JACEK PIETRZAK // RADYKALNY BIOGRAFIA WOJCIECHA STPICZYŃSKIEGO WYDAWNICTWO NAUKOWE Semper Książka dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych Okładkę projektował: Adam Sidorowicz Redakcja i korekta: Zenon C. Papuzińskl Portret Wojciecha Stpiczynskiego: Archiwum Dokumentacji Mechanicznej w Warszawie (sygnatura I-K-959) © Copyright by Jacek Pietrzak and Wydawnictwo Naukowe Semper, Warszawa 2001 © Ali rights reserved. No part of this book may be reproduced, stored in a retrieval system, or trarsmitted, in any form of by any means without the prior permission of the publishers, Wydawnictwo Naukowe Semper © Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk, odtwarzanie lub przetwarzanie fragmentów tej książki w mediach każdego rodzaju wymaga pisemnego zezwolenia Wydawnictwa Naukowego Semper ISBN 83 - 86951-88-5 864094 WYDAWNICTWO NAUKOWE Semper ul. Bednarska 20A, 00-321 Warszawa tel./fax: (022) 82849 73 e-mail: zam@semper.pl http://www.semper.pl Spis treści Wstęp .................................. 7 Rozdział I Lata młodzieńcze. Od skautingu do POW (1896-1918)........... 10 Rozdział II Na froncie i w służbie Oddziału II. W kręgu Górnego Śląska (1918-1922) 25 Rozdział III Prasowy „zagończyk" (1922-1926) .....................47 Rozdział IV Płłsudczyk niepokorny (1926-1929) ....................97 Rozdział V Na uboczu (l929-1932) ......................... 148 Rozdział VI Redaktor „Kuriera Porannego" (1932-1935) ............... 165 Rozdział VII U boku Śmigłego (l935-1936) ...................... 191 Zakończenie .............................. 212 Przypisy ................................ 218 Bibliografia publikacji Wojciecha Stpiczyńskiego ...................... 268 Źródła i literatura .......................... 287 Skorowidz osób 295Wstęp Rok po śmierci Wojciecha Stpiczyńskiego jego współpracownik, dziennikarz i pisarz Tadeusz Breza, wyraził nadzieję, że: „Postaci jego nie pominie historyk [...]. Napisze o żołnierzu, emisariuszu, pisarzu, pole-miście, ideologu"1. Przygotowując niniejszą książkę umocniłem się w przekonaniu, że postać Wojciecha Stpiczyńskiego rzeczywiście warta jest uwagi historyka, a zarazem dziś już, poza gronem znawców dziejów II Rzeczypospolitej, faktycznie pozostaje nieznana. Stosunkowo rzadko odnajdujemy jego nazwisko w opracowaniach podręcznikowych i syntezach. Nie został bowiem Wojciech Stpiczyński w swym krótkim a burzliwym życiu premierem ani ministrem, posłem na Sejm był zaś zaledwie przez niepełna rok. W obozie piłsudczykowskim, z którym od wczesnej młodości związał swe polityczne losy, nie należał do ścisłej elity kierowniczej, z wyjątkiem krótkiego okresu po śmierci Józefa Piłsudskiego. Trudno zaliczyć go do zaufanych Komendanta, choć za takiego często uważali go współcześni. Przede wszystkim był Stpiczyński publicystą politycznym, jednym z najgłośniejszych i najbardziej znaczących w Polsce międzywojennej, a zarazem jednym z najbardziej kontrowersyjnych. Nie należał do tych publicystów, którzy wypracowywali założenia programowe, ideowe swych obozów politycznych. Nie był ideologiem, choć niekiedy przejawiał takie ambicje. Jego żywiołem stała się konfrontacja z antagonistami politycznymi, ogniste polemiki, publicystyczne pojedynki. Jednak to właśnie na kanwie jego wystąpień były formułowane przez oponentów piłsudczyków oceny oblicza tego obozu przeznaczone dla opinii publicznej. W czasie niemal czternastu lat kariery publicystycznej komentował wszystkie najważniejsze wydarzenia dotyczące polityki wewnętrznej i zagranicznej Polski: od dramatycznego grudnia 1922 r. i zabójstwa pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza po tak zwaną dekompozycję w obozie sanacyjnym po śmierci Józefa Piłsudskiego. Toczył boje z największymi piórami głównych obozów politycznych. Był bohaterem głośnych skandali i afer politycznych. Chociaż największą pasją Stpiczyńskiego pozostała polityka, jego twórczość publicystyczna wskazuje także na szerokie zainteresowanie problematyką społeczną, gospodarczą i kulturalną. Publicystyka prasowa odgrywała znaczącą, chociaż,'jak się wydaje, wciąż niedocenianą rolę w działaniach politycznych piłsudczyków. Do 1928 r. nie byli oni, jak wiadomo, zorganizowani w formalną strukturę polityczną. Dlatego też, jak słusznie zauważa znawca dziejów obozu sanacyjnego Andrzej Garlicki, działania propagandowe były ważnym [7] elementem strategii Piłsudskiego i piłsudczyków, zarówno jeśli chodzi 0 wpływanie na nastroje społeczne, jak i rozgrywki z przeciwnikami2. Analiza twórczości jednego z najwybitniejszych publicystów piłsudczy-kowskich pozwala zatem przyjrzeć się także mechanizmom funkcjonowania tej specyficznej formacji politycznej. Pomimo że działalność publicystyczna odgrywała najistotniejszą rolę w biografii Stpiczyńskiego, warte przybliżenia są także inne jej aspekty. Słabo znana była dotąd na przykład działalność Stpiczyńskiego podczas powstań śląskich, która stanowiła ważny element akcji polityczno-wojskowej piłsudczyków na Górnym Śląsku. Moim celem było możliwie pełne studium biografii politycznej Wojciecha Stpiczyńskiego. Starałem się też nie pozbawić pracy ogólnego kontekstu ówczesnej kultury politycznej, atmosfery walki politycznej 1 prasowej rywalizacji. Dlatego stosunkowo szczegółowo i obszernie przedstawiłem analizę najciekawszych, moim zdaniem, oraz najbardziej charakterystycznych pojedynków polemicznych i kampanii publicystycznych Stpiczyńskiego. Baza źródłowa jest niejednolita. Archiwalia są bardzo rozproszone i jeśli chodzi o wiele aspektów biografii Stpiczyńskiego niewystarczające. Skąpe są zwłaszcza materiały dotyczące dzieciństwa i wczesnej młodości bohatera pracy. Nie zachowały się też archiwa redakcji, którymi kierował Stpiczyński: „Głosu Prawdy" i „Kuriera Porannego". Kwerenda archiwalna była zatem bardzo pracochłonna i żmudna. Najbardziej owocne okazały się poszukiwania w zbiorach Archiwum Akt Nowych (AAN) i Centralnego Archiwum Wojskowego (CAW) w Warszawie. Jeśli chodzi o AAN, to najbardziej interesujące informacje pochodzą z zespołów: Związku Legionistów Polskich, Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR) i Prezydium Rady Ministrów. Bezcenne dla biografa Stpiczyńskiego są archiwalia znajdujące się w zbiorach CAW. Akta personalne Stpiczyńskiego pozwalają ustalić podstawowe informacje biograficzne i dokładnie odtworzyć przebieg jego służby wojskowej. Materiały z zasobów CAW, a zwłaszcza dokumenty Oddziału II, mają też podstawowe znaczenie, jeśli chodzi o udział Stpiczyńskiego w akcji górnośląskiej oraz jego działalność w Związku Strzeleckim. W Centralnej Bibliotece Wojskowej w Warszawie znajduje się zachowana częściowo, ale wartościowa poznawczo, korespondencja Wojciecha Stpiczyńskiego z okresu działalności na Śląsku. Jest to jedyny zbiór papierów Stpiczyńskiego, który udało się odnaleźć. Wykorzystano też znajdujące się w zbiorach rękopisów bibliotek polskich różne kolekcje i spuścizny prywatne. Najbardziej obfity plon przyniosła kwerenda w Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Nie sposób nie wspomnieć tu o przechowywanych w Ossolineum papierach Marii Stpiczyńskiej, pierwszej żony Wojciecha, oraz materiałach przedwojennego pracownika Polskiego Radia Ryszarda T. Michalczyka, w znacznej mierze powstałych na bazie wspomnień i rozmów z M. Stpiczyńską. Wiarygodność i wartość historyczną zawartych w tych materiałach informacji należy traktować jednak bardzo ostrożnie. [8] Najważniejszym źródłem była oczywiście prasa. Wykorzystano około pięćdziasiąt tytułów prasowych. Podstawowe znaczenie miała kwerenda czasopism, które redagował i w których zamieszczał artykuły bohater niniejszej pracy: „Głosu Prawdy", „Kuriera Porannego", „Gazety Polskiej" i „Strzelca". Dorobek publicystyczny Stpiczyńskiego jest bardzo obfity. Był autorem ponad tysiąca artykułów (a także kilku książek i broszur). Bardzo przydatna okazała się również kwerenda prasy głównych obozów politycznych, a zwłaszcza „Robotnika", „Gazety Warszawskiej", „Myśli Narodowej", „Czasu" i „Słowa". Prasę różnych ugrupowań traktowałem nie tylko jako wartościowe, często jedyne, źródło informacji o bohaterze pracy. Chodziło mi bowiem zarówno o możliwie pełne ukazanie postaci Stpiczyńskiego, jak również o odpowiedź na pytanie, jak kształtował się jego wizerunek w opiniach przeciwników i jak wykorzystywano ten obraz w rozgrywkach politycznych. Wartościowym uzupełnieniem omawianej wyżej bazy źródłowej były źródła drukowane, a zwłaszcza stenogramy z rozprawy sądowej Stpiczyńskiego w 1924 r., sprawozdania stenograficzne z obrad Sejmu, oraz komunikaty informacyjne Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę. Wśród autorów wykorzystanych wspomnień, diariuszy i zbiorów puo-licystyki należy wymienić przede wszystkim Henryka Grubera, Janu-aregoGrzędzińskiego, Klaudiusza Hrabyka, Tadeusza Katelbacha, Leona Okręta, Mariana Romeykę, Bernarda Singera, Kazimierza Śwital-skiego, Marię J. Wielopolską. Jak dotąd ukazał się tylko jeden obszerniejszy szkic biograficzny poświęcony Wojciechowi Stpiczyńskiemu, pióra Darii Nałęcz3. Encyklopedyczne i słownikowe biogramy Stpiczyńskiego zawierają z kolei sporo błędów i nieścisłości. Najbardziej pomocne w przygotowaniu niniejszej pracy okazały się opracowania historyków obozu piłsudczykowskiego, a zwłaszcza Andrzeja Chojnowskiego, Janusza Farysia, Andrzeja Garlickiego, Władysława T. Kuleszy, Darii Nałęcz, Władysława Poboga-Malinowskiego, a także historyków prasy: Andrzeja Notkowskiego, Andrzeja Paczkow-skiego i Michała Pietrzaka4. Wybór konstrukcji pracy nastręczał sporo trudności. Ostatecznie przyjęto układ chronologiczny, a w ramach poszczególnych rozdziałów chronologiczno-rzeczowy. Odpowiednie połączenie narracji typowo biograficznej z analizą publicystyki nie było zadaniem łatwym. Wybór takiej a nie innej koncepcji pracy wynikał zarówno z charakteru publicystyki Stpiczyńskiego, ściśle powiązanej z bieżącymi wydarzeniami politycznymi, jak i z głębokiego przekonania autora, że zapewni ona właściwą realizację przyjętych założeń badawczych. W pierwotnej swej wersji niniejsza praca powstała jako dysertacja doktorska, obroniona na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego w 1999 r. Autor składa serdeczne podziękowania prof. dr. hab. Pawłowi Samusiowi, z którego nieocenioną pomocą spotykał się przez cały czas jej przygotowywania. Za wartościowe uwagi i wskazówki dziękuję również prof. dr. hab. Darii Nałęcz i prof. dr. hab. Kazimierzowi Badziakowi. (9Rozdział I Lata młodzieńcze. Od skautingu doPOW(1896-1918) Wojciech Wacław Stpiczynski urodził się 23 kwietnia 1896 r. w Warszawie1. Jego ojcem był Edmund Stpiczynski, matką Stanisława ze Skowrońskich. Stpiczyńscy to szlachta, prawdopodobnie drobna, której początki sięgają połowy XVI wieku. Zamieszkiwali na Mazowszu, w okolicach Ostrowi Mazowieckiej. Kolebką rodu była wieś Stpice2. O środowisku rodzinnym przyszłego publicysty i polityka posiadamy bardzo skąpe informacje, które nie mogą zadowolić biografa3. W dokumentach pochodzących z okresu służby wojskowej Wojciecha Stpiczyńskiego (1919) odnajdujemy następujące określenie statusu społecznego jego ojca, Edmunda: „były obywatel ziemski, obecnie urzędnik Ministerstwa Komunikacji"4. Według posiadanych przez autora informacji rodzina Stpiczyńskiego miała majątek Godlewo-Mierni-ki koło Zuzeli w powiecie ostrowskim, w ówczesnej guberni łomżyńskiej5. Nie wiadomo, kiedy Stpiczyriscy przenieśli się do Warszawy, jaka była ich sytuacja materialna. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że była to rodzina, która dzieliła typowe losy „wysadzonego z siodła" ziemiaństwa, zmuszonego wiązać swą przyszłość z miastem i zasilającego szeregi urzędniczej inteligencji. Niewiele da się powiedzieć o atmosferze panującej w domu rodzinnym Wojciecha Stpiczyńskiego, o wartościach, tradycjach i przekonaniach, wśród których wzrastał. Krytykując wiele lat później polski antysemityzm, Stpiczynski wspomniał o chłopięcym buncie, jaki wywoływał w nim kategoryczny zakaz rodziców kupowania tańszych i lepszych przyborów szkolnych w żydowskim sklepie. Zdawał się wskazywać nawet, że fakt ten miał wpływ na ukształtowanie się w nim przekonania o absurdalności i szkodliwości antysemityzmu6. Sukces strajku szkolnego w Królestwie Polskim w 1905 r. umożliwił pokoleniu Stpiczyńskiego pobieranie nauki w prywatnej szkole średniej z polskim językiem wykładowym. Miało to dla losów generacji istotne znaczenie. Młody człowiek rozpoczynający w tym okresie naukę w polskiej szkole średniej z reguły szybko trafiał w szeregi patriotycznych organizacji młodzieżowych. Szczególną rolę odegrały tu organizacje niepodległościowe zbudowane na gruncie autonomii galicyjskiej, które od około 1910 r. skutecznie przenikały gimnazjalny świat Królestwa. Formą aktywności znakomicie odpowiadającą potrzebom psychicznym a zarazem nastrojom patriotycznym młodzieży między 15 a 20 rokiem życia okazał się zaadaptowany do polskich warunków angielski skauting, później nazwany harcerstwem. W rozwoju polskiego skautin- 10 gu w pierwszym okresie jego istnienia kluczowa rola przypadła Organizacji Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie". Była to jedna z tych formacji wyrosłych z obozu narodowego, które zniechęcone ugodowym stanowiskiem politycznych patronów wobec Rosji, zaczęły się od nich dystansować, stopniowo grawitując w stronę galicyjskiego ruchu woj-skowo-niepodległościowego organizowanego przez Józefa Piłsudskiego. Skauting stanowił bazę kadrową Polskich Drużyn Strzeleckich (PDS), inspirowanej przez „zarzewiaków" organizacji paramilitarnej, dynamicznie rozwijającej się w Galicji, Królestwie i polskich środowiskach akademickich Europy Zachodniej7. l września 1907 r. Wojciech Stpiczyński rozpoczął naukę w polskim gimnazjum Tadeusza Sierzputowskiego w Warszawie8. Szkoła ta, założona w 1905 r., miała opinię „niebłaganadiożnej", stąd była okresowo zamykana przez władze rosyjskie za prowadzenie nielegalnych przedmiotów i zebrań młodzieży. W 1908 r. jej właścicielem został Ignacy Radliński, a rok później Marian Rychłowski, wybitny pedagog, który odegrał znaczącą rolę w dziejach szkoły. Szkoła początkowo zajmowała budynek przy ulicy Żurawiej, a od 1909 r. przy ulicy Smolnej (rejon skrzyżowania Alej Jerozolimskich i Nowego Światu). Jako gimnazjum Rychłowskiego funkcjonowała do odzyskania niepodległości w 1918 r., kiedy to stała się Państwowym Gimnazjum im. Tadeusza Reytana9. W skład szkoły Rychłowskiego wchodziło ośmioklasowe gimnazjum filologiczne i siedmioklasowa szkoła realna, której uczniem był Stpiczyński. Wybór tego typu szkoły może być w pewnym stopniu wskazówką, choć niepewną, co do nie najlepszej sytuacji materialnej Stpiczyń-skich. Szkoły realne, a zatem mające rozbudowany program przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, wybierała zarówno mniej zamożna młodzież nie zamierzająca studiować, a pragnąca mieć lepsze przygotowanie do pracy zawodowej, jak i kandydaci na „praktyczne" kierunki studiów, techniczne bądź handlowe10. Szkoła Rychłowskiego była znaczącym ośrodkiem aktywności patriotycznej młodzieży warszawskiej. Wojciech Stpiczyński należał do pierwszych członków szkolnej komórki „Zarzewia", a zarazem do organizatorów założonej przez nią drużyny skautowej, która powstała na przełomie 1910i 1911 r.11 Główną rolę w jej utworzeniu odegrał o trzy lata starszy od Stpiczyńskiego Stefan Pomarański, niewątpliwie silna indywidualność i zdolny organizator12. Działając w oparciu o istniejącą już Organizację Wojskową im. Waleriana Łukasińskiego, ekspozyturę „zarzewiackiej" tajnej Armii Polskiej, Pomarański zorganizował drużynę skautową im. Romualda Traugutta („Jedynkę"), pierwszą drużynę w historii warszawskiego harcerstwa. Wybór patrona nie był przypadkowy - w budynku przy ulicy Smolnej, siedzibie gimnazjum Rychłowskiego, mieszkał przed aresztowaniem ostatni dyktator powstania styczniowego. Organizacja skautowa objęła szereg warszawskich szkół średnich, z czasem wobec rozwoju liczebnego i organizacyjnego powstały w nich oddzielne drużyny. Drużyna im. R. Traugutta siatkę organizacyjną oparła ostatecznie o swój matecznik — gimnazjum Rychłowskiego, oraz gimnazja Kreczmara i Św. Stanisława Kostki. Do najbardziej zasłużo- 11 nych „trauguttowców" należeli w tym czasie: bracia Stefan i Józef Po-marańscy, Stanisław i Jan Sienkiewiczowie, Ignacy Wądołkowski, Aleksander Hauke-Nowak (przyszły wojewoda łódzki i wołyński). Wśród znanych później postaci, obok Wojciecha Stpiczyńskiego, należy jeszcze wymienić Romana Umiastowskiego, wybitnego specjalistę geografii militarnej, znanego z kontrowersyjnej roli we wrześniu 1939 r., oraz Jana Rzepeckiego, oficera, publicystę i historyka. Pod kierownictwem Pomarańskiego drużyna prowadziła intensywny program szkolenia skautowego, zawierający elementy wojskowe. Podstawę dla szkolenia skautowego stanowił przetłumaczony przez twórcę polskiego harcerstwa, Andrzeja Małkowskiego, podręcznik gen. Roberta Baden-Powella Scou.tin.gfor Boy s. Czytano również redagowane przez Małkowskiego i przemycane z Galicji pismo „Skaut". Prowadzono cotygodniowe ćwiczenia terenowe w podwarszawskich miejscowościach, między innymi w Pyrach, Wilanowie, Wiązownej, Młocinach, a także pod kościuszkowskimi Maciejowicami. Zorganizowano kurs instruktorski w Strachowie koło Urli w Puszczy Białej. Ćwiczenia terenowe odbywano w małych grupach, wyruszano na nie z zachowaniem szczególnej ostrożności. Wobec władz carskich skauci występowali jako członkowie legalnych towarzystw gimnastycznych. Dbano o przestrzeganie zasad konspiracji. Skauci brali też udział w patriotycznych protestach przeciw wyodrębnieniu przez władze carskie z Królestwa Polskiego guberni chełmskiej (1912 r.). Na działalność drużyny wpływ miały polityczne spory o charakter polskiego ruchu skautowego, o rolę w nim czynnika paramilitarnego i niepodległościowego. Kierownictwo drużyny podkreślało silne związki z organizacją „zarzewiacką" — funkcyjni i instruktorzy byli w większości członkami „Zarzewia". Drużynę wizytowali potajemnie emisariusze „Zarzewia" i PDS z Galicji, między innymi późniejszy sławny poeta legionowy Stanisław Długosz. Sprzeciwiała się tym związkom Naczelna Komenda Skautowa, której podporządkowała się drużyna im. R. Traugutta, a znaczące wpływy w niej posiadali działacze związani z obozem narodowym, a zatem niechętni ruchowi strzeleckiemu. Zarzucili oni Pomarańskiemu tworzenie na bazie drużyny oddziału PDS. W rezultacie konfliktu twórca „trauguttowców" wycofał się z pracy w skautingu. Jego następca, Henryk Siecieński, faworyzował ćwiczenia gimnastyczne i typowo skautowe, kosztem działalności wojskowo-niepodległościo-wej, zgodnej z założeniami „Zarzewia". Sytuacja ta dobrze oddawała skomplikowane relacje między „Zarzewiem" a tworzącym się harcerstwem13. Stpiczyński prawdopodobnie nie pełnił w drużynie im. R. Traugutta żadnych poważniejszych funkcji instruktorskich. Można sądzić, że pociągała go nie tyle ideologia skautowa, co udział w organizacji patriotycznej, niepodległościowej. Świadczy o tym fakt, że nie znalazł się wśród tych „trauguttowców", którzy także i później odgrywali znaczącą rolę w ruchu harcerskim. W czerwcu 1913 r. Wojciech Stpiczyński zakończył naukę w gimnazjum Rychłowskiego, uzyskując świadectwo dojrzałości14. Ukończenie 12] prywatnych szkół polskich nie dawało prawa wstępu na państwowe uczelnie rosyjskie, które zresztą były w dalszym ciągu bojkotowane przez większość młodzieży. Dlatego też wielu absolwentów polskich gimnazjów podejmowało studia w Galicji lub Europie Zachodniej. Rodziny Stpiczyńskich prawdopodobnie nie stać było jednak na zagraniczne studia syna. Siedemnastoletni Wojciech podjął pracę jako urzędnik Ubezpieczeń Wzajemnych Budowli od Ognia w Królestwie Polskim w Warszawie15. Była to centralna państwowa instytucja ubezpieczeniowa na obszarze Królestwa Polskiego (później Polska Dyrekcja Ubezpieczeń Wzajemnych). Była ona ściśle zespolona z rosyjską administracją państwową, ale większość pracowników stanowili Polacy. Otrzymanie pracy w tej instytucji było uważane za bardzo trudne. Na ogół wymagano wysokich kwalifikacji zawodowych i wysokiego poziomu wykształcenia16. Niewykluczone, że po podjęciu pracy rozluźniły się związki Stpiczyńskiego z „Zarzewiem" i drużyną skautową, które działalnością swą obejmowały przede wszystkim młodzież szkolną. Różnie potoczyły się losy skautów z drużyny im. R. Traugutta po wybuchu Wielkiej Wojny. Większość znalazła się w szeregach Legionów bądź Polskiej Organizacji Wojskowej (POW)17. Nie dysponujemy niestety żadnymi informacjami o losach Stpiczyńskiego w pierwszym roku wojny. Nie był chyba wówczas związany z żadną organizacją. Najprawdopodobniej nie należał do tak zwanej Wolnej Szkoły Wojskowej, utworzonej przez działaczy ruchu „zetowego", w której działała część „trauguttow-ców" i która następnie połączyła się z POW. Nie był też żołnierzem Batalionu Warszawskiego POW, utworzonego z członków warszawskiej organizacji POW po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy, który następnie dołączył do I Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskie-go18- Okupacja niemiecka ziem Królestwa Polskiego w 1915 r. oznaczała ograniczony, lecz realny zakres swobód, który stwarzał warunki do realizacji niektórych polskich aspiracji politycznych i kulturalnych. Szczególne znaczenie miała możliwość odrodzenia polskiego szkolnictwa wyższego, co prawda poddanego kontroli władz okupacyjnych. W połowie listopada 1915 r. zainaugurowały swą działalność Uniwersytet i Politechnika Warszawska. Stpiczyński przebywał w tym czasie we Włocławku, gdzie mieszkali jego krewni19. 18 listopada 1915 r., a zatem już po rozpoczęciu zajęć na uczelniach, zwrócił się listownie do rektora politechniki prof. Zygmunta Straszewicza z prośbą o przyjęcie na Wydział Architektury. Podanie było sformułowane w śmiałym tonie: W nadziei. Iż Pan Rektor Jako prawdziwy opiekun młodzieży uwzględni moje wyjątkowo trudne położenie l nie pozbawi mnie całorocznych wykładów odrzuceniem prośby, pozostaję z głębokim szacunkiem. Wojciech Stplczyriskl20. Trudności, o których pisał Stpiczyński wynikały z braku zgody władz okupacyjnych na jego powrót do Warszawy. Jaka była przyczyna tych kłopotów - - nie wiadomo. W każdym razie starania Stpiczyńskiego zostały uwieńczone powodzeniem, bowiem uzyskał na wpis na wybrany wydział21. Stpiczyński studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej do jesieni 1918 r. Zaliczył w tym czasie pięć semestrów i zdał [ 13] tak zwany egzamin półdyplomowy (zaliczany po dwóch latach — pełne studia trwały pięć lat). Nigdy nie uzyskał dyplomu architekta22. Wstąpienie do wojska w 1918 r. oznaczało przerwanie studiów, a później pojawiły się w jego życiu nowe pasje — dziennikarstwo i polityka, które zapewne zadecydowały o zmianie wcześniejszych planów. Wysokie oceny uzyskane przez Stpiczyńskiego na świadectwie dojrzałości z takich przedmiotów, jak rysunek czy kreślenie wskazują, że wybór kierunku studiów zgodny był z uzdolnienieniami kandydata23. Warto zauważyć, że choć studia politechniczne nie należały do wyjątków w biografiach dziennikarzy i publicystów Polski międzywojennej, to przeważali oczywiście byli słuchacze uniwersytetów, zwłaszcza prawa i kierunków humanistycznych. Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej zajmował początkowo gościnnie gmach Szkoły Sztuk Pięknych na Powiślu. Jesienią 1916 r. przeniesiono go do okazałego budynku dawnego gimnazjum rosyjskiego przy ulicy Koszykowej 55. Studia architektoniczne nie miały w Polsce tradycji. Najwybitniejsi polscy architekci byli absolwentami petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych bądź uczelni w Europie Zachodniej. Pomimo pionierskiego charakteru studiów, starano się zapewnić nauczaniu wysoki poziom, łącząc elementy wykształcenia inżynierskiego i artystycznego, wzbogacone o historię sztuki, a także podstawy urbanistyki. Wśród wykładowców nie brakowało wybitnych polskich architektów. Należy tu wymienić: Józefa Dziekońskiego (pierwszy dziekan), Mikołaja i Tadeusza Tołwińskich, Kazimierza Skórewicza, Karola Jankowskiego. Prowadzili też zajęcia inżynierowie: Antoni Poni-kowski i Wacław Paszkowski24. Wśród kolegów Stpiczyńskiego, studentów wojennych roczników architektury, nie brakowało ciekawych postaci, których losy potoczyły się niebanalnie. Bohdan Pniewski został jednym z najwybitniejszych architektów polskich, profesorem Politechniki Warszawskiej. Jerzy Ma-kowiecki, kolega Stpiczyńskiego z gimnazjum Rychłowskiego, współtworzył pod koniec lat trzydziestych Stronnictwo Demokratyczne. Podczas II wojny światowej był oficerem Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej; zginął w tajemniczych okolicznościach w 1944 r. Jan Strzeszewski związał się z ruchem komunistycznym, a podczas okupacji hitlerowskiej był dowódcą grupy specjalnej Gwardii Ludowej; został zamordowany przez gestapo w 1943 r. Niewiele zachowało się z tych lat wspomnień o Stpiczyńskim. Tadeusz Katelbach, ówczesny student prawa Uniwersytetu Warszawskiego, zapamiętał „wesołego Wojtka", jednego z najdowcipnlejszych studentów wydziału architektury t... ] nie robiącego zresztą nigdy wrażenia, aby zbytnio przykładał się do porządnego meblowania swej głowy25. Z kolei Janusz Meissner, znany później pisarz-lotnik, a wówczas student szkoły Wawelberga wspominał, że Stpiczyński słynął w warszawskim środowisku akademickim jako arbiter w sprawach honorowych — prowadził pojedynki między studentami26. Wstąpienie Stpiczyńskiego w szeregi POW, prawdopodobnie jesienią 1915 r., było konsekwencją wcześniejszej działalności w konspira- t 141 cji szkolnej27. Organizacje takie, jak „Zarzewie" czy skauting stanowiły istotną bazę rekrutacyjną dla POW. Rolę tę odgrywały również w Warszawie otwarte właśnie wyższe uczelnie28. POW została powołana przez Józefa Piłsudskiego, jak wiadomo, jesienią 1914 r. Pierwotnym założeniem organizacji była działalność antyrosyjska, jednak Piłsudski zdecydował się na zachowanie POW po wyparciu Rosjan z Królestwa. Miała ona bowiem stanowić zaplecze jego działalności w Królestwie i zarazem ważny argument w grze politycznej, którą toczył z władzami państw centralnych, a przede wszystkim z Niemcami29. Stpiczyński wstąpił do POW w okresie, gdy jej warszawska organizacja przystąpiła do niełatwego zadania odbudowy swych szeregów po wymarszu Batalionu Warszawskiego do Legionów. Działalność bojową i wywiadowczą z okresu przeciwrosyjskiego miało zastąpić teraz głównie szkolenie wojskowe. Podstawowym zadaniem POW miało być bowiem przygotowanie kadr dla przyszłej armii polskiej. Organizacja wypracowała system półjawnego szkolenia wojskowego, oparty na wzorach galicyjskich formacji strzeleckich, obejmujący szkoły rekruckie, żołnierskie, podoficerskie, a później także szkoły podchorążych. Szkolenie to, przywodzące bardziej na myśl zajęcia skautowe sprzed wojny niż typowe ćwiczenia wojskowe, obarczone było trudnymi do uniknięcia słabościami. Kadra instruktorska, wywodząca się z odkomenderowanych oficerów i podoficerów I Brygady (był wśród nich były drużynowy Stpiczyńskiego Stefan Pomarański) była niewystarczająca. Nic zatem dziwnego, że absolwenci szkół POW stawali się często przedmiotem drwin doświadczonych frontowo „legunów"30. Stpiczyński ukończył szkołę podoficerską, a następnie szkołę podchorążych warszawskiego okręgu POW. Zajęcia w podchorążówce trwały około pół roku. Stpiczyński był elewem kursu, który odbył się między wrześniem 1916 r. i marcem 1917 r. Należał do 3 kompanii szkolnej ppor. Wacława Staniszewskiego31. Skierowanie do podchorążówki było znaczącym wyróżnieniem, gdyż podchorążowie stanowili już względnie elitarną grupę w szeregach organizacji32. Do POW wstępowała często młodzież wychowana w powstańczej tradycji, żądna czynnego udziału w walce o niepodległość. Prowadzone szkolenie, mające w istocie charakter „zabawy" w wojsko, niewątpliwie nie było w stanie zaspokoić oczekiwań młodych ludzi33.Szansę na awans były dość ograniczone, gdyż organizacja była silnie hierarchiczna a stanowiska dowódcze zwykle obsadzane przez delegowanych do POW oficerów I Brygady. Nie orientujący się w kulisach gry politycznej Piłsudskiego, który dążył do ograniczenia werbunku do Legionów, peowiacy żyli marzeniami o rychłym skierowaniu na front. Zarazem rodził się wśród nich kult Piłsudskiego i legenda I Brygady. Nastroje panujące wśród studentów-członków POW dobrze oddają wspomnienia Tadeusza Katelbacha: Czyny Pierwszej Brygady były dla nas nieprzerwanie emocjonującą, żywą manifestacją odradzającej się rycerskiej tradycji wojska polskiego, walczącego o niepodległość kraju. Znaliśmy wszystkie ważniejsze bitwy legionowe, nazwiska wszystkich wybitniejszych 15] żołnierzy legionowych Piłsudsktego. Po paru tygodniach umieliśmy już śpiewać wszystkie piosenki legionowe. Popularność Pllsudskiego rosła dosłownie z dnia na dzień34. Peowiacy ze środowiska akademickiego mieli w pewnym sensie dogodniejsze od innych możliwości wykazania się inicjatywą i zaspokojenia swych ambicji, uczestnicząc w życiu politycznym warszawskich uczelni. Nie przypadkiem zapewne studenci należący do POW byli zwykle równocześnie aktywnymi działaczami organizacji akademickich. Zawrzało (...) życie organizacyjne — wspominał Katelbach — Tworzyliśmy "Bratnią Pomoc", koła naukowe I...], wykonywaliśmy skrypta, zakładaliśmy czasopisma akademickie. Ale od pierwszych dni powstania wyższych uczelni było rzeczą Jasną, że staną się one [...] nie tylko ogniskami wiedzy polskiej, lecz ośrodkami życia politycznego. I...1 Zmienne sytuacje wojenne 1...1, spory orientacyjne wśród społeczeństwa polskiego musiały stale oddziaływać na kilkutysięczne skupienie akademickiej młodzieży Warszawy35. Stpiczyński przystąpił do Organizacji Młodzieży Narodowej (OMN)36. Była to emanacja tajnego Związku Młodzieży Polskiej „Zet" w środowisku akademickim. Ruch „zetowy" był dawną młodzieżową przybudówką Ligi Narodowej, z którą zerwał w latach 1907-1909, czyli w okresie rozłamów w obozie narodowym na tle sporu o stosunek do strajku szkolnego i ugody wobec Rosji. Oblicze ideowo-polityczne „zetowców" niewiele różniło się od „Zarzewia", które zresztą utworzyli frondyści z „Zetu". Kierownictwo ruchu „zetowego" niewątpliwie silniej akcentowało jego niezależność i odrębność, a także przejawiało pewien sceptycyzm wobec socjalistycznego rodowodu piłsudczyków37. Dlaczego Stpiczyński, były „zarzewiak", znalazł się właśnie w OMN? Wydaje się, że motywy ideowe nie miały tu większego znaczenia. Potwierdza to fakt, że w dojrzałym życiu politycznym Stpiczyński nie był związany ze środowiskiem „naprawiaczy", powołanym do życia w niepodległej Polsce przez „zetowców". OMN była organizacją bardzo wpływową na uczelniach. Młodym ludziom imponowała swym wysokim poziomem organizacyjnym. W całym okresie wojennych lat studenckich, zwłaszcza w dwóch pierwszych latach akademickich [...l, OMN dosłownie trzęsła wszystkimi uczelniami warszawskimi. Nic się bez nas nie działo, a biada temu, kto wbrew nam ośmielił się podejmować jakąś akcję — pisał, może z pewną przesadą, działacz OMN Tadeusz Katelbach38. Polityczne losy ówczesnych „zetowców" były bardzo zróżnicowane -Wojciech Stpiczyński miał zostać piłsudczykowskim radykałem „na lewo", natomiast student prawa uniwersytetu, Stanisław Mackiewicz, późniejszy Cat, konserwatystą i monarchistą39. W ocenie działaczy OMN życie polityczne na politechnice było początkowo dość słabo rozwinięte w porównaniu z uniwersytetem. OMN posiadała tu również poważnego konkurenta w postaci dysponujących znacznymi wpływami endeckich organizacji studenckich40. Dostępne materiały wskazują, że Stpiczyński nie odgrywał początkowo bardziej znaczącej roli w ruchu studenckim. Liderami OMN na politechnice byli do wiosny 1917 r. Aleksander Zawadzki i Stefan Higersber-ger, kolejni prezesi „Bratniej Pomocy". Zawadzki (zm. w wieku 23 lat jesienią 1917 r.) miał za sobą udział w Wolnej Szkole Wojskowej i Batalionie Warszawskim POW, był działaczem wysokiego szczebla „Zetu" i komendantem obwodu kutnowskiego POW41. l 16] Jednym z czołowych działaczy ruchu studenckiego miały uczynić Stpiczyńskiego dopiero wydarzenia wiosny 1917 r. — głośny strajk studentów warszawskich uczelni. Wybuch strajku był ściśle związany z sytuacją polityczną i społeczną na terenie Królestwa Polskiego po ogłoszeniu aktu 5 listopada 1916 r. Po formalnym uznaniu przez Niemcy i Austro-Węgry prawa Polaków do własnej państwowości oczekiwano konkretnych kroków na rzecz jej powołania. Nadziejom tym zaprzeczała jednak polityka niemiecka, realizowana przez gubernatora Hansa Beselera. Żądaniom przez Niemców rekruta nie towarzyszyły żadne istotne koncesje na rzecz Polaków. Powołana jako namiastka władz polskich Tymczasowa Rada Stanu pozostawała ciałem dekoracyjnym, nie spełniono nawet postulatu przejęcia w ręce polskie szkolnictwa i sądownictwa. Narastające nastroje antyniemieckie potęgowała fatalna sytuacja gospodarcza i wywózki na roboty przymusowe do Niemiec. Coraz częściej miały miejsce strajki i niepokoje społeczne. Kulminacja niezadowolenia przypadła na wiosnę 1917 r. Do protestu młodzieży akademickiej doszło właśnie w takiej atmosferze42. Wśród studentów narastało zniecierpliwienie brakiem decyzji w sprawie przejęcia zwierzchnictwa nad uczelniami państwowymi, a zwłaszcza nad ich kwesturą, przez władze polskie. Iskrą, która doprowadziła do wybuchu, okazało się aresztowanie i pobicie przez policję kilku studentów podczas wieców patriotycznych 3 i 5 maja 1917 r. Już 4 maja na politechnice ogłoszono jednodniowy strajk w obronie kolegów. Tego samego dnia przedstawiciele studentów wszystkich uczelni Warszawy, zebrani w lokalu „Bratniej Pomocy" uniwersytetu, uchwalili rezolucję potępiającą postępowanie władz okupacyjnych i wzywającą do przerwania zajęć w dniu 5 maja. Niebawem powstała Konferencja Ogólnoakademicka (KOA), grupująca przedstawicieli studenckich organizacji politycznych, która objęła kierownictwo akcji. Wiece zwołane na 10 maja nie przesądziły dalszych losów strajku. Dopiero zgromadzenia z 18 maja rozstrzygnęły o zwycięstwie uczelnianych „radykałów" nad przeważającymi w kierownictwie KOA zwolennikami złagodzenia form protestu. Uchwalono kontynuację akcji strajkowej. Postulaty ruchu strajkowego uległy znamiennej ewolucji: od żądań uwolnienia aresztowanych kolegów i moralnego zadośćuczynienia przechodzono do bojkotu kwestury niemieckiej oraz postulatu całkowitej autonomii uczelni pod zwierzchnictwem polskich władz. Na przebieg protestu znaczący wpływ miał stosunek do niego przedstawicieli głównych ugrupowań politycznych. Zarówno politycy Rady Narodowej, do której należeli przedstawiciele lewicy niepodległościowej, jak i kierowanego przed endecję Międzypartyjnego Koła Politycznego, wyrażając aprobatę wobec postulatów młodzieży, dążyli w istocie do szybkiego zakończenia strajku. Obawiano się zaprzepaszczenia osiągnięć dwóch lat funkcjonowania polskiego szkolnictwa wyższego. Podobne stanowisko zajmowały zresztą uczelniane senaty. Wyrażano przekonanie, że akcja młodzieży jest przedwczesna. Wskazywano, że protest studentów Warszawy będzie dogodnym argumentem dla berlińskich zwolenników 1171 „ostrego kursu" wobec Polski. Perswazja kół politycznych odniosła skutek — 24 maja uchwalono decyzję o powrocie na zajęcia. Zarazem jednak KOA zadecydowała o utrzymaniu bojkotu kwestury, niemieckich kuratorów uczelni i profesorów uznawanych za „kolaborantów". Stanowisko władz okupacyjnych wobec protestu studentów nie było do końca konsekwentne. Sam gen. Hans Beseler groził strajkującym represjami wynikającymi z przepisów prawa wojennego. Jednak nie decydowano się ani na ostrzejsze działania ani na spełnienie postulatów strajkującej młodzieży. 19 czerwca jeden z kuratorów zadeklarował w imieniu władz niemieckich przejście uczelni pod polskie zwierzchnictwo od następnego semestru. Gdy przywódcy studenccy uznali tę zapowiedź za niewystarczającą, władze zareagowały zdecydowanie — 22 czerwca uczelnie warszawskie zostały bezterminowo zamknięte. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo próbujących ratować swój autorytet władz okupacyjnych. Jesienią 1917 r. uczelnie wznowiły zajęcia już pod zwierzchnictwem władz polskich — podporządkowano je komisji przejściowej powołanej przez ustępującą Tymczasową Radę Stanu. Studencki protest przyniósł zatem niewątpliwy sukces. Zdaniem jednego z przywódców strajku, Tadeusza Katelbacha, studentom udało się pozyskać aprobatę społeczną dla swej walki: Młodzieniec noszący czapkę jednej z wyższych uczelni należał w tym okresie do najpopularniejszych typów Warszawy. Widziano w nim tego. który śmiało podnosi hasło walki o wyzwolenie konkretnej dziedziny życia 1...1 spod obcej, narzuconej opieki l...]43. Akcja strajkowa zjednoczyła wszystkie ważniejsze akademickie organizacje polityczne, także te zdecydowanie sobie wrogie. W kierownictwie KOA nie zabrakło przedstawicieli OMN, „Zarzewia", Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej (ZNMS), bliskich ruchowi socjalistycznemu „Filarecji" i „Promienia", endeckiego Narodowego Zjednoczenia Młodzieży (NZM). Nie dopuszczono do władz strajku przedstawicieli organizacji żydowskich, co było zresztą zarzewiem konfliktów, szczególnie ostrych na politechnice. Nie poparła akcji niewielka grupa studentów związana z Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Do przywódców strajkującej młodzieży należał też Wojciech Stpiczyński, obok Wacława Brunnera, Jana Czarnockiego, Juliusza Dreszera, Wilhelma Henneberga, Stefana Higersbergera, Tadeusza Katelbacha, Jerzego Makowieckiego, Stefana Neufelda, Tadeusza Ocioszyńskiego, Stanisława Paprockiego, Stanisława Pstrokońskiego, Jana Rembielińskie-go, Bolesława Ruśkiewicza, Adama Stebelskiego, Wacława Szuriga i innych44. Jak już wspomniano, to właśnie studenci politechniki rozpoczęli strajk warszawskich uczelni. Przywódcą strajku został tu Stefan Hi-gersberger45. Podczas akcji wiecowej 18 maja kierowani przez Stpiczyń-skiego działacze opowiadający się zdecydowanie za kontynuacją strajku obalili uznawane za kompromisowe dotychczasowe kierownictwa protestu (S. Higersbergera, W. Henneberga, T. Ocioszyńskiego, B. Ruśkiewicza) i opanowali prezydium wiecu. Charakterystyczne, że konflikt nie przebiegał zgodnie z linią podziałów organizacyjnych, lecz probierzem był tu stosunek do kontynuowania protestu i jego form. Stpiczyński i jego towarzysze, Pstrokoński i Zakrzewski, zostali wybrani delegatami 118] politechniki do KOA46. Stpiczyński stał się faktycznym przywódcą akcji strajkowej na politechnice. Reprezentował też strajkujących wobec władz uczelni, na czele z rektorem prof. Stanisławem Patschke47. Z niektórymi spośród przywódców strajku akademickiego miał zetknąć się Stpiczyński także w późniejszej swej działalności. Z Wacławem Brunnerem współpracował w akcji górnośląskiej Oddziału II. Tadeusz Katelbach pisywał do redagowanego przez Stpiczyńskiego „Głosu Prawdy". Jan Czarnocki został jednym z jego najbliższych współpracowników w „Kurierze Porannym". Z kolei Jan Rembieliński, późniejszy działacz Stronnictwa Narodowego i redaktor „Myśli Narodowej", miał należeć do czołowych jego polemistów wśród publicystów endeckich. Tymczasem latem 1917 r. doszło do ważnych wydarzeń politycznych, które miały wpływ także na dalsze losy Stpiczyńskiego. Józef Piłsudski zdecydował się, jak wiadomo, na zerwanie współpracy z państwami centralnymi. Pretekstu dostarczył mu tak zwany kryzys przysięgowy w lipcu 1917 r. Odpowiedzią władz niemieckich były represje. W nocy z 21 na 22 lipca aresztowany został Piłsudski, wraz ze swym najbliższym współpracownikiem Kazimierzem Sosnkowskim. W więzieniach znalazła się kadra dowódcza POW, gdyż organizacja ta od czasu aktu 5 listopada faktycznie działała jawnie. Legioniści odmawiający złożenia przysięgi na braterstwo broni armiom państw centralnych zostali internowani. W proteście przeciw aresztowaniu Komendanta Stpiczyński postanowił zorganizować akcję, której charakter nasuwa analogie z działaniami „małego sabotażu" z lat okupacji hitlerowskiej. Była to prawdopodobnie jego własna inicjatywa - - kierownictwo POW było rozbite aresztowaniami. Szczegóły przebiegu akcji zawdzięczamy uczestnikowi i dziejopisowi ruchu studenckiego w Warszawie podczas I wojny światowej Tadeuszowi Katelbachowi. Wykorzystując autorytet zdobyty podczas strajku studenckiego, Stpiczyński zdołał skoncentrować pod swoim kierownictwem kilkudziesięciu studentów, co jest godne uwagi, pomimo zamknięcia uczelni. 23 lipca na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego zorganizował improwizowany „oddział" i przedstawił plan działania. Celem akcji było spowodowanie zawieszenia przedstawień teatralnych w stolicy oraz występów zespołów muzycznych w lokalach rozrywkowych, jako symbolu społecznej żałoby po uwięzieniu Piłsudskiego. Jeszcze tego samego dnia przygotowano odezwę wzywającą mieszkańców Warszawy do protestów przeciw działaniom okupantów48. 24 lipca grupa Stpiczyńskiego przystąpiła do działania. Akcja „muzyczna" przyniosła sukces — w większości restauracji panowała tego dnia cisza. Finał akcji „teatralnej" okazał się natomiast fatalny dla głównego bohatera wydarzeń. Tak opisywał to Katelbach: 1...l po południu Inicjator akcji Stpiczyński rozbił swą kwaterę pod gołym niebem w Ogrodzie Saskim, chcąc być blisko teatrów. Część akademików otrzymała rozkaz „przetrzymania" aktorów w Ich mieszkaniach, aby w ten sposób przeszkodzić odbyciu się przedstawień. (...) Jednym z czynnlejszych wykonawców tej części akcji był poeta-aka-demik Leszek Seraflnowlcz (Lechoń). Inna znowu część akademików miała się zająć rozklejaniem plakatów przed teatrami, reszta l... ] odpowiednio podzielona miała wtargnąć 19 na g,oinv- r-i opuszczenia sali na znak żaiooy. ^^—„ iż część akademików niezupełnie dobrze wywiązuje się z imo,.---- „ się sam na plac Teatralny. Podczas rozklejania odezwy przed głównym wejściem do i ca... ~ Wielkiego został nagle otoczony przez kilku agentów policji, aresztowany i odprowadzony do ratusza, do biura prezydenta policji niemieckiej v. Glasenappa49. Według Katelbacha, Stpiczyński przyznał się podczas śłedztwa do organizowania akcji protestacyjnej, zaprzeczył natomiast zarzutowi dążenia do wywołania masowych demonstracji społecznych. Odmówił także zdecydowanie wyjawienia nazwisk uczestników wydarzeń. Nie wiadomo natomiast, dlaczego Stpiczyński został powiązany z przygotowaniami do zamachu na gubernatora Hansa Besełera50. Aresztowanie Stpiczyńskiego zagroziło niespodziewanie jednej z warszawskich organizacji akademickich, którą połicja niemiecka myl-nie powiązała z działalnością POW. Przy Stpiczyńskim znaleziono bowiem, prawdopodobnie przypadkowo znajdujące się w jego posiadaniu, materiały koła im. Stanisława Staszica. Była to pozbawiona większego znaczenia emanacja Grupy Niezależnej Młodzieży Akademickiej, organizacji o mało wyrazistym obliczu politycznym. Słabo zorientowana w strukturze polskich organizacji akademickich policja niemiecka skoncentrowała dochodzenie na powiązaniach koła ze Stpiczyńskim. Sprawą zajmowało się kierownictwo niemieckiej policji w Warszawie, na czele z jej szefem Ernstem von Glasenappem, interesowały się nią władze administracji okupacyjnej Królestwa. Kołu im. S. Staszica groziły represje. W jego obronie wystąpił nawet kurator uczelni warszawskich, znany polityk germanofilski, hrabia Bogdan Hutten-Czapski. Interweniując w tej sprawie i protestując przeciw wiązaniu organizacji z aresztowanym działaczem POW, Hutten-Czapski miał podobno określić, znanego mu zapewne z roli w strajku studenckim, Stpiczyńskiego jako „nicht ganz zurechnungsfehig" lnie całkiem poczytalnego)51. Policja niemiecka zapewne wycofała się z zamiaru oskarżenia Stpiczyńskiego o udział w przygotowaniach zamachu na gubernatora, gdyż w innym przypadku groziło mu postawienie przed sądem wojennym. Przygotowania do zamachu na Besełera, który nigdy nie doszedł zresztą do skutku, nie były wymysłem niemieckiej policji. Część autorów wspomnień podaje, że plan zamachu był dziełem POW. Najprawdopodobniej wyszedł on jednak z szeregów grup bojowych Polskiej Partii Socjalistycznej (później Pogotowie Bojowe PPS), których najgłośniejsze działania często później przypisywano POW Inp. zamach na komisarza Schultzego)52. Stpiczyński nie miał jednak z tą sprawą nic wspólnego. Historia ta nasuwała pewne skojarzenia z losami młodego Józefa Pił-sudskiego, oskarżonego o udział w przygotowaniach zamachu na cara Aleksandr a 111. Stpiczyńskiego dołączono do grupy uwięzionych w warszawskiej Cytadeli w końcu lipca działaczy POW, wśród których byli: Walery Sławek, Medard Downarowicz, Piotr Górecki, Stanisław Hempel i Wacław Jędrzejewicz. Dwudziestojednoletni podchorąży POW Wojciech Stpiczyński był jedynym w tym doborowym towarzystwie, który nie należał do kadry dowódczej organizacji53. Doświadczeni konspiratorzy ' on i 1201 S^fwissysiSi*w;°e aresztowanf ?omr^n°elotoKaUsza; d^a„^r^ell , *-!±^*:s-SS^^^5 lękają- cej. Szerc l- rFS^-SS^lSr-° •• - " hyłtaKze^ — KvtuwSzc/-yF»— «„«;7cze odeg^ ^C ClKX»«°u , I„ T-»,rVc« drupa dziada 1211 Stpiczyńskiego wraz z między innymi Piotrem Góreckim, Janem Dreszerem i Stanisławem Hemplem umieszczono w tak zwanej „Kopf-stubie", wydzielonej części jednego z obozowych błoków zwanego „Stu-bą". Dołączyli tu do grupy oficerów legionowych wywiezionych wcześniej ze Szczypiorna bądź Beniaminowa. Było wśród nich kilku przyszłych generałów: Gustaw Orlicz-Dreszer, Stanisław Grzmot-Skotnicki, Janusz Głuchowski, Henryk Krok-Paszkowski, Jan Kołłątaj-Srzednicki. Starszym baraku został Jan Dreszer, ojciec Gustawa, notariusz, działacz POW, nestor znanej częstochowskiej rodziny, zaangażowanej w działalność niepodległościową. Komendantem bloku był podoficer nazwiskiem Joppe, ogólnie znienawidzony przez uwięzionych. Warunki były znacznie lepsze niż w Szczypiornie, ale nadal ciężkie. Szczególnie dotkliwa miała okazać się nadchodząca zima, gdyż baraki były nieszczelne, aresztowani zaś latem peowiacy i legioniści nie mieli ciepłych ubrań. Fatalne było też wyżywienie. Rozwinął się zatem obozowy „czarny rynek" — kupowano żywność od Anglików i Francuzów. Szczególnie zaprzyjaźnili się Polacy z jeńcami brytyjskimi, od których pobierali nawet lekcje języka angielskiego. Pomimo szykan niemieckiej załogi obozu, starano się potajemnie obchodzić patriotyczne rocznice, na przykład powstania listopadowego. Organizowano dyskusje i pogadanki. Nie tylko zresztą we własnym gronie — toczono podobno „zażarte" spory z działaczami SDKPiL. Poczucie wspólnoty losu niewątpliwie silnie integrowało więźniów. Zapewne traciły znaczenie posiadane szarże, pozycja w POW czy l Brygadzie. Stpiczyński tak wspominał wieczór wigilijny 1917 r. w Ha-velbergu: Pamiętam, że spędzając dość sporą gromadką wieczór wigilijny l... l nie mogliśmy do siebie w ogóle mówić. Co i raz tylko jeden drugiego brał w ramiona — zwierano się w długim, silnym uścisku, tak trwało. Tylko łzy wzruszenia, toczące się jak krople rosy t...l świadczyły, iż ci nie tylko żyją lecz czują tak wiele. I dopiero późnym wieczorem rozgadaliśmy się o Polsce dalekiej, o Komendancie w Magdeburgu zamkniętym61. Więzień Magdeburga był dla więźniów Havelbergu niemal przedmiotem kultu. Stpiczyński wspominał, że posiadana przez niego niewielka, kalendarzowa fotografia Komendanta była traktowana przez współtowarzyszy niedoli jak relikwia62. W styczniu 1918 r. peowiacy powrócili do Polski. Przeniesiono ich bowiem do twierdzy w Modlinie. Był to sygnał, że niebawem nastąpią zwolnienia więźniów. Rzeczywiście, pod koniec miesiąca uwolniono pierwszą grupę peowiaków63. Znalazł się wśród nich także Stpiczyński. Mógł na to mieć wpływ jego zły stan zdrowia -- prawdopodobnie to warunki więzienno-obozowe spowodowały gruźlicę płuc, z którą borykał się już do końca życia64. Nie tylko jednak z tego powodu trwająca pół roku tułaczka obozowa Stpiczyńskiego miała istotne znaczenia dla jego biografii. Stpiczyński nie służył w Legionach, nie doświadczył specyficznej atmosfery l Brygady. Teraz zetknął się bezpośrednio z wybitnymi oficerami legionowymi i przywódcami POW, ludźmi często w tym środowisku już owianymi legendą, którzy osobiście znali Komendanta. Uważam, że można zary- 122 •„rnle lub Havelbergu Stpi-łaśnie w SzczyP'°rnie BUŁ 1231 Nie ulega natomiast wątpliwości, że to omawiany okres zadecydował o związaniu się Stpiczyńskiego z tą a nie inną formacją polityczną. Czy już wówczas ukształtował się także jego „radykalizm" społeczny? Nie dysponujemy niestety ani spuścizną osobistą Stpiczyńskiego ani jego dorobkiem publicystycznym z tego okresu. Możemy jedynie posłużyć się przekonującymi analogiami. Świadectwa pozostawione przez rówieśników Stpiczyńskiego, a zarazem ludzi o podobnych biografiach stanowią tu wskazówkę. Potwierdzają, że młodzi legioniści i peowiacy, nawet jeśli nie mieli wcześniej żadnych związków z ruchem socjalistycznym, jako swój program rozumieli nie tylko walkę o niepodległość, ale także szerokie, choć bliżej niesprecyzowane reformy społeczne, które stanowić miały nieodzowny warunek - - jak to określano -„demokratyzacji" stosunków społecznych w Polsce. Obóz „ugody" utożsamiano ze społecznym wstecznictwem i interesami klas posiadających, własny obóz — z siłami postępu70. [24]Rozdział II Na froncie i w służbie Oddziału II. W kręgu Górnego Śląska (1918-1922) Już 4 listopada 1918 r. Konferencja Ogólnoakademicka z inicjatywy OMN przyjęła uchwałę wzywającą młodzież studencką do wstępowania do odradzającego się Wojska Polskiego. Organizacje związane z obozem niepodległościowym (OMN, „Filarecja", „Zarzewie") zażądały również ustąpienia Rady Regencyjnej, a następnie zadeklarowały podporządkowanie się Tymczasowemu Rządowi Ludowemu Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego, utworzonemu przez lewicę niepodległościową 7 listopada w Lublinie. Gdy 10 listopada powrócił do Warszawy uwolniony z Magdeburga Józef Piłsudski, jeszcze przed formalnym przejęciem przez niego zwierzchnictwa nad wojskiem udała się do niego delegacja Akademickiego Komitetu Wykonawczego, kierującego pracami KOA. Postanowiono utworzyć złożoną ze studentów formację wojskową — Legię Akademicką. Miał to być jeden z pierwszych oddziałów ochotniczych odrodzonego Wojska Polskiego1. Wojciech Stpiczyński należał do pierwszych żołnierzy nowej formacji, uczestniczył w jej organizowaniu2. Odzew na apel werbunkowy organizacji akademickich był szeroki. Pierwszym dowódcą Legii Akademickiej został były oficer I Brygady por. Kazimierz Sawa-Sawicki (późniejszy generał). Pod jego komendą studenci brali udział w rozbrajaniu oddziałów niemieckich w Warszawie 11 listopada 1918 r. Jeszcze nieumundurowane oddziały studenckie podejmowały służbę wartowniczą w odebranych okupantom wojskowych składach i magazynach. Równocześnie prowadzono intensywne szkolenie wojskowe. 3 grudnia 1918 r. jednostka otrzymała nazwę 36 pułku piechoty Legii Akademickiej, dziesięć dni później zaś (13 XII) złożyła uroczystą przysięgę na placu Saskim, w obecności Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Dowódcą pułku został mjr Zygmunt Bobrowski. Pułk, ze względu na swój inteligencki charakter, miał opinię elitarnego, uważano go za faktyczną gwardię Piłsudskiego. Cieszył się też dużą popularnością wśród mieszkańców stolicy3. Upragniony przez młodych żołnierzy wymarsz na front nastąpił 4 stycznia 1919 r. Był to front polsko-ukraiński w Małopolsce Wschodniej. Skoncentrowany w rejonie Rawy Ruskiej dwubatalionowy pułk wszedł w skład brygady płk. Mieczysława Kulińskiego, należącej do grupy „Bug" gen. Jana Romera, której zadaniem było natarcie w kierunku na Żółkiew i Lwów, w celu wsparcia załogi atakowanego przez wojska ukraińskie Lwowa. Akcja bojowa rozpoczęła się 7 stycznia. 25 ] Pierwsze walki były pomyślne. Pułk zdobył Żółkiew oraz stoczył zwycięski bój pod Kulikowem, podczas którego poniósł jednak bolesną stratę — poległ dowódca mjr Bobrowski. Jego następcą został faktyczny organizator jednostki kpt. Sawicki. Ten etap walk zakończyło odparcie zasadzki nieprzyjacielskiej pod Hamulcem i triumfalne wkroczenie do Lwowa (10 I 1919)4. Według kolegi pułkowego Stpiczyńskiego, T. Katelbacha, studenci w mundurach wyróżniali się wśród innych żołnierzy stosunkiem do miejscowej ludności ukraińskiej. Przejawiało się to w braku agresywnej postawy wobec cywilów oraz zdecydowanym tępieniem wśród żołnierzy przypadków „nielegalnego fasunku"5. Wbrew złudzeniu łatwych lokalnych sukcesów, położenie wojsk polskich było ciężkie. Już 11 stycznia pułk odpierał silny atak ukraiński na przedmieście Lwowa Kulparków. 13 stycznia zaś stoczył krwawy bój pod Sokolnikami, biorąc udział w nieudanej operacji Grupy Operacyjnej „Wschód" gen. Tadeusza Rozwadowskiego, mającej na celu uprzedzenie ataku ukraińskiego, zagrażającego linii kolejowej Lwów-Prze-myśl6. Był to feralny dzień pułku. 13 stycznia w poniedziałek — wspominał Katelbach — pułk nasz dostał potężnie w skórę [...]. 1...1 w tym dniu wszystkiego było naraz za wiele. 1...] Miałem moralny katzenjammer, jakiego już nigdy później nie przeżywałem7. Podchorąży Stpiczyński uczestniczył we wszystkich tych walkach pułku8. Pełnił zarówno funkcje sztabowe (oficer ordynansowy, adiutant), jak i dowodził plutonem liniowym9. Okazał się nie tylko odważnym żołnierzem, lecz także utalentowanym dowódcą małego pododdziału. Doświadczeni frontowo oficerowie pułku, którzy bardzo nisko oceniali wyszkolenie wojskowe w POW, byli zaskoczeni szybkim opanowaniem przez niego wojennego rzemiosła. Dowódca batalionu Stpiczyńskiego kpt. Lubicz-Sadowski stwierdził nawet w opinii służbowej: Oddałbym wszystkich moich podchorążych za jednego podchorążego Stpiczyńskiego10. Młodych żołnierzy nie ominęły echa polityki. Jeszcze w czasie podróży na front dowiedziano się o próbie prawicowego zamachu stanu przeciw rządowi Jędrzeja Moraczewskiego (4/51 1919), kierowanej przez płk. Mariana Januszajtisa, Eustachego Sapiehę i Jerzego Zdziechowskiego. Stpiczyński wspominał pięć lat później: Byliśmy tą wiadomością przerażeni, ale przede wszystkim wzburzeni do głębi 1...1 nastrój wśród naszych żołnierzy [...] był taki, że chcieli powracać do Warszawy przywracać porządek1 J. Zdaniem Tadeusza Katelbacha, wydarzenia te, jak i wiadomości o próbach dyskredytowania przez prawicę Piłsudskiego, miały znaczący wpływ na stan umysłów wpatrzonej w Komendanta młodzieży: Echa tych politycznych harców 1...1 dochodzące na front, napawały nas obrzydzeniem i zdawały się przekreślać nasze młodzieńcze nadzieje, że odrodzona Polska zdobędzie się na nowy styl życia, na ten styl, którego podwaliny kładliśmy na zebraniach Konferencji Ogólnoakademicklej12. Trudno odmawiać wiarygodności tym przekazom, wskazującym na zderzenie się idealistycznych oczekiwań z polityczną rzeczywistością. Należy jednak pamiętać, że wyolbrzymianie ex post znaczenia takich wydarzeń jak nieudany przewrót styczniowy (do którego sam Piłsudski 126] nie przywiązywał większego znaczenia) służyło później piłsudczykom, także i Stpiczyńskiemu, jako propagandowy argument w walce politycznej z endecją. W końcu stycznia 1919 r. 36 pułk zajął pozycje na odcinku Skni-łów-Skniłówek w pobliżu Lwowa. Rozpoczęły się uciążliwe walki pozy-cyjno-okopowe, trwające do końca kwietnia. W walkach tych pułk stracił 20 zabitych i 45 rannych13. Dowódca plutonu karabinów maszynowych podchorąży Wojciech Stpiczyński wyróżnił się odwagą. 7 kwietnia został ciężko ranny i porażony gazem bojowym. Stracił wzrok w lewym oku. Później nastąpił ponad miesięczny pobyt w szpitalu-, a po jego opuszczeniu trwająca około półtora miesiąca rekonwalescencja. Do służby liniowej jednak nie powrócił, na co wpływ miało nie tylko kalectwo, ale i choroba płuc i serca. 30 czerwca 1919 r. objął stanowisko adiutanta baonu zapasowego 36 pułku, a zarazem garnizonu warszawskiej Pragi, l grudnia otrzymał pierwszą gwiazdkę oficerską — został podporucznikiem14. Funkcja na tyłach z pewnością nie zadowalała młodego, zdolnego oficera. Nowe perspektywy pojawiły się jednak już wiosną 1920 r. l kwietnia tego roku dwudziestoczteroletni podporucznik otrzymał przydział do Oddziału II Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych (MSWojsk.) jako kierownik referatu IV gospodarczego w Wydziale Plebiscytowym „B" Górnego Śląska15. Ta nominacja na, wydawałoby się, niezbyt eksponowane stanowisko miała faktycznie zapoczątkować karierę polityczną Wojciecha Stpiczyńskiego. Trzeba tu zauważyć, że Oddział II odgrywał rolę polityczną i wojskową znacznie wykraczającą poza tradycyjne funkcje służb wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Personalnie był zdominowany przez piłsudczyków, czy też używając szerszego i bardziej adekwatnego wówczas określenia — przez ludzi obozu belwederskiego. Trafiło doń wielu młodych, dynamicznych oficerów, z których niektórzy mieli odgrywać znaczącą rolę w rządzącym Polską po maju 1926 r. obozie. Powołanie Wydziału Plebiscytowego „B" wiązało się ze zmianami w sytuacji polskiego ruchu wyzwoleńczego na Górnym Śląsku po klęsce I powstania w sierpniu 1919 r., oraz wejściem w życie (10 I 1920) postanowień artykułu 88 traktatu wersalskiego o przeprowadzeniu na obszarze tym głosowania plebiscytowego. Wydział „B" stanowić miał narzędzie prac MSWojsk., które na przełomie 1919 i 1920 r. zaczynało odgrywać kluczową rolę w rządowej akcji górnośląskiej, zarówno w aspekcie militarnym, jak i politycznym. U schyłku 1919 r. w ramach kierowanego przez bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, ppłk. Bogusława Miedzińskiego, Departamentu II (Informacyjnego) MSWojsk. — niebawem przekształconego w Oddział II Sztabu MSWojsk. — przystąpiono do organizacji Sekcji Plebiscytowej z kpt. Karolem Polakiewiczem na czele. W kwietniu 1920 r. zorganizowano Wydział „B" Górnego Śląska, którego kierownictwo objął por. Tadeusz Puszczyński, doświadczony konspirator POW z okresu I wojny światowej. Umiejscowienie nowej komórki w ramach wojskowych służb specjalnych było uzasadnione faktem, że rząd polski przyjmując na siebie zobowiązania 27 ] plebiscytowe, nie mógł jawnie angażować się w działalność o charakterze militarnym. Wydział koncentrował najważniejsze nici wojskowej akcji górnośląskiej, tu powstawały wszystkie zarządzenia i rozkazy dotyczące tej problematyki16. Najważniejszym zadaniem wydziału była odbudowa po klęsce I powstania Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska (POW G. Śląska), a następnie organizowanie pomocy dla tej największej zbrojnej organizacji konspiracyjnej polskiego ruchu wyzwoleńczego, podstawowej siły trzech powstańczych zrywów (pomimo nazwy nie miała nic wspólnego z POW z lat I wojny). Stosunkowo samodzielna wcześniej organizacja miała zostać podporządkowana, za pośrednictwem MSWojsk., czynnikom rządowym. Wynikało to z przyjętych przez rząd defensywnych założeń organizacji, której głównym zadaniem miała być obrona polskiego aparatu plebiscytowego i ludności Górnego Śląska przed terrorem niemieckim17. Działalność Oddziału II, znajdującego się pod kontrolą bliskich współpracowników Naczelnika Państwa, takich, jak minister spraw wojskowych gen. Kazimierz Sosnkowski czy szef Oddziału II ppłk B. Miedziński, jako istotnego czynnika w sprawie górnośląskiej, zaostrzyła istniejący już wcześniej konflikt o wpływy w polskim ruchu wyzwoleńczym na Śląsku. Chodzi tu o rywalizację między, kierowanym przez WojciechaKorfantego, obozem chadecko-narodowym a belwederskim. Oddział II zdominowany przez piłsudczykow, często o lewicowych poglądach społecznych, a równocześnie czynnych działaczy PPS, mógł stanowić skuteczny instrument neutralizowania wpływów centroprawi-cy na Śląsku18. Obie strony konfliktu, zarówno wówczas, jak i później, obrzucały się wzajemnie inwektywami i oszczerstwami, podważając szlachetność intencji rywali. Zwolennicy Korfantego zarzucali piłsud-czykom polityczne intrygi i zburzenie, rzekomo harmonijnego wcześniej, funkcjonowania górnośląskiej konspiracji. Z kolei piłsudczycy oskarżali swych przeciwników o dyskredytowanie pracy MSWojsk. i Oddziału II i utrudnianie tym samym pomocy władz państwowych dla Śląska19. Bez zdania sobie sprawy ze skali i znaczenia zarysowanego wyżej konfliktu trudno zrozumieć uwarunkowania górnośląskiej działalności Wojciecha Stpiczyńskiego. Nie wydaje się, aby w początkowym okresie swej pracy w Wydziale Plebiscytowym (wiosna-jesień 1920 r.) odgrywał on bardziej znaczącą rolę polityczną20. Zadania kierowanego przez Stpiczyńskiego referatu były jednak odpowiedzialne, ponieważ właściwe dysponowanie otrzymanymi od rządu funduszami było podstawowym instrumentem działalności wydziału. Do najważniejszych obowiązków komórki Stpiczyńskiego należało finansowanie POW G. Śląska, oraz obozu przejściowego w Sosnowcu dla zdemobilizowanych z wojska Górnoślązaków (zwanego obozem koncentracyjnym), a także zaopatrywanie w niezbędne środki zarówno zdemobilizowanych, jak i prowadzonych przez wydział kursów plebiscytowych21. Ze wspomnianą akcją demobilizacji służących w wojsku Ślązaków, których kierowano na obszar plebiscytowy dla potrzeb organizacji peowiackiej, wiązało się 28 jedno z pierwszych zadań, które Oddział II powierzył Stpiczyńskiemu. Miał 011 zbadać zarzuty wobec komendanta obozu sosnowieckiego, którego oskarżono o zaniedbania i nadużycia22. Warto zauważyć, że praca kierowanej przez Stpiczyńskiego komórki znajdowała pełne uznanie w opiniach szefa wydziału por. T. Puszczyńskiego23. O zaufaniu jakim cieszył się Stpiczyński, świadczyło powierzenie mu, poza właściwymi obowiązkami, funkcji wykładowcy na specjalnych kursach, przygotowujących w zakresie działań partyzancko-bojowych i wywiadowczych ochotników do pracy w POW. W ocenie ich uczestników był uważany za jednego z najlepszych instruktorów24. Działalność Stpiczyńskiego w Wydziale Plebiscytowym została latem 1920 r. przerwana na skutek dramatycznych wydarzeń wojny polsko-sowieckiej. 16 sierpnia, a zatem w czasie gdy ważyły się losy najważniejszej w tej wojnie bitwy warszawskiej, powrócił do macierzy* stego 36 pułku piechoty. Objął funkcję adiutanta 2 batalionu25. Pułk dowodzony przez ppłk. Leona Krakówkę od 13 sierpnia brał udział w zaciętym boju pod Ossowem koło Radzymina. Po zwycięskim przełomie jednostka wzięła udział w działaniach pościgowych za 4 armią sowiecką w kierunku Prus Wschodnich. We wrześniu pułk przerzucono do Małopolski Wschodniej, gdzie stoczył między innymi ciężki bój pod Bolszowcami, dokonał udanego wypadu na Lachowce (wzięto tu ponad 800 jeńców), a następnie w zwycięskim pościgu na wschód zajął Tarnopol, Zasław, Szepetówkę26. Zaraz po wygaśnięciu walk frontowych w październiku, awansowany do stopnia porucznika, Stpiczyński powrócił do Oddziału II, obejmując stanowisko pełniącego obowiązki szefa Wydziału Plebiscytowego. Nominacja ta wiązała się z odejściem kpt. Tadeusza Puszczyńskiego do pracy bezpośrednio na terenie Górnego Śląska w celu organizowania komórek dywersyjno-sabotażowych27. Nie są znane kulisy tak szybkiego awansu młodego oficera. Stpiczyński przejawiał prawdopodobnie większe ambicje, a zarazem predyspozycje do działalności stricte politycznej niż jego poprzednik. Niewykluczone, że był także bardziej dyspozycyjny wobec politycznych mocodawców. Puszczyński, choć sam piłsudczyk, jednak znany z niezależnych poglądów, dość surowo oceniał Stpiczyńskiego i jego współpracownika por. Mariana Keniga, pisząc że: t...] byli to 1...] ludzie b. ambitni, którym moja nieobecność w Warszawie ułatwiła wyrobienie stosunków l prowadzenie gierek politycznych, kombinacji personalnych Itp. [...) szybko cl dwaj ludzie potrafili stać się niezbędni dla czynników decydujących28. Stpiczyński objął kierownictwo Wydziału Plebiscytowego już po kolejnych zmianach w kształcie wojskowego ruchu górnośląskiego, które nastąpiły po krótkotrwałym II powstaniu śląskim w sierpniu 1920 r. Powstanie to, będące inicjatywą oddolną, której Oddział II był zresztą przeciwny, posłużyło komisarzowi plebiscytowemu Wojciechowi Kor-fantemu do wysunięcia żądania zlikwidowania zbyt samodzielnej, jego zdaniem, POW G. Śląska. 25 sierpnia 1920 r. zastąpiła ją formalnie Centrala Wychowania Fizycznego (CWF), jednak wbrew intencjom Kor-fantego, organizacja peowiacka zachowała pod zmienioną nazwą dotychczasowy charakter, rozrastając się nawet liczebnie29. 29 Jednym z najważniejszych osiągnięć Wydziału Plebiscytowego pod kierownictwem Stpiczyńskiego było utworzenie Związku Przyjaciół Górnego Śląska (ZPG.Ś1.). Pod tą eufemistyczną nazwą kryła się specjalna ekspozytura z siedzibą w Sosnowcu i licznymi placówkami w południo-wo-zachodniej Polsce. Jej głównym zadaniem było dostarczanie broni i innego wyposażenia polskim organizacjom zbrojnym. Stała się ona zalążkiem przyszłego powstańczego kwatermistrzostwa, obejmowała również pracę wywiadowczo-polityczną na pograniczu. Utworzenie ZPG.Ś1. wzmocniło pozycję Oddziału II i piłsudczyków na Śląsku; w zgodnej opinii historyków było jednak przedsięwzięciem udanym i pożytecznym30. Obok niewątpliwych sukcesów, źródła wskazują na niedociągnięcia organizacyjne w pracy wydziału31. Nie za wszystkie odpowiedzialność ponosił Stpiczynski. W każdym razie nazbyt pochopna wydaje się opinia, że następcy mjr. Karola Polakiewicza i kpt. Tadeusza Puszczyriskiego w kierowaniu wojskową akcją plebiscytową, czyli mjr Bolesław Sikorski i por. Wojciech Stpiczynski, nie potrafili sprostać swoim zadaniom32. Niektórzy autorzy relacji, na przykład oficer Oddziału II Edmund Charaszkiewicz, sugerują, że Stpiczynski, w odróżnieniu od swego poprzednika, przebywał głównie w Warszawie, zatem słabiej orientował się w sytuacji w terenie33. Inne źródła wskazują jednak, że Stpiczynski odbywał także potajemnie podróże na obszar plebiscytowy, wizytując komórki górnośląskiej konspiracji34. Korzystna dla obozu belwederskiego sytuacja koncentracji wojsko-wo-politycznych prac górnośląskich w Wydziale Plebiscytowym, uległa zmianie u schyłku 1920 r. 19 grudnia, prawdopodobnie na skutek nacisków Korfantego, minister spraw wojskowych gen. K. Sosnkowski podporządkował całość prac wojskowych związanych z obszarem Górnego Śląska dowódcy Okręgu Generalnego (DOG) Poznań gen. Kazimierzowi Raszewskiemu. Wydziałowi Plebiscytowemu pozostawiono drugorzędne kompetencje, związane z pracą propagandową, informacyjno-prasową, prowadzeniem kursów, oraz czasowo reklamowanie wojskowych, wskazanych przez komisarza plebiscytowego, do pracy na Śląsku. Rozkaz ministra sugerował również przyszłą likwidację wydziału, motywując jego dalsze funkcjonowanie jedynie zbliżającym się terminem plebiscytu35. Bezpośrednie kierownictwo organizacji wojskowej Górnego Śląska przejmowało Dowództwo Obrony Plebiscytu (DOP). Powołany na stanowisko szefa DOP płk Paweł Chrobok zlikwidował 15 stycznia 1921 r. CWF, natomiast ZPG.Ś1. i obóz przejściowy dla zdemobilizowanych podporządkował wydziałom DOP. Czołowi działacze obozu peowiacko-belwederskiego (M. Grażyński, A. Zgrzebniok, M. Chmiele-wski) zostali przesunięci na drugorzędne stanowiska36. Zarządzenia te wywołały zdecydowaną reakcję ze strony piłsudczyków. 12 stycznia 1921 r. Wojciech Stpiczynski, oraz dwaj oficerowie z kierownictwa byłej CWF, T. Puszczyński i Stanisław Baczyński, złożyli prośby o dymisje. Szef Komisji Plebiscytowej Oddziału II mjr B. Sikorski odmówił37. Wrogi piłsudczykom płk Chrobok faktycznie sam ułatwił Stpiczyń-skiemu i jego współpracownikom walkę ze sobą. Jak potwierdza większość materiałów źródłowych, a także historyków, brak umiejętności [30 współpracy ze Ślązakami oraz doświadczenia w kierowaniu organizacją konspiracyjną (był zawodowym oficerem z b. armii niemieckiej) łączył on z nadmiernymi ambicjami osobistymi, co groziło nawet przedwczesnym konfliktem zbrojnym z Niemcami. Doszło także w tej sprawie do niezwykłego sojuszu piłsudczyków z Korfantym, w wyniku czego Chro-bok został usunięty ze stanowiska. 4 kwietnia 1921 r. zastąpił go płk Maciej Mielżyński38. Na tym sprawa się nie skończyła, bowiem celem Stpiczyńskiego i piłsudczyków stało się doprowadzenie do procesu sądowego Chroboka z dala od terytorium plebiscytowego. Szef Wydziału Plebiscytowego starał się także nie dopuścić, by sprawa Chroboka znalazła się poza wyłącznymi kompetencjami MSWojsk. i trafiła na forum obrad rządu. Ostatecznie w tej fazie rozgrywki Oddział II poniósł porażkę, bowiem specjalna komisja wojskowa stwierdziła co prawda, że Chrobok „nie dorósł" do powierzonych mu zadań, lecz nie potwierdziła najważniejszych zarzutów39. Trudno powiedzieć, czy zaangażowanie w te wewnętrzne konflikty miało wpływ na zasadniczy nurt pracy wydziału Stpiczyńskiego, który obejmował przede wszystkim przygotowywanie raportów informacyjno-wywiadowczych poświęconych sytuacji na obszarze plebiscytowym40. Niekorzystny dla Polski wynik plebiscytu 20 marca 1921 r. jeszcze bardziej uwydatnił płaszczyzny podziału w polskim obozie. Postawę radykalną, wyrażającą się w zdecydowanym dążeniu do rozstrzygnięcia zbrojnego, zaczęto identyfikować z obozem belwederskim, podczas gdy Korfanty, nadal stawiający na rozwiązania dyplomatyczne, tracił popularność nawet wśród swoich zwolenników. Śląskimi piłsudczykami kierowały nie tylko rachuby na masowe poparcie peowiackich dołów, ale również polityczny realizm, wyróżniający się w przekonaniu o niezbędności stworzenia „faktu dokonanego" poprzez „argumenty pisane krwią"41. Oczywiście nie można stawiać w pełni znaku równości między polityką prowadzoną przez bezpośrednich kierowników organizacji peo-wiackiej na Śląsku, jak Michał Grażyński czy Alfons Zgrzebniok, oraz działaniami Wojciecha Stpiczyńskiego i jego współpracowników z agendy rządowej, jaką był Oddział II42. Jest to jednak rozgraniczenie częściowo pozorne. Gen. K. Sosnkowski zgodnie z linią polityczną rządu dążący do zachowania spokoju „za wszelką cenę", zezwalał jednak komórce Stpiczyńskiego na samodzielność ocen43. Raporty Oddziału II dla ministra z końca marca i z kwietnia 1921 r., przygotowywane na podstawie informacji Wydziału Plebiscytowego, jednoznacznie popierały akcję zbrojną, odrzucając tezę, że na ruch zbrojny, Jako na ostateczny argument, przyjdzie czas dopiero po przegranej dyplomatycznej44. Można stwierdzić, że dzięki pracy Wydziału Plebiscytowego rząd otrzymywał rzetelną informację o rozwoju sytuacji na Górnym Śląsku i wybuch powstania w maju 1921 r. nie mógł stanowić dla niego zaskoczenia45. W nocy z 2 na 3 maja 1921 r. nastąpił wybuch trzeciego górnośląskiego zrywu zbrojnego. W przełomowym dla decyzji o podjęciu akcji zbrojnej okresie ostatnich dni kwietnia i pierwszych dni maja szef 131 ] Wydziału Plebiscytowego por. Wojciech Stpiczyński przebywał na Górnym Śląsku. Dokonywał między innymi inspekcji i przekazywał instrukcje katowickiej organizacji wojskowej, kierowanej przez Walentego Fojkisa46. Nasuwa się pytanie, jaka była rola Stpiczyńskiego podczas największego i najważniejszego z powstań śląskich? Dostępne materiały źródłowe, przede wszystkim zapisy rozmów juzowych (tzn. prowadzonych za pomocą aparatu telegraficznego Hughesa) pozwalają zasadniczo określić zakres działalności oficjalnego przedstawiciela rządu47. Niemal od chwili wybuchu powstania pełnił faktycznie obowiązki „oficera łącznikowego" pomiędzy MSWojsk. i władzami powstańczymi. Ta nieoficjalna funkcja została usankcjonowana urzędowo dopiero 15 maja, kiedy mianowano go delegatem ministerstwa na Górnym Śląsku48. Jego najbliższym współpracownikiem był mjr Roman Abraham, wysłannik Sztabu Generalnego WP; po 20 maja dołączył do nich cywilny przedstawiciel rządu konsul Stanisław Srokowski49. Najważniejszym zadaniem Stpiczyńskiego było informowanie zwierzchników w Warszawie o sytuacji na terenie objętym powstaniem. Na podstawie między innymi jego raportów gen. K. Sosnkowski referował kwestię górnośląską na posiedzeniach gabinetu Wincentego Witosa. Stpiczyriski przekazywał także MSWojsk. postulaty i prośby władz powstańczych, a z kolei kierownictwu ruchu powstańczego rządowe dyrektywy. Rolę „bazy operacyjnej" delegata pełnił przygraniczny Sosnowiec, ale często przebywał też w siedzibie Naczelnej Komendy Wojsk Powstańczych (NKWP) w Szopienicach koło Katowic. Odbywał rozmowy zarówno z czołowymi przywódcami powstania, łącznie z dyktatorem W. Korfantym i naczelnym wodzem płk. M. Mielżyńskim, jak i z członkami rządu, w tym z premierem W. Witosem50. Docierał również na linię walk, do oddziałów powstańczych. Pomagał w przywracaniu porządku i karności w oddziałach rozbitych i zdemoralizowanych porażkami51. Uchodził za człowieka doskonale zorientowanego w sytuacji52. Bardziej skomplikowane jest pełne naświetlenie zakulisowych rozgrywek politycznych, prowadzonych w imieniu własnego obozu politycznego. Nie ulega wątpliwości, że Stpiczyński i inni emisariusze Oddziału II pracujący w dowództwie powstańczym, znacznie wykraczali poza swe oficjalne kompetencje i wykorzystywali swój pobyt na Śląsku do prowadzenia misternej gry politycznej53. W zachowaniu Stpiczyńskiego i jego kolegów z „dwójki" odzwierciedlała się charakterystyczna dwutorowość polityki MSWojsk. Z jednej strony oficjalnie identyfikowano się z linią rządu (w zasadzie popieraną przez Korfantego), który traktował powstanie jako krótkotrwałą demonstrację zbrojną i forsował kurs na jego likwidację. Z drugiej strony dążono do jak najszerszego zasięgu działań militarnych i poza deklaracjami nie podejmowano wysiłków na rzecz zakończenia walk, co zresztą wynikało z realistycznej oceny sytuacji54. Stąd też wynikały charakterystyczne niekonsekwencje w treści ówczesnych raportów Stpiczyńskiego. Nie można oczywiście pomijać faktu, że bojowe nastroje insurgentów oddziaływały na młodego delegata rządu, który stawał się ich rzecznikiem55. Decydowało jednak 32 przekonanie, że tylko taka postawa zapewnia wpływ na masy powstańcze, a zarazem przewagę nad zachowawczym obozem Korfantego. Jak zauważa historyk A. Kwiatek, politycznych antagonistów „łączyła [...l sprawa, a różniły interesy"56. Skomplikowany charakter politycznych intryg i zakulisowych działań, w których brał udział Stpiczyński, dobrze oddaje sprawa naczelnego wodza powstania płk. Maciej a Mielżyńskiego. Oficer ten jeszcze przed wybuchem powstania cieszył się poparciem i zaufaniem kierownictwa Oddziału II57. Utracił je wraz z porażkami militarnymi (m.in. prestiżowa utrata góry Św. Anny 21 V 1921) i spadkiem popularności w plebej-skich masach powstańczych, które przypomniały sobie wówczas o jego arystokratycznym pochodzeniu. W rozmowie juzowej z szefem Sztabu Generalnego gen. Władysławem Sikorskim 23 maja, mjr Roman Abraham i por. Wojciech Stpiczyński uznali odwołanie Mielżyńskiego za „konieczność natychmiastową", a następnie zaproponowali pewien misterny fortel. Mielżyński miał zostać wezwany do Warszawy, a w tym czasie Korfanty pozbawiłby go dowództwa, zastępując formalnie Józefem Potyka, swoim współpracownikiem, szefem Departamentu Wojskowego powstańczej Naczelnej Władzy Cywilnej. Było oczywiste, że w sytuacji braku odpowiednich kwalifikacji Potyki do sprawowania funkcji naczelnego wodza, rzeczywista władza wojskowa miała przypaść delegowanemu z Warszawy „fachowcowi". Co ciekawe, autorzy pomysłu wyrażali przekonanie, że Korfanty, osobiście chętnie widząc w tej roli gen. Mariana Januszajtisa, zaakceptuje każdą decyzję rządu w tej sprawie58. Badacze militarnych dziejów powstania wskazują na zasadność stawianych Mielżyńskiemu zarzutów59. Nie ulega jednak wątpliwości, że piłsudczycy dostrzegli w upadku naczelnego wodza szansę na stworzenie przeciwwagi wobec pozycji Korfantego, poprzez wprowadzenie na to stanowisko własnego kandydata. Potwierdza to rozmowa Stpiczyń-skiego z płk. B. Miedzińskim, już po odwołaniu Mielżyńskiego, w której delegat MSWojsk., otrzymawszy na pytanie „co z następcą tutaj", odpowiedź zwierzchnika, że „jeszcze się nie urodził", stwierdził: „Prosimy jeszcze raz o leguna, bo inaczej szlag sprawę trafi"60. Nie wszystko jest jeszcze jasne, jeśli chodzi o te wydarzenia. Niekiedy wskazuje się, że Korfanty wykazał wówczas swoje polityczne mistrzostwo. 30 maja 1921 r. pozornie zrealizował postulat piłsudczyków, dymisjonując Mielżyńskiego, jednak w istocie zaskoczył ich, a także rząd, swą decyzją, otwierając okres „bezkrólewia", który miał zresztą zaowocować dramatycznymi wydarzeniami61. Poglądy Wojciecha Stpiczyńskiego dotyczące globalnej, militarnej i politycznej sytuacji powstania do końca maja 1921 r., znalazły najpełniejszy wyraz w dwóch raportach przedłożonych rządowi: sporządzonym wspólnie z mjr. R. Abrahamem (30 V 1921) i samodzielnym z 31 maja62. Raport Stpiczyńskiego i Abrahama podejmował niezwykle szeroki zakres zagadnień. Autorzy podkreślali antagonizmy społeczne wśród powstańców (przesadnie akcentując rzekomy „arystokratyzm" dowództwa), wskazywali na obniżającą się karność w szeregach po- BUŁ 33 ] wstańczych, słabą koordynację działań militarnych pomiędzy czterema głównymi grupami operacyjnymi, pozostającymi pod wpływami konkurencyjnych ośrodków politycznych. Szczególnie alarmująco przedstawiali sytuację finansową powstania. W bardzo ostrym tonie, przyjmując rolę rzeczników powstańców, apelowali o zdecydowane działania rządu w tej sprawie, ostrzegając przed anarchią, którą mogliby wykorzystać zwolennicy rozwiązań „freistatowych" (tzn. utworzenia samodzielnego państwa śląskiego), bądź komuniści63. Jednym z najistotniejszych zagadnień poruszonych w raporcie była sprawa likwidacji powstania i demobilizacji wojsk powstańczych. Autorzy raportu proponowali wyznaczenie strefy neutralnej, obsadzonej przez wojska alianckie (było to w zasadzie zgodne z koncepcjami francuskiego generała Henri Le Ronda). Przeciwstawiali się zdecydowanie rozbrojeniu powstańców przed wkroczeniem na teren Śląska regularnych wojsk polskich, z zatem przed ostateczną decyzją mocarstw w sprawie losów terytorium plebiscytowego64. W jeszcze bardziej dramatycznym tonie wypowiadał się Stpiczyński przeciw gwałtownej demobilizacji oddziałów powstańczych w swym raporcie z 31 maja, przedłożonym premierowi Witosowi, za pośrednictwem szefa Oddziału II ppłk. B. Miedzińskiego, 2 czerwca 1921 r. Swoje opinie skoncentrował tym razem na aspektach międzynarodowych powstania, z niezwykłą ostrością atakując politykę Francji wobec powstania, zarówno rządu Aristide Brianda, jak i realizowaną przez szefa Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej gen. Henri Le Ronda65. Z treści raportu przebijał pesymizm i charakterystyczne rozdarcie wewnętrzne autora — Stpiczyński solidaryzował się z żądaniami i oczekiwaniami walczących w stosunku do rządu, a zarazem będąc tego rządu wysłannikiem powątpiewał w jego zdolność do korzystnego dla Polski rozwiązania kwestii powstania66. W ogóle znamienne było, że dwaj młodzi oficerowie, dwudziestopięcioletni Wojciech Stpiczyński i trzydziestoletni Roman Abraham, nie mający praktycznie większego doświadczenia politycznego, przedstawiali oceny dotyczące generalnej strategii, bardziej zresztą odnoszące się do polityki niż do militariów. Krytykowali posunięcia rządu, którego byli delegatami, śmiało formułując własne, pełne rozmachu rozwiązania. Często dawali się też ponosić młodzieńczemu idealizmowi i zapałowi, przeceniając realne możliwości państwa polskiego67. Początek czerwca 1921 r. przyniósł wydarzenia o kluczowym charakterze dla politycznych dziejów III powstania śląskiego, stanowiące kulminację konfliktu Korfantego z obozem belwederskim. Chodzi tu o tak zwany bunt w dowództwie Grupy „Wschód" (1-4 VI 1921), czyli nieudaną próbę obwołania naczelnym wodzem powstania dowódcy tej grupy kpt. Karola Grzesika. Próbę tę podjęli oficerowie dowództwa grupy, na czele z jej szefem sztabu Michałem Grażyńskim „Borelow-skim". Wydarzenia te doczekały się już interesujących, choć zdecydowanie rozbieżnych, ocen i analiz68. Nic nie wiadomo o ewentualnym udziale Stpiczyńskiego w przygotowaniach do „buntu", który zresztą nie nosił w sobie cech planowego działania. W czasie gdy miały miejsce [34] dramatyczne rozgrywki, Stpiczyński przebywał w Warszawie, gdzie wraz z mjr. R. Abrahamem referował rządowi sytuację powstania. O zaistniałych wypadkach poinformował go juzem z 4 czerwca inny wysłannik „belwederski", szef Oddziału II NKWP por. Jan Kowalewski, w dramatycznym tonie sugerując możliwość swego rodzaju pogromu śląskich piłsudczyków69. Stpiczyński osobiście zajął się pomocą aresztowanym na rozkaz Korfantego przywódcom „buntu", którzy zgodnie z żądaniem dyktatora powstania zostali postawieni przed sądem. Prawdopodobnie sam dokonał nawet wyboru zespołu obrońców70. Rozpoczęty 14 czerwca w Szopienicach proces szybko jednak przerwano, a w miesiąc później nowy naczelny wódz płk Kazimierz Zentkeller amnestio-nował oskarżonych71. W sprawie roli Stpiczyńskiego w tych ważnych wydarzeniach pojawiają się warte skomentowania hipotezy. Są one związane z jedną z podstawowych kontrowersji wokół sprawy „buntu", a mianowicie kwestią niejasnego i niezdecydowanego zachowania W. Korfantego wobec postulatów Grażyńskiego i jego ludzi. Taką postawę dyktatora miało tłumaczyć poczucie osobistego zagrożenia i obawa przed zamachem na własne życie. Jedynym argumentem uzasadniającym te obawy jest list Stpiczyńskiego do por. M. Keniga z 25 czerwca 1921 r., sugerujący rzekomo plan fizycznej likwidacji przywódcy powstania72. Wnikliwa analiza całego listu, a nie tylko wyjętego z kontekstu fragmentu, pozwala na zdecydowane odrzucenie tych sugestii. Autor listu z przenikliwością, oraz zjadliwością i gorzką ironią, dostrzegał, że niedawny pełnomocnik rządu Wojciech Korfanty, dyskontując polityczny kapitał jako lider polskiego obozu na Górnym Śląsku i przywódca powstania, staje się tegoż rządu groźnym konkurentem73. Nie ulega wątpliwości, że piłsudczykom zależało na dyskredytowaniu Korfantego, ale do pomysłu fizycznej eliminacji było od tego jeszcze daleko. Warto też zwrócić uwagę, że kontrowersyjny list powstał w trzy tygodnie po „buncie" Grażyńskiego i trudno go łączyć z tymi wydarzeniami74. Opuszczenie Górnego Śląska w wyniku wypadków czerwcowych przez najwybitniejszego przywódcę śląskich piłsudczyków Michała Grażyńskiego i jego współpracowników, oznaczało wyraźny wzrost pozycji politycznej Stpiczyńskiego. Niechętni piłsudczykom zaczęli go nawet postrzegać jako politycznego awanturnika. Sytuację tę ilustruje sprawa „grupy bojowej Stpiczyńskiego". W raporcie z 10 czerwca 1921 r. Stanisław Srokowski alarmował Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie: [...] porucznik Stpiczyński formuje nowy, własny oddział, Jak sam ml mówił, w sile do 4000 ludzi, aby mleć go gotowym w momencie, kiedy samodzielne wystąpienie uzna za potrzebne. Oddział ten staje zupełnie poza sferą działania dzisiejszego naczelnego dowództwa wojsk powstańczych l złożony będzie prawie wyłącznie z członków drużyn strzeleckich [Związku Strzeleckiego — J. P.], [...l Obawiam się mocno, aby nie wystrychnięto Polsce l sprawie górnośląskiej Jakiejś niewczesnej niespodzianki, która by mogła mleć fatalne następstwa w obecnej chwili75. Raport Srokowskiego nie precyzował celu formowania „grupy Stpiczyńskiego". Stąd pojawiające się sugestie, że mogła być ona użyta w we- 135] wnętrznych rozgrywkach politycznych76. Tymczasem sens tworzenia grupy wyjaśniał w juzie z 13 czerwca sam Stpiczyński: [...] chodzi tylko o zrobienie wszystkiego, co daje możność osiągnięcia Jakiegoś sukcesu celem zyskania argumentu politycznego, że powstanie nie zostało zdemoralizowane [11 Już zmiażdżone. W tym celu organizuje się tutaj grupa wypadowa, od której siły zależy przypuszczalny sukces. [...] Gwarantuję, że baony te nie będą rozbite I wystąpią Jako Jednostka samodzielna pod dowództwem Konrada [kpt. T. Puszczyńsklego "Konrada Wawelberga", dowódcy Grupy Destrukcyjnej — J. P.]77. Informacja ta pozwala ostatecznie zidentyfikować „grupę Stpiczyńskie-go" jako Grupę „Wawelberga", formowaną na rozkaz NKWP, pod dowództwem kpt. T. Puszczyńskiego i kpt. H. Jackowskiego, z konkretnym zadaniem odbicia góry Św. Anny i zlikwidowania zagrożenia strategicznego w postaci ofensywy niemieckiej na Gliwice i okręg przemysłowy78. Raport Srokowskiego był zatem w tej kwestii co najmniej nieprecyzyjny. Stpiczyński niewątpliwie aktywnie wspierał pomysł powołania tej grupy, bowiem koncepcja jej użycia była zgodna z główną ideą piłsudczy-ków, popieraną generalnie przez masy powstańcze. Chodziło o utrzymanie inicjatywy strategicznej w rękach powstańców, co miało wymusić na mocarstwach uznanie za przyszłą granicę tak zwanej linii Kor-fantego (z pewnymi odchyleniami linia Odry). Myślano również o demonstracyjnym sukcesie, zacierającym wrażenie klęski, które pogłębiało demoralizację. Nic nie wiadomo, aby brano pod uwagę nie mającego doświadczenia dowódcy liniowego Stpiczyńskiego jako kandydata na szefa grupy. W związku z toczonymi rokowaniami rozejmowymi oraz rozkazem szefa Sztabu Generalnego gen. Władysława Sikorskiego 0 demobilizacji z 13 czerwca 1921 r. grupa nigdy nie został użyta w boju i uległa rozwiązaniu79. Stopniowe wygasanie, a następnie definitywne zakończenie powstania nie oznaczało kresu misji Wojciecha Stpiczyńskiego80. Dwumiesięczne walki nie rozstrzygnęły bezpośrednio o losie obszaru Górnego Śląska, choć faktycznie terytorium plebiscytowe uległo podziałowi na dwie strefy wpływów — polską (wschodnią) i niemiecką (zachodnią)81. Demobilizacja, zwłaszcza ochotniczych sił powstańczych, jest zawsze wyzwaniem dla przeprowadzających ją władz. Sytuacja, która zaistniała wraz z zakończeniem zbrojnego starcia na Śląsku, nie tylko uwydatniła problemy stojące przed kierownictwem polskiego obozu wyzwoleńczego 1 rządu, ale także otworzyła możliwości zawiłej gry politycznej o aktualne i przyszłe wpływy, w której Stpiczyński miał odegrać jedną ze znaczących ról. Niektóre ówczesne działania Stpiczyńskiego pozwala odtworzyć częściowo zachowana korespondencja, prawdopodobnie z szefem Oddziału II ppłk. Bogusławem Miedzińskim82. Przede wszystkim zgodnie z taktyką polityczną piłsudczyków Stpłczyński starał się o pozyskiwanie dla nich wpływów w najbardziej znaczących górnośląskich partii politycznych: PPS G. Śląska, Stronnictwie Ludowym (SL) oraz Narodowej Partii Robotniczej (NPR)83. Górnośląska PPS pozostawała najbardziej naturalnym sojusznikiem, chociaż w przypływie szczerości Stpiczyński nazywał jej lidera Józefa Biniszkiewicza „draniem"84. Z kolei Feliks Kupiłaś, przywódca śląskiego SL uchodził za zaufanego człowieka 36 Oddziału II85. NPR, kierowana przez Józefa Rymera, uważanego za następcę Korfantego w roli przywódcy polskiego obozu na Śląsku, była najbardziej masową partią śląską, mającą znaczące wpływy w ruchu zawodowym86. Celem konsolidacji politycznej polskiego obozu była, w rozumieniu Stpiczyńskiego i jego protektorów, przede wszystkim budowa organizacji, która mogłaby wypełnić próżnię powstałą po demobilizacji wojsk powstańczych. Starano się oczywiście o zapewnienie piłsudczykom i „ideologii I Brygady" dominującego znaczenia na Śląsku. Stpiczyński pisał do swych zwierzchników: 1...1 wszystko co najldeowsze z I Brygady powinno wytężyć całą ekspansję na Śląsk, w zrozumieniu, że przecież powinniśmy dążyć do zdobycia pod względem ideowym Ślązaków, najlepszych naszych sprzymierzeńców robociarzy. (...l twierdzą, że Śląsk będzie w Polsce kluczem sytuacji. Oddać ten klucz łatwo, ale czy nie warto potrudzić się o zdobycie go87. Ze słów Stpiczyńskiego można wnioskować, że jego zwierzchnicy nie zawsze przejawiali dostateczne zainteresowanie Śląskiem, a zwłaszcza akcją propagandową na tym terenie. W swej korespondencji delegat rządu otwarcie występował jako rzecznik interesów jednego obozu politycznego, „nie pretendujący", jak sam pisał, „do ratowania endec-ko-chłopskiej państwowości na G. Śląsku"88. Z nie pozbawionych młodzieńczej fanfaronady listów Stpiczyńskiego wyłania się sylwetka emisariusza politycznego, prowadzącego skomplikowaną grę, w której partnerami — rywalami byli nie tylko przywódcy obozu chadecko-na-rodowego, W. Korfanty a następnie Józef Rymer, ale także naczelny wódz i likwidator powstania płk K. Zentkeller „Warwas", a nawet wysłannik Sztabu Generalnego mjr R. Abraham89. Oczywiście kreowany przez samego Stpiczyńskiego jego wizerunek jako samotnego i samodzielnego realizatora polityki piłsudczyków wobec Śląska i zarazem równorzędnego partnera najwybitniejszych polityków śląskich był mocno przesadzony. Nie ulega jednak wątpliwości, że po porażce grupy Grażyńskiego stał się on czołowym rzecznikiem interesów swego obozu na tym obszarze. Stpiczyński wskazywał, że ostrożna polityka rządu polskiego utrudnia pozyskanie Ślązaków, już nie tylko dla obozu belwederskiego, ale, jak był przekonany, w ogóle dla państwa polskiego. Powtarzała się niejako sytuacja z okresu powstania. Delegat rządu niezwykle ostro atakował działania tegoż rządu, określając je jako „politykę ślepców". Zapowiadał nawet dymisję, być może taktycznie, ale niewykluczone, że autentycznie był zniechęcony swą podwójną rolą: z jednej strony pił-sudczyka, walczącego o poparcie żądających radykalnych rozwiązań Ślązaków, a z drugiej wysłannika dążącego do uspokojenia nastrojów rządu, który rozstrzygnięcie problemu śląskiego wiązał z rozwiązaniami politycznymi i dyplomatycznymi90. Nastroje zaś pogarszały się tym bardziej, im mniejsze były szansę na szybkie i korzystne dla Polski rozstrzygnięcie losów obszaru plebiscytowego przez przedstawicieli mocarstw, obradujących w tej sprawie na forum alianckiej Rady Najwyższej i powołanej przez nią paryskiej Komisji Ekspertów. Należy zauważyć, że często nastroje te niewiele miały wspólnego z poczuciem rzeczy- 137] wistości, skoro niejako identyfikujący się z nimi Stpiczyński, w liście z 8 sierpnia 1921 r. określał korzystny dla Polski francuski projekt podziału strefy przemysłowej Górnego Śląska jako „zabójczy"91. Jednym z najważniejszych osiągnięć Stpiczyńskiego w okresie poin-surekcyjnym były jego działania, które doprowadziły do utworzenia Związku Byłych Powstańców (ZBP). Genezę tej organizacji należy wiązać z nastrojami niezadowolenia wśród powstańców, nasilającymi się, 0 czym informował Stpiczyński w swych raportach, już u schyłku walk zbrojnych. Po ich zakończeniu na rozstrzygnięcie oczekiwały takie sprawy, jak kwestia niewypłaconego żołdu, rent dla inwalidów, wdów 1 sierot, odszkodowań za zniszczenia, groźba masowego bezrobocia. Poczucie zagrożenia wśród ludności wzmagał terror bojówek niemieckich i obawa przed militarnym kontruderzeniem Niemców92. Istniejąca w różnych formach od ponad dwóch lat organizacja wojskowa spełniała rolę czynnika integrującego, wzmacniając poczucie własnej siły. Po zakończeniu powstania powstała próżnia. Zamysł jej wypełnienia narodził się prawdopodobnie w czasie, gdy jeszcze trwały walki. Wizytując na początku czerwca 1921 r. w Michałkowicach, wykrwawiony walkami o górę Św. Anny, Katowicki Pułk Powstańczy kpt. Walentego Fojkisa, Stpiczyński miał przedstawić wstępne plany reaktywowania organizacji wojskowej z chwilą zakończenia walk93. Prawdopodobnie w trzeciej dekadzie czerwca z inicjatywy Stpiczyńskiego odbyło się jego spotkanie ze znanymi działaczami peowiackimi, Rudolfem Kornke, Alfonsem Zgrzebniokiem i Janem Przybyłkiem, na którym opracowano szczegóły organizacyjne i statut nowej formacji94. 26 czerwca na zebraniu w Szarleju proklamowano oficjalnie powstanie Związku Byłych Powstańców i powołano jego Zarząd Główny z R. Kornke jako prezesem. Powstała organizacja łącząca cele charytatywno-opiekuńcze z kombatanckimi i wojskowo-obronnymi, integrująca środowisko i reprezentująca je na zewnątrz (choć nie zatwierdzona przez rząd)95. Utworzenie związku było niewątpliwym sukcesem kół belweder-skich, które łączyły z nim wyraźne cele polityczne i były w stanie przy pomocy nowej organizacji skutecznie neutralizować wpływy obozu chadecko-narodowego. Według określenia samego Stpiczyńskiego ZBP miał propagować na Śląsku „ideologię legionową", a członkowie zarządu podobno składali przysięgę na wierność Marszałkowi Piłsudskiemu96. Nie zmienia to faktu, że ZBP odgrywał pozytywną rolę w łagodzeniu kryzysu poinsurekcyjnego i skutków likwidacji powstania, co przyznają także historycy sceptyczni wobec ówczesnych działań piłsudczyków97. Znaczenie polityczne jakie uzyskał ZBP i rola w nim grupy peowiac-ko-belwederskiej była przyczyną zdecydowanych dążeń przywódców obozu chadecko-narodowego do osłabienia jego pozycji98. Z punktu widzenia ich interesów szczególnie niepokojący był fakt, że człowiek uważany za bezpośredniego „oficera łącznikowego" Belwederu, Wojciech Stpiczyński, został faktycznym kierownikiem politycznym organizacji. Formalnie uczestnicząc w zebraniach ZG ZBP jedynie z głosem doradczym, w istocie oceniał i opiniował działalność zarządu, miał 38 ] wpływ na jego skład oraz decyzje, załatwiał awanse oficerskie dla członków związku, oraz pośredniczył w konfliktach między działaczami". Szczególnie absorbowała go praca propagandowa, między innymi przygotowywał materiały i inspirował artykuły dla organu ZBP — pisma „Powstaniec", redagowanego przez działacza PPS Wilhelma Bobka100. Od 30 lipca 1921 r. politycznym partnerem, a w istocie przeciwnikiem Stpiczyńskiego jako protektora ZBP, była Naczelna Rada Ludowa (NRL). Było to polskie przedstawicielstwo polityczne na Górnym Śląsku, powołane na okres przejściowy, z liderem NPR Józefem Rymerem na czele, stanowiące także zalążek przyszłych władz województwa śląskiego101. Stpiczyński był oficjalnie delegatem MSWojsk. przy NRL102. Już w czasie gdy toczyły się spory o kształt przyszłego przedstawicielstwa, nalegał na swych politycznych protektorów w Warszawie, aby zablokowali przeforsowanie zasady klucza partyjnego w doborze członków rady. Proponował również pozyskanie dla tych koncepcji przywódców górnośląskiej PPS, J. Biniszkiewicza i Wiktora Rumpfelda, którzy mieli udać się do Warszawy na posiedzenie Rady Naczelnej PPS. Działaczy tych należało, zdaniem Stpiczyńskiego, przekonać, że zasada partyjna oznacza nikłą reprezentację PPS w przyszłym przedstawicielstwie, wobec zdecydowanej przewagi obozu chadecko-narodowego103. Gdy koncepcja piłsudczyków nie doczekała się realizacji, Stpiczyński nie rezygnował z dogodnego dla nich ułożenia stosunków z przyszłą radą. Już 6 lipca proponował Rymerowi polityczne oparcie się o ZBP. Rymer był jednak kandydatem W. Korfantego, a jego uzależnienie od politycznych protektorów z prawicy budziło nawet zastrzeżenia partyjnych kolegów104. Rozgrywki i konflikty Stpiczyńskiego z prawicą NRL, popieraną przez przewodniczącego rady, obracały się głównie wokół ZBP. Było to nieuniknione, ponieważ ZBP pragnął odgrywać znaczącą rolę polityczną i mieć zapewniony wpływ na „władze publiczne", co zresztą według Stpiczyńskiego i działaczy związku miało najlepiej służyć interesom byłych powstańców. Z kolei NRL pragnęła, jeśli już nie likwidacji związku, to przynajmniej ścisłego podporządkowania go radzie105. W opinii działaczy chadecko-narodowych, jak i części sfer rządowych, związek uchodził za organizację nieobliczalną politycznie, chociaż sam Stpiczyński zdecydowanie przeciwstawiał się awanturnic-twu i „pragnieniom, nie tyle mas, ile młodocianych «generałów» tworzenia armii do czwartego powstania"106. Stosunkowo niezależną pozycję ZBP i Stpiczyńskiego gwarantowała jednak przede wszystkim protekcja MSWojsk., które było w stanie nie dopuścić do podporządkowania związku Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, gdzie piłsudczycy nie mieli tak znaczących wpływów107. Źródłem poważnych konfliktów była sprawa finansowania ZBP. Związek borykał się w swej działalności z ustawicznymi problemami finansowymi. Konieczne były dotacje Ministerstwa Skarbu. Szczególnie istotna była tu rola Stpiczyńskiego, który przygotował preliminarze budżetowe związku i przedkładał je do zatwierdzenia szefowi Sztabu Generalnego gen. Władysławowi Sikorskiemu108. W jednym z listów Stpiczyński żalił się, że nie ma środków na przygotowanie obrony przed 139 ewentualnym puczem niemieckim, czego żądała od niego NRL109. Niewątpliwie znaczne koszty pochłaniało opłacanie rzeszy etatowych funkcjonariuszy, wszak związku nie ominęły słabości typowe dla ruchów kombatanckich110. Sam Stpiczyriski dostrzegał konieczność redukcji etatowych kadr związku, stwierdzając na zebraniu ZG ZBP 6 października, że „masa funkcjonariuszy błąka się nie wiedząc co robić i obciąża się przeto za wiele kasę związku"111. Kłopoty finansowe związku, nasilone wskutek ograniczenia możliwości pomocy rządowej jesienią 1921 r., zostały wykorzystane przez prawicę NRL do forsowania rzekomych programów „oszczędnościowych", w rzeczywistości wyrażających polityczne dążenie do ograniczenia roli związku. Propozycje Józefa Rymera i Konstantego Wolnego, członka NRL i znanego działacza chadeckiego, zakładały także pozbawienie związku możliwości prowadzenia działalności wywiadowczej i zapomogowej, co wyraźnie ograniczyłoby jego wpływy. Wolny wysunął także propozycję skreślenia etatu Stpiczyńskiego112. Stpiczyński był nie tylko zmuszony ograniczać kolejne plany wydatków, ale odczuwał także zagrożenie egzystencji ZBP. W uzasadnieniu budżetu na wrzesień 1921 r., przesłanym gen. W. Sikorskiemu, wskazywał nieco dramatycznie na niezbędność utrzymania organizacji. Podkreślał przede wszystkim znaczenie dwóch sfer działalności związku: organizacyjno-woj-skowej (defensywnej) i politycznej, którą określał jako „państwową". Wskazywał na przyszłe zadania ZBP związane z ochroną mienia i broni na terenach przyznanych Polsce. Argumenty Stpiczyńskiego spotykały się z pełną aprobatą gen. W. Sikorskiego, wówczas zgodnie współpracującego z Naczelnikiem Państwa i kołami belwederskimi113. W sytuacji, o której mowa, popisem niewątpliwej zręczności politycznej były niektóre rozgrywki Stpiczyńskiego wobec NRL. 18 października 1921 r. zjawił się on niespodziewanie na posiedzeniu rady w Bytomiu, informując o prawdopodobnym puczu niemieckim, przy czym powoływał się także na opinie „wojskowych sfer francuskich". Stpiczyński poprosił radę o poparcie jego starań w sprawie uzyskania od rządu zwiększonych funduszy na działalność wojskowo-obronną ZBP. Postulaty delegata spotkały się z poparciem rady, a projekt uchwały „czyniącej zadość życzeniom p. Stpiczyńskiego" przygotował jego polityczny przeciwnik, działacz chadeckiego Chrześcijańskiego Zjednoczenia Ludowego (ChZL) Jan J. Kowalczyk. Niejasne było zachowanie przewodniczącego Rymera, który nie pojawił się na tym zebraniu, a według określenia Stpiczyńskiego działał „w porozumieniu" z nim114. Warto zauważyć, że na poprzednim posiedzeniu (12 X 1921) Stpiczyński poniósł porażkę, bowiem członkowie rady odrzucili postulat dokooptowania stałego przedstawiciela ZBP do NRL (nie jest jasne, czy miał nim być właśnie Stpiczyński), a także postanowili wystąpić z protestem „przeciwko próbom samowolnego podejmowania akcji polityczno-de-monstracyjnych" przez ZBP115. Na posiedzeniu NRL 18 października z akceptacją rady spotkały się wnioski Stpiczyńskiego dotyczące sytuacji na obszarze powiatów zabrzańskiego i gliwickiego. Jeszcze w sierpniu Stpiczyński przedstawił 40 ] wyniki swojej inspekcji obu powiatów (10-11 VIII 1921) w raporcie dla gen. K. Sosnkowskiego. Autor raportu zwracał uwagę na perspektywę masowej emigracji Polaków z tego obszaru w przypadku, co uważano za przesądzone, przyznania go Niemcom. Podczas swej wizyty Stpiczyń-ski nawoływał co prawda do pozostania na miejscu, jednak zarazem zarządził wymarsz „całych naszych organizacji". Zdaniem Stpiczyńskie-go niezbędna miała być gwarancja władz niemieckich nietykalności mniejszości polskiej w części Śląska przyznanej Niemcom i oficjalne ogłoszenie takiej deklaracji jeszcze przed decyzją Ligi Narodów o podziale terytorium plebiscytowego. Nieunikniona miała być jednak organizacja obozu dla uchodźców, według szacunków Stpiczyńskiego przygotowanego na przyjęcie ok. 100 tyś. osób. Postulował również przygotowanie odpowiedniego aparatu kierującego akcją ewakuacyjną116. NRL uznała co prawda za niemożliwe przyjęcie uciekinierów w polskiej części Górnego Śląska, lecz zaakceptowała pomysł utworzenia obozu dla uchodźców w Oświęcimiu. Po decyzji Ligi Narodów wydała także, zgodnie z sugestiami Stpiczyńskiego, odezwę do ludności pozostającej na terenach przyznanych Niemcom, apelując o zachowanie spokoju117. O niektórych zakulisowych działaniach Stpiczyńskiego posiadamy bardzo skąpe informacje. Z właściwą sobie przesadą stwierdzał w jednym z listów z początku września 1921 r., że udało mu się zbudować wspólny front polityczny działaczy PPS, SL i ChZL przeciw J. Rymero-wi118. Niejasne są również stosunki delegata MSWojsk. z Edwardem Rybarzem, czołowym działaczem ChZL i redaktorem „Gońca Śląskiego", którego Korfanty uważał wręcz za „szpiega i donosiciela" piłsudczy-ków119. Prawie nic nie wiemy o poczynaniach Stpiczyńskiego na Śląsku Cieszyńskim, którego część przyznana Polsce miała wejść w skład przyszłego województwa śląskiego (w myśl statutu organicznego uchwalonego przez Sejm RP w lipcu 1920 r.). Wraz z działaczami PPS, Emilem Casparim i W. Bobkiem, odbywał podróże do Cieszyna w celu, jak sam pisał, „nawiązania z tamtejszymi politykami kontaktu i wytworzenia kooperacji"120. Konflikty polityczne, w które zaangażowany był Stpiczyński, znalazły odzwierciedlenie także w raporcie dla władz wojskowych, przygotowanym w listopadzie 1921 r., który stanowił jeden z rezultatów jego oficjalnej misji jako wysłannika rządu121. W raporcie tym analizował sytuację na Górnym Śląsku u progu nowego etapu okresu poinsure-kcyjnego, który otwierał werdykt Rady Ambasadorów z 20 października 1921 r., zatwierdzający decyzję Ligi Narodów (12 X) o podziale terytorium plebiscytowego. Zawarł w nim opinie i wnioski dotyczące między innymi układu sił społecznych i politycznych na Śląsku, działalności partii politycznych i organizacji, tworzenia przyszłej administracji wojewódzkiej, działań aliantów. Niezwykle wysoko ocenił wyrobienie polityczne i stan świadomości śląskich robotników, krytykując zarazem miejscową inteligencję. Ostrzegał przed rosnącymi wpływami Komunistycznej Partii Górnego Śląska. Wskazywał na rolę antagonizmów regionalnych w kierownictwie polskiego obozu („poznaniacy" przeciw „Żydom i bandytom z Kongresówki i Galicji"). Krytycznie odniósł się do [41 ] działalności NRL i J. Rymera, zwłaszcza w aspekcie przeciwdziałania tendencjom separatystycznym122. Zarazem podnosił zasługi i rolę ZBP. Istotne miejsce w raporcie Stpiczyńskiego zajmowała sprawa wprowadzenia na Górnym Śląsku na okres przejmowania suwerenności tak zwanego stanu oblężenia, czyli wyjątkowego, co było postulatem części kół wojskowych, w tym także Stpiczyńskiego, jeszcze z okresu III powstania. Stpiczyński krytykował niekonsekwencję NRL, która rzekomo akceptowała to rozwiązanie, a następnie wskutek nacisków Rymera, opowiedziała się przeciwko niemu. Protokoły posiedzeń NRL nie potwierdzają jednak przebiegu wydarzeń sugerowanego przez Stpiczyńskiego. Na posiedzeniu 31 października nie było mowy o dementi wobec prasowych pogłosek o „generał-gubernatorstwie, rządach wojskowych itp.", a jedynie wydano w imieniu NRL i Tymczasowej Komisji Rządowej w Cieszynie stanowczy protest, grożący zbiorową dymisją w przypadku decyzji o zastosowaniu stanu oblężenia123. Obiektywnie stan anarchii i dezorganizacji życia społecznego, pogłębiony zjawiskami terroru bojówek niemieckich i pospolitego bandytyzmu, który zapanował na Śląsku na przełomie 1921 i 1922 r., mógł uzasadniać środki wyjątkowe. Znamienne było jednak przekonanie Stpiczyńskiego o groźbie wybuchu ostrego konfliktu w łonie obozu polskiego. Złagodzenie napięcia miało, zdaniem autora raportu, przynieść jak najszybsze wkroczenie wojsk polskich na obszar Górnego Śląska124. Charakterystyczne, że w swym sprawozdaniu Stpiczyński proponował już rezygnację z pomysłu wprowadzenia stanu oblężenia, co można tłumaczyć chęcią powstrzymania ataków na jego osobę i Oddział II po tak zwanej aferze „defensywy sosnowieckiej", która mogła mieć także wpływ na stanowisko NRL125. Afera „defensywy sosnowieckiej", z którą łączono Stpiczyńskiego, zbulwersowała opinię publiczną w listopadzie 1921 r. Miała ona istotne znaczenie dla sytuacji obozu belwederskiego i ZBP na Śląsku. Bezpośrednim sprawcą afery było tak zwane biuro „Habdank", popularnie nazywane „defensywą sosnowiecką", czyli ekspozytura Oddziału II w Sosnowcu (właściwie Posterunek Informacyjny nr 4 Inspektoratu Armii IV Kraków), ściśle współpracująca w realizacji zadań wywiadowczych i kontrwywiadowczych z ZBP. Na jego czele stał bliski współpracownik Stpiczyńskiego por. Józef Korman. Posługując się spreparowanymi oskarżeniami o współpracę z wywiadem niemieckim, funkcjonariusze tej komórki aresztowali byłego szefa Wydziału Wywiadowczo-In-formacyjnego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego i zaufanego Wojciecha Korfantego kpt. Józefa Gawrycha. Następnie aresztowano, interweniujących w obronie uwięzionego, kpt. Teodora Kulika, byłego zastępcę Gawrycha i zasłużonego dowódcę powstańczego, szefa Oddziału Politycznego Prezydium NRL, oraz sierżanta Stanisława Brodniewicza, pracownika tegoż oddziału. Torturami zmuszono Brodniewicza do obciążenia wszystkich trzech aresztowanych udziałem w rzekomej kradzieży dokumentów polsko-francuskiego sojuszu wojskowego, które miały zaginąć szefowi francuskiej misji wojskowej w Polsce gen. Henri Niesselowi. Po ujawnieniu sprawy przez prasę, oficjalnych protestach NRL i działaniach specjalnej komisji rządowej, aresztowanych uwolnio- 42] no, nieco później zrehabilitowano, w stan oskarżenia zaś postawiono por. J. Kormana126. Skandaliczne działania „defensywy sosnowieckiej" posłużyły prasie prawicowej do politycznych ataków, mających na celu generalną dyskredytację polityki obozu belwederskiego na Górnym Śląsku127. Stąd też chętnie używana przez publicystów nazwa nie istniejącej już organizacji „POW", stała się głównie synonimem śląskich piłsudczyków, określającym wszechmocną piłsudczykowską „mafię" i jej rzekomo rozliczne nieprawości. Ich symbolem stała się dla prasy prawicowej postać Stpiczyńskiego, wedle dziennikarzy głównego winowajcy afery, nazywanego nie inaczej jak „oberszpiclem"128. „Miarodajne czynniki śląskie" miały się domagać postawienia przed sądem również Stpiczyńskiego. Trzeba raz skończyć z tą zarazą] Śląsk nie chce ochrany peowlackiej, (...) nie chce dyktatury militarnej l rządów ludzi wykolejonych l nieodpowiedzialnych przed społeczeństwem. Ajeśll nie pomoże ostrzeżenie publiczne, to niechże protektorowie Stpiczyńskiego l Kosmanów [slc!] pamiętają, że robotnicy śląscy mają dość siły, by się z tą bandą darmozjadów l zbrodniarzy rozprawić - pisano 11 listopada 1921 r. w „Rzeczypospolitej" Stanisława Stroń-skiego129. Określanie Oddziału II mianem „ochrany" lub „czerezwyczaj-ki" stało się niemal przewodnim motywem śląskich relacji prasy prawicowej w tym okresie. W obronie Oddziału II, a przede wszystkim samego Stpiczyńskiego, który „w wysokim stopniu przyczynił się do korzystnego załatwienia sprawy górnośląskiej", wystąpił Zarząd Główny ZBP. Odnieśliśmy wrażenie — pisali Jego członkowie w opublikowanym w prasie liście otwartym — że to właśnie bezwzględnie państwowe Jego stanowisko, wolne od wszelkich postronnych partyjnych wpływów, tępiące zło wszędzie tam gdzie się objawiło, Jest powodem osobistych na niego ataków, które nazwać możemy pospolitym kłamstwem i oszczerstwem130. Wykorzystywanie afery w partykularnej grze politycznej zarzucił też obozowi narodowemu w ostrym tonie organ górnośląskiej PPS „Gazeta Robotnicza"131. Z kolei organ ZBP „Powstaniec" podkreślał „wielkie zasługi" Stpiczyńskiego132. Wystąpienia te wywołały replikę dziennika „Rzeczpospolita", który jeszcze ostrzej zaatakował Stpiczyńskiego: Stpiczyński znajduje się na wolnej stopie, gdyż Jest on za sprytny na to, aby sam ludzi katować, lecz faktem jest, że o tych torturach barbarzyńskich wiedział i nie zapobiegł im. [...Ueśli zaś podjęli się (przywódcy ZBP — J. P.) tej obrony, a szczególnie Stpiczyńskiego, to dla nas jest jasne, dlaczego to uczynili. (...) Wiemy w Jakim stosunku ideowym l materialnym pozostają prezesi Związku (...l w stosunku do Stpiczyńskiego. (...] Znamy dobrze zręczność l przebiegłość p. Stpiczyńskiego. Wiedzieliśmy z góry, że zasłoni się on Związkiem Waszym, ale w takim razie (...) bierzecie na siebie moralną winę za zbrodnie «defensywy śląskiej*133. Na posiedzeniu w dniu 9 listopada 1921 r. NRL potępiła aresztowanie swoich urzędników i rewizje dokonane w biurach Oddziału Politycznego. Zobowiązała ona J. Rymera do wystąpienia o powołanie rządowej komisji śledczej134. Stosunek władz ZBP do afery stanowił jeden z głównych argumentów czołowego antagonisty Stpiczyńskiego w NRL K. Wolnego, gdy sugerował on rozwiązanie organizacji135. Z kolei obrony Stpiczyńskiego na forum rady podjęli się E. Caspari i W. Bobek z PPS oraz F. Kupiłaś z SL, krytykując „Rzeczpospolitą", oraz wydany rzekomo 143) w imieniu NRL tak zwany memoriał Niegolewskiego, w którym domagano się postawienia przed sądem delegata MSWojsk.136 Afera „defensywy" miała także reperkusje międzynarodowe. Wskutek interwencji, między innymi gen. H. Le Ronda, 3 listopada 1921 r. rządAntoniegoPonikowskiego powołał specjalną komisję śledczą z^Dod-prokuratorem Sądu Apelacyjnego w Warszawie Stanisławem Pliszczyń-skim na czele. Raport z jej prac, przedstawiony na posiedzeniu rządu 2 grudnia, stwierdzał bezprawne uprowadzanie i więzienie, a także bestialskie torturowanie szeregu osób z terytorium Górnego Śląska. Odpowiedzialnością za nadużycia komisja obciążyła w całości por. J. Kormana. O Stpiczyriskim sprawozdanie nie wspominało137. Sprawa na tym się nie skończyła, bowiem na prośbę rządu francuskiego zgodzono się na przeprowadzenie przez wojskową komisję aliancką, na czele z oficerem brytyjskim płk. Claytonem, inspekcji polskich więzień w Będzinie i Sosnowcu138. Jak wynika z relacji towarzyszącego komisji z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych Leona Babińskiego, Stpi-czyński, który przebywał wówczas (11-12 XII 1921) w Sosnowcu, niezwykle nerwowo zareagował na żądanie komisji udostępnienia jej akt koszar im. R. Traugutta, siedziby biura „Habdank". Zaprotestował też stanowczo przeciw łączeniu jego osoby z „defensywą sosnowiecką"139. Nie usprawiedliwiając skandalicznych praktyk Oddziału II, można postawić hipotezę, że sprawa ta była wynikiem porachunków między wywiadem korfantowskim (czyli dawnym Wydziałem Wywiadowczo-In-formacyjnym Poi. Kom. Pleb.) i belwederskim (czyli Oddziałem II), sięgających jeszcze czasów akcji plebiscytowej140. Można też rozpatrywać omawiane wydarzenia jako przejaw antagonizmów między władzami wojskowymi w Warszawie a lokalnymi, cywilnymi reprezentowanymi przez NRL141. Wydaje się mało prawdopodobne, aby decyzję o prowokacji tej skali podjął por. J. Korman. Charakterystyczne, że gdy komisja Pliszczyńskiego zwróciła się do Oddziału II Sztabu Generalnego z prośbą o wyjaśnienie sprawy nielegalnych aresztowań, jego szef ppłk Ignacy Matuszewski stwierdził, że dokonano ich na żądanie delegata MSWojsk., czyli Stpiczyńskiego142. Być może była to ze strony zwierzchników Stpiczyńskiego próba zrzucenia na niego odpowiedzialności za aferę. Rozkazem szefa Sztabu Generalnego gen. W. Sikorskiego, por. Wojciech Stpiczyński został z dniem l grudnia 1921 r. odwołany z funkcji delegata MSWojsk. przy NRL. Polecono mu zameldować się w Sztabie Generalnym „celem przeprowadzenia ostatecznej likwidacji Wydziału Plebiscytowego"143. Trudno powiedzieć, czy decyzję tę należy wiązać z atakami prasy na Stpiczyńskiego, czy też jego misja kończyła się po prostu wraz z decyzją o podziale Górnego Śląska, oznaczającą ostateczną likwidację III powstania. Zamknięcia Wydziału Plebiscytowego dokonano 10 stycznia 1922 r.144 Nim to nastąpiło, Stpiczyriskiego czekały jeszcze zadania związane z organizacją I Walnego Zjazdu ZBP w Piekarach Śląskich (18 XII 1921). Zjazd miał zweryfikować poparcie dla dotychczasowego „peowiackiego" kierownictwa związku po kompromitujących obóz belwederski aferach. [44] Pomyślany jako wielka impreza propagandowa piłsudczyków, zjazd przebiegał pod znakiem ataków na dotychczasowe kierownictwo. Ostatecznie w wyniku wyborów do zarządu głównego, jego przedstawiciele ponieśli porażkę; nowym prezesem został Jan Wyglenda, a z poprzednich władz utrzymał się tylko popularny przywódca powstańczy A. Zgrzebniok. Porażką piłsudczyków i osobistą Stpiczyńskiego było też odrzucenie przez zjazd, przygotowanych właśnie przez niego, projektów dwóch rezolucji: przeciwstawiającej się autonomii Górnego Śląska, oraz zakładającej połączenie ZBP z piłsudczykowskim Związkiem Strzeleckim (co miało zapewnić egzystencję ZBP po odcięciu funduszy rządowych)145. Wyrażająca satysfakcję z rezultatów zjazdu w Piekarach prasa obozu narodowego ponownie uwagę swą skoncentrowała na Stpiczyńskim: Pan Stpiczyński, który po rewelacjach „Rzeczypospolitej" [o aferze „defensywy" — J. P.) wyjechał był do Zakopanego „leczyć nerwy" i wrócił stamtąd rześki do dalszej „działalności", zaczął wydawać rozkazy panom prezesom146. Według publicysty „Rzeczypospolitej", skonsternowani klęską zjazdową Miedziński i Stpiczyński, zarzuciwszy plany odzyskania kontroli nad związkiem, uznali, że trzeba wrócić do Warszawy, przy czym oczywiście uskarżali się na... niewdzięczność Górnoślązaków147. Chętnie przytaczano anegdotyczne historie, mające ukazać uległość byłych liderów ZBP wobec Stpiczyńskiego148. Ośmieszano rzekome plany Stpiczyńskiego „obdarzenia" ziemią państwową przywódców „peowiackich"149. Rezultaty zjazdu ZBP posłużyły prasie wrogiej piłsudczykom do kolejnej „rozprawy" z obozem belwederskim na Śląsku. Jednak zdaniem „Gazety Robotniczej", której opinię potwierdzają historycy, istniał już wcześniej z góry opracowany „endecki" plan rozbicia związku, kandydatem na prezesa zaś był pierwotnie nie kompromisowy Wyglenda, lecz płk P. Chrobok, którego kandydaturę udało się piłsudczykom zablokować150. W dalszych rozgrywkach o kontrolę nad ZBP, który nękany walkami wewnętrznymi rozpadł się we wrześniu 1922 r., Stpiczyński już nie uczestniczył151. Górnośląska misja Wojciech Stpiczyńskiego dobiegła końca. W związku z likwidacją Wydziału Plebiscytowego został przeniesiony w styczniu 1922 r. w stan nieczynny, a z dniem 31 sierpnia tego roku na własną prośbę przeszedł do rezerwy152. W 1920 r., gdy otrzymał przydział do Oddziału II, był nieznanym młodym oficerem. Półtora roku później jego nazwisko trafiło na pierwsze strony gazet. Oficer stał się działaczem politycznym. Niewątpliwie jego działalność górnośląska budzi kontrowersje, a jej ocena jest zagadnieniem złożonym. Był on jednym z najwybitniejszych w grupie młodych oficerów-piłsudczyków zaangażowanych w akcję górnośląską153. Jako szef Wydziału Plebiscytowego Oddziału II, a następnie delegat MSWojsk. miał niekwestionowane zasługi w akcji rządu i wojska na rzecz pomocy śląskiemu ruchowi powstańczemu. Za tę działalność otrzymał wysokie oceny przełożonych i wysokie odznaczenia154. Zastrzeżenia budzi natomiast jego rola polityczna, jako nieoficjalnego emisariusza obozu belweder- [45] skiego. Była to niewątpliwie rola znacząca. Jak wskazują historycy, gdy opuścił Śląsk wpływy jego obozu politycznego zaczęły tam wyraźnie słabnąć155. W ocenie środowisk prawicowych, chadeckich i endeckich, stał się niemal symbolem „robienia polityki" poprzez Oddział II, działań 0 charakterze zgoła mafijnym — jednym słowem tego wszystkiego, co w polskim życiu politycznym przeciwnicy utożsamiali z piłsudczykami. Dla W. Korfantego był „smutnej pamięci" Stpiczynskim, jednym z intrygantów, prowadzących skrycie działalność przeciw jego obozowi, a zatem, jak uważał, przeciw sprawie górnośląskiej156. Nawet współdziałający wówczas ze Stpiczynskim socjaliści, po maju 1926 r. określali go jako politycznego „agitatora", który chciał „złapać powstańców w sieci partyjne"157. Uwikłanie Stpiczyriskiego w konflikty polityczne było nieuniknione, bowiem przez cały okres walki o Śląsk ścierały się w polskim obozie konkurencyjne nurty polityczne, brutalnie nieraz rywalizujące o zakres wpływów158. Wojciech Stpiczyriski identyfikował linię własnego obozu politycznego z interesem państwa, realizując ją w przekonaniu, że najlepiej służy ona zarówno Polsce, jak i Śląskowi. Pomimo młodego wieku 1 braku większego doświadczenia politycznego, był jednym z tych pił-sudczyków, którzy niezwykle przenikliwie dostrzegali znaczenie Górnego Śląska. [ 46skiego. Była to niewątpliwie rola znacząca. Jak wskazują historycy, gdy opuścił Śląsk wpływy jego obozu politycznego zaczęły tam wyraźnie słabnąć155. W ocenie środowisk prawicowych, chadeckich i endeckich, stał się niemal symbolem „robienia polityki" poprzez Oddział II, działań 0 charakterze zgoła mafijnym — jednym słowem tego wszystkiego, co w polskim życiu politycznym przeciwnicy utożsamiali z piłsudczykami. Dla W. Korfantego był „smutnej pamięci" Stpiczyńskim, jednym z intrygantów, prowadzących skrycie działalność przeciw jego obozowi, a zatem, jak uważał, przeciw sprawie górnośląskiej156. Nawet współdziałający wówczas ze Stpiczyńskim socjaliści, po maju 1926 r. określali go jako politycznego „agitatora", który chciał „złapać powstańców w sieci partyjne"157. Uwikłanie Stpiczyriskiego w konflikty polityczne było nieuniknione, bowiem przez cały okres walki o Śląsk ścierały się w polskim obozie konkurencyjne nurty polityczne, brutalnie nieraz rywalizujące o zakres wpływów158. Wojciech Stpiczyński identyfikował linię własnego obozu politycznego z interesem państwa, realizując ją w przekonaniu, że najlepiej służy ona zarówno Polsce, jak i Śląskowi. Pomimo młodego wieku 1 braku większego doświadczenia politycznego, był jednym z tych pił-sudczyków, którzy niezwykle przenikliwie dostrzegali znaczenie Górnego Śląska. [46] Rozdział III Prasowy „zagończyk" (1922-1926) W końcu 1922 r., wkrótce po odejściu z wojska, Wojciech Stpiczyński rozpoczął trwającą niemal czternaście lat działalność publicystyczną. Nie znamy bliżej okoliczności, w jakich nie mający wcześniej związków z prasą, dwudziestosześcioletni były student architektury i oficer został członkiem zespołu redakcyjnego, wydawanego w Warszawie tygodnika „Głos". Niewykluczone, że decyzja sięgnięcia po pióro wynikała z pragnienia wstąpienia w publicystyczne szranki z tak ostro atakującą go za działalność górnośląską prasą prawicową. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem założyć, że na karierę dziennikarską Stpiczyń-skiego znaczący wpływ miały jego zasługi dla piłsudczyków z okresu pracy w Oddziale II. Pismo „Głos" powstało w grudniu 1921 r., a jego założycielem był Tadeusz Szpotański, działacz PPS ze znanego z silnych sympatii piłsud-czykowskich warszawskiego środowiska partii, w przyszłości jedna z czołowych postaci prosanacyjnej PPS dawnej Frakcji Rewolucyjnej1. Założenie „Głosu" było kolejną próbą trwałego umiejscowienia na rynku prasowym własnego periodyku przez środowisko radykalnej inteligencji piłsudczykowskiej. Wcześniej upadały: „Gazeta Polska" (XI 1919), redagowana przez Adama Skwarczyńskiego, oraz początkowo dynamicznie rozwijający się „Naród", redagowany przez Szpotańskiego i Piotra Góreckiego (VIII 1921)2. „Głos" od początku skoncentrował swą publicystykę na bieżącej problematyce politycznej, prowadząc zarazem ostrą kampanię skierowaną przeciw endecji. Przejął tu niejako rolę dawnego organu POW, redagowanego między innymi przez Andrzeja Struga tygodnika „Rząd i Wojsko", który przestał wychodzić w 1922 r. Z kolei w lutym 1922 r. zostało założone przez A. Skwarczyńskiego pismo „Droga", poświęcone zagadnieniom ideowym i programowym. U schyłku 1922 r. funkcjonowały zatem dwa, wzajemnie uzupełniające się pisma, które można było określić jako piłsudczykowskie3. Piłsudczycy, jak wiadomo, nie stanowili wówczas zwartego organizacyjnie obozu, a specyfika ich działania politycznego opierała się na infiltracji różnych ugrupowań i środowisk. Z tego względu nie dziwi fakt, że na przykład w ówczesnej prasie nie określano zwykle „Głosu" jako pisma piłsudczyków, lecz, zgodnie z deklarowanym przez tygodnik radykalizmem społecznym i postępowym światopoglądem, jako organ „radykalnej inteligencji"4. Stpiczyński rozpoczął współpracę z „Głosem" prawdopodobnie we wrześniu 1922 r., już w grudniu tegoż roku faktycznie kierował pismem, a w styczniu 1923 r. formalnie został jego redaktorem i wydawcą5. Tak dynamicznej karierze Stpiczyńskiego sprzyjał niewątpliwie fakt, że było to pismo młode, dopiero próbujące zdobywać pozycję na [47] rynku prasowym, nie dysponujące szerszą kadrą doświadczonych i znaczących dziennikarzy i publicystów (najbardziej znani publicyści piłsudczykowscy byli związani z „Drogą", później zresztą wielu współpracowało z obu pismami). Nie mającego publicystycznego doświadczenia Stpiczyńskiego ominęła więc konieczność długotrwałego terminowania w zawodzie i żmudnego pokonywania kolejnych szczebli dziennikarskiego wtajemniczenia, które było udziałem większości jego późniejszych prasowych adwersarzy. Tajemnicą pozostają natomiast finansowe aspekty przejęcia „Głosu" przez Stpiczyńskiego — stał się on przecież nie tylko jego redaktorem, ale i właścicielem6. Ponieważ kulis^ tej sprawy były bardzo niejasne, w środowisku dziennikarskim krążyły na ten temat różne plotki. Według wspomnień Tadeusza Garczyńskiego, czołową postacią „Głosu" w pierwszym okresie jego istnienia był Mie-czysławBirnbaum, który jednak został rzekomo odsunięty przez dążącego do pełnej kontroli nad pismem Stpiczyńskiego7. Również prasa endecka snuła przeróżne, często niemal fantastyczne, domysły dotyczące genezy „Głosu"8. Publicystyczny debiut Stpiczyńskiego zbiegł się w czasie z gwałtownym zaostrzeniem konfliktu politycznego w Polsce. Była to w istocie okoliczność niezwykle dla niego sprzyjająca — miał się bowiem okazać publicystą bojowym, obdarzonym wielkim temperamentem, sprawdzającym się w ostrych potyczkach z przeciwnikami politycznymi. Ten typ publicysty zwykle słabo zdaje egzamin w okresie politycznej stabilizacji. Tymczasem realizacja wprowadzonego przez konstytucję marcową porządku ustrojowego odbywała się w atmosferze bezwzględnej walki politycznej, która, jak się wydawało, była w stanie zagrozić młodej polskiej demokracji parlamentarnej. Listopadowe wybory do Sejmu i Senatu I kadencji, poprzedzone bardzo ostrą kampanią wyborczą, przyniosły względny sukces centroprawicy, skupionej w bloku popularnie zwanym „Chjeną", którego główną siłę stanowił Związek Ludowo-Narodowy (ZLN), czyli endecja. Żadne z ugrupowań politycznych nie osiągnęło jednak wyraźnej przewagi. Polaryzacja i rozdrobnienie polityczne sejmu w połączeniu z konfrontacyjną ostrością konfliktu między endecją i jej satelitami a lewicą parlamentarną (PPS, PSL „Wyzwolenie") stawiało od razu pod znakiem zapytania możliwość wyłonienia skutecznej i trwałej rządzącej większości. Zjawisko to miało okazać się główną słabością polskiego parlamentaryzmu. Odrębnym czynnikiem pozostawała indywidualność ustępującego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, popieranego przez lewicę i zwalczanego przez prawicę, jednak stawiającego się niejako poza parlamentarnym układem sił politycznych i stopniowo coraz silniej kontestującego reguły parlamentaryzmu. Konflikty i podziały miała zaostrzyć tragedia grudniowa — zabójstwo, w atmosferze zajadłej nagonki prawicy, wybranego przez Zgromadzenie Narodowe, głosami głównie lewicy i mniejszości narodowych, pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza9. Opublikowany 2 grudnia 1922 r. artykuł Stpiczyńskiego, który bezspornie można uznać za jego debiut na łamach „Głosu", dotyczył spraw pozostających niejako na marginesie najważniejszych w tym [48] czasie wydarzeń10. Był on reakcją na wiece i demonstracje związanej z obozem narodowym młodzieży akademickiej, podczas których żądano wprowadzenia zasady „numerus clausus" jako środka ograniczenia liczby studentów żydowskich. Co charakterystyczne, Stpiczyński nie atakował demonstrujących akademików, a nawet w pewnym sensie przyjmował sposób ich rozumowania, przyznając, że dominacja studentów żydowskich na niektórych kierunkach (prawo, medycyna) jest zjawiskiem niekorzystnym dla Polski11. Przekonywał natomiast, że ograniczenia typu „numerus clausus" są błędnym środkiem służącym słusznemu celowi. Problem zwiększenia liczby studentów — Polaków tkwił jego zdaniem głównie w mentalności polskiej młodzieży, jak pisał, trwoniącej „swe siły w nocnych kabaretach i gabinetach restauracyjnych", oraz w niedostatecznym poparciu studiującej młodzieży ze strony społeczeństwa. Proponował nawet opodatkowanie na rzecz studenckich stypendiów, a do szczególnej hojności wzywał klasy posiadające. Ostrze wystąpienia Stpiczyńskiego skierowane było przeciw „starej" endecji, którą uważał za inspiratorkę studenckich protestów. Motyw ten wielokrotnie przewijał się w publicystyce Stpiczyńskiego: w radykalnym antysemityzmie młodych narodowców dostrzegał jedynie duchowe wpływy i inspiracje „starych" endeków. Artykuł ten w pewnym sensie wytyczał kilka istotnych kierunków publicystyki Stpiczyńskiego. Wskazywał, że będzie ona skierowana głównie przeciw endecji. Dowodził także zaniepokojenia publicysty wpływami obozu narodowego wśród młodzieży, zwłaszcza akademickiej, a także wykorzystywaniem antysemityzmu w walce politycznej. Już w dwa tygodnie później Stpiczyński bezpośrednio zaatakował prasę endecką, prowadzącą ostrą nagonkę na wybranego właśnie prezydenta Narutowicza. [...] plwanie w pierwszego konstytucyjnle wybranego dostojnika państwowego i rzucanie w zdezorientowane masy przewrotnego kłamstwa, że Jest on żydowskim prezydentem [...] Jest szczytem barbarzyństwa form polityki prawicowej. Czy należy to uważać za prowokowanie demokracji, aby okrzyknięto Zamoyskiego (Maurycego, kandydata endecji w wyborach — J. P.l kandydatem niemieckim, ponieważ głosowali nań Niemcy? - pisał Stpiczyński, zarazem podkreślając wysokie kwalifikacje umysłowe i moralne wybranego prezydenta12. W dniu, w którym ukazał się cytowany wyżej artykuł, 16 grudnia 1922 r., Eligiusz Niewiadomski zamordował w warszawskiej „Zachęcie" prezydenta Narutowicza. Chociaż kampania prasowa i akty zniewagi wobec prezydenta były haniebne, zabójstwo było indywidualnym czynem politycznego fanatyka13. Stpiczyński nie miał oczywiście wątpliwości, że to politycy i publicyści obozu narodowego byli moralnymi sprawcami zbrodni. Eligiusz Niewiadomski, Lutosławski [Kazimierz — J. P.], Strońskl, Grabskł [Stanisław — J. P.], Sadzewicz, Zygmunt Wasilewski, Dymowski, Zamorski — patrioci ultra «narodowi», mężowie opatrznościowi międzynarodowego łajdactwa, korupcji i przekupstwa, patentowani żydożercy z domieszką żydowskiej krwi [...], zbrodniarze l skrytobójcy o artystycznej fantazji niepospolitego tchórzostwa — gangrena i tragedia wielkiego kulturalnego narodu. [...] Zatapiający we krwi Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i szargający go na Językach otumanionych, zmaltretowanych, zidiociałych przekupek, dewotek, wszelkiego typu ulicznic, niektórych miłosiernych arystokratycznych kretynek salonowych, stęsk- [ 49 niemych za «słodkostrasnym» spojrzeniem Griszki Rasputina. Zebrania, zebranka, posiedzenia, konwetykle, konwetykle, konferencje, konspiracyjne uściski dłoni, dwa słowa, znak krzyża, tajemnicze gesty — Ojczyzna, Bóg... l los. Wariat, szaleniec, niepoczytalny artysta, wrażliwa dusza, subtelny esteta nie ciągnął losu — sam, sam chciał Jeden samiuteńki «biedaczek — tak się trząsł», krzyk obrażony «narodowo-demokratycznej» duszy — męczennik. Czarna kurtyna, z okropną, straszną, wieczystą plamą krwi — pisał Stpiczyński w pełnym gniewu i sarkazmu artykule, którego niemal wulgarna, na pozór bezładna poetyka przywodziła na myśl współczesne mu prądy literatury14. Podkreśla się często, że Józef Piłsudski i piłsudczycy wykorzystali zabójstwo Gabriela Narutowicza w doraźnej walce politycznej z endecją, a nawet opierali na wywołanym przez ten mord wzburzeniu i zamęcie politycznym swe rachuby na przejęcie władzy15. Argument moralnej odpowiedzialności endecji za śmierć prezydenta stał się niewątpliwie wygodnym instrumentem w walce propagandowej. Wydaje się, że nie należy jednak zupełnie lekceważyć autentycznego wstrząsu i oburzenia, które było reakcją na to polityczne zabójstwo. Jakże podobnym tonem do prasowych wystąpień Stpiczyńskiego brzmiały wówczas słowa poety Juliana Tuwima w głośnym wierszu Pogrzeb prezydenta Narutowicza16. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że artykuły Stpiczyńskiego należały do tych, które mogły przyczyniać się do podgrzewania nastrojów, zwłaszcza, że w atmosferze sprzyjającej eskalacji konfliktu i fizycznym porachunkom, wprost groził samosądami wobec — jak to określał — „cieczypospolitych endeckich". Szczególnie ostro atakował mistrza antypiłsudczykowskiego pamfletu księdza Kazimierza Lutosławskiego, którego nazwał „łotrem w sutannie"17. Należy jednak zauważyć, że i niektóre z wystąpień publicystów prawicowych, choć z pozoru uspakajające nastroje i odcinające się od mordu, można było uznać za prowokujące przeciwników18. Do sprawy zabójstwa Narutowicza powracał Stpiczyński także w kolejnych tygodniach po zamachu. Zwracał uwagę na „współodpowiedzialność" rozpolitykowanego duchowieństwa katolickiego za śmierć prezydenta. W śmiałym, a zarazem pełnym patosu apelu zwracał się wprost do metropolity warszawskiego kardynała Aleksandra Kako-wskiego o zajęcie zdecydowanego stanowiska w tej kwestii19. Był to zarazem zwiastun silnych akcentów antyklerykalnych, które trwale zagościły odtąd w publicystyce Stpiczyńskiego. Z oburzeniem reagował też na próby gloryfikacji E. Niewiadomskiego przez publicystów prawicowych, ponownie kierując pod ich adresem pogróżki. Zapowiadał, że z tymi, którzy odważyli się wieńczyć laurami czoło mordercy [...], którzy ze zwyrodniałym upojeniem apoteozują sprawcę dramatu 16 grudnia 22 r. — przyjdzie Jeszcze czas porachunku20. Zabójstwo Narutowicza stało się istotnym elementem propagandowego kanonu publicystyki piłsudczyków, którego celem było wykazanie, że endecji z punktu widzenia moralnego nie można traktować jako równoprawnego uczestnika życia politycznego. Ze szczególnym upodobaniem wykorzystywał ten argument Stpiczyński, wykładając chwytliwą i nieskomplikowaną wizję konfliktu politycznego w Polsce, w myśl któ- 50 rej „obóz za ugodą z okupantem — za zbrodnią 16 grudnia 22 r." walczy z obozem „za niepodległością — przeciw zbrodni"21. Pomimo groźnego kryzysu wewnętrznego, Polska uniknęła w grudniu 1922 r. ewentualności wybuchu poważniejszego konfliktu, czy nawet wojny domowej. Szybki wybór nowego prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, a zwłaszcza powołanie, w porozumieniu z Piłsud-skim, rządu gen. Władysława Sikorskiego sprzyjało pacyfikacji nastrojów. Konflikty piłsudczyków z Sikorskim z czasów I wojny światowej wydawały się należeć do przeszłości. Przekonanie to wyrażała również publicystyka Stpiczyńskiego, który zapewne także pamiętał zasługi generała dla piłsudczyków z okresu swej działalności górnośląskiej. Omawiając debatę nad expose premiera wygłoszonym 19 stycznia 1923 r., wypominał co prawda generałowi dawne niesnaski, ale zarazem oceniał go wysoko, deklarował poparcie i wzywał sejm do zgodnej współpracy z pozaparlamentarnym gabinetem22. Charakterystyczne dla ówczesnej publicystyki Stpiczyńskiego były jednak nie tyle komentarze bieżącej sytuacji politycznej, choć ich nie brakowało, lecz zainicjowane przez niego długofalowe kampanie tropienia afer polityczno-gospodarczych23. Ujawnianiu rzeczywistych, a często i rzekomych skandali z pogranicza polityki i gospodarki oddawał się redaktor „Głosu" z wielką pasją i energią. Akcje te, jak na przykład kampania związana z towarzystwem „Rozwój", które odegrało tak znaczącą rolę w dniach grudniowego kryzysu, były oczywiście wymierzone głównie w endecję24. Były jednak także próby tropienia nadużyć, w których trudno było dopatrzyć się kontekstów politycznych25. Niewiele wiadomo o materialnych podstawach funkcjonowania „Głosu" w omawianym okresie. Były to trudne czasy dla prasy, a tym bardziej dla próbującego dopiero zdobywać pozycję na rynku prasowym tygodnika. Współpracownik „Głosu" Leon Okręt pisał w swych wspomnieniach o Stpiczyńskim o „olbrzymim i puściutkim lokalu, gdzie mieściła się najskromniejsza redakcja i jeszcze bardziej najskromniejsza, jeśli tak powiedzieć wolno, administracja [przy ulicy Szpitalnej l w Warszawie — J. P.l", oraz o dniach „pełnej godności i uporu walki o byt kilkunastu stroniczek druku co tydzień [,..]"26. Sam redaktor podkreślał w kwietniu 1923 r., że: W warunkach niezmiernie trudnych, paraliżujących ruch wydawniczy «Głos» przetrwał najcięższą próbę pozyskania sobie poczytności [...l27. W tej sytuacji bardzo korzystna była niewątpliwie możliwość uzyskania rządowej pożyczki na zakup papieru. Pożyczki te stanowiły próbę wpływania na stosunek prasy do gabinetu Sikor skiego, jednak chyba zbyt pochopne byłoby stwierdzenie szczególnej protekcji premiera wobec „Głosu". Rząd przychylnie odniósł się do petycji konsekwentnie popierającego go tygodnika, jednak pożyczek udzielono wielu pismom różnej proweniencji politycznej, od konserwatywnego „Czasu" po socjalistyczną „Gazetę Robotniczą", a ta przyznana „Głosowi" (5 min marek poi.) wcale nie należała do najwyższych28. Warto zauważyć, że redaktora „Głosu" absorbowało w tym czasie nie tylko dziennikarstwo. 25 marca 1923 r. został wybrany członkiem 151 ] Komitetu Wykonawczego Unii Narodowo-Państwowej (UNP)29. Było to popierające Piłsudskiego ugrupowanie radykalnej i liberalnej inteligencji, o którego losach praktycznie zadecydowały już przegrane z kretesem listopadowe wybory parlamentarne. Stpiczyński miał zapewne odgrywać w tym ugrupowaniu rolę zbliżoną do spełnianej przez innych piłsudczków w stronnictwach ludowych czy PPS. Jednak próba trwałego zaistnienia inteligenckiej partii na polskiej scenie politycznej zakończyła się porażką, a dogorywającą Unię rozwiązano ostatecznie w czerwcu 1923 r. Być może nie był to jednak błahy epizod w biografii Stpiczyńskiego, gdyż udział we władzach UNP mógł sprzyjać jego zbliżeniu ze środowiskiem radykalno-postępowej inteligencji, z którym się politycznie utożsamiał. Zacieśnieniu tych związków sprzyjał niewątpliwie udział Stpiczyńskiego w masonerii. Był on bowiem członkiem loży wolnomularskiej „Prawda" — największej w składzie Wielkiej Loży Narodowej Rytu Szkockiego (WLN) i grupującej wybitnych polityków i Intelektualistów30. Wiosną 1923 r. nastąpił ponowny wzrost zainteresowania Stpiczyńskiego ruchami na polskiej scenie politycznej. Uwagę skoncentrował oczywiście na pertraktacjach między ugrupowaniami skupionymi w „Chjenie" (ZLN, chadecja) a Polskim Stronnictwem Ludowym „Piast". Jego artykuły wyrażały zaniepokojenie coraz bardziej realną perspektywą koalicji prawicowo-ludowej. Starał się zatem podkreślać antagonizmy między partnerami negocjacji, głosząc, że „Chjena" zwodzi partię Wincentego Witosa obietnicami reformy rolnej, której nie zamierza realizować. Zarazem dopatrywał się w zarysowującym się porozumieniu znamion sojuszu „potentatów rolnych", czyli wielkiej własności ziemskiej i zamożnego chłopstwa, skierowanego rzekomo przeciw społeczności miast i jej interesom. Słusznie natomiast wskazywał, że utworzenie rządu „Chjeny" i „Piasta" będzie potraktowane jako wypowiedzenia politycznej wojny lewicy i doprowadzi do eskalacji konfliktu31. Ton artykułów Stpiczyńskiego zaostrzył się, gdy po zawarciu tak zwanego paktu lanckorońskiego (17 V 1923) uformowanie koalicji stało się faktem. Niemal w przeddzień powstania gabinetu, który przeszedł do historii jako rząd Chjeno-Piasta, rzucał gromy na sięgające po władzę „sklepikarstwo moralne", ale co charakterystyczne, po raz pierwszy krytykował też lewicę. Zarzucał jej „tkliwy sentymentalizm" i „niedołęstwo", obwiniał o dopuszczenie do rządów prawicy. W dość egzaltowanym i sztucznie dramatycznym apelu wzywał społeczeństwa do odmówienia nowemu rządowi zaufania. Używane przez Stpiczyńskiego sformułowania zapowiadały niejako styl, który miał niebawem zdominować jego kampanie publicystyczne przeciw rządowi: Panowanie chamstwa musi zrodzić tęsknotę za ideałami, a naszą jest rzeczą pracować nad ich zwycięstwem32. Trwające około pół roku rządy drugiego gabinetu Wincentego Witosa (28 V-14 XII 1923) miały duże, a nawet przełomowe znaczenie dla losów tygodnika „Głos" i jego redaktora. Okres ten charakteryzował się, prowadzonymi z wielkim impetem, atakami prasy opozycyjnej wobec gabinetu i koalicji rządzącej, a w rezultacie największym w okresie rządów 52 parlamentarnych w Polsce nasileniem represji wobec prasy niekomuni-stycznej. Dysponujący wątłą większością sejmową i stojący w obliczu dramatycznie pogarszającej się sytuacji gospodarczej i narastających niepokojów społecznych, rząd Witosa widział w zdecydowanym tłumieniu krytyki prasowej uzasadniony środek samoobrony. Prawne regulacje dotyczące represji za „nieposzanowanie władzy", zawarte głównie w 154 artykule rosyjskiego kodeksu karnego (k.k.r.), obowiązującego na ziemiach byłego Królestwa Polskiego, stwarzały stosunkowo szerokie możliwości walki z prasą opozycyjną33. Był to jakby stan permanentnej „wojny" prasowej. Prasa opozycji lewicowej i piłsudczykowska nie oszczędzała rządu, z kolei pisma ugrupowań koalicyjnych nie pozostawały dłużne swym przeciwnikom. Agresywność języka obecnego na szpaltach gazet stawała się codziennością. W tej atmosferze licytowanie się w brutalności ataków i oskarżeń nie było może pomysłem zbyt wyrafinowanym, lecz mogło okazać się skuteczne. Zwłaszcza że chodziło o raczej niskonakładowy tygodnik, walczący o swą pozycję, oraz o szerzej nie znanego jego redaktora34. Wskazując na szokujący niekiedy swym stylem charakter wystąpień Stpi-czyńskiego z tego okresu, warto szczególnie te okoliczności podkreślić. W pięć dni po uformowaniu się nowego gabinetu ukazał się jeden z najgłośniejszych artykułów Stpiczyńskiego Duch Niewiadomskich u steru państwa. Stpiczyński bynajmniej nie ukrywał, że jego celem nie jest krytyka czy polemika z programem ugrupowań tworzących koalicję, lecz dyskredytacja pod względem moralnym nowego układu rządzącego. Nazywając prawicę obozem, który „wydał i wyniósł do godności bohatera narodowego mordercę konstytucyjnego prezydenta Rzeczypospolitej", zapytywał z emfazą politycznego kaznodziei: Skąd czerpać uprawnienie w obliczu dziejów do sankcjonowania rządów Polską przywódców obozu bezczeszczącego Jej konstytucję, łamiącego prawa, hańbiącego Jej Imię wobec cywilizowanych narodów świata, plwającego na dokumenty najszczytniejszego rycerstwa Narodu l burzącego Jego zdrowie moralne. Instynkt sprawiedliwości? Czego oczekiwać można od rządu, któremu w sprawowaniu władzy przyświeca duch Niewtadomsklch, Zebrzydowskich, Radziejowsklch, Ideologia zamachów i mordów, gwałtu l bezprawia?35 Trzeba przyznać, że metodę przenoszenia zagadnienia walki politycznej na płaszczyznę „moralną" wykorzystywał Stpiczyński na swój sposób znakomicie. Była to retoryka demagogiczna, ale sugestywna. Konsekwencją takiego rozumowania musiało być przyjęcie założenia, że owa „moralność" wyższa jest od reguł demokracji, nie uznaje kompromisów i uprawnia odmówienie przeciwnikowi praw od demokracji nabytych. Ten styl politycznego myślenia wychodził przede wszystkim od samego Piłsudskiego. Doskonale charakteryzowało go choćby słynne przemówienie w Sali Malinowej Bristolu (3 VII 1923), gdy odchodzący z wojska i czynnego życia politycznego Marszałek mówił o „zaplutym karle"36. Administracja rządowa zareagowała zdecydowanie na wystąpienie Stpiczyńskiego. Numer „Głosu" zawierający słynny artykuł został skonfiskowany przez Komisariat Rządu na m. st. Warszawę, pod zarzutem pogwałcenia art. 154 k.k.r.37 W obronie „Głosu" stanęły z kolei stronnictwa lewicy parlamentarnej. W imieniu klubów PSL „Wyzwolenie", PPS i „Jedności Ludowej" (grupa Jana Dąbskiego), poseł „Wyzwolenia" 153] Ludwik Chomiński zgłosił podczas obrad Sejmu (9 VI 1923) wniosek nagły w sprawie tej konfiskaty, oraz innych związanych z polityką prasową rządu. Interpelowanym był minister spraw wewnętrznych i zarazem jeden z liderów „Piasta" Władysław Kiernik, którego uważano za faktycznego inspiratora konfiskaty. Kiernik wziął zresztą na siebie odpowiedzialność za konfiskatę, w niezbyt przekonujący sposób broniąc zasady ochrony autorytetu rządu i określając artykuł Stpiczyń-skiego jako szkodliwy dla interesów państwa. Jego przemówieniu towarzyszyła wrzawa na lewicy, okrzykami przypominano stronniczy stosunek rządu do prasy38. Nazwisko mało znanego wcześniej publicysty było teraz na ustach posłów i ministrów. Jego zaś pismo stało się dla opozycji lewicowej symbolem walki z próbami ograniczenia konstytucyjnej wolności słowa. Represje miast powściągnąć bojowego publicystę, sprawiły, że ton jego artykułów stał się jeszcze agresywniejszy. W atakach swych nie znał Stpiczyński umiaru. „Czy Witos jest zwykłym warchołem — pytał Stpiczyński — czy też po prostu zdrajcą"39. „Oto Witos — dojlidziarz, charakternik, zdrajca, zbrodniarz, paskopiast [...] został nagle zamieszczony w rejestrze świętych endeckich"40. Innym razem stwierdzał, że szef rządu to „macher i spryciarz, geszefciarz i robigrosz"41. W ten sposób pisał o urzędującym prezesie rady ministrów! Charakteryzując ugrupowania koalicyjne, Stpiczyński starał się zaakcentować, że to endecja jest dysponentem koalicji, przekonując, że jej celem jest nie tylko definitywne odsunięcie Piłsudskiego, ale także zahamowanie reformy rolnej, pozbawienie robotników zdobyczy socjalnych, a nawet zmiana konstytucji poprzez „faszystowski" zamach stanu i neutralizacja lewicy. Niewątpliwie starał się w ten sposób pobudzić opozycję lewicową do bardziej zdecydowanych działań przeciw rządowi42. Z kolei dla piastowców „spod znaku Szeli" miał tylko słowa pogardy. Usiłował ludowców ośmieszyć. Dlatego też, ulubionym celem ataków Stpiczyńskiego stał się senator „Piasta" Ludwik Hammerling, którego niesłusznie uważano za „ojca chrzestnego" paktu lanckorońskiego. Kampania przeciw senatorowi, eksponująca jego żydowskie pochodzenie, nie była pozbawiona ciętego dowcipu. Na okładce jednego z numerów „Głosu" umieszczono fotografię ojca Hammerlinga w tradycyjnym stroju żydowskim, z komentarzem, że konterfekt ten: „Powinien [...] przyczynić się znakomicie do utrwalenia sławy bloku zawiązanego w gościnnych salonach p. L. Hammerlinga"43. Udanym pomysłem propagandowym było także opublikowanie tekstu odezwy wyborczej aktualnych sojuszników endecji z 1922 r., z naczelnym hasłem: „precz z en-dekami i ich wspólnikami"44. Reakcja władz na ten artykuł świadczyła, że uderzenie było celne. 16 czerwca 1923 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nie tylko zatwierdził konfiskatę dwóch poprzednich numerów „Głosu", ale również zawiesił pismo, a jego redaktor został pociągnięty do odpowiedzialności karnej45. Jednak tydzień później, 23 czerwca, ukazał się pierwszy numer „nowego" pisma „Głos Opozycji", w identycznej szacie graficznej, z podwójną 54 ] numeracją zeszytów oraz nazwiskiem redaktora i wydawcy — Wojciecha Stpiczyńskiego. Przedstawiał on czytelnikom „Głos Opozycji" jako organ „obozu lewicy demokratycznej", „obozu ideałów i twórczego czynu". Zręcznie snuł porównania między represjami prasowymi rządu Witosa, a tymi, które spadały na działaczy niepodległościowych ze strony władz zaborczych, wspieranych, jak głosił, przez obóz polityczny znajdujący się obecnie u władzy46. Miało to uzasadniać bezwzględność ataków wobec rządu, bowiem ze słów Stpiczyńskiego wynikało, że walka z tworzącymi go partiami nie jest wyrazem rywalizacji z przeciwnikami politycznymi, lecz niemal obowiązkiem patriotycznym, tak jak była nim walka z zaborcami. Stpiczyński starał się udowodnić, że stronnictwa rządzące, a zwłaszcza endecja („partia zrodzona w niewoli i okuta w powiciu"), nie gwarantują prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa zewnętrznego państwa. Demagogiczny charakter zarzutów Stpiczyńskiego dobrze odzwierciedlały jego alarmistyczne wypowiedzi na temat przychylnych reakcji ZSRR wobec powstania rządu Chjeno-Piasta, co biorąc pod uwagę koncepcje polityki zagranicznej endecji i obozu belwederskiego było przecież zupełnie zrozumiałe. Zdecydowanie zwalczał przede wszystkim endeckiego szefa dyplomacji Mariana Seydę, powtarzając wysuwany już wcześniej przez opozycję zarzut współpracy z wywiadem francuskim podczas I wojny światowej47. Podobnie jak inni piłsudczycy, Stpiczyński alarmował, że odejście z wojska Piłsudskiego, a także faktyczne odsunięcie na boczny tor generałów Kazimierza Sosnkowskiego i Władysława Sikorskiego, oznacza podważenie prestiżu armii polskiej w Europie i zaprzepaszczenie wysiłku włożonego w jej budowę48. Bohaterem negatywnym kampanii Stpiczyńskiego, krytykującego stosunki w wojsku po odejściu Piłsudskiego, stał się gen. Stanisław Szeptycki. Jej początek był niefortunny, bowiem przywodził na myśl odwieczną zasadę, tak znakomicie spuentowaną przez Henryka Sienkiewicza. Gdy Stpiczyńskiego doszły wieści o odmowie generała wejścia do rządu Witosa, zareagował na to panegi-rykiem na cześć Szeptyckiego, przypominając jego zasługi przy likwidacji próby prawicowego przewrotu w styczniu 1919 r.49 Jednak gdy ostatecznie Szeptycki został ministrem spraw wojskowych (13 VI1923), wywołało to wyraźne rozdrażnienie Stpiczyńskiego. Prasowe napaści na generała zdawały się nie mieć końca. Zarzucał ministrowi demoralizowanie i upolitycznianie wojska, dyskryminowanie i prześladowanie byłych legionistów, kierowanie armii przeciw wystąpieniom robotniczym. Krytykował wniesiony przez niego projekt organizacji naczelnych władz wojskowych, a nawet stwierdzał dopuszczenie „przyjaciółek oficerów" do wpływu na decyzje personalne. Oskarżał też Szeptyckiego o niegodną postawę podczas wojny 1920 r. Dwudziestosiedmioletni porucznik rezerwy ośmielał się nazywać pięćdziesięciosześcioletniego zasłużonego generała i arystokratę „chamem" i „fachowym defetystą"50. Sprawa znalazła swój niezwykły epilog ponad rok później. Bezkarnie obrażany generał zażądał od Stpiczyńskiego satysfakcji honorowej. Pojedynek, który odbył się 13 listopada 1924 r. w siedzibie Warszawskiego Klubu [55] Szermierczego przy pl. Saskim (obok budynku Komendy Miasta i sądu wojskowego!), stał się sensacją obyczajowo-towarzyską. Niewidzący na jedno oko dziennikarz skrzyżował szable z dwukrotnie od siebie starszym urzędującym inspektorem armii i jednym z najwyższych rangą wojskowych w Polsce, a zarazem słynnym pojedynkowiczem. Czter-dziestopięciominutowe, podobno bardzo zacięte, starcie w sportowych kategoriach zakończyło się remisem, oraz drobnymi obrażeniami i karami aresztu dla obu rywali. Pojedynek ten przydał zapewne Stpiczyń-skiemu nimb romantycznego zawadiaki, który nie tylko piórem ale i szablą potrafi władać51. Technikę ataków Stpiczyńskiego wobec przeciwników politycznych dobrze ukazuje jego kampania skierowana przeciw Edwardowi Ligockiemu, publicyście i pisarzowi uważanemu za twórcę legendy gen. Józefa Hallera i jego „Błękitnej Armii". Stpiczyński zastosował tu po raz pierwszy chwyt, często wykorzystywany przez niego później w celu dyskredytacji przeciwników — oskarżenie o szpiegostwo, zdradę, poparte odpowiednią interpretacją autentycznych dokumentów. W sprawie Ligockiego publikowane dokumenty miały dowieść jego współpracy agenturalnej z poselstwem niemieckim w Bernie podczas I wojny światowej. Jeśli nawet nie wszystko było chlubne w wojennej działalności Ligockiego, skala oskarżeń nie była uzasadniona, a ich udokumentowanie zbyt wątłe. Stpiczyńskiemu chodziło jednak nie tylko o skompromitowanie popularnego publicysty, lecz także dowiedzenie, że koronny argument endecji w sporze orientacji politycznych, wynikający z faktu, że popierała ona zwycięską ententę, jest mitem. Wydaje się także, że atakując drugorzędnego w istocie publicystę, chciał przede wszystkim uderzyć w takie postacie, jak Marian Seyda, czy chętnie przeciwstawiany przez prawicę Piłsudskiemu gen. Józef Haller. Epizod ten miał istotne znaczenie, gdyż akcja przeciw Ligockiemu okazała się opłacalna dla Stpiczyńskiego, co niewątpliwie zachęciło go do wykorzystania podobnych metod walki politycznej. Udało mu się zablokować nominację Ligockiego na zastępcę szefa Wydziału Prasowego w MSZ. Od Ligockiego odcięli się również znani publicyści endeccy, na przykład Adolf Nowaczyński. Sprawa sądowa wniesiona przez Ligockiego przeciw Stpiczyńskiemu ciągnęła się niemal trzy lata, była trzykrotnie odraczana. Okazało się, że oskarżenia o szpiegostwo mogą pozostać w praktyce bezkarne, gdyż są trudne w interpretacji, a ewentualni świadkowie unikają w nich uczestnictwa52. Stpiczyński atakował wielu polityków, ale szczególnie agresywny był właśnie wobec swych kolegów po piórze — dziennikarzy i publicystów wrogiego obozu. Poniekąd zachęcał nawet do aktów zniewagi fizycznej, gloryfikując na przykład głośny czyn por. Jerzego Radomskiego, który 9 czerwca 1923 r. spoliczkował posła i redaktora „Rzeczypospolitej" Stanisława Strońskiego, znanego z ciętego języka i wrogości do Piłsud-skiego. Opinia narodowa — pisał Stplczyiiskl — widzi w odruchu por. Radomskiego Jeden z etapów historycznej walki [slc!J Polski twórczej z nalotem zgnilizny moralnej l gorzkim osadem niewoli, który dziś czy Jutro musi być zmyty, zmieciony, zniszczony53. 56 Celem ataków Stpiczyńskiego byli wszyscy czołowi publicyści prawicowi: Władysław Rabski, piszący w „Kurierze Warszawskim" (nazywał go „jaśnie oświeconą rynsztokową wielkością"), Antoni Sadzewicz i Tadeusz Junosza-Gzowski z „Gazety Porannej 2 grosze", redaktorzy głównego organu endecji „Gazety Warszawskiej"54. Polityków i publicystów obozu narodowego określał coraz częściej mianem polskich „faszystów", wskazując, że powinni podlegać podobnym sankcjom prawnym, jak te, z którymi we Francji spotkał się ultranacjonalista Charles Maurras, twórca „L'Action Frangaise"55. Biorąc pod uwagę natężenie i styl prasowego szturmu Stpiczyńskiego wobec koalicji rządzącej, nie dziwił fakt, że nowe wcielenie jego tygodnika przetrwało niespełna dwa i pół miesiąca. Po raz drugi w ciągu roku redaktor był zmuszony do zmiany tytułu pisma. 30 sierpnia 1923 r. Stpiczyński otrzymał nakaz stawienia się w sądzie w charakterze oskarżonego z kaucją w wysokości 25 min. marek, 7 września zaś na wniosek Komisariatu Rządu, warszawski Sąd Okręgowy zawiesił „Głos Opozycji" pod zarzutem „nieposzanowania władzy drogą systematycznego i nie przebierającego w środkach dyskredytowania członków rządu"56. W obronie Stpiczyńskiego wystąpiła piłsudczykowska Polska Organizacja Wolności, której zarząd postanowił nawet powołać „Fundusz Obrony Wolności Słowa", służący pomocy represjonowanym publicystom „walczącym o ideały Ludowej Rzeczypospolitej Polskiej"57. 15 września 1923 r. ukazał się pierwszy numer „Głosu Prawdy", czyli trzeciego wcielenia tygodnika Stpiczyńskiego, które przetrwało do 1929 r. Władze po raz kolejny były bezsilne. Sam Stpiczyński przyznał później, że bezwzględnie wykorzystywał słabości systemu represji prasowych. [...l nauczyłem się całkiem nieźle oszukiwać wykonawców l...]konflskacyjnych zarządzeń. Ponieważ Jestem dość zdolnym uczniem, nauka ta nie trwała długo l już przy trzeciej czy czwartej konfiskacie p. Klernlk otrzymał akurat tyle egzemplarzy. Ile na żer konfiskaty przygotowałem sam, t.j. zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy. [...] Sympatyzował z nami l pomagał drukarz — zawsześmy o parę godzin opóźniali przesłanie Komisariatowi Rządu tzw. egzemplarzy okazowych każdego numeru, na podstawie których wypisywano zarządzenia konflskacyjne. Mieliśmy sympatyków wśród urzędników Komisariatu Rządu l zanim w lokalu zjawił się policjant z [...] poleceniem dokonania konfiskaty, wiedzieliśmy, Iż mamy go oczekiwać. Sprzyjało nam wielu funkcjonarluszów poczty warszawskiej. Gdy zjawiły się stosy naszego numeru przeznaczone dla abonentów, były one natychmiast rozdzielane l wlewane do olbrzymiej rzeki listów l przesyłek, [...l sprzedawcy uliczni również szybko nauczyli się chronić przed władzą numery «Głosu Prawdy». 1...] w rezultacie — po każdej konfiskacie wzrastał zastęp naszych czytelników l mógłbym być słusznie oskarżony o niewdzięczność, gdybym dzisiaj nie podziękował panu Klernlkowl za postawienie nas na nogi - ironizował w swych wspomnieniach redaktor „Głosu Prawdy"58. Charakterystyczne, że Stpiczyński przedstawiał swą „wojnę" z rządem w sposób, który mógł narzucać skojarzenia z czasami „bibuły", z działalnością konspiratorów z okresu carskiego zaboru. Bojowy publicysta nie tylko nie zaprzestał, ale nawet rozszerzył swe ataki na kolejnych członków rządu: wicepremiera i ministra oświaty Stanisława Grabskiego, ministra skarbu Władysława Kucharskiego, oraz ministra przemysłu i handlu Mariana Szydłowskiego59. Skoncentrowanie krytyki na szefach resortów gospodarczych wiązało się oczy- 157] wiście z dramatycznie pogarszającą się sytuacją ekonomiczną. Stałym adresatem epitetów pozostał minister spraw zagranicznych Marian Seyda, którego nazywał „największym szkodnikiem Polski Niepodległej", „największym geniuszem współczesnego świata w dziedzinie głupoty politycznej", „tragicznym psychicznie i umysłowo pomylonym megalomanem"60. Nowy komisarz rządu w Warszawie Jan Jarmułowicz zarzucił nawet tradycyjny sposób konfiskat za konkretny artykuł, przedstawiając zarzuty sumarycznie wobec całych „zespołów artykułów"61. Styl publicystyki Stpiczyńskiego i spadające na „Głos" represje zaczęły przynosić pismu pewien rozgłos. Ignorująca wcześniej Stpiczyńskiego prasa prorządowa przypuściła na niego pełen impetu szturm, w swym charakterze zbliżony zresztą do wystąpień redaktora „Głosu". W ośmieszającym pamflecie celował zwłaszcza piszący na łamach „Myśli Narodowej" A. Nowaczyński62. Z innych powodów krytycznie oceniał Stpiczyńskiego młody redaktor konserwatywnego „Słowa" wileńskiego S. Cat-Mackiewicz, już wówczas sympatyzujący z polityką Piłsudskie-go. Niepokój tego publicysty budził fakt, że pismo postrzegane jako główny organ piłsudczyków deklaruje się jako radykalnie społecznie i bliskie lewicy63. Warto zauważyć, że niektóre komentarze prasowe wskazywały „Głos" jako jeden z czołowych organów lewicowej opozycji i utożsamiały poglądy pisma z jej stanowiskiem64. Nic zatem dziwnego, że treść pisma była wnikliwie śledzona i analizowana przez komórki prasowe rządu65. Rząd Chjeno-Piasta nie był w stanie sprostać trudnościom gospodarczym kraju i zapobiec dotkliwej społecznie hiperinflacji, która przybrała jesienią 1923 r. zastraszające rozmiary. Narastające niezadowolenie społeczne było w tej sytuacji nieuniknione i trudno mówić o odpowiedzialności prasy opozycyjnej w_ odniesieniu do mających nastąpić tej „gorącej jesieni" tragicznych wydarzeń. Niewątpliwie jednak „rewelacje" dotyczące coraz to kolejnych afer i nadużyć, w połączeniu z bezkompromisową retoryką, używaną zarówno przez „Głos Prawdy", jak i socjalistycznego „Robotnika", podsycały w pewnym sensie niezadowolenie66. Na przykład w październiku Stpiczyński wprost wzywał opozycję do obalenia rządu i groził „gniewem" zdesperowanych mas, które w imię interesów „żołądka" mogą zdecydować się na „uśmiercenie Sejmu, jeśli nie zdoła w najbliższym czasie dowieść racji swego istnienia"67. 28 października doszło do rekonstrukcji rządu Witosa, między innymi w jego skład weszli Roman Dmowski i Wojciech Korfanty, co postrzegano jako wyzwanie wobec opozycji68. Eskalacja konfliktu społecznego i politycznego znalazła swój dramatyczny finał w krwawych starciach strajkujących robotników z wojskiem i policją w Krakowie (6 XI 1923), a także w Tarnowie i Borysławiu. Negocjacje z rządem liderów kierującej protestem PPS zapobiegały strajkowi generalnemu, a w rezultacie dalszym walkom. Stpiczyński bardzo ostro zaatakował postawę kierownictwa PPS w głośnym i kontrowersyjnym artykule Krew darmo z 10 listopada. Zarzucał w nim przywódcom partii zaprzepaszczenie przelanej przez robotników krwi, w rezultacie rezygnacji z szansy oba- [58] lenia rządu drogą strajku powszechnego. Polemizował też z poglądem prawicy, że dążenie do obalenia rządu ma charakter rewolucyjny, a kontynuacja strajku prowadziłaby do anarchii i robotniczego terroru. Postawie robotników, bohaterów i ofiar wydarzeń, zręcznie choć demagogicznie przeciwstawiał egoistyczną, kunktatorską, jego zdaniem, grę socjalistycznych polityków, obcych rzekomo interesom klasy robotniczej. Przywódcy obu stron z zadowoleniem osobistym osiągnęli porozumienie 1...]. Nic się nie zmieniło. Nic się przecież wielkiego nie stało. Lekka sprzeczka przywódców l trochę krwi szeregowców. Krew polską można wylewać na darmo. Nagrodzi się ją uroczystym pogrzebem [...], nagrodzi Ją bluff, patos i frazes niedołężnych liderów - pisał z sarkazmem69. Z opiniami Stpiczyńskiego polemizował na łamach „Robotnika" znakomity publicysta PPS Mieczysław Niedziałkowski, od tej pory czołowy wśród socjalistów adwersarz redaktora „Głosu Prawdy" w prasowych polemikach. Uważał on, że Stpiczyński nie potrafił udowodnić, że przedłużenie strajku przyniosłoby obalenie rządu. Decyzję swej partii uznawał za odpowiedzialną i rozważną. Z kolei przeciwstawiał jej postawę Stpiczyńskiego, dla którego, zdaniem Niedziałkowskiego, miały znaczenie jedynie polityczne kombinacje, a nie autentyczni ludzie i ich tragedia. Źle Jest — pisał — gdy militarny sprawozdawca dziennika dyktuje wskazania ludziom stojącym w okopach. {...) Krew robotnicza i żołnierska Jest dla nas cenną I świętą. Nie chcemy nią szafować. I dlatego, panie redaktorze, polityka nasza była w dn. 6 listopada taką, Jaką była70. Polemika dała prasie prawicowej okazję do wyrażenia zadowolenia z powodu rozdźwięków w obozie przeciwników. A. Nowaczyński wprost chwalił tak obcego mu politycznie Niedziałkowskiego za jego odpowiedź na, jak to określił, „gorzkie żale stpłczyńskie"71. Nie były to jedyne echa sporu, gdyż w obronie Stpiczyńskiego wystąpił na łamach „Głosu Prawdy" młody działacz Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (KPRP) Zygmunt Oskierko (właśc. Jakub Erlich). Zgodził się on z oceną taktyki socjalistów wyrażoną przez Stpiczyńskiego, uważając jego wypowiedź za spokojną i rzeczową. Uważał wystąpienie redaktora „Głosu Prawdy" za ważny element „samokrytyki" lewicy, wywołujący „poważne refleksje" wśród „wielu myślących" socjalistów. Dowodził, że PPS miała obowiązek poprowadzić masy do walki z prawicowym rządem72. Oskierko wyłożył więc w piśmie Stpiczyńskiego poglądy Komitetu Centralnego KPRP, który potępił stanowisko władz PPS, zgodnie z tak zwaną taktyką na „rządrobotniczo-chłopski"73. Wystąpienie komunisty w obronie piłsud-czyka przeciw socjalistom mogło wydawać się dość osobliwe. Warto jednak zauważyć, że Oskierko nie deklarował się jako działacz komunistyczny, a oficjalnie był członkiem młodzieżowych organizacji socjalistycznych74. Istotą zaś taktyki publicystycznej Stpiczyńskiego, którą w praktyce stosował do maja 1926 r., była próba przekonania, że kierownictwo PPS jest zbyt zachowawcze i nie potrafi przewodzić rady-kalizującym się masom. Celem tych działań było mobilizowanie socjalistów do konfrontacji z prawicą. [59] Zachowanie piłsudczyków w czasie listopadowego kryzysu nie było do końca jasne. Bolesław Drobner, przywódca lewicowych secesjom-stów z PPS i uczestnik wydarzeń krakowskich, wspominał, że spotkany przez niego w tym czasie Stpiczyński mówił o nadziejach, jakie piłsud-czycy wiązali z wystąpieniem robotników i strajkiem generalnym75. Zdawał się to potwierdzać choćby udział Związku Strzeleckiego w rozruchach krakowskich. Wydaje się jednak, że Piłsudski nie łączył wypadków listopadowych z konkretnymi planami przejęcia władzy, choć pogłębianie się kryzysowej sytuacji i upadek rządu były mu oczywiście na rękę76. Krwawe wypadki krakowskie praktycznie przesądziły o losie rządu Chjeno-Piasta. Gdy w PSL „Piast" doszło do secesji krytycznej wobec polityki rządu grupy Jana Bryła, utracił on wątłą większość w Sejmie. Gabinet Witosa ustąpił ostatecznie 14 grudnia 1923 r. Stpiczyński z właściwą sobie przesadą dokonał bilansu polityki ustępującego rządu, twierdząc, że jej rezultaty przejawiły się w „bezprzykładnym zrujnowaniu podwalin bytu państwa"77. Nie był to koniec potyczek redaktora „Głosu Prawdy" z gabinetem Chjeno-Piasta, gdyż pół roku później odbył się proces publicysty przed warszawskim Sądem Okręgowym (13 V 1924). Stpiczyńskiemu wytoczono 11 spraw o nieposzanowanie władzy z artykułu 154 k.k.r. Dziennikarz wykorzystał salę sądową jako trybunę dla politycznego ataku nie gorzej od łamów swego pisma. Z publicystyczną swadą starał się dowieść, że przed sądem winni odpowiadać za swe „przestępstwa" krytykowani politycy i urzędnicy, a nie ten, który informował społeczeństwo o ich nadużyciach. Stpiczyński zręcznie rozdzielał funkcję członka rządu jako przedstawiciela władzy państwowej, od roli manda-tariusza konkretnego stronnictwa politycznego, co dało mu pretekst do filipiki pod adresem endecji, którą charakteryzował jako siłę destrukcyjną i antypaństwową. Pogląd ten miały ilustrować przykłady: niedoszły zamach stanu (11919), rzekomo haniebna postawa R. Dmowskiego i endecji w chwili zagrożenia niepodległości państwa latem 1920 r., oraz nagonka na prezydenta G. Narutowicza i gloryfikacja jego zabójcy. Zarówno składający zeznania Stpiczyński, jak i broniący go adwokat Józef Wassenberg, starali się tak argumentować, aby niejako odwrócić wykładnię prawa będącego podstawą oskarżenia. Nie obelgi i epitety, których używania Stpiczyński zresztą się nie wypierał, miały być istotą sprawy, lecz prawdziwość bądź fałszywość stawianych politykom zarzutów; nie instytucje władzy zostały zelżone, lecz konkretnym ludziom zostały postawione konkretne oskarżenia. Konkluzją takiego rozumowania był wniosek obrońcy o zmianę kwalifikacji prawnej czynu (na zniesławienie), co umożliwiłoby przeprowadzenie dowodu prawdy i powołanie świadków, których przesłuchania domagał się Stpiczyński. Zabiegi te okazały się bezskuteczne, jakkolwiek sama taktyka była zręczna — umacniała przekonanie o prawdziwości zarzutów oskarżonego, skoro gotów był odpowiadać z surowszego paragrafu, byle tylko mógł je udowodnić. Warto dodać, że obrońca starał się obalić trafną sugestię prokuratora o politycznej tendencyjności ataków prasowych [60] Stpiczyńskiego, prezentując go sądowi jako apolitycznego, zatroskanego o los kraju patriotę, byłego bohatera wojennego, pragnącego sumiennie wypełniać szczytną dziennikarską misję. Ostatecznie sąd wydał jednak wyrok skazujący Stpiczyńskiego na 3 miesiące więzienia i dodatkowe kary pieniężne78. Proces przyniósł jednak Stpiczyńskiemu sporo korzyści. Długotrwała procedura apelacyjna oddalała groźbę więziennych krat. Jak zauważał redakcyjny kolega Stpiczyńskiego Leon Okręt: Cięcia Jakie otrzymuje redaktor Stplczyńskl w walce — nawet Jeśli to będą drobne cięcia mlecza sprawiedliwości — nie zaważą na jego losie79. Stpiczyński zadbał przezornie o reklamę własnych potyczek z Temidą, triumfalnie publikując nakładem „Głosu Prawdy" stenogramy z procesu. Usuwał tym samym w cień o dzień wcześniejsze wydarzenie — 12 maja 1924 r. podobny wyrok otrzymał oskarżony 8-krotnie o „niepo-szanowanie władzy" redaktor odpowiedzialny „Robotnika" Jan Maurycy Borski80. Stpiczyński wielokrotnie później wyolbrzymiał swą rolę w prasowej walce z rządem Witosa, która przyniosła mu rozgłos, co zresztą wywoływało cierpkie uwagi socjalistów81. Historia zna przykłady umiejętnego wykorzystywania sali sądowej w celach politycznych (z tego samego okresu choćby proces Adolfa Hitlera po puczu monachijskim). Stpiczyński wspominał później, że celowo zastosował metodę bezwzględnych, brutalnych ataków wobec przeciwników, uważając, że wytaczane mu procesy sądowe skuteczniej będą służyły propagowaniu jego poglądów niż „ubożuchny" tygodnik82. Po pierwszym procesie miały pojawić się następne. Prasa endecka niebawem zaczęła nazywać Stpiczyńskiego współczesnym wcieleniem siedemnastowiecznego warchoła i zabijaki Samuela Łaszczą83. Powołanie 19 grudnia 1923 r. pozaparlamentarnego gabinetu Władysława Grabskiego, z głównym zadaniem naprawy skarbowości, zapoczątkowało okres względnej stabilizacji politycznej, który miał trwać do jesieni 1925 r. Należy zauważyć, że chociaż Stpiczyński sceptycznie odniósł się do nowego rządu, to o samym premierze, bądź co bądź bliskim prawicy, wyrażał się z szacunkiem. Publicysta nie ukrywał, że nadzieje wiązał z misją przedstawiciela lewicy — Stanisława Thugutta z PSL „Wyzwolenie" — lecz zakończyła się ona niepowodzeniem. Porażka Thugutta powinna była, zdaniem Stpiczyńskiego, stanowić sygnał do rozwiązania sejmu i powołania gabinetu „fachowców" — nie precyzował jednak tego pojęcia i nie wyjaśniał dlaczego odmawia takiego miana rządowi Grabskiego. Pomimo że niejako z góry zapowiadał porażkę rządu w realizacji reform, to w porównaniu ze stosunkiem do gabinetu Witosa można było ów ton uważać za niemal życzliwy84. Z kolei omawiając kwestię pełnomocnictw dla rządu, Stpiczyński krytykował ograniczenie reformatorskiego zapału gabinetu jedynie do spraw gospodarczych. Nie kwestionując kompetencji ekonomicznych premiera, powątpiewał, czy są one wystarczające do kierowania rządem (przypominał premierostwo Grabskiego z okresu Spaa w 1920 r.). Z nadaniem pełnomocnictw należało, w jego opinii, zaczekać do rozstrzygnięcia obsady ministerstw spraw wojskowych i zagranicznych, która miała [61 ] stać się probierzem zaufania do rządu85. W ten sposób potwierdzał obawę przed powierzeniem kluczowych, zdaniem piłsudczyków, resortów kandydatom endecji. Stosunek Stpiczyńskiego do gabinetu Grabskiego w pierwszym półroczu jego urzędowania kształtował się niejednolicie. Krytyka koncentrowała się na polityce personalnej. Szczególnie negatywnie oceniał pod koniec marca 1924 r. nominację Zygmunta Hiibnera na ministra spraw wewnętrznych, oraz Alfreda Chłapowskiego na posła w Paryżu86. Ostro atakował też politykę kadrową nowego ministra spraw zagranicznych Maurycego Zamoyskiego, zarzucając mu czystki w resorcie i zastępowanie wybitnych fachowców, jak to określał, „endeckimi sługusami"87. Starał się przy tym nie krytykować zbyt ostro „przemęczonego" reformowaniem gospodarki premiera i częścią odpowiedzialności za błędne, jego zdaniem, decyzje obciążał sejm. Stosunek Stpiczyńskiego do szefa rządu wyraźnie się ocieplił, gdy pojawiły się pierwsze efekty reformy skarbowej. Entuzjastycznie witał wiosną 1924 r. sukces wykupu akcji Banku Polskiego, oraz emisję nowej waluty — złotego, wygłaszając przy okazji pochwałę polityki premiera, aliści ograniczoną do zagadnień gospodarczych. Przestrzegał zarazem, niewątpliwie trafnie, przed nadmierną euforią i niedocenianiem przyszłych trudności na drodze uzdrawiania finansów88. Przebieg subskrypcji akcji Banku Polskiego posłużył też Stpiczyńskiemu do ataku na klasy posiadające, którym zarzucił bierny stosunek do dzieła naprawy skarbu, przeciwstawiając im ofiarność robotników i inteligencji89. Niechęć do sfer gospodarczych, a zwłaszcza do ziemiaństwa, miała pozostać charakterystycznym wyróżnikiem jego publicystyki. W czerwcu 1924 r. Stpiczyński przejściowo zarzucił ton umiarkowanej przychylności w stosunku do rządu Grabskiego. Dość ostro skrytykował expose premiera z 10 czerwca. Zdecydowanie wypowiedział się przeciw udzieleniu rządowi dalszych pełnomocnictw, których domagał się premier. Pomimo że w tym czasie dość krytycznie odnosił się do parlamentaryzmu, motywował swe stanowisko przekonaniem, że nadzwyczajne pełnomocnictwa dla władzy wykonawczej podważają sens istnienia parlamentu. W rzeczywistości Stpiczyriski wykazywał rosnące zniecierpliwienie brakiem spodziewanej rekonstrukcji rządu, poprzez wprowadzenie doń „wybitnych fachowców" (czyli przedstawicieli lub zaufanych lewicy). Starał się podkreślać fasadowość i bezbarwność rządu w aktualnym składzie, ironizując, że tworzą go w istocie minister skarbu (W. Grabski), minister spraw wojskowych (W. Sikor-ski), oraz „paru panów dla dekoracji"90. Poglądy Stpiczyńskiego na temat rządu Grabskiego były zatem wówczas w pełni zgodne ze stanowiskiem lewicy parlamentarnej. Tymczasem premier, z dużą zręcznością balansujący między krytykującymi rząd z lewa i prawa ugrupowaniami sejmowymi, uczynił kilka gestów politycznych, wskazujących, że gotów jest wprowadzić do rządu jej przedstawicieli. Gdy zaostrzyła się krytyka gabinetu ze strony prawicy, a jego zbliżenie z lewicą stało się nieuniknione, Stpiczyriski ponownie zaczął pisać o Grabskim z sympatią91. [ 62 W listopadzie 1924 r. doszło do oczekiwanych zmian personalnych w gabinecie Władysława Grabskiego, które stanowiły wyraz kompromisu z lewicą. Stpiczyński oceniał rekonstrukcję z umiarkowaną aprobatą. Zdecydowane poparcie wyraził dla najważniejszej nominacji — powołania czołowego działacza „Wyzwolenia" Stanisława Thugutta na stanowisko wicepremiera, z misją uspokojenia sytuacji na kresach wschodnich i kierowania polityką rządu wobec mniejszości narodowych. Jednak podkreślał, nie bez racji, że mianowanie Thugutta wicepremierem bez jasno określonych kompetencji, a nie jak chciała lewica ministrem spraw wewnętrznych, ograniczało jego możliwości działania (zarazem krytykował powierzenie resortu spraw wewnętrznych Cyrylowi Ratajskiemu). Pozytywnie oceniał Stpiczyński mianowanie ministrem pracy Franciszka Sokala, który zastąpił Ludwika Darowskiego (stracił on zaufanie lewicy przedłużając czas pracy w przemyśle górnośląskim). Publicysta był natomiast rozczarowany brakiem nominacji Wacława Makowskiego na ministra sprawiedliwości92. Podobnie oceniała zmiany w rządzie PPS93. Wspomniana tu zaogniona sytuacja na kresach wschodnich, oraz ściśle związane z nią zagadnienie polityki wobec mniejszości narodowych, było jednym z głównych problemów, z którymi spotkał się w swej działalności rząd Grabskiego. W ówczesnej publicystyce Stpiczyńskiego kwestie te znajdowały szerokie odzwierciedlenie. Wydaje się, że na poglądy Stpiczyńskiego na sprawy narodowościowe, zwłaszcza jeśli chodzi o mniejszości słowiańskie, duży wpływ miała jego przyjaźń z Tadeuszem Hołówką, wybitnym znawcą tych zagadnień94. Redaktor „Głosu Prawdy" podejmował zatem tę problematykę w duchu poszanowania praw mniejszości i krytyki polityki nacjonalistycznej. Zwracał uwagę, że wroga mniejszościom polityka jest nieracjonalna, gdyż prowadzi do ich jednoczenia się w niechęci do państwa polskiego, do swoistego „sojuszu niezadowolonych"95. Pierwsze artykuły Stpiczyńskiego, w których szerzej podejmował problematykę mniejszościową, były poświęcone kwestii ukraińskiej, co było zrozumiałe, biorąc pod uwagę rolę jaką Ukraińcy odgrywali w koncepcjach federacyjnych. Właśnie z punktu widzenia tych koncepcji krytykował wrogość endecji do Ukraińców, uważając, że wpłynie ona na stosunki z niepodległą Ukrainą, w której powstanie wierzył. Przekonywał, że narodowego ruchu ukraińskiego nie należy łączyć jedynie z kierunkiem reprezentowanym przez wrogiego Polsce Jewhena Petruszewicza, nie dostrzegając polonofilskich działaczy z kręgu Semena Petlury, którzy, jego zdaniem, mieli odgrywać decydującą rolę w przyszłym państwie ukraińskim96. 31 lipca 1924 r. Sejm uchwalił pakiet tak zwanych ustaw językowych, przygotowywanych przez komisję rządową od wiosny, które, przy zachowaniu uprzywilejowanej pozycji języka polskiego, wychodziły częściowo naprzeciw postulatom mniejszości. Opinia Stpiczyńskiego na temat ustaw była zgodna ze stanowiskiem polskiej lewicy. Dostrzegał on niedoskonałość i kompromisowy charakter ustaw, jednak uważał je za sygnał zmian w rozumowaniu politycznym części prawicy i ważny 63 krok na drodze realizacji praw mniejszości narodowych. Krytykował natomiast wprowadzone ustawami szkolnictwo utrakwistyczne97. Rządowi Grabskiego nie udało się doprowadzić do uspokojenia sytuacji na kresach. W 1924 r. kryzysowa sytuacja osiągnęła swe apogeum, a jej spektakularnym przejawem były zuchwałe i kompromitujące władze polskie akcje oddziałów „partyzanckich", wspieranych zza wschodniej granicy, lecz dysponujących także poparciem miejscowej ludności. Stpiczyński zdecydowanie przeciwstawiał się pomysłowi zarządzenia stanu wyjątkowego, wysuwanemu przez polityków prawicowych. W. Korfantemu propagującemu na łamach „Rzeczypospolitej" „środki siłowe" zarzucał chęć wprowadzenia na kresach systemu pół-kolonialnego, na wzór rządów angielskich w Egipcie. Dowodził, że źródłem zła była zdemoralizowana i skorumpowana administracja. Jego zdaniem jedynie w takich okolicznościach mogła się rozwinąć akcja sowieckiego aparatu dywersji, którego działaniami nie można było jednak wyłącznie tłumaczyć sukcesów partyzantki. Stpiczyriski podkreślał, że rządy „silnej ręki" nie zastąpią realizacji kulturalnych i ekonomicznych potrzeb ludności białoruskiej i ukraińskiej. Krytykował też powoływanie na wysokie stanowiska w administracji państwowej na kresach, w tym urzędy wojewodów, wyższych wojskowych (m.in. gen. M. Januszajtisa na wojewodę nowogródzkiego), uznając to za próbę „militaryzacji" administracji98. Stpiczyński poświęcił dużo uwagi sytuacji na kresach również w 1925 r. Argumentował, że unormowanie tamtejszych stosunków jest ściśle powiązane z kwestią międzynarodowego położenia Polski. Polityka nacjonalistyczna, którą określał jako współczesny odpowiednik zasady „cuius regio, eius religio", prowadziła jego zdaniem do całkowitego zachwiania pozycji państwa polskiego na tych terenach, za co oczywiście może [endecja — J. P.) oczekiwać nagrody od kanclerza Luthera l p. Stresemanna, orientujących się znakomicie. Ile jakakolwiek dywersja na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej ułatwi Im zmiany w stosunku do polskich kresów zachodnich99. Chociaż Stpiczyński popierał wejście do rządu S. Thugutta, jako polityka który miał realizować program naprawy stosunków na kresach, za uzasadnione uważał jego próby podania się do dymisji, czynione od początku 1925 r. Wskazywał, że radykalny program Thugutta uległ stopniowo „rozbrojeniu", bowiem wicepremier napotykał zdecydowaną opozycję najważniejszych w jego realizacji ministrów — spraw wewnętrznych, oświaty i rolnictwa. Dlatego też wyrażał zdziwienie, że Thugutt przyjął ostatecznie szefostwo Sekcji Komitetu Politycznego Rady Ministrów d.s. Mniejszości. Zauważał, że nie wzmocni to pozycji wicepremiera, gdyż w sekcji będzie miał do czynienia z oponentami jego programu. Przewidywania te zdawała się potwierdzać dymisja Thugutta w maju 1925 r.100 Stpiczyński oczywiście nie wypracowywał koncepcji polityki wobec mniejszości narodowych zamieszkujących kresy wschodnie. Wyrażał wówczas zasadniczo stanowisko, jakie w tej sprawie zajmowała lewica parlamentarna. Udzielał aprobaty projektowi PPS szerokiej autonomii dla kresów wschodnich101. Pióro Stpiczyńskiego oddawało jednak nie- [64] wątpliwie cenne usługi tym koncepcjom. Publicysta argumentował zręcznie, bowiem przekonanie o szkodliwości polityki nacjonalistycznej wywodził nie tyle ze wzniosłych haseł tolerancji i przyjaźni, co ze stanowiska polskiej racji stanu i polskich interesów narodowych. Stpiczyński podejmował nie tylko problematykę mniejszości słowiańskich, ale stosunkowo dużo miejsca poświęcał na przykład kwestii żydowskiej. Chociaż, jak wspomniano, już w pierwszych swych artykułach na łamach „Głosu" zwalczał antysemityzm, z sympatią odnosił się faktycznie do zasymilowanej inteligencji, a o „niekulturalnych, ciemnych masach" żydowskich pisał nawet z pewną pogardą102. Uważał, że ich zacofanie kulturalne i rola gospodarcza, zwłaszcza w handlu i pośrednictwie, dostarcza argumentów antysemickiej propagandzie endecji, która w innym przypadku straciłaby swą podstawę. Bardzo krytycznie oceniał rolę żydowskiej elementarnej szkoły religijnej — chederu, którą uważał za nośnik zacofania. Zgodnie ze schematem używanym w ocenie polskiego życia społecznego i politycznego, dostrzegał wśród Żydów dwa obozy: reakcji i postępu103. Poglądy Stpiczyńskiego mieściły się w pojęciu asymilacji państwowej, gdyż, podobnie jak T. Hołówko, uważał, że tradycyjne wychowanie i styl życia ortodoksyjnych Żydów utrudniają bliższe związanie się społeczności żydowskiej z państwem104. Problematykę żydowską podjął również Stpiczyński w związku z zawartą na początku lipca 1925 r. tak zwaną ugodą polsko-żydowską, będącą porozumieniem rządu W. Grabskiego i wysuwających wobec niego postulaty środowisk żydowskich105. Stpiczyński wyrażał zadowolenie z powodu zawarcia porozumienia, niewątpliwie także ze względu na korzyści międzynarodowe i propagandowe. Przestrzegał jednak przed wyolbrzymieniem jego znaczenia, wskazując na ataki endecji wobec umowy, pomimo udziału ministra Stanisława Grabskiego z ZLN w negocjacjach. Z przesadnym optymizmem oceniał natomiast reakcję społeczną na porozumienie, która miała, jego zdaniem, świadczyć o zmianie nastawienia Polaków do Żydów. Charakterystyczne, że antysemityzm pojmował powierzchownie jako „bakcyl", którym nacjonalistyczni politycy „zarazili" społeczeństwo106. Pomimo polemik z publicystami żydowskimi i ostrości wypowiadanych sądów, stosunek do antysemityzmu jednał mu w środowiskach żydowskich sympatię. Redaktorzy „Naszego Przeglądu" pamiętali mu, że na ich zaproszenie odwiedził żydowskie szkoły i po tej wizycie zmienił o nich zdanie107. Publicysta tej gazety Bernard Singer pisał o Stpiczyń-skim: Rozdzielał federacje, autonomie, posady wiceministrów dla mniejszości narodowych. Stał się także zwolennikiem szkół żydowskich, odwiedził żydowską organizację szkolną, bronił jej postulatów w swym tygodniku, był kochanym przyjacielem, miłym kolegą — słowem był«dobryWojtek»108. Od czasu upadku rządu Chjeno-Piasta publicystyka Stpiczyńskiego niewątpliwie zmieniła swój charakter. Już nie tylko bezwzględne ataki, obelgi, ale także rzeczowe argumenty i głębsze refleksje nad zjawiskami społecznymi i politycznymi znajdowały swe miejsce na łamach „Głosu Prawdy". Nie oznaczało to, by Stpiczyński zaprzestał szokowania czy- [65] wątpliwie cenne usługi tym koncepcjom. Publicysta argumentował zręcznie, bowiem przekonanie o szkodliwości polityki nacjonalistycznej wywodził nie tyle ze wzniosłych haseł tolerancji i przyjaźni, co ze stanowiska polskiej racji stanu i polskich interesów narodowych. Stpiczyński podejmował nie tylko problematykę mniejszości słowiańskich, ale stosunkowo dużo miejsca poświęcał na przykład kwestii żydowskiej. Chociaż, jak wspomniano, już w pierwszych swych artykułach na łamach „Głosu" zwalczał antysemityzm, z sympatią odnosił się faktycznie do zasymilowanej inteligencji, a o „niekulturalnych, ciemnych masach" żydowskich pisał nawet z pewną pogardą102. Uważał, że ich zacofanie kulturalne i rola gospodarcza, zwłaszcza w handlu i pośrednictwie, dostarcza argumentów antysemickiej propagandzie endecji, która w innym przypadku straciłaby swą podstawę. Bardzo krytycznie oceniał rolę żydowskiej elementarnej szkoły religijnej — chederu, którą uważał za nośnik zacofania. Zgodnie ze schematem używanym w ocenie polskiego życia społecznego i politycznego, dostrzegał wśród Żydów dwa obozy: reakcji i postępu103. Poglądy Stpiczyńskiego mieściły się w pojęciu asymilacji państwowej, gdyż, podobnie jak T. Hołówko, uważał, że tradycyjne wychowanie i styl życia ortodoksyjnych Żydów utrudniają bliższe związanie się społeczności żydowskiej z państwem104. Problematykę żydowską podjął również Stpiczyński w związku z zawartą na początku lipca 1925 r. tak zwaną ugodą polsko-żydowską, będącą porozumieniem rządu W. Grabskiego i wysuwających wobec niego postulaty środowisk żydowskich105. Stpiczyński wyrażał zadowolenie z powodu zawarcia porozumienia, niewątpliwie także ze względu na korzyści międzynarodowe i propagandowe. Przestrzegał jednak przed wyolbrzymieniem jego znaczenia, wskazując na ataki endecji wobec umowy, pomimo udziału ministra Stanisława Grabskiego z ZLN w negocjacjach. Z przesadnym optymizmem oceniał natomiast reakcję społeczną na porozumienie, która miała, jego zdaniem, świadczyć o zmianie nastawienia Polaków do Żydów. Charakterystyczne, że antysemityzm pojmował powierzchownie jako „bakcyl", którym nacjonalistyczni politycy „zarazili" społeczeństwo106. Pomimo polemik z publicystami żydowskimi i ostrości wypowiadanych sądów, stosunek do antysemityzmu jednał mu w środowiskach żydowskich sympatię. Redaktorzy „Naszego Przeglądu" pamiętali mu, że na ich zaproszenie odwiedził żydowskie szkoły i po tej wizycie zmienił o nich zdanie107. Publicysta tej gazety Bernard Singer pisał o Stpiczyń-skim: Rozdzielał federacje, autonomie, posady wiceministrów dla mniejszości narodowych. Stał się także zwolennikiem szkół żydowskich, odwiedził żydowską organizację szkolną, bronił jej postulatów w swym tygodniku, był kochanym przyjacielem, miłym kolegą — słowem był «dobry Wojtek»108. Od czasu upadku rządu Chjeno-Piasta publicystyka Stpiczyńskiego niewątpliwie zmieniła swój charakter. Już nie tylko bezwzględne ataki, obelgi, ale także rzeczowe argumenty i głębsze refleksje nad zjawiskami społecznymi i politycznymi znajdowały swe miejsce na łamach „Głosu Prawdy". Nie oznaczało to, by Stpiczyński zaprzestał szokowania czy- 165] telników stylem, dzięki któremu zyskał rozgłos. Nie sposób wymienić tu wszystkich napaści publicysty na endecję, coraz bardziej brutalnych a zarazem wyszukanych w formie. Jako ilustracja służyć może odpowiedź Stpiczyńskiego na artykuł posła ZLN Jana Zamorskiego, opublikowany w „Gazecie Warszawskiej" w lutym 1924 r. Nawiązując do sprawy nieudanego przewrotu prawicowego w styczniu 1919 r., redaktor „Głosu Prawdy" pisał: [...l my byliśmy tak nlewybaczalnle sentymentalni, że zamiast pokazać tym panom drogę na szubienicę i dla szczęścia Polski ku nauce wszystkich wykolejeńców pokazać ślepemu tłumowi pierwsze ścięte głowy, tych którzy mieli śmiałość podnieść rękę na pierwszy narodowy rząd [J. Moraczewskiego — J. P.) (...) myśmy otworzyli im drogę do rządów, do godności, do władzy. Z kolei następowała nie kończąca się litania epitetów pod adresem polityków obozu narodowego: [...I to wy mali, nikczemni tchórze, delatorzy i psychopaci polityczni, wy niedowarzeńcy śniący o karierach mężów stanu [...), wy karierowicze bez polotu [...], wy ludzie tak tragicznie ograniczeni, że rządząc nie potrafiliście powstrzymać żądzy napchania kieszeni ordynarnie kradzionym [...] groszem ze skarbu państwa [...]. To wy uczyniliście z łajdactwa rzemiosło, a cnotę usiłowaliście wystawić na pośmiewisko gawiedzi, to wasze nazwiska [...] stały się synonimami wyrosłej w niewoli pleśni, brudu, nlkczemności, zwyrodnienia, upadku szlachetności i upadku intelektu polskiego. To wy, których nazwiska przejdą do historii. Jeśli będzie ona wspominać o wstydliwych zakamarkach dziejów duszy polskiej w dobie niewoli. Jako odstraszające ilustracje nizin na Jakie może stoczyć się człowiek, jeśli nie potrafi stanąć w służbie wielkiej idei, to wy odkryliście w polskim słowniku wyraz zdrada l zdrajca i zaczęliście hojnie obdarzać tą godnością wszystkich swoich przeciwników politycznych. (...) Wy którzy z każdego narodowego stanowiska dopuszczaliście się zdrad nie znajdujących przykładu w historii, nie uznawaliście błądzących wśród przeciwników — fabrykowaliście zdrajców109. Co wywołało tak gwałtowną reakcję Stpiczyńskiego? Chodziło zapewne o to, że Zamorski dotkliwie zrewanżował się piłsudczykom, wypominającym endecji „rusoflistwo", wskazując, że obóz, który nazywał siebie niepodległościowym był faktycznie częścią orientacji „austriackiej"110. Uderzył zatem w fundament piłsudczykowskiego mitu. Jego istotą było przekonanie, że piłsudczycy stanowili grupę „straceńców", która przeciwstawiła się powszechnej bierności i ugodowości społeczeństwa. Zniesławianie przez prawicę wielbionego Komendanta, ośmieszanie i podważanie wysiłku zbrojnego i roli piłsudczyków, w zderzeniu z głęboką wiarą w wielkość własnego czynu, potęgowało nastrój buntu, frustracji, nienawiści do przeciwnika. Redaktor „Głosu Prawdy" wyrażał te uczucia w sposób ostry i wyrazisty — bronił etosu. Po obu zaś stronach trudno było dopatrzyć się w wystąpieniach polityków i publicystów elementarnego obiektywizmu i sprawiedliwości. Artykuły Stpiczyńskiego nie tylko piętnowały sprawców „zła" dnia wczorajszego, ale i dawały proste wyjaśnienie rzeczywistości aktualnej, często bolesnej także dla wielu byłych legionistów i peowiaków. Publicysta prezentował niemal katastroficzny obraz polskiej rzeczywistości politycznej i gospodarczej, który miał być rzekomo pokłosiem polityki „endecji". Językiem Georgesa Dantona wołał: „obywatele, Polska w niebezpieczeństwie"111. W swym antyendeckim zapamiętaniu Stpiczyński, jak się wydaje, nie zdawał sobie sprawy, że niejako rykoszetem deprecjonuje rolę Józefa Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa w latach 1918-1922. (66 J Do stałego arsenału argumentów Stpiczyńskiego przeciw endecji zostały włączone oskarżenia jej o ścisłe związki z polskimi „faszystami". Publicysta propagandowo nagłośnił sprawę skrajnie prawicowego Pogotowia Patriotów Polskich (PPP), która wybuchła w styczniu 1924 r. w atmosferze wzajemnych oskarżeń między prawicą a lewicą o przygotowywanie zamachu stanu. Początkowo nie wyolbrzymiał znaczenia tej organizacji, później jednak dostrzegł w tej sprawie korzyści propagandowe, drukując liczące 10 stron materiały na temat działalności PPP i innych grup „faszystowskich". Z działalnością PPP i planami zamachu stanu łączył bliskie prawicy organizacje kombatanckie — Związek Hallerczyków i Związek Dowborczyków, oraz endeckich publicystów A. Sadzewicza i A. Nowaczyńskiego, a nawet hierarchów kościelnych (kardynał A. Kakowski). Dopatrywał się nawet w działalności „polskich faszystów" przedziwnych inspiracji ze strony wywiadu sowieckiego, którego rzekome plany łączył w karkołomny sposób ze wzrostem agresywności ZSRR wobec Polski po śmierci Lenina. Snuł także analogie z puczem monachijskim Hitlera i Ludendorffa w 1923 r.112 Niemal utożsamiając endecję z grupą politycznych fanatyków spod znaku PPP, od której ta pierwsza zresztą się odcinała, starał się niewątpliwie mobilizować środowiska lewicowe i liberalne, w których żywe były obawy, że prawica polska sięgnie po wzory Mussoliniego. Ulubioną formą publicystyczną Stpiczyńskiego pozostawały zjadliwe ataki personalne, skierowane przeciw bardziej lub mniej znanym osobistościom. Nie odczuwał respektu nawet wobec powszechnie szanowanych autorytetów, jak na przykład nestor polskiej publicystyki Aleksander Świętochowski113. Nie oszczędzał nie tylko polityków i publicystów wrogiego obozu. Nietolerancyjnie odnosił się również do postaci, którym przypisywał „reakcyjne" poglądy, nawet jeśli przychylne były wobec Piłsudskiego114. Arbitralnie osądzał „poprawność" politycznego rodowodu. Tak było w przypadku Ignacego Rosnera, zdecydowanie popierającego Piłsudskiego redaktora „Kuriera Polskiego", liberalnego konserwatysty, którego potępiał za pracę w dawnej austriackiej administracji państwowej115. Stpiczyński koncentrował się na bieżących zagadnieniach politycznych. Zasadniczo unikał dyskusji nad kształtem demokracji parlamentarnej, rolą partii politycznych itp. — pozostawała ona domeną „Drogi". Już jednak u schyłku 1923 r. zaprezentował ogólnikowo swój stosunek do polskiego parlamentaryzmu. Publicysta stanowczo zaprotestował przeciw tezie o kryzysie demokracji parlamentarnej. Argumentował, że realną alternatywą wobec parlamentaryzmu okazał się jedynie system bolszewicki. Podkreślał jednak, że kryzys „uczciwości" w Polsce doprowadził także do upadku autorytetu sejmu w społeczeństwie, grożącego konfrontacją głównych sił politycznych poza nim. Prawdopodobnie deklarując przywiązanie do parlamentaryzmu, chciał przy okazji po raz kolejny uderzyć w endecję. Głosił bowiem, że to właśnie tej formacji bliskie są dyktatorskie wzory Miguela Primo de Rivery, Benito Mussoliniego (w prasie endeckiej rzeczywiście dużo było zachwytów nad włoskim faszyzmem), a nawet Włodzimierza Lenina, obce zaś przeko- 67 ] nania większości europejskiej prawicy116. Charakterystyczne, że w tym samym czasie podobne opinie na temat parlamentaryzmu wyrażali inni publicyści piłsudczykowscy. Różniły się one subtelnie w ocenach, lecz konkluzje były zbieżne: zasady parlamentaryzmu są słuszne, lecz polski sejm ma liczne słabości117. Już kilka tygodni później Stpiczyński wyraził tęsknotę za silną władzą wykonawczą i wybitnym przywódcą „który by rozumiejąc, że naród bez tradycyjnych form życia państwowego, nie orientujący się w najelementarniejszych obowiązkach i uprawnieniach obywatela wymagał i chciał słuchać jasnych rozkazów— rozkazy te dawał"118. Uprzedzając głosy oburzenia na „te słowa pochwalające dyktaturę", Stpiczyński podkreślał, że chodziło mu o „należyte miejsce dla władzy wykonawczej i ograniczenie roli Sejmu do właściwych granic", aby Sejm nie był jedynie „przedsiębiorstwem bo obalania rządów"119. Pomimo że Stpiczyński był raczej umiarkowany w krytyce polskiego parlamentaryzmu i wskazywał powszechnie dostrzegane jego niedostatki, wywołał swym artykułem oburzenie na lewicy. Niedziałkowski przesadnie uważał wypowiedzi Stpiczyńskiego za element kampanii antyparlamentarnej, będącej przejawem kryzysu ideowego „radykalnej inteligencji". Oskarżał go o przejście na stronę „reakcji" i nieco złośliwie porównywał z konserwatystą Stanisławem Catem-Mackiewiczem. Efektownie określał Stpiczyńskiego i innych piłsudczykowskich „radykałów" mianem przedstawicieli „jakiegoś swoistego liberalizmu z bagnetem pod pachą"120. Refleksje Stpiczyńskiego na temat wzmocnienia władzy wykonawczej i roli wybitnego przywódcy miały oczywiście bardzo konkretne odniesienia. Charakterystyczne, że coraz częściej zaczynały pojawiać się artykuły Stpiczyńskiego poświęcone „samotnikowi z Sulejówka", w których podkreślał jego nieformalny wpływ na życie kraju, sprawowanie rzeczywistego „rządu dusz w narodzie", a stosunek przeciwników do Marszałka oceniał jako „strach złodzieja przed prokuratorem"121. Zarazem wypominał dawnemu obozowi niepodległościowemu brak energii, którą jego zdaniem zachował z kolei obóz narodowy. Wzywał do „jednoczenia się we wspólnym froncie uczciwości politycznej" i do „mobilizacji wszystkich sił społecznych reprezentujących zdrowie moralne i poczucie odpowiedzialności za państwo"122. Byty to hasła, które wówczas coraz częściej pojawiały się w wystąpieniach piłsudczyków i które niebawem zaczęto utożsamiać z ich programem politycznym — „sanacji moralnej" państwa123. Co charakterystyczne, Stpiczyński miał jednak problemy ze wskazaniem ośrodka politycznego, który by konsolidował obóz „uczciwości politycznej". Wyolbrzymiał więc rolę inteligenckich „kanapowych" środowisk politycznych, jak na przykład Klubu Społecz-no-Politycznego, który podobnie jak UNP skupiał wolnomularską inteligencję, lecz nigdy nie odegrał znaczącej roli124. Najważniejszy był jednak wówczas dla piłsudczyków powrót Marszałka do czynnego życia politycznego. Wstępem miało być ponowne objęcie przez Piłsudskiego kierownictwa armią. Już w pierwszych tygodniach urzędowania gabinetu W. Grabskiego Stpiczyński podkreślał, że załatwienie tej sprawy będzie probierzem jego ocen rządu, zwłaszcza [68 w kwestiach polityki obronnej i zagranicznej. Krytykował nawet prezydenta S. Wojciechowskiego, bowiem uważał, że jest on niechętny powrotowi Piłsudskiego do armii, obawiając się pogorszenia stosunków z ZSRR125. Stpiczyński był również wyraźnie rozczarowany postawą gen. K. Sosnkowskiego, którego ponowne powołanie na urząd ministra spraw wojskowych łączył z natychmiastowym powrotem Piłsudskiego do wojska. Z pewnym krytycyzmem wskazywał na brak „sanacji" korpusu oficerskiego pod rządami Sosnkowskiego. Być może był to sygnał utraty zaufania piłsudczyków do popularnego niegdyś „szefa", które to pogłoski zresztą Stpiczyński energicznie dementował. Gdy w lutym 1924 r. Sosnkowski podał się do dymisji, swe nadzieje publicysta zaczął wiązać z osobą nowego ministra — gen. W. Sikorskiego, którego nadal darzył sympatią i bronił przed atakami prawicy126. Istotną rolę w propagandowej akcji na rzecz powrotu Piłsudskiego do armii, jak i w konsolidowaniu piłsudczyków, miał odegrać Związek Legionistów Polskich (ZLP). W dniach 9-10 sierpnia 1924 r. obradował w Lublinie, w dziesięć lat po wymarszu „kadrówki", III Walny Zjazd Legionistów. W dniu otwarcia zjazdu ukazał się w „Głosie Prawdy" artykuł Stpiczyńskiego Po dziesięciu latach, jedno z jego ważniejszych wystąpień publicystycznych w tym czasie127. Kreślił w nim, zbliżoną w duchu do refleksji A. Skwarczyńskiego i publicystów „Drogi", niemal mesjanistyczną wizję czynu legionowego, jako spadkobiercy najwspanialszych tradycji historycznych narodu począwszy od idei jagiellońskiej, egzemplifikacji „ducha rycerskiego" oraz „misji dziejowej Polski"128. Co istotne, odwoływał się jednak nie tylko do przeszłości i nie ograniczał do apoteozy. Podkreślał nawet, że obóz legionowy poniósł w pewnym sensie porażkę. Nawoływał do wyjścia „z letargu", do zerwania ze „szlachetną izolacją" — czyli w praktyce do aktywnego włączenia się byłych legionistów do życia politycznego. Grupa legionowa miała stać się zapleczem dzieła odnowy państwa jako reprezentantka idei „wielkiej czystości moralnej", idei pogardy dla „słabości, sobkostwa, kunktatorstwa, tchórzostwa i sklepikarstwa moralnego", jako jedyna wyrażająca „twórczą" myśl polityczną w Polsce. Stpiczyński wyraźnie zarzucał nadzieje polityczne, które wiązał dotąd z lewicą parlamentarną (abstrahując od ich szczerości) i jednoznacznie kierował je w stronę środowiska kombatanckiego. W nietypowy dla siebie sposób przestrzegał natomiast przed ekstremizmem i eskalacją konfrontacji politycznej: [...] strzeżmy się przekroczenia dozwolonych przez rację stanu granic radykalizmu w gniewie129. Zjazd lubelski uwieńczył proces zmian w charakterze ZLP, wcześniej organizacji czysto kombatanckiej, dość słabo powiązanej z piłsudczy-kowską czołówką polityczną, w wyniku których stał się on ważnym instrumentem walki politycznej Piłsudskiego130. Rezolucje zjazdowe faktycznie powtarzały postulaty Stpiczyńskiego wobec środowiska legionowego, nawet użyte w nich sformułowania brzmiały podobnie. Związek deklarował swój udział z życiu politycznym, odwoływał się do zniechęconych partiami politycznymi i zapowiadał oddziaływanie na społeczeństwo w duchu „moralnej" odnowy, o której pisał Stpiczyń- 169] ski131. Wydaje się zatem, że przedzjazdowy artykuł redaktora „Głosu Prawdy" musiał być konsultowany w gronie czołowych działaczy obozu. Zjazd dokonał istotnych zmian we władzach organizacji, odpowiadających nowym, politycznym zadaniom. Nowym prezesem ZLP został jeden z najbliższych ludzi Marszałka płk W. Sławek, a w składzie Zarządu Głównego znalazło się wielu znanych piłsudczyków. Jednym z nich był Wojciech Stpiczyński132. Stanowiło to wyróżnienie tym bardziej znaczące, że Stpiczyński nigdy nie służył w Legionach, a takie osoby mogły zostać przyjęte do organizacji tylko w wyjątkowych przypadkach, mocą jednomyślnej uchwały władz133. Z kolei „Głos Prawdy" (jak i „Drogę") związek uznał faktycznie za własny organ, zalecając swym oddziałom jego prenumeratę i czytelnictwo134. Najważniejszym tematem obrad zjazdu była oczywiście sprawa powrotu Piłsudskiego do czynnego życia publicznego, a przede wszystkim do steru armii. Wysłano w tej sprawie depesze do prezydenta, premiera i ministra spraw wojskowych. Postanowiono organizować naciski na stronnictwa lewicy parlamentarnej, aby aktywniej angażowały się na rzecz powrotu Marszałka, a także mobilizować do działań posłów-legionistów z różnych klubów sejmowych135. Przedstawiano sprawę powrotu Piłsudskiego jako wolę „większości społeczeństwa"136. W dzień otwarcia zjazdu Stpiczyński na łamach „Głosu Prawdy" wzywał legionistów, by zażądali od polityków „rachunku sumienia". Publicysta miał zapewne na myśli przede wszystkim polityków lewicy, jednak niewykluczone, że także gen. W. Sikorskiego137. Mijało pół roku od chwili objęcia przez generała resortu spraw wojskowych i nic nie wskazywało, że będzie on tym, który otworzy Marszałkowi drogę do ponownego kierownictwa sił zbrojnych. Już 30 sierpnia 1924 r. Stpiczyński po raz pierwszy zaatakował, do niedawna tak chwalonego przez siebie, Sikorskiego. Jego artykuł był polemiką z „Polską Zbrojną", która broniła ministra przed zarzutami III Zjazdu Legionistów. Najistotniejszą konkluzją artykułu było stwierdzenie, że Sikorski jest w mocy doprowadzić do powrotu Piłsudskiego do armii (Stpiczyński sugerował ustawę o specjalnych pełnomocnictwach) i zasłanianie się brakiem kompetencji jest nieuzasadnione. W kolejnej polemice z potencjalnym organem MSWojsk. Stpiczyński powoływał się na wypowiedź samego Marszałka, który stanowczo zaprzeczał informacjom o propozycjach czynionych mu przez rząd w sprawie powrotu do armii138. Odtąd Stpiczyński znajdował każdą okazję, także nie związaną z zasadniczą sprawą, aby zaatakować Sikorskiego. Zarzucał mu między innymi otaczanie się ludźmi „Chjeny", nieuzasadnione decyzje personalne, a także chęć „pozbycia się" gen. K. Sosnkowskiego, mianowanego delegatem Polski na konferencję rozbrojeniową Ligi Narodów139. Merytoryczną oś sporu stanowiła sprawa organizacji naczelnych władz wojskowych. Regulujący ją projekt, przygotowany przez gen. W. Sikorskiego, został wniesiony do Sejmu w marcu 1924 r., a następnie poprawiony. Opierał się on na wzorach francuskich, a zatem zakładał kontrolę parlamentu nad dowództwem wojskowym. Od takiego zorganizowania naczelnych władz wojskowych, które w jego rozumieniu za- 70 pewniało Polsce sprawne dowodzenie armią, uzależniał Piłsudski zgodę na swój powrót do wojska. Na początku października „Głos Prawdy" w całości drukował tekst projektu Sikorskiego, a następnie sam Stpi-czyński poddał go ocenie. Zgodnie z poglądem Piłsudskiego, uważał odpowiednią organizację naczelnych władz za kluczową dla sprawności armii. Zarzucał Sikorskiemu, że jego wcześniejszy projekt, przygotowany w czasie gdy jeszcze nie był ministrem (u schyłku 1923 r.), znacznie różnił się od aktualnego — przede wszystkim w kwestii roli generalnego inspektora sił zbrojnych (za kandydata na to stanowisko uważano Piłsudskiego)140. Według Stpiczyńskiego generalny inspektor — naczelny wódz w czasie wojny i jego aparat powinien być wyraźnie oddzielony od aparatu ministra spraw wojskowych, którym mógł zostać cywil, „obywatel weterynarz, instruktor kółek rolniczych lub fryzjer"141. Zdaniem publicysty opinia, że koncepcje Piłsudskiego nie mieściły się w ramach konstytucyjnych była demagogiczna, a celem prawicy i Sikorskiego było ubezwłasnowolnienie Marszałka po jego powrocie do kierowania armią. Za najbardziej właściwy sposób rozwiązania sprawy organizacji naczelnych władz uważał dekret prezydencki. Zaatakował też PPS, krytycznie odnoszącą się do możliwości rozstrzygnięcia sprawy poza parlamentem. Uznawał takie stanowisko socjalistów za „parawan republikanizmu", przypominając, że nie protestowali przeciw dekretom w sprawach gospodarczych142. Trzeba jednak podkreślić, że wszystkie ataki Stpiczyńskiego na projekt Sikorskiego nie dorównywały ostatecznej opinii Piłsudskiego, który na konferencji w prezydium Rady Ministrów 11 grudnia 1924 r. brutalnie koncepcję generała spostponował, choć, jak zauważał Maciej Rataj nie bez „trafnych uwag dotyczących meritum"143. Znużony napaściami gen. W. Sikorski zaatakował nawet krytykującą go prasę podczas jednego z wystąpień sejmowych (2 XII 1924), cytując fragmenty z artykułów „Głosu Prawdy", choć nie wymieniał tytułu ani nazwiska redaktora144. Stpiczyński odpowiedział listem otwartym, utrzymanym w stosunkowo kulturalnym i spokojnym, choć śmiałym tonie. Podkreślając, że generał do niedawna „łaskawie" obdarzał go względami, wypominał mu jednak „grzechy" z lat I wojny światowej, sugerując, że stosunki ministra z piłsudczykami powróciły do ówczesnego stanu. Potwierdzał więc niejako ostateczne rozejście się dróg piłsudczyków i generała, które było faktem już od kilku miesięcy145. Jeden z zarzutów gen. W. Sikorskiego wobec prasy dotyczył podważania kwalifikacji moralnych niektórych „zasłużonych generałów". Chodziło zapewne między innymi o dowódcę Okręgu Korpusu w Przemyślu gen. Franciszka Latinika. Przeciwko oficerowi temu rozpętano polityczną nagonkę, w której Stpiczyński odgrywał pierwszoplanową rolę. Kampania ta, podobnie jak omawiana wyżej, stanowiła przykład swoistej „mobilizacji" piłsudczyków, a także umożliwiała pośrednio uderzenie w ministra spraw wojskowych. Gen. F. Latinik, wywodzący się z armii austriackiej, zasłużony w konflikcie polsko-czechosłowackim i organizacji obrony Warszawy w 1920 r., miał znieważyć całe środowisko legionowe odmawiając udziału wojska w uroczystościach 10 rocznicy 171 ] wymarszu „kadrówki" i wypowiadając wobec przybyłej w tej sprawie delegacji obraźliwe uwagi. 