MARIANNA BOCIAN SPOJENIE Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 ptak do przelotu musi mieć całe niebo twórca dla dzieła zwykłe życie wszechświat czas przestrzeń wolność do samego siebie sobą przeżyte ogromy nędzy grozy i mękę ciszę własnego umysłu miłość i źródlane milczenie 5 SPLOT daleki świergot ptaka rozchyla udręczone usta do uśmiechu ptak zapadł się w tobie by odlecieć własną drogą wdzięcznie trzepocąc skrzydłami nie kalecząc przestrzeni swym istnieniem łagodność życia wzywała świergotem ku przymierzu 1971 6 TERAZ trzeba pójść dalej niż to wszystko co mamiąc przeraża historią wieku poznawcze zuchwałostki śmieszą mijając się ze światem wojen początek zakorzeniony w zwyrodnieniach umysłów trzeba mieć męską wytrzymałość aby ujrzeć niebywałe horyzonty pełne stwórczego ducha hartować w nim wzrok i dłoń czyniącą trzeba przeniknąć siebie głębiej aby nie przedłużać cierpienia ponad przynależną mu naturę należy odzyskać wolę życia aby dostąpić ukojenia bez którego przymierze ze światem ani przyjęcie znaku Pokoju jest niemożliwe należy odzyskać świętą ziemię dla wszelkiego stworzenia chcieć odradzać siebie z wiecznego ducha słowne zaprzeczenia mamią pustką obietnic 1982 7 WIĄŻEMY wiążemy to co rozpadło się na części rozpadanie stało się naszym światem co może człowiek powiedzieć t a k aby ludzie wszystkich czasów mogli rozumieć co niepojęte do teraz wyłania ludzką nieskończoność? jedno z wiecznogłosu : Stań się życie! wiążemy wieczność narodzin z czasu wszystkich umarłych tworząc początek jeszcze nieznanych form bytowania wiążemy z Nieśmiertelnego światła i odchodzimy za horyzont zdarzeń 8 MYŚLENIE myślę że człowiekowi potrzebna jest cisza z rdzeni drzew pełnych ziemi i słońca myślę że człowiekowi potrzebny jest chleb i woda by mógł się stać oświeconym myślę że człowiekowi potrzebna jest noc otulająca snem myślę że człowiekowi potrzebny jest pocałunek Boga przed otwarciem źrenic zbudzonych życiem i śmiercią myślę że myślenie ludzkie ulegnie uduchowieniu choć to co czynimy jeszcze przeczy życiu acz nie wyklucza niczego z Istoty 9 ZŁO LUDZKIE NIE JEST NIKOMU OBCE sądy ludzkie nabite ostrymi nabojami ze słownych potyczek wybuchła wojna z dzikich słów nastąpił wylęg znaczeń z papieru wypełzła zbrojna szarańcza każde słowo zbrodnią albo wiecznością wyznacza kierunek życiu innej miary dla słowa nie ma bo każde jest do teraz z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego nim to Drzewo zaistniało w kształcie języka pojawiając się pod każdą kopułą czaszki było Jedno–Słowo: Stań się życie! nim zło w nas zostało pomyślane byliśmy Światłością w embrionie narodziliśmy się w czasie gdy zło ludzkie nie było już nikomu obce wiedzieliśmy że słowem można zabijać wiedzieliśmy że słowem można wskrzeszać umarłych dlaczego w naszej pamięci zamordowaliśmy moc słowa „Lazare veni Foras!” tej prawdy nie zabija się rękami ani w żadnych obozach zagłady nie spala moc wskrzeszającego słowa zginęła w zwyrodniałym umyśle prawda zmartwychwstaje życiem 10 STWORZENI I STWARZAJĄCY NIE nic nieskończone nawet w śmierci czym były atomy nim stały się budulcem naszych cielesnych ubrań być może będących skafandrami na duszy Promienistej? czym jest wodór w nas teraz ze swym początkiem od zarania świata? stworzeni i stwarzający scaleni światłem rozkładani w światło wplątani w Przeistoczenie jak deszcze w korony kwiatów odczuwający siebie na granicy cudu wśród stających się przemian świata patrzący na eksplozję wieczności ucieleśniającej się łanami zbóż zgrzeszyliśmy mówiąc że są własnością tylko ludzi nic nieskończone nawet w śmierci należy podejrzewać że nasze zmysły zatrute fałszem źle odczytują początek bycia człowiekiem w pyle kosmicznym wykrzywiając w naszych źrenicach obnażony świat odczuwanie świata na granicy cudu nie naszą zasługą lecz darem mocy istnienia którego zbrodnicze nadużycia spłacamy męką i cierpieniem nie wiem na jakiej zasadzie materia przeistacza się w światło życia wiem że człowiek miał życiu matkując ojcować kto w ciągłej pogardzie przesądza życie na jaki to marny popiół i proch NIE nic nieskończone nawet w śmierci 11 cudem który przerasta nas samych jest otrzymane Życie nie wykluczone że wcześniej niż zaistniał wodór życie zostało zasądzone w ostateczności na Wieczność bez współudziału myśli człowieczej która dopiero teraz z trudem odczytuje tę prawdę podejrzewając że wszelkie proroctwa zagłady są niezrozumiałym wymysłem umysłu nie nic tu nie jest pewne prócz faktu istniejącego życia które przerośnie każdą niemożliwość w doczesności 12 STARE PRAWDY nikt wam dziś nie przypomniał że biologią przeistacza się wieczność życia i w niej już teraz trwa zmartwychwstanie nikt wam ani sobie nie przypomniał że narodzone dziecko jest odrodzeniem narodu na drodze nie tylko przez ziemię lecz nieznany wszechświat przed czasem pisania historii na globie wiedziano że w biologię został wcielony Duch że każdy był stworzony przed poczęciem w późnych wiekach utrwalono w piśmie prawdę – biologia jest pierworodnym przez Boga otwartym kościołem przeistoczeń jest w nas pierwoimieniem czym jest zabicie stworzenia? czy tak trudno odczytać w Słowie Pańskim że ziemia jest ołtarzem wszechistnienia na którym trwa Przeistoczenie w nas nawet modlitwa brzmi głosem znudzonych czyniących fałszywe gesty wykluczające zdolność do zwycięstwa prawdą jawnego fałszu że ciało nie jest wyłonione z Boga ekonomiczny człowiek Europy przerabiał ciało na mydło mniemając że tak można zmyć zbrodnię myślenia 13 ODKRYWANIE MĘŻCZYZNY Nie! nie przezywaj mnie ciałem samca bo nadciąga noc światła w której dopiero pierwszy raz wieczność w ułamku sekundy twym ciałem znów rozwinie czas Słowa światłem przed powstaniem planety Ziemi jestem kobietą więc muszę twoje ciało bez dotyku obnażonych ramion zaprowadzić do zatoki przeistoczenia byś stał się mężczyzną którego w Tajemnicy obdarzono namiestnictwem wskrzeszania życia obarczając i jednako uskrzydlając ojcowaniem chodź! nasze ciała pozostały poza nami jesteś źródłem wiecznego światła z Nocy gdy ziemia matka jeszcze nie była stworzona a istniejąca przed wszelkim złem zrodzonym tylko z umysłu ludzkiego stań się cały bo ty i ja pozostaliśmy już poza sobą poza nami pozostały nasze myśli pełne treści czystego przymierza bez nas a naszymi ciałami wieczność wiąże embrion przekraczając śmierć jesteś orędownikiem niepojętego początku przyoblekę cię ciałem czyniąc ojcem życia ono już j e s t ono nas łączy kocha i przyzywa pośrodku ziemskiej nocy jakże pogodne i ciche są teraz umysły przez które przeszła wieczność nieba i ziemi