dała mi do zastanowienia, czy jestem katolikiem"; „Jest potrzebna, chciałabym, aby wyniki zostały opublikowane". Intensywność zaangażowania się w życie kościelne przez praktyki religijne w środowiskach młodzieżowych w Polsce jest znaczna, na granicy tzw. oczywistości kulturowej. Badani w 1994 r. maturzyści w sześciu wybranych miastach określili w następujący sposób swoje uczestnictwo w praktykach religijnych: w każdą nie- dzielę i czasami w dni powszednie — 26,2%, w każdą niedzielę — 32,3%, dwa lub trzy razy w miesiącu — 14,8%, raz w miesiącu — 4,8%, kilka razy w roku — 12,8%, w ogóle nie praktykuje — 7,8% (brak odpowiedzi — 1,4%). W analizach statystyczno-korelacyjnych łączono dwie kategorie praktykujących: raz w miesiącu i kilka razy w roku w jedną kategorię „praktykujących rzadko". W hipotezie badawczej założono, że osoby bardzo regularnie praktykujące (w każdą niedzielę i czasami w dni powszednie) oraz regularnie praktykujące (w każdą niedzielę) częściej — niż osoby nieregularnie praktykujące (dwa lub trzy razy w miesiącu), a zwłaszcza rzadko praktykujące lub w ogóle niepraktykujące — opowiadają się za wartościami prorodzinnymi, częściej postrzegają rodzinę jako wartość ogólną, bardziej pozytywnie oceniają relacje wewnątrzrodzinne, w więk- szym zakresie respektują obowiązek szacunku i czci dla rodziców oraz więcej od nich oczekują, bardziej akceptują normy regulujące życie małżeńskie, rzadziej skła- niają się do postulatów liberalizacji ustawodawstwa kościelnego dotyczącego roz- wodów i niedopuszczania do sakramentów św. osób żyjących w niesakramentalnych związkach małżeńskich, częściej aprobują dojrzały styl wychowania w rodzinie. Proces przemian świadomiościowych trwa, nie jest harmonijny oraz nie odbywa się bez konfliktów na tle ścierania się odmiennych wzorów obycząjowo-moralnych. 127 i Rodzina jako wartość ogólna W nauczaniu społecznym Kościoła przypisuje się rodzinie wartość pierwszo- rzędną, fundamentalną. „Pierwszą i podstawową komórką «ekologii ludzkiej» jest rodzina, w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenie związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą. Chodzi tu o rodzinę opartą na małżeństwie, gdzie wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe możliwości, nabywać świadomość własnej godności i przygotować się do podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego prze- znaczenia" (CA 39). Rodzina stanowi ośrodek kultury życia oraz odgrywa decydu- jącą i niezastąpioną rolę w kształtowaniu tej kultury. Jest powołana do tego, aby spełniać swoje zadania w ciągu życia swoich członków, od narodzin do śmierci. W społeczeństwie polskim przypisuje się rodzinie ważną wartość i rangę priory- tetową. W ramach systemu uznawanych wartości zdecydowana większość Polaków umieszcza rodzinę na pierwszym miejscu. W wielu badaniach empirycznych usiłuje się określić stosunek młodzieży do rodziny, pracy, polityki, czasu wolnego, instytucji kształcenia i wychowania, itp. Badanym maturzystom przedstawiono do oceny kilka dziedzin ludzkiego życia: pracę, rodzinę, przyjaciół i znajomych, czas wolny, polity- kę i religię. Znaczenie związane z tymi wartościami respondenci oceniali według następującej skali: bardzo ważne, raczej ważne, niezbyt ważne, w ogóle nieważne, trudno powiedzieć. Uzyskane wyniki empiryczne w odniesieniu do rodziny przed- stawia tabela 1. Tabela 1 Praktyki religijne a uznawanie rodziny za wartość (w procentach) Kategorie odpowiedzi W niedzielę i w dni powszednie N = 385 W każdą niedzielę N = 474 2-3 razy w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N=114 bardzo ważne 88,8 82,7 82,9 81,0 75,4 raczej ważne 8,6 15,8 12,0 14,7 15,8 niezbyt ważne 0,5 0,4 2,3 1,2 5,3 nieważne 0,3 - 0,9 0,4 - brak zdania 1,0 0,2 1,8 2,3 2,6 brak danych 0,8 0,8 - 0,4 0,9 Ogółem 100,0 99,9 99,9 100,0 100,0 128 W całej zbiorowości maturzystów 83,2% badanych przypisywało rodzinie bardzo ważne znaczenie, 13,1% — raczej ważne, 1,3% — niezbyt ważne, 0,3% — nieważ- ne (brak znaczenia), 1,2% — nie miało zdania na omawiany temat, 0,8% — nie udzieliło odpowiedzi. Bardzo zbliżone wyniki uzyskano wśród maturzystów w Lub- linie w 1994 r.: 82,5%, 14,2%, 1,8%, 0,7%, 0,4%, 0,4%2. Dokonywane wybory wartości rodziny koncentrowały się w obszarze dwóch ocen — „bardzo ważne" i „raczej ważne". Tylko nieliczni respondenci stosowali do określenia znaczenia rodziny inne oceny lub wstrzymali się od wyrażenia jednoznacznej opinii. Liczba odpowiedzi „bardzo ważne" odnośnie do rodziny przewyższała zdecydowanie pozo- stałe oceniane wartości (na drugim miejscu znajdowała się praca). Pomiędzy zmienną niezależną „praktyki religijne" a zmienną zależną „rodzina jako wartość" istnieje istotna zależność statystyczna (p = 0,00006). Rodzina jest uznawana za wartość przez zdecydowaną większość we wszystkich kategoriach osób praktykujących i niepraktykujących, chociaż nieco częściej wśród bardzo regularnie praktykujących. Różnica wskaźników aprobaty rodziny jako wartości ogólnej mię- dzy bardzo regularnie praktykującymi i w ogóle niepraktykującymi wynosiła 13,4%. Praktykujący w każdą niedzielę lub 2-3 razy w miesiącu, lub rzadziej prezentowali zbliżony poziom uznania wartości prorodzinnych w wymiarze ogólnym. Druga kwestia związana z ogólną oceną rodziny jako wartości odnosi się do relacji wewnątrzrodzinnych. Stosunki międzyludzkie w rodzinie polskiej w ocenie młodzieży układają się na ogół pozytywnie, chociaż jest jeszcze daleko do ideału harmonijnego współ :ycia rodzinnego. Dom rodzinny może być zarówno miejscem, w którym młody człowiek znajduje oparcie, zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa, jak i areną wielorakich konfliktów i napięć. Im wewnętrzna atmosfera w rodzinie jest bardziej pozytywna, wolna od trwałych konfliktów, oparta na wzajemnym zaufaniu i więziach emocjonalnych, tym większa jest szansa przekazu wartości moralnych z jednego pokolenia na drugie. Od klimatu wychowawczego i całościowej atmosfery domu rodzinnego zależy, czy stanowi on społeczne i emocjonalne oparcie dla dzieci i dorastającej młodzieży, czy też jest on źródłem napięć i konfliktów. „Im rodzina jest mniej zdezorganizo- wana i konfliktowa, tym skuteczniej wypełnia funkcję emocjonalno-ekspresyjną wobec swych członków. Harmonijne pożycie w małżeństwie i poprawna, ciepła atmosfera w rodzinie mają ogromne, nie dające się przecenić znaczenie w życiu człowieka — zarówno w jego życiowym funkcjonowaniu, jak i subiektywnych odczuciach" (Tyszka 1995, s. 149). Badani maturzyści oceniali jakość stosunków w rodzinie, wybierając jedną z czterech zasugerowanych odpowiedzi: bardzo dobrze, dość dobrze, różnie bywa, ; Badania przeprowadziła E. Żerel (1998). raczej nie najlepiej. Tabela 2 zawiera dane empiryczne dotyczące relacji z matką, .ojcem i rodzeństwem. Tabela 2 Praktyki religijne a relacje maturzystów z członkami rodziny (w procentach) Kategorie odpowiedzi W niedzielę i w dni powszednie N = 385 W każdą niedzielę N = 474 2-3 razy w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N = 114 Ojciec bardzo dobrze 25,5 21,3 21,7 24,0 23,7 dość dobrze 37,9 41,8 33,2 31,8 31,6 różnie bywa 21,0 21,7 25,3 27,9 24,6 nie najlepiej 9,9 11,2 13,8 12,0 12,3 nie żyje 2,9 1,9 2,3 1,2 2,6 brak danych 2,9 2,1 3,7 3,1 5,3 Ogółem 100,1 100,0 100,0 100,0 100,1 Matka bardzo dobrze 43,6 37,1 34,1 36,4 34,2 dość dobrze 37,1 45,4 41,0 41,1 36,8 różnie bywa 14,8 14,6 20,3 17,8 23,7 nie najlepiej 3,4 1,9 3,7 3,5 3,5 nie żyje 0,3 0,8 0,9 0,4 0,9 brak danych 0,8 0,2 - 0,8 0,9 Ogółem 100,0 100,0 100,0 100,0 100,0 Rodzeństwo bardzo dobrze 30,1 24,5 26,7 25,6 25,4 dość dobrze 41,0 40,9 46,1 35,7 36,8 różnie bywa 19,7 25,3 19,4 23,6 17,5 nie najlepiej 3,6 2,1 1,8 2,7 5,3 nie ma 4,4 5,3 5,5 10,5 13,2 brak danych 1,0 1,9 0,5 1,9 1,8 Ogółem 99,8 100,0 100,0 100,0 100,0 130 Stosunki maturzystów pochodzących z różnych ośrodków miejskich z ich ojcami kształtowały się rozmaicie. W całej zbiorowości 23,2% badanych określiło je jako bardzo dobre, 36,6% —jako dość dobre, 23,4% — różnie bywa, 11,5% — nie najlepiej, 3,1% — brak odpowiedzi, 2,2% — ojciec nie żyje (wśród maturzystów lubelskich z 1994 r. odpowiednio: 19,1%, 33,0%, 26,4%, 13,5%, 7,8%, 0,2%). Biorąc pod uwagę łącznie dwa określenia — „bardzo dobrze" i „dość dobrze" — można ustalić, że praktykujący regularnie częściej określali swoje stosunki z ojcem w kategoriach pozytywnych niż praktykujący nieregularnie, rzadko lub w ogóle niepraktykujący. Test chi-kwadrat nie wskazuje jednak na zależność statystyczną obydwu zmiennych (p = 0,38302). Jako bardzo pozytywne określiło swoje relacje z matką 38,0% badanych, jako raczej pozytywne — 40,9%, jako różne — 16,8%, jako złe — 3,0% (0,6% — brak odpowiedzi, 0,6% — matka nie żyje). Wśród maturzystów lubelskich analogiczne dane kształtowały się następująco: 31,9%, 48,6%, 15,7%, 2,2%, 1,6%, 0,0%. Ten- dencja do pozytywnych relacji z matką była słabsza u osób o obniżonym poziomie praktyk religijnych lub ich braku. Test chi-kwadrat nie wykazał jednak zależności statystyczno-korelacyjnych (p = 0,18953). Ogólna ocena stosunków z rodzeństwem była nieco wyższa niż z ojcami i niższa niż z matkami. W całej zbiorowości maturzystów 26,6% badanych oceniło bardzo pozytywnie swoje kontakty z rodzeństwem, 40,3% —jako dość dobre, 21,9% — jako różne, 2,9% —jako nie najlepsze (1,7% — brak odpowiedzi, 6,7% — brak rodzeństwa). Wśród maturzystów lubelskich analogiczne dane kształtowały się na- stępująco: 20,8%, 40,4%, 24,4%, 3,5%, 0,9%, 10,0%. Analiza statystyczno-korela- cyjna wykazała, że osoby bardzo regularnie praktykujące prezentowały bardziej korzystne relacje z rodzeństwem niż osoby praktykujące rzadko lub w ogóle nie- praktykujące. Różnice procentowe nie były zbyt wysokie, a test chi-kwadrat wska- zywał na średnią zależność statystyczną (p = 0,00519). Rodzinie przypisuje się bardzo wielkie znaczenie, większe niż pracy, religii, przyjaciołom i znajomym oraz czasowi wolnemu. Osoby bardzo regularnie praktyku- jące odznaczały się nieco wyższą aprobatą rodziny jako wartości ogólnej niż osoby 0 osłabionych więziach z religią lub ich braku. Ogólna ocena stosunków wewnątrz- rodzinnych jest pozytywna. Rodzina stanowi dla większości badanych maturzystów oparcie emocjonalne i „przestrzeń" więzi osobowych. Oceniają oni pozytywnie atmosferę panującą w ich domach rodzinnych. Negatywne doświadczenia ma zde- cydowana mniejszość młodzieży żyjącej prawdopodobnie w rodzinach, w których indywidualizacja poszczególnych członków rodziny oznacza preferencję osobistych interesów kosztem dobra innych członków, aż po granice nie liczenia się z nikim 1 z niczym. Zaufanie do rodziców i pozytywne kontakty rodziców z dziećmi wpły- wają w znacznym stopniu na skuteczność oddziaływań wychowawczych i socjaliza- cyjnych. 131 I Osoby regularnie praktykujące oceniały bardziej pozytywnie atmosferę w domu rodzinnym aniżeli osoby praktykujące rzadko lub w ogóle niepraktykujące. Różnice procentowe wskaźników więzi z poszczególnymi członkami rodziny nie były zbyt wysokie. Stosunki wewnątrzrodzinne oceniano bardziej pozytywnie na linii matka- -dzieci niż ojciec-dzieci. Można domniemywać, że matka jest w większym stopniu nośnikiem przekazu wartości moralnych w rodzinie niż ojciec, ona— być może — jest w większym zakresie osobą godną zaufania, zwłaszcza w rozwiązywaniu różno- rodnych trudności życiowych3. Oczekiwania dzieci wobec rodziców Z badań sondażowych wiemy, że zdecydowana większość rodziców deklaruje zadowolenie ze swoich dzieci, w pełni je akceptuje, a swój dom postrzega jako miejsce, w którym znajdują oni miłość i zrozumienie. Młodzież — nawet jeżeli dostrzega w rodzinie możliwość zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonal- nych (np. miłości i akceptacji, ucieczki przed światem zewnętrznym) — to jednak częściej niż dorośli dostrzega brak zrozumienia problemów dzieci w rodzinie. We- dług sondażu CBOS z 1996 r. 83% ankietowanych uczniów nie miało wątpliwości, że w domu rodzinnym są otoczeni miłością, ale już tylko 51% było zdania, że uczu- ciu temu towarzyszy zrozumienie ich indywidualnych potrzeb. Co trzeci badany młody człowiek nie czuł się rozumiany przez kochających go członków rodziny (32%), a co siódmy traktował dom jako miejsce spożywania posiłku i snu (14%) (Dom... 1996, s. 2-3). Rodzina jest naturalnym środowiskiem, w którym są wypełniane podstawowe zadania wychowawcze. Rodzice troszczą się o wykształcenie i wychowanie swoich dzieci, wprowadzają je w dziedzictwo społeczne i kulturowe ziemi rodzimej, wspól- noty narodowej, wspólnoty Kościoła. Są oni pierwszymi nauczycielami wiary. Rodzice mają prawo oczekiwać od swoich dzieci uznania, czci i wdzięczności. Jest to zawarte w IV przykazaniu Dekalogu. Dzieci są zobowiązane do okazywania rodzicom czci. Jan Paweł II napisał w Liście do Rodzin z okazji Roku Rodziny 1994 że słowo „czcij" wskazuje na postawę bezinteresowną, nie oznacza przewidywanej korzyści. Z postawą wzajemnej czci, istniejącej między członkami rodzinnej wspól- noty, łączy się jednak pożytek wielorakiej natuiy. „Cześć" jest pożyteczna, tak jak pożyteczne jest każde prawdziwe dobro („L'Osservatore Romano" 15, 1994, nr 3, 3 W Niemczech rodzice — zwłaszcza matki — są pierwszymi rozmówcami i doradcami swoich dzieci (Wir sind O.K.! 1995, s. 55). 132 s. 20). Z kolei dzieci i młodzież mają prawo oczekiwać od rodziców miłości i opieki, która zapewnia im właściwy rozwój osobowościowy. Ogólny stosunek do rodziców badano za pomocą dwóch pytań z sobą korespon- dujących. Pierwsze dotyczyło oceny rodziców i okazywania im szacunku oraz mi- łości w zależności od cech ich charakteru lub postępowania, drugie zaś — oczeki- wań kierowanych pod adresem rodziców. W warunkach kształtowania się modelu rodziny partnerskiej zmienia się nie tylko charakter stosunków międzyludzkich w rodzinie, pożądane cechy osobowościowe członków rodziny, style wychowania dzieci, ale również wzajemne oczekiwania i normy regulujące wewnętrzne życie w rodzinie. Pierwsze z postawionych pytań dotyczyło oceny rodziców: „Z którym z nastę- pujących dwóch twierdzeń był(a)byś skłonny(a) zgodzić się? A — niezależnie od zalet i wad, jakie mają rodzice, należy ich zawsze kochać i szanować, B — nie ma obowiązku szanowania i kochania rodziców, którzy nie zasłużyli sobie na to swoim postępowaniem" (tab. 3). Tabela 3 Praktyki religijne a opinie młodzieży na temat szanowania i kochania rodziców (w procentach) Kategorie odpowiedzi W niedzielę i w dni powszednie N = 385 W każdą niedzielę N = 474 2-3 razy • w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N = 114 twierdzenie A 84,4 76,6 68,7 65,1 62,3 twierdzenie B 4,9 10,1 15,2 17,4 27,2 brak zdania 10,6 13,1 16,1 17,1 10,5 brak danych - 0,2 - 0,4 - Ogółem 99,9 100,0 100,0 100,0 100,0 Zdecydowana większość badanych maturzystów akceptowała twierdzenie, że należy zawsze kochać i szanować rodziców, niezależnie od ich zalet i wad (73,6%). Tylko co ósmy badany kwestionował obowiązek kochania i szanowania rodziców, którzy nie zasłużyli sobie na to swoim postępowaniem (12,5%). Zbliżona liczbowo była grupa maturzystów nie wyrażających opinii w analizowanej sprawie (13,6%) i tylko nieliczni nie udzielili odpowiedzi (0,4%). Podobne wyniki uzyskano wśród maturzystów lubelskich w 1994 r.: 71,4%, 12,4%, 14,6%, 1,6%. Obowiązek szacunku wobec rodziców w każdej sytuacji znacznie częściej aprobowały osoby regularnie praktykujące niż praktykujące nieregularnie, a zwłasz- 133 i cza osoby niepraktykujące. Wskaźniki procentowe zmniejszały się systematycznie, a związek statystyczno-korelacyjny obydwóch zmiennych był istotny (p = 0,00001). Na poziomie ogólnym stwierdza się w rodzinie polskiej silnątendencję do akceptacji rodziców przez dzieci, wyraźnie silniejszą w rodzinach, w których dzieci bardzo regularnie spełniają praktyki religijne. Różnica wskaźników w omawianej sprawie kształtowała się na poziomie 22,1%. Drugą ważną kwestią w dziedzinie ustosunkowania się dzieci do rodziców jest deklaracja oczekiwań i żądań. Rodzice mają specyficzne prawa i obowiązki w zakre- sie opieki i wychowania oraz formacji dzieci, zwłaszcza w pierwszej fazie dzieciń- stwa, a także w trudnym okresie dojrzewania. „Rodzina spełnia swoją misję gło- szenia «Ewangelii życia» przede wszystkim przez «wychowanie dzieci». Poprzez słowo i przykład, przez codzienne kontakty i decyzje, przez konkretne gesty i znaki rodzice uczą swoje dzieci autentycznej wolności, która się urzeczywistnia przez bezinteresowny dar z siebie, i rozwijają w nich szacunek dla innych, poczucie spra- wiedliwości, postawę serdecznej akceptacji innych, dialogu, wielkodusznej służby i solidarności oraz wszelkie inne wartości, które pomagają przyjmować życie jako dar. Praca wychowawcza chrześcijańskich rodziców powinna służyć rozwojowi wiary dzieci i pomagać im w spełnianiu powołania, które otrzymały od Boga" (EV 92). Badanej młodzieży postawiono następujące pytanie: „Które z poniższych twier- dzeń najlepiej określają Twoje poglądy na temat zobowiązań rodziców na rzecz dzieci? A — obowiązkiem rodziców jest dawać dzieciom wszystko, nawet ze szkodą dla siebie, Tabela 4 Praktyki religijne a opinie młodzieży na temat zobowiązań rodziców wobec dzieci (w procentach) Kategorie odpowiedzi W niedzielę i w dni powszednie N = 385 W każdą niedzielę N = 474 2-3 razy w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N= 114 A 8,1 10,1 10,6 7,4 3,5 B 34,0 39,7 39,2 43,0 59,6 C 42,9 35,2 32,7 31,4 20,2 D 14,8 14,6 17,1 17,8 16,7 brak danych 0,3 0,4 0,5 0,4 - Ogółem 100,1 100,0 100,1 100,0 100,0 134 B — rodzice mają własne życie i nie powinno się od nich wymagać zbyt wiele, C — ani jedno, ani drugie, D — trudno powiedzieć" (tab. 4). Tylko 8,6% badanych maturzystów twierdziło, że obowiązkiem rodziców jest dawać dzieciom wszystko, nawet ze szkodą dla siebie, 40% badanych prezentowało stanowisko przeciwne, tzn., że rodzice mają własne życie i nie powinno wymagać się od nich zbyt wiele, 35,1% — zajmowało stanowisko pośrednie między dwoma rozwiązaniami krańcowymi, 15,7% — nie miało zdania w omawianej sprawie i 0,6% — nie udzieliło odpowiedzi. Podobne wyniki uzyskano w badaniach ma- turzystów lubelskich z 1994 r.: 12,6%, 37,0%, 30,2%, 18,4%, 0,8%. Z analiz statystyczno-korelacyjnych wynika, że młodzież o osłabionych prakty- kach religijnych lub ich braku wykazuje większą tendencję do przyznawania ro- dzicom prawa do własnego życia i niepoświęcania się dzieciom za wszelką cenę. Progresja wskaźników aprobaty dotyczy szczególnie twierdzenia drugiego. Różnica pomiędzy osobami bardzo regularnie praktykującymi i w ogólnie niepraktykującymi wynosiła 25,6%, natomiast zależność statystyczna obydwóch zmiennych była istotna (p = 0,00015). W świetle omawianych dwóch wskaźników oczekiwań dzieci wobec rodziców można wnosić, że ogólny stosunek do rodzicówjest pozytywny, że rodzina pozostaje względnie zwartą wspólnotą życia codziennego4. Zdecydowana większość badanych maturzystów uznaje obowiązek okazywania rodzicom szacunku i czci, nawet jeżeli oni nie legitymują się odpowiednimi cechami moralnymi. Tylko nieliczni maturzyści stawiająrodzicom bardzo rygorystyczne wymagania (troska o dzieci nawet ze szkodą dla siebie). Tam, gdzie bardziej akcentuje się obowiązek szacunku i czci wobec rodziców, tam również więcej się od nich oczekuje. Stąd osoby o regularnych prak- tykach religijnych częściej niż osoby o osłabionych praktykach religijnych lub ich braku domagają się szacunku i czci dla rodziców, ale również więcej od nich ocze- kują. Na płaszczyźnie ogólnych odniesień społecznych rodzina ma szansę być pod- stawowym nośnikiem i przekazicielem wartości moralnych. Wartości związane z moralnością małżeńską We współczesnym życiu rodzinnym ceni się mniej trwałość małżeństwa jako instytucji, bardziej znacząca jest jakość życia w ramach wspólnoty rodzinnej. Kształ- 4 Wśród badanych młodych ludzi w wieku 15-19 lat najczęściej wskazywano na rodzi- ców jako na tych, którym się ufa (Janecki 1996, s. 28). 135 tuje się zróżnicowana hierarchia wartości i norm u poszczególnych członków ro- dziny i wobec siebie nawzajem. „Na randze znaczenie zyskała satysfakcja z życia małżeńskiego i rodzinnego — stała się wysoko cenionym dobrem obwarowa- nym wymaganiami wobec członków rodziny. Brak tej satysfakcji usprawiedliwia w oczach poszkodowanych podjęcie kroków rozwodowych. Za podstawowy wa- runek satysfakcji małżeńskiej uznano długotrwałą miłość. Jeżeli miłość wygaśnie, pewna część współmałżonków czuje się upoważniona do ponownego poszukiwania szczęścia w następnych związkach, dobro dzieci uznając za rzecz drugorzędną" (Tyszka 1995, s. 146). Z badań sondażowych wynika, że ocena różnych zachowań lub czynów zakaza- nych lub nie zakazanych przez prawo zależy od wieku respondentów, z wyjątkiem zachowań nąjpowszechniej i najrzadziej potępianych. Młode pokolenie Polaków wykazuje znacznie bardziej niż pokolenie starsze tolerancyjne nastawienie do róż- nych zachowań seksualnych i innych z nimi związanych (np. pornografii). Pewne bardziej permisywne nastawienia i postawy młodych mogą mieć charakter przejścio- wy, związany z ich sytuacją życiową, i ulec w przyszłości zmianie (Szymanowski 1996, s. 34). Religijność i praktyki religijne są cechą różnicującą deklarowane przez młodzież postawy moralne. Na przykład w 1992 r. postawy proaborcyjne częściej niż inni deklarowali chłopcy, mieszkańcy dużych miast, uczniowie, których rodzice mieli wyższe wykształcenie oraz wysoki status materialny, osoby niewierzące, nie- praktykujące, źle oceniające kierunek rozwoju sytuacji w kraju. Osoby religijne były bardziej rygorystyczne w swoich poglądach niż osoby niereligijne. Potwierdziła się współzależność pomiędzy skłonnością do przyjmowania postaw rygorystycznych w dziedzinie obyczajowej a uczęszczaniem do kościoła (Młodzież... 1992, s. 6- -7, 12). Religijność zarówno na płaszczyźnie doktrynalnej, jak i kultowej sprzyja na ogół tendencjom do silniejszych potępień w sferze moralności seksualnej czy szerzej — moralności małżeńsko-rodzinnej. Związek religijności z rygoryzmem seksualnym jest zrozumiały na tle zainteresowania religii katolickiej reglamentacją tej sfery moralności przez nakazy i zakazy etyczne. „Z procesem laicyzacji koreluje się wy- raźnie spadek rygoryzmu w sprawach seksualnych" (Nowak 1976, s. 496). Pomimo dość powszechnie manifestowanych więzi z religią, dokonuje się proces prze- kształceń postaw wobec wartości i norm prorodzinnych wynikających z wiary chrześcijańskiej, a sfera moralności seksualnej jest tą dziedziną, w której zmiany są szczególnie uderzające5. 