Andrzej Chojecki i o Tower Press 2000 4 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 Spis rzeczy 1. Koniec wojny bytów 2. Emanacja doskonałości 3. Naśladownictwo boskiej emanacji 4. Ci, którzy stamtąd wrócili 5. Det besegrade livet 6. Człowiek ukryty 7. Bóg ukryty 8. Byt doskonały 9. Byt niedoskonały 10. Mistyka języka 11. Inwentarz bytów 12. Łańcuch ontyczny 13. Imperium Ontyczne Puzzle 14. Jedyna metoda 15. Jedyna zasada 16. Jedność universum 17. Wielość w jedności 18. Całość w części, część w całości 19. Harmonia całości 20. Waga ilości 21. Mnożenie się bytów 22. Zawiść bytu 23. Ostoja bytu 24. Nieistotność prawdy 25. Podział istnienia na etapy 6. Odpowiedniość bytów 27. Ontologia i antyontologia 28. Esse et habeo 29. Utrwalanie bytów 30. Kontemplacja cierpienia 31. Kontemplacja sztuki 32. Istnienie samo w sobie 33. Świadomość idei i grzechu 34. Złuda gnostycyzmu 35. Trwanie bytów 36. Nieokreśloność bytu 37. Wolność tworzenia 38. Konieczność formy 39. Tajemniczość bytu 40. Tajemniczość ego 41. Imię Boga 5 42. Autonomiczność bytu estetycznego 43. Atrybut Boga 44. Na początku było Fiat 45. Jądro bytu 46. Tautologia ontyczna 47. Wszystko już było 48. Wszystko płynie 49. Ontologia nietemporalna 50. Udowodnianie istnienia (Onus probandi) 51. Pytania o byty 53. Przysięgi 54. Przysięgi Innego 55. Przedłużanie istnienia 56. Migracje bytów 57. Mobilność bytu 58. Celowość bytu 59. Wątpliwość bytu 60. Obawa końca, czyli człowiek niedotykalny 61. Ślepota Bogów, czyli system wartości 62. Człowiek niewidzialny 63. Milczenie, czyli to, czym byt nie jest 64. Milczenie Innego 65. Milczenie Boga 66. Co nie jest bytem, jest 67. Redukcja bytów 68. Byty dzienne i byty nocne 69. Niewyczerpalność i nieskończoność kreacji 70. Kultura jako biesiada 71. Kultura jako porozumiewanie się 72. Idealizacja i hipostazowanie się bytów 73. Autentyczność Galatei 74. Wszechobecność funkcji fatycznej 75. Drugie oblicze funkcji fatycznej 76. Biblioteka Babel i milczenie syren 77. Wszystko jest banałem 78. Budowanie i odkopywanie 79. Panta Deus, czyli jaki byt jest ważniejszy 80. Godot, czyli Gott ist tot 81. Godot, czyli NIE MA 82. Fin du drame 83. [...] 84. Ontologia nie-bytu i byt nieontologiczny 85. Świadomość śmierci 86. Nazywanie bytów 87. Potrzeba posiadania imienia 88. Kultura jako tworzenie bytów i jako ich likwidacja 89. Wyjątkowość sfery ontycznej ego 90. Don Juan i Casanova 6 91. Sex as the first frontier and as the last one 92. Przeciwieństwo mauvaise foi 93. Oddalanie się i przybliżanie bytu 94. Bezgraniczność (niekategoryczność bytu) 95. Absolutyzacja tu 96. Ekspansja i renatywizacja bytu 97. Relatywność ego 98. Wymienność ego et tu 99. Pozbycie się ego 100. Brak ego 101. Inny tworzy ego 102. Autor ukryty 103. Samooszukiwanie się bytu, czyli kłamstwo Pustki 104. Konwencje komunikacyjne, czyli brak kokntaktu z Innym 105. Cogitas me ergo sum 106. Eskalacja samotności ego, czyli cogito ergo solo sum 107. Stwarzanie przez miłość i przez śmierć 108. Obawa przed innym bytem 109. Czekanie jako afirmacja Innego 110. Les choses de la vie 111. A może tak, Panie Beckett (prośba o przeczytanie na głos) 112. A może tak, Panie Beckett (prośba o przeczytanie na głos) 113. Wszystko jest 7 Gdańsk, 15 II 1987 Przyjacielu, Pisałem to, ale muszę Ci wyznać, żem do końca nie był przekonany, czy dobrze robię. Chciałem wypowiedzieć to, co jest moim przeświadczeniem, ale przeświadczenie to przecież dotyczy bezsensu wypowiadania się. Po co zatem tworzyć jeszcze jeden byt, który zresztą stwierdza brak potrzeby tworzenia bytów... Może jednak raz spróbować, może każdy musi raz spróbować zbawić świat. No, ale jeżeli ta potrzeba „zbawiania świata” wejdzie w nawyk i stanę się zawodowym zbawicielem – perspektywa tyleż nieprzyjemna, co śmieszna. A więc taki dramat Penelopy: co w nocy stworzysz, w dzień zburzysz, i na odwrót. Sprzeczne myśli, uczucia, intencje każą upatrywać sens w swoim działaniu, żeby zaraz potem dostrzec jego banał, powszedniość, oczywistość, niepotrzebność. Penelopa tkając i prując broniła prawa do swoich marzeń, tęsknot i miłości przed zbyt natarczywie wciskającym się życiemprzemijaniem. To ludzka Parka-Maya-Norna, która próbowała sama stworzyć swoje życie, opierając się Innym, którzy zazwyczaj starają się nas w tym wyręczyć. Penelopa to jakby odwrotność Don Juana. No i to moje pisanie to taki dylemat: pisać albo nie pisać. Wybór pisania jest wyborem „być”. Jeżeli pisać, to: wiesz, że znudzony jestem gatunkami, konwencją, fabułą, typem. Wszystko jest ograne, łatwo odczytywalne, a jeżeli i skomplikowane, to zbyt dużo wysiłku i czasu trzeba wkładać w tę grę, podczas gdy życie jest pośpieszne, przemijanie szybkie i istnieje sporo innych, łatwiej przyswajalnych form. Zresztą wszystko jest tekstem: filozofia, poezja, literatura faktu, popularnonaukowa, naukowa, język, życie, Inny – wszędzie szukam czegoś dla siebie, a te dziedziny to tylko sprawa języków, w jakich się mówi o mnie, o Innych, o rzeczywistości. Sama literatura piękna jest właściwie listem, pięknym listem pisanym do Innego, do siebie samego, do Boga. To prośba o zaakceptowanie istnienia autora. Im piękniejszy, oryginalniejszy list napiszę, tym mam większe szanse. Piękne listy – belles lettres. Piękne pisanie, tak jak niegdyś poezja była ornamentem mowy – pięknym mówieniem. „Pisać – nie pisać” przypomina oczywiście dylemat „być albo nie być”, ale nie są to te same dylematy. Można wybrać „być” i nie pisać. Można wybrać byt jako dar dany, którego nie należy zmarnować. Nikt bardziej nie obnażył słabości humanistyki, pisania, wiedzy niż Goethe, który ustami Mefistofelesa skarcił Ucznia nadmiernie garnącego się do wiedzy i zapominającego o swojej młodości: Grau, theuret Freund, ist alle Theorie, Und grün des Lebens goldner Baum. Owo zielone drzewo życia to jest dar, który tu nazywam creatio Dei. Ale człowiek uparł się i sądzi, że swoją działalnością stworzy więcej innych, wspanialszych bytów. Im więcej, tym dalej od creatio Dei, od Boga. Im więcej, 8 tym niezborniej, chaotyczniej, bardziej różnorako. Dla Jana Szkota Eriugeny ta sytuacja była jasna: „Jedność to Bóg, wielość to Nie-Bóg.” Seneka wiedzę przeciwstawiał dobroci, kiedy pisał w Listach moralnych do Lucyliusza: „Dobroci przystoi tylko szczerość i prostota. Nawet jeśliby nam pozostawało jeszcze wiele życia, trzeba nim oszczędnie gospodarować, aby go starczyło na to, co konieczne. A więc cóż to za obłęd uczyć się rzeczy niepotrzebnych przy takim niedostatku czasu.” Wspomniałem Ci o ostrzeżeniu Biblii i Goethego („Die Elemente hassen das Gebild der Menschenhand”), można jeszcze przytoczyć Koran: Lecz oni nie będą jej (siedziby ostatecznej) życzyć nigdy powodu tego, co przygotowały pierwej ich ręce. I nieco dalej: Biada więc tym, Którzy piszą Księgę swoimi rękami, a potem mówią: To pochodzi od Boga! Przy takich ostrzeżeniach i przy dzisiejszej sytuacji naprawdę trzeba się zastanowić – nie nad ludzkością, to wydaje się już przesądzone – ale nad sobą. Człowiek może już wszystko, może wszystko zanegować, wszystko zaaprobować, wszystko poddać w wątpliwość, wszystko zironizować, wszystko zniszczyć, prawie wszystko stworzyć (przynajmniej w to wierzy), wszystko. Chyba lepiej byłoby, gdyby poprzestał na skonstatowaniu swoich możliwości i ograniczył, jeżeli już nie zaprzestał, swoją radosną i neurotyczną działalność ontyczną – creatio humana. A zatem wszystko jest bytem, z tym że geneza bytów jest różna. Odsuwam tu stary podział świata na obszar materii i sferę idei. Utrwalone jest przekonanie, że tylko materia się liczy, a reszta to mrzonki. Ja kopnąłem ten materialny kamień i poczułem siebie, swój ból. Nadal nic nie wiem o kamieniu – wiem tyle, że kamień w starciu ze mną to mój ból. Jest zatem inne przekonanie, które stało się doświadczeniem wielu pokoleń i wyraża się słowami T.S. Eliota: Man’s life is a cheat and disappointment; All things are unreal... Ale skądinąd wcale nie jest już powszechne przekonanie, że człowiek jest miarą wszechrzeczy, że człowiek może zbawić świat. Tu także pasują słowa Eliota: Only The fool, fixed in his folly, may think He can turn the wheel on which he turns. Wcześniej podobną metaforę zastosował Lombrosy: Noi confitti al nostro orgoglio Come route in ferrei perni, Ci stanciamo in giro eterni, Sempre erranti e sempre qui! Polski tłumacz podaje to w taki sposób: Wbici we własną dumę jak koła na żelazne osie kręcimy się w wiecznym kołowrocie, stale zbłąkani i stale tu! 9 Wszystko jest takim kamieniem, który kopiesz, aby sprawdzić, czy on istnieje i doświadczasz tylko siebie. Znudzenie (rozumiem Sartrowskie mdłości) bytami, do których nijak nie można się przedostać, jak tylko poprzez swoją percepcję. Wszystko jest, jest, jest. Nie można uciec od bytu, od zmęczenia, znudzenia nim, od mnożenia ich. Kiedy mówię byt, mam na myśli każdy przejaw istnienia, myśli, życia etc., etc. A przy tym te Imperia Ontyczne, które się tworzą. Wiesz, jak one powstają i trwają: to konsekwencja, podobieństwo, władza, hieratyczność, zbiory, trwanie, tradycje, wspólnoty (językowe, interesów, kulturowe, rasowe itd. itp.), wspólne doświadczenia, całości, zbieżności etc., etc... Lika barn Iska bäst (rówieśnicy bawią się najlepiej) mówi szwedzkie przysłowie i jest w tym nie tylko mądrość narodu, ale i przeświadczenie istnienia wspólnoty wieku. To już jest Imperium Ontyczne Pokolenia. Zresztą przysłowia też stanowią swoje Imperium Ontyczne. Angielski odpowiednik powyższego brzmi: Birds of feather flock together. Jest nieskończona ilość Imperiów Ontycznych, organizujących się w różnych wymiarach: diachroniczne i synchroniczne, jednostkowe i zbiorowe, prywatne i oficjalne, niepoznane i świetnie eksponowane, efemeryczne i długotrwałe, słabe i silne, uznawane i negowane. Zawsze jest się we władzy jakiegoś Imperium, ale też i samemu jest się u władz innego Imperium. Myślę, że wytłumaczyłem Ci te zależności w tym moim pisaniu. Poradził mi znajomy, abym rozwinął poszczególne fragmenty w większe formy. Chyba dałoby się to zrobić – powstałoby wtedy wiele książek. Ale sądzę, że Każdy mógłby to już sam zrobić – ja chcę ukazać paradygmat, nie wypełniając go poszczególnymi przypadkami, nawet nie przeprowadzając całej repartycji. Możesz mieć wiele uwag, pytań, dopełnień – dlaczego jestem niekonsekwentny, skąd taki zapis cytatów, czyje to słowa itp. Wiesz, nie chcę Ci tego tłumaczyć, bo się zawikłam w jakiś wywód, który na pewno lepiej lub gorzej usprawiedliwi mnie – chyba wierzysz mi, że potrafię w miarę inteligentnie wytłumaczyć swoje działanie. Ja wierzę, że Ty to też możesz uczynić. Być może lepiej niż ja, inaczej – zależy to od Twojej dobrej (złej) woli. Uwierz mi w jedno: z wielu rzeczy (bytów) zrezygnowałem, chcąc przekazać tylko podstawowy zrąb mojego myślenia – stanu przekonania. Wstrętna mi była myśl o pisaniu „dzieła”. Nie myśl, że pysznię się tym, com napisał, i niech to nie zabrzmi nieskromnie, ale nudzą mnie arcydzieła. Wiesz, jak to jest – sięgasz po arcydzieło i już wiesz, bo tam jest wszystko o tobie, o życiu, o świecie. „Widzisz jasno, w zachwyceniu”. Ale zaraz potem okazuje się, że istnieje jeszcze jedno arcydzieło, i jeszcze jedno, i wszystkie mówią ci prawdę o tobie, o życiu, o świecie. Zaiste, zaczynasz się zastanawiać, czy nie wygnać poetów z republiki, albo kto w niej powinien pozostać. Ale oczywiście ta myśl też jest ci wstrętna. Myślisz więc o swoim miejscu w republice i o swoim zielonym drzewie życia. A przecież są też inne zielone drzewa. Jest las, w którym w życia wędrówce się znalazłeś. Więc pozwól, że moje pisanie wytłumaczę Ci upodobaniem do ascezy, do neoascezy, jakbym to nazwał (znowu słowa). Jeżeli zatem jakiś fragment, jakaś myśl, jakiś byt z tego pisania będzie Ci odpowiadał, to możesz uważać to za swoje, całkowicie Twoje, nasze. W humanistyce ciągle uprawiany jest kult jednostki. A przecież jeżeli jedziesz pociągiem, samochodem, lecisz samolotem, to nie zastanawiasz się nad tym, kto wymyślił koło, silnik, skrzydło. Wszyscy to wymyślili – to jest efekt creatio humana. Tak i ze sztuką, z huma- 10 nistyką jest sam guru, „nadawca” nie wystarczy. Do jej zaistnienia potrzebny jest jeszcze kod i odbiorca. Potrzebny jest język, który bardziej mnie tworzy niż ja go, i Ty jesteś potrzebny. I Twoja zgoda na moje gadulstwo. Wiesz przecież, że aby powiedzieć prawdę, wystarczy kilka słów, ale za tym, kto wypowiada te słowa musi stać Imperium Ontyczne. Im silniejsze jest ono i większym opatrzone autorytetem, tym można mniej mówić; wtedy mowa może zawierać się w „tak”, „nie”. Małgorzata Szpakowska odważnie to powiedziała, że humanistyka jest wielosłowna – nikt nie ogranicza się do tego, aby swoją wiedzę wyrazić jednym zdaniem. A skoro już musimy posługiwać się tym „wysokim” językiem, meta językiem mitów, literatury, cytatów, nazwisk, odwołań, aluzji, skrótów myślowych, metafor, paraboli, symboli etc., etc., to pamiętajmy, że to wspólna kultura tworzy naszą wypowiedź. Lepiej może, jeżeli będę mówił za siebie, znowu nie mówiąc „swoimi słowami”: przeze mnie płynie strumień piękności, ale ja sam nie jestem pięknością. W gruncie rzeczy bardzo trudno jest wyzwolić się od tak powszechnego kompleksu Nerona, tego żałosnego wierszoklety i grafomana, który nie mógł pogodzić się z tym, że świat go niedocenia. "Jakiż artysta ginie we mnie", wykrztusił w momencie śmierci, nie tak żałując utraty Imperium Władzy, jak Imperium sztuki, w którym, jak właściwie oceniał, nikt nie uznawał jego wielkości Każdy chyba ma taki kompleks artysty, każdy ma moment, w którym mówi swoje Qualis artifex pereo, przez każdego bowiem płynie strumień piękności. Niekoniecznie jednak trzeba to utrwalać, zatrzymywać... Andrzej Chojecki 11 1. Zaczyna się koniec wojny bytów. Ragnarök ludzkiej creatio. Twainowski Yankes rozbija główny mit anglosaski o Arturze i rycerzach okrągłego stołu. Polisemia zjada sama siebie, ironia podważa wszystko (oprócz samobójstwa). Dubito zwątpiło w siebie. Ockham macha swoją brzytwą na prawo i lewo, aż sam sobie podrzyna gardło. Wdowa podoficerska sama się chłoszcze. Edax rerum. Pory obiadowe pożerają same siebie, próżnia ssąca wsysa się. Antyantyantyantyantyantyantyantyrakieta zestrzela samą siebie. Brzydkie kaczątko zabija swój sobowtór – cień łabędzia. Bóg, jak pstrąg Loki, uwikłał się w sieć dowodów na istnienie i nieistnienie. Wojownik Tyr sam sobie odcina prawicę. In i jang ponownie zwróciły się ku sobie. Wielki Inwentaryzator spotyka się w dia-Logosie z Wielkim Inkwizytorem. Creatio starła się z destructio. Młot na czarownice łamie się, machając z wściekłością i bijąc w nieosiągalne. Bestia chwytająca się za ogon pożera się. Nie ma przed kim pojawić się ukryte Murzyniątko. Retrospekcja zawarła się z projekcją i wpadły w wyrwę po egzystencji. Klaustrofobia z agorofobią uciekły w dwóch kierunkach, nie-kierunkach, bo tych już po Kancie nie było i pamięć po nich zniweczył horror vacui. Immanencja wchłonęła transcedencję. Postęp zwarł się z tradycją. Materia spotkała się z ideą, Jedność z Wielością. część pochłonęła całość. Nadmiar wchłonął brak. Pragmatykę związał łańcuch przyczynowo- skutkowy. Ślepy Przypadek zniszczył Wiedzę. Nieufność wkradła się w zaufanie. Głód pożarł się z przesytem. Pośpiech wkradł się w lenistwo. Mikrokosmos wymiotował makrokosmosem. Dialektykę rozgromiła współczesna muzyka. Tertium non datur. Zdrowie z chorobą, miłość z nienawiścią, wstyd z poczuciem winy, lęk z ulgą, teoria z praktyką, dusza z ciałem, czyn z myślą, a myśl z językiem zaczęły się znosić. Lekarz z kapłanem i artystą. Znoszenie natychmiast unieważniło się jako dwuznaczny homonim. Budowniczowie wieży Babel, nie zważając na niemożliwość porozumienia się, próbowali rozwalać ruiny. Prawdą podważyło prawo. W stajni, w której były cztery miejsca, klacz Agresja gotowa była na przyjęcie jeźdźca. Śmierć umarła. Alicja rozbiła lustro. 12 2. W Kabale wyjawiona jest teoria „mniejszej doskonałości” Boga, co z kolei usprawiedliwia istnienie zła. Istnieje cały system, wieża emanacji boskiej i dopiero w ostatniej emanacji spotykamy Boga zwanego Jehową, który stworzył ten świat. Dlaczego świat pełen zła i błędów. Bo Boskość zmniejszyła się i dochodząc do Jehowy stworzyła ten ułomny świat. Wiele systemów wprowadza takich demiurgów-pośredników. Maya w Wedach przedstawiona jest jako sposób przejawiania się bóstwa. W filozofii późniejszej przedstawia ona ułudę, odbicie rzeczywistości prawdziwej Brahmana w Bycie nierzeczywistym świata materialnego. Chrystus jest wcieleniem Logosu, creatio Dei. Deus descenditus. Bóg schodzący i trickster na odwrót. W platońskim oglądzie świata każdy byt jest hipostazą idei, emanacją boskości, która objawiła się substancjalnie, ontycznie, po to, aby móc być postrzeganą. IO Absolutu ujawnia się w IO Materii, Myśli, Postrzegania i Uczucia. Boska apokatastasis. Ta gnostyczna, kabalistyczna i platońska teodycea ma swój odwrócony obraz w systemie społecznym ziemskim, gdzie także istnieje cała wieża emanacji bytu (władzy, mądrości, wiedzy, prawa, piękna, racji, wieku, bogactwa, grupy, siły). Im wyżej, tym bardziej nieomylnie, tym bardziej poza prawem, tym bardziej prawem samym, tym doskonalej - oczywiście w przekonaniu Strebera. Homo Streber. Homo asconditus. Człowiek wstępujący i euhemeryzm na odwrót. W ziemskiej perspektywie, ludzkiej apokatastasis, każdy byt wyzwala się, aby zdążać ku autonomii. Ucieka od realności hipostazując się, tak jakby chciał wybiec na spotkanie Bogu. Każdy byt staje się hipostazą. Oba te wertykalizmy, obie te hierarchie ontyczne – boska i ludzka teodycea – spotykają się, są zbieżne w swym dążeniu: emanacja boska wypływa z idealnej boskości, doskonałej jedni, czystszej i lepszej od dobroci i piękna, mądrzejszej od wiedzy, wypreparowanej i wyizolowanej, samotnej boskości, boskości bez ontologii, bez jej tworów. Bóg bez ludzi. Teodycea ludzka dąży do takiego rozpłynięcia się w idealnym, samoregulującym się systemie sprawiedliwym, przy zachowaniu podmiotowości creatio humana. Apokatastasisteodycea boska to ruch obiektywizmu ku subiektywizmowi. Apokatastasisteodycea ludzka to ruch od subiektywizmu ku obiektywizmowi. Są dwie idee apokatastasis: boska genesis wyjścia (z jednego wszystko, z esencji egzystencja) ludzka teleologia dojścia (z wszystkiego jedno, z egzystencji esencja). Eritis sicut dii. Eritis sicut homines. 13 3. Byty, które starają się naśladować ruch boskiej emanacji. Harun ArRaszid, który, aby dowiedzieć się jak rzeczywiście wiedzie się jego poddanym, „schodził” w przebraniu między nich, aby poznać ich życie i troski. Upoważniał go do tego tytuł „kalif’, który znaczy tyle co „zastępca”, „namiestnik”, ten, który zastępuje nieobecnego wśród ludu Mahometa. Wspaniały władca, który do końca nie chciał uwierzyć, że jest śmiertelny – Tutenchamon – przybrał sobie to imię, które znaczy „Żyjący Obraz Boga Amona”. W starożytnym Egipcie w niektórych obrzędach kapłani występowali w maskach bogów. Podobnie zastępcami Chrystusa mianowali się chrześcijańscy cesarze. Otton III z największą powagą uważał, że jest christomimetes: „mimem”, przedstawicielem, wykonawcą roli Chrystusa. Stąd kontrasty samowyniesienia i samoponiżenia europejskiego basileusa. „Malarze nadworni otaczali jego ceremonialno-stylizowane, hieratyczne, doprowadzone niemal do hieroglifu odwzorowanie atrybutami samego Chrystusa – on zaś powściągliwym gestem składał oznaki władzy u nóg italskiego ascety, jak aktor, podkreślający różnicę między swoją osobą a rolą, w jakiej występuje”. Wielu władców stosowało taką descendencję, ale żaden z nich nie pozostawał na stałe wśród poddanych. To tylko krótkie odwiedziny władcy-jakboga, który swoją obecnością, ujawnieniem swojej ludzkiej kondycji, stara się powiedzieć: wiem, że istnieje zło, ale patrzcie na mnie – też jestem z wami, także doznaję tego zła i czynię wszystko, żeby go nie było. Chcę być sprawiedliwy. Chcę być dla was jak Bóg-Ojciec i chcę wiedzieć o każdym jednostkowym przejawie bytu. Władza pochodzi od Boga, od Bytu Wyższego, ale ja jako Namiestnik IO Władzy chcę, żebyście wiedzieli, że jestem z wami. Oczywiście Namiestnik IO może powoływać się na różne Byty Wyższe, różne Absoluty i Ultima Ratiae. Może to być Bóg, może to być Idea, może to być Przyszłość albo Tradycja, może to być Lud. On tylko zastępuje Byt Wyższy i aby tego dowieść, zbliża się czasem do maluczkich, wysłuchując ich skarg. Tym samym, naśladując jako Pomazaniec boską apokatastasis, udowadnia prawdziwość i konieczność swego namiestnictwa – istnienia władzy. Eritis sicut homines. 14 4. Biblia zapewnia: „Kto zstępuje do Szeolu, więcej już nie wraca”. Eurypides pyta ustami swych tragicznych bohaterów: „Kto z umarłych powrócił z Hadesu?” Pytanie to nurtowało także Omara Chajjama: Raz w ruinach winiarni zapytałem starca: Od tych, co stąd wrócili, czyś otrzymał wieści? Pij wino! – odrzekł – Liczni, nam podobni, przeszli A kto odszedł, ni razu tutaj nie powracał. Oto ci, którzy stamtąd wrócili: Odyseusz i Sindbad – byli tam, aby rozszerzyć granice poznania, Orfeusz – był tam, aby odzyskać słuchacza swojej muzyki, Psyche – była tam, aby odzyskać ukochanego, Herakles – był tam, aby dowieść swej siły, Tezeusz – był tam, aby, poprzez stratę przyjaciela, dowiedzieć się, że zuchwałość nie popłaca, Wafthrudnir – był tam, aby poznać tajemnicę bogów, córka Jaira – była tam, aby zaświadczyć moc nadziei, syn wdowy z Nain – był tam, aby zaświadczyć o miłosierdziu, Łazarz – był tam, aby dać świadectwo wiary, Chrystus – był tam, aby wypełnić Prawo, Er syn Armeniosa – był tam, aby zanieść ludziom wiadomość o istnieniu Kary i Nagrody, Eneasz – był tam, aby dowiedzieć się o losach zmarłych i aby poznać Przeznaczenie, Innam-Isztar i Dumuzi-Tammuz – byli tam, aby się pogodzić z przemiennością życia i śmierci, Idzanagi – był tam, aby przekonać się o śmiertelności ciała, Prozerpina– była tam, aby przekonać się o nieśmiertelności natury, Dionizos – był tam, aby pojawić się z wiosną, Hymenajos – był tam, aby wesele połączyć ze smutkiem, Hyzyr i Ilias – byli tam, aby napić się wody życia, która daje nieśmiertelność, Hippolytos – był tam, aby jako Viribus ubóstwić to, co przeżył, Sun Wu-k’ung – był tam, aby przekonać o możliwości bycia nieśmiertelnym, Pwyll – był tam dwukrotnie, aby nie bać się śmierci, Ariadna – była tam, aby dać nieśmiertelność duszy, Baldr – był tam, aby stworzyć oczekiwanie, Rama i Sita – byli tam, aby zniszczyć Lankę, królestwo demona, Gilgamesz – był tam, aby zło wygnać ze świata, Markandeja – był tam, aby przekonać, że bogowie nie opuszczają tego, kto ich adoruje, Vainamoinen – był tam, aby przynieść Słowo-zaklęcie, 15 Syzyf – był tam, aby przechytrzyć bogów, Glaukos – był tam, aby wskazać na tajemną moc wiedzy medycznej, Lemminkäinen – był tam, aby przynieść wesołość, Ozyrys – był tam, aby odebrać ludziom konieczność zabijania. Silni i słabi tam byli. Niewinni i grzeszni. Beztroscy i zrozpaczeni. Ciekawi i zrezygnowani. Bogowie i herosi. Musieli zrezygnować ze swej cielesnej powłoki, musieli zostać rozdarci, rozczłonkowani. Rany Chrystusa, głowa Orfeusza, fallus Ozyrysa, palec Lemminkäinena, phagia Dionizosa, szata Heraklesa. To była ich cena za nieśmiertelność – rezygnacja z najważniejszego bytu – ciała. Rozczłonkowanie o na części, disiecta membra, rozrzucone po świecie. Corpus Dei. Bóg jest światem i świat jest Bogiem. Ale człowiek niech się nie waży naśladować Boskiej creatio. Zginie rozszarpany jak młody Penteus. Jeszcze przed śmiercią zadrwiono z nieszczęsnego przedstawiciela prawa – ludzkiej creatio: przydano mu emblemat Boga. I Akteon, który podglądał bogów, padł ofiarą owej rozdzierającej óđá ?áăµďó – własne psy go rozszarpały. Później, człowiek, z zazdrości o transformację boską, zacznie w rytualnej komunii, omofagii, spożywać swojego Boga. Boga, którego kaźń, śmierć i zmartwychwstanie jest obrazem cierpienia człowieka. Dziecięco naiwni orficy wymyślili hasła, które dusza musi znać, aby zostać zbawiona: „Jestem dzieckiem Ziemi i Nieba gwiaździstego, ale mój ród nie jest niebiański”. Dzięki tym słowom dusza wydobędzie się z bolesnego koła życia i stanie przed władcami podziemia, którzy jej odpowiedzą: „Będziesz bogiem, nie człowiekiem.” Eritis sicut dii. 16 5. Camus powtarza za kimś, że nie zna nikogo, kto dałby się zabić dla argumentu ontycznego. To chyba tylko figura retoryczna, bo imię takich jest Legio. Ciągle są to jednostki, ciągle ich jest mało w stosunku . do tych, których zna Camus, ale w sumie jest ich wiele. To są ci, dla których sam fakt istnienia i trwania nie jest ostateczną instancją bytu i jego usprawiedliwieniem. To są ci, którzy uznali, że „navigare necesse est”. To są martwe lwy, które nie zgodziły się na tchórzostwo trwania. Inni, supra-byty, Super-Mocarstwa Ontyczne Dobra, Honoru, Prawdy, Wolności, Równości, Braterstwa, Boga zwyciężają trwanie bytu, jego życie. „Det besegrade livet” – życie zwyciężone na rzecz idei, której trwanie powinno być wieczne. Idea, którą stworzył człowiek, musi być nieśmiertelna i w ten sposób użyczy tej nieśmiertelności człowiekowi. Eritis sicut dii. 17 6. W postaci Ahasvera kładzie się nacisk na wieczność jego życia. Widzi się w tym karę, ale tak naprawdę to nikt w tej wieczności tragedii nie widzi. Wręcz przeciwnie – przedłużanie życia wydaje się być jedną z naczelnych idei humanizmu, nie tylko zresztą europejskiego. Wykradziono bogom ogień, teraz należałoby się dobrać do jabłek Iduny. Może jednak położyć nacisk na „życie”. Ahasverus został skazany na życie. Czy nie było to życie, które oddał mu Chrystus odchodząc od ludzi. Ahasverus to taki Parys, któremu objawiły się boginie, nie domagając się wyboru sposobu życia. Masz i żyj. Jak chcesz. Jabłko jest twoje. Rzecz w tym, że Ahasverus nie wie, jak. Podobnie Dżinn uwięziony w butelce nie wiedział, jak ma się zachować wypuszczony na wolność. Zmieniał swoje plany i stosunek do ewentualnego wybawiciela co sto lat. Takie Stu-Tysiącletnie Królestwa Dżinna, czekającego na Wybawiciela. Dżinn to Ahasverus, Dżinn to człowiek uwięziony w butelce trwania. Człowiek, który najpierw doznał obecności Zbawiciela, po tysiącletnim trwaniu obiecywał Jego ponowne pojawienie się, a przed końcem drugiego tysiąclecia obiecuje Apokalipsę swojemu IO. W postaci Ahasvera kryje się ludzka ciekawość i tęsknota za nieśmiertelnością, za dorównaniem bogom, ale ta tęsknota jest ukryta, zakamuflowana opatrzeniem tej postaci formułą „ukaranego”. Istnieje w tym skrucha, brak pychy, obawa przed grzechem wywyższenia się, ale mimo tej „skromności” odwieczne ludzkie pragnienia i tęsknoty istnieją. Koran stwierdza: Każdy z nich chciałby żyć tysiąc lat. Lecz i to nie oddaliłoby ich od kary, jeśliby im dane było żyć tak długo. „Jag söker döden utan att dö” (Szukam śmierci bez umierania). Tęsknota za nieśmiertelnością jest ukrywana. Człowiek się ukrywa. Homo absconditus. 18 7. Diakon Tussert objawił tajemnicę Kościoła, która jest oczywistością dla prawosławnych: „Czyśćca nie ma”. Boga już wielu uśmiercało. Wielu też Go grzebało. Piekło już dawno przestało straszyć. Niebo tylko ostało się – to niechętnie ludzie likwidują. Co innego Boga jako Sędziego. Ale Niebo może sobie istnieć – tworzy dość przyjemną perspektywę. Dobrze jest wierzyć w dobro. A zatem i Bóg tak naprawdę nie umarł. Ukrył się tylko w dobrym Niebie. Deus absconditus. 19 8. Tworzenie bytu doskonałego: homunculus, dowody na istnienie Boga, poszukiwanie kamienia filozoficznego – kamienia mądrości, wynalezienie perpetuum mobile, clavis universalis, tworzenie arcydzieła, Księgi, ideał Supermana, czerń doskonała, osiągnięcie szybkości światła, osi X, zera absolutnego, znalezienie punktu matematycznego, stworzenie komputera z wszechpamięcią, społeczeństwo doskonałe... To, co tworzysz, kpi z ciebie. „To zaś, co ludzka zrobiła ręka, przeklęte jest wraz ze swym twórcą [...]