Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl Autor K.S. Rutkowski Nauczycielka Gdy wspominam szkołą, przeważnie chce mi się rzygać. Szczególnie gdy myślą o podstawówce. A zwłaszcza o jej dwóch ostatnich latach. Nie byłem orłem, ale też nie wyróżniałem się negatywnie na tle innych uczniów. Byłem średniakiem, spokojnym, cichym i małomównym. Zawsze trzymałem się z tyłu. Nie miałem przyjaciół. Nikt mnie nie lubił. Aleja kochałem samotność i wisiało mi to. Żyłem w świecie marzeń i w nim miałem swoich kumpli. Byli przeważnie bohaterami fantastycznych książek, które czytałem wtedy namiętnie. Przeżywałem z nimi wspaniałe przygody. Wolałem ich wyimaginowaną przyjaźń, niż prawdziwą. Przy nich nie czułem się gorszy. Byłem im równy. W świecie rzeczywistym moje widoczne ubóstwo czyniło, mnie dla rówieśników kimś nie wartym najmniejszej uwagi. Często wyśmiewali się z moich wytartych spodni, czy znoszonych butów. Zresztą nazywali mnie Lumpeks, a to chyba wyjaśnia wszystko. Uczyła języka polskiego. Była dojrzałą pięknością, dumną i wyniosłą. Miała wszystko na miejscu i podniecała każdego dorosłego. A co dopiero małolatów, którym ledwie co obrosły jajka. Jestem całkowicie pewien, że nie tylko mi, widok jej cycków i tyłka, towarzyszył w pierwszych masturbacjach. Ale jej uroda była wszystkim, co było w niej pozytywne. Z charakteru była zołzą. Suką. Pedagogiczną, wyjątkowo wredną terrorystką. Na jej lekcjach zawsze panowała pełna napięcia cisza. Słychać było latające po klasie muchy. A gdy srały na tablicę, ławki czy ściany, słyszało się jak stękają. Lekcje z nią, były nieustannym stresem. Nawet widok jej dużych cycków, zgrabnych nóg i wspaniałej dupy nie był na niego lekarstwem. Znęcała się nad uczniami psychicznie, czyniąc z każdej lekcji karkołomne przeprawy przez gramatykę i literaturę, co obrzydzało je zupełnie. Po każdej lekcji z nią, koledzy wprost prześcigali się w przeklinaniu jej. A po lekcjach wracali do domów i pewnie, tak jak ja, myśląc o niej każdy z nich walił sobie konia. Wydaje mi się, że tryskając w jej wyimaginowaną twarz spermą, mściłem się na niej. Przynajmniej w świecie marzeń całkowicie górowałem nad nią. Nie wiedzieć czemu, mnie w klasie nie lubiła najbardziej. Choć nie dawałem jej powodów, znęcała się nade mną gorzej niż nad innymi. Częściej niż resztę brała do odpowiedzi i, jak nikogo, mieszała z błotem. Fakt, nie przykładałem się zbytnio do nauki, ale w klasie były większe matoły. Jednak ona z całą zawziętością dopieprzała się tylko do mnie. Dzięki niej na każdej lekcji polskiego, stawałem się dla klasy pośmiewiskiem. -Jesteś leniuchem, któremu nie chce się nawet nauczyć dobrze kilku prostych zwrotek - mówiła na przykład na cały głos, gdy jąkając się z nerwów, kaleczyłem wiersz, którego kazała nauczyć się na pamięć - Tępym, śmierdzącym zerem. I gdy mówiła podobne rzeczy, patrzyła na mnie z odrazą. Jakbym był wymazany gównem. Zwykle po każdej jej lekcji szedłem do kibla i płakałem. I rycząc obmyślałem dla niej tortury. Pragnąłem jej śmierci. A po szkole wracałem do domu, kładłem się na swoim łóżku i zaczynałem myśleć o niej inaczej, co zwykle kończyło się onanizmem. W moim pokoju, z dala od niej, jej seksapil zawsze pokonywał moją nienawiść. -Tępak do tablicy - zwykle mówiła i każdy już wiedział o kogo chodzi. Oczy wszystkich od razu zwracały się na mnie. Wstawałem więc, szedłem do odpowiedzi, jak zwykle dawałem plamę, nauczycielka się wściekała, a klasa radowała mordy. Byli zadowoleni, że