20 września 1924 r. „Głos Prawdy" zapytywał znacząco „cóż na to władze?", a 31 października Zarząd Główny ZLP wydał odezwę „do wszystkich legionistów", wzywającą do bojkotu generała, pod która podpisali się W. Sławek, A. Skwarczyński i W. Stpiczyński146. Zarazem piłsudczykowski poseł B. Miedziński interpelował w Sejmie ministra spraw wojskowych gen. W. Sikorskiego147. Stpiczyński prowadził z kolei kampanię prasową148. W listopadzie obraźliwie zaatakował Latinika, między innymi złośliwie przekręcając jego nazwisko na „latrinik" i porównując generała z bohaterem głośnej afery szpiegowskiej sprzed I wojny światowej, austiackim pułkownikiem Redlem. Sprawa posłużyła mu do ataku na całą grupę generałów, wywodzących się z armii austriackiej, a nawet do wysunięcia żądania dymisji wiceministra spraw wojskowych gen. Stefana Majewskiego, który zastępował przebywającego z wizytą we Francji Sikorskiego, gdy wybuchła afera i odmówił wszczęcia postępowania przeciw Latinikowi149. Akcje propagandowe, dotyczące takich spraw, jak powrót Piłsud-skiego do armii i organizacja naczelnych władz wojskowych czy afera gen. F. Latinika, koordynowały władze ZLP. Schyłek 1924 r. i pierwsze miesiące 1925 r. charakteryzowały się najintensywniejszymi jak dotąd działaniami związku150. Był to także okres największej aktywności Stpiczyńskiego we władzach organizacji151. Uchwały władz ZLP po plenarnym zebraniu 19 października 1924 r., określającym program działań organizacji, wskazywały szkodliwy wpływ odsunięcia Piłsud-skiego na morale armii i krytykowały rządowy projekt ustawy o naczelnych władzach wojskowych152. Sprawa ta miała być najważniejszym tematem propagandowych misji Stpiczyńskiego w terenie. Podczas wiecu w Przemyślu (8 XII 1924), po wysłuchaniu referatu Stpiczyńskiego i niewątpliwie pod wpływem prelegenta, uchwalono rezolucję, w której domagano się od sejmu i rządu umożliwienia Marszałkowi powrotu do „czynnej roli w państwie" i wzywano do aktywnej współpracy w tej sprawie przemyskich posłów: Hermana Liebermana (PPS), Jakuba Pawłowskiego (Związek Chłopski) i Stanisława Rymara (ZLN)153. Z kolei 5 stycznia 1925 r. w sali Rady Miejskiej we Lwowie Stpiczyński wygłosił odczyt pod charakterystycznym tytułem „Wojsko i jego Wódz", który jak głosiło oficjalne sprawozdanie, mimo wszelkich przeclwdzlałań l zabiegów władz, zgromadził duży zastęp słuchaczy l był żywo omawiany w poważnych kołach lwowskich154. W tym samym miesiącu redaktor „Głosu Prawdy" omawiał projekt ustawy o naczelnych władzach wojskowych na wiecu w Lublinie155. Niestety nie dysponujemy tekstami tych wystąpień Stpiczyńskiego. Podczas tych wyjazdów Stpiczyński badał także stan prac organizacyjnych związku i często informował władze ZLP o ich słabym zaawansowaniu156. Podejmował się też innych zadań, między innymi przygotowywania i wydawania komunikatów Zarządu Głównego ZLP157. Zajmował się również problemami społecznymi środowiska. Opracował i wydał okólnik poświęcony sprawie bezrobocia wśród byłych legionistów158. l 72 Na posiedzeniach Zarządu Głównego wielokrotnie omawiał też sytuację polityczną międzynarodową i wewnętrzną. Wiosną 1925 r. w tygodniku Stpiczyńskiego, „Głosie Prawdy", nastąpiły istotne zmiany. Od 4 kwietnia pismo zwiększyło format i objętość. Kilkakrotnie powiększył się szczupły wcześniej zespół redakcyjny i grono współpracowników. Uruchomiono sieć korespondentów zagranicznych: w Berlinie, Moskwie, Paryżu, Londynie, Rzymie, Genewie, Stambule, stolicach państw bałtyckich159. Pismo reklamowało się jako „największy polski tygodnik polityczny"160. W ciągu poprzednich dwóch lat redagowania tygodnika Stpiczyński mógł o sobie powiedzieć, parafrazując Ludwika XIV: „«Głos Prawdy» to ja". Niemal każdy numer pisma był wypełniony kilkoma jego artykułami161. Do szczupłego grona współpracowników tygodnika należeli w tym czasie: Stanisław Jankowski, Leon Okręt162, Zygmunt Te tera, Adam Uziembło163, Marian Uzdowski164, Stefan Grostern165, Wacław Lipinski („Gwido")166. Pisywali także do „Głosu" znani działacze PPS: Tadeusz Hołówko i Jan Krzesławski (Cynarski). W piśmie o nowej formule Stpiczyński był autorem głównie „wstępniaków". „Sensacje" polityczne przeszły do nowej rubryki „Niedyskrecje" (od nr 83 z 11 IV 1925), którą przygotowywał również w głównej mierze Stpiczyński167. Wśród nowych publicystów i współpracowników „Głosu Prawdy" należy wymienić: Tadeusza Grużewskiego168, Antoniego Wieczorkiewicza, Jerzego Stempowskiego169, Leo Belmonta170, Tadeusza Katelbacha171, Tadeusza Hartleba172, Władysława Sieroszewskiego173, Juliana Husarskiego174, Kazimierza Świtalskiego175, Mieczysława Ret-tingera176, Franciszka Paschalskiego177, Stefana Starzyńskiego178, Jana Nepomucena Millera179, Władysława Gumplowicza180, Stefanię Sempo-łowską181. Pisali też na łamach „Głosu Prawdy" znani politycy: były premier Artur Śliwiński czy piłsudczykowski poseł PSL „Wyzwolenie" B. Miedziński. Można powiedzieć, że tygodnik Stpiczyńskiego został uznany za własny przez dość szeroki krąg radykalno-postępowej inteligencji. Zaczęły pojawiać się również na łamach „Głosu Prawdy" artykuły publicystów zagranicznych, między innymi Luciena Bourges ze znanego dziennika paryskiego „Petit Parisien", Alberta Zeltsa, redaktora łotewskiego dziennika „Riges Zimas", oraz Karola Sidora, redaktora „Słowaka", organu Słowackiej Partii Ludowej Hlinki, czołowego polonofila w słowackim ruchu narodowym. Najbardziej owocna była jednak współpraca z Jacąuesem Kayserem, młodym dziennikarzem francuskim z pokolenia Stpiczyńskiego, a zarazem działaczem Republikańskiej Partii Radykalno-Socjalistycznej182. Próbując nawiązać kontakty z francuskimi radykałami, Stpiczyński prawdopodobnie chciał podkreślić ideowe pokrewieństwo środowiska „Głosu Prawdy" z tym ugrupowaniem politycznym, które swą polityczną tożsamość wywodziło z tradycji Wielkiej Rewolucji Francuskiej 1789 r. i uważało się za szermierza idei postępowych183. „Głos Prawdy" otrzymał zresztą nowy podtytuł: „organ radykalizmu polskiego"184. Niewykluczone, że Stpiczyński marzył o budowie podobnego stronnictwa, będącego alternatywą dla lewi- 73 cy parlamentarnej, w Polsce. Myśl taka była bliska polskim środowiskom postępowej inteligencji. Charakterystyczne, że właśnie w omawianym czasie bardzo silnie propagowano, zwłaszcza na łamach „Kuriera Porannego", postulat budowy inteligenckiego ugrupowania radykalnego, które stanowiłoby bufor między „reakcją" a socjalizmem185. Na razie jednak konkretnym zapleczem politycznym „Głosu Prawdy" stał się Klub Pracy. Była to grupa inteligenckich secesjonistów z PSL „Wyzwolenie" (III 1925), skupiona wokół Kazimierza Bartla. Członkowie klubu byli powiązani z masonerią, podobnie jak Stpiczyński deklarowali się jako radykałowie, a ich hasła polityczne były zbliżone do głoszonych przez Stpiczyńskiego, choć może mniej demagogiczne, a bardziej umiarkowane186. „Głos Prawdy" stał się prasową trybuną dla polityków klubu: K. Bartla, S. Thugutta i senatora Stanisława Gaszyń-skiego (który pisywał doń regularnie). Sekretarz klubu Wacław Grzybo-wski („Wigand") uchodził nawet za „teoretyka" pisma187. Co ciekawe, Stpiczyński początkowo bardzo krytycznie odniósł się do utworzenia Klubu Pracy. Uznał tę secesję za szkodliwą z punktu widzenia konsolidacji lewicy188. Stanowisko to było tylko pozornie niezrozumiałe, bowiem w 1925 r. Stpiczyński prowadził dynamiczną kampanię publicystyczną na rzecz porozumienia PPS i PSL „Wyzwolenie", oraz sięgnięcia przez lewicę parlamentarną po władzę. W ramach tej akcji politycznej Stpiczyński opublikował szereg artykułów poświęconych polityce PPS. Krytycznie ją oceniając, już w listopadzie 1924 r. podkreślał zarazem, że pragnie odrodzenia (czyli w istocie powrotu bliższych związków z Piłsudskim i piłsudczykami) „starej naszej przyjaciółki, zasłużonej, ofiarnej Polskiej Partii Socjalistycznej"; poszukiwał też wspólnoty ideowej i programowej189. Stpiczyński przyjął wobec PPS charakterystyczną taktykę, którą i później stosował. Starał się akcentować, że autorytet partii reprezentują „starzy", bliscy Piłsudskiemu: Jędrzej Moraczewski, Tomasz Arciszewski, Rajmund Jaworowski, oraz Ignacy Daszyński. Sceptycznych wobec Marszałka działaczy PPS, jak Feliks Perl czy Herman Lieberman, określał zaś mianem „sekciarzy"190. To owi „sekciarze" byli, zdaniem Stpiczyńskiego, odpowiedzialni za to, że partia nie dość energicznie podjęła działania na rzecz powrotu Piłsudskiego do armii. Ze szczególnym krytycyzmem odnosił się do Liebermana, który w poglądach na organizację władz wojskowych bliski był gen. W. Sikorskiemu191. Opinie te nie były sprawiedliwe, gdyż kierownictwo PPS, niezależnie od stopnia sympatii dla Piłsudskiego, szczerze pragnęło jego czynnego udziału w życiu państwa, jednak z poszanowaniem zasad demokracji parlamentarnej192. Zwracał na to uwagę, polemizujący ze Stpiczyńskim, Niedziałko-wski, pisząc, że „ze sporu prawnego zrobiono dramat polityczny". Publicysta PPS ironicznie zauważał, że „radykałowie" sprzeniewierzyli się swym korzeniom ideowym, popierając w sprawie naczelnych władz wojskowych rozwiązania osłabiające parlament. Szczególnie oburzało jednak Niedziałkowskłego przeciwstawianie „jednych towarzyszów innym", co zresztą podważało wcześniejsze zapewnienia Stpiczyńskiego, że nie dąży on do rozbijania partii od wewnątrz193. [74] W styczniu 1925 r. Stpiczyński wezwał kierownictwa PPS i „Wyzwolenia" do koordynacji działań, której brak otwierał, jego zdaniem, drogę do pełnej władzy prawicy. Przekonywał przywódców PPS, że „Wyzwolenie" jest atrakcyjnym partnerem politycznym — chociaż nie dysponuje potencjałem równym socjalistom, to jednak posiada program wiejski, odpowiadający aspiracjom chłopstwa. Pomimo że do „Wyzwolenia" odnosił się znacznie cieplej niż do PPS, nie unikał krytycznego tonu także wobec tego ugrupowania. Trafnie wskazywał na rozbijające partię ruchy odśrodkowe194. Apele Stpiczyńskiego o porozumienie lewicy nasiliły się późną wiosną i latem 1925 r. Wiązało się to zapewne z rosnącym krytycyzmem partii lewicowych wobec rządu W. Grabskiego i jego kursu „na prawo", którego wyrazem była między innymi dymisja wicepremiera S. Thugutta i powołanie na ministra oświaty S. Grabskiego195. Stpiczyński zachęcał lewicę do przejęcia inicjatywy politycznej, wskazując, że nie wykorzystała skompromitowania się rządów prawicowych i nie sięgnęła po władzę (jego zdaniem mogła to uczynić już po upadku rządu Chjeno-Piasta w 1923 r., tworząc rząd mniejszościowy). Winą za brak porozumienia obarczał niemal wyłącznie PPS. W ultymatywnym tonie stwierdzał: PPS będzie musiała odpowiedzieć na pytanie: godzi się tworzyć blok demokratyczny, czy też (...) będzie, walcząc rzekomo o socjalizm, rozbijać demokrację?196 Głosił również, że źródłem słabości partii lewicowych jest nikły dopływ młodzieży, wskutek czego przypominają one „wymarłe piece czy wulkany" lub „mauzolea"197. W rzeczywistości jednak, jeśli chodzi o PPS, to właśnie starsza generacja była silniej związana z Piłsudskim, młodzi działacze zaś z pokolenia Stpiczyńskiego (M. Niedziałkowski, Z. Zarem-ba) opowiadali się za samodzielnością partii. Nawołując lewicę do konsolidacji, Stpiczyński sugerował jej ostrą konfrontację polityczną z prawicą. Walkę z obozem narodowym należało, jego zdaniem, traktować jako „wojnę na śmierć i życie", a do jej prowadzenia powołać „wodza" — nietrudno było odgadnąć kogo widział w tej roli198. Kusił też polityków lewicy perspektywą budowy, po ostatecznym zdruzgotaniu prawicy, rzeczywistej „demokracji", którą zresztą utożsamiał bardziej z „postępowymi" reformymi społeczno-polityczny-mi niż z parlamentaryzmem199. Nasuwa się pytanie, jakie były cele kampanii Stpiczyńskiego, propagującego blok lewicy w czasie, gdy było niemal pewne, że drogi piłsudczyków i PPS rozeszły się. Krytyczne uwagi Stpiczyńskiego na temat stosunków między PPS a „Wyzwoleniem" nie były oczywiście pozbawione słuszności. Jeszcze jesienią 1925 r. Rada Naczelna PPS wspominała o potrzebie konsolidacji lewicy, co prawda mając na myśli parlament wyłoniony w przyszłych wyborach200. Przebieg wydarzeń potwierdzał, że realne i korzystne było dla partii porozumienie w takich sprawach, jak stosunek do rozwiązania sejmu i przyspieszonych wyborów czy kwestia reformy rolnej, jednak z dość kuriozalnych powodów do niego nie dochodziło201. Styl prasowych wystąpień Stpiczyńskiego, używany przez niego mentorski ton, wywoływał jednak uzasadnione 175] oburzenie działaczy PPS, którego wyrazem były ostre riposty M. Nie-działkowskiego czy J. M. Borskiego. Wskazywano, że wypowiedzi Stpi-czyńskiego w istocie pogłębiają rozbicie lewicy, miast przyczyniać się do jej konsolidacji202. W gorączce polemik, Stpiczyński nazywał na przykład lewicę, a zwłaszcza PPS, „lewym skrzydłem nacjonalizmu, dążącym z całą ochotą, by być w zgodzie z nim samym"203. Należy zgodzić się z opinią, że za koncepcją bloku lewicy kryły się względy taktyczne — chodziło o aktywizację lewicy do działań przeciw rządowi Grabskiego i doprowadzenie do jego upadku, co uważano za podstawowy warunek powrotu Piłsudskiego do władzy204. Niewykluczone również, że piłsudczycy próbowali sprowokować gwałtowną konfrontację z prawicą, która stanowiłaby pretekst do wystąpienia Piłsudskiego. Obawa przed taką ewentualnością w znacznej mierze determinowała taktykę przywódców PPS. Przede wszystkim jednak piłsudczycy zyskiwali propagandowy argument, że PPS okazała się niezdolna do konstruktywnego działania politycznego, wyrzekła się wielkiej misji przywództwa lewicy, a nawet zdradziła jej ideały. Po otwarciu jesiennej sesji sejmowej, kierując się wnioskami z sytuacji ekonomicznej kraju, PPS zadeklarowała zaprzestanie dążeń do upadku rządu Grabskiego, pod warunkiem zachowania ustawodawstwa socjalnego oraz realizacji niektórych postulatów gospodarczych partii. Stpiczyński szydził wówczas ze złośliwą satysfakcją: Towarzysze! — coście zrobili z ideałami? — Precz z burżuazją z „Wyzwolenia", NPR-u, różnych radykałów — niech żyje rząd reakcji, byle troszkę ujął podatków i dał kredyty „Lewiatanowi"!?205 Zarzucał PPS, że stawiała nierealistyczne warunki swym potencjalnym sojusznikom i minimalne przeciwnikom, postępując odwrotnie niż endecja. Wielokrotnie jeszcze powracał do sprawy bloku lewicy, także po maju 1926 r. Pragnął w ten sposób uzasadnić tezę, że PPS nie ma prawa do krytyki rządów Piłsudskiego, ponieważ skompromitowała się nieudolnością polityczną, która zmusiła Marszałka do zbrojnego wystąpienia. Nie można jednak chyba zupełnie wykluczyć, że Stpiczyński autentycznie marzył o zjednoczeniu lewicy, skupionej pod auspicjami Piłsudskiego. Niewątpliwie mogły go inspirować wzory francuskie — w 1924 r. nad Sekwaną sięgnął po władzę tak zwany kartel lewicy, którego główną siłą byli radykałowie Edouarda Herriota. Warto zauważyć, że Stpiczyński zdecydowanie przeciwstawiał się koncepcjom budowy politycznego centrum jako zaplecza politycznego piłsudczyków, a zatem idei, która niejako stała się podstawą organizacji obozu rządzącego po przewrocie majowym. Utożsamiał piłsudczyków z lewicą, jakkolwiek można mieć zastrzeżenia co do jego rozumienia lewicowości. Zniechęcony postawą PPS snuł marzenia o „nowej lewicy"206. W końcu maja 1925 r. na forum tracącego znaczenie ZLP rzucił niejasną propozycję stworzenia „jednolitego ugrupowania lewicowo-demokratycznego", jednak trudno powiedzieć, czy miał na myśli stronnictwa aktualnie działające, czy budowę nowej formacji politycznej207. Historycy wskazują, że w 1925 r. piłsudczycy zaczęli sobie uświadamiać, że legalne, parlamentarne rozwiązania polityczne okazały się [76] bezskuteczne208. Wymuszenie na parlamencie zgody na powrót Marszałka do armii, na określonych przez Piłsudskiego warunkach, nie udało się. Ton oficjalnych wypowiedzi „samotnika z Sulejówka" zaostrzył się. Wtórowali mu piłsudczykowscy publicyści na czele ze Stpiczyńskim. W marcu 1925 r. redaktor „Głosu Prawdy" pisał: [...] bliski jest dzień, kiedy wołanie o ujęcie przez Piłsudskiego steru Rzeczypospolitej stanie się potężnym wyrazem Jednomyślnej woli narodu, której podmuch może strącić w przepaść wielu nieostrożnych i nierozsądnych polityków209. Tak więc nie chodziło już tylko o powrót Komendanta do armii i duchowe przewodnictwo narodu. Publicysta nie wspominał już o procedurach parlamentarnych, wyraźnie groził natomiast buntem społecznym. Stwierdzeniom tym towarzyszyła pozbawiona umiaru apoteoza Piłsudskiego. W Sulejówku, według Stpiczyńskiego, „zamieszkała polska historyczna myśl polityczna, polski romantyzm, wzniosłość ducha, siła budzenia w sercach narodu wiary we własne siły i moc rządzenia"210. W czasie gdy Stpiczyński bezskutecznie apelował o blok lewicy, w Warszawie odbył się IV Zjazd Legionistów (8-9 VIII 1925)211. Obradował w atmosferze „wojny" piłsudczyków z gen. W. Sikorskim212 i brutalnych ataków Piłsudskiego, który zarzucił Sztabowi Generalnemu WP fałszowanie i niszczenie dokumentów wojny polsko-sowieckiej. Chociaż Stpiczyński (a także A. Skwarczyński), podobnie jak przed zjazdem lubelskim wzywał legionistów do wypracowania celów politycznych, oraz otworzenia szeregów na młode, dynamiczne kadry — zjazd nie okazał się w gruncie rzeczy przełomowym. Sam Stpiczyński przyznał słaby oddźwięk społeczny zjazdu213. Latem 1925 r. ZLP, z którym pił-sudczycy wiązali wcześniej tyle nadziei, był w stanie organizacyjnej apatii. Nie brakowało konfliktów wewnętrznych i trudności materialnych, od początku roku zebrania władz były coraz rzadsze i coraz bardziej jałowe. Prezes W. Sławek spotykał się głównie tylko ze specjalistami od propagandy i „ideologii" — Stpiczyńskim i Skwarczyńskim214. Legionowy ruch kombatancki nie miał w sobie nic z dynamizmu, a także tendencji do brutalizacji sceny politycznej, nie tylko włoskich faszystów, ale i pokrewnych sobie ruchów kombatanckich w Europie Środ-kowo-Wschodniej (np. estoński ruch wapsów). Nie stał się też nigdy zaczynem ruchów totalitarnych czy paratotalitarnych. Nie stanowił jednak skutecznego oparcia w walce o władzę. Być może była to również jedna z przyczyn zabiegów Stpiczyńskiego o ponowne zacieśnienie związków piłsudczyków z lewicą. Skoro droga parlamentarna pozostawała dla piłsudczyków zamknięta, sejm stał się celem bezwzględnych ataków. Były one tym bardziej chwytliwe, że powszechne stawało się przekonanie, że nie jest on w stanie wyłonić stabilnej większości rządzącej. Wielu polityków, także głęboko przywiązanych do zasad parlamentaryzmu (np. I. Da-szyński), krytycznie oceniało jego funkcjonowanie w Polsce215. Stpiczyński również podkreślał, że źródłem zła nie jest system parlamentarny, lecz działający w jego ramach ludzie. Protestował też przeciw twierdzeniu, że parlament jest emanacją „złego" i „chorego" społeczeństwa216. Jednak jego bardziej konkretne postulaty, wyrażające między innymi krytykę łączenia godności posła z kierowniczymi funkcjami [77] w partiach, podważały w istocie kluczową zasadę parlamentaryzmu — rolę w nim partii politycznych217. Niebawem zaczęły zresztą dominować nie argumenty, lecz epitety. Blagi łaknący l nią przez rząd do sytości karmiony, w olbrzymiej większości swych klubów skorumpowany [...], wewnętrznie rozdarty l w rozdartych częściach skłócony sejm jest — jako całość uosobieniem bezmyślności, warcholstwa l aberracji politycznej, wiodącej Polskę ku moralnemu l fizycznemu zniszczeniu — pisał Stpiczyriski podczas sesji budżetowej w maju 1925 r.218 Ataki na sejm łączyły się z generalną krytyką polskiej klasy politycznej: „Kłamstwo", „duch bezkarności i nieodpowiedzialności", „narodowy handel" — to najbardziej charakterystyczne określenia stosunków politycznych w Polsce używane przez Stpiczyńskiego219. Równocześnie nasiliły się ataki Stpiczyńskiego wobec rządu Grab-skiego. Umiarkowana sympatia dla gabinetu, a w zasadzie dla samego premiera, należała już do przeszłości. Po dymisji Thugutta Stpiczyński zarzucał premierowi, że stał się „niewolnikiem" sejmu, jakby nie dostrzegając trudności, z którymi musiał borykać się w swych stosunkach z ugrupowaniami parlamentarnymi, atakowany z prawa i z lewa W. Grabski. Najwięcej uwagi poświęcał publicysta zagadnieniom gospodarczym220. Krytycyzm wobec poczynań rządu stawał się wówczas coraz powszechniejszy, gdyż gwałtownie pogarszała się sytuacja ekonomiczna. Stpiczyński eksponował zwłaszcza zarzut „reakcyjności" rządu, wyrażając przekonanie, że stał się on rzecznikiem interesów wielkiego kapitału. Był to zwiastun coraz bardziej radykalnych akcentów antyka-pitalistycznych w publicystyce Stpiczyńskiego. Domagał się odrzucenia „wielkokapitalistycznego" modelu gospodarki i poszukiwania własnych dróg rozwoju, pośrednich między zachodnim kapitalizmem a systemem komunistycznym, wprowadzanym w ZSRR221. Zdecydowanie wrogo odnosił się do przedstawicieli polskiego wielkiego kapitału, skupionych w „Lewiatanie". Polskie sfery gospodarcze uważał za zacofane i nie dostrzegające (w odróżnieniu od zachodnich kapitalistów), że ogólny dobrobyt, ściśle powiązany z gwarancjami zdobyczy socjalnych mas pracowniczych, jest siłą napędową demokracji. W imieniu obozu „demokracji" groził nawet kapitalistom „unarodowieniem środków produkcji" (czyli nacjonalizacją)222. Retoryka antykapitalistyczna nie była bynajmniej jedynie rezultatem doraźnej gry politycznej wobec lewicy, bowiem trwale zagościła w artykułach „Głosu Prawdy". Ważnym argumentem propagandowym piłsudczyków, który miał uzasadniać, że odsunięcie Piłsudskiego od wpływu na losy państwa sprzeczne jest z polską racją stanu, stawało się pogorszenie sytuacji międzynarodowej Polski. Stpiczyński, który koncentrował się wcześniej głównie na zagadnieniach wewnętrznych, w 1925 r. poświęcił dużo uwagi polityce zagranicznej. Było to uzasadnione, gdyż miały wówczas miejsce wydarzenia o kluczowym znaczeniu dla sytuacji politycznej w Europie, jak i położenia międzynarodowego Polski. Rok 1925 upamiętnił przecież w annałach dyplomacji szwajcarski kurort znad Lago Maggiore — Locarno. Stpiczyński bardzo krytycznie odnosił się do następcy Maurycego Zamoyskiego na stanowisku szefa polskiej dyplomacji — Aleksandra [78] Skrzyńskiego. Było to o tyle niezrozumiałe, że Skrzyński nie wywodził się, w odróżnieniu od swych poprzedników M. Seydy, R. Dmowskiego i M. Zamoyskiego, z szeregów endecji, cieszył się zaufaniem lewicy parlamentarnej, a jego stosunek do Piłsudskiego był zawsze poprawny. Trudno było również kwestionować kwalifikacje fachowe tego zawodowego dyplomaty223. Prawdopodobnie miały tu znaczenie niezbyt racjonalne uprzedzenia — Skrzyński wywodził się z austriackiej szkoły dyplomatycznej i był arystokratą. Początkowo Stpiczyński koncentrował się na krytyce polityki personalnej w MSZ. Zarzucał Skrzyńskiemu kontynuowanie polityki „klucza partyjnego" w doborze współpracowników, otaczanie się arystokratami i nepotyzm. Uważał, że minister nie zwalnia z dyplomacji „nieuków i paniczyków", oraz „agitatorów endeckich", a także nie przywraca do pracy usuniętych przez „mafię endecką" kompetentnych urzędników, czego oczekiwała od niego lewica224. Jednak lewica była bardziej wstrzemięźliwa w ocenach, niż rzekomo występujący w jej imieniu Stpiczyński. Warto zauważyć, że Stpiczyński był w tym czasie entuzjastą Ligi Narodów. Z wielkim szacunkiem wypowiadał się o pomysłodawcy Ligi, byłym prezydencie Stanów Zjednoczonych Thomasie Woodrow Wilso-nie, którego nazywał „wielkim marzycielem". Widział w tym polityku szlachetnego szermierza nowych idei, którego tragedią było ich niezrozumienie i niedocenienie w epoce brutalnej gry egoistycznych interesów225. Publicysta dostrzegał ułomności Ligi Narodów. Wierzył jednak, że jest ona w stanie zmienić powszechny „stan umysłów", a samo jej powstanie uważał za zwycięstwo nad tym, co określał przedwojenną szkołą rządzenia państwami, opartą na lekceważeniu życia ludzkiego l zasadzie traktowania krwi ludzkiej za towar l środek zaspokajania ohydnych polotów myśli zaborczej arystokratów226. Stwierdzał też, że „ostateczne zwycięstwo idei Ligi Narodów jest bezapelacyjną koniecznością dziejową"227. Szczególny wpływ na politykę międzynarodową przypisywał Stpiczyński zagadnieniom gospodarczym. W poglądach na ten temat reprezentował styl myślenia bliski lewicy i marksistom. Uważał, że ekspansywny, zachłanny kapitalizm odgrywa zgubną rolę w polityce światowej. Za symbol sił wrogich „nowemu światu", monopolistycznego kapitalizmu oraz „idei gospodarczej dyktatury nad światem" uważał potężnego przemysłowca niemieckiego Hugo Stinnesa (1870-1924)228. Wiosną 1925 r. poważne zaniepokojenie w Polsce wywołały propozycje niemieckie wobec Francji, w sprawie umowy gwarantującej nienaruszalność jej granicy z Niemcami i dającej w praktyce Berlinowi wolną rękę na wschodzie229. Stpiczyński trafnie zauważał, że Francja będzie skłonna zaakceptować te propozycje. Decydujące znaczenie przypisywał czynnikom ekonomicznym, a nie politycznym, uważając, że rząd francuski otrzymał przy okazji rozmów politycznych atrakcyjne oferty gospodarcze230. Niewątpliwie słusznie za kluczową w tej kwestii uważał politykę Wielkiej Brytanii. Wskazywał na gotowość Brytyjczyków poparcia idei reńskiego paktu gwarancyjnego. Polemizował z opiniami S. Strońskiego, twierdzącego, że rząd brytyjski i jego szef dyplomacji Joseph Chamberlain nie dopuszczą do rewizji wschodnich granic 179] Niemiec. Wiązał ówczesną politykę brytyjską ze zmianą rządu. Podobnie jak publicyści socjalistyczni, pomimo niechętnego stosunku brytyjskiej Partii Pracy do polskiej polityki zagranicznej, uważał, że dojście do władzy konserwatystów Stanleya Baldwina oznacza wycofanie się Brytyjczyków z zasad Protokołu Genewskiego (którego współtwórcą był laburzysta James Mac Donald) i powrót do polityki zabezpieczania interesów silnych kosztem słabszych231. Stpiczyński nie kwestionował wyraźnie taktyki dyplomatycznej Skrzyńskiego, mającej na celu niedopuszczenie do izolacji Polski. Uważał go jednak za polityka zbyt miękkiego i domagał się bardziej energicznego przypominania Francji o jej zobowiązaniach sojuszniczych i opinii narodu polskiego232. Żądał także od ministra rzetelnego informowania o sytuacji międzynarodowej kraju. Gdy w czerwcu 1925 r. Francja zdecydowała się ostatecznie zaakceptować koncepcję paktu gwarancyjnego, jednocześnie proponując układy arbitrażowe z Polską i Czechosłowacją, przestrzegał przed nadmiernie optymistyczną oceną tego pomysłu. Pomimo przesądzenia sprawy, wierzył jednak, że pakt nie zostanie zawarty lub jego treść zasadniczo zmieniona233. Wskazywał też na duże znaczenie zacieśnienia stosunków z Czechosłowacją, podobnie jak Polska zagrożoną jednostronnymi gwarancjami dla Zachodu. Stąd też bardzo pozytywnie oceniał wizytę ministra spraw zagranicznych Edwarda Beneśa w Polsce (IV 1925), mimo braku formalnego porozumienia politycznego. Z oburzeniem reagował natomiast na antypolskie wypowiedzi jednego z czołowych czeskich polityków, Karela Kramafa234. Pomimo rosnącego zagrożenia ze strony Niemiec, podobnie jak to miało miejsce w przypadku innych piłsudczyków i publicystów socjalistycznych, nie było w artykułach Stpiczyńskiego akcentów antynie-mieckich. Nie postrzegał zachodniego sąsiada jedynie przez pryzmat rewizjonizmu terytorialnego. Krytykował też stosunek endecji do Niemiec. Uważał, że wrogie nastawienie do Niemiec jest błędem z punktu widzenia miejsca Polski w przyszłej Europie. Krytycznie odnosząc się do frankofilskich tradycji prawicy, dowodził z przekonaniem, że droga Polski do ściślejszych związków z Europą Zachodnią prowadzi przez Niemcy235. Wskazywał także, że zostały one nadmiernie upokorzone w Wersalu, gdzie, jak pisał, dokonało się postawienie narodu niemieckiego pod pręgierzem prowokowanej nienawiści ich wczorajszych przeciwników w walce i świata całego236. Decyzja mocarstw o nierównoprawnym traktowaniu granic w Europie, której formalnym potwierdzeniem były traktaty lokarneńskie, wywołała krytyczne reakcje ze strony większości ugrupowań politycznych w Polsce237. Specyfiką ocen Stpiczyńskiego było rozpatrywanie zagadnienia w ulubionym przezeń kontekście ogólnoświatowej walki sił reakcji i postępu. Locarno było zwycięstwem sił starego porządku, „ideologii kapitalistycznej hegemonii nad światem", pod wzniosłymi hasłami pokoju i bezpieczeństwa ukrywających żądzę imperialistycznego podziału sfer wpływów. Światowej „demokracji" zarzucał tchórzostwo i oportunizm238. Ta konstrukcja myślowa, pomimo swej „postępowej" retoryki, nie wywołała entuzjazmu publicystów PPS, której kierownictwo, zgod- [ 80 nie ze stanowiskiem Międzynarodówki Socjalistycznej, poparło decyzje lokarneńskie239. Niedziałkowskiego oburzało szczególnie określenie przez Stpiczyńskiego Locarno jako „wymyślonego" przez „nacjonalistów niemieckich spod znaku Hindenburga"240. Ostra reakcja publicysty socjalistycznego nie była zaskakująca, jeśli się weźmie pod uwagę zarówno przekonanie PPS, że osłabianie Niemiec podważa budowę demokracji w tym kraju, jak i stosunek SPD — głównej siły Międzynarodówki — do Locarno. Stpiczyński pozytywnie oceniał Locarno jako symbol powrotu Niemiec do polityki europejskiej. Odmienna była jednak oczywiście jego opinia na temat bezpośrednich skutków Locarno dla Polski. Publicysta docenił ostatecznie wysiłki dyplomatyczne Skrzyńskiego, których efektem było dopuszczenie Polski do ostatniej fazy rokowań i pewien wpływ na treść traktatów arbitrażowych. Krytycznie odnosił się do samych traktatów arbitrażowych, uważając, że oznaczają one rezygnację Polski z uprawnień wynikających ze statutu Ligi Narodów. Raziła go też nadmiernie optymistyczna ocena skutków Locarno dla Polski, wyrażana przez szefa polskiej dyplomacji. Nie brał chyba pod uwagę, że była to tylko gra obliczona na przekonanie Zachodu o stabilności międzynarodowej Polski, w celu uzyskania zagranicznych pożyczek. Generalnie uważał Locarno za wielką porażkę Polski, a przede wszystkim faktyczny kres sojuszu polsko-francuskiego. Domagał się wypracowania nowych zasad polityki zagranicznej — godnych państwa będącego kluczem bezpieczeństwa europejskiego. Jakich jednak — nie precyzował241. Rozwój wydarzeń w 1925 r. sprawił, że Stpiczyński stał się bardziej sceptyczny i pesymistyczny w ocenie sytuacji międzynarodowej. Proroczo zapowiadał wybuch nowej wojny, która będzie „jedną z najkrwaw-szych, jeśli nie najkrwawszą w dziejach" i zakończy całą epokę242. Trafna miała okazać się również inna diagnoza polityczna publicysty z okresu Locarno: Pierwszym warunkiem ustalenia pokoju w Europie jest przeniknięcie do umysłów narodów przekonania, że Interesy Europejczyków: polityczne l ekonomiczne — są wspólne; że nie do pomyślenia jest, aby w stanowiącym zwartą całość organizmie gospodarczym 1...] jeden naród mógł zażywać szczęścia dobrobytu. Jeśli pod ciężarem nędzy jęczą [...] pozostałe, że w skali światowej [...l nie ma różnicy między Interesami paryżanina, berllńczyka czy warszawianina243. Jeśli dodamy do tego przekonanie publicysty o zagrożeniu ekonomicznym Europy ze strony USA i politycznym ze strony ZSRR — możemy powiedzieć, że Stpiczyński należał do tych, którzy w pewnym sensie przewidzieli bieg dziejów Europy, wyrażający się w jej gospodarczym i politycznym jednoczeniu po II wojnie światowej. Z idealistycznym zapałem Stpiczyński wyrażał wiarę, że społeczeństwa krajów europejskich przeciwstawią się militaryzmowi, imperializmowi i nacjonalizmowi polityków rozumujących kategoriami sprzed Wielkiej Wojny. Już wcześniej pisał, że gdyby dzisiejsi Hamleci i Szajlokowle, zarazem grający główne role na teatrum świata, doprowadzili do nowego przelewu krwi, położyliby tym samym głowy pod nóż gilotyny244. 81 Podobnym, „rewolucyjnym", językiem groził politykom wybuchem „gniewu ludu", przywołując przykład rewolucji bolszewickiej w Rosji w 1917 r. Potępiał rewolucję, lecz nie jej motywy245. Podobnie rzecz się miała ze stosunkiem publicysty do komunizmu. W okresie pesymizmu wywołanego konferencją w Locarno pisał: Człowiek trzeźwy musi sobie powiedzieć niestety, na tle wielkiej chwlejnoścl l uległości wobec rozpętanego przez reakcję szału nacjonalistycznego — demokracji europejskiej, komunizm zjawia się Jako Jedyna światła Idea, niosąca masom nadzieje odwetu za doznawane cierpienia [...]. Komunizm pociąga masy nadzieją oparcia stosunków miedzy narodami na gruncie braterstwa rozwiązującego w praktyce zagadnienie pokoju l wyzwolenia tych mas z poniżenia moralnego, wpuszczania do Ich nędznych l ponurych Izb ożywczego promienia człowieczej godności. I siła Jego polega nie na stylistycznej barwności tych haseł, lecz na tym, że wyrażają one Istotne mas tęsknoty l aspiracje246. Warto w tym miejscu prześledzić interesujące zagadnienie stosunku Stpiczyńskiego do polskiego ruchu komunistycznego w tym okresie. Po raz pierwszy podjął Stpiczyński tę problematykę pod koniec 1923 r. w związku z głośną sprawą por. Walerego Bagiriskiego i ppor. Antoniego Wieczorkiewicza, oficerów — komunistów oskarżonych o zorganizowanie grupy terrorystycznej i przygotowanie szeregu zamachów, w tym na prochownię Cytadeli Warszawskiej247. Sprawa interesowała go głównie w kontekście ówczesnych rozgrywek z endecją. Obaj oskarżeni wywodzili się ze środowiska legionowo-peowiackiego i legitymowali się chlubnymi życiorysami, niemal wzorcowymi dla tej grupy. Biografia Wieczorkiewicza, warszawskiego peowiaka i górnośląskiego powstańca, oraz „dwójkarzą", do złudzenia przypominała koleje losu o rok młodszego Stpiczyńskiego. Sprawę wykorzystali publicyści obozu narodowego, próbując wykazać, że droga z Legionów i POW prowadzi wprost do komunizmu i oskarżając piłsudczyków, a nawet całą lewicę, o przygotowywanie „bolszewickiego" przewrotu248. Stpiczyński stanowczo odpierał te ataki prasy prawicowej. Kłopotliwą była dla niego obrona oskarżonych oficerów (choć można było wyczuć pewną dozę sympatii i poczucie solidarności), gdy wyszła na jaw ich komunistyczna działalność. Starał się więc wykazać, że to byli legioniści przyczynili się do ujęcia dawnych kolegów249. W związku z ujawnioną na procesie Bagińskiego i Wieczorkiewicza rolą prowokatora Cechnowskiego, zdecydowanie potępił, jako szkodliwą społecznie, metodę prowokacji politycznej, którą zestawiał z działalnością carskiej Ochrany i słynną aferą Azefa250. Miało to niewątpliwie związek z faktem, że aferę Bagińskiego i Wieczorkiewicza łączył ze sprawą por. Stanisława Błońskiego, który jesienią 1923 r. oskarżył Oddział II o inwigilację Piłsudskiego. Obie te sprawy stanowiły dla Stpiczyńskiego element wielkiej prowokacji politycznej, mającej na celu skompromitowanie Marszałka i jego zwolenników251. W marcu 1925 r. przodownik policji Józef Muraszko zabił przeznaczonych na wymianę do ZSRR Bagińskiego i Wieczorkiewicza252. Gdy w październiku tego roku Muraszko otrzymał łagodny wyrok (2 lata „domu poprawczego"), „Głos Prawdy", jak cała prasa lewicowa i postępowa, w tym komunistyczna, protestował przeciw werdyktowi sądu i potępiał policjanta-zabójcę. Stpiczyński zestawiał także wyrok na Muraszkę za skazaniem na śmierć komunisty Naftalego Botwina, który 82 zabił agenta policyjnego Cechnowskiego. Nie ulegało wątpliwości, który z tych czynów był uznawany przez publicystę za ideowy, a więc w jakimś sensie usprawiedliwiony253. Dokładnie odwrotne założenie przyjmowała prasa prawicowa, próbując usprawiedliwić czyn Muraszki szlachetnymi pobudkami patriotycznymi. Stpiczyński wielokrotnie podkreślał konieczność walki z komunizmem, ale wskazywał, że należy likwidować przede wszystkim przyczyny rozwoju ruchu komunistycznego. Sceptycznie odnosił się do informacji władz państwowych o sukcesach w likwidowaniu grup komunistycznych, wskazując, że po rozbiciu przez policję komórki komunistów szybko się odbudowują. Uważał, że nie należy demonizować roli ZSRR w powstawaniu i działalności ruchów komunistycznych. Nie represje, zdaniem Stpiczyńskiego, były najlepszą metodą zwalczania komunizmu. Aby zlikwidować podstawy jego działania konieczne były szerokie reformy, likwidujące dysproporcje społeczne i dyskryminację na tle narodowościowym, oraz rozwój oświaty i edukacji politycznej społeczeństwa. Publicysta wskazywał, że takie zjawiska, jak przedłużenie czasu pracy na Górnym Śląsku czy brak uregulowania stosunków narodowościowych i gospodarczych na kresach wschodnich, natychmiast pomnażają szeregi partii komunistycznej. „Siła komunizmu — pisał — wynika z kontrastu pomiędzy istniejącym stanem rzeczy, a jego komunizmu minimalnym, dającym się zrealizować programem"254. Podkreślał jednak, że nie może być kompromisu między „demokracją" (czyli lewicą niekomunistyczną, do której zaliczał też piłsudczyków), a komunizmem, gdyż, jak twierdził, komunizm i „reakcja" to w istocie sojusznicy, choć posługujący się odmiennymi hasłami255. Zgodnie z głoszonymi przekonaniami, już po wybuchu w Cytadeli w 1923 r. Stpiczyński krytykował ówczesne represje wobec komunistów256. Z kolei w kwietniu 1925 r. protestował przeciw surowym wyrokom sądowym wobec grupy młodzieży komunistycznej. Podkreślał, że wielu młodych ludzi przystępujących do partii komunistycznej to szlachetni ideowcy, wierzący w sprawiedliwość społeczną257. „Głos Prawdy" razem z prasą lewicową potępiał w marcu 1926 r. decyzję Rady Adwokackiej w Lublinie, odbierającą prawo wyboru obrońcy oskarżonym o komunizm258. Na łamach tygodnika protestowano przeciw represjom wobec spółdzielni wydawniczej „Książka", związanej z KPRP259. Nic zatem dziwnego, że przywódcy Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie", organizacji o komunistycznych sympatiach, właśnie do redaktora „Głosu Prawdy" zwrócili się z listem, w którym skarżyli się na represje władz260. Nie aprobował natomiast Stpiczyński interwencji zachodnich środowisk lewicowych i postępowych w sprawie represji wobec komunistów w Polsce. W maju 1924 r. ostro zaprotestował przeciw odezwie francuskich lewicowych polityków i intelektualistów w sprawie tak zwanego białego terroru w Polsce. Sugerował inspirowanie tej odezwy przez Komintern261. Wydaje się, że nie można wykluczyć, iż poglądy Stpiczyńskiego na temat ruchu komunistycznego, jak i jego „radykalizm" społeczny, mogły 83 mieć wpływ na sposób w jaki oceniało piłsudczyków kierownictwo Komunistycznej Partii Polski (KPP). Oceny te mogły z kolei ostatecznie zadecydować o poparciu przez komunistów przewrotu majowego. Co charakterystyczne, nazwisko Stpiczyńskiego padło podczas spotkań działaczy KPP z komendantem głównym Związku Strzeleckiego Kazimierzem Kierzkowskim, na których znaczenie zwykle wskazuje się w kontekście sprawy ówczesnych stosunków piłsudczycy—komuniści. Jak wynika z relacji uczestnika tych rozmów, członka KC KPP Aleksandra Danieluka, indagowany przezeń (IV 1926) na temat stosunku piłsudczyków do ZSRR i KPP Kierzkowski „odesłał" działaczy KPP „do polityków swoich tzn. do Stpiczyńskiego i innych"262. A jaki był stosunek Stpiczyńskiego do innej ideologii totalitarnej — faszyzmu? Publicysta ten chętnie obdarzał mianem „faszystów" rodzimych przeciwników politycznych z prawicy, ale nie brakowało też w jego artykułach odniesień do systemu politycznego wprowadzonego przez Benito Mussoliniego we Włoszech i kierowanego przezeń ruchu faszystowskiego. Zdecydowanie krytyczny stosunek Stpiczyńskiego do politycznego eksperymentu włoskiego nie ulega wątpliwości. Ruch faszystowski uważał za z gruntu zdeprawowany moralnie: [...l faszyzm Jest tylko cleniem, przez upiora wojny rzuconym na wstrząśnięte, lecz łaknące pokoju społeczeństwo; Jest [...] czkawką powojenną ludzi, którzy zbyt wiele w okopach opili się zgrozy, krwi l widoku śmierci l pod wpływem wyniesionej stamtąd gorączki Jęli cały świat malować na czerwono l czarno263. Za główne cechy faszyzmu uznawał skłonność do gwałtu i przemocy, terror, myślenie kategoriami łupu, zdobyczy, pięści, wyprawy karnej, zabójstwa l spisku264. Co ciekawe, nie podzielał też powszechnego przekonania, że dyktatura faszystowska to przykład sprawności rządów i dyscyplinowania społeczeństwa. Jego zdaniem faszyzm to w istocie anarchia i bezwład, a pod fasadą cezaryzmu władza „kacyków" partyjnych, którym obca jest wszelka praworządność: [...] faszyzm poddany rygorom praworządności przestałby być faszyzmem, albo też musiałby zrzec się władzy265. Również opinia Stpiczyńskiego o Benito Mussolinim była daleka od jakiejkolwiek fascynacji, charakterystycznej dla wielu współczesnych, za to niewątpliwie bliska ocenom Józefa Piłsudskiego: Jest on [Mussollnl — J. P.) więcej aktorem pozującym na cezara niż realnym politykiem, Uczącym się z psychologią mas l konsekwencją dnia dzisiejszego, [...j Jego liczne mowy wygłaszane do izb parlamentarnych wykazują kompletny brak głębi myślowej [... J, a pełne [są] soflstycznych teoryjek l demagogicznych zwrotów retorycznych, często nieprzyzwoitych w ustach szefa rządu266. Zarazem jednak Stpiczyński wskazywał, że faszyzm był reakcją na powojenny bezwład Włoch i przyciągnął wielu młodych, odważnych i zdecydowanych ludzi. Jego zdaniem winne było państwo, które nie potrafiło włączyć tych, którzy walczyli w jego obronie, w struktury demokratycznego życia politycznego. Gdyby ruchowi faszystowskiemu przewodził „wielki statysta", kierujący się zdrowymi zasadami moralnymi — faszyzm mógłby stać się źródłem odrodzenia Włoch267. Było oczywiste do czego Stpiczyński czynił aluzje. Przecież często podkreślał, 84] że państwo polskie odsunęło się od tych, którzy wywalczyli jego niepodległość, a ich wodzem nie był napuszony komediant, lecz, jak głosił, „Pierwszy Żołnierz i Statysta Rzeczypospolitej". Pomimo tego, nie wydaje się sprawiedliwa ocena, że „Głos Prawdy" był umiarkowanym w krytyce włoskiego faszyzmu i koncentrował się jedynie na zwalczaniu rodzimych „naśladowców" Mussoliniego. Generalnie poglądy Stpiczyń-skiego na temat faszyzmu były zbliżone do ocen lewicy268. Oczywiście wpływ na jego stosunek do faszyzmu włoskiego miały nie tylko przekonania światopoglądowe, lecz również sympatia z jaką odnosiła się do faszyzmu endecja. Wyraźne były jednak różnice w opiniach „Głosu Prawdy" i na przykład „Drogi", która oceniała faszyzm znacznie przychylniej269. 14 listopada 1925 r. upadł rząd W. Grabskiego. Wywołało to gwałtowne przesilenie polityczne, gdyż nadal brakowało alternatywy w postaci zdolnego tworzyć rząd parlamentarny układu większościowego w sejmie. Dymisja gabinetu Grabskiego nie była bowiem rezultatem akcji ugrupowań parlamentarnych, lecz nasilających się trudności gospodarczych i konfliktu premiera z Bankiem Polskim. Groźba trwałego kryzysu politycznego stwarzała korzystne warunki dla działań Piłsudskiego i jego zwolenników. 14 listopada miało miejsce spotkanie Marszałka z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, podczas którego Piłsudski w ultymatywnym tonie przedstawił głowie państwa swe żądania polityczne. Dzień później zaś odbyła się słynna, demonstracyjna „pielgrzymka" zwolenników Marszałka do Sulejówka, gdzie gen. G. Orlicz-Dreszer ofiarował Komendantowi „pewne, w zwycięstwach zaprawione szable", co zrobiło takie wrażenie na współczesnych270. Wśród uczestników wydarzeń w Sulejówku był także Stpiczyński. Jak wspominał January Grzędziński: Bohaterami dnia są Skierski [gen. Leonard Sklerski złożył wobec komisji badającej akta wojny 1920 r. oświadczenie potwierdzające oskarżenia Piłsudskiego — J. P.] i Stpiczyri-ski, który miał przed kilkoma dniami swój «sądny dzleń» l uzbierał za artykuły w «Głosie Prawdy» obfitą porcję kar więzienia. Dworujemy sobie z niego — trudno Jednak, by przy tak wybujałym temperamencie mógł Wojtek uniknąć niedociągnięć, za które ma potem... pociągnięcia271. Piłsudczycy fetowali publicystę, który otrzymał między innymi wyrok za obrazę gen. Władysława Sikorskiego, od miesięcy głównego adresata ataków piłsudczyków, którego ewentualny udział w przyszłym rządzie chciano teraz za wszelką cenę zablokować272. Artykuły Stpiczyńskiego, mające wykazać upadek moralny polskiego świata politycznego, były niewątpliwie elementem akcji propagandowej piłsudczyków. W dniu, w którym odchodził rząd Grabskiego, redaktor „Głosu Prawdy" pisał w potępieńczym tonie: Zabiliście panowie posłowie wraz z rządem moralność publiczną, nadaliście prawo obywatelstwa, a nawet przywileje, złodziejstwu grosza publicznego, uprawniliście korupcję Jako najlepszy smar maszyny państwowej, podnieśliście nieuczciwość do godności racji państwowej, zabiliście w duszach obywateli wiarę w celowość ofiary, w sumienność waszych obietnic i przyrzeczeń — oto dzisiaj stoicie zdumieni i bezwolni wobec owoców swego systemu pracy, swoich słabostek l krótkowzroczności, swego tchórzostwa l kunktatorstwa273. [85 20 listopada 1925 r. uformował się ostatecznie gabinet szerokiej koalicji od ZLN po PPS, na czele z A. Skrzyńskim. Utworzenie rządu było niekorzystne dla piłsudczyków, gdyż zażegnało groźbę głębszego kryzysu, lecz zarazem słabość rządu stwarzała im warunki do politycznej ofensywy. W dzień po utworzeniu nowego gabinetu ukazał się głośny artykuł Stpiczyńskiego Wrzód dojrzewa. „Poskromienie rozwydrzenia i zuchwalstwa wielu partii, mafii i koterii", „oddanie pod topór sprawiedliwości [...] wielkiego złodziejstwa", „oczyszczenie konstrukcji państwowej [...] z pleśni marazmu, protekcjonizmu i korupcji", „wypowiedzenie [...] wojny wszechwładnej [...] międzypartyjnej, chrześcijańsko zjednoczonej mafii koruptorów i malwersantów, stręczycieli i eksplo-atorów moralnego nierządu [...]"• - były to najbardziej charakterystyczne sformułowania użyte w artykule274. Retoryka „sanacyjna" trwale zagościła w publicystyce Stpiczyńskiego. M. Niedziałkowski porównywał demagogiczny styl tych wystąpień redaktora „Głosu Prawdy" z publicystyką „Popolo dltalia" Benito Mussoliniego z lat I wojny światowej275. Współtworzenie rządu z prawicą miało wielu przeciwników w szeregach PPS276. Stąd też przez cały okres udziału socjalistów w koalicji rządzącej, to znaczy do kwietnia 1926 r, Stpiczyński przypuszczał bezustanny atak propagandowy wobec PPS w artykułach, które „Robotnik" ironicznie nazywał „filipikami"277. Hasło „sanacji moralnej" było dotychczas wyraźnie wymierzone w endecję. Teraz, gdy PPS przystąpiła do koalicji z „obozem zbrodni", Stpiczyński zaczął sugerować, że „sanacja" powinna dotyczyć także socjalistów. Wprost groził PPS, że gdy „demokracja" (czyli piłsudczycy) zwycięży bez udziału socjalistów, „ziemia zatrzęsie się" nie tylko dla „reakcji"278. Krytyka przez Stpiczyńskiego polityki gospodarczej rządu Skrzyń-skiego, a zwłaszcza ministra skarbu Jerzego Zdziechowskiego, wiceprezesa znienawidzonego przez lewicę „Lewiatana", miała przede wszystkim doraźny cel polityczny. Publicysta starał się przekonać czytelników, że PPS poparła i ponosi współodpowiedzialność za program, który służy jedynie interesom klas posiadających, owych „ciemnych mas burżuazji", a jest skierowany przeciw bazie społecznej partii — robotnikom i pracownikom najemnym. Nazywał udział PPS w rządzie „grzesznym kompromisem", a zarazem roztaczał mityczną wizję „koalicji zjednoczonej pracy", rzekomo dojrzewającej do wystąpienia279. Artykuły Stpiczyriskiego wywołały poważne zaniepokojenie w PPS, o czym świadczyły utrzymane w ostrym tonie polemiki ze strony najwybitniejszych publicystów socjalistycznych, na czele z Niedziałkow-skim280. Pomimo że nie brakowało w nich ironii i złośliwości, nie lekceważono bynajmniej wpływu opinii Stpiczyńskiego na członków partii. Kazimierz Świtalski odnotował w swym diariuszu, że z inicjatywy Nie-działkowskiego 28 grudnia 1925 r. odbyło się polityczne zebranie z udziałem przedstawicieli PPS i piłsudczyków, poświęcone między innymi atakom Stpiczyńskiego na socjalistów. Działacze PPS, M. Niedziałkowski i Kazimierz Pużak, oraz, co ciekawe, piłsudczyk Juliusz Łukasiewicz argumentowali na rzecz dalszego udziału partii w koalicji, wskazując przede wszystkim jej niezbędność w trudnej sytuacji gospo- 86 darczej kraju. Świtalski wskazywał, że organizując zebranie „chciano trochę zagrać na próżności Stpiczyńskiego, by go odwieść od ostrego stawiania sprawy kooperacji PPS z prawicą", lecz zarazem podkreślał, że choć działacze socjalistyczni mają zwyczaj wyrażać się lekceważąco o tzw. radykalnej inteligencji, musieli skonstatować, że krytyczne uwagł tej sfery na temat udziału PPS w rządzie Skrzyriskiego przyczyniły się do powstawania załamań psychicznych w Jej łonie281. Sytuacja ta była przedmiotem szczególnej troski Niedziałkowskiego. Stosując finezyjne prowokacje publicystyczne starał się wykazać, że Stpiczyński to w istocie człowiek obcy ideałom lewicy i środowisk postępowych, a zatem jego opinie nie powinny mieć wpływu na działaczy PPS. Tak było, gdy Stpiczyński wskazując na niekorzystną sytuację międzynarodową Polski, powiązał ją ze sprawą organizacji naczelnych władz wojskowych, jak to bezceremonialnie ujął, „zarówno co do zasad, jak i co do osób"282. Niedziałkowski natychmiast zaproponował merytoryczną dyskusję na temat zasad obronności kraju w ogóle. Wiadomo, że partie socjalistyczne, zgodnie z wytycznymi Międzynarodówki, popierały redukcje armii, ograniczanie czasu służby wojskowej i wprowadzenie systemu milicyjnego283. Odpowiedź Stpiczyńskiego była dość wykrętna i prowadziła do jednego wniosku — kompleksowe zagadnienia systemu obronnego państwa miały dla niego drugorzędne znaczenie, a podstawowym warunkiem bezpieczeństwa kraju było dla niego objęcie steru armii przez Piłsudskiego284. Sam Stpiczyński niejako dostarczał socjalistom argumentów, że sprawa powrotu Piłsudskiego do wojska była już tylko chwytem propagandowym, a w istocie chodziło o pełną władzę polityczną dla Marszałka. Charakterystyczne, że swe tyrady, potępiające odsuwanie od służby państwowej „jedynego wielkiego człowieka w Polsce", kierował w istocie przeciw PPS, właśnie w tym czasie (11926), gdy przedstawiciele tej partii w rządzie (J. Moraczewski, B. Ziemięcki) podjęli sprawę powrotu Piłsudskiego do armii285. Według informacji Świtalskiego, premier A. Skrzyński na posiedzeniu Komitetu Politycznego Rady Ministrów (111 1926) na zarzuty socjalistycznych ministrów w tej sprawie, stwierdził, że „pozostający w kontakcie z Piłsudskim" Stpiczyński powiedział [...], że obecny gabinet upadnie, a następny rząd będzie tworzył Plłsudskl. Jakże wobec tego — powiedział Skrzyński — może Plłsudskl wejść do tego gabinetu286. Zmianę taktyki Stpiczyńskiego wobec PPS spowodowały w pewnym stopniu wydarzenia XX Kongresu PPS (31 XII 1925 — 3 I 1926). Publicysta wyraził wówczas satysfakcję z powodu zaostrzenia warunków partii wobec koalicyjnych partnerów. Wierzył też w rychły upadek koalicji. Ocieplenie tonu wiązało się z ujawnieniem na zjeździe znaczącej wewnątrzpartyjnej opozycji, przeciwnej udziałowi PPS w rządzie (Z. Zaremba, J. Moraczewski, T. Hołówko, J. Stańczyk)287. Wydaje się to potwierdzać opinie o zacieśniającej się współpracy partyjnych opozycjonistów z piłsudczykami. Prawdopodobnie miała nawet miejsce zorganizowana akcja polityczna piłsudczyków, której celem było umocnienie ich wpływów w partii, a zarazem nastrojów niechęci wobec koalicji z prawicą288. [871 Po kongresie nastąpiło wyraźne złagodzenie krytycznego tonu wobec PPS w publicystyce Stpiczyiiskiego. Ataki swe koncentrował na gabinecie Skrzyńskiego jako całości, nie wyłączając samego premiera. Był to niespójny politycznie rząd, a sytuacja pogarszała się. Już w lutym 1926 r. wybuchały zdecydowanie tłumione protesty bezrobotnych (Kalisz), które nasiliły się w kwietniu. Stpiczyński celowo jednak dramatyzował sytuację. Czytając artykuły redaktora „Głosu Prawdy" można było odnieść wrażenie, że rząd pogrąża kraj w zamęcie i anarchii, którym towarzyszą masowe protesty społeczne289. Współbrzmiała z tym anty-kapitalistyczna retoryka. Napaści Stpiczyńskiego na rząd nie były pozbawione pewnej pikanterii, jeśli wierzyć B. Singerowi, że premier „popierał szczodrą ręką" „Głos Prawdy" (jak i „Drogę")290. Na początku kwietnia 1926 r., gdy wyjście PPS z rządu zdawało się przesądzone, Stpiczyński zaczął nagle z wyrozumiałością oceniać motywy przystąpienia partii do koalicji. Twierdził, że chęć uzyskania koncesji dla klasy robotniczej była uzasadniona, lecz kompromis polityczny był fikcyjny, gdyż rzeczywistymi „dysponentami" polskiej gospodarki są „zagraniczni wierzyciele i odbiorcy produkcji". Chociaż jeszcze przed kilkoma miesiącami wzywał lewicę do sięgnięcia po władzę, obecnie roztaczał przed PPS kuszącą wizję korzyści wynikających z... opozycyjności. Wskazywał, że rolą partii powinno być twórcze wypracowanie programu rekonstrukcji kapitalizmu291. Odejście ministrów PPS z rządu (20-22 IV 1926) musiało przynieść mu niemałą satysfakcję. Skłonny do wyolbrzymiania swej roli, mógł teraz twierdzić, że to jego wystąpienia spowodowały decyzję kierownictwa partii. Oczywiście nie omieszkał natychmiast gorąco zaprotestować przeciw próbom odbudowy „kadłubowej" centroprawicowej koalicji292. W marcu 1926 r. miał miejsce sądowy finał sprawy, której szczególny charakter wiązał się z nastrojem wielkiego napięcia politycznego tego okresu. Chodzi o głośną kampanię przeciw gen. Włodzimierzowi Zagór-skiemu, w której Wojciech Stpiczyński odgrywał pierwszoplanową rolę. Sprawa ta, podobnie jak inne „wojny" piłsudczyków ze zwalczanymi przez nich wyższymi oficerami, miała kontekst „historyczny". Była argumentem w sporze o polskie drogi do niepodległości i polskie postawy przed 1918 r., z którego Piłsudski i piłsudczycy uczynili ważny oręż walki politycznej. Kim był człowiek, który stał się celem ataków? Generał brygady Włodzimierz Ostoja-Zagórski (1882-1927?) był świetnie wykształconym i utalentowanym oficerem wywiadu armii austriackiej293. Niechęć, a nawet nienawiść jaką darzyli go Piłsudski, legioniści I Brygady i politycy obozu niepodległościowego była związana z działalnością Zagór-skiego jako szefa sztabu Komendy Legionów Polskich podczas I wojny światowej. Ignacy Daszyński nazwał go „złym duchem" Legionów i intrygantem294. Konflikty były rezultatem zderzenia się koncepcji i metod Piłsudskiego z lojalną i gorliwą wobec austriackich zwierzchników postawą Zagórskiego. Na powojenne losy Zagórskiego składała się zarówno służba na odpowiedzialnych stanowiskach w Wojsku Polskim, której uwieńczeniem było stanowisko szefa Departamentu Żeglugi Powietrz - 88 nej MSWojsk. (od 1924 r.), jak i działalność gospodarcza w branży zbrojeniowej, przede wszystkim udział w zarządzie osławionej spółki „Francopol". Działalność gen. W. Zagórskiego jako szefa polskiego lotnictwa wojskowego budziła kontrowersje, wyrażano najbardziej skrajne opinie - pozytywne i negatywne295. Do bardziej wyważonych należy zaliczyć oceny badającego sprawy lotnictwa wojskowego w związku z klęską wrześniową 1939 r. Tadeusza Cypriana, oraz historyków lotnictwa. Wynika z nich, że Zagórski posiadał niewątpliwe zalety i talenty, które przysłaniały jednak błędne i szkodliwe decyzje, między innymi w sprawie zakupów sprzętu lotniczego, a także niekorzystne cechy charakteru, nieumiejętność współpracy z ludźmi, a nawet brutalność296. Preludium serii ataków na gen. Zagórskiego stanowiły publikacje na temat tak zwanej afery „Francopolu", czyli Polsko-Francuskich Zakładów Budowy Płatowców i Silników. Stpiczyński poświęcił „Fran-copolowi" szereg artykułów w lipcu i sierpniu 1924 r, starając się udowodnić, że sprawa ta jest przykładem usiłowań kapitału zachodniego, zwłaszcza francuskiego, niedopuszczenia do rozwoju polskiego przemysłu lotniczego297. Nie wchodząc w szczegóły, trzeba stwierdzić, że generalnie zarzuty „Głosu Prawdy" oraz „Robotnika" wobec firmy-widma potwierdziły się298. Zagórskiemu nie poświęcał Stpiczyński początkowo zbyt wiele uwagi. Zaatakował go dopiero we wrześniu, gdy generał objął Departament Żeglugi Powietrznej. Przypomniał wówczas powiązania Zagórskiego z „Francopolem", sugerując, że powróciwszy do armii pozostał on w zarządzie spółki. Zagórski zareagował gwałtownie, domagając się pociągnięcia Stpiczyńskiego do odpowiedzialności karnej299. W końcu listopada 1924 r. Stpiczyński zarzucił Zagórskiemu na łamach „Głosu Prawdy" denuncjację oficerów legionowych, przebywających potajemnie w obozie dla szeregowców w Szczypiornie. Oskarżenie poparł publikacją tekstu donosu w niemieckim oryginale i polskim tłumaczeniu300. W następnym miesiącu Stpiczyński ogłosił swój najsłynniejszy artykuł przeciw Zagórskiemu Denuncjacja jako system pracy gen. Zagórskiego, w którym podjął sprawę kpt. Dionizego Jasienie -kiego i por. Adama Mrożą — oficerów legionowych, którzy na początku wojny zostali przez Zagórskiego bezpodstawnie i prawdopodobnie z przyczyn osobistych oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Rosji. Stpiczyński przypomniał również przeciwdziałanie Zagórskiego wobec planów nadania brygadierowi Piłsudskiemu austriackiego Orderu Leopolda, w istocie mające na celu dyskredytację politycznych koncepcji Komendanta. W artykule tym znalazło się bulwersujące zdanie: zapytujemy p. ministra Sikorsklego i sąd generalski, czy może być oficerem WP notoryczny denuncjant Polaków wobec władz okupacyjnych, czy jest możliwa konsolidacja korpusu oficerskiego posiadającego w swoim gronie tego rodzaju ludzi i czy można poważnie mówić o honorze munduru, jeśli nosi go spokojnie p. Włodzimierz Ostoja-Za-górski301. W innych artykułach Stpiczyński zarzucał też Zagórskiemu aktywną współpracę z władzami okupacyjnymi w akcjach tropienia uciekinierów z obozów i paraliżowaniu demonstracji niepodległościowych, podkre- 189] siał, że został uznany za człowieka niehonorowego (w 1917 r. odmówił pojedynku z nim rtm. G. Orlicz-Dreszer), porównywał z Niemką Fanny Dittner, która podczas wojny denuncjowała Polaków przed okupantami i została skazana w wolnej Polsce302. Sprawa szybko nabrała rozgłosu. 24 lutego 1925 r. wicemarszałek Sejmu Juliusz Poniatowski w imieniu klubów lewicy sejmowej złożył wniosek o wyjaśnienie zarzutów wobec Zagórskiego303. Kampania przeciw Zagórskiemu zaczęła przybierać charakter skoordynowanych działań. Niezadowoleni z polityki szefa departamentu lotnictwa grupowali się wokół kpt. Adama Mrówki, a środowisko to nazywano popularnie „Klubem Mrówczym". Jego celem miało być doprowadzenie do dymisji Zagórskiego i obsadzenie dowództwa lotnictwa związanymi z tą grupą oficerami, na czele z płk. Ludomiłem Ray-skim304. Gdy w lutym 1926 r. Mrówka anonimowo opublikował w „Robotniku" artykuł krytykujący gen. Zagórskiego i został za to usunięty z departamentu oraz aresztowany, natychmiast ujął się za nim na łamach „Głosu Prawdy" Stpiczyński305. Akcję przeciw Zagórskiemu w sejmie organizowali piłsudczykowscy posłowie B. Miedziński i Marian Zyndram-Kościałkowski, a wspierały te działania „Kurier Poranny" oraz „Robotnik"306. Istnieją hipotezy, że determinacja piłsudczyków w walce z Zagór-skim wynikała z faktu, że dysponował on materiałami kompromitującymi Piłsudskiego (także wobec PPS) dawną współpracą z wywiadem austriackim. T. Cyprian sugerował, że Zagórski miał przygotowywać akcję polityczną „na szerszą skalę", związaną z „ogromnie ważnymi dokumentami, które jakoby znajdowały się w jego posiadaniu"307. Niewykluczone, że Zagórski, jako były oficer wywiadu c.k. armii, mógł ujawnić szczegóły współpracy Piłsudskiego z tajnymi służbami monarchii. Było to wstydliwe w tym sensie, że Marszałek publicznie uznawał „konszachty" z obcymi wywiadami za niegodne i chętnie oskarżał o współpracę z nimi swych przeciwników politycznych308. Były także opinie, że zaciekle atakujący Zagórskiego Stpiczyński żywił wobec niego osobistą urazę309. 15 i 16 marca 1926 r. przed warszawskim Sądem Okręgowym odbył się bodaj najgłośniejszy proces Stpiczyńskiego. Redaktor „Głosu Prawdy" odpowiadał za zniewagę urzędnika państwowego — gen. Włodzimierza Zagórskiego. Stpiczyński i jego adwokat Franciszek Paschalski przyjęli podczas procesu bardzo zręczną taktykę obrony. Podstawą oskarżenia był jedynie artykuł Denuncjacja jako system pracy gen. Zagórskiego (podejmujący tylko sprawę Jasienickiego i Mrożą), a dokładnie owo słynne, cytowane wyżej, zapytanie do gen. Sikorskiego. Tymczasem sąd przystał na wniosek oskarżonego i jego obrońcy i zgodził się włączyć do sprawy przedstawione mu przez Stpiczyńskiego dokumenty, zresztą już wcześniej publikowane w „Głosie Prawdy", dotyczące donosu na oficerów ze Szczypiorna, oraz „denuncjowania" Piłsudskiego wobec Austriaków. W ten sposób proces przeciwko Stpi-czyńskiemu stał się oskarżeniem wojennej działalności gen. Zagórskiego — „szpiega" zaborców, tępiącego zajadle polski czyn niepodległościo- [90] wy. W tym tonie brzmiały zarówno wypowiedzi Stpiczyńskiego i Pa-schalskiego, jak i świadków — ofiar działalności Zagórskiego: G. Orli-cza-Dreszera, S. Grzmota-Skotnickiego, S. Tessaro-Zosika, A. Mrożą, a także W. Sławka i B. Wieniawy-Długoszowskiego310. Wyjaśnienia Zagórskiego, wobec przedstawionych przez Stpiczyńskiego dowodów i zeznań świadków, brzmiały raczej nieprzekonująco311. Stwierdzenie generała „służyłem sprawie polskiej" jakże blado wypadało w zestawieniu z oskarżycielskimi tyradami oskarżonego Stpiczyńskiego: Posyłałeś pan kolegów, towarzyszów broni pod stryczek austriackiej szubienicy i na katusze niemieckich karnych obozów Jeńców l...]. Ten mundur IZagórskiego — J. P.] Jest od góry do dołu ochlapany błotem moralnej zgnilizny, ten mundur jest brudny. I dlatego musi on zniknąć z powierzchni naszego życia, z szeregów wojska312. 16 marca sąd uniewinnił Wojciech Stpiczyńskiego. Werdykt przyjęło triumfalnie nie tylko środowisko piłsudczykowskie, legionowe, dla którego był on, jak to określił Stpiczyński, „przełomem w dziedzinie pojęć moralnych", ale także prasa socjalistyczna, która odegrała znaczącą rolę w nagonce na Zagórskiego313. Atmosfery sukcesu nie zakłócały oczywiście zastrzeżenia prasy endeckiej, która wskazywała, że Stpiczyński został uniewinniony z 2 cz. 357 art. k.k.r., zakładającej dobre intencje oskarżonego, a nie z tytułu dowiedzenia winy gen. Zagórskie-mu314. Jednak wyrok dostarczył pretekstu ministrowi spraw wojskowych gen. Lucjanowi Żeligowskiemu, przychylnemu piłsudczykom, aby spełnić ich postulat i usunąć Zagórskiego ze stanowiska szefa departamentu lotnictwa315. Był to więc sukces istotny nie tylko ze względów propagandowych, ale także z punktu widzenia umacniania przez pił-sudczyków wpływów w armii przed spodziewanym przewrotem. Uniewinnienie Stpiczyńskiego przyjęto powszechnie z zaskoczeniem316. J. Grzędziński, który należał do „Klubu Mrówczego" pisał: Sąd polski był niezawisły i oddalił skargę generała, wysokiego szefa lotnictwa, faworyta Slkorskiego i Szeptyckiego, Stanisława Hallera i marszałka Senatu Trąmpczyńskiego, oraz przyznał rację owemu „szkaradnemu redaktorowi" bez oka317. Niechętny piłsudczykom Marian Romeyko uważał ,że „wyrok sądu stanowił potężny cios w morale armii, w prestiż dowódców", wysuwając przy tym niepotwierdzone sugestie, że „ścisły sztab" akcji przeciw Zagórskiemu „zdołał zawczasu urobić opinię sądu"318. W rezultacie sprawy Zagórskiego Stpiczyński stał się dla piłsudczy-ków kimś w rodzaju bohatera, człowiekiem, który wygrał dla nich wielką batalię polityczną. Kampania przeciw generałowi była bezwzględna, ale mało chlubne epizody w jego biografii ułatwiły przeciwnikom ataki319. Oczywiście w żadnym razie nie usprawiedliwia to przeprowadzonej nagonki. Tym bardziej że sprawa miała swój tragiczny epilog. Już po przewrocie majowym, w 1927 r., gen. W. Zagórski zaginął w tajemniczych okolicznościach. Nie można wykluczyć, że stał się ofiarą „aktu zemsty" grupy piłsudczyków, który, jeśli miał miejsce, był absurdalną zbrodnią, która, jak słusznie zauważył gen. L. Rayski, z postaci kontrowersyjnej uczyniła swego rodzaju „męczennika"320. Jak wspomniano, atmosfera tej gorącej politycznie wiosny 1926 r. była napięta. Charakteryzował ją nastrój oczekiwania gwałtownych 191 ] rozstrzygnięć. Mnożyły się plotki o mającym nastąpić lada dzień przewrocie. Oskarżeniami o jego przygotowywanie obrzucali się wzajemnie piłsudczycy i ich przeciwnicy. 6 marca „Głos Prawdy" opublikował fragmenty sensacyjnego raportu Okręgowego Urzędu Policji Politycznej w Warszawie, kierowango przez nadkomisarza Antoniego Sakarza. Raport zatytułowany Narodowy komunizm polski alarmował, że „radykałowie" skupieni wokół „Głosu Prawdy", Polskiej Organizacji Wolności i Związku Legionistów Polskich przygotowują pod auspicjami Piłsud-skiego przewrót polityczny. Główne tezy raportu były następujące. Program ruchu cechuje ekstremizm polityczny, społeczny i gospodarczy. Przewrót ma być skierowany zarówno przeciw centroprawicy, jak ł PPS, oraz części „Wyzwolenia". Jego celem jest -- obok dyktatury Piłsudskiego — system „sowiecki", gospodarka komunistyczna, terror wobec „burżuazji". Siedzibą sztabu akcji jest redakcja „Głosu Prawdy". Kierownikami politycznymi ruchu są A. Skwarczyński i W. Stpiczyński, a wojskowym W. Sławek. Są oni popierani przez „lewicę wojskową": gen. gen. M. Norwida-Neugebauera, E. Śmigłego-Rydza, S. Dęba-Biernac-kiego, G. Orlicza-Dreszera. Stpiczyński szydził, że cały swój rozum p. Sakarz czerpie z Informacji szpiclów, którzy całymi dniami wystają przed bramą domu, w którym mieści się nasza redakcja, a których nikt nie wpuściłby do lokalu. [...] Na to Idą znaczne fundusze z kasy państwowej, na to płacimy podatki321. Raport Sakarza stał się przedmiotem interpelacji posła Henryka Wyrzy-kowskiego z „Wyzwolenia" podczas posiedzenia sejmowej Komisji Budżetowej (9 III 1926) poświęconego budżetowi resortu spraw wewnętrznych. Minister Władysław Raczkiewicz, zresztą sympatyzujący z piłsud-czykami, zdystansował się od raportu322. „Rewelacje" zbieżne z treścią raportu Sakarza zawierała wydana w tym samym czasie w Poznaniu broszura Ryzykanci. Jej autorem, ukrywającym się pod pseudonimem Jan Młot, był prawdopodobnie E. Ligocki, trzy lata wcześniej bezwzględnie atakowany przez Stpiczyńskie-go323. Była to propagandowa publikacja, zresztą na niezbyt wysokim poziomie, ukazująca piłsudczyków jako polskich „mienszewikow", „narodowych komunistów", po prostu „rokoszan", bądź porównująca ich z marokańskimi Rifenami Abd El-Krima (których sprawę „Głos Prawdy" zresztą gorąco popierał). Autor broszury szczególną uwagę poświęcił Stpiczyńskiemu, którego obok W. Sławka i B. Wieniawy-Długoszo-wskiego, uważał za przywódcę „spisku": Perłą plłsudczyzny, orlganem Jej cnoty, chlubą Jej kultury, Ksenofontem Jej dziejów jest Virtuti Mllltarl kawaler, pióra szermierz zaciekły, Wojciech Stpiczyński. Groźny statysta, mąż nieubłagany, z nieboszczykiem Onufrym Zagłobą ma coś wspólnego: potrafi oto w każdej okoliczności pleść co się zmieści, nie troskając się zgoła, czy rozmija się z prawdą, czy nie324. Informacje o działalności Stpiczyńskiego, które podawał autor broszury były błędne lub nieprecyzyjne. Podkreślał on przede wszystkim związki Stpiczyńskiego z masonerią, w tym z żydowską lożą B'nei B'rith. Twierdził, że redaktor „Głosu Prawdy" jest finansowany przez żydowskiego bankiera senatora Rafała Szereszewskiego, oraz Aleksandra Lednickie-go, liberalnego polityka, znanego ze swej działalności w Rosji podczas I wojny światowej i ostro zwalczanego przez endecję. Nie wszystko było [92] tu zmyślone, bowiem wsparcie finansowe udzielane Stpiczyńskiemu przez Lednickiego potwierdzają źródła325. Wydaje się, że chodziło tu o akcję mającą na celu dekredytowanie piłsudczyków. Sensacje z raportu Sakarza i broszury „Jana Młota" podawały najważniejsze tytuły prasowe. Nawet endecki polityk Juliusz Zdanowski uważał, że raport Sakarza był polityczną prowokacją, inspirowaną, jego zdaniem, przez kręgi bliskie odsuniętemu od wpływów gen. W. Sikorskiemu326. Postać Stpiczyńskiego, znanego z radykalnej retoryki, jako jednego z przywódców „spisku", miała niewątpliwie uwiarygodnić stwierdzenia o „bolszewizmie" piłsudczyków, które część prawicy traktowała zupełnie poważnie327. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że w ostatnich miesiącach przed zamachem Stpiczyński był wyjątkowo aktywny i ruchliwy politycznie. Wydaje się, że można go zaliczyć do grupy, którą uważano za swego rodzaju „ośrodek dyspozycyjny" akcji politycznej piłsudczyków. Jak wspominał Wacław Jędrzejewicz, grupa ta w pierwszych miesiącach 1926 r. odbywała polityczne zebrania, najczęściej w mieszkaniu K. Świtalskiego w Warszawie, gdzie bywał także Piłsudski. Wśród uczestników narad był także Stpiczyński. Tam się omawiało sprawy bieżące — pisał Jędrzejewicz — zebrani informowali Piłsud-skiego o przebiegu wypadków politycznych i otrzymywali dyrektywy dla swej pracy, tematy dla artykułów l rozmów. Był to polityczny sztab wodza l...]328. Prawdopodobnie wykonując dyrektywy owego „sztabu" Stpiczyński odbywał „wielokrotnie" rozmowy polityczne z premierem A. Skrzyń-skim, których treści jednak nie znamy329. Redaktor „Głosu Prawdy" uchodził też za człowieka odpowiedzialnego za kontakty Marszałka z prasą330. Sam publikował od stycznia 1926 r. wywiady z Marszałkiem. To prawdopodobnie na polecenie Piłsudskiego, lub kogoś z jego najbliższego otoczenia, w lutym 1926 r. Stpiczyński zamieścił niespodziewanie na łamach „Głosu Prawdy" artykuł wileńskiego konserwatysty S. Cata-Mackiewicza331. Przekonania polityczne Cata, były dla Stpiczyńskiego „reakcyjne" i godne kpin332. Nie był to więc oczywiście jakiś zaskakujący przejaw tolerancji Stpiczyńskiego dla odmiennych poglądów, lecz wyraz działań politycznych Piłsudskiego, który w tym czasie poszukiwał zbliżenia z konserwatystami i prowadził z nimi polityczne rozmowy333. O niektórych działaniach zakulisowych Stpiczyńskiego niewiele da się powiedzieć. Niejasna była na przykład jego rola wobec gen. K. Sosnkowskiego, wyraźnie odsuwanego wówczas od Piłsudskiego. T. Katelbach, który rozmawiał później z generałem, podaje, że Stpiczyński i Miedziński starali się podtrzymywać kontakt z Sosnkowskim i zapewniali go, że przewrotu nie będzie, a Piłsudski gotów jest na polityczny kompromis, nawet z Witosem334. Pozycja i rola polityczna Stpiczyńskiego w omawianym czasie nie jest do końca jasna. Pojawiały się opinie, że nawet najbliżsi współpracownicy Piłsudskiego, między innymi B. Miedziński, krytycznie odnosili się do brutalnego stylu ataków prasowych Stpiczyńskiego i uznawali za niezbędne „nałożenie mu cugli"335. Z kolei podczas politycznego zebrania w siedzibie ZLP 14 kwietnia 1926 r., z udziałem czołowych piłsud- 193] czyków (m.in. W. Sławka, B. Wieniawy-Długoszowskiego, A. Skwar-czyńskiego, W. Stpiczyńskiego, oraz T. Hartleba z PPS), miało dojść do ostrej polemiki między Sławkiem a Stpiczyńskim. Informacje o przebiegu spotkania są dość nieprecyzyjne. Wiadomo, że oceniano szansę przyszłego przewrotu i rolę w nim Związku Legionistów. Stpiczyriski nawoływał do aktywnego wystąpienia legionistów, przekonując o możliwości przewrotu komunistycznego. Opowiadał się także za dyktaturą Piłsudskiego po dokonanym przewrocie. Sceptycznie odnosił się do tego Sławek, który pesymistycznie oceniał szansę samodzielnej akcji „obozu sulejowskiego"336. Wydaje się, że Stpiczyńskiemu zależało aby przewrót robił wrażenie buntu społecznego, a nie akcji wojskowej. Tadeusz Katelbach wspominał prywatne rozmowy, które odbywał na początku maja 1926 r. ze Stpiczyńskim, Miedzińskim i Kierzko-wskim. Dyskutowano o przewrocie, o którego nieuchronności rozmówcy Katelbacha byli przekonani, oraz o przewidywaniach dotyczących sytuacji po przejęciu władzy przez Piłsudskiego. Według Katelbacha, odpowiedzi Stpiczyńskiego na jego pytania dotyczące politycznego programu piłsudczyków były patetyczne, pewne siebie, lecz obracały się stale w kręgu mętnych frazesów. [...] Stplczyń-skl [...J uległ Już w tym czasie zwykłej Polakom chorobie: uderzyła mu nieco woda sodowa do głowy337. Opinię Katelbacha można również odnieść do artykułów Stpiczyńskiego z kwietnia i początku maja 1926 r. Zapowiedzi przejęcia władzy siłą łączyły się w nich z iście „rewolucyjną" retoryką, a patos i emfaza z groźbami wobec przeciwników338. Nawet przychylny Stpiczyńskiemu „Nasz Przegląd" uznawał poglądy redaktora „Głosu Prawdy" za przejaw „lewicowego faszyzmu", bliskiego „bolszewizmowi"339. Zarazem Stpiczyński oskarżał o przygotowywanie zamachu stanu przeciwników politycznych, l maja „Głos Prawdy" sugerował, że to gen. W. Sikorski planuje „marsz na Warszawę", z własnej inicjatywy lub jako narzędzie W. Witosa340. Już wcześniej wskazywał, że grawitujące ku faszyzmowi siły młodoendeckie planują wystąpienie 3 maja341. Nie przypadkiem zapewne opublikowany w dniu upadku rządu Skrzyri-skiego (8 V 1926) artykuł Stpiczyńskiego cechował się spokojnym i rzeczowym tonem — Piłsudski rozpoczął wówczas przygotowania do zbrojnej demonstracji342. Stpiczyński nie zdążył już skomentować wydarzenia, które miało stać się przysłowiową iskrą pod beczkę prochu — powołania 10 maja 1926 r. trzeciego gabinetu Wincentego Witosa. 12 maja Warszawa była już w ogniu walk. Stpiczyński objął szefostwo Biura Prasowego Piłsudskiego, urzędującego w siedzibie Komendy Miasta w rejonie pl. Saskiego, gdzie mieścił się również sztab kierującego akcją zbrojną w Warszawie gen. G. Orlicza-Dreszera343. W nocy z 12 na 13 maja Piłsudski, przebywając w Komendzie Miasta, wydał jedyne w czasie całego przewrotu oświadczenie dla prasy. Charakterystyczny jego fragment („Nie może być w państwie za wiele niesprawiedliwości względem tych, co pracę swą dla innych dają, nie może być w państwie [...] za dużo nieprawości") sprawił, że uważano za faktycznego autora lub współautora deklaracji właśnie Stpiczyńskiego344. Z kolei następnej nocy, z 13 [94] na 14 maja, Biuro Prasowe wydało specjalny komunikat, który otrzymała prasa stołeczna i część prowincjonalnej. Stwierdzono w nim, że celem Piłsudskiego była jedynie demonstracja przeciwko rządowi Witosa i uniknięcie za wszelką cenę walk i przelewu krwi. Podkreślano, że akcja Marszałka nie jest skierowana przeciw prezydentowi S. Wójcie -chowskiemu. Prezydentowi, czyniącemu „nadludzkie" wysiłki w celu zapobieżenia dalszym walkom, przeciwstawiano premiera, torpedującego wszelkie próby mediacji. Według informacji Oddziału II Sztabu Generalnego, autorem tego bulwersującego zwolenników rządu komunikatu był sam Stpiczyński345. Stefan Benedykt, dziennikarz i działacz ZLP, pracownik Biura Prasowego wspominał o bezskutecznych bojach, które toczyło biuro Stpi-czyriskiego z Piłsudskim, zabiegając o jego wywiad dla prasy zagranicznej. Benedykt opisał też interesujące wydarzenie. W końcowej fazie walk, 14 lub 15 maja, Stpiczyński zameldował się u Marszałka z przygotowaną wraz ze współpracownikami deklaracją, proklamującą objęcie dyktatury przez Piłsudskiego, oraz zapowiadającą rozpędzenie „skorumpowanego" sejmu. Byłem świadkiem — wspominał Benedykt —Jak niefortunnie dla autorów skończyła się ta sugestia. Wylecieli Jak z procy z gabinetu Marszałka. Po owym incydencie Piłsudski popadł podobno w ponury nastrój i przechadzając się po gabinecie „gderał" pod adresem Stpiczyńskiego i jego towarzyszy: Dyktatury Im się zachciewa, dyktatorkaml chcą być, policjant będzie rządził, a dyktator Piłsudski będzie za wszystko odpowiedzialny346. Zamach stanu Józefa Piłsudskiego zamknął w biografii Stpiczyńskiego okres, który January Grzędziński trafnie określił jako jego „Sturm und Drang Periode"347. Jak wspominał N. Szwalbe z „Naszego Przeglądu": Zjawił się na arenie publicystycznej jako czupurny zawadlaka [...]. Zameldował się w rodzinie dziennikarskiej z piłką drobnych zeszytów „Głosu Prawdy", wydawanego w niezmiernie ciężkich warunkach materialnych. Jako nowicjusz nie miał doświadczenia w dziedzinie tzw. publlclte, nie doznawszy zbyt życzliwego poparcia pod tym względem nawet w prasie proleglonowej. Traktowano go tam Jako enfant terrible, niezbyt wygodne dla obozu, który musiał przezornie manewrować zanim nadeszła chwila frontowej rozprawy z przeciwnikiem348. Jednak u progu maja 1926 r., jak zauważał T. Katelbach: Stpiczyński był [...] u szczytu swej kariery dziennikarskiej. Jego „Głos Prawdy" cieszył się ogromną poczytnośclą wśród całej opozycji za swój śmiały ton349. Również Grzędziński wskazywał, że „Głos Prawdy" był „powszechnie czytany"350. Z kolei L. Okręt pisał, niewątpliwie z pewną przesadą, o Stpiczyńskim: (...) jego namiętne l wymowne zuchwalstwo, Jego pogarda dla grożących mu"nledogodno-ścf stworzyły wokół jego głowy aureolę [...]. W szesnastu stronlczkach tygodnika, prześladowanego [...], konfiskowanego, odbijała się nie tylko rogata dusza urodzonego polemlsty [...] ale naradzał się, czasem wśród zimna l głodu, pierwszorzędnie ogarniający temat talent publicystyczny [...l351. Trzeba jednak pamiętać, że tygodnik mógł dotrzeć jedynie do raczej ograniczonego kręgu czytelników, na pewno szerszego niż bardziej wyrafinowana intelektualnie „Droga"352, ale przecież nie mógł się równać na przykład z wielkonakładowym „Kurierem Porannym", który 195] cieszył się sympatią Piłsudskiego i zresztą także uchodził za organ „radykalnej inteligencji". Jednak Stpiczyński potrafił stworzyć wokół swej osoby odpowiednią aurę, przykuwał uwagę, nawet przeciwników, swoistym urokiem skandalisty. Radykalne społecznie, antyklerykalne czy antykapitalistyczne i antyziemiańskie akcenty publicystyki Stpiczyńskiego ginęły w powodzi bieżących starć z przeciwnikami. Nawet jeśli już wówczas mogły budzić kontrowersje czy sprzeciwy w piłsudczykowskiej elicie, nie miało to jeszcze większego znaczenia. Piłsudczycy bowiem nie sprawowali władzy, lecz walczyli o nią. Do zdobycia jej konieczne im było poparcie lewicy, przede wszystkim PPS. Zaś bliska lewicy retoryka „Głosu Prawdy" przyczyniała się do tego, że czołowy publicysta i ideolog PPS M. Niedziałkowski uważał piłsudczyków za postępową grupę „radykalnej inteligencji". Traktowano Stpiczyńskiego w PPS z góry, pouczano, ale uważano za sojusznika353. Okazało się, że redaktor „Głosu Prawdy" odgrywa znaczącą rolę polityczną wobec PPS, co ujawniło się zwłaszcza w okresie rządu Skrzyńskiego. Prasowy „zagończyk" Wojciech Stpiczyński stoczył niezliczoną ilość publicystycznych potyczek i bitew z koryfeuszami prasy i polityki obozu narodowego, zwalczającymi Piłsudskiego i piłsudczyków. Dyskredytował znienawidzonych przez Piłsudskiego generałów. Były to często bardzo ważne rozgrywki z punktu widzenia propagandowej taktyki piłsudczyków. Nic dziwnego, że przez współczesnych był postrzegany jako jeden z najbliższych ludzi Marszałka. Stanisław Lam, towarzysz wspólnych biesiad w popularnej warszawskiej .Astorii", twierdził, że Stpiczyński: W okresie Sulejówka (...) krążył między tą [...Jrezydencję a politykami legionowymi w Warszawie, był doradcą marszałka, łącznikiem l wykładnią jego Idei w swoim tygodniku354. Opinie takie należy jednak traktować krytycznie355. Warto zauważyć, że tezę o szczególnej bliskości redaktora „Głosu Prawdy" Piłsudskiemu lansowali często przeciwnicy Marszałka, chcąc go skompromitować zażyłością z publicystą, wielokrotnie skazywanym przez sądy za swe napaści prasowe356. 96Rozdział IV Piłsudczyk niepokorny (1926-1929) 15 maja 1926 r. pierwszy po przewrocie numer „Głosu Prawdy" triumfalnie obwieszczał: „Zwycięski przewrót moralny. Wielki czyn Marszałka Piłsudskiego i Armii Narodowej"1. Anonimowy autor, w którym nietrudno było rozpoznać redaktora tygodnika Wojciecha Stpiczyńskiego, nie tyle informował o przebiegu trzydniowych walk, co w ulubionym przez siebie stylu prezentował „duchową" charakterystykę przeciwników: „Po jednej stronie radosne poczucie jasnej i wielkiej chwili i czyste słoneczne w sercach hasła i wielkie kochane nazwisko wodza na ustach. Po drugiej tragiczne milczenie, ściągnięte, łamiące się w sobie rezygnacją twarze, usta milczące [...], dławiące w ściśniętej krtani niesławne nazwiska ludzi o rękach brudnych, duszach plugawych i mundurach zbrukanych"2. Poczucie euforii i nieskomplikowana, dychotomiczna, czarno-biała wizja konfliktu politycznego w Polsce, który znalazł dramatyczne rozstrzygnięcie, odzwierciedlały nie tylko nastroje bezpośrednio zaangażowanych piłsudczyków, ale i szerokich kręgów postępowej i liberalnej inteligencji. Nie bez powodu podobne akcenty odnajdujemy w zapiskach pisarki Marii Dąbrowskiej3. Redaktor „Głosu Prawdy" przedstawiał również chwytliwą wizję genezy przewrotu, podkreślając nie tylko „moralny" upadek przedma-jowego systemu politycznego, ale także jego niesprawiedliwość społeczną. Korzystając ze szlachetności i umiarkowania obozu „demokracji" do władzy w Polsce doszła „reakcja", która wprowadziła rządy klas posiadających. Charakteryzowała je korupcja, cynizm polityczny i odrzucenie wszelkiej „twórczej" myśli i bezinteresowności w polityce. Również lewica parlamentarna przejęła po pewnym czasie reguły wprowadzone do polskiego życia politycznego przez „reakcję". System polityczny uniemożliwiał z kolei częstsze wybory i tym samym zmianę oblicza politycznego parlamentu. Drugi rząd Chjeno-Piasta był próbą ustanowienia dyktatury „faszystowskich" generałów i „endeckiej cze-rezwyczajki". Stpiczyński starał się także podkreślić, że przewrót Piłsudskiego nie był rebelią wojskową, lecz oddolnym czynem społeczeństwa, które skupiło się wokół Marszałka, aby dokonać dzieła „sanacji", w chwili gdy nie były do niej zdolne instytucje demokratyczne państwa4. W kilka dni później zmienił jednak tę opinię, twierdząc, że wojsko musiało zastąpić społeczeństwo, które nie zdobyło się na obalenie rządu Witosa poprzez masowe protesty i demonstracje. Stpiczyński uznał prawdopodobnie, że swą pierwszą oceną przewrotu majowego podniósł rolę lewicy, a zwłaszcza PPS, gdyż tylko w jej działaniach można było dopatrzyć się czynnego udziału społeczeństwa w zamachu5. Nie miał natomiast Stpiczyński wątpliwości, że zbrojne przejęcie władzy będzie początkiem „rewolucji ducha", które to sformułowanie [97] korespondowało z pojęciem „rewolucji moralnej", propagowanym przez piłsudczyków (m.in. A. Skwarczyńskiego, J. Jędrzejewicza) na łamach „Drogi"6. Wywody Stpiczyńskiego cechował natomiast bojowy patos: „Złu trzeba odciąć przyciśniętą do ziemi głowę, nie czekać aż się podniesie [...]"7. Pierwszymi konsekwencjami przewrotu miały być, według Stpiczyńskiego, zapewnienie wpływu Piłsudskiego na kształt rządu, oraz rozwiązanie dotychczasowego sejmu. Spełnieniem pierwszego z tych „postulatów" było powołanie rządu Kazimierza Bartla 15 maja 1926 r. Chociaż przez ostatni rok „Głos Prawdy" blisko współpracował z ugrupowaniem nowego premiera — Klubem Pracy — skład gabinetu miał wywołać rozczarowanie Stpiczyńskiego i innych piłsudczyków. Był to typowy rząd fachowców. Wśród nowych ministrów nie było ani czołowych piłsudczyków, ani ludzi związanych z lewicą parlamentarną. Gabinet Bartla nie był zapowiedzią szerokich czystek personalnych i represji wobec przeciwników, do których wzywał Stpiczyński, jak też wyraźnych zmian w polityce gospodarczej i społecznej, w porównaniu z rządami przedmajowymi8. Radykalny ton wystąpień Stpiczyńskiego dość osobliwie współbrzmiał z jego stwierdzeniami o witanym „z ufnością rządzie pracy i pokoju"9. Starannie skrywany początkowo, acz niewątpliwie krytyczny, stosunek Stpiczyriskiego do rządu Bartla odzwierciedlała konstrukcja publicystycznego dyskursu. Stpiczyński pozując na umiarkowanego bronił rząd przed zarzutami „radykałów", że jego formalny „legalizm" (a w istocie umiarkowany charakter) będzie przeszkodą w realizacji „zadośćuczynienia" (czyli usunięcia ludzi związanych z rządami przedmajowymi i zastąpienia ich przez piłsudczyków), którego rzekomo miało domagać się „zagniewane" na poprzednie rządy społeczeństwo. Natychmiast też deklarował, że jeśli rząd zawiedzie te oczekiwania społeczne — „Głos Prawdy" jako pierwszy go potępi10. Nie budzącą wątpliwości konsekwencją przewrotu wydawało się odejście dotychczasowego sejmu. Było to jedno z głównych haseł lewicy parlamentarnej, która poparła zamach Piłsudskiego, jak i piłsudczyków. Hasło „precz z obecnym sejmem" regularnie pojawiało się zarówno na pierwszych stronach piłsudczykowskich „Głosu Prawdy", „Nakazów Chwili" i „Nowego Kuriera Polskiego", jak i socjalistycznego „Robotnika". Widniało w rezolucjach władz PPS i odezwach Związku Strzeleckiego, Związku Powstańców Śląskich i Polskiej Oraganizacji Wolności. W kilka dni po przewrocie „Głos Prawdy" nawoływał nawet do masowych demonstracji, domagających się rozwiązania sejmu, które pełniłyby rolę środka społecznego nacisku. Wskazywał też na sejm jako moralnie skompromitowany i „bezproduktywny", oraz groził jego rozpędzeniem, jeśli sam się nie rozwiąże11. W sytuacji tej historycy dostrzegają zwykle kolejny przejaw rozmijania się oczekiwań większości piłsudczyków i długofalowych celów politycznych Piłsudskiego. Jednak nie jest do końca jasne, czy rzeczywiście Marszałek od początku zmierzał do zachowania dotychczasowego sejmu w obawie przed sukcesem wyborczym lewicy, jak się często przyjmuje, czy też początkowo zakładał wariant rozwiązania parlamentu i nowych wyborów12. 98 J Charakterystyczne, że „Głos Prawdy" (podobnie jak np. „Nakazy Chwili" A. Skwarczyńskiego) starał się w pierwszych tygodniach po przewrocie ograniczyć próby nakreślenia programu politycznego pił-sudczyków do ogólnikowych haseł, które jednoznacznie można było identyfikować z Marszałkiem. Odzwierciedlało to brak jasności co do kierunku polityki Piłsudskiego. Propagując takie postulaty jak wzmocnienie władzy wykonawczej, ograniczenie roli parlamentu do ustawodawczej i kontrolnej, walka z korupcją i protekcjonizmem, mógł Stpi-czyński spokojnie powoływać się na autorytet Marszałka13. Było to znacznie trudniejsze w przypadku programu „sanacji" gospodarczej, do której „Głos Prawdy" przywiązywał duże znaczenia. Lansowano zatem koncepcje Stefana Starzyńskiego, eksperta ekonomicznego „Głosu" i „Drogi", które łączyły w sobie poglądy etatystyczne z elementami radykalizmu społecznego. Stpiczyński okraszał ten program bojowymi i populistycznymi hasłami walki z „czarną giełdą", oraz „rozpędzenia 90% banków" jako „pasożytniczych". Głosił też, że przewrót majowy uratował niepodległość gospodarczą Polski14. Starzyński natychmiast łagodził groźnie brzmiącą wymowę deklaracji Stpiczyńskiego, twierdząc zarazem, że wyrażają one po prostu poglądy zachodnich ekspertów ekonomicznych, na przykład Hiltona Younga15. Podobnego, „rewolucyjnego" stylu używał Stpiczyński wobec „ende-ków". 23 maja „przestrzegał" ich, że „wspaniałomyślność" zwycięzców, która sprawiła, że po dokonanym przewrocie „latarnie okazały się wolne od dekoracji" ma swoje granice i że „nawet wola Piłsudskiego nie zdoła zatrzymać zaciskających się na te prowokacje pięści (...]"16. Zwraca uwagę natężenie tego agresywnego tonu przed wyborami prezydenckimi w Zgromadzeniu Narodowym. Był to zapewne element taktyki politycznej wobec endecji, której celem było wzmocnienie poczucia niepewności co do polityki zwycięzców w stosunku do pokonanych. Charakterystyczne, że Stpiczyński prezentował Piłsudskiego jako rzecznika umiarkowania, „dobroczyńcę" endecji, chroniącego ją przed rzekomym społecznym „wulkanem", który, jak ostrzegał, jeszcze „nie ostygł"17. 31 maja 1926 r. Zgromadzenia Narodowe wybrało Józefa Piłsudskiego prezydentem RP. Marszałek, dla którego decyzja parlamentu była, jak wiadomo, jedynie swoistym aktem legalizacji dokonanego przewrotu, odmówił przyjęcia godności, l czerwca prezydentem został obrany wskazany przez niego Ignacy Mościcki18. Decyzja Piłsudskiego wprawiła w konsternację jego zwolenników, choć znany był stosunek Marszałka do ograniczonych uprawnień prezydentury, wyznaczonych konstytucją marcową. Stpiczyński pospieszył z uspokojeniem politycznych przyjaciół, chociaż „Głos Prawdy", jak cała popierająca przewrót majowy prasa, głosił hasło „prezydentura dla Józefa Piłsudskiego". Dowodził teraz, że decyzja Piłsudskiego była logiczną konsekwencją głoszonych przez Marszałka poglądów i wynikała z realizacji zadania walki o odrodzenie moralne państwa, które na siebie przyjął. Argumentacja Stpiczyńskiego robiła wrażenie przykrawanej ad hoc do zaistniałej sytuacji. Choć z trudem ukrywała własne rozczarowanie publicysty, była też próbą odpowiedzi na rozczarowanie jego środowiska. Kreślony 99 przezeń wizerunek Piłsudskiego jako wielkiego „nauczyciela" moralnego narodu mógł mylnie sugerować przekonanie Stpiczyńskiego, że Piłsud-ski odsunie się od rzeczywistej władzy nad państwem. Jednak publicysta zapewniał piłsudczyków: „Od wszelkich sentymentalnych wstrząsów winno nas chronić przeświadczenie, iż Piłsudski, w blaskach większej lub mniejszej formalnej władzy kroczy przed nami"19. Wewnętrznie decyzji Marszałka nie zaakceptował chyba nigdy. Już w pierwszych dniach po przewrocie majowym aktywność publicystyczna Stpiczyńskiego i zespołu redakcyjnego „Głosu Prawdy" wykraczała poza ograniczone ramy tygodnika. Pismo wydawano nawet kilka razy w tygodniu. Dokładnie w dwa miesiące po zamachu Stpi-czyński stanął na czele własnego dziennika, zyskując możliwość znacznie szerszego oddziaływania na opinię publiczną. 15 lipca 1926 r. ukazał się pierwszy numer dziennika „Głos Prawdy". Miał to być, według deklaracji jego redaktora i wydawcy, organ tych wszystkich, którzy skupili się pod sztandarem Piłsudskiego, organ młodej demokracji, która na polach bitew poznała cenę wolności l uczyła się służby dla państwa, a która w codziennej realnej pracy nad kształtowaniem podstaw życia społecznego l gospodarczego dojrzewa do zadania rządzenia Polską20. Ukazanie się dziennika zostało poprzedzone kampanią reklamową, polegającą między innymi na rozrzucaniu w dużych ilościach ulotek, obwieszczających mieszkańcom Warszawy powstanie „organu piłsudczyków". „Organ piłsudczyków"? — pytał z Ironią „Robotnik" — Pojęcie dość niejasne. Czy to ma oznaczać wszystkich, którzy wierzą, że «Plłsudskl ma zawsze rację» l od tej racji uzależniają swoje zdanie l postępowanie? Czy też tych, którzy najlepiej «domyślają slę» co myśli Piłsudski? Czy tych, którzy chcą, aby Piłsudski objął dyktaturę? Czy może Jeszcze innych. [...] A więc ostatecznie — organ Wojciecha Stpiczyńskiego, który nam zapewne wyjaśni czym „plłsudczycy" z „Głosu Prawdy" różnią się od piłsudczyków z „Kuriera Porannego" l „Nowego Kuriera Polskiego", że zapragnęli mleć własny dziennik21. Były to uwagi uzasadnione, gdyż „Głos Prawdy" nie był jedynym pismem, które mogło uchodzić za piłsudczykowskie. „Droga" pozostawała pismem „teoretycznym", przeznaczonym dla węższego kręgu odbiorców, a „Nakazy Chwili" A. Skwarczyńskiego okazały się efemerydą. Jednak konkurentem „Głosu Prawdy" był dziennik „Nowy Kurier Polski", założony kilka miesięcy wcześniej przez secesjonistów z liberalnego „Kuriera Polskiego", na czele ze Stefanem Grosternem i Tadeuszem Zagór-skim. Sympatią Marszałka cieszył się też mający silną pozycję „Kurier Poranny", chociaż bardziej koniunkturalnie niż ideowo związany z pił-sudczykami22. Cytowany wyżej „Robotnik" sugerował niesłusznie, że powstanie dziennika Stpiczyńskiego to preludium tworzenia partii politycznej piłsudczyków. Z kolei prasa endecka, wskazując na założenie pisma w okresie ogólnego kryzysu wydawnictw prasowych, przekonywała, że „skarb państwa sypie pieniądze prasie przewrotowej", jednak nie podawał konkretów23. Dostępne materiały nie pozwalają bliżej wyjaśnić kulisów powstania dziennika. Należy zgodzić się z opinią, że nie był to przejaw budowy zaplecza prasowego piłsudczyków, bowiem unikali oni wówczas określenia się jako odrębna siła na polskiej scenie politycz- 100 ] nej24. Co ciekawe, to „Nowy Kurier Polski" już od pierwszych dni po przewrocie korzystał z uprzywilejowanych warunków działania, które stwarzały mu okólniki rządowe25. Z kolei „Głos Prawdy" mógł uchodzić za organ tak zwanych piłsudczyków miarodajnych. Zastępcą redaktora naczelnego dziennika został jeden z bliższych współpracowników Marszałka, ówcześnie poseł PSL „Wyzwolenie" B. Miedziński26. Jak się wydaje, Stpiczyński miał koncentrować się głównie na bieżącej problematyce politycznej i potyczkach z przeciwnikami, wystąpienia „programowe" zaś miały należeć przede wszystkim do Miedzińskiego oraz innego prominentnego piłsudczyka, Ignacego Matuszewskiego (piszącego pod pseud. J. Ogiński)27. W swej ówczesnej publicystyce Stpiczyński sporo uwagi poświęcał rządowi K. Bartla. 8 czerwca premier, który formalnie złożył dymisję po wyborze nowego prezydenta, utworzył swój drugi gabinet. Choć zmiany personalne w składzie rządu były nieznaczne, potwierdzały, że będzie to rząd kontynuacji przedmajowej polityki gospodarczej. Stpiczyński zasadniczo aprobował gabinet Bartla, jednak zarazem zdecydowanie krytycznie odnosił się do dwóch nowych szefów resortów: związanego z „Lewiatanem" ministra skarbu Czesława Klarnera, który zastąpił bliskiego „Głosowi Prawdy" Gabriela Czechowicza, oraz ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego28. Obaj ministrowie, a zwłaszcza Klarner, stali się celem regularnych ataków prasowych Stpiczyńskiego, trwających do zakończenia pierwszej fazy „bartlowa-nia", to znaczy do jesieni 1926 r. Publicysta nie kwestionował fachowości krytykowanych ministrów. Dowodził natomiast, że jako ludzie obcy ideałom piłsudczyków, nie podejmą realizacji programu spełniającego aspiracje mas, programu radykalnych reform. Stpiczyński otwarcie przeciwstawiał się polityce pozyskiwania zaufania i przychylności sfer ziemiańskich i przemysłowych, czemu służyło, jego zdaniem, wprowadzenie do rządu takich ministrów, jak Klarner czy minister rolnictwa Aleksander Raczyński29. Ataki Stpiczyńskiego nie miały charakteru pozorowanego, do żywego przypominały kampanie redaktora „Głosu Prawdy" wobec polityków endeckich, z którymi chętnie porównywał Klarnera (był on zresztą ministrem w rządzie Grabskiego)30. Zostało to od razu podchwycone przez prasę opozycyjną, wskazującą nie tylko na kryzys i rozdźwięki w obozie rządzącym, ale także na bezkarne ataki „prorządowego" dziennika wobec rządu, podczas gdy z represjami spotykała się na przykład prasa endecka31. Należy zauważyć, że przyjęta przez Stpiczyńskiego taktyka atakowania kilku ministrów, zwłaszcza o bardziej zachowawczych poglądach, była dość zręczna. Pozwalała uniknąć krytyki całego rządu, a zarazem występować w roli rzecznika tych, którzy byli rozczarowani, że gabinet Bartla nie okazał się rządem przełomu. Rządu jako całości Stpiczyński oczywiście nigdy nie atakował nadzwyczaj ostro, jednak ton jego artykułów zdradzał pogłębiający się sceptycyzm. Jeszcze w lipcu 1926 r. uznał gabinet Bartla za „czyniący zadość potrzebie reform życia państwowego w pierwszej ich fazie", a jego umiarkowanie za główną zaletę32. Utyskiwał także, że otrzymane od sejmu pełnomocnictwa nie zapewniają rządowi pełnej swobody [ 101 działania. Spoza kurtuazyjnej aprobaty przebijało jednak wyraźne zniecierpliwienie publicysty33. Dwa miesiące później wprost stwierdzał, że rząd nie wykorzystał wyjątkowo korzystnej koniunktury, którą, jego zdaniem, stwarzało poparcie społeczne. Rząd nie określił swego stanowiska wobec kluczowych zagadnień politycznych i gospodarczych, nie opracował kompleksowego programu działania, nie dokonał reorganizacji administracji, wykazał słabe wyczucie nastrojów społecznych. W porównaniu z listą tak poważnych zarzutów, blado wypadało kilka grzecznościowych pochwał34. Niewątpliwie sytuacja, w której Piłsudski formalnie sprawo wał jedynie kierownictwo sił zbrojnych, a obóz rządzący nie funkcjonował jako odrębna struktura, ułatwiała prezentowanie takiej wizji rzeczywistości, według której rząd Bartla nie wyrażał woli autorów przewrotu. Podobnie rozumowali, krytycznie odnosząc się do rządu Bartla, także bliscy współpracownicy Piłsudskiego, jak B. Mie-dziński, K. Świtalski czy Józef Beck35. Jednak to nie kurs polityki gospodarczej i społecznej wywoływał przede wszystkim zniecierpliwienie Stpiczyriskiego. Celem „sanacji moralnej" miało być, jak głosił już przed majem, wyeliminowanie ze struktur państwa „ducha endeckiego", a w praktyce samych „ende-ków". Mianem tym obdarzał, jak wiadomo, dość szeroki krąg przeciwników politycznych czy ludzi o odmiennych poglądach. Żądanie zdecydowanych zmian personalnych w administracji pojawiało się teraz niemal w każdym artykule Stpiczyńskiego. Hasło „sanacji moralnej" już bez ogródek utożsamiał z „sanacją personalną". Wprost pisał, że kryterium w doborze kandydatów na stanowiska państwowe powinny być zasługi w walce o niepodległość, przede wszystkim oczywiście służba w Legionach36. Wymiana personalna prowadzona przez władze poma-jowe, zwłaszcza w administracji i wojsku, była zapewne w rozumieniu Stpiczyńskiego zbyt ograniczona i mało spektakularna. W artykule Fetysz pacyfikacji z 12 czerwca 1926 r., pozornie poświęconym zjawisku pacyfizmu, który, jak stwierdzał, „może się łatwo stać aniołem śmierci, siłą rozkładową, przekleństwem", bardzo zręcznie przechodził do potępienia „pacyfizmu" wobec wewnętrznych przeciwników politycznych. Pacyfikujemy się — pisał — tj. poddajemy się terrorowi zła I występku, gdy nas Jawnie okradają; gdy zdrajcy sprawy narodowej siadają w ministerialnych fotelach; gdy mordują Prezydenta Rzeczypospolitej; gdy plugawią l po rynsztokach dusz przegniłych włóczą nam nasze bohaterstwa l symbole narodowej wielkości; f... J gdy setki tysięcy obywateli pchają w bezduszne otchłanie rozpaczy, wypełnione trującymi oparami anarchii; wreszcie nieprzytomnie zaczynamy coraz szerzej mówić o pacyfikacji dzisiaj — kiedy zdawało się nareszcie utonęła ona w czystej krwi przelanej na ulicach Warszawy w Imię wyzwolenia Polski spod terroru moralnego brudu l cynicznego łuplestwa dóbr materialnych l duchowych narodu37. Innym razem pisał z kolei: f...l dzisiaj najwyższy czas skończyć ze słabością, z biernością, z tchórzostwem. Niech uczciwość nie boi się być agresywną. Niech zaklpl od końca do końca Rzeczypospolitej walka — mocna zdecydowana, walka z duchem demoralizacji l Jego reprezentantami38. Stpiczyriski z coraz większym rozdrażnieniem i agresywnością zarzucał swemu obozowi politycznemu zbędną wyrozumiałość wobec pokonanych przeciwników: 102 J Nie widzimy wśród was wyzwolonej z więzów terroru rozwlelmożnionego koltuństwa, drapieżnej odwagi. [...] Odwagi wam brak — nasi przyjaciele pllsudczycy, demokraci, radykall. [...] Nie starajcie się być pacyfistami na wewnątrz. To nie wasza rola. Nie wasze zadanie cierpieć panoszące się nadal świństwo moralne, paktować z nieprawością, z wyuzdaniem posuwającym się do obrzucania błotem Komendanta. [...] Nam wypada dzisiaj podnosić styl walki, nie oglądając się, czy to się komu podoba, czy nie39. Nie wiadomo, czy poniósł Stpiczyńskiego ferwor publicystyczny, czy też uczynił to z premedytacją, ale podjął nawet w pewnym sensie polemikę z samym Piłsudskim, stwierdzając, że: „[...] w maju dokonana została rewolucja polityczna, której konsekwencje muszą być również rewolucyjne, choć w ramach prawa"40. Było to oczywiście odniesienie do słynnej konstatacji Piłsudskiego, który w wywiadzie dla „Kuriera Porannego" z 25 maja określił przewrót majowy jako „rewolucję bez rewolucyjnych konsekwencji"41. Marszałek miał oczywiście na myśli przede wszystkim kwestię formalnego legalizmu, a także zapewne „rewolucyjne konsekwencje" w tradycyjnym rozumieniu — przebudowę ustroju politycznego i społecznego. „Rewolucja" w ówczesnym rozumieniu Stpiczyńskiego to przede wszystkim rewanżyzm wobec przeciwników politycznych, szczególnie tych którzy ośmielali się atakować, „obrażać" Komendanta i jego zwolenników. Stpiczyński wprost groził im rozwiązaniami siłowymi42. Wszystko to było ozdobione tonem demagogii społecznej, w antyziemiańskim i antykapitalistycznym duchu. We wrześniu Stpiczyński precyzował, że „rewolucja", której „pragnie radykalizm", polegać ma na zniszczeniu „martwej powłoki rozbiorowej, złożonej z obszarników, hrabiów, pasibrzuchów, drapichrustów i ujawnienie żywych sił narodu"43. „Robotnik" nie bez celnej ironii nazywał Stpiczyńskiego „Don Kichotem frazesu", mającym zadatki „na przyszłego Dzier-żyńskiego"44. Mogło się wydawać, że nacechowany ekstremizmem styl publicystyki Stpiczyńskiego sprzeczny był z polityką Piłsudskiego, który pragnął unikać pogłębienia podziałów w społeczeństwie, nie przyjmując też taktyki masowych i surowych represji wobec przeciwników. Jednak nie należy raczej traktować, szokujących niekiedy, wypowiedzi prasowych Stpiczyńskiego zbyt dosłownie. Nastrój rozczarowania wśród piłsudczy-ków był zarówno rezultatem niezadowolenia z kierunku polityki rządu Bartla, jak i przede wszystkim rozwiewania się nadziei na powszechne rugi w administracji i korpusie oficerskim, które miały otworzyć drogę do kluczowych stanowisk byłym legionistom i peowiakom. Powodowało to frustrację, tym bardziej że otwarta krytyka działań Komendanta nie wchodziła oczywiście w rachubę45. Stpiczyński odreagowywał te uczucia krytykując ostro własne środowisko. Jak to lapidarnie ujął J. Zdanowski: „Wśród piłsudczyków depresja. Ci co ciągną na lewo, coraz głośniej pomstują"46. Bojowy ton „Głosu Prawdy" był w istocie Piłsud-skiemu na rękę, gdyż utrzymywał endecję w niepewności co do rzeczywistych intencji jego polityki. Marszałek tolerował również indywidualne odwety na najbardziej znienawidzonych przez piłsudczyków przeciwnikach, a publikacje „Głosu Prawdy" stwarzały dla nich odpowiednią atmosferę47. [ 103 Wkrótce po przewrocie majowym prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo wobec grupy wyższych oficerów, w większości ostro skonfli-ktowanych z Piłsudskim i piłsudczykami i czynnie zaangażowanych po stronie rządu podczas zamachu. W czerwcu nakładem wydawnictwa „Głosu Prawdy" ukazał się broszura „Zbrodniarze", którą jeden z jej „bohaterów" Edward Ligocki określił mianem „zbioru kalumnii"48. Choć wydana była anonimowo, nietrudno było jako jej autora rozpoznać Wojciecha Stpiczyńskiego49. Tytułowymi „zbrodniarzami" byli generałowie: Tadeusz Rozwadowski, Włodzimierz Zagórski, Michał Żymierski, Bolesław Jaźwiński, oraz dwaj publicyści, Edward Ligocki i Adam Nowicki z „Rzeczypospolitej". Istota broszury nie tkwiła w warstwie konkretnych zarzutów stawianych konkretnym osobom. Miała ona bowiem stanowić próbę propagandowego uzasadnienia dokonanego przewrotu. „Broszura ta pozwala społeczeństwu poznać [...] źródło ciężkiego kryzysu, w jaki popadła Polska" — reklamowano ją na łamach „Głosu Prawdy"50. Próba przekonania społeczeństwa, że nadużycia grupy wojskowych stały się przyczyną zamachu stanu, który miał rzekomo wydobyć kraj z odmętów upadku, robiła wrażenie mocno naciąganej i niepoważnej. W sprawach, w których istniało podejrzenia nadużyć, jak afera „Zrzeszenia Pracy" (Rozwadowski) czy Wojskowego Instytutu Geograficznego (Jaźwiński) toczyło się zresztą postępowanie jeszcze w okresie przedmajowym. Zarzuty rzekomego szpiegostwa, wysuwane przez Stpiczyńskiego wobec gen. W. Zagórskiego czy E. Ligockiego były omawiane w poprzednim rozdziale. O tym, że publikacja miała charakter osobistych porachunków, świadczyło umieszczenie w gronie napiętnowanych „zbrodniarzy" publicystów Ligockiego i No-wickiego, ostro zwalczanych przez Stpiczyńskiego. Prasa prawicowa zwracała uwagę, że „Głos Prawdy", który domagał się wyroków dla przeciwników politycznych, zarazem, podjął kampanię na rzecz uwolnienia aktualnych więźniów politycznych, czyli oskarżonych o działalność komunistyczną i wywrotową. 18 lipca 1926 r. pisarz Juliusz Kaden-Bandrowski opublikował na łamach „Głosu Prawdy" list otwarty do ministra sprawiedliwości Wacława Makowskiego, z żądaniem amnestii dla więźniów politycznych. Gdy prasa prawicowa zaatakowała to wystąpienie, „Głos Prawdy" prowokacyjnie wskazywał, że do więzienia powinien trafić „złodziej" Korfanty, a nie „nasze własne polskie dzieci", „serc naszych najdroższe klejnoty"51. W sierpniu lewicowa pisarka i pedagog Stefania Sempołowska wystosowała swój głośny list otwarty do Piłsudskiego i Makowskiego w sprawie zwolnienia więźniów politycznych. Zdaniem autorki listu to Bandrowski i Stpiczyński (którego działania określiła jako podyktowane „obywatelskim sumieniem redaktora-patrioty") „zerwali z tchórzliwym milczeniem", które przejawiały środowiska postępowe z Ligą Obrony Praw Człowieka i Obywatela (LOPCziO) na czele52. Publicyści endeccy wykorzystali akcję w sprawie uwolnienia więźniów politycznych, którą uważano za inspirowaną i sterowaną przez komunistów53, do wykazania, że „Głos Prawdy", deklarujący się jako „organ Marszałka Piłsudskiego", wyraża program tożsamy z celami 104 ] partii komunistycznej. Szczególnie chętnie podkreślano związek akcji „Głosu Prawdy" z wystąpieniem „jawnie bolszewizującej" Sempołow-skiej54. Był to element taktyki mającej na celu wykorzystanie publicystyki Stpiczyńskiego przeciw piłsudczykorn. Charakterystyczne sformułowania redaktora „Głosu Prawdy" nie uszły uwadze publicystów endeckich. „Myśl Narodowa", która nazywała Stpiczyńskiego „referentem rewolucji 12 maja w obozie radykalizmu społecznego, który pchał wojsko do rokoszu", już po pierwszych wystąpieniach „Głosu Prawdy" po zamachu przedstawiała jego redaktora jako propagatora rewolucji na wzór bolszewicki55. Charakteryzowano go jako przedstawiciela obozu „rewolucjonistów i terrorystów", „działacza antypaństwowego", wyrażającego nastroje obce większości społeczeństwa, a także umiarkowanym i rozsądnym politykom obozu rządzącego, nie wyłączając samego Pił-sudskiego („Mniemać należy, że akcja p. Stpiczyńskiego ma inne źródło niż to nazwisko"). Domagano się od rządu zajęcia zdecydowanego stanowiska wobec publicystyki Stpiczyńskiego i odcięcia się od niej56. Mimo że w swej negatywnej ocenie polityki rządu Bartla czy też sprawie więźniów politycznych „Głos Prawdy" współbrzmiał ze stanowiskiem lewicy, poglądy Stpiczyńskiego były poddawane zdecydowanej krytyce przez publicystów PPS. Zwracano uwagę zwłaszcza na anty-parlamentarną wymowę artykułów redaktora „Głosu Prawdy". Z niepokojem przyjęto nagłą zmianę stanowiska Stpiczyńskiego w sprawie rozwiązania sejmu i nowych wyborów. Już 19 czerwca 1926 r. „Głos Prawdy" zaskoczył stwierdzeniem o nieprzygotowaniu politycznym i gospodarczym państwa i społeczeństwa do nowych wyborów. Co charakterystyczne próba uzasadnienia tego poglądu łączyła się z utyskiwaniem na „sejmowładztwo" i krytyką zachowania lewicy parlamentarnej, której Stpiczyński zarzucił oportunizm i niezrozumienie idei dokonanego przewrotu57. Polemizujący ze Stpiczyńskim Niedziałkowski wskazywał, że jedynym konkretnym postulatem ustrojowym piłsudczyków („radykalnej inteligencji") jest wzmocnienie władzy wykonawczej i ograniczenie ustawodawczej, postrzegane przez nich jako cudowne panaceum na wszelkie problemy państwa58. Oburzenie publicystów socjalistycznych wzbudzały propozycje Stpiczyńskiego odroczenia obrad sejmu, jak to określał, czasowej „rezygnacji z igrzysk sejmowych", a nawet rozwiązania go bez równoczesnego rozpisania nowych wyborów59. „Robotnik" ironicznie zestawiał te pomysły z „demokratycznymi" deklaracjami redaktora „Głosu Prawdy", zauważając, że Stpiczyński pragnie „wychowywania" społeczeństwa do „demokracji" przy pomocy metod „absolutyzmu oświeconego"60. Bardzo możliwe, że „parlamentarne" artykuły Stpiczyńskiego były inspirowane przez Belweder. Stanowiły one bowiem preludium ostrych starć Piłsudskiego i rządu z parlamentem, które miały umożliwić jego dyskredytację. Charakterystyczne, że uchwalenie zdecydowaną większością tak zwanej noweli sierpniowej, wychodzącej naprzeciw postulatom ustrojowym piłsudczyków, nie zmieniło wrogiego nastawienia Stpiczyńskiego do parlamentu. Przedstawiał to wydarzenie jako rezultat 105 ] działania „bata" Piłsudskiego61. Socjaliści trafnie wskazywali, że stosunek Stpiczyńskiego do sejmu nie był uzależniony od oceny jego działalności — publicysta atakował przed majem sejm rozdarty waśniami, jak i teraz „posłuszny" wobec Piłsudskiego62. Niepokój lewicy budziły sugestie redaktora „Głosu Prawdy" w sprawie zmiany obowiązującej ordynacji wyborczej63. Co ciekawe, Stpiczyński był natomiast znacznie bardziej od innych piłsudczyków wstrzemięźliwy, jeśli chodzi o krytykę konstytucji marcowej, którą określał jako „niesłusznie spostponowaną"64. Prawdopodobnie chciał w ten sposób podkreślić, że piłsudczycy pozostali wierni idei gwarancji wolności obywatelskich, wyrażanej przez konstytucję. Podobnie jak publicystom endeckim, tak i socjalistom wystąpienia Stpiczyńskiego służyły do formułowania ocen oblicza politycznego piłsudczyków. Dostrzegano w nich bezprogramowość pokrywaną frazesem, obcość ideałom lewicy i demokracji, oraz wyraz zakusów dyktatorskich. Z niepokojem komentowano przemówienie Stpiczyńskiego na V Zjeździe Legionistów w Kielcach 7 sierpnia 1926 r., podczas którego powiedział: Na przestrzeni najbliższych 15 lat nie widzę nikogo, kto by mógł nam się przeciwstawić. Widzę, że na lat 10, 15 Idzie Polska w nasze ręce!65 Jesienią 1926 r. zakończyła się pierwsza faza „bartlowania". Powakacyjna sesja sejmowa od początku obfitowała w starcia sejmu z rządem, których wyrazem było między innymi wotum nieufności wobec dwóch ministrów, oraz cięcia w przedłożonym preliminarzu budżetowym. Wbrew powszechnemu przekonaniu, Piłsudski nie zdecydował się na rozwiązanie sejmu. 30 września prezydent przyjął dymisję trzeciego z kolei gabinetu Bartla, a 2 października na czele rządu stanął osobiście Piłsudski. Skład rządu był wyzwaniem pod adresem lewicy. Wejście do gabinetu konserwatystów Aleksandra Meysztowicza (sprawiedliwość) i Karola Niezabytowskiego (rolnictwo) potwierdzało, że Piłsudski nie zamierza być zakładnikiem politycznym lewicy i realizować jej wizji społeczno-gospodarczych. Marszałek wskazywał tym gestem, że zależy mu na poparciu środowisk zachowawczych i umiarkowanych, oraz stanowiących tradycyjną klientelę endecji sfer gospodarczych, a na bazie ugrupowań konserwatywnych pragnie zapewnić wpływ na rządy „własnej", nieendeckiej prawicy. Skład rządu Piłsudskiego był dużym zaskoczeniem nie tylko dla lewicy, ale również dla większości piłsudczyków66. W odróżnieniu od publicystów socjalistycznych, Stpiczyński z oczywistych względów nie mógł jednak otwarcie wyrażać swych poglądów. Paradoksalnie, w dniu, w którym uformował się gabinet Piłsudskiego, na łamach tygodnika „Głos Prawdy" ukazał się anonimowy artykuł, wzywający rząd do „pójścia na lewo". Krytykowano w nim odchodzący gabinet Bartla za kompromisy z ziemiaństwem i przemysłowcami, a nawet zachęcano do współpracy z lewicą parlamentarną67. Nawet gorliwemu piłsudczykowi trudno było uważać skład nowego rządu za spełnienie tych postulatów. Nie sposób go było uważać za rząd lewicowy, nawet w pojęciu lewico-wości Stpiczyńskiego, według którego był takim również gabinet Bartla. f 106) Być piłsudczykiem, to równocześnie być lewicowcem — takie poglądy głosił dotąd Stpiczyriski68. Dwaj konserwatywni ministrowie reprezentowali środowisko, które Stpiczyriski i inni piłsudczycy darzyli pogardą i wrogością na równi z „endekami" — zarówno jako przedstawicieli społecznie i politycznie „wstecznego" wielkoobszarniczego ziemiaństwa kresowego, jak i lojalistów z czasów zaborczych („kataryniarz" Meyszto-wicz). Z drugiej strony dla każdego piłsudczyka rząd stanowił niejako spełnienie marzeń — oto wreszcie na jego czele stawał Komendant. Ocenę dymisji rządu Bartla i powstania rządu Piłsudskiego „Głos Prawdy" zawarł zasadniczo w dwóch artykułach: anonimowym i podpisanym przez Stpiczyńskiego, które ukazały się na łamach tygodnika kolejno w tydzień i w dwa tygodnie od uformowania nowego rządu (gdy ogłaszano skład gabinetu Stpiczyński przebywał w Genewie na sesji Ligi Narodów). Oba artykuły nieco różniły się w opiniach. Anonimowy autor przypisywał upadek rządu Bartla jego kompromisowości wobec sił prawicowych. Uchylał się od jednoznacznej oceny oblicza politycznego rządu Piłsudskiego, pisząc z odcieniem sceptycyzmu, że: „W różnorodności swej gabinet przypomina nieco arkę Noego". Pojawił się tu pewien akcent krytycyzmu co do obecności konserwatystów w rządzie, jednak generalnie wyrażone zostało zaufanie do Piłsudskiego, a skład gabinetu i decyzja o nierozwiązaniu sejmu uznane za gest dobrej woli w stosunku do parlamentu69. O ile artykuł anonimowy (nie można wykluczyć, że napisał go Stpiczyński) z trudem skrywał konsternację jego autora, to artykuł podpisany przez redaktora „Głosu Prawdy" był już pełen, zapewne niezbyt szczerego, entuzjazmu. Stpiczyński łagodził nawet krytykę rządu Bartla, głosząc, że zbyt radykalna polityka mogła okazać się szkodliwa dla kraju. Powstanie rządu Piłsudskiego miało natomiast oznaczać drugi etap rządów pomajowych, odznaczający się „żywszym tempem", czyli, jak to precyzował, szybszą i rozszerzoną akcję „odpar-tyjnienia" administracji. Stpiczyński zręcznie omijał temat niemiłych mu nominacji, kładąc nacisk na fakt odejścia tak atakowanego wcześniej przez siebie ministra Czesława Klarnera i ponowne objęcie resortu skarbu przez Gabriela Czechowicza70. Niejako symbolicznym potwierdzeniem politycznego zbliżenia Piłsudskiego z konserwatystami i ziemiaństwem stała się głośna wizyta Marszałka u Radziwiłłów w Nieświeżu 25 października 1926 r.71 Stosunek Stpiczyńskiego do tego wydarzenia był znamienny. Starał się bagatelizować i ośmieszać wszelkie próby nadawania zjazdowi nieświe-skiemu znaczenia politycznego, co nazywał „orgią śmieszności"72. Jak zauważał „Robotnik": „«Głos Prawdy» robi wesołą minę do smutnej gry [,..]"73. Na początku listopada Stpiczyński wystąpił ostrzej. W artykule pod znamiennym tytułem My piłsudczycy, wyzywająco pod adresem sfer konserwatywno-ziemiariskich deklarował, że reforma rolna nie będzie przedmiotem kompromisów. Nie możemy brać odpowiedzialności za słabe głowy, które omotał zauroczeniem nleśwle-skl akt dekorowania przez Komendanta mogiły swego żołnierza Krzyżem Virtuti Mllltarl. Nie mamy również ani czasu ani ochoty ani potrzeby opędzania się przed różnymi wybrykami pomajowych plłsudczyków I na tle maja oszalałych młodzieniaszków, którym się śnią berła l korony na barwnym tle łachmanów naszego ubóstwa74. [ 107) Była to niewątpliwie przede wszystkim odpowiedź na „monarchisty-czne" aluzje, którymi posługiwał się redaktor wileńskiego „Słowa" S. Cat-Mackiewicz, interpretując Nieśwież. Zapewne nie spodziewał się Stpiczyński, że tak pogardzani przez niego konserwatyści przyczynią się w przyszłości do jego politycznego upadku75. Stosunek Stpiczyńskiego do konserwatystów nie przeszkadzał mu oczywiście atakować PPS za krytykę rządu, która była właśnie rezultatem udziału przedstawicieli sfer konserwatywno-ziemiańskich w gabinecie Piłsudskiego76. Zdecydowanie chętniej podejmował zresztą takie tematy, jak krytyka sejmu i zachowania się opozycji, czy w ogóle partii politycznych77. Stpiczyński ponownie stwierdzał, że władza znalazła się w rękach, w których pozostanie szereg lat i zapowiadał, że każda przeciw niej opozycja zasadnicza będzie łamana l złamana bez żadnych wahań l wyjątków78. Publicysta po prostu wyznaczał stronnictwom parlamentarnym zakres ich „opozycyjności", co eufemistycznie określał jako opozycję „rzeczową". Pojęcie to, według Stpiczyńskiego, nie obejmowało krytyki przedłożonego przez rząd budżetu. Słał też parlamentowi pogróżki, ostrzegając przez atakami na rząd i jego premiera79. Elementem przyjętej przez Piłsudskiego taktyki dyskredytowania parlamentu był konflikt w sprawie wysłuchania orędzia prezydenta o zwołaniu sesji sejmowej („stojąc czy siedząc"). Stpiczyński oczywiście rozdmuchał propagandowo sprawę, aby wykazać rzekomą „logikę małości" posłów80. Znajdował różne okazje, by zaatakować sejm I kadencji aż do jego rozwiązania jesienią 1927 r.81 Faktyczne poparcie stanowiska sejmu w sprawie represyjnego dekretu prasowego z 4 listopada 1926 r. nie było jakąś zaskakującą woltą, gdy w istocie odciął się od tego aktu prawnego sam rząd, a jego autorem był chętnie krytykowany przez „Głos Prawdy" konserwatysta Meysztowicz82. Dyskredytując sejm Stpiczyński przekonywał zarazem lewicę, że to rządy Piłsudskiego bronią zasad demokracji, a zagraża im prawica. Stąd też demonstracyjnie protestował przeciw wysuwanym przez prawicę opozycyjną projektom zmiany ordynacji wyborczej w kierunku ograniczenia powszechnego i równego charakteru wyborów, oraz zmniejszenia liczby posłów itp.83 Oczywiście pomijał tu fakt, że istotą demokracji jest nie tylko demokratyczny charakter wyborów, lecz przede wszystkim ich przełożenie na wpływ wybranego ciała ustawodawczego na politykę państwa, kształt rządu i kontrolę władzy wykonawczej. Antyparlamentarna kampania „Głosu Prawdy", która odzwierciedlała taktykę Piłsudskiego kompromitowania sejmu, nie dawała opozycji odpowiedzi na pytanie o cel tej polityki Marszałka. Deklaracje Stpiczyńskiego, że nie jest wrogiem parlamentaryzmu, lecz krytykiem konkretnego sejmu i nadmiernych uprawnień ciał ustawodawczych, nie mogły brzmieć przekonująco. Zdawano sobie bowiem sprawę, że zwalczany parlament zawdzięcza przedłużenie swej egzystencji Piłsudskiemu, natomiast nowela sierpniowa i praktyka polityczna rządów pomajowych w istocie zlikwidowały tak piętnowaną przez piłsudczyków „sejmokrację". [ 108 J Na początku 1927 r. powszechną uwagę przykuła sprawa, która w kategorii skandale i afery należy niewątpliwie do najgłośniejszych wydarzeń w historii II Rzeczypospolitej. Chodzi tu o aferę Sylwestra Wojewódzkiego, w której Stpiczyński miał odegrać jedną z pierwszoplanowych ról84. Sprawa jest ściśle związana z zagadnieniem polityki rządów pomajowych wobec ruchu komunistycznego. Jak wiadomo, KPP poparła przewrót majowy, jednak już w czerwcu 1926 r. władze partii uznały to za tak zwany błąd majowy. W środowiskach lewicowych i postępowych dość powszechne stało się przekonanie, że rządy Piłsud-skiego oznaczają rychłe ogłoszenie amnestii dla więźniów komunistycznych, a nawet legalizację partii komunistycznej. Przewidywania te umacniały zresztą publikacje „Głosu Prawdy". Złudzenia rozwiało ostatecznie powstanie rządu Józefa Piłsudskiego, który, być może pod wpływem ministra sprawiedliwości Aleksandra Meysztowicza, wydał zdecydowana walkę ruchowi komunistycznemu. Co charakterystyczne, najważniejsze uderzenia skierowano nie w KPP, posiadającą, wraz z bezpośrednimi przybudówkami, stosunkowo skromne wpływy społeczne. Głównym celem represji stały się legalne ekspozytury komunistyczne wśród mniejszości narodowych i w ruchu chłopskim. Były to: białoruska „Hromada", eksponująca białoruskie hasła narodowe i ciesząca się znacznym poparciem społecznym na kresach wschodnich, kierowana przez Bronisława Taraszkiewicza, wcześniej związanego z obozem belwederskim, oraz Niezależna Partia Chłopska (NPCh), z Sylwestrem Wojewódzkim, byłym piłsudczykiem na czele. W połowie stycznia 1927 r. władze rozpoczęły masowe aresztowania działaczy „Hro-mady", a także NPCh, wśród których byli uwięzieni z pogwałceniem immunitetu posłowie obu partii. 