5 „«Wolna miłość» wykorzystuje ludzkie słabości, dostarcza im pewnej «oprawy» szlachetności przy pomocy środków uwodzenia, a także doraźnej aprobaty opinii publicznej. Usiłuje ona w ten sposób «uspokoić» wyrzuty prawego sumienia. Usiłuje stworzyć «moralne 136 W przekazie wartości związanych z rodziną ważne miejsce przypada normom odnoszącym się do życia małżeńskiego. Kościół głosi nie tylko ogólne zasady etycz- ne, których potrzebuje każde społeczeństwo, ale także wchodzi w konkrety życia, m.in. małżeńsko-rodzinnego, opierając swoje rozwiązania na ewangelicznej wierze. Naruszenie normy moralnej jest tu traktowane jako podważenie porządku religijnego (grzech). W tabeli 5 ukazano częstotliwość aprobaty i dezaprobaty wybranych norm z zakresu moralności małżeńsko-rodzinnej. Respondenci oceniali następujące za- chowania: A — współżycie seksualne w okresie oficjalnego narzeczeństwa, B — współżycie małżeńskie po ślubie cywilnym, a przed kościelnym, C — zdradę małżeńską, D — rozwody, E — stosowanie środków antykoncepcyjnych, F — przerywanie ciąży. Tabela 5 Praktyki religijne a opinie maturzystów na temat zachowań z zakresu etyki seksualnej (w procentach) Kategorie odpowiedzi (w symbolach) W niedzielę i w dni po- wszednie N = 385 W każdą niedzielę N=474 2-3 razy w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N=114 A dorwolone 25,7 50,2 67,7 79,5 92,1 to zależy 27,0 30,0 23,0 13,6 3,5 niedozwolone 34,5 11,0 5,1 1,2 2,6 brak zdania 11,2 8,0 3,7 4,3 1,8 brak danych 1,6 0,8 0,5 1,6 - Ogółem 100,0 100,0 100,0 100,2 100,0 B dozwolone 35,8 60,1 76,0 86,0 93,9 to zależy 20,5 19,8 15,7 7,4 0,9 niedozwolone 26,0 8,4 3,7 1,6 2,6 alibi». Nie bierze jednak pod uwagę wszystkich konsekwencji, jakie z tego wynikają, zwłaszcza gdy cenę — oprócz współmałżonka — płacą dzieci, które — pozbawione włas- nego ojca czy matki — zostają skazane na faktyczne sieroctwo, chociaż prawdziwi rodzice nadal żyją" (List do Rodzin..., s. 19). I 137 brak zdania 16,4 10,8 4,1 3,9 2,6 brak danych 1,3 0,8 0,5 1,2 - Ogółem 100,0 99,9 100,0 100,1 100,0 C dozwolone 0,8 2,1 1,4 3,1 6,1 to zależy 6,0 11,2 24,4 30,2 39,5 niedozwolone 86,0 76,8 64,1 55,0 44,7 brak zdania 5,7 8,6 9,7 10,5 9,6 brak danych 1,6 1,3 0,5 1,2 - Ogółem 100,1 100,0 100,1 100,0 99,9 D dozwolone 6,2 12,0 24,0 32,6 56,1 to zależy 45,7 58,4 52,1 49,2 33,3 niedozwolone 36,9 19,0 13,8 7,0 6,1 brak zdania 9,1 8,6 8,3 7,8 4,4 brak danych 2,1 1,9 1,8 3,5 - Ogółem 100,0 99,9 100,0 100,1 99,9 E dozwolone 42,3 66,0 80,6 88,4 92,1 to zależy 27,3 22,8 14,7 7,0 4,4 niedozwolne 18,2 3,8 2,3 1,9 1,8 brak zdania 10,6 6,3 1,8 1,6 1,8 brak danych 1,6 1,1 0,5 1,2 - Ogółem 100,0 100,0 99,9 100,1 100,1 F dozwolone 2,9 8,0 13,4 25,2 49,1 to zależy 29,1 43,0 53,5 52,3 41,2 niedozwolone 59,5 40,1 23,5 15,9 4,4 brak zdania 7,5 1,0 8,8 5,4 5,3 brak danych 1,0 1,1 0,9 1,2 - Ogółem 100,0 100,0 100,1 100,0 100,0 138 Dane empiryczne zawarte w tabeli 5 ukazują wyraźny proces relatywizacji kato- lickich norm moralności seksualnej w świadomości badanych maturzystów. Współ- życie seksualne w okresie oficjalnego narzeczeństwa uważało za dozwolone 54,6% respondentów, 23,2% — uzależniało ocenę od okoliczności, 13,8% — uznało za niedozwolone, 7,1% — nie miało zdania, 1,4% — nie udzieliło odpowiedzi; współ- życie małżeńskie po ślubie cywilnym, a przed kościelnym odpowiednio — 63,1%, 15,6%, 10,6%, 9,5%, 1,2%; zdradę małżeńską—2,3%, 17,3%, 70,6%, 8,4%, 1,4%; rozwody — 19,4%, 50,0%, 19,7%, 8,3%, 2,6%; środki antykoncepcyjne — 67,8%, 18,4%, 6,9%, 5,6%, 1,4%; przerywanie ciąży — 13,7%, 42,3%, 35,5%, 7,2%, 1,3%. Spośród norm zabraniających określonych działań najbardziej akceptowana była norma zakazująca zdrady małżeńskiej oraz przerywania ciąży. Normy zakazujące rozwodów, stosowania środków antykoncepcyjnych, współżycia seksualnego przed ślubem kościelnym bezwzględnie aprobowało mniej niż 20% badanych, czyli w granicach tzw. negatywnej oczywistości kulturowej6. Wskaźnik zbiorczy pełnej akceptacji wybranych norm z dziedziny moralności seksualnej wynosił 26,2%. Wśród badanych w 1994 r. maturzystów lubelskich kształtował się on na zbliżonym poziomie — 26,8% (pełna aprobata normy za- kazującej współżycia seksualnego w okresie oficjalnego narzeczeństwa — 13,5%, współżycia małżeńskiego po ślubie cywilnym, a przed kościelnym — 9,5%, zdrady małżeńskiej — 70,1%, rozwodów — 21,3%, stosowania środków antykoncep- cyjnych — 7,5%, przerywania ciąży — 38,8%). Młodzież z różnych ośrodków miejskich prezentowała zbliżone postawy wobec katolickich norm moralności seksualnej7. Zmienna niezależna „praktyki religijne" różnicowała w sposób statystycznie istotny postawy badanych maturzystów wobec katolickich norm moralności seksual- nej, zawsze na poziomie istotności p = 0,00001. W miarę przechodzenia od kategorii osób bardzo regularnie praktykujących (43,5%), do regularnie praktykujących 6 Według sondażu Instytutu Badania Opinii i Rynku Pentor 19% badanych w wieku 15-19 lat opowiadało się za rozpoczynaniem życia seksualnego dopiero po ślubie kościel- nym, 50% — za prawem kobiet do aborcji, 21% — za prawem do eutanazji (Janecki 1996, s. 28-30). 7 Ludność rolnicza w miastach liczących ponad 20 tys. mieszkańców w makroregionie środkowo-wschodnim, badana w latach 1988-1990, przyznawała Kościołowi prawo do ingerowania w życie prywatne swoich wyznawców w zakresie poszanowania własności, wierności małżeńskiej oraz wychowania dzieci. Najczęściej zastrzeżenia wyrażano w od- niesieniu do sfery życia seksualnego (43,9% badanych), regulacji poczęć (38,0%) oraz rozwodów (34,5%). Im młodsi i bardziej wykształceni byli respondenci, tym częściej nego- wali prawo Kościoła do ingerowania w życie prywatne ludzi wierzących. Około 60% bada- nych wyrażało sprzeciw wobec ewentualnej ingerencji Kościoła w życie zawodowe, społecz- ne i gospodarcze rodziny (Łacek 1993, s. 95-96). 139 (26,5%), nieregularnie praktykujących (18,8%), rzadko praktykujących (13,8%) i w ogóle niepraktykujących (10,4%) zmniejszał się zbiorczy wskaźnik pozytywnego ustosunkowania się do katolickich norm moralności seksualnej. Przemiany moral- ności małżeńsko-rodzinnej są znacznie powolniejsze wśród młodych ludzi uczęsz- czających w każdą niedzielę do kościoła, ale i tu stwierdza się pogłębiający dissens pomiędzy katolickim modelem małżeństwa i rodziny a rzeczywistymi postawami i zachowaniami ludzi wierzących, między wiarą a konkretnym życiem. Maturzyści rzadko praktykujący lub w ogólne niepraktykujący tylko marginesowo ustosun- kowują się pozytywnie do katolickich norm moralności seksualnej i to głównie w odniesieniu do normy zakazującej zdrady małżeńskiej8. Dla porównania dodajmy, że przeciętny wskaźnik pełnej aprobaty wybranych katolickich norm moralności seksualnej kształtował się wśród młodzieży polskiej pod koniec lat osiemdziesiątych na poziomie 38,0% (Mariański 1991, s. 50). Matu- rzyści z 1994 r. prezentowali więc wyraźnie niższy poziom aprobaty tych norm w granicach około 10%. Potwierdziła się raz jeszcze hipoteza, że negatywne zmiany w religijności kościelnej dotyczą szczególnie sfery moralności małżeńsko-rodzinnej. W odniesieniu do moralności seksualnej jedynie mniejszość badanych maturzystów akceptowała normy moralne propagowane przez Kościół. Dotyczy to zwłaszcza schemat „ślub kościelny — współżycie seksualne — prokreacja", nierozerwalności małżeństwa i dozwolonej przez Kościół regulacji poczęć9. ł Stosunek do rozwiedzionych W społeczeństwie polskim obserwujemy znaczne zmiany w świadomości spo- łecznej dotyczącej trwałości małżeństwa. Powstaje coraz więcej małżeństw i rodzin niesformalizowanych (konkubinat, kohabitacja) oraz związków małżeńskich zale- galizowanych po rozwiązaniu poprzedniego małżeństwa. Dane statystyczne wska- zują na nieustanny wzrost liczby związków małżeńskich rozbitych, także wśród osób złączonych sakramentem małżeństwa. Wzrasta tolerancja dla osób rozwiedzionych 8 W dziedzinie etyki pożycia małżeńskiego i rodzinnego osoby religijne w większym stopniu akceptują nauczanie Kościoła, odrzucając aborcję, pożycie przed ślubem, małżeńską niewierność i stosunki homoseksualne oraz opowiadając się za modelem kobiety-matki w domu (Szawiel 1996, s. 92). 9 O niedopuszczalności (karalności) aborcji częściej mówią— według wyników sondaży ogólnopolskich — rolnicy, osoby wierzące i regularnie praktykujące oraz zwolennicy poglądów prawicowych (Polacy... 1995, s. 3). 140 i żyjących w nowych związkach małżeńskich. Praktyczny brak zainteresowania ze strony państwa trwałością małżeństwa i rodziny, permisywne prawodawstwo dotyczące rozwodów, negatywny wpływ środków masowego przekazu i organi- zacji międzynarodowych, niedostateczna formacja chrześcijańska wiernych i wiele innych przyczyn sprawiają, że rozwody stają się prawdziwą „plagą" społeczną (KDK 47). Kościół troszczy się o tych, którzy żyją w separacji, o rozwiedzionych oraz tych, którzy żyją w nowych związkach małżeńskich. Pozostają oni członkami wspólnoty chrześcijańskiej, a jako ochrzczeni powinni uczestniczyć z życiu Kościoła (FC 84). Kościół nie odtrąca ich, boleje nad ich sytuacją, stara się im pomóc, ale nie może aprobować tego wszystkiego, co godzi w samą istotę małżeństwa. Żyjący w nie- sakramentalnych związkach małżeńskich są więc wyłączeni ze wspólnoty euchary- stycznej. Nauka Kościoła o osobach rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach małżeńskich, spotyka się wśród wielu współczesnych z ostrą krytyką jako nieludzka i bezlitosna, niezgodna z ewangelicznym miłosierdziem, niesprawiedliwa i zbyt rygorystyczna dla współczesnego człowieka. Wielu katolików kwestionuje praktykę wykluczenia rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach małżeńskich z sakramentu pokuty i eucharystii. Krytyka ta pośrednio dotyka zasady jedności i nierozerwalności małżeństwa, także niektórzy teologowie stawiają pytanie, czy słowa Jezusa na temat nierozerwalności małżeństwa stanowią precyzyjną normę moralnąabsolutnie wiążącą (węzeł małżeński nie może być nigdy rozwiązany i nowe małżeństwo jest wykluczone), czy też należy je traktować jako wezwanie do pełni ideału etycznego, bez utożsamienia z prawem uniezdalniającym (Pławecki 1995, s. 104 i 122). Z ideału nie można czynić — twierdzi się — absolutnego prawa. Osoby żyjące w niesakramentalnych związkach małżeńskich nie mogą być do- puszczone do eucharystii, gdyż —jeśli kontynuują współżycie seksualne — ciągle żyjąw grzechu cudzołóstwa. Jeżeli poprzednie małżeństwo było ważnie zawarte, nie można wówczas uznać ważności nowego związku małżeńskiego. Rozwiedzeni zawierający związek cywilny znajdują się w sytuacji, która obiektywnie — według nauki Kościoła — jest niezgodna z prawem Bożym. Z tej przyczyny nie mogą oni przystępować do eucharystii, dopóki ta sytuacja trwa. Kongregacja Doktryny Wiary odrzuca zdecydowanie propozycję, według której sami rozwiedzeni mogliby roz- strzygnąć w swoim sumieniu o ważności nowego związku małżeńskiego, co po- zwoliłoby im przystąpić do komunii św. Zasada oddzielenia od eucharystii małżon- ków żyjących w związkach cywilnych ma tylko jeden wyjątek. Przyjmowanie komu- nii św. może nastąpić tylko wtedy, jeśli rozejście się współmałżonków nie jest możliwe i jeśli decydują się oni zaprzestać pożycia małżeńskiego (Góralczyk 1995, s. 180-182). 141 W świetle danych empirycznych wskazujących na znaczną gotowość do aprobaty zmiany dotychczasowego ustawodawstwa kościelnego wobec rozwodów (szeroka aprobata rozwodów) można spodziewać się daleko idącej aprobaty zmiany ustawo- dawstwa kościelnego zabraniającego przystępowania do sakramentów osób pozo- stających w związkach małżeńskich niesakramentalnych. Stosunek maturzystów do tej kwestii ilustrują dane empiryczne zawarte w tabeli 6, zawierające oceny twier- dzenia: „Kościół powinien dopuszczać do sakramentów osoby pozostające w związ- kach małżeńskich bez ślubu kościelnego". Tabela 6 Praktyki religijne a dopuszczenie do sakramentów osób żyjących w niesakramentalnych związkach małżeńskich (w procentach) Kategorie odpowiedzi W niedzielę i w dni po- wszednie N = 385 W każdą niedzielę N = 474 2-3 razy w miesiącu N = 217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprak- tykujący N=114 zdecydowanie zgadzam się 12,2 15,0 20,7 24,8 39,5 raczej zgadzam się 20,0 32,9 32,3 34,1 21,1 raczej nie zgadzam się 21,6 15,8 12,0 7,4 4,4 zdecydowanie nie zga- dzam się 18,4 8,6 n 7,4 4,7 1,8 brak zdania 26,5 26,2 27,2 27,5 28,9 brak danych 1,3 1,5 0,5 1,6 4,4 Ogółem 100,0 100,0 100,1 100,1 100,1 W zbiorowości maturzystów 18,9% badanych zdecydowanie poparło propozycję dopuszczenia do sakramentów św. osób pozostających w związkach małżeńskich bez ślubu kościelnego, 28,5% — raczej tak, 14,4% — raczej nie, 9,7% — zdecy- dowanie nie, 26,6% — nie wypowiedziało jednoznacznej opinii, 1,8% — nie udzie- liło odpowiedzi. Podobne wyniki uzyskano wśród maturzystów lubelskich: 14,4%, 30,8%, 15,5%, 9,8%, 26,2%, 3,3%. Prawie połowa maturzystów optowała za modyfikacją ustawodawstwa kościelnego zabraniającego osobom żyjącym w nie- sakramentalnych związkach małżeńskich przystępowania do sakramentów św. Uczestnictwo w praktykach religijnych wyraźnie różnicowało poglądy badanych w omawianej sprawie. W miarę przechodzenia od osób bardzo regularnie praktyku- jących do osób niepraktykujących wzrastały wskaźniki tych, którzy domagali się liberalizacji stanowiska Kościoła. Zależność statystyczno-korelacyjna obydwóch zmiennych jest istotna (p = 0,00001). 142 W zbiorowości badanych maturzystów 16,5% badanych zdecydowanie zgadzało się z twierdzeniem, że Kościół powinien zliberalizować swoją postawę wobec rozwodów, 30,8% — raczej tak, 15,7% — raczej nie, 9,1% — zdecydowanie nie, 25,6% — nie było zdecydowanych, 2,3% — nie udzieliło odpowiedzi. Prawie poło- wa respondentów opowiedziała się za zmianą dotychczasowego stanowiska Kościoła sprzeciwiającego się rozwodom. W miarę przechodzenia od kategorii osób bardzo regularnie praktykujących do kategorii osób niepraktykujących zwiększał się wskaź- nik domagających się — mniej lub bardziej zdecydowanie — zmiany postawy Kościoła wobec rozwodów (bardzo regularnie praktykujący — 37,6%, regularnie praktykujący — 44,1%, nieregularnie praktykujący — 47,9%, rzadko praktykujący — 57,7%, niepraktykujący— 70,2%). Związek korelacyjny obydwóch zmiennych był statystycznie istotny (p = 0,00001). Opinie maturzystów na temat dopuszczalności do sakramentów św. osób żyją- cych w niesakramentalnych związkach małżeńskich były podzielone. Znacznie więcej osób deklarowało się jako zwolennicy modyfikacji doktryny kościelnej w omawianej sprawie (są oni co najmniej zwolennikami łagodności pastoralnej) niż opowiadało się za utrzymaniem ścisłych kryteriów zbliżonych do tradycyj- nych zasad absolutnych, nie dopuszczających właściwie nikogo z rozwiedzionych do sakramentów świętych. Blisko połowa badanych maturzystów wydaje się postu- lować złagodzenie obecnego prawa w dziedzinie nierozerwalności małżeństwa. Style wychowania w rodzinie Socjologowie podkreślają wzrost procesów emancypacyjnych dzieci w rodzinie, wzrost zakresu ich swobody i niezależności. „Relatywnie zmniejszył się świadomy wpływ rodziców na dzieci, ale w znacznie mniejszej mierze uległy zmniejszeniu wpływy wewnątrzrodzinnej spontanicznej socjalizacji. Rodzina w dalszym ciągu silnie oddziałuje na dzieci, jakkolwiek nastąpiła w jej ramach indywidualizacja oddziaływań ze względu na zróżnicowanie się postaw życiowych matek i ojców oraz ich działań wychowawczych. Procesy te silniej zaznaczają się w innych krajach niż w Polsce" (Tyszka 1995, s. 149). Wychowanie dzieci wymaga wielu osobistych wyrzeczeń, które z punktu widze- nia „kosztów i zysków" mogą niejednokrotnie wydawać się irracjonalne. Z drugiej strony rodzice zwalniają się normatywnie z wychowywania dzieci, jeżeli hołdują zasadzie: „moje dziecko powinno w przyszłości zadecydować samo". Respektują w ten sposób nasilające się we współczesnym świecie tendencje do preferowania 143 interesów i dążeń jednostkowych w stosunku do interesów i celów grupowych10. „Negatywny charakter stosunków młodzieży z rodzicami wiąże się z niewłaściwym doborem metod i środków wychowawczych, w których nie bierze się pod uwagę potrzeb dziecka, zmieniających się w miarę dorastania. Rodzice mają tendencję do przesadnego zaspokajania potrzeb materialnych i biologicznych, a ucieczki od prawdziwego kontaktu z dzieckiem. Dbają o jedzenie i ubranie, pytają o oceny szkolne, kupują drogie prezenty. Gorzej jest natomiast z zaspokojeniem potrzeb bezpieczeństwa, akceptacji, czy kontaktu psychicznego. Tendencje do izolowania się, wycofywania z kontaktu występują zwłaszcza u ojców. Tymczasem wymiana emocjonalna między rodzicami i dzieckiem jest ważna w każdym okresie jego życia, a nie tylko gdy jest małe i całkowicie uzależnione od rodziców. Z wiekiem zmieniają się formy kontaktu, ale stale jest to proces ważny i potrzebny dziecku" (Kwak 1994, s. 51). W procesie wychowania wyróżnia się dwa istotne komponenty — normatywny i emocjonalny. Z ich kombinacji wywodzą się cztery style wychowania: (a) obojętny, gdy rodzice nie stawiają żadnych wymagań i nie stwarzają dzieciom oraz młodzieży emocjonalnego oparcia w rodzinie; (b) naiwny, gdy rezygnują z wymagań, chociaż usiłują stworzyć ciepłą atmosferę w rodzinie i są zaangażowani emocjonalnie; (c) paradoksalny, gdy stawiają co prawda wymagania, ale nie zapewniają emocjo- nalnego klimatu i uczuciowego wsparcia; (d) dojrzały, gdy jasne wymagania łączą z gotowością do rzeczywistego dialogu z dziećmi i tworzeniem osobowego ciepła w rodzinie. Badanym maturzystom postawiono następujące pytanie: „Jak określiła- byś odnoszenie się do Ciebie Twoich rodziców? A — rodzice nie stawiają mi wymagań i nie są dla mnie uczuciowym oparciem, B — rodzice nie stawiają mi wymagań, ale są dla mnie uczuciowym oparciem, C — rodzice stawiają mi wymagania, ale nie są dla mnie uczuciowym oparciem, D — rodzice stawiają mi wymagania i są dla mnie uczuciowym oparciem" (tab. 7). Dojrzały styl wychowania był realizowany w 45,0% rodzin maturzystów, styl paradoksalny — w 22,4%, styl naiwny — w 21,6%, styl obojętny — w 8,8% (2,2% — brak odpowiedzi). Podobne wyniki uzyskano wśród maturzystów lubelskich w 1994 r. — 41,5%, 20,6%, 25,1%, 9,3% (3,5%). Dojrzały styl wychowania występował najczęściej w rodzinach respondentów określających się jako bar- dzo regularnie praktykujący, a najrzadziej wśród praktykujących raz w miesiącu lub kilka razy w roku. Pomiędzy zmienną niezależną „praktyki religijne" i zmień- 10 Z sondaży opinii publicznej wynika, że większość młodzieży polskiej postrzega swój dom rodzinny jako miejsce, w którym odczuwa się miłość, gdzie jest najlepiej, chociaż nie zawsze odczuwa się zrozumienie dla problemów młodego pokolenia {Dom... 1996, s. 2). 144 ną zależną „style wychowania" nie zachodziła ścisła zależność statystyczna (p = 0,03747). Tabela 7 Praktyki religijne a style wychowania w rodzinie (w procentach) Style wy- chowania (w symbolach) W niedzielę i w dni po- wszednie N = 385 W każdą niedzielę N=474 2-3 razy w miesiącu N=217 Raz w miesiącu lub rzadziej N = 258 Nieprakty- kujący N= 114 A 8,3 7,8 7,4 11,6 11,4 B 17,9 21,1 23,0 26,0 22,8 C 19,2 24,7 24,4 21,7 21,9 D 53,2 45,1 43,3 37,6 41,2 brak danych 1,3 1,3 1,8 3,1 2,6 Ogółem 99,9 100,0 99,9 100,0 99,9 Wychowanie to nie tylko proces wprowadzający dzieci i młodzież w pełnienie ról społecznych, lecz także proces wzajemnego oddziaływania dzieci i rodziców w dążeniu do bycia bardziej człowiekiem. Narastanie obojętnego i naiwnego stylu wychowania będzie świadczyć o procesie wycofywania się rodziny z wychowania młodego pokolenia, a pośrednio może wskazywać na fundamentalny kryzys w wychowaniu. W Polsce utrzymują się jeszcze w znacznie szerszym zakresie niż w społeczeństwach zachodnich tradycyjne zachowania i autorytarne nastawienia. Nic tak trudno nie daje się odbudować i nic tak łatwo nie daje się zburzyć —jak etyczny system wartości. Dotyczy to szczególnie społeczeństwa pluralistycznego, w którym działają różnorodne instancje socjalizujące, przekazujące własne wartości i normy, konkurujące, a niekiedy i z sobą sprzeczne. Jedynie dojrzały styl wycho- wania uwzględnia istotne komponenty; w pozostałych brakuje albo normatywnego, albo emocjonalnego komponentu wychowania („deficyty"). Rodzina jest ze swej istoty wspólnotą opartą na wzajemnym zaufaniu, pomocy i szczerym szacunku. Słabszym członkom rodziny zapewnia się szczególną pomoc i opiekę. Nie wyklucza to, a nawet zakłada, potrzebę normatywnych dookresleń. Wydaje się, że współczesna polska rodzina w większej mierze jest środowiskiem utrzymującym emocjonalną równowagę człowieka i poczucie jego bezpieczeństwa (funkcje emocjonalno-eks- presyjne) niż środowiskiem kształtowania wartości i norm moralnych (funkcje normatywne). 1 145 Komentarz końcowy W społeczeństwie polskim rodzina była i jest nadal podstawową komórką spo- łeczną, bardzo ważnym elementem struktury społecznej, o wielu cechach rodziny tradycyjnej, najlepszym i najbardziej skutecznym nośnikiem oraz przekazicielem wartości i norm moralnych. Potwierdziła się rozbieżność pomiędzy wartościami „odświętnymi" i codziennymi, a zwłaszcza wynikającymi z wartości normami po- stępowania w życiu małżeńsko-rodzinnym. Rodzina jako ogólna wartość jest po- wszechnie uznawana (na płaszczyźnie symbolicznej) i akceptowana jako wartość podstawowa. Szczegółowe i bardziej konkretne wartości związane z życiem mał- żeńsko-rodzinnym odznaczają się niższą aprobatą. Wielu młodych ludzi nie chce poświęcać swego osobistego szczęścia dla nieudanej rodziny, ani własnego rozwo- ju dla dobra swoich dzieci, wielu nie jest w stanie naśladować i przyjąć wzorów kulturowych pokolenia rodziców. Przeprowadzone badania socjologiczne pozwoliły potwierdzić niektóre stereo- typowe wyobrażenia i opinie funkcjonujące w świadomości potocznej. Chodzi tu przede wszystkim o różnicujący wpływ poziomu praktyk religijnych na uznawane wartości prorodzinne. W odniesieniu do niektórych kwestii wpływ ten jest wyraźny, wobec innych — nieznaczny lub nawet w ogóle niedostrzegalny. Wyższy poziom praktyk religijnych (w każdą niedzielę i częściej) wiąże się z podwyższoną aprobatą następujących wartości prorodzinnych: — rodziny jako wartości ogólnej, — pozytywnych relacji między rodzicami i dziećmi, — obowiązku szacunku i czci wobec rodziców, — wynikających z wartości norm regulujących życie małżeńskie, — dojrzałego stylu wychowania. Z socjologicznego punktu widzenia interesujące jest zbadanie powiązań przy- czynowych czy funkcjonalnych praktyk religijnych z innymi przekonaniami i wzo- rami zachowań, m.in. z wartościami prorodzinnymi. Relacje między praktykami religijnymi i wartościami prorodzinnymi okazały się wielowymiarowe i złożone. Wyższy poziom praktyk religijnych koresponduje bardzo wyraźnie z podwyższoną aprobatą wartości prorodzinnych. Różnice między osobami praktykującymi systema- tycznie i osobami w ogóle niepraktykującymi są szczególnie znaczące w przypadku tych wartości prorodzinnych, które wykazują wyraźne powiązania z katolicką moral- nością małżeńsko-rodzinną. W odniesieniu do ogólnych wartości prorodzinnych różnice są nieznaczne. W analizach socjologicznych dotyczących społeczno-kultu- rowych uwarunkowań wartości prorodzinnych należy uwzględnić cechy religijne, związane m.in. z poziomem czynienia praktyk religijnych. 