. Dzieło wraz z twórcą będzie ukarane” – to jest owo pierwotne ostrzeżenie, które dużo później brzmiało: „Die Elemente hassen das Gebild der Menschenhand”. Dzisiaj można dopowiedzieć: die Elemente hassen das Gebild des Menschensinnes. Twórca – Stwórca. Littera nocet, littera docet. Jedna litera oddziela creatio humana od creatio Dei. 20 9. Byt nigdy nie uważa się za skończenie doskonały. Creatio humana to ciągłe zaczynanie i pośpieszne niekończenie. Dzieła utrzymane są w poetyce fragmentu, w której mówisz: mógłbym lepiej, mógłbym jeszcze, ale już musiałem, chciałem zająć się czymś innym, już mi się to znudziło, już nie widziałem w tym sensu, może jeszcze kiedyś, dalej to już wiecie, teraz może niech ktoś inny... Czy można mieć pretensje do Leonarda o to, że nie kończył swoich dzieł – gdyby próbował je wykończyć, to pewnie nie zrobiłby niczego. Może tylko Sforza zabrałby mu kartony, aby zrealizować plany tych dziwnych machin wojennych. Wiek budowania katedr był także wiekiem ogromnych przemian – jak zatem można było ukończyć trwającą kilkadziesiąt lat budowę katedry, jeżeli w tym czasie zmieniali się ludzie, ich oczekiwania, żądania i stosunek do Boga... Kiedy creatio humana mówi o sobie: no tak, to jest to, o co chodziło. To już jest twór skończenie doskonały. Gdyby to nastąpiło, człowiek musiałby zrezygnować ze swojej mocy creatio. Byłby jak Bóg, który odpoczywa po dokonaniu dzieła stworzenia. Ale creatio humana to ciągłe, permanentne Fiat. Stań się, bądź, bo to, co jest, jest niedoskonałe. Jest niedoskonałe, bo jest tworem mojej niedoskonałości. The most marvellous of all the things a human being can do is: to be better. Powstanie bytu ma przywrócić nadzieję na doskonałość utraconą po usamodzielnieniu się poprzedniego bytu; nadzieję podobną tej, jaką ojcowie pokładają w synach. Może tobie uda, może ty będziesz jak... Fertility is not to the forward, or beauty to the precipitious – things gone wrong clothe summer with gold leaf. Czemu Syzyf nie mógł dopchać kamienia na górę – bo był to szczyt siedziby bogów – szczyt Olimpu. Creatio humana jest wtaczaniem głazu na szczyt Olimpu. Eritis sicut dii. 21 10. Wielkie spory, które w zamierzeniu mają ukazać naturę bytu. Achilles z Agamemnonem, czyli spór autorytetu z władzą. Spór Zeuksisa z Parrhasiosem, czyli poszukiwanie granic sztuki. Platon z Arystotelesem, czyli spór idealizmu z realizmem. Spór Konfucjusza z Lao-tsym, czyli transcendentalna aprobata bytu z metafizyczną aprobatą niebytu. Spór o uniwersalia, czyli dociekanie natury języka. Św. Tomasz z manichejczykami, czyli spór racjonalizmu z determinizmem. Settembrini z Naphtą, czyli jak wychować młodego człowieka. Przemienność symetrii i dysmetrii, chaosu i ładu. Byt w sporze ukazuje swoją złożoną naturę. I wcale nie musi być ona podwójna, antytetyczna, dialektyczna. „There are two kinds of people in the world – those who divide the world roto two kinds of people and those who don’t”. Istnieją dwa rodzaje ludzi – ci, którzy wszystko dzielą na dwa rodzaje rzeczy, i ci, którzy tego nie robią. Trudno wyzwolić się z „dwójkowego” widzenia świata. Darmsteter zauważa nawet, że w językach indoeuropejskich źródłosłów słowa „dwa” oznacza zło. A Wergiliusz twierdzi, że „Bóg w nieparzystej lubuje się liczbie”. Mistycyzm ludowy wprowadził trzecią wartość. Tertium datur est. Trójdzielne myślenie mityczne, które legło u podstaw podziału społecznego: oratores, bellatores, laboratores. Magiczna formuła bajek. Trzeci brat, uważany za najgłupszego, okazuje najwięcej serca i rozumu. Do trzech razy sztuka. Omne trinum perfectum. Orfeusz mówi: trias he ta panta metrusa. Trzykrotne pianie koguta i trzykrotne zaprzaństwo. Boh trojcu liubit, może także dlatego, że sam jest Trójcą. „I nie będzie już czwartego”. Cztery także jest liczbą, która może porządkować IO. „Jeśli chcemy opisać horyzont w jego pełni, to wymieniamy cztery strony świata. Trójca nie jest naturalnym schematem porządkowania – jest to schemat sztuczny. Dlatego zawsze mamy do czynienia z czterema żywiołami, czterema pierwotnymi jakościami, czterema barwami, czterema kastami w Indiach, czterema drogami w buddyjskiej koncepcji rozwoju duchowego”. Zasadę czterech można wymienić na zasadę pięciu i odnajdować tyleż beztrosko, co synkretycznie IO Pięciu. Pięć dynastii chińskich, Pięcioksiąg Mojżeszowy i Pięcioksiąg Wu-Ling, pięć praelementów Wszechświata według taoizmu, Pańczatantra, pięć filarów islamu, pięć zmysłów, pięć ran Chrystusa i zasada pięciu, która rządzi Królestwem Ciemności według Maniego. Istnieje także IO Sześciu Dni Stworzenia, IO Siedmiu Filarów Mądrości oraz IO Dwunastu Towarzyszy, które przyjęło wzór koła zodiakalnego. Są też IO Wielokrotności Liczb. Wiele Liczb, jak chociażby liczby dziesiętne albo czterdzieści i cztery, pretenduje do roli głównej zasady porządkującej IO. Kabała, egipska mistyka liczb, zaginiona Teologia arytmetyczna Nikomacha z Gerazy, która w dziesięciu liczbach ukazuje i łączy cały Wszechświat. Podobną funkcję mogą spełniać poszczególne litery w różnych alfabetach – magia wszystkich liter, od alfy do omegi, może stanowić Wykładnię Wszechświata. Równie dobrze jak ezoteryczna mowa liczb. A noir, E blanc, I rouge, U vert, O bleu, voyelles, Je dirai quelque jour vos naissance latentes. 22 „Alif. Lam. Mim”. „Wiele sur Koranu zaczyna się od liter-symboli alfabetu arabskiego. Egzegeci muzułmańscy próbowali wyjaśnić ich znaczenie. Niektórzy przypisują im sens mistyczny, twierdząc, iż zawierają pewne prawdy wykraczające poza możliwości ludzkiego rozumienia”. Podobnie dla egzegetów biblijnych theo-logia staje się theo-grafią. Imiona odkrywają mowę astralną i wchodzą w związek z tajemniczym determinizmem Kosmosu. Tajemne, magiczne słowa, słowa-zaklęcia, hasła, bajkowe „czary-mary”, „hokus-pokus” i „Sezamie otwórz się”, które są kluczem do IO Wszystkich Możliwości, ale mogą także ukazać wizję niebytu: Mane, thekel, fares. Ezoteryczne pisma, które były językiem komunikującym z inną rzeczywistością, z IO Niepoznanego. Run niechaj mąż nie ryje, Nie rozróżniając znaczenia: Mroczny znak, mylnie stawiony, Myśl na manowce wiedzie. Dziesięć tajnych run w rybim Oskrzelu wyrytych. Stąd kwiat lipy wiotki Wiądł w życia zaraniu. Języki, które znamy, nie tylko opisują i eksplorują nasze IO. Są one także echem i bojaźliwą próbą nawiązania kontaktu z Nieznanym, z Niepoznanym. W każdym z naszych języków zawiera się próba i możliwość porozumienia się z Bogiem. 23 11. Człowiek renesansowy, encyklopedysta, multiinstrumentalista, poliglota, kolekcjoner form, erudyta, polihistor. Kompleks Fausta. Pragnienie osiągnięcia wszechwiedzy. Ludzka gnoza, możliwość odpowiedzi na każde pytanie. Człowiek dąży do osiągnięcia tytułu Wielkiego Inwentaryzatora. Marzenie to ma wymiar zarówno jednostkowy, jak i ogólny. Pliniusz w swej Historii naturalnej stara się wymienić wszystkie wynalazki, wszystko, co jest mu znane. Appolodor z przekonaniem pisze o swojej księdze, że do niej „zajrzawszy, znajdziesz tu wszelką treść, jaką zawiera świat”. Aleksander z Myndos układa „zbiór przedziwnych rzeczy”. Etymologie Izydora z Sewilli, które przez długie średniowiecze były księgą wszystkiej wiedzy, ujmowały i wyjaśniały Wszystko-Co-Jest. Nic dziwnego, że nieznana ręka przepisała je do olbrzymiego Codex Gigas, zwanego też Biblią diabelską, w którym ktoś chciał zawrzeć wszystko, co napisane. Hermes Trismegistos, który „zna rzeczy wszelkie i wszystkie czynić I potrafi”, obdarzony wszelkimi formami poznania, podyktował księgi, które później szczątkowo były odtwarzane jako Corpus Hermeticum. W oryginale autorstwa Trzykroć Wielkiego zapisane były wszystkie rzeczy. Creatio humana pragnie się zinwentaryzować, stworzyć Wielki Inwentarz Wszystkiego, Kartotekę IO, która rejestrowałaby każde zaistnienie, każdy przejaw creatio, bytu. Czego nie ma w Kartotece, tego nie ma. Quod non est in actis, non est in mundo. Owe acta to biblioteki, encyklopedie, atlasy, epistolaria, wykopaliska, kosmodromy, gwiazdozbiory, statystyki, muzea, laboratoria, produkcje, magazyny, składy, bric-a-brac. Odwieczne marzenie władców IO o Księdze Wszelkiego Istnienia. IO musi znać stan swego posiadania. 24 12. Każdy pamięta dziecinną wyliczankę tworzoną na zasadzie skojarzeń: grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż, stróż to dozorca... Łańcuch można przerwać w dowolnym miejscu, ale w zasadzie jest on nieskończony. Może objąć wszystkie słowa i pojęcia ze świata dziecka. Dzieci odkryły nieskończoność i współzależność, licytując się w bardzo prosty sposób: na każdą podaną liczbę odpowiadają „a ja dwa razy więcej”. Przestrzenne położenie Ziemi w wyobraźni mitycznej układa się w łańcuch ontyczny: Ziemia spoczywa na słoniach, słonie na żółwia, żółw na oceanie... Księga Huai-nan-tsy przedstawia między innymi i taką genezę: „Upadek niebios ciągle jeszcze trwał. Niebiosa pływały i unosiły się i rozpoznawane były jako wielka jasność. A kiedy Rozum wszedł w ów pusty chaos chmur, chmurny chaos zrodził przestrzeń i czas. Przestrzeń i czas zrodziły moc. Moc stworzyła granice. Czystość i jasność uniosły się i uformowały niebo. Ciężkie i błotniste złączyło się później w formę ziemską... Nasienie nieba i ziemi jest zalążkiem jasnego i ciemnego (in i jang). Połączone nasienie ciemnego i jasnego tworzy cztery pory roku. Rozsypane ziarno czterech pór Oku jest jakością rzeczy. Zwarta, gorąca moc jasnego tworzy ogień. Nasieniem gorejących mocy jest słońce. Chłód w zwarciu z ciemnym daje wodę. Nasieniem wody jest księżyc. Droga niebios jest okrągła. Droga ziemi jest kwadratowa. Istotą okrągłego jest jasne”. Początki Ziemi w mitologicznych kosmogoniach to zwykle obraz ciała jakiegoś olbrzyma (Tiamat, Purusha, Tytani, Ymir, byk, krowa) wyłaniającego się z pierwotnej „czeluści otchłani” i podlegającego później przekształceniom, aż do aktualnej postaci universum. Wszechświat wyłaniając się powstawał z jakiejś bosko-ludzko-witalnej materii, panspermii, kosmogonicznej kopulacji i agresji. Podobnym siłom i procesom poddany zostanie Bóg odchodzący: będzie zamordowany, rozczłonkowany, zjedzony. Na ogół w kosmogoniach tak mitologicznych, filozoficznych, coś powstawało z czegoś, dzieje świata to dzieje transformacji. Alchemia opierała się na przekonaniu, że wszystko można utworzyć ze wszystkiego. Trzeba tylko mieć kamień mądrości. „The Great Chain of Being” Lovejoya, który ma połączyć wszystkie: idee. Gnostyczne bóstwa jako emanacje: „Sprawcą zła nie jest Bóstwo najwyższe, ale jakiś gorszy, potępiony bóg. W miejsce jednego demiruga zobaczymy często pojawiającą się zawrotną ilość istot, niebezpiecznych sił, które znajdują się między Bóstwem a nieszczęsnymi ludźmi: Wszyscy aniołowie Eonów, ich archaniołowie, ich Archonci, ich Bogowie, ich Panowie, ich Władze, ich Tyrani, ich Siły, ich Iskry, ich Gwiazdy, ich Niewidzialni, ich poprzedni Ojcowie, ich potrójne Potęgi”. Każdy bóg ma swego Boga. Wszystkie rody zmierzają do jakiegoś wielkiego przodka, a rody królewskie „euhemeryzują się” włączając się poprzez swoich przodków-herosów w familie boskie. Każdy epos heroizuje w ten sposób swoich bohaterów, bądź przedstawia bogów jako dawnych królów. Każdy ród, każda nacja stara się dojrzeć swoje początki w zaraniu dziejów. 25 Ryszard Lwie Serce zawarł pokój z Saladynem w 1192 roku na 10 lat, 10 miesięcy, 10 tygodni, 10 dni, 10 godzin i 10 minut. Co spowodowało, że wyznaczono taki termin, czy tylko naiwne precyzyjne określenie czasu, który przez chrześcijan i mahometan był mierzony inaczej. A może i w tym zawiera się jakaś wiara w magię liczb. Próba precyzyjnego określenia okresu rozejmu, czy też niewyrażona chęć, aby pokój ten nigdy się nie skończył. Ludzkie pacem in tenis spotyka się z Treuga Dei. Byty łączące się w łańcuchy ontyczne starają się połączyć wszystko znane z nieznanym, są próbą spojenia IO Wszystkiego. 26 13. Zestawienia poszczególnych elementów IO odbywają się na zasadzie mniej lub bardziej przypadkowej. Obraz świata to obraz mniej lub bardziej właściwych zestawień. Można mówić o wszechpanującej zasadzie jukstapozycji. Każdy element-byt może być zestawiony z innym i dla autora zestawienia będzie to miało sens, tak jak dla autorki listu, kiedy pisze: „[...] Przedwczoraj był poniedziałek i myślałam o Tobie, a wczoraj też był poniedziałek i dzisiaj też. [...] Wczoraj byłam na gimnastyce i myślę o Tobie i Karolinkę boli uszko i myślę o Tobie. [...]” . Wnętrza naszych domów, grupy ludzi, muzea, biblioteki, rozmowy, prace, podróże etc. – wszystko to jest jukstapozycją, zestawieniem pozornie niezbornych elementów, w którym nasza intencjonalna potrzeba całości każe doszukiwać się sensu. Każdy ma inny obraz IO Wszystkiego, inne elementy tworzą owe Imperia. Często inne połączenia szczególnie te nacechowane silniejszą jukstapozycyjnością, uznajemy za Głupotę. Jeżeli stwierdzimy, że czyjeś zestawienia nie zgadzaj się z naszymi, to staramy się przekonać, że nasze są właściwsze, możemy nawet spowodować wojnę, aby zniszczyć cudze IO Niewłaściwych Zestawień. Tak jak ten wspaniały retor, który każdą swą mowę, obojętnie na jaki temat, zamykał słowami: „A poza tym uważam, że należy zniszczyć Kartaginę!” Jak dołączanie Boga do każdej wypowiedzi albo powoływanie się przy każdej okazji na jakiś dogmat, ideę, principium. Dr Suzuki żegnał się słowami: „Najważniejszą rzeczą jest miłość”. Św. Jan od Krzyża każdy list zaczynał od modlitwy: „Jezus niech będzie w twojej duszy”. Mahometanie każdy swój list zaczynają od przytoczenia odpowiedniej litery zaczynającej surę Koranu. W państwach „diamatu” retorycznym wymogiem każdej wypowiedzi, obojętnie na jaki temat, było złożenie hołdu panującej władzy i jej Mądrości. To jest bardzo silna jukstapozycyjność (jakkolwiek nie dla autorów tych sądów, jeżeli są uczciwi). Słabszą jest cała filozofia „als ob”, dopasowywanie ideologii do faktów, tworzenie porównań i odnajdywanie podobieństw. A bardzo słabą jukstapozycyjnością oznaczał się profesor z uniwersytetu w Salamance, który oskarżony o herezję spędził pięć lat w więzieniu. Kiedy je opuścił i wrócił na uniwersytet, to kontynuował swój dawny wykład, rozpoczynając od „Jak mówiliśmy wczoraj...” Progresywna dynamika problematu „żyć i filozofować”: od najsilniej jukstapozycyjności ludzi, którym Bóg dał znak, że istnieje („skok barbarzyńcy, który poczuł Boga”), poprzez marzenia filozofa do braku jukstapozycji w Inkarnacji i Eucharystii. Regresywna dynamika: od współczesnych, bardzo silnych jukstapozycji podmiotu i przedmiotu, natury i cywilizacji, kultury i natury, jednostki i grupy, indywiduum i typu do retroafirmacyjnych marzeńwspomnień „Et in Arcadia Ego”. Bywa tak, że nie zgadzamy się na czyjąś prawdę uznając, że linia nieskończona została wytyczona przez kogoś na podstawie tylko dwóch punktów, podczas gdy my wzięliśmy tych punktów dużo więcej. Wtedy mówimy: to niesprawiedliwe! Jego nieskończoność jest silnie jukstapozycyjna, jest mniej prawdziwa od mojej nieskończoności. On nie miał prawa. Jemu się tylko tak udało. To niesprawiedliwe... 27 Wiara, nadzieja i miłość są próbą zaprzeczenia jukstapozycji, zaś synkretyzm i eklektyzm wspierają ją. Interpretacja, synteza, konieczność formy są próbą zapomnienia o jukstapozycyjności. Sztuka jest jukstapozycyjna. Solipsyzm nie jest jukstapozycyjny, zaś przeciwstawienie „ja i świat” jest. Kłamstwo nie jest absolutyzacją jukstapozycji. Zimna jaszczurka na rozgrzanym piasku pustyni pozornie tylko jest kłamstwem natury. Każdy przyrodnik wytłumaczy tę fałszywą dla niego jukstapozycyjność ciągiem praw i procesów przyczynowo-skutkowych. Na pewno też spotkamy niejednego Don Kichota, który będzie udowadniał sobie i światu tożsamość wiatraka i piernika. IO Jukstapozycji może poprzez transpozycyjną politykę mocarstwową stawać się IO Superpozycji, spychając tym samym inne Imperia do roli subpozycyjnych. Gdyby zatrzeć intencje podmiotu postrzegającego, to mogłoby się okazać, że każdy element jest osobny, nie przyznaje się do innego bytu-elementu, chce zaznaczyć swoją odrębność i specyfikę oraz wywalczyć wolność. Czy może to jest tak, że IO zawiera Boską Ideę, którą my staramy się odgadnąć i stale próbujemy dopasowywać do siebie różne elementy-byty, aby ułożyć owo finalne, uniwersalne Puzzle (z którym i tak potem nie będzie wiadomo co zrobić). Czy może finalnego, jedynego, tego ostatecznego, idealnie antyentropijnego obrazu, do którego intuicyjnie dążymy, nie ma i poszczególne bytyelementy nigdy nie ukażą żadnej całości. Być może całość, która nam się czasem odkrywa, jak Kolumbowi Ameryka, jest tylko jedną z wielu możliwości. A może są elementy różnych układanek, a może boża krówka ma sens, może to najważniejsze zawiera się między spojrzeniem na kamień spojrzeniem w oczy kota. A może trzeba, aby perły się uświniły, i Wieprze były uperlone. Oglądanie świata przez laika, ignoranta, dyletanta, adepta będzie się oznaczało silniejszą jukstapozycyjnością. Ale Mistrz nie odrzuci tego uproszczonego, niekompletnego i nieadekwatnego obrazu, albowiem wie, że Każdy ma rację i Nikt jej nie ma, a jego racja zawiera zgodę na wszystkie możliwe. Uważaj i bądź ostrożny, bo Wszechświat-Boża Układanka może się rozsypać. 28 14. Obywatele IO szukają metody, która pozwoliłaby uporządkować wszystkie byty, zebrać w system jak największą ich ilość i znaleźć mechanizm generujący inne byty. Olbrzymia część creatio humana rozbija się o pytanie „jak”. Tablica pierwiastków, idealny system transkrypcyjny, uniwersalne systemy miar, pełne drzewa genealogiczne, systemy ewolucyjne, w których nie brakuje już żadnego ogniwa, algorytm wszystkiego, co istnieje. Pierwotne mnemotechniki, logika porządkowania Ramom Lulla i manierystyczna, urzeczowiona ars memoriae Giulia Camille’a, która jako magazyn wiedzy uniwersalnej miała „utrwalić w umyśle i usystematyzować wszystkie sprawy całego świata i wszystkie wyobrażenia ludzkie”. Stworzyć metodę opisu, to wiedzieć, gdzie szukać. Wiedzieć, gdzie szukać, to już za moment wiedzieć wszystko. IO szuka doskonałej metody poznania siebie. 29 15. Wszechświat, którym rządzi jedna zasada. Stanowisko filozoficzne, które w ujęciu monistycznego materializmu sprowadza cały Wszechświat do granic IO Materii. Antyczni filozofowie przyrody wyjaśniali rzeczywistość opisując jej główny czynnik: wodę, powietrze, apeiron to, co nieskończone. Dla Heraklita „sprawiedliwość jest sporem, walką (polemos) a wszystko powstaje i przechodzi dzięki sporowi”. Parmenides nie przyjmował tego „dialektycznego” Wielkiego Niezmiennika i skłaniał się ku uznaniu Stałości, twierdząc, że „byt jest tym samym i pozostaje w tym samym stanie”. Zmiana albo tożsamość miały być Wielkim Niezmiennikiem. Upaniszady sprowadzają cały kosmos i świadomość do jednej zasady, według której cała ontologia, kosmologiczna i ludzka, jest przejawem i transformacją (modalnością) Pierwotnego Bytu. Według Księgi Tao-Te-King istota Wszechświata sprowadza się do tao. Tao jest zasadą, dzięki której wszystkie rzeczy są tym, czym są. Tao jest nieustannym przeobrażaniem się świata i ciągłą przemianą rzeczy w świecie przyrody. Tao służy jako określenie wspólnego praźródła wszystkich rzeczy. Według Judy Loeba Tora stanowi porządek IO, jest ukrytym planem łańcucha bytów. Jest to bliskie uznaniu wszechjedności świata w Logosie. Monizm spirytualistyczny dostrzega w IO Wszechświata wszechpanowanie ducha, idei, świadomości. Leon Hebrajczyk twierdził, że IO Wszechświata jest w ciągłym akcie kopulacyjnym. Niebo jest dla Ziemi najdoskonalszym mężem, Ziemia zaś jest żoną oczekującą miłości – wzajemny stosunek wszystkich części Wszechświata przybiera formę ciągłego miłosnego jednoczenia się. „Miłość jest tym, co jednoczy całe uniwersum, co zapobiega rozpadowi świata i dlatego ona właśnie jest źródłem istnienia świata i wszystkich rzeczy”. Niewiele tu się różni pogląd Swedenborga, dla którego Wszechświat był bogiem, a natura boginią. Podobnie sziwaizm wyjaśnia cały kosmos w kategoriach seksualności: pragnienie uznaje za podstawę wszystkiego. „Pragniemy rzeczy tylko w tej mierze, w jakiej nam sprawiają rozkosz. Bóstwo jest obiektem miłości tylko dlatego, że wyobraża pożądanie w stanie czystym. [...] Każda rozkosz, każda przyjemność jest doświadczeniem boskości. Ale miłość doskonała jest miłością, której obiekt nie ma granic. Taka miłość dopiero jest miłością czystą, miłością samej miłości, miłością transcendentnego Bytu-rozkoszy”. Patrizi szukał jedności IO Wszechświata w trzech dziedzinach, które w tym celu stworzył. Były to: Panaugia, jako wszechświatło; Pampsychia, jako wszechdusza; Unomia, jako jedność wszechświata. Artyści epoki renesansu wyznawali pitagorejską koncepcję, wedle której „Wszystko jest Liczbą” i „byli przekonani o matematycznej i harmonijnej strukturze wszechświata i wszystkiego stworzenia”. „Z renesansowym odnowieniem greckiej matematycznej interpretacji Boga i świata i w oparciu o chrześcijańską wiarę, że człowiek – jako stworzony na obraz i podobieństwo Boże – wcielał w siebie harmonię wszechświata, witruwiańska figura wpisana w kwadrat i w koło stała się symbolem matematycznej więzi między mikro – i makrokosmosem. Czyż stosunek człowieka do Boga może być lepiej 30 wyrażony – możemy zapytać – jak przez zbudowanie Domu Bożego zgodnie z fundamentalną geometrią kwadratu i koła?” Owa geometria jako artymologia była jedyną zasadą organizującą świat według orfików, braminów, hebrajskiej kabalistyki i całej tradycji, która stamtąd przeszła do średniowiecznego chrześcijaństwa i dalej. Mędrcy artymologii chcieli sprowadzić Wszechświat do Hierós arithmós – sakralnej Liczby Jeden. Wszystko może trwać w imię Piękna. Dionizy Areopagita uważał, że Piękno to współbrzmienie rzeczy w wiecznym porządku. „To pierwsza z przyczyn blasku świata i słowo, które przywołuje do siebie mnogość rzeczy. Nie zna powstawania ani przemijania, narodzin ani śmierci, jest wiecznie takie samo, niezmienne. Było w chwili tworzenia świata i będzie u jego kresu jako miara i wieczny wzór (paradeigma). Piękno tworzy harmonię, przyjaźń i wspólnotę”. Wspólnego rytmu IO Universum nadawać mogła niebiańska muzyka sfer, której patronuje św. Cecylia. Z bardziej gorzkich doświadczeń wynika obraz świata jako krwawej łaźni, w której albo znajdujemy się w czasie wojny, albo „we are between the wars”. Teorie Clausewitza nie we wszystkim są oryginalne – wczesnobizantyjskie chrześcijaństwo poczęło pojmować także wiarę jako walkę. Prawdziwą formą bytu jest wojna święta w całym kosmosie „widzialnym i niewidzialnym”, a człowiek uczestniczy w niej jako „wierny” lub „niewierny” żołnierz – miles Christianus. Dzieje świata to metafizyczna walka między Państwem Bożym a Państwem Ziemskim. Późniejsze naukowe determinizmy różnie przedstawiały wojnę bytów: instynkt przetrwania, selekcja i dobór naturalny, walka klas – agresja, nie miłość jest naczelnym prawem IO. Formułą jednoczącą świat jest także Rozum, w który wciela się historia człowieka, jego intelektu, jego świadomości i jego państwa. W estetyce mówi się (Bahusen) o tragiczności jako zasadzie świata. Schopenhauer mówił o kosmicznej (równej ślepym bóstwom) Woli, której nasze ego jest drobnocząstkową manifestacją. Formułą jednoczącą świat jest kosmiczny taniec Sziwy, który łączy przestrzeń i czas. Także wszystkie pierwotne formy ruchu-pantomimy – tańca symbolizowały inkarnację kosmicznej energii, maskami zaznaczały jej transformację, a splecionymi ramionami tańczących tworzyły kosmiczne zaślubiny Ziemi i Nieba. Formułą jednoczącą świat jest Postęp, a także naśladownictwo. Mimesis jako siła konstruktywna, ale jako przywłaszczanie – siła destrukcyjna. Stąd teoria Rene Girarda, według której kozioł ofiarny (le bouc emissaire) i morderstwo od zarania istnienia popełniane na nim stanowi fundament porządku społecznego. Formułą jednoczącą świat jest człowiek-odbiorca, którego umysł i zmysły odbierają wszystko i łączą intencjonalnie wszystko. „Schlegel i Tieck przyjęli zasadę Fichtego, że Ja stanowi podwalinę wszystkiego i z tą zasadą operowali w świecie, ale jako poeci pomylili ostateczne Ja z Ja wiecznym, pomylili rzeczywistość metafizyczną z rzeczywistością prawdziwą, utożsamili swoje Ja empiryczne z Ja transcendentnym”. Formułą jednoczącą świat jest Bóg, jako Byt Naczelny – demirug i Grand Ordinateur. 31 Byt ma nadzieję, że objawi mu się formuła organizująca IO Wszystkich Bytów. 32 16. Poszukiwanie naczelnej zasady, według której utrzymuje się i działa IO Wszechświata, nie przeszkadza człowiekowi, który uważa się za miarę wszechrzeczy, w działaniach zmierzających do ujednolicenia wszechświata na własną modłę. Połączyć wszelkie obszary ontyczne w jedno wspaniałe Imperium. Połączyć wszystkie przeciwności, różnice, rozbieżności, odmienności, nadając im Ogólną Konstytucję Podobieństw. Odwieczna myśl o fizycznym ogarnięciu świata i podporządkowaniu go jednej władzy – Aleksander Macedoński, Temudżin, Karol XII, Napoleon, Hitler. Wyjątkowe jednostki mają być motorem historii. Z narzuceniem władzy często łączy się intencja narzucenia światu swojej woli, swojego sposobu myślenia, swojej idee fixe, swojego systematu, pod którym świat już bez przeszkód, jako IO Jedni, zmierzał będzie szerokim gościńcem do realizacji idei Państwa Słońca. Renesansowi myśliciele-humaniści mieli nadzieję na stworzenie religio universalis. Guillaume Postel, Jacobus Palaeologus, Campanella mieli nadzieję na połączenie chrześcijaństwa, religii żydowskiej i mahometanizmu. Jean Bodin poszukując pradawnego pnia wszystkich religii, dochodził możliwości przywrócenia pierwotnej jedności religijnej. Uczony z Majorki, Ramon Lull, w początkach XIV wieku ukazuje w księdze O poganinie i trzech mędrcach postać rozumnego poganina zdolnego wysłuchać racji przedstawicieli trzech religii – islamu, judaizmu i chrześcijaństwa, aby w konsekwencji zjednoczyć ich zalety. Także Mikołaj z Kuzy był zwolennikien hasła „una religia in rituum varietate”. Podobnie marzy się człowiekowi zniesienie klątwy rzuconej na budowniczych wieży Babel. Ido, basie, intelingua, latino sine flexione, volapük, koine, lingua franca, esperanto, w którym to słowie zawiera się nadzieja na stworzenie jednego porządku językowego, nadzieja espera na uszczęśliwienie ludzi. A może któryś z języków martwych, łacina bądź greka. A może obecnie najpopularniejszy: angielski; hiszpański, chiński. A może poważnie potraktować ofertę Czechów i przyjąć ich język. Duńczycy chcieli się pozbyć swojego na rzecz angielskiego. Norwegowie, którzy chcieli powrócić do swego dawnego języka, mają obecnie dwa oficjalne języki. Potrzeba jednego kodu informacyjnego jest wyraźna, tak jak konieczna jest unifikacja systemu miar i wag, ujednolicenie kalendarza, szerokości torów kolejowych, numeracji obuwia. Każdy nowo wprowadzany w intencji redukcji ontycznej porządek zwiększa tylko liczbą bytów. 33 17. Byt marząc o doskonałości stara się złączyć najlepsze cechy innych bytów. Anegdota o Zeuksisie i kreteńskich dziewczynach mówi, że malarz wybrał sześć najurodziwszych dziewcząt i połączył w malowidle ich najpiękniejsze cechy tworząc tym samym siódmą dziewczynę – wizerunek doskonałej Heleny. Greckie miasta, które potrzebowały polityków i żołnierzy, stworzyły ideał harmonii ciała i ducha: kalokagatia. Homer z ekstatycznych obrazów bogów składał portret bohatera: Atryd wyższy nad wszystkich jest wojska ozdobą, Głowę, oko ma takie, jak u Kronijona, Kształt Aresa, a siłę piersi Posejdona. Podobnie komponował obraz swej ukochanej Rufinus, zestawiając detale charakteryzujące eidos, etos i bios poszczególnych bóstw: Jakimi Pitys się chlubi, masz usta, urodę Cyprydy, Lśnisz niczym kory wiosny, śpiewasz jak Kaliope, Masz po Temidzie rozum i charakter, dłonie – po Atenie. Hiszpanie swój ideał piękna kobiecego upatrywali w połączeniu trzydziestu, według nich najpiękniejszych, cech: Tres cosas blancas: el cuero, los dientes, y las manos. Tres negras: los ojos, las cejas, y las pestańas. Tres colorades: los labios, las mexillas, y las uńas. Tres longas: el cuerpo, los cabellos, y las manos. Tres cortas: los dientes, las orejas, y los pies. Tres anchas: los pechos, la frente, y el entrecejo. Tres estrachas: la boca, 1’una y otra, la cinta, y 1’entrada del pie. Tres gruesas: el braęo, el muslo, y la pantorilla. Tres delgadas: los dedos, los cabellos, y los labios. Tres pequeńas: las tetas, la naris, y la cabeęa. Nie był tak selektywny w swoich syntezach Arcimboldi, dla którego Latoogrodnik był uformowanymi w postać ludzką warzywami i owocami, a wiosna składała się z wszystkiego, co chce żyć. Syntetycy odrzucali dialektykę – brali to, co najlepsze, odrzucając przeciwieństwa. Ideałem była harmonia mundi, a sposobem synteza. Dziewięć muz tańczyło na przemian z pojawianiem się siedmiu matron chrześcijańskich, przedstawiających sztuki wyzwolone. Platon w kuli widział kształt najdoskonalszy, albowiem mieszczą się w niej wszystkie możliwe kształty i figury i nic nie wystaje na zewnątrz. Wielu powtarzało ten pogląd, a i Pascal użył podobnej metafory, kiedy pisał o stosunku poznania ludzkiego do bogactwa rzeczywistości: „Jest to nieskończona kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie”. Średniowieczne poszukiwanie jedności w filozofii (jedność poznania), w alchemii (sprowadzanie wszystkich metali do jednej zasady podstawowej) i na terenie doktryn politycznych (teoria państwa uniwersalnego wzorowanego na Kościele powszechnym). Manierystyczna zasada niezgodnej zgody: condordia discors, discordia concors. 