August Strindberg KRONIKI KRÓLEWSKIE GUSTAW III cztery akty (bez odsłon) 1902 OSOBY GUSTAW III ARMFELT ELIS SCHRÖDERHEIM GENERAŁ PECHLIN HORN RIBBING ANCKARSTRÖM FERSEN DE GEER MUNCK TAUBE LILJENSPARRE NORDSTRÖM — rotmistrz, rzeźnik OLOF OLSSON — rzecznik stanu chłopskiego KELLGREN THORILD BELLMAN HALLMAN KEXELL HOLMBERG — księgarz HALLDIN BADIN — Murzyn PAPILLON — kamerdyner KRÓLOWA ZOFIA MAGDALENA PAN SCHRÖDERHEIM OSOBY DRUGOPLANOWE SCENERIA Akt I Księgarnia Holmberga Akt II Komnata królewskich audiencji w zamku Haga Akt III Pokój w Huvudsta Akt IV W zamku Kina w Drottningholm AKT PIERWSZY Księgarnia HoImberga w Sztokholmie. Lada i półki po prawej. Księgarz Holmberg stoi przy zielonym pulpicie i sprawdza kopiał, podsunąwszy okulary na czubek głowy. Za ladą krząta się HaIIdin. W głębi sceny okno i otwarte drzwi wychodzące na bulwar nadbrzeża; widać maszty i żagle. Na prawo w rogu piec kaflowy z popiersiem Russa we wnęce. Obok stoi Anckarström czytający francuską gazetę. Clas Horn czyta tę samą gazetę, zaglądając Anckarströmowi przez ramię. Na środku sceny stół z przyborami do pisania, gazetami i książkami. PAPILLON (kamerdyner królewski, wchodzi szybko) Czy gazeta już przyszła? HALLDIN (podaje mu gazetę) Proszę bardzo! HOLMBERG Pan Papillon! Już fruwa na mieście? Co nowego słychać? PAPILLON Jej Królewska Mość spożyje śniadanie u Clasa na Rogu z panną Manderström, dokładnie o jedenastej. HOLMBERG To królowa. Ale gdzie jest król? PAPILLON W Finlandii, naturalnie! HOLMBERG Na rosyjskiej wojnie, naturalnie, ale gdzie, gdzie? PAPILLON Tego nie wiem, nie wiem. HOLMBERG Niech przeczyta w gazecie, to zobaczy! Papilion zagląda do gazety. Wpada w popłoch. Anckarstr öm podnosi głowę. PAPILLON Czy to prawda? HOLMBERG Nie wiem! Może Halldin coś wie? HALLDIN (przerażony) Ja nigdy nic nie wiem. PAPILLON Nawet jak smakuje chleb i woda? Tego chyba nie zapomina się tak prędko. HALLDIN Zakosztowałem goryczy śmierci, panie Papillon, ale pan Holmberg zakosztował chleba i wody... PAPILLON Wszystko z powodu tej przeklętej wódki. HALLDIN Ustawodawstwa o pędzeniu wódki, panie Papillon... HORN (głuchym głosem) Macie jakiś egzemplarz dekretu o wolności druku, panie Holmberg? HOLMBERG Pan major ma na myśli ten stary z 1766? HORN Tak, właśnie o tym mówię. HOLMBERG (wskazuje na ścianę id tle sceny) Wisi tam pod szkłem i w ramkach, wraz z królewskim komentarzem. PAPILLON (szybko wychodzi) Do widzenia, panie Holmberg! HOLMBERG Do widzenia, panie Papillon! HORN (czyta dekret o wolności druku) To dumne słowa, godne wielkiego monarchy. „Wolność druku uświadamia społeczeństwu jego prawdziwe dobro i nie pozwala panującemu być nieświadomym tego, co myśli lud”. HOLMBERG A co dopiero to — znam te słowa na pamięć: „Gdyby wolność druku była dozwolona w poprzednim stuleciu, może król Karol XI nie usta- nowiłby takich konstytucji kosztem bezpieczeństwa, które uczyniły władzę królewską znienawidzoną”. HORN Albo to: „Przez wolność druku król dowiaduje się prawdy, którą z tak wielkim staraniem, i niestety często z tak wielkim powodzeniem przed nim ukrywają”. HOLMBERG Nasz łaskawy król to napisał i był wtedy tak dumny ze swojej szlachetności, że posłał francuską kopię do pana Woltera, który raczył zaaprobować i obsypać komplementami autora, co jednak nie przeszkodziło temuż skazać tego tam Halldina na śmierć za to, że pisał przeciw wódce, mnie zaś na czternaście dni o chlebie i wodzie za to, że wydałem tę broszurę. Halldin został, jak wiadomo, ułaskawiony, ale ja nie! HORN (wymijająco) Czy to prawda, co piszą dziś w gazecie? HOLMBERG Trudno powiedzieć, ale coś w tym musi być. Król stał pod Kymendeg?rd, mając Rosjan na wschodzie i swojąarmię, w pełni zbuntowaną, na zachodzie. Stu ośmiu oficerów złożyło brońu stóp króla i wypowiedziało mu wiaręi posłuszeństwo... mówiono o uwięzieniu króla przez ludzi z Anjala... Wtedy król zrozpaczony uciekł przez Helsingfors, ?bo i Morze Alandzkie. Ażpotąd wiadomości te są wiarygodne. Całkiem pewne jest, że Dania wypowiedziała wojnę, i że część z buntowanych oficerów minęła jużna statku Stora Sjötullen —skutkiem czego mogąoni lada chwila pojawić się tu w Sztokholmie, na Strömmen. HORN Wojna była nielegalna, sprzeczna z konstytucją i wprost szaleńcza! HOLMBERG Tak, można to powiedzieć... Armfelt, królewski faworyt, doradził podobno wojnę jako ostatni sposób zamaskowania złego stanu prywatnych finansów królewskich... Tak, tak się rzeczy mają... (wygląda na ulicę) Idzie królewski koniuszy Munck! Anckarström odwraca się do pieca. HORN Okropny człowiek! MUNCK (wchodzi gniewny, butny) Chciałbym zapłacić za ostatnie książki... choć nie wiem dlaczego... rozcięte egzemplarze i błędy drukarskie na co piątej stronie, jakąś podłą drukarnię pan zatrudnia... HOLMBERG Jeśli pan wielki koniuszy czuje się urażony... MUNCK Zamknij gębę! I jeśli przyśle pan rachunek przed upływem sześciu miesięcy, wyrzucę następnym razem służącego!... Proszę! (ciska banknot na ladę) HOLMBERG Proszę wybaczyć, panie baronie, ale my nie możemy przyjmować rosyjskich banknotów. MUNCK Co u diabła?!... Czy temu banknotowi coś brakuje? HOLMBERG Tak jest, ten banknot ma mały feler, ten banknot jest fałszywy. MUNCK Skoro było się karanym tak jak pan, powinno się mieć na tyle przyzwoitości, żeby dobierać właściwych słów... HORN podchodzi Panie baronie, zwyczajny humanitaryzm nakazuje, by nie wypominać temu, kto odbył karę, jego poprzednich wykroczeń, zwłaszcza w tym wypadku, gdy chodzi o niewinnego. MUNCK Nasz zacny Horn, obrońca niewinności... Czyżby pan twierdził, że sąd skazał drukarza Holmkvista niesłusznie? HORN Tak, tak twierdzę, a poza tym on nazywa się Holmberg. MUNCK Holmgren czy Holmkvist to dla mnie całkiem obojętne... Panowie królestwa mają inne troski niż uczyć się książki adresowej... i spisu więźniów... Jednakże jeśli pan nie chce przyjąć tego banknotu, będzie się pan musiał obejść niczym... PECHLIN (który wszedł i słyszał ostatnią część rozmowy) Wybaczcie, moi panowie, że przerywam tak ożywioną rozmowę, ale gdy ojczyzna jest w niebezpieczeństwie... MUNCK Co też pan baron Pechlin mówi? PECHLIN Moi panowie, król uciekł od armii i jest, jak mówią, uwięziony w Borg?. MUNCK (osuwa się na krzesło) Uwięziony?... PECHLIN Tak powiadają... Słońce zaszło więc i niektórzy znajdą się w cieniu. MUNCK Może zdetronizowany? PECHLIN Prawdopodobnie! Anckarström odwraca się. HORN Upadł skutkiem swoich uczynków! MUNCK (wstaje, bierze banknot z lady) Proszę przysłać rachunek, zostanie zapłacony w obiegowej monecie. Żegnam, panie Holmberg! Żegnam, moi panowie! (wychodzi). HOLMBERG (do Pechlina) Komedia skończona. PECHLIN Jeszcze nie. HOLMBERG Czyżby nie było prawdą to, co pan baron mówił? PECHLIN Tak, prawdą było to, że tak podano do wiadomości, ale że podano tak fałszywie, tego Munck nie musiał wiedzieć. Muszę teraz napisać list. (kiwa na Anckarströma, siada przy stole i pisze, osłaniając papier ręką, aby nikt nie mógł zobaczyć, co pisze) HORN (do HoImberga) Co to był za banknot? HOLMBERG Fałszywy rubel, z tych, które król i Munck kazali wydrukować w Drottningholm i rozprowadzić w Finlandii. HORN I nie wstydzą się tego? HOLMBERG Nie. Gdy się idzie za przykładem Fryderyka Wielkiego, który wynalazł wojnę za fałszywe pienądze, człowiek się nie wstydzi. PECHLIN (wciąż pisząc) Nie wstydzą się zrobić po- rucznika Taubego dworskim kaznodzieją dla pora- towania jego finansów, nie wstydzą się sprzedawać probostw; Schröderheim sprzedał ostatnio najtłustszą prebendę w Varmalandii, by nabyć złote galony dla orkiestry swego pułku; płacą długi karciane am- basadorów z kasy państwowej i używają środków z pędzenia wódki na dworskie metresy... Słyszeli panowie, że francuskie Stany zwołano do Paryża? WSZYSCY Nie! PECHLIN I że Washington został mianowany prezy- dentem Republiki Amerykańskiej? WSZYSCY Nie! PECHLIN Dużo się dzieje teraz na świecie... HORN Stany zwołane do Paryża... PECHLIN I markiz Mirabeau wybrany — radcą generalnym. HOLMBERG Czy idzie nowe dla świata? HORN To nasza cała nadzieja. HOLMBERG Halldin, są tacy, którzy mają nadzieję! HALLDIN Ja nie mam. Wchodzą Bellman, Hallman i Kexell. Są markotni i przygnębieni. Kexell podchodzi do Holmberga; dwaj pozostali zatrzymują się przy drzwiach. KEXELL (na stronie do Holmberga) Poszło coś? HOLMBERG Nie, mój bracie. Ludzie mają co innego na głowie niż twoje wesołe pieśni... KEXELL Tak, tak, chodzi o politykę... No cóż, nas ona nie interesuje, to nie nasza dziedzina, nie nasz świat. HOLMBERG Wiem o tym dobrze i nic mi do tego, moje dziatki. KEXELL (zmieszany) Ciężkie czasy, gdy jest wojna; przy szczęku oręża milkną pieśni... Ładna dziś pogoda... HOLMBERG Nie mam wcale pieniędzy braciszku! KEXELL Pieniędzy? Taka bagatelka to jeszcze nie pieniądze... HOLMBERG Ale mogą się nimi stać... Wybieracie się do Djurg?rden? KEXELL Tak, mamy tam coś załatwić. HOLMBERG Może parę wódek? KEXELL Zgadza się. HOLMBERG Na tak zbożny cel nie mogę wam odmówić. (podaje mu banknot) KEXELL (wzruszony) Holmberg, znasz mnie? HOLMBERG Do głębi. KEXELL Pogardzasz mną?... HOLMBERG Wprost przeciwnie. KEXELL Nie gardź mną! HOLMBERG Idź już i napij się i nie pleć głupstw. KEXELL Czy mogę uścisnąć twoją dłoń? HOLMBERG Daj spokój, z powodu takiej drobnostki. Idź już! Idź! — Nadchodzą znakomici goście! Kexell wychodzi z Bellmanem i Hallmanem. Wchodzą Fredrik Axel von Fersen i Carl de Geer. FERSEN (do Holmberga) Podobno jest tu baron Pechlin? PECHLIN Zgadza się. DE GEER No, oto i on. PECHLIN Czy zostanę aresztowany? FERSEN A to dlaczego? PECHLIN W tym kraju nigdy nie może dojść do rozruchów, żeby Pechlin nie został aresztowany. FERSEN W tym kraju nigdy nie dzieje się nic ważnego, żeby baron nie został wpierw powiadomiony. PECHLIN Jak to się dzieje? FERSEN I pan o to pyta... Jednakże teraz my, ja i baron De Geer, zapytamy: Gdzie jest król? PECHLIN Na wojnie, oczywiście! DE GEER Ale Pechlin rozgłaszał, że Jego Królewska Mość jest... PECHLIN To tylko czcza gadanina. Nie wiem absolutnie nic, a gdybym coś wiedział, tobym milczał. Zawsze muszę być zamieszany... FERSEN (do Holmberga) Czy pan Holmberg coś słyszał? HOLMBERG Nie! Nic nie słyszałem! Fersen siada przy stole i pisze zasłaniając ręką, gdy widzi, że Pechlin robi to samo. De Geer bierze jedną z książek i czyta. OLOF OLSSON (wchodzi i zbliża się do lady) Czy można kupić formę rządu? PECHLIN Uhm, sprzedaje się ją. OLSSON (naiwnie) Nie sprzedaje się? PECHLIN Wszystko się sprzedaje. Formy rządu i kolejność sukcesji, kapelusze biskupie i laski marszałkowskie... Fersen podnosi głową i uśmiecha się. OLSSON (do Pechlina) Jesteś pomocnikiem? DE GEER Tak, on pomaga przy wszystkich wnioskach opozycyjnych, przy wszelkich spiskach, wszelkich intrygach... OLSSON Och, nie!... FERSEN Czy to Olsson? Jesteś tu, w Sztokholmie? OISSON Tak, panie hrabio. FERSEN To tak zarządzasz dzierżawą i moim majątkiem? Zdejm czapkę! PECHLIN Nie ma już czapek, tylko same kapelusze ... FERSEN (do Olssona) Po co ci forma rządu! Siedź w domu i w oborze; tam masz swoje rządy! OLSSON Tak, może tak się wydaje, naturalnie... i może wystarczy ćwiczyć się na bydełku... FERSEN Stałeś się, widzę, pyskaczem. Olle! jesteś po śniadanku z wódeczką? OLSSON Wódki nie dostaliśmy, ale wina było pod dostatkiem... PECHLIN Założę się, że on jadł u sekretarza stanu, który zajmuje się wyborami do riksdagu... FERSEN On — członkiem — riksdagu? To on ma zostać riksdagsmanem? PECHLIN Nie, on nie zostanie... FERSEN Pechlin to też wie? PECHLIN Nie zostanie, bo już nim jest. FERSEN Olle Olsson? Mój dzierżawca? OLSSON Tak. Był sobie raz chłop, który nazywał się Olof H?kansson. Został riksdagsmanem i rzecznikiem swego stanu. Gdy umarł, pochowano go w kościele na Riddarholmen i w uznaniu jego bliskich związków z marszałkiem ziemskim Axelem von Fersenem złożono go do grobu w Fersenowskiej krypcie. FERSEN To było niegdyś! OLSSON Zmarły miał syna, który został uszlachcony i dostał tytuł barona. Zasiada teraz jako minister w rządzie. FERSEN A teraz ty chcesz zrobić taką samą karierę? OLSSON O, nie! Za nic... Niech pan posłucha, panie księgarzu, czy ma pan przywileje szlacheckie? HOLMBERG Tak, mam. FERSEN Co ty masz do czynienia z przywilejami szlacheckimi? OLSSON No cóż, chcieliśmy przeprowadzić pewne zmiany... DE GEER Chodź, Fersen! Chodź! OLSSON Mogą panowie powiedzieć, dlaczego chłopu nie wolno kupić pańskiej ziemi? Czy to nie jest ten sam muł, ten sam gnój i te same pieniądze? Może i z ludźmi jest też tak samo jak z gnojem, że wszyscy oni to taki sam gnój! FERSEN (zrywa się i kładzie rękę na szpadzie) Sacrebleu! DE GEER (który wypatrywał przez okno) Chodź już, Fersen! Chodź! Fiński statek z oficerami na pokładzie zawinął do portu! FERSEN No to pójdę im napluć w twarz! Fersen i De Geer wychodzą; w drzwiach spotykają lejtnanta Taubego w mundurze. TAUBE (do HoImberga) Macie tu jakąś teologię? HOLMBERG Nie, tego nie mam. PECHLIN Lejtnant Taube uczy się na kapłana! Czy to prawda, że ma pan zostać nadwornym kaznodzieją? TAUBE Cóż począć, u diabla? HORN (do Anckarströma) Chodźmy przywitać wracających oficerów... Anckarström daje mu znak, że chce jeszcze zostać. TAUBE (siada przy stole) Baron Pechlin pisze pewnie zawsze listy? PECHLIN Prawie zawsze. TAUBE Do kogo pan tyle pisze? PECHLIN Do przyjaciół, naturalnie, a także do przeciwników. Czy mogę to, co teraz piszę, panu przeczytać? Nie mam nigdy żadnych tajemnic. TAUBE Dziękuję, to zbyteczne... PECHLIN Być może. Zwłaszcza że sam adresat zaraz tu wkroczy — nie jestem jasnowidzem, widzę tylko jego sylwetkę w szybie okiennej. TAUBE Kto to taki? PECHLIN Nordstrom, rzeźnik i rotmistrz mieszczańskiej kawalerii. TAUBE Która pełni wartę pod nieobecność pułku lejbgwardii? Pięknie! PECHLIN A więc straż przyboczna króla! Nordstrom wchodzi. Jest to okazały mężczyzna, w stroju rotmistrza, ze złotymi frędzlami na kapeluszu i z białą przepaską na ramieniu. Taube odwraca się plecami i udaje, że czyta. NORDSTRÖM (do Olssona, który stoi przy ladzie i czyta) Dzień dobry panie riksdagsmanie! I pan tutaj? OLSSON Uhm. Ten tu Holmberg to przecież źródło i studnia mądrości... i tutaj spotykamy się wszyscy jak u kuśnierza. NORDSTRÖM Tak, kiedy już straciliśmy skórę! PECHLIN (wciąż pisząc) Pan rotmistrz potrafi jeszcze żartować. NORDSTRÖM (kładąc rękę na ramieniu T a u b e g o) Dzień dobry, kolego! TAUBE Nie dotykaj mnie! Nie jestem kolegą mojego rzeźnika! NORDSTRÖM (rozgniewany) Nie, ale lejtnant jest subalternem rotmistrza i powinien pozdrowić go na sposób wojskowy! TAUBE Na sposób wojskowy to by było ze szpadą przy pasie. Ale ja mam teraz inne poglądy i inne drogi... PECHLIN (do Nordströma) Generał Pechlin prosi, żeby rotmistrz Nordstrom odłożył na dziś etykietę. NORDSTRÖM Ten, kto znieważa królewski mundur, znieważa majestat! ANCKARSTRÖM No i co z tego? Powszechne osłupienie. NORDSTRÖM (który nie dosłyszał słów Anckarströma) Co pan powiedział, mój panie? PECHLIN (do Nordströma) Słuchajcie no, to nie jest chyba jakieś policyjne przesłuchanie? Niech pan wyjdzie i dopilnuje ładu i porządku tam, gdzie oficerowie wysiadają na ląd! NORDSTRÖM Ci zdrajcy już wysiedli i spotkali się z zasłużonym przyjęciem! Anckarström bierze H orna za ramię i obaj wychodzą. PECHLIN Proszę posłuchać, rotmistrzu, urządzam mały obiad w klubie dla uczczenia powrotu króla; czy mogę umieścić na liście nazwisko pana rotmistrza? NORDSTRÖM To zależy, jakie tam będzie towarzystwo. PECHLIN Oto lista, proszę samemu zobaczyć. NORDSTRÖM (bierze listę i czyta) Baron Karl Fredrik Ehrensvärd... Dobre nazwisko! Kristoffer Aegi- dius von Hartmansdorff. Doskonale! Hrabia Ture Johan Bjelke. To mi się podoba! Jakub von Engeström. Bardzo dobrze! Adolf Ludvig Ribbing. Dobrze! Clas Fredrik Horn, syn przyjaciela Gustawa, znakomicie! Carl Pontus Liljehorn, pułkownik — lejtnant. Hm... I cóż tu mamy dalej... Jakob Johan Anckarström — tego człowieka nie znam. — Tak, mogę w tym wziąć udział. PECHLIN (podaje mu gęsie pióro) Proszę łaskawie podpisać się swoim nazwiskiem. NORDSTRÖM Tutaj? PECHLIN Tu. NORDSTRÖM (podpisuje się) To by było załatwione! PECHLIN (do Olssona, który przysłuchiwał się rozmowie, robiąc różne miny) Może i pan riksdagsman ma ochotę wziąć w tym udział? OLSSON Chętnie, byłoby naprawdę przyjemnie zobaczyć prawdziwych przyjaciół króla Gustawa, zgromadzonych w jednej komnacie... naprawdę przyjemnie! PECHLIN (podaje mu pióro) Proszę bardzo! OLSSON Mam się podpisać na tym papierze? Ja? PECHLIN Tak, naturalnie. OLSSON Ale ja nie umiem pisać! Czy pan generał nie zechciałby zrobić tego za mnie? PECHLIN Nigdy nie podpisuję cudzych nazwisk. OLSSON A ja tym bardziej. PECHLIN Ale jeśli poprowadzę rękę pana riksdagsmana? OLSSON Nie, to tak nieładnie wygląda... Proszę pisać, panie generale, odpowiadam za swoje nazwisko i przyjdę na pewno, na pewno! PECHLIN (pisze) Zgoda! Podpiszę pana! OLSSON (zagląda do papieru) No, ale tu przecież brakuje nazwiska pana generała? PECHLIN Jestem przecież zapraszającym. OLSSON Całkiem słusznie. Zgiełk, na dworze. NORDSTRÖM Żegnajcie, zacni panowie! Służba wzywa... PECHLIN Czy to rozruchy? To pewnie pan mnie aresztuje? NORDSTRÖM Jeszcze nie! Bywajcie! PECHLIN (wstaje) To i ja powiem panu riksdagsamanowi — bywaj! I czekamy na naszej uczcie! OLSSON I ja też już idę. Może pójdziemy razem? PECHLIN (z zakłopotaniem) Ale ja idę tylko piętro wyżej... Do widzenia, panie riksdagsmanie! (obejmuje go) OLSSON Do widzenia, panie generale! PECHLIN (poklepuje Olssona i wystawia mu język za plecami) Zacny chłop! OLSSON (wystawia język za plecami Pechlina) Drogi panie! Jak miło, że mogliśmy sięwreszcie spotkać! Bardzo miło! (uwalnia go z uścisku i odchodzi) PECHLIN (chowa papier w zanadrzu) No tak, to by było załatwione! Kellgren i Thorild wchodzą dyskutując, pozdrawiają obecnych. THORILD Tego nigdy nie powiedziałem, Kellgren. KELLGREN Thorild, w imię prawdy, wytłumacz się! THORILD Oto co powiedziałem, oto co miałem na myśli! Ale pan jest prześmiewcą, Wolterem, królewską małpą; czyż cały świat nie składa się z tego, co słabe? Czyż wy nie jesteście, czyż ja nie jestem mały, biedny, potrzebujący ochrony? Dlatego ten, kto lekkomyślnie depce słabych, jest w moich oczach największym nędznikiem w przyrodzie! KELLGREN Poczekaj trochę! THORILD Nie, ja nie mogę czekać! „Królów, którzy zachowują się arogancko na swoich tronach, ministrów, którzy łamią ustawy i prawo narodów, kapłanów, którzy zdradzają Boga i ludzi, uczonych i geniuszów, którzy poświęcają w ofierze prawdę, wszystkich ich należy ostrzec. Jeśli nie usłuchają, przyjdzie wyrok. Frappez! To znaczy: zabijajcie ich! Zabijajcie! Zabijajcie! KELLGREN (do Holmberga) On oszalał! THORILD „Ci spośród szaleńców i łajdaków, którzy są zbyt potężni, by ich sądzono według zwykłego porządku ludzkiego, powinni być traktowani jak monstra, jak potwory w okresie bohaterskim albo jak zbóje w epoce rycerskiej”. KELLGREN Wyszalej się szybko! THORILD „Wolne społeczeństwa, wzburzeni śmiertelnicy, którzy z rozpustnej wieży Babel nędzy i ucisku wyszli w naturę, stopniowo wracają do życia! Właściwie jednak nowa religia, nie jacyś bogowie motłochu, jakiś unieśmiertelniony ludzki szaleniec na niebieskim tronie, lecz całkiem po prostu Bóg, ten Bóg, który jest! Nowe prawa — prawa natury! Nowe obyczaje, nowy sposób życia — wolności i radości!” KELLGREN Parbleu! Daj mi odetchnąć! Wyjdźmy znów na ulicę! THORILD „Zbrodniarzem, łotrem jest tylko ten, kto bezczelnie i jawnie przeszkadza ludzkiemu szczęściu; chroni, wywyższa szaleńców i łotrów; wykazuje w publicznym, wyraźnym działaniu, że nie ma dlań nic słusznego i świętego!” KELLGREN (wychodzi) Nie, idę już. Do widzenia, panie Holmberg, przyjdę znowu później. THORILD (ciągnie dalej, nie stropiony) „Należą tu wszyscy niegodni służalcy i pochlebcy, wszyscy tchórzliwi ojcowie niewolnictwa; ci, którzy raczej staną się łotrami nawyku, formalności i obłudnej zdrady, niż ustąpią ze swoich funkcji”. TAUBE Co za straszny człowiek! THORILD „Czy nie czas, by zostali obaleni? — To konieczne! Ludzkości nie można dłużej deptać! Wściekłość jest zbyt wielka! Ziemia nie może być dłużej przez nich rządzona!” TAUBE Amen! Thorild staje przed popiersiem Russa. BADIN (Murzyn wbiega) Gambio, Cambio, Cambio! HOLMBERG Dla kogo? BADIN Dla madame Schroderheim! TAUBE Wstydziłbyś się, czarnuchu! THORILD (do T a u b e g o) Czemu obrażasz swego czarnego brata, człowieku? Czyż nie jest zrodzony z kobiety, z ludzkimi prawami, tak jak ty i ja? TAUBE Czy magister wie, kim ja jestem? THORILD Jesteś ludzkim dziecięciem, które przypadkiem przyszło na świat białe na twarzy, przypadkiem, gdyż córka samego wielkiego Gustawa Adolfa, według własnego zapodania, przyszła do ziemskiego życia czarna, porośnięta włosem na ciele od głowy po kolana. (do Badina) Dlatego też, dziecię natury, bądź dumny ze swego pochodzenia, ale nie pysznij się nim. Ciesz się w duszy, że urodziłeś się w czasie, gdy — przynajmniej po drugiej stronie kuli ziemskiej — twoi bracia otrzymali prawo oby- watelstwa w wielkiej republice! Ty służysz wprawdzie królowi, gdyż zdegenerowałeś się pod zgniłą cywilizacją, która schodzi teraz do grobu. BADIN Massa mówić dużo, za dużo! Ale madame Schroderheim mówić jeszcze więcej! Odkąd ona po- wiedzieć wiersz przeciw królowi, ona popaść w niełaskę! TAUBE (do Murzyna) Gdzie jest król? BADIN Jego Wysokość król wysiąść na ląd w Grisslehamn i my go oczekiwać w Haga za kilka chwil! TAUBE (wstaje i wychodzi) Dziękuję za wiadomości, Badin. HORN (wchodzi szybko, podchodzi do Holmherga) Holmberg! HOLMBERG Hrabio! HORN Anckarström jest oskarżony o obrazę majestatu... HOLMBERG Czemuż to, w imię Boże?! HORN Krzyczał „Niech żyją!” na cześć wracających do kraju oficerów, na środku bulwaru nadbrzeża... Zrobiło się tam zbiegowisko. Ludzie pluli na zdrajców ojczyzny... HOLMBERG Ten Anckarström! Nigdy nie potrafi się powstrzymać... HORN Uwaga, Badin słucha... a on szpieguje dla Liljensparrego. HOLMBERB (podaje Badinowi karty do gry w Cambio) Masz tu karty, Badin! Graj teraz dobrze... BADIN (tańczy z talią kart i śpiewa) „Wielkiego szlema wróżę i wierzę...” HORN (do HoImberga) Mówią, że baron De Geer zaofiarował ludziom z Anjala swoją opiekę... ale został napadnięty przez tłum i pobity... HOLMBERG A Fersen? HORN On trzyma się z dala... HOLMBERG Hästesko i Jägerhorn pójdą chyba na szafot? HORN Tak mówią! HOLMBERG Co też jeszcze nas spotka?... Cicho! Sam Liljensparre! LILJENSPARRE (w drzwiach) Zamknijcie sklep! (ogólna konsternacja) Wszystkie sklepy mają zostać zamknięte, bo w mieście są rozruchy! HORN Zaraz to zrobię... panie policmajstrze! LILJENSPARRE A magister Thorild niech stuli buzię, bo inaczej będzie musiał wyjechać za granicę. THORILD Idź, liktorze, i powiedz swemu panu, że widziałeś Thomasa Thorilda przed popiersiem Jean Jacques’a... Twój pan, który ma tyle geniuszu, ile tobie brakuje rozumu, będzie wiedział, czego oczekuje świat! Mógłbym wyjechać w spokoju i umrzeć, gdybym nie uważał, że właśnie teraz warto jest żyć! Stary świat nie widział i nasze dzieci nie zobaczą, co boska prawda pozwoli nam teraz uj rzeć! Łomot bębnów na dworze. LILJENSPARRE Zamykajcie natychmiast! Powszechny niepokój i zamieszanie. Thorild stoi samotny, spokojny i niewzruszony AKT DRUGI Komnata audiencji królewskich w zamku Haga. Kominek z lustrem po prawej. Na okapie kominka stoi popiersie Woltera. Całą tylną ściankę zajmują szeroko otwarte szklane drzwi, przez które widać część parku i zatokę Brunnsviken. W dole sceny po prawej biurko i krzesło. Armfelt siedzi rozwalony na krześle w dole po prawej stronie sceny. Czyści paznokcie nożykiem. Munck wchodzi z lewej, poważny, posępny. ARMFELT Munck się boi! MUNCK Nie, ale nie jestem skłonny do żartów... ARMFELT Tak powiedział także Struensee, gdy mieli obciąć mu głowę. MUNCK Co za nieokrzesanie! ARMFELT Munck jest taki wytworny, czasem. Ale teraz byłeś przecież też regentem. Jak się człowiek wtedy czuje? MUNCK Jako regent? ARMFELT Przecież zasiadałeś w rządzie. MUNCK Tak, oczywiście... Czy to prawda, Armfelt? ARMFELT Tu, na dworze, pytają zawsze człowieka, czy to prawda. To pewnie dlatego, że tu się kłamie tak okropnie. MUNCK Prawdomówny Armfelt nie kłamie nigdy? ARMFELT Nigdy? To za dużo powiedziane! MUNCK Czy dużo osób czeka na audiencję? ARMFELT Mnóstwo! MUNCK Jak król sobie z tym poradzi? ARMFELT Da sobie radę, byle tylko znał sytuację, wiedział co dzieje się w kraju, gdzie stoi wróg! Może Munck zna nastroje? MUNCK To najdziwniejsza rzecz, jaka mi się wydarzyła. Mieszczanie i chłopi są arystokratami, a szlachta rodowa stanowi demokratyczną opozycję! ARMFELT Zupełnie błędnie! Niższe stany są demokratyczne podobnie jak król, za którym głosują, a szlachta jest zawsze arystokratyczna. MUNCK Czym jest więc Armfelt? ARMFELT A czym jest Munck?... (pauza) ...Czym ja jestem? Diabli wiedzą!... MUNCK Co robi teraz król? ARMFELT Przebiera się w kostium na spotkanie z królową (pauza) ...i z innymi. MUNCK Ta duńska wojna ma istotnie przykre następstwa dla dobrych stosunków królewskiej pary. ARMFELT (odkasłuje) Hm... No tak, córka Frederika V, nasza miłościwa królowa, nie może chyba tak łatwo być neutralna, gdy jej ojczyzna wypowiedziała wojnę naszemu królowi. To drażliwa sprawa, której zbadanie pozostawiam Munckowi. MUNCK (po pewnym namyśle) Przyjaźń, którą obdarzyła mnie Jej Królewska Mość, nie daje żadnej gwarancji udanego pośrednictwa w tym ciężkim przypadku... ARMFELT (z oczyma skierowanymi ku podłodze) Zawsze było trudno pośredniczyć między małżonkami... i mówiąc otwarcie, Munck nie powinien budować na przyjaźni królowej... Wystarczy tylko, że królewscy małżonkowie się pogodzą, a Munck zostanie zarżnięty na ofiarę pojednania... MUNCK O, nie! ARMFELT Pomyśl o Struensee, ten przykład nasuwa się, a także o katolickiej Matyldzie, szwagierce naszej królowej... Tak, tak, nic nie mówię, ale teraz, kiedy znowu pojawiły się pogłoski o rozwodzie na- szego króla... MUNCK Rozwodzie? ARMFELT Oczywiście! Przecież wiadomo, że król zaczął już kiedyś pertraktacje o rozwód; tym razem może tego zażądać królowa. A wtedy koniec z roszczeniami naszego króla do dziedziczenia duńskiego tronu. Bądź ostrożny, Munck, i nie kompromituj damy swego serca... (robi gest nożykiem do temperowania gęsich piór) ...Audiencja skończona! MUNCK Comment? Diable, czy to pan, czy ja udzielam audiencji? ARMFELT To ja! — Allez! MUNCK Będę miał zaszczyt przysłać panu moich świadków na Stora Trädg?rdsgatan... ARMFELT Nie, proszę ich przysłać do Zamku w Sztokholmie, gdzie obecnie mieszkam. MUNCK Na Zamku w Sztokholmie? ARMFELT Tak, w mieszkaniu opróżnionym przez królową... no cóż! M u n c k, pobity, szuka słów, których nie znajduje. Badin wchodzi od tylu sceny. ARMFELT (do Badina) No i co, Massa, widziałeś dziś swego papę? MUNCK (do Armfelta) Gosta Mauritz Armfelt... ARMFELT (do Badina, nie zwracając uwagi na Muncka) Złowiłeś jakieś szczupaki? BADIN Niee, haczyki nie były tak krzywe, jak być powinny... ARMFELT Haczyki na ogół nie są takie krzywe, jak powinny być... PAPILLON (wchodzi od tylu sceny, do Armfelta) Proszę wybaczyć, panie baronie, w parku są ludzie! ARMFELT Więc ich wyrzućcie! MUNCK (do Armfelta) Baronie Armfelt! ARMFELT (do Papillona) Czy nie widać Jego Królewskiej Mości? PAPILLON Jego Królewska Mość będzie tu niebawem. ARMFELT No to zabierajcie się stąd! Znikajcie! MUNCK Ja czekam na Jego Królewską Mość! ARMFELT Możliwe! Ale król czeka na, m n i e! (do Papillona) Pokaż panu Struensee drogę... MUNCK Jaką drogę? ARMFELT Do twierdzy w Varberg! MUNCK Do twierdzy?... ARMFELT Tak. Baron jest bowiem oskarżony, oczywiście w gazecie, że dokonał oszukańczej próby puszczenia w księgarni Holmberga w obieg fałszywej monety. MUNCK To kłamstwo! ARMFELT Czy to prawda, że to kłamstwo? MUNCK (spluwa Armfeltowi pod nogi) Tfu! (wychodzi przez drzwi w tyle sceny). ARMFELT No tak, Nareszcieśmy się go pozbyli! — Badin! Raport! BADIN (odrzuca swoje błazeńskie zachowanie i łamany język) Panie baronie! ARMFELT (do Papillona) Wyjdź! Papillon wychodzi. ARMFELT A więc to się odbywa w księgarni Holmberga? BADIN Tak, panie baronie. Ale niezbyt rozumiem, co tam się dzieje. ARMFELT Widuje się tam generała Pechlina? BADIN Generał Pechlin siedział tam i organizował bankiet z subskrypcją uczestników, dla uczczenia powrotu króla. ARMFELT Pechlin? Zastanówmy się, co to może znaczyć (namyśla się) Uczestnicy? Znasz ich? BADIN Widziałem tylko, jak rotmistrz, Nordstrom i chłop Olof Olsson podpisywali listę. ARMFELT Niesłychane!... Jednakże istnieje jakaś lista! Postaraj mi się o nią! BADIN Łatwo powiedzieć! Gdyby się znajdowała w kieszeni innej niż u generała Pechlina, tobym ją zdobył. ARMFELT Pechlinowi nie dasz rady? BADIN Nie, jemu nie dam rady. ARMFELT Spróbuj!... Co za diabelny typ z tego Pechlina... Ale posłuchaj, czy ci nie utkwiło w pamięci jeszcze jakieś inne nazwisko? BADIN Niech się zastanowię... Tak, jeszcze jedno, ale mógł mnie słuch omylić. ARMFELT Powiedz mi je tylko! Zawsze może się to stać końcem nici! BADIN (rozgląda się dokoła) Kapitan Anckarström. ARMFELT Już jest oskarżony, tak że z nim sprawa jasna. Ale niezupełnie... Badin, ty, który chowałeś się przy rodzinie królewskiej, czy możesz mi powiedzieć, dlaczego król i Anckarström nienawidzą się wzajemnie? BADIN Nie, nie mogę. ARMFELT Ale wiesz to? BADIN Nie, domyślam się tylko, lecz mogę odgadywać błędnie. Pauza. ARMFELT Pamiętasz coś z tego okresu, kiedy Anckarstrom był paziem u króla? BADIN Pamiętam te czasy, ale nic więcej. Przypominam sobie jednak, że nieboszczka królowa-wdowa Luiza Ulryka powzięła gwałtowną niechęć do Anckarströma i starała się go oddalić. ARMFELT Dlaczego? BADIN Nie wiem. Pauza. ARMFELT Jednego jesteś wszakże pewny: że tworzy się spisek w celu ograniczenia władzy królewskiej, albo czegoś jeszcze gorszego? BADIN Całkiem pewny! ARMFELT Czy jesteś równie pewny tego, że pani Schröderheim przestaje poufale z królową i usiłuje ją podburzyć przeciw królowi? BADIN Równie pewny! Pauza. ARMFELT Rzeźnik Nordstrom z mieszczaństwa i chłop Olof Olsson ze stanu chłopskiego razem z Pechlinem! Najlepsi przyjaciele króla z jego najgorszym wrogiem... Idź już, Badin, i miej oczy otwarte! BADIN Tak, panie baronie! Ale proszę mi oszczędzić jednego, tylko jednego! ARMFELT Czegóż to? BADIN Żebym nie musiał mieć do czynienia z Liljensparrem! Dla mego króla mogę być uchem i okiem, ale szpiegować dla policmajstra to brzydka rzecz. ARMFELT Oszczędzę ci tego, ale pod jednym warunkiem. BADIN Mianowicie? ARMFELT Że będziesz miał na oku Liljensparrego. BADIN Zgoda, niech będzie... (pada na kolana) Niech Bóg błogosławi pana barona! ARMFELT Czasy są złe i nie można ufać nikomu. BADIN (podnosi się szczęśliwy) Będę szpiegować policmajstra, ho, ho! (wychodzi) Armfelt sam nakręca swój repetier, który wybija kilka uderzeń. Szambelan wchodzi z lewej, otwiera szeroko drzwi. ARMFELT (siedzi dalej niemal w równie niedbałej pozie jak poprzednio) Czy to król? SZAMBELAN Jego Królewska Mość. ARMFELT (jak poprzednio) Jest sam? SZAMBELAN Jego Królewska Mość, sam. Pauza. KRÓL (odziany we fiolety, wchodzi z lewej z teczką z czerwonego safianu wytłaczanego złotem) Sprawy wyglądają kiepsko, mój drogi Gösta, ale ja się z tym uporam... (przystaje) Niech no tylko dojdę do biurka... (podchodzi do biurka, siada i otwiera tekę) ...pióro w rękę i... fruwam! ARMFELT Pióro albo igłę do haftowania, nie miecz. KRÓL A zatem lista spraw do załatwienia... Nie siedź tak, gdyby ktoś przyszedł! ARMFELT Nikt nie przyjdzie! KRÓL (wręcza Armfeltowi kilka gęsich piór) Możesz je temperować, podczas kiedy będę mówił... Armfelt temperuje pióra podczas dalszego ciągu rozmowy. KRÓL (od czasu do czasu przegląda się w lustrze wiszącym na przeciwległej ścianie) Od czego mam zacząć? ARMFELT Od początku. KRÓL To znaczy? — No, od czego, Armfelt! ARMFELT Od ludzi z Anjala. KRÓL Całkiem słusznie! Gdy tylko zacząć, to wszystko rozwija się później samo, zupełnie jak w sztuce teatralnej... A więc ludzie z Anjala! — Tuzin, z Hästesko na czele, skazanych na ścięcie przez trybunał wojenny. To jeszcze ujdzie. Ale pięćdziesięciu siedmiu innych oficerów skazanych na rozstrzelanie! ARMFELT Rozstrzelaj ich! KRÓL Nie mogę się pozbyć pięćdziesięciu siedmiu oficerów, gdy Duńczycy stoją pod Göteborgiem! ARMFELT Awansuj podoficerów spoza stanu szlacheckiego, to będziesz miał po swojej stronie klasę średnią, a przez to zostanie też rozwiązany przeklęty problem podoficerów. KRÓL Dobrze... Ale to jest sprzeczne z formą rządu. ARMFELT Dlatego należy zmienić formę rządu! KRÓL Dopiero co została zmieniona! ARMFELT W takim razie mamy prejudykat na ten raz. KRÓL Me bądź cyniczny, Armfelt! ARMFELT Mówię to z całą powagą! Popełniłeś faute wszczynając wojnę zaczepną z Rosją wbrew konstytucji. Teraz, kiedy wszyscy wskazują na ten błąd, który właściwie jest tylko błędem formalnym, staraj się zmienić konstytucję i wstaw do niej słowa „wojna zaczepna”, a wtedy odpadnie cała ta piramida gadaniny. KRÓL Zmienić? Jak to powinno się odbyć? ARMFELT Najpierw próbuje się na drodze ustawowej; to znaczy z pomocą stanów nieszlacheckich. Schröderheim zajmie się duchowieństwem, Anders Liidberg mieszczaństwem, a sekretarz Ahlman chłopami. KRÓL Ahlman? ARMFELT Tak, właśnie on. To prawdziwy drań, który zagrozi im policją, jeśli nie podpiszą. KRÓL Wolny naród... ARMFELT Tak, tak, tak. Jeśli nie uda się drogą legalną, trzeba zadziałać nielegalnie. KRÓL Nie, po raz drugi nie! ARMFELT Einmal ist keinmal, aber zweimal, das ist was. KRÓL Nigdy! ARMFELT A jeśli będziesz zmuszony? KRÓL Kto mógłby mnie zmusić? ARMFELT Wiele rzeczy. Na przykład spisek. KRÓL Znowu do tego wracasz? ARMFELT Wracamy do tego. Ale ty nie wierzysz w spisek, choć niedawno widziałeś Anjalę! KRÓL Kto spiskuje? ARMFELT Żeby to można powiedzieć... Ale niepokojący jest fakt, że dwaj z twoich przyjaciół, Olof Olsson i rzeźnik Nordstrom są bardziej niż podejrzani. KRÓL Co to ma znaczyć? ARMFELT Że nie możesz polegać na nikim. KRÓL Ale to przecież ja sam zrobiłem Olssona riksdagsmanem, żeby zaszachować Fersena! Co to wszystko znaczy? ARMFELT Że stąpamy po cienkim lodzie, który może się lada chwila załamać. Pauza. KRÓL Zostawmy te konspiracje i przejdźmy do wojny duńskiej. ARMFELT Jest już na ukończeniu. KRÓL Jak to? ARMFELT Ambasadorowie angielski i pruski grożą Danii... a więc wojna rozstrzygnie się na drodze dyplomatycznej. KRÓL W takim razie jestem zgubiony! Jak wiesz, potrzebowałem tej wojny... Kto mi to wyrządził? ARMFELT Okoliczności. KRÓL Jestem zgubiony!... ARMFELT Jak chciałbyś prowadzić wojnę bez armii i ze zbuntowanymi oficerami? KRÓL Miałem plan... ARMFELT Sztuki teatralnej? KRÓL Wstydziłbyś się! ARMFELT Ta historia z dalekarlijczykami? KRÓL Tak! ARMFELT To by dopiero była prawdziwa sztuka teatralna, i to jaka! Czy sądzisz, że po wielkim tańcu na Norrmalmstorg dalekarlijczycy choćby palcem ruszą dla swego króla? KRÓL Wiem, że to uczynią! Zdrada armii oburzyła ich, a gdy pojawię się osobiście... ARMFELT W przebraniu? Co? Jako Gustaw Waza?... To maskarada; i tego nie zrozumieją dalekarlijczycy. KRÓL Przejdźmy do następnego punktu! ARMFELT A więc królowa! KRÓL Nie będziemy mówić o królowej! ARMFELT W takim razie o pani Schröderheim. KRÓL O pani Schröderheim, o tak! Znowu puściła w obieg haniebny paszkwil o mnie, i teraz musi upaść! ARMFELT Upadać to ona chyba lubi, ale teraz zostanie obalona! KRÓL Na początek wydalić ją z dworu!... ARMFELT Jak to się ma dokonać? KRÓL To się odbędzie tak: opinia, znasz ją, opinia nie pozwala sekretarzowi stanu żyć w niegodnym związku z lekkomyślną damą, która miesza się do rządzenia i zadaje się z wrogami kraju, toteż Elis musi się rozwieść! ARMFELT Biedaczysko! On tego nie przeżyje! KRÓL Możliwe, ale mój sekretarz stanu nie może być śmieszny. ARMFELT Śmieszny? W tych czasach, kiedy... zresztą... Mówiłeś o opinii... a propos... ten Munck był tu niedawno... KRÓL (krótko) Czego chciał? ARMFELT Bał się z powodu tych rosyjskich rubli, które puszcza w obieg w Sztokholmie. KRÓL W Sztokholmie? Rosyjskie ruble były przeznaczone na rosyjską wojnę... Muck to bydlę! ARMFELT Powiedziałem mu też coś w tym rodzaju... KRÓL Mam go już dość... Czy możesz go jakoś usunąć? ARMFELT To już zrobione! Wystraszyłem go! Pauza. ARMFELT A co uczynił Anckarström, skoro jest oskarżony? KRÓL (nerwowo) Anckarström? Czemu wymieniasz jego nazwisko? Właśnie teraz? ARMFELT Dlatego, że zdarzyło mi się już dziś o nim rozmawiać. Cóż on zrobił? KRÓL (zirytowany) Demonstrował publicznie na rzecz rebeliantów. Ot, co zrobił!... Jego teść jest w służbie rosyjskiej, a on sam to w ogóle wielce podejrzana figura. (dzwoni) S z a m b e l a n wchodzi. KRÓL Daj mi listę audiencji. Szambelan wychodzi. ARMFELT (wyjmuje zegarek) My tu rozmawiamy, a czas upływa; wydarzenia biegną, ludzie myślą i działają, opinie kształtują się i tworzą działania. Kto pierwszy będzie gotowy, ten wygra. (repetier wybija kilka uderzeń) KRÓL Zaraz będę gotowy. Zechciej wyjść trochę do parku, ale czekaj na moje rozkazy. Tak, muszę zebrać myśli... Armfelt podnosi się i posępnieje. S z a m b elan wchodzi, podaje listę audiencji. Król czyta listę. Armfelt usiłuje też czytać, ale Król zasłania papier. KRÓL (do Armfelta, niecierpliwie) Zostaw mnie! ARMFELT Zostawię cię. Twojemu losowi, (wychodzi przez tył sceny) KRÓL (do Szambelana) Niech wejdzie baron Taube! S z a m b e l a n wychodzi. Król jest sam, przegląda się w lustrze. Taube wchodzi w stroju pastora. KRÓL Patrzcie no! Już gotów?... Jesteś już też wyświęcony? Na księdza, mam na myśli. TAUBE Tak, Wasza Królewska Mość! KRÓL Przygotuj się więc i bądź w pogotowiu, by mi towarzyszyć do Dalarna! Bywaj! Taube ociąga się. KRÓL Nie mam czasu! Wyjdź! Taube wychodzi przez tył sceny. Król dzwoni. Szambelan wchodzi. KRÓL Proś sekretarza stanu Schröderheima. Szambelan wychodzi. Król jest sam, próbuje pióro na paznokciu. Schröderheim wchodzi. KRÓL Podejdź bliżej, żeby nas nikt nie słyszał. Schröderheim podchodzi do biurka. KRÓL Wszyscy tu podsłuchują w tym domu... Widziałeś Armfelta? SCHRÖDERHEIM Dopiero co wchodził na schody. KRÓL (pokazuje w górę) Tam na górę? A ja go prosiłem, żeby poszedł do parku. Widzisz sam... Bellum omnium inter omnes... Posłuchaj! Najpierw pójdziesz do angielskiej i pruskiej ambasady i poprosisz ich albo zagrozisz im, zależnie od okoliczności. Postarasz się ich nakłonić, żeby nie wpływali na Danię, dopóki ja nie zgromadzę wojsk! — Zrozumiałeś? SCHRÖDERHEIM Całkowicie! KRÓL Punkt drugi: czas nagli, rozumiesz... Czyś słyszał o jakimś nowym spisku? SCHRÖDERHEIM Tak, Wasza Królewska Mość! KRÓL Wierzysz w ten spisek? SCHRÖDERHEIM Liljensparre wie o nim. KRÓL On nie jest łatwowierny.... I chodzi naturalnie o ograniczenie władzy królewskiej? SCHRÖDERHEIM Naturalnie! KRÓL W takim razie udam się do Dalarna i zbiorę wojska przeciw Danii, słyszysz, przeciw wrogowi, który stoi pod Göteborgiem. Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale milcz! Schröderh eim kłania się. KRÓL Punkt trzeci... Słuchaj uważnie i staraj się arozumieć ukryty sens... Elis, czy uważasz, że wysoko postawiona osoba może i powinna żyć w małżeństwie, które ściąga na nią hańbę i wystawia ją na pośmiewisko? Czy uważasz, że człowiek taki ma do tego prawo, choćby czasy i obyczaje były nie wiadomo jak wolne od przesądów? SCHRÖDERHEIM (który sądzi, że Król ma na myśli swoje własne małżeństwo, odpowiada swobodnie) Nie, Wasza Królewska Mość! Nie ma on prawa kompromitować swego wysokiego stanowiska. KRÓL Nawet gdyby miał cierpieć śmiertelne męki skutkiem tej bolesnej operacji, która nazywa się rozwodem? SCHRÖDERHEIM (swobodnie) Nie może być bólem uwolnienie się od hańby... Przeciwnie... KRÓL Takie jest więc twoje najgłębsze przekonanie... SCHRÖDERHEIM Moje najgłębsze przekonanie, tym bardziej że taki postępek spotkałby się z poklaskiem wszystkich uczciwych ludzi. KRÓL Bien! W takim razie idź jeszcze dzisiaj i wnieś pozew o rozwód! Mój nadworny kaznodzieja Taube załatwi resztę w konsystorzu. Zrozumiałeś? SCHRÖDERHEIM (przybity) Nie... Ja mam...? KRÓL Tak! Ty! — Zrozumiałeś? SCHRÖDERHEIM Zrozumiałem! KRÓL dź więc szybko i uwolnij się od hańby i pośmiewiska — to nie może przecież sprawić bólu. (dzwoni) S ch r öd erh eim ociągając się wychodzi. Król pisze. KRÓL (do Schröderheima) Nie zapomnij dopilnować wyborów do riksdagu. Wójtowie, pastorzy w twoich probostwach — mają pracować przy użyciu wszystkich środków. Wszystkich! Teraz nie zostawię już nic przypadkowi. — Tak, przestałem wierzyć w uczciwość i prawdę i tym podobne. W poprzednim riksdagu gardziłem konszachtami i łapówkami; teraz je nakazuję. Tego mnie nauczyło doświadczenie i Anjala. Schröderheim wychodzi. S z a mb el an wchodzi. KRÓL Riksdagsman Olsson! Szambelan wychodzi. Król podnosi się, przybiera przed lustrem nowe pogodne oblicze. Olsson wchodzi. KRÓL (podchodzi do Olssona, udaje zdziwienie) Patrzcie, kto to? Mój przyjaciel Olsson! Rzadki gość! Witaj w moim domu! (obejmuje go i klepie) Słuchaj no, Olofie, muszę o coś prosić. O pomoc, o przysługę, jeśli tak chcesz, a potem o informację. OLSSON Wasza Królewska Mość, niech mi wolno będzie zacząć od informacji, to może potem dojdzie do przysługi. KRÓL O co chodzi? Czy o spisek? Może bierzesz w nim udział? OLSSON O, niech Bóg broni! KRÓL No to zaczynamy od przysługi. Olsson, masz, duże zdolności i znasz swoje wpływy lepiej niż ja. Czy zechcesz przyjąć młotek talmana w twoim stanie, jeśli cię o to pięknie poproszę? OLSSON Hm... Inni będą zazdrośni... KRÓL Jacy inni? Fersen, twój patron? Przecież właśnie o to chodzi. Jestem wszak radykałem, demokratą, wrogiem szlachty, pierwszym obywatelem w wolnym kraju! Człowiekiem ludu i obrońcą uciśnionych! Jestem uczniem Russa... i Woltera!... Umowa społeczna, le Contrat Social, to moja ewangelia, mam ją na moim nocnym stoliku! George Washington jest moim przyjacielem! Franklin jest moim ideałem! Oto mnie masz! OLSSON (z wahaniem) Te słowa wypowiadane przez Waszą Królewską Mość dziwią mnie nieco, zwłaszcza że słyszałem, jak to samo albo coś podobnego głosił niejaki magister Thorild, który nie jest znany z sympatii dla królewskości. KRÓL Magister Thorild i ja jesteśmy jedynymi w tym kraju, którzy konsekwentnie hołdują nowoczesnym prądom umysłowym, a mnie nie możesz chyba obwiniać o brak królewskości? Czy tak? OLSSON Tak, słusznie, nie umiem tego rozgryźć w pośpiechu, ale to, czego szukamy w tej chwili, gdy wielość władzy znowu narasta, to właśnie król... który jest bardzo królewski. KRÓL (odwraca się na pięcie) No właśnie! Teraz poznaję Olofa Olssona! Podaj mi rękę! Wiesz, że niedawno była tu osoba, która chciała cię zdyskredytować w moich oczach, insynuować, że nie tylko jesteś obojętny, ale także przyłączyłeś się do partii niezadowolonych. OLSSON Ja?... KRÓL Tak, wysunięto nawet oskarżenie... OLSSON To ta Pechlinowska lista, o której właśnie chciałem mówić! KRÓL Pechlin? Więc on znowu działa? OLSSON Proszę wybaczyć, Wasza Królewska Mość, ale dla mnie to trochę za prędko, przywykłem do pługa, a pługa nie zawraca się pośrodku bruzdy. KRÓL Ale nam się zawsze śpieszy, a więc co to za lista? OLSSON Krótko i węzłowato zatem: Pod pozorem zorganizowania subskrybowanej uczty na powitanie króla, generał Pechlin puścił w obieg listę... ażeby nie zdradzić moich podejrzeń co do rzeczywistego znaczenia tej listy, pozwoliłem zapisać moje nazwisko obok rotmistrza Nordstroma. Ale jestem przekonany, że te nazwiska należą do osób, które spiskują przeciw królowi i formie rządu! KRÓL To lisi trop! To Pechlin! — Pamiętasz jakieś nazwiska tych lojalnych obywateli? OLSSON Kilka pamiętam... Liljehorn, von Engeström, Ribbing, Horn... KRÓL Niemożliwe! OLSSON Anckarström... KRÓL (niemile dotknięty) Zawsze ten... Poczekaj chwilę! (dzwoni) Szambelan wchodzi. KRÓL Poślij kuriera do Liljensparrego i każ mu aresztować generała Pechlina! SZAMBELAN Wasza Królewska Mość, policmajster Liljensparre czeka tam w pokoju audiencjonalnym. KRÓL Tiens! Poproś go, aby tu wszedł, gdy następny raz zadzwonię! Szambelan wychodzi. KRÓL (siada przy biurku, wygląda na zmęczonego) Wróćmy jednak do naszego punktu wyjścia — pamiętaj, gdy zostaniesz talmanem, by wracać zawsze do punktu wyjścia, bo inaczej cię zagadają. A zatem: chcesz zostać talmanem stanu chłopskiego? OLSSON Tak, ale... KRÓL I przyrzekasz służyć sprawie wolności i ludu? OLSSON Przede wszystkim sprawie króla! KRÓL To ta sama sprawa! (przez chwilę wpatrują się w siebie) OLSSON Wasza Królewska Mość, słowa zmieniają wartość z biegiem czasu, słowa stają się dwuznaczne, w końcu wieloznaczne, wreszcie niewyraźne. Nie umiem rozwikłać tego kłębka słów, ale sprawie, której obiecałem służyć, będę wierny, klasy, w któ- rej się urodziłem, nie zawiodę, lecz niedozwolonych środków się boję. KRÓL Dobrze powiedziane! Jak chcesz, to potrafisz. Idź teraz do parku i zostań jako mój gość na wieczornym festynie. OLSSON (kłania się) Wasza Królewska Mość!... KRÓL Olsson, nie ufaj nigdy nikomu! OLSSON Tak, Wasza Królewska Mość, bo też i nie ufam. (wychodzi) Król mierzy go szybko wzrokiem. Potem dzwoni. Pauza. S z a mb elan otwiera drzwi. Liljensparre wchodzi. KRÓL Co nowego w mieście? Czy jest spokój? LILJENSPARRE Nie, Wasza Królewska Mość, panuje niepokój. KRÓL Więc co to? Pechlin? LILJENSPARRE Gdyby to tylko on! Ale to coś innego. KRÓL Mów zatem! LILJENSPARRE Jak mam to powiedzieć... Tego się nie widzi, tego się nie słyszy... ale to się czuje. Nie można tego dotknąć ręką... nowe myśli, nowe nauki... To się nazywa pewnie duchem czasu... KRÓL Nie wierzę w duchy... Czy to nauki Thorilda? Gaduła i półgłupek!... Dość zabawny zresztą. LILJENSPARRE Wydarzenia w Paryżu... KRÓL Znam je!... To tylko piana na powierzchni!... Mówmy o naszych sprawach! Chcę, żebyś natychmiast kazał aresztować generała Pechlina i przeszukać jego dom! LILJENSPARRE Rozkaz, Wasza Królewska Mość! KRÓL Nakazuję ci zwłaszcza odszukać listę z pewnymi nazwiskami. LILJENSPARRE Generał Pechlin nie trzyma nigdy u siebie żadnych kompromitujących papierów. KRÓL W takim razie ja jestem lepiej poinformowany. Zdaje mi się, że Liljensparre jest zmęczony i potrzebuje wypoczynku. LILJENSPARRE Nie, Wasza Królewska Mość! KRÓL Czy śledzisz Nordina i Wallqvista? LILJENSPARRE Tak mało ich widać. KRÓL Ponieważ pracują po cichu! Polecam ci teraz zostawić ich w spokoju. Nigdy nie wymieniać ich nazwisk, a jeśli usłyszysz, że o nich mówią, udawać, że nie istnieją... A teraz idź i zaaresztuj Pechlina! Liljensparre ociąga się, jakby chciał coś powiedzieć. Szambelan wchodzi. KRÓL Czego chcesz? SZAMBELAN Wasza Królewska Mość, baron Pechlin prosi o posłuchanie w nader ważnej sprawie. KRÓL Pechlin! (do Liljensparrego) Słyszałeś coś podobnego? (do S z a mb elana) Może wejść, kiedy zadzwonię. Szambelan wychodzi. KRÓL To najbezwstydniejsza bezczelność, z jaką się spotkałem w życiu! LILJENSPARRE To pechlinowska taktyka. KRÓL Poczekaj staruchu, szybko się nauczę twojej taktyki! (pisze na świstku papieru) Zrobimy sobie pro memoria, żeby się w czymś nie omylić. A ty wyjdź i stań tam za kolumną, żebyś słyszał każde słowo — bo to będzie walka na słowa, żadnej innej broni Pechlin nie używa... Jak myślisz, czego on chce? Z której strony zaatakuje? LILJENSPARRE Prawdopodobnie przyniesie jakieś niebezpieczne tajemnice, które wcale nie są niebezpieczne. (u drzwi) KRÓL Jego sprawa to pewnie próba odwrócenia niebezpieczeństwa od własnej osoby, ukrycia się za plecami innych... nawet gdyby te plecy należały do jego najlepszych przyjaciół... Na miejsce, Liljensparre! (ujmuje dzwonek) Cóż to? Zdaje się, że trzęsie mi się ręka. Cóż to za piekielnik! (trze czoło) Muszę objąć prowadzenie, bo inaczej mnie zagada!... Tableau! (dzwoni) Liljensparre stoi za drzwiami w tyle sceny. S z a mb elan otwiera drzwi. Pechlin wchodzi. KRÓL Dzień dobry, stary przyjacielu! (do Szambelana) Podaj baronowi krzesło! Tak, dobrze... To dla mnie bardzo miła niespodzianka widzieć tu barona i generała... Proszę siadać... Pani baronowa czuje się znakomicie, miałem zaszczyt przywitać się z nią przy przyjeździe. A więc czemuż to zawdzięczam przyjemność oglądania pana barona na zamku Haga? PECHLIN (który stanął obok krzesła) Wasza Królewska Mość, przybywam jako suplikant... KRÓL O, to dziwne! Nie co dzień baron suplikuje... PECHLIN Jak z tego wynika, muszą być ważkie powody... KRÓL Ważkie są powody wagi państwowej, a pan baron interesuje się państwem, sprawowaniem rządów i dobrem ogółu. Niechże pan mówi dalej. PECHLIN Pewna opinia, która zrodziła się w wyniku dopiero co zakończonej wojny rosyjskiej, hm... KRÓL Proszę się nie krępować i wyjąć ten papier... PECHLIN Pewien niepokój umysłów wymaga zmitygowania... KRÓL Proszę mówić po szwedzku, baronie! PECHLIN ...uspokojenia, i dlatego my, pewna liczba wiernych poddanych Waszej Królewskiej Mości, postanowiliśmy publicznym bankietem dać wyraz naszym poddańczym uczuciom. KRÓL Bardzo dobrze! Gdzie się ma odbyć ta uroczystość? PECHLIN W Wielkiej Sali Giełdowej. — Ale uroczystość bez obecności jej obiektu... KRÓL Mam wziąć w tym udział? A to ci... PECHLIN Oto cała moja suplika! Pauza. KRÓL (opanowuje się i zmienia ton) Dobrze. Niech baron da tę listę! Pechlin udaje, że szuka po kieszeniach. KRÓL Czy baron nie ma jej przy sobie? PECHLIN Ależ tak... Nie, doprawdy, zdaje mi się, że zapomniałem ją zabrać... KRÓL (patrzy w głąb sceny) Nic nie szkodzi, odnajdziemy ją. Mam teraz takich zręcznych poszukiwaczy zgubionych rzeczy, mamy w policji cały wydział, który zajmuje się takimi sprawami. (obaj wpatrują się w siebie przez chwilę nienawistnym wzrokiem) Wystarczy mi tylko powiedzieć słówko Liljensparremu, a on natychmiast znajdzie. PECHLIN Myślę, że nie potrzeba, Wasza Królewska Mość... KRÓL I ja też tak myślę! PECHLIN Czemu Wasza Królewska Mość myśli, że nie potrzeba? KRÓL Bo możemy napisać nową listę. Pauza. PECHLIN Istotnie, możemy. KRÓL (wstaje) Niech pan siada tu, przy biurku. PECHLIN Ależ nie, to nie wypada! KRÓL (ostro) Proszę usiąść! Pechlin siada, czyta królewskie pro memoria i uśmiecha się nieznacznie. Król tego nie widzi. KRÓL (patrzy w głąb sceny) Proszę pisać! PECHLIN (chwyta za pióro i pisze) Liljehorn. KRÓL Młodszy, tak! Clas Horn! PECHLIN (nie okazując zdziwienia) Clas Horn. KRÓL (z rosnącym zdumieniem) Von Engestrom. PECHLIN (niewzruszony w swym spokoju) Nie, najpierw Anckarström. KRÓL (blednie i zerka w lustro) Cieszy mnie nad wyraz, że widzę tu nazwisko Anckarströma, to mój szczególny przyjaciel, a jego teść, który jest w służbie rosyjskiej, może mi wyświadczyć wielkie usługi... Pechlin podnosi się i idzie szybko do lewych drzwi. KRÓL (daje znak w głąb sceny) Dokąd? Lilj enspar rie pokazuje się, ale szybko się cofa. PECHLINO do licha! Zapomniałem, że przecież mam tę listę w kapeluszu. (wyjmuje listę z kapelusza leżącego na krześle koło drzwi). KRÓL Proszę mi ją dać! Pechlin oddaje listę, którą Król przegląda. KRÓL (drwiąco) No tak! Jakie piękne zgromadzenie!... Niech pan powie swoim przyjaciołom, że przyjdę... Mam tu może wpisać swoje nazwisko? — Dobrze (siada i pisze) Gustaw m. p., własnoręcznie... Czy mogę ją skopiować? PECHLIN Proszę uprzejmie, Wasza Królewska Mość. KRÓLA może pan sam?... PECHLIN Spieszy mi się trochę... KRÓL Poprosimy Liljensparrego... PECHLIN Świetnie się nadaje do pisania. KRÓL (woła w głąb sceny) Liljensparre! LILJENSPARRE (wchodzi) Wasza Królewska Mość... PECHLIN (swobodnie do Liljensparrego) Patrzcie no, ty tutaj? Dzień dobry! KRÓL (do Liljensparrego) Skopiuj tę listę! PECHLIN Może asesor Liljensparre ma ochotę wziąć udział w zabawie? KRÓL Naturalnie, że ma! On chodzi na wszystkie zabawy barona Pechlina... I chyba może zabrać z sobą kilku przyjaciół? PECHLIN Ilu tylko zechce. KRÓL (śmiejąc się) I tak mocnych, jak tylko się da, na wypadek gdybyście chcieli mnie aresztować? PECHLIN (śmiejąc się) Ależ skąd! To tylko generała Pechlina się aresztuje! KRÓL Ale on zostaje zawsze wypuszczony. PECHLIN Bo okazuje się niewinnym... KRÓL Niewinnym z braku dowodów! PECHLIN Tak, dowody, Wasza Królewska Mość, to jądro procesu. Myśli się, że się ma mnóstwo materialnych, namacalnych dowodów, a mimo to przegrywa się we wszystkich instancjach... Znam jednego łotra... KRÓL (gorzko się uśmiechając) Znam lisa, który sądził, że przez trzydzieści długich lat wodził za nos sprawiedliwość, a który w końcu dał się złapać, gdyż przyskrzynił sobie własny ogon w parkanie. PECHLIN Znam gęś... KRÓL (dzwoni i podnosi głos) Baron Pechlin poczeka tam, dopóki kopia nie zostanie sporządzona! Żegnajcie, panie baronie! I jeszcze raz: pozdrówcie swoich przyjaciół i powiedzcie im, że przyjdę. (podaje rękę Pechlinowi dość mocno i z ironią) PECHLIN Przekażę im... KRÓL I przyjdę tak, jak przystoi obiektowi hołdu i królowi! PECHLIN Po królewsku, jednym słowem! (wychodzi) KRÓL Tak, po królewsku, ty diabelny lisie... (do Liljensparrego) To największa bezczelność, z jaką się w życiu spotkałem! (gwałtownie) Mam go zaaresztować? LILJENSPARRE Nie, Wasza Królewska Mość, to tylko zwiększa jego popularność. I czyni go jeszcze niebezpieczniejszym. KRÓL (podchodzi szybko do biurka) I spójrz tu! On czytał moje papiery! I moje pro memoria do audiencji. (uderza się w czoło) Nie, miarka się przebrała! — Słyszysz, są ludzie, którzy uważają zamordowanie króla za uzasadnione!... Czy zatem król nie może zamordować bandyty? On czytał pro memoria... Napisałem „lis”, a on moim własnym piórem dopisał „i gęś, bajka”! (łamie pióro i depcze je pod stopami) Przy moim własnym biurku! (pada na krzesło) A ja nie mogę go oskarżyć, bo... wtedy stałbym się ofiarą pośmiewiska... (pauza) Liljensparre! Obejdź wszystkich restauratorów w mieście i nakaż im szukać pretekstów... Nie, duńska wojna uratuje mnie także od tej uroczystości!... (pauza) Myślisz, że to są nazwiska spiskowców? LILJENSPARRE Tak sądzę. KRÓL Dlaczego w takim razie podają mi swoje nazwiska? LILJENSPARRE Żeby pokazać, jak wielu ich jest, i przez to napędzić strachu. KRÓL Sami tylko nieposzlakowani ludzie... Clas Horn, syn przyjaciela Gustawa Fredrika Horna, który dowodził gwardią w rewolucji siedemdziesiątego drugiego roku. To boli mnie najbardziej. Młody człowiek, młodzieniec ożywiony najwznioślejszymi ideami, tak idealistycznie nastawiony, poeta, uczony... Czego oni chcą ode mnie? Co ja im zrobiłem? (pauza) Idź już, Liljensparre! LILJENSPARRE Co należy przedsięwziąć przeciw wymienionym tu z nazwiska? KRÓL Nie wiem! Nic! — Nic nie można zrobić! LILJENSPARRE Wasza Królewska Mość, ktoś idzie! KRÓL (podrywa się) Kto taki? LILJENSPARRE Jej Królewska Mość, królowa. KRÓL O, Boże na niebie... Co ja mam zrobić... Zaraz, zaraz! Pójdę do siebie odpocząć przez kilka minut... Powiedz szambelanowi, żeby poprosił królową, aby poczekała — kilka minut. (wychodzi na prawo) Liljensparre wychodzi na lewo. S z a m b elan wchodzi, idzie w głąb sceny. Królowa i pani S chr ö d erh eim wchodzą z parku do środka. SZAMBELAN Jego Królewska Mość prosił, żeby powiedzieć, że zaraz przyjdzie, (wychodzi na lewo) KRÓLOWA (rozgląda się po komnacie) Nie wydaje się, by tu brakowało miejsca. PANI SCHRÖDERHEIM Jego Królewska Mość ma przecież tylu przyjaciół... KRÓLOWA Jest ich wielu, ale jacy? PANI SCHRÖDERHEIM Elis, mój mąż jest przecież najlepszym... KRÓLOWA Dlatego też popadł w niełaskę... podczas gdy ten pozbawiony sumienia Armfelt wzniósł się tak wysoko, że wyrugował mnie z mego mieszkania na zamku sztokholmskim. PANI SCHRÖDERHEIM Istnieją sytuacje, kiedy można powiedzieć — im gorzej, tym lepiej. Proszę nie narzekać, Wasza Królewska Mość. KRÓLOWA Uważasz, Anne Charlotte, że pretekstu nie trzeba szukać... PANI SCHRÖDERHEIM Kiedy jest oczywisty, nie. Zresztą wojna duńska jest dla Waszej Królewskiej Mości dostatecznym powodem, żeby powrócić do swojej rodziny! KRÓLOWA Wyrzekłaś to słowo, i... no cóż, wrócę! PANI SCHRÖDERHEIM Odprowadzana sympatią wszystkich prawomyślnych kobiet, bo gdy ukarze się przykładnie kogoś tu na górze, będzie to oddzia ływać jeszcze silniej w dół. KRÓLOWA Kiedy słyszę, jak mówisz, Anne Charlotte, jestem silna, ale gdy tylko zostaję sama... nie opuszczaj mnie... bądź przy mnie, gdy on przyjdzie, bo się go boję. Ubiega się wciąż jeszcze o koronę duńską, do której ja mam jednak pewne dziedziczne prawo. PANI SCHRÖDERHEIM Ale on boi się mnie, bądź spokojna, Wasza Królewska Mość, walczyłam z nim już poprzednio... i nie bez powodzenia! KRÓLOWA Jeżeli z tego wyjdę, będzie to twoje dzieło... i twoja chluba. PANI SCHRÖDERHEIM Chluba jest umiarkowana, ale przyjemność większa... KRÓLOWA Przyjemność?... Stracę mojego syna... PANI SCHRÖDERHEIM Zabierz go, pani, z sobą. KRÓLOWA Od ojca? To by rozdarło jego młode serce... PANI SCHRÖDERHEIM Ono leczy się tak szybko... KRÓLOWA Okropna jesteś... Brak ci pewnie serca?... PANI SCHRÖDERHEIM Zupełnie. I dlatego wychodzę zwycięsko z wszystkich sercowych bojów... Wszystkich! KRÓL (wychodzi z prawej, idzie przyjaźnie i spokojnie ku Królowej, ale wzdryga się ze zdumienia na widok pani Schröderheim) Dzień dobry, moja małżonko! To, że jako żywy mam jeszcze przyjemność znów cię zobaczyć, przypisują tylko szczęśliwemu przypadkowi. (bierze Królową za rękę i prowadzi do kanapy, a sam siada na krześle naprzeciw niej) Wygląda pani kwitnąco i wnioskuję z tego, że jej zmartwienia nie mogły się równać z moimi. Jak się miewa mój syn? Królowa pokazuje gestem na obecność pani Schröderheim, KRÓL (podnosi się) Ach, mała pani Schröderheim, przepraszam, nie widziałem pani... zdaje mi się, że urosła pani od ostatniego razu. I może dojrzała do nowych podbojów... PANI SCHRÖDERHEIM Nie na Rosjanach w każdym razie... KRÓL Zawsze równie dowcipna i cięta... Szkoda, że nie zabrałem pani z sobą na wojnę... PANI SCHRÖDERHEIM Nie złożyłabym broni jak inni oficerowie... KRÓL U stóp swojego króla, chce pani powiedzieć. Nie, na pani polegałbym jak na najlepszym przyjacielu... Na pani, pięknej żonie mego wiernego Elisa... a propos, czy spotkała pani Elisa? PANI SCHRÖDERHEIM Nie, dzisiaj nie, zresztą... KRÓL O, siedzi tam przecież i czeka na panią... PANI SCHRÖDERHEIM Na mnie? KRÓL W nader ważnej sprawie. PANI SCHRÖDERHEIM Co to może być? KRÓL Zdradzę tajemnicę. Napisał nową sztukę z główną rolą dla pani. PANI SCHRÖDERHEIM (ucieszona) Doprawdy? Czy ona... KRÓL Tak, jest głęboko dekoltowana... proszę! (bierze ją grzecznie za rękę i wyprowadza przez lewe drzwi) KRÓLOWA Pani Schröderheim zostanie ze mną... KRÓL A ja myślę, że pójdzie... pójdzie do swego męża, gdzie jest jej miejsce... i przypuszczam, że pani, moja małżonko, nie zechce rozdzielać małżonków. Nieprawda? (wypycha panią Schröderheim grzecznie z komnaty i zamyka za nią drzwi, po czym wraca i siada naprzeciw Królowej). KRÓL Nareszcie sami!... (pauza) Czy ma pani jakieś życzenia? KRÓLOWA Jedno jedyne! KRÓL Proszę je wyrazić! KRÓLOWA Abym odzyskała wolność! KRÓL Jaką wolność?... Królowa milczy. KRÓL Brakuje pani u mnie wolności?... Królowa patrzy w podłogę. KRÓL Czyż wymagałem rozliczenia z pani działań, włącznie z tymi, które przekroczyły granice tego, co przyjęte? KRÓLOWA Kiedy Wasza Królewska Mość poprzednim razem zaczął starać się o rozwiązanie małżeństwa, odwiedli go od tego jego przyjaciele, głównie z obawy przed wojną z Danią — teraz, gdy ta wojna już wybuchła, wydaje mi się, że odpadły zasadnicze przeszkody... KRÓL Chyba wiesz równie dobrze jak ja, że nasze małżeństwo zostało skojarzone w swoim czasie przez Tajną Komisję i przez carową rosyjską przy zakończeniu wojny, czyli innymi słowy, że ówczesny rząd uznał za wskazane wybrać dla mnie oblubienicę bez najmniejszego względu na nasze osobiste uczucia. Gdy oboje ugięliśmy się wówczas przed potężnym interesem dobra obu narodów, ponieśliśmy ofiarę, która kosztowała nas nasze osobiste szczęście — pojęcie ofiary oznacza przecież wyrzeczenie się szczęścia. — Czyż więc świadomość, że wspólnie cierpieliśmy za innych, za wielu, nie może podtrzymać naszej odwagi, dopóki ten kielich nie zostanie wychylony do dna? Czyż nie ma względów innych niż tylko państwowe, żebyśmy dalej dźwigali to brzemię? Czy nasz syn nie ma prawowitego roszczenia, by zostać wychowanym przez rodziców, przez ojca i matkę... KRÓLOWA (wstaje) Nie, nie mogę odpowiedzieć na tyle pytań na raz. Domagam się mojej wolności... KRÓL Jakiej wolności, pytam raz jeszcze? Oboje przecież związaliśmy się więzami rodzinnymi, i wyrzekłem się mojej wolności założenia innej rodziny, podobnie jak i pani. KRÓLOWA Pan mnie nie rozumie, Sire! KRÓL Nigdy nie rozumieliśmy się wzajemnie i nigdy nie żądałem pani tajemnic. Kiedy prosiłem o to spotkanie, czyniłem to jedynie z zamiarem wysłuchania pani życzeń, Madame! KRÓLOWA Usłyszał pan moje jedyne życzenie, Sire! KRÓL Pani wie, że kiedyś żywiłem takie samo pragnienie; ale wtedy nie chciała pani, dziś nie chcę ja. KRÓLOWA Wszystko ze względu na Rosję! KRÓL Nie, minął czas, kiedy ambasadorowie rosyjski i angielski wybierali naszych riksdagsmanów, ustanawiali Tajną Komisję i mianowali ministrów, tak, to Rosja dała mojemu ojcu, księciu biskupowi Lubeki, tron szwedzki, a mnie małżonkę. Te czasy już. minęły, i to jest moją małą zasługą, o której zapomniano, i to do tego stopnia, że nie zrozumiano mojej ostatniej wojny z Rosją i nazywa się ją zdradą. Był niedawno nadworny poeta, który porównywał mnie z Gustawem Wazą, oswobodzicielem z obcego ucisku; uśmiechałem się czytając to, ale może w tym pochlebstwie jest mimo wszystko ziarnko prawdy... KRÓLOWA Jeśli mnie pamięć nie myli, Gustaw Waza przepędził Duńczyków... KRÓL Owszem, a teraz zostaną oni przepędzeni przez Gustawa III. KRÓLOWA (idzie w głąb sceny) W takim razie będę miała zaszczyt być pierwszą, którą Wasza Królew- ska Mość przepędzi. KRÓL Pierwszą albo ostatnią, ale pani, Madame, jest poddaną szwedzką... KRÓLOWA Poddaną? Tak, poddaną Waszej Królewskiej Mości... KRÓL Korzystającą z wszystkich swobód i praw, które ja przez rewolucję 1772 roku zapewniłem obywatelom, w tym nawet swobody spożywania śniadania u Clasa na Rogu, i tak dalej. Czy uznamy tę rozmowę za zakończoną? KRÓLOWA Najchętniej, na zawsze! KRÓL Mówiliśmy tak już tyle razy, Madame, ale mała sprzeczka od czasu do czasu zdaje się spełniać swoje zadanie, by nas pojednać. KRÓLOWA Albo jeszcze bardziej poróżnić... KRÓL Jeszcze bardziej? Brawo!... Powiedz jednak, pani, nim poróżnimy się jeszcze bardziej, dlaczego mnie nienawidzisz? Królowa milczy. KRÓL Pamiętam, że pani płakała, kiedy posłałem mego szambelana do Ekolsund, żeby zawiadomić ją o udanej rewolucji... kiedy to grałem Brutusa i obaliłem domorosłych Cezarów. W czułym momencie wyznała pani, że jej łzy były łzami zawodu, gdyż nie przypisywała mi pani zdolności do męskiego działania... Od tej chwili nienawidziła mnie pani, gdyż kochała pani we mnie to, co kobiece, a ja nabywałem te kobiece cechy przez to, że zbyt długo wychowywałem się wśród spódnic i przy krosienkach... nie moja to była wina! Kochała mnie pani, ale pogardzała mną, gdyż brała pani moją delikatność za dowód szacunku, którym jednak pani gardziła, a kiedy występowałem tak, jak powinienem był, enfin jak mężczyzna, nazywała to pani brutalnością i nienawidziła mnie. Tak więc miałem do wyboru pani pogardę i pani nienawiść, i wybrałem w końcu nienawiść. KRÓLOWA (po pewnym namyśle) Zapomina pan, Sire, że istnieją w naszym pożyciu szczegóły... KRÓL Które muszą zostać zapomniane... Ja o nich zapomniałem! KRÓLOWA Ale ja nie! KRÓL To źle z pani strony, bo gdy się człowiek raz zapomniał, pozostaje zapominać dalej. Królowa odwraca się. KRÓL Wyczerpaliśmy już z pewnością wszystkie sprawy... czuję, że zaczyna nam braknąć tematu... mam ważniejsze problemy na głowie... jestem bardzo zmęczony... nie spałem osiem nocy... KRÓLOWA Przybywa pan z Finlandii, Sire? KRÓL Tak, Madame. Przez Morze Alandzkie, uciekając przed własnymi rodakami... zapewniam panią, że nie jestem szczęśliwy... Czekają na mnie wojna i wyroki śmierci... no i mam też na karku małe sprzysiężenie... KRÓLOWA I bierze pan to tak lekko...? KRÓL Kto wie?... Pozwól, że zadzwonię na sekretarza stanu. KRÓLOWA Żegnaj, Sire! KRÓL (ujmuje jej rękę) Żegnaj, moja małżonko... Czy mogę wyrazić jedną prośbę? KRÓLOWA Chętnie. KRÓL Ze względu na naszego syna oszczędzaj moje nazwisko i moją reputację... Nie wymagam w i e l e gdyż nie zasługuję na to. KRÓLOWA Sire, nie wiem... KRÓL Nie mów nic, zrób tylko tak, jak proszę... KRÓLOWA (ułagodzona) Ze względu na księcia, tak. KRÓL (całuje jej rękę) Dziękuję! KRÓLOWA (wzruszona) I ja... dziękuję! (wychodzi w głąb sceny) Król dzwoni. Szambelan wchodzi. KRÓL Daj mi mój strój, mój kostium... i szkatułkę. Szambelan wychodzi i wraca, przynoszone strój mieszkańca Dalarna i szkatułkę, którą stawia na stole. KRÓL Dobrze!... Wezwij barona Armfelta! Szambelan wychodzi. Król siada za biurkiem. Armfelt pojawia się w głębi sceny. KRÓL (zrywa się) To ty!... Chcę się z tobą pożegnać, bo zdecydowałem się wyjechać najpierw do Dalarna a potem do Göteborga. Gdy wrócę... zmienimy formę rządu! ARMFELT Brawo! KRÓL Poczekaj, aż skończę! ARMFELT Na co mam poczekać? KRÓL Na instrukcje dla ciebie! Przede wszystkim oddasz mieszkanie królowej. ARMFELT Hm! — To rozumiem! KRÓL Następnie trzeba poniechać oskarżenia Anckarströma. ARMFELT Tego nie rozumiem! KRÓL I nie trzeba... Dalej: pamiętasz może, że pośmierci Karola XII korona szwedzka wystąpiła z pieniężnymi rozszczeniami wobec spadkobierców Görtza. Dziwna rzecz, komisja ukończyła swoje prace z takim rezultatem, że szwedzką koronę uznano za winną spadkobiercom Görtza 70 000 riksdalerów. ARMFELT To komiczne! KRÓL Raczej tragiczne, sądzę, gdy się wie, co Görtz musiał wycierpieć za rzekome kradzieże... No cóż tego długu stany nigdy nie chciały uznać — ze względu na Karola XII, naturalnie... Obecnie nakazuję wypłacić tę sumę, natychmiast! ARMFELT To rozumiem! KRÓL Tant mieux!... ARMFELT No i, jak sądzę, dzieciobójczynie? KRÓL Słusznie! Każesz wydrukować moją opinię o łagodniejszych karach za dzieciobójstwo z całą motywacją. ARMFELT Co powiedzą o tym duchowni? KRÓL Tym się zajmą Nordin i Wallquist. ARMFELT Niewidzialni. KRÓL Którym łaskawie zostawisz wolne ręce, nie szczędząc pieniędzy na stołowe dla Klubu. ARMFELT A krzykacze z klaki i miejskie służące? KRÓL Papillon jest przewodniczącym w klubie włóczęgów, a Badin zajmie się służącymi, co pójdzie o tyle łatwiej, że właśnie wprowadziłem łagodniejszy reżim dla służby. ARMFELT W takim razie kto ma rozpowszechniać fałszywe pogłoski? KRÓL Liljensparre, naturalnie!... ARMFELT Nieźle ułożone to wszystko. Jeśli brać to jako sztukę teatralną. (dłubie laską 10 stroju dale karlij czyha) KRÓL Kto wie, może to i jest sztuka, wszystko razem. ARMFELT No a ostatni akt, czy masz go? KRÓL Ten wyniknie sam z siebie! ARMFELT Ten wyniknie sam z siebie! (Patrzą na siebie przez chwilę; potem Król wychodzi szybko na prawo) AKT TRZECI W Huvudsta koło Sztokholmu, u Clasa Horna. Duży pokój z otwartymi w głębi szklanymi drzwiami na wielkądrewnianąwerandęwychodzącąna ogród. Pośrodku sali okrągły stółjadalny nakryty obrusem; na stole stoi drzewko wawrzynu w zielonym dzbanie; drzewko jest przycięte w kształt piramidy i obwieszone wstążkami w kolorach francuskich (tricolore). Drzwi na prawo i lewo. Ribbing, Horn i Anck ar str öm siedząwokółstołu. HORN Więc do tegośmy doszli... Król udał się do Dalarna i pomodliwszy się w każdym kościele, na kolanach, przy ołtarzu, przemawiał do ludu w stroju dalekarlijczyka. I odniósł sukces! Dwadzieścia tysięcy ludzi zgłosiło się, ale skończyło się na sześciu tysiącach, i stoją oni teraz na Drottningholm pod rozkazami Armfelta. Potem król pojechał do Göteborga, rzekomo z zamiarem prowadzenia duńskiej wojny, która jednak została zażegnana po wystąpieniach ambasadorów angielskiego i pruskiego. Powróciwszy do Sztokholmu, zwołał riksdag, ten riksdag, który ma rozstrzygnąć o losach kraju i wolności! — gdyż zamach stanu i samowładztwo są postanowione! Anckarström ma głos! ANCKARSTRÖM Nadal uważam, że za dużo mówicie! HORN Ale sprawę trzeba zbadać, żeby nie doszło do żadnego bezprawia! ANCKARSTRÖM Nie można jej zbadać, dlatego trzeba ją przeciąć. HORN Poczekaj chwilę! ANCKARSTRÖM Nie! Nie tykajcie jego splątanej intrygi, bo w niej ugrzęźniecie! Wszystkie jego machinacje są takie, jakby sklecił je sam diabeł. Występuje przecież jako obrońca ludu i wolności, obala panów z pomocą stanów nieszlacheckich, ale sam siebie czyni absolutnym władcą ponad wszystkimi czterema stanami. Czy nie widzicie, że on gra Mirabeau i zasypuje nam piaskiem oczy? On, ten król, czyni zaiste rewolucję francuską czymś pozornymi To przecież perwersyjne, jak cały ten człowiek! RIBBING Anckarström ma słuszność! HORN Nie, on musi się wytłumaczyć! ANCKARSTRÖM Gadajcie, ja poczekam, aż przyjdzie moja chwila. (chodzi i nabija fajkę; potem siada w drzwiach w głębi sceny i patrzy na ogród) HORN Ribbing zostanie teraz wtajemniczony... ponieważ wyraził swoją aprobatę dla poglądów Anckarströma. ANCKARSTRÖM Anckarström ma tylko jeden pogląd: frappez, uderzajcie! HORN W takim razie nie potrzebuję tego mówić, ani też nie muszę wyjaśniać, że podzielam jego opinię, jeśli mianowicie okaże się, że ten drugi plan nie może zostać wykonany... Drugi plan jest bowiem Pechlina i przewiduje jedynie aresztowanie, detronizację i nowy ustrój państwowy pod rządami księcia i królowej. RIBBING Jedno pytanie: czy Pechlin wie o waszych planach ekstremalnych? HORN Nie! I nie może się o nich dowiedzieć! Pechlin sądzi, że polujemy na jego rachunek, podczas gdy to on pracuje dla nas. RIBBING Jeszcze jedno pytanie: Czy ktoś z was jest osobiście zainteresowany ekstremą, innymi słowy: czy zamierzacie wejść do nowego rządu? HORN Nie! Działamy tylko dla sprawy! RIBBING W takim razie jestem z wami! I na to święte drzewko wolności przysięgam... ANCKARSTRÖM Nie przysięgaj! RIBBING Anckarström nienawidzi króla, to mój jedyny skrupuł. ANCKARSTRÖM Gdybym go kochał, nie siedziałbym tutaj. A zresztą, czy wolałbyś, żebym żywił sympatię dla wiarołmnego, podłego komedianta, wroga państwa? Tak, wroga państwa, gdyż tak nazywa jego własna konstytucja tego, kto narusza formę rządu. On jest wrogiem państwa i dlatego... uderzajmy. RIBBING Anckarström kryje motywy osobiste... ANCKARSTRÖM Gdybym nawet miał motywy osobiste, to wzmocniłyby one jedynie moje powołanie, by wystąpić w imieniu ogółu, a ponieważ nie jestem jakimś marzycielem, nie daję się wciągać na manowce abstrakcyjnymi teoriami albo naiwnymi wizjami jak magister Thorild, który filozofuje o wolności, a potem wyjeżdża z kraju, gdy przychodzi do działania... HORN Chcę zwrócić panom uwagę, że wszystkie drzwi w Huvudsta stoją otwarte, ażeby odwrócić podejrzenia. Musimy zatem być przygotowani na wizytę bez zapowiedzenia. ANCKARSTRÖM (wstaje, zwraca się do Ribbinga) Nie oglądałeś jeszcze nigdy Huvudsta? RIBBING Nie. ANCKARSTRÖM To miejsce z tradycją. Podobno mieszkał tu Göran Persson. RIBBING Takie tradycje ma także nasza rodzina. Chrystian Tyran ściął głowy trzem Ribbingom, a Karol IX pewnie dwom. HORN Ale Peder Ribbing zasiadał jako sędzia przy krwawej kąpieli w Linköping... ANCKARSTRÖM Gdzie syn Görana Perssona, faworyt królewski, pełnił funkcje oskarżyciela publicznego... HORN I skazał na śmierć Christera Horna, który jednak został ułaskawiony — na miejscu egzekucji!... Cicho, ktoś idzie po schodach... ANCKARSTRÖM To pewnie Pechlin! RIBBING Czy ten stary człowiek to towarzystwo dla nas? ANCKARSTRÖM On pasuje tak dobrze do króla. HORN Czego nikt inny nie chce się podjąć, tego podejmuje się Pechlin. ANCKARSTRÖM Widziałem wczoraj karykaturę, na której król i Pechlin nieśli coś na drągu, ale ponieważ odwróceni byli do siebie plecami, nie wiadomo było, dokąd to nieśli... Ale oto on!... Nie powiemy mu o naszym większym celu, gdyż tego nie pojmie jego małoduszność... HORN O ile okoliczności nie będę tego wymagać... Patrzcie, jaki ładny zachód słońca! Gdybyśmy mogli wypłynąć na jezioro i posłuchać ostatnich treli drozda, zanim król dnia nie wycofa się do swojej gwiaździstej komnaty... ANCKARSTRÖM Czy wiesz, co to jest gwiaździsta komnata? HORN Jak to? O co ci chodzi? ANCKARSTRÖM To był angielski trybunał, który sądził na podstawie pomówień i za pomocą tortur... PECHLIN Dzień dobry, młodzi panowie! Co nowego, co nowego? HORN Nic!... A co wie pan generał? PECHLIN To, o czym wie cały świat. Nie ma tu żadnych tajemnic i dlatego człowiek porusza się nieskrępowanie. Byłem wczoraj na kolacji wśród ministrów i generałów. Mówiono tam otwarcie o rewolucji króla i o kontrrewolucji, zupełnie tak, jak o następnej sztuce teatralnej. RIBBING Co za lekkomyślność, kiedy tu chodzi o zbawienie albo zgubę narodu. PECHLIN Takie są czasy, młody przyjacielu, i im mniej powagi, tym lepiej. No nie, Anckarström? ANCKARSTRÖM Nie rozumiem... PECHLIN (siada przy stole) Tymczasem, jak wiecie, oddałem sam królowi listę tak zwanych spiskowców, następstwem czego było, jak wiecie, między innymi zwolnienie Anckarströma. Ale król jest dosyć zręcznym graczem... to znaczy... tak, tak. Właśnie dlatego jest taki trudny, że nigdy nie stosuje się do reguł gry... a ponadto tak łatwo się uczy... Wyobraźcie sobie, co mi się przydarzyło przed chwilą, w drodze tutaj. Właśnie mijałem Karlberg, gdy prześcignął mnie zaprząg z lauframi... Był to król! „Dokąd jedziesz, stary żartownisiu?” — zawołał. „Jadę do Huvudsta” — odpowiedziałem. „Pozdrów spiskowców” — odkrzyknął — i znikł. HORN Oj, igracie, igracie! PECHLIN Dowcipkujemy trochę z sobą, król i ja... ANCKARSTRÖM On ma jedną zaletę, nie jest tchórzem. PECHLIN Ależ tak, jest; odwagi mu brak, ale brawuruje. Wiecie, wpadła mi do głowy pewna myśl — sądzę, że on jest zdolny zjawić się tutaj. ANCKARSTRÖM Tutaj! PECHLIN Tak, może mi się tylko zdaje... Czyście słyszeli, że on zamierza zrobić arcybiskupem Schroderheima? ANCKARSTRÖM Tego małego wieprzka? PECHLIN Po Mennanderze. I dlatego rozwodzi Elisa z żoną. Pani Schröderheim nie nadawałaby się przecież do arcybiskupiego stolca... HORN Toż to istna farsa... RIBBING Nic świętego, nic! Czy pan generał wie, jak daleko sprawy zaszły w Paryżu? PECHLIN Opuścili Stany Generalne i przeszli do Zgromadzenia Narodowego, to już wiecie. Ostatnio odbyło się posiedzenie w Sali do Gry w Piłkę, na którym poprzysiężono, że się nie rozejdą, dopóki nie zmienią konstytucji... ANCKARSTRÖM To rewolucja!... HORN Czemu nie piszą o tym nasze gazety? PECHLIN Dlatego, że król nie lubi rewolucji — no tak, chyba, że robi je sam. RIBBING Więc koniec z wolnością druku? PECHLIN Tak z tą wolnością, jak i z wszystkimi innymi... Uspokój się teraz, młody Ribbingu, zobaczymy, co da się zrobić... RIBBING Nie, nie mogę, nie mogę, kiedy widzę gwałt i bezprawie, duszę się, gdy czuję, że to, co najlepsze w mojej duszy, buntuje się przeciw... Wchodzi służący z listem do Anckar str öma. Wychodzi. PECHLIN Tak, tak, tak. HORN Gdyby generał Pechlin zechciał nas zrozumieć, mógł nas zrozumieć, sądzę, że łatwiej osiągnęlibyśmy wielki cel. Jeśli mi wolno będzie przeczytać wstęp do rozprawy pod tytułem „Prawa człowieka”, to pan generał nabierze mniej więcej wyobrażenia o kierunku naszych myśli. PECHLIN (wstaje i zapala fajkę) Bardzo proszę, ale nie za długo... HORN (bierze zadrukowany arkusz i czyta) „Wydaje się teraz, że cały rodzaj ludzki, jak po długim śnie, budzi się ze swego błądzenia, zadając sobie pytanie: jakie są twoje prawa? A wtedy myśliciel odpowiada: człowiek przelał krew w chwili swego urodzenia, by stać się wolnym...” ANCKARSTRÖM i RIBBING Brawo! GŁOS ZA SCENY Brawo! WSZYSCY OBECNI Kto to był? PECHLIN Liljehorn... Czy to nie on?... HORN Nie, on używa szwedzkiego „r”. ANCARSTRÖM Zdaje mi się, że znam ten głos. RIBBING To o n! PECHLIN Król! Ogólne milczenie. Anakarström wychodzi na werandę. PECHLIN Strzeżcie się, chłopcy! I nie zapominajcie, że egzekucja Hästesko odbywa się dzisiaj, może w tej chwili, na Placu Tragarzy — Tsst! KRÓL (wchodzi z lewej strony) Patrzcie no! Sami starzy przyjaciele, to znaczy młodzi przyjaciele, bo generał robi się coraz młodszy... PECHLIN Wasza Królewska Mość widzi tu sprzysiężonych. KRÓL Tańczących wokół majowego słupa, czy też co wy tu macie za drzewo. PECHLIN To jest tak zwane drzewko wolności... Wasza Królewska Mość! KRÓL Aha, to ono tak wygląda. Czy rodzi też owoce? PECHLIN Tak jest, Wasza Królewska Mość. Czerwone owoce. KRÓL A propos wolności, to było ładne, co Clas Hora wygłosił tu przed chwilą. Kto to napisał? Brzmiało to tak, jakbym to był ja sam. HORN Tak, dwadzieścia lat temu. KRÓL Przeciw czemu to teraz spiskujecie? PECHLIN Hm, spiskujemy przeciw formie rządu... KRÓL Całkiem tak jak i ja. Dlatego też: „Soyons amis, Cinna, c’est moi qui fen convie”. PECHLIN „Pour ?tre plus q’un roi, tu te crois quelque chose”. KRÓL „Prends un si?ge, Cinna...” Porozmawiajmy trochę. Ale najpierw wyłożę moją sprawę. Jak pamiętacie, uhonorowano mnie zaproszeniem, tuż nim poszedłem na duńską wojnę; względy państwowe, hm, przeszkodziły mi wtedy przyjąć ten hołd... Dziś, żeby pokazać wam, że mam dobrą pamięć, zapraszam was pojutrze na f?te champ?tre, w Drottninghom (ogólne milczenie) Zechcecie przyjść? PECHLIN To zbyt wielki zaszczyt, Wasza Królewska Mość... KRÓL Dla was, czy dla mnie? PECHLIN Dla nas, naturalnie. Naturalnie. KRÓL Skromność nigdy nie zawodzi barona... a co mówią młodzi panowie? RIBBING i HORN Wasza Królewska Mość... KRÓL To oznacza zgodę! A więc oczekuję was... pojutrze... Opowiedzcie coś nowego, nim pójdę. Czy generał nie słyszał jakichś pogłosek? PECHLIN Uhm, mówią, że Hästesko ma dziś zostać stracony i że mieszczaństwo nie czuje się zbytnio zaszczycone trzymaniem warty przy szafocie. KRÓL (niemile dotknięty) To złośliwa