146 Badania socjologiczne wskazują na osłabienie uznania dla niektórych wartości prorodzinnych, związanych z kulturą chrześcijańską, także u osób wypełniających podstawowe praktyki religijne. Kościół traktuje ten fakt jako przejaw permisywiz- mu, a nawet swoistego zagubienia moralnego. „Można się bowiem wyzwolić od zła tylko wówczas, gdy ma się świadomość, że jest ono złem. Niestety, współczesny kontekst społeczno-kulturowy nie sprzyja kształtowaniu się wyraźnej świadomości na temat pewnych fundamentalnych zagadnień moralnych, ponieważ zostały znie- sione granice i zlikwidowane mechanizmy obronne, istniejące jeszcze w niedawnej przeszłości. W konsekwencji u wielu ludzi zostaje osłabione indywidualne poczucie grzechu. Niektórzy wysuwają wręcz tezę o moralnej obojętności czy nawet o po- zytywnej wartości zachowań, które obiektywnie naruszają zasadniczy porządek rzeczy ustanowiony przez Boga" (Jan Paweł II do uczestników kursu zorganizo- wanego przez Penitencjarię Apostolską 17 marca 1997 r. — „L'Osservatore Roma- no"18, 1997, nr 6, s. 37). Promocja rodziny i promocja godności rodziny stanowią integralną część „Ewan- gelii rodziny", którą Kościół głosi we współczesnym świecie, dowodząc, że rodzina jest jego pierwszą i najważniejszą drogą. „Jesteśmy bowiem przekonani — pod- kreślił Jan Paweł II na światowym spotkaniu rodzin 8 października 1994 r. na placu św. Piotra w Rzymie — że bez instytucji rodziny społeczeństwo nie może się roz- wijać, a to z tego prostego powodu, że rodzi się ono w rodzinie i z niej czerpie swą spójność. Wobec procesu degradacji kulturowej i społecznej oraz szerzących się plag, takich jak przemoc, narkomania, zorganizowana przestępczość — któż może bardziej przyczynić się do zapobiegania im i odrodzenia, niż rodzina zjednoczona, zdrowa i zaangażowana społecznie? Takie rodziny kształtują społeczne cnoty so- lidarności, gościnności, lojalności, szacunku dla drugiego człowieka i jego god- ności" („L'Osservatore Romano" 15, 1994, nr 12, s. 25). Rodzina jest traktowana przez Kościół jako aktywny podmiot ewangelizacji. W dzisiejszych czasach Kościół stoi na straży rodziny, ale i ona sama musi bronić swojego istnienia oraz praw, jakie jej przysługują, i wartości, które ona reprezentuje. Rodzina stoi bowiem w centrum wszystkich spraw i zadań. „Chociaż prawdą jest, że «przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę», trzeba przyznać, że w dzisiejszych warunkach społecznych, ekonomicznych i kulturowych zadania rodziny w służbie stają się często trudniejsze i bardziej uciążliwe. Aby rodzina mogła wypełnić swoje powołanie jako «sanktuarium życia» i komórka społeczeństwa, które miłuje i przyj- muje życie, należy koniecznie i pilnie zapewnić jej pomoc i oparcie" (EV 94). 147 Bibliografia Dom rodzinny, rodzice, rówieśnicy w opiniach młodego pokolenia Polaków. Komunikat z badań CBOS. BS/104/102/96 (1996), Warszawa. Góralczyk P. (1995), Powtórne związki małżeńskie w teologicznym i etycznym świetle, Ząbki. Janecki S. (1996), Pentor dla „Wprost": kim są młodzi Polacy? Pochwała rozumu, „Wprost", nr 22. Kwak A. (1994), Rodzina i jej przemiany, Warszawa. List do rodzin z okazji Roku Rodziny (1994), „L'Osservatore Romano" 15, nr 3. „L'Osservatore Romano" 15, 1994, nr 3. „L'Osservatore Romano" 15, 1994, nr 12. „L'Osservatore Romano" 18, 1997, nr 6. Łacek M. (1993), Religia i jej wpływ na życie miejskiej ludności rolniczej, w: W. Piwo- warski, J. Styk (red.), Przemiany religijności społeczeństwa polskiego w świetle badań lubelskiego środowiska naukowego, Warszawa. Mariański J. (1991), Kondycja religijna i moralna młodych Polaków, Kraków. Młodzież wobec dylematów moralnych i norm obyczajowych. Komunikat z badań CBOS. BS/347/56/92 (1992), Warszawa. Nowak S. (1976), Podsumowanie ważniejszych rezultatów opracowania, w: S. Nowak (red.), Ciągłość i zmiana tradycji kulturowej, Warszawa. Pławecki S. (1995), Rozwiedzeni żyjący w powtórnych związkach jako problem moralno- -duszpasterski w: W. Kawecki (red.), Nadzieje i zagrożenia współczesnej rodziny. Międzynarowowe sympozjum moralno-pastoralne, Kraków 1994, Warszawa. Polacy o aborcji. Komunikat z badań OBOP (lipiec 1995) (1995), Warszawa. Szawiel T. (1996), Postawy i orientacje społeczne polskich katolików w trzy lata po roz- poczęciu reform politycznych i ekonomicznych, w: I. Borowik, W. Zdaniewicz (red.), Od Kościoła ludu do Kościoła wyboru. Religia a przemiany społeczne w Polsce, Kraków. Szymanowski A. (1996), Młodzi Polacy wobec niektórych zachowań patologicznych, przestępczych oraz budzących społeczne kontrowersje, w: S. Kawula, H. Machel (red.), Młodzież a współczesne dewiacje i patologie społeczne. Diagnoza — profilaktyka — resocjalizacja, Gdańsk-Toruń. Tyszka Z. (1995), Rodzina w świecie współczesnym —jej znaczenie dla jednostki i społe- czeństwa, w: T. Pilch, I. Leparczyk (red.), Pedagogika społeczna. Człowiek w zmienia- jącym się świecie, Warszawa. „ Wir sind O.K.!". Stimmungen, Einstellungen, Orientierungen der Jugend in den 90er Jahren (1995), Die IBM Jugendstudie, Institut fur empirische Psychologie, Koln. Żerel E. (1998), Wartości moralne w świadomości młodzieży maturalnej (na przykładzie wybranych szkól średnich Lublina), (praca magisterska, Lublin). Piotr Kryczka Rozwód w opinii społecznej - kierunki zmian Robert K. Merton, uznany dzisiaj za klasyka socjologii, wprowadził w swojej pracy Social Theory and Social Structure (1949) niezwykle doniosłe i naukowo twórcze rozróżnienie tzw. funkcji jawnych i funkcji ukrytych w strukturach społecz- nych. Analizując zwyczajowe zachowania Indian ze szczepu Hopi podczas suszy wyróżnił w nich funkcje jawne {manifest) w postaci modłów do bogów o deszcz oraz funkcje ukryte (latent), wyrażające się w formie rytualnego tańca, a polegające na tym, że taniec ten wzmacnia nieświadomie zwartość szczepu w okresie zagroże- nia życia podczas suszy. Z kolei A. Kardiner, amerykański antropolog kultury uwikłany w dyskusje i po- lemiki z koncepcjami psychoanalitycznymi przyjmował, że społeczne normy od- noszące się do życia intymnego działają jako oczywiste siłą przykładu tylko wów- czas, gdy są respektowane przez co najmniej 75% tych, których dotyczą (Trouse 1977, s. 282). Aczkolwiek „prawo Kardinera" dalekie jest od ścisłości, to jednak wskazuje, że dopóki dane zjawisko występuje w społecznym odbiorze jako mało znaczące lub zgoła marginalne, ludzie rzadko zastanawiają się nad swoją sytuacją, są skłonni traktować ją jako wyznaczoną przez los, stałą, niezmienną i niepodwa- żalną. Profesor E. Noelle-Neumann, wykładowca wielu niemieckich i amerykańskich uniwersytetów, twórczyni i wieloletni kierownik Instytutu Demoskopii w Allensbach (Niemcy) wprowadziła do interpretacji wyników badań opinii społecznej kategorię tzw. spirali milczenia, zgodnie z którą w kształtowaniu opinii publicznej podstawo- wą rolę odgrywają grupy wiodące w społeczeństwie, elity i media, tzw. zaś milcząca większość przyjmuje zazwyczaj postawę biernej akceptacji; wychodzi ona z za- łożenia, że odmienność opinii może ją prowadzić do społecznej marginalizacji (Noelle-Neumann 1996, s. 84-92). Grupy wiodące tworzą bowiem swoisty klimat 149 dla opinii publicznej, jakość niedefiniowalną, ale jednocześnie oddziałującą jako groźba izolacji dla zachowań i ocen niekonformistycznych w stosunku do niej, jak również wobec reprezentujących je osób. Owa obawa przed izolacją, poczucie sła- bości i niepewności, a także zależności od osądu innych sprawia, że dużo ludzi, szczególnie niezdecydowanych, przyjmuje postawę milczenia, chowa się w swoistej „społecznej skórze" (tamże, s. 90). Dotyczy to w głównej mierze ludzi żyjących w społeczeństwach względnie stabilnych, połączonych wspólnym pochodzeniem, historią, religią i kulturą, gdyż nacisk na zachowania konformistyczne jest w nich praktycznie ledwo odczuwalny, a przez to tym bardziej skuteczny; odwrotna ten- dencja zdaje się występować w okresie wojen, rewolucji i gwałtownych przemian społecznych (tamże, s. V). Z perspektywy tych trzech, wyrywkowo dobranych stwierdzeń, widać jak złożoną i wielowymiarową kategoriąjest opinia społeczna oraz jak trudno w gąszczu infor- macji, wskaźników i innych miar doszukać się tego, co istotne. Opinia społeczna ma bowiem swoje odniesienia do zachodzących procesów społecznych w wymiarze makro- i mikrospołecznym. Ma także wyraźne powiązania z typem osobowości; w znacznym stopniu jest również kształtowana przez media. Opinia społeczna jest swoistą instancją do osądzania tego, co słuszne, a co niesłuszne, tego, co dopusz- czalne, a co niedopuszczalne, jakie zachowania lub potencjalne zachowania mogą się spotkać z aprobatą, a jakie z dezaprobatą. Ma swój wymiar zewnętrzny, łatwo dostrzegalny, ale ma także i drugie dno. W polu tych osądów i społecznych ocen znajduje się niewątpliwie struktura tak znacząca, jak małżeństwo i jego trwałość. W kręgu kultury chrześcijańskiej — szczególnie katolickiej — uświęconej dodatkowo przez tradycję, od wieków funkcjonuje zasada monogamicznego i nierozerwalnego związku małżeńskiego. Aczkolwiek zarówno prawosławie, jak i protestantyzm, a od czasów Wielkiej Rewo- lucji Francuskiej także świeckie państwo nie traktują tej zasady jako absolutnej i dopuszczają rozwiązanie małżeństwa przez rozwód w szczególnych okolicz- nościach, to jednak modelowo uznanym związkiem pozostaje małżeństwo trwałe. Procesy industrializacji i urbanizacji oraz związana z nimi ruchliwość przestrzenna i wertykalna ludności na niespotykaną dotąd skalę poszerzają sferę osobowej wol- noścjj tworząpotężne wyzwanie wobec trwałości małżeństwa i rodziny; wzmacniają konflikty wewnątrz rodziny i tendencje do ich rozwiązywania przez rozwód. Możli- wość zatrudnienia kobiet poza domem, wolny wybór partnera do małżeństwa oraz upowszechnienie środków antykoncepcyjnych wprowadziły do społecznej świado- mości rolę gratyfikacji emocjonalnych oraz osobistej satysfakcji z życia jako war- tości autonomicznych i znaczących (Kitson, Barbi, Roach 1985, s. 262). Towarzyszy temu wzrost liberalizacji prawa rozwodowego oraz jego konkretnych aplikacji, co wykształca z kolei bardziej liberalne postawy wobec instytucji rozwodu. 150 Od lat sześćdziesiątych naszego stulecia obserwuje się w USA i w Europie wy- raźny wzrost liczby rozwodów. Dane z początku lat siedemdziesiątych wskazują, że co drugie małżeństwo zawierane w Stanach Zjednoczonych i co czwarte w RFN rozpadało się (Heekerens 1987, s. 190), a według szacunków z końca lat osiem- dziesiątych około 2/3 wszystkich pierwszych małżeństw w USA będzie się kończy- ło rozwodem (Edgar, Glezer 1994, s. 129). W Polsce, która należy do krajów o stosunkowo niskiej stopie rozwodów, nie rejestruje się jeszcze tak wysokich wskaźników, ale według danych za rok 1989 średnio rozpada się u nas niemal co piąte małżeństwo (18,5%), przy czym w mieście już co czwarte (25%) (Wieczorek 1990, s. 53); po wprowadzeniu nowelizacji prawa rozwodowego, współczynnik rozwodów w Polsce spadł okresowo z 1,4 na tysiąc mieszkańców w 1984 r. do 0,7 w 1993, by już w 1995 r. podnieść się do 1,0 („Rocznik Statystyczny" 1985, s. 45; „Rocznik Statystyczny" 1996, s. 60). Przedstawione dane dowodzą, że w wielu społeczeństwach złamany został Kardi- nerowski „próg przykładu", w innych — częstotliwość rozwodów poważnie zbliża się do przełamania tego progu. Socjologiczne rozeznanie w tej dziedzinie wydaje się stanowić znaczący wkład do dyskusji na temat funkcjonowania współczesnej rodzi- ny, jej pozycji w strukturze społecznej, a także jej ewentualnych zagrożeń, szcze- gólnie w odniesieniu do jej trwałości. Głównym celem artykułu jest ukazanie, jak zjawisko rozwodów funkcjonuje w świadomości społecznej Polaków. Czy traktują rozwód jako dopuszczalny i czy"" przyznają rozwiedzionym prawo do powtórnego małżeństwa? Jakiego stanowiska wobec rozwodów oczekują od Kościoła? Jakie okoliczności uznają za usprawiedli- wiające rozwód, a jakie za nie uprawniające do orzeczenia rozwodu? Jak oceniają polskie prawo rozwodowe i jakich zmian oczekują w tej dziedzinie? Jakie opinie reprezentują wobec osób rozwiedzionych? Czy w ostatnich kilku latach, w zmienio- nej sytuacji ustrojowej, zarysowały się w tych sprawach jakieś nowe trendy? Trudność przedstawienia w miarę pełnego i pogłębionego obrazu opinii spo- łeczeństwa polskiego na temat rozwodów polega na tym, że w Polsce brak całościo- wych badań empirycznych w tej dziedzinie. Pierwsze wycinkowe próby na początku lat sześćdziesiątych (Górecki 1965, Podgórecki 1964) nie znalazły kontynuatorów na szerszą skalę.^Z konieczności więc trzeba sięgać do materiałów empirycznych dotychczas nie publikowanych1. Na ich podstawie można się pokusić co najwyżej 1 Artykuł opiera się na materiałach empirycznych, których dostarczyły badania sonda- żowe prowadzone od 1982 r. do dzisiaj przez Katedrę Socjologii Rodziny i Wychowania KUL. Do badań na podstawie ujednoliconego kwestionariusza ankiety „Rozwód w opinii społecznej" zostały celowo dobrane zbiorowości, zróżnicowane pod względem podsta- wowych cech społecznych, jak: wielkość zbiorowości terytorialnej, styl życia lub typ pod- kultury; założono, że zmienne te w sposób zasadniczy mogą różnicować postawy wobec i 151 o postawienie pewnych wstępnych hipotez, ukazać podstawowe prawidłowości oraz zarysować ogólne trendy zmian. Globalny stosunek do rozwodu Globalny stosunek do rozwodu to nic innego jak pewien ogólny, uproszczony obraz tego zjawiska funkcjonujący w świadomości, połączony z jego oceną. Pełni on funkcję obiegowego stereotypu, który uwalnia ludzi od indywidualnego, każdo- razowego analizowania konkretnego przypadku; stanowi swoistą, gotową, najczęś- ciej bezrefleksyjną „odpowiedź", ilekroć w świadomości pojawia się lub zostaje wywołany „problem rozwodu". Społeczne znaczenie tego typu reakcji podmiotu na „rozwód" (w teorii postaw — przedmiot postawy, por. Nowak 1973, s. 23 i 40) polega na tym, że posiada ona rozwodów. Badaniami objęto mieszkańców trzech wielkich miast, z których Warszawa i Szczecin należą do miast o najwyższym wskaźniku rozwodów, Lublin zaś — o średnim. Puławy z kolei to miasto średnie, uprzemysławiane od 1962 r., Ostrów Lubelski zaś to małe (2,5 rys. mieszkańców) miasteczko o charakterze rolniczym i usługowym. I wreszcie Bruśnik w woj. tarnowskim to tradycyjna wieś, w której do początku lat osiemdziesiątych nie odno- towano żadnego rozwodu. Pozostałe trzy zbiorowości włączono do badań ze względu na specyficzne i znaczące społecznie cechy ich podkultury (studenci, mieszkańcy hoteli robot- niczych i nupturienci przygotowujący się do małżeństwa na specjalnych konferencjach organizowanych przez parafię). Każda z prób liczyła około 120 respondentów. W wielkich miastach i w Puławach próby dobrano w systemie warstwowo-losowym (dzielnica/osiedle — blok — mieszkanie i osoba dorosła otwierająca drzwi), w małym mieście i na wsi zasto- sowano prosty dobór losowy, podobnie jak w badaniach mieszkańców hoteli robotniczych w Olsztynie. Przy doborze populacji studentów wstępnie wybrano studentów matematyki i filologii polskiej, a następnie losowano lata studiów i osoby; badani nupturienci pochodzili z dwóch zróżnicowanych społecznie parafii Lublina (jedna o przewadze ludności robot- niczej, druga — inteligenckiej), a badaniami objęto wszystkich uczestników konferencji organizowanych przez pół roku. W 8 przypadkach badania z lat 1982-1987 zostały po- wtórzone w tych samych środowiskach mniej więcej po 10 latach, przy zastosowaniu tych samych kryteriów doboru próby i za pomocą tego samego — wzbogaconego tylko o kilka pytań — kwestionariusza ankiety. Zebrany w czasie badań materiał jest niewątpliwie bogaty, ale jednocześnie nie jest wolny od ograniczeń wynika^cych ze sposobu prowadzenia badań. Materiały zbierali magistranci na potrzeby swoich prac magisterskich, materiały pierwotne zachowali dla siebie, znaczna ich część uległa najprawdopodobniej zniszczeniu; nie jest dzisiaj rzeczą możliwą dotarcie do nich i sporządzenie zbiorczych analiz statystycznych. Z konieczności w niniejszym artykule można wskazać przede wszystkim na różnice opinii badanych w zależności od typu zbiorowości oraz na ogólne tendencje zmian w czasie. 152 wyraźne osadzenie w obyczajowości i grupach odniesienia ważnych dla nosicieli opinii, umiejscawia się także w szerszym systemie ocen etyczno-moralnych, stanowi ponadto pewien element poczucia tożsamości osoby. Z tych względów jest mniej podatna na zmiany, zwłaszcza w krótkim okresie. W polskiej literaturze socjologicznej dotyczącej badań nad opiniami o rozwodzie zasygnalizowany został problem natury metodologicznej, a mianowicie: czy odpo- wiedzi respondentów dopuszczające rozwód mogą być traktowane jako tożsame zjego akceptacją(Podgórecki 1964, s. 44; Adamski 1984, s. 276). Nie ulega wątpli- wości, że problematyka ta jest z różnych względów niezwykle trudna, szczególnie z powodu jej odniesień do przeciwstawnych orientacji ideowych i religii, niemniej jednak w warstwie metodologicznej sondaże opinii społecznej są naukowo uznaną formą diagnozy socjologicznej. Ogólnopolski sondaż opinii społecznej przeprowadzony w 1962 r. przez OBOP na reprezentatywnej dla całego kraju populacji 2355 osób ujawnił, że 70% badanych opowiedziało się za dopuszczalnością rozwodów (Podgórecki 1964, s. 44). Przeko- nanie o dopuszczalności rozwodów — pisał A. Podgórecki interpretując te badania — nieco częściej występuje u mieszkańców miast niż u mieszkańców wsi, a u kobiet rzadziej niż u mężczyzn. Przeciwnikami rozwodów częściej są osoby deklarujące się jako religijne niż obojętni wobec religii lub jej przeciwnicy. Wreszcie — im wyższe wykształcenie ludzie osiągają, tym mniej jest wśród nich przeciwników rozwodów i vice versa (tamże). Wyniki badań przeprowadzonych na początku lat osiemdziesiątych — być może dlatego, że badana populacja dobrana została w inny sposób (por. przypis 1) — ukazują „wzrost" odsetka badanych dopuszczających rozwody do 78,5%, co może się wiązać z tym, że nie byli reprezentowani mieszkańcy wsi i małych miasteczek. Badania te potwierdzają jednak wcześniejsze ustalenia, że sprzyjający klimat dla rozwodów i ich akceptacja występują niemal powszechnie w zbiorowościach wielko- miejskich (na poziomie 90% i więcej), chociaż i w innych zbiorowościach akcep- tacja jest również wysoka, bo przekracza 70%. Znaczącym ponadto wydaje się fakt, że dobrani losowo respondenci jednej z bardzo tradycyjnych wsi, w której do czasu badań w 1982 r. nie odnotowano ani jednego rozwodu, w większości (58,3%) opo- wiedzieli się za dopuszczalnością rozwodów; jeszcze większy udział dopuszcza- jących rozwody wystąpił u mieszkańców 2,5-tysięcznego miasteczka Ostrów Lu- belski (69,8%). Szokujące dla wielu może być natomiast to, że aż 73,7% nupturien- tów przygotowujących się do zawarcia religijnego związku małżeńskiego i podda- nych programowej indoktrynacji w tej dziedzinie w czasie parafialnych konferencji przedmałżeńskich (dobierani byli do badań według kryterium uczestnictwa w tych konferencjach) również dopuszczało rozwody (zob. tab. 1). \ 153 Zmiany w latach osiemdziesiątych charakteryzują się względną stabilnością opinii w podziale na respondentów dopuszczających rozwody i ich nie dopuszcza- jących; na przestrzeni kilkunastu lat nastąpiła tylko dość znacząca polaryzacja poglądów w kategorii osób dopuszczających rozwody. Z reguły w poszczególnych badanych zbiorowościach nastąpiło przesunięcie opinii dopuszczających rozwody „w szczególnych okolicznościach" do kategorii „zdecydowanie tak, ze względu na to, że człowiek ma prawo do decydowania o swoim życiu". Sięga ono zwykle kilku- nastu, a w kilku badanych „wiązkach" dwudziestu i więcej punktów procentowych. Udział przeciwników dopuszczalności rozwodów w wielkich miastach na poziomie około 10% oraz w małych zbiorowościach na poziomie około 25% czy na wsi (około Tabela Opinie na temat dopuszczalności rozwodów Typ zbioro- Rok N Czy rozwody w ogóle powinny być dopuszczalne? wości zdecydo- wanie tak tak, ale w szcze- gólnych okolicz- nościach raczej nie zdecydo- wanie nie b.d. Warszawa 1983 1996 121 120 46,3 66,6 44,6 24,2 5,8 2,5 3,3 6,7 Szczecin 1983 118 33,9 53,4 8,5 4,2 Lublin 1983 1994 122 122 24,6 40,2 61,4 50,8 6,6 5,7 4,1 3,3 3,3 Puławy 1983 1994 115 115 23,6 36,5 53,0 53,0 15,6 4,4 6,1 6,1 1,7 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 9,7 29,4 62,1 44,4 21,4 14,3 5,8 11,9 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 13,3 15,8 45,0 41,7 35,8 24,2 5,8 18,3 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 37,0 62,7 48,3 25,4 12,1 11,0 2,6 0,9 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 21,2 41,5 55,6 36,0 11,3 15,5 11,9 12,0 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 19,8 27,3 52,9 56,2 14,9 9,9 12,4 6,6 154 40%) pozostaje nie zmieniony z lekką tendencją do polaryzacji tych opinii w kie- runku „zdecydowanie negatywnych" (tab. 1). Zdecydowana większość respondentów, bo ponad 70%, przyjmuje interpretację prawną rozwodu ze wszystkimi tego konsekwencjami, zgodnie z którą rozwód zwalnia dotychczasowych współmałżonków ze wszystkich zobowiązań moralnych i prawnych oraz daje im prawo do powtórnego małżeństwa. I znów częściej te opinie reprezentują badani z większych miast, rzadziej — ze wsi. Natomiast opinie rygory- styczne (rozwód nie zwalnia z odpowiedzialności i nie daje prawa do powtórnego małżeństwa) częściej — ale na poziomie nie przekraczającym kilkunastu procent — Sposób rozumienia rozwodów przez respondentów Tabela 2 Typ zbioro- wości Rok N Według respondentów rozwód: 1 2 3 4 5 Warszawa 1983 1996 121 120 83,5 85,9 8,3 3,3 4,1 5,0 4,1 5,8 Szczecin 1983 118 84,7 5,1 1,7 8,5 Lublin 1983 1994 122 122 77,9 80,3 13,1 11,5 4,9 6,6 4,1 1,6 Puławy 1983 1994 115 115 77,4 77,4 11,3 7,0 7,8 6,1 3,5 7,8 1,7 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 61,2 21,4 15,5 1,9 • Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 47,5 37,5 32,5 42,5 18,3 16,7 1,7 3,3 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 81,0 78,8 9,5 10,2 7,8 8,4 1,7 2,6 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 59,6 68,0 13,2 13,6 15,9 14,3 11,3 4,1 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 69,4 67,8 14,9 17,3 15,7 13,2 1,7 Objaśnienia: ] — zwalnia ze wszystkich zobowiązań moralnych i daje prawo do powtórnego małżeń- stwa, 2 — zwalnia ze współodpowiedzialności za współmałżonka, ale nie daje prawa do powtór- nego małżeństwa, 3 — nie zwalnia z odpowiedzialności i nie daje prawa do powtórnego małżeństwa, 4 — inaczej, 5 — b.d., • — pytanie nie zostało zadane. 