uświęcając ciała światłem snu 1972 14 NARODZENIE JEST POZA ZŁEM nie zbiegniesz sam przed sobą chcąc ominąć świat zła w noc czasu gdy duch błąkał się nad wodami nie mogąc jeszcze ze siebie przeczuć narodzenia ciał czy wołanie Twoich źrenic jest tylko klęską w ogrodach bujnego owocowania światłem krwi którego tajemnej natury nie przeniknął w jasnowidztwie anioł patrzący w pierwszy dzień stworzenia nie skażonymi przez bunt źrenicami czy Eros i Psyche złączeni na srebrnym prześcieradle wieczności umarli w kobiecie i mężczyźnie ich bolesnymi ciałami czy może mroczne myślenie człowieka odarło życie z boskiego blasku? co tak przyzywa okrutnie a zarazem z aniołów wdziękiem że niczym staje się nasza śmierć i mroki myślenia w embrionie odradza się wieczny wszechświat pierwszy raz Bóg ustami dziecka zapłacze i zapadnie w przepaście tkanek ujawniony początek świata z edenem czy umysł ujrzy go w czasie jeszcze przed SŁOWEM gdy się źrenicami kobiety i mężczyzny rozjarzy bo jest w rdzeniu światła narodzenia Wiecznego tak bezbronny bo wszechmocny tak udręczony po siódme poty szczęścia nie uciekniemy drogą cierpienia z ogrodu bujnego owocowania w splocie ramion doczesne upotencjalnia narodzenie z wieczności przenika ciałami świetlista radość zwycięskiego Stworzyciela 15 PORA STWARZANIA sobą dla siebie wybrani poza prawem wyboru nocy biegną przez niebieską pustynię i czerwone trawy polami krwi sieczną ziemi styczną nieba w czym są silniejsi od naszej zagłady równi wszystkim umarłym i tym którzy będą narodzeni wkraczają w światła galaktyk które spadną na ziemię a człowieka nie będą wspominać ani piaski ani trawy wezwani z Głosu Obłoku w którym j e s t e m nie przeminie zza gwiazd przyjdą przepowiedziane dni ciałami lecz nie z ciał Wieczny rodzi się człowiekiem 16 SZCZĘŚLIWE FATUM nie odzyskamy śmiechu dzieciństwa ani jaskółki ze szczebiotem Boga nie dlatego że pękły zegary świata i śmiech zasypał wieczny śnieg nie odzyskamy jabłek skradzionych w Edenie ani złotych obrączek z anielskich łez nie dlatego że takie jest przeznaczenie i że w Edenie zakwitł nami grzech nie odzyskamy pory kwitnienia będąc już owocem światła i wieczności dojrzewamy do niepojętych przeistoczeń siwizna jarzy się na włosach to jest dobra pora dla dorodniejącego serca 17 * * * robimy wszystko aby nie wrócić do siebie miłością żyjemy ciągle odtwarzaniem tego co się rozpadło w naszych żyłach płyną niejasne namiętności naszym rajem jest piekło oczekiwania nadzieje pustoszące czas w beznadziejność nasze słowa jak salwy egzekucyjne – dziki płacz! nie ma odejścia i nie ma ucieczki wiemy własnymi łzami – przebaczenie jest jedyną racją życia ludzkiego robimy wszystko aby nie wrócić do siebie czułością ale ona teraz nami sama się odnawia z daru narodzin między nami jeszcze pocałunki – życie staje się tak jakby w nas nie istniał czas grzechu twoje ręce są jak szum błękitnej rzeki twoje źrenice są doskonałością południa ciało jest muzyką Stworzenia myśl – ciszą sprzed poczęcia gwiazd myślę że piękno mężczyzny jest zbyt tajemne by było dane w samym fakcie widzenia ciał itd. itd. aż do następnej awantury do ostrego gradobicia słów do grozy milczących źrenic a jednak czynimy wszystko by trwać szczęśliwie w ogrodach nie przez nas stworzonego ciała myślimy że wszelkie myślenie jedynie miłość w nas odradza ona jest przeznaczeniem i zasadą dlaczego myśl spotwarza wiekami w języku narodzenie przecież nie grzesznych ciał kim jesteś nie wie we mnie kobieta pełnią wieczności pojmuję cię dopiero matka we mnie i dziecko ojcując życiu stajesz się znów Ablem 18 CZYTANIE Z KSIĘGI CIAŁA kiedy mnie całujesz zdejmując w śmiechu niepotrzebne swetry – przestajesz być widnym po zewnętrznej stronie myślę że przez wieki tak patrzył źrenicami mężczyzny wzywający anioł : Stań się! i staje się z Alfy i Omegi z ciał staje się Niepojęty nie ze słowa odsłania się Wieczne w ciele człowieka jest coś jeszcze nie odczytanego z natchnionej Księgi Stworzeń powołanie z Przedustawnego jest ciągle prawodastwem uniwersalnym nie dostrzegli ludzie zaślepieni plugawieniem tego czego nie pojmują którym niebezpiecznie się myli powołanie do odrodzenia wiecznego życia z kopulacją spełnienie przeznaczenia z zabawą erotyczną i tak zwyrodniono wiedzę o przeżywaniu narodzin nigdy Tajemnicę poczęcia w nas umarła noc kwitnących ciał nie miłość życia w nas umarła pewność odradzania domu ludzkiego nie wiara w ciąg przeistoczenia nieludzkie dodane do życia znieprawia widzenie wieczności w embrionie w Księdze Ciała został zapisany czas Edenu wyzbyty śmierci trwa i jest choć człowiek wyrzuca go poza siebie zwyradnia w piekło własnego myślenia Księgi Ciała wzrokiem się nie czyta pocałunek gasi mroki słów 19 * * * nie kłam sennie lecz mów z wieczności ciała niech się w słowie krwi noc rozjarza i ciepło rąk w żywioł zamienia śmierć wiele ujmuje zamieniając pragnienia w chłód przedwieczorny – mów doskonałością mężczyzny która ogrom tragedii w życie przemienia kłammy pięknością najcieplejszych dni przekraczajmy pocałunkami granice śnijmy życiu ogrody wśród pustyń odrzućmy koszule niech się staje ciało w oddaniu bezciałem – prawda i kłamstwo nocą są tym samym złudzeniem życie jest wieczne a myśl o nim jest śmiertelną z twych źrenic prześwituje wieczność czytajmy piękno życia na ślepo na niepamiętną pamięć w grobach na nieśmiertelne przemienienie choćby w umieraniu brak płodnego słowa by stało się ciałem? a może to jest tylko myśli ludzkiej błąd wynikły z rozpaczy 1965 20 * * * już cię nie uwiodę więc pijmy cienkie wino ostatni smak wiosen – ciepło tamtych dni powraca jak deszcze więc przyszłością jesteś w której sumieniem kochania jest ciało uroczysta cisza z nadmiaru anioła zanika świat w źrenicach światem jesteś – i – już cię nie uwiodę więc pijmy cienkie wino wolni od wszystkiego co pożądaniem czyści jak śmiech może dlatego jest tak ciężko w zimnym rozumie który pośród obfitości kłamstw wpisywał czas w dorodną samotność już cię nie uwiodę… bo ciało w miłości jest ogrodem wszechświata logiką nieśmiertelności wzorem tajemnicy którą należy rozwiązać we dwoje zacznę od ramion bo już nie są twoje jak i reszta… itd. … nieskończona oktawa stworzenia i Bóg raczy sam tylko wiedzieć czym w ciele to co przedcielesne 21 CO PRZEMINĘŁO W CZASIE, NIE ZGINĘŁO W OBRĘBIE ŻYCIA z daleka patrzę w twoją stronę nasze twarze poodmieniały lata na nasze palce nie nasze serca włożyły obrączki złote z daleka patrzysz w moją stronę nasze życie w rozległych nocach rozdane jak talia kart przez ślepy przypadek nasze źrenice przecinają się jak noc w której nie