34 Ideał syntetycznego piękna, cnoty, mądrości, doskonałości ma w sobie coś z rytualnego kanibalizmu. Kiedy zjem serce wojownika przejmę jego odwagę i waleczność, kiedy zjem mózg mędrca – przejmę jego mądrość, kiedy zjem genitalia męża – przejmę jego męskość. Eklektyczne style, które, jak Akademia Carraccich, chciałyby zadowolić wszystkich. Synkretyczne idee, które marząc o pogodzeniu przeciwników, przede wszystkim Platona z Arystotelesem, chcą ująć wszystko, powiedzieć wszystkim o wszystkim. Ideologiczne porozumienia, które, jak w Przewodniku błądzących, Majmonidesa chciałyby zjednoczyć wiarę z rozumem. Symultaniczne kompozycje, które, jak drzeworyt Holbeina Abraham i Izaak, chciałyby opowiedzieć o wielu wydarzeniach naraz. Byt chciałby być wszystkim i mieć wszystko. 35 18. Obraz estetycznej Jedni wspierany jest obrazem Jedni Człowieka i Wszechświata. „Mir erschein das ganze Dasein als eine große Einheit” – tak chce widzieć świat Hugo von Hofmannsthal, włączając się w tradycję myśli Vico – Rousseau – Herdera. W doktrynie konfucjańskiej skorelowane ze sobą były barwy, dźwięki, smaki, strony świata i szczeble drabiny społecznej. Hindusi, przy pomocy ostatniego słowa Wed – Gajatri – starają się przeżyć fundamentalną jedność świata ze świadomą duszą. Wierzą w bezpośredni związek, wspólność i harmonię jednostki ludzkiej i wszechżycia. „Indie uważały, że wyższość człowieka polega nie na żądzy posiadania i zdobywania, ale na zdolności i umiejętności jednoczenia”. Wschód chciałby wyrugować, wyniszczyć dotykalną rzeczywistość tylko po to, aby osiągnąć pierwotną Jedność. „Kiedy nawet bogowie dokonają swych zadań i kiedy przeminie ich czas, będzie tylko Byt sam we wszystkim”. Chrześcijaństwo upatruje ideału człowieka w zjednoczeniu się z Chrystusem (Bogiem). Mistrz Eckhart w chwilach przełomu odczuwał Jedność z Bogiem. Św. Paweł mówi: „Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z nim jednym duchem”. Pozbawianie się egoizmu to „śmierć wraz z Chrystusem i odrodzenie się w Chrystusie”. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Mikołaj z Kuzy wskazuje, że w każdym bycie dochodzi do aktualizacji całości i całość zawiera się w każdym bycie, ponieważ każdy byt odkrywa inny punkt widzenia świata. Do po-jednania z Bogiem prowadzić może miłość. „Szaleństwo kochanków jest pierwszym ogniwem mistycznym łączącym z łonem Boga cały harmonijny łańcuch zachowujących nas uczuć, od miłości do matki po rozczulenie serdeczne nad przydrożnym kamieniem”. Dwoje legendarnych kochanków, Tristan i Izolda, to Jedność, dzięki miłości. „Są razem, a przecież są dwojgiem. Jest «i» Tristan, «i» Izolda, co oznacza dwoistość tworu. W tym momencie tylko muzyka (Wagnera) może wyrazić charakter tej podwójnej tęsknoty za jednością”. Starą zasadę unus est actus moventis et moti przekształca Mistrz Eckhart w tożsamość nietożsamości, jedność człowieka i Boga. Bóg tworzy w człowieku swoją obecność, a i tym samym człowiek staje się miejscem tej obecności. „Oko, w którym ja widzę Boga, jest okiem, w którym Bóg widzi mnie; moje oko i oko Boga są jednym okiem, jednym widzeniem, jednym poznaniem i jednym kochaniem”. Mistrz Eckhart zgodny jest ze Św. Pawłem, który nakazuje traktować własne ciało jako świątynię Świętego Ducha i powtarza wcześniejszego ascetę, Symeona Młodszego Teologa, który w medytacjach uczył się odczuwać własne ciało jako część ciała Chrystusa. Myśl ta pojawia się (może za: Ew. wg Mat. 6, 22-23) w formie mistycznego, osobistego wyznania u świadomego zbliżającej się śmierci Kijowskiego, który już wierzy, że „świecą dla ciała jest oko”: „My wszyscy ludzie, my wszyscy, żyjące istoty, jesteśmy jakby jednym organizmem. Żyjemy wspólnym rytmem i obejmuje nas prawo statystyki. My, żyjący organizm świata, mamy pewną ilość cierpienia 36 do odcierpienia, bo jest ono koniecznym współczynnikiem życia. Musimy się nim dzielić solidarnie. W was, żyjących istotach tego świata, żyje Bóg, który jest życiem. To Bóg cierpi, gdy my cierpimy. Nie mamy się co skarżyć. Musimy się dzielić tym cierpieniem ze względu na Boga, który nie dzieli go z nikim. [...] to nie moje oko i nie moja choroba. To Pan Bóg zachorował na moje oko, to znaczy moje chore oko jest Mu potrzebne do zachowania jakiegoś bilansu w Jego organizmie, którego jestem macierzystą komórką. [...] Dobry, biedny Boże, nie płacz z powodu mego oka, na które zachorowałeś, nie płacz z powodu mojej śmierci; gdy będę już martwą komórką Twojego organizmu, nie będę Ci sprawiał bólu i pozostanę tylko w Twojej pamięci, a to mi sprawi nieskończoną radość”. This the weakness in strength, that I cry for! my flesh that I seek In the Godhead! Byt chce być częścią całości IO i chce zawierać w sobie całość IO. 37 19. Harmonia wszechświata może być odnajdywana w dziele sztuki jako jedynym tworze materialnym zdolnym posiadać wewnętrzną harmonię. „Wszystkie inne twory muszą przybierać jakąś formę pochodzącą z zewnątrz, toteż rozpadają się, kiedy je tej formy pozbawić. Dzieło sztuki natomiast, jak żaden inny twór na świecie, zdolne jest stać o własnych siłach. Osiąga to, co zawsze starali się – i zawsze bezskutecznie osiągnąć ludzie” . Harmonia wewnętrzna jest nienaruszalna, jak twierdzi wielki prawodawca Arystoteles: „A części zdarzeń muszą się tak łączyć, że gdyby się tylko jedną z nich przestawiło lub usunęło, całość by się zepsuła i rozleciała. Bo jeżeli istnienie lub nieistnienie czego nie wpada w oczy, to nie jest istotną częścią całości”. Organiczna jedność Kościoła, która odbija się w piramidowej formie jego hierarchii, znajdowała jako doktryna „wyraz w sztuce średniowiecznej, a zwłaszcza w symbolicznej koncepcji katedry gotyckiej”. Co stanowi o tej wewnętrznej harmonii bytu estetycznego – naśladownictwo, umiar, rytm, proporcja, złoty podział, zdolność oddziaływania na odbiorcę... Nie ma jednej miary określającej harmonię wewnętrzną. Pewne jest, że piękno wewnętrzne, wewnętrzna harmonia, organizująca IO Bytu Estetycznego, jest zdecydowanie ważniejsza od zewnętrznych pozorów zespolenia. But he who loveliness within Hath found, all outward loathes, For he who colour loves, and skin, Loves but their oldest clothes. A gdyby tak wziąć to, co z Homera najlepsze, dodać przewodnictwo Dantego, okrasić przenikliwością Szekspira i przepuścić przez strumień świadomości Joyce’a. Albo do superrealistycznego mimetyzmu Zeuksisa i Parrhasiosa dodać kubistyczne odkrycie wielości. Średniowieczny chorał gregoriański połączyć z fabularnością Vivaldiego i rozbić dodekafonią Schönberga. Wprawić w ruch Rodinowskiego Myśliciela. Połączyć teatr z filmem z literaturą z malarstwem z muzyką z rzeźbą z tańcem. Stworzyć hiper-byt estetyczny o doskonałej harmonii wewnętrznej, która będzie łączyła wszystko. 38 20. Wielcy produktorzy bytów: Orygenes, Lope de Vega, Józef Ignacy Kraszewski, Dumezil, Edison... Tytani creatio humana. Ideolodzy Wielości. Im więcej, tym lepiej. Aktywność jako Sartrowska ecriture. Najdrobniejszy byt może stanowić inicjację stworzenia nowego bytu dzieła, teorii, refleksji, wynalazku. Zapełnić Pustkę nieustannym działaniem i rwącym potokiem bytów. Nie dać chwili wytchnienia, aby nie mogła pojawić się refleksja o wyrwie i Pustce. Traktować siebie jako naczynie Boże, naczynie, „przez które płynie strumień piękności”. Wielość, praca, nieustająca creatio są odpowiedzią, ideologią i praktyką. Zapełnić IO jak największą ilością bytów. Tworzenie ilości jest wysokim stopniem autoafirmacji. 39 21. Byt stanowi pretekst do tworzenia innego bytu. To nie zwykła retoryka pytań i odpowiedzi – to zaproszenie, wyzwanie i prowokacja. Lektura najgłupszej książki dokonywana przez mędrca może zaowocować nowym, wspaniałym bytem. I na odwrót: głupiec może tworzyć byty w zetknięciu się z IO. Tyle że niewiele Imperiów będzie chciało przyjąć byty stworzone przez głupca. Każde zetknięcie z bytem, najbłahsze nawet spotkanie z bytem – zdarzeniem, rzeczą, myślą, intencją, człowiekiem, może dać owoc w postaci nowego bytu. Ludzka creatio to rakowy przyrost ontyczny. Coraz większa liczba twórców czeka na zaistnienie swych bytów, które najpewniej mogą zaistnieć poprzez stworzenie innego bytu, innego dzieła, bezpośrednio lub pośrednio potwierdzającego istnienie swego protoplasty. Tworzą się gradacje i łańcuchy ontyczne. Parmigianino namalował siebie w lustrze od wewnątrz, poemat o tym obrazie napisał Ashberry, esej o tych bytach napisał Shapiro, a łańcuch tej refleksji gradacyjnej zaczepia swoje ogniwa w różnych bytach. Wspomnienie o tym łańcuchu w tym miejscu także jest zaczepieniem o jedno z tych ogniw. Genet napisał o języku, Sartre napisał o Genecie, Bataille napisał o tym, jak Sartre pisze o Genecie. Na pewno i Bataille doczeka się swego opracowania, jeżeli nie monograficznego, to wpisany zostanie w jakiś ogólny obraz, sumę bytów, jakieś IO. Trzeba znać jakieś byty, aby tworzyć nowe. Creatio humana nie może tworzyć ex nihilo. „Nil posse creati/ De nilo”. Ale też wcale nie musi być tak, że im więcej znasz bytów, tym więcej bytów tworzysz. Może być dokładnie odwrotnie: im więcej znasz bytów, tym mniejszą widzisz potrzebę ich pomnażania. Asceza to nie tylko przejaw pokory wobec creatio Dei; asceza to także możliwość zbawienia IO. „Im więcej użytecznych narzędzi lud posiadać będzie, w tym większym chaosie kraj się pogrąży. Im więcej będzie zręcznych rzemieślników, tym częściej wymyślne (niezgodne z naturą człowieka) przedmioty pojawiać się będą. Im więcej praw i nakazów się ukaże, tym więcej będzie rabusiów i złodziei”. IO nie może mnożyć swoich bytów w nieskończoność. 40 22. Cheops, którego pochowano w piramidzie, zabrał ze sobą wszystkie rzeczy, które za życia umiłował. Bardzo często władcy, ci praktykujący solipsyści, zabierali ze sobą część „swojego” świata. Najchętniej zabraliby cały. Świadczy to o stosunku do świata: ja odchodzę, to niech zginie wszystko to, co mogłoby zostać, ponieważ ja nad tym wszystkim mam władzę. Jeżeli coś zostaje, to wyłamuje się spod mojej władzy, naigrywa się, mówi: twoja władza była pozorna i uzurpowana, prawdziwe jest twoje przemijanie. To my istniejemy naprawdę, nie ty. Ty byłeś naszym wyobrażeniem, nie odwrotnie. Ale pycha władzy każe zabrać wszystko. Władcy-szaleńcy odchodząc zabraliby najchętniej cały świat, to znaczy zniszczyliby go. Gdyby Hitler miał dzisiejszą broń, to na pewno by jej użył do zniszczenia świata, który nie mógł być jego. Tyberiusz ulubił sobie szczególnie słowa z tragedii greckiej: „Z moją śmiercią zgiń, ziemio, w płomieniach”. Każdy człowiek jest takim władcą – kiedy staje w obliczu śmierci, to ma żal do świata, że ten zostaje. Śmiertelnie chory człowiek nie ucieka na pustynię, żeby nie zarazić bliźnich – wprost przeciwnie: bardzo poważnie gra w zabijanego, nie tylko zresztą mszcząc się na wrogach. Wszystko, co żyje, staje się jego przeciwnikiem. „Póki widzę tu żywych, ich będę zabijać”. Żyjący to czują i zamykają chorych na śmierć w gettach, leprozoriach, przywiązują im dzwonki. Chociaż nie wszyscy chorzy na śmierć krzyczą jak ów hiszpański generał: „Viva la muerte!” Dają im odpór tacy jak Unamuno, który obnaża ten generalski komunionizm umierania: „Kaleka pozbawiony wielkości Cervantesa szuka zwykle ulgi dla siebie okaleczając ludzi ze swego otoczenia”. To jakby świadomość, że zamkną nam oczy. Że my nie będziemy już widzieli rzeczy, które nadal będą. To zawiść Pustki, która nie może wybaczyć bytowi, że ów jest. Wszystko, co jest – jest, bo ja jestem. Żyje, bo ja żyję. Istnieje dzięki mnie, mojemu ja. Kiedy ja muszę przestać być, to świadomość, że inne byty zostaną, jest przykra, bo to jakby słyszeć: To my istniejemy naprawdę, nie ty. Wszystko jest złudą, mówi twoje ja transcendentalne. To moja wyobraźnia tworzy świat i ja mam prawo go zabrać. Wydaje się, że solipsyzm jest największą złudą ja. Ale istnieje prawdopodobieństwo, że znajdzie się taki władca, któremu uda się zabrać ze sobą IO Ziemi. Zamknie się on ze wszystkim, co jest, w ukrytej komnacie kosmicznej piramidy. Spełni się ludzka apokatastasis. 41 23. Byt szuka ostoi dla siebie. Każdy zaistniały byt szuka oparcia w jakimś IO. Cykliczne rozumienie Wszechświata, którego ruch jest rytmem wiecznych powrotów, zastępuje wertykalizm historii, która jest dążeniem do swego Stwórcy i Prawodawcy. Ruch bądź stałość, zmienność lub niezmienność mogą stanowić ostoję bytu. Ostoją bytu mogą być: religia, światopogląd, idea, prawa obiektywne, nauka, prawa naukowe, cz’ang, etyka, honor, wiara, rodzina, sumienie, fatalizm, przyjaźń, miłość, bliźni, nienawiść, zemsta, wierność, przysięga, dom, siła, bogactwo, potomstwo, uczniowie, mistrzowie, tradycja, przodkowie... Wszystko może stanowić ostoję dla bytu. 42 24. Chciałbym także napisać o prawdzie, ale wydaje się, że prawda to największa fikcja, jaką człowiek mógł sobie zafundować. Doprawdy trudno by zliczyć wszystkie definicje i rozumienia prawdy. Jedną z najważniejszych aporii wydaje się rozstrzygnięcie o jedności bądź wielości prawdy. Józef K. zauważył, że „ten, kto chce poznać prawdę, musi być kłamstwem” i jest to powtórzeniem rozważań Kierkegaarda. Prawda nie jest przeciwieństwem fałszu, prawda jest próbą negacji fałszu, fikcji. Jest próbą dotarcia do Wielkiego Niezmiennika i próbą znalezienia ostoi. Tak jest. Jest – ma być prawdą. Jest jest prawdą, Bóg, Miłość, Sprawiedliwość, Wszystko Co Istnieje, Ja, Kamień, Przemijanie, Śmierć, Wszechświat. Przekonanie, Idea mogą być prawdą. Wszystko może być prawdą i każda prawda może być zanegowana. Nawet niestrudzony tropiciel przesądów myślowych, ksiądz Bocheński, robi do nas oko, kiedy pisze o prawdzie: „Prawda jest bezwzględna, albo jej nie ma. Twierdzenie, że jej nie ma, jest zabobnem” . Badacze, wysyłający w Kosmos sondę „Pioneer”, umieścili w niej podstawowe informacje o Ziemi i ludziach. Było to praktyczne zetknięcie się z pytaniem, co jest prawdą. Co na pewno można o nas powiedzieć i co wiemy na pewno. Czy „2x2 = 4” we wszystkich warunkach jest prawdą – jeżeli tak, to dotarliśmy do Wielkiego Niezmiennika. I wielu modli się do „2x2 = 4”, uznając boskość tej formuły. Zapewne, gdyby każdy z ludzi, bądź każde z istnień, miało możliwość wysłania swojej sondy, to każdy zawarłby w niej inne, i „prawdziwe” treści i każdy stanąłby w obliczu „antynomii kłamcy”. „Dlatego też sytuacja przedstawiona przez hrabiego Tołstoja jako najwznioślejsza i najszlachetniejsza prawda mogła się Dostojewskiemu wydać bluźnierczym, szkaradnym i odpychającym kłamstwem”. To Szestow. A Montaigne jeszcze przed Kartezjuszem wątpił: „Jaką prawdę zasłaniają te góry, jakie kłamstwo świata kryje się po tamtej stronie?” Prawda jest fałszem. Fałsz jest prawdą. 43 25. Podziały życia na etapy. Konfucjusz ostrzegał: „Uważaj w młodości na walkę, w wieku dojrzałym na miłość i w starości na chciwość”. Tym samym Konfucjusz powiedział, że młodzi chcą walczyć, dojrzali kochać, a starcy posiadać. Można wyobrazić sobie ten porządek odwrócony: młodość chciwą, dojrzałość walczącą i starość kochliwą. Historia Tristana i Izoldy, Romea i Julii, która zaczyna się, gdy kochankowie przekroczyli siedemdziesiątą wiosnę życia. Senex amator. Młodość pełna dóbr i władzy. Wojownicza starość. Albo owe trzy cechy, które stają się właściwością jednego z etapów życia: starość waleczna, kochliwa i chciwa. Etapy na drodze życia według Kierkegaarda: estetyczny, etyczny i religijny – ten ostatni jako stan najwyższej doskonałości ludzkiej emanacji i apokatastasis. A może są istoty, które w tym stanie trwają od początku i nie możemy ich rozpoznać, albowiem nie znamy ich dynamiki, ich drogi ku zbawieniu na drodze grzechu. Św. Teresa ze Sieny widziała człowieka idącego po Moście, którym było trójstopniowe poznawanie Chrystusa. Montaigne uważał, że dusza nasza osiąga w dwudziestym roku pełnię swego rozwoju i zapowiada wszystko, czym będzie. Medyczny podział życia na młodość, która przejawia zeksterioryzowany kult ciała, dojrzałość, której domeną jest konsumpcja, i starość zajętą zinterioryzowanym przetrawianiem. Na ten model nakładać można wiele bytów: miłość, żądzę, lubieżność; życie dla Innego, życie z Innym, życie bez Innego; etre pour soi, etre en soi. Wyobraźmy sobie jednak przedłużoną młodość, ciągłe zainteresowanie Innym, wyłączność jednego ze stanów-modeli, określających modus vivendi. Seneka widział Wyższą Determinację: „Bóg ustanowił dla każdego wieku właściwe powinności i podzielił nasze życie na odpowiednie okresy; młodemu przystoi radość, starcowi – zasępione czoło”. Solon liczy w życiu ludzkim dziesięć siedmioletnich okresów. Hipokrates uważa, że jest siedem okresów życia; obydwaj (na co wskazuje Filon Aleksandryjski) uznają magiczną moc liczby „siedem”. „Dzieckiem jest człowiek do siódmego roku życia, czyli do czasu, kiedy wypadają mu pierwsze zęby. Jest chłopcem do pierwszych objawów męskości, czyli do lat 2x7. Młodzieńcem jest do czasu, kiedy rośnie mu broda, czyli do lat 3x7. Jest młodym człowiekiem do czasu, kiedy ostatecznie zakończy się cały proces wzrostu jego ciała, to znaczy do lat 4x7. Dojrzałym mężczyzną jest do roku 49, czyli do lat 7x7. Mężczyzną w starszym wieku jest do roku 56, czyli do lat 7x8. W dalszym ciągu życia jest starcem”. Siedem postaci w różnym wieku wychodzi na scenę życia ludzkiego w Szekspirowskim dramacie Jak wam się podoba (akt 2 scena 7). Wiele jest podziałów, z których najbardziej elementarny rozróżnia dzieciństwo, młodość, dojrzałość, starość. Na te etapy nakładają się byty-atrybuty. Istnieje stan czystości – niewinności bytu, wchłanianie przezeń tego, co oferuje IO, chęć zawładnięcia IO. Młodość ma w tej hierarchii miejsce uprzywilejowane, ale też i ten etap życia bywa kwestionowany: „Lyckan, ungdomsglädjen, vart tog den vägen? Livet är inrättat för de gamla, därför är det en 44 olycka att vara ung. Det är inrättat för tanklösa och slöa, för dem som taga falskt för äkta eller till och med foredraga det falska, därför är det en sjukdom att tänka och känna, en barndomsjukdom som man maste ga igenom innan man blir man... (Szczęście, radość młodości, gdzież się to podziało? Życie jest ustanowione dla starych i dlatego nieszczęściem jest być młodym. Życie jest ustanowione dla bezmyślnych i tępych, dla tych, którzy fałsz biorą za prawdę, lub nawet wolą fałsz, i dlatego chorobą jest myślenie i czucie, dziecięcą chorobą, przez którą trzeba przejść, zanim stanie się człowiekiem...). Niebuhr jeszcze przed wojną ostrzegał: „Pycha ludzka przybrała kolejną postać. Forma jest specyficzna, ale pycha to stary grzech Adama. Uniemożliwia ona młodym ludziom uświadomienie sobie, że prostota serca jest często bezpośrednią konsekwencją pustki w głowie. Przeklęty człowiek, co polega na młodych jako nadziei przyszłości”. Goethe był bardziej wyrozumiały, kiedy mówił: „jeżeli młodość jest wadą, to pozbywamy się jej nazbyt szybko”. Zawiedziona i zaniepokojona dojrzałość ostrzega przed młodością, młodość wyzywa dojrzałość, gerontokracja utwierdza się we władaniu Imperium Ontycznym. Młodość udaje dojrzałość, starość chciałaby być młodością. Ale trudno im się porozumieć: gdyby młodość wiedziała, a starość mogła... Lee Masters pisząc epitafium Aleksandrowi Throckmortonowi dołącza się do marzeń Gilgamesza o Urszanabi – kwiecie cudownym, który łączy wszystkie etapy życia: W młodości miałem mocne i nieznużone skrzydła, ale gór wtedy nie znałem. Z wiekiem poznałem góry, lecz moje zmęczone skrzydła nie sprostały wizji. Geniusz to mądrość i młodość. W zagadce Sfinksa zawierał się prastary podział życia człowieka na dzieciństwo, dojrzałość, starość. W renesansowym Pokłonie trzech króli Gentilego de Fabiano okresy te są symbolizowane na obrazie przez królewskie postaci. Dla Arystotelesa dojrzałość jest najlepszym wiekiem człowieka, ponieważ „wszystkie pożyteczne cechy, które młodość i starość posiada rozdzielone, dojrzałość łączy w sobie razem, a to, w czym tamte okazują przesadę lub brak, ma doskonale wypośrodkowane i w odpowiedniej wielkości. Nasze ciało osiąga szczytowy rozwój między trzydziestym a trzydziestym piątym rokiem życia, umysł natomiast około czterdziestego dziewiątego roku życia”. Błoński zdradził sekret Puzyny, który nie zgodziłby się ze Stagirytą: „Mówił mi kiedyś, że lubi młodzież i starców, że zniechęca go i brzydzi brutalna pewność wieku dojrzałego”. Biblia zaleca człowiekowi siedemdziesiąt lat życia i dlatego – jak sądzi Borges – Dante mając trzydzieści pięć lat pisał o połowie drogi. Biblia jednak nie była tak fizjologiczna, albowiem w Księdze Hioba czytamy: [...] Ale to duch jest w człowieku I tchnienie Wszechmocnego daje mądrość. [...] Nie tylko starsi wiekiem posiedli mądrość [...] Któż nie mówił o zaletach i wadach różnych okresów życia ludzkiego i istnienia w ogóle. Fulgentius jest autorem De aetatibus mundi et hominis. Schopenhauer pisał o różnicach wieku, Mickiewicz stworzył mądry i smutny wiersz Polały się łzy me..., W.B. Yeats podzielił życie w krótkim The Four Ages of Man, a T.S. Eliot zalecał: „Old men ought to be explorers”. Bogów 45 tylko może nie dotyczyć podział życia. Ci mogą być wiecznie młodzi – jak ich widział Platon – wiecznie dziecięcy. Mają przecież swoje jabłka, które chronią ich przed przemijaniem. Ale umierają. I żyją. Istny galimatias. Pewnie nie bez znaczenia jest tu wiek wypowiadających się... Wydzielanie etapów na drodze istnienia bytów służy refutacji bądź afirmacji innych bytów. 46 26. Aby zaistnieć mogła rzeczywistość, musiały uprzednio zaistnieć idee – metafizyczne zamysły rzeczywistości cieni. Byt szuka potwierdzenia swego istnienia. „Prawdziwe rzeczy widzialne są odbiciem rzeczy niewidzialnych” – ta formuła Pseudo-Dionizego Areopagity legła u podstaw wschodniego myślenia o sztuce. Byt najczęściej odwołuje się do innego bytu. Baudelaire’owska zasada correspondance, którą w rozmiarach uniwersalnych dostrzegł jako formułę organizującą świat Swedenborg, konstruując swą korrespondenslära. Osiemnastowieczne sztychy japońskie o tematyce erotycznej, na których akt miłosny dwojga kochanków potwierdzany jest kopulacją istot znajdujących się w otoczeniu miłosnej pary. Symbolizm stał się techniką twórczą, którą wykorzystać może każdy, kto chce przydać „głębi” swojemu tworowi. Dzieło musi coś znaczyć, musi być „interpretowalne”, musi odnosić się do innej rzeczywistości – kultury, psychiki, doświadczenia, tradycji, aby mogło być zaakceptowane. Byt musi być wymienialny na inny byt. Istnienie bytu jest afirmowane istnieniem innego bytu. 47 27. „On przecież stworzył wszystko, by istniało”. Ontologia: Tworzenie bytów: logia, idee, res gestae, racjonalizm, irracjonalizm, materializm, idealizm, pragmatyka, dialektyka, logika, metafizyka, archeologia, futurystyka, kultura, cywilizacja, systematy myślowe. Inercje psychiczne bytów: fabulacja, serie, odpowiedniki, aluzje, przeciwieństwa, skrajności, uogólnienie, analogie, podobieństwa, naśladownictwo. Byty prometejskie: heurystyka, kopernikanizm, kantyzm, kolumbiańska odkrywczość, ciekawość, herezja. Byty Socjusza: hierarchia, system władzy, własność, teatralizacja, schizofrenizacja. Byty, nad którymi twórcy stracili kontrolę: Golem, każda formacja społeczna, grupowa, ponadindywidualna, Państwo, wieża Babel, Faust, węgorze Cortazara. Parabyty: aluzje, międzywiersze, oględność, mówienie nie wprost, asekuracja, sugestie, subiektywizm. Zrozumienie konieczności i nieśmiałe wyrażenie swojej niezgody na dominację zniewolenia. Byty rozciągliwe: przedrefleksje, przeczucie, intuicja, Anschaung, cień, przedwidoki, powidoki, podrozmowy, déjŕ vu, anamneza, kryptomnezja, przewidywanie, arričre–pensée, apercepcja, prze–czucie, po–czucie, praobrazy, "i tak dalej". Anty–ontologia: Księga Asrar Name, l’absence de l’autre, alienacja, wyrwa, brak, dystans, ironia, differe(a)nce, czekanie, różnica, próg, uskok, dysonans. „Z gliny formuje się naczynia i garnki. Dzięki pustce w ich wnętrzu istnieje pożytek z naczyń. [...] Na tym właśnie polega korzyść z pełnego i pożytek z pustego”. Francuzi, którzy dostrzegli, że byt jest wyrwą, starają się znaleźć w niej całość. Nie-byt jest niemożliwy do pomyślenia. Każde przywołanie go jest włączeniem go do IO. Wszystko jest bytem dla bytu. 48 28. Być i mieć to tylko pozorny podział świata, gdzie wartość postulowana, nie rzeczywista, miałaby się zatrzymać po stronie być. Sam twórca tej dychotomii, Marcel, nie widział świata w tak prostej relacji; zwornikiem między tymi dwiema kategoriami był fenomen posiadania. Dopiero stosunek ego do posiadania wyznaczał granice egzystencji. „To, co nie daje się scharakteryzować, jest także tym, czego nie można posiąść. [...] Zgłębić naturę bytu w odniesieniu do posiadania: to, co posiadamy, nas pochłania. Metafizyczne korzenie potrzeby zachowania. Może łączy się to z tym, co kiedy indziej pisałem o alienacji. Własne «ja» wciela się w rzecz posiadaną; więcej jeszcze, może własne «ja» jest tam tylko, gdzie jest posiadanie. Zniknięcie własnego «ja» w akcie, w jakimkolwiek tworzeniu; jak się zdaje, pojawia się ono ponownie dopiero wtedy, gdy twórczość ustaje”. W sferze być także panuje ontologia posiadania. IO Habeo. Kupujesz płytę z muzyką, która ci się podoba, nie tylko po to, aby jej słuchać, ale przede wszystkim po to, aby ją mieć. Oswoić, zawładnąć, posiąść. Móc ją brać, kiedy tylko zechcesz. Podobnie nie oprzesz się, aby nie mieć „swojego” Platona, modnego pisarza, ulubionego pisarza będziesz szukał wszędzie, aby go posiąść. Tak jak marzysz o tym, żeby mieć „Picassa”, „Rodina”. Niestety, przewrócony pisuar w twoim domu to jeszcze nie „Duchamp”. „Zaliczasz” filmy, książki, sztuki teatralne, muzea, galerie; miasta, idee filozoficzne, szkoły myślenia, metody, aby mieć. Posiadasz języki. Zbierasz, kolekcjonujesz, wzbogacasz, selekcjonujesz, segregujesz, eksponujesz, ukrywasz, kapitalizujesz niefizykalne byty, urządzając w ten sposób swoje wnętrze. Kultura duchowa, materialna i świat rzeczy. Imperium Bytów Wyższych i Imperium Rzeczy. Obywatele Imperium Rzeczy patrzą z zazdrością i źle ukrywaną nienawiścią na obywateli sąsiedniego Imperium. „Wenn ich Kultur höre entsichere ich meinen Browning”. Obywatele Imperium Bytów Wyższych często określają stan swego umysłowego posiadania, umysłowego „habeo”, stanem fizycznej ascezy, abnegacji bądź pogardy dla bytów materialnych. Kolekcjoner bytów wyższych także może się mścić na rzeczach. Właściciele bytów lubią prowadzić wojny między sobą. 49 29. Byt chce posiadać jak najwięcej bytów. Nadprodukt, reifikacja, postindustrializm, bogactwo, dobrobyt, zysk, tezauryzacja, kapitał, wolność. Łatwo jest zdobyć byty materialne, trudniej te, które nie są efektem creatio humana. Twoje miejsca powrotów, ulubione krajobrazy, szczególnie bliskie idee, wśród których lubisz przebywać, Inni, do których stale się garniesz, pejzaże, które z lubością fotografujesz, aby mieć je na własność. Zatrzymać. Twoje „trwaj, chwilo”. Fotografia to zabijanie. Fotografując uśmiercasz siebie, Innego, inny byt. Chcesz go zatrzymać na stałe. I jak wszystko inne – na własność. Zatrzymać pejzaż, zatrzymać obraz, zatrzymać pamięć, zatrzymać dźwięk. Wpisać się do albumu, prowadzić pamiętnik, przekazać, opowiedzieć, zarejestrować. Rezygnujesz z niespodzianki, ze spotkania na rzecz zawłaszczenia. Już nie dla ciebie pchły i beton. Na spacerze zrywasz kwiaty. Nie jesteś już wędrowcem, który cieszy się z każdego niespodziewanego spotkania, bo stałeś się posesjonatem, który liczy na swoje doświadczenie i stan posiadania. Kiedy usłyszysz nocą jakąś muzykę, to nie ucieszysz się z nieoczekiwanego spotkania, tylko powiesz: „Ja to mam nagrane”. Kiedy zobaczysz przypadkiem błyskawicę, to powiesz: „Ja to mam na video” . Kiedy zobaczysz jętkę, to powiesz: „Ja to mam na szpilce w moim zbiorze motyli”. Byt uśmiercając sądzi, że tworzy doświadczenie i unieśmiertelnia piękno. 