4 lutego Sejm przy sprzeciwie lewicy i mniejszości narodowych przegłosował wydanie aresztowanych posłów sądom. Kilka dni wcześniej wybuchła sprawa Wojewódzkiego. Sylwester Wojewódzki (1892-1937?) to niewątpliwie jedna z bardziej intrygujących postaci tych czasów. Był działaczem niepodległościowym przed I wojną światową (PPS Frakcja Rewolucyjna, Związek Strzelecki), legionistą Kompanii Kadrowej, peowiakiem, a po odzyskaniu niepodległości członkiem sztabu Milicji Ludowej PPS, oraz, tak jak i Stpiczyński, oficerem Oddziału II. Posiadał zatem życiorys, który predestynował do zajmowania wysokiej pozycji w obozie piłsudczyko-wskim, wśród zaufanych Komendanta. Jako poseł PSL „Wyzwolenie" był jednym z belwederskich mężów zaufania w szeregach partii. Jednak jesienią 1924 r. opuścił „Wyzwolenie" wraz z grupą posłów i utworzył NPCh, ściśle powiązaną z KPP i „Hromada", w porównaniu z tą ostatnią posiadającą zresztą nikłe wpływy społeczne. Na forum Sejmu Wojewódzki, znany ze skrajnie radykalnych wystąpień, szybko zyskał opinię parlamentarnej „czarnej owcy". Stpiczyński już przed majem 1926 r. bardzo ostro atakował Wojewódzkiego i NPCh, zarzucając tej organizacji szerzenie poglądów wprost zaczerpniętych z sowieckiej propagandy. Już w artykule z marca 1926 r. można dopatrzyć się preludium późniejszych głośnych oskarżeń wobec lidera NPCh85. [ 109 28 stycznia 1927 r. na pierwszej stronie dziennika „Głos Prawdy" ukazał się artykuł Stpiczyńskiego, który wstrząsnął światem polskiej polityki80. Już sam tytuł i podtytuły artykułu były tak skonstruowane, by wywołać sensację: „Poseł Sylwester Wojewódzki w roli nowego Azefa. Apostoł «dyktatury proletariatu* płatnym agentem defensywy. Obrońca ludu białoruskiego denuncjatorem białoruskich posłów. A jak tam jest z GPU?" Zestawienie Wojewódzkiego z bodaj najgłośniejszym prowokatorem policyjnym w ruchu rewolucyjnym carskiej Rosji było niewątpliwie znakomitym chwytem propagandowym. Autor artykułu oskarżał Wojewódzkiego o to, że jako poseł na Sejm był przynajmniej do końca 1923 r. płatnym konfidentem tak zwanej defensywy, inwigilującym i denuncjującym posłów Klubu Białoruskiego (z którego secesją była „Hromada"). Według publicysty ta podwójna rola Wojewódzkiego została na przełomie 1923 i 1924 r. wykryta przez komórki GPU lub sowieckiego wywiadu wojskowego, po czym szantażem zmuszono posła do współpracy z tajnymi służbami ZSRR. Charakterystyczne, że zarzut szpiegostwa, choć w istocie bardziej obciążający, jako trudniejszy do udowodnienia nie został wyeksponowany i podano go raczej jako przekonującą hipotezę. Nie był zresztą, jak się okazało, najistotniejszy w całej sprawie. Głośny artykuł „Głosu Prawdy" stanowił element znaczącej akcji politycznej. Nie ulega wątpliwości, że była to typowa publikacja na zamówienie. Pogłoski o agenturalnej działalności Wojewódzkiego krążyły wśród polskich elit politycznych już na długo przed majem 1926 r., jednak na wystąpienie zdecydowano się w momencie, gdy wydawało się to przynosić rozliczne korzyści polityczne i to nie tylko obozowi rządzącemu. Nieprzypadkowo odegrał tu tak istotną rolę marszałek Sejmu Maciej Rataj, który na krótko przed ukazaniem się artykułu spotkał się w sprawie Wojewódzkiego z prominentnymi piłsudczykami — K. Świ-talskim i B. Miedziriskim. Artykuł potępiający „polskiego Azefa" ukazał się w charakterystycznym momencie. Było już po aresztowaniach posłów „Hromady" i NPCh, a tuż przed posiedzeniem Sejmu, który do tych bulwersujących, bo nielegalnych aresztowań, zaakceptowanych przez marszałka Rataja, musiał się odnieść. Nie chodziło też li tylko o wyeliminowanie „awanturującego się" (według określenia Rataja) w obronie uwięzionych i od dawna niewygodnego posła. Po pierwsze sprawa była na tyle sensacyjna, aby odciągnąć uwagę sejmu od kwestii aresztowań. Po drugie chodziło zapewne o stworzenie, w sensie psychologicznym, atmosfery zagrożenia państwa ze strony komunistów i w ten sposób uzasadnienie bezprawnych represji wyższymi koniecznościami państwowymi. Należy pamiętać, że Wojewódzki był postacią, której aktywność obejmowała styk działania trzech organizacji: KPP, NPCh i „Hromady". Po trzecie wreszcie, była to próba walki z legalnymi organizacjami parakomunistycznymi nie tylko metodą represji policyjnych, lecz także poprzez ujawnianie kompromitujących działaczy tych ugrupowań informacji. Kompromitujących przede wszystkim w oczach środowisk lewicowych i postępowych, domagających się zerwania z polityką represji. To właśnie głosami lewicy parlamentarnej odrzucono wcześniej f noj wniosek marszałka Rataja o czasowe wykluczenie z obrad Wojewódzkiego87. Nieprzypadkowo też zapewne kluczowa rola w akcji wobec Wojewódzkiego przypadła Stpiczyńskiemu i „Głosowi Prawdy". Autorem rewelacji kompromitujących lidera NPCh był nie zaprzysięgły wróg komunizmu, lecz cieszący się sympatią kół postępowych zwolennik amnestii dla więźniów politycznych, przez prawicowych oponentów postrzegany niemal jako obrońca komunistów. Zaakceptował on co prawda represje wobec „Hromady", ale zarazem w imię poszanowania wolności obywatelskich odważnie zaatakował ministra sprawiedliwości za „bezsens masowych aresztowań"88. Jeśli atak na Wojewódzkiego miał przekonać co do jego win lewicę, był niezwykle zręczny. Jego autor unikał bezpośrednich napaści na komunistów i NPCh. Mało tego, występował niejako w obronie represjonowanych wskutek działalności „polskiego Azefa". W świetle wywodów redaktora „Głosu Prawdy" przedstawiali się oni jako ofiary działań niemoralnego polityka. Przyjęcie takiej taktyki było zarazem ryzykowną grą. Artykuł sugerował bowiem związek Wojewódzkiego z ostatnimi aresztowaniami, co kompromitowało władze pomajowe. Jak można było przypuszczać, rewelacje „Głosu Prawdy" stały się sensacją dnia i, jak pisał „Robotnik", wywołały olbrzymie wrażenie w Sejmie l w mieście [...]89. Z kolei endecka „Gazeta Warszawska" zauważała, że: Afera ta była bardzo szeroko komentowana w kołach sejmowych, które z wielką uwagą śledzą dalszy Jej przebieg90. Rzeczywiście, jeszcze tego samego dnia, w którym ukazał się sensacyjny artykuł, sprawa zarzutów wobec Wojewódzkiego stała się głównym tematem obrad Sejmu. Piłsudczykowski poseł „Wyzwolenia" Juliusz Poniatowski zażądał od marszałka Sejmu zbadania oskarżeń „Głosu Prawdy" przez parlament. Z kolei wicepremier Kazimierz Bartel zaskoczył Sejm pospiesznym stwierdzeniem, określającym rewelacje „Głosu Prawdy»" jako oparte „na płaszczyźnie zupełnej prawdy". Wobec takiego dictum Sejm powołał Sąd Marszałkowski z superarbitrem Ignacym Daszyńskim (PPS), oraz członkami: Stanisławem Thuguttem (PSL „Wyzwolenie", po rezygnacji zastąpił go J. Poniatowski) i Józefem Chaciń-skim (Chrześcijańska Demokracja)91. Po przesłuchaniu 22 świadków (w tym Stpiczyńskiego, który zeznawał 9 lutego) na 13 posiedzeniach sąd wydał 3 marca 1927 r. werdykt, który 9 marca przesłał wraz z uzasadnieniem marszałkowi Ratajowi. Orzeczenie było dość wykrętne i zamiast rozwikłać sprawę jeszcze bardziej ją zagmatwało. Odzwierciedlało to realne możliwości powołanego ad hoc ciała w tak skomplikowanych i delikatnych sprawach. Z jednej strony stwierdzono, że nie zostało dowiedzione Iżby p. Sylwester Wojewódzki Jako poseł pełnił funkcję konfidenta (agenta) tzw. defensywy, a więc Iżby pobierał w tym charakterze wynagrodzenie, Jak również. Iżby dawał defensywie jako poseł Informacje o swych kolegach sejmowych. Z drugiej strony: Sąd ustalił, że p. Wojewódzki Jako poseł aż do stycznia 1924 r. był dla spraw białoruskich mężem zaufania II Oddziału Sztabu Generalnego w Referacie Narodowościowym Działu [ 111 l Ewidencyjnego. Między innymi dostarczał informacje o polityce Klubu Białoruskiego w Sejmie i o niektórych posłach białoruskich92. Praktycznie jedyną w miarę precyzyjnie dowiedzioną formą „agentural-nej" działalności Wojewódzkiego było pośrednictwo w przekazywaniu Oddziałowi II poufnych informacji i referatów (autorstwa głównie asystenta Uniwersytetu Wileńskiego Stanisława Swianiewicza) o sprawach białoruskich, w tym polityce parlamentarnego Klubu Białoruskiego. Wynagrodzenie, które Wojewódzki otrzymywał za swe usługi dla Oddziału II miał przeznaczać na opłacanie informatorów, oraz — co okazało się istotne w sprawie — na finansowanie działalności politycznej „Wyzwolenia" na kresach wschodnich. W kwestii zarzutu szpiegostwa na rzecz ZSRR sąd uznał się za nie mający kompetencji prawnych93. Chociaż w świetle orzeczenia sądu zarzuty „Głosu Prawdy" robiły wrażenie przynajmniej niedbale postawionych, redakcja dziennika uznała ten werdykt za potwierdzenie swych oskarżeń. Sąd zmienił „tylko nieco terminologię" — stwierdzono z pewną beztroską na łamach pisma94. Jednak w pewnym sensie cele akcji „Głosu Prawdy" zostały osiągnięte, czego wyrazem było stanowisko PPS w tej sprawie. Kazimierz Czapiński na łamach „Robotnika" krytycznie odniósł się do postawy rządu, a zwłaszcza głośnego oświadczenia Bartla, lecz uznał też działalność Wojewódzkiego za godną potępienia95. Nie ulega wątpliwości, że aferę Wojewódzkiego zamierzano wykorzystać w rozgrywkach z lewicą parlamentarną, a zwłaszcza z socjalistami96. Sprawa Wojewódzkiego wywołała głębszy ferment w polskim życiu politycznym. Niejako rykoszetem uderzyła w „Wyzwolenie". Chodziło o finansowanie działalności partii z funduszów Oddziału II. Podejrzewano, że poczynania Wojewódzkiego odbywały się za zgodą i aprobatą kierownictwa ugrupowania. Jak wskazują poufne raporty Komisariatu Rządu na m.st. Warszawę, część działaczy „Wyzwolenia" uważała, że akcja „Głosu Prawdy" w sprawie Wojewódzkiego została podjęta na polecenie wicepremiera Bartla, w celu zdyskredytowania stronnictwa. Dla zbadania tych podejrzeń powołano nawet specjalną komisję wewnątrzpartyjną (J. Poniatowski, I. Kosmowska, E. Rudziński). Zamierzano ujawnić kompromitujące Stpiczyńskiego i jego pismo informacje97. Sprawa Wojewódzkiego została w doraźnych celach podchwycona przez prasę endecką, którą od początku interesowało właściwie jedynie oskarżenie o szpiegostwo na rzecz ZSRR, współpracy zaś z polskimi służbami specjalnymi nie kwalifikowano jako niemoralnej98. Starano się przedstawić akcję „chłopaków" z „Głosu Prawdy" i całą sprawę jako budzące odrazę, na poły mafijne, porachunki wewnątrz zwartego niegdyś obozu piłsudczykowsko-lewicowego, które przywodziły na myśl, według określenia A. Nowaczyńskiego, sytuacje z „Biesów" Fiodora Dostojewskiego99. Niejasny werdykt Sądu Marszałkowskiego uznano za wstydliwą kompromitację inicjatorów afery i niezwykle ostro zaatakowano gazetę Stpiczyńskiego, określając ją jako organ „oszczerców i de-nuncjatorów z anarchicznymi zapędami"100. Jak wskazują zapiski J. Zdanowskiego, akcja „Głosu Prawdy" wywołała również wśród polityków endeckich konsternację. Spekulowano, że jej celem było skłócenie [ 112] Bartla z Piłsudskim, że była kolejną próbą dyskredytacji sejmu lub wyeliminowania niewygodnego i zagrażającego piłsudczykom polityka. Uważano, że afera bardziej skompromitowała jednak piłsudczyków niż Wojewódzkiego101. Rola „Głosu Prawdy" w aferze Wojewódzkiego, podobnie jak w sprawie generała Zagórskiego, wzbudzała kontrowersje i wątpliwości natury moralnej. Nie chodziło tu bynajmniej o zagadnienie walki z komunistami, gdyż jej niezbędność uznawały wszystkie polskie opcje polityczne. Zastrzeżenia dotyczyły metod walki politycznej. „Głos Prawdy" nie tyle atakował związki Wojewódzkiego z komunistami, co starał się zdyskredytować go moralnie, przedstawić jako cynicznego, prowadzącego podwójną grę prowokatora. Oskarżenia „Głosu Prawdy" w dwuznacznym świetle stawiały jednak także Oddział II, a w pewnym sensie i politykę państwa wobec mniejszości narodowych i ruchów wywrotowych. Wykorzystując fakt, że współpraca Wojewódzkiego z kontrwywiadem obejmowała także okres, w którym piłsudczycy byli odsunięci od wpływów w armii, próbowano oczywiście skierować sprawę także przeciw byłym ministrom spraw wojskowych Stanisławowi Szeptyckiemu i Władysławowi Sikorskiemu. Był to jednak manewr oparty na zbyt kruchych podstawach, gdyż było oczywiste, że Wojewódzki znalazł się w Oddziale II jako zaufany piłsudczyków102. Współpraca Wojewódzkiego ze służbami specjalnymi w czasie, gdy odszedł już z wojska i zasiadał w Sejmie nie była chlubna103. Jednak zebrane przez Sąd Marszałkowski materiały nie potwierdziły, że Wojewódzki był „polskim Azefem". Jego ewolucja polityczna w stronę komunizmu wynikała niewątpliwie z pobudek ideowych104. Zainicjowana przez pismo Stpiczyńskiego akcja przeciw Wojewódzkiemu dała ministrowi spraw wewnętrznych pretekst do delegalizacji NPCh. W ten sposób zlikwidowano próbę rozszerzenia wpływów komunistycznych w środowisku chłopskim i zarazem faktyczną legalną przybudówkę KPP. Zniknął również z jawnego polskiego życia politycznego jego enfant terrible - - Sylwester Wojewódzki. W następnych latach prowadził działalność komunistyczną w Wolnym Mieście Gdańsku, Niemczech i ZSRR. Padł ofiarą czystek stalinowskich. Jak na ironię, w Polsce jego działalność posłużyła jako pretekst do represji wobec ugrupowania komunizującego, w ZSRR zaś wykorzystano ją do rozprawy— jakże jednak bezwzględniejszej — z polskimi komunistami. W istocie twardy kurs rządów pomajowych wobec komunistów skomplikował wybory ideowe Stpiczyńskiego i „Głosu Prawdy". Dobrze oddaje tę sytuację sprawa głośnej odezwy Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela w obronie więźniów politycznych i w proteście przeciw nadużyciom systemu sądowniczo-penitencjarnego. Odezwa ta została skonfiskowana przez władze państwowe l marca 1927r.105Stpiczyński, który niespełna rok wcześniej opowiadał się za amnestią dla więźniów komunistycznych, obecnie poparł decyzję rządu. Motywował swe stanowisko nieobiektywną, jego zdaniem, oceną rzeczywistości i eksponowaniem w odezwie niedowiedzionych nadużyć. Wskazywał, że oczernia ona Polskę wobec opinii zagranicznych (z kolei zdaniem „Robotnika" 113 odezwa miała przeciwdziałać antypolskiej propagandzie komunistycznej). Najważniejszym jednak argumentem była wyższość interesów państwowych „przed trybunałem teoretycznego liberalizmu". Stpiczyń-ski starał się zbagatelizować fakt, że pod odezwą podpisali się ludzie 0 wielkim autorytecie moralnym w środowiskach lewicowych i postępowych. Wykorzystując okoliczność, że jednym z sygnatariuszy odezwy był Stanisław Thugutt, ocenił ją jako inicjatywę stricte polityczną, a nie moralną i próbował dyskredytować tego polityka (vide konflikt z „Wyzwoleniem" na tle afery Wojewódzkiego)106. Postawa Stpiczyńskiego wywołała oburzenie i zaskoczenie w kołach postępowych. Z płomiennym atakiem wobec redaktora „Głosu Prawdy" wystąpił cieszący się wielkim autorytetem z tych środowiskach Andrzej Strug, jeden z sygnatariuszy odezwy107. Jego stanowisko poparła nawet bliska rządowi „Epoka" (kontynuacja „Nowego Kuriera Polskiego")108. Stpiczyński starał się udowodnić, że jego krytyka odezwy była, jak to określił Strug, „momentem zapomnienia". Już następnego dnia po swym poparciu konfiskaty, a jeszcze przed ukazaniem się artykułu Struga, w praktyce wycofał się z zarzutów. Co prawda, jego ataki na „skostniałe sądownictwo" bardziej kojarzyły się z hasłem „sanacji personalnej" niż z troską w wolności obywatelskie, wyrażoną przez działaczy LOPCziO. Natomiast sensacyjnie brzmiało domaganie się legalizacji partii komunistycznej, motywowane oczywiście pragnieniem skuteczniejszego jej zwalczania: Sądzimy, Iż wyprowadzenie partii komunistycznej na światło dnia, zalegalizowanie Jej, Jest nie tylko celowe —Jest wręcz konieczne. A wówczas będzie można z całą stanowczością l z uniknięciem Jakichkolwiek z tego oskarżeń pod adresem państwa, karać przestępstwa popełniane przez komunistów109. Pobrzmiewał tu refleks metod walki z komunizmem w stylu sprawy Wojewódzkiego. Adolf Nowaczyński, z właściwą sobie ironią, lecz dość powierzchownie, dostrzegał w postaci Stpiczyńskiego jedynie częste 1 gwałtowne zmiany poglądów: Wczoraj (...) pisze Jak Farinaccl [Rober to. Jeden z czołowych działaczy partii faszystowskiej we Włoszech — J. P.], drugiego dnia Jak Bombacci [Nlcolo, współtwórca Włoskiej Partii Komunistycznej — J. P.], Jednego dnia chodzi w czarnej koszuli, na drugi dzień w ruba-szce czerwonej...110. Podobnych wątpliwości nie było natomiast, gdy chodziło o wywrotowców zagranicznych. Stpiczyński i publicyści „Głosu Prawdy" w zgodnym chórze z prasą lewicową i postępową potępili na przykład stracenie włoskich anarchistów Nicola Sacco i Bartolomeo Yanzettiego latem 1927 r. w Stanach Zjednoczonych111. Atmosfera wokół „Głosu Prawdy" w pierwszych miesiącach 1927 r. nie była dla pisma korzystna. Pod koniec lutego sensacją w świecie prasowym i politycznym stał się urzędowy komunikat Prezydium Rady Ministrów, w którym stwierdzono, że „Głos Prawdy" nie Jest w żadnej mierze wyrazem poglądów sfer rządzących i że rząd żądnej odpowiedzialności za enuncjacje „Głosu Prawdy" nie ponosi112. Demonstracyjne odcięcie się rządu od gazety Stpiczyńskiego mogło być wynikiem nacisków ministrów konserwatywnych, lecz wydaje się bardziej prawdopodobne, że był to rezultat walki o kontrolę nad prasą [114] prorządową pomiędzy piłsudczykami „miarodajnymi", z B. Miedziń-skim na czele, a K. Bartlem. Już wcześniej pojawiały się pogłoski, że redakcję „Głosu Prawdy" przejmie M. Zyndram-Kościałkowski, a gazeta stanie się półoficjalnym organem wyrosłej z Klubu Pracy Partii Pracy113. Rywalizację i wzajemne intrygi między Miedzińskim i Stpiczyńskim a Bartlem i jego współpracownikami potwierdzają też wspomnienia M. Rataja114. W latach 1927-1928 „Głos Prawdy" odegrał istotną rolę propagan-dowo-polityczną w dwóch kampaniach wyborczych. Pierwsza była związana z wyborami samorządowymi w Warszawie w maju 1927 r., druga z wyborami parlamentarnymi w marcu 1928 r. Wybory do rady miejskiej stolicy, które odbyły się w ramach wyborów samorządowych, zarządzanych przez władze od jesieni 1926 r., stanowiły pierwszy poważniejszy test wyborczy dla rządów pomajowych115. Chociaż Wojciech Stpiczyński nie kandydował do rady, wybory te stanowiły istotny epizod w jego biografii, ukazując zarazem zderzenie ambicji politycznych tego publicysty z pomajową rzeczywistością. Dziennik Stpiczyńskiego bardzo aktywnie był zaangażowany w zwalczanie dotychczasowej rady miejskiej, w której większość miała endecja. Pismo głosiło nawet, że decyzja o rozwiązaniu rady w marcu 1927 r., której zresztą sprzeciwiał się wicepremier Bartel i konserwatyści w rządzie, była wynikiem kampanii „Głosu Prawdy"116. „Stajemy do walki" — tymi słowami 28 kwietnia 1927 r. Stpiczyński zadeklarował udział w wyborach kandydatów radykalnych, skupionych w „grupie ideowej «Głosu Prawdy»"117. Dzień wcześniej w redakcji gazety odbyło się spotkanie, które zgromadziło szereg najwybitniejszych osób ze świata politycznego, gospodarczego l kulturalnego oraz na którym powołano komitet wyborczy, który zajmie się zorganizowaniem l zjednoczeniem rozproszonych dotychczas elementów radykalnych stolicy118. Głównym hasłem politycznym radykałów było odsunięcie od wpływów w stolicy endecji. 6 maja Komitet Wyborczy Radykałów Polskich ogłosił deklarację programową. W deklaracji tej nie brakowało ogólnikowych haseł: „uspołecznienia" gospodarki miejskiej, rozbudowy infrastruktury stolicy, naprawy sytuacji mieszkaniowej, zmiany systemu podatkowego i rozbudowy sfery socjalnej, okraszonych wolnościowo-demokra-tycznymi zaklęciami. Bardziej uwagę przykuwały zapewne zapowiedzi usunięcia „zbiurokratyzowanych ludzi" spod znaku „klucza partyjnego" na rzecz „młodych, energicznych i uczciwych"119. W opublikowanym dwa dni później zarysie programu dominowała, jak na radykałów przystało, problematyka społeczna. Jednak konkretne propozycje dotyczyły spraw drobnych, w kwestiach zasadniczych dominował, jak to zwykle w programach wyborczych, ton życzeniowy120. Jak donosił „Głos Prawdy", przystąpiono także do organizowania lokalnych komitetów wyborczych radykałów, zwłaszcza w tradycyjnie proletariackich dzielnicach, jak Wola czy Powiśle-Czerniaków121. 115 Rozdmuchane propagandowo marzenia Stpiczyńskiego i środowiska „Głosu Prawdy" o budowie własnego ugrupowania politycznego w ramach obozu piłsudczykowskiego, na wzór choćby Związku Naprawy Rzeczypospolitej czy Partii Pracy, rozwiały się równie szybko, jak pojawiły. W wyborach miała pojawić się tylko jedna lista prorządowa w postaci Obywatelskiego Komitetu Uzdrowienia Gospodarki Miejskiej. Jej filarem stali się jednak nie organizujący się „radykałowie polscy" Stpiczyńskiego, lecz istniejąca już Partia Pracy, na czele z M. Zyndra-mem-Kościałkowskim. Prawdopodobnie na skutek nacisków politycznych z góry, Stpiczyński musiał zrezygnować z zamiaru samodzielnego wystąpienia radykałów w wyborach, chociaż przedstawiał to oczywiście jako przejaw dojrzałości politycznej i swój wielki sukces konsolidacji „obozu demokracji"122. 9 maja 1927 r. przedstawiciel komitetu obywatelskiego (czyli Partii Pracy) Jan Rogowicz podpisał wraz z Wojciechem Stpiczyńskim (Komitet Wyborczy Radykałów Polskich) i Gustawem Zie-lińskim (Komitet Wyborczy Związków Pracowniczych) umowę o utworzeniu wspólnego bloku wyborczego123. Stpiczyński nie rezygnował jednak z przekonywania czytelników, że radykałowie są równorzędnym, samodzielnym podmiotem politycznym bloku. Charakterystyczne, że w dzień po zjednoczeniu „sanacyjnego" bloku, „Głos Prawdy" rozpoczął akcję organizowania ogólnokrajowego ugrupowania radykałów, drukując „karty rejestracyjne radykałów polskich". Tworzona w ten osobliwy, niespotykany sposób partia radykalna nigdy nie stała się rzeczywistym bytem politycznym. Apele o rejestrowanie się radykałów pojawiały się jeszcze pewien czas po wyborach, po czym zniknęły z łamów „Głosu Prawdy"124. Dla partii radykalnej nie było w Polsce miejsca w warunkach swobodnej gry demokratycznej przed majem. Tym bardziej trudno je było znaleźć pod rządami wyraźnie skręcającego na prawo, odżegnującego się od radykalizmu społecznego Piłsudskiego. Piłsudczycy o poglądach umiarkowanie lewicowych, z ambicjami programotwórczymi znaleźli się wcześniej w szeregach „Naprawy" i Partii Pracy. Piłsudczykowscy radykałowie z nieobliczalnym, niepokornym Stpiczyńskim na czele nie byli potrzebni. W gronie najbliższych współpracowników Marszałka brano pod uwagę stworzenie dwóch prorządowych list wyborczych: jednej złożonej z działaczy Partii Pracy i działaczy gospodarczych, w tym konserwatystów, a drugiej „naprawiackiej". To właśnie „naprawiacze" mieli neutralizować wpływy PPS według tej koncepcji, a nie radykałowie125. Trudno powiedzieć, czy Stpiczyński rzeczywiście wierzył w możliwość skanalizowania żywych wśród piłsudczyków nastrojów, określanych mianem radykalnych, w zwarte ugrupowanie polityczne i uczynienie zeń jądra obozu pomajowego. Akcja „Głosu Prawdy" mogła być bowiem mistyfikacją zasłaniającą rzeczywistą rezygnację Stpiczyńskiego z własnych ambicji politycznych. Analizując skład listy nr 25, czyli piłsudczyków, „Robotnik" wskazywał na zdecydowaną przewagę działaczy Partii Pracy nad kandydatami uważanymi za radykałów: 116 ] Słowem poseł Kościałkowski zwyciężył red. StpiczyńskJego l p. Raabego [Henryk Raabe był prezesem Centralnej Komisji Porozumiewawczej Związków Zawodowych Pracowników Państwowych — J. P.]126. Stpiczyńskiemu pozostawała rola, w której czuł się najlepiej — propagandowa. Nie chodziło tylko o reklamę dla listy prorządowej, ale przede wszystkim o publicystyczną szermierkę z jej rywalami: zarówno z „okupującą" Warszawę, według barwnego określenia Stpiczyńskiego, endecją, jak i z socjalistami127. Prasa endecka eksponowała rolę Stpiczyńskiego i „Głosu Prawdy" w prorządowej akcji wyborczej. Główne argumenty przeciw liście nr 25 dostarczali oczywiście nie umiarkowani działacze Partii Pracy, lecz „radykałowie" z „Głosu Prawdy". Akcentowano antyklerykalne wystąpienia pisma, straszono, jeśli już nie „bolsze-wizmem", to „kiereńszczyzną"128. Stpiczyński szczególnie naraził się endecji krytykując decyzję o unieważnieniu listy komunistycznej. 0 tym, że motywował on swe stanowisko nie sympatią dla „czerwonych", lecz przekonaniem o potrzebie skutecznego ich zwalczania, oczywiście nie wspominano129. Wybory do rady miejskiej stolicy 22 maja 1927 r. przyniosły sukces endecji (47 mandatów) i PPS (27). Lista prorządowa zdobyła 16 mandatów — na równi z narodowym blokiem żydowskim 13°. „Głos Prawdy" obwieścił jednak sukces listy nr 25, która swe „zwycięstwo" zawdzięczać miała „radykałom polskim"131. Licząc się jednak z realiami, tuż po wyborach Stpiczyński jako pierwszy wysunął koncepcję porozumienia piłsudczyków, socjalistów i Żydów w radzie, w celu zablokowania przejęcia władzy w mieście przez endecję132. Chłodny stosunek PPS do koalicji z piłsudczykami, a następnie niezależna polityka socjalistów w samorządzie, sprawiła, że to przeciw nim kierował Stpiczyński swe ataki. Sięgnął przy tym do jednego ze swych ulubionych argumentów w rozgrywkach z lewicą — oskarżenia o konszachty z endecją, a zatem najwyższej rangi polityczną „zbrodnię"133. Niewątpliwie tak duże zainteresowanie Stpiczyńskiego sytuacją w samorządzie stolicy miało oprócz kontekstu politycznego — związanego między innymi z taktyką wobec PPS — także osobisty. Wrażenie stwarzania faktów politycznych 1 „pociągania za sznurki" na scenie samorządowej jakie sprawiały akcje publicystyczne Stpiczyńskiego, rekompensowało porażkę większych politycznych ambicji. Późną wiosną i latem 1927 r. cechą charakterystyczną publicystyki Stpiczyńskiego stały się ponownie ostre batalie polemiczne z publicystami PPS. Było to nieuniknione, ponieważ od jesieni 1926 r. stopniowo narastało zaniepokojenie i rozczarowanie tej partii wobec polityki władz pomajowych. Stosunek socjalistów do rządów sanacyjnych w sferze społeczno-gospodarczej wyznaczała liberalna polityka ekonomiczna i przyjazny stosunek do sfer kapitalistycznych, w sferze politycznej — walka z demokracją parlamentarną. Właśnie w omawianym okresie w kierownictwie partii zaznaczyły się bardziej zdecydowane tendencje opozycyjne. Argumentów dla nich dostarczały konflikty społeczne na tle ekonomicznym, jak wielki strajk włókniarzy łódzkich w marcu 1927 r.134 Rada Naczelna PPS, która uznała politykę rządu za uwzględniającą głównie „interesy klas posiadających", oficjalnie zadeklarowała l 117] opozycyjność partii jako zasadę obowiązującą wszystkich jej członków (29-30 V 1927)135. Stpiczyriski ostro skrytykował uchwały rady, podejmując polemikę z uzasadniającym je artykułem M. Niedziałkowskiego, który uznał poparcie przez socjalistów przewrotu Piłsudskiego za „tragiczne nieporozumienie"136. Redaktor „Głosu Prawdy" starał się wykazać niekonsekwencję poglądów Niedziałkowskiego: PPS uznała, że przewrót majowy był podjęty w obronie demokracji i klasy robotniczej, a obecnie dąży do obalenia rządu będącego jego wynikiem. Nie był to argument wyłącznie demagogiczny, gdyż należy zauważyć, że chociaż PPS konsekwentnie broniła parlamentaryzmu przez cały okres rządów sanacyjnych, to jednak poparła wcześniej zamach stanu, który był wymierzony w istotę demokracji parlamentarnej. Stpiczyriski wskazywał też na niedostrzeganą przez PPS realną poprawę sytuacji szerokich mas, radykalną zaś przebudowę ustroju społeczno-gospodarczego uznawał za nieuzasadnioną: W maju dokonał się przewrót polityczny przy pomocy wojska, a nie rewolucja społeczna rękoma l krwią klasy robotniczej. Celem jego było l Jest dać siłę państwu, a nie władzę tej czy Innej klasie czy warstwie społecznej, nie mającej żadnych szans na uzyskanie Jej I utrzymanie w drodze parlamentarnej f...]137. Charakterystyczne, że w polemikach z PPS nie można było odnaleźć śladu radykalnej retoryki Stpiczyńskiego w sferze społeczno-gospodar-czej — prezentował się tu jako zwolennik umiarkowania, liczenia się z realiami politycznymi i ekonomicznymi. Jednak podstawową płaszczyznę sporów stanowił stosunek do parlamentu. Zaostrzenie metod walki Piłsudskiego z sejmem, czego wyrazem stało się odroczenie nadzwyczajnej sesji sejmowej dekretem prezydenckim z 13 lipca 1927 r., wywołało zdecydowaną reakcję kierownictwa PPS. Centralny Komitet Wykonawczy partii przyjął manifestacyjną uchwałę, stwierdzającą zagrożenie ustroju parlamentarno-demokra-tycznego i praw mas ludowych138. Stpiczyriski zaatakował uchwałę PPS w trzech kolejnych artykułach139. Nadal posługiwał się straszakiem endeckim. Oskarżał partię o przyjęcie taktyki komunistycznej, przez którą rozumiał bezwzględne zwalczanie potencjalnych sojuszników i w ten sposób wzmacnianie prawicowych przeciwników. Zarazem z rozbrajającą szczerością dowodził, że po maju odsunięto od wpływów politycznych nie klasę robotniczą, jak głosili socjaliści, lecz w ogóle partie polityczne, a wśród nich PPS. Tak więc przyznawał, że polityka rządów sanacyjnych była wymierzona w partie polityczne, a równocześnie wyrażał rzekome oburzenie i zdziwienie, że jedna z tych partii zdecydowała się zająć stanowisko jednoznacznie opozycyjne. Pojedynki polemiczne Stpiczyńskiego z publicystami PPS, a zwłaszcza z Niedziałkowskim nie były pozbawione błyskotliwości i trafnych spostrzeżeń, lecz najczęściej odbywały się według następującego schematu: Stpiczyriski bronił autorytarnych rządów Piłsudskiego posługując się demagogicznymi argumentami, Niedziałkowski zaś krytykował je z punktu widzenia marksistowskiego determinizmu. Redaktor „Głosu Prawdy" przekonywał na przykład, że w Polsce nie ma dyktatury, gdyż parlament i rząd funkcjonują w ramach swych konstytucyjnych [ lisi I uprawnień140. Publicysta „Robotnika" dowodził z kolei, że piłsudczycy to „demokratyczno-burżuazyjna" radykalna inteligencja, która przejmując władzę podjęła próbę zahamowania naturalnego biegu historii, zgodnie z przekonaniem, że jedyną prawdziwą siłą obozu postępu jest socjalizm. Również z punktu widzenia interesu klasowego wywodził Niedziałkowki obronę demokracji parlamentarnej141. W sierpniu 1927 r. doszło do ostrego konfliktu między redaktorem „Głosu Prawdy" a socjalistami, którego geneza wiązała się z głośną mową Piłsudskiego na VI Zjeździe Legionistów w Kaliszu (7 VIII 1927), poświęconą roli „obcych agentur" w okresie walki o niepodległość („Strzeżcie się agentur — idźcie swoją drogą")142. Interpretując wystąpienie Marszałka, Stpiczyński oskarżył socjalistów o podważanie stabilności państwa poprzez oczernianie osoby Piłsudskiego za granicą143. Była to metoda walki politycznej i typ oskarżeń, który dotąd stosował tylko wobec „endeków". „Robotnik" określił to jako „oszczerstwo i łajdactwo", bezpodstawnie wywiedzione z mowy Marszałka144. Poszukując potwierdzenia tak poważnego zarzutu, Stpiczyński wskazał na korespondencję publicysty socjalistycznego Jerzego Szapiro w „New York Timesie" z 24 lipca 1927 r., w której krytycznie ocenił on wcześniejsze zamknięcie sesji sejmowej i negatywnie odniósł się do polityki Piłsudskiego wobec parlamentu145. Jednak sam Szapiro stwierdził, że w chwili gdy Stpiczyński stawiał swe oskarżenia, cytowane przez niego wydanie nowojorskiego dziennika nie dotarło jeszcze do Polski. Wskazał także, że „Głos Prawdy" błędnie przetłumaczył angielski tytuł artykułu, aby mocniej poprzeć swe zarzuty. Szapiro bardzo ostro zaatakował Stpi-czyńskiego, zarzucając mu, że to właśnie publikacje „Głosu Prawdy" podważają wiarygodność polskiego rządu i państwa w świecie. Określił nawet redaktora „Głosu Prawdy" jako „publicystę bez czci i sumienia"146. Nie pozbawione wzajemnej pobłażliwości, a nawet sympatii, stosunki Stpiczyriskiego z socjalistami zdawały się należeć do przeszłości. Stpiczyński starał się jednak teraz łagodzić animozje, odnosiło się wrażenie, jakby tłumaczył się lewicy ze swej postawy. Oburzały go stwierdzenia, że „Głos Prawdy" poszedł „na prawo". Wyolbrzymiał zasługi swego pisma jako „reduty" lewicy w walce z endecją przed majem. Krytykę socjalistów motywował wiernością poczuciu „karności wobec państwa". Z dość zawiłych rozważań można było wysunąć jednak prosty wniosek — każdą krytykę władz pomajowych uznawał za szkodliwą i godną tępienia, zwłaszcza jeśli odbijało się to głośnym echem za granicą (chociaż nie tak dawno sam krytykował rząd Bartla)147. Zaskakująca zmiana tonu „Głosu Prawdy" wobec PPS na pojednawczy i przyjazny nastąpiła w październiku 1927 r. „[...] gdyby nie było dziś PPS, partię taką należałoby wymyślić" — pisał Stpiczyński akcentując społeczne znaczenie partii i rosnące poparcie dla ugrupowań lewicowych148. Wiązało się to prawdopodobnie ze zbliżającą się kampanią wyborczą i przekonaniem Stpiczyńskiego, że głównym przeciwnikiem politycznym obozu pomajowego będzie jednak endecja. 119 ] Kampania wyborcza do parlamentu stała się głównym tematem publicystyki Stpiczyńskiego od jesieni 1927 r. Na łamach „Głosu Prawdy" została ona zainaugurowana w połowie listopada, na kilkanaście dni przed ogłoszeniem dekretu prezydenta o rozwiązaniu sejmu I kadencji149. Niebawem Stpiczyński wyraził istotną deklarację polityczną, stwierdzając, że wynik wyborów nie będzie miał żadnego wpływu na sposób tworzenia i skład rządu. Tym samym niejako oficjalnie potwierdzał, że do demokracji parlamentarnej („sejmowładztwa" jak to określał) nie ma powrotu. Wynik wyborów, „fizjonomia przyszłego sejmu, jego charakter polityczny, ustrój moralny" — miały zadecydować w ogóle o „samej możliwości współpracy z nim Marszałka Piłsudskiego"150. W ostatnich miesiącach 1927 r. obóz rządzący wypracował założenia swego udziału w wyborach151. Najistotniejsza była decyzja o wystawieniu jednej listy prorządowej, a przede wszystkim uformowanie na przełomie 1927 i 1928 r. własnej organizacji politycznej — Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR)152. Jednym z głównych założeń taktycznych sanacji, przyjętych przez kierownictwo akcji wyborczej piłsudczyków z Kazimierzem Switalskim na czele, było niedopuszczenie do tworzenia bloków wyborczych na wzór wyborów z 1922 r., zarówno na prawicy, lewicy, jak i wśród mniejszości narodowych. Taktyka ta znajdowała odzwierciedlenie w publicystyce „Głosu Prawdy"153. Przede wszystkim przystąpił Stpiczyński do zwalczania koncepcji odtwarzania bloku narodowego na wzór Chjeno-Piasta. Publicysta podkreślał, że główną siłą polityczną endecji staje się radykalnie nacjonalistyczny Obóz Wielkiej Polski (OWP) Romana Dmowskiego i to właśnie on, a nie „stary" garnitur działaczy ZLN przejmuje główną rolę w budowie bloku katolicko-narodowej prawicy. „Obwiepolacy" zaś, zdaniem Stpiczyńskiego, jako ugrupowanie antypaństwowe i destrukcyjne, powinni być zwalczani na równi z komunistami. Wyolbrzymianie roli OWP było zapewne związane także z krytycznym stosunkiem liderów ZLN do koncepcji politycznej Dmowskiego i wyrażało nadzieje na pogłębienie animozji154. Szczególny niepokój Stpiczyńskiego, jak się okazało nieuzasadniony, budziła perspektywa jednoczenia się prawicy na płaszczyźnie religijnej. Platformą porozumienia miał być głośny list pasterski biskupów polskich w sprawie wyborów (5 XII 1927), wzywający do tworzenia bloku katolickiego. Stpiczyński nie atakował listu jako przejawu ingerencji Kościoła katolickiego w życie polityczne, lecz starał się dowieść, że nie zawierał on żadnych wskazań politycznych, z wyjątkiem podkreślenia zagrożenia komunistycznego, i nie może stanowić politycznej inspiracji. W świetle tego rozumowania dość zaskakująco brzmiała jednak, użyta w charakterze politycznego straszaka, zapowiedź przeciwstawienia ewentualnemu blokowi katolickiemu, lewicowego bloku „demokracji", który po zwycięstwie wyborczym miałby dokonać rozdziału Kościoła od państwa155. Był to oczywiście bluff polityczny, jednak prawdopodobnie wywołał zaniepokojenie politycznych protektorów Stpiczyńskiego. Posługiwanie się argumentami antyklerykalnymi, nawet jeśli była to jedynie doraźna taktyka, mogło wywołać sprzeciwy [ 120] konserwatystów, których udział w bloku rządowym był już przesądzony. Nic dziwnego, że niespełna miesiąc później Stpiczyński uchylał się już od sporów ideowych, wprost głosząc, że: [...l wszystko Jest nam Jedno, czy Jest ona [endecja — J. P.] reakcyjna lub postępowa, katolicka lub pogańska — jest ona trucizną, która musi być zwalczana (podkreślał przy tym, że większość katolików polskich jest obca nacjonalizmowi i przywiązana do „demokracji")156. Znacznie wygodniejszą metodą walki z endecją było dla Stpiczyńskiego wysuwanie absurdalnych, ale robiących wrażenie, oskarżeń, jak to o rzekome porozumienie endecji z komunistami, a w razie potrzeby i z PPS. Czy też tradycyjnie już określanie endecji jako „niewiadomszczyków", przedstawicieli formacji „zbrodni i anarchii"157. Stpiczyński unikał, co zrozumiałe, poważniejszych komentarzy na temat aliansu politycznego piłsudczykówz konserwatystymi, który miał stać się jednym z filarów tworzonej organizacji politycznej obozu poma-jowego. Nie wypowiadał się szerzej na temat rozmów politycznych Walerego Sławka w Dzikowie (IX 1927), które ostatecznie otworzyły drogę do porozumienia. Nieliczne artykuły poświęcone konserwatystom cechowała wymuszona aprobata i z trudem skrywany sceptycyzm, zwłaszcza jeśli chodzi o poglądy tych środowisk w kwestii polityki społecznej, a także niechęć do sentymentów monarchistycznych, których znaczenie wyolbrzymiał158. Włączył się natomiast ochoczo do propagandowej akcji odciągania sfer gospodarczych od endecji. Przekonywał przemysłowców, że endecja nie jest w stanie chronić Polski przed komunizmem, a ich miejsce jest w bloku lewicy — wciąż bowiem tak określał własny obóz159. Nie ulega jednak wątpliwości, że Stpiczyński był głęboko rozczarowany kierunkiem polityki swego obozu. W artykule z 12 stycznia 1928 r., który w zamiarze miał być poświęcony stosunkom między chadecją i endecją, niespodziewanie dał upust swemu rozgoryczeniu. Pobrzmiewał tu ton znany z okresu „bartlowania". Stpiczyński w ostrych słowach pisał o „fałszywej kurtuazji" wobec „endeków" „u wielu przedstawicieli władzy pomajowej z wyraźną krzywdą dla dzielnych i zasłużonych obywateli", o „neo-piłsudczykach przy wpływach"160. Wyrażał zatem nastroje dużej części byłych legionistów i peo-wiaków wobec zjawiska, które popularnie zaczęto nazywać „czwartą brygadą" - przenikania do pomajowych elit politycznych ludzi nie związanych wcześniej z piłsudczykarni, często karierowiczów. Te gorzkie refleksje były zresztą jak najbardziej pro domo sua. Dla Wojciecha Stpiczyńskiego nie było miejsca wśród kandydatów rządowej „jedynki". Na początku 1928 r. „Gazeta Warszawska" omawiając roz-dźwięki przy tworzeniu prorządowej listy wyborczej, ujawniła, że redaktor „Głosu Prawdy" był brany pod uwagę jako kandydat do Sejmu z Warszawy na drugim miejscu — pomiędzy konserwatystą księciem Zdzisławem Lubomirskim (ostatecznie kandydował do Senatu) i Wacławem Makowskim. Jednak jak to złośliwie komentowano: „Sanacja się zreflektowała, iż kandydatura Stpiczyńskiego w Warszawie obrzydzi nawet bandytom wybory, tedy ją wycofali i szukają dla niej miejsca na I 121 prowincji l...]"161. 4 stycznia, jak zanotował Kazimierz Świtalski, zgłosił się do niego adwokat Stpiczyńskiego, Franciszek Paschalski z zapytaniem „czy Stpiczyński ma ogłosić deklarację, że nie myśli kandydować". Odpowiedź Switalskiego brzmiała: „[...] nie wydaje mi się to teraz na czasie"162. Jednak w dwa dni później Stpiczyński oświadczył na łamach „Głosu Prawdy", że nie prowadził „żadnych pertraktacji" na temat swego kandydowania i jeszcze przed rozpisaniem wyborów poinformował przyjaciół, że nie będzie kandydować do parlamentu163. Nie była to jednak zbyt przekonująca deklaracja. Niewiele wiemy o kulisach sprawy kandydatury Stpiczyńskiego, jednak można postawić hipotezę, że jej utrącenie było skutkiem nacisków konserwatystów164. Warto zauważyć, że zestawianie Stpiczyńskiego z konserwatystami stało się ulubionym chwytem propagandowym przeciwników sanacji, mającym wykazać, że tworzący się blok rządowy to konglomerat nie dających się pogodzić przeciwieństw. „Będzie się porozumiewał Radziwiłł ze Stpi-czyńskim" - - ironizował w swym dzienniku J. Zdanowski wspominając 0 kompletowaniu składu „jedynki"165. Nawet bliski piłsudczykom satyryczny „Cyrulik Warszawski" uważał możliwość wspólnego kandydowania konserwatystów i Stpiczyńskiego za świetny materiał do politycznych dowcipów. Zdzisław Czermański zamieścił w piśmie rysunek przedstawiający tańczących ze sobą księcia Lubomirskiego i Stpiczyńskiego („Ździś! Ździś! Ździś!")166. Niezwykle wymowny był fakt, że Stpiczyński musiał zrezygnować z ubiegania się o mandat poselski, wśród kandydatów BBWR zaś znalazł się, tak często ironicznie i lekceważąco traktowany przez redaktora „Głosu Prawdy", jego rówieśnik, publicysta konserwatywny S. Cat-Mackiewicz. Pomimo krytycznego stosunku do oblicza politycznego bloku rządowego, Stpiczyński konsekwentnie bronił jego interesów w starciach polemicznych z lewicą. W odróżnieniu od pełnej epitetów publicystyki antyendeckiej, spory te odznaczały się mniej lub bardziej rzeczową argumentacją. Podobnie i w tym przypadku celem Stpiczyńskiego było zablokowanie spodziewanej koalicji wyborczej — PPS i PSL „Wyzwolenie". Publicysta przyznawał teraz, że blok, którego ideę tak gorąco propagował przed majem, miał być jedynie instrumentem walki z endecją - - z chwilą przewrotu przejął zaś tę rolę obóz Piłsudskiego. Socjalistom „wyznaczał" zadanie walki z „fermentem komunistycznym". „Wyzwolenie" zaś ostrzegał przed groźbą marginalizacji w wyniku sojuszu z PPS167. Socjaliści z kolei zarzucali piłsudczykom sojusz z „prawicą ziemiańsko-kapitalistyczną". Odpowiadając na to, Stpiczyński zręcznie wykorzystywał sprzeczności w programie socjalistycznym, starając się zarazem dowieść, że ów sojusz ze sferami gospodarczymi nie oznaczał zerwania z dawnymi ideałami. Jak zauważał bowiem, sami socjaliści głosili, że budowa ustroju socjalistycznego jest aktualnie nierealna 1 zaakceptowali reguły kapitalizmu. Wobec tego, twierdził, należy także zaaprobować kooperację świata pracy ze światem kapitału i zaprzestać traktowania go w kategoriach wroga klasowego — ten program miał realizować obóz pomajowy, nie obciążony doktrynerskimi dogmatami. W odpowiedzi na polemiki Niedziałkowskiego, powołującego się chętnie I 122] na doświadczenia zachodnioeuropejskiego ruchu socjalistycznego, przeciwstawiał skłonnych do współpracy z kapitałem socjalistów francuskich, dogmatycznym socjalistom polskim168. BBWR powstał, ponieważ lewica nie była zdolna do rozwiązywania podstawowych problemów państwa — w przeciwnym razie, twierdził Stpiczyński, byłby zbędny. Tym podstawowym zagadnieniem politycznym była oczywiście neutralizacja endecji. Głównym wyznacznikiem różnic między piłsudczykami i socjalistami miały być, zdaniem Stpiczyńskiego, nie spory o politykę społeczną i gospodarczą, lecz stosunek do demokracji parlamentarnej. Akceptacja PPS dla parlamentaryzmu była bowiem bezwarunkowa, piłsudczycy zaś nie byli w stanie przyjąć jego reguł, jeśli oznaczały one oddanie władzy endecji169. Wysunięcie walki z endecją jako kluczowego zagadnienia politycznego, określającego stosunek do sił politycznych, pozwalało Stpiczyń-skiemu uniknąć niezręcznych tematów programowych. Niezręcznych ze względu na oblicze polityczne „jedynki". Stpiczyński wspominał o potrzebie wprowadzenia demokracji plebiscytowej, przez co rozumiał przede wszystkim powszechne wybory prezydenckie, oraz o rozwoju samorządności — i to było w zasadzie wszystko170. Redaktor „Głosu Prawdy" oferował natomiast obozowi „demokracji" w imieniu, jak to określał, jego „prądu bojowego", definitywne zdruzgotanie polityczne prawicy „nacjonalistyczno-klerykalnej" i stabilność państwa niezależnie od zmagań sił politycznych. Stpiczyński zapewniał, że skład „jedynki" nie ma żadnego znaczenia dla kursu rządów pomajowych, gdyż nie parlament będzie o nim decydował, lecz Piłsudski. BBWR zaś będzie jego posłusznym narzędziem w sejmie171. Były to zapewnienia skierowane przede wszystkim do niezadowolonych z sojuszu z „reakcją" we własnym obozie, do radykalnej i postępowej inteligencji piłsudczykow-skiej. Niewykluczone, że adresatem deklaracji Stpiczyńskiego była też lewica. Wciąż żywe były, zwłaszcza wśród części działaczy PPS, złudzenia, że Piłsudski powróci ostatecznie do sojuszu z lewicą172. Radykalizm społeczny Stpiczyńskiego, choćby taki jaki prezentował w pierwszych miesiącach po przewrocie, uległ oczywiście podczas kampanii wyborczej wyciszeniu. Kierownictwo obozu pomajowego nie zamierzało straszyć „czerwonym piłsudczykiem". Było to tym bardziej uzasadnione, że dla endecji publicystyka Stpiczyńskiego i „Głosu Prawdy" stała się już wcześniej jednym z głównych argumentów przeciw obozowi rządzącemu. Był to istotny element propagandowej kampanii, mającej wykazać, ze piłsudczycy obcy są większości społeczeństwa polskiego, wiernej, jak głoszono, tradycyjnym ideałom katolickim i narodowym. Celem tych działań było zapobieżenie procesowi przechodzenia do obozu sanacyjnego środowisk prawicowych, zachowawczych, jak również ich elektoratu. Należy zauważyć, że pragmatyczna polityka rządów pomajowych niezwykle utrudniała obozowi narodowemu walkę z nimi na płaszczyźnie ideowej. Stąd też retoryka w duchu radykalno-postępowym „Głosu Prawdy", częściej hałaśliwa i agresywna niż nacechowana głębszą treścią, stanowiła dogodne uzasadnienie lansowanej przez publicystów 123 narodowych wizji walki polityczno-ideowej w Polsce. Ujmując rzecz w skrócie, wizja ta przeciwstawiała obozowi katolicko-narodowemu, dążącemu do odrodzenia moralnega narodu na fundamentach tradycyjnych wartości, siłom socjalizmu, komunizmu, liberalizmu i postępu, których celem miało być zaszczepienie społeczeństwu polskiemu obcych i groźnych dla niego idei. Piłsudczycy — argumentowano posługując się chętnie cytatami z „Głosu Prawdy" i rzadziej z „Epoki" — są faktycznie sojusznikami tych wrogich narodowi sił, tym groźniejszymi, że ich polityka zaciemnia w istocie charakter i sens walki, która toczy się o umysły i dusze Polaków173. W atakach na Stpiczyńskiego i „Głos Prawdy" celowała „Myśl Narodowa"174. Posługiwano się bardziej lub mniej wyszukanymi skojarzeniami, które uzasadniało niewątpliwie, bardzo pojemne w ówczesnym rozumieniu, pojęcie „bolszewizmu" — objawiać się on miał w celebrowaniu przez „Głos Prawdy" l Maja, zachwytami publicystów pisma nad „periodyką sowiecką" oraz lewicową i postępową literaturą, a nawet urodą i talentem sławnej Józefiny Baker! Pojawiały się też oczywiście bardziej subtelne analizy. Zygmunt Wasilewski wskazywał na przykład, że patriotyczna frazeologia „Głosu Prawdy", choć pozornie nie odbiegająca od haseł obozu narodowego, była w istocie bezwartościowa, gdyż pokrywała „pseudoromantyczny" chaos ideowy. Radykalne hasła „Głosu Prawdy" porównywał już nie z komunistycznymi, lecz z programem lewicy ruchu ludowego — Stronnictwa Chłopskiego. Charakterystyczne, że Wasilewski nie używał swej krytyki tegoż pisma jako argumentu przeciw Piłsudskiemu i jego obozowi. Starał się natomiast dowieść, że wyrażane przez dziennik Stpiczyńskiego przekonanie, że cele „radykalizmu" są tożsame z celami Piłsudskiego było mistyfikacją. Rozumowanie to odzwierciedlało nastroje części „starych" działaczy endecji, uważających, że znalezienie pewnego modus vivendi z umiarkowaną częścią sanacji było możliwe, pod warunkiem zneutralizowania „radykałów"175. Jednak w gorączce kampanii wyborczej, Wasilewski tradycyjnie już porównywał Polskę pod rządami Piłsudskiego do Rosji za Kiereńskiego, a publicystykę „Głosu Prawdy" z artykułami bolszewickiej „Prawdy" z tamtego okresu176. Najdogodniejszy pretekst do ataków stwarzał jednak stosunek „Głosu Prawdy" i jego redaktora do Kościoła katolickiego, które to zagadnienie warto w tym miejscu szerzej omówić. Po maju 1926 r. nasiliły się akcenty antyklerykalne w publicystyce „Głosu Prawdy". Nie obyło się bez kilku głośnych skandali. W grudniu 1926 r. w odpowiedzi na komunikat Konferencji Episkopatu, łączony z oskarżeniem prokuratorskim wobec rozpolitykowanego księdza Wiśniewskiego, Stpiczyński bardzo ostro skrytykował zaangażowanie polityczne duchowieństwa polskiego: Czcigodni furtianle [...] Kościoła cóżeście z nim uczynili? [...] Wpuściliście doń demagogię polityczną i wydzierżawiliście Jej kazalnicę. I sami poszliście rozbudzać namiętności, burzyć spokój — stanęliście z żagwią w ręku na okopach politycznych walk, operujących bronią najniebezpieczniejszą dla Kościoła — nienawiścią. [... J obywatel nie może wstąpić w progi domu Boga bez obawy. Iż zostanie I potępiony l często zelżony Jego sposób kochania Ojczyzny [...]. Wysocy kierownicy duchowieństwa — uzdrówcie chore Jego dusze [ 124 l uzdrówcie siebie. Wznieście oczy ku niebu l stamtąd, a nie ze Związku Lud.-Narod., czerpcie natchnienie dla swej pracy duszpasterskiej. Wygnajcie politykę z Kościoła l sami zamknijcie się za Jego murami, pozostawiając politykę ludziom świeckim177. Publicysta obozu narodowego Mieczysław Skrudlik określił to, niewątpliwie emocjonalne w tonie i pozbawione należytego respektu, wystąpienie jako pod względem formy I treści dorównujące całkowicie poziomowi artykułów drukowanych worganacli bolszewlzujących bezbożników polskich178. Niemal każdy przejaw krytyki duchowieństwa katolickiego czy wolno-myślicielskich przekonań na łamach „Głosu Prawdy" był od razu nagłaśniany przez środowiska katolicko-narodowe179. U schyłku 1927 r. „Gazeta Warszawska" zarzuciła Stpiczyńskiemu dopuszczenie się bluź-nierstwa poprzez porównanie Piłsudskiego z Chrystusem w wigilijnym artykule redaktora „Głosu Prawdy"180. Za największy skandal uznano jednak zamieszczenie w świątecznym dodatku literackim pisma wiersza Niny Rydzewskiej, początkującej poetki, zbliżonej do lewicowej grupy literackiej „Kwadryga", pod tytułem Madonna Nędzarzy181. Utwór ten uznano za bluźnierczy wobec Najświętszej Marii Panny. Z protestem wystąpiły zorganizowane środowiska kościelne, między innymi Sodali-cja Mariańska, która skierowała go do ministra sprawiedliwości. Podsumowując stanowisko Kościoła w tej sprawie ksiądz Zygmunt Kozub-ski, profesor teologii Uniwersytetu Warszawskiego, wskazał, że zamieszczenie przez Stpiczyńskiego wiersza Rydzewskiej stwierdza tylko słuszność zarzutów, że obce mu są l obojętne ideały religijne, i narodo- ,182 Oczywiście nieprzypadkowo prasa endecka rozdmuchała propagandowo sprawę w okresie kampanii wyborczej. O tym, że część środowisk katolicko-narodowych starała się ukazać Stpiczyńskiego jako jednego z najgroźniejszych wrogów katolicyzmu w Polsce, świadczyła praca Mieczysława Skrudlika, poświęcona, jak głosił jej tytuł, „zamachom" wobec Kościoła katolickiego. Publicysta ten poświęcił „Głosowi Prawdy" i jego redaktorowi kilkadziesiąt stron swej pracy, prezentując redakcję dziennika niemal jako „sztab główny" żydowsko-masońsko-bolszewickiego spisku wymierzonego w autorytet Kościoła w Polsce i katolicyzm Polaków183. Zarówno w tej publikacji, jak i w prasie katolickiej i endeckiej zwracano szczególną uwagę na sympatię „Głosu Prawdy", a także „Epoki" dla ruchów religijnych uznawanych przez Kościół katolicki za „sekty" i zdecydowanie zwalczanych. Chodziło zwłaszcza o Narodowy Kościół Katolicki i Kościół Mariawitów184. U podstaw krytycznego stosunku Stpiczyńskiego do Kościoła katolickiego tkwiły nie tylko silne związki większości kleru z endecją, chociaż aspektu tego nie należy lekceważyć. Istotną rolę odgrywały też przekonania światopoglądowe. Stpiczyński niejako wyrażał nastroje postępowej inteligencji, jej przekonanie o konieczności większej laicyzacji państwa i rozdziału Kościoła od państwa. Szczególne zaniepokojenie tych środowisk budził wpływ Kościoła i jego doktryny na szkolnictwo i wychowanie młodzieży. „Głos Prawdy" zdecydowanie krytykował decyzje rządów pomajowych uprzywilejowujące Kościół katolicki, między inny- [ 125] mi słynny okólnik Bartla z grudnia 1926 r. nakładający na szkoły obowiązki religijne. Podkreślano wówczas na łamach pisma, że polityka pozyskiwania duchowieństwa katolickiego przez obóz rządzący jest i tak bezskuteczna, a przy okazji prowadzi do naruszenia konstytucyjnej wolności sumienia185. Stpiczyński w odpowiedzi na ataki wielokrotnie podkreślał, że traktowanie krytyki części kleru jako napaści na Kościół jest absurdem186. Niekiedy starał się demonstracyjnie dowieść, że ideały chrześcijaństwa są mu głęboko bliskie, wyprowadzał z nich idee równości i sprawiedliwości społecznej187. Jednak pełne szacunku i zrozumienia dla uczuć i tradycji religijnych narodu artykuły188, pozostawały w cieniu wystąpień nacechowanych wojowniczym, mało wyszukanym w formie i często nieodpowiedzialnym antyklerykalizmem. Jego przejawem były choćby zachwyty „Głosu Prawdy" nad polityką meksykańskiego rządu gen. Plutarco Callesa wobec religii i duchowieństwa katolickiego, sugerujące aprobatę „siłowej" laicyzacji także w Polsce189. Były to tendencje zupełnie nieadekwatne w stosunku do polityki rządów pomajowych wobec Kościoła, której celem było ułożenie poprawnych z nim stosunków. Zamiarom tym sprzyjała także postawa niezwiązanego z endecją nowego prymasa kardynała Augusta Hlonda190. Wybory do Sejmu (4 III 1928) i do Senatu (11 III) uczyniły z BBWR główną siłę polityczną parlamentu. Chociaż uzyskane wyniki (125 mandatów w Sejmie i 48 w Senacie) nie oznaczały dyktatu politycznego sanacji w parlamencie, były niewątpliwym sukcesem naprędce organizowanego przed wyborami bloku rządowego191. Stpiczyński analizując wyniki wyborów na łamach „Głosu Prawdy" jeszcze mocniej niż sukces BBWR podkreślał klęskę stronnictw dawnej „Chjeny" z endecją na czele. Porażka wyborcza prawicy była na tyle wyraźna, by mogła uzasadniać tezę Stpiczyńskiego, że został zrealizowany główny cel BBWR, którym było nie tyle zdobycie większości w sejmie, co złamanie supremacji politycznej endecji192. Obecność w sejmie silnego klubu „jedynki" miała umożliwić „sanację" także i parlamentu. Jak się okazało, według Stpiczyńskiego miała ona polegać między innymi na odbieraniu mandatów najbardziej znienawidzonym przeciwnikom politycznym193. Chociaż Stpiczyński tak wiele pisał o walce z endecją, nietrudno było dostrzec uważnemu czytelnikowi jego publicystyki wyraźne przesunięcie akcentów. Nie ulegało wątpliwości, że rzeczywistym celem jego ataków stali się socjaliści, którzy, jak głosił redaktor „Głosu Prawdy", nie tylko nie przyłączyli się do walki „demokracji" (czyli sanacji) z encle-cją, ale jeszcze prześcignęli ją w napaściach na obóz rządzący194. Stpiczyński starał się podważyć niewątpliwy sukces wyborczy PPS (64 mandaty — o 23 więcej niż w 1922 r.), wskazując, zresztą trafnie, na spadek popularności socjalistów w ośrodkach wielkomiejskich i wielkoprzemysłowych195. W czasie kampanii wyborczej prasa endecka ironizowała z łączenia przez Stpiczyńskiego antyendeckiej frazeologii z atakami na lewicę, zauważając, że publicysta ten obawia się „nie tylko endeków endeckich, ale i endeków socjalistycznych"196. Ofensywa pro- pagandowa przeciw socjalistom miała jednak teraz, z punktu widzenia taktyki obozu rządzącego, podstawowe znaczenie. To przecież lewica (zyskały także stronnictwa lewicy chłopskiej) stała się po wyborach główną siłą opozycyjną parlamentu. Charakterystyczne, że pierwsze po wyborach próby określenia przez Stpiczyńskiego stosunku Piłsudskiego i rządu do parlamentu zostały potraktowane, zwłaszcza na lewicy, jako złagodzenie tonu. Rzeczywiście, Stpiczyński wtórując premierowi, który oficjalnie zadeklarował chęć współpracy z sejmem, nie straszył już zniesieniem parlamentu, jak to miało miejsce w czasie kampanii wyborczej. Bardziej sceptycznie odnoszono się do piłsudczykowskiej koncepcji roli parlamentu i opozycji, którą Stpiczyński wykładał jako „krytyczną współpracę z rządem"197. Określenie to nie zawierało żadnych nowych treści w stosunku do pojęcia „opozycji rzeczowej", używanego wobec starego sejmu. Było to jakby podsumowanie poglądów Piłsudskiego: nowy sejm, jak zauważa Andrzej Garlicki, miał (...) ograniczyć się do sprawnego uchwalania budżetu i niespiesznych prac nad rewizją konstytucji198. Wyniki pierwszego istotnego głosowania w Sejmie II kadencji były wyraźnym sygnałem opozycji, że nie zamierza ona pogodzić się z tak zdefiniowana rolą. Chodzi tu o wybory marszałka Sejmu. Kandydat Piłsudskiego K. Bartel wydawał się niepodważalnym faworytem głosowania. Tak też przedstawiał go Stpiczyński. Jego artykuły zdradzały chrakterystyczną pogardę w stosunku do nowo wybranego ciała ustawodawczego. Wybory marszałka miały być, zdaniem publicysty, pierwszym „sprawdzianem" gotowości Sejmu do „współpracy" z Komendantem. Jeszcze w dniu głosowania Stpiczyński przekonywał, że wybór Bartla jest przesądzony, bowiem Sejm nie zaryzykuje konfrontacji z Marszałkiem i ugnie się przed nim w obawie przed ostateczną marginalizacją199. Trudno powiedzieć, czy pełne lekceważenia w stosunku do opozycji pogróżki Stpiczyriskiego odegrały jakąkolwiek rolę, ale jeżeli - to na pewno odwrotną od zamierzonej. Ku powszechnemu zaskoczeniu w dniu otwarcia Sejmu II kadencji marszałkiem został wybrany kandydat PPS I. Daszyński200. Następnego dnia, jak to barwnie określiła prasa endecka, Stpiczyński „ryczał z wściekłości na lewicę", zestawiając ją z „awanturującymi się" w dniu otwarcia Sejmu posłami komunistycznymi. Uznano to za początek otwartej wojny politycznej obozu rządzącego z lewicą parlamentarną201. Stpiczyński starał się nadać prestiżowej porażce Piłsudskiego i BBWR w Sejmie nieco sztucznie dramatyczny charakter. Przedstawił przy tym osobliwą wizję stosunków Piłsudskiego z parlamentem, ciążących jego zdaniem na dziejach politycznych niepodległej Polski: Piłsudski trzem kolejnym sejmom (Ustawodawczemu, I i II kadencji) oferował wielkodusznie „współpracę" i trzy kolejne sejmy, siedliska „prywaty", ofertę tę odrzuciły. Tym razem cios zadała lewica: (...) oto to, co się nazywa polską prawicą —Jest Polski komedią, a co się nazywa polska lewicą —Jest Polski tragedią. (...) Wybór prosty — z komedią, z tragedią, albo z samym sobą. Rozumiemy dlaczego Komendant wybrał tę ostatnią koncepcję202. [ 127) Jeżeli z „Głosu Prawdy" należałoby odczytywać przyszłe decyzje Piłsud-skiego, czytelnicy enuncjacji Stpiczyńskiego mogli oczekiwać rozwiązania parlamentu lub gwałtownej eskalacji konfliktu z opozycją. Jak wiadomo, tak się wówczas nie stało. Być może Stpiczyński był nawet inspirowany, aby utrzymywać opozycję w niepewności. Jednak wnioski artykułu z 29 marca 1928 r. nie były całkowicie mylące. Poprawna koegzystencja obozu rządzącego z opozycją, na którą liczyły, kierując się logiką układu sił parlamentarnych, zwłaszcza stronnictwa lewicy i centrum, nie wchodziła w rachubę203. Zapomniano niewątpliwie, że Piłsudski nie rozumował już w kategoriach gry demokratycznej. Porażka podczas wyborów marszałka Sejmu unaoczniła co prawda iluzoryczność wpływów BBWR jako największego klubu w parlamencie, jeśli zamierzał pozostać w izolacji. Ale zadaniem BBWR nie było zapewnienie rządowi skuteczności działań, jak w demokracji parlamentarnej — tu bowiem sejm nie był rządowi potrzebny — lecz prowokowanie konfliktów z opozycją, w celu wykazania jej szkodliwości dla państwa204. Z tą rolą klubu BBWR współbrzmiała publicystyka „Głosu Prawdy"205. Najlepszą okazją do ataków stwarzały spory Sejmu z rządem podczas debaty budżetowej. Gdy Sejm już w pierwszym czytaniu odrzucił rządowy projekt nowych ustaw podatkowych, zakładający między innymi zwiększenie podatku gruntowego, Stpiczyński uznał to za „bunt" partyjnych „możnowładców" i mniej subtelnie po prostu „chamstwo" parlamentu, niespotykane, jego zdaniem, w ciałach ustawodawczych krajów cywilizowanych. Cała sprawa interesowała Stpiczyńskiego jako wyraz stosunku Sejmu do rządu, nie podejmował natomiast merytorycznej analizy zaproponowanych ustaw. Starał się też wykazać, że odrzucając propozycję rządową Sejm w istocie uderzył w interesy szerokich warstw społeczeństwa. Przede wszystkim chodziło o pracowników państwowych, ponieważ zwiększone podatki miały pokryć niedobory budżetowe. Chociaż tradycyjnie występował jako rzecznik interesów ludności miejskiej, podkreślał również, że decyzja sejmu była szkodliwa także dla rolnictwa, wspieranego przez państwowe instytucje kredytowe206. Stpiczyński zapewniał, że nie odmawia sejmowi prawa do uzasadnionej krytyki polityki budżetowej rządu, jednak niezmiennie uważał ją za nieuzasadnioną i określał mianem parlamentarnych „figli". Krytykował Sejm za obcinanie budżetów resortowych, na przykład funduszu dyspozycyjnego MSW, traktując to jako polityczny „odwet". Sam przyznawał, że jego przyczyną było finansowanie przez rząd kampanii wyborczej, czego oczywiście nie uważał już za naganne207. Redaktor „Głosu Prawdy" twierdził też, że sejm nie kieruje się oceną możliwości państwa i odpowiedzialnością, bowiem podsyca nierealne oczekiwania społeczne. Rząd stawał zatem, według publicysty, wobec alternatywy: albo ulec „terrorowi" stronnictw sejmowych, spełniając ze szkodą dla państwa ich żądania, lub też trwać w konfliktach z parlamentem208. Podsumowując pod koniec czerwca 1928 r. zamkniętą sesję budżetową, Stpiczyński konstatował, że Sejm wykazał niski poziom merytoryczny, 128 ] nijakość, demagogię i nie nadąża za potrzebami państwa209. Prasa opozycyjna wskazywała, że publikacje „Głosu Prawdy" były elementem wielkiej kampanii prasy sanacyjnej, mającej na celu szkalowanie sejmu i kierowanie przeciw niemu nastrojów społecznych210. Kolejny krok w rozgrywce z sejmem należał do samego Piłsudskiego. 27 czerwca 1928 r. Marszałek zaskoczył polski świat polityczny rezygnacją ze stanowiska premiera. Decyzję tę starano się utrzymać do ostatniej chwili w tajemnicy, w czym miał swą rolę także Stpiczyński — jeszcze w dniu dymisji Piłsudskiego dementował zdecydowanie wszelkie pogłoski o zmianie rządu lub jego rekonstrukcji211. Gdy ustąpienie premiera stało się faktem, unikał szerszego komentowania decyzji Marszałka, sugerując jedynie, że mogła mieć ona związek z zachowaniem sejmu podczas debaty budżetowej. Motywy postępowania Piłsudskiego miał bowiem tym razem wyjaśnić zapowiadany wywiad Marszałka dla „Głosu Prawdy"212. 30 czerwca 1928 r. Stpiczyński („zaufany redaktor" Piłsudskiego jak przesadnie określała go prasa endecka) gościł w Belwederze, a następnego dnia na łamach „Głosu Prawdy" ukazał się wywiad Piłsudskiego pod tytułem Dlaczego ustąpiłem ze stanowiska szefa gabinetu213. Stpiczyński tak opisywał swą wizytę u Marszałka: Marszałek zechciał przyjąć redaktora «Głosu Prawdy». Cóż za cudowne spotkanie! Marszałek pełen swego kapitalnego humoru, tryskający dowcipem l salwami śmiechu, gestykulując żywo I z olbrzymią ekspresją, pełen młodzieńczej werwy — Jest czarujący. Przedstawiciela prasy przyjmuje srogo. Co za radość bije od tej srogoścl. [...] Marszałek przygląda się «przedstawlclelowl prasy* z przymrużonymi oczami. Spod gęstych brwi błyszczy ognik figlarny. Długą chwilę milczy l uśmiecha się pod wąsem sumlastym214. Idylliczny opis Stpiczyńskiego kontrastował z charakterem wywiadu, a w zasadzie oświadczenia Piłsudskiego, które było brutalnym atakiem na sejm („sejm ladacznic"). Wywiad ten, który dowodził, że Piłsudski nie zamierzał tolerować samodzielności sejmu i krytyki przezeń rządu, wywołał zgodne oburzenie ugrupowań opozycyjnych, a zwłaszcza lewicy. Obawiano się, że jest on zapowiedzią oktrojowania konstytucji l dalszego ograniczania roli parlamentu215. Za rezultat tych obaw należy uznać kompromisowe propozycje marszałka Daszyńskiego — utworzenia wspólnej większości parlamentarnej BBWR i lewicy. Stpiczyński odniósł się do tej oferty politycznej z pewną dozą zaskakującej przychylności —jednak zapewne tylko ze względu na osobę darzonego szacunkiem Daszyńskiego. Jednocześnie bowiem bardzo ostro zaatakował parlamentarzystów socjalistycznych („chore dusze") za ich krytyczny stosunek do wywiadu Piłsudskiego, wykluczając wszelkie możliwości współpracy politycznej216. Wbrew przewidywaniom, następstwem wystąpienia Piłsudskiego nie była jeszcze rozprawa siłowa z sejmem i opozycją. Marszałek prawdopodobnie już wówczas zakładał takie rozwiązanie, lecz na razie zwlekał, nie zmieniając zasadniczo swej taktyki wobec parlamentu217. Nie pojawiały się też nowe elementy w „parlamentarnej" publicystyce Stpiczyńskiego. Walka z „sejmowładztwem" — głosił Stpiczyński — nie jest ani ograniczeniem demokracji ani wolności obywatelskich218. Piłsudski zaś przyjął na siebie rolę „prowadzenia", „karcenia", „wychowy- [ 129 wania" sejmu219. Od opozycji oczekiwał publicysta już wprost jedynie pozytywnego stosunku do polityki rządu220. W drugiej połowie 1928 r. nie podejmował prawie polemiki z takimi czy innymi zachowaniami stronnictw opozycyjnych w sejmie. Niemal cały wysiłek wkładał w konstruowanie metafor i porównań, niekiedy bardzo wyszukanych, które miały służyć dyskredytowaniu sejmu221. Praktycznie unikał merytorycznej dyskusji na tematy ustrojowe, co niewątpliwie odzwierciedlało brak sprecyzowanych poglądów na ten temat w łonie BBWR, a przede wszystkim brak jasnego stanowiska Piłsudskiego. Można powiedzieć, że ataki Stpiczyriskiego na parlament były jedynie echem poglądów Komendanta, wyrażonych choćby w wywiadzie dla „Głosu Prawdy" z l lipca 1928 r. Jednak nie kampania przeciw sejmowi jako całości była najważniejsza w publicystyce Stpiczyriskiego w drugiej połowie 1928 r., lecz ta związana z sytuacją w PPS, wobec istotnych wydarzeń zachodzących w tej partii. Były one rezultatem trwającego od dłuższego czasu wewnętrznego fermentu w PPS na tle stosunku do Piłsudskiego i jego rządów. W partii tej zawsze silne były propiłsudczykowskie sentymenty, żywa była pamięć wspólnie przebytej drogi do niepodległości. Najsilniej tendencje te przejawiała warszawska organizacja PPS, kierowana przez uzdolnionego organizacyjnie Rajmunda Jaworowskiego. Konflikty narastały zwłaszcza od wyborów 1928 r. (w których PPS uzyskała słaby wynik w Warszawie), zarówno wskutek coraz bardziej samodzielnej i nie liczącej się z władzami partii polityki Jaworowskiego i jego zwolenników, jak i coraz ostrzejszego kursu opozycyjnego w polityce kierownictwa partii. Zaostrzenie się walk w łonie PPS doprowadziło do rozłamu w październiku 1928 r. — Jaworowski i jego grupa utworzyli PPS dawną Frakcję Rewolucyjną (PPSd.FR)222. Stpiczyński już w trakcie polemik związanych z głośnym wywiadem Piłsudskiego starał się dowieść, że działacze PPS najostrzej występujący przeciw Komendantowi są w istocie obcy tradycjom niepodległościowym partii223. W sierpniu 1928 r. przedstawiał konflikt w PPS jako spór dwóch typów socjalizmów: polskiego, niepodległościowego, oraz „międzynarodowego" (ortodoksyjnie marksistowskiego). To nurt „międzynarodowy" miał być szczególnie nienawistny wobec obozu piłsudczyko-wskiego za jego konsekwentnie niepodległościowy i proparistwowy charakter224. Podstawowym argumentem przeciw antysanacyjnej większości w kierownictwie PPS miał być jej rzekomy stosunek do komunizmu. Analizując rezolucje III Kongresu Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej w Brukseli, Stpiczyński wskazywał, że są one potwierdzeniem ustępstw światowego socjalizmu wobec komunizmu i ZSRR. Przypominał też aluzyjnie stosunek zachodnioeuropejskich socjaldemokracji do zmagań Polski z Rosją Sowiecką w 1920 r. W konkluzji domagał się od PPS zajęcia zdecydowanego stanowiska, gdyż, jak twierdził, nie da się pogodzić lojalności wobec Międzynarodówki i wobec państwa polskiego225. „Robotnik" określił te enuncjacje Stpiczyriskiego jako „banialuki" i — złośliwie — dowód zwycięstwa „ducha endeckiego" na łamach pisma226. 130 J. 30 września 1928 r. odbyło się posiedzenie Rady Naczelnej PPS, uznawane przez historyków za wstęp do otwartego rozłamu w partii, podczas którego CKW podtrzymał opozycyjność partii, natomiast Rajmund Jaworowski wezwał do poszukiwania platformy porozumienia z rządem227. Stpiczyński przypuścił ostry atak na władze partii, zarzucając im tolerancyjny stosunek do komunistów, a zapiekłą walkę z „niesocjalistyczną częścią obozu niepodległościowego" (czyli piłsud-czykami) i zarazem odmawiając kierownictwu PPS prawa monopolizowania socjalizmu i interesów klasy robotniczej w Polsce228. Gdy 10 października zaczął ukazywać się „Przedświt", związany z usuniętymi z partii w 1927 r. Jędrzejem Moraczewskim i wyrażający poglądy tożsame z hasłami grupy Jaworowskiego, Stpiczyński natychmiast przy-klasnął tej inicjatywie, określając ją jako ponowne stanięcie do walki odsuniętej od wpływów przez „młodych" — „starej gwardii"229. Wskazując na rozłamową kampanię „Głosu Prawdy", Niedziałkowski uznał nawet gazetę Stpiczyńskiego za „matkę chrzestną" „Przedświtu"230. Rozłam w PPS i powstanie PPS dawnej Frakcji Rewolucyjnej Stpiczyński ocenił jako wynik konfliktu między grupą niepodległościową a działaczami o poglądach „esdeckich" (czyli wywodzących się z programu SDKPiL), przychylnych z natury komunizmowi231. Pogląd ten Stpiczyński powtórzył omawiając odrębne kongresy PPS i PPSd.FR w Sosnowcu i Katowicach. Używał też mało wybrednego argumentu o wpływach w kierownictwie PPS ludzi o „semickim umyśle", co zdawało się potwierdzać opinie socjalistów, że Stpiczyński zaczął posługiwać się metodami walki politycznej, które niegdyś sam przypisywał endekom232. Retoryka kampanii Stpiczyńskiego przeciw PPS wywołała oburzenie działaczy partii, którego wyrazem były artykuły „Robotnika". Jak ironicznie zauważał Jan M. Borski, według „Głosu Prawdy": PPS Jest zażydzona l skomunlzowana, a rozłamowcy są «państwowl» l aryjsko-polscy233. Sugerowano również, że akcja „Głosu Prawdy", jak go określano „protektora" i „adwokata" PPSd.FR, były inspirowane i sterowane z góry234. Wysunięcie przez Stpiczyńskiego kwestii stosunku do komunizmu było przejrzystym, choć demagogicznym chwytem propagandowym. „Jawor-szczycy" byli znani z bojowego antykomunizmu — Stpiczyński sugerował zatem, że mogli oni znacznie skuteczniej zapobiegać rozszerzaniu wpływów komunistycznych wśród robotników; byli zatem użyteczni z punktu widzenia interesów państwa235. Oczywiście niewiele miało to wspólnego z rzeczywistymi przyczynami rozłamu w PPS. Zarzucanie sympatii do komunizmu i antyniepodległościowych przekonań takim działaczom jak Zygmunt Zaremba, Zygmunt Żuławski czy Adam Pra-gier, których najchętniej atakował Stpiczyński, było niewątpliwe niedorzecznością. Publicyści socjalistyczni rewanżowali się, nazywając „Głos Prawdy" i inne pisma sanacyjne „faszyzująco-nijakimi"; przypominano wezwania do „pójścia na lewo" jeszcze jesienią 1926 r.236 Podobnie jak to bywało wcześniej, kampania publicystyczna Stpiczyńskiego była jednak na tyle skuteczna, by wywołać zaniepokojenie wśród działaczy partii, o czym świadczyły ożywione polemiki. Rozłam w PPS nie oznaczał zakończenia ataków Stpiczyńskiego na tę partię, trwały one do czasu jego odejścia z „Głosu Prawdy". PPS, pomimo porażki wewnętrznej, udało się wzmocnić pozycję w parlamencie, doprowadzając do konsolidacji lewicowych ugrupowań sejmowych w postaci Komisji Porozumiewawczej Stronnictw Lewicowych dla Obrony Republiki i Demokracji (PPS, PSL „Wyzwolenie", Stronnictwo Chłopskie). Był to sygnał krzepnięcia opozycji, którego rezultatem stało się powstanie w 1929 r. Centrolewu. Stpiczyński starał się ośmieszyć tę niepokojącą dla obozu rządzącego inicjatywę opozycji, nazywając ją politycznym bluffem, oraz ironizując, że była ona skierowana przeciw S. Catowi-Mackiewiczowi — jako monarchiście — gdyż sygnatariusze porozumienia deklarowali „obronę ustroju republikańskiego"237. Zarzucał lewicowej opozycji dezorientujacą masy demagogię, którą miała się posługiwać w celu podtrzymania swej egzystencji w polskim życiu politycznym238. W końcu grudnia 1928 r., po wspólnym głosowaniu endecji i PPS przeciw niedemokratycznemu dekretowi prezydenckiemu w sprawie sądownictwa, Stpiczyriski oskarżył socjalistów o „tajny" układ ze Stronnictwem Narodowym w celu przywrócenia „sejmowładz-twa". Zarzut był demagogiczny, jednak na tyle chwytliwy propagandowo, by ponownie zaniepokoić działaczy PPS, o czym świadczyły ostre reakcje w prasie socjalistycznej239. W latach 1926-1929 Stpiczyński sporo uwagi poświęcił problematyce gospodarczej. Było to uzasadnione, gdyż należał on do publicystów piłsudczykowskich, którzy uważali osiągnięcia gospodarcze za jeden z ważnych argumentów uzasadniających przewrót majowy i rządy sanacyjne. Bardzo często tak bywa w systemach niedemokratycznych, że reklamowanie sukcesów gospodarczych rządu służy propagandowemu neutralizowaniu protestów opozycji przeciw ograniczaniu swobód demokratycznych — zgodnie z założeniem, że bezsensowne i szkodliwe jest krytykowanie rządu, którego działania przynoszą korzyść większości społeczeństwa. Socjaliści dosadnie określali to rozumowanie, prezentowane przez redaktora „Głosu Prawdy", jako „ideologię koryta"240. Oczywiście mało który przejaw bieżącej polityki gospodarczej daje możliwość takiego propagandowego nagłośnienia, aby stał się sukcesem w oczach społeczeństwa. Takim spektakularnym osiągnięciem rządów pomajowych było uzyskanie w 1927 r. amerykańskiej pożyczki stabilizacyjnej241. Stosunek Stpiczyńskiego do negocjacji w tej sprawie wart jest uwagi. Przede wszystkim starał się wycofać z głoszonego przed majem poglądu, że pożyczki zagraniczne są szkodliwym instrumentem polityki gospodarczej, obciążającym następne pokolenia. Usiłował zarazem wyjaśnić, dlaczego tak ostro sprzeciwiał się zaciąganiu pożyczek przez rządy przedmajowe, obecnie zaś je aprobuje242. Nadal okazywał jednak daleko posunięty sceptycyzm. Na początku lipca 1927 r. wyraził nawet umiarkowaną krytykę wielkich pożyczek stabilizacyjnych, deklarując się jako zwolennik skromniejszych pożyczek inwestycyjnych, przeznaczonych zwłaszcza na rozwój infrastruktury243. Było to odzwierciedlenie sceptycyzmu samego Piłsudskiego, wynikającego z obawy przed negatywnym wydźwiękiem społecznym i politycznym przyjęcia 132 warunku zagranicznej kurateli nad wykonywaniem planu stabilizacyjnego i Bankiem Polskim244. Stpiczyński szybko docenił jednak propagandowe walory sprawy i aż do finalizacji umów pożyczkowych w październiku 1927 r. znajdował tylko słowa gorącego zachwytu nad międzynarodowym i gospodarczym sukcesem rządu, krytykując ostro sceptyczne opinie opozycji245. Najbardziej interesujący argument Stpi-czyńskiego dotyczył nie tyle gospodarki, co ściśle polityki i wyrażał specyficzne pojmowanie przez publicystę terminu „demokracja". Sukces rządu Piłsudskiego — głosił Stpiczyński — dowodzi, że to właśnie on umacnia w Polsce „demokrację", gdyż podnosi morale społeczeństwa i utrwala spokój społeczny, a zatem właściwą treść demokracji. Opozycji zaś, a zwłaszcza lewicy, zarzucał utożsamianie demokracji jedynie z „sejmokracją"246. Stpiczyński podkreślał, że państwo ma obowiązek „zrealizować namacalną, realną ideę dobrobytu obywateli"247. Osiągnięciu tego celu służyć miała, według niego, polityka etatyzmu gospodarczego, w rozumieniu aktywnej, możliwie najszerszej i bezpośredniej roli państwa w gospodarce248. Sympatie dla etatyzmu i interwencjonizmu państwowego w gospodarce były silne wśród piłsudczyków jeszcze przed majem 1926 r. Najwybitniejszym wyrazicielem tych poglądów był S. Starzyń-ski. Chociaż rządy pomajowe generalnie nie przyjęły jego koncepcji ekonomicznych, uzyskał on pewien wpływ na politykę gospodarczą jako wiceminister skarbu. Skupioną wokół niego grupę ekonomistów — zwolenników etatyzmu określano mianem „Pierwszej Brygady Gospodarczej"249. Stpiczyński udzielał silnego poparcia temu środowisku na łamach „Głosu Prawdy", a jego poglądy gospodarcze były w zasadzie zbieżne z poglądami grupy Starzyńskiego250. Motywował zatem swe poparcie dla etatyzmu przekonaniem o słabości rodzimego kapitału prywatnego. Państwo jest „największym kapitalistą w Polsce" — głosił251. Sens polityki etatystycznej polegał jego zdaniem na zagwarantowaniu funkcjonowania nierentownych, a niezbędnych dla państwa, sektorów gospodarki, oraz regulowaniu handlu zagranicznego i bilansu handlowego. W odpowiedzi na krytykę etatyzmu ze strony sfer gospodarczych, nieco ironicznie proponował określić ten rodzaj polityki ekonomicznej jako „maksymalny liberalizm w istniejących koniunkturach"252. Publicysta podkreślał, że etatyzm i interwencjonizm nie są doraźnymi instrumentami polityki ekonomicznej, lecz zjawiskiem trwałym i postępującym. Wyrażał również przekonanie, że polityka etatystyczna winna łączyć się z zapewnieniem robotnikom udziału w zarządzaniu przedsiębiorstwami253. Stpiczyński twierdził później, że należał do pierwszych polityków wśród piłsudczyków, którzy docenili konieczność współpracy rządów pomajowych z kapitałem prywatnym. Już w około dwa miesiące po przewrocie miał za pośrednictwem wiceprezesa „Lewiatana" Stefana Laurysiewicza spotkać się z grupą kilkunastu najwybitniejszych przedstawicieli sfer gospodarczych. Spotkanie to, jak głosił, utorowało rządowi Bartla drogę do współpracy z tymi sferami254. Jest jednak mało prawdopodobne, aby poważniejszą rolę w działaniach na rzecz pozyska- I 133 J nią przedsiębiorców powierzono publicyście znanemu już wcześniej z hałaśliwej retoryki antykapitalistycznej. Niechęć do wielkiego kapitału prywatnego, zwłaszcza skupionego w „Lewiatanie", była jedną ze stałych cech jego publicystyki. Natężenie tej niechęci było zmienne. Prasa opozycyjna wykorzystywała bowiem wystąpienia „Głosu Prawdy" do nagłośnienia faktu, że sanacyjne pismo zwraca się przeciw sferom gospodarczym, które poparły rządy pomajowe i przystąpiły do BBWR255. Raz straszył Stpiczyriski likwidacją gospodarki prywatnej, a w innym przypadku zapewniał, że etatyzm nie ma wymowy antykapitalistycznej, a jedynie jest próbą „racjonalizacji" gospodarki256. Sens etatyzmu wywodził bądź z poglądów solidarystycznych, to znowu z przekonania o trwałym konflikcie interesów kapitału i świata pracy257. Sferą, której Piłsudski i piłsudczycy przyznawali szczególne znaczenie i która według niektórych opinii mogła mieć wpływ na decyzję o dokonaniu zbrojnego przewrotu, była polityka zagraniczna i kwestia bezpieczeństwa państwa. Zainteresowanie Stpiczyńskiego tematyką międzynarodową znacznie wzrosło po maju 1926 r. Jak się uważa, polityka zagraniczna Polski w pierwszych latach po zamachu, prowadzona przez Józefa Piłsudskiego i nowego ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego, nie zawierała elementów rewolucyjnych, lecz miała charakter stabilizujący i nie stanowiła przełomu258. Jednak Stpi-czyński już latem 1926 r. starał się dowieść, że nowe rządy oznaczają zasadniczy, pozytywny zwrot w polityce zagranicznej. Była to próba uzasadnienia ex post, że przewrót majowy był potrzebny także, aby zagwarantować Polsce skuteczną politykę zagraniczną. Nowy kurs wyznaczało, zdaniem Stpiczyńskiego, określenie „granicy kompromisów", rezygnacja z „mętnej frazeologii pacyfistycznej", oraz uznanie faktu, że Polska nie jest w stanie bronić się przed krzywdzącymi decyzjami ciał międzynarodowych, takich jak Liga Narodów. August Zaleski jako szef polskiej dyplomacji wzbudzał pełne zaufanie Stpiczyńskiego, pomimo że nie legitymował się „legionowym" życiorysem. Już w deklaracjach założeń polityki nowego ministra dopatrywał się znacznie lepszej obrony godności narodowej i interesów Polski niż w polityce jego poprzednika Aleksandra Skrzyńskiego259. Jednym z głównych przedmiotów zainteresowania dyplomacji polskiej w drugiej połowie 1926 r. była sprawa miejsca Polski w Radzie Ligi Narodów, którą miała rozstrzygnąć wrześniowa sesja Ligi w Genewie. „Głos Prawdy" nagłaśniał sprawę propagandowo. Było to zgodne z intencjami polityki Zaleskiego, dążącego do silnego zaakcentowania pozycji Polski w Lidze, chociaż warto zauważyć, że sam Piłsudski nie przywiązywał do tej sprawy większego znaczenia260. Miała ona jednak istotne znaczenie polityczne ze względu na wcześniejsze zagwarantowanie stałego miejsca w radzie Niemcom. 22 sierpnia Stpiczyński deklarował, że walka o miejsce w radzie jest kwestią polskiej racji stanu. Charakterystyczne, że starał się unikać odpowiedzi na pytanie, czy polska dyplomacja uzna za sukces decyzję kompromisową (miejsce niestałe), czy też jej celem jest uzyskanie miejsca stałego261. Stpiczyński zapewne zdawał sobie sprawę, że szansę realizacji maksymalnego [ 1341 postulatu były niewielkie i tym samym niewielkie możliwości spektakularnego przyćmienia osiągnięć Skrzyńskiego. Artykuły Stpiczyńskie-go oznaczały w istocie wycofanie się publicysty z przekonywania czytelników, że Polska pod rządami Piłsudskiego osiągnie stałe miejsce w radzie. Faktyczną rezygnację polskiej dyplomacji z walki o stałe miejsce uznawał za tymczasowe ustępstwo; uzasadniał je odpowiedzialnością Polski w stosunku do Ligi i społeczności międzynarodowej; wskazywał, że Niemcy zarzuciły bezkompromisowe stanowisko w tej sprawie262. Aby podkreślić znaczenie wrześniowej sesji Ligi Narodów, Stpiczyń-ski osobiście wyjechał do Genewy w swą pierwszą dziennikarską podróż zagraniczną, wraz z zespołem korespondentów „Głosu Prawdy", wśród których był między innymi poeta Jan Lechoń263. Na sesji tej przegłosowano decyzję o przyznaniu Polsce miejsca w Radzie Ligi na trzy lata z prawem ponownego wyboru. Korespondencje Stpiczyńskiego z Genewy cechowały dwie charakterystyczne tendencje. Po pierwsze eksponował on trudności, jakie napotkało na forum Ligi „zrealizowanie nawet najskromniejszych naszych postulatów". Z drugiej strony wyrażał wzmożony krytycyzm w stosunku do charakteru samej organizacji, charakteryzując ją kwieciście jako „dziecko idealizmu zapłodnionego przez krwawego szatana wojny", które jednak „obdarzono [...] złośliwie zjełczałym mózgiem przedwojennej dyplomacji". Polityków Ligi określał bez ogródek jako „stadko starych mamutów"264. Charakter enuncjacji prasy prorządowej, z „Głosem Prawdy" na czele, wywołał ironiczne uwagi w prasie opozycyjnej. Pisma endeckie wskazywały, że publicyści piłsudczykowscy celowo wyolbrzymiali trudności, aby nawet niesa-tysfakcjonujące rozstrzygnięcie obwieścić jako sukces. Podkreślano, że Stpiczyński, który wcześniej lekceważąco traktował propozycję niestałego miejsca w Radzie Ligi, obecnie uznawał jego przyznanie za sukces polskiej dyplomacji. Drwiono także z wyrażanego przez Stpiczyńskiego przekonania, że dzięki Piłsudskiemu Polska znacznie umocniła swą pozycję międzynarodową265. W publicystyce międzynarodowej redaktora „Głosu Prawdy" z lat 1926-1929 można wyróżnić kilka zasadniczych zagadnień: Niemcy i stosunki polsko-niemieckie, stosunki polsko-litewskie, ZSRR i narody znajdujące się pod władzą sowiecką (prometeizm), ogólne zagadnienia bezpieczeństwa międzynarodowego i rozbrojenia, ze szczególnym uwzględnieniem polskich inicjatyw w tym zakresie. Najważniejsze miejsce przypadło tu, jak i w całej ówczesnej polskiej publicystyce, stosunkom polsko-niemieckim. Od czasu Locarno zagrożenie ze strony Niemiec stawało się coraz bardziej realne, tym bardziej, że polityka szefa niemieckiej dyplomacji Gustawa Stresemanna umocniła pozycję polityczną Republiki Weimarskiej w Europie. Na stosunkach polsko-niemieckich ciążyły zarówno roszczenia terytorialne Niemiec wobec Polski, jak i nieuregulowane stosunki gospodarcze (których wyrazem była tzw. wojna celna), sprawa mniejszości niemieckiej w Polsce, majątków niemieckich pozostawionych w Polsce itp. Dyplomacja polska podjęła po maju 1926 r. wysiłki na rzecz unormowania tych 135 l stosunków, zwłaszcza na płaszczyźnie gospodarczej (rokowania o traktat handlowy)266. Stpiczyński był uważnym obserwatorem tych wydarzeń, jego pióro rejestrowało i komentowało niemal każdy istotny przejaw stosunków polsko-niemieckich. Regularnie komentował na przykład burzliwe rokowania w sprawie traktatu gospodarczego267. Oczywiście próżno by się doszukiwać w publicystyce „niemieckiej" i w ogóle międzynarodowej redaktora „Głosu Prawdy" prób bardziej pogłębionej dyskusji nad założeniami polskiej polityki zagranicznej. Podobnie jak w przypadku publicystyki na tematy wewnątrzpolityczne, były to głównie bezpośrednie komentarze wydarzeń. Była to publicystyka bojowa, wyrażająca przekonanie o konieczności twardego, nieustępliwego kursu politycznego, często nieco protekcjonalna w stosunku do zachodniego sąsiada -zatem w znacznej mierze nie biorąca pod uwagę realnych możliwości polskiej dyplomacji wobec Republiki Weimarskiej. Stpiczyriski bardzo ostro reagował na każdy przejaw niemieckiego rewizjonizmu terytorialnego. Był także zwolennikiem zastosowania zdecydowanych retorsji w stosunku do mniejszości niemieckiej w Polsce w przypadku nasilenia tych tendencji w polityce niemieckiej, między innymi usuwania osadników niemieckich z terytoriów przygranicznych268. Ponownie podkreślał jednak, że znaczną odpowiedzialność za sukcesy w Niemczech propagandy rewizjonistycznej i kół nacjonalistycznych ponoszą zwycięskie mocarstwa, które zbyt surowo potraktowały (zwłaszcza gospodarczo) pokonane Niemcy, osłabiając w ten sposób niemieckie siły demokratyczne269. Niewątpliwie proroczo wskazywał, że kwestia „korytarza" i rewizji granic stanie się w przyszłości przysłowiową „zapałką", która wywoła międzynarodowy „pożar"270. Zupełnie bezpodstawne było sugerowanie przez prasę endecką rzekomych „braterskich stosunków" „Głosu Prawdy" z Niemcami, wymierzone oczywiście w cały obóz pomajo-wy271. Sporadycznie podkreślał Stpiczyński obecność w niemieckim życiu politycznym i środowiskach opiniotwórczych tendencji do partnerskiego unormowania stosunków z Polską, choć raczej jako przejaw indywidualnych poglądów272. W sierpniu 1928 r. spory rozgłos w Polsce i Niemczech uzyskała deklaracja Stpiczyńskiego, sugerująca, że rząd polski nie będzie sprzeciwiał się zjednoczeniu państw niemieckich273. Sugestia niesprzeciwia-nia się ewentualnemu „Anschlussowi" Austrii została wyrażona już w memorandum posła RP w Berlinie Kazimierza Olszowskiego dla MSZ z 16 grudnia 1926 r.274 Nie można wykluczyć celowych „przecieków" czy inspiracji ze strony MSZ, być może związanych z realizacją przez ten resort polityki ocieplania stosunków polsko-niemieckich za pośrednictwem prasy po dojściu do władzy w Niemczech socjalistów275. Jednak „Robotnik" uznał deklarację Stpiczyńskiego za dziennikarskie „pośliź-nięcie się", sugerując, że rząd faktycznie odciął się od poglądów „Głosu Prawdy", inspirując krytyczną replikę na łamach „Przeglądu Wieczornego"276. Do założeń bardziej kompromisowej polityki wobec Niemiec, której wyrazem była zarówno wspomniana instrukcja MSZ dla prasy, jak [ 136 i objęcie poselstwa w Berlinie przez Romana Knolla, „Głos Prawdy" praktycznie się jednak nie dostosował. Stpiczyński bardzo ostro krytykował socjaldemokratyczny rząd kanclerza Hermanna Mullera, przekonując, że kopiuje on politykę wobec Polski, realizowaną przez nacjonalistyczną prawicę z Paulem von Hindenburgiem i Gustawem Streseman-nem na czele277. Niechaj p. Miiller, kanclerz z łaski polskiego zwycięstwa w r. 1920 — pisał Stpiczyński — porzuci te niemądre rachunki, by przypadkiem nie był tym pierwszym socjalistą, który sam siebie postawił pod ścianą, na wprost wylotów luf karabinów III Międzynarodówki278. W artykułach tych uderzało ścisłe powiązanie z wewnętrznymi rozgrywkami politycznymi. Nie przypadkiem ukazywały się w okresie największych starć „Głosu Prawdy" z PPS. Stpiczyński starał się wykazać, że idea jedności międzynarodowego ruchu socjalistycznego, wyrażona w koncepcji międzynarodówki, jest w istocie fikcją, bowiem rzekome wspólne interesy socjalizmu ustępują przed interesami państwowymi i narodowymi. Sugerował zatem, że poparcia i sympatii dla rządów socjalistycznych w Niemczech, okazywanej niejednokrotnie przez PPS, nie da się pogodzić z lojalnością wobec państwa polskiego. W istocie Stpiczyński atakował nie tyle niezgodność polityki niemieckich socjalistów z ideałami socjalizmu, co rzekomo niedostatecznie propaństwowe stanowisko polskich socjalistów. „Robotnik" mylnie tłumaczył ataki Stpiczyńskiego niechęcią „faszyzujących sanatorów" wobec „potęgi socjalizmu niemieckiego". Nie bez słuszności wskazywano natomiast, że agresywny ton „Głosu Prawdy" nie jest odpowiedzialny w momencie, gdy rządy SPD otworzyły szansę przełamania impasu w polsko-nie-mieckich rokowaniach gospodarczych279. Stanowisko „Głosu Prawdy" wobec rządu Mullera było raczej odosobnione, nawet w prasie prorzą-dowej280. Świadczyło to, jak bardzo Stpiczyńskiemu zależało wówczas na wykorzystaniu także publicystyki międzynarodowej w walce z PPS. Niemal tyle uwagi co zachodniemu sąsiadowi, poświęcił Stpiczyński stosunkom polsko-litewskim. Było to zrozumiałe, bowiem pomimo wysiłków na rzecz ich unormowania, charakteryzowały się one wyjątkowym napięciem, nasilonym jeszcze po zdobyciu władzy w Kownie (XII 1926) przez narodowców z Antanasem Smetoną i Augustinasem Yolde-marasem na czele281. Komentarze Stpiczyńskiego dotyczące przewrotu kowieńskiego zdradzały jeszcze charakterystyczną dezorientację i niepewność co do rzeczywistych intencji nowej ekipy rządzącej w stosunku do Polski282. Złudzenia te rozwiała nieskłonna do kompromisów i generalnie nacechowana wrogością do Polski polityka rządu Yoldemarasa. Zainteresowanie Stpiczyńskiego kwestią litewską przypadało głównie na lata 1927-1928, kiedy próby unormowania wzajemnych stosunków wyznaczały takie wydarzenia, jak głośna wizyta Piłsudskiego w Genewie (XII 1927), oraz będące wynikiem zaleceń Ligi Narodów rokowania w Królewcu i Berlinie w 1928 r. Redaktor „Głosu Prawdy" mógł obserwować z bliska polityczne negocjacje polsko-litewskie, bowiem jako przedstawiciel prasy brał udział w konferencji Zaleski-Yoldemaras w Królewcu (30 III-5 IV 1928)283. Jakkolwiek nie ulega wątpliwości, że strona litewska dążyła do obstrukcji wszelkich prób uregulowania stosunków z Polską, niezwykle I 137] ostry i agresywny wobec Litwy ton publicystyki Stpiczyńskiego na pewno nie sprzyjał łagodzeniu napięć. Ulubionym celem ataków Stpiczyńskiego stał się litewski premier i minister spraw zagranicznych Augustinas Yoldemaras. Był to niewątpliwie polityk wrogi Polsce, którego działania ocierały się nieraz o awanturnictwo, jednak ataki Stpiczyńskiego były wyjątkowe w jego publicystyce międzynarodowej. Przypominały bardziej napaści publicysty na rodzimych przeciwników niż wypowiedzi o politykach zagranicznych284. Stpiczyński przekonywał, że zapewnienie gwarancji zachodnim granicom Polski powinno być przedmiotem szczególnej troski polityków zachodnioeuropejskich, bowiem jest warunkiem skutecznego wypełniania przez Polskę roli „tarczy Europy" wobec ZSRR. Tak więc -dowodził — polityka w duchu Locarno służy przede wszystkim interesom Moskwy285. Początkowo Stpiczyński nie podejmował szerzej zagadnienia stosunków polsko-sowieckich286. Więcej uwagi poświęcił dopiero wydarzeniu, które doprowadziło do zaostrzenia tych stosunków -zabójstwu posła ZSRR w Polsce Piotra Wojkowa przez Białorusina Borysa Kowerdę, wywodzącego się ze środowiska „białej" emigracji rosyjskiej (7 VI 1927). Poglądy Stpiczyńskiego wyrażały stanowisko rządu polskiego. Publicysta bardzo ostro potępił zamach na Wojkowa, a jednocześnie zdecydowanie zaprotestował przeciw nocie wicekomisa-rza spraw zagranicznych ZSRR Maksima Litwinowa, oskarżającej Polskę o dopuszczenie do zbrodni. Podkreślał, że winne były nie władze polskie, lecz terror władz sowieckich, na który odpowiedzią były działania przeciwników reżimu287. Potępił też monarchistyczne organizacje białogwardyjskie w Polsce, co jednak bardziej wynikało z chęci uderzenia w sympatyzujące z nimi polskie środowiska prawicowe, niż z przekonania, że ukrócenie ich działalności jest warunkiem unormowania stosunków z ZSRR288. Stpiczyński sceptycznie odniósł się do deklaracji nowego posła sowieckiego Dmitrija Bogomołowa, zapowiadającego gotowość ZSRR do „pogłębienia" pokojowych stosunków z Polską. Wymienił też kilka zasadniczych, jego zdaniem, warunków kontynuowania przerwanych negocjacji w sprawie paktu gwarancyjnego (nieagresji): przyznanie się ZSRR do agresywnych dążeń wobec Polski w przeszłości, zaprzestanie inspirowania „jaczejek" komunistycznych w Polsce przez Komintern, rewindykacja polskich dóbr historycznych, oraz uznanie przez ZSRR zasad arbitrażu międzynarodowego. Domagał się nawet wycofania z Moskwy polskiego posła Stanisława Patka, w razie braku odpowiedzi ZSRR na te postulaty289. Wydaje się, że Stpiczyriski wyrażał tu jeden z możliwych wariantów polityki polskiej wobec ZSRR po zabójstwie Wojkowa. Jego przyjęcie oznaczałoby usztywnienie stanowiska i wysunięcie w odpowiedzi na pretensje sowieckie polskich żądań, co w rezultacie mogło prowadzić do impasu w rokowaniach. Przeważyła jednak opinia Patka, popierającego szybkie usunięcie zadrażnień i kontynuowanie rozmów w sprawie paktu o nieagresji290. Stpiczyński wielokrotnie podkreślał, że pełne unormowanie stosunków polsko-sowieckich nie będzie możliwe, dopóki nie ustanie dualizm [ 138] polityki ZSRR — z jednej strony propagandowe deklaracje pokojowe i „europejskie" gesty kierowników dyplomacji sowieckiej, Gieorgija Czi-czerina i M. Litwinowa, z drugiej „rewolucyjne" hasła Kominternu i ich realizacja291. Wskazywał też, że walki wewnętrzne w kierownictwie sowieckim czynią ten kraj nieprzewidywalnym, a rozgrywki między zwalczającymi się frakcjami mogą ponownie skierować ZSRR przeciw Polsce i Europie Zachodniej (choć uważał, że ZSRR nie jest na razie zdolny do wojny)292. Dlatego też uważał nieufność i ostrożność w stosunku do wszelkich propozycji/ sowieckich za uzasadnioną. Wychodząc z tego założenia w styczniu 1929 r. oceniał tak zwany protokół Litwinowa do międzynarodowego paktu Brianda-Kelloga (zakładający wejście w życie postanowień tego układu o wyrzeczeniu się wojny w Polsce i ZSRR zaraz po ratyfikacji w obu tych państwach) jako kolejny chwyt propagandowy dyplomacji sowieckiej293. „Głos Prawdy" realizował propagandowo założenia tak zwanej akcji prometejskiej, czyli inspirowanej przez piłsudczyków polityki popierania dążeń niepodległościowych nierosyjskich narodów ZSRR294. Najważniejszą rolę odgrywała kwestia ukraińska. Stpiczyński dowodził, że zniewolenie Ukrainy będzie źródłem fermentu międzynarodowego. Przyznawał jednak, że priorytetem jest unikanie konfliktów międzynarodowych, zatem niezwykle trudno pokusić się choćby o przybliżoną datę wybicia się Ukrainy na niepodległość. Publicysta podkreślał, że kwestia niepodległości Ukrainy nie powinna być traktowana w kategoriach instrumentu polityki antyrosyjskiej, jednak wymowę tych deklaracji osłabiały epitety pod adresem Rosji i stwierdzenia, że utrata Ukrainy pozbawi Rosję zaplecza gospodarczego295. W kwietniu 1927 r. „Głos Prawdy" poświęcił cały numer tygodnika sprawie ukraińskiej, publikując miedzy innymi artykuły niepodległościowych działaczy ukraińskich296. Stpiczyński zaangażował się też w obronę czci przywódcy ukraińskiego Semena Petlury, zamordowanego jesienią 1927 r. w Paryżu przez żydowskiego zamachowca. Polemizując z prasą żydowską, przypominającą rolę atamana w pogromach Żydów na Ukrainie, prezentował kontrowersyjne moralnie poglądy: w Interesie politycznym Żydów leży, by Petlura wobec historii nie był winien pogromów żydowskich, chociażby nawet tak było297. Otwarte poparcie „Głosu Prawdy" dla niepodległości Ukrainy wywołało nie tylko krytykę środowisk endeckich298, ale także bliskich wcześniej koncepcjom federacyjnym socjalistów. Wskazywano nie bez racji, że trudno sobie wyobrazić wolną Ukrainę bez naruszania pokoju europejskiego, a publikacje „Głosu Prawdy" uznawano za niepotrzebnie zaostrzające agresywne nastroje w kierownictwie sowieckim. Według „Robotnika": ma się wrażenie, że organ ten („Głos Prawdy" — J. P. J tak gorąco przemawia za wolnością Ukrainy, by nie przyznać Ukraińcom pełni praw demokratycznych w Polsce299. Mniej uwagi poświęcał „Głos Prawdy" narodom Kaukazu — jednak w maju 1927 r. poświęcił cały numer Gruzji (w 10 rocznicę ogłoszenia niepodległości), publikując artykuły gruzińskich niepodległościowców300. [ 139) Stosunkowo niewiele miejsca zajmowały w publicystyce Stpiczyń-skiego komentarze poświęcone międzynarodowym wysiłkom na rzecz bezpieczeństwa zbiorowego i rozbrojenia, co odzwierciedlało pogłębiający się sceptycyzm publicysty wobec zbiorowych form rozstrzygania problemów międzynarodowych. We wrześniu 1927 r. entuzjastycznie rozpropagował polską inicjatywę na forum Ligi Narodów - - projekt deklaracji o potępieniu i zakazie wojny jako środka rozstrzygania sporów międzynarodowych i obowiązku arbitrażu, zgłoszony przez polskiego delegata Franciszka Sokala. Niewątpliwie odegrały tu rolę walory propagandowe — przyjęcie przez Zgromadzenie Ligi Narodów deklaracji było sukcesem międzynarodowym Polski. Stpiczyński starał się przy okazji przekonywać o wzroście pozycji Polski pod rządami Piłsudskiego i o jej ważnej misji politycznej w Europie Wschodniej i Środkowej301. Podpisany w sierpniu 1928 r. w Paryżu pakt Brianda-Kelloga, będący traktatową realizację idei polskiej deklaracji, oceniał już bardzo sceptycznie. Nie bez trafności i głębszej refleksji uznał ten niewątpliwy lecz kruchy sukces społeczności międzynarodowej za odpowiednik „15 minut dla duszy" filistra z Papierowego kochanka Jerzego Szaniawskiego — symbol pustego gestu nie wynikającego z rzeczywistych przemian w myśleniu302. Jest natomiast rzeczą zdumiewającą, że publicysta potrafiący niezwykle celnie ocenić zjawiska światowe, wyrażał też poglądy wyjątkowo naiwne. We wrześniu 1926 r. głosił na przykład, że o wojnie i pokoju powinien rozstrzygać „człowiek z ulicy" poprzez plebiscyt, zapominając jak łatwo można owego „człowieka z ulicy" poddać manipulacji303. Wojciech Stpiczyński jako redaktor naczelny i wydawca „Głosu Prawdy" stał się po przewrocie majowym jedną z czołowych osobistości prasy polskiej. Kierował bowiem jednym z największych ówczesnych dzienników polityczno-informacyjnych w kraju. Nakład „Głosu Prawdy" w latach 1927-1929 wahał się między 30-40 tyś. egzemplarzy304. Dziennik miał też trzy mutacje regionalne, które osobiście redagował Stpiczyński: „Pomorski Głos Prawdy", „Głos Prawdy Łódzki" i „Głos Prawdy Ziemi Grodzieńskiej". Była to po części próba pozyskania czytelników na terenach, gdzie dominowała prasa politycznych przeciwników obozu pomajowego305. Charakterystyczny jest przykład „Pomorskiego Głosu Prawdy", założonego w połowie listopada 1927 r. w Grudziądzu. Jego powstanie było związane z akcją wyborczą obozu pomajowego przed wyborami parlamentarnymi 1928 r. Jak wynika z diariusza K. Śwital-skiego, był to element działań wymierzonych w pomorskie PSL „Piast", którego przywódca Wiktor Kulerski wydawał bardzo wpływową „Gazetę Grudziądzką". Posługiwanie się „radykalnym" „Głosem Prawdy" w kampanii wyborczej miało jednak prominentnych przeciwników w obozie rządzącym. Należał do nich wojewoda pomorski gen. Kazimierz Mło-dzianowski, który sugerował utworzenie na Pomorzu pisma o charakterze konserwatywnym, w celu neutralizowania wpływów endeckiego „Słowa Pomorskiego"306. Mutacjom nie udało się zdobyć trwałej pozycji i okazały się one efemerydami. [ 140] • j „Głos Prawdy" wydawał też cotygodniowe dodatki tematyczne: literacki (redagowany przez J. Kadena-Bandrowskiego), gospodarczy, filmowy (redagowany przez M. J. Wielopolską i S. Ronina), sportowy itp. Od grudnia 1927 r. dodatkiem do dziennika stał się także tygodnik „Głos Prawdy", nadal redagowany osobiście przez Stpiczyńskiego. Wydawano też monotematyczne zeszyty specjalne i inne wydawnictwa307. Najbliższymi współpracownikami Stpiczyńskiego w „Głosie Prawdy" byli: Florian Sokołów (od marca 1927 r. kierujący działem zagranicznym)308, Maria Jehanne Wielopolską309, Leopold Tomaszkiewicz310, Tadeusz Hiż311, Adam Uziembło. Finansowe aspekty funkcjonowania „Głosu Prawdy" były wdzięcznym tematem dla prasy opozycyjnej. Zwłaszcza pisma endeckie kąśliwie ironizowały z subwencji rządowych dla gazety Stpiczyńskiego312. Wskazywano też na preferencje dla ogłoszeń instytucji państwowych na łamach „Głosu Prawdy" - stąd też ironicznie określano pismo jako „organ sutych ogłoszeń Monopolu Spirytusowego"313. Wspieranie przez rząd przychylnej mu prasy, w tym „Głosu Prawdy" było ważkim argumentem opozycji przeciw rządowi314. Szczególnie zwracano uwagę na wsparcie kredytowe dla „Głosu Prawdy" ze strony państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). W prasie opozycyjnej pojawiały się nawet pikantne opowieści o wizytach żądającego kredytów redaktora pisma w dyrekcji BGK315. Szef klubu sejmowego Stronnictwa Narodowego Roman Rybarski przedstawiając w Komisji Budżetowej (I 1930) sprawozdanie z kontroli działalności BGK, ujawnił kredyty w łącznej wysokości 35 tyś. zł. udzielone Stpiczyńskiemu. Zaliczył je do kredytów „grzecznościowych", sprzecznych z celami statutowymi banku. Z kolei zadłużenie redaktora „Głosu Prawdy" wobec BGK miało sięgać wówczas prawie 20 tyś. zł.316 Dokumenty BGK potwierdzają, że Stpiczyński („Głos Prawdy") od grudnia 1926 r. otrzymywał wielokrotnie prolongowane kredyty317. „Głosowi Prawdy" prawdopodobnie udzielał również kredytów Polski Bank Komunalny, którego statutowym celem było wspieranie instytucji samorządowych318. Prasa endecka głosiła także szczodrość środowisk żydowskich dla pisma Stpiczyńskiego319. Jesienią 1927 r. pisano nawet o przejęciu połowy udziałów w wydawnictwie „Głosu Prawdy" przez żydowskiego bankiera Rafała Szereszewskiego, z którym łączono Stpiczyńskiego już przed majem 1926 r.320 Ujawniano także niemoralne sposoby pozyskiwania funduszy przez „Głos Prawdy"321. Pomimo wsparcia udzielanego „Głosowi Prawdy" przez różne instytucje, gazeta popadła w tarapaty finansowe. Jesienią 1927 r. prasa donosiła o wielkim zadłużeniu pisma, a nawet o zarządzanych licytacjach wyposażenia jego redakcji322. Jeszcze następca Stpiczyńskiego w „Głosie Prawdy" Adam Koc miał problemy ze spłatą długów gazety323. W prasie endeckiej chętnie zestawiano kłopoty finansowe „Głosu Prawdy" z wystawnym stylem życia „nowobogackiego" Stpiczyńskiego. Pisano o jego „luksusowych apartamentach" (przy ulicy Śniadeckich w Warszawie) i „obiadach w Bristolu"324. 141 Do powstania aury skandalu wokół gazety Stpiczyńskiego przyczyniły się związki z nią podejrzanych osobistości. Chodzi tu przede wszystkim o najgłośniejszego bodaj aferzystę i hochsztaplera Polski międzywojennej Stefana Ołpińskiego „Szambelana"325. Sprawa stosunków Oł-pińskiego z „Głosem Prawdy" i Stpiczyńskim jest dość tajemnicza i niejasna. Pod koniec 1927 r. „Głos Prawdy" najpierw zarzucił Ołpińskiemu udział w licznych aferach, dzień później zaś wydrukował niespodziewanie jego dementi. Niebawem okazało się, że Ołpiński otrzymał także stanowisko szefa administracyjno-handlowego wydawnictwa „Głosu Prawdy", a więc pisma, które go wcześniej zaatakowało326. W lipcu 1929 r. A. Nowaczyński na łamach katowickiej „Polonii" ujawnił bulwersujące i sensacyjne informacje o związkach szefa czołowego pisma sanacyjnego z głośnym aferzystą. Według publicysty endeckiego, świetnie ustosunkowany w elitach sanacyjnych Ołpiński wymógł mianowanie siebie dyrektorem wydawnictwa „Głosu Prawdy", a także udziały w firmie, jako rodzaj swoistej satysfakcji za atak na jego osobę. Przedsiębiorczy aferzysta miał pozyskać dla znajdującego się w tarapatach finansowych pisma ogłoszenia przemysłu śląskiego, pożyczki bankowe (m.in. z banków Ziemiańskiego i Cukrownictwa), oraz zorganizować sprawny system akwizycji. Wspierał też podobno „Głos Prawdy" funduszami pochodzącymi z fałszowania czeków American Express Bank. Nowaczyński sugerował, że Ołpiński i Stpiczyński planowali wymuszenie znacznej sumy od jednego z przemysłowców, pod groźbą opublikowania niemiłych mu „rewelacji"327. Trudno powiedzieć na ile wiarygodne były sensacje Nowaczyńskie-go, znanego z ostrych konfliktów ze Stpiczyńskim. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że Ołpiński był pracownikiem wydawnictwa „Głosu Prawdy". Według samego Ołpińskiego stanowisko kierownika administracyjnego pisma zawdzięczał on protekcji K. Bartla328. Z kolei na łamach „Głosu Prawdy" w maju 1929 r. oświadczono, że Ołpiński był na początku 1928 r. „prowizorycznym funkcjonariuszem administracji „Głosu Prawdy"" i już po kilku tygodniach został z niej usunięty329. Warto zauważyć, że na początku 1929 r. doszło do ostrego konfliktu Stpiczyń-ski-Ołpiński, gdy ten ostatni wydał (jako S. E. Osten) polityczną broszurę, w której z pozycji umiarkowanego piłsudczyka zaatakował radykalne skrzydło obozu pomajowego, a faktycznie (choć bez wymieniania nazwiska) samego Stpiczyńskiego. „Głos Prawdy" wystąpił z ostrą repliką, demaskując autora broszury jako obcego piłsudczykom aferzystę330. Niewątpliwie związki z tą osobistością, jakby wprost wyjętą z kart Kariery Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, były kompromitujące dla Stpiczyńskiego, zwłaszcza w świetle głoszonego przez niego hasła „sanacji moralnej". Według Nowaczyńskiego afera Ołpińskiego miała zadecydować o odsunięciu Stpiczyńskiego od redagowania „Głosu Prawdy". Warto jednak zauważyć, że Stpiczyński nie był, jak się wydaje, bynajmniej najbardziej znaczącym spośród polityków, którzy znaleźli się pod wpływem tej barwnej postaci331. O upadku Stpiczyńskiego przesądził jednak przede wszystkim konflikt z konserwatystami. Można było odnieść wrażenie, że od czasów l 142] Dzikowa i utworzenia BBWR, kiedy konserwatyści stali się istotnym czynnikiem obozu rządzącego, „Głos Prawdy" złagodził swój ostry ton wobec sfer konserwtywno-ziemiańskich. W czerwcu 1928 r. Stpiczyń-ski ostrożnie, acz z przychylnością odniósł się do wystąpienia sejmowego Janusza Radziwiłła, uważanego za deklarację programową konserwatystów. Można to było traktować jako ofertę swoistego „zawieszenia broni"332. Jednak już pod koniec roku doszło do konfliktu. 