można rozróżnić twarzy bratnie stają się w rozpaczy gdy odjeżdżamy pociągami w dwu sprzecznych kierunkach za dumni jesteśmy albo ciągle zakochani aby odbyć rozmowę że się rozstajemy powiązani odległymi słowami zaklęć milczenie spaja nas jak śmierć z daleka nasłuchujemy… by móc być obok w tragediach jak złodzieje dowiadujemy się u znajomych o nasze… ciągle o nasze życie za dumni jesteśmy albo ciągle zakochani by podać sobie zwyczajnie dłonie bez zbędnych słów lub przebaczeń po raz drugi już nie będziemy płakać nadmiarem zachwytu że można iść nocą nie wiedząc nic o końcach i rozstaniach iść ziemią Edenu jeszcze nic nie wiedząc o istnieniu drzewa Dobrego i Złego to ten czas nasze dusze spoił to co złączyło nieśmiertelnym jest choć nasze twarze przemienia ziemia czas i światło przeznaczenie zostało spełnione 22 * * * o tak! mężczyzno wyłoniony z chłopięctwa zawstydzonym wzrokiem rozpoczynasz pogoń za czystym niebem w źrenicach kobiet za miłością w którą ufnie wierzysz że będzie trwała i ocalająca czas trwania ciał pod słonecznym dachem w których duch sam siebie wytrawia do planet duchowych w przestworzach jeśli one pozwolą żebyś w pamięci chociaż czystość pragnień zachował – to zbyt wielka szczodrość jak na ziemskie życie jak na XX wiek powszechnego zdziczenia jakiej kobiety potrzeba byś w samca męskością nie upadł ojcując życiu duchową mocą kim jest kobieta która nie wzbudza w mężczyźnie anioła? kim jesteś że w blasku źrenic wieczne bez cienia śmierci wołanie 23 ZAKOCHANI dwoje odgrodzonych od reszty świata w potrzasku jak więźniowie w celi najwspanialej okradają Boga z miłości – to wszystko będzie im wybaczone – jeszcze więcej będzie im przydane ucztowały wiecznością ciała nie może tu być żadnej mowy o grzechu! o reszcie mówić wieczność zabrania nad kochankami zaciąga wartę sześcioskrzydły cherub z opaską na oczach 24 MIŁOŚĆ nie jesteś mi dany do pocałunku opasuję twoje życie wzrokiem – to czysta miłość zrodzona z bólu olśnienia jestem obok ciebie jak anioł z odrzuconym ciałem kobiety możesz obdarzyć mnie swoją męką bo dojrzała miłość ma siłę ten stan przyjąć darem jest spełniona bez pustoszenia ciał pocałunkami jest taka bezkresna miłość która ciała wyklucza nie rani nie oślepia jest jak jaskółka która czas rozwesela 25 OBOK PISMA a… wszystko co stworzył Pan to marność nad marnościami? „Z prochu powstałeś w proch się obrócisz!” Panie, jak mam teraz wierzyć żeś stworzył świat i życie w powadze jeśli nie w miłości kto w słowach Pisma drwi i z kogo? a jeśli prochu pogardzanego nie ma lecz wieczny majestat przeistoczeń? czyś po to materię podniósł w cud życia by słowami człowiek przez tysiąclecia z wcielonym Duchem Ciebie lżył czy umierających na ziemi? czy po to jest przemiana tego świata by człowiek z nienawiści drwił czego pojąć i umiłować jeszcze nie chce albo już nie może? czy ten marny proch nie wraca do Ciebie by znów umocniony Światłością żyć w nieprzeniknionych rozumem wymiarach wszelkiego stworzenia? z ziemi Światłością doskonałym powstałeś obrócisz się w budulec wiecznego życia w drodze ku Zmartwychwstaniu 26 WOŁANIE jest człowiek chory chory człowiek jest nie potrzebne są mu wczasy ani żadne rzeczy ze złota odchodzi od świata przez tajemne wierzeje nie potrzebne są mu ideologie rewolucje ani kontrrewolucje już nie są mu potrzebni lekarze lekarstwa ani szpitale jest mu potrzebny drugi człowiek dotykający stygnącego czoła potrzebna mu tylko i wyłącznie delikatność modlitewna braterskie w milczeniu czuwanie serdeczny pocałunek wzrokiem i płomyk gromnicy most między ziemskim a wiekuistością 27 JAKI STAN, TAKIE SŁOWO jest słowo ciche pełne ciepła przyniesione do sal szpitalnych nawet wtedy gdy kłamie że jutro wszyscy wstaniemy żywi to słowo jest treścią przymierza choć bywa ostatnim pożegnaniem wschodów i zachodów słońca odchodzący czuł że to słowo ciepłem życia go spowija wiemy że ktoś pragnie naszego powrotu czeka przynosi nam ciepły uśmiech czujemy ulgę zasypiamy tak jakby nas całowały umarłe usta matek których twarze oglądaliśmy tuż po przebudzeniu kłamaliśmy latami mówiąc że męka i śmierć przekreślają wszelkie znaczenia ocalającego słowa między łóżkami krąży słowo modlitewne tu się ciałem i krwią pojmuje świat tu wie już każdy które słowo karmi miłością które odtrąca skrywaną nienawiścią nieomylnie bez względu na jakąkolwiek definicję życia rzeczywistości i prawdy i sposoby wyznawania wiary 28 OFIARA ŻYCIA nie ma żadnego chaosu w pulsującym wszechświecie jak mam przygotować siebie do drogi w Wiekuistość dajcie mi wszyscy znawcy paszportów do TAM święty albo ludzki spokój – niech życie milcząc samo odnajdzie siebie w koronie śmierci nie namaszczajcie mnie strachem ani obietnicami że TAM ożyję i stanę się młodą na zawsze bez ciała wiem i bez was że ciało skazane jest na rozłączenie dlatego odczuwam je za tajemną tkaninę ze światła w której Boża osnowa zaczyna dopiekać w kościach stanie się TO bez wiedzy i woli człowieka chcę aby duch we mnie był przytomnie jasny w porze rozstania się z Ziemią widzę ręce lekarza cerującego ciało klamrami ratujące COŚ czego nie wyjaśnimy do końca w żadnym jasnowidztwie nie wierząc żeśmy stworzeni na marny pył twarz lekarza zlana strugami potu jego cząstka życia w moje ciało ofiarną wiecznością się zapada rzetelną ofiarą człowieka do czasu poza którym on też NIC tylko może w smutku poważnej pokory patrzymy w siebie JUŻ widzącymi źrenicami jak kochankowie którym żadne słowo jest niepotrzebne uśmiechamy się widząc że stąpamy po tej samej drodze jednako udręczeni nie zawsze światem takim jakim jest lecz plugawiącymi czas życia myślami zrywającymi złoty blask przymierza uśmiechem leczymy się wzajemnie z chorych urojeń o życiu na ziemi nieludzko złej nadziei splecione palce uściskiem serca żegnają się wzajem pokojem z Wieczności Pani Irenie Guście 29 NA TEJ ZIEMI za dobrze układał kronikarz słowa w zdania zdania układano w fałszywy porządek kronik tak że nikt teraz nie czuje grozy jakie przelane jeziora krwi ludzkiej ukryto za mocnym postanowieniem dania świadectwa prawdzie na papierze błądzimy wzrokiem po kartach ksiąg przewrotnej wiedzy by nie słyszeć prawdy konających obok z wyroku ssaka o czym to myślącego? podziwiamy mord na umierającym Senece! za dobrze układamy się w pakcie z szatanem zwierzęco ufając że jego zęby nie sięgną naszych mózgów gdy wspomagamy go własnym myśleniem który to raz piszemy zdania z podmiotem Boga mówiąc o misjach ważniejszych od życia na ziemi wyrzucając z orzeczenia konanie człowieka wspieramy go gorącymi modlitwami w wyniosłych budowlach bazylik