50 30. Kontemplacja cierpienia ma zapełnić wyrwę egzystencjalną. Czyje cierpienie kto ma kontemplować – czy cierpienie Innego ja mam kontemplować, czy Inny moje cierpienie. Może każdy powinien kontemplować swoje cierpienie, każdy powinien nocą wykrzykiwać w kosmos swój ból istnienia. Cierpienie jest językiem, który zmusza do zaangażowanego komunikowania się. Cierpienie jest samotnością i wymaga Innego. Jest to r czas na nasze Sieben Worte. Na nasze Eli, Eli, lema sabachtani? – zdanie, które leży u podstaw całego egzystencjalistycznego myślenia. Ekspozycją swojego cierpienia chcesz sprowokować Innego do bycia z tobą. Udajesz, sam przed sobą, wyolbrzymiasz swoje cierpienie, wmawiasz je sobie, aby zdobyć, posiąść Innego. Pożreć go. Mieć go dla siebie. Okupić swoje cierpienie i rzucić mu Innego na pożarcie. Twoje cierpienie jest wykrzykiwaniem do Innego, że jesteś. A kiedy już usłyszy, to go masz, już ci się nie wymknie, już go nie wypuścisz i pożresz go. Ty uciekasz od cierpienia Innego, żeby się nie dać ogarnąć. W gruncie rzeczy obojętny jesteś na nie, nie możesz inaczej okazać swojej obecności z cierpiącym, jak poprzez wzmożone, zewnętrzne gesty współczucia. W gruncie rzeczy obojętny jesteś, jak każde inne zwierzę, na cierpienie Innego i nie chcesz o nim słuchać, nie chcesz o nim wiedzieć, żeby mu się poddać. Żeby nie pozbyć się ego, żeby nie ograniczyć wolności ego. Wiedza o cierpieniach Innych, innych bytów tworzy świadomość winy. Winy niezawinionej, której nie możesz uniknąć, która stanie się źródłem twojego cierpienia. I nie będziesz już w stanie kontemplować tylko po to, aby zapełnić wyrwę egzystencjalną. Wiesz, że matka Teresa czeka na towarzyszy. Żaden byt nie uwolni się od komunikacji w cierpieniu. 51 31. Kontemplacja bytu estetycznego ma zapełnić wyrwę egzystencjalną. W tym przypadku byt otrzymuje specyficzne atrybuty, takie jak piękno i autonomiczność. Zajmuje miejsce dotychczasowego bytu sakralnego i przyjmuje starogrecki podziw, wschodnią adorację, buddyjski altruizm i chrześcijańską miłość. Coraz bardziej zdecydowanie byt estetyczny chce zająć miejsce bytu sakralnego. Chce być alfą i omegą. Chce mówić o wszystkich bytach. Sztuka to gromadzenie jak największej ilości bytów w celu pokazania jednego. Albo ukazanie jednego bytu w celu przekazania wiedzy o wszystkich. Z wszystkiego jedno, z jednego wszystko. Sztuka to naśladownictwo boskiej apokatastasis. Kontemplowanie bytu estetycznego może dać przeżycie podobne do odczucia sacrum. Jedno tylko różni sacrum od bytu estetycznego: ten pierwszy byt łączy swoich wyznawców, drugi zaś dzieli, indywidualizuje i pozostawia w samotności. Twoje przeżycie bytu estetycznego nie daje ci spokoju. Musisz się tym pochwalić, musisz powiedzieć Innemu, czegoś doświadczył. A jednocześnie zazdrosny jesteś o ten byt, żeby Inni go nie odebrali tak jak ty, żeby on się innym nie oddał, tak jak tobie, żeby się nie sprostytuował. Masz w ręku skarb, którym chcesz się pochwalić, pokazać jakiś ty bogaty, ale nie możesz się nim z nikim podzielić. Zazdrosny jesteś nawet o autora za to, że on to stworzył, że mówi o tym, co jest twoją niewypowiedzianą myślą, uczuciem, przekonaniem. Najpiękniejsze chwile w życiu przeżywa człowiek, kiedy jest sam. Byt estetyczny ukazuje ci twoją samotność i twoją pustkę. 52 32. Schopenhauer zapomniał o czymś oczywistym, kiedy mówił, że tylko kontemplacja cierpienia i autentyczne przeżycie sztuki może zapełnić wyrwę egzystencjalną, może odsunąć odczucie pustki i bezsensu bytu. Jest jeszcze jeden element, który odsuwa potrzebę kontemplowania wyrwy. Jest nim skoncentrowanie swej uwagi na bycie samym. Wielki filozof nie dostrzegł tego, tak jak dziecko nie widzi słonia, bo jest zbyt duży. „The most marvellous of all the things a human being can do is: to be”. Oczywiście, sam fakt bycia nie wystarczy – musi go wspierać creatio humana. Byt musi ciągle potwierdzać swoje istnienie. Creatio, język, inny byt, Inny – wszystko to pomaga bytowi w utrzymywaniu się w przekonaniu „Ego sum”. Kariera, konkurencja, rywalizacja, władza, wiedza, posiadanie, siła – wszystko to jest formą doskonalenia bytu. Amerykański YUC (Young upcoming). Coraz więcej, coraz lepiej, coraz mądrzej. Dziwne olimpijskie hasło citius, altius, fortius. I tak usque ad finem, jakby śmierci nie było. Wszystko, czego doświadczasz, prowadzi ku twemu doskonaleniu się. Żebyś wiedział więcej, żebyś panował dłużej, żebyś zabijał lepiej, żebyś trwał pewniej. Jest to opium, które jest silniejsze niż kontemplacja cierpienia i sztuki. A przy tym wzbudza zazdrość innych bytów. Ta zazdrość jest już zapłatą, jest obietnicą afirmacji naszego bytu. Pożeramy Innych, by potwierdzić swoje istnienie. Kanibalizm wcale się nie skończył – przeszedł tylko w inne rejony IO. Byt, twierdząc, że się doskonali, pożera inne byty, podczas gdy zaspokaja tylko swój głód istnienia. 53 33. Słuchanie racji mistyków chrześcijańskich, adeptów zen, ideologów buddyzmu i taoizmu przypomina sytuację, w której naturalny abstynent przekonuje będącego w stanie głodu narkomana o korzyściach płynących z czystości ducha i niepodlegania nałogom. Trudno jest uwierzyć „boskim”; wtedy mówi się: „Święci są nam niepotrzebni. Święci niech idą do nieba”. Wolę, żeby ukazywali mi granice mojego grzechu niż drogę cnoty. Boże mój, takim grzesznikiem mnie stworzyłeś i ta świadomość grzechu pozwala mi mieć nadzieję. W końcu nie jestem winien, żem słaby – to jest mój realizm moralny – jestem jaki jestem. „‘ehyeh asar ‘eheyh” – Pamiętasz? Zamiast dochodzić do raju we mnie, staram się go sobie budować, idąc drogą ułudy za iluzją szczęścia doczesnego, bogactwa, pożądania, zysku, pozycji, władzy i wiedzy. Ale mnie zbaw ode złego. 54 34. IO posiada miriady obywateli. Ambicją człowieka jest poznać jak najwięcej Innych, innych bytów. Człowiek jest trawiony coraz to silniejszym kompleksem analfabety. Ilu książek nie przeczytałem, ilu idei nie znam, ile języków jest poza moim rozumieniem, ile cywilizacji, kultur, religii, literatur, filmów, sztuk, galerii, muzeów do poznania. Mój Inwentarz Wszystkiego, moja Biblioteka wskazuje mi na to, czego nie wiem, czegom nie poznał i nad czymżem nie zapanował. Mój Inwentarz Wszystkiego posiada swój rozdział „Asrar Name”, czytelny tylko dla mnie. Nikt inny nie może do tej księgi zaglądać. Nie jest policzalna sfera bytów, które „należy” poznać. A po ich poznaniu „należy” zapoznać się z wiedzą „how”. Dlaczego te byty istnieją, jaka jest przyczyna i co mogą one przekazać. Ilu Innych nie spotkałeś. Skierowując swoją energię na poznanie Innego, innego bytu, musisz zrezygnować z wielości, musisz skazać Innych, inne byty na nieistnienie dla ciebie. Związanie się z wybranym bytem jest w twojej świadomości wyrokiem nieistnienia dla innych bytów. Aby zagłuszyć kompleks analfabety, tworzysz hierarchię ważności. Twoja aksjologia, aksjologia twojego IO jest usprawiedliwieniem twoich afirmacji i refutacji. Pozwala ci bezkarnie twierdzić, że twoje dzieci są najpiękniejsze. „Wszystkie narody sądzą, że ich mężczyźni są najdzielniejsi, ale Anglicy tacy są naprawdę”. Byt usprawiedliwia swoją niewiedzę o Innym, innym bycie, tworzeniem systemu wartości. Znam Boga i to mi wystarczy. Mój Bóg rozgrzeszy mnie z mojej niewiedzy. Przebaczy mi, ponieważ nie wiem, co czynię. Mogę czynić wszystko poza moim Imperium, ponieważ jest Bóg. Mam swoje IO (ego, rodzina, wiedza, władza, bogactwo, siła, religia etc.) i to mi wystarczy. Moje Imperium dba o swoich obywateli. Mam Ciebie i Ty mi wystarczysz. Zagłuszysz moją potrzebę Innego i powiesz mi, że Inni są niepotrzebni. Powiesz, że Inni to piekło. L’enfer c’est 1’absence de 1’autre. 55 35. Byty uprawomocniają się poprzez swe uporczywe trwanie. Wystarczy trwać, aby otrzymać paszport IO. Dawna fikcja staje się historyczną prawdą, literatura staje się mitologią, grafomania staje się typem, katalog głupoty jawi się jako skarbnica wiedzy tajemnej. Proste okazuje się wieloznaczne, wieloznaczne jest bogactwem różnorodności i układa się w system. Kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Barbarzyńca jest bohaterem, zbrodniarz rewolucjonistą, przypadkowy ofiarnik świętym. W końcu historia zapomina Czy Kain Abla, czy Abel Kaina. Konfabulacja jest nie tylko zjawiskiem psychicznym – podobnie dzieje się z całym doświadczeniem ludzkości. 56 36. Kogo kochasz – czy osobę najbliższą, z którą dzielisz powszedniość, czy osobę, dla której masz więcej czułości, więcej gestów miłosnych, czy osobę, do której piszesz żarliwe listy, czy osobę, która ciebie kocha, czy osobę, z którą łączyło cię coś wspaniałego jeszcze nie tak dawno temu, ale jakoś nie jesteście już razem, może jeszcze kiedyś, czy kochasz ciepłe wspomnienie dawnych miłości, czy niecierpliwe czekanie na nowe... Jaki język znasz – czy ten twój, rodzimy, który ciągle starasz się tworzyć, czy ten, który jest ci tak bliski jak ten rodzimy, że aż prawie o nim zapominasz, czy też inne, podobne do najbliższego ci obcego, czy jakiś odległy, egzotyczny, którego świat cię wabi, czy może dawno umarły, którego tajemnicę chcesz poznać, ale nie masz czasu na historię, a może jedno słowo z jakiegoś odległego wspomnienia, które jest dla ciebie językiem całym, Ysi me kasi. Jaką książkę znasz – czy tę, którą czytałeś wielokrotnie i znasz prawie na pamięć, czy tę, którą trzeba znać, czy tę, o której wszyscy mówią, czy tę, którą wszyscy znają z tytułu, czy tę, o której ktoś ci powiedział, czy tę, której nie możesz sobie przypomnieć, czy też tę, o której nie chcesz mówić, żeby się nie zdradzić... Kogo kochasz, jaki jest twój język, co wiesz, co lubisz, co umiesz, co robisz... Granice bytu są płynne nieosiągalne. Granice ego cogito doświadczenia, poznania, Innego są płynne, nieosiągalne. A może ich w ogóle nie ma. Ty jesteś światem a świat jest tobą. Byt jest wszechbytem. 57 37. „Grzech jest skutkiem wolności, dzięki której człowiek jest zdolny burzyć harmonię natury”. To wolność do grzechu, wolność, na którą zezwala IO, jest głównym motorem ludzkiej creatio. W stanie wolności powstają nowe byty a zapoznawane są dotychczas istniejące. Im większa wolność, tym większe „przyśpieszenie” aktywności nastawionej na nowe. Ograniczenie wolności to ograniczenie creatio i brak możliwości tworzenia nowych bytów. Ale ludzka creatio nie ustaje przy braku wolności; nastawia się wówczas na dowartościowanie bytów istniejących, najchętniej tych, które mogą tworzyć azyl utraconej wolności. Przy braku wolności creatio skierowuje się w stronę tradycji, a także w stronę największego bytu – Boskiego IO. Czas tworzenia bytów i czas i przetrawiania. Czas wolności i czas zniewolenia. Kultura grzechu i kultura cnoty. Grzech i cnota to byty, które pulsują w rytmie wolności tworzenia. 58 38. Byt w postaci czystej, jako myśl, idea, zamysł, intuicja, przeczucie, byt nie zobiektywizowany rzadko może liczyć na akceptację. Nie każdy Sokrates ma wśród uczniów Platona. Nie każdy Konfucjusz może liczyć na wdzięczną pamięć potomnych. Zdarzyło się, że i apostołowie nie podejrzeli, co pisał Jezus na piasku. Bóg-Autor Księgi Pisanej na Piasku nie figuruje w katalogach bibliotek. Przemożna jest władza bytu materialnego w IO. Literatura istnieje tylko na papierzę. Myśl ludzka może być zapisana w formie graficznej – żadna inna forma nie jest tak ważna. Ważna do tego stopnia, że może stanowić o odrębności grupowej, narodowej. Może wspierać i tworzyć supra-byty. Nie istnieje literatura pomyślana w głowie, której nie znane jest pismo, nie istnieje literatura, o której ktoś tylko pomyślał, nie istnieje literatura, z której napisania zrezygnował Mistrz. Gdyby Kafce udało się spalić swoją twórczość, to nikt by zapewne nie uwierzył Brodowi i jego zapewnieniom, że autor Procesu wielkim pisarzem był. Wprawdzie mówi się o literaturze oralnej, ale właściwie tylko jako o zaczątku, pra-bycie literatury pisanej. Nie istnieje nie namalowany obraz, nie zagrana muzyka, nie wystawiony dramat, nie wyrzeźbiona rzeźba, nie zbudowana katedra. Chociaż zgodziliśmy się na niedokończone katedry. „Tout ce qu’il est sur la calque, c’est de la merde” – to o architekturze. Różne są powody, dla których byt nie może zaistnieć w formie narzuconej mu przez IO. Nieznajomość reguł, niekonwencjonalność, nonkonformizm, rezygnacja, obawa niezrozumienia, nieprzywiązywanie wagi do tworzenia, niewiara, że twórczość może zbawić, wybór innych wartości, lenistwo etc., etc. Oczywiście, istnieją literackie katedry, rzeźbiarskie obrazy, teatralne rzeźby, action painting, teatry muzyczne, teatry filmowe, ale te wszystkie interbyty także muszą zobiektywizować się. Ut pictura poësis wskazuje tylko na genezę tworów istniejących i materialnie zaświadczonych. Byt, który chce otrzymać akceptację zaistnienia, musi podporządkować się kategoriom i normom IO. 59 39. Byt jest tajemniczy. Kobiety kryją zagadkę kobiecości przed mężczyznami, a i mężczyzna jest nieodgadnionym bytem dla kobiety. Miłość i pożądanie znajdują swoje residuum w tajemnicy i w złudzie jej odkrywania. Dzieci sądzą, że dorośli kryją przed nimi jakąś tajemnicę, ale dorośli już o tych mniemaniach dzieci zapomnieli i chcą odgadnąć, co i jak myślą dzieci. Adrian Reland twierdził, że różnice językowe powstały u ludów dzikich dlatego, że poszczególne plemiona chciały ukryć tajemnice szczepowe przed innymi. Nie tak chętnie ludzie rozstają się z tym, co uważają za swoje odkrycie – swoją tajemnicę. Językoznawcy zauważają, że wypowiedzi formułowane są najczęściej począwszy od wprowadzania elementów znanych i potem dopiero następuje eksplikacja elementu nieznanego. „Posiadanie tajemnicy jest podstawą wszelkiej władzy”. Doskonale o tej zasadzie wiedzą władcy IO. Nie ujawniać wszystkiego od razu, stosować retardacje, uniki, kompromisy, kunktatorstwo, zagadki, obietnice. Totalitarne ustroje najchętniej wszystko objęłyby tajemnicą, a łaską i przywilejem byłoby opuszczanie do niej. Ajnigma to kluczowe pojęcie światopoglądu średniowiecza. „Zakładało się, że istotna przewaga kościoła jako stróża «prawdziwej wiary» polega właśnie na tym, że w odróżnieniu od «niewiernych» zna rozwiązanie: rozwiązanie tajemnicy wszechświata, nie znanej poganom, i rozwiązanie tajemnicy Pisma Świętego, której nie znali Judajczycy. Powierzenie kościołowi «kluczy królestwa niebieskiego» – jest jednocześnie kluczem do szyfru kosmicznego i skrypturalnego, do dwóch rodzajów tekstu: do universum, rozumianego jako księga enigmatyczna i «Księgi» rozumianej jako całe universum – universum symbolicum”. Orygenes odnajduje wspólnotę tej ezoterycznej wiedzy pisząc o „znakach” Bożych: „Wszystkie narody wschodnie, ludy Indii, Persowie i Syryjczycy ukazywali święte tajemnice w mitach religijnych; mędrcy i filozofowie wszystkich religii znali prawdziwe znaczenie, podczas gdy ignorant widzi tylko zewnętrzny symbol, korę, która je ukrywa”. Sztuka chętnie przejęła tę wiedzę i często stosuje poetykę zagadki, prowadząc swoistą grę z odbiorcą. Kto potrafi rozwiązać mój kenning, i symbol, zrozumieć parabolę, znaczenie, odgadnąć sens. Mitologie tajemnicą opatrują wszelki Początek i Koniec. Nie wie nikt, co w zaczątku dni Rzekłeś synowi do ucha. Śmiercią naznaczonymi usty objawiłem mądrość przeszłości I zmierzch bogów. Odinowi tu zdradziłem mądrość słowa – Ty zawsze z wszystkich najmędrszy będziesz. Wiara może odsłonić tajemnicę Wszechbytu. To, co jest w nich wspólne (w dwóch stronach tao), nazywamy wielką tajemnicą, tajemnicą nad tajemnicami, bramą (wiodącą do poznania) wszelakich cudowności. Bóg Koranu mówi: 60 Ja znam to, co ukryte, w niebiosach i na ziemi, Ja wiem, co wy ujawniacie i co skrywacie. Chrystus odkrył tajemnicę Boga. „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” – cytuje Ewangelistę Akwinita i dodaje: „po przyjściu Chrystusa odsłoniło się przed nami wiele tajemnic, jakie przedtem były zupełnie zakryte”. Tajemnica, jej istnienie i nieodparta chęć jej poznania, może stanowić pierwszą zasadę rozwoju IO Człowieka. Ciekawość, świadomość, że coś jest inaczej, może być powodowana obawą o swoje bezpieczeństwo: byt tajemniczy, niepoznany, niewiadomy może stanowić dla mnie zagrożenie, może okazać się lepszy niż ja, może mnie zniszczyć. Muszę mu wydrzeć jego tajemnicę, dla mojego bezpieczeństwa. Tajemnica może też być sposobem posiadania. Gabriel Marcel widzi różnicę między tajemnicą a sekretem: „Całkowite przeciwstawienie pomiędzy sekretem a tajemnicą, która z istoty swej jest czymś, czego nie przechowuję, czym nie rozporządzam. Poznanie jako z istoty swej przekazywalny sposób posiadania. Podwójna trwałość zawarta w posiadaniu (biorę zawsze jako przypadek typowy fakt posiadania sekretu). Sam sekret jest czymś, co jest jako takie traktowane; lecz tak samo przedstawia się sprawa z podmiotem; z qui, w przeciwnym razie sekret sam by siebie niweczył. Rzecz oczywista, że sekret daje się bezpośrednio porównać do strzeżonego podmiotu, do zawartości przechowywanej w pojemniku. Myślę, że to porównanie jest zawsze możliwe, z chwilą gdy mamy do czynienia z posiadaniem”. Każdy byt jest tajemnicą. 61 40. Ja chcę być tajemniczy. Nie mówię, ukazuję się inny, gram, kłamię, oszukuję, koloryzuję, konfabuluję, aby wydać się tajemniczy. Aby nie być zupełnie bezbronny. Dopóki jestem tajemniczy, nieodgadniony, dopóty mogą się mnie bać. Dopóki jestem tajemniczy, nieodgadniony, dopóty mogą się mną interesować, kochać mnie i zapełniać moją potrzebę Innego i pustkę egzystencjalną. „Aby mi nikt na dno me i wolę ostatnią nie zajrzał – ku temu oto wynalazłem swe długie światłe milczenie. Niejednegom widział z przezornych, co lice swe przesłaniał i wodę swą mącił, aby go nikt wskroś i w głąb nie przejrzał. Lecz do niego to właśnie zbliżali się najprzebieglejsi z nieufnych i orzechów najlepsi wyłuskiwacze: jemu to właśnie wyławiano najbardziej ukryte ryby! Lecz ci jaśni, ci żwawi, ci przejrzyści – oto mi są najmądrzejsi z przemilczających: których dno tak głębokie bywa, że nawet najjaśniejsza woda dna tego nie zdradzi”. Wszystko, czego nie wiem, wpisuję w rejony opatrzone tajemnicą. To samo dotyczy bytów, których się boję – one też stanowią dla mnie tajemnicę. Tajemnica może być sposobem poznania. Obszary mityczne są obszarami, w których umiejscawia się moja niewiedza. Granice mojej wiedzy są granicami mojej egzotyki. Obszar mityczny poznany staje się obszarem prowincji. Moja niewiedza wyznacza granice piekła. I Boga. Św. Augustyn zwracał się ze swoją niewiedzą do Pana: „Ty zapalisz lampę moją, Panie Boże mój, ciemności moje rozświecisz!” Na obszarach mojej niewiedzy przebywają lwy – hic sunt leones. Dla ludów Północy piekło to wieczne mrozy, nie ogień. To, czego boją się najbardziej i z czym przyszło im zmagać się w ich bytowaniu. Afrykański diabeł jest biały. Na granicy IO Wiedzy i obszarów Niewiedzy stoją mity, przesądy, zabobony, plotki, stereotypy, uogólnienia. Także piękno jako cel świata zawiera tajemnicę. „La beauté la plus divine et principalement la plus parfaite contient le secret”. Nie tylko Inny opatruje byt tajemnicą – byt sam stwarza swoją tajemnicę. 62 41. Byt musi mieć imię. Wieża Babel to nie jest jednorazowy akt kary; to odbywa się ciągle, jest procesem permanentnym. Zaledwie byt otrzyma nazwę, musi ją zmieniać. Sam Bóg nie może mieć jednego imienia – na każdą okoliczność i przez każdego jest inaczej nazywany. „Nie będziesz wypowiadał na próżno Imienia Jahwe, twego Boga. Jahwe bowiem nie pozostawi bez kary tego, kto by wypowiadał Jego Imię na próżno”. Człowiek w swej chytrości wprowadził wiele imion Boga i w ten sposób omija przykazanie wdzierając się nie proszony na prywatną audiencję boską. Triobriandczycy, kiedy imię traci już swoją wartość tabuiczną, wymyślają natychmiast nowe, ezoteryczne Imię, żeby nie obrazić bóstwa, Innego, spospolitowaniem. Może, żeby nie pozbawiać go tajemnicy. Bardzo dynamiczny język tworzy ich historię, która jest historią ukrytych, zapomnianych imion. Niepoliczalna jest liczba imion, którymi obdarzamy naszych bogów. Jahwe, który zakazał się przyzywać, został obdarzony innymi imionami: YHWH, Memra, Adonaj, Elohim, Szekina, Ha’el hannae’emann, Makom... Odyn miał imion czterdzieści cztery. Nasz język jest nazywaniem Boga i omijaniem tej nazwy. Teonomastyka. Co miał na myśli Bóg przykazując, aby nie wypowiadać Jego imienia na próżno. Kiedy i kto może ocenić, że chwila na przywołanie Boga nadeszła. Czy możemy Go przywoływać w samotności, czy w nieszczęściach równych tym, jakimi doświadczał Hioba, czy w obliczu genocydu. Czy w przerażeniu i trwodze mogę Go przywołać wykrzykując swoje „W konie, Chryste Panie!” A może Bóg nie lubi obcować z nieszczęściem, nie chce o nim wiedzieć. Może wolno nam przywoływać Boga tylko w chwilach przyjemnych, dla towarzystwa, kiedy mogę powiedzieć „Dzięki Bogu”. A może tylko w miłości, w rozkoszy, kiedy szepcę „Boże, Ty mój kochany”... Anioł Ślązak zauważył, że wzywanie Boga jest wyrazem braku zaufania do Jego Planu: Gdy Boga wzywać chcesz niepomny Jego troski, To Cię ufności brak naraża na gniew Boski. Moja pycha, moje intymne oczekiwanie na cud, moje poczucie wyjątkowości wyznacza początek moich próśb i żądań skierowanych do Boga. Kiedy wydaje nam się, że tworzymy unio affectus, to głośno razem wzywamy Boga. Nie boimy się wtedy nazywać Go prawdziwym Imieniem; bo nie czujemy się winni, czujemy winę niezawinioną, czujemy niesprawiedliwość, krzywdę. Przywołujemy wtedy Boga-Słowo, Logos w jego słyszalnej teofanii. Imię, którym nazywamy i wzywamy Boga, stanowi początek ludzkiej apokatastasis. Św. Tomasz pozwolił wzywać Imię Boże dla sześciu powodów: – dla potwierdzenia tego, co się mówi – w celu uświęcenia – celem odpędzenia przeciwnika – by wyznać swoją wiarę w Niego 63 – w celu obrony przed złem – przy szukaniu wsparcia dla naszego działania. 64 42. Obrazy, wizerunki Boga są także Jego imionami. Są ludzkim przywoływaniem Boga. Są próbą obejścia przykazania: „Nie będziesz tworzył rzeźby (bożków) ani żadnej podobizny tego, co jest w górze na niebie lub co jest na dole na ziemi, ani co jest w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz padał na twarz przed nimi i nie będziesz im służył; bowiem ja, Jahwe, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym [...]”. Stworzyć wizerunek Boga to ukonkretnić Jego ezoteryczny, tajemniczy byt. Wypełnić pustkę, jaką On tworzy. Oswoić Go, zwabić Go do Imperium Ontycznego. Nie ma jednego, obowiązującego wizerunku Boga. Bóg ma ich wiele, wiele twarzy, tak jak ma wiele imion. Ukazuje się zatroskany i radosny, gniewny i pobłażliwy, karzący i nagradzający, cierpiący i triumfujący. Historia ikonoklazmu jest procesem sztuk plastycznych, w którym ostatecznie wygrała strona obrończa, zaprzeczając, jakoby ikona stawała się Bogiem samym i przyjmowała kult Jemu należny. Główne pytanie brzmiało: „czy malować”, a nie „co malować”. To ostatnie pytanie pojawiło się wtedy, kiedy sprawa była już przesądzona i creatio humana uzyskała przyzwolenie na swą aktywność. Protestanci zdecydowanie przesunęli wizerunek sacrum do sfery sztuki. Naśladując gniew Pana wygnali artystów ze świątyni. Nigrinus groził: „Teraz nadszedł czas, aby Jego wola spełniła się; wiedzcie, że gdyby nie znalazł się nikt, kto wykona Jego wyrok, rozgniewany Pan wypuści piorun, by zniszczyć bożków”. Artyści jednak nie sczeźli, lecz zbudowali konkurencyjną świątynię sztuki. U podstaw ich działalności legło przekonanie Jana z Damaszku: „W poprzednich czasach Boga bez ciała czy kształtu nie można było przedstawić w żaden sposób. Ale dzisiaj, od czasu kiedy Bóg pojawił się w ciele i żył wśród ludzi, mogę przedstawić to, co jest widzialne w Bogu. Nie czczę materii, lecz czczę Stwórcę materii, który przez materię dokonał mojego zbawienia”. A więc malować materię. Odkrywać Boga w IO Materii. Twórcy, powołując się na ów sąd, coraz odważniej zaczęli przedstawiać swoje wizje i wersje Boga. W końcu zaprzestali malowania na kolanach, zaczęli malować dobrze. Im lepiej, z większym natchnieniem, z większym talentem i z większą inwencją, im oryginalniej, tym lepiej. Ikona usamodzielniła się. Przyjęła pozycję autonomiczną i zajęła pozycję sacrum. Stworzyła swoje IO Sztuki, które różnych władców osadzało już na tronie, lecz żadnych na stałe: Był też na tronie człowiek. Od czasu, kiedy IO Sztuki zdetronizowało Boga, przeżywa ono stan interregnum albo stan permanentnej elekcji. Stan taki stymuluje poddanych tego Imperium do tworzenia olbrzymiej ilości bytów estetycznych, w nadziei, że może byt, który ja stworzyłem, zostanie zauważony na dworze, a może nawet... 65 43. Imię Boga nie wystarczy – zbyt jeszcze odległy jest od ludzkiego IO. Musimy obdarzyć Go atrybutem, który połączy świat boski ze światem ludzkim. Atrybut boski jest bytem uniwersalnym, przynależnym do IO Człowieka i Super-Mocarstwa Boskiego. Krzyż i korona cierniowa Chrystusa, czyli cierpienie człowieka; piorun Zeusa, Indry i Thora, czyli strach człowieka; ogień Prometeusza, czyli dążenie do wiedzy; kruki Huggin i Munnin Odyna, czyli niedoskonałość wiedzy ludzkiej; strzały Erosa, czyli ból miłości. Prawie każdy Bóg ma swój atrybut, poprzez który człowiek może uznawać Go za swojego Boga. Najbardziej „ludzki” atrybut Boga: naszyjnik Brisyngów, który otrzymała jako atrybut piękności i miłości nadobna Freya za to, że przez trzy doby była powolna karłom, którzy ten klejnot stworzyli. Atrybut Boga – nasze ściąganie bogów do IO. Boska apokatastasis. Eritis sicut homines. 66 44. Na Początku nie było Słowa – przed nim była cisza. Milczenie Boga. Przed Logosem był Nie-byt. Eksploatatorzy czasu nie mogą się zdecydować: czy chcą opisać byty, które były pierwsze, czy też to, co było (?) przedtem. Różne początki były na początku. Goethe próbował się do niego zbliżyć: „Im Anfang war das Wort”, „Im Anfang war der Sinn”, „Im Anfang war die Kraft”, „Im Anfang war die That”. Aber die That ist nur das Wort. Auch. Na początku były: Chronos, Chaos (Hun-Tun, Apsu, Tiamat), Apeiron (bezkres), Nienazwane, Element, Powietrze, Ginungagap (Pustka), Nammu (otchłań wody), Bóg, Koniec, Jedność, Nic, Grecja, Wodór, Woda, Światło, Ogień, Jajo, Ruch, Prawa Newtona, Masa, Siły, Wielki Wybuch, Przesunięcie się ku Czerwieni, Korzenie Wszechrzeczy – Zarodki – Pierwiastki, Atomy. Nie było żadnego początku – było Zawsze. Not the word but speach, die Liebe, Wiara, das Urgespräch, Frazes, Droga, Poeta, des Rhytmus, Numeros, Ungrund, Idea, Niematerie bytów, uśmiech kota, Dobroć, Ból, das Geschlecht- Chuć, die Frau, Reklama... Pierwsza z czterech faz procesu tworzenia olam ha-acilut. Pierwotne objawienie, świat emanacji przed jakąkolwiek manifestacją, pierwsze z pierwszych wypromieniowanie. Acilut to stan Stwórcy w pierwszej chwili stworzenia, zanim jeszcze wypowie Słowo. Otóż, gdy chaos materii jeszcze krzepł, jeszcze się w niej nie przejawił żaden dech ni układ. Nie było nazw ani żadnego działania. Któż by zdołał w tym stanie rozpoznać kształty? Niebo i ziemia poczęły się jednak od siebie oddzielać, trzy bóstwa powstały jako początek dzieła stworzenia, czyli wyłoniły się pierwiastki męskie i żeńskie, a potem dwa duchy zostały rodzicami wszechrzeczy. Prawda najwyższa, jedyna, żywa i uwielbiona, ukryta w Perle, ukrytej w Muszli ukrytej w Morzu, które zalewały fale. Do zaistnienia świata konieczne było stworzenie najpierw pustego miejsca (cimcum), bo skoro Bóg – Ein Sof – jest wszędzie, to świat nie miałby gdzie powstać. „Wiedzcie, że zanim emanacje zostały wypromieniowane i powstały wszelkie stworzenia, całą rzeczywistość wypełniała jednolita wyższa światłość i żadnej wolnej przestrzeni nie było. Kiedy Jego nieodmienną wolą było stworzyć świat[...] Ein Sof wycofał się do punktu centralnego, w środku którego była właśnie ta Jego światłość, i dokonał kontrakcji tej światłości przenosząc ją do przestrzeni otaczającej ów punkt środkowy. Powstało wtedy wolne miejsce i przestrzeń, i pusta objętość”. Jaki był Początek początku – co było przed i poza Początkiem: NIE MA. „Bezimienne (stało się) prapoczątkiem nieba i ziemi. Nazwane (stało się) rodzicielką dziesięciu tysięcy rzeczy”. „Dziesięć tysięcy istot (i rzeczy na świecie) pod niebem zrodziło się z bytu. A byt powstał z niebytu”. 