+Tadeusz Andrzej Olszański HISTORIA UKRAINY XX w. © Copyright by Andrzej Tadeusz Olszański & Oficyna Wydawnicza VOLUMEN redakcja Andrzej Jarociński korekta Anna Łabuszewska indeks Artur Łęga projekt okładki i stron tytułowych Jerzy Grzegorkiewicz mapy Sławomira Jarocińska Zakład Wydawniczy TYRSA Warszawa, ul. Kościeliska 7 KSIĄŻKA DOTOWANA PRZEZ MINISTERSTWO EDUKACJI NARODOWEJ Oficyna Wydawnicza VOLUMEN Mirosława Łątkowska & Adam Borowski 02-759 Warszawa, ul. Złotych Piasków 3 m. 10, tel. 42-50-13 Biuro: Warszawa, ul. Wilcza 8/28, tel./fax 628-45-33 ISBN 83-85218-50-5 SŁOWO WSTĘPNE Odzyskanie niepodległości przez Ukrainę zaowocowało wzrostem zainteresowania tym krajem, dotychczas bardzo mało u nas znanym. Temu zainteresowaniu wychodzi naprzeciw ta książka, której zadaniem jest dostarczenie podstawowej wiedzy o dziejach najnowszych Ukrainy, przede wszystkim — jej dziejach politycznych. A choć jest to historia Ukrainy, nie zaś stosunków polsko-ukraińskich, te ostatnie zajmują na jej kartach poczesne miejsce. Praca ta nie jest dziełem naukowym, lecz popularnym zarysem, opartym na dotychczasowym dorobku historiografii. Z tego względu nie ma tu tzw. aparatu naukowego (szczegółowych przypisów), a zamiast bibliografii, wymieniającej wszystkie wykorzystane publikacje znajdzie czytelnik przewodnik bibliograficzny, podający najważniejsze prace, pozwalające mu pogłębić znajomość historii Ukrainy. Granice dziejów najnowszych Ukrainy wyznaczają tu dwie daty: rok 1900 i koniec roku 1991. Ta pierwsza wybrana jest cokolwiek arbitralnie, gdyż nie był to rok przełomowy pod żadnym względem w dziejach Ukrainy ani w dziejach świata, druga natomiast wyznacza koniec epoki, trwającej od upadku kozackiej państwowości ukraińskiej, początek zaś nowej, której opis w kategoriach historycznych długo nie będzie możliwy. W tych ramach czasowych mieści się decydujące przebudzenie narodowe Ukraińców na początku naszego stulecia, a następnie — trzy kolejne próby wybicia się na niepodległość, z których dopiero trzecia — a pierwsza bezkrwawa — uwieńczona została zdobyciem przez Ukrainę pełni bytu państwowego i uznaniem tego faktu przez społeczność międzynarodową. Na ile uda się Ukrainie ugruntować to zwycięstwo, zbudować stabilne państwo i obronić je przed nieuchronnym naciskiem Rosji — pokażą najbliższe lata. Zasadniczy wykład przedmiotu tej pracy poprzedzony został ogólnym zarysem dawniejszych dziejów Ukrainy, skupionym mniej na faktach, bardziej zaś — na ich interpretacji. Autor uznał to za niezbędne, gdyż o ile wiedza o tamtych czasach jest łatwiej dostępna, to interpretacja dziejów Ukrainy od ich zarania jest na ogół silnie zafałszowana, także w pracach autorów polskich, przez bezkrytyczne przyjmowanie poglądów historiografii rosyjskiej. Wśród aneksów znajdzie też czytelnik zarys dziejów wspólnoty polskiej na Ukrainie, który tylko w ten sposób mógł być przedstawiony w należyty sposób, nie zniekształcając jednocześnie obrazu dziejów Ukrainy przedstawionego w głównym toku tej książki. I. OD RUSI DO UKRAINY Zarys dziejów między X a XIX wiekiem W zaraniu dziejów Słowiańszczyzny Polesie Kijowskie stanowiło południowy jej skraj1. W późniejszych wiekach Słowianie nieustannie migrowali we wszystkich kierunkach, z wyjątkiem południowo-wschodniego, zamkniętego przez koczownicze ludy stepowe. Ok. VII w. n.e. Słowiańszczyzna na wschodzie sięgała ujścia Seretu i Dniepru, na północy źródlisk Wołgi i średniego biegu Oki, wreszcie Łaby na zachodzie i Peloponezu na południu. Uważa się, że w tym okresie istniało już zróżnicowanie na Słowian zachodnich, wschodnich i południowych, jednakże pogląd, że opierało się ono na podziale językowym, nie jest dostatecznie uzasadniony. W okresie przedpaństwowym i długo potem Słowianie posługiwali się nader licznymi, słabo zróżnicowanymi dialektami i dopiero pod wpływem skupienia się poszczególnych ludów w państwa, a zatem — oddalania się ich od siebie, wykształcały się poszczególne języki słowiańskie, wyraźnie się od siebie różniące. Podział pierwotny opierał się zapewne na zróżnicowaniu prawa plemiennego: trzy wielkie ludy słowiańskie żyły według innych reguł organizacji życia społecznego, a podział ten nie mógł się pokrywać ze zróżnicowaniem dialektycznym2. Ponieważ systemy prawno-plemienne Słowian są słabo znane, nie mamy pewności, w jakiej mierze ten pierwotny podział pokrywał się z późniejszym, preetnicznym. Są jednak poważne przesłanki, by sądzić, że plemiona Wołynia (zwane w latopisach Dulebami, Wołynianami, Bużanami — prawdopodobnie chodzi jednak o jeden lud) należały do tego samego kręgu prawno-plemiennego, co plemiona nadwiślańskie, a plemiona Rusi Czerwonej — co mieszkańcy południowej Polski. Późniejszemu ujednolicaniu się języków słowiańskich na ziemiach ruskich sprzyjał słowiański język cerkiewny, bliski zrazu mowie ludu. Następnie wielka migracja Rusinów z Naddnieprza na zachód po najeździe Mongołów spowodowała rychłe zatarcie znaczniejszych odrębności dialektalnych i reliktów praw plemiennych, jeśli takie dotrwały do XIII w. Wspominamy tu o tym dlatego, ze głębokie zróżnicowanie między Ukraińcami Naddnieprza i Naddniestrza (Rusi Czerwonej) wydaje się sięgać korzeniami w bardzo odległą przeszłość. U schyłku pierwszego tysiąclecia naszej ery słowiańska ludność rolnicza została wyparta przez stepowców z ziem między dolnym Dnieprem a dolnym Dunajem — na ziemie te osadnictwo rolnicze miało powrócić dopiero pod koniec XVIII w. Niemały wpływ na osłabienie żywiołu słowiańskiego na tych terenach miał wywóz niewolników na południe, do Kalifatu i Bizancjum Był on dziełem kupców z kaganatu chazarskiego, który kontrolował wówczas ziemie dzisiejszej Ukrainy wraz z tworzącymi się na jej terenie państwami plemiennymi Jednak w IX w kupiecko-rozbójnicze drużyny innej międzynarodowej kompanii handlu niewolnikami, zwanej Rusią3, opanowały najpierw Nowogród i niesłowiański jeszcze Rostów, a później Kijów i stworzyły imperium zwane Rusią Kijowską. To największe państwo ówczesnej Europy, które było oparte prawie wyłącznie na drogach wodnych, było w istocie luźnym konglomeratem podporządkowanych Rusom państw plemiennych i plemion, i dopiero z czasem przeobrażało się w państwo porównywalne z innymi państwami Europy Ruś Kijowska stała się kolebką narodów ukraińskiego i białoruskiego, które wjej ramach okrzepły jako wyraźnie odrębne (ośrodkami ukraińskimi były Kijów, Perejasław i Czernihów, białoruskimi zaś — Połock i Smoleńsk), a także nie uformowanego do końca narodu „nowogrodzkiego”, czyli północnoruskiego, który w późniejszych stuleciach nie zdołał obronić swej odrębności wobec Wielkorusów Naród rosyjski kształtował się później jego macierzyste tereny w czasach powstawania imperium kijowskiego Słowianie dopiero kolonizowań, w następnych wiekach asymilując miejscową ludność ugrofińską Jednakże, choć ci historycy ukraińscy, którzy uzasadniają pogląd, ze Ruś Kijowska była pierwszym państwem ukraińskim, mają rację (chciałoby się jednak, by częściej pamiętali o roli Białorusinów i potężnego Połocka), tracą ją wówczas, gdy odmawiają Rosjanom prawa do udziału w spuściźnie państwa, a zwłaszcza — Kościoła kijowskiego Nie ulega bowiem wątpliwości, ze słowiańska ludność Rusi Zaleskiej (Moskiewskiej) w przeważającej większości wywodziła się z Białorusi i Ukrainy, a ziemie te, choć dopiero slawizujące się i późno schrystianizowane, stanowiły część — i to część istotną — imperium kijowskiego Fakt zaś późniejszej chrystianizacji ziem rosyjskich nie przekreśla faktu, ze była ona kolejnym etapem rozwoju kijowskiej organizacji kościelnej, a zatem — konsekwencją chrztu św. Włodzimierza Niejednego zdziwić może fakt, ze mówimy o narodach w kontekście I?-? w. W tych czasach istniały bowiem przede wszystkim plemiona i ludy, narody zaś — wedle powszechnego poglądu — powstawały znacznie później Skoro jednak nikt dotychczas me przedstawił przekonującego punktu czy tez fazy rozwojowej, w której pojawia się naród jako nowa forma organizacji społecznej, możemy uznawać, ze trwanie narodów sięga w przeszłość tak daleko, jak daleko jesteśmy w stanie prześledzić ciągłość procesów, które doprowadziły do jego powstania w dojrzałym kształcie Rzecz jasna na przestrzeni wieków narody zmieniały swój kształt, a nawet zasadę organizacji, decydującym jednak kryterium jest ciągłość procesu formowania się, tę zaś możemy w naszym przypadku wykazać od schyłku I tysiąclecia naszej ery W roku 988 Ruś przyjęła chrześcijaństwo w obrządku wschodnim, a chrystianizacja kraju przebiegła dość szybko, w znacznej mierze dzięki przyjęciu w liturgii języka słowiańskiego w miejsce greki. Czasy św. Włodzimierza, chrzciciela Rusi i jego następcy, Jarosława Mądrego, stały się epoką szczytowego rozwoju imperium kijowskiego i samego Kijowa Dodajmy, ze ówczesne wojny polsko-ruskie były typowymi dla epoki zaborami terytoriów kresowych oraz interwencjami w interesach dynastycznych Nie można więc ich interpretować w kategoriach „parcia” Rusinów na zachód czy tez Polaków na wschód Wreszcie pamiętać trzeba, ze z przynależności określonego terytorium do jakiegoś państwa mc me wynika odnośnie tożsamości etnicznej jego ludności Nie uzasadnione jest więc — częste w historiografii rosyjskiej i ukraińskiej — utożsamianie zasięgu władztwa św. Włodzimierza ze Słowiańszczyzną Wschodnią. Po śmierci Jarosława Mądrego imperium Rusów rozpadło się, a na arenę dziejów wkroczyli Rusini, co wówczas oznaczało tylko ludność ziem ukraińskich. Rozpad imperium był nieunikniony — gdy modernizacja społeczna przyniosła zmierzch mobilnych, lecz prymitywnych drużyn wareskich (Rusów właśnie) nie było siły, która mogłaby scalić tak ogromny obszar wbrew tendencjom odśrodkowym poszczególnych plemion. Anachroniczny system następstwa w dynastii Rurykowiczów także sprzyjał rozpadowi państwa. W wyniku przewlekłych walk o panowanie nad Kijowem miasto podupadło, a zjednoczenie większości ziem ruskich przez Włodzimierza Monomacha w I poł. XII w. okazało się nietrwałe. W toku tych wojen na czoło wysuwały się nowe ośrodki — dynamicznie rozwijająca się Ruś Zaleska z ośrodkami w Suzdalu, a później Moskwie oraz późno wkraczająca na karty latopisów Ruś Halicka. Stworzone przez jej władców Księstwo Halicko-Wołyńskie stało się wielką potęgą i drugim obok Suzdala pretendentem do jednoczenia dziedzictwa Rurykowiczów, a jego najwybitniejszy władca, Danyło (Daniel) Halicki koronował się w 1253 r. na króla (po nim koronę króla Rusi nosił jeszcze Jerzy I, wnuk Daniela). W latach 1236-1241 spadła na Ruś największa w jej dziejach klęska — najazd mongolski, niosący nie tylko straszliwe wyniszczenie, ale i trwałą utratę niezależności politycznej. Rozdrobniona Ruś nie była w stanie wyzwolić się o własnych siłach wcześniej niż w połowie XV wieku. Przedtem jednak nowa potęga — Litwa, korzystając ze słabnięcia państwa Czyngisydów zagarnęła większość ziem ruskich, osiągając największy rozrost już po unii z Polską. Księstwo Halickie natomiast po wygaśnięciu lokalnej dynastii stało się przedmiotem sporu polsko-węgierskiego i ostatecznie w XIV wieku zostało anektowane przez Polskę. W ten sposób nastąpił ostateczny podział terytorium dawnej Rusi, gdyż ujawniające się już w XIV wieku różnice dialektyczne zostały teraz utrwalone przez granice polityczne: Zalesię podporządkowane Tatarom, a później krwawo zjednoczone przez Moskwę oraz te ziemie, które Moskwa zdołała odebrać Litwie do końca XV wieku, stały się obszarem ujednolicania się języka wielkoruskiego (rosyjskiego), ziemie Białej i Czarnej Rusi — języka białoruskiego, wreszcie ziemie Rusi południowej — języka ruskiego, później przyjmującego nazwę ukraińskiego. Nowy etap w dziejach Ukrainy otwarła Unia Lubelska 1569 r. i wydzielenie ziem ukraińskich z Wielkiego Księstwa Litewskiego. Od tego momentu rozpoczyna się historia Ukrainy jako wyodrębnionej jednostki terytorialnej w granicach zbliżonych do dzisiejszych. Granice Rzeczypospolitej sięgały dolnego biegu Dniepru i środkowego Desny, przybliżając się do Dońca, przy czym na południe i wschód od tych granic znajdowały się tereny Tatarów Krymskich i innych. Część ziem etnicznie ukraińskich pozostała w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego i nie jest chyba przypadkiem, że na tych ziemiach, czyli na Polesiu proces samookreślenia narodowego zaczął się dopiero w wieku XIX, podczas gdy na Kijowszczyźnie i Wołyniu już w XVII, a inna ich część znalazła się w granicach państwa moskiewskiego — były to Charkowszczyzna i Białogrodzkie, zwane później Ukrainą Słobodzką. Jednakże jeszcze w XV w. osadnictwo ukraińskie na Prawobrzeżu sięgało ledwie linii Kaniów - Czerkasy - Winnica - Bracław i powoli tylko posuwało się naprzód, w otwarty step, zaś kolonizacja stepowych ziem Lewobrzeża rozpoczęła się dopiero u schyłku XVI w. Ukrainie Słobodzkiej jej ukraiński charakter nadały ostatecznie fale uchodźców z lat wojen polsko-kozackich. Nazwa Ukraina oznacza tak po polsku, jak po rusku kresy, ziemie pograniczne (na zachodnich ziemiach Polski nazwa ta pojawiła się jako Krajna — por. Strzelce Krajeńskie). Z początku była ona stosowana w odniesieniu do województwa kijowskiego i bracławskiego Rzeczypospolitej oraz w Rosji do Słobożańszczyzny, nie obejmowała natomiast ani Wołynia, ani Rusi Czerwonej (dawnego Księstwa Halickiego). Dopiero później, w miarę, jak sami Ukraińcy przyjmowali tę nazwę jako własną, została ona rozciągnięta na wszystkie ziemie południoworuskie, czyli właśnie ukraińskie, łącznie z Zakarpaciem, najpóźniej włączonym w pojęcie Ukrainy. W 1596 r. została zawarta unia kościelna między Kościołem Prawosławnym w Rzeczypospolitej a Stolicą Apostolską. Unia ta zobowiązywała prawosławnych do przyjęcia stanowiska katolickiego w spornych kwestiach dogmatycznych, pozostawiając im dotychczasowy ustrój kościelny oraz liturgię. Unia ta, której podstawowym błędem było — przypuszczalnie nieuniknione w tym czasie — ograniczenie jej do terytorium Rzeczypospolitej wprowadzona była z poważnymi trudnościami i przy znacznym oporze prawosławnych. Diecezje łucka, lwowska i przemyska (czyli Wołyń i Ruś Czerwona) przystąpiły do unii dopiero po blisko stu latach, zaś w Kijowskim, Bracławskim i Czernihowskim nie przyjęła się ona do tego stopnia, że już po dwudziestu latach została tam odbudowana hierarchia prawosławna. Powodem takiego przebiegu wydarzeń były rosnące aspiracje narodowe zarówno szlachty ukraińskiej, jak i Kozaków, które w ówczesnych warunkach wyrażały się przede wszystkim w obronie integralności religijnej4. Spory teologiczne związane z unią miały ogromny wpływ na kształtowanie się ukraińskiej kultury narodowej oraz języka. Słabo zaludnione, peryferyjne ziemie Niżu (Zaporoża, rozległych stepów południowej Ukrainy) położone między Kijowszczyzną a Chanatem Krymskim stały się w ciągu XVI w. terenem skupiania się zbiegłych chłopów, zarówno ruskich, jak i polskich, a także awanturników rozmaitego autoramentu, którzy mieszając się z potomkami dawnych koczowników czarnomorskich stworzyli Kozaczyznę. Był to swoisty stan rolników i wojowników zarazem, zdolnych nie tylko do skutecznej obrony swych siedzib, a przez to całej Ukrainy przed wypadami tatarskimi (dopiero wielkie najazdy Ordy mogły posuwać się w głąb Rzeczypospolitej), ale i do groźnych wypraw odwetowych. Z czasem Kozacy zorganizowali się w doskonałą armię, sprawnie mobilizowaną w razie potrzeby spośród osiadłej ludności i stali się siłą militarną, zdolną do wypraw wojennych nie tylko na Krym, ale i na porty tureckiego Czarnomorza aż po sam Stambuł. Ci wolni ukraińscy włościanie-rycerze, którym Rzeczpospolita odmawiała praw szlacheckich, byli praktycznie niezależni od państwa i słabo z nim związani. Miało to przynieść opłakane skutki. Pod osłoną Kozaczyzny i innych form samoobrony, w tym silnych wojsk prywatnych kresowych wielmożów, na Ukrainie rozwijało się osadnictwo, przy czym obok chłopów ruskich w nowo zakładanych miejscowościach masowo osiedlali się zbiegli z ziem centralnej Polski chłopi polscy, a także — drobna szlachta mazowiecka, tu znajdująca szansę wzbogacenia się. Jednak w odróżnieniu od szlachty, chłopi polscy na XVI i XVII-wiecznej Ukrainie ruszczyli się nie tylko dobrowolnie, ale nawet chętnie, gdyż uchodzenie za Rusina najskuteczniej chroniło przed rewindykacjami ich dawniejszych panów. Zaś na słabo zaludnionym Naddnieprzu powinności chłopskie były daleko mniejsze, niż gdzie indziej, a zakres swobody nieporównanie większy. Swobodnemu i wielokierunkowemu przenikaniu się grup etnicznych sprzyjał fakt, że o statusie społecznym decydowała przynależność stanowa oraz — acz w mniejszym stopniu — religijna, nie zaś etniczna5. Nie bez znaczenia był też fakt, że osiedlanie się obcej ludności nie powodowało ówcześnie konfliktów wokół podziału ziemi, gdyż tej było pod dostatkiem i każdy mógł orać ile chciał bez krzywdy sąsiada. Nieczęsto zdajemy sobie sprawę z dalekosiężnych konsekwencji Unii Lubelskiej, a ściślej — oddzielenia się ziem ukraińskich od Wielkiego Księstwa Litewskiego. Szlachta ukraińska znalazła się w ten sposób w państwie, w którym zarówno kultura, jak i swobody demokratyczne, były daleko bardziej rozwinięte, niż w Wielkim Księstwie, zaś przewaga wielkich panów — nieporównanie mniejsza. Także w okresie późniejszym na Litwie nie udało się zrealizować demokracji szlacheckiej takiej, jaką do czasu wojen kozackich cieszyła się Ukraina. Podobnie reakcja na unię brzeską była tu owocniejsza niż na Białorusi; tam po początkowych kontrowersjach i zamordowaniu św. Jozafata Kucewicza unia utrwaliła się dość łatwo, tu spór o unię przyniósł wielki rozwój umysłowy, a reformy prawosławnego metropolity kijowskiego, Piotra Mohyły otwarły ukraińskie prawosławie na dorobek umysłowy Zachodu, nie naruszając jego tożsamości. Także Kozaczyzna ukraińska była nieodrodnym dzieckiem Rzeczypospolitej. Zaporożcy mieli ambicję stania się narodem w ówczesnym, politycznym znaczeniu tego słowa. Sicz miała charakter konfederacji wojskowej, a początkowe bunty kozackie niewiele różniły się — oprócz konsekwencji — od szlacheckich rokoszy. Także państwo kozacko-ukraińskie miało ustrój wyraźnie wzorowany na ustroju Korony. Rzecz najważniejsza — kamieniem węgielnym wszystkich buntów i powstań kozackich było niewzruszone przekonanie, że obywatel, nawet zbuntowany, nie traci swych praw, może układać się z monarchą i żądać odeń przysięgi na uzgodniony traktat. Przekonanie to miało drogo kosztować Ukrainę, gdy nieopatrznie odniesiono je do Moskwy. Dla porównania — Kozacy dońscy, dzieci państwa moskiewskiego, umieli buntować się wspaniale i heroicznie lub pokornie kłaść głowy pod topór czy w jarzmo — obca im była jednak myśl o możliwości osiągnięcia z carami politycznego modus vivendi. Rzeczpospolita nie podjęła dostatecznych wysiłków, by związać ze sobą Kozaczyznę, co do pierwszych dziesięcioleci XVII w. było możliwe. Zaporożcy, dzielnie walczący w wojnach Rzeczypospolitej (zwłaszcza pod wodzą hetmana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego, współzwycięzcy w pierwszej bitwie pod Chocimiem), swymi napadami na terytoria tureckie, w czasie których łupili i palili miasta takie jak Warna, Synopa czy Trapezunt, prowokowali wojny polsko-tureckie, niechciane przez Rzeczpospolitą. Jednocześnie zaś krótkowzroczność państwa oraz rosnąca samowola niemal zupełnie odeń niezależnych wielmożów kresowych, zwanych królewiętami, powodowała coraz to nowe bunty kozackie, przybierające z czasem charakter powstań chłopskich. Wreszcie w 1648 r. Kozacy, którym poprzednio Władysław IV przyznał znaczne fundusze na budowlę nowej flotylli czajek (lekkich statków wojennych), które miały odegrać wielką rolę w zamierzonej przez niego wojnie z Turcją, wszczęli nowe powstanie. Tym razem było ono aktywnie popierane przez Turcję (stąd właśnie ów niesłychany sojusz Krymu z Zaporożem) i zyskało od początku wybitnego przywódcę zarówno wojskowego jak i politycznego w osobie Bohdana Chmielnickiego. Siły kozacko-tatarsko-chłopskie (chłopi przyłączyli się do powstania Chmielnickiego jak nigdy dotąd) w jednej kampanii zmiotły niemal wszystkie siły zbrojne Rzeczypospolitej (inna rzecz, że nieliczne). Wojna ta miała zrazu charakter domowej, między samymi Rusinami — Kozacy, chłopi i część szlachty występowali przeciw ruskim „królewiętom”, a często i mieszczaństwu. Kampania 1649 ?., także o niekorzystnym dla Polski przebiegu, zakończyła się ugodą zborowską, mocą której Ukraina stała się de facto odrębnym państwem, uznającym zwierzchność króla polskiego, zatem pozostającym w ramach Rzeczypospolitej. Ugoda spowodowała przyłączenie się do Chmielnickiego większości drobnej i średniej szlachty ukraińskiej. Kompromis jednak okazał się nietrwały i wojny rozpoczęły się znów, mając teraz charakter wojen międzypaństwowych (sytuacja ta miała już precedensy w postaci wojen polsko-litewskich w XV w.). Siły państwa kozackiego, które nie obejmowało Wołynia ani zachodniej części Podola, były jednak za małe, by obronić zdobytą w Zborowie niepodległość6, zagrożoną nie tylko przez Polskę, ale także przez stałe najazdy Krymu i rosnące aspiracje Porty Ottomańskiej. W tej sytuacji starszyzna kozacka wraz z Chmielnickim popełniła największy błąd polityczny w dziejach narodu, poddając w 1654 roku Ukrainę carom moskiewskim. Jak się zdaje, był to w zamierzeniu Chmielnickiego element gry politycznej, z którego można by się w przyszłości wycofać, jednak siła Moskwy uczyniła ten krok nieodwracalnym i w efekcie po przewlekłych wojnach w 1667 r. Lewobrzeże (czyli ziemie położone na wschodnim brzegu Dniepru) wraz z Kijowem stały się częścią carstwa Wszechrusi. Ponadto Kozacy zbyt późno dostrzegli, że z carami nie można paktować tak jak z polskimi królami, zawierać wiążących obie strony traktatów, lecz że można im tylko przysiąc wierność, poddając się tym samym na łaskę i niełaskę. Niemniej jednak dopóki Rosja nie zdobyła pełnej dominacji nad Ukrainą, Hetmańszczyzna (Lewobrzeże) utrzymywała znaczną, choć stopniowo ograniczaną autonomię. W toku wojen polsko-kozacko-rosyjskich, prowadzonych ze strasznym okrucieństwem i na wieki kładących cień na stosunki polsko-ukraińskie (wymieńmy tu rzeź Baru przez Kozaków w czasie pierwszej kampanii Chmielnickiego i pacyfikację Bracławszczyzny przez hetmana Czarnieckiego oraz zbezczeszczenie przez niego grobu Chmielnickiego) oraz żydowsko-ukraińskie (Kozacy i chłopi dokonali wówczas pierwszych w tej części Europy masowych pogromów), w 1658 r. doszło do ugody polsko-ukraińskiej, która w odróżnieniu od poprzednich była szansą kompromisu zadowalającego tak Kozaków, jak i Rzeczpospolitą. Ugoda ta, zwana Hadziacką, zawarta przez nowego już hetmana, Iwana Wyhowskiego przewidywała przekształcenie ukraińskich (w ówczesnym rozumieniu) ziem Rzeczypospolitej w Księstwo Ruskie, trzeci równorzędny jej człon. Ugoda ta, zawarta przez znacznie osłabioną po „Potopie” Polskę była jednak spóźniona o co najmniej dwadzieścia lat i Rosji bez trudu udało się podburzyć przeciw hetmanowi masy kozackie i chłopskie. Po obaleniu Wyhowskiego ugoda załamała się, a wraz z nią — idea Księstwa Ruskiego i Rzeczypospolitej Trojga Narodów. Wojna rozgorzała z nową siłą. Na początku XVIII w. Kozaczyzna w Rzeczypospolitej została zniesiona, a po rozbiciu Szwedów pod Połtawą, kiedy to Kozacy zaporoscy po raz ostatni wystąpili jako samodzielna siła polityczno-wojskowa, usiłując odzyskać niepodległość, niestety zbyt niezdecydowanie, Piotr I znacznie ograniczył wolności kozackie. Mimo to Hetmańszczyzna, stosunkowo słabo zniszczona przez poprzednie wojny, wciąż cieszyła się znaczną swobodą, a tamtejsi Ukraińcy rozwijali swą kulturę, a także oświatę w języku lokalnym (wówczas jeszcze nie nazywano go ukraińskim, lecz był to już język ukraiński). W Małorosji, jak wówczas zaczęto nazywać Ukrainę zadnieprzańską (a później — całą Ukrainę) ukształtowała się silna arystokracja pochodzenia kozackiego, pielęgnująca tradycje historyczne i kulturalne Kozaczyzny i — przy akceptacji przynależności swego kraju do państwa rosyjskiego — dbająca o zachowanie jego tożsamości. Jednocześnie Zaporoże było kolonizowane przez osadnictwo kozackie — wolnych włościan wykorzystujących pracę najemną, a spustoszenia, jakie niosły ciągłe wojny rosyjsko-tureckie, nie były w stanie go powstrzymać. To wolne włościaństwo było solą w oku zarówno rosyjskiej arystokracji, jak i państwa carów i było jedną z głównych przyczyn zniesienia Kozaczyzny zaporoskiej wkrótce po podbiciu przez Rosję Chanatu Krymskiego. Część Kozaków przesiedlono wówczas na Kubań7, organizując w wojsko kozackie według rosyjskich wzorów, większość przypisano do ziemi, obracając w chłopów pańszczyźnianych czy raczej w niewolników, bo ich zależność więcej miała wspólnego z ówczesnym niewolnictwem Murzynów amerykańskich niż poddaństwem chłopów dawnej Rzeczypospolitej czy starych ziem rosyjskich. Nim to jednak nastąpiło, osłabiona Kozaczyzna wydała z siebie ruch hajdamacki, który był przede wszystkim rozbójnictwem, uprawianym tak na polskim jak i rosyjskim brzegu Dniepru. Hajdamacy nie stanowili siły wojskowej, ich kilkunasto-, rzadziej kilkudziesięcioosobowe bandy były jednak groźne dla majątków szlacheckich, wsi, a nawet mniejszych miasteczek. Nie mieli też hajdamacy ambicji politycznych. Dopiero w 1768 r. ruch hajdamacko-chłopski przybrał formę zbrojnego powstania, z wyraźnej zresztą inspiracji władz rosyjskich, które w ten sposób chciały utopić we krwi walkę konfederatów barskich. Powstanie to, zwane koliszczyzną, anarchiczny bunt bez żadnych celów politycznych, uwieńczone zostało rzezią szlachty i Żydów w Humaniu, która pochłonęła wiele tysięcy ofiar. Straszny odwet wojsk polskich (głównie prywatnych) oraz rosyjskich8 przyniósł Prawobrzeżu ogromne straty. W wyniku II i III rozbioru Polski większość ziem ukraińskich znalazła się w granicach Rosji, a tylko Ruś Czerwona — Austrii. Na opanowanych stepach Czarnomorza Rosja podjęła wielką akcję kolonizacyjną, osiedlając tu oprócz chłopów ukraińskich i rosyjskich, którzy w większości z czasem ulegali ukrainizacji, także kolonistów niemieckich. Wprowadzenie porządków rosyjskich oznaczało niepomierny wzrost pańszczyzny9, a w 1804 r. zakazano nauczania w języku ukraińskim, którego odrębność Rosja konsekwentnie ignorowała. Spowodowało to likwidację na Hetmańszczyźnie 866 szkół wiejskich (na ogółem 1094 wsie — zaiste imponujący zasięg oświaty!). W drugiej połowie XIX w. było tu dziesięciokrotnie mniej szkół, niż na początku XVIII stulecia. Wkrótce potem, w 1811 r. zamknięto Akademię Kijowską, założoną przez metropolitę Mohyłę, do niedrwna główny ośrodek umysłowy Imperium Rosyjskiego, w której język rosyjski wprowadzono do nauczania dopiero w 1751 r. (przedtem wykładano tam w starocerkiewnym i po łacinie). Dodajmy, że mimo obowiązującego od 1720 r. zakazu druku w języku „małorosyjskim” na przełomie XVIII i XIX w. na ukraińskich ziemiach Rosji były 24 drukarnie, gdy na ziemiach rosyjskich jedynie 2. Upadek szkolnictwa nie powstrzymał żywiołowego odrodzenia narodowego, którego ośrodkiem były stare posiadłości kozackie na Hetmańszczyźnie i Słobożańszczyźnie. W 1805 r. powstał w Charkowie uniwersytet, wokół którego ogniskowały się spiski polityczne, rozgromione po powstaniu dekabrystów. Jednak ruch narodowy przetrwał pogrom środowisk inteligencko-oficerskich, a po reformie chłopskiej zaczął z coraz większą siłą przenikać na Prawobrzeże. Wiek XVIII, mimo osiągnięć, o których wspominaliśmy wyżej, był okresem upadku kultury ukraińskiej, związanym ze zniesieniem Kozaczyzny, wielkim zubożeniem w wyniku wojen oraz upadkiem Cerkwi, w której siłą wprowadzono moskiewskie reformy. Natomiast wiek XIX to okres ponownego, większego niż poprzednio rozwoju gospodarczego Ukrainy, zwłaszcza miast i ośrodków przemysłowych, a po reformie chłopskiej 1861 r. (było to zniesienie poddaństwa, połączone ze znacznym ograniczeniem na-działów chłopskich) — także wsi, z której w tym czasie rozpoczyna się emigracja na Powołże i Syberię. Reforma chłopska, krzywdząca chłopów ukraińskich w większym stopniu niż rosyjskich, wywołała falę buntów i powstań chłopskich, które trwały aż do wybuchu Powstania Styczniowego. Wtedy jednak propagandzie rosyjskiej udało się pozyskać wieś ukraińską. Nie było to trudne, zważywszy, że na ziemiach ukraińskich powstanie miało charakter wyłącznie szlachecko-inteligencki i w efekcie zostało ono stłumione nie tyle przez wojsko rosyjskie, co przez samych ukraińskich chłopów. Rozwój gospodarczy, wzrost stopy życiowej, postępująca urbanizacja i wzrost oświaty (choć wyłącznie rosyjskiej) powodował rozwój samowiedzy narodowej i odpowiadającej jej ambicji. Podobnie fakt napływu na Ukrainę coraz liczniejszych Rosjan10 i innych obcoplemieńców (zwłaszcza Bałtów, a na Wołyń —Niemców i Czechów) sprzyjał lepszemu rozumieniu własnej odrębności narodowej, choć i utrudniał rozwój ruchu narodowego. W połowie wieku na czele odrodzenia narodowego stają środowiska demokratyczne i plebejskie, co powoduje większe niż dotychczas solidaryzowanie się „małorosyjskiej” arystokracji z państwem rosyjskim. Drogi dwu środowisk narodotwórczych rozeszły się, gdyż konserwatywni ziemianie nie mogli zaakceptować radykalizmu i demokratyzmu romantycznych „młodoukraińców”. U schyłku stulecia na Ukrainie ponownie nasiliły się nastroje antysemickie, co znalazło wyraz w wielkich pogromach w Kijowie i Jelizawietgradzie11 w 1881 r. W połowie XIX wieku w oparciu o najlepiej wykształcony dialekt ukraiński, kijowsko-połtawski, ukształtował się język literacki, którego podwaliny położyli Iwan Kotlarewśkyj12 (1769-1838) oraz Taras Szewczenko (1818-1861), arcypoeta Ukrainy, którego Kobzar (Iirnik ludowy) stał się bodaj najważniejszym czynnikiem kształtowania się świadomości nowoczesnego narodu ukraińskiego i po dzień dzisiejszy pozostaje najważniejszym dziełem literatury ukraińskiej. Szewczenko był też współorganizatorem Bractwa Cyryla i Metodego (Kijów 1845-46), pierwszej nowoczesnej ukraińskiej organizacji politycznej, o charakterze liberalno-demokratycznym. Inicjator Bractwa, Mykoła Kostomarow, był autorem jego swoistego programu: Ksiąg bytu narodu ukraińskiego w formie wzorowanych na Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, dzieło to jednak w znacznej mierze odzwierciedla poglądy Szewczenki. Ta romantyczna konspiracja poetów przetrwała ledwie ponad rok — najsurowiej ukarany Szewczenko miał za nią zapłacić przeszło dziesięcioletnią przymusową służbą wojskową. Kształtowanie się narodu ukraińskiego było fenomenem rzadko spotykanym: w miarę jednolity język narodowy oraz jednolita świadomość narodowa ukształtowały się nie tylko w warunkach braku własnego państwa oraz szkolnictwa narodowego, ale przy stałym i silnym nacisku języka pokrewnego. Właśnie ze względu na znaczne pokrewieństwo i podobieństwo ukraińskiego i rosyjskiego obrona przed rusyfikacją była dla Ukraińców daleko trudniejsza i wymagająca większego napięcia woli niż dla Polaków (w trudniejszej pod tym względem sytuacji są jedynie Białorusini). Sytuację utrudniał też fakt, że w świadomości Ukraińców miejsce tradycji państwowo-kozackiej zajęła w dużej mierze tradycja kozacko-hajdamacka, a do rangi bohaterów narodowych awansowały postacie takie, jak Dowbusz czy Karmeluk, rozbójnicy raczej niż powstańcy — niemały w tym wpływ wybitnych literatów ukraińskich z Szewczenką na czele: jego w znacznej mierze ahistoryczny poemat Hajdamacy, kreował Zaliźniaka i Gontę na bohaterów narodu, gdy w innych utworach ukraiński wieszcz odsądzał od czci i wiary Chmielnickiego. Zabrakło więc tradycji posiadanego niegdyś, acz nietrwałego i pogrążonego w wojnach państwa. Warto też wiedzieć, że największym — bodaj po dzień dzisiejszy — prozaikiem ukraińskim był Gogol (właściwie Hohol13), tworzący wyłącznie w języku rosyjskim. Jego powieść Taras Bulbajak żadna inna oprócz Kobzara książka ukształtowała charakter ukraińskiego patriotyzmu i ruchu narodowego. A właśnie ów Taras Bulba, Zaporożec z czasów rozkwitu Kozaczyzny14 jest pod każdym względem bliższy hajdamace Zaliźniakowi niż Pawlukowi czy innym hetmanom kozackim. Kultura ukraińska — skoro już przy tym jesteśmy — jest poza Szewczenką i folklorem niemal zupełnie nieznana w naszym kraju. A przecież naród ten stworzył ostatnią w Europie ludową poezję epicką (dumy — nie mylić z lirycznymi dumkami), wydał wielkich poetów, jak Taras Szewczenko, Iwan Franko, Pawło Tyczyna, Maksym Rylski (nb. autor najlepszego, jaki w ogóle powstał, przekładu Pana Tadeusza), Lina Kostenko, plejadę wybitnych pisarzy, historyków takich jak Mychajło Drahomanow i Mychajło Hruszewśkyj, najzupełniej zapomnianego dziś filozofa Hryhoryja Skoworodę, który w XVIII w. tworzył rewelacyjną w Europie Wschodniej filozofię humanistyczną, tłumaczył Plutarcha i Cycerona, a przez znaczną część życia był... wędrownym nauczycielem, kompozytorów Dmytra Bortniańskiego, który w Polsce powszechnie uchodzi za Rosjanina, i Mykołę Łysenkę, filmowców Ołeksandra Dowżenkę i Serhija Bondarczuka... wymieniliśmy tu jedynie najwybitniejsze postaci. Dorobek kultury ukraińskiej jest imponujący, zwłaszcza jeżeli bierzemy pod uwagę, że przez stulecia oddawała Ukraina swe elity narodom ościennym: Polsce tysiące rodzin szlacheckich, walnie potem dla Polski zasłużonych, jak choćby Potoccy czy Sobiescy, a Rosji nie mniejsze masy nie tylko szlachty, ale także ludności miejskiej. Oprócz wspomnianego Gogola, pochodzenia ukraińskiego był wielki malarz rosyjski Riepin, który czuł się podobnie jak Gogol, Małorosjaninem, kompozytor Piotr Czajkowski, teolog Sergiusz Bułhakow i jego krewny, wielki pisarz Michał Bułhakow, a ze współczesnych — poetka Anna Achmatowa (wł. Horenko). Władze carskie starały się wszelkimi sposobami przeciwdziałać tworzeniu się ukraińskiej odrębności narodowej, nie bez racji widząc w niej zagrożenie dla jedności państwa. Po likwidacji nauczania ukraińskiego zakazano w latach 1863 i 1876 jakiejkolwiek działalności narodowej, w tym nawet importu książek ukraińskich. Zakazano też działalności powstającym od 1859 r. Hromadom (Gminom), lokalnym ukraińskim towarzystwom szkolnym, które jednak w pewnym zakresie kontynuowały działalność w konspiracji. Dla Rosji „języka maloruskiego nigdy nie było, nie ma obecnie i nie może być w przyszłości”15. A skoro języka — to także kultury: istotnie, jeszcze w początkach XIX w. ukaz carski zabronił wznoszenia nowych cerkwi w lokalnych stylach ukraińskich, nakazując trzymania się wzorców moskiewskich. Wysiłki władz carskich poważnie utrudniały ukraińską pracę narodową, z drugiej jednak strony przez sam fakt jej zwalczania zwracały na nią uwagę i w konsekwencji oddziaływały na wzrost świadomości narodowej Ukraińców. Ponadto — przez fakt tłumienia wszelkiej aktywności społecznej — polityka ta sprzyjała radykalizacji postaw społecznych i wzrostowi popularności skrajnych kierunków politycznych. Nihilizm polityczny jednakże, choroba Rosji drugiej połowy XIX wieku, na Ukrainie nie zdołał się zakorzenić. Proces ukrainizacji, czyli unarodowienia we współczesnym sensie ludu Ukrainy, nie został — jak się zdaje — zakończony po dzień dzisiejszy. Na wschodniej Ukrainie, szczególnie w charkowskim, sumskim i Donbasie (chyba nie przypadkiem na ziemiach, które nigdy nie znalazły się w kręgu oddziaływania kultury polskiej i sprzeciwu wobec niej), wciąż żyją masy tzw. chachłów, nieunarodowionych Małorosjan16. Na Ukrainie Zachodniej chochołów nie ma, chyba że przybysze ze wschodu. W Galicji Wschodniej, jak w XIX wieku zaczęto nazywać Ruś Czerwoną, rozwój narodu ukraińskiego nie napotykał przeciwdziałania władz, przeciwnie — dla Austriaków był on korzystny zarówno dlatego, że hamował panslawistyczną propagandę rosyjską, jak też polonizację, wzmacniającą Polaków w Galicji, oba zaś te prądy stanowiły zagrożenie dla monarchii Habsburgów, wygrywającej sprzeczności między podbitymi narodami. W 1848 r. na fali Wiosny Ludów powstała we Lwowie Hołowna Rada Ruska (Naczelna Rada Ruska), pierwsza nowoczesna reprezentacja narodu ukraińskiego, lojalistyczna zresztą i reakcyjna, rozwiązana w 1859 r. Odegrała ona wielką rolę w kształtowaniu się świadomości narodowej Rusinów Galicyjskich (określenia „Ukraińcy” podówczas tu nie używano — wrócimy do tego za chwilę) i w ich dalszej walce o prawa narodowe. Rada zadeklarowała jedność narodową Rusinów „austriackich” i „rosyjskich”, a pogląd ten — bynajmniej wówczas nie oczywisty — wsparła działalność tzw. Ruskiej Trójcy, trzech młodych poetów i pierwszych na tych ziemiach zbieraczy folkloru — Markijana Szaszkewycza, Jakowa Hołowaćkiego i Iwana Wahyłewycza. Wszyscy trzej byli nb. kapłanami greckokatolickimi, a ich działalności wielkie przeszkody stawiały władze tego Kościoła. Już wtedy Rusini zażądali podziału Galicji na dwa kraje koronne i ustanowienia we wschodnim samorządu ukraińskiego. Wiedeń jednak, po dwuletnich wahaniach zdecydował się tego nie czynić17,a w wyniku dalszej walki politycznej, prowadzonej głównie przez polityków polskich, ustanowiono w latach 1867-68 autonomię Galicji, wprowadzając w niej samorząd polski, w miejsce dotychczasowego zarządu niemieckojęzycznego. Do szkół dopuszczono jednak język ukraiński (ruski). Wszystko to sprzyjało, podobnie jak praworządność i demokracja Austro-Węgier, rozwojowi narodowemu Ukraińców. Jednak kierunek narodowy (ukraiński) musiał tu stoczyć walkę z kierunkiem wszechruskim (staroruskim, świętojurskim, moskalofilskim), którego przedstawiciele twierdzili — pod wpływem propagandy rosyjskiej — że ani w Galicji, ani nad Dnieprem nie ma narodu ukraińskiego, a tylko lokalne odłamy jednego narodu rosyjskiego. Kierunek ten pod koniec stulecia począł tracić wpływy, był jednak liczącą się siłą polityczną aż do pierwszej wojny światowej. Wielkie znaczenie dla zahamowania wpływów Wszechrusinów oraz ostatecznego przekonania Ukraińców galicyjskich o ich jedności narodowej z Naddnieprzańcami miała działalność we Lwowie Mychajły Hruszewśkiego, wielkiego historyka ukraińskiego, który musiał opuścić uniwersytet kijowski. Kierunek wszechruski nie wygasł jednak nawet w okresie międzywojennym, a wśród emigracji żywy jest po dzień dzisiejszy. Łatwo dziś uznawać, że konkluzja, do jakiej doszli Ukraińcy galicyjscy, była „jedynie słuszna” —jednak pod koniec XIX wieku nie było bynajmniej sprawą przesądzoną, że Haliczanie i Ukraińcy stanowią jeden naród, podobnie, jak nie była przesądzona odrębność Białorusinów od Rosjan. Język ukraiński był bardzo zróżnicowany dialektycznie i różnice między wschodnimi a zachodnimi jego dialektami mogły być większe niż między dialektami wschodnioukraińskimi a sąsiadującymi z nimi dialektami rosyjskimi, też odległymi od literackiej ruszczyzny. O bycie narodu decyduje świadomość więzi narodowej — ta zaś powstaje przez sumę wyborów poszczególnych osób. Taka suma wyborów mogła stworzyć z Haliczan część narodu ukraińskiego (i tak się stało) lub odrębny naród, który wykształciłby własny, odrębny od ukraińskiego, język literacki. Podobnie zresztą inny rozkład indywidualnych wyborów mógł uczynić ze Słowaków część narodu czeskiego lub z Morawian — naród odrębny od Czechów. Na Zakarpaciu, którego granice stale kurczyły się wobec postępów madziaryzacji i słowakizacji, większość ludności ukraińskiej określała się wówczas jako „tutejsi”, czyli Rusnacy (oznaczało to tyle, co Rusin, ale nie wiązało się ze świadomością łączności z szerszą wspólnotą). Życia narodowego nie było tu prawie wcale aż do pierwszych lat dwudziestego wieku, podobnie jak na Bukowinie. Nastroje „rusnackie” były na tyle silne, że w latach pierwszej wojny światowej, co prawda najpierw wśród emigracji w USA, pojawiła się koncepcja narodu Rusnaków. W Galicji polskie partie polityczne wobec poparcia władz austriackich dla ukraińskiego ruchu narodowego18 zamiast starać się ten ruch pozyskać do współpracy, co było wprawdzie trudne, ale nie niemożliwe, sprzymierzały się z partiami wszechruskimi. Był to poważny błąd polityczny, za który przyszło drogo zapłacić. W 1890 r. namiestnik Galicji Kazimierz Badeni zawarł z ukraińskimi stronnictwami narodowymi ugodę, przewidującą znaczne koncesje polityczne dla nich oraz współpracę przy rugowaniu groźnych dla państwa wpływów wszechruskich. Jednak w wyniku sprzeciwów w parlamencie Badeni został wkrótce odwołany, a polscy konserwatyści19 oraz rosnący w siłę „Wszechpolacy” (narodowi demokraci) ponownie sprzymierzyli się z orientacją wszechruską. W tej sytuacji polski i ukraiński ruch narodowy coraz bardziej oddalały się od siebie. Ukraińskie terytorium etniczne, tj. obszar, na którym ludność ukraińska stanowiła ludność rdzenną, czyli zamieszkiwała co najmniej od kilku stuleci20 oraz znaczną większość ludności (choć część tych ziem była terytoriami mieszanymi, na których ludność np. polska lub rosyjska stanowiła ludność równie rdzenną, co Ukraińcy) było w zaraniu naszego stulecia w przybliżeniu podobne do obecnego i obejmowało oprócz ziem Naddnieprza, Charkowszczyzny, Zaporoża, Czarnomorza, Doniecczyzny, Wołynia, Podola i Galicji Wschodniej także południową i północną część Besarabii, północną Bukowinę, Zakarpacie po linii górnej Cisy, Łemkowszczyznę galicyjską sięgającą po Poprad i węgierską, sięgającą Spiszą, Północne Podlasie oraz Polesie (w tych ostatnich terytoriach świadomość narodowa nie była jeszcze dostatecznie rozbudzona), wreszcie Kubań i większość terytorium Kaukazu północnego, gdzie Ukraińcy mieszkali wspólnie z Rosjanami i ludami miejscowymi. Krym nie miał w tym czasie charakteru ukraińskiego terytorium narodowego (w 1926 r. było tu 11% Ukraińców wobec 25% Tatarów i 42% Rosjan, przy czym zarówno Ukraińcy, jak Rosjanie stanowili ludność napływową)21. Oprócz tego mniejszość ukraińska zamieszkiwała wschodnią Lubelszczyznę (tzw. Chełmszczyznę) oraz południowe Podlasie. Terytoria te z wyjątkiem Łemkowszczyzny galicyjskiej i słowackiej, Podlasia, Polesia, Kubania, Kaukazu oraz odciętego granicą od ziem ukraińskich Starodubja, białogrodzkiego i woroneskiego znajdują się obecnie w granicach Ukrainy. W Imperium Rosyjskim Ukraińcy zamieszkiwali gubernie: kijowską, podolską, wołyńską, połtawską, charkowską, czernihowską, jekaterynosławską, chersońską i taurydzką (Krym i przyległe stepy), gdzie stanowili 71 proc. ludności, liczącej w 1912 roku około 24 milionów. Ponadto Ukraińcy stanowili większość w guberni chełmskiej (wydzielonej w XX wieku z innych guberni Kongresówki właśnie w tym celu), Kraju Kubańskim i Stawropolskim, a znaczne ich skupiska występowały także w Besarabii, guberni białogrodzkiej, kurskiej, woroneskiej, Obwodzie Wojska Dońskiego, a także w guberniach Powołża, gdzie jednak Ukraińcy stanowili ludność napływową. Ogółem w 1912 r. w europejskiej części Imperium było co najmniej 30 milionów Ukraińców, a w azjatyckiej — dalszych 1 - 2 min, w zwartych na ogół skupiskach od Orenburszczyzny po Spassk w okolicach Władywostoku (tzw. Zielony Klin). Większość tych skupisk istnieje po dzień dzisiejszy. W Kraju Nadmorskim,w okolicach Spasska oraz Błagowieszczeńska nad Amurem jeszcze w latach dwudziestych Ukraińcy stanowili około 50% ludności. Poza tym kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców żyło w Mandżurii — w okresie kolektywizacji ich liczba powiększyła się o licznych uchodźców z Syberii. Ziemie ukraińskie stanowiły najlepiej rozwiniętą gospodarczo część Imperium. Żyzne ziemie stepowe i brak na większości terytorium tradycji gminnego władania ziemią, sprzyjały tworzeniu się silnego, zamożnego chłopstwa, dzięki któremu ziemie stepowe22 stały się spichlerzem Rosji, a pośrednio także Europy. Wielkie znaczenie miała tu — nieporównanie lepiej rozwinięta, niż w Rosji — spółdzielczość wiejska, która po 1905 r. stała się ostoją ukraińskiego życia politycznego. Z drugiej' strony obfite złoża węgla w Donbasie i rudy żelaza w Krzywym Rogu stały się podstawą rozwoju przemysłu ciężkiego i maszynowego. Gubernie ukraińskie dawały 72% produkcji węgla, 68% surówki i 58% stali całego kraju. Mimo to płace robotnicze były tu znacznie niższe niż w Rosji. W przededniu rewolucji 1905 r. robotnicy stanowili 13% ludności Ukrainy wobec 11% w Rosji. Wśród nich było 44% Ukraińców, 28% Rosjan, 17% Żydów i 11 % innych narodowości, w znacznej mierze Niemców, Łotyszy i Estończyków. Liczba ta obejmuje jednak wszystkich robotników najemnych, łącznie z rolnymi (bardzo licznymi) i służbą domową. Wśród proletariatu przemysłowego Ukraińcy stanowili około 30%, a w największych zakładach przeważali robotnicy rosyjscy i inni przybysze z północy. Podobnie dominowali oni wśród kadry technicznej. Oprócz Ukraińców żyli też na Ukrainie liczni Rosjanie (w 1912 r. około 3 min, dane zapewne zawyżone), głównie w miastach oraz we wschodniej części kraju, blisko pół miliona Niemców, w większości chłopów w zwartych koloniach od południowej Besarabii po Krym oraz na Wołyniu, przeszło 2 min Żydów, którym jednak nie wolno było się osiedlać poza granicą Rzeczypospolitej z 1772 r.23, około pół miliona Polaków, przede wszystkim na Wołyniu i Podolu, wreszcie Bułgarzy i Serbowie w Besarabii, Czesi na Wołyniu, Grecy w portach czarnomorskich i Tatarzy, także poza Krymem. Świadomość narodowa Ukraińców rosyjskich była u schyłku XIX stulecia dobrze już ukształtowana, szczególnie w zamożniejszych warstwach społeczeństwa, najsłabiej zaś wśród biedoty wiejskiej oraz — niestety — wśród robotników wielkoprzemysłowych. Brak było na Ukrainie ukształtowanej kadry politycznej, gdyż nie mogła się ona uformować w państwie autokratycznym. W tej sytuacji opcje polityczne Ukraińców plasowały się zasadniczo na lewicy. We wschodniej części Galicji mieszkało w tym samym czasie około 3 min Ukraińców (około 60% ludności przy 28% Polaków i 10% Żydów), na węgierskim Zakarpaciu24 około pół miliona, wreszcie na austriackiej Bukowinie około 300 tys. Pewna ilość Ukraińców zamieszkiwała też prowincje naddunajskie i Bośnię — była to jednak już emigracja ukraińska, podobnie jak na Syberii. Poza tym istniały znaczne skupiska emigracji zarobkowej Ukraińców, Łemków i Rusnaków (wśród emigrantów różnice te były bardzo wyraźne i przetrwały bez większych zmian po dzień dzisiejszy), przede wszystkim w Kanadzie, USA, Brazylii, Argentynie i Australii. Emigracja ta w przytłaczającej większości pochodziła z Austro-Węgier. Galicja należała do uboższych krajów koronnych Habsburgów, nie miała praktycznie żadnego przemysłu poza drohobyckim zagłębiem ropy naftowej i soli potasowych oraz mniejszych ośrodków wydobycia ropy, a wieś była zacofana i biedna. Jedynie w tarnopolskim, na tzw. Podolu Galicyjskim, lepsze gleby umożliwiały poważniejszy rozwój rolnictwa i wzrost zamożności wsi. Ukraińska spółdzielczość, swobodnie rozwijająca się w demokratycznym i praworządnym państwie odgrywała daleko większą rolę niż na Ukrainie rosyjskiej: przed I wojną światową było tu ok. 500 ukraińskich spółdzielni (głównie kredytowych) ze 120 000 spółdzielców oraz 110 spółdzielni wszechruskich z 36 000 spółdzielców. Były one zrzeszone w silnych związkach rewizyjnych (ukraiński powstał w 1911 r.) o wyraźnym charakterze narodowym. Podobnie wielkie znaczenie miało towarzystwo oświatowe Proświta (Oświata) powstałe w 1860 ?., które przed I wojną światową uruchomiło ponad 3000 czytelni, oraz prowadzące liczne szkoły prywatne towarzystwo Ridna Szkoła (Ojczysta Szkoła), powstałe w 1881 r. towarzystwo gimnastyczne Sokił (Sokół25) istniejące od 1889 r. krzewiło kulturę fizyczną, a w późniejszym okresie stało się jednym z ośrodków przygotowania wojskowego młodzieży ukraińskiej, podobnie jak Sicze — wiejskie towarzystwa przeciwpożarowe, formowane od 1900 r. Wreszcie Uniwersytet im. Franciszka Józefa we Lwowie, na którym istniały katedry ukraińskie, był do 1905 r. centrum ukraińskiego życia umysłowego i naukowego, a i później mimo odrodzenia się ośrodka kijowskiego niewiele utracił na znaczeniu. We Lwowie działało od 1868 r. Towarzystwo Naukowe im. Tarasa Szewczenki, które po reformach przeprowadzonych przez Hruszewśkiego stało się de facto ukraińską Akademią Nauk. Ukraińcy galicyjscy byli przede wszystkim chłopami (aż 91%) oraz inteligencją wiejską. W dużych miastach istniały skupiska ukraińskiej inteligencji, natomiast w zdominowanych przez Żydów miasteczkach Ukraińcy nie odgrywali większej roli. Na terenach o mieszanej ludności (nie tylko na pograniczach) liczne były mieszane małżeństwa polsko-ukraińskie, w których dzieci przyjmowały z mocy prawa obrządek kościelny rodzica swojej płci. Z wyjątkiem środowisk wszechruskich świadomość narodowa Ukraińców była dobrze rozwinięta — stosunkowo najsłabiej wśród górali, którzy na ogół są zacofani w procesie integracji społecznej. Wbrew utartym pojęciom wyznanie nie było jednak wyłącznym określeniem narodowości. Choć bowiem większość grekokatolików uważała się za Ukraińców, a rzymskich katolików za Polaków, to liczni też byli pod koniec wieku Ukraińcy wyznania rzymskokatolickiego, głównie w Rosji, ale także w Galicji Wschodniej. Bodaj liczniejsi od nich byli grekokatolicy o polskiej świadomości narodowej. Dopiero po I wojnie światowej i wojnie polsko-ukraińskiej, która ostatecznie spolaryzowała środowiska o chwiejnej świadomości narodowej, nastąpiło zasadnicze ujednolicenie poczucia narodowego i wyznania. Obie wymienione kategorie (a także Polacy wyznania prawosławnego, chyba najmniej liczni) przetrwały jednak przez cały okres międzywojenny. Ukraińców galicyjskich charakteryzowała wysoka kultura polityczna. Liczni byli tu reprezentanci wolnych zawodów, zwłaszcza adwokatury i działacze polityczni, zaprawieni w walce parlamentarnej tak w Wiedniu, jak we Lwowie. Stosunkowo niewielu było natomiast Ukraińców w służbach państwowych, gdzie ich liczba zaczęła rosnąć dopiero podczas I wojny światowej (także w korpusie oficerskim). Główną partią polityczną była Rusko-Ukraińska Partia Radykalna, powstała w 1890 r. W 5 lat później rozpadła się na liberalno-demokratyczną i panukraińską NDP oraz socjaldemokratyczną, lecz opierającą się zasadniczo na wsi, bardziej radykalną w programie społecznym, mniej — w narodowym USDP. Na Zakarpaciu nawet duchowni grekokatolicy byli zazwyczaj Węgrami, inteligencji ukraińskiej ani tam, ani na Bukowinie nie było, a ruch narodowy zaczął kiełkować dopiero w latach poprzedzających I wojnę światową. II. U SCHYŁKU IMPERIÓW Ukraina w latach 1900-1916 Pierwsze lata naszego stulecia były na Ukrainie rosyjskiej okresem dalszego szybkiego rozwoju gospodarczego, a jednocześnie wzmożonej emigracji chłopów do Azji, co było wywołane przeludnieniem wsi. W latach 1901-1914 wyjechało tak ponad 1700 tys. Ukraińców, co stanowiło około 50 % emigracji z całej europejskiej części Imperium. W 1900 r. ukazała się we Lwowie broszura Mykoły Michnowśkiego Samostijna Ukrajina (Niepodległa Ukraina). Praca ta, napisana przez ukraińskiego działacza z Wołynia, a będąca rozwinięciem mów wygłaszanych na obchodach szewczenkowskich, formułowała nowoczesny program ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Streścić go można w trzech hasłach: Ukraina dla Ukraińców; Ukraina od Karpat po Kaukaz; kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam. Zawierał on więc — oprócz postulatu niepodległości i zjednoczenia Ukrainy — także zalążek programu stricte nacjonalistycznego. Praca Michnowśkiego stanowiła program Ukraińskiej Partii Rewolucyjnej (RUP), pierwszej partii politycznej na Ukrainie rosyjskiej. Jednakże już dwa lata później partia ta rozpadła się, Michnowśkyj odszedł, a większość jej działaczy ewoluowała ku programowi socjaldemokracji, odsuwając kwestię niepodległości na dalszy plan. W 1905 r. przegrana wojna z Japonią i nieudolna polityka wewnętrzna caratu doprowadziły do wybuchu rewolucji, w której udział Ukraińców był bardzo duży. Rewolucja ta wysuwała przede wszystkim cele społeczne (klasowe) oraz ogólnodemokratyczne, a podnoszone sporadycznie na Ukrainie hasło autonomii narodowej nie odegrało żadnej roli w przebiegu wydarzeń. Już w dwa dni po petersburskiej Krwawej Niedzieli (2211905)26 na Ukrainie wybuchła fala strajków robotniczych, wiosną zaś nastąpiły masowe wystąpienia chłopskie. Wystąpienia te, częste na Ukrainie już w poprzednim okresie, ogniskowały się w czasie rewolucji w okolicach Połtawy, Jekaterynosławia i w Taurydzie, a na pograniczach ziem ukraińskich — w Besarabii i guberni woroneskiej. Buntom chłopskim przewodzili zazwyczaj aktywiści partii socjal-rewolucyjnej (eserów). Lato 1905 r. przyniosło falę buntów w wojsku (najgłośniejszym był bunt załogi pancernika „Kniaź Potiomkin Taurydzki”), a jesienią nowa fala masowych strajków robotniczych zmusiła carat do ogłoszenia 30 X 1905 r. manifestu konstytucyjnego, zapowiadającego demokratyzację kraju, m.in. dopuszczającego tworzenie związków zawodowych. W krótkim czasie powstało ich na Ukrainie około 250. W grudniu kolejna fala strajków i buntów wojskowych przerodziła się w szereg powstań zbrojnych, kierowanych przez bolszewików27. Na Ukrainie powstania wybuchły w Charkowie, Jekaterynosławiu, Juzówce i Lubotyniu. Ich krwawe stłumienie przez wojsko zamknęło pierwszą rewolucję rosyjską, w toku której doszło także w niektórych miastach do masowych pogromów Żydów, organizowanych przez Związek Narodu Rosyjskiego, potocznie zwany Czarną Sotnią. Manifest konstytucyjny wprowadził znaczną liberalizację życia wewnętrznego, dopuszczając m.in. działalność partii politycznych oraz zapowiadając wybory do parlamentu (Dumy). Zniósł on też zakaz druku w języku ukraińskim. W krótkim czasie powstało 19 gazet i czasopism ukraińskich oraz liczne Proświty, towarzystwa oświatowe o formie przejętej z Galicji. Kijów stał się ponownie intelektualną stolicą Ukrainy. Powstały liczne towarzystwa kulturalne, naukowe i społeczne o charakterze narodowym. W szkolnictwie jednak zmian praktycznie nie było, jedynym językiem nauczania pozostał rosyjski. Jedynie w szkołach Proświty nauczano po ukraińsku, były to jednak szkoły prywatne o ograniczonych możliwościach. Przy całej intensywności pracy kulturalnej, Ukraina wykazała w tym okresie słabość aktywności 1 refleksji politycznej: było to groźne memento na przyszłość. W 1906 r. rząd Stołypina podjął częściową reformę rolną: Bank Włościański wykupił od obszarników na samej tylko Ukrainie przeszło 10 min ha ziemi na cele parcelacji. Reforma przyniosła powstanie licznych silnych ekonomicznie gospodarstw włościańskich. Jednocześnie Stołypin bezlitośnie tłumił wszelką opozycję. Rok ten, podobnie jak następny, przyniósł nowe fale rozruchów chłopskich i strajków, co doprowadziło do wprowadzenia na Ukrainie w 1907 r. stanu wyjątkowego, który poważnie ograniczył swobody narodowe. Ostatnie lata przed I wojną światową przyniosły też przymusowe likwidowanie na północy Ukrainy gminnych wspólnot ziemskich, co prowadziło do dalszego rozwarstwienia wsi i wzrostu liczby chłopów bezrolnych oraz wychodźców do miast i do Azji. W nowej sytuacji na nowo organizowało się ukraińskie życie polityczne. W konspiracji działały — oprócz bolszewickiej i mienszewickiej socjaldemokracji (RSDPR), które programowo nie uznawały odrębności Ukrainy i w których niewielu było Ukraińców — ukraiński odłam Socjalistów-Rewolucjonistów (eserowców; od 1917 r. — UPSR) oraz powstała przed 1900 r. Ukraińska Partia Rewolucyjna (RUP), przekształcona w 1905 r. w USDPR, której członkami byli m.in. Symon Petlura i Wołodymyr Wynnyczenko. Tę socjalistyczną partię, o programie bliskim mienszewickiemu, często myli się (lub świadomie utożsamia) z rosyjskimi mienszewikami. Jej politycznym celem było uzyskanie autonomii Ukrainy. W 1908 r. powstało Towarzystwo Ukraińskich Postępowców (TUP), partia centrowa o programie zbliżonym do rosyjskich konstytucyjnych demokratów (kadetów), która po 1917 r. występowała pod nazwą socjalistów-federalistów i była jedną z głównych ukraińskich partii niepodległościowych. Z innych partii tego okresu trzeba wymienić Ukraińską Partię Narodową (UNP) kierowaną przez Michnowśkiego, znaną później jako socjaliści-niepodległościowcy. Ukaz konstytucyjny z 1905 r. dopuszczał między innymi tolerancję religijną i umożliwiał porzucanie wyznania prawosławnego (działalność kościoła unickiego była jednak nadal wzbroniona). Efektem było masowe przechodzenie do Kościoła rzymskokatolickiego dawnych unitów, którzy na Podlasiu i Wołyniu trwali od lat siedemdziesiątych XIX w. w męczeńskim oporze. Oblicza się, że tylko w diecezji chełmskiej przeszło na katolicyzm ok. 200 tys. osób. W efekcie większość ludności południowego Podlasia w dość krótkim czasie uległa spontanicznej polonizacji. Inaczej było na Wołyniu, gdzie tzw. łacinnicy w większości pozostali Ukraińcami. Władze rosyjskie zaniepokojone postępami polskości na Podlasiu wyodrębniły w 1914 ?., tuż przed wybuchem wojny, ziemie nadbużańskie w gubernię chełmską, której nie uznawały za część b. Królestwa Polskiego. Wywołało to gwałtowny sprzeciw społeczeństwa polskiego i znacznie zaogniło stosunki narodowościowe w Kongresówce. W Galicji Wschodniej na początku wieku Polacy i Ukraińcy coraz bardziej oddalali się od siebie, a stosunki między nimi zaostrzały się. Wiązało się to z wystąpieniem na arenę polityczną nowoczesnych ruchów nacjonalistycznych — polskiej Narodowej Demokracji i jej ukraińskiego odpowiednika. Stałe spory toczyły się m.in. wokół organizacji we Lwowie odrębnego uniwersytetu ukraińskiego, a na samym Uniwersytecie wielokrotnie dochodziło do zamieszek: po jednych z nich, w 1901 ?., znaczna część studentów ukraińskich przeniosła się na Uniwersytet Jagielloński, gdzie atmosfera były dla nich daleko bardziej sprzyjająca, w innych — w 1910 r. — doszło w gmachu uniwersyteckim do strzelaniny, a jeden z ukraińskich studentów został zabity. Ostatecznie dopiero w 1914 r. uzgodniono utworzenie ukraińskiego uniwersytetu — na przeszkodzie stanęła jednak wojna. Pod koniec XIX w. ziemiaństwo galicyjskie podupadało ekonomicznie i coraz liczniejsze majątki były parcelowane. Jednakże w znacznej mierze grunty te nie przechodziły w ręce okolicznych chłopów czy służby folwarcznej, lecz były sprzedawane przybyszom z zewnątrz, na ogół Polakom, ale także Niemcom i Czechom. Oblicza się, że z prawie 300 tys. ha rozparcelowanych w Galicji Wschodniej w ciągu 30 lat, poprzedzających I wojnę światową zaledwie 40 tys. przeszło w ręce ukraińskie, a do Galicji Wschodniej przybyło w tym czasie ok. 300 tys. osadników rolnych, głównie Polaków (oczywiście nie tylko w związku z parcelacją). W tym samym czasie przeszło 400 tys. Ukraińców wyemigrowało do Ameryki, a nader liczni co roku udawali się na sezonowe roboty do Prus. W 1902 r. doszło w tarnopolskim do wielkiego strajku rolnego, w którym wzięło udział ok. 200 tys. służby folwarcznej i wiejskiej biedoty, utrzymującej się z pracy najemnej, zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Przy okazji wyszło na jaw, że znaczna część tak polskiej służby folwarcznej, jak i osadników jest już na poły lub całkowicie zukrainizowana; podobnie rzecz miała się we lwowskim. Dwory bowiem najzupełniej nie troszczyły się o wieś, dziedzicom było obojętne, jakim językiem mówią między sobą „chamy” i do jakiego kościoła uczęszczają. Zdecydowaną akcję uświadamiająco-propagandową podjęła natomiast Narodowa Demokracja, szybko wyhamowując ukrainizację wsi polskiej, a nawet osiągając częściową repolonizację. Gdyby nie ta akcja, gros polskich osadników w Galicji Wschodniej roztopiłoby się w ukraińskim otoczeniu. Teraz jednak naturalne — i obustronne — procesy asymilacyjne zostały przerwane, a ich miejsce zajęła świadomie prowadzona „walka o dusze”. Na początku wieku orientacja wszechruska wyraźnie słabła, a jednocześnie przechodziła na pozycje prorosyjskie w przededniu wojny staczając się do roli agentury St. Petersburga. Ukraiński ruch narodowy przeżywał natomiast burzliwy rozwój, stając się coraz istotniejszym elementem życia politycznego prowincji, a nawet — całej Austrii. Najważniejszą kwestią polityczną w tym czasie była reforma prawa wyborczego — wprowadzenie w miejsce dotychczasowego systemu kurialnego28 i cenzusu majątkowego, ograniczającego czynne prawo wyborcze, głosowania powszechnego i równego. W wyborach do parlamentu austriackiego reformę tę przeprowadzono w 1906 ?., ? ceną poparcia Koła Polskiego dla tych zmian było dalsze ograniczenie władzy Wiednia w Galicji i wolna ręka dla polityków polskich w sprawie reformy wyborczej do Sejmu Krajowego. Namiestnik Galicji, Andrzej Potocki starał się przeprowadzić reformę wyborczą i doprowadzić do ugody między polskimi a ukraińskimi partiami politycznymi. Podstawą ugody miała być austriacka racja stanu, tj. sojusz obu narodowości wobec przewidywanej wojny z Rosją — była to jedyna możliwa podstawa ugody. Na przeszkodzie stała przede wszystkim postawa Narodowej Demokracji, stojącej na pozycjach prorosyjskich, co zbliżało ją do stronnictwa wszechruskiego. Sygnałem alarmowym dla Wiednia stało się uroczyste fetowanie we Lwowie powracającego ze Zjazdu Słowiańskiego w Pradze (w 1908 r.) Grigorija Bobrinskiego, czołowego szowinisty wielkoruskiego, wkrótce — carskiego namiestnika w okupowanej Galicji. Wybory do Sejmu Krajowego w 1908 r. odbywały się w atmosferze terroru policyjnego i wśród rozlicznych nadużyć. W ich wyniku do Sejmu weszło po 10 przedstawicieli Ukraińców i Wszechrusinów, co żadną miarą nie odzwierciedlało rzeczywistego układu sił. Wkrótce potem namiestnik Potocki został zamordowany przez ukraińskiego studenta, Myrosława Siczynśkiego. Był to akt indywidualny, nie stała za nim żadna organizacja czy spisek. Akt ten, pierwsze zabójstwo polityczne w monarchii habsburskiej, wywołał powszechne oburzenie i został potępiony przez wszystkie partie polityczne, a także przez metropolitę Szeptyćkiego. Prawie już dopracowana ugoda została jednak zniweczona. W tej sytuacji cesarz, dla którego ugoda była sprawą coraz pilniejszą, powołał na stanowisko namiestnika Michała Bobrzyńskiego, który z wielką konsekwencją dążył do uzdrowienia stosunków w Galicji, przede wszystkim „zmuszając rozpanoszoną biurokrację do przestrzegania prawa. Rokowania polsko-ukraińskie toczyły się opornie, a utrudniała je — obok nieprzerwanej kampanii endeków — nie zawsze fortunna polityka stronnictw ukraińskich. Ostatecznie wobec jawnej już groźby wojny doszło w 1913 roku do porozumienia, jednak udaremnił je sprzeciw biskupów rzymskokatolickich, którego motywy do dziś nie są jasne. W odpowiedzi konserwatysta (co wówczas jednoznacznie oznaczało katolika, podporządkowującego się władzy duchownej) Bobrzyński podał się do dymisji. Dymisja ta została przyjęta przez cesarza z dużym niezadowoleniem. Wybory krajowe w 1913 r. odbyły się wedle starej, rozpaczliwie przestarzałej już ordynacji. Nowy namiestnik, Witold Korytowski, urzędnik austriacki zapewnił jednak ich praworządny przebieg, w efekcie czego Ukraińcy wprowadzili do Sejmu 31 posłów, zaś Wszechrusini — tylko jednego, a i to z trudem. Dopiero pod wyraźnym naciskiem rządu wiedeńskiego, grożącego politykom polskim „krokami poza-konstytucyjnymi” doszło w lutym 1914 r. do „historycznej ugody” — w Galicji wprowadzono głosowanie powszechne i równe, a we wschodniej jej części zagwarantowano narodowy podział mandatów: 87 polskich na 61 ukraińskich. Ugoda ta miała pozostać na papierze — wybory 1913 r. były ostatnimi w monarchii Habsburgów. Potoczna opinia polska głosi, że Wiedeń świadomie pobudzał rozwój narodowego ruchu ukraińskiego po to, by ograniczyć zasięg kultury polskiej. Jest w tym część prawdy — dla Wiednia ukraiński ruch narodowy był wygodny, gdyż szachował ewentualną polską irredentę. Ważniejsze było jednak co innego — ukraiński ruch narodowy wypierał orientację wszechruską, ta zaś stanowiła wielkie niebezpieczeństwo na wypadek wojny z Rosją. Ze strony Polaków Wiedeń nie obawiał się masowej zdrady wojennej — natomiast zdrada taka ze strony Rusinów, gdyby przeważyła wśród nich orientacja na Rosję, była więcej niż prawdopodobna. Dlatego też Wiedeń nie tylko wspierał ukraiński ruch narodowy tak na własnym terytorium, jak i w Rosji, ale też tolerował zorientowane antyrosyjsko ukraińskie organizacje paramilitarne. Około 1910 r. zarówno Polacy, jak i Ukraińcy zaczęli sposobić się do czynnego udziału w nadchodzącej wojnie europejskiej, by doprowadzić bądź do zjednoczenia swych terytoriów narodowych w monarchii Habsburgów, bądź nawet — do wywalczenia pełnej niepodległości. Ukraińcy liczyli na powstanie w efekcie wojny ukraińskiego królestwa pod berłem Wilhelma Habsburga29 w sui generis unii dynastycznej z Austro-Węgrami. Oba narody tworzyły organizacje paramilitarne — Polacy „Strzelca” i inne organizacje strzeleckie, Ukraińcy zaś — Sicze, drużyny sokole i piastowe (skautowe, od 1911 ?.), wreszcie Ukraińskie Towarzystwa Strzeleckie zrzeszone w Towarzystwie Ukraińskich Strzelców Siczowych, zarejestrowanym w 1911 r. nb. na podstawie przełożonego na ukraiński statutu polskiego Związku Strzeleckiego. W 1914 r. Towarzystwo USS liczyło ok. 100 sekcji, a łączna liczba młodzieży ukraińskiej przeszkolonej wojskowo w organizacjach paramilitarnych sięgała tysiąca. Tuż przed wybuchem wojny przedstawiciele ukraińskich partii politycznych i organizacji społecznych powołali we Lwowie Radę Główną Ukraińską. Złożyła ona w imieniu narodu deklarację lojalności wobec państwa, wysuwając jednak żądanie zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich Austro-Węgier w jeden kraj koronny. Natomiast w pierwszych dniach wojny uchodźcy polityczni z Rosji powołali we Lwowie Związek Wyzwolenia Ukrainy (SWU): wśród jego inicjatorów był m.in. Michnowśkyj, a w jej skład wszedł inny teoretyk ukraińskiego nacjonalizmu — Dmytro Doncow. Natomiast zarówno Hruszewśkyj jak i Petlura odmówili udziału w SWU, przekonani już wówczas, że wojna nie zakończy się sukcesem Austro-Węgier. Petlura nadto uważał ewentualność znalezienia się Ukrainy pod władzą niemiecką za większe niebezpieczeństwo niż panowanie rosyjskie. SWU zasłużyła się sformowaniem w 1917 r. dwu dywizji spośród jeńców ukraińskich z armii rosyjskiej, Rada zaś — patronatem nad Legionem USS, do którego władze austriackie pozwoliły wcielić zaledwie 2000 spośród przeszło 20 tys. ochotników30. Rosja uznała wybuch wojny za okazję do ostatecznej rozprawy z ruchem ukraińskim. Wszystkie organizacje narodowe zostały rozwiązane, wielu działaczy internowano i wywieziono w głąb imperium. Na froncie po początkowych sukcesach austriackich armia rosyjska odniosła jesienią 1914 r. szereg zwycięstw, zdobywając 2 września Lwów, podchodząc pod Kraków i usiłując sforsować, chaotycznie i nieudolnie, przełęcze karpackie. Jednak przeciwuderzenie austro-niemieckie odrzuciło Rosjan na linię Dunajca-Białej-Ropy, po czym front zastygł na blisko pół roku. Zimą Rosjanie usiłowali przedrzeć się przez przełęcze Łemkowszczyzny i Bieszczadów na Węgry i osiągnęli znaczny, lecz nie decydujący sukces, okupiony kolosalnymi stratami. Na zajętych ziemiach Rosjanie likwidowali wszelkie instytucje ukraińskie, w tym spółdzielczość, która została przez nich całkowicie zrujnowana; aresztowali i wywozili — a niekiedy rozstrzeliwali — działaczy narodowych, a traktując zdobyte tereny Galicji jako już przyłączone do jedinoj i niedielimoj Rosji, podejmowali niezwłocznie ich rusyfikację oraz wprowadzanie prawosławia. Brutalność i arogancja Rosjan była tak wielka, że odwrócili się od nich rychło nawet Wszechrusini. Inna rzecz, że stronnictwo to było znacznie osłabione przez to, że Austriacy przed odwrotem z Galicji aresztowali około 10 tys. aktywistów wszechruskich, a ponad tysiąc zostało rozstrzelanych bądź powieszonych, na ogół bez sądu. Uzasadnieniem tej akcji było twierdzenie o „ruskiej zdradzie”, o tyle zasadne, że przywódcy ruchu wszechruskiego z Dudykewyczem na czele zbiegli w przededniu wojny do Rosji i utworzyli tam Karpato-Rosyjski Komitet Wyzwolenia. Po odbiciu przez Austriaków Galicji nowa akcja represyjna pociągnęła za sobą bodaj jeszcze więcej ofiar. Niezmiernie krwawa kampania zimowa osłabiła armię rosyjską do tego stopnia, że gdy z początkiem maja 1915 r. Niemcy i Austriacy przerwali front pod Gorlicami nie zdołała ona, mimo parokrotnych prób przeciwnatarcia, ustabilizować swojej obrony wcześniej niż we wrześniu na linii Pińsk-Styr-Dubno-Krzemieniec-Zborów-Dniestr-przedpola Czerniowiec. Latem 1916 r. Rosjanie podjęli kolejną ofensywę, by po ciężkich i krwawych bojach posunąć się o 70 km na Wołyniu i 130 na Bukowinie i zdobyć Łuck, Stanisławów i Czerniowce. Jednak fakt, że nie zdobyto głównych celów tej ofensywy: Kowla, Lwowa i przełęczy Karpat Wschodnich, oraz cena tego sukcesu (przeszło półtora miliona zabitych i rannych) sprawiły, że ofensywa ta przyczyniła się do wzrostu nastrojów pacyfistycznych w armii, a rewolucyjnych w kraju. Jednakże armia rosyjska wciąż zachowywała zdolność bojową, jej rozkład zapoczątkowała dopiero rewolucja lutowa. Z drugiej zaś strony w kampanii tej Austro-Węgry zostały ostatecznie pobite i mogły kontynuować wojnę już tylko dzięki coraz większemu poparciu Niemiec. Ukraińscy Strzelcy Siczowi brali udział w walkach od września 1914 r. najpierw w Bieszczadach, następnie w Galicji Wschodniej, m.in. na Makiwce koło Skola i pod Bolechowem. W 1916 r. Legion stoczył bardzo ciężką i krwawą, lecz zwycięską bitwę na Łysoni koło Brzeżan. Walka ta miała podobne znaczenie tak taktyczne, jak psychologiczne, co równoległe niemal w czasie walki Legionów Polskich pod Kostiuch-nówką. W późniejszej o rok, przegranej przez USS bitwie pod Koniuchami31 stracili oni bardzo wielu jeńców, którzy stali się następnie kadrą oddziałów Strzelców Siczowych w czasie ukraińskiej wojny o niepodległość. Przez Legion Strzelców Siczowych przewinęło się w latach 1914-1917 około 7000 ludzi, z których 350 poległo, 1200 zostało rannych, a 1500 dostało się do niewoli, w tym aż 1000 pod Koniuchami. Legion stał się też kuźnią kadr narodowych — niemal wszyscy galicyjscy działacze ukraińscy średniego pokolenia działający w okresie międzywojennym — od lewicy do prawicy — byli, jak ich potocznie nazywano, musami. III. MIĘDZY ROSJĄ CZERWONĄ A BIAŁĄ Ukraina rosyjska w walce o niepodległość 1917-1921 Po obaleniu caratu i ustanowieniu w Rosji republiki, narody nierosyjskie, pozbawione dotychczas należnych im praw zaczęły domagać się bądź autonomii, zapowiadanej przez Rząd Tymczasowy na okres powojenny, bądź — jak Polacy czy Finowie (Ukraińcy i Bałtowie dopiero później) — niepodległości. W dniu 17 III 1917 r. grupa ukraińskich działaczy narodowych utworzyła Ukraińską Centralną Radę (UCR) pod przewodnictwem Hruszewśkiego. Oprócz niego czołowymi działaczami Rady byli Wynnyczenko i Petlura. Głównymi partiami politycznymi Ukrainy były USDRP, Partia Ukraińskich Socjalistów-Rewolucjonistów, do której dość nieoczekiwanie dołączył Hruszewśkyj, Ukraińska Partia Demokratyczno-Włościańska32 oraz kierowana przez Michnowśkiego Ukraińska Partia Ludowa — jedyne z tej czwórki ugrupowanie konsekwentnie niepodległościowe. Poza tym działał szereg pomniejszych partii, a także TUP, które po odejściu części czołowych działaczy do innych partii koncentrowało się na pracy oświatowo-kulturalnej, rezygnując z aktywnej działalności politycznej. Oprócz nich działały na Ukrainie rosyjskie partie polityczne, od anarchistów do kadetów, a także monarchiści, nie stanowiący zorganizowanej siły politycznej. Socjaliści i eserowcy tworzyli obóz rewolucyjny33, któremu ideały rewolucji socjalistycznej były bliższe od niepodległości narodowej. Stąd na pierwszym miejscu stawiali oni interesy klasowe, interes rewolucji, co doprowadziło do dążenia przez część kierownictwa socjalistów (zwłaszcza Wynnyczenkę) do porozumienia z bolszewikami za wszelką cenę. Większość działaczy obu tych partii nie wyobrażała też sobie przyszłej Ukrainy inaczej, niż w takim czy innym związku z Rosją. Wszystko to miało ciężko zaważyć na przebiegu walki Ukrainy o niepodległość, te bowiem partie cieszyły się największym poparciem ludu i były najsprawniejsze organizacyjnie. Partie prawicowe nie były w stanie się porozumieć. Konserwatywni chliborobi, wśród których dominowali ziemianie z Lewobrzeża, w ogóle nie rozumieli znaczenia kwestii socjalnej (zwłaszcza pilności reformy rolnej), zaś od niepodległościowców odpychała ich wyraźna niechęć tych ostatnich do środowisk rosyjskojęzycznych, traktowanych tout court jako Rosjanie. A właśnie partia Michnowśkiego miała znaczne poparcie wśród średniozamożnych chłopów, zwłaszcza na Lewobrzeżu. I ta partia nie rozumiała jednak, jak wielkie znaczenie w ogarniętym gorączką rewolucyjną i zalewanym demagogią o walce klas jako jedynie istotnej treści rozgrywających się wydarzeń mają kwestie socjalne. Niestety, żadna z sił politycznych Ukrainy aż do końca nie była w stanie wypracować niezbędnej równowagi między walką o wyzwolenie narodowe i wyzwolenie społeczne. W koncepcjach socjalistów i eserowców nie było w ogóle miejsca dla ukraińskich klas posiadających, szczególnie ziemian, a przeciw nim były te partie skłonne sprzymierzyć się nawet z bolszewikami. Ani oni też, ani nacjonaliści, wrodzy wszystkiemu, co rosyjskie nie rozumieli zjawiska „krajowości”, charakterystycznego dla członków warstw wyższych (nie tylko Ukrainy zresztą) więzi raczej z krajem, niż z narodem czy państwem, więzi, która wielu rosyjskojęzycznych ziemian, oficerów, mieszczan i inteligentów popchnęła w godzinie załamania Imperium w stronę Ukrainy. Musieli oni być jednak przeciwni zarówno rewolucji socjalnej, jak i programowej anarchizacji życia społecznego, i to odpychało ich od rewolucyjnych władz Ukrainy. Wiosna 1917 r. przyniosła Ukrainie, wyniszczonej, lecz bezpośrednio wciąż nie dotkniętej wojną, wielkie ożywienie polityczne. Wieś ukraińska i wojsko domagały się od UCR przejmowania władzy, wręcz budowy niepodległego państwa. W kwietniu 1917 r. I Ukraiński Zjazd Narodowy (ok. 900 delegatów wszystkich partii) zreorganizował UCR — jej skład rozszerzono do 800 członków czyniąc z niej parlament Ukrainy. Kongres wystąpił z żądaniem autonomii Ukrainy, zastrzegając uregulowanie ostatecznego kształtu stosunków ukraińsko-rosyjskich przez przyszłą Konstytuantę34 Ukrainy. W ten sposób pozostawiono możliwość żądania w przyszłości czy to statusu federacyjnego, czy nawet — niepodległości. Jednakże socjalistyczne kierownictwo UCR nie dostrzegło niepowtarzalnej szansy: wiosną i wczesnym latem 1917 r. można było, nie oglądając się na Rząd Tymczasowy zbudować ukraiński aparat państwowy i zalążek silnych sił zbrojnych. Socjaliści i torowcy liczyli jednak na sprawiedliwe rozwiązanie kwestii narodowej w przyszłej, socjalistycznej Rosji, jeśli nie wręcz — europejskiej republice socjalnej. W maju odbył się w Kijowie I Zjazd Delegatów Wojskowych, na żądanie którego podjęta została ukrainizacja licznych jednostek wojskowych (liczba Ukraińców w armii rosyjskiej przekraczała 3 min). Planowano ukrainizację 12 dywizji, z których jedynie część stacjonowała wówczas na Ukrainie. Operacja ta, wiążąca się z przemieszczaniem wielkich mas żołnierzy w różnych kieronkach (równolegle formowano inne jednostki narodowe, w tym trzy korpusy polskie), ułatwiała bolszewikom pracę propagandową w wojsku. Ponadto ogłoszona w marcu Karta Praw Żołnierza przyniosła praktyczną likwidację dyscypliny wojskowej, a znużenie wojną powodowało coraz liczniejsze dezercje. Z drugiej strony działacze socjalistyczni nie ufali patriotycznie nastawionym oficerom, pochodzącym zazwyczaj z klas posiadających. Wierzyli też oni w to, że socjalistycznemu państwu nie będzie potrzebna regularna armia, którą zastąpi milicja ludowa, pospolite ruszenie robotników i chłopów. Jedynie Petlura, nie mający nb. jakiegokolwiek przygotowania wojskowego, a także Michnowśkyj, od początku doceniali znaczenie własnych sił zbrojnych. Jednak także Petlura nie ufał oficerom starej armii i był przeciwny jej zachowaniu. Jako przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Wojskowego, ściśle współpracując z Michnowśkim zukrainizował on dość szybko garnizon Kijowa, tworząc dwa pułki, każdy w sile ok. 4000 ludzi: im. Chmielnickiego i im. Połubotka. Ukrainizowano też liczne jednostki tak na froncie, jak i na zapleczu, także poza Ukrainą (np. w Piotrogrodzie). Nie udało się jednak zgromadzić zukrainizowanych jednostek na Ukrainie ani stworzyć z nich jednolitej armii. Po rewolucji bolszewickiej większość z nich uległa rozpadowi, pozostałe zaś, mocno już zbolszewizowane, zostały rozpuszczone na przełomie 1917/18, po wybuchu wojny z bolszewicką Rosją. W czerwcu 1917 r. UCR powołała Sekretariat Generalny (rząd) i rozpoczęła tworzenie własnej administracji. Sekretarzem Generalnym został Wynnyczenko, tekę spraw wojskowych objął Petlura. Ugoda z Rządem Tymczasowym zawarta w lipcu przyznawała Ukrainie ograniczoną autonomię35, w dodatku bez guberni charkowskiej, jekaterynosławskiej, chersońskiej i taurydzkiej, a więc okręgów przemysłowych i dostępu do morza. Tylko tyle Rząd Tymczasowy gotów był przyznać Ukrainie. Reakcją było powszechne oburzenie, a ze strony niepodległościowców — próba odsunięcia UCR od władzy. Zamach stanu, podjęty 17-18 lipca 1918 r. miał znaczne szansę powodzenia, jednak pułk im. Chmielnickiego nie tylko nie przyłączył się do akcji, ale wystąpił po strome Rady przeciw pułkowi Połubotka. Połubotkowcy zaś nie zdecydowali się na rozpoczęcie bratobójczej walki i dali się rozbroić36. Oba pułki odesłano następnie na front, gdzie wykrwawiły się w ciężkich bojach, a Michnowśkyj został odsunięty od wpływu na sprawy państwowe. Pucz zakończył się więc zwycięstwem socjalistów, jednak autorytet UCR został podważony. W zukrainizowanych jednostkach, gdzie dotychczas dominowały nastroje niepodległościowe, wszczął się głęboki ferment i od tej pory stały się one znacznie podatniejsze na propagandę bolszewików. Ogromne też było rozczarowanie wsi, jej ożywienie patriotyczne załamało się, a masowy ruch chłopski odwrócił się od budowy państwa ku lokalno-anarchistycznym ruchom atamańskim. W sierpniu Rząd Tymczasowy znacznie ograniczył kompetencje Sekretariatu Generalnego. Tymczasem w lipcu 1917 r. armia rosyjska po raz ostatni usiłowała przejść do ofensywy. W tej tzw. ofensywie Kiereńskiego główną rolę odegrały jednostki zukrainizowane i czechosłowackie (złożone z ochotników — jeńców wojennych). W ciągu dziesięciodniowych walk Rosjanie uzyskali lokalny sukces w Galicji Wschodniej posuwając się w południowej części frontu o około 30 km, jednak za cenę 60 tys. zabitych, rannych i jeńców. Armia rosyjska nie zdołała przełamać obrony austriackiej i okazała się niezdolna do dalszego prowadzenia wojny. W następstwie Austriacy w krótkim czasie wyparli Rosjan z Galicji i Bukowiny, osiągając linię Zbrucza i Seretu. W konsekwencji nastąpiła znaczna radykalizacja tworzonych od marca w wojsku i ośrodkach przemysłowych Rad Delegatów, w których coraz większe wpływy zyskiwali bolszewicy kosztem dominujących dotychczas mienszewików. Zaczęły też powstawać Rady Delegatów Chłopskich, zdominowane przez eserowców, partię, przywiązującą wielką wagę do kwestii agrarnej. W październiku 1917 r. Rady Robotnicze zaczęły organizować Czerwone Gwardie, oddziały wojskowe, złożone w znacznej mierze z dezerterów. Od początku kierowali nimi bolszewicy. W tym samym czasie UCR zaczęła tworzyć własne siły zbrojne, niezależnie od powołanego samorzutnie jeszcze w kwietniu Wolnego Kozactwa, organizacji o charakterze lokalnych milicji. Liczyło ono w październiku ok. 60 tys. ludzi, na ogół dobrze uzbrojonych i zorganizowanych, ale tylko w skali wsi lub co najwyżej powiatu37. Zasadnicze znaczenie tej formacji polegało na tym, że stworzyło ono kadry ukraińskiego ruchu powstańczego aż po rok 1922. Po przewrocie bolszewickim w trzydniowych walkach (10-13 listopada) wojska ukraińskie najpierw wraz z Czerwonymi Gwardiami wyparły z Kijowa „białe” wojska rosyjskie, potem zaś także Czerwoną Gwardię. W walkach tych decydującą rolę odegrał tzw. Pułk Kongresowy, złożony z uczestników III Zjazdu Ukraińskich Delegatów Wojskowych. UCR objęła władzę na większości terytorium Ukrainy. Bolszewicy utrzymali się jedynie w Donbasie, części Charkowa i kilku innych ośrodkach przemysłowych. Miarą słabości bolszewików w tym czasie było uzyskanie przez nich w wyborach do Konstytuanty zaledwie 8% głosów, gdy obie partie socjalistyczne zdobyły ich 45%. Wśród działaczy UCR silne były tendencje do porozumienia się z bolszewikami, motywowane lękiem przed rosyjską kontrrewolucją. Trzeba było dopiero wyraźnej presji Zjazdu Wojskowego (3000 delegatów, siła zdolna dokonać puczu), by 20 XI1917 r. UCR wydała swój III Uniwersał38, proklamujący powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) w federacyjnym związku z Rosją. Granice republiki miały obejmować wszystkie gubernie ukraińskie, zapowiedziano też roszczenia do Kubania, Stawropolszczyzny, Polesia, części guberni kurskiej i woroneskiej, jednak nie do Krymu. Dokument ten, podobnie jak następne akty UNR, nie zawierał jakiejkolwiek argumentacji historycznej, żadnego nawiązania do istniejącego w przeszłości państwa kozacko-ukraińskiego. Podstawą proklamowania Republiki była wyłącznie zasada samostanowienia narodów. III Uniwersał znosił bez odszkodowania wielką i średnią własność ziemską, wprowadzał ośmiogodzinny dzień pracy, gwarantował autonomię mniejszościom narodowym, znosił karę śmierci i wprowadzał inne rozwiązania socjaldemokratyczne, co czyni go podobnym do późniejszego o rok programu polskiego rządu lubelskiego. W ten sposób Ukraina osiągnęła faktyczną niepodległość — jej kierownictwo nie zdobyło się jednak na wyciągnięcie z tego faktu zdecydowanych wniosków i niezwłoczne zawarcie odrębnego pokoju z mocarstwami centralnymi. Sytuacja nowo powstałego państwa była nadzwyczaj trudna: we wszystkich kierunkach przelewały się przez kraj masy żołnierzy, powracających w rodzinne strony, uzbrojonych i dokonujących licznych pogromów (m.in. Ostroga i Połonnego), na prowincji szerzyła się anarchia, powstawały lokalne milicje, nie uznające niczyjej władzy, przemysł był w znacznej mierze unieruchomiony, rolnictwo wyniszczone pośrednimi na razie skutkami wojny, komunikacja gruntownie zdezorganizowana. Z drugiej strony formowanie armii i państwa, sprawa życia i śmierci dla młodej Republiki, posuwało się powoli i z oporami, sabotowane przez bolszewików i rosyjską reakcję (białych), a niedoceniane przez niemal wszystkich przywódców ukraińskich. Najbardziej jednak ze wszystkiego brakowało czasu, gdyż Rosja nie zamierzała wypuścić z rąk swej najbogatszej prowincji. Już 13 XII 1917 r. wybuchło w Kijowie powstanie bolszewickie, po stłumieniu którego wojska UNR zaczęły rozbrajać porzucające front zbolszewizowane oddziały rosyjskie oraz Gwardię Czerwoną, liczącą na Ukrainie przeszło 8000 ludzi, a rozbrojonych — wydalać z Ukrainy39. 16 XII rosyjska Rada Komisarzy Ludowych uznała wprawdzie oficjalnie niepodległość Ukrainy, jednak jednocześnie wystosowała ultimatum, domagające się zaprzestania rozbrojeń i zwrotu odebranej dotychczas broni, a nadto niedopuszczania do przejazdu przez Ukrainę jednostek kozackich, wracających z frontu nad Don i Kubań40. Już następnego dnia po wystosowaniu ultimatum, nie czekając na formalne jego odrzucenie przez UCR, bolszewicy rozpoczęli działania wojenne. Zawarłszy 15 XII zawieszenie broni z Niemcami i Austrią, Rosja skierowała na Kijów znaczne siły z frontu wołyńskiego. Te jednak okazały się niezdolne do walki i zostały bez trudu rozproszone przez zukrainizowany korpus gen. Skoropadśkiego. Na krótki czas Kijowszczyzna stała się terytorium wolnym od obcych oddziałów wojskowych. Również 17 XII rozpoczął się w Kijowie Wszechukraiński Zjazd Rad Delegatów, na którym pośród 2000 delegatów było zaledwie 120 bolszewików. Nie mogąc liczyć na zdominowanie zjazdu ani na szybkie opanowanie Kijowa, przenieśli się oni do kontrolowanej przez Czerwoną Gwardię części Charkowa, gdzie podjęli po jakimś czasie obrady, uzurpując sobie nazwę Zjazdu, który w tym czasie bez przeszkód obradował w Kijowie. Jednocześnie 16 XII 1917 r. ogłosił niepodległość Krym, na którym rychło jednak przechwycili władzę bolszewicy, proklamując w marcu 1918 r. Sowiecką Republikę Taurydy41. Pod koniec grudnia najpierw z Białogrodu przez Charków, który po pięciodniowych walkach padł ostatecznie 26 XII, następnie również z Homla i Briańska ruszyła ofensywa rosyjskich Gwardii Czerwonych, liczących przeszło 30 tys. ludzi, w znacznej mierze marynarzy oraz żołnierzy pułków gwardyjskich. UNR mogła tym siłom przeciwstawić zaledwie 16 tys. ludzi, w tym 2000 kawalerii. Zapewne są to stany żywnościowe42, wobec czego siły zdolne do walki, stany bojowe należałoby szacować jako około 1/3 niższe, w rozproszonych oddziałach bez centralnego dowodzenia, nie mogły więc stawić skutecznego oporu przeważającym siłom nieprzyjaciela. 27 XII 1917 r. w Charkowie samozwańczy Zjazd Rad Delegatów proklamował Sowiecką Ukraińską Republikę Ludową43. Akt ten — rzecz jasna — zyskał natychmiastowe uznanie Rosji. 9 I 1918 r. bolszewicy zdobyli Jekaterynosław, 20 I — Połtawę, tego samego dnia opanowali Odessę, 26 I padł Konotop. Bolszewicy parli na Kijów. Pod koniec roku 1917 Petlura, dotychczas minister spraw wojskowych, podał się do dymisji wobec konfliktu z Wynnyczenką (Petlura przeciwstawiał się rokowaniom z państwami centralnymi oraz bolszewikami) i opuścił Kijów. Wkrótce na czele Hajdamackiego Kosza Słobodzkiej Ukrainy przedarł się ponownie do stolicy, co wydatnie wzmocniło siły ukraińskie. Nowy minister obrony, Mykoła Porsz był zwolennikiem linii Wynnyczenki. Dopiero po miesiącu wojny, 2211918 r. UCR zdecydowała się wydać IV Uniwersał, proklamujący pełną suwerenność Ukrainy, wprowadzający szeroko zakrojoną nacjonalizację gospodarki narodowej, własną walutę, kalendarz gregoriański i wiele innych reform. Zdecydowano też rozpuścić wszystkie jednostki starej armii niezwłocznie po zawarciu pokoju z Niemcami — walkę z bolszewikami miała toczyć tylko milicja ludowa. Ale nawet ten akt zawierał sformułowania, uznające możliwość przyszłego udziału Ukrainy w federacyjnym państwie postrosyjskim. W następstwie IV Uniwersału w skład rządu weszli przedstawiciele Rosjan, Polaków i Żydów, a UCR zdecydowała się podjąć rokowania pokojowe z państwami centralnymi. 25 I bolszewicy ponownie wywołali powstanie w Kijowie, co postawiło Republikę w nadzwyczaj trudnej sytuacji, w dwa dni później bowiem padł Bachmacz i Czerwona Gwardia miała otwartą drogę do stolicy. Wobec tego przeciwko powstańcom w centrum miasta rzucono świeżo przybyły Kosz Hajdamacki, a gros pozostałych sił skierowano na front. Strzelcy Siczowi44 i Hajdamacy walczyli z bolszewikami aż do 4 lutego. Natomiast 29 I 1918 r. pod Krutami wojska UNR przyjęły bitwę zakończoną całkowitą ich klęską. Padł kwiat armii, m.in. batalion studencki, elita patriotycznej młodzieży Kijowa. W efekcie wojska Republiki zmuszone były oddać Kijów bez walki. Bolszewicy zajęli miasto 8 II i niezwłocznie rozstrzelali około 5000 jego mieszkańców. Ocalałe wojska ukraińskie, liczące zaledwie 3000 ludzi zebrały się na wschodnim Wołyniu, gdzie toczyły ciężkie walki ze zbolszewizowanymi oddziałami frontowymi, przede wszystkim korpusem fińskim. W toku tych walk, toczonych od 10 do 26 II Ukraińcy opanowali Żytomierz, który stał się tymczasową stolicą Republiki oraz linię kolejową przez Korosteń do Sarn, nawiązując 27 lutego kontakt z wkraczającymi na Ukrainę wojskami niemieckimi. Na Naddnieprzu natomiast lokalne oddziały Wolnego Kozactwa utrzymały w walkach z bolszewikami rejon Kaniowa i Czerkas aż do nadejścia Niemców. Walki tego okresu toczone były niewielkimi siłami, zarówno w porównaniu do skali działań I wojny światowej, jak i do obszarów nimi objętych. Podstawą działań były pociągi pancerne torujące drogę pociągom przewożącym piechotę, stąd też działania koncentrowały się wokół linii kolejowych i wielkich miast, mając charakter wybitnie manewrowy. Na terenach odległych od kolei głównym rodzajem wojsk była kawaleria, która jednak zawsze była gorzej zorganizowana i miała mniejsze walory bojowe od piechoty. W ten sposób znaczna część Ukrainy, przechodząc z rąk do rąk, nie odczuła bezpośredniego ciężaru działań wojennych, choć bowiem w następnych kampaniach do walki stawały coraz liczniejsze armie, a linie kolejowe przestały być jedynymi osiami działań, do końca siły stron walczących na Ukrainie były stosunkowo niewielkie, a front linearny istniał tylko na papierze. Rokowania pokojowe, prowadzone w Brześciu zostały uwieńczone podpisaniem w dniu 9 II 1918 r. traktatu pokojowego między Ukrainą a państwami centralnymi (Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią). Przewidywał on między innymi austro-niemiecką pomoc wojskową dla Ukrainy w zamian za znaczne dostawy żywności dla głodujących już Niemiec i Austrii. Traktat włączał do Ukrainy gubernię chełmską oraz Polesie po linię Tarnogród - Biłgoraj - Szczebrzeszyn – Krasnystaw – Puchaczów - Radzyń Podl.-Międzyrzec Podl.- Sarnaki – Mielnik - Kamieniec Litewski - Prużana - jez. Wygonowskie, a więc oddawał Ukrainie m.in. Zamość. Przy ocenie tego traktatu trzeba brać pod uwagę, że okupacja Ukrainy była już przez Niemcy postanowiona, o czym negocjatorzy ukraińscy najprawdopodobniej wiedzieli. Tajna klauzula do traktatu przewidywała przeprowadzenie do końca lipca 1918 r. podziału Galicji na dwa kraje koronne i ustanowienie w Galicji Wschodniej autonomii ukraińskiej. Te postanowienia, które wyszły na jaw w krótkim czasie, były w najwyższym stopniu niezręczne i wywołały fatalne skutki. Parlament austriacki odmówił ratyfikacji całego traktatu, podział Galicji rzecz jasna nie został przeprowadzony, a postawa władz austriackich wobec Ukraińców znacznie się usztywniła45. Opinia polska ostatecznie odwróciła się nie tylko od Habsburgów, ale i od Niemiec, w Królestwie, dotychczas wolnym od konfliktu polsko-ukraińskiegq, pojawiły się teraz silne nastroje antyukraińskie, a wielu Polaków uznało ukraiński ruch narodowy za niemiecką marionetkę. Sama Ukraina przez podpisanie tego traktatu zerwała z Ententą, która wycofała swe uznanie dyplomatyczne dla UNR46. W tym samym czasie rokowania pokojowe z państwami centralnymi prowadziła także Rosja Sowiecka, w składzie swej delegacji mająca przedstawicieli Sowieckiej UNR. Zrazu nie uznała ona traktatu z Ukrainą, jednak gdy miesiąc później, przymuszona tragiczną sytuacją na froncie przyjęła 3 III w drugim pokoju brzeskim nadzwyczaj ciężkie warunki niemieckie, musiała także uznać niepodległość Ukrainy. Tymczasem na Ukrainie bolszewicy organizowali swą władzę, której podstawą były Rady Delegatów, w których pozostawali jeszcze do lipca lewicowi eserowcy. Warto odnotować fakt, że Rady Delegatów Donbasu i Zagłębia Krzyworoskiego, w których byli prawie sami Rosjanie, uchwaliły powołanie Doniecko-Krzyworoskiej Federacyjnej Republiki Sowieckiej, która miała wejść w skład sowieckiej Rosji, a nie Ukrainy. Jednak kierownictwo bolszewickie odrzuciło ten pomysł. 19 II Niemcy, a 27 II Austriacy wkroczyli na Ukrainę. Siły ich liczyły na początku około 50 tys. ludzi, wbrew jednak zapowiedzi nie przerzucono na Ukrainę austriackich jednostek o przewadze ukraińskiej. Wojska te posuwały się naprzód, łamiąc opór wojsk bolszewickich (zarówno istniejących jeszcze jednostek frontowych, jak i Czerwonej Gwardii), które nie bacząc na postanowienia traktatu brzeskiego usiłowały powstrzymać inwazję. Zreorganizowana i wzmocniona do około 15 tys. ludzi armia ukraińska powróciła do Kijowa 1 III, wyprzedzając czołówki niemieckie o kilka dni, jej oddziały zajęły też Krym. Do końca kwietnia Niemcy opanowali całe terytorium Ukrainy, posuwając się nawet dalej, do linii: Rostów nad Donem-Milero-wo-Rówienki-Białogród-Rylsk-Klińce i dalej aż do Narwy. Po zawarciu 14 V 1918 r. zawieszenia broni między Niemcami a Rosją (swoją drogą ciekawy obyczaj — zawieszenie broni w dwa miesiące po zawarciu pokoju!) między Klińcami a Rówienkami została zorganizowana—wyłącznie po stronie rosyjskiej — strefa zdemilitaryzowana szeroka na 20 do 30 km, która następnie stała się rejonem formowania sowieckich oddziałów ukraińskiej partyzantki. Zajęte tereny zostały podzielone w taki sposób, że Austriacy okupowali terytorium określone linią przebiegającą na północ od Łucka i Koziatynia przez Samhorodek, Humań, Krzemienczug do Sinielnikowa (węzeł kolejowy na wschód od Jekaterynosławia), dalej klinem ku Morzu Azowskiemu w rejonie Berdańska, ponownie do Dniepru pod Aleksandrowskiem i wzdłuż Dniepru do Morza Czarnego, pozostałe zaś tereny przypadły Niemcom47. Już pod koniec kwietnia okazało się, że Niemcy i Austriacy nie przybyli na Ukrainę jako sojusznicy, ale jako okupanci. Ignorowali ukraińską administrację, przewidziane układem dostawy żywności egzekwowali drogą brutalnych rekwizycji. Rząd UNR zobowiązał się przekazać państwom centralnym milion ton zboża i 50 tys. ton mięsa wołowego (żywej wagi), okupanci wywieźli jednak dużo więcej; do wywozu oficjalnego i nieoficjalnego trzeba doliczyć także zaopatrzenie samych wojsk okupacyjnych, które w sierpniu urosły do blisko 400 tys. Ubocznym skutkiem kierowania na Ukrainę jednostek wojskowych luzowanych z frontu zachodniego było przywleczenie tu hiszpanki, pierwszej europejskiej pandemii grypy, która zebrała niezliczone ofiary śmiertelne. Oddziały austriackie nie były mniej brutalne od niemieckich, zwłaszcza te złożone z Niemców i Węgrów. Wyjątkiem były nieliczne jednostki złożone z Ukraińców (Czechów w obawie przed masowymi dezercjami nie kierowano na Ukrainę) oraz grupa korpuśna arcyksięcia Wilhelma, w skład której wchodził Legion USS. Przemaszerowała ona z Kamieńca Podolskiego przez Żmerynkę – Odessę - Chersoń do Aleksandrowska, gdzie stacjonowała dłuższy czas, uprawiając propagandę na rzecz arcyksięcia jako przyszłego króla Ukrainy. Wywołało to sprzeciw zarówno władz hetmańskich, jak i dowództwa niemieckiego, a w konsekwencji — wycofanie jesienią grupy arcyksięcia na Bukowinę. Trzeba jednak odnotować, że jednostka ta — a zwłaszcza Legion USS — chroniła, w miarę możliwości, Ukraińców przed represjami innych oddziałów okupacyjnych. 