25 listopada 1928 r. w tygodniku „Głos Prawdy" ukazał się artykuł Stpiczyńskiego, w którym na marginesie ogólnych refleksji politycznych skrytykował on stosunek ziemiaństwa do reformy rolnej i zaskakująco agresywnie zaatakował „obszarników": Palące l zamki, w chwili gdy zatrzęsła nimi demokracja byty przede wszystkim w przygniatającej większości — gniazdami rozpusty l wyuzdania. Walącym się Ich kopułom złota towarzyszył tylko wrzask kochanie l zldloclałych w próżnlaczym dosycie rezydentów. (...) Gdy zniknie, a zniknąć musi tzw. obszarnlctwo, wraz z nim zejdzie ze sceny drobna kasta mało na ogół oświeconych ludzi, o rozwiniętych uczuciach egoistycznych l z punktu widzenia Interesów chociażby skarbu narodowego, nieprodukcyjnych, a często szkodliwych. Nic więcej333. Wystąpienie to zawierało generalnie krzywdzącą i daleką od rzeczywistości ocenę ówczesnego polskiego ziemiaństwa. Spotkało się zatem z ostrą repliką prasy konserwatywnej334. Wykorzystała to natychmiast prasa endecka, ironicznie krytykując przystąpienie konserwatystów do BBWR, którego organem, jak silnie podkreślano, był „Głos Prawdy"335. Replikował organ warszawskich konserwatystów „Dzień Polski": stwierdzić należy, że nie może być obrazą dla ziemiaństwa gdy p. StplczyńskJ o nim wypisuje oszczercze obrzydliwości, że Jest natomiast obrazą dla BB[WRJ, gdy «Gazeta Warszawska* posądza «Głos Prawdy* o to, że Jest organem BB[WR]336. Prawdopodobnie na skutek nacisków z góry, Stpiczyński usiłował wycofać się ze swej napaści, rozbrajająco zapewniając, że miał na myśli... arystokrację francuską sprzed Wielkiej Rewolucji i wyczyny faworyty Ludwika XV hrabiny du Barry! Jednocześnie niepokornie podtrzymał przekonanie o zaniku arystokracji i ziemiaristwa337. Prasa różnych odcieni zgodnie uznała te wykręty za niepoważne338. Na początku 1929 r. wybuchł nowy skandal w związku z atakiem „Głosu Prawdy" na Aleksandra Meysztowicza i on zadecydował ostatecznie o losie Stpiczyriskiego. Redaktor „Głosu Prawdy" wielokrotnie podkreślał, że Meysztowicz „nie był i nie jest bohaterem naszego romansu"339. Niechęć Stpiczyriskiego do ministra sprawiedliwości miała nie tylko podłoże polityczne, ale i osobiste. Na publicyście wciąż ciążyły wyroki sądowe za sprawy prasowe sprzed maja, a szef resortu sprawiedliwości nie spieszył się z uregulowaniem sytuacji prawnej herolda majowych zwycięzców. Co prawda w 1928 r. prezydent ułaskawił Stpiczyńskiego, jednak jak przyznawał Meysztowicz w swych wspomnieniach, on sam nie był zwolennikiem całkowitego zwolnienia redaktora „Głosu Prawdy" z odpowiedzialności karnej340. W grudniu 1928 r. Meysztowicza zastąpił na czele resortu sprawiedliwości jego zastępca i zaufany prawnik Belwederu Stanisław Car. Zaś w noworocznym wydaniu Niedyskrecji (na łamach tygodnika) został [ 143] opublikowany ów fatalny dla Stpiczynskiego atak na zdymisjonowanego ministra, anonimowy, lecz jak większość „Niedyskrecji" autorstwa niewątpliwie samego redaktora „Głosu Prawdy". Meysztowiczowi zarzucono, że jedynie firmował kierownictwo resortem, a jego polityczne decyzje miały wyłącznie negatywne skutki: nie odznaczając się szczególnym darem lojalności politycznej p. Meysztowlcz nie posiadał żadnej powagi na radzie ministrów l nie cieszył się zaufaniem ani uznaniem swoich kolegów. (...) wszczął on wbrew opinii Marszałka szereg masowych procesów pseudo-komunlstycznych na kresach północno-wschodnich, które przyniosły szkodę państwu, wprowadzając rozdrażnienienle wśród ludności białoruskiej [chodziło o akcję przeciw «Hromadzle» — J. P.]. Powszechne było wówczas przekonanie, iż p. Meysztowicz pragnie w ten sposób zapewnić spokój sobie (tam właśnie posiada majątek) I swojej rodzinie, żywiącej przesadne wyobrażenie o rzekomo grożącym Jej niebezpieczeństwie komunistycznym34 '. Meysztowicza zaatakowały również, choć nie tak ostro, „Epoka" i „Kurier Wileński". Prasa konserwatywna zareagowała zgodnym oburzeniem. „Dzień Polski" pisał: Sam fakt solidaryzowania się „Głosu Prawdy" ze zwalczaną przez p. Meysztowicza irredentą i komuną dobitnie charakteryzuje oblicze polityczne tego organu, który popierając niestety rząd obecny wyrządza mu tym samym stokroć większą szkodę moralną od ataków całej opozycji342. S. Cat-Mackiewicz ironizował w „Słowie" z ukazywania przez „Głos Prawdy" Meysztowicza jako „średniowiecznego tyrana" i pytał nie bez słuszności: czy autor tej notatki wierzy w to, co napisał, czy nie wierzy. Jeśli wierzy, to dlaczego ze swoimi rewelacjami o prywatno-mśclwej genezie procesu «Hromady» występuje teraz dopiero, a nie wtedy gdy p. Meysztowicz był ministrem. Jeśli nie wierzy, a pisze tylko dlatego, żeby rzucić kamieniem za odchodzącym mlnlstrem-konserwtystą, to Jak się nazywają chłopcy, którzy rzucają kamieniami na przechodniów?343 Mackiewicz domagał się też „skuteczniejszych" środków powściągania „Głosu Prawdy" niż zarządzona przez władze konfiskata numeru pisma344. Najważniejsze było jednak wystąpienie na łamach „Dnia Polskiego" 4 stycznia 1929 r. cieszącego się dużym autorytetem w środowiskach konserwatywnych senatora BBWR Zdzisława Lubomirskiego. Było istotne, ponieważ Lubomirski nie podejmował polemiki z „Głosem Prawdy", lecz w ultymatywnym tonie zwracał się wprost do rządu i kierownictwa BBWR: Trzeba rozróżnić ziarno od plew l nie pozwolić plewom zasypać sobie oczów. [...] W związku z ostatnią kampanią prasową stwierdzić [...] musimy, że jeżeli czynniki miarodajne nie zaprowadzą ładu w swojej prasie, to twórczość obozu współpracującego z rządem i powaga obecnego gabinetu zmaleje ze szkodą dla dobra państwa345. Była to wyraźna groźba wyjścia konserwatystów z BBWR. Warto zauważyć, że już dymisja Meysztowicza była uznawana, w tym przez prasę zagraniczną, za osłabienie prawnego skrzydła sanacji346. Wszystko wskazywało, że konserwatystom nie wystarczały już wyrazy ubolewania, jakie po atakach na Meysztowicza wyraził sam premier Bartel347. Podczas posiedzenia władz najważniejszego ugrupowania polskich konserwatystów Stronnictwa Prawicy Narodowej (SPN) 19 stycznia 1929 r. mówiono o pełnej napięcia sytuacji grożącej rozłamem w BBWR. Wiceprezes SPN Janusz Radziwiłł zapewniał działaczy stronnictwa, że otrzy- [ 144] mał obietnicę cofnięcia subsydiów rządowych dla „Głosu Prawdy" i „Epoki"348. Lubomirski i Mackiewicz, apelując zarówno do kierownictwa BBWR o zdecydowane kroki wobec antykonserwatywnych wystąpień prasy, jak i do własnego środowiska o tonowanie polemik, wskazywali na wykorzystywanie konfliktu przez opozycję. Rzeczywiście — prasa opozycyjna triumfowała. „Za twoje myto — jeszcze cię obito" — szydziła „Gazeta Warszawska" pod adresem Meysztowicza, obszernie cytując „Głos Prawdy". Podkreślano zwłaszcza, że Stpiczyński wystąpił w obronie „komunistycznej" „Hromady", zestawiano jego krytykę represji władz z ocenami moskiewskich „Izwiestii". Co najistotniejsze, wskazywano na słabość i rozkład obozu rządzącego, który nie potrafi kontrolować własnej prasy, stającej się samodzielną siłą polityczną349. Jeszcze bardziej zdecydowanie potępiła atak „Głosu Prawdy" prasa socjalistyczna — oczywiście nie z sympatii politycznej dla Meysztowicza, lecz wykorzystując okazję do odwetu na bezwzględnie atakującym socjalistów Stpiczyriskim. Publicysta „Robotnika" zauważał, że określana przez Stpiczyńskiego jako „złośliwa i nierzeczowa", oraz „antypaństwowa" opozycja socjalistyczna krytykowała co prawda byłego ministra sprawiedliwości, jednak nie posunęła się do oskarżenia go o działalność przestępczą, co faktycznie uczynił redaktor „Głosu Prawdy"350. Stanowisku socjalistów natychmiast przyklasnęła prasa endecka351. Jak ironizował Stpiczyński, miała miejsce zatem niecodzienna zgodność poglądów endeków i socjalistów. Publicysta stanowczo zaprotestował przeciw łączeniu krytyki Meysztowicza z jego stosunkiem do konserwatystów. Podtrzymał krytykę działań przeciw „Hromadzie", podkreślając jednak, że spór dotyczył metod skutecznego zwalczania ruchu komunistycznego, a nie sympatii ideowych352. Jednak los Stpiczyńskiego był przesądzony. 22 stycznia 1929 r. ukazały się refleksje Stpiczyńskiego związane z rocznicą powstania styczniowego353. Jak się okazało, był to ostatni podpisany nazwiskiem redaktora artykuł na łamach „Głosu Prawdy". W dwa dni później ukazał się ostani numer gazety, w którym jako redaktor i wydawca występował Stpiczyński354. 25 stycznia „Głos Prawdy" poinformował, że Stpiczyński przestał pełnić obowiązki redaktora naczelnego gazety i z powodu problemów zdrowotnych wyjechał na dłuższą kurację za granicę355. Miejsce, gdzie widniało wcześniej nazwisko redaktora, pozostawało puste, jednak prasa szybko ujawniła, że następcą Stpiczyńskiego został płk A. Koc356. Kłopoty zdrowotne Stpiczyńskiego były faktem. Od jesieni 1928 r. stan jego zdrowia pogarszał się, odbywał kurację w sanatorium przeciwgruźliczym w Otwocku357. Jednak nie była to oczywiście rzeczywista przyczyna jego odsunięcia. Czy uczyniła to czwarta brygada — obszarnicy, którzy przystali do sanacji, czy też pierwsza brygada, która mawiała, że złośliwy Język Stpiczyńskiego psuje Interes? — zastanawiał się komentator «Naszego Przeglądu» B. Slnger — Możliwe Jest, że wszystko to razem zwaliło się na Jego głowę. [...] Obszarnicy nie lubili Wojtka, który wymyśla l kole. [...JPowstała w obozie arystokratycznym wielka wrzawa. Radziwiłł, Lubomlrskl, Tarnowski, Sapieha, książęta, hrabiowie l wielcy obszarnicy żądali głowy «radykała» Stplczyń- skiego. Nie pomogły tłumaczenia, że ten radykał nie jest szkodliwy, że nikt go nie słucha, że w sferach miarodajnych Jest tylko cieniem przeszłości358. Dopatrywano się też innych przyczyn upadku Stpiczyńskiego. Jak podawały komunikaty Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę, „w kołach dziennikarskich" pojawiły się pogłoski, że Stpiczyńskiego pozbawiono redakcji „Głosu Prawdy" za nadużycia finansowe popełnione w czasie kampanii wyborczej w 1928 r. Miał rzekomo zdefraudować 130 tyś. zł pobranych z biura wyborczego BBWR359. Odsunięcie Stpiczyńskiego łączą niekiedy historycy z usuwaniem w cień w tym samym czasie polityków kojarzonych z lewicą sanacyjną. Trudno jednak powiedzieć, czy istniał jakiś związek między sprawą Stpiczyńskiego a na przykład odejściem Kazimierza Dłuskiego i Kazimierza Kierzkowskiego ze Związku Strzeleckiego360. Niewątpliwe było natomiast dążenie kierownictwa BBWR do ścisłego podporządkowania i zdyscyplinowania prasy sanacyjnej. Podobno zamierzano nawet zlikwidować wszystkie kojarzone z obozem rządzącym dzienniki („Głos Prawdy", „Epokę", „Polskę Zbrojną", „Kurier Poranny"). Ostatecznie zlikwidowano „Głos Prawdy" w październiku 1929 r., a także „Epokę" i zastąpiono je „Gazetą Polską" - - półoficjalnym organem obozu sanacyjnego do 1939 r.361 Trudno natomiast zweryfikować pogłoski o intrygach B. Miedzińskiego i I. Matuszewskiego, które miały rzekomo przyczynić się do odsunięcia Stpiczyriskiego362. Warto jednak zauważyć, że wraz z objęciem przez Miedzińskiego resortu poczt i telegrafów (I 1927) i odejściem Matuszewskiego do dyplomacji, piłsudczycy „miarodajni" — późniejsi „pułkownicy" utracili bezpośrednią kontrolę nad „Głosem Prawdy". Miedziński miał stać się niebawem czołową postacią prasy sanacyjnej, wybitną rolę odgrywać miał w niej także Matuszewski. Z punktu widzenia rozsądku politycznego atak Stpiczyńskiego na Meysztowicza był rzeczą zdumiewającą. Zapewne zdawał sobie przecież sprawę, że już wcześniej jego wystąpienia spotykały się z krytycznymi opiniami wśród samych piłsudczyków. M. Zyndram-Kościałkowski, a zatem polityk, którego można uznać za przedstawiciela sanacyjnej lewicy, rozmawiając wiosną 1927 r. z byłym ministrem rolnictwa A. Raczyriskim niezwykle ostro ustosunkował się do ataków Stpiczyńskiego na kościół i ziemiaństwo, nazywając go nawet „największym szkodnikiem dla Marszałka"363. Podobnie myśleli zapewne i inni politycy piłsudczykowscy. Odnosi się wrażenie, że albo Stpiczyński uwierzył we własne stwierdzenia i uznał dymisję Meysztowicza za triumf „radykałów" nad konserwatystami, albo zlekceważył znaczenie polityczne konserwatystów w obozie pomajowym. Wydaje się, że na pozór niezrozumiały akt politycznej nierozwagi Stpiczyriskiego znajduje jednak uzasadnienie psychologiczne. Podobnie jak w przypadku bojowych artykułów z pierwszych miesięcy po przewrocie, mógł być to wyraz politycznej frustracji i rozczarowania. Z sojuszem piłsudczyków ze sferami gospodarczymi i środowiskami zachowawczymi Stpiczyński bowiem się nie pogodził. Skarcony za ataki na ziemiaristwo w końcu 1928 r. dał także świadectwo swej niepokory, tak charakterystycznej dla jego osobowości. 146 J Antykonserwatywnym i antyziemiańskim wystąpieniem Stpiczyń-skiego brakowało jednak tak szlachetnej wymowy, jaką mogła mieć na przykład krytyka antydemokratycznego kursu rządów pomajowych i ich stosunku do opozycji. Jednak Stpiczyński udzielał wcześniej poparcia najbardziej kontrowersyjnym posunięciom władz, nawet jeśli było to sprzeczne z głoszonymi przez niego przed majem poglądami364. Charakterystyczne, że prasa opozycyjna zaczęła postrzegać „Głos Prawdy" jako organ zwolenników „silnej ręki" w obozie sanacyjnym, których niebawem zaczęto określać mianem „pułkowników"365. Nic tedy dziwnego, że socjaliści ocenili wystąpienia Stpiczyńskiego jako pseudolewi-cowe i pseudodemokratyczne, odcinając się od nich i wykorzystując zarazem sprawę we własnej grze politycznej z rządzącymi. Konflikt z kierownictwem własnego obozu nie był w stanie przywrócić Stpiczyń-skiemu zaufania środowisk postępowo-lewicowych. Natomiast dla kierownictwa BBWR sprawa Stpiczyńskiego była czymś więcej niż jeszcze jednym wybrykiem publicysty, uważanego za politycznego skandalistę. Stpiczyński tym razem naruszył istotne interesy obozu rządzącego. Po pierwsze faktycznie, choć mimowolnie, podważył autorytet Marszałka, sugerując, że otaczał się on postaciami wątpliwej wartości i nie miał wpływu na kluczowe, z punktu widzenia interesu państwa, decyzje. Po drugie, jego wystąpienia zagroziły rozłamem w obozie rządzącym i skompromitowały go w oczach opozycji. Zaostrzanie wewnętrznych konfliktów wydawało się szczególnie nieodpowiedzialne w obliczu nasilania się walki politycznej z konsolidującą się i przechodzącą do ofensywy opozycją centrolewicową. Już w lutym 1929 r. doszło do konfliktu z sejmem w sprawie zarzutów wobec ministra G. Czechowicza, a w kwietniu powstał gabinet K. Świtalskiego, znany jako pierwszy rząd „pułkowników", symbolizujący zmierzch „liberalnego" okresu rządów pomajowych. Decyzję o odsunięciu redaktora „Głosu Prawdy" podjął prawdopodobnie sam prezes BBWR Walery Sławek, zresztą osobiście popierający konserwatystów366. W bezwzględny sposób usunięto w cień publicystę dla piłsudczyków zasłużonego, ale i nieobliczalnego. Odebrano mu pismo, które stworzył i na którym odcisnął piętno swej osobowości. Pismo jak mało które w ówczesnej prasie polskiej jednoznacznie kojarzone z osobą swego redaktora. B. Singer z pewną przesadą, ale i nie bez słuszności napisał: „Nikt nie może powiedzieć z takim rozgoryczeniem, że republika jest niewdzięczna"367. 147Rozdział V Na uboczu (1929-1932) 4 maja 1929 r. dziennik „Epoka" poinformował czytelników o powrocie poprzedniego dnia do Warszawy po „dłuższej kuracji za granicą" byłego redaktora „Głosu Prawdy" Wojciecha Stpiczyńskiego1. Była to pierwsza od kilku miesięcy informacja o publicyście, którego nazwisko wcześniej niemal nie schodziło z łamów prasy. Choć oficjalnie tego nie potwierdzono, tajemnicą poliszynela był fakt, że Stpiczynski mimo poprawy stanu zdrowia nie objął ponownie kierownictwa „Głosu Prawdy"2. Okres od końca stycznia do początku maja 1929 r. Stpiczynski spędził na Riwierze Francuskiej, w modnych kurortach, początkowo w Mentonie, a następnie w Nicei3. Towarzyszyła mu żona. W 1927 r. poślubił bowiem Marię z Colonna-Walewskich Kniaziołucką, znaną w kręgach towarzyskich jako „Myszka", młodą rozwódkę, wcześniej żonę mjr. Leona Kniaziołuckiego, legionisty-beliniaka, adiutanta Marszałka Piłsudskiego i oficera Oddziału II. Maria, jak wynika z relacji pamiętnikarzy, była kobietą bardzo piękną4, a zarazem z „wyższych sfer", bywałą w elitach towarzyskich i politycznych. Jeśli dać wiarę spisywanym pod koniec życia wspomnieniom, już w młodości bliskie jej były przekonania radykalne czy lewicujące. Wyróżniała się niewątpliwie niebanalną osobowością, o czym świadczy także jej barwny życiorys5. Małżeństwo Marii i Wojciecha nie było jednak udane i rozpadło się po kilku latach6. Długi „urlop" Stpiczyńskiego na południu Europy był bardzo pracowity, gdyż właśnie wówczas powstała pierwsza z czterech książek publicystycznych napisanych przez niego w latach 1929-1930 — Polska, która idzie. Według Stpiczyńskiego pomysł napisania tej książki narodził się już trzy lata wcześniej, „w atmosferze przewrotu majowego", jednak obciążenie obowiązkami redakcyjnymi uniemożliwiło jego realizację7. Chociaż niedawne gorzkie doświadczenia sprawiły, że publicysta już we wstępie solennie deklarował, że książka wyraża jedynie jego własne poglądy, to jednak z treści przebijała nieskrywana ambicja kształtowania „ideologii" piłsudczyków, co w praktyce miało oznaczać sformułowanie ogólnikowych kanonów tożsamości politycznej. Kanonów, które w jego rozumieniu miałyby zapewnić grupie możliwość realizacji spójnego programu politycznego. Stpiczynski przyznawał, że w czasie gdy Piłsudski sprawuje władzę polityczną, zagadnienia programowe mają drugorzędne znaczenie. Z rozbrajającą szczerością stwierdzał, że gdy rządzi Komendant „Polsce nie potrzeba więcej do pomyślności"8. Program miał stać się jednak niezbędny w chwili, gdy Marszałek odsunie się od życia politycznego lub (o czym wprost nie wspominał) wykluczy go z niego śmierć. O ile bowiem autorytet przywódcy skutecznie zastępował program, to jednak gdy autorytetu zabraknie, pro- [ 148] gram będzie warunkiem zarówno zachowania zwartości grupy rządzącej, jak i utrzymania w jej rękach władzy. Ideą przewodnią książki było zatem wskazanie tego, co Stpiczyriski określał „systemami łączności" rządzącej „mniejszości" ze społeczeństwem, które stanowiłyby receptę trwałości rządów piłsudczyków, zapewniając im solidne oparcie społeczne9. Ta zasadnicza myśl pracy przenikała się z próbami uzasadnienia „historycznej misji" piłsudczyków, która miała predestynować ich do odgrywania kierowniczej roli w państwie. Nastąpiło tu jednak charakterystyczne przesunięcie akcentów. Stpiczyński nie tyle podnosił tym razem niepodległościowe zasługi piłsudczyków, lecz przede wszystkim wskazywał ich rolę jako rzekomo wiodącego czynnika postępu społecznego i dobroczyńcę mas ludowych w Polsce. To właśnie zasługą Piłsud-skiego było wprowadzenie postępowego ustawodawstwa socjalnego, które zneutralizowało wpływy propagandy rewolucyjnej i komunistycznej w szeregach klasy robotniczej i związało ją z państwem. Charakterystyczne, że publicysta nie wspominał w ogóle o rządzie I. Daszyri-skiego, a rolę socjalistów w obozie niepodległościowym bagatelizował. Formację niepodległościową należało jego zdaniem utożsamiać z siłami postępu, walczącymi o sprawiedliwą społecznie „Polskę Ludową Demokratyczną", „ugodową" endecję zaś — z siłami wstecznictwa i konserwatyzmu10. Publicysta starał się w ten sposób dowieść, że jedynie piłsudczycy są w stanie zagwarantować obronę zdobyczy socjalnych i dalsze reformy społeczne, a interes szerokich warstw ludowych jest nierozerwalnie związany z ich rządami. Teza taka wymagała oczywiście przekonania, że do odgrywania tej roli nie jest zdolna lewica parlamentarna, przede wszystkim socjaliści, których nazywał „złym adwokatem dobrej sprawy". Atakował ich w sposób znany już z „Głosu Prawdy" — zarzucając uległości wobec „reakcji" i zwalczanie postępowo-demokra-tycznego „buforu" (czyli piłsudczyków)11. Gwarancją realizacji polityki sprawiedliwości społecznej miały być jednak nie tylko ideowe korzenie piłsudczyków, lecz przede wszystkim wprowadzony przez nich system rządów, wolny od konieczności respektowania kompromisów programowych, właściwej demokracji parlamentarnej. Jak głosił: „Postęp będzie zawsze dziełem jednostek i grup nielicznych"12. Wychodząc z tego założenia krytykował nie tylko parlamentaryzm, ale również istnienie własnej organizacji politycznej piłsudczyków. Charakter takiej organizacji wymuszał, jego zdaniem, zbędne układy z grupami politycznymi obcymi piłsudczykom. Była to zatem krytyka BBWR jako koncepcji politycznej, którą obwiniał za kompromisy z „reakcją" (czyli konserwatystami i sferami gospodarczymi). Swą niechęć do koncepcji szerokiej organizacji politycznej obozu rządzącego motywował jednak przede wszystkim niechęcią do partii politycznych w ogóle, tym samym demaskując mit „bezpartyjności" BBWR. Partie zaś uznał Stpiczyński za skompromitowaną i wchodzącą w „studium schyłkowe" formę organizacji społeczeństwa, właściwą dla epoki walk o prawa polityczne mas ludowych. Miały je zastąpić związki zawodowe [ 149] i gospodarcze jako platforma realizacji aspiracji spoleczno-ekonomicz- j nych, które publicysta uważał za kluczowe dla swych czasów. „Rządząca mniejszość", piłsudczycy, winni zaś pozostać wąską, zamkniętą grupą ideowców, nie uczestniczącą w rozgrywkach politycznych („jesteśmy złymi graczami politycznymi"). Miało to uchronić piłsudczyków od j „niezdrowej wspólnoty" z elementem „słabym moralnie" i niepewnym politycznie13. Naszą siłą [...J nie Jest liczba, a nasze natężenie Ideologiczne, nasza żywotność l nasza bezinteresowność w służbie publicznej. Stąd też tracąc te walory na rzecz liczby, w rze- j czywistość nie zyskujemy, a tracimy siłę, zaprzepaszczamy swoje zadanie l swoje posłanie l — pisał Stpiczyński, wyrażając swoje zaniepokojenie zjawiskiem popularnie nazywanym „czwartą brygadą"14. Jak widać Stpiczyński nie ograniczał się już do krytyki „wynaturzeń" polskiego „sejmowładztwa" sprzed maja 1926 r., ale podważał w ogóle założenia, parlamentaryzmu. Wprost głosił, że o demokracji nie decyduje fakt, czy losy państwa spoczywają na grupie „przypadkowych" ludzi skupionej w parlamencie, czy też znajdującej się poza nim. Charakterystyczne, że Stpiczyński ignorował fundament demokracji, czyli wolne wybory i pluralizm polityczny. Było zresztą dość typowe nie tylko dla Stpiczyriskiego, ale i wielu przedstawicieli środowisk postępowo-rady-kalnych, że pod pojęciem „demokracji" rozumiano raczej prawa socjal-no-ekonomiczne szerokich warstw społecznych niż prawa polityczne (które utożsamiano z „demokracją mieszczańską"). Wybory, wobec niskiej kultury politycznej społeczeństwa uważano po prostu za przedmiot manipulacji partyjnych demagogów. Takie rozumowanie pozwalało Stpiczynskiemu formułować wniosek, że utożsamianie demokracji i parlamentaryzmu jest fałszywe („konserwatywny nałóg mózgu"). Plastycznie określał parlament jako nowoczesnego tyrana, „oligarchę", „pomazańca ludowego", tak jak niegdyś „pomazańcy boży" — monarchowie, wyjętego spod wszelkiej kontroli społecznej15. Krytykując parlamentaryzm używał zatem Stpiczyriski argumentów typowych dla piłsudczyków, jak i wywodził swe stanowisko z „radykalnych" przekonań i krytyki stosunków społecznych, posługując się „postępową" retoryką. Realizację autentycznych aspiracji społecznych miał zapewnić nie parlamentaryzm, ale „uspołecznienie" państwa — myśl ta bardzo często wysuwana była przez publicystów piłsudczykowskich, a zwłaszcza Adama Skwarczyriskiego. Rozumiano przez to pojęcie przede wszystkim decentralizację państwa i rozwój samorządności, a także zwiększenie roli i zasięgu oddziaływania organizacji społecznych i zawodowych. Stpiczyriski proponował utworzenie wielkich i autonomicznych województw samorządowych, co miało prowadzić do minimalizacji roli biurokracji państwowej jako pomostu między władzą i obywatelem. Samorządy lokalne miały być również kuźnią działaczy politycznych i szkołą działalności publicznej, gdyż Stpiczyński wierzył, że w przyszłości to z ich przedstawicieli będzie rekrutował się parlament16. Stpiczyński był jednak zmuszony także przyznać z akcentem wyraźnego rozczarowania, że od chwili przewrotu majowego niewiele uczyniono, aby dokonać dzieła decentralizacji państwa i nadać mu nowy [ 150 J samorządowy ustrój. Podkreślał co prawda usprawnienie administracji i usunięcie zeń „klucza politycznego" (czyli przeciwników politycznych), lecz zarazem określał te wysiłki jako „doraźne" i nie będące „wyrazem naszego poglądu na charakter państwa nowoczesnego"17. A przecież proponowanym reformom przypisywał charakter trwałego fundamentu ustroju państwa, który miał nawet uczynić Polskę atrakcyjnym wzorcem ustrojowym dla całej Europy Środkowo-Wschodniej i zapewnić państwu polskiemu rolę centrum politycznego regionu, rolę godną spadkobiercy monarchii Jagiellonów18. Decentralizacja państwa miała też być kluczem rozwiązania problemów narodowościowych Polski, gdyż Stpiczyński wycofał swe wcześniejsze poparcie dla koncepcji PPS autonomii kresów wschodnich, którą propagował przed majem na łamach „Głosu Prawdy". Obecnie uznawał ją za grożącą naruszeniem praw ludności polskiej zamieszkującej ziemie o przewadze żywiołu ukraińskiego i białoruskiego. Jeśli chodzi o kwestię polityki wobec mniejszości przeszedł zatem ewolucję poglądów charakterystyczną dla większości piłsudczykow19. Uderzający był natomiast fakt, że w ogóle nie podejmował Stpiczyński zagadnień kluczowych dla przyszłej konstytucji i głoszonej przez piłsudczykow naprawy ustroju państwa, a więc choćby kwestii organizacji naczelnych władz państwowych i ich wzajemnych relacji. Trudno powiedzieć, czy nie miał tu sprecyzowanej koncepcji, czy też raczej starał się w ten sposób unikać rozbudzania nowych kontrowersji we własnym środowisku politycznym. Tym bardziej, że wciąż nie wypowiadał się jasno na tematy ustrojowe sam Piłsudski. Unikanie konkretów było zresztą charakterystyczne dla omawianej książki i był to niewątpliwie także rezultat sytuacji jej autora, któremu zagrażać zaczęło widmo długotrwałego odsunięcia od działalności politycznej i publicystycznej. Chociaż więc praca Stpiczyńskiego była wyrazem uzasadnionych trosk o los przyszłych rządów piłsudczykowskich po Piłsudskim nie dawała jasnych odpowiedzi. Prezentowane koncepcje mieściły się w trafnym pojęciu „utopii autorytarnej"20. Publicysta nie zdołał bowiem wyjaśnić w jaki sposób „motor energii narodowej", wąska grupa rządząca piłsudczykow, miała sprawować niepodzielną władzę, nie opierając się ani na własnej organizacji politycznej, ani na autorytecie wodza, ani biurokracji, czy też wojsku i aparacie represji. Pierwsza książka Stpiczyńskiego miała liczne wady. Jej konstrukcja nie odznaczała się zwartością, myśl przewodnia gubiła się w treściach bezpośrednio z nią nie związanych, a konkluzje w powodzi ogólników i frazesów, które mogły jednak sprawiać wrażenie próby intelektualnego pogłębienia podejmowanych zagadnień. Charakterystyczne były także sprzeczności w głoszonych poglądach, które zdawały się odsłaniać dylematy autora. Tak więc głosił Stpiczyński, że nie jest wrogiem parlamentaryzmu, podkreślając, że w rozwiniętych politycznie państwach Zachodu system ten zdał egzamin, a następnie obwieszczał jego schyłek, potwierdzając zarazem, że jego ideały są mu obce. Powtarzał znaną tezę piłsudczykow o niedojrzałości politycznej polskiego społeczeństwa, a zaraz potem, propagując samorządność, wzywał by zerwać [ 151 z „sugestią o niedojrzałości społeczeństwa". Zdumiewała też wciąż niezachwiana wiara autora, że rządy Piłsudskiego oznaczają wielkie reformy ustrojowe i społeczne. Nie ulega natomiast wątpliwości, że książka odzwierciedlała schyłek „liberalnej" fazy rządów pomajowych i zaostrzenie konfliktu z opozycją parlamentarną. Podobno niewiele brakowało, by nie doszło do książkowego debiutu Stpiczyńskiego. Jak wspominała Maria Stpiczyńska, w drodze powrotnej znad Riwiery, gdy gościli w poselstwie polskim w Wiedniu, Wojciech doznał ataku szału, „wstał w nocy, cały rękopis podarł i wrzucił do ubikacji"21. Miała to być reakcja na pogłoski o definitywnym odsunięciu od „Głosu Prawdy" i intrygach politycznych przyjaciół. Stpiczyriskiej udało się posklejać rękopis, a wdzięczny małżonek ozdobił stronę tytułową uroczą dedykacją22. Wkrótce po powrocie Stpiczyńskiego, ówczesny premier K. Świtalski zanotował w swym diariuszu: Informowałem się, Jak się ułożyły stosunki ze Stplczyńsklm. Koc odpowiedział, że zupełnie normalnie I przyzwoicie23. Wszystko wskazuje, że próbowano w jakiś sposób zrekompensować Stpiczyńskiemu odsunięcie od redagowania „Głosu Prawdy". Miał nawet objąć stanowisko dyrektora Departamentu Kultury i Sztuki w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, na miejsce uważanego za niepewnego politycznie malarza Jana Skotnickiego. Kandydaturę Stpiczyńskiego popierał podobno Świtalski, który przed objęciem fotela premiera w kwietniu 1929 r. kierował tym resortem. Według Skotnickiego zdecydowanie sprzeciwiał się nominacji Stpiczyńskiego następca Świtalskiego na fotelu ministerialnym, Sławomir Czerwiński, który wskazywał na brak kwalifikacji kandydata. Ostatecznie do nominacji byłego redaktora „Głosu Prawdy" nie doszło24. Jak podaje Adolf Nowaczyński, powróciwszy z Francji Stpiczyński zaszył się w Małopolsce Wschodniej, w majątku pisarza-piewcy Hucul-szczyzny, wydawcy „Drogi" i przedsiębiorcy naftowego Stanisława Vin-cenza25. Być może właśnie tam między sierpniem a październikiem 1929 r. powstała kolejna książka Stpiczyńskiego — Głos Prawdy. Był to właściwie zbiór kilku obszernych szkiców publicystycznych, zawierających refleksje nad kluczowymi, zdaniem autora, zagadnieniami współczesności. Rozważania koncentrowały się na problemach polskich, ale ambicją autora było połączenie ich z ocenami zjawisk uniwersalnych. Tak było na przykład w przypadku polemiki autora z pacyfistami26. Pacyfizm atakowały także środowiska prawicowe, narodowo-katolickie, traktujące go jako jedną z postępowo-liberalnych idei, rozsadzających tradycyjne wartości i dyscyplinę społeczną. Stpiczyński nie atakował jednak ideowych podstaw pacyfizmu, lecz raczej demaskował groźne, jego zdaniem, w ówczesnej rzeczywistości oblicze zjawiska. Wskazywał więc, że szlachetne ideały stały się w praktyce bądź przejawem oderwanego od realiów naiwnego idealizmu, bądź cynicznie wykorzystywanym, zarówno przez ZSRR, jak i kapitalistyczny Zachód, narzędziem realizacji zaborczych interesów i rozbrojenia przeciwników. Był to jego zda- 152 niem nieuchronny los idei, które abstrahują od ducha i realiów swych epok, od „treści psychologicznej" człowieka. Tymczasem ludzkość długo będzie jeszcze ożywiał duch słynnego powiedzenia Otto von Bismarcka 0 rozstrzyganiu konfliktów współczesności „krwią i żelazem", gdyż wojna światowa nie przyniosła spodziewanej „rewolucji" w „pojęciach moralnych" ludzkości. Stpiczyński obciążał winą za ten stan rzeczy zjawisko, które określał mianem „imperializmu" — dążenie do dominacji politycznej, narodowej, ekonomicznej, rasowej i religijnej. Pozornie zbliżał się tym poglądem do marksistów, którzy głosili, że aby wykluczyć wojny należy zlikwidować ich przyczyny. Likwidację owych przyczyn dostrzegał jednak nie w rewolucyjnej zmianie stosunków społeczno-ekonomicznych, lecz przede wszystkim w realizacji zasady poszanowania prawa narodów do samostanowienia (w tym także w aspekcie dekolonizacji — trafnie przewidywał, że proces emancypacji kolonii będzie jednym z głównych konfliktów przyszłości). Socjalistom i komunistom zarzucał krzewienie fikcyjnych idei pacyfizmu i rzekomo eliminującego konflikty międzynarodowe zjednoczenia ludzkości na płaszczyźnie interesów socjalnych. Uważał, że jedynie dążą oni do zastąpienia rywalizacji między państwami 1 narodami walką klas. Ironicznie zauważał, że „burżuazja" okazała się lepszym „pacyfistą" w dziedzinie stosunków społeczno-ekonomicznych. Stpiczyński podkreślał, że nie zwalcza pacyfizmu jako ruchu społecznego zmierzającego do przemian w mentalności ludzkiej, lecz jedynie pacyfizm jako instrument polityki. „Rewolucjonista" może bowiem zostać politykiem, lecz „polityk praktyczny" nie może być „rewolucjonistą", szermierzem idei nie mających umocowania w realiach politycznych i społecznych — głosił. Argumentację przeprowadzał Stpiczyński bardzo zręcznie, gdyż z jednej strony silnie zaakcentował swe postępowe przekonania, zarazem dowodząc, że pacyfizm ma niewiele wspólnego z postępem, gdyż stanowić może nawet zaporę emancypacji uciskanych i dyskryminowanych27. Najobszerniejszy artykuł zbioru stanowił interesująco skonstruowaną — i z zaskakującym rozmachem przeprowadzoną — obronę etatyzmu i interwencjonizmu państwowego w gospodarce28. Specyfika ujęcia zagadnienia polegała jednak na tym, że autor niemal w ogóle nie podejmował współczesnych zagadnień ekonomicznych, a jedynie ze swobodą i zręcznością błyskotliwego publicysty wędrował przez dzieje Polski, snując refleksje historiozoficzne, socjologiczne, a nawet religijne. Pozornie odległe od tematu rozważania łączyła jednak wspólna myśl przewodnia: obrona tezy, że społeczeństwo polskie nie wykształciło nigdy w swych dziejach zdolności gospodarczych, które obecnie pozwoliłyby kształtować zgodną z duchem czasów nowoczesną i „racjonalną" gospodarkę kapitalistyczną — warunek pomyślnego udziału w „wyścigu ekonomicznym" Europy i świata. Stąd też, zdaniem autora, rolę stymulatora procesu, którą na Zachodzie byli w stanie spełnić światli kapitalistyczni przedsiębiorcy (typu Henry'ego Forda w USA) w Polsce musi podjąć państwo29. 153 ] Według Stpiczyńskiego na niedorozwój ekonomiczny Polski zasadniczy wpływ miały trzy kompleksy zjawisk: rola szlachty i jej mentalności, która następnie znalazła przełożenie na postawy inteligencji, rola zaborców — z wyjątkiem Prus — zacofanych ekonomicznie, oraz rola Kościoła katolickiego. Z braku zrozumienia zjawisk ekonomicznych i umiejętności gospodarczych wywodził takie zjawiska jak antysemityzm gospodarczy, który zdecydowanie potępiał („Gdyby nie było Żydów, byłby ktoś inny, byliby Grecy, Niemcy, Czesi...")30. Szczególnie trafne były krytyczne refleksje autora dotyczące charakteru polskiej inteligencji. Wskazywał on, że szlachecka pogarda dla pracy, zwłaszcza fizycznej, oraz konkretnych umiejętności zawodowych znajduje swe odbicie w kastowym podziale społeczeństwa na „inteligencję i nieinteligencję". Rezultatem jest kult „dyletantyzmu i urzędnike-rii", czyli wywyższanie tak zwanej pracy umysłowej i gimnazjalnego wykształcenia jako wyznaczników prestiżu społecznego. Stąd pęd młodych Polaków do nawet najmniej produkowanych posad biurowych, jako najlepszej drogi awansu społecznego, a równocześnie niechęć do zdobywania wysokich kwalifikacji w zawodach robotniczych, rzemieślniczych czy handlowych. Przekonanie, że katolicyzm ponosi w dużym stopniu odpowiedzialność za słabość ekonomiczną krajów, w których zdobył dominującą pozycję, było wynikiem zauroczenia Stpiczyńskiego poglądami niemieckiego uczonego Maxa Webera, który głosił, że duch nowoczesnego kapitalizmu wywodzi się wprost z etyki protestanckiej. Szerokie uzasadnienie tej opinii dało publicyście pretekst do krytycznego spojrzenia na historię Kościoła katolickiego, oczami sceptyka religijnego i wolnomyśliciela, wielbiciela Anatola France'a i czytelnika dzieł znanego religioznawcy francuskiego Solomona Reinacha. Charakterystyczne, że Stpiczyński pomijał zupełnie nowe prądy w nauczaniu Kościoła, których wyrazem była katolicka nauka społeczna, chociaż trzeba przyznać, że do ówczesnego papieża Piusa XI odnosił się z wyraźną sympatią31. Uzasadnienie tezy, że państwo pomyślnie może spełnić rolę „źródła inicjatywy gospodarczej" również znalazł Stpiczyński w historii. Pionierem etatyzmu i wzorem dla współczesnych kierowników polityki gospodarczej był według niego książę Ksawery Drucki-Lubecki, minister Przychodów i Skarbu Królestwa Polskiego, którego oceniał niezwykle wysoko. Było to zaskakujące, gdyż piłsudczycy czerpali zwykle z tradycji powstańczej i narodowo-wyzwoleńczej, gloryfikując bojowników walk o niepodległość. Tymczasem Stpiczyński stawiał w rzędzie wielkich polskich bohaterów postać, która w piłsudczykowskim pojmowaniu dziejów Polski zasługiwała raczej na miano duchowego prekursora endecji — rusofila i przeciwnika powstania listopadowego32. Dobrze odzwierciedlało to poszukiwania ideowe Stpiczyńskiego. Czerpiąc natchnienie ze znanej konstatacji Piłsudskiego o „wyścigu pracy", marzył on bowiem, aby kanon „ideologii" piłsudczyków obejmował zarówno przywiązanie do tradycji powstariczo-niepodległościowej, jak i stanowił uzasadnienie tego, co uważał za jedno z najważniejszych zadań swego obozu politycznego — modernizacji gospodarczej i cywilizacyjnej Polski. 154 ] W przekonaniu, że realizacja wielkich przemian ekonomicznych będzie misją piłsudczyków o znaczeniu równym walce o niepodległość czy „rewolucji moralnej" i naprawie ustroju, był Stpiczynski dość odosobniony. Formuła „sanacji moralnej" poprzez swą nieokreśloność znacznie lepiej odpowiadała zarówno przyjętemu przez Piłsudskiego modelowi rządów, jak i charakterowi jego obozu politycznego. Zresztą i sam Stpiczynski widział w Piłsudskim przede wszystkim „dyktatora moralnego". Myśl ta była tak często podejmowana przez zwolenników Marszałka, że trudno było tu uniknąć schematyzmu. Stosował zatem Stpiczynski ulubiony chwyt publicystów piłsudczykowskich, tak interpretując i zestawiając dzieje Rzeczypospolitej szlacheckiej i odrodzonej w 1918 r. Polski, by uzasadnić wyjątkową rolę dziejową Piłsudskiego33. W myśl tej koncepcji historiozoficznej rzekomy upadek cnót obywatelskich i moralności34, który zahamował przewrót majowy, był wprost „testamentem" Polski przedrozbiorowej. Piłsudski jawił się jako pierwszy w polskiej historii, który okiełznał przywary swych rodaków, nad którymi biadały największe umysły staropolskie — Jan Długosz, Stanisław Orzechowski, Piotr Skarga. Stawał się realizatorem politycznych marzeń Stefana Batorego, a zarazem politykiem likwidującym wady ustroju republikańskiego, na które zwracał uwagę już Monteskiusz. Jednak próba połączenia w propagandowym wizerunku Piłsudskiego tytana bez skazy i „tragicznego męczennika", zmagającego się z niewdzięcznością rodaków, wypadła dość infantylnie. Stpiczynski miał również problemy z uzasadnieniem, dlaczego Piłsudski zwleka z dalszą „naprawą" ustroju. Oryginalne, choć mało przekonujące było natomiast porównanie Piłsudskiego z Napoleonem III, którego rządy były, według Stpiczyń-skiego, próbą ratowania Francji przed demagogią partyjną, żerującą na pokładach „ciemnoty" i „klerykalizmu" w nieoświeconym społeczeństwie35. Stpiczynski próbował przekonywać, choć nie wprost, że rządy Piłsudskiego są dyktaturą „oświeconą" i gwarantem „postępu" skuteczniejszym niż demokracja, jednak wyraźnie brakowało mu argumentów potwierdzających ową tezę. Pomimo różnych słabości rozumowania, w porównaniu z debiutancką książką, Głos Prawdy ukazywał Stpiczyriskiego jako autora 0 znacznie szerszych horyzontach i ambicjach erudycyjnych. Prezentowane poglądy często bliskie były postępowej inteligencji, nawet jeśli nie akceptowała ona rządów sanacyjnych. Tym należy niewątpliwie tłumaczyć bardzo przychylną recenzję pierwszych książek Stpiczyriskiego, a zwłaszcza Głosu Prawdy, pióra działaczki opozycyjnego „Wyzwolenia" 1 Centrolewu Ireny Kosmowskiej, która określiła publicystę jako przedstawiciela „żywego i czynnego intelektu polskiego". Zdaniem Kosmowskiej refleksje Stpiczyriskiego przedstawiają ten typ, który powinien wywołać żywszą wymianę poglądów, obudzić sprzeciwy, gdyby u nas Istniało Jakieś szersze forum Intelektualne. Natomiast z każdej ze stronic Jego książek wyziera pisarz o bezpośrednim odczuwaniu, wrażliwy, szczery, pełen temperamentu, żywo reagujący na objawy obłudy l perfidii, a zdolny do gorących umiłowań36. [ 155] W 1930 r. spod pióra Stpiczyńskiego wyszły dwie książki, czy raczej obszerne broszury. Powstanie pierwszej z nich pod tytułem Młodzieży, ciebie bałamucą było niewątpliwie rezultatem zaniepokojenia silnymi wpływami obozu narodowego wśród młodzieży akademickiej. Warto zauważyć, że zainteresowanie problematyką życia politycznego młodzieży przejawiał on już w początkach publicystycznej kariery, a jeszcze więcej uwagi miał poświęcić temu zagadnieniu w późniejszych publikacjach z okresu wielkiego kryzysu. Stpiczyński bardzo zręcznie unikał krytyki postaw światopoglądowych młodych narodowców, podkreślał, że jego obóz nie pragnie monopolizacji życia politycznego akademików. Nie atakował „reakcyjności" i „klerykalizmu" endecji, nie podważał jej programu politycznego, a nawet gotów był jej przyznać „różne zasługi". Używał natomiast sprawdzonej metody przenoszenia walki politycznej na płaszczyznę „moralną". Kwintesencją myśli przewodniej broszury było pytanie: Czy młode, wchodzące w życie pokolenie przyłączy się duchowo do tradycji, którą tworzyły czyny wyrastające z poczucia honoru narodowego, godności polskiej l ludzkiej, z miłości państwa Jako najwyższej formy zespolenia dobra narodu [...J lub też do tradycji egoizmu, posuwającego się poprzez rozwydrzoną ambicję I chciwość do kunktatorstwa, kupczącego honorem, sumieniem, sprawami publicznymi37. Nie chodziło zatem o rywalizację polityczną między piłsudczykami i endecją, lecz o walkę „między duchem twórczym i oportunizmem"38. Stpiczyński starał się grać wyłącznie na uczuciach narodowych i patriotycznych młodzieży, próbując dowieść, że całą działalność endecji od rewolucji 1905 r. i strajku szkolnego po zaranie niepodległości była zaprzeczeniem realizacji aspiracji narodowych, a zatem endecy pozyskując młodzież hasłem obrony narodowych interesów oszukują ją. Charakterystyczne, że szczególnie ostro atakował „rusofllstwo" Romana Dmowskiego, który jako przywódca OWP aspirował do roli duchowego wodza młodzieży narodowej. Wykorzystywał też bliski ukszłtowanej w tradycji katolicko-narodowej młodzieży stereotyp „przedmurza chrześcijaństwa", stwierdzając, że jedynie piłsudczykowski program „ekspansji" na wschód zapewni Polsce pozycję „bastionu kultury europejskiej" w tym regionie39. Recenzenci „Drogi" i „Wiadomości Literackich" bardzo pozytywnie ocenili broszurę Stpiczyńskiego. Wskazywano, że jest to pierwsza poważna próba odciągnięcia młodzieży akademickiej od obozu narodowego, jak napisał Jerzy Stempowski, „zaszczyt przynosząca ambicji autora". Dostrzeżono podjęcie problematyki uważanej za lekceważoną przez piłsudczykowskich polityków, podkreślano zręczność użytej „metody agitacyjnej"40. Pracę nad ostatnią swą broszurą ukończył Stpiczyński niemal dokładnie w dziesiątą rocznicę Bitwy Warszawskiej41. Stanowiła ona polemikę z ukutym przez endecję w celu podważenia roli Piłsudskiego w zwycięstwie 1920 r. pojęciem „cudu nad Wisłą". Według Stpiczyńskiego pojęcie to odzwierciedlało politykę bierności propagowaną przez endecję, a zarazem wyrażało lekceważenie patriotycznego wysiłku narodu, a zwłaszcza mas ludowych. Przeciwstawiał się również określaniu wojny z Rosją Sowiecką mianem wojny polsko-bolszewickiej (a więc 1156 j przede wszystkim wojny z ideologią), a nie polsko-rosyjskiej, gdyż pojmował ją w powiązaniu z łańcuchem „śmiertelnych zapasów" Polski z Moskwą począwszy od końca XV w. Chciał w ten sposób podważyć tezę endecji: walczymy nie z Rosją lecz z komunizmem. Jednak przede wszystkim refleksje nad rokiem 1920 stanowiły dogodny pretekst do uzasadnienia praw Piłsudskiego do zajmowania także nadzwyczajnej pozycji politycznej, która, jak sugerował, nie jest sprzeczna z demokracją. Negowanie wybitnych indywidualności w polityce oznaczałoby, jego zdaniem, zaprzeczanie ich roli w każdej innej dziedzinie. Ataki na Piłsudskiego w ulubiony przez siebie sposób zestawiał z sytuacją wielkich wodzów Polski przedrozbiorowej, których zawistna szlachta „rozciągała na łożach tortur moralnych". Przez ponad dwa lata Stpiczyriski nie był oficjalnie związany z żadną redakcją. Zidentyfikowanie wszelkich przejawów jego twórczości publicystycznej w tym okresie jest zatem niezwykle utrudnione, tym bardziej iż jest bardzo prawdopodobne, że zamieszczał pewną ilość artykułów anonimowo. Niewykluczone, że współpracował w ten sposób także z „Gazetą Polską". Jak wynika z zapisków Świtalskiego, przynajmniej część artykułów Stpiczyriskiego z tego okresu była inspirowana i powstawała na „zamówienie" polityczne kierownictwa obozu42. W 1930 r. pojawiły się w prasie pogłoski, że rozczarowany kursem rządów sanacyjnych Stpiczyriski zamierza „wskrzesić «Głos Prawdy»", ale zostały zdementowane43. Wiadomo, że od kwietnia 1930 r. do marca 1931 r. Stpiczyński współpracował z „Pracą Strzelecką", nowym pismem Związku Strzeleckiego, „teoretycznym" organem organizacji. Regularnie zamieszczał tam przegląd wewnętrznej sytuacji politycznej w Polsce. Były to propagandowe artykuły na niezbyt wysokim poziomie, które miały na celu przekonanie, że działania opozycji, zarówno lewicowej, jak i prawicowej, zagrażają interesom państwa, a w ich obronie występuje obóz rządzący. Styl tych artykułów odzwierciedlał zarówno zaostrzenie się konfliktu między obozem sanacyjnym a opozycją, jak i charakter pisma — adresowanego do słabo wykształconej i wyrobionej politycznie młodzieży strzeleckiej44. Udało mi się również odnaleźć dwa artykuły Stpiczyńskie-go opublikowane w latach 1930-1931 na łamach „Wiadomości Literackich"45. Tymczasem gdy Stpiczyński dysponował raczej ograniczonymi możliwościami publikacji swych poglądów w prasie, miały miejsce ważne wydarzenia polityczne, uznane za przełom w historii rządów pomajo-wych — rozbicie opozycji skupionej w Centrolewic i uwięzienie kilkunastu posłów opozycyjnych w twierdzy brzeskiej (IX 1930). Swój stosunek do tych wydarzeń Stpiczyński wyraził w artykule opublikowanym na łamach „Pracy Strzeleckiej" w lutym 1931 r. Publicysta nie ograniczył się do aprobaty „brzeskich" metod walki z opozycją, ale także obrzucił polityków Centrolewu pełnymi pogardy inwektywami. Brutalne pobicie aresztowanych opozycjonistów skwitował stwierdzeniem, że piłsudczycy nie zajmą postawy „ubolewających płaczek nad rzekomo obrażonymi peryferiami postaci p. Liebermana" i nie zamienią „sztan- 157 J daru niepodległości" na „sztandar cielesnej godności tego lub innego warchoła". Uznał, że władze miały prawo zdecydowanie zareagować na wezwania przywódców Centrolewu do otwartej walki z rządem. Brześć, jak i pacyfikację w Małopolsce Wschodniej, związaną z terrorem bojówek ukraińskich, uważał za wyraz walki „z anarchią głodną krwi i zniszczenia". W patetycznym stylu przedstawiał piłsudczyków jako szlachetnych idealistów, pełnych „słonecznej wiary" budowniczych państwa, których postawa opozycji zmusiła do zastosowania represji: Brześć to wyście zbudowali sobie na gmachu [...] najdroższej nam wiary — w waszą szlachetność l zacność serc waszych46. Z kolei wybory „brzeskie" w listopadzie 1930 r. Stpiczyński, jak większość piłsudczyków, ocenił z euforią, porównując je nawet do największych sukcesów politycznych i militarnych Komendanta47. Publicysta powrócił do sprawy brzeskiej w artykułach na łamach „Kuriera Porannego", opublikowanych w latach 1933-1934, w związku z zatwierdzeniem wyroków w tak zwanym procesie brzeskim przywódców Centrolewu przez Sąd Najwyższy oraz aktem łaski prezydenta wobec skazanych48. Stpiczyński ponownie udzielił aprobaty represjom wobec opozycji, choć już w spokojniejszym tonie, wskazując, że ich motywem nie byłą rywalizacja polityczna lecz konieczność „złamania anarchii" partyjnej. Starał się dowieść, że Polska uniknęła zarówno brutalnych represji stosowanych przez rządy faszystowskie we Włoszech i Niemczech, a zarazem anarchii. Brześć stal się (...) symbolem nowego obyczaju w naszym życiu publicznym, a mianowicie odpowiedzialności każdego obywatela za każdy swój czyn publiczny, także polityczny49. Ostro potępił tych opozycjonistów, którzy zdecydowali się na emigrację (W. Witos, H. Lieberman), natomiast zdobył się na wyrazy szacunku wobec polityków Centrolewu, którzy stanęli przed sądem. l kwietnia 1931 r. Zarząd Główny Związku Strzeleckiego powierzył Stpiczyńskiemu funkcję szefa Komitetu Wydawnictw tej organizacji, a zarazem redaktora jej organów prasowych „Strzelca" i „Pracy Strzeleckiej"50. Masowa piłsudczykowska organizacja wychowawcza, założona w 1919 r. i nawiązująca do tradycji ruchu strzeleckiego sprzed I wojny światowej, swymi wpływami obejmowała głównie nie uczącą się młodzież chłopską i po części robotniczą i rzemieślniczą. Głównymi formami działalności były przysposobienie wojskowe i wychowanie fizyczne51. Do czasu odsunięcia w 1929 r. komendanta głównego mjr. Kazimierza Kierzkowskiego znaczące wpływy w organizacji miał Związek Naprawy Rzeczypospolitej. Zasięg wpływów Związku Strzeleckiego wśród młodzieży był przyczyną zaniepokojenia ze strony endecji i środowisk katolicko-narodowych, które atakowały organizację jako rzekome siedlisko „bolszewizmu", wrogości do Kościoła katolickiego, a nawet pospolitej przestępczości. W chwili gdy Stpiczyński obejmował redakcję „Strzelca", tygodnik ten znajdował się w głębokim kryzysie. Władze związku wskazywały, że „pismo nie zaciekawia, treść jego często jest dla strzelców niedostępna". Z osobą nowego redaktora wiązano nadzieje na „podniesienie jego wartości i dostosowanie do potrzeb [...] organizacji"52. Stpiczyński mu- I 158] siał rozpocząć od bolesnych kroków oszczędnościowych — pismo zaczęto drukować na papierze gorszej jakości i bez iłustracji. Dopiero we wrześniu 1931 r. udało się przywrócić „Strzelcowi" charakter pisma ilustrowanego. Nowa redakcja starała się też energicznie apelować 0 zwiększenie czytelnictwa pisma w oddziałach, zachęcano członków związku do nadsyłania własnych tekstów53. Poważniejszych zmian w charakterze pisma trudno się było jednak dopatrzyć. Opinia członka władz ZS Kazimierza Pluty-Czachowskiego, przygotowana w kwietniu 1933 r., wkrótce po odejściu Stpiczyńskiego z organizacji wskazywała, że treść pisma Jest tak dalece pozbawiona kontaktu z aktualnym życiem państwa, oraz z aktualnym życiem organizacji, że należy Ją uznać za kompromitującą54. Redagowanie pism strzeleckich, przeznaczonych głównie dla słabo wykształconej młodzieży wiejskiej, nie spełniało na pewno ambicji Stpiczyńskiego. Artykuły w „Strzelcu" i „Pracy Strzeleckiej" wskazują, że w niewielkim stopniu podejmował on zagadnienia organizacyjne, szkoleniowe związku. Nie był wcześniej działaczem związku, zatem jego orientacja w tych sprawach musiała być niewielka. Sam nie ukrywał, że pozostał przede wszystkim politykiem. Charakterystyczne zresztą, że liczba publikacji Stpiczyńskiego na łamach prasy strzeleckiej nie była, jak na tego publicystę, imponująca. Jednak wydarzenia, które miały miejsce w 1932 r. niespodziewanie otworzyły Stpiczyriskiemu drogę do najwyższej godności w organizacji. 16 marca tego roku w wyniku konfliktu z komendantem głównym ppłk. Władysławem Rusinem ustąpił ze stanowiska prezesa ZS Antoni Anusz55. Tego samego dnia „na wniosek ustępującego", Wydział Wykonawczy Zarządu Głównego „powołał do pełnienia obowiązków prezesa ob. Wojciecha Stpiczyriskiego"56. Kulisy tej zaskakującej nominacji, stosunkowo krótko związanego z organizacją Stpiczyńskiego, wyjaśniło posiedzenie Zarządu Głównego 10 kwietnia, na którym po raz pierwszy oficjalnie przedstawiono zarządowi nowego prezesa. Członek Wydziału Wykonawczego, a zarazem prezes okręgu krakowskiego Mieczysław Kaplicki stwierdził, że nominacja Stpiczyriskiego została dokonana „w porozumieniu" z gen. Edwardem Śmigłym-Rydzem, inspektorem armii 1 formalnym „opiekunem" organizacji. Na wniosek Kaplickiego zarząd przyjął nominację przez aklamację57. Nietrudno było wywnioskować, że Stpiczyriski został po prostu narzucony władzom związku przez generała. Bliskie stosunki łączące Stpiczyriskiego z Rydzem nie ulegały bowiem wątpliwości. Najbardziej wyraziste potwierdzenie znalazły one w hołdowniczym peanie publicysty na cześć generała, opublikowanym dwa lata wcześniej (III 1930) na łamach „Strzelca"58. Nie był to bynajmniej jedynie kurtuazyjny artykuł. Stpiczyriski pisał o generale w sposób, w który piłsudczycy zwykli oddawać cześć jedynie Komendantowi. Wysławiał nie tylko militarny geniusz Śmigłego (przywoływał powiedzenie Napoleona, że w czasach Ludwika XIV byłby tylko jego marszałkiem, sugerując, że gdyby nie Piłsudski, Śmigły zostałby „polskim Napoleonem"). Dostrzegał w byłym komendancie głównym POW „męża stanu", pomimo że to właśnie krótki 159 ] okres samodzielności politycznej Śmigłego w latach 1917-1918 spowodował długoletnie odsunięcie go od polityki przez Piłsudskiego. Wróżył również wielką przyszłość generałowi: Przed nim rozpościerają się Jeszcze głębokie perspektywy przyszłości. Któż odgadnie, Jakie Jeszcze włoży ona na jego barki zadanie, jakimi obciąży ciężarami? Jakkolwiek przecież byłyby one wielkimi, musi Go krzepić świadomość, że nigdy nie zabraknie gotowych z Nim Je dzielić l że nie zabraknie również wokół Niego atmosfery ufności, owego najistotniejszego źródła siły59. Niewątpliwie odsunięty przez „pułkowników" publicysta starał się wejść w łaski czułego na pochlebstwa generała i niedwuznacznie oferował swe usługi. Pozostaje jednak faktem, że widział w Śmigłym następcę Marszałka w czasie, gdy był on uważany wśród piłsudczyków za pozbawionego ambicji politycznych. Niewykluczone jednak, że Stpiczyriski uważał, zresztą niesłusznie, byłego ministra rządu ludowego I. Daszyriskie-go za człowieka bliskiego ideałom „radykałów" i piłsudczykowskiej lewicy. Protekcja Śmigłego pozwala wytłumaczyć szybką karierę Stpi-czyńskiego w nadzorowanym przez generała Związku Strzeleckiego, a przede wszystkim nagły wzrost znaczenia politycznego publicysty po śmierci Piłsudskiego60. Najważniejszym zadaniem zarządu ZS pod kierownictwem nowego prezesa było opracowanie nowego statutu organizacji oraz przygotowanie jej walnego zjazdu. Pomimo tymczasowego charakteru swej funkcji, Stpiczyński nie traktował prezesury jako honorowej, zaszczytnej lecz pozbawionej realnego znaczenia godności. Chciał być rzeczywistym szefem organizacji. Już na pierwszym posiedzeniu zarządu przeforsował rezolucje, których celem było umocnienie spoistości i odrębność organizacyjnej związku oraz zwiększenie zaangażowania działaczy w jego prace61. Stpiczyński pragnął również zwiększyć rolę zarządu głównego. Zarząd, który nie zbierał się ponad półtora roku, po objęciu prezesury przez Stpiczyńskiego obradował dwukrotnie w ciągu miesiąca. Wyraźne było również dążenie do ściślejszego podporządkowania komendy głównej zarządowi i ujednolicenia kierownictwa organizacji62. W ogóle był Stpiczyński, jak wynikało z relacji prasy strzeleckiej, prezesem aktywnym, ruchliwym. Warto zwrócić uwagę na j ego poczynania zmierzające do zmiany stosunku Kościoła katolickiego do związku. Niewątpliwie temu celowi służyło spotkanie Stpiczyńskiego z prymasem Augustem Hlondem podczas wizyty prezesa ZS w Poznaniu63. Stpiczyński miał własną wizję Związku Strzeleckiego i wizja ta była w znacznej mierze sprzeczna z poglądami dużej części działaczy związku, zwłaszcza wojskowych kierujących komendą główną. Kładli oni nacisk na rolę przysposobienia wojskowego i paramilitarny charakter organizacji. Stpiczyński jeszcze przed objęciem funkcji prezesa krytycznie oceniał na łamach „Pracy Strzeleckiej" ograniczanie roli związku do kształtowania „cnót rycerskich" z pominięciem „cnót obywatelskich z ich imperatywem produkcyjnym"64. Z kolei w wywiadzie dla „Gazety Polskiej", udzielonym po objęciu prezesury, podnosił rolę związku jako organizacji ideowo-wychowawczej. Związek miał być narzędziem szerzenia oświaty i postępu cywilizacyjnego, zwłaszcza wśród młodzieży wiejskiej, kontynuując działalność, którą podjęli jeszcze w okresie za- 160 borów inteligenccy społecznicy z „Zarania", a później „Wyzwolenia"65. Stpiczyński wyobrażał sobie niewątpliwie Związek Strzelecki jako organizację młodzieżową w pełnym tego słowa znaczeniu, która zaszczepi w młodym pokoleniu „ideologię" piłsudczyków i wygra walkę o dusze młodych z endecją. Zdawał jednak sobie sprawę, że organizacja przysposobienia wojskowego tej roli nie spełni. Dlatego zabiegał o zmiany w charakterze organizacji, o objęcie jej oddziaływaniem młodszych roczników. Poglądy Stpiczyńskiego na temat roli Związku Strzeleckiego wyrażały zatem przekonanie znane z jego publicystyki, że piłsudczycy powinni oddziaływać na społeczeństwo poprzez wpływ „ideowy". 3 lipca 1932 r. w Warszawie odbył się w uroczystej oprawie IX Walny Zjazd Delegatów Związku Strzeleckiego, który zakończył krótkie rządy Stpiczyńskiego w organizacji66. W wygłoszonym na zjeździe przemówieniu sprawozdawczym Stpiczyński pojednawczo podkreślał znaczenie przysposobienia wojskowego w polskich warunkach, lecz zarazem ponownie zaakcentował potrzebę wychowania przez związek „pełnego obywatela", który „nie tylko [...] umie się bić, ale także, który dla swojej Ojczyzny umie żyć". Istotna część przemówienia byłą wyraźnie skierowana pod adresem krytyków związku ze środowisk lewicowych i liberalnych. Z oburzeniem zaprotestował przeciw porównywaniu przez niektórych paramilitarnego charakteru związku z bojówkami faszystowskimi i hitlerowskimi: Jesteśmy wolni od wszelkich nienawiści narodowych, rasowych l kulturalnych — naszego życia wewnętrznego nie zakłócają żadne niskie namiętności l pożądania67. Stpiczyński złożył rezygnację z funkcji pełniącego obowiązki prezesa związku, nowym zaś, pełnoprawnym prezesem zjazd wybrał Franciszka Paschalskiego, znanego adwokata, ówcześnie wicemarszałka Sejmu. Stpiczyński kierował związkiem przez zaledwie trzy i pół miesiąca68. Nie mógł więc wycisnąć poważniejszego piętna na tej organizacji, choć warto zauważyć, że w historii związku zapisał się jako szef zarządu, który zakończył prace nad nowym, obowiązującym do wybuchu wojny, statutem organizacji69. Należy pamiętać, że Stpiczyński nie kierował związkiem z mandatu jego członków, lecz jako protegowany „opiekuna" organizacji gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, który wyraźnie wspierał go swym autorytetem, uczestnicząc w posiedzeniach zarządu70. Dopiero kilka miesięcy później miało okazać się, że nie udało się Stpiczyńskiemu zdobyć autorytetu wśród starych działaczy związku, a jego koncepcje napotykały sprzeciw. Chodziło o sprawę Rady Wychowania Obywatelskiego — nowego ciała w ramach Związku Strzeleckiego, powołanego zaraz po walnym zjeździe. Prezesem rady na wniosek Paschalskiego wybrano Stpiczyńskiego71. Rada miała wypracować program wychowania obywatelskiego, o który tak silnie zabiegał Stpiczyński. Faktycznie jednak rada nigdy nie powstała. 26 lutego 1933 r. na posiedzeniu Rady Naczelnej ZS Stpiczyński złożył rezygnację z funkcji prezesa rady i członka Zarządu Głównego ZS. Nie przybył jednak osobiście na posiedzenie, przesyłając obszerny list wyjaśniający motywy decyzji. Z wyraźną goryczą stwierdzał w nim, że koncepcja przzekształcenia Związku Strzeleckiego w or- 161 ganizację ideowo-wychowawczą, będącą, jak to określał, „instrumentem aktywizacji i uzdrowienia psychiki polskiej — ruchem narodowym przelewającym cechy wielkości Komendanta w duszę prostego człowieka — obywatela", spotkała się ze zdecydowaną niechęcią wojskowych z komendy głównej. Zarzucał im wprost ograniczenie celów organizacji do roli „przedszkola dla rekruta"72. Sformułowany w tonie ostrej krytyki aktualnego charakteru związku list Stpiczyńskiego wywołał prawdziwą burzę wśród działaczy organizacji. Najostrzej zaatakował byłego prezesa zastępca komendanta głównego i były minister oświaty Antoni Sujkowski. Ironicznie określił on elaborat Stpiczyńskiego jako list pasterski «wysoklego autorytetu*, który daje swe wskazania Jakiejś małej l nędznej organizacji. Ob. Stpiczyńskl krótko był w Związku Strzeleckim [...], ażeby miał prawo do nas w ten sposób przemawiać — Jak gdyby był Jedynym [...] czynnikiem, który mógłby w tym «bagnle» przeprowadzić [...J sanację [...). My nie potrzebujemy Już «sanatorów» [...] ale ludzi, którzy chcą pracować — podkreślał Sujkowski73. Z kolei szef sztabu ZS mjr K. Pluta-Czachow-ski wskazywał, że celem Stpiczyńskiego jest przekształcenie związku z organizacji „społeczno-wojskowej" w „społeczno-polityczną"74. Ostro atakowali list Stpiczyńskiego także działacze terenowi związku. Nawet długoletni przyjaciel Stpiczyriskiego, prezes Paschalski, wyraźnie mitygujący zbyt gorących krytyków protegowanego gen. Śmigłego-Rydza, przyznawał, że jego opinie były krzywdzące dla związku75. Reakcja z jaką spotkały się poglądy Stpiczyńskiego potwierdziła, że większości działaczy związku obca była koncepcja przekształcania go w wielką organizację młodzieżową sanacji. Niewykluczone, że dopatrywano się tu tendencji do totalizacji społeczeństwa, obcej większości piłsudczyków, choć sam Stpiczyriski zdecydowanie odżegnywał się od wzorów totalitarnych. Być może zresztą list Stpiczyńskiego był jedynie swoistą próbą usprawiedliwienia braku poważniejszego zainteresowania działalnością w związku po odejściu ze stanowiska prezesa i pretekstem do zerwania z organizacją76. Wszak w końcu 1932 r. wrócił Stpiczyński do aktywnej publicystyki. Stpiczyński rozstawał się ze Związkiem Strzeleckim w charakterystycznej dla całej jego biografii atmosferze konfliktu, kontrowersji, a nawet skandalu. Jednak działalność w związku, a zwłaszcza krótki okres kierowania nim, miał dla niego istotne znaczenie. Oczywiście funkcja prezesa związku nie predystynowała do zajmowania szczególnej pozycji w obozie piłsudczykowskim — charakterystyczne, że choć wielu zasłużonych i znanych piłsudczyków zasiadało w jego władzach, żaden z prezesów nie należał do politycznej elity obozu. Jednak po trzech latach pozostawania w głębokim cieniu Stpiczyński stał się ponownie postacią życia publicznego. Przeprowadzała z nim wywiady prasa, spotykał się z najwybitniejszymi osobistościami w państwie, przemawiał na uroczystościach państwowych (m.in. z okazji imienin Marszałka czy rocznicy wymarszu „kadrówki"). Pojawiły się również inne znamienne sygnały, że „klątwa" polityczna wobec Stpiczyńskiego traci swą moc. W czerwcu 1932 r. na łamach I 162] „Gazety Polskiej" ukazał się cykl „wstępniaków" Stpiczyńskiego, w których niejako oficjalnie wykładał linię polityczną obozu pomajowego, broniąc założeń systemu autorytatarnego77. Również w czerwcu Stpiczyński znalazł się w elitarnym gronie uczestników poufnej konferencji konstytucyjnej, zorganizowanej przez prezesa BBWR W. Sławka (20 VI— l VII 1932). Konferencja ta miała istotne znaczenie dla prac nad przyszłą konstytucją, gdyż stanowiła pierwsze poważne forum wymiany poglądów ustrojowych czołówki obozu pomajowego. Stanowiła zarazem sygnał, że Sławek i „pułkownicy" zamierzają przyspieszyć wypracowanie wspólnego stanowiska obozu w sprawie założeń konstytucji. Zwlekano z tym wcześniej wyczekując konkretnych wytycznych Piłsudskiego78. Stpiczyński zabierał głos na sześciu z ośmiu odbytych w trakcie konferencji posiedzeń. Nawiązując niejako do znanego poglądu Monte-skiusza, uważał, że konstytucja powinna być jasno sformułowana i zrozumiała dla większości społeczeństwa. Wychodząc z tego założenia zdecydowanie krytykował aprobowaną przez część dyskutantów (m.in. K. Świtalskiego, B. Podoskiego, I. Matuszewskiego) koncepcję „ograniczonego plebiscytu", czy, jak to dosadnie określał, „plebiscytu bez plebiscytu", jako formę wyboru głowy państwa. Założeniem tego pomysłu, autorstwa głównego eksperta konstytucyjnego piłsudczyków S. Cara, był wybór między kandydatem z głosowania powszechnego i kandydatem Zgromadzenia Narodowego. Stpiczyński wskazywał, że system ten prowadzi do obniżenia autorytetu prezydenta desygnowanego w pierwszej fazie przez parlament. Unikał natomiast wyraźnie opowiedzenia się za konkretną formą wyboru głowy państwa, choć wydaje się, że w większym stopniu niż pozostali uczestnicy konferencji skłonny był zaakceptować wybory plebiscytowe. W przypadku przyjęcia takiego rozwiązania proponował wprowadzenie urzędu wiceprezydenta, przedłużenie kadencji głowy państwa do l O lat i zaniechanie powszechnych wyborów parlamentarnych, „aby żaden organ państwowy nie miał tego samego co prezydent źródła pochodzenia"79. W ogóle model wyboru prezydenta uważał Stpiczyński za sprawę drugorzędną. Najbardziej szczerze brzmiała jego propozycja podczas zainicjowanej przez Sławka dyskusji nad ewentualnością wprowadzenia monarchii w Polsce: urząd prezydenta powinien być dożywotni, a głowa państwa wyznaczać następcę, ale tylko wówczas gdy prezydentem zostanie Piłsudski80. Być może to właśnie nadzieje na prezydenturę Piłsudskiego sprawiły, że w dążeniu do rozszerzenia prerogatyw prezydenta był Stpiczyński bardziej radykalny niż pozostali. Był jedynym w tym gronie, który przeciwstawiał się odpowiedzialności sądowej prezydenta, chociaż właśnie to rozwiązanie-miało znaleźć się w przyszłości w konstytucji kwietniowej81. Co ciekawe, był natomiast za zwiększeniem uprawnień parlamentu wobec rządu82. Nie zyskała poparcia uczestników konferencji propozycja Stpiczyńskiego przekształcenia Senatu w Izbę Zawodów — formę reprezentacji organizacji zawodowych (poparł ją jedynie Bronisław Pieracki)83. Nie była to oryginalna koncepcja Stpiczyńskiego, bowiem jej autorem był 163 ] Kazimierz Zakrzewski, główny teoretyk polskiego syndykalizmu. Uzasadniając swą ideę Zakrzewski prezentował styl myślenia bardzo bliski Stpiczyńskiemu: Senat miał być symbolem „starego" świata dziedzicznych przywilejów, Izba Zawodów — „nowego" świata pracy84. Konferencja ujawniła niewątpliwie brak sprecyzowanej i wspólnej koncepcji konstytucji w samej grupie „pułkowników". Również z wypowiedzi Stpiczyńskiego trudno odczytać jego spójną wizję ustroju państwa. Można powiedzieć, że było to dość osobliwe połączenie państwa syndykalistycznego z republikańską monarchią. Bardziej znamienne było jednak przede wszystkim negowanie przezeń kolejnych koncepcji wiecemarszałka Cara. Można przypuszczać, że chciał w ten sposób zaakcentować swą opozycję wobec W. Sławka. Udział w konferencji potwierdzał, że odsunięcie Stpiczyńskiego dobiega końca. Rok 1932 był więc dla Stpiczyńskiego pomyślny — wyszedł z głębokiego cienia. O rzeczywistym powrocie publicysty do właściwej mu roli miało jednak zadecydować ponowne objęcie już wkrótce redakcji wielkiego dziennika stołecznego. I 164]Rozdział VI Redaktor „Kuriera Porannego (1932-1935) Wojciech Stpiczyński powrócił do czynnej publicystyki prasowej późną jesienią 1932 r. Tym razem nie był założycielem nowego pisma, jak to było w przypadku dziennika „Głos Prawdy", lecz obejmował jeden z najbardziej znanych dzienników stołecznych — „Kurier Poranny", mający za sobą 55 lat obecności na rynku prasowym1. Objęcie przez Stpiczyń-skiego redakcji pisma odbyło się w atmosferze niezbyt czystej i nie do końca jasnej rywalizacji o kontrolę nad prasą, której okolicznościom warto bliżej się przyjrzeć. Od chwili powstania „Kurier Poranny" był własnością zasymilowanej rodziny żydowskiej Fryze. Od 1907 r. redaktorem i wydawcą gazety był bratanek jej założyciela Feliksa Fryzego, Feliks Ludwik Fryze. Dziennik zawsze bliski był kręgom liberalnej i postępowej inteligencji. Chociaż nieprecyzyjne byłoby określenie „Kuriera Porannego" mianem pisma piłsudczykowskiego, jeszcze przed majem 1926 r. udzielał on zdecydowanego poparcia Piłsudskiemu i piłsudczykom. Duży wpływ na taką postawę gazety miały poglądy jej faktycznego redaktora politycznego Kazimierza Ehrenberga, który jednak w 1931 r. odszedł do „Gazety Polskiej". Niewątpliwie rozluźniło to związki pisma z obozem poma-jowym. Z kolei wielki kryzys wpędził pismo, wcześniej znakomicie prosperujące, w dramatyczne tarapaty finansowe. We wrześniu 1932 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zatwierdził upadłość wydawnictwa „Kuriera Porannego" („Drukarnia Rotacyjna F. L. Fryze")2. Próba zachowania pisma w rękach rodziny Fryze, której wyrazem było krótkotrwałe przejęcie tytułu przez spółkę „Byt" szwagra Fryzego, Władysława Włocha, nie powiodła się. Od 17 listopada 1932 r. jako wydawca i redaktor gazety figurował Jerzy Wiewiórski, wcześniej wieloletni sekretarz jej redakcji. Jednak, jak podała prasa, faktycznym dzierżawcą wydawnictwa „Kuriera Porannego" została nowa spółka, która obowiązki redaktora naczelnego powierzyła Wojciechowi Stpi-czyńskiemu3. Tajemniczym konkurentem rodziny Fryze okazała się „Stołeczna Spółka Wydawnicza", której czołowymi postaciami byli: Janina Hołówkowa, wdowa po zamordowanym w 1931 r. przez bojówkę ukraińską T. Hołówce, oraz znany publicysta postępowy Wincenty Rzymowski4. Sprawa przejęcia „Kuriera Porannego" była w październiku 1934 r. przedmiotem rozprawy w warszawskim Sądzie Handlowym, gdyż sprzeciw wobec sposobu sprzedaży dziennika złożył Fryze i część dawnych wierzycieli jego wydawnictwa. Proces wykazał, że przejęcie gazety nastąpiło bez poszanowania zasady wolnego przetargu, bowiem syndycy l 165 masy upadłościowej wydawnictwa, Julian Borek-Borecki i Józef Was-senberg (były adwokat Stpiczyriskiego), działali wyraźnie w interesie j spółki Hołówkowej i Rzymowskiego. Adwokaci Fryzego jako argument przeciw spółce wysuwali także fakt powierzenia przez nią redakcji „Kuriera Porannego" Stpiczyńskiemu, który, jak wskazywano, doprowadził do wielkiego zadłużenia „Głos Prawdy"5. Rzeczoznawcy badający sprawę z ramienia sędziego śledczego warszawskiego Sądu Okręgowego w 1937 r. również potwierdzili, że na wybór oferty „Stołecznej Spółki Wydawniczej" miał fakt, że pod jej firmą kryła się grupa polityczna, poważna, do której wchodziły miedzy Innymi osoby p.p. Stpiczyriskiego, Rzymowskiego, Hołówkowej Itd.6 Sprawę „Kuriera Porannego" pojmowano jako przejaw bezwzględnych dążeń obozu rządzącego do ścisłego podporządkowania sobie prasy7. Jednak zarazem przejęcie tak ważnego tytułu przez „Stołeczną Spółkę Wydawniczą" wydawało się naruszać interesy wpływowego B. Miedziń-skiego, starającego się poprzez „Gazetę Polską", a zwłaszcza koncern „prasy czerwonej", monopolizować kontrolę nad prasą prorządową. Oczywiście można tu przyjąć błyskotliwą i dowcipną opinię B. Singera, że ów podział ról został przez „czynniki miarodajne" ukartowany i „Kurierowi" niejako odgórnie wyznaczono rolę kontrolowanej opozycji -w czasie gdy zneutralizowano opozycję rzeczywistą. Należy jednak chyba zgodzić się z historykiem A. Paczkowskim, że nie ma na to przekonujących dowodów i można raczej mówić o walce o prasę wewnątrz obozu sanacyjnego8. Stpiczyński zapewne skwapliwie wykorzystał możliwość rywalizacji z „pułkownikami", którzy tak bezwzględnie przejęli jego gazetę w 1929 r., chociaż do otwartej walki z „Gazetą Polską" do chwili śmierci Piłsudskiego nie stawał. Nasuwa się jednak pytanie, kto był politycznym protektorem nowych wydawców i redaktora naczelnego „Kuriera Porannego", dostatecznie wpływowym by umożliwić jego przejęcie. Pojawiały się sugestie, że powrót do czynnej działalności publicystycznej zawdzięczał Stpiczyński wschodzącej gwieździe politycznej sanacji — ministrowi spraw wewnętrznych płk. Bronisławowi Pierackiemu. Według anonimowych wspomnień opublikowanych w 1940 r. na łamach emigracyjnej kontynuacji wileńskiego „Słowa", do zadzierzgnięcia politycznej przyjaźni miedzy niezwykle ambitnym ministrem i równie ambitnym dziennikarzem doszło podczas towarzysko-politycznych spotkań w słynnym klubie „Foksal", uważanym za ośrodek zwolenników Pierac-kiego. Pozyskanie przychylnego tytułu prasowego miało być krokiem w stronę umacniania przez Pierackiego własnej pozycji politycznej; mówiono nawet o jego dążeniu do zorganizowania obozu rządzącego „na innych podstawach"9. Pieracki uchodził za polityka o zdecydowanie prawicowych poglądach, przychylnego radykalnej młodzieży narodowej (ironicznie nazywano go „Pieratini")10. Trudno zatem wyjaśnić jakie korzyści polityczne mogło mu przynieść forytowanie radykalnego „na lewo" publicysty. Być może chodziło po prostu o wygrywanie Stpiczyriskiego przeciw ewentualnym rywalom Pierackiego z grona „pułkowników". Zależność od Pie- [ 166 rackiego tłumaczyłaby też przejściowe ocieplenie tonu Stpiczyńskiego wobec młodych narodowców. Określenie „Kuriera Porannego" w okresie redakcji Stpiczyńskiego mianem organu „grupy Pierackiego" wydaje się jednak nieco pochopne11. Stpiczyński objął redakcję dziennika, z którym jeszcze kilka lat wcześniej rywalizował o wpływy jako szef „Głosu Prawdy", jednak trzeba zauważyć, że jego osobista rola w mało chwalebnym przejęciu dziennika przez „Stołeczną Spółkę Wydawniczą" nie jest znana12. Krytyczni wobec metod przejęcia „Kuriera" eksperci sądowi określili zmiany, które zaszły pod rządami nowych wydawców i redaktora jako „przełomowe" i zdecydowanie pozytywne: z suchotniczego dziennika «Kurier Poranny» stał się dziennikiem, który zajął w stolicy poważne i równorzędne stanowisko w szeregu wielkich organów stołecznych13. Rzeczoznawcy podkreślali między innymi powiększenie objętości pisma, usystematyzowanie treści, zwiększenie roli materiałów oryginalnych, poszerzenie sieci korespondentów krajowych i zagranicznych, rozwój kolumn tematycznych i dodatków. Wyraźnie wzrosły dochody ze sprzedaży i prenumeraty (w 1933 r. przekraczały 50 tyś. zł. miesięcznie, w 1934 r. --już 60 tyś. zł.), a także z ogłoszeń, co świadczyło o przywróceniu zaufania do pisma. Dane o nakładach czasopism potwierdzają, że choć „Kurier" za redakcji Stpiczyńskiego nie osiągnął dawnej świetności, co w ówczesnej sytuacji ekonomicznej było raczej niemożliwe, to niewątpliwie podźwignął się z głębokiego kryzysu, jeśli nie upadku. Jeżeli jeszcze w 1931 r. pismo osiągało znakomity nakład przekraczający 70 tyś. egzemplarzy, w fatalnym roku 1932 utrzymywał się on jeszcze na poziomie 40 tyś., to zaraz po objęciu redakcji przez Stpiczyńskiego (11933) spadł do ok. 12 tyś. egzemplarzy. Już po miesiącu jednak nakład przekroczył 20 tyś., utrzymując się zasadniczo na tym poziomie przez następne lata, kilkakrotnie w najlepszych okresach przekraczając 30 tyś. egzemplarzy. Był to nakład zbliżony lub niewiele niższy od „Gazety Polskiej"14. Według niektórych opinii, na przykład przewodniczącego Polskiego Związku Wydawców Dzienników i Czasopism Stefana Krzywoszewskie-go, kierowanemu przez Stpiczyńskiego „Kurierowi" nie udało się jednak odzyskać wielu dawnych czytelników gazety z czasów Fryzego, przede wszystkim spośród zasymilowanej inteligencji żydowskiej15. Wspominając o sukcesach wydawców i redakcji, warto również podkreślić subwencje rządowe, a nawet wielokoprzemysłowe dla pisma, oraz wyjątkowo korzystne, preferencyjne warunki dzierżawy gazety przez Stołeczną Spółkę Wydawniczą16. O zasobności finansowej wydawców dziennika świadczyć miały wygórowane zarobki redaktora naczelnego, które, jak głosiły plotki, sięgać miały poborów dyrektorów największych koncernów przemysłowych w Polsce17. Wśród najbliższych współpracowników Stpiczyńskiego jako redaktora naczelnego „Kuriera Porannego" należy wymienić przede wszystkim J. Hołówkową, która będąc szefową wydawnictwa kierowała sprawami administracyjnymi pisma. Tajemnicą poliszynela w środowisku warszawskiej prasy był fakt, że stosunki między redaktorem na- l 167] czelnym a wdową po jego serdecznym przyjacielu nie układały się idealnie. Według Klaudiusza Hrabyka, który do redakcji „Kuriera" przyszedł już po śmierci Stpiczyńskiego, ale zetknął się z większością jego współpracowników, „niepohamowany, pobudliwy i zapalczywy" Stpiczyński słynął z tego, że w gorączce dyskusji potrafił rzucić w rozmówcę wypełnionym atramentem kałamarzem. Podczas jednej ze sprzeczek „zaatakował" podobno w ten sposób także dyrektor Hołów-kową...18 Jeśli chodzi o zespół redakcyjny, trzeba wymienić przede wszystkim Wincentego Rzymowskiego, zastępcę redaktora naczelnego, oraz Jana Czarnockiego, sekretarza redakcji. Rzymowski, kontrowersyjny publicysta (oskarżano go o plagiaty), w swym radykalizmie społecznym był bardziej zdecydowany i konsekwentny niż Stpiczyński19. Wydaje się, że Rzymowski miał spory wpływ na oblicze ideowe „Kuriera Porannego" i to właśnie jego publikacje w znacznej mierze sprawiały, że pismo postrzegane było jako sanacyjno-lewicowe. Podobne poglądy reprezentował Czarnocki, były działacz PPS, który wcześniej redagował między innymi polską prasę socjalistyczną w Stanach Zjednoczonych, a do „Kuriera" przeszedł z popularnych „czerwoniaków"20. Spośród członków zespołu redakcyjnego wymieńmy ponadto: Józefa Brodzkiego, Władysława Fabierkiewicza, Jerzego Hulewicza (szef działu literackiego), Edmunda Paciorkowskiego, Konstantego Symonolewicza, Marię J. Wielopolską, korespondentów zagranicznych Alfreda Bzowiec-kiego, Zenona Klingslanda (Paryż), „Augura"-Poliakowa (Londyn). Sukcesem pisma była możliwość współpracy z szeregiem znakomitych piór starszego i młodszego pokolenia: Tadeuszem Boyem-Żeleriskim, Michałem Choromańskim, Połą Gojawiczyńską, Witoldem Gombrowiczem, Kazimierą Iłłakowiczówną, Karolem Irzykowskim, Jalu Kurkiem, Bolesławem Leśmianem, Janem Lorentowiczem, Wacławm Sierosze-wskim, Julianem Tuwimem, Mirą Zimińską. Pod kierownictwem Stpiczyńskiego zapoczątkowali swą karierę tak znani później autorzy, jak Tadeusz Breza (szef działu kulturalnego) czy Jerzy Waldorff. Udało się też pozyskać współpracę zagranicznych znakomitości dziennikarskich, m.in. byłego redaktora londyńskiego „Timesa" Henry'ego Wickhama Steeda. Pisywali do „Kuriera" ludzie o zróżnicowanym światopoglądzie i przekonaniach politycznych. Wszystko to sprawiało, że dziennik zachował swój wysoki poziom21. Niewątpliwie odróżniał się swym charakterem od poprzedniej gazety Stpiczyńskiego — bojowego dziennika politycznego „Głos Prawdy". M. J. Wielopolską, która współpracowała ze Stpiczyńskim jeszcze w „Głosie Prawdy", tak wspominała swego szefa: 0 [...] zmierzchu jesiennym w grudniu 1932 roku pojawiła się w redakcji na Marszałkowskiej 148 wysoka i smukła postać, a dwie wychudzone, nerwowe ręce zaczęły przewracać papiery na biurku w gabinecie naczelnego redaktora. [...] Był to człowiek dziwny, godny najgłębszych studiów psychologicznych. Przy sile fizycznej dziecka, trawiony gruźlicą 1 chorobą serca, pracował z wydajnością Herkulesa, niezmordowany, od białego rana ślęczący nad swoją gazetą, nad Jej układem, który cały, literalnie cały od pierwszej kolumny do ostatniej przechodził przez Jego drżące, gorączką rozpalone ręce, korygowany, budowany nie tylko w tekście, ale w rozmiarze czcionki, w wielkości marginesu, w wielokropku l przecinku22. 168 Absolutne oddanie Stpiczyńskiego pracy redakcyjnej i jego niezwykłą pracowitość podkreślał też inny publicysta „Kuriera" J. Brodzki: Spędzał z nami dnie i noce całe. Żył redakcją. Jej rytmem wewnętrznym, czujny by nic nie mąciło atmosfery prawdziwego koleżeństwa l solidarności. Był «redaktorem naczel-nym» w najpełniejszym, najobfltszym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie pomniejszył wartości Jednego działu przed drugim. Rozkładał pracę redakcyjną w kapitalny sposób na tryby wielkiej maszyny, a poczucie obowiązku l sumienności musiało tak samo naoliwiać wielkie jej koła, Jak l małe. Pasjonował się sam swym zawodem l w tych, którzy z nim pracowali umiał wytworzyć ten sam stosunek do dziennikarstwa23. Także niechętny Stpiczyńskiemu K. Hrabyk przyznawał, że Stpiczyński, „redaktor pełen niepokoju i gwałtowności", redagował pismo „z większą werwą" aniżeli jego następcy24. Już pierwszy artykuł Stpiczyńskiego w „Kurierze Porannym", który ukazał się 20 listopada 1932 r. pod charakterystycznym tytułem Wśród cierpień prostego człowieka, wyznaczał w pewnym sensie główny kierunek zainteresowań nowej redakcji gazety25. Punktem wyjścia rozważań Stpiczyńskiego i zarazem kluczowym dla niego zagadnieniem współczesności był światowy i polski wielki kryzys gospodarczy i tragizm losu uwikłanego weń „szarego człowieka". Rozwiązanie problemów socjalnych owego „szarego człowieka" uważał Stpiczyński za klucz sytuacji na świecie, a drogą wiodącą do tego celu miało być według niego nie tyle wytwarzanie nowych dóbr, co ich sprawiedliwszy podział. Publicysta zarazem stanowczo odżegnywał się od lewicowości, ostro krytykując wszelkie doktryny wyrastające ze światopoglądu materialistycznego, który, jego zdaniem, odrzucał wartości duchowe i był źródłem zarówno ideologii komunistycznej, jak i liberalno-kapitalistycznej. Naturalną konsekwencją wielkiego kryzysu była radykalizacja nastrojów społecznych, kryzys zaufania wobec dotychczasowego porządku społeczno-ekonomicznego, który szczególnie silny wyraz znalazł w przekonaniach młodego pokolenia, przebiegając w poprzek politycznych podziałów. Antykapitalistyczna retoryka Stpiczyńskiego, w porównaniu z okresem względnej prosperity lat 1926-1929, otrzymała wyraźnie nowe impulsy, zyskując uzasadnienie zgodności z duchem czasów i współbrzmienia z szerokimi nastrojami społecznymi. Na drodze tej czekały jednak Stpiczyńskiego trudne do pogodzenia dylematy: dążenie do zachowania konsekwentnej postawy prorządowej, wyrażającej się w aprobacie dla polityki kolejnych gabinetów, z równoczesnym przekonaniem, że ich gospodarcze wysiłki nie spełniają zadania skutecznej walki z kryzysem i nie realizują potrzeb społecznych. Początkowo ton aprobaty i niezachwianej wiary w słuszność realizowanej polityki gospodarczej zdawał się dominować. Stpiczyński spełniał swe obowiązki dziennikarza prorządowego, udzielając „votum zaufania" założeniom polityki ekonomicznej kolejnych gabinetów: Aleksandra Prystora, Janusza Jędrzeje wieża i Leona Kozłowskiego. Starał się przekonywać, że ostrożna, deflacyjna polityka walki z kryzysem jest najbardziej słuszna, wskazywał jej rzekome przewagi nad receptami przyjętymi przez potęgi kapitalistycznego Zachodu, już jesienią 1933 r. obwieszczając koniec kryzysu i początek okresu „pomyślnej rekonwalescencji"26. Coraz wyraźniej jednak w artykułach i komentarzach do [ 169 wywiadów z szefami resortów gospodarczych pobrzmiewało zniecierpliwienie. Narastanie akcentów krytycznych było nie tyle wynikiem umiejętności prawidłowej analizy zjawisk gospodarczych — był tu bowiem Stpiczyński w istocie dyletantem — lecz oceny nastrojów społecznych. Już latem 1933 r. udzielił Stpiczyński rządowi delikatnego napomnienia, domagając się przyspieszenia tempa ogólnikowo sformułowanych przemian społeczno-gospodarczych, zarzekając się przy tym, że nie chodzi mu o jakieś radykalne reformy27. Później jeszcze bardziej zdecydowanie atakował politykę deflacyjną, jako prowadzącą do pauperyzacji szerokich warstw ludności, chociaż nadal starannie unikał bezpośredniego krytykowania rządu. Charakterystyczna dla rozważań gospodarczych Stpiczyńskiego stała się wielokrotnie później powtarzana przez niego, a groźnie brzmiąca dla polityków gospodarczych, teza, że prawidła ekonomii (określane przez niego mianem „doktrynerstwa") mają drugorzędne znaczenia wobec konieczności zaspokojenia potrzeb „szarego człowieka"28. Być może rzeczywisty stosunek Stpiczyńskiego do polityki społecz-no-gospodarczej rządów sanacyjnych w latach wielkiego kryzysu, lepiej niż artykuły bezpośrednio jej poświęcone, oddają opinie publicysty na temat wydarzeń mających miejsce za oceanem — polityce „New Deal" prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta. Początkowo, jak przystało na otrodoksyjnego piłsudczyka, gorąco protestował przeciw wszelkim pomysłom dewaluacji waluty, popierał pozostanie Polski w bloku „złotym", a dewaluacyjną politykę Roosevelta niezwykle ostro określał jako schlebiającą „instynktom spekulacyjnym", „awan-turnictwo" i „demoralizację narodu"29. Już jednak po kilku miesiącach, gdy rooseveltowski „Nowy Ład" zaczął wydawać swe owoce, z trudem hamował entuzjazm, wprost zachęcając do brania przykładu z dynamizmu amerykańskiej ekipy. Niedawny surowy jej krytyk przyznawał obecnie, że nawet w przypadku braku pełnego sukcesu nie będzie można odmówić Rooseveltowi słuszności założeń Jego odważnej decyzji30. Jaka była przyczyna tak spektakularnej zmiany poglądów? Zaryzykowałbym twierdzenie, że nie chodziło tu w istocie o aprobatę dla koncepcji ekonomicznych Johna M. Keynesa, które wywarły tak wielki wpływ na światową politykę gospodarczą czasów wielkiego kryzysu. Wydaje się, że wiedza ekonomiczna Stpiczyńskiego była po prostu nazbyt ograniczona. Przede wszystkim dostrzegał Stpiczyński w „Nowym Ładzie" te elementy, których brakowało mu w polskiej polityce gospodarczej: aktywną rolę państwa w polityce gospodarczej, rozmach wizji, „światopogląd społeczny", zainteresowanie losem „szarego człowieka", skuteczną walkę z bezrobociem, przezwyciężającą nie tylko ekonomiczne, ale przede wszystkim psychologiczne skutki wielkiego kryzysu. Jak zauważał „Robotnik", redaktor „Kuriera": może rozumie, że droga obrana przez rządy pomajowe do wybrnięcia z kryzysu Jest najbłędnlejsza pod słońcem, ale nie ma odwagi głośno to powiedzieć. Cytuje więc Keynesa z myślą, że a nuż przeczytają to w wysokich sferach, opamiętają się l nawrócą z pochyłej drogi, która prowadzi w przepaść31. Znacznie bardziej ochoczo atakował Stpiczyński sfery gospodarcze. Dowodził, że radykalizacja społeczna i utrata zaufania do kapitalizmu [ 170) jest nie tyle wynikiem kształtowania się nowych koncepcji ustrojowych, co naturalnym i pozytywnym wyrazem sprzeciwu, żywego zwłaszcza wśród młodzieży, wobec egoizmu społecznego sfer gospodarczych i „degrengolady liberalnej gospodarki kapitalistycznej". Jako znamienny jej przejaw wskazywał tak zwaną aferę żyrardowską, czyli ujawnienie rabunkowej i nieuczciwej gospodarki w Zakładach Żyrardowskich. Wzywał zatem do walki o zwycięstwo nowej etyki „purytańskiej, niosącej zapowiedź najwspanialszych osiągnięć ducha ludzkiego", zgodnie z którą działalność gospodarcza byłaby rozpatrywana z punktu widzenia respektowania interesu społecznego32. Poglądy Stpiczyńskiego spotkały się ze zdecydowaną polemiką ze strony „bratniej" „Gazety Polskiej" — było to pierwsze tak poważne starcie obu dzienników (X 1934). Piszący na łamach „Gazety" Stanisław Lauterbach, związany z łódzkim środowiskiem liberalnych ekonomistów, krytykował przede wszystkim kwestionowanie dążenia do zysku jako motoru i fundamentu działań gospodarczych. Oceniał on poglądy Stpiczyńskiego jako szlachetne, lecz idealistyczne i zarówno oderwane od realiów gospodarki, jak i pochopne w przekonaniu o możliwości zmiany mentalności ludzkiej. Zadaniem państwa, twierdził Lauterbach, nie jest zaszczepianie nowej społecznej etyki przedsiębiorcom, lecz dyskontowanie zdrowych „instynktów prywatno-gospodarczych", a przeciwdziałanie jedynie „zyskowi nieuzasadnionemu, nieuczciwemu"33. Stpiczyński replikował zręcznie, przywołując opinię jednego ze swych ulubionych autorów Maxa Webera, który podkreślał, że żądzy nieograniczonego zysku nie można utożsamiać z kapitalizmem, gdyż jedną z jego cnót jest zdolność do powściągania tej żądzy. W obronie „duchowych" aspektów przedsiębiorczości i poglądów Stpiczyńskiego wystąpił nawet przedstawiciel sfer gospodarczych Maurycy I. Poznański, właściciel łódzkiego koncernu prasowego „Republika", przywołując wzorzec przedsiębiorcy „społecznego" i „twórczego", oraz krytykując „ultramaterialistyczną" wizję kapitalizmu Lauterbacha34. Publikując opinię Poznańskiego starał się Stpiczyński uniknąć opinii wroga prywatnych przedsiębiorców. Rzecz jednak nie w tym, że refleksje Stpiczyńskiego były pozbawione trafnych spostrzeżeń, lecz że ich retoryka musiała budzić sprzeciw sfer gospodarczych. Dostrzegano bowiem słusznie, że za wzniosłymi apelami o „nową etykę" kryły się dążenia do znacznego zwiększenia roli państwa w gospodarce i krępowania wciąż słabo rozwiniętej polskiej prywatnej przedsiębiorczości. Publikacje Stpiczyńskiego potwierdzały te obawy, na przykład na początku 1935 r. głosił on, że respektowanie liberalnych zasad w gospodarce jest praktycznie niedopuszczalne i tylko polityka etatystyczna, upaństwowienie znacznej części przedsiębiorstw może stanowić skuteczną receptę walki z kryzysem i rozwoju gospodarczego Polski35. Warto zauważyć, że zabiegając o aktywną politykę etatystyczną i zdecydowane zwiększenie roli państwa w gospodarce, Stpiczyński stawał się w tym czasie coraz bardziej osamotniony we własnym obozie, gdyż z forsowania tych koncepcji wycofało się także środowisko „Pierwszej Brygady Gospodarczej" i jej twórca S. Starzyński36. Socjaliści wykpiwali sytuację Stpiczyńskie- l 171 ] go, któremu pozostawała antykapitalistyczna retoryka i utyskiwania, że polityka gospodarcza rządu nie odzwierciedla „założeń ideologicznych obozu Marszałka Piłsudskiego"37. Nic zatem dziwnego, że tak często Stpiczyński odwoływał się do sytuacji młodzieży, a więc tej części społeczeństwa, która szczególnie dotkliwie odczuwała skutki kryzysu i najradykalniej reagowała na rzeczywistość gospodarczą! społeczną. W grudniu 1932 r. snując refleksje nad głośną powieścią początkującego pisarza Zbigniewa Uniłowskiego Wspólny pokój, obrazującą smutny los młodych ludzi w czasie kryzysu, apelował o lepsze perspektywy pracy i nauki dla młodego pokolenia38. W półtora roku później, wskazując na postępujący rozdźwięk między pokoleniami i apelując by dać młodzieży nadzieję na Polskę „zdrową gospodarczo, społecznie, silną politycznie", pisał z wyraźnym akcentem krytycyzmu wobec własnego obozu i własnej generacji: Może zbyt wiele pokładamy nadziei w polityce, a za mało w porządkowaniu zagadnień społecznych l dociąganiu gospodarczych39. Zarazem przekonywał, że poglądów społecznych i politycznych młodzieży, ich radykalnego charakteru, nie należy rozpatrywać w kategorii sporów ideowych, lecz naturalnego protestu wobec panującego porządku społeczno-gospodarczego. Ta próba zacierania ideowego zróżnicowania politycznej młodzieży polskiej była niezwykle charakterystyczna. Publicysta, który nietole-rancyjnie odnosił się do „starych" przeciwników politycznych, obcą politycznie i światopoglądowo młodzież traktował łaskawie. Niewątpliwie akcenty krytycyzmu wobec liberalnej gospodarki, które obecne były w myśli politycznej piłsudczykowskiego Legionu Młodych, grupy „młodych" w SN oraz ruchu narodowo-radykalnego, czy wśród młodzieży ludowej spod znaku „Wici", stanowiły dogodne uzasadnienie głoszonej przez Stpiczyriskiego tezy, że wrogość w stosunku do aktualnej formy kapitalizmu nie ma charakteru partyjnego czy ideologicznego. W fermencie ideowym młodych dostrzegał przede wszystkim analogię „konfliktu pokoleń" sprzed lat dwudziestu, który w piłsudczykowskiej wizji historii najnowszej był zderzeniem niepodległego czynu młodzieży legionowej i „ugody" pokolenia niewoli40. Tak i obecnie radykalna młodzież miała przeciwstawiać się „ugodzie" starszego pokolenia wobec przebrzmiałego systemu ekonomicznego. Nic zatem dziwnego, że już jednym z pierwszych swych artykułów na łamach „Kuriera Porannego" Stpiczyński w praktyce stawiał znak równości między radykalizmem młodzieży piłsudczykowskiej z Legionu Młodych i młodzieży obozu narodowego, dostrzegając w postawach obu środowisk swoiste „votum nieufności" wobec panującego systemu ekonomicznego. Problem miał tkwić nie w różnicy postaw młodzieży, lecz jej politycznych protektorów — piłsudczyków, którzy przekazali swym młodym ideały państwowe, oraz endecji, która młodzież narodową „pchnęła [...] w podziemia konspiracji" i „uzbroiła w pałę dla walenia Żydów"41. Niewątpliwie poważny wpływ na stosunek Stpiczyńskiego do poczynań młodych narodowców miały bardziej przyziemne rachuby na polityczne osłabienie, a nawet rozpad endecji. Dobitnie potwierdza to [ 172] niemal entuzjastyczny stosunek publicysty do rozłamu w OWP i powstania Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) w kwietniu 1934 r. Stpiczynski uznał ten rozłam nawet za symptom agonii endecji. Wyszukiwał w deklaracji ONR akcenty świadczące o odcięciu się tego ugrupowania od tradycji „serwilizmu" wobec zaborców, porównywał nową organizację z Legionem Młodych, deklarował, że z narodowo-radykalną młodzieżą, pomimo politycznych różnic, można „zasiadać do wspólnego stołu narad nad sprawami naszego państwa i narodu"42. Krytycyzm Stpiczyń-skiego wobec działań skrajnych nacjonalistów, a zwłaszcza burd antysemickich, każe doszukiwać się w tych deklaracjach głównie doraźnej zagrywki, wynikającej z przekonania o konieczności popierania wszelkich fermentów w obozie narodowym, niezależnie od ich rzeczywistej wymowy politycznej43. Zainteresowania Stpiczyńskiego obejmowały nie tylko życie polityczne młodzieży. Ambicją publicysty był także udział w kształtowaniu koncepcji wychowania młodego pokolenia. Swoje poglądy na ten temat zaprezentował między innymi w wygłoszonym 12 kwietnia 1934 r. w Związku Nauczycielstwa Polskiego odczycie Rola młodzieży współczesnej44. Myślą przewodnią odczytu było przekonanie o konieczności ograniczenia wpływu rodziny na wychowanie młodzieży i zwiększenia w tym zakresie roli państwa. Chodziło więc w istocie o neutralizowanie wpływu poglądów politycznych i społecznych „pokolenia niewoli" na młodzież. Zarazem publicysta domagał się ograniczenia roli Kościoła katolickiego w wychowaniu, co dość oryginalnie motywował przekonaniem, że etyka katolicka nie sprzyja właściwej edukacji gospodarczej. W celu uzasadnienia potrzeby laicyzacji szkolnictwa wykorzystywał zatem tym razem zarówno znane poglądy Maxa Webera, jak i argument kryzysu gospodarczego. Nowa etyka, którą miała kształtować polska szkoła, winna być oparta, zdaniem Stpiczyńskiego, o poszanowanie pracy jako „powołania jednostek"45. Co charakterystyczne, Stpiczynski przekonywał, że radykalizm młodzieży nie jest niebezpieczny, jeśli tylko jest ona odpowiednio zrośnięta z państwem — była to oczywiście próba odpowiedzi na zarzuty wobec Legionu Młodych. Poglądy Stpiczyńskiego spotkały się z ostrą repliką prasy prawicowej. „Gazeta Warszawska" wprost pisała, że inspiratorem antyklerykał -nych nastrojów, czy wręcz nienawiści wobec Kościoła katolickiego w szeregach Legionu Młodych, jest właśnie Stpiczynski. Zestawiano go ze znanym lewicowym filozofem i pedagogiem Władysławem Spasow-skim, wskazując, że gdy tamten starał się podważać rolę Kościoła od strony filozoficznej, to Stpiczynski uderza „w nader czuły dla dzisiejszych stosunków punkt gospodarczy"46. Podobieństwa radykalnej retoryki Stpiczyńskiego i Legionu Młodych nasuwały się zresztą spontanicznie. Zdaniem prof. Szczepana Pieniążka, wiatach studenckich działacza Legionu, nie ulega wątpliwości, że publicystyka Stpiczyńskiego miała wpływ na radykalizację postaw legionowej młodzieży47. Działaczy Legionu Młodych, tak jak i Stpiczyńskiego, oskarżano o hałaśliwy i demagogiczny radykalizm lewicowy, pod którego zasłoną kryć się miały pobudki zgoła niskiego rzędu. l 173] Zarówno publicystyka Stpiczyńskiego, jak i wystąpienia legionistów służyły prawicy sanacyjnej i opozycyjnej do formułowania zarzutów 0 tolerowanie tendencji „bolszewickich" wewnątrz obozu pomajowego48. Były zresztą powiązania personalne Legionu Młodych i „Kuriera Porannego" — na przykład były komendant organizacji Leon Stachurski został korespondentem dziennika w Kownie. Jak przystało na publicystę deklarującego „postępowy" światopogląd, występował też Stpiczyński jako rzecznik praw dzieci. Jego najgłośniejsze wystąpienie w tej roli jesienią 1934 r. warte jest odnotowania. Niespodziewane zainteresowanie jakie wywołało na łamach polskiej prasy, stało się impulsem politycznej dyskusji, mało już związanej z problemami pedagogiki, która samemu Stpiczyiiskiemu przyniosła sporo goryczy. Sprawa zaczęła się od krótkiej notatki w „Kurierze Porannym", informującej o karaniu cielesnym dzieci w jednej ze szkół w Wielkopolsce49. Kilka dni później (16 XI 1934) Stpiczyński w alarmistycznym tonie wskazywał na plagę przypadków bicia dzieci w szkołach, wzywając do wydania zdecydowanej walki temu zjawisku: wysiłki i tendencje zarówno Związku Nauczycieli, Jak l Ministerstwa [WR1OP — J. P.) nie osiągnęły jeszcze pełnych rezultatów. Nie uogólniam, wiem, że wśród nauczycielstwa przeważa typ Ideowy I ofiarny, często nawet nadmiernie w tej swojej ofiarności eksploatowany, lecz nie mogę ukrywać l faktów stwierdzających Istnienie Jednostek szkodliwych50. Wystąpienie Stpiczyńskiego i inne artykuły „Kuriera Porannego" na ten temat zostały generalnie pozytywnie przyjęte w środowisku ZNP i przez ministra oświaty Wacława Jędrzejewicza, który przesłał redaktorowi list w tej sprawie. Zastrzeżenia budziła jednak możliwość odczytania artykułu Stpiczyńskiego jako skierowanego przeciw nauczycielom w ogóle. Dlatego też Stpiczyński natychmiast pospieszył z zapewnieniem, że chodziło mu o napiętnowanie konkretnych przypadków, a nie stwierdzenie systemu zezwalającego stosować kary cielesne. Starał się nawet usprawiedliwiać „wybryki" nauczycieli ich trudną sytuacją i modelem wychowania przyjętym przez polską rodzinę51. Wszystko wskazuje, że problem naruszania nietykalności cielesnej dzieci wstrząsnął sumieniem Stpiczyriskiego. Zaangażował się on w tę sprawę z pasją godną kluczowych zagadnień społeczno-politycznych 1 tak w istocie ją pojmował52. Wystąpienie Stpiczyriskiego komentowała niemal cała polska prasa polityczna i nie chodziło tu bynajmniej o to, że w Polsce takie zagadnienia jak bicie dzieci często stają się przedmiotem sporów światopoglądowych i politycznych. Publicysta polityczny występujący w słusznej i szlachetnej sprawie wywołał prawdziwą burzę, gdyż skwapliwie przypomniano mu, że stając w obronie bitych dzieci pominął fakt, że w Polsce bije się także i dorosłych — przeciwników reżimu. W prasie endeckiej i socjalistycznej zgodnie pojawiły się aluzje do Brześcia i Berezy Kartuskiej. Nie mniej ciekawie wyglądałoby rozszerzenie problemu poruszonego przez p. Stpiczyńskiego także na Instytucje, w których wychowuje się starszych obywateli w duchu państwowym — ironizowała „Gazeta Warszawska", zauważając, że Stpiczyński „chcąc usunąć kij ze szkoły wetknął go w mrowisko"53. A. Nowaczyriski pisał 174 o „piramidalnym faryzeiźmie"54. Z kolei „Robotnik" wprost przypominał „bicie w mordę" i „łamanie kości" jako metody walki politycznej sanacji, wskazując, że Stpiczyński pisze wprawdzie piękne artykuły przeciw biciu dzieci w szkole, ale nie słyszeliśmy nigdy, by potępiał, a raczej przez swój udział w „sanacji" pochwala metody kija l pałki stosowane w Innych dziedzinach życia publicznego55. Jednak najboleśniejszy i najmniej spodziewany cios wymierzyła „Gazeta Polska", która zaatakowała Stpiczyńskiego z pozycji rzekomo obrażonego stanu nauczycielskiego (pomimo wyjaśnień publicysty i stanowiska ZNP), a nawet rzekomo oskarżonego o brutalność narodu polskiego. Problem poruszony przez redaktora „Kuriera" uznano zresztą za „nieistotny". Stpiczyńskiego umieszczono w jednym szeregu z liberalnymi „reformatorami obyczajowości": Antonim Słonimskim, Józefem Wasowskim, a nawet Zbigniewem Uniłowskim, którego opublikowany właśnie na łamach „Wiadomości Literackich" Dzień rekruta, ponury obraz stosunków w wojsku polskim, prawica prorządowa i opozycyjna zgodnie uznały za defetystyczny atak na honor armii56. Jednak nie o światopoglądowy spór przecież chodziło — zwłaszcza w poglądach na stosunki państwo-obywatel Stpiczyński nie różnił się szczególnym liberalizmem od publicystów „Gazety Polskiej". Jak słusznie zauważył B. Singer organ „pułkowników" nie mógł Stpiczyńskiemu wybaczyć, że „najniewinniejszym artykułem dano żer opozycji do mówienia nie tylko w sprawie bicia dzieci szkolnych"57. P. Stpiczyński za swój występ doczekał się skarcenia ze strony «Gazety Polskiej*, a cała sanacja musi wysłuchać wielu gorzkich prawd — podsumował dyskusję, która absorbowała prasę polską w ostatnich miesiącach 1934 r., „Robotnik", przywołując znane porzekadło „nie wywołuj wilka z lasu"58. Wspomniany wyżej przychylny stosunek Stpiczyńskiego do młodych narodowców mógł sugerować, że zagadnienia ideowe stanowiące wyróżnik światopoglądu miały dla niego znaczenie wtórne w zestawieniu z kanonami „ideologii piłsudczykowskiej", a więc na przykład „historycznym" sporem z endecją. Mogło z tego wynikać, że był gotowy zaaprobować bojowy antysemityzm ONR w zamian za jego poparcie dla sanacji i akceptację piłsudczykowskiej wizji najnowszej historii. Jednak to właśnie stosunek Stpiczyńskiego do antysemityzmu potwierdza najsilniej jego wierność podstawowym przekonaniom. Tym bardziej godne to podkreślenia, że chodzi o zjawisko, które zwłaszcza w latach trzydziestych stało się chwytliwym społecznie orężem politycznym, przyjętym także przez część obozu Stpiczyńskiego, co znalazło swój wyraz w programie Obozu Zjednoczenia Narodowego (OZN) po śmierci Piłsud-skiego. Stpiczyński zdecydowanie potępiał burdy antysemickie organizowane przez młodych narodowców z OWP i ONR, pisząc wprost, że „pałka była zawsze berłem chamstwa", choć tradycyjnie winą obciążał nie tyle organizatorów i uczestników zajść lecz „starą" endecję59. Najważniejsze artykuły Stpiczyńskiego dotyczące kwestii antysemityzmu powstały w 1933 r. Niezwykle ostro skrytykował antysemicką wymowę uchwał Rady Naczelnej SN z 11 VI 1933, zarzucając im, że powielają „recepty" l 175] hitlerowskie (warto zauważyć, że w ówczesnej prasie endeckiej rzeczywiście sporo było zachwytów nad polityką reżimu hitlerowskiego wobec Żydów). Podkreślał, że wyeliminowanie Żydów z handlu i wolnych zawodów nie rozwiąże polskich problemów ekonomicznych i społecznych, a nawet sparaliżuje te dziedziny i niekorzystnie wpłynie na sytuację gospodarczą, natomiast przekonanie, że usuniętych z Polski żydowskich fachowców szybko zastąpią Polacy było, według publicysty, iluzją. Czyż to naprawdę tak trudno dostrzec, że nasze ubóstwo materialne l lenistwo myślowe ma przyczyny nie w Żydach, a w nas samych, w naszym usposobieniu narodowym? — pytał Stpiczyński, apelując do młodzieży, aby konkurowała z Żydami jedynie lepszą pracą, a nie budowała swej przyszłości za pomocą „kija" czy „drakońskich praw"60. W jednym z następnych artykułów pisał, że antysemityzm lat trzydziestych ma charakter „ekonomicznej rewolucji aryjskiej inteligencji zawodowej —jest poszukiwaniem po linii najmniejszego oporu miejsca na zawężonym przez kryzys rynku pracy" i zarazem jest kapitulacją rozumu na rzecz ślepych odruchów, kapitulacją człowieka z aspiracji kształtowania swych losów6'. Próby wprowadzenia ograniczeń typu „numerus clausus" czy „numerus nullus" określał jako niedopuszczalne usiłowania „tamowania ekspansji życiowej aktywnego elementu w społeczeństwach", wskazując, że przynosi to zwykle skutki odwrotne do zamierzonych. Tężyzna inteligencji żydowskiej „jest to nasza polska zasługa" — ironizował62. Politycznym „szwindlem" nazywał określanie mniejszości narodowych — ponoszących ciężary i obowiązki wobec państwa na równi z pozostałymi obywatelami — jako „gości" i uzasadnianie w ten sposób ograniczania ich praw w stosunku do „gospodarzy" — Polaków63. Należy jednak zauważyć, że argumentem rzekomego przeciwdziałania wybrykom antysemickim i „obskurantyzmowi" posługiwał się Stpiczyński także w celu uzasadnienia mało chwalebnych dążeń rządu do ograniczenia autonomii szkół wyższych, wyrażonych w ustawie z marca 1933 r.64 Pomimo że kwestia antysemityzmu była niewątpliwie wykorzystywana przez Stpiczyńskiego w doraźne walce politycznej z endecją i to głównie dość liberalnymi i odżegnującymi się od brutalnych prześladowań Żydów „starymi", wystąpienia redaktora „Kuriera" w tej sprawie zaliczają się do chwalebnej części jego publicystyki. Tym bardziej, że sam Stpiczyński uczciwie przyznawał, że „pewne cechy umysłowości żydowskiej" budzą u niego niechęć65. Warto zacytować w tym miejscu opinię publicysty o nacjonalizmie, której szczególnej wymowy przydaje fakt, że powstała kilka miesięcy po dojściu do władzy w Niemczech narodowych socjalistów: Nacjonalizm nie Jest żadną Ideą. Jest to [...] zmowa Intelektów ograniczonych, embrionalnych, schorzałych — przeciw prawom rozumu. Nacjonalizm Jest produktem trwogi człowieka niższego rzędu przed człowiekiem ukształconym, rozwiniętym, pełnym. Trwogi l Jej slostrzycy — nienawiści. Ponieważ nie może go zrozumieć l przekonać, pokłada nadzieje zdobycia potęgi w pięści. [...] wierzę w zmartwychwstanie rozumu l panowanie na świecie przezeń ustalonej hierarchii66. 