155 i wypowiadają badani ze wsi, nupturienci i studenci. Na przestrzeni kilkunastu ostat- nich lat nie zaszły w tej dziedzinie jakieś znaczące zmiany (zob. tab. 2). Podobnie jak w badaniach OBOP z lat sześćdziesiątych, mężczyźni nieco częściej niż kobiety opowiadają się za dopuszczalnością rozwodów. Z kolei dwie kategorie wiekowe częściej niż inne deklarują dopuszczalność rozwodów, a miano- wicie: osoby w przedziale wieku 35-39 lat oraz 20-24 lat. Jak można przypuszczać, pierwsi dlatego, że najprawdopodobniej po kilkunastu latach pozostawania w związ- ku małżeńskim mogą w swoich małżeństwach doświadczać kryzysów, znudzenia monotonnością życia lub osobą współmałżonka, drudzy wypowiadają się zazwyczaj z właściwą dla młodego wieku bezkompromisowością. Badania wykazały również nieco inną opiniotwórczą funkcję wykształcenia niż w latach sześćdziesiątych (badania OBOP). Przy ogólnie wysokiej częstotliwości opinii dopuszczających rozwody, stosunkowo najwięcej zwolenników tej opcji było wśród badanych ze średnim wykształceniem technicznym i ogólnokształcącym oraz niepełnym wyższym, stosunkowo mniej — z wykształceniem podstawowym, zasad- niczym zawodowym i pełnym wyższym. Nie jest wykluczone, że we wszystkich przypadkach zmienną pośredniczącą może być pochodzenie społeczne, przede wszystkim pochodzenie chłopskie osób opowiadających się za nierozerwalnością małżeństwa. Tak duży odsetek respondentów dopuszczających rozwody zarówno w latach osiemdziesiątych, jak i dziewięćdziesiątych pozostaje w rażącej sprzeczności z de- klarowanymi przez nich postawami religijnymi. Z reguły we wszystkich badanych „wiązkach" nie mniej niż 80% odpowiadających określało się jako osoby wierzące, a w społecznościach mniejszych miast, wsi i wśród nupturientów odsetek osób wierzących był jeszcze większy; zaledwie po kilka procent zadeklarowało się jako osoby niewierzące lub obojętne religijnie. Ten swoisty paradoks może być wyjaśniany na kilka sposobów. W wymiarze psychologicznym niespójność wyrażanych opinii lub ich sprzeczność z normami podstawowych grup odniesienia oznacza konflikty ról, konflikty lojalności i subiek- tywnej przynależności do wspólnoty. Gdyby posłużyć się terminologiąL. Festingera, tworzy swoisty dysonans poznawczy wobec konfliktowych systemów wartości (zob. Malewski 1964, s. 95), który wymaga rozwiązania. W tym wypadku rozwiązaniem jest najczęściej selektywna religijność, wyrażająca się przyswajaniem całych seg- mentów zachowań obcych doktrynie katolickiej przy zewnętrznym manifestowaniu globalnej przynależności do Kościoła i katolicyzmu; ta selektywność przede wszyst- kim dotyczy intymnej sfery życia osobistego i małżeńskiego, religii „życia codzien- nego" (Piwowarski 1988, s. 38; Mariański 1991, s. 98-100 i in.). 156 W perspektywie socjologicznej —jak pisze J. Mariański — „w mniejszych śro- dowiskach społecznych dominują postawy kompromisowe, w środowiskach wielko- miejskich dochodzą do głosu postawy celowościowo-pragmatyczne, porządkujące zachowania codzienne według wymogów skuteczności. Ogólne normy moralne należące do jakiegoś systemu normatywnego (najczęściej religijnego) tracą w świa- domości młodzieży i ludzi dorosłych swoją uniwersalność i walor jedynej słusz- ności" (Mariański 1991, s. 99). Nie ulega wątpliwości, że w przeszłości laicyzacja świadomości i postaw wpro- wadzana była w Polsce programowo, przy użyciu instytucjonalnych środków pozo- stających w dyspozycji komunistycznego państwa; od kilku lat tzw. spontaniczna laicyzacja odbywa się w toku przekształceń społeczno-kulturowych, co nie znaczy, że w pluralizującym się wielowymiarowo społeczeństwie brakuje środowisk oraz kręgów zainteresowanych w marginalizacji religii i Kościoła. Zlaicyzowana w dużej mierze opinia społeczna wobec rozwodów jednoznacznie wskazuje na to, że już w latach osiemdziesiątych przestało funkcjonować —jak się wydaje — Kardinerow- skie prawo „siły przykładu" jako skuteczna kategoria społecznej kontroli na rzecz bezwzględnej trwałości małżeństwa. To przechodzenie od norm etyki restrykcyjnej do norm etyki permisywnej oraz pogłębiające się tendencje do relatywizacji moralności i oddzielania jej od religii na rzecz kształtowania się moralności autonomicznej (zob. tamże, s. 108-110) sprawia, że głównymi autorytetami branymi pod uwagę w rozstrzyganiu sporów małżeńskich są najczęściej członkowie rodziny oraz sami małżonkowie, a w dalszej kolejności przyjaciele i znajomi; ksiądz jako potencjalny mediator w tej sprawie pojawia się sporadycznie i dodatkowo — w środowiskach, w których był częściej brany pod uwagę, częstotliwość wskazań ma tendencję malejącą (zob. tab. 3). Prezentowane opinie mają jednak —jak się wydaje — drugie dno, które ukazuje, że proces wrastania respondentów w nową „społeczną skórę" ideologii liberalno- -permisywnej albo nie jest głęboki, albo też — co może być w zgodzie z tą ideologią — polega na nieokazywaniu zbyt daleko idącego zaangażowania w problemy oso- biste innych ludzi, nawet gdyby to były osoby bliskie. Na wprost sformułowane pytanie: „Gdyby ktoś z Pana(i) rodziny lub przyjaciół będących w poważnym kon- flikcie ze współmałżonkiem zwrócił się do Pana(i) po radę, czy powinien się roz- wieść, co Pan(i) by doradzał(a)?" — tylko nieliczni respondenci (w sumie około 1 %) doradzaliby rozwód; z pozostałych — dwóch na pięciu traktowałoby ten problem jako własny zainteresowanej strony konfliktu, jeden na pięciu (z tendencją zwyż- kową w latach dziewięćdziesiątych) proponowałby separację, jeden na ośmiu — porozumienie zwaśnionych i utrzymanie pozorów trwałości (przy czym na wsi — co drugi!), co dziesiąty — „przymknięcie oczu", przeczekanie kryzysu (zob. tab. 4). I 157 Tabela 3 Wybór mediatorów mających rozstrzygać spory małżeńskie Typ zbioro- wości Rok N Kto powinien przede wszystkim pośredniczyć w rozstrzy- ganiu sporów lub ostrych zadrażnień, jakie powstają mię- dzy małżonkami (wybór na pierwszym miejscu)? człon- kowie rodziny sami małżon- kowie przyja- ciele, znajomi sąsiedzi ksiądz organi- zacje i instytucje społeczne Warszawa 1983 1996 121 120 56,6 68,9 22,3 22,8 16,4 6,7 1,8 3,3 0,8 0,8 10,7 Szczecin 1983 118 59,3 21,2 15,3 4,2 Lublin 1983 1994 122 122 62,3 68,9 23,8 • 7,4 13,1 5,7 1,6 5,0 12,3 Puławy 1983 1994 115 115 65,2 45,0 17,4 29,7 12,2 14,7 0,9 4,3 2,6 0,9 3,6 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 63,7 36,1 21,6 12,8 9,8 13,9 0,8 5,9 11,5 2,8 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 69,2 70,0 4,2 16,7 11,7 1,7 0,8 1,7 13,3 7,5 0,8 0,8 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 65,5 81,9 13,8 • 11,2 5,7 1,3 7,8 1,2 1,7 2,6 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 61,6 64,6 16,5 16,4 14,6 15,6 0,7 5,3 3,4 1,3 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 70,2 81,5 20,7 35,0 3,3 • 4,0 2,5 3,3 • — Pytanie zostało inaczej sformułowane. Mimo więc częstego przyzwolenia na rozwód, badani prawie powszechnie dystan- sują się od jego aprobaty, jeśli to wymaga ich osobistego zaangażowania. Wydaje się to potwierdzać zastrzeżenia niektórych badaczy co do utożsamiania dwóch odmiennych kategorii postaw, a mianowicie — dopuszczalności rozwodów i ich akceptacji. 158 Tabela 4 Projekcja porady w przypadku rozwodu Typ zbioro- wości Rok N Gdyby ktoś z bliskich zwrócił się o radę, czy powinien się rozwieść, respondent doradzałby: czasową separację rozwód przy- mknąć oczy, znieść to porozu- mienie i pozory to ich sprawa nie mam zdania Warszawa 1983 1996 121 120 19,0 38,3 2,5 4,2 5,0 5,0 7,4 11,7 59,5 37,5 6,6 3,3 Szczecin 1983 118 22,9 3,4 11,8 9,3 47,5 5,1 Lublin 1983 1994 122 122 31,9 0,8 5,7 11,4 29,7 20,5 Puławy 1983 1994 115 115 20,0 33,0 2,6 11,3 9,6 24,3 7,8 34,8 45,2 7,0 4,4 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 17,5 30,2 0,8 25,2 15,1 13,6 13,5 34,0 31,7 9,7 8,7 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 11,7 2,5 5,8 52,5 20,0 7,5 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 25,9 31,3 1,7 8,6 3,4 16,4 14,4 41,4 47,5 6,0 3,4 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 37,1 49,7 0,7 15,2 7,5 7,3 3,4 22,5 25,9 17,2 13,6 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 25,6 33,8 0,8 9,1 7,4 16,5 5,7 35,6 40,4 12,4 12,7 Oczekiwania od Kościoła stanowiska wobec rozwodów J. Mariański w cytowanym już studium o przemianach religijności w ostatnich kilkudziesięciu latach wskazuje na zagrożenie, jakie niosą ze sobą naciski społeczne w kierunku relatywizowania bezwzględnego charakteru norm moralnych dotyczą- cych nierozerwalności małżeństwa. Zagrożenie polega na tym, że za decyzje bardziej racjonalne i bardziej pragmatyczne zostaną uznane opinie, podważające stanowisko I 159 Kościoła. .Doświadczany często konflikt pomiędzy kościelnym systemem inter- pretacji a laickimi koncepcjami w tej sprawie sprawia, że Kościół traci na znaczeniu jako autorytet, a jego normy stają się jedynie częściowym systemem w obrębie -społeczeństwa globalnego (tamże, s. 106 i 110). Sondaż opinii społecznej na temat dopuszczalności rozwodów zdaje się potwier- dzać to spostrzeżenie. W latach osiemdziesiątych ponad połowa badanych oczeki- wała od Kościoła zgody na dopuszczalność rozwodów; respondenci z wielkich miast (Warszawy i Szczecina) reprezentowali tę opinię znacznie częściej (ponad 60%), a pochodzący ze wsi trzykrotnie rzadziej (tylko 20%, w tym 5% — „zdecydowanie tak"). Jest rzeczą charakterystyczną, że większość tych opinii wyrażana była w for- mie słabszej, tj. „raczej tak". W latach dziewięćdziesiątych we wszystkich badanych zbiorowościach wzrósł odsetek respondentów oczekujących przyzwalającego na rozwody stanowiska Kościoła, w tym w sposób spektakularny wśród respondentów studenckich (dwukrotnie, do poziomu 83,7%), na tym samym poziomie pozostał jedynie w zbiorowości z małego miasta (44%) (zob. tab. 5). W odróżnieniu od globalnych postaw wobec instytucji rozwodu, nastąpiło tutaj wyraźne przesunięcie postaw z kategorii negatywnych do kategorii optujących za pozytywnym ustosunko- waniem się Kościoła do rozwodów. Problematyka oczekiwań wobec Kościoła w tej dziedzinie okazała się na tyle interesująca i znacząca, że w latach dziewięćdziesiątych wprowadzono do kwestio- nariusza ankiety kilka nowych pytań. Miały one na celu bardziej szczegółowe i jednoznaczne rozeznanie tej kwestii. Samo oczekiwanie bowiem od Kościoła przyzwolenia na rozwody mogło być interpretowane przez respondentów — acz- kolwiek w sposób do końca nie uzasadniony i arbitralnie rozszerzający oficjalną wykładnię Kościoła — jako równoznaczne z instytucją kanonicznej separacji. Uzyskane w toku badań wyniki zdają się rozwiewać wątpliwości w tej kwestii. Kluczowe pytanie przedstawiało hipotetyczną sytuację życiową i zwracało się do respondentów z prośbą o wyrażenie własnej opinii w tej sprawie. W celu uniknięcia jakiejkolwiek wieloznaczności, pytanie proponowało odpowiednią kafeterię możli- wych odpowiedzi2. Na siedem przebadanych zbiorowości aż w pięciu przewagę zdobyli respondenci, którzy wybrali odpowiedź przyznającą osobie wierzącej i roz- 2 Przedmiotowe pytanie było następujące: „Osoba X pozostawała przez kilka lat w związku małżeńskim. Zawarła ślub cywilny i kościelny, a następnie uzyskała rozwód w sądzie, a nie uzyskała kościelnego «unieważnienia> małżeństwa. Teraz nosi się z zamia- rem zawarcia ponownego małżeństwa, ale jako osoba wierząca ma wątpliwości, czy ma do tego prawo. Jak zdaniem Pana(i) powinna się zachować?: (1) jeśli chce, ma pełne prawo i może zawrzeć ponowne małżeństwo; (2) nawet jeśli chce, nie powinna zawierać powtór- nego małżeństwa ze względów religijnych; (3) nie powinna zawierać powtórnego małżeń- stwa z innych względów; (4) inaczej, jak?". 160 Tabela 5 I Poglądy na temat dopuszczalności rozwodów przez Kościół Typ zbioro- wości Rok N Czy Kościół powinien dopuszczać rozwody? zdecydo- wanie tak raczej tak raczej nie zdecydo- wanie nie nie mam zdania Warszawa 1983 1996 121 120 19,8 41,7 43,0 30,8 25,6 10,0 11,6 8,3 9,2 Szczecin 1983 118 23,7 36,5 25,4 14,4 Lublin 1983 1994 122 122 14,8 26,2 51,6 38,6 24,6 17,2 8,2 9,0 0,8 9,0 Puławy 1983 1994 115 115 14,8 29,5 41,7 34,8 27,0 20,9 16,5 14,8 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 4,9 13,5 39,8 30,2 35,9 20,6 19,4 24,6 11,1 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 5,0 11,6 15,0 15,0 53,3 40,8 26,7 26,6 6,0 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 13,0 24,5 39,6 48,3 31,0 19,4 16,4 3,9 3,9 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 8,7 10,1 34,0 73,6 35,3 12,2 22,0 0,7 3,4 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 6,6 8,7 35,5 49,8 33,9 18,4 24,0 13,1 10,0 wiedzionej o nieuregulowanym kanonicznie orzeczeniu „nieważności małżeństwa od początku" prawo do zawarcia powtórnego małżeństwa, a tylko w dwóch — odpowiadający zgodnie z interpretacją kościelną. Najczęściej opinie przyzwalają- ce na powtórne małżeństwa wystąpiły wśród badanych z Warszawy (75,8% wo- bec 15,0% przeciwnych), a następnie wśród nupturientów (odpowiednio 58,7% i 17,4%), respondentów z Lublina (55,7% i 29,5%), Puław (51,3% i 29,6%), oraz studentów (49,3% i 41,2%); zwolennicy kościelnej interpretacji przewagę — ale za to znaczną— zdobyli wśród respondentów małego miasta (60,3% wobec 30,2% zwolenników świeckiej interpretacji) oraz wsi (odpowiednio 56,7% i 26,7%). Jest rzeczą znamienną, że udział osób nie mających zdania w tej kwestii był stosunkowo duży i wynosił po kilkanaście procent, a wśród nupturientów aż 23,9%. Z powyższymi postawami wyraźnie korespondują opinie badanych przyznające dość powszechnie prawo do przystępowania do komunii św. rozwiedzionym kato- 161 likom, którzy zawarli powtórne małżeństwa3. Takiego prawa odmówiło rozwie- dzionym katolikom tylko 9,4% respondentów z Warszawy oraz po dwadzieścia kilka procent badanych z innych zbiorowości. Natomiast za takim prawem opowiedziało się aż 81,7% badanych z Warszawy, 77,5% — z Leżajska, 72,5% — z Iłży, 63,5% — z Ostrowa Lubelskiego i 59,2% — studentów. Uzyskane wyniki badań w tej dziedzinie wskazują, że respondenci w zdecydo- wanej większości deklarujący się jako katolicy traktują często swoje odniesienia do wiary i Kościoła w sposób selektywny. Trudno wyrokować, czy kwestionują prawdy wiary z powodu niedostatecznej ich znajomości czy też ze względów czysto praktycznych oraz małej ich „przydatności" w życiu codziennym. Religijność prze- staje być dla nich —jak się wydaje — wartością organizującą inne wartości, wokół której buduje się tożsamość jednostki. Katolicy o religijności zorientowanej kościel- nie i w pełni identyfikujący się z religią w dziedzinie moralności małżeńskiej sta- nowią zdecydowaną mniejszość i stosunkowo częściej występują tylko w społecz- nościach wiejskich oraz małomiasteczkowych. Okoliczności szczególne a rozwód Uzupełnieniem informacji na temat globalnego stosunku badanych do instytucji rozwodu oraz oczekiwań od Kościoła dopuszczalności rozwodów jest prezentacja opinii dotyczących roli okoliczności i sytuacji szczególnych, które powinny być brane pod uwagę przy orzekaniu rozwodów. Generalnie opinie w tej sprawie cechuje znaczny stopień zróżnicowania zależny od konkretnych okoliczności oraz w zde- cydowanej większości sytuacji — znacząco większy udział opinii dopuszczających rozwody, niżby to wynikało z globalnych opinii dopuszczających rozwody. i Do okoliczności, w których badani najczęściej dopuszczaliby rozwody, należą: uporczywe pijaństwo jednego ze współmałżonków oraz bicie i znęcanie się nad współmałżonkiem lub dziećmi. Udział badanych dopuszczających rozwody w obu tych sytuacjach jest bardzo wysoki i często przekracza 90% respondentów w po- szczególnych „wiązkach", a ponadto wykazuje znaczącą stabilność, co może ozna- czać, że jest mocno osadzony w kulturze. Z kolei w tych zbiorowościach, w których udział wskazań dopuszczających rozwody był niższy w latach osiemdziesiątych (wieś), wystąpiła znaczna dynamika wzrostu z około 60% do 75% i więcej w latach dziewięćdziesiątych (tab. 6). 3 Pytanie było następujące: „Czy, zdaniem Pana(i) osoba rozwiedziona, która zawarła powtórne małżeństwo, powinna mieć prawo (jeśli jest wierząca) przystępowania do komunii św.?: zdecydowanie tak, raczej tak, raczej nie, zdecydowanie nie, nie mam zdania". 162 Tabela 6 Opinie na temat dopuszczalności rozwodów w sytuacjach szcze polnych Typ zbiorowości Rok N Rozwody powinny być udzielane w następujących okolicznościach 1 2 3 .4 5 6 7 8 9 10 11 12 Warszawa 1983 1996 121 120 93,4 95,0 47,9 62,5 60,3 52,5 96,7 95,8 94,2 90,8 68,6 74,2 43,0 27,5 60,3 62,5 71,1 84,2 12,4 5,8 54,5 46,7 28,1 35,0 Szczecin 1983 118 90,7 49,2 57,6 91,5 90,7 66,1 34,7 46,6 70,3 4,2 50,0 22,9 Lublin 1983 1994 122 122 89,3 88,5 35,2 42,6 45,9 35,2 95,9 91,8 86,1 82,8 58,2 59,8 36,9 31,1 36,1 39,3 63,1 67,2 4,9 6,6 43,4 39,3 15,6 27,0 Puławy 1983 1994 115 115 87,0 80,0 49,0 47,8 44,0 38,3 93,0 91,3 83,0 80,9 59,0 59,0 41,0 33,9 38,0 42,6 63,0 74,8 3,0 4,3 42,0 32,2 11,0 22,6 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 72,8 71,4 46,6 38,1 31,0 21,4 85,4 84,0 69,9 54,0 44,7 43,7 37,9 27,8 34,0 28,6 51,5 42,1 1,9 6,9 17,5 31,7 16,5 19,8 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 60,0 74,2 41,7 50,0 32,5 37,5 68,3 77,5 60,0 53,3 40,0 43,3 50,0 44,2 30,0 28,3 58,3 43,3 5,8 10,8 50,8 27,5 16,7 34,2 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 90,5 88,9 60,3 66,1 52,6 61,0 85,3 90,6 75,4 80,3 59,5 69,8 47,4 51,7 41,4 58,1 67,2 78,6 10,4 17,1 37,9 48,3 24,1 44,4 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 81,0 79,6 31,0 51,7 19,0 24,9 90,1 91,2 61,0 57,1 30,0 47,6 18,0 17,6 19,0 39,2 46,0 52,0 5,0 15,0 37,0 49,3 17,0 43,2 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 84,3 96,7 54,5 63,6 35,5 30,8 90,1 94,2 70,2 79,3 52,9 66,1 22,3 21,5 26,5 51,2 56,2 71,1 6,7 10,7 34,7 41,2 13,3 29,8 Objaśnienia: 1 — uporczywe pijaństwo jednego z małżonków, 2 — zdrada małżeńska jednego lub obojga, 3 — zle współżycie fizyczne, 4 — bicie, znęcanie się nad współmałżonkiem lub dziećmi, 5 — całkowity rozkład pożycia małżeńskiego, 6 — odmowa dostarczania środków na utrzymanie, 7 — niemożność posiadania dzieci, 8 — niezgodność charakterów, 9 — gdy oboje małżonkowie doszli do wniosku, że lepiej im żyć oddzielnie, 10 — w wypadku kalectwa lub długotrwałej choroby, 11 — w wypadku choroby umysłowej, 12 — w wypadku popełnienia przestępstwa przez jednego ze współmałżonków. Niewiele od tego obrazu opinii odbiegają postawy respondentów w stosunku do rozwodu w sytuacji tzw. całkowitego rozkładu pożycia małżeńskiego. Ustawodawca świecki takie związki traktuje jako martwe i uznaje, że fakt ten stanowi wystar- czającą przesłankę pozytywnądo orzeczenia rozwodu. Podobnie respondenci z wiel- kich miast niemal powszechnie (90% i więcej) dopuszczaliby w takich okolicznoś- ciach rozwód, w pozostałych zbiorowościach udział opowiadających się za roz- wodem zazwyczaj przekraczał 70% (za wyjątkiem badanych wsi, małego miasta i studentów), lecz w latach 90-tych wykazywał tendencję malejącą o kilka do kilku- nastu punktów procentowych. Nie jest wykluczone, że pewną rolę w występowaniu tej tendencji mogły odegrać tzw. racjonalizacje związane z trudnościami okresu transformacji systemowej. Do drugiej kategorii okoliczności, skupiających około 50-70% respondentów dopuszczających rozwody, należą te, w których oboje małżonkowie doszli do wnios- ku, że lepiej im będzie żyć oddzielnie, albo też wówczas, gdy występuje odmowa dostarczania środków na utrzymanie. W obu wypadkach nastąpiła w latach dzie- więćdziesiątych wyraźna tendencja wzrostowa opinii pozytywnych wobec rozwodu. Najprawdopodobniej należy to łączyć z jednej strony z postępującą liberalizacją zasad życia społecznego, przyznającą większe prawa jednostce w stanowieniu 0 sobie, z drugiej strony z poszerzającym się zubożeniem znacznych kręgów spo- łeczeństwa, co może oznaczać, że zabezpieczenie sytuacji materialnej małżeństwa 1 rodziny — zwłaszcza wśród młodych — nabiera znaczenia. Do trzeciej z kolei kategorii należą sytuacje, w których dopuszczalność rozwo- dów byłaby łączona z występowaniem zdrady małżeńskiej, złego współżycia fizycz- nego lub niezgodności charakterów. W większości badanych zbiorowości ten typ opcji skupiał pozytywne opinie około 50% respondentów i mniej, ale w latach dzie- więćdziesiątych wyraźnie zyskiwał na znaczeniu. Wiele wskazuje na to, że zapocząt- kowana po 1989 r. transformacja systemowa w Polsce, wzrost wymagań w stosunku do innych i małżeństwa generalizuje się i przekształca w zwiększone również wy- magania w zakresie życia emocjonalnego (zob. tab. 6). Najistotniejsze wszakże zmiany zaszły po 1989 r. w opiniach dopuszczających rozwody w sytuacji popełnienia przestępstwa przez jednego ze współmałżonków i domniemanego zastosowania w takich wypadkach kary więzienia. W tradycyjnym myśleniu Polaków o łamaniu prawa dominował z reguły stereotyp niesprawiedli- wego prawa i niesprawiedliwej kary. Stereotyp ten —jak się wydaje — ulega na naszych oczach przewartościowaniu. O ile w latach osiemdziesiątych zaledwie kilka- naście procent respondentów byłoby skłonnych dopuszczać rozwód w takich sytua- cjach, o tyle w latach dziewięćdziesiątych udział badanych wyrażających taką opinię w większości „wiązek" sięgał 30%, a wśród studentów i mieszkańców hoteli robot- niczych przekroczył 40%. Jest to chyba swoisty fenomen, godny odnotowania. 164 Również godny odnotowania jest malejący trend dopuszczania rozwodów w sytuacji niemożności posiadania dzieci przez małżonków. W poszczególnych zbiorowościach dopuszczałoby rozwody około 30% badanych, a wśród młodych respondentów — około 20% i mniej (studenci, nupturienci). Łączy się to nie- wątpliwie z upowszechnieniem się modelu małżeństwa opartego na miłości i uczu- ciach dwojga, w którym dzieci mogą— ale nie muszą— być dopełnieniem miłości (por. Hałas 1997, s. 223 i in.). Nie jest wykluczone, że podstawową rolę może od- grywać ogólna przemiana społecznej świadomości i stopniowe wchodzenie do niej — na wzór wielu krajów rozwiniętych — stereotypu dziecka jako czynnika ograniczającego lub wręcz komplikującego życie małżeńskie. Najrzadziej badani dopuszczaliby rozwody w sytuacji kalectwa lub długotrwałej choroby współmałżonka, co koresponduje niewątpliwie z głęboko zakorzenionym w kulturze chrześcijańskiej poczuciem odpowiedzialności za osoby niepełnospraw- ne, dodatkowo wzmacnianym w ostatnich latach przez media. Postawy wobec istniejącego prawa rozwodowego Badania nad znajomością prawajw Polsce wskazują, że wśród mieszkańców naszego kraju powszechniejsza jest wiedza o ogólnych zasadach, na których opiera się porządek prawny niż znajomość konkretnych przepisów, natomiast lepsza orien- tacja w tej dziedzinie łączy się z wyższym poziomem wykształcenia (Kojder 1990, s. 53). Ta ogólna prawidłowość dotyczy również prawa rozwodowego. Jego „znajo- mość" funkcjonuje z reguły w postaci odczuć oraz stereotypowych wyobrażeń i z tej perspektywy formułowane są zazwyczaj oceny tego prawa. Nie bez znaczenia wy- dają się być prowadzone w mediach różnego rodzaju kampanie nagłaśniające określone rozwiązania prawne. W interesującym nas zakresie na początku lat dziewięćdziesiątych szerokim echem w środkach masowego przekazu odbiła się nowelizacja prawa rodzinnego, wprowadzająca od 1991 r. zmiany w procedurze postępowania rozwodowego. Prze- nosiła ona prawo prowadzenia spraw rozwodowych z sądów rejonowych do sądów wojewódzkich oraz podniosła wysokość opłat związanych z wnoszeniem pozwu rozwodowego. Obie te nowelizacje w jakimś stopniu — przynajmniej w krótkim okresie — zdawały się ograniczać dostępność instytucji rozwodu; dla jednych ze względu na odległość i status sądu orzekającego, dla innych — z powodów czysto ekonomicznych. 