pogłoska. No, s co więcej? PECHLIN Mówią też, że książę Karol wycofał się z flotą z powrotem do Karlskrony i że król zamierza go dlatego uwięzić. KRÓL (opanowuje gniew) Kto rozsiewa takie fałszywe pogłoski? PECHLIN Liljensparre, naturalnie. KRÓL Teraz moja kolej. Słyszeliście, że Anckarström utracił swoje najmłodsze dziecko? WSZYSCY Nie! KRÓL I że baronowa Pechlin uciekła z kochankiem... Tak, to są tylko słuchy. PECHLIN Uciekła? W takim razie powiem jak Sulla: Jestem uratowany! KRÓL (zagryza wargi) A słyszeliście, że Schröderheim ma się rozwieść? PECHLIN Nie, ale że jego żona... KRÓL (niespokojnie) Czy w tym pokoju jest kot? Tak dziwnie tu czuć... PECHLIN W Huvudsta nie ma żadnych kotów, ale podobno straszy tu Göran Persson... KRÓL Chyba nie w dzień... PECHLIN T o był mąż niezwykły... KRÓL I zły doradca... PECHLIN Dla złego króla... KRÓL Skończmy już... Żegnajcie, zacni panowie i do widzenia pojutrze! W Drottningholm! (wychodzi na lewo) PECHLIN Wyjście nie było tak udane jak wejście. Ale to się zdarza największym aktorom. Horn przykłada palec do ust. PECHLIN Podsłuchuje? O to go nie posądzani. Anckarström wchodzi z werandy, blady, wzburzony i wstrząśnięty. PECHLIN ł to tylko okrutny żart? ANCKARSTRÖM To nie był żart, ale okrutne było z tego żartować... Pomówmy teraz o sprawie... Generale Pechlin, czy pójdzie pan pojutrze do Drottningholm? PECHLIN Tak, naturalnie! A pan? ANCKARSTRÖM Czy pójdę? — Tak, na pewno! Jest to tak pewne jak to, że żyję! I tak pewne jak to, że król umrze! PECHLIN (zrywa się) Co takiego? Więc chodzi te o mord? ANCKARSTRÖM Naturalnie! PECHLIN I śmie pan to powiedzieć mnie?! Nie jestem mordercą! Bardzo proszę pozwolić mi odejść! ANCKARSTRÖM Jest już za późno! PECHLIN W takim razie zadenuncjuję pana! ANCKARSTRÖM Zrobił pan to już, tak że na to też za późno. PECHLIN (nie posiadając się z oburzenia) Że też dałem się tak kapitalnie oszukać! ANCKARSTRÖM Generale Pechlin, w pańskim wieku i przy pana wielkim doświadczeniu w sprawach państwowych proszę przygotować na pojutrze swoją robotę organizacyjną, bo wtedy król będzie miał gotową swoją robotę destrukcyjną... a ja swoją! PECHLIN Na Boga! Żeby mnie tak wplątać w morderstwo, mnie, który zawsze miałem tylko lojalne intencje w imię dobra ojczyzny! ANCKARSTRÖM Proszę tyle nie mówić, mój panie! Proszę iść i działać! Ale działać sprawnie i szybko, i bez wykrętów. A gdyby uznał pan za wskazane nas zawieść, to proszę pamiętać, że w moich pistoletach są dwie lufy. PECHLIN Co takiego? Grozi się memu życiu? ANCKARSTRÖM Ja ryzykuję” swoje!... Proszę już odejść, szybko! PECHLIN Nie, już nie żartuję... nie chcę mieć z tym nic wspólnego! ANCKARSTRÖM To niemożliwe! PECHLIN Tak dać się oszukać i to przez takich młodzików!... ANCKARSTRÖM Naprzód i proszę się nie oglądać za siebie... Naprzód! PECHLIN No cóż! Macie rację, jest tylko jedna droga... ale... nie chcę zostać zdemaskowany... nie chcę pójść na szafot... ACKARSTRÖM Pomyśl o Hästesko... (patrzy na zegarek) — W tej chwili spada jego głowa, dlatego że chciał ratować swoją biedną małą ojczyznę od zniszczenia przez łamiącego prawo przestępcę i dla ratowania kiepskich finansów komedianta. Wszyscy spoglądają odruchowo na zegarki. PECHLIN Teraz... HORN (łapie się za serce) W tej chwili spadła jego głowa! RIBBING I ja też to poczułem. PECHLIN (poważnie) Ja to słyszałem... Wielka jest wasza wiara, młodzi przyjaciele, i umocniła mnie w moim postanowieniu, które teraz jest — nieodwołalne... Żegnaj, Clasie Horn, nauczycielu! — Żegnaj, szlachetny Ribbingu... Żegnaj, Anckarströmie, Brutusie, brutalny Brutusie! (wychodzi) Milczenie. ANCKARSTRÖM Nie ma tu nic do dodania. Proszę was tylko, jako przyjaciół, na świadków mego testamentu. (wyjmuje papier) Na rzecz żony i dzieci. Teraz muszę skreślić to najmniejsze... HORN Twoja żałoba jest naszą... ANCKARSTRÖM Nie opłakujcie zmarłego... Horn i Ribbin g podpisują się. ANCKARSTRÖM A więc — pojutrze! HORN, RIBBING I ANCKARSTRÖM (podają sobie ręce) Pojutrze! AKT CZWARTY W Drottningholm. Wielka sala w zamku Kina. Drzwi w głębi sceny stoją otwarte na park. Król siedzi przy krosienkach i haftuje. Królowa czyta książkę. Na dworze widać Badina i Papillona. KRÓL No, więc mamy pokój. KRÓLOWA Jaki pokój? KRÓL Z Danią naturalnie... a wraz z tym nastał spokój w kraju. KRÓLOWA Ach tak. (czyta dalej) KRÓL Powiedz mi, ile ściegów krzyżykowych odpowiada jednemu ściegowi diamentowemu? KRÓLOWA Nie znam się na tym... Jak pan wpadł na to, żeby haftować, Sire? KRÓL Nauczyła mnie matka... a potem znalazłem w tym przyjemność. Tak mi się dobrze myśli, przy haftowaniu, no i czuję, że mam nici w ręku. (pauza) Pani, jak się zdaje, gardzi robótkami? KRÓLOWA Niemal. KRÓL A ja nauczyłem się tego głównie po to, żeby okazać uznanie pracy kobiety. To miło robić ofiary... Badin! Badin wchodzi. KRÓL Powiedz muzykantom, że mogą zaczynać... Wezwij potem barona Armfelta! Badin wychodzi. KRÓLOWA Co to za muzyka? KRÓL To Bellman i jego przyjaciele. KRÓLOWA Nie lubię jego brzydkich pieśni. KRÓL Ma on też piękne. A dziś, na pani cześć, koncert będzie szczególnie harmonijny. Proszę posłuchać. (za sceną sopran, alt, tenor i bas śpiewają pieśń B e l l m a n a: „Fala się lekko kołysze” — przy akompaniamencie waltorni, oboju, fletu, mandoliny i lutni) Królowa wstaje i wychodzi. KRÓL Dlaczego pani wychodzi, Madame? KRÓLOWA Bo nie chcę spotkać barona Armfelta. KRÓL Ma pani taki niezawodny instynkt, by darzyć antypatią moich przyjaciół... KRÓLOWA Instynkt? KRÓL Papillon!... Papill on wchodzi. KRÓL Zabierz stąd te krosienka! Papilion wynosi krosienka na prawo. KRÓLOWA Kiedy zaczyna się festyn? KRÓL Już się zaczął, ale ponieważ jest to wiejski festyn, zawieszona zostaje na ten dzień wszelka etykieta dworska. KRÓLOWA Wszelka etykieta! A te zwykłe orgie rozpoczną się po zapadnięciu zmroku? KRÓL Tak. KRÓLOWA W takim razie wyjeżdżam do miasta! KRÓL Nie sądzę, by komendant spuścił dziś jeszcze most zwodzony. KRÓLOWA Taak?... Zobaczymy! (wychodzi) Pauza. Król rzuca się na krzesło. Armfelt wchodzi. KRÓL Raport! Szybko! Gdzie jest pułk z Dalarna? ARMFELT Tutaj! Wszędzie! KRÓL Także i tu w domu? ARMFELT Wszędzie! W lochach zamkowych, w Kantonie, w gotyckich wieżach! KRÓL Czy przyszli Fersen i De Geer? ARMFELT Nie. KRÓL Nie przyszli?... Oni muszą przyjść! ARMFELT Są zbyt chytrzy. A tam, gdzie nie ma żadnych tajemnic, nietrudno jest być chytrym. KRÓL W takim razie to się dzisiaj nie uda. ARMFELT Więc uda się jutro, na sali riksdagu. KRÓL Wszystko może się nie udać! ARMFELT Czyżby, masz jakieś wątpliwości? KRÓL Nie jestem pewny... Widziałeś Pechlina? ARMFELT Jest na dole, w Teatrze Letnim, z Hornem i Ribbingiem. KRÓL Sam ich zaprosiłem! ARMFELT Ale jak mogłeś zaprosić Anckarströma? KRÓL Anckarström? Więc on tu jest? ARMFELT Tak, okazał żeton i twierdził, że został osobiście zaproszony u Horna w Huvudsta. KRÓL Co to wszystko znaczy? Nie widziałem go tam. Ale czułem... Stał pewnie wtedy na werandzie!... Co za zuchwałość!... ARMFELT Co ty miałeś z Anckarströmem na pieńku, gdyż ta bezgraniczna nienawiść... KRÓL Widziałeś Schröderheima? ARMFELT Odkąd rozwiódł się z żoną, jest jak zimowa mucha. KRÓL A ona jak osa bez żądła. ARMFELT Podobno jest także w ciąży. KRÓL Jeszcze i to! No to chyba na razie będę miał spokój. ARMFELT Czemu nie aresztujesz spiskowców? KRÓL Na co by to się przydało? Zresztą... wtedy musiałbym aresztować zbyt wielu, od niższej szlachty aż po... ARMFELT Tak, więc co? KRÓL Idź po Anckarströma i powiedz mu, że muszę z nim porozmawiać. ARMFELT Czy to rozsądne? KRÓL Chcę z nim pomówić. Bez świadków. ARMFELT Chcesz go oczarować? KRÓL Chcę wiedzieć, jak moi przeciwnicy patrzą na sprawę. ARMFELT Próba jutrzejszego przedstawienia. KRÓL Chcę poznać ich motywy i argumenty. ARMFELT Żeby móc jutro na nie odpowiedzieć. KRÓL Jeśli potrafi mnie przekonać, że nie mam słuszności... niech mu będzie. ARMFELT Nie będzie mógł. Ale gdyby potrafił... Książę Karol omal nie został przekonany, że ludzie z Anjala mieli rację. KRÓL Jest różnica między Karolem a mną... Idź już! Jeśli zechcesz później posłuchać rozmowy, uczyń to — stamtąd! ARMFELT Powodzenia! Król sam, siedzi przy framudze drzwi w głębi sceny. Na dworze widać teraz T r z y Gracje prowadzone przez M e g er ę. Stają przed Królem i wpatrują się w niego. KRÓL (bije im brawo) Brawo, Gracje! A bas, Megera! Kiedyż Piękno i Powab obierają zemstę Koryfeuszem chóru ludowego święta W gaju zielonym, kędy Flora i Kupidyn Gniazdo miłości swojej wiją pośród kwiatów? MEGERA (PANI SCHRÖDERHEIM) Gdy książę jest tyranem, a władca despotą! KRÓL Czy doznałaś już lubej przemocy miłości — Gardzisz pana twojego łagodnością zbytnią! MEGERA Wielki Cezarze, Idów marca się wystrzegaj! KRÓL Marsa ja się nie lękam, nigdy — przecież wojna Zawsze mnie ratowała, gdy zawodził pokój, Lecz kiedy Wenus jawi się w konfrontacji z Marsem Grozi niebezpieczeństwo! MEGERA Idów marcowych masz się wystrzegać, Cezarze! Gracje i Me g er a podnoszą groźnie ręce i odchodzą. KRÓL To pani Schröderheim jako Megera. Taube widoczny na dworze. KRÓL Taube! TAUBE (na schodach przed salą) Wasza Królewska Mość! KRÓL Jak stoją sprawy z rozwodem Schröderheima? TAUBE Hm, sprawa się komplikuje... KRÓL Z powodu czego? TAUBE Żona domaga się absurdalnego wykupu... albo odszkodowania! KRÓL Przecież to ona wyrządziła szkodę, a o n ma zapłacić odszkodowanie! Wspaniale! TAUBE I żąda uznania swego nie urodzonego dziecka. KRÓL Więc on ma zapłacić za metresę innych mężczyzn, a potem uznać cudze dziecko jako swoje własne! Nie, wiecie... Zacznijcie od nowa i weźcie pod jurysdykcję policyjną. TAUBE To przykra sprawa... KRÓL Głównie dla Elisa. Jego żona nie ma takich uprzedzeń, żeby mogła się wstydzić. TAUBE Uszłoby jeszcze jakoś, że żony się zabawiają, ale one chcą także zachować społeczny szacunek... i uzyskać usankcjonowanie występku... KRÓL To by też jakoś uszło, ale gdy chcą, żeby na męża spadła hańba za ich świństwa... Zróbcie z tym krótki proces! Do widzenia! Taube wychodzi. Kellgren i Thorild przechodzą obok, dyskutując. KRÓL Halt! Spieracie się jeszcze o brodę papieża? Czy o nie rymowany wiersz? — I Magister Thorild nie wyjechał do Anglii! Jedź do Paryża, magistrze, tam można się więcej nauczyć! Jedź do Paryża! Kellgren i Thorild idą dalej. Liljensparre na dworze. KRÓL No cóż, Liljensparre, wszystko przygotowane na jutro? LILJENSPARRE Wszystko, Wasza Królewska Mość! Ale Olof Olsson jest chory. KRÓL Patrzcie, do licha! Ten wieprz chyba przejadł się na korupcyjnych śniadankach! Passez! Liljensparre idzie dalej. M u n c k pokazuje się na dworze. Kr ó l cofa krzesło w głąb, żeby go nie było widać. Munck szuka Króla wzrokiem i idzie dalej. Bellman, Hallman i Kexell na dworze. KRÓL Horacy! BELLMAN Auguście! KRÓL Dziękuję za twoją pieśń! BELLMAN Dziękuję za twoje złoto! KRÓL Twoje jest lepsze! BELLMAN (recytuje) Spojrzyj, Europo, oto król szlachetny, Władczy, uczony i cnotami świetny! Któż berła Twego albo Twojej dłoni Nie ucałuje kornie, albo kto nie Pragnie w Twym kraju i żyć, i umierać? Za Tobą dążymy I Ciebie chwalimy Do śmierci będzie miłość nasza szczera Z Tobą głęboka i cenna i żywa... Niechaj nam żyje Król nasz miłościwy! PECHLIN (na dworze, mocno wzburzony) Wasza Królewska Mość! KRÓL Co mi chcesz nakłamać? PECHLIN Wysłuchaj mnie i uwierz mi, Sire! — Choć jeden jedyny raz! KRÓL Nigdy więcej! PECHLIN Ale kiedy mówię prawdę! KRÓL Wtedy kłamiesz najbardziej! PECHLIN Sire, pańskie życie jest w niebezpieczeństwie! KRÓL Tak jest zawsze, dopóki istnieją dachówki, nie podkute konie i prądy wodne. PECHLIN Zamierzają pana zamordować! KRÓL Zamierzają. Czyż nie robiono tego, odkąd tylko pamiętam? Czyż nie zamordowano honoru mego i mojej małżonki, czyż nie zamordowano mego dziecka w łonie matki, cóż jeszcze pozostaje? PECHLIN Pańskie życie, Najjaśniejszy Panie, klnę się, jak tu stoję... i mogę wymienić nazwiska... KRÓL I ja też mogę... Numer jeden, Pechlin. PECHLIN (na kolanach) Nie, nie, nie... Wówczas nie byłbym tutaj! — Proszę mnie wysłuchać! KRÓL Odejdź, stary głupcze, czeka cię stryczek! PECHLIN Na miłość boską... KRÓL Masz stosunki z Bogiem? Armfelt i Anckarström pojawiają się na dworze. PECHLIN To on!. KRÓL Armfelt? PECHLIN Nie, ten drugi! KRÓL odejdź, gaduło! PECHLIN (oddala się, niechętnie) To on. Armfelt zostaje na dworze i zachęca gestem Anckar str öma, żeby wszedł do środka. Anckar str öm wchodzi. Król daje znak Armfeltowi, żeby odszedł. Król i Anckar str öm przyglądają się sobie przez chwilą w milczeniu. ANCKARSTRÖM niecierpliwie, ale z opanowaniem) Wasza Królewska Mość mnie wzywał. KRÓL Tak, wezwałem ciebie... Wokół twego nazwiska zagęścił się ostatnio pewien nimb oparów, rozgłosu, stałeś się jakby rzecznikiem niezadowolonych. To w twojej właściwości jako reprezentanta proszę cię, żebyś wyraził opinię, która daje ci swego rodzaju piedestał. Krótko i węzłowato. Czego chcecie ode mnie? Co wara zrobiłem? Czemu mnie nienawidzicie? ANCKARSTRÖM To Wasza Królewska Mość sam dobrze wie. KRÓL Nie, na mój honor... Anckarström, czy uważasz się za tak zwanego człowieka ludu? ANCKARSTRÖM Tak! KRÓL Posłuchaj! Gdy niedawno za buntownicze przemówienia groziła ci śmierć, darowałem ci życie; ale motłoch, w imieniu którego przemawiałeś, pluł na ciebie i pobił cię na publicznej drodze. ANCKARSTRÖM Jakie to miało znaczenie? Czy Wasza Królewska Mość sądzi, że moje myśli o tym, co słuszne, a co niesłuszne, dadzą się zamącić prostackim zachowaniem się nierozumnego tłumu przy jakiejś pojedynczej okazji? KRÓL Pracujesz więc na rzecz abstrakcyjnej słuszności? ANCKARSTRÖM Tej słuszności, która potrafi abstrahować od osobistych niechęci, tak, i od osobistych interesów. KRÓL Czy możesz jednym słowem określić przedmiot twej nienawiści? ANCKARSTRÖM Jednym słowem? — Samowładztwo! KRÓL Podoba ci się więc wielowładztwo? ANCKARSTRÖM Tak, gdyż wiele oczu widzi więcej niż dwoje, wola wielu zaspokaja więcej pragnień i potrzeb. KRÓL Przynajmniej wiesz, czego chcesz. ANCKARSTRÖM Tak! Pauza. KRÓL (szorstko) Co zamierzasz zrobić, jeśli przeprowadzę zamach stanu? ANCKARSTRÖM Tego się nie mówi! KRÓL (z udręką) Czy wiesz, że chcę dać stanom nieszlacheckim większą wolność, niż mają teraz? ANCKARSTRÖM Tak, wiem! KRÓL Jak... skąd możesz to wiedzieć? ANCKARSTRÖM Jak? To obojętne. Ale jeśli się oddaje coś z tego mnóstwa, jakie się zagarnęło, to pozostaje zawsze ukradziona reszta. KRÓL Ukradziona? ANCKARSTRÖM Tak! KRÓL Jesteś do siebie podobny, Jakubie... A ręce są Ezawa, nadal. Ba din pojawia się w drzwiach w głębi sceny, z listem. KRÓL (czyta Ust i spogląda na Anckarströma, potem rwie list na strzępy) Możesz odejść. Anckarström wychodzi. KRÓL Poczekaj! Pauza. KRÓL Wyrządziłem ci kiedyś krzywdę, Jakubie! Dawno temu! ANCKARSTRÖM O tym już zapomniałem. KRÓL Ale nie zapomnij nigdy, że darowałem ci życie! ANCKARSTRÖM To życie gotów jestem oddać — za wielką sprawę! Pauza. KRÓL Gdyby moi przyjaciele byli tacy, jakimi są moi wrogowie, zaszedłbym daleko. Okrzyki „hurra” i radosny zgiełk na dworze. KRÓL (wstaje) Co to jest? ARMFELT (wchod zi pośpiesznie) Zrobiło się kiepsko! KRÓL (do Anckar str öma) Możesz odejść! Anckarström wychodzi. KRÓL Co się stało? ARMFELT Ostatnie wiadomości z Paryża: Bastylia zdobyta i płonie! Król przewieziony przez motłoch z Wersalu do Paryża! KRÓL Jako więzień? ARMFELT Tak!... KRÓL I to dlatego moi goście wiwatują, w moim Wersalu? ARMFELT Słyszałeś, co oni śpiewają? KRÓL Nie. Śpiew na dworze: Dansons la Carmagnole! Vive le son! Vive le son! Dansons la Carmagnole! Vive le son du canon! KRÓL Jak to się nazywa? ARMFELT To się nazywa la Carmagnole! KRÓL Dostaną armaty, jutro. — Czy wszystko gotowe? ARMFELT Wszystko! Ale... Olof Olsson nie żyje, jak wiesz. KRÓL Nie żyje! Słyszałem, że jest chory... No cóż! Wykorzystamy trupa. Posłuchaj! — Należy go pochować w kościele na Riddarholmen, podobnie jak Olofa H?kanssona. Na pogrzeb trzeba zaprosić Fersena, De Geera i innych. Jeśli nie przyjdą, motłoch powybija im szyby, a jeśli przyjdą, to i tak motłoch obróci się przeciw nim... Czy nie można by rozpuścić pogłosek, że został otruty, albo coś w tym rodzaju? ARMFELT Teraz ty jesteś cyniczny, Gustawie. KRÓL Tak, jestem cyniczny. Równie cyniczny jak — inni. ARMFELT padła — a Gustaw III wprowadza samowładztwo! KRÓL Tak! Ale to ja sam zrobiłem rewolucją! ARMFELT Co za paradoks! Co za szelmowska sztuczka! KRÓL Chodźmy teraz popatrzeć na ludzi! ARMFELT A potem? KRÓL A potem zatańczymy. ARMFELT Zaiste jesteś boski. KRÓL E tam, pleciesz. ARMFELT Ależ tak, podziwiają cię, choć ciebie lekceważą. KRÓL I nienawidzą mnie, choć mnie kochają. W tym jest sens. ARMFELT Trzeba ciebie brać takim, jaki jesteś. KRÓL A ja jestem taki, jakim się stałem. Nie zrobiłem siebie sam... Ale posłuchaj teraz, ponieważ Fersen i De Geer nie przychodzą, możesz oddalić pułk z Dalarna. ARMFELT Me tak łatwo zrobić to niepostrzeżenie, ale spróbuję. KRÓL Jawnie czy niepostrzeżenie, ale oni muszą stąd odejść, żeby nie budzić złej krwi. ARMFELT Dobrze. Najlepiej to zrobić jeszcze zanim się popiją. KRÓL (nasłuchuje) Pomyśl, że oni śpiewają La Carmagnole na zamku w Drottningholm... Czyż nie jestem liberalny, kto mógłby twierdzić inaczej?’ ARMFELT Zamkniemy drzwi za sobą? KRÓL Nie, niech zostaną otwarte... niech ludzie widzą, że ich król ma zaufanie... ARMFELT Do pułku z Dalarna? KRÓL I że nie ma żadnych tajemnic... i nie żywi żadnej obawy... et cetera!... — Sortie! (wychodzi na prawo) Armfelt wychodzi na lewo. Schröderheim wychodzi z głębi sceny, rozgląda się dokoła, jakby kogoś szukał. Siada zmęczony na krześle i czeka. Pani Schröderheim wchodzi zamaskowana z przebrana za M e g e r ę, także szukając kogoś. Spostrzega S chr öderh eima, zrazu chce odejść, ale decyduje się zostać. SCHRÖDERHEIM (smutno) Zdejm maskę, Anne Charlotte. PANI SCHRÖDERHEIH (zdejmuje maskę) Elis! SCHRÖDERHEIM Tak, to ja Elis... Milczenie. PANI SCHRÖDERHEIM Jesteś zmęczony?... SCHRÖDERHEIM Wszyscy jesteśmy zmęczeni tym karnawałem, po którym teraz ma przyjść Wielki Tydzień, z długim, bardzo długim Wielkim Piątkiem. PANI SCHRÖDERHEIM Dlaczego nie rozmówiłeś się ze mną, Elis, nim wniosłeś pozew o rozwód? SCHRÖDERHEIM Moje dziecko, rozmawiałem z tobą przez trzynaście lat, ale ty nie pozwalałaś przemówić sobie do rozsądku, zresztą nie ja to zrobiłem. PANI SCHRÖDERHEIM To król się mści? SCHRÖDERHEIM Tak. A to, że się mści, świadczy. że czuje się obrażony. Czemu musiałaś się czepiać jego małżeństwa? PANI SCHRÖDERHEIM Czy to ładnie się mścić? SCHRÖDERHEIM Czy to ładnie szkalować? PANI SCHRÖDERHEIM O co ty mnie obwiniasz? SCHRÖDERHEIM Ja? O nic cię nie obwiniałem... Ale ty! To było brzydkie, bo to nieprawda! PANI SCHRÖDERHEIM Powiedziałam, żeś mnie zaniedbywał. To prawda. SCHRÖDERHEIM Anne Charlotte! Kiedy się z tobą ożeniłem, zrobiłem to po to, żeby mieć małżonkę i dom. Z początku byliśmy małżeństwem i dołożyłem starań, żebyśmy mieli dziecko. Kiedy ja siedziałem przy naszej córeczce, ty udzielałaś się w świecie i nigdy nie było cię w domu. A ponieważ oświadczyłaś stanowczo, że nie chcesz mieć więcej dzieci — no cóż, pogodziłem się z tym, gdyż respektowałem twoją wolę — w tym wypadku. Kiedy jednak zechciałaś zrobić mnie swoim kochankiem, czy jak to nazwać, wtedy powiedziałem nie, gdyż ślubowałem być twoim małżonkiem. PANI SCHRÖDERHEIM Tej różnicy nigdy nie rozumiałam. SCHHÖDERHEIM Nie, nie rozumiałaś. Pojmowałem małżeństwo jako związek między dwojgiem dobrych przyjaciół odmiennej płci, którzy nawet płodzą razem dzieci. Szanowałem ciebie jako żonę i kochałem cię jako żonę; dlatego nie chciałem widzieć w tobie swojej metresy... Jednakże maleńka umarła i zostałem całkiem sam w domu. Wtedy wyszedłem z niego... A teraz ty, która zaniedbywałaś dom, męża i dziecko, ty obwiniasz mnie o zaniedbywanie. Pięknie. Im więcej krzywdy mi wyrządzałaś, tym większa była twoja furia. PANI SCHRÖDERHEIM Powinniśmy się byli rozejść już dawno temu. SCHRÖDERHEIM Tak moja miła, powinniśmy byli. Ale ty nie chciałaś, bo to przez sekretarza stanu uzyskałaś swoją pozycję na dworze, a tej nie chciałaś stracić. PANI SCHRÖDERHEIM Stracić? SCHRÖDERHEIM Tak, czy ty nie wiesz, że zostałaś usunięta z dworu? PANI SCHRÖDERHEIM Usunięta? SCHRÖDERHEIM Tak, usunięta. Kanclerz dworu sporządza już odpowiedni dokument. PANI SCHRÖDERHEIM To twoja zemsta! SCHRÖDERHEIM Me, mówię ci. To naturalne następstwo twoich postępków, a zwłaszcza twej bezgranicznej pychy. Ja się nie mszczę, bo jestem jedynym, który ciebie poznał. Me byłaś zrodzona do życia rodzinnego, tylko na ulicę, nie twoja to wina, tak jak i ja nie zasługuję na dźwiganie tej hańby, którą ściągnęłaś na siebie. PANI SCHRÖDERHEIM Jestem usunięta z dworu, z tego dworu, którego ozdobą byłam! SCHRÖDERHEIM No cóż, jest teraz inna, młodsza, piękniejsza i dowcipniejsza ozdoba dworu. PANI SCHRÖDERHEIM Młodsza? SCHRÖDERHEIM Tak, ty masz trzydzieści pięć lat, moja droga, a ona dziewiętnaście. PANI SCHRÖDERHEIM Nie chcę już dłużej żyć! SCHRÖDERHEIM Widzisz. I tak mówiłem przez trzynaście lat, ale musiałem znosić tę udrękę. A teraz twoja kolej. PANI SCHRÖDERHEIM I to cię cieszy! SCHRÖDERHEIM Me, gdyż smucę się, widząc jak piękność przemija, tak, gdyż oddycham, widząc, że istnieje sprawiedliwość na tym świecie. PANI SCHRÖDERHEIM Czy zaistniała także dla ciebie? SCHRÖDERHEIM Tak. Inaczej nie ważyłbym się mówić tak, jak to robię. Dostałem i ja za swoje, moja droga. Jestem na pół w niełasce i całkowicie zrujnowany. PANI SCHRÖDERHEIM Elis! Jestem bardzo nieszczęśliwa! SCHRÖDERHEIM Ja jeszcze bardziej, dlatego rozumiem twój smutek... On cię porzucił? PANI SCHRÖDERHEIM Tak. SCHRÖDERHEIM Nie będę płakał! Ale... co teraz? PANI SCHRÖDERHEIM Wynajęłam jeden pokój na przedmieściu i tam się skryję, dopóki... nie przyjdzie dzień... SCHRÖDERHEIM Biedna Anne Charlotte!... — Słońce Gustawa zachodzi... i my wpadamy w cień... to było słońce, ale z czasem przecież musi nastać noc. — Dobra noc, moja miła! PANI SCHRÖDERHEIM Dobra noc, Elis! (milczenie) Powiedz choć słowo! SCHRÖDERHEIM Ale co? Cóż mam ci powiedzieć?... Powiem, że dziękuję ci za wszystko piękne i dobre, co wniosłaś do mojego życia... byłem brzydki, wiem o tym, ale mąż nie musi przecież być ładny... To, co złe i szpetne, wybaczam... miałem obowiązek znosić i być wyrozumiałym, i tak też czyniłem, ale nie miałem prawa żyć w poniżeniu... PANI SCHRÖDERHEIM (przegląda się w lustrze) Czy ja jestem brzydka? SCHRÖDERHEIM Nie mnie o to pytaj! PANI SCHRÖDERHEIM Właśnie ciebie, jedynego, który może to powiedzieć. SCHRÖDERHEIM Cóż, wiesz dobrze, że nigdy nie byłaś uważana za piękność... PANI SCHRÖDERHEIM Nie, nie wiem... SCHRÖDERHEIM Na Boga, sądziłem... PANI SCHRÖDERHEIM Nałożyć maskę! Wyjść z raju! Popaść w zapomnienie! Teraz widzę, że jestem okropnie brzydka. Może nie byłam też dowcipna? SCHRÖDERHEIM Ależ tak, byłaś wygadana, umiałaś prawić dobre dwuznaczniki i kiepskie złośliwości, ale nie byłaś inteligentna, bo gdy mieszałaś się do spraw państwowych i chciałem ci wyjaśnić jakiś problem, popadałaś w roztargnienie i dostawałaś bólu głowy — tak! PANI SCHRÖDERHEIM Tego nie odważyłeś się nigdy powiedzieć dawniej! SCHRÖDERHEIM Nie chciałem, bo twój chamie polegał właśnie na tym samouwielbieniu podtrzymywanym pochlebstwami mężczyzn. Widzisz, moja droga, wszystko, co jakiś pan powie jakiejś pani, jest zupełnie bezwartościowe, to nie jest kłamstwo, ale to przypomina mit. Dlatego pani Schröderheim stała się tylko mitem rozpustnych panów. PANI SCHRÖDERHEIM Niewiele już ze mnie zostało. SCHRÖDERHEIM Nie, z pani Schröderheim nie zostaje nic, gdyż teraz zaczyna się pani Stapelmohr, dalszy ciąg panny Stapelmohr... PANI SCHRÖDERHEIM (rozkłada na boki ręce) Nie ma mnie już więcej, a mimo to stoję tu — stoję na własnym grobie — jak krzyż nagrobny — i z maską w ręku — zdemaskowana — gdyż komedia skończona, i nikt nie oklaskuje! (opuszcza ramiona, nakłada maską i wychodzi przez tył sceny) Schröderheim wstaje i chodzi z rękami założonymi na plecach, mówiąc do siebie jakieś słowa, których nie słychać. Potem rozlega się bicie w bębny. Badin wchodzi. SCHRÖDERHEIM Co się dzieje? BADIN Co się dzieje? Park ma zostać opróżniony, gdyż w jakiś tajemniczy sposób wtargnęła tam grupa nie zaproszonych ludzi; damulki z sztokholmskich zaułków, panowie w strojach, które wskazują na to, że są przebrani. Mówi się o spiskowcach, pan wie, panie sekretarzu stanu!... SCHRÖDERHEIM Co mówisz, Badin?! Ty, może jedyny przyjaciel, którego ma król, otwórz mu oczy... wykaż mu, że istnieje niebezpieczeństwo... przekonaj go... BADIN Panie, król wie, że jest niebezpieczeństwo... on spał dziś w nocy w wielkiej sypialni, z drabatami w pokoju. A mimo to zrywał się za każdym uderzeniem zegara. W końcu wlazł na krzesło i urwał wahadło zegara.. SCHRÖDERHEIM Czy wreszcie uwierzył, że sprawa jest poważna? BADIN Tak, sprawa jest poważna, ale on nie chce pokazać, że w to wierzy. SCHRÖDERHEIM Nie wiesz, czy pułk dalarneński jeszcze tu jest? BADIN Nie, odmaszerowali już na Lovon. SCHRÖDERHEIM Kto kazał? BADIN Sam król. SCHRÖDERHEIM O Boże! Badin, poszukaj króla, chodź za nim, czuwaj nad nim... Ostrzeż go! Szybko! Biegnij! BADIN Tak zrobię! Już biegnę! (wychodzi przez tył sceny) Schröderlneim chodzi jak poprzednio i mówi coś do siebie, w końcu wychodzi na lewo. Halldin wchodzi od tylu sceny, blady jak trup. Rozgląda się dokoła, wyjmuje paczkę broszur, które rozkłada na krzesłach i stołach. Kiedy chce wyjść, w głębi sceny pojawiają się F er sen i De G e er. Halldin chowa się za parawanem. FERSEN Więc jesteśmy tu mimo wszystko! To hazard, który może się udać! DE GEER Nie rozumiem, o co ci chodzi w tym brawurowaniu. FERSEN Nie rozumiesz! No cóż, skoro i tak mamy być aresztowani, to lepiej, żeby to się stało dzisiaj niż jutro. Jeśli to się stanie dzisiaj, co będzie taktycznym błędem, jutro ludzie sympatyzować będą z nami. DE GEER Co się dzieje? To wszystko niepojęte! Rycerstwo i szlachta bronią wolności, podczas gdy niższe stany bronią tyranii! FERSEN A może tak: Tyran broni ludu, nawet motłochu... HALLDIN (za parawanem) Dlatego jest on tyranem oświeconym. FERSEN Kto to powiedział? HALLDIN (za parawanem) Ktoś, kto nie wierzy ani w oświeconych tyranów, ani w miłujących hrabiów. DE GEER Kto to?... HALLDIN (za parawanem) Nikt, to tylko głos. FERSEN Diable! H alldin pojawia się zza parawanu z maską na twarzy, wychodzi przez tył sceny. FERSEN Kto to był? DE GEER Nie wiem. FERSEN Wprawdzie tu jest maskarada jak rok długi, ale ta maska... czy ty, De Geer, wierzysz w spisek? DE GEER Tu na dworze przeważnie kłamią, kiedy mówią prawdę, tak że teraz nic już nie wiem. FERSEN A król? Już jako dziecko uczył się kłamać — zwłaszcza przy podejmowanych przez dwór nieudanych zamachach stanu... brałem w tym wtedy udział. A później tak się zakłamał, że nie wie już sam, kim jest, a że we wszystkim żartuje, nie może już odróżnić powagi od żartu. DE GEER (bierze broszurę z krzesła) Co to jest?... Paszkwil?... Nie, pfuj! FERSEN O co tam chodzi? DE GEER To ta stara historia z nowym dodatkiem. FERSEN O... królowej? DE GEER I księciu. (rzuca broszurę do ognia na kominku...) On jest przecież mimo wszystko człowiekiem, z ludzkimi uczuciami... To ohydne! FERSEN Kiedy się wpuszcza motłoch, to... I to są jego przyjaciele... Spójrz tylko! To Pechlin! DE GEER Nasz przyjaciel! FERSEN Powiedz raczej zwolennik! Brudny typ! DE GEER Niezbyt to dobra opinia. Ale jaki on poważny i przestraszony! Nigdy przedtem go takim nie widziałem! FERSEN Pechlin przestraszony! W takim razie... sprawy zaszły daleko. PECHLIN (wchodzi, poważny) Dobry wieczór, panowie. FERSEN Co tu się dzieje? PECHLIN Tego nie wie nikt... Czy jesteśmy sami? DE GEER To nie takie pewne. Zdawało mi się przed chwilą, że słyszałem jakiś łomot za ukrytymi drzwiami. FERSEN W takim razie nie mówcie tak głośno... PECHLIN (półgłosem) Król pozyskał trzy stany nieszlacheckie, a także marszałka krajowego. DE GEER No to mamy samowładztwo! FERSEN (z gniewem) Znowu, znowu! Więc już nie ma żadnego Fredrikshald? PECHLIN Ale... jest nadzieja. DE GEER Mów, jaka! PECHLIN Podobno można kupić stan duchowny. FERSEN Nie wierzę w to! DE GEER Ile to kosztuje? PECHLIN Pięćdziesiąt tysięcy riksdalerów srebrem. DE GEER Tyle nie mamy! FERSEN Arcybiskup się nie sprzeda. Wykluczam go. PECHLIN I ja też w to nie wierzę... Pozostaje tylko jedno! Jedno! DE GEER To znaczy? PECHLIN Zapewnić sobie osobę króla! Milczenie. DE GEER Gdzie? PECHLIN Tu! FERSEN Kiedy? PECHLIN Teraz! On tu zaraz przyjdzie! (milczenie) To przecież jedyny sposób! DE GEER Może. FERSEN Może. Milczenie. PECHLIN Nadchodzi... No to idę... i... zobaczę, co się da zrobić. Zatrzymajcie go tu przez chwilę, panowie. (wychodzi na lewo) FERSEN Samowładztwo!... DE GEER Stanowczo tam ktoś jest za tymi ukrytymi drzwiami! FERSEN Może to ci... co mają nas aresztować... DE GEER On albo my... Teraz się rozstrzyga! DE GEER Słyszysz zegar, który tyka w sąsiednim pokoju? FERSEN Nie, ale słyszę czerwone obcasy króla, które miażdżą piasek i stąpają po główkach gwoździ w deskach podłogi. DE GEER Może słyszysz, czy on ma przy boku szpadę, czy też jest nie uzbrojony? FERSEN (dotyka szpady) Ma szpadę, ale ja potrafię go rozbroić fintą po fałszywej paradzie tercją... DE GEER Jest kiepskim fechmistrzem, ale w języku ma przewagę. FERSEN Baczność!... DE GEER Gdyby tylko nie było tych ukrytych drzwi... FERSEN On z kimś rozmawia... A teraz staje... szeleści jedwabna podszewka kaftana... DE GEER Jeśli możesz to słyszeć, to masz... FERSEN W tej chwili rozstrzygają się najbliższe losy szwedzkiego królestwa i dynastii. DE GEER Losy dynastii są już rozstrzygnięte... FERSEN Na dworze pociemniało... Co będzie, jeśli spadnie deszcz? Wtedy zabawa będzie zepsuta... DE GEER Losy dynastii są już rozstrzygnięte... Pechlin może coś zdziałać? FERSEN Nie bywa zwykle bezradny... Spójrz no! KRÓL (wchodzi z prawej nie zauważając F er s en a i De Geera, mówi do kogoś na zewnątrz) No tak, skoro Fersen i De Geer nie mogli przyjąć zaproszenia, lecz pozostali w domu... w takim razie sprawę odkłada się do jutra. (czeka na odpowiedź, której nie słychać) KRÓL (jak poprzednio) Nie, to nie uchodzi. (jak poprzednio) Ach tak. O tym pomówimy później. Nie teraz... (pauza) Me, jestem zajęty. (odwraca się; zauważa obecnych i nie może ukryć zdziwienia i gniewu; traci opanowanie, bierze broszurę z krzesła, zwija ją w wachlarz i wachluje twarz, nie zdążywszy spojrzeć, o czym broszura traktuje) Ach tak! (pauza) Panowie przychodzą trochę późno — jak na zaproszenie do króla. FERSEN Wasza Królewska Mość! Skoro Stany Królewskie jutro się zbierają, chcieliśmy... (zacina się) DE GEER ...zamierzaliśmy wykorzystać cenny czas, aby... (zacina się) KRÓL Jak to się stało, że tak szybko zmieniliście zamiary? FERSEN Ważny list od mego syna w Paryżu... KRÓL Cóż on pisze? FERSEN Bastylia zdobyta i spalona! KRÓL To już wiem... Zechce hrabia Fersen zamknąć drzwi, zaczyna padać. Fersen nie rusza się z miejsca, rozgląda się wokoło za jakimś służącym. KRÓL Proszę zamknąć drzwi, hrabio Fersen! Fersen nie rusza się. Król dzwoni gwałtownie. Pauza. Król ponownie dzwoni. Armfelt wchodzi z lewej. KRÓL (wstaje, podchodzi do Armfelta i biorąc go na bok, pyta półgłosem) Czy dalerneński pułk jest jeszcze tutaj? ARMFELT Nie, odmaszerował na Lovön. Przecież tak nakazałeś? KRÓL (uderza się w czoło) Och!... Masz tu oficerów mieszczańskich? ARMFELT Nie, nie chciałeś ich zaprosić. KRÓL (tak jak poprzednio) Czy w parku są ludzie? ARMFELT Nie, uciekli przed deszczem. KRÓL Spójrz na tych dwóch. Jak myślisz, jakie oni mają zamiary? ARMFELT Patrzą na drzwi... jak gdyby oczekiwali kogoś... i mają szpady! KRÓL To jasne! (wycofuje się do prawych drzwi, tak jakby się czegoś bał) W tym coś jest! — Słychać kroki na dworze! Ostrogi i szpady! (otwiera prawe drzwi i daje znaki ręką) Wchodzi z prawej trzech drabantów, Badin, Papill on, uzbrojeni. Z głębi sceny pojawiają się Pechlin, Horn, Ribbing. Obie grupy patrzą przez chwilę na siebie z badawczymi i groźnymi minami. KRÓL (do Fersena, De Geera, Pechlina, H orna i Ribbinga) Panowie mogą odejść.... Spotkamy się jutro. FERSEN i DE GEER Jutro! (wychodzą przez tył sceny za swoimi i zamykają za sobą drzwi) KRÓL (odprawia skinieniem drab antów i ich towarzyszy; siada trzymając broszurę dalej w ręku) Co to było? ARMFELT To wyglądało dziwnie. KRÓL (czyta z roztargnieniem broszurę, jego twarz się zmienia, Król załamuje się) Zostawcie mnie! Ale pilnujcie drzwi... ARMFELT Chcesz być sam? KRÓL Tak. ARMFELT To ten paszkwil? KRÓL Tak. Widziałeś go? ARMFELT Czytałem... To okropne! KRÓL Pomyśl, ukradli mi mego syna... Jak on będzie mógł zostać następcą tronu po czymś takim?... To straszne... ARMFELT Zostawię cię... KRÓL To straszne... Ale nie można nic na to poradzić. ARMFELT Nie. Nic (wychodzi na lewo) Król wstaje, chodzi po pokoju, zbiera broszury i rzuca do ognia na kominku. Potem staje przygnębiony przy drzwiach w głębi sceny i bębni palcami po szybach, zwrócony plecami do publiczności. Otwierają się ukryte drzwi. Wychodzi z nich Anckarström i podnosi pistolet. Ale równocześnie wchodzi z lewej Kr ól oto a, czytając jakiś list, i staje między Królem i Anckarströmem, w chwili gdy ma paść strzał. Anckarström wycofuje się i drzwi się zamykają. KRÓL (odwraca się) Madame! To pani?... Ha, myślałem... (łapie się za serce) KRÓLOWA Sire?... (przygląda mu się badawczo) Pan jest chory? KRÓL Ja? Nie... Byłem sam... szukam człowieka... Pozwól na jedno nieco dziwne pytanie... Nie zechciałaby pani dotrzymać mi towarzystwa dziś wieczór? KRÓLOWA Jeśli pan się nim zadowoli... KRÓL Chciałaby pani? Doprawdy? — Wie pani, mam wrażenie, jakbym uniknął wielkiego niebezpieczeństwa i jakby to pani mnie uratowała. KRÓLOWA O, Sire! KRÓL Albo jakby czekało mnie wielkie niebezpieczeństwo... Proszę dotrzymać mi towarzystwa i rozmawiajmy o czymś innym niż jutrzejszy dzień. Pani wie, co się stanie jutro. KRÓLOWA Myślę, że nikt tego nie wie. KRÓL Myśli pani, jak to się skończy... Bardzo dobrze powiedziane... Nikt tego nie wie... z wyjątkiem mnie. KRÓLOWA Sire! KRÓL Madame! Jestem w czepku urodzony i ze szczęściem Cezara... KRÓLOWA Ze szczęściem Cezara... czy nie było tam kogoś, kto nazywał się Brutus? Twarz Anckarströma pojawia się na szybie w głębi sceny, ale Królowa stoi także teraz przed Królem, KRÓL Brawo, Madame! Rzeczywiście, był ktoś, kto nosił imię Brutus. KRÓLOWA I dopóki Cezar słuchał dobrych rad swojej królowej... KRÓL Królowa jest najsilniejszą figurą w grze i ma za zadanie chronić króla... Czy zechce pani mnie chronić? KRÓLOWA Zawsze to czynię, Sire. KRÓL Nie zawsze... „Czy nie było kogoś, kto nazywał się Brutus?” — To wspaniałe!... Wspaniałe! Madame! (podaje Królowej rękę, by wyprowadzić ją, na prawo) KAROL XII OSOBY: KAROL XII ULRYKA ELEONORA GÖRTZ ARVID HORN KARL GYLLENBORG FEIF — sekretarz HULTMAN — stolnik KATARZYNA LESZCZYŃSKA EMERENCJA POLHEM EMANUEL SWEDENBORG KARZEŁ LUXEMBOURG OSOBY DRUGOPLANOWE: MĘŻCZYZNA KOBIETA MALKONTENT CZŁONEK RADY RZECZNICY CZTERECH STANÓW MARYNARZ STRAŻNIK NADBRZEŻNY I IN. AKT PIERWSZY Na wybrzeżu Skanii Wietrzny poranek w grudniu 1715 na wybrzeżu Skanii. Na pól zasypana lotnymi piaskami stoi waląca się i opuszczona w czasie zarazy w 1710 roku chata. Okna powywalane, dachówki pozrywane, drzwi wyrwane. Przez zrujnowaną przednią ścianę widać zakopcony piec i komin. Przed chatą pozbawione liści drzewo, wysmagana wiatrem jabłoń z jednym jedynym pozostałym na gałęzi jabłkiem, wstrząsanym podmuchami wiatru. Obok kupa śmieci pokryta zwiędłymi łopianami. Na prawo od chaty pogorzelisko po kościele i wielu domach mieszkalnych. Opodal mroczne morze, na horyzoncie jasnoszara smuga brzasku. Odziany w łachmany Mężczyzna szuka czegoś w ruinach. Wchodzi Strażnik nadbrzeżny. STRAŻNIK Halt! Wer da? Mężczyzna kryje się za filarem w ruinach kościoła. STRAŻNIK Halt! Wer da? (podchodzi do Mężczyzny) MĘŻCZYZNA Kim jestem? Kiedyś byłem żołnierzem, dawniej była tu wioska. STRAŻNIK Czego szukasz? MĘŻCZYZNA Szukam domu, który tu był, ale którego już nie ma. STRAŻNIK Mów głośniej, wiatr unosi twoje słowa! MĘŻCZYZNA Czy to nie tu była niegdyś wioska zwana Stavstorp? STRAŻNIK A jużci! Tu masz zagrody, tam stał kościół, a tam znów szkoła. MĘŻCZYZNA A gdzie stała chata żołnierza? STRAŻNIK Tam! MĘŻCZYZNA Tam? A czemu już tam nie stoi? STRAŻNIK Bo najpierw zaraza zabrała wszystkich jej mieszkańców, a potem wróg spalił budynki. MĘŻCZYZNA Kiedy przyszła zaraza? STRAŻNIK Zaraz po Połtawie. MĘŻCZYZNA A skąd? STRAŻNIK Z Rosji, gdzie leży Połtawa, z Rosji, która pochłonęła naszego króla i nasze wojsko. Byłeś w wojsku? MĘŻCZYZNA Tak, i byłem pod Połtawą w Rosji, i na Sybirze. STRAŻNIK Czego wyście tam szukali? Trzeba było siedzieć w domu! MĘŻCZYZNA Właśnie! (ogląda chatę) Masz rację! Tu stała moja chata, tu był mój dom, tu mieszkała moja żona i moich, dwoje dzieci. Na tym piecu gotowała się moja kasza, przy tym oknie bawiły się moje dzieci, na tym progu czekała moja żona, łatając odzież... To już piętnaście lat!... Piętnaście lat!... Tę jabłoń zasadziłem przed wyruszeniem w drogę. Nigdy nie oglądałem jej owoców... Teraz ją widzę ale jest spróchniała. (trzęsie drzewem, ale jabłko nie spada) No tak! (grzebie w kupie rupieci) Patrz tu leżą moje potłuczone garnki, blaszane łyżki, ła-giewka na sól... i jedna podeszwa od bucika... To od bucika mojej żony... miała taką małą, ładną stopę, która stąpała tu tak cicho i spokojnie. Tak, na cóż się przyda narzekanie. Tak wygląda chyba całe królestwo... Ruina, kupa rupieci... i zgniłe jabłko na szczycie... STRAŻNIK Które powinno się strząsnąć! MĘŻCZYZNA (zapalając się) A kto ma to zrobić? STRAŻNIK Człowiek o mężnym sercu! MĘŻCZYZNA Spójrz! Tu leży moja żołnierska tabliczka, która wisiała nad drzwiami chaty. Numer siedemdziesiąt trzy, w pułku południowo-skańskim. To byłem ja!... Czego ty tam wypatrujesz w morzu? STRAŻNIK To ty nic nie wiesz? Nie rozumiesz? MĘŻCZYZNA Nie! STRAŻNIK Nie słyszałeś, że Stralsund padł? MĘŻCZYZNA Nieee! A co z tym łotrem? STRAŻNIK Uciekł! MĘŻCZYZNA Zupełnie jak pod Połtawą! Ten łotr zawsze ucieka, chyba że zwycięża! Raz uciekł nawet przed kobietą. STRAŻNIK Raz? On zawsze uciekał przed kobietami! MĘŻCZYZNA Czemuż to uciekał przed nimi? STRAŻNIK Bo nigdy sobie nie dowierzał, że da im radę! MĘŻCZYZNA Prawdopodobnie... Co tam widzisz w morzu? STRAŻNIK Widzę, jak duńska fregata ściga jakąś brygantynę! MĘŻCZYZNA Brygantynę? Czy brygant to nie znaczy łotr? STRAŻNIK A jużci! MĘŻCZYZNA W takim razie ten łotr jest na pokładzie brygantyny. STRAŻNIK Słusznie mówisz! MĘŻCZYZNA Nie ma tu żadnych raf, podwodnych mielizn, głębokich rozpadlin, rwących wirów? STRAŻNIK Tak, ale kto ma wisieć, nie utonie! MĘŻCZYZNA Czyżby nie było już kramów z konopiami w królestwie szwedzkim? STRAŻNIK W Karlskronie są postronki, ale nie ma nikogo, kto by się odważył po nie sięgnąć. MĘŻCZYZNA Nikogo? STRAŻNIK A znasz kogoś? MĘŻCZYZNA Tak, znam... Czy on wyląduje tutaj? STRAŻNIK Właśnie chcą to uczynić... Co robiłeś na Sybirze? MĘŻCZYZNA Najpierw chodziłem do szkoły, potem zostałem nauczycielem. STRAŻNIK To dlatego wiesz, co znaczy brygant! Ale, ale, czy widzisz tych panów, którzy idą tam brzegiem? MĘŻCZYZNA Widzę! STRAŻNIK W takim razie widzisz przed sobą Członka Rady i Rzeczników Czterech Stanów. MĘŻCZYZNA Nie sądzisz, że gdyby rozpalić tu ogień, właśnie tutaj, to i brygant i brygantyna zeszliby ze świata żywych i kraj ocalałby dzięki temu? STRAŻNIK Dziwne, że nas obu, którzy spotykamy się pierwszy raz, ożywia jedna i ta Sama myśl. MĘŻCZYZNA A może w całym kraju jest tylko jedna myśl? Mam rozpalić? STRAŻNIK Rozpalaj! Choć nie wierzę, by to coś pomogło. Dotychczas nie dały mu rady ani sztych, ani cios, ani woda, ani ogień, i nic nie poskutkuje, dopóki nie przyjdzie na niego pora. MĘŻCZYZNA (rozpala ogień na palenisku w chacie) Teraz, kiedy ten łotr to zobaczy, powie sobie: Oto ogień radości! Tak, to może stać się ogniem radości, ale jeszcze nim nie jest! STRAŻNIK Czemu nazywasz go ustawicznie łotrem, MĘŻCZYZNA Wiesz równie dobrze jak ja i cały naród, cały, nie, połowa, bo druga połowa nie żyje... Ale powiedz, co rząd robi tu na brzegu. STRAŻNIK Truchleją o swoje głowy, bo zwołali podczas jego nieobecności riksdag i zażądali, jak to się nazywa, zasuspendowania... MĘŻCZYZNA Zasuspendowania? Suspenduje się pijanego pastora, niezdarnego urzędnika, tchórzliwego oficera... To dobre słowo! STRAŻNIK ! ...Ogień działa na wodę. Brygantyna. lawiruje. Duńska fregata odpada z wiatrem i płynie dalej z obawy przed mielizną... Od brzegu wypływa łódź... on jest uratowany! MĘŻCZYZNA No to czas, żebyśmy i my się ratowali!... STRAŻNIK Podaj mi wpierw twoją rękę, rodaku!’ MĘŻCZYZNA Oto ona! STRAŻNIK Dokąd zmierzasz? MĘŻCZYZNA Kto to może wiedzieć?... Żegnaj! Rząd nadchodzi! STRAŻNIK Rząd na gościńcu! Król na bezdrożu! O kraju mój, kraju! Odchodzą każdy w swoją stronę. W oddali słychać strzał, wiatr i deszcz przybierają na sile. Wchodzą Członek Rady i Rzecznicy Czterech Stanów, w zmokniętych płaszczach, trupiobladzi od nocnego czuwania, deszczu, chłodu i niepokoju. CZŁONEK RADY Król nadchodzi! SZLACHCIC Niech Bóg będzie dla nas miłościwy! DUCHOWNY Co myśmy zrobili?! MIESZCZANIN Spełniliśmy nasz obowiązek! CHŁOP Więcej niż nasz obowiązek — ponieśliśmy ofiary! CZŁONEK RADY (wyjmuje dokument, osłaniając go od deszczu) Oto, co napisałem: Kraj nasz, opuszczony przez swego króla przed piętnastu laty, wita go serdecznie, gdy powraca, i prosi o pokój... SZLACHCIC Tego on nigdy nie zechce wysłuchać! DUCHOWNY Biada krajowi, którego król jest szaleńcem! MIESZCZANIN Biada nam, których ma sądzić szaleniec! CHŁOP Biada krajowi, którego król jest łotrem! Zza sceny słychać klaskanie w dłonie.Członek Rady i Rzecznicy Stanów wzdrygają się ze zgrozy. CZŁONEK RADY Co mówi chłop? CHŁOP Powiedziałem, łotrem! CZŁONEK RADY Milcz! Wiatr może zanieść twoje słowa do tego ucha, które słyszało w Turcji, co szeptano w Szwecji! CHŁOP Ucho, które umiało stać się głuche na błagania, uzasadnione skargi, krzyki rozpaczy całego narodu! Panie, wysłuchaj nas z nieba! Panie, ukarz go! Panie, zmiłuj się nad nami! WSZYSCY Amen! ADIUTANT Król! Z drogi, ludzie! CZŁONEK RADY Rząd to nie ludzie! ADIUTANT Rząd? Czy to rząd? (robi ramionami gest „z drogi!”) CZŁONEK RADY (występuje naprzód) Pan adiutant mnie poznaje? ADIUTANT Członek Rady?... W jakiej sprawie? CZŁONEK RADY Pragnę uzyskać audiencję u króla i przedłożyć petycję... ADIUTANT Słyszymy to już od tak dawna... CHŁOP Więc posłuchajcie jeszcze raz! ADIUTANT Znaj mores, chłopie!... Uwaga! Król nadchodzi! SZLACHCIC (do innych) Niech nikt nie pada na kolana! CHŁOP Żadnego klękania! MIESZCZANIN Zgoda! Düring wpada z prawej szybkim krokiem, spostrzega ogień, wchodzi do chaty i dorzuca drew. ROSEN (wchodzi z prawej) Z drogi, chłopi! Hultman wchodzi z prawej ze szkatułką pod pachą. SZLACHCIC To świta królewska! DUCHOWNY To stolnik! CHŁOP Wylizywacz talerzy! Karzeł Luxembourg wchodzi ze skrzypcami pod pachą. MIESZCZANIN Błazen dworski! Co za towarzystwo! CHŁOP Z takim rządem można daleko zajść. Olbrzym szuka karła... Dwaj drabanci z wydobytymi szpadami odsuwają na bok Członka Rady i Rzeczników Stanów, którzy cofają się na lewo, padają na kolana i wyciągają ręce ku prawej stronie sceny. Król wchodzi z prawej, blady, przemarznięty, zmoknięty, w płaszczu. Mija szybko Członka Rady i Rzeczników Stanów, zasłoniętych przez d r ab antó w, H ultman a i Luxevxbourga. Wchodzi do chaty, zrzuca płaszcz i staje, spokojny i nieruchomy, przed ogniem. Adiutant podchodzi do króla, który wydaje mu cicho jakiś rozkaz. Następnie Adiutant wychodzi do Członka Rady i Rzeczników Stanów, przyjmuje od nich petycje, które zaraz doręcza Królowi. Pełne szacunku milczenie i cisza panują, gdy Król otwiera petycje, szybko przebiega je wzrokiem i rzuca w ogień. Potem gestem wzywa Adiutanta. Wygląda, jakby radził się z nim, jaką obrać drogę. Potem przyciąga pasa, wciska kapelusz na czoło. Rosen podaje mu płaszcz, którego kołnierz podnosi. Adiutant wychodzi, wydaje komendę „Baczność!” i pokazuje gestem w kierunku przedniej prawej strony sceny. Drabanci wymaszerowują w tym kierunku, przed ruinami kościoła, a za nimi szybkimi krokami kroczy Król. Za nim podąża Rosen, daje znak Hultmanowi i Luxembourgowi, żeby zostali. Düring towarzyszy Królowi. SZLACHCIC (do Mieszczanina) Czemu padaliśmy na kolana? MIESZCZANIN Nie wiem. Nie można było inaczej. CHŁOP Czy to był król? Więc to coś całkiem innego niż zwykli ludzie. Zupełnie tak, jakby ktoś przed nim szedł i torował drogę.., nie mogę tego pojąć (otrzepuje kolana z kurzu), ale jakby mi ktoś podbił nogi... to znaczy, że to nie ja padłem na kolana... SZLACHCIC Słowo daję! CZŁONEK RADY To władca i boski pomazaniec, rozumiecie teraz? Nie! Bo widzicie, jest różnica między nami a wami! KARZEŁ (podchodzi z otwartą tabakierką) Nim się rozejdziecie, zażyjmy sobie szczyptę tabaki. (częstuje najpierw Chłopa) CHŁOP (zażywa tabaki z zadowoleniem) Panie Boże zapłać! KARZEŁ To nie jest ofuknięcie! (częstuje Mieszczanina) MIESZCZANIN (zażywa tabaki) Pokorne dzięki! KARZEŁ Czy można? (częstuje Pastora) Są jakieś pytania? PASTOR (udaje, że zażywa tabaki) Czy karzeł pełni jakąś dworską funkcję? KARZEŁ Nie, jestem tylko nadwornym błaznem. On gardzi mną, tak jak wszystkimi innymi, ale go bawię. Nie wszyscy to czynią. (częstuje Szlachcica) SZLACHCIC Nie, dziękuję. KARZEŁ Jaki wytworny, to mi się podoba. Powinniśmy mieć takich więcej. Gdybym teraz poczęstował Członka Rady, to według porządku natury i stosownie do rangi powinien cisnąć mi tabakierką w twarz, a na to nie mam ochoty... HULTMAN Mamy tu zamieszkać na tym pogorzelisku, czy co? KARZEŁ Hultman, nie pytaj, tylko żyj! Żyj z minuty na minutę! Nikt nie wie, co jutro kryje w swoim łonie, a po śmierci nie ma rozkoszy! HULTMAN Cyniku, Epikurze! Pytani tylko, gdzie mam teraz nakryć królewski stół. I nie pytam ani o łono dnia jutrzejszego, ani o rozkosz śmierci... Mój pan i król, największy z ludzi i władców, jest najdoskonalszym ze śmiertelników i jego najmniejsze życzenie jest moim prawem, jego zadowolenie jest moją ewangelią... Pytam więc, gdzie mój król każe mi teraz nakryć do stołu, zastawić to srebro stołowe, które wlokłem po miastach Saksonii, po wioskach Polski, równinach Rosji i ogrodach Turcji... KARZEŁ Hultman! Słońce zajdzie niebawem! Oszczędzaj śliny... HULTMAN To srebro, które uratowałem z oblężenia Stralsundu, ocaliłem od duńskiej fregaty, od... KARZEŁ Hamuj, Hultman! Hamuj, do licha, bo nigdy nie dojdziesz do kropki. HULTMAN Patrzcie, znów mamy tu adiutanta. ADIUTANT Król nakazuje, żeby Członek Rady i Rzecznicy Stanów niezwłocznie powrócili na swoje stanowiska w stolicy i tam oczekiwali dalszych decyzji Jego Królewskiej Mości. CZŁONEK RADY Jeszcze i to?! ADIUTANT O co chodzi? Czy jest tu coś do nadmienienia? Czyż król nie ma ustawowego prawa rządzić królestwem według swego uznania? CZŁONEK RADY Ma, ale... ADIUTANT Czyż nie złamaliście przysięgi, kiedy chcieliście go zdetronizować? To milczenie jest potwierdzeniem! Idźcie więc i dziękujcie Bogu, że Król nie zdjął wam głów z karków! Allez! HULTMAN (do Karła) Oto męskie słowa! Ach tak, więc to są zdrajcy królestwa, którzy chcieli zdetronizować naszego miłościwego pana, dlatego że natknął się na przeciwności! Cóż, taki jest świat i tacy są ludzie! ADIUTANT (do Członka Rady i Rzeczników Stanów) Panowie zechcą szybko się oddalić, bo tu odbędzie się egzekucja innych zdrajców. KARZEŁ (do Hultmana) To szyper brygu ma zostać rozstrzelany za to, że nie stawił się na miejscu spotkania? ADIUTANT Tak jest! A załoga zostanie wychłostana! HULTMAN A oni się skarżą, że w kraju nie ma prawa i sprawiedliwości! Członek Rady i Rzecznicy Stanów wycofują się za kulisy, ściskając sobie nawzajem ręce: SZYPER (związany, wprowadza go dwóch knechtów) Puście mnie, na Jezusa Chrystusa, mówię wam puście mnie! To nie moja wina, że lody opóźniły ten manewr... Puście mnie, ja nic nie zrobiłem! Puście mnie! KARZEŁ (który stroi skrzypce) Nie krzycz tak, człowieku! SZYPER Przecież oni chcą mnie zabić! KARZEŁ No to co, musisz krzyczeć z powodu takiej bagatelki? SZYPER Ja nic nie zrobiłem! Nie mam wpływu na pogodę i wiatr! Nie mogę przerwać biegu lodów! Puście mnie! ADIUTANT Zabierzcie go stąd, szybko! SZYPER (wyprowadzają go) Puście mnie! Ja nic nie zrobiłem! HULTMAN (do Adiutanta) Czy nasz miłościwy król nie wyraził jakiegoś życzenia co do kwater, stołu i tak dalej? ADIUTANT Tak! Hultman ma w najbliższej wiosce kanie, które zawiozą go do miasta! HULTMAN Świetnie! Byle bym tylko w porę. wiedział! KARZEŁ A ja? ADIUTANT Ty? A kto tam troszczy się o ciebie! KARZEŁ Czy to dymisja? Czyżby znalazł jakiegoś nowego karła? Więc chce mnie wyrzucić? Czyż nie jestem człowiekiem zasłużonym, czyż nie byłem pierwszym karłem w królestwie? Luxembourg Jedyny?... ADIUTANT (wychodząc) Hultman ma konie w najbliższej wsi! KARZEŁ Tak, Hultman, wielki łgarz, niezastąpiony... Takie jest życie! Nie zdawajcie się nigdy na władców... (gra melancholijnie sarabandę Sebastiana Bacha) HULTMAN (odchodząc) Wstydziłbyś się! KARZEŁ Jeden do stołu, drugi za drzwi!... Idź, stolniku, i powiedz swemu panu, że widziałeś Luxem-bourga wyrzuconego na brzeg, gdzie nie rosną róże... (Hultman już wyszedł, Karzeł jest sam. Rozgląda się wokoło. Podrywa się z furią). Poczekajcie no tylko! Mały jestem i umiem jedynie grać na skrzypcach! Ale ja wam zagrani... a wtedy, klnę się na moje życie, zatańczycie! Zatańczycie! AKT DRUGI W komnacie audiencji królewskich Komnata audiencji królewskich w Lund. Na prawo wielki kominek, obok wieszak na ubrania, na lewo duży stół z papierami i przyborami do pisania, ogromne krzesło z oparciem i koroną i płaszczem gronostajowym. Dwa bardzo niskie i miękkie fotele na środku komnaty, zwrócone ku krzesłu Króla. Całkiem na lewo łóżko polowe przykryte niebieskim jedwabiem. Gyllenborg i Horn stoją przy kominku i grzeją się. GYLLENBORG Wiesz, po co nas tu wezwano? HORN Nie! Ale co dzień wzywa się tu nowych ludzi. GYLLENBORG Myślisz, że ktoś zna plany królewskie? HORN Czy on ma jakieś plany? GYLLENBORG Co za pytania? Trzeszczenie w belkach drewnianego domu. Panowie wzdrygają się i oglądają za siebie. HORN Co to takiego? GYLLENBORG Mróz, który przybiera na sile! (pauza) Czyś przeżył kiedyś coś tak strasznego jak to? HORN Nigdy! GYLLENBORG Widziałeś go po jego powrocie? HORN Widziałem go wczoraj! GYLLENBORG No i...? HORN Martwy człowiek, którego ziemska powłoka chodzi i straszy. W oddali słychać sarabandę Karła. GYLLENBORG Co to za piekielna muzyka, którą słyszę przez cały ranek? HORN To brzmi jak szarańcza... GYLLENBORG A ja uważam, że to brzmi jak jesienny wiatr między podwójnymi oknami, albo jak płacz dziecięcy. Czy wiesz, że w czasie ostatniej zarazy zmarło sześćdziesiąt tysięcy małych dzieci? HORN Szczęśliwe! Profesor wchodzi, skradając się z głębi sceny. Rozgląda się niespokojnie dokoła, podchodzi na palcach. do kominka i ogląda zasuwą. GYLLENBORG Co to za jeden? HORN (do Profesora) Czy należy zamykać zasuwę, nim ogień wygaśnie? PROFESOR (półgłosem, przestraszony) Chciałem tylko obejrzeć defekt zasuwy. HORN Jesteście zdunem? PROFESOR Mówiono, że tu dymi, a my tak się boimy pożaru, odkąd nasze miasto spłonęło kilka lat temu. HORN Czy to inspekcja pożarowa? PROFESOR Skądże znowu! Poprawię tylko na kominku, jeśli panowie pozwolą... GYLLENBORG To chyba wariat? PROFESOR Bo to mój dom, i mogę tu dalej mieszkać na poddaszu... Gdyby panowie zechcieli dopilnować ognia, byłbym ogromnie wdzięczny... (wychodzi na prawo) HORN W tym mieście ludzie wyglądają jak duchy! GYLLENBORG Czego król może od nas chcieć? HORN Jest nieprzenikniony! Idą ku tyłowi sceny i zatrzymują się przed wieszakiem. GYLLENBORG Spójrz na ten płaszcz! HORN Wyblakły pod pasem, i widać ślady po sztychach!... GYLLENBORG A tu brakuje guzika! HORN (nasłuchuje) Cicho! GYLLENBORG Pomyśl, za tymi drzwiami znajduje się ten wielki, otoczony strachem mąż, z którym monarchowie Europy zawsze muszą się liczyć w swoich rachubach!... Czy on jest rosły? HORN Trudno powiedzieć. Bo nie można go mierzyć zwykłą oczu miarą... Widziałem go wielkim jak Tezeusz i małym jak paź . A jego oblicze... GYLLENBORG Co z nim jest? HORN Widziałem dwadzieścia różnych jego twarzy! On nie jest jednym człowiekiem, jego imię legion! GYLLENBORG Mówisz tak dziwnie, ale... wielu mówiło podobnie. (Drzwi po lewej otwierają się, panowie wzdrygają się) Feif wchodzi. Patrzą na siebie badawczo. FEIF Jego Królewska Mość będzie tu niedługo. (milczenie) Jestem sekretarzem na dzień dzisiejszy, (milczenie) Niech mi wolno będzie powiedzieć panom tylko jedno... (milczenie) Nie informuje się króla o niczym, lecz odpowiada się jedynie na jego pytania mniej lub bardziej wyczerpująco, zależnie od tego, czy Jego Królewska Mość wykazuje większe lub mniejsze zainteresowanie udzielaną odpowiedzią. {) I nie wykorzystuje się okazji, by zakomunikować coś o stanie królestwa lub o pragnieniach ludu, ponieważ są to rzeczy dobrze znane. {) Wreszcie chciałbym powiadomić, że król nabawił się anginy, tylko z trudem może mówić głośno i prosi panów o wybaczenie, że będzie mówił cicho. (kłania się głęboko i wychodzi tą samą drogą, którą przyszedł) GYLLENBORG Więc to jest Feif!.... Był uczniem u kapelusznika! HORN My też byliśmy kiedyś uczniami, Gyllenborg. GYLLENBORG To prawda! (staje znowu przed kominkiem) HORN Marznę tak, że aż mi zęby dzwonią! GYLLENBORG I jak tu ciemno! HORN Chciałbym już być o pół godziny starszy. GYLLENBORG Jakby się czuło, że jego duch wypełnia tę komnatę. Jeszcze nigdy przedtem tak się nie bałem. Król wchodzi bezgłośnie z lewej strony, czytając jakiś dokument. Jest ubrany w niebiesko-żółty strój, bez szpady. Podnosi oczy znad papieru i patrzy na panów zezem. Jest poważny, skupiony, godny i tajemniczy, z niezdecydowanym wyrazem na twarzy chorobliwie szarej jak popiół. Na szelest papieru p anowie odwracają się i przyklękają na jedno kolano. Król pokazuje im gestem, żeby powstali. Potem siada na krześle z oparciem, mając przy boku F e i f a który wszedł za nim. Król i Feif czytają jakieś papiery. Potem Król zachęca panów gestem, żeby usiedli. Obaj siadają. na niskich fotelach, w których zapadają się tak głęboko, że wydają się skrępowani. Król mówi coś do F e if a, ale tak cicho, że słychać tylko szmer głosu. FEIF (zwraca się do panów) Jego Królewska Mość prosi hrabiego Gyllenborga... Król ruchem powstrzymuje Feifa i znowu coś mruczy. FEIF Hrabia Horn zechce powiedzieć Jego Królewskiej Mości wszystko, co wie o bardzo głośnym... Król mruczy coś znowu do Feifa. FEIF ...o bardzo głośnym baronie Görtzu. Horn wstaje, patrzy ze zdziwieniem na Gyllenborga. Król gestem pokazuje Hornowi, żeby usiadł. HORN (siada niechętnie na niskim, niewygodnym fotelu) Życzenie Jego Królewskiej Mości jest oczywiście rozkazem... Król patrzy w dół przed siebie na stół, po czym. bierze pióro i zaczyna rysować figury geometryczne HORN ...ale... FEIF Jego Królewska Mość pragnie krótkiej, by się tak wyrazić, charakterystyki osoby, o której mowa. HORN W tym celu potrzebna jest bliska osobista znajomość z daną osobą, a ja muszę wyznać, że baron Görtz nie należy do moich najbliższych... Król podnosi wzrok i wbija oczy w Horna, którego ogarnia lęk. HORN No cóż, z tego, co słyszałem, baron Görtz jest... (stara się spojrzeniami wybadać opinię Króla. o Görtzu i porównać z wyrazem twarzy F eifa), ...otóż ten człowiek jest... nader niezwykłą osobistością i jego pragnienie, żeby być niezwykłym, może się tylko mierzyć co do siły z jego bezgraniczną żądzą władzy. Król rysuje nie podnosząc oczu. HORN Mówią, że uważa się on za pępek świata, że co rano szuka w gazetach, czy losy Europy nie uległy jakiejś zmianie, podczas gdy on spał, a uczony Swedenborg... Król nadstawia uszu. HORN ...zapewnia, że gdyby Görtz dziś umarł, zbuntowałby jutro królestwo śmierci przeciw mocom niebieskim. Król zatrzymuje pióro, ale dalej nie podnosi oczu. HORN Tę ogromną żądzę władzy kryje on... usiłuje ukryć pod skromną powierzchownością i pogardliwym stosunkiem do podwładnych... Gyllenborg okazuje niepokój. Król czerwieni się. HORN ...podwładnych, którymi właściwie pogardza, podobnie jak pogardza całą ludzkością. KróI schyla głowę na pierś. HORN Te najjaskrawsze cechy charakteru barona Görtza, podwojone bezprzykładną nieczułością na cierpienia innych, mogłyby wydawać się sprzeczne z religijnością, ale baron Görtz nie jest pozbawiony religii. Można by powiedzieć, że żywi on strach przed Bogiem, nie bojąc się Boga. Feif, dotychczas zachowujący nieprzeniknioną twarz, ze zgrozą wpatruje się w Horna. Król łapie się za szyję, jakby się dusił. HORN (brnie nieustraszenie dalej, jakby nieświadomy mimowolnych aluzji) Uczony i pobożny Swedenborg uważa, że baron Görtz używa religii jako swego rodzaju magii, dzięki której zyskuje sobie poparcie i władzę także W czysto zbrodniczych przedsięwzięciach... na przykład przy wymuszaniu środków, przy zemście nad wrogami... gdyż ma on także tę cechę, że nigdy nie umie przebaczać. Król wpatruje się w H orna przenikliwie, jak gdyby chciał odczytać jego najskrytsze myśli i zbadać, czy nie kryją się tam jakieś aluzje. Usta ma otwarte, górna warga drga. HORN Jednym słowem wielka słabość zamaskowana tak, że robi wrażenie niesłychanej siły, kurczowy upór, który nie jest w stanie złamać samowoli... Król brzęczy ostrogami. Horn, jakby budząc się ze snu i zdając sobie sprawę z piekielnej sytuacji, niemieje ze zgrozy. Wszyscy patrzą na siebie z wzajemnym zakłopotaniem, ale nikt nie może się zdobyć na przerwanie ciszy. Łomotanie w prawe drzwi, trzy głuche uderzenia. Król mruczy coś do Feifa, który wstaje i wychodzi przez drzwi, w które łomotano. KRÓL (ledwie dosłyszalnym głosem) Czy Gyllenborg zna tego człowieka, który przed chwilą siedział tu u mego boku? GYLLENBORG Sekretarz Feif! Słyszałem tylko, jak wypowiadał się o nim hrabia Tessin. KRÓL (jak poprzednio) I... GYLLENBORG Za pozwoleniem, i skoro Wasza Królewska Mość każe... Feif jest pilny, dobry, uczciwy,, czysty, jeśli chodzi o odzież, obyczaje i serce, i jest szczerym Szwedem. KRÓL (do Horna) A co pan słyszał o Feifie? Horn waha się. KRÓL Mów! Horn waha się. KRÓL (z naciskiem) Nie sądziłem, że Horn się boi! HORN W polowej kancelarii uważano, że Feif jest mniej zdolny, ale bardziej interesowny niż Piper, i że do tego jest niezdarny, mściwy, wiarołomny i znienawidzony przez wszystkich, którzy go znają. KRÓL W takim razie, czy Gyllenborg może mi powiedzieć, co mam sądzić o Feifie? GYLLENBORG Nie mogę, Wasza Królewska Mość! KRÓL A czy Horn może mi powiedzieć, co mam sądzić o... (z naciskiem) baronie Görtzu? HORN (chytrze) To samo, co Wasza Królewska Mość sądzi o Feifie. KRÓL (uśmiecha się) Panowie mogą odejść. Gyllenborg i Horn wstają i wycofują się tyłem. Król rysuje znowu. ADIUTANT Baron Görtz! KRÓL Niech poczeka! Gyllenborg i Horn patrzą na siebie z zakłopotaniem i wychodzą. Feif wchodzi znowu. KRÓL Każ Görtzowi poczekać! Powiedz mi, Feif, kim jest Horn teraz? FEIF Hrabia Horn jest człowiekiem honoru. KRÓL A Gyllenborg? FEIF Rycerzem w najpiękniejszym znaczeniu tego słowa. KRÓL Feif jest mądrym człowiekiem, bo mądrze jest zawsze mówić dobrze o swoim bliźnim! Jednakże — czy Feif powiedział o pożyczce? FEIF Tak, Wasza Królewska Mość. KRÓL W takim razie każę uwięzić Görtza, ale wpierw chcę z nim porozmawiać i spojrzeć mu w oczy... Tu na papierze jest napisane, że jest on najgorszym łotrem, jaki żył kiedykolwiek, największym szarlatanem i tak dalej! To, że konspirował z Rosją, żeby mnie zdetronizować, jest dla mnie dostatecznym motywem, aby upewnić się co do jego osoby!... Feif może odejść! Feif zwleka. KRÓL Czemu Feif zwleka? FEIF Wasza Królewska Mość wybaczy, ale czy to rozważne zostawać sam na sam z tak straszliwym wrogiem jak baron? KRÓL Nie jestem sam, Feif, ja nigdy nie jestem sam... Idź już! Feif wychodzi na lewo. Król przesuwa ręką po oczach, jakby zbierał wspomnienia i myśli. Potem ujmuje dzwonek, zatrzymuje się w pół ruchu i wpatruje w prawe drzwi. Następnie dzwoni. Adiutant wchodzi. KRÓL Baron Görtz może wejść! Adiutant wychodzi. Görtz wchodzi, wolno, niepewnie, mając się na baczności. Jest to postawny mężczyzna z ogładą światowca. Ma piękną twarz, ale jest ślepy na lewe oko, tak, że gdy teraz wchodzi z prawej, twarz jego wygląda z profilu martwo. Przyklęka na jedno kolano. Pauza. KRÓL {wrażenie zaskoczonego) Czy to baron Görtz? GÖRTZ Tak, to ja! KRÓL (daje mu znak, ażeby powstał) Czego pan sobie życzy? GÖRTZ (z emfazą) Mój bohaterze, mój królu... KRÓL (z gniewem, drżącym głosem, ale nie podnosząc go) Czy pan baron tak kiepsko przestudiował swojego Machiawela, że sądzi, iż króla można wziąć na pochlebstwo? GÖRTZ Machiawel? Nigdy go nie czytałem! KRÓL Nie? W takim razie pan baron nie wie, jak zachowuje się książę, by wybadać, czy łotr mówi prawdę, czy nie? GÖRTZ (usiłuje doszukać się właściwego tonu) Czy można się czegoś takiego nauczyć? KRÓL Pan baron przestawał już z książętami? GÖRTZ (swobodnie) Wszystko ma swój czas, Wasza Królewska Mość, i ja też go miałem. Teraz już przeminął (spostrzega, że spudłował, szybko milknie) KRÓL Wygląda na to, że z wiekiem pan baron’ osiągnął pewną znajomość siebie. GÖRTZ Chyba tak... KRÓL W takim razie pan baron zna swoje małe słabe strony? GÖRTZ Małe czy duże, nie jestem nieświadom niczego, zwłaszcza że można było o nich wyczytać we wszystkich gazetach Europy przez blisko dziesięć lat. KRÓL I pan baron przyznaje się do wszystkich? GÖRTZ Do wszystkich! KRÓL Co za niezwykły człowiek! GÖRTZ O nie! KRÓL Pan baron miał na przykład słabość do pisania listów? GÖRTZ Tak, to była moja force! KRÓL (uśmiecha się niechętnie) Zwłaszcza do książąt, królów i nawet do cesarza... GÖRTZ O ile car jest cesarzem! KRÓL No cóż, posunęliśmy się spory kawałek naprzód... Czy na przykład pan baron napisał ten list do cara? (podaje mu list) GÖRTZ (wyjmuje lorgnon, ogląda list z obu stron) Za pozwoleniem, mam tylko jedno oko i widzę trochę kiepsko, czy wolno zapytać, o czym traktuje ten list? KRÓL Ten list traktuje o... planach barona Görtza, by doprowadzić do zdetronizowania króla Szwecji, ożenić jego siostrzeńca z córką cara, a równocześnie mianować go następcą tronu w Szwecji. GÖRTZ Doprawdy? Ależ to wielka rzecz! Szwedzki książę stanie się później następcą tronu w Rosji! Przecież to wspaniale! Wszystkie trudności usunięte za jednym zamachem! Połtawa pomszczona, August wypędzony z Polski, panowanie na Bałtyku umocnione i Szwecja znów mocarstwem, tak jak w chwili śmierci Gustawa Adolfa! To wprost kolosalne! KRÓL (przesuwa ręką po oczach, jak gdyby chciał odsunąć jakąś siatkę) Co baron mówi? ...Córka cara i Karol Fryderyk? GÖRTZ Oczywiście! KRÓL I... Au... Au... gust w Polsce! GÖRTZ August wyrzucony z Polski na zbity łeb. KRÓL (z namysłem) Czy baron zna zdanie cara w tej materii? GÖRTZ (rozpala się) Jest największym pragnieniem i najśmielszym marzeniem cara, by spowinowacić się z szwedzką rodziną królewską, a równocześnie uczynić zbyteczną starą, zgniłą Polskę! Polska, ongiś europejskie przedmurze nie ucywilizowanej Rosji, nie jest iuż więcej potrzebna, odkąd Rosja stała się europejska i sama sprawuje straż wobec Azji. Tu już nie chodzi o to, czy August, czy Stanisław, to bagatelka, tu chodzi o Polskę albo Rosję, a w konsekwencji — o Szwecję! Pauza. KRÓL (jakby do siebie samego) Gdybym miał człowieka... GÖRTZ By posłać go do cara, tak... gdybym się tak nie ześwinił, jak to uczyniłem, gdybym nie był taki osławiony, zaoferowałbym swoje usługi, bo nie ma nikogo, kto znałby dwory i tajemnice Europy tak jak ja! KRÓL (rysuje, gryzie pióro) Czy baron jest rzeczywiście taki osławiony? GÖRTZ Tak, do tego stopnia, że żadnemu ambasadorowi zagranicznemu nie wolno ze mną przestawać! KRÓL To chyba przesada! GÖRTZ Nie, dalibóg, że nie! KRÓL Cóż takiego pan zrobił? GÖRTZ Trochę się pomoże szczęściu tu, trochę się poszachruje ówdzie... KRÓL Ale jak... jak można... GÖTRZ Wasza Królewska Mość wie przecież, jacy są ludzie i świat... KRÓL (podnosi głowę, mówi surowo) Co to ja wiem? Pauza. KRÓL Gdyby tylko mój ubogi kraj mógł wystawić armię... może bym się skusił... zaczął zastanawiać... GÖRTZ Ubogi kraj? Szwecja uboga? Jeden z najbogatszych krajów Europy! Czyż w Riksbanku nie leżą masami martwe kapitały, czyż nie ma dóbr koronnych pod hipotekę? No tak, ale tu się ma do czynienia z fiskusem, który nie ma pojęcia o wielkich finansach. KRÓL Co też baron mówi? GÖRTZ Przecież w skarbcach Riksbanku leżą miliony i rdzewieją. Depozytariusze pragną wszak tylko renty od kapitału. No więc dajmy im cztery procent renty i puśćmy kapitał w ruch za sześć procent, w ten sposób zyskuje się od razu dwa procent! Kapitał w tym kraju stoi jak wół w stajni przez cały dzień. Na to przychodzi bilans handlowy i mówi: no, wole, idź do roboty! KRÓL (śmieje się cicho) Jest pan zabawny, baronie... Ale ma pan jedną zaletę — nie widzi pan żadnych trudności! GÖRTZ Trudności? Ja uwielbiam trudności, ale leń widzi trudności wszędzie, i ten błogosławiony kraj ma trudności, bo naród jest leniwy! Gdybym był kimś innym, niż jestem... hm... postawiłbym na nogi sześćdziesiąt tysięcy ludzi w sześćdziesiąt dni... KRÓL Sześćdziesiąt? GÖRTZ Sześdziesiąt tysięcy! KRÓL I co by Görtz z nimi zrobił? GÖRTZ Wziąłbym naturalnie Norwegię w odpłatę za Finlandię. Skoro nie mogę iść na wschód, idę na zachód do oceanu! KRÓL (zdumiony) Czyżby pan czytał w moich myślach? GÖRTZ Nie! Ale... Wasza Królewska Mość... z oddali śledziłem Waszą drogę, z oddali żyłem Waszym życiem, przechodziłem Wasze losy... Sire! ja jestem Waszym człowiekiem, człowiekiem, którego szukacie! KRÓL (wstaje, rosły, gniewny, chwyta za dzwonek) Görtz! Nie zapominaj kim ja jestem i kim ty jesteś! Görtz robi minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale Król mu przerywa. KRÓL Zapomniałeś o punkcie wyjściowym tej rozmowy, że jesteś zdrajcą, który pracował nad moją detronizacją! Zaprzeczasz temu? GÖRTZ Tak! KRÓL Napisałeś ten list? GÖRTZ Tak, ale to była tylko pułapka, jaką zwykli posługiwać się dyplomaci! KRÓL Pisać co innego i myśleć co innego? GÖRTZ Tak! KRÓL Nie muszę w to wierzyć i dlatego zabezpieczę się co do twojej osoby. GÖRTZ Niech tak będzie! Król dzwoni. Adiutant wchodzi z listem. KRÓL Co tam macie? ADIUTANT Depesza najwyższej wagi! KRÓL Dawaj! Adiutant podaje listy i wychodzi. Król siada i otwiera listy, które wyraźnie go martwią. Görtz stoi bez ruchu i czyta w twarzy Króla. Król zerka od czasu do czasu spode łba na Görtza. GÖRTZ Wasza Królewska Mość! KRÓL Cicho! Pauza. Król wstaje i wychodzi przez drzwi na lewo. Görtz rozgląda się niespokojnie wokoło. ADIUTANT (wchodzi z dwoma drabantami) Pan baron Görtz? GÖRTZ Tak, to ja! ADIUTANT W imieniu króla aresztuję pana! GÖRTZ (ze zgrozą) Mnie? A to w jakim celu? ADIUTANT W celu przesłuchania! GÖRTZ Co to znaczy? Przesłuchanie? Może tortury? Ja protestuję! ADIUTANT Tortury czy nie, nie moja sprawa! GÖRTZ (drżąc na całym ciele) A więc tortury! Ja nie chcę! To się nie może stać, odrzucam kompetencję sądu! Nie jestem szwedzkim poddanym! Nic nie zrobiłem! ADIUTANT Nie wiem! (do drabantów) Czyńcie swoją powinność! (drabanci nakładają Görtzowi kajdany) GÖRTZ (oburzony, ale pewny siebie) Jeszcze tego pożałujecie, zobaczycie, zobaczycie... (wyprowodzają go) Pauza. Król wchodzi znowu z Feifem, idzie zmęczonym krokiem i kładzie się na łóżku polowym. FEIF Wasza Królewska Mość. KRÓL Zdaje mi się, że jestem chory... Podaj mi dzwonek! Feif podaje dzwonek. KRÓL Mam teraz sześciu wrogów. FEIF Sześciu? KRÓL Rosję, Polskę, Saksonię, Prusy, Hanower, Danię. (pauza) A car stoi pod Kopenhagą, z tego okna można dostrzec jego okręty w cieśninie. (pauza) Gdzież znajdę obronę? FEIF W trwałym pokoju. KRÓL Jaki ty jesteś głupi! Jeden nie może zawrzeć pokoju, do tego trzeba co najmniej dwóch. ( pauza) Postaraj mi się o armię! FEIF Niemożliwe! KRÓL No to o pieniądze! FEIF Niemożliwe! KRÓL Trudności, kraj trudności — i naród też! FEIF Kraj jest zubożały — i naród też! KRÓL I to moja wina! Czy to ja wywołałem zarazę, czy to ja spowodowałem nieurodzaj, czy to ja wzbudziłem pożary, czy to ja wypowiedziałem wojnę?... Nie, ja się tylko broniłem, broniłem mego kraju, mego królewskiego dziedzictwa!... (pauza) Gdzie się podział Görtz? FEIF Pewnie go zaprowadzili do więzienia! Król dzwoni. Adiutant wchodzi. KRÓL Baron Görtz ma tylko areszt domowy, tylko areszt domowy! I traktować go przyzwoicie! Adiutant wychodzi. KRÓL No, Feif! Powiedz mi jedno. Dlaczego depozyty w banku mają leżeć w skarbcu, zamiast znajdować się w obrocie i gromadzić procenty? FEIF Dlatego, że te depozyty są własnością prywatną. KRÓL W państwie rzymskim nie było osób prywatnych, tylko obywatele państwa. A gdy państwo było w niebezpieczeństwie, własność przestawała być prywatną i stawała się państwową. FEIF Niebezpieczne to nauki. KRÓL Wszystko jest niebezpieczne dla tchórza!... (pauza) Gdyby był jeden mąż w tym państwie! (pauza) Co Feif sądzi o Emanuelu Swedenborgu? FEIF Swedenborg to wielce uczony mąż, nabożny, czystych obyczajów. KRÓL Czy on jest w mieście? FEIF Mieszka u radnego Polhema, z którego córką jest zaręczony. KRÓL Aj, więc jest zaręczony? Mówią przecież, że to trochę dziwak? FEIF Podobno wywiera wielki, nieomal niewytłumaczalny wpływ na swoje otoczenie. Pauza. KRÓL Niech Feif wyjdzie na miasto i poszuka Swedenborga oraz poprosi go, żeby czekał na mnie za godzinę — u siebie w domu! FEIF Rozkaz, Wasza Królewska Mość!... Ale czy mogę zostawić Waszą Królewską Mość samego? KRÓL Powiedziałem, że nigdy nie jestem sam... FEIF Ale o tej porze królewskie pokoje mają być pokazywane ludowi, żeby uspokoić umysły wobec niepokojących pogłosek. KRÓL Nic nie szkodzi. Mogą mnie oglądać, jeśli chcą... odpocznę teraz trochę... Bywaj, Feif. FEIF Czy Wasza Królewska Mość nie życzy sobie jakiegoś lekarza? KRÓL Nie, mój przyjacielu, na moją chorobę jest tylko jeden lekarz. Feif wychodzi na lewo. Król kładzie się na wznak i zamyka oczy. Pauza. Król otwiera oczy i dzwoni. Adiutant wchodzi. KRÓL Idź i poszukaj barona Görtza. Powiedz mu, że jest wolny, ale nie wolno mu opuszczać miasta. ADIUTANT Wasza Królewska Mość! W takim razie drzwi pozostaną niestrzeżone. KRÓL Nic nie szkodzi. Adiutant wychodzi. Król znowu zamyka oczy. Na ulicy ktoś gra na skrzypcach sarabandę. Król otwiera oczy, ale się nie rusza. Profesor wchodzi od tyłu sceny, na palcach, nie zauważa Króla. Podchodzi do kominka i poprawia ogień pogrzebaczem oraz próbuje zasuwę. Potem wychodzi na palcach przez drzwi w tyle sceny. Król odwrócił głowę, żeby zobaczyć, kto wszedł do pokoju, ale nie mówi nic, tylko przygląda się temu, co robi Profesor. Następnie podnosi w górę ramiona i zakłada ręce pod kark jako oparcia. Mężczyzna — żołnierz z I aktu, który wrócił z Sybiru — wchodzi z prawej, nędznie odziany, w czapce na. głowie i z kosturem w ręku. Idzie wolno ku łóżku Króla, staje w nogach łóżka, krzyżuje ramiona na piersi i przygląda się bezczelnie Królowi. Widać, że pił i stracił panowanie nad sobą. Król leży nieruchomo i patrzy na Mężczyznę. MĘŻCZYZNA Łotr! Król jak poprzednio. MĘŻCZYZNA Łotr, powiedziałem!... Król nieruchomy. MĘŻCZYZNA Nie masz języka w gębie?... (pauza) Więc to jest ten król Szwecji, który wyleguje się przez siedem lat na łóżku, podczas gdy kraj ginie... to jest król, który opuszcza swoją stolicę i rząd, który nie waży się wrócić do domu i bliskich, bo wstydzi się swego fiaska! Przysięgał naturalnie, że wróci przez bramę triumfalną na moście Norrbro, mając na każdym palcu podbite królestwo!... Wstydzi się!... Król nieruchomy. MĘŻCZYZNA Wiesz, skąd przybywam?... Z kopalń Syberii, z pustkowi Rosji! Tam spotkałem twoich przyjaciół, Pipera, Rehnskölda, Lewenhaupta, których porzuciłeś w biedzie, podczas gdy ty siedziałeś i bajdurzyłeś w Turcji. Ale przychodzę także przez Danię, gdzie widziałem, jak twój najlepszy, najwierniejszy sługa, Stenbock, pracuje w kajdanach, dlatego że odmówiłeś okupu. Król poruszył się nieco. MĘŻCZYZNA Łotrze! Wiesz kim ja jestem?... Król nieruchomy, ale wpatruje się przenikliwie w Mężczyznę. MĘŻCZYZNA Czy pamiętasz Krasnokucz?... Pamiętasz dragonów Taubego? Pamiętasz jeźdźca, który uratował ci życie i w podzięce za to został pozbawiony konia i wcielony do piechoty — za to, że jak twierdzono, w służbistości i zapale przeszkodził królowi obronić się samemu. Król podnosi się na łokciu i wpatruje się w Mężczyznę. MĘŻCZYZNA Tak, byłem numerem pięćdziesiątym ósmym zwanym Głód z dragonów Taubego, i żałuję dziś, że uratowałem ci życie, bo gdybyś zginął, nigdy by nie doszło do Połtawy, i cieszylibyśmy się teraz sześcioma latami pokoju! Król kładzie się znowu. MĘŻCZYZNA Cóż, przyjemnie było móc raz wygarnąć wszystko bez ogródek! A teraz możemy dalej zostać dobrymi przyjaciółmi... Król dzwoni. MĘŻCZYZNA Ha! Nikt nie przyjdzie, bo tam nikogo nie ma! Choć tak, jest tam pewna dama... mała polska królowa bez tronu... Król dzwoni. MĘŻCZYZNA A pewien ongiś potężny król osłaniał ją i jej pana. I ten ongiś potężny król był mężem hojnym, co nie szczędził grosza... Patrzcie, do licha, ktoś idzie!... No to znikam, bardzo proszę! Dobrze ci tak! (wychodzi) Król wstaje i usiłuje krzyczeć, ale nie może wydobyć z siebie ani słowa, znowu dzwoni. Hultman wchodzi z głębi sceny. KRÓL (przeciera oczy) Zdaje mi się, że spałem... Czy ktoś tutaj był? HULTMAN Nie widziałem nikogo. KRÓL Hultman, daj mi spisy kawalerii z tysiąc siedemset dziewiątego, dragoni Taubego! Hultman podchodzi do półki i szuka. KRÓL Niebieskie folie z żółtym grzbietem. Hultman przychodzi z żądanym foliantem. KRÓL Znajdź numer pięćdziesiąt osiem u Taubego. HULTMAN (szuka w spisie) Numer pięćdziesiąt osiem?... Ten numer jest nie obsadzony od tysiąc siedemset dziewiątego. KRÓL Was denn?... Poszukaj dragona o nazwisku Głód. HULTMAN (szuka ponownie) Głód?... Rzadkie nazwisko... Nie ma takiego. KRÓL (przeciera oczy) W takim razie śniłem... To okropne... Czy byłeś na mieście? HULTMAN Tak, Wasza Królewska Mość. KRÓL Opowiedz coś wesołego. HULTMAN W mieście nie jest wesoło, jest niespokojnie. KRÓL Co mówią ludzie? HULTMAN Hm... wolę nie powtarzać, co oni mówią. Nawet ja. KRÓL Są na mnie źli, że nie umarłem. HULTMAN Och, skądże by! KRÓL I to moje zmartwychwstanie pokrzyżowało wiele planów. HULTMAN Tak, to jedno, co jest pewne. KRÓL Myślę, że Hultman także stracił odwagę. HULTMAN (ze wzruszeniem) Wasza Królewska Mość, prawdę mówiąc, tak. KRÓL Sądzisz, że moja saga już się skończyła? Hultman milczy. KRÓL (wstaje i chodzi po pokoju) A więc tak myślisz... Pauza. KRÓL Czy mamy jeszcze jakieś pieniądze w szkatule? HULTMAN Żadnych. KRÓL Jak idzie werbunek? HULTMAN Źle. Pauza. KRÓL (oparty o okap kominka, ukrywa twarz w dłoniach) Trudności! Kraj trudności! Pauza. KRÓL Hultman idź do miasta. Odszukaj barona Gortza. I przyprowadź go tutaj. HULTMAN (ociągając się) Barona Görtza? KRÓL Barona Görtza! Natychmiast! Hultman wychodzi. AKT TRZECI Na placu przed mieszkaniem Görtza,w Lund Plac otoczony drzewami, ze studnią pośrodku. W głębi ruiny spalonych domów. Całkiem po lewej w tyle sceny dom Görtza z zamkniętymi zielonymi okiennicami, nad bramą chorągiew szwedzka z herbem królestwa. Dom ten tworzy narożnik z tyłem sceny, gdzie widać wylot zaułka. Bliżej w dole sceny po lewej kuźnia. Po prawej na przednim planie karczma, przed nią na dworze stoły i ławy. Mężczyzna (z pierwszego aktu) i Karzeł siedzą przy stole, palą gliniane fajki i piją piwo, zasłonięci przez innych gości i coś w rodzaju altanki. KARZEŁ I co, nie przyłożyłeś mu? MĘŻCZYZNA Nie. Ale mu wygarnąłem, aż zbladł, powiadam ci. KARZEŁ Czemu mu nie dołożyłeś? Ja bym to zrobił! MĘŻCZYZNA To nie tak łatwo... Zresztą było mi go KARZEŁ Żal? Jego? MĘŻCZYZNA Wyglądał na chorego i smutnego — i chyba nie jest mu wesoło. Wszyscy się go czepiają i chcą pieniędzy. KARZEŁ Tak, ale teraz będą chyba pieniędze, bo Görtz objął finanse. MĘŻCZYZNA Aha, Görtz... Czy widzisz, że okiennice w jego domu są zamknięte? KARZEŁ To widać, ale co oni tam knują w środku, nie wiadomo. MĘŻCZYZNA Mówią, że on robi złoto, tak jak Paykull. KARZEŁ Ee, chyba nie... MĘŻCZYZNA Obojętne, co robią, ale to gałgan! Pomyśl, ten łajdak jest wszechmocnym ministrem nad całym szwedzkim królestwem, a nasz łotr przesiaduje u niego całymi dniami. On jest tam teraz, w tym domu, mój drogi! KARZEŁ Masz ci tego barona, o którym cały świat wie, że gra znaczonymi kartami, że jest awanturnikiem wydalonym z wszystkich państw Europy, i że konspirowal, by zdetronizować naszego króla! I nie znajdzie się ani jeden uczciwy Szwed, który mógł by to powiedzieć królowi! MĘŻCZYZNA Kto by się na to odważył? KARZEŁ Był taki jeden, pastor Bëthius, ale tego wsadzili najpierw do więzienia, a potem do domu wariatów. Jest jeszcze ktoś... mianowicie Emanuel Swedenborg. MĘŻCZYZNA Tak! On tak! To jest ten mąż! I do tego taki uczony! Bardzo uczony! KARZEŁ Czy wiesz, że kochałem kiedyś tego króla, wielbiłem, całowałem niegdyś jego buty, a teraz... gdybym miał beczkę prochu, podłożyłbym ją pod ten dom! Nie tylko za to, że wyrzucił mnie na bruk... Malkontent podchodzi do stołu. MĘŻCZYZNA Siadaj i opowiadaj! MALKONTENT Szyper na brygu „Pogoń” skazany na rozstrzelanie za to, że kry lodowe opóźniły jego przybycie do Stralsundu, a jeszcze mniej winna załoga została wychłostana! MĘŻCZYZNA Dalej! MALKONTENT Jego córka jest w mieście, by starać się o audiencję u łotra! MĘŻCZYZNA Dalej! MALKONTENT Studentów wypędza się z mieszkań i wciela do wojska! MĘŻCZYZNA Dobrze! MALKONTENT Dziewki wiejskie i parobcy włóczą się po drogach, ponieważ państwo zabrało połowę ich płacy na daninę wojenną. MĘŻCZYZNA Znakomicie! MALKONTENT Członek Rady i Rzecznicy Czterech Stanów wciąż jeszcze zabiegają o audiencję u króla,, który ich nie przyjmuje... MĘŻCZYZNA To już szczyt! MALKONTENT ...ponieważ zamknął się z awanturnikiem, który zajmuje się biciem fałszywej monety! MĘŻCZYZNA Co mi dacie, jeśli podłożę ogień pod ten dom? MALKONTENT To niepotrzebne, bo pewnie zrobią to inni. MĘŻCZYZNA Czy jest jeszcze coś więcej? MALKONTENT Księżniczka Ulryka Eleonora przybyła, żeby spotkać się ze swoim bratem... MĘŻCZYZNA Na domiar jeszcze sukcesja tronu! Po tym łotrze! KARZEŁ (zaczyna stroić skrzypce) Nie wolno ci mówić „łotr”! Uważam tylko, że smutno patrzeć, jak wielki człowiek powoli podupada... To żałosne. (gra parę taktów sarabandy) MĘŻCZYZNA Czemu grasz zawsze tę żałobną pieśń? KARZEŁ Bo zwykłem grać ją mojemu królowi, kiedy był śmiertelnie przygnębiony. MĘŻCZYZNA Słyszał to kto?! KARZEŁ I to król skomponował tę pieśń żałobną. Sebastian Bach, król w krainie Smutku i królestwie Bólu... (gra sarabandę) MĘŻCZYZNA (do Malkontenta) Uważaj, schodzą się ludzie! MALKONTENT Masz słuszność. MĘŻCZYZNA Opowiadaj ty, bo ja byłem w królestwie śmierci i nie znam już żywych. Odziane w żałobę kobiety z klas wyższych wchodzą z prawej; podchodzą do bramy domu Görtza. Stają i naradzają się cicho. MALKONTENT Wdowy po wziętych do niewoli panach — nazywam je wdowami, bo król wzbrania się wykupić z niewoli ich mężów, żywcem pogrzebanych w Rosji i gdzie indziej. Wdowy Piper, Lewenhaupt, Stenbock... i inne. MĘŻCZYZNA Dlaczego on nie wykupuje jeńców? MALKONTENT Jedni mówią, że nie chce, inni, że nie może. Patrzcie! Założę się, że on nie przyjmie tych kobiet. Nigdy nie umiał radzić sobie z kobietami... Ta, która dzwoni do drzwi, to hrabina Piper. Ale najbardziej szkoda Stenbocków. Przecież to Mons Bock uratował Skanię! Wspaniały człowiek! Ale król mówi, że zasługuje na swój los, gdyż nie słuchał rozkazów. Hrabina Piper dzwoni nieśmiało do bramy. MĘŻCZYZNA Żadnej odpowiedzi z tego cichego domu. Kobiety z lękiem wycofują się nieśmiało na plac całą grupą i naradzają się. MALKONTENT A oto następna grupa: ...Wdowy Bjelke, Böethius, Patkull, Paykull! Cztery odziane w żałobą kobiety podchodzą do bramy, jedna z nich dzwoni. Mała klapa w bramie otwiera się i zamyka. Kobiety wycofują się z płaczem, zasłaniając twarze chusteczkami. MALKONTENT Uważajcie teraz! Nadchodzą odrzuceni faworyci. Spójrzcie tylko na nich! Wczoraj królewscy zwolennicy, dziś buntownicy! Rosen, Düring, Sparre i Gyllenborg, Wellingk, Cederhielm, De la Gardie, Mörner, d’Albedyhll, Schwerin, Wrede, Horn, wielki Arvid Horn... Pochód panów zbliża się do bramy. Horn dzwoni trzy razy, za każdym razem gwałtownie. MĘŻCZYZNA Patrzcie na niego! Ten się nie boi! MALKONTENT Bo ma naród za sobą! I przyszłość przed sobą! Horn zrywa sznur od dzwonka i rzuca na ziemię. Klapa w bramie otwiera się. FEIF (wytyka głowę) Kogo szukacie? HORN Króla. FEIF Nie przyjmuje. (zatrzaskuje klapę) Wszyscy na placu szemrzą. MALKONTENT A teraz Członek Rady i Rzecznicy Czterech Stanów. Członek Rady i Rzecznicy Czterech Stanów wchodzą, idą do bramy, ale zatrzymuje ich Horn. CZŁONEK RADY Aż do tego doszło... HORN To skutki samowładztwa. CZŁONEK RADY (do Rzeczników) Samowładztwa, przy którym ci oto małopankowie obstawali, by skruszyć wielkich panów. No i macie. MALKONTENT Złodzieje biją się z sobą; chłop odzyska swoją krowę... Cicho. Tętent kopyt... to kurier! Uboga Kobieta z petycją w ręku podchodzi do bramy. Szuka sznura od dzwonka, a nie znalazłszy go, łomoce do bramy. Gdy nikt nie odpowiada, naciska klapę, która otwiera się pod naciśnięciem. Kobieta całkiem po prostu wkłada petycję do środka i siada na schodach, by czekać, splótłszy dłonie. MĘŻCZYZNA Ta potrafiła załatwić sprawę po prostu! HRABINA PIPER (podchodzi do Kobiety) Czego tu szukacie, kobieto? KOBIETA (skromnie, pokornie) Szukam łaski dla mego ojca. HRABINA PIPER Kto jest waszym ojcem? KOBIETA Był szyprem na statku, który miał spotkać króla pod Stralsundem. Ale lody przeszkodziły — i choć nic na to nie mógł poradzić, został skazany na śmierć. Hrabina Piper uderza w dłonie z ubolewaniem. Wszyscy, którzy się przysłuchiwali rozmowie, wyrażam oburzenie. MARYNARZ (podchodzi do Kobiety) Czemu tu siedzisz? KOBIETA Bo muszę. MARYNARZ Wcale nie musisz! Twój ojciec był łajdakiem! KOBIETA Nie wolno tak mówić o czyimś ojcu! MARYNARZ On nie był moim ojcem, a że był łajdakiem, mówię, że nim był! KOBIETA Ale on był moim ojcem... MARYNARZ Ale nie moim (bierze ją za ramię) Chodź. HRABINA PIPER Czego chcecie od tej kobiety? MARYNARZ To nikogo nic nie obchodzi, bo to moja żona. (szmer głosów) A jej ojciec, ten szyper, był zdrajcą, który wciągnął fałszywą flagę wobec duńskiej fregaty i wcale nie miał trudności z lodami i krą. KOBIETA Kto to widział, żeby nazywać mego ojca zdrajcą! (szmer głosów) MARYNARZ Skoro nim był? A wiem o tym, bom służył w załodze tego statku... Dostaliśmy chłostę, choć niewinnie... ale się nie skarżę, bo marny to chłop, który nie może znieść kilku batów za swojego króla. Tak, to bagatelka... (szmer głosów) Czasem zbiera się cięgi, kiedy się człowiekowi nie należą, a czasem unika się ich, choć powinno się je dostać. (szmer głosów) A tu jest wielu takich, którzy powinni pocierpieć... tak. KOBIETA Jakiż to nikczemnik! Nazywa mego ojca zdrajcą! Mojego ojca! MĘŻCZYZNA (który słuchał i obserwował) Diablo krnąbrna kobieta. (wyciąga szyją, żeby lepiej widzieć) MALKONTENT Na co się tak gapicie? MĘŻCZYZNA Nie, to niemożliwe... MALKONTENT Co takiego? O co chodzi? MĘŻCZYZNA Zdawało mi się... no tak, zresztą to wszystko jedno. MALKONTENT Co? MĘŻCZYZNA Zdawało mi się, że to moja żona nieboszczka. MALKONTENT Ha, ha!... Kurier! Kurier! Nowiny! Ruch na placu. Wszyscy patrzą na prawo. Kurier biegnie z łoskotem przez scenę i znika w zaułku za rogiem domu Görtza, żeby dotrzeć do tylnej bramy. HORN (do Członka Rady) Wielkie nowiny! CZŁONEK RADY Tak sądzicie? HORN Tak przypuszczam. Szepcą między sobą. Wszyscy szepcą między sobą. KOBIETA (podchodzi do rogu) Zdaje mi się, u licha, że tam można wejść od tyłu. MALKONTENT Do diabła, co za kobieta! MĘŻCZYZNA I jaka podobna do Karoliny! HORN (do Gyllenborga) Co się stało? Tam biją w dzwony i trzaskają drzwiami. GYLLENBORG Nie mam pojęcia. HORN Pokój czy wojna? GYLLENBORG Wojna, oczywiście. Zawsze wojna. Lokaj w czerwonej liberii wychodzi przed bramę. MALKONTENT Patrzcie na tego czorta. MĘŻCZYZNA A to co za papuga? MALKONTENT Lokaj Görtza. Lokaj schodzi po schodach, odwraca się tyłem do placu i depcze najbliżej stojących po nogach, nie przepraszając. Po czym opuszcza flagę do polowy masztu. HORN Co się stało? LOKAJ (odwrócony tyłem do Horna) Nie wiem. HORN Miałbyś respekt, przynajmniej. Kobieta przyszła znowu i usiłuje wśliznąć się przez bramę. LOKAJ (zatrzymuje ją w bramie) Gdzie się pchasz, ty! KOBIETA Ja do króla. LOKAJ Właź, babo. Kobieta wślizguje się do środka. MĘŻCZYZNA Na zbawienie mej duszy, to chyba Karolina! MALKONTENT Ale ona przecież nie żyje! MĘŻCZYZNA Diabli wiedzą. HEROLD (poprzedzony przez doboszy, którzy biją w bębny) W związku ze zgonem Jego Królewskiej Mości króla Francji, świętej pamięci króla Ludwika czternastego, nakazuje się tym, których to dotyczy, przywdzianie czternastodniowej głębokiej żałoby. HORN (do Gyllenborga) A więc to tak... Suwerenność umarła. GYLLENBORG I jedyny przyjaciel Szwecji. CZŁONEK RADY Nadchodzi nowe w Europie. SZLACHCIC Nowe zło. PASTOR I nowe dobro. MIESZCZANIN i CHŁOP Amen. HEROLD Ludzie mają opróżnić plac, ponieważ zostanie oddana salwa żałobna za świętej pamięci Jego Królewską Mość króla Francji, po czym niezwłocz- nie odbędzie się królewskie podzwonne z wież kościelnych miasta! Bicie bębnów. Grupy ludzi rozchodzą się i cofają na boki, rozmawiając i szemrząc. MALKONTENT Samowładztwo skończone. MĘŻCZYZNA Jeszcze nie. Ale rychło. A co potem? MALKONTENT To nas nie dotyczy. KARZEŁ Potem będzie powszednia zupka — taka sarna jak w niedzielę, tylko trochę więcej wody i bez masła. FEIF (wychodzi przez bramę, prowadząc Kobietę) Idźcie już, moja zacna kobieto. Wasz ojciec skazany przez sąd jako zdrajca... KOBIETA Sędziowie też nazywają mego ojca zdrajcą? FEIF (ze złością) Skoro on był łajdakiem, tak! KOBIETA Co za sędziowie! FEIF (krzyczy) Ale wasz ojciec sam przyznał, że był łajdakiem! Sam się przyznał! KOBIETA To nieprawda! Feif wchodzi do domu i zatrzaskuje bramę. Kobieta puka cicho do bramy. Zaczyna się podzwonne w miejskich kościołach, bicie bębnów, granie trąb. MARYNARZ (wchodzi znowu, woła swoją żonę) Karolino! MĘŻCZYZNA Nie... Teraz obleciał mnie strach... MALKONTENT Czy to ona? MĘŻCZYZNA (przerażony) Nie wiem... KARZEŁ Suwerenność umarła... Niech Bóg chroni króla. Mimo wszystko, choć mnie wyrzucił. MALKONTENT Mimo wszystko... Że też ja nie mogę być naprawdę zły na tego człowieka. KARZEŁ (odchodząc) Czy to takie konieczne? MĘŻCZYZNA Tak, to absolutnie konieczne! AKT CZWARTY W ogrodzie rezydencji Görtza,w Lund Duży ogród. Na prawo, na pierwszym planie, widać dwie wysokie furty wychodzące na zaułek. Furty są częściowo zasłonięte drzwiami i krzakami. Tuż powyżej weranda królewskiego domu, w kształcie namiotu. Przed nią królewskie biurko i krzesło. Obok łóżko polowe. Na środku sceny toskańska kamienna kolumnada z trzema niebiesko-białymi fajansowymi wazonami. Na niej stary biały posąg Wenus. Na lewo widać dom Görtza z zielonymi żaluzjami i werandą z łatokami. W głębi aleja aż do ogrodowego muru z furtami zabezpieczonym hiszpańskimi kozłami. Hultman sprząta na biurku. Profesor krząta się przy wazonach z kwiatami. HULTMAN Czy pan profesor nie jest przypadkiem medykiem? PROFESOR Istotnie, jestem. HULTMAN Bo król czuje się chory, zwłaszcza po wyjeździe barona Görtza. PROFESOR To... to... baron Görtz wyjechał?... HULTMAN Tak, do Kopenhagi, w sprawach finansowych i innych. Ale lada chwila spodziewany jest w domu. PROFESOR A co... co jest Jego Królewskiej Mości? HULTMAN Bezsenność, niepokój i rozdrażnienie. PROFESOR Tak, tak, tak... A księżniczka czeka w mieście na audiencję — jego własna siostra. HULTMAN Czyżby? Siostra? Są różne siostry, ja mam taką, która jest zła jak diablica. PROFESOR Jego własna siostra... I dopiero co wydana za mąż. Słuchajcie no, Hultman, czy to prawda, że król zamierza się ożenić? HULTMAN Nie, nic o tym nie słyszałem... nie mamy czasu się żenić!... Ale jest wprost niepokojące, że tu zaczyna się roić od spódnic. PROFESOR Szacunku dla kobiety, Hultman, szacunku. HULTMAN Szacunku dla dzieci, szacunku dla służby, szacunku dla mnie, wszyscy wołają o szacunek, ale wszyscy wystrzegają się szanowania innych. PROFESOR Hultman jest wrogiem kobiet. HULTMAN Niech i tak będzie, choć to tylko połowiczna prawda, jak zwykle... Ale oto nadchodzi doktor Swedenborg ze swoją damulką. PROFESOR Córką wielkiego Polhema, Emerencją. HULTMAN Zarozumiała, butna gęś, która poprzysięgła, że rzuci sobie króla do stóp. Ponieważ studenci i kadeci tańczą zwykle tak jak ona im zagra. PROFESOR O nie, o nie. A czy jej najdroższy domyśla się dalekosiężnych planów narzeczonej? HULTMAN Swedenborg? Nie. Jest ślepy i głuchy, jak wszyscy, którzy chodzą w miłosnym upojeniu... Oto oni! Profesor i Hultman wycofują się w głąb namiotu na prawo. Swedenborg i Emerencja wchodzą z prawej alei. SWEDENBORG Ukochana, muszę zostawić cię na jakiś czas. Mój król i mój kraj żądają moich usług. EMERENCJA Ale przecież obiecałeś, że będziemy jutro święcić wymianę pierścionków... SWEDENBORG Obiecałem pod warunkiem, że nie wezwą mnie żadne wyższe obowiązki. A tymczasem muszę wyjechać już dziś wieczorem... EMERENCJA Więc mnie nie kochasz! SWEDENBORG Oj, oj! Co mam powiedzieć, co mam zrobić, żeby udowodnić ci moją miłość? EMERENCJA Zostań do pojutrza! SWEDEBORG Nie mogę ze względu na króla. EMERENCJA Twego króla, który nie cierpi kobiet! SWEDENBORG Nie, ale jego myśli idą w inną stronę. EMERENCJA Pozwól mi błagać go, żebyś mógł zostać! SWEDENBORG Nie, moja droga, wojska są gotowe do wymarszu i czekają na mnie. EMERENCJA Niech sobie czekają! SWEDENBORG Niech kraj i lud czekają — na kaprysy małej dziewczynki. EMERENCJA Małej dziewczynki! Strzeż się! SWEDENBORG Groziłaś mi tak często, że niemal tęsknię do bitwy. Czego mam się wystrzegać? Że odejdziesz ode mnie? EMERENCJA To przecież ty odchodzisz ode mnie! SWEDENBORG Ha! Muszę odejść, ale po to, żeby wrócić i pozostać. A ty chcesz odejść, żeby nigdy już nie wrócić. Taka jest różnica. EMERENCJA Czy król jest tam? SWEDENBORG Tak, ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się starała do niego zbliżyć. EMERENCJA A to dlaczego? SWEDENBORG On nikogo nie przyjmuje. EMERENCJA To już moja sprawa. SWEDENBORG I moja. Gdyż pomyśli, że to ja cię posłałem, a wtedy będę zhańbiony. EMERENCJA To żaden powód. Pewnie masz jakiś inny, którego nie chcesz zdradzić. SWEDENBORG Przyrzeknij mi, że nie odwiedzisz króla! EMERENCJA Ty się boisz! Swedenborg milczy. EMERENCJA Z powodu snu, który miałeś! Swedenborg milczy. EMERENCJA Ja się nie boję snów! SWEDENBORG Jakie to dziwne! Mówisz, że mnie kochasz, i często w to wierzę, ale mimo to każde słowo, które wypowiadasz, jest jak zatruta szpila. Czy to jest miłość?... EMERENCJA Nazywasz mnie zatrutą szpilą... Nigdy mnie nie kochałeś. Żegnaj. (wchodzi do alei na prawo) SWEDENBORG (przygnębiony) I to jest miłość. Ta ziemska. O nieba! (wchodzi do alei na lewo) Król wychodzi z namiotu, wygląda na chorego i zatroskanego. Feif idzie za nim. KRÓL (siada przy biurku) Feif, czy Görtz może być rychło z powrotem? FEIF Tak, Wasza Królewska Mość. KRÓL Dziwny człowiek... Gdy jest obecny, znajdujęgo pociągającym, uczciwym, jest wcieloną wiernością. Nieobecny, przybiera w mej pamięci najbardziej dziwaczne kształty, staje się upiorny, odstraszający, okropny. (pauza) Myślisz, że jego rachuby są słuszne? FEIF Wasza Królewska Mość jest matematykiem, ja nie. KRÓL Jego obliczeń nie da się rozwiązać za pomocą znanych wzorów... FEIF Co o tym sądzą Polhem i Swedenborg? KRÓL Milczą. (pauza) Całe miasto milczy, cały kraj milczy. Zaczyna się wokół nas zamykać śmiertelna cisza. (pauza) No i jestem chory. (pauza) Ulice są puste, nikt nie przychodzi w odwiedziny. Nikt nie protestuje. Nikt nic nie mówi. (pauza) Powiedz coś! FEIF Nie mam nic do powiedzenia, Wasza Królewska Mość. KRÓL Nic?... Czy to wnet południe? FEIF Wasza Królewska Mość, jest już po południu. KRÓL Do kata, tak. Pamiętam przecież... (pauza) Dlaczego nigdy już nie widuję Müllera, Sparrego, Gyllenborga? FEIF Nie śmią przeszkadzać. KRÓL Dlaczego zostawia się mnie samego? Nawet Hultman snuje się po kątach i jest przygaszony.... Gdy po kogoś poślę, okazuje się, że jest chory. (pauza) I ta cisza. Ta cisza... Miałem kiedyś Luxembourga, który dla mnie grał, ale gdzieś znikł po Stralsundzie... Postaraj mi się o pająka do zabawy. (pauza) Myślisz, że ten kraj wytrzyma dziesięć milionów monet? FEIF Baron Görtz uważa, że dwa miliony to maksimum. KRÓL Aha!... Czemu księżniczka nie chce do mnie przyjść, skoro ją zaprosiłem? Mam na myśli moją siostrę. FEIF Jej Królewska Wysokość postawiła jako warunek, żeby mógł jej towarzyszyć małżonek, landgraf Hesji. KRÓL Który mi życzy śmierci. By posiąść tron... Coraz więcej takich, którzy życzą mi śmierci. (pauza) Feif, idź do rezydencji i proś księżniczkę, żeby tu przyszła w ważnej dla niej sprawie. Bez landgrafa. Feif odchodzi w stroną lewej alei. KRÓL (sam, zrozpaczony) O Boże! Odsuń ten kielich, ode mnie! Emerencja ukazuje się w prawej alei, widać, jak poprawia suknię, żeby ładnie wyglądać, a potem podchodzi do Króla. Ale na widok Króla twarz jej zmienia się i wyraża sympatię i szacunek. KRÓL (który trzymał twarz ukrytą w dłoniach, podnosi głowę, a kiedy spostrzega Emerencję, robi wrażenie, jakby nie wiedział, czy to półsen, czy objawienie. Po czym odzywa się z zakłopotaną miną) Te kwiaty dla mnie? Czemu dajesz mi róże? EMERENCJA Mój bohater dostał już dość laurów. KRÓL ...I cierni. Może przyszedł czas na cyprysy. EMERENCJA Jeszcze nie. Najpierw mirt. KRÓL (żartobliwie) Dziecko, co ty mówisz? EMERENCJA Ja mówię? — Tak? śpiewa najpiękniejsza kobieta w Europie, do której jednak bohater odwrócił się niegdyś plecami: „Karolu, stałość twoje wszystkie przeszkody pokona, igraszką jest dla ciebie czynów po czynach dokonać; Próżne są wrogów wysiłki i próżne wszystkie ich plany: jak byłeś, tak pozostaniesz zawsze niepokonany. Lecz bohaterze młody, gdy laur ozdabia twe skronie, a sława przy twoim boku wciąż nieustannie kroczy, tylko, co błogie, wydaje się skarby przed tobą chronić, i śladem twoim nie zdąża ni jedna na szańce rozkoszowanie się. Powiedz, oko twe piękne, postawa od bogów dana, czemu dotąd od bardziej lubej nagrody, są wolne? Wybacz mą śmiałość, lecz czuję tę prawdę, choć skrywaną, że nawet taki bohater przecież miłować jest zdolny. Jeśli istnieje piękność, która i tego dokaże, że bohatera ludzkości skusi, niech padnie mu do nóg, dla miłości powinny zapłonąć nasze ołtarze. Możesz wzywać boginię i otwórz tylko ramiona” KRÓL (przygląda się jej rozpromienionym, wzrokiem) Dziękuję ci, moje dziecko! Za to, że obudziłaś wspomnienie minionych szczęśliwych czasów — te komplementy pozostawiam bez ich oceniania!.. Powiedz mi, jak się nazywasz? EMERENCJA Imię małej dziewczynki cóż może obchodzić przygnębionego wielkiego króla? KRÓL Mała dziewczynka może przywrócić przygnębionemu królowi jego ufność i chęć do życia. EMERENCJA A czemu wielki król jest przygnębiony? KRÓL (tonem ojcowskim) Maleńka... Czy umiesz grać w szachy? EMERENCJA Tak, Wasza Królewska Mość. Umiem. KRÓL W takim razie musisz tu przychodzić grać ze mną. EMERENCJA Ale jeśli dam królowi mata, będzie się na mnie gniewał. KRÓL Nie, moje dziecko, nie będzie. Ale ty nie potrafisz tego dokazać. EMERENCJA Ależ tak, na pewno. Dałam mata wielkiemu matematykowi Polhemowi. KRÓL Mój Polhem! I ty! Znasz go? EMERENCJA Równie dobrze jak własnego ojca. KRÓL W takim razie znasz także Swedenborga? Tego marzyciela? EMERENCJA Trochę. KRÓL (wpatruje się w nią badawczo) Lubisz go? EMERENCJA To nudziarz. KRÓL Kogo więc lubisz? Emerencja spuszcza oczy. KRÓL Mam zgadywać? Emerencja przesłania oczy dłońmi. KRÓL Pozwól mi zobaczyć twoje piękne oczy... Emerencja zadowolona z pochlebstwa. KRÓL Nie znam nic tak czarownego jak oko dziecka. Emerencja krzywi się zaskoczona. KRÓL Tak, bo ty jesteś przy mnie dzieckiem... EMERENCJA (ujmuje Króla za rękę, którą on cofa) Więc polub mnie trochę. KRÓL Zostaniesz moim przyjacielem... Umiesz muzykować? EMERENCJA Gram na klawesynie. KRÓL Nauczyłaś się tego od Swedenborga. EMERENCJA Od tego brzydala. KRÓL (z dziwnym wyrazem twarzy) Tfu! Emerencja patrzy zdziwiona. KRÓL Tfu, powiedziałem... Lubisz mnie trochę? Emerencja kryje twarz w dłoniach. KRÓL (pochmurnieje) Czy to znaczy bardzo? Emerencja ujmuje dłoń Króla i całuje. KRÓL Czy to dziecko, czy kobieta? EMERENCJA (pada na kolana u stóp Króla) To kobieta! KRÓL (zrywa się z gniewem) Emerencjo Polhem! Wstań! Emerencja podnosi oczy. KRÓL Teraz ty leżysz u stóp króla. Wstań i odejdź. Nie zasługujesz na mężczyznę, który cię kocha, i dlatego nigdy nie dostaniesz Emanuela Swedenborga za męża. (odwraca się do niej plecami) EMERENCJA Łaski! KRÓL Niełaska!... Emerencja wymyka się ze wstydem przez prawą aleję. Feif wchodzi z lewej strony. KRÓL Mów! FEIF (patrzy w ślad za Emerencją) Jej Królewska Wysokość zaraz tu będzie. KRÓL Bez landgrafa? FEIF Tego nie powiedziano. KRÓL Feif! Byłeś żonaty? FEIF Tak, Wasza Królewska Mość. KRÓL No i...? FEIF Hm... KRÓL (uśmiecha się) No, mów...? FEIF (wzruszając ramionami) Hm... KRÓL Tak mówicie wszyscy, ale ja nigdy nie mogę niczego się dowiedzieć. FEIF Ani my też. KRÓL A może i nie ma tu co wiedzieć... FEIF Może. Bębny i szczęk oręża. KRÓL To księżniczka!... Feif może odejść (idzie w stronę prawej alei) Feif wchodzi do namiotu. ADIUTANT (wchodzi z prawej alei) Jej Królewska Wysokość. Pauza. UIryka Eleonora wchodzi z prawej alei. KRÓL (podchodzi do niej, podaje jej rękę i prowadzi ją do biurka) Witaj, kochana siostro. ULRYKA ELEONORA Dziękuję ci, drogi bracie. Siadają. KRÓL Trochę tu nieporządek, ale żyjemy na stopie wojennej. Rozmowa toczy się z przerwami i obopólnym zakło- potaniem. ULRYKA ELEONORA Stopa wojenna. Obyśmy już rychło przeszli na stopę pokojową. KRÓL Czy landgraf jest z tobą? ULRYKA ELEONORA Nie, mój małżonek jest na polowaniu. KRÓL No i co, jesteś szczęśliwa w małżeństwie, siostro? ULRYKA ELEONORA Czy baron Görtz wyjechał? KRÓL Ty i ja, moja siostro, dawno już nie spotkaliśmy się w cztery oczy. ULRYKA ELEONORA (dotyka róż Emerencji) Róże, zdaje mi się. KRÓL Co nowego w mieście? ULRYKA ELEONORA Czy to prawda, że zanosi się na wyprawę na Norwegię? KRÓL Czy to interesuje landgrafa? Pauza. UIryk a Eleonora rzuca ostre spojrzenie. KRÓL Dużo zmieniło się w ciągu tych lat. UIryka Eleonora milczy, bawi się wachlarzem. KRÓL Rzadkiej piękności wachlarz. ULRYKA ELEONORA Czy mój brat słyszał o ostatnim paszkwilu drukowanym w Holandii? KRÓL Wolałbym uniknąć tego tematu! ULRYKA ELEONORA To najpodlejszy z tych, które czytałam. KRÓL Chciałbym uniknąć tego tematu! ULRYKA ELEONORA Król Dawid wszedł na dach swego domu i zobaczył żonę Uriasza, Batsebę. A potem wysłał Uriasza na wojnę. KRÓL Was denn? ULRYKA ELEONORA Piękne są te róże... Pachną tak ładnie... KRÓL Zatrzymaj je, proszę. ULRYKA ELEONORA Ja? Używane kwiaty? Nie, bardzo dziękuję. KRÓL (wyrzuca róże) Mów wprost, o co chodzi, siostro, ale nie przychodź mi tu z plotkami, bo ja na nie nie odpowiadam! ULRYKA ELEONORA Sądziłam... to znaczy... miałam nadzieję, że mój drogi brat miał tyle zaufania do swojej siostry, że nie ukrywał swoich planów, gdy dotyczyły one innych — najświętszych interesów jego najbliższych! KRÓL Czy chodzi ci o następstwo tronu? ULRYKA ELEONORA Nie trzeba być brutalnym, choć się jest władcą. KRÓL (wstaje) Mów bez ogródek. Inaczej odejdę. ULRYKA ELEONORA Zawsze odchodzisz, gdy chodzi o coś ważnego... KRÓL Siostro... Mówią, że jesteś nieszczęśliwa w małżeństwie. ULRYKA ELEONORA Ja? Nie, jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa. KRÓL Mówią, że twój małżonek to świnia. A my niechcemy mieć świń na szwedzkim tronie. ULRYKA ELEONORA Tylko barany! Jakby twój ukochany Karol Fryderyk nie był baranem! Ale ty lubisz takich, na przykład tego barona Görtza! KRÓL Trzymaj się tematu! ULRYKA ELEONORA Karol Fryderyk z Holsztynu, którego chcesz widzieć na tronie, to niedołęga, którym rządzi jego kamerdyner Ropstock. A zatem to kamerdyner będzie rządzić Szwecją po twoim zgonie! KRÓL Kobieto! ULRYKA ELEONORA Tak, taki ty jesteś! Bardzo wielki, ale głupi! Tak, jesteś głupi, ale dlaczego jesteś wielki, nie wiem. Przez ostatnie osiemnaście lat robiłeś tylko same głupstwa i nie znam nazwy ani jednej wyprawy wojennej, z wyjątkiem Połtawy, skąd uciekłeś. Same tylko porażki i niesława! Masz tu za to „kobieto”, ty wrogu kobiet! KRÓL Strzeż się! ULRYKA ELEONORA Przed czym? KRÓL Żeby moje sympatie nie przeniosły się na twego małżonka, który musi mieć z tobą piekło — jak wszyscy żonaci zresztą! ULRYKA ELEONORA Patrzcie, jak się ożywił! Ach tak, twoje sympatie przechodzą na stronę tego nicponia landgrafa — tego nikczemnika, który traktuje mnie, swoją małżonkę... Ach... ile.. ja... musiałam... wycierpieć... KRÓL Przed chwilą byłaś przecież taka szczęśliwa? ULRYKA ELEONORA Przed chwilą?... Ha, ha! Przed chwilą, mówisz... KRÓL Pamiętaj, że nie jestem żonaty z tobą. ULRYKA ELEONORA O co chodzi?! KRÓL Żebyś mnie traktowała jak brata i monarchę, i nie prawiła mi morałów jak swemu małżonkowi! ULRYKA ELEONORA Ty, żonaty? — Tak, dlaczego nie jesteś żonaty? Dlatego, że się boisz kobiet! Bohater boi się! KRÓL Kiedy ciebie słucham, rzeczywiście ogarnia mnie strach! I w ciągu tej krótkiej chwili nabrałem największej sympatii dla landgrafa! Kocham go prawie! ULRYKA ELEONORA (płacze w chusteczką) Tak, tak, tak... KRÓL Nie płacz, na miłość boską — raczej przeklinaj! Łzy to coś, czego najbardziej nie lubię! ULRYKA ELEONORA (dokonuje zwrotu) Skoro kochasz landgrafa, mianuj go następcą tronu! KRÓL Pozwólcie mi wpierw umrzeć! Będzie wtedy czas wybierać następcę tronu... Siostro, moja wędrówka może niebawem dobiegnie do końca — może spotykamy się po raz ostatni... ULRYKA ELEONORA (poważnie, łagodnie) Mój ukochany braciszku, moje serduszko — co też ty mówisz? KRÓL Tak, tobie, dziecięciu mojej matki, chcę wyznać, że sytuacja królestwa jest beznadziejnie rozpaczliwa. ULRYKA ELEONORA Szeptano już o tym przecież od dłuższego czasu, ale sądzono, że Görtz... KRÓL I ja tak sądziłem... ale on źle to obliczył albo też nie zna się na finansach... Wszak znałem wszystkie grzechy tego człowieka, ale polegałem na jego wybitnym rozsądku i umiejętnościach... Ale i one okazały się... czcze... ULRYKA ELEONORA Drogi mój, czy jest aż tak rozpaczliwie? KRÓL Całkiem beznadziejnie... Chciałbym już nie żyć. ULRYKA ELEONORA Czy mogę coś zrobić dla mego braciszka?... Masz jakieś życzenie? KRÓL Nie, moja miła. A kto ma dziedziczyć? To zostaw w ręku Boga. Wybacz mi, czuję się chory... i muszę się położyć. (kładzie się na łóżku) ULRYKA ELEONORA (przyklęka przy łóżku) Co to jest, mój bracie? Co ci jest, braciszku? KRÓL „Przecierpiane chwile życia, uśmiechnięty umrzeć chcę!” Pamiętasz, co to jest?... To Ragnar Lodbrok w dole z wężami. (pauza) Uważali mnie za nieprzeniknionego, dlatego że nic nie mówiłem. A ja nie mówiłem dlatego, że nie piłem wina. Samotnie strzegąc mojego rozsądku wśród pijanych, uważany byłem za głupca. (pauza) Ulla! Połóż mi dłoń na czole. Jesteś teraz podobna do mojej matki. Jedynej kobiety, którą kochałem, dlatego że była moją matką i skutkiem tego... nie była dla mnie kobietą. (pauza) Nie ma postępku, którego nie mógłbym obronić, ale ja nie dbam o to... (pauza) Uczeń nazywa czeladnika tyranem, a czeladnik majstra despotą. Wszyscy przełożeni czują się jak despoci. Tak chętnie byliby nimi wszyscy, gdyby tylko mogli, gdyby umieli. (pauza) Tak, wy kobiety! Stałem za oknem i zaglądałem do domów, dlatego widziałem więcej niż inni, gdyż ci, co są wewnątrz, widzą tylko swoje... Najmilsze, najbardziej gorzkie... Miłość tylko o włos różni się od nienawiści... (pauza) Teraz usnę... Sen jest najlepszy... niemal najlepszy... (zasypia) W dali słychać sarabandę. Ulryka Eleonora wstaje, podchodzi do tylu sceny i skinieniem wzywa Szambelana. Szambelan wchodzi. ULRYKA ELEONORA Taube, żywię do ciebie nieograniczone zaufanie z powodów, które sam znasz najlepiej. Czy słusznie? Szambelan zgina się w ukłonie. ULRYKA ELEONORA Udaj się natychmiast do landgrafa. Powiedz mu, że sytuacja jest korzystna dla nas i żeby był gotowy wyjechać do Norwegii. Szambelan kłania się i wychodzi. ULRYKA ELEONORA (robi za nim kilka kroków i zaraz wchodzi znowu z Katarzyną Leszczyńską, małżonką zdetronizowanego króla Stanisława Leszczyńskiego) Katarzyno Leszczyńska!... Audiencji, której nigdy nie mogła pani uzyskać, udzielam pani teraz! KATARZYNA A więc zobaczę tego człowieka, który tak igrał z losem moim i moich bliskich... ULRYKA ELEONORA Cicho. On śpi, ale pani poczeka... KATARZYNA (skrada się na palcach i patrzy na Króla) Czy to on? ULRYKA ELEONORA Mój biedny brat jest chory... może już długo nie pożyje. KATARZYNA Czy to on? W takim upadku?... Równie głębokim jak nasz... Król porusza się i ciężko oddycha. ULRYKA ELEONORA (idzie na prawo) Budzi się... Będę czekać na panią w rezydencji. (wychodzi) Katarzyna staje z rękami złożonymi na piersi, jak gdyby czekała na przebudzenie Króla, żeby dać mu reprymendę. KRÓL (budzi się, podnosi się powoli i godnie wstaje) Katarzyna Leszczyńska. Śniłem o pani, może dlatego że czekałem na panią... Proszę zająć miejsce. KATARZYNA Sire, pan nie czekał na mnie. KRÓL (z gniewem) Chce pani powiedzieć, że kłamię? Co ma mi pani do oznajmienia? KATARZYNA Chcę pana zapytać, Sire, gdzie jest mój mąż i moje dzieci? KRÓL Proszę ściszyć głos, gdy mówi pani do monarchy. KATARZYNA Proszę używać innego tonu, gdy mówi pan do kobiety. KRÓL Kobieta?... Tej suwerenności nigdy nie uznawałem. Jednakże, żeby pani pomóc w audiencji, które lubię krótkie, przedstawię sprawę tak, żeby nie powikłały jej bzdury. Proszę usiąść. KATARZYNA (oburzona) Czegóż to muszę wysłuchiwać! KRÓL Pani będzie słuchać, a król będzie mówić! A więc: nie obchodzi mnie, gdzie się podziewają pani mąż i pani dzieci... Ale gdy ongiś wyznaczyłem Stanisława, pani małżonka, na króla Polski, sądziłem, że urodził się on, żeby panować — omyliłem się, gdyż brak mu było odwagi, by posłużyć się władzą, którą dał mu naród. Urodził się, żeby słuchać i dlatego musiał odejść... Zrobił to zresztą z przyjemnością, tak, po prostu uciekł! Później wyznaczyłem subsydia dla niego i jego rodziny, rocznie blisko sto tysięcy talarów, i to bez żadnych zobowiązań. Nie jest moją ani niczyją winą, że te pieniądze nie były regularnie wypłacane, gdyż nie było żadnych środków, a z próżnego itd, itd! Teraz są! Proszę więc udać się do komisji rent i je podjąć! KATARZYNA Król Stanisław... KRÓL Król Stanisław nie umiał panować, podobnie jak król August, który pozwolił kobietom władać nad sobą... Audiencja skończona. (dzwoni) Adiutant wchodzi. KRÓL Proszę wezwać doktora Swedenborga! KATARZYNA To jest mężczyzna! KRÓL (do Adiutanta) Doktor Swedenborg! Wyprowadź tę kobietę! Katarzyna wychodzi. Król chwyta się za czoło, jak gdyby miał ból głowy. Swedenborg wchodzi, wygląda na przygnębionego. KRÓL Emanuelu!... Czyś gotów wyjechać do Norwegii z korpusem inżynieryjnym? SWEDENBORG Wasza Królewska Mość! KRÓL Dziś wieczorem! Wiem, że masz jutro wymianę pierścionków... SWEDENBORG Chodzi o moje szczęście... KRÓL Szczęście? — Kobieta! Zawsze przychodzi jakaś kobieta i zabiera mi najlepszych ludzi!... Emanuelu! Twój kraj wzywa cię, twój król prosi cię. chodź z nami! SWEDENBORG Obowiązki mego serca są święte... KRÓL Czyżbyś nie miał serca przede wszystkim dla króla i dla kraju? SWEDENBORG Wasza Królewska Mość! KRÓL (opierając kolano o krzesło z oparciem) To Emerencja! Posłuchaj, kim jest Emerencja? SWEDENBORG To anioł! KRÓL (kołysze krzesłem) To dla mnie najbardziej niezrozumiała z wszystkich chorób umysłowych! Miłość! Więc ona jest aniołem? SWEDENBORG Tak! KRÓL Emanuelu! Choćby to miało mnie kosztować twoją przyjaźń, musisz mnie wysłuchać!... Emerencja była tutaj niedawno... SWEDENBORG Tu? Pomimo moich próśb? KRÓL Nie jest ona kobietą, którą mógłbyś szanować!... Plotki przygotowały mnie na to, że przyrzekła sobie rzucić mnie do swoich stóp. No cóż, jej próby były dość naiwne — i pomijam to — ale pozwoliła sobie mówić o tobie źle, ośmieszać cię. Swedenborg płacze. KRÓL A to co, teraz on płacze... Wiecie, moi chłopcy, mam już dość tych waszych spódniczkowych historii... Czy to aż tak boli? (klepie go po ramieniu) Emanuelu, weź się w garść i bądź mężczyzną!... Ty, nazir poświęcony Bogu, urodzony do wyższych celów i wielkich marzeń, co masz wspólnego z kobietą i winnym gronem? Chcesz złożyć głowę na jej kolanach i dać sobie obciąć włosy twojej siły! SWEDENBORG Przysiągłem jej wiarę... KRÓL Ale ona złamała swoją, była wiarołomna, wiarołomna podobnie jak ten kobieciarz król August. Wstań, Emanuelu! Wzywa cię chwała i obowiązek! FEIF (wychodzi z namiotu) Przepraszam, Wasza Królewska Mość! KRÓL O co chodzi? FEIF Baron Görtz wrócił. KRÓL Wprowadź go tutaj!... Emanuelu, wejdź tam i poczekaj! Emanuel wchodzi do namiotu. KRÓL (do Swedenborga) Jeśli ich nie dostaną, płaczą, a gdy dostaną, też płaczą. Dziwna to zabawa. Igraszka łez albo igraszka głupoty... Nie, poczekaj!... Zostań tu i słuchaj!... To, co teraz przyjdzie, jest dla ciebie, Emanuelu! Emanuelu, sprawa wyjaśniona, Bóg z nami! Swedenborg zostaje. Görtz wchodzi szybko z lewej. Przy furtach gromadzą się ludzie, wśród nich widać Mężczyznę (z pierwszego aktu), Malkontenta, Kobietą (z trzeciego aktu). Są milczący, ale mają straszny wygląd. KRÓL Mów! Ale szybko! GÖRTZ Wszystko stracone! KRÓL To znaczy co? GÖRTZ Ruina, bankructwo! Kraj w płomieniach... omal mnie nie zamordowano! KRÓL Czy to ta kryzysowa moneta? GÖRTZ Ruina, bankructwo! Kraj w płomieniach... dwadzieścia milionów zamiast dwóch?! KRÓL Dwadzieścia?! Chryste Panie! Myślałem, że tylko dziesięć!... Siedem mam sam na sumieniu, policzywszy dobrze. Ale kto wypuścił pozostałe dziesięć milionów? GÖRTZ Kto? Nikt tego nie wie, ale teraz płynie szeroka zielona rzeka miedzi i zatruwa, pokrywa grynszpanem cały kraj. KRÓL Wielki Boże! Staliśmy się fałszerzami monety wbrew naszej woli. GÖRTZ Grożą nam już szafotem! KRÓL Nie dojdzie do tego, dopóki ja żyję! GÖRTZ Ale co gorsze, najpopularniejszym człowiekiem w kraju jest w tej chwili landgraf Hesji! KRÓL Landgraf? Mój szwagier! Jak do tego doszło?” GÖRTZ Nienawiść kończy się zawsze miłością — do kogoś innego. A on obiecuje... wolność. KRÓL Co za słowo! Nędzne, obdarte postacie mężczyzn i chłopów zaczynają obsiadać mur w tyle sceny. Wynurzają się cicho, niepotrzeżenie, i siadają tam szybko, ale osoby będące na scenie jeszcze ich nie widzą. GÖRTZ (niespokojny) Coś tu się dzieje w pobliżu, co napawa mnie niepokojem i czego nie rozumiem. Czuć tu zapach odzieży biedoty... KRÓL Widzisz kogoś? Bo ja nic nie widzę, słyszę tylko tę okropną ciszę. Poczekaj chwilę, niech pomyślę. Pauza. KRÓL (siada zrozpaczony) Więc on obiecuje wolność? GÖRTZ (podchodzi) Wasza Królewska Mość, proszę mnie nie opuszczać. Nie jestem nic winien. KRÓL T rochę winy ponosimy jednak, ale chęć była przecież uczciwa — dość uczciwa tym razem. Czego się boisz? Görtz rozgląda się dokoła, nie patrząc na nic określonego. Pauza. Adiutant wchodzi. KRÓL Moja szpada! Płaszcz! Kapelusz! Adiutant wychodzi, by przynieść żądane rzeczy. KRÓL (wstaje) Görtz! Idę teraz do rezydencji langrafa heskiego, którego mianowałem wodzem naczelnym. GÖRTZ Kiedy to się stało? KRÓL Teraz! Właśnie w tej chwili!... A potem wyruszam już dziś wieczorem w pole!... GÖRTZ A ja? KRÓL Ty będziesz mi towarzyszył. GÖRTZ Na Norwegię? KRÓL Na... wroga... byle jakiego... po zwycięstwo... bo inaczej klęska jest pewna! (do Swedenborg a) Teraz pójdziesz za mną na pewno? SWEDENBORG Teraz pójdę, Wasza Królewska Mość! KRÓL (wskazuje na statuetkę Wenus) A nie za tą tam boginią... Görtz, wyprowadź nas stąd, twoją drogą... Adiutant wchodzi, ze szpadą, kapeluszem i płaszczem. KRÓL (ubiera się, zdaje się szuka słów, których nie znajduje. Wciąga rękawice) Powinienem był powiedzieć coś Hultmanowi... ale to obojętne... Więc chodźmy. (wychodzi przez dom Görtza, a za nim Görtz i Swedenborg) Otwiera się furta i wślizgują się nędzne, obdarte postacie, milczące, upiorne, ciekawe i obmacujące wszystko, co popadnie; do nich przyłączają się postacie AKT PIĄTY Pod twierdzą Fredriksten w Norwegii Pod twierdzą Fredriksten w Norwegii. W głębi, w tle, widać część twierdzy. Dach przypomina duży czarny sarkofag. Poniżej na tarasowatym terenie biegną rowy i przykopy z przedpiersiami. Na lewo, na pierwszym planie, prosty stół i dwa polowe krzesła, opodal pod daszkiem namiotowym królewskie łóżko polowe z niebiesko-żółtego jedwabiu. Na prawo od łóżka ognisko obozowe. Przy łóżku zapalono pochodnie. Na lewo, na tylnym planie, drugie ognisko obozowe i krzesła. Na prawo, na tylnym planie, trzecie ognisko obozowe i krzesła. Na prawo, na przednim planie, stół sekretarza Feif a — oświetlony dużą latarnią. Jest wieczór księżycowy, chmury płyną po niebie, dość zimno. Görtz siedzi na dziale niedaleko od Króla. Król ubrany w płaszcz leży na łóżku i wpatruje się w ognisko. Hultman z pomocą kuchcików krząta się przy kotle nad ogniem. Feif i Swedenborg siedzą przy stole Feifa. Na tylnym planie przechadzają się wyżsi i niżsi oficerowie. Przy obozowych ogniskach widać snujących się żołnierzy i ciurów. Głęboko w dole na prawo w kilku koszach szańcowych siedzą w dołku Mężczyzna, Malkontent i Karzeł. SWEDENBORG (do Feifa) Czy to nie robi wrażenia, jakby wszyscy na coś czekali? FEIF Tak, pewnie chcą nad ranem szturmować. SWEDENBORG Nie o tym myślałem!... Widział Feif, do czego podobny jest dach twierdzy? FEIF Ten kraj jest stanowczo nie do zdobycia. SWEDENBORG Chyba ktoś go też broni. FEIF Nawet jeśli zdobędziemy twierdzę, co nam to pomoże? Gór nie można ostrzeliwać, a zresztą połowa ludności mieszka przecież na morzu!... SWEDENBORG Król zdaje się też prowadzić tę wojnę bardziej dla zajęcia się czymś, czekając na coś... FEIF A Görtz zdaje się czekać na to, by wylecieć w powietrze. Patrz, jak on siedzi — na dziale. Wielu miałoby ochotę zapalić podsypkę. A w kwaterze głównej landgraf i książę czeka na tron. Arvid Horn czeka na landgrafa i wolność. Gyllenborg czeka na księcia i samowładztwo... Na co czeka król? SWEDENBORG Żeby to kto wiedział... Patrz, jak leży i wpatruje się w ogień. Wielkie bogate życie przemija... FEIF Już przeminęło — wielki człowiek. SWEDENBORG Wielki, nie wielki. Czy można mierzyć człowieka kilkoma tak małymi słowami? Feif jest zmęczony? FEIF Wszyscy jesteśmy zmęczeni. SWEDENBORG Tak, być może. FEIF Dziś pierwsza niedziela adwentu. Niedługo święta. SWEDENBORG I Nowy Rok! Biedny Görtz! FEIF Siedzi ze swoim jednym okiem tak, jakby celował z fuzji... To przecież dziwne, że król ostatnimi czasy otaczał się jednookimi. SWEDENBORG O nie! FEIF Ależ tak! Frölic, Müllern, Grothausen i Görtz widzą tylko na jedno oko. SWEDENBORG Byłoby śmieszne, gdyby w tym nie kryło się jakieś głębsze znaczenie. FEIF Ba! Przypadek. SWEDENBORG Nie, Feif... ale ty tego nie zrozumiesz... FEIF Snów, Swedenborg, nie rozumiem. SWEDENBORG Cicho, nadchodzą wielcy panowie!... FEIF (rozgląda się) Horn i Gyllenborg! Horn i Gyllenborg wchodzą na pierwszy plan z prawej. HORN (patrzy w stroną Króla) Śpi? GYLLENBORG Nie. Ma oczy otwarte i patrzy w ogień. HORN Gyllenborg! Nie jesteśmy przyjaciółmi, ale ze względu na naszą ojczyznę musimy trzymać z sobą. GYLLENBORG Zawieszenie broni, Horn! Chętnie! HORN Nie jest żadną tajemnicą, że nasz król jest fizycznie i duchowo wyczerpany — innymi słowy, jak to się mówi — wykończony. I dziwna rzecz, nie zauważa się już jego obecności ani nikt nie troszczy się o niego. Nie wiem, czy w obozie krążą jakieś słuchy, ale wydaje mi się, że zawarte zostało ciche porozumienie między wszystkimi, że tu się musi coś stać, że doszliśmy tu, ale nie pójdziemy dalej. Czeka się na jakiś piorun z nieba, omen, trzęsienie ziemi, ba, są nawet tacy, którzy marzyli o — strzale!... I takie to się stało oczywiste, bez sensownej przyczyny, że w kwaterze głównej stoją osiodłane konie i kurierzy gotowi wsiąść i ruszać w drogę. GYLLENBORG Dokąd? HORN Do Sztokholmu, naturalnie, (miarkuje, że się zagalopował i rzuca Gyllenborgowi ostre spojrzenie) Gyllenborg, nie nadużywaj mego zaufania! GYLLENBORG Skądże by! Oto moja ręka, zaklinam się! Mów dalej! HORN (porwany swoją elokwencją) Ten człowiek, który tu teraz leży, czekając na swój kondukt pogrzebowy, bo on jest już martwy, był kiedyś mężem opatrznościowym i sukcesy szły za nim, dopóki kroczył ścieżkami sprawiedliwości. Ale potem, gdy osiemnaście lat temu zechciał pójść własnymi drogami i sam kierować losami ludzi i krajów — wtedy Opatrzność wzięła go za ucho i zaczęła się z nim bawić w ciuciubabkę!... I oto teraz stoi — albo raczej leży, poróżniony z samym sobą. Poświęcił osiemnaście lat, by dotrzymać przysięgi, że Piotr w Rosji i August w Polsce znikną z tego świata. Wokół tych dwóch biegunów obracało się jego życie. A teraz, teraz zabiega o pokrewieństwo z Rosjaninem — jednego dnia, i o przyjaźń z Polską, następnego — podczas gdy sam rozłożył się w Norwegii. W Norwegii!... I ten paradoks, który wygląda jak kolosalna drwina. Chciał podnieść silną Polskę przeciw Rosji, a potem rozłożył Polskę i szedł ręka w rękę z Rosją! Chciał jednego, a zrobił coś innego! Tak igra Opatrzność z tymi, którzy chcą igrać z Opatrznością! GYLLENBORG Czy Horn, który jest taki wymowny, nie mógłby przedstawić tego królowi? HORN (mierzy wzrokiem Gyllenborga i ciągnie dalej) Nie! Nie chcę z nim mówić! Obraża mnie i jest niesympatyczny. GYLLENBORG Czemu Horn chce przypisywać te wszystkie nieszczęścia króla i kraju? HORN Samowładztwu, naturalnie! GYLLENBORG Samowładztwo nie jest takie złe, byle tylko znalazło się we właściwych rękach. Prawda? HORN Nie rozumiem... GYLLENBORG (chytrze) Doprawdy? HORN Zupełnie nie rozumiem. GYLLENBORG Proszę spróbować. Horn ma przecież taki zdrowy rozsądek. HORN Ktoś mi powiedział: Gyllenborgowi nikt nie powinien być wrogiem, ale sam czart nie będzie jego przyjacielem. GYLLENBORG Horn przeklina? HORN Tak, w towarzystwie Gyllenborga. GYLLENBORG W dobrym towarzystwie można odsłonić karty. HORN Ja nie gram w karty. GYLLENBORG Więc spotkamy się w Sztokholmie? HORN Obiecuję... Byle tylko... skończył się ten skandal... Taki król! GYLLENBORG Cicho!... HORN On się wstydzi Görtza, nie chce z nim rozmawiać. Ale nie śmie pozwolić mu odejść. Scena zaczyna się teraz rozjaśniać przez rzucane od czasu do czasu z twierdzy kule ogniste. GYLLENBORG Wnet znowu zaczną strzelać. HORN Niech tam... Poruszył się! Horn i Gyllenborg wycofują się w głąb sceny. Król wstaje z łóżka. Gestem odrzuca usługi Hultmana. Podchodzi do przodu sceny i patrzy na twierdzą. Potem zbliża się do stołu Feifa, gdzie siada. KRÓL (zmęczony i apatyczny). Poczta. Feif podaje listy. KRÓL (otwiera i przegląda listy, zatrzymuje się przy jednym z nich). To okropne!... Tej szalonej kobiecie, której ojciec został rozstrzelany za to, że zdradził swój statek, udało się przekonać francuskiego ambasadora... Czy nie jest czasem tak, jakby kłamstwo miało patrona i opiekuna... (pauza) A tutaj znów! Katarzyna Leszczyńska twierdzi, że podniosłem rękę na nią! (pauza) Księżniczka zaś... same tylko kobiety... to one nienawidziły mnie zawsze za to, że nie chciałem uznać ich władzy... Tego już za wiele! (pauza) Tu jest ktoś, kto ocalił mi życie! To zainteresuje Emanuela. Wyobraź sobie, że co dzień dostaję listy od nieznanych żołnierzy, którzy domagają się pieniędzy za to, że uratowali mi życie... Kiedy umrę, pewnie cała gromada ludzi będzie się chełpić, że mnie zabili. (czyta dalej) Nie, tego już stanowczo za dużo!... Historia o Dawidzie i Uriaszu wysyłanym na wojnę... Tym Uriaszem ma być Emanuel... Tfu! (zwija korespondencję w kłębek). Całe życie jest jak ten kłębek, splot kłamstw, pomyłek, nieporozumień. Do diabła! Przepraszam, że zakląłem. (rzuca kłąb papieru w najbliższe ognisko. Pauza) Nie umiem walczyć z kłamstwem i ojcem kłamstwa... Moja własna siostra... (pauza) Nie jestem aniołem, ale taki piekielnie czarny chyba nie byłem. Niech lud się bawi! Sabat skończył się o szóstej. (słychać sarabandę) Kto gra moją sarabandę?... Jest tam ktoś za tym szańcem?... Wyjdź zza tego kosza, grajku! Karzeł wychodzi z rowu. KRÓL Luxembourg! Nie! Gdzieś ty się podziewał? Mów! Uciekłeś ode mnie w Stralsundzie! KARZEŁ (przyklęka) Wasza Królewska Mość, nie odszedłem, ale zostałem odprawiony... KRÓL Nie przeze mnie! Pytałem o ciebie wiele razy, ale czas tak pilił... Myślałeś, że cię wyrzuciłem? KARZEŁ Tak, Najjaśniejszy Panie... KRÓL Widzisz! A tymczasem chodziłeś i obmawiałeś mnie, jak sądzę... i może — może zorganizowałeś te ekscesy koło mego domu w Lund? KARZEŁ Łaski! KRÓL To niedobrze! Idź teraz do taboru i graj, ty gałganie!... Syllegismus perversicus: nie wyrzuciłem mego grajka karła, ergo on chodzi za mną i mnie oczernia! Marsz! Karzeł chce coś powiedzieć. KRÓL Nie, nie wolno ci nic mówić! Marsz! Karzeł idzie w głąb sceny. KRÓL (do Swedenborga). Takie jest życie. A jaka jest śmierć? SWEDENBORG Natura nie robi skoków. KRÓL (rozgląda się dokoła). Co to tak szumi koło uszu? Czy oni strzelaję z twierdzy? SWEDENBORG To chyba nocny wiatr... KRÓL Pękło szkło w latarni... Jednak muszą strzelać... SWEDENBORG To byłoby słychać! KRÓL (zrywa się z trwogą). Nie wiem... ale chciałbym kieliszek wina... Hultman... Patrzcie no! Znów się gdzieś zapodział, kiedy jest potrzebny... Nie, nie odchodź... Feif... Zostaw to... Adiutant wchodzi z depeszą. Król czyta i wzdryga się, podchodzi do Görtza i pokazuje mu i zaręcza depeszę. Görtz robi gest rozpaczy. Pauza. KRÓL (do Swedenborga) Dobranoc. Emanuelu! Idę do szturmu! SWEDENBORG Najjaśniejszy Panie! Na miłość boską! KRÓL Dobranoc! (pozdrawia go skinieniem i idzie w głąb sceny, skąd wychodzi na prawo). SWEDENBORG (do Görtza) Co to było? GÖRTZ Nie mogę powiedzieć. (obrzucają go pytaniami) SWEDENBORG (podchodzi do Feifa) A co myśli Feif? FEIF Znowu coś niedobrego! SWEDENBORG Ale co? FEIF Gdy tylko się odwróci, zaraz wszystko się rozprzęga! Patrzcie tylko! Ciury i maruderzy! Członkowie Rady i generałowie! SPARRE (wchodzi, podchodzi do Adiutanta) Gdzie jest król? ADIUTANT Poszedł do pierwszej aproszy! SPARRE Chryste Panie! (wychodzi na prawo) DE LA GARDIE (wchodzi, podchodzi do Adiutanta) Czy król gdzieś poszedł? ADIUTANT Król poszedł do pierwszej aproszy, żeby... DE LA GARDIE Ależ oni strzelają z twierdzy! (wychodzi na prawo) MÖRNER (wchodzi) Na Boga! Gdzie jest król?! ADIUTANT Jest w pierwszej aproszy. (kula ognista z twierdzy rozświetla scenę w głębi. Widać teraz króla w rowie dobiegowym, jak daje swoją żółtą rękawicą znaki) Tam widać króla! MÖRNER Boże na niebie, zmiłuj się nad nami! (wychodzi) FEIF Widzisz go? SWEDENBORG Tak! Klęczy, jakby się modlił! FEIF Modlił? Czego on tam szuka? SWEDENBORG Czego on szuka... Ten dziwny człowiek! FEIF Czyś kiedyś rozumiał jego los? SWEDENBORG Nie, i może nie zdołamy go nigdy zrozumieć. Nigdy nie zrozumiałem żadnego losu ludzkiego, choćby tak mało znacznego jak mój własny. FEIF Zauważyłeś, że stoimy tu i rozmawiamy jakby o martwym człowieku? SWEDENBORG On już jest martwy. Kula ognista rozświetla sceną i gaśnie z hukiem. Na scenie zapada śmiertelna cisza i wszyscy patrzą w stronę twierdzy. Mężczyzna i Malkontent stoją i nie spuszczają z oka Görtza. FEIF Teraz i ja czuję, że czekamy na coś. SWEDENBORG Ale nie na szturm? FEIF Nie! SWEDENBORG Niech się dzieje wola Boża! Pauza. GŁOS (z góry) Zastrzelono króla! GŁOS (z dołu) Zastrzelono króla! MARYNARZ Największy król szwedzki nie żyje! Boże, zmiłuj się nad nami! MĘŻCZYZNA Czy łotr nie żyje? MALKONTENT Nie żyje! I teraz mu wybaczam! MĘŻCZYZNA Pomyśleć, że też nigdy nie mogłem być naprawdę zły na tego człowieka! Mimo wszystko był to walny chłop! SWEDENBORG Niech Bóg zmiłuje się nad jego duszą! Ale skąd przyszła ta kula? FEIF (pokazuje w stronę twierdzy) Stamtąd z góry! SWEDENBORG (pokazuje na niebo) Stamtąd z góry. FEIF Uwierzmy w to! SWEDENBORG A jeśli nie przyszła ona stamtąd, powinna była przyjść stamtąd. Wszystko rozprzęga się. Mężczyzna i Malkontent rzucają się na Görtza i wywlekają go ze sceny. Wszyscy wybiegają w zamieszaniu; ogniska obozowe gasną; pochodnie i latarnie zostają wyniesione. Na scenie robi się ciemno. Widać tylko jedną dużą latarnię nad rowem dobiegowym. ERYK XIV Dramat w czterech aktach 1899 OSOBY ERYK XIV GÖRAN PERSSON SVANTE STURE NILS STURE ERYK STURE jego synowie NILS GYLLENSTJERNA — kanclerz KARIN — córka Monsa MATKA GÖRANA PERSSONA AGDA MARIA — jej trzyletnia córka JAN — książę Finlandii, przyrodni brat króla KATARZYNA STENBOCK — wdowa po Gustawie Wazie KAROL — książę Sundermanii, przyrodni brat króla PEDER WELAMSON — siostrzeniec Görana Perssona MAKS STRAŻNIK MOSTU DWORZANIN ŻOŁNIERZ MONS — ojciec Karin LEJONHUFVUD — szlachcic STENBOCK — szlachcic AKT PIERWSZY Taras na zamku sztokholmskim. W głębi balustrada o toskańskich kolumnach, na niej fajansowe wazony z kwiatami. Niżej w dali widać wierzchołki drzew i masztów przystrojonych flagami. Całkiem w dali wieża kościelna i szczyty dachów. Na tarasie krzewy, ławki, krzesła, stoły. Przy jednym ze stolików siedzi Karin, córka Monsa, i szyje.Obok niej stoi Maks,wsparty na halabardzie. KARIN Nie podchodź tak blisko! Król siedzi w oknie na górze i wypatruje. MAKS Gdzie? KARIN Tam, na prawo. Tylko, na miłość boską, nie patrz w tamtą stronę! Jak długo jeszcze masz wartę? MAKS Jeszcze pół godziny! . KARIN Mów więc! Maksie, krewniaku mój i przyjacielu młodości... MAKS Dawniej mówiłaś: „mój ukochany"... KARIN Nie chcę tego wspominać teraz, kiedy stałam się niegodna twojej miłości... MAKS Dlaczego to zrobiłaś? Wszak nie kochasz swego kochanka. KARIN Kochać, mój Boże!... Jestem do niego przywiązana jak do własnego dziecka. Od pierwszej chwili ogarnęło mnie współczucie dla niego i nazwałam go Ślepym Chucherkiem, po mojej ostatniej lalce, do której był podobny. Przyjęłam nasz stosunek jak obowiązek, bo przy mnie zachowywał się spokojniej i godniej. Pochlebiałam sobie, że potrafię wydobyć z jego duszy to, co dobre, i czułam, jak sama robię się lepsza przez jego uwielbienie. Ale teraz sprawa staje się groźna, gdyż on mnie przecenia. Widzi we mnie swego dobrego anioła i wszystko, co najlepsze. Pomyśl, gdyby tak kiedyś ocknął się z tego snu i odkrył, jaka jestem niedoskonała. Jak bardzo by mną wtedy pogardzał, nazywał obłudnicą i fałszywą... ach, biada! Odsuń się nieco! Poruszył się w oknie! MAKS (odsuwa się) Spotkałem wczoraj twego ojca i matkę! KARIN Spotkałaś ich? I cóż matka mówiła? MAKS Wciąż to samo! KARIN Pogardza królewską... nałożnicą. I ma słuszność, bo i ja sobą gardzę! Ale mimo to serce boli. A ojciec? MAKS Mówi, że gdy cię spotka na moście, zepchnie cię do wody. KARIN A moje rodzeństwo? Nawet mi się nie kłaniają. Jednak biedni i pogardzani ludzie mają też swoją dumę! MAKS Otrząśnij się! Dość tych poniżeń! Chodź ze mną. KARIN Moja hańba miałaby się stać twoją? MAKS Nie! Świętym związkiem małżeństwa zmażę twoją hańbę... KARIN A mojej dzieci? MAKS Staną się moimi. KARIN Mówisz tak pięknie, że ci wierzę, Maksie, ale... MAKS Cicho, zza płotu sterczy para uszu, które najchętniej widziałbym przybite do szubienicy... KARIN To Göran Persson... po ostatniej niełasce znowu próbuje wkraść się w królewskie względy. MAKS Musisz temu przeszkodzić, Karin! KARIN Gdybym tylko mogła! Wszyscy myślą, że jestem teraz wszechmocna, a ja nic przecież nie mogę zarobić! MAKS Chodź ze mną! KARIN Nie mogę. Eryk mówi, że umarłby, gdybym go porzuciła. MAKS Oby umarł! KARIN Nie mów tak! Nie wolno życzyć śmierci ani jemu, ani nikomu innemu, bo to się zawsze mści! Odejdź już, Maksie, bo Göran nas usłyszy. MAKS Czy chcesz się ze mną spotkać dziś wieczorem, w miejscu, gdzie bez przeszkód moglibyśmy prowadzić dalej tę rozmowę? KARIN Nie, nie chcę! Nie mogę! MAKS Karin! Wiesz równie dobrze jak ja, że król zamierza się ożenić. Czyś pomyślała, co cię wtedy czeka? KARIN Będę umiała odejść, kiedy nadejdzie ta chwila, ale nie wcześniej. MAKS Wtedy będzie już za późno! Pomyśl o ojcu Elżbiety angielskiej, Henryku VIII. Jego porzuconym żonom nie pozwolono żyć, wszystkie skończyły na szafocie. A teraz córka tego psa zostanie twoją królową! I już to samo, że żyjesz, będzie dla niej wieczną obrazą, którą zechce wymazać. KARIN To straszne, co mówisz.. Odejdź stąd szybko i nie patrz w górę. Wyszedł na balkon! MAKS Skąd wiesz? KARIN W koszyczku do robótek mam lusterko. Idź już! Zauważył cię i chce w ciebie czymś rzucić... Na Maksa spada grad wielkich gwoździ. MAKS Rzuca we mnie gwoździami, czyżby sądził, żem troll? KARIN Na miłość boską! On wierzy we wszystkie złe moce, lecz w żadne dobre! Idź już, w imię Jezusa Chrystusa! MAKS Dobrze, Karin! Idę już! Gdybyś mnie potrzebowała, zawezwij! KARIN Odejdź! Odejdź szybko! Bo po gwoździach ciśnie w ciebie młotem! MAKS Czyżby był szalony? KARIN Milcz! Idź już, idź, idź! Maks wychodzi Göran Persson wysuwa się zza krzaka, gdzie poprzednio widać było jego sylwetkę. Czego pan szuka? GÖRAN PERSSON Ciebie, moja panno! Przynoszę ci wielkie i dobre nowiny. KARIN Czyż wy, panie, możecie przynieść cokolwiek dobrego? GÖRAN PERSSON Czasem i ja mogę zrobić coś dobrego dla drugich, ale nigdy dla siebie. KARIN Niech pan mówi, lecz proszę uważać, by was nie widziano, bo król stoi na balkonie... Proszę się nie odwracać. GÖRAN PERSSON Mój król wciąż jeszcze na mnie niełaska wy, lecz robi mi krzywdę, bo wierniejszego druha długo by musiał szukać... KARIN Skoro pan sam tak mówi! GÖRAN PERSSON Nieczęsto mogę mówić dobrze o sobie. Wiem o tym, nie liczę sobie tego za zasługę. Posłuchaj mnie, panienko! Królewskie zaloty w Anglii nie powiodły się. Oznacza to wzrost nadziei dla ciebie i twoich dzieci, a dla królestwa... KARIN Czy mówi pan prawdę? GÖRAN PERSSON Jak mi życie miłe! Ale wysłuchaj mnie! — Król nie otrzymał jeszcze tej wieści. Proszę się wystrzegać, aby nie od was się o tym dowiedział. Bądźcie natomiast, panno, u jego boku, gdy dosięgnie go ten cios, gdyż zawiedziona nadzieja wstrząśnie jego duszą. KARIN Teraz czuję, że mówi pan prawdę i jest moim i króla przyjacielem. GÖRAN PERSSON Ale on nie jest moim. Z balkonu spada stalowy młot rzucony na Görana Perssona, ale go nie trafia. Göran Persson podnosi młot z ziemi, całuje go i Madzie na stoliku. Moje życie należy do mego króla. KARIN Proszę odejść, bo on pana zabije. GÖRAN PERSSON Jego wola. KARIN Jest dziś w bardzo złym humorze! Strzeżcie się, panie! (Z góry spada doniczka z kwiatami, nietrafiając nikogo.) GÖRAN PERSSON Obrzuca mnie kwiatami (zrywa jeden kwiatuszek i wącha go, po czym wkłada do dziurki od kaftana) ERYK (z góry, śmieje się) Ha, ha, ha! GÖRAN PERSSON Śmieje się. KARIN Już tak dawno nie słyszałam jego śmiechu. To dobry znak. GÖRAN PERSSON (woła w górę) Więcej! Więcej! Spada krzesło i rozlatuje się na drobne kawałki. Göran zbiera odłamki i pakuje je do kieszeni. KARIN (uśmiecha się) A to błazeństwo! GÖRAN PERSSON Niech ja stanę się jego błaznem skoro Herkules nie umie już wywołać uśmiechu u mego pana! KARIN Proszę nie chodzić po gwoździach, Göranie! GÖRAN PERSSON (zrzuca buciki i staje na gwoździach) Ależ tak, bosymi stopami, jeśli to sprawi uciechę memu panu! ERYK (z góry) Göran! GÖRAN PERSSON Göran jest w niełasce! ERYK (z góry) Göran! Stój! Nie odchodź! KARIN (do Görana) Proszę nie odchodzić. Z góry spada cała naręcz bucików, poduszek, serwet. ERYK Ha, ha, ha, ha, ha! Göran! Zatrzymaj się! Już schodzę! GÖRAN PERSSON (do Karin) Przyjdę znowu, gdy za mną zatęskni! KARIN Obym nigdy nie musiała tego żałować, ale proszę cię, panie, nie odchodź! Eryk jest taki nieszczęśliwy, a będzie mu jeszcze gorzej, gdy dowie się o swym niepowodzeniu. GÖRAN PERSSON Eryk nie jest nieszczęśliwy, tylko się nudzi, a król nie powinien się nudzić, bo wtedy staje się niebezpieczny. Niedługo przyjdę go rozweselić. Najpierw jednak muszę jeszcze coś załatwić... muszę... KARIN Ale proszę, bądź w pobliżu, gdy spadnie nań ten cios, bo inaczej jego gniew skrupi się na nas. GÖRAN PERSSON Stawię czoło tej burzy, tak jak robiłem dawniej, kiedy chciał mnie przebić sztyletem, ilekroć popełnił jakieś szaleństwo! KARIN Göranie! Jeszcze jedno słowo! Czyś słyszał moją rozmowę z Maksem? GÖRAN PERSSON Każde słóweczko! KARIN Boję się o ciebie, ale my oboje musimy być przyjaciółmi! GÖRAN PERSSON To jedno jest pewne... KARIN Obym nigdy nie musiała tego żałować! GÖRAN PERSSON O pani, nas łączą więzy zawiązane w rynsztoku. To węzły krwi. One sporo wytrzymają. Wychodzi. Eryk wchodzi z prawej strony, spotyka wchodzącego z lewej Dworzanina. DWORZANIN Wasza królewska mość! ERYK Mów! DWORZANIN Złotnik Nigels prosi pokornie o przyjęcie, aby mógł pokazać klejnot, który wykonał w terminie. ERYK Niech wejdzie (do Karin) Teraz zobaczysz coś naprawdę pięknego, Karin! Złotnik Nigels wchodzi niosąc skórzany futerał. Dzień dobry, Nigels. Słowny z ciebie człowiek. To mi się podoba (robi gest w kierunku stolika) Połóż to tam. Nigels kładzie futerał na stoliku. Pokaż! Nigels otwiera futerał i wyjmuje z niego złotą koronę, usianą drogimi kamieniami. Ach! (klaszcze w dłonie) Spójrz no tu, Karin! KARIN (nie przestając wyszywać) Widzę, drogi przyjacielu! To bardzo piękne! ERYK Widzisz, jak szwedzki lew ujeżdża angielskiego lamparta! KARIN Eryku, Eryku! ERYK Co takiego? KARIN Kto ma nosić tę koronę? ERYK Brytania i moja królowa-dziewica! A gdy nasze dłonie splotą się przez morze, schwycimy w kleszcze Norwegię i Danię, a wtedy cała Europa będzie nasza! To właśnie oznacza te sześć kabłąków, które sklepiają się w jedno, i sześć drogich kamieni, co je zdobią (ujmuje koronę i chce ją włożyć na głowę Karin) Spróbuj, czy nie za ciężka. KARIN (uchylając się) Dla mnie o wiele za ciężka. ERYK Ale pozwól, że ci ją włożę! O tak! Bądź posłuszna! KARIN Jeśli tylko posłuszeństwa Eryk żąda, jestem zawsze korną jego służebnicą. ERYK (wkłada jej koroną na głowę) Patrz, jak ona cię zdobi, Karin! Przyjrzyj się w lusterku, które ukrywasz w koszyczku do robótek i za pomocą którego tak sprytnie szpiegujesz swego pana... Posłuchaj no, czy to nie Göran był tu przed chwilą? Gdzie się podział ten wariat? KARIN Bał się niełaski swego króla. ERYK E tam, niełaski! Nie chcę o tym więcej słyszeć! Czyżbym był zawzięty? Zali nie pozwoliłem młodemu Sture, aby pojechał oświadczyć się w moim imieniu, choć w wojnie duńskiej zachował się jak zdrajca i został za to ukarany? KARIN Czy mogę już zdjąć tę koronę? ERYK Nie przerywaj mi, gdy mówię. Wielu było takich, co uważali, żem zrobił krzywdę rodowi Sture, ale — widzisz — to mnie nic nie obchodzi... a jednak... Wpada w zadumę, robi wrażenie nieobecnego duchem zamyślony, wpatruje się uporczywie przed siebie. Królowa-wdowa przechodzi mimo, bez widocznego celu. Eryk budzi się z zamyślenia. Czego życzy sobie moja macocha? Proszę swoje przechadzki odbywać na bocznym dziedzińcu. Bardzo proszę! Królowa-wdowa wpatruje się w Karin, która jest wyraźnie zakłopotana. ERYK (wyrywa Karin koronę) Szwecja, Norwegia, Dania, Anglia, Szkocja, Irlandia! — to sześć drogich kamieni. Nigels cofa się. KRÓLOWA-WDOWA Eryku! ERYK Królu Eryku, jeśli łaska. KRÓLOWA-WDOWA Może także królowa Karin? ERYK Królowa Elżbieta, jeśli łaska! Albo Maria szkocka, albo Renata lotaryńska lub w ostateczności Krystyna heska! KRÓLOWA-WDOWA Tyś bardziej pożałowania godny niż zły! Biedny Eryku! (Wychodzi). ERYK Karin! Nie przywiązuj wagi do gadaniny tej kobiety. Ona sądzi, że już po mnie, bo nie wie, że mam w ręku sześć królestw... Tak, mam je. Sture, który powinien być tu lada chwila, pisał z Anglii, że moje szanse są więcej niż świetne.; więcej niż świetne! Dziś w nocy miałem zresztą sen! Hm! Ale to nie ma znaczenia. Nieprawdaż? Kochasz mnie, Karin, i cieszysz się z mojego powodzenia, powiedz? KARIN Cieszę się z twego powodzenia, ale bardziej niż ciebie bolą mnie twoje niepowodzenia, a każdy człowiek musi być przygotowany na niepowodzenia! ERYK Toteż i jestem! I nawet nie zgadłabyś, jaką misterną grę prowadzę! (do Nigelsa) Możesz odejść, Nigels. Zobaczymy się później! W tyle sceny widać Księcia Jana. Chodź no tutaj, Rudobrody Janie, coś dostaniesz. Jestem dzisiaj szczodry! KARIN (do Eryka) Och, nie rań go niepotrzebnie. Już i tak zionie nienawiścią. Książę Jan podchodzi do przodu sceny. ERYK Mój bracie, po dojrzałym namyśle powziąłem decyzję, aby przychylić się do twej prośby. Katarzyna polska będzie twoja. KSIĄŻĘ JAN Miłościwe przyzwolenie mego króla na związek tak bliski memu sercu raduje mnie i napełnia wdzięcznością. ERYK Nawet wdzięcznością? W takim razie, gdy się spowinowacisz z cesarzem, a twój syn odziedziczy tron Jagiellonów, nie zapomnij, że Wazie zawdzięczasz swoją potęgę! Ja z Anglią umocnię władzę na Północy, ty z Polską obwarujesz Południe i Wschód — a potem resztę możesz już sobie sam wyśnić i dośpiewać! KSIĄŻĘ JAN Wielkie myśli polityczne pana brata na orlich są niesione skrzydłach, a ja, biedny wróbel, nie mogę za nimi nadążyć! ERYK Dobrze! Idź w spokoju i rozkoszuj się swą wielkością, tak jak ja pójdę cieszyć się moją! KSIĄŻĘ JAN Daruj mi, panie bracie, ale akt tak dużego znaczenia wymaga pieczęci i podpisu! ERYK Zawsze musisz mieć wszystko na papierze, jak jakiś jurysta. - Oto moja ręka! A pani mego serca to chyba świadek dostateczny. KSIĄŻĘ JAN (całuje rękę Eryka, potem rękę Karin i szybko odchodzi) Dzięki! ERYK (do Karin) Wyszedł szybciej, niż wszedł - i zawsze mi się zdaje, że wlecze za sobą lisi ogon. Czy nie uważasz, że wygląda na fałszywca? KARIN Nie, nie mogę tego powiedzieć. ERYK Twoja sympatia dla moich wrogów jest uderzająca! KARIN Uważasz wszystkich ludzi za swoich wrogów, Eryku... ERYK Bo mnie nienawidzą! Ale i ja odpłacam im nienawiścią! Słuchaj, Karin, o czym to tak długo rozmawiałaś z tym porucznikiem? KARIN To przecież był Maks, mój kuzyn! ERYK Nie wypada ci wchodzić w poufałość z żołnierzem! KARIN A czymżeż ja jestem, jak nie córką zwykłego żołnierza? Czy mam być dumna z tego, że mnie nazywają nałożnicą? ERYK Tak, ale ty jesteś królewską nałożnicą... KARIN Eryku, Eryku! ERYK Mówię tak, jak jest naprawdę... KARIN Jakżeż w takim razie nazwiesz nasze dzieci? ERYK Moje dzieci; to co innego... KARIN Co innego? ERYK Znowu chcesz się kłócić? co?! KARIN Och, nie, nie, nie! Ach, gdyby mi wolno było raz powiedzieć wszystko... ERYK Gdzie jest Göran? Zawsze gdy stajesz się kłótliwa, tęsknię za Göranem. On jeden zna wszystkie tajne ścieżki mej duszy. Umie powiedzieć, co myślę, tak że przy nim prawie nie muszę sam mówić... Jest mi bratem i przyjacielem i dlatego go nienawidzisz! KARIN Nie nienawidzę go, bynajmniej, zwłaszcza jeśli potrafi rozchmurzyć mego pana... ERYK Nie nienawidzisz go już? Cóż to się stało? Czy może mnie przed tobą oczerniał? KARIN O mój Boże, jakiś ty nieszczęśliwy! Eryku mój biedny Eryku... ERYK Biedny? Wstydź się! DWORZANIN (wchodzi) Jego wielmożność Nils Sture kłania się i prosi o posłuchanie. ERYK Nareszcie! KARIN (wstaje) Czy mogę odejść? ERYK Nie, zostań. Czyżbyś zazdrościła swemu biednemu królowi? KARIN Nie, na miłosierdzie boskie, nie ma mu czego zazdrościć! ERYK Twoja pycha przekracza wszelkie granice! Wystrzegaj się pychy, Karin. Nic tak nie wywołuje gniewu bogów jak pycha. Wchodzi Svante Sture z Nilsem Sture i Erykiem Sture. A to co za procesja? Czyżby pan Nils odbywał wjazd triumfalny do królewskiego zamku? SVANTE STURE Za pozwoleniem, królu i panie... ERYK Niech Nils, nasz królewski poseł, sam mówi. Nie jest chyba komornikiem, by przychodzić z dwoma świadkami. SVANTE STURE Nie, zaiste nim nie jest. Lecz cenne i smutne doświadczenie, zbyt smutne, aby je przypominać, nauczyło mnie, głowę rodu Sturów, sprawy publiczne załatwiać jawnie, tak aby oszczercy nie mieli pola do przeinaczenia i zniekształcenia najczystszych słów i postępków! ERYK (stoi przy stole, na którym leży korona) Czy to przez zemstę pan Svante chce zatruć najpiękniejszą, być może, i największą chwilę w moim życiu przypomnieniem o popełnionych przez swego syna przestępstwach, które mu miłościwie przebaczyłem? SVANTE STURE Nils Sture nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa! ERYK Na męki Ukrzyżowanego! Ten człowiek odmówił wykonania rozkazów w czasie wojny, a to jest przestępstwo... SVANTE STURE Odmówił popełnienia okrucieństw... ERYK Wojna jest zawsze okrutna i ten, kto nie ma odwagi zarąbać wroga, niech siedzi na przypiecku! Ale już dość wałkowania tej sprawy! — Nilsie, mów, z czym przybywasz, i koniec na tym! NILS STURE Miłościwy królu! Przykro mi przynosić posłanie, które mi powierzono... ERYK Gdzie list? NILS STURE Nie dano mi żadnego listu. Tylko ustną odpowiedź, niestety, którą muszę przyoblec w przyzwoite słowa, aby nie urazić waszych uszu, panie, i mego języka! ERYK Odmowa? NILS STURE Tak. ERYK I cieszysz się z tego, szatanie! NILS STURE Na Boga, nie... ERYK Tak, śmiałeś się ukradkiem, ty diable! SVANTE STURE On się nie śmiał. ERYK Śmiał się, śmiał się w duchu, mówię! A i ty też, stary łotrze! Śmieliście się wszyscy trzej, widziałem to, Karin, czy nie widziałaś, jak się szyderczo uśmiechali? KARIN Nie, na wszystko, co święte... ERYK I ty przeciw mnie. Chyba całe piekło się na mnie sprzysięgło. Idźcie, idźcie stąd, do diabła! Idźcie precz, kanalie! Precz! Wyrzuca koronę za balustradę, podnosi zrzucone z balkonu przedmioty i ciska nimi za Nilsem i Erykiem którzy odchodzą. SVANTE STURE {óry pozostał) Biada krajowi, którym rządzi szalony król! ERYK Nazywasz mnie szaleńcem, mnie, twego króla?? Ty łotrze, ty psubracie! KARIN Eryku, Eryku! ERYK Stul pysk! SVANTE STURE (odchodzi) Niech Bóg się zmiłuje nad nami wszystkimi. ERYK Ale ja nie będę miał dla ciebie zmiłowania! Tego bądź pewien! (do Karin) Radaś teraz, co? Odpowiadaj! A zresztą, nie potrzeba odpowiedzi, znam twoje uczucia, czytam twoje myśli, słyszę słowa, których nie ważysz się wypowiedzieć. Jakżeż nie miałabyś być rada, kiedym dostał kosza, kiedy twoja rywalka mnie zelżyła. Teraz jużeś pewna, że zachowasz mnie tylko dla siebie, co? Sądzisz, że ze mną koniec i że ty będziesz mnie pocieszać! Ty, mnie? W chwili, gdy motłoch śmiać się będzie z mego niepowodzenia, a panowie wydawać uczty, aby święcie moją porażkę. A twój ojciec i twoja matka? Ach, gdybym ich dziś spotkał, to chyba bym ich zabił. Pomyśl, jak oni się będą z tego cieszyć. I macocha! Już widzę, jak się śmieje szczerząc swój czarny ząb - ma taki czarny kieł w górnej szczęce, o którym mówią, że go jej wybił nieboszczyk ojciec. - Całe królestwo ma dzisiaj uciechę, wszyscy prócz mnie! Prócz mnie! Ha! ha! DWORZANIN Jego wielmożność Nils Gyllenstjerna! ERYK Gyllenstjerna! Niech będzie pozdrowiony! To mój człowiek, a przede wszystkim prawdziwy mężczyzna! Dawajcie go tu zaraz. KARIN (wstaje) Już pójdę! ERYK Tak, idź do diabła! (rzuca za nią koszyczkiem do robótek) I nie waż się plotkować! Wchodzi Nils Gyllenstjerna. Przyszedłeś, Nilsie! Jak to przyjemnie zobaczyć rozsądnego człowieka, gdy ma się dookoła samych szaleńców! Powiedz no mi, Nilsie, co znaczy ta cała angielska historia? Czy ta kobieta jest pomylona? NILS GYLLENSTJERNA Nie, wasza królewska mość! Sprawa jest całkiem prosta. Serce swe, jak to się mówi, oddała hrabiemu Leicester — tak, i cóż by tu jeszcze można dodać? ERYK Ha, ha! To jej kochanek! A więc to dziewka uliczna! NILS GYLLENSTJERNA Dziewicą w każdym razie nie jest ta dziewicza królowa. ERYK A on się nazywa Leicester. Czy nie można by go zamordować? NILS GYLLENSTJERNA Tak, to dałoby się zrobić, gdyby porządnie zapłacić! ERYK Czy podjąłbyś się go zabić? NILS GYLLENSTJERNA Ja? ERYK Dziesięć tysięcy talarów! Co ty na to? NILS GYLLENSTJERNA Ja? Wasza Królewska mość mówi to poważnie? ERYK Z góry na stół! NILS GYLLENSTJERNA Czy wasza królewska mość poważnie przypuszcza, że dam się wynająć na mordercę? ERYK Czyżby to było coś poniżającego? NILS GYLLENSTJERNA Szwedzki szlachcic... ERYK I szwedzki król! Chcesz mnie dawać nauczki? NILS GYLLENSTJERNA Przyszedłem tu w całkiem innej sprawie, ponieważ jednak mój król tak mało mnie szanuje, proszę o pozwolenie oddalenia się. ERYK Zdrajco! A więc i ty! Ale taka jest cała ta szlachecka zgraja, która uważa, że ma lepszych przodków niż Waza. Wynoś się do diabła! Nils Gyllenstjerna potrząsa głową odchodząc. Nie trząś głową, bo jak ja tobą potrząsnę, zobaczysz wszystkie gwiazdy! Nils Gyllenstjerna zatrzymuje się i mierzy Eryka oczyma. Nie gap się tak, nie zdechnę! Nils Gyllenstjerna potrząsa głową i odchodzi. Eryk chodzi tam i z powrotem, kopie przedmioty leżące na ziemi, potem rzuca się na przykryty tygrysią skórą tapczan płacząc i śmiejąc się na przemian. GÖRAN PERSSON (wchodzi, zbliża się do Eryka przyklęka) Mój królu! ERYK Göran! Byłem zły na ciebie, ale już się nie gniewam! Siadaj i mów! GÖRAN PERSSON Pytaj mnie raczej, o panie! ERYK Nie mów do mnie „panie”! Mów „ty”! Wtedy będę mógł rozmawiać z tobą poufalej! Słyszałeś już nowinę? GÖRAN PERSSON Nie znam żadnej nowiny. ERYK A więc słuchaj! Odrzuciłem Angielkę! GÖRAN PERSSON Dlaczegóż to? ERYK To dziewka, ma kochanka... A więc z tym skończyłem. Drażni mnie jednak, że Sturowie myślą, iż to ona mi dała kosza, i rozgłaszają moją hańbę. GÖRAN PERSSON Do kroćset! ERYK Göran! Co jest z tymi Sturami, że zawsze stają na drodze Wazom? W tym rodzie jest chyba coś fatalnego? Ale co? GÖRAN PERSSON Trudno powiedzieć. Byli to zawsze zacni ludzie, trochę niezdary. Ale wywodzą się od mordercy Engelbrechta, Natt och Daga... ERYK Wiesz, to mi nie przyszło na myśl. Może to ten krwawy dług sprawił, że nigdy nie zdobyli korony? GÖRAN PERSSON Mają też w żyłach krew Świętego Eryka i Folkungów, słowem, przy ich chrzcielnicach. stały wszystkie stare rody Szwecji. Ale dlaczego się ich boisz? Widzisz przecież, że los, czy jak to nazwać, Wazę wybrał na króla! ERYK Dlaczego ich nienawidzę? O, gdybym ja to wiedział! Coś chyba kryje się w tym, że Svante Sture kochał moją pierwszą macochę, a i dzisiaj spokrewniony jest z drugą, której nienawidzę wprost śmiertelnie. GÖRAN PERSSON Królu mój i przyjacielu! Tak często używasz słowa nienawidzić, że w końcu wmówisz sobie, iżeś wrogiem całego rodu ludzkiego! Zaniechaj tego! Słowo jest pierwszym aktem siły twórczej, ty zaś sam się zatruwasz tą wieczną śpiewką! Mów nieco częściej „kocham”, a będziesz sobie wyobrażać, żeś kochany. ERYK Nowa nuta, Göranie, czyś znowu tam zaglądał? GÖRAN PERSSON Tak, byłem tam. ERYK To naturalnie Agda? GÖRAN PERSSON Nie, to... to kto inny! ERYK Piękna? GÖRAN PERSSON Nie. W oczach świata jest brzydka, ale w pewnej chwili zobaczyłem jej obraz idealny, jak to nazywa Platon. Wiesz, objawienie wszystkiego, co najlepsze, co bezczasowe, za maską jej oblicza, i odtąd... hm... kocham ją. ERYK To dziwne! Gdyś wyrzekł słowo „kocham”, któregoś się przecież tak wstydził, stałeś się prawie piękny, odmieniony... GÖRAN PERSSON Czyżbym był tak okropnie szpetny? ERYK Wprost piekielnie. Czyś się nigdy nie przeglądał w lustrze? GÖRAN PERSSON Unikam luster. Ale czy możesz sobie wyobrazić coś równie szalonego: ona uważa, że jestem piękny! Ha, ha! ERYK Czy zawsze tak uważa? GÖRAN PERSSON Nie, nie zawsze! Tylko wtedy, gdy nie jestem zły! ERYK Ha, ha! A więc kiedy jesteś miły! GÖRAN PERSSON (z zażenowaniem) Można i tak to określić. ERYK Fujara z ciebie, Göran, i wprost cię nie poznaję! GÖRAN PERSSON Tant mieux dla moich wrogów! ERYK Czy zamierzasz się niedługo ożenić? GÖRAN PERSSON Być może. ERYK Poradź mi, kogo ja mam poślubić! GÖRAN PERSSON Katarzynę Jagiellonkę, ma się rozumieć, bo wtedy będziemy władać na wybrzeżach całego Bałtyku i staniemy się krewnymi samego cesarza. ERYK (zrywa się) Przebóg! Co za myśl! Göran, z ciebie doprawdy wybitny człowiek. Dopiero co powiedziałem do Karin, że przy tobie nie potrzebuję sam myśleć! Ale szybko, dajcie tu gońca! Na Boga! Klaszcze trzykrotnie w dłonie. Dworzanin wchodzi. ERYK (nie panując nad sobą) Posłać po księcia Jana. Złapcie go żywym lub umarłym... gdyby chciał uciekać, zwiążcie mu ręce i nogi... Szybko, na co czekasz! Dworzanin wychodzi. GÖRAN PERSSON Co to wszystko znaczy? ERYK To znaczy, że ten łotr mnie nabrał, bym mu uroczyście obiecał, że dostanie Katarzynę z Polski! GÖRAN PERSSON A to ci fatalna historia! ERYK Czyż nie wygląda to tak, jak gdyby szatan mieszał karty? On, syn mojej macochy, krewniak Sturów, miałby odziedziczyć Bałtyk! On, jezuita, papista, zostanie krewnym cesarza... On! GÖRAN PERSSON Coś ty narobił, Eryku! O, czemuś mnie nie spytał o radę! Pomyśl, potomkowie Jana będą królami w ogromnej Polsce, która liczy tylu mieszkańców, ilu ma Francja, i która rozciąga się aż po Rosję. Wnuk Jana może zostać cesarzem Austrii, a jego małżonka ma już prawa dziedziczne w Neapolu przez dom Sforzów! Biada nam! ERYK Dlatego też wąż musi zostać zduszony w zarodku... GÖRAN PERSSON A na nas napadną katolicy. Znasz przecież sympatie Jana do jezuitów i tej całej papieskiej hałastry. Cóżeś ty zrobił, Eryku? ERYK Największe głupstwo w moim życiu! GÖRAN PERSSON Oby to już było ostatnie! ERYK Jeśli chcesz sam robić inne, niech ci będzie, daję ci to prawo... Czyś nie zauważył, że wszystko, do czego przykładam ręki, idzie na opak? GÖRAN PERSSON Nie zawsze, ale szczęścia istotnie nie masz. ERYK A ty? Ty z pewnością skończysz na szubienicy! Ale wiesz o wiele więcej ode mnie i dlatego zostaniesz moim doradcą... Widzisz, co mnie spotkało za to, że miałem przypływ szczodrości i szlachetności... GÖRAN PERSSON Jeśli zamierzasz mnie zrobić swoim doradcą, Eryku, nie chcę być tylko figurantem, który musi spijać piwo, nawarzone przez innych, nie mając sam nic do powiedzenia. Nie! Daj mi władzę i odpowiedzialność, abym mógł działać i sam odpowiadać za swoje czyny! Zrób mnie prokuratorem! ERYK Dobrze. Jesteś prokuratorem! GÖRAN PERSSON W oczekiwaniu na potwierdzenie pełnomocnictw przez radców królestwa. ERYK To niepotrzebne. Ja rządzę sam! GÖRAN PERSSON Tak to powinno brzmieć. DWORZANIN (wchodzi). ERYK Mów! DWORZANIN Statek księcia Jana odpłynął już z portu przy pomyślnym wietrze... ERYK Jesteśmy zgubieni! GÖRAN PERSSON Każ go ścigać! Natychmiast! DWORZANIN Ale szlachetny pan Nils Gyllenstjerna, prosił o przedstawienie czegoś, co się tyczy bliżej tej sprawy... ERYK Więc wykrztuś to z siebie, szybko! DWORZANIN Rzecz ma się rzekomo tak, że książę Jan... ERYK Göran, Göran! DWORZANIN Książę Jan poślubił potajemnie polską księżniczkę... Eryk siada ciężko. GÖRAN PERSSON No, tośmy uratowani. Pozwól mi teraz tylko poprowadzić tę grę! ERYK Nic nie rozumiem. GÖRAN PERSSON Tym samowolnym postępkiem książę złamał statuty z Arbogi, a ponadto wszedł w alians z obcym mocarstwem. Wyślij więc w pościg flotę i uwięź go, a potem wytoczymy mu proces. Proces o zdradę stanu! Czy tak będzie dobrze? ERYK Tak, ale co ja będę miał z tego? GÖRAN PERSSON Jednego wroga mniej, i to niebezpiecznego! . ERYK Bratobójcza walka, rozgrywka Folkungów nie jest jeszcze skończona. GÖRAN PERRSON Nie, dopóki żyje książę Jan, który w żyłach swoich nosi poprzez matkę krew Folkungów, krew króla Waldemara, nie będzie w tym królestwie spokoju! (do Dworzanina) Nakaż admirałowi Hornowi, aby natychmiast jawił się u króla! Wnet zacznie się szalony pościg! ERYK Czyś to ty jest królem, czy też ja? GÖRAN PERSSON Chwilowo wygląda, że ja! ERYK Za silnyś dla mnie, Göranie! GÖRAN PERSSON Wcale nie! To tylko ty jesteś za słaby! AKT DRUGI Duża izba w domu Görana Perssona. W prawym rogu piec z naczyniami kuchennymi, obok stół jadalny. W lewym rogu pulpit Görana. GÖRAN PERSSON (siedzi i pisze). MATKA GÖRANA PERSSONA (stoi przy kuchni) Chodź coś zjeść, synu! GÖRAN PERSSON Nie mogę, matko! MATKA PERSSON Jedzenie znów się zmarnuje! GÖRAN PERSSON Nie szkodzi, jeżeli nieco wystygnie. Trochę ciszy, mamo, dobrze? (pisze) MATKA PERSSON (podchodzi do Görana) Göran, czy to prawda, że znowu jesteś w służbie króla? GÖRAN PERSSON Tak, to prawda! MATKA PERSSON Dlaczegoś mi o tym nic nie powiedział? GÖRAN PERSSON Mówię na ogół mało, a pewne tajemnice muszę zachowywać przy sobie... MATKA PERSSON Co dostajesz za to, że służysz królowi? GÖRAN PERSSON Ile za to dostaję? Nie pytam go o to, a on zapomniał mi powiedzieć! MATKA PERSSON Po cóż się idzie na służbę, jeśli nie dla zapłaty? GÖRAN PERSSON Tak, mateńko, to twój punkt widzenia, lecz ja mam trochę inny. MATKA PERSSON Ale ja, która trzy razy dziennie mam postawić na stole jadło, muszę myśleć inaczej A zresztą, Göran, czego ty szukasz na dworze? Czyś już raz nie najadł się do syta upokorzeń za czasów starego króla? GÖRAN PERSSON Upokorzeniami matko, jestem nakarmiony tak, że mnie już nie dotykają. A królowi służę dlatego, że odczuwam to jako powołanie czy obowiązek, gdyż on jest słaby i ma szczególny dar robienia sobie wszędzie wrogów. MATKA PERSSON I teraz ty go chcesz podeprzeć, ty, co sam ledwie umiesz stać na własnych nogach? GÖRAN PERSSON Wygląda na to, że mogę to zrobić... MATKA PERSSON Göranie, twoja dobra wola tak często przekracza twe możliwości... Tak samo było też ostatnio, gdyś przyjął porzuconą Agdę i jej dzieci. GÖRAN PERSSON Jeszcze im przecież niczego nie brakuje? A dla nas wszystkich idą lepsze czasy. MATKA PERSSON A czy wiesz, jaką podziękę dostałeś za swój piękny uczynek? GÖRAN PERSSON Nie chcę słuchać o pięknych uczynkach, gdyż w nie nie wierzę i nie oczekuję też żadnego podziękowania. Nieszczęśliwa kobieta poprosiła mnie o pomoc i otrzymała ją. To wszystko! MATKA PERSSON Ale teraz mówią, że to twoja nałożnica. GÖRAN PERSSON Łatwo to sobie wyobrazić, ale to szkodzi niestety tylko jej. MATKA PERSON Czy jesteś tego pewny? GÖRAN PERSSON Pewny? Hm, dlaczego? MATKA PERSSON Agda może nosi się z myślami, że masz zamiar ją poślubić, a potem na ciebie spadnie wina, żeś ją zatrzymał. GÖRAN PERSSON Matko, o co mnie już nie obwiniano? Zwalono na mnie winę za wszystkie szaleństwa Eryka, nawet za tę historię z Karin, której usiłowałem przeszkodzić, co mi się zresztą nie udało. Tymczasem zrozumiałem, że tylko ona jedna potrafi dać królowi trochę szczęścia i spokoju, i dlatego stałem się przyjacielem Karin... MATKA PERSSON Mieszasz się do zbyt wielu spraw, Göranie. Poparzysz sobie palce! GÖRAN PERSSON O nie! MATKA PERSSON Nie ufaj możnym tego świata... GÖRAN PERSSON Nie ufam nikomu, tylko sobie! Do noszenia korony nie jestem zrodzony, ale do rządzenia tak! A ponieważ mogę rządzić jedynie poprzez mego króla, on jest moim słońcem. Gdy on zajdzie, zgasnę i ja, i tyle! MATKA PERSSON Czy kochasz Eryka? GÖRAN PERSSON I tak, i nie. Jesteśmy z sobą związani niewidzialnymi węzłami. To tak, jak gdybyśmy byli zrodzeni w tym samym gnieździe, pod tą samą gwiazdą. Jego nienawiść jest moją nienawiścią, jego upodobania moimi, a to wiąże ludzi z sobą. MATKA PERSSON Cóż, mój synu, idziesz własnymi drogami. Ani nie mogę ci towarzyszyć, ani też cię zatrzymać... Cicho, to Agda! AGDA (z trzyletnią córeczką Marią) Dzień dobry ciociu, dzień dobry, Göranie! GÖRAN PERSSON Dzień dobry, dzieci! Chodź tu, Mario, przywitaj się. MARIA (podchodzi do pulpitu i grzebie w papierach) Dzień dobry, wujaszku! GÖRAN PERSSON Ty mała niecnoto, będziesz mi tu przewracać papiery! O, gdybyś wiedziała, co robisz! MARIA A co to wujek wciąż tak pisze? GÖRAN PERSSON Och, gdybym mógł ci to powiedzieć! Pewnieście głodne, chodźmy do