67 Na początku był Byt. Na początku był Początek. Arché. Logos Prologu Ewangelii Janowej odczytuje się figuralnie w Księdze Genesis. Na Początku było creatio Dei. Na Początku było „Stań się”. „Fiat”. 68 45. Byt jest w ciągłym poszukiwaniu swojej istoty, swojego jądra. Łączy się to z poszukiwaniem kamienia mądrości – głównej zasady stworzenia, w której znajduje się wszystko w uproszczeniu, in nuce. Takim jądrem bytu może być sacrum, Bóg, symbol, mit, inny byt, przedmiot doskonały. Pragnienie poznania jedni, absolutu, pierwszej przyczyny. Sięgnięcie po jabłko, które królowie sobie obrali za znak boskiej proweniencji – w tym królewskim jabłku boska emanacja ma się spotkać z emanacją ludzką. „Nie ma boga ponad Boga a Mohamed Jego Prorok”. „Nie będziesz miał żadnych innych bogów oprócz mnie”. Byt zawierający w sobie ideę: kamień, który zawiera wszystkie możliwe rzeźby, obietnica dla ludzkiej creatio i zachęta, aby ta szukała ideału. „Kamień jest stworzeniem doskonałym” – być może dlatego, że nie okazuje współczucia Prometeuszowi, który jest doń przykuty. Hermes odczytywał przyszłość z małego kamyka – calculum. Dla Focjusza kamień jest synonimem prawdy, kiedy pisze o tym, jak Eunomiusz w książeczce Skarby rozprawia się ze swą wcześniej głoszoną herezją: „Po męsku i wspaniale, całą mocą swego stylu przewrócił ją i obalił bez reszty wszystkie jej argumenty tak, jakby cisnął jakieś niemowlę babilońskie o twardą skałę prawdy”. Znamy to już z Psalmu 137: (...) Błogosławiony, który pochwyci i roztrzaska twoje niemowlęta o skałę. Arystoteles komentując Homera („Znowu z góry stacza się na dół głaz ten bezwstydny”) mówi: „głaz ma się tak do Syzyfa, jak bezwstydny człowiek do swojej ofiary”, przy czym „bezwstyd” oznacza dla niego wyraz życia. Przeciwstawienie kamienia i winy, ale także kamienia i chleba spotykamy w Biblii. Kamień – jako znak wiary, który w relacji Marco Polo otrzymali trzej królowie od boskiego dzieciątka. Może do tej relacji odwoływał się współczesny szwedzki apokryfista, który pisał: „Pierwszy dał dziecku mały kamyk, bardzo ładny kamyczek, oszlifowany i wygładzony falami na brzegu morza w jego ojczyźnie, którą był pustynny nadmorski kraj”. Pierwowzorem mogła być wypowiedź z Apokalipsy Jana: Zwycięzcy dam manny ukrytej I dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna, oprócz tego, kto (je) otrzymuje. A kamień, który Syzyf uparcie wpycha na górę – po co Syzyfowi ten kamień. To kara bogów, którzy wybrali kamień jako przedmiot najbardziej przeciwny człowiekowi. Ludzie to rozumieją i przywalają swoje groby kamieniem. Stawiają kamienie-ołtarze. Zakopują kamień węgielny. Tworzą lapidaria. Wielbią Czarny Kamień. Wierzą w kamień-piorun, który spadł z Nieba. Marzą o Żywym Kamieniu i rodzą na kamieniu, aby ułatwić połóg. Skamieniałe życie – menhir. Jakkolwiek Henryk Suzo pisze, że „Kamień nie jest Bogiem, ani też Bóg kamieniem”, ale uznaje, iż „zarówno kamień jak też inne stworzenia od Niego mają to, czym są”. Materia bytu przeciwko materii życia. 69 Twardość – miękkość. Stałość – zmienność. Jedność – wielorakość. Tożsamość – alienacja. Trwanie – przemijanie. Wieczność krótkotrwałość. Bytem zawierającym w sobie ideę jest perła. Czarna perła – tao – którą zgubił Żółty Cesarz. Wysłał dla jej odnalezienia Wiedzę, ale Wiedza jej nie znalazła. Wysłał na jej poszukiwanie Wzrok, ale Wzrok jej nie znalazł. Wysłał Hung-ti Wymowę, ale i Wymowa nie znalazła czarnej perły. W końcu wysłał Żółty Cesarz Przypadek i Przypadek ją znalazł. Ten Przypadek nazywał się Siang-wang (mógł także się nazywać Tyche – sam zdecydował o swoim imieniu) i był właściwie ślepym losem, fatum, bytem podobnym do Niebytu. Chcąc osiągnąć tao – czarną perłę – absolutną doskonałość – musisz upodobnić się do Niebytu. Zna wartość perły – istoty wszechbytu – Mateusz, kiedy mówi: „Królestwo Boże podobne jest również do człowieka-kupca, i który poszukuje pięknych pereł. A kiedy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił ją”. Już wczesnochrześcijański autor Pieśni o perle wie, że warto jest zapłacić każdą cenę za możliwość zdobycia drogocennej perły zbawienia: Powstań natychmiast I zbudź się ze snu, [...] Sam niewolnika włożyłeś jarzmo. Przypomnij sobie wszystko o perle, Dla niej przybyłeś tu, do Egiptu! W przeszło dziesięć wieków potem, rozpaczając po śmierci dwuletniej córeczki, przypomni sobie o perle autor poematu Pearl. Tu perła może oznaczać łzy, może być symbolem niewinności dziecka, ale najpewniej jest pocieszeniem, jakie daje nadzieja na Zbawienie. Perło, rzekłem, chwały rozlicznej, Twoje słowo mnie poruszyło W tym widzeniu prawdy wiecznej! I jeżeli z prawdą przemówiło, Godzę się tu z mym losem-mogiłą, Gdy takiemu ty służysz Księciu! Hafiz, pamiętając o Koranie, mówi o Perle, której nie pomieści muszla czasu i przestrzeni. Wcześniej Hariri widział w Perle Głos Mistyczny chroniony przez muszlę Prawa Kanonicznego. Perłę, jako znak miłości, dostał od swej bogdanki Rycerz w Tygrysiej Skórze a ona, miłość-perła, połączyła ich dramatyczne losy. Bogata symbolika perły we wszystkich mitologiach i kulturach podkreśla jej czystość, rzadkość, drogocenność, szlachetność i sakralność. Chronione piękno. Marzenie drzemiące w rozumie, dziecko w łonie, życie niebiańskie w śmiertelnej powłoce, dziewictwo kobiecości, łzy w kamieniu, poezja w słowach, symbol jedności świata – Atmâ. Poszukuje się jej, nie mogąc znaleźć. Znajduje się ją, nie szukając. Bytem zawierającym w sobie ideę jest drzewo, które zna każda mitologia, każda religia i każda literatura śni swój wiecznie odradzający się The Dream of the Rood. Każdy byt dąży do osiągnięcia cech bytu, który stanowi jego los. Poznanie tego bytu-losu to poznanie siebie. Odkrycie swojej istoty. Może istoty Boga, może istoty Wszystkiego. Podnieś kamień, a tam znajdziesz mnie. Rozszczep drzewo, a tam ja jestem. 70 46. „Obraz świata wytwarzany przez ustrój jest w głównej mierze zdeterminowany przez tegoż ustroju aktywność w świecie”. „Poznajemy taki świat, jakim go stwarzamy”. Byt jest tautologiczny – wszędzie znajduje swoje zwierciadlane odbicia. Język, kultura, nauka, dyscypliny są stwarzaniem obrazu świata, w którym byty się rozpoznają. Byt poprzez skomplikowane spekulacje rozpoznaje swoje oblicze w końcowym speculum – zwierciadle. Urbs przegląda się w Orbis, ojciec w synu, mikrokosmos w makrokosmosie. Parabola, metafora, alegoria, sym-bolic, dia-bolic są dwoma obliczami tego samego. Największe zwierciadło świata stworzył Platon, który stwierdził, że rzeczywistość percepowana przez nas jest tylko odbiciem innej, prawdziwej rzeczywistości. Ludzka creatio jest powtórzeniem boskiej creatio. Wielu uznało tę zasadę: barokowe miroir flottant i romantyczne przekonanie, że rzeczywistość składa się z odbić. Dajcie mi dwa zwierciadła a stworzę i nieskończoność. Marzenie bytu: zredukować się do swej istoty, dotarcie do źródła prawdy o sobie, prawdy niepowtórzonej, prawdy jedynej. Odrzucić lustro i zniszczyć kompleks Narcyza. Doświadczyć siebie jako rzecz samą w sobie, Ding an sich. Odrzucić fenomenologiczne konstrukcje umysłu, które są odkrywaniem zjawisk stworzonych przez ów umysł. Zredukować całą tautologiczną warstwę ontyczną i spróbować doświadczyć się obiektywnie – to jedne z najbardziej nurtujących pytań. Marzenie bytu o odrzuceniu tautologii, o dotarciu do IO Esencji. Sytuacja, w której Inni, inne byty, ja, moje ego, Bóg – wszyscy widzą to samo i wiedzą to samo o bycie, wszyscy znają jego istotę. Koăäa 6 íe cěepňü, ňaę ía 6ű ěíe íe yçíŕňü, ÷ňî ˙ ćčřó. From life our death is taken from death our life is drawn. Każdy byt jest tym, czym jest. 71 47. Wszystko już było. Nihil novi sub sole. Historia się powtarza. Wszystko jest powtarzaniem. „Wszystko, co jest – było.” Salomonowe „Nie ma nowej rzeczy na świecie”. Wszystko już było, jak mawiał Pan Bóg, kiedy jeszcze niczego nie było. Pojedynek Gombrowicza z Borgesem to zetknięcie się potrzeby bycia sobą z twierdzeniem: To już było. Taki już był. Ty już byłeś. Jesteś repliką, tubą, kalką innego bytu. Wszystko, co tworzysz, da się opatrzyć cudzysłowem. Kiedy istniały te oryginalne byty, które naśladujemy i powielamy. Czy są one dziełem creatio humana, czy są przypomnieniem boskich idei, czy są naśladowaniem creatio Dei – natury. Czy stanowią Jednię, czy są nieuchwytną wielością. Wszystkie mitologie, kosmogonie, a także filozofie i systematy, szukają owej Jedni, pra-bytu, tworząc kolejne stadia redukcji. „Kontemplacja minerału piękniejszego niż wszystkie nasze dzieła, woń lilii bardziej uczona niż nasze księgi, albo spojrzenie przepełnione cierpliwością, pogodą i wzajemnym przebaczaniem, które w chwili niezamierzonego porozumienia zdarza nam się wymienić z kotem”. Between Christmas and Easter what work shall be done? The ploughman shall go out in March and turu the same earth He kas turned before, the bird shall Bing the same song. Historia ludzka jest ciągłym powtarzaniem się, stałym odtwarzaniem, cyklem wiecznych powrotów, który wyznaczany jest przez moment Narodzin i Zbawienia. To, co było pierwotne, co było wzorem dla innych bytów, jest ciągle. I jest to nie tylko byt tajemniczy, nacechowany, jak kamień, oddechem Bożym, ale jest to także zetknięcie się z Innym, z innym bytem. W zetknięciu się z Innym powtarza się cała historia IO. Ludzka apokatastasis. 72 48. „Słynny aforyzm Ben Akiby, że wszystko już było, jest sprzeczny z prawdą historyczną; niczego jeszcze nie było”. To zdanie też już było, ale nie wypowiedział tego Konrad Lorenz na siedemnastej stronie swojej książki, której polskie tłumaczenie nosi tytuł Regres społeczeństwa. Wypowiadając zdanie, które już było, nie-było, powołał się znany etolog na Karla Poppera i jego refutację historycyzmu, czyli powołał się na opinię, która już była. Seneka, cytując Heraklita, mówił: „Nic z tego, co widzimy, nie jest trwałe. Nawet gdy mówię o tych zmianach, zmieniam się sam”. Si duo faciunt idem, non est idem. Każdy byt jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Do każdego bytu stosują się inne (także wyjątkowe) prawa, zasady, obyczaje, normy. Quod licet Iovi, non licet bovi. Nawet lustro kłamie, przestawiając strony i zabierając jeden wymiar. Tłumaczenia, odbiór dzieł sztuki nigdy nie mogą być tożsame z intencją nadawczą. Wielość jest wynikiem intencji odbiorcy. Nie ma cytatu, banału, tautologii, powtórzenia, truizmu, przypominania, przewidywania, typowości, uogólnienia. Każdy byt jest samotną wyspą. „To, co robię dzisiaj, nie ma nic wspólnego z tym, co robiłem wczoraj i z tym, co będę robił jutro”. Absolutna autonomiczność każdego bytu, każdego zaistnienia przyzwala co najwyżej na uogólnienia czynione na zasadzie podobieństw. Wszystko jest podobne, w ocenie poznającego podmiotu oczywiście. Creatio humana, zdając sobie sprawę z różnic, stosuje wiele zastrzeżeń w odnajdywaniu podobieństw i porównywaniu: toutes proportiones gardées, mutatis mutandis, si parva licet compónere magnis, comparatio non est ratio. Używając tych i tym podobnych formuł można porównać wszystko i wykazać podobieństwo wszystkiego. Jest to asekuracja poznającego podmiotu, który wie, że wszystko może być takie samo i jednocześnie jest inne. W IO Poznającego Podmiotu stwarza się cała historia IO. 73 49. Zabrać człowiekowi czas to tak, jakby ukarać go za to, że uzurpował sobie prawo do Nieskończoności i Nieśmiertelności. Ukarać go za to, że próbował stworzyć Wiecznie Trwające IO Człowieka. „Nikt nie jest kimś, jeden człowiek nieśmiertelny jest wszystkimi ludźmi. Jak Cornelius Agrippa, jestem bogiem, jestem bohaterem, jestem filozofem, jestem demonem i jestem światem, co jest męczącym sposobem powiedzenia, że nie istnieję”. Jeżeli zabierzemy bytom kategorię czasu, to będą one istniały w ciągłym akcie stwarzania się i umierania. Będą efemerydami wyznaczającymi granice Pustki i NIE MA. Jeżeli NIE MA to Bóg, to nasze pozbawione czasu IO nabierze charakteru eschatologicznego, będzie Wszechświatem in statu nascendi i in statu mortandi. Nie miej pretensji do Stwórcy, do pierwszych rodziców, do historii i nie myśl z obawą i nadzieją o zbliżającym się sądzie ostatecznym, nad tobą i nad światem. Te wszystkie wydarzenia odbywają się teraz; teraz jest raj, teraz wygnany jesteś z raju, teraz jest sąd ostateczny. Odbywa się to zarówno w przestrzeni indywidualistycznej, jak i uniwersalnej. Los IO musi się wypełnić w każdym bycie. 74 50. Quod erat demonstrandum. Quod dicet creatio humana quando res non demonstrandum est: Absurdum est. Quod est absurdum Absurdum est credo. Absurdum demonstrandum est: Credo quia absurdum. Credo quia non est demonstrandum. Quod erat demonstrandum. 75 51. Pytania są prośbą o zapełnienie pustki. Pytania są podaniem do IO o powołanie nowego bytu, który w naszym mniemaniu potrafił uzasadnić istnienie dotychczasowych. Pytania, na które nie znamy odpowiedzi, wyznaczają kres egzystencji bytu. Są słupami granicznymi IO. Stąd zaczyna się tragedia, absurd, pesymizm i zaprzeczenie zasadności istnienia IO. I te pytania są także niebezpieczne dlatego, że zacierają różnice między bytami. Każdy ma prawo je zadawać i tym samym raptownie pozbawić nas domniemanej wyjątkowości. Pytania wyklęte są śmiałą eksploracją Nie-bytu, który w odpowiedzi wrzuca pytającego w magmę ontyczną wszystkiego-co-istnieje, wskazuje na komunionizm, los, wspólnotę bytów, wspólnotę niewiedzy. Byty niedobrze znoszą taki stan trwania w magmie ontycznej. Starają się z niej wyrwać i odróżnić od innych bytów. Zapanować nad innymi bytami. I dlatego nie zadajemy na ogół takich pytań – to są pytania wyklęte. Nie można pytać o Boga, nie można pytać o miłość Innego, nie można pytać o sens życia, nie można pytać o siebie, bo Pytii nie zrozumiesz, a Sfinks cię pożre. Zagadka Sfinksa to twoja zagadka. Sfinks to człowiek pytający o siebie. Możesz zadawać pytania, na które znasz odpowiedź. Taka retoryczna forma komunikacji. Nieco pragmatyki, trochę więcej samochwalstwa. Możesz być pewny, że kiedy zadaję pytanie, to mam na nie odpowiedź. A jeżeli nie mam, to i ty mi jej nie udzielisz, bo to jest także twoje pytanie. Pytania wyklęte: Czy jest Bóg? Czto diełat‘? What’s the meaning of the meaning? Jaki jest początek i kres? Co potem? Czemu istnieje zło? Czy Bóg wierzy w Boga? Eli, Eli lama sabachtani? Kim jestem ja? Co ty o mnie myślisz? Quo vadis? Po co? Czy mnie rozumiesz? Czy mnie kochasz? i wszystkie inne możliwe do pomyślenia. Czy jest pytanie najważniejsze? Być może jest nim pytanie: Czy istnieje Bóg? Każdą wypowiedź, każde słowo, teorię, sąd, działanie można kończyć tym pytaniem. To pytanie odnosi się do każdego przejawu bytu, ale w tym jesteśmy tragiczni, że nie znamy odpowiedzi. I w żaden sposób nie zmieni się nasze działanie, jeżeli potwierdzimy lub zanegujemy treść tego pytania. Jeżeli jest pytanie najważniejsze, to i odpowiedź na nie będzie najważniejsza. Będzie to jednocześnie odpowiedź na wszystkie inne pytania (jak w dziecięcej zabawie „w pomidora”), co dla wierzącego w tę odpowiedź wcale nie jest jukstapozycyjnością. Na przykład: 76 Czy jest Bóg? – Bóg. Co potem? – Bóg. Czemu istnieje zło? – Bóg. Quo vadis? – Bóg. Kim jestem ja? – Bóg. i tak dalej. Albo odpowiedz sobie: Ja, Ty, Inny. Co chcesz. Kto pierwszy się roześmieje, ten „pomidor” (Bóg, Ja, Ty, Inny...). „Granica słuchu – Słyszy się tylko te pytania, na które jest się w mocy znaleźć odpowiedź” . 77 53. Przysięgi to próba zapanowania nad życiem. Przeciwnościom losu, siłom, które są w stanie znieść nasze zamiary, przeciwstawiamy jako ostateczną ratio nasze trwanie. Creatio passiva. Miał Parys do wyboru trzy rodzaje życia. Pisał o tym późnoantyczny egzegeta mitologii Fulgencjusz, a powtarzał go renesansowy moralista Jacobus Locher zwany Philomasus. Trzy rodzaje życia: teoretyczne, praktyczne i zmysłowe, albo, w innej terminologii, życie aktywne, kontemplatywne i dla przyjemności. Trzy modi vivendi. To, co Junona obiecywała, to vita activa, obietnica Minerwy – vita contemplativa i obietnica Wenus – vita voluptaria. Wybrał przyjemność. I trudno się dziwić. Ale dziwić się można, że nie została Parysowi dana możliwość uchylenia się od wyboru. Miał oddać jabłko, nie mógł go zachować dla siebie. Bogowie są zazdrośni o jabłka, nie dają ich ludziom. Czujna jest straż ogrodu Hesperyd. Nie mógł Parys wybrać możliwości nieistnienia. Bycia jak Bóg. Nie: skoro możliwość została dana, to była to możliwość istnienia. Parys został skazany na wybór; wśród bogiń nie było tej, która nie istnieje. Wybór był ontologicznie pozytywny. Sam fakt istnienia ma nas predestynować do szczególnej łaski Bytu. Talizmany są elementami z otaczającego nas świata, który ma potwierdzić nasze trwanie i szczególny związek ze Stworzeniem. Zarzeczenia, obietnice, życzenia, zaklinanie się, przysięgi, śluby i ich złe siostry klątwy, są zapłatą w tym targowaniu się człowieka z Bytem a towarem jest nie tyle pomyślność, co „obiektywne” potwierdzenie zasadności i wyjątkowości naszego istnienia. Przysięgi to są nasze ludzkie jabłka, które kradniemy bogom w mniemaniu, że panujemy nad Bytem i unieśmiertelniamy się. Przysięgi, śluby miłości, nienawiści, zemsty, niezłomności, wierności. W 324 roku przed Chrystusem świętowano niebywały, uroczysty ślub: Aleksander wraz z dziesięcioma tysiącami żołnierzy żenił się z dziewczętami perskimi. Jeszcze Heliodor dostrzegał w tym misterium połączenie hellenizmu – pierwiastka męskiego, z barbarzyństwem – pierwiastkiem żeńskim. Piękna jest przysięga, która dzisiaj brzmi jak najczystsza poezja, a w średniowiecznej Islandii była literą prawa zapisaną w kodeksie Szarej Gęsi (Grágás). Trygdamal nazywa się ta przysięga i traktuje o pokoju i pojednaniu, a ci, którzy ją złożyli, muszą pamiętać o wzajemnych zobowiązaniach kiedykolwiek tylko się spotkają „na łodzi, albo na nartach, na morzu, albo na grzbiecie konia” (á skipi eda skidi, i hafi eda á hests baki). Kto złamie przysięgę, będzie prześladowan tak długo, jak sokół szybuje w długi, wiosenny dzień (valr flýgr i várlangan dag). Jest tutaj, prócz tak niezbędnych dla każdej przysięgi prozodycznych formuł, opisanie całego świata: morza, lądu, nieba i zwierząt. Jakiej odwagi, jakiego bluźnierstwa trzeba było, aby poważyć się na rozbrat z całym IO Sokoła. A oto przysięga pewnego tkacza, ojca Juliana: „Ja, Krzysztof z Avila, postanowiłem dzisiaj, w dzień św. Magdaleny, ułożyć sobie w ten sposób życie, by było na chwałę Boga i Jego św. Matki, która niech mnie rozpali w służbie Bożej i sprawi, by mi zostały odpuszczone grzechy, jak były odpuszczone św. Magdalenie. A więc z 24 godzin doby sześć przeznaczam na spanie, jedną na 78 słuchanie Mszy św., dalej jedną godzinę na czytanie Ewangelii i żywotów świętych przypadających na każdy dzień, wreszcie jedną na moje osobiste dewocje i jedną na przechadzkę. Pozostaje jeszcze 14 godzin, które wykorzystam na pracę i zdobycie środków do życia. Wszystko dla Boga i Jego Matki błogosławionej, którzy niech będą ze mną i ze wszystkimi moimi sprawami. Amen”. Joanna Schopenhauer także odwołuje się w wychowaniu swego syna do wzorców klasycznych: „Hamilkar kazał swemu synowi Hannibalowi w najwcześniejszej młodości przysiąc przed ołtarzem nieprzejednaną nienawiść do Rzymian. Obowiązkiem każdego gdańszczanina jest pójść za tym wielkim przykładem i nakazać swoim dzieciom, bez różnicy płci, na złożenie podobnego ślubowania w stosunku do Prusaków”. Dumny napis na bramie fortecy Verdun zapewnia: „S’ensevelir sous tes ruines plutôt que se soumettre”. Nasze przysięgi noworoczne odkrywają wiarę w to, że czas sakralny utrzyma nas w niezłomności. Może jest to powtórzenie czasu początków; mówimy: Zaczynamy od nowa, co było, nie jest ważne, nie będzie wiarołomstwa, bo zaczynamy od Początku. Jedna z najdziwniejszych przysiąg: przysięga Haralda Harfagre, tego średniowiecznego Samsona, która, odniesiona do dzisiejszego świata, mogłaby w swym zadziwiającym połączeniu fryzury i polityki, w zaskakującej dysproporcji celu i środka dokonać rewolucji: „pess strengi ek heit, ok pvi skýt ek til guds, pess er mik skop ok ollu raedr, at aldri skal skera hár mitt né kemba, fyrr en ek hefi eignazk allan Nóreg med skottum ok skyldum ok forradi, en deyja at ďdrum kosti”. (Przysięgam, i biorę Boga na świadka, Jego, który mnie stworzył i rządzi wszystkim, że nigdy nie zetnę włosów, ani ich nie uczeszę, zanim nie zdobędę całej Norwegii z jej bogactwami i długami i pełnią władzy, albo też umrę.) 79 54. Przysięgi Innego tworzą dystans między nim a mną. Gdy Inny przysięga, to odwołuje się lub przywołuje instancję mającą władzę nad jego IO Ego. Instancję, która jest Super-Imperium Honoru, Przyszłości, Przeszłości, Wiary, Przyjaźni, Miłości. Jeżeli zostanie przywołana ta instancja, jeżeli ukaże się Super-Imperium Ego, to tworzy się dystans między Innym a mną. Nie chcę mieć do czynienia z Super-Mocarstwem Innego. Może nawet próbowałbym odwodzić go od przysięgi, aby nie oddalał się ode mnie, ale... Tak jak wikingowie nie bali się zwykłych ludzi, których mogli spotkać na drodze swoich podbojów, ale bali się ich „mocy”. Zakładali na dzioby swoich okrętów bukszpryty-maszkary, galiony-straszydła, które miałyby odstraszyć „moce” obcych i zdejmowali owe odstraszacze, kiedy wracali do siebie. Żeby nie obrazić swoich „mocy”. Wikingowie wierzyli w obcych bogów i ich moc. Byli totemicznie uniwersalni. Odganiali te moce, nie czynili jak ci, do których odnoszą się słowa: „Na imię cudzych bogów nie będziecie przysięgać”. W Piśmie jest jeszcze bardziej radykalna rada: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, a Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie”. Byt unika stykania się z bytem, który oddał się w służbę innego Imperium. 80 55. Ambicją twórcy jest, aby byt był przedłużeniem jego istnienia. Tworzy się ślady na ziemi, zakopuje się księgi na tysiącletnie trwanie, buduje się archiwa, miniaturyzuje się, kataloguje, inwentaryzuje. Ideałem jest Wielki Inwentarz Wszystkiego. Każdy chce sobie wystawić pomnik – im trwalszy, tym lepszy. Exegi monumentum. Każdy byt chce się unieśmiertelnić, no, przynajmniej uwiecznić – to taki kompleks Ahasvera. I obawa przed rozstaniem, przed zapomnieniem, przed całkowitym odejściem w Pustkę. Fałszywa wiara w to, że creatio humana może być równa creatio Dei. Homo Procreator, który sądzi, że może się unieśmiertelnić. Im większy będzie jego udział w dziele tworzenia – bądź niszczenia – tym pewniejsza jest prolongata istnienia. W gruncie rzeczy twórca nie myśli o tworzeniu bytu nieśmiertelnego, tylko o uwiecznieniu siebie. Byt chce istnieć jak najdłużej. 81 56. Byt nie cierpi być gdzie indziej. Godzi się na zaistnienie w obcym IO, ale tylko po to, aby ewentualnie uzyskać jeszcze jedną afirmację swojego istnienia. Chętnie zgadza się na obecność w obcym IO, jeżeli nie jest pozbawiony paszportu swojego IO. Chętniej zgadza się na obecność w obcym IO, jeżeli w swoim Imperium nie może otrzymać afirmacji, jeżeli Imperium, które uważał za swoje afirmuje go. Byt-emigrant to podejmowanie ryzyka oraz kalkulacja zysków i strat. Bilans prowadzony między Ego i Innym. Kwestia zgody na wyzbycie się ego i stanie się innym. Obcym w IO Innego. Pozostaje tylko kwestia akceptacji. Jeżeli w tym IO będzie miejsce dla bytu, to i byt będzie na miejscu. Byt chce być gdzie indziej, nie cierpiąc opuszczania swojego Imperium. Byt chce opuścić swoje Imperium, nie cierpiąc być gdzie indziej. „Tu mogę być, lecz nie chcę; tam chcę być, lecz nie mogę; tu i tam jestem nieszczęśliwym”. 82 57. Byt jest bardzo przywiązany do swego IO. Obawa przed rozstaniem z bytem zwykle wyraża się postawą afirmującą ów byt. Aksjologia niewiele tu zmienia. Trudno nam się rozstać z tym, co kochamy, jak i z tym, czego nienawidzimy. To obawa nowego potęguje niemożność rozstania się z bytem znanym. Konieczność opuszczenia IO Znanego ukazuje perspektywę nieznanego, Nie-bytu i Pustki, a tego byt się boi. Nie bali się Kopernik, Kolumb, Kant. Trzej panowie K. Ich odwaga polegała na postanowieniu opuszczenia IO Ustalonego Porządku Wszechrzeczy. Móc opuścić swoje IO, swoje kategorie poznania, swoje ego, siebie. I nie odwracać głowy, jak żona Lota, która nie mogła oprzeć się wyrazowi żalu za utraconym bytem. Ten wyraz żalu, to odwrócenie głowy, w geście tylko przypominające historię Orfeusza, oddał żonę Lota na stałe IO. Trwa ona niezmiennie, jak materialista Ahasverus skazana na wieczne trwanie. Zbytnie przywiązanie do rzeczy czyni cię jedną z rzeczy. Byt, który nie chce, aby go spotkał los żony Lota, powinien, nie oglądając się, stale odchodzić od siebie, od tego, co czyni, od tego, gdzie jest, od tego, kim jest i z kim jest. Powinien być w drodze. Homo viator. Byt powinien być czymś innym. 83 58. Byt chce być pragmatyczny. Chce mieć dynamikę trwania, mobilność istnienia, chce posiadać swój początek, znać swój kres i – co najważniejsze – cel. Byt chce wiedzieć, ku czemu zmierza jego trwanie, dążenie, rozwój, doskonalenie się, upraszczanie, zanikanie. Chce znać odpowiedź na pytanie Quo vadis? A pytanie to, wbrew pozorom, nie znaczy po prostu „dokąd idziesz”; nie jest to pytanie o cel wędrówki, lecz dotyczy ono samej istoty poruszania się, zmienności. „Po co idziesz”, „dlaczego idziesz”, „w jakim celu idziesz”, jaki jest sens w tym, że idziesz. Tak rozumiane quo vadis stawia wędrowca w innej sytuacji: nie ma już jednej drogi, wytyczonej. albo nieprzetartej, gościńca albo zarośniętej ścieżki, która prowadzi do przeczuwanego w intencjach bytu telos. Udający się na polowanie młodzieniec ze staroangielskiego poematu zatrzymany jest przez krzew, na którego listkach zobaczył napis „revertere!” Św. Eustachy i św. Hubert, których z gonitwy myśliwskiej zawrócił jeleń z krzyżem między rogami. Dokąd indziej pędzi ojciec, a dokąd indziej zdąża jego syn z ballady o królu elfów. Mistrz Eckhart mówi: „Człowiek może się odwrócić od Boga, ale żeby nie wiedzieć jak daleko odszedł od niego, Bóg jest tuż, czeka na niego i zachodzi mu drogę, zanim on to zauważy”. Jest wiele dróg i bezdroży, są rozstaje, zakręty i wiele kierunków i taka możliwość marszruty objawia się także przed wędrującym bytem. „Quo vadis” to może „zawróć”, co uczynił Piotr, może „obejdź”, co radził Mefistofeles i Wielki Krzywy, a może nawet „stań”, co chciał uczynić Victor Eremita i każdy, który wybrał model wita contemplativa. W życia wędrówce na połowie czasu, Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, W głębi ciemnego znalazłem się lasu. No i dokąd idziesz, jeżeli odkryłeś, żeś zagubiony pośrodku lasu, „lost in the Fun Fair” – biegasz szaleńczo w różne strony, zataczając bezładne koła, żeby prędzej czy później zrezygnować z tej gonitwy z powodu wyczerpania. Byt nie tylko nie wie dokąd idzie. 