wzywamy Boga ku pomocy by chorego przewinął i podał mu wody pokazujemy palcami lekarzy i salowe mówiąc: ciało jest naczyniem Ducha świętego waszym obowiązkiem jest… a my… zdradzamy piędź ziemi pod stopą uciekając w fałszerstwo pielgrzymek do rzymów i tybetów czujemy się kim my się czujemy teraz na ziemi z odwróconymi źrenicami od konających ufając że potrafimy modlitwami oszukać Boga wszak widzi nas całym ciałem opuszczonego brata bo na tej ziemi nie ma dla człowieka obcego mu Życia 30 TRAGEDIA w białych lekarskich kitlach na białych palcach białe pigułki tragedia leczenia ludzi odtrąconych od miłości odtrąconych od własnej męki wyzbytych prawa do przytomnej śmierci jakbyśmy teraz chcieli wyleczyć ludzi z krzywd jakbyśmy chcieli fenactilem spłacić cudzy czas życia w tragedii jakbyśmy chcieli wyręczyć się rękami lekarzy skazując ich na bezradność wobec skrzywdzonych jakbyśmy chcieli ukryć własny bezwstyd zła skazując lekarzy na bezsilność wobec obłędnej męki która zaciska się co dnia na naszych krtaniach po krzyk po metaliczny dźwięk karetki pogotowia wyzbytej miłosierdzia jakby to było wycie metalu do gwiazd bardziej przerażonego człowiekiem od człowieka 31 KOREKTA PRAGNIEŃ odejść bez szukania miejsc szczęśliwej winorośli odejść… bez dotykania na własność czegokolwiek jakimkolwiek zmysłem otrzymanym w sześciu Pocałunkach odejść… sześcioma Pocałunkami by nie kalać powietrza i ziemi odejść… od wiedzy wybrukowanej zbrodniami w historii wstąpić w czystość rdzeni drzew strudzonych oddać prawdę życiu z uśmiechem spożyć miłość w łzie podanej jako chleb i wino odejść w siedem bram siedmioma pocałunkami na raz siedem razy siódmym potem ścierać słowo „zagłada” siedem otrzymanych pocałunków krwawi jeden promień nad światem zaródź odchodząc czekać ON przybędzie w porze zapowiedzianej w embrionie jako orędujący każdym narodzeniem odchodzimy przez bramę czasu Poczęcia którą wyobraźnia ludzka mylnie określa końcem życia co mogło się skończyć w przyjściu co się może począć w odejściu wkraczamy w punkt Przeistoczeń na prostej nieskończonej Wiecznej odejść zarodzią z siedmioma Pocałunkami tajemnicy pozostawić uśmiech kojącej ciszy odejść a serce pozostawić ziemi 32 POŚRÓD MĘKI najtrudniej uwierzyć ojcu i matce patrzących w śmierć dziecka ich dziecko zawsze będzie w nich obecne do końca… do ostatniego ruchu źrenic! los ciała nie ujmuje miłości matka będzie jak w śnie czekać z obiadem na stole i na głos pytać czystego powietrza : dlaczego tak długo nie wracasz ze szkoły! suche łzy ojca tylko odpowiedzą źrenice patrzące tak że NIC nie widzą nawet ciemności męki nie uwierzą bo umarli w dziecku przed własną śmiercią 33 GŁOS IZAJASZA „Pociesz, pociesz mój lud” do kogo dociera jeszcze głos wołających wieków? kto pamięta o podnoszeniu na duchu ginących? k t o pośród umierających zapala święty ogień gromniczny ten również zaciąga wartę u źródeł narodu! 34 W PRZESTRZENI gdy gwiazdy świecą jasnością materii ciemność zakrywa ziemię i śpiących co ziemi ujęto – przypisano niebu co niebu odjęto – przypisano śmierci podziwiamy tę klatkę przyrody uważając siebie za miarę wszechrzeczy przeklinamy tę klatkę przyrody uważając życie za chorobę materii człowiek szamoce się w klatce praw których jeszcze nie zna których jeszcze nie rozumie ale nie wymyślił w żadnym obłędzie światła ani Zmartwychwstania co wiemy o życiu jest niepewne i w części fałszywe co odczuwa w pełni jest niewyrażalne w słowach w nas powstają wszelkie myśli my władamy mową poza nami pozostaje nie nasza pewność rosnących drzew i zbóż dojrzewających 35 FOTOGRAFIA stwarzając człowieka zatopił własne Prawo w jego tętnie miłości i każdym oddechu człowiek zbudował gmach sądu człowiek spisał prawa w druku człowiek wiedział o istnieniu sprawiedliwości dzień w dzień – oskarżeni oskarżający świadkowie obrońcy sędziowie tworzą dziwny pochód drepczący po kole zła i niesprawiedliwości niektórzy zabiegani niektórzy zabiegający niektórzy skazani niektórzy skazujący dostają zawału serca w zasadzie nikt w sądzie nie pamięta o Prawie Stworzyciela nieba i ziemi 36 ISTNIENIE CUDU burzliwe okresy historii burzliwe okresy państw burzliwe okresy wszelkich ideologii nie wygłuszyły małych dzwonnic wznoszonych pośrodku cmentarzy człowiek z powagą unosi rękę z grudkami żegnającej ziemi jakby w tym powolnym opuszczeniu rąk była wyjaśniona herezja wszelkich przelewów krwi które nie były koniecznością od początku Ziemi burzliwe okresy historii odwracały uwagę człowieka od jego przeznaczenia od jego radości życia od jego istnienia od jego odejścia w inny wymiar życia ciągle niepojętego życia bo cudem i Tajemnicą stało się to że życie JEST a Słowo trwa uzmysławiając ludzką powinność uświęcenia bytowania 37 ZE STANU ISTNIENIA poranna rosa w słońcu kruche migotanie jak uśmiech istnienia i tak wieczne że można wierzyć że za tysiąc lat będą żywe źrenice patrzeć olśnione czując że coś innego ze świata całuje wzrok obnażone a nieznane nieznane a błogosławiące poranna rosa w słońcu już wiesz że ktoś świat i rosę stworzył przed narodzeniem źrenic przed śmiercią przed ciosem Kaina 38 POZNAWANIE jak to się stało i w oparciu o co wieczne życie wyłoniło śmierć? dlaczego człowiek odczuł w rdzeniu końca wieczność nie daną żadnemu stworzeniu? można mówić o realnym stanie obłąkania umysłu ale realne jest zaledwie naszym dodatkiem do trwania Światłości w istnieniu człowieka realne miało wspomagać bytowanie ciał bo istnienie stwarza wieczny ciąg przemiany zrodzeni przez natchnioną śmierć ojca i matki cokolwiek czynimy w tym właśnie umieramy w bytowaniu ciągle rośnie w nas nienazwana pewność że jesteśmy ze światła obywatelami dziwnych niebios w ciągu zmartwychwstania świata doczesnego mówiąc „śmierć” zaprzeczamy wiecznemu życiu? odczuwając wieczność przekreślamy śmierć? jeśli życie z wiecznego Jest to może w tym co jeszcze nie rozwinięte a już obecne myślą z Boga wykreśla tor w nieskończoność i to jest niezniszczalne godne krwawego wysiłku i poważnego milczenia w obrębie Niewiedzy bo nawet prorocy nie kłamiąc mylili skutki z przyczynami nawet w Apokalipsie zwyrodniono Fakt że życie jest ucieleśnionym Światłem istnością w swej części samego wszak Boga nie widząc oczywistości złego bytowania że zbrodnie i myśli projektujące zagładę to ludzki tylko dodatek do Przeistoczenia „Stań się życie” nie jest z żadnej przeszłości nie tworzy przemijania żadnego istnienia Omega staje się w człowieku Alfą 39 ZAMIAST zamiast istnieć tylko bytujemy w czasie jesteś panem świata i stworzenia nie jesteś mniej niż proch niepłodnej gliny jałowe licytacje trwały wiekami ani wywyższenie ani poniżenie nie odsłaniały prawdy o istnieniu skołowany człowiek w miazdze zmierzwionych słów ciągle nie wie że myśli całym ciałem który nie czuje że życie jest jedynie mocą nawet w akcie miłosnym nie zasila sam siebie czasem Stwórcy może i teoretycznie już wie ale to nie zmienia świata i przeżywanej doby konającym w wielkim żarciu konąjących z głodu miłości nasze istnienie spopielamy na złe bytowanie jesteśmy również zasobną spiżarnią dla bakterii i nieśmiertelnych wirusów które będą obok nas z nami w orszaku stworzeń na równi zbawione jesteś ale ciągle jakbyś nie chciał sam żyć z Istności jakbyś z niechciejstwa rósł w swych żądzach jakbyś łaskę komuś czynił bytowaniem osłaniając pustkę życia pychą słów o jakim to bezsensie życia? 