25 IV 1918 r. Niemcy wprowadzili na Ukrainę sądy wojenne. UCR zgłosiła w tej sprawie oficjalny protest, w odpowiedzi na co Niemcy w dniu następnym rozwiązali Radę. Nie podporządkowując się temu ogłosiła ona 29 IV konstytucję UNR, potwierdzającą socjalistyczny charakter państwa oraz ustawę o reformie rolnej, ustanawiającą maksymalną normę obszaru gospodarstwa na około 30 ha48. Było to mniej niż obszar przeciętnego gospodarstwa w guberniach stepowych i czarnomorskich, zamożni włościanie przyjęli więc te postanowienia wręcz wrogo. Zaś socjalizacja ziemi, teraz już jednoznacznie zastosowana wobec większych gospodarstw chłopskich była też przyjmowana z niechęcią przez właścicieli małych i średnich gospodarstw, widzących w tym — i słusznie — zakwestionowanie prawa własności w ogóle. Podobne oburzenie wśród zamożniejszej ludności miast wywołała przygotowywana socjalizacja mieszkań. Prezydentem UNR został Mychajło Hruszewśkyj, bezsprzecznie największy autorytet Ukrainy tych dni. Jednakże jego prezydentura trwała zaledwie kilkanaście godzin. Tego samego bowiem dnia obradujący w Kijowie Zjazd Włościański (chliborobśki) gromadzący licznych przedstawicieli włościan i ziemian obwołał hetmanem Ukrainy gen. Pawła Skoropadśkiego49, a ukraińskie oddziały wojskowe przeprowadziły bezkrwawy zamach stanu. Zaprowadzenie hetmanatu uwieńczyło spiskową działalność środowisk prawicowych, które postanowiły odsunąć od władzy lewicę, by ratować kraj tyleż przed rewolucją, co przed bezpośrednią okupacją niemiecką, która — co było już niewątpliwe — byłaby logicznym następstwem kontynuacji dotychczasowej polityki UCR. Sam Skoropadśkyj zamierzał oprzeć swą politykę na kompromisie w kwestiach socjalnych, stopniowej i gruntownej ukrainizacji życia publicznego (socjaliści nie poświęcali tej sprawie nadmiernej uwagi) oraz przywróceniu systemu demokratycznego w miejsce socjalistycznej „demokracji pracy”, w której „klasy pasożytnicze” pozbawione były praw publicznych. Niemcy byli uprzedzeni o planowanym przewrocie i odnosili się doń z sympatią. Już samo to, że na czele Ukrainy stawał oficer-arystokrata, było dla nich wygodne — w końcu tacy sami ludzie stali na czele wojsk okupacyjnych. Ponadto konserwatywna dyktatura o słabych — jak się rychło okazało — podstawach społecznych i z niepopularnym przywódcą była lepsza z punktu widzenia Niemiec od rewolucyjnego rządu, cieszącego się w kraju znacznym poparciem. Inna rzecz, że Konstytucja UNR, nie zapewniająca należytej równowagi władz, nie nadawała się do wprowadzenia w życie w kraju ogarniętym rewolucyjną anarchią i potrzebującym przede wszystkim silnej władzy wykonawczej. Niemcy rozbroili liczące około 15 tys. ludzi wojska UNR, w tym pułk Strzelców Siczowych oraz liczącą 5000 ludzi Błękitną Dywizję, a Szarą skadrowali do stanów pułku50,zaś Wolne Kozactwo zdemobilizowali, co zmieniło sytuację tylko o tyle, że stało się ono nielegalne, ale nadal istniało. Niemcy obsadzili Krym oraz większość okrętów floty czarnomorskiej, która dopiero 29 IV 1918 r. podniosła flagę ukraińską (80% marynarzy stanowili Ukraińcy). Część okrętów odpłynęła do Noworosyjska, później niektóre z nich zostały zatopione, nie dostały się w ręce czerwonych lub białych. Obsadzone przez siebie okręty Niemcy przekazali hetmanowi dopiero w listopadzie. Władze Sowieckiej UNR, które schroniły się w Taganrogu, pozbawione były jakiejkolwiek władzy, a Niemcy zostawili je w spokoju. Przywódcy bolszewiccy, z których czołowymi byli Mykoła Skrypnyk i Wołodymyr Zatonśkyj, zwołali w kwietniu ogólnoukraińską konferencję bolszewików (tzw. Konferencja Taganroska), na której powołano odrębną od rosyjskiej ukraińską partię bolszewicką51. Równało się to akceptacji idei niepodległości Ukrainy. Moskwa nie zamierzała jednak tolerować takiej niesubordynacji52— na zwołanym w lipcu do Moskwy I Zjeździe Komunistycznych Organizacji Ukrainy utworzono KPBU, sekcję rosyjskiej partii bolszewickiej. Zlikwidowano także rząd Sowieckiej Ukrainy, powołując w zamian -Centralny Komitet Wojskowo-Rewolucyjny. Wkrótce szefem partii został Emanuel Kwiryng, nie znający ukraińskiego Niemiec wołżański, obecnie określany mianem „luksemburgisty”, czyli przeciwnika idei odrębności narodowej. Ukraina hetmańska przybrała nazwę Państwa Ukraińskiego i powracała do rosyjskich (carskich) praw i struktur organizacyjnych, choć hetman nie zdecydował się uchylić konstytucji UNR. Nie udało mu się przeprowadzić programu rewindykacji terytorialnych, oprócz Polesia i Chełmszczyzny, na której Niemcy umożliwili organiczone działanie władz ukraińskich, jednak bez ustanowienia formalnej jurysdykcji państwowej. Niemcy nie dopuścili wojsk hetmańskich na Kubań, gdzie jeszcze w październiku 1917 r. powstała Krajowa Rada Kozacka, proklamując Republikę Kubańską w federacyjnym związku z Rosją, a po przewrocie bolszewickim ogłaszając niepodległość. Wobec nacisku bolszewickiego i braku pomocy ze strony Ukrainy, wobec której Rada występowała z propozycjami federacji, Kubańcy sprzymierzyli się z Armią Ochotniczą Korniłowa (później Denikina), a następnie świadomość stanowa, kozacka, wzięła wśród nich górę nad ukraińską, narodową. Besarabię okupowali Rumuni, czemu hetman nie mógł się przeciwstawić, mimo że jego szczupłych sił starczyłoby zapewne do odstraszenia od tej operacji ledwo odbudowanej po katastrofalnej klęsce 1916 r. armii rumuńskiej53. Podobnie nie spełnił roszczeń ukraińskich arbitraż niemiecki między Ukrainą a niezależnym wówczas Wszechwielkim Wojskiem Dońskim, zatwierdzający granice administracyjne sprzed wojny54. Największą jednak klęską hetmana stało się oderwanie przez Niemców Krymu. Nie dość bowiem, że wojska ukraińskie musiały opuścić półwysep, to pod okupacją niemiecką powstał tu w czerwcu Kurułtaj (sejm tatarski) oraz rząd, w którym znaczną rolę odgrywali Tatarzy litewscy (polscy), a który ogłosił niepodległość Krymu. Hetman odpowiedział wprawdzie blokadą ekonomiczną, musiał jednak na tym poprzestać, zaś w październiku na Krym wkroczyli z Kubania białogwardziści, kładąc kres jego niepodległości. Okres hetmanatu był czasem względnego spokoju i stabilizacji na Ukrainie, zwłaszcza w miastach. Zostało to wykorzystane przede wszystkim dla odbudowy szkolnictwa i kultury ukraińskiej, powołano w tym czasie m.in. uniwersytety w Kijowie i Kamieńcu Podolskim oraz Ukraińską Akademię Nauk. Gdyby z równą gorliwością formowano wojsko55, dalsze losy Ukrainy potoczyłyby się zapewne inaczej — to jednak utrudniał zarówno okupant, jak i niechęć hetmana do demokratycznego ruchu narodowego, przy czym trudno stwierdzić, który z tych czynników odegrał główną rolę. Jednak porównanie sytuacji Ukrainy w 1918 r. z rozwojem wypadków w Polsce w latach 1916-1918 świadczy o tym, że milczące współdziałanie i jedność co do zasadniczego celu czołowych orientacji politycznych mogło w znacznej mierze zrównoważyć presję okupanta. Ukraina poddana brutalnej okupacji rychło odwróciła się od hetmana, który w dodatku, sam będąc wielkim właścicielem ziemskim, nie kwapił się do realizacji reformy rolnej, Niemcy zaś w wielu regionach odbierali siłą podzieloną już ziemię. Bolszewicy natomiast, oprócz pracy propagandowej, „podgrzewali” nastroje między innymi przez takie akcje, jak wysadzanie w czerwcu 1918 r. wielkich składów wojskowych w kijowskiej cytadeli (wokół Ławry Peczerskiej), co wywołało pożar, który był widoczny z odległości stu kilometrów i przesłonił niebo nad Kijowem na wiele dni. Pod koniec lipca niezidentyfikowani sprawcy (bolszewicy lub eserowcy) zamordowali marszałka Eichhorna, niemieckiego wielkorządcę Ukrainy. Latem 1918 r. na prowincji mnożyły się coraz liczniejsze bunty i powstania chłopskie, tworzyły się oddziały partyzanckie i bandy najrozmaitszych odcieni. Z tych oddziałów wykształcały się siły poszczególnych atamanów, lokalnych przywódców chłopskich, czasem byłych podoficerów; zazwyczaj bitne i nieustępliwe, były jednak niezdyscyplinowane i mało różniły się od band rabunkowych, a często po prostu nimi były56. Atamani nie uznawali nad sobą żadnej władzy i przyznawali się raczej do tradycji hajdamackiej niż kozackiej. Byli oni wrogo nastawieni do „panów” i „miastowych”, a także Żydów, walczyli zazwyczaj ze wszystkimi: Niemcami i Ukraińcami, czerwonymi i białymi. O ciemnocie owych bafków, jak ich nazywano, niech świadczy wypowiedź jednego z nich, przekazana przez ukraińskiego pamiętnikarza: naszymi wrogami są obszarnicy, Żydzi i Turcy, a na pytanie o Turków — Turcy to po waszemu Haliczanie, czyli Austriacy. Niektórzy atamani wykazywali znaczne zdolności organizacyjne i formowali większe oddziały wojskowe, zdolne odegrać poważną rolę w dalszych walkach. Najważniejszymi z nich byli Zełenyj (Daniel Terpyło) działający w rejonie Trypola i dysponujący 2500 ludźmi, Matwij Hryhorjew, lewy eserowiec i oficer, który w listopadzie 1918 r. miał na-Chersońszczyźnie 15 tys. ludzi (formacja ta miała w pewnej mierze charakter partyjnej formacji eserowskiej), a przede wszystkim Nestor Machno, któremu dalej poświęcimy więcej uwagi. Bolszewicy natomiast, po załamaniu się próby wzniecenia w sierpniu powszechnego powstania, formowali w strefie zdemilitaryzowanej silne oddziały „partyzanckie” ujęte w organizację dywizyjną i w znacznej mierze złożone z Ukraińców — zwolenników rewolucji. Najwybitniejszym dowódcą tych oddziałów stał się później Mykoła Szczors. Działalność bolszewików na Ukrainie koordynowała cały czas w Kijowie delegacja sowiecka, kierowana przez Chrystiana Rakowskiego, oficjalnie prowadząca rokowania w sprawie zawarcia pokoju rosyjsko-ukraińskiego, do czego bolszewicy zostali zobowiązani traktatem brzeskim. Jesienią hetman, któremu wobec widocznej już klęski Niemiec palił się grunt pod nogami, zezwolił na reaktywowanie Wolnego Kozactwa i odtworzenie Strzelców Siczowych w sile batalionu oraz ogłosił przygotowania do przeprowadzenia reformy rolnej. Jednak 14 XI 1918 r. podjął Skoropadśkyj krok samobójczy — by doprowadzić do porozumienia z Ententą57, ogłosił federację Ukrainy z Rosją, był to bowiem wstępny warunek rokowań. To ostatecznie odwróciło od niego wszystkich, oprócz samych Rosjan. Ukraińscy działacze niepodległościowi, zrzeszeni w Ukraińskim Związku Narodowym powołali w dniu 13 XI Dyrektoriat UNR, którego przewodniczącym został Wynnyczenko, a gdy ten po nieudanych próbach porozumienia się z bolszewikami po kilku miesiącach ustąpił — Petlura. 15 XI członkowie Dyrektoriatu przybyli do Białej Cerkwi, gdzie kwaterowali Strzelcy Siczowi — 3500 doskonale uzbrojonych i wyćwiczonych ludzi — i wezwali do powszechnego powstania przeciwko Niemcom i hetmańczykom (hetmańskie siły zbrojne liczyły w tym momencie około 60 tys. ludzi, w tym co najmniej połowa Rosjan). Powstanie rychło przybrało charakter ogólnonarodowego zrywu: większość Ukraińców z wojsk hetmana przyłączyła się do powstańców, w szeregach których walczyli narodowcy, Wolni Kozacy, anarchiści (nie tylko Machny), wszyscy atamani oraz bolszewicy (z wyjątkiem donieckich i krzyworoskich „obrażonych” na Ukrainę). Z oddziałami ukraińskimi, podobnie jak w poprzednich walkach z bolszewikami, współdziałały komórki POW, istniejące głównie w miastach. Siły powstańcze liczyły ogółem 40 tys. wojsk regularnych oraz 100 tys. partyzantów, w tym regularne oddziały bolszewików i Machny. 18 XI1918 r. Strzelcy Siczowi rozbili pod Motowyłiwką gros wojsk hetmańskich, mimo ich dziesięciokrotnej przewagi, a 24 XI powstańcy obiegli Kijów broniony przez garnizon niemiecki i hetmańskich Rosjan. Po dłuższych rokowaniach Niemcy, którzy po rewolucji w Rzeszy myśleli już tylko o powrocie do kraju, ogłosili swą neutralność w zamian za możliwość opuszczenia miasta. W dwa dni później, 14 XII 1918 r. Skoropadśkyj uciekł z Kijowa w przebraniu, a do miasta wkroczyły wojska Republiki. W toku powstania wojska niemieckie i austriackie starały się zachować neutralność i jak najszybciej opuścić Ukrainę, zaatakowane jednak w dalszym ciągu były groźnym przeciwnikiem. Walki z nimi trwały na zachodzie Ukrainy do stycznia 1919 ?., by zakończyć się wraz z wycofaniem się Niemców z Ukrainy. Natomiast rozwinięte w charkowskim zgrupowanie niemieckie nie ewakuowało się przez Ukrainę, lecz 5 I 1919 r. zawarło układ z bolszewikami, przekazując im broń i sprzęt, a nawet wspomagając ich przez dalsze pełnienie służby wartowniczej w Charkowie i innych ośrodkach. Następnie bolszewicy przewieźli ich przez Kursk i Smoleńsk do Prus Wschodnich. W toku walk powstańczych Kubań, zniechęcony do dalszego sojuszu z deniki-nowcami gwałtami Armii Ochotniczej, ogłosił 5 XII 1918 r. niepodległość, rychło jednak została ona zlikwidowana przez dysponujących miażdżącą przewagą i nie tolerujących żadnych zamachów na jediną i niedielimą białogwardzistów. Ukraińska Republika Ludowa stanęła przed koniecznością jak najszybszej stabilizacji państwa oraz sformowania sprawnej, jednolitej armii. W kraju panowała anarchia, większość atamanów nie chciała podporządkować się centralnemu dowodzeniu. Niektórzy z atamanów poparli UNR dopiero w maju 1919 r. Pora zimowa dodatkowo utrudniała kontrolę nad krajem. Dochodziło do pogromów ludności żydowskiej, które nasiliły się wiosną i latem, po wznowieniu działań wojennych na wielką skalę. Pogromów tych dokonywały przede wszystkim oddziały atamanów, a walka z nimi okazywała się nieskuteczna. Niemniej nie poprzestawano na wielokrotnie powtarzanych odezwach i rozkazach antypogromowych — wielu winnych mordów rozstrzeliwano. M.in. z wyroku sądu polowego UNR rozstrzelany został ataman Samosenko, sprawca straszliwego pogromu w Płoskirowie58, a pod murem stawali też żołnierze i oficerowie regularnej armii ukraińskiej, jeżeli dopuścili się pogromów. Dyrektoriat powołał specjalną komisję śledczą badającą pogromy, w składzie której byli także Żydzi, a dekretem z kwietnia 1919 roku nadał Żydom samorząd gminny łącznie z prawem utrzymywania własnych formacji policyjnych (w owym czasie na Ukrainie policji w ogóle nie było). Ofiarom pogromów przekazano też pewne kwoty pieniędzy — niewielkie wobec krytycznego stanu finansów Republiki. Z drugiej strony trzeba też wiedzieć, że do pogromów zachęcali agitatorzy bolszewiccy, zaś największe i najstraszniejsze z nich były dziełem armii Denikina, gdy ta jesienią okupowała znaczną część Ukrainy. W każdym razie zarzut antysemityzmu czy to pod adresem UNR, czy też samego Petlury nie znajduje uzasadnienia, choć nie da się zaprzeczyć niezmiernym cierpieniom ludności żydowskiej na Ukrainie (i nie tylko) w latach wojny rewolucyjnej 1917-1920. Republika ściśnięta była w pierścieniu frontów: w przededniu nowego najazdu bolszewickiego wojska czerwonych stały na linii Łuni-niec-Homel-Białogród, dalej wielkim łukiem aż do Kachowki nad dolnym Dnieprem stali białogwardziści, wybrzeże było okupowane przez wojska Ententy, za Dmestrem Rumuni, nie zagrażający wprawdzie inwazją Ukrainie, ale nieprzychylnie do niej nastawieni i nie dopuszczający pomocy z zewnątrz, wreszcie od grzbietu Karpat po Łuniniec rozciągał się front polski, którego południową część obsadzała Ukraińska Halicka Armia (na jej temat w rozdziale następnym). Wszystkie te fronty były obsadzone w dalece niewystarczającym stopniu, a front rumuński praktycznie pozbawiony był wojska. Słabością Ukraińskiej Armii Ludowej (UNA) był jej niejednolity charakter. Dominowały jednostki tworzone samorzutnie, więc ochotnicze, słabo zdyscyplinowane i wyszkolone, bez dostatecznej kadry oficerskiej i podoficerskiej oraz technicznych środków prowadzenia walki, wreszcie o płynnych składach osobowych, dezorganizowane przez stałe przymusowe wcielenia i równie stałą dezercję. Jednostek sformowanych w normalnym, pokojowym trybie prawie nie było, oprócz niektórych oddziałów hetmańskich, Szarej Dywizji i Strzelców Siczowych. Jednak rozbudowanie tych ostatnich do 20 tys. ludzi, w znacznej mierze Ukraińców naddnieprzańskich, poważnie naruszyło spoistość wewnętrzną i sprawność bojową tej formacji. Z braku kadry stan liczebny Strzelców został następnie ograniczony, a Korpus przekształcono w Grupę Wydzieloną w składzie dwu dywizji. Do końca swego istnienia Grupa Strzelców Siczowych pozostawała rdzeniem UNA. Na początku nowej wojny wojska ukraińskie liczyły około 60-70 tys. ludzi i drugie tyle w toku formowania. Tymczasem 13 XI 1918 r. bolszewicka Rada Komisarzy Ludowych wypowiedziała traktat brzeski i wydała dyrektywę o „oczyszczeniu wszystkich okupowanych prowincji Rosji”, mając przy tam na myśli nie tylko Ukrainę, Białoruś i kraje bałtyckie, ale także Polskę i Finlandię, których niepodległość poprzednio oficjalnie uznała. W strefie neutralnej powstał Rząd Robotniczo-Chłopski Sowieckiej UNR, a w grudniu wojska sowieckie, zarówno rosyjskie jak i ukraińskie zaatakowały Republikę, mającą w tym momencie na froncie przeciwbolszewickim i wołyńskim łącznie 5000 ludzi. Pierwsze uderzenie sowieckie załamało się jednak po zdobyciu 3 I 1919 r. Charkowa i dopiero druga połowa stycznia przyniosła Armii Czerwonej decydujący sukces, w dużej mierze dzięki temu, że na jej stronę przeszli Machno, Hryhorjew i Zełenyj (ten ostatni swą zdradą uniemożliwił dalszą obronę Kijowa) oraz wielu innych atamanów. Wskutek tego wschodni front UNA przestał istnieć, a znaczna część Ukrainy z dnia na dzień znalazła się w rękach wroga. Niezwłocznie po zdobyciu Charkowa przeniósł się tam bolszewicki rząd Ukrainy, który proklamował 6 I 1919 r. Ukraińską Socjalistyczną Republikę Sowiecką, niezwłocznie uznaną — jako niezawisłe państwo! — przez rząd rosyjski. Nowe państwo sowieckie na Ukrainie nie miało już niczym, nawet nomenklaturą organizacyjno-polityczną odbiegać od wzorca wypracowanego w Moskwie i Piotrogrodzie. W styczniu 1919 r. do Moskwy przybyła Nadzwyczajna Misja UNR, kierowana przez Mazurenkę, zwolennika linii Wynnyczenki, tj. dogadania się z bolszewikami za wszelką cenę. Zgodził się on na proponowaną przez Rosję formułę rokowań — mediację rosyjską między Dyrektoriatem a sowieckim rządem ukraińskim i uznał wydarzenia na Ukrainie za wojnę domową, nie zaś — rosyjską agresję. Misja ta działała jeszcze w lutym, mimo ustąpienia Wynnyczenki i załamania się jego linii politycznej. Dawało to Moskwie niebagatelne atuty tak na arenie wewnętrznej, jak i międzynarodowej. Nim to jednak nastąpiło, jeszcze w trakcie walk powstańczych w portach Ukrainy wylądowały wojska Ententy: około 2000 kolonialnej piechoty francuskiej, 16 tys. piechoty greckiej oraz flotylle francuska, brytyjska i amerykańska. 23 XI 1918 r. opanowały one Sewastopol, życzliwie przyjęte przez krymskich białogwardzistów, 27 XI Odessę, 31 I 1919 r. Chersoń, 2 II Mikołajów. Okupacja francusko-grecka sięgnęła linii Tyraspol-Berezówka-Chersoń-Perekop-Kercz, odcinając Ukrainę od morza. Miało to tym większe znaczenie, że Francuzi, zdecydowanie popierający Denikina i dostarczający mu znacznej pomocy materialnej byli wrogo nastawieni wobec państwa ukraińskiego. Na terenach przez nich zajętych znajdowało się około 4000 białogwardzistów. Amerykanie, wierni wilsonowskiej zasadzie samostanowienia narodów udzielili natomiast Ukrainie pewnej pomocy, niewiele jednak znaczącej w skali jej wysiłku wojennego. Okupacja francusko-grecka była równie brutalna, jak inne, okupanci rozstrzelali podobno aż 38 tys. ludzi. Wysadzili też na ląd załogi pozostających w portach okrętów, których część — podobnie jak flotę handlową — wywieźli, część przekazali Armii Ochotniczej, część zaś przed ewakuacją zatopili. Wysadzeni na ląd marynarze utworzyli silne, bitne i zdyscyplinowane oddziały piechoty, kierowane na ogół przez anarchistów, których wpływy we flocie były bardzo silne. Oddziały te następnie znalazły się częściowo w armiach Hryhorjewa i Machny, częściowo zaś w Armii Czerwonej. Na stepach Taurydy, w okolicach Huląjpola59 Machno zbudował własne państwo oparte na świetnie zorganizowanych i wydajnych komunach rolnych i dysponujące liczną, dobrze wyszkoloną i imponującą swym zdyscyplinowaniem armią. Wiosną 1919 r. obejmowało ono tereny od Morza Azowskiego po Jekaterynosław i Łozową. W państwie swym wprowadził on też nowoczesny system powszechnego szkolnictwa o zdecydowanie narodowym, ukraińskim charakterze. Machno, ideowy anarchista, sprowadził do Huląjpola licznych działaczy anarchistycznych, którzy podjęli tu wydawanie swego pisma Nabat (Alarm). Pod koniec 1918 ?. jego wojska liczyły około 3000 ludzi, w lutym 1919 r. 6000, latem tego samego roku już 50 tys., przy czym podstawę armii stanowiła piechota, poruszająca się na wozach, więc bardzo ruchliwa. Ustępowała ona jedynie Armii Ochotniczej, złożonej w znacznej mierze z kadrowych oficerów. Jazda machnowska była już słabsza, poza nią zaś były jeszcze niekarne bandy kawalerii oraz ogromna ilość uzbrojonych ludzi w taborach, którzy w obronie i pościgu przedstawiali znaczną wartość bojową. Zwraca uwagę, że Machno nigdy nie służył w wojsku ani nie miał za sobą konspiracyjnych szkół wojskowych (tak, jak polskie kadry strzeleckie). Jesienią 1919 r. Machno, pobity już przez denikinowców i bolszewików, dysponował nadal, wg danych ukraińskiego wywiadu, 5000 piechoty, 1500 regularnej jazdy, 35 działami i 1500 ludźmi w taborach. Jest coś z paradoksu historii, że pierwsze i jedyne państwo stworzone przez anarchistów, przeciwników państwa jako takiego oraz wszelkiego przymusu, było sprężyście zorganizowane i dysponowało armią imponującą żelazną dyscypliną i wytrwałością w boju. Wydaje się zresztą, że korzeni anarchizmu Machny trzeba szukać w starych tradycjach kozackich raczej niż w pismach Bakunina i jego uczniów. Pod koniec stycznia 1919 r. zebrał się w Kijowie Kongres Pracy — kadłubowy parlament ukraiński, oparty na „zasadzie pracy” (pozbawienia praw publicznych klas posiadających), którego obrady rychło przerwało zagrożenie miasta przez zbliżające się wojska bolszewickie. Przedtem jeszcze Dyrektoriat proklamował unię UNR i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej60. Po okupacji Czarno-morza przez wojska Ententy Dyrektoriat podjął próbę porozumienia z Francją. Wstępnym warunkiem Francuzów było jednak oczyszczenie władz UNR z socjalistów, czyli całkowita ich rekonstrukcja. W gruncie rzeczy był to dyktat. W tej sytuacji czołowi przywódcy socjaldemokratyczni i eserowscy ustąpili z rządu, a część emigrowała, Petlura zaś, będący od 1 II głową Dyrektoriatu, oficjalnie wystąpił z USDP. Utworzenie niesocjalistycznego rządu Ostapenki zostało źle przyjęte przez ludność i wojsko osłabiając jego morale i powodując bezplanowy odwrót na zachód, pogromy w Żytomierzu i Płoskirowie oraz przesunięcie części tyłów i zasobów armii do Galicji Wschodniej, gdzie wpadły one następnie w ręce polskie. Ponieważ z drugiej strony rokowania z Francją nie dały poważniejszych rezultatów, na początku kwietnia Petlura ponownie powołał rząd socjalistyczny, na odrobienie strat politycznych było już jednak za późno. Pod koniec stycznia 1919 r. wojska UNR, zredukowane do około 21 tys. ludzi, wycofały się na zachód, a do Kijowa ponownie wkroczyli bolszewicy (5 II), przynosząc terror i masowe represje. W marcu zreorganizowana UNA podjęła natarcie spod Berdyczowa na Kijów, jednak natarcie Hryhorjewa na południowe skrzydło oraz wspomniane zachwianie morale zmusiło wojska do odwrotu. Południowa grupa UNA, licząca około 15 tys. ludzi przyparta do granicy rumuńskiej przeszła do Besarabii, skąd po kilku miesiącach, rozbrojona, powróciła na Podole. Poprzednio jeszcze Hryhorjew wspólnie z probolszewickim od początku atamanem Kotowśkim uderzył na wojska Ententy, bez większych trudności załamał opór Greków i zmusił do ewakuacji pozostałe siły aliantów. Sytuacja ich była zresztą bardzo trudna z powodu zarówno buntów marynarzy francuskich w Sewastopolu i Kerczu oraz rozruchów w Tulonie i Breście (i jedne, i drugie były inspirowane przez komunistów), a także niepopularności tej interwencji w pragnącej za wszelką cenę pokoju Francji. 6 IV Hryhorjew wkroczył do ewakuowanej Odessy, wkrótce potem dokonano przewrotu sowieckiego na Krymie, po dwu miesiącach opanowanego przez powracające wojska Denikina. W marcu 1919 r. po poprzednich walkach z Polakami, w których Ukraińcy byli z początku stroną atakującą, następnie zostali jednak zepchnięci na wschód, front polski ustabilizował się — dopiero w maju Wojsko Polskie wznowiło tu natarcie. Wobec stałych postępów bolszewików, zepchnięte na Wołyń wojska ukraińskie znalazły się w krytycznej sytuacji. Pogorszył ją fakt, że ataman Oskiłko, dowódca grupy północnej usiłował dokonać 29 IV 1919 r. zamachu stanu, ściągając w tym celu do Równego jednostki z frontu polskiego61. W połowie maja Ukraińcy utracili na rzecz bolszewików Równe, a na rzecz Polaków — Brody i Łuck. Dalej nie było się gdzie cofać. W tej sytuacji Petlura zdecydował się na niezmiernie ryzykowny manewr. UNA miała przejść do natarcia, aby przebić się z Wołynia na Podole. Wiązało się to z trafnie rozpoznanym słabnięciem nacisku bolszewickiego na zachodzie w związku z rozwijającą się z Kaukazu wielką ofensywą Denikina i powstaniem Kozaków Dońskich. Osłoniwszy swe lewe skrzydło przez zawieszenie broni z Polską62 armia ukraińska, licząca jeszcze około 30 tys. ludzi, w tym jednak zaledwie 15 tys. w stanach bojowych, ruszyła 31 V 1919 r. z rejonu Dubna i Krzemieńca, by po tygodniu wyjść na linię Starokonstantynów-Płoskirów, a 12 VI — na linię Dniestr – Kopajgród - Bar. W walkach tych współdziałały nieliczne, lecz wypoczęte oddziały poprzednio jeszcze skierowane do Galicji Wschodniej, a w tym czasie ochraniające linię Zbrucza przed bolszewikami. W wyniku tej akcji UNA straciła wielu maruderów, musiała też porzucić część rannych i chorych, ale uniknęła całkowitego zniszczenia. Straty bojowe nie były wysokie, manewr stanowił dla Armii Czerwonej kompletne zaskoczenie i nie spotkał się z poważniejszym przeciwdziałaniem. Na wyzwolonych terenach ludność ukraińska, zapoznawszy się z bolszewickimi porządkami udzielała daleko większego, niż dotąd, poparcia władzom i armii Republiki. Tu miała miejsce kolejna próba zamachu stanu, tak jak poprzednie załamująca się wobec niezdolności oddziałów do podjęcia walki bratobójczej. Tym razem przywódca puczu, płk Bowboczan został jednak rozstrzelany. Opuszczone przez Ukraińców tereny Wołynia zajęło Wojsko Polskie, wchodząc 4 VI pod Krzemieńcem w kontakt bojowy z Armią Czerwoną, a po dalszych walkach spychając ją na linię Tomaszgród-Słucz-Horyń-Podwołoczyska. 16 VI UNR zawarła formalny rozejm z Polską, podpisany we Lwowie, który zignorowany został przez ZOUNR. Na początku lipca wojska sowieckie przeszły do natarcia przypierając w krótkim czasie armię ukraińską do Zbrucza, co ponownie groziło jej zagładą. W tym momencie przyszedł jednak na ratunek ze strony Ukraińskiej Halickiej Armii, która w połowie lipca została wyparta przez Polaków za Zbrucz, zachowała jednak dość sił i środków, aby móc przejść do nowego natarcia. Zdecydowanym uderzeniem odrzuciła ona bolszewików na linię Wapniarka n.Dniestrem-Nowa Uszyca-Jarmolińce-Gródek. Armia Czerwona nie podjęła przeciwnatarcia, zawieszając operacje na zachodzie wobec coraz większych sukcesów Denikina, który parł na Kijów i Moskwę. Na niewielkim terenie wokół Kamieńca Podolskiego znalazły się dwie armie liczące w sumie 85 tys. ludzi w stanie żywnościowym, a 33 tys. — w bojowym, 335 dział, 1100 karabinów maszynowych. Aż 49 tys. z tej liczby stanowili Haliczanie, których jednostki miały stany zbliżone do nominalnych, w odróżnieniu od UNA63. Były dobrze uzbrojone, wyposażone, zdyscyplinowane i wyszkolone, a dowodzili nimi kadrowi oficerowie, często Niemcy. UHA była w dodatku armią wystawioną w normalnym trybie i opartą na wzorach austro-niemieckich, a z Galicji wycofała się pobita, ale nie rozbita. Najlepszym świadectwem jej sprawności jest to, że bezpośrednio z odwrotu potrafiła przejść do natarcia na nowym, nieznanym terenie, a następnie — niemal natychmiast, bez przeformowania ani wypoczynku podjąć wielką ofensywę na Kijów. Natomiast Ukraińska Armia Ludowa formowana była bezpośrednio w toku walk, parokrotnie rozbijana i formowana na nowo — skutkiem tego były fatalna organizacja, niekompetentne często dowodzenie (bardzo mała liczba zawodowych oficerów), duża bitność, ale i znaczna podatność na panikę, wreszcie przedziwne stany liczebne jednostek, nigdy nie odpowiadające etatom i niezmiernie płynne. W dodatku rewolucyjny rodowód tej armii sprawiał, że z wyjątkiem Strzelców Siczowych była ona niechętnie nastawiona do wprowadzenia karności wojskowej. Trudno więc się dziwić, że nie doszło do zjednoczenia armii, jak też przywództwa politycznego, co miało w niedalekiej przyszłości przynieść jak najgorsze skutki. Podstawowym problemem nie były kwestie wojskowe: rząd zachodnioukraiński z Petruszewyczem na czele reprezentował orientację narodowo-demokratyczną, centrową i był — z wzajemnością zresztą — niechętnie nastawiony wobec naddnieprzańskich socjalistów. Ponadto Haliczanie, słusznie uważając się za najwyżej rozwiniętą część narodu ukraińskiego, nie wierzyli w możliwość utrzymania się niepodległej Ukrainy bez Galicji Wschodniej, a do tego celu wieść mogła jedna tylko droga: wojna z Polską, która nie dość, że właśnie została przegrana, to jeszcze dla Petlury stała się niepożądana. Tak czy inaczej, Petruszewycz i jego rząd zachowali swą władzę (już wyłącznie nad wojskiem i uchodźcami) „do czasu dokonania ustaleń politycznych”, tych zaś nie dokonano nigdy. W tym miejscu należy powiedzieć, że półroczna walka Ukrainy z bolszewicką Rosją, choć przegrana, osłoniła Polskę przed bolszewikami na czas wystarczający, by Rzeczpospolita mogła swe siły zbrojne wystawić w spokoju, nie w ogniu zaciętych walk i uporządkować organizację państwa. Choć bowiem pierwsze starcia wojsk polskich z bolszewikami nastąpiły w lutym 1919 r. na Polesiu, opanowanie Ukrainy było dla Rosji celem pierwszorzędnym, po którym dopiero mogła nastąpić szerzej zakrojona akcja przeciw Polsce. Dzięki temu Wojsko Polskie mogło w pierwszej fazie wojny z Rosją przejść do natarcia, a decydująca z nią rozprawa została odwleczona o blisko dwa lata. Na opanowanych ziemiach Ukrainy bolszewicy zaprowadzili obowiązujący w Rosji system ekonomiczny zwany komunizmem wojennym. Polegał on przede wszystkim na zakazie wolnego handlu i masowych rekwizycjach zboża (zamożnym chłopom konfiskowano je, uboższym płacono niemal bezwartościową walutą papierową). Rekwizycji tych dokonywały już od stycznia 1919 r. tzw. ekspedycje chlebowe —oddziały uzbrojonych robotników z przemysłowych ośrodków Rosji, gdzie panował głód. Tylko na Ukrainie liczyły one około 2700 ludzi. Ich brutalna działalność doprowadziła do wielkiego powstania kozackiego nad Donem, pośrednio więc przyczyniła się do sukcesów Denikina. Od kwietnia do czerwca 1919 r. odnotowano na Ukrainie przeszło 300 lokalnych powstań, na ogół krótkotrwałych i brutalnie tłumionych. Z Ukrainy wywieziono ponad 130 tys. ton samego tylko zboża — a przecież kraj był już i tak wygłodzony po rekwizycjach niemieckich. Wojska Hryhorjewa, liczące w tym czasie 20 tys. żołnierzy, 52 działa, 700 karabinów maszynowych i 10 pociągów pancernych, miały właśnie rozpocząć marsz przez Podole i Kołomyję na Węgry, by wesprzeć Węgierską Republikę Sowiecką. Zamiast tego Hryhorjew zbuntował się przeciw władzy bolszewickiej, ogłaszając się atamanem Ukrainy. Opanował terytorium od Mikołaj owa i Czerkas po Jekaterynosław i Krzemieńczug, jednak po trzech zaledwie tygodniach został przez bolszewików rozbity, między innymi dlatego, że nie poparli go chłopi. Część jego sił pod dowództwem Jurka Tjutjunnyka przebiła się do wojsk UNR, ułatwiając opanowanie sytuacji na przyczółku kamienieckim, sam zaś Hryhorjew schronił się u Machny, gdzie wkrótce został zamordowany. Machno w swym hulajpolskim państewku był faktycznie niepodległy, choć jego wojska formalnie były zaliczone do Armii Czerwonej. Jednak i tu dotarły ekspedycje chlebowe, do których działalności Machno rzecz jasna nie dopuścił, więc w czerwcu 1919 r. przeciw Hulajpolu ruszyły wojska WCzK64, jednocześnie zaś z południowego wschodu zaatakowali je denikinowcy, których Machno uważał za głównego wroga. Po ciężkich walkach armia Machny opuściła Hulajpole, przechodząc do działalności partyzanckiej. W sierpniu-wrześniu 1919 r. operowała ona w rejonie Humania, współdziałając z UHA przeciw denikinowcom, zaś w październiku-listopadzie na terenach od Mikołajowa po Znamienkę; przejściowo zajęła nawet Jekaterynosław i Aleksandrowsk. W miastach oddziały machnowców pozostawiły po sobie jak najgorszą pamięć. Przodowali też machnowcy w pogromach, w myśl hasła bat'ki—Ziemia wasza (tj. chłopów), Żydzi moi. Komunistyczna Ukraina była formalnie niepodległym państwem, co jednak było fikcją i niczym innym być nie mogło w sytuacji, gdy jej terytorium okupowane było przez Armię Czerwoną, tylko nominalnie dzielącą się na rosyjską i ukraińską, i gdy podstawowe narzędzie utrzymania władzy w systemie sowieckim — aparat bezpieczeństwa wewnętrznego (podówczas WCzK) był jednolity we wszystkich republikach. 1 V 1919 r. została podpisana rosyjsko-ukraińska umowa o „zjednoczeniu sił wojskowych i zasobów materialnych”, na mocy której zostały formalnie zniesione granice, wprowadzona unia monetarna, wspólny zarząd kolei itd. Bolszewicy doprowadzili do końca reformę rolną na Ukrainie — posunięcie, które w decydującej mierze przesądziło o ich późniejszym zwycięstwie — oraz podjęli, nieśmiałe jeszcze, lecz już z użyciem przymusu, próby kolektywizacji, niemal wyłącznie tam, gdzie do XX wieku utrzymały się gminne wspólnoty ziemskie. W toku reformy nie nadawano chłopom ziemi na własność (dekret o ziemi z 1917 r. znacjonalizował ziemię w całym państwie), lecz tylko w bezterminowe użytkowanie, jednak w opinii chłopów liczyło się wyłącznie to, że dostawali ziemię. W kwietniu 1919 r. rozpoczęła się wielka ofensywa Denikina. Jego Armia Ochotnicza oraz Kubańska, a następnie także Dońska, Armie Kozackie, ugruntowawszy swoją władzę na Kaukazie, Kubaniu i Dońszczyźnie wkroczyły w czerwcu do Donbasu. 25 VI zajęły Charków, a z początkiem lipca rozpoczęły ofensywę na Moskwę, rokującą zrazu duże szansę powodzenia. W tej sytuacji dowództwo ukraińskie dostrzegło szansę odbudowania Republiki i niemal natychmiast po ugruntowaniu przyczółka kamienieckiego oddziały UNA i UHA ruszyły na Kijów, wspierane po drodze przez blisko 15 tys. powstańców. Tym razem atamani, choć wciąż nieskłonni do dyscypliny, podporządkowali się centralnemu dowodzeniu. Krótka okupacja bolszewicka okazała się znakomitą szkołą świadomości obywatelskiej. 30 VII Haliczanie wkroczyli do stolicy Ukrainy (przypomnijmy — raptem dwa tygodnie wcześniej przekraczali Zbrucz, porzucając ojczystą Galicję), jednak już następnego dnia przez nieobsadzony most na Dnieprze do miasta wdarły się czołówki denikinowców. Po krótkiej walce Haliczanie, nie znając miasta i nie otrzymawszy odpowiedniego wsparcia ludności wycofali się z Kijowa, po czym zawarto zawieszenie broni. Od tej chwili aż do wznowienia ofensywy Denikina na Ukrainie, UNR powstrzymuje się od walk zarówno z białymi, jak i z czerwonymi Rosjanami. W tym samym czasie Denikin opanował całe wybrzeże Ukrainy, doprowadzając do tego, że rząd USRS rozwiązał się w dniu 2 X 1919 ?., przekazując władzę bezpośrednio rządowi rosyjskiemu (przypomnijmy — formalnie chodziło tu o dwa odrębne państwa!). Polska natomiast wstrzymała swą ofensywę, nie chcąc dopuścić do zwycięstwa Denikina, dzięki czemu bolszewicy utrzymali Żytomierz. Od września 1919 roku nie dochodziło już do sporadycznych nawet starć polsko-ukraińskich. We wrześniu Armia Ochotnicza rozpoczęła ofensywę przeciw Ukraińcom, a jednocześnie Machno porzucił front pod Humaniem i przeszedł do partyzantki, dezorganizując obronę UHA. Jednocześnie spod Odessy na Żytomierz przebijała się, dezorganizując tyły, bolszewicka grupa Jakira. Armie ukraińskie nie były w stanie przeciwstawić się liczniejszym i lepiej uzbrojonym białogwardzistom i w ciężkich bojach wycofały się na zachód. Ofensywa białych zatrzymała się na linii Jampol-Winnica. Denikin przyniósł na Ukrainę, podobnie jak na wszystkie podbijane tereny terror dotychczas nie spotykany. Siły Zbrojne Południa Rosji, jak oficjalnie nazywała się ta armia, reprezentowały klasyczną kontrrewolucję bez żadnego programu pozytywnego, poza przywróceniem carskich porządków, za to z masowymi rozstrzeliwaniami robotników i chłopów, paleniem wsi, masowym stosowaniem kar cielesnych i odbieraniem podzielonej ziemi obszarniczej. W Odessie rozstrzelano 3000 ludzi, w Charkowie 2000, w Jekaterynosławiu 3000, w Kijowie zburzono pomnik Szewczenki, masowo palono ukraińskie książki itd. itp. Dokonywali też denikinowcy masowych i niezmiernie krwawych pogromów Żydów, jakich Ukraina dotąd nie widziała. Odpowiedzią ludności były — rzecz jasna — kolejne powstania, teraz już kierowane przez bolszewików lub co najmniej im przychylne. Można powiedzieć, że dziki, aberracyjny wprost terror i brak elementarnej wyobraźni politycznej Denikina przesądziły o ostatecznym zwycięstwie bolszewików w Rosji. W listopadzie wojska ukraińskie zostały zepchnięte na linię Berszad-Skwira, a w ich szeregach, zwłaszcza wśród Haliczan zaczął szerzyć się tyfus, przywleczony od machnowców. Było to szczególnie groźne dla armii ukraińskiej, która w odróżnieniu od innych, w których również szalała epidemia, nie otrzymywała żadnych dostaw lekarstw. Z początkiem listopada UHA, odcięta od reszty sił ukraińskich i od Winnicy, gdzie rezydował Petruszewycz, zdecydowała się na pertraktacje z denikinowcami, którzy nie uważali Haliczan za Ukraińców w sensie politycznym. 19 XI 1919 r. zawarte zostało zawieszenie broni, którego warunki równały się przejściu UHA na stronę Denikina. Krok ten, niezbędny dla uratowania armii był jednak zdradą i wykopał przepaść między patriotami Galicji i Naddnieprza. Petruszewycz, godzący się na samo zawieszenie broni, ale nie na jego warunki, opuścił Winnicę, udając się do Wiednia „celem dalszej akcji dyplomatycznej”. Podobnie jak wielu innych polityków galicyjskich dostrzegał on szansę dalszej walki o niepodległość samej Galicji Wschodniej w sojuszu z „białą” Rosją Denikina. Zawieszenie broni wywołało ferment w szeregach armii, zapoczątkowując jej rozkład. W tym samym czasie, zgodnie z poufnymi ustaleniami polsko-ukraińskimi Strzelcy Siczowi, formacja, uważająca się za będącą w stanie wojny z Polską, została zdemobilizowana w okolicach Lubaru. Znaczna część spośród 6000 demobilizowanych została niemal natychmiast internowana przez Polaków, co było złamaniem tychże ustaleń (żołnierze ukraińscy mieli powrócić do domów, w czym polskie władze wojskowe — chyba nie bez racji — dostrzegały niebezpieczeństwo). Niezbyt liczna kawaleria siczowa nie podporządkowała się rozkazowi i pozostała w szeregach UNA. W tej sytuacji jej resztki skoncentrowały się w rejonie Czartoryska i Kamieńca Podolskiego, przyparte do linii polskich. Wobec krytycznej sytuacji Dyrektoriat obdarzył Naczelnego Atamana UNA, Symona Petlurę pełnią władzy państwowej. Petlura raz jeszcze podjął manewr w najwyższym stopniu ryzykowny, mający jednak ocalić zachowane jeszcze siły zbrojne. Po zawarciu w początku listopada ponownego, formalnego rozejmu z Polską wyprawił on 5 XII gros sił pod dowództwem gen. Omelianowycza-Pawlenki i Tjutjunnyka w tzw. pochód zimowy, marsz dywersyjno-partyzancki na głębokie tyły denikinowców, którzy na północnym wschodzie cofali się już pod uderzeniami Armii Czerwonej. W ten sposób wojska te nie tylko unikały rozbrojenia przez Polaków, ale kontynuując walkę stanowiły argument w rokowaniach z Polską o zawarcie sojuszu. Nie jest jasne, jakie siły wzięły udział w desperackim — a jednak uwieńczonym pełnym powodzeniem — przedsięwzięciu. Przed pochodem UNA liczyła około 11 tys. ludzi, w tym 5000 chorych i zaledwie 2000 w stanie bojowym (siły te były zorganizowane w trzy dywizje piechoty i jedną kawalerii!). W pochód z pewnością nie wyruszyła cała armia, lecz najprawdopodobniej 4000-5000 żołnierzy, w większości kombatantów (tj. żołnierzy stanu bojowego), wśród których musiało być wielu rekonwalescentów, którzy dopiero po jakimś czasie stali się ponownie pełnowartościowymi żołnierzami. Pozostałe oddziały wraz z władzami cywilnymi Republiki znalazły się za liniami Wojska Polskiego, które na mocy zawieszenia broni obsadziło rejony koncentracji UNA i posunęło się do linii Uszyca-Płoskirów-Szepietówka-Olewsk, zajmując 8 XII 1919 r. Kamieniec Podolski. Oddziały ukraińskie nie zostały rozbrojone, a sam Petlura wyjechał do Warszawy, by osobiście nadzorować prowadzone od jakiegoś czasu pertraktacje polsko-ukraińskie. Władzom UNR pozostawiono swobodę działania, inna rzecz, że w powstałej sytuacji nie miały one wiele do roboty. Tymczasem od października 1919 r. Armia Czerwona przeszła do ofensywy ścigając pobitego, a następnie rozgromionego Denikina. Nacierające wojska wspierane były przez doskonale zorganizowane oddziały czerwonych partyzantów oraz wszelkiego rodzaju oddziały chłopskie. 11 XII Armia Czerwona ostatecznie zajęła Charków, uprzednio na dwa dni opanowany przez partyzantów (30 XI-1 XII), 16 XII Kijów, 7II1920 r. Odessę, a w marcu Noworosyjsk. Podczas tych walk w styczniu 1920 r. na Kubaniu ponownie przejęła władzę Krajowa Rada Kozacka, która zadeklarowała sojusz z Ukrainą. Wkrótce potem pod naciskiem wojsk bolszewickich Rada ze swymi wojskami wycofała się w kwietniu 1920 r. na Krym, ostatnie terytorium, kontrolowane jeszcze przez Siły Zbrojne Południa Rosji. Oddziały Machny. które współdziałały z Armią Czerwoną w rozbiciu Denikina, odmówiły następnie przejścia na front polski i powróciły w rodzinne strony. Tu Machno odbudował komuny rolne, a władze sowieckie ponownie były zmuszone do tolerowania niepodległości Hulajpola. W lutym 1920 r. Ukraińska Halicka Armia, rozmieszczona przez Denikina w okolicach Winnicy65 i wyniszczona tyfusem (na stan żywnościowy 22 tys. było zaledwie 1500 zdolnych do walki i niewiele więcej — do marszu) podjęła próbę przedostania się na południe, a przyparta w okolicach Bałty do Dniestru usiłowała przedostać się do Besarabii. Jednak Rumuni rąbali lód na Dniestrze, by nie dopuścić do przeprawy i dowództwo UHA zdecydowało się na rokowania z Armią Czerwoną, przechodząc z kolei na stronę bolszewików. Po powrocie do szeregów większości chorych, pozostawionych na kwaterach po wsiach, Czerwona UHA została przeformowana w trzy brygady i w marcu osiągnęła stan około 18 tys. ludzi. Nie była to już jednak dawna armia: zniesienie stopni wojskowych, oddawania honorów, zakaz noszenia herbu państwowego i śpiewania hymnu narodowego, wreszcie wprowadzenie komisarzy itp. sowieckich porządków spowodowały demoralizację i dezorganizację. Grupa bojowa Pawlenki już w styczniu 1920 r. znalazła się na tyłach Armii Czerwonej, kontynuowała jednak swój marsz do chwili, gdy w marcu — już na Lewobrzeżu w rejonie Czerkas — dotarł do niej rozkaz powrotu. Stoczywszy w drodze powrotnej szereg zwycięskich walk z Armią Czerwoną, nawiązała ona 5 V kontakt z nacierającymi wspólnie z Polakami oddziałami ukraińskimi gen. Udowyczenki w rejonie Jampola. Z pięciomiesięcznej wyprawy powróciło 6000 ludzi i 1000 koni. Na ponownie podbitych terenach bolszewicy rekonstruowali sowieckie państwo ukraińskie. Wiosną przeprowadzili wybory do Rad Delegatów, które wobec wyeliminowania aktywistów innych partii, rozmaitych nadużyć, a także znaczącego przechylenia się sympatii na stronę bolszewików, przyniosły im zwycięstwo nawet na wsi. Jednocześnie przywrócony został komunizm wojenny wraz z prodrazwiorstką (podatkiem żywnościowym), którą tym razem ustalono nie — jak w roku poprzednim — w wysokości mniej więcej rzeczywistej nadwyżki zbożowej w danym regionie, ale jako najzupełniej arbitralnie wyznaczane kontyngenty. Oficjalnia wykładnia głosiła, że nadwyżką w danym rejonie jest ilość zboża, ustalona jako kontyngent. Oznaczało to, że zwłaszcza u zamożnych chłopów, ale nie tylko, konfiskowano całe zboże znalezione podczas rewizji. Odpowiedzią wsi były nowe bunty, powstania i akty terroru. Władze sowieckie rozpoczęły w tym czasie masowy, niespotykany w poprzednim okresie ich władzy terror (choć nie dorównywał on denikinowskiemu), skierowany przeciw inteligencji, mieszczaństwu i zamożnym chłopom, dla których ukuto pogardliwą nazwę kułaków66. W ramach represji przeciw kulturze ukraińskiej zamknięto uniwersytety ukraińskie w Charkowie, Kijowie i Odessie (otwarto je dopiero w 1933 ?.), ? szkoły ukraińskie zamykano, by otworzyć dopiero po obsadzeniu ich „odpowiednimi” nauczycielami, często demobilizowanymi czerwonoarmistami, ledwo umiejącymi czytać i pisać. Równocześnie wprowadzono zakaz wszelkiego prywatnego handlu, kartki na żywność — wyłącznie dla pracujących, książeczki pracy, stwierdzające fakt zatrudnienia i stanowiące jedyny dokument uprawniający do podróżowania po kraju oraz przymus pracy od 16 do 50 roku życia. Oficjalnie wprowadzony 8-godzinny dzień pracy był powszechnie nierespektowany, co zresztą można tłumaczyć warunkami wojennymi. Wszystko to spowodowało upadek pieniądza i „naturalizację stosunków wymiany”, czyli powrót do handlu wymiennego. W celu zapewnienia funkcjonowania zniszczonego przemysłu, którego kadry zostały w dodatku rozproszone przez wojnę, do przedsiębiorstw skierowano liczne jednostki wojskowe, pozostawiając bez zmian ich strukturę organizacyjną oraz zmilitaryzowano 601 przedsiębiorstw ze 101 tys. robotników, przede wszystkim w Donbasie. Powołana w ten sposób Ukraińska Armia Pracy została następnie w znacznej części uzbrojona i wysłana na front, a w marcu 1921 r. — rozwiązana. Sojusz z Polską był dla Ukraińskiej Republiki Ludowej ostatnią szansą przetrwania. Dla Polski natomiast była to szansa ustanowienia u granic Rzeczypospolitej niepodległego i zaprzyjaźnionego państwa ukraińskiego, a przez to zdecydowanego osłabienia Rosji w Europie. Konieczność takiego rozwiązania dostrzegał jedynie marszałek Piłsudski i jego zwolennicy, zwani federalistami67, natomiast gwałtowny opór stawiała mu Narodowa Demokracja, głównie dlatego, że takie rozwiązanie z konieczności oznaczałoby znaczny stopień autonomii Ukraińców, pozostających w granicach Polski. Ponadto społeczeństwo polskie jako całość nie było nastawione przychylnie do dalszego prowadzenia wojny z Rosją, zwłaszcza wobec łudząco korzystnych sowieckich propozycji pokojowych. Spotkać można niekiedy twierdzenie, że federaliści chcieli stworzyć ukraińskie państwo buforowe czy wręcz polski protektorat. Pomijając już fakt, że można mówić o restytucji, a nie o stworzeniu państwa ukraińskiego, to nawet gdyby ustabilizowało się ono tylko w granicach zakreślonych z jednej strony porozumieniem polsko-ukraińskim, a z drugiej granicą Rzeczypospolitej z 1772 r.68, to państwo takie byłoby rozleglejsze od Węgier, a ludniejsze i zamożniejsze od Rumunii, a zatem zdolne do samodzielnego bytu. Ponadto jest rzeczą oczywistą, że odrodzona Ukraina nie zatrzymałaby się na tej granicy (do czego nie była zobowiązana, na tej linii kończyły się jedynie zobowiązania Polski), a w takiej sytuacji Rosja nie mogłaby utrzymać ziem nadmorskich od Dniestru po Dniepr. Następnie odrodzona Republika sięgnęłaby —już własnymi siłami — po Lewobrzeże. Uzyskawszy zaś te ziemie — nawet bez Donbasu, który najprawdopodobniej pozostałby poza granicami jej możliwości — Ukraina stałaby się państwem potężnym, zdolnym nawet zagrozić Polsce wojną o Galicję i Wołyń. Jak każdy wariant polityczny, ten także krył w sobie oprócz szans i nadziei także niebezpieczeństwa. W tym przypadku możemy z pewnością powiedzieć tylko tyle, że upadek Ukrainy spowodował sytuację, w której Polska nie mogła liczyć m? żadnego poważnego sojusznika wobec przymierza sowiecko-niemieckiego. 21IV 1919 r. rząd Rzeczypospolitej Polskiej oficjalnie uznał Ukraińską Republikę Ludową i jej władze. Następnego dnia podpisano traktat polsko-ukraiński, a 24 IV konwencję wojskową. Według tych ustaleń granica polsko-ukraińska miała przebiegać Zbruczem, dalej przez Wyszhorodek, na wschód od Ostroga, skąd wschodnią granicą powiatu równieńskiego i zachodnią — guberni mińskiej. Dalej zaś granica Ukrainy z Rzeczpospolitą lub niepodległą Białorusią miała biec Prypecią do Dniepru. Granica ta — dodajmy od razu — w szczegółach jedynie różniła się od granicy polsko-sowieckiej przyjętej w traktacie ryskim. Obie strony udzieliły wzajemnych gwarancji praw mniejszości narodowych, a do rządu UNR wszedł minister ds. polskich. Ponadto Ukraińcy zgodzili się odłożyć sprawę polskich majątków ziemskich do rozstrzygnięcia w przyszłej konstytucji. Był to ciężki błąd polityczny, gdyż majątki te były dawno już rozparcelowane i tylko bezwarunkowe uznanie przez Polskę status quo w tej dziedzinie mogło przełamać nieufność Ukraińców do państwa polskiego69.Ukraina udzieliła Polsce koncesji na eksploatację rud żelaza i manganu w Krzywym Rogu, podjęto też inne ustalenia natury gospodarczej. Obie strony zobowiązały się do niezawierania z państwami trzecimi traktatów wymierzonych przeciw drugiej stronie, co w praktyce dotyczyło tylko Polski70. Ukraińcy zobowiązali się do wystawienia 6 pełnoetatowych dywizji piechoty (po 12 tys. ludzi), a 5 z nich miało być uzbrojonych przez Polskę. Warunki traktatu wywołały poważne kontrowersje wśród polityków ukraińskich oraz dymisję premiera UNR, Izaaka Mazepy. Podstawowym ich powodem było przekroczenie przez negocjatorów instrukcji dotyczących ustępstw granicznych. Traktat polsko-ukraiński spotkał się z niechęcią nie tylko obu ukraińskich partii socjalistycznych, ale także mas chłopskich, które były jednoznacznie przeciwne wprowadzeniu na Ukrainę jakichkolwiek obcych wojsk, do czego poprzednio zobowiązywał się Dyrektoriat. W ówczesnej sytuacji jednak jedynym wyborem, jaki stał przed Ukrainą, był wybór między wojskami polskimi a rosyjskimi. Pozostające w Polsce oddziały ukraińskie sformowano w grupę bojową gen. Udowyczenki w składzie dwu nominalnych dywizji, a z części internowanych Strzelców Siczowych utworzono nową 6 dywizję71. Ogólna liczebność wojsk ukraińskich w Polsce, bez 6 dywizji i słabo zasilonych ochotnikami sześciu brygad zapasowych wyniosła pod koniec kwietnia 1920 r. 12 tys. piechoty, 900 jazdy i 28 dział. 6 dywizja, w założeniu kadrowa, liczyła 1500 piechoty i 80 jazdy. Po zdobyciu wstępnym bojem przez armię ukraińską Mohylowa Podolskiego 25 IV 1920 r. ruszyła z linii Miłaszewicze-Nowogród Wołyński-Nowy Miropol-Ostropol-Latyczów-Mohylów generalna ofensywa polsko-ukraińska, znana jako wyprawa kijowska. Podjęta niewystarczającymi siłami, zwłaszcza ze zbyt małą ilością kawalerii, śmiała w zamiarze do szaleństwa, oparta była na założeniu, że Armia Czerwona przyjmie bitwę na Prawobrzeżu i da się pobić, po czym szybka organizacja ukraińskich sił zbrojnych umożliwi przerzucenie gros sił polskich na front północny (dowództwo polskie było świadome, że tam, a nie na Ukrainie, nastąpi rozstrzygnięcie wojny). Tymczasem Armia Czerwona, po rozbiciu jeszcze w kwietniu znacznych jej sił (armie sprzymierzone wzięły przeszło 30 tys. jeńców i zdobyły ogromne ilości materiału wojennego, w tym bezcennego taboru kolejowego), zdecydowała się nie bronić Kijowa i bez walki wycofać się za Dniepr, najwidoczniej wiedząc, że Polacy linii tej nie przekroczą. 26 IV Wojsko Polskie zdobyło Żytomierz, a 7 V niebroniony Kijów. W następnych dniach —już w zaciętych bojach z bolszewikami — Polacy opanowali mosty na Dnieprze i wywalczyli przyczółek mostowy ochraniający Kijów od wschodu. W walkach o Kijów brała udział 6 dywizja, a jej pododdziały defilowały wraz z Polakami 9 V na Chreszczatyku. W połowie maja sprzymierzone armie zajęły pozycje wzdłuż linii: Pniepr-Trypole-Biała Cerkiew-Samhorodek-Hajsyń-Jampol, przechodząc do obrony. Armia ukraińska (poza 6 dywizją), wzmocniona znacznie powrotem grupy Pawlenki trzymała południowy odcinek frontu. Tymczasem Ukraina, wyniszczona wojną, represjami i poborami, które osłabiły przede wszystkim najaktywniejszą część narodu, nie była gotowa do podjęcia kolejnej walki o niepodległość, a zwłaszcza nie wierzyła nowym sojusznikom. Wkraczające wojska witała obojętność, a często wrogość, do czego przyczyniały się niektóre oddziały polskie, zachowujące się na Ukrainie jak w kraju podbitym, a nie sojuszniczym72 .Chłopi bali się powrotu polskich obszarników, a i propaganda bolszewicka nie marnowała czasu, zręcznie wykorzystując niekonsekwencje i połowiczność ustaleń traktatu polsko-ukraińskiego. Wreszcie — okropności „denikiniady” i realizacja przez bolszewików reformy rolnej wpłynęły na przechylenie się sympatii wsi ukraińskiej na ich stronę. W tej sytuacji rekrutacja do armii szła bardzo opornie. Ocenia się, że Ukraińcy zdołali zmobilizować 2-3 tys. ludzi, podczas gdy minimalne potrzeby wynosiły dziesięć razy tyle. Uzupełnienie do pełnych stanów istniejących sześciu dywizji, minimum niezbędne do zapewnienia rządowi Republiki liczącej się siły okazało się niemożliwe. Werbunek ochotników w Galicji nie dał właściwie żadnych rezultatów. Podobnie słabo posuwała się organizacja administracji państwowej, a przeniesienie najwyższych władz UNR do Kijowa (około 17 V) miało tę złą stronę, że miasto pozostawało przez cały czas na linii frontu. Przeciw Polakom i Ukraińcom na Podolu walczyły nawet oddziały chłopskie (lub sowieckie dywersyjne) — było to w rejonie Krzyżopola i Tomaszpola, więc niemal na linii frontu. Podobne wypadki miały miejsce pod Białą Cerkwią. W tym samym czasie bolszewicka Rosja odwołała się do wielkoruskiego szowinizmu. Do służby czynnej powrócił ostatni głównodowodzący carskiej armii, gen. Brusiłow, a w ślad za nim około 30 tys. oficerów, często białogwardyjskich weteranów. Przyniosło to znaczny wzrost sprawności bojowej Armii Czerwonej. Podobnie Kozacy Dońscy, niedawni zaciekli wrogowie rewolucji, teraz powracali pod rosyjskie sztandary, choć były to teraz sztandary czerwone. Wśród gorączkowo przerzucanych na front ukraiński jednostek znalazła się też Konna Armia Budionnego, 20-tysięczna masa słabo wyszkolonej jazdy, nie mająca taborów i żywiąca się wyłącznie z terenu działań wojennych, a przez to niezmiernie ruchliwa i groźna, zwłaszcza na tyłach. To właśnie Konarmia, wzmocniona samochodami pancernymi i zmotoryzowaną piechotą, przerwała 5 VI 1920 r. front pod Samhorodkiem i przedostała się na głębokie tyły wojsk polskich. Niemal równocześnie oddziały sowieckie przekroczyły Dniepr na północ od Kijowa. W tej sytuacji dowództwo polskie — co można oceniać jako błąd — zdecydowało się ewakuować Kijów. 11 VI do miasta wkroczyli czerwonoarmiści i czekiści: po raz dziewiąty i ostatni w tej wojnie zmieniła się władza w stolicy Ukrainy. Tymczasem Konarmia parła naprzód, dezorganizując tyły, rwąc łączność i budząc panikę zarówno w armii, jak i w Polsce, ułatwiając działania innych jednostek sowieckich, które na całym froncie przeszły do natarcia. Kilkakrotne próby osaczenia i zniszczenia Budionnego nie udały się przede wszystkim z tego względu, że Wojsko Polskie miało zbyt mało kawalerii. W tej sytuacji nie rozbite, a nawet nie pobite wojska polskie i ukraińskie wycofały się do końca czerwca na linię Jampol-Starokonstantynów-Nowogród Wołyński, a w sierpniu —wciąż bez walnej bitwy, choć już w coraz cięższych walkach — na linię Dniestru, Lwowa i Bugu. W tej fazie działań Konarmia utknęła na bezowocnych próbach zdobycia Lwowa, nie wykonując rozkazu marszu na północ, gdzie nad Wisłą toczyła się właśnie walna bitwa tej wojny, zakończona katastrofą Armii Czerwonej. Wojska sowieckie doszły w Galicji do linii: Dniestr-Żyda-czów-Lwów-Rawa Ruska, a zagon kawalerii przedarł się nawet do Stryja. Pośpiesznie powołany Galicyjski Komitet Rewolucyjny, na czele którego stał Zatonśkyj, proklamował w Tarnopolu 15 VII 1920 r. Galicyjską Republikę Sowiecką — niezależne państwo sowieckie, które dopiero w przyszłości miało określić swój stosunek do USRS. Wkrótce jednak do Tarnopola ponownie wkroczyły oddziały polskie, a Galrewkom przestał istnieć. W czasie walk odwrotowych wojska ukraińskie broniły przez miesiąc linii Zbrucza, a następnie Dniestru, staczając ciężkie, krwawe boje, po czym uczestniczyły w jesiennej ofensywie. 6 dywizja natomiast znalazła się w sierpniu w Zamościu73, pod który 28 VIII podszedł Budionny, ponosząc w bezskutecznych szturmach drugiego z kolei miasta wielkie straty, co ułatwiło rozbicie jego armii pod Komarowem. Dodajmy, że choć większość obrońców Zamościa była Polakami, dowództwo obrony sprawował, jako najstarszy rangą oficer, dowódca 6 dywizji ukraińskiej płk Marko Bezruczko. W październiku 1920 r. ponowne polskie natarcie wstrzymane zostało na linii: Jampol - przedpola Żmerynki - Nowy Miropol – Korosteń - Miłaszewicze, na pozycjach, z których bez trudu można było podjąć natarcie na Kijów, tym bardziej, że przed frontem polskim praktycznie nie było zdolnych do walki oddziałów sowieckich. Podobnie wojska ukraińskie gotowe były do nowej ofensywy. Jednak Piłsudski nie zdecydował się na nią nie tylko dlatego, że na Ukrainie odnosił w tym czasie sukcesy Wrangel, lecz i dlatego, że Polska, z trudem ocaliwszy własną niepodległość, zdecydowanie nie chciała dalszej wojny oraz dlatego, że majowa próba restytucji UNR dała — łagodnie mówiąc — mało zachęcające wyniki. Wreszcie jasne było, że Francja pomaga Polsce w wojnie tylko dlatego, że działania Wojska Polskiego wspomagają Wrangla, a Anglia zajmuje stanowisko otwarcie wobec Polski wrogie. W tej sytuacji Polska zdecydowała się na przerwanie wojny i zawarła z Rosją zawieszenie broni. 23 IV 1920 r. w wyniku buntu, dwie z trzech brygad Czerwonej UHA przeszły na stronę UNR. Dowództwo polskie nie dopuściło jednak do wcielenia tych oddziałów do UNA, internując je. Jedynie niewielka grupa Haliczan dostała się w skład 5 dywizji, a gdy w czasie odwrotu zajęła ona pozycje nad Dniestrem — żołnierze ci (około 1500 ludzi) wraz ze swym dowódcą gen. Krausem zdezerterowali, przechodząc 24 VIII 1920 r. przez Pokucie do Czechosłowacji, gdzie zostali internowani. Internowanie oddziałów halickich było błędem politycznym i przypuszczalnie sparaliżowało werbunek ochotników w Galicji, trudno jednak dziwić się nieufności dowództwa polskiego wobec wojska, które w ciągu roku trzykrotnie zmieniło front. Sierpniowa dezercja zaś przekonuje, że ta nieufność nie była nieuzasadniona. Pozostała 1 brygada CzUHA otoczona przez Polaków pod Koziatyniem, po zaciętym boju, złożyła broń, natomiast oddziały rezerwowe tej formacji zostały przez bolszewików rozformowane i w większości trafiły do łagrów. Jakiś oddział halicki w sile pułku (nominalnie!) walczył jeszcze w szeregach Armii Czerwonej latem 1920 r. nad Bugiem. Tak zakończyła się epopeja Ukraińskiej Halickiej Armii. Resztki CzUHA, może uzupełnione za dni Galicyjskiej Republiki Sowieckiej istniały do 1921 ?., kiedy to włączono je do Armii Czerwonej. Jeszcze w czerwcu 1920 r. Armie Ochotnicze dowodzone przez Wrangla ruszyły z Krymu do ostatniej już ofensywy. W pierwszej fazie biali odnieśli znaczny sukces, wychodząc na linię Dniepru od Chersonia do Jekaterynosławia, zajmując Hulajpole, Mariupol i Aleksandrowsk, ale z powodu zaciętego oporu machnowców nie zdobyli Jekaterynosławia i nie przebili się do Donbasu. W październiku i listopadzie Armia Czerwona rzuciła przeciw Wranglowi wielkie siły, m.in. zwolnione z frontu polskiego. Przy współdziałaniu Machny 8 XI przełamano obronę Perekopu, a w ciągu kilku następnych dni Armia Czerwona zajęła cały Krym. Kto mógł — z Wranglem na czele — uciekał do Turcji. 25 XI czekiści zniszczyli hulajpolskie komuny rolne. Oddziały Machny działały jednak do lata 1921 ?., a niektóre — nawet dłużej. Sam Machno w sierpniu 1921 r. zbiegł do Rumunii. 12 X 1920 r. w Rydze delegacje polska i sowiecka podpisały układ o zawieszeniu broni i preliminariach pokoju, przy czym zawieszenie broni miało wejść w życie dopiero 18 X74. Wojska polskie miały odejść na linię demarkacyjną odpowiadającą późniejszej granicy. Preliminaria pokoju, obok wielu innych postanowień, nie dotyczących Ukrainy, zawierały obustronne zobowiązanie do zapewnienia należnych praw mniejszościom narodowym. Najważniejsze jednak w ustaleniach było to, że Polska zaakceptowała udział w rokowaniach delegacji USRS, rezygnując z walki o dopuszczenie do nich delegacji UNR i tym samym de facto cofając dla niej swe uznanie. Było to złamanie traktatu polsko-ukraińskiego, mówiąc prościej — zdrada sojusznika. Wynikało to m.in. z tego, że delegacja na rokowania składała się z polityków wrogich koncepcjom Piłsudskiego75, ale i z tego, że Ukraina nie okazała się sojusznikiem dysponującym siłą wojskową i polityczną. Z drugiej strony Rosja Sowiecka łudziła polską delegację możliwościami nieograniczonych niemal ustępstw terytorialnych w zamian za uznanie USRS. Po dalszych długich i szczegółowych rokowaniach 18 III 1921 r. podpisany został polsko-sowiecki traktat pokojowy. Podczas gdy Wojsko Polskie wycofywało się stopniowo na linię demarkacyjną, oddziały ukraińskie zajęły front od Baru do Jampola, mając od 3 XI 1920 r. całkowicie odsłonięte lewe skrzydło. Ukraińska Armia Ludowa liczyła w tym momencie najprawdopodobniej 9000 piechoty i 3000 kawalerii w stanach bojowych, 95 dział i 687 karabinów maszynowych76. Oprócz UNA na północnym odcinku frontu stała rosyjska armia gen. Peremykina w sile 3 lub 5 tys. ludzi77 oraz 700-osobowa brygada Kozaków, którzy w czasie kampanii kijowskiej przeszli na stronę Polski. Armia Czerwona uderzyła na Ukraińców dopiero 10 XI. Dysponując znaczną przewagą liczebną (25 tys. piechoty i 5 tys. kawalerii w stanach bojowych), po jedenastu dniach zaciętych walk zmusiła ich do odwrotu na Zbrucz, gdzie zostali rozbrojeni i internowani przez Polaków. W tym samym czasie na Polesiu walczyła białorusko-rosyjska armia gen. Bułak-Bałachowicza, w skład której wchodziły także jednostki ukraińskie (brygada atamana Iskry-Łochwyćkiego), a jej oddziały zapuściły się pod Czarnobyl. Również ta armia została po pewnym czasie wyparta za linię demarkacyjną i internowana. Rząd UNR działał najpierw w Tarnowie, następnie w Warszawie, tracąc z latami na znaczeniu. Sam Petlura wyjechał w 1924 r. do Paryża, gdzie w dwa lata później został zamordowany przez agenta OGPU78,jak wolno sądzić — nie przypadkiem w kilka dni po powrocie do władzy marszałka Piłsudskiego. Jesienią 1920 r. ogarnęła Ukrainę nowa fala powstań chłopskich, największa w guberniach kijowskiej, połtawskiej i jekaterynosławskiej. Według oficjalnych szacunków, raczej zaniżonych, walczyło w nich 40 tys. ludzi (w tym zapewne ujęto wojska Machny), a do końca 1920 r. zlikwidowano 6 tys. oddziałów powstańczych. Były to grupy poszczególnych atamanów, które nie przekształcały się w armię i nie opanowywały terenu, Armia Czerwona i Oddziały CzK mogły więc zwalczać je kolejno. Mimo to do akcji włączono aż 50 tys. żołnierzy i specjalne milicje organizowane przez komitety biedoty wiejskiej (tzw. kombiedy), co potwierdza domysł o znacznie większej liczebności powstańców. Pacyfikacja Ukrainy przeciągnęła się do końca 1921 ?., przy czym większą rolę odegrał tu głód niż akcje wojskowe. Niektóre oddziały utrzymały się aż do 1924-1926 roku. Liczbę ofiar czerwonego terroru na Ukrainie w latach 1919-1920 szacuje się na 100 tys., głównie mężczyzn. Ostatnim epizodem ukraińskiej walki o niepodległość był tzw. pochód lodowy, podjęty w październiku 1921 r. przez wojskowych ukraińskich z obozów internowania. Ukraiński Sztab Powstańczy kierowany przez gen. Tjutjunnyka, przy znacznej pomocy polskich władz wojskowych, zorganizował dwie grupy o łącznej sile 1500 ludzi, z których pierwsza, zwana wołyńską, licząca 800 ludzi i dowodzona przez samego Tjutjunnyka przekroczyła granicę 4 X i w trzy dni później zdobyła Korosteń. Jednak 21 XI została ona całkowicie rozbita pod Bazarem. Na pobojowisku czekiści rozstrzelali 359 jeńców, około 100 rozbitków przedarło się do Polski. Druga grupa, podolska, wyruszyła 25 X w sile 400 ludzi i przeszedłszy w bojach przez okolice Płoskirowa, Latyczowa, Radomyśl i Malin, na wieść o klęsce bazarskiej zawróciła ku granicy polskiej, by przekroczyć ją ponownie 29 XI. Trzecia grupa, besarabska, w ogóle nie przekroczyła granicy, być może zatrzymana przez Rumunów, natomiast w tym samym czasie płk Sawczenko z zaledwie 70 źle uzbrojonymi ludźmi zajął Tyraspol, szybko rozbudowując swój oddział do około 200 ludzi. I on jednak został rozbity, tak że pod koniec listopada powróciło za Dniestr zaledwie 70 ludzi. Wyprawy te, których zadaniem było wsparcie ruchu powstańczego i przekształcenie go w nową wojnę o niepodległość, nie dały żadnego rezultatu. Tak zakończyła się druga — po siedemnastowiecznej — próba wybicia się Ukrainy na niepodległość i podobnie jak pierwsza zakończyła się klęską. Powstaje pytanie, co klęskę tę spowodowało i czy była ona nieuchronna? Odrzucić trzeba od razu fatalistyczny pogląd, że sprawa ukraińska wobec miażdżącej przewagi Rosji nigdy nie miała szans. Przewaga Rosji w latach rewolucji wcale nie była tak wielka, jak łatwo sądzić z dzisiejszej perspektywy, a nadto znacznie od Ukrainy słabsze, a reprezentujące dla Rosji niewiele mniejszą wartość (porty bałtyckie!) Łotwa i Estonia obroniły swą niepodległość na lat dwadzieścia, zaś Finlandia nieustępliwym oporem zbrojnym zdołała ją ocalić jeszcze w latach II wojny światowej. Przyparta do muru Rosja bolszewicka zaakceptowałaby nie tylko niepodległość Ukrainy, ale nawet Donu i Kubania, gdyż komuniści gotowi byli walczyć do ostatka jedynie o utrzymanie władzy, wszystko inne stanowiło dla nich kartę przetargową. Zaś jesienią 1920 r. Rosja była u kresu sił, jej rezerwy materialne i ludzkie były po sześciu latach wojny wyczerpane i nowa wyprawa kijowska przypuszczalnie zmusiłaby Moskwę do kapitulacji. Co więc przesądziło o klęsce Ukrainy? Zdaniem piszącego te słowa decydujące znaczenie miały tu czynniki wewnętrzne, a przede wszystkim brak ogólnonarodowej solidarności wokół spraw najważniejszych, przekładanie interesów partyjnych nad narodowe, niezdecydowanie w stosunku do Rosji. Większość ukraińskich działaczy politycznych opowiadała się nie za niepodległością, ale za federacją z Rosją bądź tylko za autonomią Ukrainy, nie wyobrażając sobie możliwości istnienia Ukrainy jako odrębnego państwa. Wynikało to w znacznej mierze z właściwego ideologii socjalistycznej internacjonalizmu i poglądu o zbawiennym wpływie przemian rewolucyjnych na równouprawnienie narodów. Pełną niepodległość Ukrainy ogłoszono dopiero w ogniu narzuconej przez Rosję wojny, więc w sytuacji przymusowej. Przedtem jeszcze, w 1917 r. UCR zmarnowała co najmniej pół roku na jałowe pertraktacje z Piotrogrodem, zamiast tworzyć armię. Później zaś... widzieliśmy ten brak wyobraźni i niezdecydowanie, katastrofalne w skutkach odwlekanie reformy rolnej, anarchię i zdradę, zbrodniczą głupotę i brak dyscypliny... Politykom ukraińskim można zarzucić brak współdziałania, niechęć do budowania porozumienia między odmiennymi orientacjami. Przywódcy chłopscy nie widzieli żadnych celów poza podziałem ziemi, wymordowaniem „panów” i Żydów, a dla niejednego z nich wolność była swobodą łupienia pociągów; anarchiści nie słuchali nikogo, obszarnicy starali się opóźniać reformę rolną, każde niemal ugrupowanie formowało własne, partyjne wojsko. Wreszcie masom narodu, zwłaszcza chłopom, brakowało zrozumienia znaczenia istnienia własnego państwa, walki o niepodległość. Pomyślmy: gdyby tych 40 tys. powstańców, którzy zerwali się do walki z bolszewizmem niemal natychmiast po wyparciu z Ukrainy wojsk polsko-ukraińskich, było się przyłączyło do armii UNR, póki był czas po temu, ba — gdyby to uczyniła połowa z nich — niepodległość Ukrainy byłaby zapewne utrwalona przynajmniej na lat dwadzieścia, ten nieoceniony czas, jaki zyskały narody bałtyckie. Ale był też czynnik czasu. Od powstania UNR (III Uniwersał) do wybuchu wojny z bolszewikami upłynął miesiąc, druga wojna z nimi rozpoczęła się właściwie w momencie restytucji Republiki. Jedynym okresem spokoju, jaki był dany Ukrainie, to okres okupacji niemieckiej, który został w przeważającej mierze zmarnowany, częściowo z winy samych działaczy ukraińskich, częściowo na skutek postawy władz niemieckich, które — inaczej niż w państwach bałtyckich i Finlandii — nie wspierały tu przygotowań do walki o utrwalenie niepodległości. Tymczasem wszystkie inne kraje walczące w tym czasie o niepodległość korzystały z takiego okresu względnego spokoju, pozwalającego uformować państwo i wystawić regularną, choć niedozbrojoną armię. Polska na przykład, która znakomicie wykorzystała okres okupacji niemieckiej, starannie przygotowując wydarzenia listopada 1918 ?., w następnym okresie, aż do wiosny 1919 r. korzystała z takiego spokoju, a walki w Wielkopolsce i Galicji, które szybko przybrały charakter pozycyjny, wręcz sprzyjały organizacji regularnej armii. Wreszcie ostatnim czynnikiem, który zaważył na przegranej Ukraińców, był opłakany podział na Naddnieprzańców i Haliczan, przede wszystkim polityczny, prowokujący po obu stronach nieufność. Zapatrzenie w dzielnicowy interes w krytycznym momencie skłoniło Haliczan do zdrady; trzeba jednak zrozumieć, że Ukraina bez Lwowa była dla nich nie do przyjęcia. Historiografia ukraińska formułuje często pogląd, że uniknięcie wojny polsko-ukraińskiej i użycie już na przełomie 1918/1919 UHA na Wielkiej Ukrainie pozwoliłoby uratować niepodległość UNR. Nie można wykluczyć takiej możliwości, choć autor ma wątpliwości, czy bez wojny z Polską Galicja Wschodnia tak szybko wystawiłaby tak dobrą armię. Rzecz jednak w tym, że wojna ta była nie do uniknięcia, gdyż także dla Polaków Polska bez Lwowa była wówczas nie do pomyślenia. Z wojen 1914-1920 wyszła Ukraina podzielona w nowy sposób. Większość jej ziem, jak poprzednio, znajdowała się pod panowaniem Rosji, a ich trzon był zorganizowany w marionetkowe państwo — USRS, natomiast Wołyń i część Polesia znalazły się w granicach Polski. Z ziem austro-węgierskich Galicja Wschodnia przeszła w ręce Polski, Zakarpacie — Czechosłowacji, a Bukowinę i południowy skraj Kraju Marmaroskiego zagarnęła Rumunia. Okoliczności te miały wielkie znaczenie dla dalszego losu narodu, który wywalczył sobie przynajmniej jedno — prawo do nauczania w języku ojczystym na wszystkich terytoriach, z wyjątkiem Rumunii i ziem przyłączonych bezpośrednio do Rosji Sowieckiej. W wyniku tych wojen przeszło 100 tys. Ukraińców znalazło się na emigracji, w tym jedna trzecia, wyłącznie z Naddnieprza — w Polsce. Wśród emigrantów było 15 tys. wojskowych różnych stopni. Głównymi ośrodkami emigracji ukraińskiej stały się Praga, Warszawa, Wiedeń, Paryż, Kowno i Berlin, który z czasem stał się głównym ośrodkiem emigracji halickiej, tak jak Warszawa była przez cały okres międzywojenny głównym obok Paryża ośrodkiem emigracji z Wielkiej Ukrainy. IV. WOJNA O LWÓW Ukraina Halicka i inne ziemie ukraińskie w walce o niepodległość w latach 1918-1919 Jesienią 1918 r. wobec oczywistego już rozkładu monarchii habsburskiej, narody wchodzące w jej skład, wśród nich i Ukraińcy zaczęły przygotowywać się do przejęcia władzy i powołania państw narodowych zgodnie z ogłoszoną przez prezydenta Wilsona zasadą samostanowienia narodów, która miała być podstawą powojennego ładu europejskiego. Działacze ukraińscy, przede wszystkim parlamentarzyści oraz oficerowie USS, rozpoczęli intensywne przygotowania zarówno kanałami legalnymi, jak i przez powstałą w czerwcu 1917 r. tajną Ukraińską Organizację Wojskową, zbliżoną charakterem do POW, jednak znacznie szczuplejszą kadrowo. 18 X 1918 r. we Lwowie zebrała się ukraińska Konstytuanta, na czele której stanął metropolita Szeptyćkyj, a w skład weszli dwaj pozostali biskupi greckokatoliccy, ukraińscy posłowie z Galicji i Bukowiny oraz delegaci organizacji politycznych. Konstytuanta powołała Ukraińską Radę Narodową (UNRadę), przyjęła deklarację o powstaniu państwa ukraińskiego na ziemiach Austro-Węgier w granicach etnograficznych, zaapelowała do mniejszości narodowych (tj. Polaków, Żydów i Niemców) o wydelegowanie swych reprezentantów do Rady oraz zapowiedziała przeprowadzenie demokratycznych wyborów i uchwalenie konstytucji. Powołano też Ukraiński Generalny Komitet Wojskowy, który miał jak najszybciej doprowadzić do powstania ukraińskich sił zbrojnych. Przewodniczącym UNRady został Jewhen Petruszewycz, polityk centroprawicowy, przewodniczący ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej w Wiedniu. Rzecz charakterystyczna, że ani Konstytuanta, która była organem Jednorazowym”, ani UNRada nie wypowiedziały się w sprawie zjednoczenia z Ukrainą Naddnieprzańską. Co więcej — mocno podkreślono odrębność nowego państwa od hetmańskiego państwa ukraińskiego. Był to efekt misji, skierowanej uprzednio na Ukrainę, która rozmawiała zarówno z przedstawicielami rządu hetmańskiego, jak i działaczami republikańskimi (z wyjątkiem uwięzionego w tym czasie Petlury). Rozmowy te doprowadziły działaczy galicyjskich do wniosku, że przyszłość hetmanatu jest niepewna, zaś przedwczesne angażowanie się we współpracę z ukraińskimi socjalistami nie byłoby korzystne. 19 X 1918 r. na wielkim wiecu we Lwowie proklamowano powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZUNR), deklarując — zapewne już tylko pro forma — zachowanie więzi federalnej z Austro-Węgrami. Cóż — we Lwowie wciąż jeszcze rezydował cesarski namiestnik, mający do dyspozycji policję i wojsko. Tego samego dnia UNRada obradowała wraz z delegatami powiatowymi nad prowadzonymi w ścisłej konspiracji przygotowaniami do przejęcia władzy. Planowano je pierwotnie na 3 XI 1918 ?., jednak wobec powstania w Krakowie Polskiej Komisji Likwidacyjnej (20 X) i zapowiedzianym przez nią niezwłocznym przeniesieniem jej siedziby do Lwowa termin wystąpienia przyspieszono na noc z 31 X na 1 XI 1918 r. Trudno określić, nawet w przybliżeniu, siły, jakimi obie strony dysponowały w momencie ukraińskiego „przewrotu państwowego” (zamachu stanu). Większość tych sił stanowiły austriackie oddziały potencjalnie jedynie będące siłami ukraińskimi lub polskimi, których stany zmieniały się z godziny na godzinę w wyniku masowej dezercji. Dane podawane przez obie strony znacznie różnią się od siebie. Autor uważa jednak, że nie popełni się większego błędu określając siły ukraińskie we Lwowie w dniu 1 XI na 1500-2000 ludzi, a w całej prowincji 5-10 tys., w większości w rozproszonych, drobnych oddziałach, nie przedstawiających zrazu większej wartości bojowej, zaś siły polskie na 300-400 ludzi we Lwowie (członków POW i PKW oraz załogi składnicy uzbrojenia; pozostałe jednostki złożone z Polaków dawały się rozbroić bez oporu) i 2-3 tys. w całej Galicji Wschodniej oraz może dwa razy tyle w Zachodniej, przy czym były to oddziałki równie rozproszone, jak ukraińskie. Jedyną zwartą jednostką, która wzięła udział w pierwszej fazie walk była półtoratysięczna brygada USS, stacjonująca jednak I jeszcze 1 XI w Czerniowcach. Sprawie tej poświęcimy więcej uwagi, gdyż narosło wokół niej wiele nieporozumień. Często spotyka się twierdzenie, jakoby austriackie władze świadomie usunęły z terenu Galicji Wschodniej jednostki bojowe o przewadze polskiej, a sprowadziły ukraińskie, aby w ten sposób ułatwić Ukraińcom przejęcie władzy. Do takiego twierdzenia brak jednak podstaw. Przede wszystkim w ówczesnej Galicji, o setki kilometrów odległej od frontów, nie stacjonowały pełnoetatowe jednostki bojowe, a tylko jednostki zapasowe (tzw. kadry) poszczególnych pułków, na ogół w sile batalionów. Jednostki te w wielu opracowaniach mylnie — czasem może celowo — przedstawia się jako pełne pułki. Ponadto w Galicji znajdowały się różnorodne oddziały wartownicze, służby tyłowe, sztaby, jednostki etapowe, rekonwalescenci i urlopowani, przebywający w swych miejscach zamieszkania, wielu oficerów, głównie jednak urzędników wojskowych, wreszcie żandarmeria polowa, tworząca sieć posterunków w całym kraju. Jednostki te, z wyjątkiem kadr, składały się z przedstawicieli wszystkich narodowości monarchii, a w żandarmerii dominowali Węgrzy i Niemcy. Kadry natomiast składały się przede wszystkim z przedstawicieli narodowości dominujących w miejscu ich stacjonowania. Siłą więc rzeczy w Galicji Wschodniej przeważały oddziały ukraińskie, a w Zachodniej — polskie. Trzeba też zwrócić uwagę, że historycy ukraińscy stawiają polityce władz austriackich zarzut dokładnie odwrotny. Co zaś do drugiej części omawianego poglądu, to nie ma podstaw do twierdzenia, jakoby władze państwa austriackiego działały na rzecz przejęcia władzy przez Ukraińców, czy też — by ci działali z inspiracji Wiednia. Nie oznacza to natomiast, aby poszczególni funkcjonariusze tej administracji — i to raczej lokalnej niż centralnej — nie działali na korzyść Ukraińców i przychylnych im galicyjskich Niemców, a na władzach wojskowych z pewnością wywierał wrażenie podkreślany przez arcyksięcia Wilhelma jego związek z Ukraińcami. Nie przemawia na rzecz tezy o austriackiej inspiracji ukraińskiego powstania treści tajnego protokołu brzeskiego, najprawdopodobniej narzuconego Austrii przez Niemców, który przecież parlament austriacki odrzucił, ani poparcie, jakiego przed wojną władze cesarskie udzielały narodowemu ruchowi ukraińskiemu. Gdyby rzeczywiście przejęcie władzy przez Ukraińców było uzgodnione z Austrią lub choćby inspirowane przez władze wiedeńskie, nie odbyłoby się ono w taki sposób, w jaki się odbyło — przez zamach stanu, połączony z rozbrajaniem wszystkich nieukraińskich żołnierzy, z Austriakami włącznie. Wreszcie trudno przypuszczać, by w rozpadającym się państwie Habsburgów79 ktokolwiek myślał o ratowaniu dalekiej prowincji, i tak przecież nie do utrzymania po wyłamaniu się Czech i Węgier. Warto też wiedzieć, że jednostki armii austriackiej, powracające z frontu, były zdemoralizowane i po przybyciu w rodzinne strony rozchodziły się do domów, zabierając ze sobą broń. Skutkiem tego było to, że w początkowej fazie wojny polsko-ukraińskiej walczyły ze sobą oddziały ochotnicze, milicje chłopskie, różne oddziały tyłowe — niekiedy, ale nie zawsze, kadry, po stronie polskiej peowiacy, a przez teren walk przejeżdżały liczne, świetnie uzbrojone jednostki frontowe, myślące jedynie o powrocie do domów. Przytoczmy tu jeden taki fakt, szczególnie wymowny. Oto w dniach 6-12 XI 1918 r. 99 pułk piechoty, złożony z Polaków z Jarosławskiego i mający polskie dowództwo przebył trasę: Krzywy Róg-Podwołoczyska (granica Galicji)-Tarnopol-Chodorów-Stryj-Drohobycz-Chyrów-Zagórz-Jasło-Jarosław, staczając po drodze bój z usiłującymi rozbroić go w Chodorowie Ukraińcami, ale nie idąc na odsiecz Lwowa, nie ingerując w walki o Chyrów, ani wreszcie nie obsadzając Zagórza i Sanoka. A przecież interwencja tego pułku według wszelkiego prawdopodobieństwa rozstrzygnęłaby walkę o Lwów jeszcze przed odzyskaniem Przemyśla i znacznie skróciła wojnę. Ukraińcy Galicyjscy (Haliccy) pragnęli utworzyć państwo obejmujące wschodnią część Galicji po San, a także Łemkowszczyznę, Bukowinę i Zakarpacie, przez co znaleźli się w nierozstrzygalnym konflikcie z Polakami. Państwo zachodnioukraińskie było bowiem nie do pomyślenia bez Lwowa i zagłębia drohobyckiego, jedynego ośrodka przemysłowego zacofanej prowincji, z drugiej zaś strony Polska nie mogła zrezygnować ze Lwowa, który stanowił drugie po Warszawie centrum polskiego życia umysłowego; większość Polaków, nawet tych obojętnych na sprawę Kresów Wschodnich, nie byłaby w stanie zaakceptować Polski bez należącej do niej od XIV w. Rusi Czerwonej. W tej sytuacji żaden kompromis nie był możliwy, żadne mediacje nie mogły odnieść skutku i rozstrzygnąć musiała siła. 1 XI 1918 r. namiestnik Galicji, hrabia Huyn, postawiony przed faktem przejęcia władzy przez Ukraińców, przekazał formalnie władzę swojemu zastępcy Decykewyczowi, który podporządkował się UNRa-dzie, a Ukraińcy praktycznie bez oporu opanowali całą prowincję z wyjątkiem Jarosławia (co dziwi, gdyż w mieście tym stacjonowały jednostki o przewadze Ukraińców), Przemyśla, który zdobyli dopiero 4 XI, oraz Borysławia, Sambora i Sanoka z Zagórzem80. Rozbrojonych żołnierzy i policjantów, także Polaków, puszczano wolno. Już jednak po południu 1 XI we Lwowie patriotyczna młodzież polska, a w ślad za nią — garstka peowiaków i pekawiaków81 porwała się do walki przeciw Ukraińcom, a ten szaleńczy zryw przełamał bierność starszego pokolenia na tyle, by liczne zastępy lwowian stanęły do walki. Udział młodzieży, a nawet dzieci w tej walce zasłużenie przeszedł do legendy narodowej jako czyn Orląt Lwowskich, jednak poza pierwszymi dwoma-trzema dniami walki młodzież szkolna nie stanowiła większości walczących po stronie polskiej. Pod koniec pierwszego dnia walki biło się we Lwowie 250 Polaków, 3 XI —już przeszło 800, a 5 XI — ok. 1000, było to jednak daleko mniej, niż możliwości mobilizacyjne opanowanej przez Polaków części miasta. Sukces powstania ułatwił fakt, że Ukraińcy, nie dysponując dostatecznymi siłami i licząc na przybycie ususów do Lwowa już 1 XI, nie obsadzili od razu zachodniej części miasta łącznie z Dworcem Głównym. Utracili przez to inicjatywę strategiczną, co było początkiem klęski. Obsada Dworca Głównego, dowodzona przez kpt. Mączyńskiego, przyłączyła się do powstania, zachowując dla Polaków wielkie zapasy zgromadzonej na bocznicach broni i amunicji. Natomiast dowództwo USS wykazało ogromną indolencję, w efekcie której brygada dotarła do Lwowa dopiero 3 XI po południu. Wystarczyło to, by opanować panikę, jaką wzbudziło zdecydowane natarcie Polaków, ale na strumienie powstania było już za późno. W mieście ustalił się front, na którym przez następne trzy tygodnie toczyły się z różnym nasileniem zacięte walki. Nastroje Polaków lwowskich nie były tak jednoznaczne, jak to przekazała legenda Miasta Zawsze Wiernego. Do walk włączyła się jedynie część ludności, dowódca obrony, kpt. Mączyński nie był związany z żadną organizacją niepodległościową, te zaś nie dysponowały dostatecznymi kadrami. Ukraińcy bez przeszkód utrzymali się w opanowanym centrum miasta i innych dzielnicach zamieszkałych Gównie przez Polaków, a ochotników do WP było stosunkowo niewielu, także spośród kolejarzy i tramwajarzy, wśród których było wielu mężczyzn zdolnych do noszenia broni i przeszkolonych wojskowo. W zajętej przez Ukraińców części miasta działał endecki Polski Komitet Narodowy, który prowadził poufne rokowania z UNRadą w celu przerwania walk. We Lwowie zarysował się impas: żadna ze stron nie mogła rozstrzygnąć walki w mieście na swoją korzyść bez sprowadzenia poważnych posiłków. I tu zaszła rzecz zdumiewająca. Mimo że Ukraińcy rozporządzali w okolicach Lwowa licznymi milicjami chłopskimi, a ich jednostki rozproszone po całej Galicji od Sanu po Zbrucz nie miały właściwie nic do roboty, ich dowództwo nie zdołało zebrać 2-3 tys. ludzi na odsiecz Lwowa ani nawet zaryglować miasta od zachodu82. A przecież zdobycie Lwowa miało zasadnicze znaczenie zarówno z wojskowego, jak i politycznego punktu widzenia. Tymczasem Polacy, zaskoczeni ukraińskim „zamachem” na Lwów, rzucili w kierunku miasta co się dało i to oni właśnie przeważyli szalę na swoją korzyść niewielkimi, ale — jak się okazało — wystarczającymi siłami. 11 XI1918 r. 900 Polaków odbiło Przemyśl, zdobywając niezniszczone mosty na Sanie i pokonując w ciężkim boju oddziały ukraińskie liczące 500-800 osób (wiadomo jednak, że w poprzedzającym okresie Ukraińcy uzbroili i umundurowali w Przemyślu około 3 tys. żołnierzy, a 2 tys. karabinów rozdali po wsiach). Nawet wtedy dowództwo ukraińskie nie zorganizowało ani obrony Gródka Jagiellońskiego, ani choćby osłony Lwowa od zachodu, tak że przybycie do miasta grupy odsieczowej płk. Tokarzewskiego (20 XI, a więc też nie nazbyt szybko) było dla Ukraińców zaskoczeniem. W tym momencie stan stron walczących osiągnął około 2200 ludzi po stronie polskiej i 3000 po ukraińskiej. 21 XI brawurowy atak polski, zmierzający do oskrzydlenia wojsk ukraińskich, a podjęty bez wiarygodnych wiadomości o położeniu i siłach nieprzyjaciela (tylko w śródmieściu pozycje ukraińskie były dobrze rozpoznane) przyniósł częściowy, ale decydujący sukces. Wprawdzie Ukraińcy opanowali sytuację i mieli duże szansę na skuteczny kontratak w dniu następnym, gdyż polskie dowództwo wyczerpało swe odwody, ale ich dowództwo przeceniało siły odsieczy, biorąc oddział Tokarzewskiego za jej pierwszą straż, podczas gdy w tym momencie nie podążały za nim żadne oddziały. W konsekwencji w nocy z 21 na 22 XI Ukraińcy opuścili Lwów. Miasto było polskie, jednak do maja pozostawało w półoblężeniu nękane ogniem artyleryjskim. W kampanii lwowskiej padło po obu stronach co najmniej 500-600 zabitych i 1000 rannych, nie ma natomiast żadnych podstaw do twierdzenia, jakoby w jej toku doszło do mordów na ludności cywilnej. Natomiast bezpośrednio po odbiciu miasta doszło do pogromu Żydów, w którym padło 150 zabitych i 400 rannych. W poprzednim okresie Żydzi zachowywali neutralność, a ich milicja strzegła dzielnicy żydowskiej, która rozdzielała na pewnym odcinku pozycje polskie od ukraińskich. Milicja żydowska zwalczała też bandytów, tak polskich, jak i ukraińskich, a że ci pierwsi dość liczni byli w oddziałach polskich, nie zawsze było jasne, kiedy występują jako wojsko, kiedy zaś działają na własną rękę83. Milicję żydowską rozbrojono już 22 XI, a wtedy męty lwowskie wzięły na Żydach krwawy odwet, któremu położyła kres dopiero zdecydowana akcja przybyłych spoza Lwowa oddziałów polskich. Pod koniec listopada Polacy opanowali po ciężkich walkach linię kolejową Rawa Ruska-Jarosław oraz Zagórz-Przemyśl, po czym front ustalił się od okolic Rawy Ruskiej do Przemyśla, skąd korytarzem wokół linii kolejowej i gościńca do Lwowa oraz samego miasta i ponownie do Przemyśla, skąd przez Chyrów i Ustrzyki Dolne do grzbietu Karpat w rejonie Solinki. Po przejściowym opanowaniu przez Ukraińców Gródka Jagiellońskiego korytarz lwowski został obsadzony przez wojska obu stron jako ostatni odcinek frontu. W połowie grudnia walki ustały, a obie strony zajęły się przekształcaniem różnych formacji poaustriackich i ochotniczych w regularne armie oraz stabilizacją administracji państwowej. Na niektórych odcinkach frontu pojawiły się rozbudowane inżynieryjnie pozycje, trudne do przełamania bez silnego ognia artylerii. W toku organizacji armii Ukraińcy korzystali z wielkich ilości broni, jakie pozostawili w Podwołoczyskach powracający do kraju Austriacy84 (około 80 dział, 300 karabinów maszynowych, 20 tys. karabinów i ogromne ilości amunicji). W styczniu 1919 r. Ukraińska Halicka Armia (UHA) — już ni; ochotnicza, ale z poboru powszechnego — liczyła 40 tys. ludzi w stan i bojowym i 150 dział, a wśród jej dowódców i w sztabach służyło około 300 galicyjskich i bukowińskich Niemców, a także Czesi i nieliczni Węgrzy, byli zawodowi oficerowie CK-Armii. Na przełomie grudnia i stycznia i ponownie w połowie stycznia 1919 r. Ukraińcy podejmowali bezskuteczne szturmy Lwowa, po czym na dwa miesiące walki ustały niemal zupełnie. Na froncie wytworzyła się sytuacja patowa — żadna ze stron nie mogła liczyć na szybkie rozstrzygnięcie konfliktu drogą zbrojną. Ukraińska Rada Narodowa i rząd ZUNR, które po upadku Lwowa przeniosły się do Stanisławowa, podjęły pertraktacje z Dyrektoriatem UNR, uwieńczone proklamowaniem 311919 ?. zjednoczenia Ukrainy. Zastrzeżono jednak, że Zachodni Obwód Republiki (ZOUNR) zachowa swój dotychczasowy ustrój oraz odrębność polityczno-wojskową do czasu zwołania ogólnoukraińskiej Konstytuanty. Akt ten miał ogromne znaczenie polityczno-moralne jako przekreślenie wielowiekowego rozdarcia Ukrainy między różne organizmy państwowe, przekreślenie dokonane ukraińską, a nie obcą ręką. Dopiero w kwietniu władze ZOUNR ogłosiły reformę rolną, odkładając jej realizację na czas po zawarciu pokoju85. Ukraina Halicka szybko stała się dobrze zorganizowanym, spokojnym i stosunkowo silnym państwem. Mimo trudności kadrowych zorganizowano administrację i sądownictwo, a stosowanie praw austriackich zapewniło praworządność. Panowała tu „święta zgoda” narodowa co do prymatu niepodległości nad jakimikolwiek celami partyjnymi; obejmowała ona nawet Wszechrusinów. Jedyne poważniejsze zaburzenia rewolucyjne, o których wiadomo, to nieśmiałe próby tworzenia w Drohobyczu Rad Robotniczych w listopadzie 1918 r. oraz tzw. powstanie drohobyckie 14-15 IV 1919 r. Co do tego ostatniego wydarzenia, były to raczej rozruchy niż powstanie, skoro nie było zabitych, a tylko 3 rozstrzelanych i 1000 aresztowanych. Na przełomie 1918/1919 dochodziło też do wypadków „dzikiej” parcelacji majątków przez chłopów. Przyczyniły się one do wzmożonego parcelowania majątków przez samych ziemian, jeszcze w czasie wojny. Siły zbrojne UNR udzieliły Haliczanom znacznej pomocy wojskowej przede wszystkim w sprzęcie, zwłaszcza artyleryjskim i lotniczym wraz z obsługą, a także kadrach kolejarskich. Większość natomiast przysłanych oddziałów liniowych okazała się mało wartościowa i znaczną ich część odesłano już z Podwołoczysk, niektóre z nich jednak odegrały w dalszych walkach pewną rolę. Wielkie znaczenie miała natomiast pomoc w kadrze dowódczej: z Naddnieprza przybyli m.in. generałowie Omelianowycz-Pawłenko i Hrekow, dwaj kolejni głównodowodzący UHA. Ponadto grupa północna wojsk UNR w grudniu 1918 r. zaatakowała nieliczne oddziały polskie na Wołyniu i zepchnęła je niemal na linię Bugu. W lutym wzmocnione oddziały polskie wyparły Ukraińców na linię Hrubieszów-Włodzimierz Wołyński-Stochód-Maniewicze. Ponowne walki na tym odcinku wybuchły w marcu, zsynchronizowane z nową ofensywą UHA, miały one jednak uboczne znaczenie. Rada Ambasadorów Ententy, uważająca się za uprawnioną do rozstrzygania o przyszłości krajów Europy Środkowej i interpretacji zasady samostanowienia narodów, była zaniepokojona wojną polsko-ukraińską i podjęła akcję mediacyjną. Najpierw stronom walczącym narzucone zostało 25II zawieszenie broni, następnie zaś do obu stron walczących przybyła misja gen. Barthelemy'ego, która przedstawiła propozycję linii demarkacyjnej pozostawiającej po stronie polskiej zarówno Lwów, jak i zagłębie naftowe. Warunki te były więc w oczywisty sposób nie do przyjęcia dla Ukraińców, natomiast strona polska nie chciała ich przyjąć, gdyż liczyła na wzmocnienie w przyszłości swych sił i zdobycie całej Galicji Wschodniej. Nadto przyjęcie tych warunków byłoby uznaniem państwa zachodnioukraińskiego, do czego Polska nie chciała dopuścić86. W tej sytuacji długie rokowania nie dały żadnych rezultatów, a sukcesem dyplomacji polskiej było prowadzenie ich w taki sposób, że Ukraińcy pierwsi i w bardziej kategoryczny sposób odrzucili proponowane warunki87. Na początku marca ZOUNR zerwała rokowania i zawieszenie broni, a 8 ? po ciężkich walkach oddziały UHA przerwały pod Wowczuchami (na zachód od Gródka Jagiellońskiego) łączność Lwowa z Przemyślem i resztą kraju. Przeciwuderzenie polskie przywróciło pierwotne położenie po jedenastu dniach, a inne oddziały Wojska Polskiego wyparły Haliczan ze znacznego terenu na północnym odcinku frontu. Następne jednak natarcie polskie zostało wstrzymane, między innymi wskutek interwencji Rady Ambasadorów, która odmawiała Polsce prawa okupacji Galicji Wschodniej. Kolejne rokowania nie dały jednak żadnych rezultatów. W kwietniu 1919 r. sytuacja strategiczna zmieniła się zasadniczo na korzyść Polski: do kraju przybyła długo oczekiwana armia Hallera, świetnie wyszkolona i wyekwipowana. Wprawdzie formacji tej nie wolno było użyć przeciwko Ukraińcom, ale Polska złamała to zobowiązanie, używając w pierwszej fazie ofensywy majowej jednej z dywizji hallerowskich88, a gen. Józef Haller dowodził całością tej kampanii. Przybycie Armii Błękitnej pozwoliło przerzucić na front ukraiński jednostki, zluzowane przez nią na innych frontach i uzyskać — po raz pierwszy w tej wojnie — przewagę liczebną nad armią ukraińską. Siły polskie na początku maja liczyły na froncie ukraińskim 50 tys. ludzi, a ukraińskie 30 tys. w stanach bojowych. 15 V ruszyła generalna ofensywa, która po krótkich, lecz ciężkich walkach przerwała front ukraiński i zmusiła UHA do szybkiego odwrotu. 