84 59. Byt nie wie, jaki jest. Gdy Inny próbuje określić twoje ego, to na każde jego stwierdzenie możesz odpowiedzieć: tak, ale..., nie, chociaż... I tak można próbować określić się, zdzierając, jak w cebuli, kolejne koszulki i nigdy nie uzyska się pewności, stałego punktu, według którego można na pewno powiedzieć: ten byt jest określony. Ty sam masz wątpliwości. Nigdy nie potrafisz zdecydowanie odpowiedzieć na „Yes or no questions”, na pytania ankiet, na testy, zawsze znajdując odpowiedź pomiędzy: i tak, i tak. Wątpienie jest twoją istotą. Dubito ergo sum. Wątpienie co do twojej istoty. Czy wierzysz w Boga, czy jesteś optymistą, czy wierzysz, że nauka (sztuka, tolerancja, polityka, religia) zbawi świat, czy jesteś szczęśliwy, czy masz światopogląd, czy wierzysz, że jesteś dobry, czy uważasz, że Inny to piekło... Nie znajdujesz rozwiązań, tylko odkrywasz nowe problemy. „Nie wiem, jak to jest z wami, lecz jeśli chodzi o mnie, to już na początku daję za wygraną. Najprostsze problemy dnia codziennego wydają mi się zupełnie nie do rozwiązania, gdy tylko próbuję wniknąć w ich sedno”. Nie jesteś pewny niczego, nie jesteś pewny siebie, wątpisz we wszystko. W sens creatio, w sens istnienia. Czy jesteś trzciną myślącą, czy wątpiącą. „To nie to, że czegoś nie wiemy, gnębi nas, lecz to, że wiemy, iż coś nie jest tak.” I owo „nie tak” odnosi się do każdego przejawu ludzkiej creatio, naszego poznania, odnosi się do każdego bytu. Byt to chyba raczej nie to. 85 60. Marzenia o doskonałości ciała, tego podstawowego bytu fizycznego, które powinno trwać niezmiennie i wiecznie. Wieczni Niedotykalni: Achilles, Orlando, Łaczplesis, Zygfryd, Samson posiadali swą tajemnicę śmierci – piętę, róg, uszy, listek włosy. Inne byty oddawały ich nieistnieniu. Byty są zazdrosne o inni istnienia i żadnemu nie pozwolą się wyróżnić. Nie słyszano, aby człowiek pozostawał w Krainie życia. Także cudowne przedmioty Ekskalibury, Durendale, wspaniali towarzysze – Patroklesi, wspaniali konie – Bucefały, wspaniałe balsamy: wszystkie te byty posiadały jakąś ukrytą słabość, która ostatecznie skazywała je na opuszczenie IO Trwania. Najśmielsze marzenie bytu, który, tylko dlatego że zaistniał, pragnie trwać: One short sleep past, we wake eternally, And death shall be no more, Death thou shalt die. „Zapewniam was, bracia, że śmiertelne ciało ludzkie nie jest w stanie osiągnąć królestwa Bożego, a to, co podlega zniszczeniu, nie moli osiągnąć niezniszczalności”. Zabiał Śmierć Stary żołnierz i zabijał ją Siwa, który potem przy wrócił Śmierci-Jamie życie, gdyż w czasie jej nieobecności zbyt dużo namnożyło się bytów. Amos Komenski prosił w Pałacu Mądrości w imieniu Arystotelesa o to, by filozofowie żyjący na ziemi nie musieli umierać (a De Quincey kazał mordercom prześladować filozofów). Na tympanonie kościoła w Armentii Agnus Dei wyrysowany jest w okrąg symbolizujący Wszystko-Doskonałość, a towarzyszy temu epigraf: „Mors ego sum mortis. Voco Agnus sum Leo fortis”. wiersz po rosyjsku Ludzkość niecierpliwi się – jak najszybciej chce uśmiercić Śmierć i posiąść Tajemnicę Przemienienia. „Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który będzie zniszczony”. Śmierć – nasz ostatni byt, którego boimy się najbardziej. Nie lękamy się tego, co nastąpi po zetknięciu się ze Śmiercią, lecz właśnie tego spotkania z ostatecznością Bytu. Byt najbardziej lęka się momentu rozstania z samym sobą. 86 61. Czy bogowie tracą wzrok: Odyn dał sobie odebrać jedno oko w zamian za możliwość oglądania przyszłości. Czego życzyłby sobie za odebranie drugiego oka. W ślepej Tyche upatruje historyk Polibiusz przyczynę wzniesień i upadków ludzi i narodów. „Interpretowana przez stoików jako opatrzność, przez epikurejczyków jako dowód obojętności czy bodaj nawet nieistnienia bogów, Tyche-Przypadek ostrzega, że człowiek nie jest panem własnego losu, lecz igraszką niezależnych od niego mocy”. Świat jest, bo jest widziany przez Boga (stąd modlitwa, aby On nie odwracał od nas swego spojrzenia). Jego wzrok utrzymuje w ruchu monady. Providentia. IO Świata jest to obraz, który widzi oko w trójkąt wprawione. IO Świata to solipsyzm Boga. A może IO Świata to obraz w teleskopie i w mikroskopie, na który nikt nie patrzy. Wielki Eksperymentator odszedł od instrumentu optycznego. Nie wiadomo kiedy wróci i co uczyni, gdy zobaczy to, co jest. Czy są ślepi bogowie: ślepota Höda, która doprowadza do śmierci Baldra, jest oznaką winy niezamierzonej, którą także trzeba odpokutować, jak każdy inny przemyślany czyn. Nie przebacza się tylko dlatego, że sprawca nie wiedział, co czyni. W ostateczności najważniejszy byt czyn – się liczy, nie suma małych, słabiej widocznych bytów – intencji, które do czynu musiały doprowadzić. Te byty nie są brane pod uwagę. Niewinny morderca z przepaską na oczach, Höd, to każdy człowiek, to personifikacja igraszek ze sprawiedliwością. Nie widzieć, nie wiedzieć, to znaczy przyzwalać i brać udział w niszczeniu Innych, innych bytów. Granice naszej sprawiedliwości są granicami naszej wiedzy. Temida zakłada przepaskę. W przypadku śmierci Baldra wszyscy uczestnicy tragedii byli niewinni: najbardziej ukochany przez wszystkich, najlepszy i najpiękniejszy Baldr, jego naiwny, dobrotliwy i ślepy brat Höd oraz „the golden bough” – jemioła, z której złośliwy trickster Loki sporządził strzałę. Tragedia dokonała się w kręgu niewinności – zło przyszło z zewnątrz, gdyż musiało się dokonać. Niewinny bóg musiał ponieść śmierć z rąk niewinnego ślepego – zaślepionego mordercy, aby móc się odrodzić po przejściu drogi cierpienia. Inaczej rzecz się miała w przypadku śmierci Kaina, któremu bogomilski apokryfista każe ginąć z rąk jego ślepego potomka Kainity Lemecha. Pytanie: A jak to się stało, że Lamech, będąc ślepcem, ugodził strzałą Kaina? Odpowiedź: Gdyż spadł nań gniew boży i Kain, zgięty w pałąk, chodził z głową u nóg i chwiał się niby trzcina. Lamechowy wódz pomyślał, że to dziki zwierz, i zwrócił łuk Lamecha w jego stronę, a wtedy Lamech ugodził strzałą Kaina. Tutaj wypełniło się proroctwo zemsty, które Lemek wydał sam na siebie: Jeśli Kain miał być pomszczony siedmiokroć, To Lemek siedemdziesiąt i siedmiokroć! Temida zakładała przepaskę na oczy, aby nie widzieć zbyt wiele, gdyż bez przepaski dostrzegała rzeczy zakryte przed innymi bogami. Była ona jednym z najstarszych bóstw, córką Nieba i Ziemi, i widziała wszystko od początku 87 stworzenia. Znała IO Apokatastasis. Widzieć wszystko to prawie tyle, co wiedzieć wszystko. Ta optyczna wiedza zmusiła Temidę do nakładania przepaski, w chwili wydawania sądu. Bez przepaski sąd jest niemożliwy, albowiem wszystko, co jest, usprawiedliwia samo siebie. Człowiek także jest jest synem Nieba i Ziemi i to on jest Temidą. To Człowiek osądzając nakłada przepaskę na oczy, aby ograniczyć swą wiedzę. Kiedy się chce wydać wyrok, kiedy się ma kogoś ocenić, to w pewnym momencie trzeba zrezygnować ze swojej wiedzy i powołać się na system wartości. Inaczej wyrok jest niemożliwy, bo wiedza o wszystkim usprawiedliwia istnienie wszystkich bytów. Comprendre c’est pardonner. Wiedza, rozumienie, to nie tylko „pardonner” – to brak możliwości osądzania. Wiedza o wszystkich bytach to brak możliwości ich osądzania. Pierwotne słowo greckie krino zawierało w sobie zbrodnię, osądzenie, oskarżenie i skazanie (kryzys, crime, kryterium, krytyka). Podoi nie termin ate różnie można tłumaczyć, w zależności od sytuacji: grzech, wina, zaślepienie, także kara. Sądzenie nieodparcie łączyło się ze skazaniem. Ci, co niezmienną zasadę poznali, stają się wszechogarniającymi. Będąc wszechogarniającymi, są oni bezstronni i (wszystko traktują jednako). Wszystko, co jest, jest słuszne. 88 62. Czy Odyseusz wykłuł oko Polifemowi dlatego, że chciał być niewidzialny, czy po to, aby go Cyklop nie widział. Zasadnicza różnica: czy chcesz się ukryć przed bogami, czy chcesz być im równy. Czy Nemo to homo absconditus, czy marzenie o dorównaniu bogom – jak ten nieszczęśliwy kapitan, który pozostając w ukryciu, chciał wpływać na losy tego świata. Czy umarłemu zamykamy oczy dlatego, żeby na nas nie patrzył, czy żeby nas nie widział. Dusza jego, która jest już po drugiej stronie IO, patrzy jeszcze przez martwe oczy. Czujemy się patrzeni. Nie można znieść tego umarłego wzroku. Edyp, Lear, wskazując na to, że już nie mają praw w IO Życia, wyłupią sobie oczy. Zabijają w sobie duszę – możliwość patrzenia, widzenia i poznania. But the curse liveth for him in the eye of the dead men. Człowiek chciałby z zazdrości bogom widzieć całe IO Wszystkiego I i mieć możliwość bycia niewidzialnym. „Tu zwróćmy uwagę, że elementem majestatu Boga jest to, że wszystko wie. Łacińskie imię Boga: Deus pochodzi od videns – widzący. Jest to jeden z przymiotów Bóstwa. [...] w Liście do Hebrajczyków: «Wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Jego»”. Helios był obdarzony darem wszechwidzenia, ale on przecież widział wszystko tylko wtedy, kiedy widział. W nocy ów bóg-słońce nie widział wszystkiego. Bajeczne marzenia człowieka o czapce niewidce. Animi sedem est in oculos – w oczach bytu niewidzialnego zawrzeć się może dusza całego świata.Skoro mnie nie widzą, to wszystko mogę. Wszystko jest mi dozwolone. Jestem równy bogom. Wszystko mogę, bo mnie dla innych bytów nie ma. Wszystko jest dozwolone, bo jestem Bogiem. W tym marzeniu o niewidzialności człowiek równa się z Bogiem. Augustiańskie „Kochaj Boga i czyń co chcesz” przekształca w „Kocham siebie i czynię co chcę”. Przywłaszcza sobie człowiek dwie najważniejsze siły IO – creatio i destructio. I kiedy już wedrze się na wyżyny i zajmie miejsce króla Lajosa, to z wysokości tronu zdobędzie wiedzę – nie tylko tę teoretyczną, prefiguralną i predoświadczalną, którą przedstawił Sfinksowi, ale też zdobędzie potwierdzenie tej wiedzy. I ta wiedza będzie zbyt wielka dla niego, nie do wytrzymania. Trzeba może było pozostać przy tej; wiedzy, która zabiła Sfinksa, ale to chyba niemożliwe, bo śmierć Sfinksa jest prefiguracją śmierci człowieka. Wyłupi sobie oczy Demokryt, Edyp. Syn Lajosa straci wzrok, bo widział za dużo, bo zmuszony był wydać wyrok na siebie. Byt nie zniesie samowiedzy. Optyka boska nie jest dla bytu – nie wytrzyma on tego światła i oślepnie. Byt nie może udawać niebytu i z tej pozycji oglądać IO. Pozycja Boga to dla człowieka pozycja tragiczna. Byt nie powinien wiedzieć wszystkiego o sobie, bo ta wiedza go zniszczy. 89 63. To, czego nie robisz, jakim nie jesteś, jest ważniejsze niż twoje czyny i ekspozycja twojego Imperium Ego. Mało kto zwraca uwagę na to, że nie mówisz błędnie, że nie oznaczasz się abnegacją lub wystawnością, że nie jesteś złoczyńcą, narkomanem, że nie ma w tobie wiele ze Strebera. Nikt nie czytał twojej księgi Asrar Name, która jest spisem rzeczy, o których się nie wie. Może tylko Ten, który widzi to, co ukryte (i On odpłaci tobie). Ci, którzy znają (zasady tao), nie rozpowiadają (o nich na wszystkie strony). Ci, którzy rozpowiadają (o zasadach tao na wszystkie Strony), na pewno (ich) nie znają. Milczenie jest wskazaniem na sferę bytów, z których zrezygnowałeś. Całkowite milczenie ma wskazywać na to, że w tobie jest już wszystko, poprzez negację wszystkiego. W tobie nie ma już niczego, poprzez poznanie wszystkiego. Twoje marzenie o absolutnym zamilknięciu jest kresem twojej creatio. Stajesz się jak Bóg. Jak wyrocznia, o której Plutarch pisał, że zamilkła. Jak Fedra, zanim niepotrzebnie uwierzyła Enonie, że milczenie jest grzechem. Jak Elisabeth Vogler, która zechciała zerwać z ludzką creatio i ostać się przy egzystencji czystej, nie skażonej złem, grą, kłamstwem miłości. Jak zawoalowana kobieta, donna Elwira, która wzywa do spotkania z Niebytem. Jak kochanka Heraklesa Iola, która okrucieństwu creatio przeciwstawia milczenie. Jak twórca, który zamilkł, uznając, że „wszystko już było”. Marzenie o zamilknięciu jest marzeniem o doskonałości, przekonaniem, że byt określa się poprzez swoje doskonalenie, wybory i rezygnacje, Inny natomiast określa byt na podstawie jego ekspozycji. Konsekwentne rezygnowanie, budowanie swojego bytu poprzez redukcję, poprze refutację innych bytów prowadzi do Milczenia. Milczenie jako kres autokreacji otwiera furtkę Nie-bytu. 90 64. Twoje milczenie wprowadza mnie w popłoch. Milczenie Innego jest mówieniem wszystkiego, może znaczyć wszystko. Norwid przypisywał milczeniu rolę najważniejszej części mowy. Mówił: „Montesquieu nie powiada nic nieznanego, skoro mówi, iż daleko więcej od mówienia wyrazić może i wyraża nieraz milczenie”. W istocie chodzi Norwidowi o zrozumienie rzeczywistości (Legendy – Epopei – Historii – Anegdoty – Rewolucji) poprzez odkrywanie skrótowości mowy, poprzez ujawnianie tego, co nie mogło być powiedziane. Nawet nazywa on to Przemilczeniem. Niedoskonałość IO Mowy (jak niedoskonałość każdego IO) to jeden z aspektów milczenia. Innym aspektem jest przemijanie, które najlepiej oddaje cytat z Prousta: „Książki to ogromne cmentarze, gdzie na większość grobów nie odczytasz nazwisk już zatartych”. Myśl ta odnosi się nie tylko do IO Książek. Ale jest jeszcze inne znaczenie milczenia, to, które wprowadza największą niepewność bycia nienazwanym. Słowo ekskomunika znaczy tyle, co „poza porozumiewaniem się”. Obłożony ekskomuniką nie może z nikim porozumiewać się ani też nikt nie może o nim pamiętać. Trzeba go wyrzucić z myśli. Milczenie Innego znaczy: mnie nie ma. Ja tu nie mam miejsca. Ja tu nie mam imienia. To IO nie chce mnie uznać, w ogóle mnie nie zauważa i nie nazywa, nie daje mi imienia. Gwałtownie objawia się moja pustka, nieprzynależność, wyrwa. Mów do mnie, żebym wiedział, że jestem. Mów, obojętnie jak, niech twoje mówienie spełnia tylko funkcję fatyczną, ale niech będzie. Twoje mówienie jest dla mnie najważniejsze, prawie tak, jak twój dotyk. Dotykanie to też mówienie. Nie zostawiaj mnie bez Innego, nie zostawiaj mnie samemu sobie. Moje mówienie do mnie, moje dotykanie mnie, ukażą mi wewnętrzną nieskończoność, która mnie przeraża, jak odbicie lustra w lustrze. Wystarczy mi tylko jedno lustro – Ty. Milczenie Boga jest furtką do Nie-bytu. 91 65. O milczeniu bogów niewiele da się powiedzieć. Jest ono świadectwem NIE MA, Nie-bytu i to wszystko. Bogowie czasem przemawiają do wybranych, ale nigdy nie prowadzą rozmów, nie dopuszczają do dia-logu. Ich mowa jest Logosem – wyrocznią i ostatecznością, od której nie ma odwołania. To najważniejsze Słowo, samowypowiedź Boska – Logos. Jahwe starotestamentowy, a za Nim Jezus, pierwsi zaczęli przemawiać nie do wszystkich, lecz do każdego. Każdy poczuł się wybrany i osobiście odpowiedzialny. Bóg wprowadził na drogę indywidualizmu. Przekonująco tłumaczył to Filon Aleksandryjski. Od tego czasu każdy uważa się za wyjątek, za coś samoistnego, za kogoś, kto ma prawo prowadzić indywidualne pertraktacje z Bogiem. Bóg przemawia tylko do mnie i może dla mnie uczyni cud. Może ja jestem wybrany – żebym tak jeszcze wiedział na pewno, że On mnie wysłucha. Na taki indywidualny akty zdobył się Odyseusz, który zechciał bezkarnie podsłuchać bogów, posłuchać ich muzyki – śpiewu syren. Udało mu się wyjść z tego z życiem. Chociaż uwiązany, ale równał się bogom. Nie podzielił losu Akteona, innych zapatrzonych, zasłuchanych, zaślepionych... Bo największym dramatem jest to, że Bóg nie odpowiada na moje wezwania. Nie mogę do niego zatelefonować. Telefon do Boga nie istnieje. Niektórym czasem udaje się – ale nie jesteśmy co do tego przekonani – wejść „na linię” i usłyszeć głos Boga. To nawiedzeni, mistycy, jurodiwi, „Idioci”, których szanujemy, bo oni już nie z tego Imperium, ale i boimy się ich, nie możemy z nimi nawiązać kontaktu. Rozmowa z Bogiem gwałtownie wyrywa człowieka z IO. Czyni go nieobecnym dla Innych, dla innych bytów. Innym dla siebie. Mimo wszystko próbujemy naśladować bogów w ich milczeniu. W starożytnym Rzymie oznaką wielkości było jak najmniej mówić. Pan nie powinien zwracać się do niewolnika, ten musiał rozumieć jego intencje, ewentualnie podstawowe znaki. Słudze także nie wolno było odzywać się bez zezwolenia. Rada : Si tacuisses, philosophus mansisses, może odnosić się do każdego. Powtarza ją Hávamál: Niemądry mąż, gdy jest ze starszyzną Niech raczej milczy; Nikt się nie dowie, że niczego nie zna, Skoro nie mówi za wiele. Homo Streber zaznacza drogę swej kariery w IO redukcją mowy. Być coraz wyżej, wiedzieć coraz więcej, panować wszechwładniej, to mówić coraz mniej. Dag Hammerskjöld żarliwie cytował: „Das Beste i, und Herrlichste, wozu man in diesem Leben gelangen mag, ist daß Du schweigest und Gott da wirken und sprechen lassest.” Św. Jan od Krzyża przypominał: „Ojciec wypowiedział jedno Słowo; Słowo to jest Jego Synem, a on wypowiedział go na zawsze w nie kończącej się ciszy; i w ciszy właśnie dusza powinna je słyszeć”. „Tao, które można wyrazić słowami, nie jest (prawdziwym) tao”. „Ci, którzy rozpowiadają o zasadach tao na wszystkie strony (na pewno ich) nie znają”. Eritis sicut dii. 92 66. Marzeniem bytu jest uniezależnienie się od możliwości percepcyjnych Innych, innych bytów. Taki stan istnienia ma być awansem do Imperium Boskiego. Być niewidzialnym, niesłyszalnym, niedotykalnym. Być jak bogowie. Oczywiście z możliwością zmiany tego stanu, w zależności od swojej woli. Taki stan daje możliwość całkowitego i bezkar nego panowania w IO. Wszystko widzieć, wszystko wiedzieć, wszystko słyszeć. Móc kreować i niszczyć. Móc kochać i zabijać, móc osądzać i ułaskawiać. Być jak Bóg, którego nie można zobaczyć, dotknąć, usłyszeć, jeżeli się tego nie zechce. Bóg to NIE MA dla IO. Żaden byt nie może być równy Bogu. Jeżeli stanie się takim, to przestanie być obywatelem IO. Bóg to Imperium nie z tego świata. Poza percepcją, wiedzą i wszelkimi atrybutami bytów. Bóg jest tym, czym byt nie jest. 93 67. Wielcy Reformatorzy IO, Chrystus i Ghandi, wprowadzili redukcję bytów podstawowych – zlikwidowali przemoc i zabijanie. Równocześnie wskazywali na możliwość redukcji w innych rejonach IO. Ograniczenie stanu posiadania, wyzbycie się materialistycznych przyzwyczajeń, własności, panowania nad innym bytem, nad Innym. „Szczęśliwi ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie”. Przypatrzcie się ptakom, które latają w powietrzu, Przypatrzcie się kwiatom polnym. Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić. Nie bierzcie z sobą złota ani srebra, ani drobnych pieniędzy do trzosów. Ani torby podróżnej na drogę, ani dwóch sukni, ani sandałów, ani laski. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie wart, i kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie wart. Kto zachowa życie – straci je. Doświadczył na sobie klątwy bytu materialista Ahasverus, nadmiernie strzegący swego domu, doświadczy tego każdy obłudnik i bogacz, który nie przejdzie przez bramy raju. Odrzućcie wiedzę, usuńcie mądrość, a naród skorzysta na tym stokrotnie. Odrzućcie ludzkość, usuńcie sprawiedliwość, a u ludzi ponownie (pojawią się wrodzone) uczucia ojcowskie i synowskie. Odrzućcie przemyślność, usuńcie (chęć zdobycia) korzyści, A znikną zbójcy i złodzieje. Doświadczyli nadmiaru posiadania Anglicy, zmuszeni do opuszczenia niejednej property, którą uważali za swoją własność. Doświadczyli rozległości posiadania Rzymianie, których Imperium roztopiło się w wielości. Doświadczył kruchości posiadania przedstawiciel IO Monopolu Ivan Kreuger. Doświadczyły tego totalitaryzmy, które mimo swych wysiłków nie mogły skutecznie zapanować nad każdym przejawem istnienia. IO, które jest zainteresowane jedynie w mnożeniu swego stanu posiadania, straci wszystko. 94 68. Przy redukcji bytów inne byty wydają się wyraźniejsze. Nocą bardziej jesteś. Bardziej czujesz. Bardziej ci brak. Bardziej odczuwasz ból. Bardziej odczuwasz brak, putkę, wyrwę, NIE MA. Dziwny podział bytu-egzystencji na dzień i noc. Dzień to jest czas tworzenia bytów, konwencje, budowanie. Noc jest czasem na odczucie twojego oczekiwania, miłości, trwogi, samotności, kochania, bycia z, bycia dla, bycia bez, tęsknoty... (tu po rosyjsku) Noc jest odkryciem twojej antyontologii. 95 69. Wydaje się, że zabawa w ludzką creatio ma się już ku końcowi. Już wielu znajduje się poza ostatnią granicą. „Sex is the last frontier”. Za tą granicą tworzenie bytów prawie nie ma już motywacji. Jedno z „praw” literatury mówi: nikt nic nie czyta. (Powiedziałbym, że jest to prawo Lema, bo on to sformułował następująco: „Nikt nic nie czyta, a jeżeli czyta, to nie rozumie, a jeżeli rozumie, to niewłaściwie”. Ale Lem gorzko tylko powtarza tu stare przeświadczenie Gorgiasza, że nic nie istnieje, gdyby zaś istniało, nie byłoby poznawalne, gdyby jednak było poznawalne, to owo poznanie byłoby niemożliwe do przekazania.) Nikt już nie wie, co wybierać, na czym się koncentrować, nadmiar bytów przerasta możliwość recepcji. Bogactwo stołu przerasta możliwość konsumpcji. Tworzy to sytuację przypadkowości dla zaistnienia arcydzieła. Można nie zauważyć rarytasu. Wszystko w ręku Boga i wydawcy. Wielkiego kreatora i dystrybutora bytów. Ta strawa, gwoli konsekwencji, także nie powinna znaleźć się na stole. Czy to bogactwo IO jest już doskonałością, w której należy tylko wprowadzić nieco porządku... Róg obfitości, który się wypełnił. Młynek Sampo, który zmełł już całe szczęście i bogactwo. Puszka Pandory-Anesidory, która zawierała wszelkie dobra świata, nie ma już nic wewnątrz, nawet nadziei Elpis. Kocioł Hymira, w którym już ugotowano prześwietny napój bogów i rozdano go ludziom. Żarna Grotti wyjęte z morza, które mielą złoto dla każdego. Graal wystawiony na widok publiczny, którego nikt już nie musi poszukiwać. Spełnienie Państwa Słońca, Elizjum, Państwa Pruskiego, Królestwa Bożego. Każdy posiadł tajemnicę króla Midasa i wie jak wszystko przemieniać w bogactwo. Masielnica Mandara, która sama już mąci morze, żeby każdy mógł otrzymać amritę – napój nieśmiertelności i kosztowności. Piękna Śri, którą każdy może posiąść bez obawy o zazdrość Wisznu i zemstę Asurów. Czy creatio humana osiągnęła już swój kres, czy IO może być jeszcze bogatsze i ciągle będzie przyjmowało imigrantów. Czy bogactwo IO jest wynikiem creatio humana, czy jest to śmietnik Boży. Anus Dei. 96 70. Kultura to suto zastawiony stół. Tak jak cała cywilizacja: stół, na którym prezentuje się okazy ludzkiej creatio. Stale donoszone są coraz to nowsze, ciekawsze, oryginalniejsze i bardziej wyszukane potrawy. Biesiadnik często, embarras de richesse, znajduje się w sytuacji tego zwierzęcia, które miało do wyboru owies i siano i, nie mogąc się zdecydować na żadną z potraw, padło z głodu. Twierdzi się, że zachowujemy się chamsko przy stole kultury, albo w ogóle go ignorujemy tylko dlatego; że wszystko jest tam za darmo. Tylko brać. Tworzy się też aporie dotyczące całości humanistyki, która ze względu na oczekiwania jej konsumentów powinna spełniać cele poznawcze lub terapeutyczne. Tak jak w miłości: Gift-love i Need-love. Amor concupiscentiae i amor benevolentiae. Nie zaspokaja jednakże humanistyka ani poznawczych oczekiwań, ani też nie może wyleczyć. Poznanie w humanistyce to epistemologia kuchni i przyrządzania po traw znajdujących się na stole biesiadnym, to ciekawość przepisów, koneserstwo jadłospisów i wyrafinowane rozmowy estetów o smaku; terapia to udręka racjonalnego żywienia. Czy na pewno potrawy są najważniejsze w biesiadzie, uczta to nie tylko materia posiłków, to także – i to najważniejsze – obecność współbiesiadnika, Innego. Film Widmo wolności (Les Fantômes de liberté) dosadnie to pokazał. Uczta to konieczność współbycia rozumianego, to znaczy, że nie popada się w grzech wielkiego żarcia ani odrętwienie samotnej konsumpcji. Uczta to także świadomość tego, że uczestnictwo w niej jest życiem samym. Koniec uczty, jej przerwanie, odejście od stołu jest śmiercią. Jak w dekadenckich, samobójczych ucztach Baltazara i Sardanapala. Sympozjon Sokratesa i Platona, ostatnia wieczerza i wcześniejsze agape, nawet obiady czwartkowe. Niewiele tam jedzono, strawa duchowa była daniem głównym, mówiono o Erosie, Charitas, potrzebie Innego i... zdradzie. I te uczty skończyły się śmiercią. 97 71. Kultura jako sposób porozumiewania się, coraz to mocniej wyodrębniający się w obliczu kryzysu języka, scil. newspeak, uproszczenia, wulgaryzmy, elipsy, clichés, „obce słowo”, mass-media. Sztuka przenosi się w sferę cywilizacji, stając się jedną z technik informacyjnych. Kultura jako język posiada też swoje nisze, azyle, ezoteryzmy, prywatne biblioteki, pisma sympatyczne. Humanistyka podlega takiemu cywilizacyjnemu ulingwistycznieniu. Każdy uprawia taką, jakiej – jak mu się wydaje – potrzebuje. Jest humanistyka pragmatyczna, pełna samozadowolenia, stechnicyzowana, samowystarczalna. Humanistyka neopozytywistyczna, gnostyczna, humanistyka odpowiedzi, nie pytań. Jest także humanistyka próbująca tworzyć nową mitologię, pozornie wdziera się w głąb, tropi mity i stereotypy, uniwersalizuje tradycję, przewodzi dialogowi dyscyplin, odkrywa archepsychiki, archegramatyki, archeliteratury, arche-Logia. Sama jednak pada ofiarą tych arche-bytów, pan-bytów, supra- bytów nie mogąc się rozeznać, kiedy przekracza granice między, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w tym re-kreowanym świecie fantazmatów. 98 72. Bukowski napisał pamiętniki, które w jego kraju zapewne są odbierane jako zapis rzeczywistości, świadectwo historii. Już z pewnej odległości, w perspektywie polskiego odbiorcy, wyziera z tych pamiętników pewna tradycja literacka i jednocześnie obraz „duszy” narodu, ale nie jest jeszcze kwestionowana rzetelność przekazu. Z perspektywy odbiorcy zachodniego pamiętniki te zapewne mają wartość przede wszystkim literacką – zaciera się przekaz o obcej przecież, zdawałoby się niewiarygodnej, rzeczywistości. Czy ktoś wierzy dziś w prawdziwość przekazu o Odyseuszu – widzi się w tym gatunek epicki, wielką metaforę losu ludzkiego, człowieka, który udaje Boga, wielką literaturę. Mało kto się zastanawia, jaki był stosunek autora (autorów) do prawdy przekazu. Dzieło „zliteraturyzowało się”. Literaturyzacja to efekt mozaiki, której piękno i przesłanie można podziwiać z daleka, z bliska zaś widzi się rzeczywistość materii. Można mieć świadomość i zachować pamięć dwóch optyk, bliskiej i dalekiej, ale nie można stosować obu na raz. Literaturyzacja odnosi się do każdego bytu estetycznego, a więc raczej estetyzacja. Estetyzacja może odnosić się do każdego bytu, a więc raczej konfabulacja i idealizacja. Język w najszerszym rozumieniu, jako całe nasze porozumiewanie się z IO, jest pełen całostek (monad) – symboli, alegorii, mitów, legend, tych archetypów, które są w ciągłym ruchu. Znikają, pojawiają się, tworzą się i odtwarzają, odradzają, przypominają, odbijają się jedno od drugiego. Chyba nie można stworzyć stabilnego obrazu tych infrabytów, nie można zrekonstruować arche-gramatyki, ponieważ specyfiką IO Fantazmatów jest mobilność. Można próbować uchwycić w diachronii, w gramatyce diachronicznej, której paradygmaty będą stanowiły mitologizacje, rytualizacje, symbolizacje, estetyzacje, literaturyzacje, idealizacje, legendyzacje... Formanty takie jak: - acja, -owanie, -enie, będą elementami tej arche-gramatyki, której sens polegałby na ujawnieniu mechanizmów tworzenia i generowania bytów. „Obraz poetycki przenosi nas do źródła mówiącego bytu. [...] staje się nowym bytem, który należy do naszej mowy, wyraża nas tworząc z nas to, co wyraża”. Twoje każde parole, każdy przejaw istnienia, są przywoływaniem pangramatyki, arche-gramatyki, infra-gramatyki wszechobecnego IO Language, które zostało zbudowane z jednostkowych aktów paroles. Byt, który tworzy, jest tworzony przez to, co tworzy. 99 73. Wmawianie sobie autentyczności istnienia utworu, który wymyśliliśmy. Im bardziej sobie wmawiamy, tym bardziej ów twór istnieje. Szczególną odmianą jest bowaryzm, o wiele bardziej powszechny, niż się to przyjęło sądzić. Ogólne wyobrażenia na temat miłości, dobroci, zachowania się, obyczaju, wzorców osobowych, sposobu życia i porozumiewania się na ogół biorą się nie „z życia”, lecz z literatury, z filmu, teatru, kultury. Stanowią langue – język, którym musimy się posługiwać, aby być zrozumianymi. Miejsce na indywidualistyczne parole jest bardzo niewielkie. „Niewielu ludzi byłoby zakochanych, gdyby nigdy nie słyszeli o miłości”. „Jeżeli się nie nudzą, to tylko dlatego, że pojęcia o tym nie mają, co to jest nuda”. Stwierdzenie to dotyczy wielu połaci IO Zachowania się. Langue – bowaryzm kultury, która dyktuje, a przynajmniej stwarza wzorce, w których coraz bardziej i nieszczęśliwiej kochamy się. Bez wzajemności. Emma Bovary to Galatea, która sama siebie chce ożywić. Jednak ten posąg żyje innym życiem. Żyje życiem Innego. Jak w Fordringsägare (Wierzycielach), w których kobietę stwarza mężczyzna, a jej życie, jej „stworzenie” obraca się przeciw niemu. Myślą swoją zapładniamy jakieś nieistnienie, jakąś formę być może, która ożywa, usamodzielnia się i czyni z nas bezwolnych jej niewolników. Wyalienowany nasz cień-sobowtór zapanowuje nad nami. Byty nasze zapanowują nad nami. Am Ende hängen wir doch ab Von Kreaturen die wir machten. Mit grecki nie ma końca – nigdy nie dowiemy się, czy Galatea odwzajemniła uczucia swego twórcy. Czy była to miłość szczęśliwa, spełniona... Zresztą ten mit został już podważony. Im doskonalsza stawała się rzeźba przedstawiająca Irenę, tym bardziej je twórca, profesor Rubeck – anty- Pigmalion oddalał się od modelki. Rzeźba była dla niego bardziej wartościowa i bardziej godna miłości niż jej prawzór – doskonała, żywa Irena. Artysta tworząc doskonałą iluzję rzeczywistości odrzuca jej model. Artysta, który tworzy nowe rzeczywistości, w ogóle nie chce słyszeć o jakimś podziale świata na fikcję i rzeczywistość. Rzeczywiste jest wszystko. Donatello powtarzał rozpacz i pragnienie Pigmaliona, w czasie rzeźbienia swego Zuccone, czyli Głowacza. Przeklął on straszliwie kamień: „Favella, favella, che ti venga cacasangue! ” (Gadaj, gadaj, niechbyś czerwonki dostał!). Zuccone ani nie zagadał, ani nie doznał przykrej dolegliwości. Przekleństwo artysty nie ożywiło, ale też nie zgubiło. Im bardziej Kubuś Puchatek zaglądał do garnka, tym bardziej tam i miodu nie było. 100 74. Kultura (scil. literatura, sztuka, wielkie nazwiska, dzieła, hasła etc.) najczęściej służy w komunikacji do wypełniania funkcji fatycznej. Służy do utrzymywania kontaktu. Jest to porozumiewanie się, albo lepiej: komunikowanie się na innej, kulturowej płaszczyźnie. Tworzenie unio affectus w sferze wtajemniczenia, który od naszych czasów otrzymał status najwyższego uprzywilejowania. W związku z tym uprzywilejowaniem, statusem IO, jest kultura wyrocznią i normą wartościującą poziom innych. Decyduje o być albo nie być innych zaistnień. Posiadła prawo kreacji i rozdawania jabłek. Funkcja fatyczna odnosi się nie tylko do języka, ale i w języku rola jej jest znacznie większa, niżby to się mogło z pozoru wydawać. Biorąc pod uwagę egzystencjalną potrzebę kontaktu z Innym należy przyjąć, że funkcja fatyczna jest znakiem opatrującym całą kulturę, cały system porozumiewania się, znakowego i pozaznakowego. Jest to ciągłe zadawanie pytania: „Czy jesteś?” i wykrzykiwanie swojego „ja jestem”. Bądź, bo chcę, żebyś był. Żebyś potwierdził, że ja jestem. „The most marvellous of all the things a human being can do is: to be” . Można mówić o reistycznym charakterze kultury; wymiana zdań, opinii, sądów jest taką samą konstrukcją jak budowanie domostwa i wypełnianie go rzeczami. Wydaje się, że istnieje niezaspokojone zapotrzebowanie na zapełnianie swojego wnętrza materiałem, „rzeczami” ze sfery kultury, wiedzy o innych, wiedzy o nas... Creatio humana jest wyższym stopniem autoafirmacji. 