40 NIEISTNOŚĆ wiem że widzę mój niebywały sen szczęśliwej sen rozebranej z siebie rozebranej z ciała i po tym już nie wstaje po wezwaniu w nowe i po tym nie wstaje po wezwaniu do nieba i po tym nie wstaje na głos wieczności anioł miłości nie nazywa mnie za to diabelskim nasieniem odkrył co ukryłam przed nim na tej ziemi rozdarł swe myśli promieniste i ulitował się ujrzał mnie istotą absolutnie niebyłą nietykalną nawet przez nicość osiągnęłam nieistność nieistność wykluczającą przeistoczenie której nie może pojąć żaden anioł nieistność potężniejszą od Universum i Logosu nieistność przerastającą wszelką pustkę piekła nieistność człowieka czy ona jest aby możliwą poza tym zapisem? 41 PODOBIEŃSTWO zastygły w szklistym bursztynie robak w słonecznym bursztynie niewyrażalny płomień życia dowód męczeńskiej ucieczki od śmierci – jak on mi przypomina człowieka w bryle lodu – tożsamość z topielcem w szklistej wodzie jeziora ze źrenicami otwartymi ku niebu robak jakby wywoływał głos . . . widzisz człowieku człowieku widzisz zagładę sprzed tysiącleci zastygły w szklistym bursztynie robak oprawiony w finezyjny kształt ze srebra drogocenna ozdoba na szyi kobiety uwodzącej w kawiarni mężczyznę który godny zaiste grzechu nie widzi Znaku ta kobieta naprawdę złowi go w bursztyn 42 W CZASIE w jasne południe śmiertelnych wiecznością ciał szukali wody w morzu nie znajdując kropli w ciemną północ wiecznie zradzanego świata szukali ziemi nie czując piasku pod stopami nieszczęśliwie pragnący odzyskać eden ludzie nie odkryli miłością źródeł w sobie żadnym porankiem nie mogli odzyskać dla siebie królestwa istnienia na ziemi w promiennym poranku zagubili samych siebie odnaleźli wszelkie urojone myślą światy wykrzywili wszelkie drogi Boże i nie widzą co stracone i nie widzą co zbłąkane i nie czują co zmyślone i nie widzą które dziecko uśmiechnięte i nie widzą które dziecko zapłakane i nie czują co w nich samych życiem pozostało święte co aż z głębi krwi płacze w tym zbłąkaniu w tym zaspaniu zagonieniu i zmęczeniu zapomniano o wzajemnym miłowaniu w każdą porę zapomniano o tym jednym sercu żebraczym czekającym na pocałunek składany na czole przemijało – nie doznane światłem życie – bytowanie 43 PRZYJAŹŃ dr. Leszkowi Stańczykowi tak bliscy jak tlen w ustach – pomyśl – jak można było nazywać nie swoim cierpieniem łzy umierających tak blisko jak wieczny składnik śmierci – wyobraź sobie! – rozdzierający zasłony głębiej niż miłość i nieśmiertelność gdzie Światłość nie nazwana Bogiem zasila niebem udręczonych obłędem po tajemniczy oczu blask nie my – pomyśl! – lecz oni milcząc pomagają nam wrócić na drogi do siebie by sobą pośród parodii wielkości z rdzeni własnej męki milczącej wydobyły się łzy objawiające abyśmy mogli odczuć pełnią ciszę kojącą patrząc w stronę grobu jest w człowieku pewien zakres słowa w którym on już nie upadla ani odtrąca tam tkwią znaki pierworodnych pocałunków Boga otwierających wszelkie zmysły które są inne niż nam powiedziano u zarania naszego widzenia wtedy się wie z bezwiednego : otrzymaliśmy życie darem jeszcze przed embrionem pomyśl – patrząc przez łzy – czyim jesteś Synem i jakie jest synostwo twego syna co w nas – przyjacielu – umiera? …że zaczynamy oddychać sensem …Któryś za nas cierpiał rany… czując jak mózg staje się ognistą kulą jądrem tajemnicy 44 ROZPACZ chodź ze mną niezmęczony cieniu w atłas nocy – usiądź ze mną pod drzewem – kolebką błękitu będziemy rozmawiać będziemy mówić… jednym głosem którego nie będziesz uchem słyszał a treści pojmował głębią istnienia więc jak to było? Bóg stworzył człowieka na podobieństwo swoje stworzył z czystej miłości obdarzył doskonałymi zmysłami dobrze wyposażył w rozumną wolę przelał Ducha wszechjedni przekazał namiestnictwo narodzin stworzył najwyższym klejnotem wśród stworzeń i co zostało z tego w nim do teraz? czyżby przez miliardy lat milczał rozpaczą już wtedy widząc nasze teraz? co w nas tak ufa bezgranicznie co w słowie rozpaczającym jaśnieje nami ale nie z nas więc jak to jest z nami? 45 PARADOKS nie jesteś tym słowem nie jesteś tym co czujesz nie jesteś widzeniem widzącym ze siebie nie jesteś światłem z tej ziemi nie jesteś nawet tą myślą nie jesteś nawet własnym ciałem moja wola wedle Twojej woli o której co mogę wiedzieć? wiem żeś „jest przez wszystkie Jest” ale życie nie jest tylko Twoim tłem Słowo być może zostało wpisane w istotę natury i ciągle pozostaje w części nierozdzielne z ciałem i mną siebie zmienia co czuję ze mnie jest więc od prawdy w sobie nie ucieknę i dobrze wiem gdy kłamię że naprawdę kłamię choć mówię – nie wiem może… …ale… …bo… nie wiem czy wpiszemy w śmierć zagładę świata wiem że Ziemi już nikt nie stworzy 46 * * * ten, który miał na imię Bezimienie : „Jam jest przez wszystkie jest” nie musiał zdobywać świata nie musiał opisywać świata nie musiał przed sobą usprawiedliwiać siebie nie musiał przebywać w przestrzeni ni pustce nie wzrastał nie karmił sobą światła nie rządził bo niczego nie okupował w przestworzach był w Jest musi strasznie się czuć w dżungli słów w której go ścigamy mściwością szatana pisząc dowód o Jego miłości do nas ścigamy go chcąc wydrzeć moc stworzenia życia. 