165 Globalny stosunek do prawa rozwodowego i zgłaszanie ewentualnych zmian w tej dziedzinie jest zazwyczaj pochodną ogólnej oceny istniejącego prawa. Osoby, które oceniają to prawo jako rygorystyczne, z reguły będą optowały za uczynieniem go bardziej liberalnym; z kolei ci, którzy oceniają istniejące prawo jako zbyt łagodne czy liberalne, będą postulować jego modyfikację w kierunku uczynienia go bardziej rygorystycznym. Nie ulega wątpliwości, że szeroko upublicznione dyskusje na temat prawa do rozwodu, aborcji, katechezy w szkołach czy wychowania seksualnego stworzyły klimat prawa ograniczającego podstawowe prawa wolnościowe. Nie wykluczone, że w jakimś zakresie przyczyniły się do uruchomienia swoistej „spirali milczenia" wokół tych spraw u osób, które w innych warunkach miałyby inne zda- nie. A. Podgórecki wyróżnił i zdefiniował już na początku lat sześćdziesiątych trzy stanowiska w stosunku do instytucji prawnych, a mianowicie: stanowisko legali- styczne, akceptujące istniejące w danym społeczeństwie rozwiązania prawne i opo- wiadające się za ich utrzymaniem; stanowisko liberalistyczne, które traktuje prawo jako zło konieczne i opowiada się za rozwiązywaniem spraw międzyludzkich na gruncie bezpośrednich stosunków nieformalnych; stanowisko rygorystyczne, doma- gające się od prawa ostrzejszych kar od już istniejących (Podgórecki 1964, s. 67). W badaniach przyjęto nieco zmodyfikowaną wersję tej koncepcji, odniesioną do instytucji rozwodów. Chyba nieprzypadkowo w badaniach z lat osiemdziesiątych we wszystkich analizowanych zbiorowościach przeważały postawy postulujące modyfikację prawa w celu uczynienia rozwodu trudniejszym (postawy rygorystyczne). W badaniach z lat dziewięćdziesiątych w większości „wiązek" przewagę uzyskały opinie liberali- styczne. Dotyczy to przede wszystkim respondentów z Warszawy, hoteli robotni- czych i uprzemysławianych intensywnie w przeszłości Puław. Zwolennicy postaw rygorystycznych zachowali większość tylko na wsi i w małym mieście. Nie bez znaczenia jest to, że w obu przedziałach czasowych ponad 20% badanych wstrzy- mało się od wyrażenia swojego zdania, najczęściej studenci i nupturienci (zob. tab. 7). Postawy legalistyczne, rygorystyczne czy liberalistyczne korespondują z cechami osobowymi respondentów, chociaż nie w takim stopniu, jak to często zwykło się przypuszczać. Analizy zależności prowadzone za pomocą testu chi-kwadrat wyka- zały, że tylko w przypadku płci wartość tego testu zbliża się do granicy istotności; mężczyźni częściej niż kobiety akceptują aktualnie istniejące przepisy prawa oraz rzadziej zajmują stanowisko rygorystyczne. Nie stwierdzono natomiast oczeki- wanego poziomu istotności ze względu na wykształcenie i pochodzenie społeczne respondentów, choć obserwuje się częściej postawy liberalistyczne i legalistyczne w wyższych kategoriach wykształcenia i u badanych pochodzenia inteligenckiego 166 Tabela 7 Postawy wobec istniejącego prawa rozwodowego Typ zbioro- wości Rok N Aktualne prawo powinno być: 1 2 •-> j 4 5 Warszawa 1983 1996 121 120 17,4 16,7 34,7 11,7 22,3 51,6 25,6 20,0 Szczecin 1983 118 22,1 33,9 22,1 22,0 Lublin 1983 1994 122 122 20,5 19,7 41,8 29,5 13,9 27,9 23,8 21,3 1,6 Puławy 1983 1994 115 115 19,1 13,9 35,7 32,8 16,6 36,9 28,6 16,4 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 22,3 13,5 46,6 46,0 7,8 15,9 23,3 24,6 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 13,3 11,7 63,3 44,2 9,2 19,2 14,2 23,3 1,6 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 25,0 17,0 31,0 20,3 27,6 42,4 16,4 20,3 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 17,2 21,8 41,7 17,0 8,0 31,3 33,1 29,9 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 19,8 16,5 36,4 28,9 17,4 27,3 26,4 27,3 Objaśnienia: 1 — utrzymane w formie aktualnej (postawa legalistyczna), 2 — zmodyfikowane w celu uczynienia rozwodu trudniejszym (postawa rygorystyczna), 3 — zmodyfikowane w celu uczynienia rozwodu łatwiejszym (postawa liberalistyczna), 4 — nie mam zdania, 5 — b.d. oraz — w mniejszym stopniu — pochodzenia robotniczego, tak jak postawy rygory- styczne częściej u respondentów z niższych kategorii wykształcenia i pochodzenia chłopskiego. Lata dziewięćdziesiąte przyniosły w tej dziedzinie znaczące zmiany: wzrósł bowiem niemal trzykrotnie udział postaw łiberalistycznych wśród badanych z wykształceniem zasadniczym zawodowym oraz średnim ogólnokształcącym. Częstotliwość występowania postaw rygorystycznych wzrosła, gdy przedmiotem postawy był sposób potencjalnego traktowania przez sąd osób rozwodzących się powtórnie. W latach osiemdziesiątych blisko 30% badanych było zdania, że sąd powinien w takich wypadkach wprost orzekać, iż osoba taka nie powinna mieć prawa do zawierania następnego małżeństwa, a dalszych 35% respondentów twier- 167 ł dziło, że drugi czy kolejny rozwód powinien być utrudniony. Jak należało się spodziewać, postawy zdecydowanie rygorystyczne i umiarkowanie rygorystyczne uzyskały zdecydowaną przewagę wśród respondentów wiejskich (90%) i mało- miasteczkowych (77,6%), z kolei postawy legalistyczne — traktujące drugi lub kolejny rozwód jako fakt, który nie powinien mieć żadnego znaczenia w postępo- waniu rozwodowym — najczęściej występowały wśród respondentów z wielkich miast (około 50%). W latach dziewięćdziesiątych nastąpił wzrost odsetka postaw legał istycznych we wszystkich badanych zbiorowościach średnio o kilkanaście punktów procentowych; znacząco spadł natomiast udział postaw zdecydowanie rygorystycznych. • , Opinia społeczna dotycząca prawa rozwodowego i rozwodów w szczególny sposób jest uczulona na dobro dziecka, zamieszanego bez własnej winy najpierw w proces rozkład u małżeństwa swoich rodziców, a później w rozwód. Polski kodeks rodzinno-opiekuńczy (art. 52, § 2) zagrożenie dobra niepełnoletniego'dziecka trak- tuje jako przesłankę negatywną rozwodu i nakłada na sąd szczegółowe rozpatrzenie tej Sprawy zgodnie z wiedzą i życiowym doświadczeniem sędziego. Ponadto, w pol- skiej świadomości społecznej — mimo zdarzających się wypadków przemocy wobec dzieci — dziecko traktowane jest jako wartość szczególna, a badania nad rodzinami bezrobotnych wskazują jednoznacznie, że w trudnych sytuacjach materialnych i życiowych wchodzi ono w strefę szczególnie chronioną. Zasada ochrony dobra dziecka, która ma stanowić negatywną przesłankę roz- wodową jest w literaturze prawniczej kwestionowana; zwraca się w niej uwagę na fakt, że wystąpienie trwałego i zupełnego rozkładu pożycia (pozytywna przesłanka rozwodowa) już narusza dobro dziecka, co siłą rzeczy oznacza, że orzeczenie roz- wodu jest zwykle dla dziecka korzystniejsze niż jego odmowa; jeśli więc w konkret- nym wypadku sąd stwierdza trwały i zupełny rozkład pożycia, to tym samym —jak się wydaje — miejsce i problemy dziecka zostały już wcześniej rozstrzygnięte. Zjęj perspektywy zagadnienie ochrony interesów niepełnoletnich dzieci to przede wszyst- kim zagadnienie sprawowania przyszłej opieki nad nimi po orzeczeniu rozwodu. Cała sprawa nabiera szczególnego znaczenia dlatego, że około 60% rozwodzących się małżeństw posiada dzieci. a Ta wielka wrażliwość na krzywdę dziecka i ochrona jego interesów znajduje ^--pełne zrozumienie w świadomości społecznej. Można by nawet odwrócić to stwiet; /dzenie: to właśnie prawo rozwodowe odzwierciedla społeczne odczucia i oceny/ /w tej dziedzinie. Podstawowy™^wskaźnikiemistniejących opinii wydaje się zależność postaw badanych na temat dopuszczalności rozwodu od tego, czy małżonkowie posiadają niepełnoletnie dzieci, czy w ogóle nie posiadają dzieci, czy też ich dzieci są już pełnoletnie. W pierwszej sytuacji postawy rygorystyczne są z reguły częste; blisko 168 60% respondentów wiejskich opowiadało się za zabronieniem rozwodu, a dalszych 25% — za jego utrudnieniem, gdyby rozwód dotyczył małżeństwa posiadającego dzieci do trzeciego roku życia, i po kilkunastu latach odsetek tych opinii spadł tylko o kilka punktów procentowych; podobnie w innych badanych zbiorowościach wy- stępuje znaczne zróżnicowanie opinii w tej sprawie, aczkolwiek na niższym pozio- mie, (^ Na przestrzeni ostatnich kilku lat nastąpiło wyraźne wzmocnienie tendencji do bardziej podmiotowego traktowania dziecka w procesie rozwodowym. W wielkich miastach ponad 90% badanych opowiada się za przyznaniem dziecku prawa do decydowania o wyborze opiekuna po rozwodzie rodziców; odsetek analogicznych odpowiedzi wśród respondentów wiejskich był również wysoki i wynosił 80%. Blisko co czwarty respondent przyznaje takie prawo dziecku niezależnie od jego wieku, większość — po ukończeniu 15 roku życia.\ Badani uznająza regułę pozostawienie dzieci przy jednym z rodziców, przy czym nie przywiązują większego znaczenia do faktu, czy miałaby to być matka czy też ojciec. Na pierwszym miejscu stawiają tego z rodziców, który chce się dzieckiem zająć (w Warszawie — 67%, na wsi — 54%), na drugim — stronie, która nie ponosi winy za rozkład małżeństwa (w Warszawie — 25,8%, na wsi — 28,3%); kategoria „zawsze matce" uzyskała wybory na poziomie zaledwie kilku punktów procento- wych. Niemal powszechna jest opinia przyznająca rodzicowi, który nie sprawuje bezpośredniej opieki nad dzieckiem, prawo do odwiedzin i kontaktów z nim. Stosunek do osób rozwiedzionych - tolerancja na dystans Jednoznaczne określenie opinii społecznej o osobach rozwiedzionych nie jest rzeczą prostą. Wynika to stąd, że rozwiedzeni — podobnie jak inni — występują w różnorakich rolach społecznych, funkcjonują w wielu środowiskach i kręgach społecznych, które różnią się diametralnie wzorami ról społecznych oraz oczeki- waniami akceptowanych zachowań. Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że jest to zagadnienie.stosunkowo mało rozeznane w naukach społecznych. Amerykańska badaczka N. Gerstel formułuje tezę, że współcześnie tolerancja wobec rozwodów jej>t_większa, ale jednocześnie dezaprobata wobec osób rozwie- dzionych trwa nadal i tz^ztj od wielu okoliczności oraz czynników środowisko- wych. Wbrew powszechnym opiniom, osoby rozwiedzione są nadal piętnowane, przy czym sankcje te zazwyczaj wynikają z codziennych kontaktów z osobami z najbliższego otoczenia i codziennych doświadczeń życiowych. Są one często I # ' postrzegane — w tym także same przez siebie —jako osoby „mniej pożądane" w towarzystwie, mniej wartościowe. Nierzadko bywają wykluczane z nieformalnych kręgów towarzyskich, z grona przyjaciół, zwłaszcza przez pary małżeńskie. Dodat- I kOwó same dokonują swoistej autodeprecjacji uznając, że małżeństwo jest „nor- malne", a,©|ii znajdują się niejako na marginesie życia zbioro.w©ga.(Gerstel 1987, • s. 173 iiń\)K ?-'" X-' '.-?? ..... , ''- ??- ? ^......"....... W Polsce na istnienie podobnego zjawiska zwróciłem uwagę, wiążąc jego po- wstanie z procesem rozkładu małżeństwa w okresie przed formalnym rozwodem. ^.Rozkład małżeństwa uruchamia bowiem swoisty mechanizm izolacji społecznej; ma on charakter symetryczny i tworzy właściwe dla niego sprzężenia zwrotne. Ci, którzy mają problemy małżeńskie, wykazują tendencje do izolowania się; pojawiające się zaś kłopoty z dziećmi (jeśli dzieci są w rodzinie) tworzą dodatkowe strefy konflik- tów w szkole i w sąsiedztwie, co \? sumie prowadzi do powstawania postaw obron- nych zarówno po stronie zagrożonej rodziny, jak i po stronie jej otoczenia. Często oddalają się koledzy i znajomi, a czasem traci się i przyjaciół. Właściwie kiedy dochodzi do rozwodu proces ten jest na tyle zaawansowany, że osoby swój status w tym względzie łączą z „rozwodem" rozciągniętym także na okres poprzedzający rozwód (Kryczka 1985, s. 329). (.. Zupełnie odmiennie mogą być postawy wobec osób rozwiedzionych wówczas, gdy przedmiotem postaw}' staje się nie konkretna osoba, ale ogólne zjawisko roz- wodu lub anonimowy rozwiedziony^Na przestrzeni ostatnich trzydziestu, czter- dziestu lat normy społeczne w tej dziedzinie uległy znacznemu złagodzeniu, a w obyczajowości status społeczny osoby rozwiedzionej wydaje się być wyższy niż status starej panny czy starego kawalera (tamże, s. 325). , Prezentowane tutaj często badania, prowadzone przez Katedrę Socjologii Rodzi- ny i Wychowania KUL wskazują, że rozwód w opinii badanych przestał być trakto- wany jako coś nadzwyczajnego w ich środowisku, a osoby rozwiedzione nie budzą szczególnych emocji. Co drugi respondent uważał, że jest to „normałna ludzka rzecz", przy czym znacznie częściej deklaracje takie wyrażali respondenci z wielkich miast (Warszawa — 73%, Szczecin — 66,1%, Lublin — 59,9%), rzadziej z mniej- szych środowisk, a tylko w 17,5% badani ze wsi. Po drugiej stronie ogólnego spektrum opinii w tej sprawie znaleźli się badani, którzy uważali, że osoby rozwiedzione to jednak w środowisku „wydarzenie" budzą- ce zainteresowanie. Stanowili oni jednak niespełna 10% respondentów, przy czym opinie takie wyrażane były sporadycznie w środowiskach wielkomiejskich (Warsza- wa— 1,6%, Szczecin — 3,4%), mogą być natomiast jeszcze często obecne w środo- wiskach wiejskich (w badanej wsi w 1982 r. — 38,3%, ale po 12 latach już poniżej 17%). Niejako pośrodku tych opinii znalazły się takie, które wiązały zainteresowanie swojego środowiska osobami rozwiedzionymi w sposób wybiórczy. Owa wybiór- czość miała polegać na tym, że „inność" rozwiedzionych postrzegana była tylko w określonych okolicznościach i w odniesieniu do szczególnych przypadków, kiedy to właśnie ze względu na swoją wyjątkowość lub też ze względu na szczególny status osób — sprawy stają się głośne i takimi pozostają dłużej. W opiniach blisko 80% respondentów osoby rozwiedzione nie budzą szczegól- nego zainteresowania ani w sąsiedztwie, ani w ich zakładach pracy. Prawie polowa badanych twierdziła, że w tych środowiskach bądź nie zwraca się na to żadnej uwagi, bądź też traktuje się rozwiedzionych obojętnie; druga połowa zaś uważała, że osoba rozwiedziona postrzegana jest tam jako ktoś „kogo dotknęło osobiste nie- szczęście, ale nic więcej". Opinie o nieżyczliwym odnoszeniu się do rozwiedzionych w sąsiedztwie (5,2%) czy w zakładzie pracy (3,4%) oraz dystansowaniu się wobec nich (odpowiednio 4,2% i 2,8%) nie przekraczają w sumie 10% i są równoważone po przeciwnej stronie przez tych respondentów, którzy dostrzegają świadczenie rozwiedzionym pomocy zarówno ze strony sąsiadów (8,3%), jak i — nieco częściej — ze strony zakładu pracy (11,4%). Z dość powszechnie występującymi opiniami, że osoby rozwiedzione są postrze- gane jako normalne w środowisku, koresponduje opinia ponad 90% badanych opowiadających się za dopuszczaniem osób rozwiedzionych do zajmowania kierow- niczych stanowisk w zakładach pracy i praktycznie brak opinii — poza wyrażanymi sporadycznie (1%) — które by zdecydowanie dyskwalifikowały te osoby w roli szefów. . . . (Zaprezentowane wyżej opinie wyznaczają szeroki „obszar tolerancji" dla roz- wiedzionych w ich codziennych rolach życiowych. Stanowią one pierwszy i zarazem podstawowy krąg tego obszaru, który charakteryzuje się niemal powszechną otwar- tością, ale jednocześnie obojętnością w relacjach do osób rozwiedzionych. Dwa następne kręgi mają inny charakter i określają ów „obszar tolerancji" przez role, którym zazwyczaj przypisuje się większe znaczenie zarówno ze względu na wy- chowawczo-formacyjne, jak i emocjonalne treści. Drugi krąg zawęża „obszar tolerancji" w stosunku do rozwiedzionych. Dla blisko 24% badanych zaakceptowanie osób rozwiedzionych w rolach nauczycieli lub wychowawców napotkałoby ich wewnętrzne opory, przy czym wśród respondentów wiejskich takie stanowisko reprezentowała dokładnie połowa badanych w 1982 r. i 36,6% w 1994 r. (zob. tab. 8). Wprawdzie w latach dziewięćdziesiątych odsetek przeciwników zatrudniania rozwiedzionych na stanowiska nauczycieli i wycho- wawców nieco spadł (wśród respondentów wiejskich nawet znacząco, bo o 14%), ale jednocześnie wzrósł w pewnych kręgach (studenci, mieszkańcy Lublina), co może świadczyć o braku stałego trendu w tej dziedzinie. Jeszcze mocniej, tym razem w stopniu szczególnie znaczącym, zawęża „obszar tolerancji" trzeci krąg możliwych kontaktów z rozwiedzionymi. Perspektywie 171 Tabela 8 Postawy respondentów wobec osób rozwiedzionych, sprawujących funkcje nauczycieli i wychowawców Typ zbioro- wości Rok N Czy osoby rozwiedzione powinny pracować jako wycho- wawcy i nauczyciele? zdecydo- wanie tak raczej tak raczej nie zdecydo- wanie nie nie mam zdania Warszawa 1983 1996 121 120 47,1 57,5 39,6 29,2 11,6 10,8 1,7 1,7 0,8 Szczecin 1983 118 44,0 42,4 8,5 1,7 3,4 Lublin 1983 1994 122 122 35,3 36,1 47,5 43,4 12,3 15,6 4,1 4,1 0,8 0,8 Puławy 1983 1994 115 115 36,6 40,9 41,7 47,0 14,8 10,4 5,2 1,7 1,7 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 18,4 51,5 21,4 8,7 • Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 12,5 22,5 37,5 38,4 39,2 25,8 10,8 10,8 2,5 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 26,7 50,9 50,9 43,2 19,0 3,4 3,4 1,7 0,8 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 33,1 29,7 46,4 43,9 15,2 22,3 5,3 3,4 0,7 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 32,2 23,1 35,6 56,2 26,4 17,4 5,8 3,J • — pytanie nie zostało zadane hipotetycznego małżeństwa własnego dziecka z osobą rozwiedzioną nie sprzeci- wiałoby się tylko 15,6% badanych z lat osiemdziesiątych; w latach dziewięć- dziesiątych udział tej kategorii badanych wzrósł ogólnie o 4 punkty procentowe. Niemal co trzeci badany (31,2% w latach osiemdziesiątych) protestowałby przeciw takiemu związkowi, a co drugi — nie sprzeciwi?jąc się zasadniczo takiemu małżeń- stwu, okazywałby swoje niezadowolenie. Szczególnie wysoki odsetek oponentów wystąpił wśród respondentów ze wsi i małego miasta (zob. tab. 9). Ogólnie rzecz biorąc, opinia społeczna wobec rozwiedzionych zdaje się funkcjo- nowaćw postaci symptomatycznej gradacji. W zamyśle badawczym koncepcja 172 Tabela 9 Postawy respondentów wobec możliwości małżeństwa ich dziecka z osobą rozwiedzioną Typ zbioro- wości Rok N Czy zgodzil(a)by się Pan(i), aby Pana(i) dziecko zawarło związek małżeński z osobą rozwiedzioną? sprzeci- wiałabym się nie był(a)bym zadowolony(a), ale nie sprzeci- wiałabym się nie sprzeci- wiałabym się nie mam zdania Warszawa 1983 1996 121 120 16,5 8,3 52,1 50,8 25,6 37,7 5,8 4,2 Szczecin 1983 118 19,5 49,2 28,8 2,5 Lublin 1983 1994 122 122 24,6 23,0 51,6 50,8 13,9 17,2 9,9 9,0 Puławy 1983 1994 115 115 31,3 24,3 47,8 54,8 16,5 16,5 4,4 4,4 Ostrów Lubelski 1983 1996 103 126 47,6 53,2 35,9 29,4 4,9 7,9 11,6 9,5 Bruśnik (wieś woj. tarnowskie) 1982 1994 120 120 63,4 61,7 33,3 21,7 2,5 4,2 0,8 12,4 Hotele robotnicze (Olsztyn) 1986 1996 116 118 23,3 16,1 52,6 55,0 19,8 19,5 4,3 9,4 Studenci (Lublin) 1987 1996 151 148 29,1 23,0 43,7 39,8 13,9 23,6 13,3 13,6 Nupturienci (Lublin) 1985 1995 121 121 28,1 17,4 58,7 62,8 13,2 16,5 3,3 trzech kręgów „obszaru tolerancji" i odpowiadający tej koncepcji zestaw pytań tworzą jedną skalę, za pomocą której można ukazać istniejące w badanych środo- wiskach dystanse społeczne wobec rozwiedzionych. W zwyczajowych relacjach sąsiedzkich i zawodowych, a także w rolach kierowników i przełożonych w zakła- dach pracy dystanse te są zachowywane przez stosunkowo nieliczny krąg osób, większy w społecznościach wiejskich i mniejszych zbiorowościach terytorialnych typu miejskiego. W miarę jednak, jak osoba rozwiedziona „przybliża się" do respon- denta, a szczególnie do jego rodziny, ujawniają się coraz częściej postawy znamio- 173 nujące dystans wobec „inności" osoby rozwiedzionej, postawy braku akceptacji czy wręcz traktowania rozwiedzionych jak zagrożenia; w tych ostatnich rolach roz- wiedzeni są niemal całkowicie eliminowani przez respondentów wiejskich i mało- miasteczkowych. Ogólnie można by określić opinię społeczną w stosunku do roz- wiedzionych jako „tolerancję na dystans". Mimo tendencji do pewnej liberalizacji postaw zjawisko to wydaje się mieć znamiona trwałości. Ukazane prawidłowości zdąjąsię potwierdzać przedstawione wcześniej spostrzeżenia N. Gerstel i P. Kryczki. Wnioski końcowe I Blisko sto lat temu E. Durkheim w następujący sposób definiował zjawisko patologiczne: „Normalnymi nazwiemy fakty o formach najbardziej powszechnych, dając innym faktom nazwę chorobliwych lub patologicznych. Jeśli wolno nazwać typem przeciętnym hipotetyczną istotę stworzoną przez zebranie w jedną całość, coś w rodzaju abstrakcyjnej indywidualności, cech występujących najczęściej u jednego gatunku wraz z ich najostrzejszymi formami, będzie można powiedzieć, że typ normalny pokrywa się z przeciętnym, a każde odchylenie od tego wzorca zdrowia jest zjawiskiem chorobliwym" (Durkheim 1968, s. 86). A w innym miejscu dodaje: „Tym, co im ten charakter nadaje [faktów patologicznych — przyp. P.K.] nie są właściwości wewnętrzne takich lub innych czynów, lecz właściwości przypisane tym czynom przez świadomość wspólną [świadomość zbiorową— przyp. P.K.]" (tamże, s. 102). Przedstawione wyniki badań socjologicznych wskazują dość wyraźnie, że owa „wspólna" czy „zbiorowa świadomość" coraz rzadziej przyznaje rozwodowi miano zjawiska patologicznego, a osoby rozwiedzione również rzadziej naznacza etykietą dewianta. Blisko 80% badanych dopuszcza rozwody, a niema! wszyscy, którzy opowiadają się za dopuszczalnością rozwodów, interpretują rozwód w kategoriach świeckich, tj. akceptują taką treść tej instytucji, jaką nadaje jej państwowe prawo rodzinne; uważają, że rozwód zwalnia ze wszystkich obowiązków wobec byłego współmałżonka i daje pełne prawo do zawarcia powtórnego związku małżeńskiego. Jeszcze częściej — niż wynikałoby to z deklaracji globalnych — badani dopuszczają rozwody w sytuacjach szczególnych, takich jak: bicie i znęcanie się nad współ- małżonkiem lub dziećmi (ogółem blisko 90% badanych, w tym niemal powszechnie w wielkich miastach), alkoholizm oraz zupełny rozkład pożycia małżeńskiego. Znacznie rzadziej natomiast (zdaniem mniej niż połowy respondentów) uzyska- nie rozwodu winna usprawiedliwiać zdrada małżeńska, niedobór seksualny, niemoż- 174 ność posiadania dzieci, odmowa dostarczania środków na utrzymanie lub choroba psychiczna. W części badanych środowisk okoliczności te zdają się ostatnio nawet tracić na znaczeniu jako czynniki usprawiedliwiające rozwód. Jest przy tym rzeczą znamienną, że upowszechnianie się świeckiego modelu warunkowej trwałości małżeństwa i rodziny idzie w parze z oczekiwaniami około połowy badanych, aby Kościół również dopuszczał rozwody; i postawy tego typu mają tendencje wzrosto- we. Częstotliwość występowania postaw prorozwodowych — w wielu prezen- towanych tutaj wymiarach — koreluje pozytywnie z typem zbiorowości terytorialnej (im większa zbiorowość, tym częściej występują w niej postawy prorozwodowe), a ponadto ze zmiennymi świadomościowymi respondentów, takimi jak: dopuszczal- ność współżycia seksualnego, ,jeśli ludzie się kochają", oraz preferowanie modelu rodziny, w której kobieta pracuje zawodowo poza domem. Niezależnie od tego wystąpiły tendencje do częstszego współwystępowania postaw dopuszczających rozwód wśród respondentów posiadających wyższy poziom wykształcenia, w młod- szych kategoriach wiekowych oraz wśród badanych pochodzenia inteligenckiego. Ogólna tendencja do liberalizacji postaw w stosunku do instytucji rozwodu rozciąga się na traktowanie osób rozwiedzionych jak „normalnych" w swoim środo- wisku; „zbiorowa świadomość" przyjmuje wszakże postać symptomatycznej gra- dacji, gdy chodzi o kontakty z osobami rozwiedzionymi od powszechnej niemal tolerancji w „obojętnych" rolach sąsiada i pracownika w zakładzie pracy do ogra- niczonej tolerancji w obszarze instytucji wychowawczych, a jeszcze częściej — w rodzinie. Bibliografia Adamski F. (1984), Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa. Durkheim E. (1968), Zasady metody socjologicznej, Warszawa. Edgar D., Glezer H. (1994), Family andIntimacy: Family Careers and the Reconstruction ofPrivate Life, „International Social Science Journal", February, nr 139. Gerstel N. (1987), Dworce andStigma, „Social Problems", vol. 34, nr 2. Górecki J. (1965), Rozwód. Studium socjologiczno-prawne, Warszawa. Hałas E. (1997), Małżeństwo a kulturowe wzory miłości, w: P. Kryczka (red.), Rodzina w zmieniającym się społeczeństwie, Lublin. Heekerens H.P. (1987), Das erhóhte Risiko der Ehescheidung, „Zeitschrift fur Soziologie" Heft3. 