101 75. Funkcja fatyczna znajduje swoją przeciwniczkę. Fatum – to orzeczenie, wróżba, objawienie woli bogów i ludzi jak bogów. Ale Fatum to także przeznaczenie, Parka, zagłada i demon zagłady. Funkcja fatyczna służy do okazywania woli kontaktu, natomiast jej zła strona służy zrywaniu kontaktu. Jest okazywaniem wrogości poprzez język, bluźnierstwa, klątwy, przekleństwa, obrazoburstwa, potwarz, oszczerstwa, szkalowanie, łgarstwo. Zła strona funkcji fatycznej jest wykrzykiwaniem: „Ciebie nie ma”. Niech ciebie nie będzie, żebym tylko ja był. Ja ciebie nienawidzę – nie chcę cię widzieć. Przez twoje pogrążenie moje wywyższenie. The most marvellous of all the things a human being can do is: to be higher. Destructio humana jest wyższym stopniem autoafirmacji. 102 76. Pedro, który miał olbrzymią bibliotekę, zatrudniał do lektury czytelnikówstudentów tylko po to, aby jego książki były czytane. Czy jesteś czytelnikiemlektorem Pedra. Samouk, który codziennie chodził do biblioteki był już przy literze N. Czy jesteś Samoukiem, który poznał Bibliotekę do którejś litery. Biblioteka Appolodora, Focjusza. Okradziona Biblioteka Cortazara. Nieskończona i gnostyczna Biblioteka Babel Borgesa. Skład makulatury Hrabala. Marzenie Flaszena o Księdze. Marzenie Flauberta o napisaniu powieści o niczym. Mallarmé uznał, że świat tylko po to istnieje, aby powstała książka. Donne miał ambicję stworzenia Księgi równej Biblii. Miszna wyraźnie określa: „Cały świat bowiem nie jest wart tego dnia, w którym Izrael otrzymał Pieśń nad Pieśniami. Wszystkie księgi Pisma są święte, ale Pieśń nad Pieśniami jest najświętsza ze wszystkich”. Biblia jest Księgą, Koran jest Księgą, Wedy są Księgą. Która jest Matką Ksiąg. Która jest Księgą Ksiąg. Biada więc tym, którzy piszą Księgę swoimi rękami, a potem mówią: «To pochodzi od Boga!» [...] Zaprawdę, ci, którym została dana Księga, wiedzą, że to jest prawda pochodząca od ich Pana. Malarze mówią: jest nas za dużo. Fotografia ma zabić malarstwo, literaturę ma zabić kino, kino ma zabić telewizja. Teatr interioryzuje się. Sartrowski podział życia na czas przyswajania słów (lecture) i czu ich produkowania (écriture). Życie to słowa – Les mots. Words, words, words. Koniec literatury w idealnym mimetyzmie, realizmie, nouveau roman, krótkich formach Becketta i Borgesa, czy wielkich formach encyklopedycznych Cervantesa, Manna, Dostojewskiego. Może w zawiłościach Finnegans Wake. Kres poezji w jednym słowie, czy nawet w jego braku. Koniec malarstwa w pustym płótnie. Koniec muzyki w ciszy, w milczeniu syren. Koniec sztuki w ciszy naśladującej milczenie Boga, A może rozmowa w milczeniu prowadzona z Bogiem. Sztuka jako modlitwa. Czy koniec sztuki da się określić jej początkiem – literatura oralna, słowa formowane w przysłowia, najprostsze rytmy, odsłanianie zasłon z obrazu Parrhasiosa. Jak wysoko skoczył barbarzyńca, który poczuł Boga i czy działo się to w ogrodzie ludzkim czy boskim. 103 77. Całe twoje rozumowanie, odkrywanie świata, szukanie jednej reguły, budowanie IO da się sprowadzić do banału. Nikt nie wie, jaką twoja prawda, twoje uczucie mają wagę. Czy pytanie o istnienie Boga, które zadaje Einstein, i to samo pytanie zadane przez troglodytę jest tym samym pytaniem – si duo dicunt idem, non est idem. Twoja wiedza o orbitalnym położeniu Ziemi nie równa się tej samej wiedzy objawionej przez Kopernika. Ale bywa, że sam dochodzisz do prawd dawno już objawionych, wyważasz drzwi, nie wiedząc, że są otwarte, sam odkrywasz Ameryki dawno już odkryte, sam odkrywasz istnienie, bądź nieistnienie Boga. Jesteś Pitagorasem, Platonem, Kopernikiem, Schopenhauerem. Jesteś każdym, z którym się zgadzasz – myślisz, że to tylko on miał więcej szczęścia i wypowiedziął to, do czego ty także byłbyś w stanie dojść. Każda prawda wydaje się łatwa, oczywista, banalna. „Ruch jest wszystkim, cel jest niczym”. Czy powinieneś dzielić się z Innymi swym doświadczeniem zdobywanym na drodze do prawdy, czy też wystarczy ci samotne przekonanie, że Bóg istnieje (nie istnieje). 104 78. Przypomnienie mitu to dla Ch. moment krępujący i żenujący. To znak i wyznanie, że barbaryzujemy się, odrywamy się od źródeł naszej samowiedzy, nasz język staje się językiem pozorów i mimo wszystko postanowiliśmy kontynuować budowę wieży Babel. Ale może mit trzeba – tak jak to robi N. – powtarzać. Tak jak biblijny Logos. To jest Księga i źródło i nie należy się wstydzić wspólnego zasłuchania w znane treści. Wszak i muzyki słuchamy wielokrotnie, tym chętniej, im bardziej ją znamy. Jest w tym przeciwstawność człowieka nowoczesnego, który chce się czegoś dowiedzieć, chce budować swą wiedzę, który marzy o oryginalności, wyjątkowości, nowatorstwie versus człowieka klasycznego, marzącego o harmonii, zespoleniu, mistycznym przeżyciu wspólnoty w czasie współobcowania z mitem. Próba dotarcia do rytualnych źródeł słowa. Ch. to refutacja tego, co znane. Odchodzimy od tego, co kochamy, aby poddać się miłości do nieznanego. To pionierska creatio, niepewność i ryzyko nieoczekiwanego spotkania. To pewność, że nie ma myślenia bez herezji i nie ma działania bez grzechu. Ch. to świadomość herezji, jej konieczności i potrzeby. To romantyczna postawa albo syzyfowa rewolta. N. to świadomość wzorców, modeli, i tęsknota za ich wypełnieniem. Dążenie do doskonałości bez herezji, bez grzechu. N. to odkrywanie nieznanego w znanym. Potwierdzenie siebie, swojej drogi i swojej miłości. Łączenie naszych smutków ze smutkami przodków. „Obecni słuchali go z rozkoszą, albowiem bronił tradycji”. N. to platońskie przekonanie, że poznanie jest przypomnieniem. Ch. to salomonowe oswajanie każdej nowości i przykrywanie jej zapomnieniem. 105 79. Nie każdemu jest dane prawo creatio w równej mierze. Komu, kiedy i gdzie wolno tworzyć byty. Naraziłby się na śmieszność ten, kto chciałby interpretować prozę zatytułowaną Szeregowy Morawiec, nawet gdyby dostrzegał w tym dziele całe ludzkie Imperium Wiedzy. Gdyby zaś taką opinię chciał przedstawić ktoś znany, mógłby tym samym narazić na szwank swój autorytet, swoje IO. Chyba że byłoby ono bardzo silne. Za autorem Szeregowego Morawca ani za tym dziełem nie stoi IO Literatury. Ale można analizować każdą głoskę Biblii, można powiedzieć, że Pan Tadeusz to inaczej „Panta Deus”, czyli Wszechbóg, gdzie Panta oznacza „wszystko, co istnieje” i jest równoznaczne z pojęciem Kosmos. Panta to suma bytów stworzonych przez Boga, bądź tworzących Boga. Omnia praeter ipsum Deum. Wszystko, co istnieje w Panu Tadeuszu, cały jego Logos, jest Bogiem, a Bóg jest Logosem. Albo: Logos Pana Tadeusza powstał przez Boga, On utwierdza wszystko, co w nim istnieje, i bez niego nic się nie dzieje. Taka interpretacja jest uprawniona, bo za Panem Tadeuszem stoi IO tradycji i charyzmy. Każde słowo o nim jest na jego chwałę. Temu bytowi można przypisywać wszechwiedzę, możliwość powołania wszelkiego bytu. Byty, za którymi stoi IO (wiedzy, władzy, wieku, tradycji, charyzmy, bogactwa, mądrości, siły), mają możliwość powoływania innych bytów. Posiadają prawo creatio. Byt ubóstwiany, albo pretendujący do takiej roli, staje się alfą i omegą. Krynicą mądrości, z której my wszyscy. 106 80. Jak po okrzyku „Gott ist tot” pojawia się w sztuce Fin de partie napis NIE MA. Może nie ma Boga, może nie ma Godota. „Gott ist tot” bardzo przypomina w kontrakcji słowo Godot. Godot – to NIE MA BOGA. I nic dziwnego, że nia ma – wszyscy na Niego czekali, nie tylko Ślepcy. Niektórzy chcieliby chytrze wykorzystując sytuację Nieobecności zamienić napis NIE MA na NIE WOLNO, zatrzymując dla siebie wszystko to, co jest między MA i WOLNO. Wielu tęskniąc za MA głosi „Nietzsche is dead”. Wielu idzie do dysponentów i twórców różnicy między MA i Wolno i łudzi się, że kreatorzy wyrwy obdarzą ich jakimiś posiadłościami. Hurra! Drzwi otwarte! Co tam było / Ja nie widzę nic. (...) Co było za drzwiami? Nic! Oto rozwiązanie zagadki tego świata... Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię z niczego. Z niczego będzie nic. 107 81. Bóg to NIE MA. Bóg to jest NIE MA. W tym zdaniu zawiera się sprzeczność wynikająca z ontycznego charakteru naszej świadomości (językowej). Związek predykatywny „jest NIE MA” nawet z niebytu tworzy pewien rodzaj bytu. Gramatycznie jest to contradictio in verbo, logicznie contradictio in predicato, ontologicznie owo NIE MA staje się pozytywne i nabiera cech bytu. Wystarczyło, że dotknęło naszego IO Świadomości. Tak rzecz się ma nie tylko ze związkiem predykatywnym, ale z całym układem podmiotowoorzecznikowym i z relacjami, które w nim zachodzą. Bóg to jest NIE MA: to zdanie jest ontologicznie pozytywne, jest strukturalnie pozytywne i nie może być inne. Wystarczyło, że zetknęło się ono z IO Świadomości. O Bogu, o NIE MA można tylko milczeć, o Bogu, o NIE MA można tylko nie wiedzieć. Jest tu coś ze zdania „Vovon man nicht sprechen kann, darüber muß man schweigen”. Tylko że znowu nie ma zgody na ów predykat „müßen”. Złudzeniem jest, że NIE MA, Pustka, Niebyt, To, Czego Nie Wiemy są rubieżami naszego poznania, graniczą z IO Naszej Wiedzy i Transcendentalnej Świadomości. Jest to wyobrażenie wynikające z kategoryczności naszego poznania. Możliwe, że NIE MA to także my bez poznawczych kategorii. Nikt nic nie wie o Pustce. To zdanie wyraziłoby (nie wyraziłoby) sens (nonsens) wypowiedzi lepiej, gdyby nie musiało (musiało) być (nie być) uwikłane w predykat czasownika „wiedzieć”. Chiński Zen pyta: „Czy istnieją jakieś nauki, które można by dać ludowi? – Tak. – Jakie to nauki? – Nie istnieje ani duch, ani Budda, ani żadna rzecz. (Ale takiej lekcji nikt ludowi nie przekazuje. Nie ma o tym mowy!)” Byt nigdy jako taki się nie dowie, czy sens jego istnienia, sens istnienia IO znajduje się w nim samym czy poza IO. 108 82. Fin du drame Dramatis personae: Młodzieniec, Student, Wódz, Ksiądz, Związek, Emigrant, Tajniak, Człowiek z podziemia, Więzień. Czas akcji: Zaduszki. Sceneria: Pusta krypta, listy z daleka, listy, które nie doszły, groby, groby zdewastowane, transparenty bez haseł, pusty, przewrócony żłobek. Dramat traktuje o braku, nieobecności, niemożliwości, nieposiadaniu, nieistnieniu. Nikt już nie tańczy w zaklętym, błędnym kręgu, bo nie ma Chochoła, który mógłby przygrywać. 109 83. (—) Ustawa z dn. 31 VII 1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2, pkt. 6 (Dz.U. nr 20, poz. 99. zm.: 1983. Dz.U. nr 44, poz. 204). 110 84. Dwie rozpacze gnębiły Kierkegaarda: kobieca i męska. Ta pierwsza to niemożność bycia innym, ta druga zaś to niemożność bycia sobą. Czy jest to ontologia niebytu, czy też jest to byt nieontologiczny. Bohater Les bijoux (Klejnotów) po stracie ukochanej i kochającej żony dowiedział się, że świecidełka, którymi zwykła bawić się Utracona, to najprawdziwsze i drogocenne klejnoty, które zapewniały mu dobrobyt do końca jego dni. Jak zapytać zmarłą o źródło tego bogactwa, jak przyjąć ten niezrozumiały i podejrzany dar miłości. Jakżeż to skażone źródło ta miłość. Dowiodła już tego Freya. Wystarczy tylko rozłąka i już ten inny okazuje się przeniewiercą, ale przecież to nie tak... Inny od początku był fałszywy. Inny to piekło. I pustka. I to trwa we mnie. A miłość to mocniejsze odczucie pustki, wyrwy. L’enfer ce n’est pas 1’autre. L’enfer c’est 1’absence de 1’autre et 1’absence de moi-męme. Tęskni się do Innego, który może być blisko ciebie, tuż przy tobie. Może być tak, że im bliżej ciebie Inny jest, tym bardziej doń tęsknisz. Odczucie pustki siebie, którą zapełniamy egzystencją, przenosi się w miłości na odczucie pustki Innego. Kim była Eurydyka – złudą tylko, bo wystarczyło odwrócić głowę, aby się przekonać o jej nieistnieniu. Jedno z najbardziej tragicznych doświadczeń ludzkości – odwrócenie głowy Orfeusza. Pytanie: Czy jesteś? skierowane jest w pustkę. Pustka grając z Orfeuszem bluffowała; okazało się to wtedy, kiedy artysta powiedział: „sprawdzam”. Orfeusza odwrócenie głowy to nie irytujący gest ciekawskiego człowieka. To gest heroiczny, na który niewielu może się zdobyć. Może tylko artyści, twórcy ludzkiej creatio. Któż chce sprawdzać bluff Pustki. Kto chce się przekonać, że nie ma Innego. Kto chce się przekonać o tym, że jest sam. A jeżeli okaże się, że i ten byt to bluff Pustki. Że redukcja postępuje aż do gadającej głowy Orfeusza, rzuconej gdzieś tam w wodę, aż do gadających głów Winnie i jej, męża, zapadających się w piasek... 111 85. Moi c’est un autre. Na dworcu narasta tęsknota za czymś, do czegoś, co opuszczasz. Cały image opuszczanego przebiega w skrócie przez myśl i jednocześnie pamięć siebie w tym opuszczanym. Siebie – innego, obcego w nieswoim, trochę ciekawego, ale i jednocześnie bez możliwości zespolenia się, z wyraźnym podziałem na tu – ja, zdziwieniem. Kiedy zbliża się możliwość, moment pozostawienia tego, to tak jakby narastała tęsknota za czymś, co nieuchronnie zginie. Czują to doskonale dzieci, które fizycznie nie znoszą wszelkich odejść, rozstań, wyruszania w sen – tych małych śmierci. Dorośli uodpornieni mają świadomość konfabulacji, wystarczy im refleksja o dużej śmierci. 112 86. Inny musi mieć imię. Na każdą okoliczność i przez każdego jest inaczej nazywany. Trudno w jego obecności posługiwać się nazwą, którą się używa mówiąc o nim. Inaczej mówimy do Innego, inaczej o nim. Nazwa Innego zmienia się wraz z naszym stosunkiem do niego. Nazwa prywatna nie może być nazwą oficjalną. Nazwa oficjalna użyta prywatnie zaznacza dystans, jaki panuje między tobą a Innym, innymi bytami. „Sie werden sich hundert neue Namen geben und einender alle wieder abnehmen, leise, wie man einen Ohrring abnimmt”. Im bardziej Inny, inny byt jest ci bliski, tym ma więcej imion. Kochane dzieci mają wiele imion. Twoja potrzeba kochania Innego, innego bytu wyraża się miarą nazywania. Ale są to imiona tylko dla niego przeznaczone, chcesz mu przez to powiedzieć, że jest dla ciebie wszystkim, nie wywołujesz tych wszystkich imion na zewnątrz układu Ty – Inny. Cały twój język oddajesz Innemu, wszystko, co mówisz jest nazywaniem Innego, tak jakbyś poprzez to mówienie-nazywanie, poprzez swój język, kreował Innego. Powoływał go do życia. Oddać komuś cały swój język to oddawać całe swoje ego, oddawać się całkiem, obnażać się, aby stworzyć Innego. Im bogatszy twój język, tym Inny, inny byt, bardziej jest. Czuje się lepiej nazwany. Czuje się pełnoprawnym obywatelem IO Istnienia. Ta możliwość często jest wykorzystywana przez herosów Kalevali. Zabrać komuś jego język to zabrać mu jego podmiotowość. „Prawem imion” nazwała Ursula Le Guin taką możliwość. To potężny czarodziej, skoro zabił smoka. Ale ja jestem jeszcze potężniejszy. A chcesz wiedzieć dlaczego, prostaczku? Bo znam jego imię! Le Guin powtórzyła za Wu Cz’eng-enem: Znam imię tego demona [...], ale nie ważę się wymówić go na głos. – W istocie zaś Wszystkowiedzący nie chciał czynić sobie demona wrogiem ani spowodować jakichkolwiek wydarzeń, które mogłyby zakłócić pokój w Pałacu Króla Podcieni. Semici uważali, że znajomość imienia jakiejś rzeczy oznacza pozyskanie władzy nad nią i stąd nie pretendowali do poznania imienia Boga. Zresztą Bóg nie ujawnia ludziom swojej istoty, nie definiuje swego bóstwa. Nazywa się „Jestem” i ta nazwa powinna ludziom wystarczyć za całe poznanie, wiarę i potwierdzenie Boskiej Egzystencji. To boska ontologia: „Jestem, który Jestem!” „A świat był jeszcze tak młody, że wiele rzeczy nie miało nazwy i mówiąc o nich trzeba było wskazywać palcem”. Byt nie nazwany, do którego się nie mówi, jest poza Imperium. Jest samotnością czekającą na nazwanie przez Innego. Inny, inny byt czeka na twój Logos. Powtarzasz dzieło stworzenia. Naśladujesz creatio Dei. On powiedział: O Adamie! Obwieść im ich imiona! Nazywanie jest tworzeniem bytów. 113 87. Byt potrafi sam dopominać się o nazwę. Wystarczy, że zaistniał, że trwa, i już domaga się afirmacji poprzez nazwanie go. The most marvellous of all the things a human being can do is: to be called. Czy mogą istnieć byty nienazwane. Raczej nie – mogą, ale nie chcę nic o nich wiedzieć. Poprzez zabieranie bytowi imienia staram się go oddalić, wyrzucić z mojego IO Świadomości, pamiętając o tym, że „granice mego języka wyznaczają granice mego świata”. Każdy byt stara się przyjąć na siebie jak najwięcej imion; mogą to być nazwy jego ról, funkcji stanowisk, awansów. Im więcej posiada takich imion-tytułów, tym bardziej jest. Bał się tego istnienia Brecht-emigrant, który nie chciał wypowiadać imienia tyrana, mówiąc o nim „Tenjakonsiętamnazywa”. Król, władca, dążąc do obiektywizacji, mają tylko jedno imię, jak Bóg, który się nazywa „Jestem”, ale podwładnym nie wolno tak mówić, bez przywołania dodatkowych imion. A tych jest bardzo dużo i do wyboru. Zadaniem dworskiej propagandy jest tworzenie imion władcy. Im więcej imion ma władca, tym bardziej jest wśród poddanych. Jest wszędzie, jest każdym z nich, jest każdą częścią swojego króla. Ludzkie-królewskie naśladowanie Boga. Podobna creatio Dei siła, która tkwi w możliwości nazywania. Jeżeli jesteś jednym z władców twojego IO Wiedzy, Sztuki, Siły, Bogactwa, to możesz stanowić o jego języku. Jeżeli jesteś tylko nowo przybyłym, poddanym, adeptem, to powinieneś się nauczyć języka panującego w IO i starać się umiejętnie nim posługiwać. Cuius regio eius lingua. Cuius lingua eius regio. 114 88. „Wszystko, co ułatwia spotkanie seksualne, powoduje jednocześnie umniejszenie jego znaczenia” . Stąd przedziwna, ale i poniekąd trafna definicja kultury; ma ona spełniać rolę bufora między człowiekiem a materią (życia). Im więcej pośredników, im więcej wymyśli ludzka creatio konwencji, mód, stylów, wzorów, tym bardziej będziemy kulturalni. Mniej barbarzyńscy, mniej prostaccy. Wyzwoleni od natury. Im więcej gestów, przyrządów, zwrotów, tytułów i ceremonii umieścimy między nami a innymi bytami, tym bardziej będziemy kulturalni. Wyrafinowani. Czy ta kultura nie służy zapełnianiu wyrwy. Reguły gry, które wymyślane są tylko po to, aby przekonać ich twórców o tym, że ta gra ma reguły. Należy dobrze opanować owe zasady, żeby nie przegrać albo nie wypaść z gry. I należy wiedzieć, czyje reguły są aktualnie najważniejsze. Nie ma reguł bezwzględnych – bycie kulturalnym to dopasowywanie się do różnych norm. Dla każdego co innego znaczy bycie kulturalnym. A może, tak jak w miłości i czekaniu nastawiamy się na Innego, w kulturze, miast propagowania swoich, narodowych, europejskich etc. norm, wsłuchać się w Innego. I niech to już nie będzie tylko tolerancja, ale podjęcie jego reguł gry, wejście na czas jakiś do jego IO Kultury. Wyjście ze swojego Imperium Ego i osiągnięcie możliwości bycia Innym. Innym dla kogoś, Innym dla siebie. „Mora semper amantes incitat, exiguum si modo tempus habet”. 115 89. Byty wybrane przeze mnie są wyjątkowe. Moja biblioteka, moje lektury, moja wiedza, moje doświadczenie, moje znajomości, moje myśli, moje życie są wyjątkowe i oryginalne. Bo ja jestem wyjątkowy i nie ma Innego, który byłby taki jak ja. Moja wyjątkowość przenosi się na moją creatio i na byty, które uznałem za swoje. Wszyscy to czytali, wszyscy to znają, wszyscy to kochają, ale tylko moja lektura, moja znajomość, moja miłość jest ważna i prawdziwa. I moja zazdrość o wyłączność moich praw do innego bytu jest usprawiedliwiona przekonaniem o prawdziwości przeżycia. Mój stosunek do bytu to jednocześnie refutujący stosunek do Innego i wyzwanie: udowodnij, że znasz to lepiej (nie: inaczej, tylko: lepiej – moja aksjologia będzie rozstrzygała o werdykcie). Udowodnij, że nie byłem pierwszy. Udowodnij, że kochasz bardziej. Udowodnij, że masz silniejsze prawo do posiadania. Stosunek do bytu jest miarą stosunku do Innego. 116 90. Seks jest przeraźliwie nagi. To nieuniknione zbliżanie się do siebie – nagiego, Innego – nagiego jest odrzucaniem nakładających się u nas bytów. To jest katharsis. Zwyczajowo praktykowany jest nocą, kiedy też jesteśmy nadzy. Nocna redukcja bytów, nocne odczucie samotności pomaga w doznaniu seksu. Pomaga w odgonieniu potworów, kiedy śpimy. Kiedy jesteśmy nadzy i dlatego tak samotni – czyści. Sami wśród pustki, która się nam objawia. Poza intelektem zetknięcie z egzystencją swoją, Innego. Z ich brakiem. To najpoważniejsze upewnianie się w istnieniu. Film Manhattan to o tym, jak w gruncie rzeczy nieważny jest intelektualizm, erudycja, mówienie otwarte o seksie w nowoczesnych entourage’ach sztuki – udziwnionych bytów. W tle kosmosu nawet. Nieważne to w perspektywie mnie samego w łóżku, samego z moim seksem i z jego potrzebą. Należy odróżnić Casanovę od Don Juana. Ten pierwszy jest „mechanicystą” żałosnym, copulo ergo sum, im więcej kopuluję, tym bardziej jestem, w końcu nieważne z kim, albo ważne, bo zaczyna działać magia, egzotyka miłości; kopulować z każdą kobietą, z całym światem, z olbrzymką – augmentacją kobiecości, z lalką – teatralizacją kobiecości, ze staruchą – kobiecą potrzebą przyjmowania miłości, z dziewicą aby zdobyć przekonanie o swoim udziale w kreowaniu kobiecości, wszędzie zaznaczyć swoje ludzkie istnienie, posiąść das Ewig-Weibliche; takie machismo, biologizm w tym theatrum copulationis. Nieszczęśliwa próba pogoni za sukcesem, ambicją, tożsamością, sensem. Casanova to zdobywanie bytów, konkwista w sferze erotycznej, kolekcja fałszywych rewersów egzystencji. Don Juan to kopulacja niszcząca, samoniszcząca, to wyzwanie rzucone niebytowi – Komandorowi. Don Juan zdąża ku NIE MA. Otwiera furtkę niebytu. Don Juan to nowoczesny Orfeusz, który wybiera się do Hadesu, mimo iż wie, że Eurydyki tam nie ma. 117 91. Sex is the first frontier. Historia IO zaczyna się od seksu. Wszelkie mitologie i ich kosmogonie to obraz wielkich kopulacji bogów, którzy nie mogli ani nie chcieli opanować swych przemożnych chuci. Ich kopulacje tworzyły wielość i różnorodność bytów. Boskie kopulacje tworzyły IO Gatunków, Rodzajów, Typów. Tworzyły przeróżne permutacje bosko-ludzko-zwierzęce, które stanowiły kres pierwotnej wyobraźni. W nich też mieściły się wszystkie pytania, zagadki i odpowiedzi. Leon Hebrajczyk, a za nim renesansowy humanizm europejski, widzieli wszechświat jako rytm nieustannie odbywającej się kosmicznej kopulacji. Semicka Lillith, która chciała panować nad mężczyzną w akcie kopulacyjnym, jest jednym z prawzorów Szatana, który później znalazł sobie miejsce w cielesności, w sferze erotycznej i w miłości zwanej grzeszną. Co jest miłością grzeszną, co jest grzechem miłości; IO Ascezy wyznacza bardzo ostre granice: nie ma żadnej ars amandi, nie ma mowy o promiskuityzmie, o stosunkach pozamałżeńskich, o stosunkach, które nie miałyby służyć prokreacji, nie ma antykoncepcji. Miłość jesteś winny Bogu, potem człowiekowi. Im mniej dasz człowiekowi, tym więcej dasz Bogu. Ludzie jak bogowie, kiedy już zerwali owoc z drzewa wiadomości złego i dobrego, zaczynają naśladować swych stwórców w dziele tworzenia. „Sex is the last frontier”. 118 92. Mauvaise foi posiada swego przeciwnika w postaci kontemplacji wyrwy egzystencjalnej, oczekiwania jej doznania, dążenie do niej. Jest to nie tylko oczekiwanie i niespokojna ciekawość śmierci, stanu nieistnienia, drążenie snu, wprowadzanie się w stany deliryczne, różne eskapizmy i horror vacui, ale przede wszystkim odczucie nieistnienia przeżyte w zespoleniu dwojga kochanków. Pełnia i nicość postorgastyczna, kiedy miłość jest drogą, środkiem do wyzbycia się agresji, do osiągnięcia katharsis. Często miłość łączona jest ze śmiercią, Eros i Tanatos to mit wielokrotnie podejmowany. Sens jego jest w starciu się dwóch mocy: elŕn vital i elŕn mortel, mocy życia i mocy śmierci, które dane jest nam do przeżycia w miłości. Miłość sama w sobie jest siłą niszczącą, jednostronną, nie może się spełnić, jeżeli nie znajdzie pogromcy jej nosiciela – agresji. Ostateczne odczucie pustki Innego powinno przeistoczyć się we wspólną kontemplację nieważności bytu wobec aktu spełnienia, metafizycznego i ontologicznego braku rekompensowanego poczuciem całkowitej czystości, dotknięciem esencji, w jej postaci czystej, nie zracjonalizowanej. Świadomość (scil. intelekt-uczucie-ratio-byt-siła-creatio) jest ciągłą obecnością bytu innego, którego się napotyka. Miłość jest odrzuceniem świadomości bytu, wyjściem z IO, wychynięciem w nie-ontologię. Miłość jest furtką do nie-bytu. 119 93. Kiedy odchodzisz z rodzinnego miasteczka, to długo jeszcze widzisz znajome kontury, wskazówki na wieży zegara widzisz. Ale kiedy przybywasz do obcego miasta, to dopiero z bliska przekonujesz się, że to, co brałeś za basztę, jest wieżą kościelną. Kiedy widzisz ptaka na niebie i śledzisz jego lot, to możesz towarzyszyć mu wzrokiem aż po kres, do powidoku. Ale nie wolno ci przerwać obserwacji, oderwać wzroku, jeżeli nie chcesz zgubić podniebnego wędrowca bezpowrotnie. I nie staraj się też pokazać komuś, gdzie jest ten ptak, któremu towarzyszysz. Gdy czytasz jakąś książkę, oglądasz obraz, słuchasz muzyki, to odwołujesz się do znanego ci języka, kodu, stereotypu, stylu, gatunku, konwencji, biografii, ciągu, serii, analogii, kontekstu, konsytuacji. Im mniej takich uogólnień-podobieństw znajdujesz, tym trudniej ci percepować , utwór, tym bardziej jest on niezrozumiały, dziwny, spoza znanych ci Imperiów. Kiedy słyszysz opowieść o odległych, dawnych okrucieństwach, to odczuwasz żal, smutek, ale zaraz gotów jesteś żartować z tej komedii ludzkiej, w której przecież i tak wszystko kończy się śmiercią. Ale kiedy okrucieństwo dotyczy twoich czasów, twojej okolicy, twoich najbliższych, ciebie, wtedy przerażenie odejmuje ci nawet możliwość uśmiechu. Kiedy wracasz z innego Imperium, to długo jeszcze słyszysz melodię tamtego języka. Kiedy przejmiesz się jakąś lekturą, odbiorem, myślą, to długo jeszcze będziesz widział powidoki, słyszał poszumy, długo jeszcze będziesz miał poczucie. Kiedy wyruszasz do jakiegoś Imperium, to już słyszysz, widzisz, czujesz jego odległe istnienie. Nie możesz się tylko w tych sygnałach rozpoznać, mówią ci one coś, czego nie rozumiesz, a tylko przewidujesz, przeczuwasz. To, co dla ciebie jest wyrazistością bytu, dla Innego może być już pamięcią o nim albo dopiero przeczuciem. Każdy byt ma inną dla każdego, dla każdego momentu i intencji wyrazistość. Granice bytu rozmywają się w przewidzeniu, w przed-słuchu, w prze-czuciu oraz w po-widoku, po-słuchu, poczuciu. Byt ma różne stany intensywności. Bywa, że Inny jest ci najbardziej bliski, kiedy go oczekujesz, bywa, że nie możesz się uwolnić od jego wyrazistości, kiedy już cię opuści. Bywa, że prze-czucie jakiejś myśli jest dla ciebie najpiękniejszym stanem ducha, a bywa też, że myśl dawno zaistniała i oswojona tkwi w tobie i weryfikuje wszystkie inne byty. Rzadko, bardzo rzadko, zdarza się sytuacja, którą wymarzył sobie poeta wyklęty w wierszu Nauka języków obcych: Czy twój ojciec pali fajkę? Tak mój ojciec pali fajkę Yes, my father smokes the pipe powtórz to zdanie otworzy ci ono oknonaświat Gdy będziesz siedział na Broadwayu 120 w barze piękniejszym niż oczy szatana spytają cię niezawodnie czy twój ojciec pali fajkę wtedy odpowiedz uśmiechem Yes, my father smokes the pipe widzisz jak to będzie cudownie 121 94. Filogeneza jest powtórzeniem ontogenezy – czy jesteśmy klonami Bytu, Rodzaju. Kosmos jako odbicie człowieka i na odwrót; makrokosmos i mikrokosmos przeglądają się w sobie. Gdzie jest początek i koniec indywiduum. Narodziny i śmierć rozciągają swe ramy w nieskończonym wertykalizmie niebiańsko-ziemsko-piekielnym. Wiedza rozciąga się w prenatologię i tanatologię. A granice mojego cielesnego i psychicznego ego, gdzie są. Co znaczy hic et nunc. Gdzie są granice hic: czy przy biurku, czy to dom – rodzina, czy ilość benzyny w baku mojego samochodu, czy fakt posiadania paszportu w kieszeni nie rozszerza mojego hic do rozmiarów całego świata... Ten, który wrócił z dalekiego świata, swoje hic widzi wszędzie. Ten, który zawsze trwał w miejscu, wpisuje cały wszechświat w swoje hic. „Nie wychodząc za drzwi domu, można poznać cały świat” . A granice mojego nunc: czy rozmywają się w konfabulacji, czy ustanawiane są przez retroafirmację, czy wyznacza je odwaga moich planów i marzeń. Ten, który doświadczył, inaczej widzi swoje nunc, niż wędrowiec, który spotyka wszystko na nowo. Linia jest nieskończona i punkt jest nieskończony. Axis mundi przechodzi w perspektywę pan-egzystencji. Na pytanie o preegzystencjalną genesis i postegzystencjalne telos nakłada się pytanie o kres ego. A ciało i dusza gdzie spotykają się – może w szyszynce, jak znajdował Kartezjusz. Może w ogóle się nie rozstawały i jest to tylko teologiczna hipostaza. Starożytni jej prawie nie znali, ideałem dla nich był puer senex, łączący piękno młodzieńczesgo ciała z mądrością umysłu starca. Z biologicznego punktu widzenia rozdzielenie sfery somatycznej i psychicznej jest fikcją. Gilga znaczy starzec, mesz znaczy mąż w sile wieku. „To zioło, Urszanabi, to kwiat niezwykły, który leczy z niepokoju, człowiek może dzięki niemu życia dostąpić. Do Uruku warownego wezmę to sioło, lud nim nakarmię i mocy doświadczę. To zioło zwie się starzec znowu młody, jak ja. Jeżeli to się spełni, sam go zażyję i młodość odzyskam”. Ja to wszystko. 