47 RZECZYWISTOŚĆ wyzbyci prawdy o świecie stworzonym rzucaliśmy z dumą zwycięzców przyrody świętą ziemię pod płynny beton nie przeczuwaliśmy że wycięte sady skoczą nam po latach do gardeł obrazem utraconego owocobrania nadgryzamy beton wzrokiem wdychamy beton otulamy się betonem beton uderza od wewnątrz w mózg tuląc się do rodzica zapadamy w beton owoc jakiego zwycięstwa? zwyciężają nas wycięte naszymi myślami starodrzewia bujnych puszcz zrzucone gniazda ptakom wybite stada zwierząt martwe jeziora obejmuje nas Prawo stworzonego świata z którego nauczono nas drwić śmiechem wpisywać co święte w zabobon staje się noc nad żelbetonową dżunglą po ścieżkach której pełznie żelazne robactwo ryczące obłędem rozumu w którym się wylęgło niszczymy świat który jest Darem dla wszelkich stworzeń 48 PRAGNIENIE źdźbło trawy wynieść na ołtarze źrenic ono też jest Wiecznością ono wierzy pełnią wzrastania karmiącego będąc Literą z alfabetu Pana karmą i podstawą dla myśli człowieka 49 W MOIM KRAJU bywało: kamień na kamieniu po domach z kamieni wypływa biała łódeczka matka wygrzebywała dziecko z ruin chuchając w ciało by ożyło biała łódeczka wpływała w kamień kamień kładziono w fundament za każdym razem dźwigano dom z duszą na ramieniu nie mówiąc dzieciom jak sypkie są domy pośrodku rodzinnej Europy źrenice każdego pokolenia widziały ruinę ludzkiego domu źrenice które płonęły zachwytem czytając wieści o europejskim humanizmie oślepły z bólu i grozy 1970 50 * * * w spopielonym krajobrazie nie pogrzebano bohatera nie cały trud dobra wniwecz obraca wiek przemocy i pogromów w spalonym krajobrazie nie pogrzebano czasu życia niewolników o czym mówią do teraz perły budowli kultury śródziemnomorskiej chociaż Kraków zbudował lud wolny a mistrz Wit znalazł tu schronienie i czas przychylny w tworzeniu arcydzieł co pozostanie z niewolnictwa XX wieku w imperiach Morfiny z kolonializmem Alkoholu w pogromie kalekich form i szpetoty rzeczy wyzyskiem woli życia w delirycznych tańcach zwidach i majakach jaki Mistrz do jakiego Krakowa na globie zbiegnie skoro na każdej piędzi ziemi pieniądz stał się żandarmem a żaden lud nie czeka na nic prócz chleba? w spopielonym krajobrazie spopielono wolność nie pogrzebano okaleczonych narodów w spopielonym krajobrazie najtrudniej odradza się miłość do ziemi jasny uśmiech Abla Pokój Pański sam czas niczego nie unieważnia spalony krajobraz jest w nas 51 JEST SŁOWO SPRAWIEDLIWEGO POETY okrucieństwem może być rozkaz zapomnienia grobów gdy źrenica zmierza tam gdzie boskie piękno złączone z miłością przezwycięża ruiny arcypracą jak to co jest majestatem uległo skarleniu w myśleniu ludzkim na co dzień i święta po czasie ruin i popiołów zanikły lasy pełne nocy rozjarzonych ciał rozpierzchły obłoki i zszarzały gwiazdy zmatowiał wśród obław ludzki wzrok nie wyzwolony boskością nastąpił czas nie odrodzony w duchu człowiek nastąpiła lawina szyderczych słów w druku cyniczne wyszczucie prawd świętych i zasad na targowisku umarłych myśli trwa zabijanie piękna Wielkich Samotników którzy wznieśli promieniujące Królestwo Sztuki jałowieniem literatury w której utrwalono fałszywą naturę życia fałszywe wspomnienia prawdziwego zła sztuką stał się handel cudzym cierpieniem grobem i tragedią fałszywym gniewem granym buntem i podrabianą nadzieją omijano prawdziwe groby wdowy i sieroty prawdziwy głód przeżyło moje ciało którego już nie oszuka arcyhandlarz granym niepokojem w europejskich cyrkach wzniesionych obok Królestwa Sztuki którego żaden profan nie może spopielić żaden fałszerz powołania artysty w barwach banknotowych nagród nie przekroczył do teraz prawdziwe ugory człowieczeństwa własnym życiem orało moje pokolenie nie mając już siły zasiać ziarna wiary bez której boskie piękno ulega rozłączeniu w człowieku z dobrocią 52 uszłam i ja z życiem z pożogi wojny nie będąc zwycięzcą czasu krzywd milczące tu groby są moim – przecież nie chcianym! – dziedzictwem handlarskiej i dzikiej Europy na tej ziemi nie ta ziemia nas pojedna pod tym niebem nie to Niebo nas Oświeca są w nas zwycięstwa o których duch nie ośmiela się jeszcze wyrokować Michał Anioł Spinoza Pascal Blake Słowacki Bo In Ra to obywatele Rzeczpospolitej Boskiego Istnienia to Legion mocy który nie znał miecza odsłaniający powszechne skarlenie naszego stulecia to nieśmiertelni prorocy i władcy nowej epoki prawdziwe że aż odbierające głos jest słowo Poety „Wstyd mi za tych co nie mają wstydu” zdradzając Ducha hańbiąc powołanie artysty podłością jest zapomnienie Norwidowej Sztuki mierzenia karatami serca prawdy Życia ocalającej przed nieludzkim handlem wiedzą o historii ludobójczego stulecia 53 POŚRÓD PÓL jędrna zieleń niewinnych zbóż na którą nakłada człowiek swój tylko smutek swoją zgryzotę a zboża rosną jak dzieci wesoło dziwi nas siła karmiąca dziwi nas pokora trudnego wzrastania całując wzrokiem zieloność zbliżasz się do źródeł dyskretnie zakrytych słońcem jakbyśmy tu zostali zaproszeni przez łan zboża – na Ucztę 54 * * * Aleksander którego określam Wielkim rzeźnikiem ludzi w jedenastu latach stał się władcą podbitego Wschodu mając trzydzieści trzy lata przepił greckie imperium i własne życie słowem rozwiązłość rozwiązuje życie mocarzy i wszelkie imperia 55 WIELKANOC ze wszystkich stron okala wieczność więzi po nieskończoność ciała jakaż wspaniała jest granica między dniem a nocą między ciałem niebem i ziemią między kolebką życia a grobem ze wszystkich stron otula czas więzi nas miłość i światła nieba jakaż wspaniała jest granica między granicą a bezgranicznością nie zmąci tego uśmiech ani łza ze wszystkich stron we wszystkie strony bez głosu ludzkiego brzmi Alleluja to ON wita w bijących dzwonach czas stworzenia echo mroku naszego odpowiada: bądź Pochwalony co w nas zza życia może jeszcze zmartwychwstać? 56 WYKSZTAŁCENI BARBARZYŃCY weszliśmy na starożytny cmentarz łopatami szukając przedmiotów mówiliśmy o zdobyciu cennych zabytków starannie składaliśmy skorupy nie mogłam skleić twarzy dziecka nad starożytną miseczką z gliny dotykając maleńkiej czaszki obok której leżała łyżeczka jedząc jabłko pomyślałam że nic w zasadzie w życiu się nie zmieniło między czasem ręki miseczki i łyżeczki w narodzeniu jak i cmentarzach odkopaliśmy ludzki dom i martwe przedmioty nie odkopaliśmy tylko źrenic matki które patrzyły żarem słońca w dziecko unoszące łyżeczkę do ust przez które został ocalony mój czas współczesny naga i czysta bezbronnością maleńka czaszka dziecka jakby milczeniem błagała : przykryj mnie świętą ziemią ocal mnie we własnym grobie! ukradliśmy z grobu łyżeczkę naszemu dziecku sprzed stuleci my wykształceni barbarzyńcy naruszyliśmy święty spoczynek umarłym nietykalność grobu w naszej ziemi 57 STARA ŚPIEWKA jakiś Abel jakiś Kain na ziemi jedynej znów powtórzą starą zbrodnię w Rodzaju w zwykły dzień który byłby z Raju którego do dziś nie może zwyrodniały ścierpieć jakaś Ewa jakiś Adam na ziemi narodzin jakiś śmiech jakaś hańba jakiś krzyk jakaś otchłań z odmętów rozpaczy jakaś ciemna noc i czysta bezbronność człowieka człowiek! człowiek tańczy na zbrodniczej linie bawiąc się promieniami zagłady jakieś niebo nad grobami jakaś ziemia pod stopami jakieś drogi jakieś domy jacyś ludzie Lewy Anioł wyszedł z drzewa pobożnego i rozdawał i rozdawał szczęście święta powszechnego ze zwykłego w swej pogodzie czasu świata lecz nie było lecz nie było na tej ziemi nawet Abla przytomnego zamroczone urojone nagłą śmiercią wyciszone życie ż y c i e czym ono dla ciebie i dla mnie 1982 58 WSPÓLNOTA zimno ci człowieku w jesiennej szarudze przyspieszasz kroki coraz ostrzej zacina grad z deszczem unosisz sobą w sobie ciepło życia serdecznie czujesz opasujący świat pojmując powagę jego praw nie grasz błazna któremu wmówiono dziki ideał wygrywania wojny z przyrodą mnie też jest zimno wśród gradobicia nieludzkich słów na tej ziemi na której wygrywa rytm oddechu żyzna zieleń w symfonii światła 59 ŻYWY ARIEL ty a jakby w obrazie ciągle nie ten sam który wyszedł bosymi stopami rankiem w las dla dziecka o jego zmysły świat za ogromny ale w sam raz by się zagubić i czuć że wokół kusi rajem tylko to co nieznane i tak przyjazne jak nigdy już po tym ucałowałeś w zachwycie parę drzew odkryłeś sosnę brzozę olchę odmienny w nich szmer wiatru jedynie domownicy nawołując ostrym głosem piekląc się wpisali to w przestępstwo ucieczki nie czując nic z uroczystej pory olśnienia w której odkryłeś obecność Ojca lasu którego Ciało pachniało żywicą migocąc światłami listowia w słońcu wtedy splamiono twe olśnienie raniąc szyderstwem duszę „Bóg ją zaprosił do lasu” żywą prawdą cię zraniono 60 ODWRÓCONY PLECAMI odwrócony plecami do życia w księdze pracy widzi obumarły świat arcytworzenie za nadaremność nuży go czas życia nudzi go apokalipsa odwrócony plecami do życia jest widmem groźnego skazańca co go skazało na odwrócenie to może skierować jego twarz ku słońcu i zielonym drzewom pośród których ujrzy drugiego człowieka usługującego sadom odwrócony plecami do życia jest złączony ze światem jak pijawka z żyzną krwią jego piana słów o bezsensie życia jest parodią kantowania myślą odwrócony plecami do życia zachłannie żre w ukryciu z cudzego potu owoce pracy oczekuje na pocieszenia odwrócony plecami do życia uwodzi maską cierpienia 61 * * * gdzie życie jest wieczne od Zawsze gdzie życie jest trwałą prawdą światłem i bezimienną rozkoszą uśmiechu podobnego do kwiatu TAM nie wejdziesz w ubraniu biologicznym które zaczyna się pruć jak jedwabna pończocha jednak ratujemy je określając choroby naszym bezwzględnym nieszczęściem pielęgnujemy czas ciała w granicach możliwości jakbyśmy umierali do niepojętych narodzin jak kasztany wypadające jesienią z osłaniających łupinek by wzrastać by się w nieznanej ziemi odradzać 62 * * * Arielu! Arielu! – splamiono twą czystość tylko dlatego że byłeś niepokalanym pięknem życia Chrystusa zamordowano tylko dlatego że był Bożym człowiekiem Buddę spalono w drzewie za to że był w każdym liściu milczeniem Oświecenia człowieka że był aż zwykłym człowiekiem dziś zabija się nie widząc już życia wielcy macherzy mówią że glob można rozpruć bombami jak mandarynkę scyzorykiem to można tylko do teraz żaden rezoner nie potrafi stworzyć ziarenka piasku drugi raz siebie na ziemi narodzić człowiekiem ojcującym stworzeniu wśród zła zmartwychwstać wiemy jak my dużo wiemy o świecie jak my się biedzimy nad arsenałami broni nie znając samych siebie ani przeznaczenia jak nasze potęgi majątki i zwycięstwa nie przeważają jednej łzy żałobnej 63 BEZWOLNI niewolnicy własnych wyobrażeń zaplątani w sidłach wspomnień mordują każdy jeden dzień czekając na ten najlepszy który zjednoczy ich ze światem nie kochani bo nie kochający niezmordowani niewolnicy czasu podniecających mocarstw rozrywki niestrudzeni niewolnicy zabawy w odważne budowanie pałacu władzy w odważne burzenie pałacu władzy wodzowie tang w imperiach dyskotek łakomi aniołowie LSD natchnieni prorocy cudzych myśli producenci obfitych urojeń o raju produkcji niewolnicy rewolucji żarcia i rewii mody stojąc nad źródłami życia – nie żyją z ich łagodnej mocy schnąc z dziwnej przyczyny nadmiarem siły życia kona w nich święta doba i glob wszyscy święci ich nie ocalą bezwolni z własnej woli 1979 64 PŁACZ DWUDZIESTOLETNIEGO mówił całym sobą prawdę – nie doznałem szczęścia bycia wśród ludzi! nikt nie przyjął słowa dobrej nowiny nikt nie chciał jabłek z ogrodu braterstwa oczekiwali na biuro usługowe przed którym nie zdejmuje się czapki w chwili powitalnej mówił z prawdziwym żalem jak ci którzy patrzyli na synów w trumny jak wygnańcy patrzący w stronę ojczyzny która była nadzieją rodziny i ciepłego domu choćby był ubogim w przedmioty nie mogłam obdarzyć go sloganem : jest pan młody przed panem świat i życie dopiero otwierają bramy wiedziałam że cokolwiek teraz powiem będzie tylko ranić w skażonej przestrzeni czasu płakał mocą dorodnego pragnienia – przecież wiem ze siebie – odtrąconego życia! 1983 65 RÓŻNIMY SIĘ człowiek epoki kamienia gładzonego tworzył fascynujące kształty urn co świadczy o wierze w Zmartwychwstanie człowiek cywilizacji bomb i rakiet nie potrafi wyrzeźbić fujarki zagrać na harmonijce ustnej zatańczyć wokół własnej osi ciała jaskiniowy człowiek wyrył na skale skaczącego jelenia wyrzeźbił twarz podobną do litery M co świadczy że odczuwał naturę duchowego myślenia współczesny człowiek nie potrafi odróżnić mordu od naturalnej śmierci grzechu od błędu modrzewia od sosny choroby od zdrowia kobiety od mężczyzny fałszu od prawdy lata od jesieni świętego od kata głupoty od mądrości zapytany o nazwę kwiatu w doniczce trzepoce rzęsami jakby zapytano go o Apokalipsę którą ma za filozoficzną metaforę zagłada którą czyni jawi mu się fascynującą przygodą człowieka w kosmosie 1979 66 WOLA I PRZYMUS kto się narodził dochodzi do końca świata ale nie musi go czynić własnymi rękami dla wszelkich innych tu stworzeń zapominamy że nawet kamienie mają wolę trwania złączone w splocie z prawami przemiany świata czas na ziemi kończymy w myślach łzami dotykając wargami słońca które nas już nie ocali ciepłem czujemy wieczność odczytując milczenie objawiające prawa przemiany musimy pozostawić po sobie żywą ziemię nie skażoną naszą zarazą złego myślenia nie oskalpowaną kto się narodził narodził się w Arce Ziemi dryfującej wśród nieznanych przestworzy daleki daleki Syriusz nie wydaje się być nowym lądem ameryki kto musi przejąć ster by płynąć wedle Planu Stworzyciela? 