176 W publicystyce Stpiczyńskiego z okresu „Kuriera Porannego" warto też zwrócić uwagę na rozważania skoncentrowane wokół kwestii dyktatury i demokracji. Ich znaczącą inspiracją było niewątpliwie zarówno zwycięstwo dyktatury hitlerowskiej w Niemczech, jak i przejawy kryzysu politycznego w niektórych państwach Zachodu, na przykład we Francji, które pochopnie utożsamiano z ogólnym kryzysem demokracji parlamentarnej. Część tych publikacji można określić mianem „legitymizujących", to znaczy uzasadniających, za pomocą odpowiedniej interpretacji zjawisk ogólnych, moralne prawo piłsudczyków do sprawowania władzy w Polsce. Warto dodać, że argumentację prezentowaną w owych artykułach Stpiczyński wykorzystywał także biorąc udział w różnych akcjach propagandowych sanacji, między innymi z związku z wyborami samorządowymi w Łodzi w maju 1934 r.67 Jak większość publicystów piłsudczykowskich Stpiczyński dowodził, że piłsudczycy przeciwstawiają się zarówno liberalnej demokracji parlamentarnej, jak i dyktaturze, wprowadzając nowy, pośredni między tymi systemami model sprawowania władzy68. Zasadnicza różnica między systemem politycznym w Polsce a dyktaturą typu totalitarnego, jak w III Rzeszy, wynikała, zdaniem Stpiczyńskiego z faktu, że w pierwszym przywódca autorytarny jest niezależny w swych decyzjach politycznych, w systemie totalitarnym zaś dyktator jest niejako kreacją zbiorowych namiętności i instynktów, a w rezultacie „sługą wypadków". Stpiczyński silnie podkreślał, że dyktatura totalitarna niszczy indywidualność jednostki, wymagając od obywateli jedynie posłuszeństwa. Wielką wartością polskiego modelu ustrojowego miało być poszanowanie indywidualności i zapewnienie jej warunków swobodnego rozwoju z równoczesnym zabezpieczeniem kraju przed skutkami słabości systemu parlamentarnego69. Stpiczyński wskazywał, że choć dyktatury totalitarne są niewątpliwie sprawniejsze w rządzeniu państwem lecz ustroje „wolnościowe" są zdrowsze dla społeczeństw70. Oczywiście Stpiczyński nie miał wątpliwości, że Polska, mimo ograniczeń parlamentaryzmu, pozostała w gronie państw o „wolnościowych" ustrojach. W poglądach Stpiczyńskiego na temat parlamentaryzmu można było dostrzec jednak subtelną zmianę. Nadal głosił oczywiście zmierzch demokracji parlamentarnej, podobnie jak i liberalnego kapitalizmu, jako XIX-wiecznego przeżytku. Dowodził więc, że zło rządów parlamentarnych leży nie tylko w ociężałości kolektywlzmu i dopuszczaniu do ważnych decyzji politycznych czynnika irracjonalnej emocji, lecz także w tendencji do „nurzania się w błocie korupcji i we krwi obywateli" (wyraźna reminiscencja krwawych zaburzeń politycznych w Paryżu w lutym 1934 r.)71. Zarazem podkreślał jednak pozytywy systemu parlamentarnego, wyrażające się w „jawności ścierania się sił politycznych i światopoglądów", a nawet stwierdzał, że istnieją pewne obiektywne okoliczności decydujące o wartości politycznej partii Jako zjawiska72. W porównaniu z poglądami wyrażanymi w końcu lat dwudziestych (zwłaszcza w książce Polska, która idzie) było to wyraźne przesunięcie akcentów. Było to związane z nową tezą publicystyki Stpiczyńskiego: [ 177] autorytarne rządy piłsudczyków gwarantują obronę zasadniczych wartości demokracji parlamentarnej przed zagrożeniami ze strony totalita-ryzmów. Stąd nacisk na fakt zachowania przez rządy pomajowe podstawowych wolności obywatelskich. Polska pod rządami Piłsudskiego „uzdrowiła parlamentaryzm nie niszcząc jego wartości pozytywnych" -zapewniał nieco eufemistycznie Stpiczyński — odrzucając jedynie „dyktaturę parlamentu", tak jak i dyktaturę jednostki73. Niedawno jeszcze zaciekły krytyk partii jako formy organizacji politycznej, stwierdzał teraz nawet, że zachowanie partii politycznych „przynosi zaszczyt linii ideowej kierującej losami Rzeczypospolitej"74. Stpiczyński nie miał również problemów ze wskazaniem źródeł totalitarnych zagrożeń dla Polski. We właściwy sobie sposób zarzucał endecji dążenie do kopiowania totalitaryzmu hitlerowskiego, a socjalistom — sowieckiego. W świetle takiego rozumowania nie dziwiły stwierdzenia, że obóz pomajowy jest jedynym obrońcą „rzeczywistych walorów demokracji", a opozycja zagrożeniem dla niej75. Krytyka dyktatur i totalitaryzmów była więc w znacznym stopniu elementem doraźnej taktyki publicystycznej. Nie dziwiło częste powoływanie się publicysty na przykład niemiecki — droga Hitlera do władzy zdawała się potwierdzać tezę o niedoskonałości demokracji parlamentarnej. Trzeba jednak przyznać, że publicyści „Kuriera Porannego" i sam jego redaktor najbardziej zdecydowanie, jeśli chodzi o prasę obozu rządzącego, występowali przeciwko systemowi hitlerowskiemu w Niemczech jak i faszystowskiemu we Włoszech76. Znacznie bardziej oględnie odnosił się Stpiczyński w tym czasie do totalitaryzmu sowieckiego, a nawet sporadycznie wyrażał pewną aprobatę wobec przemian zachodzących w ZSRR. Mógł to być po prostu rezultat ocieplenia się stosunków polsko-sowieckich po zawarciu paktu o nieagresji, bądź wyraz iluzji co do rzeczywistego charakteru totalitaryzmu stalinowskiego, charakterystycznych dla ówczesnej lewicy i bliskich jej środowisk w Polsce i na świecie77. W artykułach Stpiczyriskiego próżno by doszukiwać się pogłębionej analizy zjawisk totalitaryzmu, faszyzmu, nazizmu. Były one jednak niewątpliwie wyrazem szczerej odrazy wobec idei „państwa całkowitego", którą publicysta określał jako opartą na „psychologii głodu" i „stanu wyjątkowego". Tuż po objęciu przez Hitlera urzędu kanclerza wskazywał na: groźny ferment szaleństwa hitlerowskich kohort, pozbawionych więzi Ideowych, oblicza moralnego, szlachetnych tradycji. Któż wie, co kryje się pod koszulą przeciętnego hitlerowca: czy fanatyzm pangermariskl, czy pasja komunistycznej rozprawy z burżuazyj-nym światem, czy po prostu sadyzm łaknący pożogi I zniszczenia?78 Innym razem określał hitleryzm jako „rewolucję przeciw sumieniu, ludzkości i kulturze" i wyrażał przekonanie, że nie może utrzymać się reżim „który pali na stosie owoce ludzkiej myśli"79. Dostrzegał również w totalitaryzmach znamię groźnego neopogaństwa, a nadzieję na zachowanie indywidualności ludzkiej i autentycznych wartości duchowych wiązał z wartościami chrześcijańskimi, które określał jako spadkobiercę najwznioślejszych idei starożytnej kultury i filozofii greckiej. 178 Ten, którego wielokrotnie oskarżano o lekceważenie i podważanie tych wartości, pisał tuż przed Bożym Narodzeniem 1933 r.: Cóż pozostaje, gdy się tę właśnie zniszczy Ideę [chrześcijańską — J. P.]? Pozostaje prawo dżungli, prawo kłów l człowiek zezwlerzęcony, który przerabia cały dorobek cywilizacji na moce zniszczenia. Nie wejdziemy na tę drogę. Pozostaniemy tu na wielkim rozdrożu świata zjednoczeni w miłości dla Boga-Człowleka, Jako przystani wieczystych prawd ludzkiego ducha, z którego zrodzi się ocalenie ludzkości80. Była w tych słowach jakże charakterystyczna dla epoki rodzących się totalitaryzmów, znana i z przemyśleń innych ówczesnych autorów o różnych światopoglądach, tęsknota za porządkiem świata opartym o trwałe, tradycyjne wartości. Oczywiście Stpiczyński nigdy nie zapomniał podkreślić, że zasługa ochrony tych wartości, czy jak to określał „ocalenie wartości duchowych narodu", było dziełem piłsudczyków81. Znacznie słabiej wypadała jednak próba udowodnienia przez Stpi-czyńskiego, że piłsudczycy potrafili wykazać się twórczą i nowatorską koncepcją ustrojową, która pozwoliłaby trwale zabezpieczyć państwo przed zwyrodnieniami dyktatury jak i słabościami parlamentaryzmu, a nawet mogłaby stać się atrakcyjnym wzorem dla świata. Poglądy piłsudczyków na ustrój państwa miała odzwierciedlać nowa konstytucja, która przeszła do historii pod nazwą kwietniowej. Stpiczyński, który, jak wspominano, w zamkniętym gronie czołówki sanacyjnej prezentował własne pomysły ustrojowe, publicznie bez zastrzeżeń propagował prace konstytucyjne BBWR, broniąc nawet pomysłu Legionu Zasłużonych W. Sławka, któremu był niewątpliwie przeciwny i który w końcu nie znalazł uznania samego Piłsudskiego82. Trudno powiedzieć na ile zachwyty Stpiczyńskiego nad nową konstytucją były szczere, gdyż trudno było się spodziewać, aby w tak kluczowej dla własnego obozu sprawie pozwolił sobie na akcenty krytyczne czy własne opinie. Trzeba pamiętać, że jego artykuły poświęcone konstytucji miały charakter propagandowy — koncentrował się na tych zagadnieniach, które wewnątrz obozu nie podlegały dyskusji. Kładł więc nacisk na gwarancję siły i sprawności władzy wykonawczej w zapisach nowej konstytucji, co miało uchronić państwo przed negatywnymi skutkami ostrego ścierania się sił politycznych. W większym stopniu niż inni piłsudczycy starał się przekonywać, że konstytucja nie narusza w niczym praw i wolności obywatelskich. Oddawał nawet swoisty hołd tak znienawidzonej przez Piłsudskiego i większość piłsudczyków konstytucji marcowej, z której wyraźnie wywodził gwarancje dla wolności obywatelskich w konstytucji kwietniowej: Nie wahamy się (...) stwierdzić, że wyrazem odwagi w nowej konstytucji Jest oparcie jej na duchu marcowej poprzedniczki, a mianowicie na uznaniu Indywidualności obywatela83. Najistotniejszą zdobyczą nowej konstytucji — to przekonanie Stpiczyńskiego wydawało się najbardziej szczere -- miała być „legitymizacja" władzy sanacyjnej. System oparty na „obyczaju" politycznym ustanowionym przez Piłsudskiego miał zostać zastąpiony przez rządy oparte na prawach konstytucyjnych84. Zmniejszona aktywność Stpiczyńskiego w bieżących potyczkach publicystycznych z opozycją odzwierciedlała niewątpliwie sytuację polityczną w Polsce po rozbiciu „Centrolewu" i wyborach „brzeskich". Nie l 179] znaczy to, by Stpiczyriski nie reagował zdecydowanie na każdy niepokojący, jego zdaniem, przejaw aktywności politycznej opozycji. Najbardziej raziło w publicystyce Stpiczyńskiego zapewne nie to, że odmawiał on opozycji wpływu na politykę państwa, lecz że próbując kształtować przekonanie iż w Polsce funkcjonuje rzeczywista demokracja, domagał się od opozycji zachowań właściwych jej roli w demokratycznym państwie. Przykładem były jego artykuły w związku z wyborami prezydenckimi w Zgromadzeniu Narodowym w maju 1933 r. Uzasadnioną decyzję opozycji bojkotu wyborów potępił jako przejaw „szlachetczyzny" rodem z okresu przedrozbiorowego, a także „prywaty i zwyrodnienia instynktu państwowego, warcholstwa"85. Wywołało to ostrą reakcję, zwłaszcza ze strony PPS, której czołowy publicysta M. Niedziałkowski podkreślił, że opozycja nie ma równych szans w polemice z obozem rządzącym, gdyż jej prasa jest represjonowana86. Przyjęty przez Stpiczyńskiego styl polemiki był charakterystyczny. Starał się koncentrować wyłącznie na atakach socjalistów wobec BBWR i zarzutach o polityczną zależność bloku od Piłsudskiego, zupełnie pomijając najistotniejszy argument swych anatgonistów — stwierdzenie niedemokratycznego charakteru wyborów „brzeskich" 1930 r. Cel takiej taktyki był jasny. Skoro obecny parlament został wybrany w sposób demokratyczny — opozycja nie ma prawa podważać jego decyzji i bojkotować ich87. Z kolei odpowiedź Stpiczyriskiego na zarzuty w sprawie represji prasowych i jego zapewnienia o rzekomej wolności i równości prasy brzmiały zupełnie niepoważnie, tak jak i „oferta" udostępnienia łamów „Kuriera" Niedziałkowskiemu, połączona z seria pogróżek88. W związku z artykułami Stpiczyriskiego na temat wyborów prezydenckich 1933 r. warto zwrócić uwagę na pewną charakterystyczną sprawę. Decyzją Piłsudskiego, z którą ten gorliwy piłsudczyk nie potrafił się nigdy pogodzić, było nieprzyjęcie przez Marszałka godności prezydenta. U progu wyborów w 1933 r. niemal w błagalnym tonie apelował do Komendanta, by zgodził się zostać prezydentem. Stosunek Piłsudskiego do prezydentury był dla niego tym bardziej niezrozumiały, że, jak słusznie wskazywał, nowela sierpniowa z 1926 r. pozbawiła ten urząd wielu krytykowanych wcześniej ograniczeń. W odróżnieniu od Piłsudskiego, który nigdy nie przejmował się formalnymi zagadnieniami swej władzy, Stpiczyriski za kluczowe uznawał jej prawne zalegalizowanie, z tych samych powodów podkreślając później znaczenie konstytucji kwietniowej89. 15 czerwca 1934 r. miało miejsce wydarzenie, które w pewnym sensie wpłynęło także na publicystyczną taktykę Stpiczyriskiego wobec opozycji. Tego dnia bojówka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) dokonała zamachu, w którym zginął minister spraw wewnętrznych B. Pieracki, uważany za politycznego protektora „Kuriera Porannego". Skutkiem zamachu były represje wobec działaczy ONR, który początkowo wiązano z zabójstwem ministra (miał być to odwet za represje władz), a także wydany 17 czerwca dekret prezydenta RP o „utworzeniu obozów izolacyjnych" (jedyny z zapowiadanych obozów powstał na początku lipca w Berezie Kartuskiej). Dwa dni później, 19 [ 180 J czerwca, ukazał się głośny artykuł Stpiczyńskiego Polityczne konsekwencje zabójstwa Bronisława Pierackiego. Publicysta ustosunkował się w nim do koncepcji „obozów izolacyjnych". Był to wyraz aprobaty, lecz bardzo ostrożny i pozbawiony entuzjazmu: do arsenału środków używanych przez Pierackiego po dokonanej na nim.zbrodni, musi być wprowadzony — niewątpliwie przejściowo — środek nowy. Przynosi go (...) ustawa o obozach izolacyjnych [...]. Jest to, Jak się rzekło, środek. Słusznie zapytać można: Jaki Jest Jego cel?90 Celem tym miała być walka z „bojówkami terrorystycznymi", czyli, jak nietrudno było wywnioskować z treści artykułu, z grupami skrajnie prawicowymi, nacjonalistycznymi, faszyzującymi. Najbardziej zaskakiwała jednak wyrażona przy tej okazji deklaracja: Jesteśmy świadomi, że dla wzmocnienia społecznych fundamentów ładu i harmonii wewnętrznej wokół sztandaru racji stanu, konieczne Jest rozszerzenie frontu i pogłębienie zasad naszej współpracy z socjalnymi filarami Rzeczypospolitej: włośclaństwem i światem pracy w miastach91. Intencje autora tej mglistej deklaracji wyjaśniała w pewnym stopniu polemika z Niedziałkowskim, który z kolei zaatakował pomysł „obozów izolacyjnych" jako przejaw „faszyzujących" tendencji rządu92. Replikując publicyście PPS Stpiczyński bardzo ostro zaatakował politykę tej partii od 1926 r., ale zarazem w pojednawczym tonie podkreślał: zdecydowane środki zastosowane przez rząd są w interesie „demokracji i świata pracy", gdyż ich celem jest walka z „prądami faszystowsko-hit-lerowkskimi" i uchronienie Polski przed ich dyktaturą. Stpiczyński bardzo zręcznie wykorzystywał sztandarowe hasło lewicy po dojściu do władzy w Niemczech Hitlera — walki z narastającym zagrożeniem faszystowskim — i przewrotnie zarzucał socjalistom, że nie chcą przyłączyć się do walki z rodzimymi „faszystami" jaką prowadzi obóz rządzący. P. poseł Niedziałkowski boi się faszyzmu, lecz bardzo pompatycznie potępia też walkę z nim, walkę, której sam, siłami PPS, przeprowadzić nie zdoła. I znów taktyk partyjny odwraca się plecami do ruchu robotniczego i do ideałów demokracji, ponieważ nie Jest zdolny do wielkiej gry, a tylko do pienlactwa93. Taktyka Stpiczyńskiego była przejrzysta. Wyolbrzymiając rzekome zagrożenie „faszystowskie" proponował „państwowo myślącej" części opozycji socjalistycznej wspólny front walki z tym zagrożeniem. Zarazem uspokajał, że represje rządu nie będą skierowane przeciw lewicy. Mógł to być jednak, co bardzo prawdopodobne, polityczny bluff, którego celem miało być wykazanie, że przywódcy lewicy nie dorośli do swej roli i w antysanacyjnym zaślepieniu nie dostrzegają rzeczywistych zagrożeń dla państwa i własnej formacji politycznej. Nie można jednak wykluczyć, że był to refleks pomysłów Stpiczyńskiego z czasów „Głosu Prawdy" — przyciągnięcia przynajmniej części lewicy do współpracy z sanacją w celu zrównoważenia wpływów konserwatystów. Być może chodziło o wywołanie wewnętrznych tarć i rozłamów w PPS, w stylu tych, które doprowadziły do powstania PPS d. FR. Socjaliści zdawali sobie zresztą sprawę, że wypowiedzi Stpiczyńskiego trudno traktować jako w pełni miarodajne dla polityki obozu rządzącego. Jak zauważał Niedziałkowski, z publikacji prasy prorządowej trudno było zorientować się, czy „obozy izolacyjne" miały służyć walce 181 z ONR, nacjonalistami ukraińskimi, Żydami czy komunistami94. Pomimo tego, prasa endecka z dużym niepokojem przyjęła wystąpienie l Stpiczyńskiego, uznając je za wyraźny sygnał, że porozumienie sanacji, a przynajmniej jej lewicy, z PPS jest możliwe. Jak pisano: «Kurier Poranny* na każdym kroku podkreśla swój ścisły związek z ideologią społeczno-polllyczną dawnych plłsudczyków, tkwiących niegdyś nie tylko duchem, ale krwią l kośćmi w PPS95. Pomimo ostrości polemiki Stpiczyński-Niedziałkowski i formalnego odrzucenia przez PPS propozycji „Kuriera" wspólnej listy „robotniczej" w wyborach samorządowych w Warszawie, publicyści „Gazety War- i szawskiej" sugerowali, że „oferta" „Kuriera" nie została „zupełnie odrzucona". Zauważano, że współbrzmiąca z hasłami II Międzynarodówki „antyfaszystowska" retoryka „Kuriera" jest dla wielu działaczy partii atrakcyjna96. Hipotezy prasy endeckiej wydawały się nieco pochopne. Niewątpliwy był natomiast wzrost samodzielności politycznej Stpiczyńskiego po śmierci Pierackiego i złagodzenie twardego tonu „Kuriera" wobec lewicy, co zdawało się potwierdzać wcześniejszą zależność gazety od zamordowanego ministra. Stpiczyński należał do tych działaczy sanacyjnych, którzy rozumieli potrzebę poszerzenia podstaw społecznych i politycznych obozu rządzącego, jakkolwiek nie było jasne co miało to w praktyce oznaczać. Zabiegi w tym kierunku skoncentrował jednak nie na PPS, jak można się było początkowo spodziewać, lecz na chłopstwie i jego głównej reprezentacji politycznej — Stronnictwie Ludowym (SL). We wspomnianym artykule Stpiczyńskiego opublikowanym po śmierci Pierackiego, na pierwszym miejscu wśród filarów społecznych, na których miał się opierać obóz rządzący, wymienione zostało „włościaństwo". Było to o tyle zaskakujące, że wcześniej Stpiczyński konsekwentnie występował jako rzecznik ludności miejskiej, raczej lekceważący interesy chłopstwa (z wyjątkiem sprawy reformy rolnej)97. Już jednak artykuły związane z problemami kryzysu gospodarczego wskazywały na zmianę tego nastawienia. Stpiczyński deklarował „prospołeczny" charakter „Kuriera Porannego", a chłopi byli grupą społeczną szczególnie dotkliwie doświadczoną przez kryzys. Dostrzegał też zapewne, że rosnące niezadowolenie wsi z polityki sanacji w połączeniu z silnym zapleczem politycznym, w postaci zjednoczonego w 1931 r. ruchu ludowego (SL), mogło stanowić istotne zagrożenie dla rządów pomajowych. Za pierwszymi krokami poszły i następne. Tradycją publicystyki Stpiczyńskiego były artykuły ogłaszane w rocznicę wymarszu „kadrówki". Jednak wystąpienie w przeddzień 20 rocznicy czynu zbrojnego piłsudczykówbyło nie tylko peanem na cześć własnego obozu, lecz także polskiego chłopstwa. To właśnie chłopi, „sól narodu", a nie „bankrutujący ziemianie i sklepikarze" winni, zdaniem Stpiczyńskiego, stać się filarem społecznym budowanego przez piłsudczyków państwa98. Deklaracjom tym towarzyszyły poczynania świadczące, że podjęto wysiłki na rzecz pozyskania dla sanacji części działaczy ludowych. Już znacznie wcześniej, bo pod koniec 1932 r., ostro atakując lidera SL W. Witosa, Stpiczyński dawał do zrozumienia, że z „umiarkowaną" częścią kierownictwa SL porozumienie jest możliwe99. Obecnie, jak zauważała prasa [ 182) imi94. Pomi-wystąpienie nie sanacji, >glą społeczno-em, ale krwią mlnego od-obotniczej" Jzety Waranie odrzu-narodówki iczy partii pochopne. Stpiczyń-„Kuriera" iść gazety rozumieli u rządzą- 1 Zabiegi * się było ezentacji artykule erwszym rac obóz askaku- rzecznik Datkiem >lemami la. Stpi- nnego", ią przez i z poli- postaci istotne cystyki adrów- ojnego z także krutu- :ać się Dekla- iłki na acznie Pitosa, erow- prasa endecka, „Kurier Poranny" publikował serię anonimowych wywiadów z młodzieżowymi działaczami ludowymi, którzy nie wykluczali współpracy z rządem pod warunkiem jego „przychylnej" wobec wsi polityki100. Wskazywano jednak, że próba porozumienia sanacji z ruchem ludowym, której patronował „Kurier Poranny" nie znalazła żywszego oddźwięku101. Pomimo zdecydowanego odrzucenia „sanacyjnych umiz-gów" przez występujący w imieniu kierownictwa SL „Zielony Sztandar"102, wysiłki „Kuriera" przyniosły pewien efekt. Na początku grudnia 1934 r. sensacją stało się opublikowanie na łamach gazety rozmowy zjedna z czołowych postaci SL, wicemarszałkiem Sejmu i szefem klubu sejmowego tej partii Michałem Rogiem, co stanowiło sygnał, że część działaczy SL gotowa jest na współpracę z obozem rządzącym103. Można więc powiedzieć, że gazeta Stpiczyńskiego odegrała pewną rolę w zainspirowaniu rozłamu w stronnictwie, który miał miejsce pół roku później (VII 1935), w związku z decyzją NKW SL o bojkocie wyborów parlamentarnych. Do czołowych postaci grupy rozłamowej, która przystąpiła do obozu rządzącego, należeli miedzy innymi M. Róg oraz Antoni Langer, wielokrotnie publikujący na łamach „Kuriera"104. Publikacje Stpiczyńskiego po śmierci Pierackiego zakończyły, trwający od chwili objęcia przez niego redakcji „Kuriera Porannego", swoisty „rozejm" z konserwatystami105. W peanach na cześć chłopstwa dostrzeżono realne dążenie lewicowych piłsudczyków do zdecydowanego przyspieszenia reformy rolnej. „Czas" ostro zaatakował wspomniany artykuł Stpiczyńskiego z okazji 6 sierpnia, stwierdzając, że „przypomina żywo wady, które miał przekreślić maj 1926: warcholstwo i partyjnictwo"106. Zaniepokojenie konserwtystów było tym większe, że dość ogólnikowym, mimo wszystko, wystąpieniom Stpiczyńskiego towarzyszyły bardzo zdecydowane w swym radykalizmie społecznym i antyziemiańskim nastawieniu publikacje W. Rzymowskiego, agrarne zaś pomysły niektórych publicystów „Kuriera" interpretowano nawet jako dążenie do tworzenia polskich „kołchozów" („naukowe kooperatywy rolne")107. Konflikt „Kurier Poranny" — konserwatyści był oczywiście podsycany przez prasę opozycyjną, która wyolbrzymiała polityczne znaczenie deklaracji pisma, jako reprezentatywnych dla obozu rządzącego. Odpowiadał jej Stanisław Mackiewicz, wskazując, że o polityce obozu poma-jowego nie decydują Stpiczyński i Rzymowski, lecz Piłsudski, a jego poczynania nie były nigdy skierowane przeciw konserwtystom i zie-miaństwu108. Jednak też Cat dostrzegał w publikacjach „Kuriera" element kampanii mającej na celu usunięcie konserwatystów z BBWR109. Z kolei „Czas" dowodził, że za propagowanym przez pismo Stpiczyńskiego, rzekomo prospołecznym, „kursem na szarego człowieka" kryją się intencje radykalnych reform w duchu lewicowym110. Replikował bardzo ostro Stpiczyński. Starał się przede wszystkim obalić tezę konserwtystów o istnieniu dwóch przeciwstawnych skrzydeł obozu pomajowego: radykalno-lewicowego i konserwtywnego. Podkreślał różnicę między miarodajnymi piłsudczykami (zaliczał do nich wraz z „pułkownikami" także i siebie), których określał mianem „konserwtystów państwowych", a skupioną wokół „Czasu" i „Słowa" grupą rzeczników partyku- [ 183 larnych interesów przemysłowców i ziemian. W ten sposób przenosił spór wewnątrz sanacji na płaszczyznę konfliktu „prawdziwych" piłsud-czykówz ich klientami („naszej pracy i naszego wysiłku")111. Argumentów dla takiego rozumowania dostarczył niewątpliwie Stpiczyńskiernu ostry konflikt części „pułkowników" z konserwtystami na tle afery żyrardowskiej. Polityków konserwatywnych zasiadających w radzie nadzorczej Zakładów Żyrardowskich obwiniano o działanie na szkodę interesów państwa (w związku z ugodą zawartą z głównym udziałowcem firmy, francuskim milionerem M. Boussaciem). I. Matuszewski i B. Miedziński atakowali konserwatystów i polskie sfery gospodarcze na łamach „Gazety Polskiej" w stylu znanym dotąd z wystąpień Stpiczyń-skiego112. Redaktor „Kuriera" wykorzystał oczywiście osłabienie pozycji konserwtystów w obozie pomajowym we własnych z nimi rozgrywkach. | Stpiczyński mógł obecnie prowadzić kampanię przeciw swym tradycyjnym adwersarzom bez obaw, że powtórzy się sytuacja sprzed lat pięciu, j Omawiając różne zagadnienia podejmowane przez Stpiczyńskiego na łamach „Kuriera Porannego" nie sposób pominąć jego publicystykę międzynarodową, która zresztą przybrała imponujące rozmiary. Bywały okresy, w których tematyka ta dominowała zdecydowanie nad problematyką wewnętrzną. Choć nadal Stpiczyński koncentrował się na zagadnieniach związanych z położeniem międzynarodowym Polski, nastąpiło jednak wyraźne poszerzenie zainteresowań publicysty o sprawy nie mające bezpośredniego znaczenia dla sytuacji Rzeczypospolitej. Oczywiście niektóre nowe tematy, dotyczące na przykład sytuacji wewnętrznej mocarstw, miały wyraźne odniesienia do spraw polskich. Tak było, gdy uważnie analizował kryzysy polityczne i „moralne" we Francji (próba prawicowego zamachu stanu w lutym 1934 r., afera Staviskie-go), z wyraźną intencją kształtowania opinii o kryzysie demokracji parlamentarnej. Na arenie międzynarodowej miały miejsce wydarzenia, które dostatecznie motywowały przesunięcie uwagi w kierunku tej problematyki. Pojawił się nowy kluczowy czynnik sytuacji międzynarodowej — hitlerowskie Niemcy, agresywnie dążące do rewizji postanowień wersalskich i zręcznie wykorzystujące sprzeczności w polityce mocarstw. Ze strony dyplomacji polskiej, na czele której od jesieni 1932 r. stał bliski Piłsud-skiemu rówieśnik Stpiczyńskiego Józef Beck, to czas wysiłków na rzecz zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Ich wyrazem był kontynuacja polityki zbliżenia polsko-sowieckiego, zainicjowanego traktatem o nieagresji (25 VII 1932), oraz poszukiwanie dróg normalizacji stosunków z Niemcami, uwieńczone sukcesem w postaci deklaracji o niestosowaniu przemocy (26 I 1934). Stpiczyriski uważnie obserwował ostatnie chwile Republiki Weimarskiej i wydarzenia które utorowały drogę do władzy Adolfowi Hitlerowi. Stosunki polsko-niemieckie były w tym czasie napięte, gdyż wyraźne osłabienie twardego kursu mocarstw zachodnich wobec Niemiec przydało rewizjonistycznym tendencjom w polityce niemieckiej nowy impuls. Pomimo tego, Stpiczyński wskazywał, że rząd gen. Kurta von Schleichera jest korzystniejszy dla stosunków polsko-niemieckich niż 184] ewentualny gabinet Hitlera, gdyż jak twierdził, wojskowy zawsze będzie liczył się z konsekwencjami rozpętanej wojny w większym stopniu niż demagogiczny polityk113. Objęcie przez Hitlera urzędu kanclerza 30 stycznia 1933 r. nie wywołało obszerniejszych komentarzy w „Kurierze Porannym", podobnie jak i w całej polskiej prasie. Dopiero słynne, rewizjonistyczne w stosunku do Polski, wystąpienie Hitlera na łamach „Sunday Expressu" 12 lutego 1933 r. spotkało się z poważnym odzewem. Stpiczyński dość optymistycznie oceniał rezultat tego głośnego wywiadu nowego kanclerza, uważając, że w istocie okazał się niewypałem, który zagroził Niemcom izolacją na arenie międzynarodowej. Tymczasem opublikowanie wywiadu we wpływowej gazecie brytyjskiej zdawało się potwierdzać obawy, że kołom politycznym Albionu nadal nieobca była myśl zaspokojenia apetytów niemieckich kosztem Polski114. Warto zauważyć, że Stpiczyński nie okazał się również początkowo na tyle prznikliwy, aby dostrzec w Hitlerze polityka nowego, totalitarnego typu, którego zamierzeń i metod nie można była porównywać z żadnym z dotychczasowych przywódców niemieckich. Dla redaktora „Kuriera" Hitler był jedynie naśladowcą cesarza Wilhelma II, wiernie kopiującym cele jego polityki: To nieprawda, że Wilhelm pozostaje na wygnaniu, a w Berlinie powiewa sztandar republikański. (...) Już jest w „swojej" stolicy. Już rządzi i snuje przerwany wątek tragedii115. Trudno było dostrzec w artykułach Stpiczyńskiego przejawy fascynacji Hitlerem jako wybitnym politykiem, które odnajdujemy także w opiniach komentatorów dalekich od sympatii dla nazizmu — na przykład S. Mackiewicza116. Z kolei narodowy socjalizm Stpiczyński trak'tował początkowo jedynie jako nowy kostium ideologiczny tradycyjnych zaborczych i nacjonalistycznych dążeń Hohenzollernów i junkrów pruskich117. Pomimo uproszczenia, a nawet błędu zawartego w tej ostatniej tezie, była ona w znacznie mniejszym stopniu szkodliwa niż dość powszechne w polskich kołach politycznych przekonanie, że ruch nazistowski, jako wywodzący się nie z Prus, lecz z Bawarii, nie będzie wrogi Polsce. Wspomniano już, że „Kurier Poranny" konsekwentnie krytykował rodzącą się w Niemczech dyktaturę totalitarną i politykę wewnętrzną nazistów, nie ograniczając się do potępiania agresywnych dążeń reżimu hitlerowskiego wobec Polski. Jak wielu innych komentatorów miał jednak Stpiczyński problemy z rozpoznaniem faktycznego charakteru ruchu hitlerowskiego, posługując się tradycyjnym pojmowaniem polityki w kategoriach lewica-prawica. Po zwycięstwie wyborczym koalicji Hitler-Papen-Hugenberg w marcu 1933 r., wskazywał na „reakcyjne" społecznie oblicze ruchu nazistowskiego i realizację prze niego interesów „latyfundystów i kapitalistów". Z pewnym zdziwieniem konstatował zatem przerzucenie swych głosów na Hitlera przez „milion komunistycznych wyborców"118. Świadczyło to, że interpretacja faszyzmu i hitleryzmu Stpiczyńskiego była nader bliska poglądom lewicy. Charakterystyczne dla lewicowego pojmowania faszyzmu było bowiem przekona- ( 185 nie, że działa on przede wszystkim w interesie klas posiadających, a jego „werbalny rewolucjonizm" maskuje faktyczny konserwatyzm119. W maju 1933 r. nastąpiło nieoczekiwanie odprężenie w stosunkach polsko-niemieckich, bardzo napiętych w pierwszych miesiącach rządów Hitlera. Rezultatem misji sondażowej posła Alfreda Wysockiego była deklaracja Hitlera, wyrażająca dążenie do polepszenia stosunków polsko-niemieckich, za którą poszły pojednawcze gesty ze strony III Rzeszy120. Odprężenie to przyjął „Kurier Poranny", tak jak i zresztą „Gazeta Polska", ciepło. Stpiczyriski pozytywnie oceniał nowe akcenty w poświęconej stosunkom polsko-niemieckim mowie Hitlera w Reich-stagu, choć czynił to jeszcze dość ostrożnie i z umiarem, wskazując nadal na obecność niepokojących tendencji w wystąpieniach kanclerza121. Pomimo zapewnień Stpiczyńskiego, że pozytywny oddźwięk na pokojowe oferty niemieckie nie oznacza akceptacji terroru policyjnego w III Rzeszy, wyciszenie akcentów krytycznych wobec polityki Hitlera stało się faktem. „Kurier Poranny" stracił zapał w komentowaniu metod walki nazistów z opozycją. Z wypowiedzi Stpiczyńskiego o Hitlerze zniknął ton pogardy i ironii, co przejawiało się choćby w oficjalnym tytułowaniu przywódcy niemieckiego kanclerzem. Publicystę zdawała się zajmować jedynie polityka zagraniczna Hitlera, traktowanego obecnie na równi z innymi mężami stanu, lecz i tu unikał jednoznacznych komentarzy i wniosków122. Były to nieuniknione dla prasy prorządowej konsekwencje normalizacji stosunków polsko-niemieckich, Co ciekawe, polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy ze stycznia 1934 r. Stpiczyriski w ogóle nie komentował. Mogło to świadczyć, że jednak nie był do korica przekonany o słuszności szukania porozumienia z Hitlerem, bądź, co bardziej prawdopodobne, starał się uniknąć złośliwych komentarzy w związku z radykalną zmianą poglądów. Komentarze te jednak pojawiły się już w ostatnich miesiącach 1933 r. i to bynajmniej nie tylko ze strony zdecydowanych przeciwników zbliżenia z III Rzeszą. Na przykład Stanisław Cat-Mackiewicz, konsekwentnie opowiadające się za porozumieniem z zachodnim sąsiadem, skwapliwie przypominał kategoryczne zapewnienia „Kuriera Porannego", jeszcze z jesieni 1933 r., że „kompromis" z Niemcami Hitlera „jest niemożliwy"123. Stpiczyński błyskotliwie rewanżował się swym adwersarzom. Socjalistom przypominał dążenie do unormowania stosunków z Niemcami, w czasie gdy rządzili tam socjaldemokraci. Ironicznie zarzucał PPS, że jest gotowa popierać poprawne stosunki jedynie z państwami rządzonymi przez socjalistów, czyli — jak zauważał — aktualnie jedynie ze skandynawskimi124. Niewątpliwie stosunek różnych ugrupowań politycznych oraz ich prasy do hitleryzmu i stosunków polsko-niemieckich był zagadnieniem skomplikowanym i złożonym. Oto zdecydowanie wrogi nazistom, lecz prorządowy „Kurier Poranny" akceptował politykę ocieplania stosunków, podczas gdy równie antyhitlerowscy, lecz opozycyjni socjaliści ją atakowali. Wchodzący w skład obozu rządzącego konserwatyści opowiadali się za zbliżeniem z Niemcami, uznając, że system polityczny tam panujący nie powinien mieć wpływu na stosunki dyplomatyczne. Z ko- 186 lei opozycyjna endecja, konsekwentnie nieufna wobec Niemiec, nieobca była sympatii dla niektórych elementów nazistowskiej „rewolucji narodowej", a z międzynarodowego punktu widzenia uważała rządy Hitlera za korzystne dla Polski (teza endecji: wrogiem są Niemcy a nie Hitler, teza socjalistów: wrogiem jest Hitler, a nie Niemcy). Nie ulega wątpliwości, że Stpiczyński był przekonany o słuszności celów polityki swego obozu wobec Niemiec, której głębokie uzasadnienie zdają się zresztą potwierdzać historycy125. Gdyby wątpiono w jego lojalność, nie powierzono by mu zapewne udziału w delikatnej misji przekonania dyplomacji sowieckiej, że zbliżenie polsko-niemieckie w niczym nie narusza dobrych stosunków Polska-ZSRR. Wyrazem zaniepokojenia ZSRR kierunkiem polskiej polityki zagranicznej była seria rozmów sondażowych, jakie przeprowadził, świetnie ustosunkowany wśród polskiej elity politycznej, poseł sowiecki w Warszawie Władimir Antonow-Owsiejenko. Rozmowy miały miejsce w listopadzie 1933 r., po słynnym komunikacie agencji Wolffa w związku z deklaracjami posła RP w Berlinie Józefa Lipskiego i ministra spraw zagranicznych Niemiec Konstantina von Neuratha, poprzedzającymi układ ze stycznia 1934 r. Poseł odbył spotkania z J. Beckiem, B. Miedzińskim, I. Matuszewskim oraz Stpiczyńskim (23 XI 1933)126. Fakt, że Stpiczyński znalazł się w gronie rozmówców sowieckiego dyplomaty, pomimo że to „Gazeta Polska", z Miedzińskim i Matuszewskim na czele, uchodziła za organ miarodajny w sprawach polityki zagranicznej rządu polskiego, świadczył także o pozycji redaktora „Kuriera" jako komentatora międzynarodowego. Polityka Polski wobec Niemiec w znacznym stopniu była rezultatem postawy mocarstw zachodnich, z jednej strony skłonnych do ustępstw wobec Hitlera, z drugiej strony wymagających twardego kursu od Polski (zwłaszcza Francja). Jeszcze w okresie napiętych stosunków z Niemcami Stpiczyński wskazywał, oczywiście z pewnym uproszczeniem, że to Zachód odpowiedzialny jest za sukces Hitlera. Jego zdaniem lewicowo-postępowe, pacyfistyczne środowiska europejskie ukształtowały w swych społeczeństwach atmosferę, która wpłynęła na defensywną i ustępliwą wobec Niemiec politykę mocarstw. Na fali takich nastrojów europejskich triumfował rewanżystowski ruch Hitlera. Jak ironicznie zauważał: zuchwalstwo niemieckie, które wreszcie zatriumfowało, dając wyraz niemieckiej wdzięczności, zmiotło z powierzchni 1...] towarzyszów l przyjaciół swoich [...], oczywiście mimowolnych, protektorów [tzn. lewicowców l pacyfistów europejskich — J. P.]127. Potwierdzenie niepokojów Polski stanowiły koncepcje, których istotą było przeniesienie zadania rozstrzygania sporów międzynarodowych z Ligi Narodów na rzecz „koncertu mocarstw", ze słabo zaowalowanym celem zaspokojenia Niemiec kosztem Polski, a więc rewizji granicy polsko-niemieckiej. Koncepcje te znalazły swój wyraz w tak zwanym Pakcie Czterech, podpisanym 15 lipca 1933 r. Podobnie jak publicyści wszystkich polskich obozów politycznych, Stpiczyński z niepokojem obserwował proces flnalizacji paktu i ostro krytykował politykę mocarstw128. Skwapliwie i z przekąsem przypominał ów pakt, podkreślając konieczność respektowania interesów obu stron, gdy Francja krytykowała zbliżenie polsko-niemieckie129. [ 187] Stpiczyński usilnie zwalczał, żywe w kołach politycznych i prasie francuskiej, przekonanie, że normalizacja stosunków polsko-niemiec-kich i deklaracja ze stycznia 1934 r. narusza, a nawet łamie postanowienia sojuszu polsko-francuskiego. Podkreślał, że deklaracja ta jest naturalnym wypełnieniem „luki" w paktach lokarneńskich i stanowi logiczną konsekwencję paktu o nieagresji z ZSRR, gdyż obie te umowy są wyrazem realizacji polskiej koncepcji stosunków dobrosąsiedzkich - nie zastępują lecz uzupełniają dotychczasowe sojusze130. Bardzo zdecydowanie reagował Stpiczyński na czynione przez część prasy francuskiej próby podważania wiarygodności i lojalności Polski jako sojusznika, poprzez sugerowanie tajnych konszachtów polsko-nie-mieckich. Nazywał to „hultajską" kampanią. Głośny artykuł Stpiczyń-skiego w tej sprawie z początku września 1934 r. pod tytułem Pomiędzy Paryżem a Warszawą ostro zaatakowała prasa endecka131. „Gazeta Warszawska" wskazywała na niedopuszczalne, jej zdaniem, stwierdzenia o słabości wewnętrznej Francji. Z dużą przesadą pisano, że artykuły redaktora „Kuriera" są źródłem zadrażnień polsko-francuskich i podważają przyjazne uczucia Polaków dla Francji. Starano się dowieść, że publikacje te mogą zostać wykorzystane przez wrogie Polsce koła nad Sekwaną, co mogłoby się okazać szczególnie groźne dla Polski w razie ocieplenia stosunków francusko-niemieckich (spodziewano się tego po plebiscycie w Saarze). Niedwuznacznie domagano się od politycznych protektorów Stpiczyńskiego odsunięcia go od publicystyki międzynarodowej: Niechby się Już rozprawiał na gruncie krajowym z „endekaml", lecz doprawdy nie nadaje się na teren międzynarodowy — bo nie umie się tam zachować132. W rzeczywistości jednak Stpiczyński polemizował jedynie, jak sam podkreślał, z intrygującą niewątpliwie przeciw Polsce częścią prasy francuskiej, choć zarazem niepotrzebnie powiązał jej stanowisko z polityką rządu francuskiego i krytyką stosunków wewnętrznych sojusznika133. Stpiczyński bywał z kolei niekiedy oceniany jako reprezentant tendencji frankofilskich w obozie rządzącym134. Oczywiście nieporozumieniem byłoby stawianie Stpiczyńskiego w jednym rzędzie z takim fran-kofilem jak Stanisław Stroński. Niewątpliwie doceniał on natomiast znaczenie stosunków polsko-francuskich i uważał, że normalizacja stosunków Polski z sąsiadami nie może być w Paryżu postrzegana jako naruszenie zobowiązań sojuszniczych. Stąd też właśnie jego zdecydowane protesty wobec różnych wypowiedzi prasy francuskiej i chęć wyjaśniania nieporozumień, choć nie zawsze w zbyt dyplomatycznym języku. Było to zatem w istocie odzwierciedlenie poglądów, które w sprawie polityki wobec Francji wyrażał sam Józef Piłsudski135. Podobnie jak w przypadku stosunków polsko-niemieckich, konsekwencją normalizacji w relacjach polsko-sowieckich była zmiana tonu prasy prorządowej wobec ZSRR. Apogeum dobrych stosunków przypadło na czas opracowywania wspólnej konwencji o definicji agresora w 1933 r. (ratyfikowanej 15 IX 1933), co również Stpiczyńskiemu dawało okazję do wyrażenia entuzjazmu136. Po wizycie Becka w ZSRR 188 ] w lutym 1934 r. uznał nawet, że tradycyjna od stuleci wrogość Moskwy wobec Polski została przez rząd sowiecki przekreślona137. W ogóle opinie na temat ZSRR, a zwłaszcza jego stosunków wewnętrznych, Stpiczyń-ski radykalnie ograniczył. Poprawne stosunki Polska-ZSRR szybko się jednak ochłodziły, gdyż strona sowiecka krytykowała opozycję Polski wobec koncepcji paktu wschodniego i normalizację stosunków Polski z III Rzeszą. Już w czerwcu 1934 r. Stpiczyński starł się z publicystami „Izwiestii", którym zarzucał kampanię antypolską138. W końcu tego roku, po głośnym zabójstwie członka Biura Politycznego KC WKP(b) Siergieja Kirowa, publicysta po raz pierwszy od dłuższego czasu, choć dość oględnie, skrytykował sowiecki totalitaryzm139. Na początku maja 1935 r., gdy faktem stało się zbliżenie francusko-sowieckie, wprost zarzucał kierownictwu ZSRR powrót do polityki i języka politycznego wobec Polski sprzed paktu o nieagresji140. Warto jednak zauważyć, że i wówczas szerzej problematyki stosunków polsko-sowieckich nie podejmował. Wydarzeniem dyplomatycznym, któremu Stpiczyński poświęcił sporo uwagi było wypowiedzenie przez Polskę we wrześniu 1934 r. traktatu mniejszościowego, od dawna uważanego za niesprawiedliwy, gdyż gwarantującego kontrolę ochrony praw mniejszości narodowych tylko w wybranych państwach141. Stpiczyński w pełni popierał tu stanowisko rządu142. Tym silniej propagował całą sprawę, że dawała mu okazję dotknięcia problemów wewnętrznych. Mógł więc Stpiczyński po raz kolejny z dumą dowodzić, wskazując na entuzjazm społeczeństwa wobec decyzji rządu (zresztą autentyczny), że to dzięki Piłsudskiemu i piłsudczykom Polska jest w stanie prowadzić samodzielną, a nawet mocarstwową politykę zagraniczną143. Chociaż znaczenie takiego wydarzenia było obiektywnie mniejsze niż na przykład paktów o nieagresji, jego spektakularny charakter lepiej nadawał się do propagandowego wykorzystania. Mimo że trudno było spodziewać się w tej sprawie innego stanowiska Stpiczyńskiego, żydowski „Nasz Przegląd" wyraził rozczarowanie, że „lewicowy" „Kurier Poranny" dołączył w entuzjazmie wobec wypowiedzenia traktatu do „prawicy" sanacyjnej i endecji144. Stpiczyński wyrażał przekonanie, że wybrana przez Polskę droga budowania stosunków dobrosąsiedzkich i porozumień regionalnych jest najskuteczniejszą koncepcją bezpieczeństwa międzynarodowego. Zdecydowanie krytykował wszelkie próby zbiorowego regulowania stosunków międzynarodowych drogą porozumień typu Pakt Czterech czy projektowany pakt wschodni (którego pomysł charakterystycznie ignorował w swych artkułach), oraz instytucje w rodzaju Genewskiej Konferencji Rozbrojeniowej. Uważał je za nieudolne i kryjące pod wzniosłymi hasłami dążenie dominacji silniejszych nad słabszymi (z pewnym wyjątkiem dla Ligi Narodów, której znaczenie nadal silniej niż inni piłsudczycy podkreślał)145. Było to jednak rozumowanie z okresu dobrej dla Polski koniunktury międzynarodowej, w której polityka balansowania miedzy Niemcami a ZSRR odgrywała pozytywną rolę stabilizującą. Była to jednak koniunktura krótkotrwała. Optymizm tego okresu wyrażały opinie Stpiczyńskiego, zaskakujące jak na publicystę, który 189 przenikliwie dostrzegał, że bismarckowska epoka „krwi i żelaza" jeszcze się nie skończyła, a dyplomatyczne gesty i układy stanowią zasłonę agresywnych dążeń. W 1934 i 1935 r. pisał, że przywódcy najpotężniejszych sąsiadów Polski nie mają interesu w wojnie, „logika aktualnej rzeczywistości duchowej" zaś społeczeństw Europy jest zdecydowanie pokojowa, co z nadzieją pozwala spoglądać w przyszłość146. M. J. Wielopolska trafnie wskazała w swych wspomnieniach o Stpi-czyńskim na przemiany, jakie zaszły w charakterze jego publicystyki od czasów „Głosu Prawdy", jak to barwnie określiła — „zrezygnował z mołojeckiej sławy, rzucił w kąt szpadę"147. Zmiany te, jak już wspomniano, wymusiła niewątpliwie sytuacja polityczna. Bojowa, polemiczna publicystyka, traktowana jako oręż walki z opozycją traciła swój sens w chwili, gdy opozycja została po Brześciu zneutralizowana, a prasa opozycyjna była coraz silniej kneblowana. Publicystyka Stpiczyń-skiego z okresu „Kuriera Porannego" była zatem przede wszystkim wyrazem jego poszukiwań „ideologicznych", które znalazły już swe odzwierciedlenie w książkach i broszurach z czasów odsunięcia. Temperament publicystycznego szermierza nie wygasł jednak i po raz kolejny wystąpienia Stpiczyńskiego stały się źródłem kontrowersji i konfliktów i to często w jego własnym obozie politycznym. [ 190Rozdział VII U boku Śmigłego (1935-1936) Wieczorem 12 maja 1935 r. zmarł Józef Piłsudski. Pamiętamy wszyscy noc z 12 na 13 maja 1935 r. — wspominała tamte chwile Maria Wielopolska — Do nas wszystkich rozdzwoniły się dzwonki telefoniczne: natychmiast stawić się w redakcji. Marszałek Piłsudski umarł. Idziemy Jak automaty, zdruzgotani. W redakcji chaos. Ludzie chodzą Jak we śnie, w milczeniu, nerwowo, z ledwo opanowywanym drżeniem rąk. Stplczyńsklego Jeszcze nie ma. Czekamy. [...] Nagle po północy drzwi otwierają się, wchodzi Stplczyriskl, mija nas bez słowa l każe prosić do swego gabinetu. Wchodzimy automatycznie. [...] Twardym głosem, Innym Jakimś, chropawym, raczej niemiłym, głuchym, bezlitosnym zaczyna mówić Stplczyńskl: „umarł Marszałek Piłsudski — proszę, aby wobec powagi chwili wszyscy trwali w spokoju na stanowiskach, proszę zwracać się do mnie etc." Powiało na nas chłodem. Coś załkało w sercu, a potem nagle opanował nas gniew: Jak to?! tylko tyle?! ani słowa żalu, ani chwili załamania, arcyludzklej rozpaczy arcyzrozumlałej?! tylko prawie że wojskowa odprawa? Wychodziliśmy wolno [...] — ten l ówdzie odwrócił się. Teraz siedział Wojciech Stplczyńskl przy biurku, biały jak papier — zapomniał o nas, patrzył przed siebie, a usta mu drżały Jak małemu, nieszczęśliwemu dziecku. Wyszliśmy szybko l zamknęli pospiesznie drzwi nad tajemnicą tego człowieka, który do pewnej chwili tylko mógł panować nad sobą l pokrywać stanowczością słów ogrom bólu. W konsze tych zimnych nakazów technicznych zamknął Jednak wierne Wodzowi serce, zranione do głębi l na zawsze1. Śmierć Marszałka otworzyła okres rywalizacji politycznej wewnątrz obozu rządzącego między grupami skupionymi wokół czołowych jego postaci, który przeszedł do historii pod nazwą „dekompozycji", nadaną mu przez B. Miedzińskiego2. Swoistym paradoksem w życiu fanatycznego piłsudczyka, jak często określano Stpiczyńskiego, był fakt, że dopiero po śmierci Komendanta zaistniały warunki umożliwiające mu odgrywanie bardziej znaczącej i samodzielnej roli politycznej. Według niektórych opinii stał się nawet faktyczną szarą eminencją czasów „dekompozycji". W działalności Stpiczyńskiego w ostatnich piętnastu miesiącach życia możemy wyróżnić dwie płaszczyzny. Pierwsza z nich to aktywność oficjalna, której odzwierciedleniem były publikacje na łamach „Kuriera Porannego" i wystąpienia parlamentarne. Druga to działania zakulisowe, o których podstawowych informacji dostarcza praca znanego historyka — piłsudczyka Władysława Poboga-Malinowskiego. Wobec zniko-mości innych źródeł jesteśmy więc zmuszeni w dużej mierze polegać na opiniach tego autora, który Stpiczyńskiemu był wybitnie niechętny, oskarżał go o nadmierne ambicje, sięgające fotela premiera, oraz, co niewykluczone, wyolbrzymiał jego rolę polityczną, twierdząc, że w „paru zasadniczych momentach" omawianego okresu „wpływ jego silnie zaważył na szali"3. Z punktu widzenia politycznych losów Stpiczyńskiego po śmierci Piłsudskiego najistotniejsza była nominacja gen. E. Śmigłego-Rydza na stanowisko generalnego inspektora sił zbrojnych. O wyborze pozostającego od lat raczej w cieniu wielkiej polityki generała zadecydowało 191 zapewne przekonanie, zarówno W. Sławka, jak i I. Mościckiego, o braku politycznych ambicji Śmigłego. Nie zdawano sobie jednak sprawy, że już samo powierzenie Śmigłemu formalnej schedy po Piłsudskim i istotnego w piłsudczykowskiej tradycji kierownictwa sił zbrojnych stawiało go w bardzo korzystnej sytuacji prestiżowej. Ostatecznie urząd generalnego inspektora od chwili powstania kojarzył się Polakom wyłącznie z faktycznie rządzącym Polską Piłsudskim i obok godności ministra spraw wojskowych był jedyną stałą funkcją zmarłego Marszałka. Pozycja polityczna generała rosła powoli i początkowo niezauważalnie dla społeczeństwa przez rok po śmierci Piłsudskiego. Formalnym zwieńczeniem tego procesu był głośny okólnik premiera z lipca 1936 r. ustanawiający generalnego inspektora faktyczną drugą osobą w państwie. Jak już wspomniano, Stpiczyński należał do grona osób bliskich generałowi od lat co najmniej kilku. Mówiono nawet, że stosunki te miały charakter towarzyski, prywatny4. Według Poboga Stpiczyriski miał znaczący wpływ na karierę polityczną Śmigłego: Na Rydza-Smlgłego, wkraczającego niepewnie na nieznany grunt polityki l ulegającego wpływom otoczenia, często zbyt pochopnie I nierozważnie, działał Stplczyiiskl przez swoją ogromną swadę, umiejętność błyskotliwego ujmowania zagadnień, niesłychany tupet l bezceremonialną natarczywość w narzucaniu swego poglądu — w pchaniu Rydza do odziedziczenia* po Piłsudskim nie tylko wojska, ale l naczelnego stanowiska w polityce. Stplczyiiskl w gruncie rzeczy traktował Rydza Jako niezbędne oparcie na drodze do upragnionej władzy5. Również Cat wskazywał na negatywną rolę redaktora „Kuriera Porannego" u boku Śmigłego z sarkazmem zauważając, że Stpiczyriski, „któremu Piłsudski gęby w swojej obecności nie pozwoliłby otworzyć", miał stać się ostatecznie „korepetytorem politycznym drugiego dyktatora Polski"6. W pierwszych miesiącach po śmierci Piłsudskiego trudno było jeszcze dostrzec w Śmigłym kandydata do roli „drugiego dyktatora Polski". Najbardziej oczywistym następcą Marszałka wydawał się najbliższy mu prezes BBWR Walery Sławek, czołowa postać grupy „pułkowników". Piłsudski miał go podobno wskazać nieoficjalnie jako swego sukcesora politycznego. Również w myśl wskazań Marszałka, Mościcki miał mu ustąpić prezydentury. Według Poboga, Stpiczyński, który nie mógł wybaczyć Sławkowi usunięcia z „Głosu Prawdy" w 1929 r., podjął wysiłki mające zapobiec ewentualnej prezydenturze Sławka, tym bardziej, że mogłaby ona oznaczać kres jego politycznej kariery. Okoliczności podjętej akcji były sprzyjające, gdyż Mościcki zaczął chwiać się w swym pierwotnym zamiarze ustąpienia pola Sławkowi. Wśród czołowych piłsudczyków nie było również pełnej aprobaty dla sukcesji Sławka. Zdaniem Poboga chodziło nie tylko o przekonanie, że liderowi BBWR brak cech przywódcy politycznego, lecz także nie akceptowano sztywnego stosunku Sławka do kwestii „rozszerzenia bazy rządzenia" — jakkolwiek samo to pojęcie, wysuwane i przez Stpiczyńskiego, brzmiało mglisto i niejednoznacznie7. Jak pisze Pobóg, już w połowie sierpnia 1935 r. Stpiczyriski udał się do letniej rezydencji Mościckiego w Spalę i 192 w długiej rozmowie z Prezydentem wysuwał z większym nawet niż zwykle ogniem w słowach, jeden po drugim te wszystkie argumenty, które miałyby skłonić Prezydenta do pozostania na urzędzie8. Wydawane na emigracji w 1940 r. „Słowo" Mackiewicza, demaskujące kulisy walki o władzę wewnątrz sanacji, pisało nawet o „spisku Stpi-czyńskiego przeciw Sławkowi"9. Jakkolwiek wrogość Stpiczyńskiego wobec Sławka nie ulega wątpliwości, to o jego rzeczywistej roli w politycznym upadku prezesa BBWR wiemy niewiele. Wydaje się jednak, że o porażce Sławka miała zadecydować głównie jego defensywna taktyka polityczna i rozpad grupy „pułkowników", której był wcześniej niekwestionowanym liderem. Prawdopodobnie za przejaw protekcji politycznej Śmigłego-Rydza należy uznać fakt, że Stpiczyński znalazł się wśród kandydatów do Sejmu na wrześniowe wybory parlamentarne — pierwsze po śmierci Piłsudskiego i uchwaleniu konstytucji kwietniowej. Wybory miały odbywać się według nowej ordynacji wyborczej, skonstruowanej z zamiarem pozbawienia partii politycznych wpływu na skład izb ustawodawczych. Zostały zatem zbojkotowane przez opozycję10. Podobno kandydaturze Stpiczyńskiego sprzeciwiał się, lecz bezskutecznie, Sławek11. 14 sierpnia odbyły się w całym kraju posiedzenia „zgromadzeń wyborczych", które w myśl nowej ordynacji miały typować kandydatów na posłów. Stpiczyński został wybrany na kandydata z pierwszej pozycji w okręgu wyborczym nr 4, obejmującym południowe dzielnice Warszawy (Mokotów, Ochota, kolonie Lubeckiego i Staszica)12. Po wyborze przystąpił Stpiczyński do prowadzenia aktywnej kampanii wyborczej, kąśliwie i ironicznie komentowanej przez prasę opozycyjną, zwłaszcza „Warszawski Dziennik Narodowy" — kontynuację zamkniętej przez władze „Gazety Warszawskiej"13. Zwracano uwagę, że zarówno agitacja wyborcza, jak i ostra rywalizacja między kandydatami obozu rządzącego potwierdziła klęskę koncepcji twórców ordynacji z W. Sławkiem na czele. Jako przykład bezwzględnej walki o fotele poselskie wskazywano sytuację w okręgu wyborczym Stpiczyńskiego. Niekwestionowanemu, jak się wydawało, liderowi listy niespodziewanie zagroził urzędnik magistratu stołecznego i prezes Związku Zawodowego Pracowników Samorządowych Warszawy Roman Krukowski, który w dynamicznie prowadzonej akcji agitacyjnej przedstawiał się jako „jedyny kandydat świata pracy" (uderzało to oczywiście w pragnącego uchodzić za reprezentanta interesów „świata pracy" Stpiczyńskiego)14. Również środowiska katolickie zdecydowanie atakowały kandydaturę Stpiczyńskiego. Wielkonakładowy „Mały Dziennik", wydawany przez franciszkanów z Niepokalanowa pisał nawet w dzień wyborów: Trudno spodziewać się, by katolicy w Warszawie mogli na przykład popierać kandydatury p. Wojciecha Stpiczyńskiego, znanego radykała, lub Srula Glocera, Żyda15. Artykuły przedwyborcze Stpiczyńskiego wyraźnie podkreślały plebiscytowy charakter wyborów i wyrażały obawy obozu rządzącego o frekwencję wyborczą. Stpiczyński nie przekonywał do programu sanacji. Wybory miały być manifestacją przywiązania Polaków do „ustroju wolnościowego" wobec zagrażających Europie tendencji totalitarnych, a także wyrazem jedności narodu wobec świata. Stpiczyński starał się dowieść, [ 193] że bojkot wyborów podważy ostatecznie znaczenie parlamentu. Był to argument kuriozalny, jeśli się weźmie pod uwagę rolę obozu Stpiczyń-skiego i jego samego w deprecjonowaniu parlamentaryzmu w Polsce16. Ocena rezultatów głosowania, które odbyło się 8 września 1935 r. jest niejednoznaczna. Jako faktyczny plebiscyt poparcia dla obozu rządzącego było ono dla niego niewątpliwie porażką (46,5% frekwencji, w tym 450 tyś. głosów nieważnych)17. Stpiczyriski uzyskał mandat poselski, lecz był to raczej gorzki sukces. Znanego i zasłużonego dla piłsudczyków publicystę pokonał niespodziewanie o kilkaset głosów, startujący z ostatniej pozycji w okręgu nr 4, nieznany szerzej R. Kru-kowski18. Stpiczyński był posłem Sejmu IV kadencji niespełna rok. Ten znakomity polemista, którego żywiołem były potyczki z opozycją, zasiadł w ławach sejmowych w chwili, gdy w sejmie nie było już opozycji i stracił on praktycznie znaczenie. Stpiczyński był członkiem sejmowych komisji oświaty i spraw zagranicznych, oraz zasiadał w komisjach niestałych, powołanej na pierwszym posiedzeniu Sejmu w celu ustalenia regulaminu jego obrad, oraz dwukrotnie powoływanej (X 1935, III 1936) komisji do rozpatrzenia projektu ustawy o upoważnieniu prezydenta RP do wydawania dekretów. Był też wiceprzewodniczącym parlamentarnej Stołecznej Grupy Regionalnej. Aktywność parlamentarna Stpi-czyńskiego była raczej nikła — tylko raz wygłosił dłuższe przemówienie na posiedzeniu plenarnym, choć zarazem było to jedno z najważniejszych jego wystąpień politycznych w tym czasie. Mógł na to mieć wpływ pogarszający się stan zdrowia Stpiczyńskiego19. Tymczasem po wyborach doszło do istotnych wydarzeń, które miały zadecydować o przyszłym obliczu obozu rządzącego. Przede wszystkim faktem stała się porażka Sławka w rozgrywce z wykazującym sporą zręczność polityczną Mościckim oraz rozpad grupy „pułkowników". Sławek przestał być premierem 12 października, następnego dnia zaś nowym szefem gabinetu został M. Zyndram-Kościałkowski. Po wyborach zanikła też działalność BBWR, ostatecznie rozwiązanego przez Sławka 30 października20. Tak więc w ciągu jednego roku obóz piłsud-czykowski utracił zarówno zmarłego przywódcę, o autorytecie nie do zastąpienia, jak i własną organizację polityczną. Dlatego też w wewnętrznych rozgrywkach chodziło nie tylko o to, która z rywalizujących frakcji zdobędzie dominującą pozycję, ale również jak rozwiąże w trudnej sytuacji rosnącego zniechęcenia do rządów sanacyjnych, problem skutecznego modelu rządów. W dniu powołania gabinetu Kościałkowskiego, katolicki krakowski „Głos Narodu" wskazywał na rywalizację w łonie sanacji dwóch grup: „pułkownikowskiej", opowiadający się za utrzymaniem dotychczasowego stylu rządzenia, oraz skupionej wokół Śmigłego-Rydza grupy „generalskiej". Było to oczywiście nieścisłe, gdyż wobec rozbicia grupy „pułkowników", faktycznym rywalem grupy „generalskiej" stawała się frakcja skupiająca się wokół rosnącego w polityczną siłę Mościckiego, którą niebawem zaczęto określać mianem „zamkowej". Trafnie natomiast rozpoznawano wśród tych znaczących piłsudczyków, którzy, jak 194 ] to określano, „poddali się" grupie „generalskiej" Stpiczyńskiego. Niewątpliwie z tego faktu wyprowadzano wniosek, że cele grupy są zbieżne z koncepcjami lewicy sanacyjnej, za rzecznika której uważano „Kurier Poranny"21. Ponieważ poglądy i koncepcje polityczne Śmigłego pozostawały tajemnicą, to właśnie w publikacjach Stpiczyńskiego, uznawanego już przez prasę za „ideologa" tworzącej się grupy „generalskiej", dostrzegano zarys jej programu. Niewykluczone, że to właśnie obecność Stpiczyńskiego u boku Śmigłego miała wpływ na przekonanie, że wokół generała skupiają się piłsudczycy domagający się zmian. Charakterystyczne, że to zwłaszcza opozycja lewicowa wiązała początkowo z generalnym inspektorem nadzieje na zmianę modelu sprawowania rządów, na liberalizację systemu22. Jednak publicystyczne wystąpienia Stpiczyńskiego bynajmniej tych nadziei nie potwierdzały, a na pewno nie dawały jednoznacznych odpowiedzi. W jednym ze swych najważniejszych artykułów w tym czasie, opublikowanym trzy tygodnie po wyborach, pisał on co prawda o „konieczności odnowy metod rządzenia", lecz za sloganem tym kryło się głównie przekonanie o potrzebie zorganizowania sprawnej działalności propagandowej23. To właśnie skuteczna propaganda, a nie próby porozumienia z opozycją, miała być kluczem nowej strategii politycznej obozu rządzącego. Trudno więc zrozumieć, dlaczego „Robotnik" doszukiwał się pozytywnych akcentów w tym artykule Stpiczyńskiego, choć niewątpliwie na uwagę zasługiwał fakt, że publicysta zdawał sobie jednak sprawę z braku zaufania społecznego do sanacji24. W powstaniu rządu Kościałkowskiego Śmigły-Rydz nie odegrał jeszcze żadnej roli — był on rezultatem zwycięstwa Mościckiego nad Sławkiem. Zdaniem Poboga: „Uraziło to jednak nie tyle Rydza-Śmigłego, ile jego otoczenie, zwłaszcza red. Stpiczyńskiego"25. Rząd Kościałkowskiego nie cieszył się aprobatą ani Śmigłego ani Sławka i jego zwolenników, jednak poważniejszych działań przeciw niemu nie podejmowano. Pobóg przekonuje jednak, że to właśnie Stpiczyński naciskał na swego politycznego protektora, aby podjął zdecydowaną akcję przeciw nowemu gabinetowi. Niewykluczone, że tak było, chociaż trzeba przyznać, że w swych artykułach nie atakował początkowo rządu zbyt ostro. Stopniowo zaczęły pojawiać się jednak akcenty krytyczne, zwłaszcza wobec polityki gospodarczej wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskie-go. Nie było natomiast żadnego wystąpienia Stpiczyńskiego w Sejmie, w którym domagałby się on votum nieufności dla rządu, co sugeruje Pobóg, choć być może chodzi tu o działania zakulisowe26. Jako członek komisji sejmowej rozpatrującej sprawę pełnomocnictw dla rządu, Stpiczyński sceptycznie odniósł się do postulatu rządu, proponując zarazem ograniczenie czasowe przyznanych pełnomocnictw. Było to jednak zgodne ze stanowiskiem zarówno Śmigłego-Rydza, jak i „pułkowników", łącznie ze Sławkiem. Chciano bowiem wysłać czytelny syganł że rząd, którego protektorem jest Mościcki, ma tylko warunkowe zaufanie własnego obozu politycznego. Pobóg obciążał Stpiczyńskiego współwiną za dopuszczenie do przeforsowania pełnomocnictw w wersji rządowej. Zarzucał mu, że wraz ze Sławkiem nie zorganizował dosta- 195 tecznego poparcia dla propozycji ich ograniczenia. Przeczy to jednak poniekąd tezie, że Stpiczyriski był zdeterminowany w walce z rządem Kościałkowskiego. Niewykluczone zresztą, że bardziej niż na porażce rządu zależało mu na kompromitacji „pułkowników" (z propozycją ograniczenia czasowego pełnomocnictw występował w Sejmie jego rywal B. Miedziński)27. Pomimo wewnętrznych konfliktów i rozgrywek usilnie starano się, aby pozostały one tajemnicą dla prasy i społeczeństwa. Również Stpi-czyński początkowo respektował te zasady i nie krytykował imiennie polityków własnego obozu. Jednak jesienią 1935 r. należał do pierwszych, którzy złamali niepisane reguły, czy może raczej grę pozorów. Po raz pierwszy otwarcie skrytykował Sławka, którego najbardziej kontrowersyjne pomysły wcześniej konsekwentnie bronił. Krytykując koncepcję parlamentarnych grup regionalnych, czynił to jednak stosunkowo delikatnie28. Prawdziwą sensacją stał się natomiast o kilka tygodni wcześniejszy ostry konflikt Stpiczyńskiego z czołowym publicystą „Gazety Polskiej" I. Matuszewskim. Spór nie dotyczył tym razem drobnych kwestii organizacyjnych, lecz kierunku polityki gospodarczej. Od czasu kierowania ministerstwem skarbu Matuszewski uchodził za autorytet ekonomiczny wśród piłsudczyków. Był zwolennikiem tradycyjnej, deflacyjnej polityki „zaciskania pasa"29. Rozbieżności między „Gazetą Polską" a „Kurierem Porannym" w sprawach gospodarczych były dostrzegalne już od kilku miesięcy30, jednak konflikt z całą siłą wybuchnął po serii artykułów Matuszewskiego opublikowanych na przełomie września i października 1935 r. Stanowić one miały wskazówki dla rządu. Dla Matuszewskiego zagadnieniami kluczowymi były: równowaga budżetowa, pozycja złotego, oraz zwiększony udział rolnictwa i wsi w podziale dochodu narodowego. Bardzo ostro przeciwstawiał się nadmiernemu, jego zdaniem, szafowaniu pieniędzmi publicznymi31. Poglądy Matuszewskiego, zwłaszcza wyrażone w ostatnim z serii artykułów (Równowaga przede wszystkim) oburzyły Stpiczyńskiego. Dotknęło go zwłaszcza obrazowe zestawienie przez Matuszewskiego „kulturalnych pałacyków" (czy też, jak później dosadnie pisał, „pałaców szkolnych na Wygwizdowie") z nędzą przysłowiowej „Hanki z Bukowiny" co je „grule i serwatkę". Redaktor „Kuriera" zdecydowanie sprzeciwił się kurczeniu wydatków budżetowych i ograniczeniu roli państwa. Tylko aktywne państwo, przekonywał Stpiczyriski, będzie w stanie wydźwignąć społeczeństwo z zapaści ekonomicznej i cywilizacyjnej, oraz rozstrzygnie o jego przyszłości — zdolności do konkurowania z innymi narodami. Dlatego też, ograniczanie inwestycji państwowych, na przykład w dziedzinie oświaty i kultury, uzasadniane biedą państwa, jest błędne32. Były to zatem znane poglądy Stpiczyńskiego na rolę państwa. Zwracał jednak uwagę fakt, że Stpiczyński zaatakował nie tylko Matuszewskiego, ale po raz pierwszy tak jednoznacznie skrytykował politykę gospodarczą rządów sanacyjnych w całym okresie wielkiego kryzysu. Ostrość reakcji została niewątpliwie sprowokowana zręcznością publicystycznego manerwu Matuszewskiego. Uderzył on bowiem 196 ] w fundament poglądów Stpiczyńskiego — przekonanie, że to interes najbiedniejszych powinien rozstrzygać o kierunku polityki społeczno-gospodarczej. Wskazywał, że to właśnie proponowana przez redaktora „Kuriera" polityka zwiększonych wydatków budżetowych jest w istocie przeciw biednym skierowana. Także i Matuszewski dał upust emocjom. Jego odpowiedź byłą utrzymana nie tylko w ostrym lecz i pogardliwym tonie. Odpierając zarzut o doktrynerstwo, nazywał Stpiczyńskiego przedstawicielem doktryny „z pustego nie tylko można, ale i trzeba nalać". Ironicznie zarzucał redaktorowi „Kuriera" mimowolną apologię Stanisława Augusta, a więc, jak to wówczas pojmowano, polityki prowadzącej do rozkwitu kultury, a jednocześnie upadku państwa (był to poważny zarzut w czasach, gdy króla „Stasia" dość powszechnie postrzegano nie tylko jako nieudacznika, ale nawet i zdrajcę)33. Polemika Stpiczyński-Matu-szewski doprowadziła nawet do krótkiej „wojny" publicystycznej między „Kurierem Porannym" a „Gazetą Polską"34. Konflikt wywołał żywe zainteresowanie w prasie opozycyjnej, od jawnej po komunistyczną35. Nic dziwnego, że K. Świtalski wskazywał go jako kompromitujący piłsud-czyków przejaw swarów i waśni36. Na ogół uszło jednak uwadze komentatorów, że Stpiczyński zawarł w swej polemice z Matuszewskim pewną propozycję polityczną wobec własnego obozu. Zdawał bowiem sobie sprawę, że piłsudczycy nie są monolitem, że rozbieżności dotyczą zagadnień kluczowych i konflikty będą się nasilać, gdy brakło autorytetu determinującego jedność obozu. Powracał więc niejako do myśli, którą sygnalizował już w pracy Polska, która idzie. Nie rozpraszajmy się — apelował — Nie dopuśćmy zwłaszcza, by technika rządzenia (...) zapanowała w nas samych nad Jego ideologią. By aparat pochłonął koncepcje, a metody zastąpiły cele. [...] Jesteśmy i winniśmy pozostać grupą ideologów, oraz motorem aktywności narodowej. Wyznaczać cele l pilnować tempa ich realizacji. Zagadnienie: Jak? — niechaj nam rozstrzygną fachowcy37. Przesłanki rozumowania Stpiczyńskiego były niewątpliwie słuszne — zapobieżenie rozpadowi obozu. Wnioski, do których dochodził były jednak tak mgliste i osobliwe zarazem, że uzasadniały zjadliwe uwagi Matuszewskiego o „bolszewickich komisarzach", przydzielanych po rewolucji 1917 r. „fachowym" generałom, dyplomatom i urzędnikom38. W okresie rządów słabego politycznie gabinetu Kościałkowskiego dał się zauważyć wzrost pozycji politycznej Stpiczyńskiego. W świecie politycznym krążyły nawet plotki o pewnej nominacji ministerialnej redaktora „Kuriera" w przypadku zmiany rządu39. Wzrost prestiżu politycznego Stpiczyńskiego był dostrzegalny w na pozór drobnych wydarzeniach. Na przykład to właśnie Stpiczyński przewodniczył konferencji, która odbyła się w Prezydium Rady Ministrów, a dotyczyła ustawy o ustroju samorządowym stolicy, chociaż w dyskusji uczestniczyło szereg wybitnych osobistości parlamentu i rząólu40. Donioślejszym przykładem może być wystąpienie Stpiczyńskiego na forum sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych podczas debaty nad expose ministra J. Becka w styczniu 1936 r. Przemówieniu Stpiczyńskiego poświęciła dużo uwagi prasa polska jak i zagraniczna (np. Karol Radek w moskie- [ 197] wskich „Izwiestiach"), chociaż nie zawierało ono nowych, godnych j szczególnej uwagi elementów. Zostało jednak potraktowane jako wystąpienie polityka mającego aktualnie istotny wpływ na kształtowanie polityki obozu rządzącego41. Według Poboga, zakulisowa rola polityczna Stpiczyriskiego ujawniła się zwłaszcza w związku z poufnym porozumieniem politycznym między Mościckim i Rydzem w grudniu 1935 r., torującym drogę przyszłemu „duurm/iratowi" prezydent — generalny inspektor. Do zawarcia układu, przesądzającego także losy gabinetu Kościałkowskiego, miały przyczynić się działania Stpiczyńskiego, jako reprezentanta Śmigłego, oraz związanego z prezydentem wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, marzącego podobno także o fotelu szefa rządu42. Dezintegracja czołówki obozu pomajowego miała niewątpliwy wpływ na pozycję polityczną Stpiczyńskiego w omawianym okresie, aczkolwiek warto podkreślić, że nie był on jedynym kandydatem do roli „szarej eminencji" czasów „dekompozycji". Chodzi tu przede wszystkim o B. Miedziriskiego, polityka o znacznie większym doświadczeniu i dużo bardziej znaczącej pozycji w obozie pomajowym przed śmiercią Piłsud-skiego, który, jak się wydaje, zdołał zachować dostatecznie silne wpływy, umiejętnie balansując między Sławkiem a Śmigłym-Rydzem (choć raczej nie był tak bliski generałowi jak Stpiczyński)43. Należy również pamiętać, że Stpiczyński był w stanie tylko w ograniczonym zakresie wykorzystywać otwierające się przed nim perspektywy, gdyż nie był tajemnicą pogarszający się stan jego zdrowia44. Silne akcenty krytycyzmu wobec aktualnego porządku społeczno-gospodarczego, które zaczęły dominować w publicystyce „Kuriera Porannego" w okresie premierostwa Kościałkowskiego skłaniały postronnych obserwatorów do konstatacji, że oto wokół gazety Stpiczyńskiego tworzy się ośrodek polityczny „lewicy sanacyjnej". Tak postrzegały sytuację na przykład polityczne środowiska żydowskie, wśród których zaczęło pojawiać się przekonanie, że to właśnie dominująca rola „lewicy sanacyjnej" najskuteczniej zablokuje narastające tendencje nacjonalistyczne i antysemickie. „Nasz Przegląd" wprost zachęcał „Kuriera" do bardziej zdecydowanej opozycji wobec prawicy własnego obozu45. Paradoksalnie jednak, radykalniejszy społecznie ton „Kuriera", z którym wiązano te nadziej, nasilił się w czasie gdy Stpiczyński, prawdopodobnie ze względu na stan zdrowia, wyraźnie ograniczył swą aktywność publicystyczną w gazecie, czyli w pierwszych miesiącach 1936 r. Z kolei najbardziej „radykalne" artykuły Stpiczyńskiego z tego okresu nie zawierały żadnych nowych elementów. Były to tradycyjne ataki na przemysłowców z „Lewiatana" na tle sporu o etatyzm, który zresztą stanowił chyba najbardziej konkretny wyraz poglądów społeczno-eko-nomicznych Stpiczyńskiego46. Wydaje się natomiast, że największy wpływ na treść pisma, jeśli chodzi o tę problematykę, miał wówczas zastępca Stpiczyńskiego, W. Rzymowski. To właśnie Rzymowski był autorem deklaracji lewicowości „Kuriera Porannego" i najostrzejszych artykułów krytykujących stosunki społeczno-gospodarcze, określanych często wprost jako socjali- [ 198 J styczne w treści. Prawdopodobnie również jego autorstwa były artykuły w obronie robotników po stłumieniu głośnych protestów krakowskich w marcu 1936 r.47 Wszystko wskazuje, że radykalizm Rzymowskiego niepokoił samego Stpiczyńskiego. Już po śmierci redaktora naczelnego „Kuriera", gen. E. Smigły-Rydz przyznawał w rozmowie z wiceministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem, że z Rzymowskim „nawet Stpiczyński trudno dawał sobie radę"48. W ogóle wydaje się, że postrzeganie „Kuriera Porannego" jako ośrodka „lewicy sanacyjnej", a Stpiczyńskiego jako jednego z jej liderów było najzupełniej błędne. Stpiczyński nie dysponował bowiem żadnym szerszym zapleczem politycznym, a o jego pozycji decydowała protekcja Śmigłego. Tymczasem środowiska wewnątrz obozu sanacyjnego, które rzeczywiście można określić mianem jego lewicy, jak „Naprawa" czy Związek Związków Zawodowych, nie miały nic wspólnego ze Stpiczyń-skim. Lewicujących i postępowych piłsudczyków reprezentowało też środowisko pisma „Czarno na białem" Januarego Grzędzińskiego, wokół którego później tworzyły się kluby demokratyczne49. Wiosną i latem 1936 r. ostatecznie potwierdził się układ sił w obozie rządzącym, jak i wykrystalizował model rządów, który miał przetrwać do końca II Rzeczypospolitej. Generał Śmigły-Rydz wyrósł na najbardziej znaczącą osobistość polityczną w kraju. Jak się wydawało, otwierały się zarazem nowe, obiecujące perspektywy dla jego protegowanego Stpiczyńskiego. Kompromis między Mościckim i Śmigłym zdecydował o losie słabego politycznie i nie radzącego sobie z narastającymi przejawami niezadowolenia społecznego rządu Kościałkowskiego. Dogorywanie gabinetu przedłużyło niespodziewanie zamieszanie związane z konfiskatą „Gazety Polskiej" za krytykujący rząd artykuł I. Matuszewskiego (17 IV 1936). Jej redaktorzy popadli w konflikt ze Śmigłym, który uważał ataki na rząd za niezręczne w czasie gdy i tak jego upadek był przesądzony50. Sytuacja ta dobrze odzwierciedla znaczenie protekcji politycznej Śmigłego wobec Stpiczyńskiego i „Kuriera", której efektem stała się przejściowa zmiana układu sił w prasie sanacyjnej. Kozłem ofiarnym stała się pozbawiona oparcia politycznego „Gazeta Polska", podczas gdy „Kuriera Porannego" nie spotkały żadne represje, pomimo opublikowania przez Stpiczyńskiego kilka dni później ostrej krytyki rządu51. Krytykę tę ponowił zresztą Stpiczyński w kolejnym artykule i to w formie wyrzutów wobec własnego obozu politycznego, któremu zarzucał „ro-zumkowanie par exellance mieszczańskie"52. Porażka „Gazety Polskiej" była niezwykle korzystna dla Stpiczyńskiego. Wszystko wskazywało, że „Gazeta" straci, przynajmniej przejściowo, niekwestionowaną wcześniej pozycję głównego organu obozu rządzącego na rzecz „Kuriera Porannego", a jeden z najgroźniejszych rywali Stpiczyńskiego, Miedziński, znalazł się w politycznej izolacji. Atmosfera byłą jednak pełna napięcia, niejasności i oczekiwań politycznych przetasowań. Świadczyły o tym pogłoski, być może rozsiewane przez politycznych przeciwników, że kariera polityczna Stpiczyńskiego może ulec zakończeniu. Na początku maja lwowski „rewolwerowy" „Wiek Nowy" podał sensacyjne informacje 199 0 rychłym odejściu Stpiczyńskiego i dotychczasowego zespołu „Kuriera Porannego"53. 15 maja 1936 r. powstał rząd gen. Felicjana Sławoja Składkowskie-go — gabinet będący wynikiem kompromisu Rydz — Mościcki54. 24 maja miało zaś miejsce słynne wystąpienie generalnego inspektora na XIII Walnym Zjeździe Delegatów Związku Legionistów Polskich, traktowane jako jego pierwsza deklaracja w roli faktycznego przywódcy pił-sudczyków55. Stpiczyńskiemu przypadła w tym czasie istotna rola propagandowego uzasadnienia nadzwyczajnej pozycji generała i sformułowania swoistej „ideologicznej" otoczki nowego modelu rządów — niezgodnego wszak z przyjętą wcześniej konstytucją. Było to uwieńczenie długofalowej akcji propagandowej, mającej na celu propagowanie osoby Śmigłego jako najbardziej właściwego dla Polski przywódcy politycznego 1 wojskowego. Przebieg tej akcji wart jest prześledzenia. W pierwszych miesiącach po śmierci Piłsudskiego Stpiczyński unikał bardziej natarczywego reklamowaniu osoby generała. Jednak już we wrześniu 1935 r. pod pretekstem banalnych wyrazów szacunku dla wojska wyraził przekonanie, że „jest rzeczą nieodzowną", by prezydent wspierał się (...) o siłę Jednoczącą naród l Jest oczywiście Jedynie możliwe w naszych warunkach, że tą Jest wojsko l Jego wódz56. W rocznicę odzyskania niepodległości pisał z kolei, że: Kult wodza ma [... J szczególną wymowę. Jest on bowiem produktem nastawień Instynktu narodu, a Jako taki Jest walorem bezcennym57. Jednak największe znaczenie miał artykuł w 105 rocznicę powstania listopadowego, w którym Stpiczyński odrzucił już wszelkie subtelności, pisząc wprost, że: wtedy tylko byliśmy mądrzy I wtedy tylko zaznawaliśmy upojnej radości powodzeń na scenie światowej, gdy kochaliśmy wodzów l umieliśmy składać w Ich ręce faktyczne kierownictwo Rzeczypospolitej58. Punktem wyjścia i zarazem osią konstrukcji propagandowej stało się zatem narastające zagrożenie zewnętrzne państwa. Należy - - głosił Stpiczyriski -- przestał wierzyć w skuteczność dyplomatycznych manewrów („wielkimi dyplomatami byli zawsze u nas wielcy wodzowie") i zmobilizować społeczeństwo do wielkiego wysiłku budowy potencjału obronnego państwa, w razie potrzeby zdolnego do odparcia wrogiego najazdu. Wysiłki te powinien koordynować szef sił zbrojnych, także w aspekcie politycznym, gdyż tak poważne zadanie wymaga „konsolidacji czynników politycznych". Aby umocnić propagandowo pozycję Rydza, Stpiczyński posuwał się do mistyfikacji, głosząc że generalny inspektor został wyznaczony na swego następcę osobiście przez Piłsudskiego — oczywiście także w sensie sukcesji politycznej59. Hołdy wobec Śmigłego weszły odtąd do stałego repertuaru publicystyki „Kuriera Porannego", przekraczając często granice dobrego smaku (choć trzeba przyznać, że pod tymi najgorszymi nie figurowało nazwisko Stpiczyri-skiego)60. W propagandowym wizerunku Śmigły urastał do rangi postaci równej zmarłemu Marszałkowi. Generała nagminnie tytułowano też „Naczelnym Wodzem", choć, jak wiadomo, tytuł ten przysługiwał gene- 200 ralnemu inspektorowi dopiero w razie wybuchu wojny, co opozycja przyjmowała również jako chęć politycznego wywyższenia generała61. Głośna mowa Śmigłego na zjeździe legionistów, z jej przewodnim motywem konsolidacji społeczeństwa wokół zadania obrony państwa, była zatem w dużej mierze powtórzeniem tez znanych już z artykułów Stpiczyńskiego. Redaktor „Kuriera" powitał ją kolejnym dytyrambem na cześć generała, obwieszczając najważniejszy moment w historii Polski od śmierci Piłsudskiego — ponowne „objawienie się w narodzie «woli kierowniczej*" zdolnej kształtować „wolę zbiorową"62. Trzeba zgodzić się z cierpką opinią Poboga, że Stpiczyński „w natarczywości swej" w propagowaniu osoby Śmigłego wychodził „poza obręb aprobaty"63. Czytelników artykułów Stpiczyńskiego mogło zastanawiać, że głosi on podniosłe deklaracje na temat konieczności poszanowania swobód obywatelskich, a zarazem propagandowo toruje drogę dyktaturze wojskowej64. Czy za tak zdecydowanym poparciem jakiego Stpiczyński udzielił Rydzowi, krył się tylko wzgląd na osobistą karierę? Wydaje się, że można dostrzegać w postawie Stpiczyńskiego wyraz oceny sytuacji politycznej, która stopniowo zaczynała dominować wśród piłsudczy-ków. Nawet w środowiskach spoza obozu wyrażano przekonanie, że tylko rządy wojskowe są w stanie uratować jedność skłóconego politycznie i personalnie obozu, gdy zabrakło konsolidującego go autorytetu (tak uważał np. żydowski „Nasz Przegląd"). Z potrzeby wysunięcia osoby wodza jako czynnika jednoczącego obóz zaczęła zdawać sobie sprawę część „pułkowników", wcześniej raczej przeciwnych jednoosobowej dyktaturze, a wyrazem tego była postawa „Gazety Polskiej" Miedzińskiego, która w propagowaniu kultu Śmigłego wtórowała „Kurierowi Porannemu" niemal identycznym tonem65. Stpiczyński już w końcu lat dwudziestych ostrzegał piłsudczyków, że słaby następca Marszałka, a za takiego uważał niewątpliwie zarówno Sławka, jak i Mościckiego, oznaczać będzie przejęcie władzy przez opozycję i powrót do „sejmokracji"66. W odróżnieniu od innych piłsudczyków łączył ze Śmigłym także nadzieje poważnych, choć dokładnie niesprecyzowanych, reform społeczno-gospodarczych (m.in. przyspieszenie reformy rolnej), które podniosłyby nie tylko potencjał obronny, ale i cywilizacyjny państwa67. Wbrew oczekiwaniom Stpiczyńskiego nic nie zapowiadało jednak radykalnych zmian w polityce gospodarczej, gdyż jej kierownikiem w nowym rządzie Składkowskiego pozostał krytykowany przez Stpiczyńskiego Kwiatkowski68. Publicysta wyraźnie unikał komentowania składu rządu i prognoz co do jego polityki. W zamian wygłaszał na łamach „Kuriera" ironicznie komentowaną „tyradę do munduru" — wykorzystując fakt, że premier był wojskowym, przekonywał, że powołanie nowego rządu jest wyrazem realizacji zasady „konsolidacji" narodu wokół wojska i spraw obronności. Zwracały jednak uwagę także i groźby wobec opozycji („żywiołów niesfornych i macherów politycznych"), przestrzegające ją przed wystąpieniami antyrządowymi69. Propagując społeczeństwu osobę generała Śmigłego-Rydza, Stpiczyński wykazał niewątpliwy talent propagandowy. Swoistą nagrodą stało się faktyczne, chociaż nieoficjalnie, włączenie redaktora „Kuriera [ 201 Porannego" w skład gabinetu Składkowskiego. Jak informuje w swoich zapiskach Jan Szembek, na posiedzeniu 27 maja 1936 r. premier poinformował Radę Gabinetową o powierzeniu Stpiczyńskiemu kierownictwa rządowej działalności propagandowej70. W kręgach obozu rządzącego już od pewnego czasu zdawano sobie sprawę z potrzeby ujednolicenia i usprawnienia szwankującego aparatu prasowo-informacyjnego rządu71. Pomysł zaś utworzenia zorganizowanego aparatu propagandowego wyszedł trzy lata wcześniej właśnie z „Kuriera Porannego", prawdopodobnie nawet od samego jego redaktora. W kwietniu 1933 r. zaprezentowano na łamach gazety koncepcję utworzenia ministerstwa lub podsekretariatu propagandy, obejmującego zarówno zagadnienia propagandy zagranicznej, jak i wewnętrznej. Pomimo wrogości „Kuriera" do hitleryzmu, przebijała w tych artykułach wyraźna fascynacja osiągnięciami ministerstwa propagandy III Rzeszy kierowanego przez Josepha Goebbelsa. Prasa opozycyjna sugerowała nawet wówczas niechybne powierzenie Stpiczyńskiemu organizacji polskiego odpowiednika resortu Goebbelsa72. Aktualne założenia celów akcji propagandowej nie były nowe. Charakterystyczne, że pierwotny pomysł pojawił się w momencie ostrego napięcia polsko-niemieckiego. Celem propagandy, według Stpiczyńskie-go, miało być bowiem jednoczenie narodu wokół wspólnej dla wszystkich obywateli racji stanu. Takim integrującym czynnikiem było niewątpliwie poczucie zewnętrznego zagrożenia. Nic zatem dziwnego, że 0 pomyśle tworzenia urzędu propagandy zapomniano gdy ociepliły się stosunki z sąsiadami. Obecnie, gdy Śmigły-Rydz rzucił hasło mobilizacji społeczeństwa w obliczu groźby wojny, stary pomysł znajdował znakomite uzasadnienie. Tym bardziej, że po śmierci Piłsudskiego kluczowym zadaniem obozu sanacyjnego wydawało się przekonanie coraz bardziej zniechęconego doń społeczeństwa, że pozostawienie władzy w rękach piłsudczyków jest wymogiem polskiej racji stanu. Urzędy propagandy tworzą z reguły państwa totalitarne, bądź znajdujące się w stanie wojny. Polska w 1936 r. państwem totalitarnym, jak wiadomo, nie była. Wydaje się, że tworzenie aparatu propagandowego było logiczną konsekwencją przyjętej przez gen. E. Smigłego-Rydza 1 jego zwolenników koncepcji politycznej, która znalazła swój wyraz w działalności utworzonego w 1937 r. Obozu Zjednoczenia Narodowego (OZN). Przyjmowano niektóre zewnętrzne atrybuty państwa totalitarnego, które uznawano za niezbędne dla konsolidowania społeczeństwa wokół przywództwa politycznego obozu sanacyjnego. Eksperyment Stpiczyri-skiego trwał jednak zbyt krótko, by można pokusić się o spekulacje, jaki charakter miałaby działalność propagandowa przez niego kierowana. Dlaczego Stpiczyńskiego nie mianowano ministrem, podsekretarzem stanu lub urzędnikiem w Prezydium Rady Ministrów (PRM)73? Według wspomnień zaprzyjaźnionego z redaktorem „Kuriera" prezesa PKO Henryka Grubera, Stpiczyński miał stwierdzić: Nie chciałem, aby mianowano mnie ministrem l wolałem objąć faktyczne ministerstwo bez tytułu, gdyż ułatwi mi to pracę i skutecznie odciąży Sławoja od polityki, zostawiając mu więcej pola dla administracji74. [202 J Wykrętne i nieprzekonujące było to wyjaśnienie, sugerujące zarazem chyba wyolbrzymione przekonanie o własnej roli politycznej. Wydaje się, że o poufnym charakterze misji Stpiczyńskiego zadecydowała obawa przed ewentualnym fiaskiem eksperymentu, a przede wszystkim obawa, że powierzenie tak istotnej roli kontrowersyjnemu publicyście 0 radykalnych przekonaniach wywoła sprzeciwy. Obawy te miały okazać się uzasadnione. Nieoficjalny charakter i krótki okres działalności Stpiczyńskiego utrudnia prześledzenie jego poczynań organizacyjnych. Wiadomo, że zaczątkiem tworzonego aparatu miały być dwa nowe biura PRM: Zadań Specjalnych (dyr. Mieczysław B. Lepecki) oraz Akcji Planowania (dyr. Zdzisław Grabski). Celem Biura Zadań Specjalnych miało być nadzorowanie spraw prasowo-propagandowych, zwłaszcza zaś koordynacja działań agend prasowych różnych organów państwowych, oraz organizacja propagandy zewnętrznej i wewnętrznej. Biuro Akcji Planowania miało wypracować koncepcje działalności propagandowej. Nadzór nad biurami sprawować miał Stpiczyński. Do jego najbliższych współpracowników, obok wspomnianych już Lepeckiego i Grabskiego, zaliczano Alfreda Birkenmayera, Kazimierza Okulicza i Alfreda Wielopolskiego75. W sprawozdaniu Komisji Budżetowej Sejmu o preliminarzu budżetowym na rok 1937/1938 stwierdzono, że biura te były zespołem kilku osób zaproszonych do współpracy przez ś.p. redaktora posła Wojciecha Stpiczyńskiego w okresie gdy z Inicjatywy rządu podjął się on przemyślenia l zaprojektowania metod celowo zorganizowanej akcji Informacyjno-propagandowej, mającej za zadanie udostępnić opinii publicznej śledzenie postępu pracy nad rozwojem sił organizmu państwowego l wzrostu potęgi Rzeczypospolitej76. Ze sprawozdania wynikało, że wskutek śmierci Stpiczyńskiego w sierpniu 1936 r. program działalności propagandowej nie został sformułowany, a biura znalazły się w faktycznym letargu. O osobliwym charakterze pozycji Stpiczyńskiego w rządzie świadczył fakt, że z jednej strony starano się zachować jej nieoficjalny status, a z drugiej, pomimo braku formalnych uprawnień, traktowano go jako normalnego funkcjonariusza państwowego. Na przykład 9 i 29 czerwca 1936 r. dyrektor generalny Polskiego Związku Wydawców Dzienników 1 Czasopism Stanisław Kauzik został oficjalnie przyjęty przez Stpiczyńskiego i podczas rozmów przedstawił postulaty prasy polskiej wobec rządu. W wystosowanym w lipcu w tej sprawie piśmie Kauzik tytułował Stpiczyńskiego „ministrem", chociaż z punktu widzenia prawnego był on wciąż jedynie redaktorem naczelnym „Kuriera Porannego" i posłem na Sejm77. O zadaniach powierzonych Stpiczyńskiemu rząd nie informował społeczeństwa. Nie było oficjalnego komunikatu Polskiej Agencji Telegraficznej (PAT), ani nawet żadnej wzmianki w tej sprawie w gazecie Stpiczyńskiego „Kurierze Porannym"78. Ujawnienie misji Stpiczyńskiego było zasługą prasy, a zwłaszcza szczególnie dociekliwego „Czasu"79. Był to rezultat obaw konserwatystów o charakter propagandy obozu rządzącego, kierowanej przez zdecydowanie im nieprzyjaznego publicystę. W jednym z obszernych artykułów poświęconych działalności Stpiczyńskiego w PRM, publicysta „Czasu" zauważał, że Stpiczyński „chce (203 ] odgrywać w Polsce rolę p. Goebbelsa", zapominając jednak, że w III Rzeszy istnieje partia rządząca o jednolitej ideologii. P. Stplczyńskl inoże co najwyżej uchodzić za Ideologa drobnej l mało znaczącej grupki radykałów. Cóż ma on zatem propagować? Trudno mówić o propagandzie Ideologii nie Istniejącej organizacji politycznej, trudno sobie wyobrazić, by treścią propagandy mogło być szerzenie w społeczeństwie uznania dla grona osób, które zwykle się określa Jako grupę rządzącą. [...] Wątpimy [...J, by p. Stpiczyńskl chciał się zadowolić propagandą rządowych poczynań. [...] sądzimy, że rozumie on doskonale, że trzeba przede wszystkim mleć co propagować. I dlatego p. Stplczyńskl chce odegrać rolę nie tylko propagatora lecz przede wszystkim twórcy Ideologii obozu, który ma powstać — konkludował konserwatywny dziennik80. „Czas" nie podawał żadnych konkretów dotyczących działalności Stpiczyriskiego i podległych mu biur, jednak twierdził, że już przystąpiono w PRM do propagowania radykalnych przemian społeczno-go-spodarczych, czyli jak to określano „spreparowanej w kuchni «Kuriera Porannego* strawy duchowej". Przede wszystkim obawiano się, że przy pomocy rządowego aparatu będzie prowadzona akcja propagandowa na rzecz przyspieszenia reformy rolnej. Sugerowano, że akcja Stpiczyriskiego nie jest zgodna z programem politycznym rządu Składkowskie-go, że napotyka opozycję wśród ministrów i wzywano do szybkiego zakończenia eksperymentu81. Z kolei „Słowo" ostrzegało rząd przed powierzeniem tworzącemu się aparatowi zadania informowania o nastrojach społecznych i politycznych, z pominięciem administracji, przewidując zarazem „olbrzymie" znaczenie organizowanego urzędu. Niepokój Mackiewicza wzbudzało przedstawianie przez Stpiczyńskiego postaci Śmigłego-Rydza jednocześnie jako wodza narodu i zarazem przywódcy „radykalnej lewicy społecznej, na prawo od PPS, komunistów i wspólnego frontu"82. Pismom konserwatywnym wtórowała związana z „Lewia-tanem" „Depesza", która z kolei wyrażała obawy o propagandę nowego urzędu na rzecz etatyzmu, wskazując z przesadą, że dziennik „ministra" propagandy, „Kurier Poranny", natchnienie swych pomysłów ekonomicznych czerpie z ojczyzny Magnitogorska i Dnieprogesu83. Jedynie młodokonserwatywny „Bunt Młodych" wyraził zadowolenie z faktu włączenia do rządu zawodowego dziennikarza Stpiczyńskiego, choć również powątpiewał w sens tworzenia ministerstwa propagandy w państwie nietotalitarnym84. Najtrafniej jednak całą sprawę ujmował chyba ludowy „Zielony Sztandar": Choćby nie wiem Jak wychwalano rząd l wmawiano w społeczeństwo, że Jest dobrze nie zmieni to rzeczywistości85. Prasa spekulowała również, że działania Stpiczyriskiego i tworzonego przezeń aparatu nie ograniczają się do zadań związanych z propagandą. Narodowy „Goniec Warszawski" uważał nawet, że ekipa Stpiczyriskiego stała się swego rodzaju „trustem mózgów" i organem doradczo-opinio-dawczym premiera, a zarazem „narzędziem w rękach Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych w dziedzinie politycznej". Przekonywano, ze odgrywa ona niepoślednią rolę w tworzeniu nowej organizacji politycznej obozu (czyli przyszłego OZN) oraz tworzy szeroką „sieć własnych informatorów" w kraju. Sugerowano, że Stpiczyński i jego współpracow- 204 ] nicy mieli wpływ na takie decyzje polityczne, jak odwołanie dorocznego sierpniowego zjazdu legionistów86. Jak widać, misji Stpiczyńskiego nie udało się utrzymać w tajemnicy i nim na dobre się rozpoczęła, wywołała prawdziwą burzę prasową. Była to raczej próba storpedowania przez środowiska konserwa tywno-libe-ralne, zresztą poważnie już wtedy osłabione politycznie, akcji Stpiczyńskiego, niż rezultat rzeczywistych działań tworzonego przez niego aparatu propagandowego87. Należy pamiętać, że działalność nowego „ministra" trwała zaledwie niespełna trzy miesiące, z których kilka tygodni spędził na leczeniu w podwarszawskim sanatorium. Pomimo tego, latem 1936 r. w kołach politycznych powszechna stała się opinia, że Stpiczyriski wyrósł na jedną z kluczowych postaci obozu rządzącego. W ocenie polityków związanych z próbującym konsolidować centrową opozycję antysanacyjną Frontem Morges, Stpiczyń-ski był, obok szefa dyplomacji J. Becka, politycznym filarem rządu Składkowskiego88. Sam Składkowski w liście do W. Poboga-Malino-wskiego z 1955 r. zapewniał historyka, że Stpiczyński nie odgrywał żadnej roli w jego gabinecie i nie miał też wpływu na wydanie przez premiera głośnego okólnika z 15 lipca 1936 r., polecającego administracji państwowej traktować generalnego inspektora jako formalnie drugą osobę w państwie89. Nie ulega jednak wątpliwości, że osiągnięcie przez Śmigłego pozycji czołowej postaci obozu rządzącego, przy równoczesnym braku programu i doświadczenia politycznego, zapewniało Stpiczyńskiemu swobodę działań politycznych o jakiej wcześniej nie mógł marzyć. Ambicje Stpiczyńskiego sięgały nawet kreowania swego rodzaju „komitetu politycznego", który nadzorowałby prace rządu, pozostawiając mu faktycznie jedynie obowiązki administracyjne. Dlatego z pewnym niepokojem obserwował tworzenie przez prezesa Związku Legionistów Polskich A. Koca organizacji politycznej obozu — przyszłego OZN90. Wpływy ambitnego publicysty były jednak krótkotrwałe i dlatego trudne w ocenie. Jakkolwiek opinie o roli Stpiczyńskiego wydawały się przesadzone, argumentów ich zwolennikom dostarczały także oficjalne wystąpienia Stpiczyńskiego. Najgłośniejszym echem odbiło się jego przemówienie sejmowe 17 czerwca 1936 r. podczas debaty w sprawie pełnomocnictw dla rządu, w którym zresztą mówca o sprawie będącej meritum dyskusji nawet nie wspominał91. Dlaczego to niezwykle rozwlekłe, silące się na literackość, pełne zawiłości i napuszonych frazesów wystąpienie przyjęto z tak wielką uwagą, zarówno w obozie rządzącym, jak i w środowiskach opozycyjnych? B. Singer ironicznie zauważał, że miało stanowić ono odzew sejmu na mowę tronową, odpowiedź na przemówienie generalnego Inspektora sił zbrojnych oraz expose premiera92. W istocie jednak odczytywano przemówienie Stpiczyńskiego jako „expose" obozu rządzącego po zakończeniu procesu „dekompozycji", choć wygłosił je formalnie tylko jeden z szeregowych posłów i redaktorów prasy prorządowej. Prasa wskazywała, że Stpiczyński podjął się misji „ideowego pogłębienia" programu sanacji, który trudno było wniosko- 205 ] wać z „lapidarnych" wypowiedzi premiera, jak i z ogólnikowych deklaracji generalnego inspektora93. „Pogłębieniu" uległy jednak tylko niejasności co do kierunku polityki obozu pomajowego. Problem z interpretacją przemówienia polegał na tym, że łączyło ono elementy niekwestionowane w obozie rządzącym (a przynajmniej w tej jego części, która poparła Śmigłego), z osobistymi przekonaniami Stpiczyńskiego, podawanymi jednak przez niego jako rzeczywiste cele polityki sanacji. Zakres poruszanych przez Stpiczyńskiego w przemówieniu tematów był nader szeroki: poseł swobodnie przechodził od zagadnienia totalitaryzmu do etatyzmu, nie pomijał też kwestii stosunku rządzących do opozycji. Jak należało tego oczekiwać, hasło „zjednoczenia" obywateli wokół spraw obronności, wysunięte przez Śmigłego-Rydza i współtworzone przez Stpiczyńskiego, stało się kluczem wypowiedzi posła. Stpi-czyriski tłumaczył, że myślą przewodnią tej idei jest kompromis koncepcji państwa totalnego z systemem „wolnościowym", rozumiany jako osiągnięcie „jedności" społecznej, charakterystycznej dla państw totalitarnych, nie za pomocą dyktatu rządzących lecz poprzez „dobrowolną" umowę ze społeczeństwem. Warto zwrócić uwagę na tę dość niejasno sformułowaną myśl Stpiczyńskiego, gdyż bardzo podobne akcenty odnajdujemy także w późniejszych wypowiedziach działaczy OZN94. Nasuwa się pytanie, czy Stpiczyński, wcześniej ostry krytyk totalizmów, stał się wówczas ich sympatykiem? Ze wspomnień H. Grubera wynika, że w 1936 r. Stpiczyński nadal negatywnie wypowiadał się o totalitaryzmie, chociaż już raczej nie z odrazy do samego systemu, lecz z przekonania o braku kandydata do roli totalitarnego przywódcy — „szefa firmy" — w Polsce (co by świadczyło, że zdawał sobie sprawę z małego formatu Rydza)95. Wydaje się, że przejawów bardziej przychylnego stosunku do totalitaryzmu, obecnych w wystąpieniach Stpiczyńskiego, a następnie polityków OZN, nie należy demonizować. Był to raczej zupełnie naturalny wyraz fascynacji sprawnym i potrafiącym mobilizować społeczeństwo systemem rząólów, w szybkim tempie zdolnym do podniesienia potencjału militarnego kraju. Wydarzenia lat 1935-1939 potwierdzają, że celem piłsudczyków nie byłą budowa struktur totalitarnych oraz totalna kontrola państwa nad życiem społecznym i terror. Jak wspomniano, przejmowano z systemów totalitarnych jedynie elementy — głównie ze sfery werbalnej96. Spore zaniepokojenie, przede wszystkim ze własnym obozie Stpiczyńskiego, wywołała prezentowana przez niego jako niepodważalny imperatyw polityczny, wizja państwa — wszechpotężnego regulatora życia gospodarczego, połączona oczywiście z miażdżącą krytyką gospodarki prywatnej. Stpiczyński wykraczał tu nawet poza kwestie stricte ekonomiczne i tradycyjne pojęcie etatyzmu — na przykład wyznaczał państwu także rolę „reformatora" obyczajowości. Ta część wystąpienia Stpiczyńskiego spotkała się ze zdecydowaną krytyką ze strony przedstawicieli sfer gospodarczych w Sejmie. Szczególnie ostro atakowali Stpiczyńskiego posłowie: Artur Tarnowski, Emeryk Hutten-Czapski, a zwłaszcza młody działacz gospodarczy Brunon Sikorski97. Środowiska liberałów gospodarczych przedstawiały Stpiczyńskiego niemal jako czo- 206 łowego rzecznika omnipotencji państwa. Ironicznie zestawiano go nawet z rzymskim cesarzem Dioklecjanem z przełomu III i IV w.98 Należy jednak zauważyć, że przekonanie o konieczności wyraźnego zwiększenia roli państwa w życiu gospodarczym i społecznym, a także kryty-zycm wobec liberalnego kapitalizmu stawał się coraz powszechniejszy w obozie piłsudczykowskim. Wyrazem tego były koncepcje społeczno-gospodarcze lansowane później przez OZN". Prasa opozycyjna ze szczególną uwagą analizowała te fragmenty przemówienia Stpiczyńskiego, które mogły określać przyszłą politykę obozu rządzącego wobec opozycji. Jednak i w tym przypadku wypowiedź posła dawała się dość swobodnie interpretować. Tak więc „platforma konsolidacji" sił politycznych na lewicy miała obejmować wszystkie ośrodki myśli reformatorskiej, aż po granicę za którą rozpoczyna się penetracja rosyjskości i komunizmu100. Trudno było więc stwierdzić, czy wyklucza się z możliwości porozumienia tylko komunistów, czy także PPS, którą sam Stpiczyński oskarżał o współpracę z komunistami, utożsamiając „jednolitofrontowy" kierunek ze stanowiskiem kierownictwa partii101. Jeśli zaś chodzi o prawicę, to nie widział Stpiczyński szans porozumienia z ugrupowaniami kierującymi się „teorią rasizmu". I tu nie wiadomo było, jak pojmował Stpiczyński oblicze Stronnictwa Narodowego, w którym zaczęli dominować radykalnie nacjonalistyczni „młodzi" i z którym porozumienie wcześniej „wykluczał" za szerzenie antysemityzmu. Chociaż powszechnie uważano Stpiczyńskiego za rzecznika porozumienia sanacji z lewicą, socjaliści przyjęli jego wywody ozięble102, ende-cy zaś — niemal entuzjastycznie. Przyczyną zaskakująco ciepłego przyjęcia wystąpienia Stpiczyńskiego przez tradycyjnie mu wrogi „Warszawski Dziennik Narodowy" było stwierdzenie mówcy, że pragnie on, aby skonsolidowane siły polityczne i społeczne „ożywiało uczucie, które nosi w języku politycznym nazwę nacjonalizmu"103. Organ endecji dawał jednak do zrozumienia, że głównym warunkiem porozumienia jest przyjęcie przez sanację elementów programu obozu narodowego —jak nietrudno było się domyślić przede wszystkim w kwestii żydowskiej. Ponieważ Stpiczyński nie odpowiedział na tę ofertę endecji (w okresie „ministerialnym" ograniczył swą aktywność w „Kurierze"), trudno przesądzić, czy był to symptom ewolucji postaw, którą zaczęło przejawiać wielu czołowych piłsudczyków. Miało to znaleźć odzwierciedlenie w ukłonach pod adresem nacjonalizmu w programie „Ozonu" i próbach przyciągnięcia do współpracy środowisk narodowych. Oczywiście ewolucja, o której mowa, wynikała głównie z motywów taktycznych a nie ideowych - - większość piłsudczyków zdała sobie sprawę, że „idea państwowa" poniosła faktyczną porażkę, a szermowanie hasłami nacjonalistycznymi przynosiło znaczące poparcie społeczne104. Jakkolwiek jednak by to oceniać, pozostaje faktem, że wcześniej jednoznacznie potępiający nacjonalizm publicysta, używał obecnie tego pojęcia w pozytywnym sensie. Poglądy Stpiczyńskiego na temat polityki wobec PPS i SN były zatem niejasne, niewątpliwe były natomiast zakusy w kierunku SL. W czerw- 207 ] cowej mowie sejmowej wskazywał reformę rolną jako priorytetową reformę społeczną, interpretując zaś jedno z wystąpień premiera dowodził, że szef rządu na pewno nie wykluczy możliwości porozumienia z chłopskim stronnictwem105. Zarazem podjął Stpiczyriski zakulisowe działania, nawiązujące niewątpliwie w swych celach do gry wobec SL z lat 1934-1935, kiedy próbowano dokonać w stronnictwie prosanacyj-nego rozłamu. Latem 1936 r. Stpiczyriski prowadził poufne rozmowy z niechętnym W. Witosowi J skłonnym do kompromisów M. Ratąjem, pełniącym obowiązki prezesa NKW SL (a prawdopodobnie także z przewodniczącym Rady Naczelnej SL S. Thuguttem), których treści jednak nie znamy. Żywe zainteresowanie i zaniepokojenie działaniami Stpiczyriskiego („indywiduum sanacyjne spod ciemnej gwiazdy") wykazywał przebywający na wygnaniu w Czechosłowacji Wincenty Witos, informowany o nich między innymi przez wiceprezesa stronnictwa Stanisława Mikołajczyka106. Według Poboga i Mackiewicza to właśnie Stpiczyński namówił Śmi-głego-Rydza do udziału w wielkich manifestacjach chłopskich w Nowo-sielcach koło Przeworska, zorganizowanych ku czci legendarnego bohatera walk z Tatarami wójta Michała Pyrza (29 VI 1936), co oceniano jako próbę wygrania chłopów dla sanacji107. Przebieg wydarzeń w No-wosielcach zdawał się jednak potwierdzać przywiązanie chłopów do nieprzejednanego wobec sanacji Witosa i dał SL okazję do zamanifestowania opozycyjnego stanowiska. W przygotowanym na spotkaniu polityków Frontu Morges w Novym Smokovcu w Czechosłowacji referacie politycznym zauważano, że podjęte przez Rydza próby porozumienia z SL lub rozbicia go, których wyrazem były działania Stpiczyńskiego, nie uwzględniały siły „legendy" Witosa wśród chłopów polskich i musiały zakończyć się porażką108. Chociaż próby pozyskania działaczy ludowych ciągnęły się jeszcze do końca 1937 r., Stpiczyński już w sierpniu 1936 r. zdawał sobie sprawę z fiaska podjętej akcji. Wyrazem rozgoryczenia publicysty był jego niezwykle ostry atak na SL po zorganizowanych przez partię obchodach Święta Czynu Chłopskiego (15 VIII), które potwierdzały przyjęcie przez ludowców witosowej koncepcji twardego kursu opozycyjnego. Stpiczyriski zarzucił wówczas liderom stronnictwa „anarchizowanie" i „rewolucjonizowanie" chłopów przeciw państwu109. Według Poboga, po imprezie w Nowosielcach, uznawanej przez Rydza za porażkę, wpływy polityczne Stpiczyńskiego malały110. Wkrótce po głośnej czerwcowej mowie Stpiczyriskiego w Sejmie, rozeszły się pogłoski o niechybnym mianowaniu redaktora „Kuriera" podsekretarzem stanu w PRM na miejsce Wacława Grzybowskiego, który został ambasadorem w Moskwie111. Jednak już na początku sierpnia prasa donosiła o rychłym odejściu Stpiczyńskiego z PRM — miał go zastąpić płk Jan Kowalewski, były attache wojskowy w ZSRR i Rumunii, a w przyszłości szef sztabu OZN. Wskazywano, że „czynniki decydujące" nie są zadowolone z działań Stpiczyriskiego, a przede wszystkim zdały sobie sprawę, że powierzenie spraw propagandy kontrowersyjnemu publicyście było błędem112. Jednak na niepewność co do dalszych losów politycznych Stpiczyriskiego mógł mieć wpływ przede wszystkim stan [208 ] jego zdrowia. H. Gruber, który odwiedził go pod koniec lipca w sanatorium w Otwocku, wspominał, że zastał człowieka ciężko chorego i rozczarowanego: Stan jego zdrowia Jest bardzo zły. Po prostu dziw bierze, że życie kołacze się w nim Jeszcze. Serce słabe, płuca zniszczone, a przy tym nieustanny wysiłek nerwowy, zwiększony przez jego bujny temperament113. Być może to świadomość Stpiczyńskiego, że jego dni są policzone sprawiła, że nie mając nic do stracenia, wywołał ostatni w swej karierze politycznej wielki skandal. Po powrocie z Otwocka, 18 sierpnia opublikował w „Kurierze Porannym" niebywały w swym impecie, nawet jak na jego temperament, atak na plotkującą od kilku miesięcy na temat jego działalności prasę114. Chociaż artykuł ten był wymierzony głównie w prasę konserwatywną (Stpiczyński zarzucał jej „kłamstwa", „insynuacje", „nikczemność", a nawet „świństwo"), to został odebrany jako napaść na całe środowisko prasy polskiej. Z potępieniem artykułu Stpiczyńskiego wystąpiła zgodnie prasa konserwatywna, socjalistyczna i endecka. Zgodnie uznano, że „takiej brutalnej napaści na polską prasę dawno już nie było". Ironizowano zarazem, że „Katonem" i „Arystyde-sem" prasy polskiej, biadającym nad jej moralnym upadkiem, został dziennikarz uważany za notorycznego oszczercę, wielokrotnie skazywany w procesach prasowych. Zarzucano Stpiczyńskiemu metody walki z wolną prasą stosowane w państwach totalitarnych. Wskazywano, że plotki prasowe mają swoje uzasadnienie wobec braku polityki informacyjnej rządu, czego dowodziło choćby ukrywanie działalności Stpiczyńskiego115. Część prasy dopatrywała się również inspiracji ataku ze strony rządu — miał on „torować" drogę głośnemu oświadczeniu premiera Składkowskiego, którego wydanie zbiegło się z publikacją artykułu, a w którym zapowiadano zaostrzenie kursu wobec prasy, a nawet wysyłanie niesfornych dziennikarzy do Berezy116. Tymczasem sprawa Stpiczyńskiego zaczęła przybierać charakter poważnej afery w świecie dziennikarskim. Wydział Wykonawczy Zarządu Związku Dziennikarzy RP na posiedzeniu 19 sierpnia 1936 r. uznał wystąpienie Stpiczyńskiego za krzywdzące polskich dziennikarzy i wezwał macierzystą organizację Stpiczyńskiego, Syndykat Dziennikarzy Warszawskich, do postawienia redaktora „Kuriera Porannego" przed sądem dziennikarskim syndykatu117. Wywołany publikacją Stpiczyńskiego kolejny konflikt „Kurier Poranny" — konserwatyści był tym bardziej niefortunny, że stał się źródłem prasowych pogłosek na temat wewnętrznych walk politycznych w sanacji. Stpiczyński „doprowadził" nawet do ocieplenia stosunków między konserwatystami a ludowcami, gdyż „Czas" skwapliwie wziął w obronę atakowane w tym czasie przez publicystę SL118. 20 sierpnia 1936 r. Stpiczyński wyjechał do Paryża wraz ze swymi współpracownikami, mięólzy innymi Z. Grabskim i A. Wielopolskim. Podróż była związana ze zbliżającą się pierwszą oficjalną wizytą generalnego inspektora sił zbrojnych we Francji. Według niektórych opinii Śmigły powierzył Stpiczyńskiemu misję przygotowania wizyty, do której przywiązywał szczególne znaczenie -- także jako przejawu swej nadrzędnej roli w polskiej polityce zagranicznej119. Jednak zdaniem ówczes- [209 ] nego ambasadora w Paryżu Juliusza Łukasiewicza, wyprawa Stpiczyń-skiego nie miała żadnego poważniejszego celu politycznego. Dyplomata wspominał, że ciężko chory Stpiczynski „w przedśmiertnym podnieceniu" niepokoił się, że wizyta generała zostanie źle przygotowana przez MSZ i ambasadę. Było to tym bardziej uzasadnione, że szef dyplomacji J. Beck zazdrośnie strzegł swego monopolu w zakresie polityki zagranicznej. Przede wszystkim jednak, zdaniem Łukasiewicza, śmiertelnie chory Stpiczynski obawiał się, że umrze w sanatorium. Wyjazd miał więc przyczyny bardziej osobiste niż polityczne120. Pewne jest jedynie, że Stpiczynski nie zdołał już odegrać żadnej roli w przygotowaniach wizyty generała Śmigłego-Rydza, której spektakularną kulminacją była tak zwana umowa w Rambouillet (6 IX 1936), dotycząca przyznania Polsce kredytu w wysokości 2 mld franków121. Jak relacjonował później „Kurier Poranny", już w czasie kolejowej podróży do Paryża Stpiczynski poczuł się źle, nabawił się ponownie groźnego dla gruźlika przeziębienia. Pojawiły się niepokojące „sygnały" chorego serca. Po przybyciu na miejsce przyjaciele dziennikarza wezwali lekarzy. Pomimo złych rokowań, według towarzyszących mu osób Stpiczynski do końca zachowywał pogodę ducha i optymizm, przekonywał przyjaciół, że po raz kolejny jego organizm „przechytrzy eskulapa". Między 23 a 25 sierpnia stan jego zdrowia zdawał się nie ulegać pogorszeniu. Jednak w środę 26 sierpnia 1936 r., kwadrans przed piątą rano nastąpił zgon. Bezpośrednią przyczyną śmierci było, jak to określono, „nadmierne osłabienie serca"122. Bogowie go ukochali — I zabrali młodo — pisał na wiadomość o śmierci Stpiczyńskiego Jego wieloletni współpracownik z «Głosu Prawdy* I «Kuriera Porannego* L. Okręt -Bogowie (...) poczekaliby może — gdyby nie On sam, gdyby się tak nie rwał do pracy, do czynów, do wyładowania założonych w nim wielkich i wszystkich możliwości. Miał i tworzył sobie zadania, z których każde z osobna mogłoby wyczerpać człowieka bez reszty. Można o Nim powiedzieć, Jak Goncourt [Edmond — J.P.] o swoim bracie [Jules — J.P.) — umarł z pracy. Kochaliśmy Go wszyscy i widzieliśmy Jak spala Go Jego płomień wewnętrzny, bezsilnieśmy współczuli przeczuwając, że śmierć blisko123. Chociaż ostatnie ataki Stpiczyńskiego wywołały gwałtowną reakcję środowiska dziennikarskiego, zgodnie z polską tradycją większość prasy pisała o zmarłym w słowach pełnych szacunku i podziwu dla jego talentów publicystycznych. „Czerwoniak" „Express Poranny", nazywający Stpiczyńskiego „wiecznym rewolucjonistą" pisał o nim: Była to postać pełna własnego stylu, bojowa, oryginalna, Jak najdalsza od wszelkiej przeciętności. [...] Piękny, romantyczny meteor talentu, dumny herold wolności, wierny żołnierz Komendanta124. Hołd oddała Stpiczyńskiemu także skłócona z nim prasa konserwatywna, w tym. brutalnie przez niego atakowany „Czas"125. Pięknie pisał o Stpiczyńskim wielokrotnie ścierający się a nim w dziennikarskich pojedynkach S. Cat-Mackiewicz: był rasowym dziennikarzem, a zwłaszcza był świetnym redaktorem. Umiał tchnąć w pismo nowe życie, temperament, umiał wypędzić z niego nudę, a napełnić go walką, wojną, rzeczami pasjonującymi l ciekawymi. [...] Wierność l miłość do Komendanta łączyła się u niego z wiernością wobec własnych przekonań. Należy to uznać i przez to należy hołd złożyć tej trumnie. W ostatnich czasach prasa i ugrupowania polityczne, do których należymy, znalazły się w ostrym konflikcie ze śp. Wojciechem Stpiczyńskim. Był to człowiek walki [...] o ideologię polityczną, której przeciwstawialiśmy się zdecydowanie. [ 210] A Jednak ze szczerym smutkiem bierzemy udział w tej żałobie. Należał do tych, którzy na szarość naszego życia odcinają się linią Jaskrawą126. Z kolei konserwatywny „Dziennik Poznański" pisał, że śmierć Stpiczyń-skiego „okrywa żałobą całe dziennikarstwo polskie"127. Ciepło żegnał konsekwentnie przeciwstawiającego się antysemityzmowi publicystę żydowski „Nasz Przegląd"128, Prasa opozycyjna była oczywiście bardziej wstrzemięźliwa, ale na przykład socjalistyczny „Robotnik" pisał: Prowadziliśmy z nim nieraz ostre polemiki t...] Ale przyznajemy, że był to człowiek ideowy, szczerze oddany swemu obozowi, a nie karierowicz-endek z 10-teJ brygady podszywający się pod plłsudczyka129. Natomiast umiarkowanie prawicowy „Kurier Warszawski" określał zmarłego jako jednego z „najwybitniejszych publicystów obozu prorzą-dowego", obdarzonego „niewątpliwym talentem pisarskim i temperamentem bojowym"130. Unikała natomiast komentarzy prasa endecka i narodowo-radykalna, ograniczając się do krótkich informacji o śmierci publicysty. Trumna z ciałem zmarłego została złożona w polskim kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy ulicy St. Honore w Paryżu. 28 sierpnia odbyła się tu msza żałobna, w której uczestniczył ambasador Łukasiewicz wraz z attache wojskowym i konsulem polskim w Paryżu131. 