122 95. – „Kto ratuje jednego człowieka, zbawia świat.” „Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie”. – Komu obojętny jest Inny, temu obojętny jest cały świat. „Czegoście nie zrobili dla jednego z tych najmniejszych, nie zrobiliście dla Mnie”. – Kto z pogardą odsunie się od jednego człowieka, odsuwa się od świata. „Gałąź odcięta od gałęzi zrosłej z drzewem nie może nie być odcięta od całego drzewa. Tak i człowiek, który zerwał zupełnie z jednym człowiekiem, zerwał z całym społeczeństwem. Ale gałąź odcina kto inny; człowiek zaś sam przez nienawiść i wstręt do bliźniego się usuwa, a nie wie, że zarazem sam się oderwał od całej społeczności.” – Kto niszczy jednego człowieka, niszczy świat. „A kto by doprowadził do złego jednego z tych maluczkich, którzy we Mnie wierzą, lepiej dla niego, aby zawieszono mu na szyi kamień młyński i utopiono w głębokościach morza.” – Kto miłuje jednego człowieka, miłuje świat. „There is no world without Verona walls”. Zakochani odrzucają świat, ale nie dlatego, że nim gardzą. Uosobiają go tylko w oblubieńcu. To są ci, którzy Sartrowskie przekonanie, iż człowiek jest bytem, którego pojawienie się sprawia, że istnieje świat, zastosowali do Innego. W ukochanym człowieku widzą cały świat i jako takiemu oddają Wszystko. Ty to Wszystko. 123 96. Byt, kiedy powstaje, sam nie wie, ile zajmuje przestrzeni. Dziecko, które się narodziło, odkrywa powoli siebie – wyrywa się z jedni ontycznej, wyłania się (scil. wychodzi z łona, ex gremio). Otwiera oczy, odkrywa swoje rączki, swoje palce u nóg, nóżki, powoli wpisując się jako nowy, podmiotowy byt w IO Wszystkiego, Co Świadome Siebie. Proces wpisywania się w przestrzeń IO nie ustaje. Im doroślejszy jest byt, tym więcej zagarnia przestrzeni; kołyska i pokój zabaw przestają wystarczać. Byt domaga się wyjścia z kojca. Potrzebne są piwnica, strych i garaż. Potrzebny jest port morski i port lotniczy. Potrzebny jest cały świat i wszechświat. A każde istnienie, którym zawładnął, byt traktuje jako część siebie. Podobnie jest z czasem: dojrzewanie bytu to eksploracja przeszłości i przyszłości. „Jeg er tre tusinde ar gammel” (Mam trzy tysiące lat) – mówi doświadczona Karen Blixen wpisując w siebie dzieje Afryki i Europy. „Kiedy zbliża się koniec, nie pozostają już obrazy wspomnień; pozostają jedynie słowa. Nic dziwnego, że czas przemieszał te, które kiedyś reprezentowały mnie, ze słowami, będącymi symbolem losu kogoś, będącymi symbolem losu kogoś, kto towarzyszył mi przez tyle wieków. To ja byłem Homerem; w niedługim czasie będę Nikim, jak Odyseusz; w niedługim czasie będę wszystkimi: umrę”. I kiedy już byt dochodzi do rubieży czasowych i przestrzennych IO, to spotyka się z nowo narodzonym bytem, który zaistniał dopiero jako błysk myśli w głowie, jako boska apokatastasis, ale już jest pewne, że będzie chciał ogarnąć wszystko i zawsze. 124 97. Bardzo trudno nie być Zeligiem. Bardzo trudno nie być Innym dla siebie. Gdzie jest granica między oportunizmem a byciem Innym. Człowiek bez właściwości czy człowiek z alternatywą. Ja to najczęściej ja dla kogoś. Dla Innego, dla innego bytu. Ten inny byt kształtuje, tworzy moje ego. Albo zabiera moje ego i na to miejsce wkłada siebie. Albo ja nie mam ego, tylko jestem sumą Innych, innych bytów. Ziemią Ego, gdzie stykają się granice wielu IO. Kiedy czytasz, coś napisał, to czytasz to jako Inny. Kiedy powtarzasz sobie, coś rzekł, słuchasz tego jako Inny. Kiedy tłumaczysz sobie swoją miłośćnienawiść, czujesz to jako Inny. Stale jest w tobie Inny, twój Inny, Ty – Inny, który oceni cię, skrytykuje, wysłucha i nigdy nie skrzywdzi. Kiedy trzymasz w rękach instrument, czy jesteś sobą, czy siedzisz w szóstym rzędzie, czy w pierwszym, przysłuchując się sobie. Kiedy piszesz list, książkę, czy jesteś sobą, czy jesteś ukochaną osobą, która ten list czyta, czy przyjacielem – autorytetem, która tę książkę czyta. Kiedy jesteś aktorem, kiedy grasz, kiedy jesteś na scenie, czy jesteś sobą, czy tym, dla którego grasz. Ja to Inny. 125 98. Jak zapanować nad bytem Innego, jak nie oddać całości swojego bytu. Można oddawać część, Inny może znać zakamarki naszego Imperium Ego, ale nie wszystkie. Może wiedzieć o nas rzeczy najbardziej intymne, skryte, byle nie wszystko. Musimy zakrywać część albo tworzyć pozory istnienia niepoznanych przez Innego części ego, aby nie być całkowicie bezbronnym, całkowicie oddanym. Musimy tworzyć swoją tajemnicę, o której nikt nie ma prawa wiedzieć. Zresztą dla każdego można mieć inną tajemnicę, byle ona istniała. Tajemnica wydaje się być nieodzowna przy kontaktach z Innym. Jeżeli jej nie ma, to Inny może nas wtedy odrzucić jako byt całkowicie poznany, skończony, nieciekawy, niegroźny, może i jemu niepotrzebny. Pornografia, strip-tease, nagość, seks stwarzają pozory możliwości całkowitego poznania bytu Innego. Stwarzają pozory, że Inny objawił nam swoją tajemnicę i tym samym oddał nam się całkowicie. Kobieta kojarzona z seksem, kobieta to seks, seks to kobieta, wszystko, co jest w kobiecie, jest seksem. Jeżeli nam oddaje ten seks, to tak jakbyśmy już posiedli cały ten byt, bez reszty. Taka złuda, którą tworzy myślenie redukcyjne. Później, w rzeczywistym zetknięciu z Innym, okazuje się, że nie wiadomo, co to jest ten seks, gdzie go szukać. Kiedy chcesz się przedostać przez ciało, gdzieś do wewnątrz, w mózgu Innego seksu szukasz, w sobie go szukasz. Seksu Innego szukasz w sobie. Bierzesz Innego wyobrażając sobie, że to twoje ego jest w Innym. Inny to ty, tobie oddający się. Wołasz na pomoc Androgyne. Chcesz się wymienić bytami. Ciała już dawno są zamienione i rozczłonkowane – miłosne disiecta membra. Myślisz o ciele Oblubienicy jak o swoim, żeby już mieć całkowitą pewność, że jest z tobą, skoro sam się sobie oddajesz. Ciało, części ciała Innego stają się twoim ciałem, częściami twojego ciała. Teraz gwałtownie chcesz się wydrzeć ze swojego Imperium Ego i wedrzeć się w Innego. Zjeść Go. Być w Innym. Być Innym. Ja to Ty. 126 99. Jestem Tobą, kiedy Cię nie ma. Wypełniasz mnie bez reszty. Myślę Tobą, oddaję się sobie Tobą. Dotykam siebie, a to Ty jesteś. Dotykam siebie, a to Ty mnie dotykasz. To nie ja, to Ty mnie potrzebujesz. Ty jesteś dla mnie. Wiem na pewno, że mam Cię. Kochanie Innego jest pozbywaniem się ego. 127 100. „Rzeczywiste jest to, za czym ludzie rzeczywiście tęsknią”. Tischner zauważa, że tęsknić można też za tym, co nierzeczywiste. Jednakże tęsknota sama także jest bytem, jest rzeczywistością; jest pamięcią o rzeczywistości, pragnieniem identyfikacji z nią, oczekiwaniem jej. Tęsknota w największej mierze wypełnia stan, który nazywamy miłością. Jak odróżnić, czy Penelopa kochała, czy tęskniła – jaki Odyseusz był dla niej realny: czy ten młody mężczyzna, który daremnie opierał się przed rozstaniem z nią, czy ten dojrzały wojownik, który gdzieś tam walczy, czy ten zmęczony wędrowiec, który przybędzie. Tęskniła Penelopa za Odyseuszem swojej młodości, do nieobecnego oblubieńca, czy przed opiekunem i towarzyszem późnego wieku? Ukochałeś Stwórcę czy Zbawiciela. Tęsknisz za Stwórcą czy przed Zbawicielem. Tęsknota jest szczególnym rodzajem creatio humana, który posiada tę samą moc, co miłość. Tęskniąc za Innym, za innym bytem, tęskniąc do Innego, do innego bytu, tęsknisz za sobą samym – Innym, do siebie samego – Innego. Stan tęsknoty jest odczuciem wyrwy, nierzeczywistości i jest marzeniem o rzeczywistości, o sobie pełnym, zrealizowanym, doskonałym. Mickiewicz tęsknił „po Litwie”. Tęsknota nigdy nie znajduje zaspokojenia, tak jak i miłość. Jest ciągłym dążeniem do celu i jest niewyczerpana. Tęskniący do i za dobrobytem, sławą, karierą, tęskniący za Innym, do Innego nigdy nie będzie w obiekcie swojej tęsknoty. Co najwyżej może zacząć tęsknić przed i od. Podobnie z miłością. Miłość do Innego i miłość od Innego. Czas zbliżania się i czas oddalania. Tęsknię za Tobą i tęsknię przed Tobą. Tęsknię do Ciebie i tęsknię od Ciebie. Czuję miłość do Ciebie i czuję miłość od Ciebie, co znaczy, że czuję jak Ty, jak moja miłość zaczynacie się oddalać, odchodzić, wygasać. Jeszcze to jest, jeszcze można zawołać, ale już wiesz, że to stracone. Ogarnia cię tęsknota przed Innym... Tęsknota i miłość są odkryciem wyrwy, nie-bytu ego. 128 101. Eurydyka to złuda, którą tworzy ludzka creatio, ludzka nadzieja, ludzkie fiat. „Czy masz w swojej twórczości utwór, który ośmieliłbyś się zanieść Panu Bogu”. To jest perspektywa idealnego Czytelnika, Odbiorcy, Innego, który, choć wymagający ponad miarę, ale istnieje. Tak jak dla felietonisty „Tygodnika Powszechnego” istnieje obecność srogiego czytelnika jego felietonów – Papieża. Ów felietonista boi się, bo myśli, że go Papież czyta. I ten strach jest dla niego błogosławieństwem. Błogosławieni, którzy widzą Innego. Orfeuszowi został zabrany Inny. Sztuka sama nie zbawi nikogo. Tworzyć dla wszystkich, dla dwunastu, dla jednego czy dla siebie. Odbiorca staje się podmiotem. Zapanowuje nad tworem Innego. Nastała sytuacja, w której nazwisko autora dzieła zostaje wyparte przez nazwisko odbiorcy. Jeszcze autor będzie płacił odbiorcy za łaskawą recepcję swojego dzieła. Temu, który przypadkiem ułaskawił dzieło swym wyborem i sięgnął po nie, leżące na dolnej półce w kącie Sześcioboku Biblioteki. Powołał do życia. Powiedział: fiat. Inny daje paszport IO bytom stworzonym przez ciebie. 129 102. Tworzysz dla Innego, nie dla siebie. Piszesz książkę dla Innego, nie dla siebie. Dla Innego i dla siebie. Twoja książka może być pisana do połowy, zdania mogą urywać się w połowie, może ona mieć marginesy szerokości tekstu – wszystko po to, aby Inny ją dopisał, współtworzył, dopowiedział i potwierdził istnienie twojego bytu. Grasz, żeby wciągnąć Innego do gry, żeby zagrał ciebie. Żebyś był grany. Odczuwasz potrzebę oddania swego bytu Innemu, żeby Inny go stworzył, w ten sposób aprobując ciebie. Możesz napisać książkę o czystych kartkach, nie zeszyt – książkę właśnie, którą coraz częściej i coraz bardziej chcesz napisać. Jest w tej książce zaproszenie Innego, zaakceptowanie twojego bytu avant la lettre. Autor absconditus. Inny tworzy twoje dzieło. Inny tworzy twój byt. 130 103. Orfeusz doświadczył samotności i bezsensowności swojej sztuki. W gruncie rzeczy przypomina on Syzyfa z jego beznadzieją pracy sztuka też jest beznadziejna, jeżeli nie towarzyszy jej odbiorca, ten, do którego jest ona adresowana, albo lepiej – któremu jest dedykowana. Pozostaje niemożność porozumienia – inni chcą, pragną tej sztuki, ale ona nie dla nich, nie do nich. Nie ma w niej spełnienia, którego dokonuje istnienie odbiorcy, Innego. Zejście Orfeusza do Hadesu to iluzja sztuki, której wydaje się, że może kreować, może stanowić. Nie rozpaczaj, Orfeuszu, z powodu twojej rzekomej winy – ty tylko okazałeś się ludzki. To twoje odwrócenie głowy, to ludzki gest artysty, który pragnie sprawdzić, co uczynił swą sztuką. Nie możemy się od tego gestu uwolnić, dopóki posiadamy tę kulturę. A ty, Orfeuszu, i tak byłeś oszukany – Eurydyka nie szła za tobą. Eurydyka to tylko pusta obietnica nicości i fałszywa wiara w kreacyjną moc twojej sztuki. Pustka nie może niczego obiecać, bo jej nie ma. Nie ma jej obietnic i obiektów tych obietnic. To tylko ontyczna kategoryczność i aprioryczność naszego istnienia i poznania każe nam domniemywać obecność czegoś w Pustce. Główną i podstawową kategorią każdego bytu jest: jest. A zatem i Pustka jest, ergo: Eurydyka jest w Pustce i ja-Orfeusz wyprowadzę ją w świat bytów przy pomocy mojej siły creatio–sztuki. Ale mitycznemu Orfeuszowi dane było inne doświadczenie: spojrzenie w Pustkę i zdobycie przekonania o NIE MA. Pustka – NIE MA, Eurydyka – NIE MA. „Ani nie słyszano, aby człowiek uwalniał z Krainy Śmierci”. 131 104. W naszej potrzebie komunikowania się z Innym wynajdujemy wiele form, które mają zapełnić naszą samotność a jednocześnie nie narażą ego na ograniczenie, jakim zawsze grozi prawdziwy kontakt z Innym. Coraz dłuższe rozmowy telefoniczne, które redukują nas do głosów samych. Telefoniczne przyjaźnie, telefoniczne interesy, telefoniczne spotkania, telefoniczne rozwiązanie problemów, telefoniczne intymności, telefoniczne miłości. Łatwo sobie wyobrazić, że my telefoniczni, to Winnie z mężem i ten sam immobilizm. Zresztą, telefon zastępuje inną konwencję, na którą dziś już mało kto ma czas – epistolografię. Protesty gwałtownie wyrażane przed telewizorem, sprzeciwy i kłótnie ze spikerem, śmiałe niezgody na deklaracje polityczne, ekonomiczne, jakiekolwiek, nie wychodzące poza Imperium Telewizji. Poważne zabawy, bezkarne zabijania, tanie zwycięstwa dostępne dla każdego w komunikacji z automatem do gry, który łatwo wciąga do swego Imperium. Proponuje on przede wszystkim komunikację, współbycie, dialog, który pozornie ma zapełnić samotność, nie pozbawiającego. Jeszcze bardziej wyszukane roll-playing-games, gdzie konwencja poważnej gry czyni nas aktorami spektaklu, dając gwarancję, że będziemy z Innymi, ale jednocześnie zapewniając, że gra ta zostawia nam nienaruszalność naszego ego. Nawet jeżeli je oddamy, czy też zostaną nam zabrane, to zostaje świadomość, że to gra tylko. Że nadal panujemy nad swoim bytem. Przyjmując konwencję gry możemy dać się zabić, zabić kogoś, przyjąć każdą rolę i spełnić ją konsekwentnie, według reguł gry, do końca, będąc jednocześnie przekonanymi, że w gruncie rzeczy to nie my zabijamy i nie nas zabijają, lecz jest to uczestnik gry. Łatwość poddawania się konwencjom komunikacyjnym świadczy o potrzebie prawdziwego kontaktu z Innym. 132 105. Cogito ergo sum – myślę więc jestem. Czy ten porządek da się odwrócić: ego sum ergo cogito – jestem więc myślę. (Nie mówmy tu o innej odwrotności, która, jak chce Johann Georg Hamann, ma być świadectwem istnienia Boga i oskarżeniem rozumu: „Est, ego cogito”. Nie mogę powiedzieć: cogitas ergo es – myślisz, więc jesteś, cogitat ergo est – myśli, więc jest, cogitamus ergo summus – myślimy, więc jesteśmy. Jestem pewny, że jest moja jaźń i wierzę, że jest twoja jaźń. Czemu by twojej jaźni nie nazwać „tyźń”... Angielski język ma formę „myself”, „yourself’... , francuski „moi-meme”, „toi-meme”... niemiecki ma formę „das Ich”, „das Du”... szwedzki ma formę „jaget”, „duet”... Najważniejsze słowo świata: ja. Ja transcendentalne. Jak Inny ma się do mojego myślenia: solipsyzm kartezjańskohusserlowskiej fenomenologii nie zezwala na bycie z Innym. Nie zezwala na bycie z Innym, wprowadzając w ten układ nienawiść, piekło i uprzedmiotowienie. Sartrowski egzystencjalizm. W zasadzie niewiele filozofowie obiecują po spotkaniu z Innym, uznając je raczej za niemożliwe, skażone podmiotowością poznającego ego, nieobiektywne... Nie tylko zresztą Ja nie mogę się spotkać z Innym. Inny także nie spotka mnie takim, jakim chciałbym być. Jedynie wiara i miłość dopuszcza możliwość spotkania z Innym. Miłość, według której nie myślenie czy postrzeganie, nie percepcja i świadomość bytu-dla-siebie jest punktem wyjścia i residuum ego. Miłość to myślenie Innym. Myślenie siebie Innym. Myślenie Innego Innym. Inny przynosi pożywienie do wieży, w której jesteś zamknięty. Inny dostarcza pokarm dla mojego solipsyzmu. Inny stwarza mnie. Wyrywa mnie z magmy ontycznej, przypisując do jakiegoś Imperium Ontycznego. Mogę się na to godzić bądź nie, może mi to pochlebiać lub uwłaczać, ale Inny, inny byt, inne IO jest mi potrzebne dla oznaczenia mojej sfery ego. Bez Innego, innego bytu jestem poza IO, nie jestem pewny swego miejsca w magmie ontycznej. Można by zaryzykować twierdzenie: Myślisz mnie, więc jestem. Cogitas ergo sum, cogitas me ergo sum. Czy mam się odwdzięczać za to stwarzanie mnie, za to creatio malvolente. Nie mogę się pozbawić swojego cogito, nie mam nawet tej pewności, że zniknie ono, kiedy zniknie moja cielesna przedmiotowość. Nie chcę uwierzyć, że moje IO Ego zniknie i stanie się niebytem. Dlatego często w tym miejscu ustanawiam IO Boga, Historii, Idei, które będzie prolongowało istnienie mojego ja. IO Cogito jest wynikiem wzajemnego stwarzania, creatio communis wszystkich bytów, za co stwarzane ego płaci fałszywą monetą. 133 106. Lektura afirmująca i refitująca. Afirmująca skłania do myślenia i powoduje odejście od niej w sferę swoich myśli. Powoduje ciągłe przerwy przy czytaniu. Trudno jest oddać się całkiem. Podobnie jest ze słuchaniem muzyki, która najczęściej daje do myślenia. Trudno jest kontemplować muzykę w sposób czysty, odbiór niczym nie skażony chyba nie może zaistnieć, takie pełne oddanie się. Trudno nawet jest kontemplować obraz abstrakcyjny, lubując się ułożeniem barw i form, współczesną rzeźbę, balet... Jeżeli nie oswajasz tych bytów twoją wiedzą ogólną, jeżeli nie odpowiadasz sobie, jak i co znaczą to służyć one mogą jako inspiracja do twoich refleksji. Podobnie jest z „przeżywaniem” natury. „Ludzie cywilizowani nie są szczerzy, gdy wpadają w bukoliczne zachwyty [...] Nie wierz, bracie, w uporczywe wpatrywanie się w tulipan w wykonaniu intelektualisty. Jest w nim tulipan plus nieuwaga albo tulipan plus zamyślenie (niemal zawsze nie na temat tulipana). Nie ma widoku natury, który pochłonąłby jego uwagę na dłużej niż na pięć minut, natomiast przestanie odczuwać czas, gdy zagłębi się w lekturze Teokryta lub Keatsa, specjalnie zaś w rozdziałach poświęconych opisom natury”. I kiedy o naturze czytasz, kiedy ją na obrazie oglądasz, wtedy uciekasz myślami do prawdziwej natury apologizując ją. Takie zasłuchanie się, zapatrzenie się, zaczytanie się, zamyślenie się. Tak całkiem można się oddać lekturze listu od ukochanej osoby, gdzie poprzez proste zdania wielokrotnie odczytywane próbujemy zajrzeć w oczy Innego. I zobaczyć siebie. Coraz trudniej jest czytać. Coraz trudniej jest być Innym dla Kogoś. Poprzez wielość swoich ego dążyć do stawania się Innym. Moje „to wiem” przeciwstawia mnie Innemu. Moje cogito przeciwstawia mnie Innemu. Cogito ergo solo sum. Chyba że myśl, która ci zabłysła, odnajdujesz w tym samym momencie u Innego, odkrywasz na nowo jakąś dawną lekturę, jest to już twoja lektura wewnętrzna. Przypominasz sobie jakiś obraz, fragment filmu, dawną refleksję, wrażenie, które odniosłeś w obcowaniu z bytem estetycznym. Czy jesteś zły, że to już dawno ta myśl zarejestrowana, że twoja heurystyka może być banałem, że pozostaje ci milczenie. Nasze wspólne doświadczenie, rozumienie, dialog prowadzą nas ku milczeniu. W tym milczeniu, w którym brak jest funkcji fatycznej, ale za to zawiera się doświadczenie całej ludzkiej creatio. Milczenie, w którym może zawierać się oczekiwanie bytu na boską apokatastasis, na Logos. 134 107. Intrygujące jest zdanie Ortegi y Gasseta: „Zawsze usiłujemy dawać istnienie temu, co kochamy”. Czy to ma znaczyć, że możemy kochać nie mając przedmiotu miłości. No, chyba, że razem z Alicją zgodzimy się na istnienie uśmiechu bez kota. Na ogół twierdzi się, że miłość stwarza. „L’amour est par excellance a qui fait etre”. „Kochać człowieka znaczy mówić: Ty nie umrzesz”. Bóg pierwszy powiedział: chcę, żebyś był. Bóg ukochał nas pierwszy, tak, jakby na początku była Miłość. Jest Pierwszym Kochającym. Pierwszym Oblubieńcem. Dał wybór – jak Parysowi – jakim być albo odebrał – jak Syzyfowi i Ahasverowi – tę możliwość wyboru. Zostawił też możliwość odwołania się od boskiej creatio. Freiheit zum Tode. 135 108. IO boi się i nie chce uznawać innych bytów. Broni ono swoich granic, ale jego los jest przesądzony; wcześniej czy później granice rozszerzą się, rozmyją i znikną. Obawa przed przyjęciem, poznaniem nowego bytu zwykle wyraża się postawą refutującą ów byt. IO Muzyki uznawane przez Niemców nie mogło przyjąć muzyki Chopina – zbyt była inna, aby ją można oswoić, zaakceptować. IO Literatury nie mogło przyjąć twórczości Norwida – zbyt była nie typowa, odmienna i ... zbyt dużo Norwid wiedział o IO. To jest poważne niebezpieczeństwo: przyjmujemy byt, a on nam zburzy nasze IO, okaże się mądrzejszy, lepszy, silniejszy, inny. Zaneguje całe nasze dotychczasowe trwanie i powie, że nie było ono udane. Powie, że można było inaczej. Boisz się pokochać Innego, bo może okaże się, że jest to miłość lepsza, silniejsza i prawdziwsza od tej, którą znałeś dotychczas. I że zburzy ci ona twoje dotychczasowe IO Miłości i że pójdziesz za nią na zatracenie siebie samego, do zatracenia ego. Dopóki twoje IO jest słabe, wiedza mała, siły wątłe, doświadczenie niewielkie, dopóty przyjmujesz inne byty – niech ci gastarbeiterzy budują twoje Imperium. To jest twoje lecture. Ale ze wzrostem siły, wiedzy, doświadczenia i stajesz się samowystarczalny i Innych, inne byty przyjmujesz tylko pod warunkiem, że zaakceptują prawa i obowiązki, jakie im wyznaczy twoje Imperium. Ty wyznaczasz prawa, to jest twoje écriture. I nie oddasz się innemu bytowi, nie pokochasz Innego, raczej go zniszczysz, wbrew sobie, kochając zniszczysz, żeby się nie oddać, nie zatracić. Bardzo mądra, piękna, mściwa i doświadczona Gudrun nie musiała odpowiadać wprost na pytanie syna, kogo kochała najbardziej: „peim var ek verst, er ek unna mest”. (Tegom skrzywdziła najbardziej, którego miłowałam najmocniej). 136 109. Czekanie jest chwilowym zawieszeniem bytu. Paul Tillich tak o nim pisał: „Our time is a time of waiting; waiting is its special destiny. And every time is a time of waiting, waiting for the breaking in of eternity. All time runs forward. All time, both in history and in personal life, is expectations. Time itself is waiting, waiting not for another time, but for that which is eternal”. Czekanie to oddanie swojego bytu Innemu. To oddanie się. Oddanie swojej egzystencji. Zawieszenie jej, może chwilowe unieważnienie. Poprzez oddanie swojego bytu staramy się wzmocnić byt oczekiwany. Gdy spodziewasz się Innego, to słyszysz tętent jego konia. Ale czy to tętent kopyt, czy bicie twego serca odmierza czas czekania. Penelopa, Panny Mądre, Solvejga, Wujaszek Wania, Trzy Siostry – czekanie jest to bycie Innym. Bycie dla Innego. Posiada wartość, gdy sami decydujemy się na ten akt. Niezależnie czy jest to czekanie na Kogoś, czy na coś. Jest nieznośne, gdy zostajemy do czekania zmuszeni – to przecież powoduje nasze bezwolne odejście od siebie. To jest zniewolenie i zabieranie nam bytu. Bezwolne bycie nie-Sobą i nie-Innym. Bycie od-osobnionym. Całe kultury i cywilizacje można odróżnić pod względem ich stosunku do czekania. Są cywilizacje jak Kafkowskie Zamki, w których musi się czekać, bo one karmią się ludzkim czasem. Są tradycje, w których czeka się, pokolenia czekają na Mesjasza, na głos Złotego Rogu, na Godota. Są religie, które z czekania uczyniły czuwanie, ale są i takie, w których czekanie jest cnotą najwyższą i za to będzie nagroda. Czekanie jest pozbywaniem się ego i jest jedną z najwyższych form afirmacji Bytu Innego. 137 110. Czemu Atlas nie zrzuci swego ciężaru – zakosztował już raz przecież wolności, kiedy to zastąpił go chytry Herakles. I pewne jest, że Atlas z rozkoszą pozbyłby się swojego brzemienia – bytu, który dźwiga. Czemu tego nie może zrobić – widocznie byt musi być. Magma ontyczna: żaden byt nie jest wyjątkowy, jedyny. Każdy tonie w wielkiej ludzkiej creatio, a creatio humana zaś przeciwstawiana jest nieskończoności Kosmosu i ginie. Byt chce być bardziej... Pisz tak, twórz tak, żeby z tego pisania mógł wynikać dowód na istnienie Boga. Lub dowód na Jego nieistnienie, ty zadufany człowieku. „God is in the making” but He is in His making, in God’s making. Not in the human one. There must be fear, fear of God in the human making. The more we are making, the more we are running away from God and we are frightened of Him. Co w dzień stworzysz, w nocy zburzysz. Jąkanie się bytu: grafoman z Dżumy Camusa, który nie mógł wyjść poza pierwsze zdanie swojej zamierzonej książki, przekształcając ją na wszystkie możliwe sposoby i nie mogąc się zdecydować na ostateczny wybór jednej wersji. Ludzka apokatastasis powodowana pychą. Zikkurat, wieża Babel, Ravana budujący schody do nieba. Równanie się z Bogiem i próba bycia jak Bóg. Co różni Juliana Apostatę od Pawła – słowa „Zwyciężyłeś, Galilejczyku” wypowiedziane na drodze do Damaszku. „Kocham Cię, ponieważ istniejesz”. 138 111. Żeby się tak, i zaraz potem, ale tak mocno, żeby się, bo to przecież, i tak nagle, i tak, i tak, żeby tak rozparło, rozbiło zaraz, ale, żeby się tak, i potem już tylko tak, ale mimo wszystko, żeby się tak rozciągnęło i rozmyło, żeby się tak w błysku jakimś rozjawiło i nagle znowu, żeby się tak rozpojawiło i rozprzestało, w bum, w dzyń jakimś, gdzieś, żeby się tak i przed chwilą i po chwili rozjestwiło, żeby tak rozdotknęło i rozpowiedziało, ale nie tak, przecież tak nie, tylko żeby, żeby się tak, i jeszcze żeby, a potem już rozwiedziało i rozprzytomniało, i żeby tak na chwilę, żeby się tak rozświadomiło, roztrzymało, i rozbyło, i jeszcze już... 139 112. Żeby się tak, i zaraz potem, ale tak mocno, żeby się, bo to przecież, i tak nagle, i tak, i tak, żeby tak rozparło, rozbiło zaraz, ale, żeby się tak, i potem już tylko tak, ale mimo wszystko, żeby się tak rozciągnęło i rozmyło, żeby się tak w błysku jakimś rozjawiło i nagle znowu, żeby się tak rozpojawiło i rozprzestało, w bum, w dzyń jakimś, gdzieś, żeby się tak i przed chwilą i po chwili rozjestwiło, żeby tak rozdotknęło i rozpowiedziało, ale nie tak, przecież tak nie, tylko żeby, żeby się tak, i jeszcze żeby, a potem już rozwiedziało i rozprzytomniało, i żeby tak na chwilę, żeby się tak rozświadomiło, roztrzymało, i rozbyło, i już jeszcze... 140 113. «Wszystko jest poezja». Wszystko jest język. Wszystko jest interpretacja. Wszystko jest metoda. Wszystko jest symbol. Wszystko jest wmawianie sobie. Wszystko jest ja. Wszystko jest Inny. Wszystko jest Bóg. Wszystko jest wszystko. Jest. NIE MA.”