24 V w uzgodnieniu z rządem polskim, lecz z własnej inicjatywy na Pokucie wkroczyli Rumuni, zajmując kraj po Dniestr i przedpola Stanisławowa, tymczasowej stolicy ZOUNR, w której na dwa dni przed wkroczeniem oddziałów Wojska Polskiego lokalna organizacja POW wznieciła udane powstanie. Wojska ukraińskie nie podjęły walk z Rumunami, wycofując się na północny brzeg Dniestru, a w wyniku dalszego natarcia polskiego nierozbita armia halicka została stłoczona w widłach Dniestru i Zbrucza, na południe od Czortkowa. W tym momencie w działaniach wojennych nastąpił nieoczekiwany zwrot. Wobec poważnego pogorszenia się stosunków polsko-niemieckich i groźby wojny89 dowództwo polskie wycofało z frontu ukraińskiego liczne — i to najlepsze — jednostki, pozostałym wojskom nakazując przerwać natarcie i przejść do obrony. Jednakże gen. Iwaszkiewicz zlekceważył ten rozkaz sądząc, że wojska ukraińskie są już całkowicie rozbite, a podległe mu oddziały kontynuowały natarcie, tracąc ze sobą kontakt, co było tym niebezpieczniej sze, że przy znacznie skróconym froncie siła przebojowa UHA ogromnie się zwiększyła. Ten fakt wykorzystał gen. Hrekow, podejmując 7 VI1919 r. natarcie, zwane ofensywą czortkowską i nie przerywając go nawet po zawarciu przez UNR zawieszenia broni z Polską, obejmującego także ZOUNR. Oddziały polskie zostały zmuszone do szybkiego odwrotu i w krótkim czasie zepchnięte na linię Gniła Lipa-Przemyślany-Krasne-Brody. Ukraińcy nie zdołali jednak rozwinąć natarcia na Lwów, a zamiar nawiązania kontaktu z Węgrami był od początku nierealny, gdyż nie dopuściliby do tego Rumuni, gotowi do zajęcia w razie potrzeby dalszych terenów Zadniestrza. Chwilowy sukces ukraiński był więc zapowiedzią klęski — brak broni i amunicji stawał się coraz dotkliwszy. Pod koniec ofensywy UHA liczyła 75 tys. ludzi, w tym 25 tys. w stanach bojowych oraz 15 tys. ochotników spośród wielokrotnie większej ich liczby, których nie przyjęto do szeregów z braku broni90. W tej sytuacji po trzech tygodniach Ukraińcy przeszli do obrony, przygotowując się do odparcia nowej polskiej ofensywy. Polska miała już bowiem rozwiązane ręce: wobec ultimatum Ententy Niemcy przyjęły warunki traktatu wersalskiego91, ustała więc groźba wojny na zachodzie, a ponadto Rada Ambasadorów zezwoliła Polsce na okupowanie Galicji i użycie na jej terenie armii Hallera. Wiązało się to z pojawieniem się u granic Galicji Armii Czerwonej. Nowa ofensywa polska bez trudu przełamała obronę UHA i do polowy lipca zmusiła ją do wycofania się na Zbrucz, gdzie stała się ona wybawieniem dla UNR. Można przypuszczać, że właśnie możliwość przejścia na Podole i kontynuowania walki, a także to, że na czele halickiej armii stali naddnieprzańscy generałowie, miało wpływ na mało stanowczą obronę UHA w końcowej fazie wojny, która zaoszczędziła Polakom wiele krwawego trudu. Zbrucz przekroczyło około 65 tys. żołnierzy z ok. 100 działami oraz liczni uchodźcy cywilni wraz z władzami ZOUNR i jej dyktatorem Petruszewyczem92. Pod koniec sierpnia Rumuni ewakuowali Pokucie. Wojna była skończona. Pozostały po niej obozy internowanych — pod koniec 1919 r. było w nich jeszcze ok. 24 tys. Ukraińców, a w sumie liczba „prewencyjnie” uwięzionych z Galicji i Wołynia sięgała 100 tys. Decyzja Rady Ambasadorów nie przesądzała o przynależności państwowej Galicji Wschodniej. W dniu 25 XI 1919 r. Polska uzyskała mandat nad tym terytorium na okres 25 lat z obowiązkiem zapewnienia autonomii, jednak dyplomacja polska już po trzech miesiącach doprowadziła do zawieszenia tej decyzji. Dopiero 15 II 1923 r. status prawny Galicji Wschodniej został uregulowany przez przyznanie Rzeczypospolitej praw suwerennych do tej prowincji. Jednak sprawa była przesądzona już w momencie zakończenia wojny, gdyż nie było odtąd siły, zdolnej odebrać Galicję Polakom. W następnym roku Ukraińska Halicka Armia wykrwawiła się na Wielkiej Ukrainie i nigdy nie powróciła do ojczyzny, zaś rząd ZOUNR, choć na wygnaniu prowadził energiczną akcję dyplomatyczną, powołując się na zasadę samostanowienia narodów, nie miał jednak znaczenia, nie dysponując żadną realną siłą93. Wojna polsko-ukraińska była pierwszą wojną odrodzonej Rzeczypospolitej94 i — jak chyba żadna przedtem zwycięska wojna polska — zakończyła się ona wyłącznie przez fakt dokonany: nigdy nie podpisano jakiegokolwiek dwustronnego aktu, kończącego działania wojenne. Polska zajęła siłą sporne terytorium, wypierając zeń siły przeciwnika, niszcząc jego państwo i ustanawiając własną administrację. Miało to przynieść w przyszłości fatalne skutki — Polacy bowiem traktowali tę wojnę jako wojnę domową, a państwo ukraińskie uważali za samozwańcze. Ukraińcy zaś uważali, że była to wojna między dwoma państwami95 i twierdząc, że państwo ukraińskie formalnie nie przestało istnieć, w znacznej części czuli się z nim, a nie z Rzeczpospolitą związani. W dużej mierze również na skutek takiego właśnie zakończenia wojny obie strony miały się w przyszłości okazać nieskłonne do kompromisów: Ukraińcy uważali się za zbyt słabych, by móc sobie na nie pozwolić, zaś Polacy — za dość silnych, by nie musieć na nie się godzić. Obie strony myliły się z jak najgorszymi dla siebie skutkami. Na austriackiej Bukowinie, a w większym jeszcze stopniu na węgierskim Zakarpaciu, ukraińska świadomość i instytucje narodowe były w owym czasie słabo rozwinięte, a na Zakarpaciu występowała — znacznie silniej niż na galicyjskiej Łemkowszczyźnie — orientacja wszechruska oraz autonomiczna „rusnacka”. Bukowina, gdzie przed przewrotem listopadowym stacjonowała brygada USS, proklamowała w dniu 3 XI na wielkim wiecu w Czerniowcach przystąpienie do ZOUNR, nie wystawiła jednak sił zbrojnych, zdolnych stawić choćby symboliczny opór wkraczającym tu w połowie listopada Rumunom. Pod ich okupacją 1 XII mieszkańcy Czemiowiec, jednego z najbardziej wielonarodowych miast ówczesnej Europy, zgromadzeni na znacznie mniejszym wiecu, uchwalili przyłączenie do Rumunii. W styczniu 1919 r. wybuchło natomiast w Chocimiu96 powstanie ukraińskie, być może wspierane przez oddziały UNR z Podola. Wiadomości o tym powstaniu są bałamutne, wiemy o nim właściwie tylko tyle, że zostało szybko stłumione. Pij Zakarpacie nie było w owym czasie miejscem znaczącej działalności Neolitycznej, w odróżnieniu od emigracji zakarpackiej, która rozwinęła gzeroką akcję propagandową i polityczną, wysuwając m.in. projekt Republiki Werchowyńskiej, łączącej Zakarpacie, Łemkowszczyznę i Bukowinę w niepodległe lub sfederowane z Czechosłowacją państwo. Koncepcje te nie miały szerszego oddźwięku w terenie97, a że i tu miała zdecydować siła, Zakarpacie stało się przedmiotem rywalizacji czesko-węgierskiej. Jesienią 1919 r. na Zakarpaciu powstały cztery ukraińskie rady narodowe, reprezentujące diametralnie różne kierunki polityczne. Dwie pierwsze, powstałe w Starej Lubowni na Spiszu i w Preszowie na Łemkowszczyźnie węgierskiej, które wkrótce połączyły się i są na ogół traktowane jako jedna, reprezentowały orientację autonomistyczną i od początku skłaniały się do ugody z Czechami. Było to uzasadnione realistyczną oceną sytuacji — niemożność utrzymania się klina łemkowsko-spiskiego czy to jako niepodległego państwa, czy w ramach Ukrainy, była aż nadto oczywista98. Trzecia rada, powstała w Huszcie na właściwym Zakarpaciu reprezentowała orientację prowęgierską, nie do przyjęcia dla większości Ukraińców, nie odegrała zatem poważniejszej roli. Wreszcie czwarta rada, powstała w Użhorodzie reprezentowała ukraińską orientację narodową. Ogłosiła ona 24 I 1919 r. akces Zakarpacia do ZOUNR, apelując jednocześnie o pomoc wojskową. Na Zakarpaciu wciąż przebywały wojska węgierskie. Trzy oddziały ukraińskie, które dokonały w styczniu wypadu na Zakarpacie, zajęły przejściowo Sighet i Mukaczewo, jednak wyparte z tego pierwszego miasta przez Rumunów, bez dalszej walki powróciły do Galicji. Oddziały te były w oczywisty sposób za słabe nawet do zajęcia Zakarpacia — można przypuszczać, że łącznie nie przekraczały 300-500 ludzi. Czesi natomiast już w listopadzie zajęli Słowację, obsadzając do 121 1919 r. linię: przełęcz Użocka-Użhorod. Ukraińska Rada z Preszowa uchwaliła w tej sytuacji przyłączenie się do Spiszą i Łemkowszczyzny węgierskiej do Czechosłowacji. W czerwcu 1919 r. wojska czeskie w ciężkich walkach z węgierskimi Gwardiami Czerwonymi, w znacznym odsetku składającymi się z Ukraińców, zajęły Zakarpacie, współdziałając z nacierającymi od wschodu Rumunami. Ci ostatni zlikwidowali m.in. Republikę Huculską, efemeryczne państewko ze stolicą w Jasinji, powstałe w lutym tegoż roku. O formalnej przynależności Zakarpacia do Czechosłowacji przesądziła decyzja Konferencji Wersalskiej z 3 III 1919 ?., podjęta zresztą na wniosek Amerykańskiej Rady Narodowej Rusinów. Przynależność natomiast Bukowiny uregulował traktat pokojowy z Austrią w St. Germain en Laye z 10 IX 1919 r. Na zakończenie wspomnijmy jeszcze o powstałej w listopadzie 1918 r. na Łemkowszczyźnie galicyjskiej Ruskiej Ludowej Republiki Łemków99, która opowiadała się za niepodległością Łemkowszczyzny, ewentualnie w federacji z Czechosłowacją. Republika ta, obejmująca niewielką grupę wsi na południe od Gorlic (głównymi centrami były Florynka i Gładyszów) nie powołała jakichkolwiek sił zbrojnych i przetrwała do lutego 1920 r. Została ona zlikwidowana przez aresztowanie przywódców, których następnie sąd uniewinnił jako „nie mających złej woli”. Epizod ten nie miał — rzecz jasna — żadnego znaczenia dla sprawy ukraińskiej, miał jednak wielkie znaczenie dla dalszego kształtowania się świadomości grupowej Łemków. V. W OBLICZU ZAGŁADY Ukraina sowiecka w latach 1921-1939 W dniu 28 XII 1920 r. Sowiecka Ukraina zawarła z Rosją traktat o wzajemnym uznaniu suwerenności100, przewidujący m.in. wspólne ministerstwa armii i floty, komunikacji, handlu zagranicznego, pracy, poczty, finansów oraz centralnego zarządu gospodarki narodowej. Jeśli dodamy do tego wcześniejszą unię monetarną, zniesienie granic oraz istnienie jednolitych organów bezpieczeństwa wewnętrznego, zastępujących podówczas wymiar sprawiedliwości, nie możemy mieć żadnych wątpliwości, że suwerenność ta była jedynie frazesem. Stolicą USRS był aż do 1934 r. Charków, szefem KPBU był Mołotow, czołowy szowinista wielkoruski w kierownictwie bolszewickim, premierem Rakowski, Bułgar z Besarabii, zaś dowódcą sił zbrojnych — Mołdawianin Frunze. W owym czasie nie istniał jeszcze Związek Sowiecki i poszczególne republiki sowieckie były formalnie niezależnymi państwami. Bolszewicy rosyjscy stali na ogół na stanowisku jedności państwowej Sowietów, co najwyżej dopuszczając ograniczoną autonomię poszczególnych republik. Bolszewickie kierownictwa republik stały natomiast na stanowisku federacyjnym, a nawet konfederacyjnym, choć i tu licznie reprezentowani Rosjanie popierali zazwyczaj projekt autonomizacji republik. Sprawa ta były przedmiotem długich sporów, zanim w końcu zwyciężyła popierana przez Lenina, a zwalczana przez Stalina, idea federalizmu sowieckiego. Po latach wojny Ukraina była wyniszczona. Brakowało ziarna na siew, sprzętu, wszelkich towarów, a także — szczególnie na wsi — mężczyzn zdolnych do pracy. Życie wiejskie było zdezorganizowane, a przemysł praktycznie nie funkcjonował. Jeszcze jesienią 1920 r. z wygłodzonej Ukrainy wywożono do Rosji i za granicę wielkie ilości zboża101, w toku rekwizycji masowo konfiskowano ziarno siewne, a także woły, co doprowadziło do tego, że następnej wiosny w wielu rejonach pługi ciągnęły kobiety. Oczywistym skutkiem takiej sytuacji był spadek obszaru zasiewów: w 1921 r. obsiano na Ukrainie zaledwie 46% obszaru przedwojennego. Rok ten przyniósł nadto suszę na całym pasie czarnoziemnym tak, że zbiory Ukrainy spadły do zaledwie 20% przeciętnej przedwojennej. Wywołało to głód, mimo obowiązywania już Nowej Polityki Ekonomicznej i znanego ograniczenia podatku żywnościowego102. Trwał on od jesieni 1921 do zbiorów 1922 r. i objął, obok Ukrainy, także Dońszczyznę, Powołże, Kubań, Stawropolszczyznę i Orenburszczyznę, czyli wszystkie główne regiony zbożowe państw sowieckich. Władze sowieckie zorganizowały wprawdzie wielką, międzynarodową akcję pomocy dla głodujących103, jednak nadchodzącą pomoc kierowano jedynie do guberni, które w pełni wywiązały się z podatku żywnościowego, gdyż tylko te zostały uznane za głodujące. Praktycznie oznaczało to pomoc tylko dla Powołża. Można się domyślać, że zablokowanie pomocy dla Ukrainy oraz regionów kozackich nie było spowodowane stopniem wywiązania się z podatku, lecz ich aktywnością w walce z władzą sowiecką, która wciąż jeszcze trwała. Według oceny Nansena na Ukrainie głodowało 28% ludności, czyli około 8 min ludzi, na około 23 min głodujących w całych Sowietach. Mimo to lokalne nadwyżki zbożowe z Podola eksportowano w tym czasie do Niemiec, a na ulicach Mikołajowa, gdzie chłopi umierali z głodu, daremnie poszukując pracy — plakaty wzywały do pomocy dla głodujących... Powołża. Na Ukrainę napłynęło podczas głodu około 250 tys. uchodźców z innych rejonów, w tym aż około 50 tys. bezdomnych dzieci. Jednocześnie pewna, nieznana liczba Ukraińców, szukała ratunku na innych terenach, często tych samych, z których napływali uchodźcy na Ukrainę. Względnie pomyślne zbiory 1922 r. Zakończyły głód. Ocena strat, jakie przyniosły Ukrainie wojny, głód, represje i epidemie, jest nadzwyczaj trudna, gdyż nie dysponujemy wiarygodnymi Statystykami. Według obliczeń Jewhena Pasternaka104, które budzą zaufanie starannością analizy dostępnych danych i z pewnością nie są zawyżone, łączne straty Ukrainy (w ówczesnych granicach USRS) wyniosły 3 min 200 tys., w znacznej większości — Ukraińców105. Oznaczało to ubytek przeszło 1/8 ludności i to w znacznej mierze z wyższych, aktywnych społecznie warstw: mieszczaństwa, inteligencji, zamożnych chłopów. Ponadto szacuje się, że przeszło 650 tys. Ukraińców opuściło Ukrainę w latach wojny domowej, a niewątpliwe jest też, że okres ten przyniósł znaczny spadek przyrostu naturalnego. Wkrótce potem spis powszechny z 1926 r. wykazał, że Ukraina Sowiecka liczy 28,4 min mieszkańców, w tym 22,2 min Ukraińców, 3,2 min Rosjan, 1,5 min Żydów, 476 tys. Polaków, 402 tys. Niemców, 221 tys. Mołdawian, 106 tys. Białorusinów, 102 tys. Greków, a spośród innych mniejszości narodowych Bułgarów, Tatarów, Czechów, Ormian, Albańczyków, Cyganów106 i innych. Spis ten, przeprowadzony w czasie, gdy w ZSRS panowała daleko posunięta tolerancja narodowościowa można uznać za wysoce wiarygodny. Wielkim problemem społecznym stały się na Ukrainie dziesiątki tysięcy tzw. biesprizornych — bezdomnych, włóczących się dzieci, żyjących z żebraniny i kradzieży (starsze nierzadko były uzbrojone i trudniły się rozbojem). Dla likwidacji tego zjawiska władze sowieckie podjęły zakrojoną na szeroką skalę akcję policyjno-pedagogiczną, której symbolem stała się komuna dla nieletnich przestępców Makarenki. Większość biesprizornych trafiała jednak do zwykłych sierocińców i domów poprawczych, na ogół poza Ukrainą, co w większości przypadków kończyło się rusyfikacją. Starsi, zwłaszcza schwytani z bronią w ręku, kierowani byli do obozów karnych. Przemysł Ukrainy, niemal całkowicie zniszczony, był główną troską nowych władz, które forsowały jego rozwój kosztem rolnictwa. W 1920 r. wszystkie kopalnie węgla (ponad 600) były zatopione, z 286 kopalń rudy żelaza funkcjonowały trzy, zaś z 248 wielkich pieców —jeden. Produkcja przemysłowa spadła do 15% poziomu przedwojennego (z 1913 ?.), produkcja żeliwa do 0,5%, stali do 1,7%, cukru do 2,9%, wreszcie zatrudnienie w przemyśle — do 25%. A przecież Ukraina była w dawnej Rosji głównym dostarczycielem nie tylko zboża, ale także węgla, rudy żelaza, cukru i innych przetworów rolnych. Mimo forsownej odbudowy poziom produkcji z 1913 r. osiągnięto dopiero w 1927 ?., kiedy to Ukraina dostarczała 71,8% krajowej produkcji rudy żelaznej, 75,8% żeliwa i 71,1 % węgla. Przemysł Ukrainy był w tym roku znacjonalizowany w 95%107. W toku reformy rolnej chłopom Ukrainy nadzielono przeszło 12 min ha ziemi, a dodatki otrzymało przeszło 60% istniejących gospodarstw. Wiele też powstało gospodarstw nowych. W ramach reformy stosowano ograniczenia obszarowe: na Prawobrzeżu do 15 ha, na terenach stepowych — do 48 ha. Z drugiej jednak strony chłopa, posiadającego więcej niż 10 ha ziemi lub zatrudniającego choćby jednego parobka traktowano jako „kułaka”, czyli przedstawiciela klas posiadających, ex definitione wroga władzy sowieckiej. Znaczna część nowych nadziałów nie była zrazu uprawiana ze względu na brak sprzężaju i innych środków produkcji, a przedwojenny obszar zasiewów osiągnięto na Ukrainie dopiero w 1925 r. W obliczu bankructwa komunizmu wojennego, głodu i groźby powszechnego powstania chłopskiego, władze komunistyczne wprowadziły Nową Politykę Ekonomiczną (NEP), swoistą reformę gospodarczą, której najważniejszymi elementami było dopuszczenie wolnego (prywatnego) handlu zbożem, wydzierżawienie prywatnym przedsiębiorcom 5200 przedsiębiorstw przemysłowych, udzielenie obcemu kapitałowi koncesji, przede wszystkim w przemyśle wydobywczym oraz ulgi dla gospodarki prywatnej. Polityka ta przyniosła znaczne ożywienie gospodarcze — w krótkim czasie zatrudnienie w przemyśle i usługach wzrosło o 30%, a na Ukrainie, gdzie błyskawicznie odrodziła się zniszczona przez wojnę i terror spółdzielczość (w 1925 r. było znów około 30 tys. spółdzielni, nie licząc kołchozów), wywołała ona w naturalny sposób odrodzenie narodowe. Rozwijały się miasta, rosła kultura rolna i zamożność społeczeństwa, przeprowadzona została częściowa ukrainizacja aparatu władzy, a do łask powrócili „narodowi” bolszewicy za Skrypnykiem na czele, przeprowadzono też „czystkę partii” — latem 1921 r. KPBU liczyła 95 tys. członków, w styczniu 1922 — zaledwie 53 tys.108. W 1925 r. szefem KPBU został Łazar' Kaganowicz, znający język ukraiński, lecz nie znający miejscowych stosunków. Zgodnie z ówczesną linią partii forsował on ukrainizację, pokonując niemały opór mniejszości rosyjskiej, którą zmuszał do nauki ukraińskiego. Przyczynił się tym samym niemało do ukraińskiego odrodzenia narodowego, jednak w 1927 r. popadł w konflikt z frakcją Szumśkiego, która domagała się, by kierownictwo ukraińskiej kompartii przejął Ukrainiec. Szumśkiści nie osiągnęli swego celu, a odwołanie Kaganowicza było związane chyba tyleż z tym konfliktem, co z tym, że czas ukrainizacji miał się już ku końcowi. Kaganowicz powrócił na Ukrainę po II wojnie światowej, tym razem jako bezwzględny rusyfikator i tępiciel inteligencji ukraińskiej. Odradzało się ukraińskie życie umysłowe. Po amnestii 1924 r. do kraju powróciło wielu ukraińskich intelektualistów, wśród nich — Hru-szewśkyj. W latach dwudziestych tworzyło na Ukrainie wielu wybitnych artystów, reprezentujących główne ówczesne europejskie kierunki artystyczne. Wymieńmy najwybitniejszych: poetę Pawła Tyczynę, dramaturga Mykołę Kulisza, prozaików Mykołę Chwylowego i Wasyla Ełłana, zapoznanego dziś reżysera teatralnego Łesia Kurbasa, jednego z najwybitniejszych filmowców sowieckich Ołeksandra Dowżenkę... W tych latach przełożono na ukraiński m.in. Boską Komedię, dzieła Szekspira, poezje Rilkego, a także puszkinowskiego Borysa Godunowa. Część z tych przekładów zaginęła niestety podczas pogromu kultury ukraińskiej w latach trzydziestych. Ukraińscy ludzie kultury tych lat, bez wyjątku o mniej lub bardziej lewicowych przekonaniach, nie wypowiadali się przeciw komunizmowi. Póki trwała polityka ukrainizacji i NEP, ukraińska kultura przeżywała prawdziwie złoty wiek i mogło się wydawać, że USRS rzeczywiście jest państwem ukraińskim. Okropieństwa komunizmu wojennego minęły, a tego, co miało przynieść następne dziesięciolecie — nikt nie przewidywał. Przedmiotem sporu w tym czasie był natomiast stosunek kultury ukraińskiej do rosyjskiej. Hasło Chwylowego Het' wid Moskwy (Precz, jak najdalej od Moskwy) głosiło konieczność bezpośredniej więzi kultury ukraińskiej z Zachodem, bez pośrednictwa języka i kultury rosyjskiej. Natomiast szowinizm wielkoruski wyrażał się wówczas teorią o walce dwu kultur — proletariackiej i mieszczańskiej, przy czym przez pierwszą rozumiano kulturę rosyjską, przez drugą zaś — ukraińską109. Później wysunięto też zarzut uznający traktowanie rozwoju kultury ukraińskiej jako procesu niezależnego od rozwoju kultury rosyjskiej, czy nawet — z nim nietożsamego — za przejaw nacjonalizmu burżuazyjnego (nb. w pojęciu komunisty inny nacjonalizm jest nie do pomyślenia). Okres ukrainizacji był też okresem największej pomyślności zamieszkujących Ukrainę mniejszości narodowych110, jak też Ukraińców poza Ukrainą (w Rosji ich liczbę szacowano na 7 min). Istniały tam ukraińskie organizacje, a nawet związki pisarzy, działało ok. 500 ukraińskich szkół podstawowych i 2 średnie techniczne w Rosji europejskiej i około 700 w dalekowschodnim Zielonym Klinie. Bolszewicy ukraińscy ze Skrypnykiem na czele domagali się nawet przyłączenia do republiki ziem pogranicznych o przewadze ludności ukraińskiej. Jednakże odrodzenie, zarówno ekonomiczne jak i kulturalne, nie byłp trwałe: gdy tylko najdotkliwsze rany zostały zabliźnione, komuniści zaczęli ponownie przykręcać śrubę. Jeszcze w 1921 r. Krym przekształcono w Krymską ASRS, wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej. W 1922 r. proklamowano natomiast ZSRS na zasadach federacyjnych, przy czym w odrzuceniu koncepcji autonomizacyjnych sprzeciw Ukrainy odegrał znaczną rolę. Przy okazji tworzenia federacji od Ukrainy oderwano Szachty i Taganrog wraz z przyległymi okręgami, natomiast w ramach wyrównywania granicy przyłączono do niej niewielkie tereny na północ. Poza Ukrainą pozostało Polesie, Starodubje, białogrodzkie i woroneskie. Wreszcie w 1924 r. wydzielono w ramach USRS autonomiczną republikę mołdawską obejmującą mołdawskie Naddniestrze od Rybnicy po Dubossary oraz okręg Bałty, który do dziś zachował mołdawski charakter narodowy, mimo że w 1940 r. po aneksji Besarabii powrócił on do Ukrainy. W latach dwudziestych działająca jeszcze legalnie Syjonistyczna, partia Socjalistyczna zorganizowała na Krymie żydowskie osiedla rolne, mające w założeniu przygotowywać kadry do kolonizacji Palestyny - W 1927 r. komuny te zostały jednak zlikwidowane, a Żydów wysiedlono z Krymu. Cerkiew prawosławna na Ukrainie jeszcze w czasie wojny usiłowała uniezależnić się od wznowionego jesienią 1917 r. Patriarchatu moskiewskiego. Powstała w 1918 r. Wszechukraińska Rada Cerkiewna nie zdobyła się jednak na samodzielne ogłoszenie autokefalii111 i w końcu wprowadził ją rozporządzeniem z 1. I 1919 r. rząd UNR. Wobec łatwego do przewidzenia sprzeciwu Patriarchatu sprawa ta nie została uregulowana kanonicznie. Tymczasem dekret o rozdziale kościoła od państwa wywłaszczył Cerkiew (świątynie mogły być jedynie dzierżawione od państwa przez grupy wiernych) i zabronił publicznego nauczania religii. Po wojnie, gdy zasady te wprowadzono na Ukrainie, w dniach 11-14 X 1921 r. zebrał się w Kijowie sobór ukraińskich prawosławnych, na którym duchowni i przedstawiciele osób świeckich (biskupi, w większości Rosjanie, nie wzięli udziału w soborze) wyświęcili dwóch biskupów Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej, ci zaś — 27 dalszych I biskupów w ten sposób powołanego Kościoła. Obyczaj ten jednak nie był zgodny z tradycją Kościoła Powszechnego i wywołał opór duchowieństwa i wiernych wobec w ten sposób wyświęconych biskupów. Władze bolszewickie nie zezwoliły na działanie Rady Cerkiewnej ani biskupów, dopuszczając jedynie działalność parafii UACP. W 1930 r. na fiali ogólnego terroru Kościół ten został zlikwidowany, a próby odtworzenia go podczas II wojny światowej upadły wraz z odwrotem wojsk niemieckich. Natomiast w 1922 r. w łonie ukraińskiego prawosławia powstał rozłamowy, prorządowy ruch zwany Ukraińską Prawosławną Autokefaliczną Cerkwią, występujący przeciw Patriarchatowi i będący protoplastą wszystkich późniejszych ruchów „księży patriotów” itd. W związku jednak z powrotem Patriarchatu do współpracy z władzą świecką, ruch ten powrócił w latach II wojny światowej na łono macierzystego Kościoła. W latach dwudziestych istniały na Ukrainie podziemne organizacje niepodległościowe (Bractwo Ukraińskiej Państwowości, Rada Kozacka itd.), kolejno likwidowane przez NKWD, następnie OGPU. Najgłośniejsza z tych organizacji — Związek Wyzwolenia Ukrainy (SWU) — przypuszczalnie nigdy nie istniała, a proces jej kierownictwa (1929 ?., 45 oskarżonych, w tym 21 profesorów wyższych uczelni, 13 wyroków śmierci, II wojnę światową przeżyły 3 osoby) był od początku do końca oparty na prowokacji i zeznaniach wymuszonych torturami. Na procesie tym nie przedstawiono żadnych dokumentów, a oskarżenie oparto wyłącznie na zeznaniach oskarżonych i świadków, choć tak wielka organizacja nie mogłaby funkcjonować bez dokumentacji programowej i organizacyjnej. Podobne wątpliwości budzi sprawa Ukraińskiego Centrum Narodowego, w ogóle nie zakończona procesem oraz tzw. sprawa szachtyńska (od miasta Szachty), w której stanęło w roku 1928 przed sądem 48 osób oskarżonych o przynależność do tajnej organizacji, mającej na celu obalenie władzy sowieckiej przez sabotaże w przemyśle. Większość oskarżonych skazano na śmierć, a proces ten, przypuszczalnie sfingowany od początku do końca, zapoczątkował wielką nagonkę na inteligencję techniczną, którą obarczono odpowiedzialnością za kryzys gospodarczy. Próby kolektywizacji, podejmowane w okresie NEP-u nie przyniosły powodzenia. W całym państwie skolektywizowano około 1,5-2% ziemi. Zważywszy więc, że kolektywizacja szła łatwiej w tych rejonach Rosji, gdzie żywe były jeszcze tradycje gminnego władania ziemią, można przypuszczać, że na Ukrainie nie objęła ona więcej niż 1% gruntów rolnych. W latach NEP-u miała miejsce ostatnia fala dobrowolnej, ekonomicznej emigracji Ukraińców do Azji — objęła ona 150 tys. ludzi. W grudniu 1925 r. przyjęcie polityki socjalistycznego uprzemysłowienia kraju zamknęło okres NEP, choć wiele jej elementów pozostało jeszcze na pewien czas. W następnym roku wprowadzono dodatkowy podatek w zbożu w wysokości przeciętnego zbioru rocznego. Niekiedy przy pomocy siły dążono do kolektywizacji rolnictwa. W odpowiedzi chłopi ograniczyli zasiewy do areału niezbędnego dla własnych potrzeb. Wobec załamania się jesienią 1927 r. skupu zbóż władze wprowadziły tzw. chlebzagotowkę, przymusowy skup zboża przez instytucje państwowe nie tylko po państwowych cenach, ale także 'według ustalonych przez państwo norm. Był to faktycznie powrót do kontyngentu, a wraz z nim — do rewizji, konfiskat majątku i terroru, mimo to do wiosny 1928 r. w skali państwa skupiono o 45% zboża mniej niż zaplanowano, choć z gospodarstw „kułackich” pochodziło zaledwie 20% zbóż. Rok 1928 przyniósł późne przymrozki, po nich guszę i kolejny nieurodzaj. Załamanie skupu przypisano — rzecz jasna *- sabotażowi „kułaków”, jeszcze w poprzednim roku pozbawionych w ramach represji... praw wyborczych. Opór wsi ukraińskiej wyraził się między innymi w przeszło 500 podpaleniach i zamachach na działaczy partyjno-państwowych. W 1926 r. na Ukrainie było 30,4% gospodarstw małorolnych, 65,5% , Średniej wielkości i 4% „kułackich” (na Lewobrzeżu 5,6%). Liczba zamożnych chłopów spadła już uprzednio w wyniku wojen, powstań i represji. Ponadto rozparcelowanie wielkiej własności ziemskiej zmniejszyło ilość zboża towarowego, jakim dysponowała wieś. Tego faktu, podobnie jak znacznego pogorszenia się opłacalności upraw zbożowych % w wyniku preferencji cenowych dla upraw przemysłowych, sowieccy planiści nie brali pod uwagę, a może w ogóle nie dostrzegali takich prawidłowości112. Ponadto w związku z postępującą industrializacją gwałtownie rosła ludność miast, co pogłębiało niedobór żywności. Rok 1928 przyniósł ostry kryzys w przemyśle: pod koniec tego roku w miastach Związku Sowieckiego było przeszło milion bezrobotnych. Był to też kolejny rok nieurodzaju. Obowiązujące od roku kartki na chleb zostały teraz rozszerzone na inne artykuły żywnościowe113. Przyjęty w tymże roku I plan pięcioletni przewidywał forsowną industrializację, której koszty miała ponieść wieś, traktowana de facto jako wewnętrzna kolonia114. Prymat inwestycyjny miała Rosja — w tych latach kierownictwo bolszewickie serio rozważało możliwość przeniesienia stolicy do Swierdłowska (Jekaterynburga) — Ukrainie przyznano zaledwie 1,0% nakładów inwestycyjnych państwa (ok. 1,3 mld rubli). W ramach tego planu podjęto na Ukrainie wielkie inwestycje przede wszystkim w przemyśle wydobywczym, ciężkim i energetycznym, zaniedbując przemysł lekki oraz maszyn rolniczych, co miało fatalny wpływ na możliwości gospodarcze tworzonych równolegle kołchozów i sowchozów. Największą inwestycją tego okresu stał się Dniprohes (Dnieproges), pierwsza z wielkich zapór wodnych na Dnieprze, otwarta 10 X 1932 r. Do innych należały 3 gigantyczne kombinaty hutnicze: Azowstal w Juzówce, Jekaterynosławiu i Kamienskiem. W wyniku I pięciolatki produkcja przemysłowa Ukrainy wzrosła dwukrotnie, w tym przemysłu maszynowego aż czterokrotnie, a energii elektrycznej 2,6 raza, ceny wzrosły zaś aż trzydziestokrotnie. W drugiej pięciolatce Ukrainie przyznano 1,77% nakładów inwestycyjnych. I plan pięcioletni przewidywał także intensywną kolektywizację, w pierwszej kolejności ziem stepowych, a więc Ukrainy115. Kierownictwo sowieckie nie przyjmowało do wiadomości ekonomicznych przyczyn spadku podaży zboża ani konieczności jego importu, co postulowały władze ukraińskie: rzekomemu „strajkowi kułaków” zaradzić miała właśnie kolektywizacja. W skali kraju miało być skolektywizowanych 18-20% gospodarstw rolnych. Jednak w grudniu 1928 r. dyrektywa Stalina nakazała zakończyć kolektywizację ziem stepowych i „zlikwidować kułactwo jako klasę” już do jesieni 1930 r. Spowodowało to podjęcie kolektywizacji przy użyciu przemocy i masowe represje. Brak instrukcji wykonawczych dla terenowych organów władzy otworzył drogę dla wszelkiej samowoli, powodował anarchię i — niezgodną z pierwotnymi zamierzeniami — komunizację całego inwentarza żywego i mienia domowego. Zdarzyła się nawet kolektywizacja... odzieży i butów. Wywołało to gwałtowny opór wsi, który rósł wraz z postępami kolektywizacji. W styczniu 1930 r. było na Ukrainie 20 tys. kołchozów. O ile jednak w drugim półroczu 1929 r. liczba aktów terroru wyniosła tu około 290, to w pierwszym półroczu 1930 r. —już 1500. W 1930 r zakończono organizowanie kołchozów, odtąd kolektywizowane gospodarstwa przyłączano do już istniejących. Chłopi masowo zabijali bydło, przejadali zapasy w myśl zasady: „co zjesz, to twoje”, ale też przymuszeni do tego zakazem sprzedawania w sklepach chłopom nie należącym do kołchozów (jednocześnie zaś „kułaków” nie wolno było do nich przyjmować). W latach 1930-1932 wyrżnięto w ten sposób na Ukrainie 48% bydła, 63% świń, 33% owiec i kóz, a nasilenie uboju bywało tak wielkie, że w wielu regionach zabrakło soli. Najsilniejszy opór wobec kolektywizacji przejawiali — wbrew twierdzeniu propagandy — nie „kułacy”, zamożni chłopi, ale „średniacy”, którzy wzbogacili się na reformie rolnej, a także parobcy, którzy dzięki niej lub dzięki reformie stołypinowskiej wybili się na gospodarzy. Pod koniec 1929 r. na Ukrainę skierowano wielotysięczne rzesze „aktywu robotniczego”, mającego wymusić na wsi poddanie się kolektywizacji i zintensyfikować słabnące dostawy zboża. Ludzie ci na ogół nie mieli orientacji w zagadnieniach wsi, do tego nieraz stopnia, że nie znali elementarnej terminologii rolniczej116. Jako reprezentanci władzy sowieckiej obsiadali wsie dosłownie chmarami, narzucając im —jeszcze przed kolektywizacją — arbitralne podziały na setki i dziesiątki, wyznaczając setki urzędników spośród mniej odpornych na perswazję chłopów, którzy stawali się w ten sposób narzędziem nacisku na swych sąsiadów. Od stycznia 1930 r. władze sowieckie sięgnęły po najdrastyczniejsze środki: rozpoczęło się „rozkułaczanie”, masowe wysiedlanie zamożnych chłopów wraz z rodzinami, połączone z konfiskatą mienia, a często z obdzieraniem wysiedlonych nawet z odzieży. Znaczną część „rozkułaczanych”, zwłaszcza na Ukrainie i ziemiach kozackich, rozstrzeliwano na miejscu, większość wysiedlano na odległe tereny, a tylko części pozwolono pozostać w sąsiednich okręgach. Na Ukrainie przebieg tej akcji był wyjątkowy — najwięcej było tu rozstrzelanych, a chłopów ukraińskich, inaczej niż rosyjskich, których wywożono na tereny o umiarkowanym klimacie (często właśnie na Ukrainę), wysiedlano na daleką północ i na wielkie budowy socjalizmu — wskrzeszone po tysiącleciach centra pracy niewolniczej: Biełomor-Kanał, Magnitogorsk, Kotłas i inne. Masowe wysiedlenia trwały do 1932 ?., potem zdarzały się tylko sporadycznie i na podstawie indywidualnych decyzji. Według oficjalnych danych na Ukrainie „rozkułaczono” 200 tys. gospodarstw, czyli około 1 min ludzi. Odpowiada to ściśle owym 4% gospodarstw kwalifikowanych jako kułackie. Z tych samych danych wynika jednak, że w wielu rejonach rozkułaczono aż 15% gospodarstw, a nawet więcej. Przyjmując jako hipotetyczną, ale prawdopodobną średnią 10%, otrzymujemy liczbę 500 tys. gospodarstw i 2,5 min ludzi. Szacuje się, że z tej liczby wywieziono poza Ukrainę ok. 400 tys., pozostali rozproszyli się, w znacznej mierze zapewne także opuszczając ojczyznę. Inni kierowali się do miast lub w inne regiony republiki, gdzie być może znajdowali pracę w sowchozach. Spośród deportowanych zmarło prawdopodobnie około 25%. Wiadomo też, że rozkułaczano nie tylko zamożnych chłopów i opornych wobec kolektywizacji, ale także — może przede wszystkim — weteranów walk niepodległościowych i antysowieckich bez względu na ich zamożność, a także — uznanych z urzędu za „kułaków” — młynarzy i kowali. Wieś, pozbawiona najlepszych i najświatlejszych gospodarzy, upadała, a wraz z nią hodowla, sadownictwo, drobny przemysł wiejski, a także chluba Ukrainy — pasiecznictwo. Najostrzejszy opór stawiała kolektywizacji wieś Zaporoża i południowego Donbasu, więc rejonów, gdzie do niedawna działały machnowskie komuny. Tu nie pomogły represje, a włościanom stopniowo odbierano ziemię na rzecz sowchozów. Do dziś nie ma tam kołchozów, a dawni rolnicy stali się robotnikami przemysłowymi, choć dalej mieszkają w swych wsiach. Równolegle z rozkułaczaniem władze zakazywały prowadzenia wszelkiego handlu, masowo zamykały też cerkwie na wymuszane lub fingowane „życzenie ludności”. Można przypuszczać, że oprócz eliminacji wpływów duchowieństwa akcja ta miała także inny, bardziej przyziemny cel — zyskanie budynków dla tworzących się kołchozów. Terror, poza Ukrainą najcięższy na Kubaniu, nad Donem i w Kazachstanie, wywołał na Kubaniu w 1930 r. otwarte powstanie, czy może szereg lokalnych powstań, jak te sprzed dziesięciu lat. Do podobnych wydarzeń doszło w Kazachstanie. Wobec tego, że wystąpienia antykołchozowe zaczęły się przekształcać wiosną 1930 r. w otwarcie antysowieckie, Stalin zdecydował się na ustępstwa. W marcu podjęta została decyzja o częściowym odwrocie kolektywizacji, zezwolono też na reprywatyzację inwentarza i mienia domowego. Ułatwiło to wprawdzie przeprowadzenie wiosennych prac polowych, ale wywołało masowy rozpad kołchozów: od marca do września 1930 r. procent skolektywizowanej ziemi ornej na Ukrainie z 64,4 (wobec zaledwie 30% w skali kraju) do 26,6. Groziło to całkowitym załamaniem się kolektywizacji, do czego rząd sowiecki nie mógł dopuścić. Już więc w lipcu wydana została nowa dyrektywa: nakazywała ona skolektywizowanie do końca następnego roku regionów stepowych w 80%, a reszty w kraju — w 50%. Terror osiągnął szczyt. Nowo powstające gospodarstwa: kołchozy (spółdzielnie produkcyjne) i sowchozy (gospodarstwa państwowe) nie dysponowały odpowiednimi środkami produkcji: brakowało maszyn, sprzężaju, budynków (tych ostatnich zwłaszcza w kołchozach). Na początku 1930 r. było na Ukrainie zaledwie 2151 traktorów na 900 samych tylko sowchozów, a produkcja traktorów w Charkowie ruszyła dopiero w następnym roku, z początku obsługując cały kraj. Traktory zresztą masowo psuły się wskutek niskiej kultury technicznej użytkowników. W kołchozach i sowchozach panował zrazu chaos i kolosalne marnotrawstwo, spowodowane nie tylko zrozumiałą niechęcią do pracy na cudzym, ale też nieumiejętnością prowadzenia gospodarstw wielkoobszarowych. Tu łatwiejsza była sytuacja sowchozów, tworzonych w oparciu o nierozparcelowane wielkie majątki ziemskie i w znacznej mierze zatrudniające dawnych ich pracowników — ale i tu dawać się musiało we znaki przetrzebienie kadr oficjalistów, rządców, agronomów. W tej sytuacji jedynie korzystnym warunkom atmosferycznym można przypisać fakt, że rok 1930 przyniósł dobre zbiory. Załamanie rolnictwa było jednak nieuniknione: w całym kraju plony zbóż wyniosły w 1931 r. 83% poziomu z 1930 ?., a w 1932 r. — 84% tego poziomu. Na Ukrainie załamanie było głębsze — zbiory wyniosły odpowiednio 79 i 63% poziomu z 1930 r. Plany skupu zboża były coraz wyższe — państwo potrzebowało zboża, a planiści, nie mający pojęcia o rolnictwie i w ogóle nie liczący się z rzeczywistością, zadekretowali dostawy zbóż z Ukrainy w 1931 r. w wysokości 2,5 raza wyższej, niż w roku 1928, a na rok 1932 — w wysokości roku poprzedniego. Były to ilości niemożliwe do realizacji. W 1930 r. zbiory na Ukrainie wyniosły ok. 23,1 min t zboża, tj. 27% zbiorów ZSRS, w 1931 r. — 18,3 min t, a w 1932 r. — 14,6 min ton. Ogromne było też marnotrawstwo — w 1931 r. zaprzepaszczono 30%, a w 1932 r. — aż 40% zebranego ziarna. Dostawy zboża wyniosły zaś odpowiednio 7,7 min t (38% krajowych), 7,0 min t i zaledwie 4,7 min t na zaplanowane na 1933 rok 6,3 min t. Oznacza to, że ze zbiorów 1931 ?., które wyniosły po obliczeniu części zmarnowanej zaledwie ok. 12 min t, wywieziono z Ukrainy117 przeszło połowę. Na wsi pozostało średnio po 111 kg ziarna na głowę ludności, czyli po 300 g dziennie. Nie oznacza to jednak, że ziarno to znajdowało się u kołchoźników czy było do ich dyspozycji — utrzymywano przecież rezerwy siewne i paszowe, a i owi aparatczycy i enkawudziści, których pełno było w kołchozach, musieli przecież — oni przede wszystkim! — coś jeść. Załamanie produkcji zbożowej spowodowało upadek hodowli, tym bardziej, że w celu realizacji planów produkcji mięsnej masowo odbierano tak kołchozom jak i kołchoźnikom krowy i drobny inwentarz. W tym czasie Związek Sowiecki na wielką skalę eksportował zboże, pogłębiając zresztą światowy spadek jego cen. Tylko w 1932 r. ZSRS wyeksportował 4,8 min t ziarna (o 40% więcej, niż w poprzednim roku), a w latach 1932-33 rząd sowiecki zakupił za zboże połowę światowego eksportu maszyn. Fakt ten oświetla cel zarówno kolektywizacji, jak i barbarzyńskich rekwizycji ziarna w kołchozach: zboże było jedynym towarem, za który Stalin mógł realizować forsowny, nadmiernie ambitny program industrializacji (złoto Kołymy odkryto kilka lat później). To dlatego właśnie przywrócono pańszczyznę (do tego sprowadzała się kolektywizacja), a wieś poddano wyzyskowi brutalniejszemu niż w większości zamorskich kolonii państw zachodnich. Po 1933 r. eksport zboża spadł, trwał jednak nieprzerwanie aż do 1941 r. Od jesieni 1931 r. było jasne, że głód na wsi ukraińskiej i w innych regionach stepowych jest nieunikniony. Zdawały sobie z tego sprawę także władze KPBU. Sygnały ostrzegawcze były jednak lekceważone, a i sytuacja zapowiadała jedynie głodny rok, jakich wiele przeżyła już wieś. Jednakże tej jesieni w większości kołchozów, zwłaszcza na Lewobrzeżu wstrzymano wydawanie kołchoźnikom zapłaty za przepracowane dniówki, odraczając ich wydanie o rok do półtora. Była to zapłata w zbożu, niższa tu zresztą o połowę niż w Rosji i przysługująca jedynie osobom pracującym bez uwzględnienia członków rodzin. Pieniędzy kołchoźnicy nie otrzymywali wcale, czasem były to kwoty symboliczne118. Wstrzymanie wypłaty dniówek stało się bezpośrednią przyczyną katastrofy głodowej, jakiej świat cywilizowany nie zaznał do wieków i być może największej klęski głodu w dziejach Europy. Oprócz Ukrainy objęła ona inne główne regiony zbożowe państwa — Dońszczyznę, Kubań, Kaukaz Północny, Dolne Powołże, Orenburszczyznę, a także północny Kazachstan i Uzbekistan, gdzie miała nieco inne tło119. Nie było natomiast głodu w środkowej i północnej, „nieczarnoziemnej” Rosji czy na wschodniej Białorusi, a miasta, także ukraińskie, choć głodowały, to nie na tyle, by ich stali mieszkańcy umierali z głodu. Największe nasilenie głód osiągnął jednak na Ukrainie, szczególnie na najżyźniejszych i najzamożniejszych ziemiach stepowych120. Bardzo ciężką i długą zimę 1932 r. wieś przetrwała dzięki zapasom pochodzącym głównie z przydomowych ogródków. Wiosną, podczas przednówka na Ukrainie zanotowano pierwsze przypadki śmierci głodowej. Przez całą zimę trwały rewizje w poszukiwaniu ukrytego zboża, wiosną zaostrzyły się one — poszukiwano teraz ziarna na siew (jego deficyt wyniósł w tym roku, wedle oficjalnych statystyk, 34%). Już wiosną 1932 r. masowo polowano na ptaki i inne drobne zwierzęta, a ze wsi zniknęły psy i koty. Wiosna i lato 1932 r. przyniosły falę rozruchów, zbrojnych buntów i powstań, drugą już od czasu kolektywizacji. Odnotowano je m.in. w dniepropietrowskim, chersońskim i na Podolu, a także — na większą chyba skalę — na Kubaniu, Kaukazie Północnym, w Gruzji i Azji Środkowej. O większości z nich wiemy bardzo niewiele. Wiemy jednak, że stacjonujący w Czernihowie 21 pułk piechoty zbuntował się i przyłączył do chłopów. Wszystkie te bunty były szybko i krwawo tłumione, nieodmiennie też pociągały za sobą fale wywózek, nieraz całych wsi. Od wiosny 1932 r. w wielu regionach pól strzegły uzbrojone warty — młodzi żołnierze głównie z miast lub z Azji, bez skrupułów strzelający także do kobiet i dzieci. Żniwa tego roku przeprowadzone były nie przez kołchoźników, ale przez spec-brygady złożone z robotników, studentów i żołnierzy, co oczywiście znacznie zwiększyło skalę marnotrawstwa. W sierpniu zaś wprowadzono dekret o ochronie mienia państwowego, zwany „dekretem o pięciu kłosach”; wprowadzał on bowiem karę śmierci za kradzież... 5 kłosów z pola. Najniższą karą za kradzież mienia kołchozowego, już wówczas traktowanego jako państwowe, stało się 10 lat łagru. Dekret ten przewidywał też ferowanie kary śmierci na miejscu, innymi słowy dawał funkcjonariuszom władzy prawo zabijania wieśniaków pod byle pretekstem. Tylko do końca 1932 r. na tej podstawie rozstrzelano na Ukrainie ok. 2000 osób, nie licząc zapewne liczniejszych „doraźnych” egzekucji. Zbiory 1932 r. były zdecydowanie niepomyślne. Wobec niemożności wykonania planu dostaw w 86 okręgach Ukrainy zarządzono represje: zamknięto wszystkie sklepy, wywieziono zgromadzone w nich towary, zakazano wszelkiego handlu, a także — wypłaty dniówek tak w naturze, jak i w pieniądzu. Wieś pozostała nie tylko bez żywności, ale też bez nafty, soli i zapałek. Po domach i obejściach szalały „komisje chlebowe”, teraz już konfiskujące całą żywność bez względu na to, czy nadawała się do wywiezienia, czy nie, a zachowane relacje mówią o działaniu w sposób wprost sadystyczny (np. odbieranie dziecku z rąk gotowanego kartofla i... rozdeptywanie). Zimy oczekiwano jak Sądu Ostatecznego. Późną jesienią 1932 ?., w porze, kiedy nawet w „chudych” latach wieś nie głoduje, na Ukrainie nasilały się wypadki śmierci głodowej. W grudniu tego roku w lokalnych centrach uruchomiono sklepy Torgsinu121, w których chłopi mogli kupować żywność za biżuterię i inne posiadane złote i srebrne przedmioty. Niewiele mogło to pomóc. Zimą, gdy kopne śniegi izolowały od siebie nie tylko wsie, ale nawet domostwa, całe miejscowości zaczęły wymierać z głodu, mnożyły się też zbiorowe samobójstwa i wypadki kanibalizmu122. Głodowali też wiejscy „funkcjonariusze”, natomiast nasłani „aktywiści” musieli mieć własne źródła zaopatrzenia. Nawet jednak w tej sytuacji nie przerwano poszukiwań ukrytej żywności. W tym samym czasie chłopi, którzy latem i jesienią uciekli do miast (głównie ojcowie rodzin szukający pracy oraz dzieci), masowo umierali na ulicach — nie było dla nich ani pracy, ani chleba. Oddziały zaporowe NKWD już od wiosny blokujące granice miast i republiki nie zdołały powstrzymać tej migracji, która trwała, acz na niewielką skalę, także zimą. Władze sowieckie zaprzeczały wobec całego świata informacjom o głodzie. W odpowiedzi na nie intensyfikowano eksport pszenicy, a gdy emigracja ukraińska zorganizowała pomoc żywnościową — Sowiecki Czerwony Krzyż odmówił jej przyjęcia, a straż graniczna zawróciła pociąg z polskiej granicy. O hipokryzji kierownictwa sowieckiego w tej sprawie niech zaświadczą dwa fakty: nakaz zamykania okien i zaciągania firanek w pociągach, przejeżdżających przez Ukrainę, by podróżni nie widzieli żebraków, a potem —już tylko trupów, całymi kilometrami zalegających wzdłuż linii kolejowych oraz to, że wiosną 1933 r. propagandziści tłumaczyli ocalałym wieśniakom, że żadnego głodu nie było i nie ma. Wobec masowych ucieczek kołchoźników do miast, wprowadzono w grudniu 1932 r. system „paszportowy” przywracający przypisanie chłopa do ziemi. Każdy obywatel musiał teraz posiadać dowód osobisty (pasport), których kołchoźnikom nie wydawano, uniemożliwiając tym samym opuszczenie miejsca zamieszkania. Jednocześnie w miastach wprowadzono przepisy meldunkowe. W ten sposób chłop, który chciałby legalnie przenieść się do miasta, musiał nie tylko uzyskać pasport, ale także zgodę na zameldowanie, bez którego nie mógł otrzymać pracy, a więc kartek żywnościowych. Skutkiem tych posunięć był kolosalny rozrost korupcji, a także znaczny wzrost przestępczości w miastach, w których przebywały tysiące „nielegalnych” mieszkańców. W latach 1927-1928 ludność miast ZSRS wzrosła o prawie 30 min, z czego „zalegalizowani” wychodźcy ze wsi stanowili ponad 18 min. W styczniu 1933 r. na Ukrainę skierowano Postyszewa, formalnie jako II sekretarza KPBU, faktycznie jako wielkorządcę o dyktatorskich uprawnieniach. Wraz z nim przybyły nowe tysiące enkawudzistów. Postyszew dysponował nowym „uzbrojeniem ideologicznym” — tezą o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę budowy socjalizmu oraz o... przeniknięciu „kułaków” do kołchozów. Skąd w dwa lata po „rozkułaczeniu” mieli się wziąć owi „kułacy” — nikt nie dociekał. Rozpoczęło się masowe polowanie na winnych niepowodzeń dotychczasowej polityki rolnej, przede wszystkim w postaci drastycznej czystki kadry zarządzającej, którą przy okazji „wyczyszczono” z ostatnich fachowców. Akcji tej towarzyszyła nowa fala rewizji u chłopów, nowi enkawudziści byli bowiem przekonani, że ich poprzednicy niedbale wykonywali swoje obowiązki i że zboże jednak było ukryte. Z wielu regionów Ukrainy, a także z Dońszczyzny i Kubania wysiedlano tej zimy na północ całe wsie123. Kierownictwo KPBU i Skrypnyk osobiście wielokrotnie ostrzegało i alarmowało Moskwę, żądając pomocy dla głodującej wsi. Tam jednakże nie przyjmowano do wiadomości przyczyn słabnących dostaw zboża, a Mołotow i Kaganowicz nie byli skłonni liczyć się z losem wieśniaków. Zamiast pomocy wysłano Postyszewa. Po raz ostatni Skrypnyk zażądał wydania wsi zboża z zasobów państwowych w styczniu 1933 ?., Postyszew jednak odmówił, ogłaszając jednocześnie, że kołchozy muszą we własnym zakresie zgromadzić ziarno na siew. Przerażony sytuacją, atakowany za „ukraiński nacjonalizm” i być może dręczony wyrzutami sumienia, Skrypnyk popełnił samobójstwo. Przednówek 1933 r. był apogeum głodu. Zima znów była ciężka i długa, w czerkaskim śniegi stopniały dopiero w połowie kwietnia. Gdy tylko to się stało, nowa fala uchodźców, tym razem przede wszystkim dzieci, ruszyła do miast. Pojawienie się pierwszych roślin złagodziło nieco głód, znaczącą poprawę przyniosło jednak dopiero rozpoczęcie wiosennych prac polowych. By mocje w ogóle przeprowadzić, zarządy kołchozów zaczęły wydawać kołchoźnikom głodowe, typowo łagierne racje żywności. Oznaczały one jednak życie — przynamniej dla tych, którzy mieli siłę, by choć pozorować pracę. Ukraina otrzymała z rezerwy centralnej pożyczkę (sic!) żywnościową w wysokości 1/2 potrzeb, tak jak je widziała republikańska biurokracja — pozwoliło to obsiać pola i wy karmić pracujących kołchoźników i robotników sowchozów124, świadczy to o tym, że do Moskwy dotarła prawda o rozmiarach katastrofy i że wzbudziła ona niepokój — na razie tylko o zbiory kolejnego roku. W 1933 r. zebrano na Ukrainie aż 22,3 min t, skup zaś wyniósł jedynie 4,5 min t. Ile zmarnowano w tym roku — nie wiemy. Nie wiemy też, czy nadal żniwa prowadziły brygady partyjne, czy też pozwolono kołchoźnikom samym zbierać plon. Ci z nich, którzy dożyli jesieni, otrzymali po 2-20 kg ziarna za dniówkę, a kołchozy zdołały odbudować zapasy ziarna siewnego i paszowego. Jednakże Ukraina, inaczej niż pozostałe regiony zbożowe, głodowała aż do zbiorów 1934 ?., choć nie był to już głód, porównywalny z katastrofą lat poprzednich. Tymczasem zbiory 1934 r. okazały się wprost katastrofalnie niskie — zebrano zaledwie 12,3 min t, 53% poziomu z 1930 ?., ?? musiało się wiązać ze skrajnie niepomyślnymi warunkami atmosferycznymi. Tym razem jednak dostawy z Ukrainy zostały obniżone, a republice przyznano znaczną pomoc żywnościową z rezerw państwowych (zapewne z owych elewatorów wypełnionych zbożem z poprzednich zbiorów, którego nie udało się wyeksportować). Ten ostatni fakt stanowi najpoważniejszy argument na rzecz tezy, że głód był jeżeli nie wprost zaplanowany, to w każdym razie kontrolowany przez kierownictwo sowieckie, skoro potrafiło ono położyć mu kres w skrajnie niesprzyjających warunkach, gdy z jakichś przyczyn uznało to za konieczne. Po 1934 r. zrezygnowano z eksperymentów z kierowaniem kołchozami przez robotników i zawodowych funkcjonariuszy partii i pozwolono gospodarzyć samym kołchoźnikom. Wieś ukraińska cierpiała ostry niedostatek aż do ponownie bardzo pomyślnych zbiorów w 1937 r. W 1933 r. powróciły z łagrów dzieci „rozkułaczonych”, które tym razem pozostawiono własnemu losowi. Wobec nowej plagi bezdomnych zastosowano już wyłącznie środki policyjne — wiadomo o masowym rozstrzeliwaniu małoletnich włóczęgów. Sami „rozkułaczeni”, którzy przetrwali pierwszy, najtrudniejszy okres, z biegiem lat stopniowo odzyskiwali wolność, droga powrotu w rodzinne strony była jednak dla nich zamknięta. Ostatecznie ograniczenia ich praw zniesione zostały w 1947 r. Wydarzenia lat 1930-1933 podsumował Postyszew stwierdzeniem, że rok 1933 był rokiem rozgromienia na Ukrainie nacjonalistycznej kontrrewolucji. Pierwsze informacje o głodzie ukazały się w prasie sowieckiej dopiero po pół wieku. Co więcej — na długie lata wymazano to wydarzenie ze świadomości świata. Powszechny brak zaufania do ukraińskiej emigracji politycznej, stymulowany przez sowieckie agentury w światowym systemie informacyjnym, doprowadził do tego, że dopiero z początkiem lat osiemdziesiątych informacje o głodzie na Ukrainie zyskały szerszy rozgłos. Wciąż jednak nie znamy pełnych rozmiarów głodu, zwłaszcza na ziemiach rosyjskich, z których wiadomości są bardziej jeszcze fragmentaryczne, niż z Ukrainy125. Najwięcej ofiar głód zebrał na najżyźniejszych ziemiach stepowych centralnej i wschodniej Ukrainy, najmniej — w czernihowskim. Ogólna liczba ofiar tego kataklizmu jest sporna, szacunki wahają się od 3 do 10 min na Ukrainie i dalszych kilka milionów poza jej granicami, przy czym szacunki wysokie są częstsze, co nie znaczy, że lepiej udokumentowane. Większość z nich łączy zmarłych z głodu z ofiarami rozkułaczania (często łącznie rozstrzelanych i wysiedlonych), a wiele dolicza do tych, którzy utracili życie, „niezrealizowany przyrost naturalny”126. Częściowe otwarcie sowieckich archiwów, ujawniając obszerną dokumentację biurokratyczną tych lat wniosło tu zaskakująco niewiele i wydaje się, że nie należy już oczekiwać rewelacji127. Największą trudność stwarza niemożność ustalenia rzeczywistych rozmiarów migracji do miast i poza Ukrainę tak w latach głodu, jak i wcześniej, podczas kolektywizacji. Nie do przyjęcia jest milczące założenie, że uciekinierzy ci w większości wymarli — wiemy skądinąd, że właśnie w tych latach znacznie wzrósł odsetek Ukraińców wśród robotników Donbasu. Wiemy też, że takich przymusowych emigrantów czy uchodźców były miliony, a uzasadniony jest pogląd, że ci, którym udało się „zaczepić” poza Ukrainą ukrywali swą narodowość, a zwłaszcza miejsce poprzedniego zamieszkania. Stali się przez to nieuchwytni dla statystyk, ale przecież zachowali życie. Autor tej pracy i tym razem skłonny jest przyznać pierwszeństwo wynikom, do jakich po wnikliwej analizie demograficznej doszedł Pasternak. Niestety przytoczenie tej analizy nawet w skrócie nie jest tu możliwe. Zdaniem tego autora podczas rozkułaczania i głodu wywieziono poza Ukrainę lub rozstrzelano 1,3 min osób, z głodu zmarło 2,6 min, w miastach zaś znalazło schronienie 1,8 min. Liczby te, niższe od powszechnie przyjmowanych określają dolną granicę — straty Ukrainy z pewnością nie były niższe. Nawet ta liczba budzić musi grozę — to stało się w jednym z najżyźniejszych krajów Europy, w czasie pokoju, w sytuacji, gdy Związek Sowiecki nieprzerwanie eksportował ogromne ilości zboża. Politycy ukraińscy twierdzą zazwyczaj, że katastrofa głodowa została sztucznie wywołana przez sowieckie kierownictwo państwowe w celu złamania woli oporu narodu ukraińskiego, którego ostoją była zamożna wieś stepowa. Niekiedy formułuje się wręcz twierdzenie, że głód został zaplanowany. Sąd ten nie wydaje się dostatecznie udokumentowany —jego podstawą jest głównie stwierdzenie obojętności Moskwy wobec katastrofy, wstrzymanie głodu w 1934 r. i cytowane wyżej słowa Postyszewa. To jednak za mało na dowód — uderzające jest to, że w żadnych dotychczas wspomnieniach czy zeznaniach funkcjonariuszy sowieckich nie ma wzmianki o takim właśnie charakterze głodu, co przesądza o tym, że nawet, jeżeli istniał zamiar jego wywołania, pozostawał on tajemnicą najwyższej elity władzy. Tym trudniej więc uznać tego rodzaju tezę. Nic takiego nie wynika też z opublikowanych w ostatnich latach dokumentów najwyższych władz sowieckich, choć nie można wykluczyć istnienia takiego dokumentu. Jednak wszystko to, co od niedawna wiemy o wewnętrznym funkcjonowaniu systemu sowieckiego, powoduje, że nie można już twierdzić, iż decyzja tej rangi mogła nie mieć odbicia w stosownym dokumencie. Trudno też przypuszczać, by ówczesny „centralny planista” był w stanie nie to, że zaplanować, ale wręcz przewidzieć taką klęskę. W Moskwie zapewne w ogóle nie dostrzegano związku między drenażem zboża z kołchozów a groźbą głodu. W miastach Rosji panował jeszcze od czasów przedrewolucyjnych mit o bogactwie chłopów stepowych, przechowujących w stogach paroletni plon, a działalność władz sowieckich w tym czasie świadczy o przekonaniu, że na wsi rzeczywiście jest ukryte zboże i tylko trzeba je znaleźć. Prawdą jest natomiast, że program industrializacji kosztem wsi od początku krył w swoich założeniach możliwość, jeżeli nie nieuchronność, głodu, zaś panujący w rosyjskich środowiskach miejskich antyagraryzm128 i wrogość wobec chłopów sprzyjały lekceważeniu zagrożeń pojawiających się na wsi. Życie ludzkie nie liczyło się zresztą, gdy szło o budowę „państwa robotników i chłopów”. Niezależnie jednak od tego, czy klęskę głodową w Moskwie przewidywano, niepodważalnym faktem pozostaje to, że gdy już dc niej doszło, świadomie wykorzystano ją do ostatecznej rozprawy z ostatnią w Związku Sowieckim siłą nieprzejednanie wrogą sowieckim porządkom — chłopstwem stepowym. Nie ma natomiast powodu, by sądzić, że chodziło tu o eksterminację (to słowo w ogóle nie wydaje się odpowiednie, podobnie jak mówienie o ludobójstwie czy holocauście) narodu ukraińskiego, gdyż katastrofa objęła także rozległe terytoria o ludności nieukraińskiej. Faktem jest jednak, że gros chłopów stepowych w ZSRS stanowili Ukraińcy i Kozacy. Nieliczne relacje, ukazujące przebieg kolektywizacji i lata głodu z perspektywy poszczególnych wsi ukazują przerażające w swej bezmyślności, sadystyczne okrucieństwo terenowych organów władzy, wspomnianych już parokrotnie „aparatczyków” nasłanych z miast do kołchozów. Takie działania, jak wypędzanie na pola „skolektywizowanych” koni, by nie musieć ich żywić (bo miały być przecież traktory...), wybijanie po wsiach psów i kotów, a nawet słowików, odbieranie w środku zimy opału z chat, czy wylewanie na ziemię gotowanej strawy, wymykają się już ludzkiemu rozumieniu. Na opustoszałe tereny Ukrainy napłynęło przeszło milion osadników, głównie Rosjan129, a może także Ukraińców i Białorusinów z Polesia. Następne, zorganizowane przesiedlenia, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz Ukrainy trwały aż do 1938 roku. Natomiast miasta Ukrainy dzięki napływowi chłopów odzyskały w znacznej mierze ukraiński charakter130. Sowiecki system masowej oświaty sprzyjał szybkiemu powstawaniu nowej inteligencji ukraińskiej, przede wszystkim technicznej oraz ogólnemu wzrostowi wykształcenia. Industrializacja spowodowała także masowy napływ Rosjan i innych innoplemieńców do pracy w przemyśle Ukrainy. Uprzemysłowienie przyniosło powolny wzrost stopy życiowej mieszkańców miast, rozwój oświaty i kultury, inna rzecz, że coraz silniej zsowietyzowanej. Postęp ten w niewielkim tylko stopniu docierał przed wojną na wieś ukraińską, która najwięcej skorzystała z nowego systemu oświaty w języku ukraińskim i likwidacji analfabetyzmu. Podczas I pięciolatki na Ukrainie uspołeczniono 80% ziemi ornej, a do końca następnej — 99%. Ten 1% stanowił jednak około 52 tys. gospodarstw zatwardziałych „indywidualistów”, których opór łamano m.in. przez wprowadzenie w 1939 r. (o ile wiadomo, tylko na Ukrainie) drastycznie wysokiego podatku od posiadania koni. W 1938 r. produkcja zboża w ZSRS wynosiła zaledwie 18% więcej niż w 1913 ?., ?? przy jednoczesnym wzroście powierzchni zasiewów o około 30% oznaczało spadek wydajności z hektara o 14%. Trudno o lepsze podsumowanie tezy o „wyższości uspołecznionych form gospodarki rolnej”. W 1929 r. przestała obowiązywać teza Lenina o konieczności walki z rosyjskim „szowinizmem wielkopaństwowym”. Droga do rusyfikacji była otwarta. Rozpoczęto ją od wielkiej kampanii antyreligijnej — w roku tym skasowano w ZSRS niedzielę, a księży wszystkich wyznań pozbawiono praw obywatelskich. W następnym roku zabito na Ukrainie 40 biskupów i 20 tys. kapłanów prawosławnych, głównie z UACP, której hierarchię wymordowano w całości. Trwająca od 1925 r. w całym kraju akcja niszczenia pamiątek przeszłości — przede wszystkim cerkwi, ale także pałaców, ratuszy, kamienic mieszczańskich itp., nasiliła się podczas kolektywizacji. Stare budynki — nieraz formalnie już objęte ochroną jako dobra kultury — rozbierano na budulec lub po prostu burzono, niejednokrotnie przy użyciu artylerii. Dzwony, naczynia liturgiczne, szaty, księgi, ikony przekazywano do składnic surowców wtórnych i nikt nigdy się nie dowie, jakie bogactwo kultury światowej zginęło bezpowrotnie w tych latach. Oficjalnie zakładano, że do 1936 r. zniszczone zostaną wszystkie cerkwie w ZSRS — akcję ich burzenia zahamowano w połowie lat trzydziestych. Zniszczenia były ogromne — wieś ukraińska została ogołocona z cerkwi, a wśród najcenniejszych zniszczonych wówczas zabytków należy wymienić „Złotowierzchni” sobór św. Michała w Kijowie, wzniesiony w 1108 r. Starsza odeń o stulecie katedra Mądrości Bożej (Sofii) w Kijowie, najstarsza zachowana budowla w Europie Wschodniej cudem tylko uniknęła podobnego losu, a z innych zaprzepaszczonych wówczas zabytków wymienimy jeszcze rozebrany na budulec zamek Chmielnickiego w Czehryniu oraz wyjątkowej wartości XVIII-wieczny ratusz w Mohylowie Podolskim. Jeszcze w 1938 r. 89% książek na Ukrainie ukazywało się w języku ukraińskim, w 4 lata później już tylko 59%, a publikacje w innych, poza rosyjskim, językach znikły w ogóle. W tym samym czasie zamilkła większość ukraińskich pisarzy — z 259 wydawanych w 1930 r. dziewięć lat później tworzyło jedynie 36131. W 1934 r. wprowadzono reformę pisowni ukraińskiej, mającą na celu „zbliżenie narodów rosyjskiego i ukraińskiego” przez zbliżenie języków. W jej ramach usunięto z alfabetu ukraińskiego literę „g”132. W tym samym celu rusyfikowano słowniki i gramatyki starając się sprowadzić język ukraiński do rzędu dialektycznej odmiany rosyjskiego. Także w 1934 r. zlikwidowano wszystkie szkoły i inne instytucje ukraińskie poza Ukrainą. Walka z ukraińską kulturą uwieńczona została aktem wyjątkowego, nawet jak na azjatyckie standardy, barbarzyństwa. Oto w 1935 r. zwołano na Kongres Artystów Ludowych Ukrainy kobzarzy, ludowych poetów — lirników133, zazwyczaj niewidomych — i rozstrzelano wszystkich przybyłych wraz z na ogół małoletnimi przewodnikami. Ludzie ci byli sercem i duszą narodu, ich pieśni były ongiś źródłem poezji Szewczenki, a później oni sami śpiewali pieśni do słów Wieszcza. Ocaleli ci nieliczni, którzy nie przybyli na kongres, a dziś okazuje się, że pieśni o latach głodu jednak powstały i wraz z kobzarstwem przetrwały lata dalszych prześladowań i rusyfikacji. W 1933 roku nad grobem Skrypnyka wygłaszano mowy... potępiające. Uniknął on jednak losu towarzyszy, którzy w 1937 r. padli ofiarą wielkich „czystek”, zwanych od nazwiska ówczesnego szefa NKWD jeżowszczyzną. Represje te, które przyniosły w ZSRS miliony ofiar, miały na Ukrainie wyjątkowo ciężki przebieg. Ukraińskie kierownictwo partyjne i rządowe zostało praktycznie unicestwione, ponad połowę członków KPBU wykluczono, a 30-50% aresztowano lub od razu rozstrzelano. Jedynym ocalałym pionem kierownictwa USRS było NKWD — czystkę w nim przeprowadził dopiero Chruszczow. Ogólną liczbę rozstrzelanych na Ukrainie od 1921 r. do 1939 r. szacuje się na ogół na 2,5 min, w tym w 1937 r. — ostrożnie na 800 tys. Dodajmy jeszcze, że w 1937 r. władze sowieckie zniosły istniejący od 1924 r. Polski Rejon Autonomiczny w żytomierskim i deportowały do Azji około 50 tys. Polaków, głównie z Podola. W 1936 r. zniesione zostało obywatelstwo ukraińskie na rzecz wszechzwiązkowego, zniesiono też ukraińską komendę w jedynej jednostce, w której ona obowiązywała — w Czerwonym Kozactwie. W następnym roku na wszystkich uczelniach wprowadzony został obowiązkowy egzamin z języka rosyjskiego. W 1938 r. znacznie zaostrzono (w całym ZSRS) ustawodawstwo pracy, wprowadzając przywiązanie pracownika do zakładu zbliżone do dawniejszej pańszczyzny przemysłowej. Każdy obywatel musiał mieć teraz zawsze przy sobie książeczkę pracy (a nie dowód osobisty), a za naruszenie dyscypliny pracy groziły szokujące kary, np. za trzecią bumelkę134 — obóz karny. Zmiana miejsca pracy bez zezwolenia została zabroniona, za porzucenie pracy wysyłano do obozów. Jednocześnie gospodarkę zaczęto intensywnie przestawiać na tory produkcji wojennej. W 1938 r. Postyszewa zastąpił Chruszczow. Powstrzymał on masowe represje (w innych republikach trwały one przez cały ten rok), najwidoczniej widząc ich fatalny wpływ na zdolności produkcyjne i mobilizacyjne Ukrainy, wzmógł natomiast rusyfikację, m.in. zabraniając odwiedzania grobu Szewczenki w Kaniowie. Oto fragment jego referatu z wiosny 1939 ?.: „Wobec dążeń Niemców do oderwania Ukrainy od ZSRS należy nasilić walkę z nacjonalizmem ukraińskim oraz nauczanie języka rosyjskiego w szkołach wszystkich szczebli”. Ukraina znowu była dla Moskwy „Małorosją”, którą należało jak najszybciej włączyć kulturowo do Wielkorusi. Wciąż była ona zarówno spichlerzem, jak i kuźnią imperium — w 1940 roku z Ukrainy pochodziło prawie 65% produkcji węgla, 64% surówki, 50% stali, 33% energii elektrycznej, 27% zbóż, 65% cukru i 30% mięsa. Tak oto Ukraińcy sowieccy stanęli przed kolejną próbą: II wojną światową. Stanęli nierównie gorzej przygotowani, niż przed ćwierćwieczem, by nie rzec — w ogóle nieprzygotowani. Straszliwe represje, a przede wszystkim katastrofa głodowa zburzyły strukturę narodu, pozbawiły go warstw wyższych i uczyniły niezdolnym do podjęcia walki o niepodległość. Kijowski ośrodek myśli narodowej przestał istnieć. „Gwoździem do trumny” stała się klęska Polski w 1939 ?., wielu bowiem Ukraińców z Naddnieprza wierzyło w jej siłę i spodziewało się, że kiedyś Rzeczpospolita przyniesie im wolność. W tej sytuacji ciężar walki wyzwoleńczej podczas II wojny światowej ponieść musieli Haliczanie i Wołyniacy, przygotowani do niej przez twardą szkołę rzeczywistości międzywojennej Polski. VI. CUDZA DEMOKRACJA Ziemie ukraińskie w granicach II Rzeczypospolitej i innych państw 1921-1939 W niepodległej Polsce znalazło się około 5-5,5 min Ukraińców. Liczba ta ustalona jest szacunkowo i dotyczy raczej lat trzydziestych — autor przyjął tu szacunek, jego zdaniem, najbardziej przekonujący, znacznie wyższy od danych spisu powszechnego. Pierwszy z tych spisów z roku 1921 został zbojkotowany przez znaczną część ludności ukraińskiej w Galicji Wschodniej135, drugi zaś, z 1930 roku był poważnie sfałszowany, co podniesiono jeszcze przed wybuchem wojny136. 83% ludności ukraińskiej stanowili chłopi, 13% robotnicy, jednak w większości robotnicy rolni, a około 1% — inteligencja. Ukraińcy, zamieszkujący terytorium II Rzeczypospolitej dzielili się na trzy wyraźnie różne od siebie odłamy. Pierwszym z nich byli Ukraińcy haliccy (galicyjscy, Haliczanie), w przytłaczającej większości grekokatolicy, mający ugruntowane tradycje życia narodowego i politycznego wraz z licznymi i różnorodnymi instytucjami politycznymi, gospodarczymi, oświatowymi i innymi. Mieli też świeżą pamięć własnego państwa i zaciętej, równorzędnej walki z Polską. Poczucie przegranej i krzywdy starano rekompensować sobie poprzez kult armii. Wśród Haliczan była dość duża grupa inteligencji, a poziom oświaty powszechnej był wysoki. Drugi odłam tworzyli Ukraińcy Wołynia (Wołyniacy) i zbliżeni do nich, choć słabiej rozbudzeni narodowo Ukraińcy Chełmszczyzny. Ci dawni poddani rosyjscy byli prawosławni, nie mieli ani tradycji, ani dorobku tępionego tu życia narodowego. Nieliczne instytucje ukraińskie na Wołyniu powstały dopiero podczas okupacji niemieckiej. Wołyniacy mieli już jednak ugruntowaną świadomość przynależności do narodu ukraińskiego, której krystalizację przyśpieszyła wojenna tułaczka licznych chłopów ewakuowanych w głąb Ukrainy i Rosji, jak też okres tolerancyjnej dla ukraińskiego ruchu narodowego okupacji niemieckiej. Na Wołyniu nie było żadnego ośrodka kultury ukraińskiej: w miastach dominowali Żydzi, stolica gubernialna, Żytomierz, została za granicą, a Ławrę Poczajowską, stolicę wołyńskiego i w ogóle ukraińskiego prawosławia obsadzali Rosjanie. Nie było tu ukraińskiej inteligencji, panowała ciemnota (jeszcze w 1931 r. wśród Ukraińców Wołynia było 59% analfabetów, podczas gdy wśród Haliczan — 39%) i nędza. Sytuację Wołynia pogarszały zniszczenia wojenne, daleko większe niż nawet na Tarnopolszczyźnie, najbardziej zniszczonej części Galicji Wschodniej. Kler prawosławny był niemal wyłącznie rosyjski, a kler łaciński, opiekujący się tzw. łacinnikami (Ukraińcami, którzy wytrwali przy unii przez lata prześladowań i po 1905 r, przeszli do Kościoła rzymskokatolickiego) — polski, co sprzyjało polonizacji tej grupy ludności. Trzecią wreszcie grupę stanowili Ukraińcy (czy może—jeszcze Rusini) Podlasia i Polesia. Tu występował niższy stopień rozwoju świadomości narodowej, czasem zupełny jej brak i określanie się — zwłaszcza na Polesiu — mianem „tutejszych”137. Zacofanie narodowe i gospodarcze tej grupy ludności (Polesie stanowiło najsłabiej rozwinięty region Rzeczypospolitej) wpłynęły na to, że Podlasianie i Poleszucy nie odegrali żadnej roli w wydarzeniach, którym poświęcony jest ten rozdział. Zarysowaną wyżej różnicę między Galicją a Wołyniem starały się wykorzystywać władze polskie, organizując tzw. kordon Sokala, swoistą wewnętrzną granicę między województwem wołyńskim a lwowskim i tarnopolskim. Miała ona zapobiec rozszerzeniu się na Wołyń ukraińskiego ruchu narodowego z Galicji — cel ten stawiany był otwarcie, a akcja podjęta w pełni świadomie. Nie była to oczywiście granica w dosłownym tego słowa znaczeniu, lecz szereg przedsięwzięć administracyjno-policyjnych, jak np. zakaz osiedlania się na Wołyniu Ukraińców galicyjskich, zakaz prenumeraty na tym terenie pism halickich, utrudnianie i hamowanie działalności organizacji ukraińskich itp. „Kordon” ten przed 1930 r. polegał bardziej na deklaracjach niż praktycznych działaniach, dopiero wojewoda Józewski nadał mu szerszy zakres. Akcja nie odniosła spodziewanych skutków—w warunkach demokratycznego państwa było to niemożliwe, a ukraiński ruch narodowy na Wołyniu rozwijał się, choć w nieco innych formach i wolniej, tak że Wołyniacy nie zdołali nadrobić w ciągu dwudziestolecia dystansu, jaki dzielił ich od Haliczan. Stosunek polskiej opinii publicznej do słowiańskich mniejszości narodowych (Ukraińców i Białorusinów; nieliczne grupki Czechów i Słowaków stanowiły problem powiatowy, nie państwowy) nie był jednolity. Endecja, a z nią centroprawicowy ruch ludowy oraz stronnictwa chrześcijańskie opowiadały się za budową Polski jako państwa narodowego, a więc — za asymilacją mniejszości narodowych. W większości uważali oni nawet, że Ukraińcy nie są ukształtowanym narodem, a ich asymilacja jest nie tylko możliwa, ale wręcz łatwa (w jeszcze większym stopniu odnoszono to do Białorusinów). Powszechne też było w kręgach polskiej prawicy przekonanie, że przeobrażenie się — cokolwiek mitycznych — „spokojnych Rusinów” w naród ukraiński, było wynikiem niemieckiej propagandy, a nawet niemieckim wymysłem. Z drugiej strony zwolennicy Piłsudskiego, a z nimi socjaliści, liberałowie, lewica ruchu ludowego oraz konserwatyści opowiadali się za równouprawnieniem narodowym i zagwarantowaniem praw mniejszości. Socjaliści postulowali nawet ustanowienie autonomii wszystkich ziem ukraińskich i to nie tylko w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości. Piłsudczycy natomiast formułowali program, przyjmowany milcząco nie tylko przez lewicę, ale i przez większość rządów Rzeczypospolitej, głoszący asymilację państwową, czyli wiązanie mniejszości narodowych z państwem, kształtowaniu w nich poczucia nadrzędności solidarności państwowej nad narodową. O postawie społeczeństwa polskiego, szczególnie na Kresach, decydowała w przeważającej mierze endecja, korzystająca z poparcia większości kleru rzymskokatolickiego. W latach trzydziestych ideologia endecka, nie tylko w zakresie poglądów na kwestię narodową, przenikała coraz głębiej między innymi do środowisk wojskowych, choć tu do śmierci Marszałka nie mogła się ujawnić. Wreszcie polska ludność Kresów była przeciwna jakimkolwiek ustępstwom na rzecz mniejszości, widząc w nich zagrożenie dla swych interesów, a nawet praw. Nacisk tej ludności, zręcznie wygrywany przez prawicę, wielokrotnie blokował korzystne dla mniejszości narodowych inicjatywy polityczne. Warto jednakże pamiętać, że służba państwowa II Rzeczypospolitej nie była podporządkowana jednolitej ideologii — jej funkcjonariusze podzielali różne poglądy polityczne i w dozwolonych, wcale szerokich ramach samodzielności, postępowali stosownie do nich — szczególnie mocno było to widoczne na szczeblach niższych, mniej „upolitycznionych”. I choć władze państwowe stały w zasadzie na gruncie asymilacji państwowej, a Konstytucja RP poręczała mniejszościom narodowym prawo zachowania i rozwoju tożsamości narodowej138 oraz znaczne w tym zakresie uprawnienia, to we władzach lokalnych przeważali zwolennicy polonizacji, którzy wedle swych poglądów kształtowali decyzje polityczno-administracyjne na szczeblu lokalnym, przesądzające o praktycznym kształcie polityki państwa. Fatalnie wpłynął też na sytuację Ukraińców i Białorusinów w Polsce fakt, że sowieckie pseudopaństwa tych narodów nie utrzymywały z Polską bezpośrednich stosunków i nie wykazywały troski o jej obywateli narodowości ukraińskiej i białoruskiej. W innym wypadku, a już zwłaszcza jeśliby u wschodnich granic istniało narodowe państwo ukraińskie, sytuacja ich byłaby daleko lepsza, gdyż takie państwo mogłoby wywierać skuteczny nacisk na rząd polski, stosując retorsje139 wobec mniejszości polskiej na swym terytorium. Politykę taką z dobrym skutkiem uprawiała przez cały okres międzywojenny Litwa, przez co sytuacja Litwinów w II Rzeczypospolitej była znacznie lepsza niż mniejszości słowiańskich. W latach 1921-1925 na Wołyniu i Polesiu działała prokomunistyczna partyzantka, walcząca o zjednoczenie narodów ukraińskiego i białoruskiego w ramach republik sowieckich. Jej podłożem w pewnej mierze był chłopski anarchizm, zwłaszcza na Polesiu, gdzie za okupacji niemieckiej trwał przez dłuższy czas swoisty bezrząd. Zakordot140 zajmował się przechwytywaniem oddziałów sformowanych przez UWO, miały też miejsce akty dywersji organizowane przez Sowiety. Największe nasilenie partyzantki przypadło na ziemie białoruskie; była ona bezpośrednio kierowana z zagranicy, gdzie formowano i uzbrajano kilkusetosobowe nieraz oddziały, złożone z obywateli polskich, przekraczających nielegalnie granicę. Oddziałami tymi niejednokrotnie dowodzili oficerowie sowieckiej straży granicznej. Latem 1924 r. oddziały te podchodziły pod Grodno i Brześć, zajmowały spore miasta (np. Stołpce), co powodowało zrozumiałe zaniepokojenie i oburzenie w kraju. W odpowiedzi na to powołany został Korpus Ochrony Pogranicza141, który w krótkim czasie zlikwidował oddziały partyzanckie i skutecznie zabezpieczył granicę wschodnią, tym łatwiej, że w 1925 r. władze sowieckie wycofały się z popierania irredenty. W tym samym czasie na Wołyniu trwała akcja osadnicza, która z pewnością przyczyniła się do poparcia, jakiego wsie ukraińskie udzielały partyzantce. W ramach reformy rolnej władze przydzielały działki z majątków przejętych od ziemian rosyjskich nie ludności miejscowej, która odczuwała głód ziemi i w znacznej mierze żyła w nędzy, ale zdemobilizowanym żołnierzom, szczególnie wysłużonym podoficerom. Byli to Polacy, choć część działek przyznano weteranom armii ukraińskiej (UNA). Większość osadników — co zwiększało jeszcze oburzenie ludności ukraińskiej — od razu wydzierżawiła otrzymane gospodarstwa lub prowadziła je nieudolnie, by wkrótce porzucić. Natomiast jeszcze od 1915 r. na opuszczone w wyniku działań wojennych tereny, nieraz także do porzuconych gospodarstw chłopskich, napływali chłopi polscy, wraz z okolicznymi Ukraińcami zajmujący te ziemie. Napływ Polaków wzrósł jeszcze po 1919 r. Były to na ogół małe grupy rodzin chłopskich. To oni właśnie w latach czterdziestych mieli stać się głównym celem ukraińskiego terroru, gdy „oficjalni” osadnicy padli wcześniej ofiarą wywózek sowieckich. Rzeczywiste rozmiary akcji kolonizacyjnej były mniejsze niż jej społeczny rezonans. Z 400 tys. ha, przeznaczonych na cele tej akcji na całych Kresach nadzielono osadnikom wojskowym zaledwie 50 tys., tworząc na Wołyniu 3548 gospodarstw osadniczych na ogółem przeszło 300 tys. gospodarstw chłopskich, a 83,5% osób, które w woj. wołyńskim nabyły ziemię z parcelacji, było Ukraińcami. Z osadników wojskowych utrzymało się około 2000, a z osadników cywilnych około 3000 (osadnictwo to miało większe rozmiary od wojskowego, a osadnicy prosperowali lepiej, gdyż byli na ogół rolnikami lub oficjalistami — uchodźcami ze wschodu). Akcję osadniczą wstrzymano w marcu 1924 ?., by pod koniec lat trzydziestych planować jej wznowienie. Tym razem skończyło się jednak na planach. W Galicji Wschodniej w latach 1919-1921 rozparcelowano 1/4 zapasu ziemi, starając się, by możliwie niewielka jej część przeszła w ręce ukraińskie. Parcelantom pochodzącym z polskiej części woj. lwowskiego przydzielano gospodarstwa karłowate (do 4 ha), byle tylko móc zwiększyć ich liczbę. Po 1922 r. tempo parcelacji osłabło, wzmogło się zaś na Wołyniu i Polesiu. Szacuje się, że w latach dwudziestych w Galicji Wschodniej osiadło ok. 70 tys. polskich rolników. Podczas parcelacji na Kresach dużo ziemi nabywali też Żydzi, w których ręce przechodziły z reguły dwory z tzw. resztówkami. W całym dwudziestoleciu parcelacja rządowa była raczej wyjątkiem niż regułą. Znacznie więcej majątków parcelowali sami ziemianie, często o sympatiach endeckich. Trudno więc się dziwić, że woleli oni sprzedawać ziemię innym Polakom, którzy byli z reguły zamożniejsi i łatwiej otrzymywali kredyt bankowy. Łącznie w ręce polskie przeszło w tym czasie na ziemiach ukraińskich około 600 tys. ha z 5 min ha wielkiej własności ziemskiej i wobec przeszło 8 min ha własności chłopskiej, zatem osadnicy polscy objęli niespełna 5% ziemi ornej. Ukraińcy haliccy aż do 1923 r. nie uznawali — najzupełniej słusznie z formalno-prawnego punktu widzenia — swej przynależności do państwa polskiego, czemu dali wyraz między innymi przez bojkot wyborów do Sejmu w 1922 r. Podczas kampanii wyborczej nastąpiło pierwsze masowe wystąpienie UWO, a także innych organizacji ukraińskich z komunistycznymi włącznie (około 2300 podpaleń, 38 dywersji kolejowych itp.), poskromione przez wojsko, jednak bez drastycznych posunięć. W założeniach UWO wystąpienie to miało się przekształcić w powszechne powstanie. W wyniku bojkotu wyborów frekwencja wyborcza wyniosła w Galicji Wschodniej około 30%, wobec 80% w woj. warszawskim, a mandatami podzielili się Polacy i Żydzi. W rezultacie w I Sejmie Rzeczypospolitej byli reprezentowani jedynie Ukraińcy z Wołynia142 (20 posłów tworzących Ukraińską Reprezentację Parlamentarną o charakterze bezpartyjnym) oraz galicyjski Związek Chleborobów, organizacja o charakterze ugodowym (5 posłów). Latem 1922 r. w Galicji Wschodniej zniesiono stan wyjątkowy, obowiązujący tu bez przerwy od lipca 1914 r. Wkrótce potem Sejm przyjął ustawę o samorządzie terytorialnym, przewidującą autonomię dla Galicji Wschodniej, zakaz kolonizacji, dopuszczenie języka ruskiego obok polskiego do sądów i urzędów, utworzenie we Lwowie państwowego uniwersytetu ukraińskiego i wiele jeszcze korzystnych dla Ukraińców decyzji. Równocześnie jednak Galicja Wschodnia, dotychczas dzieląca się tylko na powiaty, została podzielona na trzy województwa (lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie), przy czym do tego pierwszego włączono znaczne obszary czysto polskiej Galicji zachodniej143 tak, że nie tylko województwo lwowskie, ale i tak spreparowana Galicja Wschodnia stała się terytorium o większości polskiej. W następnym roku rząd zakazał urzędom państwowym i sądom posługiwania się nazwą „ukraiński”, nakazując stosowanie wyłącznie nazwy „ruski” lub „rusiński”, która była neologizmem. Było to wprawdzie zgodne z ówczesnym odczuciem językowym społeczeństwa polskiego, ale było poważnym błędem politycznym. Ukraińcy odczuli to posunięcie jako obrazę, a sprawa oficjalnego uznania ich narodowego samookreślenia stała się jednym z głównych tematów sporów polsko-ukraińskich aż po 1935 ?., kiedy to nazwa „ukraiński” zostaje oficjalnie dopuszczona. Sprawy tej nie uregulowano ostatecznie aż do wybuchu wojny, a kontrowersja — „Rusini” czy „Ukraińcy” występuje w Polsce nawet dzisiaj. Terminu „ukraiński” nigdy nie dopuszczono w wojsku, gdzie prowadzono naukę czytania i pisania poborowych-analfabetów wyłącznie w języku polskim. Mimo wysiłków nie zdołano doprowadzić do równouprawnienia języka ukraińskiego w urzędach i sądach. Liczne też były rozmaite, bezmyślne szykany ze strony władz lokalnych: zdarzało się wymierzanie kar administracyjnych za noszenie wyszywanych koszul (tarnopolskie, rok 1926), uniemożliwianie budowy nowych cerkwi greckokatolickich itp. W Galicji Wschodniej chłopom ukraińskim uniemożliwiano dokupywanie ziemi, co powodowało ich przenoszenie się na Wołyń. Ukraińcy byli też dyskryminowani przy przyjmowaniu do służb państwowych: w połowie lat trzydziestych było zaledwie 3,2% funkcjonariuszy-Ukraińców (14 tys. osób) zatrudnionych przeważnie na niższych stanowiskach. Decyzja Rady Ambasadorów o przyznaniu Polsce praw suwerennych do Galicji stała się dla Ukraińców wielkim wstrząsem144. Spowodowała ona załamanie się orientacji na Ententę i wzrost nastrojów kompromisowych z jednej, a irredentystycznych i proniemieckich z drugiej strony. Na razie dominowały jednak nastroje ugodowe. Ujrzeli też Ukraińcy rozmiary klęski, jaką przyniósł im ubiegłoroczny bojkot wyborów—mogli mieć nie 20, ale 40, a może i 50 posłów, a przecież i tak w wielu sprawach Blok Mniejszości Narodowych był w Sejmie języczkiem u wagi. Jasna sytuacja polityczna wpłynęła na odrodzenie się organizacji kulturalno-oświatowych. Nie wznowiono natomiast zakazanych przez władze Siczy, a Sokół nie osiągnął przedwojennego rozmachu. W 1924 r. Sejm, spokojny już o suwerenność Polski na Kresach wydał ustawy, znacznie ograniczające postanowienia ustawy o samorządzie, m.in. zapewniając w szkolnictwie przewagę języka polskiego. Jednak i pod ich rządem Ukraińcom przysługiwały znaczne swobody. Większość korzystnych dla nich postanowień była jednakże sabotowana przez administrację terenową, która nie dość, że w pierwszych latach niekompetentna i bałaganiarska, to przez cały okres II Rzeczypospolitej forsowała w praktyce polonizację, co było w oczywistej sprzeczności z głoszoną przez rząd realistyczną koncepcją asymilacji państwowej. Jedynym wyjątkiem był okres rządów Henryka Józewskiego na Wołyniu, o czym powiemy we właściwym miejscu. Ustawy z 1924 r. nie zrealizowały najważniejszego bodaj dla Ukraińców postulatu — nie tworzyły ukraińskiego uniwersytetu. Przed wybuchem I wojny światowej uniwersytet lwowski prowadził 58 katedr ukraińskich, a skupione wokół nich środowisko naukowe tworzyło jeden z głównych ośrodków ukraińskiej kultury i myśli politycznej. W październiku 1919 r. władze uniwersytetu, nazwanego teraz imieniem jego założyciela, króla Jana Kazimierza, zniosły katedry ukraińskie, a wprowadzona w całym kraju zasada przyjmowania na studia wyższe wyłącznie obywateli polskich, którzy odbyli służbę wojskową, zamknął drogę na studia młodzieży ukraińskiej. W tej sytuacji w 1920 r. we Lwowie zorganizowane zostały tajne kursy naukowe, przekształcone w roku następnym w tajny uniwersytet ukraiński z wydziałami: filozoficznym, prawa i medycyny. Później powołana została także Ukraińska Szkoła Politechniczna, która nie osiągnęła jednak większych rozmiarów. Mimo stałych represji policyjnych na obu tych uczelniach wykładało w 1923 r. 54 profesorów, a studiowało przeszło 1000 studentów. Tajne, czy raczej nielegalne, skoro fakt jego istnienia był powszechnie znany, a i konspiracja raczej przejrzysta, ukraińskie szkolnictwo wyższe zostało ostatecznie rozbite aresztowaniami w latach 1924-1925. Długotrwałe rokowania przedstawicieli ukraińskiego ruchu narodowego z władzami polskimi nie dały rezultatu. Władze polskie proponowały albo utworzenie uniwersytetu w Stanisławowie, albo utrakwizację Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie godząc się na siedzibę uniwersytetu we Lwowie, natomiast politycy ukraińscy domagali się legalizacji tajnego uniwersytetu i obstawali przy Lwowie. Przywódcy UNDO storpedowali nawet kompromisowe rozwiązanie grupy ukraińskich naukowców z ukraińskiego uniwersytetu w Pradze, którzy opowiadali się za utrakwizacją Uniwersytetu Jagiellońskiego i byli gotowi przenieść się do Krakowa145. Ukraiński uniwersytet w Polsce ostatecznie nie powstał; dopiero w 1930 r. w Warszawie powołano Ukraiński Instytut Naukowy, placówkę cenną wprawdzie dla Ukraińców, ale nie będącą nawet namiastką uniwersytetu. Natomiast na Uniwersytecie Jana Kazimierza, na którym po roku 1924 mogła już studiować młodzież ukraińska, jej odsetek przez cały okres międzywojenny nie przekraczał 10%. W Galicji Wschodniej utrakwizacja146 była zdecydowanym krokiem wstecz, gdyż przed wojną istniały tu liczne szkoły ukraińskie147, zaś na Wołyniu i Polesiu, gdzie poprzednio nauczano wyłącznie po rosyjsku, byłaby postępem, gdyby nie to, że w latach 1916-1920 powstała tu sieć szkół ukraińskich148. Po długim okresie stałego spadku liczby szkół ukraińskich i utrakwistycznych, ale i wzrostu ogólnej liczby szkół, ogółem w roku szkolnym 1937/1938 były w Polsce 3064 powszechne szkoły polsko-ukraińskie (w tym jednak aż 2132 szkoły, w których język ukraiński był jedynie wykładany jako przedmiot, wobec 1635 takich szkół w 1927 r.) i 420 szkół ukraińskich na ogólną liczbę szkół powszechnych w województwach „ukraińskich” z poleskim, ale bez polskiej części lwowskiego — 8576149. Zaledwie 7% dzieci ukraińskich pobierało naukę w szkołach ukraińskich, 45% uczęszczało do szkół utrakwistycznych, 48% do polskich. W tym samym czasie istniały 3 gimnazja i 2 licea utrakwistyczne oraz 24 gimnazja, 21 liceów, 5 szkół zawodowych i 1 kształcenia nauczycieli — ukraińskie. W tej jednak ostatniej kategorii było zaledwie 13 szkół państwowych, pozostałe były prywatne. Liczba ukraińskich szkół średnich rosła w okresie międzywojennym dzięki wysiłkom ukraińskiego towarzystwa oświatowego Ridna Szkoła — szkoły przez nie prowadzone miały status prywatnych. Towarzystwo to nie mogło jednak zrekompensować ubytku państwowych szkół powszechnych z językiem ukraińskim. Dla formowania się świadomości narodowej nierównie większe znaczenie miało jednak szkolnictwo średnie, tym bardziej, że dzieci były poddane silnemu oddziaływaniu Proświty oraz cerkwi. Dla lepszego zrozumienia powyższych liczb trzeba dodać, że przez cały okres międzywojenny przyrost naturalny Ukraińców był wyższy niż Polaków na Kresach. Ukraińcy w II Rzeczypospolitej należeli do dwu wyznań: greckokatolickiego i prawosławnego. Pierwszy z tych Kościołów oczekiwał, że w niepodległej Rzeczypospolitej będzie mógł przywracać Unię na ziemiach, gdzie kiedyś istniała i została złamana przez rosyjskie represje150. Rząd Rzeczypospolitej przeciwstawił się temu jednak, widząc w Kościele greckokatolickim ukraiński kościół narodowy i głównego propagatora ukraińskiej myśli narodowej. W związku z tym konkordat zawarty przez Polskę ze Stolicą Świętą ograniczył działalność Kościoła greckokatolickiego do już istniejących diecezji lwowskiej, stanisławowskiej i przemyskiej. Pod mądrym kierownictwem abp. Andrija Szeptyćkiego Kościół greckokatolicki przeżywał okres rozkwitu, zdobywając się nawet na przekształcenie w 1928 r. lwowskiego seminarium w Akademię Teologiczną, jedyną wyższą uczelnię greckokatolicką. Zakon bazylianów został zreformowany, wznowiono po wiekach zakon studytów oraz powołano liczne wschodnie gałęzie „łacińskich” zgromadzeń zakonnych, zwłaszcza żeńskich. Próby odnowienia unii na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie, do czego zachęcała Stolica Apostolska, podjęli w 1923 ?., miejscowi ordynariusze rzymskokatoliccy, najzupełniej do tego dzieła nieprzygotowani. Akcję tę powszechnie nazywa się neounijną nie tylko dlatego, że parafie unickie tworzyły odrębną od greckokatolickiej organizację kościelną, ale przede wszystkim dlatego, że pozostawały one przy swym obrządku, zwanym synodalnym, wprowadzonym przez Rosjan, a poważnie różniącym się od starszego, zachowanego przez unitów. Przy nieprzychylnym stosunku władz państwowych, a szczególnie wojewody Józewskiego, akcja neounijna nie osiągnęła większego powodzenia: do końca II Rzeczypospolitej powstało zaledwie 45 parafii z 30 tys. wiernych, kierowanych przez wizytatora apostolskiego dla obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, zresztą Ukraińca. Okupacja sowiecka podczas drugiej wojny światowej przyniosła neounii niemal całkowitą zagładę — do dzisiaj pozostała tylko jedna parafia tego obrządku w Kostomłotach na Podlasiu. Na Łemkowszczyźnie w latach dwudziestych i trzydziestych doszło do masowych zbiorowych konwersji na prawosławie, które wywołane były zarówno kształtowaniem się poczucia odrębności łemkowskiej, jak i antyłemkowskim nastawieniem młodych księży greckokatolickich, pochodzących spoza Łemkowszczyzny i uważających jej kulturę i dialekt za skażone i wymagające „ukrainizacji”. Władze kościelne, uzyskawszy poparcie państwa, zareagowały utworzeniem w 1934 r. Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny, odrębnej od diecezji przemyskiej, co zahamowało napływ księży z Galicji Wschodniej, a w konsekwencji — kontrowersje. Zupełnie inne problemy stwarzał — zarówno państwu, jak i swym ukraińskim i białoruskim wiernym — Kościół prawosławny. Był on bowiem dotychczas podporządkowany Patriarsze Moskwy i Całej Rusi, a większość jego biskupów i znaczna część kleru parafialnego (zwłaszcza na Polesiu i Białorusi) była narodowości rosyjskiej. W tej sytuacji władze polskie życzliwie patrzyły na tendencje autokefaliczne, natomiast starały się utrzymać w Kościele prawosławnym język rosyjski, byle tylko nie dopuścić do jego ukrainizacji. Rząd domagał się też, by księgi parafialne — podstawa ewidencji stanu cywilnego — były prowadzone w języku polskim. Prawosławie polskie uchwaliło autokefalię, wbrew sprzeciwowi Moskwy, w 1922 ?., ? po uzyskaniu zatwierdzenia przez patriarchę Konstantynopola i życzliwej akceptacji innych autokefalicznych Kościołów prawosławnych — uroczyście ogłosiło ją 17 IX 1925 r. Spór co do języka urzędowania w cerkwi151 trwał jednak nadal, gdyż znaczna część duchowieństwa, a także hierarchii opierała się ukrainizacji lub białorutenizacji nabożeństw i ksiąg. Ostatecznie w latach trzydziestych wojewoda Józewski doprowadził do ukrainizacji cerkwi w woj. wołyńskim, poza którym pod koniec tego dziesięciolecia wprowadzono do urzędowania i nabożeństw język polski. Do białorutenizacji prawosławia nie doszło w ogóle. Równocześnie z początkiem lat dwudziestych wierni i duchowni rzymskokatoliccy samowolnie rewindykowali (czyli po prostu zajmowali) obiekty kościelne, uprzednio przekazane przez rząd rosyjski prawosławnym. Podczas tych działań, rzadko tylko uzgadnianych z władzami administracyjnymi, niejednokrotnie dochodziło do starć. Najwięcej rewindykacji było w województwie lubelskim, na ziemiach byłej guberni chełmskiej. Na tym terenie dość liczne cerkwie były także niszczone lub przekazywane na cele świeckie. Rewindykowano nie tylko byłe obiekty Kościoła łacińskiego, co do których prawa rzymskich katolików były niezaprzeczalne, ale i dawne świątynie greckokatolickie, w tym Ławrę Poczajowską (to ostatnie spełzło na niczym). Rewindykacje wywołały protesty ludności prawosławnej, a liczne w 1924 r. starcia stały się bezpośrednią przyczyną wstrzymania tej akcji przez władze państwowe. W jej toku katolicy przejęli jednak 140 świątyń połacińskich i 175 pounickich, w 70% bez zgody władz, a w rękach Kościoła prawosławnego pozostało 80 świątyń połacińskich i 350 pounickich na całych Kresach. W następnych latach (głównie w 1929 r.) Kościół katolicki próbował rewindykacji na drodze sądowej, wnosząc 750 powództw152 .Nie dały one jednak rezultatów ze względu na nieuregulowanie statusu prawnego Kościoła prawosławnego oraz uznanie w 1933 r. przez sądy swej niekompetencji w tych sprawach. Mimo to Kościół prawosławny w Polsce utracił w latach 1918-1933 około 500 świątyń, w tym liczne cerkwie miejskie i garnizonowe na ziemiach rdzennie polskich, gdzie powstały one na potrzeby rosyjskiego zaborcy. Wpłynęła też na to skłonność władz administracyjnych do likwidacji cerkwi nieetatowych153. Uregulowanie statusu prawnego Kościoła prawosławnego nastąpiło dopiero w czerwcu 1939 ?., otwierając drogę do nowych powództw rewindykacyjnych, do których jednak ze względów oczywistych nie doszło. W niepodległej Polsce istniało wiele ukraińskich partii politycznych reprezentujących wszystkie główne kierunki polityczne i akceptujących konstytucyjny porządek państwa. Najważniejszą z nich było Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne (UNDO), powstałe w 1925 r. przez zjednoczenie poprzednio istniejących partii politycznych Ukraińców halickich oraz Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej. Nie była to właściwie partia, lecz namiastka politycznej reprezentacji narodu, której nadrzędnym celem była niepodległość Ukrainy. UNDO było hegemonem ukraińskiego ruchu politycznego, dysponowało też ogromnymi wpływami w organizacjach nie mających charakteru politycznego. Wysuwało ono demokratyczny program centrowy i narodowy, zbliżony do polskiej endecji, lecz bardziej umiarkowany; jego przywództwo kierowało się realizmem politycznym, co nie przeszkadzało mu w jednoczesnym utrzymywaniu kontaktów z ukraińskim podziemiem politycznym. Z jednej strony starało się ono moderować działalność UWO i OUN, zwłaszcza powściągać terroryzm, z drugiej zaś widziało w tych organizacjach kadrę wojskową na wypadek przejścia do innych form walki, których UNDO nie odrzucało. Do innych ważniejszych partii należały: socjalistyczna USDP, która została spenetrowana przez KPZU i stała się de facto „przykrywką” dla jej działalności, kontynuująca program eserowski i należąca do Międzynarodówki Socjalistycznej USRP, katolicko-narodowa i prawicowa UNKP (od 1932 r. — UNO), w której patronował biskup stanisławowski Chomyszyn, chadecki UKS wspierany autorytetem metropolity Szeptyćkiego oraz powstały w 1933 r. w drodze frondy w UNDO, Front Jedności Narodowej (FNJ). Ta ostatnia partia reprezentowała nurt radykalno-nacjonalistyczny, w ogólnym zarysie zbliżony do programu ONR-Falanga. Utrzymywała ona dość ścisłe związki z OUN, co nie uchroniło jej przed zdziesiątkowaniem aktywu przez bojowców OUN w 1937 ?.; miało to związek z walkami frakcyjnymi w tej ostatniej organizacji. Oprócz wymienionych partii duże znaczenie polityczne, choć niewielkie wpływy wśród Ukraińców, mieli działacze państwowi byłej UNR, reprezentujący różne kierunki polityczne Naddnieprza, a zwani w Polsce, nie bardzo wiadomo dlaczego, Ukraińskimi Narodowymi Republikanami. Prowadzili oni przede wszystkim działalność polityczną na rzecz odzyskania przez Ukrainę niepodległości w oparciu o Rzeczpospolitą i mocarstwa zachodnie154. Mniejsze znaczenie miała Rosyjska Organizacja Włościańska (RSO), kierowana przez zasobną emigrację rosyjską w Polsce, a zrzeszająca coraz bardziej tracących na znaczeniu Wszechrusinów i posiadająca sieć własnych organizacji gospodarczych i oświatowych. Była ona konsekwentnie prorządowa i przez rząd wspierana. Drugą organizacją prorządowa było utworzone przez wojewodę Józewskiego w 1931 r. Ukraińskie Zjednoczenie Wołyńskie (WUO), nawiązujące do dawnego programu ukraińskiego piłsudczyków. Była to nie tyle partia polityczna, ile wołyński odpowiednik BBWR. Warto nadmienić, że w kwestii agrarnej jej stanowisko było jednak zbliżone do lewicowej opozycji. Wreszcie na skrajnej, lecz jeszcze legalnej lewicy znajdował się Sel-Rob, silnie spenetrowany przez komunistów, lecz o zdecydowanie narodowym charakterze. Pozostałe ukraińskie organizacje polityczne (z wyjątkiem nielegalnych) miały marginalne znaczenie. Oprócz partii politycznych wielkie znaczenie miały ukraińskie organizacje narodowe155. Najważniejszą z nich było towarzystwo oświatowe Proświta (Oświata), liczące blisko 400 tys. członków i prowadzące przeszło 3000 wiejskich czytelni i świetlic, 190 bibliotek, 120 chórów, 130 orkiestr, liczne bractwa trzeźwości itd. W lokalnych organizacjach Proświty, zwłaszcza na Wołyniu, nierzadko przeważały wpływy Sel-Robu i KPZU, co wywoływało represje policyjne. Drugim z kolei była Ridna Szkoła, licząca przeszło 100 tys. członków i prowadząca liczne szkoły średnie i podstawowe, a także ogródki dziecięce (półkolonie, forma opieki nad dziećmi wiejskimi podczas prac polowych), w sumie 1500 placówek, w tym 700 ogródków. Dalej szły: Ukraińskie Towarzystwo Pedagogiczne, Towarzystwo Gimnastyczne Sokił, Płast — istniejący od 1911 r. ukraiński skauting156 (tu jednak legalnie istniały tylko poszczególne drużyny, centrala organizacji była nielegalna, choć do 1930 r. tolerowana), Towarzystwo Sportowe Łuh (Łąka) z 50 tys. członków i wiele innych, np. Ukraińskie Towarzystwo Krajoznawcze Płaj. Szczególne znaczenie miał Sojuz Ukrajinok (Związek Ukrainek), liczący pod koniec międzywojnia około 50 tys. członkiń w 1200 kołach. Ten energicznie kierowany ruch kobiecy o wyraźnie politycznym charakterze miał ogromne znaczenie dla unowocześnienia społeczeństwa ukraińskiego, a radykalizm jego haseł pozwala mówić nawet o ukraińskim ruchu feministycznym w latach trzydziestych. Był to niewątpliwie ewenement na ówczesnej mapie politycznej. Działało też w Polsce ukraińskie Towarzystwo Naukowe im. Tarasa Szewczenki, skupiające wielu wybitnych uczonych. Wreszcie prasa ukraińska liczyła pod koniec lat trzydziestych przeszło 120 tytułów, od gazet codziennych do periodyków naukowych. W ukraińskim życiu narodowym szczególną rolę odgrywała spółdzielczość. Jeszcze przed I wojną światową była ona doskonale rozwinięta zarówno w Galicji (1250 spółdzielni) jak i na Wołyniu. Dorobek ich zniszczyła jednak wojna oraz inflacja pierwszych lat powojennych. Mimo to w 1921 r. Związek Rewizyjny Ukraińskich Spółdzielni w Polsce (RSUK), główna, ale nie jedyna ukraińska centrala spółdzielcza, liczył 579 spółdzielni (w 1913 — 557), w 1925 już 1028, a w 1931 — 3200 na ogólną liczbę 3329 spółdzielni ukraińskich, stanowiącą 20% wszystkich spółdzielni w Polsce. Spółdzielczość ukraińska w Polsce była przede wszystkim rolno-spożywcza, rzemieślnicza i mleczarska, a także kredytowa, nie istniała natomiast ukraińska spółdzielczość mieszkaniowa. W 1931 r. nastąpiło czasowe załamanie rozwoju RSUK, związane zarówno z kryzysem, jak i oderwaniem od niego spółdzielczości wołyńskiej. Ponowny wzrost rozpoczął się od 1935 r. i trwał do wybuchu wojny. W 1935 r. RSUK zrzeszał 450 tys. ukraińskich spółdzielców na ogólną ich liczbę 544 tys. (spółdzielni ukraińskich i ruskich, podległych RSO157 było w tym roku 3150). W całej zaś Rzeczypospolitej było w tym roku ogółem 11402 spółdzielnie, w tym 6655 polskich, spółdzielców zaś było 2688 tys. Według ostatnich przedwojennych danych z 1937 r. w Polsce było 3516 spółdzielni ukraińskich z 661 tys. spółdzielców. Oparciem finansowym ukraińskiego ruchu spółdzielczego był Centro-Bank oraz Towarzystwo Kredytowe Dnister, istniejące jeszcze przed I wojną światową. Do doskonałej prosperity ukraińskiej spółdzielczości — ale i do niemałej frustracji ukraińskiej inteligencji — przyczyniał się fakt, że bardzo wielu wykształconych Ukraińców nie mogło znaleźć pracy w miastach158, wracali więc na wieś, podejmując pracę w tych właśnie instytucjach. W 1936 r. ukraiński ruch spółdzielczy zatrudniał na wsi ponad 14 tys. osób ze średnim i wyższym wykształceniem — liczbę jak na owe czasy nieracjonalnie wysoką. Poza porządkiem konstytucyjnym Rzeczypospolitej stali komuniści oraz radykalni niepodległościowcy. Ci pierwsi, zorganizowani w KPZU (pierwotnie KP Galicji Wschodniej), działali od 1919 do 1938 r. W partii tej Ukraińcy ani nie stanowili większości, ani nie sprawowali rzeczywistego kierownictwa. W początkowym okresie działalności KPZU silna była frakcja narodowa (wasylkiwcy), która inaczej niż frakcja „internacjonalistyczna” solidaryzowała się z narodowymi celami Ukraińców halickich. W 1927 r. w KPZU nastąpił otwarty rozłam, który trwał do 1931 ?., kiedy to wasylkiwcy podporządkowali się kominternowskiej mniejszości. Mimo znacznych wpływów na Wołyniu działalność komunistów ukraińskich stanowiła margines życia politycznego i problem nie tyle polityczny, co policyjno-kontrwywiadowczy. Komunistom — głównie wasylkiwcom — udało się jednak spenetrować ukraińskie partie lewicowe, w tym — przejąć kierownictwo USDP, rozbijając ją od wewnątrz. W ten sposób przyczynili się komuniści — zgodnie z ówczesną taktyką Kominternu — do rozkładu ukraińskiej lewicy demokratycznej tak w Polsce, jak i na emigracji. Ukraińscy niepodległościowcy zorganizowali się w tajne organizacje wojskowe: pierwsza z nich, Ukraińska Organizacja Wojskowa Wolja (Wolność), powstała wkrótce po zakończeniu wojny polsko-halickiej. Była to organizacja kadrowa, zrzeszająca byłych oficerów UHA i inteligencję. Latem 1920 r. przekształciła się ona w UWO; po śmierci Petlury przyłączyło się do niej wielu działaczy naddnieprzańskich. UWO od początku stawiało sobie za cel walkę z państwem polskim wszelkimi środkami, nie wyłączając terroru indywidualnego, a także zwalczanie tendencji ugodowych wśród Ukraińców. Organizacja nawiązywała do doskonale znanych w ówczesnej Europie wzorów irlandzkich159, także — do Organizacji Bojowej PPS i POW. Od początku swego istnienia UWO korzystała z pomocy Czechosłowacji, Niemiec i Litwy, a po odejściu z niej w 1925 r. działaczy prokomunistycznych — już niemal wyłącznie Niemiec. Od 1926 r. siedzibą centrali organizacji stał się Berlin, a UWO zaczęła w coraz większym stopniu włączać się do roboty wywiadowczej przeciw Polsce160. Jednakże już wcześniej, w 1924 r. polski kontrwywiad rozszyfrował siatkę wywiadowczą UWO, a proces jej zwierzchniczki Olgi Besarabowej jednoznacznie udowodnił fakt szpiegostwa na rzecz Niemiec. UWO niemal od początku ograniczała swą działalność do terytorium Rzeczypospolitej, co dało asumpt do twierdzeń, jakoby zawarła porozumienie z władzami sowieckimi i korzystała także z ich poparcia. Nie ma jednak żadnych dowodów na takie porozumienie i poparcie, zaś zakreślenie granic działalności jest łatwe do wytłumaczenia tym, że UWO była organizacją Haliczan, dla których głównym wrogiem była Polska. Nie ma natomiast wątpliwości, że wywiad sowiecki (a także polski i czeski) miał w tej organizacji swych agentów. W późniejszym dopiero okresie OUN rozpoczęła pracę na Ukrainie sowieckiej, jednak bez znaczącego powodzenia. Pierwszym efektownym aktem UWO był mniemany zamach na Józefa Piłsudskiego we Lwowie 25 IX 1921 ?.: mniemany dlatego, że zamachowiec, Stepan Fedak jr, znany jako świetny strzelec, twierdził przed sądem, że strzelał wyłącznie do towarzyszącego Marszałkowi wojewody lwowskiego, Grabowskiego, którego poważnie ranił. Zważywszy zaś, że strzały oddane były z niewielkiej odległości, a Piłsudski przez cały czas stał bez ruchu, nawet się nie schyliwszy — nie ma żadnych powodów, by nie dać wiary wyjaśnieniom zamachowca, oficera UHA, znanego z wielkiej odwagi. Akcja represyjna po tym zamachu, jak też po wystąpieniach przeciwwyborczych w roku następnym, gruntownie zdezorganizowały UWO, którą odbudował przybyły z emigracji nielegalnie Jewhen Konowalec, nadając jej jednocześnie kształt armii podziemnej. W październiku 1992 r. podczas procesu Fedaka doszło we Lwowie do gwałtownych rozruchów antyukraińskich i antykomunistycznych. W tymże roku bojowcy UWO zabili znanego poetę Sydora Twerdochliba, kandydata do Sejmu i kilku innych ukraińskich działaczy ugodowych. Akt ten walnie przyczynił się do zbojkotowania wyborów przez Ukraińców. Wkrótce potem, po załamaniu się planów powstańczych i silnej kontrakcji władz, UWO znacznie osłabła. Jednak już w 1924 r. dokonała ona nieudanego zamachu na prezydenta Wojciechowskiego161 oraz udanego na Sofrona Matwijasa, dyrektora ukraińskiego żeńskiego seminarium nauczycielskiego w Przemyślu, którego w ten sposób ukarano za dopuszczenie do utrakwizacji tej szkoły, niezwykle ważnej z punktu widzenia interesów narodowych. W 1926 r. ofiarą zamachu padł kurator okręgu szkolnego we Lwowie, Stanisław Sobiński, a w roku następnym — Wojkow, poseł (ambasador) sowiecki w Warszawie. W tymże roku UWO przeprowadziła szereg akcji terrorystycznych wymierzonych przeciw placówkom sowieckim w Polsce i poza jej granicami. Bojo wio U WO podejmowały też zamachy na polskie mienie wojskowe, podpalaj majątki ziemian i gospodarstwa osadników, likwidowały konfidentów policji i kontrwywiadu (tzw. Dwójki — II Oddziału Sztabu Generalnego), wreszcie zorganizowały akcje ekspropriacyjne162 czyli napady na ambulanse pocztowe itp. i to nawet poza ziemiami ukraińskimi, np. w roku 1924 w Śremie. W 1928 r. podczas jednoczesnych obchodów X rocznicy powstania ZUNR i odrodzenia Polski doszło we Lwowie do poważnych rozruchów i walk między Polakami i Ukraińcami — do dziś nie wiadomo, która ze stron je wywołała. W rok później, na zjeździe w Wiedniu, UWO zjednoczyła się ze Związkiem Ukraińskich Nacjonalistów, a nowa organizacja przybrała nazwę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). UWO zachowała jednak niezależność organizacyjną, a powstałą w ten sposób dwoistość struktury organizacyjnej OUN zlikwidował dopiero w 1933 r. Stepan Bandera i inni „młodzi” działacze krajowi. Szefem organizacji został Konowalec, dotychczasowy szef UWO i były dowódca Strzelców Siczowych, a jego zastępcą — Riko (Richard) Jaryj, syn austriackiego oficera, agent Abwehry, późniejszy opiekun „młodych”. Poczynając od 1923 ?., w programie UWO stopniowo przybywa elementów skrajnego nacjonalizmu przejmowanych z prac Doncowa, a także stricte faszystowskich, propagowanych przez zafascynowanego Mussolinim Konowalca. Pojawiło się hasło: „w walce nie ma etyki”. Powodowało to upadek dawniejszego wysoce ideowego charakteru organizacji, tym bardziej że przekształcała się ona w masową. W 1933 r. OUN osiągnęła stan około 30 tys. zakonspirowanej kadry polityczno-bojowej, sprawnie zorganizowanej i związanej żelazną dyscypliną. W 1930 r. UWO przystąpiła do masowej akcji terrorystycznej, znanej jako „częściowe wystąpienie” tej organizacji. Zbiegła się ona z falą wystąpień rewizjonistycznych w Niemczech, a polegała ona przede wszystkim na podpalaniu polskich gospodarstw, magazynów i innych obiektów wiejskich. Od lipca do listopada 1930 r. w Galicji Wschodniej (tylko jej teren objęty był „wystąpieniem”) miało miejsce około 2200 aktów terroru163. Wobec dramatycznej sytuacji władze polskie podjęły decyzję o przeprowadzeniu tzw. pacyfikacji siłami wojska i policji. Niebagatelnym, acz ubocznym celem tej akcji było wywarcie na Ukraińców presji w okresie wyborów do Sejmu164. Akcja pacyfikacyjna trwała od 16 IX do 30 XI 1930 r. polegała ona na przymusowym kwaterowaniu we wsiach ukraińskich oddziałów wojska, dokonywaniu rewizji w gospodarstwach i instytucjach narodowych w sposób szczególnie uciążliwy (nierzadko niszczono zapasy żywności, demolowano domostwa, rozszywano strzechy — tu jednak należy mieć na uwadze, że strzechy były typowymi schowkami na broń), zamykaniu ukraińskich instytucji gospodarczych i kulturalnych, wreszcie nakładaniu wysokich kontrybucji, częstokroć z zamianą na... chłostę. Wielokrotnie stosowano masowe, publiczne chłosty bez jakichkolwiek dochodzeń, zazwyczaj poddając im wszystkich mężczyzn z danej wsi. Wojsko zachowywało się z demonstracyjną brutalnością, chodziło przede wszystkim o zastraszenie całej społeczności ukraińskiej. Po raz pierwszy z tak wielką siłą ujawnił się wówczas duch nietolerancji narodowej w polskim wojsku. Pacyfikacja objęła około 450 wsi, często położonych w okolicach, gdzie nie zdarzały się akty terroru. W jej toku, a także podczas równoległej akcji policyjnej w miastach, aresztowano 1739 osób, z których przed sądami stanęło 1141 (w tym 210 studentów, 360 gimnazjalistów i 30 księży), ale skazanych zostało zaledwie 50 osób. Podczas rewizji skonfiskowano 1287 karabinów, 566 rewolwerów oraz znaczne ilości materiałów wybuchowych itp. Według polskich źródeł w okresie pacyfikacji nie było wypadków palenia wsi ani przelewu krwi, natomiast historycy ukraińscy wskazują na nieliczne (od 7 do 35) ofiary śmiertelne tej akcji, głównie zmarłych na skutek bestialskiego pobicia165. Nie można wprawdzie wykluczyć sporadycznego palenia zagród w ramach represji, trzeba wszakże wziąć pod uwagę, że każdy pożar w ukraińskim gospodarstwie podczas pacyfikacji mógł być łatwo przypisany wojsku; podobnie zresztą na rachunek UWO zapisano liczne przypadkowe pożary polskich gospodarstw, a także — pożary podstępnie wzniecane przez samych ich właścicieli w celu uzyskania odszkodowania166. W ramach represji związanych z pacyfikacją zdelegalizowano Piasta i zamknięto trzy ukraińskie gimnazja: prywatne w Rohatyniu oraz państwowe w Tarnopolu i Drohobyczu. Uzasadnieniem był fakt, że w tych trzech powiatach było najwięcej podpaleń, a wśród aresztowanych znalazło się aż 580 uczniów tych gimnazjów, w większości — płastunów (skautów). Akcja pacyfikacyjna wywołała wśród Ukraińców wstrząs i mimo czasowego osłabienia wpływów OUN znacznie zwiększyła wrogość wobec Polaków i państwa polskiego. Z polskiej zaś strony podniósł się tylko jeden głos protestu — socjalistycznego dziennika „Robotnik”. Przeprowadzone podczas pacyfikacji wybory przyniosły znaczne zmniejszenie ukraińskich wpływów w Sejmie. W Galicji Wschodniej frekwencja wyborcza była niska, a większość mandatów zagarnął BBWR167. Lista klubu ukraińsko-białoruskiego oraz inne listy ukraińskie zdobyły w nowym Sejmie zaledwie 21 mandatów wobec 45 posiadanych uprzednio. Akcję pacyfikacyjną, podobnie jak „częściowe wystąpienie”, potępił metropolita Szeptyćkyj oraz kierownictwo UNDO. Natomiast przebywający na emigracji Konowalec wraz z UNDO przedłożył Lidze Narodów skargę na działalność władz polskich168. Skarga ta jednak została w 1932 r. oddalona, gdyż — jak stwierdzono — zastosowane przez rząd polski metody odwetu były wprawdzie godne potępienia, zostały one jednak sprowokowane przez Ukraińców. Pacyfikacja 1930 ?., choć niewątpliwie wywołana falą terroru, której żadne praworządne państwo nie mogło tolerować (szczególnie w okresie przedwyborczym), postawiła się poza prawem przez zastosowanie niedopuszczalnej w żadnej sytuacji zasady zbiorowej odpowiedzialności i stosowania przemocy wobec przypadkowych, a więc niewinnych ludzi. Można powiedzieć nawet, że przez podjęcie tej akcji rząd Rzeczypospolitej postawił się na równi z ukraińskimi terrorystami oraz „usprawiedliwił” zarówno poprzedni, jak i dalszy terror. O ile bowiem represje, nawet bardzo drastyczne w formie, przeciw siatce UWO były w tej sytuacji usprawiedliwione, nic nie może usprawiedliwić ich zastosowania wobec całego narodu, choćby nawet cały naród popierał działalność UWO (w 1930 r. tak jeszcze nie było). By jednak nie utracić właściwej proporcji wydarzeń, przypomnijmy sobie, co działo się w 1930 r. na sowieckiej Ukrainie. Akcje sabotażowe UWO-OUN trwały odtąd, choć z mniejszym nasileniem, do wybuchu wojny, podobnie jak znacznie łagodniejsze w formie i realizowane przez policję pacyfikacje, stosowane zresztą także poza ziemiami ukraińskimi przeciw wystąpieniom chłopskim na tle ekonomicznym. Kryzys ekonomiczny po 1930 r. spowodował gwałtowne zaostrzenie się sytuacji na wsi i doprowadził do masowych wystąpień chłopskich, zwłaszcza w obu częściach Galicji. Najważniejszym bodaj skutkiem wydarzeń 1930 r. było uświadomienie sobie przez kierownictwo OUN faktu, że dzięki stosowaniu terroru jest w stanie decydować o jakości stosunków polsko-ukraińskich. Od 1930 r. stały się one w istocie stosunkami między rządem Rzeczypospolitej a Prowydem (Komendą) OUN, choć — rzecz jasna — władze polskie nigdy nie prowadziły rozmów z tą organizacją, a oficjalnym reprezentantem Ukraińców do końca pozostało UNDO. W 1931 r. władze polskie wycofały się z części represji, wprowadzonych w toku pacyfikacji, jednak rozmowy z UNDO zostały zerwane, gdy partia ta odmówiła wycofania skargi z Ligi Narodów. Wkrótce potem odprężenie w stosunkach polsko-ukraińskich zostało zahamowane przez zamordowanie 29 VIII 1931 r. Tadeusza Hołówki, wysokiego urzędnika MSZ i znanego rzecznika porozumienia polsko-ukraiń-skiego. Zamach ten, stanowiący najprawdopodobniej inicjatywę lokalnej komórki OUN, wywołał oburzenie także wśród światlejszej części Ukraińców, gdyż pogwałcone tu zostało prawo gościnności: Hołówko, przebywający na kuracji w Truskawcu k. Drohobycza, nie tylko nie korzystał z ochrony policyjnej, ale zatrzymał się w pensjonacie ss. bazylianek, był więc gościem Ukraińców (dodajmy, że jednym z zamachowców był pracownik tego pensjonatu). OUN usiłowała później dorobić do tego mordu uzasadnienie, jakoby Hołówko był odpowiedzialny za pacyfikację, trudno jednak traktować to poważnie, ponieważ wiadomo, że decyzję o jej przeprowadzeniu podjął osobiście marszałek Piłsudski. Ważnym skutkiem wydarzeń 1930 r. było mianowanie na stanowisko wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego, bliskiego współpracownika Marszałka i swego czasu wiceministra spraw wewnętrznych w rządzie UNR. Zamierzał on uczynić z Wołynia kolebkę trwałego porozumienia polsko-ukraińskiego. Podjął więc działania w celu wyeliminowania wpływów nacjonalistycznych tak ukraińskich, jak i polskich oraz bardzo tu silnych — komunistycznych, zaostrzył— by nie powiedzieć, że wprowadził w czyn po raz pierwszy — kordon Sokala, intensywnie zwalczał zarówno greckokatolicyzm jak i neounię, popierał osiedlanie się na Wołyniu emigrantów ukraińskich z Naddnieprza. Zabronił natomiast osiedlania się w województwie nie tylko Ukraińców, ale i Polaków z Galicji Wschodniej. Pod kuratelą Józewskiego powstały dwunarodowe stowarzyszenia i instytucje gospodarcze, a finansowane przez banki polskie centrale spółdzielcze wyeliminowały stąd centrale halickie. Wreszcie wprowadził do użytku administracji wojewódzkiej termin „ukraiński” jako obowiązujący i powołał wspomniane już WUO, które nie osiągnęło jednak poważniejszych wpływów. W 1935 r. Józewski zlikwidował na Wołyniu Proświtę i Ridną Szkołę, powołując na ich miejsce Proświtańskie i Ridne Chaty, spełniające podobną rolę, lecz kontrolowane przez WUO. W szkolnictwie popierał utrakwizację i egzekwował jej przestrzeganie, natomiast do szkół państwowych w województwie wprowadzał obowiązkową naukę języka ukraińskiego, czego jednak nie zdołał przeprowadzić we wszystkich szkołach169. Na Wołyniu — dodajmy — stopień realizacji obowiązku szkolnego wynosił u schyłku II Rzeczypospolitej zaledwie 70% wobec 90% w skali kraju i 93% w lwowskim i tarnopolskim. Również przedsięwzięciem Józewskiego była dobrze pomyślana i sprawnie przeprowadzona komasacja gruntów, znacznie poprawiająca warunki bytowania chłopów ukraińskich, których gospodarstwa były najbardziej rozdrobnione. Objęła ona prawie połowę wsi wołyńskich, a aż 18% gospodarstw scalonych w II Rzeczypospolitej przypadło na Wołyń. Podobnie pod kierownictwem Józewskiego na Polesiu wołyńskim zmeliorowano około 100 tys. ha, a prace te realizowano na korzystnych dla wsi warunkach kredytowych. Sprzyjało to postępowi gospodarczemu tych bardzo dotychczas zacofanych ziem170, wzrostowi zamożności i świadomości chłopów, w tym także świadomości narodowej. Józewski, nie gardząc brutalnymi akcjami policyjnymi i nie licząc się z protestami ani polskimi, ani ukraińskimi, wyeliminował z Wołynia propagandę OUN i poważnie ograniczył endecką oraz komunistyczną. Wołyńscy Ukraińcy przyjmowali jego rządy życzliwie, choć z pewną obojętnością, natomiast miejscowi Polacy, szczególnie osadnicy, wyolbrzymiali rozmiary ustępstw na rzecz Ukraińców i atakowali go gwałtownie, podobnie jak Ukraińcy haliccy, Narodowa Demokracja oraz PPS, a z nią polska opinia demokratyczno-lewicowa. Mimo tych ataków przetrwał on na stanowisku wojewody do roku 1938. Zmierzając do „asymilacji państwowej” przyczynił się on mimochodem do ugruntowania na Wołyniu ukraińskiej świadomości narodowej, lecz nie udało mu się jej powiązać z polską świadomością obywatelską, co oznaczało, że jego misja zakończyła się klęską. I nie mogła się zakończyć inaczej, gdyż idea takiej asymilacji była sprzeczna z dominującą tendencją ewolucji społeczno-politycznej tych lat, czego wojewoda — jak wolno sądzić — do końca nie rozumiał. W latach trzydziestych w świadomości społeczności ukraińskiej w Polsce zachodziły poważne zmiany. Kolektywizacja, pogrom kultury, a potem katastrofa głodowa, o której środowiska ukraińskie były dość dobrze poinformowane, rozwiały powszechne poprzednio złudzenia co do USRS. Z drugiej strony w całej Europie umacniały się radykalne, coraz wyraźniej faszyzujące ruchy nacjonalistyczne. Wobec tej nowej sytuacji działacze ukraińscy przywiązani do ideałów demokratycznych opowiadali się za trwałym porozumieniem z Polską i Polakami i byli skłonni do coraz dalej idącego kompromisu171. Natomiast przedstawiciele młodszego pokolenia skłaniali się ku faszyzującemu radykalizmowi narodowemu, głoszącemu bezpardonową walkę zarówno z komunizmem, jak i z demokracją. W ich ideologii można było znaleźć elementy szowinizmu, antymonopolizmu i antysemityzmu. Do organizacji tego typu w ówczesnej Europie należały m.in. rumuńska Żelazna Gwardia, chorwaccy Ustasze, również stosujący walkę terrorystyczną oraz polskie ruchy młodoendeckie. Istniały one we wszystkich krajach (np. w Belgii rexiści), bodaj z wyjątkiem Anglii i Czech. Ideologia OUN początku lat trzydziestych była typową ideologią narodowo-radykalną o tyle ostrzej niż inne sformułowaną, o ile trudniejsza była sytuacja Ukraińców od wspomnianych narodów. Logiczny rozwój ideowy miał doprowadzić OUN do faszyzmu, tym bardziej, że faszyzowały się Niemcy, główny jej opiekun. Warto tu jednak zaznaczyć, że w swej taktyce i organizacji OUN przez cały czas orientowała się na wzorce OB PPS i POW, a nie doświadczenia faszystów czy nazistów. Faszystowski charakter ukraińskiego ruchu niepodległościowego jest po dziś dzień głównym bodaj zarzutem przeciw niemu podnoszonym. Musimy jednak brać pod uwagę fakt, że faszyzm w latach trzydziestych nie był jeszcze obciążony straszliwymi zbrodniami okresu wojny, zaś niedwuznaczne w tym zakresie zapowiedzi Hitlera były brane za demagogiczną frazeologię i mało kto, nawet w Niemczech, traktował je serio. Nie możemy więc ówczesnych wyborów ideowych oceniać przez pryzmat naszej dzisiejszej wiedzy, tym bardziej że w toku wojny działacze OUN zaczęli wycofywać się z pozycji faszystowskich. Radykalny nacjonalizm był w latach trzydziestych ideologią sukcesu przede wszystkim dlatego, że w osłabionej wielkim kryzysem Europie apelował do słabych, wykorzenionych, zagrożonych zagładą (stąd do drobnomieszczaństwa i inteligencji silniej niż do mniej zagrożonych kryzysem robotników). Oferował on łatwe rozwiązanie wszystkich problemów: wszystkiemu mianowicie mieli być winni Żydzi, ich tajne związki i kontrolowany przez nich kapitał monopolistyczny. Pozwalał też odnaleźć sens życia w szeregach karnej organizacji i ślepym zaufaniu do wodza, rozpacz przekształcał w nienawiść i dawał poczucie siły. Frazeologia faszyzmu tym łatwiej przemawiała do Ukraińców, że nie mieli oni własnych klas posiadających, zróżnicowanie klasowe nakładało się na więc na narodowościowe. Sprzyjało to także odrzucaniu kosmopolitycznych idei tak socjaldemokracji, jak i komunizmu. Dla Ukraińców ideologia ta była nie tylko odpowiedzią na ich rozpaczliwą sytuację narodową (brak własnego państwa oraz poddanie większości narodu wyniszczeniu), ale była nadto szczególnie atrakcyjna jako ideologia Niemiec, w których Ukraińcy upatrywali sojusznika w walce zarówno z Polską, jak i ze Związkiem Sowieckim. Wreszcie faszyzm był ideologią wojny — a o wojnę właśnie modlili się, podobnie jak w poprzednim stuleciu Polacy — niepodległościowcy ukraińscy. Można jednak spytać, czy Ukraińcy musieli szukać oparcia właśnie w Niemczech. By na to odpowiedzieć, rozpatrzmy ówczesne możliwości. Opcja za Sowietami była opcją za zagładą narodową, co było oczywiste nie tylko dziś, ale i wówczas. Sojusz z demokracjami zachodnimi nie wchodził w rachubę nie tylko dlatego, że były one sprzymierzeńcami Polski, ale i dlatego, że doświadczenia z lat 1918-1919 uczyły, iż Zachód będzie popierał raczej Rosję przeciw Ukrainie, niż na odwrót: wiemy zresztą, jak iluzoryczne okazały się w krytycznym momencie sojusze Polski. Rzeczpospolita nie dokonała dostatecznych wysiłków, by pozyskać sobie Ukraińców, zresztą sojusz z Polską oznaczał dla niepodległościowców ukraińskich, w większości Haliczan, zgodę na dalszą niewolę ich ojczyzny. Innych państw, które mogłyby stać się sojusznikami sprawy ukraińskiej po prostu nie było. Pozostawały Niemcy. Tylko sojusz z Rzeszą Niemiecką, mimo mało zachęcających doświadczeń z 1918 ?., stwarzał jakieś szansę odbudowy państwa ukraińskiego. Ponadto Rzesza, choć nigdy nie podjęła jakichkolwiek zobowiązań wobec Ukraińców, aktywnie wspierała ich ruch niepodległościowy. Wreszcie musimy wyzbyć się nawyku uważania wszelkich rachub związanych z Rzeszą za złudne, bo przecież nie były one takimi przed wybuchem wojny. Po stronie polskiej zachodzi podobny proces radykalizacji narodowej, o tyle różny od ukraińskiego, o ile różniła się sytuacja narodu państwowego od narodu pozbawionego oparcia w państwie narodowym. W Polsce jednak nigdy nie doszło do jednoznacznej faszyzacji ruchu radykalno-narodowego. W polskich środowiskach politycznych pojawiało się też — nie tylko w tym okresie — wiele szlachetnych inicjatyw i deklaracji, jak choćby zgłoszony przez PPS w Sejmie w 1931 r. projekt autonomii wszystkich ziem ukraińskich Rzeczypospolitej z Sejmem Krajowym włącznie — nie miały one jednak żadnych szans realizacji. Stały za nimi nieliczne środowiska inteligenckie, nawet w przypadku inicjatywy PPS, podczas gdy masy narodu polskiego coraz głębiej ulegały mocarstwowej i nacjonalistycznej propagandzie. W 1932 r. policja państwowa aresztowała licznych działaczy OUN i przeprowadziła przeszło 400 rewizji, co spowodowało znaczne osłabienie organizacji, a jednocześnie ułatwiło przechwycenie w niej władzy przez grupę „młodych”, radykalnie nastawionych działaczy z Banderą na czele, którym z Berlina patronował Jaryj. Ze względu na aresztowania OUN uniknęła na razie otwartego rozłamu, jednak radykałowie, czy —jak się sami nazywali — rewolucjoniści, zdominowali jej sieć krajową. Mimo osłabienia OUN zaczyna w 1932 r. penetrację Wołynia, a w roku następnym przeprowadza szeroko zakrojoną akcję protestacyjną wobec polityki Moskwy na Ukrainie, uwieńczoną zamachem na Maiłowa, sowieckiego konsula we Lwowie. W tymże 1933 r. rozpoczęło się szkolenie bojowców OUN przez instruktorów niemieckich na terenie Wolnego Miasta Gdańska, a OUN przygotowywała się do nowych masowych wystąpień, pewna poparcia Rzeszy. Rzecz charakterystyczna, że w tym czasie OUN przestała atakować polskich polityków o nastawieniu antyukraińskim (jak poprzednio Grabowski czy Sobiński), natomiast intensywnie zaczęła zwalczać zwolenników ugody po obu stronach, jak też ukraiński ruch lewicowy. Czekał ją jednak zawód: w styczniu 1934 r. została podpisana polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy w stosunkach wzajemnych, zwana paktem o nieagresji. Zobowiązania w niej zawarte uniemożliwiały Rzeszy jawne popieranie OUN i istotnie na jakiś czas pomoc niemiecka dla ukraińskiej irredenty ustała. Ponadto władze czechosłowackie, które w 1933 r. dokonały szeregu aresztowań w tamtejszej siatce OUN, przekazały teraz polskiej defensywie liczne i ważne zdobyte podczas tej akcji dokumenty, co spowodowało dekonspirację znacznej części OUN. Organizacja znalazła się więc w bardzo trudnej sytuacji, tym bardziej że zarówno opinia polska, jak i ukraińska odebrały podpisanie deklaracji polsko-niemieckiej jako jej klęskę. W styczniu 1934 r. rozpoczęły się kolejne rozmowy kierownictwa UNDO z władzami polskimi, które prowadziły do oczekiwanej przez obie strony ugody. Silniejsze niż poprzednio tendencje ugodowe, podobnie jak poprzednie powodzenie WUO wiązały się z kolektywizacją i głodem na Ukrainie, których katastrofalnych rozmiarów społeczność ukraińska w Polsce była świadoma. OUN zareagowała zastrzeleniem 15 VI 1934 r. w śródmieściu Warszawy ministra spraw wewnętrznych, Bronisława Pierackiego, jednego z głównych architektów przygotowywanej ugody172. Tego było już za wiele i dla Polaków, i dla Niemców, którzy zamach ten, dokonany za wiedzą i zgodą berlińskiej centrali OUN, podczas wizyty w Warszawie Goebbelsa, odebrali jako policzek. Władze polskie zarządziły masową, tym razem dobrze wymierzoną akcję represyjną, dla ułatwienia której wprowadzono praktykę internowań z nakazu władz administracyjnych i zorganizowano obóz w Berezie Kartuskiej. Niemcy natomiast wydały Polsce Mykołę Łebedzia, jednego z przywódców „młodych” w OUN, aresztowanego w Szczecinie. 4 VII 1934 r. OUN dokonała kolejnego zamachu, którego ofiarą padł Iwan Babij, zasłużony ukraiński działacz niepodległościowy, dyrektor ukraińskiego gimnazjum we Lwowie, który opowiadał się za ugodą z Polską. Zamach ten był poważnym błędem politycznym, wywołał bowiem oburzenie patriotycznej opinii ukraińskiej i ściągnął na politykę terroru potępienie metropolity Szeptyćkiego. Jesienią 1934 r. krajowa organizacja OUN była ogromnie osłabiona, czołowi przywódcy uwięzieni173, berlińska centrala utraciła kontrolę nad organizacją krajową. W tej sytuacji „rezerwowa” kadra organizacji z Iwanem Kłymiwem na czele zmieniła strategię. Zawieszono działalność terrorystyczną, zintensyfikowano natomiast zapoczątkowane już w 1933 r. przenikanie do władz legalnych organizacji ukraińskich i eliminowanie z nich wpływów UNDO i innych partii. W 1935 r. doszło wreszcie do zawarcia umowy normalizacyjnej między reprezentantami rządu z nowym ministrem spraw wewnętrznych Zyndramem-Kościalkowskim, a UNDO, reprezentowanym przez Wasyla Mudrego i Wołodymyra Cełewycza. Przewidywała ona częściową amnestię dla ukraińskich działaczy konspiracyjnych, przyznanie ukraińskim organizacjom gospodarczym znacznych kredytów państwowych, dopuszczenie —jednak nie na zasadach wyłączności — terminu „ukraiński” oraz szereg innych posunięć. Większość z nich jednak nie została wprowadzona w życie, gdyż sabotowały je zarówno administracja terenowa, jak i władze wojskowe, które otwarcie okazywały swe niezadowolenie z zawarcia ugody. Na jej mocy UNDO wzięło też udział w wyborach w 1935 r. Wybory te przyniosły UNDO 13 mandatów poselskich, kilka uzyskały też inne partie ukraińskie. Mudryj został wicemarszałkiem Sejmu. Ogłoszona w 1936 r. amnestia uwolniła z więzień i Berezy część działaczy OUN, jednakże w tym samym roku ugoda zaczęła się załamywać wobec nierespektowania jej warunków przez stronę polską. UNDO, którego wpływy słabły, usiłowało jeszcze ratować ugodę, jednakże akcja „polonizacyjna” z 1938 r. ostatecznie rozwiała nadzieje na jakiekolwiek modus vivendi. W maju 1938 r. UNDO ogłosiło deklarację, w której domagało się realizacji autonomii ukraińskich ziem Polski, zagwarantowanej decyzją Rady Ambasadorów z 1923 ?., ?? było ostatecznym pogrzebaniem idei „normalizacji” i zarazem politycznym testamentem tej partii. Moment dla ogłoszenia tej deklaracji wybrano zresztą fatalny: zaostrzał się właśnie kryzys sudecki, a żądania UNDO współbrzmiały ze zgłaszanymi przez tamtejszych Niemców. Wraz ze słabnięciem UNDO umacniała się OUN. Pomoc niemiecka została wznowiona, a i Czechosłowacja wróciła do dawnej polityki życzliwej tolerancji dla ukraińskiej irredenty w Polsce. OUN szybko odbudowała dawne wpływy i siatkę organizacyjną. Czekano tylko na okazję do nowego masowego wystąpienia, tymczasem umacniając pozycje w legalnych organizacjach ukraińskich (część z nich była już w pełni kontrolowana przez OUN). Drobne akty sabotażowe i terrorystyczne (głównie podpalenia i pobicia) organizowane były przez cały czas. Między innymi w czerwcu 1937 r. doszło do gwałtownych bójek między Polakami a Ukraińcami w Brzeżanach i innych miejscowościach Galicji Wschodniej, a w incydentach tych padali nawet zabici; nie jest jednak jasne, na ile wynikały one z działalności OUN. W następnym roku dochodziło we Lwowie do incydentów związanych z różną reakcją Polaków i Ukraińców na wydarzenia na Zakarpaciu, miały one jednak przebieg łagodniejszy od poprzednich. Podobnie starcia polsko-ukraińskie w 20 rocznicę walk we Lwowie były nieporównanie słabsze, niż te sprzed dziesięciu lat. Wieś ukraińska nie przyłączała się zasadniczo do ruchów społecznych wsi polskiej, nie wsparła też wielkiego strajku rolnego w 1937 r. Organizacje ukraińskie nie chciały pogarszać swej sytuacji mieszaniem się w polską walkę polityczną, choć postulaty ruchu ludowego były zbieżne z interesami wsi ukraińskiej. Ukraińcy obawiali się wzrostu znaczenia tego ruchu, konsekwentnie popierającego kolonizację Kresów, która mogła częściowo rozładować przeludnienie wsi polskiej. W tym samym czasie polskie władze wojskowe, w których z coraz większą siłą ujawniały się wpływy polonizatorskich koncepcji endecji174, podjęły akcję, która w ich rachubach miała znacznie osłabić liczebność narodu ukraińskiego w Polsce — polonizację Łemków, Hucułów i szlachty zagrodowej. Zważywszy, że grupy te zarówno terytorialnie, jak i liczebnie stanowiły ułamek społeczności ukraińskiej w Polsce, akcja ta, nawet gdyby przyniosła spodziewane rezultaty, nie mogła zasadniczo zmienić układu narodowościowego II Rzeczypospolitej. Prowadzona jednak z wielkim rozmachem, ale niewielką skutecznością i spóźniona w stosunku do ukraińskiej pracy narodowej wśród grup peryferyjnych, nie dała właściwie żadnych efektów poza antagonizacją stosunków narodowych. Łemkowie zamieszkiwali w Polsce od doliny Popradu do doliny Osławy. Była to grupa mieszanego pochodzenia (nawarstwiły się tu elementy ruskie, polskie, tzw. wołoskie i słowackie175 jednak w ostatecznym swym kształcie niewątpliwie ruska, a więc ukraińska. Kultura i dialekt Łemków były znacznie odmienne od pozostałych ukraińskich, a fakt, że Łemkowie sąsiadowali na wschodzie z zacofanymi i konserwatywnymi Bójkami i na poły spolonizowanymi Rusinami Pogórza Dynowskiego, sprzyjał wytworzeniu się wśród nich poczucia odrębności grupowej. W początkowym okresie przybrała ona kształt szczególnie tu silnej orientacji wszechruskiej, następnie zaczęła kiełkować własna świadomość narodowa, w czym wielką rolę odegrała liczna emigracja łemkowska w USA i reemigranci. Świadomość ta nie zdołała w pełni ukształtować się przed II wojną światową, a jednocześnie na Łemkowszczyznę w coraz większym stopniu docierała świadomość ukraińska. Władze polskie sprzyjały autonomizmowi łemkowskiemu, zezwalając na działalność łemkowskich organizacji kulturalnych i gospodarczych, z których najważniejszą był, powstały w USA, Łemko-Sojuz, a także na wprowadzenie nauczania w języku łemkowskim176 w szkołach podstawowych na Łemkowszczyźnie. Podobnie władze państwowe poparły — choć nie bez wahań — inicjatywę utworzenia Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny. Akcja polonizacyjna nie przyniosła wprawdzie zamierzonych rezultatów, ale przez zahamowanie wpływów narodowców ukraińskich pozwoliła na umocnienie się świadomości odrębności łemkowskiej i na „zakonserwowanie” wpływów idei wszechruskiej. Mylny jest jednak, spotykany niekiedy, pogląd, jakoby narodowość łemkowska była „polskim wymysłem” czy też wstępem do polonizacji Łemków. Przeciw temu poglądowi przemawia przede wszystkim fakt, że idea łemkowska, czyli idea odrębności nie w ramach, ale od narodu ukraińskiego przetrwała wśród części Łemków (nigdy nie była ona powszechna) okres wysiedleń po II wojnie światowej, a w ostatnich latach nieoczekiwanie odrodziła się. Ponadto nie można mówić o tym, że jakakolwiek narodowość została „wymyślona” czy też sztucznie stworzona, zwłaszcza przez obcych —jeżeli idea odrębności narodowej, choćby zrazu sztuczna, „książkowa”, zyskuje zwolenników wśród ludności, dowodzi to, że istnieje rzeczywista podstawa takiej idei — bez względu na to, czy zdoła się ona rozwinąć, czy też z czasem zanika. Co zaś do źródła łemkowskiej idei narodowej, to niewątpliwie trzeba szukać jej wśród Łemków amerykańskich. Huculi to górale ukraińscy z Pokucia i Czarnohory o wysoce swoistej kulturze i niedostatecznie wyjaśnionym pochodzeniu (jednak z pewnością bez domieszki polskiej). Wykazywali oni w bardzo wysokim stopniu właściwy góralom separatyzm, nigdy jednak nie przejawiali aspiracji narodowych, stąd też ukraińska praca narodowa odnosiła tu — inaczej niż na Łemkowszczyźnie — szybkie sukcesy. Polska akcja nawiązywała tu do tradycji pomocy, jakiej udzielali Huculi w latach 1914-1915 Legionom Polskim (powstała wówczas w szeregach II Brygady ochotnicza kompania huculska). Jednakże Towarzystwo Przyjaciół Huculszczyzny, zazwyczaj uważane za główny instrument polonizacji, było nielicznym stowarzyszeniem o zdecydowanie elitarnym charakterze, a jego działalność była raczej regionalistyczna (opieka nad kulturą ludową) i charytatywna niż polityczna. Oddziaływanie Towarzystwa na świadomość Hucułów było niewielkie, a akcja polonizacyjna na tym terenie nie dała jakichkolwiek wyników. Wreszcie szlachta zagrodowa, byli to włościanie, którzy zachowali świadomość pochodzenia od drobnej szlachty, licznej na galicyjskim Podkarpaciu, na Polesiu, Wołyniu i w innych regionach Rzeczypospolitej. Często zachowywali oni do XX wieku dokumenty nadań królewskich, nawet XVI-wieczne. Większość z nich pozostawała etnicznie Polakami, choć na niskim stopniu uświadomienia narodowego, często byli już wyznania greckokatolickiego, a na Wołyniu — prawosławnego. Część szlachty zagrodowej pochodziła natomiast z odwiecznie ruskiej szlachty. Także ukraińska część tej specyficznej zbiorowości była słabo uświadomiona narodowo. Akcja odzyskiwania dla polskości szlachty zagrodowej miała większe szansę powodzenia dlatego, że adresowana była przede wszystkim do ludności polskiej, a tylko nieuświadomionej narodowo — istotnie też uzyskała ona sukces największy. W 1938 r. spośród co najmniej 200 tysięcy szlachty zagrodowej na Kresach w 242 kołach Związku Szlachty Zagrodowej zrzeszonych było około 16 tysięcy osób. Niestety samo przypomnienie pojęcia szlachty zagrodowej wystawiało ją na szczególne nasilenie represji sowieckich w latach 1939-1941, które spowodowały całkowitą zagładę tej grupy społecznej. W grudniu 1936 r. władze wojskowe rozpoczęły tzw. polonizację Chełmszczyzny177, akcję, której nasilenie przypadło na lata 1937-1938. Był to akt zbrodniczej wręcz głupoty, nawet z punktu widzenia polskiej racji stanu. Oto w przededniu wojny, z którą władze te miały już obowiązek się liczyć, rozpoczęto przymusowe nawracanie na katolicyzm prawosławnych mieszkańców Chełmszczyzny, uważając ich za zruszczonych Polaków178. W toku tej akcji wojsko niszczyło cerkwie i kaplice prawosławne (oficjalnie tylko te nieczynne, co jednak nie odpowiadało prawdzie) i wysiedlało duchownych prawosławnych. Zdarzały się też przypadki wymuszania — głównie przez oddziały KOP — przechodzenia całych wsi na katolicyzm. Godzi się zaznaczyć, że Kościół katolicki w Polsce, tak łaciński, jak grecki179 odżegnał się od tej akcji, choć niektórzy księża wzięli w niej udział. Do końca 1938 roku, kiedy to akcję wstrzymano, zniszczono w ten sposób 91 cerkwi, w tym 20 zbudowanych po I wojnie światowej za zezwoleniem władz, 10 kaplic i 26 domów modlitwy. 4 cerkwie i 4 kaplice odebrano prawosławnym (ogólna liczba obiektów kultu prawosławnego na Chełmszczyźnie wynosiła 182180), a liczba konwertytów sięgnęła przypuszczalnie 10 tys. Akcja ta, prowadzona na terenach, gdzie dotychczas nie było większych napięć w stosunkach narodowościowych, a w toku której wojsko niejednokrotnie łamało siłą opór parafian, co pociągało za sobą ofiary śmiertelne, przysporzyła Polsce i Polakom nowych rzesz nieprzejednanych wrogów, a dla ludności Chełmszczyzny i Wołynia stała się podstawowym doświadczeniem, kształtującym w następnym okresie ich stosunek do Polaków. OUN, która rzecz — rzecz charakterystyczna — nie podjęła żadnego przeciwdziałania, mogła dzięki tej akcji umocnić się na Wołyniu i rozciągnąć swe wpływy na Chełmszczyznę, zaś dla UNDO stało to się „gwoździem do trumny”. Wreszcie trzeba powiedzieć, że w odróżnieniu od pacyfikacji, akcja polonizacyjna spotkała się z potępieniem całej polskiej opinii demokratycznej. W marcu 1938 r. usunięto z Wołynia Józewskiego, a nowy wojewoda niezwłocznie zniósł nauczanie ukraińskiego w szkołach polskich, usunął Ukraińców z administracji i umożliwił rozszerzenie na Wołyń akcji „polonizacyjnej”. Nie osiągnęła tu ona jednak rozmachu, jaki miała na Chełmszczyźnie. Był to początek nowego kursu państwa polskiego, który w niewielkim tylko stopniu został wprowadzony w życie. Opracowany w czerwcu 1939 r. (sic!) program MSW przewidywał zniesienie ustawy o samorządzie z 1922 ?., rewizję ustaw językowych, nasilenie kolonizacji, zwłaszcza powiatów nadgranicznych oraz rozszerzenie „polonizacji” na Galicję Wschodnią, a także — energiczną polonizację Kościoła prawosławnego. W roku 1938 OUN przeżywała poważne trudności wewnętrzne. Po zamordowaniu w Amsterdamie Konowalca w organizacji dojrzewał konflikt między niepopularnym nawet wśród części starych aktywistów nowym przywódcą Andrijem Melnykiem a „młodymi”, którym nie odpowiadała rola niemieckich agentów (mieli oni ambicje stania się sojusznikami III Rzeszy). Zorganizowane w 1938 r. na Polesiu pierwsze zbrojne kadry OUN, Wowki (Wilki) oraz Sicz Poleska rozpadły się jednak w związku z wydarzeniami na Zakarpaciu, dokąd udała się znaczna grupa bojowców OUN z Polski. Mimo to we wrześniu 1938 r. OUN podjęła akcję terrorystyczną w Polsce, w ramach której do kwietnia 1939 r. zorganizowano 459 wystąpień demonstracyjnych181, 52 akcje sabotażowo-dywersyjne i 55 zamachów terrorystycznych. Rozmiary tej akcji nie były więc wielkie, ale reakcja polska — bardzo zdecydowana; masowe i celne aresztowania połączone z akcją pacyfikacyjną gruntownie zdezorganizowały krajową sieć OUN. W znacznej mierze zapobiegło to masowej akcji dywersyjnej, a może i powstaniu na tyłach Wojska Polskiego podczas kampanii wrześniowej. W międzywojennej Polsce kultura ukraińska przeżywała okres pomyślny, choć zabrakło przedwcześnie zmarłego w 1916 r. Iwana Franki, a wielu artystów udało się na emigrację. Spośród twórców tego okresu wymienić trzeba Bohdana Lepkiego, poetę i prozaika oraz młodo zmarłego poetę Bohdana Antonycza. Kwitła też kultura nieco niższego lotu, reprezentowana przez licznych pisarzy, malarzy i muzyków, a także naukowców i popularyzatorów — kultura bodaj ważniejsza dla życia narodu od twórczości elitarnych artystów. Jak podsumować dwadzieścia lat współżycia Polaków i Ukraińców w II Rzeczypospolitej? W potocznej opinii Polaków przeważa pogląd, będący w znacznej mierze rzutowaniem wstecz późniejszych doświadczeń, że wszelkiemu złu winni byli Ukraińcy, ci zaś skłonni są całość win składać na rząd polski. Nie ulega wątpliwości, że Polska nie wywiązała się z dobrowolnie podjętych wobec Ukraińców zobowiązań: nie zrealizowano szerokiego samorządu, nie uznano praw językowych, nie utworzono ukraińskiego uniwersytetu. Przez uparte trzymanie się terminu „Rusin” Polska okazywała demonstracyjnie lekceważenie narodu ukraińskiego. Niewątpliwe jest też i to, że znaczna część narodu polskiego była co najmniej nieprzychylnie nastawiona do Ukraińców i ich aspiracji narodowych, a często odnosiła się do nich z nienawiścią i pogardą. Rzeczpospolita była jednak państwem demokratycznym i praworządnym, a zdarzające się łamanie praworządności — nie tylko w odniesieniu do mniejszości narodowych — pozostawało zawsze jedynie ekscesami władzy czy też poszczególnych jej funkcjonariuszy i nigdy nie było przemilczane przez legalną prasę opozycyjną. Nie można też twierdzić, że wszystko, co Ukraińcy osiągnęli w II Rzeczypospolitej, było „wyrwane” czy „wymuszone”. Znaczna część ich praw wynikała wprost z demokratycznego charakteru państwa polskiego. Warto też wiedzieć, że uznawana za wzór demokracji w Europie Środkowej Czechosłowacja popierała działalność ukraińskich emigrantów, jednak ze zobowiązań podjętych wobec zakarpackich Ukraińców wywiązała się dopiero w ostatnim roku swego istnienia i to pod naciskiem niemieckim. Z drugiej strony ukraiński ruch narodowy sięgał po formy walki, jakich żadne praworządne państwo tolerować nie może, to zaś — co jest rzeczą smutną, ale nieuniknioną — rzutowało na sytuację całej społeczności ukraińskiej w Polsce, nawet wtedy, gdy władze Rzeczypospolitej nie stosowały zasady zbiorowej odpowiedzialności. Cokolwiek można jednak powiedzieć o szykanach i represjach, jakie spotykały Ukraińców w Polsce, mieli tu oni zagwarantowane prawo do rozwoju narodowego, o prawie do życia nie wspominając. Ukraina Zachodnia przez fakt anektowania jej przez Polskę uniknęła katastrofy narodowej i społecznej, jaka dotknęła Wielką Ukrainę. Działały tu liczne legalne organizacje ukraińskie, a i ruch niepodległościowy miał — w porównaniu z warunkami sowieckimi — znaczną swobodę działania, co pozwoliło wykształcić pokolenie działaczy i bojowników, zdolnych podjąć walkę o niepodległość. Przynależność ziem zachodniej Ukrainy do Polski była w tym czasie najlepszym z możliwych — czy może: najmniej złym — rozwiązaniem. Z chwilą upadku UNR w wyniku przegranej wojny niepodległość Galicji Wschodniej nie miała szans — państwo takie nie przetrwałoby, stając się łatwym łupem sowieckiego imperializmu i musiałoby przeżyć rozkułaczenie, katastrofę głodową i eksterminację inteligencji na równi z Naddnieprzem. Z dwudziestolecia międzywojennego Ukraińcy — obywatele polscy wychodzili silniejsi, niż byli u jego początku; świadomi swych celów narodowych, dobrze zorganizowani i zahartowani uporczywą — legalną i nielegalną — walką z państwem polskim. Niestety, Polska nie umiała, jeśli w ogóle było to możliwe, przezwyciężyć przez ten czas dziedzictwa wojny polsko-ukraińskiej i uczynić z Ukraińców jeśli nie sojuszników, to przynajmniej nie wrogów Polaków. Przyszło za to obu narodom zapłacić podczas nowej wojny straszną, krwawą ceną. Jak pamiętamy, w skład Czechosłowacji weszła Ukraina (Ruś) Zakarpacka, a warunki, na których Ukraińska Rada Narodowa zgodziła się na ten akces, przewidywały szeroką autonomię z własnym zgromadzeniem ustawodawczym i rządem, a także odpowiedzialność gubernatora prowincji przed tym zgromadzeniem. Jednak rząd czeski okazywał swą sympatię jedynie 50 tys. emigrantów ukraińskich, w większości Haliczan, skupiających się w miastach Czech182, nie zamierzał natomiast respektować podjętych zobowiązań wobec własnych obywateli — Ukraińców. Nadany Zakarpaciu Statut Generalny przewidywał szeroki samorząd raczej niż autonomię, a większość jego postanowień i tak nie została wprowadzona w życie. Od 1926 r. jedynym językiem urzędowym stał się na Zakarpaciu — kraju, gdzie w ogóle nie było ludności czeskiej — czeski. Preszowszczyzna zaś została włączona do Słowacji, gdzie ludność ukraińska była pozbawiona podstawowych praw narodowych i gdzie Czesi prowadzili intensywną akcję asymilacyjną. Czechosłowacja podjęła na Zakarpaciu akcję kolonizacyjną, osiedlając tu do 1938 r. przeszło 50 tys. chłopów czeskich. Czesi popierali też na Zakarpaciu orientację wszechruską (było to zgodne z zakorzenionym wśród nich panslawizmem) oraz autonomiczną (rusnacką), które tu — inaczej niż w Polsce — rozwijały się przez cały okres międzywojenny. Przyczynił się do tego między innymi napływ na Zakarpacie rosyjskiego duchowieństwa prawosławnego, zwłaszcza w latach 1918-1920. W 1930 r. było na Zakarpaciu 725 tys. ludności, w tym 62% Ukraińców, 16% Węgrów, skupionych głównie na południowym wschodzie kraju i w miastach, 13% Żydów, 5% Czechów, bez wyjątku świeżych przybyszów oraz niewielka ilość Niemców i Rumunów. Na terenie Słowacji było 87 tys. Ukraińców oraz około 100 tys. grekokatolików i prawosławnych, deklarujących się jako Słowacy lub jako Słowacy ujęci w spisach. Okres międzywojenny aż do kryzysu państwa czechosłowackiego przebiegał tu spokojnie. Organizacje ukraińskie nie przejawiały większej aktywności, życie polityczne było zdominowane przez partie wszechruskie i autonomiczne, nastawione ugodowo wobec Czechów. Dopiero od połowy lat trzydziestych rozwinęła się działalność OUN, co wiązało się z ugruntowaniem ukraińskiej świadomości narodowej Zakarpacian (Proświta miała tu aż 283 placówki). OUN nie podejmowała jednak na Zakarpaciu walki czynnej. Administracja prowincji była zdominowana przez Czechów (69% wszystkich urzędników), a słabo rozwinięta gospodarka przez Węgrów, Czechów i Żydów. Podczas kryzysu Czechosłowacji w 1938 r. Ukraińcy zakarpaccy wszystkich orientacji ponowili żądanie wprowadzenie autonomii przewidzianej w konstytucji Republiki. Jednocześnie Węgry wystąpiły z roszczeniami do Zakarpacia, ograniczonym i następnie do południowo-zachodniej jego części z głównymi miastami: Użogrodem i Mukaczewem. Pod naciskiem Rzeszy Zakarpacie uzyskało autonomię, a 8 X 1938 r. powstał pierwszy rząd prowincji, którego premierem został o. Augustyn Wołoszyn. Następnego dnia powołana została Sicz Karpacka, oficjalnie policja, praktycznie kadrowa jednostka wzorowana na niemieckim SS i szkolona przez niemieckich instruktorów. Jej oficjalnymi dowódcami byli miejscowi politycy, faktycznym — przybyły z Polski Roman Szuchewycz. W krótkim czasie Sicz osiągnęła stan 6000 ludzi (wraz z nieuzbrojoną rezerwą — 10 tys.), a wśród jej żołnierzy znaczny odsetek stanowili bojowcy OUN, nielegalnie przedostający się z Polski na Zakarpacie. Jednostka ta, nie posiadająca ciężkiego uzbrojenia, miała jednak ze względu na wysokie zdyscyplinowanie znaczne walory bojowe. Tymczasem na Zakarpaciu zaczęły działać partyzancko-dywersyjne oddziały węgierskie, przybywające z Węgier i popierane przez miejscową ludność węgierską, na pomoc którym wysłane zostały wojskowe grupy dywersyjne z Polski183. Polska popierała bowiem roszczenia węgierskie do Zakarpacia nie tylko ze względu na tradycyjny sojusz węgiersko-polski oraz zaniepokojenie możliwością powstania u granic Polski wrogiego jej państwa ukraińskiego, ale przede wszystkim ze względu na interes strategiczny, jaki miała w obliczu wojny z Niemcami w uzyskaniu wspólnej granicy z przyjaznymi Węgrami184. W dniu 2 XI1939 r. Niemcy doprowadziły do arbitrażu wiedeńskiego, w wyniku którego Węgry otrzymały nizinną część Zakarpacia ze 180 tys. ludności. Rząd Krajowy przeniósł się do ostatniego większego miasta — Hustu i zintensyfikował organizację Siczy Karpackiej. W tej fazie wydarzeń Rumuni, przekładając obawy przed Węgrami nad wrogość wobec Ukraińców, udzielili Zakarpaciu pomocy w żywności i materiałach pędnych. Mimo arbitrażu dywersyjne oddziały węgierskie działały w dalszym ciągu, a na nowej granicy mnożyły się starcia między Węgrami a wojskami czeskimi (stacjonowały tu 2 dywizje, w tym jedna zmotoryzowana) oraz oddziałami Siczy. Rząd o. Wołoszyna cieszył się znacznym poparciem, podobnie jak jawnie działająca OUN; według danych polskiego wywiadu ich działalność popierało przeszło 70% ludności. W styczniu 1939 r. rząd czeski, chcąc przeciwstawić się jawnej działalności wojskowej Ukraińców, a przede wszystkim Niemców na Zakarpaciu, narzucił rządowi prowincji jako ministra obrony generała Prchalę, który jednak został przez miejscowych polityków „zneutralizowany”. 12 II wybrany został parlament Karpatoukrainy (taką nazwę nosił ukraiński człon federacji czechosłowackiej), a w marcu Czesi zażądali rozbrojenia Siczy. Wobec odmowy ich oddziały zaatakowały kwaterę główną Siczy w Huście. Po dwu dniach zaciętych walk (13-14 III), tracąc przeszło 100 zabitych, oblężone tu oddziały skapitulowały. Były to jednak ostatnie dni istnienia państwa czechosłowackiego. 15 marca wojska niemieckie wkroczyły do Czech. Tego samego dnia Karpatoukraina ogłosiła niepodległość, a w dwie godziny po tej proklamacji Niemcy zadeklarowały swą nieinterwencję w sprawy Zakarpacia. Dawało to wolną rękę Węgrom, których oddziały wkroczyły tu niezwłocznie łamiąc po pięciu dniach heroiczny opór Siczy, a następnie do końca kwietnia likwidując partyzantkę ukraińską. Oddziały czeskie stawiły Węgrom krótki, raczej demonstracyjny opór, po czym znaczna ich część z gen. Prchałą przekroczyła granicę Polski. Bezpośrednio po zajęciu Zakarpacia Węgrzy wkroczyli w głąb Słowacji, tu jednak spotkali się ze sprzeciwem Rzeszy i choć w układzie z 4 VI uzyskali niewielkie korekty granicy na swoją korzyść, nie osiągnęli swego zasadniczego celu — nie opanowali linii kolejowej Koszyce-Żegiestów185. Tysiące Ukraińców uciekało z Zakarpacia — podobno aż 30 tys. trafiło na Ukrainę sowiecką, by przeszedłszy przez łagry Dalekiej Północy trafić na koniec do korpusu czechosłowackiego gen. Svobody, w którym przez cały czas Ukraińcy stanowili większość, a na początku — aż 80%. Większość uchodźców jednak znalazła się w Polsce. Osadnicy czescy — jak wolno domniemywać, niezupełnie dobrowolnie — w krótkim czasie opuścili Zakarpacie. Żołnierze Siczy, którzy ocaleli i uniknęli niewoli, zostali częściowo internowani w Rumunii, częściowo zaś, mimo obsadzenia granicy przez wojsko, powrócili do Polski. W czerwcu 1939 r. na Zakarpaciu została ustanowiona węgierska administracja cywilna. Przez cały czas okupacji Zakarpacia Węgrzy rozstrzelali tu blisko 30 tys. osób, a uwięzili przeszło 130 tys. Ukraińcy uważają walkę Zakarpacia za początek II wojny światowej, niewątpliwie zaś stanowiła ona początek drugiej w wieku XX ukraińskiej wojny o niepodległość, tragiczniejszej i ciężej opłaconej. Poza Związkiem Sowieckim najcięższa była sytuacja Ukraińców w Rumunii. Było ich tam około 800 tys., skupionych przede wszystkim na Bukowinie, gdzie stanowili 60% ludności oraz w południowych powiatach Besarabii. Władze odmawiały Ukraińcom wszelkich praw, dążąc do szybkiego ich wynarodowienia. Przez pierwsze 10 lat obowiązywał na tych ziemiach stan oblężenia (stan wyjątkowy), zawiązki ukraińskiego życia narodowego mogły zacząć się kształtować dopiero po 1928 roku. Wobec słabego rozwoju narodowego i politycznego tamtejszych Ukraińców, główną organizacją ukraińską stała się tu w krótkim czasie OUN, dla której teren ten miał jednak drugorzędne znaczenie. Tu również organizacja ta nie podejmowała walki czynnej. VII. WOBEC DWÓCH OKUPANTÓW Ukraina w latach II wojny światowej Porzucenie przez Niemców Zakarpacia na pastwę Węgrów powinno było stać się poważnym ostrzeżeniem dla działaczy OUN, twierdzących, że „prócz Niemców nie ma Ukraina na świecie żadnego aktywnego sojusznika przeciw wszystkim okupantom Ukrainy”186. Zresztą rzeczywiście nie mieli. Sprawy zaszły już za daleko, by OUN mogła wycofać się ze współpracy z III Rzeszą. Powtarzające się w 1939 r. fale aresztowań osłabiły organizację OUN w Polsce, silnie zdemoralizowaną ponadto przebiegiem wydarzeń na Zakarpaciu. UNDO natomiast w nowej dla niej i jeszcze nie do końca znanej sytuacji, zajmowała ostrożną i dwuznaczną postawę. Przerażenie wśród Ukraińców wywołał dopiero pakt Ribbentrop-Mołotow, nietrudno było się im bowiem domyśleć, że ceną tego porozumienia jest m.in. Zachodnia Ukraina. Dezorientacja OUN przekreśliła ostatecznie plany powstania, któremu — jak się zdaje — przeciwstawili się krajowi przywódcy OUN. Metropolita Szeptyćkyj i prezes UNDO Mudryj wezwali do zachowania spokoju i porządku, USDP i działacze UNR — do obrony Rzeczypospolitej, a grupa ukraińskich działaczy sportowych złożyła w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. rządowi polskiemu ofertę utworzenia ukraińskiej milicji, mającej osłaniać tyły przed... ukraińską dywersją. Oferta ta była zapewne szczera, trudno jednak wyobrazić sobie coś bardziej absurdalnego z punktu widzenia władz polskich, niż dobrowolne uzbrajanie Ukraińców (chyba tylko uzbrajanie mniejszości niemieckiej). Było już zresztą za późno na cokolwiek — wojna stała u progu. Po napaści Niemiec na Polskę marszałek Mudryj złożył w Sejmie uroczystą deklarację lojalności w imieniu całej społeczności ukraińskiej w Rzeczypospolitej, a UNDO wezwało Ukraińców do obrony państwa. W ślad za tą partią poszli socjaldemokraci oraz UNRadykałowie. Obronę państwa poparł też metropolita Szeptyćkyj. W pierwszych dniach wojny policja internowała jednak ok. 7000 działaczy ukraińskich. W szeregach WP walczyło 150-200 tys. Ukraińców, daleko mniej, niż możliwa do zmobilizowania ich liczba187. Żołnierze i nieliczni oficerowie Ukraińscy walczyli m.in. w szeregach 9 Podlaskiej, 11 Karpackiej i 5 Lwowskiej DP, Wołyńskiej i Kresowej Brygad Kawalerii i godnie spełnili swój obywatelski obowiązek, nie gorzej, niż żołnierze innych narodowości. Wielu Ukraińców poległo lub odniosło rany, przeszło 100 tys. dostało się do niewoli niemieckiej, a ok. 20 tys. — do sowieckiej188. Nie było masowych dezercji, a tym bardziej — przechodzenia z bronią w ręku na stronę nieprzyjaciela. Dopiero po wkroczeniu Sowietów nasiliły się dezercje Ukraińców i Białorusinów (Polaków zresztą także), jednak jeszcze w II bitwie pod Tomaszowem Lubelskim 26 IX Ukraińcy dzielnie i uparcie bronili sztandarów z Orłem Białym. Napady na żołnierzy polskich zaczęły się dopiero w połowie września, wobec oczywistej już klęski militarnej Polski i rozprzężenia na tyłach, a znacznie nasiliły się po wkroczeniu do Polski wojsk sowieckich. Według dostępnych danych największe nasilenie akcja ukraińska osiągnęła na południu Galicji, gdzie w okolicach Mikołajowa i Żydaczowa w dniach 15-17 IX, już niemal w kontakcie z dochodzącymi do Drohobycza niemieckimi patrolami, działały oddziały ukraińskie w sile około 1000 ludzi oraz spadochroniarze niemieccy, do zwalczania których armia polska musiała skierować kilka batalionów piechoty. Drugim ośrodkiem dywersji było Polesie, gdzie Wasyl Sidor Szelest stanął na czele 500-osobowego, słabo uzbrojonego oddziału. Po 17 IX ujawniły się też, głównie na Wołyniu, bardzo aktywne bojówki komunistyczne, których akcje nie zawsze możemy odróżnić od ounowskich. Dywersje ukraińskie polegały na ogół na atakowaniu urzędów państwowych, szczególnie posterunków policji, rozbrajaniu pojedynczych żołnierzy i policjantów lub ich grup, czasem atakowaniu patroli i mniejszych oddziałów wojskowych. Przy rozbrajaniu nie było wielu zabójstw, zazwyczaj poprzestawano na rozbrojeniu, obrabowaniu i pobiciu — w wielu wypadkach były to zapewne akty kryminalne, o jakie łatwo w czasie każdej wojny. Wiele też było rabunków, a nawet zabójstw uchodźców, wobec których doszło też do kilku masowych mordów. Większość tych aktów miała miejsce już podczas okupacji sowieckiej, gdy nowa władza zachęcała do rozprawy z Polakami „kosami, widłami i siekierami” (z ulotki marszałka Timoszenki). W tym okresie w Galicji chłopi chwytali i przekazywali władzom sowieckim, a często też mordowali żołnierzy polskich przekradających się na Węgry. Odrzucić natomiast należy jako nieuzasadnione rzutowanie wstecz późniejszych doświadczeń, powtarzające się niekiedy wieści, o masowym mordowaniu w 1939 r. polskiej ludności cywilnej, a tym bardziej — o paleniu przez Ukraińców wsi polskich. Polskie przeciwdziałanie było słabe przede wszystkim dlatego, że na tyłach brakowało odpowiednich sił. Źródła wojskowe wspominają o spaleniu dwóch wsi i rozstrzelaniu kilku dywersantów. Takich działań było z pewnością więcej, ale z równą pewnością nie były one masowe. Dywersja spotykała się z aktywniejszym przeciwdziałaniem tylko tam, gdzie Ukraińcy nieopatrznie zaczepili większą jednostkę wojskową (znane są takie wypadki z drugiej bitwy tomaszowskiej i działań grupy Kleeberga). W takich wypadkach zdarzało się represyjne palenie domostw lub — z pewnością rzadziej — wsi, przede wszystkim zaś — rozstrzeliwanie bez sądu cywilów schwytanych z bronią w ręku, bez względu na ich narodowość (co było w pełnej zgodności z prawem wojennym). Legion Ukraiński, dowodzony przez Romana Suszkę sformowany został ze zwolnionych przez Węgrów i Rumunów żołnierzy Siczy Karpackiej i działał w składzie 14 armii niemieckiej. Liczył on 300 ludzi. O jego działaniach nie mamy dokładnych informacji, wiadomo, że dotarł do Sambora lub Stryja, nie biorąc udziału w walkach frontowych. Po wycofaniu wojsk niemieckich za San, Legion wyłapywał żołnierzy polskich, przekradających się przez Beskid Niski na Słowację, a pod koniec roku został przekształcony w formację wartowniczą (Werkschutz). Później jego członkowie znaleźli się w szeregach drugiego Legionu Ukraińskiego. W ramach wymiany ludności między Niemcami a ZSRS około 11 tys. Ukraińców opuściło Generalne Gubernatorstwo (w tym 5000 Łemków-wszechrusinów i 6000 bezrolnych chłopów), zaś pod okupację niemiecką zbiegło, korzystając z tej wymiany od 20 tys. do 40 tys. Ukraińców, głównie inteligencji i aktywistów narodowych. Równocześnie Ukrainę opuściło przeszło 100 tys. Niemców wołyńskich i galicyjskich. Według danych niemieckich w GG znalazło się 850 tys. lub 740 tys. Ukraińców: 250 tys. prawosławnych, 300 tys. grekokatolików oraz ok. 200 lub 300 tys. rzymskich katolików i ewangelików. Liczba 550 tys. prawosławnych i grekokatolików wydaje się, także w świetle danych późniejszych, odpowiadać rzeczywistej liczebności Ukraińców na zachód od Sanu i Bugu. Niemcy traktowali Ukraińców jako uprzywilejowaną kategorię ludności: jeńcy narodowości ukraińskiej zostali szybko zwolnieni, ludności przyznano lepsze kartki żywnościowe oraz zezwolono na posiadanie radioodbiorników (za co Polakom groziła kara śmierci). Ukraińców nie wysiedlano też z ziem przyłączonych do Rzeszy189. Doprowadziło to do sytuacji, w której w GG było aż 200 tys. „Ukraińców” wyznania rzymskokatolickiego i mówiących wyłącznie po polsku: byli to typowi oportuniści, rzecz jasna Polacy, którzy chcieli się dobrze urządzić w warunkach okupacyjnych, a nie mieli podstaw, by podawać się za Volksdeutschów. Szybko rozwijało się szkolnictwo ukraińskie w GG — w 1940 r. w 60% wsi ukraińskich działały towarzystwa szkolne, a liczba szkół wzrosła z 2150 pod koniec 1939r.do4173w 1942 r. Odrodził się ruch wydawniczy i spółdzielczość (w 1940 r. w GG było 500 spółdzielni ukraińskich), otwarto wiele cerkwi, a nawet wprowadzono język ukraiński do niektórych sądów grodzkich. Niemcy nie zezwolili natomiast na działalność ukraińskich organizacji politycznych, choć jawna działalność OUN była przez nich tolerowana, akceptując jedynie działalność ukraińskich komitetów samopomocy, których powstało 27 i 33 delegatury gminne oraz nadrzędnego nad nimi Ukraińskiego Komitetu Centralnego (UCK), powołanego oficjalnie 2 V 1940, lecz istniejącego od listopada roku poprzedniego. W tej sytuacji komitety samopomocy stały się, siłą rzeczy, organizacjami politycznymi. Przewodniczącym UCK został Wołodymyr Kubijowycz, wybitny geograf ukraiński, a sam Komitet, którego działalność była ściśle kontrolowana przez Niemców, stał się rychło ekspozyturą melnykowskiego skrzydła OUN. W organizacji tej bowiem doszło do ostatecznego rozłamu. W dniu 10II 1940 r. grupa „młodych” Bandery powołała Frakcję Rewolucyjną OUN190 (ach te skojarzenia... nieprzypadkowe zresztą — banderowcy byli zapatrzeni w czyn legionowy Piłsudskiego). Do głównych przywódców Frakcji, czyli OUNR, należeli obok Bandery Jarosław Stećko, Szuchewycz i inni. Organizacja, licząca z początku ok. 6000 członków, stała na radykalnym stanowisku niepodległościowym i dążyła do budowy, w sojuszu z III Rzeszą, niepodległego, faszystowskiego państwa ukraińskiego, które byłoby równorzędnym sojusznikiem Niemiec. Melnykowcy natomiast, których określamy od tego czasu jako OUNM, kierowani obok Melnyka przez Suszkę, Kubijowycza, Omeljana Senyka i innych, bardziej realistycznie oceniali tak intencje niemieckie jak i szansę ukraińskie, i stawiali na nieograniczoną współpracę z Niemcami, a jednocześnie stopniowe „organiczne” tworzenie aparatu państwowego. Frakcję melnykowską popierały władze NSDAP oraz gestapo, natomiast Abwehra skrycie pomagała banderowcom, doskonale rozumiejąc, że ci romantyczni maksymaliści są o wiele cenniejszym współpracownikiem przeciw Sowietom niż melnykowcy. Zacięta walka między frakcjami OUN doprowadziła do likwidacji w późniejszym okresie niemal wszystkich, oprócz Melnyka i Kubijowycza, przywódców OUNM. Inne partie ukraińskie uległy pod okupacją niemiecką całkowitej dezintegracji, zaś środowisko UNR zajmowało stanowisko wyczekujące: byli to już tylko poszczególni ludzie, z których największą rolę miał odegrać gen. Szandruk191. Głównym centrum ukraińskiego życia narodowego w GG stał się Kraków. W 1941 r. Niemcy zezwolili na ponowne tworzenie Legionu Ukraińskiego, jak poprzednio w składzie dwu batalionów liczących 700 ludzi. Pierwszy z nich, Nachtigall192 składał się niemal wyłącznie z bojowców OUNR, a ze strony ukraińskiej dowodził nim Szuchewycz. Drugi batalion, Roland składał się w większej mierze z melnykowców oraz przedstawicieli innych kierunków politycznych; dowódcą jego był Roman Pobihuszczyj. Bataliony te były szkolone w różnych miejscach i nigdy, do chwili wycofania z frontu, nie stacjonowały w jednym miejscu. Równocześnie z formowaniem legionu kierownictwo OUNR przygotowywało w konspiracji tzw. grupy marszowe, których zadaniem było tworzenie ukraińskiej administracji i sił zbrojnych na terenach zajmowanych przez armię niemiecką. Członkowie tych grup w liczbie ok. 4000 ludzi odbywali w Krakowie tajne kursy oficerskie. W Galicji Wschodniej organizowano natomiast oddziały partyzanckie dowodzone przez Iwana Kłymiwa Łehendę oraz podziemną sieć OUN, przygotowując się do czynnego wystąpienia po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej. W dniu wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej powstał w Krakowie Ukraiński Komitet Narodowy (UNK) złożony z przedstawicieli większości stronnictw ukraińskich, oprócz melnykowców, kontrolowany jednak przez OUNR. Niemcy zaniepokojeni tym demonstracyjnym krokiem osadzili Banderę w areszcie domowym. Władze niemieckie nie tylko nie podjęły wobec Ukraińców żadnych zobowiązań, ale dawały im do zrozumienia, że nie życzą sobie niepodległościowych demonstracji. Mimo bowiem sporów w kierownictwie hitlerowskim co do przyszłej organizacji podbitych ziem wschodnich, jedno było przesądzone: że będą one, a Ukraina szczególnie, przedmiotem kolonialnej eksploatacji, przynajmniej przez czas wojny. Tymczasem na Zachodniej Ukrainie, po oszukańczych wyborach 22 X 1939 r. i przyjęciu przez tak powołane „Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy” deklaracji o przystąpieniu do USRS (już piątego dnia po wyborach!), ziemie Wołynia i Galicji zostały z dniem 1 XI1939 r. oficjalnie wcielone do USRS, Polesie zaś do Białoruskiej SRS. Pierwszy impet represji sowieckich skierował się przeciw Polakom, masowo wywożonym na wschód, co wiązało się z tym, że w elicie społeczeństwa, pierwszoplanowym celu każdej sowieckiej eksterminacji, Polaków było bardzo wielu. Wywózki te objęły w sumie ok. 300-400 tys. ludzi, co najmniej w 70% Polaków. Propaganda sowiecka w tym czasie schlebiała Ukraińcom, choć jednocześnie atakowała „burżuazyjny nacjonalizm”, czyli patriotyzm ukraiński. Podobnie, choć zlikwidowano greckokatolickie organizacje młodzieżowe, samą Cerkiew na razie pozostawiono w spokoju. Przeprowadzona ukrainizacja aparatu władzy i szkolnictwa łączyła się jednak z ich sowietyzacją. Do miast zaczęli licznie napływać reprezentanci nowej władzy, w znacznej mierze Rosjanie. Po upadku II Rzeczypospolitej UNDO, a także inne ukraińskie partie polityczne i większość organizacji społecznych rozwiązała się, nie czekając na oficjalny zakaz działalności. Spółdzielczość — nie tylko ukraińska — w krótkim czasie została znacjonalizowana. OUN działała w podziemiu, korzystała jednak z względnego bezpieczeństwa, rozbudowując siatkę organizacyjną oraz kadry partyzanckie. Dowodził nimi Łehenda, a oddziały te, których bazą były lasy wokół Brodów, ograniczały się do samoobrony, przygotowując się do powstania po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, na którą oba skrzydła OUN liczyły od początku. Jeszcze w 1939 r. powstał we Lwowie Ukraiński Komitet Narodowy, którego przywódcami byli m.in. sędziwy Kość Łewyćkyj i Iwan Nimczuk, który później wpadł w ręce NKWD. Dopiero w styczniu 1941 r. miał miejsce pierwszy proces OUN-owców: we Lwowie stanęło przed sądem 59 członków Krajowej Egzekutywy, aresztowanych pod koniec poprzedniego roku. Wszystkich skazano na śmierć. Jednak ścisłe kierownictwo OUNR przetrwało aresztowania. Poza wspomnianą wyżej partyzantką OUNR tworzyła się też na Polesiu od 1940 r. Sicz Poleska Tarasa Borowca — Bulby193 związana z tradycją UNR. Z akcji sabotażowo-terrorystycznych tego okresu warto odnotować wysadzenie przez OUN w marcu 1941 r. magazynów amunicji w Przemyślu, co wzbudziło taką panikę w garnizonie sowieckim, że niektórzy uciekinierzy trafili aż do Lwowa z wiadomością o... wybuchu wojny z Niemcami. Jeszcze jesienią 1939 na ziemiach zagarniętych przez ZSRS rozparcelowano wielką własność ziemską, a w roku następnym przystąpiono do kolektywizacji. Do czerwca 1941 na wszystkich przyłączonych ziemiach ukraińskich zdołano skolektywizować zaledwie 13% użytków rolnych. W czerwcu 1940 ?., w wyniku arbitrażu niemieckiego, Związek Sowiecki otrzymał od Rumunii północną Bukowinę oraz Besarabię. Z większości terytorium tej ostatniej utworzono Mołdawską SRS, łącząc z nią większość ziem Mołdawskiej ASRS, natomiast południowe powiaty Besarabii oraz Bukowinę wcielono do USRS. Również z tych terenów wraz z wyjeżdżającymi do Rzeszy Niemcami uciekali liczni aktywiści ukraińscy. Wkrótce potem OUNR podjęła tworzenie na Bukowinie oddziałów partyzanckich. 22 VI 1941 r. wojska niemieckie przekroczyły granicę Związku Sowieckiego. Obrona sowiecka, źle przygotowana załamała się. Szerzyły się dezercje i masowe oddawanie się do niewoli, zwłaszcza żołnierzy narodowości nierosyjskich194. Nb. gros poborowych z zagarniętych w 1939 r. ziem ukraińskich po wybuchu wojny rozbrojono i skierowano na tyły do batalionów budowlanych. Na Ukrainie opór sowiecki był silniejszy, niż na pozostałych kierunkach i w ciągu pierwszych trzech tygodni Niemcy posunęli się tu „tylko” o 350 km, podczas gdy na Białorusi o 450-600, a nad Bałtykiem o 400-500. Wiązało się to z tym, że nad granicą rumuńską skoncentrowane były kolosalne siły sowieckie, które w pierwszych dniach wojny próbowały nawet ofensywy. Także w późniejszym okresie słabość armii rumuńskiej, dalece nie dorównującej zdolnością bojową niemieckiej dawała sowieckiemu dowództwu możliwość manewru, której było całkowicie pozbawione na północy. W dniach 23-29 VI w bitwie pod Brodami-Łuckiem-Równem Niemcy pobili większość sowieckich sił skoncentrowanych nad granicą, a 30 VI zajęli Lwów i posuwali się dalej. Z początkiem sierpnia część wojsk niemieckich z Białorusi uderzyła na południe, wychodząc na tyły nieosłoniętego skrzydła wojsk sowieckich. W dniu 6 VIII Niemcy wkroczyli do Krzywego Rogu, 10-12 VIII pod Humaniem rozbili większość sił sowieckich na Prawobrzeżu, 22 VIII padł Chersoń, 19 IX Kijów i Połtawa, 16 X skapitulowała, po przeszło dwumiesięcznym oblężeniu, Odessa, 24 X padł Charków, a pod koniec października Niemcy zajęli Krym i — przejściowo — Rostów nad Donem. Impet ich ofensywy słabł jednak, na początku listopada front ustabilizował się na linii Taganrog-Horłowka — 70 km na wschód od Charkowa i dalej na północ. Z ziem Ukrainy jedynie większość Donbasu z Ługańskiem oraz Starobielszczyzna pozostawały w rękach sowieckich. Tereny zajmowane przez Niemców były poważnie zniszczone nie tylko w wyniku działań wojennych, bombardowań oraz brutalności wojsk okupacyjnych, ale przede wszystkim z powodu uprawianej przez władze sowieckie polityki „spalonej ziemi”. Masowa i chaotyczna ewakuacja zakładów przemysłowych (tj. maszyn i kadry z rodzinami), zasobów surowcowych i ludności, niszczenie wszystkiego, czego nie dawało się wywieźć (w miastach — nawet urządzeń komunalnych, „by nie służyły okupantowi”!), masowe aresztowania inteligencji i równie masowe mordowanie jej po drodze, zwłaszcza wobec zagrożenia okrążeniem — wszystko to przysporzyło Ukrainie nieopisanych strat i cierpień. Najmniej ucierpiały szybko zajęte ziemie Zachodniej Ukrainy, ale i tu NKWD zdążyło wymordować przeszło 35 tys. więźniów, w tym 5000 w samym Lwowie. Część więźniów mordowano z sadystycznym okrucieństwem — zdarzało się nawet krzyżowanie, jak w Szczercu. Ludność Ukrainy — z wyjątkiem Żydów — opierała się przymusowej ewakuacji i nierzadkie były wypadki masowych rozstrzeliwań z tego powodu. Podobnie rozstrzelano wszystkich więźniów z wyrokami powyżej 3 lat, co pochłonęło blisko 80 tys. ofiar; tylko „krótkoterminowych” wywożono na wschód. Z Ukrainy wywieziono w sumie ok. 830 przedsiębiorstw przemysłowych i ok. 3,8 min ludzi. Wszystkie oddane Niemcom kopalnie Donbasu zostały zalane, większość wielkich pieców — zniszczona. Wysadzono w powietrze tamę Dniprohesu, a miny z opóźnionym zapłonem zniszczyły zabytkową zabudowę Chreszczatyku oraz XI-wieczną cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Kijowsko-Peczerskiej Ławrze, jedną z głównych świątyń Ukrainy (3 XI 1941 ?.). Niemcy zdobyli jednak m.in. 3 niezniszczone wielkie piece w Krzywym Rogu195 i 1,8 min ton rudy żelaza, tj. wysokość kwartalnego wydobycia tamtejszych'kopalni. Administracji niemieckiej i samym Ukraińcom udało się uruchomić około 30% przemysłu ukraińskiego, głównie spożywczego i lekkiego, ale ich produkcja spadła do połowy, a bywało, że i do 10% w stosunku do okresu przedwojennego. Batalion Nachtigall196 w mundurach niemieckich, ale z oznakami narodowymi znalazł się 18 VI 1941 r. w Radymnie, by po wybuchu wojny rozwinąć natarcie na Lwów. W samym mieście 27 VI miejscowa organizacja OUN wszczęła powstanie, któremu na pomoc parły spod Złoczowa, pod prąd wycofujących się oddziałów sowieckich, partyzanci Łehendy. W dniu 30 VI 1941 r. nad ranem, wyprzedzając jednostki niemieckie o prawie 8 godzin, pierwszy batalion Legionu Ukraińskiego zajął Lwów. Lokalne oddziały OUN walczyły z armią sowiecką w Buczaczu, Skolem, w okolicach Sambora, Podhajec, Monasterzysk i w wielu innych rejonach, a na północnym Wołyniu wystąpiła, licząca już kilka tysięcy ludzi, Sicz Poleska. Z chwilą wybuchu wojny oddziały ukraińskie podjęły akcję powstańczą także na Bukowinie, jednak wobec wrogiego stosunku Rumunów, Kureń Bukowiński opuścił te tereny po wyparciu z nich Rosjan i przez rejon Winnicy dotarł do Żytomierza i Kijowa. Udział tego oddziału w walkach był większy niż Legionu Ukraińskiego. Drugi z batalionów Legionu Roland w mundurach UNA działał w ugrupowaniu armii rumuńskiej na kierunku Jassy-Kiszyniów-Tyraspol, jednak w dalszej ofensywie udziału już nie wziął, nie wkraczając na ziemie ukraińskie. W obu batalionach obowiązywał zakaz działalności politycznej i pracy propagandowej wśród ludności, ale w batalionie Nachtigall nie był on przestrzegany. I batalion opuścił Lwów 7 lub nawet 3 VII, by przez Złoczów-Tarnopol-Satanów i Płoskirów dotrzeć do Winnicy. Nie miał on więc nic wspólnego z masakrą polskiej profesury we Lwowie, która była dziełem niemieckiej SD, podobnie jak z innymi mordami Polaków i Żydów w pierwszych tygodniach wojny oprócz — być może — pogromu we Lwowie zaraz po zajęciu miasta (ok. 2000 ofiar). W dniu 27 VIII 1941 ?., w związku z internowaniem czołowych przywódców ukraińskich, oba bataliony wycofano do ich baz, a w październiku rozformowano i przekształcono w jednostkę policyjną opartą na zasadzie jednorocznego kontraktu. Rozwiązanie to zostało przyjęte przez legionistów, mimo nieuwzględnienia pozostałych ich postulatów (przede wszystkim uznania państwa i armii ukraińskiej), gdyż alternatywą było osadzenie w obozach koncentracyjnych. Grupy marszowe posuwały się w ślad za frontem, docierając do Odessy i Charkowa. Niemcy hamowali jednak formowanie ukraińskich jednostek wojskowych, wcielając przeszkolonych Ukraińców do jednostek paramilitarno-policyjnych, jak też organizowanie administracji ukraińskiej. Ponadto Wielka Ukraina, w odróżnieniu od Zachodniej, przyjmowała Niemców obojętnie — jej społeczeństwo nie było zdolne do czynu niepodległościowego, co było skutkiem nie tylko sowietyzacji, która silnie oddziałała na młode pokolenie, ale przede wszystkim wyniszczenia świadomej elity narodu w latach trzydziestych i dezintegracji społeczeństwa ukraińskiego. Mimo to pierwsze miesiące okupacji przyniosły znaczne odrodzenie ukraińskiego życia narodowego: powstały liczne stowarzyszenia społeczne, kulturalne, a nawet naukowe, w ciągu kilku miesięcy pojawiło się 115 gazet i czasopism, wierni otwierali zamknięte cerkwie, robotnicy uruchamiali nie wywiezione zakłady przemysłowe, nauczyciele otwierali szkoły, w których wreszcie nie trzeba było uczyć rosyjskiego. Tymczasem we Lwowie jeszcze 30 VI1941 r. zgromadzeni przywódcy narodowi z Łewyćkim na czele powołali Radę Seniorów (Ukraińską Radę Narodową), której honorowym przywódcą został metropolita Szeptyćkyj. Rada ta nie oglądając się na Niemców proklamowała odnowienie niepodległości Ukrainy, a w dniu następnym ogłosiła proklamację przez radio, którego niezniszczoną rozgłośnię obsadzili legioniści. Rada formułowała maksymalistyczny program rewindykacji terytorialnych i podejmowała program prometejski, tj. wyzwolenia wszystkich zniewolonych przez Rosję narodów, czemu miał patronować najsilniejszy spośród nich naród ukraiński. Przypuszczalnie w tych dniach przebywał we Lwowie incognito Bandera, jednak informacje o kolejach jego losu w tych krytycznych dniach są sprzeczne. 6 VII 1941 r. Stećko sformował 26-osobowy rząd Ukrainy, złożony z członków OUNR i ich bezpartyjnych sympatyków. Niemcy nie zamierzali jednak uznać niepodległego państwa ukraińskiego. W dniach 11-12 VI policja niemiecka aresztowała członków rządu, których przewieziono do Krakowa, gdzie pozostawali pod ścisłym nadzorem, podobnie jak Bandera. Przez jakiś czas w Krakowie i Sulejowku toczyły się rozmowy między przywódcami OUNR a Abwehrą, nie doprowadziły one jednak do porozumienia i przywódcy organizacji zostali w październiku osadzeni w Sachsenhausen-Oranienburgu, gdzie Niemcy więzili osoby o specjalnym znaczeniu197, w lepszych niż przeciętne kacetowskie warunkach. Przebywali tam do 1944 r. Konsekwencją była zdecydowana akcja Niemców przeciw OUNR, której ofiarą padł m.in. Kłymiw, zamordowany przez lwowskie gestapo, a dwaj bracia Bandery, także działacze OUNR, zginęli w obozie oświęcimskim. Osłabiona OUNR, na czele której stanął teraz Łebedź, już pod koniec lipca wydała pierwsze ulotki skierowane przeciwko Niemcom, a we wrześniu, po licznych aresztowaniach swych członków przeszła do konspiracji, Radę Seniorów natomiast opanowali melnykowcy. Między tymi frakcjami rozgorzała zacięta walka, której największe nasilenie przypadło na listopad 1941 (OUNM również dysponowała grupami marszowymi), w wyniku których zginęło przeszło 300 aktywistów banderowskich i podobna liczba melnykowskich, w tym część czołowych przywódców tego ugrupowania. Melnykowcy utworzyli w Kijowie Ukraińską Radę Narodową, którą jednak na żądanie Niemców rozwiązali198, ograniczając po tym fakcie swą działalność do Galicji Wschodniej. W dniu 1 VIII 1941 r. Galicja Wschodnia została przyłączona do Generalnego Gubernatorstwa jako Dystrykt Galicja o specjalnym statusie199, a 19 VIII ziemie między Dniestrem a Bohem zostały wyodrębnione jako rumuńska strefa okupacyjna (Generalne Gubernatorstwo Transnistrii200). Z pozostałych ziem Ukrainy wraz z Polesiem do granicy brzeskiej utworzono Komisariat Rzeszy Ukraina (Reichskommisariat Ukrainę), poza którym pozostawała obszerna strefa przyfrontowa z Charkowem, Sumami oraz południowym Donbasem, pozostająca pod zarządem wojskowym. Komisarzem Ukrainy został gauleiter Królewca, Erich Koch, który obrał na siedzibę władz prowincji Równe. Zapowiedział on, że będzie rządzić Ukrainą „przy pomocy machorki, wódki i nahajki”. Sytuacja Ukraińców w poszczególnych strefach okupacyjnych była różna. Galicja Wschodnia niemal przez cały czas należała do spokojniejszych terenów okupowanych przez Niemców. Niemcy przestrzegali tu praw, jakie przyznali Ukraińcom w GG, a okupacja była łagodniejsza niż w polskiej części Gubernatorstwa, w dużej mierze dzięki kolaboracyjnej działalności OUNM, która hamowała wpływy banderowców. Strefa rumuńska nie była poddana drastycznemu wyzyskowi ekonomicznemu, Rumunia bowiem nie miała takich potrzeb żywnościowych ani surowcowych jak Rzesza i wywoziła do Transnistrii przede wszystkim maszyny rolnicze (m.in. 4000 traktorów) oraz wysokiej jakości zwierzęta hodowlane. Natomiast Rumuni zaprowadzili w swojej strefie najbezwzględniejszy ucisk narodowy, do tego stopnia, że jako język pomocniczy w administracji dopuścili rosyjski i o wiele intensywniej niż Niemcy zwalczali nie tylko niepodległościowy, ale wszelki ruch ukraiński. Wreszcie w strefie przyfrontowej Ukraińcy cieszyli się znaczną swobodą działań politycznych i ekonomicznych, korzystając z tolerancji, a nawet życzliwości dowódców wojskowych. Natomiast na terenach Komisariatu Niemcy zaprowadzili najbrutalniejszą okupację — gorzej mogło być tylko na Białorusi. Ukraińskie formacje wojskowe i organizacje samorządowe zostały rozwiązane, a policję podporządkowano zwierzchnictwu niemieckiemu i częściowo przeniesiono poza ziemie ukraińskie, nawet do Francji. Niemcy utrzymali sowieckie ustawodawstwo pracy i kołchozy, w których w dodatku zniesiono wynagrodzenie za dniówki, chłopi musieli więc wyżywić się wyłącznie z działek przyzagrodowych, na uprawę których pozostawała im teraz często tylko pora nocna. Wprawdzie w lutym 1942 r. Niemcy wydali akt o reformie rolnej, przewidujący w przyszłości przekształcenie kołchozów w wolne zrzeszenia rolne, ale nie miało to żadnego znaczenia. Jedynie na Lewobrzeżu, w niektórych regionach parcelowano kołchozy, jak się zdaje, pod presją chłopów wysiedlonych w latach trzydziestych, a teraz masowo powracających z Donbasu. Władze niemieckie hamowały także odradzanie się ukraińskiego życia religijnego, w szczególności nie dopuszczając do odbudowy struktury Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej na ziemiach, które należały przed wojną do Polski. Jednakże obie ukraińskie obediencje cerkiewne — autonomiści i autokefaliści — otwarły w latach okupacji ponad 1500 cerkwi oraz seminarium w Krzemieńcu, a do 1943 r. wyświęciły ponad 600 duchownych. Niemcy hamowali też prace nad wskrzeszeniem unii, nie dopuścili do otwarcia uniwersytetów w Kijowie ani Lwowie itd. Dla Kocha Ukraina stanowiła wyłącznie rezerwuar żywności, surowców i darmowej siły roboczej dla Niemiec, miasta zaś uważał za zbędne i rabował je szczególnie intensywnie. I tak Kijów, liczący w 1940 r. 1,1 min mieszkańców, w 1942 r. miał ich już tylko 300 tys., z których 1/3 okupanci przeznaczali do wywózki. Dostawy zboża z Ukrainy stanowiły 80% płynących do III Rzeszy, z samego tylko Komisariatu wywieziono podczas okupacji 7 min t zbóż (łącznie z ziem ukraińskich — prawie 10 min), ponad 7 min sztuk bydła i 3 min koni. Terror niemiecki zwrócił się przede wszystkim przeciw Żydom i jeńcom wojennym. Tylko do połowy listopada 1941 r. na Ukrainie (bez Galicji Wschodniej201) wymordowano przeszło 200 tys. Żydów, a przez cały czas okupacji — 850 tys.; w tej rzezi walnie dopomogły Niemcom ukraińskie policje pomocnicze. Jeńców masowo mordowano i głodzono w obozach — tylko w Równem odnaleziono po wojnie groby 102 tys. jeńców, a większość takich cmentarzysk Niemcy rozkopali w 1943 roku, paląc zwłoki. Niemcy wymordowali także wszystkich pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych. Wkrótce terror zwrócił się również przeciw Ukraińcom, nie omijając nawet kolaborantów z OUNM. Z jej przywódców jedynie Kubijowycz uniknął aresztowania, choć i on protestował w 1943 roku przeciw postępowaniu władz GG wobec Ukraińców, sam zaś Melnyk znalazł się w Oranienburgu w 1943 roku202. Niemcy wygrywali też, tam gdzie tylko mogli, przeciw sobie zarówno Polaków i Ukraińców, jak i różne ugrupowania ukraińskie. Zimą 1941/1942 na Ukrainie panował głód, szczególnie dotkliwy w miastach, a wiosną na Polesiu i Podkarpaciu. Pochłonął on setki tysięcy ofiar. Szczególnie wielkie były ofiary wśród rozmyślnie morzonych głodem jeńców wojennych, co przyniosło ten skutek, że po wznowieniu wiosną 1942 r. ofensywy niemieckiej żołnierze sowieccy walczyli do ostatka, woląc śmierć w boju od głodowej w niewoli. Wiosną rozpoczęły się też masowe wywózki Ukraińców na roboty do Rzeszy i innych krajów podbitych. W odróżnieniu od ukraińskich robotników w GG, na ogół dobrowolnych i cieszących się znacznymi swobodami, robotnicy z Komisariatu, zwani Ostarbeiterami, stanowili najniższą kategorię niewolników III Rzeszy i masowo marli z głodu. Z Ukrainy wywieziono w sumie około 2,2 min Ostarbeiterów, przy czym metody „poboru” były niezwykle brutalne — wielokrotnie przy wywózkach palono wsie i mordowano pozostającą, nie nadającą się do pracy ludność (w latach 1942-1943 kontyngent robotników przymusowych z Ukrainy wynosił 3000 osób dziennie). W 1943 r. Niemcy rozpoczęli akcję kolonizacji w okolicach Nowogrodu Wołyńskiego, Winnicy oraz na Krymie, rychło przerwaną wobec postępów armii sowieckiej203. Już na przełomie III i IV kwartału 1941 r. poszczególni dowódcy niemieccy zaczęli powoływać przy swych jednostkach oddziały pomocnicze zarówno spośród ochotników — jeńców, jak i miejscowej ludności. Były to na ogół jednostki i służby tyłowe, których przekazanie Ukraińcom umożliwiało zwiększenie stanów bojowych armii niemieckiej; część z nich jednak stanowiły formacje bojowe, używane w zwartych pododdziałach (kompania, batalion) na froncie. Praktyka ta była nielegalna, nabrała jednak tak wielkich rozmiarów i stała się wobec ciężkich strat na froncie wschodnim tak niezbędna, że Hitler zalegalizował ją w sierpniu 1942 r. Ukraińskie formacje tego rodzaju, zwane hilfswillige — w skrócie hiwis (ochotnicy pomocniczy — były także nieukraińskie formacje tego rodzaju)204 liczyły wraz z schutzmannschaftami około 200 tys. ludzi, przy czym 20% z nich było przez Niemców uznanych za kombatantów, to znaczy, że ok. 40 tys. walczyło na froncie205. Szesnaście „ruchomych oddziałów” przy 6 armii niemieckiej oraz enigmatyczna dywizja sumska, licząca ponoć 10 tys. ludzi, znalazły się w kotle stalingradzkim — zaledwie 600 z nich zdołało się zeń wydostać. Po bitwie pod Kurskiem oddziały hiwis, nie tylko ukraińskie, wycofano z frontu, wprowadzając je ponownie do akcji w 1945 roku. Niezależnie od jednostek wojskowych, na tyłach formowano rozmaite formacje paramilitarno-policyjne, tzw. schutzmannschafty (miały one różne nazwy, w zależności od przeznaczenia). Używano ich przede wszystkim do walki z partyzantką, egzekwowania kontyngentów żywnościowych, pełnienia wart, a także eksterminacji Żydów. Jednostki te bez względu na skład narodowościowy były częścią niemieckich sił zbrojnych. Już latem 1941 r. powstała na Ukrainie sowiecka konspiracja i oddziały partyzanckie, które dalej na wschodzie były często organizowane jeszcze przed wkroczeniem Niemców. Rdzeń tej partyzantki stanowili żołnierze i kadrowi pracownicy NKWD, była ona centralnie dowodzona z Moskwy (Ukraiński Sztab Partyzancki powstał dużo później) i prowadziła przede wszystkim działalność wywiadowczą i dywersyjną, zaś w okresie późniejszym jej znacznie wzmocnione liczebnie oddziały podejmowały walkę nie tylko z Niemcami i ich sojusznikami, ale także z narodowym ruchem ukraińskim, ze szczególną zajadłością atakując UPA. Partyzantka sowiecka koncentrowała się na północy Ukrainy oraz środkowym Naddnieprzu, natomiast niemal zupełnie nie było jej w Galicji Wschodniej, gdzie docierały tylko silne, rajdujące zgrupowania. Na terenach kontrolowanych przez siebie sowiecka partyzantka prowadziła regularną mobilizację, a w ramach „utrwalenia wierności radzieckiej ojczyźnie” partyzanci niszczyli krzyże, a nawet cerkwie. Zdarzało się też palenie chat chłopskich, w których znaleziono ikony. Poza partyzantką sowiecką i powstałą później OUN-owską oraz wołyńskimi bulbowcami, w wielu rejonach istniały też organizacje partyzanckie i milicyjne, niepodporządkowane żadnemu kierownictwu politycznemu. Wiele z nich miało na celu samoobronę przed partyzantką sowiecką, Niemcy jednak — przynajmniej na początku — formacje te likwidowali. Część tych oddziałów miała zapewne charakter podobny do anarchicznych band chłopskich z lat 1917-1921, liczne też musiały być, podobnie jak na innych terenach okupowanych, bandy rabunkowe. Wreszcie w skupiskach ludności polskiej, przede wszystkim na Wołyniu i w okolicach Lwowa istniała silna partyzantka polska. Od wiosny 1942 r. ziemie Komisariatu ogarnął powszechny, spontaniczny opór przeciw wywózkom na roboty. Młodzież masowo chroniła się do lasów, a Niemcy wobec niemożności realizacji ustalonych kontyngentów zaczęli stosować branki połączone z masowymi egzekucjami. Równocześnie z administracji usunięto wszystkich Ukraińców. Na fali oporu odrodziła się, poprzednio rozbrojona i rozproszona przez Niemców Sicz Poleska, tym razem pod nazwą Ukraińskiej Powstańczej Armii. Działacze OUNR starali się ten samorzutny ruch partyzancki ująć w karby. Pierwsze oddziały banderowskie powstały jesienią 1942 ?., a w grudniu zostały one znacznie wzmocnione przez byłych legionistów, którzy podczas kontraktu służyli na Białorusi w oddziałach pacyfikacyjnych, a po jego wygaśnięciu zostali skierowani do policji. Większość z nich poszła jednak do lasu i stała się kadrą tworzącej się UPA. Nazwę tę formacje banderowskie przyjęły jednak dopiero w 1943 ?., po rozbiciu przez sowiecką partyzantkę działającego na własną rękę Bulby206. UPA przyjęła hasło zełenoho haju — przetrwania w partyzantce i walce przeciw wszystkim: Polakom, Sowietom i Niemcom. W tym czasie wpływy OUNR sięgały Donbasu, a jej oddziały zbrojne organizowały się nawet na Kijowszczyźnie. Jednocześnie w organizacji tej następowała znamienna ewolucja programowa. Pierwsza fronda na tle stosunku nie tylko do Niemiec, ale i do totalitaryzmu miała miejsce już w 1941 ?., a w dniach 21-23 VIII 1943 r. obradował III Kongres OUN-SD, który gruntownie zmienił program tej organizacji. Wyeliminowane zostały elementy faszystowskie łącznie z zasadą wodzostwa (nie godzący się z tym Łebedź usunął się w cień) i antysemityzmem. Po raz pierwszy też OUN sformułowała swój program społeczny — przewidywał on budowę państwa o charakterze zbliżonym do socjaldemokratycznego. Dewizą ukraińskich niepodległościowców stało się hasło „Ani Hitler, ani Stalin”. Miała na to niewątpliwie wpływ jawna niepopularność faszyzmu na Wielkiej Ukrainie, a także rosnące rozczarowanie do III Rzeszy; autor sądzi jednak, że wielkie znaczenie miało dostrzeżenie przez działaczy OUNR, nie znających poprzednio dobrze ani rzeczywistości sowieckiej, ani faszyzmu, zasadniczej zbieżności ideowej między hitleryzmem i stalinizmem. W marcu 1943 r. UPA rozpoczęła walkę z okupantem, przeprowadzając 18 III liczne ataki na siedziby niemieckich starostów. Partyzanci ukraińscy z zasady nie atakowali wojsk niemieckich, przede wszystkim dlatego, że podobnie jak inne partyzantki, nie byli w stanie nawiązać z nimi równorzędnej walki. Celem ataków była natomiast administracja okupacyjna, zwłaszcza arbeitsamty (urzędy pracy przymusowej) oraz formacje policyjne, również te złożone z ukraińskich kolaborantów. UPA odpierała też ekspedycje karne i próby wybierania kontyngentu żywnościowego — w efekcie na Wołyniu w 1943 r. ok. 75% zbiorów pozostało na wsi. Niemcy reagowali pacyfikacjami, paląc i wyrzynając w pień całe miejscowości, a w akcjach tych, realizowanych przez formacje pomocnicze, niejednokrotnie brali udział ukraińscy schutzmani—i nie zawsze zdobywali się oni na odmowę rozstrzeliwania swych braci. UPA atakowała też znienawidzonych na Ukrainie Węgrów, choć bywały wypadki zawierania lokalnych układów o neutralności węgiersko-ukraińskiej. Głównym jej przeciwnikiem była jednak partyzantka sowiecka, która z opanowanych przez siebie ziem Polesia, organizowała formalne najazdy na Wołyń (m.in. w lipcu 1943 ?.), podczas których staczano regularne, krwawe boje. Partyzantka sowiecka wielokrotnie dopuszczała się mordów na ludności cywilnej, często też świadomie prowokowała niemieckie represje przeciw niej. UPA natomiast starała się podejrzenia Niemców kierować właśnie na bolszewików, co po wojnie ułatwiało propagandzie sowieckiej „przechwycenie” większości akcji UPA i utrwalenie stereotypu o kolaboracyjnym charakterze ukraińskiej partyzantki. Pod koniec 1943 r. powołany został Główny Sztab Wojskowy UPA, a na jej czele stanął Szuchewycz. UPA dysponowała sporymi już siłami, głównie na Wołyniu, w mniejszym stopniu w Galicji Wschodniej, gdzie banderowskie jednostki partyzanckie nosiły wówczas nazwę Ukraińskiej Samoobrony Narodowej. Na Wołyniu jedynie miasta i linie kolejowe, których UPA nigdy nie atakowała, pozostawały pod efektywną kontrolą Niemców — resztę terenu kontrolowały różne armie i oddziały partyzanckie. Natomiast na wschód od granicy ryskiej działały głównie rajdujące oddziały UPA, atakujące sowiecką partyzantkę i kolonistów niemieckich. Od lata 1943 r. na ziemie ukraińskie zaczęły napływać coraz liczniejsze rzesze uchodźców ze wschodu: początkowo Kozaków i ludów kaukaskich, później Ukraińców z ziem położonych coraz dalej na zachód. Sytuacja na frontach bowiem zmieniała się. Po letniej ofensywie 1942 ?., kiedy Niemcy zajęli Kubań, Stawropolszczyznę i Dońszczyznę, docierając nad Wołgę, nastąpiła katastrofa stalingradzka, po której wojna powróciła na Ukrainę. Jeszcze w połowie lutego 1943 r. Niemcy utracili Ługańsk i Charków, jednak zebrawszy nowe siły, odbili Charków, po raz ostatni w tej wojnie zadając ciężką klęskę armii sowieckiej. Losy wojny rozstrzygnęła letnia bitwa na Łuku Kurskim: w jej następstwie 23 VIII Armia Czerwona ostatecznie zajęła Charków. Niemcy byli w stanie już tylko bronić się i wycofywać. 