30 sierpnia trumnę przewieziono pociągiem do Warszawy i złożono w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach, l września 1936 r. na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach odbyły się uroczystości pogrzebowe. Uczestniczyli w nich między innymi: premier Felicjan Składkowski wraz z członkami rządu, marszałek Sejmu Stanisław Car i Senatu Aleksander Prystor, byli premierzy, Walery Sławek, Janusz Jędrzejewicz, Leon Kozłowski, przedstawiciele świata kultury, Juliusz Kaden-Bandrowski, Arnold Szyfman, Juliusz Osterwa, Jan Lorento-wicz, Wojciech Jastrzebowski, Henryk Kuna. Zabrakło przebywającego we Francji gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, który jednak wcześniej przesłał rodzicom zmarłego kondolencje. Podczas pogrzebu premier udekorował trumnę przyznanym pośmiertnie Stpiczyńskiemu przez prezydenta Krzyżem Komandorskim Orderu „Polonia Restituta". Honory oddały zmarłemu poczty wojskowe, organizacji kombatanckich i społecznych, pieśni żałobne wykonywał chór opery warszawskiej pod kierownictwem Jana Maklakiewicza. Przemówienia pożegnalne wygłosili: wiceminister spraw wewnętrznych Władysław Korsak, wicemarszałek Sejmu Tadeusz Schaetzel, prezydent Warszawy Stefan Starzyński, prezes Związku Strzeleckiego Franciszek Paschalski, prezes Związku Dziennikarzy RP Mieczysław Ścieżyński, redaktor „Kuriera Porannego" Wincenty Rzymowski132. Na grobie wyryto napis: „Wojciech Stpiczyński 1896-1936. Redaktor naczelny «Kuriera Porannego». Wierny żołnierz swego Wodza"133. 1211 ]Zakończenie Postać Wojciecha Stpiczyńskiego wzbudzała emocje. Formułowano skrajne opinie. Te negatywne przeważały. Stanisław Cat-Mackiewicz, który tak pięknie pisało Stpiczyńskim po jego śmierci, kilka lat później, dokonując na paryskim bruku smutnego rozrachunku z niedawną przeszłością, niezwykle surowo go oceniał: Stpiczyński był to nieuk o psychologii łobuza. Publicysta bez znajomości elementarnych faktów z dziedziny polityki zagranicznej czy wewnętrznej, publicysta tak zarozumiały, że nigdy nic nie sprawdzał, wszystko walił piórem na papier, swoim wy krygowanym, wykręconym na wszystkie strony stylem pisarskim z najgorszej szkoły Kadena-Bandrow-skiego. Frazes pozbawiony wszelkiej treści, człowiek, który wykrzykiwał wyraz „demokracja" nie zastanawiając się ani na chwilę, Jakie mianowicie pojęcie wiąże się z tym wyrazem1. Powątpiewano również w autentyczność przekonań Stpiczyńskiego. Działacz obozu narodowego, a później piłsudczyk-neofita, Klaudiusz Hrabyk pisał: Nie znałem osobiście Stpiczyńskiego i przed wejściem do «Kuriera» [«Kuriera Porannego* — J. P.] żywiłem dla Jego postawy nawet podziw i uznanie. Kiedy Jednak dowiedziałem się o nie znanych ml przedtem szczegółach charakteryzujących sylwetkę tego, zresztą na pewno uzdolnionego [...], publicysty, moje zapały w Jego ocenie znacznie osłabły. Zastanawiałem się natomiast, Jak to się stało, że [... ] rzecznik grupy nie mającej wiele wspólnego z lewicą, ani piłsudczyzny, ani innych skrzydeł lewicowych, posiadał zaufanie kół lewicowych, demokratycznych i postępowych, a także sfer żydowskich, a równocześnie uchodził za człowieka bezinteresownego w najszlachetniejszym tego słowa znaczeniu2. Negatywny wizerunek Stpiczyńskiego utrwaliły dwie znane prace, często wykorzystywane przez historyków: synteza emigracyjnego historyka Władysława Poboga-Malinowskiego, jedno z najważniejszych dzieł poświęconych najnowszej historii Polski, oraz wielokrotnie wznawiane po wojnie w kraju wspomnienia Mariana Romeyki. Pierwszy z tych autorów był piłsudczykiem, drugi dyskredytował w swej pracy obóz pomajowy. Pobóg pisał o Stpiczyńskim jako o „dziennikarzu o kipiącym dynamizmie, nadmiernych ambicjach i nieobliczalnych pomysłach", w którym „zbyt dużo (...) było [...] demagogii" i który „brak gruntowniejszego wykształcenia łączył z brakiem rozwagi"3. Z kolei Romeyko charakteryzował Stpiczyńskiego jako „odrażającą postać zarówno pod względem moralnym jak i fizycznym", publicystę, który „podejmował się pisania świadomych paszkwili, oszczerstw i kłamstw"4. Zgoła odmiennie zapisał się Stpiczyński we wspomnieniach swych współpracowników i przyjaciół. Oddają one ich fascynację charyzmatyczną, niebanalną postacią. Był w nim czar przede wszystkim — pisał Leon Okręt — coś Jakby znamię niezwykłości, co bije w ludziach wybranych; Jakiś dalmon, ogień wewnętrzny, niepochwytny urok, który od razu, od wejrzenia pierwszego, od pierwszego wypowiedzianego zdania uderza: to nie Jest postać codzienna5. Tadeusz Breza wspominał: [212 ] Ilekroć po długich rozmowach rozstawałem się a nim, czułem się rozgrzany, ożywiony, natchniony otucłią. (...) Wszyscy cl, z którymi chciał być blisko, znali dobrze to ożywcze ciepło, ten prąd regeneracyjny, który szedł od niego. (...) żył w napięciu, którego rozładować wprost nie mógł. (...) Był uniesieniem, entuzjazmem, gejzerem czysto psychicznym. (...) Był Jednym z tych niosących z sobie płomień, od którego mogą się rozżarzyć masy ludzkie. Było w nim serce wodza. Zdumiewał swoją młodością. (...) Budził w Jednych ufność, w Innych lęk. To najważniejsze Jednak, że w ogóle budził. (...) Nie znał chyba zniechęcenia. (...) Nienawidził rutyny, nienawidził chłodnego stosunku do życia, lękał się (...) beznamlętnoścl. W «Odzle do młodości* widział nie tylko perłę poezji romantycznej, ale zarazem coś Jakby nasz hymn państwowy6. Z kolei pisarz i aktor Julian Wołoszynowski zauważał, że: właściwością Jego natury l działania była ostrość, namiętność, kraricowość, to wszystko co można by zawrzeć w Jakimś łuku historycznym, przerzuconym od gestu Reytana do żaru pism Maurycego Mochnacklego. (...) pozostał w mej pamięci profll wspaniałego [...], gdzieś do wielkich zagonów tęskniącego zagończyka7. Wojciech Stpiczyński należał do ostatniego polskiego pokolenia, które swą działalność polityczną rozpoczynało w czasach zaborów, generacji nazywanej często „pokoleniem przełomu". Jako młody człowiek poniósł swą ofiarę. Przeszedł przez więzienie i obóz, co zapewne przyczyniło się do rozwoju śmiertelnej choroby. W walkach o granice Odrodzonej został trwale okaleczony. Później idealistyczny, bezinteresowny zapał zderzył się z realiami zaciętej walki politycznej w wolnej Polsce. Już u progu dojrzałej działalności politycznej, w czasie akcji górnośląskiej, zyskał opinię postaci kontrowersyjnej, powiązanej z niezbyt czystymi rozgrywkami politycznymi, postaci ocierającej się o skandal. Fama ta, zresztą często uzasadniona, towarzyszyła mu do śmierci. Był prawdziwym enfant terrible polskiej prasy i życia politycznego międzywojnia. Jego dojrzała działalność polityczna w całości przypadła na okres Polski niepodległej, a sam chętnie podkreślał, że to nie „pokolenie niewoli" powinno mieć decydujący wpływ na przyszłość Polski. Jednak to właśnie spór o polskie drogi do niepodległości, a ściślej jego pojmowanie przez piłsudczyków, miało najpoważniejszy wpływ na poglądy i postawy Stpiczyńskiego. W jego publicystyce chyba najbardziej wyraziste odzwierciedlenie znalazło żywe wśród piłsudczyków przekonanie 0 własnej wyższości moralnej i predestynacji do odgrywania szczególnej roli w polskim życiu politycznym. Pojmowanie walki politycznej w kategoriach „moralnych" z reguły implikuje poważne konsekwencje w polityce. Z natury sprzeczne jest z demokracją i w przypadku przejęcia władzy przez formację utożsamiającą się z tym sposobem myślenia, musi prowadzić do podważenia jej zasad. Odmawianie przeciwnikowi moralnego prawa do politycznego istnienia pozwala w istocie usprawiedliwić niemoralne metody walki politycznej, pozwala usprawiedliwić nagonkę, dyskredytację, oszczerstwo. Rywal przestaje być postrzegany jako równoprawny uczestnik demokratycznej gry. Warto o tym pamiętać wskazując na cechy publicystyki Stpiczyńskiego. Stpiczyński osiągnął swoiste mistrzostwo w dyskredytowaniu przeciwników politycznych. Tak i też przeciwnicy piłsudczyków starali się kreować jego „czarną" legendę, wyolbrzymiając jego negatywną rolę 1 przedstawiając go niemal jako symbol najbardziej złowieszczych tendencji, jakie mieli wnieść do-polskiej polityki piłsudczycy. Dla prasy (213 endeckiej stał się niemal postacią przysłowiową — przykładem działacza politycznego, który sam będąc wątpliwych kwalifikacji moralnych, chce uzdrawiać moralnie społeczeństwo8. Adolf Nowaczyński twierdził, że Stpiczyński wprowadził do publicystyki polskiej „styl pogróżkowy, terrorystyczny", który następnie przejęła, słynąca z ekstremalnie brutalnych nawoływań do twardego kursu wobec opozycji antysanacyjnej, „Nowa Kadrowa"9. Zestawiał nawet Stpiczyriskiego z osławionym komendantem twierdzy brzeskiej płk. Wacławem Kostkiem-Biernackim, ironicznie zauważając, że obaj ci piłsudczycy Interesować będą przyszłych historyków kultury Jako przedstawiciele pewnego sposobu myślenia l odczuwania, któremu dają wyraz w swej działalności politycznej l pisarskiej10. Publicyści i politycy związani z lewicą parlamentarną, chociaż przed majem 1926 r. przyklaskiwali często poczynaniom Stpiczyńskiego, gdy znaleźli się w opozycji i ostrej walce z sanacją, także nie szczędzili słów oburzenia i potępienia wobec stylu walki politycznej stosowanego przez Stpiczyńskiego11. Dla prawicy opozycyjnej i prawicy sanacyjnej najważniejszym argumentem przeciw Stpiczyńskiemu po maju 1926 r. stały się jednak nie jego metody dyskredytowania przeciwników, lecz społeczny „radykalizm". Przekonanie, że Stpiczyński był przywódcą radykalnego skrzydła piłsudczyków, okazało się jednak niezgodne z rzeczywistością. Do jego powstania przyczynił się sam Stpiczyński, reklamując kierowane przez siebie pisma jako ośrodki „radykalizmu polskiego" i marząc o budowie ugrupowania radykalnego wewnątrz obozu piłsudczykowskiego. Przede wszystkim jednak przywódcą „radykalizmu" uczyniła Stpiczyńskiego prasa opozycji prawicowej, pragnąca dowieść, że umiarkowana polityka rządów pomajowych ma charakter przejściowy, gdyż jest podważana przez wpływową piłsudczykowską lewicę i to jej przekonania w istocie charakteryzują oblicze polityczne obozu. Straszenie „bolszewikiem" Stpiczyńskim było, przypomnijmy, elementem strategii obozu narodowego, mającej na celu zapobieżenie procesowi przechodzenia części prawicy oraz jej elektoratu do obozu pomajowego. Warto w tym miejscu przypomnieć, że „radykalizm" Stpiczyńskiego nie stanowił spójnej, klarownej, pogłębionej intelektualnie i konkretnej wizji reform i przemian społecznych i ekonomicznych. Wyrażał się głównie w bojowej retoryce: antyziemiańskiej, antyklerykalnej i antyka-pitalistycznej. Uwagi te można odnieść w zasadzie do całego zjawiska polskiego inteligenckiego radykalizmu. Najbardziej konkretnym wyrazem poglądów społeczno-gospodarczych Stpiczyriskiego był etatyzm i ogólnie przekonanie o potrzebie zdecydowanego zwiększenia roli państwa, bynajmniej nie tylko w gospodarce. Etatyzm stanowił dla niego nie tyle określone narzędzie polityki gospodarczej, co pewną koncepcją ustrojową, zapewniającą, jego zdaniem, utrzymanie i poszerzenie zdobyczy socjalnych świata pracy, oraz niwelowanie dysproporcji społecznych. Należał zatem do zwolenników radykalno-lewicowej koncepcji etatyzmu, której propagatorem w Polsce był Julian Husarski, rzecznik wprowadzenia tak zwanego kapitalizmu państwowego, oraz przez pewien czas Stefan Starzyński. Stpiczyński unikał również konkretów [ 214 nawołując do przeprowadzenia szybkiej i radykalnej reformy rolnej. Bardziej aktywnie zaczął ją propagować w latach trzydziestych, kiedy zaangażował się w działania na rzecz pozyskania politycznych środowisk ludowych dla obozu sanacyjnego. Wszystko wskazuje, że za główny cel reformy uważał nie tyle poprawę bytu ekonomicznego chłopstwa, co eliminację ziemiaństwa jako warstwy społecznej zbędnej, jego zdaniem, w nowoczesnym społeczeństwie, nośnika konserwatywnego światopoglądu i zacofania. Poglądy społeczno-polityczne Stpiczyńskiego nie były zatem nader oryginalne. Oddawały nastroje, koncepcje, tendencje obecne w wielu środowiskach piłsudczykowskich. Odnajdujemy je w pracach Adama Skwarczyńskiego, Tadeusza Hołówki i innych publicystów „Drogi", w wystąpieniach działaczy związanych z „Naprawą". Jednak sposób artykułowania tych poglądów przez Stpiczyńskiego stał się źródłem poważnego zaniepokojenia w kierownictwie obozu sanacyjnego i w rezultacie powodem kłopotów krewkiego publicysty. Stpiczyński uczynił bowiem z ataków na ziemian, przemysłowców i duchowieństwo katolickie jeden z istotnych motywów swej publicystyki, a były to sfery, z którymi rządzący po maju 1926 r. obóz chciał zachować co najmniej poprawne stosunki. Poglądy te wyrażał publicysta nie jeden z wielu, lecz powszechnie uważany za miarodajnego wyraziciela polityki piłsud-czyków. „Radykalna" retoryka Stpiczyńskiego była nawet korzystna przed majem, gdy chodziło o poparcie lewicy, tolerowano ją zaraz po przewrocie, gdy ważne było utrzymanie w niepewności pokonanej prawicy, stała się zaś szkodliwa, gdy celem Józefa Piłsudskiego było przyciągnięcie do obozu rządzącego środowisk zachowawczych. Pomimo powierzchownego charakteru „radykalizmu" Stpiczyńskiego, nie należy jednak pojmować go jedynie w kategorii swoistego kultu radykalnego frazesu. Elitę piłsudczykowską, grupę piłsudczyków „miarodajnych"— „pułkowników", cechował w zasadzie indyferentyzm światopoglądowy, stąd bez zastrzeżeń realizowała ona kurs pomajowej polityki Marszałka, nawet jeśli przed majem głosiła poglądy bliskie „radykalizmowi" Stpiczyńskiego. Stpiczyński, chociaż nie wywodził się z szeregów PPS, ani nawet z socjalizujących organizacji młodzieżowych, należał do tych piłsudczyków, którzy byli przekonani, że korzenie grupy niosą także pewne zobowiązania ideowe. Wykluczały one sojusz z „reakcją", przede wszystkim z ziemiaństwem i konserwatyzmem, wykluczały gwarancje dla Kościoła katolickiego zachowania uprzywilejowanej pozycji w państwie. Stpiczyński w aspekcie, który rozumiał jako stricte polityczny, wyrażał znaną dewizę piłsudczyków „Komendant wie lepiej". Gorliwie i bez zastrzeżeń udzielał poparcia niedemokratycznym posunięciom władz pomajowych, mało kto potrafił go prześcignąć w dyskredytowaniu parlamentu i opozycji. Czynił to niewątpliwie w przekonaniu, że tylko utrzymanie władzy w rękach Marszałka i jego obozu zabezpieczy Polskę przed wstrząsami wewnętrznymi i zapewni jej stabilizację międzynarodową. W tym sensie można zgodzić się z opinią Andrzeja Micewskiego, który stwierdził, że Stpiczyński. wyrażał: 215 ogólną linię obozu sanacyjnego. Tyle tylko, że robił to z maksymalną brawurą i temperamentem12. Zarazem jednak redaktor „Głosu Prawdy" pośrednio, ale jednoznacznie, zakwestionował jeden z kluczowych elementów strategii politycznej Piłsudskiego po maju 1926 r., mającej na celu stabilizację jego rządów i sytuacji politycznej w kraju. Zapewne nie ocenił właściwie znaczenia, jakie dla piłsudczyków miało pozyskanie środowisk umiarkowanych, zachowawczych i sfer gospodarczych. Postawa jaką przyjął, prowadziła do nieuchronnej porażki i kilkuletniego odsunięcia na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Dopiero „dekompozycja" obozu pomajo-wego po śmierci Józefa Piłsudskiego i porażka grupy „pułkowników", a przede wszystkim protekcja gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, umożliwiła mu odgrywanie bardziej znaczącej, choć wciąż nie do końca jasnej, roli politycznej. Także i wówczas nie uniknął jednak Stpiczyński skandali i kontrowersji wokół swojej działalności. Politykiem był bowiem Stpiczyński raczej miernym. Był natomiast wybitnym publicystą politycznym, abstrahując tu oczywiście od ocen etycznych jego twórczości. Można zgodzić się z pochodzącą z 1930 r. opinią Jerzego Stempowskiego, wytrawnego publicysty i krytyka literackiego: Stpiczyński jest [... J Jednym z nielicznych publicystów, których czyta się zawsze z zajęciem [...J; siłę przekonań [...J łączy z temperamentem i grandelokwencją trybuna13. Wyrazem uznania dla talentu publicystycznego Stpiczyńskiego było wyróżnienie go Złotym Wawrzynem Akademickim (5 XI 1935) — prestiżową nagrodą przyznawaną na wniosek Polskiej Akademii Literatury (PAL) przez ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego14. Oczywiście ocena dorobku publicystycznego Stpiczyńskiego nie może być jednolita. Był on autorem niesłychanie płodnym i nie brak w jego spuściźnie pozycji po prostu słabych. Szczególnie dotyczy to tych wystąpień publicystycznych, w których przejawiał ambicje programo-twórcze — są one zawiłe i w istocie odsłaniają często pustkę przemyśleń ich autora. Najwięcej talentu i pasji widać w artykułach polemicznych, w atakach na przeciwników politycznych, chociaż ich styl i stosowane metody muszą budzić sprzeciw, także i u historyka. Przeważająca część publicystyki Stpiczyńskiego to wyraz ostrej, niekiedy brutalnej walki politycznej. Ale był on przecież także autorem niemal poetyckich w nastroju refleksji nad obliczem współczesności, zaskakujących często swą trafnością i aktualnością. Ukazują nam one człowieka pozostającego pod silnym urokiem literatury romantycznej i młodopolskiej. Ukazują człowieka targanego namiętnościami i naznaczonego sprzecznościami. Człowieka wręcz sentymentalnego, który zarazem bez oporów potrafił posługiwać się niewybrednym językiem, często pełnym nienawiści. Wydaje się, że analiza postaw Stpiczyńskiego dobrze oddaje sprzeczności, a także słabości politycznego rozumowania, charakterystyczne dla jego formacji politycznej — piłsudczyków. Odzwierciedla pozytywne wartości, które wnieśli oni do polskiego życia politycznego, ale przede wszystkim groźny i destrukcyjny dla młodej polskiej demokracji styl myślenia politycznego. [216 J Stpiczyński trafnie i jednoznacznie ocenił i potępił ideologie totalitarne, a zwłaszcza faszyzm i nazizm. Krytyka liberalizmu, kapitalizmu i parlamentaryzmu nie doprowadziła go do sympatii dla tych ideologii. Zdecydowanie przeciwstawiał się antysemityzmowi, w czasie gdy był on chwytliwym hasłem politycznym. Podkreślał konieczność poszanowania indywidualności, gdy zewsząd, zarówno z jego własnego obozu, jak i z szeregów opozycji, nawoływano do jej ograniczania. Walczył nawet 0 poszanowanie praw dziecka. Wykazywał dużą wrażliwość społeczną, wzywał do zapewnienia realnej poprawy sytuacji ekonomicznej szerokich warstw społeczeństwa. Doceniał znaczenie czynnika gospodarczego i społecznego w polityce, opowiadając się za szybką modernizacją gospodarczą kraju, chociaż można dziś sceptycznie oceniać drogi realizacji tego celu, które proponował. Zarazem nie miał oporów moralnych aprobując przejawy fizycznego prześladowania przeciwników politycznych obozu rządzącego. Brześć 1 Bereza Kartuska nie stanowiły dla niego naruszenia swobód obywatelskich. Nie żałował trudu, by wyszczególnić i opisać wszelkie możliwe zwyrodnienia parlamentaryzmu, ale nie dostrzegał zwyrodnień władzy „wielkiej indywidualności" i wąskiej grupy politycznej. Piłsudczyków uważał za szczególnie predestynowanych do kierowania państwem i wcielenie wszelkich cnót, a zarazem był skłócony z wieloma czołowymi postaciami tego obozu. Po śmierci Piłsudskiego pisał o potrzebie zmian w systemie rządów i poszerzenia społecznych i politycznych podstaw obozu rządzącego, a równocześnie propagandowo torował drogę ewentualnej dyktatury wojskowej. Wyrażał złudne przekonanie, że jest możliwe zagwarantowanie swobód obywatelskich i pełny rozwój indywidualności w systemie bez partii politycznych, bez opozycji i faktycznie bez parlamentu. January Grzędziński, lewicowy piłsudczyk, doszukiwał się klucza postaw Wojciecha Stpiczyńskiego w jego fascynacji czasami Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czasami Robespierre'a, Dantona, Desmoulinsa. Zbyt odległe analogie? Jednak w języku publicystyki Stpiczyńskiego, nawet w jego uprzedzeniach antyklerykalnych i antyziemiańskich było sporo z ducha tamtej epoki. Było w tej publicystyce coś anachronicznego. Grzędziński błyskotliwie porównywał szefa „Głosu Prawdy" z Jac-ąuesem Hebertem, redaktorem znanego z niewybrednego języka wobec „wrogów ludu" „Pćre Duchesne", najradykalniejszego z radykalnych pism rewolucji. Sugerował nawet, że w tamtych burzliwych czasach Stpiczyński zyskałby podobną sławę. „[...] ale my, rzekomi Francuzi północy — konstatował były redaktor «Czarno na białem» — mamy mniejszy temperament od Wojtka Stpiczyńskiego"15. 217Przypisy Wstęp 1 T. Breza, Wojciech Stpiczyński (Wpierwszą bolesną rocznicę śmierci), „Kurier Poranny" (dalej KP), 26 VIII 1937, nr 236, s. 2. 2 A. Garllckl, Józef Pilsudski 1867-1935, wyd. 3, Warszawa 1990, s. 401-402. 3 D. Nałęcz, Belwederski zagończyk (Wojciech Stpiczyński), „Kwartalnik Historii Prasy Pol- skiej", 1992, nr 3-4. s. 126-135. Zob. bibliografia na końcu pracy. Rozdział l 1 Centralne Archiwum Wojskowe (dalej CAW), Zespól Krzyża Virtuti Mllltarl (dalej VM), 78-7542, Kwestionariusz osobowy; Archiwum Politechniki Warszawskiej (dalej APW), Teczki osobowe studentów. Teczka W. Stplczyńsklego, 2571, Kopia świadectwa dojrzałości z 1913 r.; Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (dalej BZNO), rkp. 11780, Papiery Marli Stpiczyńskiej, List Marli StpiczyriskieJ do Ryszarda T. Michalczyka z 28 I 1973. Akta personalne W. Stplczyńsklego z okresu służby wojskowej w latach 1918-1922 mylnie podają, że urodził się on 23 IV 1893. Zob. np. CAW, Akta personalne W. Stplczyńsklego (dalej W. Stpiczyński), 5776, Roczne uzupełnienie Listy Kwalifikacyjnej za 1921 r. Z kolei niektóre wydawnictwa encyklopedyczne podają, Jako datę urodzenie Stpłczyńskiego 24IV 1896 (Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, t. XI, Warszawa 1968, s. 35; Encyklopedia Warszawy, Warszawa 1994, s. 816), prawdopodobnie za mylną Informacją w prasowych życiorysach, opublikowanych po śmierci Stpiczyńskiego (zob. np. Ś.p. Wojciech Stpiczyński, KP, 27 VIII 1936, nr 238, s. 2). Nie udało się odnaleźć aktu urodzenia W. Stpiczyrisklego (Pismo zastępcy dyrektora Archiwum Państwowego m.st. Warszawy Ryszarda Wojtkowskiego z 2 IX 1996). W tym miejscu autor składa podziękowania mgr Alicji Pacholczykowej za pomoc okazaną w poszukiwaniach aktu urodzenia Stpiczyńskiego. 2 Polska encyklopedia szlachecka, t. XI, Warszawa 1938. Wykazy polskich rodzin szlachec- kich, oprać. S. J. Starykori-Kasprzycki, M. Dmowski, t. VIII, s. 178; Spis szlachty Królestwa Polskiego z dodaniem krótkiej informacji o dowodach szlachectwa. Dodatek U, Warszawa 1854, s. 45. 3 Pomimo intensywnych poszukiwań, autorowi nie udało się odnaleźć bliższej rodziny Wojcie- cha Stpiczyrisklego. 4 CAW, W. Stpiczyński, 5776, Wniosek nominacyjny na podporucznika z 27 IV 1919. 5 Rozmowa autora z Alicją Stplczyńską 3 XI 1997. Godlewo-Mlernlkl to jedna z wielu wsl o nazwie Godlewo w tej okolicy, zamieszkałych najczęściej przez drobną szlachtę. Slownik geograficzny Królestwa Polskiego t innych krajów słowiańskich, t. 2, Warszawa 1881, s. 644. 6 W. Stplczyriski, Glos Prawdy, Warszawa 1930, s. 167. 7 O genezie l działalności „Zarzewia" i skautingu zob. szerzej: Zarzewie — niepodleglościowy nich młodzieży w latach 1909-1920. Rys historyczny, w: Zarzewie 1909-1920. Wspomnienia i materiały, oprać. A. i A. Garliccy, Warszawa 1973, s. 23-41; H. Baglński, Początek polskiego harcerstwa, w: Zarzewie, s. 384-387; Idem, U podstaw organizacji Wojska Polskiego 1908-1914, Warszawa 1935. passim; W. Błażejewski, Z dziejów harcerstwa polskiego (1910-1939), Warszawa 1985, passim. 8 APW, Teczka W. Stpiczyrisklego, 2571, Kopia świadectwa dojrzałości z 1913 r. 9 J. Niklewska, Prywatne szkoły średnie w Warszawie 1905-1915, Warszawa 1987, s. 15, 258; Encyklopedia Warszawy, s. 422. Szkoły realne były wówczas nieliczne w Warszawie. W latach 1905-1915 istniały dwie oddzielne szkoły realne l dwa oddziały realne przy gimnazjach 8-klasowych. J. Niklewska, op. ctt., s. 103. Stplczyriski podaje, że uczestniczył w organizowaniu komórki „Zarzewia" od 1910 r. CAW, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy, Własnoręczny życiorys z 2 XI 1934. 10 n 218 ] y" (dałej isy Pol- I VM), APW). frzało-1/80, z 28 I -1922 ie W. :yjnej żenię 968, jylną (zob. aktu n.st. ęko-enla icc-•hty "c//. i o tik s. 20 21 Stefan Pomarańskl (1893-1944), major WP, legionista, działacz POW. Historyk wojskowości I archiwista, uczeń M. Handelsmana. Zginął w hitlerowskim obozie koncentracyjnym. P. Staweckl, Pomarańskt Stefan, w: Polski SlowntkBiograficzny (dalej PSB), t. XXVII, 1983, z. 2, s. 375-377. !H. Baglńskl, U podstaw, s. 174-175, 348-351, 468-471; W. Błażejewskl, Pierwsze kroki skautowe w Warszawie, „Więź", 1975, nr 12, s. 121-128. f APW, Teczka W. Stplczyńsklego, 2571, Kopia świadectwa dojrzałości z 1913 r. 'Ibidem, Podanie W. Stplczyńsklego do rektora Politechniki Warszawskiej z 18 XI 1915. 'L. Pokorzyriskl, Powstanie t rozwój ubezpieczeń na ziemiach polskich w latach 1803-1914, w: 150 lat ubezpieczeń w Polsce, Warszawa 1958, s. 38; B. Chomlcz, Ze wspomnień dzialacza ubezpieczeniowego, w: ibidem, s. 179-184. ' Stefan Pomarariskl walczył w I Brygadzie, a następnie był dowódcą warszawskiego okręgu POW; Aleksander Hauke-Nowak był także żołnierzem I Brygady l POW; Ignacy Wądołko-wskl był kolejno członkiem Wolnej Szkoły Wojskowej, Batalionu Warszawskiego POW I warszawskiego okręgu POW (dowódca plutonu); Jan Rzepeckl służył w I Brygadzie, a następnie w Polskiej Sile Zbrojnej; Roman Umlastowskl służył w armii rosyjskiej. 'W. Jędrzejewlcz, POW t Batalion Warszawski. Moja slużba 1914-1915, Warszawa 1939, s. 100-109,275-281. *We Włocławku mieszkał stryj Wojciecha — relacja ustna Zygmunta Knlazlołucklego z 25 IX 1996. Jego syn, brat stryjeczny Wojciecha, Aleksander Stplczyriskl (1898-1987) był majorem WP, oficerem kawalerii, a następnie Oddziału II Sztabu Głównego, zaś podczas II wojny światowej oficerem wywiadu Armii Krajowej l cichociemnym. APW, Teczka W. Stplczyriskiego, 2571, Podanie W. Stplczyriskiego do rektora Politechniki Warszawskiej z 18X1 1915. Zgodnie z obowiązującymi przepisami Stplczyńskl uzyskał przed przyjęciem na studia zaświadczenie lokalnej komendy Straży Obywatelskiej. Stwierdzono w nim: „[...] o p. Stplczyńsklm zamieszkałym przy ul. Chmielnej 55 Komisarzowi 8-go Okręgu Straży Obywatelskiej m. Warszawy, nic nagannego nie Jest wiadomo". Ibidem, Zaświadczenie Komisariatu Okręgu VIII Straży Obywatelskiej z 22 Xl 1915. CAW, W. Stpiczyriski, 5776, Zaświadczenie dziekana Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej z 7 XI 1918. Zob. też spis dyplomantów Wydziału Architektury PW, w: Warszawska szkolą architektury, Warszawa 1967, s. 270-328 APW, Teczka W. Stpiczyrisklego, 2571, Kopia świadectwa dojrzałości z 1913 r. Warszawska szkoła, s. 27-30. T. Katelbach, Spowiedź pokolenia, Lippstadt 1948, s. 135. | J. Melssner, Jak dziś pamiętam, wyd. 3, Warszawa 1976, s. 141-145. Większość źródeł wskazuje, że Stpiczyriski wstąpił do POW w październiku 1915 r. Zob. CAW, W. Stpiczyriski, 5776, Karta kwalifikacyjna Jako oficera 36 pułku piechoty LA; zob. też ibidem. Zaświadczenie Departamentu IV Spraw Personalnych Ministerstwa Spraw Wojskowych (MSWoJsk.), b.d. 'T. Nałęcz. Polska Organizacja Wojskowa 1914-1918, Wrocław 1984, s. 59-60, 116-117. 'Szerzej: ibidem, s. 38-45. Ibidem, s. 61-63, 117-118. CAW, W. Stpiczyriski, 5776, Zaświadczenie b. dowódcy Okręgu I B POW por. S. Pomaraii- sklego z 16 X 1919; Zaświadczenie ppor. W. Staniszewsklego, b.d. Szerzej o programie zajęć szkół podchorążych POW zob.: CAW. Polska Organizacja Wojskowa, t. 446, Program wykładów I zajęć szkoły podchorążych POW. 32 Na przełomie 1916/1917 r. w POW, liczącej prawdopodobnie ok. 11 tyś. członków, było 46 podchorążych. T. Nałęcz, op. cii., s. 114-115. 33 Ibidem, s. 45-46. 34 T. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 58. 35 Ibidem. Idem, Strajk akademicki w Warszawie 1917, Warszawa 1938, s. 18. Szerzej: Idem, Zet, „Zeszyty Historyczne", Paryż 1968, z. 13, s. 3-18; J. Rakowski, Zetowcy ipiłsudczycy, cz. l, „Zeszyty Historyczne", Paryż 1980, z. 54, s. 3-39; P. Waingertner, „Naprawa" (1926-1939). Z dziejów obozu pomajowego, Warszawa 1999, s. 11-18. Na temat relacji OMN — PiłsudskI zob. też: Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie (dalej BUW), rkp. 1745, S. Szwedowskl, Dzieje ruchu zetowego w Polsce 1886-1945, t. I, s. 1153. T. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 62. Szerzej o działalności OMN w środowisku akademickim podczas I wojny światowej: BUW, rkp. 1745, S. Szwedowski, op. cit, s. 1202-1222, 1301-1303. J. Jaruzelski, Stanisław Cat-Mackiewtcz 1896-1966. Wtlno-Londyn-Warszawa, wyd. 2, Warszawa 1994, s. 29-30. 25 31 37 38 39 219 40 Z życia młodzieży. Z Politechniki, „Miesięcznik Młodzieży Polskiej", 1916/1917, nr l, s. 17-18. Z żałobnej karty, „Miesięcznik Młodzieży Polskiej", 1917/1918, nr 1(6), s. 22-23. Szerzej o strajku: T. Katelbach. Strajk akademicki; W. Bułat. Strajk studencki w Warszawie w 1917 r. Szkic z dziejów walki o polskość szkolnictwa wyższego w latach I wojny światowej. Warszawa 1960. Zob. też: Strajk akademicki, „Miesięcznik Młodzieży Polskiej". 1916/1917. nr 5. s. 1-4; BUW, rkp. 1745, S. Szwedowski, op. cit, s. 1378-1385; Archiwum Akt Nowych (dalej AAN), Organizacje młodzieżowe 1899-1918, mf 2567/1, Biuletyn Akademicki z 16 V 1917, Komunikat Konferencji OgólnoakademickieJ z 19 VI 1917, Komunikat Akademicki z 28 VI 1917, k. 27-29; AAN. Zbiór zespołów szczątkowych, Komunikaty informacyjne POW 1917-1918, Komunikat informacyjny nr 6 z 19 V 1917, nr 9 z 25 V 1917, nr 22 z 18 VI 1917, nr 23 z 19 VI 1917, k. 12, 20,49, 50-51. T. Katelbach, Strajk akademicki, s. 44. **Ibidem, s. 14-18; BUW, rkp. 1745, S. Szwedowski. op. cit, s. 1379. 45Ibidem, s. 1378. 43 T. Katelbach, Strajk akademicki, s. 33. Ibidem, s. 40. '° 52 4 r, 47 48 Ibidem, s. 115-116. 49 Ibidem, s. 116-117. Prawdopodobnie to właśnie o akcji Stpiczyriskiego mowa Jest w komunikatach POW — rozlepiane odezwy były podpisane przez nie istniejący „Komitet Obrony Narodowej" l w ostrym tonie potępiały aresztowanie Piłsudsklego, oraz polskich „ugodowców". AAN, Zbiór zespołów szczątkowych, Komunikaty Informacyjne POW 1917-1918, Komunikaty informacyjne nr 44 i 46, k. 94, 98. T. Katelbach, Strajk akademicki, s. 117-1 18. Ibidem, s. 1 22. Ostatecznie koło im. S. Staszica uniknęło prześladowań. Ibidem, s. 1 19-122. T. Katelbach (ibidem, s. 118) podaje, że zamach przygotowywała bojówka PPS. Z kolei komendant naczelny POW Adam Koc twierdził, że przygotowywali go działacze POW, in.In. J. T. Jur-GorzechowskI I M. Zyndram-Kośclałkowski. A. Koc, POW jako organizacja ruchu niepodległościowego podczas wojny światowej, w: Polska Organizacja Wojskowa. Szkice l wspomnienia, pod red. J. Stachlewicza, W. Lipińskiego, Warszawa 1930, s. 29. O sporach o autorstwo akcji POWi PPSzob. A. Lelnwand, Pogotowie Bojowe l Milicja Ludowa w Polsce 1917-1919, Warszawa 1972, s. 56-57. Opracowania historii POW mylnie sugerują, że aresztowany Stpiczyńskl był również Jednym z czołowych działaczy POW. W. Llpiński, Walka zbrojna o niepodległość Polski w latach 1905-1918, Warszawa 1990, s. 176; T. Nałęcz, op. cit, s. 141. W. Sławek, W Cytadeli Warszawskiej, w: Za kratami więzień t drutami obozów (Wspomnienia i notatki więźniów ideowych z lat 1914-1921), pod red. J. Stachiewlcza, W. Lipińskiego, t. 1. Warszawa 1927, s. 48-49. 54 W. Stpiczyńskl, Narodziny idei, „Głos Prawdy" (dalej GP), 24 XII 1927, nr 353. s. 1. CA W, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy. Własnoręczny życiorys W. Stpiczyriskiego z 2X1 1934. 57 P. Górecki, POW w niewoli niemieckiej (Cytadela, Szczyptorno, Hauelberg, Modlin), w: Za kratami, t. l, s. 34-36. 58Ibidem, s. 35; W. Lipiriski, Walka zbrojna, s. 180-185. 59 W. Stpiczyńskl, Rozwiązanie zagadki historycznej, GP, 29 Xl 1924, nr 64, s. 757. 60O obozie w Havelbergu zob.: P. Górecki, op. cit, s. 36-44; B. Kusińskl, Za drutami Szczypiorna, Hauwelbergu iModlina, w: Za kratami, t. l, s. 132-134; W. Sokolewlcz, Garść wspomnień zza krat obozu hauelberskiego, w: Za kratami, t. 2, Warszawa 1928, s. 336-341; W. T. Drymmer, Wspomnienia, „Zeszyty Historyczne", Paryż 1974, z. 27. s. 188-190. 51 W. Stpiczyńskl. * * *. GP, 24 XII 1928, nr 355, s. 2. 62 Idem. Narodziny idei, s. l. 63 P. Górecki, op. cit., s. 44-45. 64CAW, W. Stpiczyńskl. 5776, Karta ewidencyjna (tu data zwolnienia 30 I 1918); CAW, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy. Własnoręczny życiorys W. Stpiczyriskiego z 2 XI1934. 67 68 Ibidem. T. Katelbach, „Szlachetny" (Wspomnienia o Adamie Kocu), „Zeszyty Historyczne", Paryż 1969, z. 16, s. 163. Idem, Z walk akademików warszawskich z okupantami niemieckimi (1917/18), „Niepodległość", t. XVIII, 1938, s. 93-97. Jak Wojciech Stpiczyńskt walczył z okupantami (Wspomnienia ze strajku akademickiego w Warszawie w 1917 r.), KP, 26 VIII 1938, nr 235, s. 3. Zob. np. B. Slnger, Od Witosa do Sławka, Warszawa 1990, s. 65. Zob. np. W. Lipiriski, Radykaltzacja, „Kultura Polski", 1918, z. 20. s. 306-309. 220 Rozdział 2 1 Wojsko a młodzież akademicka, „Miesięcznik Młodzieży Polskiej", 1918/1919, nr 1. s. 23-26. 2 CAW, W. Stplczyńskl, 5776. Karta kwalifikacyjna dla Komisji Weryfikacyjnej (data wstąpie- nia do WP 10 XI 1918); CAW, VM, 78-7542. Kwestionariusz osobowy. Własnoręczny życiorys W. Stplczyńsktego z 2 XI 1934. S. Pomaranskl, Zarys historii wojennej 36 pulku piechoty Legii Akademickiej, Warszawa 1931, s. 5-6. 4 Ibidem, s. 6-11. 5 S. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 89. 6 S. Pomaranskl, op. cit., s. 11-13. 7 S. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 89. 8 CAW, W. Stplczyńskl, 5776. Zaświadczenie kpt. Lublcza-Sadowsklego. 9 Ibidem, Karta kwalifikacyjna dla Komisji Weryfikacyjnej. Przebieg służby pchor. W. Stplczyri- sklego w 36 p.p. LA przedstawiał się następująco: 10 XI-19 XI 1918 — oficer ordynansowy 19 XI-4 I 1919 — dowódca plutonu 4 1-9 I 1919 — oficer ordynansowy przy dowódcy pułku 91-31 I 1919 — adiutant pułku 31 1-7 IV 1919 — dowódca plutonu karabinów maszynowych. 10 Ibidem, Opinia kpt. Lublcza-Sadowsklego do wniosku nominacyjnego W. Stplczyiisklego na podporucznika. 11 Stenograficzne sprawozdanie z przebiegu 11 spraw redaktora „Glosu Prawdy" Wojciecha Stpiczyńskiego rozpatrywanych przez Sąd Okręgowy Warszawski dnia 13 maja 1924, Warszawa 1924, s. 7. 12 S. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 89-90. 13 S. Pomaranskl, op. cit., s. 13. 14 CAW, W. Stplczyńskl, 5776, Zaświadczenia kpt. Lublcza-Sadowsklego; Karta kwalifikacyj- na dla Komisji Weryfikacyjnej. 15 Ibidem, Karta ewidencyjna; CAW, Oddział II Sztabu Głównego, Wydział Plebiscytowy Górnego Śląska (dalej CAW, WP), t. 20, Rozkaz wewnętrzny Wydziału Plebiscytowego G. Śląska nr l z 15 IV 1920. l R Szerzej zob.: S. Baczyriskl, Tajne organizacje wojskowe na Górnym Śląsku w latach 1918-1921 na tle sytuacji ogólnej, oprać. B. Woszczyriskl, „Najnowsze Dzieje Polski 1914-1939". t. XIII, 1968, s. 124-125; A. Kwiatek, Sporo kierunekdzialań narodowych na Górnym Śląsku (1918-1921), Opole 1991, s. 122-126; B. Woszczyńskl, Ministerstwo Spraw Wojskowych 1918-1921. Zarys organizacji i działalności. Warszawa 1972, s. 142. Pozostałe wydziały Sekcji Plebiscytowej obejmowały problematykę: „A" — Śląska Cieszyńskiego, „C" — Warmii l Mazur. Wydział „B" składał się z sześciu referatów: I Polskiej Organizacji Wojskowej, II Kursów, III Demobilizacji, IV Gospodarczy, V Prasowy, VI Wywiadowczy. CAW, WP, t. 20, Rozkaz wewnętrzny nr l z 15IV 1921; Z. Zarzycka, Polskie działania specjalne na Górnym Śląsku 1919-1921, Warszawa 1989, s. 49-54; T. Jędru-szczak, Polityka Polski w sprawie Górnego Śląska 1918-1922, Warszawa 1958, s. 185; Encyklopedia Powstań Śląskich, pod red. F. Hawranka l In., Opole 1982, s. 623. W. Ryżewskl, Trzecie powstanie śląskie 1921. Geneza t przebieg dzialań bojowych. Warszawa 1977, s. 61; A. Kwiatek, op. cit., s. 125. Ibidem; W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, s. 72-73; S. Baczyńskl, op. cit., s. 128; Z. Zarzycka, op. cit., s. 50-51. Zob. np. W. Fojkls, Drugie powstanie śląskie ijego związek przyczynowy z trzecim, w: Walka o Śląsk trwa... W dwudziestą rocznicę III powstania śląskiego 1921-1941, Londyn 1941, s. 17; T. Jędruszczak, Polityka Polski, s. 431-432. Niektórzy historycy wskazują na rolę, Jaką odegrało w konflikcie odrzucenie przez W. Korfantego możliwości partnerskiej współpracy z obozem belwedersklm. A. Kwiatek, op. cit, s. 136. 140. 17 18 19 W. Fojkls (op. cit., s. 17) wyraźnie przecenia rolę Stplczyrisklego w tym okresie. CAW. WP, t. 20, Rozkaz wewnętrzny nr l z 15 IV 1920; Z. Zarzycka, op. cit., s. 53. Wreferacle gospodarczym, obok Stpiczyńskiego, pracował l oficer — ppor. S. Derejskl oraz 3 pracowników cywilnych — J. Plenklewlcz, J. Karnej, Bleńkowskl. 22 CAW, Teki Baczyrisklego, 476.1 (dalej CAW, TB), t. 58, Odpis rozkazu kpt. K. Polaklewlcza, b.d., s. 59; CAW, WP, t. 8, Sprawozdanie por. T. Puszczyrisklego z działalności Wydziału Plebiscytowego „B" za IV 1920 r. Misja Stpiczyńskiego odniosła pozytywny skutek, bowiem raport Puszczyńsklego wskazuje na „uregulowanie stosunków w Obozie Koncentracyjnym". 23 Ibidem, oraz sprawozdanie za V 1920, J.w. Za główne osiągnięcia referatu gospodarczego uznano: załatwienie dodatkowych racji żywnościowych oraz zorganizowanie wypłaty poborów i pozyskanie ubrań cywilnych dla zdemobilizowanych. Szczególnie ważne było 221 zorganizowanie (V 1920) kooperatywy plebiscytowej, której zadaniem było zaopatrywanie w środki materialne pracowników plebiscytowych l Ich rodzin, poprzez zakupy w Instytucjach wojskowych l komunalnych. CAW, TB, t. 37, Rozkaz wewnętrzny Wydziału Plebiscytowego nr 2 z l V 1920, s. 32-33; Sprawozdanie z działalności Wydziału Plebiscytowego za VI 1920, ibidem, s. 47). R. Pltera, Gniew. Opowieść autobiograficzna. Warszawa 1965, s. 47. 25 CAW, W. Stplczyńskl, 5776, Karta ewidencyjna; Wniosek nominacyjny na kpt. piechoty z 7 VII 1921. 24 S. Pomarańskl, op. cit., s. 70-77. CAW, W. Stplczyńskl, 5776, Karta ewidencyjna (tutaj data nominacji 20 X 1920); Wniosek nominacyjny na kpt. (tu data 13 X 1920). Niektóre publikacje podają, że T. Puszczyńskl odszedł z wydziału w listopadzie 1920 r., a następnie kierowali nim por. por. M. Kenlgl W. Stplczyński (Encyklopedia Powstań, s. 623, prawdopodobnie za nieprecyzyjną Informacją S. Baczyńsklego, op. cit., s. 127-128). Ze wspomnień T. Puszczyńskiego, w których nie podaje on precyzyjnych dat, można wnioskować, że formalnie kierował on wydziałem do stycznia 1921 r. Zob. Biblioteka Instytutu Śląskiego (dalej BIS), rkp. A1450. T. Puszczyńskl, Wspomnienia z powstań śląskich, k. 117-118). Puszczyńskl (ibidem, s. 118), a za nim Z. Zarzycka (op. cit., s. 63) podają, że nowym szefem wydziału został por. M. Kenlg. Tymczasem zarówno akta personalne W. Stplczyńskiego, Jak l Jego podpisy na dokumentach Wydziału Plebiscytowego, a także relacja Edmunda Charaszkiewlcza (Archiwum Instytutu Józefa Plłsudsklego w Londynie — dalej AIJP, Koi. 62 E. Charasz-klewicza, E. Charaszkiewlcz, Rola dywersji w III powstaniu górnośląskim, s. 2-3), jednoznacznie potwierdzają, że był on p.o. szefa, a następnie szefem wydziału (X 1920-V 1921). BIS, rkp. A1450, T. Puszczyriski, op. cit, s. 18. 29 A. Kwiatek, op. cit, s. 150-155; W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, 64-69; S. Baczyriski, op. cit, s. 139. 30 CAW, TB, t. 54, Raport p.o. szefa Naczelnej Ekspozytury ZP G. Śl. por. B. Kowalskiego do Oddziału II Szt. MSWoJsk. z 7 I 1921, s. 73-81; CAW, WP, t. 51, Raport o stanie l potrzebach przygotowań zbrojnych na G. Śląsku b.d.; S. Baczyriski, op. cit, s. 141; W. Ryżewski, Trzecie powstanie, s. 69; Idem, Zaangażowanie Rzeczypospolitej w ruch powstańczy na Górnym Śląsku. Uwarunkowania i rezultaty, w: Materiały z sesji naukowej historyków powstań śląskich ipleblscytu zorganizowanej w dn. 24-25IV1991 w Bytomiu oraz na G. Sw. Anny, pod red. A. Brożka, Bytom 1993, s. 94; A. Kwiatek, op. cit, s. 153. CAW, TB, t. 55, Referat mjr. F. Sikorskiego z 12 XII 1920, s. 15-27; ibidem, t. 58. Korespondencja w sprawie transportu podoficerów WP dla CWF z 7 I 1921, s. 47-48. Zarzuty dotyczyły m.In. niedociągnięć w funkcjonowaniu obozu przejściowego w Krakowie, będących wynikiem nieprzestrzegania przez wojsko harmonogramu demobilizacji, oraz nietrafnego doboru kandydatów do pracy na G. Śląsku. 28 31 35 36 39 40 A. Kwiatek, op. cit, s. 156. AIJP, Koi. 62 E. Charaszkiewlcza, E. Charaszkiewlcz. op. cit, s. 2-3. CAW, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy W. Stplczyńskiego. Szczegółowy opis czynów (świadek: T. Puszczyńskl). CAW, TB, t. 55, Rozkaz ministra spraw wojskowych gen. K. Sosnkowsklego z 19 XII 1920, s. 47; por. S. Baczyriski, op. cit, s. 142. Rozkazy płk. P. Chroboka z 121 151 1921, w: Źródła do dziejów powstań śląskich, pod red. K. Popiołka, t. III, cz. l (I-V 1921), oprać. J. Przewłockl, W. Zleliriski, Wrocław 1974, s. 17-18,40-42. CAW, TB, t. 37, Wniosek o dymisję por. W. Stpiczyriskiego z 12 I 1921. s. 61. Szerzej o sprawie płk. P. Chroboka zob.: CAW, TB, t. 54. Raport A. Zgrzebnioka dla MSWoJsk. z 19 I 1921, s. 87-88; ibidem, t. 55, Oświadczenie kpt. H. Zborowskłego, b.d., s. 200-219; Anonimowy raport z l O III 1921, w: Źródła, s. 173-175; Pismo W. Korfantego do Prezydium Rady Ministrów z 3 IV 1921. w: Źródła, s. 300-308; S. Baczyriski, op. cit, s. 145-146; A. Kwiatek, op. cit, s. 175-179; W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, s. 99-101; Z. Zarzycka, op. cit, s. 62. CAW, TB, t. 56. Rozmowa Juzowa W. Stpiczyriskiego. b.d. (prawdopodobnie z IV 1921). s. 36-39; A. Kwiatek, op. cit, s. 179-181. Materiały źródłowe wskazują na Intensyfikację działalności Informacyjnej wydziału w okresie przedpleblscytowym. Raporty przedstawiały m.in. dyslokację i ruchy regularnych wojsk niemieckich I organizacji zbrojnych, nastroje ludności, prognozy wydarzeń. Przewidywano wkroczenie Reichswehry na Śląsk niezależnie od wyniku plebiscytu, bądź zbrojny pucz niemiecki. Wyrażano obawy o sytuację w polskim obozie po głosowaniu. Raporty Informacyjne Wydziału Plebiscytowego z 11, 12-14 III 1921, w: Źródło, s. 176-179, 180-182, 198-199; CAW. TB. t. 36. Raport informacyjny z 17 III 1921, s. 101-104. [222 ] 46 41 A. Kwiatek, op. cit, s. 184; M. Orzechowski, Wojciech Korfanty. Biografia polityczna, Wrocław 1975, s. 221-222. 42A. Kwiatek, op. cit, s. 183. 43 Rozkaz gen. K. Sosnkowskiego dla płk. P. Chroboka z 23 III 1921, w: Źródła, s. 249; CAW, TB, t. 55, Dyrektywa gen. K. Sosnkowskiego dla gen. K. Raszewskiego, b.d., s. 104-105; zob. też T. Jędruszczak, Polityka Polski, s. 305-306. 44 CAW, TB, t. 31, Raport ppłk. B. Miedzińskiego dla ministra spraw wojskowych z 30 III 1921; Ibidem, t. 36, Raport (anonimowy) z 13 IV 1921, s. 137-141. 45 Por. B. Woszczyriskl, Polskie czynniki wojskowe wobec III powstania, w: Pięćdziesięciolecie powstań śląskich. Materiały z sesji naukowej zorganizowanej w 50 rocznicę III powstania śląskiego Katowice-Opole 26-27IV 1971 r.. Katowice 1973, s. 231-233. R. Pitera, op. cit, s. 145-146. Pitera wspominał, że Stpiczyriskl, którego określał Jako „tajemniczą postać, o której krążyło więcej plotek aniżeli prawdy", zdawał sobie sprawę, że akcja zbrojna Jest przesądzona i występował Jako rzecznik dzlałari ofensywnych. Jednak Jeszcze 2 V 1921 Stpiczyriskl wysyłał pilne depesze do gen. gen. K. Raszewskiego i S. Szeptyckiego, aby użyli swych wpływów i nie dopuścili do wybuchu powstania. Zob. W. Ryżewski, Trzecie powstanie, s. 203. Sytuacja ta dobrze odzwierciedla podwójną rolę Oddziału II —jako narzędzia polityki kół belwederskich l zarazem agendy rządowej. 47 Większość z nich znajduje się w kolekcji akt Oddziału II Sztabu Głównego WP, oraz w odpisach w Tekach Baczyńsklego w zbiorach CAW. 48 CAW, W. Stpiczyriskl, 5776, Roczne uzupełnienie Listy kwalifikacyjnej za r. 1921; Karta ewidencyjna. Wydział Plebiscytowy objął por. M. Kenlg. Co ciekawe, formalna organizacja naczelnych władz powstańczych uwzględniała tylko R. Abrahama i S. Srokowsklego jako przedstawicieli władz państwowych. W. Ryżewski, Trzecie powstanie, s. 320. Z premierem W. Witosem Stpiczyński rozmawiał m.in. w sprawie wieców solidarnościowych w Krakowie. Charakterystyczne, że premier sugerował, aby rezolucje wiecowe wzywały rząd do czynnej pomocy powstańcom. CAW, WP, t. 5. CAW, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy W. Stpiczyrisklego, Szczegółowy opis czynów. W. Ryżewski, Trzecie powstanie, s. 275. Nie można zarzucić ówczesnym raportom Stpiczyriskiego braku obiektywizmu wobec przeciwników politycznych. Np. gdy W. Korfantego atakowano za zawarcie rzekomego tajnego układu rozejrnowego (9 V 1921), raport Stplczyńsklego był głosem w obronie dyktatora, podważając możliwość zawarcia takiego u kładu. Ibidem, s. 275-276. 53 E. Długajczyk, Sanacja śląska 1926-1939. Zarys dziejów politycznych. Katowice 1983, s. 24. 54 A. Kwiatek, op. cit, s. 197. Szerzej o polityce rządu wobec III powstania zob. T. Jędruszczak, Polityka Polski, s. 315-379. Stpiczyriskl wskazywał, że rząd podważa swój autorytet wśród powstańców przez samo używanie terminu „likwidacja powstania". CAW, TB, t. 69, Rozmowa juzowa W. Stpiczyrisklego z B. Miedzirisklm, b.d., s. 74-76. W. Ryżewski, Czyn zbrojny Polaków w powstaniach śląskich, w: Z postępowych tradycji oręża polskiego 1917-1939, pod. red. I. Pawłowsklego, Warszawa 1966, s. 311. 49 50 51 55 A. Kwiatek, op. cit., s. 195. M 57 Raport M. Mlelżyńsklego o sytuacji na Górnym Śląsku w latach 1921-1921, oprać. B. Woszczyński, „Teki Archiwalne", t. 16, 1977, s. 87-88. 58 CAW, TB, t. 69, Rozmowa Juzowa W. Stplczyriskiego i R. Abrahama z gen. W. Sikorsklm z 23 V 1921, s. 6-7. Por. A. Kwiatek, op. cit, s. 200; E. Długajczyk, Górny Śląsk po powstaniach i plebiscycie. Katowice 1977, s. 20-21; W. Ryżewski, Trzecie powstanie, s. 371. 59 Ibidem. CAW, TB, t. 69, Rozmowa Juzowa W. Stpiczyrisklego z B. Miedzlriskim, b.d., s. 76. 01 A. Kwiatek, op. cit, s. 200. Poniekąd przeczy tej tezie list W. Stpiczyrisklego z 30 VI 1921 (prawdopodobnie do B. Miedzińskiego). Zob. Centralna Biblioteka Wojskowa (dalej CBW), rkp. 54, Korespondencja W. Stpiczyńskiego z okresu powstań śląskich (dalej Kor. W. Stpiczyńskiego). 62 CAW, WP, t. 88, Raport W. Stpiczyriskiego i R. Abrahama o sytuacji na Górnym Śląsku z 30 V 1921; CAW, WP, t. 51, Raport poufny W. Stpiczyńskiego z 31 V 1921 (przedruk w: W. Dąbrowski, Trzecie powstanie śląskie. Rok 1921, Londyn 1973, s. 197-205). Komunistyczna Partia Górnego Śląska była uważana za istotną siłę polityczną — Uczyła wówczas ok. 22 tyś. członków, w tym prawdopodobnie ok. 20% Polaków. A. Kwiatek, op. cit, s. 161; T. Jędruszczak, Polityka Polski, s. 138-249, 360-361, 372-373; F. Hawranek, Ruch komunistyczny na Górnym Śląsku w latach 1918-1921, Wrocław 1966, passim. 64 CAW, WP, t. 88, Raport W. Stpiczyriskiego l R. Abrahama z 30 V 1921. Szerzej zob. W. Ryżewski, Przyczynek w kwestii demobilizacji powstańczych sil bojowych w III powstaniu 63 [223 ] 07 (59 71 śląskim, w: Górny Śląsk czasu powstań t plebiscytu. Sprawy malo znane t nieznane, pod red. Z. Kapały, Bytom 1996, s. 151. 65 O polityce Francji wobec III powstania szerzej: J. Kukułka, Francja a Polska po traktacie wersalskim (1919-1922), Warszawa 1970, s. 516-524. 66Stplczyńskl pisał m.In.: „[...) nie trzeba być politykiem [...], aby widzieć, że zaczynamy przegrywać l Iż musimy zdobyć się na własną politykę zarówno na arenie międzynarodowej. Jak l na terenie G. Śląska" (cyt. za: W. Dąbrowski, op. cit., s. 204-205). Krytyczny wobec rządu Stplczyńskl potrafił z kolei zdobyć się na wysoką ocenę W. Korfantego, pisząc, że „Jest to Jedyny człowiek panujący tutaj nad sytuacją l stojący poza partykularnym patriotyzmem". Ibidem, s. 204. Stplczyńskl l Abraham wyrażali bardzo ostre oceny: „Na zewnątrz sprawa się tak przedstawia. Jak gdyby rząd uważał odpowiedzialność swoją za zlikwidowaną z chwilą [...] przelania Jej na Korfantego. Tymczasem odpowiedzialność ta na rząd l tylko na niego spadnie. [...) Rząd przejmie konsekwencje nie zapewniwszy sobie należytego wpływu na bieg życia". CAW, WP, t. 88, Raport W. Stpiczyriskiego i R. Abrahama z 30 V 1921. Warto zauważyć, że historycy bardzo wysoko oceniają pomoc władz polskich dla III powstania. W. Ryżewskl, Zaangażowanie Rzeczypospolitej, s. 98. Argumentację niechętną inspiratorom „buntu" przyjmują m.In.: W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, s. 399-404; A. Kwiatek, op. cit., s. 200-204. Bardziej krytyczni wobec ówczesnych działań W. Korfantego są: J. Łączewskl, „Bunt" Grupy Wschodniej w III powstaniu śląskim 4 VI1921 r., „Wojskowy Przegląd Historyczny", 1977. nr 2, s. 387-394; W. Musialik, Michał Grażyńskt(1890-1965). Biografia polityczna, Opole 1989, s. 56-63. Por. też: Wojciecha Korfantego „Marzenia i zdarzenia", oprać. W. Zieliński, Katowice 1984, s. 57-67; Michała Grażyńskiego „Walka o Śląsk", oprać. W. Zieliński. J. Walczak, Katowice 1989, s. 116-120. CAW. TB, t. 56, Rozmowa Juzowa por. J. Kowalewsklego z W. Stplczyrisklm 4 VI 1921, s. 40-45. W. Musialik, op. cit., s. 62. Decyzję tę tłumaczy się bądź wpływem „możnych protektorów" oskarżonych (W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, s. 404), bądź groźbą kompromitacji Korfantego (J. Łączewskl, op. cit., s. 392-393). CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriskiego, List z 25 VI 1921. Zob. też: W. Ryżewskl, Trzecte powstanie, s. 402; Wojciecha Korfantego, s. 57 (przyp. 140); M. W.frzosekJ, „Bunt" w dowództwie Grupy „Wschód", w: Encyklopedia Powstań, s. 61. Nie jest Jasna sprawa adresata listu, według W. Ryżewsklego był nim M. Kenig, Jednak w zbiorach CBW Jako adresat całości korespondencji Stpiczyriskiego występuje B. Mledzińskl. Kontrowersyjny fragment listu brzmiał następująco: „Rozmowa [Stpiczynskiego z adresatem listu — J. P.] pogłębiła tylko gorzką Ironię w stosunku do naszych władz rządowych. Wszyscy chcieliby, aby Korfantemu łeb ucięli, aby przygotować triumfalny wjazd p. Witosowi na Śląsk, aby dać p. ministrom palmę zwycięzców do ręki [...]. Zanadto dobrze się orientuję, że gdybym zainspirował kropnięcie Korf.(antego), to później dla zatarcia śladów zroblo-noby to samo ze mną. A wojować z Korfantym o ratowanie rządu l Polski na G. Śląsku mam Ja porucznik? — na własną rękę — podczas gdy majestat Rzeczypospolitej Jest za Jasny, aby się plamić taką czarną robotą — ani myślę". Wskazuje się, że nagłe zakończenie przez W. Korfantego działalności górnośląskiej po III powstaniu należy wiązać z Jego ambicjami, sięgającymi fotela premiera. E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 66; M. Orzechowskii, op. cit., s. 238-239. M. Wrzosek omyłkowo podaje o miesiąc wcześniejszą datę listu — 25 V 1921. M. WJrzosek], op. cit., s. 61. Raport S. Srokowsklego dla MSZ z 10 VI 1921. w: W. Dąbrowski, op. cit, s. 215-216. 76 E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 20. 77 CAW, TB, t. 65, Rozmowa Juzowa W. Stpiczynskiego z M. Kenigiem z 13 VI 1921, s. 302-303. 78Encyklopedia Powstań, s. 160-161; BIS, rkp. A1450, T. Puszczyriskl, op. cit., s. 198-200. 79 Według T. Puszczyrisklego (ibidem) głównymi rzecznikami tworzenia grupy byli szef sztabu NKWP mjr S. Rostworowskl i zastępca dowódcy Grupy Destrukcyjnej por. E. Charasz-klewlcz. Deklarowali oni poparcie władz rządowych dla tego projektu. W rzeczywistości koncepcja użycia grupy była Jednak sprzeczna z celami polityki rządu, dążącego do szybkiego zakończenia walk. Stąd też zaangażowanie Stpiczynskiego mogło budzić kontrowersje. Por. też AIJP, Koi. 62 E. Charaszkiewlcza, E. Charaszkiewlcz, op. cit., s. 37-38. W czerwcu oddziały powstańcze l niemieckiego Selbschutzu rozpoczęły wycofywanie się w kierunku własnych granic państwowych, trwające do 5 VII 1921. W. Ryżewskl, Trzecie powstanie, s. 418-419; E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 22-23. Stplczyriskl krytykował model likwidacji powstania realizowany przez W. Korfantego, Jako nieuwzględnlający realiów wojskowych l zakładający nadmierne ustępstwa wobec Niemców. CAW, TB, t. 65. 73 74 75 80 [ 224 Rozmowa juzowa W. Stpiczyńsklego z gen. W. Slkorskim z 13 VI 1921, s. 297-298; t. 66, Rozmowa Juzowa z gen. W. Sikorskim z 23 VI 1921, s. 293-294. 81 E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 34-35. 82 Sprawa adresata korespondencji nie Jest do korica Jasna (zob. przyp. 72). Adresatem większości listów Jest „Mietek", którego tożsamości nie ustalono, a niektórych „pułkownik" (zapewne B. Miedzlńskl). 83 CBW. rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriskiego, List z 22 VI 1921. Charakterystyczne, że Stpiczyńskl starał się odsuwać od siebie podejrzenie o działalność zakulisową, pisząc: „Muszę być czysty Jak noworodek". 84Ibidem. Szerzej o stosunku plłsudczyków do PPS G. Śląska: A. Kwiatek, op. cit, s. 132-133. 85Ibidem, s. 191. 86Encyklopedia Powstań, s. 326. 87 CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriski, List do „pułkownika", b.d. Podobną opinię wyraził w liście (l VIII 1921) do szefa sztabu Generalnego gen. W. SIkorskiego. E. Długajczyk, Ptłsudczycy t rekruci „Czwartej Brygady". Z genezy sanacji śląskiej, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka", 1979, nr 4. s. 519. f® CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńsklego, List do „pułkownika", b.d. ""ibidem. List z 25 VI 1921; E. Długajczyk, Pilsudczycy, s. 519. 90 CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńsklego, List b.d. (prawdopodobnie z VIII 1921). 95 96 Ibidem, List z 8 VIII 1921. Wielka Brytania i Włochy opowiadały się za przyznaniem kluczowej części G. Śląska, tzw. „trójkąta", w całości Niemcom. Ostatecznie w sytuacji braku porozumienia 12 VIII 1921 Rada Najwyższa przekazała sprawę górnośląską Radzie Ligi Narodów. Uważa się, że decyzja ta była korzystna dla Polski, Jednak wówczas traktowano Ją Jako przejaw nadmiernej ustępliwości Francji. Szerzej: E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 76, 81-88; H. Korczyk, Sprawa górnośląska w polityce mocarstw sprzymierzonych w drugiej połowie 1921 r. (VII-X 1921), „Studia l Materiały z dziejów Śląska", t. 5, 1963, s. 404-480. 92 E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 36^40; T. Falęcki, Związek Byłych Powstańców (1921-1922), „Studia I Materiały z Dziejów Śląska", t. 14, 1985, s. 257-259. 93R. PItera, op. cit, s. 281-282. "' T. Falęcki, op. ctt, s. 260. Ibidem, s. 260-262; E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 49-53; CAW, Powstania górnośląskie, I 390. 90, Związek Byłych Powstańców, t. 7, Zadania ZBP; Archiwum Państwowe w Katowicach, Naczelna Rada Ludowa (dalej APK, NRL), mf 4402, Projekt statutu ZBP, k. 28-29; Biblioteka Śląska, Zbiory specjalne, R 987 III Materiały J. Przybyłka (dalej BŚ, J. Przybyłek), Statut ZBP z 26 VI 1921. k. 3-8. Komunikat propagandowy ZBP nr 1. k. 40-42. E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 51; T. Falęcki, op. ctt, s. 260. Wśród powstańców ZBP był uważany za kontynuację POW G. Śląska. R. PItera, op. ctt, s. 320. E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 51-52. J. Przewłockl, Problemy rozwoju polskiego życia politycznego na G. Śląsku na przełomie 1921/1922 r., „Zaranie Śląskie", 1972, z. 4, s. 361-362. Warto zauważyć szybki rozwój liczebny ZBP, który do końca 1921 r. osiągnął ok. 20 tyś. członków. Zob. AAN, Prezydium Rady Ministrów, Akta Numeryczne (dalej PRM, Num.), 1805/23, Uzasadnienie dla budżetu ZBP za IX 1921 r., k. 139-140 (wg szacunków Stpiczyriskiego było wówczas w ZBP 21 385 członków). BŚ, R 987 III, J. Przybyłek, k. 35-39. ' CBW. rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriskiego, List z 29 VI 1921. List z 2 IX 1921. 1U1 Szerzej o NRL: E. Długajczyk, Z problemów organizacyjnych Naczelnej Rady Ludowej na Górnym Śląsku 1921 -l 922, „Zaranie Śląskie", 1971,z. l,s. 135-150; J. Przewłockl, Zarys działalności Naczelnej Rady Ludowej na Górnym Śląsku (lipiec 1921-czerwtec 1922), „Zaranie Śląskie", 1969, z. 2, s. 169-190. i no 02 AAN, PRM, Num., 19193/22, Rozkaz gen. W. Sikorsklego z 30 XI 1921 odwołujący z G. Śląska W. Stpiczyriskiego. Sprawa oficjalnej funkcji Stpiczyriskiego nie Jest do końca Jasna — z kolei w oczach NRL uchodził za przedstawiciela ZG ZBP. Protokoły posiedzeń Naczelnej Rady Ludowej na Górnym Śląsku. Teksty źródłowe 1921-1922, oprać. E. Długajczyk, Opole 1977, s. 70. CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńsklego, List z l VII 1921. Stpiczyński pisał w nim: „[...] prowadzę tu pewną grę l za dzień lub dwa przedstawię listę kandydatów odpowiadającą naszym koncepcjom". 04 CAW, TB, t. 34, Raport W. Stpiczyriskiego o sytuacji politycznej na G. Śląsku z 12 XI 1921, s. 354. Por. T. Falęcki, op. cit, s. 284. W Jednym z listów Stpiczyriski pisał: „Z Rymerem, Jako człowiekiem [...] Inspirowanym, stosunki są kurtuazyjne ale nieszczere". CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńsklego, List z 2 IX 1921. 99 100 103 105 T. Falęcki, op. cit, s. 284-287. [225 ] 10(5 107 108 109 110 l 11 112 113 114 115 110 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 CBW, rkp. 54, Kor. W. Stplczyńskiego, List z 2 IX 1921. Zob. też: APK, NRL, mf. 4402, Pismo MSW do NRL z 14 XI 1921; AAN, PRM, Num., 12 146/22, Sprawozdanie W. Giełżyńskiego z wyjazdu na G. Śląsk 19-20 IV 1922, k. 10-11. AAN, PRM, Num., 1805/23, Referat polityczny MSW, IX 1921. k. 332. Ibidem, Budżet ZBP na IX 1921 przesiany gen. W. Sikorsklemu 31 VIII 1921 z uzasadnieniem W. Stpiczyńskiego, k. 138-141. CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńskiego, List z 8 VIII 1921. AAN, PRM, Num., 1805/23, Budżet ZBP na IX 1921 r., k. 138-141. W preliminarzu tym, z ogólnej sumy l 436 000 mk niem. na utrzymanie funkcjonariuszy przeznaczono ok. 420 tyś. mk, a na akcję opiekuńczą ok. 500 tyś. mk BŚ, R 987 III, J. Przybyłek, Protokół posiedzenia ZG ZBP 6 X 1921, k. 38. T. Falęcki, op. cit, s. 278. AAN. PRM, Num., 1805/23, Budżet ZBP na IX 1921 r., k. 139-140, Opinia gen. W. Sikorskiego dla PRM z 4 XI 1921, k. 138. Stpiczyński wyrażał pełne zaufanie do gen. W. Sikorskiego, uważając, że jest on w stanie przeforsować preliminarze ZBP nawet przy niechętnym stanowisku rządu. CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyńskiego, List z 10 IX 1921. Protokoły posiedzeń, s. 70. Ibidem, s. 62. Kilka dni wcześniej Stpiczyriskl skłonił ZG ZBP do odwołania planowanych demonstracji. BŚ, R 987 III. J. Przybyłek, Protokół posiedzenia ZG ZBP 6 X 1921, k. 35. CAW. TB, t. 69, Depesza W. Stpiczyńskiego do M. Keniga z 12 VIII 1921, s. 59-60. Protokoly posiedzeń, s. 70-71, 72-74. CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriskiego, List z 2 IX 1921. Wojciecha Korfantego, s. 5-6. Zob. też W. S.[tpiczyriski], Homo Rybarz — bandy ta prasowy, GP, 51 1924. nr 17, s. 11. CBW, rkp. 54, Kor. W. Stpiczyriskiego, List b.d. (prawdopodobnie z VII 1921). Prawdopodobnie chodziło o uzyskanie wpływu na Tymczasową Komisję Rządową w Cieszynie. Szerzej: E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 62-65. CAW, TB, t. 34, Raport W. Stpiczyńskiego z 12 XI 1921, s. 348-358. Raport otrzymali: minister spraw wojskowych gen. K. Sosnkowski, szef Sztabu Generalnego gen. W. Sikorski, inspektor armii l dowódca wojsk mających wkroczyć na G. Śląsk gen. S. Szeptyckl, zastępca generalnego adiutanta Naczelnika Państwa ppłk B. Mledziński. Historycy potwierdzają wzrost tendencji separatystycznych po III powstaniu (działalność A. Pronobisa, J. Kustosa), Jednak wskazują, że nie miały większych szans powodzenia. Ostrzeżenia przed działalnością separatystów stanowiły ważki argument polityczny piłsudczyków. E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 79-81. CAW, TB, t. 34, Raport W. Stpiczyriskiego z 12 XI 1921, s. 353; Protokoly posiedzeń, s. 82-83. CAW, TB, t. 34. Raport W. Stpiczyriskiego z 12 XI 1921, s. 357. Zamieszki o charakterze politycznym miały miejsce Już po przejęciu suwerenności przez Polskę. Ibidem, s. 357-358; E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 141. Szerzej: AAN, Protokoły Posiedzeń PRM (dalej PPRM), t. 16. Protokół 142 posiedzenia rządu z 2 XII 1921, Sprawozdanie komisji S. Pliszczyńskiego, k. 653-655; S. [Dolał, Wyciąganie rąk POW na G. Śląsk, „Rzeczpospolita", 11 XI 1921, nr 309, s. 3; Idem, Po nadużyciach tzw. defensywy górnośląskiej, „Rzeczpospolita", 17X1 1921, nr 315, s. 1; Idem,POW na G. Śląsku. W odpowiedzi obrońcom czerezwyczajki, „Rzeczpospolita", 25X1 1921, nr 323, s. 5. Zob. też: E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 67-69; J. Przewłockl, Zarys działalności, s. 174; J. Kukułka, op. cit., s. 530; T. Falęcki. op. cit., s. 287-288; A. Kornecki. Teodor Kulik (1895-1975). Przywódca powstańczy, działacz narodowy i społeczny, Katowice 1985, s. 9-10. Sprawę wiązano z kwestią stanu oblężenia, a nawet z czerwcowym „buntem" w Grupie „Wschód". S. [Dola], Wyciąganie rąk, s. 3. Ibidem. Ibidem. Ltst Związku powstańców górnośląskich, KP, 18X1 1921, nr 314, s. 4; List otwarty Związku Byłych Powstańców Górnośląskich do redakcji „Rzeczypospolitej", „Powstaniec", 20 XI 1921, nr 24. List podpisali: R. Kornke, J. Jędrośka, A. Zgrzebniok, J. Ludyga-Laskowski. Wara Warn endeki od G. Śląska, „Gazeta Robotnicza", 20 XI 1921, nr 263. „Rzeczpospolita" w młodzieńczych opałach dziennikarskich, „Powstaniec", 20 XI 1921, nr 24. S. Dola, POW na G. Śląsku, s. 5. Protokoly posiedzeń, s. 84. Pismo K. Wolnego do Wydziału Administracyjnego NRL z 24 XI 1921, w: Protokoły posiedzeń, s. 78-79. Niewykluczone, że były to działania pozorowane, gdyż działacze NRL zdawali sobie sprawę z niezbędności utrzymania ZBP do czasu wkroczenia wojsk polskich na Śląsk. E. Długajczyk, Górny Śląsk, s. 69. [226] 136 137 138 139 140 141 142 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 Protokoły posiedzeń, s. 86. AAN, PPRM, t. 16, Protokół 142 posiedzenia rządu z 2 XII 1921, Sprawozdanie komisji S. Pliszczyńskiego, k. 653-655. Ibidem, k. 651. AAN, Ambasada RP w Londynie, t. 383, Raport L. Babińskiego z 14 XII 1921 w sprawie podróży Międzysojusznlczej Komisji Inspekcyjnej do Sosnowca (l 1-12 XII 1921), k. 137. Por. J. Kukułka, op. cit., s. 530; A. Kwiatek, op. cit., s. 146. J. Gawrych l T. Kulik byli związani z wywiadem korfantowskim, a Oddział Polityczny NRL był kontynuacją Wydziału Wywiadowczo-InformacyJnego Polskiego Komitetu Plebiscytowego. J. Przewłockl, Zarys działalności, s. 174. AAN, PPRM, t. 16, Protokół 142 posiedzenia rządu 2 XII 1921, Pismo ppłk. I. Matuszewskiego do premiera A. Ponlkowskiego z 30 XI 1921, k. 656-657. AAN, PRM, Num., 19193/22, Rozkaz gen. W. Sikorsklego z 30 XI 1921. W związku z reorganizacją władz wojskowych Stpiczyńskiego wraz z Oddziałem II podporządkowano Sztabowi Generalnemu. CAW. TB, t. 69, Rozkaz gen. W. Sikorskiego z 22 XI 1921 oraz meldunek ppłk. I. Matuszewskiego z 11 I 1922, s. 66-68. BŚ, R 987 III, J. Przybyłek, Lista zaproszonych na I Zjazd ZBP, k. 11-27, Protokół z I Zjazdu Ogólnego Delegatów Związku Byłych Powstańców w Piekarach 18 XII 1921; [S. Dola], Kłęska defensywy i Strzelca na G. Śłąsku, „Rzeczpospolita", 20 XII 1921, nr 348, s. 1; Idem, Klęska POW na Górnym Śląsku. Nieprawdopodobni działacze, „Rzeczpospolita", 16 I 1922, nr 16, s. 5. Nie Jest do końca Jasne czy Stpiczyriski uczestniczył bezpośrednio w zjeździe — nie wymienia go lista zaproszonych ani protokół zjazdu. Projekt uchwały o połączeniu ZBP ze Związkiem Strzeleckim zgłosił A. Zgrzebniok, działając prawdopodobnie w porozumieniu ze Stpiczyrisklm. BŚ, R 987 III, J. Przybyłek, Protokół zebrania ZG ZBP 15X11 1921, k. 57. S. Dola, Klęska POW, s. 5. Ibidem. Ibidem. Szczególnie zabawna dotyczyła „interwencji" Stpiczyńskiego w sprawie odznaczeń dla nie związanych z „peowlakaml" działaczy z Krakowa, przy pomocy „spojonego do nieprzytomności" mjr. J. Ludygi-Laskowskiego. Ibidem. Stpiczyriski miał także siebie umieścić na liście kandydatów do nagrody. Zjazd Związku Byłych Powstańców, „Gazeta Robotnicza", 23 XII 1921, nr 291; T. Falęcki, op. cit., s. 293-294. Ibidem, s. 295^301. Kontynuacją ZBP był w pewnym sensie utworzony w 1923 r. Związek Powstańców Śląskich. CAW, W. Stpiczyriski, 5776, Karta ewidencyjna (przeniesiony w stan nieczynny 6 I 1922); Dziennik Personalny MSWojsk., 5 VIII 1922, nr 25, s. 592. Nie udało się ustalić, co działo się ze Stplczyńskim między styczniem a sierpniem 1922. Do grupy tej należy zaliczyć: M. Grażyrisklego, S. Puszczyriskiego, M. Keniga, E. Charasz-klewlcza, S. Baczyrisklego, J. Kowalewskiego. Pomimo podejmowania odpowiedzialnych zadari, wszyscy charakteryzowali się młodym wiekiem (przeciętnie do 30 roku życia), oraz względnie niskimi stopniami wojskowymi. Por. W. Ryżewskl, Polskie władze wojskowe wobec III powstania śląskiego. W 75 rocznicę wybuchu, „Wojskowy Przegląd Historyczny", 1996, nr 2, s. 8. CAW, W. Stpiczyriski, 5776, Wniosek o odznaczenie Orderem Odrodzenia Polski; Roczne uzupełnienie Karty kwalifikacyjnej za 1921 r.; Karta kwalifikacyjna. Opinie podkreślały zwłaszcza, że działalność Stpiczyńskiego przyczyniła się do „opanowania" ruchu powstańczego przez rząd. W głównej mierze za działalność śląską Stplczynskl został odznaczony Virtuti Militari 5 kl.. Krzyżem Niepodległości, oraz Górnośląską Wstęgą Zasługi. CAW, VM, 78-7542, Wniosek o nadanie VM podpisany 26 VI 1922; „Monitor Polski", 24 XII 1931, nr 296, póz. 391, s. 2. Nie wiadomo, dlaczego nie doczekał się realizacji wniosek awansowy na stopień kapitana. CAW, W. Stpiczyńskl, 5776, Wniosek z 7 VII 1921. E. Długąjczyk, Sanacja śląska, s. 26. Wojciecha Korfantego, s. 5-6. Polska Zachodnia, powstańcy i dr Grażyński, „Gazeta Robotnicza", 28 VI 1929, nr 146. Zdaniem E. Długajczyka (Sanacja śląska, s. 23) nie było zasadniczych różnic strategicznych między piłsudczykaml i obozem chadecko-narodowym. Jednak „plłsudczycy grupowali element młody, bardziej bojowy l prościej wartościujący realia [...] gry politycznej o Górny Śląsk". [227] Rozdział 3 I Często mylnie podaje się, że założycielem „Głosu" był Stpiczyńskl. Zob. np.: A. Paczkowskl, Prasa polska 1918-1939, Warszawa 1980, s. 70; A. D.(udek], Wojciech Stpiczyńskl, w: Kto byl kim w II Rzeczypospolitej, pod red. J. M. Majchrowskiego i in., t. l, Warszawa 1994, s. 439. O A. Paczkowski, Prasa polska, s. 70. 3 D. Nałęcz, „Droga" jako platforma kształtowania się ideologii pllsudczyków, „Przegląd Historyczny", 1975, nr 4, s. 592; Eadem, Sen o wladzy. Inteligencja wobec niepodlegloścl, Warszawa 1994, s. 148-149. 4 Najpełniejsze dotąd studium polskiego inteligenckiego radykallzmy i Jego relacji z piłsudczy- kami daje D. Nałęcz (Ibidem). 5 Od redakcji, GP, 28 III 1925, nr 81, s. 207. Po raz pierwszy Jako redaktor i wydawca pisma Stpiczyński figuruje w numerze 51 z 19 I 1923. Niewykluczone Jednak, że Już wcześniej objął funkcję redaktora, a Władysław Waroczewskl, który po Szpotańskim był krótko redaktorem i wydawcą pisma pełnił swe obowiązki Jedynie nominalnie. 6 Pojawiały się informacje, że umożliwiło to wsparcie finansowe Oddziału II. Komunikaty Informacyjne Komisariatu Rządu na m. st. Warszawę, t. l, z. l, Warszawa 1991, s. 112, Poufny komunikat informacyjny nr 15 z 22 III 1927. 7 T. Garczyński, Ze wspomnień dziennikarza, „Rocznik Historii Czasopiśmiennlctwa Polskie- go", R. III, 1964, z. 2, s. 149. M. Blrnbaum był później redaktorem pisma „Promień", uważanego za komunizujące, a następnie związał się z „Echem Warszawskim", bliskim PSL „Piast" (ibidem, s. 146-147). Informacje Garczyriskiego pochodzą od samego Birn-bauma. 8 Próbowano na przykład dowieść, że „Głos" był pismem Inspirowanym i powiązanym z komunistami — M. Birnbaum był podobno szwagrem znaczącego działacza komunistycznego Adolfa Zalberga-Piotrowskiego, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Uwagi. „Przywódcy opinii opozycyjnej", „Gazeta Warszawska", 7 IX 1923, nr 143, s. 1. 9 Szerzej: A. Garlicki, Przewrót majowy, wyd. 3, Warszawa 1987, s. 32-48. 10 W. S.[tpiczyriskl], Numerus clausus, „Głos", 2 XII 1922, nr 44, s. 691-693. Zob. też D. Nałęcz, Belwederski zagończyk, s. 128. I1 Trzeba pamiętać, że artykuł był skierowany do młodzieży ukształtowanej w duchu nacjo- nalistycznym i antysemickim. W. S.[tpiczyński], Pierwszy prezydent Rzeczypospolitej, „Głos", 16 XII 1922, nr 46, s. 722-724. 13 Opinie na temat odpowiedzialności moralnej za śmierć G. Narutowicza są zróżnicowane. Por. np. D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 191-192; J. Faryś, Stanisław Strońskl. Biografia polityczna do 1939 r.. Szczecin 1990, s. 85. 12 17 18 19 W. S.ltpiczyński], Szał zbrodniarzy, „Głos", 23 XII 1922, nr 47, s. 744-745. A. Garlicki, Przewrót majowy, s. 48-51. Zob. J. Tuwim, Dzieła, pod red. W. Gomulickiego l In., t. l, Warszawa 1955, s. 276-277. W. S.ltpiczyński], Szaf zbrodniarzy, 745-746. Stpiczyński piętnował zwłaszcza głośny artykuł K. Lutosławskiego, Zmora, „Myśl Narodowa", 16 XII 1922, nr 50, s. 4-7. Zob. np.: S. Stroriski, Ciszej nad tą trumną!, „Rzeczpospolita" 17 XII 1922, nr 344, s. 3; A. Nowaczyński, Po zamachu, „Myśl Narodowa", 23 XII 1922, nr 51, s. 2-6. Por. odmienną opinię: J. Faryś, Stanisław Strońskl, s. 85. W. S.[tpiczyriski], Milczysz eminencjo, „Głos", 30 XII 1922, nr 48, s. 755-757; Idem, Gdy Prymas milczy, „Głos", 6 I 1923, nr 49, s. 771-774. 20 Idem, Apoteoza zbrodni, „Głos", 13 I 1923, nr 50, s. 786-790. 21 Idem, Sejm wobec rządu gen. Slkorsklego, „Głos", 3 II 1923, nr 53, s. 842. 22 Ibidem, s. 842-845. rto Ten typ dziennikarstwa w krajach anglosaskich określa się mianem „muckraking", od popularnej nazwy grupy postępowych dziennikarzy amerykańskich, która zainicjowała go na początku XX w. 24 „Głos", 19 I 1923, nr 51, s. 805-807; 2 III 1923, nr 56, s. 925-927; 17 III 1923, nr 58, s. 957-960; 24 III 1923, nr 59. s. 980-982; 31 III 1923, nr 60, s. 994-995; 7 IV 1923, nr 61, s. 1007-1009; 22 IV 1923, nr 63, s. 1037-138. Zob. też T. Dymowski, Moich dziesięć lat w Polsce Odrodzonej (wspomnienia). Warszawa 1928, s. 90. 25 Np. w sprawie nadużyć w Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń Wzajemnych. 26 L. Okręt, Między życiem a sądem. Warszawa [1937], s. 132. 27 „Głos", 7 IV 1923, nr 61, s. 1011. 28 M. Pletrzak, Reglamentacja wolności prasy w Polsce (1918-1939), Warszawa 1963, s. 86. Stpiczyńskl zwrócił się z prośbą o pożyczkę bądź subsydium 7 V 1923. 24 maja wydział finansowo-gospodarczy Prezydium Rady Ministrów z polecenia premiera zarządził wy- 228 ] 30 asygnowanie pożyczki. Została ona podjęta 26 maja. Spłata miała nastąpić w ciągu 5 miesięcy, w ratach po l min. mk od l VII 1923. AAN, PRM, Rektyfikaty 35, t. 2, Pismo red. „Głosu" do PRM z 7 V 1923, k. 271; Pismo wydziału finansowo-gospodarczego Departamentu Administracyjnego PRM z 24 V 1923, k. 272-274. 29 Zjazd delegatów Unii Narodowo-Państwowej, KP, 26 III 1923, nr 84. s. 2. W składzie Komitetu Wykonawczego znaleźli się także m.in.: Medard Downarowicz, Aleksander Lednicki, Stefan Laurysiewlcz, Franciszek Paschalski. Szerzej o UNP: D. Nałęcz, Sen o wladzy, s. 161-192, 199-201; J. Lewandowski, Unia Narodowo-Pańswowa, czyli kryzys liberalizmu polskiego, w: Z dziejów wojny l polityki. Księga pamiątkowa ku uczczeniu 70 rocznicy urodzin proj. dr. Janusza Wolińskiego, Warszawa 1964, s. 39-46. L. Chajn, Polskie wolnomularstwo 1920-1938, wyd. 2, Warszawa 1984, s. 153; L. Hass, Masoneria polska XX wieku. Losy, loże, ludzie, wyd. 2, Warszawa 1996, s. 256. Informację o udziale Stpiczyńskiego w loży „Prawda" podaje m. in. niepublikowana autobiografia lidera „Hromady" Bronisława Taraszkiewicza. Pojawiały się też informacje, że Stpiczyński należał do loży „Łukasińskl", grupującej głównie wojskowych, w tym wielu znanych piłsudczyków. L. Hass, Liberalowie, ezoterycy, pilsudczycy, „Dzieje Najnowsze", R. V, 1973, z. 3, s. 76. Związki Stpiczyńskiego z masonerią podkreślali zwłaszcza publicyści obozu narodowego, przedstawiając go jako wybitnego wolnomularza, uczestnika międzynarodowych zjazdów masonerii. M. Skrudlik, Z tajemnic masonerii. Warszawa 1927, s. 47. Wśród historyków wyraźnie wyolbrzymiał rolę związków Stpiczyńskiego z masonerią L. Chajn (op. cit., s. 201, 337, 393), co krytycznie oceniła D. Nałęcz (Belwederski zagończyk, s. 129). W. Stpiczyński, Targi krakowskie, „Głos", 15 IV 1923, nr 62, s. 1016-1018. 32Ideme, Grunt moralny kampanii Wilos-Głąbińskt-Korfanty, „Głos", 26 V 1923, nr 65, s. 1064-1066. 33 M. Pietrzak, op. cit., s. 292-293, 296, 305-308. O pojęciu przestępstwa prasowego i technice represji zob. ibidem, s. 140-208. Według informacji z 1922 r. (brak późniejszych) nakład „Głosu" wynosił 6 tyś. egz. Spis Gazet i Czasopism Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1922, s. 109. [W. Stpiczyński], Duch Niewiadomskich u steru państwa, „Głos", 2 VI 1923, nr 66, s. 1080-1081. 36 Komendancie, dlaczego musiałeś ustąpić, „Głos Opozycji", 7 VII 1923, nr 3, s. 33-35. 37 „Głos", 9 VI 1923, nr 67, s. 1009; Nowy kurs wobec prasy. Represje prasowe, „Robotnik", 3 VI 1923, nr 148, s. 4. Sprawozdanie stenograficzne z 44 posiedzenia Sejmu RP I kadencji 9 VI 1923, ł. 43-47. Interpelacja dotyczyła także polityki Informacyjnej rządu, konfiskaty „Chłopskiego Sztandaru", oraz sprawy red. „Polski Zbrojnej" Remigiusza Kwlatkowskiego. 39 W. Stpiczyński, Zamach na armię, „Głos", 2 VI 1923, nr 66, s. 1088. 40 Idem, Dla „Gazety Porannej" Witos nie gorszy od Trockiego, „Głos", 2 VI 1923, nr 66, s. 1084. 31 34 35 38 43 46 Idem, Rząd przełomu l zamach stanu, „Głos", 9 VI 1923, nr 67, s. 1096. Ibidem, s. 1096-1097. „Głos", 16 VI 1923, nr 68. Zob. też: [W. Stpiczyński], Feine Kepełe der Louis Hammerling, ibidem, s. 1119-1121; Idem, Leiser Noah Hammerltng vel Lejba Wejss, „Głos Opozycji", 23 VI 1923, nr l, s. 10-12. Idem, „Precz z endekami i ich wspólnikami", „Głos", 16 VI 1923, nr 68, s. 1114-1117. Kara prasowa, „Rzeczpospolita", 16 VI 1923, nr 162, s. 7; „Głos Opozycji", 23 VI 1923, nr l, s. 2.; ibidem, 7 VII 1923, nr 3, s. 48. Oficjalnie przyczyną zawieszenia pisma nie było oczywiście wydrukowanie odezwy, lecz obraza rządu (Stpiczyński stwierdzał, że Jest on „hańbą i zadatkiem najdotkliwszych klęsk Polski"). „Głos Opozycji", 23 VI 1923, nr l, s. 1. ł/ IW. Stpiczyński], Polityka zagraniczna niewolników, „Głos Opozycji", 23 VI 1923, nr l, s. 7-9. Zarzut współpracy z wywiadem francuskim postawił Seydzle „Robotnik."Zprzeszłości dyplomatycznej p. Seydy, „Robotnik", 7 VI 1923, nr 152, s. 1-2. 48 W. Stpiczyński, Zamach na armię, „Głos", 2 VI1923, nr 66, s. 1082. Podobnie argumentował R. KwiatkowskI w głośnym artykule Armia bez Wodza w „Polsce Zbrojnej". 49 [W. Stpiczyński], Du>a cięcia generała Szeptyckiego, „Głos", 2 VI 1923, nr 66, s. 1083-1084. 50 Idem, Generał Szeptyckijako autor hańby w Spaa, „Głos Opozycji", 7 VII 1923, nr 3, s. 41; Idem, Cynizm i samowolap. hr. Szeptyckiego, ibidem, 18 VIII 1923, nr 9, s. 134. zob. też: Idem, Honor munduru w walce politycznej, ibidem, 23 VI 1923, nr l, s. 35-38; Idem, Anarchizoiuanie armii, ibidem, 7 VII 1923, nr 3, s. 35-38; Idem, Dwa dokumenty partyjnictwa generała Szeptyckiego, Ibidem, 14 VII 1923, nr 4, s. 56-58; Idem, Przebiegłość zbyt cyniczna, ibidem, 4 VIII 1923, nr 7, s. 106-107; Idem, Skutki systemu pedagogicznego p. Szeptyckiego, ibidem, 25 VIII 1923, nr 10, s. 145-148; Idem, Zwycięstwo p. Szeptyckiego, ibidem, l IX 1923, nr 11, s. 174-175; Idem, Kto decyduje o zmianach [ 229 ] 51 52 w armii, ibidem, 8 IX 1923, nr 12, s. 184-185; Idem, A Id baba plotkujący Szeptyckt, GP, 20 X 1923, nr 6, s. 88-90. J. Rawicz, Do pierwszej krwi. Warszawa 1974, s. 64-80; F. A. Arclszewskl, W Biurze Ściślej Rady Wojennej, „Myśl Polska", Londyn 1972, nr 8/9, s. 3, 5; Z sądów. Echa pojedynku red. Stpiczyńskiego z gen. Szeptyckim, „Robotnik", 25 IX 1925, nr 263, s. 5; W. Stpiczyńskł, W sprawie pojedynku, GP, 29 XI 1924, nr 64, s. 767; Pojedynki i kodeks karny. Przemówienie redaktora W. Stpiczyńskiego w warszawskim Sądzie Okręgowym w sprawie pojedynku z gen. Szeptyckim, GP, 3 X 1925, nr 108, s. 415-416; Pro domo sua, GP, 27 II 1926, nr 129, s. 116-117. Arbitrem pojedynku był ppłk F. Rola-Arciszewskl ze Sztabu Generalnego, sekundantami Szeptycklego gen. W. Zagórski l płk W. Anders, sekundantami Stpiczyńskiego poseł M. Zyndram-Kościałkowski l T. Holówko. [W. Stplczynskl ], Biograf Józefa Hallera, czlonek mafii endeckiej Edward Ligocki — szpiegiem niemieckim, „Głos Opozycji", 21 VII 1923, nr 5, s. 73-76; Idem, Biograf p. Józefa Hallera „stal się pożyteczny cesarsko-niemieckiemu poselstwu", ibidem, 28 VII 1923, nr 6, s. 87-90; Idem, Związek Hallerczyków usprawiedliwia zbrodnie Ligockiego, ibidem, 4 VIII 1923, nr 7, s. 108-110; Idem, Szpieg niemiecki Edward Ligocki zamilkł, ibidem, l IX 1923, nr 11, s. 168-170; Idem, Respons p. Ligockiemu, ibidem, 8 IX 1923, nr 12, s. 190-191; Idem, Wysocy protektorzy szpiega Ligockiego, GP, 27 X 1923, nr 7, s. 105-106. Zob. też: „Myśl Narodowa", 8 IX 1923, nr 36, s. 13-16 (list E. Ligockiego); a. n.(owaczyńskl], „Rewelacje" „Głosu Prawdy" o E. Ligockim, „Myśl Narodowa", 11 VIII 1923, nr 32, s. 11-12; Z sądów. Ligocki contra Stpiczyński, „Robotnik", 28 I 1926, nr 28, s. 4; E. Ligocki, Dialog z przeszłością. Warszawa 1970, s. 265-267. W. Stpiczyński, Przed sądem, „Głos Opozycji", 28 VII 1923, nr 6, s. 81-82. Zob. też J. Faryś, Stanisław Stroński, s. 90. w., s.ltpiczyriski]. Rzewne tony Rabskiego do przyjaciela Strońskiego, „Głos", 16 VI 1923, nr 68, s. 1118; Idem, Junosza Gzowskij, redaktor „Gazety Porannej", GP, l XII 1923, nr 12, s. 186-188; Idem, Potwornepogloski o „Gazecie Warszawskiej", „Głos Opozycji", l IX 1923, nr 11, s. 171-173. Idem, Francja i Polska wobec faszyzmu, „Głos Opozycji", 7 VII 1923, nr 3, s. 46. Idem, Zamach na wolność slowa, „Głos Opozycji", l IX 1923, nr 11, s. 161-162; Idem, Zemsta zdyskredytowanych, GP, 15 IX 1923, nr l, s. 1; Z sądów. Zawieszenie „Głosu Opozycji", „Robotnik", 12 IX 1923, nr 248, s. 8. Żądanie kaucji zostało wycofane. Komunikat POW, „Robotnik", 6 IX 1923, nr 243, s. 4. 58 W. Stpiczyński, Moje niedyskrecje, GP (tyg.), l I 1929, nr 278, s. 2. 59Idem, Demagogia miast umiejętności u steru skarbu, GP, 15 IX 1923, nr l, s. 7-8; Idem, Fundusik wyborczy „Piasta", GP, 6 X 1923, nr 4, s. 61. 80 Idem, Obrona Seydy, GP, 6 X 1923, nr 4, s. 62. 1 PanJarmułowicz stosuje system p. Kiernika. Nowa konfiskata „Głosu Prawdy", „Robotnik", 7 X 1923, nr 273, s. 4; Nowy system represji prasowych, GP, 13 X 1923, nr 5, s. 78-79. Zob. np. [A. Nowaczyński], Zbyteczne represje, „Myśl Narodowa", 15 IX 1923, nr 37, s. 9. 63 [S. Mackiewicz] Cat, Od Piłsudsktego do Stpiczyńskiego, „Słowo", 16IX 1923, nr 205, s. 1-2. Cat pisał, że pismo Stpiczyriskiego Jest aktualnie „Jedynym autentycznym wyrazicielem przekonań ludzi skupiających się koło Piłsudskiego", a „w całej Polsce nie ma i nie było tygodnika tak nudnego i beznadziejnie pustego w swej monotonnej frazeologii". J. AJppenszlak], Przed rozstrzygnięciem, „Nasz Przegląd", 28 IX 1923, nr 182, s. 2. AAN, PRM, Rkt. 35, t. 2, Opinia wydziału polityczno-prasowego PRM z 2 VIII 1923, k. 421-422. Opinia określała „Głos" Jako organ „kół liberalnych i radykalno-postępowych", podkreślała akcenty antyklerykalne w treści i wskazywała, że celem pisma Jest rywalizacja z podobnymi w charakterze pismami prawicowymi (chodziło zapewne o „Myśl Narodową"). A. Paczkowski, Wincenty Witos, w: Prezydenci t premierzy II Rzeczypospolitej, pod red. A. Chojnowskiego, P. Wróbla, Wrocław 1992, s. 143-144. 87 W. Stpiczyński, Chwila wielkich decyzji, GP, 13 X 1923, nr 5, s. 65-66; Idem, Taniec nad przepaścią, GP, 20 X 1923, nr 6, s. 81-84. Zachęcając lewicę do działań przeciw rządowi, Stpiczyński podkreślał Jego „skrajnie prawicowy" l „burżuazyjny" charakter. Idem, Kurtuazja opozycji wobec nieudolnego rządu, GP, 22 IX 1923, nr 2, s. 17-20. 8 Stpiczyriski ostro zaatakował nowych ministrów, a zwłaszcza W. Korfantego ((W. Stpiczyri-skl], Ostatni, GP, 3 XI 1923, nr 8, s. 115-117; Idem, Otoczłowiek, GP, 10 XI 1923, nr 9, s. 133-137. 69 Idem, Krew darmo, GP, 10 XI 123, nr 9, s. 133. Szerzej o wypadkach listopadowych l ich ocenach: K. Wiech, PPS w pierwszych latach parlamentaryzmu 1921-1923, Warszawa 1987, s. 257-263. 70 M. Niedziałkowski, Życzliwe rady przyjaciół, „Robotnik", 16 XI 1923, nr 313, s. 1. 71 A. Nowaczyriski, Przegląd pism warszawskich, „Rzeczpospolita", 16 XI 1923, nr 314, s. 4. Zob. też I. P.lanenkowa], Przegląd tygodników, „Rzeczpospolita", 11 XI 1923, nr 309, s. 6. 54 57 65 66 230 72 Z. Osklerko, A jednak darmo, GP, 24 XI 1923, nr 11, s. 169-174. 73 K. Wiech, op. cit., s. 268-269. 74Zob. Jego biogram: Erlich Jakub, w. Sfoumik Biograficzny Działaczy Polskiego Ruchu Robotniczego, pod red. F. Tycha, t. 2, Warszawa 1987, s. 45-46. 75 B. Drobner, Moje cztery procesy. Warszawa 1962, s. 98. 76K. Wiech, op. cit., s. 264-265. Inaczej: A. Garlicki, Przewrót majowy, s. 99-101. 77 W. Stpiczynski, Paliatywy, GP, 22 XII 1923, nr 15, s. 225-226. 78 Rząd Chjeno-Pfasta; Z sądów. Za krytykę rządów Chjeno-Piasta. Redaktor Stplczyńskt przed sądem, „Robotnik", 14 V 1924, nr 131, s. 5; 1. o.[kret], 11 procesów naszego redaktora, GP, 17 V 1924, nr 36, s. 316-319; M. Pietrzak, op. cit., s. 308-311. Lista obrażonych przez Stpiczyńskłego przedstawicieli władzy obejmowała m.in.: premiera W. Witosa, ministra spraw wewnętrznych W. Klernika, ministra spraw wojskowych gen. S. Szeptyckiego, ministra spraw zagranicznych M. Seydę, ministra skarbu W. Kucharskiego, wojewodę lubelskiego S. Moskalewskiego, prokuratora okręgowego w Łucku, szefa policji politycznej (Oddział Informacyjny MSW) A. Swolkienia, prokuratorów krakowskiej prokuratury wojskowej. W 8 sprawach Stpiczynski został skazany z art. 154 k.k.r., w Jednej z art. 532 cz. 2, w dwóch został uniewinniony. Sąd Apelacyjny zatwierdził wyrok 11 III 1926 („Robotnik", 12 III 1926, nr 71, s. 5). 1. o.[kret], 11 procesów, s. 319. 8 procesów „Robotnika", „Robotnik", 13 V 1924, nr 130, s. 2. 87 89 80 81 Przegląd prasy, „Robotnik", 21 I 1933, nr 30, s. 3. 82 W. Stpiczynski, Moje procesy, KP, 20 I 1933, 20 I 1933, nr 20, s. 2. 83 Z prasy, „Gazeta Warszawska", 4 XI 1924, nr 302, s. 4. Krążyły plotki, że Stpiczynski — niejako na wzór Łaszczą, który podbił sobie wyrokami delię — kazał wytapetować werdyktami sądowymi swój gabinet. 84 W. Stptczyński, Paltalywy, s. 227-228. 85 Idem, Pełnomocnictwa dla słabego rządu, GP, 5 I 1924, nr 17, s. 1-4. 8^Idem, Symptomatyczne zmiany w rządzie, GP, 29 III, nr 29, s. 193-196. °" Idem, Bezpartyjnośćp. Zamoysktego, GP, 21 VI1924, nr 41, s. 402; Idem, Ciągle hotentockie praktyki w MSZ, GP, 31 V 1924, nr 38, s. 349-351. Idem, Wielkie zwycięstwo, GP, 5 IV 1924, nr 30, s. 209-212; GP, 3 V 1924, nr 34, s. 273. Kto nie kupuje akcji Banku Polskiego, GP, 22 III 1924, nr 28, s. 182-183; w., s.Upiczyński], Dobrzy obywatele kraju. Ibidem, s. 187. 90 Idem, Pełnomocnictwa czy rekonstrukcja?, GP, 14 VI 1924, nr 40, s. 369-371. 91 Idem, Męski krok premiera, GP, l XI 1924, nr 60, s. 692-693. 92 Idem, Treść polityczna rekonstrukcji gabinetu, GP, 22 XI 1924. nr 63, s. 741-143. Por. AAN, Związek Legionistów Polskich (dalej ZLP), t. 49, Protokoły Zarządu Głównego ZLP, Komunikat nr l z XII 1924, k. 136-138. QO A. Tymieniecka, Polska Partia Socjalistyczna w latach 1924-1928, Warszawa 1969, s. 60-61. 94 Szerzej zob.: I. Werschler, Z dziejów obozu belwederskiego. Tadeusz Hołówko — życie i działalność, Warszawa 1984, s. 161-178. 95 w., s. [tpiczyński]. Konsekwencje szowinistycznej polityki, GP, 15III 1924,nr27,s. 167-168. Idem, Rozumna troska o jutro, GP, 12 IV 1924, nr 31, s. 225-228; Idem, Gdzie polska racja stanu?, GP, 19 IV 1924, nr 32, s. 249-250. 97 Idem, Pod znakiem realizacji praw mniejszości narodowych, GP, 12 VII 1924, nr 44, s. 437-439. Zob. też A. Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939, Wrocław 1979, s. 37-39. QO W. Stpiczynski, Kampania o stan wyjątkowy na kresach, GP, 6 XII 1924, nr 65, s. 773-775; Idem, Militaryzacja administracji politycznej, GP, 11 X 1924, nr 57, s. 658-659. 99 Idem, Stan administracji Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej l sposoby Jej naprawy, GP, 28 III 1925, nr 81, s. 199-202. i nn Idem, Pogorszenie zamiast naprawy, GP, 28 III 1925, nr 81, s. 193-195. 01 Autonomia na Kresach Wschodnich wedługprojektu PPS, GP, 14111925, nr 75, s. 103-107, 21 II 1925, nr 76, s. 124-125. 1)2 W. Stpiczynski, Zamierzenia l owoce akcji Nahuma Sokołowa, „Głos", 10 III 1923, nr 57, s. 936-938. 33 Idem, Aktualność kwestii żydowskiej w Polsce, GP, 21 II 1925, nr 76, s. 113-116. Zob. też: N. S.lzwalbe], „Głos Prawdy" o Żydach, „Nasz Przegląd", 21 II 1925, nr 52, s. 3; W. Stpiczynski, Zagadnienie glówne kwestii żydowskiej, GP, 28 II 1925, nr 77, s. 134-138. 96 104 105 106 107 I. Werschler, op. cit., s. 202-203. A. Chojnowski, Koncepcje polityki, s. 43—44. W. Stpiczynski, Porozumienie oparte na nieporozumieniu, GP, 4 VII 1925, nr 95, s. 214. N. Szwalbe, Wojciech Stpiczynskf (Garść wspomnień osobistych), „Nasz Przegląd", 27 VIII 1936, nr 253, s. 6. [231 108 B. Singer, op. cit., s. 65. 09 W. Stpiczyński, Ja/c odbudowywano Polskę. Odpowiedź panu posłowi Janowi Zamorskie- mu, GP, 29 III 1924, nr 29, s. 205. 10 J. Zamorski, Dwie miary, „Gazeta Warszawska", 19 III 1924, nr 78, s. 2. 111 w., s.ltpiczyiisklj, rec. J. Dąbrowski, Względy t urzędy. Warszawa 1924, w: GP, 24 V 1924, nr 37. s. 334-336. Idem, Żałosny epilog dyktatury, GP. 19 I 1924, nr 19, s. 40-41; Idem. Prawicowe organizacje zamachowe w świetle dokumentów i Ich związek z akcją szpiegostwa na rzecz wrogów państwa, GP, 26 I 1924. nr 20, s. 49-59. Zob. też H. Palmbuch, Bojówki i konspiracje, „Myśl Narodowa", 2 II 1924, nr 5, s. 9-11. 13 w., s.ftplczyriskl]. Dramat „Posła prawdy", GP, 3 V 1924, nr 34, s. 283-285. Wśród atakowanych przez Stplczyńsklego byli m.In.: Roman Dmowskl, Wojciech Korfanty, Józef Haller, Stanisław Grabskl, Adolf Nowaczyńskl. Stanisław Strońskl, Władysław Rabski, Erazm Plltz, Ferdynand Ossendowskl, Władysław Studnickl. W. Stpiczyński, Aroganccy goście, GP. 20 XII 1924, nr 67, s. 811-815. 16 Idem, Czy kryzys parlamentaryzmu?, GP, 8X11 1923, nr 13, s. 193-195. Zob. teżD.Nałecz, Sen o władzy, s. 213-214. Por. np. W. Llplńskl, Czy przeżywa się parlamentaryzm?, „Droga", 1923, nr 9, s. 14-21'. Warto zwrócić uwagę na zbliżone tytuły I niemal Identyczny czas publikacji artykułów Stplczyńsklego l Llplrisklego. 112 114 115 117 W. Stpiczyński, Naród i jego przywódcy, GP, 29 XII 1923, nr 16, s. 243. 118 19 Ibidem, s'244-246. 120 M. Nledzlałkowskl, Ludzie dnia wczorajszego, „Robotnik", 8 I 1924, nr 8, s. l. Zob. też W. Stpiczyński, Człowiek dnia dzisiejszego, GP, 19 I 1924, nr 19, s. 33-36. 121 122 Idem, Droga do Sulejówka, GP, 15 III 1924, nr 27, s. 161-164. Idem, Ku konsolidacji obozu uczciwości politycznej, GP, 8 III 1924, nr 26, s. 146-147. Po raz pierwszy pojęcia „sanacji moralnej" państwa użył prawdopodobnie A. Skwarczyriskl w „Drodze" (A. Garllckl, JózeJPiłsudskt, s. 456). W. Pobóg-MallnowskIUVo/noujszah/storta polityczna Polski 1864-1945, t. 2, cz. l. Londyn 1956, s. 585) stwierdził, że autorem tego określenia był Stpiczyński, Jednak w drugim wydaniu Jego pracy Informacja ta Już się nie pojawia. W. StplczyriskI, Ku konsolidacji, s. 147-148. Klub Społeczno-Polltyczny powstał w 1919 r. I miał stanowić forum wymiany poglądów liberalnej l radykalnej Inteligencji. Szerzej: L. Hass, Liberałowie, ezoterycy, s. 60; D. Nalęcz, Sen o władzy, s. 113; S. Krzywoszewskl, Długie życie. Wspomnienia, t. II, Warszawa 1947, s. 9-11. W. StplczyriskI, Ryzykowna gra, GP, 12 I 1924, nr 18, s. 17-20. Ibidem; Idem, Zmiana na stanowisku ministra spraw wojskowych, GP, 23 II 1924, nr 24, s. 113-116; Idem, Wttosowa kuźnica oszczerstw przeciw gen. Sikorskiemu i oficerom legionowym, GP, 16 II 1924, nr 23, s. 106-107; Koniec legendy o „Strażnicy", GP, 23 II 1924, nr 24, s. 122-123. 127 Idem, Po dziesięciu latach, GP. 9 VIII 1924, nr 48, s. 501-503. 28 Por. D. Nałęcz, „Droga" jako platforma, s. 598-599. 123 124 125 126 130 W. StplczyriskI, Po dziesięciu, s. 502. P. Wróbel, „Kombatanci kontra politycy". Narodziny i początki działania Związku Legionistów Polskich 1918-1925, „Przegląd Historyczny", t. 1985, z. l, s. 98, 100-104. Pełna dokumentacja zjazdu zob. AAN, ZLP, t. 2, III Walny Zjazd Legionistów Polskich. 31 Ibidem, Wyniki III Zjazdu Legionistów, Rezolucje zasadnicze, k. 2; por. ibidem, Oświadczenie Zarządu Głównego Związku Legionistów odczytane 7 IX 1924 w Krakowie, k. 9-10. Ibidem, Wyniki III Zjazdu Legionistów, Wybory do władz związku, k. 7; P. Wróbel, op. cit., s. 104, 109. Nie wiadomo, czy StplczyriskI uczestniczył w samym zjeździe, bowiem tuż przed nim uległ groźnemu wypadkowi samochodowemu. GP, 2 VIII 1924, nr 47, s. 500; GP, 27 IX 1924, nr 55, s. 628. CAW, ZLP, 391.3, t. l. Statut ZLP, k. 3. AAN, ZLP, t. 2, Okólnik nr l z 21 VIII 1924, k. 91. Ibidem, Wyniki III Zjazdu Legionistów, Rezolucje, wnioski organizacyjne, k. 3. W. StplczyriskI, Rezolucje zjazdu legionistów, GP, 16 VIII 1924, nr 49, s. 517-518. Idem, Po dziesięciu, s. 503. Por. A. Garllckl, Przewrót majowy, s. 120. W. StplczyriskI, Nerwowy kontratak spod Blachy, GP, 30 VIII 1924, nr 51, s. 551-554; Idem, Charakterystycznanieścislość, GP, 6IX 1924, nr 52, s. 568-569; Najwyższe władze wojskowe, „Polska Zbrojna", 24 VIII 1924, nr 232, s. 2. Zob. też W. Jędrzejewlcz, J. Clsek, Kalendarium życia Józeja Ptłsudsktego 1867-1935, t. II (1918-1926), Wrocław 1994, s. 374. W. Stpiczyński, Czyżby polityka p. ministra spraw wojskowych, GP, 4 X 1924, nr 56, s. 633-635; Idem, Kiedyż nareszcie skończy się ta anarchia?, GP, 18 X 1924, nr 58, s. 672-673. 132 133 134 135 136 137 138 139 [232 ] 140 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 Ustawa o organizacji najwyższych wladz wojskowych w czasie pokoju, GP, 4 X 1924, nr 56, s. 637-640 (tekst projektu); W. Stpiczyński, Metamorfozy poglądów gen. Sikorsktego na organizację naczelnych wladz wojskowych, GP, l X 1924, nr 57, s. 648-653. Idem, Parawan republikanizmu w niszczeniu fundamentów Rzeczypospolitej, GP, 27 XII 1924, nr 68, s. 824. Ibidem, s. 821-825. M. RataJ, Pamiętniki, Warszawa 1965, s. 259-260. O poglądach J. Piłsudskiego na organizację naczelnych wladz wojskowych szerzej: B. Podoski, Organizacja naczelnych władz obrony państwa (szkic historyczny), „Niepodległość", t. VII, Londyn-N. Jork 1962, s. 181-199. Sprawozdanie stenograficzne ze 165 posiedzenia Sejmu RPI kadencji 2 XII 1924 r., ł. 46. W. Stpiczyński, List otwarty do p. ministra Wl. Sikorskiego, GP, 6 XII 1924, nr 65, s. 775-778. Cóż na to władze?, GP, 20 IX 1924, nr 54, s. 611-612; AAN, ZLP, t. 144, Okólniki, Okólnik z 31 X 1924, k. 10. Gen. F. Latinik miał powiedzieć do delegacji legionistów: „dziś przychodzicie panowie z uroczystością Legionów, Jutro przyjdą Żydzi ze zdobyciem Jerycha, a pojutrze Ukraińcy z Petlurą", zaś o legionistach podobno powiedział: „cl którzy byli coś warci zginęli, ci którzy żyją nic nie warci". A. Garllcki, Przewrót majowy, s. 129. Ciekawostką Jest fakt, że Już rok wcześniej gen. F. Latinik był atakowany przez „Głos Prawdy" za rzekome tworzenie w wojsku „tajnej organizacji faszystowskiej". Elzar, Czy zbrodnia gen. Latinika, GP, 20 X 1923, nr 6. s. 95. w., s.Itplczyriskil, Austriacki chwast, GP, 8 XI 1924, nr 61, s. 723-724. P. Wróbel, op. cit, s. 106. Dokumentację działalności Stpiczyriskiego w ZLP zawiera: AAN, ZLP, t. 49, Protokoły ZG ZLP, k. 107-179. Po raz pierwszy Stpiczyński uczestniczył w posiedzeniu ZG ZLP 2 X 1924 (ibidem, k. 107-108). Warto dodać, że posiedzenia te odbywały się w siedzibie redakcji „Głosu Prawdy". Ibidem, Protokół zebrania ZG ZLP 19 X 1924, k. 114. Ibidem, Kronika organizacyjna, k. 135. Ibidem, k. 166. 4 I 1924 Stpiczyriski Jako delegat ZG ZLP uczestniczył w posiedzeniu władz okręgu lwowskiego ZLP. Ibidem, Protokół zebrania ZG ZLP 5 II 1925, k. 146-148. Ibidem, Protokół zebrania ZG ZLP z 30 X 1924, k. 117-119, z 11 XII 1924, k. 139. Ibidem, Protokół zebrania ZG ZLP z 27 XI 1924. k. 129-130, z 15 I 1925, k. 141-143. Komunikaty obejmowały dotychczasowe okólniki i zarządzenia, oraz wiadomości o życiu organizacyjnym i o sytuacji politycznej. Pierwszy komunikat ukazał się w grudniu 1924 r. (ibidem. Komunikat nr l, k. 136-138). Ibidem, Protokół zebrania ZG ZLP 6 XI 1924, k. 123-124; Okólnik nr 8 z 25 XI 1924, k. 134. Stpiczyński proponował w okólniku zbadanie rozmiarów problemu przez zarządy okręgowe ZLP, tworzenie przez zarządy referatów walki z bezrobociem, oraz przedsięwzięcia związkowe umożliwiające zatrudnienie bezrobotnych. Od redakcji, GP, 28 III 1925, nr 81, s. 208. KP, 29 III 1925, nr 88, s. 2. Por. J. Grzędzińskl, Maj 1926, Paryż 1965, s. 63. Leon Okręt (1864-1937), adwokat i dziennikarz, znany sprawozdawca sądowy prasy warszawskiej. Adam Uziembło (1885-1971), publicysta, krytyk literacki, działacz PPS-FrakcJl Rewolucyjnej i Związku Walki Czynnej, legionista, poseł na Sejm Ustawodawczy. Marian Uzdowskl, publicysta „Drogi", późniejszy dyplomata, konsul w Kiszyniowie i Czernlowcach. Stefan Grostern (1887-1940), publicysta „Kuriera Polskiego", „Nowego Kuriera Polskiego" i „Epoki". Wacław Lipiński (1896-1949), publicysta i historyk wojskowości, faktyczny korespondent pisma w Krakowie. W intencjach Stpiczyriskiego „Niedyskrecje" miały zapobiegać represjom prasowym (W. Stpiczyński, Moje niedyskrecje, s.2). Rubryka ta przetrwała do wybuchu wojny, gdyż w 1929 r. przejęła Ją „Gazeta Polska". Tadeusz Grużewskl (1870-1938), publicysta, były działacz Ligi Narodowej i współpracownik „Przeglądu Wszechpolskiego", znawca Rosji. Jerzy Stempowskl (1894-1969), publicysta, krytyk literacki, późniejszy współpracownik premiera K. Bartla. Leo Belmont (1865-1941), adwokat, pisarz, publicysta. Tadeusz Katelbach (1897-1977), publicysta, eseista, korespondent „Głosu" w Genewie, później działacz „Naprawy". 233 ] 172 173 174 175 179 180 181 182 183 185 I H(5 187 188 189 190 191 192 193 194 195 19G 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 Tadeusz Hartleb (188O-1940), działacz PPS, publicysta. Władysław Sieroszewski (1900-1996), syn pisarza Wacława, działacz OMN. Julian Husarski (1878-1930), ekonomista. Inżynier, współpracownik „Drogi", propagator tzw. kapitalizmu państwowego. Kazimierz Świtalski (1886-1962), Jeden z najbliższych współpracowników J. Piłsudskiego, po maju 1926 r. minister, premier i marszałek Sejmu. Mieczysław Rettinger (1890-194?), publicysta, krytyk literacki, współpracownik „Wiadomości Literackich". Franciszek Paschalski (1889-1940), adwokat i działacz polityczny, po 1926 r m.In. wicemarszałek Sejmu i prezes Związku Strzeleckiego; wielokrotnie obrońca sądowy Stplczyńskiego. Stefan Starzyriski (1893-1943). działacz polityczny I gospodarczy, po 1926 r. m.In. wiceminister skarbu i prezydent Warszawy. Jan Nepomucen Miller (1890-1977), krytyk literacki i poeta związany z PPS. Władysław Gumplowicz (1869-1942), geograf, ekonomista, wykładowca Wolnej Wszechnicy Polskiej, działacz PPS. Stefania Sempołowska (1870-1944), pedagog, publicystka, działaczka społeczna o radykalnie lewicowych poglądach. Zob. biogram J. Kaysera (1900-1963), w: Dictionnaire de Biographie Franęaise, t. XVIII. Paris 1993, s. 1099. Radykałowie byli Jedną z czołowych sił politycznych III Republiki Francuskiej, ugrupowaniem specyficznie związanym z tradycjami politycznymi Francji. Czołowymi postaciami partii byli m.in. G. Clemenceau, E. Herriot, E. Daladier. W każdym numerze „Głosu Prawdy" pojawiały się hasła, które miały zapewne określać program „polskiego radykalizmu". Tak więc „Głos Prawdy": „walczy o sprawiedliwość społeczną", „broni Interesów pracy", „tępi nieuczciwość l prywatę", „tępi ortodoksję l szowinizm", „broni praw człowieka i obywatela". Atak na radykalizm polski, KP, 20 III 1925, nr 79, s. 2; Z. Sachn., „Radykalizm" polski t PPS, KP, 21 III 1925, nr 80, s. 3; Radykalizm w Polsce i na Zachodzie — a „socjalizm i reakcja", KP, 29 III 1925, nr 88, s. 3. Na temat Klubu Pracy zob.: Parlamentarny Klub Pracy, Warszawa 1925; L. Chajn. op. cit., s. 359-360; D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 234-236. Zdaniem D. Nałęcz istniał swoisty podział ról: „Głos Prawdy" miał mobilizować „szeroką opinię", zaś Klub Pracy przyciągać środowiska inteligenckie. Ibidem, s. 135. M. Niedziałkowski. Dla zakończenia polemiki, „Robotnik", 22 XII 1925. nr 351. s. 1. W. Grzybowski był później szefem gabinetu premiera K. Bartla, a następnie dyplomatą (m.in. w Pradze l Moskwie). w. s.[tpiczyrisklj. Niebezpieczna secesja, GP, 2 V 1925, nr 86, s. 71-72. Idem, PPS na wielkiej drodze odrodzenia, GP, 8 XI 1924, nr 61, s. 709-712. Idem, Przed obradami zarządów PPS t „Wyzwolenia", GP, 17 I 1925, nr 71, s. 33-35. Idem, Wypadek posła Liebermana, GP, 7 III 1925, nr 78, s. 152. Por. A. Tymieniecka, op. cit, s. 66-67. Ibidem, s. 68. M. Niedziałkowski, „Radykalizm"polski, „Robotnik", 19 III 1925, nr 78, s. 1. W. Stpiczyriski, Przed obradami, s. 35-37. Wiatach 1925-1926 miały miejsce trzy istotne secesje w „Wyzwoleniu" w wyniku których powstały: Niezależna Partia Chłopska (NPCh), Klub Pracy, Stronnictwo Chłopskie (SCh). A. Tymieniecka, op. cit, s. 71-73. W. Stpiczyriski, Wykręty PPS t „Wyzwolenie", GP, 18 VII 1925, nr 97, s. 246-247. Idem, Naprzód!, GP, 13 VI 1925, nr 92, s. 167. Ibidem. Program obozu „demokracji" miał, zdaniem Stpiczyrisklego zakładać: gwarancje swobód obywatelskich w ramach konstytucji marcowej, oraz powszechnego prawa wyborczego l 8-godzinnego dnia pracy, radykalną reformę rolną, ograniczenie biurokracji, dążenie do „czystości" życia politycznego, poszanowanie dla pracy. Idem, Tęsknota do mętnej wody, GP, 11 VII 1925, nr 96, s. 230-231. A. Tymieniecka, op. cit, s. 90-91. Ibidem, s. 71-77. J. M. B.IorskiJ, O przyszłość demokracji, „Robotnik", 4 VIII 1925, nr 212, s. 1. W. Stpiczyriski, Nacjonalizm czy racja stanu?, GP, 18 IV 1925, nr 84, s. 38. Ciekawe, że Stpiczyriski używał wobec PPS podobnych sformułowań jak komuniści (por. teoria „socjalfaszyzmu"). D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 236. W. Stpiczyriskl, Ciężki bląd, GP, 31 X 1925, nr 112, s. 470. Idem, Tęsknota do mętnej, s. 230-231. Por. D. Nałęcz. Sen o władzy, s. 236. [234] ;07 AAN, ZLP, t. 49, Protokół zebrania ZG ZLP 31 V 1925, k. 179. |08 A. Garllckl, Przewrót majowy, s. 153-154. 209 W. Stpiczynskl, Polska myśl historyczna w dobie obecnej. Z powodu imienin Marszalka Polski, GP, 14 III 1925, nr 79, s. 161. 210 Ibidem. 211 A. Garllckl, Przewrót majowy, s. 152-154; W. Jędrzeje wleź, J. Clsek, op. ctt., t. II, s. 399-400. 212 Za artykuł Bez pardonu (GP, 15 VIII 1925, nr 101, s. 310-311), w którym Stpiczynskl stwierdzał, że „Legioniści poczuwają się do obowiązku znieść p. Slkorsklego z powierzchni życia politycznego l wojskowego", skonfiskowany został po raz kolejny „Głos Prawdy". Być może brutalność ataków na Slkorsklego potwierdza hipotezę L. Hassa, że Inteligenckie konspiracje, skupione m.ln. wokół Klubu Pracy, nie były zdecydowane kogo poprzeć jako przywódcę ewentualnego przewrotu — Piłsudsklego czy Slkorsklego. L. Hass, Z socjalnych źródel przewrotu majowego. Inteligencja —pllsudczycy, „Kwartalnik Historyczny", 1970, z. 2, s. 388-390. Plłsudczykom zależałoby wówczas szczególnie na dyskredytowaniu Slkorsklego. 9 l *ł W. Stpiczynskl, Święto wielkiego czynu, GP, 8 VIII 1925, nr 100, s. 294; Idem, Bez pardonu, s. 310. 14 P. Wróbel, op. cit., s. 108. 15 W. Pobóg-Mallnowskl, Najnowsza historia polityczna Polski, wyd. 2, t. II (1914-1939), Londyn 1967, s. 638. W. Stpiczynskl, Rozwiązać Sejm!, GP, 4 IV 1925, nr 82, s. 2. 217 Idem, Przed obradami, s. 33. 18 Idem, Oaza blagi i nieodpowiedzialności, GP, 9 V 1925, nr 87, s. 86. 219 Idem, Pozory t rzeczywistość, GP, 27 VIII 1925, nr 102, s. 318-319; Idem, Okręt bez sternika, GP, 17 X 1925, nr 110, s. 438. 220 Idem, Stracone zaufanie, GP, 30 V 1925, nr 90, s. 134-135; Idem, Poprawa czy katastrofa?, GP, 25 VIII 1925, nr 98, s. 262-263. 221 Idem, Co powie Sejm?, GP, 3 X 1925, nr 108, s. 406-^07. 22 Idem, Zagadnienie produkcji i dobrobytu, GP, 14 II 1925, nr 75, s. 108-110. 223 Historia dyplomacji polskiej, t. IV, pod red. P. Łossowsklego, Warszawa 1995, s. 266-270. W. Stpiczynskl, Bilans gospodarki p. Aleksandra Skrzyńskiego, GP, 10 I 1925, nr 70, s. 17-21; Idem, Chaos, niekompetencja i partyjnictwo w sprawach obrony państwa, GP, 31 I 1925, nr 73, s. 65-68; Idem, Biurko i stoi, GP, 14 II 1925, nr 75, s. 107. r>r>e 25 Idem, Wielki marzyciel, GP, 9 II 1924, nr 22, s. 81-83. 26 Idem, Wal/ca o ideał pokoju, GP, 20 IX 1924, nr 55, s. 600. 227 Idem, Międzynarodowe Biuro Pracy, GP, 28 VI 1924, nr 42, s. 405. Być może na stosunek Stplczyiisklego do Ligi Narodów wpływ miały poglądy Stanisława Bukowlecklego, działacza „Zetu", wolnomularza, entuzjasty Ligi, którego bardzo cenił l uważał za autorytet. 216 224 228 229 230 231 Idem, Hugo Stinnesjako symbol epoki, GP, 26 IV 1924, nr 33, s. 257-261. Historia dyplomacji, t. IV, s. 287-290. W. Stpiczynskl, Nasza polityka zagraniczna w świetle troski o bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, GP, 7 III 1925, nr 78, s. 145-148. Idem, Polityczne momenty wizyty p. Justiana Godarda, GP, 28 II 1925, nr 77, s. 129-131 (chodzi o wizytę ministra pracy Francji w Polsce); Idem, Bezpieczeństwo Polski l sprawy gdańskie na 33 sesji Rady Ligi Narodów, GP, 21 III 1925, nr 80, s. 177; Idem, Pafct reński i bezpieczeństwo Polski, GP, 27 VI 1925, nr 94, s. 198-199. 32 Idem, Bezpieczeństwo Polski, s. 177; Idem, Pafct reński, s. 198-199. 33 Ibidem. 234 Idem, Zbliżenie czesko-polskie. Wizyta Beneśa i komentarz Kramafa, GP, 25 IV 1925, nr 85, s. 55-56. 235 Idem, Nasza polityka, s. 148. 23^Idem, Widmo Spaa, GP, 26 IX 1925, nr 107, s. 309. "" J. Faryś, Koncepcje polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, Warszawa 1981, s. 152-193. W. Stpiczynskl, Widmo Spaa, s. 309; Idem, Nowe idee i stary egoizm, GP, 24 X 1925, nr 111, s. 454-455. 239 J. M. B.lorskl),Niemcy aLocarno, „Robotnik", 12X1 1925, nr 311, s. l. Por. A. Tymieniecka. op. cit., s. 85-86. W. Stpiczynskl, W Genewie i w Warszawie, GP, 20 III 1926, nr 132. s. 162; M. N.liedzlał- kowskl). Przegląd tygodników, „Robotnik", 21 III 1926, nr 80, s. 5. W. Stpiczynskl, Nowe idee, s. 454-455; Idem, Locarno-Londyn, GP, 28 XI 1925, nr 116. s. 534-535. Por. Historia dyplomacji, t. IV, s. 303-304. 238 240 241 242 243 W. Stpiczynskl, Godzina decyzji, GP, 16 V 1925, nr 88, s. 103. Idem, Od Wersalu do Locarno, GP. 10 X 1925. nr 109. s. 422^123. 244 Idem, Międzynarodowe Biuro Pracy, s. 406. [ 235 245 Idem, Godzina decyzji, s. 102-103. Idem, Od Wersalu.., s. 423. 253 246 247 Szerzej: R. Juryś, Kulisy wielkiej prowokacji. Warszawa 1968 (praca zbeletryzowana); A. Pragler, Czas przeszły dokonany, Londyn 1966, s. 268-285. 248 Zob. np.: J. Zamorski, O spiskach, „Myśl Narodowa", 16 II 1924, nr 7, s. 1-4; Idem, „Strażnice", „Strzelce" i PPP, „Myśl Narodowa", 23 II 1924, nr 8, s. 13-16. 249 W. Stp.ticzyriskl], Proces por. Bagińskiego ippor. Wieczorkiewicza, GP, 24 XI 1923, nr 11, s. 174. 250 Idem, Zbrodnia prowokacji, GP, 8X11 1923, nr 13, s. 197-200. 251 Idem, Echa sprawy Bagińskiego i Wieczorkiewicza, GP, 14 VI 1924, nr 40, s. 377-379; Idem, P. prokurator pik Janczewski, GP, 5 IV 1924, nr 30, s. 216-219. 52 Idem, Podszewka sprawy Bagińskiego i WieczorkiewiczaWleczorkiewicz, GP, 11 IV 1925, nr 83, s. 24; Idem, „Żołnierze rewolucji", GP, 25 IV 1925, nr 85, s. 58. 'Niedyskrecje, GP, 31 X 1925, nr 112, s. 474. 254 W. Stpiczyński, Zagadnienie walki z komunizmem, GP, 13 IX 1924, nr 53, s. 581-584. 255 Idem, Demokracja a komunizm, GP, 14 II 1925, nr 75, s. 97-100. 256 Idem, Polityka represji, GP, 27 X 1923, nr 7, s. 97-101. 57 Idem, W obliczu prawa. Sprawy o tzw. „komunizm", GP, 18 IV 1925, nr 84, s. 50. Chodziło tu o proces grupy młodych komunistów, do której należeli m.In.: M. Flnkelstein, A. Liberman, S. Hendler. Z sądów. Proces młodzieży komunistycznej, „Robotnik", 28IV 1925, nr 116, s. 6. 'Niedyskrecje. Obskurantyzm lubelskiej Rady Adwokackiej, GP, 20 III 1926, nr 132, s. 164. 259 Z. Osk.fierko], Echa kierntczyzny, GP, 29 XII 1923, nr 16, s. 249-251. 60 Listy do redaktora. Dramatyczna skarga młodzieży akademickiej, GP, 4 VII 1925, nr 95, s. 226. 51 W. Stp.liczyriski], Źródła inspiracji paryskiego ataku na Polskę, GP, 17 V 1924, nr 36, s. 310-312; Idem, A jednak my nie napiszemy listu otwartego, GP, 24 V 1924, nr 37, s. 323-326. Stpiczyński wskazywał na zbieżność treści odezwy (podpisanej m. In. przez P. Palnleve\ E. Herriota, L. Bluma, R. Rollanda) z apelem opublikowanym w bolszewickiej „Prawdzie" 26 IV 1924. 62 J. Kowalski, Rozwój sytuacji wewnętrznej w KPP po przewrocie majowym 1926 r. (O sporze między „większością" a „mniejszością"), „z pola walki", R. VI, 1963, nr 4, s. 133. Szerzej o rozmowach działaczy KPP z K. Klerzkowskim l stosunkach KPP — piłsudczycy przed przewrotem majowym zob. B. Kolebacz, Komunistyczna Partia Polski 1923-1929. Problemy ideologiczne. Warszawa 1984, s. 111, 128-130; P. Samuś, EdwardPróchntak. Studium postaw polskiego rewolucjonisty, Łódź 1987, s. 300-305. Historyk J. Rothschild sugeruje, że publicystyka Stpiczyńskiego i Innych piłsudczyków była elementem celowej akcji dezinformacyjnej Piłsudskiego, mającej na celu przekonanie komunistów o lewicowym kursie przyszłych rządów piłsudczyków. Nie wydaje się to Jednak do końca uzasadnoione. J. Rothschild, Piłsudski's coup d'etat, New York-London 1966, s. 376-377. 258 203 2G4 265 W. Stpiczyriski, Zaczarowane kołojaszyzmu, GP, 24 I 1925, nr 72, s. 54. Ibidem. ' Ibidem. 266 Idem, Krwawe owoce eksperymentu faszystowskiego, GP, 5 VII 1924, nr 43, s. 423. 267 268 2G9 270 271 272 273 274 275 276 277 278 Idem, Krwawe owoce, s. 421-422. Por. R. de Felice, Interpretacje faszyzmu. Warszawa 1976, s. 62-65; M. Zmierczak, Spory o istotę faszyzmu. Dzieje l krytyka, Poznań 1988, s. 75-94. D. Nałęcz, „Droga" Jako platforma, s. 602; W. T. Kulesza, Koncepcje ideowo-polltyczne obozu rządzącego w Polsce w latach 1926-1935, Wrocław 1985, s. 212-213. A. Garlickl, Przewrót majowy, s. 160-61; D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 238-240. J. Grzędzlriskl, op. cit., s. II. Rozprawa odbyła się w Sądzie Okręgowym w Warszawie 9 XI 1925. Stpiczyriski otrzymał następujące wyroki: 1) Dwa miesiące więzienia za obrazę gen. W. Sikorskiego (zob. W. [Stpiczyriski], Francuska lekcja taktu dla gen. Sikorskiego, GP, 101 1925, nr 70, s. 24-27). 2) Trzy miesiące więzienia za obrazę generalskiego Sądu Honorowego (Idem, Głos zza grobu, GP, 18 X 1924, nr 58, s. 661-663). 3) Dwa tygodnie więzienia za obrazę gen. F. Latinika. W. Stpiczyriski, Tragedia ludzi słabych, GP, 14 XI 1925, nr 114, s. 502. Idem, Wrzód dojrzewa, GP, 21 XI 1925, nr 115, s. 518. M. Niedziałkowskl. Dla zakończenia polemiki, „Robotnik", 22 XII 1925, nr 351, s. 1. A. Tymieniecka, op. cit., s. 100. „Robotnik", 7 II 1926, nr 38, s. 4. W. Stpiczyriski, Ziemia się trzęsie, GP, 5 XII 1925, nr 117, s. 550. 236 279 Idem, Jazda po grudzie, GP, 12X11 1925, nr 118, s. 558-559; Idem?, Ekonomiczna ideologia koalicji, GP, 19 XII 1925, nr 119, s. 574; Idem, Dziś i jutro, GP, 26 XII 1925, nr 120, s. 590-591. 280 Zob.: M. Niedziałkowski.Atato napoWy/cęPPS, „Robotnik", 13X11 1925, nr 342, s. 1; Idem, Dla zakończenia polemiki, s. 1-2; Idem, Przeszkody na drodze do naprawy, „Robotnik", 30 I 1926, nr 30, s. 1; K. Cz.