stołu. AGDA Dzięki, Göranie. Dzielisz swój chleb z głodnymi i... GÖRAN PERSSON Ech, nie wolno ci tak mówić! Ileż razy ja zasiadałem przy cudzym stole! MATKA PERSSON A on sam nic nie je! GÖRAN PERSSON To przesada, bo wieczorem, gdy sobie pofolguję, robi się ze mnie żarłok i wcale niezgorszy hulaka. No, ale jedzcie. Wszyscy siadają do stołu. Ktoś łomoce do drzwi. Göran wstaje i zasuwa kotarą, która osłania siedzących przy stole. MARIA (zasłania twarz rączkami) Czy to dzieciojad stuka? Mamo, ja się boję! AGDA Mario, głuptasku, nie ma żadnego dzieciojada? MARIA A właśnie, że jest, bo tak powiedziała Anna. I ja się go boję! SVANTE STURE (wchodzi butnie) Czy znajdzie pan dla mnie czas na krótką rozmowę, panie sekretarzu? GÖRAN PERSSON Nawet na długą, panie radco stanu... SVANTE STURE Hrabio, jeśli mogę prosić. Może pan nie wie, że jestem hrabią? GÖRAN PERSSON Ależ tak! Wiem o tym doskonale, tym bardziej, że to ja pana tym hrabią zrobiłem! SVANTE STURE Jak panu nie wstyd? GÖRAN PERSSON No, no. Tylko nie tym tonem, proszę. Byłem królewskim doradcą przy koronacji, i to wyłącznie na moje wstawiennictwo został pan mianowany pierwszym hrabią Szwecji. SVANTE STURE Do diabła, że też muszę swoje: wyniesienie . zawdzięczać człowiekowi, który był karany przez prawo. GÖRAN PERSSON Spokojnie, panie, hrabio! Jako młody hulaka musiałem raz odespać w wieży pijatykę, a to wcale nie hańba. Pan natomiast powinien resztę swego życia spędzić w wieży jako wichrzyciel i zdrajca królów. SVANTE STURE Ha! Czyżby? GÖRAN PERSSON (chowa leżące na stole papiery) Tylko wielkie zasługi za czasów nieboszczyka króla Gustawa uratowały pana od należnej kary. Ale teraz proszę się strzec! SVANTE STURE Przed, tobą, obłudniku! GÖRAN PERSSON Moja matka siedzi za tą zasłoną! Proszę o tym pamiętać! SVANTE STURE I ten bękarcik także? GÖRAN PERSSON Hańba wara, panie Svante! Nie tak dawno mówiłem o was dobrze przed królem. Powiedziałem, że Sturowie zawsze byli zacnym rodem, dzielnymi ludźmi, i wciąż jeszcze chcę w to wierzyć. Waść jednak robi wszystko, aby sobie zaszkodzić niedorzeczną pychą. Jesteście szlachtą, ale cóż to takiego szlachcic? Koń z człowiekiem na grzbiecie. Nie rozumiecie się na rządzeniu państwem i nie chcecie się niczego uczyć oprócz konia i żołnierki. Pogardzacie ludźmi walczącymi piórem, ale to właśnie pióra nakreśliło plany całej tej nowej epoki, która was prześcignęła i której nie rozumiecie! Prawa ludzkie i ludzka godność, szacunek dla nieszczęścia i przebaczenie win to nowe idee, jeszcze nie wypisane na waszych herbach. Mogłem i zostać hrabią, ale nie chciałem, gdyż moje przeznaczenie nakazuje mi zostać na nizinach, wśród ludzi szarych. i niskiego pochodzenia, tam, gdzie sam się urodziłem... SVANTE STURE Czy pułki skrybów i książkowych moli mają stanąć między królem a panami królestwa? GÖRAN PERSSON Panem królestwa ma być tylko jeden i żadni panowie nie powinni stać między królem a ludem! Tak uczy nas historia tego kraju od Ingjalda, którego wy nazywacie Złym Doradcą, ponieważ spalił królewięta, poprzez Jarla Birgera i Folkungów aż do Krystiana Tyrana, który królewięta ścinał. „Król i lud”, oto jak powinien wyglądać herb tego państwa i może będzie kiedyś tak wyglądał... SVANTE STURE Gdy waść zostanie malarzem herbów? GÖRAN PERSSON Być może. SVANTE STURE (ryczy) Czy nie poprosi mnie waść siadać, czy mam stać?! MARIA (za zasłoną) Mamo, dlaczego ten dziaduś tak strasznie krzyczy? AGDA Cicho bądź, moje dzieciątko! GÖRAN PERSSON Proszę stać albo siadać, panie radco stanu. Ja nie mam żadnej rangi i jestem trochę ponad. nimi... SVANTE STURE Na szatana! GÖRAN PERSSON Nie klnij, hrabio! Tam siedzi dziecko i kobieta! SVANTE STURE Pan mi robi uwagi? GÖRAN PERSSON Istotnie! A dlaczegóż by nie! W charakterze przewodniczącego królewskiego trybunału pozwalam sobie naprzód przestrzec. Mamy jednak jeszcze inne sposoby na nieposłusznych... SVANTE STURE Królewskiego trybunału? GÖRAN PERSSON Tak właśnie. Jestem przewodniczącym najwyższego trybunału... SVANTE STURE Ale ja jestem członkiem rady państwa... GÖRAN PERSSON Jesteście doradcami, których się wysłuchuje, lecz których nie musi się słuchać, ja zaś jestem królewskim prokuratorem, który rozkazuje i nie ma obowiązku słuchania..., jeśli już koniecznie mamy tu się chełpić jak handlarze koni! SVANTE STURE Prokurator? A to coś nowego! GÖRAN PERSSON Coś zupełnie nowego! Oto moje pełnomocnictwo i inne dokumenty wielkiej wagi! SVANTE STURE (nieco uprzejmiej) Ależ to rewolucja... GÖRAN PERSSON Tak, i to największa od czasów tingów Karola Knutssona i reformy kościelnej. SVANTE STURE I pan mniema, że szwedzka szlachta i rada państwa zgodzi się na to poniżenie? GÖRAN PERSSON Jestem tego pewny, gdyż król Eryk ma za sobą wojsko, flotę i cały naród. SVANTE STURE Czy nie można by tu trochę otworzyć okna, taki okropny zaduch!... GÖRAN PERSSON (z gniewem) To tylko trochę kuchennego swędu, a gdy pan wyjdzie, i tak wywietrzymy... po nim. Ale musi pan wyjść prędko, bardzo prędko, zrozumiano? Svante Sture wychodzi, przy czym pióra na jego berecie zaczepiają o framugę drzwi. GÖRAN PERSSON Proszę uważać na głowę, panie Svante! SVANTE STURE (zawraca) Zapomniałem rękawiczek. GÖRAN PERSSON (chwyta rękawiczki szczypcami do ognia i podaje mu) Oto one, proszę! Svante Sture, zasępiony, wychodzi, Göran Persson przytrzymuje drzwi, potem spluwa to ślad za wychodzącym. MARIA Dlaczego ten dziadzio tak okropnie się pogniewał na wujka Görana, mamo? GÖRAN PERSSON (łagodnie) Ten dziadzio już poszedł, kochanie moje, i nigdy więcej nie przyjdzie. MATKA PERSSON Göranie, Göranie. Czy to wszystko, coś mówił, to prawda? Naprawdę jesteś prokuratorem, czy jak to się nazywa? GÖRAN PERSSON Pewnie, że jestem! MATKA PERSSON W takim razie bądź wspaniałomyślny dla twoich wrogów. GÖRAN PERSSON To zależy od nich i ich postępowania. I już za chwilkę oni sami rozstrzygną o swoim losie. MATKA PERSSON Oni sami? GÖRAN PERSSON Tak, gdyż pan Svante poszedł im powiedzieć o tym, co tu zaszło. A ja mam swoich szpiegów i każda pogróżka królewiąt będzie sądzona przez trybunał. Jak im się zechce konspirować, przepadli! MATKA PERSSON Göranie, bądź wspaniałomyślny... GÖRAN PERSSON Niech tylko szlachta zacznie, ja się nie cofnę! MAKS (wchodzi) Pan mnie wołał, panie sekretarzu? GÖRAN PERSSON Siadaj! (do Matki) Zostaw nas, matko, samych, bądź tak dobra! (do M a k s a przyjaźnie; lecz stanowczo) Maksie, słyszałem twoją ostatnią rozmowę z panną Karin... MAKS Mogłem się tego domyślać. GÖRAN PERSSON Nie tak szorstko, młodzieńcze. W rzetelność twoich uczuć nie wątpię ani przez chwilę... MAKS Co pana obchodzą moje uczucia? GÖRAN PERSSON Chcę, aby twoje uczucia nie zakłócały życia człowieka cennego dla nas wszystkich i dla państwa. Karin może zostać królową, jeśli dasz jej: spokój ze swymi uczuciami. Nie potrzebujesz też troszczyć się o jej rehabilitację, gdyż tym zajmie się sam król. MAKS On tego nie zrobi. GÖRAN PERSSON Posłuchaj no, młody człowieku. To, co ci teraz powiem, to jakby słowa królewskie. Rozkazuję ci pod groźbą surowej kary, byś się nie zbliżał do Karin, gdyż najmniejsze podejrzenie króla, iż nie posiada jej uczucia niepodzielnie, może wpędzić go w nieszczęście, a ją doprowadzić do zguby. Mówisz, że ją kochasz. Zgoda, okaż zatem, że chcesz jej dobra! MAKS Nie! Nie tak, jak pan to sobie wyobraża. GÖRAN PERSSON Dobrze! W takim razie musisz zostać usunięty! Oto rozkaz, abyś się udał do twierdzy Elvsborg. MAKS Nie przyjmuję tego rozkazu! GÖRAN PERSSON Nie podnoś głosu, bo łatwo można cię uciszyć! MAKS List Uriasza! Nieprawdaż? GÖRAN PERSSON (przytłumionym głosem) Być może, ale to ty kusisz Batsebę, która nigdy do Ciebie nie należała, aby odeszła od ojca swoich dzieci. Posłuchaj mej rady i weź ten list. MAKS Nie wezmę! GÖRAN PERSSON Więc idź i szukaj spowiednika, gdyż godziny twoje są policzone. MAKS Któż to je liczy? GÖRAN PERSSON Ja! Żegnaj na zawsze! MAKS Jakim prawem ośmiela się pan tak wyrokować? GÖRAN PERSSON Na mocy prawa, które potępia uwodziciela cudzej narzeczonej! Teraz już wiesz! I więcej ani słowa! Eryk XIV wchodzi. Przerażony Maks wymyka się nie zauważony przez Eryka. GÖRAN PERSSON (pociąga za sznur, słychać dźwięk dzwonka) Wybacz, najjaśniejszy panie! ERYK (łagodnie) Nic nie szkodzi. Czy jesteśmy sami? GÖRAN PERSSON Tak, tak jakby sami! Matka moja siedzi tam za zasłoną, ale ona może słuchać, zwłaszcza, że nie ma tu żadnych tajemnic. ERYK (przez zasłoną) Dzień dobry, matko Persson, ustatkowaliśmy się już obaj z Göranem, więc nie potrzebujecie się o niego obawiać. MATKA Wiem o tym, wasza królewska mość, i niczego się nie boję. ERYK To świetnie, to doskonale. Posłuchaj, Göranie, mam dla ciebie nowiny. GÖRAN PERSSON Czy dobre? ERYK To zależy od tego, jak potrafisz je wykorzystać! GÖRAN PERSSON Złe też się na coś przydadzą! ERYK A więc powiedz, na co się przyda to, co ci przynoszę. Jak wiesz, Jan poślubił już Katarzynę... GÖRAN PERSSON To znaczy, że Polska jest po naszej stronie przeciw Rosji. ERYK A czy to nie znaczy także, że książę stanął ponad królem? GÖRAN PERSSON To się jeszcze zobaczy! ERYK Jan pojmał moich posłów, obwarował się w Abo i zbuntował Finów! GÖRAN PERSSON To znaczy, że książę podniósł broń przeciw swemu królowi, skutkiem czego zasłużył na utratę wolności i życia. ERYK Powiedzmy: tylko wolności... GÖRAN PERSSON I życia! To zależy od Stanów królestwa, które go będą sądzić. ERYK (wzburzony) Nie mów o utracie życia! Nie chcę rozlewu krwi, odkąd mam przy sobie moje dzieci. GÖRAN PERSSON Skoro więc Stany się zebrały, trzeba będzie wytoczyć proces o zdradę stanu! ERYK Tak, ale nie o życie! Bo nie mógłbym sypiać po nocach! GÖRAN PERSSON Twój wielki ojciec, budowniczy państwa, trzymał się zawsze sędziowskiej zasady, by nie mieć żadnych względów na pokrewieństwo, przyjaźń czy powinowactwo. Naprzód królestwo, potem pospólstwo! ERYK Za silnyś dla mnie, Göranie! GÖRAN PERSSON Wcale nie! Ale do ostatka bronić będę twej korony przeciw twoim wrogom! ERYK Czy mam wrogów? GÖRAN PERSSON Tak! Najgorszy z nich był tu niedawno! ERYK Sture?! GÖRAN PERSSON Tak, Sture. I obawiam się, żeśmy przecenili zasługi tego rodu. Hrabia Svante, który zadał sobie trud, aby przyjść lżyć mnie w moim własnym domu, wyszedł stąd złorzecząc rządowi i nowym zasadom. ERYK Lżył cię? Dlaczegóż nie pozwolisz, abym cię zrobił szlachcicem, żebyś już w niczym nie ustępował panom? GÖRAN PERSSON Nie, nie chcę tego! Nie chcę się wdawać we współzawodnictwo o rangę z panami i stać się królewiątkiem. Dopóki jestem przedstawicielem szarych ludzi, mam za sobą prawo. Tylko moje zasługi mogą mnie uszlachcić lub zdegradować. ERYK Trapi mnie, że zawsze musisz mieć słuszność, Göranie. GÖRAN PERSSON Ech, nie ma o czym mówić! ERYK Ale czyś pomyślał o tym, że Jan jest spokrewniony z panami? A kruk krukowi oka nie wykolę! PERSSON Naturalnie! To była moja pierwsza myśl i dlatego właśnie wszyscy pójdą do tego samego worka. ERYK Wyobraź sobie, że nigdy nie czułem pokrewieństwa z Janem czy też z magnaterią. Ale to chyba z powodu mego niemieckiego pochodzenia. I to zapewne ono właśnie staje na przeszkodzie moim wielkim planom małżeńskim! GÖRAN PERSSON Jesteś przecież żonaty, Eryku! ERYK Jestem i nie jestem. Ale wiesz? Niekiedy wydaje mi się... że jest dobrze tak, jak jest! GÖRAN PERSSON A widzisz? Więc może niedługo dostaniemy zaproszenie na wesele? ERYK Co by o tym powiedzieli panowie? GÖRAN PERSSON Ale jak by ich to ubodło! Pomyśl tylko! ERYK (zacierając ręce) Tak, to by ich dobrze zapiekło! Ha, ha! Ale ty się w to lepiej nie wtrącaj! Powiedz mi tylko jeszcze, jak jest z twoim weselem? GÖRAN PERSSON A w to z kolei tobie nie wolno się wtrącać. ERYK Ha, ha! Nie wiem dlaczego, ale lubię cię bardziej, odkąd wpadłeś w sidła Amora. I ufam ci też więcej niż poprzednio. Czy nie mógłbym kiedyś zobaczyć tego „ideału"? GÖRAN PERSSON Proszę, aby mój dostojny przyjaciel nie żartował z tego, co święte dla każdego człowieka honoru... ERYK Jesteś bydlę, Göranie! GÖRAN PERSSON Byłem nim, ale już nie jestem, czuję jednak, że gdyby ona mnie zawiodła, to... to dawny Göran znów wziąłby we mnie górę. ERYK Dawny Göran! Diabeł spod „Niebieskiego Gołębia"! „Przy dźwięku złota, gdy toczą się kości"... GÖRAN PERSSON (pokazuje w stroną zasłony) Cicho! Nie wywołuj niedobrej przeszłości!... Wtedy byłem zły, bardzo zły, bo nikt mnie nie kochał... ERYK Prawdziwy z ciebie mazgaj! Nie wyobrażaj sobie, że ona cię kocha! GÖRAN PERSSON Co mówisz? Co masz na myśli? Kto to powiedział? Kto? Kto? ERYK No, no, uspokój się. Nic nie wiem, powiedziałem to tylko dlatego, że tak zwykle bywa! GÖRAN PERSSON Eryku, nie poruszaj tej struny, gdyż wtedy budzi się diabeł w mojej duszy, gdzie dopiero co wzniosłem kapliczkę nieznanemu Bogu... ERYK Ho, ho! GÖRAN PERSSON Tak, to dziwne, ale miłości towarzyszą często wspomnienia wiary dziecinnej... ERYK Hm! GÖRAN PERSSON Śmiej się, śmiej! Stukanie do drzwi GÖRAN PERSSON (do Eryka) Czy mam otworzyć? ERYK Ależ naturalnie. Jest tylko jeden człowiek, którego nie chciałbym spotkać. Göran Persson robi pytającą minę Ojciec Karin! Mons! GÖRAN PERSSON (cofa się) Żołnierz Mons! ŻOŁNIERZ MONS (wchodzi do izby zdecydowanym krokiem, ale zrazu nie poznaje Eryka, wręcza Göranowi jakieś pismo) Niech pan sekretarz będzie łaskaw to przejrzeć. (poznaje Eryka, naprzód miesza się, potem powoli ściąga hełm z głowy) Król! Powinienem ugiąć kolano, ale Bóg mi świadkiem, że nie mogę, nawet gdyby mnie to miało kosztować głowę. (pauza) Weź moją głowę, panie, tak jak zabrałeś mi honor. ERYK Twój honor, Monsie, może zostać zwrócony... ŻOŁNIERZ MONS Przez wydanie jej za mąż? Właśnie o to mi idzie. ERYK Nie wydasz za mąż mojej narzeczonej, człowieku! ŻOŁNIERZ MONS Nic o tym nie wiem, że moja Karin jest zaręczona. Zhańbiłeś ją, panie, ale znalazł się uczciwy człowiek, który chce naprawić to, co wyście, panie, zawinili. ERYK (do Görana Perssona) Oto czego muszę spokojnie wysłuchiwać od prostego żołnierza. ŻOŁNIERZ MONS Nie wiem, kto jest prostszy... ERYK (do Görana Perssona) Zwiąż mnie, bo go zabiję! ŻOŁNIERZ MONS Jestem dziadkiem waszych dzieci, czy się to wam podoba, panie, czy też nie. Czymżeż zatem jestem wobec was, panie? ERYK Jesteś ojcem mojej Karin! Dlatego ci przebaczam. Czego żądasz? ŻOŁNIERZ MONS Tego, czego wy, panie, nie możecie mi nigdy zwrócić. GÖRAN PERSSON Zabierz swoje papiery i odejdź! ŻOŁNIERZ MONS A więc niech to się stanie bez papierów, ale niech się stanie! ERYK Cóż to takiego ma się stać? Czy chcesz mi odebrać Karin i moje dzieci? ŻOŁNIERZ MONS Jeśli nie ma co do tego zgody między nami, niech nas rozsądzą Stany królewskie! ERYK On chyba przyszedł z piekła! ŻOŁNIERZ MONS Nie, przychodzę od wysokiego strażnika prawa, pana Svante Sture! ERYK Zawsze ten Sture! Słuchaj! Masz w tej chwili nade mną przewagę, bo słuszność jest po twojej stronie. Jeśli zdobę dziesz się na cierpliwość, otrzymasz zadośćuczynienie! ŻOŁNIERZ MONS Chcę tylko odzyskać moją córkę i moich wnuków! Moich, ponieważ wy, panie, ich nie uznajecie! ERYK (do Görana Perssona) Co mówi o tym prawo? GÖRAN PERSSON Prawo mówi, że nieślubne dzieci idą za matką! ŻOŁNIERZ MONS Tak mówi ustawa, ale jest jeszcze inne prawo, pisane w sercach opuszczonych dzieci! Pozbawiające niecnego ojca czułości, której, jak sądzi, wolno mu wymagać. GÖRAN PERSSON (półgłosem do Eryka) Spróbuj go przekupić! ERYK Mons, mianuję cię porucznikiem! ŻOŁNIERZ MONS Bardzo dziękuję, ale to nie dla mnie! Bogacze uważają, że wszystko da się kupić, a mimo to... ERYK A mimo to są biedniejsi od największego biedaka! ŻOŁNIERZ MONS Coś w tym rodzaju! Ale ponieważ nie jestem tu, aby żebrać, mogę odejść równie biedny, jak przyszedłem! (pauza) A może nawet trochę biedniejszy (wychodzi) ERYK I czegoś takiego muszę spokojnie wysłuchiwać! GÖRAN PERSSON To zawsze ryzykuje ten, kto zbacza z prostych dróg. ERYK Cóż więc mam zrobić? GÖRAN PERSSON Wesele! ERYK Nie żartuj! GÖRAN PERSSON Nie pozostaje nic innego! Jakżeż bowiem chcesz oskarżać Jana przed Stanami, będąc równocześnie sam stroną w procesie? ERYK Diantre! Jak zwykle, masz słuszność. Pomyślę nad tym! Sture, Sture, zawsze ten Sture! (rozgląda się dookoła) Mieszkasz jak w chlewie, Göranie, musisz się przeprowadzić i lepiej urządzić! (wskazuje kciukiem za siebie w kierunku zasłony) A co tam się kryje? Ha, ha! GÖRAN PERSSON Powagi, Eryku, powagi! Nadchodzą ciężkie czasy, bardzo ciężkie! ERYK Wiem, alem zbyt zmęczony, by im stawie czoła! GÖRAN PERSSON Wszystko załatwię, jeśli tylko pozwolisz mi działać i nie będziesz się wtrącał. ERYK Załatwiaj, tylko nie daj mi poczuć cugli, bo wtedy zrzucę cię z siodła! Bywaj na razie! I postaraj się urządzić tu trochę bardziej po pańsku! (w kierunku zasłony) Żegnajcie, matko Persson! (do Görana) Bywaj zdrów! Wychodzi. Göran Perssonpociąga za sznur dzwonka. Wchodzi Peder Welamson, wysoki jednooki żołnierz. GÖRAN PERSSON Czy znasz Maksa, porucznika straży przybocznej? PEDER WELAMSON Tak jest, panie prokuratorze! GÖRAN PERSSON Weź sześciu mocnych chłopów i czekaj na niego dziś wieczorem w zielonym krużganku, gdzie przyjdzie na nocną zmianę straży. Zwiążcie go tak, aby ani pisnął, i wsadźcie do worka bez rozlewu choćby jednej kropli krwi. A potem wrzućcie go do rzeki i dobrze dopilnujcie, aby utonął. PEDER WELAMSON Rozkaz, panie prokuratorze! GÖRAN PERSSON Czy masz jakieś wątpliwości? PEDER WELAMSON Żadnych! GÖRAN PERSSON Takim powinien być wierny sługa i takim sługą mego króla także ja jestem! Odejdź! Peder Welamson wychodzi. GÖRAN PERSSON (podchodzi do zasłony) Czy masz coś do jedzenia, matko? Jeśli tak, poproszę. MATKA PERSSON No i co? Dostałeś trochę pieniędzy? GÖRAN PERSSON Nie, mówiliśmy o czym innym! MATKA PERSSON Nie słuchałam, ale coś niecoś słyszałam... MARIA Chodź jeść, wujku! GÖRAN PERSSON Tak, moje maleństwo, już idę! AKT TRZECI Tło sceny stanowi panorama jeziora Mälaren to wieczornym oświetleniu. W dali widać zamek Gripsholm Pośrodku sceny most; na prawo budka Strażnika u stóp wzgórza porośniętego dębiną i leszczyną. Na brzegu rybacki szałas, łódź, sieci. Göran Persson, Nils Gyllenstjerna. GÖRAN PERSSON Panie Gyllenstjerna, czy jest pan przyjacielem króla pomimo tej przykrej historii, która zdarzyła się ostatnio? NILS GYLLENSTJERNA Nazywam się Gyllenstjerna i jestem przyjacielem Wazów, ale nie będę siepaczem. GÖRAN PERSSON Nie o to chodzi... Co pan sądzi o postępowaniu księcia Jana i o wyroku, który nań wydano? NILS GYLLENSTJERNA Książę Jan zbuntował Finlandię i Polskę przeciw swojej ojczyźnie i został teraz zgodnie z obowiązującym prawem skazany przez Stany królestwa na śmierć. To, że król Eryk go ułaskawił, świadczy o królewskiej wspaniałomyślności. GÖRAN PERSSON Zgoda. Cóż więc należy powiedzieć o królowej i magnatach, którzy chcą złożyć hołd winowajcy, gdy ten niebawem będzie tędy przeciągać? NILS GYLLENSTJERNA Należy powiedzieć, że stają się współwinnymi zbrodni i ściągają przez to na siebie takąż karę jak skazany. GÖRAN PERSSON Osoba królowej-wdowy jest nietykalna, ale nie są nietykalni Sturowie i inni magnaci. Gdy się tylko okaże, że chcą urządzić owację temu zbrodniarzowi, każę ich pojmać na postoju przy moście. Zbrojni czekają już w pogotowiu w rybackim szałasie. Byłoby jednak ważne, aby pan, jako kanclerz królestwa i krewniak Sturów, udzielił tej akcji osobistego poparcia. NILS GYLLENSTJERNA Spełnię swój obowiązek, ale nie dopuszczę do żadnego bezprawia. GÖRAN PERSSON Wszystko odbędzie się w pełnej zgodzie z prawem i Stany będą sądzić Sturów tak, jak sądziły księcia Jana. NILS GYLLENSTJERNA W takim razie jestem z wami. Wpierw jednak chcę wiedzieć, czy magnaci odważą się stanąć po stronie zdrajcy przeciw władcy kraju. Moi ludzie są w pobliżu i na pierwszy strzał zjawią się natychmiast na miejscu. (wychodzi) GÖRAN PERSSON Jeszcze jedno słówko, panie Gyllenstjerna! (wychodzi za nim) STRAŻNIK MOSTU (wychodzi ze swojej budki, za nim, idzie Peder Welamson) Co się tyczy tej sprawy, to najchętniej posłużyłbym się piłą. PEDER WELAMSON Piłą? STRAŻNIK MOSTU No tak! Podpiłowuje się belki mostu, a potem stawia się wartownika u przyczółka. Gdy nadjadą panowie, aby powitać księcia, wartownik powie: „Proszę nie wchodzić na most!" Nie musi tego powtarzać po raz drugi i może to powiedzieć półgłosem. Panowie nie będą się naturalnie troszczyć o to, co. on mówi, most się załamie i po krzyku! PEDER WELAMSON Istotnie, można by i tak zrobić, chociaż to trochę skomplikowane. No i są też tacy, którzy umieją pływać. Na przykład parę dni temu utopiłem porucznika Maksa w północnej odnodze rzeki. Wsadziliśmy go do worka jak kociaka i przywiązaliśmy mu do nóg osiem ogniw łańcucha. Ale czy widział ktoś coś podobnego - pływał jak wydra, musieliśmy go ogłuszyć pałką, jak się koło Trzech Króli głuszy miętusa w przerębli. STRAŻNIK MOSTU A więc to ty wykończyłeś Maksa... PEDER WELAMSON Tak, to ja! STRAŻNIK MOSTU Niezła robota! Ci, którzy znikają, nie straszą i nie ma z tym potem żadnych głupich kłopotów! A z tymi ich procesami i rozprawami to kiepsko, bo zawsze znajdzie się jakaś luka w dowodach. No i trzeba to wszystko napisać tak starannie i pieczołowicie, a gdy się pomylić, to największa kanalia może nagle stać się niewiniątkiem. Prokurator obrotny człowiek, ale musi zawsze tyle pisać... PEDER WELAMSON Me zawsze, nie zawsze. Ale z księciem trzeba zachować wszystkie formalności... STRAŻNIK MOSTU Czy księżniczka, ta Polka, też tuz nim będzie? PEDER WELAMSON Nie, mówią, że ona ma przybyć później... STRAŻNIK MOSTU Tak, tak. Gripsholm to wielkie zamczysko, a mury tam tak grube, że nikt nie usłyszy, co się dzieje w środku. GÖRAN PERSSON (wchodzi) Peder Welamson! PEDER WELAMSON Panie prokuratorze! GÖRAN PERSSON Stań na straży przy moście i nie przepuszczaj nikogo z tej strony. Książę i jego orszak przybędą z przeciwnej strony. PEDER WELAMSON Według rozkazu! GÖRAN PERSSON Strażniku! Miej oczy otwarte na to, co się tu dziać będzie, abyś potem mógł świadczyć. STRAŻNIK Świadczyć? Ci „drudzy" mówią przecież zawsze, że świadek przeciwnej strony kłamie. Więc to się zbytnio nie opłaca... GÖRAN PERSSON Tym już ja się zajmę! Ty rób swoje! Cicho, straż przednia jest już tutaj. Na posterunki! Wychodzi na prawo ku tyłowi sceny. Svante Sture, Nils Sture, Eryk Sture w towarzystwie wielu panów i świty. Wszyscy z pąkami i wieńcami kwiatów. Nils Sture z wielkim wieńcem, pośrodku którego umieszczone są pozłacane litery „J" i „K" z książęcą koroną u góry. SVANTE STURE (do Nilsa Sture) Powieś wieniec pośrodku mostu, w ten sposób droga naszego księcia i krewniaka do więzienia będzie wiodła jak gdyby przez bramę triumfalną... (przygląda się wieńcowi) „J" to „Jan", a „K" to „Katarzyna", ale „J" może także oznaczać „Jagiellonów", to bardzo dwornie! NILS STURE A „K” może także oznaczać księcia Karola. ERYK STURE Uważaj, co pleciesz! SVANTE STURE Cicho, chłopcy! Powaga tej chwili wzywa do pokoju. Bratobójcza wojna szaleje w książęcych grodach i zdaje się odżywać tragedia Folkungów. Czy to zamek w Nyköping widać tam w dali? NILS STURE Nie, to Hotuna! ERYK STURE (naiwnie) Toż to Gripsholm! NILS STURE On nie zrozumiał! I nie wie, że książę Jan jest z rodu Folkungów! SVANTE STURE Cicho chłopcy! Nils Sture idzie z wieńcem w kierunku mostu. PEDER WELAMSON Stój! NILS STURE Wstydziłbyś się, Jednooki Strażniku! PEDER WELAMSON Uważaj, trutniu! Gdyby twój ojciec cię przyzwoicie wychował, nie drwiłbyś z człowieka z powodu jego nieszczęścia. NILS STURE To żadne nieszczęście, żeś stracił jedną gałę. Dlaczego nie obie? PEDER WELAMSON Oby spadło na ciebie nieszczęście, płochy młokosie! SVANTE STURE Na co sobie też żołnierz pozwała?! PEDER WELAMSON Żołnierz królewskiej straży przybocznej, pozwala sobie słuchać rozkazów. Tego, kto się zbliży, obalę na ziemię. SVANTE STURE Sam sobie tego nie wymyśliłeś. Motłoch reprezentuje majestat! Parobcy mają pierwszeństwo przed panami, gryzipiórki przed rycerzami! Pospólstwo przed szlachtą! O kraju mój, o kraju nieszczęsny! LEJONHUFVUD (do Svantego Sture) czy wiesz, że ten żołnierz to siostrzeniec Görana Perssona? SVANTE STURE Nie, tego nie wiedziałem, ale on na to wygląda. STENBOCK Ten szelma Persson ma przecież jakąś zasługę! LEJONHUFVUD Nie może być! Jaką? STENBOCK No tę, że ma siostrę. Nie podejrzewałem go o to! LEJONHUFVUD W takim razie ma on jeszcze jedną zasługę! Nie uprawia nepotyzmu. SVANTE STURE Jak tak dalej pójdzie, to w końcu będziecie mówić dobrze o tym łotrze. STENBOCK Na miejsca! Książę przybywa. Przez most z lewej strony nadjeżdżają trójkami najpierw trzej oficerowie w pełnej zbroi, potem Książę J a n w kajdankach pomiędzy dwoma żołnierzami, a dalej trzej konni żołnierze. Za nimi piechota. Svant e S t u r e i inni panowie rzucają kwiaty i wieńce, N i l s wiesza swój wieniec na drogowskazie. SVANTE STURE Niech żyje Finlandia! Wiwat! WSZYSCY Wiwat! Wiwat! Wiwat! K s i ą ż ę J a n podnosi ręce na znak podziękowania. Konwój znika na prawo, podczas gdy panowie zostają na miejscu i machają w kierunku oddalającego się orszaku. Słychać ostry, przenikliwy gwizd, po czym pada strzał Z głębi sceny, z prawej strony, pojawia się Göran Persson i Nils Gyllenstjerna, z szałasu rybackiego wysypują się zbrojni. NILS GYLLENSTJERNA (do Svantego Sture i innych panów) W imieniu króla aresztuję panów! SVANTE STURE Na jakiej podstawie? NILS GYLLENSTJERNA Książę Jan, przez Stany królestwa pozbawiony swego księstwa, czczony jest nadal jako książę przez panów, którzy w ten sposób hardo lekceważą prawomocny wyrok i opowiadają się po stronie zdrajcy. - Żołnierze, spełnijcie swą powinność! (żołnierze otaczają i wiążą panów) SVANTE STURE Czy to głos szwedzkiego szlachcica? NILS GYLLENSTJERNA Tak! I to potomka Krystyny Gyllenstjerna i jednego ze Sturów, który nigdy nie zdradził swego króla! Zbrodniczy poddany został uwięziony, a oto wy stajecie po jego stronie, z kwiatami w ręku, jak gdybyście czekali na pana młodego. SVATE STURE Książę nie jest poddanym... NILS GYLLENSTJERNA Darujcie, panie Svante, ale pamięć was tu zawodzi. Samiście byli przy uchwalaniu w Arbodze statutów, na mocy których wszyscy książęta uznani zostali za poddanych króla. SVANTE STURE Przebóg, to prawda! Ach, gdyby człowiek zawsze wiedział, co czyni! NILS GYLLENSTJERNA Chodźmy, dostojni panowie! Czeka was sprawiedliwość i prawo, przed którym wszyscy musimy się ugiąć, szlachta czy nie szlachta. SVANTE STURE Niech i tak będzie. Sturowie gotowi są na dobre i na złe. A gdy przyjdzie dzień, znajdzie się i rada. NILS GYLLENSTJERNA Lecz gdy przyjdzie noc, będzie już po was! Żegnajcie, dostojni panowie! (żołnierze wyprowadzają panów na prawo) GÖRAN PERSSON Dzięki, panie Gyllenstjerna. Widzi pan, nie umiem z siebie wykrztusić tych wielkich i kunsztownych słów, które trzeba powiedzieć w takich okolicznościach. Ale pan dobrze przemawiał i dlatego jeszcze raz panu dziękuję. A teraz jadę do Uppsali działać. NILS GYLLENSTJERNA Żegnajcie zatem, panie prokuratorze, a nie sądźcie zbyt surowo. (wychodzi) GÖRAN PERSSON Wcale nie będę sądził. Pozostawiam to Stanom. (do Pedera Welamsona) Peder! Pozbieraj te wszystkie wieńce i kwiaty. PEDER WELAMSON Rozkaz! GÖRAN PERSSON A potem spiszemy zeznania twoje i strażnika mostu, punkt po punkcie! PEDER WELAMSON Punkt po punkcie. Ale najlepiej byłoby nie pisać! GÖRAN PERSSON Zapomnij, żeś synem mojej siostry, a ja zapomnę, że jestem twoim wujem! PEDER WELAMSON Także i przy awansie? GÖRAN PERSSON Zwłaszcza wtedy! Widzisz, szlachta stawia nam, nisko urodzonym, większe wymagania niż sobie. Dlatego musimy starać się, by nie zadać kłamu wyobrażeniu, jakie o nas mają. A zresztą radzę ci zostać na dole. Dmucha tam mniej niż na szczytach. Ja zaś postaram się, aby można było dobrze mówić o łotrze. Sala na zamku w Uppsali. Z okien w tyle sceny, wychodzących na ogród, otwiera się widok na okna wielkiej sali tronowej, oświetlone i otwarte na oścież. W wielkiej sali można rozróżnić poruszające się niewyraźne postaci, ale tylko wtedy, gdy zasłony są uchylone. Eryk w płaszczu gronostajowym, korona leży na stole. Otwiera okno w tyle sceny. Göran, przy innym oknie, nasłuchuje, co się dzieje na zewnątrz. ERYK Gorący jest ten wieczór Zielonych Świąt... GÖRAN PERSSON (wskazuje w kierunku sali tronowej) I będzie dziś jeszcze goręcej! Panów nie zebrało się zbyt wielu, ale za to księży jest całe mrowie. ERYK A ci mnie nie kochają! Czy byłeś tam, na sali tronowej? GÖRAN PERSSON Byłem przez chwilę. ERYK No i jak tam? Wyczułeś jakąś wrogość? Bo ja zwykle natychmiast odczuwam, czy mam przed sobą przyjaciół, czy wrogów. GÖRAN PERSSON Wyczuwam wrogów zawsze, gdy tylko się zbierze dwóch lub trzech ludzi. Dlatego zawsze gotów jestem do walki! I wolę uderzać pierwszy... ERYK (pokazuje przez okno) Nie, to niemożliwe! Patrz! Zdaje mi się, że tam... ten z rudą brodą... to Jan! GÖRAN PERSSON Ależ nie! To Magnus z ?bo — całkiem na pewno! ERYK (ociera spocone czoło) Tak, ale ja widziałem Jana! Widziałem go z pewnością! Daj mi moją mowę! Czy przepisana na czysto? GÖRAN PERSSON (podaje mu papier) Wykaligrafowana tak, że dziecko mogłoby ją czytać! ERYK (czyta) To dobrze. A Gzy zabrałeś ze sobą wszystkie dowody? GÖRAN PERSSON Wszystko! Poczynając od podburzającego przemówienia Nilsa Sture aż do hołdu złożonego przez Svanlego Sture temu zdrajcy. I wielkie musiałyby to być szelmy, aby uniewinnić tych zbrodniarzy! ERYK A świadkowie? GÖRAN PERSSON Czekają na wartowni. A zresztą pisemne zeznania są całkiem wystarczające. ERYK Jak myślisz, czy można niedługo zaczynać? GÖRAN PERSSON (wygląda przez okno) Marszałkowie nie zajęli jeszcze miejsc, ale zdaje się, że zebranie jest dość liczne! ERYK (idzie w kąt sceny, kładzie mowę na krześle, po czym bierze koronę i wkłada ją na głowę) Potwornie gorąco i ta korona wyciska mi pot z czoła! KARIN (wchodzi) Daruj, najdroższy, ale dzieci mają do ciebie prośbę, zresztą dość niewinną. ERYK (łagodnie) Mów, nie krępuj się! KARIN Mówią, że bardzo chciałyby zobaczyć króla! ERYK Widujemy się przecież codziennie... Aha, one mają na myśli króla w koronie, takiego jak w teatrze. Dobrze, pozwól im przyjść! KARIN (daje znaki w kierunku otwartych drzwi, przez które weszła) Chodźcie, dzieciaki! Gustaw i Sigrid wchodzą trzymając się za ręce, z lalkami w drugiej ręce, podchodzą do Eryka i padają przed nim na kolana. ERYK No, no, malcy, nie kłaść mi się na podłodze! (pochyla się i podnosi je) Popatrzcie, jaka ładna błyskotka! Gustaw i Sigrid dotykają korony. ERYK (całuje je i stawia na podłodze) Tak wysoko nie byliście jeszcze nigdy, prawda? GUSTAW (dotyka gronostajów na królewskim płaszczu) Patrz, Sigrid, na tym płaszczu są myszki! SIGRID Och nie, ja nie chcę patrzeć na myszki! (podchodzi do krzesła, na którym E r y k położył mową, i niepostrzeżenie dla obecnych zawija w papier swoją lalkę) ERYK (do G u s t a w a) No i co, Gustawku, chcesz kiedyś zostać królem? GUSTAW Tak, jeśli mama będzie królową! ERYK Ona już jest czymś więcej niż królową, moje dziecko! GUSTAW To ja jestem więcej niż książę? ERYK Tak, bo ty jesteś aniołem, mój maleńki! Dworzanin wchodzi i szepce coś do Görana P e r s s o n a, który podchodzi do Króla. GÖRAN PERSSON Wszystko gotowe! Pośpiesz się! ERYK (do K a r i n i D z i e c i) Niech was Bóg błogosławi i strzeże! Wszystkich, wszystkich! Wychodzi. Gustaw i Sigrid posyłają mu całusy w powietrzu. KARIN (do Görana Perssona) Co to tam będzie? GÖRAN PERSSON Król wygłosi przed Stanami mowę przeciw panom. KARIN Przeciw panom, którzy siedzą uwięzieni w lochach? GÖRAN PERSSON Właśnie przeciw nim! KARIN Czy należy kogoś więzić, nim się sprawę osądzi i wyda wyrok? GÖRAN PERSSON Tak! Jeśli się kogoś schwyta na gorącym uczynku, wsadza się go do aresztu śledczego, jak to właśnie jest i w tym wypadku. KARIN Macie tyle spraw, których nie rozumiem... GÖRAN PERSSON Tak, tak, jurysprudencja to rzecz bardzo trudna. Trzeba być ogromnie skrupulatnym i sumiennym, gdy chodzi o los bli źniego! (przy oknie) Posłuchajcie, król przemawia. I widać go stąd? KARIN Zasuń zasłony, Göranie! Nie chcę tego widzieć! GÖRAN PERSSON (zasuwa zasłony) Jak sobie życzysz! SIGRID Mamo! Czy to jest Göran Persson? KARIN Cicho bądź, Sigrid! SIGRID Czy to ten, co jest taki niedobry? GÖRAN PERSSON Nie dla grzecznych dzieci, tylko dla złych. KARIN Wolę cię, gdy zadajesz cios, Göranie, niż gdy głaskasz. GÖRAN PERSSON Doprawdy? KARIN I nie chciałabym ci cokolwiek zawdzięczać. GÖRAN PERSSON A mimo to... DWORZANIN (wchodzi, szepcze coś do Görana Perssona, który wzburzony pośpiesznie wybiega, zwraca się następnie do Karin) Królowa-wdowa prosi o audiencję. KARIN (zaskoczona) Audiencję? U mnie? KRÓLOWA-WDOWA (wchodzi gwałtownie z lewej strony, rzuca się na kolana) Łaski! Łaski dla mego brata i moich krewniaków! KARIN (osuwa się na kolana) Proszę wstać, na miłość boską i na Mękę Zbawiciela. Jak pani może przypuszczać, że mam prawo ułaskawiać, ja, która sarna żyję z łaski! Wstań, o pani, dostojna wdowo po na szym wielkim królu Gustawie. Zbyt jestem mała i niegodna. KRÓLOWA-WDOWA To pani, panno Karin, dzierży losy państwa w swojej małej rączce... Proszę, powstań, podnieś dłoń i ratuj moich krewnych, gdyż król odchodzi od zmysłów i szaleje z gniewu! KARIN Szaleje z gniewu? Ale dlaczego! Nic nie wiem i nic nie rozumiem! A gdybym powiedziała choćby jedno słowo, uderzyłby mnie, tak jak niedawno, gdy chciał mnie zabić. KRÓLOWA-WDOWA A więc to nieprawda, że pani jest królową? KARIN Ja? O Boże, jam ostatnia z dam dworu, jeśli w ogóle mogę się do nich zaliczać! KRÓLOWA-WDOWA I on panią maltretuje? Dlaczegóż więc nie odejdzie pani od niego? KARIN I dokądżeż miałabym pójść? Ojciec nie chce na mnie patrzeć, a rodzeństwo odwraca się ode mnie. Ostatni przyjaciel, jakiego miałam, mój kuzyn Maks, przepadł bez śladu, nie wiadomo gdzie. KRÓLOWA-WDOWA To pani nawet nie wie, że Maks... KARIN Powiedz, o pani! KRÓLOWA-WDOWA Maks już nie żyje. On kazał go zgładzić! KARIN A więc tu się morduje? Tak przypuszczałam, ale nie chciałam w to uwierzyć! O, biada mi! To ja teraz błagam panią o obronę, jeśli żywisz współczucie dla biednej grzesznicy! KRÓLOWA-WDOWA {namysłem) A więc to tak?... Dobrze, proszę udać się wraz ze mną do Hörningsholmu. To zamek umocniony, gdzie zbierają się panowie, by bronić się przeciwko wściekłemu szaleńcowi, który jeszcze dzierży berło. KARIN Ale moje dzieci! KRÓLOWA-WDOWA Zabierz je z sobą! KARIN Tyle widziałam zła, że trudno mi uwierzyć w pani szlachetność! KRÓLOWA-WDOWA Nie mówmy o szlachetności. Mech pani sądzi, co chce, o powodach mojej propopozycji. Tutaj, w tej jaskini mordercó w, nie może pani pozostać. Tylko spieszmy się. Proszę kazać szybko pakować swoje rzeczy! Król może zjawić się tu za pół godziny i wtedy wszystko skrupi się na pani i na jej dzieciach! KARIN Zamordował mego jedynego przyjaciela, najszlachetniejsze serce, człowieka, który chciał mi przywrócić cześć! Przebaczam mu, bo jest nieszczęśliwy, ale nie chcę go więcej widzieć. Dzwoni. Pokojowa wchodzi. KARIN Spakuj i przynieś natychmiast dziecinne ubranka. Zabierz też zabawki, aby maleństwa nie płakały w drodze i nie chciały wracać do domu. Pokojowa wychodzi z Gustawem i Sigrid. KRÓLOWA-WDOWA Jakie pani ma wspaniałe dzieci! Czy ich ojciec je kocha? KARIN Ubóstwia, ale potrafiłby je zabić... on mówi teraz tylko o zabijaniu... KRÓLOWA-WDOWA (podstępnie) A więc będzie mu ich brakować? KARIN Przez chwilę, ale wnet o nich zapomni. Biedny Eryk. Pokojowa wraca z dziecinną odzieżą i zabawkami, które rozkłada po krzesłach i stołach. KRÓLOWA-WDOWA Göran Persson ma chyba zły wpływ na Eryka? KARIN Raczej przeciwnie! Göran jest mądry, przebiegły i usiłuje postępować słusznie, dopóki może... ale mimo to ja się go boję! KRÓLOWA-WDOWA Czy pani wie, co tam się teraz dzieje w sali tronowej? KARIN Zdaje się, że chodzi o panów, ale nie rozumiem tego, co się dzieje. KRÓLOWA-WDOWA Król poprzysiągł, że muszą umrzeć... KARIN Także i Sturowie?! Szlachetni i ukochani przez naród panowie Sture?! KRÓLOWA-WDOWA Właśnie oni. Siedzą zamknięci w lochach zamku. A z nimi i mój brat, Abraham Stenbock... KARIN W takim razie nie chcę tu dłużej pozostać! Ta krew nie spadnie na głowy moich dzieci! (zgiełk wołania, alarm z podwórca) KRÓLOWA-WDOWA (przy oknie) Zostaw wszystko i uciekajmy, szybko! Król nadchodzi! Jest wściekły, ma pianę na ustach! KARIN Proszę iść za mną. Znam drogę przez ogród do rzeki, gdzie jest łódka. (chwyta parę sztuk odzieży) Proszę mi pomóc. I niech Bóg nas ma w swojej opiece! Wybiega z Królową-wdową. Łoskot z podwórca, szczęk broni, dźwięk trąb, tętent koni. E r y k wpada, gwałtownie zrywa z głowy koronę i rzuca na stół, chodzi po pokoju i szuka czegoś, nieprzytomny z wściekłości. GÖRAN PERSSON (wchodzi) Czy jest tutaj król? Co- się stało? Na Boga, co się stało? ERYK (zrywa z siebie płaszcz, zwija go, rzuca na podłogę i kopie) Co się stało? Nic się nie stało! Wszystko to dzieło szatana, przez szatana sklecone! GÖRAN PERSSON Mów rozsądnie, a wszystko naprawię. ERYK A więc dobrze. Wiesz, że nie jestem mówcą, dlatego kazałem sobie napisać mowę. Sądziłem, że mam ten papier w kieszeni, zaatakowałem zdrajców, improwizując. Potem sięgam po papier, ale w tejże samej chwili, widzę jak rudobrody szczerzy do mnie zęby, tak jak to tylko Jan potrafi, i nie mogę znaleźć swojej mowy. Wściekłem się wtedy i brnę dalej, plącząc nazwiska i cyfry. I nagle jakby ktoś pomieszał mi wszystko w głowie i rozstroił mechanizm mego języka. Ten ktoś, kogo nie waham się nazwać szatanem, zmusił mnie do pomieszania Svantego Sture z Pederem Welamsonem i na odwrót. Powiedziałem, że panowie przybrali most girlandami zamiast wieńcami. I wyrzuciłem też z siebie stare podejrzenia przeciw Sturom, które dotąd ukrywałem, oraz całą masę zarzutów, których nie mogę udowodnić. Najpierw śmiano się, lecz potem zarzucono mi, że podaję nieprawdziwe szczegóły. A gdy sześciu świadków stwierdziło, że Jan witany był bukietami kwiatów i wieńcami, a nie girlandami, wszystkie moje zarzuty uznano za bezwartościowe! Wyobraź sobie! Gdybym kazał sądzić panów na zwykłej drodze prawa, nic by ich nie uratowało, bo zostali przyłapani na gorącym uczynku. Ale ja, pożal się Boże, chciałem był wspaniałomyślny, bo miałem za sobą prawo! Wspaniałomyślny! Mech diabli wezmą wspaniałomyślność! I oto Stany głosują za łotrami, Stany robią owację zbójom, Stany wyrażają współczucie nikczemnikom, a my, my sędziowie, stoimy teraz przed przestępcami jako oskarżeni! Doprawdy, ten tylko ma słuszność, komu diabeł pomaga. GÖRAN PERSSON Ale co ze świadkami? ERYK Świadków odrzucono. Czy myślisz, że strażnikowi mostu czy żołnierzowi wolno świadczyć przeciw panom? Na ich korzyść wolno im świadczyć! Lokajowi Sturów uwierzono na słowo przeciw mnie, królowi! Słowa starej mamki Stenbocka cytowano, jak gdyby to było Pismo święte! Małoletniego syna Ivarssona uznano za zdolnego do składania zeznań