5 X Rosjanie wyszli na linię Dniepru, 6 XI zdobyli Kijów, 26 XII Homel, a w lutym 1944 ?., po ciężkich i ze zmiennym szczęściem prowadzonych walkach — Żytomierz i Korosteń. Podczas odwrotu Niemcy stosowali taktykę spalonej ziemi w najdosłowniejszym sensie, podpalając zabudowania, sady, a nawet torfowiska. W tym samym czasie ewakuowano ok. 300 tys. Niemców z Ukrainy i Besarabii; osiedlono ich głównie w Wielkopolsce. Z Lewobrzeża Niemcy „ewakuowali” za Dniepr ok. 1 min osób, następnie jednak zaprzestali tej praktyki, nadmiernie krępującej ruchy wojsk. Owi uchodźcy to fenomen, jakich niewiele zna historia. Oto dziesiątki tysięcy ludzi porzucały ojczyznę i udawały się na tułaczkę wraz z odchodzącymi z ich ziemi brutalnymi, bezwzględnymi okupantami, woląc niewiadomy los na tułaczce od powrotu „swoich”, czyli „radzieckiej ojczyzny”, pozostawiając w szeregach Armii Czerwonej swych ojców, synów, braci, mężów... Z pewnością wielką rolę odegrały tu wspomnienia klęski głodowej i obawa, że oprócz masowych represji wraz z władzą sowiecką wróci także wielki głód. UPA, przygotowując się do przyszłej walki z Sowietami, przeprowadzała wśród uchodźców, podobnie jak i w terenie, pobór mężczyzn między 18 a 30 rokiem życia. Jesienią 1942 r. doszło na Wołyniu do pierwszych wystąpień antypolskich, które w tym czasie trudno często oddzielić od niemieckich akcji pacyfikacyjnych, realizowanych siłami schutzmannschaftów złożonych z Ukraińców. Rok następny przyniósł zmasowaną akcję terrorystyczną przeciw polskiej ludności Wołynia, a w drugiej połowie tego roku — także Galicji Wschodniej, akcję podjętą przez siły ukraińskie (tj. niepodległościowe, a nie kolaboracyjne). Wydarzenia tych lat do dziś kładą się krwawym cieniem na stosunkach polsko-ukraińskich, dlatego też poświęcimy im więcej miejsca. Przede wszystkim pamiętać trzeba, że terror wołyński nie był zjawiskiem wyizolowanym, lecz jednym z elementów II wojny światowej z jej niesłychaną determinacją i niewyobrażalnym przedtem okrucieństwem. Na Kresach także ścierały się siły III Rzeszy i jej sojuszników z siłami Aliantów — partyzantką sowiecką, dowodzoną zza frontu oraz bardziej samodzielnie działającą Armią Krajową. Ukraińska Powstańcza Armia zaś była w stanie wojny z obu stronami, a prowadząc ją, uprawiała jednocześnie politykę, godząc się na różnorodne kompromisy i lokalne sojusze: wiemy zarówno o lokalnej współpracy UPA z siłami niemieckimi, jak i z partyzantką sowiecką. Jedynie między AK a UPA nie dochodziło do chwilowych nawet kompromisów: walki polsko-ukraińskie miały charakter wojny domowej207, zawsze najkrwawszej i najbardziej bezlitosnej. Na okupowanym Wołyniu panowała anarchia. Obok formacji niemieckich (w tym schutzmannschaftów, złożonych z przedstawicieli różnych narodowości, od Łotyszy po Uzbeków) i ich sojuszników (Węgrów, a przejściowo też Rumunów) działała tu partyzantka sowiecka, AK, UPA oraz inne, słabsze organizacje ukraińskie — najpierw bulbowcy, później — melnykowski Legion Samoobrony. Nie koniec jednak na tym — kraj roił się od „dzikich”, nie związanych z żadną organizacją polityczną oddziałów zbrojnych, często złożonych z dezerterów z różnych armii, a także ukrywających się zbiegów, desperatów gotowych na wszystko. Wszyscy oni żyli kosztem wsi, na jakikolwiek sprzeciw reagując przemocą, wszyscy też przedstawiali się wieśniakom jako „wojsko”, ci zaś rzadko mogli sprawdzić, z kim mieli do czynienia. Wojna przyniosła też rozzuchwalenie elementu kryminalnego, a bandyci uzbroiwszy się teraz w broń palną łatwo po nią sięgali. Na wsi zabrakło zaś policji, dawną Policję Państwową zlikwidowali Sowieci208, Niemców zaś nie interesowało w ogóle coś takiego jak przestępczość kryminalna. Wielka była wobec tego pokusa wyrównania zadawnionych porachunków sąsiedzkich czy rodzinnych — a zemsta chłopska potrafi być straszna nawet w latach pokoju... Że zaś często konflikty tego rodzaju przeciwstawiały sobie ludzi różnych narodowości — zbrodnie te nieraz zaliczano do aktów terroru politycznego. Wbrew nacjonalistyczno-militarystycznym przesądom wojna nie uszlachetnia. Czas wojny to czas zdziczenia człowieka, któremu niewielu jest zdolnych się w zupełności oprzeć. Podstawowym prawem wojny jest uchylenie normy „nie zabijaj” oraz uznanie niewielkiej czy wręcz żadnej wartości własnego życia wobec interesu zbiorowego. W przypadku wojny długotrwałej, w której wojujący i cywile nie są jednoznacznie rozdzieleni, powoduje to zachwianie, a nawet zrujnowanie moralności społecznej. A ludność Wołynia przed 1943 r. była już świadkiem zbrodni NKWD, masowej eksterminacji Żydów, wymorzenia głodem tysięcy jeńców sowieckich, „branki” na roboty, podczas której palono nieraz całe wsie, bezmyślnego barbarzyństwa niemieckich „nadludzi”, potrafiących zabijać w miejscach publicznych bez wyraźnej przyczyny... Życie ludzkie — zwłaszcza w oczach ludzi młodych, dopiero dojrzewających moralnie — utraciło nie tylko nimb świętości, ale wręcz jakąkolwiek wartość. Nawet ich własne życie, a może — zwłaszcza ono. Otwierało to drogę do największych nawet zbrodni. W powyższym ustępie celowo nie mówiliśmy o Polakach czy Ukraińcach. Sytuacja ta oddziaływała bowiem w podobny sposób na jednych i drugich, podobnie jak na ludność centralnej Polski, Białorusi, Bałkanów (gdzie także doszło do rzezi na tle etnicznym). To, że Ukraińcy okazali się znacznie bardziej skłonni do czynnego okrucieństwa zarówno wobec innych (mordy na ludności cywilnej), jak i wobec siebie (masowe, nieznane innym armiom samobójstwa zmuszanych do kapitulacji oficerów i żołnierzy), niż stało się to udziałem Polaków, należy przypisać głównie temu, że wciąganych do formacji zbrojnych Ukraińców formowała ideologia OUN, operująca hasłami „morza krwi”, Polaków zaś — głównie polska ideologia państwowa, wolna od elementów totalitarnych. Wracając do głównego wątku: wielość formacji zbrojnych na Kresach sprawia, że analizując udokumentowane wydarzenia nie zawsze możemy mieć pewność, czy określony mord miał tło polityczne czy raczej kryminalne, czy sprawcą określonej masakry był oddział UPA, partyzanci sowieccy, leśna banda, niekoniecznie złożona z Ukraińców, działający na rozkaz niemiecki lub na własną rękę schutzmannschaft... I w wielu wypadkach nie uzyskamy już odpowiedzi na takie pytania. Jest jednak wystarczająco wiele jednoznacznie udokumentowanych mordów i rzezi dokonanych przez UPA, by odrzucić opinie, zmierzające do uchylenia odpowiedzialności tej formacji za krew przelaną na Kresach. W polskiej literaturze mowa jest zazwyczaj o „depolonizacji” Wołynia i Galicji Wschodniej209, a analiza przebiegu wydarzeń potwierdza pogląd, że przynajmniej w części była to planowo realizowana akcja. Nie jest jasne, kiedy kierownictwo banderowskiej OUN podjęło decyzję o „oczyszczeniu” z ludności polskiej Wołynia i Polesia210, jednakże nastąpiło to dopiero po bitwie stalingradzkiej. Sama dyrektywa do akcji „depolonizacyjnej” nie jest znana i nie ma dowodu jej istnienia, to jednak, że akcja była zaplanowana, a więc też — nakazana, nie ulega wątpliwości. Kierownictwu OUN-SD chodziło o coś znacznie więcej, niż doraźny cel wojskowy — wyeliminowanie oparcia partyzantki polskiej i w coraz większym stopniu — sowieckiej. W grę wchodziła dalekosiężna kalkulacja polityczna: oto bowiem wobec niewątpliwej już klęski Niemiec kierownictwo ukraińskie liczyło na powtórzenie się wariantu z 1918 r. — załamania obu mocarstw, walczących na froncie wschodnim. Otwarłoby to drogę do odbudowy państwa ukraińskiego, które musiałoby jednak stoczyć z Polską walkę — tak zbrojną, jak i zwłaszcza dyplomatyczną o swe granice. A w takiej walce argument faktu dokonanego w postaci braku na spornych terytoriach polskiej ludności cywilnej i aktywności wojskowej miałby poważne znaczenie211. Nie ma natomiast podstaw do twierdzenia, że celem tej akcji była fizyczna eksterminacja ludności polskiej — zgodnie z hasłem Ljachy za Buh (następnie też — za Sjan) było nim wypędzenie Polaków na zachód, przeprowadzenie — że przywołamy tu współczesny termin — „czystki etnicznej”. Miało być to przeprowadzone wszelkimi środkami, za wszelką cenę. I nie mogły być to środki inne niż zbrodnicze, czego inicjatorzy akcji musieli być świadomi. Od marca 1943 r. mamy już do czynienia nie z odosobnionymi akcjami takich czy innych formacji, ale z masową falą terroru, która ze wschodnich powiatów Wołynia przesuwała się na zachód i południe, niejako spychając Polaków w stronę Bugu, do którego dotarła późnym latem, i Galicji Wschodniej, gdzie terror rozpoczął się nieco wcześniej. Wystąpienia antypolskie były zrazu poprzedzane ultimatum, żądającym od Polaków z danej miejscowości natychmiastowego opuszczenia Wołynia. W wielu wypadkach podporządkowywali się oni, ruszając na tułaczkę (w okresie późniejszym — nawet nie czekając na „wezwanie”). W przeciwnym razie UPA wypędzała ludność mordując opornych i paląc domy. Z czasem coraz częstsze były masowe mordy, nie szczędzące kobiet i dzieci, ofiarą których padała większość, a nawet wszyscy mieszkańcy danej miejscowości212. Dochodziło też — choć nie tak często, jak głosiła ogarnięta paniką wieść gminna213 — do aktów zwyrodniałego okrucieństwa z rżnięciem piłą i wbijaniem na pal włącznie. Zapewne znaczna ich część była dziełem doraźnie mobilizowanych do takich akcji chłopów, nie posiadających broni palnej. To ich także, a nie nawykłych do wykonywania rozkazów partyzantów trzeba było „motywować” nawiązującym do tradycji koliwszczyzny święceniem noży i siekier „na śmierć” — udokumentowany jest dotąd zaledwie jeden taki przykład. Terror narastał wraz ze zbliżaniem się lata, rosło też jego okrucieństwo. Dramatyczny szczyt nastąpił w lipcu 1943 ?., kiedy to dokonano aż 300 z udokumentowanych dotychczas 900 akcji antypolskich na Wołyniu. Co więcej — przeszło 1/3 tych akcji miała miejsce w dniach 10-15 lipca. Nie mogło być to przypadkowym zbiegiem okoliczności — tego rodzaju operację, realizowaną w wyraźnie z góry zaplanowany sposób musiał nakazać określony rozkazodawca. Był nim zapewne Roman Kljaczkiwśkyj, dowódca UPA-Północ, wówczas praktycznie od żadnej zwierzchności niezależny214. Lipcowa operacja objęła przede wszystkim centrum Wołynia. Nie było już mowy o ultimatum ani zostawieniu czasu na ucieczkę — był tylko ogień i rzeź, a chodzić musiało między innymi o to, by jak najmniej Polaków zdołało się schronić w ośrodkach samoobrony. Operacji tej UPA-Północ, licząca wówczas zapewne 5-7 tys. ludzi215 nie była w stanie wykonać własnymi siłami — wspierały ją masy chłopów, po części przymuszone, po części — z własnej woli, zachęcone zwłaszcza możliwością rabunku. Równocześnie wyzwolone „oficjalnym” (niemieckim, sowieckim i banderowskim) terrorem zdziczenie owocowało coraz większymi rozmiarami terroru „samorzutnego”, akcjami podejmowanymi przez lokalne komórki OUN czy nawet samych chłopów, akcjami, których nikt już nie mógł kontrolować. Po sierpniu fala terroru jednak opadła. Większość Polaków skupiła się w silnie bronionych samoobronach, zaś AK, poważnie zasilona z centralnej Polski coraz skuteczniej przeciwstawiała się Ukraińcom. Zimą na Wołyń miała znów przyjść Armia Sowiecka. Wraz z narastaniem terroru Wołyń, a później inne ziemie ogarniała panika. Dziesiątki tysięcy Polaków, nie czekając nawet na ukraińskie ultimatum uciekały do miast bądź na zachód, do GG. Pewna część uchodźców schroniła się też w polskich wsiach Żytomierszczyzny i płoskirowskiego. Uchodźcy często padali ofiarą napadów i mordów, wielu też — zwłaszcza w Galicji Wschodniej, gdzie terror największe nasilenie osiągnął z końcem zimy — umierało w drodze z wyczerpania. Niemcy wywozili uchodźców na roboty, często od razu z granicy GG, która — podobnie jak inne granice między jednostkami niemieckiej administracji okupacyjnej — była pilnie strzeżona. Miasta też nie były bezpieczne — we Lwowie np. ukraińscy policjanci mordowali młodych Polaków i dopiero zdecydowana akcja odwetowa AK powściągnęła ten proceder. Wszędzie też szalał terror niemiecki, nie szczędzący ani Polaków, ani Ukraińców. Znaczna część Polaków chroniła się w zbrojnych obozach, tzw. samoobronach, z których największym i najbardziej znanym stało się Przebraże (pow. sarneński, ok. 25 tys. ludzi), a którym pewnej, choć niewystarczającej pomocy udzielała AK. Wielokrotnie, zwłaszcza w Galicji Wschodniej wspomagali samoobrony Węgrzy, zdarzało się też dozbrajanie ich przez Niemców, którym nadmierny rozrost UPA nie był na rękę, zwłaszcza wobec zbliżania się frontu z jednej, a kompletnej anarchizacji jego zaplecza z drugiej strony. W innych jednak przypadkach Niemcy atakowali samoobrony. Część samoobron (np. Przebraże czy galicyjska Huta Pieniacka) nawiązywały współpracę z partyzantką sowiecką. Niektóre z nich padły w walce z UPA, jak wołyńska Huta Stepańska, inne — w walce z niemieckimi siłami zbrojnymi (Huta Pieniacka, kwatera oddziału sowieckiego)216, znaczna część doczekała nadejścia frontu. Na całych Kresach przetrwało w nich ok. 70 tys. ludzi. Rola sowieckiej partyzantki w tych wydarzeniach nie jest jasna i wymaga dalszych badań. Polski wywiad sygnalizował, że niejednokrotnie lokalne organizacje OUN, zwłaszcza na północy Wołynia były opanowane przez komunistów i że to właśnie z nich wychodziły zachęty do mordów. Dla Sowietów wrogiem była nie tylko UPA, także AK była jedynie chwilowym i koniunkturalnym sojusznikiem, w istocie zaś — stanowiła siłę nieprzyjacielską. Sukces „depolonizacji” był Sowietom na rękę — w Moskwie przecież ani przez chwilę nie myślano o możliwości powrotu Kresów do Polski. Ze źródeł sowieckich wynika, że partyzanci „surowo karali” ludność ukraińską za wystąpienia antypolskie. Dość łatwo sobie to wyobrazić — płonące wsie i rozstrzeliwanych mężczyzn, jeśli nie całą ludność. Wiadomo także, że niektóre oddziały sowieckie, w znacznej mierze złożone z kadrowych enkawudzistów, mordowały ludność polską, podszywając się pod UPA, by później na tym samym terenie móc odgrywać rolę obrońców Polaków. Tego rodzaju działania prowokacyjne są potwierdzone także w okresie powojennym (napad na Dynów wiosną 1945 r.) i należy uznać, że sowiecka partyzantka ma na sumieniu pewną część pomordowanej na Kresach ludności polskiej. Samoobrony także podejmowały akcje zaczepne — czasem wyprzedzające, czasem — odwetowe. Palono w ich toku wsie ukraińskie, dochodziło przy tym także do mordów na ludności cywilnej. Część akcji odwetowych podejmowano na rozkaz odpowiednich władz AK. Między innymi w kwietniu 1944 r. oddział lwowskiego Kedywu zamordował w okolicach Lwowa 100 cywilnych Ukraińców — a była to tylko jedna z takich akcji. Jednak — co wynika także z ukraińskich dokumentów — najkrwawszych akcji odwetowych dokonywali Polacy służący w schutzmannschaftach. Formacje te zostały znacznie rozbudowane przez Niemców po dezercji większości ukraińskich formacji kolaboracyjnych, co potwierdzają dokumenty AK, mówiące też o przerzucaniu na Wołyń podobnych formacji z GG. Znaleźli się w nich liczni Polacy z Wołynia (zakazy Państwa Podziemnego nie odnosiły poważniejszych skutków), a część z nich decydowała się na taką kolaborację głównie po to, by dostać broń i szukać zemsty. Że zaś formacje te skupiały w znacznej mierze ludzi o niskim poziomie moralnym, łatwo było podburzyć je do akcji pogromowych. Nie zmienia to jednak faktu, że to Niemcy sformowali te oddziały i że to na nich spada odpowiedzialność za wszystkie daiałania, także te dokonywane bez rozkazu (to samo dotyczy, rzecz jasna, ukraińskich i innych schutzmannschaftów). Galicja Wschodnia, zarządzana przez Niemców przy znacznym udziale melnykowców, była przez dłuższy czas traktowana przez OUN-SD jako zaplecze walki partyzanckiej na Wołyniu. Jednakże późnym latem 1943 r. wystąpienia antypolskie ogarnęły pogranicze wołyńskie, a później — i inne tereny. Tu z początku ofiarami mordów stali się najpierw łacinnicy — głęboko już zukrainizowani rzymscy katolicy, głównie z tarnopolskiego (potwierdzała się tu reguła, że rzeczywisty lub urojony zdrajca wydaje się groźniejszy od wroga). Także latem 1943 r. z Polesia przedarło się aż po Karpaty zgrupowanie sowieckich partyzantów Kowpaka. Mimo że oddziały ukraińskie przyczyniły się do ich rozbicia, Niemcy w odwecie przeprowadzili na trasie rajdu masowe pacyfikacje. Zburzyło to dotychczasowy spokój i spowodowało szybki rozwój UPA. W lutym 1944 r. doszło do nasilenia ataków na ludność polską na południowy wschód od Lwowa — UPA usiłowała stworzyć tam bazę operacyjną do ataku na to miasto. Ze znanych danych wynika, że ofiary szły tu w tysiące, ale większość Polaków ratowała się ucieczką. Poza tym terror koncentrował się szczególnie na obszarach między Lwowem a Przemyślem. Terror ukraiński zastał w Galicji Wschodniej Polaków lepiej przygotowanych, a ich odwet był bardziej zdecydowany i krwawy. Dopiero w czerwcu, wobec przybliżania się frontu, UPA przerwała akcje terrorystyczne, przygotowując się do działania w warunkach nowej okupacji217.Charakterystyczne, że nigdy nie doszło do wystąpień antypolskich w zagłębiu drohobyckim, gdzie żyli b. liczni Polacy — jego produkcja była zbyt istotna dla Niemiec, by mogły one dopuścić do jakichkolwiek ekscesów na tym terenie. Na lewym brzegu Bugu, w tomaszowskim i hrubieszowskim do pierwszych starć polsko-ukraińskich doszło jeszcze pod koniec 1942 r. w związku z niemiecką akcją na Zamojszczyźnie, do której użyto m.in. ukraińskich schutzmannschaftów. Niemcy wysiedlali wówczas nie tylko Polaków, lecz i Ukraińców, tych drugich kierując do obozów przejściowych w hrubieszowskim. Wiosną 1943 r. z tego powiatu wysiedlano Polaków, by zrobić miejsce dla zamojskich Ukraińców, a później Ukraińców osiedlano też w biłgorajskim, na południowych obrzeżach Puszczy Solskiej, skąd większość przesiedleńców szybko uciekła. Akcja podjęta przez AK i BCh przeciw osadnikom niemieckim szybko objęła też wsie ukraińskie, przy czym —już w maju 1943 r. Polacy rzucili tu brzemienne w krwawe skutki hasło „odpłaty za Wołyń”. Toczono tu zrazu walki ze sformowaną jeszcze w 1940 r. ukraińską policją, dopiero jesienią nową polską ofensywę powstrzymały silne oddziały UPA przerzucone tu z Wołynia. Wiele wskazuje na to, że na tych terenach waśń polsko-ukraińska została celowo sprowokowana przez okupanta niemieckiego. W marcu 1944 r. nastąpiła kolejna ofensywa polska przeciw UPA i ukraińskim policjantom, skoordynowana z działaniami walczącej pod Włodzimierzem Wołyńskim w ramach „Burzy” 27 DP AK. W toku tej akcji spalono kilkadziesiąt ukraińskich wsi, a w Sahryniu wymordowano całą ludność — 500 czy nawet 800 osób. Kontrakcja UPA była jednak bardzo silna i po zaciętych, prowadzonych z obustronnym okrucieństwem walkach oddziały BCh wraz z resztką ludności polskiej wycofały się na zachód, UPA zaś na krótko opanowała teren. Natomiast w przemyskim i sanockim panował w tym czasie względny spokój, zaś na Łemkowszczyźnie218, gdzie UPA nie rozwinęła się, a lokalna partyzantka była nastawiona prokomunistycznie, nie było jakichkolwiek wystąpień przeciw ludności polskiej219. Odpowiedzialność za terror spada na kierownictwo OUN-SD, gdyż to ono zaplanowało i uruchomiło szeroko zakrojoną akcję antypolską, w którą od początku wpisany był masowy terror, jeśli niejako świadomy zamiar, to jako nieunikniona konsekwencja. Niesprowokowany charakter tej akcji, tj. to, że nie była ona, jak często twierdzą autorzy ukraińscy, odpowiedzią na działania ze strony polskiej jednoznacznie potwierdzają opublikowane dokumenty wywiadu i władz niemieckich. I choć można uznać, że terror wymknął się spod czyjejkolwiek kontroli, nie uchyla to odpowiedzialności jego inicjatorów. Także wyraźne wyhamowanie akcji antypolskiej jesienią 1943 r. było zapewne związane (obok podanych już motywów) z październikowymi dyrektywami kierownictwa OUN. Nie można też pomijać odpowiedzialności niemieckich władz okupacyjnych, które nie tylko nie starały się zahamować terroru, ale niekiedy wręcz go podsycały tak, by AK i UPA zajęte wzajemną walką musiały zostawić Niemców w spokoju. Jednakże terror o tych rozmiarach—zwłaszcza krwawe szaleństwa lipca i sierpnia — nie byłby możliwy bez masowego, czynnego poparcia wsi ukraińskiej. Nie da się zaprzeczyć, że także „zwykli ludzie” brali udział w masowych mordach i że działali nieraz ze szczególnym barbarzyństwem. Nie można jednak pominąć tego, że znaczna część Ukraińców, choć popierała UPA, przeciwstawiała się mordom, a nawet — choć już w znacznie mniejszej mierze — wypędzaniu ludności polskiej, choć to ostatnie leżało w interesie cierpiącej głód ziemi wsi ukraińskiej220. I bardzo wielu Polaków zawdzięcza swe ocalenie ostrzeżeniom, a nawet czynnej pomocy swych ukraińskich sąsiadów, a nawet zupełnie obcych Ukraińców. Za pomoc tę Ukraińcom groziła śmierć z rąk UPA, bardziej jeszcze bezlitosnej wobec „zdrajców” niż wrogów. Informacje o takich wypadkach zawierają niemal wszystkie relacje z owych lat, jednak w świadomości narodu polskiego są one nieobecne. Podobnie — wbrew rozpowszechnionym sądom o ukraińskim antysemityzmie, wielu ukraińskich chłopów przechowywało ukrywających się Żydów, choć ich ukrywanie na wsi było szczególnie trudne i niebezpieczne. W sytuacji szalejącego terroru, nad którym nikt nie mógł zapanować — ani kierownictwa polityczne, ani listy pasterskie metropolity Szeptyćkiego, który wielokrotnie i kategorycznie potępiał mordy221 — rokowania polsko-ukraińskie nie dawały większych nadziei na powodzenie. Łagodziły one jednak terror w takiej mierze, w jakiej politycy panowali nad terenem. Po dłuższych rozmowach doszło w marcu 1944 r. (podczas szczytowego nasilenia terroru w Galicji Wschodniej i hrubieszowskim) do podpisania protokołu między przedstawicielami Delegatury Rządu a OUN-SD. Porozumienie to nie miało jednak większej wartości, nie załatwiało bowiem rzeczy najważniejszych — zaprzestania terroru oraz rozgraniczenia stref wpływów UPA i AK. To ostatnie zagadnienie było w ogóle nierozwiązalne — rozgraniczenie takie byłoby krokiem w stronę rozstrzygnięć granicznych, a nie tylko Delegatura, ale nawet Rząd RP na uchodźstwie nie był władny zmienić granic Rzeczypospolitej. Nadto wobec znanych roszczeń sowieckich, Polska musiała stać na stanowisku integralności terytorialnej II Rzeczypospolitej. Nie mogło więc być mowy o uznaniu przez Polskę części terytorium państwowego za strefę wpływów obcej siły zbrojnej i obcego kierownictwa politycznego, nie mogło być odwrotu od żądania od Ukraińców lojalności obywatelskiej wobec państwa polskiego. To zaś równało się żądaniu zaprzestania działalności przez OUN i UPA. Co więcej, OUN chciało wciągnąć AK do wspólnej walki przeciw Sowietom w czasie, kiedy na Wołyniu AK jawnie już występowała jako ich sojusznik. Ostatecznie więc podpisany protokół pozostał jedynie podstawą do dalszych rozmów, które także nie przyniosły rezultatu. Sam fakt ich prowadzenia miał jednak znaczenie moralne, zwłaszcza dla przyszłości. Liczba ofiar terroru lat czterdziestych zapewne nigdy nie będzie mogła być dokładnie ustalona. W tych strasznych dniach nie sporządzano list ofiar, ba — po dzień dzisiejszy nie zestawiono kompletnej listy miejscowości zniszczonych przez Ukraińców. Nawet globalna liczba ofiar okupacji niemieckiej jest ustalana w drodze szacunków. Większość poważnych szacunków oscyluje wokół liczby 100 tys. ofiar UPA i ukraińskich schutzmannschaftów łącznie, choć mało który polski autor rozróżnia te dwie kategorie222. Podanego przez Szcześniaka i Szotę223 szacunku 60-80 tys. ofiar polskich (bez Galicji Wschodniej) nikt dotychczas nie zakwestionował. Dla Galicji Wschodniej, gdzie wedle wszelkich danych można przyjąć mniejszą liczbę ofiar podczas okupacji niemieckiej prawdopodobną wydaje się liczba 20-30 tys. W danych tych zawierają się jednak ofiary wszystkich „kategorii” morderców, z wyłączeniem „oficjalnego” terroru niemieckiego, a więc także mordów kryminalnych. W liczbie tej zawierają się obok pomordowanych także nierównie mniej liczni polegli w boju i zmarli z ran, w boju odniesionych. Autor uważa jednak za słuszne, by zbrodnie tak ukraińskich, jak i polskich schutzmannschaftów zaliczać do zbrodni niemieckich, nie zaś ukraińskich czy polskich. Ofiary samej tylko UPA będą więc z pewnością znacznie mniejsze, na ile jednak — nie da się przekonująco uzasadnić. Podobnie trudno ustalić liczbę ofiar ukraińskich. Wiadomo, że musiała być ona znacznie niższa choćby dlatego, że polskie akcje, nawet odwetowe miały zasadniczo charakter defensywny, a także dlatego, że znacznie mniej było ukraińskiej ludności cywilnej narażonej na atak ze strony polskiej niż odwrotnie. Ponadto siła UPA zapewniała Ukraińcom znacznie lepszą ochronę przeciw rozmaitym bandom czy partyzantce sowieckiej. Po stronie polskiej powstał też przed 1945 r. projekt „deukrainizacji” jakiegokolwiek terytorium. Wydaje się jednak prawdopodobne, że liczba ofiar ukraińskich (z wyłączeniem „oficjalnego” terroru niemieckiego) mogła sięgać 1/3 ofiar polskich, tj. 30 tys. osób. Oczywiście liczba ofiar akcji AK i innych polskich formacji partyzanckich jest także znacznie niższa224. Nie ma też podstaw twierdzenie, jakoby UPA dopuściła się wówczas ludobójstwa. Ludobójstwo, jako akcja systematycznej i celowej eksterminacji określonej grupy ludności, jest z natury rzeczy totalne i planowe, nie można więc mówić, jak się to czasem słyszy, o „selektywnym ludobójstwie”. Akcja ukraińska na Kresach miała, w takiej mierze, w jakiej istotnie była zaplanowana i sterowana, na celu wygnanie, a nie eksterminację Polaków. Ludobójczy charakter mogła mieć natomiast akcja lipcowa 1943 r. Wydarzenia te stanowiły największy obustronny przelew krwi w dziejach stosunków polsko-ukraińskich, a choć to Ukraińcy rozpoczęli mordowanie bezbronnej ludności, nie usprawiedliwia to tych Polaków, którzy w odpowiedzi sięgnęli po tę samą broń. Wraz z wypieraniem wojsk niemieckich Rosjanie zorganizowali w 1943 r. propagandową wrzawę wokół Ukrainy, jak można sądzić w związku z formowaniem Dywizji Halickiej. Na mocy zreformowanej 1 II 1943 r. konstytucji USRS utworzone zostały nie istniejące dotychczas ministerstwa: spraw zagranicznych i obrony narodowej. Jedyną jednak ukraińską jednostką wojskową była Ukraińska Dywizja Partyzancka (dawne zgrupowanie Kowpaka) oraz kierujący nią Ukraiński Sztab Partyzancki. Władze sowieckie stwarzały pozory suwerenności Ukrainy, np. poprzez deklarację o możliwości nawiązywania przez nią stosunków dyplomatycznych. Wreszcie 10 X 1943 r. ustanowiony został Order Bohdana Chmielnickiego, jedyne odznaczenie sowieckie, którego patronem nie jest Rosjanin. W tym samym czasie wcielanych do wojska Ukraińców po dwu-trzy dniowym szkoleniu rzucano na pierwszą linię. Oddziały UPA atakowały Niemców także w czasie ich odwrotu, aż do końca okupacji niemieckiej. Jednocześnie ukraińscy partyzanci przygotowywali się do podjęcia walki z nowym okupantem, rozbudowując bazy, gromadząc broń i sprzęt oraz szkoląc ludzi. Już od zimy UPA toczyła ciężkie boje z coraz liczniejszymi rajdującymi oddziałami sowieckiej partyzantki, usiłującymi opanować jej bazy. W trakcie walk frontowych UPA starała się uniknąć walk z Niemcami, toczyła natomiast zaciekłe boje z partyzantami, działającymi jako awangarda Armii Sowieckiej. Tak doszło w kwietniu 1944 r. do zaciętych walk o Czarny Las k. Stanisławowa (przedpola Gorganów, nie mylić z Czarnohorą), jedną z głównych ostoi UPA, ostatecznie przez nią utrzymaną. Niemcy, licząc na znaczącą w skali strategicznej dywersję UPA na tyłach sowieckich, przekazali jej pod koniec okupacji i w czasie odwrotu znaczne ilości broni i sprzętu. Więcej jeszcze Ukraińcy zagarnęli z zasobów, których Niemcy nie zdołali wywieźć, oraz na pobojowiskach. UPA wystawiła w tym czasie nawet oddziały lekkich czołgów. Poza tym Ukraińcy kupowali broń u Rumunów i Węgrów, a mniejsze ich oddziały po prostu rozbrajali. Wreszcie wcielając w swe szeregi dezerterów i rozbitków z antysowieckich formacji narodów ZSRS, UPA utworzyła oddziały złożone z przedstawicieli 11 narodowości. W połowie 1944 r. osiągnęły one stan bojowy 40 tys. ludzi — maksymalną swą liczebność: oceny wyższe, jak 70 tys. (dane wywiadu niemieckiego), a nawet 100 tys. są przesadzone. W marcu 1943 r. Niemcy wyrazili zgodę na formowanie ukraińskiego pułku policji SS Galizien-Hałyczyna. Inicjatywę tę wysunęli działacze OUNM, a firmował UNK prof. Kubijowycza. Powstająca jednostka składała się z przedstawicieli wszystkich ukraińskich kierunków politycznych, także banderowców, którzy jako jedyni przeciwstawiali się jej tworzeniu, ale wprowadzili do niej swoich ludzi — i miała mieć oblicze narodowe, a nie partyjne. Inicjatywy tej nie poparł — choć się jej otwarcie nie przeciwstawił — metropolita Szeptyćkyj, zezwalając jednak, by w dywizji znaleźli się kapelani greckokatoliccy. W krótkim czasie do punktów werbunkowych zgłosiło się 82 tys. ochotników z terenu GG, Rzeszy oraz Protektoratu Czech i Moraw (werbunek „poddanych” Komisariatu był niedozwolony), z których komisje zakwalifikowały do służby 53 tys. Wobec tego władze niemieckie zezwoliły na formowanie dywizji, choć liczba powyższa pozwalała na wystawienie korpusu. Dywizja Strzelecka Waffen SS Galizien (pod koniec 1944 ?., po przeformowaniu — dywizja grenadierów) nie była jednostką równorzędną z niemieckimi jednostkami Waffen SS, a jej żołnierze nie byli SS-manami. Dywizja ukraińska stała się jednostką SS dlatego, że w owym czasie organizacja ta przejmowała od Wehrmachtu kontrolę nad oddziałami nie złożonymi z Niemców i wcielała je do swej struktury organizacyjnej. Dowództwo tej tzw. Dywizji Halickiej sprawowali Niemcy, głównie weterani UHA. Emblematem dywizji był lew, herb Księstwa Halickiego, natomiast herb państwowy — tryzub — był zakazany. Przysięga zobowiązywała dywizję do walk z ZSRS, ale nie z innymi przeciwnikami Niemiec. Inicjatorzy tej akcji, a przynajmniej ich część, liczyli na bliski konflikt zbrojny między aliantami zachodnimi a Związkiem Sowieckim i chcieli dysponować własną siłą zbrojną. Inna rzecz, że formowana przez nich jednostka nie była „powtórką” Legionu USS — stosowniejsze byłoby porównanie z Polnische Wehrmacht, siłami zbrojnymi Królestwa Polskiego 1916-1918 r. Po okresie szkolenia w różnych miejscach, od tarnopolskiego po Pireneje, kiedy to niektóre pododdziały dywizji były używane do walk z partyzantką oraz do pacyfikacji, pod koniec 1943 roku dywizja została skoncentrowana w Neuhammer (Nowa Kuźnia pod Wrocławiem), a w czerwcu 1944 r. ruszyła na front. W tym czasie armia sowiecka wkroczyła już na tereny Galicji Wschodniej, zdobywając uprzednio 10 IV 1944 r. Odessę, a 9 V Sewastopol, kończąc tym samym oczyszczanie Krymu, gdzie niezwłocznie rozpoczęło się wysiedlanie Tatarów. Jedenastotysięczna dywizja znalazła się w rejonie Brodów w drugim rzucie ugrupowania frontowego. Był to kierunek głównego uderzenia wojsk sowieckich na kierunku lwowskim. 14 VII dywizja zluzowała wykrwawione jednostki niemieckie i przez kilka następnych dni cofała się kilkanaście kilometrów pod uderzeniami przeważających sił wroga, nie pozwalając jednak przełamać swego ugrupowania. 19 VII Dywizja Halicka wraz z jednostkami niemieckimi (wg danych sowieckich — 7 dywizji, zapewne w szczątkowych stanach) została otoczona, a w ciągu następnych kilku dni całkowicie rozbita. Ponad 4000 żołnierzy dywizji poległo, zostało rozstrzelanych albo dobitych na polu walki225. Z pozostałych, którzy zdołali się przebić, na ogół małymi grupkami, zaledwie 3000 zebrało się ponownie w Neuhammer, pozostali (więc ok. 4000) zasilili szeregi UPA, walnie przyczyniając się do podniesienia jej wartości bojowej. O wadze, jaką kierownictwo sowieckie przywiązywało do zniszczenia Dywizji Halickiej, świadczy rozgłos nadany tej bitwie przez propagandę, niewspółmiernie wielki do jej rzeczywistego znaczenia operacyjnego, przy jednoczesnym przemilczeniu faktu istnienia ukraińskiej dywizji. Źródła sowieckie, pisząc o wyjątkowej zaciętości walk pod Brodami i wyróżniając ją spośród innych bitew kampanii letniej 1944 ?., oddają mimowolny hołd przemilczanej Dywizji Halickiej, która była tam głównym przeciwnikiem Armii Czerwonej. 27 VII 1944 r. Armia Czerwona wkroczyła do Lwowa, w którego wyzwoleniu współdziałała AK, a wkrótce potem na ziemie polskie. W październiku 1944 r. całe terytorium ukraińskie (łącznie z Zakarpaciem) znalazło się pod władzą Rosji. Wobec przejścia Rumunii na stronę aliantów Niemcy nie bronili się zbyt zaciekle w Karpatach, ustępując na Nizinę Węgierską. UPA nie podjęła beznadziejnej walki z frontowymi jednostkami sowieckimi, przeczekując przewalenie się frontu w ukryciu. 27 X 1944 r. zwołany w Mukaczewie kongres uchwalił zjednoczenie Zakarpacia z Ukrainą sowiecką, choć jeszcze w marcu 1945 r. istniała tam czeska administracja, a licznych Ukraińców z Zakarpacia wcielono do Korpusu Czechosłowackiego. Ukraińska Powstańcza Armia wystąpiła dopiero przeciw oddziałom tyłowym, transportom itp. I ta walka jednak była bez szans wobec przygniatającej przewagi wojsk sowieckich, zarówno liczebnej jak i jakościowej226. Do końca 1944 r. UPA na Wielkiej Ukrainie została dosłownie zmieciona z powierzchni ziemi, a jej siły polowe stopniały do ok. 20 tys. ludzi. Z ważniejszych sukcesów ukraińskich z tego okresu wymienić należy zabicie w zasadzce pod Kijowem w lutym 1944 r. gen. Watutina, dowódcy I Frontu Ukraińskiego, wspomniane już boje o Czarny Las, a z terenów dzisiejszej Polski zwycięską, 15-godzinną walkę, jaką kompania „Czarnego” stoczyła pod Leszczawą Górną 28 X 1944 r. z przeważającymi siłami sowieckimi, które straciły w niej 200 zabitych i 2 lekkie czołgi. Późną jesienią 1944 r. znaczna część oddziałów UPA została zdemobilizowana, co było poważnym błędem zarówno z wojskowego jak i politycznego punktu widzenia, gdyż wywołało załamanie nastrojów, a wiosną nie udało się już odbudować pełnych stanów. Krok ten przyniósł natomiast znaczny wzrost sił lokalnych samoobron. W dniach 7-19 VII w Niedzielnej koło Turki obradował zjazd ukraińskich działaczy niepodległościowych, który powołał do życia Ukraińską Radę Główną Wyzwoleńczą (UHWR), reprezentację narodu i państwa, nadrzędną wobec organizacji politycznych. Rada sformułowała program budowy państwa liberalno-demokratycznego, co po jej zasileniu przez zwolnionych z Oranienburga przywódców banderowskich, trwających przy ideologii faszystowskiej, wywołało konflikt między nimi a młodymi działaczami ukształtowanymi w latach wojny. Nie udało się natomiast połączyć UHWR z Wszechukraińską Radą Narodową, powstałą w kwietniu 1944 r. przez połączenie kijowskiej i lwowskiej UNRad, a w której przewagę mieli melnykowcy. Siedzibą UHWR stał się wkrótce Wiedeń, nie odegrała ona jednak większej roli w dalszym biegu wydarzeń. Tematem, którego nie można tu pominąć, jest sprawa udziału Ukraińców w walce z Powstaniem Warszawskim. Co prawda w ostatnich latach nie spotyka się już twierdzenia, jakoby sprawcami rzezi na Woli i Ochocie były oddziały ukraińskie227, to jednak było ono powtarzane tak długo i znajduje się w tylu publikacjach, także źródłowych, że wielu Polaków jest w dalszym ciągu o tym przekonanych. Tymczasem właśnie owe materiały źródłowe przekonują, że żołnierze, określani przez świadków jako Ukraińcy, używali słów rosyjskich, mieli... skośne oczy itd. itp. Z całą stanowczością trzeba stwierdzić, że w tych straszliwych rzeziach nie brały udziału oddziały ukraińskie, ale RONA Kamińskiego228 i przypuszczalnie oddziały ROA (własowców) na Woli oraz batalion azerbejdżański, ochrzczony w Warszawie mianem Kałmuków, wreszcie na Żoliborzu — pułk kozacki należący do formacji kozacko-narodowej, odrębnej zarówno od ROA, jak i od formacji ukraińskich. Nie można wykluczyć, rzecz jasna, że w RONA znajdowali się Ukraińcy, może nawet liczni, ale nie zmieniało to rosyjskiego charakteru tej formacji. Sprawa jednak nie kończy się na tym. Przed Powstaniem część załogi niemieckiej w Warszawie stanowiła kompania ukraińskich hiwis, która brała następnie udział w walkach na Czerniakowie i Powiślu. Wiadomo też o udziale w walkach w Warszawie grupy ze składu wołyńskiego Legionu Samoobrony (ok. 400 ludzi), ten jednak walczył z berlingowcami na Czerniakowie lub nawet tylko obsadzał brzeg Wisły poza terenem walk. Jak wynika z relacji, oddziały ukraińskie stanowiły przede wszystkim zabezpieczenie tyłów; nie obciążają też one Ukraińców niczym szczególnym, a jedynie stwierdzają ich obecność. W szczególności nic nie wskazuje na to, by oddziały te brały udział w likwidacji szpitali, poza którymi nie było w tych rejonach masowych mordów. Poza tym pamiętajmy, że hiwis — w odróżnieniu od UPA czy Dywizji Halickiej229 nie były oddziałami ukraińskimi, a tylko składały się z Ukraińców. Dywizja Halicka latem 1944 r. została zreorganizowana i uzupełniona tym razem głównie w drodze poboru pośród uchodźców i więźniów do stanu 14 tys. ludzi, następnie zaś od września 1944 do stycznia 1945 r. walczyła z powstaniem słowackim i pozostałą po nim partyzantką, operując w rejonie Żyliny i Czadcy, następnie zaś w Słowenii przeciw partyzantce Tity. Tu w marcu dywizja przekształciła się w I dywizją Ukraińskiej Armii Narodowej (UNA), ukrainizując odznaki, komendę i usuwając niemiecką kadrę dowódczą. Akcja ta wiązała się z powołaniem w lutym 1945 r. Ukraińskiego Komitetu Narodowego, w skład którego wchodzili przedstawiciele OUNR, OUNM, SHD, a z ramienia UNR — gen. Szandruk. Komitet ten walczył środkami dyplomatycznymi o uznanie Ukrainy przez Niemców za sojusznika, a więc — za niezależne państwo, tak jak np. Węgry. Na ukrainizację Dywizji Halickiej Niemcy zareagowali próbą jej rozbrojenia, co pozostawiłoby Ukraińców na pastwę jugosłowiańskiej partyzantki. Wkrótce jednak, po uznaniu 22 II 1945 r. UNK przez III Rzeszę i przyznaniu UNA statusu armii sojuszniczej rozbrajania zaniechano, następnie zaś dywizję przerzucono na front austriacki. Wkrótce potem 17 III UNK wydał uroczystą proklamację, która jednak nie miała większego znaczenia wobec załamania się III Rzeszy i — oględnie mówiąc — niechęci aliantów zachodnich do podejmowania kwestii ukraińskiej. Dowódcą UNA został gen. Szandruk, który był też nominalnym dowódcą I dywizji. Oprócz niej z różnorodnych jednostek wojskowych, paramilitarnych i policyjnych będących jeszcze w służbie Niemiec formowano II dywizję, której dowódcą był płk Diaczenko. Nie osiągnęła ona nawet stanu 2000 ludzi, choć łączna liczebność takich jednostek sięgała 35 tys. Dywizja ta walczyła na prawym skrzydle Grupy Armii „Środek” w Czechach i znalazła się w kotle na wschód od Pragi, kapitulując w dniach 10-11 V 1945 r. Straty przekroczyły 60%, jednak sam Diaczenko z częścią żołnierzy zdołał przedrzeć się do wojsk amerykańskich. Dywizja Halicka walczyła w Styrii na przedpolach Grazu, tracąc tam ok. 2000 ludzi, a po podpisaniu kapitulacji w Reims230 porzuciła front, by przedostać się do Klagenfurtu i tam złożyć broń przed Brytyjczykami. Liczyła ona w tym momencie ok. 11 tys. ludzi. Jako jedyna jednostka kolaboracyjna uniknęła ona następnie wydania w ręce sowieckie, choć by to osiągnąć musiała stawić w sierpniu 1945 r. czynny opór sowieckim komisjom „repatriacyjnym”. Było to możliwe dzięki temu, że żołnierze dywizji byli przed wojną obywatelami Polski (częściowo też Czechosłowacji i Niemiec), Brytyjczycy zaś nie uznawali obywatelstwa sowieckiego, narzuconego mieszkańcom Rzeczypospolitej w 1939 r. Żołnierzy dywizji przetransportowano najpierw do Włoch, następnie do Anglii, gdzie w 1949 r. zwolniono ich z obozów jenieckich, a w 1951 r. ostatecznie przyznano status uchodźców politycznych. Związek Sowiecki wielokrotnie domagał się ekstradycji żołnierzy Dywizji Halickiej —jeszcze w 1947 r. Mykoła Bażan, wicepremier USRS mówił na forum Narodów Zjednoczonych, że dywizja ta jest „zagrożeniem dla pokoju na całym świecie”. Straty Ukraińców podczas II wojny światowej były ogromne. Wg oficjalnych danych poległo na froncie i zginęło w obozach jenieckich 1,3 min Ukraińców, co stanowi 10% strat Armii Czerwonej, ponadto zaś zginęło 3,2 min cywilnych mieszkańców Ukrainy (50% strat ludności cywilnej Związku Sowieckiego231), zaś nieoficjalne dane mówią aż o 7 min strat wojskowych. Dodać należy, że straty te dotknęły przede wszystkim Prawobrzeże, najsilniej zaś Wołyń. Nie koniec jednak na tym — znaczna część ewakuowanych na wschód zmarła tam z głodu, a większość została zatrzymana na stałe w nowych miejscach pobytu. Z jeńców ukraińskich przeżyła mniej niż połowa, a większość z nich została po uwolnieniu z niewoli wywieziona na katorgę. Z Ostarbeiterów powróciło zaledwie pół miliona, często też do łagrów lub innych części państwa sowieckiego, a na Ukrainę zaledwie połowa tej liczby232. Wiemy, że już w 1943 r. niemiecki spis powszechny wykazał spadek ludności Ukrainy w stosunku do 1939 r. o 30%. Przez długi czas po wojnie przyrost naturalny na Ukrainie był niższy niż we wszystkich krajach sąsiednich, łącznie z bardziej jeszcze wyludnioną Białorusią. Równie dotkliwe były straty materialne. Stanowiły one 40% majątku trwałego republiki, aż 42% ogólnych strat ZSRS. Kijów był zniszczony w 85%, a w 1945 r. liczył ledwie 190 tys. mieszkańców, Charków w 70%, Połtawa w 80%, Krzemieńczug w 90%; przeszło 10 min ludzi pozostawało bez dachu nad głową mieszkając w różnorodnych budach, ziemiankach, a nawet we wrakach czołgów i samolotów. Z ewakuowanych przedsiębiorstw niewiele powróciło na Ukrainę i republika nie odzyskała już swego przedwojennego znaczenia gospodarczego i społecznego. Wyniszczone było też rolnictwo, zwłaszcza w rejonach długotrwałych walk. Druga z dwudziestowiecznych prób wybicia się Ukrainy na niepodległość zakończyła się katastrofą. Tym razem ogromne straty w ludziach oraz zniszczenia objęły wszystkie warstwy społeczne i całe terytorium Ukrainy. Terytorium narodowe zostało wprawdzie — po raz pierwszy od XVII w. — zjednoczone, ale w ramach państwa sowieckiego, wrogiego Ukrainie. Przyczyn tej katastrofy próżno upatrywać w niewłaściwych sojuszach ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Związek Sowiecki okazał się po prostu silniejszy od III Rzeszy, a także od wielkich demokracji Zachodu, które wolały iść na ustępstwa wobec Niemiec, a potem wobec Sowietów, byle tylko nie ponosić głównego, krwawego ciężaru wojny. Efektem tej polityki było to, że o sprawach Europy Środkowej po Łabę i Triest miała rozstrzygać wyłącznie Moskwa, to zaś grzebało szansę sprawy ukraińskiej. O ile w latach 1917-1921 łatwo wskazywać błędy polityczne i wojskowe, stracone szansę itd., to w latach II wojny światowej — choć niepodległościowy ruch ukraiński także popełniał liczne błędy — nie miały one decydującego znaczenia, gdyż siła Ukrainy niewiele ważyła na szali tych gigantycznych zapasów. VIII. POWOLNE ODRODZENIE Ukraina sowiecka po II wojnie światowej Jeszcze w toku działań wojennych przystąpiono na Ukrainie do intensywnej odbudowy przemysłu, przede wszystkim pracującego na potrzeby armii. Do pracy masowo wykorzystywano jeńców wojennych oraz kobiety. Te ostatnie pracowały nawet w kopalniach pod ziemią. Masowo kierowano też do Donbasu zesłańców z zajmowanych terenów, m.in. Polaków. Wiosną 1944 r. z Krymu deportowano przeszło 200 tys. Tatarów, likwidując ostatecznie dziedzictwo Chanatu Krymskiego. W czasie wysiedlenia wsie tatarskie niszczono, dochodziło też do masowych rozstrzeliwań233. Latem tego samego roku z Krymu wysiedlono w jeszcze brutalniejszy sposób Bułgarów, Greków, Ormian, Karaimów i Cyganów. W miarę postępów Armii Sowieckiej NKWD podejmował systematyczną akcję represyjną — nie tylko na Ukrainie — przeciw tzw. kolaborantom, tj. wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób współpracowali z okupantem, choćby tylko pracując przy utrzymaniu ruchu instalacji komunalnych. Represje te objęły na Ukrainie przeszło 300 tys ludzi i w ich wyniku po raz pierwszy na Ukrainie pojawiły się łagry, głównie w ośrodkach przemysłowych234. Do łagrów tych kierowano także powracających jeńców wojennych i Ostarbeiterów. Nie wymierzano jednak masowych wyroków śmierci, co wiązało się zapewne z drastycznym niedoborem siły roboczej. W ramach powojennych przemieszczeń ludności Ukrainę opuściło 144 tys. Żydów, 788 tys. Polaków, wyłącznie z ziem międzywojennej Rzeczypospolitej (w obu tych przypadkach należy doliczyć znaczną, nielegalną i nierejestrowaną emigrację do Polski jeszcze w okresie działań wojennych; w przypadku Żydów może być to nawet liczba bliska emigracji oficjalnej) i 30 tys. Czechów wołyńskich. Na ich miejsce napłynęło ok. 500 tys. Ukraińców z Polski i 33 tys. ze Słowacji (ok. 6000 z nich wróciło w latach sześćdziesiątych do CSRS jako Słowacy) oraz, nieco później wielka liczba Rosjan235. Od maja 1945 r. rozpoczęła się najgwałtowniejsza bodaj z dotychczasowych fala rusyfikacji, wyzwalająca najczarniejszy szowinizm. Całe narody zostały uznane za zdrajców i wysiedlone na Syberię: Osetyjczycy, Kałmucy, Kabardyjczycy, Kurdowie, Grecy Czarnomorscy i inni. Totalnemu przesiedleniu podlegały jedynie narody nieliczne — przesiedlenie wielomilionowej ludności np. Zachodniej Ukrainy przekraczało możliwości techniczno-organizacyjne. Jednakże sformułowane przez Chruszczowa oskarżenie, że Stalin planował takie właśnie przesiedlenie jest — jak liczne zresztą twierdzenia „tajnego referatu” — gołosłowne i należy je traktować z dużą ostrożnością. Ukraina nie uniknęła jednak masowych deportacji o skali porównywalnej z wywózkami narodów Kaukazu. Wkrótce po wojnie nastąpiła kolejna czystka szeregów partyjnych (w czasie wojny, zwłaszcza na froncie, przyjmowano do KPZS i Kom-somołu bez dokładnego badania biografii itp.), która po raz kolejny najciężej dotknęła Ukrainę. Tym razem nie było jednak masowych rozstrzeliwań, a tylko aresztowania, parodie sądów i drastycznie wysokie wyroki (zazwyczaj 25 lat). Akcja wymierzona przeciwko ukraińskiej kulturze narodowej, nawet tej „sowieckiej w treści”, doprowadziła do szybkiej likwidacji krótkotrwałego i nieśmiałego odrodzenia wojenno-powojennego i znalazła ukoronowanie w określeniu języka ukraińskiego mianem „banderowskiej mowy” (to autentyczne i dużo późniejsze określenie dobrze oddaje tenor ówczesnej propagandy). Jak się zdaje, Chruszczow doprowadzając do szybkiego odwołania z Ukrainy skierowanego tam w 1947 r. Kaganowicza i odzyskując stanowisko I sekretarza KPU, zażegnał groźbę nowej masakry inteligencji ukraińskiej. Niemniej kampania rusyfikacyjna trwała aż do śmierci Stalina. W kwietniu 1945 r. zostali aresztowani wszyscy biskupi i czołowi duchowni greckokatoliccy z Galicji Wschodniej wraz z metropolitą Josyfem Slipym236, a liczba aresztowanych księży rychło sięgnęła 1000. W dniach 8-10 III 1946 r. odbyła się we Lwowie konferencja 240 księży i 12 świeckich, która nielegalnie uznała się za synod Kościoła greckokatolickiego. Nie było na niej jednak ani jednego biskupa tego Kościoła, natomiast czołowi przywódcy dyzunii złożyli już przedtem w tajemnicy prawosławne wyznanie wiary, a dwu z nich zostało tajnie wyświęconych na biskupów prawosławnych. Konferencja ta uchwaliła oderwanie się od Stolicy Apostolskiej i powrót do prawosławia, co następnie zostało wyegzekwowane przez władze świeckie, które deportowały wielu księży i wiernych, a także wprowadzały siłą kapłanów prawosławnych do świątyń. Na Zakarpaciu, gdzie sympatie do prawosławia były dość silne, a wszechrusini i autonomiści ku niemu się skłaniali, postąpiono inaczej: w 1945 roku wydano dekret o swobodzie zmiany wyznania (ciekawy wobec obowiązującego pełnego oddzielenia Kościoła od państwa!), po czym wymusiwszy na większości kapłanów i wiernych schizmę, ogłoszono w 1949 r. „samolikwidację” unickiej diecezji mukaczewskiej. Tu opór ludu wobec dyzunii był słabszy, bardziej stanowczy niż w Galicji Wschodniej był za to opór kapłanów. W sumie ok. 1000 księży greckokatolickich — w większości po okresie uwięzienia, a część tylko pozornie — przyjęło prawosławie, ok. 200 jednak od razu wybrało pracę w katakumbach. Rosyjska Cerkiew Prawosławna z radością powitała powrót unitów na jej łono, jednak oficjalnie zatwierdziła likwidację Kościoła unijnego dopiero na soborze w 1971 ?., ?? świadczy o tym, że w Moskwie zdawano sobie sprawę z kanonicznej nieważności tzw. synodu lwowskiego i jego uchwał. Dodajmy jeszcze, że na słowackiej Preszowszczyźnie unię zlikwidowano w 1950 ?., gdy ok. 300 świeckich i 3 kapłanów ogłosiło się synodem diecezjalnym. Tu jednak Kościół ten zdołał się odrodzić w 1968 ?., kiedy to 2/3 wiernych porzuciło prawosławie237. Ukraina (podobnie jak Białoruś) została członkiem-założycielem Organizacji Narodów Zjednoczonych, a jej MSZ funkcjonowało do 1946 r. zawierając różne umowy międzynarodowe, wśród nich z Polską, a właściwie z PKWN umowę o wymianie ludności z 9 IX 1944 r. Ostatnim aktem tego ministerstwa był udział w podpisaniu w 1946 r. traktatów pokojowych z sojusznikami Niemiec. Ukraińskie MON po rozwiązaniu w 1945 r. Ukraińskiego Sztabu Partyzanckiego istniało już wyłącznie na papierze. Na Zachodniej Ukrainie UPA, choć poniosła wielkie straty, przetrwała pierwsze starcie z wojskami sowieckimi i nadal stanowiła poważną siłę. Od lutego do listopada 1944 r. przeprowadziła ona na Wołyniu ponad 800 akcji zbrojnych, w następnym roku było ich jeszcze więcej. W maju 1945 r. w wielu regionach władze sowieckie kontrolowały jedynie miasta, obiekty wojskowe i linie kolejowe. Próba likwidacji partyzantki siłami wojsk powracających z frontu, nie dała rezultatu: frontowcy, których przemarsz przez Ukrainę Zachodnią trwał przeszło dwa miesiące, nie chcieli już walczyć z nikim, a pędzeni do wielkich obław nie wykazywali cienia dawnej bojowości. Z drugiej strony UPA unikała starć z tymi wojskami. Trwały natomiast mordy na ludności polskiej, teraz już chaotyczne, nie stanowiące żadnej akcji — i na całych Kresach238. Sytuacja Polaków, pozbawionych obrony AK, ponownie masowo deportowanych na wschód, była bardzo trudna, a przesiedlenie do Polski stawało się jedyną szansą przeżycia. W tej sytuacji Polacy masowo wstępowali do tzw. istrebbatów (batalionów niszczycielskich, czy też — wyniszczających), wiejskich samoobron i ruchomych oddziałów przeciwpartyzanckich, organizowanych przez NKWD. W 1945 r. w formacjach tych na zachodniej Ukrainie służyło łącznie 50 tys. ludzi, przy czym w obwodzie lwowskim Polacy stanowili aż 80%. Mordy na Polakach trwały nawet po wysiedleniu większości z nich, choć były już coraz rzadsze. W tym ostatnim okresie, trwającym niemal do końca działalności UPA mordy te nabrały znów charakteru politycznego: Polacy ginęli jako „kolaboranci” z władzami sowieckimi. Od lata 1945 r. w coraz większej mierze ciężar akcji przeciwpartyzanckich przejmowały spec-oddziały NKWD, złożone z kadr partyzantki sowieckiej. Okazały się one znacznie skuteczniejsze; do końca roku większe zgrupowania UPA zostały rozbite, a pozostałe rozformowane na pododdziały, na ogół kompanie (sotnie). Bazowały one w zawczasu przygotowanych, zakonspirowanych bazach (bunkrach), zlokalizowanych w trudno dostępnym terenie. Ponownie część sił zdemobilizowano na okres zimowy, by zmniejszyć trudności aprowizacyjne, a znaczna część zdemobilizowanych padła ofiarą wywózek i aresztowań. Z końcem 1945 r. siły UPA spadły do 8-10 tys. ludzi, pozostałe jednak były na tyle silne, by w następnym roku organizować rajdy docierające aż na Lewobrzeże. Zimą 1945/1946 NKWD przeprowadził tzw. wielką blokadę, akcję polegającą na kwaterowaniu przez całą zimę znacznych sił wojskowych na terenach objętych walkami i jednoczesnych obławach, a nawet organizowaniu stałych obozów wojskowych w lasach — ostojach partyzantów. W akcji tej wojsko straciło jednak kilkanaście tysięcy ludzi i zapewne dlatego następnie władze zrezygnowały z szybkiej likwidacji UPA, co nie znaczy, by jej oddziały pozostawiono w spokoju. Jesienią 1946 r. dowództwo UPA zdecydowało się przeprowadzić generalną demobilizację oddziałów polowych i przejść do działań w formie zbrojnego podziemia; w lesie zostały jedynie nieliczne, ruchliwe od-działki do zadań specjalnych. Były one zdolne do tak brawurowych operacji, jak rozbicie jednego z więzień NKWD... w Kijowie. Tymczasem NKWD wprowadzał do siatki OUN-UPA (w tym czasie OUN było już jedynie aparatem politycznym UPA) licznych agentów-prowokatorów, starannie przygotowanych ochotników, którzy mieli w niej pozostawać nawet przez kilka lat, zdobywając zaufanie i w miarę możliwości odpowiedzialne funkcje. Udało się to w wielu przypadkach i przyczyniło się do katastrofalnej wsypy UPA w kilka lat później. Jednocześnie wywiad sowiecki aktywizował starych i zdobywał nowych agentów w emigracyjnej sieci OUN, zapewniając sobie tym samym kontrolę nad działalnością Prowydu239, a następnie nawet pewien wpływ na podejmowane tam decyzje dzięki wykorzystywaniu niechęci faszystowskich przywódców OUNR do przemian ideowych, jakie zaszły w czasie wojny i nadal zachodziły w organizacji krajowej. Jednocześnie ludność ukraińską z terenów ożywionej działalności partyzanckiej i podziemnej masowo deportowano. Przypuszczalnie w latach 1946-1949 z zachodniej Ukrainy wywieziono przeszło 500 tys. ludzi, a w 1951 r. nastąpiła kolejna fala wywózek. Ponadto Ukraińców masowo przesiedlano z zachodu do Donbasu i wyludnionych terenów stepowych. Pierwsza fala deportacji miała miejsce w latach 1944-1945, następna, zsynchronizowana z kolektywizacją w 1948 r. objęła głównie chłopów (wywożono wówczas nieraz całe wsie), wreszcie trzecia, z 1949 r. — przede wszystkim inteligencję. NKWD organizował pokazowe procesy po wsiach i publiczne egzekucje240. Akcje te, połączone z intensywnymi działaniami wojskowymi doprowadziły do częściowego sukcesu w 1948 ?., zaś latem roku następnego resztki polowych oddziałów UPA przebiły się przez Czechosłowację do Bawarii. Walka jednak trwała, choć ograniczona do samoobrony i zamachów terrorystycznych, z których najgłośniejszym był zamach na Jarosława Hałana, znanego pisarza i agenta NKWD, którego bojowcy UPA dosięgli w jego lwowskim gabinecie. Celem trwania w konspiracji było zachowanie kadr wojskowo-politycznych na okres III wojny światowej, by po jej wybuchu podjąć na nowo walkę o niepodległość. Prawdopodobieństwo takiej wojny rosło pod koniec lat czterdziestych: wojna koreańska o mały włos nie przerodziła się w konflikt globalny. W konspiracji toczyło się także ożywione życie polityczne, ukazywały się liczne gazetki i broszury, mimo ubóstwa środków poligraficznych. Młodzi przywódcy i ideolodzy UPA — Połtawa (Petro Fedun) i Hornowyj (Osyp Diakiw) odchodzili coraz dalej od ideologii totalitarnej, formułując koncepcje polityczno-społeczne powstania w ustroju komunistycznym nowej klasy właścicieli i konieczności realizacji na niepodległej Ukrainie „prawdziwego socjalizmu”. Był to finał ewolucji ideowej OUN-UPA, a zarazem jej testament polityczny, który po niewielu latach podjął Milovan Dżilas wysuwając koncepcję „nowej klasy”, bazującą na pracach Połtawy. Wiosna 1950 r. przyniosła wielką akcję NKWD przeciw, w znacznej mierze już rozpracowanej, sieci UPA, liczącej jeszcze ok. 20 tys. ludzi, z których nieznaczna tylko część tworzyła oddziały leśne. Większość jej została zupełnie zniszczona, a kadra zdziesiątkowana. 5 marca poległ w swej kwaterze w Biłohoroszczy tuż koło Lwowa gen. Szuchewycz, rok później zginęli Połtawa i Hornowyj. Opór trwał jeszcze, aż wreszcie około 1953 roku (dokładna data nie jest znana) doszło do katastrofalnej, ostatecznej wsypy, w znacznej mierze spowodowanej spenetrowaniem przez NKWD zagranicznej organizacji OUN. W 1954 r. podano do wiadomości fakt egzekucji Ochrymowycza, emisariusza Prowydu do kraju oraz aresztowania w 1953 ?., podczas przekraczania granicy, bliskiego współpracownika Bandery — Matwijenki. Coraz rzadsze starcia z leśnymi grupami walczącymi już tylko o przetrwanie, trwały po rok 1956. Ostatnie wiadomości o nich pochodzą z Polesia wołyńskiego. Tak zakończyła się epopeja UPA, ukraińskiej armii podziemnej, pełna odrażających czynów krwawego okrucieństwa, ale też wspaniałych aktów żołnierskiego bohaterstwa. W toku walk poległo ok. 8 tys. żołnierzy UPA (6 tys. po 1945 ?.), ? straty ludności cywilnej musiały być daleko wyższe. Ogółem przez szeregi UPA przewinęło się ok. 150 tys. ludzi. Straty sowieckie sięgały z pewnością kilkudziesięciu tysięcy poległych i zamordowanych. Ręka Moskwy sięgnęła także emigracji: w 1959 r. Bandera został zamordowany w Monachium przez agenta KGB. Po jego śmierci kierownictwo — już wyłącznie emigracyjnego OUN — objął Jarosław Stećko. Ostatnim epizodem walki Ukraińców w latach czterdziestych i pięćdziesiątych był ich opór w łagrach. Młodzi, zdecydowani i solidarni, odbijali od pozostałych więźniów politycznych, zastraszonych nie tylko przez komendy obozów, ale i przez błatnych, kryminalistów, którzy także w sowieckich obozach stanowili uprzywilejowaną kategorię więźniów. Ounowcy bezwzględnie likwidowali obozowych donosicieli zastraszając błatnych, a wlawszy ducha oporu w pozostałych więźniów mieli wielki udział w powstaniach łagierników (m.in. Workuta lipiec 1953, Kengir maj-czerwiec 1954 ?.). Bezpośrednio po wojnie Ukraina znalazła się w katastrofalnej sytuacji gospodarczej. W latach 1946-1947 panował głód, a katastrofy porównywalnej z latami trzydziestymi uniknięto wyłącznie dzięki pomocy UNRRA, która dostarczyła Ukrainie żywność wartości 188 min dolarów. Głód, o rozmiarach którego świadczy fakt, że gotowane ziemniaki sprzedawano na stacjach kolejowych na sztuki, powodował ucieczki na zachód Ukrainy, gdzie go nie było, część tych uciekinierów zasilała szeregi UPA. Po zbiorach 1947 r. sytuacja poprawiła się na tyle, że zniesiono kartki na żywność, co oczywiście nie oznaczało jej dostatku. W następnych latach sytuacja gospodarcza poprawiała się stopniowo, choć wolniej, niż to było możliwe. IV plan pięcioletni, tzw. plan odbudowy przyznał Ukrainie 19% nakładów kapitałowych państwa, choć zniszczenia stanowiły tu blisko połowę wszechzwiązkowych. Przypieczętowało to utratę przez Ukrainę roli czołowego ośrodka przemysłowego ZSRS. Jednakże stały wzrost produkcji rolnej i przemysłowej, a także arbitralne obniżki cen, które jednak nie mogły nie pozostawać w związku z rzeczywistą sytuacją gospodarczą, sprawiły, że w 1956 r. płaca realna na Ukrainie była wyższa o 50% niż w 1940 r. — nadal jednak była o 27% niższa niż w 1929 r. W latach 1948-1951 na zachodniej Ukrainie przeprowadzono kolektywizację, łamiąc początkowo bardzo silny opór wsi, wspieranej przez UPA. Ostatecznie do 1951 r. skolektywizowano tu 98,6% gospodarstw i 99,3% ziemi uprawnej; nieliczne gospodarstwa indywidualne pozostały w Karpatach i na Polesiu. Na całej zaś Ukrainie podjęto po wojnie reorganizację osadnictwa wiejskiego. Wsie kołchozowe skupiano w swoiste agro-miasteczka z rozbudowanym zapleczem socjalnym, w których jednak chłopi, a raczej — robotnicy rolni mieszkali w domkach z ogródkami, pozbawionych zabudowań gospodarczych. Podczas tej akcji likwidowano wiele mniejszych wsi i odosobnionych grup gospodarstw — chutorów, bardzo rozpowszechnionych na Ukrainie. Największe rozmiary akcja ta osiągnęła na Naddnieprzu, gdzie zniszczenia wojenne były ogromne, a system kołchozowy — ugruntowany w świadomości obywateli, w Galicji Wschodniej natomiast nie przybrała większych rozmiarów. W 1958 ?., w związku z poprawą sytuacji żywnościowej zniesiono dostawy obowiązkowe z działek przyzagrodowych241. Wojna spowodowała wielkie migracje ludności w ramach Ukrainy. Także późniejsze przesiedlenia stalinowskie sprawiły, że wielka liczba Ukraińców z zachodu znalazła się na Naddnieprzu i wschodniej Ukrainie. W latach późniejszych względnie swobodny przepływ ludności sprzyjał mieszaniu się bardziej patriotycznego, odważniejszego i nowocześniejszego społeczeństwa Zachodniej Ukrainy ze zrujnowaną świadomościowo i zastraszoną pamięcią o latach trzydziestych społecznością Wielkiej Ukrainy. Zdynamizowało to proces odrodzenia narodowego w Kijowie i innych miastach, a także pomogło utrwalić zachwianą przez rusyfikację świadomość narodową na wsi. I choć do lat dziewięćdziesiątych miały występować poważne różnice między Lwowem a Kijowem, wsią tarnopolską i doniecką — były to już wyłącznie różnice stopnia, nie zaś — kierunku rozwoju. Podobnie ujednolicenie szkolnictwa ukraińskiego, mimo jego sowietyzacji, miało ten bezsprzecznie pozytywny skutek, że rozszerzało znajomość standardowego języka ukraińskiego kosztem lokalnych dialektów. Jednakże w miarę odbudowy i rozbudowy gospodarki na Ukrainę znów zaczęli napływać Rosjanie i przedstawiciele innych narodowości, posługujący się językiem rosyjskim. Szczególnie wielu Rosjan osiedlało się w wyludnionych w wyniku wojny i przesiedleń miastach. Po śmierci Stalina w 1953 r. z Ukrainy odwołano Mielnikowa, któremu postawiono zarzut rusyfikacji. Zarzut ten wysunięty przez Chruszczowa i innych „umiarkowanych” został po raz pierwszy od połowy lat dwudziestych sformułowany przez komunistów. Po raz pierwszy też I sekretarzem KPU został Ukrainiec, Kyryczenko242, a w następnych latach ukraiński aktyw komunistyczny popierał Chruszczowa w walce z szowinistyczną grupą Mołotowa. Nastąpiła stopniowa ukrainizacja aparatu władzy, nacisk rusyfikacji wyraźnie osłabł, co w naturalny sposób pociągnęło za sobą odrodzenie kultury ukraińskiej. W tym samym czasie (1954-1956) ok. 80 tys. komsomolców z Ukrainy skierowano do zagospodarowywania tzw. Nowych Ziem, stepowych obszarów Syberii Zachodniej i Kazachstanu. Byli to w znacznej mierze potrzebni republice fachowcy (agronomowie, zootechnicy, kierowcy itd.), a wraz z nimi skierowano do Rosji wielkie ilości sprzętu rolniczego i samochodów z Ukrainy. W 1954 r. z wielką pompą celebrowano 300 rocznicę Rady Perejasławskiej i zjednoczenia Ukrainy z Rosją243. Z tej okazji Krym został przekazany „w darze” Ukrainie, tracąc dotychczasowy status republiki autonomicznej, czysto formalny zresztą od czasu wysiedlenia Tatarów. Zorganizowana przez władze Ukrainy akcja kolonizacyjna dała niewielkie rezultaty: w 1959 r. na Krymie mieszkało 71,4% Rosjan, 22,3% Ukraińców, w dwadzieścia lat później proporcje były podobne, z tym że ponownie mieszkało tu ok. 15 tys. Tatarów, nieznaczny odsetek ludności półwyspu. W latach 1956-1958 sowiecka „odwilż”244 osiągnęła swój szczyt. Na Ukrainie trwało „odkłamywanie” historii narodowej lewicy, zrehabilitowano Skrypnyka, borotbistów i ukapistów, zwłaszcza tych, którzy zostali jednak członkami partii bolszewickiej, a także — KPZU. W tym ostatnim pewną rolę odegrali Ukraińcy z Polski, gdzie wówczas znacznie śmielej rehabilitowano represjowanych przez Stalina komunistów. Przywracano też narodowi dzieła niektórych twórców kultury, oczywiście tylko tych o lewicowych poglądach; rehabilitacja nie objęła Chwylowego, najwybitniejszego twórcy „rozstrzelanego odrodzenia”. „Odwilż” w kulturze była najsilniejsza, szeroko ukrainizowano też życie publiczne. W 1956 roku wznowiło działalność ukraińskie MSZ, a w dwa lata później uruchomiono wreszcie stałe przedstawicielstwo USRS przy ONZ. Przeprowadzona w całym kraju reforma gospodarcza doprowadziła do powołania na szczeblu republik ministerstw gospodarczych, a także m.in. ministerstw sprawiedliwości. Resorty gospodarcze miały o tyle istotne znaczenie dla republik, że choć nie zmieniały systemu gospodarowania, to przez fakt wzmocnienia pozycji republikańskich biurokracji komunistycznych kosztem centralnej, ułatwiały rozwój gospodarczy republik, w których te biurokracje były zainteresowane. Odsetek przedsiębiorstw podporządkowanych republikańskim resortom sięgnął wówczas 76%. Rychło jednak nastąpiła ponowna centralizacja, a upadek Chruszczowa ostatecznie położył kres reformom. Te same reformy przyniosły jednak rozprzężenie w rolnictwie związane z wdrażaniem nie zawsze rozsądnych koncepcji Chruszczowa, tak że zaniechanie reform i eksperymentów przyjęto zrazu z ulgą. W roz- poczynających się „czasach zastoju” żyło się po prostu wygodniej. W wyniku amnestii z 1953 i 1956 r. znaczna część skazanych za „kolaborację” oraz wysiedlonych powróciła na Ukrainę. Część jednak pozostała, często dobrowolnie, w Azji Środkowej, szczególnie w tych okolicach, gdzie istniało stare osadnictwo ukraińskie. W roku 1959 wraz z powołaniem nowej policji politycznej (KGB) „odwilż” zakończyła się. W tym i w następnym roku mnożyły się procesy byłych członków OUN, uprzednio już skazanych za działalność podczas okupacji niemieckiej. Sądzono ich za te same czyny co poprzednio i masowo ferowano wyroki śmierci. W tym samym okresie podniosła się fala procesów o spekulację i sabotaż gospodarczy, w których również wymierzano kary śmierci (liczba straconych w wyniku tych procesów szła przypuszczalnie nie w setki, ale w tysiące). Ponownie zaostrzyła się rusyfikacja, nie osiągając już jednak natężenia z lat czterdziestych. Za rządów Chruszczowa odbyły się co najmniej trzy procesy zachodnioukraińskich działaczy narodowych oskarżonych o tworzenie organizacji antysowieckich, co kwalifikowano wówczas jako zdradę ojczyzny, mimo że organizacje te, choć o szumnych nazwach, były na dobrą sprawę kołami dyskusyjno-samokształceniowymi. Pierwszy z tych procesów, członków Zjednoczonej Partii Wyzwolenia Ukrainy, odbył się w Stanisławowie245 w 1959 roku. Zapadły stosunkowo niskie wyroki: 7 do 10 lat łagru. W następnym procesie, we Lwowie w 1961 r. Łewko Łukjanenko skazany został na karę śmierci, a jego koledzy z Ukraińskiego Związku Robotniczo-Włościańskiego na 10 do 15 lat. W wyniku rewizji wyroki te zostały złagodzone. Ugrupowanie to, złożone przede wszystkim z młodych prawników, wystąpiło z postulatem przeprowadzenia na Ukrainie referendum w sprawie dalszej jej przynależności do Związku Sowieckiego. W trzecim procesie, także we Lwowie, w 1961 r. odpowiadali członkowie Ukraińskiego Komitetu Narodowego, w znacznej mierze robotnicy. Ten fakt sprawił najprawdopodobniej, że w procesie tym zapadły aż 4 wyroki śmierci, a dwa z nich zostały wykonane: straceni zostali Iwan Kowal i Bohdan Hrycyna. Pozostali skazani zostali na 10 do 15 lat łagru. Wszystkie wymienione procesy odbywały się przy drzwiach zamkniętych. Być może było ich więcej. Po upadku Chruszczowa działalność tego rodzaju zaczęto kwalifikować łagodniej jako agitację i propagandę antysowiecką i stosownie do tego ferować wyroki od 1 do 6 lat łagru. W latach 1965-1966 odbyły się dziesiątki takich procesów, w których sądzono po kilkunastu ludzi. Także w późniejszym okresie prokuratorzy sowieccy trzymali się powyższych zasad, choć wyroki sięgały nieraz i 10 lat. Warto jednak wymienić proces członków Ukraińskiego Frontu Narodowego, który odbył się we Lwowie w 1967 ?., ugrupowania, które wydawało dwa pisma; zapadły wyroki od 6 do 15 lat. Po trzynastu latach sądzono w Stanisławowie aż 40 członków innej organizacji o tej samej nazwie. Nie należy jednak sądzić, że powyższa zmiana oznaczała rzeczywiste złagodzenie represji karnej, prawodawstwo sowieckie dopuszcza bowiem skazywanie na dalsze kary przez władze lagrowe oraz praktycznie nieograniczone przedłużanie okresu kary, jeżeli więzień nie okazuje skruchy. Zastosowano też nowe przedsięwzięcia represyjne — osadzanie działaczy niezależnych w szpitalach psychiatrycznych246, co jest znacznie groźniejsze, gdyż umożliwia oddziaływanie farmakologiczne na osobowość więźnia i niszczy ją znacznie skuteczniej niż przymusowa praca w łagrach. W 1958 r. przeprowadzono w ZSRS reformę szkolnictwa, wyraźnie rusyfikatorską w założeniach. Dotychczas na Ukrainie z ok. 30 tys. szkół zaledwie 4000 było rosyjskojęzycznych, a we wszystkich, także mniejszościowych (węgierskich, polskich, rumuńskich itd.) ukraiński był przedmiotem obowiązkowym. W szkołach o nieukraińskim języku nauczania stał się on teraz przedmiotem nadobowiązkowym247, a jego nauka uzależniona od zgody rodziców. Efektem tego kroku, dającego pole zarówno wszelkim naciskom, jak też oportunizmowi, był szybki spadek liczby uczniów, pobierających naukę ukraińskiego, całkowite wyeliminowanie tego języka ze szkół mniejszościowych, a także spadek liczby szkół ukraińskojęzycznych248. Później nastąpiła niemal całkowita rusyfikacja szkolnictwa średniego. Wkrótce potem nauczanie rosyjskiego wprowadzono do przedszkoli, co stało się znakomitym narzędziem rusyfikacji języka ukraińskiego, psucia go i przekształcania w mieszany żargon, zerwanie z którym — zresztą na rzecz któregokolwiek z języków — wymaga wysiłku. W 1961 r. kierownictwo KPZS wysunęło tezę o istnieniu „narodu sowieckiego” i przyszłym zlaniu się weń wszystkich narodowości państwa, a w ślad za nią pojawiła się brednia, jakiej nie odważyli się głosić najtępsi z carskich rusyfikatorów: że język rosyjski jest najdoskonalszym środkiem porozumienia międzyludzkiego! Nowe tendencje rusyfikatorskie spotkały się z oporem, słabym wprawdzie jeszcze i ograniczającym się do haseł i deklaracji. Działania te podejmowali przede wszystkim pisarze — przeciw reformie szkolnej protestował w 1959 r. wspomniany już Bażan, wybitny pisarz. W 1961 r. rozpoczęła się kolejna kampania rewindykacji lewicowej tradycji narodowej, określana czasem mianem „buntu pisarzy”. Na arenę polityczną wkroczyła wówczas grupa twórców, wśród których najbardziej znanymi byli Ołeś Honczar, Witalij Korotycz, Lina Kostenko i przedwcześnie zmarły Wasyl Symonenko, a spośród działaczy społecznych — Iwan Dziuba i Wiaczesław Czornowił. Po raz kolejny szukali oni więzi kultury ukraińskiej z Zachodem i przeciwstawiali się traktowaniu jej jako „odgałęzienia” kultury rosyjskiej. Z początkiem 1963 r. w Kijowie odbyła się konferencja w sprawie kultury i języka ukraińskiego. Wzięło w niej udział ok. 1000 działaczy kultury i nauczycieli, a stała się ona wielką demonstracją w obronie praw języka. Dokładniejsze o niej wiadomości dotarły na Ukrainę za pośrednictwem wydawanej w Warszawie przez UTSK „Naszej Kultury”, a zgłoszone wówczas postulaty pozostawały aktualne jeszcze ćwierć wieku później. Wkrótce po tej konferencji szefem KPU został Petro Szełest, Ukrainiec zdecydowany zarówno w swych przekonaniach komunistycznych jak i narodowych. Ustępując Moskwie tam, gdzie nie mógł się przeciwstawić (np. w 1967 r. w sprawie wprowadzenia podwójnego podporządkowania resortów Republiki — cios nie lada dla republikańskiej biurokracji), prowadził politykę kontrolowanej i ograniczonej ukrainizacji, jednocześnie zdecydowanie zwalczając tę żywiołową, wyrażającą się m.in. pojawiającymi się po raz pierwszy właśnie w 1963 r. samwydawami, tj. niezależnymi inicjatywami wydawniczymi. Szełest był skądinąd jednym z głównych orędowników interwencji w Czechosłowacji, czego źródła należy upatrywać w zaniepokojeniu ukraińskiej biurokracji partyjnej odrodzeniem się Kościoła greckokatolickiego na Słowacji. Pierwszą poważną pracą opozycyjną, jaka powstała na Ukrainie od śmierci Poltawy, była Internacjonalizm czy rusyfikacja Dziuby, napisana w 1965 ?., jeśli nie na zamówienie Szełesta, to w każdym razie z jego błogosławieństwem. Przytoczymy z niej cytat, który na ówczesnej Ukrainie musiał brzmieć jak grom: „Od najdawniejszych czasów aż do dzisiaj historia dowodzi, że na Ukrainie określano zawsze jako «nacjonalistę» każdego osobnika posiadającego elementarne poczucie własnej godności narodowej, każdą osobę, której losy kultury i języka ukraińskiego nie były obojętne i prościej, wszystkich, którzy z takich czy innych powodów nie mieli szczęścia podobać się rosyjskim szowinistom”. Praca Dziuby, rozesłana przez Szełesta do wszystkich obwodowych komitetów KPU, a następnie szeroko kolportowana, choć jedynie w maszynopisie, odegrała ogromną rolę, stając się podstawą nowej fali ukraińskiego ruchu narodowego. Schyłek lat sześćdziesiątych stanowił okres względnej swobody intelektualnej, choć i wówczas dochodziło do aresztowań, zwłaszcza na zachodniej Ukrainie (m.in. w 1965 r. we Lwowie skazano „za myślenie” ok. 20 osób). W 1972 r. Szełest, już poprzednio atakowany za nacjonalizm, został odwołany, a nowy szef KPU, Wołodymyr Szczerbyćkyj rozpoczął rządy od licznych aresztowań. Bardziej jeszcze masowe było usuwanie z pracy, zwłaszcza w instytucjach oświatowych, naukowych i kulturalnych, wreszcie czystki partyjne, które objęły m.in. 25% sekretarzy ds. ideologicznych wszystkich szczebli. Podczas tej kampanii po raz kolejny pojawiły się w propagandzie akcenty antysemickie. Ponowne nasilenie rusyfikacji przyniosło kryzys ukraińskiego szkolnictwa, zaś szkoły wyższe zostały w krótkim czasie niemal całkowicie zrusyfikowane. Liczba książek ukraińskich spadła z 1668 tytułów w 1970 ?., do 856 w cztery lata później. Szczerbyćkyj usiłował nawet zakazać dorocznych obchodów szewczenkowskich — w tych latach ucisku ostatniego schronienia wolnego ukraińskiego słowa. Jednakże nastroje i środowiska opozycyjne umocniły się już na tyle, że nie można było ich zlikwidować i przywrócić dawnej atmosfery bierności i strachu bez powrotu do metod stricte stalinowskich, na co kierownictwo komunistyczne nie mogło się zdecydować. Na arenę wkroczyło nowe pokolenie inteligencji ukraińskiej, zwane czasem, od lat sześćdziesiątych szestydesjatnykami, pokolenie nie przytłoczone już pamięcią straszliwych lat trzydziestych. Właściwie na tych wydarzeniach należałoby nasz wykład zakończyć, tu gdzieś przebiega bowiem trudna do uchwycenia granica między historią najnowszą a żywą rzeczywistością polityczną, której nie sposób jeszcze należycie ocenić. Tego jednak autor uczynić nie może, zdając sobie sprawę, jak ważne jest dla czytelnika zapoznanie się właśnie z tą „jeszcze-nie-historią”, zwłaszcza wobec wydarzeń, rozgrywających się na Ukrainie w ostatnich latach i miesiącach. Naszą sytuację utrudnia jednak fakt, że o ile ewolucję społeczną i polityczną ZSRS do końca stalinizmu rozumiemy już dość dobrze, to w późniejszej ledwie się orientujemy, posługując się często intuicją i pobożnymi życzeniami. Lata siedemdziesiąte i pierwsza połowa osiemdziesiątych (tzw. „czasy zastoju”) były czasem dojrzewania szerszych niż dotychczas warstw społeczeństwa ukraińskiego do zdecydowanego, jawnego oporu. Masowy terror odszedł w bezpowrotną przeszłość, a w łagrach, w dalszym ciągu stanowiących istotny element gospodarki sowieckiej, śmierć więźniów stanowiła raczej wyjątek niż regułę. Ukraińcy wciąż jednak stanowili ok. 60% więźniów politycznych, choć tylko 15% ludności ZSRS. Trwała cicha, postępująca rusyfikacja, a uprzywilejowanie języka rosyjskiego, oficjalnie uznanego za „drugi język ojczysty” wszystkich mieszkańców Związku, czyniło spustoszenia, zwłaszcza wśród ludności miast o znacznym odsetku Rosjan. Władze administracyjne utrudniały do końca lat sześćdziesiątych, a na mniejszą skalę i w następnym dziesięcioleciu, osiedlanie się Ukraińców w miastach Ukrainy, stymulując jednocześnie napływ do nich Rosjan, zwłaszcza wykształconych kadr. Kultura ukraińska była w tym czasie systematycznie ograniczana, a jej przeszłość fałszowana. Podstawowe dzieła ukraińskie, szczególnie historyczne, były eliminowane, choć prace przedrewolucyjnych myślicieli rosyjskich były dostępne: trudno nie widzieć w tym zamierzonego zabiegu rusyfikatorskiego. Retuszy dokonywano nawet w wierszach Szewczenki, ukraińskiej świętości narodowej249, a część jego rękopisów zaginęła w niejasnych okolicznościach i można przypuszczać, że została zniszczona. W 1964 roku przez trzy dni płonęła biblioteka Akademii Nauk USRS w Kijowie, a opieszale gaszony pożar pochłonął 600 tys. tomów, w tym bezcenne dokumenty historii Ukrainy. Fakt, że niemal równocześnie spłonęły biblioteki naukowe w Aszchabadzie i Samarkandzie nie pozwala wątpić, że były to zamierzone podpalenia, kolejna sowiecka zbrodnia przeciw kulturze. Propaganda sowiecka — a w Związku Sowieckim właściwie cała kultura stała się propagandą — atakowała samą ideę narodu ukraińskiego, ZSRS zaś przedstawiała jako bezpośrednią kontynuację jedinoj i niedielimoj Rosji carów. Jednocześnie w szokujących niekiedy formach lansowano ideę nierozerwalności związku Ukrainy z Rosją, przy czym Rosję przedstawiano jako starszą, opiekuńczą siostrę, bez której ta młodsza wydana byłaby na łup polskich i niemieckich imperialistów. Propaganda sowiecka otwarcie podsycała nastroje i fobie antypolskie, pomijając całkowicie rolę Polski w rozwoju kulturalnym i gospodarczym dawniejszej Ukrainy, a eksponując jedynie tradycję walk z Polską i z katolicyzmem. Podobnie, lecz już skrycie, propaganda ta podsycała antysemityzm. Także „pieriestrojka” niewiele zmieniła w tym zakresie. Kontakty Ukraińców z braćmi spoza USRS były maksymalnie utrudniane, a prenumerata prasy ukraińskiej wydawanej w Polsce i w Czechosłowacji przez długi czas niedozwolona. Dopuszczalne było jedynie nadsyłanie z tych krajów pojedynczych egzemplarzy. Z drugiej strony już ok. 1974 r. odrodził się ruch niezależny, przypominający w formach polski sprzed 1980 roku: kółka dyskusyjne, często przeradzające się w niewielkie organizacje o buńczucznych nazwach, półtowarzyskie i półpolityczne zebrania, czytanie i przepisywanie zakazanej literatury i słuchanie „wrogich” rozgłośni, a także Polskiego Radia, które przekazywało — nawet w stanie wojennym — bez porównania pełniejszy obraz świata niż radio sowieckie, petycje do władz, upominanie się o realizację zasad konstytucyjnych oraz marksistowsko-leninowskich deklaracji w kwestiach narodowościowych, rejestrowanie i podawanie do wiadomości publicznej naruszeń praw człowieka, samwydaw, organizowanie niezależnych związków zawodowych itp. W połowie lat siedemdziesiątych „rdzeń” środowisk niezależnych na Ukrainie liczył 1000-2000 osób. Opór ten był niezmiennie kwitowany oskarżeniami o „burżuazyjny nacjonalizm” i nieoficjalnymi, rzecz jasna, stwierdzeniami, że „konstytucja jest dla zagranicy” oraz systematycznymi, ostrzejszymi niż w Rosji, represjami. Jednak od lat sześćdziesiątych ukraińscy działacze narodowi przezwyciężyli zarówno strach przed działaniem, jak i przed otwartym bronieniem swych przekonań przed sądami250. Ukraiński samwydaw został, podobnie jak rosyjski samizdat, rozgromiony w początkach lat siedemdziesiątych przez KGB, rychło jednak znów się odrodził. Najważniejszą jego inicjatywą było wydanie Ukrajinśkoho Wisnyka, kroniki wydarzeń o formule zbliżonej do późniejszego Biuletynu Informacyjnego KSS KOR. Wydawany przez Czornowiła w latach 1970-1972, a wznowiony na krótko w 1974 roku przez Stepana Chmarę był przepisywany przez kolejnych czytelników. Drugą ważną inicjatywą wydawniczą była Kronika Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie, wzorowana na podobnym wydawnictwie litewskim. O poziomie, z jakiego musiała startować ukraińska myśl narodowa, wiele mówi fakt, że pełna zafałszowań Historia Ukrainy Serczyka, nie dopuszczona do oficjalnej sprzedaży w ZSRS, była szmuglowana do Lwowa, gdzie osiągała bajońskie ceny. Podobnie miała się rzecz z innymi polskimi książkami poświęconymi Ukrainie, gdyż jak by złe one nie były, reprezentują poziom o niebo wyższy niż oficjalna historiografia sowiecka. Najważniejszą z formacji opozycyjnych na Ukrainie stała się powołana w 1976 r. Ukraińska Grupa Helsińska, stawiająca sobie zadanie rejestrowania naruszeń praw człowieka, przez co rozumiano także prawa narodu ukraińskiego. Wiązało się to z postanowieniami Konferencji KBWE w Helsinkach dotyczącymi tzw. trzeciego koszyka, których ZSRS nie zamierzał ani przez chwilę realizować na własnym terytorium, choć domagał się pełnej ich realizacji w krajach niekomunistycznych. Już w pierwszych swych dokumentach programowych Grupa postawiła tezę o kolonialnym charakterze zależności Ukrainy od Rosji, nie wysuwając jednak postulatu jej uniezależnienia, lecz tylko urzeczywistnienia federacyjnej natury związku obu państw. W dwa lata później ton był już bardziej stanowczy: postulowano zbadanie statusu Ukrainy w Związku Sowieckim przez Narody Zjednoczone. Kolejnymi przewodniczącymi Grupy byli Mykoła Rudenko, Ołeś Berdnyk i przeszło osiemdziesięcioletnia Oksana Meszko, a w skład jej wchodzili m.in. Iwan Kandyba, Wiaczesław Czornowił, Jurij Łytwyn, Petro Hryhorenko (w Polsce często wymieniany jako Grigorienko, nb. generał armii sowieckiej z czasów ostatniej wojny). Większość z nich była aresztowana, skazana na pobyt w obozach i zesłanie. W latach 1976-1977 części z nich przyniosły wolność naciski Zachodu, któremu ZSRS starał przypodobać się w ramach tzw. detente. Część działaczy wybrała wówczas emigrację, pozostali wkrótce znów znaleźli się w łagrach i psichuszkach. Do najbardziej znanych ukraińskich działaczy opozycyjnych lat siedemdziesiątych, oprócz już wymienionych zaliczyć należy Światosława Karawańskiego, Leonida Pluszcza, Walentyna Moroza, nieżyjących już Ołeksę Tychego i Wasyla Stusa251. Większość z nich to kijowianie, co świadczy o tym, że dawna stolica Ukrainy powracała już na należne jej miejsce. Opór Ukrainy wspierała systematycznie działalność środowisk emigracyjnych, szczególnie kanadyjskich i zachodnioniemieckich. Pomoc płynęła bez przerwy, choć jej szczegóły ze zrozumiałych względów pozostawały w tajemnicy. Do ważniejszych i aktywniejszych środowisk emigracyjnych należy grupa, skupiona wokół miesięcznika Suczasnist’ (Współczesność), który można porównać z paryską Kulturą. Środowisko to, skądinąd w znacznej mierze złożone z byłych działaczy banderowskich, uczyniło wiele dla porozumienia polsko-ukraińskiego, a dzięki równoległym wysiłkom polskich ugrupowań emigracyjnych osiągnięto w tej dziedzinie znaczny postęp. Trzeba jednak dodać, że część ukraińskich środowisk emigracyjnych trwa na pozycjach „fundamentalistycznych” i jest zdecydowanie wroga Polsce i Polakom. Jednakże ukraiński ruch narodowy nie poszedł w ślady tych dawnych tendencji ideowych i organizacji. Osobną kartę oporu zapisywał Ukraiński Kościół Katolicki252, którego wyznawców w Galicji Wschodniej i na Zakarpaciu jest ok. 4 min. W podziemiu działali nie tylko duszpasterze — pod koniec okresu katakumb ok. 400 kapłanów i dwukrotnie więcej zakonników i zakonnic — ale także ośrodki szkolenia alumnów; a powołania mimo prześladowań, a nawet zabójstw kapłanów (a może właśnie dzięki nim?) są liczne i wartościowe. Młodych kapłanów wyświęcali zakonspirowani biskupi. W podziemiu drukowano lub powielano metodą fotograficzną książeczki do nabożeństwa, działały zakonspirowane konwenty zakonne, a w wielu wsiach oficjalnie zamknięte cerkwie lud otwierał, gdy zjawiał się kapłan katolicki. Wierni nie ustawali też w składaniu petycji o zezwolenie na otwarcie świątyń unickich i mimo że w myśl prawa sowieckiego prośbie takiej, podpisanej przez odpowiednią ilość osób, odmówić nie można — nieodmiennie spotykali się z odmową. Kościół prawosławny, choć od jakiegoś czasu odradza się, dał się poprzednio zniewolić do tego stopnia, że do końca systemu sowieckiego nie odzyskał siły pozwalającej mu stać się podstawą oporu wobec sowietyzacji. W latach 1959-1961 na Kościół ten spadła ostatnia wielka fala ateizacji. W całym kraju utracił on wówczas ok. 15 tys. cerkwi, w tym na Ukrainie aż 2/3 istniejących i 2 z 3 seminariów. Charakterystyczne, że akcja ta ominęła w ogóle Galicję Wschodnią, gdyż konieczność walki z unią skłoniła władze sowieckie do daleko posuniętej tolerancji dla prawosławia. Można więc powiedzieć, że greckokatolicki Kościół katakumb osłaniał także prawosławie. Szczególnie ostre represje spadły wówczas na Ławrę Poczajowską, gdzie liczba mnichów spadła między 1958 r. a 1966 r. ze 146 do 35. Klasztor ten był najważniejszym obok Ławry Troicko-Sergijewskiej w Zagorsku, centrum prawosławnym w całym ZSRS, a do Poczajowa docierali pielgrzymi nawet z Władywostoku. Zważywszy, że Kościół prawosławny zawsze wykazywał tendencje rusyfikatorskie, Ukraińcy nie znajdywali w nim — inaczej niż w Ukraińskim Kościele Katolickim — oparcia dla działalności narodowej. W tej sytuacji, podobnie jak w całym ZSRS, szerzyły się na Ukrainie rozmaite ruchy sektanckie, gromadzące ludzi o bezkompromisowych przekonaniach religijnych, z konieczności też antysowieckie. Sekty te jednak nie tylko zazwyczaj nie są patriotyczne, ale niejednokrotnie negliżują przynależność narodową w ogóle: skoro wierni stanowią Lud Boży, jakież znaczenie może mieć narodowość? Podejście to charakterystyczne jest zarówno dla sekt o genezie prawosławnej, wśród których zdarza się nawet odrzucanie nazwisk jako „wynalazku szatana”, jak i dla znacznej części ukraińskich ewangelików. Spośród nich najliczniejsze grono wiernych mają wyznania ewangelickie zaszczepione w Rosji i na Ukrainie przez niemieckich kolonistów: baptystyczne, adwentystyczne i zielonoświątkowe253, a także wyłącznie ukraińska, choć też o niemieckiej genezie, sekta sztundystów. Z wyjątkiem baptystów wszystkie te wyznania działały całkowicie nielegalnie. Osobny rozdział stanowiły wystąpienia robotnicze, mające podobne jak w Polsce tło: podwyżki cen i norm, braki w zaopatrzeniu w żywność itp.254.Pierwsze wystąpienia, o których wiemy, to strajki i manifestacje po podwyżce cen mleka i mięsa 1 VI 1962 ?., obejmujące na Ukrainie Donieck i Żdanow, a poza nią Krasnodar na Kubaniu, Groznyj, Jarosławl, Górki i Moskwę. Następnego dnia wybuchł tzw. bunt nowoczerkaski255. Tu do demonstrujących robotników wojsko otwarło ogień, zabijając co najmniej 80 osób, a raniąc kilkaset. W późniejszych procesach skazano na śmierć i stracono 9 robotników. Po tym wydarzeniu zamieszki objęły cały Donbas, ich szczegółów jednak nie znamy. W następnym roku doszło do strajków i zamieszek w Odessie, gdzie robotnicy odmówili załadunku masła dla Kuby i w Krzywym Rogu, gdzie przez tydzień obowiązywał stan wojenny, a poza Ukrainą w Riazaniu, Baku i Omsku. W 1969 r. na budowie kijowskiej elektrowni wodnej doszło do wiecu protestacyjnego przeciw koszarowym warunkom mieszkaniowym. W tym samym roku wybuchł strajk w Czerwonogradzie (historyczny Krystynopol koło Sokala). Na początku lat siedemdziesiątych ponownie zastrajkowali robotnicy Kijowa, a także wielu miast rosyjskich i białoruskich; w 1972 r. strajkowano w Dniepropietrowsku, gdzie tłem zaburzeń był nadmierny napływ Rosjan do miasta i ich uprzywilejowanie oraz w sąsiednim Dnieprodzierżyńsku, gdzie w wyniku interwencji policji padły ofiary śmiertelne. W tym samym roku strajkowali robotnicy Kamieńca Podolskiego. Wreszcie w 1981 roku w samym Kijowie było co najmniej 6 strajków, a w Prypjati (siedzibie czarnobylskiej elektrowni atomowej) doszło do zamieszek w wyniku braków zaopatrzeniowych. Informacje te są z pewnością dalece niekompletne. Pierwsza w ZSRS próba organizacji niezależnego ruchu zawodowego miała miejsca właśnie na Ukrainie. Podjął ją w Doniecku w 1978 roku Ukrainiec Wołodymyr Klebanow, wkrótce osadzony w psichuszce i z krótkimi przerwami więziony do 1988 r. Ogłosił on powstanie Związku Wolnych Związków Zawodowych Pracujących w Związku Sowieckim (ASPTSS). Liczba członków tej organizacji wynosiła ok. 200 osób m.in. w Odessie, Donbasie i na Krymie. Działała ona półjawnie, co naraziło ją na szybkie rozbicie. Niezależnie od ASPTSS działała na Ukrainie inna organizacja związkowa, ukraińskie odgałęzienie Wolnego Międzyzakładowego Zjednoczenia Pracowniczego (SMOT), powstałego pod koniec 1978 ?., działającego zrazu półjawnie, a po represjach na początku lat osiemdziesiątych w coraz ściślejszej konspiracji. Wiadomo jednak, że oświadczenie programowe SMOT z 1979 r. zawierało 4198 podpisów (a więc liczba członków była zapewne wyższa, o sympatykach nie wspominając), a placówki Zjednoczenia znajdowały się w wielu miejscowościach Rosji, Ukrainy i Białorusi. Korzenie tego ruchu także sięgają Donbasu — jednego z najstarszych ośrodków przemysłu ciężkiego, a więc i wielkoprzemysłowej klasy robotniczej w państwie sowieckim. W drugiej połowie 1982 r. SMOT liczył ok. 300 aktywistów i 1500 jawnych sympatyków. Na nastroje robotników ukraińskich niewątpliwie znaczny wpływ miały najpierw sukces, a następnie klęska NSZZ „Solidarność” oraz jego dalsze trwanie w podziemiu256. Ukraińcy, podobnie jak inni mieszkańcy zachodnich regionów ZSRS, dowiadywali się o tych wydarzeniach za pośrednictwem Radia Swoboda i Wolnej Europy, jak też Polskiego Radia, a wreszcie — polskiej i sowieckiej prasy, których ataki mimo woli spełniały rolę informacyjną. Wiemy, że „Posłanie do ludzi pracy Europy Środkowej” wywarło na Ukraińcach pozytywne wrażenie. Wiemy też, że Ukraińcy haliccy czerpali otuchę ze słów i postawy Jana Pawła II, który wiele troski poświęcał sprawom Ukraińskiego Kościoła Katolickiego i wielką wagę przywiązywał do jego przetrwania. Breżniew — jak wiadomo — dążył do maksymalnej centralizacji ZSRS. Podczas rewizji konstytucji z 1978 r. usiłowano wykreślić z niej artykuł o prawie republik do secesji — nie udało się to głównie dzięki oporowi republik kaukaskich, nie zaś Ukrainy. Nikt nie przewidywał, jakiego znaczenia kwestia ta nabierze dziesięć lat później. Konstytucja z 1978 r. znacznie ograniczyła samodzielność republik, zwłaszcza w dziedzinie gospodarczej. W rok później uroczyście obchodzono czterdziestolecie „zjednoczenia Ukrainy”, tj. inwazji 17 IX 1939 ?., a podczas niesłychanej, pompatycznej gali przeciwstawiano odradzającej się tożsamości ukraińskiej — małorosyjskość, sprowadzającą odrębność Ukrainy do gogolowskiego Tarasa Bulby oraz stylizowanego „cepeliowskiego” folkloru, wypranego z autentycznych treści kultury ludowej. W pięć lat później sprawy na Ukrainie nie miały się inaczej, a jeżeli — to gorzej. Mimo rozmachu gorbaczowowskiej „pieriestrojki” tu, pod czujnym okiem Szczerbyćkiego trwał letarg i nikt nie przewidywał, że dosłownie z dnia na dzień wszystko może się zmienić. A tak właśnie się stało. Tej nowej rewolucji narodowej na Ukrainie poświęcimy jednak osobny rozdział. Ukraina utraciwszy po ostatniej wojnie swe dawne znaczenie ekonomiczne w ZSRS, zmuszana do stałego eksportu siły roboczej, zwłaszcza wykwalifikowanej, oraz kapitału, pozostawała jednak niezwykle ważnym ogniwem systemu gospodarczego ZSRS. Dostarczała ona m.in. prawie 20% towarów eksportowych przez państwo257 i ponad 30% całej produkcji rolnej. Gleby Ukrainy, choć wykorzystywane w fatalny sposób, dają jednak średnie plony w wysokości ok. 35 q/ha — choć mogłyby i powinny 70-80 — wobec średniej sowieckiej 13 q/ha. Sytuacja społeczna Ukrainy jest mimo to trudna. Brak mieszkań, alkoholizm — choć nieporównanie mniejszy niż w Rosji czy na Białorusi — nad-umieralność mężczyzn, wysoka śmiertelność niemowląt, zacofanie ekonomiczne i techniczne przemysłu (najnowocześniejsze zakłady lokowane są na ogół — choć są wyjątki — w Rosji) osłabiają naród ukraiński. Mimo to jednak stan Ukrainy pod każdym względem przedstawia się lepiej niż w Rosji europejskiej. Według oficjalnych statystyk sowieckich w 1979 r. w ZSRS było 42,347 min Ukraińców, ok. 15% ludności kraju. W dziesięć lat później ostatni już spis sowiecki wykazał 44,186 min Ukraińców, także ok. 15% ludności. Trzeba jednakże pamiętać, że przez Ukraińców rozumie się tu tylko te osoby, które przy spisie powszechnym zadeklarowały narodowość ukraińską. Rzeczywista liczba Ukraińców, zwłaszcza poza terytorium Ukrainy jest z pewnością wyższa — o ile, pozostaje zagadką. W 1989 r. na Ukrainie mieszkało 37,419 min Ukraińców (86,2% ludności), gdy w 1979 r. było ich 36,484 min (84,7%). W Rosji mieszkało 4,363 min Ukraińców (w 1979 — 3,489 min), z czego przeszło 1 min w Moskwie, w Kazachstanie 896 tys. (898 tys.), w Mołdawii 600 tys. (561 tys.), na Białorusi 291 tys. (231 tys.), w Kirgizji i Uzbekistanie po ponad 100 tys. i po kilkadziesiąt tysięcy w pozostałych- republikach (tylko w Armenii 8,3 tys.). Wszystkie te liczby należy traktować z dużą ostrożnością, raczej jako wartości minimalne. Jednakże już po ostatnim spisie liczba Ukraińców w republikach muzułmańskich, zwłaszcza w Kirgizji i Azerbejdżanie, lecz nie w na poły słowiańskim Kazachstanie znacznie spadła w wyniku ucieczki ludności europejskiej z tych terenów. Do 1990 r. nigdzie poza Ukrainą nie było w ZSRS szkół ani innych instytucji ukraińskich, obecnie rozwijają się one, acz nie bez dużych trudności. Najszybciej rozwijają się one w wielkich miastach, zwłaszcza w Moskwie, najsłabiej na należących do Rosji etnicznie ukraińskich, lecz głęboko wynarodowionych pograniczach. Przyrost naturalny na Ukrainie (a więc całej ludności republiki, nie tylko Ukraińców i nie wszystkich Ukraińców sowieckich) wynosił w 1980 r. 3,4%o wobec średniej związkowej 8,0%o i rosyjskiej 4,1%o. Dla porównania — w 1940 r. liczby te wynosiły odpowiednio 13,0%o, 13,2%O i 12,4%o, a w 1960 r. — 13,6%o, 17,5%o i 15,8%o. Niższy przyrost naturalny od Ukrainy miały jedynie Estonia (2,7%o w 1980 r.) i Łotwa (1,5%o), jednakże przyrost naturalny w Rosji europejskiej nie przewyższał ukraińskiego, a po odliczeniu republik i obwodów autonomicznych o ludności muzułmańskiej — był zdecydowanie niższy. Według także oficjalnych danych sowieckich w 1970 r. w Polsce było 300 tys. Ukraińców, w Czechosłowacji 70 tys.258, w Rumunii 70 tys., w Jugosławii 40 tys. Emigracja ukraińska oceniana zaś była wówczas na ok. 1 min w USA, 700 tys. w Kanadzie, 160 tys. w Argentynie, 100 tys. w Brazylii, 30 tys. w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej oraz w Australii i Nowej Zelandii oraz kilkadziesiąt tysięcy (poniżej 50) w Europie Zachodniej. Spośród mieszkańców Ukrainy, którzy zadeklarowali narodowość ukraińską 32,8 min podało jako swój język ojczysty ukraiński (1979 r. — 32,5 min), rosyjski 4,5 min (4,0), inny — 152 tys. Nb. w 2,5-miliono-wym Kijowie, gdzie zgodnie ze spisem żyje 1,9 min Ukraińców, lecz język ten trudno było do niedawna usłyszeć na ulicach, 57,6% całej ludności podało ukraiński jako ojczysty. W 1989 r. w całym Związku Sowieckim 8,3 min Ukraińców podało rosyjski jako swój język ojczysty (w 1979 — 7,3mln,w 1959 — 4,5 min). Z drugiej strony ok. 15 min Ukraińców, głównie mieszkańców Ukrainy nie zna w dostatecznym stopniu żadnego języka, oprócz ukraińskiego. Niestety, potoczny ukraiński, zwłaszcza w miastach oraz na wschodzie i południu jest już bardzo popsuty wpływami rosyjskimi. Na terytorium Ukrainy sowieckiej, którą w 1989 r. zamieszkiwało 51,452 min osób (w 1970 — 47,9 min259) Ukraińcy stanowili 72,7% ludności (w 1970 — 73,8%260),a Rosjanie 22,1% (19,9%). Liczebność żadnej z pozostałych mniejszości narodowych nie przekraczała, wg spisu powszechnego, 1% ludności: Żydów było 486 tys. (w 1970 r. 643 tys., obecnie znacznie mniej w wyniku masowej emigracji w ostatnich latach), Białorusinów 440 tys., Mołdawian 325 tys., Bułgarów 234 tys., Polaków 219 tys. (liczba niewątpliwie zaniżona co najmniej dwu-trzykrotnie), Węgrów 163 tys., Rumunów 135 tys.261, Greków 99 tys., Tatarów 87 tys. (są to Tatarzy kazańscy i inni, nie będący ludnością rdzenną Ukrainy), Ormian 54 tys. (w znacznej mierze powojennych imigrantów z Armenii sowieckiej), Cyganów 48 tys. (liczba zaniżona cc najmniej dziesięciokrotnie), Tatarów krymskich 47 tys. (obecnie już ponad 200 tys.262), Niemców 38 tys., Azerów 37 tys. (ci także są na Ukrainie niedawną imigracją), Gagauzów 32 tys.263 oraz 230 tys. członków innych narodowości, przede wszystkim przybyszów z innych obszarów Związku Sowieckiego, a spośród ludności rdzennej lub imigracji z poprzednich stuleci — Czesi i Słowacy (9 i 8 tys., obecnie już mniej), Albańczycy (3,9 tys.), Karaimi (2,5 tys. w całym ZSRS, 800 na Krymie) i Krymczacy (1,4 tys. w całym ZSRS, głównie jednak na Ukrainie, 604 na Krymie264). Liczebność mniejszości narodowych, oprócz Rosjan oraz imigrantów, takich jak Azerowie jest z pewnością zaniżona. W największym stopniu dotyczy to, obok wspomnianych już Polaków i Cyganów — także Żydów i Niemców. Wśród ludności miast Rosjanie stanowili w 1959 r. prawie 25% (5,7 min), a w 1979 r. — 30% (7,7 min) — nowsze dane wciąż nie są kompletne. Na wsi natomiast w tym okresie przybyło zaledwie 50 tys. Rosjan. Dodajmy jeszcze, że w 1970 r. na 1000 Rosjan na Ukrainie 98 miało wyższe wykształcenie (w całym ZSRS — 69), a na 1000 Ukraińców — 47 (w całym Związku — 53). Jest to skutek nie tylko silniejszej wśród warstw wykształconych koniunkturalnej „asymilacji”, lecz także — i w większym stopniu — sterowanego napływu na Ukrainę wykształconych kadr rosyjskich, odpływu zaś — ukraińskich. Głównymi obszarami osadnictwa rosyjskiego są miasta i ośrodki przemysłowe, zwłaszcza na wschodzie i południu kraju. Na wsi Rosjanie mieszkają głównie — i niezbyt licznie — na wschodnich pograniczach czarnomorskich. Najwięcej Rosjan jest na Krymie (67%) oraz w stepach, blisko połowę mieszkańców stanowią w obwodach donieckim i ługańskim, mniejszy, lecz wciąż znaczny odsetek stanowią w zaporoskim, dniepropietrowskim, charkowskim i odeskim (w tych dwu ostatnich mieszka gros wiejskiej ludności rosyjskiej). W wymienionych obwodach do niedawna „oficjalny” odsetek ludności rosyjskiej spadał. Najbardziej mieszanym narodowo obszarem Ukrainy jest Budziak, południowa część Besarabii, gdzie oprócz Ukraińców, nie stanowiących większości, mieszkają Bułgarzy, Mołdawianie, Żydzi, Gagauzi, Rosjanie, Niemcy, Białorusini i Albańczycy. Liczba Rosjan na Ukrainie stale rosła: gdy w 1926 r. było ich zaledwie 8,1% w ówczesnych granicach republiki, to w 1959 r. — 16,9%, a w 1989 r. — już 22,1 %. Jest to jednak nie tyle wskaźnik liczby etnicznych Rosjan, co ludności „rosyjskojęzycznej”, tj. zarówno etnicznych Rosjan, czy to zasiedziałych na Ukrainie, czy niedawnych przybyszy, jak też Ukraińców oraz członków innych narodowości, którzy ze względów koniunkturalnych podawali narodowość rosyjską, wreszcie tych wszystkich, którzy z różnych powodów mieli trudności z samookreśleniem narodowym (np. członkowie mieszanych rodzin) oraz tych, którzy identyfikowali się wyłącznie z państwem sowieckim jako całością (zwłaszcza kadry wojskowe z rodzinami). Na pytanie o rzeczywistą liczbę Rosjan na Ukrainie nie sposób na razie odpowiedzieć, tym bardziej, że zmiany lat dziewięćdziesiątych mogą nawet spowodować podawanie przez część Rosjan — obywateli Ukrainy narodowości ukraińskiej, a masowa „reukrainizacja” koniunkturalnych „obrusień-ców” wydaje się pewna. IX. SKRZYWDZENI I ZAPOMNIANI Ukraińcy w Polsce po II wojnie światowej W wyniku rozgraniczenia polsko-sowieckiego (formalnie polsko-ukraińskiego) na terytorium USRS pozostało ok. 850 tys. Polaków w licznych skupiskach, nigdzie nie tworzących zwartego terytorium i w większości pragnących jak najszybciej Kresy opuścić, zaś na terytorium Polski 650-700 tys. Ukraińców, zamieszkujących skraj ukraińskiego terytorium etnograficznego od okolic Włodawy265 po dolinę Popradu. Większość tych terenów była w mniejszym lub większym stopniu mieszana, ich ukraińska ludność była jednak autochtoniczna, zamieszkując te tereny co najmniej od XVI-XVII w., a niektóre rejony — od średniowiecza. Najmniej Polaków było między Sokalem a Przemyślem oraz na Łemkowszczyźnie. Ludność tych ziem w przytłaczającej większości sprzeciwiała się wysiedleniu. Wzajemna ewakuacja ludności, jak to wysiedlenie określano w oficjalnych dokumentach, rozpoczęła się pod koniec 1944 r. i trwała do jesieni 1946 r. Po obu stronach granicy miała ona najzupełniej różny przebieg. Polacy z dawnych ziem wschodnich zagrożeni nasilającym się terrorem ukraińskim, przed którym nie mogli już ich bronić partyzanci ani samoobrony, dobrze pamiętający terror sowiecki z lat pierwszej okupacji pragnęli na ogół jak najszybciej opuścić swe ziemie rodzinne266 i znaleźć się w Polsce. Nacisk ten był tak silny, że początkowo władze lubelskie zostały zmuszone do hamowania przesiedlenia, mimo że tysiące Polaków koczowały na stacjach kolejowych Ukrainy (byli oni tam chronieni przez wojska sowieckie, więc względnie bezpieczni), gdyż na przepełnionej wojskami Lubelszczyźnie nie było miejsca dla imigrantów tym bardziej, że wysiedlanie Ukraińców posuwało się bardzo powoli. Ukraińcy w znacznej większość odmawiali opuszczenia swych stron rodzinnych, tak że dobrowolne w założeniu przesiedlenia zmieniły się od jesieni 1945 ?., kiedy można już było wprowadzić do akcji wojsko, w masowe i brutalne wywózki całych wsi267. Podczas tych wysiedleń oddziały wojska i bezpieczeństwa (tzw. Wojska Wewnętrzne, odpowiednik wojsk NKWD) dokonywały licznych aktów przemocy z mordami włącznie. Tylko w powiecie przemyskim i tylko w okresie jednego miesiąca (20 XII 1945-20 I 1946), na który przypadł w tym powiecie szczyt akcji wysiedleńczej, żołnierze polscy zabili 49 osób, ciężko ranili 15, a aresztowali 357. W stoczonych w tym czasie (dalej tylko w powiecie przemyskim) 13 walkach z UPA Polacy stracili 39 zabitych i rannych, a Ukraińcy 47 zabitych i 26 rannych. Jedną z pierwszych przymusowo wysiedlanych wsi była Cisowa koło Birczy, gdzie wojsko spaliło 180 z 230 gospodarstw i zabiło 19 osób cywilnych. W toku wysiedleń w lipcu 1945 r. działacze ukraińscy, głównie lewicowi, apelowali do władz polskich o ich wstrzymanie i zagwarantowanie Ukraińcom należnych praw obywatelskich i narodowych. Premier Osóbka-Morawski odbył nawet 24 VII 1945 r. spotkanie z wytypowanymi przez władze bezpieczeństwa (!) przedstawicielami Ukraińców, jednak ani to spotkanie, ani protesty nie przyniosły żadnych rezultatów, a owych przedstawicieli wkrótce aresztowano. Wstrzymane zostało natomiast wysiedlanie Łemków, za którymi ujął się — jak się zdaje — Gomułka, wiele zawdzięczający łemkowskim komunistom, skądinąd współodpowiedzialny i za same wysiedlenia, i za ich brutalność, jako wicepremier i I sekretarz ?? PPR. Opinia polska, w światlejszej swej części protestująca przeciw wysiedlaniu Łemków, nie oponowała wobec wysiedlania pozostałych Ukraińców. Jednocześnie Ukraińców w Polsce pozbawiono wszelkich praw narodowych. Szkoły ukraińskie, licznie uruchomione jesienią 1944 ?., zostały latem następnego roku zamknięte — jedynie tym nielicznym, które istniały przed 1939 rokiem pozwolono działać do 1947 roku. Władze nie dopuszczały też do wznawiania działalności przez jakiekolwiek organizacje kulturalne czy gospodarcze. W „piastowskiej” Polsce Ukraińców miało po prostu nie być. Ukraińcy chroniąc się przed wysiedleniem ukrywali się po lasach lub w sąsiednich wsiach polskich, a część górali — na Słowacji. Wielu Polaków pomagało Ukraińcom w przeczekaniu wysiedleń, a także brało w opiekę inwentarz i zapasy żywności: było to potencjalnie zyskowne, gdyż w razie wysiedlenia właściciela depozytariusz taki wzbogacał się tanim kosztem i to nie uchodząc za złodzieja, jak ci, co rabowali opuszczone wsie ukraińskie. Oddziały UPA starały się przeciwdziałać wysiedleniom dezorganizując łączność, niszcząc instalacje kolejowe, atakując komisje przesiedleńcze, a nawet rozpraszając konwoje Ukraińców gnane na stacje lub bezpośrednio do granicy, przy czym ginęli także owi przesiedlani. Ich akcja przynajmniej w przemyskim doprowadziła do zaniechania w październiku i listopadzie 1945 r. akcji wysiedleńczej. Na dłuższą metę oddziały UPA nie były jednak w stanie przeciwstawić się regularnej armii, nie były też w stanie pokonać większych jej oddziałów w otwartym boju. W ten sposób zostało wysiedlonych do USRS ok. 480 tys. ludzi, w tym ok. 230 tys. do 1 IX 1945 ?., w okresie, kiedy wyjazdy miały jeszcze w zasadzie charakter dobrowolny, tj. przed rozpoczęciem masowych wywózek osłanianych przez wojsko. Wspomnijmy też o tym, że część Ukraińców, którzy na początku akcji dobrowolnie wyjechali na Ukrainę, szybko zorientowała się, jak dalece rzeczywistość sowiecka odbiega od obietnic komisji przesiedleńczych. Podawali się oni następnie za Polaków i jeszcze w 1945 r. powracali do Polski z transportami wysiedlanych z Ukrainy. Wielu było też takich, którzy wracali przez zieloną granicę. Szacuje się, że łącznie powróciło ok. 70 tys. osób i nie ulega wątpliwości, że tam, gdzie docierali „powrotnicy”, natychmiast ustawały dobrowolne wyjazdy. Aby skończyć temat wysiedleń międzypaństwowych, dodajmy jeszcze, że w toku „paszportyzacji” ludności zachodniej Ukrainy w 1945 r. przynajmniej w niektórych regionach (wiadomo o takich działaniach pod Ustrzykami) wszystkich bez względu na narodowość nie chcących przyjąć pasportu, a więc obywatelstwa sowieckiego, wypędzano do Polski. Oba powyższe zagadnienia nie są dotychczas dostatecznie wyświetlone. Ukraińska Powstańcza Armia w Zakerzonśkim Kraju268 dysponowała znacznymi siłami i wielkimi zapasami broni. Jej sieć organizacyjna sięgała od Kodnia na północy po Wisłok Wielki na zachodzie. Dalej w głąb Łemkowszczyzny jej wpływy nie sięgały, zaś rzadko zapuszczające się tam oddziały witała obojętność, a dalej na zachód — otwarta wrogość Łemków. Po odejściu na wschód licznych oddziałów UPA, które znalazły się tu bezpośrednio po przejściu frontu i pierwszej fazie walk, siły „polskiej” UPA liczyły ok. 2400 ludzi w oddziałach polowych i ok. 3000 w roku 1945, zaś w 1946 roku już tylko 1000 w wiejskich oddziałach samoobrony. Oddziały polowe UPA były dobrze uzbrojone, wyszkolone, jak na warunki partyzanckie wybitnie zdyscyplinowane, a w pierwszym okresie walk wykazywały wielką bojowość i znakomite morale. Były też doskonale dowodzone. Dzięki znacznej ilości broni maszynowej pododdziały UPA górowały siłą ognia piechoty nad równorzędnymi pododdziałami WP czy Wojsk Wewnętrznych, nie wspominając o kiepsko uzbrojonej ?? — nie posiadały one natomiast ciężkiej broni oprócz kilku moździerzy z ograniczonym zapasem amunicji. Samoobrony natomiast, używane do zadań pomocniczych, a czasem mobilizowane do większych akcji, pełniły przede wszystkim funkcję oddziałów zapasowych. Były słabo uzbrojone, nie posiadały dostatecznej ilości broni palnej. Poza tymi oddziałami istniała też Służba Bezpieczeństwa — oddziały specjalne, pełniące funkcję żandarmerii i kontrwywiadu; nieliczne i dobrze uzbrojone, zasadniczo nie brały udziału w akcjach zaczepnych. Tę formację obciąża szczególnie wiele zbrodni na ludności cywilnej, zarówno polskiej jak i ukraińskiej. Od sierpnia 1944 do czerwca 1945 r. UPA, szczególnie w przemyskim i w górach, panowała nad terenem swego działania. Podobnie było na Preszowszczyźnie, gdzie 1 III 1945 r. powstała Ukraińska Rada Narodowa; UPA zorganizowała tam sieć szpitali oraz innych ośrodków zaplecza, nie podejmując walk z Czechami. Ci zaś spróbowali obsadzenia granicy z Polską dopiero w sierpniu 1945 ?., lecz w miarę szczelnie zdołali ją zamknąć dopiero w dwa lata później. Nawet wtedy jednak UPA ograniczała się na Słowacji do samoobrony, zwalniając jeńców czeskich po rozbrojeniu. Niewykluczone, że NKWD początkowo usiłowało popchnąć UPA do walki z polskim podziemiem niepodległościowym, stąd też w początkowym okresie odnosił się on do Ukraińców — tylko w Polsce! — z pewną tolerancją. Dopiero, gdy stało się jasne, że jest to nierealne — NKWD przystąpiło do bezwzględnego zwalczania UPA, także na zachód od Bugu i Sanu. Były też działania prowokacyjne, jak wspomniany już napad NKWD na Dynów, gdzie dopiero silny opór polski spowodował „ujawnienie się” rzekomych upowców. Nie wiemy, w ilu wypadkach prowokacji takiej nie udało się zdemaskować. Nie wyjaśniona jest też sprawa ewentualnej penetracji przez NKWD kierownictwa OUN-UPA w Polsce. Omawiany okres był też czasem szczytowego nasilenia wzajemnego terroru na zachód od Bugu i Sanu. Po stronie polskiej szczególnie krwawo zapisały się w nim oddziały NSZ-NZW oraz nieregularne oddziały poakowskich samoobron wiejskich. Jest rzeczą charakterystyczną, że po przejściu frontu znacznie pogorszył się stan bezpieczeństwa ludności cywilnej. Dyscyplinujące poprzednio społeczeństwo państwo podziemne przestało istnieć, a nowe nie miało ani autorytetu, ani dość sił, by zapewnić porządek na prowincji. Żołnierze Armii Krajowej wstąpili do WP lub zostali wywiezieni przez NKWD, pozostali rozproszyli się po rozkazie o rozwiązaniu AK, zaś nowe oddziały leśne nie miały ani dawnej dyscypliny, ani dawnego morale, nie podlegały też centralnemu dowodzeniu. Podobnie znikła pełniąca swe obowiązki przez cały okres okupacji niemieckiej Policja Państwowa (tzw. granatowa). Kto więc pozostał na terenie oprócz kobiet, dzieci i starców? Ukrywający się, zastraszeni akowcy, oddziały narodowców, a przede wszystkim różnorakie szumowiny, dekownicy i kryminaliści, którzy rozmnożyli się przez okres wojny z jej nieuchronnym skutkiem: demoralizacją społeczeństwa. Działały też rabunkowe bandy leśne, często złożone z dezerterów najróżniejszych narodowości, jeszcze za okupacji niemieckiej stanowiące poważne zagrożenie i tępione zarówno przez AK i BCh, jak i przez UPA. Dołączyli teraz do nich niezmiernie groźni sowieccy maruderzy. Do takich właśnie ludzi aż do powrotu zdemobilizowanych frontowców należała rzeczywista władza na prowincji; z nich też rekrutowała się znaczna część członków Milicji Obywatelskiej. Natomiast w społeczeństwie ukraińskim nie nastąpiły analogiczne zmiany, gdyż zachowało ono po przejściu frontu zasadniczo nienaruszoną organizację cywilną oraz siłę zbrojną, a także, co nie mniej ważne, świadomość wytkniętego celu i konieczności dalszej walki. I choć na terenach Nadsania i Nadbuża UPA była najsilniejszą organizacją wojskową, zmuszoną do liczenia się jedynie z większymi oddziałami armii sowieckiej, WP lub NKWD269, to właśnie półregularne lub nieregularne oddziały polskie rozpoczęły akcję terrorystyczną. Oddziały chłopskie, które w tej sytuacji trudno nazywać samoobronami, były niejednokrotnie dowodzone przez milicjantów. To one właśnie wymordowały m.in. przeszło 300 mieszkańców Pawłokomy i 200 mieszkańców Małkowic. Wielkie rzezie należały jednak do wyjątków — dominowały wypadki mordowania kilkudziesięciu czy kilkunastu ludzi, niemal zawsze całych rodzin. Od kwietnia do czerwca 1945 r. polskie oddziały podziemne oraz bandy zabiły co najmniej 1200 Ukraińców. W latach 1945-1947 zamordowano też 48 kapłanów greckokatolickich, także niejednokrotnie wraz z rodzinami; część z tych mordów obciąża KBW i WOP. Akcje pogromowe podejmowane były zazwyczaj przez mieszkańców okolicznych lub nawet tych samych wsi i były prowadzone z okrucieństwem, charakterystycznym dla wojen domowych i sąsiedzkich rozpraw. W tym samym czasie świeżo utworzone Wojska Wewnętrzne w toku akcji wysiedleńczych wymordowały m.in. 400 mieszkańców Gorajca (6 IV 1945 r.) i 540 — Lublińca Starego (25 II 1945 ?.), oddziały WP w styczniu 1946 r. wymordowały ok. 100 mieszkańców Zawadki Morochowskiej, w lipcu tegoż roku — kilkudziesięciu zakładników w Terce... Tylko do maja 1945 r. z rąk Wojsk Wewnętrznych i WP padło ponad 1000 Ukraińców przy stratach własnych 18 zabitych: przy tej proporcji strat gros ofiar ukraińskich musieli stanowić pomordowani, a nie polegli. Wreszcie NSZ-NZW mają na sumieniu m.in. masakrę 400 Ukraińców w Piskorowicach oraz masakrę w Wierzchowinach 6 VI 1945 r. ze 194 ofiarami. Jedynie ta ostatnia akcja „istniała” w polskiej propagandzie, przy czym z reguły pomijano fakt ukraińskiej narodowości ofiar, przedstawiając zbrodnię NSZ jako akt „nienawiści klasowej” (ludność Wierzchowin, podobnie jak wiele wsi ukraińskich w lubelskim była nastawiona przychylnie do władz komunistycznych). UPA nie mogła powstrzymać Wojsk Wewnętrznych, podjęła jednak zdecydowaną akcję przeciw tym wsiom polskim, które przodowały w akcji terrorystycznej. Rzecz jasna i tu nie obywało się bez palenia i masakrowania ludności cywilnej (wymieńmy np. Borownicę, gdzie zginęło 300 Polaków oraz Silnicę — obie wsie w sąsiedztwie Pawłokomy). Drugim sposobem oddziaływania na Polaków były propagandowo-zastraszające akcje polegające na zajmowaniu wsi, organizowaniu wieców i podobnych demonstracjach siły. W ten sposób w drugiej połowie 1945 r. terror polski został zahamowany, tym łatwiej, że polskie władze komunistyczne coraz skuteczniej kontrolowały teren. Terror miał odtąd być monopolem państwa. Te tragiczne wydarzenia zostały zainicjowane przez Polaków i na nich — ale tylko na tym terenie!— spada główna odpowiedzialność. Ukraińcy w Polsce „lubelskiej” sporadycznie tylko podejmowali nie-sprowokowane akcje przeciw ludności polskiej (tak było np. w sierpniu 1944 r. w Baligrodzie, gdzie rozstrzelano kilkadziesiąt osób). Trzeba widzieć tę sprawę we właściwych proporcjach. Byli bowiem Polacy, którzy ukrywali uchylających się przed wysiedleniem Ukraińców, często co najmniej sympatyków UPA (przyznają to źródła ukraińskie, przemilczają polskie) i tacy, którzy ostrzegali Ukraińców przed grożącym niebezpieczeństwem. Byli także Ukraińcy, którzy nie tylko ostrzegali, ale też ukrywali — z narażeniem życia — swych polskich sąsiadów. W wojnie domowej —jak w żadnej innej — bohaterstwo i barbarzyństwo splatają się ze sobą, często w tych samych osobach, a fakt, że front tej wojny dzielił tysiące mieszanych rodzin, sprzyjał nie tylko aktom heroicznego poświęcenia, ale też desperackiej i makabrycznej w formach zemście. Dla wielu chłopów okres terroru stał się okazją do załatwienia zadawnionych porachunków rodzinnych czy sąsiedzkich. Mogło więc być i tak, że Polak mordował Polaka w ten sposób, by winę przypisano Ukraińcom, a Ukrainiec mordował Ukraińca tak, by obciążyć Polaków. Szczególnie w wypadkach, kiedy mordowano kilka osób (ale nie — gdy kilkadziesiąt), można zasadnie podejrzewać tło kryminalne, a nie polityczno-narodowościowe270. Od czerwca 1945 r. do akcji przeciw partyzantce ukraińskiej i polskiej w coraz większym stopniu włączały się regularne oddziały frontowe, osiągając w krótkim czasie na południowym wschodzie Rzeszowszczyzny stan żywnościowy 12 tys. ludzi (ale zaledwie 6 tys. w stanie bojowym). Były to siły oczywiście niewystarczające do zwalczenia samej tylko UPA, nawet jeśli uwzględnimy znaczne już siły Wojsk Wewnętrznych oraz oddziały WOP podporządkowane Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego i w dużej mierze złożone z byłych partyzantów. Dodajmy, że WP w tym okresie, a chyba i do śmierci gen. Świerczewskiego, niechętnie walczyło z partyzantami ukraińskimi (a jeszcze mniej chętnie z polskimi), toteż w tym okresie głównym przeciwnikiem ruchów podziemnych w Polsce były licznie działające formacje wojskowe NKWD. Pierwszoplanowym celem komunistycznych władz Polski była likwidacja polskiego podziemia niepodległościowego, stanowiącego znacznie większe dlań zagrożenie niż działająca na peryferyjnych terenach UPA. Zacięte i krwawe walki toczyły się do marca 1946 roku271, a w kwietniu tego roku dowództwo WP powołało do zwalczania UPA Grupę Operacyjną „Rzeszów”, przez co nie zwiększyła się wprawdzie liczba żołnierzy, ale reorganizacja systemu dowodzenia uczyniła ich działanie skuteczniejszym. Ponadto uzupełnienia kierowane do tych jednostek zaczęto formować z doświadczonych, ostrzelanych żołnierzy, nie zaś, jak dotychczas, rekrutów. Jednak w dalszym ciągu nie były to siły zdolne do likwidacji oddziałów polowych UPA oraz silnego w polskiej części Rzeszowszczyzny NSZ-NZW. Stąd też działania ograniczały się do ochrony akcji przesiedleńczej oraz nękania partyzantów, a częściej odpierania ich ataków. Równolegle do tych wydarzeń, wiosną 1945 r. ponownie nawiązane zostały kontakty między UPA a polskim podziemiem niepodległościowym (poakowskim, narodowcy nigdy nie podjęli tego rodzaju kontaktów). Tym razem porozumienie było łatwiejsze. Obie strony łączył wspólny — i tylko jeden — wróg, a Polacy wyzbyli się wcześniejszych złudzeń co do ZSRS i aliantów zachodnich. Ponadto teraz rokowania toczyły się na szczeblu „taktycznym”, nie podejmowano w nich kwestii granic, a tylko uznawano istniejący podział stref wpływów, co oznaczało zaopatrywanie się w określonych wsiach. Uzgadniano też współpracę wojskową, przede wszystkim w zakresie walki z bandytyzmem. Rokowania te doprowadziły do trwałego rozejmu na Lubelszczyźnie. W ich wyniku doszło do jedynego poważniejszego aktu współdziałania wojskowego między WiN a UPA — wspólnego ataku na sowiecki garnizon w Hrubieszowie 26 V 1946 r. Zakończył się on sukcesem: oddział NKWD i UBP rozbito, więźniów — głównie Polaków — uwolniono, straty własne były nieznaczne. Garnizon WP, którego dowództwo było — jak się zdaje — uprzedzone o akcji, zachował neutralność. Jednakże dalszych akcji nie podjęto — WiN dążył raczej do rozładowania niż rozbudowy oddziałów leśnych. Latem 1946 ?., choć UPA wciąż była stroną atakującą, w jej działaniach dawało się już dostrzec oznaki kryzysu, zwłaszcza na terenach równinnych, gdzie po wysiedleniu ludności ukraińskiej oddziały traciły swe oparcie. Od sierpnia oddziały UPA przygotowywały system bunkrów, niejednokrotnie lokowanych z dala od miejscowości, w niedostępnych terenach górskich, zaprzestając rajdów partyzanckich, które w poprzednim roku docierały nawet w olsztyńskie. Jednocześnie zimą 1946/1947 Polacy zaczęli stosować przeciw UPA taktykę partyzancką, zadając Ukraińcom dotkliwe straty. W związku z wysiedleniami na tych terenach, gdzie władze mogły łatwo osiedlić Polaków (przede wszystkim na równinach), Ukraińcy podpalali wsie272, nie palili ich natomiast na terenach górskich, gdyż nawet opuszczone, stanowiły dla nich bezcenną bazę. Ponadto na terenach górskich przesiedlenie napotykało znaczne trudności i bardzo silny opór i nie zostało w pełni przeprowadzone. Pod koniec 1946 r. siły UPA w Polsce spadły do ok. 1800 ludzi w oddziałach polowych, których morale i zdyscyplinowanie znacznie się obniżyło. Wysiedlenie Ukraińców ze znacznych terenów, w tym zwłaszcza z miejsc stacjonowania Wojska Polskiego, ograniczyło możliwości wywiadu i zaopatrzenia UPA. Bilans pierwszego okresu walk, tj. od jesieni 1944 do marca 1947 r. wyniósł, wg polskich danych oficjalnych, 811 zabitych żołnierzy, 603 pracowników bezpieczeństwa (zapewne z żołnierzami Wojsk Wewnętrznych i WOP) oraz milicjantów i funkcjonariuszy państwowych, a także 600 osób cywilnych273, a po stronie ukraińskiej ok. 4 tys. Zabitych członków UPA, samoobron oraz cywilnej organizacji OUN. Dysproporcja powyższa każe się domyślać, że w liczbie tej ukryta jest też znaczna liczba zamordowanych przez wojsko i „organa” ukraińskich cywili; rzeczywiste straty ludności cywilnej nie są znane274. Jeszcze po wielu latach władze polskie starały się ukryć fakt mordów na ukraińskiej ludności cywilnej, wystawiając np. zamordowanym mieszkańcom Pawłokomy stwierdzenia zgonu podające, że wymieniony został uprowadzony przez UPA i zaginął bez wieści. Dane o stratach polskich są często zaniżone, jak np. w trzecim ataku UPA na Birczę, w którym w całonocnej walce brały udział co najmniej dwa polskie bataliony, miały one stracić... 8 zabitych. Ukraińcy podają, że 70, co z pewnością jest bliższe prawdy. Wszystkie powyższe i dalsze liczby podaje autor wg oficjalnych danych polskich (poprzednie dane o masakrach, z wyjątkiem tych o działaniach Wojsk Wewnętrznych oraz NSZ-NZW, pochodziły ze źródeł ukraińskich). Amnestia z 1947 r. podobnie jak poprzednia nie objęła żołnierzy UPA, których uznano za sojuszników hitlerowców. Prawodawstwo polskie uznało samą przynależność do UPA oraz Dywizji SS-Halyczyna za przestępstwo, inaczej niż przynależność do OUN oraz formacji policyjnych, których członkowie mogli odpowiadać jedynie za konkretne czyny przestępcze. Amnestia ta, rozładowując „polski” las umożliwiła dowództwu WP skierowanie przeciw UPA znacznie większych sił, a zarazem uczyniła z ukraińskiej partyzantki problem numer 1 bezpieczeństwa kraju. Wyłączenie OUN-UPA z amnestii, przekreślające wysoce prawdopodobną możliwość pokojowej likwidacji co najmniej większości ukraińskiej partyzantki, było decyzją o charakterze politycznym — Ukraińców nie dotyczyła ówczesna polityka „pojednania narodowego”, lansowana przez Gomułkę, który ponosi polityczną odpowiedzialność za całość akcji antyukraińskich w latach czterdziestych. Nim jednak została przygotowana wielka akcja antyukraińska przewidująca wysiedlenie i rozproszenie ludności ukraińskiej, a dopiero następnie likwidację partyzantki — nastąpiło wydarzenie, które pozwoliło akcję tę przedstawić jako wyraz „sprawiedliwego gniewu” narodu i „wyczerpania się cierpliwości” rządu. Oto w dniu 28 III 1947 r. w zasadzce pod Jabłonkami poległ gen. Karol Świerczewski, I wiceminister obrony narodowej, odbywający podróż inspekcyjną po bieszczadzkich garnizonach, związaną z przygotowywaniem tej operacji275. W tych warunkach akcji „Wisła”, którą w innej sytuacji może starano by się ukryć, nadano ogromny rozgłos. Ostatecznym jej celem nie była likwidacja partyzantki ukraińskiej w Polsce (choć był to jeden z jej celów), ale likwidacja w Polsce ukraińskiej mniejszości narodowej. Ponieważ jednak nawet w zsowietyzowanej Polsce w kilka lat po wojnie nie była możliwa fizyczna likwidacja tak licznej grupy obywateli, uznano, że rozproszenie Ukraińców małymi grupkami wśród ludności polskiej doprowadzi do szybkiego ich wynarodowienia. Chodziło także o to, by ze świadomości narodu zniknął problem ukraiński (co się zresztą na wiele lat udało) i aby można było bez przeszkód przedstawiać Polskę jako państwo jednonarodowe. Nie można wykluczyć, że plan wysiedlenia części ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie Polski istniał dużo wcześniej. W relacjach z wysiedleń 1945 r. na Łemkowszczyźnie powtarza się wspomnienie słów sowieckich werbowników straszących Łemków, że jeśli nie pojadą na wschód, pojadą na zachód. Wspomnijmy także, że polscy dowódcy partyzanckiego chowu widzieli możliwość likwidacji partyzantki bez masowych wysiedleń, a akcję tego rodzaju uważali za zbędną. Że zaś była ona zbędna z wojskowego punktu widzenia, dowodzi fakt rozprawienia się z oddziałem „Ognia”, działającym również w niedostępnym górskim terenie bez masowych przesiedleń ludności cywilnej, także przecież sprzyjającej partyzantom. Możemy więc stwierdzić, że tak jak likwidacja partyzantki była koniecznością polityczno-wojskową, bo żadne państwo nie może tolerować wymierzonej przeciw niemu akcji zbrojnej, tak wysiedlenie w jej toku ludności cywilnej było wyłącznie akcją represyjną mającą na celu likwidację ukraińskiej mniejszości narodowej, była to więc akcja zbrodnicza sama w sobie. Akcją „Wisła” kierował minister bezpieczeństwa publicznego Radkiewicz, wojskami dowodził gen. Mossor, zaś całość działań nadzorował —jeśli nie faktycznie nimi kierował — sowiecki generał Sierow, główny doradca w MBP. W operacji użyto, zgodnie z oficjalnymi danymi, około 20 tys. żołnierzy WP i KBW oraz milicjantów; tylko do działania na obszarze sanockim przydzielono 3 dywizje WP w sile 7 pułków piechoty i trzybrygadową dywizję KBW. Siłom tym UPA mogła przeciwstawiać ok. 1800 ludzi w zmęczonych i zdemoralizowanych oddziałach polowych oraz kilkuset członków samoobron, którzy w większości nie wzięli udziału w tych walkach, biernie poddając się wysiedleniu. Ponadto, ponieważ akcję przesiedleńczą i antypartyzancką przeprowadzano fazami, poszczególne bataliony UPA spotykały wielokrotnie wyższe siły polskie. Akcja rozpoczęła się 20 IV 1947 ?., ? na jej przeprowadzenie zaplanowano zaledwie 4 tygodnie. Na początku akcję przesiedleńczą, a następne przeciwpartyzancką przeprowadzono w Bieszczadach, skąd wysiedlano nie tylko Ukraińców, ale całą ludność. Związane to mogło być ze znanymi faktami pomocy udzielanej przez część Polaków Ukraińcom w przetrwaniu poprzednich wysiedleń. O ile wiadomo, wstępną selekcję przeprowadzano jeszcze na miejscu i znaczna część Polaków bieszczadzkich powróciła do swych domów, innych jednak wywożono aż na ziemie zachodnie. Równocześnie wysiedlono wszystkich Łemków, nie oszczędzając na ogół (bo wyjątki się zdarzały) ani weteranów partyzantki komunistycznej, ani ochotników Armii Czerwonej. Wysiedlenia były prowadzone z wielką brutalnością. Znane są liczne przypadki dawania ludziom dwóch godzin czasu na przygotowanie się do drogi lub zezwalanie na zabranie jedynie po 25 kg bagażu na osobę — a przecież przesiedleńcy byli rolnikami! Zdarzały się też bezmyślne szykany, takie jak palenie wyszywanych strojów ludowych (hrubieszowskie). W niektórych miejscowościach, głównie tych łatwiej dostępnych, pozwalano zabierać inwentarz żywy i martwy. Znane są też wypadki mordów ludności cywilnej. W toku wysiedleń wojsko zazwyczaj paliło zabudowę, zwłaszcza tam, gdzie nie było w stanie sprawować stałej kontroli. Transporty wysiedlonych tygodniami czekały na stacjach na podstawienie wagonów, tygodniami też ciągnęła się ich droga na zachód. Na drodze wielu z nich stało Jaworzno. Tu, w dawnej filii obozu oświęcimskiego, powstał w 1945 r. Centralny Obóz Pracy, socjalistyczna Bereza, nie jedyna zresztą. Tu też zorganizowano obóz przejściowo-koncentracyjny dla Ukraińców. Istniał on około roku i przeszło przezeń 4000 ludzi, zmarło zaś ok. 300. Tu zwożono też Ukraińców z Krakowa, w wielu wypadkach aresztowanych podstępnie podczas nabożeństw greckokatolickich. Obóz zlikwidowano w 1947 r. Nie równało się to jednak zwolnieniu uwięzionych, z których część, głównie księży, zwolniono dopiero w roku 1948. W pierwszej fazie akcja „Wisła” objęła tereny Rzeszowszczyzny, w drugiej lubelskie. Tu niektórym Ukraińcom udało się przetrwać wysiedlenia (na południu były one całkowite), chroniąc się bądź w odleglejszych wsiach polskich bądź w lasach położonych poza strefą działań UPA (m.in. w Puszczy Solskiej). Im dalej na północ, tym nasilenie akcji było słabsze. W rejonie Włodawy wysiedlenia objęły niewielką ilość osób, a na północ od Bugu nie było ich w ogóle. Inna rzecz, że ruska ludność północnego Podlasia o niewyklarowanej świadomości narodowej już poprzednio podawała komisjom przesiedleńczym narodowość białoruską, zaś Białorusini, zasadniczo popierający nową władzę, byli w ówczesnej Polsce traktowani przychylnie. Wobec spalonych wsi, ogromnej przewagi wojska i coraz lepszego rozpoznania sił ukraińskich, w dużej mierze na podstawie zeznań jeńców i dezerterów oraz związanej z tym masowej dekonspiracji bunkrów, oddziały UPA ginęły jeden po drugim. Na rozkaz dowództwa część partyzantów przebiła się do Galicji Wschodniej, część usiłowała — z miernym powodzeniem — przedostać się przez Czechosłowację do Austrii276; inna grupa przebiła się na Mazury, gdzie działała jeszcze przez jakiś czas. Większość poległa lub dostała się do niewoli277. Według oficjalnych danych podczas akcji „Wisła” zlikwidowano, tj. zabito lub ujęto278 1509 żołnierzy UPA przy stratach własnych 186 żołnierzy LWP i 333 — bezpieczeństwa. O wielkości strat ukraińskich ludności cywilnej i tym razem nie wiemy nic pewnego. Łączne straty ukraińskie w latach 1944-1947 — z rąk formacji rządowych, podziemnych i band sięgają zapewne 10 tys. ludzi, w tym 2 tys. poległych i zmarłych z ran. Wojsko zdobyło ogółem 1031 sztuk broni, w tym 6 moździerzy i 11 cekaemów. Akcja „Wisła” została zakończona 31 VII 1947 r. Mimo to walki, choć na coraz mniejszą skalę, trwały w dalszym ciągu; najdłużej, bo do wiosny 1950 ?., przetrwały w lasach włodawskich resztki oddziału Wołodji, już bez swego dowódcy. 17 IX 1947 r. osaczony w swym bunkrze koło Monasteru (Roztocze) poległ Krajowy Prowidnyk OUN Jarosław Staruch Stiah. W listopadzie tego roku dowódca UPA w Polsce Myrosław Onyszkewycz Orest wyjechał do Wrocławia, gdzie w następnym roku został aresztowany. Wszystkich pojmanych, a także wydanych przez Czechów dowódców UPA, skazano następnie na śmierć, a tylko sądzony w 1960 r. Żeleźniak otrzymał karę dożywotniego więzienia279.W sumie zapadło ok. 500 wyroków śmierci; ułaskawień dla Ukraińców praktycznie nie było. W latach 1947-1954 trwała jeszcze walka wywiadów między siecią OUN a polskim i sowieckim kontrwywiadami, aż wreszcie dzięki działalności polskiego prowokatora o pseudonimie Stepan, który został wprowadzony do siatki OUN przypuszczalnie jeszcze w 1947 ?., doszło do ostatecznej dekonspiracji organizacji OUN w Polsce. Dopiero w 1984 r. ujawniono, że ów Stepan, którego nazwisko pozostaje nieznane, był prowokatorem i że nie popełnił samobójstwa przy próbie aresztowania, lecz powrócił do pracy w „organach”. W ramach akcji „Wisła” wysiedlono ok. 150 tys. Ukraińców, w tym 95 tys. z województwa rzeszowskiego i 45 tys. z lubelskiego. Na opustoszałych terenach, głównie nizinnych, do końca lipca 1947 r. osiedlono 13,5 tys. osadników polskich, w większości zdemobilizowanych żołnierzy. W górach, mimo stosowania przymusu administracyjnego, zasiedlenie szło źle, a po rychłym jego zaniechaniu południowo-wschodni skraj Polski zmienił się w „dzikie pola socjalizmu”. W tym samym czasie w woj. olsztyńskim Ukraińcy stanowili 15% ludności, a w niektórych powiatach — nawet powyżej 20%. Później, w miarę dalszego napływu Polaków odsetek Ukraińców spadł. W 1950 r. nastąpiła korekta granicy polsko-sowieckiej: skrawek Nadbuża z Bełzem, Krystynopolem, Uhnowem i częścią Sokala, zamieszkany przez 14 tys. ludności przekazany został USRS, w zamian za co Polska otrzymała równy obszarem, lecz zamieszkany przez dwukrotnie większą liczbę ludności obszar Pogórza Bieszczadzkiego z Ustrzykami Dolnymi, Czarną i Lutowiskami. Terytoria te były przekazywane bez ludności, która podlegała wysiedleniu przez władze państwa przekazującego. Warunki osiedlania się Ukraińców na ziemiach zachodniej i północnej Polski były bardzo trudne. Obowiązywała zasada, że w żadnej miejscowości nie mogli oni stanowić więcej niż 10% ludności oraz, że nigdzie nie może być więcej niż trzy rodziny z tej samej wsi. Zasada ta, podobnie jak inne restrykcje dotyczące miejsc osiedlania nie została zrealizowana, choć bowiem nie brakowało ziemi do objęcia, brak było zdatnych do zamieszkania, a wolnych budynków. Ukraińcy musieli więc zajmować zabudowania gospodarskie albo zburzone. W początkowym okresie przesiedleni nie mogli opuszczać miejsca swego zamieszkania (zesłania?) bez zezwolenia władz bezpieczeństwa. Dopiero w 1952 r. zezwolono na ograniczone nauczanie języka ukraińskiego w szkołach. W 1955 r. objęto nim 400 uczniów, a rok wcześniej na Suwalszczyźnie udało się stworzyć pierwszy ukraiński zespół folklorystyczny. Sytuację Ukraińców pogarszał fakt, że na ogół sąsiadowali oni z przesiedleńcami z Kresów, w znacznej mierze z terenów objętych terrorem ukraińskim, których wrogi stosunek do Ukraińców był aż nadto zrozumiały. Jednakże mimo wszelkich trudności i przeszkód przesiedleni z biegiem lat odnaleźli się w nowych warunkach, a ci, którzy otrzymali gospodarstwa rolne, bo otrzymali je daleko nie wszyscy, zaczęli całkiem dobrze gospodarzyć280. Po złagodzeniu rygorów wielu Ukraińców, zwłaszcza młodzieży zaczęło wyjeżdżać do miast, głównie do Wrocławia, Olsztyna i Szczecina oraz do ośrodków przemysłowych. Według nieoficjalnych danych MSW281 w 1956 roku było w Polsce 300 tys. Ukraińców. W 1953 r. część więzionych Ukraińców ułaskawiono, być może w związku z rocznicą Perejasławia. Na fali „odwilży” władze zezwoliły na utworzenie, a właściwie same utworzyły Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, od początku kierowane przez pracowników MSW, któremu zostało ono administracyjnie podporządkowane. I Zjazd UTSK (16-18 VI 1956 r.) stał się mimo to dla Ukraińców wielkim wydarzeniem, uświadamiając zarazem — przynajmniej kręgom politycznym — istnienie w Polsce problemu ukraińskiego. Głównym tematem zjazdu było oczywiście żądanie prawa do powrotu. W tymże 1956 roku otwarto też ukraiński tygodnik Nasze Słowo oraz zezwolono na tworzenie szkół ukraińskich. Otwarła się jednocześnie, acz ograniczona, możliwość powrotu w strony ojczyste. Zezwoliła na to uchwała ?? PZPR z kwietnia 1957 ?., kiedy ruch powrotów, szczególnie Łemków, mieszkańców Lubelszczyzny i rodzin mieszanych już trwał. Jednak już w październiku tego roku okólnik ministra rolnictwa zakazał oddawania powracającym gospodarstw z Państwowego Funduszu Ziemi. Powroty sabotowane były także przez władze terenowe, zdarzały się nawet wypadki zawracania ze stacji kolejowych przybyłych już rodzin (powracający Ukraińcy wieźli ze sobą inwentarz żywy i martwy, a na rodzinę przypadały nierzadko i dwa wagony towarowe). Mimo to, jak i mimo konieczności odkupywania własnych gospodarstw od państwa lub nowych właścicieli, w rodzinne strony powróciło do końca 1959 r. 25-30 tys. Ukraińców. Na tereny woj. rzeszowskiego wróciło 1089 rodzin na 17 tys. wysiedlonych i 9134, które zgłosiły chęć powrotu; na Lubelszczyznę — 3788 na 10 tys. wysiedlonych i ok. 4 tys. zgłoszeń; tu ok. 2 tys. rodzin objęło swe dawne gospodarstwa, w rzeszowskim natomiast mało kto wracał nawet do tej samej wsi. Poza powyższą, rejestrowaną repatriacją była też i nieoficjalna, trwająca do ostatnich lat. Podczas akcji repatriacyjnej odmówiono Ukraińcom prawa do otrzymania w miejscu osiedlenia gospodarstwa rolnego w zamian za pozostawione, z których zostali — bezprawnie zresztą — wywłaszczeni. Nigdy też nie otrzymali jakichkolwiek odszkodowań. Przeciwna powrotom Ukraińców administracja polska szermowała podówczas argumentem, że wszystkie tereny zostały już zasiedlone, a więc nie ma możliwości powrotów. O nieprawdziwości tego dziś jeszcze może się przekonać każdy, kto odwiedzi tereny, zamieszkane dawniej przez Ukraińców (szczególnie w górach, ale nie tylko), gdzie wiele wsi nie odrodziło się po dzień dzisiejszy, a dziesiątki tysięcy hektarów pól i łąk porasta wtórny las. Szkolnictwo ukraińskie osiągnęło swój szczytowy rozwój zaraz na początku swego istnienia. W roku szkolnym 1958/1959 istniało 9 ukraińskich szkół podstawowych, klasy ukraińskie w trzech liceach ogólnokształcących (w tym w Przemyślu ukraiński internat) i jednym pedagogicznym282 oraz 152 punkty nauczania języka ukraińskiego w szkołach podstawowych — w sumie około 3 tys. uczniów, co stanowiło w przybliżeniu 1% społeczności ukraińskiej w Polsce. Trzeba tu jednak uwzględnić fakt, że organizowanie szkolnictwa ukraińskiego utrudniało ogromne rozproszenie ludności oraz brak kadry nauczycielskiej, tym bardziej że władze komunistyczne nie dopuszczały przedwojennych nauczycieli ukraińskich do pracy w oświacie. Nie są to też szkoły ukraińskie w przedwojennym rozumieniu ani nawet szkoły utrakwistyczne — są to szkoły polskie, w których dodatkowo naucza się języka ukraińskiego. Ukrainizacja innych przedmiotów choć dopuszczalna, wyjątkowo jedynie bywa realizowana. W latach 1958-1962 w Studium Nauczycielskim w Szczecinie istniała filologia ukraińska, a w 1953 roku powołano katedrę tejże filologii na Uniwersytecie Warszawskim, przekształconą następnie w instytut. Jednak do roku 1981 obok tego instytutu dotrwały tylko dwie szkoły podstawowe, dwa licea (jedno czysto ukraińskie w Legnicy, drugie — jako równoległe klasy w szkole polskiej w Góro wie Iławeckim) oraz zaledwie 28 punktów nauczania języka, z łącznie 600-700 uczniami, co wynosiło zaledwie 0,2% społeczności ukraińskiej w Polsce, choć dzieci w wieku szkolnym stanowią w Polsce ok. 1/5 ludności. W latach osiemdziesiątych nastąpiła ponowna poprawa — w 9 szkołach podstawowych i w 3 liceach uczyło się w 1989 r. 1400 uczniów, a w kilkudziesięciu punktach nauczania języka — ok. 2000. W najtrudniejszej sytuacji są Ukraińcy zamieszkali w wielkich miastach, gdzie jedyną formą nauczania są „komplety” organizowane w świetlicach UTSK283. Na upadek szkolnictwa ukraińskiego wpłynęła m.in. wroga postawa administracji terenowej, wywodząca się nie tyle z tendencji polonizatorskich, ile z chęci maksymalnego ułatwienia sobie życia, a każde zjawisko nietypowe komplikuje życie urzędnikowi. Jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych terenowe władze oświatowe przez kilka lat blokowały wprowadzenie nauczania ukraińskiego do kilku szkół na Łemkowszczyźnie (woj. nowosądeckie), mimo spełnienia wszystkich wymogów formalnych. Inną przyczyną stała się atmosfera wrogości wobec Ukraińców zwłaszcza w mniejszych ośrodkach, podsycana przez — łagodnie rzecz nazywając — niewybredną propagandę. Powodowało to ukrywanie przez wielu Ukraińców swej przynależności narodowej, co wykluczało posyłanie dzieci na naukę języka ukraińskiego. Poza UTSK władze nie dopuściły do powstania jakichkolwiek organizacji ukraińskich, a podporządkowana Towarzystwu spółdzielnia pracy „Ferroteks” została po kilku latach zlikwidowana. Działacze terenowi UTSK zorganizowali natomiast kilkadziesiąt zespołów ludowych i chórów, których w 1988 r. było ogółem 47. Z tych zespołów wymieńmy chór męski Żurawli („Żurawie”), który osiągnął światowy poziom, chór legnickiego liceum, Polonyna oraz ludowy zespół Łemkowyna, reprezentujący rzadko dziś spotykaną żywą kulturę ludową, a nie ustalony raz na zawsze muzealny „folklor”. Władze państwowe przez długi czas uniemożliwiały zespołom ukraińskim występy zagraniczne, szczególnie na Ukrainie. Nie udało się natomiast, mimo podejmowanych prób, zorganizować stałego teatru amatorskiego. Oprócz Naszego Słowa UTSK przez trzydzieści lat wydawało kalendarze-almanachy, adresowane w zasadzie do ludności wiejskiej. Nakładem Towarzystwa ukazało się też kilkanaście tomików wierszy i opowiadań krajowych autorów ukraińskich, na ogół o bardzo szczupłej objętości. Była to bądź co bądź możliwość lektury w ojczystym języku, istotna wobec dużych, do niedawna, trudności ze sprowadzeniem wartościowej literatury z USRS. Władze sowieckie i idące z nimi ręka w rękę PRL-owskie starały się wszelkimi sposobami hamować kontakty polskich Ukraińców z Ukrainą. Na początku lat osiemdziesiątych ilość kół UTSK wynosiła 168, członków 6500 (nie więcej, niż 2% społeczności ukraińskiej). Większość kół mieściła się na ziemiach zachodnich i północnych, zaś w Bieszczadach, gdzie mieszka znaczna liczba Ukraińców, pierwsze koło powstało dopiero w roku 1984. Kościół greckokatolicki uległ w Polsce likwidacji przy okazji wysiedleń bez osobnej decyzji ani prób egzekwowania uchwał pseudosynodu lwowskiego. Majątek tego Kościoła został przejęty przez państwo i dopiero po latach część świątyń powróciła do kultu bądź rzymskokatolickiego bądź prawosławnego284. Po 1956 r. Kościół ten działał półlegalnie i był przez władze tolerowany, choć napotykał na jeszcze większe przeszkody niż rzymskokatolicki. Ordynariuszem dla grekokatolików w Polsce był od 1956 r. Prymas Polski. Niestety, znaczna część ordynariuszy i kapłanów rzymskokatolickich nie wykazywała zrozumienia dla potrzeb grekokatolików, nie zezwalając na odprawianie w swych świątyniach nabożeństw w obrządku wschodnim. Wykorzystał to Kościół prawosławny, który ze względu na swą lojalną postawę wobec władz, korzystał z poparcia administracji państwowej. W wyniku prowadzonej przez ten Kościół akcji antyunijnej wielu grekokatolików przyjęło prawosławie, a działalność ta nasiliła się w latach osiemdziesiątych, po powstaniu prawosławnego biskupstwa przemysłowo-nowosądeckiego. Z przykrością trzeba dodać, że „walka o dusze” szczególnie na terenie Beskidu Niskiego (Łemkowszczyzny) powoduje pożałowania godne konflikty zarówno między katolikami a prawosławnymi jak i między grekokatolikami a rzymskimi katolikami, przy czym żadna ze stron nie jest bez winy. Sytuacja grekokatolików zaczęła się poprawiać w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy zyskali oni ostatecznie status „wyznania tolerowanego”, a następnie konsekwentna postawa Stolicy Apostolskiej doprowadziła do pełnego uznania Ukraińskiego Kościoła Katolickiego przez państwo. W latach 1980/1981 w UTSK nie doszło do odnowy, mimo że działacze terenowi przeciwstawiali się nieudolnemu i skorumpowanemu kierownictwu. Miało to przynajmniej ten pozytywny skutek, że stan wojenny nie przyniósł poważniejszych represji przeciw środowiskom ukraińskim; internowano wprawdzie co najmniej 12 Ukraińców, przeważnie jednak za działalność nie związaną z ich przynależnością narodową. Podczas odnowy Ukraińcy zgłaszali szereg petycji do władz państwowych, powołany też został ukraiński związek studentów (obok białoruskiego i litewskiego), odmówiono mu jednak rejestracji. W Bieszczadach miejscowi Ukraińcy wykazywali duże zaangażowanie w działania „Solidarności” RI, jednak mimo sugestii ze strony Polaków nie zdobyli się oni na wysunięcie postulatu wprowadzenia nauki języka ukraińskiego. Z drugiej strony NSZZ „Solidarność”, chociaż w swych deklaracjach popierał aspiracje mniejszości narodowych, nieraz w dość niezręczny sposób285, nic konkretnego dla nich, a przynajmniej dla Ukraińców nie zdołał uczynić. W Przemyślu, gdzie powstał projekt przekazania grekokatolikom jednej z opuszczonych cerkwi, napotkał on na sprzeciw w samych organach związku, a dłuższe dyskusje nie pozwoliły doprowadzić tej sprawy do końca przed stanem wojennym. Lata osiemdziesiąte przyniosły odrodzenie narodowe Ukraińców w Polsce. Ożywił się ukraiński ruch studencki oraz laikat greckokatolicki, wielkiego znaczenia nabrały też nowe imprezy: „Łemkowskie Watry” oraz młodzieżowe rajdy turystyczne „Karpaty”. Niekorzystnym czynnikiem stała się natomiast wzmożona emigracja młodych Ukraińców, związana z tym, że wielu z nich mieszkając w Polsce uważało się w istocie za emigrantów. W tym okresie wystąpiły nieoczekiwanie dwie komplikacje na dwu kresach ukraińskiego obszaru etnograficznego w Polsce. Pierwszą było ożywienie separatyzmu łemkowskiego, który przybrał teraz formę łemkowskiego ruchu narodowego. Jego wpływy obejmują nieznaczną tylko część Łemków, których żyje dziś w Polsce ok. 60 tys., jest on natomiast bardzo głośny i zyskuje dość szeroki oddźwięk w polskiej prasie. I choć wydaje się, że szczyt powodzenia orientacja ta ma już za sobą, można przypuszczać, że jeszcze dość długo będzie istotnym elementem życia ukraińskiej wspólnoty narodowej w Polsce. Zupełnie inny był przebieg wydarzeń na północnym (zabużańskim) Podlasiu, jedynym terytorium etnograficznie ukraińskim, którego nie dotknęły wysiedlenia. Zamieszkuje tam ok. 100 tys. ludzi mówiących dialektami ukraińskimi i do niedawna nie mających wyrobionej świadomości narodowej. Są to tereny niemal czysto ruskie — w gminach Czeremcha, Czyże, Dubicze Cerkiewne i Kleszczele Polacy stanowią znikomy odsetek mieszkańców i są na ogół niedawnymi przybyszami286, a w kilku dalszych gminach Polacy stanowią mniejszość. Przed ostatnią wojną kształtowała się tu, choć bardzo powoli, ukraińska świadomość narodowa, później jednak proces ten został zahamowany. W latach czterdziestych większość tutejszej ludności zadeklarowała narodowość białoruską, głównie po to, by uniknąć represji i wysiedlenia. Także w następnych dziesięcioleciach trzymano się tego określenia, a działające w latach sześćdziesiątych w niektórych miejscowościach koła UTSK zostały zlikwidowane administracyjnie. Bielsk Podlaski i Hajnówka stały się głównymi ośrodkami białoruskimi w Polsce, a do szkół mniejszościowych na tym terenie wprowadzono nauczanie białoruskiego, co spowodowało wycofywanie z nich dzieci: literacki język białoruski był na wsi podlaskiej odbierany jako obcy — i takim był w istocie. Ta białorutenizacja Podlasia wiązała się z tym, że w białostockiej biurokracji partyjno-administracyjnej było przez dziesięciolecia bardzo wielu Białorusinów. Jednakże trend ten odwrócił się nieoczekiwanie w połowie lat osiemdziesiątych dzięki działaniom grupy wykształconej młodzieży. Nastąpiło tu odrodzenie ukraińskiej świadomości narodowej, owocujące zarówno rozwojem sieci UTSK (koła w Kleszczelach, Bielsku Podlaskim i Czeremsze), a następnie powstaniem odrębnej organizacji: Związku Ukraińców Podlasia, jak i inicjatywami niezależnymi, łącznie z prywatnym skansenem. Lata osiemdziesiąte przyniosły wzrost zainteresowania Polaków problematyką ukraińską i nawiązanie w kraju dialogu polsko-ukraińskiego, toczącego się głównie pod auspicjami Kościoła. Milowymi krokami na tej drodze stały się: opublikowanie eseju Kazimierza Podlaskiego (Bohdana Skaradzińskiego) Białorusini, Litwini, Ukraińcy — nasi wrogowie czy bracia? (1984 ?.), wspólne nabożeństwo katolików obu obrządków w Podkowie Leśnej, podczas którego po raz pierwszy publicznie sformułowano deklarację wzajemnego przebaczenia i wzajemną prośbę o przebaczenie win przeszłości (1984 ?.), spotkanie Prymasa Polski z kardynałem Lubacziwśkim, głową UKK (1987 ?.), wreszcie zorganizowane przez oo. jezuitów w Łodzi sympozjum „Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy — przesłanki pojednania”, podczas którego padło wiele szczególnie ważkich słów (1987 ?.). Nie należy jednak lekceważyć faktu, że obok głównego nurtu myślenia i pisania o sprawach ukraińskich, zasadniczo przychylnego dziś dla Ukraińców, istnieje też nurt zdecydowanie wrogi tak Ukraińcom w Polsce, jak ukraińskiemu ruchowi narodowemu, nurt kontynuujący myśl Narodowej Demokracji. Wprawdzie wydaje się on słaby, trudno jednak orzec, w jakiej mierze jego tezy zapadają w świadomość „szarego człowieka” przez czterdzieści lat karmionego mitem Łun w Bieszczadach i podobnymi antyukraińskimi stereotypami. Dość liczny udział bardzo młodych ludzi w skrajnych ugrupowaniach neoendeckich budzi w każdym razie niepokój. W lutym 1990 r. nadzwyczajny zjazd UTSK rozwiązał tę organizację, której centrala przez dziesięciolecia była przybudówką MSW. Trzeba jednak powiedzieć, że terenowe koła Towarzystwa przez dziesięciolecia skupiały ludzi bynajmniej nie identyfikujących się z komunizmem, którym organizacja umożliwiała legalną pracę nad ocaleniem i ugruntowaniem ukraińskiej świadomości narodowej w Polsce. Wielkim świętem ich wszystkich był sopocki festiwal kultury ukraińskiej w 1989 ?., kiedy to mimo sprzeciwu organizatorów (kierownictwa UTSK) na estradzie pojawiły się ukraińskie flagi, odśpiewano hymn narodowy, a do zgromadzonych przemawiali poseł Mokry i jeden z czołowych dysydentów lwowskich, Bohdan Horyń. Rozwiązanie UTSK było jednak zabiegiem formalnym — w istocie zostało ono przekształcone w nową organizację, Związek Ukraińców w Polsce (OUP), a przekształcenie to okazało się zabiegiem dość powierzchownym i licząca 7,5 tys. członków (w tym w stronach rodzinnych 1,2 tys.) organizacja pozostała przy dawnych metodach i stylu pracy i nie zdołała zyskać nowego rozmachu. Wkrótce też zaczęły powstawać inne stowarzyszenia ukraińskie: przemyski Narodnyj Dim (Dom Ludowy) w pewnej mierze opozycyjny wobec OUP, związki ukraińskich lekarzy, prawników itd., Piast, Związek Ukraińców Podlasia i inne. Większość z nich była dziełem młodego pokolenia, zrzucającego brzemię lęku przed publicznym wyjawieniem swej narodowości. Jedną z najważniejszych inicjatyw tych środowisk było wydawanie w latach 1986-1991 społeczno-kulturalnego kwartalnika Zustriczi (Spotkania), ukazującego się częściowo w języku polskim. W wyborach 1989 r. Komitet Obywatelski wysunął kandydaturę Włodzimierza Mokrego, związanego z „Solidarnością” od 1981 r. Przeszedł on w okręgu Choszczno większością głównie polskich głosów i stał się pierwszym po wojnie posłem — reprezentantem mniejszości narodowych. UTSK wystawiło w tych wyborach kandydatów w Przemyślu, Lublinie i Bielsku Podlaskim, uzyskali oni jednak nieznaczną liczbę głosów. W dwa lata później organizacje ukraińskie wraz z litewskimi, czeskimi i słowackimi (lecz bez białoruskich, które wolały koalicję z Niemcami) stworzyły Wyborczy Blok Mniejszości i po ożywionej kampanii wyborczej w całym kraju zebrały 30 tys. głosów, znacznie mniej, niż ich potencjalny elektorat. Nie pozwoliło to na wprowadzenie posła z listy krajowej, natomiast o krok od zdobycia mandatu był ukraiński kandydat w olsztyńskim: na przeszkodzie stanął jedynie sojusz wyborczy, jaki Blok Mniejszości zawarł w tym okręgu z liberałami. W 1989 r. uregulowano status Kościoła greckokatolickiego w Polsce. Iwan Martyniak, jeden z dwu wikariuszy Prymasa Polski dla grekokatolików został jego biskupem pomocniczym, a w roku następnym odnowiono greckokatolicką diecezję przemyską, obejmującą odtąd terytorium całej Polski i liczącą wówczas ok. 100 placówek duszpasterskich i zaledwie 80 kapłanów. Diecezja ta została podporządkowana Prymasowi Polski, choć grekokatolicy oczekiwali, że powróci ona do struktury Ukraińskiego Kościoła Katolickiego287. Zaraz potem w lutym 1991 r. wybuchł konflikt w Przemyślu, gdzie niezbyt liczne, lecz hałaśliwe i chyba pewne liczącego się, choć zakulisowego poparcia środowiska starały się nie dopuścić do przekazania nowemu biskupowi dawnej katedry greckokatolickiej288. Konflikt ten, obfitujący w gorszące epizody rozwiązał ostatecznie Ojciec Święty, który podczas czerwcowego pobytu w Przemyślu podniósł kościół garnizonowy, który gościł grekokatolików od połowy lat pięćdziesiątych, do rangi katedry ich obrządku. W dniach 4-5 maja 1990 r. odbyło się w Jabłonnie spotkanie demokratycznych parlamentarzystów Polski i Ukrainy, które — przynajmniej w gronie obecnych — pozwoliło rozwiać wiele mitów i obaw obu stron. A choć spektrum polityczne było po obu stronach znacznie zawężone, wydarzenie to miało ogromną wagę polityczną, inicjując międzypaństwowe kontakty polsko-ukraińskie, a zarazem — stymulując nowe podejście do trudnych problemów historii, które obie strony musiały podjąć. Zgodnie z ustaleniami z Jabłonny, obie strony miały doprowadzić do potępienia przez parlamenty swych krajów zbrodni z lat czterdziestych. W sierpniu 1990 r. Senat RP oficjalnie potępił akcję „Wisła”289, zaś w październiku tegoż roku Rada Najwyższa Ukrainy „odpowiedziała” na ten akt własną uchwałą. Niestety, mówiła ona jedynie o ubolewaniu z powodu strat polskich i potępiała zbrodnie... stalinizmu. I choć była to uchwała jedynie komunistycznego pseudoparlamentu, nieproporcjonalność obu uchwał była dla Polaków (ściślej — dla tych Polaków, którzy o kijowskiej uchwale w ogóle się dowiedzieli) bolesna, tym bardziej, że wkrótce na Ukrainie zaczęła narastać fala bezkrytycznej apoteozy UPA290. Liczba Ukraińców w Polsce wynosi obecnie 300-400 tys. (szacunki wahają się od 250 do 500 tys.291). W większości mieszkają oni na wsi i w małych miasteczkach Polski zachodniej i północnej, zaś najmłodsze pokolenie coraz liczniej migruje do wielkich miast. W rodzinne strony powróciła stosunkowo niewielka liczba Ukraińców, której oszacowanie nie jest możliwe. Wiadomo jednak, że w Przemyślu mieszka ok. 3-5 tys. Ukraińców, a na Łemkowszczyźnie — 10 tys. Liczba Ukraińców rośnie powoli — przyrost naturalny, nie różniący się od średniej krajowej „równoważony” jest przez polonizację oraz emigrację. W ciągu minionego czterdziestolecia wśród wspólnoty ukraińskiej w Polsce (także wśród inteligencji) wytworzyła się mentalność getta, zamknięcie na obcych i lęk przed ujawnieniem swej narodowości — cechy, sprzyjające nb. polonizacji. Dopiero młode i najmłodsze pokolenie otwiera się na porozumienie z Polakami, widząc w nim istotny element własnego odrodzenia narodowego. Słowacka Preszowszczyzna była podczas II wojny światowej terenem względnie spokojnym. Był to jednak okres forsownej słowakizacji, która przyniosła pewne owoce. Powszechnie posługiwano się wówczas argumentem, że narodowość „ruska” jest „węgierskim wymysłem”, mającym służyć osłabieniu i rozbiciu narodu słowackiego. Natomiast Kościół greckokatolicki działał w tym czasie bez przeszkód i mógł uchronić od likwidacji podstawowe szkolnictwo ruskie, przejmując je pod swą pieczę. W szkołach tych nauczano wówczas w języku „karpatoruskim”, czyli dialekcie okolic Użhorodu, który usiłowano podnieść do rangi języka literackiego. W 1944 r. pojawiła się tu partyzantka komunistyczna, równie antysłowacka, co antyniemiecka, a jesienią rozegrała się na Preszowszczyźnie wielka bitwa o przełęcz Dukielską. Po wojnie działacze ukraińscy z Preszowa podjęli wysiłki w celu przyłączenia tych ziem do Ukrainy, udaremnione jednak przez rząd w Pradze. W latach 1947-1948 ok. 10 tys. Łemków słowackich wyjechało na Ukrainę, gdzie osiedlano ich na Wołyniu, w gospodarstwach pozostawionych przez osadników czeskich. W 1950 r. przeprowadzono prawosławizację Kościoła greckokatolickiego, nie napotykając poważniejszego oporu, choć znaczna część kapłanów i ludu w tajemnicy zachowała wierność Unii. Opornie postępowała kolektywizacja — do 1960 r. zdołano skolektywizować 63% wsi ukraińskich. Zaraz po wojnie na Preszowszczyźnie wprowadzono do szkół podstawowych język rosyjski, gdy zaś w połowie lat pięćdziesiątych zastąpiono go ukraińskim, wywołało to sprzeciw ludności. W konsekwencji liczba szkół „ruskich” spadła z 245 w 1955 r. do 68 w 1966 i zaledwie 22 w 1986 r. Był to protest przeciw narzucaniu kosztem wzorców rodzimych, innych, postrzeganych jako obce (nauczania języka rosyjskiego nie traktowano jako zagrożenia dla lokalnej tożsamości292, łatwej też do utrzymania w językowej szacie słowackiej, natomiast nauczanie ukraińskiego, połączone ze zwalczaniem tradycyjnych sympatii „wszechruskich” i próbami przeszczepienia wzorców naddnieprzańskich, głęboko obcych zakarpackim góralom, wywołało ostry sprzeciw). W efekcie nastąpiła przyspieszona i w znacznej mierze dobrowolna słowakizacja znacznej liczby preszowskich Rusinów, wśród pozostałych jednak ukraińska świadomość narodowa zapuściła z biegiem lat głębokie korzenie. Od 1951 r. działało Stowarzyszenie Kulturalne Ukraińskich Ludzi Pracy (KSUT), które ma duże możliwości działania — w latach sześćdziesiątych było tu ok. 200 zespołów ludowych, następnie liczba ta spadła. Stowarzyszenie prowadzi muzeum z instytutem badawczym, a liczba książek ukraińskich wydanych w Czechosłowacji przekroczyła 200. KSUT, obecnie Związek Ukraińców-Rusinów Czechosłowacji ma ok. 10 tys. członków zrzeszonych w 280 kołach, przedstawia więc nieporównanie większy potencjał organizacyjny, niż UTSK-ZUP w Polsce. Słowakizacji Rusinów sprzyja też fakt, że nacisk Słowaków, narodu młodego, ostatecznie skrystalizowanego dopiero w okresie międzywojennym jest bardzo silny, a Rusinom, których kultura niewiele różni się od słowackich sąsiadów, trudno się mu oprzeć, tym bardziej, że brak dyskryminacji, a może wręcz — pewne uprzywilejowanie, raczej osłabia ich niż umacnia w oporze. Wreszcie wydaje się, że proces słowakizacji na Zakarpaciu sięga co najmniej XVIII w., a może nawet doszło tu do przejścia części rdzennych Słowaków na grekokatolicyzm. Ponadto tradycyjny „panslawizm” Czechów nie sprzyjał rozwojowi świadomości ukraińskiej — to właśnie Czesi wprowadzili do szkół Preszowszczyzny rosyjski, a gdy — pod naciskiem Moskwy — zastąpili go ukraińskim, nie przestali skrycie popierać orientacji wszechruskiej. W 1968 r. udało się wznowić działalność Kościoła greckokatolickiego, którego wiernymi są dziś w znacznej mierze Słowacy. Zgłoszono też wówczas żądanie przywrócenia w szkołach języka „rusnackiego” (tj. rodzimego) lub rosyjskiego, co jednak władze słowackie odrzuciły. Po interwencji sowieckiej stosunki narodowościowe w Słowacji znacznie się zaostrzyły, na co miały zapewne wpływ powyższe żądania. Natomiast po „aksamitnej rewolucji” odrodził się ponownie ruch „rusnacki” czy też „karpatoruski”, inspirowany przez emigrację w USA, lecz zyskujący nieoczekiwanie duże powodzenie na Słowacji, gdzie środowiska inteligencji „ruskiej” były zaniepokojone bardzo szybką asymilacją Rusinów. Nie wydaje się jednak, by nawet szybki rozwój tej orientacji, od początku bardzo energicznie zwalczanej przez narodowy ruch ukraiński, popierany z Ukrainy, zaniepokojonej rozwojem tego „rusinizmu” także na Zakarpaciu mógł zahamować asymilację, tym bardziej, że niepodległa Słowacja raczej nie będzie państwem bardziej tolerancyjnym narodowościowo niż Czechosłowacja. Liczbę Ukraińców preszowskich trudno określić. Wg spisów powszechnych, było ich w 1930 r. 91 tys., w 1950 — 48 tys., 1970 — 39 tys., zaś w 1991 — 30 tys. (17,1 tys. Rusinów i 13,2 tys. Ukraińców), jednak liczbę ludności posługującej się na codzień dialektami ruskimi szacuje się co najmniej na 130 tys. (wiarygodność tych szacunków jest jednak dyskusyjna). Spis z 1991 r. wykazał w Słowacji 178 tys. grekokatolików i 34 tys. prawosławnych, zatem i wśród tych drugich musi być wielu Słowaków293. Wciąż najmniej wiemy o sytuacji Ukraińców w Rumunii. Wg ostatnich dostępnych danych (aż z 1977 r.) było tam 56 tys. Ukraińców, Rusinów i Hucułów, zaś wg szacunków niezależnych liczba ta sięga 200-400 tys. Mieszkają oni głównie na Bukowinie („spisowi” Ukraińcy) i Marmaroszu (Huculi), a także w Dobrudży (Ukraińcy, potomkowie emigracji kozackiej z XVII w.) oraz w Banacie (Rusini)294. Przed kilkunastu laty cieszyli się oni względną tolerancją władz rumuńskich, działało szkolnictwo narodowe, a specjalne wydawnictwo „mniejszościowe” publikowało czasopismo i nieliczne książki ukraińskie. Kontakty z Ukrainą i Jugosławią (istotne dla banackich Rusinów) były natomiast bardzo utrudniane. Wraz z uwstecznianiem się dyktatury Ceausescu ograniczano prawa także mniejszości ukraińskiej, jednak szkolnictwo i szczątkowa działalność wydawnicza dotrwały do końca 1989 r. Natomiast niedopuszczalne były jakiekolwiek formy organizowania się Ukraińców — pierwsza ich organizacja, Związek Ukraińców w Rumunii mogła powstać dopiero po obaleniu dyktatury. Odradzaniu się ukraińskiego życia narodowego w Rumunii zdecydowanie nie sprzyja jednak nacjonalistyczna orientacja jej „postkomunistycznych” władz. X. OD CZARNOBYŁA DO NIEPODLEGŁOŚCI Ukraina w wirze nowej rewolucji 26IV 1986 r. krótko przed północą w IV bloku elektrowni atomowej w Prypjati295 nastąpił wybuch, który rozerwał reaktor i wyrzucił w powietrze ogromne ilości substancji radioaktywnych. Była to zapewne data zwrotna w dziejach świata, zaś z pewnością w dziejach Związku Sowieckiego. I to nie tylko dlatego, że po raz pierwszy strefa skażenia radioaktywnego znacznie rozleglejsza, choć i mniej zjadliwa od tych z Hiroszimy i Nagasaki, powstała na gęsto zaludnionych ziemiach Europy, a ludzkość stanęła wobec zagadnień dotychczas jej nieznanych. Od tych ostatnich jednak, czyli od samej katastrofy i jej bezpośrednich skutków, rozpoczniemy ten rozdział. Dzięki konfiguracji meteorologicznej w chwili wybuchu większość substancji promieniotwórczych została uniesiona znad Czarnobyła nad Białoruś i dalej, nad kraje bałtyckie i skandynawskie, później zaś —już w mniejszych stężeniach — wiatry rozwiały je nad całą Europą, jeśli nie światem. Stosunkowo niewielka część skażonego obszaru przypadła na Ukrainę (elektrownia leży kilka kilometrów od granicy ukraińsko-białoruskiej), jednak na jej obszarze znalazła się większa część tzw. I strefy, gdzie opadały wyrzucone wybuchem cząsteczki plutonu. Szybko i zdecydowanie, nieraz z prawdziwie wojennym bohaterstwem prowadzona akcja ratunkowa pozwoliła w stosunkowo krótkim czasie opanować pożar i powstrzymać dalszą emisję substancji promieniotwórczych do atmosfery, a także — rzecz chyba ważniejsza — uniemożliwić skażenie na wielką skalę wód gruntowych, co musiałoby zagrozić Prypeci, a pośrednio — 2,5-milionowej stolicy Ukrainy. Akcja prowadzona była jednak nie dość umiejętnie, czemu trudno się dziwić, skoro jej wykonawcy nie do końca rozumieli, co zaszło. Żołnierze i strażacy nie byli w pierwszych dniach zaopatrzeni w jakiekolwiek środki ochrony przeciwradiacyjnej ani w indywidualne dozymetry. Bezpośrednio w wyniku katastrofy i akcji ratunkowej śmierć poniosło 31 osób, jednak spośród uczestników akcji do wiosny 1989 r. zmarło ponad 200 osób i można sądzić, że nikt z bohaterów Czarnobyla nie dożyje starości296. Była to cena, jaką zapłacono za ludzką głupotę i nieodpowiedzialność, za sowiecką fasadowość i breżniewowski „zastój”. Reaktor RBMK, stosunkowo niedługo przedtem zainstalowany w elektrowni Czarnobylskiej to typ przestarzały, nigdzie poza ZSRS nie używany, a już poprzednio zdarzały się awarie tych reaktorów, choć innego rodzaju, które były w porę opanowywane. W projekcie bloku energetycznego było też kilka poważnych, niebezpiecznych błędów. Ale to nie konstrukcja reaktora sama przez się spowodowała katastrofę, lecz działanie ludzi. IV blok budowano w pośpiechu, by zdążyć na jakąś bolszewicką „okazję”. W związku z tym nie przeprowadzono pewnych niezbędnych prób technicznych, należących do rutynowej procedury uruchamiania reaktora, które przeprowadza się w obecności licznego grona specjalistów. Teraz sama załoga reaktora usiłowała wykonać jedną z tych prób, popełniając przy tym kilka fundamentalnych błędów i do końca nie rozumiejąc, co powoduje. Nawet po wybuchu przez dłuższy czas nie przyjmowali oni do wiadomości, że rdzeń reaktora został rozerwany, zalewając go wodą, co nie tylko nie mogło poprawić sytuacji, lecz przeciwnie — zwiększało jeszcze rozmiary skażenia. Z wytyczonej bezpośrednio po katastrofie strefy silnego skażenia wysiedlono prawie 90 tys. osób, z których następnie ok. 1000 powróciło nielegalnie do strefy II297, co władze postanowiły tolerować. W dwu strefach słabszego skażenia mieszka na Ukrainie ponad 80 tys. osób: 62 tys. w strefie stałej kontroli i 22 tys. w strefie kontroli okresowej. Dla Białorusi liczby te są wielokrotnie większe, gdyż strefy nie są koncentryczne — na Białorusi też liczba mieszkańców IV strefy jest wielokrotnie większa niż III. Obszar 140 tys. ha został wydzielony jako Poleski Rezerwat Radiacyjno-Ekologiczny — laboratorium, w którym ludzkość poznaje reakcje przyrody na skażenie promieniotwórcze. W sumie zaś tereny skażone szacuje się na 1500 km2 na Ukrainie, 7000 km2 na Białorusi i 1000 km2 w Rosji. W późniejszym okresie wykryto liczne dalsze obszary silniejszego skażenia (nie przekraczające jednak poziomu strefy III, a na ogół — IV) na Białorusi, w Rosji i na Ukrainie (w okolicach Równego, Białej Cerkwi i Kaniowa), zaskakuje natomiast brak informacji o ich wykryciu na Litwie i Łotwie, leżących na głównym kierunku przemieszczania się pierwotnej chmury skażenia. Wszystkie obszary występują tam, gdzie wkrótce po wybuchu padały deszcze. Także granice stref trzeba było korygować — w 1989 r. wysiedlono kilka dalszych wsi i zapewne nie są to ostatnie wysiedlenia. Nie wiadomo, jak rozległe obszary i na jak długo trzeba będzie wyłączyć z eksploatacji gospodarczej oprócz tego, że w I strefie prawdopodobnie nikt nigdy nie będzie już mieszkał ani uprawiał ziemi. Na temat rzeczywistej wielkości skażenia krzyżują się sprzeczne sądy, wynikające tyleż z nieufności wobec oficjalnej informacji, co powszechnej paniki. Dopiero po dwu latach, pod presją ludności zaczęto podawać tygodniowe komunikaty o poziomie radiacji w Kijowie, Czernihowie i Żytomierzu, stolicach trzech najbardziej poszkodowanych obwodów298. Podawane dane nie są niepokojące, spotykają się jednak z powszechną niewiarą. W ten sposób do problemu „naturalnego” dołączył psychologiczny — strach i nieufność, które w tego rodzaju sytuacjach mogą same rodzić choroby, z pewnością zaś obniżają odporność. Wyraźny wzrost zachorowań ludności narażonej na promieniowanie (wg oficjalnych danych z 260 tys. osób przebadanych w 1986 roku zaledwie 62% uznano za zdrowe) trudno ocenić jednoznacznie. Z jednej strony bowiem w znacznej mierze trzeba przypisać go poprawie opieki lekarskiej, więc zwiększonej wykrywalności, a nie pogorszeniu stanu zdrowia, z drugiej jednak wiadomo, że znaczna część schorzeń, których powstanie lub zaostrzenie można wiązać z napromieniowaniem ujawniać się będzie w następnych dziesięcioleciach, a nawet pokoleniach. Jednakże najnowsze doniesienia wskazują na wyraźny wzrost zachorowań na choroby, związane z poziomem napromieniowania — między rokiem 1985 a 1989 r. liczba przypadków raka tarczycy wzrosła na Ukrainie aż o 80%. Pośrednim skutkiem katastrofy czarnobylskiej jest załamanie się przyrostu naturalnego w miastach, przede wszystkim na skutek ogromnego wzrostu aborcji, wywołanej lękiem przed urodzeniem chorych dzieci — wzrost ten zaznaczył się nb. dopiero w kilka lat po katastrofie, a jego efektem było to, że w 1991 r. Ukraina odnotowała naturalny ubytek ludności (nadwyżka zgonów nad urodzinami wyniosła ok. 700 tys.). Katastrofa w Czarnobylu wstrząsnęła światem, przede wszystkim zaś — Ukrainą (Białoruś „obudziła się” dopiero po kilku latach). Władze wprawdzie sprawnie zorganizowały akcję ratowniczą w samej elektrowni, jednak przez dłuższy czas usiłowały ukryć katastrofę przed narodem. W Kijowie jeszcze 1 maja, akurat w dniu, gdy nad miasto dotarła największa fala radiacji odbył się pochód pierwszomajowy z licznym, obowiązkowym udziałem dzieci szkolnych, choć w Polsce już dwa dni wcześniej (a i tak za późno) podawano płyn Lugola, zaś oficjalny komunikat, bagatelizujący skutki „awarii” (tak to w nowomo-wie nazwano), podano dopiero 3 V, w tydzień po katastrofie, o której mówił już cały świat. Także większość Ukrainy wiedziała już o tym, co zdarzyło się w Czarnobylu — głównie z Polskiego Radia. Katastrofa czarnobylska nastąpiła w drugim roku nowej polityk' wewnętrznej, którejj»łównym hasłem była głasnost', czyli jawność życia społecznego. Teraz okazało się, że jest to tylko kolejny czczy slogan. Ludzie jednak przebudzili się i gdy minął pierwszy szok, gdy okazało się, że po katastrofie nadal będą żyć —jedną z ich reakcji była wola wzięcia głasnosti we własne ręce. Powstawały coraz to nowe organizacje, zrazu ekologiczne, a coraz liczniejsi dziennikarze odkrywali prawdziwe posłannictwo swego zawodu. Był to początek rewolucji, której nie przewidywał nikt, a chyba najmniej — Gorbaczow i inni kremlowscy reformatorzy. Rodzący się ruch obywatelski — rzecz sama w sobie nowa w społeczeństwie sowieckim, złożonym z poddanych, nie zaś obywateli — był zrazu ruchem przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie ekologicznym. Wkrótce doszło do kolejnej katastrofy zupełnie innego rodzaju. Pożar biblioteki Akademii Nauk w Leningradzie, który strawił m.in. unikatowe zbiory rosyjskiej prasy prowincjonalnej z początku wieku i lat rewolucji, został przez akademika Lichaczowa ochrzczony mianem „duchowego Czarnobyla”. Hasło to natychmiast odbiło się szerokim echem na Ukrainie i nieomal z dnia na dzień w programach ekologicznych pojawiły się postulaty ochrony języka i kultury narodowej. Pod ciśnieniem społecznym wychodzić zaczęły na jaw coraz to nowe, zastraszające informacje. Ukraińcy dowiadywali się, że w ich republice zainstalowanych jest 40% mocy wszystkich elektrowni atomowych ZSRS, ale że Ukraina otrzymuje zaledwie 5% wpływów z eksportu energii elektrycznej (choć za przerwę wywołaną katastrofą musiała zapłacić z własnego budżetu), że ogromnie rozbudowany przemysł chemiczny Ukrainy pracuje w 90% na potrzeby Związku (czyli Rosji), a z drugiej strony na Ukrainę przypada aż 30% wszechzwiązkowych zanieczyszczeń przemysłowych, że ogromne zapory kaskady Dniepru spowodowały degradację ekologiczną tej rzeki, że co roku 60 tys. ha ziemi uprawnej pada ofiarą erozji, którą zagrożonych jest 43% gruntów rolnych, że na osuszone po wojnie 2 min ha gruntów rolnych przypada 4 min ha wtórnie zabagnionych, że wreszcie aż 95% przedsiębiorstw przemysłowych ma swych przełożonych nie w Kijowie, lecz w Moskwie. Wychodziło na jaw, że średnia długość życia na Ukrainie299 jest niższa od średniej dla ZSRS, a przyrost naturalny (3,4%o w 1980 ?., 4,4%? 1986 ?., już tylko 2,8%o w 1988) jest niższy niż w Rosji, na Białorusi i w Mołdawii300, że w Doniecku, jednym z najbardziej zatrutych miast świata, śmiertelność na raka płuc jest trzykrotnie większa niż średnia dla miast Ukrainy. Ludzie przypominali sobie, że za Stalina ponad 90% szkół na Ukrainie było ukraińskojęzycznych, podczas gdy za Breżniewa już poniżej połowy, że w latach siedemdziesiątych zamykano je setkami w imię „zlewania się narodowości w nową jakość — socjalistyczny naród sowiecki”301, w efekcie czego w miastach takich jak Zaporoże, Donieck, Czernihów czy Mikołajów nad Bohem szkół ukraińskich nie było wcale, że w wyniku dobrowolności nauczania języka ukraińskiego w szkołach rosyjskich znaczna liczba dzieci ukraińskich nie pobiera nauki języka ojczystego, że nawet w szkołach ukraińskich literatura i kultura ukraińska zajmuje w programie nauczania miejsce za rosyjską302. Dochodziło do świadomości społecznej, że tylko w nielicznych prowincjonalnych wyższych uczelniach, głównie w półwyższych szkołach nauczycielskich językiem wykładowym pozostaje ukraiński (wyjątkiem był Lwów, który skutecznie oparł się rusyfikacji), a w 1987 r. zrusyfikowano ostatecznie szkoły nauczycielskie w Woroszyłowgradzie, Kirowogradzie, Sumach, Równem, Charkowie i Drohobyczu, że wszystkie prace kandydackie i doktorskie, nawet te z nauki o języku ukraińskim muszą być pisane po rosyjsku i zatwierdzane w Moskwie, że Ukraina, licząc 18% ludności ZSRS i wytwarzając 20% jego dochodu narodowego produkuje jedynie 10% tytułów i 7,5% łącznego nakładu książek, przy czym zaledwie czwarta część tytułów i mniej niż połowa nakładu to książki w języku ukraińskim — łącznie z obficie wydawanymi dziełami Lenina i temu podobną literaturą, a także podręcznikami szkolnymi... Można by tak jeszcze długo — nie było właściwie dziedziny życia społecznego, której stan nie budziłby przerażenia. W rozdziale tym nie mówimy o historii, choć opisujemy rozdział już zamknięty. Są to jednak wydarzenia, które wciąż rozumiemy w dalece niezadowalającym stopniu, o kulisach których wiemy bardzo mało. Nie ulega jednakże wątpliwości, że w 1986 r. rozpoczął się nie tylko na Ukrainie, ale także w ZSRS i całym bloku sowieckim ostateczny kryzys systemu303, który po trzech latach przerodził się w rewolucję skalą i rozmachem przewyższającą Wiosnę Ludów 1848 ?., doprowadzając do upadku systemu sowieckiego w Europie. I choć kryzys systemu miał wiele przyczyn, czynnikiem wyzwalającym lawinowy proces stała się — choć sąd ten zweryfikują przyszli historycy — właśnie katastrofa czarnobylska. Nowa linia polityczna Gorbaczowa, której hasłami były przebudowa machiny państwowej (pieriestrojka) i jawność życia publicznego (głasnost' — nb. tylko w ZSRS mógł powstać taki nonsens semantyczny jak „jawność życia publicznego”), miała na celu odbudowę sił i zwartości państwa sowieckiego, nadwątlonej zarówno coraz większym dystansem techniczno-organizacyjnym dzielącym ZSRS od państw Zachodu i ciężarem nadmiernych dla gospodarki sowieckiej zbrojeń, jak i beznadziejną, przegraną w istocie już od 1983-1984 wojną w Afganistanie oraz z wyraźnym załamywaniem się pogrudniowego porządku w Polsce. Były to cele ogólnopaństwowe, więc w istocie wielkoruskie, tym bardziej, że żaden z głównych narodów Związku Sowieckiego nie został za panowania Breżniewa doprowadzony do tak żałosnego stanu, jak właśnie Rosjanie. Jednakże już w 1986 r. stało się jasne, że polityka ta otwarła drogę ruchom rewindykacyjnym różnych narodów, i to nie tylko tych „republikańskich” — o swe prawa językowe i kulturalne upomnieli się m.in. Jakuci, wsparci nb. przez jakuckich Ukraińców. Na Ukrainie ruch ten szybko przybrał charakter kolejnego odrodzenia narodowego, śmielszego od poprzednich, nawet od tego „rozstrzelanego” lat trzydziestych. Nagle, niemal z tygodnia na tydzień, odrodziła się duma narodowa i troska o naród. Gorbaczow nie miał programu w kwestii narodowościowej, a fakt, że przeciwstawiał się tak długo, jak długo to było możliwe, projektom wprowadzenia „rozrachunku gospodarczego”, czyli autonomii ekonomicznej republik, potwierdza sąd o ogólnopaństwowych, centralistycznych celach pieriestrojki. Jednakże, gdy stało się jasne, że republiki bałtyckie wprowadzą ten system nawet wbrew Moskwie, Gorbaczow ustąpił, co świadczy o tym, że inaczej niż jego poprzednicy jest politykiem pragmatycznym. Warunki dla ukraińskiego odrodzenia narodowego były lepsze niż kiedykolwiek. Pamięć głodu i terroru należała już do przeszłości, a strach przestał krępować pragnienie wolności. Inaczej niż w 1917 r. istniało ukraińskie szkolnictwo, prasa, literatura, wreszcie — fasadowe quasi-państwo ze wszystkimi oprócz armii i policji pionami organizacyjnymi, a więc i kadrami, wprawdzie komunistycznymi, ale w mniejszym lub większym stopniu fachowymi. Z drugiej strony naród i kultura rosyjska są w stanie głębokiego kryzysu i nie stanowią — jak na początku wieku — wielkiej siły przyciągającej. I choć nie wszyscy Ukraińcy posługiwali się na co dzień swym ojczystym językiem304, to język ten jest dziś wszechstronnie rozwinięty, lepiej ukształtowany, więc też bardziej konkurencyjny wobec rosyjskiego, niż za czasów rewolucji. W aparacie administracyjnym, a nawet partyjnym, przeważali oportuniści, którzy z łatwością „zukrainizują” swój warsztat pracy, jeżeli od tego zależeć będzie ich dalsza kariera. Zaś chochoł mówiący surżykiem, niekulturalnym żargonem ulicy kijowskiej, jest osobnikiem nie tyle wynarodowionym, co nie unarodowionym i może być pozyskany dla kultury ukraińskiej, zwłaszcza jeśli dojdzie do jego świadomości, że jest to jego macierzysta kultura. Pierwszą fazą ukraińskiej rewolucji był rozwój ruchu ekologicznego. Jego atak skierował się przede wszystkim przeciw energetyce jądrowej, zwłaszcza — przeciw budowie Czehryńskiej Elektrowni Atomowej w pobliżu historycznej stolicy Chmielnickiego, w okolicach, które są dla Ukraińców symbolem ich ojczyzny, a także przeciw projektowi budowy nowej trasy mostowej przez Chortycę — dawną siedzibę Siczy Zaporoskiej, świętości narodu305 .W obu tych sprawach udało się, choć niełatwo, wywalczyć sukces. W dalszym ciągu toczy się natomiast walka o ocalenie Kozackich Mogił na pobojowisku pod Beresteczkiem, którym zagrozi powiększanie sztucznego jeziora. Uparcie powtarzano też postulat całkowitej likwidacji elektrowni atomowych na Ukrainie. Co jednak było najważniejsze w ukraińskim ruchu ekologicznym, to właśnie fakt, że nie ograniczył się on — jak liczne środowiska ekologiczne i ekologistyczne na świecie — do ochrony „przyrody”, lecz rozszerzył pojęcie ekologii na środowisko historyczne i duchowe człowieka, podjął walkę o przetrwanie i odrodzenie narodu na wszystkich płaszczyznach — od środowiskowo-zdrowotnej po duchową, aż po przywracanie kulturze jej religijnych znaczeń i uwikłań. Temu ostatniemu sprzyjał pewien szczegół związany z katastrofą czarnobylską. Czornobyl jest jednym z ukraińskich określeń piołunu, zatem znającym Pismo Święte musiało narzucać się skojarzenie z apokaliptyczną gwiazdą Piołun (Ap.8.11). Publicznie sformułował to Honczar, który dwadzieścia lat wcześniej w powieści Sobór przełamał tabu przeżycia religijnego w sowieckiej literaturze ukraińskiej. Do języków narodów sowieckich powróciło też słowo i pojęcie miłosierdzia — tu inicjatywa należy do pisarza rosyjskiego Daniiła Granina. Ten nowy rodzaj ekologii stanowi jak dotąd największy wkład ukraińskiej rewolucji lat osiemdziesiątych do myśli światowej, wkład dotychczas nie dość zauważony i zrozumiany. Rozwój organizacyjny ruchu niezależnego na Ukrainie był powolniejszy niż w republikach bałtyckich, a także — niż w głównych miastach Rosji. Nie należy się temu dziwić — kraj wielki i ludny z natury rzeczy nie jest tak zapalny, jak kraje niewielkie, nieledwie „kieszonkowe”; w końcu w samym tylko Kijowie mieszka więcej ludzi niż w Estonii. Ale też poruszenie w takim kraju nie daje się łatwo stłumić, ani też nie wygasa samo z siebie. To określało w znacznej mierze także politykę Moskwy, która wyraźnie traktowała republiki bałtyckie jako swoisty poligon pieriestrojki, starając się utrzymywać Ukrainę w stanie letargu tym bardziej, im bardziej sytuacja nad Bałtykiem wymykała się spod kontroli. Na dłuższą metę nie mogło się to jednak powieść. W 1987 r. podjęta została publiczna debata nad stanem ukraińskiej oświaty. Postulowano zniesienie dobrowolności nauczania języka ukraińskiego i wprowadzenia go jako obowiązkowego we wszystkich szkołach republiki, także mniejszościowych306. Początkowo postulowano jego równouprawnienie, następnie jednak zaczęto domagać się dla niego uprzywilejowanego stanowiska w nauczaniu, godnego języka urzędowego republiki. Jednocześnie w wyniku presji społecznej otwierano coraz to nowe szkoły ukraińskie: w 1988 r. 233 szkoły i 130 przedszkoli z wykładowym językiem ukraińskim, w następnym — dalsze 200 szkół i 500 przedszkoli. Była to wciąż kropla w morzu potrzeb — ale też dopiero początek drogi. Wszystkie te kroki wprowadzano przecież mimo oporu biurokracji oświatowej, oportunistycznej i głęboko zrusyfikowanej. W tym samym czasie, zwłaszcza na południu Ukrainy, otwarto też liczne szkoły mniejszościowe. Program nauczania języka i literatury ukraińskiej został rozszerzony, jednakże generalna rewizja programów nauczania tak w szkołach ukraińskich jak i rosyjskich nie mogła być dokonana w tak krótkim czasie. Szerszy zasięg osiągnął ruch obrony zabytków, już wcześniej żywy we Lwowie, który podjął wiele akcji w celu ratowania nader licznych zagrożonych obiektów. Przypominano zabytki zniszczone w latach trzydziestych, walczono o ocalenie opuszczonych, walących się cerkwi, wspierano akcje rewindykacyjne tak prawosławnych, jak i katolików (Polaków i Węgrów), domagano się ochrony zabytkowych układów miejskich i zwiększenia środków na konserwację zabytków. Akcja społeczna przyniosła poważne rozszerzenie rejestru zabytków Ukrainy, który okazał się dalece niekompletny, choć w wyniku zniszczeń tak stalinowskich, jak i wojennych centralne obwody Ukrainy zostały z nich ogołocone tak dalece, że każdy ocalały budynek sprzed rewolucji należałoby dziś traktować jako zabytek. W ramach walki o dziedzictwo historyczne przypomniano też sprawę nazw miejscowości, w poprzednich okresach dowolnie zmienianych. Podniesiono protest przeciw wszystkim Czerwonohradom, Komsomolśkym307 i Perszotrawnewym (Pierwszomajowym). Akcja ta nie dała dotychczas wymiernych rezultatów, między innymi dlatego że od 1989 r. na plan pierwszy wysunęła się bezpośrednia walka polityczna. Walka o zapisywanie „białych plam” rozpoczęła się od przełamania tabu otaczającego zbrodnie stalinizmu, zwłaszcza po wymuszeniu na władzach przyznania, że masowe groby w podkijowskiej Bykowni mieszczą ofiary stalinizmu, a nie —jak twierdzono przez dziesięciolecia — nazizmu. Później zaczęła się walka o przywracanie dobrego imienia postaciom, wymazanym z historii ukraińskiej kultury — przede wszystkim Hruszewśkiemu i Wynnyczence, temu drugiemu — wyłącznie jako pisarzowi, a także — po raz kolejny — Chwylowemu i Kurbasowi. Niektóre dzieła Chwylowego i Wynnyczenki zostały opublikowane, a w styczniu 1989 r. udostępniono w bibliotekach czytelnikom dzieła Hruszewśkiego — oczywiście tylko w tych, które je zachowały. Wreszcie gdzieś w połowie 1988 r. zerwane zostało największe tabu nowoczesnej historii Ukrainy — zmowa milczenia wokół katastrofy głodowej lat trzydziestych308. Powstał nawet projekt budowy kopca-pomnika ofiar głodu i opracowania księgi, zawierającej listę jego ofiar. Co więcej, niemal wszyscy publicznie wypowiadający się na ten temat mówili o „sztucznym” głodzie, jednoznacznie przypisując katastrofę zbrodniczym decyzjom, podejmowanym świadomie na Kremlu. Świadczyło to nie tylko o szerokim rozgłosie, jaki zyskały już na Ukrainie poglądy środowisk emigracyjnych, ale także — o rosnącej odwadze ludzi, rzucających takimi słowami wyzwanie systemowi sowieckiemu. Przez dłuższy czas natomiast „białą plamą” pozostawała walka o niepodległość, zwłaszcza przeciw Rosji. Lwów najwcześniej przywracał pamięć o Strzelcach Siczowych, następnie zaś — walkach UPA z NKWD, zrazu jedynie w formie porządkowania i upamiętniania grobów oraz nabożeństw żałobnych. Momentem przełomowym były uroczyste obchody rocznicy bitwy pod Krutami w styczniu 1990 ?., organizowane wprawdzie głównie przez młodzież lwowską, ale — w Kijowie i samych Krutach. Od tego czasu coraz śmielej rewindykowano historię narodu, traktując ją zresztą coraz bardziej bezkrytycznie, aż do jednoznacznej gloryfikacji każdego, ktokolwiek walczył z polskim i rosyjskim panowaniem na Ukrainie: petlurowców i banderowców, hetmańczyków i machnowców, traktowanych tout court jako następcy bohaterów Kozaczyzny i hajdamaczyzny. Pod koniec 1987 r. uaktywniło się środowisko Ukraińskiej Grupy Helsińskiej. W listopadzie tego roku wznowiono wydawanie Ukrajiśkoho Wisnyka, a w marcu 1988 r. działacze Grupy powołali do życia Ukraiński Związek Helsiński (UHS), który szybko stał się czołową ukraińską organizacją polityczną. Przez jakiś czas sądzono nawet, że będzie on pełnić funkcję ukraińskiego Frontu Narodowego, stało się jednak inaczej. W UHS, inaczej niż w Grupie, prym wiedli działacze lwowscy o radykalnym, na ogół niepodległościowym nastawieniu, wśród nich Czornowił, Mychajło i Bohdan Horyniowie, Wasyl Barladianu i inni. Związek rozpoczął działalność od wielkiej kampanii na rzecz zwolnienia ukraińskich więźniów politycznych, przede wszystkim Łukjanenki, który po powrocie z zesłania stanął na czele UHS. Wiosną 1989 r. Związek miał ok. 1000 członków (czyli aktywistów, była to organizacja kadrowa), w połowie — robotników: 20 we Lwowie, 100 w Kijowie, pozostałych we wszystkich miastach obwodowych Ukrainy i mniejszych ośrodkach Galicji Wschodniej309. Związek był otwarty dla wszystkich obywateli Ukrainy, wśród jego członków byli Rosjanien i przedstawiciele innych narodowości, brakowało jednak Polaków. Ukraiński Związek Helsiński rychło przejął kontrolę nad masowymi manifestacjami mieszkańców Lwowa, powołał filie w Moskwie, Rydze, na Kubaniu i w Nowym Jorku, której zadaniem było propagowanie celów i działań Związku w „wolnym świecie”. Związek nie nawiązał jednak ściślejszych kontaktów z ukraińskimi organizacjami emigracyjnymi, choć — podobnie jak inne organizacje na Ukrainie — korzystał z ich wsparcia. Jego działacze byli od początku świadomi różnic między ich programami a własnymi poglądami i zamierzali iść własną drogą. W lipcu 1988 r. UHS uchwalił swój program, określony jako „Deklaracja zasad”. Podstawowym celem Związku była — zgodnie z tym programem — walka o przywrócenie państwowości ukraińskiej, przy czym zagadnienie to celowo ujęte było niejasno. Program UHS był mniej radykalny od formułowanych w tym samym czasie nad Bałtykiem, niemniej i on zawierał żądanie wprowadzenia odrębnego obywatelstwa ukraińskiego, ograniczenia imigracji (przynajmniej czasowego), nadania językowi ukraińskiemu statusu języka urzędowego we wszystkich dziedzinach życia publicznego przy jednoczesnym zagwarantowaniu praw wszystkich mniejszości narodowych, łącznie z Rosjanami310, aż do autonomii terytorialnej dla zwartych enklaw mniejszościowych. Stanowczo też sformułowano żądanie repatriacji Tatarów krymskich do ich ojczyzny i przywrócenia Krymowi dawnej autonomii. Wśród dalszych postulatów programowych należy wymienić upełnoprawnienie Ukrainy w stosunkach międzynarodowych, od odrębnych reprezentacji sportowych, artystycznych itp. aż po organizację własnych ambasad i konsulatów, ustanowienie pełnej suwerenności gospodarczej, czyli wyłączności decyzji władz republikańskich we wszystkich sprawach gospodarczych, przeprowadzenie reformy gospodarczej opartej na systemie rynkowym oraz indywidualnym rolnictwie przy jednoczesnym zapewnieniu pełnej osłony socjalnej, proekologiczną reorientację gospodarki wraz z pełną likwidacją przemysłu atomowego. Rady delegatów (odpowiednik naszych rad narodowych, a na najwyższym szczeblu — parlamentu) miały być — zgodnie z programem — wyłaniane w wolnych, demokratycznych wyborach, a prezydent republiki — w głosowaniu powszechnym. Deklaracja nie zawierała wprawdzie postulatu zniesienia kierowniczej roli partii, ale samo istnienie KPZS pomijała milczeniem — oczywiste więc jest, że nie przewidywała dla niej miejsca w zreformowanym kształcie ustrojowym Ukrainy. Republika miała zagwarantować wszelkie wolności obywatelskie, zreorganizować sądownictwo i zapewnić jego niezależność, a także odbywanie kar wyłącznie na terytorium republiki, ograniczyć liczebność sił zbrojnych i wprowadzić odbywanie służby wojskowej wyłącznie na terenie republiki oraz w szeregach formacji republikańskich (docelowym rozwiązaniem miało być zastąpienie armii z poboru powszechnego armią zawodową), pełną tolerancję religijną, wolność ruchu związkowego, wreszcie opiekę nad Ukraińcami poza Ukrainą, tak w granicach ZSRS, jak i poza nimi. Charakterystyczne, że o ile znalazła się tam groźba — ale tylko groźba — przyszłych rewindykacji terytorialnych wobec Rosji i Białorusi, to nie wobec Polski i Czechosłowacji. Z innych dokumentów wynikało, że UHS zdecydowanie stoi na stanowisku nienaruszalności istniejących granic międzypaństwowych, a i rewizji granic międzyrepublikańskich wolałby uniknąć. Z wystąpień działaczy Związku wynikało także, że opowiada się on za ułożeniem stosunków z Polską na zasadzie równoprawnego sojuszu, którego podstawą musi być wyrzeczenie się przez obie strony roszczeń terytorialnych; UHS uznaje jednak prawo państwa polskiego do opieki nad Polakami zamieszkującymi na Ukrainie. W sojuszu tym Związek widział możliwość stworzenia w Europie Środkowej nowego układu sił, który pozwoli zrównoważyć zarówno nacisk Rosji, jak też zjednoczonych Niemiec. Zdecydowanie natomiast odrzucano wszelką myśl o federacji czy nawet konfederacji z Polską. Program Związku Helsińskiego omówiliśmy tu dość obszernie, gdyż jest to tekst o ogromnym znaczeniu — pierwszy od 1920 r. sformułowany na Ukrainie program antykomunistyczny i niepodległościowy. Antykomunistyczny, bo przedstawione tu postulaty sprowadzają się do żądania nie reformy, ale zniesienia systemu komunistycznego. Niepodległościowy, bo jest to w istocie program budowy państwa w pełni niepodległego — zauważmy, że postulat przebudowy sił zbrojnych oznacza ni mniej, ni więcej tylko zniesienie Armii Sowieckiej. Wprawdzie program UHS mówił o przebudowie ZSRS w związek państwowy o charakterze konfederacji, dopuszczając jedynie jako fazę przejściową ustanowienie rzeczywistej federacji, był to jednak wyraźny kamuflaż, co potwierdzały liczne wystąpienia działaczy Związku, jednoznacznie niepodległościowe w tonie. Program ten wyznaczył też pewien standard, do którego odnosiły się wszystkie następne programy demokratycznych sił Ukrainy. Jawne żądanie niepodległości już na początku drogi mogłoby sprowokować bardzo gwałtowną reakcję Moskwy. Ewentualność emancypacji Ukrainy była bowiem dla Rosji problemem daleko poważniejszym niż usamodzielnianie się republik bałtyckich. Wprawdzie obecnie, inaczej niż przed wojną, ustąpienie z Ukrainy nie pozbawia Rosji statusu mocarstwa, to jednak znacznie ją osłabia, pozbawiając jednego z głównych ośrodków produkcji rolnej i przemysłowej, w tym — energetyki, a także portów czarnomorskich o wielkim znaczeniu militarnym. Co więcej — Rosja doskonale wiedziała, że niepodległe państwa bałtyckie pozostaną państwami słabymi, uzależnionymi od niej i zawsze będzie można zająć je zbrojnie w przeciągu kilku godzin, Ukraina natomiast, kraj o potencjale porównywalnym z Francją311, raz stawszy się niepodległym państwem będzie w stanie uprawiać samodzielną politykę, także niekorzystną dla Rosji, a ta nie będzie mogła okupować jej terytorium bez wojny. Elementem nie bez znaczenia wobec odradzania się szowinizmu rosyjskiego była też rola Kijowa dla narodu rosyjskiego. Mit o prawomocnym kontynuowaniu przez Moskwę spuścizny państwowej Kijowa jest głęboko zakorzeniony w świadomości Rosjan, nie tylko tych nastawionych szowinistycznie, i znalezienie się Kijowa, „macierzy grodów ruskich” poza granicami „Świętej Rusi” (czyli Rosji) mogło stać się szokiem o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Jesienią 1988 r. rozpoczęły się we Lwowie manifestacje. Z początku były to głównie nabożeństwa patriotyczne, celebrowane przez wychodzących z podziemia kapłanów i biskupów greckokatolickich: 1 XI na cmentarzu Janowskim, przy zniwelowanych grobach żołnierzy ukraińskiego czynu niepodległościowego zgromadziło się 40 tys. osób, 3 I 1989 r. jeszcze większe rzesze zgromadziły przed soborem św. Jura obchody 70 rocznicy zjednoczenia Ukrainy312. Prawosławny metropolita Lwovvtt nie tylko nie dopuścił zgromadzonych do cerkwi, ale... wezwał na pomoc milicję, która miała na tyle rozsądku czy może litości nad hierarchą, by nie atakować modlących się w spokoju ludzi. Na te i inne wiece władze reagowały kampaniami „opluskwiającymi” i stosowaniem dwutygodniowego aresztu przywódców, na ogół weteranów łagrów. Gwałtowny atak policji i „specnazów” na uczestników manifestacji 1IX 1988 r. stanowił epizod odosobniony. Także w późniejszym okresie wymierzano jedynie kary aresztu i wysokie grzywny — dopiero jesienią 1989 roku we Lwowie ponownie użyto siły wobec manifestantów, co wywołało gwałtowny protest. Ciekawe, że KGB, przynajmniej we Lwowie, nie przeprowadzał w tym czasie rewizji, choć adresy czołowych działaczy UHS były ogólnie znane. Znakomicie ułatwiało to działalność samwydawu i krążenie literatury, coraz liczniej przenikającej z Zachodu (w tym i z Polski), wobec osłabienia czujności służb granicznych. Ostrzej poczynał sobie kijowski KGB, jednak i tam od jesieni 1988 r. nie notowano już aktów przemocy wobec działaczy niezależnych. Gorzej było na prowincji, skąd skąpo docierały informacje — tam także akty przemocy stawały się już wyjątkiem, nie regułą. W 1988 roku na Ukrainie rozpoczęła się dyskusja nad przywróceniem symboli narodowych. O ile jednak republiki bałtyckie i kaukaskie mogły tu sięgnąć po symbole niepodległych państw z okresu międzywojennego, państwowość ukraińska nie zdołała się wówczas utrwalić na czas wystarczający, by jej symbole zakorzeniły się w świadomości narodu jako nienaruszalna świętość. Inaczej też niż symbole narodowe Bałtów tryzub i żółto-niebieska flaga313 były atakowane przez sowiecką propagandę jako symbole „ukraińskiego burżuazyjnego nacjonalizmu”. Wprawdzie w Galicji Wschodniej pamięć o nich pozostawała żywa i od czasu do czasu, także w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zdarzało się wywieszanie flag narodowych, nieodmiennie ostro represjonowane, w świadomości większości narodu nie były one obecne. W tej sytuacji mogło dojść do tego, że podczas dyskusji nad symbolami narodowymi, już wówczas, gdy Litwa i Estonia powróciły do przedwojennych godeł państwowych jeden z ukraińskich pisarzy, całkiem serio proponował, by flagą ukraińską stała się... malinowa chorągiew Wojska Zaporoskiego, „pod którą doszliśmy do Perejasławia” (sic!). Jednakże ostra krytyka radiowa propagowanych już we Lwowie symboli narodowych rozpowszechniła je błyskawicznie na całej Ukrainie i położyła kres wszelkim dyskusjom. Jeszcze niedawno powiewające tylko w Galicji Wschodniej niebiesko-żółte flagi pod koniec 1988 r. pojawiły się nawet na Krymie i w Donbasie. 3 maja 1989 r. wielki wiec przedwyborczy we Lwowie podjął uchwałę „oficjalnie” zatwierdzającą ukraińskie symbole narodowe. Jednocześnie powstawały inne organizacje, zarówno „nieformalne”, jak stojące na gruncie zasad pieriestrojki, a także antykomunistyczne. Z tych pierwszych do najważniejszych należały: powstały w 1987 r. kijowski Ukraiński Klub Kulturologiczny, który podejmował problematykę szeroko rozumianej „ekologii politycznej”, „Towarzystwo Lwa”, stowarzyszenie miłośników Lwowa, o charakterze krajoznawczo-patriotycznym (domagało się ono m.in. objęcia ochroną konserwatorską cmentarza Łyczakowskiego), „Zielony Świat” — najważniejsza z organizacji ekologicznych, „Towarzystwo Memoriał”, organizacja na rzecz pamięci narodowej, od początku w pełni odrębna od jedno-imiennej organizacji rosyjskiej, na poły „nieformalny”, na poły „dysydencki” Ukraiński Związek Studentów, wreszcie Towarzystwo Języka Ukraińskiego imienia Tarasa Szewczenki314, zawiązane w lutym 1989 r. Organizacja ta, która w kilka miesięcy po powstaniu liczyła przeszło 20 tys. członków, w większości nauczycieli stawiała sobie za cel obronę języka ukraińskiego i wywalczenie dlań rangi języka urzędowego; po osiągnięciu tego celu przekształciła się w towarzystwo oświatowe, rezygnując z roli politycznej, jaką odgrywała w latach 1989-1990. Powołanie i początkowy sukces Towarzystwa stały się punktem zwrotnym na drodze do powołania na Ukrainie „frontu narodowego”, szerokiej ligi obywatelskiej na rzecz reformy ustrojowej. Organizacje antykomunistyczne, na początku niemal zawsze powiązane z UHS były z zasady bardziej od niej radykalne, otwarcie wysuwając hasło niepodległości, powszechnie odbierane przed 1990 r. jako nierealistyczne, a nawet — awanturnicze. Długo nie miały one poważniejszego znaczenia — dopiero przekształcenie UHS w partię polityczną i jawne zakwestionowanie monopolu komunistów na uprawianie polityki przyniosło ich szybki rozwój. Wszystkie organizacje wydawały czasopisma i biuletyny, w tym także poważne pisma literackie. Z początku miały one bardzo prymitywną formę — jeszcze w 1988 r. dominowało przepisywanie wielusetstronicowych nieraz wydawnictw na maszynie i ich kolportaż z ręki do ręki. W roku następnym coraz więcej było czasopism drukowanych technikami poligraficznymi, zrazu w krajach bałtyckich, następnie i na Ukrainie, a ich kolportaż był coraz bardziej jawny, także w ośrodkach prowincjonalnych. Niektóre z organizacji „nieformalnych” zaczęły wydawać legalne czasopisma. Rok 1991 przyniósł na Ukrainie praktycznie nieograniczoną wolność słowa i druku, tym bardziej że kooperatywy315 mogły prowadzić także działalność wydawniczą. Na wielką skalę zaczęły pojawiać się krajowe reedycje emigracyjnych i przedrewolucyjnych prac historycznych, politycznych i religijnych, o różnej zresztą wartości: od dzieł najwybitniejszych po opracowania parahistoryczne. Wielką skalę przybrał też import wydawnictw i czasopism ukraińskich z zachodu — przede wszystkim tych o kierunku nacjonalistycznym, gdyż bardziej umiarkowane środowiska emigracyjne w widoczny sposób nie przykładały większego znaczenia do pracy propagandowej na Ukrainie. Wspomniana swoboda słowa wyzwoliła też falę irracjonalizmu: gros publikacji „niezależnych” przypadało nie na literaturę polityczną czy religijną, lecz na różdżkarstwo, zielarstwo (tu dominował temat: jak pozbyć się z organizmu radiacji), spirytyzm, wróżbiarstwo itd. itp. Jednocześnie spory sukces odnosiły ukraińskie „religie narodowe” czyli neopogaństwo, reklamujące się z wielkim rozmachem316, zaś „światowy” sukces Kaszpirowskiego, uważanego za Ukraińca317 wywołał ogromne zainteresowanie tzw. bioenergoterapią. Na Ukrainie zaczęły mnożyć się parotygodniowe kursy na tzw. ekstrasensa318,wydawano też samouczki, pozwalające stać się takim ekstrasensem metodą samokształcenia. Wszystko, co przez dziesięciolecia było nie tylko zakazywane, ale i zaprzeczane, wybuchło teraz z wielką siłą, a ludzie, którym wmawiano, że oprócz „materii' nie ma nic, okazali się gotowi uwierzyć dosłownie we wszystko. Boom wydawniczy początku lat dziewięćdziesiątych miał jedną fatalną cechę — był niemal wyłącznie rosyjskojęzyczny. Po ukraińsku ukazywała się jedynie literatura historyczno-polityczna, część literatury religijnej i niektóre pozycje zielarskie (pomijamy tu działalność wydawnictw państwowych, dość zresztą niemrawych). Wszystko inne, a także masowo pojawiająca się na Ukrainie światowa literatura popularna, od science-fiction do pornografii, od arcydzieł gatunku po najgorszy chłam trafia na rynek wyłącznie w przekładach rosyjskich, nawet jeżeli wydawcą jest firma ukraińska. Wynika to z tego, że w warunkach pseudowolności gospodarczej, od początku podszytej układami kagebistowskimi i mafijnymi (a nieraz kagebistowsko-mafijnymi) rosyjskojęzycznym wydawcom znacznie łatwiej zdobyć papier, którego Ukraina praktycznie nie produkuje. Niemniej ukraiński ruch kulturalny nie dostrzegł na czas — i nie dostrzega do dziś — wagi literatury popularnej czy wręcz „pseudoliteratury” we współczesnej kulturze i bez walki oddał to nader istotne pole. A gros czytelnictwa na Ukrainie przypada dziś właśnie na tego rodzaju literaturę, a więc — na literaturę rosyjskojęzyczną. Różnice między ruchem nieformalnym a antykomunistycznym zacierały się w miarę, jak te pierwsze organizacje radykalizowały się, drugie zaś — zyskiwały status tolerowanych. We wszystkich z nich działali głównie inteligenci, choć nie brak i robotników, stosunkowo słabo docierały one natomiast na wieś. W sierpniu 1987 r. wierni Ukraińskiego Kościoła Katolickiego skierowali do władz w Moskwie kolejną petycję w sprawie legalizacji ich Kościoła, podpisaną przez 40 tys. osób, w tym — po raz pierwszy jawnie — dwu jego biskupów (kyr Pawło Wasyłyka i kyr Sofrona Dmyterkę) oraz 200 księży i zakonników. Petycja nie doczekała się żadnej odpowiedzi, jednak od tego czasu część hierarchii i kleru zaczęła działać jawnie, nie spotykając się z represjami. W następnym roku ujawniło się ośmiu biskupów UKK wraz z arcybiskupem-metropolitą lwowskim kyr Wołodymyrem Sterniukiem. Od 1989 r. UKK działał już jawnie, wierni i kapłani otwierali nieczynne cerkwie wiejskie. Latem 1989 r. działało 30 parafii greckokatolickich posiadających własne cerkwie, rok później były ich już setki. Odrodzenie religijne zataczało coraz szersze kręgi. Pobudziły je mniemane objawienia w Hruszowie k. Drohobycza, gdzie w 1987 r. wierni widzieli Marię w oknach zamkniętej cerkwi. Do Hruszowa ciągnęły rzesze pielgrzymów, a kapłani greckokatoliccy poczęli odprawiać tam nabożeństwa pod gołym niebem. Po uroczystej Eucharystii w drugą rocznicę katastrofy czarnobylskiej widzenia ustały, Hruszów jednak pozostał ośrodkiem pielgrzymkowym, do którego ściągają wierni z całej Ukrainy, a nawet spoza niej. Służba Boża, sprawowana przez abp. Sterniuka zgromadziła ponoć aż pół miliona ludzi. Wiosną i latem 1989 r. trwała na moskiewskim Arbacie głodówka wiernych i kapłanów UKK, która miała na celu zarówno poparcie, jak i rozpropagowanie postulatu legalizacji tego Kościoła. Drugi cel osiągnięto w pełni — bp Wasyłyk, jeden z jej uczestników udzielił nawet wywiadu moskiewskiej telewizji. Jednakże władze sowieckie i tym razem nie ustąpiły, przy czym nie jest jasne, w jakiej mierze na stanowisko Gorbaczowa miało tu wpływ nieprzejednanie wrogie wobec unii stanowisko zajmowane przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną. Jesienią 1989 r. grekokatolicy przestali oczekiwać na wyniki petycji. Po przeszło stupięćdziesięciotysięcznej manifestacji we Lwowie 17 września, gdy po raz pierwszy z okazji tej rocznicy odbywały się obchody żałobne (oficjalnych nie było w ogóle) oraz imponującym marszu milczenia przez centrum miasta rozpoczęło się przejmowanie cerkwi — zarówno tych zamkniętych, jak i użytkowanych przez prawosławnych. W wielu wypadkach całe parafie (nawet z kapłanami) wracały do grekokatolicy-zmu, częściej jednak dochodziło do rozdarcia wspólnot parafialnych, gdyż narzucone siłą przed czterdziestu laty prawosławie silnie się już zakorzeniło. Rodziło to dramatyczne spory i sprzyjało polityzacji sporów międzykonfesyjnych, łatwo było bowiem utożsamić grekokatolika z ukraińskim patriotą, zaś prawosławnego — ze zdrajcą narodowych interesów (lub — z drugiej strony — widzieć w grekokatolikach reprezentantów „obcych interesów”). W styczniu 1990 r. synod Ukraińskiego Kościoła Katolickiego (lub — greckokatolickiego) we Lwowie ostatecznie zamknął w jego życiu okres katakumb, a Stolica Apostolska uznała prawomocność wyświęconej w podziemiu hierarchii. Rok później głowa UKK, kyr Myrosław Lubacziwśkyj przeniósł swą siedzibę z Rzymu do Lwowa. W Kościele prawosławnym procesy odrodzeńcze torowały sobie drogę z wielkim trudem. Kościół ten nie dość, że zrusyfikowany i rusyfikacji służący319, to jeszcze przeżywał głęboki upadek intelektualny, duchowy i moralny. Liczni kapłani stoczyli się do roli informatorów KGB, w znacznej części cerkwi w ogóle nie głoszono kazań, ba — nie czynili tego liczni biskupi320, a jedynie nieliczne osoby świeckie i mniej jeszcze liczni kapłani podejmowali dzieło odnowy. I choć okres przygotowań do Millenium Chrztu Rusi, które komunistyczna Moskwa wykorzystała do własnych celów propagandowych, przyniósł temu Kościołowi wiele ulg, w tym zwrot licznych świątyń o symbolicznym nieraz znaczeniu321, brak mu dziś duchownych, pełniących skutecznie swoją misję. W przededniu obchodów millenijnych na Ukrainie było 3500 czynnych cerkwi prawosławnych (na ok. 7500 w całym Związku Sowieckim), głównie w zachodnich jej obwodach; na środkowej i wschodniej Ukrainie było zaledwie po 1-2 czynne świątynie na obwód, rzadko liczący poniżej miliona mieszkańców. Na Ukrainie, z której pochodziło przeszło 80% wszystkich powołań kapłańskich w ZSRS, było tylko jedno seminarium — w Odessie, oczywiście rosyjskojęzyczne. W 1988 r. władze zezwoliły na otwarcie drugiego — w Kijowie. Z okazji jubileuszu przekazano Kościołowi część najważniejszego ośrodka prawosławia i w ogóle chrześcijaństwa na Ukrainie — Kijowsko-Peczerskiej Ławry. Była to jednak część poboczna, tzw. Dalsze Pieczary, a resztę przekazano dopiero w latach późniejszych. Rzecz charakterystyczna — nawet do żądania zwrotu Ławry, podnoszonego przez wiernych i część kapłanów, biskupi przyłączyli się dopiero wtedy, gdy z Kremla nadszedł sygnał, że żądanie takie zostanie zaakceptowane. W toku samych obchodów Kościół prawosławny Ukrainy, najliczniejszy i najzasobniejszy, został zepchnięty na trzeci plan; główne obchody jubileuszu chrztu Kijowa odbyły się w Moskwie, a do Kijowa przyjechali tylko nieliczni goście Patriarchatu322. Zezwolono jednak na wydanie w języku ukraińskim 100 tys. egzemplarzy Pisma Świętego i pół miliona innych książek religijnych, a także przywrócono Kościołowi prawosławnemu 430 cerkwi, w większości w Galicji. Jubileusz pozwolił też na gromadzenie się wielotysięcznych rzesz, a oficjalnym obchodom towarzyszyły manifestacje niezależne, podczas których głośno mówiono o tym, że to przede wszystkim Kijów i Ukraina mają prawo do dziedzictwa Chrztu Włodzimierzowego. Podczas tych obchodów przemawiały prawie wyłącznie osoby świeckie, biskupi byli im otwarcie przeciwni, by nie rzec — wrodzy. W tej sytuacji trudno się dziwić, że część kleru i wiernych prawosławnych w poszukiwaniu dróg odrodzenia zwróciła się ku działającej na emigracji Cerkwi autokefalicznej, która posiadała teraz hierarchię o niekwestionowanej prawomocności323. Ruch autokefaliczny narodził się we Lwowie w 1989 r. i w tym samym roku zdobył „przyczółki” w Charkowie i Odessie, a w roku następnym — licznych wiernych, kapłanów i biskupów na całej niemal Ukrainie. Głównym celem UACP jest oddzielenie organizacyjne i kanoniczne prawosławia ukraińskiego od rosyjskiego, co uznawane jest za wstępny warunek odnowy życia religijnego. I ten kościół utknął jednak od początku w sporze o „narodowość” Kościoła lokalnego, kontrowersję głęboko polityczną. Na zachodzie Ukrainy UACP odbierana była jako kagebistowska dywersja przeciw grekokatolicyzmowi (istotnie w wielu dawniej greckokatolickich parafiach wierni nie wracali do unii, lecz przechodzili na prawosławie autokefaliczne), jednak sukcesów tego Kościoła na Wielkiej Ukrainie nie można już było przypisać machinacjom tajnej policji. Rozwoju autokefalii nie zahamowało nawet wyodrębnienie egzarchatu ukraińskiego w Ukraińską Cerkiew Prawosławną, w wyniku czego na Ukrainie znów działało prawosławie „autonomiczne” i „autokefaliczne”, a obok nich — także „rosyjskie”, gdyż znaczna część wiernych i kapłanów Rosjan pozostała w podległości patriarsze Moskwy. W czerwcu 1990 r. odbył się w Kijowie synod UACP, który potwierdził zwierzchność metropolity Mstysława nad ukraińską Cerkwią autokefaliczną. Mimo sędziwego wieku podniesiony do godności patriarchy kyr Mstysław przybył do Kijowa. Do 1991 r. Ukrainie przybyły tysiące odzyskanych i ok. 700 nowo zbudowanych cerkwi, wciąż jednak wiele świątyń niszczało w opuszczeniu. Pod koniec tego roku liczba zarejestrowanych wspólnot religijnych wszystkich wyznań przekroczyła 10 tys. Nie zmienia to faktu, że ok. połowy mieszkańców Ukrainy to niewierzący (raczej zresztą agnostycy niż zdeklarowani ateiści), a zainteresowanie religią, zwłaszcza wśród wyższych warstw społecznych jest częściej natury narodowo-obrzędowej niż duchowej, a rzeczywiście poszukujący Chrystusa chronią się raczej do kościołów mniejszościowych, w tym rzymskokatolickiego324. Z tych kościołów najliczniejsi są na Ukrainie baptyści, mający w 1988 r. 1000 zarejestrowanych i co najmniej 500 niezarejestrowanych wspólnot. Obok nich działają inne denominacje protestanckie łącznie ze sztundystami, jehowici, zielonoświątkowcy, dysydenci prawosławni tacy jak mołokanie, wreszcie religie niechrześcijańskie — judaizm i islam, ograniczone w zasięgu Żydów oraz Tatarów i imigracji z sowieckiego południa, a także krysznaici, buddyści i... szintoiści. Łączna liczba wyznań „mniejszościowych” (bez rzymskich katolików) oceniana jest na 2 min i stale rośnie. Wszystkie też one (oprócz „narodowego” judaizmu i islamu) pozostają z zasady obojętne wobec spraw politycznych, a nawet narodowych, charakteryzują się natomiast relatywnie wysoką wiedzą i świadomością religijną oraz wysokim poziomem moralnym swych wiernych. Przez długi czas żadna z organizacji ukraińskich nie wysuwała haseł zasługujących na miano nacjonalistycznych w rodzaju „Ukraina dla Ukraińców”, a w większości z nich działali także przedstawiciele innych narodowości. Postulat nadania językowi ukraińskiemu charakteru urzędowego wywołał na Ukrainie stosunkowo słabe protesty, w znacznej mierze inspirowane czy wręcz organizowane przez aparat KPZS (masowe protesty w Mołdawii czy Estonii przekraczały możliwości działania prowokacyjnego — tam z pewnością gros Rosjan poparło ruch protestu) — być może przyczyny tego należy upatrywać w bliskości języka ukraińskiego i rosyjskiego, braku bariery językowej tak silnej w Mołdawii czy nad Bałtykiem. Weterani wojny afgańskiej nie stworzyli na Ukrainie problemu politycznego. Jest ich tu ok. 150 tys., w znacznej większości — Ukraińców, zwłaszcza z obwodów zachodnich, skąd bardzo dużą część poborowych kierowano na front afgański. Spośród nich poległo 2500, drugie zaś tyle wróciło inwalidami, być może w tak znacznych stratach trzeba szukać przyczyn, dla których wcześniej niż w innych częściach kraju zezwolono tu na oficjalne czczenie ich pamięci (np. w Równem w 1987 r. imieniem jednego z poległych nazwano ulicę, a w tamtejszym muzeum Komsomołu wystawiono pamiątki po kilku z nich). Jedyne jak dotychczas towarzystwo afgańców, jak się ich potocznie nazywa, powstało w Charkowie. Weterani późno włączyli się w proces przebudowy, nie eksponując przy tym swej wojennej przeszłości, nie stali się też narzędziem jej wrogów, jak to stało się w Rosji. W okresie późniejszym część afgańców włączyła się w organizację ukraińskich formacji paramilitarnych. Narastanie procesu zmian napotkało na stosunkowo słabe przeciwdziałanie władz partyjnych i KGB. Głównym ich narzędziem pozostawały kampanie propagandowe skierowane przede wszystkim przeciw UHS oskarżanemu o nacjonalizm, kampania, która znakomicie popularyzowała jego hasła i to w wyostrzonej, skrajniejszej, niż zapisy programowe, formie. Mimo pewnych zniekształceń (zwłaszcza bezzasadne były zarzuty antysemityzmu), kampania ta przynosiła ukraińskiemu ruchowi narodowemu niewielkie raczej szkody. Siły używano rzadko i niekonsekwentnie, tak że w efekcie przypadki takie raczej rozjątrzały naród, niż go zastraszały. Przyczyną tego stanu rzeczy były m.in. narastające rozdźwięki w aparacie władzy, zwłaszcza tarcia między aparatem partyjnym i administracyjnym oraz między nimi a KGB. W aparacie było wielu zwolenników różnie rozumianej odnowy, z autentycznego przekonania lub z koniunkturalnego oportunizmu, stosunek KGB na Ukrainie do przemian był natomiast jednoznacznie wrogi. Wiosną 1989 r. wiece przedwyborcze do Rady Najwyższej ZSRS gromadziły we Lwowie i innych miastach dziesiątki tysięcy ludzi jawnie już wznoszących flagi narodowe. Wiece przekształcały się w pochody, przeciągające nieraz przez całe miasta. Policja nie przeciwdziałała. UHS z początku wzywał do bojkotu wyborów, następnie jednak zmienił stanowisko, wysuwając w jednym z okręgów swego kandydata Rostysława Bratunia (przeszedł on znaczną większością głosów), a wzywając do bojkotu jedynie tam, gdzie znani komunistyczni aparatczycy kandydowali bez przeciwników. Przyniosło to niemały sukces — kandydujący w Drohobyczu (jako jedyny!) I sekretarz lwowskiej KPU nie uzyskał wymaganych 50% głosów i przepadł325, podobnie jak wielu innych znienawidzonych aparatczyków. Na wschodzie poszło gorzej — Szczerbyćkyj, acz z pewnym trudem przeszedł w Dniepropietrowsku (w Kijowie nie miałby szans), podobnie jak wielu innych breżniewowskich „betoniarzy”, a z 268 delegatów Ukrainy zaledwie 68 zaliczało się do sympatyków pieriestrojki. Charakterystyczne, że podczas inauguracji sesji sowieckiego parlamentu Bratuń nie został dopuszczony do głosu przez kierownictwo własnej delegacji (tworzyły one coś w rodzaju klubów parlamentarnych). Efektem kampanii wyborczej była kolejna fala ożywienia politycznego, a także — podjęcie w środowiskach lwowskich myśli o konieczności powołania na Ukrainie Frontu Narodowego. 1 VII w Kijowie, a 7 VII — we Lwowie odbyły się konferencje, na których powołano Ukraiński Ruch Narodowy na Rzecz Przebudowy, zwany potocznie Ruchem326, na jego czele stanęli we Lwowie Mychajło Horyń i Rostysław Bratuń, w Kijowie zaś Iwan Dracz, wybitny poeta, którego komisja wyborcza nie dopuściła do ubiegania się o mandat — miał kandydować we Lwowie, gdzie jego zwycięstwo było pewne. Miarą upadku autorytetu Szczerbyćkiego stało się to, że jego polecenie wydalania z KPU osób, wstępujących do Ruchu, zostało po prostu zignorowane, a w jego szeregach znaleźli się nawet partyjni „prominenci” (m.in. Iwan Salij I sekretarz KPU Podołu, przemysłowej dzielnicy Kijowa). Niemal natychmiast po wyborach w odległym Zagłębiu Kuźnieckim (na Syberii) rozpoczęły się strajki górników. Już po kilku dniach dołączyły do nich kopalnie Donbasu, a także — niewielkiego zagłębia węglowego pod Sokalem. Strajkujący wysuwali przede wszystkim postulaty zawodowe i ogólnodemokratyczne. Emisariusze organizacji narodowych nie znajdowali tu zrozumienia i nie zdołali wejść do komitetów strajkowych. Niemniej zwycięski strajk, którego hasła były wyraźnie wrogie istniejącym związkom zawodowym i samej partii komunistycznej, dowodziły wysokiej świadomości społecznej górników. Najważniejszym skutkiem strajków było to, że Komitet Strajkowy nie zaprzestał działalności, lecz przekształcił się w niezależną reprezentację robotników — zalążek nowego ruchu związkowego, „Solidarności Pracujących”. Tak po latach procentował trud i cierpienie Klebanowa i jego towarzyszy, choć sam Klebanow nie brał udziału w tych wydarzeniach. Nim jeszcze opadła fala strajków, podniosła się fala protestów przeciw organizowanym przez Młodą Rosję (młodzieżową organizację osławionej Pamiati) uroczystym obchodom rocznicy bitwy pod Połtawą, która ongiś pogrzebała ostatnią szansę niepodległości Kozackiej Ukrainy. Wiadomo było, że obchody te staną się manifestacją wielkoruskiego szowinizmu i wrogości wobec mazepiństwa, czyli ukraińskiego ruchu narodowego. Protesty osiągnęły takie rozmiary, że nawet ?? KPU poczuł się zmuszony do ich poparcia, co udaremniło zamiary Młodej Rosji. Fakt ten, przeoczony przez większość obserwatorów był kolejnym krokiem na drodze odradzania się świadomości narodowej — naród ukraiński jawnie i zdecydowanie stanął w obronie pamięci i czci hetmana Mazepy uznawanego dotychczas nie tylko przez Rosjan, ale i przez licznych Ukraińców za zdrajcę własnego narodu. Było to więc opowiedzenie się — może nie zawsze jeszcze świadome — po stronie ukraińskiego czynu i myśli niepodległościowej, a przeciw tradycji Rady Perejasławskiej. Wydanie na Ukrainie nieocenzurowanego wreszcie Kobzara, łącznie z wierszami, w których ukraiński Wieszcz gromi Chmielnickiego właśnie za Perejasław, a Piotra I nazywa katem Ukrainy, walnie przyczyniło się do rozwoju tego nurtu refleksji narodowej. W dniach 8-10 IX 1989 r. obradował w Kijowie inauguracyjny zjazd Ruchu, który zgromadził 1109 delegatów327 spośród ogółem 1158 wybranych przez prawie 280 tys. członków Ruchu ze wszystkich obwodów Ukrainy. Aż 25% delegatów było członkami KPU. Pośród gości Zjazdu uwagę zwracała delegacja polska (m.in. Adam Michnik, Bohdan Borusewicz i Włodzimierz Mokry)328. Obrady toczyły się przy drzwiach otwartych — cały ich przebieg transmitowany był na zewnątrz gmachu, gdzie gromadziły się wielotysięczne tłumy. Porządek utrzymywała powołana przez Ruch straż porządkowa, kierowana przez emerytowanego oficera milicji. Na zewnątrz gmachu rozwieszono wiele flag narodowych, a salę obrad ozdobiono herbami ziem ukraińskich329, wśród nich — ziemi przemyskiej i chełmskiej, usunięte po krótkim czasie na interwencję delegacji polskiej; były tam też nb. herby Kubania i ziemi brzeskiej, także nie należących do Ukrainy. Jednakże, choć w niektórych środowiskach zachodniej Ukrainy, zwłaszcza wśród starszego pokolenia, występują postawy rewindykacyjne wobec Polski, na zjeździe nie padło ani jedno słowo, które można by interpretować w tym duchu. Obrady zakończono odśpiewaniem hymnu Szcze ne wmerła Ukrajina, do niedawna najsurowiej zakazanego, a na środkowej Ukrainie wręcz zapomnianego, i nocną manifestacją pod pomnikiem Szewczenki, w której wzięła udział także delegacja polska. Zjazd odmówił akredytacji kijowskiej telewizji i prasie, zezwalając natomiast na działanie korespondentom z Moskwy. Wynikało to z wcześniejszych doświadczeń, kiedy to na Ukrainie atakowano Ruch z niezmierną gwałtownością, podczas gdy w Moskwie wykazywano daleko posunięty obiektywizm. Prasę zachodnią reprezentowało 40 dziennikarzy prasowych i telewizyjnych. Na zjeździe mieszały się rozmaite głosy i poglądy. Już pierwszego dnia Łukjanenko otwarcie wezwał do zniesienia kierowniczej roli partii i przywrócenia Ukrainie niepodległości, co zjazd przyjął „stojącą owacją”. Następnie jednak Dracz mówił o tym, że drogi wyjścia z sytuacji należy poszukiwać przez powrót do Marksa — i to właśnie Dracz został wybrany przewodniczącym Ruchu (jego zastępcą został Siergiej Koniew, Rosjanin i deputowany do Rady Najwyższej, sekretarzem — Mychajło Horyń). Kijowski dysydent, wybitny intelektualista Jewhen Swerstiuk mówił o potrzebie oparcia praw stanowionych przez ludzi na Prawie Bożym — ciekawe, ilu z delegatów rozumiało, o co mu chodzi. Biskup Wasyłyk mówił o konieczności odrodzenia religijnego — bodaj w bardziej narodowym, niż Swerstiuk, duchu. Barladianu stwierdził z trybuny zjazdowej, że jedyną organizacją antyradziecką w ZSRS jest partia komunistyczna, gdyż to ona 7 XI 1917 r. (tj. przez przewrót październikowy) pozbawiła wszelkiej władzy rady delegatów ludowych330. Zaś płk Martirosjan, Ormianin urodzony w Azerbejdżanie, dowódca stacjonującego w Równem pułku Armii Czerwonej i delegat Ruchu z tego miasta, zapewniał zebranych, że wojska stacjonujące na Ukrainie przeciwstawiają się próbie „rozwiązania siłowego”, gdyby Moskwa na nie się zdecydowała. Inna rzecz, na ile głos ten był wówczas miarodajny dla poglądów sowieckiego korpusu oficerskiego... W niczym nie umniejsza to jednak wagi tej deklaracji i odwagi jej autora. Na zjeździe byli także owacyjnie witani przedstawiciele Komitetu Strajkowego z Donbasu, przyłączający się do powszechnego odwołania Szczerbyćkiego331 i postulatu wprowadzenia republikańskiego rozrachunku gospodarczego; dystansowano się natomiast od śmielszych postulatów politycznych, forsowanych przez działaczy UHS. Widoczne było, że dla działaczy górniczych ważne są przede wszystkim ich własne, środowiskowe postulaty i są oni skłonni poprzeć program Ruchu tylko tam, gdzie jest on z nimi zbieżny. Ostatecznie zjazd Ruchu uchwalił program umiarkowany i kompromisowy. Nie było w nim mowy o niepodległości Ukrainy, własnej walucie, obywatelstwie czy formacjach wojskowych. Nie zażądano też zniesienia kierowniczej roli partii, choć pominięto ją całkowitym milczeniem. Program Ruchu był programem budowy rzeczywistego państwa federacyjnego o znacznym, ale ograniczonym zakresie samodzielności wobec centrum. Znalazły się w nim — rzecz jasna — żądania nadania językowi ukraińskiemu charakteru języka urzędowego oraz radykalne postulaty ekologiczne z żądaniem likwidacji energetyki jądrowej. Pod naciskiem „Ruchu” oraz opozycji wewnątrzpartyjnej, ośmielanej przez przemiany w Moskwie ordynacja wyborcza dopuściła zgłaszanie kandydatów przez organizacje obywatelskie, lecz dawała też komisjom wyborczym prawo do weryfikowania i odrzucania poszczególnych kandydatur. Ordynacja stanowiła też, że na każdy mandat — czy to do Rady Najwyższej, czy rad terenowych — przypadać ma przynajmniej dwu kandydatów. Jeszcze przed uchwaleniem ordynacji wyborczej Moskwa spełniła najważniejsze żądanie ukraińskiej opozycji: zaledwie kilka dni po zjeździe Ruchu Szczerbyćkyj ustąpił z kierownictwa KPZS, a 28 września — ze stanowiska I sekretarza KPU. Jego następcą został Wołodymyr Iwaszko, dotychczasowy II sekretarz. O wadze, jaką przywiązywano w Moskwie do tej sprawy, świadczy obecność Gorbaczowa na kijowskim plenum. Wydaje się, że starał się on utrzymać Szczerbyćkiego tak długo, jak było to możliwe, poświęcił go jednak, gdyż dalsze sprawowanie przezeń władzy groziło gwałtowną destabilizacją polityczną. Inna rzecz, że — podobnie jak większość posunięć Gorbaczowa — był to krok znacznie spóźniony, który niczego nie rozwiązywał. W dodatku Iwaszko zaczął fatalnie: brutalnymi represjami policyjnymi przeciw manifestacjom w Czerniowcach i Lwowie. Zaraz potem ponownie złagodził kurs i biernie przyglądał się narastaniu burzy, angażując się raczej w moskiewskie gry polityczne. W styczniu 1990 r. Ruch zorganizował „żywy łańcuch” między Kijowem a Lwowem dla uczczenia rocznicy IV Uniwersału. Stał się on wielkim sukcesem, gromadząc przeszło milion uczestników, zarazem jednak zadokumentował różnice rozwoju świadomości patriotycznej w różnych częściach kraju. Między Kijowem a Równem łańcuch trzeba było „wzmacniać” przybyszami z zachodu, gdy w Galicji Wschodniej wzdłuż dróg stały tłumy, a „łańcuch” przedłużono do Iwano-Frankowska. Organizacja podobnej manifestacji na wschód od Kijowa była wciąż nie do pomyślenia. Kampania wyborcza niosła ożywienie polityczne, wnosząc je do ośrodków prowincjonalnych, a nawet na wieś. Sprzyjała też ona zacieraniu dość wyraźnej do niedawna granicy między organizacjami nieformalnymi a dysydenckimi, gdyż te pierwsze zgłaszały jako swych kandydatów czołowych dysydentów, w tym i jawnych niepodległościowców. Z drugiej strony terenowe komisje wyborcze dopuszczały się licznych nadużyć, dochodziło też do aresztowań działaczy opozycyjnych itp. incydentów. Nie poprawiały one jednak sytuacji partokracji332, a wszyscy czołowi opozycjoniści znaleźli się na listach wyborczych. W toku kampanii Rada Najwyższa uchwaliła wreszcie ustawę, nadającą ukraińskiemu status języka urzędowego, ale też gwarantująca rosyjskiemu znaczną rolę w życiu społecznym. Realizacja tej ustawy prowadzona była niekonsekwentnie i opieszale, zwłaszcza na wschodzie i południu — nawet w ciągu pierwszego roku niepodległości nie udało się doprowadzić do końca ukrainizacji życia publicznego. Ną największe trudności proces ten napotykał w oświacie, po części ze względu na brak odpowiednich kadr. Wydaje się zresztą, że w wielu regionach Ukrainy rosyjski jako potoczny język znacznej większości mieszkańców będzie musiał być równouprawniony. Frekwencja wyborcza sięgała 70-85%, a Blok Demokratyczny, koalicja ugrupowań niekomunistycznych, odniósł poważny sukces, zdobywając 108 z 450 mandatów w Radzie Najwyższej. Sukces ten — odniesiony w warunkach pełnej władzy politycznej komunistów i bez jakiegokolwiek „kontraktu” — byłby znacznie większy, gdyby nie popełnione błędy. Oto bowiem w wielu okręgach kandydaci demokratyczni współzawodniczyli ze sobą, gdy w innych opozycja nie zgłosiła nikogo. Stąd też sąd o niewielkim poparciu dla sił demokratycznych na wschodzie, a zwłaszcza na południu Ukrainy jest pochopny, gdyż w znacznej części tamtejszych okręgów wybór był jedynie między komunistami. Nie znaczy to jednak, by wyboru nie było: partokratom przeciwstawiali się kandydaci, reprezentujący „nowe myślenie” i którzy mieli w przyszłości przyłączyć się do obozu demokratycznego333 — i nader często to oni wygrywali wybory. Tylko wieś (poza Galicją Wschodnią) głosowała przeważnie na lokalny aparat władzy, od którego pozostawała silnie uzależniona. Podczas obu tur wyborów nie zanotowano poważniejszych incydentów, jednak komuniści powszechnie łamali ograniczenia agitacji w dniu wyborów. W nowej Radzie Najwyższej znalazło się 331 Ukraińców i 99 Rosjan, resztę stanowili członkowie innych narodowości334 jednak bez Polaków. Większość stanowili komuniści, w ich łonie jednak rychło nastąpił rozłam: skrzydło reformistyczne powołało Platformę Demokratyczną KPU, która następnie wraz z Blokiem utworzyła Radę Ludową, blok mniej wprawdzie radykalny od Ruchu, ale sprowadzający imperkomunistów do mniejszości. W Galicji Wschodniej demokraci wzięli wszystko, co było do wzięcia: nie tylko mandaty do Rady Najwyższej, ale i do rad terenowych. To ostatnie dało im ogromną władzę, bowiem w dość niejasnym sowieckim systemie kompetencyjnym rady obwodowe (wojewódzkie) mogły np. ustanawiać obwodowe święta, wprowadzać inną od obowiązującej flagę (nad lwowskim ratuszem flagę ukraińską podniesiono już 3 kwietnia), a nawet zawieszać moc obowiązującą rozporządzeń rządu335. Istotnym efektem zwycięstwa wyborczego było też uzyskanie nietykalności przez większość działaczy opozycji, immunitet przysługiwał bowiem także deputowanym do rad terenowych. 16 lipca 1990 r. Rada Najwyższa uchwaliła ustawę o suwerenności Ukrainy. Właściwie należałoby stosować tu ukraińsko-rosyjski termin suwerenitet, gdyż ma on sens inny od ogólnie przyjętego znaczenia słowa „suwerenność”. Ustawa mówiła o „suwerenności Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej” i zawierała otwartą deklarację pozostania Ukrainy w ramach Związku Sowieckiego. Choć więc deklarowano w niej, że Ukraina jest suwerennym państwem narodowym z własnym systemem gospodarczym, armią i polityką zagraniczną, sens tej „suwerenności” sprowadzał się do urzeczywistnienia pozostającego od 70 lat na papierze federacyjnego charakteru Związku Sowieckiego336. Obóz władzy był wciąż jak najdalszy od myśli o secesji od Rosji — jeszcze latem 1991 r. premier Fokin otwarcie przeciwstawiał suwerenitet — „separatyzmowi”. W lipcu Ukraina wprowadziła czas kijowski, różniący się od moskiewskiego o godzinę, był to jednak jeden z niewielu elementów rzeczywistego wyodrębnienia się Ukrainy. W kraju natomiast narastały nastroje radykalnie antykomunistyczne i coraz silniejsze — niepodległościowe. Masowo rozbierano pomniki Lenina i innych sowieckich „świętych”, w zachodnich obwodach zastępowano flagi sowieckie — ukraińskimi, rozwijały się stowarzyszenia otwarcie już nawiązujące do wzorców przedwojennych, także paramilitarne. We Lwowie coraz głośniej postulowano oddolną organizację ukraińskich sił zbrojnych. Radykalizacji tej sprzyjało odkrywanie coraz to nowych masowych mogił ofiar komunizmu, a były to nieraz odkrycia prawdziwie makabryczne337, szeroko popularyzowane przez prasę i telewizję. Oddziaływały one jednak głównie na zachód od Kijowa. Ogólnoukraińskie znaczenie miały natomiast letnie obchody pięćsetlecia Siczy Zaporoskiej. Masowe uroczystości pod Nikopolem i poprzedzające je manifestacyjno-propagandowe rajdy młodzieży po ziemiach wschodniej i południowej Ukrainy pobudziły świadomość narodową na tych terenach. Na fali tych obchodów wyrósł też ruch kozacki o charakterze patriotyczno-folklorystycznym (odtwarzanie obyczajów zaporoskich, strojów, broni etc), nie mający jednak nic wspólnego z równolegle odradzającym się rosyjskim ruchem kozackim. Wielotysięczne zgromadzenia „kozackie” dwukrotnie ofiarowały buławę hetmańską Krawczukowi, z którym wiązano wielkie nadzieje. Pod koniec 1991 r. hetmanem „formalnie” obrano Czornowiła, jednak ruch ten, który mógł się stać wielką siłą polityczną „rozmydlił się” w zabawę i zaczął tracić na znaczeniu, spełniwszy swą rolę — odrodzenie i wysunięcie na plan pierwszy tej tradycji historycznej, która mogła łączyć wszystkich Ukraińców. Lipiec 1990 r. przyniósł też kolejne strajki w Donbasie oraz odejście z Ukrainy Iwaszki, który został zastępcą Gorbaczowa. Po jakimś czasie na stanowisku przewodniczącego Rady Najwyższej338 zastąpił go Leonid Krawczuk, sekretarz ds. ideologii KPU. Wiosną 1990 r. Ukraiński Związek Helsiński przekształcił się w Ukraińską Partię Republikańską (URP), której przewodniczącym został Łukjanenko, najpóźniej zwolniony z łagrów dysydent ukraiński. URP pozostała w zasadzie przy programie Związku Helsińskiego, otwarcie już jednak stawiając kwestię niepodległości. Wielką rolę odgrywali w tej partii bracia Horyniowie oraz Chmara, radykalny niepodległościowiec i antykomunista, którego aresztowanie w 1991 r. wywołało kryzys polityczny i przyczyniło się do zmiany postawy robotników Donbasu. Nie wszedł natomiast w jej skład Czornowił, po wyborach przewodniczący obwodowej rady lwowskiej, który zapewne już wówczas zamierzał uzyskać kontrolę polityczną nad Ruchem. W grudniu tegoż roku zawiązano Demokratyczną Partię Ukrainy (DemPU), której przywódcami byli dwaj poeci — Dracz oraz Dmytro Pawłyczko, którzy latem 1990 r. demonstracyjnie opuścili szeregi kompartii. Pawłyczko okazał się bardzo zdolnym politykiem i jako jeden z najbliższych współpracowników Krawczuka odegrał wielką rolę w dalszych wydarzeniach. Sama partia miała charakter niepodległościowy, lecz formułowany ostrożniej, niż URP, a jej program społeczny był słabo zarysowany. O ile URP była „partią łagierników”, DemPU skupiała „postkomunistów”, była bardziej ugodowa, ale też dysponowała większą grupą działaczy znających mechanizmy sowieckiego życia politycznego. Bazą DemPU było Naddnieprze, głównie Kijów, podczas gdy URP — Galicja Wschodnia. Natomiast powstała także pod koniec 1990 r. Partia Demokratycznego Odrodzenia Ukrainy (PDWU) jako jedyna miała silne oparcie w Charkowie i Ługańsku. Partię tę stworzyła część działaczy Platformy Demokratycznej KPU, lwowscy socjaldemokraci i charkowscy liberałowie. Przywódcami tej zdecydowanie niepodległościowej, ale i lewicowej partii stali się Ołeksandr Jemeć i Wołodymyr Fiłenko. Latem 1991 r. URP liczyła 7000 członków, DemPU — 2500, PDWU — 2000, a SNUM, o którym za chwilę — 2-3 tys. członków. W tym samym czasie dożywająca swych dni KPU miała przeszło 2,7 min członków i kandydatów. Kierowana przez Jurija Szczerbaka (znanego pisarza) Partia Zielonych, utworzona na bazie stowarzyszenia Zełenyj Świt nie stała się ważącą siłą ani polityczną, ani społeczną. Sprawił to niejednoznaczny z początku stosunek tej partii do niepodległości Ukrainy, jej pacyfizm oraz fakt, że w poczarnobylskiej Ukrainie wszystkie partie wysuwały radykalne hasła ekologiczne. Podobnie wbrew wszelkim oczekiwaniom nacjonalistyczna prawica nie wyłoniła silnej organizacji politycznej, rozpraszając swe siły na kilkanaście partyjek, licytujących się w radykalizmie, często awanturniczym, a skierowanym przede wszystkim przeciw Rosji339. Żadna z tych organizacji nie osiągnęła znaczenia, jakie już w 1990 r. zyskał Związek Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej (SNUM), długo będący luźną federacją dość różnorodnych organizacji terenowych i stojący na stanowisku umiarkowanego „demokratycznego” nacjonalizmu340. To właśnie SNUM podjął akcję rejestrowania obywateli Ukrainy i wydawania stosownych poświadczeń. Akcja ta, prowadzona na ulicach i placach nie miała żadnego znaczenia prawnego, wielkie natomiast — propagandowe, zwłaszcza tam, gdzie ukraiński ruch narodowy wciąż był słaby. W październiku organizacje studenckie oraz SNUM przeprowadziły w Kijowie dwutygodniową akcję protestacyjną (2-17 X 1990 ?.), w toku której kilkuset studentów biwakowało w namiotach w centrum Kijowa, u stóp pomnika Rewolucji Październikowej341 — kilkudziesięciu z nich prowadziło głodówkę. Pośród żądań protestujących najważniejszym było zerwanie rokowań w sprawie nowego układu związkowego (więc implicite —pełnej niepodległości), rozpisanie wyborów parlamentarnych i dymisja premiera Masoła. Pod presją ogromnych demonstracji wspierających protest udało się wymusić tylko to ostatnie, jednak stanowczość protestujących i rozmiary poparcia społecznego wpłynęły na ewolucję stanowiska Krawczuka i Rady Najwyższej. Wkrótce potem z konstytucji USRS usunięto zapis o kierowniczej roli partii, co uprawomocniło podejmowane już wcześniej „odpolitycznianie” zakładów pracy. Pod koniec listopada zaś Rosja i Ukraina podpisały układ o wzajemnym uznaniu suwerenności (wciąż w ramach ZSRS) oraz o wszechstronnej współpracy gospodarczej i politycznej. Zapewne od tego czasu datuje się skryte współdziałanie Jelcyna i Krawczuka mające na celu niedopuszczenie do odtworzenia w nowym układzie związkowym Związku Sowieckiego, do czego konsekwentnie dążył Gorbaczow. W marcu 1991 r. w całym ZSRS odbyło się referendum w sprawie przyszłości państwa. Na Ukrainie obok pytania, czy jesteś za utrzymaniem ZSRS, należało odpowiedzieć na „republikańskie” pytanie — czy jesteś za pozostawaniem Ukrainy w ZSRS na zasadach określonych w ustawie o suwerenności. Władze trzech obwodów galicyjskich dodały jeszcze trzecie pytanie: czy jesteś za całkowitą niepodległością Ukrainy. W ten sposób kwestia ta została jawnie i nieodwracalnie postawiona na platformie politycznej. Frekwencja na Ukrainie przekroczyła 80%. Na pierwsze pytanie „tak” odpowiedziało 70% głosujących, na drugie zaś — 80%. Oznacza to, że znaczna część Ukraińców odpowiadała „tak” wyłącznie na drugie pytanie. Z drugiej strony, zwłaszcza na Krymie, wielu głosujących odpowiadało „tak” tylko na pytanie pierwsze. Natomiast w lwowskim, tarnopolskim i iwanofrankowskim aż 88% głosujących odpowiedziało „tak” na pytanie trzecie, odrzucając jakikolwiek udział Ukrainy w Związku Sowieckim. Takie wyniki potwierdziły jednak, że znaczna większość mieszkańców Ukrainy nie tyle może chce dalszego trwania ZSRS, co godzi się z nieuchronnością przynależności doń Ukrainy. Równolegle z referendum nasiliła się aktywność polityczna ukraińskich Rosjan, aktywniej niż poprzednio stymulowana z Rosji, zarówno przez komunistów, jak i nacjonalistów rosyjskich342. Nie udało się wprawdzie zorganizować ukraińskiego Interfrontu343, a tylko lokalne organizacje tego rodzaju, liczne środowiska podchwyciły jednak hasło utworzenia i przyłączenia do Rosji republiki doniecko-krzyworoskiej (obwody ługański, doniecki, zaporoski, dniepropietrowski, a w niektórych koncepcjach także charkowski)344 oraz Noworosji (obwody odeski, mikołajowski i chersoński). Trzecią z tych „republik” miał być, rzecz jasna, Krym. Były to pomysły bardzo groźne dla Ukrainy, jednak poparcie dla nich było, jak wykazały dalsze wydarzenia — wyjąwszy Krym — bardzo ograniczone. Ukraina prowadziła zresztą ostrożną politykę wobec Rosjan, daleką od nacjonalistycznej gorliwości Łotyszy czy Estończyków: Krawczuk i jego otoczenie musieli zdawać sobie sprawę z tego, jakie rozmiary przybrałby ewentualny zatarg zbrojny na Ukrainie. Rosja ze swej strony także unikała posunięć, prowadzących do nadmiernego zaognienia stosunków narodowościowych na Ukrainie. Najtrudniejsza sytuacja powstała na Krymie, który wg danych spisu 1989 r. miał 2,4 min mieszkańców, w tym 67% Rosjan i 26% Ukraińców, z których jednak 47% podało rosyjski jako swój język ojczysty. Podczas spisu było tam 38 tys. Tatarów, na początku 1991 r. 100 tys., a pod koniec tego roku — już ponad 200 tys. Masowy napływ Tatarów i próby rewindykowania przez nich ziemi powodowały liczne konflikty, a policja wielokrotnie stosowała wobec Tatarów przemoc. Jednakże komplikacje stwarzały rosyjskie władze Krymu, które w styczniu 1991 r. rozpisały referendum w sprawie restauracji Krymskiej Republiki Autonomicznej, za czym opowiedziało się 93% głosujących przy 80% frekwencji. Powstała dwuznaczna sytuacja, z jednej bowiem strony Symferopol nie deklarował zerwania z Ukrainą, z drugiej jednak Krymska ASRS istniała w ramach republiki rosyjskiej. Już w lutym Rada Najwyższa Ukrainy zaakceptowała więc autonomię Krymu, Krawczuk zaś starał się pozyskać Tatarów, co mu się częściowo udało345. Kierownictwo Ukrainy doskonale zdawało sobie sprawę, że tytuł Ukrainy do Krymu opiera się wyłącznie na arbitralnej decyzji Chruszczowa z 1954 ?., zaś z geostrategicznego względu Krym, klucz do panowania na Morzu Czarnym ma dla Rosji ogromne znaczenie. Dopóki jednak istniało państwo sowieckie, kwestia krymska pozostawała zamrożona, by stać się przedmiotem ostrego konfliktu i przewlekłej gry dyplomatycznej między niepodległymi już Rosją a Ukrainą. Wkrótce po referendum ponownie zastrajkowali górnicy Donbasu, tym razem wysuwając hasła niepodległościowe, radykalne w treści, choć formułowane zazwyczaj po rosyjsku346. Fakt, że głęboko zrusyfikowany Donbas stanął po stronie sił niepodległościowych, sprawił, że obojętność wobec niepodległości południa kraju stała się mniej groźna, a koncepcje rosyjskich separatystów —jeszcze mniej realne. Inna rzecz, że górnikami Donbasu kierowała nie tylko rozbudzona dość nieoczekiwanie duma narodowa, ale też złudzenie, że przyczyną pogarszania się sytuacji gospodarczej jest wyzysk Ukrainy przez Rosję, a zatem secesja przynieść musi natychmiastową poprawę stopy życiowej. Toczące się od jesieni 1990 r. negocjacje nad nowym traktatem związkowym były w istocie grą między Gorbaczowem, reprezentującym sowieckie centrum polityczno-wojskowe oraz wielkomocarstwową rację stanu, a Jelcynem i Krawczukiem, dążącymi do radykalnej zmiany organizacji politycznej imperium w imię interesów swych krajów, tak jak pojmowały je lokalne partokracje. Krawczuk pozostawał w tej grze na drugim planie, jednak zręczne wykorzystywanie (a chyba i pobudzanie) przezeń coraz silniejszych protestów przeciw układowi ułatwiały działania Jelcyna. Jelcyn i Krawczuk dążyli do tego, by układ związkowy był traktatem sojuszniczym347, zawartym wyłącznie przez republiki, bez udziału Związku Sowieckiego jako strony traktatu. Dotychczasowe instytucje centralne miały zostać zniesione i zastąpione nowymi, przy czym nie byłoby już miejsca na Konstytucję ZSRS ani na kompetencje „centrum” w zakresie własności oraz podatków. Było to dla Gorbaczowa nie do przyjęcia, jednak przyciśnięty do muru zaakceptował w końcu większość tych żądań. 24 czerwca „ostateczną” (bo renegocjowaną i modyfikowaną aż do puczu moskiewskiego) wersję traktatu nowoogariowskiego przesłano republikom. Rada Najwyższa Ukrainy niezwłocznie uchwaliła odroczenie dyskusji nad nim do września, Krawczuk zaś zapowiedział, że Ukraina nie podpisze traktatu przed uchwaleniem własnej konstytucji i wyborami prezydenckimi, czyli nie wcześniej niż w grudniu. W toku kampanii przed tymi wyborami Krawczuk stopniowo przechwytywał tezy programowe swego głównego przeciwnika, Czornowiła i coraz bardziej stanowczo wypowiadał się za budową państwa ukraińskiego. Jednocześnie Ukraina zaczęła intensyfikować swe kontakty międzynarodowe, zarówno z sąsiadami, jak i z państwami Zachodu, które z początku traktowały ją z dużą rezerwą. O ile jednak stosunki z Polską i Węgrami od początku układały się dobrze348, to między Ukrainą a Czechosłowacją i Rumunią wystąpiły zadrażnienia, gdyż oba te kraje sugerowały możliwość roszczeń terytorialnych do ziem, utraconych w wyniku ostatniej wojny. Na ile sierpniowy pucz moskiewski, poprzedzający o kilka dni planowane podpisanie traktatu związkowego bez udziału Ukrainy był dla Krawczuka zaskoczeniem, nie wiemy. Jednakże jego działania w tych krytycznych dniach świadczą o tym, że był on na taką możliwość przygotowany. Nie można wykluczyć też, że przez cały czas pozostawał w kontakcie z Jelcynem. Krawczuk zajął postawę wyczekującą tak, by z każdego rozwoju wydarzeń móc wyjść obronną ręką. Nie poparł Komitetu Stanu Wojennego, ale go też nie potępił. Wzywał do zachowania spokoju, ale nie uczynił nic, by udaremnić masowe manifestacje w Kijowie i innych miastach. Nie reagował ani na doniesienia o gromadzących się wokół Kijowa jednostkach wojskowych, ani na przygotowania WOST349 do strajku powszechnego. 20 sierpnia wieczorem, wiedząc już, że pucz się chwieje, zaaprobował ogłoszenie przez Radą Najwyższą, że dekrety moskiewskiej junty nie mają na Ukrainie mocy obowiązującej. Gdy zaś następnego dnia pucz upadł, Krawczuk zaczął działać szybko i zdecydowanie. Był to bowiem upadek Związku Sowieckiego, i to upadek kompromitujący. Skompromitowany był też sam Gorbaczow, przeciw któremu zbuntowali się jego najbliżsi współpracownicy i który zrujnował swą charyzmę, nieopatrznie zgadzając się na konferencję prasową bezpośrednio po powrocie z Krymu. Układ nowoogariowski stał się świstkiem papieru, a państwo sowieckie praktycznie przestało istnieć, choć na jego formalne rozwiązanie trzeba było jeszcze poczekać. 24 sierpnia Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła Akt Niepodległości Ukrainy i stosowne ustawy towarzyszące, proklamując Ukrainę jako „niezależne państwo demokratyczne”. Od tego dnia nazwa państwa ukraińskiego brzmi po prostu UKRAINA, bez jakichkolwiek dodatków. Jednocześnie jednak na 1 grudnia rozpisano referendum, mające akt ten zatwierdzić. Ta bardzo ostro krytykowana decyzja miała przyczynę w wiosennym referendum, w którym większość obywateli zaaprobowała uczestnictwo Ukrainy w zreformowanym Związku. Późniejsze wydarzenia wykazały, że kilkumiesięczna zwłoka z potwierdzeniem niepodległości okazała się dla Ukrainy korzystna. Wkrótce dokonano dość powierzchownych zmian w konstytucji, która pozostała ustawą zasadniczą państwa komunistycznego. Otwarły jednak one drogę do ostatecznej eliminacji partii komunistycznej z życia publicznego. Jednocześnie Krawczuk, który dopiero po puczu opuścił tę partię, zakazał jej działalności. Powszechną euforię pierwszych dni zmąciła zapowiedź zgłoszenia przez Rosję roszczeń terytorialnych do Krymu i Donbasu. Szantaż jednak się nie powiódł i Jelcyn dość szybko potwierdził ostateczny charakter granicy rosyjsko-ukraińskiej. Rozpoczynała się nowa gra polityczna: dotychczasowi sojusznicy, Jelcyn i Krawczuk stawali przeciw sobie. Stawką w tej grze było zagwarantowanie udziału Ukrainy w takiej czy innej postsowieckiej wspólnocie polityczno-obronnej (ostatecznie pod nazwą Wspólnoty Niepodległych Państw) oraz sprawa wojsk sowieckich na Ukrainie. W tej pierwszej sprawie Krawczuk prowadził i nadal prowadzi politykę „wyślizgiwania się” — akceptuje wprawdzie kolejne modele wspólnoty, ale w taki sposób, by dla Ukrainy wynikało z tego niewiele lub zgoła nic i bardzo skutecznie nie daje się przycisnąć do muru. Druga sprawa, z pozoru pochodna względem pierwszej, była znacznie trudniejsza i brzemienna większymi niebezpieczeństwami. Jeżeli bowiem po puczu istniał jakiś Związek Sowiecki, to była nim Armia Sowiecka, a na Ukrainie stacjonowało przeszło 1,5 min jej żołnierzy, w tym uderzeniowe dywizje pancerne i lotnicze, rakiety strategiczne z głowicami jądrowymi, wreszcie broń chemiczna i — być może — biologiczna. Przemysł ukraiński był jednym z newralgicznych ogniw sowieckiego przemysłu zbrojeniowego, a w portach Ukrainy bazowała Flota Czarnomorska, jeden z instrumentów imperialnej polityki ZSRS, operująca w znacznej mierze na Morzu Śródziemnym. Ukraina usiłowała z początku przejąć całość sowieckich sił zbrojnych na swym terytorium pod własną kontrolę, było to jednak jawnie nierealne. Ostatecznie rzecz stała się przedmiotem przewlekłych negocjacji i została rozwiązana kompromisowo, zaś sprawa floty zapewne długo jeszcze nie znajdzie ostatecznego rozwiązania, pozostając czynnikiem niestabilności w regionie czarnomorskim. Krym, ogłosiwszy własny suwerenitet rozpisał na 1 grudnia referendum w sprawie „samostanowienia”, wyraźnie dając do zrozumienia, że najchętniej odłączyłby się od Ukrainy. Za cenę kolejnych ustępstw, przede wszystkim — pozostawieniu u władzy kierownictwa obwodu, które otwarcie poparło pucz (na co nie odważyła się nawet KPU), udało się doprowadzić do odwołania referendum, na co Rosjanie krymscy odpowiedzieli wezwaniem do bojkotu referendum w sprawie niepodległości. Jednocześnie pogarszała się sytuacja gospodarcza. Jeszcze przed pieriestrojką gospodarka Sowietów była zdewastowana (inaczej pieriestrojki nie byłoby w ogóle), teraz zaś, wraz z postępującym paraliżem systemu biurokratycznego zaczęła się po prostu rozsypywać. Rodziło to szczególne trudności dla Ukrainy, której ogromnie rozbudowany przemysł pracował w znacznej mierze na potrzeby Rosji i był z nią powiązany nader licznymi węzłami kooperacyjnymi, które teraz coraz szybciej się rozstrajały. Nb. jeszcze w pierwszej połowie 1991 r. „centrum” wycofało z czołowych zakładów zbrojeniowych całą dokumentację, zatrzymując je z dnia na dzień i zmuszając do znalezienia nowej produkcji (ten najnowocześniejszy sektor gospodarki sowieckiej dał sobie z tym dość dobrze radę). Ponadto Ukraina otrzymywała z Rosji lub republik azjatyckich większość ropy, gazu i drewna, całość bawełny i znaczną część węgla. A choć i Rosja była uzależniona od dostaw ukraińskich artykułów żywnościowych, temu zasobniejszemu państwu łatwiej zmienić kierunek importu niż Ukrainie. W dodatku rozstrój gospodarki sprawił, że i na Ukrainie zaczęło brakować żywności. Wobec stale pogarszającego się zaopatrzenia wprowadzono w 1990 r. coraz to nowe systemy kartkowe, by ustanowić w roku następnym kupony (lub karbowanci), formę zastępczej waluty, z początku będącej w obiegu obok rubla i mającej stopniowo go rugować. Nie mogło to jednak ani zahamować kryzysu, ani ustanowić odrębnego rynku ukraińskiego, choćby tylko pieniężnego. Możliwość taka pojawiła się dopiero w niepodległej Ukrainie, jednak pierwszy rok niepodległości nie przyniósł rozwiązania tej kwestii, ani ustanowienia ukraińskiego obszaru celnego. Jesień 1991 r. upłynęła na Ukrainie pod znakiem kampanii wyborczej, w której Krawczuk coraz wyraźniej brał górę nad Czornowiłem, choć był oskarżany o dwuznaczną postawę w dniach puczu oraz o kunktatorstwo. Hurrapatriotyczny radykalizm i wyraźny brak wyczucia politycznego Czornowiła zrażały doń jednak nawet część lwowskich środowisk opozycyjnych, świadomych tego, że nie jest on w stanie zagwarantować pokojowego procesu budowy państwa, zwłaszcza zaś — skutecznie rokować z Rosją. Kampanii wyborczej towarzyszyła kolosalna kampania propagandowa przed referendum, prowadzona w całym kraju. Kampanii przeciw Aktowi Niepodległości nikt nie ośmielił się prowadzić. Wbrew powszechnym oczekiwaniom Krawczuk zwyciężył już w I turze wyborów, uzyskując 60% głosów, gdy Czornowił — 23%; resztę podzielił między siebie dziesiątek pomniejszych kandydatów, wśród których znalazł się też tak poważny polityk, jak Łukjanenko. Wyniki referendum stały się natomiast sensacją, jakiej nie oczekiwali najwytrawniejsi obserwatorzy sceny politycznej, o jakiej nie śnili najwięksi optymiści we Lwowie. Powszechnie wprawdzie przewidywano, że Ukraina powie „tak” swej niepodległości, ale nie przypuszczano, że uczyni to nieomal jednomyślnie. Przy frekwencji, przekraczającej 95% przeszło 90% wyborców głosowało „tak”. W całym kraju, łącznie z Krymem padło zaledwie 9,15% odpowiedzi „nie”, co oznacza, że nie tylko wszyscy Ukraińcy, ale i znaczna część Rosjan opowiedziała się za niepodległością kraju. Tylko na Krymie frekwencja wyborcza wyniosła niewiele ponad 50%, a głosów „tak” było 54%, co w przybliżeniu odpowiada odsetkowi Ukraińców na Krymie. Była to zapowiedź poważnych powikłań. Ogólnie jednak wyniki referendum były oszałamiającym zwycięstwem ukraińskiego ruchu niepodległościowego, niezależnie od tego, jakimi motywami kierowali się głosujący Rosjanie. Wola niepodległości Ukrainy została potwierdzona w sposób niepodważalny, wiosenne referendum — przekreślone, a nowe państwo — uwiarygodnione na arenie międzynarodowej. Kampania przed referendum przyczyniła się zaś do wzrostu świadomości narodowej środowisk obojętnych lub zrusyfikowanych oraz związała z nowym państwem przynajmniej poważną część ukraińskich Rosjan. Wreszcie w świetle wyników referendum Ukraińcy na nowo ujrzeli samych siebie: zjednoczony, świadomy swych celów naród. I choć potem przyszła trudna, brzemienna rozczarowaniami codzienność niepodległości, było to wydarzenie z tych, które na dziesięciolecia i stulecia zapadają w świadomość narodu, trwale zmieniają bieg jego dziejów. Ukraina stała się więc niepodległa. Niemal natychmiast, niecałe 24 godziny po zakończeniu referendum, jako pierwsze państwo na świecie uznała ten fakt Polska, a w ślad za nią — wszystkie liczące się kraje świata. Przed nowym państwem stanęły natychmiast nadzwyczaj trudne zadania: od budowy aparatu państwowego przez ułożenie na równoprawnych warunkach stosunków z Rosją, nie rezygnującej z ubezwłasnowolnienia nowego państwa i dysponującej potężnymi środkami nacisku po wyprowadzenie gospodarki z głębokiej depresji i jednocześnie z sowieckiego systemu pseudoekonomii. Do żadnego z tych zadań ani rząd, ani opozycja polityczna, ani społeczeństwo nie były przygotowane. Zazwyczaj zresztą historia stawia przed narodami wyzwania, do podjęcia których nie są one przygotowane, ale które podjąć muszą. W tym miejscu kończymy jednak nasze wywody. To, w jaki sposób Ukraina, już jako pełnoprawny członek wspólnoty międzynarodowej odpowiada na te wyzwania, rozwiązuje stojące przed nią problemy, długo jeszcze pozostanie tematem refleksji politologicznej i ekonomicznej, ale nie historycznej. Rozpoczął się nowy rozdział dziejów, tak Ukrainy, jak i Europy i nieprędko można będzie go opisać choćby w ogólnych zarysach. Zakończenie Kończymy już opis blisko stulecia dziejów narodu, którego los splótł się z polskim w dobrym i złym, a który dziś w Polsce jest niemal zupełnie nieznany: więcej wiemy na ogół o Włoszech czy Hiszpanii niż o Ukrainie. Ta niewiedza jest zjawiskiem groźnym, szczególnie dziś, gdy Polska musi ułożyć swe stosunki już nie tylko z narodem, ale i z państwem ukraińskim, a kształt tych stosunków będzie miał ogromne znaczenie dla przyszłości naszego kraju. Ukraina to dziś drugie co do wielkości państwo europejskie, a choć jej gospodarka jest zdewastowana bardziej jeszcze niż polska, ma ona ogromne możliwości rozwoju. Ukraina to też drugi co do ważności po Niemczech sąsiad Polski. To, czy zdoła ona utrwalić swą niepodległość, zmieniając tym samym w decydujący sposób układ geopolityczny w Europie Środkowo-Wschodniej, czy też zostanie ponownie podporządkowana Rosji, ma dla Polski zasadnicze znaczenie. W tym drugim wypadku bowiem na naszych wschodnich granicach stanie znów, nieuchronnie agresywne, imperium, przeciw któremu — jak to wskazuje historia — nie znajdziemy sojuszników. Jeżeli natomiast Ukraina utrwali swą niepodległość, oznaczać to będzie nie tylko decydujące osłabienie Rosji na arenie europejskiej (co nb. może Rosji wyjść tylko na dobre, gdyż uwolnienie od imperialnego balastu umożliwi temu krajowi zwrócenie się do wewnątrz i odbudowę z trudnej do opisania dewastacji ostatniego siedemdziesięciolecia). Wbrew rozpowszechnionym w Polsce obawom wzrośnie też bezpieczeństwo Polski na wypadek hipotetycznego odrodzenia się ekspansjonizmu niemieckiego. Sojusz polsko-ukraiński będzie bowiem w stanie zrównoważyć sojusz niemiecko-rosyjski, zaś ewentualny sojusz niemiecko-ukraiński Polska będzie w stanie udaremnić samą groźbą sojuszu z Rosją — najgorszym układem geopolitycznym, jaki może się przytrafić Ukrainie. Autor tych słów nie uważa za prawdopodobne ani takich prób ze strony Ukrainy (jej klasa polityczna jest dziś nawet przeczulona na punkcie ewentualności sojuszu polsko-rosyjskiego), ani możliwości prowadzenia przez Niemcy w pełni suwerennej (ignorującej struktury Wspólnot Europejskich i poglądy swych europejskich partnerów) polityki zagranicznej. Skoro jednak takie obawy są dziś w Polsce rozpowszechnione, nie można zbywać ich milczeniem. Dodać też trzeba, że nawet gdyby Ukraina rzeczywiście była w stanie utrzymywać siły zbrojne na poziomie dwukrotnie wyższym, niż Polska, we współczesnych warunkach nie zapewniłoby to jej przewagi, pozwalającej na realne zagrożenie bezpieczeństwa naszego kraju. Ukraina patrzy dziś na Polskę z mieszaniną podziwu i lęku. Polska przez dziesięciolecia dostarczała przykładów walki z systemem sowieckim, dziś zaś jest nie tylko przykładem, ale i ostrzeżeniem przed rafami, jakie czyhają na drodze odchodzenia od tego systemu. Żywa pamięć nie tylko niewoli rosyjskiej, ale także okupacji niemieckiej skłania nawet ugrupowania nacjonalistyczne do widzenia w Polsce potencjalnego — i jedynego liczącego się — sojusznika Ukrainy. Z drugiej jednak strony odradzanie się w Polsce tendencji neoendeckich, a niekiedy — jawnie szowinistycznych budzi wśród Ukraińców niepokój tym większy, że propaganda rosyjska przez dziesięciolecia posługiwała się straszakiem „polskich panów” (jeszcze w 1990 r. na dolnym Naddnieprzu kolportowało pogłoski, że jak będzie niepodległa Ukraina, to przyjdą polscy panowie i zaprowadzą pańszczyznę!). Po obu stronach granicy są też żywe — i wciąż bywają podsycane — uprzedzenia i stereotypy, a także tendencje do przerzucania na drugą stronę całości win ze wspólnych dziejów. Obecny hurrapatriotyzm, zachłyśnięcie się Ukrainy odzyskaną historią, w tym także heroicznymi kartami UPA dodatkowo utrudnia trzeźwą refleksję nad przeszłością stosunków między naszymi narodami. Przezwyciężenie tych uprzedzeń i stereotypów wymagać będzie cierpliwego wysiłku obu stron, trwać też będzie musiało wiele lat, może wiele dziesięcioleci. Jednakże dziś widzimy wyraźnie, że niezależnie od świadomości złej przeszłości, mimo pojawiających się czasem przykrych incydentów na Ukrainie zdecydowanie przeważa sympatia i życzliwość dla Polski. I nie wydaje się, by miała to być tendencja chwilowa. Rozmiary klęsk, jakimi skończyły się dwa kolejne zrywy niepodległościowe Ukrainy sprawiły, że wielu, także życzliwych jej obserwatorów miało wątpliwości, czy naród ukraiński zdolny jest do kolejnego odrodzenia, do kolejnego zrywu. Gdy zaś odrodzenie to nastąpiło, jego siła i determinacja były zaskoczeniem niemal dla wszystkich — także dla autora tych słów, który jeszcze przed sześciu laty uważał taki bieg wydarzeń za zupełnie nieprawdopodobny. Podobnie kończąc jesienią 1989 r. pierwsze wydanie tej książki, które nie z jego winy nie dotarło do czytelników, w najśmielszych snach nie przypuszczał autor, że rozkład systemu sowieckiego, a z nim — niepodległość Ukrainy jest kwestią zaledwie dwu lat. Od końca II wojny światowej wyrosły już nowe pokolenia Polaków i Ukraińców, nie obciążone osobistą odpowiedzialnością za tragedię lat czterdziestych. Dźwigają one jednak historyczną odpowiedzialność za przyszłość swych narodów, a więc także za ich przeszłość, z której przyszłość ta wyrasta i wyrastać musi. Tym pokoleniom jest łatwiej niż bezpośrednim uczestnikom przeszłych dramatów podejmować trud pojednania, budowy — na różne sposoby, na różnych płaszczyznach — nowych stosunków polsko-ukraińskich. I podejmują one ten trud, choć wciąż chyba zbyt opieszale. Skoro zaś już mowa o pojednaniu, to sądzi autor, że zawsze trzeba zaczynać je od siebie, nie zważając na to, jak ważnym jest słowo skruchy z tej drugiej strony, jak bardzo boli jego brak, czy ściślej —jego wielka rzadkość. Trzeba jednak zaczynać od siebie, od wyznania własnych, choćby i mniejszych win, od wyrzucenia ze swego serca nienawiści i wzgardy. Między innymi dlatego powstała ta książka i dlatego też jej autor, który sam jest Polakiem urodzonym po ostatniej wojnie pozwala sobie zakończyć ją osobistą deklaracją przebaczenia wszystkich krzywd własnego narodu i prośbą o przebaczenie wszystkich krzywd, przez własny naród zadanych. Warszawa, w październiku 1992 r. Aneks I UKRAIŃSKIE SYMBOLE NARODOWE Ukraińska Republika Ludowa przyjęła jako swe insygnia państwowe herb trójząb (tryzub) oraz flagę żółto-błękitną. Na emigracji były one nieprzerwanie uznawane za symbole państwowości ukraińskiej, natomiast na samej Ukrainie do niedawna były surowo zakazane. Geneza tych symboli jest w Polsce zupełnie nieznana, zwłaszcza zaś wokół herbu, kojarzonego wyłącznie z UPA, narosło wiele nieporozumień. Trójząb jako godło Rusi jest symbolem o starożytnej metryce, o stulecia starszym niż sama Ruś. Już w znaleziskach z I w. n.e. na Ukrainie znajdują się dwu i trójzęby o charakterze ceremonialnym, a liczba takich znalezisk z pierwszych wieków państwa ruskiego przekracza 200. Najprawdopodobniej — choć naukowcy nie są tu zgodni — włócznia z trójzębnym ostrzem stanowiła insygnium pogańskich władców przedruskich, a następnie ruskich. Pochodzenie tego insygnium nie jest wyjaśnione, autor skłania się do hipotezy łączącej je z trójzębem — atrybutem Posejdona, czczonego w koloniach greckich nad Morzem Czarnym. Włodzimierza Wielkiego już od czasów mu współczesnych często przedstawiano z laską zwieńczoną krzyżem, a przekształcenie trójzębu w krzyż jest zabiegiem stosunkowo prostym. Jako godło państwowe występuje trójząb po raz pierwszy właśnie na monetach Włodzimierza Wielkiego, przy czym nie ulega wątpliwości, że odwzorowany jest na nich konkretny przedmiot, a nie symbol, znak graficzny. W XII w. trójząb staje się znakiem rodowym Rurykowiczów, w której to funkcji utrzymał się po wiek XV, dłużej zaś jeszcze — w użytku cerkiewnym, gdzie był znakiem św. Włodzimierza, aż z biegiem lat zaczęto go interpretować jako inicjał św. Olgi i Włodzimierza. Jest to jednak wtórna, „literacka” interpretacja, podobnie jak dopatrywanie się w trójzębie stylizacji pikującego orła. Właśnie dzięki użytkowi cerkiewnemu herb ten, w okresie wojen kozackich zupełnie zapomniany, przetrwał w świadomości ludu ukraińskiego na tyle, że mógł być w XX w. przyjęty jako herb państwowy. UCR, określając herb Republiki przydała mu kolory, których poprzednio nie posiadał—złoty dla znaku, niebieski dla pola, barwy te zaczerpnięto zaś z herbu halickiego i istniejącej już flagi narodowej. Drugim co do ważności, dziś już tylko historycznym herbem ukraińskim, jest XIII-wieczny herb księstwa lwowskiego, z czasem zaś — całej Rusi Czerwonej. Wyobraża on lwa, wspiętego na tylne łapy, w ostatecznej wersji zwróconego w lewo, pierwotnie czarnego, później — złotego na błękitnym polu. W herbie Lwowa rychło znalazł się on w polu bramy, pod typowymi dla miast prawa magdeburskiego murami miejskimi. Jako herb ziemski przetrwał do końca I Rzeczypospolitej, a wyeliminowany na rzecz starego herbu Halicza, został wznowiony w 1848 r. przez Naczelną Radę Ruską, zaś w 1918 r. UNRada proklamując powstanie ZUNR, przyjęła ten właśnie herb. Po zjednoczeniu obu państw ukraińskich został on zastąpiony trójzębem, by po raz ostatni — i niezbyt chlubny — pojawić się jako odznaka Dywizji SS-Hałyczyna. Wspomniany herb Halicza przedstawiał pierwotnie czarnego ptaka, stojącego i z rozpostartymi skrzydłami. Był to wg wszelkiego prawdopodobieństwa orzeł, tyle że przedstawiony w nietypowy dla heraldyki sposób, a na zachowanych wizerunkach — także mocno nieudolnie. Nie mogła to być natomiast ani kawka, ani gawron, gdyż te mało szlachetne ptaki nigdzie i nigdy nie bywały herbowymi (jeśli już — to kruk, „mistyczny” ptak Skandynawów) — znane tarcze herbowe Halicza i Ziemi Halickiej z pewnością nie przedstawiają żadnego z tych ptaków. Dopiero w XVIII w. Austriacy, zwiedzeni ludową etymologią nazwy Halicz od halka — kawka350 wprowadzili tego ptaka do herbu Królestwa Galicji i Lodomerii. Przedstawiał on w górnym polu czarną kawkę zwróconą w lewo, w dolnym zaś, oddzielonym czerwonym pasem — trzy złote korony; oba pola były błękitne. Herb ten skopiowano ze średniowiecznego jeszcze herbu Królestwa Galicji — dependencji królów węgierskich, na którym jednak także nie było żadnych kawek. Od XIII w. herbem Księstwa Kijowskiego i samego Kijowa stał się Archanioł Michał z ognistym mieczem, w Związku Sowieckim zwany uparcie „uskrzydlonym wojownikiem”. Postać była biała, miecz złoty, pole — czerwone. Że zaś w XVII w. pojęcie Ukrainy i województwa kijowskiego było niemal tożsame, herb kijowski stał się rychło herbem „Rusi”, czyli właśnie Ukrainy (Ruś i województwo ruskie, czyli Ruś Czerwoną — wyraźnie wówczas rozróżniano). Podczas wojen o niepodległość Ukrainy występował on na równi z herbem zaporoskim, a w ugodzie hadziackiej 1658 r. został uznany za herb Księstwa Ruskiego, trzeciego równorzędnego członu Rzeczypospolitej, któremu nie dane się było utrwalić. Herb ten, już jako znak wszystkich ziem ukraińskich w zaborze rosyjskim pojawił się w 1863 r. obok Orła Białego i Pogoni w pieczęci Rządu Narodowego i w tej konfiguracji pojawia się niekiedy nawet współcześnie. Wreszcie herbem Wojska Zaporoskiego (Mocnego Wojska Zaporoskiego, jak głosi zapis z 1622 ?.), ? następnie państwa, zorganizowanego przez Zaporożców po 1648 ?., oficjalnie noszącego nazwę Wolności Wojska Zaporoskiego351 była realistycznie przedstawiona postać pieszego Kozaka z muszkietem na ramieniu i szablą u boku — barw tego herbu nie udało się autorowi ustalić, nie były chyba jednolite. Zanikł on wraz z upadkiem samodzielności Kozaczyzny, by na krótko zostać przywróconym w 1918 r. za Hetmanatu — nad głową Kozaka zachowano jednak trójząb. Flaga narodowa Ukrainy została ustanowiona po raz pierwszy w 1848 r. przez Naczelną Radę Ruską, która przyjęła barwy herbowe Rusi Czerwonej — złoty (we fladze — żółty) i błękitny. Układ błękitno-żółty (tj. z górnym pasem błękitnym) został na Ukrainie Naddnieprzańskiej odwrócony i UNR, inaczej niż ZUNR wprowadziła dekretem z8I1918r. flagę żółto-błękitną. Na emigracji używano obu flag w zależności od środowiska, jednakże na Ukrainie powrócono w 1988 r. do flagi błękitno-żółtej, dziś już przez nikogo nie kwestionowanej. Wkrótce potem tak tryzub, jak i błękitno-żółta flaga stały się oficjalnymi symbolami odrodzonego państwa ukraińskiego. Ukraińska Republika Ludowa ustanowiła też hymn państwowy. Stała się nim pieśń Szcze ne wmerła Ukrajina (Jeszcze Ukraina nie umarła) z tekstem Pawła Czubynśkiego i muzyką Mychajła Werbyćkiego. Pieśń ta była też hymnem ZUNR. Wiersz Czubynśkiego został opublikowany we Lwowie w 1863 ?., początkowo anonimowo, skutkiem czego przez jakiś czas przypisywano go Szewczence, i rychło stał się półoficjalnym hymnem Ukraińców galicyjskich. Śpiewano pieśń między innymi podczas odsłonięcia pomnika Mickiewicza we Lwowie, obok Mazurka Dąbrowskiego. Pieśń ta, o żywej melodii i buńczucznym, wojowniczym tekście wykazuje w melodii strofy pewne podobieństwo do polskiego hymnu narodowego. Inaczej niż insygnia nie przyjęła się ona powszechnie i długo była kultywowana jedynie w niektórych środowiskach emigracyjnych. OUN był usposobiony krytycznie do tego hymnu. Na Ukrainie — oprócz Lwowa — zapomniana, zachowała się natomiast na Kubaniu jako... pieśń ludowa. W latach 1988-1989 hymn ten odrodził się na Ukrainie, z nieoczekiwaną siłą zyskał powszechne uznanie jako hymn narodowy, następnie zaś został podniesiony do rangi hymnu państwowego. Rolę hymnu narodowego spełniała dawniej także, zwłaszcza wśród diaspory inna pieśń: Rewe ta stohne Dnipr szyrokyj (Ryczy i jęczy Dniepr szeroki) — trzy pierwsze strofy poematu Urzeczona Szewczenki, zarazem początek całego Kobzara: to właśnie jest powodem, dla którego ten liryczny wiersz, opis spokojnego wieczoru nad Dnieprem awansował do rangi narodowego symbolu. Dostojną, rozlewną muzykę tej pieśni napisał Mykoła Łysenko. W podobnej roli chyba częściej śpiewany był na Ukrainie patriotyczny liryk Szewczenki, znany jako Zapowit (Testament). Aneks II POLACY NA UKRAINIE Przedstawiamy tu sytuację Polaków na Ukrainie rosyjskiej i sowieckiej z pominięciem okresu II wojny światowej, szczegółowo omówionego pod tym względem w głównym toku tej pracy. Według oficjalnych danych rosyjskich w 1909 r. w trzech guberniach Prawobrzeża — kijowskiej, podolskiej i wołyńskiej żyło 801 tys. Polaków, którzy stanowili 7,2% ludności, w tym w Kijowie było ich 44 tys. (10% ludności), a w Żytomierzu, stolicy Wołynia — 21 tys. Poza tymi guberniami większe skupiska Polaków istniały wówczas w Odessie i na Krymie. Nieoficjalne szacunki podwyższały liczbę Polaków na Prawobrzeżu do 900 tys. W tym samym czasie polska własność ziemska stanowiła w guberni kijowskiej 41% prywatnej własności ziemi, w podolskiej — 53%, a wołyńskiej — 45%. Była to przede wszystkim, a w guberni kijowskiej wyłącznie, wielka własność — gospodarstwa dość licznych rolników polskich na Wołyniu i Podolu nie stanowiły ważącego odsetka ziemi ornej. Na polską ludność Ukrainy składało się przede wszystkim liczne ziemiaństwo oraz wywodząca się zeń inteligencja, skupiona głównie w miastach. Polacy stanowili też większość oficjalistów dworskich — na ogół wywodzących się z drobnej szlachty, w miastach żyło nieco robotników i rzemieślników polskich. Najliczniejszą jednak, najuboższą i najmniej znaczącą grupą Polaków byli drobni rolnicy — na Podolu głównie szlachta, zwana w Polsce zagrodową, a w Rosji — odnodworcami, na Wołyniu — głównie koloniści, zwani tu Mazurami, osiedlani po części jeszcze w XVIII w.352, na większą zaś skalę pod koniec XIX i w XX wieku. Obie te grupy włościaństwa były uboższe od swych ukraińskich sąsiadów. Podolskich odnodworców łączyło na początku XX w. z polskością często tylko wyznanie katolickie, a wśród wołyńskich Mazurów były nawet grupy wyznania prawosławnego, które ze swej dawnej polskości zachowały już tylko nazwę. Znaczną część ukraińskich Polaków stanowiła ludność napływowa, choć w XX w. osiadła tu nieraz od pokoleń, wrosła w kraj i widząca w nim swą ojczyznę. Pewna część ziemiaństwa, a także drobnej szlachty, pochodziła ze spolonizowanych w przeszłości, na ogół w XVII-XVIII w. rodów ruskich, byli to więc najrdzenniejsi mieszkańcy Ukrainy353. W żadnym wypadku nie można porównywać, jak to czynią niektórzy nadgorliwcy, sytuacji Polaków na Ukrainie i europejskich kolonistów w Afryce. Na Ukrainie nie istniała bariera cywilizacyjna, a oba narody żyły w niedoskonałej wprawdzie, ale wspólnocie, owocującej obustronną asymilacją, gdy np. w Algierii obie społeczności żyły w pełnej izolacji, którą przełamywały jedynie nieliczne jednostki. Po rewolucji lutowej Polacy ukraińscy powołali do życia Polski Komitet Wykonawczy na Rusi, którym kierowali ziemianie, a także szereg organizacji społecznych, podporządkowanych temuż Komitetowi. Organizacja ta, o zdecydowanie prawicowym obliczu, nie mogła dojść do porozumienia z socjalistycznym rządem ukraińskim, zaś zarówno demokraci jak i socjaliści polscy nie reprezentowali na Ukrainie ważącej siły społecznej, choć środowiska miejskie Kijowa były podatne na propagandę PPS. Jedynym poważnym osiągnięciem tego okresu było otwarcie dość licznych szkół polskich354, po raz pierwszy tu legalnych. W okresie rewolucji i wojny domowej Polacy zachowywali w zasadzie neutralność, jednakże oddziały III Korpusu Polskiego355 rozlokowane małymi grupami po dworach Podola wielokrotnie tłumiły wystąpienia chłopów i zanarchizowanego żołnierstwa, przelewając wiele krwi ukraińskiej; niekiedy podobne działania podejmowały też oddziały II Korpusu podczas marszu przez Ukrainę, zakończonego pod Kaniowem356. Z drugiej strony kijowska POW wystąpiła czynnie w Kijowie w listopadzie 1917 i lutym 1918 r. po stronie ukraińskiej. Podczas okupacji niemieckiej wszystkie instytucje polskie, oprócz szkół stopniowo zaprzestały działania, zaś ponowny najazd bolszewicki ostatecznie położył kres dotychczasowym formom polskiego życia na Ukrainie357. W 1920 r. ocalałe jeszcze na Ukrainie ziemiaństwo polskie i znaczna część inteligencji wyjechała do Polski, a po zarządzonej przez traktat ryski „repatriacji”, pozostali na Ukrainie już tylko włościanie, część najbiedniejszych robotników i ok. 300 księży katolickich. Pierwszy sowiecki spis ludności w 1926 r. wykazał na Ukrainie 476 tys. Polaków (99 tys. w miastach i 377 tys. na wsi) — liczby te można uznać za dość bliskie prawdy358. Spis wykazał bardzo wysoki stopień analfabetyzmu wśród Polaków — na Wołyniu był on wyższy, niż wśród Ukraińców, co wiązało się w oczywisty sposób z brakiem dostatecznie rozwiniętego szkolnictwa polskiego. Ok. 15% Polaków mieszkało wówczas na Lewobrzeżu. W tym samym czasie na Białorusi zarejestrowano 97 tys. Polaków, a w pozostałej części Związku Sowieckiego — 241 tys. Głównymi skupiskami Polaków na Ukrainie były dzisiejsze obwody: żytomierski (176 tys.), chmielnicki (118 tys.), winnicki (43 tys.), kijowski (26 tys.) i odeski (11 tys.) — w tych dwóch obwodach głównie w ich miastach stołecznych. Trzeba tu zaznaczyć, że w 1926 r. zaledwie 50% Polaków na Ukrainie podało, że ich ojczystym językiem jest polski. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że dla włościan pojęcie języka ojczystego nie było jasne — często podawali oni, zresztą także w późniejszych spisach — język, którym posługiwali się na co dzień — nie można nie uznać tego za przejaw daleko już posuniętej ukrainizacji. Proces ten był wówczas znacznie bardziej zaawansowany na Podolu niż na Wołyniu, gdzie gros osadnictwa polskiego było świeższej daty. Lata dwudzieste, czas NEPu i korenizacji359 były dla Polaków korzystne. Walka z analfabetyzmem sprzyjała rozwojowi szkolnictwa polskiego, wydawaniu lokalnej prasy oraz książek, na ogół „socjalistycznych w treści”, co jednak nie miało jeszcze tego znaczenia, co za stalinizmu, ale także — klasyki narodowej. Przepisy o autonomii narodowej dopuszczały tworzenie rad wiejskich (gmin) o innym niż oficjalny języku urzędowania. W 1930 r. było na Ukrainie 151 rad polskich, na których terenie mieszkało jednak zaledwie 40% Polaków, żyjących w tej republice — widome świadectwo ich rozproszenia. Szkół polskich I stopnia było 384, II stopnia — 27, a w Berdyczowie, Marchlewsku, Nowogrodzie Wołyńskim, Płoskirowie i Połonnem działały sądy o polskim języku urzędowania. W tym samym roku na Ukrainie i Białorusi łącznie były 44 polskie kluby, 45 bibliotek i 135 świetlic, w Kijowie działał teatr i zespół folklorystyczny, a w Żytomierzu — chór. W 1925 r. powołano między Żytomierzem a Nowogrodem Wołyńskim, w pobliżu granicy polskiej, polski rejon autonomiczny, tzw. Marchlewszczyznę. Jego stolicą był Dowbysz (ówcześnie — Marchlewski), mała mieścina z fabryczką porcelany. Rejon (powiat) polski liczył 660 km2 i ok. 100 miejscowości łącznie z licznymi tu przysiółkami, zamieszkiwało go zaś 42 tys. osób, w tym 29 tys. Polaków (69%), 8 tys. Ukraińców i 4 tys. Niemców. W rejonie tym istniały 34 rady wiejskie — 30 polskich, 2 ukraińskie i 2 niemieckie, działały tu 4 polskie kluby i 23 świetlice, nie było natomiast żadnej biblioteki. Biedni, zacofani społecznie i konserwatywni włościanie polscy pozostawali w zasadzie poza nurtem przemian społecznych w ZSRS, tak w ich dobrych, jak i złych aspektach. Decydujący głos mieli tu księża katoliccy, pozbawieni opieki biskupa360 i reprezentujący znacznie niższy poziom intelektualny niż kler II Rzeczypospolitej. Inteligencja polska w ZSRS nie miała wpływu na polską wieś, a nawet nie okazywała nią zainteresowania — była to już nowa inteligencja, przede wszystkim komuniści — emigranci z Polski, dość licznie mieszkający w latach dwudziestych w Kijowie. Włościanie polscy na Ukrainie zasadniczo sprzeciwiali się kolektywizacji. Dokładniejsze wiadomości o tym okresie mamy tylko z Wołynia, można jednak sądzić, że opór był silny także na Podolu, o ile bowiem wiadomo, w masowych grobach pod Winnicą (10 tys. ofiar) spoczywają głównie podolscy odnodworcy, ofiary „rozkułaczania”. Opór na Marchlewszczyźnie był tak silny, że trzeba było dopiero zniesienia autonomii i wysiedleń, by nielicznych pozostałych zapędzić do kołchozów. Głód natomiast, który nie oszczędził Polaków na Podolu i w innych regionach, tu w zasadzie nie dotarł, a jeśli — to tylko do kołchozów. Bezpośrednio po katastrofie głodowej znaczną część Polaków z żytomierskiego przesiedlono na ziemie wyludnione361, a po zniesieniu autonomii większość pozostałych na Marchlewszczyźnie Polaków i Niemców deportowano do Kazachstanu. Podczas kolektywizacji doszło na Wołyniu i chyba Polesiu w latach 1932-1935 do zbrojnych buntów i działań partyzanckich, których szczegóły pozostają dotychczas nieznane. Prawdopodobnie w tym czasie powstała na Ukrainie nowa Polska Organizacja Wojskowa, o której wykryciu triumfalnie doniosło NKWD w 1937 ?., nie można mieć jednak pewności, czy nie była to fikcja podobna, jak SWU. W tym samym roku rozwiązano polski rejon autonomiczny, zniesiono autonomię gmin i sądów, a także wszystkie instytucje narodowe, nawet szkoły. Zniszczono też całkowicie Kościół katolicki, a wszystkich księży deportowano. W 1937 r. do Azji deportowano ok. 50 tys. Polaków, 1/6 ówczesnej, znacznie już uszczuplonej ich liczby. Marchlewszczyzna opustoszała. Podczas okupacji niemieckiej wierni otwarli szereg kościołów, do których przybyli duszpasterze, głównie z Kresów II Rzeczypospolitej. Większość z nich znalazła się na Podolu, gdzie przetrwały liczne, izolowane enklawy polskie. W latach 1944-1946, podczas wysiedlenia ludności polskiej, pewna część Polaków ze wschodniego Wołynia, a także Podola zdołała wyemigrować do Polski, co nie było łatwe, gdyż jako przedwojenni obywatele sowieccy nie podlegali tej „repatriacji”. Wielu Polaków z Podola i Wołynia wstąpiło też do armii Berlinga. Po zakończeniu II wojny światowej do Ukrainy zostały przyłączone rozległe ziemie, należące dotychczas do Polski, Czechosłowacji i Rumunii, gdzie pozostały resztki, by nie rzec: niedobitki Polaków mieszkających tam przed wybuchem wojny. Najwięcej pozostało ich w samym Lwowie, okolicach Mościsk i Sambora, najmniej — na Wołyniu oraz w stanisławowskim, gdzie i przedtem byli najmniej liczni. Wielu Polaków z północnej Bukowiny — osiedleńców z połowy XIX w. — także „repatriowano” w latach czterdziestych, pewna ich liczba pozostała jednak w obecnym obwodzie czerniowieckim. Polacy pozostali na tych terenach (oprócz Bukowiny), dzięki dwudziestu latom przeżytym w państwie polskim odróżniali się od swych braci ze wschodu znacznie wyższym poziomem świadomości narodowej i lepszą znajomością języka polskiego, która sprawiła, że mocno trzymają się oni polskości, choć sytuacja Polaków na Ukrainie była do lat osiemdziesiątych nieporównanie gorsza niż w latach dwudziestych. W okresie powojennym kierownictwo sowieckie inaczej traktowało Polaków na wschód, inaczej — na zachód od granicy ryskiej. Na wschodzie okazywano wiele tolerancji Kościołowi katolickiemu — m.in. w latach siedemdziesiątych zezwolono tam na otwarcie prawie 50 kościołów katolickich, choć w tym samym czasie zamykano w sąsiednich wsiach cerkwie prawosławne, na zachodzie natomiast obowiązywał kurs zdecydowanie antykatolicki, być może w związku ze zwalczaniem Unii, która chroniła się pod skrzydła nielicznych ocalałych parafii polskich. Z drugiej strony we Lwowie otwarto dwie szkoły polskie, na które nie zezwalano na wschód od granicy ryskiej, gdzie ich brak był bardzo dotkliwie odczuwalny. O ile w 1925 r. było na terenie USRS 386 parafii katolickich, a w 1938 — żadnej, to w 1945 r. — wyłącznie na ziemiach przyłączonych — było ich ok. 440, z których większość przestała istnieć w następnym roku, a w 1988 r. — 76362 nie licząc węgierskich parafii Zakarpacia, a w kilkunastu dalszych miejscowościach trwały starania o rejestrację parafii i zwrot kościołów. W 1989 r. otwarto ich 10, głównie w Galicji Wschodniej, a pod koniec 1991 r. — już przeszło 400, w tym 92 w Galicji Wschodniej. Zgodnie z danymi spisu powszechnego z 1959 r. na Ukrainie mieszkało 363 tys. Polaków, z których zaledwie 68 tys. podało polski jako ojczysty (249 tys. podało ukraiński, 45 tys. rosyjski — pokrywa się to zapewne z podziałem na ludność wiejską i miejską). W 20 lat później spis wykazał już tylko 258 tys. Polaków, z których polski zadeklarowało 36 tys., ukraiński 171 tys., a rosyjski — 50 tys. Wreszcie w 1989 r. spis wykazał na Ukrainie 219 tys. Polaków (0,4% ludności republiki), z których język polski podało 25,5 tys., ukraiński 146 tys., a rosyjski 44 tys. Z powyższych danych wynika, że Polacy, którzy przyjmują język ukraiński, szybciej zatracają polską świadomość narodową, niż ci, którzy przyjmują język rosyjski. Jest to o tyle logiczne, że ci pierwsi wtapiają się po prostu w swe ukraińskie otoczenie. O ile jednak na całej Ukrainie język polski zadeklarowało w 1979 r. 17% Polaków mieszkających w miastach i 11% mieszkających na wsi, to w obwodzie lwowskim odpowiednio 52 i 43%, a w żytomierskim — zaledwie 3 i 1 %363. Natomiast wg danych spisu 1989 r. 39 tys. Polaków swobodnie władało ukraińskim jako drugim językiem, rosyjskim 101 tys., zaś innym — 15 tys. Nie ma natomiast Polaków, dla których język polski byłby drugim językiem364: albo uznają go za język ojczysty, albo nie znają go w ogóle. Najwięcej Polaków, ale i najbardziej wynarodowionych żyje w obwodzie żytomierskim — wg spisu powszechnego 69 tys. i chmielnickim (płoskirowskim) — 36 tys. W obwodzie lwowskim jest 27 tys. Polaków, w tym w samym Lwowie 10 tys., w Kijowie także 10 tys., w winnickim 8 tys., w równieńskim 3 tys., wołyńskim 1,5 tys., tarnopolskim 7 tys., iwanofrankowskim 3,4 tys. i bukowińskim 4,5 tys. Wszystko to są oczywiście dane oficjalne, w jakiejś, zapewne znacznej mierze zaniżone — działacze ukraińscy szacują liczbę Polaków na Ukrainie na ok. pół miliona, a środowiska polskie na 1 - 2 min; tę ostatnią liczbę można traktować jedynie jako liczbę ludności pochodzenia polskiego, mogącej być ewentualnie przedmiotem wysiłków repolonizacyjnych. Podczas spisów dochodziło zapewne do nacisków i fałszerstw, wielu respondentów mogło podawać dane nieprawdziwe, a w licznych na wsi rodzinach mieszanych określenie narodowości i języka „domowego”, mogło być rzeczywiście trudne365. Jednakże powyższe zależności są zbyt wyraziste, by mogły nie oddawać rzeczywistych procesów. Wynaradawianie się Polaków na wschód od granicy ryskiej nie budzi wątpliwości. Potwierdzają to obserwacje turystów — w Żytomierzu, Chmielnickim czy Korosteniu z Polakami nieraz trudno się już porozumieć po polsku. Polacy skupiają się przede wszystkim w obwodzie żytomierskim (ok. 100 tys. w 1979 ?., 15% ludności), głównie w południowo-zachodniej jego części (dawna Marchlewszczyzna) oraz szerokim pasie na wschód i zachód od Korostenia, nigdzie jednak nie tworząc większych obszarów o przewadze polskiej. Drugim skupiskiem jest obwód lwowski (ok. 30 tys. Polaków, w tym 16 tys. w samym Lwowie). Na Podolu większe skupiska polskie przetrwały w okolicach Wołoczyska i Koziatynia, a także — pod Mohylowem, poza tym zaś liczne są na Podolu niewielkie enklawy, skupiające się wokół kościołów katolickich. Do 1988 r. na Ukrainie były zaledwie 2 szkoły polskie, podstawowa i ogólnokształcąca, obie we Lwowie i bez internatu. Do niedawna uczyło się w nich 300-400 uczniów, a ich malejąca liczba sprawiała trudności z utrzymaniem tych szkół. Z drugiej zaś strony przez wiele lat odmawiano otwarcia szkoły polskiej w Mościskach, czego domagała się liczna w tym rejonie ludność polska. Dopiero w 1989 r. starania o otwarcie tej szkoły, a także szkół w Samborze, Gródku Jagiellońskim i szeregu innych miejscowości nabrały rozmachu i prawdopodobnie szkoły te zostaną wkrótce otwarte. Wydanie zaś w 1989 r. na Ukrainie podręcznika do nauki polskiego w nakładzie 160 tys. świadczy o tym, że tamtejsze władze oświatowe liczą się z dość znacznym rozwojem szkolnictwa polskiego366. Jedyną oprócz szkół instytucją polską był przez dziesięciolecia Polski Teatr Ludowy działający we Lwowie od 1958 ?., z licznymi przerwami, w tym najdłuższą — od 1981 do 1989 r. Jest to teatr amatorski. Poza tym nie było nic, zwłaszcza zaś organizacji, która choć w części spełniałaby rolę działających w Polsce towarzystw społeczno-kulturalnych. Książki z Polski docierały jedynie do większych miast, a ich ceny były ustalane według przelicznika o wyraźnie prohibicyjnym charakterze, zaś prasa — i to ta nienajlepsza — docierała jedynie do Lwowa. Odkąd w traktacie ryskim Polska opuściła włościaństwo polskie na Ukrainie, w żaden sposób nie zabezpieczając jego narodowych interesów, znikli oni ze świadomości narodu. II Rzeczpospolita „godnie” poprzedzała PRL w swej obojętności na los sowieckich Polaków po zakończeniu „repatriacji” lat dwudziestych. Po ostatniej wojnie jedynie z nielicznymi rodakami na Ukrainie kontakty utrzymywały ich rodziny w kraju — ale Polacy zza granicy ryskiej na ogół nikogo w Polsce już nie mają. Ta fatalna sytuacja doprowadziła do tego, że starali się oni wszelkimi sposobami emigrować do Polski. Oczywiście wyjeżdżali głównie „najtwardsi” i najbardziej wykształceni, co jeszcze bardziej osłabiało pozostałych. Sytuacja Polaków zaczęła zmieniać się od 1987 r. Rząd PRL podjął wówczas bezpośrednie kontakty z rządem ukraińskim i po raz pierwszy wyraźnie poparł aspiracje mniejszości polskiej na Ukrainie. Wielkie znaczenie miało zarówno zainteresowanie min. Aleksandra Krawczuka losami Cmentarza Obrońców Lwowa, jak i otwarcie we Lwowie polskiego konsulatu (1987 ?.), który roztoczył swą opiekę także nad miejscowymi Polakami. W 1988 r. powstała w roku poprzednim sekcja polska przy Ukraińskim Funduszu Kultury przekształciła się w Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, a w następnym roku w Kijowie powstało Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe na Ukrainie. To pierwsze, pierwszym przewodniczącym którego był prof. Leszek Mazepa, liczyło pod koniec 1988 r. 400 członków we Lwowie, 800 w Samborze, podobną liczbę w Mościskach i mniej liczne grupy w Drohobyczu, Stryju, Szczercu i Gródku Jagiellońskim. We Lwowie do towarzystwa tego należą nie tylko Polacy, ale też miłośnicy kultury polskiej — Ukraińcy, Rosjanie, Ormianie i Żydzi — nie są oni jednak zbyt liczni. Kijowskie Towarzystwo liczyło w połowie 1989 r. ok. 5 tys. członków; w Kijowie (większość), Żytomierzu, Winnicy, Krzemieńcu, Czerkasach, Kirowogradzie i Odessie. Jego przewodniczącym jest Stanisław Szałacki. Wielkim sukcesem tej organizacji stało się doprowadzenie w 1989 r. do uruchomienia w Żytomierzu i szeregu innych miejscowości kursów języka polskiego, przeznaczonych w zasadzie dla dorosłych. Jednakże w terenie działalność organizacji polskich napotyka na duże przeszkody ze strony lokalnych władz administracyjnych. Wielkie znaczenie dla odradzania się dumy narodowej ukraińskich Polaków miało podjęcie przez Energopol szeroko zakrojonych prac remontowych na Cmentarzu Orląt, na którym 4 X 1988 r. uroczyście złożyli wieńce przedstawiciele ukraińskiej opozycji w symbolicznym geście pojednania. Tego samego dnia przedstawiciele Polaków lwowskich złożyli wieńce na kilku ocalałych mogiłach żołnierzy ukraińskich na cmentarzu Janowskim. Podjęcie prac remontowych nie napotkało na sprzeciw władz, ani komunistycznych, ani później — antykomunistycznych, pod rządami których doszło do poważnych zadrażnień związanych z przekazaniem kilku wykorzystywanych dotychczas na cele świeckie lwowskich kościołów rzymskokatolickich (w tym bernardyńskiego) parafiom greckokatolickim. Następne lata przyniosły szybki rozwój organizacji polskich na Ukrainie, zwłaszcza szkolnictwa, łącznie z kursami językowymi dla dorosłych. W niektórych szkołach nauczycielskich wprowadzono naukę języka polskiego, a polskie dotąd właściwie tylko z nazwy szkoły lwowskie zostały sukcesywnie spolonizowane. Rozwój polskich stowarzyszeń wiązał się jednak z konfliktami, z których najostrzejszy doprowadził do przejęcia kierownictwa lwowskiego Towarzystwa przez Stanisława Czerkasa. Ważniejsze od konfliktów i rozłamów było jednak to, że coraz więcej skupisk polskich podejmowało wysiłek samoorganizacji i odrodzenia. Wielkie odrodzenie narodowe, ogarniające Ukrainę oraz podobny proces w Polsce z dwu stron oddziałują na ukraińskich Polaków, sprzyjając odradzaniu się świadomości narodowej głęboko już zukrainizowanych, a zwłaszcza zrusyfikowanych. Ponieważ zaś proces odradzania się polskości na Ukrainie przebiega —jak dotychczas — bez konfliktów z Ukraińcami, można żywić nadzieję, że będzie on i w przyszłości wzbogacał oba kraje i narody. BIOGRAMY Czołowych przywódców ukraińskich w XX wieku BANDERA STEPAN (1909-1959). Działacz polityczny i wojskowy, przywódca radykalnego skrzydła OUN, od 1932 r. szef krajowej egzekutywy OUN, w procesie o zabójstwo min. Pierackiego skazany na śmierć, ułaskawiony. W latach 1939-1941 przywódca OUNR. 1941-1944 internowany przez Niemców. Po wojnie na emigracji, zamordowany w Monachium przez agenta KGB. BOROWEĆ TARAS (1909-1980). Działacz wojskowy, ps. Taras Bulba. W latach 1939-1940 organizator Siczy Poleskiej, w 1941 r. walczył z armią, a następnie z partyzantką sowiecką, w 1943 r. aresztowany przez Niemców. W 1945 tworzył w Berlinie Specjalną Brygadę UNA. Po wojnie na emigracji. CZORNOWIŁ WIACZESŁAW (ur. 1938). Dziennikarz, działacz polityczny. Wydawca Ukrajinśkoho Wisnyka 1970-1972 i od 1987, działacz Ukraińskiej Grupy Helsińskiej, UHS i „Ruchu”. W latach 1973-1987 więziony w łagrach. W 1991 r. kandydat na prezydenta Ukrainy. DONCOW DMYTRO (1888-1973). Krytyk literacki, działacz polityczny. Początkowo członek RUP i USDRP, następnie związany z ukraińskim konserwatyzmem. W 1914 r. członek SWU. Od 1908 r. na emigracji, 1922-1939 we Lwowie. Twórca ideologii integralnego nacjonalizmu, jednak nie związany z OUN ani innymi organizacjami. HORYŃ MYCHAJŁO (ur. 1930). Psycholog, nauczyciel, działacz polityczny, więzień łagrów. Współzałożyciel UHS, Ruchu i URP, przewodniczący tej partii. HRYHORJEW MATWIJ (1878-1919). Działacz wojskowy, eserowiec, oficer armii rosyjskiej. Jeden z tzw. wielkich atamanów, uczestniczył w powstaniu antyniemieckim 1918 ?., następnie przeszedł na stronę bolszewików, walczył z wojskami francusko-greckimi i UNA, następnie w 1919 r. ogłosił się atamanem Ukrainy. Rozbity przez bolszewików zbiegł do Machny, gdzie został zamordowany. HRUSZEWSKYJ MYCHAJŁO (1866-1934). Uczony i działacz polityczny. Na przełomie wieków profesor historii na uniwersytecie lwowskim, odegrał wielką rolę w konsolidacji narodu ukraińskiego. Współzałożyciel TUP, podczas I wojny światowej internowany, po rewolucji lutowej jeden z przywódców ukraińskich eserowców. Przewodniczący UCR, następnie Prezydent UNR, po upadku hetmanatu na emigracji w Austrii. Powrócił do Kijowa w 1924 roku, gdzie kontynuował pracę naukową. Po 1930 r. w Moskwie. Autor Historii Ukrainy-Rusi, najdoskonalszej dotychczas ukraińskiej syntezy historycznej. KONOWALEC JEWHEN (1891-1938). Działacz polityczny i wojskowy. Oficer USS, po zwolnieniu z niewoli rosyjskiej organizator i dowódca Strzelców Siczowych UNA. Po 1920 r. współzałożyciel UWO, a następnie OUN, przewodniczący tych organizacji, przebywał głównie w Europie Zachodniej. Zamordowany przez agentów GPU. KRAWCZUK LEONID (ur. 1935). Działacz KPZS, sekretarz jej ?? ds. ideologicznych, przewodniczący Rady Najwyższej USRS, przywódca reformistyczno-niepodległościowej orientacji w KPUkrainy. Od grudnia 1992 — prezydent Ukrainy. KUBIJOWYCZ WOŁODYMYR (1900-1985). Geograf, działacz polityczny, docent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1939 r. powiązany z melnykowskim skrzydłem OUN, organizator i przewodniczący UCK, współorganizator Dywizji Halickiej, wiceprzewodniczący UNK (1945 ?.), po wojnie na emigracji. Redaktor monumentalnej Encyklopedii Ukrainoznawstwa. LIWYĆKYJ ANDRIJ (1879-1954). Czasem błędnie Łewyćkyj. Adwokat, działacz polityczny, członek RUP i USDRP, bliski współpracownik Petlury. Prowadził rokowania z Polską, zakończone układem z 1920 r. Na emigracji szef rządu UNR, a po śmierci Petlury prezes Dyrektoriatu, głowa państwa ukraińskiego na uchodźstwie. Współorganizator UNK (1945 ?.). ŁEBEDŹ MYKOŁA (ur. 1910). Działacz OUN, organizator zamachu na min. Pierackiego, skazany na śmierć, ułaskawiony. Po aresztowaniu Bandery przywódca OUNR, w latach 1941-1942 członek UHWR. Po wojnie na emigracji. ŁEWYĆKYJ KOŚĆ (1859-1941), (inna spotykana pisownia imienia Kost). Adwokat, działacz polityczny, współzałożyciel UNDP, przewodniczący ukraińskiej frakcji parlamentarnej w parlamencie wiedeńskim i lwowskim, premier ZUNR 1918/19, następnie do 1921 r. na emigracji. Po powrocie do Polski nie brał udziału w życiu politycznym, w 1939 r. aresztowany przez NKWD, wkrótce zwolniony, w 1941 r. członek lwowskiego UNK. Zmarł we Lwowie. ŁUKJANENKO ŁEWKO (ur. 1927). Adwokat, działacz polityczny, konsekwentny niepodległościowiec. Założyciel Ukraińskiego Związku Robotniczo-Włościańskiego, skazany na śmierć w 1960 roku, następnie ułaskawiony, zwolniony po 15 latach w łagrach. Członek — założyciel Ukraińskiej Grupy Helsińskiej, w 1977 r. ponownie uwięziony, zwolniony w 1988 r. jako jeden z ostatnich ukraińskich więźniów politycznych, Przewodniczący UHS, następnie URP. ŁYSIAK-RUDNYĆKA MILENA (1892-1976). Pedagog, działaczka społeczna i polityczna, twórczyni ukraińskiego ruchu kobiecego, współ-założycielka Związku Ukrainek, członek kierownictwa UNDO, posłanka na Sejm RP. Po wojnie na emigracji, działaczka laikatu greckokatolickiego. ŁYPYNŚKYJ WIACZESŁAW (1882-1931) („z urodzenia” Wacław Lipiński, tak zazwyczaj nazywany w Polsce). Historyk, socjolog, działacz polityczny. Pochodził z polskiej rodziny ziemiańskiej. Inicjator powołania SWU w 1914 ?., organizator ukraińskiego ruchu konserwatywnego w latach 1917-1919 i jego czołowy teoretyk, doradca hetmana, następnie ambasador UNR w Wiedniu, od czerwca 1919 r. na emigracji, stał się czołowym myślicielem ukraińskiej prawicy. MACHNO NESTOR (1884-1934). Działacz polityczny i wojskowy, anarchista. W 1907 r. skazany na dożywotnią katorgę, 1917 r. uwolniony, związany z grupą Nabat. Od 1918 r. jeden z tzw. wielkich atamanów, utworzył w Taurydzie silną armię i organizację quasi-państwową. Walczył z Niemcami, białymi i czerwonymi Rosjanami. W 1921 ostatecznie rozbity przez bolszewików wyemigrował. Popełnił samobójstwo. MELNYK ANDRIJ (1890-1964). Działacz polityczny. Oficer USS i Strzelców Siczowych UNR. Współzałożyciel UWO, po śmierci Konowalca przewodniczący OUN, a następnie ugodowej wobec Niemiec frakcji tej organizacji (OUNM). Rzecznik współpracy z III Rzeszą. W 1943 internowany przez Niemców, 1944 zwolniony. Po wojnie na emigracji. MICHNOWŚKYJ MYKOŁA (1873-1924). Adwokat, działacz polityczny, autor Samostijnej Ukrajiny, pierwszego programu ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Konsekwentny działacz niepodległościowy, współorganizator wojska ukraińskiego. Po 1919 r. pozostał na Ukrainie, nie prowadził działalności politycznej. MOKRYJ WOŁODYMYR (ur. 1949) (Włodzimierz Mokry). Filolog, publicysta, działacz społeczny. Wykładowca UJ, orędownik pojednania polsko-ukraińskiego, działacz „Solidarności”, poseł na Sejm X kadencji z listy Komitetu Obywatelskiego, założyciel fundacji im. św. Włodzimierza. MUDRYJ WASYL (1893-1966). Dziennikarz, działacz polityczny. Członek władz administracyjnych UNR, kwestor i sekretarz tajnego uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. Poseł na sejm RP, wicemarszałek Sejmu ostatniej kadencji. Współzałożyciel, a w latach 1935-1939 prezes UNDO, współautor polityki normalizacji, więzień brzeski. W 1944 r. I wiceprzewodniczący UHWR, następnie na emigracji, wybitny działacz orientacji centrowo-demokratycznej. OMELIANOWYCZ-PAWLENKO MYCHAJŁO (1879-1952). Oficer zawodowy, generał armii rosyjskiej, następnie armii UNR, hetmańskiej i ponownie UNR. W 1919 r. głównodowodzący armii ZUNR, następnie dowódca pochodu zimowego. Po upadku UNR na emigracji. PALIJIW DMYTRO (1896-1944). Dziennikarz, działacz polityczny. Oficer UHA, współzałożyciel zarówno UWO jak i UNDO, następnie przywódca prawego skrzydła tej partii, w 1934 r. założyciel FNJ. Poseł na Sejm RP, więzień brzeski. Jeden z inicjatorów organizacji Dywizji Halickiej, określany czasem jako „dusza dywizji”. Poległ pod Brodami. PETLURA SYMON (1879-1926). (Symon, a nie Semen jak przeważnie w polskich publikacjach!). Działacz polityczny i wojskowy, czołowy przywódca ukraiński w latach 1917-1921 i jedna z największych osobowości politycznych Ukrainy w jej historii. Członek RUP i USDRP, głównodowodzący wojsk UNR, później prezes Dyrektoriatu, od końca 1919 r. o dyktatorskich uprawnieniach. Walczył z czerwonymi i białymi Rosjanami, Niemcami, hetmańczykami oraz Polską, z którą następnie zawarł sojusz. Po upadku UNR na emigracji, zamordowany przez agenta GPU. PETRUSZEWYCZ JEWHEN (1863-1940). Adwokat, działacz polityczny, przywódca UNDP. W 1918 r. przewodniczący UNRady, prezydent, a następnie dyktator ZUNR-ZOUNR, członek Dyrektoriatu UNR. Od jesieni 1919 r. na emigracji, zmarł w Berlinie. POŁTAWA PETRO (1919-1951?) (właściwie Petro Fedun). Oficer Armii Czerwonej, następnie UPA, czołowy teoretyk i jeden z dowódców OUN-UPA po roku 1946. Poległ w walce z NKWD. Jego nazwisko zostało ujawnione dopiero w 1992 r SKOROPADŚKYJ PAWŁO (1873-1945). Działacz polityczny i wojskowy. Wielki właściciel ziemski, generał armii rosyjskiej, potem dowódca jednego ze zukrainizowanych korpusów i nominalny dowódca Wolnego Kozactwa. Podczas okupacji niemieckiej w porozumieniu z Niemcami obalił władzę UNR i ogłosił się hetmanem Ukrainy. Po obaleniu hetmanatu prowadził na emigracji aktywną działalność polityczną, przywódca SHD. Zginął w Bawarii podczas bombardowania. SKRYPNYK MYKOŁA (1872-1933). Działacz bolszewicki, członek RSDRP i KPBU, organizator sowieckiego państwa ukraińskiego, organizator i uczestnik Konferencji Taganroskiej. Po wojnie domowej pełnił szereg funkcji partyjnych i państwowych. W 1933 r. wicepremier USRS, przewodniczący komisji planowania, członek politbiura KPBU. W przededniu odsunięcia od władzy popełnił samobójstwo. SLIPYJ JOSYF (1892-1984) (właściwie Kobernyćkyj-Dyczkowśkyj). Arcybiskup większy Lwowa i metropolita halicki, głowa Ukraińskiego Kościoła Katolickiego (greckokatolickiego). Twórca Lwowskiej Akademii Teologicznej. Współdziałał w dziele reformy prowadzonym przez abp. Szeptyćkiego, po którym w 1944 r. przejął tron metropolity. W 1945 uwięziony przez NKWD, po wielokrotnych interwencjach Stolicy Apostolskiej zwolniony i wydalony z ZSRS w 1963 r. Od 1965 r. kardynał. Do śmierci przebywał w Rzymie. STEĆKO JAROSŁAW (1909-1986). Działacz polityczny, jeden z przywódców OUNR, w 1941 premier rządu ukraińskiego we Lwowie, 1941-1944 internowany przez Niemców. Po wojnie na emigracji, prowadził ożywioną działalność polityczną, m.in. przewodniczący Antybolszewickiego Bloku Narodów. SZELEST PETRO (ur. 1908). Inżynier hutnik, zawodowy funkcjonariusz KPZS, nie zaangażowany w terror stalinowski. W latach 1963-19721 Sekretarz KPU, prowadził politykę ograniczonej ukrainiza-cji. Po 1972 na różnych stanowiskach w Moskwie, następnie na emeryturze. SZEPTYĆKYJ ANDRIJ (1865-1944) (imię świeckie Roman). Arcybiskup Lwowa i metropolita halicki, teolog i działacz polityczny, czołowy autorytet ukraiński okresu międzywojennego. Brat generała WP Stanisława Szeptyćkiego. Członek parlamentu i Izby Panów (senatu) austriackiego, podczas I wojny światowej internowany i wywieziony przez Rosjan. W okresie międzywojennym zbliżony do UNDO, patronował UKS, podejmował bezskuteczne interwencje u władz państwowych podczas pacyfikacji. Podczas okupacji niemieckiej popierał OUNM, był honorowym przewodniczącym UNRady, krytycznie nastawiony do UNR i działalności UPA, potępiał terror wołyński. Zmarł wkrótce po zajęciu Lwowa przez armię sowiecką. SZUCHEWYCZ ROMAN (1907-1950) (ps. Taras Czuprynka). Działacz wojskowy, członek UWO i OUN, 1934-1938 internowany w Berezie Kartuskiej. Dowódca Siczy Karpackiej oraz I batalionu legionu ukraińskiego (Nachtigall), członek rządu ukraińskiego w 1941 r. Po rozwiązaniu legionu komendant ukraińskiej policji pomocniczej na Wołyniu i Polesiu. Od 1943 r. Komendant Główny UPA i przywódca OUNR, od 1944 — sekretarz generalny UHWR. Poległ w walce z NKWD. TJUTJUNNYK JURKO (1891-1929). Działacz wojskowy, eserowiec, współpracownik Hryhorjewa. Po rozbiciu jego wojsk przedarł się z ich częścią do UNA. Uczestnik pochodu zimowego, a następnie marszu lodowego. Po amnestii 1924 r. powrócił na Ukrainę, rozstrzelany przez GPU. WOŁOSZYN AUGUSTYN (1874-1945?). Duchowny greckokatolicki, działacz społeczny i polityczny, czołowy przywódca kierunku narodowego na Zakarpaciu przez cały okres międzywojenny. Premier rządu autonomicznego, następnie prezydent Karpatoukrainy w 1939 ?., po jej upadku na emigracji w Pradze. Tam aresztowany w 1945 r. przez NKWD, bliższe okoliczności śmierci nieznane. WYNNYCZENKO WOŁODYMYR (1880-1951). Literat, działacz polityczny. Współorganizator RUP i USDRP, członek UCR i szef jej Sekretariatu Generalnego w 1917 ?., pierwszy prezes Dyrektoriatu UNR. Zwolennik federacjonizmu i porozumienia się z bolszewikami, ustąpił na tym tle z władz UNR i udał się na emigrację. W 1920 r. przebywał krótko na Ukrainie, po powrocie na emigrację poświęcił się literaturze. ZATONŚKYJ WOŁODYMYR (1888-1938). Fizyk, działacz mien-szewicki, następnie bolszewicki, członek RSDRP, potem KPBU, współorganizator ukraińskiego państwa sowieckiego. W 1918 r. przewodniczący CKW Rad Ukrainy, uczestnik Konferencji Taganroskiej. W 1920 r. przewodniczący Galicyjskiego Komitetu Rewolucyjnego. Po wojnie domowej sprawował szereg funkcji partyjnych i państwowych. Rozstrzelany podczas „wielkiej czystki”. ORGANIZACJE UKRAIŃSKIE, KTÓRYCH SKRÓTY WYMIENIONO W TEKŚCIE DemPU — Demokratyczna Partija Ukrajiny (Demokratyczna Partia Ukrainy). Centrowa partia polityczna, powołana w 1990 r. FNJ — Front Nacjonalnoj Jednosty (Front Jedności Narodowej), faszyzująca partia radykalno-prawicowa w II Rzeczpospolitej. KPBU — Komunistyczna Partija Bilszowykiw Ukrajiny (Komunistyczna Partia Bolszewików Ukrainy), ukraińska sekcja WKPB, w latach późniejszych KPU. KPZU — Komunistyczna Partija Zachidnoji Ukrajiny (przed 1923 r. KP Schidnoji Hałyczyny) Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy (Galicji Wschodniej) partia komunistyczna, po 1923 r. sekcja KPP. KSUT — Kulturnyj Sojuz Ukrajinśkich Trudjaszczych w CSRS (Stowarzyszenie Kulturalne Ukraińskich Ludzi Pracy w CSRS). Oficjalna reprezentacja mniejszości ukraińskiej w Czechosłowacji. Od 1990 r. Sojuz Rusyniw-Ukrajinciw Czecho-Słowaczczyny, Stowarzyszenie Rusinów-Ukraińców Czechosłowacji. NDP — Nacional-Demokratyczna Partija (Partia Narodowo-Demokratyczna). Główna partia polityczna Ukraińców w Austro-Węgrzech, w II Rzeczypospolitej podstawa tworzenia UNDO. OUN — Objednannia Ukrajinśkich Nacjonalistiw (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), tajna organizacja w okresie międzywojennym i II wojny światowej, działająca głównie w Polsce. Objednannia oznacza zarówno zjednoczenie kilku organizacji, jak i zrzeszenie, organizację. Tu możliwe oba znaczenia, przyjęło się jednak tłumaczenie „organizacja”. OUN-SD — Samostijnykiw-Derżawnykiw (OUN Niepodległościowowców-Państwowowców), oficjalna nazwa rewolucyjnej frakcji OUN podczas II wojny światowej. Inne spotykane nazwy: OUNR (rewolucyjna), OUNB (banderowców, w odróżnieniu od OUNM — melnykowców). PPWU — Partija Demokratycznoho Widrodżennia Ukrajiny (Partia Demokratycznego Odrodzenia Ukrainy). Centro-lewicowa partia, powołana w 1990 ?., główny organizator ruchu „Nowa Ukraina”. RSDRP — Rossijskaja Socyal-Diemokraticzeskaja Raboczaja Partija — wyjątkowo skrót rosyjski, a nie ukraiński (Rosyjska Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza). Następnie z dodatkiem „b” = bolszewików i „m” = mienszewików. W okresie późniejszym WKPB, KPZS. RSO — Russka Selańska Organizacja (Rosyjska Organizacja Włościańska). Partia wszechruska w II Rzeczypospolitej, filia Rosyjskiego Zjednoczenia Narodowego, nacjonalistycznej partii emigrantów rosyjskich. Spotykane często tłumaczenia „Ruska Organizacja Ludowa” jest niewłaściwe, gdyż russkij to jednoznacznie „rosyjski”, a określenie „ludowy” sugeruje związek z ruchem ludowym, z którym RSO nie miała nic wspólnego. RSUK — Rewizyjnyj Sojuz Ukrajinśkych Kooperatyw (Związek Rewizyjny Spółdzielni Ukraińskich). Główna organizacja spółdzielczości ukraińskiej w II Rzeczypospolitej. RUP — Rewolucyjna Ukrajinśka Partija (Ukraińska Partia Rewolucyjna). Pierwsza ukraińska partia polityczna na Wielkiej Ukrainie, po 1905 r. przekształcona w USDRP. Sel-Rob. — Ukrajinśke Selanśko-Robitnycze Socialistyczne Objednannia (Ukraińska Socjalistyczna Organizacja Chłopsko-Robotnicza). Partia lewicowa, a nawet komunizująca w II Rzeczypospolitej. SHD — Sojuz Hetmanciw-Derżawnykiw (Związek Hetmańczyków-Państwowowców). Emigracyjna partia polityczna prawico-wo-konserwatywna, związana z byłym hetmanem Skoropadskim. SNUM — Spiłka Nacjonalistycznoji Ukrajinśkoji Molodi (Związek Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej). Polityczna organizacja młodzieżowa o cechach zbliżonych do partii politycznej, niejednolita programowo i prezentująca różne kierunki myśli nacjonalistycznej. SWU 1) Sojuz Wyzwolennia Ukrajiny (Związek Wyzwolenia Ukrainy). Organizacja polityczna emigrantów z Ukrainy rosyjskiej w państwach centralnych podczas I wojny światowej. 