[apiński], Polityczni „doradcy" PPS, „Robotnik", 10 II 1926, nr 41, s. 1. 81 K. Świtalski, Diariusz 1919-1935, Warszawa 1992, s. 164 (notatka z 2 I 1926). Zebranie odbyło się w mieszkaniu dyrektora Biblioteki Sejmowej Henryka Kołodziejskiego. 282 283 284 W. Stpiczyiiski, Konieczne konsekwencje, GP, 27 II 1926. nr 129, s. 114-115. M. N.Iiedziałkowski], Przegląd prasy , „Robotnik", 28 II 1926, nr 59, s. 5. W. S.[tpiczyriski], Organizacja i reorganizacja sily zbrojnej. Odpowiedź napytania PPS, GP, 6 III 1926, nr 130. s. 137; M. N.Iiedziałkowski], Przegląd tygodników, „Robotnik", 7 III 1926, nr 66, s. 4. Krytyka przez socjalistów tezy Stpiczyńskiego, że redukcja armii powinna zależeć od sytuacji danego kraju była niesprawiedliwa, gdyż sami głosili podobne poglądy. J. M. B.[orskl], Rozbrojenie, „Robotnik", 24 III 1925, nr 83, s. 1. 35 W. Stpiczyiiski, Nowi panowie — stare obyczaje, GP, 16 I 1926, nr 123, s. 18-19. 86 K. Świtalski, op. cit., s. 168. Wypowiedź Stpiczyńskiego miała miejsce podczas zebrania politycznego z udziałem premiera w mieszkaniu prof. Jana Kucharzewskiego (2 I 1926). 87 W. Stpiczyiiski, Koalicjapo kongresie PPS , GP, 9 1 1926, nr 122, s. 2-3. Por. A. Nowaczyński, Przegląd prasy. XX synod PPS, „Gazeta Warszawska", 4 I 1926, nr 4, s. 3. Zob. też A. TymienJecka, op. cit., s. 102-104. BZNO, rkp. 1 4448 /II, H. Dzendzel, Moje wspomnienia. Rok 1926, t. l, k. 18-19; A. Tymienlecka, op. cit., s. 130. W. Stpiczyriski, Spuścić kurtynę!, GP, 6 II 1926, nr 126, s. 66-67. B. Singer, op. cit., s. 98. W. Stpiczyński, Sytuacja bez jutra, GP, 3 IV 1926, nr 134, s. 194. Idem, Raz dokola, GP, 24 IV 1926, nr 137. s. 242. Szerzej o gen. W. Zagórskim zob.: P. Stawecki, Słownik biograficzny generalów Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 1994, s. 359; Z. Cieślikowski, Tajemnice śledztwa KO-1042/27. SprawageneralaWtodzimterzaOstoi-Zagórskiego, wyd. 5, Warszawa 1997, passim. I. Daszyński, Pamiętniki, t. 2, Warszawa 1957, s. 179. Por. np.: M. Romeyko, Przed i po maju, wyd. 3, Warszawa 1983, s. 207-225 (autor gloryfikuje Zagórsklego); L. Rayski, Stówo prawdy o lotnictwie polskim, Londyn 1948, s. 20-24 (autor, plłsudczyk, szef lotnictwa wojskowego 1926-1939, ostro krytykuje Zagór- sklego). T. Cyprian, Komisja stwierdziła ... Londyn 1942, Warszawa 1960. s. 26-29; Z historii polskiego lotnictwa wojskowego 1918-1939, pod red. I. Koliriskiego, Warszawa 1978, s. 99-101. 297 W. Stpiczyński, Curiosa naszego przemysłu wojennego, GP, 12 VII 1924, nr 44, s. 446-450; Idem, Afera „Francopolu" w świetle interesów skarbu i M. S. Wojskowych, GP, 1 9 VII 1924, nr 45, s. 463-467; Idem, Los obrony powietrznej państwa w rękach „Francopolu" i zdumiewająca bierność rządu, GP, 24 VII 1924, nr 47, s. 495-498; Idem, Działalność „Francopolu" w świetle potrzeb obrony interesów państwa i interesów skarbu, GP, 9 VIII 1924, nr 48, s. 513-516; „Francopol" protestuje. I „Fitzner Gamber", GP, 16 VIII 1924, nr 49, s. 530-531. Zob. też: Sprostowanie „Francopolu" , GP, 2 VIII 1924. nr 47, s. 494-495; Wyjaśnienia „Pocisku", GP, 30 VIII 1924, nr 51, s. 563-564. 298 Z historii polskiego lotnictwa, s. 395-398; L. Rayski, op. cit, s. 17-20, 24-25. Inaczej M. Romeyko, op. cit, s. 217-218. W. Stpiczyński, Nowy szef lotnictwa wojskowego, GP, 6 IX 1924, nr 52, s. 578-579; Idem, Tupet gen. Zagórskiego, GP, 4 X 1924, nr 56, s. 640-641. Idem, Rozwiązanie zagadki historycznej, GP, 29 XI 1924, nr 64, s. 757-760. Idem, Denuncjacjajako system pracy gen. Zagórskiego, GP, 20 XII 1924, nr 67, s. 809-810. Zob. też: J. Rawicz, Generał Zagórski zaginął. Warszawa 1963, s. 19-21, 38; Z. Fras, W. Suleja, Poczet agentów polskich, Wrocław 1995, s. 126. W. Stpiczyriski, Dalsze dokumenty o roli gen. Zagórskiego w r. 1917, GP, 6 XII 1924, nr 65, s. 784-786; Idem, Fany Dittner i panowie Zagórscy , GP, 3 1 1925, nr 69, s. 8-10; Idem. Jeszcze jeden dokument o p. Włodzimierzu Zagórskim, GP, 21 II 1925, nr 76, s. 122-123. Sprawozdanie stenograficzne ze l 79 posiedzenia Sejmu RP I kadencji 24 H 1925 r., ł. 49-50. T. Cyprian, op. cit, s. 41-42. [A. Mrówka), Rozrzutna gospodarka w lotnictwie wojskowym, „Robotnik", 18 II 1926, nr 49, s. 3; [W. Stpiczyński], Grabarz lotnictwa wojskowego, GP, 27 II 1926, nr 129, s. 126. 288 289 290 291 292 293 294 295 296 299 301 302 303 05 306 J. Grzędzińskl, op. cit, s. 15; Z. Cieślikowski, op. ctt, s. 57-59. T. Cyprian, op. cit, s. 27. Por. M. Romeyko, op. cit, s. 216. 237 08 Z. Cieślikowski, op. cit., s. 12. 09 J. Kuropieska, Wspomnienia dowódcy kompanii 1923-1934, wyd. 3, Kraków 1987. s. 76. ZagórskIJako sekundant Szeptyckiego podczas Jego pojedynku ze Stplczyńsklm w 1924 r., miał przyczynić się do przeforsowania niekorzystnej dla niewidzącego na Jedno oko dziennikarza broni — szabli. Na okoliczność tę wskazywał również Zagórski podczas procesu Stpiczyńskiego w marcu 1926 r. Przełom w dziedzinie pojęć moralnych. Sprawa „Ciosu Prawdy" z gen. Zagórskim, GP, 20 III 1926, nr 132, s. 164-171; Nasz proces z gen. Zagórskim. Dokumenty zlożone sądowi, GP, 27 III 1926, nr 133, s. 188-190; I. K., General Zagórski przed sądem, „Robotnik", 16 III 1926, nr 75, s. 4; Z. Cieślikowski, op. cit., s. 229-230 (relacja adwokata Zagórskiego Mariana Niedzielskiego z 17 VI 1952). 310 311 312 Por. J. Kuropieska, op. cit., s. 77. Przełom w dziedzinie, s. 166, 170-171. I. K., Redaktor Stpiczyńskt uniewinniony! Kompromitacja gen. Zagórskiego, „Robotnik", 17 III 1926, nr 76. s. 1. s. b.. Żucie i sąd. Echa procesu gen. Zagórski-Stpiczyński, „Gazeta Warszawska", 20 III 1926, nr 79, s. l. Prasa endecka unikała Jednak wyraźnego poparcia gen. Zagórskiego, przedstawiając sprawę Jako wewnętrzne porachunki byłych legionistów. Idem, Życie i sąd. Porachunki I i II Brygady Legionów, „Gazeta Warszawska", 17 III 1926. nr 76, s. 6. Z historii polskiego lotnictwa, s. 101; J. Grzędzlński, op. cit., s. 65; M. Romeyko, op. cit, s. 222. Inaczej J. Giertych, Józef Pilsudski 1914-1919, t. l, Londyn 1979, s. 258. J. Kuropieska, op. cit, s. 77-78. J. Grzędzlriski, op. cit, s. 65. M. Romeyko, op. cit, s. 221. Warto zauważyć, że tego samego dnia ten sam sąd skazał Stpiczyńskiego na dwa tygodnie więzienia za obrazę gen. W. Sikorskiego (I. K., Redaktor Stptczyński skazany za „nieposzanowantę władzy", „Robotnik", 17 III 1926. nr 76, s. 1). Z. Cieślikowski (op. cit) niemal zupełnie pomija kontrowersje wokół osoby gen. Zagórskiego- L. Rayski, op. cit, s. 23. Na temat zaginięcia gen. W. Zagórskiego zob. Z. Cieślikowski. op. cit, passim. Niedyskrecje. Ten szpicel kłamie!'. GP, 6 III 1926, nr 130. s. 131. Curiosa policyjne. Nad czym pracuje i za co bierze pieniądze policja polityczna?, KP. 10 III 1926. nr 69, s. 4. 323 [E. LlgocklJJ. Młot. Ryzykanci, Poznań 1926. Zob. też Z. BIłek-Dąbrowska. Ligocki Edward, w: PSB, t. XVII, 1972, z. 3, s. 324. Stpiczyński podejrzewał, że autorką broszury była Irena Panenkowa. w., s.[tpiczyński). Ofensywa łajdactwa. Panowie faszyści przy pracy, GP, 13 III 1926, nr 131, s. 153-155. 313 314 315 310 318 320 321 322 324 325 [E. Ligocki] J. Młot, op. cit, s. 25. Biblioteka Jagiellońska (dalej BJ), rkp. przyb. 80/88. Papiery Aleksandra Lednickiego, List W. Stpiczyńskiego do A. Lednickiego z 11 IV 1924. Stpiczyriski rewanżował się Lednlc- kiemu za wsparcie finansowe, broniąc go w „Głosie Prawdy" wobec ataków endecji. 26 Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Krakowie (dalej BPAN), rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowskiego, t. V. k. 330 (notatka z 20 III 1926). Zob. np. Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, rkp. 127, Z. Wasllewski, Wspomnienia, cz. III (1914-1939), k. 86-87. W. Jędrzejewlcz, S. Cisek, op. cit. t. II, s. 422. Wśród uczestników spotkań byli też: W. Sławek. K. Świtalski, A. Skwarczyński, B. Mledziński. A. ŚliwiriskI, T. Hołówko, J. Moraczewski, B. Wlenlawa-Długoszowski, W. Jędrzejewicz, W. Grzybowski. Por. też A. Garlicki, Przewrót majowy, s. 168. W. Stpiczyriski, Pada pod ciężarem własnych grzechów, KP, 2 III 1934, nr 61, s. 1. 30 K. Wrzos, Jak się robi wywiad z wielkimi ludźmi?, „Kurier Literacko-Naukowy", 9 V 1938, nr 19, s. 3. 31 S. Mackiewicz, Wy, panowie lewicowcy, GP, 20 III 1926, nr 128, s. 104-107. Z Mackiewi- czem polemizowali: M. Rettinger (Eldorado monarchizmu, GP. 27 II 1926, nr 129. s. 122-124). oraz B. Miedzińskl (Za pozwoleniem — panie monarchisto, GP, 6 III 1926. nr 130, s. 133-135). ten ostatni w wyraźnie pojednawczym tonie. Co charakterystyczne, nie było natomiast polemiki ze strony Stpiczyriskiego. 327, 328 329 333 334 335 Zob. np. Kuglarz monarchizmu, GP. 23 II 1924, nr 24, s. 126-127. D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 248. T. Katelbach, Pilsudski t Sosnkowski (Przyczynek do historii rozdźwtęków), „Zeszyty Historyczne", Paryż 1975, z. 34, s. 39. BZNO, rkp. 144 48/11, H. Dzendzel, op. cit, t. 2, k. 181-184 (relacja posła PSL „Piast" Alfonsa Erdmana o rozmowie B. Miedziriskiego z marszałkiem Sejmu M. Ratajem). Niewykluczone, że opinie Miedziriskiego wynikały z Jego politycznej taktyki l swoistego podziału ról wśród piłsudczyków. 238 ] 340 342. JbW. Witos, Moje wspomnienia, cz. II, Warszawa 1990, s. 253-254. Por. BZNO, rkp. 144 48/11, H. Dzendzel, op. ctt., t. 4, k. 237. 007 5 T. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 135. QQQ W. Stpiczyriski, Kosztouma lekcja, GP, 10 IV 1926, nr 135. s. 210-211 (refleksje wywołane prawdopodobnie zaburzeniami we Włocławku, Kaliszu, Stryju i Lublinie); Idem, Wy tego nie zrozumiecie, GP, 17 IV 1926, nr 36, s. 226-227; Idem, Atak i smoobrona, GP, l V 1926, nr 138, s. 258-259. QOQ S. H., Faszyzm prawicowy i lewicowy, „Nasz Przegląd", 5 V 1926, nr 123, s. 3. Zob. też Niedyskrecje. Straszny strach żydowskiego publicysty, GP, 8 V 1926, nr 139, s. 276. Niedyskrecje, GP, l V 1926, nr 138, s. 259-260. 41 w., s.ttpiczyriskl]. Ofensywa łajdactwa, s. 153-155. W ówczesnej prasie endeckiej rzeczywiście pełno było odniesień do B. Mussoliniego i jego „marszu na Rzym". R. Wapiński, Pokolenia II Rzeczypospolitej, Wrocław 1991, s. 257-258. W. Stpiczyński, Wygnany majestat Rzeczypospolitej, GP, 8 V 1926, nr 139, s. 274-275. 43 S. Benedykt, O przełomie majowym, „Wiadomości", Londyn 11 I 1959, nr 2, s. 1; BZNO. rkp. 144 48/11, H. Dzendzel, op. cit., t. 5, k. 657-658. Nie jest Jasna formalna podległość biura — nie było ono częścią sztabu tzw. Grupy Dreszera. W. Karbowski, Wypadki majowe w 1926 r. Na marginesie wspomnień J. Rzepeckiego, „Wojskowy Przegląd Historyczny", 1959, nr 2, s. 352-353. 44 J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. IX, Warszawa 1937, s. 9; D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 254. Dokumenty chwili. 12 do 16 maja 1926 r. w Warszawie, s. 17; BZNO, rkp. 144 48/11, H. Dzendzel, op. cit., t. 5, k. 658. według A. Próchnika były to w rzeczywistości dwa komunikaty, wydane w odstępie kilku godzin: pierwszy wskazywał na pragnienie Piłsud-skiego niedopuszczenia do rozlewu krwi, drugi był skierowany przeciw Witosowi. A. Próchnik, Pierwsze piętnastolecie Polski niepodległej. Zarys dziejów politycznych, wyd. 2, Warszawa 1983, s. 186. 346 S. Benedykt, op. ctt., s. 1. 345 347 348 349 350 351 352 353 354 55 D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 205. 56 Zob. np. A. Nowaczyńskl, W obronie „Józiuka", „Myśl Narodowa", 29 VIII 1925, nr 35, s. 11. J. Grzędziński, op. cit., s. 63. N. Szwalbe, Wojciech Stptczyńskt, s. 6. T. Katelbach, Spowiedź pokolenia, s. 135. J. Grzędziriski, op. ctt., s. 64. L. Okręt, Między życiem, s. 132. D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 230. A. Garlicki, Przewrót majowy, s. 158. S. Lam, Życie wśród wielu. Warszawa 1968, s. 417. Rozdział 4 1 GP, 15 V 1926, nr 140, s. 289. 2 Ibidem, s. 291. 3 M. Dąbrowska, Dzienniki, t. I (1914-1932), Warszawa 1988, s. 179-180. 4 GP, 15 V 1926, nr 140. s. 292-296. 5 Co dalej?, GP, 20 V 1926, nr 141, s. 302-303. 6 Por. W. T. Kulesza, op. ctt. s. 120-121. 7 GP, 15 V 1926, nr 140, s. 294. 8 A. Garlicki, JózeJ Piłsudski, s. 360. " GP, 15 V 1926, nr 140, s. 295-296. [W. Stpiczyński?], Kryzys legalizmu, GP, 20 V 1926, nr 141, s. 298. Co dalej, s. 302-303; Pochować nieboszczyka, GP, 20 V 1926, nr 141, s. 303. Por. D. Nałęcz, Sen o władzy, s. 257. A. Chojnowski, Piłsudczycy u władzy. Dzieje Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, Wrocław 1986, s. 17-20. Por. J. Faryś, Ptłsudski i piłsudczycy. Z dziejów koncepcji polityczno-ustrojowej(1918-1939). Szczecin 1991, s. 83. W. Stpiczyński, Mówmy poważnie, GP, 29 V 1926, nr 144, s. 332-333. Stpiczyriskl powoływał się m.In. na wywiady Piłsudskiego dla „Głosu Prawdy" (GP, 27 V 1926, nr 163, s. 314-316, 29 V 1926, nr 144. s. 330-331). 14Zwycięstwo moralności i sanacja gospodarcza, GP, 20 V 1926, nr 141, s. 304. 15 S. Starzyński, Sanacja skarbowa, GP, 27 V 1926, nr 143, s. 320. 16 Niedyskrecje, GP, 23 V 1926, nr 142, 307. 17 W. Stpiczyriski, Mówmy poważnie, s. 333; Idem, Chwila osobliwa, GP, 30 V 1926, nr 145, s. 338-339. Por. A. Garllckł, Józef Piłsudskt, s. 382. 10 13 239 23 18 Szerzej: ibidem, s. 377-392. 19 W. Stplczyriskl, Droga, GP, 6 VI 1926, nr 146. s. 346-347. 20 GP. 26 VI 1926. nr 149. s. 408. 21 Przegląd prasy, „Robotnik". 16 VII 1926, nr 193, s. 3. 22 A. Paczkowskl, Prasa codzienna Warszawy w latach 1918-1939, Warszawa 1983. s. 162-165. 169-170; Idem, Prasa polska, s. 92-93. Strajk, „Myśl Narodowa", 15 VII 1926, nr 29, s. 34. 24 D. l T. Nałęcz, Prasowa działalność piłsudczyków, „Kwartalnik Historii Prasy Polskiej", 1979, nr 4, s. 81-82. 25 A. Notkowskl, Prasa w systemie propagandy rządowej w Polsce (1926-1939). Studium techniki władzy, Warszawa-Łódź 1987, s. 255; A. Paczkowskl, Prasa codzienna, s. 163. 26 Pik Bogusław Miedziński ministrem, GP (tyg.), 29 I 1927, nr 178, s. 54. 27Por. W. T. Kulesza, op. cit.. s. 155. 28 Niedyskrecje, GP, 12 VI 1926, nr 147, s. 363. 29 W. Stplczyriskl, Coraz jaśniej, GP, 15 VIII 1926, nr 32, s. 1; [Idem?], Kryzys w gabinecie p. Bartla, GP (tyg.), 21 VIII 1926, nr 155, s. 500-501. 30 Idem. Gra p. Klarnera, GP, 13 VIII 1926, nr 30, s. l; Niedyskrecje, GP (tyg.). 14 VIII 1926. nr 154, s. 483, 21 VIII 1926, nr 155, s. 499. Zob. też artykuły krytykujące E. Kwlatko-wskiego: Niedyskrecje, GP (tyg.), 18 IX 1926, nr 159, s. 565, 16 X 1926, nr 163, s. 628. 31 Dwie miary, „Gazeta Warszawska", 15 X 1926, nr 283, s. l; Przegląd prasy, „Robotnik", 28 VII 1926, nr 205, s. 3, 14 VIII 1926, nr 222, s. 4; R. Rybarskl, Kryzys radykalnej inteligencji, „Myśl Narodowa", l X 1926, nr 35, s. 122. 32 W. Stplczyriskl, Program t pełnomocnictwa, GP, 20 VII 1926, nr 6, s. 1. 33 Idem, Dzialać!, GP (tyg.), 24 VII 1926, nr 151, s. 426. 34 [Idem], Rząd t opinia przed sesją sejmową, GP (tyg.), 11 IX 1926, nr 158. s. 546; [Idem?]. Rząd l społeczeństwo, GP (tyg.). 28 VIII 1926. nr 156. s. 514. Charakterystyczne, że najbardziej krytyczne wobec rządu artykuły ukazywały się anonimowo l na łamach tygodnika. 35 Pamiętnik Marii Bartlowej, „Zeszyty Historyczne", Paryż 1987, z. 81, s. 46-47. 36 W. Stplczyriskl, Czas nagli, GP, 15 VII 1926, nr l, s. 1; Idem, Krofc naprzód, ibidem, s. 2; Idem, Sanacja rzeczowa czy personalna?, GP, 19 VIII 1926, nr 36, s. 1; Idem, Administracja polityczna, GP, 20 VIII 1926, nr 37, s. 1. 37 Idem, Fetyszpacyfikacji, GP (tyg.), 12 VI 1926, nr 147, s. 362. 38 Idem, Skończmy ze słabością, GP, 17 VII 1926, nr 3, s. 1. 39 Idem, Odważniej, GP. 28 VII 1926. nr 14, s. 1. 40 Idem, Administracja polityczna, s. 1. 41 J. Plłsudskl, op. cit., t. IX, s. 18. 42 W. Stplczyriskl, Konsekwencje, GP, 26 VIII 1926, nr 42, s. l (artykuł w związku z atakami prasy endeckiej na gen. L. Berbecklego, który polecił bojkot endeckiego „Słowa Pomorskiego"). 43 [Idem?], O kilku zadaniach praktycznych radykalizmu, GP (tyg.), 18 IX 1926. nr 159, s. 566-567. 44 Przegląd prasy, „Robotnik", 10 VIII 1926, nr 218, s. 4. 45 Por. A. Garllckl, Józef Piłsudskt, s. 459. 46 BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VI, k. 24 (notatka z 4 VII 1926). 7 Przykładem może być niechlubna rola „Głosu Prawdy" w związku ze sprawą pobicia posła ZLN Jerzego Zdzlechowsklego (30 IX/1 X 1926). Kilka dni przed tym wydarzeniem ukazał się artykuł (Jego autorem nie mógł być Stplczyriskl, który przebywał wówczas w Genewie), w którym grożono posłowi „przetrzepaniem skóry". A. S., Strachy na Lachy, GP, 24 IX 1926, nr 71, s. 1. „Głos Prawdy" nie tylko nie wyraził oburzenia z powodu napadu, ale starał się Jeszcze ośmieszyć Zdzlechowsklego. Niedyskrecje, GP (tyg.). 9 X 1926, nr 162, s. 611. Zob. też: „Gazeta Warszawska", 3X 1926, nr 271, s. 4, 11 X 1926, nr 279, s. 1; „Myśl Narodowa", l X 1926. nr 35. s. 139. [W. Stplczyriskl], Zbrodniarze, Warszawa 1926; E. Ligocki, Dialog z przeszłością, s. 267. Ciekawostką Jest fakt, że w 1927 r. broszura była drukowana w odcinkach na łamach organu Związku Socjalistów Polskich w Stanach Zjednoczonych „Robotnika Polskiego", wydawanego w Detroit. J. Rothschlld, op. cit., s. 92. 49 Ibidem. 50 GP, 6 VI 1926, nr 146, s. 360. Kto winien siedzieć w więzieniu. Ideowa młodzież czy Korfanty?, GP, 21 VII 1926. nr 7, s. l. ' List otwarty Stefanii Sempołowskiej, [Warszawa 1926]. Warto zauważyć, że nieco wcześniej Stplczyński naraził się środowiskom lewlcowo-postępowym publikując artykuł Wacława Sleroszewsklego (Dość zabawy, GP. 19 VI 1926, nr 148, s. 381-382), w którym pisarz proponował ograniczenie prawa do strajków oraz cenzus Językowy przy wyborach parlamentarnych. J. Krzesławskl, Tęsknota do faszyzmu, „Robotnik", 23 VI 1926, nr 171, s. 48 51 [240] 75 2. Być może zatem akcja w sprawie więźniów politycznych była próbą odzyskania zaufania tych środowisk. AAN, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (dopływ), t. 1059, Pismo MSW do wojewody kieleckiego z 30 VIII 1926, k. 6-8. „Żądamy uwolnienia więźniów politycznych", „Gazeta Warszawska", 21 VIII 1926, nr 198, s. l; O ład i spokój. „Gazeta Warszawska", 26 VIII 1926. nr 203, s. 3; Na marginesie, „Myśl Narodowa", 15 III 1927, nr 7, s. 112. Na marginesie, „Myśl Narodowa", 29 V 1926, nr 23, s. 334. Źródło niepokojów, „Gazeta Warszawska", 18 X 1926, nr 286. s. 3. Por. Z. Wasllewskl, Na widowni, „Myśl Narodowa", 29 V 1932, nr 24, s. 345-346, gdzie autor wskazywał na dwa skrzydła obozu pomajowego: umiarkowane, które reprezentował rząd Bartla, oraz dążące do przemian na wzór „bolszewicki", którego Idee miał wyrażać Stpiczynski. W. Stpiczynski, Szkodliwy zamęt, GP, 19 VI 1926, nr 148, s. 378-379. Zob. też Przegląd prasy, „Robotnik", 22 VI 1926, nr 170, s. 3. M. Niedziałkowskl, Nasza inteligencja a zmiana konstytucji, „Robotnik", 6 VI 1926, nr 154, s. 1. W. Stpiczynski, Oprawa narodu, GP, 26 VI 1926, nr 149, s. 394. Demokrację parlamentarną miała według Stpiczyńskiego zastępować demokracja samorządowa. Szerzej piszę o tym w następnym rozdziale. Przegląd prasy, „Robotnik", 13 VI 1926, nr 161, s. 5, 27 VI 1926, nr 174, s. 4. W. Stpiczynski, Kto idzie?, GP (tyg.), 7 VIII 1926, nr 153, s. 466-467. Zob. też opinie Stpiczyńskiego na temat prac Sejmu nad późniejszą „nowelą sierpniową": Idem, Niebezpieczna polowiczność, GP, 18 VII 1926, nr 4, s. 2; Idem, Klapa bezpieczeństwa, GP, 23 VII 1926, nr 9, s. 1. Przegląd prasy, „Robotnik", 16 VII 1926, nr 193, s. 3; J. S., WJałszyweJ sytuacji, „Robotnik", 29 VII 1926, nr 206, s. 1. W. Stpiczynski, Bałamuctwa, GP, 31 VII 1926, nr 17, s. l. Obawy PPS, że piłsudczycy dążą do radykalnej zmiany ordynacji wyborczej były przesadzone, gdyż obóz rządzący nie zamierzał wówczas przystępować do walki wyborczej. Idem, Oprawa, s. 394; Idem, Nieporozumienie, GP, 16 VII 1926, nr 2, s. 1. Uroczystości legionowe w Kielcach, „Naprzód", 11 VIII 1926, nr 183, s. 2; J. M. B.lorskl), Frazes jako program, „Robotnik", 11 VIII 1926, nr 219, s. 1. Por. W. Stpiczynski, Nasza droga i nasze zadanie, GP, 8 VIII 1926, nr 25, s. 1. A. Garlicki, Józef Piłsudski, s. 410-^tll. Na lewo, GP (tyg.), 2 X 1926, nr 161, s. 594-595. [W. Stpiczynski), O kilku zadaniach, s. 567. Rząd Marszałka Piłsudskiego, GP (tyg.), 9 X 1926, nr 162, s. 610. W. Stpiczynski, Żywsze tempo, GP (tyg.), 16 X 1926, nr 163, s. 626-627. „Głos Prawdy" Już w 1923 r. promował poglądy ekonomiczne G. Czechowlcza. „Głos", 27 I 1923, nr 52, s. 819-834). Szerzej zob. J. Jaruzelskl, op. clt, s. 90-103. Niedyskrecje, GP, 26 X 1926, nr 103, s. 2, 29 X 1926, nr 106, s. 2. Przegląd prasy, „Robotnik", 29 X 1926, nr 298, s. 3. W. Stpiczynski, Mypilsudczycy, GP (tyg.), 7 XI 1926, nr 166, s. 674-675. Por. S. Mackiewlcz (Cat), Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r., Londyn 1992, s. 194. Ironiczny ton wobec konserwatystów pojawiał się także w kolejnych artykułach Stpiczyńskiego, Jednak zarazem przyznawał on, że konserwatyści mają prawo do obrony Interesów klas posiadających i nie można traktować ich na równi ze „zbrodniczą" endecją. W. Stpiczynski, Niebezpieczne związki, GP, 18 XI 1926, nr 125, s. 1. Idem, Łańcuch nieporozumień, GP, 23 XI 1926, nr 130, s. 1. Idem, Między doktryną a potrzebą życia, GP, 9 X 1926, nr 86, s. 1. Por. polemikę M. Niedziałkowskiego („Noweformy" czy stare złudzenia, „Robotnik", 13 X 1926, nr 282, s. 1), który trafnie wskazywał, że likwidacja systemu partyjnego Jest iluzją, gdyż nawet systemy totalitarne zachowują partię rządzącą. W. Stpiczynski, Opozycja rzeczowa i zasadnicza, GP, 15 X 1926, nr 92, s. 1. Ibidem; Idem, Przygotowania do sesji sejmowej, GP, 25 X 1926, nr 102, s. 1; Idem, Zaczynamy, GP, 13 XI 1926, nr 120, s. 1. Idem, Konflikt między rządem l sejmem, GP, 29 X 1926, nr 106, s. 1; Idem, Burza w szklance wody, GP, 30 X 1926, nr 107, s. 1. Zob. np.: Idem, Ziarno wśród plew, GP, 12 II 1927, nr 42, s. 1; Idem, Figle sejmowe, GP, 13II1927, nr 43, s. l; Idem, Granicefiglarstwa, GP, 14II 1927, nr 44, s. l; Idem, Zapisana karta, GP, 23 III 1927, nr 81, s. l; Idem, Troska o grzbiet, GP, 12 VII 1927, nr 189. s. l; Idem, Zamknięcie senatu jako jedyny środek poskromienia endeckich drwin z konstytucji, GP, 14 VII 1927, nr 191, s. 1; Idem, Przeciwnicy parlamentu i konieczności państwowe. [241 ] 83 84 85 8fi 87 88 GP (tyg.), 16 VII 1927, nr 202, s. 450; Idem, „Panowie w stołicy radztłi", GP, 15 IX 1927, nr 253, s. 1; Idem, Zabawa w prowokacje, GP. 17IX 1927, nr 255, s. l; Idem, „Optymizm" p. Trąmpczyńskiego i jego obozu, GP, 19 IX 1927, nr 257, s. 1; Idem, Niewypowiedziana mowa marszałka Sejmu, GP, 22 IX 1927, nr 260, s. 1; Idem, Tzw. konflikt między parlamentem a rządem, GP (tyg.), 24 IX 1927. nr 212, s. 594; Idem, Skarga to straszna, Jęk to ostatni, GP. 27IX 1927, nr 265. s. l; Idem, Spórjormalny w merytorycznej sprawie, GP(tyg.). l X 1927, nr 213, s. 610-611. Rząd a prasa. Z powodu tzw. dekretu prasowego, GP (tyg.), 14 XI 1926. nr 167, s. 693-694 (porównywano tu nawet dekret do praw stosowanych w carskiej Rosji oraz ZSRR i Włoszech). W. Stpiczyński, Co kto woli, GP, 17 II 1927, nr 47, s. 1; Idem, Preludia wyborcze, GP. 16 III 1927, nr 74, s. 1; Idem, To przecież takie proste, GP, 24 III 1927, nr 82. s. 1. Na temat S. Wojewódzkiego l Jego sprawy zob.: Sylwester Wojewódzki przed Sądem Marszałkowskim, oprać. J. Kochanowski, S. Rudnlckl, Warszawa 1997; B. Dymek, Sprawa Sylwestra Wojewódzkiego, „Z pola walki", 1968, nr 4, s. 7-38; Idem, Niezależna Partia Chłopska 1924-1927, Warszawa 1972, s. 298-310; S. Rudnicki. Nieznany dokument w sprawie Sylwestra Wojewódzkiego, „Przegląd Historyczny", 1976, nr 1. s. 71-84; S. Jarecka, Sylwester Wojewódzki 1892-1930, „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego", 1962, nr 4, s. 335-350; Z. Fras, W. Suleja, op. cii., s. 130-139; A. Garlicki, JózeJPiłsudskl, s. 428-431; M. RataJ. op. clt., s. 463-468; AAN. Teczki osobowe. 8415, Teczka S. Wojewódzkiego, Sylwester Wojewódzki [Życiorys), oprać. B. Dymek, k. 49-50. W. Stpiczyński, Dokąd? Tzw. Ideologia grupy p. Wojewódzkiego, GP, 13 VI 1925, nr 92, s. 170-171; Niedyskrecje, GP, 20 VI 1925, nr 93, s. 184; Niedyskrecje, GP, 6 III 1926, nr 130, s. 132. W tym ostatnim artykule pisano: „P. Sylwester Wojewódzki bardzo szybko i radykalnie odbywa marsz z szeregów wojska polskiego przez mandat poselski, anticham-bre'y biur wywiadowczych w charakterze poufnego Informatora, do Hotelu Rzymskiego w charakterze poufnie Inspirowanego". [W. Stpiczyński), Poseł Sylwester Wojewódzki w roli nowego Azefa, GP, 28 I 1927, nr 27, s. l. Artykuł został opublikowany anonimowo. Jednak jego autorstwo potwierdził później podczas przesłuchania przed Sądem Marszałkowskim sam Stpiczyński. Zob. Sylwester Wojewódzki, s. 85. Decyzję tę Stpiczyński ostro krytykował: W. Stpiczyński, Siły wam brak, GP, 26 I 1927, nr 25, s. 1; Idem, I znów tylko słowa, GP, 27 I 1927. nr 26. s. 1. Zob. też M. Niedziałkowski. PPS l komuniści, „Robotnik", 28 I 1927, nr 27, s. 1. W. Stpiczyński, Bezsens masowych aresztowań, GP, 17 I 1927. nr 16, s. 1. 89 „Robotnik". 29 I 1927,nr 28. s. 1. 90 Czy pos. Wojewódzki był agentem Czerezwyczajki?, „Gazeta Warszawska", 29 I 1927, nr 28, s. 1. Sprawozdanie stenograficzne z 314 posiedzenia Sejmu RPI kadencji 28 11927 r., ł. 3-4. S. Rudnicki, Nieznany dokument, s. 81. ^Ibidem, s. 81-84. Pełna dokumentacja posiedzeń sądu w: Sylwester Wojewódzki. nA Sąd Marszałkowski potwierdził zarzuty „Głosu Prawdy" postawione pos. Wojewódzkiemu, GP, 3 III 1927, nr 61. s. 1. 94 K. Czaplriskl. Wojewódzki, „Robotnik". 4 III 1927. nr 62. s. 1. 3 Zob. np. L. T.lomaszklewlcz), Wojewódczyzna, GP. 29 I 1927. nr 28, s. 1. Autor artykułu podkreślając zagrożenie komunistyczne stwierdzał: „Nauka z historii Wojewódzkiego (...) otworzy może nareszcie oczy teoretykom «zasadnlczego» demokratyzmu". 97Komunikaty Informacyjne, t. l, z. l, s. 112, Poufny komunikat informacyjny nr 15 z 22 III 1927. 98 99 100 101 102 103 P. Wojewódzki, „Gazeta Warszawska", 29 I 1927, nr 28, s. 3. A. Nowaczyńskl, Gangrena, „Gazeta Warszawska", 8 II 1927, nr 38, s. 4. ^Kompromitacja, „Gazeta Warszawska", 3 III 1927, nr 61, s. 3. BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowskiego, cz. VI, k. 77-78 (notatka z 30 I 1927). Ibidem, k. 92 (notatka z 5 III 1927). B. Dymek (Sprawa Sylwestra Wojewódzkiego, s. 28-29), gloryfikując Wojewódzkiego mylnie podaje, że wyrok Sądu Marszałkowskiego potwierdził Jedynie działalność Wojewódzkiego w Oddziale II Jako etatowego pracownika — w istocie chodziło o tajną współpracę Już po oficjalnym odejściu z Oddziału II. 04 Charakterystyczna Jest notatka K. Świtalsklego (op. cit, s. 145) z grudnia 1922 r., który wskazuje, że Wojewódzki był zaangażowany w akcję posłów białoruskich przeciw Oddziałowi II, co potwierdza, że był on ideowo zaangażowany w sprawy białoruskie. Por. też: W. Pobóg-Malinowskl, op. cit., wyd. 2, s. 723-724; AAN, Teczki osobowe, 8415, Teczka S. Wojewódzkiego, O Sylwestrze Wojewódzkim. Relacja A. Stelmaszczyka z 19 II 1968, k. 27. [242 J 105 106 107 108 109 110 111 L. Chajn, op. ctt., s. 345-346. Odezwą podpisali m.In. B. Limanowski, A. Strug, S. Thugutt, S. Posner, Z. Natkowska, K. Irzykowski. W. Stplczyńskl, Skonfiskowana odezwa, GP, 2 III 1927, nr 60, s. 1. Zob. J. S., Niezwykla konfiskata, „Robotnik", l III 1927, nr 59, s. 1. A. Strug, Odprawa p. red. Stpiczyńskiemu, „Robotnik" 5 III 1927, nr 63, s. 1. T. Zagórski, Wedle zasług, „Epoka", 6 III 1927, nr 64, s. 3. W. Stpiczyńskl. Na światło dnia, GP, 3 III 1927, nr 61, s. 1. Zob. też Przegląd prasy, „Robotnik", 4 III 1927, nr 62, s. 3. Stplczyński zmienił zdanie w sprawie legalizacji KPP Już latem 1928 r., po słynnej mowie N. Bucharlna w Komlnternle na temat zadań partii komunistycznych. Idem, Pan Bucharin dobrze zasłużył się ludzkości, GP, 28 VII 1928, nr 207, s. 1. A. Nowaczyński, Liberał przeciw falszyscie, Jałszysta przeciw sądom, „Gazeta Warszawska", 4 III 1927, nr 62, s. 4. W. Stplczyński, Renesans człowieka, GP, 14 VIII 1927, nr 222, s. 1; A. Sullma, Zbrodnia, protest, tragizm, GP (tyg.), 27 VIII 1927, nr 208, s. 540-541; L. L-wlcz, Żyją czy nie żyją? (Po straceniu włoskich anarchistów w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej), GP (tyg.), 3 IX 1927, nr 209, s. 557-558. Prasa endecka nie omieszkała z przekąsem zauważyć, że „Głos Prawdy" ubolewał nad losem włoskich anarchistów, lecz nie Interesował się zaginionym właśnie gen. W. Zagórskim. J. R.[emblelinskl], Przegląd polityczny, „Myśl Narodowa", 15 VIII 1927, nr 18. s. 334. Pozbawienie „Głosu Prawdy" tytułu urzędowego, „Gazeta Warszawska", 27 II 1927, nr 57, s. 3: W. Stpiczyński, Powódź plotek, GP, l III 1927, nr 59, s. 1; Pisma rządowe, „Gazeta Warszawska", 10 III 1927, nr 68, s. 1. Pogłoski o „Głosie Prawdy", „Gazeta Warszawska", 13 II 1927, nr 57, s. 1. Ostatecznie organem Partii Pracy została „Epoka". M. RataJ, op. cit., s. 458. Podobno dochodziło nawet do prób wzajemnej inwigilacji rywalizujących stron. Inwigilację Mledzlńsklego l Stplczyńskiego miał organizować szef gabinetu Bartla, były publicysta „Głosu Prawdy" Wacław Grzybowskl. Szerzej zob. A. Chojnowskl, Plłsudczycy, s. 31-33. GP, 10 II 1927, nr 40, s. 1. Ironicznie komentowali to socjaliści, przypominając własną rolę l oceniając krytykę warszawskiego samorządu przez „Głos Prawdy" Jako przesadną. Przegląd prasy, „Robotnik". 12 IV 1927. nr 101. s. 1. W. Stplczyński, Stajemy do walki, GP, 28 IV 1927, nr 115, s. 1. Zob. też Przed wyborami w stolicy, „Gazeta Warszawska", 29 IV 1927, nr 116, s. 1. Niedyskrecje, GP (tyg.). 30 IV 1927, nr 191, s. 275-276. Nie wiadomo. Jakie konkretnie środowiska i osobistości zaangażowały się w poparcie inicjatywy „Głosu Prawdy". Radykalt polscy na szańcach walki o stolicę, GP, 6V 1927, nr 123, s. 3. 20 Jaka musi być stolica Polski, GP, 8 V 1927, nr 125, s. 3. 121 Radykali Śródmieścia idą ręka w rękę z radykałami przedmieść, GP, 8 V 1927, nr 125, s. 3. 122 W. Stpiczyński, Wielki dzień, GP, 10 V 1927, nr 127, s. 1; Niedyskrecje, GP (tyg.), 14 V 1927, nr 193, s. 309-310. Wielki blok demokracji zdobędzie stolicę, GP, 10 V 1927. nr 127, s. 1. Jaka ma być stolica Polski. Rejestracja radykałów, GP, 10 V 1927, nr 127, s. 5; GP, 11 V 1927, nr 128, s. 4; 13 V 1927. nr 130, s. 4; 17 V 1927. nr 134. s. 4; 22 V 1927, nr 139, s. 6; 26 VI 1927. nr 173, s. 1; GP (tyg.), 25 VI 1927, nr 199, s. 416; „Robotnik", 8 VI 1927, nr 155, s. 3; „Myśl Narodowa", 15 VI 1927, nr 14, s. 258. AAN, Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem (BBWR), Sekretariat Generalny, t. 46, Wybory do Rady Miejskiej w Warszawie w 1927 r. Por. A. Chojnowski, Piłsudczycy, s. 32. W myśl tej koncepcji radykałowie mieli występować razem z „naprawlaczami". Pomysłowi dwóch list przeciwstawił się K. Śwltalski. 112 113 114 115 116 117 118 119 124 125 12G 127 Walka o samorząd stolicy, „Robotnik", 15 V 1927, nr 132. s. 2. W. Stpiczyński, Panourte, bezfrazesów!, GP, 13 V 1927, nr 130, s. 1; Idem, Spać nie wolno! GP, 16 V 1927, nr 135. s. 1; Idem. Niewygodna lecz konieczna, GP. 20 V 1927. nr 137. s. 1. 128 Lista nr 12. Na nią padną głosy polskiej Warszawy, „Gazeta Warszawska", 11 V 1927, nr 130, s. l; A. Nowaczyński, Kiereńszczyna maszeruje na Warszawę, „Gazeta Warszawska", 18 V 1927, nr 135, s. 3; Wpoiuodzi list i numerów, „Gazeta Warszawska", 20 V 1927, nr 137, s. 3. 129 130 W. Stpiczyński, Zamiar niefortunny, GP, 14 V 1927, nr 131, s. 1. A. Szczypiorski, Samorząd Warszawy (1916-1939), w: Warszama // Rzeczypospolitej, pod red. M. M. Drozdowskiego, t. l. Warszawa 1968, s. 91-92; M. M. Drozdowskl, Warszama w latach 1914-1939, Warszawa 1990, s. 189-191. 131 Zwycięstwo listy nr 25 jest podwójnym zwycięstwem Radykalizmu Polskiego, GP, 24 V 1927. nr 141. s. 4. [ 243 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 l GO 1G1 162 W. Stpiczyński, Kto ma rządzić, GP, 25 V 1927, nr 142, s. 1; Idem, „Niemoralność contra konieczność", GP, 27 V, nr 144, s. l. Zob. też W otwarte karty, „Gazeta Warszawska", 26 V 1927, nr 143, s. 3. W. Stpiczyriski, Przedwczesne nadzieje, GP, 18VI 1927,nr 165,s. 1; Idem,Na trzęsawisku partyjnych szachrajstw, GP, 6 VII 1927, nr 183, s, l; M. Niedziałkowskf, Samorząd stolicy, „Robotnik", 8 VII 1927. nr 185, s. l; BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowskiego, cz. VI, k. 128 (notatka z 22 VI 1927). Charakterystyczny był sposób w Jaki Stpiczyński oceniał strajk: w pełni solidaryzował się ze strajkującymi, całą odpowiedzialnością za strajk obciążając przemysłowców, wyzyskujących robotników l nie dopuszczających ich do kontroli nad zakładami. Rządu zaś nie traktował Jako stronę w konflikcie. W. Stpiczyński, Prawo żołądka i głębia kieszeni, GP, 15 III 1927, nr 73, s. 1. A. Tymienlecka, op. cit, s. 221-222. M. Niedziałkowski, Socjalizm w Polsce, „Robotnik", l VI 1927, nr 149, s. 1. W. Stpiczyriski, Dużo przesady t mało rozwagi, GP, 3 VI 1927, nr 151, s. 1. A. Tymienlecka. op. cit., s. 223-224. W. Stpiczyriski, Manifest lekkomyślności i niedodpowiedzialności, GP, 26 VII 1927, nr 203, s. l; Idem, Pterwszyfałsz socjalistycznego manifestu, GP. 27 VII 1927, nr 204, s. l; Idem, DrugiJałsz manifestu socjalistycznego, GP, 28 VII 1927, nr 205. s. 1. Zob. też Jeszcze o odezwie PPS. Nie pierwszy Jałsz „Głosu Prawdy", „Robotnik". 28 VII 1927. nr 205. s. 1. Zob. np. W. Stpiczyński, Straszak dyktatury l płaczliwe lamenty sejmowe, GP, 20 IX 1927, nr 258, s. 1. Zob. np. M. Niedziałkowski, Fałsz i prawda, „Robotnik", 5 VIII 1927, nr 213, s. 3, 6 VIII 1927, nr 214, s. 3. J. Piłsudski, op. ctt., t IX, s. 78-92. W. Stpiczyriski, Dlaczego On milczy, GP, 10 VIII 1927, nr 218, s. 1; Idem, „Strzeżcie się agentur. Idźcie swoja drogą", GP, 12 VIII 1927, nr 220, s. 1. Oszczerstwo i łajdactwo, „Robotnik", 11 VIII 1927, nr 219, s. 1. J. Szapiro, Pilsudskl's Policy Mystyfies Poland, „The New York Times", 24 VII 1927, no. 25 383, sec. 2, p. 6. Zob. też Błazeństwa „Głosu Prawdy", „Robotnik", 21 VIII 1927, nr 228, s. 2. J. Szapiro, W odpowiedzi na oszczerstwo, „Robotnik", 23 VIII 1927, nr 230, s. 1. W. Stpiczyński, Dlaczego wre między nami walka, GP (tyg.), 27 VIII 1927, nr 208, s. 538-539. [IdemJ S., Opozycja t rola społeczna PPS, GP, 9 X 1927, nr 277, s. l; „Robotnik", 11 X 1927, nr 279, s. 2. W. Stpiczyriski, Przed walką, GP, 15 XI 1927, nr 312, s. 1. Idem, Niepotrzebne zmartwienia t złudne nadzieje endecji, GP, 19 XI 1927, nr 318, s. 1. Już kilka miesięcy wcześniej dyskutowano taktykę obozu pomajowego w przyszłych wyborach w gronie czołowych piłsudczyków. Stpiczyriski brał udział w zebraniu zorganizowanym przez W. Sławka 8 III 1927. Zapiski A. Prystora dotyczące Jego wypowiedzi na zebraniu brzmią Jednak bardzo niejasno. Zob. CAW, Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych, I 3021.8, Gabinet Generalnego Inspektora, k. 42. Por. J. Halbersztadt, Józef Piłsudski l Jego współpracownicy wobec problemu wyborów parlamentarnych w latach 1926-1928. Z badań nad genezą BBWR, „Dzieje Najnowsze", 1984, z. l, s. 12-13. Szerzej zob. A. Chojnowski, Piłsudczycy, s. 44-60. Ibidem, s. 48-49; W. Stpiczyński, Przed walką, s. l. Idem, Przyziemnych zamiarów słów podniosłych szata, GP, 6 XII 1927, nr 335, s. l; Idem, Kapitulacja endecji i ofensywa Obwiepolu, GP, 14 XII 1927, nr 343, s. 1; Idem, Dzikiej rozpaczy najdziksze początki, GP, 29 XII 1927, nr 356, s. 1. Por. A. Garlickl, Józef Pilsudskt, s. 423. W. Stpiczyriski, Oręż wojenny z wezwania do pokoju, GP, 11 XII 1927, nr 340, s. 1. Idem, Krwawe widmo „ósemki" na horyzoncie, GP, 8 I 1928, nr 8, s. 1. Idem, Tylko wyborcy sami mogą ich zmienić, GP, 4 II 1928, nr 35, s. l; Idem, „Zdejm maskę blaźnie...", GP, 5111928, nr 36, s. 1; Idem, Podczas gdy ND zawiera sojusz z komunistami, GP, 7 II 1928, nr 38, s. 1; Idem, Nil desperandum!, GP, l III 1928, nr 61, s. 1; Idem, „Musimy pchnąć młodzież na ulicę — niech się poleje krew", GP, 2 III 1928. nr 62, s. 1. Idem, Koalicja przemysłu i wielkiego rolnictwa, GP, 23 XII 1927, nr 352, s. 1. Idem, Krakania i straszaki N. Demokracji w przeczuciu klęski, GP, 23 XI 1927, nr 322, s. 1. Idem, Ch. Demokracja zaczyna mówić gorzkie prawdy N. Demokracji, GP, 121 1928, nr 12, s. 1. Kłopoty sanacyjne. Blok rządowy. Ks. Lubomtrski ze Stpiczyńskim. Waszkiewicz z Groh-manem, „Gazeta Warszawska", 4 I 1928, nr 4, s. 1. K. Świtalski, op. cit., s. 325-326. [ 244 trą 26 ku -y- /I. się ii-iie P, 163 164 165 166 167 168 1G9 170 171 172 173 175 170 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 W. Stplczyńskl, Przestańcie się panowie martwić, GP, 6 I 1928, nr 6, s. 2. Np. ks. Janusz Radziwiłł wskazywał na „trudności co do wspólnych list z nazwiskami konserwatystów l radykałów". Archiwum Państwowe w Krakowie. Oddział Wawel, Zbiór Tarnowskich z Dzlkowa, Archiwum Stronnictwa Prawicy Narodowej, t. 670, Protokół z posiedzenia Rady Naczelnej SPN 3 I 1928, Relacja z rozmowy J. Radziwiłła z K. Bartlem. BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VI, k. 179 (notatka z 31 XII 1927). „Cyrulik Warszawski", 1927, nr 48, s. 3. Zob. też „Cyrulik Warszawski", 1928, nr 3, s. 1. W. Stplczyńskl, Blok PPS z „Wyzwoleniem" wobec Interesów demokracji, GP, 27 XI 1927, nr 326, s. 1. Idem, „Kto potrafi mówić prawdę bez oslonek", GP, 7 XII 1927, nr 336, s. 1; Idem, Niedwuznaczny program i dwuznaczna taktyka w demagogicznym sosie, GP, 27 I 1928, nr 27, s. 1; Idem, Najciemniejsza jasność, która nas dzieli, GP, 28 I 1928, nr 28, s. 1; Idem, A więc program socjalistyczny nie jest zbyt „jasny", GP, 31 I 1928, nr 31, s. l; Idem, Bezdusznych teorii bezskuteczna obrona, GP, 10 II 1928, nr 41, s. 1; M. Nledzlałkowskl, Realizm naszego programu, „Robotnik", 28 I 1928, nr 28, s. 1. W. Stplczyriski, Najciemniejsza jasność, s. l; Idem, Ajednak nie macie racji, GP, 12 II 1928, nr 43, s. 1. Idem, O rzeczach wielkich językiem prostym, GP, 6 I 1928, nr 6, s. 1; Idem, Choroba, z której muszą się wyleczyć polscy demokraci, GP, 15 I 1928, nr 15, s. 1. Idem, O rzeczach wielkich, s. 1; Idem, W chwili gdy składasz do urny swój gtos, GP, 4 III 1928, nr 65, s. 1. Por. A. Czublńskl, Centrolew. Kształtowanie się i rozwój demokratycznej opozycji antysa-nacyjnej w Polsce w latach 1926-1930, Poznań 1963, s. 82. W sensie konstytucji myślowej była to replika pojmowania walki politycznej w kategorii zmagań sił demokracji l postępu z siłami wstecznlctwa, nacjonalizmu l klerykalizmu, charakterystycznego dla środowisk lewicowe—postępowych. Zob. np.: Głosy. Jak naprzetaku, „Myśl Narodowa", 15 III 1927, nr 7, s. 112; Na marginesie, „Myśl Narodowa", 15 VII 1927, nr 16, s. 299; l VIII 1927, nr 17, s. 319; A. Nowaczyriskl, Czerezwyczajka polska, „Gazeta Warszawska", 19 VIII 1927, nr 226, s. 4. Z. Wasllewskl, W mętnej wodzie, „Myśl Narodowa", 15 VI 1927, nr 14, s. 241-242; Idem, Pseudoromantyzm, „MyślNarodowa", 15X 1927, nr 22, s. 401-403.'Por. BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VI, k. 60 (notatka z 7 XII 1926). Z. Wasllewskl, O miłości i nienawiści, „Myśl Narodowa", 2 III 1928, nr 8, s. 81-83. W. Stplczyńskl, Kościół w polityce, polityka w Kościele, GP, 4 XII 1926, nr 141, s. 1. M. Skrudllk, Masoneria w Polsce, Katowice 1935, s. 80. Np. oburzenie wywołała ankieta ustrojowa „Głosu Prawdy", w ramach której publikowano wypowiedzi domagające się rozdziału Kościoła od państwa, ześwleczczenla szkolnictwa l ślubów wraz z antyklerykalnyml komentarzami redakcji. Idem, Zamachy na Kościół katolicki w Polsce, Warszawa 1928, s. 109-116; W. Stplczyriski, Kamleniujciel — Prawdy nie zamordujecie, GP, 27 II 1927, nr 57, s. 1. Nagłośniono również protest mieszkańców Suwałk przeciw nauczycielowi seminarium nauczycielskiego i działaczowi Związku Strzeleckiego Zbysławowi Mazurowi, który w „Głosie Prawdy" ostro zaatakował Kościół katolicki. Protest przeciw bolszewikowi z „Głosu Prawdy", „Gazeta Warszawska", 12 III 1927, nr 70, s. 6). W. Stplczyriski, Narodziny idei, GP, 24 XII 1927, nr 353, s. 1; Bluźnlerczy wybryk Stplczyńskiego, „Gazeta Warszawska", 28 XII 1927, nr 355, s. l (zestawiono tu „bluźnler-stwo" Stplczyńskiego z faktyczną aprobatą „Głosu Prawdy" dla bestialskiego pobicia A. Nowaczyńsklego kilka dni wcześniej); M. J. Wlelopolska, Bluźnierstwa, GP, 30 XII 1927, nr 357, s. 1. N. Rydzewska, Madonna Nędzarzy, GP (tyg.), 25 XII 1927, nr 225, s. 787. Protest przeciw bluźniercom, „Gazeta Warszawska", 12 I 1928, nr 12, s. 1; Bluźnierstwa „Głosu Prawdy", „Gazeta Warszawska", 18 I 1928, nr 18, s. 4. M. Skrudllk, Zamachy, s. 58-93, 109-143. Należyta odprawa dla oszczerców Kościoła. List biskupów w sprawie napaści „Głosu Prawdy", „Gazeta Warszawska", 24 XI 1926, nr 322, s. l (sprawa protestu biskupa podlaskiego H. Przeźdzlecklego l biskupa łomżyńskiego S. Łukomsklego w związku z określeniem przez „Głos Prawdy" Kościoła Narodowego ostoją polskości w USA); Czy rząd popiera sekciarstwo?, „Gazeta Warszawska", 29 III 1927, nr 87, s. 6; Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 28 IX 1928, nr 288, s. 3, 3 X 1928, nr 293, s. 3; w., s.ltplczyńskl], „Głos Prawdy" i mariawici, GP, 11 X 1928, nr 282, s. 3 (w związku z artykułami „Głosu Prawdy" na temat procesu płockiego mariawitów). Niedyskrecje, GP (tyg.), 15 I 1927, nr 176, s. 19-20. Zob. też BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VI, k. 89 (notatka z 26 II 1927). W. Stplczyriski, Najłatwiej kłamać, GP, 6 XII 1926. nr 143, s. 1. [2451 187 188 189 190 191 192 193 194 195 186 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 Idem, Narodziny idei, s. 1; Idem, Zwycięstwo prawdy, GP, 17 IV 1928, nr 105, s. 1; Idem, Naród ukrzyżowany, GP (tyg.), 28 V 1927, nr 195, s. 338. Zob. np. Idem, Ku wzniosłości tęskni duch czlowteka, GP, 3 VII 1927, nr 180, s. l i relacja z koronacji obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej ibidem. Niedyskrecje, GP (tyg.), 7 VIII 1926, nr 153, s. 468; Moktezuma, O istocie rewolucji meksykańskiej, GP (tyg.), 3X11 1927, nr 222, s. 737-739, 10X111927, nr 223, s. 758-760; Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 20 VII 1928, nr 214, s. 3. Szerzej zob. W. T. Kulesza, op. ctt., s. 86-88, 200-206. Szerzej zob. A. Chojnowski, Pilsudczycy, s. 61-64. Inaczej A. Garllckl. Józef Pilsudskt, s. 495-496. W. Stpiczyński, * * *, GP, 5 III 1928, nr 65, s. l; Idem, Po pierwszej i przed drugą decydującą niedzielą, GP, 6 III 1928, nr 66, s. 1; Idem, Trzeba dokończyć, co zostalo rozpoczęte, GP, 11 III 1928, nr 71, s. l; Niedyskrecje, GP (tyg.), 19 III 1928, nr 237, s. 178. W. Stpiczyński, W sejmie sanacyjnym nie ma miejsca dla Korfantych, GP, 7 III 1928, nr 67, s. 1. Idem, Trzeba dokończyć, s. 1; Idem, „Jak to będzie z tym sejmem", GP, 14 III 1928, nr 74, s. 1. Idem, Znieczulające zastrzyki p. Niedzialkowskiego dla PPS, GP, 8 III 1928, nr 68, s. 1. Szerzej o PPS podczas wyborów zob. A. Tymlenlecka, op. cit., s. 233-241. Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 29 I 1928, nr 29, s. 3. W. Stpiczyński, Co powiedział Marszałek PUsudskt. GP, 16 III 1928, nr 76, s. 1; Przegląd prasy, „Robotnik", 17 III 1928, nr 77, s. 3; Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 18 III 1928, nr 88, s. 3. A. Garllcki, Józef Piłsudski, s. 506. W. Stpiczyński, Sejmowa „ciuciubabka" t log tka faktorów, GP, 25 III 1928, nr 85, s. l; Idem, .Sejm wobec pierwszej i ważnej decyzji, GP, 27 III 1928, nr 87, s. 1. Szerzej zob. A. Garlickl, Józef Piłsudski, s. 508-510. [W. Stpiczyriski), „Lewica" przeciw parlamentaryzmowi, GP, 28 III 1928, nr 88, s. l (hasło numeru: „Sejm nowy nie dojrzał do pracy państwowej"); Co oznacza wybór p. Daszyń- skiego?, „Gazeta Warszawska", 29 III 1928, nr 101, s. 4. W. Stpiczyriski, Trzy próby Pitsudskiego współpracy z Sejmem, GP, 29 III 1928, nr 89, s. 1. S. P. Stęborowski (Geneza Centrolewu 1928-1929, Warszawa 1963, s. 109) zwraca uwagę, że Stpiczyriski atakując PPS unikał krytyki I. Daszyriskiego, wciąż uważanego za zwolennika Piłsudsklego w partii. A. Chojnowski, Piłsudczycy, s. 65-66. Ibidem, s. 67. Por. S. P. Stęborowski, op. cit., s. 108. W. Stpiczyński, Bunt możnowładców, GP, 24 V 1928, nr 143, s. 1; Idem, Odrzucając projekty podatkowe kluby rolnicze wystąpiły przeciw interesom rolnictwa, GP, 25 V 1928, nr 144, s. l. Por. S. P. Stęborowskl, op. ctt., s. 111-113. W. Stpiczyński, Wiosna w naturze t wiosenne f igle w parlamencie, GP, 23 V 1928, nr 142, s. 1. Idem, Baczcie by góra nonsensów nie wyrosła wam ponad głowy, GP, 17 VI 1928, nr 166, s. 1. Idem, Gdy Już szaty zostały rozdarte l sesja zamknięta, GP, 24 VI 1928, nr 173, s. 3. K. Cz.faplriski], Po kampanii budżetowej, „Robotnik", 19 VI 1928, nr 169, s. 1. W. Stpiczyński, Wielmożna pani Plotka znów zmienia gabinet, GP, 27 VI 1928, nr 176, s. 1. Idem, Gabinet zrekonstruowany, GP, 28 VI 1928, nr 177, s. 1; Idem, Jeśli spojrzeć nieco głębiej, GP, 29 VI 1928, nr 178, s. 1. Wielka deklaracja Marszałka. Dlaczego ustąpiłem ze stanowiska szefa gabinetu, GP, l VII 1928, nr 186, s. 1. Zob. też J. Piłsudski, op. ctt., t. IX, s. 109-119. [W. Stpiczyriski], U Marszałka na wywiadzie, GP, l VII 1928, nr 186, s. 1. Szerzej zob.: S. P. Stęborowskl, op. ctt., s. 131-134; A. Garllckl, Józef Piłsudski, s. 520-522; A. Tymlenlecka, op. cit., s. 248-249. W. Stpiczyriski, Dramat chorych dusz, GP, 5 VII 1928, nr 184, s. 1. Zob. też S. P. Stęborowskl, op. cit., s. 134-135. Prasa endecka przesadnie podkreślała pozytywny stosunek Stplczyńskiego do propozycji Daszyriskiego. J. R.[emblelińskIJ, Przegląd polityczny, „Myśl Narodowa", 16 VII 1928, nr 18, s. 274. A. Chojnowski, Pilsudczycy, s. 67. W. Stpiczyriski, Punkt wyjścia wywiadu Marszałka Piłsudsklego, GP, 6 VII 1928, nr 185, s. l; Idem, Gdy każdy mówi o czym innym — zrozumieć się niepodobna, GP, 12 VII 1928, nr 191, s. 1. Idem, Inicjatywa marszałka Sejmu t Jej znaczenie, GP, 30 IX 1928, nr 271, s. 1. [ 246 10; s. *| P, ir l. 220 221 222 223 224 225 220 227 228 229 230 23 l 232 233 234 235 236 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 Idem, W naprężonym oczekiwaniu, GP, 28 X 1928, nr 299, s. 1; Idem, Nie podobasz nam się, bo nie jesteś jako w marzeniach naszych piękna, GP, 2 XII 1928, nr 334, s. 1. Idem, Przestrogi Stanisława Augwsta na tle doby dzisiejszej, GP, 27 XI 1928, nr 329, s. l. A. Tymleniecka, op. cit, s. 252-293. M. Nledzlałkowskl, Socjalizm polski i państwo, „Robotnik",' 6 VII 1928, nr 187, s. 1. W. Stpiczyński, Granica glupstw, GP, 11 VIII 1928, nr 221, s. 1. Idem, Za parawanem, GP, 15 VIII 1928, nr 225, s. 1. Przegląd prasy, „Robotnik", 17 VIII 1928, nr 229, s. 4. A. Tymieniecka, op. cit., s. 277-279. W. Stpiczyński, Fikcyjne monopole i fałszywe drogi socjalizmu, GP, 3 X 1928, nr 274, s. l. Jako potwierdzenie swych zarzutów Stpiczyński wskazywał usuwanie z partii działaczy zasłużonych w walce o niepodległość, a równocześnie przyjęcie do PPS „komunizującej" Niezależnej Socjalistycznej Partii Pracy (NSPP) B. Drobnera (wykonanie zaleceń Międzynarodówki). Idem, Gdy stora gwardia rusza do ataku, GP, 11 X 1928, nr 282, s. 1. M. Niedziałkowski, Z zewnątrz, „Robotnik", 11 X 1928, nr 283, s. 1. W. Stpiczyriski, Dawna frakcja rewolucyjna w PPS działa, GP, 19 X 1928, nr 290, s. 1. Później wskazywał Stpiczyriski na personalne przyczyny rozłamu —Jego zdaniem był to konflikt między popularnym wśród robotników Warszawy R. Jaworowskim i Jego rywalem N. Barlickim. Idem, Wśrdd cennych okruchów myśli socjalistycznej opozycji, GP, 15 XI 1928, nr 317, s. 1). Idem, Dwa kongresy socjalistyczne, GP, l XI1928, nr 303, s. l. Szerzej na temat kongresów zob. A. Tymieniecka, op. cit., s. 291-317. J. M. B.[orski], Koniec kłamstwa, „Robotnik", 4 XI 1928, nr 311, s. l. Przegląd prasy, „Robotnik", 23 X 1928, nr 299, s. 3. „Robotnik" sugerował, że protektorzy Stpiczyriskiego powściągnęli Jego zapał we wspieraniu PPSd.FR, gdy zorientowali się, że rozłam przyniósł nikłe efekty. Jednak Stpiczyński aktywnie zaangażował się w obronę PPSd.FR także na początku 1929 r., po głośnym zabójstwie działacza PPS przez członka PPSd.FR w Piotrkowie Trybunalskim. W. Stpiczyński, Tragedia, która nie przyniosła uspokojenia, GP, 7 I 1929, nr 7, s. 1; Idem, Straszne wyznanie — wielkie ostrzeżenie, GP, 91 1929, nr 9, s. 1. Przegląd prasy, „Robotnik", 25 X 1928, nr 301, s. 2. J. M. B.[orskil.Meodpowtedztalneszczucie, „Robotnik", 10 VIII 1928, nr 222, s. l,-Przegląd prasy. „Robotnik", 24 XI 1928, nr 323, s. 3. W. Stpiczyński, Na drodze bluffow.GP, 16X1 1928, nr 318, s. 1. Zob. też S. P. Steborowski, op. cit., s. 159-160. W. Stpiczyriski, Bo o cóż tu wreszcie chodzi?, GP, 18 XI 1928, nr 320, s. 1-2. Idem, Powrót postów socjalistycznych do roli narzędzia polityki N. Demokracji, GP, 20 XII 1928, nr 351, s. 1; Idem, Istnieje lub nie pakt socjalistów zND, GP, 23X11 1928, nr 354. s. 1; M. Niedziałkowski, PPS i Narodowa Demokracja, „Robotnik", 21 XII 1928, nr 358, s. 3. Przegląd prasy, „Robotnik". 16 IX 1927, nr 254, s. 3; 5 XI 1927, nr 307, s. 2. Szerzej zob. Z. Landau, Plan stabilizacyjny 1927-1930. Geneza, założenia, wyniki, Warszawa 1963. W. Stpiczyński, Pożyczać czy bledować?, GP, 9 II 1927, nr 39, s. 1; Idem, Pożyczka nie kapitulacja, GP, 8 IV 1927, nr 97, s. 1. Przed majem Stpiczyriski ostro krytykował plany pożyczkowe rządu W. Grabskiego. Idem, Żadnych pełnomocnictw i zagranicznych pożyczek!, GP, 7 XI 1925. nr 113, s. 486-487. Obecnie twierdził, że rządy przedmajowe „marnotrawiły" pożyczki. Idem, Czas ruszyć z miejsca, GP, 2 VII 1927, nr 179, s. 1. Z. Landau, op. cit., s. 153-155. Niewykluczone, że na sceptycyzm Stpiczyriskiego miały wpływ antyetatystyczne zalecenia doradców amerykańskich, określających warunki przyznania pożyczki. J. Gołębiowskl, Spdr o etatyzm wewnątrz obozu sanacyjnego w latach 1926-1939, Kraków 1978, s. 38. W. Stpiczyriski, Pożyczka zagraniczna podpisana, GP. 7 VII 1927, nr 184, s. 1; Idem, Fantazje i rzeczywistość układów pożyczkowych, GP, 8 X 1927, nr 276, s. l; Idem, Jakie potrzeby państwa zaspokoi pożyczka, GP, 13X 1927, nr 281, s. 1; Idem, Brama na świat finansowy otwarta, GP, 14 X 1927, nr 282, s. 1; Idem, Na drodze do zdrowia i siły, GP (tyg.), 15 X 1927, nr 215, s. 634. Ibidem. Idem, Uciekajmy od nędzy, GP, 10 VII 1927, nr 187, s. 1. Na temat sporów o definicję etatyzmu zob.: J. Gołębiowskl, op. cit., s. 8-12; K. Dziewulski, Spdr o etatyzm. Dyskusja wokół sektora państwowego w Polsce międzywojennej 1919-1939, Warszawa 1981. s. 22-34. Szerzej: ibidem, s. 132-157; J. Gołębiowskl, op. cit, s. 42-54. [247] 250 W. Stpiczyriski, Ból, który będzie się zwiększał, GP, 29 VII 1928. nr 208, s. 1; Idem, W okopach walki o program w gospodarstwie narodowym, GP, 5 XII 1928, nr 337, s. 1; 251 Idem, Walka o terminologię współczesnych zjawisk gospodarczych, GP, 10 I 1929, nr 10, s. 1. Idem, Ból, s. l. 52 Idem, Walka o terminologię, s. 1. 253 Idem, Stary regtme wobec nowej treści życia, GP, 14 X 1928, nr 285, s. 1. 54 Idem, Stracił kraj, stracił przemysł, ale zarobił... Lewiatan, KP, 22 XI 1935, nr 324, s. 1. 255 256 M. K., Brygada ... gospodarcza, „Gazeta Warszawska", 7 VIII 1928, nr 232, s. 3. 258 259 261 62 263 65 66 W. Stpiczyriski, Ból, który, s. 1; Idem, W okopach, s. 1. 2^7 Idem, Wizyta ambasadora pracy i szczerego przyjaciela Polski, GP, 22 I 1928, nr 28, s. 1. " Historia dyplomacji, t. IV, s. 313-321. W. Stpiczyriski, Z obłoków na ziemię, GP, 22 VII 1926, nr 8, s. 1; Idem, Granica kompromisów, GP, 24 VII 1926, nr 10. s. 1; Idem, Polityka interesów, GP, 4 VIII 1926, nr 21, s. 2. Historia dyplomacji, t. IV, s. 307, 320. W. Stpiczyriski, Plewy t ziarno, GP, 22 VIII 1926, nr 39, s. 1. Idem, Twardy grunt, GP, 24 VIII 1926, nr 40, s. 1; Idem, Czy pokój?, GP, 25 VIII 1926, nr 41, s. 1; Idem, Odwrót i atak p. Stresemanna, GP, 27 VIII 1926, nr 43, s. 1. Na stanowisku redaktora „Głosu Prawdy" zastępował Stplczyńskiego w tym czasie Jerzy Stempowski. M. Dąbrowska, op. cit., s. 194. W. Stpiczyriski, Sionce na niebie i chmury na ziemi, GP, 7 IX 1926, nr 54, s. 2. Oczy na Zachód!, „Gazeta Warszawska", 13 IX 1926, nr 251, s. 3; a. n.fowaczyriskij, „Glos Prawdy" wjotelu na trzech nogach, „Gazeta Warszawska", 18 IX 1926, nr 256, s. 4. Stpiczyński twierdził później, że prasa w większości błędnie Informowała społeczeństwo o szansach Polski w Genewie, chociaż sam miał w tym udział. Zob. np. O Polskę mocarstwową i Polskę pracy. Odczyt redaktorów „Głosu Prawdy", GP. 16 X 1926, nr 93, s. 1. Szerzej: Historia dyplomacji, t. IV, s. 321-331; J. KrasuskI, Stosunki polsko-niemteckie 1926-1932, Poznań 1964. W. Stpiczyński, Gospodarcza zasłona politycznych celów, GP, 15 II 1928, nr 46, s. l; Idem, Żadnych koncesji politycznych przy rokowaniach gospodarczych, GP, 26 VII 1928, nr 205, s. 1; Idem, Jeszcze raz, GP, 9 IX 1928, nr 250, s. 1; Idem, Noga jako twórca polityki niemieckiej względem Polski, GP, 18X1928, nr 289, s. l; Idem, Niemcy w sieci własnych absurdów, GP, 20 X 1928, nr 291, s. 1. Idem, Min. Stresemann gra nader ryzykownie, GP, 11 II 1928, nr 42, s. 1. Idem, Quo uadis Germaniae?, GP (tyg.), 5 II 1927, nr 179, s. 66-67. Idem, Zaczyna się od zapałki, GP, 15 I 1927, nr 14, s. 1. Głosy. Braterskie stosunki, „Myśl Narodowa", 15 I 1928, nr 2, s. 32. W. Stpiczyński, Język porozumienia prezydenta Loebego, GP, 18 I 1927, nr 17, s. 1; Idem, Polska inicjatywa pokojowa t przestroga niemieckiego pacyfisty, GP, 11 IX 1927, nr 249, s. 1. Idem. Czy aby właściwa droga?, GP, 21 VIII 1928, nr 231, s. 1. Historia dyplomacji, t. IV, s. 322. Charakterystyczne, że Olszowski uzasadniał swe stanowisko Interesami Polski (wzrost liczby katolików w Niemczech, skierowanie uwagi Niemców na stosunki z Włochami), natomiast Stplczyriski pisał o poszanowaniu idei paristw narodowych l samostanowienia narodów. Ibidem, s. 326 (chodzi o instrukcję MSZ z 12 VI 1928). Przegląd prasy, „Robotnik", 26 VIII 1928, nr 238, s. 3. "" W. Stplczyriski, Bardzo niemiecki demokratyzm i pacyfizm t lewtcowość, GP, 18 VII 1928, nr 197, s. 1; Idem, Zawody t rozczarowania gorących dyskonterów, GP, 22 IX 1928, nr 263, s. 1; Idem, Litwinów, Milller i Hindenburg, GP. 26 IX 1928, nr 267, s. 1. Ibidem. Stplczyriski pomijał fakt, że stosunek kanclerza H. Miillera do komunizmu znacznie pogorszył dobre stosunki niemiecko-sowieckie. 8 271 272 274 275 276 279 280 281 J. M. B.forskl], Nieodpowiedzialne szczucie, „Robotnik", 10 VIII 1928, nr 222, s. 1. J. Faryś, Koncepcje polskiej polityki, s. 231. Szerzej zob. Historia dyplomacji, t. IV, s. 361-373; P. Łossowskl, Stosunkipolsko-lttewskie 1921-1939, Warszawa 1997. 82 W. Stpiczyński, Pronunciamento kowieńskie, GP, 18 XII 1926, nr 155, s. 1; Idem, Co się stało?, GP, 19 XII 1926, nr 156, s. 1; Idem. Przewrót kowieński, GP (tyg.). 26 XII 1926, nr 173, s. 786-787; Idem, Denerwujący nonsens, GP, 27X11 1926, nr 162, s. 1. GP, 30 III 1928, nr 90, s. 1; W. Stpiczyriski, Po co Jedziemy do Królewca?, ibidem; GP, l IV 1928. nr 92-3 IV 1928. nr 94; Idem, Z czym przyjechaliśmy z Królewca, GP. 4 IV 1928, nr 95, s. 1. Zob. też P. Łossowski, op. cit., s. 143-180. 283 248 ] 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 290 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 W. Stpiczyński, Gdy nadzieje na rozum zawodzą, GP, 4 X 1927, nr 272, s. l (nazywa Voldemarasa „ciasnym krętaczem pozbawionym poczucia rzeczywistości, chorym na megalomanię"); Idem, Szaleństwa p. Yoldemarasa l rezygnacyjne rady defetystów, GP, 6 X 1927, nr 274, s. 1; Idem, Wykrętny elaborat p. Yoldemerasa, GP, 21 I 1928, nr 21, s. 1; Idem, Nowe potoki glupstw kowieńskiego dyktatora, GP, 17 II 1928, nr 48, s. 1; Idem, W ciuciubabkę nie można bawić się bez końca, GP, 20 VII 1928, nr 199, s. 1; Idem, Szkolą perfidii i niepojętny uczeń, GP, 25 VII 1928, nr 204, s. 1; Idem, Kropka nad zerem, GP, 17 VIII 1928, nr 227, s. 1. Idem, Jeszcze jedna przestroga, GP (tyg.), 22 I 1927, nr 177, s. 34-35. Szerzej o stosunkach polsko-sowlecklch w tym okresie: W. Materskl, Tarcza Europy. Stosunkipolsko-sowieckie 1918-1939, Warszawa 1994, s. 193-249; Historia dyplomacji, t. IV, s. 344-357. W. Stplczynskl, Zbrodni a, GP, 8 VI 1927, nr 155, s. 1; Idem, Falszywa poza, GP, 9 VI 1927, nr 156, s. 1. Idem, Pajac na scenie, GP, 15 VI 1927, nr 162, s. 1. Idem, Warunki oddźwięku apelu posła Bogomolowa, GP, 15 X 1927, nr 283, s. 1; Idem, Czy chcecie pokoju ipoprtiwnych stosunków, czy zadrażnień i nienawiści, GP, 27 X 1927, nr 295, s. 1. W. Materskl, op. cit., s. 213. W. Stpiczyński, Moskwa ma glos, GP, 29 III 1927, nr 87, s. 1; Idem, Moskwa bez maski, GP, 29 III 1927, nr 87, s. 1; Idem, PanBucharin, s. 1. Jako potwierdzenie agresywnych wobec Polski nastrojów w kierownictwie sowieckim, „Głos Prawdy" wydrukował mowę szefa Komunistycznej Partii Ukrainy W. Zatonsklego na sesji Wszechukralńsklego Centralnego Komitetu Wykonawczego w Charkowie. GP, 27 X 1927, nr 295, s. 3. W. Stpiczyński, Od zamętu do wojny, GP, 6 VI 1927, nr 163, s. 1. Stpiczyński uważał, że J. Stalin może użyć agresji zewnętrznej w rozgrywce ze swymi rywalami, G. Zinowjewem l L. Trocklm. Idem, Akuszeryjny zabieg sowiecki przy pakcie Kelloga, GP, 5 11929, nr 5, s. l. Stpiczyński nie zdążył już skomentować sukcesu polskiej dyplomacji, Jakim było powiązanie protokołu Lltwinowa z gwarancjami dla środkowoeuropejskich sąsiadów ZSRR. Szerzej: S. Mikulicz, Prometeizm w polityce II Rzeczypospolitej, Warszawa 1971. Dokumenty Oddziału II potwierdzają udział Stpiczyńsklego w akcji prometejskiej w latach trzydziestych. Jednak nie ulega wątpliwości, że był w nią zaangażowany Już wcześniej (ibidem, s. 205). W. Stpiczyriskl, Dlaczego Ukraina?, GP, 25 II 1927, nr 55, s. 1; Idem, Problem ukraiński, GP (tyg.), 9 IV 1927, nr 188, s. 212-213. GP (tyg.), 9 IV 1927, nr 188. Autorami artykułów byli m.ln.: R. Smal-Stocki, b. poseł Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL) w Berlinie, członek rządu URL w Polsce, W. Kuszcza, generał armii URL, M. Kowalewski, b. minister rolnictwa URL, B. Lepky, poeta. W. Stpiczyński, Głowa Szwarcbarda i honor atamana Petlury, GP, 20 X 1927, nr 288, s. 1. BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VI, k. 88 (notatka z 26II 1927). Zdanowski uważał nawet, że artykuły „ukraińskie" „Głosu Prawdy" inspirują Brytyjczycy, dążący do skierowania Polski przeciw ZSRR. Przegląd prasy, „Robotnik", 22 II 1927, nr 32, s. 3. Zob. też K. Czapiriski, Niejasne hasła, „Robotnik", 2 III 1927, nr 60, s. 1. GP (tyg.), 28 V 1927, nr 195; W. Stpiczyński, Naród ukrzyżowany. Ibidem, s. 338-339. Na łamach „Głosu Prawdy" publikował też Wasan GlreJ Dżabagi, Ingusz, b. przewodniczący parlamentu i minister spraw zagranicznych republik północnego Kaukazu. W. Stpiczyriski, Sztandar pokoju w rękach Polski, GP, 8 IX 1927, nr 246, s. l; Idem, Polska inicjatywa czynu pokojowego a bezmiary pacyfistycznej deklaracji, GP (tyg.), l O IX 1927, nr 210, s. 570-571; Idem, Ton polski w koncercie międzynarodowym, GP (tyg.), 17 IX 1927, nr 211, s. 586 (cały zeszyt poświęcony polskiej Inicjatywie). Idem, „15 minut dla duszy", GP, 22 VII 1928, nr 201, s. 1. Idem, Zawodowa dyplomacja a organizacja pokoju i zagadnienie współżycia narodów, GP (tyg.), 18 IX 1926, nr 159, s. 562-564. Katalog Prasowy PARA (Pierwszy Polski Spis Gazet i Czasopism RP) 1927-1929. Dla porównania: „Robotnik" — 23-40 tyś. egz., .ABC" — 36 tyś., „Epoka" — 10 tyś., „IKC" — 200 tyś., „Kurier Warszawski" — 100 tyś., „Słowo" — 7 tyś. A. Paczkowski, Prasa polska, s. 92-93. K. Śwltalskl, op. cit., s. 265-266 (notatka z 30 XI 1927). Zob. też: Nasze cele, „Pomorski Głos Prawdy", 15 XI 1927, nr l, s. 1; W. Pepllriskl, Prasa pomorska w Drugiej Rzeczypospolitej 1920-1939. Systemfunkcjonowania l oblicze społeczno-polityczne prasy polskiej, Gdańsk 1987, s. 161-162. 1249] 307 Były to m.in.: Poznań — stolica Polski Zachodniej, 29 VII 1928; Pomorze. Jego rola, zadania i potrzeby ekonomiczno-polityczne, 29 VII 1928; Królestwo Serbów, Chorwatów, Sloweń-ców (1918-1928), 1928; Kalendarz — Roczniki „Głosu Prawdy" na rok 1927. 308 Florian Sokołów (ur. 1885), syn znanego działacza syjonistycznego Nahuma Sokołowa. Specjalista prawa międzynarodowego (studiował w Petersburgu, Paryżu, Berlinie), współpracownik prasy brytyjskiej, amerykańskiej, argentyńskiej (AAN, Akta F. Sokołowa, t. l. Własnoręczny życiorys F. Sokołowa, s. 1-2). 09 Maria Jelianne Wielopolska (1884-1940), pisarka i publicystka, znana z radykalnych l wolnomyśllclelskich przekonań. 10 Leopold Tomaszklewlcz (ur. 1893), legionista, działacz ZLP, poseł na Sejm, działacz sanacyjnych związków zawodowych. 11 Tadeusz Hiż (1883-1945), dziennikarz, krytyk literacki, poeta, b. współpracownik „Dzien- nika Petersburskiego", i „Kuriera Porannego". . 312 Na marginesie, „Myśl Narodowa", 15 II 1927, nr 5, ś. 79; Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 10 X 1928, nr 300, s. 3. 13 Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 26 V 1928, nr 159, s. 3; „Gazeta Warszawska", 6 IV 1927, nr 95, s. 1. 14 Na przykład w styczniu 1929 r. podczas dyskusji budżetowej poseł R. Rybarski (Stronnic- two Narodowe) domagał się obcięcia rządowych funduszy dyspozycyjnych, wskazując na subsydiowanie prasy przez rząd. Gospodarka rządów sanacyjnych. Przemówienie prezesa Klubu. Narodowego pro/. Romana Rybarskiego wygloszone w Sejmie dn. 30 stycznia 1929 r. przy generalnej dyskusji nad budżetem za okres 1929/30, s. 4-5. 15 Zemsta p. Slptczyńskiego, „Gazeta Warszawska", 6 IV 1927, nr 95, s. 1. 16 AAN, Biuro Sejmu RP, t. 47, Komisja Budżetowa 1930 r.. Diariusz posiedzenia Komisji Budżetowej 25 I 1930, k. 75. Zob. też odpowiedź min. skarbu I. Matuszewskiego, ibidem, k. 75. 317 AAN, Bank Gospodarstwa Krajowego (dalej BGK), Dyrekcja BGK, t. 42, Protokoły posiedzeń w 1926 r.. Protokół nr 295 z posiedzenia 31 XII 1926, k. 543; t. 43, Protokoły posiedzeń w 1927 r.. Protokół nr 140 z posiedzenia 25 VI 1927, k. 316, Protokół nr 143 z posiedzenia 30 VI 1927, k. 323, Protokół nr 192 z posiedzenia 27 VIII 1927, k. 430, Protokół nr 253 z posiedzenia 28 XI 1927, k. 590; t. 44, Protokoły posiedzeń w 1928 r.. Protokół nr 162 z posiedzenia 29 V 1928, k. 289. O 1 Q * 318 BPAN, rkp. 7862, Dziennik J. Zdanowsklego, cz. VII, k. 5 (notatka z 17 I 1928). 19 Miała się ona przejawiać w uchwaleniu subsydiów przez samorządy lokalne „opanowane" przez Żydów. Subsydia żydowskie dla „Głosu Prawdy", „Gazeta Warszawska", 8 II 1928, nr 39, s. 1. 320 „Robotnik", 30 X 1927, nr 298, s. 2; A. Nowaczyriski, Z rynsztoka „porannego", „Gazeta Warszawska", 3 XI 1927, nr 302, s. 4. 21 Historia pewnego artykułu w „Glosie Prawdy", „Gazeta Warszawska", 8 VII 1928, nr 202, s. 6. „Głos Prawdy" miał prowadzić oszczerczą kampanię przeciw władzom miejskim Bydgoszczy w celu wymuszenia korzyści finansowych w zamian za sprostowanie oszczerstw. 322 Licytacja w „Głosie Prawdy", „Gazeta Warszawska", 9 X 1927, nr 277, s. 8. Wszczęcie postępowania sądowego w związku z zadłużeniem potwierdzają dokumenty BGK. AAN, BGK, Dyrekcja BGK, t. 43, Protokół nr 255 z posiedzenia 2 XII 1927, k. 599. 23 K. Śwltalskl, op. cit., s. 441 (rozmowa z A. Kocem 21 V 1929). Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 16 I 1928, nr 16, s. 3. Również pasierb Stpiczyń-skiego, Zygmunt Kniaziołuckl, wspomina dom ojczyma Jako dostatni, w którym często odbywały się wystawne przyjęcia i rauty. Relacja ustna Z. Kniazlołuckiego z 25 IX 1996. Zob. Jego biografię: J. Rawicz, Kariera szambelana, wyd. 2, Warszawa 1974 (zwłaszcza, s. 94-11 OJ. 26 Haan w 'rolijalszerza czeków, GP, 10 XII 1927, nr 339, s. 6; GP 11 XII 1927, nr 340, s. 2; Przegląd'prasy, „Gazeta Warszawska", 4 I 1928, nr 4, s. 3. A. Nowaczyńskl,"Zza kulis sanacji moralnej, „Polonia", 9 VII 1929, nr 1708, s. 3-4. Artykuł miał ukazać się 23 VI 1929, Jednak został skonfiskowany decyzją katowickiej policji. Konfiskatę uchylił Sąd Okręgowy w Katowicach. „Polonia", 25 VI 1929, nr 1695, s. 3. AAN, Zespół Władysława Sikorsklego, mf 27 605, List S. Ołpińsklego do gen. W. Sikorsklego z 5 II 1940, k. 30. 32Q Dwaj spryciarze, GP, 11 V 1929, nr 128, s. 3. Nawet Nowaczyriski przyznawał, że związki Ołpińsklego z „Głosem Prawdy" były krótkotrwałe, gdyż Już w maju 1928 r. doszło do konfliktu. 330 [S. Ołpińskl] S. E. Osten, Na marginesie obecnego życia politycznego Polski. Myśl pilsud-czyka, Warszawa 1929, s. 35-36; Niedyskrecje, GP, 9 I 1929, nr 9, 2. Ołpińskl stał się niebawem bohaterem głośnych procesów, w związku z aferą American Express Bank oraz tzw. aferą drożdżową. Później prawdopodobnie współpracował z 324 325 327 328 331 [250 wywiadem niemieckim, na początku II wojny światowej infiltrując otoczenie gen. W. Sikorsklego. Zginął w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. 332 W. Stplczyńskl, Gdy zaczęli mówić, zaczęli się rozumieć, GP, 2 VI 1928, nr 151, s. l. 33 Idem, Demokracja a silne indywidualności, GP (tyg.), 25 XI 1928. nr 273, s. 756. 334 ^„j----«*,....i------, „..„,... o-~„" 2 XII 1928, nr 278, s. 4. 30 XI 1928, nr 355, s. 3; „Gazeta Warszawska", 6 Zadora, Z trybuny i prasy, „Czas 35 Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska XII 1928, nr 363, s. 3. 36 R., Glosy i odglosy, „Dzień Polski", 7 XII 1928, nr 339, s. 3. 37 W. Stplczyńskl, O honor pałaców i naukę historii, GP, 7 XII 1928, nr 339, s. 1. 338 Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 10 XII 1928, nr 364, s. 3; Przegląd prasy, „Robot- 339 nlk", 8 XII 1928, nr 346, s. 3. W. Stplczyriskl, Gabinet zrekonstruowany, s. 1. 40BZNO, rkp. 15 555/11, A. Meysztowlcz, Wspomnienia i inne materiały 1900-1928, t. 2 (Powody mojej dymisji), k. 97-98. Pomimo uprawomocnienia się dawnych wyroków Stpiczyńsklego i pojawienia się następnych, władze nie decydowały się ani na wykonanie decyzji sądów, czego domagała się prasa endecka („Gazeta Warszawska", 5 X 1927, nr 273, s. l; 7 X 1927, nr 275, s. 2), ani na amnestlonowanie Stpiczyńsklego, co aprobowała lewica („Robotnik", 30IX 1927, nr 268, s. 3). Sprawę tę podniósł na forum sejmu podczas dyskusji nad budżetem ministerstwa sprawiedliwości Wojciech Trąmpczyński (SN), jako przykład tolerowania przez rząd „bezkarności zbrodni" — obok spraw pobicia J. Zdzie-chowskłego, T. Mostowlcza, A. Nowaczyńsklego oraz zaginięcia W. Zagórskiego (Sprawozdanie stenograficzne z 21 posiedzenia sejmu RP II kadencji 11 VI 1928 r., ł. 94-95). Odpowiadając Trąmpczyńskiemu, Meysztowlcz ujawnił ułaskawienie Stpiczyriskiego przez prezydenta (Sprawozdanie stenograficzne z 22 posiedzenia Sejmu RP II kadencji 12 VI1928 r., ł. 35). 41 Niedyskrecje, GP (tyg.), l I 1929, nr 278, s. 3. 342 R., Głosy i odgłosy, „Dzień Polski", 3 I 1929, nr 3, s. 3. 43 [S. Macklewlcz) Cat, Linia demarkacyjna. Występy „macabre* sprowokować, „Słowo", 5 I 1929, nr 4, s. 1. Dlaczego nie dajemy się 344 345 340 347 348 Konfiskata „Głosu Prawdy", „Gazeta Warszawska", 4 I 1929, nr 4, s. 1. Z. Lubomirski, Ziarno i plewy, „Dzień Polski", 4 I 1929, nr 4, s. 2. „Gazeta Warszawska", 23 XII 1928, nr 377, s. 5. „Słowo", 6 I 1929, nr 5, s. 1. Komunikaty Informacyjne, t. 3, z. l (2 I 1929-28 III 1929), Warszawa 1993, s. 44 (Komunikat Informacyjny nr 5). Z wypowiedzi Radziwiłła wynikało, że podjął on również kroki w celu zablokowania dotacji sfer gospodarczych dla „Głosu Prawdy" l „Epoki". Sfery te poprzez konserwatystów wspierały oba pisma w ramach pomocy finansowej udzielanej BBWR. Członek władz SPN Artur Dobiecki pobrał nawet podobno z BGK pożyczkę w wysokości ok. 150 tyś. zł, którą konserwatyści następnie spłacali ze swego funduszu wyborczego. W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych w latach 1926-1935, Wrocław 1977, s. 216-217. Zależność finansowa „Głosu Prawdy" i „Epoki" od konserwatystów w znacznej mierze wyjaśnia kulisy upadku Stpiczyńsklego i likwidacji obu pism. Za twoje myto —Jeszcze cię obito. Napaść organu sanacji na b. ministra Meysztowicza, „Gazeta Warszawska", 3 I 1929, nr 3, s. 1; Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 12 I 1929, nr 12, s. 3; O procesie „Hromady" i min. Meysztowiczu, „Gazeta Warszawska", 13 I 1929, nr 13, s. 2; Rozkład, „Gazeta Warszawska", 8 I 1929, nr 8, s. 3. S. K., Sq jednak pewne granice. „Rewelacje" „Gtosu Praiudy" o p. A. Meysztowiczu, „Robotnik", 3 I 1929, nr 3, s. 1. Przegląd prasy, „Gazeta Warszawska", 4 I 1929, nr 4, s. 3. 352 W. Stplczyńskl, Gorliwy pomocnik socjalistyczny podaje pilkę endecji, GP, 4 I 1929, nr 4, s. 3. 53 Idem, Łuny daumych pożarów, GP, 22 I 1929, nr 22, s. 1. 354 GP, 24 I 1929, nr 24. 349 350 351 355 35G 357 358 359 360 361 362 Osobiste, GP, 25 I 1929, nr 25, s. 2. Zmiana w redakcji „Głosu Prawdy", „Dzień Polski", 26 I 1929, nr 26, s. 6. W. Stpiczyński, Na drodze bluffów, s. 1; Ciągle Stpiczyński, „Gazeta Warszawska", 15 I 1929, nr 15, s. 1. B. Singer, op. cit., s. 64-66. Komunikaty Informacyjne, t. 3, z. l, s. 125 (komunikat nr 11 z 7 II 1929). L. Hass, Pomiędzy wiernością zasadom apokusą władzy (postawy i zachowania polityczne inteligencji polskiej w łatach 1926-1937), „Dzieje Najnowsze", 1985, nr 2, s. 96. A. Paczkowski, Prasa polska, s. 93-94. O roli Miedzińsklego l Matuszewskiego w odsunięciu Stpiczyńsklego wspomina Jego żona, Maria, Jednak Jej przekazy należy traktować ostrożnie. BZNO, rkp. 11/80, Relacja M. [251 ] StpiczyriskieJ z 17X 1972, k. 12-13; BZNO, rkp. 11/79. Papiery R. T. Michalczyka, R. T. Michalczyk, Wojciech Stpiczyński — zagadkowe życie l śmierć (Kulisy prasy sanacyjnej), k. 6-9. 363 BZNO, rkp. 16191/11, A. Raczyriski, Pamiętnik 1917-1936, t. VI, s. 1467 (notatka z 2 IV 1927). 64 Przykładem może być sprawa konfiskaty odezwy PSL „Wyzwolenie" do ludności kresów wschodnich l rewizji w biurach władz partii (XII 1927). „Głos Prawdy" zdecydowanie poparł te represje, określając odezwę Jako zredagowaną w duchu „antypaństwowym i antyrządowym", pomimo że jej treść nie odbiegała od haseł głoszonych przez Stplczyń-skiego przed majem 1926 r. Gorliwość Stplczyrisklego skompromitowało cofnięcie decyzji o konfiskacie. Prasa lewicowa stwierdziła wówczas, że „Głos Prawdy" utracił prawo reprezentowania „Jakiegokolwiek odłamu myśli demokratycznej l lewicowej w Polsce". Przed walną bitwą o mandaty, GP, 16 XII 1927, nr 345. s. 2; Po rewizji w Zarządzie Glównym PSL „Wyzwolenie", „Robotnik", 17 XII 1927, nr 345, s. 1; Rewizja w biurze Zarządu Glównego „Wyzwolenia", „Wyzwolenie", 25 XII 1927, nr 52, s. 5. Dwa skrzydla sanacji, „Gazeta Warszawska", 15 XI 1928, nr 340, s. 3. W. Pobóg-Malinowski, op. cit, wyd. 2, s. 776. 365 '' B. Slnger, op. cit., s. 65. Rozdział 5 1 Wiadomości polityczne, „Epoka", 4 V 1929, nr 121, s. 2. 2 B. Slnger, op. ctt, s. 64. 3 BZNO, rkp. 11 /80, Relacja M. StplczyńskleJ z 17 X 1972, k. 12. 4 Z. Nałkowska, Dzienniki, t. III (1918-1929), Warszawa 1980, s. 283-284. 5 Maria Stplczyriska (1902-1979), pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Działała w POW na Ukrainie, w okresie międzywojennym była aktywną w akcjach charytatywnych działaczką społeczną. W latach trzydziestych pracowała Jako spikerka Polskiego Radia. Podczas obrony Warszawa (IX 1939) była szefem spikerów. W czasie okupacji działała w podziemiu (Związek Powstańców Niepodległościowych — Komenda Obrońców Polski), związanym z tzw. lewicą socjalistyczną; była więziona na Pawlaku I Majdanku. Po wojnie byłą sekretarką premierów E. Osóbkl-Morawskiego I J. Cy ran kle wlezą, członkiem PPS l PZPR (wykluczona w latach stalinowskich). Zob. BZNO, rkp. 11/80, Relacja M. Stpiczyńskiej z 17 X 1972; ibidem, Maria Stpiczyńska, oprać. J. Celma-Panek; AAN, Teczki osobowe. 15004, Teczka M. Stpiczyńskiej; CAW, Zespół Krzyża l Medalu Niepodległości, 15/36812, Teczka M. StpiczyriskieJ, Wniosek na Medal Niepodległości z 25 VI 1938; „Życie Warszawy", 8 X 1979, nr 236, s. 12 (nekrolog); Relacja ustna Zygmunta Kniaziołucklego (syna) z 25 IX 1996. Po rozwodzie Stplczynskl związał się z Haliną Łabęcką, Iv. Rzewuską. Druga żona Stpiczyri-sklego była aktorką, gwiazdą polskiego kina lat dwudziestych, później pracownicą „Orbisu". BZNO, rkp. 15883/11, Papiery Tadeusza Brezy, List Haliny StpiczyriskieJ do Tadeusza Brezy z 1954 r. (brak dokładnej daty), k. 171-172. 7 W. StplczyriskI, Polska, która idzie. Warszawa 1929, s. X. 8 Ibidem, s. 79. 9 Ibidem, s. 79-80. 10Ibidem, s. 20-22, 28, 31-33. 11 Ibidem, s. 38-48, 12 Ibidem, s. 62. 13Ibidem, s. 104-117. " Ibidem, s. 117. Ibidem,^. 135-139. 16 Ibidem, s. 172-179. Szerzej o koncepcji „uspołecznienia" państwa piłsudczyków: W. T. Kulesza, op. ctt, s. 133-136; J. Faryś, Piłsudski, s. 99-102. 17 W. Stpiczyński, Polska, s. 130. 18Ibidem, s. 218-222. 19 Ibidem, s. 195-201. Szerzej o poglądach piłsudczyków na temat polityki wobec mniejszości narodowych zob. W. Paruch, Od konsolidacji państwowej do konsolidacji narodowej. Mniejszości narodowe w myśli politycznej obozu plłsudczykowsklego (1926-1939), Lublin 1997. 15 22 W. T. Kulesza, op. ctt, s. 290. BZNO, rkp. 11/80, Relacja M. StpiczyriskieJ z 17 X 1972, k. 12. Dedykacja brzmiała: „Najmilszej towarzyszce pracy — Żonie mej, której urok l słodycz opromieniała radość l pogłębiała wartość czynu, na tych kartach wyrażonego — książkę tę ofiarowuję". 252 ] 23 K. Świtalski, op. cit., s. 441 (rozmowa z A. Kocem 21 V 1929). 24 J. Skotnicki, Przy sztalugach i przy biurku. Wspomnienia, Warszawa 1957, s. 298; S. Krzywoszewski, Długie życie. Wspomnienia, t. II, Warszawa 1947, s. 116. War to zauważyć, że Stpłczyriski zawsze żywo Interesował się problematyką kulturalną l poświęcał jej dużo miejsca w swojej publicystyce. A. Nowaczyński, Zza kulis, s. 3. W. Stpiczyński, Głos Prawdy, s. 3-50 (szkic Miraże pacyfizmu). 2G 27 Stpiczyński powoływał się tu na przykład Polski, która wbrew duchowi pacyfizmu, który zapanował po zakończeniu I wojny światowej, zbrojnie obroniła niepodległość l wywalczyła granice, zapewniając triumf „postępowej" zasadzie samostanowienia narodów. Publicysta sugerował, że polskim odpowiednikiem światowych pacyfistów są dla niego polegający na rozwiązaniach dyplomatycznych endecy. 28 Ibidem, s. 91-196 (U źródel niedostatku) 29 Szerzej o poglądach Stplczyńskiego na temat etatyzmu l interwencjonizmu państwowego zob. poprzedni rozdział. 30 Ibidem, s. 166. 31 Stpłczyriski opowiadał się za pełną wolnością religijną l równouprawnieniem wyznari, ostro atakował ekspansywność Kościoła katolickiego (nazywał Watykan „centrum polityki imperialistycznej" — ibidem, s. 36). Jego interpretacja chrześcijaństwa była racjonalisty-czna i sceptyczna, przypominała trochę przekonania ludzi Oświecenia. Często nazywał ewangeliczne dzieje Chrystusa „legendą", samego Chrystusa określił kiedyś „największym filozofem na przestrzeni 20 wieków historii" (W. Stpiczyński, Chaos, niekompetencja i partyjnictwo w sprawach obrony państwa, GP, 311 1925, nr 73, s. 66) i traktował raczej Jako wielkiego reformatora religijnego. Jak np. Buddę, niż jako Boga. Nie był natomiast ateistą l zdecydowanie przeciwstawiał się negacji życia religijnego („wiara w istotę wyższą, nieograniczoną l wszechmocną jest naturalną potrzebą duszy ludzkiej"), wskazując, że ruch społeczny, który by zakładał taką negację „nie może wyrosną zdrowo" (Idem, Głos Prawdy, s. 37-38). Podobnie Jak Stpiczyński oceniał Lubeckiego S. Starzyńskl. M. M. Drozdowskl, Stefan Starzyński prezydent Warszawy, wyd. 2, Warszawa 1980, s. 30. W. Stpłczyriski, Głos Prawdy, s. 199-281 (Refleksy wewnętrznych zmagań w tragedii Piłsudskiego). Podobną konstrukcją publicystyczną posługiwał się np. znany historyk i publicysta plłsudczykowski W. Liplriskl (Wielki Marszałek, Warszawa 1935). W innym eseju tej samej pracy (Groźne skrzyuiteniapsychiki polskiej) Stpiczyński definiował moralność Jako „obiektywizm człowieka w stosunku do otaczającego go świata, przepojony dobrymi względem niego uczuciami". W. Stpiczyński, Głos Praiudy, s. 75. Ibidem, s. 80-83. I. W. Kosmowska, Dwie książki Stpiczyńskiego, „Wiadomości Literackie", 18 V 1930, nr 20, s. 4. 32 33 W. Stpiczyriski, Młodzieży — ciebie bałamucą. Warszawa 1930, s. 64. 37 38/bidem, s. 55. 39 Ibidem, s. 74. 40J. s. Itempowskl], Apel do młodzieży, „Wiadomości Literackie" 14 IX 1930, nr 37; „Droga", 1930, nr 10, s. 800-801. 41 W. Stpiczyński, Krwawy pracowity cud 1920 roku. Warszawa 1930. 42 K. Świtalski, op. cit., s. 571. 17 II 1931 Świtalski, wówczas marszałek Sejmu, Instruował Stpiczyńskiego w sprawie artykułów dotyczących tzw. sprawy Jagodzińskiego (oskarżenia grupy działaczy PPS o przygotowywanie zamachu na Piłsudskiego). 43 Dzieri polityczny, „Gazeta Polska", 5 VI 1930, nr 152, s. 2. 44 W. Sltpiczyński). Sytuacja wewnętrzna, „Praca Strzelecka", 1930, nr l, s. 17-21, nr 2, s. 19-23, nr 7, s. 19-24, nr 8. s. 16-21; 1931, nr l, s. 16-23, nr 2, s. 18-23, nr 3, s. 8-13. 45 Idem, Kultura polska na bezdrożach rozparcelowanej opieki, „Wiadomości Literackie", 16 XI 1930, nr 46, s. 1; Idem, Tiuórczy duch narodu szybuje zbyt nisko, „Wiadomości Literackie", 3 V 1931, nr 18, s. 1. W artykułach tych Stpiczyński m.in. opowiadał się za aktywną polityką kulturalną państwa, wzywał do przywrócenia ministerstwa kultury i sztuki (zlikwidowanego w 1922 r.), protestował przeciw „kołtuńskiej" cenzurze obyczajowej. Idem, Sytuacja wewnętrzna, „Praca Strzelecka" 1931, nr 2, s. 18-21. 4(3 47 Idem, Sytuacja wewnętrzna, „Praca Strzelecka" 1930, nr 7, s. 19-24. 48 Idem, Pozycje stracone — wodzowie salwują się ucieczką, KP, 22 X 1933, nr 293, s. 1; Idem, Ta/c zwana sprawa brzeska została zamknięta, KP, 2 X 1934, nr 273, s. 1. 49 Ibidem. 50 CAW, Związek Strzelecki (dalej ZS), I 390. l, t. 12, Okólnik Zarządu Głównego ZS nr 2/31 z 15 IV 1931, k. 36; Rocznik Strzelecki, Warszawa 1933, s. 75. 1253 ] 54 55 56 57 59 61 51 Szerzej o Związku Strzeleckim: Ibidem; J. Korpała, Co to jest Związek Strzelecki, Warszawa 1933; Związek Strzelecki. Geneza, organizacja, działalność i tradycje. Warszawa 1934. Liczba członków ZS w omawianym okresie Jest różnie podawana: komendant główny ZS ppłk W. Rusln oceniał Ją na ok. 104 tyś. członków (CAW, ZS, t. 45, Protokół posiedzenia ZG ZS 10 IV 1932, k. 45), natomiast Stpiczyńskl na ok. 200 tyś., w tym ponad 100 tyś. „ćwiczących" (ibidem, t. 48, Protokół IX Walnego Zjazdu Delegatów Związku Strzeleckiego 3 VII 1932, Sprawozdanie prezesa W. Stplczyrisklego). 52 Ibidem, t. 12, Okólnik z 15 IV 1931, k. 36. 53 „Strzelec", 26 IV 1931, nr 17, s. 3; 24 V 1931, nr 21, s. 2. CAW, ZS, t. 150, Uzasadnienie K. Pluty-Czachowsklego do projektu organizacji centralnych organów prasowych ZS z 7 IV 1933. Podobne wnioski sformułowała Rada Naczelna ZS. Ibidem, t. 1. Protokół posiedzenia RN ZS 9 IV 1933, k. 34-35. Przyczyną konfliktu były prawdopodobne spory o rolę zarządu głównego (reprezentującego tzw. czynnik obywatelski) l komendy głównej (czynnik wojskowy), oraz przyszły statut organizacji. Nie zachowały się wyjaśnienia A. Anusza w sprawie przyczyn dymisji (w protokole posiedzenia Wydziału Wykonawczego ZG ZS z 11 III 1932). Znamy Jedynie odpowiedź ppłk. W. Ruslnana zarzuty Anusza. CAW, ZS, t. l, protokół nr 63 z posiedzenia Wydziału Wykonawczego ZG ZS 31 III 1932, k. 2-4. Ibidem, t. 12, Okólnik nr 1/32 z 19 III 1932, k. 43. Zob. też: Nowy prezes Związku Strzeleckiego, „Strzelec", 27 III 1932, nr 13, s. 4. CAW, ZS, t. 45, Protokół posiedzenia ZG ZS 10 IV 1932, k. 1. 38 W. Stpiczyńskl, Wódz i statysta. Generał Śmigly-Rydz, „Strzelec", 19 III 1930, nr 11, s. 12-15. Wymowny był fakt, że artykuł ukazał się w numerze „Strzelca", który był Imieninowym hołdem dla Józefa Plłsudsklego. Ibidem, s. 15. Charakterystyczne, że artykuł ponownie ukazał się na łamach „Strzelca" pod zmienionym tytułem w kilka dni po nominacji Stplczyńsklego na prezesa ZS. Idem, Kim jest generał Rydz-Śmtgly, nasz dobry opiekun i dzisiejszy solenizant, „Strzelec". 20 III 1932, nr 12, s. 5-7. Dotychczas nie zwracano uwagę na fakt, że polityczny alians Śmlgły-Stplczyńskl miał Już za sobą w chwili śmierci Plłsudsklego w 1935 r. kilkuletnią historię. CAW, ZS. t. 45, Protokół posiedzenia ZG ZS 10 IV 1932, k. 1-6: Plenarny Zarząd Główny ZS obradował nad kierunkiem rozwoju organizacji i rozbudowę jej przyszłości, „Strzelec", 17 IV 1932, nr 16, s. 3. Zaproponowane przez Stplczyńsklego rezolucje dotyczyły m.In. zakazu udziału członków władz związku na szczeblu centralnym l terenowym we władzach Innych stowarzyszeń społecznych, zakazu udziału członków ZS w Innych organizacjach młodzieżowych, przystępowania władz lokalnych ZS do różnych komitetów mlędzyorganlzacyjnych jedynie za zgodą zarządu głównego. Stpiczyńskl apelował również o natężenie pracy propagandowej, większy nacisk na problemy młodzieży wiejskiej, większą aktywność lokalnych organizacji związku. Przykładem takich poczynań było połączenie „Okólnika" zarządu głównego l „Rozkazów" komendy głównej w Jeden „Dziennik Zarządzeń l Rozkazów". CAW, ZS, t. 13, Dziennik Zarządzeń I Rozkazów nr l z 15 IV 1932, k. 1. Już w końcu marca 1932 r. Stpiczyńskl poinformował o „usunięciu" konfliktów między zarządem głównym l komendą główną w wyniku wspólnej konferencji z ppłk. W. Rusinem. Ibidem, t. l, Protokół nr 63 posiedzenia Wydziału Wykonawczego ZG ZS 31 III 1932. Nie wiadomo Jednak, Jak dalej układały się stosunki Stpiczyńskiego z Rusinem. Można wnioskować, że nie były pozbawione zgrzytów. Związek Strzelecki w Wielkopolsce, „Strzelec", 19 VI 1932, nr 25, s. 13. Stpiczyńskl został przyjęty przez Hlonda 6 VI 1932. Warto dodać, że Już jako redaktor „Strzelca" Stplczyriskl apelował do episkopatu o zajęcie zdecydowanego stanowiska wobec ataków duchownych na związek. W. Stpiczyriskl, Zw. Strzelecki wobec politycznej działalności ks. biskupa Łosińskiego, „Strzelec", 24 V 1931, nr 21. s. 1-2. 64 Idem, Uwagi polityka o wychowaniu obywatelskim, „Praca Strzelecka", 1931, nr 9/12, s. 1-5. J. M. R. Związek Strzelecki kulturalno-wychowawczym motorem najszerszych warstw narodu. Wywiad u prezesa Zarządu Głównego Zw. Strzeleckiego Wojciecha Stpiczyńskiego, „Gazeta Polska", 19 IV 1932, nr 108, s. 3. Przebieg zjazdu zob.: CAW, ZS, t. 48, Protokół IX Walnego Zjazdu, k. 1-26. Zob. też: „Strzelec", 10 VII 1932, nr 28; „Gazeta Polska", 4 VII 1932, nr 183, s. 1-2; Rocznik Strzelecki, s. 209-263. 67 CAW, ZS, t. 48, Protokół IX Walnego Zjazdu, Sprawozdanie prezesa W. Stplczyrisklego; Motorem pracy strzeleckiej jest potrzeba uczestnictwa odradzającej się duszy polskiej w kształtowaniu się losów Polski. Sprawozdanie ob. prezesa Stpiczyńskiego na walnym zjeździe delegatów ZS, „Strzelec", 17 VII 1932, nr 29, s. 2-6. 62 63 66 [254] G8 71 73 75 W większości biogramów Stplczyńsklego mylnie podaje się, że był prezesem ZS w latach 1931-1932. Zob.: Statut ZS z 1932, w: Rocznik Strzelecki, s. 33-46. Plenarny Zarząd Glówny ZS obradowal nad nowym statutem naszej organizacji, „Strzelec", 15 V 1932, nr 20, s. 11. Stosunek działaczy ZS do Stplczyńsklego ujawniło w pewnym sensie drobne na pozór wydarzenie podczas zjazdu: wniosek o podziękowanie Stpiczyń-sklemu nagrodzono co prawda oklaskami, ale Jako oficjalną rezolucję przyjęto jedynie podziękowanie dla komendanta głównego W. Ruslna. CAW, ZS, t. 48, Protokół IX Walnego Zjazdu, k. 24, 110. Gorące podziękowania złożył natomiast ustępującemu prezesowi podczas zjazdu gen. E. Smlgły-Rydz, który stwierdził, że Stplczyńskl „gdy do niego zaapelowano oddał swoją gorącą duszę, głęboką myśl obywatelską l niespożytą energię na usługi Związku Strzeleckiego". Ibidem, k. 4. Ibidem, t. l, Protokół posiedzenia Rady Naczelnej ZS 3 VII 1932, k. l; ibidem, t. 13, Dziennik Zarządzeń l Rozkazów nr 8 z 15 VIII 1932, k. 32. Z tytułu funkcji prezesa rady Stplczyńskl był członkiem Zarządu Głównego ZS. Ibidem, t. 40, Sprawozdanie Zarządu i Komendy Gł. z pracy za rok 1932/ 1933, k. 2. Na wniosek Paschalsklego pozostawiono Stplczyń-sklemu redagowanie „Strzelca". Warto dodać, że pełniąc obowiązki prezesa ZS był Stplczyńskl nadal redaktorem „Strzelca". Ibidem, t. 45, Protokół nr 70 posiedzenia ZG ZS 12 VII 1932, k. 35-36. Ibidem, t. l. Protokół posiedzenia Rady Naczelnej ZS 26 II 1933, k. 32-35. Ibidem, k. 41. Ibidem, k, 44. Ibidem, k. 46. Charakterystyczne, że ppłk. W. Rusln był zdziwiony zarzutami Stplczyńsklego, stwierdzając, że od czasu odejścia ze stanowiska prezesa ZS Stplczyńskl nie kontaktował się z nim. Ibidem, k. 39. W. Stplczyńskl,...i wielka jest w tym wysilku, „Gazeta Polska", 5 VI 1932, nr 154, s 1; Idem, Zadania dnia dzisiejszego i zarys Jutra, „Gazeta Polska", 14 VI 1932, nr 163, s. 1; Idem, Między prawem rozumu i kaprysem przypadku, „Gazeta Polska", 25 VI 1932, nr 174, s. l. Nowym argumentem Stplczyńsklego na rzecz przyjętego przez plłsudczyków modelu rządów stał się wielki kryzys gospodarczy, zmagania z którym porównywał do wydarzeń wojny 1920 r. Tak jak wówczas. Jedynie „wysunięcie się do roli kierowniczej w państwie czynnika autorytetu" miało uchronić naród „od rozbicia" l zapewnić „ocalenie jego dóbr moralnych", poprzez utrzymanie „dyscypliny l zmysłu równowagi". Ibidem. Na temat konferencji zob.: A. Chojnowskl, Pilsudczycy, s. 191-194; J. M. Nowakowskl, Konferencja konstytucyjna z czerwca 1932. U źródel rozbicia grupy pułkowników, „Studia Historyczne", 1982, z. 3-4, s. 439-449. Protokół konferencji zob.: AAN, BBWR, Klub parlamentarny. Grupa konstytucyjna, t. 77. W konferencji brali udział: S. Car, B. Wlenlawa-Długoszewskl, M. Dolanowskl, J. Jędrzejewlcz, L. Kozłowski, W. Makowski, I. Matuszewski, B. Mledzińskl. B. Plerackl, Jan Plłsudskl, B. Podoskl, A. Prystor, W. Raczklewlcz, K. Siedlecki, T. Schaetzel, A. Skwarczyriskl, W. Sławek, W. Stplczyńskl, E. Śmlgły-Rydz, K. Śwltalskl, W. Zawadzki. J. M. Nowakowskl zauważa, że Stplczyriskl należał do nielicznych uczestników konferencji spoza kręgu „pułkowników". Idem, op. cit., s. 445. 79 AAN, BBWR, t. 77, Protokół nr 2 z konferencji 21 VI 1932, k. 21. 80 Ibidem, Protokół z 3 konferencji 22 VI 1932, k. 27. W razie gdyby Plłsudskl nie przyjął wyboru, Stplczyńskl gotów był zaakceptować koncepcję W. Makowskiego, Jeszcze bardziej skomplikowaną od projektu S. Cara (prezydenta wybiera Zgromadzenie Narodowe, gdy jednak jego wyboru nie zaakceptuje urzędujący prezydent — wyznacza on własnego kandydata l pomiędzy nimi wybiera społeczeństwo w głosowaniu powszechnym), co dowodzi Jak mało go ta sprawa absorbowała. 81 Ibidem, Protokół z 6 konferencji 28 VI 1932, k. 46. 82 Ibidem, Protokół z 7 konferencji 30 VI 1932, k. 50-51. Stpłczyriskl był przeciwny pomysłowi S. Cara, aby wniosek o votum nieufności mógł być głosowany tylko podczas sesji zwyczajnej Sejmu. 83 Ibidem, Protokół z 4 konferencji 24 VI 1932. k. 32-34. Stplczyńskl ostro przeciwstawiał się koncepcji S. Cara Senatu „mieszanego", tzn. łączącego „mianowańców" prezydenta i senatorów z wyborów powszechnych, uważając, że pozycja senatorów „prezydenckich" byłaby „trudna I demoralizująca". Ibidem, t. 93, Ankieta konstytucyjna, cz. I. Odpowiedź K. Zakrzewskiego, k. 80-83, 307-328; ibidem, t. 77, Materiały konstytucyjne — opinia K. Zakrzewskiego, k. 105. Zakrzewskl Jedyny wśród uczestników ankiety opowiadał się za Izbą Zawodów jako reprezentacją wyłącznie organizacji zawodowych (ewentualnie uzupełnionych nielicznymi nomlnataml prezydenta), podczas gdy inne koncepcje przekształcenia senatu zakładały raczej Izbę 78 84 255 ] samorządową. Oryginalną modyfikacją Stpiczyńskiego była propozycja, aby członków Izby Zawodów wybierał prezydent spośród kandydatów organizacji zawodowych. Rozdział 6 1 Na temat dziejów „Kuriera Porannego" szerzej zob.: F. Galiński, „Kurier Poranny" na przestrzenia lal sześdziectęctu, w: „Kurier Poranny". Wydanie jubileuszowe. 60 lat służby publicznej. Warszawa 1939, s. 3-12; W. Giełżyński, Prasa warszawska 1661-1914, Warszawa 1962, passlm; Prasa polska w latach. 1864-1918, oprać. Z. Kmieclk i in., Warszawa 1976, passlm; A. Paczkowski, Prasa polska, passim; Idem, Prasa codzienna, passlm. 2 Ibidem, s. 154-157, 169-172. 3 „Robotnik", 22 XI 1932, nr 397, s. 4. 4 Charakterystyczne, że aż do lutego 1934 r. spółka nie ujawniła się Jako wydawca dziennika. O samej spółce krążyły niesprawdzone informacje, np. „Robotnik" wymieniał wśród właścicieli nie Hołówkowąi Rzymowskiego, lecz Stpiczyńskiego, Wlewiórsklego, oraz żonę b. wydawcy F. L. Fryzego. Warto zauważyć, że „Kurier" nigdy oficjalnie nie podawał nazwiska swego redaktora naczelnego — Stpiczyńskiego — lecz Jedynie redaktora odpowiedzialnego — J. Wlewiórsklego. 5I. K., Proces o „Kurier Poranny", „Robotnik", 13 X 1934, nr 367, s. 2; Sprawa „Kuriera Porannego"przed Sądem Handlowym, „Robotnik", 15 X 1934, nr 370, s. 2; Salomonowy wyrok. Proces o tytuł „Kuriera Porannego", „Robotnik", 20 X 1934, nr 377, s. 2; A. Paczkowski, Prasa codzienna, s. 172. Pomimo tych zastrzeżeń sąd nie podważył decyzji sprzedaży wydawnictwa, a Jedynie tytułu. 6 AAN, Polski Związek Wydawców Dzienników i Czasopism (dalej PZWDziCz), t. 228, Odpis protokołu opinii ekspertów w sprawie „Kuriera Porannego" z 17 XII 1937, k. 28 (całość k. 24-30). Ekspertami byli: Edmund Gromskl, wydawca „Wieku Nowego" l Jan Stypuł-kowskl, wydawca „Kuriera Łódzkiego". 7 S. Krzywoszewski, op. ctt., t. II, s. 196. 8 B. Singer.op. cit., s. 215-216. „Sfery miarodajne powołały ten organ dla urzędowego pełnienia funkcji opozycyjnych, uważając, że ani lewica ani prawica nie umieją spełnić należycie swego obowiązku. «Kurier Poranny» miał zostać profesorem nauk opozycyjnych" (Ibidem). Zob. też A. Paczkowski, Prasa codzienna, s. 173. 9 Za kulisami polityki ostatnich lat, „Słowo", Paryż 30 V-2 VI 1940, nr 20, s. 3. Również dobrze zorientowany w kulisach ówczesnego życia politycznego B. Slnger wskazuje, że Stplczyń-ski był przyjacielem Pieracklego. B. Slnger, op. cit., s. 216. 10 S. Rudnlcki, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność. Warszawa 1985, s. 231. 11 A. Paczkowski (Prasa polska, s. 154) pisał, że „Kurier Poranny" za redakcji Stpiczyńskiego był „w rękach silnej grupy politycznej, która ukształtowała się wokół osoby Bronisława Pieracklego", Jednak w kolejnej pracy (Idem, Prasa codzienna, s. 173-174) był Już mniej kategoryczny, Jeśli chodzi o tę opinię. Maria Stpiczyriska wspominała, że przejęcie „Kuriera Porannego" odbyło się „bez Inicjatywy" Jej męża. Jednak fakt, że został redaktorem pisma odebranego Fryzemu wzbudzał u niego „nieuzasadnione wyrzuty sumienia". BZNO, rkp. 11 /79, R. T. Mlchalczyk, op. cit., k. 14. AAN, PZWDziCz, t. 228, Odpis protokołu opinii ekspertów z 17X11 1937, k. 29-30. 'A. Paczkowski, Nakłady dzienników warszawskich w latach 1931-1938, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego", 1976, z. l, s. 78-91. Por. E. Rudziriskl, Kształtowanie systemu prasy kontrolowanej w Polsce w latach 1926-1939, „Dzieje Najnowsze", 1969, nr l, s. 107. S. Krzywoszewski, op. cit., s. 196. Z listy subwencji rządowych dla prasy opublikowanej przez katowicką „Polonię" wynika, że dotacje dla „Kuriera" (ok. 20 tyś. zł) były zdecydowanie niższe od wsparcia dla „Gazety Polskiej" (ok. 45 tyś. zł), a nawet „Słowa" (ok. 30 tyś. zł). Kąśliwie komentowano natomiast zabiegi wydawców „Kuriera" o subwencje wielkiego przemysłu (m.in. Unii Polskiego Przemysłu Górniczo-Hutniczego) w zestawieniu z antykapitallstycznymi wystąpieniami pisma. „Sanacyjny "blok walki z... rządem, „Polonia", 15 XI1935. nr 3985, s. 3. Wsprawle obniżenia czynszu dzierżawnego od 15 VII 1934 z 8 do 4 tyś. zł miesięcznie zob. AAN, PZWDziCz, t. 228, Opinia ekspertów z 17 XII 1937, k. 30. K. Hrabyk, Wspomnienia, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego", t. XI, 1972, z. 2, s. 284. Według Hrabyka pobory Stpiczyńskiego sięgały 15 tyś. zł miesięcznie. Sam Stplczyriski podawał, że Jego wynagrodzenia wynosiło 2 tyś. zł. CAW, VM, 78-7542, Kwestionariusz osobowy. 18 K. Hrabyk, op. cit., s. 284. Pogłoski prasowe o konflikcie Stpiczyńskiego z Hołówkową stały się w 1936 r. Jedną z przyczyn (obok informacji o kłopotach finansowych pisma, zmianach 12 13 15 17 [256] 19 w redakcji itp.) oficjalnego protestu tej ostatniej w PZWDzlCz przeciw „nieuczciwej konkurencji". AAN, PZWDzlCz, t. 137, Odpis listu J. Hołówkowej do PZWDzlCz z 18 VIII 1936, k. 115. L. Hass, Rzymowski Wincenty, w: PSB, t. XXXIV, 1992, z. 2. s. 213-219; T. Kur, Wincenty Rzymowskijako publicysta w łatach 1906-1939, „Zeszyty Hlstoryczno-Polityczne Stronnictwa Demokratycznego", 1966, z. 2, s. 78-105. W. Rzymowski został w 1944 r. członkiem PKWN, następnie był ministrem kultury l sztuki oraz spraw zagranicznych, twórcą związanego z reżimem komunistycznym Stronnictwa Demokratycznego. Zob. Jego biogram: B. Gadomskl, Czarnocki Jan, w: Słownik Biograficzny Działaczy Polskiego Ruchu Robotniczego, pod red. F. Tycha, t. l, Warszawa 1985, s. 470-471. „Kurier Poranny" w ostatnich łatach, w: „Kurier Poranny"; A. Paczkowskl, Prasa polska, s. 156; numery „Kuriera Porannego" z lat 1932-1936. M. J. W.llelopolska), Wojciech Stpiczyński, w: „Kurier Poranny" J. Brodzkl, Wojciech Stpiczyński jako odnowiciel „Kuriera Porannego", KP, l IX 1936, nr 243, s. 3. K. Hrabyk, op. cit., s. 292. W. Stpiczyński, Wśród cierpień prostego człowieka, KP, 20 XI 1932, nr 323, s. 1. Zob. np.: Idem, Pod spokojnym i konsekwentnym kierownictwem, KP, 17 XII 1932, nr 350, s. 1; Idem, Hałas za ścianą i porządek w domu, KP, 23 III 1933, nr 82, s. 1; Idem, Kryzys minął, zaczyna się rekonwalescencja, KP, 5 XI 1933, nr 307, s. 1; Idem, Rząd pro/. Kozlowskiegoprzyspiesza tempo, KP, 4 XI 1934, nr 306, s. 2. Jednak w lutym 1935 r. określił już wysiłki gospodarcze rządów Prystora l Kozłowsklego jako „działania pomocnicze", stanowczo przeciwstawiając się redukcji płac, krytykując politykę prowadzącą do pauperyzacji wsl l pod ogólnikowymi wyrazami aprobaty z trudem ukrywając niezadowolenie z polityki gospodarczej tych gabinetów. Idem, Konieczność zasadniczych decyzji gospodarczych, KP, 17 II 1935, nr 48, s. 1. Idem, Zdaje się, że trzeba przyspieszyć tempo, KP, 30 VII 1933, nr 209, s. 2. Idem, Ostrożnie zfetyszaml — obywatel też magłos, KP, 2 VI 1934, nr 151, s. 1; Jak to jest w życiu z cenami i popytem, KP, 8 VI 1934, nr 157, s. 1. Idem, Dlaczego nie możemy pójść amerykańską drogą inflacyjnej spekulacji, KP, 13 VII 1933, nr 192, s. 1. Zob. też sceptyczny wobec ekonomicznych koncepcji J. Keynesa l polityki F. D. Roosevelta komentarz Stplczyńsklego do wywiadu z ministrem skarbu W. Zawadzkim (KP, 9 VIII 1933, nr 188, s. 1). Idem, Już trzeba iść naprzód, KP, 27 X 1933, nr 290, s. 1. Przegląd prasy, „Robotnik", 20 I 1934, nr 24, s. 3. W. Stpiczyński, Dlaczego tak się dzieje, KP, 9 IX 1934, nr 250, s. 2. S. Lauterbach, Motor i fundament gospodarstwa, „Gazeta Polska", 2 X 1934, nr 273, s. 8. W. Stpiczyński, „Forsa to grunt", KP, 5 X 1934, nr 276, s. 1; M. I. Poznański, A jednak twórczość to grunt! KP, 19 X 1934, nr 290, s. 1. W. Stplczyriskl, Zagadnienie główne, KP, l I 1935, nr l, s. 1; Idem, Celowy aktywizm — oto czego nam najbardziej potrzeba, KP, 29 I 1935, nr 29, s. 1. K. Dzlewulskl, op. cit., s. 140-141. Przegląd prasy, „Robotnik", 5 VIII 1933, nr 279, s. 3. Zob. też M. Nledzlałkowskl, Według planu, „Robotnik", 14 III 1935, nr 82, s. 1. W. Stpiczyński, Ludzkość nie pozwoli się złożyć w ofierze przesądom, KP, 24 XII 1932, nr 357, s. 2. Idem, Niechaj się młodzi nie boją o chleb, KP, 28 VI 1934, nr 177, s. 1. Ibidem. Idem. Między radykalizmem pałki i myśli, KP, 24 XI 1932, nr 327, s. 1. Artykuł był odpowiedzią na ataki R. Rybarsklego (Logiczne następstwa, „Gazeta Warszawska", 20 XI 1932, nr 354, s. 3) wobec Legionu Młodych. Stpiczyńsklemu replikowała „Myśl Narodowa", protestując przeciw zacieraniu różnic Ideowych oraz wskazując, że celem młodych narodowców nie jest zniesienie lecz upowszechnienie własności prywatnej, zaś Legion Młodych ma „zabarwienie półkomunistyczne". Głosy, „Myśl Narodowa", 4 XII 1932, nr 53, s. 774-775. W. Stpiczyński, Tak jest — zaczęła się agonia, KP, 18 IV 1934, nr 10, s. 1. Potwierdza to fakt, że większość prasy sanacyjnej przychylnie odniosła się do rozłamu w OWP (z wyjątkiem konserwtywnego „Czasu"). Charakterystyczne, że zaraz po opublikowaniu deklaracji programowej ONR „Kurier Poranny" ostro Ją skrytykował Jako powielającą wzory hitlerowskie. S. Rudnicki, Obóz Narodowo-Radykalny, s. 230-231. Rola młodzieży współczesnej. Odczyt red. Wojciecha Stpiczyńskiego, KP, 13IV 1934, nr 101, s. 2. Realizacji Idei wychowania „człowieka pracy" służyć miało, zdaniem Stpiczyńskiego, ograniczenie roli szkolnictwa ogólnokształcącego (jako źródła kastowoścl polskiej inteligencji) na rzecz rozwoju szkolnictwa zawodowego, co było Jednym z założeń reformy jędrzejewi- [257] 51 czowsklej. W. Stplczyńskl, Nowy etap walki o nową treść nowej Polski, KP, 26 VI 1935, nr 175, s. 1. 46Źródło trucizny, „Gazeta Warszawska", 16 IV 1934, nr 110, s. 1. Zob. też odpowiedź Stpiczyńskiego, w której broni się przed zarzutem, że propaguje etykę, która ma zastąpić katolicką. W. Stplczyńskl, Liczne „zbrodnie" wyssane z Jednego palca, KP, 20 IV 1934, nr 108, s. 1. Warto w tym miejscu zauważyć, że w tym czasie StpiczyriskI w zasadzie ograniczył swe wystąpienia antyklerykalne, choć nadal krytykował wystąpienia polityczne niższego duchowieństwa, zarazem podkreślając wysiłki episkopatu na rzecz Ich powściągania. Podkreślanie przez Stpiczyńskiego różnic w postawach biskupów l pozostałego duchowieństwa wywoływało jednak ostre protesty środowisk kościelnych, co prowadziło do kolejnych polemik. Idem, Do czego to prowadzi?, KP, 21 V 1933, nr 139, s. 2; Z. ChoromańskI, Kto ma być przywołany do porządku?, „Kurier Warszawski". 26 V 1933, nr 144, s. 3; W. Stplczyńskl, Czy tak powinien przemawiać ksiądz?, KP, 30 V 1933, nr 148, s. 1. 47BZNO. rkp. 1588/11, Papiery Tadeusza Brezy, List S. Pieniążka do T. Brezy z 12 V 1954, k. 175. Jak pisze Pieniążek: „Wielu ludziom otworzył wtedy oczy Stplczyńskl przez swoje odważne artykuły w «Kurierze Porannym* l sprawił, że zerwali z sanacją I poszli na lewo". 48 S. Macklewlcz (Cat), Historia Polski, s. 252. 49 W. StpiczyriskI, Czy to możliwe, KP, 10 XI 1934, nr 312, s. 2. 50 Idem, Rodzice i nauczyciele muszą zabraćgłos. Dzieci bywają bite w szkole przez nauczycieli, KP, 16 XI 1934. nr 318. s. 1-2. Zob. też A. Karskl, Kto bije?. KP, 15 XI 1934, nr 317, s. 8. Warto zauważyć, że „Kurier" podjął szeroką akcję ujawniania wypadków bicia dzieci w szkołach. S. Machowski, Trzeba podjąć walkę o nietykalność dziecka (Głos z grona nauczycieli w drażliwej sprawie), KP, 19 XI 1934, nr 321, s. l (autor był redaktorem organu ZNP „Głosu Nauczycielskiego"). Odpowiedź Stplczyrisklego na zastrzeżenia środowiska nauczycielskiego (W. StpiczyriskI, Przemęczony nauczyciel wobec skomplikowanych trudności wychowawczych, KP, 21 XI 1934, nr 323, s. 1-2) została uznana przez ZNP za w pełni satysfakcjonującą (Przegląd prasy, „Głos Nauczycielski", 2 XII 1934, nr 13, s. 262-264). Wystąpienie Stplczyrisklego zainspirowało też działającą przy ZNP Polską Agencję Oświatową do wydania komunikatu w sprawie bicia dzieci przez nauczycieli l rodziców („Robotnik", 24 XI 1934, nr 422, s. 4). W. Stpiczyńskl, Czy to Jest źle?, KP, l XII 1934, nr 333, s. l. Zarazem bardzo ostro atakował środowiska konserwatywno-katollckle, skłonne uważać kary cielesne za skuteczny środek wychowawczy. Idem, Więc jeszcze raz kij, KP, 19 XII 1934, nr 351, s. 1-2. „Kij" w mrowisko, „Gazeta Warszawska", 22 XI 1934. nr 352, s. 1. A. Nowaczyriski, Ofensywa, „Myśl Narodowa". 25 XI 1934, nr 50, s. 747. Przegląd prasy, „Robotnik", 22 XI 1934. nr 419, s. 3, 18 XI 1934, nr 414, s. 3. Niedyskrecje. Niezasłużone oskarżenie, „Gazeta Polska", 21 XI 1934, nr 323, s. 2. To niewątpliwie ten atak „Gazety Polskiej" wywołał gorzkie refleksje Stplczyrisklego na temat „odpływu ideowoścl" wśród plłsudczyków. KP, 24 XII 1934, nr 356, s. 2. B. Singer, op. cit., s. 218. Przegląd prasy, „Robotnik", 25 XI 1934, nr 425, s. 3. W. Stpiczyriski, Ponure niepotrzebne awantury we Lwowie, KP, 30 XI 1932, nr 333, s. l (dotyczy zajść w rocznicę śmierci S. Wacławskiego, polskiego studenta, który zginął podczas burd antysemickich w Wilnie w 1931 r.); Idem, Idźcie się chłopcy uczyć!, KP, 4 III 1933. nr 63, s. 1. 50 Idem, Nowa porcja szkodliwych głupstw, KP, 21 VI 1933, nr 170, s. 1. 61 Idem, Nasza młodzież i antysemityzm endecki, KP, 23 VI 1933, nr 172, s. 1. 62 Ibidem. 63 Idem, Magiczna pałeczka i czrodziejskt cylinder Str. Narodowego, KP, 4 VIII 1933, nr 183. s. 1. 64 Idem, Ponure zawodzenia wstecznictwa w obronie przed nauką, KP, 26 II 1933, nr 57, s. 1; Idem, Czym się możecie wylegitymować panowie profesorowie?, KP, 11 III 1933, nr 70, s. 1. W artkułach tych zwracało uwagę, że Stplczyńskl, były działacz studencki l znaczący uczestnik akademickich protestów pisał o protestującej przeciw ustawie młodzieży Jako „niedojrzałej" oraz Inspirowanej przez polityków, oraz wyjątkowo niewybrednie atakował środowisko profesorskie. 65 Idem, Pomiędzy pejsami a skórą afrykańskiego Murzyna, KP, 7 III 1934, nr 66, s. l. 55 59 68 Idem, Między zwątpieniem rozumu a wiarą serca, KP, 15 IV 1933, nr 105, s. 2. „Akt wyborców nie może być aktem powrotu do partyjnictwa". Przemówienie redaktora W. Stpiczyńskiego w przeddzień wyborów samorządowych w Lodzi, KP, 23 V 1934, nr 141, s. 5. J. Faryś, Piłsudski, s. 95-96, 110. [258 ] 69 W. Stpiczyński, Groźna fala odwetu, KP, 20 VII 1933, nr 199, s. 1; Idem, Pochód dyktatur u wrót duszy ludzkiej, KP, 23 VII 1933, nr 202, s. 1. 70 Idem, Dlaczego zabójstwo Kirowa wytrąciło z równowagi Moskwę, KP, 8 XII 1934, nr 340, s. 1. 71 Idem, Pada pod ciężarem własnych grzechów, KP, 2 III 1934, nr 61, s. 1. 72 Idem, Kapitulacja rządów parlamentarnych przed kryzysem, KP, 15 I 1933, nr 15, s. 1; Idem, Pada pod ciężarem, s. l. 73 Ibidem. 74 Idem, Trzeba skończyć z „kauzyperdami" w przemy śle, KP, 28IV 1933, nr 116, s. 1. Zarazem Jednak Stpiczyński podkreślał, że „pokąd zastęp plłsudczyków żyje l działa" partie będą odsunięte od wpływów na rządy. Idem, Wśród banalnych truizmów t błogich snów, KP, 10 I 1933, nr 10, s. 1. 76 Idem, Socjalistyczna uczciwość i nacjonalistyczny rozum, KP, 28 IV 1933, nr 116, s. 1. 78 79 Niesprawiedliwa wydaje się ocena „Robotnika", który określał „Kurier Poranny" Jako „niby potępiający hitleryzm". Przegląd prasy, „Robotnik", 4 VII 1933, nr 232, s. 3. Warto zauważyć, że Stpiczyński krytykował hitleryzm Jeszcze przed Jego dojściem do władzy. W lipcu 1932 r. na zjeździe Związku Strzeleckiego mówił, że Jest on wyrazem „zoologicznego światopoglądu". CAW, ZS, t. 48, Protokół IX Walnego Zjazdu, Sprawozdanie W. Stplczyri-sklego. W. Stpiczyński, Liberalizm, „państwo całkowite" i ...?, KP, 3 XII 1933, nr 335, s. l (rozważania w związku z wystąpieniem B. Mussollnlego przed Radą Korporacji 15 XI 1933). W artykule tym Stplczyriskl stwierdził, że system sowiecki stopniowo przywraca prawa Indywidualności ludzkiej. Por. J. Jaruzelskl, op. cit., s. 54. w., s.ltplczyńskll. Aspiracje spod ciemnej gwiazdy, KP, 17 III 1933, nr 76, s. 3. Pojawiły się tu akcenty świadczące o chęci wykorzystania argumentów przeciw hitleryzmowi w walce ze skrajnymi nacjonalistami w Polsce (OWP), w celu uzasadnienia represji. 1. o.lkręt], Czy jutro wojna? Odczyt redaktora Wojciecha Stpiczyńskiego, KP, 24 V 1933, nr 142, s. 4; W. Stplczyriskl, Wśród tajemniczych manewrów i u progu poważnych konsekwencji, KP, 8 VI 1933, nr 157, s. 1. 30 KP, 23X11 1933, nr 355, s. 2. 81 Idem, Żeśmy zrozumieli potrzebę ocalenia duchowych wartości narodu, KP, 14 IX 1933, nr 255, s. 1. 82 Idem. Między paniusią z magla i Platonem, KP, 13 VIII 1933, nr 223, s. 2; Idem, Nie wejdziemy na drogę kosztownych eksperymentów, KP, 20 XII 1933, nr 352, s. 1; Idem, Nie mogą tego zrozumieć, KP, 16 I 1934, nr 16, s. 1. Warto dodać, że Stplczyriskl uczestniczył także w kolejnej konferencji konstytucyjnej BBWR, zorganizowanej przez premiera J. Jędrzejewlcza (15-19 X 1933). Nie zachowała się Jednak dokumentacja tego spotkania. AAN, BBWR, Klub parlamentarny. Grupa konstytucyjna, t. 82, Kalendarium prac nad zmianą konstytucji, k. 6. W. Stpiczyński, Wielka karta naszej indywidualności narodowej, KP, 13 I 1935, nr 13, s. l (rozważania po zakończeniu prac Komisji Konstytucyjnej Senatu). Zob. też: Idem, Po siedemnastu latach ten sam, KP, 26 III 1935, nr 85, s. l (próba przekonania, że konstytucja gwarantuje „ustrój wolnościowy" wprowadzony po odzyskaniu niepodległości). 84 Idem, Przełomowy dzień w dziejach Narodu Polskiego, KP, 24, IV 1935, nr 112, s. 1-2. °c Idem, Akt suwerenności narodu, KP, 8 V 1933, nr 126, s. 1. Zob. też: Idem, Manifestacja własnej zbędności, KP, 3 V 1933, nr 121, s. 2. M. Nledzlałkowskl, Po wyborze prezydenta, „Robotnik", 10 V 1933, nr 136, s. l (rezolucja PPS w sprawie bojkotu wyborów, która miała ukazać się w „Robotniku" 11 V 1933 została skonfiskowana). 83 85 86 "' W. Stplczyriskl, No bo nie rozumieją, KP, 20 V 1933, nr 138, s. 1. 88 Idem, Pos. Niedziałkowski zechce ponieść odpowiedzialność za swoje słowa, KP, 11 V 1933, nr 129, s. 2; M. Nledzlałkowskl, W odpowiedzi p. W. Stpiczyńskiemu, „Robotnik", 12 V 1933, nr 160, s. 2. QQ W. Stpiczyński, Przed wyborami Prezydenta Rzeczypospolitej, KP, 29 IV 1933, 117, s. 1. 90 Idem, Polityczne konsekwencje zabójstwa Bronisława Pierackiego, KP, 19 VI 1934, nr 168, s. 1. 91 Ibidem. Qrt M. Nledzlałkowskl, „Zmiana środków", „Robotnik", 20 VI 1934, nr 222, s. 1. 93 W. Stpiczyński, Tytem do rzeczywistości, po uszy w pieniactwie, KP, 21 VI 1934, nr 170, s. 1. 94 M. Nledzlałkowskl, O „rzeczywistości" i o „pieniactwie", „Robotnik", 23 VI 1934, nr 227, s. l. Szerzej na temat polemik prasowych wokół Berezy zob.: Me szablą lecz piórem. Batalie publicystyczne II Rzeczypospolitej, pod red. D. Nałęcz, Warszawa 1993, s. 219-267. 259 ] Niezwykła oferta, „Gazeta Warszawska", 21 VI 1934, nr 185, s. 1. Wskazywano, że w ślad za wystąpieniem Stpiczyńskiego pojawiła się propozycja „Kuriera" wspólnego „frontu robotniczego" w wyborach samorządowych w Warszawie, w celu zachowania zdobyczy socjalnych świata pracy. Wymijająca odpowiedź, „Gazeta Warszawska", 24 VI 1934, nr 188, s. 1. Według J. Grzędzlńsklego, w latach dwudziestych Stplczyriskl bardzo krytycznie wyrażał się o polskich chłopach, uważając, że przejęli oni szlacheckie wady i „poszlachecki snobizm". J. Grzędzińskl, op. cit., s. 74. W. Stplczyriski, To tylko etap marszu — nic więcej. 1914-6 YIII-1934, KP, 5 VIII 1934, nr 215, s. 1. Idem, Czerwony sztandar w rękach leadera zielonego stronnictwa, KP, 13 XII 1932, nr 346, s. 1. Czy nie za tanio?, „Gazeta Warszawska", 16 VIII 1934, nr 244, s. 1. Ten trzeci, „Gazeta Warszawska", 20 VIII 1934, nr 248, s. 1. Jedynkowe umizgi, „Zielony Sztandar", 22 VII 1934. nr 50. s. 1. 03 Warunki życia i aspiracje wlośclaństwa w oświetleniu p. Michała Roga, prezesa Klubu parlamentarnego Stronnictwa Ludowego, KP, l XII 1934, nr 333, s. 5. Zob. też: Goście z lewicy, „Gazeta Warszawska", 3 XII 1934, nr 365, s. 1; w., s.[tpiczyński]. Głód sensacji, KP, 4 XII 1934, nr 336, s. 2. W tym samym numerze „Kuriera" wystąpił również Tadeusz Szpotariski, działacz PPSdFR, który przeszedł wcześniej do opozycji l ustąpił ze stanowiska wiceprezydenta Warszawy. Miało to niewątpliwie stwarzać wrażenie, że udało się też pozyskać „opozycyjnych" socjalistów.