wbrew oczywistemu prawu i gromko oklaskiwano! GÖRAN PERSSON I jak to się skończyło? ERYK Panów uniewinniono! GÖRAN PERSSON Daj mi się przez chwilę namyślić!... Hm! Hm! Tak, już wiem: uznamy Stany za niekompetentne, a sprawa o zdradę stanu przejdzie do królewskiego trybunału! ERYK Głupcze! My... to jest ty, jako oskarżony, nie jesteś sędzią bezstronnym. GÖRAN PERSSON Do diabła! Zatem nie widzę żadnego innego wyjścia jak działać bez sądów. Fiat iustita za wszelką cenę. ERYK Lecz nie wbrew prawu i ustawom! GÖRAN PERSSON Nie, na mocy prawa i ustawy, a przeciw krętaczom i pokątnym adwokatom! Ustawy skazują zdrajców kraju na śmierć! A zatem zginą! ERYK Powiedz mi, dlaczego rudobrody szczerzył zęby, gdy ten papier zaginął? Wiedział naturalnie, gdzie jest moja mowa, a zatem brał udział w jej kradzieży. Trzeba ten papier odnaleźć i zginie ten, u kogo go znajdziemy! (rozgląda się dokoła) Ale co to takiego? Czyżbym był w dziecinnym pokoju? Wygląda tu jak... (dzwoni) Göran! Boję się, że stało się coś najgorszego! (dzwoni ponownie) Dlaczego nikt nie przychodzi? Tak cicho w tych pustych salach! (dworzanin wchodzi) ERYK Gdzie jest panna Karin? Dworzanin milczy. ERYK Jeśli natychmiast nie powiesz, zabiję cię! Gdzie jest panna Karin? DWORZANIN Szlechetna dama wyjechała! ERYK Wyjechała, z dziećmi? DWORZANIN Tak, najjaśniejszy panie! ERYK (pada na ławą) W takim razie ty mnie zabij! GÖRAN PERSSON Poślij za nimi pogoń! Nie mogą być daleko! DWORZANIN Królowa-wdowa pojechała z uciekającymi do Hörningsholmu... ERYK Do Hörningsholmu, orlego gniazda Sturów... zawsze ci Sturowie. Posłać tam zaraz dziesięć tysięcy ludzi i zdobyć mi zamek szturmem, podpalić, załogę wziąć głodem... DWORZANIN Królowej-wdowie towarzyszy pułk sudermański... ERYK Sudermański? Ha, to książę Karol! Nie śmiem go tknąć, bo wypuści z Gripsholmu na wolność tego diabła!... A więc to królowa-wdowa, ta suka z rodu Sturów, zabrała mi moją Karin! A piękna Karin poszła z nią... dziewka uliczna! Göran, one wszystkie - dziewki! Ale Sturowie zabrali mi także moje dzieci! Tego im nigdy nie daruję! (wyjmuje sztylet i dziobie nim stół) Nigdy, przenigdy! (wbija sztylet w stół) GÖRAN PERSSON Czy Nils Gyllenstjerna pokazał się w sali tronowej? ERYK Tak, na początku widziałem go, jak stał przy ławie świadków, ale kiedy wiatr się zmienił, znikł. Wszyscy znikli oprócz ciebie, Göranie! GÖRAN PERSSON (do Dworzanina) Przywołaj tu Pedera Welamsona! Natychmiast! Dworzanin wychodzi. GÖRAN PERSSON Posłuchaj, Eryku, czy to nie brzmi logicznie: ustawy skazują zdrajców na śmierć, Sturowie są zdrajcami, a zatem Sturowie są skazani na śmierć! ERYK Brawo! Doskonale! GÖRAN PERSSON A więc... NILS GYLLENSTJERNA (wchodzi) Za pozwoleniem, najjaśniejszy panie! ERYK Patrzcie no, to ten tchórz. NILS GYLLENSTJERNA Tak, to łatwo powiedzieć, ale co można zrobić jeden mądry przeciw gromadzie wariatów? ERYK Ach tak, a więc uważasz Sturów za winnych? NILS GYLLENSTJERNA Muszę chyba wierzyć własnym uszom i oczom, a Stany królestwa nie były świadkiem zbrodni. Chodzą słuchy — i to mnie tu właśnie sprowadza — że książę Jan jest na wolności! ERYK (biega po pokoju) Piekło się rozpętało! GÖRAN PERSSON Spokojnie! NILS GYLLENSTJERNA Mam też coś do powiedzenia panu, panie prokuratorze! GÖRAN Mów! NILS GYLLENSTJERNA Najchętniej na osobności! GÖRAN PERSSON Tu nie ma żadnych tajemnic! NILS GYLLENSTJERNA (wciska Göranowi Perssonowi jakiś przedmiot do ręki) Ktoś mnie prosił, aby oddać panu ten pierścień i powiedzieć, że zastąpił go czyjś inny! Göran Perssonpatrzy na pierścień i wyrzuca go za plecy przez okno. Potem wyjmuje z zanadrza miniaturę i depcze ją. ERYK (który wszystko to obserwował) Ha, ha! To ten ideał! Dziewka! I ona także dziewka! Ha, ha! GÖRAN PERSSON Teraz wylezie z Görana diabeł! Pomyśleć, że najlepsze, co życie daje, jest zarazem najgorsze z wszystkiego, że raj jest piekłem, aniołowie diabłami, biała gołębica szatanem, a Duch Święty..., ERYK Zamilcz! GÖRAN PERSSON Czyżbyś był religijny, ty szatanie? Proszę odejść, panie Gyllenstjerna, bo tu się będzie robić teraz czystkę jak na sądzie ostatecznym, proszę odejść szybko, bo nadchodzą znakomici goście. Peder Welamson wchodzi. NILS GYLLENSTJERNA (wycofuje się) To, co chcecie zrobić, z pewnością nie jest zgodne z prawem, ale jest słuszne! (wychodzi) GÖRAN PERSSON (do Nilsa Gyllenstjerny) Stul pysk! (do Pedera Welamsona) Peder, w lochach są szczury, idź je wytłucz! PEDER WELAMSON Bardzo chętnie, ale... ERYK Wahasz się? PEDER WELAMSON Nie o to chodzi! Ale ja chcę coś za to dostać! GÖRAN PERSSON Każdy chce coś dostać, lecz nikt nie chce dawać! ERYK Czego chcesz? Chcesz zostać baronem, hrabią, radcą królestwa?! Mów! Widzisz przecie, że o to błoto nie ma co zabiegać! Nie staniesz się przez to ani odrobinę lepszy niż ci nędznicy, co siedzą w lochach! Królów nie umiem robić, ale królowe potrafię! Potrafię zrobić królową z ulicznej dziewki! Jeśli chcesz być królową, to zostaniesz! PEDER WELAMSON Ja chcę tylko zostać kapralem! ERYK Kapralem! Co za skromność! Doprawdy, mam lepszych przyjaciół niż Jan. No dobrze, kapralu! Służ swojemu królowi! PEDER WELAMSON Już dawno wszystko byłoby załatwione, gdyby nie ta cała pisanina. Ale i tak się zrobi! (wychodzi) ERYK (siada na krześle) Jaki piękny wieczór w te Zielone Święta. Ha, ha! Zielone liście i białe lilie... Gdyby nie to wszystko, pływałbym teraz po Mälaren z Karin i dziećmi... Dzieci! Ta dzicz porwała mi moje dzieci... a wszystko, co robią, uznawane jest za słuszne i piękne. Dlaczego niektórym wolno robić, co tylko zechcą, dlaczego? A Jan jest znowu na wolności! GÖRAN PERSSON (który usiadł przy biurku i coś rysuje) Dlaczego nie wysyłasz przeciwko niemu wojsk? ERYK A dlaczego ty tego nie robisz? GÖRAN PERSSON Nie wiem! Nie umiem walczyć z szatanem! ERYK Czyżbyś stracił odwagę? GÖRAN PERSSON Nie, ale nie rozumiem, jak się mogło stać to, co się stało. To sprzeczne z wszelką logiką, z wszelkimi obliczeniami, z wszelką sprawiedliwością. Czyżby istniał Bóg, który chroni łotrów, pomaga zdrajcom, przemienia czarne w białe? ERYK Tak się wydaje! GÖRAN PERSSON Posłuchaj! Tam na dole ktoś śpiewa psalmy! ERYK (nasłuchuje) To ta stara dzika świnia Svante! GÖRAN PERSSON Istotnie! Ludzką hołotę można podzielić na świnie religijne i świnie niereligijne! Ale? świniami zostaną zawsze! ERYK Czy ty masz jakąś religię, Göranie! GÖRAN PERRSON Nie wiem! Z bagna dzieciństwa zaczęło się niedawno unosić parę baniek ułudy, ale pękły i został tylko smród! ERYK (wyciąga rękę i natrafia na lalkę) To lalka Siggridy. Ona nazywa ją Ślepe Chucherko... jak widzisz, znam imiona ich lalek! Czy wiesz, że najbardziej z wszystkiego na świecie bałem się tej chwili, kiedy moi bliscy mnie opuszczą! Ale rzeczywistość nie odpowiada wyobrażeniu i jestem teraz zupełnie wyzbyty uczuć i spokojny jak nigdy przedtem... abym wypowiedział to w szczęśliwą godzinę!... Och. gdyby to tylko nie był wieczór Zielonych Świąt! To budzi we mnie tyle wspomnień... (wzburzony) szczególnie wspomnień o dzieciach. O najlepszym, co daje to nędzne życie... rok temu płynęliśmy w dół Mälaren... Sigrid i Gustaw mieli nowe jasne letnie ubranka, a ich matka uwiła wieńce z niezapominajek i włożyła dzieciom na płowe główki. Były w świetnym humorze i wyglądały jak aniołki... A potem chciały koniecznie biegać boso po brzegu i rzucać kaczki... I gdy Sigrid podniosła swoją małą łapkę kamień trafił Gustawa w policzek. (łka) Trzeba było widzieć jej żal.. jak go pieściła i prosiła o wybaczenie... jak całowała jego stopkę od spodu, aby go rozśmieszyć... Piekło i szatany! (podrywa się) Gdzie są moje dzieci? Kto ważył się tknąć młode niedźwiadki? To ta dzika świnia! Ale niedźwiedź rozszarpie za to jego warchlaki! Ot i logika. (wyciąga sztylet) Biada im! Biada! GÖRAN PERSSON Pozwól, aby to załatwił kapral! Bo jeśli ty się w to wmieszasz, podniesie się piekielny wrzask! ERYK O nie! Chcę sam wziąć w ręce boską sprawiedliwość, ponieważ bogowie śpią! GÖRAN PERSSON Nie troszcz się o bogów! ERYK Właśnie! Wybiega. Göran Persson dzwoni. Kurtyna na chwilę spada. G ö r a n P e r s s o n siedzi dalej przy stole i rysuje. ERYK (wpada wzburzony) To naturalnie kłamstwo, że Jan został wypuszczony na wolność! Wszystko jest kłamstwem, cały świat i nawet niebiosa. Władca świata nazywany jest także ojcem kłamstwa, patrz w Ewangelii świętego Mateusza, ósmy rozdział, jedenasty i dwunasty wiersz, w wydaniu z 1541 roku... Chodziłem po zamku... wyobraź sobie, ta hołota nie posłała nawet jeszcze w alkowie... szedłem od sali do sali nie napotykając żywej duszy. Cały zamek opuszczony jak tonący okręt, a na dole w kuchni jest wprost okropnie. Dziewki rozkradły korzenie i żywność, resztki leżą porozsypywane, lokaje pootwierali flaszki wina... Ale... GÖRAN PERSSON Czy byłeś także na dole w lochach? ERYK Skądże!... Ale popatrz, jak tu wygląda! Oto korona, a tam leży płaszcz, regalia szwedzkiego królestwa... spójrz na ten mały buciczek, pomyśl o stopce, która wykrzywiła ten obcas... to bucik Sigridy... to prawda, że się wstydzę, ale nikt nie ujdzie swego losu i ja swego nie uniknąłem... mój ojciec mówił zawsze, że źle skończę... Skąd mógłby wiedzieć, gdyby to nie było gdzieś zapisane. A kto mógłby to napisać, jak nie ten, kto z góry tak postanowił! Ale najgorsze było, gdy kapral wykłuł oko Nilsowi. Wiesz, że kapral jest jednooki, i gdy wykłuwał oko Nilsowi, powiedział: „Masz tutaj za Jednookiego Wartownika, oko za oko!" Z czego wyciągnąłem wniosek, że Nils kiedyś musiał drwić z kaprala z powodu jego kalectwa. Widać, że za wszystko się płaci, i Nils, jak to mówią, wpadł we własne sieci. GÖRAN PERSSON A więc już po nich! ERYK Za wiele pytasz, Göranie! A potem kapral zakłuł Svantego, tę dziką świnię, i Eryka, i resztę tych ptaszków... Cicho, bo teraz przychodzi najgorsze! Gdy kapral zabierał się do starego, ten zhardział i oświadczył, że Stany go uniewinniły, i wezwał abym udowodnił swoje oskarżenie. Pomyśl, ten pies chciał, abym udowadniał, że on nawymyślał mi w oczy od głupców, abym udowadniał, że w ten sposób popełnił obrazę majestatu, abym udowodnił, że urządził swoją owację zdrajcy kraju. Wtedy wpadłem w taką wściekłość, żem nakazał egzekucję... ale na ta on krzyknął: „nie tykaj nas... — myślał o Sturach — bo wtedy zginą twoje dzieci, które są naszymi zakładnikami!” Zakładnikami? Czy rozumiesz, czym. było dla mnie to słowo? Co mi ono powiedziało? Ujrzałem moje dzieci zgładzone w Hörningsholmie, chciałem odwołać rozkaz, ale było już za późno!... GÖRAN PERSSON I co potem? ERYK To był żałosny widok. W każdym człowieku jest w chwili śmierci coś wzniosłego. To jakby z larwy nagle wyfrunął motyl. Nie mogłem tego wytrzymać... GÖRAN PERSSON Ale czyś ty kogoś zabił? ERYK Nie, dźgnąłem tylko Nilsa w ramię, ale od tego nie umarł! W każdym razie to było okropne i chciałbym teraz, aby to się nigdy nie stało! GÖRAN PERSSON Więc żałujesz, żeś kazał stracić bandytów? ERYK Ale zakładnicy! Pomyśl o moich dzieciach! I o matce młodych Sturów! I o bracie królowej-wdowy, Abrahamie, którego zmasakrowano! Tego mi ona nigdy nie wybaczy! Czy potrafisz to jakoś naprawić, Göranie? GÖRAN PERSSON Nie, bo nic z tego wszystkiego nie rozumiem! Czyż nie widzisz, że wydarzenia toczą się, a my nie mamy na nie wpływu! Jestem jak niemy, jak sparaliżowany! Nie mogę ruszyć palcem i tylko czekam pytając, co teraz nastąpi. ERYK A więc nie masz dla mnie żadnej rady? GÖRAN PERSSON Żadnej! ERYK Dobrze, w takim razie idę szukać przyjaciela, którego nigdy nie powinienem opuścić. GÖRAN PERSSON Myślisz o Karin? ERYK Tak! GÖRAN PERSSON A więc idź! ERYK Co teraz będzie? GÖRAN PERSSON (nie podnosząc się i bębniąc palcami po stole) Któż to może wiedzieć?! AKT CZWARTY Kuchnia w domu Żołnierza Monsa, ojca Karin.Mons siedzi przy stole. Ktoś puka. MONS Wejść! Peder Welamson wchodzi. MONS Dzień dobry, Peder. PEDER WELAMSON Kapralu, jeśli mogę prosić! MONS Ach taak. Mam nadzieję, żeś uczciwie zasłużył na to wyróżnienie. PEDER WELAMSON I ja tak myślę. MONS Cóżeście robili tam, w Upsali? PEDER WELAMSON Traciliśmy zdrajców! MONS Zgodnie z prawem? PEDER WELAMSON Gdy traci się zdrajców, to jest to zawsze zgodne z prawem. MONS A więc mieliście dostateczne dowody? PEDER WELAMSON Ja miałem dostateczne dowody, ponieważ byłem naocznym świadkiem, i dlatego zgładziłem ich, gdy król ich osądził według dworskich artykułów. MONS Nie mam nic przeciw trzebieniu panów, ale dlaczego król potem zwariował? PEDER WELAMSON Zwariował? Żałował tego, co się stało, a to przecież nie jest jeszcze wariactwo! MONS Czy to prawda, że biegał jak oszalały po lasach? PEDER WELAMSON Wpadł w rozpacz z powodu zaginionych dzieci, które mu zabrano podstępem. I wyszedł w nocy ich szukać - to było głupie - zabłądził w lesie i musiał spać na ziemi w czasie deszczu. A że był i bez jedzenia, więc zachorzał i majaczył w gorączce! No i co jeszcze? MONS Czyżby ten człowiek miał w sobie choć iskrę dobroci? PEDER WELAMSON Posłuchaj, Mons! Rozumiem, że go nienawidzisz, ale mimo to nawet król może przecież być dobrym człowiekiem. Pomyśl sam: Stany skazały księcia Jana na śmierć, ale król Eryk go ułaskawił. A teraz go nawet wypuścił na wolność. To ładnie, ale niezbyt mądrze! Panów, którzy przeciw niemu spiskowali, w przystępie gniewu kazał stracić, obecnie jednak prosił ich rodziny o przebaczenie i dał im wielkie sumy pieniędzy! To chyba też ładnie! MONS Tak, ale mord jest mordem! PEDER WELAMSON Co ty znowu wygadujesz? Dźgnął w ramię Nilsa, bo był arogancki, ale Nils od tego nie umarł... MONS To wszystko jedno... PEDER WELAMSON Wszystko jedno, czy się morduje, czy nie? Zakuta z ciebie pała, zarozumiały, głupi, stary łajdak... MONS Nie krzycz tak głośno! Ktoś chodzi pod oknami i podsłuchuje. PEDER WELAMSON A niech słucha, no i co z tego? MONS Czy król spotkał Karin? PEDER WELAMSON Nie wiem! Ale nie przypuszczam! MONS Dlaczego od niego uciekła? PEDER WELAMSON Wystraszyła ją królowa-wdowa. MONS Co za hołota! PEDER WELAMSON Hołota, bo się z tobą spowinowacili! MONS Tak, doprawdy mogli mieć lepszy gust! Czy myślisz, że mi ten zaszczyt pochlebia? Wcale nie! Inni mogą ukryć swoją hańbę, lecz moja tkwi na szczycie zamkowej wieży i widzi ją całe królestwo! PEDER WELAMSON Stanowczo ktoś tam chodzi na dworze! Zwracają się w kierunku okna, którego część jest otwarta. Widać w niej bladą i ściągniętą cierpieniem twarz Karin, córki Monsa. Twarz szybko znika. MONS Widziałeś i ty? PEDER WELAMSON Widziałem! To Karin! Posłuchaj, Monsie, jesteś bardziej dumny niż jakiś król, ale ci z tym nie do twarzy! Bądź raz człowiekiem! MONS Daj mi kij, który stoi tam w kącie! PEDER WELAMSON Dałbym ja ci kijem, gdyby nie twoje siwe włosy! MONS Uciekaj stąd, zanim spotka cię coś złego! PEDER WELAMSON (idzie w kierunku drzwi) Mnie? (wychodzi i zostawia drzwi otwarte) KARIN (w drzwiach) Czy mogę wejść? MONS Czyś godna, że tu wracasz? KARIN Nie, ale jestem nieszczęśliwa! MONS Zapłatą za grzech jest śmierć! KARIN Wiem o tym, ale zanim umrę, chciałabym zobaczyć moje rodzeństwo. MONS Nie zobaczysz! KARIN Będę to uważała za najgorszą karę, jaka mnie spotkała... Ojcze! MONS (bierze z kąta kij i znowu siada) Nie podchodź bliżej, bo cię zabiję! KARIN Zapomnij; że byłam twoją córką, i niech ci się zdaje, że jestem tylko żebraczką, która zabłądziła w lesie i już nóg nie czuje. Czy wolno mi usiąść koło drzwi jak biednemu lub włóczędze? MONS Wstań i idź, dopóty ziemia nie zacznie palić cię pod stopami... KARIN (zbliża się do kuchni) Łyka wody nie odmówisz mi przecież... MONS Nie zanieczyszczaj naczynia twymi wargami, dziewko. Chcesz jeść i pić, idź do chlewa. Tam twoje miejsce! KARIN (zbliża się do Monsa) Bij mnie, ale pozwól mi zostać. Nie gorszam może od innych. Mons podnosi kij. ERYK (wchodzi) Na co sobie pozwalasz, żołnierzu! MONS Chcę ukarać moje dziecko! ERYK Trochę zbyt późno! Teraz ja jestem jej opiekunem, boś ty się jej wyrzekł! Mons milczy. Gdybyś był bardziej uprzejmy, to bym cię prosił o rękę twojej córki. A tak to cię tylko poproszę na wesele! Mons milczy. Uważasz, żem postąpił źle, a ja przyznaję, żem zbłądził. Daję ci teraz zadośćuczynienie, ale i ty musisz przebaczyć. Podaj rękę Karin! Mons tak jak przedtem milczy z miną drwiącą i niedowierzającą. Masz taką minę, jak gdybyś mnie brał za wariata. To pewnie dlatego, że uważając się za rozsądnego myślisz, że nie postępowałbyś tak jak ja, gdybyś był w mojej skórze. Tymczasem jest tak, jak powiedziałem, i mógłbyś był dostać gorszego zięcia od mnie. Mons milczy jak poprzednio. Nie odpowiada! Czyż jaki król doznał kiedykolwiek większego poniżenia?... Czy nie rozumiesz, jak wysoko stawiam twoją córkę, skoro chcę ją zrobić królową tego kraju i przychodzę z oświadczynami do takiego brutala i pyszałka! I w dodatku tak okrutnego jak ty! Odchodzę teraz! Obym nigdy nie musiał żałować tego, co uczyniłem! To przypomina szlachetność i dlatego ty nigdy tego nie zrozumiesz! Chodź, Karin! Chodź! Wychodzą wraz z Karin trzymając się za ręce, w drzwiach Eryk odwraca się raz jeszcze. Przebaczam ci, dlatego że sam potrzebuję przebaczenia! Przed chwilą czułem się jak najgorszy z łudzi, teraz jednak uważam się za trochę lepszego od ciebie! Biblioteka w wieży. Książę Jan siedzi przy stole, zagłębiony w jakiejś księdze. Ktoś puka. JAN Proszę! KSIĄŻĘ KAROL (wchodzi) Spałeś? KAROL Przemyślałem tę sprawę! JAN No i co? KAROL To, że usunięto parę królewiąt, nie jest nieszczęściem dla królestwa. JAN Taka, zdaje się, jest powszechna opinia!... Ale królestwo nie może być rządzone przez szaleńca! KAROL W tym właśnie sęk! Czy on jest szaleńcem? JAN Bez wątpienia! KAROL Poczekaj! Wyrzuty sumienia, żal, poprawa, to jeszcze nie szaleństwo! JAN Ale jego ostatnie uczynki, o których jeszcze nie słyszałeś, to istne szaleństwo! Czy wiesz, że on, król złożył wizytę żołnierzowi Monsonowi, błagał go o przebaczenie, prosił o rękę córki? Że przygotowuje wesele i już mnie na nie zaprosił?! Ciebie z pewnością zaprosi. KAROL (przechadza się, pogrążony w myślach) Mądre to nie jest, ale i nie szalone! JAN Nie? Czyżbyś był zdania, że na tronie Szwecji mogą zasiadać wnuki żołnierza Monsa? KAROL Nie, to nie byłoby przyjemne. Ale adoptowane dzieci nie mogą chyba dziedziczyć tronu! JAN Tak myślisz? Göran Persson, najzręczniejszy łajdak i jedyny polityk, jakiego kiedykolwiek Szwecja miała, uzyska uchwałę Stanów na wszystko, czego zechce. Potrafił nakłonić Stany, by skazały mnie na karę śmierci... i skłoni je także, aby uznały dzieci nieślubne za legalne. KAROL Czy nie można by go zgładzić? JAN Spróbuj! Albo raczej: nie ma Görana bez Eryka, a więc... KAROL Precz z Erykiem!... Ale to nasz brat... JAN Nie, on sam utrzymuje, że nie jest naszym bratem, bo mamy inne matki! KAROL Przypuśćmy, że razem dokonamy zmiany rządów... JAN I postaramy się o uchwałę Stanów później... KAROL Janie! Gdzieżeś ty się nauczył tych zasad? JAN U moich wrogów! KAROL Zła szkoła!... Jednakże przypuśćmy, że my dwaj dokonamy zmiany rządów, co wtedy? JAN Podzielimy się tronem! Krzesło, na którym siedział Gustaw Waza, jest dość szerokie dla nas obu. KAROL Czy przypieczętujesz to porozumienie słowem i podaniem ręki? JAN (wyciąga dłoń) Oczywiście! KAROL Wierzę ci, Janie, ponieważ masz to, czego nie ma Eryk - religię!... Odmówmy więc zaprosinom na wesele i ruszajmy na Sztokholm! JAN Czy nie byłoby lepiej pozwolić Erykowi wierzyć, że przybywamy na wesele? KAROL To zależy od okoliczności. Nie znamy przecież jego następnego kroku. Dlatego niech naprzód odkryje swoje karty! JAN Tyś chyba jeszcze sprytniejszy ode mnie! Wiesz, boję się trochę tego zaproszenia. Nazywa nas tam Folkungami, bo pochodzimy od Waldemara. To przypomina zaprosiny na ucztę w Nyköping... KAROL Albo rzeź w Hotunie. JAN Raczej to ostatnie! KAROL A więc do gry! I pamiętaj, że ufam ci, Janie! Wiesz dlaczego! JAN Nie obawiaj się! Sala w zaniku. Eryk i Karin w strojach królewskich ERYK A więc jesteś już moją małżonką, matką kraju i władczynią panów. Witam cię w królewskim dworcu. Nasz orszak ślubny nie był wspaniały, bo książęta nie przybyli na ceremonię... ale można się ich spodziewać na ucztę weselną... KARIN Eryku, nie martw się z powodu tego ostatniego poniżenia. Ciesz się raczej wraz ze mną, że nasze dzieci mają rodziców, którzy są ślubnymi małżonkami. ERYK Wszystko było brudne i wypaczone w moim życiu, toteż i ten uroczysty dzień, kiedy poprowadziłem narzeczoną mojej młodości do ołtarza Pańskiego, musi być dniem upokorzenia. A dzieci, błogosławieństwo boże, trzeba było schować, aby nie obnażać hańby przed światem, który i tak o niej wie. KARIN Nie bądź niewdzięczny, Eryku! Czy pamiętasz dni i noce pełne grozy, kiedyś drżał o los swoich dzieci, bo były w ręku wrogów? ERYK Masz słuszność, wróg okazał się bardziej wspaniałomyślny ode mnie, bo oszczędził moje dzieci, podczas gdy ja zabiłem panów... Tak, tak, inni są lepsi ode mnie, a i mnie też wiedzie się lepiej, niż na to zasłużyłem! O wiele lepiej! KARIN Powinieneś czuć się szczęśliwy, żeś wyszedł cało z tych niebezpieczeństw... ERYK Jestem szczęśliwy... ale dlategom też i niespokojny... i martwi mnie to, że musiałem wyłączyć Görana z ceremonii ze względu na książąt... taki był ich warunek! KARIN Nie smuć się, lecz bądź wdzięczny... ERYK Jestem wdzięczny, choć nie wiem dlaczego... Postępowałem słusznie, a jednak to ja muszę prosić o przebaczenie. KARIN Eryku, Eryku! NILS GYLLENSTJERNA (wchodzi) Miłościwy panie, lud chce zobaczyć królewską oblubienicę i powitać królową! ERYK (do Karin) Chcesz? KARIN Tak, jeśli taki jest zwyczaj. ERYK (do Nilsa Gyllenstjerny) Wpuścić lud! Nils Gyllenstjerna wpuszcza lud. Żołnierz Mons, Matka Görana Perssona, Agda i Maria widoczni są w tłumie. KARIN do Eryka) Powiedz do ojca choć jedno życzliwe słowo! Choć jedno! ERYK Nie wiem. Ten człowiek jest dumniejszy ode mnie i dlatego nie chcę jeszcze pogarszać całej sprawy! MONS (do Karin) Teraz, gdy wszystko jest już w porządku, przebaczam ci! ERYK (z gniewem) Co właściwie jej przebaczasz? MONS Myślałem swego czasu, że to porucznik Maks przywróci cześć upadłej... bo ci dwoje byli przecież prawie zaręczeni... Tak, tak, jak to się mówi, nic między nimi nie było, mam tylko na myśli... KARIN Ojcze! Ojcze! ERYK (do Monsa). Czyś pijany, czy też diabeł cię opętał? Na krzyż Jezusa, co za wesele! I co za towarzystwo? Tam widzę Agdę z burdelu „Pod Niebieskim Gołębiem", dawną kochankę Jakuba Izraela! Przyjaciółka panny młodej! A ten oberwaniec to mój teść. Niech to diabli wezmą! Ale to prawda, mam być wdzięczny, wesoły i szczęśliwy! (do Nilsa Gyllenstjerny) Wyprowadź tę hołotę i ugość ją! Przypuszczam, że jest pomiędzy nimi co najmniej pół tuzina szwagierek, które przedtem nie chciały mi się kłaniać, a może i ten czy ów szwagier, który zechce pożyczyć pieniędzy! Wygoń ich stąd, Gyllenstjerna! Karin wychodzi płacząc. ERYK (woła za nią) Jeszcze tylko tego brakowało! Ludzie wychodzą. ERYK O gdybym mógł wiedzieć, co myślą ci nędznicy, miałbym powód, aby powiesić ich wszystkich... Z wyjątkiem matki Görana, która jednak powinna była mieć na tyle rozsądku, aby zostać w domu. Syn miał więcej rozumu i nie pokazał się... Wchodzi G ö r a n P e r s s o n. Patrzcie no, to ty! Przychodzisz jak na zawołanie, Göran! GÖRAN PERSSON Mam nadzieję, że nie przychodzę za późno! ERYK Coś robił przez ten czas? GÖRAN PERSSON Urabiałem Stany w Uppsali i przynoszę ci nowiny! ERYK O, na Boga! GÖRAN PERSSON Po twoim wyjeździe znalazłem akt oskarżenia i zeznania świadków. Po wielu wysiłkach udało mi się zwołać Stany i wystąpiłem przed nimi jako oskarżyciel... krótko mówiąc, Stany uznały panów za winnych... ERYK Nie, to niemożliwe. A ja prosiłem o przebaczenie i rozesłałem po całym kraju orędzie, w którym uznałem wszystkich straconych za niewinnych! GÖRAN PERSSON (osuwa się na krzesło) Jezusie Chrystusie! Tośmy zgubieni! Eryku, czego tylko się tkniesz, obraca się na złe! ERYK Czy nie możesz tego naprawić, Göranie? GÖRAN PERSSON Nie, nie potrafię już dłużej rozsupływać twoich węzłów! Wszystko, co zbuduję, ty obalasz, człowieku zrodzony do nieszczęścia! ERYK A więc to dlatego książęta nie przyjęli zaproszenia! GÖRAN PERSSON Prawdopodobnie, ale ktoś ich także musiał ostrzec. ERYK Kto taki! Kto? Göran Persson milczy. Ty wiesz! Mów! GÖRAN PERSSON Boli mnie, że muszę to wyjawić! ERYK To Karin! Göran Persson milczy. To ona! Ta dziewka, fałszywa diablica! I to z nią się związałem! Zatem wiedziała o uchwale Stanów — a ja nie wiedziałem. I coś takiego mnie spotyka! Göran Persson milczy. A więc taka jest nagroda za wspaniałomyślność. Za to, że ułaskawiłem Jana, że drogo okupiłem przebaczenie rodzin tych zdrajców! Trafiono mnie w samo serce. Jedyna osoba, którą kochałem i której ufałem! Okowy na rękach i nogach, sznur na szyi — z kim więc walczę? GÖRAN PERSSON Z szatanem! ERYK Istotnie! Gdyby tylko królowa-wdowa zechciała przybyć, to i panowie przyszliby na ucztę! Pomyśl c tej wiedźmie, Elżbiecie angielskiej, gdy się dowie o moim weselu! Z córką żołnierza! To złości mnie bardziej niż wszystko inne! Nie mogę ci powiedzieć jak bardzo. Ha, ha! Król Szwecji obchodzi zaślubiny ze sprzedawczynią orzechów! Waza zaślubia córkę Monsa... dziewkę żołnierza! Toś ty go kazał utopić! Dzięki ci za to! Naturalnie wina spadła na mnie i musiałem trzy dni i trzy noce prosić Karin o przebaczenie... ja zawsze muszę prosić o przebaczenie, gdy inni popełniają łotrostwa... Jaka szkoda, że panowie nie przyszli, powinienem był podłożyć pod ich krzesła proch i sam go podpalić! Nils Gyllenstjerna wchodzi. No otwórz gębę! Co tam takiego! Nils Gyllenstjerna milczy. Dalsze odmowy? Królowa-wdowa usprawiedliwia się? NILS GYLLENSTJERNA (pokazuje całą paczką otwartych listów) Tak, i wszyscy panowie przepraszają, że nie mogą przybyć. ERYK O! Ja, król, robię tym łotrom zaszczyt, że ich zapraszam na swoje wesele, a oni nie przychodzą! Gyllenstjerna! Niech fanfary wezwą do uczty. A potem zwołaj tę hołotę i każ im siadać do stołu! Wszyskim! Mój fałszywy klejnot otrzyma oprawę godną swej wartości! Poślij gońców na place i ulice, pozbieraj żebraków z rynsztoków i dziewki z burdeli! NILS GYLLENSTJERNA Czy to poważnie?! ERYK Żartujesz, psie? Podchodzi do drzwi w tyle sceny i rozwiera je na oścież, daje znaki; grają fanfary i na scenę wniesione zostają nakryte stoły; podchodzi do lewych drzwi i macha do tłumu na wpół pijanego, na wpół przerażonego. Do stołu, nikczemna gawiedzi! O tak! Bez fałszywego wstydu! Nie czekamy na pannę młodą, bo właśnie zległa! Siadajcie, psy! Jeśli nie będziecie słuchać, pozabijam was! Lud i ci, co poprzednio, z wyjątkiem Matki Göra-na Perssona, zajmują miejsca przy stole. G öran Persson siedzi dalej na krześle i patrzy z pogardą na colą scenę. Nils Gyllenstjerna kładzie u stóp Eryka laską marszałkowską i wychodzi. ERYK Ach tak! A więc jużeś się najadł do syta,, ty wylizywaczu talerzy, uważasz się za zbyt dobrego, by usługiwać temu motłochowi! Patrz na królewskiego teścia, jak pakuje palce do gęby... (podnosi laskę marszałkowską, łamie ją i rzuca szczątki za Gyllenstjerna) Idź do diabła! NILS GYLLENSTJERNA Teraz odchodzi pański ostatni i jedyny przyjaciel! (wychodzi) ERYK (do Görana Perssona) Proszę, jak to pięknie brzmi, a ja jestem jeszcze taki dziecinny i głupi, że gotówem uwierzyć pierwszemu lepszemu łajdakowi, który mówi piękne słówka! - Jednakże... (siada koło Görana Perssona) Gyllenstjerna nie był najlepszy, ale i nie najgorszy. Nazywano go „panem Tam i z Powrotem". Pełen poczucia prawa, a niesprawiedliwy, dzielny jak mało kto i tchórzliwy jak nikt, wierny jak pies i fałszywy jak kot... GÖRAN PERSSON I nnymi słowy - człowiek! Nowi ludzie wchodzą. ERYK (do ludu) Witajcie dobrzy ludzie, w weselnym domu! Siadajcie do stołów! Jedzcie, pijcie i weselcie się, gdyż jutro pomrzecie! (do G ö r a n a) To dziwne, że zawsze miałem słabość do motłochu. Doskonale się czuję z tymi typami. Ale popatrz na lokai, jak marszczą nosy. Ha, ha! GÖRAN PERSSON Czy ty rzeczywiście uważasz, że ludzie niskiego pochodzenia są gorsi od dobrze urodzonych? Z taką brutalnością, jaką okazał Svante Sture, gdy mnie odwiedził, nie spotkałem się nigdy u najgorszego włóczęgi. ERYK Co on ci wtedy powiedział? GÖRAN PERSSON Wstyd mi powtarzać obelgi, które mówił w obecności mojej matki i dziecka... nożem co prawda nie jadł, ale też to była jego jedyna zaleta! ERYK (do lokai, którzy niechętnie usługują przy stole) Bądźcie uprzejmi dla moich gości, bo inaczej każę was obedrzeć ze skóry! (do Görana Perssona) Nad czymś się zadumałeś? GÖRAN PERSSON Nad twoim losem i nad moim! Tylko teraz nic już nie rozumiem. Myślę jednak, ze zbliżamy się do końca. Tak duszno w powietrzu i tyle słyszę! Jednym uchem łowię tętent kopyt, drugim zaś bicie bębnów dokoła szafotu. Czyś widział ostatnio moją matkę? ERYK Była tu niedawno przypatrzyć się pannie młodej! GÖRAN PERSSON Nie rozumiem dlaczego, ale tęsknię za staruszką. Mówiła, co prawda, ciągle o pieniądzach, ale może miała słuszność... ERYK Göran, nie gniewasz się chyba, żem cię prosił, abyś nie przychodził na wesele. To z powodu książąt .. GÖRAN PERSSON Czy myślisz, że ja tego nie rozumiem? Czy sądzisz, żem małostkowy? O jedno cię tylko proszę! ERYK Mów, czego chcesz! GÖRAN PERSSON Nie myśl, że łączyły mnie jakieś stosunki z Agdą, byłą kochanką Jakuba Izraela. To nieprawda. Zająłem się nią przez zwykły kaprys, no. powiedzmy, wspaniałomyślność, co każdemu z nas zdarza się kiedyś w życiu! ERYK Właściwie to z ciebie dobry chłop, Göranie! GÖRAN PERSSON Zamilknij! No, daruj mi, ale nie znoszę, gdy się o mnie dobrze mówi. To tak, jakby to była nieprawda, albo jakby to nie tyczyło się mnie! Krótko mówiąc, to mnie boli. ERYK No, już, sza, sza... GÖRAN PERSSON Czy wiesz, co oznacza nieobecność książąt? ERYK Że są świnie! GÖRAN PERSSON Że jesteśmy skazani na śmierć. To mi się wydaje takie proste i jasne! ERYK Na śmierć? Tak, naturalnie! Masz słuszność! Wiesz, co było moim największym błędem? GÖRAN PERSSON Nie, teraz już nie wiem absolutnie nic. Nic nie rozumiem i dlatego koniec ze mną. Śniłem kiedyś, że jestem mężem stanu, i myślałem, że mam do spełnienia zadanie — bronić twojej korony odziedziczonej po wielkim ojcu, ofiarowanej mu przez lud, a nie przez panów, i noszonej z bożej łaski! Ale pewnie się pomyliłem. ERYK Czyś nigdy nie zauważył, Göranie, że są rzeczy, których nie rozumiemy i których nie możemy zrozumieć? GÖRAN PERSSON Tak! Ale czyś często nie czuł się odrobinę lepszy od innych? ERYK Tak! A ty? GÖRAN PERSSON Uważałem zawsze, że postępuję słusznie... ERYK I ja także, a prawdopodobnie inni też. A więc kto się myli? GÖRAN PERSSON Tak, powiedz mi, jeśli możesz! Jakżeż mało wiemy! Pauza. ERYK Göran, czy nie zechciałbyś pójść po Karin? GÖRAN PERSSON Tak, jeśli jej przebaczysz! ERYK Co? Co mam jej przebaczyć? Ach, że uprzedziła książąt? To było nieładnie wobec mnie, ale ona bała się może, że ich krew spadnie na głowy naszych dzieci! I na moją głowę! GÖRAN PERSSON Wystrzeliła w powietrze twoją amunicję, bo znała swego Eryka. Przebacz jej! ERYK W głębi duszy już to zrobiłem! Ale popatrz na tych tam! Zaczynają być syci i weseli i chętnie by rozpuślili języki... Powiedz, Göran, czy z życia należy się śmiać, czy też raczej nad nim płakać? GÖRAN PERSSON Chyba i jedno, i drugie! Dla mnie wszystko to jest nonsensem, co nie wyklucza, że może w tym być jakiś ukryty sens! Jesteś przygnębiony, Eryku? ERYK Tak, dawny niepokój odżywa! Ale co mnie napawa niepokojem? Co? Słuchaj, chcę widzieć Karin i dzieci! Czy możesz mi to wytłumaczyć? Wiem, że ona nie jest lepsza ode mnie, ale przy niej czuję się spokojniejszy i mniej skłonny do gniewu! GÖRAN PERSSON Nie umiem wytłumaczyć niczego... ERYK Czasem zdaje mi się, że jestem jej dzieckiem, a czasem, że ona jest moim!... Pauza GÖRAN PERSSON (nasłuchuje) Cicho! Słyszę stąpanie na schodach i w przedsionkach, skradanie się do drzwi i... otwieranie okien! ERYK Ty także to słyszysz? Nils Gyllenstjerna wchodzi. Kogo ja widzę! Nils Gyllenstjerna! Ha, ha! NILS GYLLENSTJERNA Miłościwy panie! Załoga zamku i warty zostały przekupione. Książęta są już z pewnością o wiele bliżej, niż przypuszczamy! ERYK A więc idź do nich! NILS GYLLENSTJERNA Taki podły mimo wszystko nie jestem! ERYK Na czym opierasz swoje podejrzenia? NILS GYLLENSTJERNA (pokazuje srebrną monetę) Oto judaszowe srebrniki, które rodzielono między załogę zamku. Już je nazywają „krwawą monetą", a wybite są ze srebra, które najjaśniejszy pan wypłacił jako grzywnę za zabicie Sturów i innych panów! ERYK (do Görana Perssona) Czy możesz się w tym wszystkim połapać? Zdrajcy zostają zgładzeni, ja płacę grzywnę, a za tę grzywnę kupuje się moją głowę - i twoją! Czy świat nie jest szalony? Chodźmy do Karin! GÖRAN PERSSON Idę z tobą, dokąd chcesz, jak zawsze! ERYK (do Nilsa Gyllenstjerny) Idź, Gyllenstjerna, i ratuj życie! Dziękuję ci za dobrą służbę, resztę - przekreślamy! Pozwólcie ludowi bawić się do końca! To dzieci, nie trzeba im robić nic złego. NILS GYLLENSTJERNA (pada przed Erykiem na kolana) Niech Bóg strzeże i osłania dobrego monarchę, przyjaciela ludu, Eryka, Chłopskiego Króla! ERYK To tak mnie nazywają? A więc mówią o mnie dobrze? NILS GYLLENSTJERNA Tak! A w dniu Świętego Eryka, gdy ziarno dojrzewa, wieśniacy nosząc topór po łanach mówią „Niech Bóg strzeże króla Eryka!” ERYK Milcz, szaleńcze i bluźnierco, nie wierzymy już, w świętych... GÖRAN PERSSON Ani w diabłów! Göran Persson i Eryk wychodzą na prawo, Nils Gyllenstjerna na lewo. Pauza. ŻOŁNIERZ MONS (zupełnie trzeźwy, lecz zakłopotany i skrępowany, wznosi puchar) Drodzy przyjaciele, poczęstunek... smakował nam... smakował wyśmienicie... MARIA (głośno i wyraźnie) Mamo, ja chcę siusiu!... AGDA Cicho, mój aniele! MONS Co prawda, to nie jestem gospodarzem... i ta kol... kolacja jest w gruncie rzeczy trochę dziwna! Niejeden chciałby widzieć przy stole państwa młodych, pana młodego i pannę młodą... MARIA Ja chcę siusiu, mamo! MONS Poczekaj chwileczkę, moje dziecko, i nie pij tak dużo wina... MARIA Ja chcę siusiu, mamo! MONS A więc wyprowadź małą, do licha... AGDA (wstaje wraz z Marią) Chodź, mój aniele! GŁOS MĘSKI I Czy tego nie można było zrobić w domu do stu diabłów! - Lokaj! dawaj tu gęś jeszcze raz... GŁOS KOBIECY I Nie, to ja prosiłam pierwsza! GŁOS MĘSKI II Nałóż mi łososia, ty fagasie! LOKAJ I Czy ty wiesz, gdzie jesteś? GŁOS MĘSKI II Ja jestem u siebie, fagasie. To nasze jedzenie, rozumiesz, bo to myśmy za nie zapłacili! GŁOS KOBIECY II Popuść pasa, Mons, kochanie... MONS Czyżby ktoś robił przytyczki do mnie? Zdaje ci się, żem jadł za dużo? GŁOS KOBIECY II Nie, ja mówiłam do małego Monsa! GŁOS MĘSKI III Lokaj, dawaj tu trębaczy! Trębaczy! MONS Nie! Żadnych trębaczy! GŁOS MĘSKI III Właśnie się zastanawiam, gdzie to ucztują dostojni panowie? Czyżbyśmy byli dla nich nie dość dobrzy? GŁOS MĘSKI I Król? Przecież to wariat! GŁOS KOBIETY II Pewnie, że wariat, inaczej nie siedzielibyśmy tutaj! MONS Poproszę... (zgiełk) poproszę... czy dacie mi powiedzieć słowo, jedno słowo! Nie siedzielibyście tutaj, gdyby król był... niespełna rozumu. On jest trochę dziwny i postrzelony... ale okazał się lepszy od wielu, którzy... nie chcą naprawić krzywdy zrobionej biednej dziewczynie... I ta uczta, na którą zaprosił nas, biedaków... Tak, bo my jesteśmy biedacy... to chyba znaczy, że nie gardzi niskim pochodzeniem... swojej narzeczonej... można by powiedzieć! (z zewnątrz słychać z wielu stron sygnały na trąbach) Drodzy przyjaciele. Te sygnały, jak to nazywamy my, żołnierze, świadczą o tym, że uczta, czyli kolacja, jest skończona! Złóżmy więc Bogu podziękowania za posiłek! MATKA PERSSONA (wchodzi) A tu co się dzieje? MONS Tak, matko Persson, był sobie taki król, który miał obchodzić wesele. I wysłał sługi swoje, aby przywołali tych, co byli zaproszeni. Ale ci nie chcieli przyjść. Wtedy powiedział do swoich sług: „Idźcie na ulice i sprowadźcie na wesele wszystkich, których spotkacie. I wyszli słudzy, i sprowadzili wszystkich, których spotkali, dobrych i złych, i wszystkie stoły były zajęte. MATKA PERSSON Gdzie jest mój syn Göran? MONS U króla! MATKA PERSSON (wskazuje palcem na prawo) Tam? MONS Tam! Matka Persson wychodzi na prawo. MONS Drodzy przyjaciele! A teraz, gdy król pojawi się znowu, wołajcie za mną: „Eryk czternasty, król nasz, wiwat!" Rozumiecie? „Wiwat! W-i-w-a-t!" WSZYSCY Wiwat! PEDER WELAMSON (wpada gwałtownie) Czy król jest tutaj? MONS Nie! A co się stało? PEDER WELAMSON Zamek wzięty zaskoczeniem, książęta za progiem! MONS (wstaje) Panie Boże w niebiosach! Co z nami będzie?! Wszyscy podnoszą się od stołów. PEDER WELAMSON Z wami? Co będzie ze mną? Czeka mnie szafot! MONS Nie ma nic tak nietrwałego jak szczęście i gdy się jest najbardziej szczęśliwym, już nieszczęście czai się za progiem! Co mamy powiedzieć? Co począć? PEDER WELAMSON (chwyta puchar, wychyla go) Żeby tylko człowieka nie męczyli. Ale książę to istny diabeł! MATKA PERSSON (wpada do sali) Jezusie Chrystusie, król uwięziony! I Göran, mój syn, mój syn! MONS I Karin, moja córka, moja córka! MATKA PERSSON Tak, wołaj teraz! Za tobą ona nie pójdzie!... MONS Nie? MATKA PERSSON Nie, bo już poszła za swoim mężem! MONS Oni są szaleni! Oboje! Otwierają się drzwi w tyle sceny, ukazuje się Nils Gyllenstjerna. NILS GYLLENSTJERNA Król nadchodzi! Wszyscy rozstępują się na boki. MONS Król jest przecież uwięziony? NILS GYLLENSTJERNA Tak, tamten! Ale nie ten! Uważajcie, ludzie, bo tu chodzi o wasze głowy. Książę Jan i Książę Karol wchodzą ze świtą. Król Jan trzeci, wiwat! WSZYSCY Wiwat Jan trzeci! KSIĄŻĘ JAN Dziękuję! (do Nilsa Gyllenstjerny) A to co za towarzystwo? NILS GYLLENSTJERNA To dwór króla Eryka. KSIĄŻĘ JAN Wzrok mi nie dopisuje, ale zdaje mi się, że ten dwór wygląda trochę dziwnie. Czy nie ma wśród nich obszarpańców? KSIĄŻĘ KAROL Nasz brat nie kochał królewiąt, wolał szarych ludzi... KSIĄŻĘ JAN Tak, to była jego słabość... KSIĄŻĘ KAROL (półgłosem do Księcia Jana) Albo jego siła! A twoją jest nie dotrzymywać obietnic! KSIĄŻĘ JAN Jakich obietnic? KSIĄŻĘ KAROL Czyśmy nie mieli podzielić się tronem? KSIĄŻĘ JAN Nigdy o niczym podobnym nie słyszałem! KSIĄŻĘ KAROL Wielki z ciebie łajdak! KSIĄŻĘ JAN Strzeż się! W Gripsholmie jest wiele pustych cel... KSIĄŻĘ KAROL Ty znasz je dobrze! KSIĄŻĘ JAN (do swojej świty) Wojna domowa skończona, spokój przywrócony i możemy iść na spotkanie nowych czasów z świeżo zbudowaną nadzieją pokoju... Książę Karol daje znak swojej świcie i wychodzi. KSIĄŻĘ JAN Dokąd idziesz bracie? KSIĄŻĘ KAROL Swoją drogą, która w tym miejscu oddziela się od twojej! NILS GYLLENSTJERNA O Boże, wszystko zaczyna, się na nowo! KSIĄŻĘ JAN Zdaje mi się, że świat oszalał! KSIĄŻĘ KAROL Tak samo myślał Eryk! Kto wie, jak z tym jest... MARIA Czy to jeszcze nie koniec, mamo? KSIĄŻĘ KAROL (z uśmiechem) Nie, moje dziecko! Walki życia nigdy się nie kończą!