67 ODKRYWANIE OGRODU kim jesteś w ogrodzie jasnowidzenia listowia czy to ty stworzyłeś poranek nad światem czy za twoją sprawą rozświetla słońce rosę jesteś mieszkańcem krainy poplątanego słowa ucieka przed twym cieniem i wzrokiem ptak w którego oczach odbiły się ludzkie zwyrodniałe czyny gdy jedna ręka zrywała owoce z drzewa szczodrego życia a druga zabijała jednakowo spragnionych kim jesteś w ogrodach błogosławionego pokarmu czy wniosłeś w jego przestrzeń pokój umysłu czy żądzę zdobywania nie swego dobytku jesteś mieszkańcem krainy poplątanej walki naruszającej wieczną gościnność ogrodu nie traktuj tych słów jako początku sądu ostatecznego choć nie wykluczone że oboje zasłużyliśmy na oskarżenia przez znękany korowód stworzeń tego świata oczekujących aby nasze i śmiertelne JEST pokonało w nas monstrualną pychę tworzącą krainę poplątanego słowa zrywającego przymierze wzroku ze światem plącząc serca z dzikim rozumem rękę złoczynienia z ogrodem jasnowidzenia listowia powołania do ogrodu błogosławionego pokarmu ze zwidami naszego zwyrodniałego wśród wojen rozumu skrzętnie przemycającego w maskach świętego słowa moc zadawania męki moc zniekształcania umysłu moc odbierającą widzenie spraw ostatecznych nas osądza śmierć i każdy liść na drzewie wszystkowidząca trawa i przelatujący ptak jesteśmy w ogrodzie zwykłego dnia 68 jest pora południa którą ptak osiada na gałęzi spokojnego odpoczynku my utraciliśmy nie tylko wolność której znaczenie uległo zwyrodnieniu na straganach kupczenia ludzką krwią utraciliśmy w umysłach świetlistą gałąź słowa i myśli nasze nie znajdują złączenia z nami pustosząc pustynnieniem umysły będące pierworodną ziemią przeistaczającą Słowo i teraz nim wypowiemy głosem z rdzeni Istnień drogę do drzewa zbratania wszelkiego Stworzenia szyderczy charkot śmiechu rozbija w proch łączące znaczenie każdego słowa aby w krainie ślepej żądzy nikt już nie był kornym sługą świata strażnikiem grobów nie tylko poległych czuwającym przy narodzeniu aby zanikło Prawo małej kropli deszczu zwyciężającej wielki głód życia aby sczerniał świetlisty blask niewysłowionego daru życia 1984 69 ODPOWIEDŹ PYTAJĄCA a kiedy przyjdą dni pokuty z masakrą życia nie złączone ile się krwi przetoczy w żyłach by się spełniło Objawione? jak nam daleko dziś do siebie wśród złudzeń fałszu i urojeń co w nas jest Boże a co chore co myśleniem karlone w jasny dzień co sercem ocalone w mrokach co w nas ma być wyklęte co ma być zbawione w jednej łzie zwyciężonej łagodnym uśmiechem przed ołtarzem–grobem co w nas z Boga rzeczywiste choć jeszcze nie rozwinięte w moc wypełniającą prawo rozumnie ocalające – „Abyście się wzajemnie miłowali” 70 PRAGNIENIE stwarzasz siebie człowiecze i stwarzasz pragniesz tego życia ciągle pragniesz naprawiasz czas przeżyć jeszcze naprawiasz ciągle czując ogrom świata i jawnego piękna odkrywasz prawdy ludzkie i znów odkrywasz w bezustannym trudzie człowieku odpocznij ze mną w tej tułaczce życia spożyjmy chwilę którą dał nam Bóg na ludzkie szczęście na święty odpoczynek usiądźmy w milczeniu na skałach pośród marcowego słońca trwajmy na szczycie Szrenicy patrząc oddychajmy bez skargi żeśmy tak nieludzko zmęczeni niepewni wszelkich prawd zakrzepłych w językach ksiąg usiądźmy wyciszając gonitwę myśli oddychajmy niech umysł dozna ciepła niech się życie w nas odsłoni prawdą której jeszcze nie znamy ze siebie choć jest w nas od chwili poczęcia 71 CZYNNOŚCI umieraliśmy nadmiarem czułości w źrenicach zabijaliśmy się o parę zdań prawdy między pocałunkami kwitły cmentarne kwiaty umieraliśmy nadmiarem sensownej miłości odradzającej wiarę w przymierze ziemia czuła nasze ciała karmiąc wiekuistym snem otwieraliśmy w męce słowami okna w umyśle na wszechświat i drzewa przez które widzieliśmy jesienią odpadające listowie w ogrodach tworzyliśmy z pogromów i klęsk przeszłości nadzieję że los się odmieni na dobre dni budowaliśmy swój dom nie wiedząc że grobem się stanie żyliśmy powiemy sobie przez pnie drzew słysząc symfonie nie wygrane z żył żyliśmy przez parę sekund uroczystych jako potomkowie Stworzyciela ziemi powiedzą za nami płaskowyże – żyli czując smak ciała krwi i soli nie wiedząc nic o naszych oczekiwaniach nie wiedząc nic o naszych niespełnieniach nie wiedząc nic o naszej zwycięskiej pokorze dzięki nim na wieczerzę Rodzaju wkroczymy żywi z pierwszą Gwiazdą po Zmartwychwstaniu odchodząc pozostawiamy na ziemi Słowo powitalne 72 CZAS kiedyś każdy dojdzie swego grobu może dlatego pośród tego co Jest spowijani nadciągającą nocą zawsze z czasu Przymierza mówimy : niech ukoi stworzenie pocałunkiem cichych gwiazd święty sen błogostan pokoju by życie doznało ze siebie że wokół jest tylko Wieczne 73 WYJŚCIE POZA SŁOWO „Zgiń życie” mógł powiedzieć tylko człowiek za znaczeniem słowa rozciąga się kraj w którym niejasny owoc wieczności dojrzewa do ludzkich czasów i rąk i tylko boskość ma siłę wołać – dlaczego umiera życie? widocznie nie wystarcza mu doczesna wieść że człowiek dostatecznie został potępiony albo wątpi w prawdziwość jej słów pytając bez końca w pokoleniach dlaczego człowiek w przeistoczeniu kona? za znaczeniem słowa rozciąga się kraj tak własny jak własność może być pojęta i niedostępny nawet dla jasnowidzów w przepastnym J e s t e m przez rdzeń spełnionego słowa podąża ludzki cień do wiecznego teraz by cierpieć sam na sam do owocu którego wszelkie określenia wydają się być barwą naszych ziemskich bolesnych i zarazem dobrych serc za znaczeniem słowa rozciąga się kraj śmiechu ze światłem nie narodzonego dziecka ciała spowija miłosna rosa i sen wyniesiony z edenu w którym aniołowie są absolutnie nieobecni za znaczeniem słowa rozciąga się kraj nowego czasu i świętej starej ziemi i nieznanego w nas jeszcze życia kolebki Wiecznej Pieśni Przemienienia 74 SPIS WIERSZY Splot Teraz Wiążemy Myślenie Zło ludzkie nie jest nikomu obce Stworzeni i stwarzający Stare prawdy Odkrywanie mężczyzny Narodzenie jest poza złem Pora stwarzania Szczęśliwe fatum * * * (robimy wszystko…) Czytanie z Księgi Ciała * * * (nie kłam sennie…) * * * (już cię nie uwiodę…) Co przeminęło w czasie, nie zginęło w obrębie życia * * * (o tak! mężczyzno…) Zakochani Miłość Obok Pisma Wołanie Jaki stan, takie słowo Ofiara życia Na tej ziemi Tragedia Korekta pragnień Pośród męki Głos Izajasza W przestrzeni Fotografia Istnienie cudu Ze stanu istnienia Poznawanie Zamiast Nieistność Podobieństwo W czasie Przyjaźń Rozpacz Paradoks * * * (ten, który miał na imię Bezimienie…) Rzeczywistość Pragnienie W moim kraju * * * (w spopielonym krajobrazie…) Jest słowo sprawiedliwego poety 75 Pośród pól * * * (Aleksander którego określam…) Wielkanoc Wykształceni barbarzyńcy Stara śpiewka Wspólnota Żywy Ariel Odwrócony plecami * * * (gdzie życie jest wieczne…) * * * (Arielu! Arielu!…) Bezwolni Płacz dwudziestoletniego Różnimy się Wola i przymus Odkrywanie ogrodu Odpowiedź pytająca Pragnienie Czynności Czas Wyjście poza słowo