175 Khson G.C., Barbi K.B., Roach M.J. (1985), Who Divorces and Why?, „Journal of Family Issues", vol. 6, nr 3. Kojder A. (1990), Przeszłość i teraźniejszość socjologii prawa w Polsce, „Studia Socjo- logiczne", nr 1-2. Kryczka P. (1985), Rozwód: wyzwanie wobec norm społecznych?, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny", z. 3. Malewski A. (1964), O zastosowaniu teorii zachowania, Warszawa. Mariański J. (1991), Religijność w procesie przemian. Szkice socjologiczne, Warszawa. Merton R.K. (1949), Social Theory and Social Structure, Glencoe 111. Noelle-Neumann E. (1996), Óffentliche Meinung. Die Entdeckung des Schweigespirale, Frankfurt a/Main. Nowak S. (1973), Pojęcie postawy w teoriach i stosowanych badaniach społecznych, w: S. Nowak (red.), Teorie postaw, Warszawa. Piwowarski W. (1988), Zmiany aktywności religijnej katolików w Polsce (na przykładzie danych z parafii), w: W. Leszczyński (red.), Wybrane problemy kultury katolickiej i polityki kulturalnej Kościoła, t. 3, Warszawa. Podgórecki A. (1964), Zjawiska prawne w opinii publicznej, Warszawa. „Rocznik Statystyczny 1985". „Rocznik Statystyczny 1996". Trouse M. (1977), Des divers aspects du dworce, „Annales de la Faculte de Droit, d'Econo- mie et de Sciences Sociales de Liege", vol. 22, nr 4-5. Wieczorek M. (1990), Demograficzne, społeczne i ekonomiczne uwarunkowania rozwodów w Polsce, Warszawa. ł Anna Kwak Rozwód a separacja w opinii kobiet i mężczyzn Rozwody w świetle analiz statystycznych We współczesnym świecie rozwody są ściśle wkomponowane w rzeczywistość życia rodzinnego. W raporcie o sytuacji demograficznej z 1993 r. (s. 31) podano, że skala rozwodów w Polsce w porównaniu z innymi krajami europejskimi jest niewielka, co pod względem współczynnika znamionuje niski poziom rozwo- dów. Podobnie oceniano rozmiary rozwodów w raporcie o sytuacji demograficznej z 1994 r. (s. 38), podkreślając tendencje spadkowe w występowaniu zjawiska. Myślę, że dobrze będzie zwrócić uwagę na dokładną statystykę ukazującą rozmiary rozwodów w kraju na przestrzeni kilku lat. Współczynnikrozwodów nie jest zmien- ną stałą, wykazuje pewne wahania. I tak systematyczny wzrost wskaźnika notowany był do 1989 r., ze szczytem w latach 1986-1988. Były to wskaźniki 19,54% w 1986 i 19,66% w 1988 r. na ogół zawartych małżeństw. W latach kolejnych obserwowano spadek rozwodów. Między 1989 a 1993 rokiem nastąpił spadek wskaźnika roz- wodów o 5%. Tymczasem od 1994 notowany jest ponowny wzrost liczby rozwodów i w 1995 wskaźnik wrócił do poziomu z 1985 r., wynosząc 18,41% {Demografia 1991, s. 87; „Rocznik Statystyczny Demografii" 1995, s. 113, 145 — obliczenia własne). Czy jest to niski, średni czy wysoki poziom — ocenę pozostawiam osobom zajmującym się problematyką rodziny, gdyż właśnie ta ocena stała się jedną z prze- słanek dla postulatów zmian w prawie rodzinno-opiekuńczym. Jak przedstawiono powyżej, taki jest stan rozwodów jako zjawiska społecznego w Polsce. Ale do peł- nego obrazu należy dodać jeszcze informację o rozmiarze rozwodów w rodzinach posiadających dzieci. Systematycznie wzrasta procent takich rodzin. W 1960 r. było ich 49% na ogólną liczbę rozwodów, w 1980 — 62%, w 1990 — 69%, a w 1995 — 70%. Dane statystyczne za rok 1995 informują, że nieco ponad połowa rodzin rozwiedzionych posiada jedno dziecko, jedna trzecia dwoje dzieci. Rozwody nastę- ? pujątakże w rodzinach z trojgiem (6,74%) oraz czworgiem i więcej dzieci (2,14%) („Rocznik Demograficzny" 1975, s. 173; „Rocznik Statystyczny Demografii" 1996, s. 157 — obliczenia własne). 177 Instytucja rozwodu i separacji - próby rozwiązań ? I W polskim ustawodawstwie wprowadzono instytucję rozwodów w 1946 r. jako obowiązującą. Nie ma natomiast przepisów o separacji, która pozwalałaby na sądo- we rozłączenie małżonków bez rozwiązywania związku/nałżeńskiego (w wypadku trwałego i zupełnego rozkładu pożycia małżeńskiego). W 1992 r. rozpoczęto debaty parlamentarne nad przygotowanym projektem o zmianie kodeksu rodzinnego i opie- kuńczego celem wprowadzenia m.in. instytucji separacji. Czy projekt ten był czymś niespotykanym i całkowicie nowym? Obecnie instytucja separacji istnieje w nie- których krajach, jak np. we Francji, w Wielkiej Brytanii (obowiązuje okres 2-letniej separacji), czy w niektórych stanach USA (gdzie separacja stanowi część procesu rozwodowego). [[instytucja separacji rozważana była również w prawie małżeńskim w Polsce w okresie międzywojennym. Wcześniej, z uwagi na sytuację Polski, prawo poszcze- gólnych zaborców różnie rozwiązywało kwestię separacji i rozwodów (Uzasadnienie 1992).! tak, na ziemiach byłego zaboru pruskiego obowiązywał kodeks cywilny z 1886 r., zawierający przepisy prawne umożliwiające zmianę stosunków małżeń- skich przez rozwód i separację. Przynależność wyznaniowa nie miała tutaj żadnego wpływu na decyzję sądu o rozwodzie czy rozłączeniu. Z kolei na terenach zaboru rosyjskiego obowiązywało prawo małżeńskie z 1836 r. pozwalające na ustanie małżeństwa w postaci rozłączenia, rozwodu i unieważnienia. I tutaj wyznanie od- grywało podstawową rolę — małżonkom wyznania rzymskokatolickiego prawo umożliwiało separację. Na obszarze byłego zaboru austriackiego obowiązywała powszechna ustawa cywilna z 1811 r. przewidująca rozwód i separację dla małżon- ków pozostających w konflikcie. Rozwód był zabroniony w trzech wypadkach, gdy: (1) obydwoje byli katolikami, (2) jedno z małżonków było katolikiem, (3) obydwoje małżonkowie po zawarciu małżeństwa byli przez jakiś czas katolikami. W okresie II Rzeczypospolitej w 1929 r. specjalna Komisja Kodyfikacyjna przygotowała pro- jekt o zmianie prawa małżeńskiego postulujący wprowadzenie instytucji obligato- ryjnej separacji poprzedzającej rozwód (a także bezterminową separację). Projekt ten nie stał się ustawą do wybuchu II wojny światowej (Winiarz 1994; Uzasadnienie 1992). Po ujednoliceniu prawa małżeńskiego i wprowadzeniu instytucji rozwodów w 1946 r., mimo różnych udoskonaleń w przepisach kodeksu rodzinnego i opiekuń- czego separacja nie była i nie jest przewidywana jako forma regulacji stosunków małżeńskich. Jak wiadomo, po 1989 r. rozpoczęły się dyskusje nad różnymi kwestiami społecz- nymi, m.in. dotyczące wprowadzenia religii do szkół, uregulowania stosunków państwo — Kościół, aborcji, a także zmian w zakresie prawa rozwodowego. Niestety 178 temu ostatniemu zagadnieniu nie stworzono tak szerokiej płaszczyzny, jak np. aborcji. Co wnosi projekt z roku 1992? Przewidywano wprowadzenie osobnego działu „Separacja" do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Proponowano wpro- wadzenie separacji jako instytucji regulującej obok rozwodu relacje osobiste, majątkowe małżonków, których związek uległ rozpadowi. Separacja byłaby orze- kana z takich samych powodów, jakie stanowią warunek orzeczenia rozwodu. Orze- czone rozłączenie powodowałoby takie sanie skutki materialno-prawne jak rozwód, z tą różnicą, że małżonkowie będący w separacji nie mogliby zawrzeć nowego związku. Projekt stanowił, że orzeczenie rozwodu dla małżonków pozostających w separacji wymagałoby zbadania przez sąd, czy istnieją przesłanki dopuszczają- ce rozwód, i na nowo rozstrzygałoby o winie, władzy rodzicielskiej oraz innych kwestiach dotyczących zainteresowanych. Projektodawca posługiwał się następu- jącymi argumentami: konieczność ochrony rodziny, wykazywanie, że rozwody nie zawsze są skutecznym i pożądanym rozwiązaniem; zwracanie uwagi na dobro dziec- ka. Uzasadniano również, że rozłączenie stwarza nadzieję na ratowanie związku. Inny argument dotyczył wolności sumienia — np. małżeństwa zawarte przez katoli- ków, którzy w takiej sytuacji muszą decydować się na rozwód wbrew swoim poglą- dom, gdyż podstawową zasadą jest w tym przypadku nierozerwalność związku. Alternatywą dla powyższego projektu była propozycja liberalizacji rozwodów zgłoszona przez Parlamentarną Grupę Kobiet. Posłanki postulowały zniesienie dotychczasowych przesłanek rozwodowych, z wyjątkiem jednej — „dobra małolet- nich dzieci". Według tego projektu sądy powinny zrezygnować z orzekania o winie rozwodzących się małżonków oraz z obligatoryjności postępowania pojednawczego. Dyskusje dotyczące umiejscowienia instytucji separacji w prawie rodzinnym głównie toczyły się na poziomie sejmowym, pojawiały się też nieliczne artykuły na łamach prasy — w „Gazecie Wyborczej" zaowocowały nawet serią „Rozwód po ludzku". Nie przeprowadzono jednak żadnego sondażu wśród społeczeństwa. Separacja i rozwód w opinii respondentów r ) Rozwody w Polsce mają status zjawiska społecznego. Badania A. Podgóreckiego (1964) przeprowadzone na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie wskazują na postawy aprobujące rozwody. Aż 70% badanych opowiedziało się za dopuszczal- nością rozwodów, motywując je względami moralnymi i dobrem współmałżonka. Wskaźniki rozwodów dowodzą wprawdzie pewnych wahań na przestrzeni ostatnich lat, niemniej obserwuje się stałą tendencję do rozwiązywania małżeństw w taki właśnie sposób. Zmieniłg_sjs.jogólnie przyzwolenie społeczne na rozwody i tym 179 samym stosunek do osób rozwiedzionych. Stale jednak zwraca się uwagę na nega- tywne konsekwencje rozwodów, zwłaszcza dla dziecka. Dla zwolenników wpro- wadzenia separacji los dziecka stanowi ważny argument. Separacja ma również stwarzać szansę na utrzymanie związku, a zatem pomagać w przezwyciężaniu wewnętrznych problemów i ratować trwałość rodziny. Podjęte badanie miało na celu poznanie stosunku społeczeństwa do instytucji separacji. Starano się uzyskać odpowiedź na pytanie, czy „płeć respondentów wa- runkuje postawy wobec separacji". Badaniami objęto 208 osób, w tym 104 kobiety i 104 mężczyzn (w latach 1993- -1994/95) z Warszawy i okolic, w wieku 21-62 lata, o różnym poziomie wykształ- cenia. Prawie połowa badanych (47,6%) określiła siebie jako wierzących i praktyku- jących; 42,8% jako wierzących niepraktykujących i 9,6% jako niewierzących. Dwie trzecie próby (64,4%) pozostawało w związku małżeńskim, jedna piąta (19,7%) to kawalerowie i panny. Pozostałe 16% stanowiły osoby z rodzin osieroconych, roz- wiedzionych, rekonstruowanych. Nieco więcej niż dwie trzecie badanych posiadało dzieci (69,7%). Analizy uzyskanych wyników uwzględniały trzy aspekty: postawy wobec sepa- racji i rozwodu; rolę, jaką miałaby spełniać separacja; sytuację dziecka w kontekście separacji. Stosunek badanych do rozwodu i separacji Przeprowadzone wcześniej badania (Kujawa-Babula 1988; Kwak 1994) wska- zują na stabilność pozytywnych postaw wobec rozwodów, chociaż same rozwody nie zawszeHąpopierane przez respondentów. Badani oceniając zjawisko rozwodów (Kwak 1994) najczęściej (58%) uważali, iż rozmiar zjawiska jest wyolbrzymiany. W prezentowanym badaniu proszono respondentów o ustosunkowanie się do insty- tucji rozwodu i separacji. Tabela 1 Stosunek respondentów do rozwodów Stosunek do rozwodów Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % pozytywny 19 18,27 21 20,19 40 19,23 raczej pozytywny 26 25,00 18 17,31 44 21,15 raczej negatywny 38 36,54 41 39,42 79 37,98 negatywny 21 20,19 24 23,08 45 21,64 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Wśród badanych (tab. 1) przeważają postawy negatywne wobec rozwodów — postawy jako pozytywne. Nie znaleziono istotnych różnic w postawach kobiet i męż- czyzn. Niemniej widać, że więcej kobiet (43%) niż mężczyzn (37,5%) ma pozy- tywny stosunek do rozwodu. / Badanym zadano pytanie, czy zdecydowaliby się na zawarcie związku małżeń- skiego z osobą, która zakończyła swój poprzedni związek rozwodem. Dane zawiera tabela 2. Tabela 2 Decyzja o ewentualnym zawarciu związku małżeńskiego z osobą rozwiedzioną Zgoda na zawarcie związku z osobą rozwiedzioną Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 34 32,69 38 36,54 72 34,61 raczej tak 34 32,69 31 29,81 65 31,25 raczej nie 16 15,39 18 17,31 34 16,35 nie 20 19,23 17 16,34 37 17,79 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Wprawdzie 60% badanych deklaruje negatywny stosunek do rozwodów (tab. 1), to jednak dwie trzecie badanych (66%) podaje, iż zawarłoby związek małżeński z osobą uprzednio rozwiedzioną. Płeć nie ma wpływu na takie postawy (tab. 2). W badaniach z 1993 r. (Kwak 1994) zadano nieco inne pytanie — o wyrażenie zgody na małżeństwo własnego dziecka z osobą rozwiedzioną. Wprawdzie 41% badanych udzieliło akceptującej odpowiedzi, niemniej 49% wybrało wymijającą odpowiedź „trudno powiedzieć". I w tym przypadku zmienna płci nie różnicowała istotnie badanych. Tabela 3 Stosunek respondentów do separacji Stosunek do separacji Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % pozytywny 14 13,46 20 19,23 34 16,35 raczej pozytywny 44 42,31 31 29,81 75 36,06 raczej negatywny 19 18,27 23 22,11 42 20,19 negatywny 27 25,96 30 28,85 57 27,40 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 181 Jaki stosunek mają badani do separacji? Uzyskane wyniki (tab. 3) ujawniają niewielką przewagę osób z pozytywnym stosunkiem do separacji (52%) nad osoba- mi o negatywnym stosunku do separacji (48%). Ponownie nie znaleziono istotnych różnic w postawach między kobietami i mężczyznami. Jednak nieco więcej kobiet (56%) niż mężczyzn (48%) jest pozytywnie nastawionyćTi do separacji. Badanym zadano pytanie o ich osobistą decyzję w sytuacji, gdyby musieli podjąć działania dotyczące formy zakończenia ich własnego związku małżeńskiego (tab. 4). Tabela 4 Decyzja co do formy ewentualnego zakończenia własnego małżeństwa przez respondentów I Decyzja w sytuacji osobistej Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % rozwód 35 33,65 36 34,62 71 34,13 separacja 65 62,50 62 59,62 127 61,06 inne 4 3,85 6 5,76 10 4,81 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 ( Przy podejmowaniu ewentualnej decyzji o rozwiązaniu własnego związku prawie dwie trzecie badanych deklaruje, że zdecydowałaby się na separację. Z kolei jedna trzecia wybrałaby rozwód. Prawie ten sam procent mężczyzn i kobiet deklaruje podobne rozwiązanie. Czy według badanych istnieje w ogóle potrzeba wprowadzenia instytucji sepa- racji do prawa rodzinnego? Jak widzą badani konsekwencje separacji? Wyniki prezentują tabele 5 i 6. Tabela 5 Potrzeba usankcjonowania prawnego separacji Separacja powinna znaleźć Kobiety Mężczyźni Ogółem się w prawie L % L % L % tak 18 17,31 21 20,19 39 18,75 raczej tak 34 32,69 36 34,62 70 33,66 raczej nie 29 27,88 26 25,00 55 26,44 nie 23 22,12 21 20,19 44 21,15 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Badanym zadano pytanie, czy w ogóle widzą potrzebę usankcjonowania praw- nego separacji — 52% badanych odpowiedziało twierdząco, 48% natomiast nie 182 widziało takiej potrzeby. Wprawdzie płeć badanych nie różnicuje istotnie odpowie- dzi, to jednak warto zwrócić uwagę, że to nieco większy procent mężczyzn (56%) niż kobiet (50%) chce prawnego uregulowania separacji. Z procentowego badania wynika, że nieco ponad połowa badanych (56%) przyj- muje, że separacja powinna poprzedzać orzeczenie rozwodu. Jest to zdanie nieco częściej kobiet (58%) niż mężczyzn (54%)./ Tabela 6 Rozwiązania po okresie separacji Po okresie separacji Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % ponowna analiza sytuacji i ewentualny rozwód 51 49,04 42 40,38 93 44,71 automatyczny rozwód 39 37,50 33 31,73 72 34,62 ponowna analiza sytuacji i ponowna separacja - - 5 4,81 5 2,40 połączenie rodziny i wspólne życie 10 9,61 16 15,39 26 12,50 inne 4 3,85 8 7,69 12 5,77 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Co powinno następować po okresie separacji? Najczęściej (45%) badani odpo- wiadali, że sąd powinien ponownie zanalizować sytuację rodziny i ewentualnie podjąć decyzję o rozwodzie. Druga grupa odpowiedzi, obejmująca 35% badanych, wskazywała na automatyczny rozwód — po okresie separacji. W obu grupach było więcej odpowiedzi kobiet niż mężczyzn/'O ponownej analizie sytuacji rodzinnej mówiło 49% kobiet i 40% mężczyzn; o automatycznym rozwodzie 38% kobiet i 32% mężczyzn. Z kolei mężczyźni wskazywali (częściej niż kobiety) na inne rozwiązania, jak ponowna analiza sytuacji i ponowny okres separacji — czego nie wybrała żadna kobieta; czy połączenie rodziny i życie razem (tab. 6). Rola separacji Drugi blok pytań dotyczył roli, jaką miałaby spełniać separacja w odniesieniu do życia rodzinnego. Otóż okazuje się (tab. 7), że dwie trzecie badanych (69%) uważa, iż można oczekiwać zmian w układach między małżonkami w czasie separacji. I znowu, mimo braku istotnych różnic, tak sądzi nieco więcej mężczyzn (71%) niż 183 kobiet (66%). Te zmiany wiążą się ze stworzeniem małżonkom szansy na prze- myślenie i przeczekanie powstałego kryzysu, a także stworzenie szansy w jakimś ogólniejszym sensie> Badani, którzy nie oczekują zmiany w stosunkach małżeńskich w trakcie separacji, najczęściej argumentują, że partnerzy już podjęli decyzję co do przyszłości swojego związku i separacja jest niepotrzebna (20% respondentów). Tabela 7 I Separacja zmieni coś w stosunkach miedzy małżonkami Separacja zmieni stosunki Kobiety Mężczyźni Ogółem małżonków L % L % L % zmieni 69 66,35 74 71,15 143 68,75 nie zmieni 35 33,65 29 27,89 64 30,77 inne - - 1 0,96 1 0,48 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 W dyskusjach jednym z argumentów popierających wprowadzenie separacji jako rozwiązania prawnego były przywołania statystyk rozwodowych. Umocnienie ro- dziny przez posłużenie się innym niż rozwód rozwiązaniem ma zdaniem projekto- dawców ratować rodzinę. Widocznym efektem byłoby zmniejszenie wskaźnika rozbitych małżeństw. Zapytano respondentów, jak oceniają sytuację, jakie mają zdanie na temat wpływu separacji na stosunki między małżonkami, którzy jednak zdecydowali się rozstać (tab. 8). Tabela 8 Separacja obniży liczbę rozwodów Separacja obniży liczbę rozwodów Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % zdecydowanie tak 9 8,66 17 16,35 26 12,50 raczej tak 43 41,34 40 38,46 83 39,90 raczej nie 38 36,54 36 34,61 74 35,58 zdecydowanie nie 14 13,46 11 10,58 25 12,02 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 /Nieco ponad połowa badanych (52%) sądzi, że wprowadzenie separacji obniży liczbę rozwodów. Częściej mówią tak mężczyźni (55%) niż kobiety (50%). Czy jednak separacja może zmienić decyzje o rozstaniu (tab. 9)? / 18* Tabela 9 Czy separacja może coś zmienić, jeśli ludzie zdecydowali się na rozwód Separacja wpłynie na decyzję o rozwodzie Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % zdecydowanie tak 5 4,81 9 8,65 14 6,73 raczej tak 32 30,77 33 31,73 65 31,25 raczej nie 50 48,08 49 47,12 99 47,60 zdecydowanie nie 17 16,34 12 11,54 29 13,94 inne - - 1 0,96 1 0,48 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Jak wiadomo, różne powody prowadzą do rozwodu, czasem ci sami partnerzy po okresie rozwodu ponownie się pobierają. Prawie dwie trzecie badanych sądzi, że w chwili, gdy małżonkowie podjęli już decyzję o rozwodzie, separacja jako roz- wiązanie nie jest potrzebna, gdyż niczego nie zmieni. Uważa tak nieco więcej męż- czyn (40%) niż kobiet (35%). Rozwiązanie małżeństwa w sytuacji posiadania potomstwa prowadzi do powsta- nia niepełnej rodziny. Podczas gdy rozwód wyjaśnia sytuację małżonków pod względem prawnym, separacja może być odbierana jako pewnego rodzaju zawie- szenie, a nawet utrudnianie życia. Niedogodnością jest uniemożliwienie zawarcia ponownego związku. Co jest zatem lepsze w opinii badanych w przypadku rozkładu pożycia małżeńskiego (tab. 10)? Tabela 10 Co jest lepsze — separacja czy rozwód Separacja a rozwód Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % taka sama sytuacja 21 20,19 21 20,19 42 20,19 separacja — lepszym wyjściem 13 12,50 20 19,23 33 15,87 rozwód — lepszym wyjściem 12 11,54 11 10,58 23 11,06 zależy od sytuacji 46 44,23 33 31,73 79 37,98 małżonkowie sami powinni szukać rozwiązania 12 11,54 19 18,27 31 14,90 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 H 185 r Badanym trudno było jednoznacznie określić, czy lepszy jest rozwód czy se- paracja. Trochę więcej niż jedna trzecia (38%) przyjmuje, iż wszystko zależy od konkretnej sytuacji rodzinnej. Dla jednej piątej (20%) separacja stanowi taką samą sytuację związaną z rozbiciem rodziny, tylko że inaczej nazwaną. Badani łączą se- parację z ograniczaniem wolności jednostki. Respondenci dzielą się na dwie grupy: nieco więcej niż połowa (52%) uważa separację za ograniczanie wolności, a 47% wyraża przeciwny pogląd. Dane w tabeli 11 pokazują różnice związane z płcią. Różnice te są statystycznie istotne: istotnie więcej mężczyzn nie odbiera separacji jako ograniczania wolności, natomiast kobiety częściej wyrażają pogląd o ograni- czeniu wolności przez separację. Tabela 11 Separacja jest ograniczeniem wolności jednostki I Separacja ogranicza wolność jednostki Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 55 52,89 42 40,38 97 46,64 nie 46 44,23 62 59,62 108 51,92 inne 3 2,88 - - 3 1,44 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 X2 = 4,070, a = 0,05, df = 1 Tabela 12 Separacja — - odroczenie wyroku Separacja — odroczenie Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 29 27,88 23 22,12 52 25,00 raczej tak 36 34,62 28 26,92 64 30,77 raczej nie 24 23,08 34 32,69 58 27,88 nie 15 14,42 19 18,27 34 16,35 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 ( Wprawdzie połowa badanych (52%) nie uważa, aby separacja była sztucznym tworem, jednak nieco ponad połowa badanych (56%) określa separację jako od- roczenie wyroku (tab. 12). Tym razem sądzi tak więcej kobiet (63%) niż mężczyzn (49%).\ Różnica jest na granicy istotności (%2 = 3,820, df = 1, n.L; wymagane %2 = 3,841). \ 186 Dziecko a separacja Dane statystyczne wskazują na wzrost liczby rozwodzących się małżeństw po- siadających małoletnie dzieci. W 1995 r. na ogólną liczbę rozwodów w 70% roz- wodzili się małżonkowie, którzy mieli dzieci. Jak zatem oceniana jest przez ba- danych sytuacja dziecka w kontekście separacji. Można spotkać się ze stanowiskiem, że małżonkowie nie podejmują starań rozwodowych ze względu na dziecko, chociaż więź między nimi praktycznie nie istnieje. Czy jest to słuszna postawa i czy nie wyrządza właśnie dziecku większej szkody niż formalne rozstanie się rodziców? Tabela 13 Utrzymywanie związku wyłącznie dla dobra dziecka Ocena utrzymywania związku Kobiety Mężczyźni Ogółem dla dobra dziecka L % L % L % możliwe po ustaleniu zasad współżycia 45 43,27 39 37,50 84 40,38 niesłuszne, bo powinni zdecydować się na rozstanie 26 25,00 19 18,27 45 21,64 słuszne, bo najważniejsze jest dobro dziecka 8 7,69 6 5,77 14 6,73 słuszne, bo świadczy o ich odpowiedzialności 11 10,58 19 18,27 30 14,42 separacja — lepsze wyjście 7 6,73 12 i 11,54 19 9,14 rozwód — lepsze wyjście 7 6,73 6 5,77 13 6,25 inne - - 3 2,88 3 1,44 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Najczęściej, bo w 40%, badani uważali, że całkiem możliwe jest utrzymywanie związku małżeńskiego jedynie dla dobra dziecka, ale tylko gdy zostaną ustalone zasady współżycia (tab. 13). Tak sądzi nieco więcej kobiet (43%) niż mężczyzn (37%). Dla ponad jednej piątej (22%) badanych takie rozwiązanie wydaje się nie- słuszne. Mówi o tym jedna czwarta kobiet i mniej niż jedna piąta mężczyzn,'Jylko niewielu badanych (7%) uznaje bycie razem małżonków w imię dobra dziecka za słusznej Ogólnie można powiedzieć, że tylko 21% badnych uważa za słuszne pozo- stawanie razem ze względu na dziecko, 40% ocenia takie rozwiązanie za możliwe, a 39% za niesłuszne, przy czym każde inne rozwiązanie wydaje się lepsze, Więcej kobiet dopuszcza możliwość kontynuowania związku małżeńskiego (po ustaleniu 187 pewnych zasad). Z kolei więcej mężczyzn uznaje za słuszne pozostawanie w związ- ku dlą_dobra _dziecka. Warto może przytoczyć w tym miejscu wyniki badań prze- prowadzonych wśród dziewcząt z klas ósmych ze środowiska wiejskiego. Nieco ponad połowa badanych uważała, że dziecko nie tylko nie stanowi czynnika wpły- wającego istotnie na decyzję o rozwodzie, ale że czekanie na rozwód do momentu jego pełnej dojrzałości nie jest słuszne (Kmera 1991). Jak badani oceniąjąwpływ separacji na dziecko? Wyniki zawierają tabele 14-18. Tabela 14 Sytuacja dziecka w rodzinie będącej w separacji jest lepsza niż w rodzinie rozwiedzionej Sytuacja dziecka lepsza Kobiety Mężczyźni Ogółem w rodzinie po separacji L % L % L % tak 52 50,00 53 50,96 105 50,48 nie 51 49,04 49 47,12 100 48,08 inne 1 0,96 2 1,92 1,44 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 k (Połowa badanych uważa-separ-ację za lepszą sytuację dla dziecka (tab. 14). Jak uzasadniają swoje stanowisko? Niemal jedna czwarta (24%) badanych twierdzi, iż życie rodzinne może być poprawne w czasie separacji (przy ustaterrm pewnych zasad). Mniej liczna grupa (16%) przyjmuje, że dziecko może mieć nadzieję na pogodzenie się rodziców. Jedna trzecia (33%) stoi na stanowisku, iż dla dziecka bez znaczenia jest to, czy rodzina pozostaje w separacji czy jest rozwiedziona — obie sytuacje są porównywalne. Tabela 15 Wpływ separacji rodziców na psychikę dziecka Wpływ separacji na dziecko Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % taki sam jak przy rozwodzie 59 56,73 55 52,88 114 54,81 mniej negatywny 37 35,57 43 41,35 80 38,46 bardziej negatywny 4 3,85 4 3,85 8 3,85 inne 4 3,85 2 1,92 6 2,88 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Oceny dotyczące wpływu separacji na psychikę dziecka przedstawia tabela 15. Dla 55% badanych jest on taki sam jak przy rozwodzie, dla 38% mniej negatywny. 188 Można zauważyć pewne różnice związane z płcią, chociaż nie są to różnice istotne. Kobiety (57% — w stosunku do 53% mężczyzn) nieco częściej traktują wpływ rozwodu i separacji jednakowo, mężczyźni częściej widzą separację jako sytuację mniej negatywną dla dziecka. Kolejne pytania wiązały się z głębszą analizą wpływu separacji na dziecko — na jego psychikę, na ocenę sytuacji w domu, ocenę stosunków między rodzicami (tab. 16, 17 i 18). Tabela 16 Separacja jest mniejszym szokiem dla dziecka niż rozwód Separacja mniejszy szok Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 23 22,12 25 24,04 48 23,08 raczej tak 34 32,69 31 29,81 65 31,25 raczej nie 16 15,38 21 20,19 37 17,79 nie 31 29,81 27 25,96 58 27,88 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Nieco ponad połowa grupy (54%) uznaje, że w porównaniu z sytuacją rozwodu separacja jest jednak mniejszym szokiem dla dziecka. Stanowisko kobiet i mężczyzn jest podobne, j Tabela 17 W czasie separacji dziecko wyczuwa, że stosunki między rodzicami są zaburzone Dziecko wyczuwa zaburzone stosunki Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 76 73,08 67 64,42 143 68,75 raczej tak 24 23,08 31 29,81 55 26,44 raczej nie 2 1,92 6 5,77 8 3,85 nie 2 1,92 - - 2 0,96 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Badani są zgodni (95%), że w czasie separacji dziecko wyczuwa zaburzone stosunki między rodzicami. A zatem nieprawdą jest, jakoby sytuacja separacji, umożliwiała utrzymanie dziecka w nieświadomości problemów między rodzicami. \ Tylko dwie kobiety stoją zdecydowanie na stanowisku, iż pozostawienie rodziny w separacji uniemożliwia dziecku zorientowanie się w prawdziwych układach między rodzicami. 189 I Tabela 18 Separacja mniej zmienia sytuacje dziecka niż rozwód Separacja mniej zmienia sytuację dziecka Kobiety Mężczyźni Ogółem L % L % L % tak 24 23,08 29 27,88 53 25,48 raczej tak 25 24,04 24 23,08 49 23,56 raczej nie 23 22,11 26 25,00 49 23,56 nie 32 30,77 25 24,04 57 27,40 Ogółem 104 100,00 104 100,00 208 100,00 Połowa badanych (51%) nie zgadza się, że separacja mniej zmienia sytuację dziecka niż rozwód. Uważa tak 51 % mężczyzn i nieco mniej, bo 47% kobiet. Można zatem przyjąć, iż dla połowy respondentów separacja stwarza sytuację, w której dziecko czuje się inaczej niż poprzednio. Niewątpliwie wpływ na to ma nowa atmo- sfera w domu spowodowana zmianami w relacjach między rodzicami i nie roz- wiązanymi problemami, które dziecko jest w stanie zauważyć. Rozdzielenie na sprawy między samymi rodzicami i sprawy między rodzicami a dzieckiem nie jest proste i jednoznaczne. Podsumowanie Jaki zatem obraz wyłania się z badań? Można wyróżnić dwie grupy odpowiedzi i to nie ze względu na płeć badanych. Liczbowo wyniki pozostają w takiej proporcji, że nie można mówić o przewadze jakiegokolwiek stanowiska: „trochę więcej za niż przeciw" lub odwrotnie „trochę więcej przeciw niż za" (między 52-48%). Jednak otrzymany z badań obraz jest dosyć spójny. (Nieco więcej badanych ma pozytywny stosunek do separacji niż rozwodu, dostrzega w separacji szansę dla rodziny, chociaż nie wierzy w jej skuteczność w sytuacji podjęcia decyzji o rozwodzie. Nieco większa grupa badanych widzi potrzebę prawnego usankcjonowania separacji i przyjmuje, iż powinna ona po- przedzaórozwód. Częściej też sami badani podjęliby decyzję o separacji niż o roz- wodzie. W zasadzie płeć nie jest zmienną różnicującą istotnie poglądy responden- tów. Ujawnione różnice są niewielkie i mogą wskazywać jedynie na pewne słabe tendencje. Nieco więcej kobiet opowiada się za regulacjąprawnąseparacji, ale nieco 190 więcej mężczyzn widzi w separacji szansę dla rodziny. Również mężczyźni częściej nie odbierają separacji jako ograniczenia wolności. To kobiety nieco bardziej pesymistycznie oceniają zadanie separacji i to one nieco częściej widzą separację jako odroczenie „wyroku". Można zatem odpowiedzialnie twierdzić, iż tak samo mężczyznom, jak i kobietom zależy na rodzinie i jej utrzymaniu. Badani wcale nie są przekonani o słuszności pozostawania w związku małżeńskim w imię tzw. dobra dziecka. Wprawdzie nieco więcej kobiet niż mężczyzn przyznaje, iż takie roz- wiązanie jest możliwe, aczkolwiek pod pewnymi warunkami, to jednak nieco więcej mężczyzn opowiada się za jego słusznością. Prawie wszyscy, bo 95% badanych uważa-, iż dziecko jest świadome zaburzonych stosunków między rodzicami, gdy rodzina pozostaje w separacji. Jednak tylko połowa grupy ocenia jako jednakową sytuację dziecka w rodzinie rozwiedzionej i będącej w separacji. Można wysnuć nawet dalej idący wniosek, iż życie rodzinne ma stale swoją wartość. Próby działania na rzecz utrzymania rodziny są i będą podejmowane, nawet gdy nie-wynikają z osobistych sytuacji zwolenników instytucji rodziny.. Fakt istnie- nia takiego, a nie innego wskaźnika rozwodów wcale nie świadczy o kryzysie rodzi- ny. Jednak badacze, którzy przyjmują, iż rodzina jako instytucja przeżywa kryzys, używają właśnie wskaźnika rozwodów jakokoronnego argumentu dla potwierdzenia tego stanowiska. Gdy odchodzimy od faktów, czyli danych statystycznych i anali- zujemy rozwody jako problem, widać docenianie wartości rodziny przez jednostki. Zachodzące przemiany prowadzą do walki o jakość związku, a nie do utrzymywania związku na siłę. Jeżeli zwyciężąte ostatnie tendencje, to wówczas z dużym prawdo- pobieństwem stworzą właśnie sytuację kryzysową dla rodziny. Bibliografia Demografia (1991), GUS, Warszawa. Kmera E. (1991), Poglądy matek i córek w środowisku wiejskim na rozwody i niektóre kwestie małżeństwa, Warszawa, (praca magisterska, WPRiPS, Uniwersytet Warszawski). Kujawa-Babula J. (1988), Opinie mężczyzn i kobiet o przemianach życia rodzinnego, War- szawa, (praca magisterska, IPSiR, Uniwersytet Warszawski). Kwak A. (1994), Rodzina i jej przemiany, Warszawa. Podgórecki A. (1964), Zjawiska prawne w opinii społecznej, Warszawa. Raport 1993. Sytuacja demograficzna Polski (1993), Centralny Urząd Planowania, War- szawa. 191 Raport 1994. Sytuacja demograficzna Polski (1994), Centralny Urząd Planowania, War- szawa. „Rocznik Demograficzny" (1975), GUS, Warszawa. „Rocznik Statystyczny Demografii" (1995, 1996), GUS, Warszawa. Uzasadnienie do projektu ustawy o zmianie kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (1992), Warszawa, (maszynopis). Winiarz J. (1994), Prawo rodzinne, Warszawa. Zbigniew Tyszka Rodzina współczesna -jej geneza i kierunki przemian1 Celem niniejszego artykułu jest syntetyczne przedstawienie związków zacho- dzących między przemianami rodzin europejskich w ostatnich trzech wiekach a przemianami społeczeństwa globalnego wraz z jego wewnętrznymi systemami (układami) społecznymi. Związki te w minionym trzechsetleciu zaznaczają się wy- raźnie — zwłaszcza gdy porównuje się ze sobą trzy stadia rozwoju społeczeństw: stadium preindustrialne, industrialne oraz postińdustrialne. Rodziny europejskie w okresie minionych trzystu lat uległy olbrzymim przeobrażeniom, które by- najmniej nie przebiegały bezkonfliktowo. Radykalne przemiany życia rodzinnego powodowały — oprócz skutków pozytywnych — istotne jego perturbacje, które nasiliły się zwłaszcza w drugiej połowie XX w. i przejawiają się ze szczególną inten- sywnością na przełomie wieku obecnego i nadchodzącego. Jest więc rzeczą nie- zbędną, aby zdać sobie sprawę z mechanizmów społecznych, psychospołecznych oraz infrastrukturalnych (ekonomika, poziom techniczny, sposób zamieszkania) przemian rodziny współczesnej, jej zmian w interakcjach z zewnętrznymi syste- mami (układami) społecznymi, a także, aby zdefiniować kierunek (lub kierunki) tych przemian wraz z wyjaśnieniem przyczyn. Warto też podkreślić, że zrozumienie procesów i kondycji rodziny współczesnej wymaga genetycznego podejścia, cofnięcia się wstecz, prześledzenia uwarunkowań i logiki jej przeistoczeń w dłuższym okresie, z wyróżnieniem naturalnie wyodręb- niających się etapów społecznych przemian makro- i mikrostrukturalnych. Dla przeprowadzenia wskazanych powyżej analiz przyjąłem pewne założenia metodologiczne stanowiące istotny element mego systemu metodologicznego nazwanego systemem wieloaspektowej, integralnej analizy życia rodzinnego lub też * Artykuł ten pt. Rodzina w epoce preindustrialne/, industrialnej i postindustrialnej ukazał się w: „Roczniki Socjologii Rodziny" 1997, t. 9, s. 283-288. 193 •II systemem metodologicznym poznańskiej szkoły socjologicznych badań nad rodziną. Kompleksowej analizie podlegają bowiem wydzielone, ważne elementy struktury i funkcji rodziny oraz świadomości rodzinnej dotyczącej życia rodzinnego i ściśle z życiem rodzinnym powiązanej. Bada się wzajemne uwarunkowania tych elemen- tów oraz wchodzących w ich skład subsystemów, posługując się według zasad odwracalności kategoriami zmiennych niezależnych i zależnych. Również w kate- goriach zmiennych niezależnych i zależnych ujmowane są relacje zachodzące mię- dzy rodziną a zewnętrznymi układami społecznymi, co było szczególnie użyteczne w przeprowadzonych analizach. System rodziny wraz ze swymi wewnętrznymi subsystemami może uwarunkować zewnątrzrodzinne systemy (układy) i procesy społeczne — układ mikrostrukturalny, mezostrukturalny, makrostrukturalny oraz społeczno-globalny, tworząc w sumie zbiór zmiennych niezależnych w stosunku do reszty świata społecznego. Z drugiej strony kształt i funkcjonowanie rodziny (czy raczej milionów rodzin) zależy w sposób istotny od owej „reszty" świata społecz- nego, zewnętrznego w stosunku do rodziny, którego poszczególne systemy (układy) mogą być w związku z tym z kolei również traktowane jako zbiór zmiennych nie- zależnych w stosunku do rodziny traktowanej (po odwróceniu kierunku analizy) jako zbiór zmiennych zależnych. Społeczeństwo globalne więc, a ściślej rzec ujmując któreś z jego stadiów rozwojowych (społeczeństwo preindustrialne, industrialne czy postindustrialne), wraz z zawartymi w nim zhierarchizowanymi układami społecz- nymi wpływa na rodzinę, odpowiednio modyfikując ją i jej subsystemy; z kolei modyfikowana rodzina wywiera podlegające przekształceniom wpływy na społe- czeństwo globalne, jego substruktury i procesy, a te interakcyjne oddziaływania intensyfikują się w okresach szybszych przeobrażeń społeczeństwa. Rodzina jest więc istotnym elementem społecznych interakcji. Rodzina w epoce preindustrialnej Społeczeństwo preindustrialne, funkcjonujące bezpośrednio przed pojawieniem się maszyny parowej można w Europie utożsamiać ze społeczeństwem feudalnym. Feudalna, w miarę stabilna, spetryfikowana i sztywna struktura społeczeństwa, wolne tempo jego przemian w sferze obiektywnej, zobiektywizowanej (kultura behawioralna, idee) oraz subiektywno-świadomościowej, przesłanki religijne, usta- bilizowana i dość ujednolicona mentalność jednostek (pominąwszy mentalność hówatorów), prostej pracochłonne techniki produkcyjne — wszystko to leżało u podstaw uformowania się i funkcjonowania pewnego, specyficznego dla tego 194 okresu typu rodziny, jakim była klasyczna, tradycyjna rodzina patriarchalna pod- porządkowana w znacznej mierze woli i władzy ojca. Charakterystyczne były dla tego okresu niewielkie warsztaty produkcyjne i usługowe będące własnością rodziny (lub własnością jej „głowy") i obsługiwane przez członków rodziny pod kierunkiem „głowy rodziny", czyli w jednej osobie męża i ojca. Role rodzinne oraz produkcyjne były ze sobą ściśle powiązane i trzeba było rygorystycznie je wypełniać; interes rodziny górował nad interesem jednostek. Rodzina była przede wszystkim instytucją ekonomiczną i opiekuńczo-socjalizującą, a także w sposób deterministyczny na- dawała status społeczny swoim członkom. Powyższe cechy rodziny preindustrialnej uwarunkowały jej dużą spójność, brak indywidualistycznych tendencji jej człon- ków, przewagę stosunków materialno-rzeczowych nad emocjonalno-osobistymi. To wszystko sprzyjało utrzymywaniu się rodziny wielopokoleniowej (dużej) w pełnej lub choćby zredukowanej postaci. Rodzina silnie była oparta na ekonomicznych podstawach; była wielodzietna i poddana religijnej kontroli; miała zdecydowanie instytucjonalny charakter. Istniała ścisła więź rodziny z zewnętrznymi mikrostruk- turami społecznymi i całą społecznością lokalną, przeważnie niewielkiej miejsco- wości, na którą rodzina była otwarta. Obyczaje i religia silnie sankcjonowały ro- dzinę. Rodzina w epoce industrialnej (przemysłowej) W XIX i XX w. rodziny znalazły się pod silnym wpływem industrializacji, wy- wołanej przez nią urbanizacji i wzmożonej ruchliwości ludnościowej (przestrzennej i społecznej), oraz szybkiego rozwoju nauki i oświaty. Wymienione procesy pozo- stawały ze sobą w sprzężeniu, tworząc zintegrowany blok wpływów, którym pod- legała m.in. rodzina. U podstaw tych przemian leżało zastosowanie w produkcji maszyny parowej i unowocześnienie narzędzi pracy, pozwalające na zastąpienie produkcji ręcznej produkcją maszynową. Owe rewolucyjne przemiany techniczne generowały przełomowe przemiany ekonomiczne i społeczne zmieniające radykalnie „tło" życia rodzinnego, a także pośrednio — jak również bezpośrednio — samą rodzinę. Powstające na masową skalę przedsiębiorstwa przemysłowe wypierały pre- industrialną rodzinną, przydomową produkcję, zmieniając całkowicie ekonomiczne podstawy funkcjonowania rodziny. Całokształt procesów industrialnych i pochod- nych osłabiał więź w ramach szerszej familii, a później również w ramach rodziny małej (dwupokoleniowej). Rozwój techniki, nauki oraz upowszechnienie oświaty 195 uracjonalniły funkcjonowanie rodziny i gospodarstwa domowego, poszerzyły po- średnio zakres wewnątrzrodzinnej swobody i pole zewnątrzrodzinnej aktywności. Nastąpiło też zredukowanie regulatorów zachowań rodzinnych i pozarodzinnych, nieobojętnych z rodzinnego punktu widzenia. Wystąpiła również znaczna ewolucja treści wielu regulatorów. Nie bez znaczenia były antyfeudalne idee wolności, demo- kracji i równości. Wszystko to razem wzięte oddaliło radykalnie rodzinę epoki prze- mysłowej od rodziny czasów preindustrialnych. Stopniowo — nie bez konfliktów — kształtował się nowy model rodziny, który w połowie XX w. uzyskał w krajach najbardziej oraz średnio rozwiniętych stan określany terminem „model rodziny współczesnej". Model ten występuje w dwóch wariantach. Wariant pierwszy odpo- wiada fazie społeczeństwa przemysłowego (industrialnego) i obserwujemy go w krajach średnio rozwiniętych, a w krajach obecnie postindustrialnych występował w swej najpełniejszej postaci w połowie XX w. Wariant drugi modelu rodziny współczesnej odzwierciedla jego przemiany zaszłe w drugiej połowie XX w. w społeczeństwach postindustrialnych. Wariant pierwszy „zlokalizowany" w okresie zaawansowanego społeczeństwa przemysłowego można — na podstawie badań i literatury — określić w sposób następujący: Podstawową i preferowaną formą egzystencji rodziny jest rodzina mała (dwupokoleniowa), posiadająca oddzielne mieszkanie i prowadząca odrębne gospodarstwo domowe. Oprócz męża nierzadko i żona pracuje zawodowo poza domem, jakkolwiek nie jest to zasada bezwzględnie obowiązująca. Dominuje rodzina nieprodukcyjna i oparta głównie na nieekonomicz- nych podstawach, kontrolująca urodziny. Główna aktywność rodziny skupia się na wybranych funkcjach, które jednak wykonywane są w sposób bardziej „pogłębiony". Powiązania rodziny małej (dwupokoleniowej) z mikrostrukturami wspólnotowymi słabną (np. jej więź sąsiedzka). Rodzina staje się grupą coraz bardziej intymną. Wzrasta wewnątrzrodzinna tolerancja i akceptacja wewnątrzrodzinnego (w tym szczególnie małżeńskiego) egalitaryzmu przy coraz większej wyrozumiałości dla ideologicznych różnic między pokoleniami. Instytucjonalny aspekt życia rodzinnego został zredukowany w stosunku do rodziny okresu preindustrialnego. Większego znaczenia nabiera interakcja oraz ekspresja osobowości członków rodziny niż do- stosowanie się do wymogów norm i ról rodzinnych. Role i normy są już mniej szczegółowo i sztywnie wyznaczone niż w tradycyjnej rodzinie instytucjonalnej. Występuje zupełny brak dystansu między mężem i żoną oraz znacznemu zmniej- szeniu ulega dystans między dziećmi i rodzicami. Dzieci, zwłaszcza starsze, trak- towane są po koleżeńsku. Maleje specjał izacjf. ról męża i żony. „Światy" męski i żeński ulegają w rodzinie scaleniu, unifikacji. Rośnie w rodzinie ranga czynności nieinstrumentalnych, szczególnego znaczenia nabierajej funkcja emocjonalna. Więź osobista zyskuje na znaczeniu w zestawieniu z więzią rzeczową. Rodziny są bardziej konfliktowe niż dawniej i znacznie bardziej podatne na rozpad. 196 Rodzina współczesna stanowi pod wieloma względami przeciwieństwo rodziny okresu preindustrialnego. Przemiany rodziny w XIX i XX w. polegały właśnie na stopniowym oddalaniu się od modelu rodziny funkcjonującej w społeczeństwach pre industrialnych. Rodzina w epoce postindustrialnej Dla społeczeństw postindustrialnych charakterystyczne są następujące zjawiska będące zarazem ich cechami konstytutywnymi: (1) spadek udziału sektora produk- cyjnego w gospodarce, (2) znaczny rozrost sektora usług materialnych i niemate- rialnych, (3) stopniowy zanik pracy fizycznej i powiększanie się obszarów pracy umysłowej — w tym także wysoko kwalifikowanej, (4) szerokie upowszechnienie wiedzy na wyższym poziomie, (5) dynamiczny wzrost liczby uczonych oraz insty- tucji naukowych — wiodąca rola uczonych w rozwoju najważniejszych cech cywili- zacji współczesnej (technika, organizacja pracy i działalności ekonomicznej, coraz bardziej nowoczesna komputeryzacja, postępy informatyki, kształcenie wysokiej klasy profesjonalistów — w tym dla dziedzin ważnych i rozwojowych, (6) dalsza automatyzacja — a szczególnie robotyzacja produkcji, (7) wielokrotne spotęgowanie przepływu informacji w skali społeczeństw globalnych, także ich makrostruktur i mezostruktur, oraz w skali całego świata („globalna wioska"), (8) masowy rozwój ponadpaństwowych instytucji produkcyjnych i wielorakich usługowych torują- cych drogę międzynarodowej integracji, (9) ogromne nasilenie ludnościowej ruch- liwości przestrzennej stanowiące podstawę intensywnego zderzenia kultur, (10) dal- sze szybkie postępy atomizacji społecznej, (11) radykalna zmiana struktury społe- czeństw, (12) dalsza liberalizacja w wielu strefach regulatorów życia społecznego oraz zmniejszenie stopnia ich egzekwowania w dziedzinie obyczajowości i mo- ralności — zmniejszenie również w skali masowej skuteczności oddziaływania w Europie norm religijnych, (13) wzrost autonomizacji jednostek zarówno w sferze makrostruktur, jak i mezo- oraz mikrostruktur społecznych, której towarzyszy rozwój idei wolności jednostki i jej samorealizacji — także poza pracą, w innych sferach. Cechą charakterystyczną epoki postindustrialnej jestto, że autonomizacja i tendencje wolnościowe (do swobody) są obecne nie tylko w sferze życia publicznego, ale ze szczególną siłą zaznaczają się w sferze prywatnej, manifestując się w stylu życia indywidualnego i rodzinnego. Uprzednio, w społeczeństwie przemysłowym idee wolności i równości ogniskowały się przede wszystkim w sferze politycznej i w ogóle życiu publicznym, ogarniając swoim zasięgiem również prawodawstwo. 