to właśnie ja dostawałem od niej baty. Jej stosunek do mnie utwierdzał ich w przekonaniu, że jestem nikim. I że kiedyś skończę w rynsztoku. Przynajmniej w kwestii mojej przyszłości traktowali ją jak wyrocznię. Nie lubili jej za klasówki, wymagania i cały ten reżim, ale w pogardzie do mnie trzymali z nią sztamę. Dlatego przyklaskiwali jej, gdy sprowadzała mnie do parkietu. Ich zdaniem zasługiwałem na wszystko co najgorsze, bo i tak nie miałem szansy odbić się od dna. Czekało mnie kopanie rowów lub praca śmieciarza. Byłem dla nich kozłem ofiarnym i chłopcem do bicia. Zabiedzonym kundlem, nad którym można było do woli się znęcać. Raz postanowiłem zmienić swoją zasraną, szkolną egzystencję. Pokazać wszystkim na co mnie stać. W końcu udowodnić swoją wartość. Miałem już dosyć otrzymywanych zewsząd kopniaków. Pomóc miał mi w tym „Mały Książe „. Wypracowanie, które mieliśmy o nim napisać. Za punkt honoru postawiłem sobie, że moje będzie najlepsze Ślęczałem nad nim całe popołudnie, wieczór i znaczną cześć nocy. Ciągle coś poprawiałem, przepisywałem. Efekt tego był oszałamiający. Wypracowanie wydobywało całe piękno i przesłanie książki. Położyłem się spać dumny. Następnego dnia w szkole, po raz pierwszy nie mogłem doczekać się lekcji polskiego. A kiedy już się rozpoczęła, z niecierpliwością oczekiwałem na sztandarowe - tępak do tablicy! Byłem pewny swego. Sukcesu. Triumfu. Chciałem zobaczyć gęby wszystkich, kiedy odczytam ostatnie zdanie. Te ich rozdziawione, niedowierzające kapary. A w szczególności jej facjatę. Tej, której tak bardzo nienawidziłem i której ciału z wyrzutami sumienia jednocześnie co dzień składałem hołdy, maltretując swojego członka. Pragnąłem chociaż raz ujrzeć w jej oczach uznanie. Postarałem się. Wypracowanie zabrzmiało w moich ustach jak poezja. Czytając je oddawałem z siebie wszystko. Całe serce i całą duszę. Wiedziałem, że ta nagła moja zmiana będzie musiała nimi wstrząsnąć. Byłem pewny, że tak się stanie. -Kto ci to napisał? - usłyszałem jej głos, nim jeszcze skończyłem czytać.-Kto? Brat? Siostra? Sąsiadka? A może zerżnąłeś z jakiejś książki? Przerwałem i zawstydzony spojrzałem w jej płonące wściekłością oczy. -Pytam cię, kto? Odpowiadaj! -Sam to napisałem - wybełkotałem -Ty? -Ja. -Masz mnie za kretynkę? -To naprawdę ja. -Naprawdę to ty jesteś głupi. O wiele za głupi, żeby napisać coś takiego. Komu ty chcesz wcisnąć ciemnotę? Mnie? Czyja wyglądam na naiwną? Siadaj. Dwója. Jeszcze jeden taki numer i wylądujesz u dyrektora. Rozumiemy się? Geniusz się w nim nagle objawił. Olśnienia dostał skończony idiota. Wróciłem do ławki. Było mi przykro jak nigdy. I słysząc śmiech klasy po raz pierwszy w życiu rozpłakałem się publicznie. Po tym zdarzeniu, całkowicie już pogłębił się mój olewczy stosunek do edukacji. Z prawdziwą przyjemnością i ulgą, mając piętnaście lat, opuściłem mury tej szkoły. Żadna inna do której później uczęszczałem nie była od niej gorsza. W żadnej nie spotkałem również, nawet w połowie tak źle nastawionej do mnie nauczycielki. Ta była jedyna i nie powtarzalna. Odetchnąłem, kiedy opuściła moje życie. Kto by przypuszczał, że po latach znowu się spotkamy. Natknąłem się na nią w pewnej knajpie z dancingiem. Była już nieźle wstawiona i nie poznała mnie. Zresztą nie mogła. Przez dwanaście lat bardzo się zmieniłem i zdziwiłbym się, gdyby w umięśnionym, długowłosym, stu kilowym byczku, jakim w tedy byłem, rozpoznała tego szczupłego, pryszczatego dzieciaka nad którym się kiedyś pastwiła. Wyraźnie