2) Spiłka Wyzwolennia Ukrajiny (jw). Rzekoma organizacja niepodległościowa w latach dwudziestych na Ukrainie sowieckiej, przypuszczalnie prowokacja NKWD. TUP — Towarystwo Ukrajinśkych Postupowciw (Towarzystwo Ukraińskich Postępowców). Tajna centrowa partia polityczna. Po 1917 r. socj aliści-federaliści. UAPC — Ukrajinśka Autokefalna Prawosławna Cerkwa (Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna). Kościół prawosławny, odrębny kanonicznie od patriarchatu moskiewskiego. UCK — Ukrajinśkyj Centralnyj Komitet (Ukraiński Komitet Centralny). Legalna organizacja Ukraińców w Generalnym Gubernatorstwie. UCR — Ukrajinśka Centralna Rada (Ukraińska Centralna Rada). Organ organizacyjny i kierowniczy UNR w latach 1917-1918. UHA — Ukrajinśka Hałyćka Armija (Ukraińska Halicka Armia). Siły zbrojne ZUNR i ZOUNR. UHS — Ukrajinśka Helsynśka Spiłka (Ukraiński Związek Helsiński). Główna organizacja (de facto partia) polityczna ukraińskiego ruchu niepodległościowego w II połowie lat osiemdziesiątych. Od 1990 r. Ukraińska Partia Republikańska. UHWR — Ukrajinśka Holowna Wyzwolna Rada (Ukraińska Rada Główna Wyzwoleńcza). Reprezentacja ukraińskiego ruchu niepodległościowego pod koniec II wojny światowej. UKK/UKC — Ukrajinśka Katołyćka Cerkwa (Ukraiński Kościół Katolicki). Wprowadzona podczas Vaticanum II nazwa Kościoła greckokatolickiego. Ostatnio także pod nazwą Ukraiński Kościół Greckokatolicki (UKGK, UCGK). UKP — Ukrajinśka Komunistyczna Partija (Ukraińska Partia Komunistyczna). Odrębna od KPBU partia komunistyczna, opowiadająca się za niepodległością komunistycznej Ukrainy, rozbita przez Stalina. UKS — Ukrajinśkyj Katołyćkyj Sojuz (Ukraiński Związek Katolicki). Partia chadecka w II Rzeczpospolitej. UNA — 1) Ukrajinśka Nacionalna Armija (Ukraińska Armia Narodowa). Ukraińskie siły zbrojne pod koniec II wojny światowej. — 2) Ukrajinśka Narodna Armija (Ukraińska Armia Ludowa). Siły zbrojne UNR. UNDO — Ukrajinśke Nacionalne Demokratyczne Objednannia (Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne). Główna partia polityczna Ukraińców w II Rzeczypospolitej — centroprawicowa. UNK — Ukrajinśkyj Nacionalnyj Komitet (Ukraiński Komitet Narodowy). Nazwa wielu ukraińskich reprezentacji politycznych, z nich najważniejsze — z 1941 i 1956 ?., oba powołane pod patronatem OUN. UNP — Ukrajinśka Nacjonalna Partija (Ukraińska Partia Narodowa). Partia niepodległościowa, fronda z RUP, po 1917 r. — socjali-ści-niepodległościowcy. UNR — 1) Ukrajinśka Narodna Respublika (Ukraińska Republika Ludowa) nazwa państwa ukraińskiego 1917-1920. — 2) Ukrajinśka Nacionalna Rada (Ukraińska Rada Narodowa), nazwa wielu ukraińskich reprezentacji politycznych, z których najważ- niejszą był organ kierowniczy ZUNR i ZOUNR. W tekście jako UNRada. UPA — Ukrajinśka Powstanśka Armija (Ukraińska Powstańcza Armia). Siły zbrojne OUN-SD podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu. UPSR — Ukrajinśka Partija Socialistiw-Rewolucjoneriw (Ukraińska Partia Socjalistów-Rewolucjonistów). Ukraiński odłam eserowców, opowiadający się za pełną niepodległością Ukrainy; jego lewica (borotbiści) skłaniała się do współpracy z bolszewikami. URP — Ukrajinśka Respublikanśka Partija (Ukraińska Partia Republikańska). Centroprawicowa partia ukraińska, powstała na bazie UHS. USDP — Ukrajinśka Socijal-Demokratyczna Partija (Ukraińska Partia Socjaldemokratyczna). Partia socjalistyczna w Galicji Wsch. i II Rzeczypospolitej. USDRP — Ukrajinśka Socjalistyczna Demokratyczne-Robitnycza Partija (Ukraińska Socjalistyczna Partia Demokratyczno-Robotnicza). Partia socjalistyczna, zbliżona swym programem do rosyjskich mien-szewików, często niesłusznie uważana za ich ukraiński odłam. USRP — Ukrajinśka Socijalistyczno-Radykalna Partija (Ukraińska Partia Socjalistyczno-Radykalna). Kontynuacja ruchu eserowskiego w II Rzeczypospolitej. USRR— Ukrajinśka Socjalistyczna Radjanśka Respublyka (Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka). Oficjalna nazwa pseudopaństwa sowieckiej Ukrainy (radjanśkyj jest podobnie jak polskie „radziecki” przyswojeniem określenia „sowiecki”). USS — Ukrajinśki Siczowi Strilci (Ukraińscy Strzelcy Siczowi). Ochotnicze oddziały ukraińskie w armii Austro-Węgier w latach 1914-1918. USSD — Ukrajinśka Samostijna Soborna Derżawa (Ukraińskie Niepodległe (i) Zjednoczone Państwo). Oficjalna nazwa państwowości ukraińskiej w latach czterdziestych, kultywowana na emigracji. UTSK/USKT — Ukrajinśke Suspilno-Kulturne Towarystwo (Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne). Oficjalna reprezentacja ukraińskiej mniejszości narodowej w PRL. Od 1990 r. Objednannia Ukrajinciw w Polszczi (OUP/ZUP), Związek Ukraińców w Polsce. UWO — Ukrajinśka Wijśkowa Orhanizacija (Ukraińska Organizacja Wojskowa). Tajna organizacja wojskowa, następnie przekształcona wOUN. WUNR — WseukrajinśRa Nacionalna Rada (Wszechukraińska Rada Narodowa). Niezależna od UHWR, a nawet wobec niej konkurencyjna reprezentacja polityczna umiarkowanych nurtów politycznych pod koniec II wojny światowej. WUO — Wolynske Ukrajinśke Objednannia (Ukraińskie Zrzeszenie Wołyńskie). Prorządowa organizacja ukraińska w latach trzydziestych o charakterze bardziej zbliżonym do BBWR niż partii politycznej. ZUNR — Zachidno-Ukrajinśka Narodna Respublika (Zachodnioukraińska Republika Ludowa). Nazwa państwa zachodnio-ukraińskiego w 1918 ?.; od stycznia 1919 roku ZOUNR Zachidna Obłast UNR (Zachodni Okręg Ukraińskiej Republiki Ludowej). PRZEWODNIK BIBLIOGRAFICZNY W ostatnich latach znacznie wzrosła zarówno liczba, jak i jakość ukazujących się w Polsce publikacji poświęconych Ukrainie i Ukraińcom, wciąż jednak są wśród nich takie, które powielają utrwalone w ciągu minionego czterdziestolecia stereotypy antyukraińskiej propagandy, której symbolem są osławione Łuny w Bieszczadach. Z ogromnej ilości publikacji polskich i obcych autor wymienił poniżej te, które uznał za szczególnie przydatne dla czytelnika, pragnącego poszerzyć swą wiedzę o dziejach najnowszych Ukrainy. Brał też autor pod uwagę kryterium dostępności, pomijając prace, których nie można znaleźć w głównych polskich bibliotekach. W wykazie poniższym pominięte zostały — oprócz generalnych syntez dziejów Ukrainy — prace, dotyczące jej dziejów dawniejszych, pozostających poza głównym tematem tej pracy, zaś z ogromnie licznych publikacji polskich, poświęconych walkom o Lwów w 1918 r. wybrał autor jedynie kilka pozycji. Pominięte zostały też liczne już zarysy polskich dziejów najnowszych, w każdym z których ważne miejsce zajmują różnorodnie naświetlane stosunki polsko-ukraińskie. Wreszcie w całości pominięto prace autorów sowieckich, z których pożytek może wynieść jedynie czytelnik, dobrze już obeznany z zagadnieniami, w nich omawianymi. Z nielicznymi wyjątkami pominięte zostały tu także materiały zamieszczone w czasopismach, godzi się jednak wymienić te periodyki, które w ostatnich dziesięcioleciach publikowały liczne i wartościowe materiały historyczne, dotyczące Ukrainy. Są to przede wszystkim paryska „Kultura” i „Zeszyty Historyczne”, a także „Znak”, „Więź”, „Obóz”, „Nowa Koalicja”, „Tygodnik Powszechny”, wreszcie Zustriczi, wydające także numery w języku polskim. Osobno wymienić trzeba dwa polskojęzyczne zeszyty Suczasnosti (z 1985 i 1989 ?.), czasopisma, stanowiącego ukraiński odpowiednik „Kultury”. Armstrong John — Ukrainian Nationalism; Columbia University Press New York 1963. Monografia ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Colloqium narodów. Materiały z Sympozjum „Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy — przesłanki pojednania”, Łódź, październik 1987; nakł. T. Filipczaka, Łódź 1991. Zbiór referatów i wystąpień dyskusyjnych, m.in. Torzeckiego i Serczyka. Chojnowski Andrzej — Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939; Ossolineum Wrocław 1979, Krajowa praca doskonale napisana i wysoce obiektywna, obejmująca — co daje możliwość porównań—całość polityki narodowościowej II Rzeczypospolitej. Dąbkowski Tadeusz — Ukraiński ruch narodowy w Galicji Wschodniej 1912-1923; IKS PAN Warszawa 1985. Monografia ukraińskiej irredenty oraz ZUNR. Dolot Myron — Execution by Hunger. A Hidden Holocaust; Norton and Co. New York 1985. Wstrząsająca relacja autora, który jako kilkunastoletni chłopak przeżył głód na Ukrainie. Praca rozszerzająca w istotny sposób naszą wiedzę nie tylko o polityce rosyjskiej na Ukrainie, ale i o naturze komunizmu. Giełżyński Wojciech — Budowanie Niepodległej; Przedświt Warszawa 1985. W pracy tej poświęconej zasadniczo innym zagadnieniom, zawarte jest oryginalne, cenne spojrzenie na walki o Lwów w 1918 r. Hołod na Ukrajini — Suczastnist bm. 1985. Zbiór materiałów, w tym analiz ekonomicznych i demograficznych poświęconych katastrofie głodowej. Najbardziej wartościowy wydaje się być szkic Maksudowa. Kamenećkyj Igor — Hitler's Occupation of Ukrainę; The Marąuette University Press Milwaukee 1956. Praca poświęcona II wojnie światowej, zawiera wielki materiał faktograficzny, lecz wymaga wysokiego krytycyzmu. Komp Hans-Dieter — Dzieje Kościoła greko-katolickiego na Ukrainie po II wojnie światowej; Posiew Warszawa 1985, także inne wydania „podziemne”. Praca zbyt bezkrytyczna wobec ustnych często źródeł. Zwłaszcza dane liczbowe należy traktować z dużą ostrożnością. Dopóki jednak nie pojawi się nowe opracowanie tematu, praca niezastąpiona. Koszeliweć Iwan — Ukraina 1956-1968; Instytut Literacki Paryż 1969, reprint krajowy Słowo 1986. Zbiór dokumentów obrazujących życie umysłowe i opór na Ukrainie w omawianym okresie. Kowalewski Mikołaj — Polityka narodowościowa na Ukrainie sowieckiej; Instytut Badania Spraw Narodowościowych, Warszawa 1938. Praca ukraińskiego emigranta wydana w Polsce w latach trzydziestych, stanowi dobry wstęp do problematyki ukraińskiej, zawiera wiele cennego materiału. Kozłowski Maciej — Między Sanem a Zbruczem; Znak Kraków 1990, Popularna monografia wojny polsko-ukraińskiej lat 1918-1919 z obszerną literaturą przedmiotu. Praca wysoce bezstronna, co rzadkie w polskim podejściu do tematu. Kuźma Ołeksa — Listopadowi dni 1918; b. wyd. Lwów 1931 ?., przedruk Czerwona Kałyna 1960. Praca ukraińskiego historyka z okresu międzywojennego, poświęcona powstaniu ZUNR, dość obiektywna i prezentująca, nieznany na ogół Polakom, ukraiński punkt widzenia na te wydarzenia. Kwilecki Andrzej — Łemkowie; PWN Warszawa 1974. Jedyna w języku polskim książka o najnowszej historii Łemków, w dalszej części trudna w czytaniu i nasuwająca wiele zastrzeżeń praca socjologiczna o procesach asymilacji przesiedlonej w 1947 r. ludności łemkowskiej. Wnioski z tych badań obala rozwój świadomości Łemków w ostatnich latach. Lewickyj Borys — Terror i rewolucja; Inst. Literacki Paryż 1965. Książka ta zawiera wiele danych dotyczących Ukrainy sowieckiej, choć nie to jest jej głównym tematem. Lewycky Borys — Polityka i społeczeństwo na Ukrainie Sowieckiej 1953-1980; CDN Biblioteka Obozu Warszawa 1988. Obszerna analiza oparta przede wszystkim na oficjalnych publikacjach sowieckich (Lewycky i Lewickyj to oczywiście ta sama osoba). Łukaszów Jan (Tadeusz Andrzej Olszański) — Walki polsko-ukraińskie 1943-1947 (w) Zeszyty Historyczne nr 90, Paryż 1989 r. Próba całościowego ujęcia tematu, znacznie szersza niż na kartach tej książki i zaopatrzona w szczegółowy aparat naukowy. Pewne istotne modyfikacje zawarte w artykule „Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947” w Więzi nr 11-12 z 1991 r. Magocsi Paul R. — Galicia. A Historical Survey and Bibłiographical Guide; University of Toronto Press 1983. Zwięzły zarys dziejów Galicji Wschodniej od najdawniejszych do najnowszych czasów przedstawiający w każdej kwestii wszystkie istniejące punkty widzenia oraz obszerny wykaz literatury przedmiotu. Magocsi Paul R. — The Rusyn-Ukrainians in Czechoslovakia; W. BraumuUer Wiedeń 1983. Zarys dziejów Preszowszczyzny o podobnym co „Galicia” charakterze. Magocsi Paul R. — The Shaping of a National Identity. Subcarpathian Rus' 1848-1948; Harvard University Press Cambridge 1978. Praca ukraińskiego historyka z Kanady, fundamentalna monografia historii Zakarpacia od połowy XIX w. Mączyński Czesław — Boje Lwowskie; S.W. Rzeczpospolita Warszawa 1921. Najobszerniejsza i chyba do dziś najlepsza monografia walk o Lwów opracowana przez dowódcę sił polskich. Mędrzecki Włodzimierz — Województwo wołyńskie 1921-1939; Ossolineum. Wrocław 1988 r. Monografia życia społecznego i ekonomicznego, trudna w lekturze, lecz bardzo wartościowa. Miedwiediew Grigorij — Raport z Czarnobyla; Czytelnik Warszawa 1991. Rzeczowy i konkretny opis katastrofy i jej bezpośrednich następstw pióra wybitnego rosyjskiego technika-atomisty, rozpraszający wiele nieporozumień i zmyśleń narosłych wokół Czarnobyla. Pająk Henryk — Za samostijną Ukrainę; nakł. autora Lublin 1992. Reportaż historyczny o działalności UPA w Polsce, głównie na Lubelszczyźnie, zawiera wiele oryginalnych dokumentów. Papierzyńska-Turek Mirosława — Między tradycją a rzeczywistością. Państwo wobec prawosławia 1918-1939; PWN Warszawa 1989. Wyczerpująca monografia przedmiotu, w stosunkowo niewielkiej części dotycząca problematyki ukraińskiej. Papierzyńska-Turek Mirosława — Sprawa ukraińska w II Rzeczypospolitej 1919-1926; Wyd. Literackie Kraków 1979. Praca godna uwagi, choć jej wadą (podobnie jak książki Chojnowskiego) jest prezentowanie głównie tego, co działo się wśród Polaków, w znacznie mniejszym stopniu tego, co działo się równolegle wśród Ukraińców czy innych mniejszości. Pasternak Jewhen—Ukrajina pid bolszewykamy; Jewszan-Zillja Toronto 1979. Praca kanadyjskiego historyka ukraińskiego, obejmująca okres 1919-1939, bardzo dobrze napisana i wysoce obiektywna. Zaskakujące jest niedostrzeżenie tej pracy przez innych autorów ukraińskich. Podlaski Kazimierz (Bohdan Skaradziński) — Białorusini, Litwini, Ukraińcy — nasi wrogowie czy bracia; Przedświt Warszawa 1984; Versus Białystok 1990. Esej historyczny pisany z ogromnym zaangażowaniem, szczególnie cenny jako głos rozpoczynający nową dyskusję nad stosunkiem Polaków do ich wschodnich sąsiadów. Political Thought of the Ukrainian Underground; Canadian Institute of Ukrainian Studies Edmonton 1986. Zbiór dokumentów i prac propagandowych z lat 1943-1950, m.in. dokumenty UHWR i prace Połtawy. Połtawa Petro — Zbirnyk pidpilnych pisań; Suczasnist Monachium 1959. Zbiór prac propagandowych i teoretycznych ostatniego przywódcy UPA, oryginalnego myśliciela politycznego. Radziejowski Janusz — Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy 1919-1929; Wyd. Literackie Kraków 1976. Praca pisana z pozycji zbliżonych do komunistycznych, dobrze przedstawia okres wahań programowych wśród ukraińskich komunistów w Polsce. Anglojęzyczne wydanie pracy zawiera rozdział poświęcony polityce narodowościowej w USRS, w Polsce skonfiskowany przez cenzurę. Serczyk Władysław A. — Historia Ukrainy; Ossolineum Wrocław 1990. Nowe, poprawione wydanie jedynego powszechnie dostępnego w Polsce zarysu dziejów Ukrainy. Partie poświęcone dziejom najnowszym należą do słabszych w tej pracy. Subtelnyj Orest — Ukrajina. Istorija; Łybid Kijów 1991. Najlepsza współczesna synteza dziejów Ukrainy, pisana przez emigracyjnego autora dla nieukraińskich czytelników. Wydanie anglojęzyczne (O. Subtelny— Ukrainę: A History; University of Toronto Press 1988), w Polsce praktycznie niedostępne. Szcześniak Antoni, Szota Wiesław — Droga do nikąd. Działalność OUN i jej likwidacja w Polsce; MON, Warszawa 1973. Dzieło polskich historyków wojskowych stanowi cenne źródło informacyjne, nie jest jednak wolne od licznych błędów, zafałszowań i manipulacji. Ostrzec wypada zwłaszcza przed jej partiami, traktującymi o latach 1917-1939, gdzie jest wiele fałszerstw. Mimo tych wad jest to książka niezastąpiona. Tomaszewski Bolesław, Węgierski Jerzy — Lwowska AK; Przedświt Warszawa 1983. Zwięzły zarys dziejów Okręgu Lwów AK, znacznie szczuplejszy od pracy Węgierskiego, ale dotyczący znacznie rozleglejszego obszaru, ma wszelkie zalety tej ostatniej. Torzecki Ryszard — Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy; KiW Warszawa 1972. Praca krajowa, koncentruje się na analizie koncepcji i sporów niemieckich. Zawiera znaczny materiał informacyjny, skądinąd nieosiągalny i nacechowana jest dużym obiektywizmem. Torzecki Ryszard — Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1926; Wyd. Literackie Kraków 1989 r. Wyczerpująca monografia przedmiotu, rysująca zarówno stanowiska polskie, jak i ukraińskie w ich różnorodności. Torzecki Ryszard — Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej. PWN Warszawa 1993. Gruntowna, oparta na wieloletnich badaniach archiwalnych, monografia przedmiotu, skupiona głównie na politycznym aspekcie wydarzeń. Turowski Józef — Pożoga. Walki 27 Wołyńskiej Dywizji AK; PWN Warszawa 1990. Najobszerniejsza i najlepsza dotychczas monografia dziejów Wołynia w latach czterdziestych, koncentrująca się jednak na zagadnieniach wojskowych. Turowski Józef, Siemaszko Władysław — Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1945; GKBZH w Polsce — Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 1990. Pierwsza próba dokumentacji przebiegu akcji antypolskiej na Wołyniu, ujęta w formę kalendarium, w konkluzjach nie zawsze trafna. Ważna recenzja zamieszczona przez autora tej książki w „Obozie” nr 19 z 1990 r. Ukraińcy w Polsce wobec Solidarności; Głos Warszawa 1985. Najcenniejszą częścią książki jest zbiór dokumentów ukraińskiego ruchu narodowego lat osiemdziesiętych w Polsce. Wasilewski Leon — Ukraina i sprawa ukraińska; Książka Kraków 1911. Znakomity, choć nieco już przestarzały zarys dziejów Ukrainy, szeroko uwzględniający jej kulturę i literaturę. Wasilewski Leon — Ukraińska sprawa narodowa w jej rozwoju historycznym; Mortkowicz i Ska Warszawa 1925. Zarys problematyki ukraińskiej uwzględniający doświadczenia lat 1914-1921. Weryha Wasyl — Dorohamy druhoji switowoji wijny; Nowyj Szljach Toronto 1980. Dość obiektywna monografia Dywizji Halickiej pióra kanadyjskiego autora. Węgierski Jerzy — W lwowskiej AK; PAX Warszawa 1989. Monografia rejonu AK Winniki opracowana na podstawie wspomnień autora, uczciwie stawiająca sprawę walk polsko-ukraińskich w 1944 r. Wywid praw Ukrajiny. Dokumenty i materijaly do istoriji ukrajinśkoji politycznoji dumky; Prołoh New York 1964, Słowo, Lwów 1991. Zbiór dokumentów i fragmentów opracowań od XVII-wiecznego kronikarza Wełyczki po dokumenty UHWR. 1 Istnieje spór o to, gdzie znajdowały się najdawniejsze siedziby Słowian, można jednak przyjąć, że na interesującym nas terenie przebywali oni od początku naszej ery. 2 Tak właśnie było u ludów germańskich, których systemy prawno-plemienne są lepiej znane. 3 Pochodzeme Rusi jako zbiorowości i jako nazwy przedstawiamy tu zgodnie z teorią prof O Pntsaka (The Origin of Rus, Harvard Ukrainian Research Institute, Cambridge Mass 1981), zdaniem autora — najbardziej przekonującą z dotychczas sformułowanych 4 Czasy ówczesne nie znały dyskryminacji narodowej, a jedynie religijną: sprzyjała temu utrzymująca się rola łaciny jako języka ludzi wykształconych, w naturalny sposób niwelująca różnice narodowościowe. 5 Strasznie zapisany w historii Ukrainy książę Jeremi Wiśniowiecki był Rusinem, choć rzymskim katolikiem, tak jak Rusinem, i to prawosławnym był wojewoda Adam Kisiel, orędownik porozumienia polsko-ukraińskiego i bezskuteczny mediator między Koroną a Chmielnickim. 6 Tę niepodległość zarówno Wielkiego Księstwa Litewskiego, jak i — nigdy nie utrwaloną — Ukrainy w ramach Rzeczypospolitej można zestawiać ze statusem brytyjskich dominiów, których niepodległości nikt nie kwestionuje. 7 Kubań, czyli Nizina Kubańska, ziemie między ujściem Donu a rzeką Kubań (obecnie Kraj Krasnodarski) stanowił wówczas część ziem Chanatu Krymskiego. 8 Rosja łamała w ten sposób zbędne już, a niebezpieczne narzędzie i zyskiwała poparcie magnatów kresowych, zagrożonych rozszerzaniem się powstania. 9 Przed rozbiorami chłopi rosyjscy licznie uciekali do Rzeczypospolitej, podobnie jak poddani Austrii — źródła nie notują ucieczek w drugą stronę. 10 Rosjanie byli przede wszystkim robotnikami przemysłowymi i kadrą inżynierską, a także — urzędniczą, natomiast na Wołyniu i Podolu, skąd Rosja rugowała polską własność ziemską, pojawili się także rosyjscy obszarnicy. 11 Nazwy miast ukraińskich podajemy w takiej formie, jaka jest przyjęta w polskim piśmiennictwie, natomiast ukraińskie nazwiska w ścisłej transkrypcji (przy odmianie nazwisk na -yj stosujemy końcówki polskie). 12 Jego parafraza Eneidy, pierwsze dzieło napisane w literackim języku ukraińskim, ukazała się w 1798 ?., ledwie 23 lata po zniesieniu Siczy Zaporoskiej. 13 Gogol był potomkiem starego rodu kozackiego. W jego czasach proza ukraińskojęzyczna nie mogła jeszcze powstać — także Szewczenko swe utwory prozatorskie (łącznie z dziennikiem!) pisał po rosyjsku. Gogol to unikalny przypadek „rozdwojenia": jest on jednym z najwybitniejszych pisarzy rosyjskich, jednakże jego powieści i opowiadania ukraińskie sprawiają, że należy on jednocześnie do literatury ukraińskiej. 14 Stracenie Ostapa Bulby w Warszawie jest reminiscencją egzekucji Pawluka w 1637 ?., a na ostatnich kartkach książki mówi się o powstaniu Ostrzanina (Ostranyci) i Huni (1638), stanowiących kontynuację powstania Pawluka. 15 Słowa te pochodzą z wydanego w 1863 r. okólnika carskiego ministra spraw wewnętrznych, Wałujewa. 16 Chochoł to rosyjskie, pogardliwe określenie Ukraińca, oznaczające czub, ukraińskie uczesanie z wysoko podgolonym karkiem i skroniami. 17 Natomiast w 1850 r. wprowadzono podział okręgów sądów apelacyjnych we Lwowie i Krakowie w taki sposób, że faktycznie pokrywał się on z podziałem na powiaty o przewadze ludności polskiej i ukraińskiej. Podział ten przyjął się następnie w wielu innych instytucjach, oprócz administracji państwowej i dał początek określeniom Galicji Wschodniej i Zachodniej. 18 Używamy terminu „ruch narodowy" tam, gdzie w pracach polskich oraz ukraińskich zazwyczaj mówi się o nacjonalizmie. W języku ukraińskim nie istnieje jednak rozróżnienie między patriotyzmem a nacjonalizmem, a ten drugi termin ma — inaczej niż w polskim, a podobnie jak w językach zachodnich — znaczenie neutralne. Stąd też ukraińskie „nacjonalista" należy oddawać przez „narodowiec" lub „patriota". W tej pracy używamy określenia „nacjonalizm" zgodnie z jego polskim znaczeniem. 19 Tzw. „Podolacy". Krakowscy konserwatyści stali na stanowisku proukraińskim. 20 Na ziemiach południowych — od ok. 200-100 lat, od początku nowoczesnej kolonizacji rolniczej tych terenów. 21 Na Krymie, którego tatarska ludność została poważnie uszczuplona przez dwie fale emigracji do Turcji w XVIII w. i w latach sześćdziesiątych XIX w., rozpoczęło się w latach osiemdziesiątych tego stulecia tatarskie odrodzenie narodowe. 22 We wszystkich okręgach stepowych Imperium Rosyjskiego oprócz Dońszczyzny Ukraińcy stanowili znaczny odsetek ludności, w tym w ukraińskich — rzecz jasna — większość. 23 Na Ukrainie istniały żydowskie osiedla rolne, o ile wiadomo — jedyne przed powstaniem państwa Izrael. 24 Austro-Węgry były to dwa odrębne państwa, a w polityce wewnętrznej, zwłaszcza narodowej, między Austrią a Węgrami były znaczne różnice. 25 Obok ukraińskiego istniały w Austro-Węgrzech także polskie, czeskie i inne słowiańskie towarzystwa sokole. Wszystkie one miały charakter patriotycznych organizacji gimnastyczno-paramilitarnych. 26 Wszystkie daty podajemy według kalendarza gregoriańskiego 27 Rewolucja ta nie była, wbrew oficjalnej historiografii, wyłącznym dziełem bolszewików, lecz wszystkich rosyjskich partii rewolucyjnych (wielki był zwłaszcza udział eserowców), jednak grudniowe powstania zbrojne były dziełem bolszewików, inne partie nie poparły tego desperackiego kroku 28 System kurialny polegał na tym, że poszczególne stany głosowały na własnych kandydatów, zaś podział mandatów między kurie gwarantował znaczną nadreprezentację warstw wyższych, zwłaszcza ziemiaństwa. 29 Arcyksiążę Wilhelm Habsburg, syn Karola Stefana, znany był ze swych sympatii dla Ukraińców i poparcia dla ich ruchu narodowego. W czasie wojny Strzelcy Siczowi przez dłuższy czas podlegali jego dowództwu, a sam arcyksiążę pod pseudonimem Wasyl Wyszywany był oficerem tej formacji. Po upadku Austro-Węgier płk Wasyl Wyszywany służył armii UNR, będąc m.in. doradcą Petlury. W okresie międzywojennym, wydziedziczony z dóbr żywieckich, mieszkał w Wiedniu, gdzie w 1945 r. wpadł w ręce NKWD. Bliższe okoliczności jego śmierci pozostają nieznane, podobno zwolniony z łagru w 1956 r. zmarł w drodze powrotnej we Włodzimierzu Wołyńskim. 30 W Austro-Węgrzech w 1914 r. poborowi podlegali mężczyźni pełnoletni, tj. liczący 21 lat; zwolnieni byli studenci i niektóre grupy innej ludności. Dawało to znaczną liczbę młodzieży zdolnej do noszenia brom, a nie podlegającej poborowi, stąd też władze wojskowe chętnie widziały formacje ochotnicze. W toku wojny granicę wieku poborowych obniżono. 31 Pod Koniuchami Strzelcy usiłowali bezskutecznie powstrzymać tzw. ofensywę Kiereńskiego; znaleźli się na głównym kierunku rosyjskiego przełamania. 32 Chliborobśka. Ukraińskie słowo chliborob nie jest dokładnie przekładalne na polski. Oznacza ono producenta rolnego w ogóle, zarówno włościanina (rolnika indywidualnego), jak i właściciela ziemskiego i zawiera silny pozytywny ładunek emocjonalny, którego pozbawione są polskie określenia „rolnik" czy nawet „włościanin". Określenia tego nie wolno tłumaczyć jako „chłop", gdyż słowo to, mające jeszcze dziś w języku polskim wyczuwalny odcień pejoratywny w językach wschodniosłowiańskich zachowało swe pierwotne, znane i dawnej polszczyźnie znaczenie: „osoba niewolna, sługa, niewolnik". Autor zdecydował się tu na przekład Włościańska jako najbliższy, choć partia ta zrzeszała zarówno zamożnych włościan, jak i właścicieli ziemskich (obszarników). 33 Z obu tych partii w 1918 r. wyodrębniły się lewicowe frondy: lewica socjaldemokratyczna, która następnie stworzyła UKP, oraz eserowska, tzw. borotbiści, którzy później wstąpili do partii bolszewickiej. 34 Zgromadzenie Konstytucyjne. Polskim odpowiednikiem był Sejm Ustawodawczy. 35 Granice tej autonomii pokrywały się z granicami ziem ukraińskich, zdobytych przez Rosję na Polsce, nie obejmowały zaś ziem zdobytych na Tatarach. 36 Gorzka to ironia historii: hetman Połubotok był jednym z ostatnich obrońców Hetmańszczyzny przed rosyjskim zniewoleniem, do którego doprowadziła właśnie polityka Chmielnickiego. 37 Istniało wprawdzie centralne dowództwo Wolnego Kozactwa z gen. Skoropadśkim na czele, ale nie odegrało ono żadnej roli. 38 I Uniwersał z 23 VI 1917 r. dotyczył powstania Sekretariatu Generalnego i zatwierdzenia Wolnego Kozactwa. II Uniwersał z 16 VII 1917 r. — ugody z Rządem Tymczasowym o autonomii. 39 Porównajmy: w tym czasie bolszewicka Rosja miała już obozy koncentracyjne (pod tą właśnie nazwą!), w których przetrzymywała potencjalnych wrogów. 40 Jednostki kozackie zachowały spoistość i karność wojskową, powracały w rodzinne strony z pełnym uzbrojeniem i oddziały UCR nie byłyby w stanie ich skutecznie zatrzymać, nawet gdyby usiłowały. 41 Konspiracja niepodległościowa na Krymie działała od 1916 ?., ? zwołany w kwietniu 1917 r. Wszechkrymski Kongres Muzułmański uchwalił m.in. — po raz pierwszy w kraju islamu — pełne równouprawnienie kobiet. 42 Stan żywnościowy to wszyscy żołnierze, łącznie ze sztabami, służbami tyłowymi, szkołami, a także chorymi i rannymi, natomiast stan bojowy (kombatanci, aktywne bagnety) to żołnierze jednostek liniowych, których można użyć bezpośrednio do wykonywania zadań bojowych. 43 Przyjęcie tej nazwy najlepiej świadczy o natężeniu w tym czasie nastrojów niepodległościowych lub co najmniej federacyjnych na Ukrainie, skoro bolszewicy sugerowali w ten sposób, że nie są przeciwnikami niepodległości. 44 Strzelcy Siczowi to oddziały tworzone z początku z jeńców halickich, następnie także z Ukraińców naddnieprzańskich. W 1917 r. był to batalion, później nawet korpus. W jednostce tej służyli m.in. późniejsi przywódcy OUN — Konowalec, Melnyk, Suszko i inni. 45 6 VII 1917 r. rząd austro-węgierski notyfikował hetmanowi Skoropadśkiemu zerwanie układu dotyczącego podziału Galicji. 46 Niepodległość Ukrainy uznały de iure lub de facto następujące państwa: Za I Republiki Rosja Sowiecka, Austro-Węgry, Niemcy, Bułgaria, Turcja, Francja, Wielka Brytania i Belgia; za Hetmanatu — Finlandia, Polska (26 X 1918 ?.), Rumunia, Szwajcaria, Dania, Holandia, Norwegia, Persja, Grecja, Szwecja; za II Republiki — Węgry, Czechosłowacja, Stolica Apostolska (25 V 1919 ?.), Litwa, Łotwa, Estonia. Po faktycznym upadku UNR uznały ją: Wolne Miasto Gdańsk (wrzesień 1920 ?.), Liga Narodów (listopad 1920 r.) i Argentyna (luty 1921 r.!). Półoficjalnie uznały niepodleg łość Ukrainy USA, Portugalia, Japonia i Chiny (za I Republiki) i Włochy (za II Republiki). Pominęliśmy tu efemeryczne państwa sukcesyjne Imperium Rosyjskiego. Znaczna część tych aktów nie miała praktycznego znaczenia. 47 W niektórych opracowaniach spotyka się błędne określenie granicy okupacji: wzdłuż linii Żmerynka-Odessa. 48 Dokładnie 30 dziesięcin, 33 ha. 49 Był on potomkiem wielkiego rodu kozackiego, zawodowym oficerem, z przekonań konserwatystą i — jak często konserwatyści — „krajowcem", który po rewolucji lutowej opowiedział się po stronie Ukrainy, choć konieczność współpracy z Niemcami zaakceptował z dużą niechęcią. 50 Dywizje te sformowano w 1917 r. z jeńców wojennych: Błękitną (Syniożupannyki) w Austrii, Szarą (Sirożupannyki) w Niemczech. Nazwy pochodzą od kolorów płaszczy. 51 Dziedzicem idei Konfederacji Taganroskiej stała się UKP, pierwotnie fronda USDRP, opowiadająca się za niepodległością komunistycznej Ukrainy. Partia ta istniała od 1920 do 1924 r. Likwidacja jej wiązała się z proklamowaniem ZSRS. 52 O stopniu podległości władz sowieckiej Ukrainy Moskwie świadczy to, że Skrypnyk został — wg oficjalnych danych sowieckich — mianowany w marcu 1918 r. na stanowisko premiera Sowieckiej UNR; pytanie przez kogo jest raczej retoryczne, niemniej źródło nie odpowiada na nie. 53 Inna rzecz, że ukraińskie roszczenia do terytorium Besarabii sprzeczne byty z zasadą samostanowienia narodów. 54 Dopiero komunistyczna Ukraina przyłączyła w 1920 r. obszar wybrzeża od ujścia Juzówki (obecnie Kalmius) po Taganrog. 55 Hetman wprowadził wprawdzie obowiązkową służbę wojskową, ale nie miało to praktycznych skutków. 56 Ulubioną formą działania atamanów były napady na pociągi, łączące rozbrajanie wojskowych i zdobywanie ładunków wojskowych z rabowaniem mienia pasażerów. 57 Rozejm w Compiegne, kończący I wojnę światową, unieważnił oba traktaty brzeskie. 58 Wydarzenie to zostało opisane przez Zofię Kossak w Pożodze Nieprawdziwe jest twierdzenie, jakoby Petlura podczas tego pogromu przebywał na stacji w Płoskirowie. 59 Hulajpole było podówczas małą wioską, dziś to spore miasto 60 O czym szerzej w następnym rozdziale. 61 Pucz ten inspirowany był przez skrajnych niepodległościowców, zwolenników Michnowśkiego. 62 24 V 1919 r. podpisano w Warszawie ugodę polityczno-wojskową, która jednak wkrótce załamała się, gdyż wojska ZOUNR kontynuowały działania wojenne. Inna rzecz, że delegacja ukraińska zgodziła się na cesję Galicji Wschodniej na rzecz Polski, łamiąc obowiązujące ją instrukcje. 63 Brygada USS (halicka) miała stan równy dwudywizyjnej Grupie Strzelców Siczowych, której pułki liczyły po 30-40 bagnetów. 64 Już wtedy stanowiły one elitę wojsk sowieckich; z faktu tego wynika, że dowództwo sowieckie zdawało sobie sprawę, że zwykłe jednostki Armii Czerwonej nie sprostają machnowcom. 65 Rejon rozmieszczenia UHA na wschód od Winnicy zyskał sobie w ukraińskiej tradycji patriotycznej miano „czworokąta śmierci”. 66 Rosyjskie kułak obok podstawowego znaczenia „pięść” miało jeszcze przed rewolucją znaczenie: skąpiec, przekupień, spekulant, natomiast ukraińskie kurkul, nim narzucono mu sens kułak, oznaczało nowoosiedleńca, a z ironicznym odcieniem — Kozaka Czarnomorskiego (Kubańskiego). Przypuszczalnie już na początku XIX w. słowo to miało sens pejoratywny. 67 Wbrew rozpowszechnionemu sądowi program federacyjny odnosił się wyłącznie do ziem b. Wielkiego Księstwa Litewskiego, tj. Litwy i Białorusi. Ukraina w zamierzeniu Piłsudskiego miała być suwerennym państwem, związanym z Rzeczpospolitą trwałym przymierzem. 68 Polskie gwarancje zapewnienia samostanowienia narodów byłej Rzeczypospolitej sięgały tylko do tych granic. Zostało to potwierdzone w traktacie polsko-ukraińskim. 69 Należy dodać, że polskie władze wojskowe na wyraźny rozkaz Piłsudskiego nie dopuszczały podczas kampanii kijowskiej do powrotu ziemian polskich na Ukrainę. 70 Traktat nie zawierał wyraźnie sformułowanego zakazu zawarcia odrębnego pokoju, był on jednak zawarty pośrednio w tym postanowieniu. 71 W grupie Gen. Pawlenki znajdowały się następujące dywizje: 1 Zaporoska, 2 Wołyńska albo Szara, której rdzeniem byli sirożupannicy, 4 Kijowska lub Włościańska (Selanśka), utworzona przede wszystkim z żołnierzy Hryhorjewa, którzy powrócili do służby w UNA oraz wydzielona dywizja konna. W grupie Udowyczenki — 3 Żelazna lub Kolejarska (Zalizna — Zaliznyczja) i 5 Chersońska — zbieranina najróżniejszych grup i oddziałów. 6 dywizja nosiła miano Siczowej. Żadna z nich nie osiągnęła etatu dywizyjnego. 72 Na takie zachowanie pułków poznańskich skarżył się Piłsudski w jednym z listów. 73 Konkretnie ok. 400 ludzi z jej składu oraz 2 baterie, które w obronie miasta odegrały wielką rolę. 74 Wojska UNR, których układ nie dotyczył, wykorzystały te kilka dni na koncentrację swych sił na południowym odcinku frontu oraz natarcie poprawiające ich sytuację operacyjną. 75 Jeszcze we wrześniu Rada Obrony Państwa zignorowała instrukcje rządu dla delegacji na rokowania pokojowe, zgodne z układem polsko-ukraińskim i zastąpiła je własnymi. Inna rzecz, że układ ten nie został ratyfikowany przez Sejm i z formalnego punktu widzenia nie wszedł w życie. Jednakże niedopuszczalne było ignorowanie faktu, że wszedł on w życie faktycznie i został przypieczętowany krwią. 76 Można sądzić, że w czasie odwrotu za Zbrucz Polacy przekazali Ukraińcom znaczne ilości uzbrojenia. 77 Armia Peremykina zorganizowana była przez eserowski Związek Obrony Ojczyzny i Wolności, uznający przyszłą Konstytuantę Ukrainy, która miała określić... formę związku państwowego z Rosją. 78 Samuel Schwartzbard przedstawiał swój mord jako akt zemsty za pogromy Żydów na Ukrainie, za które Petlura miał być odpowiedzialny. Środowiska żydowskie i francuscy komuniści wszczęli w obronie zamachowca niesłychaną wprost kampanię, zakończoną uniewinnieniem go z zarzutu zabójstwa (!). Dochodzenie przeprowadzone przez rząd UNR na uchodźstwie jednoznacznie wykazało, że zamach na Petlurę był dziełem sowieckiej siatki wywiadowczo-dywersyjnej w Paryżu. Zamach ten, a zwłaszcza proces spowodowały rozczarowanie środowisk ukraińskich do ideologii lewicowej oraz demokracji zachodnich, otwierając drogę wpływom idei skrajnej prawicy. 79 Sami Austriacy proklamowali 12 XII 1918 r. Niemiecką Republikę Austrii, rezygnując tym samym z pretensji imperialnych, zaś Niemiecko-Austriacka Rada Narodowa powstała w Wiedniu już 21 X 1918 r. 80 Sambor dostał się w ręce ukraińskie 5 XII, Borysław 9 XI, Sanok pozostał w rękach polskich. 81 PKW — Polskie Kadry Wojskowe — analogiczna do POW organizacja endecji. 82 Walki toczyły się w śródmieściu Lwowa oraz na jego północnych i południowych przedmieściach, ale nie na zachodnich. 83 1 XI we Lwowie wyłamali się na wolność liczni przestępcy kryminalni, z zawodowymi bandytami włącznie. Byli wśród nich Polacy, Ukraińcy, Żydzi, a chyba i Niemcy. Polscy przestępcy w znacznej mierze włączyli się do walki o Lwów i należeli do najlepszych żołnierzy — nie wyzbyli się jednak na ogół bandyckich nawyków. Trzeba też zaznaczyć, że wśród ludności Lwowa tzw. margines społeczny był znacznie liczniejszy, niż np. w Warszawie czy Krakowie. 84 Dowódca wojsk austriackich na Ukrainie, gen. Fabiani obawiał się skutków powrotu do Austrii zdemoralizowanych i w znacznej mierze zbolszewizowanych wojsk, zawarł więc z władzami ZOUNR układ o ich rozbrajaniu na stacji granicznej. 85 W Galicji Wschodniej, ze względu na wyższy poziom świadomości narodowej, brak sytuacji rewolucyjnej i bolszewickiej deklaracji o natychmiastowym podziale ziemi obszarniczej, kwestia rolna nie była w tym czasie tak paląca, jak na Wielkiej Ukrainie. 86 Między Polską a Ukrainą Halicką toczyły się natomiast rokowania i były zawierane układy w kwestiach humanitarnych, jak sytuacja jeńców wojennych i rannych, a Rzeczypospolita, nie uznając ZOUNR jako państwa traktowała jej siły zbrojne jako pełnoprawną stronę wojującą. 87 Ukraińcy dodatkowo pogorszyli swoją sytuację bezsensownym ostrzelaniem pociągu wiozącego misję Ententy 88 Głównie zresztą na Wołyniu, przeciw UNA. 89 Niemcy nie chcąc przyjąć postanowień pokojowych dotyczących Śląska skoncentrowały na granicy z Polską i Poznańskim (wówczas formalnie odrębnym) przeszło 300 tys. żołnierzy. 90 Warto wspomnieć, że po odbiciu przez UHA Tarnopola tamtejsza młodzież żydowska utworzyła batalion szturmowy w sile 1200 ludzi, który brał udział we wszystkich następnych walkach UHA. 91 Niemcy uzyskały jednak swą zbrojną demonstracją zgodę na plebiscyt na Śląsku w miejsce bezwarunkowego przekazania go Polsce. 92 Ogółem przez szeregi UHA przewinęło się około 150 tys. ludzi, co miało wielki znaczenie dla utrwalenia i rozwinięcia nowoczesnego patriotyzmu ukraińskiego. 93 Sytuację tego rządu można porównać do władz Rzeczypospolitej na emigracji po roku 1945. 94 Po powstaniu listopadowo-grudniowym, w tym i wielkopolskim, a przed wojną bolszewicką. Starcia z Czechami trudno uznać za wojnę. 95 Zdaniem autora fakt, że była to istotnie wojna między dwoma państwami, nie stoi w sprzeczności z tym, że była to jednocześnie wojna domowa. 96 Chocim należał do rosyjskiej Besarabii, nie zaś do Bukowiny. 97 Niektórzy galicyjscy działacze łemkowscy opowiadali się jednak za przyłączeniem Łemkowszczyzny do Czechosłowacji. 98 Inaczej rzecz się miała z właściwym Zakarpaciem, przyłączonym do Ukrainy po drugiej wojnie światowej. 99 Lub: Ruskiej Narodowej Republice Łemków. Ukraińskie narodnyj może znaczyć i jedno, i drugie. W tym wypadku należy brać pod uwagę jednocześnie oba znaczenia. 100 W polskiej literaturze — traktat sojuszniczy. 101 Tylko z Podola, kijowskiego, połtawskiego i chersońskiego wywieziono 320 tys. ton zboża i 73 tys. ton cukru, co uznawano za wykonanie kontyngentu w 20%. 102 Kontyngent został zamieniony na podatek w naturze, znacznie obniżony, umorzono także 50% zaległości z lat poprzednich. 103 Jednym z głównych organizatorów tej akcji był słynny polarnik, Fritjof Nansen, który uzyskał pewną pomoc żywnościową także z Polski 104 J.Pasternak Ukrajina pid bolszewykamy, Toronto 1979. 105 Z głodu zmarło prawdopodobnie ok. 1 min osób. 106 Spis wykazał zaledwie 300 Cyganów, tj. tylu ich podało narodowość cygańską. Rzeczywista liczba Cyganów na Ukrainie szła w setki tysięcy. 107 Kopalnie Donbasu zostały znacjonalizowane jeszcze w kwietniu 1918 ?., ? w listopadzie 1920 r. znacjonalizowano wszystkie przedsiębiorstwa, zatrudniające choćby 5 pracowników. 108 Poprzednio liczyła ona: w lipcu 1918 r. 4000 członków, w tym 7% Ukraińców, w grudniu 1920 r. 38 tys. członków, 19% Ukraińców, po czystce jeszcze w 1924 r. 57 tys., a w rok później, po tzw. zaciągu leninowskim 121 tys., w tym 37% Ukraińców i 43% Rosjan. 109 Wśród przeciwników nie tylko rozwoju literatury ukraińskiej, ale wręcz drukowania w tym języku, był m.in. Maksym Górki. 110 Dzieje mniejszości polskiej szacujemy w dodatkach do tej pracy, a wszystko to, co tam powiedziano o jej sytuacji w latach dwudziestych, odnosi się i do innych mniejszości. 111 Niezależności kanonicznej. 112 Wolno tak sądzić, zważywszy, ilu oczywistych zależności ekonomicznych nie zauważali pół wieku później. 113 W 1929 r. kartki przyznawane na Ukrainie robotnikom opiewały na 600-800 g chleba dziennie (ilość niewielka, zważywszy, że chleb był głównym składnikiem pożywienia, lecz wystarczająca), urzędnikom — 400 g, osobom niepracującym — 200 g. W następnych latach normy te obniżano. Istniała także komercyjna sprzedaż chleba, jednak tak po chleb kartkowy, jak i komercyjny, trzeba było stać w całonocnych kolejkach. 114 Pogląd ten głosił otwarcie Trocki, zrealizował go natomiast Stalin praktycznie bez zmian, zaprzeczając mu w słowach. Podobnie było z wieloma innymi koncepcjami Trockiego. 115 W 1925 r. na Ukrainie było 3500 kołchozów. 116 Np. odrębności określeń „źrebię” — „cielę”, nazw zbóż itp. 117 Lub zmagazynowano w elewatorach na jej terenie, co w niczym nie zmieniało położenia ludności. 118 Przykład z czerkaskiego, z 1932 r. Kołchoźnikom pracującym wydano po 200 g ziarna za dniówkę, nie więcej jednak niż za 200 dni—więcej nikt nie zdołał przepracować, a po jakimś czasie — po 25 kop. za dniówkę. Maksymalny zarobek, 50 rb pozwalał wówczas na zakup na czarnym rynku trzech bochenków chleba. Są to dane przykładowe, między różnymi regionami zachodziły znaczne różnice. 119 Tam, a także w innych regionach, gdzie w ramach kolektywizacji zmuszano koczowników do przyjmowania osiadłego trybu życia, nastąpił masowy pomór bydła i katastrofa głodowa, która w liczbach stosunkowych przekraczała rozmiary ukraińskiej. W latach 1926-1929 liczba Kazachów spadła o 30%, podczas gdy ubytek Ukraińców w tym samym czasie wyniósł 11%, z czego część spowodowana były asymilacją i zatajaniem narodowości—procesami, których wówczas wśród Kazachów nie było. 120 Także niemiecka republika autonomiczna na Powołżu została wyjątkowo ciężko dotknięta głodem. 121 Sowiecki odpowiednik Pewexu. 122 Ocalałych ludożerców na ogół rozstrzeliwano — rzecz była trudna do ukrycia, gdy stopniały śniegi. 123 W tym czasie wysyłka do łagrów oznaczała życie — łagierników jednak karmiono Także los wysyłanych na osiedlenie za Ural nie był gorszy niż pozostanie w rodzinnych wsiach. 124 O sytuacji w sowchozach w tych latach nie wiemy dotychczas prawie nic; możemy jedynie domniemywać, że była ona jeszcze gorsza niż w kołchozach. 125 Sołżenicyn określa liczbę deportowanych i wymordowanych chłopów w całym Związku Sowieckim na 15 min, sugerując nb. bez uzasadnienia, że większość deportowanych zginęła. 126 Dzieci, które zgodnie z prognozami powinny były urodzić się w tym czasie, a nie urodziły się. 127 Ujawnione ostatnio wyniki utajnionego w swoim czasie spisu powszechnego z 1937 r. mówią o 30,5 min ludności Ukrainy wobec 28,5 w 1926 r. i 31,8 min zamiast prognozowanych 39 min w 1939 r. Dane te zostały natychmiast zakwestionowane jako zawyżone, choć fakt, że je utajniono, a autorów spisu z 1937 r. represjonowano jako „sabotażystów” przemawia na ich korzyść. Wiarygodność sowieckich statystyk jest w ogóle dyskusyjna, nie dysponujemy jednak niczym, co mogłoby je zastąpić. 128 Przez antyagraryzm rozumiemy tu wrogość wobec indywidualnego systemu produkcji rolnej, który określa się jako przestarzały. Jednym z aksjomatów komunizmu było przekształcenie gospodarstw rolnych w fabryki, a włościan — w proletariuszy. 129 M.in. z przeludnionej Orłowszczyzny. Wielu z osiedleńców uciekało z Ukrainy, zastając wsie pełne nie pogrzebanych zwłok. 130 Wśród robotników Donbasu odsetek Ukraińców wzrósł z 40% w 1926 r. do 65% w 1938 r. 131 17 pisarzy rozstrzelano, 175 osadzono w łagrach lub zesłano, 8 popełniło samobójstwo, 7 zmarło własną śmiercią, 16 zginęło bez wieści. 132 Brak tej litery okalecza język ukraiński, który w odróżnieniu od rosyjskiego ma zarówno dźwięk „g” jak i „h” dźwięczne. W obowiązującym alfabecie ukraińskim dźwięk „h” zapisuje się literą, która w ukraińskim oznacza „h”, a w rosyjskim „g”, co sprzyja eliminowaniu także dźwięku „g”. Literę tę przywrócono dopiero w 1991 r. 133 Kobzarze akompaniowali sobie na bandurach, lirach korbowych i teorbanach, czyli właśnie kobzach. Współcześnie w Polsce mianem kobzy określa się dudy, instrument na Ukrainie nieznany. 134 Nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. 135 Spis ten wykazał 3 min 898 tys. Ukraińców, w skali kraju 14,3%, w tym w woj. lwowskim 35,9%, stanisławowskim 70,2%, tarnopolskim 50%, wołyńskim 68,4%, poleskim 17,7%. 136 Ten spis z kolei wykazał 3 min 222 tys. Ukraińców i 1 min 190 tys. „tutejszych” na ziemiach ukraińskich, razem 4,5 min ludzi. 137 Autentyczna wypowiedź Poleszuka z lat trzydziestych (może z okazji spisu?) „my tu mówimy po swojemu... no, po tutejszemu”, a na dodatkowe pytanie: „panowie — oni mówią po pańsku”. Zdumiewa w połowie dwudziestego wieku niemożność określenia własnego języka choćby jako „ruskiego”. 138 Dosłownie „mowy i właściwości narodowych”: cenne sformułowanie, zupełnie zapomniane dziś, gdy problematykę mniejszości narodowych sprowadza się do zachowania języka i folkloru. 139 Retorsje to posunięcie odwetowe, polegające na podjęciu analogicznych kroków, co zastosowane przez drugie państwo, np. zamykanie szkół, odwoływanie dyplomatów itp. Są one powszechnym środkiem stosowanym w sporach międzynarodowych. 140 Oddział zagraniczny KPBU, kierujący m.in. „eksportem rewolucji”. 141 Poprzednio granicę zabezpieczały słabe formacje policyjne. 142 Blok Mniejszości Narodowych (Ukraińcy i Żydzi) zdobył na Wołyniu wszystkie mandaty. 143 Powiaty: tarnobrzeski, niżański, kolbuszowski, łańcucki, rzeszowski i krośnieński. 144 Wejście w życie tej decyzji kończyło ostatecznie okres polskiej okupacji Galicji Wschodniej; okupację Wołynia zakończył traktat ryski. Faktycznie Polska od 1921 r. traktowała Galicję Wschodnią jak integralną część Polski, a nie terytorium okupowane. Niezbywalną cechą okupacji jest bowiem ta, że terytorium okupowane nie jest uważane za część własnego państwa. Powszechnie używane w literaturze ukraińskiej określenia „okupacja” na cały okres 1919-1939 jest nieporozumieniem językowym raczej, niż złą wolą — skoro mówi się jednocześnie o okupacji austriackiej 1772-1918, to „okupacja” jest tu synonimem obcego panowania i tak należałoby to oddawać w polskich przekładach. 145 Zdaniem autora byłoby to najszczęśliwsze rozwiązanie, gdyż atmosfera Krakowa była wolna od nienawiści narodowej, a autorytet najstarszej uczelni kraju osłoniłby ukraińskich profesorów i studentów. Ukraińskich naukowców na tym uniwersytecie było zresztą wielu zarówno przed I wojną światową, jak i w okresie międzywojennym. 146 W szkolnictwie państwowym przyjęto w 1924 r. zasadę utrakwizmu, tj. nauczania w tej samej szkole w dwu językach naraz, przy czym niektórych przedmiotów nauczano wszystkie dzieci w obu językach jednocześnie, a program był tak skonstruowany, że w klasach początkowych przewagę miał język ojczysty (polski lub niepolski), a w wyższych — w coraz większym stopniu język polski. Przyjęcie tej zasady, a także uzależnienie wykładania w niepolskim języku ojczystym od okresowo wyrażanej woli rodziców (tzw. plebiscyty szkolne), otwarło drogę do nadużyć i nacisków administracyjnych. W efekcie tych nacisków liczba szkół utrakwistycznych — przynajmniej białoruskich i ukraińskich — stale spadała na rzecz polskich. Dodajmy, że utrakwizm był odczuwany jako krzywda nie tylko przez Ukraińców i inne mniejszości narodowe, ale i przez Polaków, co dodatkowo zaogniało współżycie obu narodów. 147 W roku szkolnym 1910/1911 było w Galicji Wschodniej 2420 powszechnych szkół ukraińskich i 1590 polskich, w 1921/1922 — 2426 ukraińskich i 2247 polskich, w 1937/1938 — 452 ukraińskie, 2485 utrakwistycznych i 2147 polskich. 148 W roku szkolnym 1922/1923 były tu 442 szkoły powszechne ukraińskie, 89 utrakwistycznych polsko-ukraińskich (patrz przypis następny) i 543 polskie, w 1937/1938 — 8 ukraińskich, 520 utrakwistycznych i 1459 polskich. 149 W tym także szkoły utrakwistyczne polsko-żydowskie (jidisz lub hebrajski), polsko-niemieckie oraz żydowskie, niemieckie, czeskie i oczywiście polskie. W języku białoruskim w polskich szkołach państwowych nie nauczano. 150 Działalność w tym zakresie podjął metropolita Szeptyćkyj jeszcze w 1908 ?., usiłując wskrzesić unię na Wielkiej Ukrainie, następnie zaś wyznaczając w 1914 r. greckokatolickiego biskupa Łucka i organizując podczas wojny o Ukrainę parafie unickie m.in. w Kijowie, Odessie, Jekaterynosławiu, Winnicy i Kamieńcu Podolskim. 151 Językiem liturgicznym był starocerkiewno-słowiański, wymawiany zgodnie z fonetyką poszczególnych języków (tak, że i to stanowiło przedmiot sporu), natomiast w wielu obrzędach paraliturgicznych oraz oczywiście w dokumentach, w tym księgach stanu cywilnego, był używany język rosyjski. 152 W tym 614 powództw przeciw Kościołowi prawosławnemu, pozostałe przeciw innym wyznaniom lub instytucjom świeckim, którym władze carskie przekazały obiekty, odebrane katolikom. Większość powództw dotyczyła świątyń pounickich. 153 Tj. nie prowadzących ksiąg parafialnych, z którego to tytułu rząd przekazywał parafiom wszystkich wyznań pewne subwencje. Dawało to podstawę do stosowania nacisków w sprawie obszaru i liczebności poszczególnych parafii. 154 Głównym bodaj sukcesem tego środowiska było obok opieki nad emigrantami doprowadzenie do przyjęcia do służby wojskowej w Wojsku Polslim (w 1927 ?.), na zasadach kontraktu, oficerów — uchodźców ze wschodu. Ukraińców było wśród nich 40. 155 Często odgrywały one większe rolę niż ugrupowania polityczne. 156 Nie harcerstwo! Ta nazwa przysługuje wyłącznie polskiej odmianie ruchu skautowego, daleko odbiegającego od wzorca Baden-Powella. 157 Spółdzielczości białoruskiej w Polsce praktycznie nie było. 158 Problem bezrobocia inteligencji dotyczył całego społeczeństwa, nie tylko mniejszości narodowych, choć ich szczególnie silnie. 159 Irlandia wywalczyła niepodległość w dużej mierze dzięki walce terrorystycznej, którą wolna prasa brytyjska popularyzowała w ówczesnej Europie. 160 Kontakty z Niemcami ułatwiał fakt, że wśród sezonowych robotników w Niemczech było około 50 tys. Ukraińców. 161 O zamach ten oskarżono Żydów, a los procesu zmieniło nadesłane z Niemiec oświadczenie zamachowca, poparte następnie szczegółowymi jego wyjaśnieniami przed tamtejszą policją. 162 Wywłaszczenie. Nazwą tą powszechnie określano zdobywanie środków na działalność polityczną drogą napadów na instytucje państwowe. 163 W rzeczywistości znacznie mniej — uważa się, że tylko ok. połowy pożarów, uznawanych za skutek sabotażu było nim w rzeczywistości. 164 Dodajmy, że wśród posłów uwięzionych w Brześciu znalazło się 5 Ukraińców: Cełewycz, Kohut, Łeszczynśkyj, Palijiw i Wisłoćkyj. Nie odpowiadali oni w procesie brzeskim, gdyż ich sprawę pozostawiono do odrębnego rozpoznania, a następnie umorzono. 165 Podczas akcji pacyfikacyjnej, lecz bez związku z nią, 20 IX 1930 r. we Lwowie aresztowano krajowego komendanta UWO, Jakowa Hołowinśkiego, który został zabity dziesięć dni później, oficjalnie podczas próby ucieczki. 166 Wypadki takie były częste w okresie międzywojennym, a i po wojnie są wcale nierzadkie. 167 Na listach BBWR znajdowała się niewielka liczba ugodowo nastrojonych Ukraińców. 168 Liga Narodów na podstawie traktatu o ochronie mniejszości narodowych z 1919 r. (tzw. mały traktat wersalski) miała prawo do kontrolowania polityki narodowościowej Polski. 169 W roku szkolnym 1937/1938 było na Wołyniu 2087 szkół powszechnych ogółem, w tym 1934 państwowe. Z tych ostatnich 1459 było polskich, 520 utrakwistycznych ukraińskich. 8 ukraińskich, 12 utrakwistycznych żydowskich, 27 niemieckich i 18 czeskich. W 853 szkołach nauczano jako przedmiotu języka ukraińskiego, w 27 — niemieckiego, w 18 — czeskiego. Jak z tego wynika, języka ukraińskiego nauczano w 325 szkołach polskich (więc w 1/5), zapewne głównie na wsi. 170 W okresie międzywojennym średni plon z hektara wzrósł w woj. wołyńskim aż trzykrotnie. 171 Wyraziło się to między innymi zerwaniem przez UNDO związków z OUN i wspomnianą wyżej frondą w tej partii. 172 Nieprawdziwe jest spotykane niekiedy w literaturze ukraińskiej twierdzenie, jakoby Pieracki zapowiadał bezwzględne zwalczanie narodowego ruchu ukraińskiego. Zwalczał on — co należało do obowiązków ministra spraw wewnętrznych — ukraińskie podziemie zbrojne, jednocześnie jednak przygotowywał warunki do ustalenia modus vivendi Polaków i Ukraińców we wspólnym państwie. I właśnie za to OUN postanowiła go zabić: nigdy natomiast bojowcy tej organizacji nie godzili w życie czołowego ukrainożercy w kręgach wojskowych, gen. Kasprzyckiego. 173 W procesie o zabójstwo ministra Pierackiego Banderze, Łebedziowi i Karpynciowi za przygotowanie i nakazanie tego aktu wymierzono kary śmierci, pozostałym — wieloletnie więzienie. Skazani na śmierć zostali ułaskawieni. Sam zamachowiec — Hryć Maciejko — zbiegł z kraju i nigdy nie stanął przed sądem. Nieprawdziwa jest wersja, jakoby zamachu tego dokonał Roman Szuchewycz, późniejszy dowódca UPA. 174 Głównym ich propagatorem był gen. Kasprzycki, autor obowiązującej w kołach wojskowych koncepcji „asymilacji państwowo-narodowej”. 175 Między nauką polską a ukraińską trwa spór o to, który z substratów: polski czy ruski był na tym terenie pierwotny, raczej jednak polski. Podobnie nie jest ostatecznie wyjaśniona natura ludności pasterskiej, zwanej Wołochami, a dotychczasowa teoria wędrówek wołoskich zaczyna być kwestionowana. 176 Tj. w dialekcie krynickim. Literacki standard języka łemkowskiego nie istnieje. 177 Powiaty: chełmski, hrubieszowski, zamojski, tomaszowski i część krasnystawskiego, gdzie w owym czasie liczba prawosławnych sięgała 27%. Cerkwie jednak niszczono w całym woj. lubelskim. 178 Pogląd ten był w znacznej mierze słuszny, jednak związany z nim stereotyp, że o przynależności narodowej decyduje pochodzenie, a nie aktualna świadomość narodowa, powszechny w owym czasie, a popularny do dnia dzisiejszego był i jest najzupełniej fałszywy. 179 List pasterski metropolity Szeptyćkiego potępiającego tę akcję został skonfiskowany przez cenzurę. 180 Wśród zburzonych cerkwi było kilka pochodzących z XVI i XVII wieku, a pochodząca z 1589 r. gotycka cerkiew w Szczebrzeszynie ocalała jedynie dzięki interwencjom w Warszawie. Szczęśliwie ten pomnik polskiej tolerancji (fundacja Zamoyskich!), choć znacznie uszkodzony, przetrwał do dziś. 181 Wieców i pochodów czasem połączonych z aktami przemocy lub stawianiem oporu policji. 182 Warunkiem swobody ich działalności było jednak niemieszanie się w sprawy Zakarpacia. 183 ONR formował z wielkim hałasem legion ochotniczy, brak jednak danych, czy choćby część jego weszła do akcji. Polska dywersja na Zakarpaciu była epizodem o marginalnym znaczeniu. 184 Późniejsze wydarzenia dowiodły słuszności tej kalkulacji: niezajęcie przez Węgrów Zakarpacia umożliwiłoby Niemcom odcięcie Polski od Rumunii już w pierwszych dniach wojny. 185 Wyjście Węgrów na tę linię skomplikowałoby niemiecki plan oskrzydlenia Polski od południa. 186 Z odezwy OUN z kwietnia 1939 r. 187 Przez cały okres międzywojenny powoływano do służby wojskowej tylko część poborowych-Ukraińców, starając się, by osoby związane z ruchem irredentystycznym nie były szkolone wojskowo. 188 Także w szeregach WP na Zachodzie nie brakowało Ukraińców — m.in. w II Korpusie było ich 5-6 tys. 189 W Łodzi i w Kaliszu mieszkała niezbyt liczna grupa emigrantów z Wielkiej Ukrainy. 190 Inne nazwy tej frakcji: OUNB (Bandery), OUNR (rewolucyjna, ta najbardziej znana), OUNSD (niepodległościowowców-państwowowców — późniejsza). 191 Warto podać tu życiorys tej bodaj najbarwniejszej postaci ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Pawło Szandruk był oficerem armii UNR w stopniu pułkownika, następnie generała, brał udział w „pochodzie zimowym” i kampanii 1920 r. Po upadku UNR przebywał na emigracji w Polsce, jako oficer kontraktowy w stopniu pułkownika był w chwili wybuchu wojny dowódcą 18 pp. W czasie kampanii wrześniowej organizował, był szefem sztabu, a następnie dowódcą 29 rezerwowej brygady piechoty (polskie opracowania podają jako jej dowódcę płk. Bratro, po którym dowództwo przejął jednak Szandruk). Pod jego dowództwem 29 bp wzięła udział w II bitwie tomaszowskiej, a w dniach 23-26 IX walczyła pod Krasnobrodem, by wobec przybliżenia się wojsk sowieckich skapitulować przed Niemcami. W walkach tych Szandruk odniósł poważną ranę. W 1941 r. wstąpił on do Legionu Ukraińskiego (baon Roland), z którego, podejmując śmiertelne ryzyko, wystąpił w toku działań wojennych po internowaniu przez Niemców rządu ukraińskiego. Podczas okupacji niemieckiej mieszkał w Skierniewicach, garnizonie 18 pp pod nadzorem niemieckim. Do 1945 r. nie brał udziału w działalności politycznej, a w początku tego roku wstąpił do UNK i objął dowództwo formowanej armii ukraińskiej. Po wojnie na emigracji, zmarł w 1979 r. Za udział w kampanii wrześniowej został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. 192 Słowik. Bataliony te nie miały nazw ukraińskich, nosiły natomiast imiona, pierwszy — Bandery, drugi — Petlury. 193 Poza nazwą nie miała ona nic wspólnego z poprzednią, ounowską Siczą Poleską. 194 W pierwszej fazie wojny Niemcy wzięli przeszło 3,6 min jeńców, w tym ponad 1 min żołnierzy nierosyjskich, głównie Ukraińców. 195 Piece te zostały później zniszczone przez sowieckich partyzantów. 196 Oddział ten, zrazu podporządkowany kijowskiej Radzie Narodowej został następnie przekształcony w jednostkę policyjną, a po odwrocie Niemców ze środkowej Ukrainy podjął w 1943 r. walkę z wojskami sowieckimi. 197 Przebywał tu m.in. wzięty do niewoli syn Stalina oraz generał Stefan Grot-Rowecki. 198 Faktycznie funkcjonowała ona nadal, choć nieoficjalnie; nie odegrała praktycznie żadnej roli. 199 W ten sposób w GG znalazło się około 4 min Ukraińców. 200 Od rumuńskiego Nistrul — Dniestr. 201 Eksterminacja Żydów w Galicji Wschodniej rozpoczęła się w 1942 r. i pochłonęła ok. 500 tys. ofiar. 202 Był to skutek prób nawiązania kontaktu z aliantami zachodnimi, podjętych przez fińską ekspozyturę OUNM. 203 Przed wojną na Ukrainie mieszkało 400 tys. Niemców, a 1/4 z nich NKWD zdołało wywieźć na wschód. 204 Określenie „Ukraińskie Wojsko Wyzwoleńcze” błędnie sugeruje, że były to zintegrowane formacje, stanowiące samodzielną siłę. Łączną liczebność formacji określanych tą nazwą szacuje się na 75 tys. ludzi. 205 Nie jest jasne, czy w tych 20% mieści się Dywizja Halicka. Jeśli tak, to liczba kombatantów spośród hiwis znacznie się obniży. 206 W maju 1943 r. liczbę bulbowców Niemcy oceniali na 20 tys. ludzi, w listopadzie — już tylko na 6 tys. W tym czasie Bulba podjął rokowania z Niemcami, w efekcie których został przez nich uwięziony. 207 Błędne jest jednak uznawanie tych wydarzeń za „samoistną” wojnę. 208 Inaczej było w GG, gdzie przedwojenny aparat policyjny jako „granatowa policja” funkcjonował przez cały okres okupacji. 209 Przebieg wydarzeń na zachód od Bugu i Sanu był odmienny i omówimy go osobno. 210 W związku z tym wobec płynności składu tego kierownictwa trudno ustalić personalną odpowiedzialność za tę decyzję. 211 Pośrednim potwierdzeniem istnienia takiej kalkulacji jest fakt, że terror nie dotknął całkowicie bezbronnej ludności polskiej na wschód od granicy ryskiej, na ziemiach, pretensji do których Polska już się wyrzekła. 212 Nie znaczy to jednak, by w każdym takim wypadku chodziło o setki ofiar — na Wołyniu bardzo wiele było kilkudziesięcio-, a nawet kilkunastoosobowych skupisk polskich. 213 Zrozumienie mechanizmu podchwytywania i powielania przez plotkę (ustny, nieformalny przekaz informacji) jest tu bardzo istotne. Najdrastyczniejsze epizody zyskiwały nieproporcjonalnie wielki rozgłos. Ponadto każdy z rozproszonych uciekinierów z rozgromionej wsi był święcie przekonany, że on jeden ocalał itd. To na tej fali wojennej paniki urosły powtarzane do dziś najzupełniej fantastyczne liczby ofiar tych strasznych wydarzeń. 214 Jest to jedynie hipoteza, poparta źródłami pośrednimi i analizą wydarzeń. Sam Kljaczkiwśkyj poległ w 1945 r. w walce z Sowietami. 215 Pod koniec 1942 r. — 2000, w rok później — 8000 ludzi. 216 Akcję tę przeprowadził pododdział dywizji SS-Hałyczyna, wykonujący rozkazy niemieckiego dowództwa. O samej dywizji nieco dalej. 217 Ukraińcy nie mieli najmniejszych wątpliwości, że przyjście Armii Czerwonej to tylko zmiana okupacji; inaczej Polacy, którzy w znacznej części widzieli w nim wyzwolenie. 218 Przez Łemkowszczyznę autor w całej tej pracy rozumie tereny Łemkowszczyzny etnograficznej, tj. położone na zachód od Chryszczatej-Wołosania, bez okolic Sanoka. Na tych terenach OUN i UPA miała liczące się wpływy jedynie po Wisłok Wielki, więc na nieznacznej części terytorium. W literaturze ukraińskiej za Łemkowszczyznę uznaje się także terytorium Bieszczadów do obecnej granicy polsko-ukraińskiej oraz Pogórze Dynowskie po Dynów i Birczę, terytoria, na których UPA była istotnie bardzo silna. 219 Lewicowe i antyniemieckie nastroje Łemków wyraziły się następnie w ochotniczym wstąpieniu kilku tysięcy Łemków do armii sowieckiej. 220 W 1943 r. UPA prowadziła na Wołyniu reformę rolną, parcelując folwarki i przydzielając opuszczone gospodarstwa Polaków, Niemców i Czechów. 221 Listami z 1942 i 1943 r. potępiał Metropolita walki bratobójcze, wzywał do ochrony zagrożonej mordami ludności, nakładał na morderców ekskomunikę. Jego wpływ był jednak na prawosławnym Wołyniu znikomy, a i Galicja Wschodnia nie słuchała w tej sprawie swego arcypasterza. 222 Pojawiające się w ostatnich latach w Polsce wyższe liczby, sięgające nawet pól miliona, nie poparte jakimkolwiek uzasadnieniem, nie zasługują nawet na polemikę — jest to czysta demagogia. 223 Antoni Szcześniak, Jerzy Szota — Droga do nikąd, Warszawa 1973. 224 Szacunki dotyczące Wołynia mówią o 2 tys. cywilnych Ukraińcach zamordowanych przez AK i kilkuset banderowcach, padłych w walkach z nią. 225 Wojska sowieckie nie brały jeńców ani z SS, ani z formacji kolaboracyjnych. 226 Sytuacja zmieniła się znacznie na korzyść UPA, gdy wiosną 1945 r. front przesunął się daleko na zachód, a na głębokich tyłach powstała próżnia strategiczna. 227 Dziś pisze się na ogół o „renegatach”, sugerując, że byli to Rosjanie, wyjątkowo jednak tylko nazywając ich po imieniu. 228 Sam zresztą pół-Polak, pół-Niemiec, najpierw enkawudzista, potem esesman. 229 Dywizja ta, choć stanowiła część niemieckich sił zbrojnych, sformowana została z inicjatywy ukraińskiego kierownictwa politycznego, które ponosiło za nią odpowiedzialność. 230 8 V 1945 r. Była to właściwa kapitulacja III Rzeszy. Na żądanie sowieckie akt ten powtórzono tego samego dnia w Poczdamie, ponieważ jednak w chwili podpisywania aktu w Moskwie było już po północy, Związek Sowiecki uznał za dzień kapitulacji Niemiec 9 V. 231 Są powody, by nie dowierzać tej liczbie, podobnie jak ogólnej liczbie 20 min strat sowieckich w tej wojnie. Obecnie w Rosji wysuwa się liczby wyższe, sięgające 28 min, a i one nie uwzględniają zmarłych z głodu na terenach nieokupowanych (a są autorzy, którzy szacują „nadumieralność” na tyłach aż na drugie 20 min!). Dla dopełnienia obrazu dodamy, że w 1949 r. wywieziono do łagrów pomocy setki tysięcy żebrzących inwalidów wojennych, wśród nich — nader licznych Ukraińców. 232 Poza tym ok. 200-300 tys. Ostarbeiterów pozostało na Zachodzie, inni zmarli z głodu i wyczerpania, zostali zamordowani lub zginęli w wyniku bombardowań alianckich. 233 Tatarów osiedlono częściowo na bagnach na zachód od Kostromy, częściowo w Azji Środkowej. Mimo wielokrotnych żądań popieranych tak drastycznymi aktami jak publiczne samospalenia, do lat osiemdziesiątych nie zezwolono Tatarom na powrót do ojczyzny. 234 M.in. w Stalino, Dniepropietrowsku, Nikopolu, Humaniu. 235 W latach 1945-1946 Sowieci wysiedlili także z Mandżurii wszystkich mieszkających tam Ukraińców, Rosjan i Polaków, likwidując tamtejszy prężny ośrodek ukraiński. 236 Metropolita Szeptyćkyj zmarł wkrótce po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną. Urządzono mu pogrzeb z konduktem ulicznym, asystą wojskową i ogromną pompą — był to w istocie pogrzeb Kościoła greckokatolickiego, zapowiedź rychłego zejścia do podziemia. Przed śmiercią metropolita powtarzał „Przypilnujcie, abyśmy pozostali przy Polsce”, nieświadom zapewne, że po tej wojnie nie będzie żadnej dyskusji w sprawie granic. 237 Godzi się poinformować czytelnika o losie biskupów greckokatolickich. Kyr (z greckiego kyrios — pan; tytuł biskupów Kościoła Wschodniego) Josyf Slipyj, arcybiskup lwowski i metropolita halicki po zwolnieniu z katorgi został w 1953 ?., ponownie aresztowany, następnie otrzymywał kolejne wyroki za usiłowanie kierowania swym Kościołem z wygnania w 1957 i 1962 r. W tym samym roku został on na prośbę Jana XXIII ułaskawiony. Po deportacji z ZSRS żył w Rzymie, gdzie zmarł w 1984 roku. Kyr Hryhorij Chomyszyn, biskup stanisławowski, zmarł w styczniu 1947 roku w kijowskim więzieniu. Kyr Nikita Budka, biskup pomocniczy lwowski, zmarł w 1949 roku na katordze w Karagandzie. Kyr Iwan Ljatyczewśkyj, biskup pomocniczy stanisławowski, zwolniony z łagru w 1955 roku zmarł po dwóch latach. Kyr Mykoła Czarnećkyj, wizytator apostolski Wołynia, zwolniony z łagru w 1956 roku, zmarł rok później. Kyr Kłymentyj Szeptyćkyj, (brat metropolity) archimandryta oo. studytów zmarł w ciężkim więzieniu we Włodzimierzu w roku 1951. Kyr Jozafat Kocyłowśkyj, biskup przemyski, wydalony w 1945 r. przez władze polskie, zmarł w podkijowskim łagrze-szpitalu w 1947 roku. Kyr Hryhorij Łakota, biskup pomocniczy przemyski, aresztowany razem z Kocyłowśkim, zmarł w 1950 r. na katordze w Workucie. Kyr Teodor Romża, biskup mukaczewsko-użhorodzki został zamordowany w 1947 roku w szpitalu, gdy udało mu się ujść z życiem spod kół wojskowej ciężarówki. Kyr Pawło Hojdycz, biskup preszowski, aresztowany w 1950 ?., zmarł w czeskim więzieniu 10 lat później. Kyr Wasyl Hopko, biskup pomocniczy preszowski, aresztowany wraz z Hojdyczem i skazany na 15 lat więzienia, po odbyciu kary został pozbawiony możliwości pełnienia funkcji biskupich — zmarł w 1976 roku. Żaden nie przeszedł na prawosławie. 238 Znaczna część tych mordów była dziełem prowokacyjnych oddziałów sowieckich: nierzadko napadały one też na wsie ukraińskie, także wobec Ukraińców udając UPA. 239 Wielkie znaczenie miał też fakt, że kontaktami OUN z władzami brytyjskimi sterował Philby, sowiecki agent w kierownictwie brytyjskiego kontrwywiadu. 240 O bezwzględności tych represji niech zaświadczy los Juryja Szuchewycza, który w 1948 r. w wieku zaledwie 15 lat został skazany na 10 lat więzienia za to jedynie, że jego ojciec był dowódcą UPA. Po odbyciu tego wyroku niezwłocznie wymierzono mu następny, ponieważ odmówił publicznego potępienia swego ojca. W latach siedemdziesiątych Szuchewycz jr. stracił wzrok, po czym był przetrzymywany w „specsanatorium”. Dopiero pod koniec 1989 r. po 41 latach uwięzienia powrócił do Lwowa. 241 Wymowny to dowód znaczenia tych karłowatych gospodarstw dla bilansu żywnościowego ZSRS. 242 Funkcję tę pełnili w okresie powojennym kolejno: Chruszczow, Kaganowicz (?-?? 1947), Mielnikow (1949-1953), Kyryczenko (1953-1957), Pihirnyj (Podgórny) (1957-1963), Szelest (1963-1972), Szczerbyćkyj (1972-1989). 243 Propagandzie sowieckiej nigdy me przeszło przez gardło, że dla Kozaków była to umowa przewidująca autonomię Ukrainy bliską dzisiejszej federacji — rzeczywistej, a nie sowieckiej. Interpretuje też ona owo zjednoczenie jako organiczne wcielenie Ukrainy do Rosji i jako przywrócenie jedności dawnej Rusi Kijowskiej, choć przecież wówczas to Kijów był metropolią, a Moskiewszczyzna — głuchą prowincją, dopiero kolonizowaną przez Słowian. 244 Nazwa ta, wywodząca się od tytułu powieści Erenburga, określa okres od obalenia Berii do 1959 roku. 245 Miasto to od 1959 r. nosi nazwę Iwano-Frankiwśka (Iwano-Frankowsk). 246 Wynikało to zresztą z oficjalnie głoszonego poglądu, że ustrój sowiecki jest najdoskonalszym na świecie i musi zwyciężyć. Z tego założenia logicznie wynika, że kto chce ten ustrój zmienić lub przed nim uciec — jest chory psychicznie. 247 Jedynie Litwa i Azerbejdżan nie wprowadziły wówczas podobnych zmian. 248 Np. w obwodzie odeskim między 1962 a 1964 r. liczba szkół ukraińskich spadła z 821 do 603, a w samej Odessie z 10 do 6 na ogólną liczb 104 szkół w mieście. Nb. w Odessie, której ludność żydowska liczyła wówczas 150 tys., nie było ani jednej szkoły żydowskiej. 249 Z ukraińskich wydań Kobzara usuwano wiersze zdecydowanie antyrosyjskie, a należące do najważniejszych w twórczości Szewczenki: Rozkopana mogiła, Czehrynie, Czehrynie (w niektórych wydaniach wiersz ten był publikowany, ale z retuszami), Stoi we wsi Subotowie oraz poemat Wielki loch. W wydaniach rosyjskich pojawia się z wymienionych jedynie Czehrynie, Czehrynie, gdzie jednak zamiast „Lachów” są „panowie”, a zamiast „Moskali” — „carscy słudzy”. Wiersze te są natomiast bez zastrzeżeń publikowane w polskich wydaniach poezji Szewczenki. Dopiero w połowie lat osiemdziesiątych Kobzar wyszedł na Ukrainie w całości. 250 Do rytuału sowieckiego sądownictwa należało kajanie się oskarżonych, wypieranie się własnych przekonań, a zwłaszcza tłumaczenie, że zostali oszukani. 251 Wasyl Stus, jeden z najwybitniejszych ukraińskich poetów średniego pokolenia został skazany w 1972 r. za „przechowywanie oszczerczych dokumentów”, tj. własnych wierszy w rękopisie, na 5 lat łagru i 3 lata zesłania, pozostał jednak w łagrze aż do śmierci w 1985 r. 252 Ukraiński Kościół lub Cerkiew Katolicka, to obowiązująca od Soboru Watykańskiego II nazwa Kościoła greckokatolickiego. 253 Geneza ruchu zielonoświątkowego w Rosji i na Ukrainie jest niejednolita, gdyż to właśnie prawosławny ruch sektancki zaszczepił przebudzenie charyzmatyczne w Armenii, a emigracja ormiańska w USA była jednym z jego źródeł; z drugiej jednak strony wpływ niemieckich kościołów zielonoświątkowych jest tu niezaprzeczalny. 254 Dochód robotników ukraińskich był w latach sześćdziesiątych o około 3%, a w 1979 r. o 12% niższy od średniej krajowej. 255 Miasto to położone jest wprawdzie już w obwodzie rostowskim, ale blisko granic Ukrainy i ma znaczny odsetek ludności ukraińskiej. 256 Wiadomo o dość licznych przypadkach demonstrowania solidarności z „Solidarnością”, wszystkie jednak mogły być dziełem małych grupek, a nawet jednostek. Za najbardziej spektakularną akcję należy uznać umieszczenie 29 II 1981 r. na gmachu obkomu w Dniepropietrowsku, rodzinnym mieście Breżniewa transparentu z napisem: „Solidaryzujemy się ze wszystkimi, którzy są przeciw wam”. 257 W tym 25% eksportu do Polski. 258 Ciekawe, czy liczono tu tylko Ukraińców Preszowszczyzny, gdzie dość szybko postępuje słowakizacja, czy też uwzględniano rozsiedlonych w Sudetach weteranów Korpusu Czechosłowackiego i innych uchodźców z Zakarpacia? 259 W 1979 r. 49,755 min, w 1959 — 36,6 min i w 1940 r. — 41,3 min. 260 W 1979 r. — 71,1%, 1959 r. — 76,8%, 1926 r. — 80,6%. 261 Podział na Rumunów i Mołdawian jest natury historycznej: Mołdawianie to ludność Besarabii, Rumuni — Bukowiny. Podział ten utrzymał się do dziś, także w obwodzie czerniowieckim, w bukowińskiej części którego żyje ok. 100 tys. Rumunów, zaś w naddnieprzańskim klinie z Chocimiem, części dawnej guberni besarabskiej — 84 tys. Mołdawian. 262 W całym ZSRS oficjalnie 350 tys., w rzeczywistości zapewne nie więcej niż 450 tys. 263 Gaugazi to lud turecki wyznania prawosławnego, prawdopodobnie potomkowie Pieczyngów lub nawet Protobułgarów. Na Ukrainę i do Mołdawii, gdzie mieszka ich większość (jest to jednolity obszar osiedleńczy przecięty arbitralnie przeprowadzoną granicą) przybyli pod koniec XVIII w. z Bułgarii, wraz z mieszkającymi w tych samych okolicach Bułgarami. Poza Budziakiem część Gaugazów mieszka nad Morzem Azowskim. W ostatnich latach okazało się, że mimo braku jakichkolwiek instytucji narodowych lud ten ukształtował się w nowoczesny, wszechstronnie rozwinięty naród. 264 Krymczacy to grupa synkretyczna, mieszanina potomków dawnych mieszkańców Krymu: Chazarów, Gotów, Greków, Żydów, Genueńczyków i Tatarów, mówiąca na co dzień po tatarsku, co różni Krymczaków od posiadających własny język Karaimów. Krymczacy są — przynajmniej w znacznej części — wyznania mojżeszowego. Jest to marginalna i nieuchronnie wymierająca grupa etniczna. 265 Do powyższej liczby nie wlicza się ruskiej ludności Podlasia. 266 Z osadników okresu międzywojennego nikt nie przetrwał sowieckich wywózek oraz terroru. 267 Na przymusowy charakter przesiedleń naciskali zwłaszcza doradcy sowieccy i sowieckie organy repatriacyjne. 268 Taką nazwę, utworzoną od linii Curzona, nosiły w nomenklaturze OUN-UPA zamieszkane przez Ukraińców ziemie pozostające przy Polsce. 269 Te ostatnie działały w Polsce jak u siebie; zdarzało się, że rozbrajały i wywoziły nawet członków ?? (tak było np. w Siedlcach). 270 Wszystkie powyższe uwagi należy odnieść także do terroru wołyńsko-galicyjskiego, gdzie jednak udział motywacji kryminalnych musiał być — ze względu na rozmiar wydarzeń — nieporównanie mniejszy. 271 Z walk tego okresu warto wymienić trzykrotne próby zdobycia przez UPA Birczy w październiku, listopadzie 1945 i styczniu 1946 ?., krwawo okupione przez obie strony, a także największy sukces UPA — likwidację w dniach 20-26 III 1946 r. sieci strażnic WOP od Jasiela po granicę sowiecką i rozbicie pod Kożusznem grupy odsieczowej. W toku tych walk WOP straciły kilkuset ludzi, a część wopistów zmuszona została do wycofania się do Czechosłowacji. 272 Nigdy jednak Ukraińcy nie palili cerkwi, które zlokalizowane zazwyczaj poza zwartym obszarem wsi, nie mogły paść ofiarą ogólnego pożaru. 273 Według niektórych ocen nawet 50% cywilnych ofiar UPA w latach 1945-1947 stanowią Ukraińcy. 274 Według oświadczenia marszałka Roli-Żymierskiego tylko w drugiej połowie 1945 r. wojsko zabiło 984 „bandytów ukraińskich”, a wzięło do niewoli lub aresztowało 3500 tracąc przy tym...78 zabitych. Z przytoczonych wyżej cząstkowych danych wynika, że łączna liczba strat ukraińskiej ludności cywilnej musiała znacznie przekraczać 4 tys. 275 Okoliczności tej zasadzki i śmierci Świerczewskiego budzą do dziś poważne wątpliwości — temat ten jednak leży poza zakresem tej pracy. 276 Czesi skierowali przeciw UPA prawie 14 tys. ludzi. 277 Z 25 działających w Polsce w 1947 r. dowódców batalionów (kureni) i kompanii (sotni) 6 na pewno poległo w Polsce (Łastiwka, Kryłacz, Bajda, Szum, Duda, Brył— podajemy pseudonimy, bo nazwiska nie zawsze są znane), a i przypuszczalnie (Ren); 5 powróciło na Ukrainę, by tam kontynuować walkę (Bir, Chrin (w większości prac błędnie: Hryń), Stach, Tuczą i przypuszczalnie Karmaluk); 3 dostało się do niewoli w Czechosłowacji (Burlaka, Brodycz, Kały nowy cz); 5 udało się przedostać do strefy amerykańskiej (Hromenko, Berkut, Kruk, Pryrwa, Smyrny); 1 dostał się do niewoli w Polsce (Wołodja); jednemu udało się zatrzeć ślady i powrócić w rodzinne strony (Zaliźniak (Żeleźniak), pochodzący ze Słowacji), wreszcie los czterech nie jest znany (Dawyd, Jar, Czaus, Łys) — prawdopodobnie polegli, lecz nie zostali rozpoznani. 278 Swoją drogą jakże przejrzysta to sugestia, że jeńców ukraińskich, a zwłaszcza rannych niezwłocznie „likwidowano”. 279 Iwan Szpontak Żeleźniak został wydany Polsce przez CSRS, której był obywatelem w 1959 r. Ułaskawiony w 1981 r. został deportowany do Czechosłowacji, gdzie zmarł wiosną 1989 r. 280 Wszyscy indagowani w tej sprawie górale ukraińscy, którzy wrócili w ojczyste strony, zgodnie stwierdzają, że „na zachodzie” żyło im się i gospodarowało dostatniej. 281 W PRL nie prowadzono oficjalnych statystyk narodowościowych ani wyznaniowych. 282 Likwidacja tego liceum w toku ogólnej reformy szkolnictwa, która zniosła kształcenie nauczycieli ze średnim wykształceniem, uniemożliwiła odbudowę ukraińskiej kadry nauczycielskiej. 283 Ukraińcy nie są tu wyjątkiem wśród mniejszości narodowych w Polsce. 284 Dodajmy, że wg dość nieprecyzyjnych obliczeń z ok. 300 cerkwi greckokatolickich w nowych granicach Polski od początku II wojny światowej do 1956 r. zniszczonych zostało ok. 150, lwia część już po zakończeniu walk z UPA. Wiele zostało też zniszczonych w następnych dziesięcioleciach. Z ocalałych prawie 90 wymaga niezwłocznych robót remontowych. Część z nich jest, lub przez długie lata była, użytkowana przez instytucje świeckie i wykorzystywana np. jako magazyny, część zaś opuszczona, nieuchronnie niszczeje. Pewne, choć znacznie mniejsze straty, poniósł w tym okresie także Kościół prawosławny. Zbrodnicze podpalenie latem 1990 r. cerkwi w Grabarce, jednego z najważniejszych ośrodków kultu prawosławnego w Polsce ponownie zwróciło uwagę polskiej opinii publicznej na zagrożenie dóbr kultury Kościoła Wschodniego w Polsce i wpłynęła na intensyfikację kroków zaradczych, wciąż jednak pozostających w tyle za potrzebami. 285 Uchwała I Zjazdu Delegatów w sprawie mniejszości narodowych nie dość, że wymieniała Ukraińców i Łemków obok siebie, jako dwa równorzędne narody, to jeszcze zawierała passus o prawach „Polaków bez względu na ich przynależność narodową lub pochodzenie”, w gruncie rzeczy — acz niezamierzenie — obraźliwy dla obywateli polskich innej narodowości. 286 Poza Podlasiem jedynie w bardzo nielicznych miejscowościach Ukraińcy stanowią wyłączną lub niemal wyłączną ludność — wśród nich jest podprzemyski Kalników i łemkowskie Bartne. 287 Nie jest to jednak rozwiązanie szczególne, lecz typowe: diecezje greckokatolickie w Słowacji i na Węgrzech podlegają prymasom tych krajów. 288 Był to pierwotnie kościół karmelitański, po kasacie klasztoru przekazany przez cesarza Józefa II grekokatolikom, w związku z czym zrezygnowali oni z rozpoczętej już budowy w innym miejscu. Po usunięciu grekokatolików kościół objęli, zresztą bez zgody ówczesnych władz, karmelici wygnani ze Lwowa. 289 Podobne jej potępienie przez Sejm, które miałoby znaczenie prawne, a nie tylko moralne, nie zostało uchwalone do końca 1992 r. 290 Jedynie nieliczne spośród ukraińskich autorytetów moralnych mają odwagę przyznać, że UPA ma na sumieniu zbrodnie wojenne. Są to głównie działacze emigracyjni. 291 Raport opracowany przez UTSK w 1989 r. stwierdzał, że Ukraińcy stanowią 1-2% ludności PRL, zatem od 360 do 720 tys. Tak wielki rozrzut zdumiewa brakiem rozeznania w rzeczywistej sytuacji, bez względu na to, która liczba jest prawdziwa. 292 Ruśkyj (ruski) i russkij (rosyjski) nie były dobrze rozróżniane, tym bardziej, że wszechrusini świadomie je utożsamiali. 293 W całej Czechosłowacji — 19 tys. Rusinów i aż 21 tys. Ukraińców; ci ostatni to głównie wychodźcy z Zakarpacia, mieszkający w Sudetach. 294 Rusini naddunajscy (w Banacie, Wojwodinie i Baczce) to potomkowie przesiedleńców z Zakarpacia i Galicji, osiedlani przez władze austriackie w XVIII w. na wyludnionych pograniczach. Nie mieli oni w chwili przesiedlenia ukształtowanej ukraińskiej świadomości narodowej. W okresie międzywojennym Rusini jugosłowiańscy podnieśli swój dialekt do rangi wszechstronnie rozwiniętego języka i stali się narodowością odrębną od Ukraińców. Nie wiemy, w jakim stopniu przemiana ta objęła rumuńskich Rusinów, raczej jednak w niewielkim. Obecnie byt Rusinów naddunajskich, których część padła już ofiarą „czystek etnicznych” w Sławonii, jest zagrożony. 295 Czamobylska elektrownia atomowa mieści się w tej miejscowości—20 km na północ od Czamobyla, 130 — od Kijowa. Używamy tu polskiej nazwy — Czarnobyl: Czernobyl to forma rosyjska, Czomobyl — współczesna ukraińska. 296 Kolportowane niekiedy informacje o kilkunastu tysiącach zmarłych na chorobę popromienną w pierwszych tygodniach po katastrofie pozbawione są podstaw. 297 I strefa skażenia ogrodzona jest drutem kolczastym i pilnie strzeżona. Jednakże wewnątrz niej wciąż pracuje elektrownia, a zabezpieczenie IV bloku, z konieczności eksperymentalne, okazało się niewystarczające. 298 Na rachunek Czarnobyla odnoszono też z początku na Ukrainie wszystkie stwierdzone przypadki skażenia promieniotwórczego, choć znaczna część z nich miała inne źródła: oprócz związanych z normalnym funkcjonowaniem nowoczesnego, antyekologicznego przemysłu były nimi dwie działające na Ukrainie odkrywkowe kopalnie rud uranu: w obwodzie żytomierskim i kirowogradzkim. Ta druga jest zapewne odpowiedzialna za skażenia w okolicach Dniepropietrowska, pierwsza zaś zatruwała już od dziesięcioleci m.in. tereny, dotknięte katastrofą czarnobylską. 299 66 lat dla mężczyzn, 74 dla kobiet w 1987, kiedy to zaznaczył się chwilowy wzrost związany ze skokowym spadkiem spożycia alkoholu. Są to dane oficjalne, być może zawyżone. 300 Odpowiednio w Rosji 4,9 i 6,8%o, w Mołdawii 9,8 i 13%o, na Białorusi 6,1 i 7,4%o, dla porównania w Polsce 9,6 i 6,9%o — zwraca uwagę odwrócenie trendu. 301 Językiem tego „narodu” miał być oczywiście rosyjski, jednakże nie chodziło tu o asymilacją narodową, lecz o przekształcenie wszystkich narodów ZSRS w bez-narodową magmę homines sońeticos. Zdaniem autora był to niezmienny cel komunistycznej polityki narodowościowej, rusyfikacja zaś była tu jedynie narzędziem. 302 Jeszcze w 1987 r. władze oświatowe wprowadziły naukę rosyjskiego od I, a nie —jak dotychczas — od V klasy, i to w większym wymiarze godzin, niż ukraińskiego Zauważmy, że oznaczało to konieczność równoczesnej nauki czytania i pisania w dwu językach. 303 Jego początki sięgają polskiej rewolucji lat 1980-1981 oraz załamania się „restauracji” podjętej w stanie wojennym. 304 W miastach wschodniej Ukrainy — zaledwie — 10%, zachodniej — 90%. 305 Chortyca znalazła się dziś w środku miasta Zaporoża, dotychczas zachowała jednak charakter parkowo-rezerwatowy. 306 W szkołach z innym, niż rosyjski lub ukraiński językiem nauczania, wykładany był rosyjski (obowiązkowo), ukraiński natomiast — nie. 307 Komsomolśke to historyczna Machnówka, sławna bitwą Wiśniowiecczyków z Zaporożcami w 1648 r. 308 Zakłamanie w tej dziedzinie dochodziło do tego, że np. w muzeum chleba w Perejasławiu, na terenach ciężko dotkniętych głodem, znajdowaliśmy eksponaty mówiące o głodzie... w oblężonym Leningradzie. 309 Ukraińska Grupa Helsińska nigdy nie liczyła więcej niż 40 członków. 310 Na Ukrainie znaczna część Rosjan to nie —jak nad Bałtykiem — ludność napływowa z ostatniego czterdziestolecia, lecz autentyczna mniejszość narodowa, zasiedziała w miastach i niektórych regionach wiejskich od pokoleń. 311 Ukraina 603,7 tys. km2, prawie 50 min ludności, Francja — 547 tys. km2 i nieco ponad 50 min ludności. 312 Ukraiński ruch niezależny od początku odrzucał 17 IX 1939 roku jako dzień zjednoczenia Ukrainy, uważając tę datę jako jedną z najczarniejszych w historii narodu. 3 I to rocznica zjednoczenia UNR i ZUNR z 1919 r. 313 O symbolach narodowych Ukrainy piszemy szerzej w dodatkach do tej pracy. 314 W 1991 r. do jego nazwy dodano określenie Proświta. 315 Zalegalizowana w latach pieriestrojki forma przedsiębiorczości prywatnej, niekoniecznie spółdzielczej. 316 Pierwsza, najlepiej rozwinięta, to RUNWira, założona przed półwieczem w USA przez Lwa Syłenkę, dysponująca wypracowanym systemem doktrynalno-obrzędowym, kadrami i sporym kapitałem. Druga to religia „Matki-Ukrainy” propagowana przez znanego pisarza-łagiernika Ołesia Berdnyka, trzecia to „Ukraińska Duchowna Republika”, co do której można się sprzeczać, czy jest to propozycja religijna, czy tylko moralistyczno-polityczna. Wszystkie one są w swych konsekwencjach, choć nie w lansowanych hasłach, skrajnie szowinistyczne i antydemokratyczne. 317 Wychowany na Białorusi, lecz mieszkający stale w Kijowie Kaszpirowski jest synem Ukraińca i Polki z Podola. 318 Ten trudno przetłumaczalny neologizm oznacza osobę o „nadprzyrodzonych” zdolnościach. 319 Jedynie w Galicji Wschodniej zachowano dawniejszy użytek języka ukraińskiego w liturgii, podobnie jak szeregu obyczajów greckokatolickich, niekiedy głęboko obcych prawosławiu. 320 Korzystają z tego sekty, szerzące się dziś przede wszystkim na Wołyniu i Czarnomorzu, których kaznodzieje głoszą Słowo Boże w rodzimym języku słuchaczy — czy to ukraińskim, czy też lokalnej mniejszości. 321 W ręce Kościoła powróciła m.in. Optinaja Pustyń, klasztor, w których pociechę duchową znajdowały największe umysły Rosji z Tołstojem i Dostojewskim na czele: po rewolucji służył on NKWD, a w Polsce stał się znany jako siedziba obozu „w Kozielsku”. 322 Wizyta Prymasa Polski w Kijowie nie była pierwotnie przewidywana. 323 Głową UACP jest dziś kyr Mstysław, w świecie Stepan Skrypnyk, w międzywojniu ukraiński działacz polityczny w Polsce, który przyjął święcenia kapłańskie podczas ostatniej wojny. 324 Kościół rzymskokatolicki, zdobywając dziś coraz liczniejszych wiernych wśród rdzennych Ukraińców i Rosjan działa wśród nich jako Kościół mniejszościowy. 325 Drugiej tury wyborów nie przewidziano. 326 Ten dualizm ma swe źródło w tym, że Kijów i Lwów były traktowane jako równorzędne stolice Ukrainy. 327 Oprócz Ukraińców — 77 Rosjan, 9 Żydów, 6 Polaków (wśród nich prof. Mazepa, przewodniczący polskiego stowarzyszenia we Lwowie), 6 Białorusinów, 2 Ormian i po jednym Niemcu, Węgrze, Koreańczyku, Tatarze, Greku i Bułgarze. 328 Michnik przemawiał w imieniu „Solidarności”, Mokry — społeczności Ukraińców polskich. 329 A nie miast, jak podano w naszej prasie. 330 Ze względu na kontekst, autor używa tu wyjątkowo określenia „radziecki”. Wydaje się, że system rad delegatów bez kierowniczej roli partii komunistycznej i po uporządkowaniu kompetencji poszczególnych ich szczebli może być podstawą sprawnie funkcjonującego systemu demokratyczno-samorządowego. 331 Wyrażono też na zjeździe żądanie, wcześniej wysuwane na wiecach, oddania Szczerbyćkiego pod sąd za zbrodnicze opóźnienie informacji o katastrofie czarnobylskiej. 332 Aparatu partyjno-administracyjnego w znaczeniu nieco szerszym niż polska „nomenklatura”. 333 Zyskali oni później miano suwerenkomunistów w odróżnieniu od prosowieckich lub wręcz prorosyjskich imperkomunistów. 334 Nie byli to jednak reprezentanci mniejszości, gdyż organizacje mniejszości narodowych nie uczestniczyły w wyborach. 335 To ostatnie zdarzało się nawet radom rejonowym (powiatowym). 336 Podobne deklaracje suwerenności ogłaszały podówczas także inne republiki związkowe oraz autonomiczne. 337 Np. wykopaliska w drohobyckim więzieniu pozwoliły stwierdzić, że na kościach zabitych lub zmarłych więźniów gotowano zupę dla żywych. 338 W systemie sowieckim było to stanowisko głowy państwa. 339 Słabość ukraińskich nacjonalistów, nawiązujących w słowach, lecz nie w praktyce organizacyjnej do tradycji OUN dowodzi, że doncowsko-ounowski nacjonalizm należy już do historii. 340 W odróżnieniu od nacjonalizmu „integralnego” postounowskiego. 341 Ze względu na dominującą w tym pomniku figurę Lenina był on zazwyczaj zwany w polskich mediach pomnikiem Lenina. 342 Bardzo znaczną część rosyjskich sił demokratycznych, dążących do demokratyzacji Rosji, ale nieskłonną do rezygnacji z ziem imperium, zwłaszcza Ukrainy, określono na Ukrainie nader celnym mianem imperdemokratów. 343 Interfronty były to organizacje mniejszości narodowych, głównie Rosjan w republikach bałtyckich, dążące do zachowania całości ZSRS w imię interesów społeczności rosyjskich poza Rosją. 344 Nawiązywano tu do koncepcji z 1919 r. 345 Tatarzy krymscy, zwoławszy w czerwcu 1991 r. Medżlis, zgromadzenie narodowe zgłosili jednak jawnie nierealistyczne żądanie utworzenia na Krymie narodowego państwa tatarskiego. 346 Piśmienna znajomość ukraińskiego w Donbasie jest rzadkością. 347 Rosyjskie sojuz ma dwa znaczenia: „sojusz, przymierze” i „związek, unia”. 348 Sprawa przemyska antagonizowała wprawdzie opinię publiczną we Lwowie, ale nie miała wpływu na priorytety polityczne Kijowa. 349 Solidarność Pracujących, centralę związkową powstałą wczesnym latem 1991 r. na bazie komitetów strajkowych. 350 Pochodzenie nazwy Halicz jest niepewne, jednak etymologia od hałyc — gawron, lub halka — kawka jest wyraźnie ludowa, tj. dosłownym tłumaczeniem niezrozumiałej nazwy (por. polskie Częstochowa — miasto, co się „często chowa”, w rzeczywistości miasto Częstocha). Najprawdopodobniejsze jest wywiedzenie tej nazwy od formy Galicz/Golicz, miejsce nagie, bezleśne, co odpowiada topografii Halicza i nawiązuje do takich nazw, jak Gołogóry itp. Tłumaczenie to dobrze wyjaśnia też nazwę karpackiego szczytu Halicz. Inni wywodzą tę nazwę od celtyckiego hal — sól, co jednak trudno uzasadnić historycznie. 351 Państwo kozackie było zorganizowane na modłę wojskową, m.in. okręgi administracyjne nosiły nazwy pułków i były okręgami stacjonowania w czasie pokoju, a także bazami uzupełnień i zaopatrzenia poszczególnych pułków kozackich. Także państwa kozackie lat 1917-1918 nosiły nazwę wojsk, np. Wszechwielkie Wojsko Dońskie, którego herbem także był Kozak. 352 Ci byli rzeczywiście Mazurami, tj drobną szlachtą mazowiecką. 353 Przykłady wybitnych Polaków pochodzenia ukraińskiego są powszechnie znane — wymieńmy choć kilka przeciwnych, znacznie rzadszych. Synami polskich ziemian byli dwaj członkowie Bractwa Cyryla i Metodego, Wołodymyr Antonowycz i Tadej Rylśkyj — synem tego drugiego był Maksym Rylśkyj, jeden z największych poetów ukraińskich XX wieku. Także Wjaczesław Łypynśkyj pochodzi z polskiej rodziny ziemiańskiej. 354 Poprzednio jedynie w niektórych okolicach Wołynia istniały tajne szkółki, prowadzone przez dwory. 355 Korpusy te były jednostkami armii rosyjskiej, przekształcanymi na zasadach narodowościowych. 356 II Korpus formowano w Besarabii; po wkroczeniu Niemców wycofywał się on na wschód. Pod Kaniowem na skutek kontrowersji politycznych w dowództwie nie zdołał na czas przeprawić się przez Dniepr i po zaciętym boju z Niemcami 11 V 1918 r. złożył broń. 357 POW działała jeszcze w 1919 ?., zarówno w Kijowie jak i na prowincji, pełniąc głównie zadania wywiadowcze na rzecz Polski. Po wyprawie kijowskiej jej siatkę ostatecznie zwinięto. 358 Szacunek Biura Polskiego WKP(b) mówiący o 800 tys. Polaków na Ukrainie nie jest prawdopodobny wobec ocenianej na 900 tys. ich liczby przed I wojną światową. 359 Korenizacja to „unaradawianie”, polityka „ukrainizacji”, „białorutenizacji”, „tataryzacji” itp. charakteryzująca lata dwudzieste w ZSRS. W jej ramach było też miejsce na „polonizację” i „germanizację” na Ukrainie. 360 Próba ustanowienia w 1926 r. tajnej sieci diecezjalnej na Ukrainie zakończyła się rychłą dekonspiracją, aresztowaniami i pierwszym pogromem Kościoła katolickiego na sowieckiej Ukrainie. 361 Los tych osadników nie jest dotychczas wyjaśniony — z pewnością część z nich powróciła w rodzinne strony lub nawet do Polski podczas II wojny światowej. Jednak znane kilkutysięczne enklawy polskie w czerkaskim i połtawskim, gdzie nigdy przedtem nie było polskiego włościaństwa, muszą być pozostałością po tych właśnie przesiedleniach. 362 W tym 46 na Podolu, 10 w żytomierskim, 14 w Galicji Wschodniej, ani jednej na zachodnim Wołyniu. W Winnicy, Kijowie, Berdyczowie. Latyczowie i Krzemieńcu wzniesiono w latach siedemdziesiątych nowe kościoły — niewielkie kaplice przebudowane na ogół z domków jednorodzinnych. We wszystkich tych miejscowościach dawne kościoły służą celom świeckim lub — jak w Berdyczowie — są na głucho zamknięte. 363 Dla porównania — na Litwie 87 i 95% — zwróćmy uwagę na odwrócenie zależności między miastem a wsią. 364 Wśród większości narodowości Związku Sowieckiego dość znaczną grupę stanowili ludzie, dla których język własnego narodu był drugim dobrze znanym po „ojczystym” rosyjskim lub innym republikańskim. 365 Miarą zamętu w tych sprawach jest to, że wielu Polaków starszego pokolenia ma w pasportach wpisaną narodowość rzymskokatolicką. 366 Z pewnością podręcznik ten nie jest przeznaczony wyłącznie dla dzieci polskich na Ukrainie — na ich potrzeby byłby to nakład oczywiście nadmierny. ?? ?? ?? ??