197 W epoce postindustrialnej występuje, po pierwsze, nasilenie wielu zjawisk w ży- ciu rodzinnym, które dostrzegalne były już w społeczeństwach przemysłowych; po drugie, pojawiająsię pewne specyficzne cechy rodziny i sytuacji rodziny wynikające z cech i procesów społeczeństwa postindustrialnego. W ten sposób formują się konstytutywne komponenty drugiego stadium rozwojowego rodziny współczesnej (wariant drugi). W rodzinach epoki postindustrialnej obserwujemy następujące typowe procesy i zjawiska: (1) znaczny wzrost zatrudnienia kobiet nie tylko z pobudek ekonomicz- nych (dążność do ciekawszego życia, samorealizacja), (2) egalitaryzację w małżeń- stwie i rodzinie, (3) relatywne zmniejszenie wartości dzieci dla rodziców (dobra konkurencyjne), (4) dyferencję norm i wartości u poszczególnych członków rodziny — nawzajem w stosunku do siebie, (5) wypieranie przez cywilizację współczesną wartości tradycyjnych — w tym także tradycyjnych wartości rodzinnych, (6) indywi- dualizację form aktywności w rodzinie i zainteresowań, (7) autonomizację członków rodziny, (8) mniejszą spójność i dezintegrację znacznej części rodzin, (9) wzrost liczby konfliktów małżeńskich i gwałtowny, lawinowy wzrost liczby rozwodów prowadzący do ich masowości, (10) mniejszy procent osób pozostających w sforma- lizowanych związkach małżeńskich, wzrost procentu osób pozostających w koha- bitacji lub w stanie wolnym (żyjących pojedynczo), (11) patologizację społeczną i psychospołeczną części jednostek, występującą na dość szeroką skalę — mającą istotne reperkusje w życiu rodzinnym oraz mającą w znacznej mierze swe źródła w nieprawidłowo ukształtowanych rodzinach. Obserwuje się, że pewne niekorzystne wpływy postindustrialnego społeczeństwa globalnego patologizują rodziny, a spato- Iogizowane rodziny wpływają niekorzystnie na funkcjonowanie jednostek i społe- czeństwa. Z kolei spatalogizowane jednostki patologizują rodziny i szersze struktury społeczne oraz instytucje. Nie wynikajednak z tego całkowite potępienie dla epoki postindustrialnej, która — oprócz kłopotów — przynosi ludzkości również wiele ko- rzyści. Odnosząc scharakteryzowane powyżej ogólne procesy i przemiany „postindust- rialne" do zjawisk życia rodzinnego w krajach wysoko i średnio rozwiniętych (na które „promieniuje" światowy „postindustrializm") można stwierdzić dalszy wzrost komfortu życiowego rodzin — zarówno w zakresie dostępności do dóbr material- nych oraz kulturalnych, jak i usług. Znacznie wzrosło zabezpieczenie zdrowotne członków rodzin w związku z ogromnymi postępami medycyny i rozpowszechnie- niem opieki medycznej. Na zakończenie należy podkreślić, iż żaden z przedstawionych modeli rodzi- ny poszczególnych epok nie jest traktowany przeze mnie jako wzorzec dany do naśladowania. Są to modele rzeczywistych stanów i zachowań rodzinnych, jakie się wytworzyły w realiach życia społecznego poszczególnych epok, i wszystkie one z aksjologicznego punktu widzenia mają zarówno dodatnie, jak i ujemne cechy. 198 Bibliografia Adams B.N., Weirath T. (red.) (1971), Readings On the Socjology ofThe Family, Chicago. Adamski F. (1982), Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa. Atkinson M.P., Blackwelder S.P. (1993), Fathering in The 20th Century, „Journal of Marriage and The Family", nr 4. Bell D. (1976), Corning of Post-lndustrial Society. Chombart de Lauwe P.H. (1971), Rodzina, wychowanie i sprzeczność cywilizacji prze- mysłowej, „Kwartalnik Pedagogiczny", nr 4. Davis K. (1985), Contemporary Marriage. Comparative Perspective on a Changing Instilu- tion, New York. Galbraith J.K. (1973), Społeczeństwo dobrobytu, państwo przemysłowe, Warszawa. Goode W.J. (1963), World Revolution and Family Patterns, Glencoe. Gottlieb B. (1993), The Family in the Western World from The Black Death to The Industrial Age, New York, Oxford. Horton P.B., Hunt Ch. (1980), Sociology, New York. Jarosz M. (1987), Dezorganizacja w rodzinie i społeczeństwie, Warszawa. Kephart W.M., Jedlicka D. (1988), The Family, Society and Indyvidual, New York. Kornblum W. (1991), Sociology in Changing World, Chicago. Landis J.T. (1965), The Family and Social Changes: a Positive View, w: S.M. Farber, P. Mustrecki, R.H.S. Wilson, The Familys Research for Survival, New York. Mitterauer M., Sieder R. (1983), The European Family, Chicago. Mogey J. (1964), Family and Comnmnity in Urban-Industrial Society, w: H.T. Christensen (red.), Handbook of Marriage and the Family, Chicago. Ogburn W.F., Nimkoff M.F. (1965), Technology and The Changing Family. Piotrowski J. (1963), Praca zawodowa kobiety a rodzina, Warszawa. Rosset E. (1986), Rozwody, Warszawa. Steinmetz S.K., Clavan S., Stein K.F. (1990), Marriage and Family Realities. Historical and Contemporary Perspectires, New York. Turowski J. (1972), Teoria indywidualizacji rodziny malej i autonomizacja jednostki w świetle badań socjologicznych, „Studia Socjologiczne" nr 3. Tyszka Z. (1970) Przeobrażenia rodziny robotniczej w warunkach uprzemysłowienia i urbanizacji, Warszawa. Tyszka Z. (1982), Rodziny współczesne w Polsce, Warszawa. Tyszka Z. (red.) (1990a), Analiza przemian wybranych kategorii rodzin polskich, Poznań. Tyszka Z. (red.) (1990b), Analiza wybranych funkcji rodzin wielkomiejskich, Poznań. Tyszka Z. (red.) (199 la), Rodziny polskie u progu lat dziewięćdziesiątych, Poznań. Tyszka Z. (1991b), Rodziny polskie w procesie przemian, w: Z. Tyszka (red.), Stan i prze- obrażenia współczesnych rodzin polskich, Poznań. Tyszka Z. (red.) (199 lc), Stan i przeobrażenia współczesnych rodzin polskich, Poznań. 199 I Tyszka Z. (1994), Rodzina w świecie współczesnym —jej znaczenie dla jednostki i społe- czeństwa, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 6. Tyszka Z. (1995), Rodzina w krajach cywilizacji poslinduslrialnej, „Problemy Rodziny", nr 4. Tyszka Z. (1997), System metodologiczny poznańskiej szkoły socjologicznych badań nad rodziną. (Stan aktualny), Poznań. Tyszkowa M. (red.) (1990), Rodzina a rozwój jednostki, Poznań. Wachowiak A. (1996), Analiza porównawcza podobieństw i różnic w procesie tworzenia się rodziny w Holandii i Belgii, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 8. Zimmerman CC. (1948), Family and Cwilization, New York. Zyromski M. (1994), Zasadnicze etapy rozwoju rodziny europejskiej — część druga, „Rocz- niki Socjologii Rodziny", t. 11. Zyromski M. (1996), Przemiany rodziny europejskiej w wieku dziewiętnastym, „Roczniki Socjologii Rodziny", t. 8. i Anna Wachowiak Rezultaty zmian w rodzinach holenderskich w końcu XX wieku* Ewolucja życia rodzinnego w Holandii Zakładanie rodziny przez jednostkę dokonywane jest zwykle w pierwszej poło- wie jej cyklu życia. Jest to proces fazowy. Poszczególne fazy mogą charakteryzować takie decyzje, jak: życie samotne po opuszczeniu rodzinnego domu, współzamiesz- kiwanie z kimś (kohabitacja), zawarcie związku małżeńskiego, posiadanie dzieci, czy też czasami zerwanie wszelkich rodzinnych więzi. W Holandii momenty pojawienia się tych decyzji w życiu jednostki nie sąpo- koleniowo niezmienne; np. porównując rodziców i dzieci, należy stwierdzić, że młodzi ludzie opuszczają swój dom rodzinny później, życie w pojedynkę i współ- zamieszkiwanie bez ślubu (kohabitacja) stają się coraz bardziej popularne, a kobiety rodzą swoje pierwsze dziecko w coraz późniejszym wieku. Występowanie momentów zwrotnych w życiu człowieka (zwykle charaktery- stycznych dla pierwszej połowy jednostkowego życia, aż do 42 roku życia włącznie), pojawiających się w określonych konfiguracjach, upoważnia do snucia przypuszczeń na temat obecnych, chociaż być może — modelowych tylko — faz jednostkowego życia. Dla wybranych grup wiekowych różnice mogą być interpretowane jako międzypokoleniowe przemiany we wskazanych wyżej punktach zwrotnych. Celem artykułu jest przyjrzenie się obecnym procesom formowania się rodziny w Holandii. Został on oparty na wynikach badań nad rodzinami holenderskimi — m.in. aspektu przemian ich płodności — prowadzonych przez Holenderski Urząd Statystyczny (dane z 1993 r.). Dodatkowe materiały uzyskałam również dzięki życz- liwości pracowników naukowych, zatrudnionych w Department of Population of Statistics Netherlands, a zwłaszcza Jana J. Lattena, którym składam serdeczne po- dziękowanie. * Artykuł ten ze zmianami i pt. Rodzina holenderska w latach dziewięćdziesiątych. Charakterystyka socjologiczna wybranych trendów w zakresie jej przemian ukazał się w: „Roczniki Socjologii Rodziny" 1998, t. 10, s. 137-144. 201 i Ogólnie na podstawie tych badań można powiedzieć, że: — Młodzi ludzie nie opuszczają chętnie swojego domu rodzinnego. Tylko poło- wa kobiet i mężczyzn uczyniła to w wieku — 22 lat dla kobiet i 24 lat dla mężczyzn. — Kiedy młodzi ludzie opuszczają dom rodzinny, najczęściej zamieszkują po- czątkowo bez partnera. — Życie w pojedynkę jest w coraz większym stopniu nowym etapem w cyklu życia, występującym pomiędzy opuszczeniem domu rodzinnego a życiem z partne- rem. Większość żyjących w pojedynkę to ludzie będący w połowie dwudziestych lat swego życia. — Życie w pojedynkę jest zwykle przejściowym etapem. — Życie z partnerem pozostaje celem większości „singli", jednak ich pierwszym doświadczeniem jest życie samotne. — Kohabitacja, nie będąca związkiem małżeńskim, jest w coraz większym stopniu pierwszym związkiem partnerskim. — Ryzyko odejścia od osoby, z którą się współzamieszkuje, jest relatywnie wysokie, jednak w większości wypadków następuje małżeństwo jako następny etap kohabitacji. Małżeństwo zawierane jest w wieku późniejszym niż w pokoleniu poprzednim. — Większość młodych ludzi ostatecznie zamierza wejść w związek małżeński. — Kobiety rodzą swoje pierwsze dziecko w wieku późniejszym, aniżeli ich matki. — Dwoje — to preferowana liczba dzieci. — Coraz większa liczba kobiet łączy macierzyństwo z pracą zawodową. Spójrzmy teraz na różne przemiany w pokoleniu młodych ludzi. . Tworzenie się rodziny w latach dziewięćdziesiątych Polowa młodych Holendrów opuszcza dom rodzinny w wieku 24-30 lat W 1993 r. niemalże wszyscy 18-letni Holendrzy mieszkali w domu rodzinnym. Spośród 22-letnich kobiet i 24-letnich mężczyzn tylko połowa pozostawała w domu. Druga połowa opuściła dom rodzinny przed ukończeniem 30 roku życia; kobiety w młodszym wieku niż mężczyźni. Porównując lata sześćdziesiąte z latami osiemdziesiątymi, można zauważyć, że młodzi ludzie pozostają w domu rodzinnym dłużej. Dlaczego dziś młodzi ludzie opuszczają dom rodzinny? . >. 202 W Holandii coraz częściej po to, aby żyć samotnie, bez partnera. Opuszczają domy rodzinne z praktycznych powodów, takich jak kształcenie się czy praca. Około dwudziestego roku życia przyczyny te są częstsze niż małżeństwo czy też koha- bitacja. Spośród kobiet i mężczyzn urodzonych w późnych latach sześćdziesiątych, tj. powyżej dwudziestego piątego roku życia, w 1993 r. tylko 12-18% opuściło dom rodzinny, aby zawrzeć związek małżeński. Powód ten staje się powoli anachro- nizmem. Mniej niż 1/4 młodych ludzi w tym wieku opuszcza dom rodzinny po to, aby „stać się niezależnymi" (poza wymienionymi powyżej przyczynami praktycz- nymi) lub też zacząć życie z partnerem. Niektórzy nawet twierdzą, że w latach dzie- więćdziesiątych holenderskie nastolatki i dwudziestolatki nie chcą opuszczać domu swoich rodziców. Tak jest aż do trzydziestego roku życia, kiedy to prawie wszyscy odchodzą z domu. Pojedynczo, ale nie na zawsze Około połowa opuszczających domy rodzinne — urodzonych w drugiej połowie lat sześćdziesiątych — rozpoczyna samodzielne życie bez partnera. Niektórzy z nich tworzą gospodarstwa domowe jednoosobowe — „nowe życie" na pojedynczych kwaterach, inni z zakwaterowanym kolegą czy też koleżanką (współlokatorem — roommates). Obserwowany trend to częsty start po opuszczeniu domu rodzinnego w jedno- osobowym quasi-gospodarstwie. Najwięcej „singli", wraz z ich jednoosobowymi gospodarstwami, to ludzie pomiędzy 25 a 27 rokiem życia. W tej grupie jeden na pięciu (21% mężczyzn i 17% kobiet) żyje samotnie. Oczywiście uwidacznia się napływ tych, którzy opuścili domy rodzinne, i odpływ tych, którzy znaleźli partnera. W wyższych grupach wiekowych odpływ wzrasta w coraz większym stopniu niż napływ. W wieku około czterdziestu lat bardzo niewielu jest takich, którzy nigdy nie współzamieszkiwali z kimś czy też nie pozostawali w związku małżeńskim. Jakie jest znaczenie powyższych zjawisk w cyklu życia jednostki? Opuszczenie domu rodzinnego w coraz mniejszym stopniu motywowane jest zawieraniem małżeństwa. Start bez partnera ma coraz większy związek z kształ- ceniem lub z pracą. Z tego też powodu wzrost liczby „singli" w młodszych grupach wiekowych niewiele nam powie o intencjach założenia rodziny przez młodych ludzi. Ich przyszłościowe plany dostarczają nam więcej informacji na ten temat. Wówczas staje się widoczne, że młodzi ludzie żyjący pojedynczo najczęściej postrzegają swoją sytuację jako przejściową fazę życia. Przeważająca większość singli nie zamierza 203 żyć stale samotnie. Można więc powiedzieć, że wzrost liczby młodych singli nie ma nic wspólnego z rosnącymi postanowieniami, aby żyć zawsze samotnie, ale raczej ze wzrastającą perspektywą samotnego życia przez pewien czas. Ponad połowa — uważa też swój sposób życia za mniej korzystny niż inne. Należy jednak pamiętać, że mieszkanie w pojedynkę nie oznacza samotności. Więcej niż 50% młodych ma stałego przyjaciela lub przyjaciółkę. Chociaż „wzajem- ne zaangażowanie" jest w większości przypadków celem dla młodych ludzi, opinie singli i tych, którzy nimi nie są, są różne na ten temat. Takie wartości, jak: cieszenie się życiem, powodzenie w życiu, robienie jak najwięcej i jak najlepiej w ramach własnych możliwości dla społeczeństwa, życie rodzinne — są wyraźnie powiązane oraz zależne od „porządku życia", obranego przez jednostkę w danej fazie życia. Ludzie mający partnera i dzieci przyznają priorytet „życiu rodzinnemu", a nie powodzeniu w życiu czy cieszeniu się życiem. Jednak nie jest oczywiste, w jakim stopniu opinie te pozostaną niezmienne nawet wówczas, gdy porządek życia jedno- stki się zmieni. Współzamieszkiwanie i małżeństwo — dwa elementy jednostkowego cyklu życia Podobnie jak w wielu zachodnioeuropejskich krajach, również w Holandii w ostatniej dekadzie wzrósł przeciętny wiek wstępowania w związek małżeński oraz zmniejszyła się tendencja do zawierania wczesnych małżeństw. Częściowo wynika to ze wzrostu popularności kohabitacji. W 1993 r. w Holandii było około 3,5 min par małżeńskich oraz około 1/2 min par nieformalnych. Jednak większość par nie związanych węzłem małżeńskim to pary młode. Życie razem bez ślubu stało się normą w okresie nieco krótszym niż ostatnie dwie dekady. We wczesnych latach sześćdziesiątych kohabitacja ciągle była czymś nie- zwykłym i nie akceptowanym. Lecz już we wczesnych latach osiemdziesiątych 1/4 młodych ludzi współzamieszkiwała z partnerem bez ślubu. / < W związku z tym nowym zjawiskiem społecznymi polityka społeczna w coraz większym stopniu zmierzała do zagwarantowania równych praw parom małżeńskim i nieformalnym w takich m.in. dziedzinach, jak: mieszkania, ubezpieczenia, prawa emerytalne, prawa dzieci itp. -•. . ! Oczekuje się, że powszechność takiego „uporządkowania życia" młodych ludzi w pewnej fazie ich życia będzie wykazywać dalszą tendencję wzrostową. 204 Macierzyństwo — coraz bardziej sprawą kobiet trzydziestoletnich Połowa kobiet pragnie mieć dwoje dzieci, 1/3 chciałaby mieć troje i więcej, a tylko jedna kobieta na dziesięć —jedno dziecko. Pozostała grupa kobiet nie chce mieć dzieci lub jeszcze nie wie. Porównując dane dotyczące przewidywanej liczby dzieci przez kobiety w 1993 r. z tymi z poprzednich okresów, należy stwierdzić, że oczekiwana liczba dzieci nie- wiele się zmieniała w ostatnich latach. Pewność, niezawodność tych oczekiwań związana jest z szeroką wiedzą w Ho- landii, jak stosować antykoncepcję. Jest to również powodem niskiego wskaźnika niepożądanych ciąż oraz bardzo niskiego wskaźnika aborcji. Jednak, choć ustabilizowana jest tendencja w preferowanej liczbie dzieci, prze- ciętny wiek urodzenia pierwszego dziecka przez kobietę się zmienia. Kobiety uro- dzone w 1945 r. rodziły przeciętnie swoje pierwsze dziecko w wieku 24,5 lat (tj. w 1970 r.). W 1993 r. kobiety urodzone w 1965 r. rodziły swoje pierwsze dziecko już w wieku 28,3 lat. Wskaźnik ten jest relatywnie wysoki, nawet w odniesieniu do zachodnioeuropejskich standardów, i według prognoz ludnościowych Holender- skiego Urzędu Statystycznego będzie ulegał jeszcze dalszemu wzrostowi (nawet do 28,9 lat dla kobiet urodzonych w 1985 r.). Interpretacja Zmiany w procesie formowania się rodziny holenderskiej na początku lat dzie- więćdziesiątych mogą być interpretowane jako (czasami nie zamierzona) funkcja wzrostu indywidualizmu i niezależności jednostki. Emancypacja kobiet w ostatnim okresie odegrała w tym znaczącą rolę. W Holandii poziom edukacji młodych kobiet dorównuje poziomowi edukacji mężczyzn. Wyższy poziom edukacji pobudza zdol- ność kobiet do aktywności zawodowej. Poziom edukacji kobiet nadal bardzo szybko wzrasta. Kobiety zarabiają, a to powoduje „erozję" tradycyjnej pozycji mężczyzny, jako dostarczyciela dochodu rodziny. Począwszy od niezależnej pozycji, kobiety mogą negocjować również wiele innych korzyści w swoim związku. Według teorii ekonomicznej wygląda to tak: Wzrastająca zdolność kobiet do zarabiania stymuluje kobiety do poszukiwania pracy. To powoduje z kolei wzrost udziału kobiet w pracy zawodowej, redukuje do pewnego stopnia korzyści płynące z małżeństwa, a także częściowo zmniejsza pragnienie posiadania dzieci, wymagających poświęcania im 205 znacznej ilości czasu. Redukcja pragnienia posiadania dzieci, zmniejsza również pragnienie małżeństwa (Ferment 1989). Dłuższy okres pozostawania w domu rodzinnym, styl życia w pojedynkę, kohabi- tacja, małżeństwo i dzieci — wszystko to ma związek z typem, rodzajem racjonal- nego myślenia. W rezultacie obserwujemy powstawanie nowych demograficznych cykli życia społeczeństwa. To, co obserwujemy w Holandii, zdarzyło się również co najmniej w kilku innych państwach. Wzrastające zdolności jednostki wpływają na model indywidualnego życia. Nie każdy jednak potrafi „negocjować" określony, satysfakcjonujący go „sposób upo- rządkowania życia". Z drugiej strony ci, którzy odnoszą sukces, muszą ciągle za- biegać o to, aby on trwał. W konsekwencji, wiele sposobów uporządkowania życia może w przyszłości ulec zmianie, związki mogą się rozpaść. Seryjna monogamia w indywidualnym cyklu życia, nie oznacza, że związki następują jedne po drugich. W praktyce bardzo często pomiędzy nimi ludzie żyją sami. Często są to okresy po rozpadzie związku, rozwodzie, kiedy poszukuje się nowego partnera. W tym czasie jednostka jest samotna. Odsetek „przejściowych" singli i przejściowych rodzin jednorodzicielskich w tym czasie ciągle rośnie. Przyszłość - przemiany rodziny będą trwać nadal W przyszłości mogą wystąpić czynniki przeciwdziałające obecnym tendencjom. Jednak —jak dotąd — wszystko wskazuje na to, iż tendencja w kierunku wzrostu indywidualizmu się utrzyma. Dlatego też przede wszystkim będą zachodzić prze- miany rodziny. W dekadzie, w której kobiety są coraz lepiej wykształcone, będą wzrastać ich możliwości wykorzystania własnych kwalifikacji na rynku pracy. W zasadniczych strukturalnych przemianach orientacje życiowe kobiet będą coraz bardziej skiero- wane na pracę zawodową. W Holandii proces ten będzie współwystępował ze spodziewanym spadkiem ludzi młodych w populacji. W najbliższej przyszłości ogólna liczba rozpoczynających start na rynku pracy się zmniejszy, co spowoduje deficyt. Fakt ten musi wpływać na wzrost płac oraz zwiększać udział kobiet na rynku pracy. Tak więc potencjalna wartość kobiet na rynku pracy będzie wzrastać. Ten wzrost ich potencjalnej wartości spowoduje z kolei bardziej wyważone decyzje kobiet w sprawach pracy i rodziny. Ewolucja i przemiany rodziny będą więc w znacznie większym stopniu zależeć od interesów kobiet. Feminizacja rynku pracy spowoduje przede wszystkim zmia- 206 ny zachowań demograficznych, a decyzje w tych kwestiach podejmowane będą w znacznie większym stopniu przez same kobiety, aniżeli było to do tej pory. Pozycja kobiety wprawdzie się poprawi, ale ciągle potrzebne będzie ustalanie spraw związanych z gospodarstwem domowym i rodziną. Można wnioskować o tym m.in. na podstawie oczekiwań holenderskich chłopców i dziewcząt, dotyczących przyszłych celów oraz łączenia pracy i rodzicielstwa. Oczekiwania te nie harmo- nizują ze sobą. Zwłaszcza w młodym wieku chłopcy i dziewczęta różnią się pozio- mem emancypacji (De Bois-Reymond, Peters 1990). Młode kobiety znajdą więcej czasu na wejście w nową fazę swego życia, od- kładając czas urodzenia pierwszego dziecka. Zgodnie z prognozami Urzędu Staty- stycznego w Holandii kobiety urodzone w 1985 r. urodzą swoje pierwsze dziecko w wieku 28,9 lat, tj. około roku 2015. Tak więc nadchodzące pokolenia młodych kobiet mają kilka lat więcej na dłuższy pobyt ze swoimi rodzicami, na pracę nad własną karierą, życiem w pojedynkę lub też życiem z partnerem, bez dzieci. Globalna liczba par (małżeńskich i nieformalnych) zmieni się w niewielkim stopniu. Zgodnie z przewidywaniami również liczba par nieformalnych będzie rosnąć w nieco większym stopniu niż liczba par małżeńskich. Ponadto zawarcie małżeństwa może nadal odbywać się w kościele. Ta forma małżeństw utrzyma się w dalszym ciągu, a ich liczba będzie zależeć od stopnia sekularyzacji całej populacji. Jednak małżeństwo nie zaniknie, nie tylko z powodu jego związku z funkcjami i przekonaniami religijnymi, lecz również z powodów jeszcze bardziej zasadniczych. Ślub bowiem spełniał i nadal spełnia pewne społeczne i emocjonalne funkcje. Patrząc przez pryzmat tych funkcji, należy stwierdzić, że ślub czeka z pewnością jeszcze spokojna przyszłość. Stanowi on bowiem rytualny znak ważnego społecz- nie i osobiście życiowego zdarzenia. Potrzeba rytuałów nie zanika i nie zaniknie w przyszłości. Z porównania przyrostu par małżeńskich i nieformalnych wynika, że liczba singli gwałtownie wzrasta. Przewiduje się, że ogólna liczba gospodarstw zwiększy się z 6 min w 1990 r. do 7,4 min w 2010 r., w tym z 1,4 min przyrostu 900 tys. będą stanowić gospodarstwa jednoosobowe. Bibliografia De-Bois Reymond M., Peters E. (1990), Jongeren verder op.weg. Rijksuniversiteit Leiden, Sectie Jongerenstudies en Jeugdbeleid. 207 I Ferment B. (1989), The Influence of Economic Factors on Household Formation, w: Po- pulation and Family in the Low Countries. VI, Cliquet R.L.e.o., The Hague/Brussels, s. 55-75. Latten J. J. (1994), Dulch Family Formation in the Nineties, Voorburg. „Statistics Netherlands" (1994), Slatistisch Bulletin nr 49. „Statistics Netherlands" (1994), Relatie-en gezinsvorming in dejaren negentig.