nadgryzał już ją ząb starości. I choć bardzo się starała, nie potrafiła już ukryć swojego wieku pod ostrym makijażem i młodzieńczymi ciuchami. Była starą kukłą, z której sypały się trociny. Wykorzystałem to, że pozowała na dwudziestkę. Wprosiłem się w jej towarzystwo i zakręciłem koło niej, bajerując jak jakąś małolatę. Postarałem się, aby poczuła się przy mnie jak kiedyś piękna i pełna wdzięku. Rozpaliłem ją swojąpostawą i pewnością siebie. I dwie godziny później całowałem się już z nią, wpychając rękę w jej majtki. -Chcę się pieprzyć - oznajmiła mi w pewnym momencie, omal nie odgryzając mi ucha - Wyjeb mnie. Teraz. Natychmiast. Obmacywaliśmy się przed lokalem oparci o mur. Była listopadowa noc, zimna jak diabli. Miałem dwadzieścia siedem lat, a ona dobrze ponad czterdzieści. Kiedyś była moją pożądaną i jednocześnie znienawidzoną nauczycielką. A teraz trzymałem łapę między jej nogami i wpychałem palce w jej mokrą cipę. Spełniło się jedno z marzeń dzieciństwa. -Tu blisko jest niewielki hotel - podsunąłem. -Chodźmy więc tam - zajęczała mi błagalnie - Chcę się pierdolić. Nie mogę już wytrzymać. -Ale ty płacisz za pokój. Jestem już bez grosza. -Mam nadzieję, przystojniaku, że będziesz tego wart? -Tego rżnięcia nie zapomnisz do końca życia - obiecałem. Wyjąłem palec z jej cipki, poprawiła spódnicę i poszliśmy do hotelu. Pieprzyłem ją na milion sposobów. W każdej pozycji. Jej galaretowata, obwisła już dupa, latała na prawo i lewo, podskakiwała w dół i górę. Tak samo sflaczałe cycki. Krzyczała jak zarzynana świnia. Pierdoliłem ją jak tylko mogłem najmocniej. Pragnąłem zajebać jąna śmierć. W pewnej chwili, gdy posuwałem ją od tyłu, zebrałem w garść jej włosy i mocno za nie ciągnąć, zmusiłem, żeby spojrzała na mnie. -Podoba ci się taka ostra zabawa, co, ty pieprzona dziwko? - zapytałem, okręcając jej włosy wokół ręki. -Och tak, och tak -jęczała przymykając oczy z rozkoszy i bólu. -A tak ci się podoba? - wycedziłem i zdzieliłem ją pięścią w jej rozanielony ryj. Jej głowa opadła na poduszkę, a w ręku zostało mi trochę ufarbowanych na rudo włosów. Uderzyłem ją naprawdę mocno. Ale gdy znów spojrzała na mnie, nie ujrzałem jednak na jej twarzy nawet cienia spodziewanego strachu, choć miała krew na wargach. Tylko lubieżny uśmieszek, wyjątkowo uszczęśliwionej kurewki. -Och tak, och tak - wyjęczała, ani na chwilę nie przestając napierać na mnie tyłkiem - Bij mnie, rób co tylko chcesz, ale proszę, błagam, nie wyciągaj jeszcze ze mnie tego szalonego skurwysyna. Żaden inny nigdy mnie jeszcze tak nie pierdolił!!! I zaraz zawyła, dochodząc do orgazmu. Kilka chwil później, całkowicie zaskoczony i rozczarowany, i ja eksplodowałem po raz drugi. Skończyliśmy się pieprzyć nad ranem. Wymęczyłem ją tak, że od razu zasnęła. Zdusiła komara w mgnieniu oka, nim jeszcze sflaczał mi kutas. Odczekałem kilkanaście minut, leżąc obok niej, potem najciszej jak tylko potrafiłem, wstałem i ubrałem się. Pozbierałem wszystkie jej rzscTy, zrobiłem z nich tobołek, wsunąłem go pod pachę i na palcach wyszedłem z pokoju. Na dole powiedziałem do widzenia drzemiącej recepcjonistce, która całkowicie mnie olała i wyszedłem na ulicę. Miasto powoli budziło się ze snu. Zaczynało już warczeć i śmierdzieć. Przechodząc przez most wrzuciłem ubrania do rzeki. Kawałek dalej zadzwoniłem z budki na policję, mówiąc że w hotelu, w pokoju numer dziesięć, leży kobieta z obciętą głowa.I pogwizdując poszedłem do domu. Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl