Na początku było Słowo... Gdybyż ta książka poruszyła choćby nieli cznych Czytelników - serce pcj sercu, duszę za duszą — i poprzez słowa uwrażliwiła ich na Słowc wieczne! INNY ŚWIAT INNY ŚWIAT to seria książek prowokujących Czytelnika do INNEGO spojrzenia na rzeczywistość, w której żyje. To co wydaje się oczywiste dla wielu z nas, po głębszym wejrzeniu traci swą jednoznaczność. Kiedy staramy się patrzeć omijając nasze schematy myślowe, możemy nabrać dystansu do licznych życiowych problemów. Być może stanie się to także za przyczyną książek z tej serii. Wulfing von Rohr Ukryte przesłanie Biblii tłumaczył Józef Baliński tum Bydgob/.c/. 1996 tytuł oryginału Was lehrte Jesus wirklich? Copyright © 1995 Wilhelm Goldmann Verlag, Munchen All rights reserved Copyright © for the Polish edition Dom Wydawniczy L1MBUS, Bydgoszcz 1996 ilustracja na okładce Gayatri redaktor Kazimiera Woźniak redaktor techniczny Piotr Różański ISBN 83-85475-78-8 Dom Wydawniczy LIMBUS 85-959 Bydgoszcz 2, skr. poczt. 21 tel./fax 28-79-74 Spis treści Dedykacja ............................ 9 Skróty Biblijne ......................... 11 l ____ Część I ___ Szukanie prawdy o ukrytym przesłaniu Od autora ............................ 17 Szukanie prawdy poza wiarą ............. 33 Księga nad księgami .................... 37 Część II Nauka Jezusa o życiu wiecznym Tajemnicze Słowo ...................... 51 Chrzest jako wtajemniczenie .............. 65 Człowiek jako świątynia Boga ............ 77 Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko ..... 87 Objawienie wewnętrznego światła i wewnętrznej muzyki .......................... 99 Narodziny i śmierć. Odrodzenie i zmartwychwstanie ............................. 111 Co to jest grzech? ...................... 125 Droga religii (Religia jako droga) ......... 131 Jak się określał sam Jezus? .............. 143 Jezus — jedyny Syn Boży? (Czy Jezus był jedynym Synem Bożym?) ................ 149 Pośrednictwo w Zbawieniu ............... 159 Część III _______Kwestie otwarte_______ Czy Jezus rzeczywiście zmarł na krzyżu? (Czy Jezus zmarł na krzyżu?) ............... 165 Jezus pomiędzy dwunastym i trzydziestym rokiem życia. (Czy Jezus przebywał w Indiach? Czy był Esseńczykiem?) ................ 169 Jezus — Niepokalane poczęcie - Rodzina Jezusa 175 Biblia i Karman ....................... 181 Biblia a idea reinkarnacji ................ 185 Przykazania o pożywieniu godnym człowieka 189 Część IV Źródła uzupełniające Ewangelia Tomasza ..................... 195 Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 199 Wewnętrzna Ewangelia świętego Marka ..... 215 Ewangelia Pokoju Esseńczyków ........... 219 Świadectwa wielkich mistyków ............ 225 _______Część V_______ Medytacja Chrystusowa Wnioski końcowe ...................... 241 Medytacja Chrystusowa .................. 249 Drogi prowadzące do Stówa .............. 261 Wskazówki dla tych, którzy pragną osiągnąć więź z wewnętrznym światłem ........... 265 Poszukiwanie duszy: miłość i łaska ........ 271 Dodatek Wskazówki na temat innych źródeł Ewangelia spełnionego, to jest doskonałego życia .............................. 277 Ewangelia Wodnika o Jezusie Chrystusie .... 281 Chrześcijaństwo a opieka nad zwierzętami -Zapomniana Ewangelia ................ 283 Dzięki sprawiedliwości będzie pokój. Tajemnica dwu pomazańców Jezusa ........... 2S*/ Posłowie ............................. 28S Dedykacja Rozważania zamieszczone w niniejszej książce poświęcone są Mocy, którą nazywamy Bogiem, jej zwiastunowi i posłańcowi - Jezusowi Chrystusowi, wreszcie wszystkim świętym i mistykom wszystkich religii i wszystkich czasów, którzy owo przesłanie o rzeczywistości Boga oraz o egzystencji indywidualnej duszy przekazywali kolejnym generacjom ludzi nieustannie potrzebujących Bożego światła, miłości Boga i Bożego pokoju. Wszyscy potrzebujemy błogosławieństwa boskiego, łaski i trwałej więzi duszy z mocą twórczą, potrzebujemy ich, abyśmy mogli przeniknąć misterium życia, przezwyciężyć śmierć, dostąpić wiecznego życia duchowego. Oby tylko książka ta doprowadziła do przebudzenia duszy i do otwarcia jej na indywidualne, mistyczne doświadczenie, oby przyczyniła się do pogłębienia odpowiedzialności człowieka za wszystko, co się z nim wiąże. Na początku bylo Słowo... Gdybyż ta książka poruszyła choćby nielicznych czytelników - serce po sercu, duszę za duszą - i poprzez słowa uwrażliwiła ich na Stówo wieczne! Z wdzięcznością za błogosławieństwa, za duchowe przewodnictwo, wiedzę, dzieła oraz świadectwa tych dusz, bez których książka niniejsza nigdy nie mogłaby powstać. WvR Skróty Biblijne Księga Rodzaju - Rdz Księga Wyjścia - Wj Księga Kapłańska - Kpł Księga Liczb - Lb Księga Powtórzonego Prawa - Pwt Księga Jozuego - Joz Księga Sędziów - Sdz Księga Rut - Rt Pierwsza Księga Samuela - l Sm Druga Księga Samuela - 2 Sm Pierwsza Księga Królewska - l Krl Druga Księga Królewska - 2 Krl Pierwsza Księga Kronik - l Krn Druga Księga Kronik - 2 Krn Księga Ezdrasza - Ezd Księga Nehemiasza - Ne Księga Tobiasza - Tb Księga Judyty — Jdt Księga Estery - Est Pierwsza Księga Machabejska - l Mch Druga Księga Machabejska - 2 Mch Księga Hioba - Hi Księga Psalmów - Ps 11 12 Wulfing von Rohr Księga Przysłów - Prz Księga Koheleta - Koh Pieśń nad Pieśniami - Pnp Księga Mądrości — Mdr Księga Izajasza — Iz Księga Syracha - Syr Księga Jeremiasza - Jer Lamentacje - Lm Księga Barucha - Ba Księga Ezechiela - Ez Księga Daniela — Dn Księga Ozeasza - Oz Księga Joela - Jl Księga Amosa - Am Księga Abdiasza - Ab Księga Jonasza - Jon Księga Micheasza - Mi Księga Nahuma - Na Księga Habakuka - Ha Księga Sofoniusza - So Księga Aggeusza - Ag Księga Zachariasza - Za Księga Malachiasza — Ml Ewangelia Mateusza - Mt Ewangelia Marka - Mk Ewangelia Łukasza - Łk Skróty Biblijne 13 Ewangelia Jana - J Dzieje Apostolskie — Dz Św. Pawia List do Rzymian - Rz Św. Pawła Pierwszy List do Koryntian - l Kor Św Pawła Drugi List do Koryntian - 2 Kor Św Pawła List do Galatów - Ga Św. List do Efezjan - Ef Św. Pawła List do Filipian - Flp Św. Pawła List do Kolosan - Koi Św. Pawia Pierwszy List do Tesaloniczan - \ Tes Św. Pawła Drugi List do Tesaloniczan - 2 Tes Św. Pawła Pierwszy List do Tymoteusza - l Tm Św. Pawła Drugi List do Tymoteusza - 2 Tm Św. Pawła List do Tytusa - Tt Św. Pawła List do Filemona — Flm List do Hebrajczyków - Hbr List św. Jakuba - Jk Pierwszy List św. Piotra - l P Drugi List św. Piotra - 2 P Pierwszy List św. Jana - l J Drugi List św. Jana - 2 J Trzeci List św. Jana - 3 J List św. Judy - Jud Apokalipsa św. Jana - Ap 14 Wulfing von Rohr Objaśnienia skrótów edycji Biblii: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, red. o. Augustyn Jakowski, ks. Lech Stachowiak i ks. biskup Kazimierz Romaniuk. Biblia Tysiąclecia, Poznań-Warszawa 1995. Biblia Święta to jest całe Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne (przekład protestancki), Warszawa 1950. Pismo Święte Nowego Testamentu, tłum. z jeżyka greckiego ks. prof. dr Seweryn Kowalski, Warszawa 1974. Część I Szukanie prawdy o ukrytym przesianiu Od autora Podczas Świąt Bożego Narodzenia, a dokładniej - w samą Wigilię, w naszym domu czytaliśmy i&\ wsze historie narodzin Jezusa z Ewangelii świętego ŁUĄ kasza: „W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie"... W samym centrum tej bożonarodzeniowej relacji znajduje się, jak wiadomo, ustęp, gdzie mowa o Marii, która w stajni, pomiędzy osłem i wołem, powiła Jezusa. Zaraz potem następuje zwiastowanie anioła: „narodził wam się Zbawiciel" oraz opowiadanie o pokłonie pasterzy. Ustęp ten wieńczy pochwalna pieśń niebiańskich zastępów: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom"... Łk 2,1-14. Był to mój pierwszy świadomy kontakt z Biblią, z Jezusem i z Bogiem. Ten bożonarodzeniowy tekst wywarł na mnie przemożne wrażenie już w latach dziecięctwa, mocno odległych, głęboko i stale wzrusza mnie równiej i dziś. Zawiera on historię Obietnicy, Dobrej Nowiny i jej spełnienia przedstawioną w sposób tak wzruszający, tak uduchowiony, że trudno sobie wyobrazić, by mogła nas ona poruszyć jeszcze bardziej. W mrokach tamtego świata, w atmosferze niepewności i trwogi o życie, w ponurych czasach nędzy, wojny i śmierci, pojawił się promień światła, który przyniósł nową nadzieję. Niewidzialna siła. która stoi za nami, przenikająca wszystko, choć uchylająca się poznaniu moc twórcza, Bóg, który jest daleko i który 17 18 Wulfing von Rohr w ziemskich sprawach nie bierze bezpośrednio udziału -pozwala nam ujrzeć swój blask poprzez żywego i widzialnego człowieka, który przynosi nam pociechę, wspiera, krzepi, który nawet może nas doprowadzić do samego Boga. Jakież to dobrodziejstwo, jaka łaska! Gdy uczęszczałem do szkoły, najpierw powszechnej, później do okręgowej szkoły z internatem w Holzminden, wraz z kolegami pogłębiłem znajomość Biblii. Było nam wtedy coraz trudniej przyjmować dosłownie to wszystko, co Biblia zawiera. Dzieje stworzenia świata, historia człowieka, relacja o raju i o wygnaniu z raju, opowieść o potopie, księgi proroków, cierpienia Hioba, cudowne czyny Jezusa, Jego zmartwychwstanie, na koniec wreszcie, co nie oznacza, że na ostatnim miejscu, objawienie Jana -wiele z tych opowieści uważaliśmy za „nierozsądne", za „niewiarygodne", wiele zdarzeń pojmowaliśmy wyłącznie „symbolicznie" bądź upatrywaliśmy w nich jedynie przejaw „ślepej wiary". Pomimo coraz to nowych pytań, które nieustannie nam się nasuwały, a działo się to szybciej, niż byliśmy w stanie znaleźć odpowiedzi na poprzednie, dzisiaj odczuwam ogromną wdzięczność za to wczesne spotkanie z religią chrześcijańską i z jej Biblią. Ba, w żywej pamięci zachowałem nawet smutną sentencję mojej babki Mechthildy: „Jeden drugiego brzemiona noście" -słowa z listu świętego Pawła do Galatów, które babka moja umieściła na nocnym stoliku w swoim jednopokojowym mieszkanku w Koldingen, tuż obok łóżka, aby nigdy o nich nie zapomnieć. I rzeczywiście, nawet w najcięższych chwilach sentencja ta nieodmiennie tam tkwiła. Choć babka moja była protestantką, w życiu swoim przy- Od autora 19 l l jęła benedyktyńską zasadę „ora et labora" (módl się i pran cuj), kierowała się nią we własnym życiu biorąc na sie-j bie ciężary innych, chociaż sama przecież miała sporo dq dźwigania. Owo wezwanie: „Jeden drugiego brzemiona noście" ma| swoje dopełnienie i swoją sublimację w następującej poi nim części zdania: „i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe". Gal. 6,2. Tak więc nie potrafię zrozumieć rodziców, nauczycieli, urzędników w ministerstwach oraz partyjnych polityków, którzy bądź doprowadzili już do tego, bądź w tym kierunku usilnie dążą, aby z religii w szkole uczynić jedynie przedmiot fakultatywny, nie zaś obowiązkowy, względnie; - ażeby zastąpić ją przedmiotem nazwanym „etyką". Religia wszakże to coś nieporównanie więcej aniżeli etyka! Właśnie dlatego, że formalnie nie jestem członkiem żadnej wspólnoty religijnej, że w konsekwencji nie muszę się identyfikować z żadną z konfesji, nie mam w tej sprawie żadnych uprzedzeń, lecz równocześnie nie jestem człowiekiem pozbawionym jakiejkolwiek orientacji. Religia -wiedza, która daje taki obraz świata i taki obraz człowieka, zgodnie z którym miarą wszechrzeczy nie jest ani człowiek, ani intelekt, rzecz jasna nie jest nią również materia, technika albo handel, nie jest nią nawet to, co w naukach przyrodniczych ujmuje formuła „wykonalne", zaś w psychologii słowo „możliwe"; religia to koncepcja, w myśl której człowiek stanowi cząstkę cudownego, wspaniałego, zapierającego dech w piersiach stworzenia, w myśl której nam, ludziom, dane zostały nie tylko wolność i prawa, lecz także odpowiedzialność i obowiązki 20 Wulfing von Rohr - religia tedy to mądrość i wiedza o życiu i umieraniu, o świetle boskim i o mocy bożej, o ich odbiciu w naszych duszach - religia to re-ligio (z łac.: re-ponownie, na powrót, - ligo - związać, zacieśnić), to odnowiony związek świadomości jednostki i potężnej wszechświado-mości, która panuje poza czasem, poza przestrzenią, poza rozumem i poza materią; oto rozumienie religii, które sprawia, że zasługuje ona, ze wszech miar, aby uczynić z niej pierwszy i najważniejszy przedmiot nauczania w szkole. Bez uwzględniania duchowego świata nie uzyskamy pełnego obrazu człowieka, a wtedy jakikolwiek humanizm, jakakolwiek etyka są najzwyczajniej niemożliwe. Przy takim rozumieniu religii na pierwszy plan nie można, rzecz jasna, wysuwać ani teologii, ani liturgii, ani nauki o dogmatach. Dzięki religii, o której mówię, człowiek powinien uzyskać możność doświadczenia tego, czym jest głębokie, indywidualne przeżycie religijne. Dlatego religia jako szkolny przedmiot powinna być impulsem do refleksji na temat związków duchowych i zależności, jakim podlega świadomość indywidualna, która przecież nie jest wyizolowana; religia winna umożliwić uświadomienie istnienia zarówno duszy jak i pierwotnej, ogarniającej wszystko i wszystko przenikającej mocy twórczej, którą całkiem spokojnie nazywać możemy Bogiem. Naczelnym celem w ten sposób pojętej nauki nie mogą być tedy główne kierunki jakiejś wybranej, odosobnionej konfesji. Miast tego należy wskazać i przekazać wszystko to, co poszczególne wyznania łączy, należy ujawnić i unaocznić sposób, w jaki każda religia - indywidualnie - poszukuje najwyższej prawdy i do niej dąży. Jest rzeczą zrozumiałą i oczywis- Od autora 21 tą, że u nas, w Europie, w nauczaniu religii w samym centrum uwagi muszą się znaleźć chrześcijańskie przekonania religijne, musi się znaleźć sama Biblia, Chrystus, ma się rozumieć, ponadto święci oraz prorocy zarówno najdawniejsi jak i ci, którzy żyli w czasach nam bliższych. Niezależnie od tego wypada nam poznać, choćby w zarysie i pobieżnym skrócie, również pozostałe ważniejsze systemy religijne, jak judaizm, jak islam, jak hinduizm i buddyzm, a to oznacza, że powinniśmy się zapoznać ze świętymi księgami, z najwybitniejszymi mistykami i mistyczkami wszystkich epok i wszystkich kręgów kulturowych. Po tym ekskursie na temat roli i zadań polityki oświatowej - wszak ducha ze społeczeństwem łączy ścisła i nierozerwalna więź - pragnę teraz powrócić do tej mojej skłonności czy pasji, jaką jest lektura Biblii, te stale przeze mnie podejmowane próby jej zrozumienia, ów nieustanny wysiłek, ażeby w powszednim życiu, wszędzie tam, gdzie tylko jest to możliwe, zweryfikować, sprawdzić zawarte w niej wiadomości i przesłanie. W młodości, przez długi czas, nękało mnie pytanie, jak mogło właściwie do tego dojść, że Bóg, który jest uosobieniem pełni łaski i miłości, opuścił wiele ze swoich stworzeń i skazał je na „wieczne potępienie", wśród nich nawet tych ludzi, którzy zwyczajnie nie mieli nawet najmniejszej szansy, ażeby Go poznać, względnie poznać Jego Syna, a rnam tu na myśli na przykład wszystkich tych, których życie przypadło przed narodzeniem Jezusa, wszystkich „pogan", którzy nigdy nawet nie słyszeli o chrześcijaństwie. Nasz nauczyciel w szkole wykazywał w tej spra- 22 Wulfing von Rohr wie wiele zrozumienia, tak dalece, że na świadectwie dojrzałości lepsze noty otrzymywali ci, którzy okazywali zainteresowanie tego rodzaju zagadnieniami, aniżeli uczniowie objawiający zwykłą, utartą zwyczajem, w sumie zatem wątpliwą wierność wobec Kościoła. Później, w Berlinie, miałem okazję wysłuchania wielu wykładów z religii porównawczej profesora Helmuta Gollwitzera, przeczytałem też wtedy prace Karla Bartha, Rudolfa Bultman-na, Karla Rahnera i Hansa Klinga, ponadto książki innych religioznawców oraz uczonych zajmujących się sferą duchowości. To, co zrazu było zwykłą skłonnością do rozmyślań, upodobaniem do snucia intelektualnych refleksji, z czasem przerodziło się w istotne, stale mnie nurtujące, wewnętrzne pytanie. Przykład świętego Franciszka z Asyżu, dzieło Alberta Schweitzera, postaci takie jak Ojciec Maksymilian Kolbe, Dietrich Bonhoeffer czy Ojciec Ru-pert Mayer, słowem ci, którzy w najokrutniej szych czasach wykazali największą prawość a swoje szczere, wewnętrzne przekonania zachowali i uzewnętrzniali przynosząc w ten sposób innym pociechę i pokrzepienie - wszyscy oni dawali mi asumpt do nieustannie ponawianych rozmyślań. Doniosłe znaczenie miało także poznanie pism mistycznych, zarówno tych, które stanowią dziedzictwo Zachodu, jak i dzieł powstałych w Azji. Spośród nich najsilniej przemówił do mnie traktat Mistrza Eckeharta O cudowności duszy a także Pątnik anielski (Cherubinischer Wandersmann) Anioła Ślązaka, chociaż wiele cennych wyjaśnień i spostrzeżeń znalazłem również w książce Schu-rego Wielcy wtajemniczeni (Die grossen Eingeweihten), w dziele K. O. Schmidta W tobie jest światło (In dir ist Od autora 23 das Licht), wreszcie w księgach mędrców hinduskich, jak Vivekananda, jak Ramana Maharshi, Hazur Sawan, czy Kirpal Singh, z którego pism, jedynie dla przykładu, wy-j mienię tutaj Misterium śmierci oraz to, które nosi tytuł Korona życia. Dzięki nauczycielce jogi z Monachium, przedwcześnie niestety zmarłej Anneliese Harf, nauczyłem się rozpoznawać mistyczne aspekty chrześcijaństwa. Zwracała ona na nie uwagę podczas wielu spotkań medytacyjnych odbywających się, w jednym z klasztorów nad jeziorem Starnberg, w obecności uczestniczących w nich chrześcijańskich zakonnic. Sprawy zaszły tak daleko, że w 1975 roku, gdzieś wiosną, przez szereg tygodni, codziennie, regularnie rano i wieczór, zawsze znajdowałem jakiś kwadrans na wewnętrzne skupienie. W ciszy i spokoju stawiałem sobie pytania, wsłuchiwałem się w siebie, modliłem się i kierowałem do Boga tę oto prośbę: Panie, jeżeli istniejesz, gorąco pragnę zbliżyć się do Ciebie. W tych słowach prośby - modlitwy, a zarazem pytania, wcale nie zamierzałem wyrażać mych wątpliwości, nie odzwierciedlały też one krytycznej postawy albo niedostatku wiary; przeciwnie, drżałem, żeby nie zaprzepaścić tej jedynej, znikomej być może szansy doświadczenia czegoś takiego jak siła wyższa. Za nic bowiem nie chciałem dopuścić, by moje ego, tak wielkie, a zarazem tak znikome, wzniosło przeszkody wykluczające możliwość stwierdzenia, że Bóg istotnie istnieje, że człowiek Jego istnienia może doświadczyć, co przecież potwierdza aż tyle świadectw, nie chciałem też tego, żeby możliwość tę udaremnił mój rozum, tak dufny w sobie, a przecież tak wątły. 24 Wulfing von Rohr Istnieje, rzecz oczywista, ścisły i nierozerwalny związek pomiędzy naszym dążeniem do religijnego otwarcia, pomiędzy duchowym a także intelektualnym rozwojem z jednej strony, a stanem łaski i błogosławieństwa z drugiej, łaski i błogosławieństwa, których być może dane nam jest dostąpić, a które, co wielce możliwe, stanowią przedwstępny warunek, nieodzowny, ażeby móc rozpocząć poszukiwania duszy, życia wiecznego i samego Boga. Nie mamy zazwyczaj pojęcia, czy te nasze dążenia poprzedza i umożliwia ów stan łaski, czy też rzeczy się mają odwrotnie, czyli że nasze starania o doskonalenie nas samych, o pogłębienie naszej uczuciowości i świadomości, nasze pytania o Boga, słowem nasza dociekliwość, że to wszystko właśnie sprowadza na nas stan łaski. Jakkolwiek sprawy się mają, ja sam mogłem uczynić krok naprzód właśnie poprzez doświadczenie pewnych znaków, to prawda, drobnych, a czasem nawet całkiem nieznacznych, a jednak wyraźnych, jasnych i postrzegalnych, znaków, z którymi stykałem się stale i które mnie prowadziły w poszukiwaniach prawdy o życiu. Z otwartym sercem i całkiem nowymi oczami odczytywałem tedy na nowo wspaniały plan stworzenia świata, którym zaczyna się, w naszej współczesnej Biblii, Stary Testament: Na początku Bóg stworzyt niebo i ziemię. Ziemia zaś by-la bezladem i pustkowiem: ciemność byla nad powierzchnią bezmiaru wód... Wtedy Bóg rzeki: Niechaj się stanie świathść... Rdz 1,1-3, T Nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia, czy tego rodzaju przedstawienie odpowiada wiedzy historycznej, al- Od autora 25 bo czy sprosta kryteriom nauk przyrodniczych. Bóg już od dawna przestał być dla mnie „sędziwym i dobrodusznym starcem z białą brodą" rezydującym gdzieś wysoko w niebiosach, natomiast jawił mi się jako siła twórcza i sprawcza, dzięki której powstało życie i światło. Zresztą wszelkie inne próby wyjaśnienia tego faktu, podejmowane wielokrotnie nawet przez najwybitniejszych fizyków, nigdy naprawdę mnie w pełni nie przekonały, a to ze względu na przyjmowane przez nich założenie, że świadomość człowieka i jego duchowość są w sumie zjawiskami przypadkowymi, wtórnymi i, by tak rzec, pozbawionymi „rzeczywistego bytu", podczas gdy rzeczywiste, istotne i trwałe są jedynie procesy chemiczne, fizyczne i biologiczne, no i wszelakie związki materii. W mej książce, którą zatytułowałem: Jest napisane... Czy nasze życie to przeznaczenie czy też przypadek? poruszam te zagadnienia i szerzej, i dokładniej, przeto rezygnuję w tym miejscu z drobiazgowego referowania poglądów o domniemanych formach materialnych, jakie przybierał świat w toku dziejów, tak samo jak nie zamierzam przedstawiać teorii, które koncepcje te odpierają. Czcigodny Andreas Resch, profesor psychologii watykańskiego Uniwersytetu Late-rańskiego, katolicki duchowny, w przekonywający sposób odrzucił wszystkie te koncepcje w moim filmie pt. Jest napisane..., zrealizowanym dla Drugiego Programu Telewizji Niemieckiej (ZDF), ja zaś jego opinie obficie przytaczam w scenariuszu wspomnianego filmu. Wydaje mi się sprawą zupełnie oczywistą, że siła, która powołała do istnienia świat, musiała być potężniejsza, aniżeli wszelkie inne moce razem wzięte, które legły u 26 Wulfing von Rohr podstaw wszystkich innych fenomenów i zjawisk. I tego nie jest w stanie zmienić nawet ludzki umysł. No bo i cóż to się działo przed owym „prawybuchem"? Skąd wzięła się energia, której następstwem miał być ów „Big Bang"? Czyżby z nicości? Dusza człowieka widzi i słyszy, a jego serce odczuwa i wie to, co się uchyla poznaniu intelektualnemu, co jest ukryte i co na zawsze pozostanie ukryte dla ograniczonych możliwości poznawczych rozumu. Prawdę natomiast możemy poznać wewnętrznie, także wtedy, gdy nie życzymy sobie poddawać ją na zewnątrz dyskusji, gdy nie jesteśmy zdolni, by dowieść jej w sposób „logiczny" i „racjonalny". Zgodnie z tym, co przekazuje nam Biblia, Bóg to nie tylko wszechmocna siła twórcza, która najpierw stworzyła kosmos, a potem wypełniła go światłem; to również niezwykła moc, siła, która w jakiś przedziwny sposób tkwi bezpośrednio w nas, ludziach, aczkolwiek, być może, pozostaje ona w ukryciu, a my nie umiemy jej rozpoznać. Oto bowiem, w tej samej historii stworzenia, tylko o kilka zdań dalej, czytamy, co następuje: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boty go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę... Rdz 1,27, T Większą sprzeczność trudno zaiste sobie wyobrazić; z jednej strony, gdzieś tam w przestworzach wszechmocny i miłosierny Bóg, stwórca raju, gdzie w zgodzie i harmonii swój żywot pędziły wszystkie Jego stworzenia; z drugiej - my, tu na tej Ziemi przebywający ludzie, głupi, ulegający zwątpieniu, niepewności oraz zawiści, brutalni, i to tak bardzo, że zdolni jesteśmy, jak się zdaje, nie Od autora 27 tylko do zaprzepaszczenia naszego własnego życia, lecz nawet do unicestwienia, do zatrucia całej danej nam w dyspozycję Ziemi? A gdzież to tkwi w nas choćby ta jedna, jedyna iskierka boskości? Czyżby już z samej zasady zostaliśmy jej pozbawieni? Czy pozyskanie jej jest dla nas i będzie na zawsze niemożliwością? A może utraciliśmy klucz albo zgubiliśmy drogę, tę drogę, która prowadzi do życia świątobliwego, to jest życia w pełnym jego wymiarze, zgubiliśmy ją i nie umiemy jej odnaleźć, bo o niej zapomnieliśmy, albo nic już o niej nie wiemy? Spójrzmy też z innej strony: jak to w istocie jest z tym jakimś wszechmogącym Bogiem, który stworzył ludzi na swój wzór i na swe podobieństwo, dał im przy tym tak zwaną wolną wolę, której następstwem, łatwym do przewidzenia, było tej woli nadużycie, a w rezultacie złamanie boskiego przykazania; w konsekwencji doprowadziło to do „wygnania z raju", a nawet do (rzekomego) obciążenia wszystkich ludzi „grzechem pierworodnym"? Jak to się stało, że ów Bóg najzwyczajniej do tego dopuścił, że mimo swojej ojcowskiej opiekuńczości nie ustrzegł ludzi przed nieszczęściem, które wszak łatwo można było przewidzieć? Roztrząsanie tego rodzaju sprzeczności stało się dla mnie potrzebą ważną i pilną dokładnie wtedy, gdy po raz pierwszy dane mi było doświadczyć działania wyższej mocy. Sprzeczności, na jakie natrafiamy w Biblii, spotykamy również w innych księgach świętych, rodzi się zatem pytanie, skąd one i tam się wzięły? Albo inna wątpliwość: jak to jest, że tuż obok najbardziej przekonujących a zarazem najbardziej wzniosłych prawd i mądrości poją- 28 Wulfing von Rohr wiają się wypowiedzi, które w najleps/ym razie nasuwać muszą głębokie wątpliwości? Dlaczego wskazówki ukazujące nam inne, to jest mistyczne drogi poznania nie znalazły posłuchu, a nawet nie doczekały się konkretnego przedstawienia, dlaczego miast tego przekazano nam całe mnóstwo koncepcji mitologicznych, historycznych, teologicznych, etycznych, a oprócz tego niemało pozornych prawd? Czy przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w tym, że nie dysponujemy już oryginałami tych świętych pism? Że ich źródeł trzeba by było szukać tak czy owak w jeszcze starszej, ustnej tradycji? Że treść tych przekazów już przy pierwszej pisemnej redakcji musiała ucierpieć wskutek uszczerbków poniesionych na długo przedtem? Czy z tego, co do nas dotarło, da się wyłuskać dowód na to, że myśl o stworzeniu człowieka na podobieństwo Boga, myśl przekazaną nam w dziejach stworzenia opisanych w Księdze Rodzaju, że tę to myśl rozumieć należy literalnie, albo przeciwnie - jedynie symbolicznie? W tej rozterce zacząłem systematycznie czytać Biblię. Zacząłem ją studiować, a potem rozmawiać o niej z ludźmi o większej ode mnie świadomości duchowej i o bogatszej wiedzy. Rozpocząłem też medytacje. Coraz częściej trafiałem na wskazówki i na przesłanki uprawniające do przekonania, iż w całej Biblii przewija się, niczym czerwona nić, utajone mistyczne przesłanie; tu i ówdzie już w Starym Testamencie, przede wszystkim jednakże w Nowym. Jest to przesłanie - jego szkic pozwalam sobie zamieścić już tutaj - które nam mówi coś więcej niż to, że Bóg jest stwórcą wszystkiego, i że przepełnił on człowieka boską mocą (przy czym człowiek może to wiedzieć i po- Od autora 29 strzegąc, może również ignorować); przesłanie to mówi również, że każdy człowiek sam musi doświadczyć tej boskiej mocy - konkretnie i bezpośrednio - i że dopiero wtedy wkroczy na drogę, która go doprowadzi do rozwiązania zagadki życia. Zacząłem tedy z ogromną pilnością śledzić ślady tego orędzia, tak w samej Biblii jak i w literaturze uzupełniającej, zaś to, co znalazłem wprawiło mnie w osłupienie, lecz było zarazem niezmiernie obiecujące. W tych poczynionych przeze mnie poszukiwaniach czytelnik bez trudu dostrzeże niedostatki wynikające z indywidualnych ograniczeń autora; nie jestem przecież żadnym wykształconym teologiem, a tym mniej egzegetą, nie jestem również wyświęconym kapłanem jakiegokolwiek kościoła chrześcijańskiego, nie jestem nawet specjalistą od języków starożytnych (tj. języka aramejskiego, hebrajskiego, starogreckiego i łaciny), nie jestem ani mistykiem, ani błogosławionym wybrańcem, który w oparciu o moc zyskaną poprzez własne, nadzwyczajne doświadczenia i urzeczywistnienie przekracza mosty prowad/.tce do Boga, wskazuje je innym i jest zdolny ich przez nie przeprowadzić. Co do mnie, to widzę w sobie poszukiwacza, który czerpiąc pożytek z wolności ducha, podarowanej mu przez naturę względnie przez Boga, stara się znaleźć sens życia, albo też nadać swemu życiu głębszy sens. O jednym jestem zupełnie przekonany, tym mianowicie, że Bóg, którego poszukuję, nie jest jedynie Bogiem chrześcijan, tak jak nie jest wyłącznie Bogiem wyznawców islamu, hinduizmu czy judaizmu. Nie sądzę nawet, by jakaś odizo- 30 Wulfing von Rohr lowana wspólnota wyznaniowa mogła była Boga tego pozyskać tylko dla siebie. Wprost przeciwnie - w oparciu o doświadczenia, jakie zdobyłem w moim życiu, mogę prawomocnie stwierdzić, że wiedzę i naukę w tym względzie mogłem był czerpać od wszystkich szczerze religijnych ludzi, że to, co stanowi istotę prawdy o Bogu i o relacjach pomiędzy Nim i człowiekiem, na swój sposób przekazują nam wszystkie święte księgi. Nie sądzę, aby w poznaniu tego jakąś szczególną rolę odgrywać miały ograniczenia naszego sposobu myślenia i rozumowania; dużo ważniejsza wydaje mi się tutaj zdolność „wejrzenia do środka", zdolność do kontemplacji, modlitwy i medytacji. Najwięcej zaufania mam jednak do wrażliwości, do predyspozycji serca, oraz do duszy o rozbudzonej świadomości, duszy, którą pojmuję jako cząstkę jakiejś potężnej siły, i której w tenże sam sposób możemy doświadczyć. Według mnie religia stanowi fundament każdego jednostkowego życia. Trzeba ją tylko traktować z jednej strony jako gotowość do nawiązania osobistego kontaktu z Bogiem, z drugiej - jako usilne dążenie, ażeby w codziennym, powszednim życiu urzeczywistnić duchowe potrzeby i przeświadczenia. W mym subiektywnym odczuciu religia ma swoją wewnętrzną i swoją zewnętrzną stronę: modlitwa oraz przeżycie mistyczne to doświadczenie osobiste, a zatem wewnętrzne, natomiast ludzkie współodczuwanie, współudział w doświadczeniach bliźniego, konkretna pomoc okazywana potrzebującym, etyczna postawa wobec otaczającej nas społeczności, twórcze spożytkowanie posiadanych przez Od autora 311 i nas uzdolnień i talentów - to są aspekty, które wiążę ze społeczną stroną religii. Z takim też nastawieniem zacząłem tropić w Biblii ślady i znaki ukrytego w niej przesłania. Dzięki uważnej lekturze nabrałem pewności, że to, c/ego nauczał Jezus, to coś więcej niż wiara w jedynego Boga, coś więcej nawet niż wykład etyczny przekazany przezeń w Kazaniu na Górze. Jezus bowiem nauczał - tak ja to widzę i pojmuję - sposobu, który miał być dla nas wzorem do naśladowania, nauczał jak człowiek, a więc każdy z nas, nawiązać może bezpośrednią więź z tkwiącą w nim samym siłą twórczą, innymi słowy z tym pierwiastkiem, który ukształtowany jest „na obraz i podobieństwo Boga". Nauczał tego, co chętnie bym nazwać pragnął „medytacją Chrystusową". Zawarte w Biblii religijne przesłanie, w mym przekonaniu, niewiele ma wspólnego z tym, co się mieści w granicach potocznie rozumianej konfesji, a jeszcze mniej z tym, co wyznaczają dogmaty i doktryny. Wszak jest to przesłanie adresowane na równi, i bez żadnych wyjątków, do wszystkich ludzi. To dotychczas ignorowane po trosze, a nawet zupełnie zapoznane przesłanie przedstawiam tutaj jako mój osobisty pogląd, jako mój subiektywny punkt widzenia, którego poznanie powinno dać a-sumpt do indywidualnych rozmyślań. W trosce o dyscyplinę i o logikę mych wypowiedzi szukałem dla nich poparcia i często się wspierałem odpowiednimi ustępami z Biblii. Obficie cytowałem wypowiedzi Jezusa, relacje apostołów oraz świadectwa zaczerpnięte z innych źródeł. Pomimo to, przytoczonych w tej książce cytatów w żadnym razie nie należy uważać za „dowody", w szczególności 32 Wulfing von Rohr zaś tam, gdzie taki czy inny tekst czytelnik rozumie zupełnie inaczej. Podczas lektury tej książki nie warto również się trudzić, by znaleźć odpowiedź na pytanie „Kto tu ma rację?". O wiele ważniejsze jest to, czy potrafimy nawiązać z Biblią osobisty i żywy kontakt, a jeśli tak, to w jaki sposób, o wiele istotniejsze jest to, czy zdolni jesteśmy stawiać pytania dotyczące naszego istnienia i naszej istoty; Skąd przybyliśmy? Dlaczego znaleźliśmy się tutaj? Dokąd zmierzamy? Kto względnie Co żyje w nas i przez nas? Czy dusza istnieje? Czy naprawdę jest „wieczna"? Co to takiego świadomość? Jakie znaczenie dla naszego duchowego rozwoju może mieć nauka Jezusa Chrystusa? Jakie znaczenie może mieć przezwyciężenie śmierci oraz otwarcie na Boga? Szukanie prawdy poza wiarą Dla jednych Biblia jest niewzruszonym i niepodważalnym świadectwem Objawienia, którego każde zdanie brać trzeba i rozumieć jak najdosłowniej, dla innych - zbiorem baśni pokrytym grubą warstwą kurzu. Są ludzie, którzy czytają Biblię jak jakąś mityczną i wyidealizowaną relację, spisaną ręką (domniemanego) fundatora religii, są wreszcie i czytelnicy, wedle których jest ona przekazem ujętym w mitologiczną formę wyrażającym tęsknotę ludzi do tego, co uważali oni za potężniejsze i trwalsze od nich samych. Z biegiem czasu człowiek zapomniał, w jaki sposób może on bezpośrednio zbliżyć się do mocy boskiej, tak samo jak przestał przejmować się pouczeniem, ażeby podążać tą drogą, którą sugeruje mu wewnętrzne spojrzenie; zdolności te, w toku wieków, uległy przytłumieniu, zatarciu, aż wreszcie zostały zniweczone i poszły w niepamięć, tak samo jak znajomość zasady przyczyny i skutku, która obecnie jest dla większości niejasna i niezrozumiała, tak jak biblijny przekaz o zmartwychwstaniu i odrodzeniu - częstokroć rozumiany zupełnie o-pacznie, tak samo jak owe miłe Bogu zasady życia, które z czasem stały się przedmiotem sporów. Wielu ludzi powątpiewa dzisiaj w śmierć Jezusa na krzyżu. Badacze Biblii nie udzielili, jak dotąd, wyraźnej i jednomyślnej odpowiedzi na pytanie, co działo się z Jezusem w okresie pomiędzy dwunastym i trzydziestym rokiem Jego życia, nie zajęli też stanowiska co do Jego (domniemanej) 33 34 Wulfing von Rohr podróży do Indii, a przecież zachowały się na ten temat różne wzmianki, nie wypowiedzieli się wreszcie w sprawie wieloletniego (też domniemanego) pobytu wśród es-seńczyków, u których podobno pobierał on naukę. Wskutek tych niejasności zrodziło się nawet pytanie, czy w przypadku Jezusa mamy do czynienia z jedną osobą czy też z dwiema - z jednej strony z „rewolucjonistą społecznym", z drugiej - z „Mistrzem-Zbawicielem" - które dopiero w przekazach ewangelicznych stopiły się, by tak rzec, w jedną postać. Niniejsza książka opisuje dążenia człowieka do poznania prawdy, na tyle, rzecz jasna, na ile prawda ta dostępna jest jego poznaniu. W książce tej stawiam pytanie, czy aby w Biblii a zwłaszcza w Nowym Testamencie, nie kryje się coś więcej niż wykład etyczny i wskazania moralne, coś więcej aniżeli doktryna teologiczna oraz wskazówki, które legły u podstaw struktury Kościoła. Staram się tutaj dociec, czy dzisiaj jesteśmy jeszcze w stanie odnaleźć w Biblii jej ukryte, mistyczne, „ezoteryczne" nawet przesłanie, czy możliwe jest jeszcze odczytanie z niej duchowej nauki Jezusa z Nazaretu, Jego rzeczywistego orędzia, skrytego zasłoną tajemnicy względnie zapoznanego. Przyjąłem tu hipotezę, że nawet w dzisiejszych czasach, nawet w oparciu o zwykłe, ogólnie dostępne redakcje i wersje Biblii, możemy z niej wyczytać, możemy w niej znaleźć jasne i całkiem wyraźne wskazówki, informujące nas o tym, co oznacza prawdziwa „religia", jak pojmować to „odnowienie więzi duszy człowieka z Bogiem", co mamy czynić, ażeby ten stan na powrót odzyskać. Szukanie prawdy poza wiarą 35 Wniosek, który mi się nasunął, ten mianowicie, że rdzeniem mistycznej nauki Jezusa jest właśnie odnowienie tej utraconej więzi, stanowi zarazem zachętę, abyśmy spróbowali sprawdzić, czy potrafimy jeszcze, praktycznie, u-rzeczywistnić tę „Medytację Jezusa" i w tenże sposób dać posłuch Jego wezwaniu do urzeczywistnienia naszego człowieczeństwa i do poznania Boga. Chciałbym, żeby niniejsza książka wniosła nowe impulsy i przyczyniła się do pogłębienia znajomości i rozumienia Biblii. Jezusa przedstawiam w niej jako mistyka, starając się wyjaśnić, dlaczego możemy pojmować Go w ten sposób. To, jak nieprzebrane skarby duchowe Jezus przekazał swym uczniom, czytelnik sam oceni, kiedy zapozna się z cytatami, którymi obficie dokumentuję cały wywód. W ich świetle prawdy zawarte w Biblii zyskają nowe znaczenie, zaś wypowiedzi mistyków, zarówno chrześcijańskich jak i tych, których wydały inne systemy religijne, nabiorą przez to jasności i przejrzystości. Księga nad księgami Można rzec śmiało, że Biblia to najczęściej w świecie drukowana książka i w konsekwencji - najbardziej rozpowszechniona. W całości, względnie w częściach, funkcjonuje wśród czytelników w ponad 1500 wersjach językowych. Sam termin Biblia pochodzi ze staro-greckiego słowa „ta biblia" (jest to liczba mnoga rzeczownika „to biblion" - książka) i oznacza tyle co księgi albo zbiór ksiąg. Tym zbiorczym pojęciem określamy święte przekazy zapisane przez Żydów oraz najważniejsze teksty chrześcijan ujęte w kształt, w jakim współcześnie wydawane są one przez chrześcijan, to znaczy w formie dwu ksiąg. Stary Testament składa się zasadniczo z przedchrześcijańskich tekstów judejskich i z religijnych świadectw spisanych, w głównej mierze w językach: hebrajskim, ara-mejskim i greckim. Znajdujemy w nim Księgą Praw, to jest Pięcioksiąg Mojżeszowy, księgi historyczne, teksty poetyckie oraz Księgi Mądrości, a więc świadectwa dokumentujące stan ówczesnej wiedzy, ponadto - Pieśń nad pieśniami oraz Księgi Proroków. Do znamiennych rysów Starego Testamentu, które wypada tu wymienić, należy z pewnością uwypuklenie nadzwyczajnego, wyjątkowego charakteru Boga i Jego wspaniałości. Ogromne znaczenie ma również Przymierze, jakie Bóg zawarł z ludem Izraela, Prawo, które jest bezpośrednią konsekwencją tego Przymierza, oraz Wszech- 37 38 Wulfing von Rohr moc Boga ujawniająca się zarówno w przebiegu dziejów Ziemi jak i w szczególnym przeznaczeniu Izraela. Do tych ważnych cech należy również koncepcja Objawienia Boga za pośrednictwem proroków, specyficzna wizja natury człowieka, w której fundamentalne znaczenie ma z jednej strony pojecie „winy" względnie „grzechu", swym zasięgiem obejmującego tak jednostki jak i zbiorowość, z drugiej - idea odpuszczenia tej winy poprzez okazywanie Bogu najgłębszej czci i uwielbienia. Niezmiernie ważnym elementem religii judajskiej jest wreszcie oczekiwanie na Mesjasza, to znaczy zbawcę, aspekt szczególnie silnie występujący wśród ugrupowań o nastawieniu mistycznym. Wielu Żydów oczekiwało z dawien dawna i oczekuje nadal na Mesjasza, w którym upatrywano pomazańca Bożego (samo słowo oznacza właśnie pomazańca), królewskiego wybawiciela z rodu Dawida, który urzeczywistni, historycznie i politycznie, owo szczególne Przymierze Izraela z Bogiem, czego widomym, jawnym znakiem będzie zmiana położenia żydowskiego ludu. Inni znowu wierzyli i wierzą w nadejście takiego Mesjasza, który przyniesie im raczej wybawienie duchowe i umysłowe, który sprawi, że dostąpią Zbawienia dusz. Nowy Testament spisany został najpierw - tak sądzono przez cały szereg stuleci - w języku starogreckim. Współcześni badacze przyjmują obecnie, że przynajmniej niektóre jego części zredagowano zrazu w języku ara-mejskim, a także hebrajskim. Tak zwana Wulgata, to znaczy łaciński przekład Biblii sporządzony w IV wieku przez Hieronima, którego Kościół zaliczył w poczet świętych, uznana została za oficjalną wersję Pisma Świętego pod- Księga nad księgami 39 czas Soboru w Trydencie w 1546 roku. W 1545 roku Marcin Luter przedstawił swój przekład Biblii na język niemiecki, która to wersja odegrała później równie wielkie znaczenie. W świetle tego, co wiemy, co potwierdzają zresztą wyniki współczesnych badań, Nowy Testament, a przynajmniej główne jego części, powstały już po śmierci Jezusa. Proces redakcji, gromadzenie i komponowanie w całość poszczególnych części, wybór określonych elementów, wreszcie kontrowersyjne poprawki i przeróbki -wszystko to trwało kilka wieków. Nowy Testament składa się z czterech ewangelii, o których wiemy, że nie zostały w całości spisane przez tych autorów, których imiona noszą. Są to Ewangelie: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Zgodnie z obecnym stanem wiedzy, najstarszą z nich jest Ewangelia świętego Marka powstała najprawdopodobniej około roku 70 po Chrystusie (por. też fragmenty z tzw. „wewnętrznej" albo „tajemnej" Ewangelii Marka). Ewangelie: Łukaszowa i Mateuszowa są jeszcze późniejsze, pochodzą bowiem gdzieś z roku 85, zaś Ewangelię świętego Jana datuje się na lata 95-100 po Chrystusie, a czasem jeszcze później. Nowy Testament, którym dysponujemy dzisiaj, zawiera ponadto Dzieje Apostolskie, spisane przez Łukasza, oraz listy apostołów: Pawła, Piotra i Jana, a także Objawienie świętego Jana, czyli tak zwaną Apokalipsę. Pewien zaginiony dokument, źródło, które badacze oznaczają literą „Q", na którym między innymi opierali się Łukasz i Mateusz, zawierał przypuszczalnie wcześniej spisane i „bardziej autentyczne" wypowiedzi Jezusa. 40 Wulfing von Rohr Prócz tekstów „kanonicznych", to znaczy tych, które przyjął i uznał Kościół, istnieje jeszcze cały szereg apokryfów, innymi słowy „ukrytych" przekazów, które nie zostały (jeszcze) przez Kościół włączone do kanonu. Liczba tych dokumentów stale się powiększa; część z nich to świadectwa pozyskane w wyniku nowych odkryć, z kolei inna grupa to teksty, które dopiero niedawno zostały właściwie odczytane i uporządkowane. Po drugiej wojnie światowej wiele cennych dokumentów przyniosły znaleziska z Qumran oraz z Nag Hammadi. W efekcie uzyskaliśmy tekst piątej ewangelii, tj. Ewangelii Tomasza, poznaliśmy też pisma z tzw. „ewangelii esseńczyków". Dziś można prawomocnie stwierdzić, że Biblia, jako raz ustalone, „monolityczne" dzieło o Objawieniu, nie istnieje i nigdy nie istniała. To, czym dysponujemy, to wielka masa najrozmaitszych tekstów, które bądź weszły do kanonu, bądź zostały w nim pominięte, czasem rozmyślnie, czasem przypadkowo, a zależało to od tego, jak je rozumiano, jakiej opcji wyznaniowej miały one służyć, czy były zgodne z celami polityki Kościoła, czy nie kłóciły się z roszczeniami do władzy; niekiedy zaś o wyborze czy odrzuceniu takiego czy innego przekazu decydowały po prostu indywidualne upodobania. Wspólną cechą Starego i Nowego Testamentu jest wiara w „jednego, jedynego Boga", w obydwu zatem mamy do czynienia z koncepcją monoteistyczną. W Starym Testamencie punkt ciężkości spoczywa jednak na takich pojęciach jak Prawo oraz Przymierze Boga z Izraelem. Centralna idea Nowego Testamentu koncentruje się wokół postaci Jezusa, jego znaczenia jako Chrystusa (czyli po- Księga nad księgami 41 mazańca) albo Mesjasza jako Zbawiciela i Odkupiciela, jako Syna Człowieczego a zarazem Syna Boga, jako Boga i Proroka w jednej osobie. Greckie słowo „christos" jest zresztą równoznaczne z terminem „mesjasz" i tak samo jak on oznacza „pomazańca". Doniosłe znaczenie w Nowym Testamencie ma również, a zobaczymy to później, rodowód Jezusa, to znaczy przyjęte w dwu ewangeliach pochodzenie Jezusa w prostej linii „od królewskiego szczepu Dawida". Drugim tematem Nowego Testamentu, równie ważnym, jak sama postać Jezusa, jest Jego (domniemane) Zmartwychwstanie po śmierci na krzyżu. Chociaż koncepcja ta uniemożliwiała upatrywanie w Mesjaszu zwycięskiego politycznie „Króla Żydów", to przecież poprzez nią stał się on „Ukrzyżowanym Bogiem", a Jego więź synowska z Bogiem Ojcem przybrała charakter zupełnie nadzwyczajny i tak też powszechnie była odbierana. Kolejny, trzeci już, istotny rys Nowego Testamentu to zdumiewające znaczenie i rola Słowa oraz Ducha Świętego. W myśl wypowiedzi Jezusa Słowo i Duch Święty zamieszkują w każdym człowieku, ci zaś, którzy pragną dostąpić zbawienia duszy oraz wiecznego życia po śmierci ciała, powinni połączyć się ze Słowem i Duchem Świętym. Liczne podobieństwa pomiędzy wypowiedziami Jezusa oraz słowami z Objawienia świętego Jana doprowadziły do tego, że całe mnóstwo pierwszych chrześcijan, zarówno współczesnych Jezusowi, jak i tych, którzy przyszli na świat już po Jego śmierci, wierzyło niezłomnie, że zagłada starego, wyzutego z wiary, „bezbożnego" porządku świata nastąpi nieuchronnie już w najbliższej przyszłości, że będą oni jej naocznymi świadkami, że jeszcze 42 Wulfing von Rohr za ich życia dane im będzie ujrzeć nadejście Królestwa Bożego. Że za tą wiarą, za tymi przekonaniami, interpretacjami, za tą wykładnią kryło się coś całkiem innego, aniżeli oczekiwanie na nowy porządek społeczny i polityczny o bardziej ludzkim obliczu, o tym dokładniej i szerzej traktuję w drugiej części niniejszej książki. Aczkolwiek Jezus, jego uczniowie i wyznawcy wierzyli w tego samego Boga, co ich społeczność - w przeważającej mierze żydowska - aczkolwiek autorytet Pisma -prawdy Starego Testamentu nie wzbudzał w nich jakichś zasadniczych wątpliwości, nauka Jezusa głosiła zbawczą Nowinę Boga oraz przymierze z Nim w ten sposób, że do tej nowej wspólnoty z Bogiem, już z samej zasady, mogli byli się włączyć, a nawet powinni byli to uczynić, wszyscy ludzie, nie tylko Żydzi. Jezus objawił tedy Nowe Przymierze, które odtąd połączyć miało na równych prawach tak Żydów jak i tych, którzy do społeczności żydowskiej nie należeli. Za rzeczywistego twórcę, za rzeczywistego założyciela Kościoła chrześcijańskiego w jego obecnej postaci uchodzi - rzecz to wiadoma - Święty Paweł, który Jezusa, jak sam to wyznał, nigdy nie spotkał, a który wszakże, pomimo to (albo może właśnie dlatego), stał się żarliwym zwolennikiem chrześcijańskiej idei. Biblia nie jest bynajmniej najstarszą świętą księgą z tych, które powstały w obrębie tak zwanych wielkich religii. Babiloński i palestyński Talmud, czy zbiór tekstów judajskich, a zwłaszcza Pięcioksiąg, to jest pięć Mojżeszowych Ksiąg Praw, które stanowią Torę, pochodzą z dużo wcześniejszego okresu niż Biblia w jej dzisiejszym kształcie. Święte księgi egipskie albo sumeryjski epos zna- Księga nad księgami 43 ny nam pod tytułem Gilgamesz też śmiało można zaliczyć do „świętych" pism naszego świata. Źródła tybetańskiej Księgi zmarłych, a przypuszczalnie i tekstów Zend-Awesty stanowiących fundament religii Zaratustry, sięgają w czasie epoki grubo poprzedzającej pojawienie się Jezusa. Buddyjskie teksty religijne znamy już od VI wieku przed Chrystusem. Chińska Księga Mądrości - l Ging ma już kilka tysięcy lat, ba, nawet Tao-te-king, klasyczna księga Lao-cy (Lao-tse), jest dużo starsza niż Nowy Testament. Indyjskie Księgi Wedy i Upaniszady - najstarsze pisma hinduizmu i tych religii, które się zeń rozwinęły (brami-nizmu, buddyzmu, dżinizmu itd.) nigdy nie miały swoich misjonarzy, którzy propagowaliby je w szerokim świecie, tak jak to czynili chrześcijanie oraz wyznawcy późniejszego jeszcze islamu. Dlatego też teksty te, aż po nasze stulecie, nie znalazły tak szerokiego oddźwięku w świecie jak ten, który stał się udziałem Biblii. To, czy księgi Wedy liczą sobie dwa tysiące czy może trzy tysiące lat więcej, aniżeli Stary Testament, to, czy Bhagavadgita -Pieśń Pana ma tysiąc albo cztery tysiące lat więcej, to okoliczność, która nie powinna dla nas odgrywać żadnej roli. Pierwszorzędne znaczenie ma natomiast fakt, iż Biblia stanowi istotne ogniwo w łańcuchu pism religijnych oraz że jest ona jednym ze świadectw nieustannego wysiłku człowieka zmagającego się z najwznioślejszymi problemami naszej egzystencji. Najogólniej rzecz biorąc, istnieją trzy zasadnicze sposoby pojmowania Biblii, które tylko pozornie się wykluczają: O Biblia odzwierciedla zarówno prawdę historyczną jak i prawdę objawioną przez Boga, innymi słowy rzeczy- 44 Wulfing von Rohr wistość niepoznawalną. Jeśli nie wszystko, co ona zawiera, pozostaje w zgodzie z rzeczywistością (i tak, na przykład, relacji o stworzeniu świata nie da się raczej wziąć dosłownie), to teksty, z których się składa Nowy Testament, relacjonują fakty niepodważalne, a przebieg tych zdarzeń był jak najdokładniej taki, jak to w świadectwach tych dzisiaj czytamy. O Biblia to zbiór tekstów mitologicznych. W nieporównanie większym stopniu informują nas one o dążeniach i o tęsknotach duszy człowieka, aniżeli o faktach i wydarzeniach, które by można potwierdzić historycznie, to znaczy w sposób naukowy. Jej zawartość, i owszem, inspiruje, a nawet skłania do wewnętrznego otwarcia na problematykę religijną, nie są to jednak żadne bezsporne „prawdy". O Biblia jest zbiorem tekstów natchnionych, pochodzących w części ze źródeł autentycznych, których wiarygodności nie da się wszakże udowodnić; zawarte w niej boskie Objawienie o życiu i nauce Jezusa Chrystusa ujęte zostało w obowiązującą dziś formę dzięki wiedzy i nadzwyczajnej przenikliwości późniejszych Ojców Kościoła, dlatego może ona uchodzić za kanon i za doktrynę. Problemu „prawdy" Biblii nie zamierzam w tym miejscu szerzej roztrząsać. Ponieważ nie wszystkie elementy tradycji ustnej znalazły odzew w tekście pisanym, ponieważ, na skutek wielokrotnych przekładów, niejeden sens i niejedno znaczenie tego tekstu uległo zniekształceniu bądź zatraceniu, ponieważ potężna część źródeł i dokumentów Księga nad księgami 45 uległa zniszczeniu, a w każdym razie dotąd ich nie odnaleziono - znacznie lepiej będzie, jeżeli za podstawę niniejszych rozważań przyjmę przekaz biblijny w takiej postaci, jaką dysponujemy współcześnie. Tak więc próbując znaleźć w Biblii ślady jej tajemniczego przesłania, trzymać się będę, jak najściślej, tego podstawowego zapisu. Jak wszyscy wiemy, Biblia zawiera informację -historyczną względnie mitologiczną - na temat stworzenia świata, przedstawia ustanowiony przez Boga ład w kosmosie a także porządek narzucony wszystkim żyjącym stworzeniom i wszelkim zjawiskom. W Biblii znajdują się także starotestamentowe i nowotestamentowe wskazówki i pouczenia mówiące o życiu zgodnym z normami etycznymi, przy czym są to wskazania adresowane tak do jednostek jak i do całych grup społecznych. Nie wdając się w szczegóły, dość tu wspomnieć o dziesięciu przykazaniach boskich czy o kazaniu Jezusa na górze (Wj 20,1-17; Mt 5,3-10). Czy Biblia jednak nie jest czymś znacznie więcej niż księgą informującą nas o historii stworzenia, czymś więcej niż zbiór zasad etycznych i niewzruszonych prawd wiary? Czy Nowy Testament to tylko relacja o losach Syna Bożego, czy też kryje się w nim, ewentualnie, coś ponad to? Punktem wyjścia rozważań wypełniających zasadniczą część tej książki są te wersje tekstów biblijnych, z którymi na co dzień się spotykamy w oficjalnych, to jest uznanych edycjach. W przeważającej mierze opieram się tedy na Biblii Luterańskiej (wydanej przez „dtv text-biblio-thek" - Deutscher Taschenbuch Yerlag - na podstawie edycji wittenberskiej z roku 1545) i na tzw. King James 46 Wulfing von Rohr Edition, a więc wersji zgodnej z wydaniem z roku 1611. Ponadto uwzględniłem szereg innych edycji, wśród nich te, które opublikował Niemiecki Kościół Ewangelicki w 1964 i w 1984 roku; uzupełniając tę listę wspomnę jeszcze oddzielne wydanie Nowego Testamentu, które się u-kazało w 1965 roku (Herder-Ausgabe) oraz wersję opra cowaną przez uczestników Seminarium Jezusa i udostępnioną w książce The Five Gospels - What Did Jesus Re-ally Say? (Pięć Ewangelii - Co Jezus naprawdę powiedział?) Oznacza to, że nie należy się dziwić, gdy niektóre z zamieszczonych w tej książce cytatów, tu i ówdzie, sprawiać będą wrażenie zniekształconych, gdy pojawią się w formie nieco odmiennej od tej, którą zachowaliśmy w naszej pamięci, jako że inny w nich będzie szyk słów. Wystarczy przecież wziąć do ręki i porównać jakiekolwiek dwie oficjalne edycje Biblii, z których każda oparta została na zasadach krytyki tekstu, rozmaicie jednakże pojmowanych przez edytorów, a zobaczymy wówczas, że nie znajdziemy niemal wersetu, w którym czytalibyśmy te same słowa, że nie wspomnę już o ich szyku. Świadomie założyłem, że źródła apokryficzne, to znaczy teksty, które nie zostały uznane za natchnione i nie weszły do kanonu, ponadto - świadectwa kilku mistyków, rozpatrzę dopiero w dalszej, odrębnej części tej książki i tam też spróbuję określić ich rolę. Do owych tekstów, potwierdzających zresztą założenia i wnioski obecnej książki, należą między innymi suplementarne ewangelie, wśród nich uznana tymczasem za autentyczną Ewangelia Tomasza, którą przedstawiam tu po raz pierwszy wraz z komentarzem objaśniającym jej mistyczne podłoże. Wszyst- Księga nad księgami 47 ko to uzupełniają najrozmaitsze wersje i opracowania czterech powszechnie znanych Ewangelii, świadectwa odkryte w Qumran oraz cała masa innych oryginalnych dokumentów, że milczeniem pominę prawdziwy ocean literatury uzupełniającej. Jak wszyscy wiemy, Ewangelią świętego Jana otwiera werset, który jest swoistego rodzaju historią stworzenia: Na początku było Slowo, a Slowo bylo u Boga i Bogiem bylo Slowo. Wszystko przez nie się stalo... W nim było Życie, a życie bylo światłością ludzi. A światłość w ciemnościach świeci, lecz ciemność jej nie ogarnęła... J 1,1-3 Czym było, czym jest owo Stówo? Jak Słowo może być życiem ludzkim i zarazem światłością? O jakie ciemności tu chodzi? Jakże pojmować mamy tę światłość, która podobno świeci w nas samych? Nasze poszukiwania zacznijmy od tego zagadkowego Stówa, które wnosi światłość w ciemności. Rozpocznijmy od tropu, który wymaga od nas wiele mozolnego trudu, a to dlatego, że raz po raz będziemy musieli sięgać po cytaty, co więcej; niezbędna tu będzie należyta ocena ich źródeł. Zanim bowiem dojdziemy do tego, że ujrzymy całość obrazu, wypadnie nam zebrać odpowiednie kostki wielobarwnej mozaiki, uporządkować je, sprawdzić i wreszcie ocenić, czy swoim kształtem i swoją barwą rzeczywiście do siebie pasują. Część II Nauka Jezusa o życiu wiecznym Tajemnicze Słowo CLwangelie Mateusza, Marka, Łukasza rozpo-J czynają się od razu relacją o Jezusie; o Jego pochodzeniu, a także o czasie i społeczności, w których przyszedł na świat. Zgoła inaczej rzecz się przedstawia w Ewangelii świętego Jana, która zaczyna się zdumiewającą historią stworzenia. Autor tej Ewangelii, którego zwiemy Janem, chociaż po prawdzie niczego o nim nie wiemy, wprowadza już na samym początku zupełnie niezwyczajne pojęcie, określające prasiłę, za sprawą której powstał świat. Nie jest to „moc", nie jest to „Wola Boża", nie jest to także „Duch Święty" - ba, zrazu nie jest to nawet „światłość", ponieważ w tej Ewangelii na pierwszym miejscu pojawia się Stówo. Pojęcie to przywołuje na pamięć helleński termin „logos", zaś logos po grecku oznacza nie tylko „słowo", lecz również „mowę", a nawet „rozum"\ Święty Jan miał chyba jednak na myśli coś jeszcze inne^ go niż słowo, mowę czy rozum. By się o tym przeko^ nać, musimy wszakże zajrzeć do jego tekstu: Na początku bylo Słowo, a Stówo było u Boga i Bogiem było Słowo. Wszystko się z niego stało, a bez niego nic się nie stalo z tego, co istnieje. W nim (tj. w słowie) było Życie, a życie bylo światłością ludzi, a światłość w ciemnościach świeci, ale ciemności jej nie ogarnęły (po niem. - nie pojęły). Zjawił się człowiek wysłany przez Boga, imieniem Jan. Przyszedł on na świadectwo, by świadczyć o światłości, 51 52 Wulfing von Rohr aby wszyscy uwierzyli przez niego. Nie byl on (Jan) światłością, miał jedynie świadectwo złożyć o światlości. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego cztowieka, przy-szla na świat. Ono (światlo - w wyd. polskim jest tu „sło-wo") było na świecie, i świat stał się przez nie; a jednak świat go nie poznał. J 1,1-10 K Stówo, o którym tu mowa, istniało zatem od samego początku, łączyła je nierozerwalna więź z Bogiem, ba, Słowem tym był nawet sam Bóg. Z powyższego opisu wynika, że Słowo cechują zadziwiające właściwości i zdumiewająca moc; to ono tworzy wszystko, „co się stało", i wszystko ożywia. Nie czyni tego sam Bóg, tylko Słowo, które było u Niego, i które z Niego wypływa, które czyni widocznym każdy postrzegany przez nas byt. To osobliwe słowo nie jest wszelako jedynie siłą, która doprowadziła do stworzenia, a już to przecież byłoby wystarczająco zdumiewające! - w tym słowie bowiem tkwi również życie. A co to jest życie? Czymże w istocie jest ludzkie życie? Z pewnością nie jest tylko cielesną egzystencją, lecz także tym, co czujemy, co odczuwamy, tym, co myślimy i co pojmujemy, jest aktywnością ducha... krótko mówiąc - świadomością. „W nim (tj. w słowie) było życie, a życie było światłością / światłem ludzi". Jak widać, to Słowo znaczy dużo więcej aniżeli zwykły rozum czy uporządkowane w logiczną całość wyrazy jakiejś mowy. Z kolei dalej czytamy, że Słowo świeci w ciemnościach, ale ciemności te nie pojmują owego światła. Święty Jan podejmuje ten wątek raz jeszcze i z wyraźnym naciskiem, pod koniec cytowanego ustępu, po czym posuwa się je- Tajemnicze Słowo 53 szcze o krok dalej. Teraz bowiem utożsamia to Slowo ze Światłem i powiada: „Ono było na świecie i świat zeń powstał, ale świat go nie poznał". Znajdujemy tu zresztą element całkiem nowy: to światło jest właśnie tą światłością, która „oświeca" wszystkich ludzi na Ziemi, a więc i nas, jednakże my, przynajmniej dotychczas, światła tego nie poznaliśmy, tak jak nie poznaliśmy Słowa, które wszystko stworzyło, i które wszystko natchnęło życiem. Zarówno z tych początkowych wersetów Ewangelii, jak i z naszkicowanych na ich podstawie spostrzeżeń, wynika dość jasno, że owo Słowo jest jakąś całkiem szczególną boską mocą. Jest ono boskim początkiem, jest boską praprzyczyną, jest nawet z Bogiem tożsame, a zarazem o tyle od Niego różne; wprawdzie, jak Bóg, stworzyło ono świat, lecz równocześnie jest przecież życiem i światłem ludzi. Wynikałoby z tego, że Słowo jest swoistego rodzaju „pępowiną" łączącą Boga z Jego stworzeniem, poprzez którą stworzenie to (a więc i człowiek) przyjmuje odeń tchnienie życia, światło oraz świadomość, pępowiną, która stworzeniu dostarcza pokarmu, inaczej mówiąc - żywi je. Jak wiemy, z chwilą przecięcia pępowiny życie noworodka przestaje być zależne od matki. Odłączona od Boga dusza, kiedy zapragnie do Niego powrócić, musi odnowić z nim więź, musi „odtworzyć" tę pępowinę, co można uczynić jedynie poprzez Słowo. W rzeczywistości sprawy się mają jednak tak, że „ciemności" ludzkiej nieświadomości nie rozpoznały (jeszcze) Słowa i jego „światła", mimo że jest to przecież najzupełniej możliwe. Jak to uczynić, w jaki sposób rozpoznać i poznać to światło - to wielkie zagadnienie a zarazem główne 54 Wulfing von Rohr zadanie każdej religii! I w rzeczy samej, problem owego Stówa to sprawa z każdego punktu widzenia osobliwa i zadziwiająca. Wszak w Biblii jest cały szereg innych miejsc, gdzie stale napotykamy wzmianki przywołujące tę siłę. I tak, tylko o parę wersetów dalej trafiamy na kolejną wypowiedź godną wzmożonej uwagi: A Słowo stalo się cialem i mieszkało między nami... J 1,14 K Teraz okazuje się, że Słowo nie tylko, że oddziaływa jako niewidzialna siła, lecz wciela się ono w pojedynczego człowieka. Do tego wersetu, który zrazu istotnie niełatwo zrozumieć, powrócę jeszcze w dalszej części tej książki. Jeszcze inne wskazówki informujące nas o istocie Słowa, odnajdujemy w Ewangelii świętego Mateusza: Nie samym chlebem człowiek żyć będzie, ale każdem słowem pochodzącem przez usta Boże. M 4,4 B Jak to rozumieć? Że Bóg przemawia do nas, by tak rzec, ustami z ciała i krwi? A może jest to raczej próba innego ujęcia, innego opisania tego samego faktu, o którym mówi Jan - w całkiem odmiennych słowach - że mianowicie Słowo oznacza zarówno samego Boga, jak i emanującą z Niego moc, która ma tę samą, co On, zdolność kreacji. Apostołowie, wiemy to dobrze, mieli pełną świadomość różnicy pomiędzy słowami a Słowem, pomiędzy formą ludzkich myśli a tym, czym jest natchniona boska moc. Wskazuje na to poniższy ustęp z Pisma świętego Pawła: Tajemnicze Stówo 55 Lecz przyjdą wkrótce do was, jeżeli Pan będzie chciał, i poznam me mowę tych nadętych, ale moc. Albowiem nie w mowie zależy Królestwo Boże, ale w mocy. l Kor 4,19-20 B Paweł w tym miejscu podkreśla z naciskiem, że tu chodzi o jakąś siłę, siłę, której działania można doświadczyć, którą można nawet przekazać; nie chodzi natomiast o słowa, choćby to nawet były słowa pięknie brzmiące (które określa jako nadęte, napuszone), bo i tak pozbawione są one niezbędnej mocy. Ten sam temat powraca zresztą w Liście do Hebrajczyków: ...on (Chrystus) dzierży wszechświat władnym swym słowem. A dokonawszy dzieła oczyszczenia z grzechów, zasiadł na prawicy Majestatu na wysokościach. Tam wywyższony jest (ponad aniołów) w tymże stopniu, w jakim imię, które otrzymał, przewyższa swą wspaniałością ich imię. Hbr 1,3-4 K W powyższym fragmencie pojawia się słowo „imię", z którym później spotkamy się raz jeszcze. Jest ono swego rodzaju synonimem wyrażenia „wszechmocne słowo", a jeśli nie synonimem, to w każdym razie symbolicznym znakiem. Wymowne wskazówki potwierdzające szczególną rangę owego tajemniczego i potężnego „Słowa" napotykamy już w Starym Testamencie: Słowem Pańskim są niebiosa uczynione, a Duchem ust jego wszystko wojsko ich... Albowiem on rzekł, i stało się; on rozkazał, a stanęło. Ps 33,6,9 B O Panie, słowo twoje trwa na wieki na niebie. Ps 119,89 B 56 Wulfing von Rohr W angielskiej wersji Biblii, w tym samym miejscu czytamy: „O Panie, twoje słowo osiadło w niebie i pozostaje w nim" (Herr, dein Wort bleibt im Himmel angesie-delt - autor książki zamieszcza jedynie swoje tłumaczenie - uwag. tłum.) Stówo jest więc boską siłą trwającą wiecznie - tyle bowiem dopowiada werset psalmu. Nasuwa się jednak pytanie, co dzieje się z owym Słowem gdy jaśnieje ono w człowieku, dodajmy - w każdym człowieku. Wszak w Ewangelii Jana czytamy wyraźnie: Prawdziwa światlość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat. (1,9 K). Skoro tak, to dlaczego nie postrzegamy owej „światłości"? Ważny wywód w tej sprawie, jest to nawiasem mówiąc ustęp wyjątkowo rozległy, znajdujemy w Ewangelii świętego Marka. By lepiej unaocznić jego zawartość, u-czynić ją wyraźniejszą i bardziej oczywistą, odpowiednie wersety zamieszczam w odstępach, a odsyłacze umieszczam na samym końcu: Siewca sieje stówo. Ziarno, co padlo wzdluż drogi, oznacza tych, w których słowo zostało zasiane, a gdy je usłyszeli, natychmiast nadchodzi szatan i porywa słowo zasiane w sercach. Podobnie ziarno zasiane na gruncie skalistym to są ci, którzy usłyszawszy słowo przyjmują je z radością; ponieważ jednak nie mają w sobie korzenia, lecz są ludźmi niestatecznymi, chwieją się zaraz, gdy tylko nadejdzie u-cisk lub prześladowanie z powodu słowa. Ziarno zasiane wśród cierni oznacza innych ludzi: są to ci, którzy usłyszeli słowo; lecz wkradają się troski świa- Tajemnicze Słowo 57 towe l ponęty bogactw, i wszelkie inne pożądliwości i przytłumiają słowo, tak iż nie przynosi plonu. Wreszcie ziarno zasiane na dobrej ziemi to są ci, którzy słuchają słowa i przyjmują je, i przynoszą plon: trzydzie-stokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. Powiedział im także: Czy światło przynosi się może po to, aby je stawiano pod korcem lub pod lożem? A nie raczej po to, by je postawić na świeczniku? Nie ma przecież nic ukrytego, co by nie miało być wyjawione; i nie ma nic tajnego, co by na jaw wyjść nie miało. Kto ma uszy zdolne słyszeć, niechaj słucha! Potem mówił dalej: Uważajcie na to, co słyszycie! Taką samą miarą, jak mierzycie, będzie wam odmierzone; owszem, wam, którzy słuchacie, jeszcze więcej będzie dane. Bo kto ma, temu będzie dane. A kto nie ma, temu odbiorą nawet to, co ma. Mk 4,14-25 K W Ewangelii Łukasza też jest mowa o tym zrównaniu, brzmi ona zresztą niemal identycznie, ale sam jej początek jest wyrazistszy i bardziej wymowny: Ziarnem jest słowo. Łk 8,11 K Z kolei u Jana przemawia sam Jezus: Podolem im słowo twoje. J 17,14 K W myśl przytoczonego fragmentu moc Słowa została zasiana w każdym człowieku. W cytacie zaczerpniętym ze świętego Marka obydwa pojęcia, a więc Słowo i światło znowu mają to samo znaczenie i stosowane są wymiennie. Chociaż wszyscy nosimy w sobie to ziarno, to, co 58 Wulfing von Rohr się dzieje z nim później, zależy od rozlicznych okoliczności i wpływów. Uzyskanie świadomej więzi ze Słowem, uświadomienie sobie rzeczywistej egzystencji Stówa, które jest twórczą mocą boską, źródłem życiowych sił a zarazem mocą światła, to niesłychanie ważny cel życia, o czym się przekonamy już niebawem. Doniosłe znaczenie Stówa potwierdza także znamienny ustęp z Pierwszego Listu świętego Piotra: Odrodzeni będąc, nie z nasienia skazitelnego, ale z nieskazitelnego przez slowo Boże żywe i trwające na wieki. Ponieważ wszelkie dato jest jako trawa, i wszelka chwata cztowieka jako kwiat trawy; uwiędła trawa i kwiat jej opadł; ale slowo Boże trwa na wieki, l P 1,23-25 B Apostoł Jakub, którego nazywano niekiedy bratem Jezusa Chrystusa, w swoim jedynym zachowanym liście też akcentuje szczególne znaczenie Słowa: Odrzućcie więc wszelki brud i co jeszcze złości w was pozostaje, a przyjmijcie w cichości serca słowo, które zostało w was zaszczepione i które zdolne jest zbawić dusze wasze. Jk 1,21 K Wedle Jakuba Stówo zostało w człowieku „zaszczepione", podczas gdy w innych przekazach czytamy stale o Słowie „zasianym". Dużo większe znaczenie ma tu jednak uwaga, którą Jakub dorzuca zaraz potem, mianowicie, że Słowo jest władne zbawić dusze. Słowo oznacza zatem życie i światło, które są w stworzeniach widzialnych, oznacza także ukojenie, które jest udziałem niewidzialnej, lecz przecież rzeczywistej duszy. Zajrzyjmy ponownie do Listu Tajemnicze Slowo 57 towe i ponęty bogactw, i wszelkie inne pożądliwości i przy-tlumiają slowo, tak iż nie przynosi plonu. Wreszcie ziarno zasiane na dobrej ziemi to są ci, którzy, stuchają stówa i przyjmują je, i przynoszą plon: trzydzie-stokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. Powiedział im także: Czy światło przynosi się może po to, aby je stawiano pod korcem lub pod łożem? A nie raczej po to, by je postawić na świeczniku? Nie ma przecież nic ukrytego, co by nie miało być wyjawione; i nie ma nic tajnego, co by na jaw wyjść nie miało. Kto ma uszy zdolne słyszeć, niechaj słucha.1 Potem mówił dalej: Uważajcie na to, co słyszycie! Taką samą miarą, jak mierzycie, będzie wam odmierzone; owszem, wam, którzy słuchacie, jeszcze więcej będzie dane. Bo kto ma, temu będzie dane. A kto nie ma, temu odbiorą nawet to, co ma. Mk 4,14-25 K W Ewangelii Łukasza też jest mowa o tym zrównaniu, brzmi ona zresztą niemal identycznie, ale sam jej początek jest wyrazistszy i bardziej wymowny: Ziarnem jest słowo. Łk 8,11 K Z kolei u Jana przemawia sam Jezus: Podałem im słowo twoje. J 17,14 K W myśl przytoczonego fragmentu moc Stówa została zasiana w każdym człowieku. W cytacie zaczerpniętym ze świętego Marka obydwa pojęcia, a więc Stówo i światło znowu mają to samo znaczenie i stosowane są wymiennie. Chociaż wszyscy nosimy w sobie to ziarno, to, co 58 Wulfing von Rohr się dzieje z nim później, zależy od rozlicznych okoliczności i wpływów. Uzyskanie świadomej więzi ze Słowem, uświadomienie sobie rzeczywistej egzystencji Słowa, które jest twórczą mocą boską, źródłem życiowych sił a zarazem mocą światła, to niesłychanie ważny cel życia, o czym się przekonamy już niebawem. Doniosłe znaczenie Słowa potwierdza także znamienny ustęp z Pierwszego Listu świętego Piotra: Odrodzeni będąc, nie z nasienia skazitelnego, ale z nieskazitelnego przez słowo Boże żywe i trwające na wieki. Ponieważ wszelkie ciało jest jako trawa, i wszelka chwalą człowieka jako kwiat trawy; uwiędła trawa i kwiat jej opadł; ale słowo Boże trwa na wieki, l P 1,23-25 B Apostoł Jakub, którego nazywano niekiedy bratem Jezusa Chrystusa, w swoim jedynym zachowanym liście też akcentuje szczególne znaczenie Słowa: Odrzućcie więc wszelki brud i co jeszcze złości w was pozostaje, a przyjmijcie w cichości serca słowo, które zostało w was zaszczepione i które zdolne jest zbawić dusze wasze. Jk 1,21 K Wedle Jakuba Słowo zostało w człowieku „zaszczepione", podczas gdy w innych przekazach czytamy stale o Słowie „zasianym". Dużo większe znaczenie ma tu jednak uwaga, którą Jakub dorzuca zaraz potem, mianowicie, że Słowo jest władne zbawić dusze. Słowo oznacza zatem życie i światło, które są w stworzeniach widzialnych, oznacza także ukojenie, które jest udziałem niewidzialnej, lecz przecież rzeczywistej duszy. Zajrzyjmy ponownie do Listu Tajemnicze Słowo 59! i i i świętego Pawła do Hebrajczyków, kryje on bowiem ustęp o tajemniczych, nadzwyczajnych właściwościach Słowa: Bo slowo Boże jest żywe i skuteczne (w tekście niem. -mocne); ostrzejsze jest od każdego miecza obosiecznego; przenika, aż rozdzieli duszę od ducha i szpik od kości; rozsadza zamiary i zamysły serca. Żadne stworzenie nie ujdzie spojrzenia jego; wszystko jest odkryte i otwarte przed oczyma tego (w tekście niem. — Boga), przed którym musimy zdać sprawę. Hbr 4,12-13 K Stówo ma zatem taką moc, że przenika na wskroś wszystko, co więcej, działa niczym „sędzia". Można by pomyśleć, że Slowo ma wszystkie właściwości siły twórczej, bo nosi je w sobie i uaktywnia. Wszystko to uzupełnijmy jeszcze dwoma cytatami ze Starego Testamentu, w którym Stówo odgrywa równie doniosłą rolę: Stówo twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej. Ps 119,105 B ...aby się nauczył, iż nie samym chlebem żyje czlowiek, ale tem wszystkiem, co pochodzi z ust Pańskich, żyć będzie człowiek (w tekście niem. — ale tym słowem żyć będzie człowiek, co pochodzi z ust Boga). Pwt 8,3 B Zaznaczmy w tym miejscu, że w niemieckich przekładach Biblii pojęcie Słowo częstokroć jest tutaj opuszczane, a zamiast niego pojawia się zwykle omówienie: „ale tym wszystkim, co pochodzi z ust Pana (Boga)". Co ciekawe, w Ewangelii Mateusza znajdujemy jednakże takie sformułowanie: 60 Wulfing von Rohr Nie samym chlebem człowiek żyć będzie, ale każdym słowem pochodzącym przez usta Boże. Mat. 4,4 B. Na tym jednak nie koniec; tak jakby Stówo miało nie dość zadziwiających właściwości, święty Jan dodaje do nich jeszcze jedną: Kto słucha słowa mego... ten... przeszedł już ze śmierci do życia. J 5,24 K Jak widać, Słowo jest w stanie przezwyciężyć nawet śmierć. Obydwa pojęcia, a więc Stówo i Światło (względnie Światłość) często wykazują to samo znaczenie i stosowane są zamiennie. Mówiliśmy już o tym, przytoczyliśmy nawet stosowne cytaty, teraz zaś chciałbym to uzupełnić zamieszczając jeden z wersetów z Pierwszej Księgi Mojżeszowej, a więc z Księgi Rodzaju. Potwierdza on słuszność przekonania o równoznaczności obu pojęć, z jaką spotkaliśmy się w historii stworzenia otwierającej Ewangelię Janową: l rzeki Bóg: Niech będzie światłość; i stała się światłość. Rdz 1,3 B Zastanówmy się dobrze, czymże w istocie jest ta mowa Boga? Językiem skonstruowanym ze słów, które „wychodzą z ust", czy może jakąś siłą, jakąś energią, która sama z siebie sprawia wszystko? Istnieje w Biblii jeszcze jedno nie nazbyt jasne pojęcie pozostające w ścisłym związku ze Słowem, a mam tu, rzecz jasna, na myśli imię. To imię, jak sądzę, ma często to samo znaczenie, Tajemnicze Stówo 61 co Stówo - nieprzeniknione, a przecież z niezwykłą moi ca oddziaływające na człowieka. Przytoczmy tu dla przy] kładu znamienny w tym względzie wyimek z Listu dk Hebrajczyków: ...on (Chrystus) dzierży wszechświat władnym swym slo\ wem. A dokonawszy dzielą oczyszczenia z grzechów, za-siadl na prawicy Majestatu na wysokościach. Tam wywyższony jest ponad aniołów w tymże stopniu, w jakin imię, które otrzymal, przewyższa swoją wspaniałością ich imię. Hbr 1,3-4 K We fragmencie tym kryje się wskazówka, że Słowu przypisana jest najwyraźniej jeszcze jedna właściwość o najj wyższym znaczeniu, Słowo bowiem ma aż tę moc, że oczyszcza człowieka z grzechów. Z zacytowanych słów dowiadujemy się, że Chrystus otrzymał w dziedzictwie pewne imię. Czymże więc jest owo imię? Dodajmy jeszcze, że tego samego pojęcia używa w swej Ewangelii również Jan: Objawiłem im imię twoje i dalej objawiać będę, ażeby miłość, którą mnie umiłowałeś, była w nich i ja w nich. J 17,26 K O szczególnej mocy imienia mówią także wersety ze Starego Testamentu: Tyś, Panie! ojciec nasz, odkupiciel nasz; toć jest od wieku imię twoje. Iz 63,16 B Stówo niekiedy ma jeszcze jedno, dodatkowe, chociaż całkiem wyraźne znaczenie, jest mianowicie równoznaczne 62 Wulfing von Rohr z „głosem Boga", który ewentualnie - w szczególnych okolicznościach - można usłyszeć, o ile damy wiarę licznym w tym względzie wypowiedziom zawartym w Biblii: Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie byl w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszal, zasłoniwszy twarz pluszczem, wyszedl i stanąl przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się glos mówiący do niego: Co ty tu robisz, Eliaszu? \ Krl 19, 12-13 T W tłumaczeniu angielskim, w słynnej King James Edi-tion, znajdujemy w tym miejscu interesującą wersję tekstu, mianowicie: A za ogniem był cichy słaby głos! Ciekawe, nie jakiś „szmer łagodnego powiewu", tylko cichy i słaby głos. W Nowym Testamencie ów głos nie jest już głosem Boga Ojca, tylko głosem Syna: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: zbliża się godzina, a nawet już nadeszła, w której umarli usłyszą glos Syna Bożego, a ci, którzy go posłuchają, żyć będą. J 5,25 K I znów spytać wypada, cóż to za głos? Czy wolno nam przyjąć, że po raz kolejny chodzi tutaj o Słowo, a zatem nie o głos ludzki, ten, który odbieramy zmysłem słuchu, który słyszymy, by tak rzec, z zewnątrz, lecz duchowy głos Chrystusa rozbrzmiewający we wnętrzu i tylko wewnętrznie słyszalny? Kim są przywoływani „umarli"? Tymi, których doczesne życie dobiegło kresu, czy też ci zmarli to my sami, którzy nadal żyjemy oddawszy się Tajemnicze Słowo 63 zamiast światłości - ciemności. Czy jesteśmy „umarli", bo nie potrafimy usłyszeć cichego głosu boskiego Słowa'' Nie potrafimy, gdyż zamiast wsłuchiwać się i wpatrywać w to, co boskie, naszą uwagę bez reszty skierowaliśmy na pełen zgiełku świat form, ten świat ograniczony zarówno czasowo jak i przestrzennie? Kończąc powyższe uwagi chcę tu przytoczyć jeszcze jeden opis mocy Słowa, opis zaiste nadzwyczajny, który mym zdaniem kryje się w metaforycznym pojęciu „strumienia wody": I ukazał mi rzekę czystą wody żywota (w tekście niem. -czysty strumień...), jasną jako kryształ, wychodzącą z stolicy Bożej... Ap 22,1 B Jeżeli Stówo oznacza życie i światło/światłość tak świata jak i człowieka, jeżeli jest ono źródłem, z którego bierze początek rzeka życiodajnej wody, tej wody, która pochodzi wprost od Boga i która obdarza życiem każde stworzenie, wtedy możemy chyba przyjąć, że Słowo i „życiodajna rzeka" to dwa identyczne pojęcia. Pora na pierwsze wnioski i uogólnienia. W Biblii, a zwłaszcza w Nowym Testamencie, raz po raz napotykamy wersety, w których akcentowana jest cudowna i nadzwyczajna moc mowy określanej zazwyczaj pojęciem Stówa, które częstokroć jest równoznaczne z tym, co nazywane jest Światłem. Jak się wydaje, w bliskim związku z obydwoma tymi terminami pozostają takie pojęcia jak imię, głos Boży oraz - być może - woda żywota. Owo Słowo znaczy to samo, co Bóg, jest twórczą, 64 Wulfing von Rohr boską mocą, która stwarza wszystko i we wszystko tchnie Życie. Bóg, kiedy się objawia i kiedy manifestuje swą silę, objawia się właśnie przez Słowo. Owo słowo skupia w sobie wiele nadzwyczajnych właściwości, których nie sposób definitywnie określić i opisać. To ono stworzyło wszechświat, ono jest źródłem życia i światła, a także wiedzy i świadomości. Słowo oczyszcza z grzechów, słowo przenosi duszę w stan błogości i przezwycięża śmierć. Jest ponadczasowe - wieczne. Bez Słowa, w którym wyraża się nadzwyczajna moc Boża, nie byłoby ani świadomej egzystencji, ani też życia wiecznego. Rodzi się zatem pytanie: w jaki sposób człowiek może je pojąć, w jaki sposób może nawiązać z nim łączność? Ma się rozumieć, także i w tej sprawie Biblia zajmuje wyraźne stanowisko. 66 Wulfing von Rohr toruje i przygotowuje drogę. Jak to czytamy w Ewangelii świętego Mateusza, czynił to poprzez spełniany przez siebie akt chrztu: JA chrzczę was wodą, abyście doszli do pokuty. Lecz ten, którv ma przyjść po mnie, ma większą moc niż jo; nie jestem godzien nosić mu sandałów. On chrzcić was będzie w Duchu Świętym i w ogniu. Mt 3,11 K Już w tym początkowym ustępie ewangelista zwraca naszą uwagę na fakt istnienia dwu rodzajów chrztu; pierwszy z nich to „chrzest wodą", przy czym ma on znaczenie zaledwie symboliczne, drugi natomiast to chrzest, który jest jakimś konkretnym doświadczeniem z udziałem Ducha Świętego, chrzest dokonywany w ogniu. Sam Jezus podkreśla zresztą z naciskiem, że od Jana Chrzciciela odbiera „chrzest wodą", podczas gdy on chrzcić będzie - w późniejszym czasie - w Duchu Świętym i ogniu: Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego do Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Mt 3,13-17 T Dwa aspekty powyższej relacji zasługują, jak myślę, na baczną uwagę. Jezus, który częstokroć przecież nazywany Tajemnicze Slowo 63 zamiast światłości - ciemności. Czy jesteśmy „umarli", bo nie potrafimy usłyszeć cichego głosu boskiego Stówa? Nie potrafimy, gdyż zamiast wsłuchiwać się i wpatrywać w to, co boskie, naszą uwagę bez reszty skierowaliśmy na pełen zgiełku świat form, ten świat ograniczony zarówno czasowo jak i przestrzennie? Kończąc powyższe uwagi chcę tu przytoczyć jeszcze jeden opis mocy Stówa, opis zaiste nadzwyczajny, który mym zdaniem kryje się w metaforycznym pojęciu „strumienia wody": / ukazal mi rzekę czystą wody żywota (w tekście niem. -czysty strumień...), jasną jako kryształ, wychodzącą z stolicy Bożej... Ap 22,1 B Jeżeli Stówo oznacza życie i światło/światłość tak świata jak i człowieka, jeżeli jest ono źródłem, z którego bierze początek rzeka życiodajnej wody, tej wody, która pochodzi wprost od Boga i która obdarza życiem każde stworzenie, wtedy możemy chyba przyjąć, że Słowo i „życiodajna rzeka" to dwa identyczne pojęcia. Pora na pierwsze wnioski i uogólnienia. W Biblii, a zwłaszcza w Nowym Testamencie, raz po raz napotykamy wersety, w których akcentowana jest cudowna i nadzwyczajna moc mowy określanej zazwyczaj pojęciem Słowa, które częstokroć jest równoznaczne z tym, co nazywane jest Światlem. Jak się wydaje, w bliskim związku z obydwoma tymi terminami pozostają takie pojęcia jak imię, głos Boży oraz - być może - woda żywota. Owo Stówo znaczy to samo, co Bóg, jest twórczą. 64 Wulfing von Rohr boską mocą, która stwarza wszystko i we wszystko tchnie życie. Bóg, kiedy się objawia i kiedy manifestuje swą silę, objawia się właśnie przez Słowo. Owo słowo skupia w sobie wiele nadzwyczajnych właściwości, których nie sposób definitywnie określić i opisać. To ono stworzyło wszechświat, ono jest źródłem życia i światła, a także wiedzy i świadomości. Słowo oczyszcza z grzechów, słowo przenosi duszę w stan błogości i przezwycięża śmierć. Jest ponadczasowe — wieczne. Bez Stówa, w którym wyraża się nadzwyczajna moc Boża, nie byłoby ani świadomej egzystencji, ani też życia wiecznego. Rodzi się zatem pytanie: w jaki sposób człowiek może je pojąć, w jaki sposób może nawiązać z nim łączność? Ma się rozumieć, także i w tej sprawie Biblia zajmuje wyraźne stanowisko. Chrzest jako wtajemniczenie obecnym rozdziale skupimy naszą uwagę na chrzcie, zastanowimy się tedy nad zagadnieniem, co też - w świetle Nowego Testamentu - chrzest naprawdę oznacza, a przynajmniej co oznaczał on niegdyś. Że jest to problem niejasny i dość zawiły świadczy już to, że wśród uczonych zdecydowanie brak jednomyślności co do kwestii, czy Jezus rzeczywiście został ochrzczony; czy to gdy wkroczył w wiek dojrzały, poprzez „chrzest wodą", to jest zanurzenie całego ciała w wodzie, czy to w niemowlęctwie, a więc przez akt chrztu, który polegał na zroszeniu jego ciała paroma kroplami wody. Pewność natomiast mamy co do tego, że chrzest dorosłego Jezusa w wodach Jordanu, którego w obecności rzeszy świadków dokonał Jan Chrzciciel, był symbolicznym znakiem nie tylko oczyszczenia, ale też gotowości do publicznej pokuty i nawrócenia. Pewne wydaje się również to, że nastąpiło to z woli samego Jezusa. Jan Chrzciciel, jak wiemy, uchodził za Mesjasza, którego nadejście zapowiadali prorocy. Mogło być nawet i tak, że został on wystawiony na próbę, czy aby sam nie zechce się uznać za Chrystusa, to jest za „namaszczonego", za Mesjasza. W każdym razie na początku Ewangelii Janowej Jan Chrzciciel nazwany jest wyraźnie „tym, który daje świadectwo światłości". Zgodnie z wszystkimi świadectwami, jakimi dysponujemy, Jan, zawsze jasno i wprost, powiadał, że nie jest on Zbawicielem, jedynie tym, który Zbawicielowi 65 Chrzest jako wtajemniczenie 67 jest „Mistrzem", sam dobrowolnie poddaje się chrztowi wody, o którym wie, że ma on znaczenie jedynie symboliczne, co więcej, Jego chrzcicielem jest Jan, skądinąd w pełni świadomy, że duchowo stoi od swego chrześniaka dużo niżej, o czym zresztą wyraźnie mówi. Dlaczego więc Jezus poddaje się temu aktowi chrztu? Czyżby dlatego, żeby podkreślić, że nawet on rozpoznaje i uznaje owego reprezentanta Zbawiciela, czy raczej „zbawiciela" zastępczego, a czyni tak po to, ażeby jego samego nikt nie wziął za zbawiciela samozwańczego? Za taką interpretacją przemawiają wszystkie relacje Nowego Testamentu, wszystkie bowiem zgodnie donoszą, że Duch Święty spłynął na Jezusa z niebios „dopiero" w chwili chrztu. Czy oznacza to zatem, że pełną moc boską Jezus posiadł dopiero od tego momentu? Albo przynajmniej to, że o jego skutecznym oddziaływaniu publicznym mówić wolno nie wcześniej, jak właśnie od chwili, w której przyjął on chrzest? Jezus w tym czasie wkroczył w trzydziesty rok swego życia, przy czym przypomnieć wypada, że Ewangelie zupełnie nic nam nie mówią o jego życiu i dokonaniach aż do tej chwili. Rzecz jasna, pytanie o to, co wcześniej działo się z Jezusem, jest niebywale frapujące i chętnie byśmy je postawili, tyle że wtedy musielibyśmy zostawić je bez odpowiedzi dopóty, dopóki nie będziemy w tej mierze rozporządzać niezbitymi względnie wiarygodnymi dokumentami; w przeciwnym razie odpowiedź nasza nigdy nie będzie jednoznaczna i zadowalająca. Działalność Jana Chrzciciela oraz przebieg chrztu Jezusa niemalże w identycznych słowach przedstawia także Ewangelia świętego Marka: 68 Wulfing von Rohr ...tak zjawił się Jan Chrzciciel na pustkowiu głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów... Mk 1,4 K Dalej relacja ta brzmi następująco: Po mnie przyjdzie mocniejszy ode mnie. Nie jestem go dzień pochyliwszy się rozwiązać rzemyka u sandałów jego. Ja chrzciłem was tylko wodą, on zaś będzie was chrzcił Duchem Świętym. W tym czasie właśnie przybył Jezus z Nazaretu galilejskiego i kazał Janowi ochrzcić się w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał niebiosa otwarte i Ducha zstępującego jak gołębica na niego (...). Z nieba odezwał się głos: Tyś jest Syn mój miły; w tobie mam upodobanie. Mk 1,7-11 K W Ewangelii Łukaszowej to właśnie chrzest jest jakby najważniejszym tematem, jeżeli chodzi o początkowy o-kres działalności Jezusa: / przeszedł on (tj. Jan Chrzciciel) całą okolicę nad Jordanem głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów... Łk 3,3 K Autor tej ewangelii zanotował także pytania, jakie stawiano Janowi, mianowicie, czy jest on może Eliaszem, który powrócił, albo jakimś innym prorokiem, a może nawet samym Mesjaszem. Odpowiedź Jana brzmiała jednoznacznie: Ja chrzczę was tylko wodą. Lecz już nadchodzi mocniejszy ode mnie, ten, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów jego. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Łk 3,16 K 66 Wulfing von Rohr toruje i przygotowuje drogę. Jak to czytamy w Ewangelii świętego Mateusza, czynił to poprzez spełniany przez siebie akt chrztu: JA chrzczę was wodą, abyście doszli do pokuty. Lecz ten, którv ma przyjść po mnie, ma większą moc niż jo; nie jestem godzien nosić mu sandałów. On chrzcić was będzie w Duchu Świętym i w ogniu. Mt 3,11 K Już w tym początkowym ustępie ewangelista zwraca naszą uwagę na fakt istnienia dwu rodzajów chrztu; pierwszy z nich to „chrzest wodą", przy czym ma on znaczenie zaledwie symboliczne, drugi natomiast to chrzest, który jest jakimś konkretnym doświadczeniem z udziałem Ducha Świętego, chrzest dokonywany w ogniu. Sam Jezus podkreśla zresztą z naciskiem, że od Jana Chrzciciela odbiera „chrzest wodą", podczas gdy on chrzcić będzie - w późniejszym czasie - w Duchu Świętym i ogniu: Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego do Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Mt 3,13-17 T Dwa aspekty powyższej relacji zasługują, jak myślę, na baczną uwagę. Jezus, który częstokroć przecież nazywany Chrzest jako wtajemniczenie 69 Z kolei parę wersetów dalej czytamy: / stato się, gdy byt chrzczony wszystek lud, i gdy Jezus był ochrzczony, i modlil się, że się niebo otworzyło, l zstąpił nań Duch Święty w kształcie cielesnym jako gołębica, i stał się głos z nieba, mówiąc: Tyś jest on Syn mój miły, w tobie mi się upodobało. Łk 3,21-22 B A oto informacja przekazana nam w Ewangelii Janowej: Między wysłańcami byli także faryzeusze. Pytali go (Jana) więc dalej: Czemuż wtedy chrzcisz, jeśli nie jesteś Mesjaszem ani Eliaszem, ani oczekiwanym prorokiem? A Jan odrzekł im: Ja chrzczę wodą, lecz stoi już wśród was ten, którego wy nie znacie; on idzie po mnie, a ja nie jestem godzien rozwiązać rzemyka sandałów jego. J 1,24-27 K Zwróćmy uwagę, że Ewangelia Jana, w tej postaci, w jakiej znamy ją dzisiaj, nie czyni najmniejszej wzmianki o tym, że Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa na jego wyraźne życzenie. Znajdujemy tam wszakże coś innego, mianowicie dyskretną wskazówkę, która pośrednio sugeruje, że Jezus — być może - przystąpił do zbiorowego chrztu w Jordanie. Wynika to stąd, że o nadzwyczajnym skutku chrztu Jezusa Jan mówi dopiero po spełnieniu obrzędu, a ściśle rzecz biorąc następnego dnia: Jan świadczył dalej: Widziałem Ducha zstępującego z nieba, jakby gołębicę; spoczął na nim. Nie znałem go. Lecz ten, który mnie postał, abym chrzcił wodą, rzekł do mnie: Gdy ujrzysz męża, na którego zstępuje Duch i na nim spoczywa, jest to ten, który chrzci w Duchu Świętym. Widziałem to i jestem świadkiem, że ten jest Synem Bożym. J 1,32-34 K 70 Wulfing von Rohr Skupmy się teraz na paru innych wersetach Nowego Testamentu relacjonujących przebieg chrztu. W całkiem odmiennym kontekście, i w innym czasie, bo tuż przed skazaniem Jezusa przez arcykapłanów i przez Piłata, dwaj młodzieńcy zwracają się do Jezusa z prośbą, ażeby zezwolił im podzielić swój los, po to, by później, w królestwie Bożym, mogli oni zasiąść tuż obok niego, na honorowym miejscu. To właśnie przy tej okazji Jezus w znamienny sposób wypowiada się o chrzcie: Nie wiecie, o co prosicie; możecież pić kielich, który ja będę pil? i chrztem, którym ja chrzczę, być ochrzczeni? Rzekli mu: Możemy. Tedy im rzeki: Kielichci mój pić będziecie, i chrztem, którym się ja chrzczę, ochrzczeni będziecie; ale siedzieć po prawicy mojej i po lewicy mojej, nie jest moja rzecz dać wam, ale tym, którym jest zgotowano od Ojca mojego. Mt 20,22-23 B Pismo Święte nie mówi tu wyraźnie, czy Jezus czyni tutaj aluzję do swojego chrztu w Duchu Świętym, spełnionego parę lat wcześniej, czy też ma na myśli przyszłe wprawdzie, dobrze mu wiadome ukrzyżowanie, i to je właśnie określa mianem „chrztu". Z relacji świętego Mateusza wynika jasno, że chodzi tutaj na pewno o chrzest w Duchu Świętym, a to dlatego, że właśnie takiego chrztu pragną wspomniani młodzieńcy. W Ewangelii Łukasza sprawa jednak przedstawia się zgoła inaczej: Lecz przedtem mam być chrztem ochrzczony - i w takiej pozostanę udręce, dopóki się to nie spelni. Łk 12,50 K Chrzest w Jordanie, dokonany przez Jana Chrzciciela lub w jego obecności, oznaczał początek jego publicznej dzia- Człowiek jako świątynia Boga „C^złowieku, poznaj się sam" - głosiła inskrypcja umieszczona nad wejściem do świątyni Apollina w Delfach. „Człowiek najpierw poznaje samego siebie, a potem Boga" - mówi wielokroć przywoływana sentencja, którą zawdzięczamy duchowości Wschodu. „Kimże naprawdę jestem?" - spyta, być może, i to nie raz, także czytelnik tej książki. Powstaje zatem pytanie, czy człowiek jest tylko skupiskiem materialnych cząstek, złożonych w całość i uporządkowanych wedle określonych zasad, cząstek, które się rozrastają, mnożą i ulegają przemianom, po czym obumierają i rozpadają się na elementy składowe? Czy rozmaitość i różnorodność stale rodzących się w nas myśli i uczuć jest tylko skutkiem biochemicznych procesów zachodzących w naszym ciele i w naszym mózgu? A może człowiek jest jednak czymś nieporównanie więcej? I owszem, mamy swe ciało, mamy po parze oczu i uszu, mamy mózg, mamy wreszcie uczucia i myśli, ale czy na tym istota naszego człowieczeństwa się wyczerpuje, czy nie jesteśmy aby jeszcze czymś innym, czymś znacznie bardziej skomplikowanym niż suma „cząstek", które wymieniłem? W jednej ze swoich ostatnich prac, Karl Popper, zmarły niedawno filozof światowej sławy, całkiem słusznie, rzucił pytanie: czy to nasz mózg posiada świadomość, czy też rzecz się przedstawia odwrotnie, i to świadomość rozporządza naszym mózgiem? 77 78 Wulfing von Rohr Jakże to jest z tą naszą świadomością? Jak to się dzieje i na czym polega to nasze świadome bycie? Czyżby tkwiło w nas coś, co z istoty swej jest stałe i nieodmienne? Jeżeli prawdą jest to, co w sprawie Slowa komunikuje nam Ewangelia Janowa, to owa wieczna moc, moc, bez której w ogóle nie byłoby stworzenia, powinna tkwić również w nas. A może jednak konieczność taka nie zachodzi? Przyjrzyjmy się teraz kilku wypowiedziom, których w tej sprawie dostarcza nam Biblia. Czyi nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka? l Kor 3,16 K Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. l Kor 3,16 T ...albowiem kościół Boży święty jest, którym wy jesteście. l Kor 3,17 B Nieco dalej znajdujemy coś bardzo podobnego: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i Że już nie należycie do samych siebie? l Kor 6,19 T W innym przekładzie ustęp ten przybrał taką postać: Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że żywy Duch Boży w was mieszka? W Drugim Liście do Koryntian natrafiamy na taką myśl: Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego - według tego, co mówi Człowiek jako świątynia Boga 79 Bóg: Zamieszkam z nimi (w tekście niem. - zamieszkam w nich) i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. 2 Kor 16 T We współczesnych edycjach Biblii miast „w nich", pojawia się w tym miejscu - niestety - wyrażenie „z nimi". Dzieje Apostolskie informują nas wprost i wyraźnie, że Bóg wcale nie mieszka w świątyni, którą wzniósł człowiek: Ale dopiero Salomon wybudował Mu dom. Najwyższy jednak nie mieszka w dziełach rąk ludzkich, jak mówi Prorok: Niebo jest moją stolicą, a ziemia podnóżkiem stóp moich. Jakiż Dom zbudujecie mi, mówi Pan, albo gdzież miejsce odpoczynku mego? Czyż tego wszystkiego nie stworzyła moja ręka? Dz 7,47-50 T W tej samej sprawie głos zabrał święty Paweł, gdy zwracał się on do Ateńczyków; powiedział, że budowla wzniesiona z kamieni nie jest prawdziwą świątynią Boga: Mężowie Ateńscy - przemówił Paweł stanąwszy w środku Aeropagu — widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: „Nieznanemu Bogu". Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką... Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Dz 17,22-27 T Zajrzyjmy teraz do Listu do Efezjan: A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga 80 Wulfing von Rohr - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha. Ef 2,19-22 To, że świątynią Boga jest właśnie ciało człowieka, wynika jasno i niepodważalnie także i z poniższego cytatu: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? J 2,18 T A Jezus odrzekl im: Zburzycie tę świątynię, a ja ją w trzy dni odbuduję. Wtedy powiedzieli Żydzi (w tekście niem. — Jiinger, czyli ,,uczniowie"): Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a ty w trzy dni chcesz ją odbudować? Lecz on mówil o świątyni ciała swego. J 2,19-22 K Wszystkie przytoczone wyżej ustępy potwierdzają zdecydowanie, iż rzeczywistym domostwem Boga, Jego siedzibą, w której człowiek oddawać się winien praktykom religijnym, nie jest żaden zewnętrzny kościół, ani żadna inna świątynia wzniesiona z kamienia, tylko człowiek w swej własnej osobie. Jakże zresztą mogłoby być inaczej? Uprzytomnijmy tylko sobie, iż zgodnie z relacją o dziejach stworzenia, Bóg ukształtował człowieka „na swój obraz", „na obraz Boga". Zastanówmy się, co też takiego znajdujemy w tych wszystkich katedrach, meczetach, świątyniach czy kościołach? I owszem, wznoszą się one ku niebu, ich wnętrza rozjaśnia „wieczne światło", płynące z lampek oliwnych, ze świec, albo też jeszcze skądinąd, słychać w nich bicie Chrzest jako wtajemniczenie 75 i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. J 20,21-23 T Wy już jesteście czyści dzięki slowu, które wypowiedzia-lem do was J 15,3 T Jezus, jak z tego wynika, ostatecznie przekazał swym uczniom tkwiącą w nim moc - „tchnął na nich" - czytamy - „i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego" - dzięki czemu mogli oni chrzcić ludzi w Jego imieniu i odpuszczać im grzechy. Zbierzmy teraz wnioski nasuwające się z tego, o czym mówiliśmy w tym rozdziale: Chrzest, jakiego udzielal Jan Chrzciciel, był symbolicznym aktem chrztu wodą; chrztowi temu poddał się nawet sam Jezus. Podczas tego to aktu zdarzyło się coś nadzwyczajnego i niebywałego: na Jezusa spłynęła Boża moc, zstąpił nań Duch Święty. Jezus (czyżby dopiero na skutek tego? - dopiero poczynając od tego momentu, jak to wyraźnie sugeruje świadectwo Jana?) jest tedy w stanie u-dzielać chrztu o nieporównanie większej mocy niż symboliczny chrzest wodą, mianowicie „chrztu w Duchu Świętym i w ogniu". Swych uczniów Jezus obarcza misją, by udzielali chrztu innym ludziom w jego imieniu i z jego mocą, inaczej mówiąc, by chrzcili „w imię Jezusa", przy czym nie chodzi tutaj o symboliczny chrzest wodą. Na tych, którzy się jemu poddają, ów chrzest „w imię Jezusa" sprowadza Ducha Świętego, a dzieje się tak również pod fizyczną nieobecność Jezusa, a więc gdy akt ten spełniają sami apostołowie czy uczniowie. Zazwyczaj, a przynajmniej częstokroć, ów chrzest „w imię Jezusa" nabierał mocy już wskutek zwykłego złożenia rąk na głowie chrzczą- 76 Wulfing von Rohr nego, niekiedy jednak gestowi temu towarzyszyło „przekazanie Slowa" (a może wielu słów?). Chrzest ,,w imię Jezusa" wiąże chrzczonego z Duchem Świętym, przynosi mu błogosławieństwo, ponadto oczyścić go może z grzechów. W poprzednim rozdziale rozważaliśmy zagadnienie cudownej mocy Słowa. W tym zastanawialiśmy się nad mocą, jaką zyskuje człowiek wskutek tego chrztu, który sprowadza nań Ducha Świętego. Z rozdziału, który teraz nastąpi, dowiemy się, kim właściwie jest człowiek i na czym polega jego istota. I znów, po raz kolejny, spotkamy się z cudem - cudem wcale nie mniejszym niż cud wiecznego Słowa czy ten, który sprawia prawdziwy Chrzest. 188 Wulfing von Rohr wschodnią nauką o reinkarnacji a chrześcijańską doktryną inkarnacji, nie tylko Jezusa, lecz także człowieka - w myśl nauki, iż każda dusza ludzka ma formę cielesną i formę niebiańską - otóż różnica ta nie wydaje mi się aż tak ogromna i tak istotna, jak utrzymuje to większość przedstawicieli Kościoła. Potwierdza to zadziwiająca istotnie interpretacja oddziaływania Jezusa jako Zbawiciela oparta na idei wędrówki dusz, to znaczy na doktrynie reinkarnacji; odkupicielska misja Jezusa polegałaby - w świetle tej interpretacji - na tym, że wiążąc ludzi ze Słowem - a ściślej tych, którzy „oddani mu zostali przez Boga" względnie tych, „których przyciągnął do niego Ojciec" - oswobodził ich on ze starych „grzechów", z obowiązującego dotychczas prawa karmanu, dzięki czemu, gdy ich doczesne życie dobiegło kresu, nie musieli już oni powracać do życia w innej postaci; innymi słowy Jezus wyzwolił ich z cyklu nieustannego odradzania. Więcej i szerzej na temat tego, co nazywamy „reinkarnacją w Nowym Testamencie", znaleźć można w tak właśnie zatytułowanej książce Morgana Pryse'a, ponadto w obszernej pracy Ronalda Ziirrera (por. Dodatek). Człowiek jako świątynia Boga 81 dzwonów, słychać dźwięk muszlowych rogów, względnie jakąś inną muzykę. W człowieku, który ma być przecie^ tą prawdziwą świątynią Boga, świeci „światłość w ciemJ nościach", to jest zaiste wieczne światło, które nie powoduje cienia, w tej to człowieczej świątyni rozbrzmiewa też wieczne Słowo Boże. Wyprzedzając nieco to, o czym szerzej mówić będę w jednym z dalszych rozdziałów, nadmienię tu tylko, że owe zewnętrzne budowle kościelne są tylko symbolicznym znakiem świątyni wewnętrznej. To właśnie w człowieku, w nas samych, gdzieś wewnątrz, to jest tam, gdzie dociera do nas słowo Boże, wieczna światłość oraz „muzyka sfer" - to tam możemy odnaleźć drogę, która zawiedzie nas do Boga. To właśnie w ciele człowieka, a nie gdzieś indziej, powstaje więź z Duchem Świętym, więź którą nawiązujemy wraz z przyjęciem prawdziwego chrztu, którą pielęgnujemy i umacniamy - z łaski Boga, a nie wyłącznie wskutek naszych wysiłków - więź, która sprawia, iż stanowimy w Nim jedność. Zewnętrzne świątynie służyły pierwotnie jedynie temu celowi, by człowiek, w sposób wyraźny i oczywisty, miał stale w pamięci istnienie te_ czysto duchowej rzeczywistości. Wystarczający to powód, aby ludzie dążyli do duchowego spełnienia, by owa wewnętrzna rzeczywistość znalazła odbicie zarówno w ich ciałach, jak i w uczuciach oraz w sposobie rozumowania. I za to Objawienie - to mianowicie, że Bóg swoją świątynię ma właśnie w nas samych, a dzieje się tak poprzez moc Jego słowa - za to winniśmy okazać Mu naszą wdzięczność. To dzięki temu objawieniu wiemy już, że Bóg nie przebywa gdzieś daleko, w jakiejś nieokreślo- 82 Wulfing von Rohr nej przestrzeni, lecz w nas, w naszym wnętrzu. Oznacza to przecież, że możemy nawiązać z Nim bezpośrednią więź. Oznacza to również, że na nas samych spoczywa przeogromna odpowiedzialność, której bez względu na wszystko musimy z pokorą sprostać. Nasze ciało musimy rzeczywiście uznać za świątynię Boga, musimy tedy dołożyć starań, by nasze doczesne życie wyglądało jak nabożeństwo. Jakże często ulegamy wahaniom, jak często skłaniamy się to do jednej skrajności, to do drugiej; raz zatem przypisujemy sobie jakąś szczególną mądrość i jakieś nadzwyczajne znaczenie, innym znów razem sami siebie deprecjonujemy stawiając się niżej, niż na to w rzeczywistości zasługujemy. Tego rodzaju postawa prowadzi już to do zarozumiałej arogancji względnie samozachwytu, już to do nieuzasadnionego kompleksu niższości. Zaskakującą wypowiedź, co do tego, kim naprawdę jesteśmy, napotykamy w Nowym Testamencie. Jest to stwierdzenie, które winniśmy przyjąć nie tylko z należytą pokorą, lecz również z gotowością, by tkwiącą w nim prawdę Bożą uznać, zaakceptować i wprowadzić w życie: Wy jesteście światłem świata. Mt 5,14 T Któż jest tym „światłem świata"? Czyż nie jest nim wyłącznie Jezus Chrystus? A może są nim również jego uczniowie - tak przecież głosił sam Jezus - na których spłynął Duch Święty, którzy otwarli uszy na Słowo, przyjęli chrzest w Duchu Świętym, a potem, w imię Jezusa, sami chrzcili innych ludzi, tych mianowicie, którzy się jeszcze nie przebudzili i nie byli w stanie rozpoznać ani swojej świetlistej natury, ani wiecznego charakteru swej Człowiek jako świątynia Boga 8 własnej istoty. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, b pielęgnować naszą wspólnotę z Bogiem. Wszyscy jeste śmy Jego świątynią. Przebywa w niej przecież Duch Bo ży i właśnie dlatego możemy świadomie odnowić z Nirj więź, odnowić to, co po łacinie nazywa się „re-ligio", tj znaczy odnowiona łączność. I właśnie tę prawdę komu nikuje nam kilka biblijnych wersetów: ...przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie. J 14,3 Żebyście, gdziem ja jest, i wy byli, A dokąd ja idę, wie cię, i drogę wiecie. J 14,3-4 B Ale nie tylko uczniowie Jezusa, lecz każdy z nas jest po wołany do tego, ażeby bezpośrednio doświadczyć Boga Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec was. niebieski... Mt 5,48 T W pierwszym Liście świętego Jana Apostoła znajdujemj z kolei taką oto myśl: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszczt się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim', jakim jest. l J 3,2 Już w Starym Testamencie mówi się o tym, że człowiek^ przynajmniej od aktu stworzenia, jest równie „święty" jak sam Bóg: Potem rzeki Pan do Mojżesza mówiąc: Mów do wszystkiego zgromadzenia Synów Izraelskich, a powiedz im: 84 Wulfing von Rohr Świątynią bądźcie, bom Ja jest święty Pan, Bóg wasz. Kpł 19,1-2 B Jeżeli wiec człowiek istotnie jest świątynią Boga, to powstaje pytanie, w jaki sposób może on Boga odnaleźć w samym sobie? Czy oznacza to także, że do kościoła zewnętrznego udajemy się nadaremnie i niepotrzebnie? Z pewnością nie. Odwiedziny w kościele, za każdym razem i w każdej sytuacji, mogą okazać się nader pożyteczne; sprzyjają one kontemplacji, skłaniają do przypomnienia sobie najwyższych prawd. Kazanie, które w kościele usłyszymy, dotykać może najważniejszych problemów dotyczących człowieka i Boga. W kościele uprzytomnimy sobie więź wspólnoty z pozostałymi ludźmi, którzy podobnie jak my nie szczędzą czasu ani wysiłku, by swoją świadomość skierować na duchowe aspekty ludzkiego życia. W kościele wreszcie z pewnością znajdziemy wsparcie w naszych duchowych rozterkach i zmaganiach. I wszystko to stanowi niewątpliwą wartość w ten sposób praktykowanej religii. O tym jednak, w jaki sposób nawiązać możemy bezpośrednią więź z Bogiem, całkiem wprost mówi nam Jan Ewangelista. Bóg jest duchem (w tekście niem. - Bóg jest duch); potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. J 4,24 T W Biblii Lutra słowa te brzmią jeszcze wyraźniej: „Bóg jest duch", podczas gdy w nowszych redakcjach tekstu znajdujemy tu sformułowanie: „Bóg jest duchem". Człowiek jako świątynia Boga 85 Z powyższych uwag wyciągnijmy teraz garść wniosków: Prawdziwą świątynią Boga nie jest bynajmniej jakakol-\ wiek budowla z drewna, kamienia, szklą czy stali, choćby* najdoskonalsza artystycznie i wzniesiona przy tym z naj-\ szczerszej mitości do Boga; świątynią Boga jest bowiem\ dato ludzkie. I w tym to ciele, które stworzone zostało1 przez Boga, które ukształtowane zostało na Jego podobieństwo, w tym ciele - i tylko w nim - z mocy Slowa jaśnieje wieczna światłość oraz przebywa Duch Święty w postaci duszy. W ciemnościach, jakie skrywały naszą uśpioną duszę, nie zawsze potrafiliśmy dostrzec, iż to my sami jesteśmy Bożą świątynią, a co ważniejsze, nie umieliśmy sobie uprzytomnić obecności Ducha Świętego. Tymczasem nie gdzieś indziej, ale właśnie w tej cielesnej świątyni dane jest nam doświadczyć chrztu w Duchu Świętym. Dostateczny to powód, abyśmy tej Bożej świątyni okazywali więcej uwagi i więcej względów — rzecz jasna w sferze duchowej, ponieważ Boga czcić można i doświadczyć można jedynie w duchu. Jak zatem można doświadczyć owej światłości bez cienia, która wypełnia świątynię Bożą, jak człowiek może osobiście ją przeżyć i ujrzeć? Także i w tej kwestii znajdziemy zadziwiające wyjaśnienia w tekstach kolejnych Ewangelii, w tym nawet tych, które nie weszły do kanonicznej wersji Biblii. Do tego jednak potrzebne jest coś, co nazwać by można „trzecim okiem", „okiem duszy" względnie „szczególnym, nadzwyczajnym okiem". Do tego potrzebne jest oko, które zdolne jest wejrzeć w głąb, dostrzec to, co w górze, które potrafi przeniknąć w sferę duchową. Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko Ma rzeczy świata tego patrzymy naszymi zwyJ kłymi, by tak rzec, fizycznymi oczami, tak jak poprze^ cielesne uszy odbieramy szumy i dźwięki. Podobnie jak wszystkie inne narządy zmysłów, nasze oczy i uszy podlegają prawom czasu - są doczesne. Natomiast Stówo i Światłość, a także Duch Święty oraz, rzecz jasna, sam Bóg - są wieczne i „nieprzeniknione". Czy jest możliwe, abyśmy mogli postrzec to wszystko posługując się niezdarnymi, prymitywnymi, materialnymi organami naszego ciała, skazanego na rozkład? Jesteśmy świątyniami Boga, a skoro tak, to czy jesteśmy w stanie zobaczyć światło Boże i usłyszeć głos Boży? Czy to właśnie świątynia widzi i słyszy Boga, czy też dzieje się tak za sprawą ducha i duszy? „Bóg jest duchem i czcić Go można jedynie w Duchu" - głosi Pismo, to samo Pismo komunikuje nam także: „a żywy Duch w was zamieszkuje". Zarówno święci jak i mistycy, od najdawniejszych czasów, dowodzą, że mamy możność wejrzenia w głąb, przeniknięcia rzeczywistości bez udziału naszych zewnętrznych oczu, że tę inną rzeczywistość ujrzeć możemy za pośrednictwem tak zwanego „trzeciego oka". Przypomnijmy sobie, co na ten temat mówi nam Biblia: Będzie to dla ciebie znakiem na ręce i przypomnieniem między oczami, aby Prawo Pana bylo w ustach twoich... Wj 13,9 T 87 88 Wulfing von Rohr Niech one (słowa Boże przekazane przez Mojżesza) ci będą znakiem między twoimi oczami. Pwt 6,8 T Weźcie przeto sobie te moje słowa do serca i duszy (...) Niech one będą wam ozdobą między oczami. Pwt 11,18 T Pomiędzy oczami jest tedy miejsce, na którym odcisnąć można jakiś znak. Tam właśnie między jednym i drugim okiem, również wszystkie inne tradycje religijne lokalizują, by tak rzec, owe „trzecie oko". To, o czym czytamy w pierwszych Księgach Mojżeszowych, jest całkiem zgodne z nauką przekazaną gdzie indziej - brzmiącą wszakże identycznie: A choć ta skóra moja roztoczona będzie, przecież w ciele majem oglądam Boga; którego ja sam oglądam i oczy moje ujrzą go, a nie inny... Hi 19,26-27 B A zatem nawet wtedy, gdy nasze fizyczne ciało ulegnie już rozkładowi - powiada Hiob - będziemy mogli oglądać Boga. Najwyraźniej Hiob ma tu na myśli jakąś duchową percepcję, ten jej rodzaj, w którym nie biorą u-działu fizyczne narządy zmysłów. Hiob zresztą rozwija tę myśl dalej: Przedtem tylko ucho słyszało o tobie; ale teraz oko moje widzi cię. Hi 42,5 B Inne wydanie Biblii proponuje odmienne tłumaczenie tego wersetu: Wiedziałem o Tobie jedynie z opowieści, teraz zaś ujrzało Cię oko moje. Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko 89 To ujrzenie Boga nie jest tu żadną metaforą, nie symbon lizuje ono jakiegoś pragnienia; przeciwnie, Hiob mówj tutaj o osiągalnej rzeczywistości. Sugeruje to także inn^j ustęp z Biblii: A ja w prawości ujrzę Twoje oblicze i nasycę się za budzeniem obrazem Twoim. Ps 17,15 (tłumaczenie Cz, Miłosz) Rzeczywistość, o której mowa, objawia się dopiero wówczas, gdy człowiek się „przebudzi", gdy jest „przebudzo^ ny". Do tej chwili światłość Boża świeci w ciemnościach świątyni Boga, a żyjący w niej duch człowieka niczego o niej nie wie. Powstaje więc pytanie: w jaki sposób dochodzi do tego przebudzenia? Czy poprzez chrzest w Duchu Świętym? Poprzez otwarcie „trzeciego oka"? Sam temat owego „trzeciego, nadzwyczajnego oka" wielokrotnie powraca w Nowym Testamencie, gdzie postawiony jest zresztą jasno i klarownie: Oko twoje jest ci świecą dala twego; jeźliby tedy oko twoje bylo szczere, wszystko cialo twoje jasne będzie; Jeźliby zaś oko twoje źle bylo (w tekście niem. - ein Schalk Isl — szelmą bylo), wszystko cialo twoje ciemne będzie; jeźli tedy światlość która jest w tobie, ciemnością jest, sama ciemność jakaż będzie? Mt 6,22-23 B W wielu nowych przekładach i edycjach Biblii to miejsce, niestety, przybiera postać dużo mniej ścisłą i wyraźną. Brzmi ono mniej więcej tak: „jeżeli oko twoje jest szczere (lauter), całe twoje ciało będzie jasne" (wird licht sein) - a dalej: „lecz jeśli oko twoje jest złe (bose)", albo: 188 Wulfing von Rohr wschodnią nauką o reinkarnacji a chrześcijańską doktryną inkarnacji, nie tylko Jezusa, lecz także człowieka - w myśl nauki, iż każda dusza ludzka ma formę cielesną i formę niebiańską - otóż różnica ta nie wydaje mi się aż tak ogromna i tak istotna, jak utrzymuje to większość przedstawicieli Kościoła. Potwierdza to zadziwiająca istotnie interpretacja oddziaływania Jezusa jako Zbawiciela oparta na idei wędrówki dusz, to znaczy na doktrynie reinkarnacji; odkupicielska misja Jezusa polegałaby - w świetle tej interpretacji - na tym, że wiążąc ludzi ze Słowem - a ściślej tych, którzy „oddani mu zostali przez Boga" względnie tych, „których przyciągnął do niego Ojciec" - oswobodził ich on ze starych „grzechów", z obowiązującego dotychczas prawa karmanu, dzięki czemu, gdy ich doczesne życie dobiegło kresu, nie musieli już oni powracać do życia w innej postaci; innymi słowy Jezus wyzwolił ich z cyklu nieustannego odradzania. Więcej i szerzej na temat tego, co nazywamy „reinkarnacją w Nowym Testamencie", znaleźć można w tak właśnie zatytułowanej książce Morgana Pryse'a, ponadto w obszernej pracy Ronalda Ziirrera (por. Dodatek). Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko 91 Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą. Światłem data jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe (w tekście niem. einfaltig - szczere, prostoduszne), cale twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli jest chore (ein Sclialk sein wird — stanie się szelmowate) ciało twoje będzie również w ciemności. Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie, nie było ciemnością. Jeśli zatem cale twoje ciało będzie w świetle, nie mając w sobie już nic ciemnego, całe będzie w świetle, jak gdyby światto oświecało cię swym blaskiem. Łk 11,33-36 T I tak oto, niektóre elementy układanki zaczynają się łączyć w coraz bardziej wyrazisty obraz. Slowo jaśnieje w ciemnościach, ale ciemność go nie ogarnęła. Gdy człowiek uprzytomni sobie jednak, że to on jest świątynią Boga, że w nim właśnie świeci życiodajne światło, wtedy ujrzy to światło swoim szczególnym, „trzecim okiem". Istotne dowody potwierdzające niebywałe znaczenie „trzeciego oka" znajdujemy również w Objawieniu świętego Jana. Apokaliptyczny sąd, który Jan przywołuje i opisuje, nie dotyczy bynajmniej wszystkich ludzi; przed sądem tym staną jedynie ci, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. Ap 9,4 T Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela. Ap 7,3-4 T Spoglądać będą na oblicze jego, a imię jego nosić będą na czołach swoich. Ap 22,4 K 92 Wulfing von Rohr Już w Starym Testamencie była mowa o pewnym znaku, widocznym na czole, a ściślej - pomiędzy oczyma. To tajemnicze miejsce Ewangelie określają jako szczególne czy też nadzwyczajne oko. W Objawieniu Janowym sprawa przedstawia się jeszcze bardziej zagadkowo, albowiem tam czytamy o wybrańcach, na których czołach odciśnięta została pieczęć Boga. Jest rzeczą pewną, że w tej świątyni Boga, jaką jest człowiek, tam właśnie, pomiędzy oczami, znajduje się to miejsce zasługujące na najwyższą uwagę, miejsce „ze wszystkich najświętsze". Za jego sprawą, z jednej strony, dusza ludzka postrzega oświecające ją od wewnątrz boskie światło, z drugiej - wskutek nadzwyczajnej mocy pieczęci boskiej, która w tym właśnie miejscu została przyłożona, podlega ona specjalnej opiece i specjalnej ochronie. Na pieczęci tej bowiem widnieje Jego imię - imię Chrystusa - oraz - albo -imię Boga. Biblia, jak pamiętamy, mówi nie tylko o możliwości wewnętrznego widzenia, mówi ona również o tym, że człowiek ma możność wewnętrznego słyszenia. Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umial przyjść z pomocą strudzonemu, przez stówo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym stuchal jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem, ani się nie cofnąłem. Iz 50,4-5 T I znów spytamy, o jakie ucho może tu chodzić? Ano z pewnością nie o to, które znamy z anatomii. Raczej o zdolność duszy do odbierania, do odczuwania dźwięków rozbrzmiewających w naszym wnętrzu, o zdolność słyszę- Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko 93 nią cichego głosu Boga. Jakkolwiek o tym wewnętrznym wsłuchiwaniu się, o odpieczętowywaniu gdzieś wewnątr? tkwiącego nadzwyczajnego ucha Biblia wspomina paroj krotnic, to wzmianki te, tak pod względem ich liczby jaN i stopnia szczegółowości opisów, zdecydowanie ustępuj ją częstszym i dokładniejszym opisom „nadzwyczajnego oka". Przyczyna tego stanu rzeczy tkwi być może w tym że kwestia ucha była, jak się wydaje, przedmiotem uwag jakiejś wewnętrznej, tajemnej nauki, której pełnej treści nigdy nie „przeniesiono na papier". W jakiejś mierze potwierdza to tajemna Ewangelia Marka. Chodzi tutaj c autentyczny, do niedawna zupełnie nie znany fragmenl ważnego świadectwa, niegdyś dopełniającego być może biblijny przekaz, w tej postaci, w jakiej go znali pierwsi wyznawcy. Droga, którą za pośrednictwem nadzwyczajnego ok? zmierzamy ku naszemu wnętrzu, to droga pod każdyrr względem i z każdego punktu widzenia niezwykła. B> na nią wstąpić, najpierw musimy koniecznie odwrócić naszą uwagę od otaczającego nas świata zewnętrznego, od wszystkich rzeczy i zjawisk, które do świata tegc przynależą. Dopiero po spełnieniu tego warunku możemy naszą uwagę skierować do wewnątrz, dopiero wtedy możemy skupić ją na świecie duchowym pamiętając przj tym, że wcale nie jest to takie łatwe: Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby (w tekście niem. - do potępienia), a wielu jest takich, którzy przei nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mato jest takich, którzy ją znajdują. Mt 7,13-14 T 94 Wulfing von Rohr „Życie", o którym mówi Mateusz, to to samo, co Światło i Słowo przywoływane w Ewangelii Janowej. A na czym polegać będzie potępienie, co tu nazwane zostało zgubą? Ano to, że jeżeli serca nasze oddamy wyłącznie ziemskim sprawom, jeżeli dopuścimy, by żyło ono jedynie tym, co doczesne, przelotne i przemijalne, to wówczas będziemy jak ci, co to „budują na piasku". To prawda, ta brama i ta droga, u której kresu ujrzymy domniemaną pełnię świata, przedstawiają się nader powabnie i zachęcająco. Podążając tą drogą nigdy jednak nie poznamy naszego boskiego pochodzenia, nigdy też się nie dowiemy, czym jest i co oferuje wieczne życie. Aby przekroczyć wąską bramę trzeciego oka, musimy w skupieniu przyjąć postawę taką, jak ta z przypowieści Jezusa, kiedy mówił on o niebezpieczeństwie bogactw: Dzieci, jakże trudno jest bowiem wejść do Królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. Mk 10,24-25 T W niektórych współczesnych tłumaczeniach tej Ewangelii spotykamy w tym miejscu sformułowanie: „Jakże trudno będzie bogatym wejść do królestwa Bożego", zamiast: „Jakże trudno tym, co ufają w bogactwach wnijść do królestwa Bożego" (Mk 10,24 B). Rzecz jasna, pierwotna wersja jest dużo bardziej jednoznaczna i dosadna. Jeśli zawierzam „mojemu" bogactwu - wszystko jedno, czy będą to pieniądze, posiadłości, wiedza, rozum czy nawet uczucia - wtedy jest tak, jakbym budował na gruncie niepewnym, niestabilnym. Z tym moim upodobaniem i Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko 95 przywiązaniem do tego, co ulotne, doraźne, co podlega prawu przemijania, nie będę mógł wstąpić do królestwa Bożego, ponieważ brama, która doń prowadzi, jest tak wąska, że przemknie przez nią jedynie moja dusza; jako „duch" wyzwolony z więzienia, jakie stanowi dla mnie moje własne „ja", świadomy tego, że identyfikowanie się z tym, co nietrwałe, jest fałszywe i zgubne, przekroczę wąską bramę i wstąpię na drogę, która poprowadzi mnie dalej. Wskazówki mówiące o tym niezwykłym zaiste otwarciu na Boga napotykamy między innymi w Psalmach: Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje, aby mógt wkroczyć król chwaty. Ps 24,7 T Jeszcze jaśniej i jeszcze dobitniej tenże sam werset psalmu brzmi w przekładzie angielskim, którego dosłowne tłumaczenie wygląda tak oto: Erhebt eure Hdupter (Kopfe), o ihr Torę; und seid erho-ben, ihr immerwahrenden Tiiren, und der Konig der Herr-lichkeit wird hereinkommen (Podnieście wasze glowy, wy bramy, i niech wzniesione pozostaną wasze wieczyste wrota, a wtedy wstąpi w was król wspaniałości). Jak należy rozumieć ten zwrot „Podnieście wasze głowy"? Czyż nie jest to tak, że tam gdzie się skupia nasza uwaga, tam też „przebywa" nasza świadomość? Jeżeli patrzeć będziemy „w górę", w głąb, w stronę tego, co boskie, jeżeli dusza nasza otworzy się na Światto oraz na Słowo, jeżeli miniemy bramę trzeciego oka, jeżeli spełnimy wszystkie te warunki, to „król wspaniałości" będzie 96 Wulfing von Rohr mógł w nas wstąpić - o ile będziemy na to gotowi, o ile patrzeć będziemy w „należytym kierunku". Uporządkujmy teraz i zachowajmy w pamięci parę myśli z powyższego rozdziału: Biblia raz po raz, i to w sposób jednoznaczny, przypomina, że dana jest nam możność bezpośredniego ujrzenia Boga oraz boskiego światła. Miejsce, które znajduje się na czole, pomiędzy oczami człowieka, odgrywa w przekazach biblijnych jakąś szczególnie ważną rolę. W Nowym Testamencie napotykamy wystarczająco dużo wyraźnych wskazówek o tak zwanym szczególnym oku, aby na ich podstawie móc przyjąć, że ewangeliści istotnie wierzyli w to, co zapisali, to znaczy w to, iż trzecie oko rzeczywiście istnieje, i że to nim wlaśnie postrzegamy wewnętrzne światło - to światło, które oświeca człowieka. Fenomenem podobnym do tego, jakim jest zdolność widzenia szczególnym okiem, jest umiejętność wewnętrznego słyszenia, pozostająca w wyraźnym związku już to ze słowem, już to z tym, co nazywamy ,,głosem Bożym". Droga, którą wskazuje nam trzecie oko, nie jest łatwa i prosta; by na nią wstąpić, musimy pozostawić za sobą wszystko to, co w człowieku nie jest wieczne. Kończąc powyższe uwagi, chciałbym jeszcze, na krótko, zająć się kwestią pieczęci, o których czytamy w Objawieniu świętego Jana. Wymieniona tam liczba stu czterdziestu czterech tysięcy tych, na których czołach widnieje znak pieczęci, a więc tych, którzy unikną apokaliptycznej kary, a nawet zostaną ocaleni, odnosi się, moim zdaniem, właśnie do ludzi, którzy przyjęli chrzest w Duchu Świętym - bądź bezpośrednio od samego Jezusa, bądź Oko duszy, czyli trzecie, szczególne oko 97 z Jego woli i polecenia. Głęboko wierzę, że chodzi tutaj akurat o tych samych, u których trzecie oko jest zawsze otwarte, i którzy dzięki temu utrzymują stałą i bezpośrednią więź zarówno z wewnętrznym światłem, jak i ze słowem. Dusze tych ludzi, tak właśnie sądzę, zostały przyjęte przez Chrystusa, a to oznacza, że znalazły się na drodze prowadzącej do Boga. Ich stale otwarte trzecie oko, którym doświadczać mogą bezpośrednio wiecznego światła, ma te same właściwości, co owa pieczęć będąca znakiem wybrańców Jezusa. Jak dotąd, poznaliśmy wybrane cytaty z Pisma Świętego potwierdzające zaledwie to, że trzecie oko w ogóle istnieje. Przyjrzyjmy się teraz kilku innym wypowiedziom, tym mianowicie, które nas poinformują o wewnętrznym widzeniu i wewnętrznym słyszeniu. Objawienie wewnętrznego światła i wewnętrznej muzyki „.Daczcie, ażeby światło, które jest w was, nie stało się ciemnością" - upomina nas Ewangelia. Rzeczą zupełnie oczywistą wydaje się to, że wielu spośród autorów Biblii musiała cechować owa zdolność wewnętrznego widzenia i słyszenia, to jest percepcji bez udziału zwykłych narządów zmysłów. W Starym Testamencie znajdujemy na ten temat takie na przykład wypowiedzi: / ustyszą, dnia onego gtusi slowa ksiąg, a z mroku i z ciemności oczy ślepych patrząc będą. Iz 29,18 B ...oczy twoje patrzeć będą na nauczycieli twoich. I uszy twoje ustyszą slowo z tylu do ciebie mówiącego: Tac jest droga, chodźcie po niej, lubbyście się w prawo albo lewe udali. Iz 30,20-21 B Cóż to mogą usłyszeć głusi? Co też zobaczą niewidomi? Z pewnością nic takiego, co można by postrzec choćby chromymi organami zmysłów. W tych dwu wersetach Iza-jasza musi chodzić o jakąś inną formę postrzegania, o duchowe, to jest wewnętrzne wejrzenie w sferę duszy. Prawdę rzekłszy, większości ludzi brak (jeszcze) zdolności, względnie woli, ażeby skupić uwagę na rzeczywistości niewidzialnej; większość ludzi nie wykazuje też ochoty, by zgłębić sposoby jej postrzegania: 99 100 Wulfing von Rohr Słuchajcież teraz tego, ludu glupi! który nie masz. serca, który oczy mając, a nie widzisz, który uszy mając, a nie słyszysz. I nie będziesz się mnie bał? mówi Pan... Jer 5,21-22 B I znów widzimy jasno, że wcale nie chodzi tutaj o tę zdolność postrzegania, którą łączymy z parą naszych zwykłych, cielesnych oczu czy uszu. Narządy te przecież posiadają także i ci, o których mówi zacytowany werset z Księgi Jeremiasza. Ci wszakże ani nie widzą, ani nie słyszą. Jeżeli chcemy zrozumieć, co znaczą te słowa, trzeba nam przyjąć, że mówią one o widzeniu i słyszeniu wewnętrznym. By się o tym przekonać, sięgnijmy po inne przykłady z Biblii: zrazu, ze Starego Testamentu, w późniejszym czasie także z Nowego, gdzie wzmianki na ten temat są jeszcze bardziej pouczające. Cóż to takiego winniśmy ujrzeć i usłyszeć, co ma tę właściwość, że u-chyla się naszym zmysłom wzroku i słuchu? W odpowiedzi na to pytanie pomoże nam psalm, który w jednym z niemieckich przekładów przybrał taką postać: Wohl dem Volk, das jauchzen kann, Herr, się werden im Licht deines Anlitzes wandeln (Panie, szczęście ludowi, który umie się radować; on będzie chodził w świetle twego oblicza) Ps 89,16 W wydaniu angielskim, różniącym się numeracją, tę samą treść znajdujemy w wersecie piętnastym. Sam przekład też różni się dość znamiennie: Objawienie wewnętrznego światla... 101 Panie, szczęście ludowi (albo: błogosławiony niech będzie lud), który zna twój dźwięk wzbudzający radość (albo: uszczęśliwiający); on będzie chodził w świetle twojego oblicza. Nasuwa się pytanie, co to za dźwięk, jaki to ton, który radośnie nastraja, a nawet wprawić może w błogostan? Czy jest to cichy głos Boga? A może chodzi tutaj o Słowo? Albo o to, co mistycy nazywają „muzyką sfer" względnie „muzyką niebios"? Czy dźwięk jest tutaj jakąś formą manifestacji Świętego Ducha? Nie ulega wątpliwości, że pojęcie to, podobnie jak dużo częściej występujące „światło", pojawia się już w Psalmach. Szkoda więc wielka, że tłumaczenie niemieckie tak mocno oddala się od tego pierwotnego znaczenia i zastępuje je dosyć obcym słowem „radować" - przypuszczalnie wskutek braku zrozumienia tłumacza dla mistycznego aspektu tekstu*. Przyjrzyjmy się teraz, co na interesujący nas temat mówią apostołowie Nowego Testamentu: A którzy na dobrą ziemię przyjęli nasienie, ci są, co słu-chają słowa, i przyjmują je (...) Jeśli kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha! Mk 4,20,23 B * Pojęcie to znalazło odzew także w dawnych polskich przekładach: u Kochanowskiego: „Szczęśliwi ludzie, którzy gfos Pańskich trąb znają; Ci, ducha Twego, Panie, światłem rozświeceni" (89,26 n.), u Jakuba Wujka: „Błogosławiony lud, który umie wesołe śpiewanie"; w tzw. Biblii gdańskiej: „Błogosławiony lud, który zna dźwięk twój". W jakiejś mierze oddaje je również przekład R. Brandstaettera: „O, szczęśliwy jest lud, który zna Twoje gwałtowne zawołanie" oraz Cz. Miłosza: „Szczęśliwy lud, który zna krzyk radości". 102 Wulfing von Rohr Słyszeć słowo i przyjąć je: tu na pewno nie chodzi o słowa wypowiedziane przez ludzkie usta, wtedy bowiem wystarczyłyby zwykłe uszy, no i zdrowy rozsądek. Dlaczego to Jezus upomina apostoła Marka słowami: „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha"? Czy jest ktoś, komu brakowałoby uszu? Także i w tym miejscu, mym zdaniem, nie idzie wcale o zwykłe, cielesne narządy, tylko o „ucho wewnętrzne", które bezwzględnie, raz wreszcie należy odpieczętować, tak samo jak trzeba otworzyć wewnętrzne oko. Że w rzeczy samej musi to nastąpić, i że dopiero wtedy patrzeć będziemy w sposób, jakiego oczekuje od nas Jezus, o tym wyraźnie mówi poniższy ustęp z Dziejów Apostolskich: ...do których cię posylam, abyś otworzyt im oczy i odwró-cil od ciemności do światła (w tekście niem., w nawiasie, jest też wersja alternatywna: by rozpoznali światło w ciemności) i od władzy (po niem. - przemocy) szatana do Boga. Aby przez wiarę we Mnie otrzymali odpuszczenie grzechów i dziedzictwo ze świątyni. Dz 26,18 T Oczy tych, do których zwracają się apostołowie, aby sprowadzić ich na drogę życia duchowego, nasamprzód zatem trzeba otworzyć. Ale moc Slowa, oddziaływanie Ducha Świętego ujawnia się, jak tego tymczasem się dowiedzieliśmy, nie tylko w postaci światła, lecz również poprzez dźwięk: Nagle dał się słyszeć z nieba szum (w tekście niem. -ton, dźwięk) (,,sound") (...) jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali (...) I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami. Dz 2,2-3 T Objawienie wewnętrznego światła... 103 O ile w wersji angielskiej, tej jaką znajdujemy w King James Edition, pojawia się tu słowo „ton"/„dźwięk" -ang. „sound", o tyle w przekładach niemieckich spotykamy się z lekcją odmienną: „Tedy stał się nagle z nieba szum", przy czym słowo „szum" (Brausen) jest, ma się rozumieć, mniej precyzyjne, niż angielski wyraz „sound". Znaczenie dwoistej percepcji, a więc widzenia i słyszenia świata zwykłymi, przyrodzonymi nam organami, oraz - z drugiej strony - odczuwania jego innego, wewnętrznego, równie „rzeczywistego" wymiaru, znalazło odzew, a nawet zostało wyraźnie uwypuklone w poniższym fragmencie Ewangelii Mateuszowej: Tedy przystąpiwszy uczniowie, rzekli mu: Dlaczegoż im w podobieństwach mówisz? A on odpowiadając, rzekł im: Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa niebieskiego, ale onym nie dano; Albowiem kto ma, będzie mu dano, i obfitować będzie; ale kto nie ma, i to, co ma, będzie od niego odjęto. Dlategoć im w podobieństwach mówię, iż widząc nie widzą, i sfysząc nie słyszą, ani rozumieją, l pełni się w nich proroctwo Izajaszowe, które mówi: Słuchem słuchać będziecie, ale nie zrozumiecie: i widząc widzieć będziecie, ale nie ujrzycie. Albowiem zatylo serce ludu tego, a uszyma ciężko słyszeli, i oczy swe zamrużyli, żeby kiedy oczyma nie widzieli i uszyma nie słyszeli, a sercem nie zrozumieli, i nie nawrócili się, a uzdrowiłbym je. Ale oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam, iż wiele proroków i sprawiedliwych żądało widzieć to, co wy widzicie, ale nie widzieli, i słyszeć to, co słyszycie, ale nie słyszeli. Mt 13,10-17 B W nowszych wydaniach nastąpiły w tym tekście znamienne przekształcenia: zamiast „widzieć/poznać tajemnicę 104 Wulfing von Rohr królestwa niebieskiego" czytamy tedy: „zrozumieć tajemnice (1. mn.) królestwa niebieskiego"; miast „widzącymi oczami... nie widzą" znajdujemy: „widzącymi/otwartymi oczami nie rozumieją/poznają". Wskutek tych zrnian i retuszów całkowitemu zatraceniu uległ mistyczny charak ter wypowiedzi Jezusa, to mianowicie, że tajemnicy niebios człowiek nie może całkiem zwyczajnie i bezpośrednio przeniknąć. W zamian za to, w tych unowocześnionych wersjach, znajdujemy wywód o możliwości najzwyklejszego, pojęciowego zrozumienia rozlicznych tajemnic. Rozumienie to proces intelektualny, pośredni i racjonalny, natomiast „przeniknięcie" czy też „przejrzenie" tajemnicy to coś zgoła różnego - to, by tak rzec, bezpośrednio przeżyte zdarzenie. Rzecz oczywista, że tego rodzaju zdarzenie, które każdy człowiek bezpośrednio przeżywa, ma dużo większą moc przekonawczą, aniżeli wniosek wyprowadzony z takiego czy innego rozumowania, zwłaszcza gdy dotyczy to zjawisk czy spraw, o których można jedynie usłyszeć. Zastanówmy się teraz, co Jezus ma na myśli, gdy wypowiada słowa: „Albowiem kto ma, będzie mu dano... ale kto nie ma, i to, co ma, będzie od niego odjęto." Co do mnie, to myślę, że Jezus odwołuje się tutaj do bezpośredniej, wewnętrznej więzi człowieka ze Słowem, że mówi o chrzcie, wskutek którego zstępuje nań moc Ducha Świętego. Ten, kto tych łask dostąpi, otrzyma więcej i więcej - zazna więcej miłości, doświadczy większego błogosławieństwa, jako że spłynie nań moc Chrystusa, odczuje większą pomoc w wypełnianiu swych ziemskich zadań, przede wszystkim zaś - dostąpi objawienia prawd Objawienie wewnętrznego światla... 105 Bożych - poprzez światło, które nie będzie już świecić w ciemnościach bez jego wiedzy, lecz przeciwnie, będzie dlań odtąd żywotnym „strumieniem życia". Ludzie złączeni z mocą Chrystusa, ci, którzy ją „mają", doświadczają oddziaływania boskiego Słowa, poznają cud wiecznego życia. Oni także doznają łaski, dzięki której świadoma dusza, jako dziecko Boże, osiągnie pełnię i doskonałość i będzie mogła stać się cząstką doskonałości Bożej: „Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." Mt 5,48 T Kto zaś nie ma, komu nie będzie dane przeżyć tej mocy, czyje czoło pozbawione jest „znaku" pomiędzy oczyma, komu światło co prawda świeci, ale ciemności światła tego nie postrzegły, kto nie odkrył w sobie nadzwyczajnego oka, tego oka, które rozjaśnia całe ciało, kto dzięki łasce Syna Bożego, albo któregoś z wybranych i obdarzonych mocą apostołów, nie otrzymał uszczęśliwiającej mocy wiecznego Ducha Świętego, mocy utrzymującej przy życiu i przezwyciężającej ziemską śmierć - temu zabrana będzie nawet ta krztyna, którą ma. Ten „pozbawiony" zostanie dóbr i środków, rodziny i przyjaciół, zdrowia i życia. Stanie się tak, ponieważ zna on tylko te „wartości", tylko ich względne dobro pojmuje, a gdy je straci, „utraci" również swoje człowieczeństwo, które mógł był ocalić, gdyby nawiązał więź z ponadczasową rzeczywistością, gdyby zrozumiał jak wielką wartością jest re-ligio. Wtajemniczenie w to, czym jest wewnętrzne widzenie i słyszenie, stanowi dla człowieka nieocenioną wartość, nic więc dziwnego, że z takim naciskiem mówi o tym Ewangelia świętego Mateusza: 106 Wulfing von Rohr Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą- Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Mt 13,17 T Wynika z tego, że aby ujrzeć i usłyszeć to, co umyka zwyczajnym zmysłom, nie wystarczy ani przykładne życie, ani nawet proroczy dar. Możność taką zyskają jedynie ci, którzy przyjęci zostali przez Chrystusa. Postarajmy się teraz, tytułem „próby", zinterpretować jak najdosłow-niej wszystkie te miejsca, w których pojawia się pojęcie „światła": A w nim bylo życie, a życie bylo światłością ludzi, a światłość w ciemnościach świeci i ciemność jej nie ogarnęła. J 1,5-6 T Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. J 8,12 T Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą. Światłem ciała jest twoje oko. Jeżeli twoje oko jest zdrowe (Luter tłumaczy to: einfdltig - proste, dobroduszne; podobnie czyni tłumacz King James Edi-tion, gdzie znajdujemy wyrażenie „single eye"), cale twoje ciało będzie w świetle. Łk 11,33-34 T ...abyście opowiadali cnoty tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości, l P 2,9 B Słowo twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej. Ps 119,105 B Objawienie wewnętrznego światła... 107 W myśl interpretacji wielu mistyków miejsca te rozumieć należy następująco: w nas, ludziach, istnieje jakaś siła duchowa, jakaś iskra Boża, którą nasze wewnętrzne oko postrzega jako światło. „Ciasna brama" - wyrażenie, które pada w przytoczonym poniżej wyimku z Pisma Świętego, odnosi się właśnie do tego szczególnego, trzeciego oka: Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mato jest takich, którzy ją znajdują. Mt 7,13-14 T A oto znów przemówil do nich Jezus tymi stówami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie cho-dzit w ciemności, lecz będzie miał światło życia. J 8,12 T Tak więc to Stówo Boże, którego wyrazem jest wewnętrzne światło i dźwięk rozbrzmiewający w naszym wnętrzu, względnie muzyka sfer, obdarza nas prawdziwym życiem, inaczej mówiąc świadomym życiem duchowym, to Stówo właśnie jest źródłem naszego samopoznania: (...i Bóg) karmił cię manną, którejś nie znał, ani jej też znali ojcowie twoi, aby cię nauczył, iż nie samym chlebem żyje człowiek, ale tem wszystkiem, co pochodzi z ust Pańskich... Pwt 8,3 B Lecz On mu odparł: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Mt 4,4 T 108 Wulfing von Rohr Swoim uczniom, których dopuścił do tajemnicy wewnętrznego słowa, do tajemnicy Ducha Świętego i wieczystego światła, Jezus powierzył wyraźną misję: Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie mialo być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówią wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Mt 10,26-27 T Na początku byto slowo, a slowo byto u Boga i Bogiem bylo slowo (...) W Nim bylo życie... J 1,1-4 T I znów spróbujmy pokusić się o parę wniosków i uogólnień: Biblia, zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie, wielokrotnie mówi nam o istnieniu czegoś, czego nie mogą postrz.ec ani nasze cielesne oczy, ani uszy. Stosowne wersety podkreślają z naciskiem, że to „coś" ma nadzwyczajną wagą i znaczenie, że warte jest naszych dążeń, choćby najbardziej usilnych. Tę rzeczywistość, która jest rzeczywistością nadziemską, czlowiek może i ,,ujrzeć", i „usłyszeć" dzięki właściwej mu zdolności postrzegania wewnętrznego, którą posiada człowiek wewnętrzny, to znaczy jego wyrwana ze „snu ciemności", przytomna i świadoma dusza. By tak się stało, najpierw musimy sprawić, ażeby nasze oczy i uszy były „otwarte". Owo „światło życia", przywoływane częstokroć przez Biblię, jest rzeczywistością każdego człowieka, rzeczywistością indywidualną i osobistą, rzeczywistością, której doświadczyć może każdy z nas. Podkreślmy wreszcie, że nie jest to rzeczywistość ani „proroków", ani „sprawiedliwych", tylko wyłącznie tych, którzy dzięki mocy Chrystusa zostali „ochrzczeni", „wtajemniczeni" względnie „przyjęci". Objawienie wewnętrznego światła... 109 W kolejnym rozdziale poruszymy niezmiernie trudny krąg zagadnień, trudny z tej racji, że mówić będziemy o śmierci, a przecież jedynie narodziny są dla nas faktem naprawdę zrozumiałym i w pełni oczywistym. W wyobrażeniach ludzkości śmierć przedstawiana jest często jako jej największy i najpotężniejszy wróg, zaś (domniemana) możliwość odrodzenia czy (i) zmartwychwstania, od najdawniejszych wieków budzi zaciekłe spory. Narodziny i śmierć. Odrodzenie i zmartwychwstanie Mistycy wywodzący się z najrozmaitszych tradycji religijnych utrzymują stanowczo, że człowiek rodzi się nie raz, tylko dwa razy. Bywa i tak, skądinąd wcale nierzadko, że mówią oni również o dwukrotnej śmierci. Wierzący chrześcijanie, jak wiemy, żywią nadzieję na zmartwychwstanie, i oczekują, że kiedyś ono nastąpi, wierząc, iż zmartwychwstaną przynajmniej w postaci ducha, to znaczy indywidualnej świadomości duszy, a stanie się tak w jakimś królestwie Bożym. Przekonania wyznawców innych religii wynikają z innych przesłanek; ich nauka zakłada, że dusza odradza się na ziemi, że wciela się w przeróżne ciała, co jest uzależnione od najrozmaitszych okoliczności, że proces ten trwa i powtarza się nieustannie dopóty, dopóki dusza nie osiągnie należytego stopnia „czystości"; wtedy dopiero, już ostatecznie, przenosi się ona tam, skąd na początku wyszła, innymi słowy powraca do królestwa Bożego. W obecnym rozdziale skupimy się na tym, co na ów trudny, a po części nawet drażliwy temat, mają nam do powiedzenia autorzy Biblii. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w tej kwestii pierwszorzędne znaczenie ma wypowiedź Jezusa, mianowicie te prawdy, które wyraził w rozmowie z Nikodemem. (Kierując się tym, by słowa nic nie straciły na jasności, tym razem oddzieliłem od siebie kolejne wersety.) 111 112 Wulfing von Rohr Ten (Nikodem) przypadł do Jezusa nocą l rzeki mu: Mistrzu! wiemy żeś przyszedł od Boga nauczycielem; bo nikt tych cudów czynić nie może, które ty czynisz, jeźliby Bóg z nim nie byt. Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeźli się kto nie narodzi znowu, nie może widzieć królestwa Bożego. Rzekł do niego Nikodem: Jakoż się może człowiek narodzić, będąc stary? Izali powtóre może wnijść w żywot matki swojej i narodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeźliby się kto nie narodził Z wody i z Ducha, nie może wnijść do królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciało jest, a co się narodziło z Ducha, duch jest. J 3,2-7 B Dysponujemy tutaj osobistym świadectwem Jezusa, jego słowami przekazanymi nam w Nowym Testamencie. Jest to wyznanie, które wyraźnie mówi o konieczności dwukrotnych narodzin: narodzin materialnych oraz narodzin duchowych. Jak to podkreśla Jezus, narodziny z Ducha stanowią warunek, bez którego spełnienia człowiek nie może ujrzeć królestwa Bożego; kto natomiast narodzi się po raz wtóry, to znaczy z Ducha, ten, i owszem, dostąpi tego osobliwego widoku. Dualizm natury, zarówno Jezusa jak i każdego żyjącego człowieka, to temat, którego autorzy biblijni dotykają z ogromną przenikliwością również w wielu innych miejscach. Przy okazji przypomnę, że wielu uczonych, akurat w tym, dopatruje się uderzających paraleli z tak zwaną „inicjacją", to jest z wtajemniczeniem w metody medytacji; czy to w takiej postaci, Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 113 w jakiej następowało to w starożytnym Egipcie, czy to znów w innej, na przykład tej, którą dokumentują greckie misteria eleuzyjskie, czy to wreszcie inicjacji związanej z pojęciem „kalma" względnie „kalam", które stworzyli suficcy mistycy, albo z pojęciem „trzeciego oka" ukutym w kręgu tradycji indyjskiej i tybetańskiej. Kim albo czym jest człowiek? Czy jest on materią, czy jest wyłącznie materią? Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodzita, a przecież pokarmem twym są plody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty. Bo prochem jesteś i w proch się obrócisz (w tekście niem. - bo ziemią jesteś i w ziemię się obrócisz). Rdz 3,17-19 T We wspomnianej już parokrotnie King James Edition ustęp ten przybrał formę bardziej poetycką a zarazem dużo bardziej dramatyczną: „Boś prochem i w proch się obrócisz", dla nas wszakże ważniejsze jest to, że przytoczony fragment zawiera dwie cenne informacje; pierwsza z nich mówi o pożywieniu, lecz tym zajmiemy się w jednym z kolejnych rozdziałów, druga natomiast dotyczy cielesności człowieka. Na pozór mamy tu do czynienia ze sprzecznością: chociaż jesteśmy stworzeniami Bożymi, czeka nas to, że przemienimy się w grudkę ziemi, albo proch, czyż nie tak? Dodajmy jeszcze, że nie ma tu ani słowa o zmartwychwstaniu tego naszego doczesnego ciała, którego nie spotka nic innego, jak rozkład na części składowe. 114 Wulfing von Rohr Na temat cielesnej i duchowej natury człowieka, a więc na temat jego dwoistości, i to akurat w nawiązaniu do postaci Adama - pierwszego stworzonego przez Boga człowieka, by nie powiedzieć jego „prototypu" - ciekawe objaśnienie zawiera Pierwszy List świętego Pawła skierowany do mieszkańców Koryntu: Są dala niebieskie i ziemskie, lecz inne jest piękno dal niebieskich, inne - ziemskich. Inny jest blask słońca, a inny - księżyca i gwiazd. Jedna gwiazda różni się jasnością od drugiej, l Kor 15,40-42 Tak też jest napisane: Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą Żyjącą, a ostatni Adam duchem ożywiającym. (...) Pierwszy czlowiek z ziemi — ziemski (w tekście niem. — pierwszy człowiek jest z ziemi i ziemski), drugi Człowiek — z nieba (w tekście niem. - drugi człowiek jest Panem z nieba). Jaki ów ziemski (człowiek?), tacy i ziemscy (ziemskie ciała?); jaki Ten niebieski (niem. ten niebieski — człowiek? Pan?), tacy i niebiescy (niem. tacy i niebiescy ludzie?; takie i niebieskie dała?). A jak nosiliśmy obraz ziemskiego (czlowieka?), tak też nosić będziemy obraz (czlowieka? Pana?) niebieskiego, l Kor 15,45-49 T W przytoczonym fragmencie uwzględniłem lekcje z pierwotnej wersji przekładu Lutra. W innych wydaniach obserwujemy pewne zmiany, i tak, na przykład już na początku tego ustępu możemy spotkać wersję: „Pierwszy człowiek stał się duszą żywą". Z powyższych słów wynika jednoznacznie, że dane są nam dwa ciała i dwa życia. Starotestamentowa formuła: „Bo prochem jesteś i w proch się obrócisz" może się zatem odnosić tylko do materialnego ciała i tylko do ziemskiego życia. Natomiast Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 11^ z „ciałem niebieskim" i z „życiem duchowym" rzeczy się mają zupełnie inaczej. Przeczytajmy obecnie cały sto^ sowny ustęp z 15 rozdziału Listu do Koryntian i przyjn rzyjmy się kontekstowi: Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W ja\ kim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu dato, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe, l Kor 15,35-38 Są dala niebieskie i ziemskie, lecz inne jest piękno cial\ niebieskich, inne - ziemskich. Inny jest blask słońca, a, inny księżyca i gwiazd. Jedna gwiazda różni się jasnością, od drugiej. Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne - powstaje zaś niezniszczalne. Sieje się niechwalebne (niem. — nikczemne) — powstaje chwalebne; sieje się słabe (niem. — w słabości) (w biedzie) — powstaje mocne (w mocy); zasiewa się ciało zmysłowe — powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało zmysłowe, powstanie też ciało duchowe. Tak też jest napisane: Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą Żyjącą, a ostatni Adami duchem ożywiającym. Pierwszy człowiek (jest) z ziemi -ziemski, drugi Człowiek - z nieba (jest Panem z nieba). Jaki ów ziemski (człowiek), tacy i ziemscy (takie i ziemskie ciała?); jaki Ten niebieski (człowiek? Pan?), tacy i niebiescy (takie i niebieskie ciała? tacy i niebiescy ludzie?). A jak nosiliśmy obraz ziemskiego (człowieka?) tak też nosić będziemy obraz (człowieka ? Pana ?) niebieskiego. Zapewniam was, bracia, że ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego, i że to, co zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne, l Kor 15,40-50 T 116 Wulfing von Rohr W jednym z przekładów Biblii miast określenia „ciało duchowe" tłumacz zastosował wyrażenie bardziej dosłowne, mianowicie „ciało spirytualne". Wracając do sedna, możemy stwierdzić, że cały powyższy ustęp prostuje, a przynajmniej przedstawia w dużo jaśniejszym świetle to, co w niektórych wyobrażeniach dogmatycznych, uległo, jak się wydaje, mocnemu pogmatwaniu. Swoisty komentarz do zacytowanego właśnie fragmentu, relacjonującego rozmowę z Nikodemem, znajdujemy w Ewangelii świętego Jana: Wszystkim tym jednak, którzy Je (stówo) przyjęli, dolo moc, aby stali się dziećmi Bożymi, tym którzy wierzą w imię Jego ~ którzy ani z krwi, ani z żądzy data, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A stówo stalo się ciałem i zamieszkało wśród nas. J 1,12-14 T Dla tych, którzy „z Boga się narodzili", a nie „z krwi, ani z żądzy ciała" - jest rzeczą jasną i oczywistą, że słowa te mówią właśnie o powtórnych narodzinach. W jakich okolicznościach do nich dochodzi? Czy poprzez chrzest Jezusowy w Duchu Świętym, który jest niewątpliwie odczuwalnym przeżyciem, w przeciwieństwie do symbolicznego chrztu wodą? Zastanówmy się teraz nad ową „drugą śmiercią", jako że śmierć i życie stanowią nierozerwalną całość. Narodziny to początek fizycznego życia doczesnego, którego kresem jest ziemska śmierć. Narodziny duchowe są początkiem życia duchowego, nasuwa się jednak pytanie, co też z tym życiem dzieje się potem. Czy wolno nam sądzić, że istnieje także „druga śmierć",, śmierć duchowa Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 117 i następująca po śmierci ciała? Czy przypuszczenie takie nie będzie sprzeczne z obietnicą życia wiecznego? Zobaczmy, jak na te pytania odpowie nam Biblia: Kto ma uszy, niechaj słucha, co mówi Duch do kościołów (w tekście niem. - do gmin): kto zwycięży, nie ucierpi od drugiej śmierci... Ap 2,11 K Co ma tu zostać zwyciężone? Jak rozumieć to wyrażenie „druga śmierć"? Błogosławiony i święty, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu. Nad takim nie ma władzy druga śmierć. Ap 20,6 K Skoro istnieje „pierwsze zmartwychwstanie", to czy możemy stąd snuć wniosek, że musi istnieć także i drugie? A może mamy tu do czynienia z opacznym rozumieniem niewłaściwie przełożonego tekstu? Z obydwu zamieszczonych cytatów jedno z pewnością wynika wystarczająco jasno: autor owego apokaliptycznego objawienia, święty Jan, nie ma tu raczej żadnych wątpliwości i zdaje się wierzyć w faktyczne istnienie drugiej śmierci. Porównanie jego wypowiedzi z tym, co nam przekazali inni mistycy - w tym również ci, którzy nie przynależą do chrześcijańskiego świata - czyni prawdopodobnym, a nawet możliwym takie na przykład objaśnienie: Człowiek jest świadomą duszą, która przez całe doczesne życie zamieszkuje w jego ziemskim ciele. Jest to ciało materialne. Takim się rodzi i takim umiera. Rzeczywiste, prawdziwe narodziny duszy następują wraz z chwilą, gdy uprzy-tomni sobie ona obecność boskiego światła i życia boskiego, które pospołu stanowią jej esencję. Następuje to w chwili przyjęcia chrztu w Duchu Świętym, to znaczy 118 Wulfing von Rohr wówczas, gdy dusza odnawia swoją więź ze Słowem (religio), albo jeszcze inaczej - kiedy poznaje ona tajemnicę światła. To światło dotychczas świeciło wśród mroków świątyni Boga, a tą świątynią, jak wiemy, jest właśnie człowiek, a ściśle rzecz biorąc - jego ciało. Pierwsza śmierć to śmierć ciała. Kolejna, druga śmierć jest śmiercią takiej duszy, która za życia nie odnowiła więzi ze Słowem i wskutek tego, po śmierci ciała, gdy nie ma już miejsca, w którym dotychczas przebywała, na zawsze zapada w ciemności, gdzie tkwić będzie, w bezcielesnym kształcie i bez wewnętrznego światła. Jak zaznaczyłem na wstępie, jest to tylko jedna z możliwych interpretacji, dlatego nie roszczę sobie żadnych pretensji, by należało ją uważać za ostateczną. Przypatrzmy się tera/,, jakich innych wskazówek, na temat śmierci i umierania, dostarcza nam Biblia. I tak, Ewangelia Łukasza przytacza wypowiedź samego Jezusa: Są niektórzy z tych, co tu stoją, którzy nie ukuszą (tj. zasmakują) śmierci, aż gdy oglądają królestwo Boże. Łk 9,27 B Co do mnie, to słowa te rozumiem w ten sposób, że uczniowie Jezusa oraz wtajemniczeni, już za ich ziemskiego życia, mieli możność ujrzenia niematerialnego królestwa Bożego. A taką informację przekazuje nam święty Paweł: Oto ogtaszam wam tajemnicę: nie wszyscy pomrzemy, lecz wszyscy będziemy odmienieni. W jednym momencie, w mgnieniu oka, na dźwięk ostatniej trąby... l Kor 51-52 T (Zapewniam was... że) każdego dnia umieram, l Kor 15,31 T Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 119 Co może oznaczać to „każdego dnia umieram"? Stalą, codzienną gotowość porzucenia dla Boga życia? Albo czy znaczy to, że Paweł każdego dnia popadał w rezygnacje, że dzień w dzień „dawał za wygraną"? Tylko na prawach wyjątku zacytuję w tym miejscu źródło pozabiblijne - zapowiadając w ten sposób to, co zamieszczę w jednym z dalszych rozdziałów - mianowicie słowa chrześcijańskiego mistyka - Anioła Ślązaka. Umrzyj zanim umrzesz, abyś nie musial umierać, teraz, gdy masz umrzeć; w przeciwnym razie zniszczejesz. (z Pątnika anielskiego — Cherubinischer Wandersmann) Codzienne umieranie znaczy tu tyle co nieustanne zwracanie się ku własnemu wnętrzu. To proces kontemplacji albo „medytacji", stan, w którym dusza pogrąża się w słowie, wnika w nie. To stan, w którym wsłuchuje się ona w głos Boga, a czyni to opisanym już wcześniej wewnętrznym uchem tak jak wewnętrznym czy też trzecim okiem wpatruje się w życiodajną światłość. Ten duchowy proces Anioł Ślązak (Angelus Silesius), w tym samym zresztą zbiorku, komentuje w ten sposób: Kto swoje zmysty skierował ku wnętrzu, usłyszy to, czego usłyszeć nie można i widzieć będzie nawet w ciemnościach nocy.* * Wśród kilku epigramatów Anioła Ślązaka, które na polski przełożył A. Mickiewicz, jeden utrzymany jest w podobnym charakterze: Ci, co nad czas i miejsce ducha swego wzł>ili(...) Mogą czucia wieczności doznać w każdej chwili, (przyp, tłum.) 120 Wulfing von Rohr Cóż takiego zachodzi w człowieku, który na jakiś czas odwraca się od świata i „umiera" po to, aby obudzić w sobie swoje duchowe jestestwo? Święty Paweł powiada tak: Teraz jut nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Ga 2,20 T Gdy człowiek wykroczy poza świadomość swej cielesności, gdy się otworzy na sferę niebiańską, wtedy zaczyna żyć życiem będącym częścią twórczej mocy Bożej, mocy słowa i mocy Chrystusa, wtedy również, im bardziej wnika w ten boski wymiar, tym mniej uwagi poświęca swojemu małemu „ja". Wraz z chwilą, gdy dusza ludzka uzna się za twór Boga, gdy uprzytomni sobie swą więź z Bogiem, poprzez słowo i poprzez Ducha Świętego, przestaje żyć jako ziemska osoba, natomiast ujawnia się w niej boski duch. „Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu"... Na ten sam temat mówi też starotestamentowy autor Księgi Koheleta w ustępie, który zamieszczam poniżej: Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: Nie mam w nich upodobania; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy (...) bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze czara złota (w tekście niem. - zanim zniknie srebrny sznur i uschnie złote źródło) i dzban (wiadro) się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał. Koh 12,1-2,5-7 T Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 121 W innych wersjach pojawia się tu „srebrny sznur", który ulega zerwaniu, oraz stłuczona „złota czasza". Tylko wtedy, gdy w porę zaczniemy się zastanawiać nad naszym pochodzeniem, nad sensem życia i nad istotą naszego jestestwa, tylko wtedy, gdy jeszcze za młodu pamiętać będziemy o naszym Stwórcy, najpóźniej zaś wówczas, gdy uprzytomnimy sobie, że to konieczne - tylko wtedy dane nam będzie przeżyć powtórne narodziny. I wówczas przezwyciężymy zarówno śmierć ciała jak i śmierć błąkającej się w zagubieniu duszy. W wersetach, które przed chwilą czytaliśmy występuje kilka dość osobliwych pojęć: srebrny sznur, złote źródło, wiadro, złamany kołowrót studzienny. W mym subiektywnym odczuciu, opartym zresztą na interpretacji podobnych obrazów i zbliżonych opisów, z jakimi się spotykałem podczas lektury innych tekstów mistycznych, pojęcia te znaczą mniej więcej tyle: O Wiadro, które ulega rozbiciu, to ciało ludzkie dokładnie w chwili jego fizycznej śmierci. O Kołowrót, który przestaje się kręcić, to dynamiczna siła życia, pęd życiowy wygasający z chwilą, gdy wydajemy ostatnie tchnienie. O Srebrny sznur (Der silberne Strick) jest właściwie tym samym, co na Wschodzie nazwane jest też srebrnym sznurem (die Silberschnur), co łatwo pojąć, ponieważ chrześcijaństwo, przynajmniej z pochodzenia, jest religią bliskowschodnią. Obydwa pojęcia oznaczają niewidzialną nić, łączącą duszę z ciałem dopóki dusza w tym ciele przebywa. Dzięki temu srebrnemu sznurowi, 122 Wulfing von Rohr dusza, jeszcze za życia człowieka, może opuścić jego ciało i wstąpić do królestwa Bożego. Nie na zawsze jednak, ponieważ „srebrny sznur" wiąże ją z ciałem aż po kres jego życia. Dopiero wtedy dusza odłącza się od niego na stałe. O Złote źródło to „światło, które w ciemnościach świeci", to także życiodajna „woda życia", słowo Boże albo moc Chrystusa. Z chwilą śmierci człowieka przestają one oddziaływać w jego ciele, to znaczy tracą swoją skuteczność i „rozpływają" się. Sporządźmy teraz krótki przegląd tego, o czym mówiliśmy w obecnym rozdziale: Istnieją dwa rodzaje narodzin. Pierwsze to narodziny ziemskie, drugie - duchowe. Człowiekowi są dane również dwa data, z których jedno jest cialem doczesnym, ziemskim, drugie natomiast cialem niebiańskim. Istnieje śmierć, której ulega cialo, a która polega na tym, że proch obraca się w proch. Jeżeli dusza, jeszcze za życia ciała, nawiąże trwałą więź Z mocą Bożą, to przetrwa ona, bez uszczerbku, śmierć ciała i nie zagraża jej nawet złowieszcza „druga śmierć". Człowiek jest Istotą duchową, może przeto, już w swoim niebiańskim ciele, zjednoczyć się z wszechmocnym duchem twórczym, jednak możliwość taka zachodzi jedynie wtedy, gdy jeszcze za jego cielesnego życia dane mu będzie rozpoznać i zaakceptować duchowy charakter jego jestestwa. Nowotestamentowa idea ponownych narodzin względnie odrodzenia, o której mówi sam Jezus w rozmowie z Nikodemem, ponadto - wyobrażenia związane ze zmartwych- Narodziny i śmierć. Odrodzenie... 123 wstaniem - jak bardzo jest to wszystko odległe od koncepcji odrodzenia, z którymi wyszła mądrość Wschodu? Zagadnieniu temu poświęcimy specjalną uwagę w kolejnym rozdziale, w którym zastanowimy się nad tym, czy istnieją jakieś związki pomiędzy przekazem biblijnym a wyobrażeniami o reinkarnacji. W odrębnym miejscu zajmiemy się również kwestią narodzin Jezusa i rolą, jaka przypadła Marii, nie pomijając przy tym problemu niepokalanego poczęcia, pomimo tego, iż wiemy, że zagadnienie to wywołuje tyle sporów. Przedtem jednak, i to już w następnym rozdziale, chciałbym, abyśmy skupili uwagę na pojęciu, które z tematem obecnej książki łączy się tylko pośrednio, które jednak jest ważne, a co więcej - należy do pojęć najmniej jasnych. Garść objaśnień, które wypełnią ten króciutki rozdział, powinna się przyczynić do lepszego zrozumienia głównych zagadnień niniejszej książki, powinna też wzbudzić zainteresowanie, ponieważ mowa tam będzie o „grzechu" i o „grzechu pierworodnym", o koncepcji zbawienia i odpuszczenia grzechów. Co to jest grzech? I cóż, dlaczego się ociągasz? Powstań, przyjmij chrzest,1, obmyj grzechy twoje i wezwij imię Pana. Dz 22,16 Przytoczony wyimek z Biblii to tekst, jaki znajdziemy w Biblii Lutra; powszechnie używane wydania współczesne różnią się tutaj nieznacznie tym, że człon o przywołaniu imienia Pana pojawia się zwykle przed zdaniem zawierającym wezwanie do chrztu. Zazwyczaj więc czytamy ten ustęp w takiej wersji: Czemu ociągasz się jeszcze? Powstań, wezwij imienia jego, przyjmij chrzest i obmyj grzechy twoje. Dz 22,16 K Co do pojęcia grzechu, to mój słownik etymologiczny objaśnia je następująco: „Siinde" (grzech) - pochodzenie tego zachodniogermańskiego rzeczownika jest niejasne. W językach nordyckich pojawił się on, jako wyraz zapożyczony, wraz z nastaniem chrześcijaństwa. Jednym z przypuszczalnych jego źródeł mogłoby być stare słowo oznaczające to samo, co „das Seiende", czyli to, co jest, co istnieje, ale i takie wyjaśnienie nasuwa wątpliwości. Przez słowo „Siinde" (grzech) rozumiemy zazwyczaj przekroczenie praw, złamanie zasad obyczajowych. Zdarza się również, że zamiast słowa „Sintflut" (potop) okazjonalnie, w języku potocznym, używa się formy „Siindflut" 125 126 Wulfing von Rohr (potop). Przez długi czas, słowo „Siinde" (grzech), zwłaszcza w kręgach słabo związanych z Kościołem, nie miało jakiegoś specyficznego znaczenia, przeciwnie, równoznaczne było z takimi pojęciami jak „Fehler" (błąd), „Irrtum" (pomyłka), „Torheit" (głupota, głupstwo). W Biblii pojęcie „grzechu", i owszem, pojawia się naprawdę często, a w dokumentach kościelnych doby średniowiecza - jeszcze częściej. Często, zbyt często było ono przyczyną haniebnych postępków; to w związku z nim osądzano i skazywano ludzi, a działo się tak również i z tego powodu, że w świadomości potocznej w pojęciu tym kryły się, i mieszały wzajemnie ze sobą, takie treści jak żądza władzy, jak naruszanie społecznych norm moralnych, jak przekonania światopoglądowe. Tymczasem słowa „Siinde" (grzech) nie należy bynajmniej utożsamiać głównie z wyobrażeniami ze sfery moralności, lecz łączyć je należy z grupą pojęć w rodzaju: „sondern" (oddzielać, odłączać), „absondern" (odosobnić, izolować, oddzielać), „aussondern" (wydzielać, wyodrębniać, eliminować). Co do mnie, to przez „grzech" rozumiem to, co oddziela człowieka od Boga oraz od Ducha - tego, który żyje w każdym człowieku i w każdym stworzeniu. Przypomnijmy sobie powiedzenie: „grzeszysz przeciwko Duchowi Świętemu"; moim zdaniem, to ono właśnie najdokładniej oddaje istotę rzeczy. Jak wiemy, znaczącą, decydującą rolę odgrywa też w Biblii odpuszczenie grzechu względnie grzechów. Mowa jest tam o jakimś domniemanym grzechu pierworodnym, w którym udział swój mają mieć wszyscy ludzie, odkąd to pierwszy człowiek wykroczył przeciwko przykazaniu Boga. Jak pamiętamy, poznał on Co to jest grzech? 127 wtedy różnicę pomiędzy dobrem i ziem, a nastąpiło to z chwilą, gdy zjadł owoc z Drzewa Poznania. Z innego drzewa, z Drzewa Życia, nie skosztował on, nawiasem mówiąc, żadnego owocu. Aczkolwiek pojęcia grzechu pierworodnego nijak nie mogę zaakceptować, ani wtedy, kiedy kieruję się zdrowym rozsądkiem, ani też wówczas, gdy oparcia próbuję szukać w uzasadnieniach teologicznych - przyjmuję jednak i zgadzam się, że w naszym życiu zachowujemy się często tak, że w rezultacie stajemy się „grzesznikami"; wtedy mianowicie, gdy wykraczamy przeciwko elementarnym zasadom religii i etyki, gdy łamiemy prawa rządzące życiem człowieka, gdy ujawniamy nietolerancję wobec poglądów odmiennych od naszych. Wtedy istotnie się okazuje, że nie przyswoiliśmy jeszcze sobie tych prawd, o których Jezus mówił w kazaniu na górze. Wychodząc z zasady: „Co zasiejesz, to zbierzesz w żniwach" nikt inny, tylko my sami rozsiewamy przyczyny, których skutki będziemy musieli ponieść. Jednakże „grzech", którego jesteśmy winowajcami, może nam zostać odpuszczony: Którym odpuścicie grzechy, będą im odpuszczone. J 20,23 K A Piotr rzeki do nich: Czyńcie pokutą i niech każdy z was przyjmie chrzest na imię Jezusa Chrystusa; wówczas uzyskacie odpuszczenie grzechów i otrzymacie dar Ducha Świętego. D/ 2,38 K Jest zatem siła, która jest „wyższa" od zwyczajnego prawa przyczyny i skutku, od odpowiedzialności za myśli, słowa, uczynki - tej odpowiedzialności, która oznacza 128 Wulfing von Rohr bezwzględną konieczność poniesienia konsekwencji. Tą wyższą siłą, wyższą instancją jest Święty Duch, jest nią też Słowo. One właśnie są konkretnym, twórczym i wszechobecnym wyrazem mocy Bożej. Ta moc działa na nas poprzez Syna Bożego, poprzez Jezusa Chrystusa albo za pośrednictwem jego uczniów i apostołów, którym on sam bezpośrednio powierzył tę misję. Ale grzechem jest również znajomość grzechu, wiedza o nim. W tym właśnie duchu Jezus zwraca się do faryzeuszy chełpiących się swoją przenikliwością i wiedzą: Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście winy: lecz wy powiadacie, że widzicie; a zatem grzech wasz trwa. J 9,41 K Wydaje się zatem, że grzech popełniony nieświadomie, nie jest prawdziwym grzechem. Jak to powiedział pewien mędrzec, nie jest nim również sama pokusa grzechu. Grzechem natomiast jest świadome uleganie pokusie. Grzeszymy tedy wówczas, gdy popadamy w tak wielką arogancję, że za miarę wszechrzeczy zaczynamy uważać nasze ludzkie próby naśladowania Boga i Jego światła, nasze nader skromne doświadczenia związane ze „spełnieniem". Przebudzenie duszy do życia w Bogu nadaje naszej egzystencji sens nieporównanie większy, niż jest to w stanie uczynić nasze małe „ja". Nie oznacza to jeszcze, że uwolnimy się wtedy od pokus, albo że wstąpi w nas siła, dzięki której będziemy mogli żyć godziwie, oznacza to jednak, że odnaleźliśmy drogę, która do celu takiego nas poprowadzi. Co to jest grzech? 129 W przesłaniu zawartym w Biblii niezmiernie ważne jest niewątpliwie to, że grzechy - jakkolwiek będziemy je rozumieć - mogą nam zostać wybaczone względnie odpuszczone. Nastąpić to jednak może poprzez więź z mocą Ducha Świętego. Na szczególną uwagę zasługuje również i to, że ta droga do Boga stoi otworem również przed „grzesznikiem" - o ile tylko okaże on gotowość do nawrócenia, do odstąpienia od grzechu. Potwierdzają to losy syna marnotrawnego, dowodzą tego inne liczne przykłady biblijne, wśród nich na przykład historia wierzyciela, który z własnej woli jednemu dłużnikowi podarował niewielki dług, innemu z kolei - ogromny. Spór wokół rzeczywistego znaczenia pojęcia grzechu to spór bardzo ważny także i z tego względu, że zmusza on do zajęcia stanowiska, a to z kolei sprzyja samopoznaniu. Gdy jednak pojęcie to jest czymś w rodzaju „rózgi", gdy jest ono traktowane jak narzędzie służące do wymuszenia wyznaniowej dyscypliny, wtedy, rzecz jasna, oceniam jego wartość nieco inaczej. Kończąc powyższe, dodam jeszcze, że o związkach pomiędzy pojęciem grzechu i tym, co w buddyzmie nosi miano „karmanu", pomiędzy koncepcją „odpuszczenia grzechów" i „wyzwolenia z karmanu", uwag kilka zamieściłem w oddzielnym rozdziale zatytułowanym Biblia l Karman. Droga religii (Religia jako droga) yy najlepszym znaczeniu tego słowa religia jest swoistego rodzaju drogą, po której człowiek zmierza do tej rzeczywistości, którą jest on sam. Niestety, zdaniem wielu chrześcijańskich dogmatyków, dążność człowieka do samopoznania prowadzi jedynie do jego odosobnienia i osamotnienia, do całkiem zgubnego samozatrace-nia we własnym „ja". Prowadzi także - ma się rozumieć, według nich - do aroganckiego czy nawet bluźnier-czego wywyższania indywidualnego „ja" ponad samego Boga. Tak jednak nie jest i z niczym podobnym nie spotykamy się u mistyków, czy to tych, którzy żyli w przeszłości, czy to nam współczesnych, niczego takiego nie potwierdzają mistycy i mistyczki tak świata chrześcijańskiego jak i obszaru wyznań pozachrześcijańskich. Jest, rzec by można, wprost przeciwnie - doświadczenie takie, a więc samopoznanie, to pierwszy krok do uprzytomnienia sobie „znikomej wartości" naszego „ego", do uświadomienia sobie całej wspaniałości duszy, która nie jest przecież tworem owego „ja", ponieważ jej praźró-dłem jest jakaś wyższa, duchowa rzeczywistość. Pogłębienia świadomości co do duchowej natury człowieka, a następuje ono poprzez indywidualne doświadczenie mocy Ducha Świętego, oraz takież doświadczenie „żywego słowa", prowadzi prosto i niezawodnie do tej Mocy twórczej, którą nazywamy Bogiem. 131 132 Wulfing von Rohr Samopoznanie i samourzeczywistnienie nie zda się na nic, jeżeli nie będzie im towarzyszyć wewnętrzne przeżycie potężnej, choć niewidzialnej Mocy Bożej, tej Mocy, która wszystko sprawiła i wszystko ogarnia swą pieczą. Bez tego minimum, jakim jest szczera wola życia w świadomości, pragnienie uwolnienia się od tyranii własnego „ja", i od „grzechów przeciw Duchowi" stworzenia, grzechów wobec godności człowieka, przeciw prawom harmonii i współuczestnictwa, przeciwko temu, co nakazuje nam wszystkim wzajemne wyświadczanie przysług - bez tego, czy choćby bez gotowości do samodoskonalenia, do rzetelnej, krytycznej samooceny, do pracy nad kształtowaniem charakteru, sposobu myślenia i zachowania - bez tego wszystkiego niepodobna wprost myśleć o jakimkolwiek samopoznaniu, nie mówiąc już o tej łasce, jaką jest doświadczenie Boga. Jak zatem - rzecz biorąc już całkiem praktycznie -możemy wstąpić na drogę życia religijnego? W jaki sposób człowiek się staje istotą „religijną", to znaczy kimś, kto dąży do doświadczenia i do przeżycia zarówno swojego jestestwa jak i Boga, lecz dąży w ten sposób, że nie popada przy tym w zaślepienie wobec dogmatów i zasad uformowanych w obrębie takiej czy innej konfesji? Czy człowiek w ogóle stać się może istotą religijną? W obecnym rozdziale pragnę przywołać na pamięć parę doniosłych ustępów z Biblii, tych mianowicie, w których zawarty jest opis drogi prowadzącej pojedynczego człowieka do odnowienia więzi z wieczystą Mocą twórczą. Droga religii (Religia jako droga) W najlepszym znaczeniu tego słowa religia jest swoistego rodzaju drogą, po której człowiek zmierza do tej rzeczywistości, którą jest on sam. Niestety, zdaniem wielu chrześcijańskich dogmatyków, dążność człowieka do samopoznania prowadzi jedynie do jego odosobnienia i osamotnienia, do całkiem zgubnego samozatrace-nia we własnym „ja". Prowadzi także - ma się rozumieć, według nich - do aroganckiego czy nawet bluźnier-czego wywyższania indywidualnego „ja" ponad samego Boga. Tak jednak nie jest i z niczym podobnym nie spotykamy się u mistyków, czy to tych, którzy żyli w przeszłości, czy to nam współczesnych, niczego takiego nie potwierdzają mistycy i mistyczki tak świata chrześcijańskiego jak i obszaru wyznań pozachrześcijańskich. Jest, rzec by można, wprost przeciwnie - doświadczenie takie, a więc samopoznanie, to pierwszy krok do uprzytomnienia sobie „znikomej wartości" naszego „ego", do uświadomienia sobie całej wspaniałości duszy, która nie jest przecież tworem owego „ja", ponieważ jej praźró-dłem jest jakaś wyższa, duchowa rzeczywistość. Pogłębienia świadomości co do duchowej natury człowieka, a następuje ono poprzez indywidualne doświadczenie mocy Ducha Świętego, oraz takież doświadczenie „żywego słowa", prowadzi prosto i niezawodnie do tej Mocy twórczej, którą nazywamy Bogiem. 131 132 Wulfing von Rohr Samopoznanie i samourzeczywistnienie nie zda się na nic, jeżeli nie będzie im towarzyszyć wewnętrzne przeżycie potężnej, choć niewidzialnej Mocy Bożej, tej Mocy, która wszystko sprawiła i wszystko ogarnia swą pieczą. Bez tego minimum, jakim jest szczera wola życia w świadomości, pragnienie uwolnienia się od tyranii własnego „ja", i od „grzechów przeciw Duchowi" stworzenia, grzechów wobec godności człowieka, przeciw prawom harmonii i współuczestnictwa, przeciwko temu, co nakazuje nam wszystkim wzajemne wyświadczanie przysług - bez tego, czy choćby bez gotowości do samodoskonalenia, do rzetelnej, krytycznej samooceny, do pracy nad kształtowaniem charakteru, sposobu myślenia i zachowania - bez tego wszystkiego niepodobna wprost myśleć o jakimkolwiek samopoznaniu, nie mówiąc już o tej łasce, jaką jest doświadczenie Boga. Jak zatem - rzecz biorąc już całkiem praktycznie -możemy wstąpić na drogę życia religijnego? W jaki sposób człowiek się staje istotą „religijną", to znaczy kimś, kto dąży do doświadczenia i do przeżycia zarówno swojego jestestwa jak i Boga, lecz dąży w ten sposób, że nie popada przy tym w zaślepienie wobec dogmatów i zasad uformowanych w obrębie takiej czy innej konfesji? Czy człowiek w ogóle stać się może istotą religijną? W obecnym rozdziale pragnę przywołać na pamięć parę doniosłych ustępów z Biblii, tych mianowicie, w których zawarty jest opis drogi prowadzącej pojedynczego człowieka do odnowienia więzi z wieczystą Mocą twórczą. Droga religii (Religia jako droga) 133 Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby wszystek świat pozyskał, gdyby samego siebie stracił, albo siebie uszkodził. Łk 9,25 B W uwspółcześnionym przekładzie ten sam werset uzyskał postać: „Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie na duszy swojej". Werset ten całkiem wyraźnie określa hierarchie wartości: żadne bogactwa świata nie dorównują darowi Łaski. Mowa w nim również o konieczności utwierdzenia więzi indywidualnej świadomości z wiecznym Bogiem, o konieczności spojenia, „zakotwiczenia" życia duszy w tej wieczystej wspólnocie. Jak człowiek może doświadczyć obecności Boga? Poprzez wyobrażenia? Poprzez symbole? A może właśnie należy stronić od upostaciowień? Czy zanim poznamy Boga musimy bezwzględnie, na tyle, na ile jest to możliwe, odkryć w nas samych tę naszą własną rzeczywistość, ponadcielesną i ponadczasową? Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. J 4,24 T Zarówno Luter jak i angielska Biblia króla Jamesa oddają to samo miejsce jeszcze dosłowniej: „Bóg jest duch"! Jedno z pewnością nie ulega tu najmniejszej wątpliwości: w tym najdonioślejszym przesłaniu Biblii nie ma w ogóle mowy o obrzędzie, o rytuale, nie mówiąc już o ślepej wierze czy pobożności zewnętrznej. W tym najważniejszym przesłaniu czytamy o czymś, co tkwi wewnątrz: Królestwo Boże nie przychodzi w sposób dostrzegalny... Łk 17,20-37 K 134 Wulfing von Rohr Droga religii, to jest droga, która ma doprowadzić duszę do odnowienia więzi z Bogiem, to z pewnością niełatwa droga. Aby dotrzeć do tego, co wieczne, trzeba przekroczyć tę granicę świadomości, którą wytycza nam nasze ciało. Trzeba ją przebyć, by nie dopuścić do tego, aby naszą uwagę absorbowały zbytnio zjawiska doczesne, i byśmy stali się, choćby bezwiednie, więźniami pokus. Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują. Mt 7,13-14 T W Ewangelii Łukasza trafiamy na niemal identyczną wypowiedź: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chcialo wejść, a nie będą mogli. Łk 13,24 T Zaprawdę, powiadam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. Łk 18,17 T Bo jeżeli będziecie żyli podług ciała, czeka was Śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy dala ~ będziecie żyli. Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Rz 8,13-14 T Ma się rozumieć, nie chodzi tutaj o ascetyczne, na negacji oparte wyrzeczenie się świata. To Mistrz Eckehart powiedział niegdyś: „Bądźcie na świecie, ale bądźcie nie z tego świata". Darshan Singh, były prezydent Światowej Wspólnoty Religijnej, który tymczasem powrócił do swojej duchowej ojczyzny, poeta, mistrz medytacji, a zarazem pod- Droga religii (Religia jako droga) 135 sekretarz stanu rządu Indii, tenże sam Darshan Singh ukuł pojęcie „pozytywnego mistycyzmu". Chciał on w ten sposób dać do zrozumienia, że istnieje taka droga życia religijnego, która z jednej strony pozwala na radosną akceptację ziemskich aspektów życia, na przyjęcie odpowiedzialności, która na nas spoczywa, i na sprostanie jej, i która - z drugiej strony - stwarza nam możność, i powinność, poświęcenia jakiejś cząstki naszego czasu i naszej świadomości poznawaniu świata wewnętrznego, duszy, która jest w nas, i wszelkich przejawów boskiej mocy. Również zamieszczony powyżej fragment z Listu do Rzymian podkreśla dobitnie, że ciało i duch stanowią nierozłączną parę pojęciową. Że odnowienie więzi z Bogiem, czyli „re-ligio", nastąpi na pewno, o ile z naszej strony otworzymy się na Boga i zwrócimy do Jego boskiego Ducha. Inny ustęp, zaczerpnięty z pobliskiego miejsca Listu do Rzymian komunikuje zresztą to samo: Ci bowiem, którzy żyją wedtug data, dążą do tego, czego chce ciaio; ci zaś, którzy żyją wedtug Ducha - do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem dala prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha — do żyda i pokoju. (...) Wy jednak nie żyjecie według dala, lecz wedtug Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, dato wprawdzie podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. Rz 8,5-10 T Jeden z dalszych wersetów ujmuje to jeszcze wyraźniej: Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. Rz 14,17 T 136 Wulfing von Rohr Naturalnie, nie oznacza to wcale, że trzeba nam stronić od przyjemności, jakiej dostarcza jedzenie czy picie, powinniśmy jednak pamiętać, że zarówno czysto biologiczna konieczność odżywiania, jak i zadowolenie, jakie czerpiemy z jedzenia, to oczywiste znamiona tej strony naszej egzystencji, którą nazywamy doczesną. Jest to ta egzystencja, która podlega prawom czasu, i którą w znikomym stopniu przenika boskie światło. W znikomym, ponieważ świeci ono także i tu, jak mówi o tym Ewangelia: „A światłość w ciemności świeci, i ciemność jej nie ogarnęła". Królestwo Boże to królestwo czysto duchowe, w którym nie ma materialnego pożywienia, bo też i nie jest ono tam potrzebne. Życie w nim nie polega na jedzeniu i piciu, życie w królestwie Bożym to wieczny stan błogości wynikający z komunii z Duchem Świętym. Jego obecność manifestuje się tam dużo silniej i w sposób nieporównanie bardziej bezpośredni, ponieważ w królestwie Bożym nie ma już przeszkód, jakie stwarza obecność materii. To, jak ogromne znaczenie mają starania człowieka, ażeby życie jego było życiem pod znakiem religii, to właśnie znalazło pełny odzew w wypowiedzi Jezusa, którą w swej Ewangelii przytacza Mateusz: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Mt 6,33 T Rzecz zatem przedstawia się jasno i przejrzyście: królestwo Boże to coś nieporównanie ważniejszego, aniżeli wszystko to, co mamy tutaj, na Ziemi. Jest tak dlatego, że tylko w nim dusza ludzka zyskuje wieczne życie, życie w wiecznej i świadomej wspólnocie z Bogiem i z twórczą Mocą Boga. Droga religii (Religia jako droga) 137 Nie można wszakże powiedzieć, że życie na ziemi jest równoznaczne ze złem, że dary doczesne wyzute są z jakiejkolwiek wartości, albowiem „wszystko to" zostało nam dane, z wszystkiego wolno nam czerpać radość, o ile tylko uszanujemy przy tym nasze duchowe jestestwo i nie zatracimy go, bo to ono czyni z nas istoty niebiańskie. Królestwo moje nie jest z tego świata... J 18,36 T Nie brak zapewne chrześcijan ciągle jeszcze wyczekujących na „raj na ziemi", który miałby nastać pewnego pięknego dnia. I nie należy się temu dziwić. Wspierani wiarą w Boga, albo i bez niej, jesteśmy przecież powołani - i tak już będzie zawsze - aby dążyć do tego, by Ziemia, na której żyjemy, była miejscem coraz lepszym i coraz piękniejszym. Rozumie się samo przez się, że pewnego dnia wypadnie nam zdać sprawę z naszych myśli, słów i uczynków i wtedy właśnie „będą nam one policzone" (albo być może sami będziemy musieli je „policzyć" i ocenić); będzie to chwila, w któfej się okaże, czy zdziałaliśmy coś pożytecznego, czy choć już w skromnej mierze daliśmy z siebie coś dobrego. Skąd po prawdzie czerpać mamy naszą nadzieję, naszą moc i wytrwałość, jak nie z tej sfery, która jest lepsza i wyższa od Ziemi, na której żyjemy i działamy tylko chwilowo. Ze słów Chrystusa: „Królestwo moje nie jest z tego świata" nie wynika bynajmniej, że oddać mamy „cesarzowi to, co cesarskie", wynika natomiast, że istnieje takie królestwo Chrystusa, które nic nie ma wspólnego z doczesnym życiem cielesnym i tym, co to życie po sobie zostawia. Królestwo Boże - zebraliśmy w tym względzie 138 Wulfing von Rohr dostatecznie dużo świadectw biblijnych - to królestwo duchowe, to światło i wieczne życie. W Drugim Liście świętego Pawła do Koryntian czytamy: Dlatego nie upadamy na duchu. A choć człowiek zewnętrzny w nas niszczeje, wewnętrzny człowiek odnawia się Z dnia na dzień. Bo lekkie brzemię utrapień, które obecna chwila na nas naklada, gotuje nam chwalę ponad wszelką miarę wielką, wiecznie trwalą i wszystko przewyższającą. Winniśmy tylko spoglądać nie na rzeczy widzialne. Bo co widzialne, przemija, niewidzialne zaś trwa wiecznie. 2 Kor 4,16-18 K Droga, która prowadzi do życia religijnego zaczyna się zatem - być może „próbnym" tylko - swego rodzaju otwarciem na to, co jest podstawą wszelkiego życia duchowego - otwarciem na świat duchowy; zaczyna się od wstępnej akceptacji jego istnienia i możliwości jego świadomego doświadczenia. ...wam dane jest rozumieć tajemnice królestwa niebieskiego, a im nie jest to dane. Bo kto ma, temu będzie dane, a dane mu będzie obficie: a kto nie ma, temu będzie zabrane nawet to, co ma. Mt 13,11-12 K Komu jest dane, by dostąpił tajemnicy? Temu, kto został ochrzczony w Duchu Świętym, kto przyjął Słowo i doświadczył go tak jakby było ono światłem i życiem. Komu się to udało, kto nawiązał więź z Duchem Bożym, temu dane będzie więcej i jeszcze więcej, aż wreszcie otrzyma wszystko: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Droga religii (Religia jako droga) 139 Ojciec wasz niebieski". Kto zaś więzi takiej nie zadzierzgnął, kto nie postrzega i nie odczuwa siebie jako „ducha z ducha", dla kogo wreszcie doczesne życie jest wszystkim - „alfą i omegą", początkiem a zarazem i końcem - ten, kiedy ulegnie cielesnej śmierci, poczuje, że jest zagubiony, zatracony. Wraz z tą śmiercią przepada dla niego na zawsze owa szczególna szansa życia, jaką jest przebudzenie do światła. A gdy już raz połączymy się więzią z Duchem Bożym, gdy spłynie na nas łaska Słowa i w Stówie zaczniemy żyć, nasze życie przeobrazi się wtedy w drogę do światła, która sama w sobie jest wielką obietnicą. Na tej drodze spotkamy nie tylko kwitnące róże, przepełniające nas swoją wonią; natrafiać na niej będziemy także na ciernie, które przypomną nam, jak ciasne, jak nikłe i ograniczone są pragnienia człowieka, gdy przebywa on na Ziemi. Tę drogę wiodącą do życia religijnego najtrafniej określa maksyma „ora et labora", a znaczy to tyle, co módl się i pracuj. W języku współczesnym, właściwszym naszym czasom, wszystko to ująć można także i w ten sposób: najskuteczniejszym sposobem, by na tej drodze posuwać się w przód, jest medytacja i samourzeczywistnianie się. Co mamy czynić, by modlić się należycie? Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do izdebki swej i zamknąwszy drzwi módl się do Ojca swego, który obecny jest w skrytości; a Ojciec twój, który widzi także w skrytości, odplaci ci za to... Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, zanim go prosić zaczniecie... Mt 6,6-8 K Liczy się tedy nie publiczna modlitwa, nie czysto zewnętrzny gest zwrotu do Boga, ale modlitwa wewnętrzna, sku- 140 Wulfing von Rohr piona, modlitwa, której nie obserwują postronni widzowie. Różnicę pomiędzy modlitwą a kontemplacją względnie medytacją mistycy azjatyccy określają czasami w następujący sposób: w modlitwie zwracamy się do Boga i przemawiamy do Niego; podczas kontemplacji, medytacji albo w stanie wizjonerskiego uduchowienia otwieramy się na to, co Bóg nam z siebie ofiarowuje, co nam mówi i co objawia. Modlitwa, medytacja, ekstatyczna wizja, kontemplacja - wszystko to jest wyrazem przejęcia się wezwaniem: „Na-samprzód miejcie na uwadze królestwo Boże". Praca, sa-mourzeczywistnianie się, żarliwa miłość bliźniego, twórcze spożytkowanie od Boga nam danej mocy oraz talentów - to z kolei są środki pomocne w naszym dążeniu do duchowej przemiany, które zarazem wyznaczają miarę naszej pokory. Wprowadzajcie zaś stówo w czyn, a nie będziecie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jk 1,22 T Jeśli zatem tego wszystkiego, co otrzymaliśmy w darze jako objawienie, nie „zintegrujemy", nie ujmiemy w takie pojęcie, które pozwoli przyjąć, że Bogiem jest wszelkie stworzenie, a my czcimy Boga i miłujemy oraz służymy Mu, służąc właśnie temu stworzeniu, jeżeli więc tego nie dokonamy, to cały nasz trud włożony w samodoskonalenie stanie się bezowocny i zbędny, cały wysiłek obróci się wniwecz. Pamiętać bowiem należy, że jedno z przykazań Chrystusa nakazuje Słowo wprowadzać w czyn. Miluj swego bliźniego jak siebie samego. Mt 19, 18-19 T Droga religii (Religia jako droga) 141 W wielu innych niemieckich wydaniach czytamy w tym miejscu: „Liebe deinen Nachsten wie dein Selbst!" (kochaj bliźniego swojego tak jak twoje własne ja). Wezwanie to jest zarazem wyraźnym przykazaniem Jezusa, bo miłość to urzeczywistnienie słowa na tym świecie. Kogo tedy mamy miłować? Ano „bliźniego", wszystkich „bliźnich". Ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, tym uczuciem miłości powinniśmy ogarnąć wszystkich ludzi, oni bowiem są naszymi bliźnimi. Ale na tym nie koniec; skoro wszelkie stworzenie na świecie jest dziełem Boga, skoro to Bóg powołał je do życia, trzeba nam uznać, że i one należą do naszych bliźnich. Jak zatem tych bliźnich powinniśmy kochać? Ano właśnie tak, jak czynimy to wobec nas samych! Bez miłości własnej, bez miłości człowieka do jego własnej, prawdziwej, to znaczy duchowej osoby - przy czym, rzecz jasna, nie.chodzi tutaj o trywialne upodobanie we własnym „ja" - nie do pomyślenia jest również miłość bliźniego. Z kolei nie sposób miłować siebie samego, kochać swą własną osobę duchową, jeżeli człowiek nie podejmie wysiłku samopoznania. Nasamprzód bowiem musi on sobie uprzytomnić to, co jest w nim doczesne, co czyni zeń istotę ziemską, to co kształtuje jego ciało, jego ja, jego ograniczone uczucia i zdolności umysłowe, i dopiero wtedy uzyska możność poznania swojej prawdziwej osoby, a więc tkwiącego w nim pierwiastka boskiego, tego pierwiastka, który sprawia, że jest on istotą wieczną i boską. Wszystko to ująć można w parę wniosków: Droga życia religijnego, jeżeli naprawdę chcemy na nią wstąpić, to droga będąca początkiem czegoś, co nie pod- 142 Wulfing von Rohr lega zwykłym prawom czasu i nie zna granic przestrzeni, czegoś co jest nieśmiertelne. Tym czymś jest zarówno sam Bóg, jak i jego moc twórcza ujawniająca się w postaci Słowa i Ducha Świętego, moc, która wszystko sprawia i wszystko pobudza do życia. Również dusza, to jest indywidualna świadomość człowieka, pochodzi od Boga; pozostaje ona w jego władaniu, przenika ją jego moc, w swej istocie jest podobna do Boga, niezależnie od tego, czy czlowiek zdaje sobie z tego sprawę, czy też umyka to świadomości jego „ja". Tą boską osobę, która w nim tkwi, człowiek jednak powinien rozpoznać, albowiem dopiero wtedy będzie on w stanie pokochać to, co ma ze Stwórcy, to co wykracza ponad jego ludzką naturę - zarówno w sobie samym jak i w bliźnich. Na drodze prowadzącej do odnowienia więzi Z Bogiem - gdy dostąpimy już wtajemniczenia lub gdy przyjmiemy chrzest w Duchu Świętym - dwa aspekty winniśmy mieć stale w pamięci: troskę o wejście do duchowego królestwa Boga i troskę o urzeczywistnienie prawd wyższych w codziennym, powszednim życiu. Przejdźmy teraz do jednej z największych tajemnic Biblii, także innych religii - mianowicie, do misterium natury, istoty i roli Syna Bożego, który jako Zbawiciel i Odkupiciel prowadzi ludzkość do Boga. Jak się określał sam Jezus? Udaniem niektórych uczonych sam Jezus nigdy się nie uważał za Mesjasza, nigdy też w taki sposób się nie określał. I coś z prawdy może w tym tkwić, albowiem pokora, niewątpliwie, stanowi jedną z najbardziej uderzających cech świętości. Rzeczywistej „rangi" doskonałego posłańca Bożego my, zwykli i przeciętni ludzie istotnie nie jesteśmy w stanie osądzić, tak jak nie potrafimy doświadczyć i przeżyć, chociażby w przybliżeniu, obecności Boskiej Świadomości. Ogromnym smutkiem napawa mnie fakt, że wyznawcy najrozmaitszych religii toczą spór o to, w kim upatrywać należy „lepszego", „prawdziwszego" Syna Bożego, przy czym niekiedy posuwają się nawet do walki. Jest to postawa jak najdalsza od tego, co przyświecało „założycielom" religii, świętym czy mistrzom, jest to postawa, w której z pewnością się nie wyraża moc Boża. Wprost przeciwnie - odzwierciedla ona jedynie naszą ułomność, naszą skłonność do egoizmu, odzwierciedla także naszą żądzę władzy. Z tegoż to względu winniśmy jak najdokładniej zdać sobie sprawę, w oparciu o tekst Biblii, co Jezus naprawdę mówił o sobie. Śledząc te wypowiedzi czytelnik wraz ze mną dojdzie do przekonania, że mówił on przede wszystkim o duchowej misji odkupienia duszy, i że wcale nie taił, że został do tego uprawniony. Na temat owego pełnomocnictwa Jezusa Biblia dostarczy nam sporo dowodów: 143 144 Wulfing von Rohr Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: Dokąd będziesz nas trzymal w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie! Rzekł do nich Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą, o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich Z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich, l nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy. J 10,23-30 T Podobne słowa w Ewangelii Janowej padają zresztą już wcześniej: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. J 6,44 T O tym, że to Jezus właśnie stał się Chrystusem, o tym, jak mocno Jezus żyje w Bogu i z Boga i do jakiego stopnia reprezentuje on na ziemi moc Bożą, wymownie świadczą poniższe wersety: A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posiał. J 12,45 T Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? J 14,8-10 T Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. J 14,6 T Jak się określał sam Jezus? 145 Bez więzi ze Stawem, którą nawiązać można jedynie przez powołanego do tego Syna Bożego, bez chrztu i duchowego odrodzenia duszy przepełnionej mocą Bożą, a moc ta się spełnia tylko u tych, w których wstąpiła moc Chrystusa, bez spełnienia tych warunków nie może być mowy o przebudzeniu do królestwa Bożego i światła wieczystego. Człowiek sam z siebie, chociażby był on najdoskonalszy, nie jest władny zbawić swojej duszy. Sam człowiek nie może również postrzegać siebie jako świątyni Boga, jako istoty niebiańskiej i ducha, jeśli na drogę tę nie wprowadzi go jakiś inny żyjący człowiek, który tę jedność z Bogiem osiągnął i w niej żyje. Droga ta - raz jeszcze wypada to przypomnieć - oznacza przejście przez „wąską bramę", oznacza konieczność uaktywnienia trzeciego, szczególnego oka, dzięki któremu ciało nasze przeniknie jasność; to jednak jeszcze nie wszystko: przez drogę te rozumieć należy także oczyszczenie czy obmycie się z „grzechów", abyśmy wstępując w królestwo Boże wolni byli od całego balastu, by nasza dusza - dotąd niedoskonała i zapatrzona w siebie samą - dotarła do swojego boskiego źródła bez żadnych przeszkód. Jezus wielokrotnie określa się jako ten, którego Bóg powołał do zbawienia dusz kierowanych do niego przez samego Boga: Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpil z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żyt na wieki. Chlebem, który ja dam, jest moje ciało za życie świata. J 6,49-51 T 146 Wulfing von Rohr To, czy ów „chleb", a potem „ciało" oraz „krew", pojmować należy dosłownie czy też metaforycznie, to problem, wobec którego duchowni zajmują różne stanowiska. Tymczasem sam Jezus, zaledwie parę wersetów dalej, wyjaśnia całkiem wyraźnie, jak chciałby być zrozumiany: Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Stówa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. (...) Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca. J 6,63-65 T Podobną wypowiedź znajdujemy w jednym z wcześniejszych rozdziałów: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. J. 4,13-14 T Oto uczniowie Jezusa domagają się, żeby zechciał się pożywić. I po raz kolejny Jezus powiada wyraźnie, że moc, która w nim tkwi, jest pozaziemskiej natury, że chociaż przedstawia ją w słowach, którymi opisuje się zwykłe spożywanie, to siłę swą czerpie on skądinąd: On im rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. Mówiti więc uczniowie jeden do drugiego: Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia? Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. J 4,32-34 T / rzekł mi: Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Ap 21,6 T Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. J. 14,27 T Jak się określał sam Jezus? 147 Zaskakujące, przynajmniej /razu, wydać się może to. że nie każdemu jest dane przystąpić do Chrystusa. A przecież sam Jezus powiada wprost: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybralem. J 15,16 T Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie poslal; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. J 6,44 T Na koniec Jezus sam stawia się w jednym rzęd/ie z prorokami oraz świętymi, którym wypadło żyć przed jego nadejściem: Nie sądźcie, że przyszedlem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedlem znieść, ale wypelnić. Mt 5,17 T Jednakże, chociaż ma on wypełnić literę Prawa, Jezus został też upoważniony do samodzielnego sądzenia i wydawania wyroków. Może on tedy odpuścić grzechy, albo i nie, może do siebie dopuścić ludzi, albo ich odtrącić: Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dal Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę, wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym. J 5,26-27 T Jezus wypowiada się również na temat niezrozumienia jego istoty, co postrzega u ludzi przeciętnych, skłonnych do dogmatyzmu: Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pil, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grze- 148 Wulfing von Rohr szników. A jednak Mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny. Mt 11,18-19 T Najważniejsza być może jest jednak ta oto wypowiedź Jezusa: Królestwo moje nie jest z tego świata. J 18,36 T Wszelkie stworzenie, przy całej jego cudowności, nie dorównuje jednak Stwórcy pod żadnym względem; ani wielkości ani wspaniałości. Królestwo Boże nie ujawnia się w postaci jakichś zewnętrznych znaków, albowiem znajduje się ono wewnątrz nas. „Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu". Jezus poznał tę mądrość i sam ją urzeczywistnił, nakłaniał też do jej poznania wszystkich tych, którzy dążyli do poznania prawdy. Przytoczmy na koniec inne ważne wypowiedzi Jezusa o nim samym, zawarte w Ewangelii Janowej: Jestem chlebem życia. 6,35 Jestem światłością świata. 8,12 Byłem, zanim nastal Abraham. 8,58 Jestem dobrym pasterzem. 10,11 Jestem zmartwychwstanie życia. 11,25 Jestem drogą, jestem prawdą, jestem życiem. 14,6 Jestem prawdziwą galęzią winorośli. 15,1 Czy jesteśmy zdolni ogarnąć prawdziwą wielkość Jezusa Chrystusa? Zapewne, ale dopiero wówczas, gdy powołani zostaniemy przez Boga do jego królestwa i do wspólnoty świętych (którą tworzą przebudzone dla Boga, świadome dusze, noszące w sobie boskie Słowo i odbijające jego światło). Jezus — jedyny Syn Boży? (Czy Jezus był jedynym Synem Bożym?) .Niniejszy rozdział - jeden z najbardziej drażliwych w całej tej książce - zirytuje zapewne wszystkich tych, którzy wyrośli w wierze, że tylko jedna religia -religia chrześcijańska - daje wyraz prawdzie o Bogu, a także jego stworzeniu, w sposób tak doskonały, iż tylko tę prawdę uznać należy za niepodważalną, nieodmienną, jedynie słuszną. I w rzeczy samej, poruszam tu kwestie delikatne i wzbudzające wiele zadrażnień. Z tej racji pragnę zaznaczyć już na wstępie, że nie jest mym celem wdawanie się w spory, że nie chcę mych czytelników oburzać czy choćby wprawiać w rozterkę, a już na pewno nie zamierzam ich obrażać albo znieważać. Pragnę tylko pójść za głosem jednego z największych mistyków naszych czasów, który powiedział: „Mów wyłącznie to, co prawdziwe, co przyjazne i co konieczne". Co do mnie, to kieruję się tymi słowami również w myśleniu i pisaniu. Z takim to nastawieniem obecne rozważania przedstawiam czytelnikom, pozostawiając je ich otwartej i trzeźwej ocenie. Zgodnie z tym, co przekazują nam Ewangelie, o sobie samym Jezus przekazał nam tylko tyle: Potrzeba nam peinić dzielą Tego, który Mnie poslal, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógl działać. Jak dlugo jestem na świecie, jestem światłością świata. J 9,4-5 T 149 150 Wulfing von Rohr Luter tłumaczy to miejsce inaczej: MUSZĘ wypełnić dzielo tego, który mnie zesłał, dopóty dopóki jest dzień; a gdy nastanie noc, nikt już go nie wy-pelni. W tym czasie, w którym jestem na ziemi, jestem światłem świata. Przyjmując te słowa za autentyczną wypowiedź Jezusa, musimy dokładnie zdać sobie sprawę, co one komunikują, przy czym niczego nie wolno nam przeoczyć. A Jezus powiada, że dopóki w swym ludzkim wcieleniu przebywa tutaj, na ziemi, dopóty wypełniać będzie dzieło Boże, dopóty będzie Chrystusem (tj. pomazańcem Bożym), nosicielem Słowa, światła i życia. Mówi on również, że gdy opuści swe materialne ciało, to w wymiarze duchowym, i owszem, pozostanie nadal jakąś mocą i jakąś rzeczywistością duchową, ale nie będzie mógł urzeczywistnić tego dzieła, które jako Syn Boży - w ludzkiej postaci -wypełniał na ziemi. Powstaje pytanie, o jakim „dziele" albo o jakich „dziełach" mówi Jezus? Przede wszystkim, rzecz jasna, o upowszechnianiu nauki o zbawieniu, o doprowadzeniu zbłąkanych owieczek przed oblicze Boga, o chrzcie w Duchu Świętym i w ogniu, o ponownych narodzinach Ducha. Wszystko to, zgodnie z wypowiedzianymi przez niego słowami, Jezus realizować może tak długo, jak długo pozostaje w swej cielesnej postaci, jak długo, jako człowiek, przebywa pośród ludzi. Później jednak, nie jest to już możliwe! Jezus —jedyny Syn Boży?... 151 Dalej zresztą czytamy, co następuje: Odpowiedział im WIĘC Jezus: Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie dokąd idzie. Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości. J 12,35-36 T Czy słowa te nie pozostają w sprzeczności z inną wypowiedzią Jezusa, tą mianowicie, która brzmi: „Patrzcie zatem, pozostanę z wami, przez wszystkie dni aż po koniec świata"? Tę pozorną sprzeczność da się przezwyciężyć, jeśli przyjmiemy, że są dwie nauki Jezusa: nauka zewnętrzna i utajona nauka wewnętrzna (por. rozdział poświęcony wewnętrznej Ewangelii Marka) Ludzie, którym Jezus zaofiarował bezpośrednią więź ze Słowem - w myśl objawienia świętego Jana było ich sto czterdzieści cztery tysiące, jako że są to ci, na których czołach odciśnięto pieczęć - te dusze jeszcze za życia na ziemi nawiązały kontakt z Bogiem i dlatego właśnie przywrócone zostały królestwu Bożemu. To oni, jako pierwsi, być może jeszcze w nikłym stopniu, doświadczyli tego, że są czymś więcej niż istotami cielesnymi, to oni uprzytomnili sobie, że są bytami duchowymi. Ludzie ci utrzymają więź ze światłem, także po zejściu Jezusa z tej ziemi, poprzez wewnętrzne światło, które postrzegać będą trzecim okiem, jako że przekroczyli oni wąską bramę. Pozostałych, a więc tych, którzy więzi z Bogiem nie odnowili i wskutek tego nie jest im dane wejść do królestwa Bożego, tych akurat po śmierci Jezusa światło opuści, ponieważ wraz z jego 152 Wulfing von Rohr odejściem jego moc przestanie na nich oddziaływać. Tą moc wszakże Jezus przekazał swym uczniom i apostołom i oni właśnie, z woli Jezusa i w jego imieniu, są zdolni skłonić ludzi do otwarcia na Ducha Świętego. Ujmijmy to jeszcze inaczej! Przytoczony fragment L Ewangelii Janowej i powodzeniem rozumieć można tak: Jezus, i owszem, w swoim czasie był Synem Bożym. Jako Syn Boży oddziaływać mógł tak długo, jak długo żył w ciele ludzkim. Potem (a także przed narodzeniem Jezusa) jego zadania doprowadzenia ludzi do Boga podjąć się musiał ktoś inny. Tego rodzaju interpretacja byłaby zgodna z wypowiedziami mistyków wywodzących się z niechrześcijańskich tradycji religijnych. Jezus przecież powiedział: Jeżeli mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosil Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze (...) A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. J 14,15-16,26 T Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o mnie. J 15,26 T Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, przyślę Go do was. J 16,7 T Słowo „Pocieszyciel" Luter w swoim przekładzie zastępuje takimi określeniami jak „obrońca", „doradca", „orędownik"; w każdym wypadku są to słowa oznaczające Jezus —jedyny Syn Boży?--- 153 osobę, która w obliczu sądu mogłaby świadczyć na naszą korzyść. Czy Jezus nie mówi tutaj wyraźnie, że po nim przyjdzie jakiś jego następca? Biblia, w sposób nie wzbudzający żadnych zastrzeżeń czy wątpliwości, zapowiada bliskie nadejście drugiego Mesjasza, czyli drugiego Chrystusa. Kwestią otwartą pozostaje jedynie to, czy ów przepowiadany drugi Chrystus będzie tym samym co pierwszy, to znaczy będzie Jezusem Chrystusem, czy też objawi się nam jakiś inny zesłany przez Stwórcę Syn Boży. Jeśli to, co powiedział Jezus wziąć dosłownie, to należałoby przyjąć, że „Pocieszycielem" tym nie będzie on, tylko ktoś inny. Gdy jednak przypomnimy sobie, że określenia takie jak „moc Boża", Stówo, „Duch Święty", „światło", to zbiór pojęć wyrażających istotę Boga w jego twórczej postaci - „nic z tego, co zostało stworzone, nie zostało stworzone bez słowa" - to wówczas owa uderzająca sprzeczność zniknie. Wówczas też śmiało można przyjąć, że za każdym razem chodzi o jedną i tę samą moc boską - miłosierną i przepełnioną błogosławieństwem, moc która manifestuje się w rozmaitych wcieleniach. Pomimo to, jest i pozostanie ona światłem człowieka, a ściślej mówiąc -światłem jego duszy. To właśnie światło poprowadzi duszę do jej źródła i na powrót z tym źródłem ją połączy. I w ten oto sposób wypełniona zostanie misja religii („re-ligio" - przypomnę - oznacza odnowienie więzi), a dusza uświadomi sobie swoją odwieczną naturę, czyli to, że jest ona iskrą twórczej mocy, że jest cząstką istoty Bożej. W hinduizmie, jak wiemy, istnieje pojęcie avatara, co znaczy mniej więcej „wcielenie". Wyznawcy hinduizmu zakładają zaistnienie dotąd dziewięciu „wcieleń" boga 154 Wulfing von Rohr Wisznu, który jest jednym z aspektów tamtejszej Świętej Trójcy Bogów. Dziesiąte wcielenie - avatara - dopiero ma nastąpić, ciągle jest wyczekiwane, a jego nazwy brzmią następująco: „maitreja", „maitreja acharja" albo „kalki". Wyczekiwanie na jakiegoś Mesjasza, względnie na konkretnego Mesjasza jest, jak powszechnie wiadomo, znamiennym rysem judaizmu. W religii islamu Abraham, Mojżesz, a także Jezus, traktowani są „tylko" jako prorocy, tak samo przecież jest z Mahometem, uważanym „jedynie" za proroka. Sam islam zresztą jest religią stworzoną przez potomków swojego ostatniego proroka, a to, że owo dziedzictwo wzbudza spory, nie ma tu istotnego znaczenia. Wśród mistyków islamskich, wśród tak zwanych sufich, panował pogląd o istnieniu swoistego łańcucha mistrzów - „nauczycieli" względnie „zbawców" - prze-i kazujących sobie po kolei tajemnicę wewnętrznego słowa " i wewnętrznego światła. Spośród nich największą sławę u nas, na Zachodzie, zdobyli sobie Szamasuddiu z Tabri-zu oraz jego uczeń, Maulana Rumi - autor Masnavi. W religii Sikhów przyjmuje się istnienie całego szeregu „guru" (termin ten, ściśle rzecz biorąc, składa się z dwu cząstek: „ciemność" i „światłość", i oznacza tyle co „światło, które pochłania ciemność"); w sumie jest ich dziewięciu -od „guru Nanaka" aż po „guru Gobinda". Ortodoksyjni wyznawcy tej wiary zakładają, że ich Święte Pismo - Adi Granth albo Guru Granth Sahib - przejęło funkcję Mistrza - Zbawcy. W kolejnym ustępie Biblii, który zamieszczam poniżej, znajdujemy niezmiernie ważną wskazówkę. Określa ona Jezus —jedyny Syn Boży?... 155 charakter misji Jezusa, a wynika z niej, że obejmuje ona jakiś określony krąg ludzi, a nie całą ludzkość: Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwalą, aby Syn Ciebie nią otoczyl i aby mocą wladzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. J 17,1-2 T Jezus otrzymał od Boga moc udzielania ludziom wiecznego życia. Jakim ludziom? Czy wszystkim ludziom na ziemi? Czy wszystkim tym, z którymi się zetknął podczas swego pobytu na ziemi? Nie, Jezus wyraźnie ma tu na myśli jedynie tych, których sam Bóg jemu powierzył. Niektórzy ludzie są powołani do wiecznego życia niejako już od urodzenia, a powołanie to, czy też przeznaczenie, „wypisane jest na ich czołach". Gdy Jezus mówi, że nikt sam z siebie nie może do niego przyjść, to znaczy to, że przystąpią do niego wyłącznie ci, o których zadecyduje wola Ojca. Pośredni wniosek, jaki z tego wynika, jest następujący: oprócz wybranych, są również tacy, którym Bóg nie przeznaczył (jeszcze) życia wiecznego, którego Jezus, na mocy boskiego pełnomocnictwa, udziela tym pierwszym. Ludzie ci, a chodzi tutaj o rzesze, aczkolwiek nie otrzymali od Jezusa życia wiecznego, zgodnie z nauką Pisma są dziećmi Bożymi w takim samym stopniu jak wszyscy inni. Również i w nich świeci światłość. Powstaje tedy pytanie, co z nimi się dzieje? Niektórzy, być może nawet liczni, nawiążą więź z Duchem Bożym korzystając z pośrednictwa uczniów Jezusa: A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam.' Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym 156 Wulfing von Rohr odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. J 20,21-23 T Co jednak dzieje się z tymi, których życie przypadło przed narodzinami Jezusa? Jaki los spotkał dusze - też w końcu bardzo liczne - które żyły na Ziemi już po jego śmierci? Przecież nie wszystkich mogła dosięgnąć moc powołanych do misji, Duchem Świętym natchnionych uczniów i apostołów! A zatem może uczniowie ci, u kresu życia, przekazali swoim następcom nie tylko naukę Jezusa, lecz również tchnęli w nich moc Ducha Świętego, tak samo jak to poprzednio uczynił Jezus, co przekazuje nam przytoczony właśnie fragment? Jeżeli Jezus był Mesjaszem, jeśli był Zbawicielem, Synem Bożym, „prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem", nosicielem mocy Stówa - jeżeli był on Chrystusem, to jakież znaczenie mogłoby mieć dla niego to, że Bóg - jeszcze przed jego historyczną misją - zesłał był na Ziemię innych Synów Bożych? Czy epokowe znaczenie Jezusa Chrystusa, a tak je ocenia przynajmniej znaczna część ludzkości, uległoby wskutek tego jakiemuś pomniejszeniu? Czy będzie ono inne, jeśli przyjmiemy, że również po jego odejściu nastali prawdopodobnie jacyś inni Synowie Boży, i że to oni kierowali i kierują dusze ludzkie do Boga? Co do mnie, to nie uważam, żeby można było tak sądzić. Jeżeli Jezusowi Chrystusowi tak ogromnie zależało, by dusze nasze świadomie wchodziły w więź z boską mocą Stówa i z Duchem Świętym, a co do tego nie ma przecież najmniejszych wątpliwości, jeśli tak wielką wagę przykładał on do chrztu - i to nie symbolicznego chrztu wodą, lecz rzeczywistego chrztu w Jezus — jedyny Syn Boży?-.. 157 Duchu Świętym i ogniu - jeżeli zabiegał on o prawdziwe odrodzenie duchowe człowieka, to czyż nie byłoby rzeczą najnormalniejszą w świecie i najbardziej naturalną akurat to, że on sam dołożyłby wszelkich starań, żeby ta moc, którą on posiadał, w dalszym ciągu oddziaływała w świecie i promieniowała wokół swym światłem i swoją miłością? Jak tego dowodzą liczne ustępy Biblii, sama nadzieja i sama wiara do tego nie wystarczą; tu konieczna jest całkiem konkretna więź duszy ze Słowem, właśnie owa „religio", a któż inny mógłby tę więź dzisiaj przywrócić, jak nie ten, kto polecenie takie otrzymał, kto obdarzony został wieczną mocą, na kogo zstąpił Duch Święty - ktoś, kto byłby w pełni świadomym Synem Bożym względnie Bożą Córką? Czy nauka Jezusa o wiecznym życiu jest pierwszym tego rodzaju przesłaniem w całej znanej nam historii ludzkości? W obrębie Bliskiego Wschodu, a więc na ziemiach dzisiejszego Izraela, Palestyny, Arabii czy Egiptu - zapewne tak. Gdy jednak uwzględnimy zachowane do dzisiaj i dobrze nam znane najstarsze świadectwa buddyzmu i hinduizmu, sprawa przybierze zgoła inny obrót. Czy Jezus zatem - w całych dziejach - był rzeczywiście jedynym i najdoskonalszym Synem Bożym? Otóż, wydaje mi się, i wiele na to wskazuje, że Bóg w swej łasce, zarówno przed Jezusem jak i po Nim, nie raz dozwolił, ażeby Duch Jego „stał się ciałem", by zbawiał on dusze, które zbawienia pragną i do niego dążą. Mistrz Eckehart powiedział kiedyś: „Gdyby Chrystus się we mnie nie narodził, to byłoby to tak, jak gdyby nigdy się nie narodził". Jest to bardzo kategoryczna wypowiedź, która częstokroć rozumiana jest opacznie. Mistrz Eckehart nie stawia się tutaj na równi 158 Wulfing von Rohr z Chrystusem, tylko z powagą przyjmuje i interpretuje ten boski nakaz, który mówi: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski". Mistrz Eckehart dobrze pojął, że to on sam otworzyć się musi na moc Chrystusa, musi ją wchłonąć bez reszty, tak by osoba, która w nim jest, nie była już Eckehartem, tylko Chrystusem. No bo i cóż to by była za nauka o wiecznym życiu, jeśliby wynikało z niej jedynie to, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, na których spływa łaska, dzięki której dusza - poprzez więź ze Słowem i z Duchem Świętym - zyskuje świadomość zarówno swojego boskiego pochodzenia, jak i celu i przeznaczenia? Co to byłaby za nauka, która zakładałaby równocześnie, że tę boską naturę człowieka, tu, na ziemi, przez całe dzieje, urzeczywistnił tylko raz jeden jedyny Syn Boży? Czy Jezus był czy też nie był jedynym Synem Bożym, tego, rzecz jasna, niepodobna wyjaśnić, a tym mniej - dowieść, na kilku skromnych stronicach; nie da się zresztą tego uczynić również w obszernej książce, czy nawet w całym szeregu skrupulatnych dzieł. Dla mnie wszakże praktyczne znaczenie mają te słowa Biblii, wedle których Duch Boży tchnie tam, gdzie chce i w taki sposób, w jaki chce. Choć przekonały mnie one w skromnym stopniu, to jednak na tyle, że nie nękają mnie już większe wątpliwości. Ponieważ misję Jezusa uważam za słuszną i ważną, ponieważ wierzę, iż zainspirował ją Bóg, ponieważ przyjmuję za pewne, że Jezus był Chrystusem, z największą powagą przyjmuję także jego słowa; zarówno te, w których mówi on „Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata", jak i słowa o „Pocieszycielu" czy wreszcie te, w których mówi on o przekazaniu swej misji apostołom. Pośrednictwo w Zbawieniu _^ .Pytanie o to, czy Boga można doświadczyć bezpośrednio - wskutek naszych usilnych starań oraz/albo za sprawą daru łaski - czy też niezbędne jest tu jakieś pośrednictwo, to pytanie tak stare jak długo istnieje w ogóle świadomość religijna. Problem ten, jak wiadomo, doczekał się całkiem odmiennej interpretacji w ujęciu Kościoła Protestanckiego i Ewangelickiego z jednej strony, z drugiej - w Kościele Prawosławnym i Rzymskokatolickim. Co do mnie, to w tej kwestii nie umiem zająć stanowiska, które odzwierciedlałoby jakikolwiek „oficjalny" teologiczny punkt widzenia. Pomimo to, przyjmuję za rzecz oczywistą, że moc Chrystusa oddziaływała nie tylko poprzez samego Jezusa Chrystusa, lecz również poprzez wybranych przez niego uczniów i apostołów. W przeciwnym razie Jezus nie mógłby powiedzieć, że od grzechów uwolnieni zostaną ci ludzie, którym oni - to jest uczniowie i apostołowie - grzechy te odpuszczą. Albo ów chrzest udzielany z polecenia Jezusa i w Jego imieniu, ale pod Jego nieobecność czy nawet już po Ukrzyżowaniu - czy bez tej mocy mógł on sprawić, że na ochrzczonych zstępował Duch Święty? Spójrzmy też na to z jeszcze innej strony; czy nie są dla nas żadnym wzorem, żadnym źródłem inspiracji, ludzie tacy jak Bernhard z Clairvaux, Franciszek z Asyżu, Hildegarda z Bingen, Mechthilda z Magdeburga, Tomasz a Kempis, Ignacy Loyola, Mikołaj von der Flue, Teresa z Avila, Jan od Krzyża, Jakub Bohemę 159 160 Wulfing von Rohr i wielu wielu innych aż po świętych bliższych nam czasów, jak Albert Schweitzer, Maksymilian Kolbe czy Matka Teresa? Czym jest i na czym by miało polegać owo pośrednictwo w zbawieniu? Na przekształceniu czci w doświadczenie życia duszy, życia boskiego i wiecznego? Na przekonywaniu Boga i na kierowanych Doń prośbach w przypadku, gdy ten czy ów nie potrafi się modlić, albo gdy jego serce jest dla modlitwy zamknięte? Na uświadamianiu drogi, która zawiedzie człowieka najpierw do niego samego, a potem do Boga? Na przekazaniu ludziom mocy Ducha Świętego? Otwarciu nadzwyczajnego oka? Czy pośrednictwo to oznaczy pomoc w duchowych narodzinach? Czy chodzi tu o prawdziwy chrzest, o przekazanie słowa i odnowienie więzi? Wydaje mi się, że takim „pośrednikiem w zbawieniu", „pomazańcem", „zbawcą" był Jezus Chrystus, i jako taki działał publicznie przynajmniej od swego trzydziestego roku życia. On też wyraźnie wzywał, by w jego ślady poszli następcy. Nie przypadkiem tedy najgłośniejsze dzieło Tomasza a Kempis nosi znamienny tytuł O naśladowaniu Chrystusa. W każdej domenie życia zawsze pojawiają się ludzie, którzy posiedli nadzwyczajną wiedzę, zdobyli wyjątkowe doświadczenia, urzeczywistnili zdumiewające cele bądź osiągnęli niekłamane mistrzostwo. W moim odczuciu dotyczy to również sfery życia religijnego, wysiłków w poszukiwaniu Boga, mistyki, dlatego pomocy i zachęty szukam w pismach ludzi głębokiej wiary, tych, którzy w swym życiu uparcie i usilnie starali się poznać Boga. To tam znajduję wskazówki, niekiedy całkiem koń- Pośrednictwo w Zbawieniu 161 kretne i praktyc/.ne, to w pismach „świętych" natrafić można na pouczenia, jak wstąpić na drogę religii, a także jak na niej wytrwać. O tym, w jakiej mierze wpłynąć to może na urzeczywistnienie naszych dążeń, nie chcę się tutaj wypowiadać; myślę jednak, że winniśmy wdzięczność za wszelką pomoc, jaką nam świadczy Bóg zgodnie z duchem słów Jezusa: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Święty w was mieszka?" Tym krótkim ekskursem na temat pośrednictwa w zbawieniu kończy się druga, a zarazem najobszerniejsza część niniejszej książki. W części następnej zamierzam przedstawić wypowiedzi innych badaczy i ich stanowisko wobec niektórych spornych kwestii związanych z postacią Jezusa Chrystusa. Prócz tego zamieszczę w niej również co ważniejsze fragmenty niekanonicznych ewangelii oraz wynurzenia paru mistyków, które przybliżą, być może, odpowiedź na pytanie o ukryte przesłanie Biblii. Dopiero potem, opierając się na zgromadzonych cytatach, a także na wcześniej poczynionych spostrzeżeniach i przemyśleniach, postaram się związać w całość wszystkie nici tajemniczej nauki Jezusa o wiecznym życiu, co uczynię w uwagach końcowych, do których dołączę całościowy przegląd wskazówek źródłowych. Część III Kwestie otwarte Na początek zwięzła uwaga wstępna: chcę tu od razu zaznaczyć, że na najbliższych stronicach nie zamierzam się wdawać w zbędne spory i kontrowersje, nic myślę również wydawać opinii o poszczególnych poglądach, to jest oceniać, czy są one słuszne, czy też nie; celem obecnej części książki jest raczej zwrócenie uwagi na kilka problematycznych zagadnień. Wyjaśnień zadowalających, wszechstronnych, że nie wspomnę o takich, które zyskać by mogły jednomyślną akceptację, na tych paru szkicowo potraktowanych stronach nie potrafię, rzecz jasna, udzielić, zresztą nie są w stanie tego uczynić również i pozostali badacze czy interpretatorzy. Nie zmienia to faktu, że wszystkie te kwestie, aczkolwiek otwarte, stanowią istotny element całokształtu interesującego nas problemu, budzą zatem ciekawość wszystkich tych, którzy się zastanawiają nad ukrytym sensem nauki Jezusa Chrystusa. Osobiście, jako sprawozdawca dobrze obeznany z materią, mogę stwierdzić, iż wystarczającą satysfakcję przynosi już sama możliwość poruszenia tego rodzaju problemów i nie pomniejsza jej to, że nie potrafię udzielić sobie rozstrzygających odpowiedzi, że czasem nawet niepodobna ich oczekiwać. Czy Jezus rzeczywiście zmarł na krzyżu? (Czy Jezus zmarł na krzyżu?) Wielu autorów (wśród nich m.in.: Andreas Faber-Kaiser, Holger Kersten, Henry Lincoln, Michael Baigent, Richard Leigh, Barbara Thiering) jest zdania, że Jezus nie zmarł na krzyżu, tylko popadł w stan swoistego rodzaju śpiączki. Wbrew powszechnemu mniemaniu, nie połamano mu również kości (co przyspieszało śmierć na krzyżu), zaś jego ciało, to jest domniemane zwłoki, zdjęto z krzyża dużo szybciej, niż to zazwyczaj czyniono, po czym, na polecenie Piłata, oddano je pod pieczę Józefa z Arymatei, który, jak wiemy, nie należał do rodziny Jezusa. W jego specjalnie do tego celu przygotowanym grobowcu z kamienia Jezus, podobno, został ponownie zbudzony, a stało się tak za sprawą tajemnych metod uzdrawiania znanych i stosowanych przez wspólnotę esseńczyków. To właśnie dlatego, tak utrzymują wymienieni autorzy, „niewierny Tomasz", który chciał się przekonać o faktycznym względnie domniemanym zmartwychwstaniu Jezusa, mógł wówczas dotknąć ręką jego zranionego boku. Ze świadectw biblijnych, z wypowiedzi samego Jezusa przytoczonych w Ewangeliach, z tego, co później przekazali apostołowie, wiemy, że zmartwychwstanie nie spełnia się w jakimś ciele „z krwi i kości", tylko w „ciele niebiańskim". 165 166 Wulfing von Rohr Barbara Thiering sądzi, że Jezus, wraz z Pawłem i kilkoma innymi uczniami, ruszył potem na wędrówkę po świecie. Jej zdaniem, apostolska zapowiedź: „a słowo Boże pójdzie między was" świadczyć ma o żywym ciągle oczekiwaniu nadejścia samego Jezusa. Śmierć Jezusa, w dalszym ciągu referuję poglądy wspomnianej autorki, była śmiercią naturalną, a nastąpiła w Rzymie lub w jego okolicach dopiero po męczeńskiej śmierci Piotra i Pawła. Zdarzenie to legło u podstaw osławionej legendy Graala, legendy rdzennie europejskiej, a nie bliskowschodniej. Wspomnieć trzeba, że Swetoniusz, rzymski historyk tych czasów, melduje w swym Liście Klaudiusza (25,4) o wypędzeniu Żydów z Rzymu w 48 roku, z powodu jakiejś rebelii, wznieconej wskutek podżegań niejakiego „Chrystusa".* Nie musimy, rzecz jasna, dawać wiary tego rodzaju spekulacjom, możemy je jednak przyjąć do wiadomości. Na pełną uwagę zasługuje natomiast osobliwy werset Ewangelii Janowej - werset ostatni, który częstokroć najzwyczajniej umyka naszej uwagi: Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonal, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cafy świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. J 21,25 T * Informacje powyższe są najoględniej mówiąc nieścisłe: nie chodzi tutaj o żaden List Klaudiusza, tylko o żywot cesarza Klaudiusza z tomu Żywoty cezarów (De vita caesarum). W polskim przekładzie J. Niemir-skiej-Pliszczyńskiej odnośny ustęp brzmi (zgodnie 7, oryginałem) następująco: „Żydów wypędził z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa". Historycy datują to wydarzenie na rok 50 n.e. (przyp, tłum.) Czy Jezus rzeczywiście zmarł na krzyżu? 167 O jakich rzeczach tu mowa? Tych, które stanowią treść wewnętrznej nauki, i które zastrzeżone były wyłącznie dla ludzi, których Jezus do siebie dopuścił? (Por. cytaty z Wewnętrznej Ewangelii Marka.) Kiedy Jezus dokonał tych wielu „innych rzeczy"? Przed Ukrzyżowaniem? A może po nim? Bądź co bądź to zagadkowe, brzemienne w znaczenia zdanie pada na samym końcu Ewangelii świętego Jana! Jeżeli Jezus dokonał tych rzeczy po Ukrzyżowaniu, to powstaje pytanie, czy czynił to jako „zmartwychwstały" Mesjasz, czy też jako Zbawiciel dusz przywrócony życiu ze stanu uśpienia? Nie będę tu szczegółowo wyliczać argumentów potwierdzających śmierć na krzyżu, ani tych, które jej zaprzeczają, nie zamierzam również ujawniać w tej książce mojego własnego zdania na ten temat. By jednak uniknąć jakichkolwiek nieporozumień, musze powiedzieć, że we mnie, osobiście, boskość Jezusa Chrystusa - Syna Bożego nigdy nie wzbudzi najmniejszych wątpliwości, nawet wtedy, gdyby się okazało, że nie zmarł on na krzyżu, nawet gdyby ten fakt znalazł pewnego dnia stosowne historyczne potwierdzenie. Jezus pomiędzy dwunastym i trzydziestym rokiem życia. (Czy Jezus przebywał w Indiach ? Czy był Esseńczykiem?) cLwangelie nie przekazały nam żadnych informacji na temat tego, co się działo z Jezusem pomiędzy dwunastym i trzydziestym rokiem jego życia. Nie uczynili tego również ci, którym przypadło kierować Kościołem. Zrozumiałe więc, że owa luka musiała skłaniać do najrozmaitszych domniemań i przypuszczeń, a te z kolei legły u podstaw takich czy innych spekulacji. Odpowiedź na to pogłębiłaby znacznie naszą znajomość biografii Jezusa, co więcej, miałaby wielkie znaczenie teologiczne. Gdyby udało się dowieść, że Jezus w tych latach pobierał naukę u Esseńczyków, albo że znalazł się w Indiach czy nawet w Tybecie, wtedy jego duchowy wizerunek przybrałby inną postać niż ta, którą znamy i z którą na trwałe się zżyliśmy. Wtedy także musielibyśmy przyjąć do wiadomości, że był on zwykłym śmiertelnikiem - synem swej matki i swojego ojca, tak samo jak wszyscy ludzie, wszyscy święci i wszyscy inni założyciele religii (Abraham, Mojżesz, Lao Tse, Budda, Mahomet, Kabir etc.). Oznaczałoby to, że Jezus, w czasie swojego duchowego dojrzewania, w okresie rozwoju i wtajemniczenia w doświadczenia mistyczne, zdał sobie sprawę z boskiej 169 170 Wulfing von Rohr natury ludzkiej duszy, i w konsekwencji wziął na siebie zadanie, aby tę wiedzę przekazać innym. W żadnym razie nie pomniejszyłoby to jego rangi; pod znakiem zapytania stanęłoby tylko przekonanie o wyjątkowym i niepowtarzalnym charakterze jego istoty. Przyjrzyjmy się teraz nielicznym wzmiankom napomykającym o owych „zagubionych latach" Jezusa. Wybrałem je po to, ażeby skłonić czytelników do dalszych, samodzielnych rozmyślań i poszukiwań. Temat, którym obecnie się zajmujemy, oświetlają one zaledwie w skromnej mierze, nie wpłyną tedy na jakąś zdecydowaną zmianę przekonań, lecz mimo to zasługują na pewną uwagę. Zacznijmy od noty zamieszczonej w wiedeńskim dzienniku Der Tag z 2 czerwca 1926 roku, noty, którą cytuje również Czcigodny Ouseley: «Profesor archeologii Nikolaus Boerich (najprawdopodobniej chodzi tutaj o słynnego badacza kultur azjatyckich - Nikolausa Roericha), który powrócił właśnie z trzyletniej wyprawy naukowej w nie zbadane dotąd rejony Azji, w jednym z buddyjskich klasztorów w Tybecie znalazł dokumenty, z których wynika, że Jezus, gdy miał 29 lat, wyruszył z Palestyny w podróż do Indii, po to, aby zapoznać się z religią buddyjską. Rękopis, który to wszystko opisuje, ma 1500 lat, a znaleziony został w klasztorze Hemis (Himis) w Tybecie. W manuskrypcie tym Jezus występuje pod imieniem „Issa". W północnych Indiach, w pewnym mieście pobudowanym przez mongolskiego cesarza, mieście, po którym zachowały się jedynie ruiny, na bramie jednego ze zniszczonych mostów znaleziono inskrypcję arabską z następującym tekstem: „Jezus - pokój z nim - powiada: mostem jest ten nasz świat, przejdź po nim i nie buduj tu sobie żadnego do-mu!"» (cyt. [za:] Ouseley, Das Evangelium des vollkom-menen Lebens — Ewangelia spełnionego życia, s. 29, por. też Dodatek) Jezus pomiędzy dwunastym... 171 Bardzo podobny dokument (czyżby ten sam?) już w 1887 roku odkrył w Ladakh Mikołaj Notowicz (Notowitch). Z kolei w 1929 roku S wami Abhedananda opublikował bengalskie tłumaczenie świadectwa z klasztoru Himis, i to z tego przekładu korzystał Nikolaus Roerich, gdy pisał swój Dziennik z pobytu w Azji. W 1939 roku pewien lama z klasztoru Himis pokazał Szwajcarce, Elisa-beth Caspari, trzy nader wiekowe dokumenty, a wręczając je wypowiedział słowa: „Te księgi mówią, że Jezus był tutaj!". Na tym nie dość; niektórzy badacze utrzymują nawet, że dysponują dowodami potwierdzającymi nie tylko pobyt Jezusa w Azji Przedniej, lecz nawet jego śmierć, która miałaby nastąpić w Kaszmirze. I tak, Andreas Faber-Kaiser spotkał w Kaszmirze ludzi określających się mianem „Beni Israel", co znaczy dokładnie „Dzieci Izraela". Kontakty i powiązania Żydów z Indiami datują się zresztą co najmniej od czasów Salomona, kiedy to wymieniali oni złoto i srebro na indyjskie korzenie. Wzdłuż zachodniego wybrzeża Malabar, gdzieś od VI wieku przed Chrystusem istniały, i po dziś istnieją, niewielkie żydowskie osady. Synagoga w Cochin zyskała sobie szeroką sławę, głównie ze względu na starożytne skarby, które znajdują się w jej posiadaniu. Zamieszkujący w Indiach chrześcijanie, zwani też „Chrześcijanami Tomasza" swój rodowód wywodzą od apostoła Tomasza, którego Jezus posłał do Indii, by głosił tam jego naukę. Święty Tomasz zmarł jako męczennik w pobliżu dzisiejszego miasta Madras, w którym to miejscu, na niewielkim pagórku, wybudowano pamiątkową kaplicę, i gdzie znajduje się również skromna katedra z jego relik- 172 Wulfing von Rohr wiami. (Por. Dodatek: Przewodnik zatytułowany Magisch Reisen Indien - Magiczne podróże po Indiach.) Na temat wędrówek Jezusa poza terytorium Palestyny powstał cały szereg frapujących i godnych uwagi książek, by wymienić tu tylko prace Andreasa Faber-Kaisera, Barbary Thiering, Jamesa F. Forucciego, Elisabeth Clare Prophet albo Holgera Kerstena (por. wskazówki bibliograficzne zamieszczone w Dodatku). W połączeniu z tym, co zawiera Ewangelia Tomasza, rzucają one snop światła na związki Chrześcijaństwa z Indiami, które obecnie wydają się znacznie bliższe niż można by przypuszczać. Niezależnie od tego wszystkiego, sądzić nam wolno, że wszystkie te lata w biografii Jezusa, których nie dokumentują żadne świadectwa, musiały być dla niego okresem intensywnego duchowego rozwoju. Przy okazji przypomnijmy tu owych trzech mędrców przybyłych do Jerozolimy gdzieś z kraju „wschodzącego słońca", „trzech magów ze Wschodu", którzy w tę tak daleką drogę wybrali się przecież nie przypadkiem, ale dlatego, że w narodzonym akurat dziecku rozpoznali tego, któremu w przyszłości przypaść miała w udziale zupełnie nadzwyczajna misja duchowa. Naszkicowana tu hipoteza jest w pełni zgodna z całą ludzką tradycją, zarówno żywą, ustną, jak i pisaną, zgodna jest również z naturalną potrzebą wykształcenia i duchowego rozwoju, zgodna jest wreszcie z tym, co wiemy o wszystkich znanych nam „synach Bożych" czy „boskich posłańcach"; jak wiemy, wszyscy oni musieli przejść przez zwyczajne, ziemskie doświadczenia, wszyscy musieli pokonać kolejne etapy duchowe- Jezus pomiędzy dwunastym... 173 go dojrzewania, i oddziaływać nie w innej, tylko w ludzkiej, cielesnej postaci. Inna grupa uczonych, z jeszcze większą być może siłą przekonania, utrzymuje stanowczo, że Jezus był Esseńczy-kiem. Esseńczykami nazywamy starą sektę hebrajską, której zwyczaje i przekonania odzwierciedlają tzw. Zwoje z Qumran, zwane także niekiedy „Rękopisami znad Morza Martwego". W swej książce, którą wymieniam w Bibliografii, Upton Clary Ewing przekonująco wywodzi, że esseńczycy, a także nazarejczycy (względnie mesjaniści), ebionici (tj. „biedni") oraz chrześcijanie palestyńscy i hebrajscy, którym przewodził Jakub, w gruncie rzeczy stanowili jedną i tę samą wspólnotę religijną. Jego zdaniem już Kazanie Jezusa na Górze odzwierciedla, niemal słowo w słowo, te wskazania moralne i tę postawę wobec życia, o których mówią aramejskie zwoje bractwa esseń-czyków, spisane, jak wiadomo, na jakiś czas przed narodzeniem Jezusa. (Kilka ustępów pochodzących z tzw. Ewangelii Esseńczyków zamieszczam w rozdziale zatytułowanym Ewangelia Pokoju Esseńczyków.) Założenie, że Jezus mógł być esseńczykiem, względnie że poznał naukę oraz praktyki religijne tej sekty w jednym z jej pustynnych klasztorów, w żadnej mierze nie kłóci się z tym, co przekazują nam o nim świadectwa biblijne. Tego rodzaju hipoteza wyjaśniałaby, w sposób przekonujący, co Jezus czynił przez siedemnaście lat, które w biografii jego stanowią ciągle pustą lukę. Mnie osobiście najbardziej przekonuje taka wersja zdarzeń, wedle której Jezus, pomiędzy dwunastym i trzydzie- 174 Wulfing von Rohr stym rokiem swego życia, odbył długą wędrówkę po świecie, czerpiąc naukę zarówno od Esseńczyków, jak i wyznawców związanych z innymi sektami religijnymi. Nie jest też wykluczone, że już w tamtym okresie zaczął nauczać. Dokumenty, z których wynika, że zawędrował i przebywał w Azji Mniejszej, też wydają mi się wiarygodne. Jezus — Niepokalane poczęcie — Rodzina Jezusa O narodzinach Jezusa z Marii Dziewicy, to jest o partenogenezie, która wzbudzała i wzbudza mnóstwo sporów, a która dopiero jakieś sto lat temu podniesiona została do rangi kościelnego dogmatu, profesor D. Niel-sen pisze w tych słowach: «Spośród 27 nowotestamentowych świadectw, które stanowią fundament Chrześcijaństwa, zaledwie dwa wspominają o dziewictwie Marii, przy czym w obydwu tych dokumentach odnośne wzmianki pozostają w wyraźnej sprzeczności z tym, co poza tym one zawierają. Sam Jezus dogmatu tego nigdy nie objawił. Jego apostołowie i uczniowie też nie; nie spotykamy się z nim również u pierwszych chrześcijan skupionych w gminach założonych na terytoriach zamieszkiwanych przez Żydów. Dogmat ten nie występuje w religii judajskiej, obcy jest przeto duchowi Starego Testamentu. Mesjanistyczny ustęp z Księgi Izajasza (7,16 - w przekładzie Lutra jest to 7,14), który w starym niemieckim tłumaczeniu z języka greckiego brzmi: „Die Jungfrau isl schwanger und gebiert einen Sohn" (Brzemienna jest panna i porodzi syna) w żadnym razie nie mówi o tym, że matką ma być dziewica; w pierwowzorze, w tym miejscu, znajduje się słowo „alma", które oznacza „młodą kobietę", a nie słowo „betula", które istotnie jest równoważnikiem „dziewicy". Z tego też względu właściwe tłumaczenie powinno brzmieć: „Die junge Frau ist schwanger" (Brzemienna jest młoda ko-bieta)». (w pracy pt. Der geschichtliche Jesus, s. 111-118, którą cytuję za: Ouseley, Das Evangelium des vollkomme-nen Lebens Ewangelia - spełnionego życia, s. 16 i następne) 175 176 Wulfing von Rohr W dwu kanonicznych ewangeliach znajdują się genealogiczne tablice, dokładne i sporządzone zgodnie z obowiązującymi regułami. Dokumentują one historycznie pochodzenie Jezusa, a przedstawia się ono następująco: Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawidowego, syna Abra-hamowego. Od Abrahama pochodzi Izaak, od Izaaka Jakub, od Jakuba Juda i bracia jego, od Judy ... Od Eleaza-ra (pochodzi) Matan, od Matana Jakub, od Jakuba Józef, mąż Marii. Z niej narodził się Jezus zwany Chrystusem. (w tekście niem.: ... od Jakuba Józef, mąż Marii, z którego zrodził się Jezus) wersja alternatywna: ... mąż Marii, która była matką Jezusa, zwanego Chrystusem (pomazańcem) (...). Tak więc ogólem jest wszystkich pokoleń od Abrahama do Dawida czternaście. Od Dawida aż do uprowadzenia do Babilonu pokoleń czternaście, i od uprowadzenia do Babilonu aż do Chrystusa pokoleń czternaście. Mt 1,1-7 K Tyle mówi nam Ewangelia świętego Mateusza i to w tej postaci, w jakiej spotykamy się z nią na co dzień. Z przekazu tego wynika zupełnie wyraźnie, że autor tych słów kładzie nacisk na przynależność Jezusa do linii bezpośrednich potomków królewskiego szczepu Dawida. Z tego też względu wielu współczesnych Jezusa (również on sam?) upatrywało w nim „króla Żydów". Podobny wywód genealogiczny znajduje się także w Ewangelii świętego Łukasza: A Jezus poczynał być jakoby w trzydziestu latach, będąc (jak mniemano) synem Józefa, syna Helego, syna Mata-lowego, syna Lewiego, syna... (...) syna Setowego, syna Adamowego, syna Bożego... Łk 3,23-38 B Jezus — Niepokalane poczęcie... 177 Alternatywna wersja pierwszych słów brzmi: Sam zaś Jezus rozpoczynając swoją działalność miał lat] około trzydziestu. Był, jak mniemano, synem Józefa... Łk 3,23 T Sam fakt, że te genealogiczne wywody znalazły się w Ewangeliach, profesor Nielsen komentuje w ten oto sposób, przy okazji zwracając uwagę na osobliwy porządek elementów: «W późniejszym czasie, gdy do tekstów włączono motyw dziewictwa Marii jako matki Jezusa, te genealogiczne tablice dały solidny impuls nowej całkiem nauce. Możemy tedy obserwować przeróżne próby kopistów zmierzających, poprzez wtręty i sprostowania, do zharmonizowania obydwu wersji. Były to czasy, gdy nie było jeszcze żadnej kanonicznej, to jest definitywnej wersji biblijnego tekstu. Jak to poświadcza Orygenes - Ojciec Kościoła żyjący w III wieku - różnice pomiędzy poszczególnymi odpisami były liczne i znaczne, ponieważ kopiści to włączali do tekstu, to wyrzucali zeń, co im tylko pasowało względnie nie pasowało. I tak, już na samym początku Ewangelii Łukaszowej, to znaczy w zdaniu: „Jezus był synem Józefa" pojawił się wtręt: „jak mniemano". Zniweczył on sens całego wywodu genealogicznego, bo i jakie znaczenie mogło mieć to, że Józef wywodził się z rodu Dawida, skoro w wątpliwość podano jego ojcostwo Jezusa i wskutek tego Józef stał się jedynie zwykłym opiekunem? W takim przypadku oznacza to przecież, że w żyłach Jezusa nie było ani kropli krwi Dawida. Podobny zabieg zastosowano w Ewangelii Mateusza; tuż po wywodzie o pochodzeniu Jezusa dorzucono tam ekskurs o niepokalanym poczęciu, z którego ewidentnie wynika, że Józef nie był ojcem Jezusa. Konsekwencja nakazywa- 178 Wulfing von Rohr łaby w takim przypadku usunięcie całego wywodu genealogicznego, kłopot w tym, że wywód ten miał już swoją tradycję i znajdował się w jakimś starszym rękopisie. Trzeba było się zatem ograniczyć do powierzchownych retuszów, które jakoś ujednoliciłyby dwie wykluczające się wersje. Skreślono więc zdanie „Józef był ojcem Jezusa" i zamieniono je - w miejscu, gdzie po raz pierwszy pada imię Józefa - na zdanie: „Józef, mąż Marii, z której narodził się Jezus". Jest to zwyczajny wtręt, który jak ostrze noża raz na zawsze przecina wszelki związek krwi pomiędzy Jezusem i Józefem. Co więcej, odejmuje sens całej tej tablicy genealogicznej. W rezultacie bowiem czytelnik nijak nie może pojąć, dlaczego właściwie zadany jest mu trud prześledzenia łańcucha wszystkich przodków Józefa, jeżeli on sam nie był przecież ojcem Jezusa. Oczywiste fałszerstwo interesującego nas ustępu Ewangelii Ma-teuszowej, fałszerstwo podejrzewane już dużo wcześniej przez przedstawicieli nowoczesnej krytyki tekstu, zostało udokumentowane całkiem nieoczekiwanie, gdy w 1892 odkryto pergamin zawierający tekst syryjskiej legendy o świętych. Ten cenny rękopis, tak zwany Palimpsest Synaj ski, zawiera szereg pierwotnych odmian tekstu, przytacza też - w genealogicznym ekskursie u Mateusza -czytelnie i wyraźnie słowa: „Józef był ojcem (spłodził) Jezusa". W świetle tego, co czytamy w mowie apostoła Piotra, której treść przekazuje drugi rozdział Dziejów Apostolskich, Jezus nie był bogiem, tylko człowiekiem, poprzez którego Bóg dokonywał swego dzieła. Jako człowiek, w naturalny sposób był on synem Józefa, a w konsekwencji potomkiem z rodu Dawida. Wedle Świętego Pawła Jezus był bogiem jedynie w przenośnym, duchowym znaczeniu tego słowa, ponieważ z przyrodzenia (kata sarka) pochodził on od Dawida, czyli że był synem Józefa (por. List do Rzymian 1,4; Dzieje Apostolskie, 13, 23-24)». (Z książki: Der geschichtliche Jesus, s. 111-118, cyt. [za:] Ou-seley, Das Evangelium des vollkommenen Lebens, s. 17-18) Jezus — Niepokalane poczęcie... 179 Dorzućmy do tego, tytułem uzupełnienia, jeszcze tę informacje, całkiem istotną, że wśród sobie współczesnych Jezus znany był jako „Jeshua ben Joseph", a to znaczy „Jeshua, syn Józefa". Wielu autorów (m.in. Thiering, Lincoln, Baigent, Leigh) spekuluje na tej podstawie i posuwa się do przypuszczeń, że Jezus sam założył rodzinę, spłodził dzieci i tak dalej. Ogromna to szkoda, iż wszystkie te kwestie z góry wyłączone zostały z oficjalnej nauki Kościoła. Miast tego można było je przecież poddać wnikliwym, krytycznym, ale zarazem „otwartym" badaniom. Reasumując: tablice genealogiczne, jakie zawarte są w obydwu Ewangeliach, nieuzasadnione tłumaczenie słowa „alma" oznaczającego nie „dziewicę" tylko zwyczajnie „młodą kobietę", dalej, fakt, iż sam Jezus wcale się nie uważał za „Nad-człowieka", to jest nie utrzymywał, że jest on bezpośrednią emanacją Boga, istotą, która przyszła na świat bez udziału cielesnego ojca, wszystko to razem, a także wiele innych powodów, skłania do wniosku, że Jezus urodził się w całkiem „normalny" sposób, z całkiem „normalnych" rodziców. Raz jeszcze muszę podkreślić, że tego rodzaju punkt widzenia w niczym nie uchybia boskiej naturze Jezusa, tak samo jak nie pomniejsza jego misji Zbawiciela. Biblia i Karman Prawo „Karman", które pochodzi z Azji, wyrazić można w rozmaity sposób: już to słowami: „każda akcja wywołuje reakcję", już to zdaniem: „Każda przyczyna pociąga za sobą jakiś skutek"; można je nawet ująć w sentencję: „Każda myśl, każde uczucie, każde słowo i każdy czyn są niczym ziarno, które pewnego dnia wzejdzie". Jeśli chodzi o Biblię, to mimo „wszelkich zabiegów harmonizujących", mimo retuszów i „oczyszczeń", znaleźć w niej można, tu i ówdzie, pewne wskazówki apelujące do tego prawa przyczyny i skutku, do tej nauki, którą wyraża termin „karman". Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym (u Lutra: „eifriger" - żarliwym, gorliwym), który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy mnie nienawidzą. Wj 20,5 T A gdzieby śmierć zaszla, tedy dasz duszę za duszę, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, sparze-linę za sparzelinę, ranę za ranę, siność za siność... Wj 21,23-25 B W Ewangelii Mateusza (5,39) Jezus, jak wiemy, odrzuca tę zasadę mówiąc, że nie należy przeciwstawiać się wyrządzonemu złu, że miast tego należy podstawić jeszcze drugi policzek. I w tej nauce nie ma żadnej sprzeczności. Prawo karmanu, które stale odnawia i utwierdza swą moc wskutek coraz to nowych samoczynnie wyłaniających się 181 182 Wulfing von Rohr przyczyn, przezwyciężyć można tylko wówczas, gdy człowiek zaniecha myśli o własnym „ja" zarówno w swoich uczuciach, jak i w mowie i czynach. Kazanie Jezusa na górze stanowi w tym względzie doskonałą naukę, jak czynić i działać, aby uniknąć piętrzących się powikłań, aby wyzwolić się z pęt bezwzględnego prawa karmanu, aby otworzyć się na to doświadczenie, które człowiekowi daje Duch Święty. Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż wstąpi do królestwa Bożego ten, który aż nadto przywiązał się do spraw ziemskich. W tym samym duchu nauczali, jak wiemy, także apostołowie: Nie ludźcie się. Z Boga szydzić nie można. Co człowiek sieje, żąć będzie. Kto sieje w swym ciele, temu ciało wyda jako plon zgniliznę; a kto sieje w duchu, temu wyda duch jako plon życie wieczne. Czyńmy dobrze i nigdy nie ustawajmy. Gdy nadejdzie pora, zbierzemy plony, o ile nie ustaniemy w wysiłku. Ga 6,7-9 K Tak więc to prawo przyczyny i skutku może być uchylone przez Syna Bożego: Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, laska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. J 1,17 T Albowiem Bóg nie posłał swego syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez niego zbawiony. J 3,17 T Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał synowi. J 5,32 T Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który mnie postal, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia. J 5,24 T Biblia i Karman 183 Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwolilo cię spod prawa grzechu i śmierci. Co bowiem bylo niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czynilo je bezsilnym, tego dokonał Bóg. On to zeslal Syna swego... Rz 8,1-3 T Prawo, karman (= kał = Jahve) stale trwa i pozostaje niezmienne. Może się jednak zmienić prawodawca, to znaczy Bóg. W innym wersecie znajdujemy kategoryczne napomnienie, byśmy nie przypisywali sobie zasług za nasze dokonania, doświadczenia i naszą wiedzę, byśmy nie chełpili się nimi i nie wystawiali ich na pokaz: Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w zestawieniu siebie z drugim. Każdy bowiem poniesie wlasny ciężar. Ten, kto pobiera nauką wiary, niech użycza ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza. Nie łudźcie się! Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie; kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. G a 6,4-8 T Z przytoczonego ustępu wyłania się takie oto przesłanie: dobroczynnych skutków, które przynoszą podjęte przez nas działania, nie powinniśmy przypisywać ani tym czynom, ani naszym wysiłkom; powinniśmy natomiast traktować je jako dobrodziejstwo wyświadczone przez nauczających nas mistrzów. Tak właśnie należy, ponieważ w myśl prawa przyczyny i skutku, pojmowanego zgodnie z tym, o czym mówi zasada karmanu, nasze „ja", samo w sobie, nie jest w stanie wnieść trwałej wartości pozy- 184 Wulfing von Rohr tywnej; w najlepszym razie może ono stać się tylko narzędziem, zresztą potencjalnym, zaledwie w jakiejś mierze użytecznym, przeznaczonym do tego, by służyć słowu, Duchowi Świętemu względnie boskiej mocy twórczej. W swojej książce Przekroczyć próg nadziei Jan Paweł II w ten oto sposób uzasadnia ścisły związek przyczyny i skutku, w rozdziale poświeconym życiu wiecznemu i sprawom ostatecznym: „Pamiętaj zatem, że w końcu sam staniesz przed Bogiem, sam też będziesz musiał zdać sprawę ze swego życia. Przed Jego trybunałem tylko ty odpowiadał będziesz za wszystkie swoje czyny, i nie tylko za czyny będziesz odpowiadać i za słowa, lecz także za myśli, i to te najbardziej skryte". W teologii chrześcijańskiej znaczenie problematyki spod znaku karmanu nie sprowadza się wyłącznie do uznania prawa przyczyny i skutku, ale akurat ten aspekt (i słusznie) spotkał się ze zrozumieniem oraz wysoką oceną. Gdyby sprawy się miały inaczej, nie byłoby tam mowy ani o Sądzie Ostatecznym, ani o „Czyśćcu", ani o wielu innych rzeczach. Chrześcijaństwu nie jest też obca koncepcja wyzwolenia z mocy prawa karmanu za pośrednictwem oświeconych i doskonałych mistrzów, a więc podobnie jak to przedstawia się w Azji. Wszak Jezus Chrystus, a nawet powołani przezeń i obdarzeni niezbędną mocą apostołowie „odpuszczają grzechy", a to oznacza, te uchylają doraźne względnie dalekosiężne skutki niewłaściwych postępków. Prawdziwe trudności i prawdziwa niezgodność wyłaniają się całkiem gdzie indziej; wiążą się one z tym, iż pojęcie karmanu jest jak najściślej sprzężone z wyobrażeniami o wędrówce dusz, z ideą reinkarnacji, której odrębną uwagę poświęcam w następnym rozdziale. Biblia a idea reinkarnacji Powiedzmy to sobie od razu: nawet na temat reinkarnacji, na pozór tak obcy duchowi chrześcijaństwa, znajdujemy w Biblii całkiem klarowną wypowiedź, tę mianowicie, w myśl której Jan Chrzciciel miałby być odrodzonym Eliaszem: Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj slucha! M t 11,13-15 T Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Cztowiecze-go? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Mt 16,13-14 T Bardzo podobne wypowiedzi spotykamy w Ewangelii świętego Marka (8.27) oraz w Ewangelii Łukaszowej (9,18). Wtedy zapytali Go uczniowie: Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparl: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili Z nim tak, jak chcieli... Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu... Mt 17,10-13 T Również i ten ustęp znajduje odbicie w wersetach Ewangelii Marka, brzmiących, praktycznie rzecz biorąc, niemal identycznie (Mk 9,11 i następne). Z kolei w Starym Testamencie napotykamy opis oddziaływania Boga, który dla chrześcijańskich uszu brzmieć musi co najmniej osobliwie: 185 186 Wulfing von Rohr ...bom Ja Pan Bóg twój... nawiedzający nieprawości ojców nad syny w trzecim i czwartym pokoleniu. Wj 20,5 B (...ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia ...jw. T) Wypowiedź ta nasuwa skojarzenia nie tylko z zasadą kar-manu, ale także z ideą reinkarnacji. Wszystkie występki mało, że przedstawione zostaną duszy po śmierci, lecz trzeba je będzie odpokutować w jakimś „piekle". Występki te będą unaocznione duszy podczas Sądu Ostatecznego, lecz najwyraźniej mogą być również „policzone" jeszcze za życia. Zasada sprawiedliwości wobec osób, na których ciążą niegodziwości, innymi słowy - konieczność „oczyszczenia" z występków, obowiązuje zatem stale i dotyczy tych samych ludzi, co znaczy tyle, że muszą się oni ujawnić w nowym wcieleniu. Chrześcijaństwo podniesione zostało do rangi religii państwowej na mocy edyktu cesarza Konstantyna. Z jego też polecenia pisemne świadectwa chrześcijańskie poddane zostały wnikliwym badaniom, należało bowiem dokładnie sprawdzić, w jakiej mierze ich treść jest zgodna z ówczesną koncepcją państwa i Kościoła, jakie elementy są niekorzystne i niepożądane, co w praktyce należy zaakceptować, a co odrzucić. Już Sobór w Nicei, obradujący pod przewodnictwem samego Konstantyna w 325 roku, potępił naukę o reinkarnacji, o wędrówce dusz, uznając ją za obcą duchowi chrześcijaństwa i niebezpieczną dla Kościoła. W następstwie tego „correctores", to znaczy biegli w Piśmie, wyspecjalizowani uczeni, którym zlecono opracowanie „oczyszczonej" redakcji Biblii, podjęli mozolny trud, aże- Biblia a idea reinkarnacji 187 by usunąć z niej wszelkie wskazówki, wszelkie wzmianki sugerujące, w jakikolwiek sposób, choćby myśl o wędrówce dusz. Zadaniu temu w pełni nie udało się im sprostać, czego dowodem jest właśnie fragment, który przed chwilą przytoczyliśmy. Nawiasem mówiąc, to podczas tego samego soboru po raz pierwszy stwierdzono oficjalnie, że Jezus jest nie tylko do Boga „podobny", lecz również jest Mu „współistotny". Wcześniej nie było to jeszcze powszechnym wyznaniem wiary, wprost przeciwnie, przez długi czas toczono zaciekłe spory o to, czy Jezus był całkiem prawdziwym człowiekiem, czemu wielu przecież uporczywie przeczyło, i czy był również prawdziwym Bogiem, który to pogląd odrzucili i zwalczali zwolennicy doktryny Ariusza. Arianizm, jak wiemy, utrzymywał się w Europie aż po szósty, a nawet siódmy wiek znajdując wyznawców wśród Gotów, Wandali, Burgundów i Longobardów. Współcześnie, przeciętny człowiek związany z Kościołem w znikomym tylko stopniu zdaje sobie sprawę, że jego wyznanie wiary wcale nie pochodzi od Jezusa, natomiast jest rezultatem długotrwałego procesu nieustannych i coraz to nowych prób definicji, wielowiekowych sporów i dysput, o których rozstrzygnięciu przesądziła nie tylko moc Ducha Świętego, co siła Kościoła i instytucji państwa. Centralny punkt tego wyznania wiary, a w każdym razie doktryny Chrześcijaństwa stanowi myśl, że „wieczny Syn Boży, druga osoba Trójcy Przenajświętszej w osobie Jezusa Chrystusa stał się człowiekiem" (wg Grolier Lexicon). Sformułowanie „stać się człowiekiem" kryje tę samą treść co pojęcie „inkarnacji". Różnica pomiędzy daleko- Przykazania o pożywieniu godnym człowieka \V raju - czy to będzie ziemski ogród znany nam jako Eden, czy jakieś mityczne miejsce, gdzie lokujemy nasze archetypiczne tęsknoty, czy wreszcie bliżej nieokreślona przestrzeń wewnętrznej błogości, „astralna" sfera pomiędzy światłem i Bogiem - w tym raju tedy problem sposobu pożywienia rozstrzygnięty został jednoznacznie już w słowach relacjonujących historię stworzenia: / rzeki Bóg: Oto wam daję wszelką rośliną przynoszącą ziarno po calej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona. I stalo się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było dobre. Rdz 1,29-31 T Również po wypędzeniu z Raju polecenie wydane przez Boga Adamowi i Ewie było jasne i nie budzące żadnych nieporozumień: ...przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli... Wj 20,13 T Pan zaś, Bóg Zastępów, wezwał (was) w ów dzień do płaczu i do żałoby, do ostrzyżenia się i do przyodziania 189 190 Wulfing von Rohr woru. A tymczasem (nic, tylko): uciecha i zabawa, zabijanie wotów i zarzynanie baranów, zajadanie mięsa i zapijanie winem: „Jedzmy, pijmy, bo jutro pomrzemy!" Lecz Pan Zastępów dat się styszeć uszom moim: ,,Na pewno ta nieprawość nie będzie wam odpuszczona, dopóki nie pomrzecie". Powiedział Pan, Bóg Zastępów. Iz 22,12-14 T Jak widać, zakaz zabijania nie ograniczał się bynajmniej do zabijania ludzi - zakaz ten brzmi prosto i zrozumiale: „Nie będziesz zabijał". Wielkim będzie przed Panem; wina pić nie będzie ani innego napoju upajającego i już w tonie matki swej napełniony będzie Duchem Świętym. Łk 1,15 K Bo miłosierdzia chcę, a nie ofiary, a znajomości Bożej więcej niż całopalenia (w tekście niem.: a znajomości Bożej, a nie całopalenia). Oz 6,6 B (Ponieważ) Lubią ofiary krwawe i chętnie je składają, lubią też mięso, które wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. Wspominam tedy na ich przewinienia (niem.: nieprawości) i karzę za ich grzechy — niech wrócą znów do Egiptu! Zapomniał Izrael o swym Stworzycielu i pobudował pałace (w tekście niem.: baut Kirchen [oder]: Palćiste - buduje kościoły (albo): pałace. Oz 8,13-14 T Przywołajmy wreszcie stosowny ustęp z tak zwanej Ewangelii Esseńczyków: «A Jezus odparł: czcić powinieneś twojego niebieskiego Ojca, twoją ziemską matkę, czcić i przestrzegać ich przykazań, ażebyś żyl długo na ziemi. A jako następne dane jest takie przykazanie: Nie wolno ci zabijać, bo życie wszystkim dane zostało przez Boga, a co Bóg dał, człowiek nie może odebrać. Ponieważ zaprawdę powiadam wam: od jednej matki pochodzi wszystko, co żyje na ziemi. Dla- Przykazania o pożywieniu... 191 tego każdy, kto zabija, zabija również swojego brata. A ich śmierć (śmierć zarżniętych zwierząt) będzie też jego śmiercią. Bo tylko w służbie waszemu niebieskiemu Ojcu wasze winy zostaną wam wybaczone (pomniejszone) z siedmiu lat na siedem dni. Lecz szatan niczego wam nie wybaczy, a wy musicie mu wszystko zapłacić. Oko za oko. Ząb za ząb. Ręka za rękę. Stopa za stopę. Sparzenie za sparzenie. Ranę za ranę. Życie za życie. Śmierć za śmierć. Ponieważ zapłatą za grzech jest śmierć. Tedy nie zabijajcie i nie jedzcie waszych niewinnych zdobyczy, jeżeli nie chcecie być niewolnikami szatana. Bo to jest droga cierpienia, a prowadzi ona do śmierci. Czyńcie tedy zgodnie z wolą Boga, tak aby jego anioły służyły wam na drodze waszego życia. Posłuszni bądźcie słowu Bożemu: Oto dałem wam wszelkie ziele wydające z siebie nasienie, które jest na obliczu ziemi i wszelkie drzewo, na którym jest owoc drzewa, wydające z siebie nasienie, będzie wam za pokarm.» (cyt. [za:] Das Friedensevangelium der Essener -Ewangelia Pokoju Esseńczyków, Ks. I, s. 33 i następne, Bruno Martin Yerlag, por. Dodatek) W książce Ewangelia spełnionego życia (por. Dodatek) znajdujemy jeszcze inne wskazówki i informacje na temat wegetariańskiej diety esseńczyków i nazarejczyków: Gdy studiujemy zachowane pisma z tych czasów, a w szczególności teksty ojców Kościoła, to uderza nas zwłaszcza konsekwentne odrzucenie wszelkich pokarmów zwierzęcego pochodzenia. Ujmuje nas również zaniechanie ofiar ze zwierząt, a nawet miłość do zwierząt jako towarzyszy życia, miłość wyrażana i okazywana przez najrozmaitszych świętych mężów. Tego rodzaju stosunek do życia panował szeroko także w ówczesnej Palestynie, zwłaszcza wśród ludzi poszukujących wyższego sensu życia, dążących do poznania prawdy i Boga. Potwierdzają to relacje rzymskich historyków. Część IV Źródła uzupełniające W obecnej części tej książki zamierzam Czytelnikom przybliżyć kilka drobnych wprawdzie, za to znaczących i niezmiernie ciekawych tekstów, które (jak dotąd) nie weszły do kanonu Nowego Testamentu. Są to teksty, o których istnieniu wiemy już od dość dawna. Ich zawartość jest tak frapująca, przekonywająca i wiarygodna, że uznane one zostały za dokumenty autentyczne - zarówno wśród chrześcijan jak i w kręgach pozachrzcścijańskich. Świadectwa te wykażą, że nasze dotychczasowe wynurzenia na temat Stówa i na temat Świętego Ducha, wywody o nadzwyczajnym oku, o rzeczywistym chrzcie, świetle wewnętrznym oraz drodze, która prowadzi do życia religijnego wcale nie pozostają w sprzeczności z tym, co nam mówią przekazy pochodzące z innych źródeł niż Biblia; wprost przeciwnie - znajdują w nich potwierdzenie, co więcej, dzięki tym właśnie tekstom rozważania te można było odpowiednio pogłębić. Czytelnik przyjmie to być może z zaskoczeniem podobnym do tego, jakie było i moim udziałem, sprawy jednakże przedstawiają się w ten oto sposób: zarówno oryginalne dokumenty z epoki biblijnej jak i ich objaśnienia dokonane w późniejszym już czasie przez mistyków - czy to chrześcijańskich, czy to wywodzących się z innych tradycji religijnych - komunikują nam, całkiem wyraźnie, a niekiedy nawet w podobnie brzmiących słowach, przesłanie o wiecznym życiu duszy w Bogu. Jest to przesłanie, podkreślmy to wyraźnie raz jeszcze, które poznaliśmy z Biblii. Te wypowiedzi mistyków, tłumaczone nieporównanie rzadziej, aniżeli Biblia, czasem jednak zniekształcone, często są dużo bardziej osobiste, dużo bardziej bezpośrednie, jeśli chodzi o stopień zbliżenia do absolutu, niż kanoniczne teksty biblijne ujęte, jak wiemy, w surowe, precyzyjne, starannie odważone słowa. Ewangelia Tomasza Temu, kto szuka Boga, nie wolno tych poszukiwań za-przestać, dopóki Go nie odnajdzie. A gdy odnajdzie, 0-1 gamie go pomieszanie, a gdy będzie zmieszany, zdziwi się.\ (Parafraza drugiego wersetu z Ewangelii Tomasza)' Najkrócej mówiąc Ewangelia Tomasza stanowi zbiór logiów tzn. wypowiedzi, proroctw i przypowieści Jezusa. Jest to przekaz, który tradycja łączy z imieniem Didymosa Judy Tomasza znanego z działalności apostolskiej w kościele syryjskim, uważanego także za „bliźniaczego brata" Jezusa. Według Helmuta Koestera podstawą przeżycia religijnego, ma się rozumieć w świetle Ewangelii Tomasza, jest nie tyle świadomość szczególnego charakteru istoty boskiej, co pierwszoplanowa rola, jaką w duchowym rozwoju odgrywa uprzytomnienie sobie pierwotnego źródła (pochodzącego ze światła) oraz celów (wewnętrznej ciszy i wewnętrznego wyzwolenia). Aby powrócić do źródeł, uczeń uwolnić się musi od wszelkich aspektów świata zewnętrznego. Musi zrzucić z siebie swoją cielesną powłokę i wznieść się ponad swą obecną, doczesną, ograniczoną w czasie egzystencję. Dopiero wtedy będzie mu dane poznanie nowego świata - królestwa światła, pokoju i życia. Koptyjska redakcja Ewangelii Tomasza jest wprawdzie jedyną kompletną wersją tego przekazu, nie jest wszakże jedynym jego świadectwem; wersja koptyjska powstała 195 196 Wulfing von Rohr około 350 roku po Chrystusie, natomiast jej greckie fragmenty pochodzą z okresu wcześniejszego, bo gdzieś z okolic roku 200 przed Chrystusem. Kształt, w jakim ją znamy obecnie, Ewangelia Tomasza uzyskała prawdopodobnie pod koniec pierwszego wieku, jakkolwiek przypuszcza się, że istniały wersje jeszcze wcześniejsze, sporządzone między 50. i 60. rokiem naszej ery. Ewangelia Tomasza, w tłumaczeniu koptyjskim, odkryta została w grudniu 1945 r. przez egipskiego chłopa w okolicach miejscowości Nag Hammadi w Górnym Egipcie. Wspomniane wcześniej greckie fragmenty odnaleziono pół wieku wcześniej, również w Egipcie, jakieś 220 kilometrów na południe od Nag Hammadi, w pobliżu miejscowości El Bahnasa, przy czym nie od razu zdano sobie sprawę z rangi tego odkrycia. Wśród uczonych autentyczność Ewangelii Tomasza nie budzi żadnych wątpliwości. Stwierdzili oni, że 114 odrębnych tekstów, z których ów przekaz się składa, nie pochodzi bynajmniej ze źródła „Q", na którym w przeważnej mierze opierają się Ewangelie świętego Mateusza i świętego Łukasza. Zdaniem specjalistów mamy tu do czynienia z oddzielną i całkowicie niezależną Ewangelia., której pewne partie mogą być równie stare, a nawet jeszcze starsze aniżeli wspomniane źródło „Q". Uczeni związani z tzw. Seminarium Jezusa wypowiedzieli się na ten temat następująco: «Cokolwiek by powiedzieć, odkrycie Ewangelii Tomasza ujawniło, że taka forma Ewangelii, na którą składają się skrzętnie zanotowane wypowiedzi Jezusa, faktycznie istniała i była w powszechnym użyciu licznych gmin wczes- Ewangelia Tomasza nochrześcijańskich. Dzięki temu odkryciu nauka zyskała nowy zasób nie znanych dotąd, bardzo starych i niebywale obiecujących wypowiedzi, sentencji i przypowieści łączonych z Jezusem. » (Cyt. [za:] The Five Gospels -Piąć Ewangelii, s. 474, por. Dodatek) Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami C^yfry, którymi opatrzone są poniższe wyimki. odpowiadają numeracji wersetów przyjętej w powszechnie dostępnych edycjach tego świadectwa Tomasza. Rzeki Jezus: „Niech ten, który szuka, nie ustaje w poszukiwaniu aż znajdzie, l gdy znajdzie, zadrży, będzie się dziwił i bidzie panowal nad pełnią." Liczba pojedyncza (zaimek „ten") z pewnością znaczy tu to samo co liczba mnoga (ci); słowo „dziwić się" (wundern) zastąpić można wyrazem „zdumieć się" (stau-nen). Dlaczego to mamy się zdziwić, gdy nasze poszukiwania przyniosą skutek? Otóż zdziwimy się tylko wówczas, gdy to co znajdziemy będzie niezgodne z naszymi oczekiwaniami, gdy zburzy ten obraz świata, który dotąd uważaliśmy za słuszny. I tak, na przykład, nastąpić to może wówczas, kiedy poznamy rzeczywistą relację pomiędzy człowiekiem wewnętrznym, to jest duszą, a człowiekiem zewnętrznym, to znaczy ciałem, albo kiedy uprzy-tomnimy sobie, co jest istotą słowa, jaka jest jego natura co oznacza prawdziwy chrzest, kim naprawdę był Jezus i tak dalej. 199 200 Wulfing von Rohr „Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą." Samopoznanie jest niezbędnym warunkiem poznania Boga, jedyną szansą na to; samopoznanie poprzedza tedy doświadczenie przez nas natury Boga. Samopoznanie oznacza, że nawiązujemy z Bogiem stosunek taki, jaki istnieje miedzy dzieckiem i ojcem; nie jest to zatem jedynie „zależność", lecz również nakaz przyjęcia Jego dziedzictwa. Rzeki Jezus: „Poznaj to, co jest przed twoim obliczem, a to, co ukryte przed tobą, wyjawi się tobie." Gdy trzecie oko jest otwarte, patrzymy dokładnie na sam środek tego, co zobaczyć możemy na wprost naszego czoła. (Patrzymy w ten sposób, mimo że nasze fizyczne oczy są zamknięte.) Tak więc okiem duszy możemy ujrzeć to, co dla oczu cielesnych jest niewidzialne. (Por. rozdział pt. Medytacja Chrystusowa w końcowej części tej książki.) 11 „Oto niebo przeminie i tamto, które jest na dnie przeminie i zmarli nie odżyją, a żywi nie będą umierać... Jeżeli Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 201 będziecie istnieć w światłości, co uczynicie? W dniu, w którym jesteście jednym, staliście się dwoma. Jeśli zaś staliście się dwoma, co uczynicie?" Czyżby istniały dwa nieba? Niebo ziemskie, a poza nim jeszcze jakieś drugie? Tak jak w Objawieniu świętego Jana istnieją podobno dwie śmierci? Czy owo drugie niebo jest tym, co w innych religiach określane jest jako sfera astralna? Gdy zmarli nie wrócą do życia, a żywi nie umrą - co ma oznaczać to sformułowanie? Być może to, że bez tchnienia Boga nasze doczesne ciało nigdy nie będzie żyło własnym życiem, a nasza dusza (świadoma siebie) nigdy nie umrze? Najwyraźniej naszym przeznaczeniem jest egzystencja „w świetle". W dwu kolejnych zdaniach spotykamy się z czymś, co sprawia wrażenie paradoksalnego na pozór objaśnienia powstania świata: w pełni świadoma moc Boska, gdy była jeszcze jednią, a więc gdy była niepodzielna, nie ukształtowana i nie ograniczały jej ani forma, ani czas, ani przestrzeń, sama się ujawniła w pozornej dwoistości stworzenia. Cóż zatem mamy uczynić my, którzy jako stworzenia Boże przeżywamy tę naszą dwoistość i odczuwamy, że oddzieleni zostaliśmy od tej jedności? Niewypowiedziane pozostaje to, że przebudzona dusza, świadoma swego rozdwojenia i braku jedności z Bogiem, usilnie do tej jedności dąży. 12 Rzeki im Jezus: „Dokąd poszliście, pójdziecie do Jakuba Sprawiedliwego; niebo i ziemia powstaty z jego powodu." 202 Wulfing von Rohr Czy Jezus mówi tu o swoich następcach? Jakuba (swojego brata) określa słowem „sprawiedliwy", co pozwala przypuszczać, że Jakubowi przypadła dużo ważniejsza rola duchowa, niż to powszechnie się przyjmuje. 13 Rzeki Jezus uczniom swoim: ,,Porównajcie i powiedzcie mi, kogo przypominam?" Powiedział Mu Szymon Piotr: „Jesteś podobny do człowieka, który mituje wiedzę i jest rozumny". Powiedział Mu Tomasz: „Nauczycielu, moje usta nie ujmą zupełnie tego, aby powiedzieć, do kogo jesteś podobny". Rzekł Jezus: „Ja nie jestem twoim nauczycielem, ponieważ wypoiłeś i napoiłeś się ze źródła kipiącego, które ja odmierzyłem". I wziął go i odwrócił się, i powiedział mu trzy słowa. Gdy zaś Tomasz przyszedł do swych przyjaciół, zapytali go: „Co ci Jezus powiedział?" Rzekł im Tomasz: „Jeśli wam powiem jedno ze słów, które mi powiedział, podniesiecie kamienie, aby rzucić we mnie, a ogień wyjdzie z kamieni, aby was spalić". Ów Tomasz, którego imię brzmi tu zresztą niewiarygodnie, ukazany jest w tym wersecie jako uczeń, który pojął jedność Jezusa z Bogiem. Ponieważ Tomasz doświadczył już prawd wyższych, jego mistrzem przestał być Jezus zewnętrzny, a stał się nim Bóg, który wyraża się w Jezusie. Czymże to Tomasz miałby swoich „współbraci" tak rozzłościć, że obrzuciliby go kamieniami, gdyby im wyznał, co mu powiedział Jezus? „Przeciętnym" uczniom owa jedność Jezusa z Bogiem sprawiała przypuszczalnie poważne trudności poznawcze i wydawała się nieprawdopodobna, ponieważ w Jezusie widzieli oni raczej Rabbiego, Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 203 nauczyciela, mistrza względnie wizjonera. A może Tomasz dowiedział się tego, co przekazali nam inni mistycy, mianowicie, że Jezus był samym Bogiem Ojcem? A może usłyszał coś jeszcze bardziej osłupiającego - to, że nawet każdy człowiek może połączyć się w jedność z Bogiem i w ten sposób spełnić, urzeczywistnić poprzez więź ojcowsko-synowską tę, także i w nim tkwiącą moc Chrystusową, którą wyznawcy buddyzmu nazwaliby po swojemu „więzią z Buddą". 14 Rzekł Jezus: „Dam wam to, czego oko nie widziało i czego ucho nie styszalo, i czego ręka nie dotknęła, i co nie weszło do serca człowieka." Cóż to mogłoby być? Coś, czego człowiek nie postrzega swoimi narządami zmysłów, co nie ma też nic wspólnego z uczuciami jego serca - coś co jest czysto intelektualne, czysto duchowe i prawdziwie boskie. To coś człowiek może przyjąć jedynie jako istota duchowa. Bóg jest duchem i tylko w Duchu Świętym może być czczony. Tylko w duchu możemy Boga doświadczyć. 18 Rzekli uczniowie do Jezusa: „Powiedz nam w jaki sposób nastanie nasz koniec?" Odrzekł Jezus: „Odkryliście już początek, aby poszukać końca; tam bowiem, gdzie jest po- 204 Wulfing von Rohr czątek, tam będzie i koniec. Błogosławiony, kto stanie na początku - pozna koniec i nie zakosztuje śmierci." Ustęp ten kojarzyć się może z wypowiedziami charakterystycznymi dla refleksji wywodzącej się z zenu, albo z „dociekliwym pytaniem, jakie stawia Ramana Maharshis: Kim jestem? Jeśli chcemy wiedzieć dokąd zmierzamy, najpierw musimy sobie uprzytomnić skąd przychodzimy. „Dobrze jest posiąść to, do czego człowiek dąży" - mówi nam jedna z sentencji taoizmu. Nasz cel nosimy w nas samych. Poznamy koniec, jeśli znać będziemy punkt wyjścia, jeśli dostrzeżemy sam początek. Kim lub czym był każdy z nas przed fizycznymi narodzinami, bo przecież narodziny te nie są rzeczywistym początkiem naszego życia? W którym momencie następuje ów początek? W okresie rozwoju embrionu? Już przy poczęciu? Z chwilą, gdy ukształtuje się dusza, świadomość? Skąd i z czego bierze się dusza? Z materii, czy może z „niczego"? Czy światło pochodzi z ciemności? Czy miłość bierze się z nienawiści? Jeżeli te pytania o początek, o nasze „źródła" potraktujemy z należytą powagą, jeżeli naprawdę będziemy prosić o odpowiedź - Boga, Chrystusa, Moc Twórczą, Ducha Świętego - wtedy te odpowiedzi zostaną nam objawione. 19 Rzeki Jezus: ,, Błogosławiony ten, który istniał zanim się stał. Gdy będziecie moimi uczniami i będziecie słuchać słów moich, te kamienie będą wam służyły. Pięć drzew bowiem macie w raju. Nie poruszają się latem ani zimą, Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 205 a liście ich nie spadają. Kto je pozna, nie zakosztuje śmierci. " W innym niemieckim tłumaczeniu czytamy o kamieniach, które bada „pouczać" (belehren), a nie „służyć" (dienen). Co autor tych słów ma na myśli, kiedy mówi o „pięciu drzewach"? Być może - w myśl tego, co przekazali nam niektórzy mistycy - chodzi tutaj o pięć tajemnych etapów rozwoju duszy, albo o pięć dróg, które prowadzą do Boga. 24 Rzekli Mu uczniowie Jego: „Poucz nas o miejscu, w którym ty jesteś, ponieważ trzeba nam, abyśmy go szukali." Rzeki im: „Kto ma uszy, niech slucha. Istnieje światlość w człowieku światłości - on oświetla cafy świat. Gdy nie oświetla, jest ciemność". Ta wypowiedź, jako żywo, przypomina nowotestamentowe wersety: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka?"; „a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła". Tylko światłość słowa da nam wieczne światło bez cienia i wieczne życie. Jeżeli sam człowiek nie obudzi się na prawdę Bożą, pozostanie w ciemności. 28 Rzeki Jezus: „Stanąłem w środku świata i objawiłem się im w ciele. Znalazłem ich wszystkich pijanych. Nie znala- 206 Wulfing von Rohr ziem nikogo wśród nich spragnionego, a dusza moja bolała nad synami ludzkimi, gdyż są ślepi w swych sercach i nie przejrzą, że puści przyszli na świat i starają się wyjść z tego świata puści. Teraz jednak są pijani. Gdy odrzucą swoje wino, wtedy będą pokutować". My, ludzie, nie jesteśmy (jeszcze) gotowi, żeby dać posłuch nowinie, przyjąć dar religii i poprzez Syna Bożego odnowić wieź z Bogiem. Boleje nad tym każdy, kto już się przebudził i wskutek tego przepełniony jest miłością. O ileż bardziej boleć nad tym musi świadomy swej misji Syn Boży. 29 Rzeki Jezus: „Jeśli cialo powstalo z powodu ducha, to cud; jeśli duch dla data, to jest cud cudów. Ale dziwię się temu: jak tak wielkie bogactwo zamieszkalo w tej nędzy." Jakże to jest, że nie tylko kropla wody ginie w morzu, ale i morze ginie w kropli wody? Jakiż to cud, że duch przyjął jakiś cielesny kształt! Jeszcze bardziej cudowne jest to, że Słowo, że Duch Chrystusa, który sam przecież nie potrzebował żadnej cielesnej formy, z naszego powodu, a ściślej - z powodu naszego pogrążonego w mroku ciała, stał się ciałem, aby w ten sposób przebudzić nas ze snu i ocalić nasze dusze od śmierci. 38 Rzeki Jezus: „Wielekroć pragnęliście usłyszeć te slowa, i nie macie nikogo, od kogo byście ich słuchali. Nadejdą dni, kiedy szukać mnie będziecie, a nie znajdziecie mnie." Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 207 Jezus daje tu do zrozumienia, że czas, w którym oddziaływać on będzie na Ziemi, jest ograniczony. 44 Rzeki Jezus: „Temu, kto bluźni przeciw Ojcu będzie wybaczone, i temu, kto bluźni przeciw Synowi, będzie wybaczone. Temu zaś, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie wybaczone, ani na ziemi, ani w niebie". Niewiara, wyparcie się Boga i Chrystusa, a nawet obrażanie - wszystko to jeszcze jest do wybaczenia. Ale negacja potężnej mocy twórczej, która stworzyła wszystko, negacja Ducha Świętego, Stówa, życia, a zwłaszcza zniesławianie czy gżenie tej mocy - to jest już „grzech" przeciw Duchowi Świętemu. Bóg wybacza. Miłosierny Syn Boży jest pełen łaski i miłości. Negacja tkwiącej w nas samych i przenikającej nas mocy życia jest równoznaczna z wyrokiem śmierci, który sami na siebie wydajemy. Szydząc z tej mocy zachowujemy się jak niemiłosierni, bezlitośni sędziowie, których wyrok dotyka nas samych. 45 Rzeki Jezus: „Nie zbiera się winogron z cierni, ani nie zbiera" się fig z ostu. Nie dają one bowiem owocu. Dobry człowiek zwykle przynosi dobro ze swego skarbca, zty czlowiek zwykle przynosi zlo ze swego skarbca, który jest w jego sercu, i mówi zlo, bowiem z obfitości serca przynosi zlo". W powyższym logion słychać echo prawa przyczyny i skutku, owego „co zasiejesz, to żąć będziesz", albo azjatyckiego prawa karmanu. 208 Wulfing von Rohr 50 Rzeki Jezus: Jeśli pytają was, skąd jesteście, odpowiedzcie im: ,,Przybyliśmy ze światłości, z miejsca, które jest światłością samą w sobie, która powstala i objawila się w swych obrazach ". Jeśli będą wam mówili, kim jesteście, odpowiedzcie: ,, Jesteśmy Jego synami i wybrańcami Ojca Żywego". Jeśli spytają was, jaki jest znak waszego Ojca w was, odpowiedzcie im: „To jest ruch i odpocznienie". Źródłem i początkiem nas samych jest światło. Jesteśmy dziećmi światła Bożego. Praca i modlitwa, działanie i medytacja, Yang oraz Yin, aktywność i bierność - wszystko to są wzajemnie się uzupełniające zasady stworzonego bytu. 51 Spytali go uczniowie Jego:,, W którym dniu nastanie odpocznienie zmarłych, którego dnia nastanie nowy świat?" Odrzekł im: ,,To, czego oczekujecie, nadeszło, a wy tego nie wiecie". Królestwo Boże nie manifestuje się poprzez zewnętrzne znaki. Ono tkwi w nas. „Nowy świat" jest tedy w każdym człowieku. Królestwo Boże znajduje się w „świątyni Boga" - w ludzkim ciele, można je tedy osiągnąć przez cały czas trwania życia. 52 Spytali go uczniowie Jego:,,Dwudziestu czterech proroków nauczało w Izraelu i wszyscy mówili o Tobie ". Odrzekł im: „Pozostawiliście tego, który żyje wśród was, a mówiliście o zmarłych". Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 20' Każdy prorok żyje i działa w swoim czasie. Prorocy, którz odeszli już w przeszłość, mają mniejsze znaczenie aniżel Syn Boży, bo on jest wśród nas. „A słowo ciałem się stał i zamieszkało pośród nas". Żyjący mistrz, to jest Mol Chrystusowa, która jest w każdym z nas, ma większe znq czenie niż wszyscy święci, wszyscy mędrcy razem wzięć i wszyscy prorocy z przeszłości, którzy teraz - być możi - mogą powstać. 59 Rzeki Jezus: „Przypatrzcie się temu, który żyje, dopók Żyjecie, abyście nie umarli, i nie starajcie się go widzieć nie mogąc się mu przypatrzeć". Do zbawienia człowiek może dążyć jedynie podczas swo jego doczesnego życia. Potem jest to już niemożliwe. Myś ta, nawiasem mówiąc, kryje pośredni dowód na to, ż< również przed Chrystusem musieli istnieć inni Synowii Boży, i że to oni zbawiali dążące do zbawienia dusze Wszak do królestwa Bożego człowiek będący świadom; duszą wstąpić może jedynie za swego ziemskiego życia o ile tylko wzbije się ponad swoją cielesność, o ile dusz< jego wyjdzie zwycięsko z rywalizacji z ciałem - wyzbę dzie się iluzji, jaką stwarza cielesność. 70 Rzeki Jezus: „Gdy pozwolicie powstać tamtemu, co jes w was, wtedy to, co macie, uratuje was. Jeśli nie istniejt tamto, co jest w was, wtedy to, czego nie macie w sobie uśmierci was". 210 Wulfing von Rohr Dobrze jest uzyskać to, do czego się dąży. „Kto ma, temu będzie dane, kto zaś nie ma, temu będzie odebrane". Jeżeli ujrzymy w nas światło, jeśli przekroczymy wąską bramę, wtedy zyskamy możność urzeczywistnienia boskiej zasady. Gdy tak się nie stanie, umrzemy z powodu fałszywej identyfikacji ze śmiertelnym ciałem. 76 Rzeki Jezus: ,, Królestwo mojego Ojca podobne jest do kupca posiadającego towary, który znalazl perlę, ów kupiec byl mądry: sprzedał towary i kupil sobie za nie samą perlę. Wy sami szukajcie Jego skarbca, który nie ustaje, który trwa; miejsca, do którego mól nie wpadnie ani robak go nie zniszczy". A cóż to przyniesie człowiekowi, gdy zdobędzie dla siebie cały świat i gdy dozna przy tym uszczerbku na duszy? „Królestwo moje nie jest z tego świata" - „Om mani padme hum - oh, ty klejnocie w kwiecie lotosu". „Kto swoje życie Mi zawierzy, ten je odnajdzie". Liczne towary są tutaj równoznaczne z dobrami ziemskimi, oznaczają nasze uczucia i nasze myśli, nasze nadzieje, zamiary, cele. Perła to „kamień mądrości", to Graal, „klejnot w kwiecie lotosu" - nieśmiertelna dusza. Naszym prawdziwym skarbem jest łaska Wszechmogącego. On nas przyjmie do siebie, gdy tylko skierujemy do Niego nasze oblicze. 77 Rzeki Jezus: „ Ja jestem światlością, która jest ponad wszystkimi. Ja jestem Pelnią, Pelnia wyszla ze mnie, Pelnia Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz Z uwagami 21 doszla do mnie. Rozlupcie drzewo, ja tam jestem. Podnit ście kamień, a znajdziecie mnie tam". Jezus i Stówo to jedno i to samo, tak jak Moc Jezus^ tożsama jest z Duchem Świętym. Czy jest w ogóle jakiq miejsce, gdzie by nie było Jezusa? 83 Rzekł Jezus: „Obrazy ukazują się człowiekowi, a światlośi która jest w nich, ukryta jest w obrazie światlości Ojca. O ujawni się, a jej obraz ukryty jest w Jego światlości' Materialne obrazy, na które patrzymy naszymi zwykłym oczami, są widoczne dla wszystkich. Istnieje wszakże inne wewnętrzne spojrzenie - to które „rzucamy" naszym trze cim okiem. To właśnie szczególnym okiem spostrzegam; światło Boga. Kim jest Bóg? Jak wygląda? Otóż to akura skrywa Jego światłość. By Boga odnaleźć, by Go ujrzeć musimy przeniknąć to Jego światło. 84 Rzekł Jezus: „Gdy zobaczycie podobnego wam, zwykl cieszycie się. Jeśli jednak oglądacie wasze obrazy, któr powstały przed wami, które nie umierają ani nie ukazuji się — to jak wiele zniesiecie?" 212 Wulfing von Rohr Nasz widok sprawia nam przyjemność. Oswoiliśmy się z naszą postacią i zżyliśmy z nią. To, co wykracza poza nasze możliwości poznawcze, to siła duchowa, z której powstaliśmy, oraz jej „pra-wzór" - moc, która nie podlega prawom narodzin i prawom śmierci. 87 Rzeki Jezus: „Nieszczęsne jest dato, które zależy od (innego) dala i nieszczęsna dusza, która zależy od tych dwu". Czy istnieją dwa ciała? Ciało doczesne, „z krwi i kości", oraz ciało, by tak rzec, „z tamtej strony", ciało astralne, „niebiańskie"? Czy dusza - świadomość boska, którą my jesteśmy, musi się z tych obydwu form cielesnych wyzwolić, jeszcze wtedy, gdy posiadamy obydwa te ciała? Przy tego rodzaju założeniu cały ten werset zyskałby na jasności. 89 Rzeki Jezus: ,,Dlaczego myjecie zewnętrzną stronę czary i nie rozumiecie, że ten, który wykonał wnętrze czary, jest także twórcą strony zewnętrznej?" Dlaczego aż tyle uwagi poświęcamy światu zewnętrznemu? Czemu tak bardzo się kłopoczemy o nasze ciało? Czyż nie pora najwyższa, abyśmy zaczęli troszczyć się o nasze wnętrze a także dążyć do poznania siły, która nas stworzyła? Ustępy z Ewangelii Tomasza wraz z uwagami 213 100 Odrzekł im: ,,Dajcie cesarzowi, co cesarskie, dajcie Bogu,\ co jest boskie, a co jest moje, dajcie mi".* Oto niebywale interesujący wariant słynnej wypowiedzi. Cesarzowi należą się podatki, zaś nasze codzienne dążenia przynależą do doczesnego świata; Bogu natomiast winniśmy okazywać szacunek i cześć. Kim względnie czym jest Jezus? Co Jemu jesteśmy winni? Czego oczekuje od nas Zbawiciel, który z naszego powodu i dla nas stał się człowiekiem? Otóż posłuchu i szacunku, które musimy Mu okazywać ze względu na nas samych. Jezus oczekuje również miłości, otwarcia na Jego łaskę, którą On nieustannie i nieodmiennie nas darzy. * Przytoczone tutaj ustępy Ewangelii Tomasza pochodzą z następujących publikacji: The Five Gospels: The Search For the Authentic Words of Jesus - What Did Jesus Really Say? (wyd. „Seminarium Jezusa") Das Evangelium - Seine ostliche Spiritualitat, oprać. E. van Ruysbeck i M. Lessing. Stamtąd też pochodzi numeracja wersetów. Dla celów porównawczych wykorzystałem też prace: The Nag Hammadi Library, wyd. J. M. Robinson; The Other Bibie, oprać. W. Barstone; The Sectet Saying of Jesus, oprać. R. M. Grant i D. N. Freedom. Polski przekład Ewangelii Tomasza sporządzili seminarzyści Zakładu Egiptologii Uniwersytetu Warszawskiego. Tłumaczenie to zamieszczone jest w tomie: Apokryfy Nowego Testamentu, t. l, red. ks. M. Starowieyski, Lublin, Towarzystwo Naukowe KUL, 1980, s. 123 i następne. Wewnętrzna Ewangelia świętego Marka \V krajach angielskiego obszaru językowegcj zamieszczony niżej fragment Ewangelii nazywany jesl często: The Secret Gospel of Mark, a wiec Tajemną Ewangelią świętego Marka, przez co rozumieć należy, że chodzi tutaj o przekaz zdecydowanie różny od Ewangelii Marka zamieszczonej w Biblii. W gruncie rzeczy idzie tutaj o fragment napisanego po grecku listu Klemensa Aleksandryjskiego, autora kościelnego, który żył w n w. po Chrystusie. Świadectwo to odkrył Morton Smith w klasztorze Mar Saba, znajdującym się na pustyni, jakieś 20 kilometrów na południowy wschód od Jerozolimy. Najogólniej rzecz biorąc interesujący nas fragment relacjonuje jeden z cudów Jezusa, w tym wypadku przywrócenie życia zmarłemu młodzieńcowi. Ponadto, zawiera on wywód na temat różnych sposobów „odsłaniania" nauki Jezusa. Zależą one w znacznym stopniu od stopnia wtajemniczenia indywidualnego interpretatora. Roń Cameron, autor książki The Other Gospels (Inne Ewangelie) pisze na ten temat w następujących słowach (cyt. [za:] Roń Cameron, The Other Gospels, [w:] Willis Barnstone, The Other Bibie, s. 399 i następne; praca Camerona, jako oddzielna książka, ukazała się w wyd. Westminster Press, Filadelfia 1982. Ustęp ten mieści się tam na ss. 67-70): 215 216 Wulfing von Rohr Odkrycie tajemnej Ewangelii Marka ujawniło nam przede wszystkim nowe fakty w kwestii różnorodnych wersji tej Ewangelii. Dzięki temu odkryciu skierowaliśmy naszą uwagę na tradycję ezoteryczną szeroko wówczas rozpowszechnioną wśród najwcześniejszych wyznawców Jezusa. Dodajmy, że jest to jeszcze jeden z tekstów potęgujących naszą niepewność, jeśli chodzi o tradycję rękopiśmienną ewangelii czytanych w pierwszych wiekach po Chrystusie... Kanoniczna (czyli „jawna") Ewangelia świętego Marka wydaje się być skróconą wersją Tajemnej Ewangelii Marka... A oto parę wyimków - w dosłownym brzmieniu - zaczerpniętych ze wspomnianego fragmentu (cyt. [za:] Wil-lis Barnstone, The Other Bibie, s. 341 i następne): „Co się tyczy Marka, to podczas pobytu Piotra w Rzymie napisał on sprawozdanie o czynach i dokonaniach Pana, lecz nie ujawnił ich wszystkich, nie wspomniał też wcale o (dziełach) tajemnych, tylko (on, Marek) wybrał jedynie te, które uznał za najstosowniejsze, ażeby pogłębić wiarę tych, którzy już byli obeznani z czynami Jezusa. Gdy Piotr zmarł śmiercią męczeńską, Marek przybył do Aleksandrii przywożąc zarówno swoje własne pisma, jak i te, które wyszły spod ręki Piotra. Z pism owych przeniósł do swojej księgi wszystko to, co służyło postępowi wiedzy. W ten sposób sporządził on bardziej uduchowioną Ewangelię, którą oddał w użytek wszystkim tym, co już poczynili znaczne postępy w doskonaleniu. I rzeczywiście, nie uwzględnił on tam wszystkich spraw, które pozostać miały nie wypowiedziane, ani też nie przedstawił nauki Pana o wtajemniczeniu, dołączył tylko do historii już spisanych rzeczy nowe, wydobył ponadto na jaw pewne wypowiedzi, o których, jako mystagog wiedział, że ich wyjaśnienie wprowadzi słuchacza w samo Wewnętrzna Ewangelia świętego Marka 217 i i sedno przenajświętszej istoty prawdy, która skryta jest siedmioma zasłonami tajemnicy. Albowiem „nie wszystko wszystkim ma być powiedziane." Z tego to względu, od powiedzenia tego powstrzymuje nas Mądrość Boża przekazana przez Salomona: „Głupcowi odpowiedz stosownie do jego głupoty." Wiem bowiem, że światło prawdy musi być ukryte przed tymi, którzy na duchu ślepi są. Raz kolejny zatem potwierdza się słuszność tej prawdy: Temu kto nie ma, będzie odebrane; oraz tej: Pozwól głupcowi błądzić w ciemności. My jednak jesteśmy „dziećmi światła", ponieważ z góry oświetla nas „źródło dnia" Ducha Pana; gdzie zaś „Duch jest, tam jest i Pan". Tam jest też wolność, bo „dla czystego wszystko jest czyste". Ewangelia Pokoju Esseńczyków „Upłynęły już blisko dwa tysiące lat od chwili, gdy Syn Człowieczy ukazał ludziom drogę, powiedział prawdę i nauczał ich życia. Uzdrawiał on chorych, tym którzy nie wiedzieli dawał mądrość, ubogim zaś - poczucie szczęśliwości. Zdobył sobie połowę ludzkości i całą Zachodnią cywilizację. Ten fakt potwierdza wieczną życiową moc słowa Mistrza, jej wysoką, z niczym nieporównywalną wartość. Teksty Ewangelii Esseńczyków opierają się na rękopisach sporządzonych w języku aramejskim, które dzisiaj mieszczą się w zbiorach Watykanu i Królewskiego Archiwum Habsburgów (które obecnie znajdują się w posiadaniu austriackiego rządu). Istnienie tych dwu wersji, z których druga sporządzona została w języku starosłowiańskim, zawdzięczamy mnichom nestoriańskim zmuszonym do ucieczki przez gnające ze wschodu hordy Dżyngis--Chana. Na Zachód nestorianic przybyli przywożąc swoje stare pisma oraz ikony. Te starożytne teksty aramejskie pochodzą z III w. po Chrystusie, zaś wersja starosłowiańska jest niemal dosłownym ich tłumaczeniem. W jaki sposób świadectwa te przedostały się z Palestyny do Azji Środkowej i dotarły do rąk mnichów nestoriańskich, tego archeolodzy nie potrafią jeszcze zrekonstruować. Jeżeli chodzi o sam tekst, to nic tu nie mam do dodania. Mówi on sam za siebie. Czytelnik... odczuje niewątpliwie jego żywotną moc, rozpozna w nim świadectwo podstawowych prawd, których ludzkość dziś potrzebuje pilniej niż kiedykolwiek wcześniej." Słowa te napisał genialny uczony, a zarazem cierpliwy badacz języków - Edmond Bordeaux Szćkely w przedmowie do pierwszej edycji Ewangelii Esseńczyków 219 220 Wulfing von Rohr z 1937 r. Otwierająca ją księga wskazuje jasno, że Jezus znal bardzo dobrze lecznicze właściwości powietrza, światła, ziemi i wody, których oddziaływanie - w połączeniu z praktyką życia duchowego - przynieść może człowiekowi odnowę wewnętrzną, a w rezultacie - życie wolne od chorób. Dorzućmy na marginesie, że przez to duchowe życie rozumieć również należy stosowny sposób odżywiania - naturalne i czyste pożywienie pochodzenia roślinnego, a więc ziarna najrozmaitszych zbóż, owoce, zioła, jarzyny, z napojów zaś - woda; czysta woda. Druga księga Ewangelii Esseńczyków przedstawia boską wizję Enocha, przywołuje dziesięć przykazań Mojżesza, opisuje wewnętrzną komunikację z aniołami (aniołem słońca, aniołem wody, powietrza, ziemi, życia, radości, mocy, miłości, mądrości, wiecznego życia, pracy, pokoju, aniołem matki-ziemi i aniołem Niebieskiego Ojca). Ponadto zawiera ona wskazówki o siedmiorakiej drodze Jezusa (drodze zgody z ciałem, drodze pokoju z umysłem, drodze braterstwa, człowieczeństwa, zgody z mądrością czasów, drodze zgody z królestwem matki-ziemi i z królestwem Niebieskiego Ojca) oraz Objawienie świętego Jana we fragmentach, jak też ustępy z Ewangelii Jana, w obydwu wypadkach w redakcji Esseńczyków. Część trzecia podejmuje te same tematy co druga, lecz je pogłębia, zwłaszcza w partiach, w których mowa jest o aniołach i o mocy anielskiej. Ostatnia, czwarta część, w sposób sugestywny i obrazowy, mówi o konieczności „wewnętrznej nauki", religii, konieczności nawiązania więzi z mocą i z Duchem Świę- Ewangelia Pokoju Esseńczyków 221 i tym. Ta Moc ma trzy aspekty: Święty Strumień Życia - Święty Strumień Dźwięków - Święty Strumień Światła. Przy okazji dodajmy, że to przekonanie o konieczności wewnętrznej nauki uwypuklone tu zostało w sposób niezmiernie charakterystyczny - przez zamieszczenie fragmentu „tajemnej" czy też „wewnętrznej" Ewangelii Marka. Oto więc nieco dłuższy cytat z IV księgi Ewangelii Pokoju Esseńczyków; w angielskim wydaniu nosi ona tytuł The Teachings ofthe Elect co znaczy mniej więcej: Nauki dla wybrańców. „I tak dotarliśmy do kręgu, który znajduje się w samym wnętrzu - do tajemnicy tajemnic, bardzo już starej, gdy nasz ojciec Enoch był jeszcze młodzieńcem, i gdy wędrował po ziemi... Teraz powinniście poznać trojakie prawo aniołów - misterium trzech świętych strumieni, oraz starą drogę, którą musicie podążyć, abyście mogli się kąpać w światłości i ujrzeć nareszcie objawienie tajemnicy tajemnic: Prawo Boga, które jest jedno (który jest jeden). Teraz, w godzinie przed wschodem słońca, nim jeszcze aniołowie uśpionej matki-ziemi tchną w nią życie, wkroczycie w święty strumień życia... A gdy słońce wzejdzie wysoko na niebie, wtedy trzeba wam szukać boskiego strumienia dźwięków. W żarze południa wszystkie stworzenia ogarnia spokój, wszystkie szukają cienia; milkną w przestworzach Aniołowie Matki--Ziemi. Wtedy do waszych uszu dotrze, być może, boski strumień dźwięków, albowiem usłyszeć je można tylko w ciszy. Zaprawdę, jest to głos Boga, jeżeli jeszcze tego nie przejrzeliście. Albowiem jest tak, jak zostało napisane: Na początku był Dźwięk, a Dźwięk był z Bogiem i Bogiem był Dźwięk. Zaprawdę, powiadam wam: kiedy się narodzimy, wkroczymy w świat z Dźwiękiem Boskim w uszach, 222 Wulfing von Rohr a nawet ze śpiewem potężnych niebiańskich chórów i z pieśnią gwiazd, która rozbrzmiewać będzie w ich kręgu. I to jest właśnie Święty Strumień Dźwięków, który prze płynie przez gwieździste przestworza i wypełni sobą nie skończone królestwo Niebiańskiego Ojca... Wsłuchujcie sk1 tedy w ciszę południa. Zanurzcie się w niej i dozwólcie, ażeby rytm Boskiej Muzyki uderzał w wasze uszy tak, że się z tym Świętym Strumieniem Dźwięków stopicie w jedność. A był to dźwięk z którego powstał Świat, który wzniósł góry, i który posadził gwiazdy na ich tronach wspaniałości w najwyższych rejonach niebios... A kiedy ciemność łagodnie przymknie oczy Aniołów Ziemi, tedy i wy powinniście zasnąć, aby wasz duch dołączył do nieznanych aniołów Niebiańskiego Ojca. I w tych to właśnie chwilach, zanim zmorzy was sen, powinniście rozmyślać o gwiazdach wspaniałych i jaśniejących. O białych promieniujących gwiazdach, które widać z daleka i których blask dociera w najodleglejsze miejsca... Dozwólcie, by wasze myśli, jeszcze przed snem, z tymi gwiazdami się zjednoczyły. Albowiem gwiazdy są światłem. I Ojciec Niebiański jest światłem - światłem świecącym tysiąckroć mocniej aniżeli światłość tysięcy słońc. Wkroczcie w ten Święty Strumień Światła, aby okowy śmierci po wsze czasy utraciły swą moc, a wyzwoliwszy się z pęt ziemskich, wzbijcie się po tym świętym strumieniu aż do Królestwa Niebieskiego Ojca. Rozpostrzyjcie wasze skrzydła światła i w oku waszego ducha pofruńcie, wraz z gwiazdami w najodleglejsze rejony Królestwa Nieba, tam, gdzie pełnym blaskiem świecą niezliczone słońca. Albowiem u zarania czasów tak brzmiało Święte Prawo: Niechaj się stanie światłość. I stała się światłość. I zjednoczycie się ze światłością, a wasze ciało wypełni moc Świętego Strumienia Światła, i od tej mocy jego zadrżycie... Zaprawdę powiadam wam: ciała wasze nie zostały stworzone, abyście oddychali, jedli, myśleli, lecz zostały stwo- Ewangelia Pokoju Esseńczyków 223 rzone, byście wkroczyli w Święty Strumień Życia. A wasze uszy nie zostały stworzone, byście słuchali słów ludzi, pieśni ptaków, muzyki deszczu, lecz zostały stworzone, abyście słuchali Świętego Strumienia Dźwięków. A wasze oczy nie zostały stworzone, byście patrzyli na wschód słońca i zachód słońca, na kołyszące się kłosy zbóż, na słowa świętych zwojów, lecz zostały stworzone, abyście ujrzeli Święly Strumień Światła. Pewnego dnia wasze ciała powrócą do Matki-Ziemi. Powrócą tam także wasze uszy i wasze oczy. Jednakże Święty Strumień Życia, Święty Strumień Dźwięków i Święty Strumień Światła - one nigdy się nie narodziły, nigdy tedy nie mogą umrzeć. Jeśli wstąpicie w owe Święte Strumienie - w to Życie, w ten Dźwięk i w to Światło, a to one was zrodziły - wtedy dosięgniecie Królestwa Niebiańskiego Ojca, wtedy się z Nim zjednoczycie, tak jak wody rzeki połączą się kiedyś z wodami odległego morza. Więcej niż to, nie można już powiedzieć, bo nurt Świętych Strumieni porwie was w miejscu, gdzie nie istnieje już żadne słowo, w miejscu, którego nie nazywają nawet święte zwoje Pisma."* * Cyt. [za:] The Essene Gospel of Peace - Book Four: The Teachings of the Elect (Ewangelia Pokoju Esseńczyków - Księga IV: Nauki dla wybrańców) ss. 41-44. Tekst Ewangelii Pokoju opublikowany został (i będzie jeszcze opublikowany?) przez: International Biogenic Society and the First Christians' (Essene) Church w Matsqui, w Kolumbii Brytyjskiej. W niemieckim przekładzie Ewangelia Pokoju ukazała się w oficynie: Yerlag Bruno Martin w Sudergellersen. Świadectwa wielkich mistyków I tak oto doszliśmy do punktu, w którym wypada nam się zająć świadectwami chrześcijańskich mistyków, akurat tych, których życie przypadło na czasy bardzo już odległe od epoki Chrystusa. Przyjrzymy się teraz wypowiedziom, które opatrzyć by można wspólnym tytułem zaczerpniętym z książeczki świętego Tomasza & Kem-pis - wypowiedziom, które też mówią O naśladowaniu Chrystusa. W niejednym z zamieszczonych tu tekstów spotkamy się ze stanowczym wezwaniem, abyśmy my sami - z własnej woli i w sposób całkiem bezpośredni - starali się odnowić naszą więź z Bogiem. Znajdziemy tu zapewnienia, że jest to nie tylko możliwe, lecz wprost konieczne - że jest to, by tak rzec, nasz przyrodzony obowiązek. Hildegarda z Bingen Hildegarda z Bingen była benedyktyńską mniszką, w późniejszym zaś czasie przeoryszą klasztoru. Cieszyła się sławą już za życia, jako mistyczka, jako autorka cennych pism religijnych korespondująca stale z najwyższymi dostojnikami Kościoła i cesarstwa, których zresztą nierzadko upominała, a nawet karciła. Żyła w latach 1098-1179. Swoje wizje opisała w łacińskim dziele o znamiennym tytule Scivias, co się wykłada „Poznaj drogi". Swoje pierwsze 225 226 Wulfing von Rohr doświadczenie mistyczne, pierwszą „iluminację" przedstawia ona w następujących słowach: „W roku 1140 od wcielenia Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, gdy ukończyłam czterdzieści dwa lata i siedem miesięcy, w blasku błyskawic, wprost z otwartego nieba spłynęło na mnie ogniste światło. Przeszyło mi mózg, rozpaliło serce i piersi niczym płomień, który wszakże nie parzył, ale ogrzewał tak jak słońce rozgrzewa te miejsca, na które zsyła swoje promienie. I wtedy, całkiem nagle, ujawnił mi się sens tego, co kryją Pisma, co mówi Psatterz, o czym donoszą Ewangelie i pozostałe Księgi Starego i Nowego Testamentu... Mocy oraz misterium tajemniczej, cudownej historii doświadczałam w mym wnętrzu, w przedziwny, zadziwiający sposób, już od dzieciństwa, a dokładniej - od piątego roku życia, doświadczałam ich tak jak i dzisiaj... Oblicza, na które patrzę, i które postrzegam, nie objawiają mi się w stanie duchowego urojenia - we śnie czy w jakimś zmąceniu, pomieszaniu umysłu - nie widzę ich też oczyma cielesnymi, ani nie słyszę uszami zewnętrznego człowieka; nie dzieje się to w również ustronnych miejscach - twarze owe pojawiają mi się w pełnej przytomności, w stanie całkowitej jasności, rozwagi, a postrzegam je oczami i uszami wewnętrznego człowieka, w miejscach jak najbardziej zwyczajnych i dostępnych - tak jak chce tego Bóg. Jak to się dzieje, człowiekowi obleczonemu w cielesną szatę trudno jest pojąć". We wszystkich doświadczeniach mistycznych, również i w tym, które było udziałem Hildegardy z Bingen, pierwszoplanową, decydującą rolę odgrywa światło. To przeżycie światłości nie jest żadnym przywidzeniem, urojeniem, nie jest też snem czy rezultatem jakiegoś odurzenia - jest dojmującą, uprzytomnioną rzeczywistością. Światło przy- Świadectwa wielkich mistyków 227 nosi ze sobą ciepło, przede wszystkim jednak sprowadza wewnętrzne zrozumienie. Objawia ono sens świętych pism, sens dotychczas utajony. W wizjach, których za jego pośrednictwem doświadczała Hildegarda z Bingen, żadnego udziału nie brały zwykłe, fizyczne organy zmysłów, tylko wewnętrzne oczy i wewnętrzne uszy. Urzeczywistnienie tych doświadczeń nie wiązało się z żadnym szczególnym, „magicznym" miejscem; najwyraźniej było to możliwe wszędzie tam, gdzie zechciał Bóg i tylko wtedy, gdy taka była Jego wola. Wyrażenie „człowiek obleczony w cielesną szatę" odnosi się do tych, których świadomość ogranicza ich cielesność, którzy tę tylko formę uznają za rzeczywistość, którym nie udało się (jeszcze) przeniknąć, wejrzeć w rzeczywistość duchową. Mistrz Eckehart Mistrz Eckehart, którego życie przypada na lata 1260-1327, jest bez wątpienia jednym z największych i jednym z najważniejszych mistyków europejskiego średniowiecza. Ten mnich dominikański był przeorem w Strasburgu, w późniejszych zaś latach kierował słynną szkołą przyklasztorną w Kolonii. Pod koniec życia Kościół wszczął przeciw niemu proces inkwizycyjny, w wyniku którego niektóre wypowiedzi Eckeharta spotkały się z potępieniem i znalazły na indeksie. Mistrz Eckehart zmarł jeszcze przed zakończeniem postępowania procesowego. Dziś imię jego otoczone jest ogromnym szacunkiem, nawet w dalekiej Azji, gdzie często porównuje się go z najwybitniejszymi 228 Wulfing von Rohr mistrzami Zenu, a niekiedy nawet określa mianem „Buddy Zachodu". A oto i garść cytatów ukazujących, jak niebywale wysokie rejony wtajemniczenia mistycznego osiągnął był Mistrz Eckehart. Jest to istotnie ta sfera, ten wymiar, w którym przestają się już liczyć kościelne dogmaty, co łatwo pojąć, ponieważ wobec bezpośredniego doświadczenia Boga wszystko inne nie może mieć już żadnego znaczenia. „Kto chce osiągnąć najwyższy stopień szlachetności swojej istoty, kto pragnie kontemplować dobro najwyższe, którym jest sam Bóg, musi posiąść znajomość samego siebie, musi też poznać wszystkie sprawy i rzeczy będące wokół niego, wszystkie, aż po Najwyższego. Tylko w ten sposób osiągnie on prawdziwą czystość. Dlatego, drogi człowieku, ucz się poznawać samego siebie; będzie to lepsze dla ciebie, niż gdybyś poznał wszystkie moce, jakimi rozporządza stworzenie". Oto warunek, który nieodzownie trzeba spełnić, jeżeli mamy rozwiązać zagadkę ludzkiej egzystencji: samopoznanie, innymi słowy to, co można było przeczytać u wejścia do delfickiej świątyni: „Człowieku, poznaj się sam!". „Jak zaś możesz się poznać - na to, myślę, są dwa sposoby. Nasamprzód powinieneś się przyjrzeć, jak rzeczy się mają z twoimi zewnętrznymi zmysłami; oko jest zawsze gotowe patrzeć zarówno na zło jak i na dobro; tak samo jest z uchem i ze słuchaniem, nie inaczej wreszcie z pozostałymi zmysłami. Dlatego z największą powagą zwracać się należy ku dobru. Wtedy się znajdziesz we władzy zmysłów wewnętrznych... Bo dusza przyjmuje wyłącznie to, co przyjąć może z własnej woli, i nie przyjmuje niczego in- Świadectwa wielkich mistyków 229 nego. Przez łaskę najwyższego dobra, w jedności z naturą, wzmocnione wówczas zostaną inne siły, i wtedy dopiero rozbłyśnie światło w mocy Ducha Świętego. I z tego światła wynikną wszystkie dzieła duszy. Prawdziwy dowód oddziaływania tego światła łaski pojawi się wtedy, gdy człowiek z własnej nieprzymuszonej woli odwróci się od rzeczy nietrwałych i przemijających i skieruje ku najwyższemu dobru, którym jest sam Bóg". Obydwa zacytowane ustępy pochodzą z drugiego traktatu Mistrza Eckeharta noszącego tytuł: O samopoznaniu albo: O doskonałości duszy (cyt. [za:] Meister Eckehart, Vom Wunder der Seele, s. 13 i następne, Reclam Universal-bibliothek, Stuttgart 1973). Wola, a ściśle rzecz biorąc - wolna wola, odgrywa, jak widać, nader doniosłą rolę również w myśleniu Mistrza Eckeharta. Najpierw przychodzi łaska i to ona daje nam w darze światło oraz moc Ducha Świętego. Dopiero z tego stanu wyłania się zdolność duszy, by z własnej woli mogła się zwrócić ku temu, co wieczne. Dalej, Mistrz Eckehart rozwija opis trzech dróg prowadzących duszę do tego celu: „Dusza ma trzy drogi, które zawiodą ją do Boga. Pierwsza z nich to ta: ...z żarliwą miłością szukać Boga we wszelkim Jego stworzeniu. Druga droga jest bezdrożem; stoi otworem, ale zarazem krępuje. Jest to droga, na której człowiek, jeszcze bez udziału woli i bez żadnego wyobrażenia, wyniesiony jest ponad wszystko, aczkolwiek nie na trwałe. Trzecia droga nazwana jest wprawdzie drogą, w rzeczywistości jednak jest już dotarciem do domu: to bezpośrednie patrzenie na Boga w Jego istocie. Na tej drodze duszę prowadzi Bóg i światło Jego słowa, na niej otacza ją miłość Ducha ich obydwu - to, czego dusza doświadcza na tej 230 Wulfing von Rohr drodze, przewyższa wszystko, co można by ująć w słowa. I daj się porwać temu cudowi! Jakże to wspaniałe i cudowne: stać zewnątrz, a zarazem wewnątrz, rozumieć i być rozumianym, patrzeć i być tym, który jest oglądany, zatrzymać się i być zatrzymanym - oto cel, gdzie Duch trwa w spokoju na trwałe złączony z umiłowaną wiecznością". (Cyt. [za:] Meister Eckehart, Predigt zum tatigen und schau-enden Leben, [w:] Meister Eckehart, Deutsche Predigten und Traktate, s. 148 i następne, Miinchen, b. r. w.) Słowo Boże osłania światło - po raz kolejny spostrzegamy tu zgodność, jaką dokumentują doświadczenia i nauka wszystkich mistyków wszystkich epok i wszystkich kręgów kulturowych; istnieje jakaś „energia" albo jakaś „pra-sila", która pochodzi ze sfery boskiej i która nam, ludziom, umożliwia odczucie między innymi owego światła. Gdy wykażemy gotowość, aby z tą „siłą" wejść w związek, to wówczas poznamy, że to, co boskie, oraz my sami jest jednością! Dla Mistrza Eckeharta ów lot w górę, w poza-czasową i pozaprzestrzenną sferę transcendencji, nie oznaczał wcale „utraty gruntu pod nogami". Było akurat wprost przeciwnie; potwierdza to choćby to, jak ogromną uwagę zwracał on na sposób zachowania w codziennym, powszednim życiu (cyt. ww. Kazanie): „W naszym działaniu baczyć musimy na trzy sprawy: byśmy czynili wszystko porządnie, rozważnie i z pełną świadomością. Przez słowo „porządnie" rozumiem tu takie działanie, które we wszystkim odpowiada Najwyższemu (alternatywnie: we wszystkim odpowiada najbliższym!). Rozważnym zaś nazywam to, ponad co, w danym momen- Świadectwa wielkich mistyków 231 cię, nie znamy niczego lepszego. Świadomym działaniem nazywam wreszcie takie poczynania, gdy człowiek (dobrze czyniąc) odczuwa (łączy) żywotną prawdę i jej uszczęśliwiającą obecność". Wśród wypowiedzi Mistrza Eckeharta, które uznane zostały za błędne, i które objął zakaz wyrażony w papieskiej bulli Jana XXII z 1329 roku, znajdują się między innymi trzy poniższe: „Co Bóg Ojciec dał swemu Jednorodzonemu Synowi w ludzkiej naturze, wszystko to dał również mnie; niczego nie wyłączam - ani zjednoczenia, ani świętości, wszystko to bowiem dał mi tak samo jak Jemu". „Ojciec rodzi mnie jako Swego Syna i jako tego samego Syna. Wszystko, co czyni Bóg, stanowi jedno, dlatego też rodzi mnie jako tego Syna, z wykluczeniem wszelkiej odrębności". „Wszystkie właściwości Bożej natury są też właściwościami sprawiedliwego, Boskiego człowieka; dlatego człowiek taki również czyni to wszystko, co czyni Bóg: razem z Nim stworzył niebo i ziemię oraz rodzi słowo Przedwieczne; bez takiego człowieka Bóg nie mógłby niczego uczynić". Jak widać są to całkowicie jednoznaczne wypowiedzi, w myśl których człowiek, zgodnie ze swoją istotą, ma boską naturę. Wynika z nich, że apostolskie wezwanie: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" odnoszą się do indywidualnej duszy każdego z nas. Mistrz Eckehart posuwa się zresztą jeszcze dalej; między wierszami powiada on przecież całkiem wyraźnie, że wszystko to jest osiągalne teraz i tutaj - w na- 232 Wulfmg von Rohr szym obecnym, doczesnym życiu. Gdzie i kiedy słyszał to kto we współczesnym Kościele chrześcijańskim?* Anioł Ślązak (Angelus Silesius)** Angelus Silesius - słynny „śląski posłaniec anielski" urodził się jako Johannes Scheffler w 1624 roku. Zrazu był luteraninem. Później, nie znajdując w kościele protestanckim zrozumienia ani dla swych objawień mistycznych, ani * Cytowanych przez autora książki ustępów z traktatu O lamapozna-mu duszy jak również wyimków z kazania O życiu czynnym i uważnym (takie tytuły podaje W von Rohr) nie znalazłem w polskim przekładzie pism Mistrza Eckeharta (Mistrz Eckehart, Traktaty, przekład i opracowanie W. Szymona OP, Poznań 1987, wyd „W drodze"); (tenże, Kazama, przekład i oprać W Szymona OP, Poznań 1986, wyd „W drodze") sporządzonym na podstawie obowiązującego wydania J Qumta (t 1-5, Stuttgart-Berhn 1936-1963) w którym tez nie ma tekstów o zbliżonych choćby tytułach Ustępy ze wspomnianej bulli Jana XXII podaję w tłumaczeniu W Szymony OP, który cały tekst bulli zamieścił w tomie Kazań, por jw s 470 ** Amoi Ślązak (Angelus Silesius) 1624-1677 był wrocławianinem, jego rodzina wywodziła się z Krakowa, a on sam określał się nierzadko jako „Polonus" Istnieje polski przekład Pątnika anielskiego dokonany przez Józefa Jankowskiego i opublikowany w Warszawie, w 1924 roku, jest to jednak tłumaczenie bardzo swobodne, odbiegające mocno od oryginału Wspomniane wcześniej epigramaty spolszczone przez A Mickiewicza zamieszczone są m m w tomie Silesiaca Wybór 7 dzieł pisarzy śląsko-memieckich XVII wieku w tekstach oryginalnych i polskich przekładach, oprać Marian Szyrocki i Zdzisław Żygulski, Warszawa 1957. Świadectwa wielkich mistyków 233 dla pism, przeszedł na katolicyzm. Krążyły o nim opowieści, że wielką cześć swego znacznego majątku rozdał na cele dobroczynne. Jego główne dzieło mistyczne nosi tytuł Pątnik anielski (Cherubinischer Wandersmann) i z niego właśnie chcę tu przedstawić kilka fragmentów. Dowiodą one, że droga „spojrzenia do wewnątrz", która Anioła Ślązaka tak intryguje, to objawienie całkiem konkretnej metody, w której nie trzeba upatrywać żadnych symbolicznych znaczeń. „Nie ma mnie poza Bogiem, a Boga nie ma poza mną; jestem Jego światłem i blaskiem, On zaś moją ozdobą". Już w tym dwuwierszu manifestuje się fundamentalna zasada wszelkiego doświadczenia mistycznego: Bóg nie przebywa gdzieś tam, wysoko „w niebiosach, tak jak my, tutaj, na Ziemi, wcale nie jesteśmy 'na dole', ponieważ Bóg i człowiek przenikają się wzajemnie". „Jam jest drugim ja Boga, a On jest jedynie we mnie, co z perspektywy wieczności jest dlań jednym i tym samym". Według Anioła Ślązaka jesteśmy zwierciadlanym odbiciem Boga, odbiciem, któremu tak jak Bogu pisana jest wieczność. „Jakże zdumiewa mnie to, że ja - proch, popiół i błoto, tak przyjaźnie i tak zwyczajnie mogę obcować z Bogiem". Rzeczywistość Anioł Ślązak stara się zawsze ogarnąć zwykłą myślą, w tym większy tedy wpada podziw, kiedy dostrzega, że człowiek, w swej przemijalnej, cielesnej formie, 234 Wulfing von Rohr ma w sobie coś, co pozwala umieścić go na tym samym szczeblu, który zajmuje Bóg. „Jestem wiecznością, kiedy opuszczani czas, i kiedy jednoczę się z Bogiem, a Bóg jednoczy w sobie mnie". „Im dalej od siebie odejdziesz, im dalej odpłyniesz, tym mocniej, tym głębiej przeniknie cię Bóg i Jego boskość". Ten swój ponadczasowy charakter człowiek zrozumie nie wcześniej niż w chwili, w której odwróci się od otaczającego go świata form, a jest to przecież świat relatywny; w chwili, w której zaniecha swojego ja i otworzy się całkowicie na obecność boskiej mocy. „Chrystusie mój, dokąd to dążysz? Wszak niebo jest w Tobie! Czemuż więc szukasz go u jakichś innych drzwi?" „Kto swego ducha nie ceni wyżej niż siebie, nie zasługuje na to życie, które dane jest ludziom". „Człowieku, idź tylko tą drogą, która cię doprowadzi do ciebie samego. Najwyższa mądrość mówi, że nie należy najpierw udawać się w podróż w obce kraje". Co trzeba czynić, aby dostąpić mocy Boga? Z pewnością nie należy jej poszukiwać w świecie zewnętrznym, a tym mniej łudzić się nadzieją, że można ją odnaleźć jak jakiś przedmiot. Wśród zacytowanych wyżej dwuwierszy czytelnik bez trudu rozpozna ten, który dotyka znanego nam już tematu: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga?" Boga więc znaleźć można jedynie w niebie duchowym, a to, za życia, istnieje wyłącznie w fizycznym ciele człowieka. Wyniesienie ducha ponad samego siebie rozumiem tu jako Świadectwa wielkich mistyków 235 odwrócenie naszej czystej świadomości, to jest świadomości duszy od zwykłej świadomości naszego „ja". Jest to proces, który mistycy Wschodu nazywają przekroczeniem świadomości ciała, albo wyzbyciem się świadomości ciała. Nierzadko ma to ten skutek, że powstrzymane zostają nawet biologiczne funkcje organizmu. Stan taki, jak się wydaje, znał również Anioł Ślązak. „Mędrzec nie może umrzeć, jako że martwy jest on już zawczasu; martwy wobec próżności, martwy wobec wszystkiego, co nie jest Bogiem". „Umrzyj zanim umrzesz, abyś nie musiał umierać teraz, gdy masz umrzeć; w przeciwnym razie zniszczejesz". W tym ostatnim dwuwierszu poeta mówi o tym, co święty Jan w Objawieniu nazywa „drugą śmiercią". Jeszcze za życia winniśmy sobie uprzytomnić, co to jest śmierć i na czym ona polega, co jest prawdziwą rzeczywistością żywej, indywidualnej świadomości. Musimy sobie na te pytania odpowiedzieć, bowiem w przeciwnym razie nasz duch albo dusza, gdy znajdzie się już „po tamtej stronie", może zniszczeć, co oznacza, że stosownie do jej upodobań i nawyków najzwyczajniej przeminie. (Jest to zresztą powściągliwa parafraza tego, co Swedenborg oraz inni nazywają „Czyśćcem" względnie stanem koniecznego oczyszczenia duszy.) Kolejna grupa wierszy mówi o tym, co dzisiaj nazwalibyśmy „medytacją". Anioł Ślązak opisuje w nich sugestywnie i wyraziście wewnętrzne widzenie i wewnętrzne słyszenie, odgrywające decydującą rolę także w wewnętrznej nauce Jezusa, którą ja określam mianem „Medytacji Chrystusowej". 236 Wulfing von Rohr „Bóg przewyższa wszystko, co można by określić słowem, dlatego lepiej będzie, gdy modlić się do niego będziesz po cichu". „Jeśli rozmyślasz o tym, jak ujrzeć Boga, to nie wyobrażaj sobie niczego, co da się postrzec zmysłami! Jego obraz jest wewnątrz nas, nie gdzieś na zewnątrz". „Światło Wspaniałości świeci wśród nocy. Kto może je ujrzeć? Serce, które ma oczy i czuwa". „Kto swoje zmysły skierował do wewnątrz, usłyszy to, czego nie powiedziano, i widzieć będzie pośród nocy". Co zatem naprawdę warto ujrzeć? Angelus Silesius nie ma tu żadnych wątpliwości: „Jeździsz tam i siam, by zwiedzać i podpatrywać, lecz jeśliś nie widział Boga, to nie widziałeś niczego". Jako natchniony mistyk Anioł Ślązak niestrudzenie szuka dróg i sposobów, by móc się połączyć z Bogiem: „Człowieku - w to się obrócisz, coś sobie upodobał; Bogiem będziesz, jeśli kochasz Boga, ziemią się staniesz, jeśli miłujesz ziemię". „Najkrótsza droga do Boga to droga miłości. Drogą wiedzy dojdziesz do Niego dużo później". Ostatni dwuwiersz samorzutnie nasuwa skojarzenia z jogą, gdzie obok „Jnana Yoga", czyli drogi wiedzy, poznania, istnieje również „Bhakti Yoga" - droga oddania, poświęcenia. Na koniec Anioł Ślązak daje nam jeszcze jedną radę, mianowicie, abyśmy życie aktywne starali się złączyć Świadectwa wielkich mistyków 237 z życiem kontemplacyjnym; jest to wskazówka bliska formule „mistycyzmu pozytywnego". „Pytasz, co bliższe Bogu: działanie czy,też spoczynek? Odpowiem ci, że człowiek, tak jak Bóg, powinien czynić jedno i drugie". Niniejsze uwagi niech zakończą rzut oka da to, co przekazał nam mistycyzm islamu reprezentujący tutaj setki - i trzeba to rozumieć jak najdosłowniej! -'mistyków i mis-tyczek świata pozachrześcijańskiego. Jak można się domyślić, mówią oni w tym samym duchu, a nierzadko są to niemal te same słowa, które znajdujemy u proroków biblijnych czy nawet w wypowiedziach salnego Jezusa, gdy przekazuje on prawdy o Bogu. Mistycy ci mówią tedy o słowie Bożym, Duchu Świętym i wewnętrznym świetle, mówią też o ludzkiej skłonności do grzechu i o powrocie duszy do Boga. Szamasuddin z Tabryzu Szamasuddin z Tabryzu - wybitny sufi i uduchowiony mistyk, którego samourzeczywistnienie, dokonania i naukę opisał najsłynniejszy jego uczeń - Dżalaluddin Rumi w zbiorze mistycznych przypowieści Masiiawi e ma'nowi (Masnawi ducha), napisał kiedyś (w poniższym tłumaczeniu sporządzonym z angielskiego przekładu, opartego na perskim oryginale, poetycki charakter tekstu mocno, rzecz jasna, ucierpi): 238 Wulfing von Rohr „Coraz bliżej dochodzi jakiś niezrównany dźwięk; nie dochodzi on z wewnątrz, ani z zewnątrz, ani z lewej, ani z prawej, ani nawet z przodu. Pytasz, z której strony dochodzi ten dźwięk? Z tej samej, której my szukamy. Dokąd mam zwrócić moją twarz? - zapytujesz. W tę samą stronę, z której przychodzi Bóg. W tę samą stronę, z której spływa życiodajny nektar, by tchnąć życie w wyschłą rybę; w te samą stronę, gdzie ręce Mojżesza lśnią niczym księżyc w pełni; w tę samą stronę, która czyni owoc dojrzałym; w tę samą stronę, gdzie zwykłe krzemienie przemienia się w najszlachetniejsze klejnoty. Nie wolno podać więcej szczegółów, bo wtedy każdy niewierny, gdziekolwiek by on nie był, wyzwoliłby się ze swego duchowego odszczepieństwa. W trwodze albo w potrzebie w tę stronę zwraca się nawet ten, który nie wierzy, bo niewierny uchodzi z miejsca, gdzie cierpi. Potężny Pan zamknął bramę, a potem wdział szatę Adama, co znaczy, że stoi teraz przed bramą, by ją otworzyć. Bądź cicho! Wsłuchaj się w pięć dźwięków z niebios, które są poza zasięgiem pięciu zmysłów, które są tam, gdzie nie ma już sześciu stron świata." Część V Medytacja Chrystusowa Wnioski końcowe „Jix oriente lux!" - światło przychodzi zj Wschodu! Nam, ludziom Zachodu, powiedzenie to kojaj rzyć się powinno nie tylko ze zjawiskiem wschodu słoń ca, lecz również ze światłem w znaczeniu symbolicznym duchowym. Księgi Wedy pochodzą ze Wschodu, tak jal chińska księga mądrości I Ging, jak Lao-cy, Konfucjusz Budda. Sam Chrystus był Synem Bożym, który narodzi się na tak zwanym Bliskim Wschodzie, stamtąd też przy szła do nas Jego nauka. Wszystkie święte księgi, wszystkie święte pisma zainspirowane zostały osobistymi doświadczeniami różnyd „dzieci Bożych" i boskich proroków, wszystkie odzwier ciedlają duchowe zdobycze albo są skutkiem daru łask spływającej na świętych, wizjonerów czy proroków oc samego zarania świata. To, czego oni doświadczyli, cc poznali i przekazali potomnym, było zawsze pomocą i zachętą dla kolejnych pokoleń. Lektura ich spuścizny może stać się impulsem, który także i w nas obudzi pragnienie przeniknięcia zagadki życia, zbadania tajemnicy świadomej duszy i źródeł wszelkiego bytu, innymi słowy - pragnienie poznania Boga. Religio, to jest odzyskana na powról więź, nie może sprowadzać się do ślepej wiary. Dla wiernych obdarzonych duchem pokory może jednak stanowić punkt wyjścia - pierwszy krok prowadzący do indywidualnego doświadczenia możliwości rozwoju, do poznania prawd przedstawionych i opisanych w świętych księgach 241 242 Wulfing von Rohr - w myśl biblijnego pytania: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka?" Przypomnijmy sobie, tym razem już łącznie, uzasadnione i dowiedzione wcześniej wnioski z lektury „oficjalnych" Ewangelii Biblii chrześcijańskiej, przy czym uczyńmy to w takim porządku, w jakim pojawiały się one w toku kolejnych rozdziałów. Przypatrzmy się całokształtowi obrazu, który wyłania się z całej tej gmatwaniny wątków i nitek. Słowo W Biblii, a zwłaszcza w Nowym Testamencie, raz po raz napotykamy wersety, w których akcentowana jest cudowna i nadzwyczajna moc mowy określanej zazwyczaj pojęciem Słowa, które częstokroć jest równoznaczne z tym, co nazywane jest Światłem. Jak się wydaje, w bliskim związku z obydwoma tymi terminami pozostają takie pojęcia, jak imię, Głos Boży oraz - być może - Woda Żywota. Owo Słowo znaczy to samo, co Bóg, jest twórczą, boską mocą, która stwarza wszystko i we wszystko tchnie życie. Bóg, kiedy się objawia i kiedy manifestuje swoją siłę, objawia się właśnie przez Słowo. Owo słowo skupia w sobie wiele nadzwyczajnych właściwości, których nie sposób definitywnie określić i opisać. To ono stworzyło wszechświat, ono jest źródłem życia i światła, a także wiedzy i świadomości. Słowo oczyszcza z grzechów, słowo przenosi duszę w stan błogości i przezwycięża śmierć. Jest ponadczasowe - wieczne. Wnioski końcowe 24 i Chrzest Chrzest, jakiego udzielał Jan Chrzciciel, był symboliczny]] aktem chrztu wodą; chrztowi temu poddał się nawet sar Jezus. Podczas tego aktu zdarzyło się coś nadzwyczajneg i niebywałego; na Jezusa spłynęła Boża moc, zstąpił na1 Duch Święty. Jezus (czyżby wskutek tego? - dopiero pc czynając od tego momentu, jak to wyraźnie sugeruje świa dectwo Jana?) jest tedy w stanie udzielać chrztu o niepc równanie większej mocy, niż symboliczny chrzest wódz mianowicie „chrztu w Duchu Świętym i w ogniu". S wyć uczniów Jezus obarcza misją, by udzielali chrztu innyr ludziom w jego imieniu i z jego mocą, inaczej mówiąc, b „chrzcili w imię Jezusa", przy czym nie chodzi tutaj symboliczny chrzest wodą. Na tych, którzy się jemu pod dają, ów chrzest „w imię Jezusa" sprowadza Ducha Świę tego, a dzieje się tak również pod fizyczną nieobecnoś Jezusa, a więc gdy akt ten spełniają sami apostołowie cz uczniowie. Zazwyczaj, a przynajmniej często, ów chrzes „w imię Jezusa" nabierał mocy już wskutek zwykłeg< złożenia rąk na głowie chrzczonego, na pewno zaś gestów temu towarzyszyło „przekazanie Stówa" (a nie wielu słów^ Chrzest „w imię Jezusa" wiąże ochrzczonego z Ducher Świętym, przynosi mu błogosławieństwo i oczyszcza grzechów. Świątynia Boga Prawdziwą świątynią Boga nie jest wcale jakakolwiek bu dowla z drewna, kamienia, szkła czy stali, choćby najdo 244 Wulfing von Rohr skonalsza artystycznie i wzniesiona z najszczerszej miłości do Boga; świątynią Boga jest bowiem ciało człowieka. I w tym to ciele, które stworzone zostało przez Boga, które ukształtowane zostało na Jego podobieństwo, w tym to ciele - i tylko w nim - z mocy Słowa jaśnieje wieczna światłość oraz przebywa Duch Święty w postaci duszy. W ciemnościach, jakie skrywały naszą uśpioną dusze, nie zawsze potrafiliśmy dostrzec, iż to my sami jesteśmy Bożą Świątynią, a co ważniejsze, nie umieliśmy sobie uprzytomnić obecności Ducha Świętego. Tymczasem nie gdzieś indziej, ale właśnie w tej cielesnej świątyni dane jest nam doświadczyć chrztu w Duchu Świętym. Biblia nieustannie nam przypomina, że mamy możność ujrzenia Boga i boskiego światła. Miejsce, znajdujące się między naszymi fizycznymi oczami, odgrywa w Biblii stale znaczącą rolę. Trzecie oko W Nowym Testamencie napotykamy wystarczająco dużo wskazówek o tak zwanym szczególnym oku, by na ich podstawie móc przyjąć, że ewangeliści istotnie wierzyli w to, co zapisali, to znaczy w to, iż trzecie oko rzeczywiście istnieje, i że to nim właśnie postrzegamy wewnętrzne światło. To właśnie dzięki temu światłu spełnia się zapowiedź: „a światło oświeci człowieka". Fenomenem podobnym do tego, jakim jest zdolność widzenia szczególnym okiem, jest umiejętność wewnętrznego słyszenia, będąca w wyraźnym związku już to ze słowem, już to z tym, co nazywamy „głosem Bożym". Droga, którą wskazuje nam Wnioski końcowe 243 i i trzecie oko, nie jest łatwa i prosta: by na nią wstąpić, mui simy pozostawić za sobą wszystko, co w człowieku nie jest wieczne. Wewnętrzne widzenie duszy Biblia, zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie, wielokrotnie mówi o istnieniu czegoś, czego nie mogą po-strzec ani nasze cielesne oczy, ani uszy. Stosowne wersety podkreślają z naciskiem, że to „coś" ma nadzwyczajną wagę i znaczenie, że warte jest naszych usilnych dążeń. Tą rzeczywistość, która jest rzeczywistością nadziemską, człowiek może „ujrzeć" i „usłyszeć" dzięki właściwej mu zdolności postrzegania wewnętrznego, którą posiada człowiek wewnętrzny, to znaczy jego wyrwana ze „snu ciemności", przytomna i świadoma dusza. By tak się stało, najpierw musimy sprawić, aby nasze oczy i uszy były „otwarte". Owo „światło życia", przywoływane częstokroć w Biblii, jest rzeczywistością każdego człowieka, rzeczywistością indywidualną i osobistą, rzeczywistością, której doświadczyć może każdy z nas. Podkreślmy wreszcie, że nie jest to rzeczywistość ani „proroków", ani „sprawiedliwych", tylko wyłącznie tych, którzy dzięki mocy Chrystusa zostali „ochrzczeni", „wtajemniczeni" względnie „przyjęci". Narodziny, śmierć i odrodzenie Istnieją dwa rodzaje narodzin. Pierwsze to narodziny ziemskie, drugie - duchowe. Człowiekowi dane są również dwa 246 Wulfing von Rohr ciała, z których jedno jest ciałem doczesnym, ziemskim, drugie natomiast ciałem niebiańskim. Istnieje śmierć, której ulega ciało, a która polega na tym, że proch obraca się w proch. Jeśli dusza, jeszcze za życia ciała, zadzierzgnie trwałą więź z mocą Bożą, to przetrwa ona, bez uszczerbku, śmierć ciała i nie zagraża jej nawet złowieszcza „druga śmierć". Człowiek jest istotą duchową, może przeto, już w swoim niebiańskim ciele, zjednoczyć się z wszechmocnym duchem twórczym, możliwość taka zachodzi jednak wyłącznie tedy, gdy jeszcza za jego cielesnego życia dane mu będzie rozpoznać i zaakceptować duchowy charakter jego jestestwa. Odpuszczenie grzechów Istota przesłania Biblii w tej kwestii jest taka: grzechy -jakkolwiek będziemy je rozumieć - mogą nam zostać odpuszczone i wybaczone. Możliwość taką daje więź z mocą Ducha Świętego. Droga prowadząca do życia religijnego zaczyna się wraz z podjęciem poszukiwań tego, co ponadczasowe, tego, czego nie ogranicza przestrzeń, co jest nieśmiertelne. Tym czymś jest zarówno sam Bóg jak i Jego moc twórcza objawiająca się jako Słowo lub jako Duch Święty. Jest to moc, która tworzy wszystko, i która wszystko napełnia życiem. Droga religii Dusza, to jest indywidualna świadomość człowieka, pochodzi od Boga; pozostaje ona w Jego władaniu, przenika Wnioski końcowe 247 ją Jego moc, w swej istocie jest podobna do Boga, niezan leźnie od tego, czy człowiek zdaje sobie z tego sprawę, czy też umyka to świadomości jego „ja". Tę boską osobę, któJ ra w nim tkwi, człowiek jednak powinien rozpoznać, albo-j wiem dopiero wtedy będzie on w stanie pokochać to, co ma ze Stwórcy, co wykracza poza jego ludzką naturę -' zarówno w nim samym, jak i u bliźnich. Na drodze prowadzącej do odnowienia więzi z Bogiem - gdy dostąpimy już wtajemniczenia czy gdy przyjmiemy chrzest w Duchu Świętym - dwa aspekty winniśmy mieć stale w żywej pamięci: troskę o wejście do Królestwa Boga i troskę o urzeczywistnienie prawd wyższych w codziennym, powszednim życiu. Jezus Chrystus Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, Że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. J, 21,25 Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie, Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę, go w dniu ostatecznym. J 6,44 Każdy, kto pije tę wodą, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pil wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu. J 4,13-14 Czy po Jezusie nie było już żadnego Syna Bożego? Potrzeba nam (w tekście niem. - muszę) pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, 248 Wulfing von Rohr kiedy nikt nie będzie mógl działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. J 9,4-5 Odpowiedział im więc Jezus:' Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie dokąd idzie. Dopóki światlość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami śwatłości. J 12,35-36 Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. J 16,7 Medytacja Chrystusowa LJ Biblii, której słowa poznaliśmy w toku lektury, z unaocznionych przed chwilą wniosków, a także ze świadectw niekanonicznych, wyłania się dowód, moim zdaniem niewątpliwy i oczywisty, że nauka, której udzielał i którą przekazał Jezus, mówiła o tego rodzaju wtajemniczeniu w misterium życia, o takim praktycznym odnowieniu więzi z Mocą Twórczą - takiej formie życia religijnego którą my, w naszych obecnych czasach, i w naszym języku, śmiało możemy nazwać metodą medytacji. Czymże więc jest ta Medytacja Chrystusowa? Jak ona „funkcjonuje" ? Skąd się wzięła? Czy przed Nim nauczał jej ktoś inny? Czy Jego moc i pełnomocnictwo przeszło na następców, tak aby mogli oni metodę tę rozpowszechniać dalej? Na przykład na Jakuba, który żył w Izraelu? Na Marka, Łukasza i Piotra, którzy zawędrowali do Rzymu? Na Tomasza, o którym wiemy, że osiadł w Indiach? Albo na Pawła, który też został „wtajemniczony"? Oto pytania, które wypada mi rozważyć obecnie. Czym jest Medytacja Chrystusowa i jak ona funkcjonuje? O W człowieku istnieją dwa rodzaje energii; pierwsza decyduje o utrzymaniu w należytej formie biologicznego życia ciała, druga swoim działaniem obejmuje sferę ducha. 249 250 Wulfing von Rohr Co się narodziło z dala, ciało jest, a co się narodziło z Ducha, duch jest. O Istotą człowieka jest jego dusza, jego własne Ja, duch, świadomość. Świadomość pochodzi od wiecznej Mocy Twórczej i sama w sobie jest mocą, która podobnie jak tamta nie przemija. Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka? O To, że ciało pewnego dnia musi ulec unicestwieniu, nie oznacza wcale, że wraz z nim przestanie istnieć świadomość. W czasie jej egzystencji w ciele człowieka świadomość ujawnia się nie tylko na zewnątrz, zresztą w sposób ograniczony; w okresie tym - potencjalnie - ma ona sposobność poznania swojej istoty, swojego pochodzenia oraz swej rzeczywistej mocy. Wszystko to nastąpić może wyłącznie za życia ciała. Chodźcie, dopóki macie światłość. Królestwo moje nie jest z tego świata. O Z tego też względu świadomość musi się kierować do wewnątrz, a równocześnie stronić od myśli i uczuć oraz wszystkiego, co jest zewnętrzne - musi więc strząsnąć wszelkie zasłony. W taki to sposób, człowiek, jeszcze za życia, „ćwicząc", przygotowuje się do zdarzenia, które go czeka nieuchronnie w chwili, gdy rozstanie się z ciałem. Królestwo Boże nie ujawnia się w postaci jakichś zewnętrznych znaków, albowiem znajduje się ono wewnątrz was. Każdego dnia umieram. O Najskuteczniej i najszybciej ów zwrot do wewnątrz następuje poprzez skupienie świadomości na tak zwą- Medytacja Chrystusowa 251 nym trzecim oku. To właśnie tam indywidualna świadomość może zadzierzgnąć więź z transcendentnym światłem wewnętrznym i wewnętrznym dźwiękiem, jeśli pouczy ją w tym kompetentny nauczyciel, który sam wcześniej poznał sposób, w jaki należy to urzeczywistnić. Wchodźcie przez ciasną bramą! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mato jest takich, którzy ją znajdują. Bo zaprawdę powiadam wam, iż wielu proroków żądało widzieć to, co wy widzicie, ale nie widzieli, i słyszeć to, co slyszycie, ale nie słyszeli. O Stale potęgująca się wewnętrzna wrażliwość na moc światła i dźwięku pobudza świadomość do coraz intensywniejszych poszukiwań odpowiedzi na pytanie, czym ona w istocie jest. Wewnętrzne światło, słowo działają jak moc zbawcza wspierająca duszę, która postrzega siebie jako dziecko światła i dziecko Boga. A światłość w ciemnościach świeci... Jeźliby oko twoje było szczere, wszystko dato twoje jasne będzie. O Nauczyciel, mistrz medytacji, mędrzec, święty - każdy z nich bierze na siebie zadanie „przewodnika" po światach wewnętrznych. Najpierw doprowadza on do zjednoczenia duszy ze słowem, światłem lub Duchem Świętym, to znaczy wtajemnicza względnie chrzci, potem zaś wspiera i udziela pomocy, gdy uczeń zatrzyma się na swej drodze, albo gdy grozi mu to, że z niej zboczy. Wolna wola jednostki zachowuje tu w pełni 252 Wulfing von Rohr swą autonomię; mistrz w niczym jej nie ogranicza, ale bez niego wytyczonego celu nie sposób osiągnąć. Po mnie przyjdzie mocniejszy ode mnie, on zaś będzie was chrzcił Duchem Świętym. Kto zaś będzie pil wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie. O Respektowanie powszechnych zasad godziwego życia, świadomy wybór należytego pożywienia, unikanie środków pobudzających czy odurzających - to punkt wyjścia, ale nie cel naszej drogi. Istotą tej drogi jest indywidualne doświadczenie mistyczne, poprzez które osiągniemy coraz wyższe wymiary, istotę jej stanowi również rzeczywistość duchowa wypełniająca treść o-becnego życia. Cóż się zda człowiekowi, gdy zdobędzie świat cały, a poniesie uszczerbek na duszy swojej? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. O Postępowanie takie to droga samopoznania, droga miłości, droga urzeczywistnienia dwoistej natury człowieka; jego wiecznego Ja i twórczego, pogodnego stosunku do życia na tym świecie. Wam dane jest rozumieć tajemnice królestwa niebieskiego... Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. O Kto już poznał prawdę o wewnętrznym świetle i wewnętrznym dźwięku, kto - z mocy swojego karmanu, albo wskutek łaski - zyskał możność .odnowienia więzi ze światłem duszy i muzyką sfer, temu w żadnym ra- Medytacja Chrystusowa 253 j i i zie nie wolno się ociągać, tylko tę więź winien bezzwłocznie urzeczywistnić. Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec. To powołanie, pociągnięcie przez Boga może być decydującą chwilą w życiu, może być punktem zwrotnym, który zapoczątkuje życie bardziej świadome, weselsze, aktywniejsze, szczęśliwsze, bardziej twórcze i bardziej ludzkie. Indywidualne doznanie kosmicznej, boskiej mocy, mocy, która wszystko stworzyła, wszystkim zawiaduje i wszystko napełnia życiem, oto właśnie jest rdzeń - fundament każdej religii. Ewangelia Esseńczyków mówi o Świętym Strumieniu Dźwięków, Świętym Strumieniu Światła i Świętym Strumieniu Życia. Anioł Ślązak powiedział: „Kto swoje zmysły skierował do wewnątrz, usłyszy to, czego nie powiedziano, i widzieć będzie pośród nocy". W Biblii znajdujemy takie słowa: Światłem dala jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, cale twoje cialo będzie w świetle... Patrz więc, żeby światlo, które jest w tobie, nie bylo ciemnością. Jeśli zatem cale twoje cialo będzie w świetle, nie mając w sobie nic ciemnego, cale będzie w świetle, jak gdyby światlo oświecalo cię swym blaskiem. Łk 11,34-36 T Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? J 3,12 T Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych. A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką. Mt 22,32-33 T 254 Wulfing von Rohr Jakże to dziwne i zdumiewające, że tego, co najistotniejsze, człowiek nigdy nie jest w stanie wysłowić i przekazać w pełni, w sposób głęboki i odpowiednio wnikliwy, a także z należnym uczuciem. To, co nazywamy Tao, to wcale nie jest Tao. Skąd pochodzi Medytacja Chrystusowa? Oto naprawdę frapujące pytanie! Teoretycznie rzecz biorąc, rysuje się parę możliwych odpowiedzi, spróbujmy zatem im się przyjrzeć: 1. Jezus był Bogiem. Był „Bogiem Ojcem" i tylko „podawał" się za Syna, aby nie zmuszać człowieka, nie żądać od niego wysiłku ponad ludzką miarę. Jezus Bóg niczego nie otrzymał, jako że on sam jest już wszystkim i skupia w sobie wszystko. 2. Wprost od Boga Jezus otrzymał Stówo oraz Świętego Ducha, który zstąpił na niego podczas symbolicznego chrztu w Jordanie, udzielonego mu przez Jana Chrzciciela: było to zarazem początkiem działalności Jezusa. Stało się tak, ponieważ Jezus, z jednej strony był człowiekiem, z drugiej - Synem Bożym przeznaczonym przez Boga do wypełnienia misji. Pewne jest, że Jezusowi zależało na tym, by poddać się temu symbolicznemu chrztowi, tak jakby chciał on zakomunikować światu, że chrztu tego potrzebuje również on sam. 3. Jezus był całkiem „normalnym" człowiekiem. Dzięki wiedzy, którą zdobył w różnych miejscach i u róż- Medytacja Chrystusowa 255 nych mistrzów, osiągał on coraz wyższy stopień świadomości. „Z wewnątrz" lub „z góry" Jezus otrzymał zlecenie, by również innych ludzi doprowadzić do sa-mopoznania, do połączenia z Bogiem i do przebudzenia ich dusz. a) Medytacją Chrystusową poznał on u bractwa esseń-czyków, od nich również otrzymał pełnomocnictwo, by wiedzę o niej przekazywać dalej. Miał propagować ją jako te formę religii, która uwolni świat od cierpienia i doprowadzi ludzi przed oblicze Boga. Przed Jezusem Medytację Chrystusową znał tylko niewielki krąg wybranych. b) W trakcie swoich wędrówek Jezus wtajemniczony został w przeróżne misteria (egipskie, greckie, perskie, indyjskie, być może nawet tybetańskie). To właśnie podczas tych podróży poznał Medytację Chrystusową oraz naukę o wewnętrznym strumieniu światła i dźwięków. Dla przypomnienia: Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz powstrzymywał Go mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Mt 3,13-17 T 256 Wulfing von Rohr Pamiętajmy również, bo rzecz to ważna, że w tak zwanej wewnętrznej Ewangelii Marka całkiem wyraźnie mówi się o tajemnej nauce, jaką pobierali zaawansowani uczniowie Jezusa. Nie ulega wątpliwości, że Jezus, a także Jego uczniowie, poznali coś, czego można doświadczyć, to jest stan bezpośredniej więzi z Duchem Świętym. Pewne jest również, że to całkiem konkretne doświadczenie przekazywali następnie innym ludziom. Czy Medytacji Chrystusowej nauczał przed Jezusem ktoś inny? Osobiście najwięcej przekonania mam do takiej wersji wydarzeń, w myśl której Jezus, w okresie pomiędzy dwunastym i trzydziestym rokiem życia, a więc w latach wędrówek i nauki u esseńczyków czy u przedstawicieli innych grup wyznaniowych, a nawet innych religii, zdobył rozległą wiedzę, nie jest też wykluczone, że w owym czasie sam już zaczął nauczać. Dokumenty poświadczające pobyty Jezusa w Azji Mniejszej oraz w Indiach uważam także za wiarygodne. Całkiem prawdopodobne więc wydaje mi się to, że swoim następcom Jezus przekazał naukę, która istniała już przed nim, przy czym mam tu głównie na myśli wszystko to, co dotyczy bezpośredniej więzi duszy z Bogiem. Gdyby przed Jezusem więzi takiej nie było, nie bylibyśmy w stanie zrozumieć ani relacji Buddy, ani tego, co przekazali inni mędrcy i święci, esseńczyków nie wyłączając; relacji o świetle wewnętrznym, o muzyce sfer, o bezpośrednim doświadczaniu Bo- Medytacja Chrystusowa 257 ga, o wyzwoleniu człowieka z materii i o przemianie w ducha, o tym, jak nasze małe „ja" przeobraża się w wielką jednię. W tym kontekście jasności nabiera opowieść o „trzech królach", których lepiej byłoby nazywać magami, jako że mowa tam o trzech mistrzach wtajemniczonych w misteria; w pielgrzymkę do Jezusa udali się oni z powodu objawienia, którego doznali w wewnętrznym, duchowym wymiarze, objawienia, dzięki któremu wiedzieli, że oto właśnie narodził się wyczekiwany przez nich przyszły posłaniec Boży. Pomagając Jezusowi, a przynajmniej pobudzając go do rozwinięcia jego boskiej świadomości, uwięzionej jeszcze w ludzkiej, to jest doczesnej, cielesnej formie, magowie ci wnieśli zapewne jakiś wkład w przygotowanie jego przyszłej misji. Czy Medytację Chrystusową przekazywali później inni Synowie Boży? Wiemy na pewno, że przynajmniej uczniowie Jezusa byli władni przekazywać więź / Duchem Świętym potrzebującym jej ludziom, i że w rzeczy samej wtajemniczali ich oni w to, co nazywamy „niebiańskim ciałem". Uczniowie ci, z woli Jezusa, mieli też pełnomocnictwo, aby odpuszczać grzechy, dzięki czemu, nawet po śmierci Jezusa, ciągle istniała możliwość przyjęcia chrztu, a tym samym wstąpienia do królestwa Bożego. Jest rzeczą całkiem prawdopodobną, że apostołowie i uczniowie przekazywali również cudowną Medytacją Chrystusową, że byli nawet do tego powołani, co oznaczałoby, że wcześniej musieli otrzymać stosowne do tego pełnomocnictwo. 258 Wulfing von Rohr Na podstawie tego, co wniosły badania nad mistycyzmem - czy to w obrębie hinduizmu i buddyzmu, czy to mistycyzmem spotykanym wśród chrześcijan albo wśród muzułmanów, w oparciu o ustalenia specjalistów z takich dziedzin jak religia porównawcza, historia a także wiedza o literaturze, mogę dziś prawomocnie stwierdzić, że na pewno istnieje coś, co nazywamy zwykle „przebudzeniem duszy", albo inaczej - ponownym związaniem duszy z Bogiem. We wszystkich przypadkach nieodmiennie chodzi o praktyczne wejrzenie „do wewnątrz", o skierowanie świadomości duszy ku niej samej, o zdecydowany zwrot w kierunku ponadindywidualnego źródła życia. Na tej drodze spotykają nas zawsze takie doznania jak doświadczenie i przeżycie wewnętrznego światła i dźwięku, jak wykroczenie poza świadomość cielesną, jak wejrzenie w liczne i różnorodne wewnętrzne wymiary „Nieba". By na tę drogę wkroczyć, potrzebujemy przewodnictwa; zarówno zewnętrznego jak i wewnętrznego przewodnictwa człowieka, nauczyciela albo „mistrza", który tę więź z Bogiem sam wcześniej odnalazł i który otrzymał zlecenie oraz pełnomocnictwo, by poprowadzić za sobą następnych. Czy Jezus poznał Medytację Chrystusową na Wschodzie? Czy przejął ją właśnie stamtąd? Nie byłoby w tym nic szczególnie zadziwiającego, gdyż właśnie na Wschodzie pojawia się ona w wielu tamtejszych świętych księgach, tam też do dzisiaj jest znana i nieustannie nauczana. Całkiem możliwe jest również to, że jej znajomość Jezus otrzymał wprost od Boga. Albo, że poznał ją u es-seńczyków względnie od innych bliskowschodnich nau- Medytacja Chrystusowa 259 czycieli, i że dopiero potem, za pośrednictwem apostołów, medytacja ta rozprzestrzeniła się także na Dalekim Wschodzie - w Arabii, Persji, wreszcie w Indiach. Zastanawiające jest tylko, że wzmianki na temat światła wewnętrznego pojawiają się już w najstarszych świętych księgach Indii, a te, jak wiadomo pochodzą z czasów znacznie wyprzedzających epokę Jezusa. Z tego to względu skłonny jestem raczej przypuszczać, że „wtajemniczenie" Jezusa musiało nastąpić na Wschodzie, że tam właśnie zadzierzgnął on więź ze Słowem. Pytanie o źródła, o pochodzenie, nie jest tu jednak aż tak istotne. Dużo większe znaczenie mają z pewnością te pytania, które dotyczą bezpośrednio nas samych; czy dzisiaj są jeszcze nauczyciele, którzy przekazać nam mogą tajemnicę strumieni światła i dźwięków? Czy możliwy jest nadal chrzest w Duchu Świętym i w ogniu? Czy człowiek współczesny zdolny jest poznać Stówo i wstąpić tym samym do królestwa Bożego? Drogi prowadzące do Słowa Czy dzisiaj możemy jeszcze poznać wewnętrzne słowo? Opirytualizm to bezpośrednie doświadczenie przez duszę tej mocy, którą nazywamy Bogiem albo też Słowem. Prawdziwa wiara polega na przebudzeniu duszy z wielowiekowego duchowego snu; od tego czasu zaczyna ona swą wieczną egzystencję, postrzega także i jej wrodzoną Bożą moc, dąży do tego, aby to życie wewnętrznej świadomości Boga i zewnętrznego oddania przemieniło się w służbę wszelkiemu stworzeniu. Prawdziwa wiara jest tedy rezultatem indywidualnego, bezpośredniego, wewnętrznego uprzytomnienia sobie prawd wiecznych. Za wszelkie wskazówki mówiące o rzeczywistości duszy oraz o źródle jej pochodzenia człowiek powinien odczuwać bezkresną wdzięczność. Znajomość tego, tak samo jak znajomość i pogłębione rozumienie ukazanej właśnie „teorii" religii, stanowić będzie nieocenioną pomoc w poczynaniach zmierzających do samourzeczywistnienia, to jest na drodze prowadzącej do bezpośredniego doświadczenia obecności Boga, a jest to, jak wiadomo, cel główny i ostateczny każdej religii. Jeszcze większa wdzięczność należy się tym, którzy nie tylko że potrafią objaśnić wszelkie teoretyczne aspekty religii, lecz są również w stanie ukazać drogę, która od suchej i chłodnej teorii zawiedzie nas do żarliwych 261 262 Wulfing von Rohr indywidualnych praktyk. W tym względzie, przynajmniej dla mnie, nie ma zupełnie znaczenia to, czy będzie to ksiądz, mnich, pastor, nauczyciel czy też przyjaciel. Nieistotne jest także pochodzenie takiego „przewodnika", tak samo jak język, którym się posługuje, czy przynależność do takiej czy innej konfesji. Zresztą gdzie dzisiaj znajdziemy - wszystko jedno, w obrębie jakiej wiary albo konfesji - apostołów, mistyków, to jest duchowych potomków Jezusa? Gdzie spotkamy współczesnych nam Synów Bożych albo Córki Boże, gdzie są nasi święci, natchnieni, wizjonerzy, którzy by mogli nas ochrzcić w Duchu Świętym i ogniu, którzy otwarliby oczy naszych dusz na światło świecące w ciemnościach powłoki ziemi? Tego rodzaju przewodnicy duchowi istnieli zawsze, zrozumiałe więc, że istnieją oni także i dzisiaj. Mój zmarły stryjeczny dziad, Hans-Hasso von Yeltheim-Ostran, w swoich Dziennikach z Azji opisał poruszające do głębi doświadczenie światła, jakie przeżył on niegdyś u Rama-na Maharishiego, zresztą nie sam jeden, ale wraz z nim. Czytelnicy, być może, sami znają inne, liczne relacje o tego rodzaju przeżyciach, które były udziałem czy to współczesnych, czy to ludzi żyjących w przeszłości. Wyczerpujący zbiór takich przekazów zawiera książka W tobie jest światło pióra K. O. Schmidta. Nie ma religii, w której nie byłoby mowy o Słowie, świetle i dźwięku; w islamie istnieje pojęcie „kalma" względnie „kalman", w hinduizmie jest to „Nad" albo „Udigt", w religii sikhów - „Shabd" oraz „Naam", i tak można by ciągnąć dalej. Co do mnie, to spotkało mnie szczęście poznania aż dwu mistrzów tej Medytacji o Sio- Drogi prowadzące do Słowa Czy dzisiaj możemy jeszcze poznać wewnętrzne słowo? Opirytualizm to bezpośrednie doświadczenie przez duszę tej mocy, którą nazywamy Bogiem albo też Stawem. Prawdziwa wiara polega na przebudzeniu duszy z wielowiekowego duchowego snu; od tego czasu zaczyna ona swą wieczną egzystencję, postrzega także i jej wrodzoną Bożą moc, dąży do tego, aby to życie wewnętrznej świadomości Boga i zewnętrznego oddania przemieniło się w służbę wszelkiemu stworzeniu. Prawdziwa wiara jest tedy rezultatem indywidualnego, bezpośredniego, wewnętrznego uprzytomnienia sobie prawd wiecznych. Za wszelkie wskazówki mówiące o rzeczywistości duszy oraz o źródle jej pochodzenia człowiek powinien odczuwać bezkresną wdzięczność. Znajomość tego, tak samo jak znajomość i pogłębione rozumienie ukazanej właśnie „teorii" religii, stanowić będzie nieocenioną pomoc w poczynaniach zmierzających do samourzeczywistnienia, to jest na drodze prowadzącej do bezpośredniego doświadczenia obecności Boga, a jest to, jak wiadomo, cel główny i ostateczny każdej religii. Jeszcze większa wdzięczność należy się tym, którzy nie tylko że potrafią objaśnić wszelkie teoretyczne aspekty religii, lecz są również w stanie ukazać drogę, która od suchej i chłodnej teorii zawiedzie nas do żarliwych 261 262 Wulfing von Rohr indywidualnych praktyk. W tym względzie, przynajmniej dla mnie, nie ma zupełnie znaczenia to, czy będzie to ksiądz, mnich, pastor, nauczyciel czy też przyjaciel. Nieistotne jest także pochodzenie takiego „przewodnika", tak samo jak język, którym się posługuje, czy przynależność do takiej czy innej konfesji. Zresztą gdzie dzisiaj znajdziemy - wszystko jedno, w obrębie jakiej wiary albo konfesji - apostołów, mistyków, to jest duchowych potomków Jezusa? Gdzie spotkamy współczesnych nam Synów Bożych albo Córki Boże, gdzie są nasi święci, natchnieni, wizjonerzy, którzy by mogli nas ochrzcić w Duchu Świętym i ogniu, którzy otwarliby oczy naszych dusz na światło świecące w ciemnościach powłoki ziemi? Tego rodzaju przewodnicy duchowi istnieli zawsze, zrozumiałe więc, że istnieją oni także i dzisiaj. Mój zmarły stryjeczny dziad, Hans-Hasso von Yeltheim-Ostran, w swoich Dziennikach z Azji opisał poruszające do głębi doświadczenie światła, jakie przeżył on niegdyś u Rama-na Maharishiego, zresztą nie sam jeden, ale wraz z nim. Czytelnicy, być może, sami znają inne, liczne relacje o tego rodzaju przeżyciach, które były udziałem czy to współczesnych, czy to ludzi żyjących w przeszłości. Wyczerpujący zbiór takich przekazów zawiera książka W tobie jest światło pióra K. O. Schmidta. Nie ma religii, w której nie byłoby mowy o Słowie, świetle i dźwięku; w islamie istnieje pojęcie „kalma" względnie „kalman", w hinduizmie jest to „Nad" albo „Udigt", w religii sikhów - „Shabd" oraz „Naam", i tak można by ciągnąć dalej. Co do mnie, to spotkało mnie szczęście poznania aż dwu mistrzów tej Medytacji o Sto- Drogi prowadzące do Słowa 263 wie, o wewnętrznym świetle i Świętym Duchu. Ich nauk^ nie ograniczały ramy żadnej konfesji, i pewnie dlatego połączyli oni ze Słowem osoby różnych wyznań i róż^ nych przekonań religijnych: chrześcijan (w tym kapłanów] pastorów i wysoko postawionych dostojników kościelH nych), wyznawców hinduizmu, jainizmu, buddystów, sik-hów, muzułmanów, agnostyków, a nawet ateistów. Czytelnik spyta, być może, skąd wzięła się u nich ta rzadka sztuka medytacji? Ano od poprzedników, a ci przejęli ją od swoich poprzedników, ci znów od swoich, ci... Czy źródło tej medytacji jest tym samym źródłem, z którego wyszła nauka Chrystusa? Tak myślę i wierzę w to głęboko. Z tego też źródła pochodzą praktyczne pouczenia, niezmiernie przydatne dla tych, co z Medytacją Chrystusową spotykają się po raz pierwszy. To z ich pomocą czytelnik może się sam przekonać, że istnieje całkiem konkretny i praktyczny dostęp do wewnętrznego światła i do Słowa. Wskazówki dla tych, którzy pragną osiągnąć więź Z wewnętrznym światłem Medytacja to dobro najwyższe, to najgłębsza treść każdej religii. Dopóki człowiek sam nie doświadczy tego, co przekazują święte księgi, dopóty oddziaływanie ich jest względne i powierzchowne; bez indywidualnego, bezpośredniego, wewnętrznego przeżycia nie mamy możności przekonać się o zawartej w nich prawdzie, co oznacza, że poprowadzą nas one „do wewnątrz". W każdym ludzkim ciele istnieją dwa strumienie: strumień sensoryczny oraz strumień motoryczny. Ten drugi, niezależnie od naszej woli, decyduje o takich funkcjach ciała jak oddychanie, krążenie krwi, trawienie i tak dalej. To on utrzymuje biologiczne, cielesne życie. Strumień sensoryczny z kolei jest świadomością, która poprzez organy zmysłów kieruje się przeważnie na zewnątrz i tam, w formie uczuć, myśli, a także marzeń sennych obcuje z otaczającym nas światem. Jeśli ten właśnie strumień uda nam się skupić, jeśli potrafimy skierować go tam, skąd on „wypływa" - jeśli tedy skoncentrujemy go na trzecim oku, a więc w miejscu, gdzie znajduje się dusza - wówczas wejście do sfery wewnętrznej, sfery duchowej, stanie przed nami otworem. Medytacja to tego rodzaju stan, w którym naszą uwagę skutecznie odwracamy od świata „na zewnątrz" i koncen- 265 266 Wulfing von Rohr trujemy ją tam, gdzie jest nasza dusza. Siedzibą duszy jest owo miejsce pomiędzy obiema brwiami, a ściślej mówiąc nieco powyżej. Koncentrując uwagę w tym właśnie punkcie, nawiązujemy łączność z wewnętrznym, boskim światłem. By to się udało, najpierw musimy uspokoić zarówno ciało jak i umysł, tak by nasza uwaga nie rozpraszała się byle gdzie. W tym to celu powinniśmy zająć jak najwygodniejszą postawę: na krześle, kocu, albo wprost na podłodze, postawę sprzyjającą stosownemu odprężeniu. (Kłaść się raczej nie należy, bo skłonić to może do snu; w przypadku, gdy podejmujemy medytację grupową, trzeba tak usiąść, by nie rozpraszać sąsiadów i nie pomniejszać sobie własnej zdolności do koncentracji.) Medytacja w jakimś spokojnym pomieszczeniu, względnie w odludnym miejscu na wolnym powietrzu, jest zazwyczaj owocna, warto ją tedy polecić. Należy przeto usiąść, wygodnie się usadowić i rozprężyć zachowując przy tym jak największą przytomność umysłu. Dopiero wtedy winniśmy zamknąć oczy, tak jak to czynimy, kiedy ogarnia nas sen, równocześnie jednak starajmy się zachować półprzytomność. Zamknąwszy oczy, najpierw - wewnątrz - widzimy jedynie bezcielesną ciemność. To, co ta ciemność widzi wewnątrz, to właśnie jest „trzecie oko", inaczej zwane „szczególnym okiem". I tymże okiem - w trzeźwości, z głębokim wczuciem, w pełnym rozprężeniu a zarazem stosownym skupieniu (unikając starannie jakichkolwiek wyobrażeń czy wizualizacji) - starajmy się patrzeć na to, co mamy na wprost w sposób taki, jak gdybyśmy oglądali jakiś „film". Spojrzenia tego nie należy bynajmniej kierować na wszystko, co się przed nami pojawia, tylko na mały wycinek, akurat ten, który znajduje się w samym środku, a który nie powinien być większy od przeciętnej monety. Chociaż to wewnętrzne patrzenie odbywa się w naszym wnętrzu, starajmy się skierować spojrzenie w przód, na odległość jakichś pięt- Wskazówki dla tych, którzy pragną... 267 nastu czy dwudziestu centymetrów, mierząc od środka czoła, w przeciwnym bowiem razie zwrócą się tam mimowolnie oczy fizyczne, a to może spowodować ucisk w czole czy nawet mocny ból głowy. Podczas tej medytacji, która trwać może zaledwie dziesięć minut, aczkolwiek lepiej jest, gdy uda nam się wytrwać w niej dłużej (dwadzieścia minut, a nawet pół godziny), w żadnym razie nie należy zajmować się światem zewnętrznym; wprost przeciwnie - całą uwagę skupić trzeba na trzecim oku. Wolno nam wówczas, co zresztą jest bardzo pożyteczne, wypowiadać w myśli wielokrotnie jakieś imię boskie, kierując te wewnętrzne słowa do trzeciego oka. Utwierdzi nas to w naszych poczynaniach, poza tym będzie przypominać, że przez ten krótki czas nie wolno nam się rozpraszać na zewnątrz, że nie powinny nas wówczas absorbować przypadkowo nasuwające się myśli, że całkowitą uwagę skoncentrować musimy na sam proces wewnętrznego patrzenia. Spoglądając - rzecz jasna przy ciągle zamkniętych o-czach - na sam środek tego, co „stoi" nam przed oczyma, zrazu możemy widzieć jedynie zupełną ciemność; niekiedy jednak jest to rozproszone światło podobne do mgły, a bywa i tak, że pojawiają się wówczas barwy, kształty, postaci i tym podobne. Może to być również gwieździste niebo, jakaś ogromna gwiazda, księżyc, słońce, oko, czy jeszcze coś innego. W wewnętrznym patrzeniu nie ma znaczenia typ obiektu, który widzimy. W wewnętrznym patrzeniu nie trzeba też wcale uporczywie się w obraz taki wpatrywać, a tym mniej formułować w tym czasie jakieś życzenia. Przez cały ten czas niczego nie oczekujemy, niczego też nie odrzucamy. Miast tego tkwimy naszym wewnętrznym spojrzeniem w samym środku tego, co widzimy. Światło może się stawać coraz jaśniejsze i coraz bardziej połyskliwe, może także zbliżać się do nas, albo wznosić do góry tak, że spojrzeniem naszym 268 Wulfing von Rohr będziemy przenikać je na wskroś. Jeżeli ujrzymy na przykład rozgwieżdżone niebo, możemy „upatrzyć" sobie ja kas wielką, jasną gwiazdę i skupić spojrzenie jedynie na niej. Gdy będzie to księżyc albo słońce, starajmy się patrzeć dokładnie w sam środek. Jeśli tym naszym wewnętrznym spojrzeniem ujrzymy jakąś postać niebiańską czy, powiedzmy, świętego, skoncentrujmy uwagę na jego czole, a dokładniej - na samym środku czoła. Powtarzajmy przy tym stale imię Boga, co pozwoli nam się utwierdzić, że nie mamy tu do czynienia ze złudzeniem czy też z obrazem wyłaniającym się tylko w wyobraźni. Do prawdziwego świętego wolno nam zwrócić się z wewnętrzną prośbą o pomoc w odnalezieniu dalszej drogi do Chrystusa, do Mocy Chrystusowej oraz do Boga. Tak oto przedstawiają się wskazówki, które prowadzą do odnowienia naszej więzi z wewnętrznym światłem. Jest nader prawdopodobne, że tak dalece pogrążymy się w tej medytacji świetlnej, iż przestaniemy odczuwać nie tylko nasze członki, lecz także fizyczną obecność całego ciała. Tego rodzaju stan uznać należy za właściwy i pożądany, ponieważ celem całego tego procesu jest czasowe pogrążenie się w rzeczywistości wewnętrznej. Tę i każdą inną medytację zakończyć nam wolno w całkowicie dowolnym momencie. Kończąc, dodam jeszcze jedynie to, że w trakcie medytacji miast tylko wsłuchiwać się w „głosy", trzeba je uporczywie wzywać, i to jeszcze przed osiągnięciem wewnętrznego widzenia, ażeby móc je sprawdzić poprzez przywoływanie imienia Boga. Czytelnikom życzę, aby podczas podjętej przez nich medytacji mogli doświadczyć błogosławieństwa Mocy Chry- Wskazówki dla tych, którzy pragną... 265 i i stusa, a także wszystkich- innych świętych, którzy ukazał nam, bądź ukazują drogę prowadzącą do wewnętrznego spojrzenia. Oby, poprzez tę łaskę Mocy Chrystusa, mógł, oni znaleźć drogę do Boga. To, co przedstawiłem, to tylj ko cząstka metody medytacji opisanej w Biblii, ta miaj nowicie, która odnosi się do wewnętrznego światła. Ktc pragnie podążyć jeszcze dalej, kto odczuwa przemożnz potrzebę ściślejszych i bardziej osobistych wskazówek winien poprosić o nie kompetentnego nauczyciela. To or podejmie się „duchowego chrztu", on wtajemniczy w strumień dźwięków, on wreszcie okaże pomoc i ułatwi wstęp do królestwa Bożego, a także wspierać będzie w dalszej drodze. Zaproponowane tutaj wprowadzenie do medytacji światła stanowi pierwszy wprawdzie, ale praktyczny i przekonujący krok. Uczyniwszy go, potrzebujemy już zazwyczaj pomocy „przewodnika" po duchowych światach, potrzebujemy nawet mistrza medytacji. Szczerze zainteren sowanych zapewniam, że gotów im jestem udzielić w tynq względzie dalszych, niezbędnych informacji. Komu już trafi się rzadka, a cenna jak złoto okazja wtajemniczeni^ w duchową medytację, niechaj nie zwleka i niech z niej korzysta. Kto szuka Boga, winien się modlić i prosić Go o przewodnictwo. Poszukiwanie duszy: miłość i łaska C^zy zagadkę życia da się w ogóle rozwią zać? Czy dane jest nam przezwyciężyć śmierć? Czy ży cię człowieka ma jakiś sens? Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi otrzymuje; kto, szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą Mt 7,7-8 / odtąd już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światli lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nai nimi. Ap 22,5 Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliź niego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Jt wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcit się za tych, którzy was prześladują... Mt 5,43-44 Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpo wiedział: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim ser cem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swojt mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniegt jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większegt od tych. Mt 12,29-31 Albowiem Ojciec sam was miłuje... J 15,27 Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości byn nie miał, byłbym jedynie spiżem dźwięczącym lub cymba łem brzmiącym, l chociażbym miał dar proroctwa i zna 271 272 Wulfing von Rohr wszystkie tajemnice i umiejętność wszelką, i choćbym miai wszystką wiarę, tak iżbym góry przenosił, a milości bym nie miał: niczym jestem. I choćbym rozdał całą majętność moją ubogim, i choćbym ciało moje płomieniom wydał, a miłości bym nie miał, na nic mi się nie przyda... Miłość nigdy się nie kończy; proroctwa? — moc swą utrącaj języki? - ustaną; wiedza? - przeminie. Bo niedoskonała jest wiedza nasza i niedoskonałe nasze prorokowanie... Teraz widzimy przez zwierciadło, w zagadce widzimy; lecz kiedyś - twarzą w twarz. Teraz niedoskonale poznaję: lecz t potem poznam tak, jak sam jestem poznany. Teraz trwają: wiara, nadzieja, miłość; tych troje, a z tych największa jest miłość, l Kor 13,1-13 K W Pierwszym Liście świętego Jana napotykamy też słowa podkreślające znaczenie miłości: Bóg jest miłością: kto trwa w miłości trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. l J 4,16 T Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Łk 11,27-28 T Czy Medytacja Chrystusowa przeznaczona jest dla nas? Tak, pytajcie o nią, proście o wewnętrzne wskazówki, otwórzcie wasze serca. Starajcie się odczuć to, że każdy człowiek jest wieczną, nieprzemijalną duszą, „iskrą bożą", i proście Boga o pomoc i przewodnictwo, proście o miłość i łaskę. Obyśmy wszyscy mogli otworzyć się na Poszukiwanie duszy: miłość i laska 273! i błogosławieństwo Boga, oby dane nam było żyć w Jego Słowie. Oby każdy z nas, na miarę swych najlepszych możliwości, dozwolił świecić Jego światłu w swoim życiu, tak by móc świadczyć pomoc następnym. Obyśmy wszyscy - zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz - odnaleźli i urzeczywistnili Pokój Chrystusowy. Dodatek Wskazówki na temat innych źródeł Ewangelia spełnionego, to jest doskonałego tycia Tekst tej Ewangelii przechowywany jest w jednym z buddyjskich klasztorów w Tybecie, gdzie ukryl go jeden z czlonków wspólnoty Esseńczyków, po to, aby zapewnić mu bezpieczeństwo i ustrzec przed fałszerzami. Obecnie, po raz pierwszy przetłumaczony został z języka aramejskiego. lymi oto słowami wstępu Czcigodny G. J. Ouseley opatrzył pierwszą edycję tekstu, z którym sam zapoznał się jeszcze w 1881 roku, i który podał do druku jako Ewangelią spełnionego życia albo Ewangelię Dwunastu Świętych. Jest to świadectwo, które zawiera opis wypadków oraz treść rozmów, których nie uwzględnia żadna z czterech znanych nam Ewangelii Biblijnych, aczkolwiek poza tym dokument ten zgodny jest z Biblią miejscami nawet co do słowa. Zdaniem wydawcy, świadectwo to zawiera wiele elementów, które przepadły w toku formowania się kanonicznej wersji Biblii (m.in. te wątki i te motywy, które znane były przed rokiem 382, kiedy to z polecenia papieża Damazego ustalono ostateczny „kanon" i wskutek tego unicestwiono wszystkie pierwopisy z kanonem tym pozostające w sprzeczności, czy choćby w niezgodzie). Dalej Ouseley wywodzi, zresztą w sposób niezmiernie ciekawy, że Jezus ujawnia się w tym przekazie jako postać „delikatna niczym kobieta", choć nie brak też miejsc, gdzie manifestuje on „pełnię męskiej mocy 277 278 Wulfing von Rohr doskonałego Chrystusa". Przypomnieć wypada, że Ouse-ley, w ten sposób - ponad sto lat temu - zwrócił uwagę na żeński aspekt wizerunku i osobowości Jezusa, to znaczy na ten rys, który w najnowszych czasach uwypuklił w swej książce Jezus, pierwszy nowy człowiek Franz Alt. Oto kilka wyimków z tej Ewangelii, zaczerpniętych z książki wydanej przez Ouseley'a: 6.10. „A gdy Jezus miał osiemnaście lat, ożenił się z Mi-riam, dziewicą z rodu Judy, i żył z nią przez siedem lat, dopóki nie umarła; Bóg bowiem wziął ją do siebie, aby Jezus mógł podjąć się wyższych zadań, które miał był spełnić, po to, ażeby wziąć na siebie cierpienia wszystkich synów i wszystkich córek rodzaju ludzkiego". Ten ustęp Ouseley opatrzył następującym przypisem: „Mereżkowski, Jezus - Nieznany: 'Pierwsi chrześcijanie, to jest ebionici nauczali: Jezus, jak wszyscy inni, był grzesznikiem; grzechy swoje zmył dopiero przez chrzest, kiedy to wraz z Duchem Świętym sfrunęła nań Gołębica-Chrystus'". Małżeństwo Jezusa jest całkiem zgodne z obyczajami żydowskich rabinów, przywiązujących zarówno do małżeństwa jak i ojcostwa wyjątkową wprost wagę. Przy tej okazji, przypomnijmy sobie obydwie tablice genealogiczne objaśniające pochodzenie Jezusa. 6.11. „A Jezus, który ukończył naukę Prawa, udał się do Egiptu, by poznać mądrość Egipcjan, tak samo jak uczynił to Mojżesz. I ruszył na pustynię, gdzie modlił się i pościł, i uzyskał moc Bożego imienia (Stówa?), którą to mocą dokonał wielu cudów." Ewangelia spełnionego, to jest... 279 6,12. „I przez siedem pełnych lat rozmawiał twarz w twarz z Bogiem. I nauczył się mowy zwierząt i ptaków i poznał uzdrawiające właściwości drzew, traw i kwiatów, a także ukryte właściwości szlachetnych kamieni. I poznał obroty słońca i księżyca i gwiazd i moc pisma, tajemnic? okręgu i kątownicy, i przemiany rzeczy i form, liczb i znaków. Stamtąd powrócił do Nazaretu, gdzie odwiedził swoich rodziców. Tam też sam nauczał, tak jak i w Jerozolimie, jako uznany przez wszystkich rabbi. Nauczał nawet w Świątyni i nikt mu w tym nie przeszkadzał." 6,13. „A po jakimś czasie udał się do Asyrii, i do Indii, i do Persji, i do kraju Chaldejczyków. I odwiedził ich świątynie i rozmawiał z kapłanami i z mędrcami przez wiele lat. I uczynił wiele wspaniałych rzeczy, i uzdrawiał chorych, kiedy wędrował przez kraj." Dalej znajdujemy takie relacje: 37.4. „A pewien rabin (Nikodem) przyszedł do niego nocą ze strachu przed Żydami i rzekł mu: Jak człowiek może się odrodzić, kiedy jest już stary? Czy ma powrócić do łona matki i na nowo się urodzić?" 37.5. „Jezus odparł: Zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś odrodzi z ciała i ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. Wiatr wieje, gdzie chce, a ty słyszysz jego szum, lecz nie wiesz skąd on wieje i dokąd." 37.6. „Światło świeci ze Wschodu na Zachód; z ciemności wznosi się słońce i w ciemność wpada. Tak też pisane jest człowiekowi po wsze czasy." 37.7. „Jeśli przybywa ono z ciemności, to żyło już przedtem, a jeśli znów zapada, to stanie się, że nieco wypocznie, a potem ponownie żyć będzie." 280 Wulfing von Rohr 37,8. „Musicie tedy przejść przez wiele zmian, abyście osiągnęli doskonałość, tak jak jest napisane w Księdze Hioba: Jestem wędrowcem i zmieniam miejsce za miejscem, dopóki nie dojdę do miasta i do domu, które wieczne są." W komentarzach wydawcy chętnie zwracają uwagę na liczne odstępstwa tego świadectwa od przekazów, jakie znamy z czterech kanonicznych Ewangelii z Biblii: „Ewangelia ta różni się od pozostałych w dwu przede wszystkim sprawach; pierwsza z nich, to miłość Jezusa do zwierząt, czego wyrazem jest zalecenie powstrzymywania się od jedzenia mięsa; sprawa druga to odmienne rozumienie nauki o odrodzeniu. W naszych czasach obydwa te zagadnienia traktowane są jako problemy drugorzędne, stąd wielu ludziom trudno uwierzyć, że Chrystus przykładał do nich aż tak wielką wagę". Wydanie, z którego czerpałem ukazało się w oficynie: „Humata Yerlag Harold S. Blume", Berno-Freiburg--Salzburg 1953. Jest to niemiecki przekład dokonany na podstawie angielskiego tłumaczenia sporządzonego z ara-mejskiego oryginału przez Czcigodnego G. J. Ouseley'a. Pierwsze jego wydanie ukazało się około 1902 roku w The Order of At—one—ment i United Templars Society. Dziś książkę tę znaleźć można jedynie w antykwariatach. Ewangelia Wodnika o Jezusie Chrystusie h,wangelia Wodnika jest ponoć pełną i wyczerpującą kroniką życia Jezusa. Powstała ona na przełomie ubiegłego i obecnego wieku, a jej autorem był amerykański pastor i lekarz - Lewi Dowling. Książką tą urzeczywistnił on jedną ze swoich wizji, tę mianowicie, w której otrzymał polecenie „zbudowania białego miasta". Dowling rozumiał je symbolicznie, jako nakaz opisania także tych lat życia Jezusa, o których wcale nie mówią Ewangelie. I tak, czytamy w jego książce o „latach nauki" i o „latach wędrówki" Jezusa, towarzyszymy mu w drodze do Indii, śledzimy przebieg jego nauki, którą pobierał w klasztorach buddyjskich i bramińskich w Orissie, w Benares, w Lhasie oraz w Lahore, obserwujemy wreszcie Jezusa w początkowym okresie nauczania. W myśl książki Dowlinga Jezus w Indiach prowadził dysputy, tam też zapoznał się z ideą wędrówki dusz, którą zresztą odrzucił. W dalszej części poznajemy działalność Jezusa w Persji, w Asyrii, Grecji i Egipcie. Autor zamieszcza także pouczenia i wskazówki Jezusa utrzymane w duchu sentencji „siedmiu mędrców". Według Dowlinga Jezus dojrzewał do swej misji powoli, lecz konsekwentnie; nim stał się Chrystusem musiał on przejść przez różne ciężkie próby i doświadczenia. Nie wiemy dzisiaj, z jakich źródeł korzystał Dowling, gdy pisał tę książkę. Choć w znacznym stopniu kierował 281 282 Wulfing von Rohr się (tylko?) natchnieniem, książka jego zawiera sugestywne i wiarygodne relacje, pokrywające się często z dokumentami, które odnaleziono znacznie później, i które uznane zostały za autentyczne. Opowieści Dowlinga dopełniają wizerunek duchowy Jezusa Chrystusa, nie oddalają się przy tym specjalnie od tych wyobrażeń i tych przekonań, z którymi się spotykamy w oficjalnej, powszechnie przyjętej nauce chrześcijańskiej. Książka ta w Niemczech ukazała się w monachijskim wydawnictwie „Hu-gendubel Yerlag" w 1980 roku. Chrześcijaństwo a opieka nad zwierzętami — Zapomniana Ewangelia lym razem chodzi o niewielki, zaledwie sze-snastostronicowy szkic, będący serdecznym wezwaniem skierowanym do chrześcijan, aby dokładnie i w pełni respektowali przykazanie: „Nie zabijaj". Pismo to odwołuje się do Ewangelii Dwunastu Świętych, to jest do Ewangelii Życia Doskonałego, o której mówiliśmy w poprzednim rozdziale. Autorem interesującego nas tekstu jest Werner Hartlinger, lekarz-chirurg, który przez pewien czas był pierwszym przewodniczącym towarzystwa „Lekarze przeciw uśmiercaniu zwierząt". W swym szkicu wykorzystuje on niektóre relacje z życia Jezusa, odwołuje się również do przekazów o gminie Esseńczyków, wśród których, jakieś sto lat przed Jezusem z Nazaretu, żył pewien „Je-sus ben Pandira". Wykształcony w Aleksandrii i tamże wtajemniczony w misteria, „Jesus ben Pandira" nawoływał do przestrzegania tych zasad życia, które znamy ze świadectw o esseńczykach, z najrozmaitszych pism apokryficznych oraz - częściowo z Ewangelii. Zamieszczony poniżej fragment wypełnia dwudziesty rozdział szkicu Hartinga. Jest to wyimek z Ewangelii opublikowanej przez Ouseley'a, a dokładniej dwudziesty jej rozdział -wersety 1-8 wraz z komentarzem. 283 284 Wulfing von Rohr 1. I zdarzyło się, że Pan opuścił miasto i wraz z uczniami udał się w drogę przez góry. I doszli do góry, na którą wiodła bardzo stroma ścieżka, i spotkali człowieka stojącego obok zwierzęcia zaprzężonego do wozu. 2. Koń jednak przewrócił się i leżał na drodze, ponieważ, wóz był dla niego zbyt ciężki, ów człowiek zaś bił go batem, że aż krew ciekła. I zbliżył się do niego Jezus i rzekł: Synu okrutny, czemu bijesz swoje zwierzę? Czyż nie widzisz, że jest ono za słabe na ten ciężar, i że sprawiasz mu ból? 3. Człowiek ten odpowiedział i rzekł: Co tobie do tego? Mogę bić moje zwierzę jak mi się podoba, bo należy ono do mnie, a kupiłem je za sporą sumę. Spytaj tylko tych tu, bo znają mnie i wiedzą o tym. 4. A jeden z uczniów odrzekł i powiedział: Tak, Panie, tak jest, rzekł, byliśmy przy tym, jak kupował konia. A Pan odrzekł: Czy nie widzicie, że koń krwawi, czy nie słyszycie jak stęka i jęczy? Ci zaś odpowiedzieli: Nie, Panie, nie słyszymy, by stękał i jęczał. 5. I Jezus zasmucił się i rzekł: Biada wam, okrutni, którzy nie słyszycie, jak koń ten prosi o litość i krzyczy do niebieskiego Stwórcy. Po trzykroć biada temu, przeciw któremu on krzyczy i stęka w swym bólu! 6. I postąpił on dalej i uspokoił konia, aż zwierzę się podniosło, a jego rany się zagoiły. A do człowieka rzekł: Ruszaj w drogę i nie bij już więcej, jeśli chcesz, abyś i ty zaznał litości! 7. A gdy zobaczył, że zgromadził się lud, rzekł Jezus do swoich uczniów: Chorzy, z powodu których ja choruję, głodni, z powodu których ja cierpię głód, spragnieni, z powodu których mnie dręczy pragnienie. L Chrześcijaństwo a opieka nad... 285 8. I rzeki jeszcze: Przyszedłem, aby położyć kres ofiarom i krwawym świętom, a wy, jeśli nie przestaniecie składać w ofierze mięsa zwierzęcego i krwi, oraz ich spożywać, to nie opuści was gniew Boga, tak jak gniewał się Bóg na waszych przodków na pustyni, którzy spożywali mięso i którzy sami zaczęli gnić i ulegli zarazie. Uprzytomnijmy sobie, bo jest to ważne, że wszędzie tam, gdzie wkraczało Chrześcijaństwo, zanikały raz na zawsze krwawe żydowskie ofiary ze zwierząt. Był to prawdziwy przewrót w obyczajach - pisze Hartling -któremu, niestety, poświęca się zbyt mało uwagi. W swym szkicu Hartinger stara się również skorygować poważny błąd w tłumaczeniu Nowego Testamentu. Jego skutkiem, jak utrzymuje autor szkicu, jest takie przedstawienie ostatniej wieczerzy, które wyraźnie przeczy wartościom wniesionym przez Chrześcijaństwo: «W powszechnie używanych edycjach Nowego Testamentu mowa jest o baranku, w czym wielu widzi dowód na to, że Jezus, inaczej niż esseńczycy, wcale nie był wegetarianinem. Każdy, kto zna niezgorzej ówczesne żydowskie obyczaje, wie dobrze, że żaden Żyd nie odważyłby się zabić w czwartek jagnięcia, ba, nie ośmieliłby się nawet go sprzedać czy przyrządzić. Tego zakazu przestrzegano szczególnie rygorystycznie w czwartek poprzedzający Paschę, a to dlatego, że było to najważniejsze żydowskie święto. Błąd w tłumaczeniu Ewangelii pojawia się już w przekładzie greckim. Występujące w nim słowo „pascha" Luter oddał pojęciom „Osterlamm (baranek wielkanocny), co później powtórzono niemal we wszystkich wydaniach. Pierwotne, podstawowe znaczenie tego 286 Wulfing von Rohr słowa jest jednak zupełnie inne: „pascha" znaczyła tyle, co wieczerza paschalna, podczas której spożywano cebulę (albo pomidory), chleb oraz wino, jeszcze nie sfermentowane. Produkty te zostały dokładnie opisane, natomiast na temat jagnięcia nie znajdujemy w przekazach ani słowa. W Ewangelii Jana słowo „pascha" w ogóle nie występuje, i łatwo to pojąć, bo na trzy dni przed świętem trudno było myśleć o jakiejkolwiek wieczerzy „paschalnej". Jan używa tu tylko słowa „wieczerza", co znalazło odzwierciedlenie w poprawnych przekładach. Inną istotną wskazówką jest tu wzmianka o człowieku przy studni, który zanieść ma wodę do domu wieczerzy. Zwyczaj noszenia wody ze studni znany był tylko wśród Esseńczy-ków, ci zaś byli rygorystycznymi wegetarianami. Ostatnia wieczerza odbyła się tedy w domu wegetariańskim, więc niepodobna nawet pomyśleć, by na stół tam podano jakąkolwiek potrawę mięsną. Wieczerza ta, zgodnie ze zwyczajem, składała się cebuli, pomidorów, chleba i niedojrzałego wina, które najprawdopodobniej było zwykłym sokiem z winogron. Tylko taka wersja odpowiada znanej nam nieźle rzeczywistości historycznej, tylko taką wersję uznać możemy za zgodną z nauką Jezusa Chrystusa».* * (Cyt. [za:] Chrześcijaństwo a opieka nad zwierzętami - Zapomniana Ewangelia, s. 10 i następne, broszura wydana przez drukarnię: Fred Wipfler, Fachverlag filr Tierschutz, Monachium.) Dzięki sprawiedliwości będzie pokój. Tajemnica dwu pomazańców Jezusa I znów przypomnieć pragnę niewielkie pismo, krótki, zaledwie sześćdziesięciostronicowy tekst mistyka Alberta Niedermaiera, który w przyjaznym geście przesłano mi z Niemiec. Jego autor, już na wstępie, przedstawia chrystologiczny wykład Rudolfa Steinera. Ważną rolę odgrywają w nim dwaj wspomniani przez Biblię chłopcy, z których jeden pochodzi z królewskiego rodu, drugi -z kapłańskiego. Punktem odniesienia są tu dwa ustępy z Pisma Świętego: To są dwaj pomazańcy, którzy stoją przed Panem calego świata. Za 4,14 T W przekładzie Lutra werset ten uzyskał nieco inną postać: Są to dwie odrośle drzewa oliwnego, które są u Pana ca-lej ziemi. Ustęp drugi pochodzi z Apokalipsy świętego Jana: Dwu moim Świadkom dam władzę, a będą prorokować obleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi... Mają oni wtadzę zamknąć niebo... i mają wladzę nad wodami. Ap 11,3-6 T 287 288 Wulfing von Rohr Autor wspomnianego pisma koncentruje swoją uwagę na cykliczności dziejów Ziemi, i ten właśnie aspekt stara się uwypuklić. W posłańcach tych upatruje on dwu Mesja-szy. Chociaż każdemu z nich przypisana jest inna misja, obydwaj mają jak najściślej współdziałać. Jak wiadomo, wspólnota esseńczyków, z którymi często się wiąże samego Jezusa, oczekiwała na nadejście właśnie dwu Me-sjaszy. Niedermaier, jak się wydaje, opiera swe rozumowanie na tej przesłance. Jezusa z Nazaretu względnie Jezusa Chrystusa nie traktuje on jako Syna Bożego czy jako Syna Człowieczego, tylko widzi w nim samego Boga Ojca, który doraźnie wcielił się w Chrystusa. Tekst Nie-dermaiera kryje w sobie szkicowy zarys przyszłej, wspólnej wszystkim religii, w której ideały i doświadczenia Chrześcijaństwa i Buddyzmu stapiają się w jedną całość. W paru istotnych punktach nie mogę jednak podzielić poglądów autora. Niezależnie od tego tekst Niedermaiera kryje sporo interesujących wskazówek, otwiera też całkiem nowe perspektywy. Wystarczy to, ażeby uszanować wysiłek, zarówno jego samego, jak i współpracującej z nim grupy osób, tym bardziej że urzeczywistniają oni przesłanie pierwotnego chrześcijaństwa. Więcej informacji na ten temat czytelnik uzyska bezpośrednio u samego autora: A. Niedermaier, Maierbreite 8, D-86874 Tussenhausen k/Mindelheim, tel. (08268) 1528. Literatura: Elsbeth Weymann, Zeptr und Stern (Berto i gwiazda): die Erwartung von zwei Messiasgestalten in den Schriftrollen von Qumran (Oczekiwanie na dwu Mesjaszy w zwojach z Qumran), Stuttgart 1993. Posłowie C-o wiemy o Jezusie? Czy wiemy wszystko Rzecz jasna, że nie! Wystarczy uświadomić sobie ogroil tego tematu, by zdać sobie sprawę, że wiele aspektów n} doczekało się jeszcze wyjaśnienia. Wiele książek i prą grzeszy nadmiernym subiektywizmem. Wiele jest takicł którym brak ostrości, a czasem nawet zwykłej rzetelność i ścisłości historycznej. Prawdziwa nauka Jezusa Chrystu są to nauka o nieśmiertelności duszy, którą poznać mc żerny i której możemy doświadczyć jeszcze wtedy, kied przebywa ona w naszym ciele. Podczas wykładów spotj kam się często z pytaniami dotyczącymi moich własnyc przekonań. Również czytelnik tej książki powinien wie dzieć, jak jej autor pojmuje Jezusa Chrystusa, jak, mc wiać wprost, go widzi. Jezus Chrystus jest dla mnie jed nym z największych Synów Bożych, któremu dane był wypełnić wolę Boga. W mym przekonaniu on sam uw? żał się za Syna Bożego, za Posłańca, za Przekaziciela Sló wa, Ducha Świętego oraz żywotnej Mocy Boga. Swoir współczesnym ukazał on całkiem praktyczną drogę do się bie samego i do Boga. Jest to ta droga, która wydaje si być tożsama z drogą religii (religio), to znaczy tą, któr przed nim i po nim ukazywali inni Synowie Boży, a tal^ że mistycy całego Bożego świata. Propozycja Boga, b człowiek będący ukoronowaniem Jego stworzenia mój do Niego powrócić, jest moim zdaniem wieczna i ponacj czasowa. Wieczna i ponadczasowa jest też, moim zdanien 289 290 Wulfing von Rohr droga, która prowadzi do Boga, do światła, Słowa i do wiecznego życia. Prośmy tedy, abyśmy mogli wziąć ją w dziedzictwo. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowalem, żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. J 13,34-35 Czyż nie pora zawrzeć wielkie przymierze mesjanicznej nadziei, aby wspólnie - w czynie i w modlitwie - przyczynić się do poprawy świata? Pinchas Lapide, Paweł przed Damaszkiem i Qumran Pytasz, co Bóg lubi bardziej, pracę dla niego czy spoczynek? Odpowiem ci, że człowiek, jak Bóg, czynić powinien jedno i drugie. Angelus Silesius, Pątnik anielski Będę syty, gdy objawi się Twoja Wspaniałość Wtedy nadejdzie prawdziwy i wieczny dzień gdy opadną zasłony tajemnicy, którą mamy jeszcze przed oczyma. Takich zasłon i cieni jest wiele: Cieni, które łudzą, cieni, które orzeźwiają, cieni, które są obrazem i parabolą. W cieniu złudzeń śpi wąż W cieniu orzeźwienia śpi narzeczona W cieniu obrazu śpi narzeczony O cieniu złudzenia powiem: ona śpi w cieniu O cieniu orzeźwienia: usiadłem w cieniu tego, za którym tęsknię O cieniu obrazu: Mądrość okryta jest tajemnicą Wszystkie cienie opadną, kiedy nadejdzie dzień: Postawie 291 cieniów złudzenia, cieniów wiary, cieniów tajemnicy. Wtedy nie będzie już żadnego cienia, ponieważ odstani się prawda i będzie ona jawna. Gilbert, Kazanie o Pieśni nad pieśniami1, [z:] Pieśń, która uczy tylko milości. Teksty dawnych mnichów cysterskich Witaj każdego, kogo spotkasz, jak siebie samego. Pozwól, by milość twoja sptywala bez przeszkód dokądkolwiek się udasz. Darshan Singh, Łza i gwiazdc, Cztowiekiem jest, kto kocha cztowieka. Trzeba rozumieć to tak: jeśli kocha on kamień, jest kamieniem; jeśli kocha człowieka, wtedy jest on człowiekiem; jeśli miłuje Bogci - dalej nie odważę się mówić, bo musiałbym powiedzieć, wtedy człowiek jest Bogiem, a wy chcielibyście mnie uka-mieniować. Mistrz Eckehart, O cudzie duszy On jest stawem... On jest słowem. I nie da się wypowiedzieć. On jest światłem w najgłębszej ciemności. Stoimy w Jego blasku, tyle że porażeni ślepotą drżymy ze strachu i nie widzimy Go. Szukamy Go na drogach, dla których nie ma nazwy. Błagamy, by nam pokazał, że istnieje. A On wychodzi nam naprzeciw, a potem, nie rozpoznany, przechodzi obok. Wierzymy w Niego, nawet wtedy, gdy pali nas zwątpienie. On jest punktem ciężkości wszechświata, który bez reszty podlega Jego prawu. Dopiero późno, tak bardzo późno poznajemy, Że On - Daleki - nieodmiennie od samego początku był w naszych sercach. Wolfgang Federau, Te Deum 292 Wulfing von Rohr Ale ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagą: Jam zwyciężył świat. J 16,33 Pierwsze przykazanie jest: Będziesz milowal Pana, Boga swego, całym swoim sercem, cala swoją duszą, całym swoim umysłem, całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Mk 12,29-31 Duch wieje, dokąd chce. W domu mojego Ojca jest wiele pomieszczeń Stworzenie-Ludzkość-Bóg. Notka o autorze WuLFING VON ROHR jest dziennikarzem telewizyjnym, a także autorem książek popularnonaukowych, zajmującynl się od ponad dwudziestu lat problematyką religijną. Dla ZDF (Drugiego Programu Telewizji Niemieckiej) przygotował m. in. serie Terra X oraz Świadkowie stulecia. Jest autorem trzyczęściowego programu pt. Mądrość ze Wschodu?, w którym przedstawił rolę trzech mistrzów - nauczycieli. W programie tym znalazł się również sceniczny dokument o arcybiskupie Salzburga - Wolfie Dietrichu von Raitenau, zatytułowany Obywatel świata na biskupim tronie. Niedawno, w ZDF, pokazano jego program „Jest napisane - w poszukiwaniu śladów zasady świata". Wul-fing von Rohr jest autorem szeregu książek o tematyce religijnej oraz współautorem książek z dziedziny przyro-dolecznictwa. Obecnie przygotowuje dwa projekty: 100 najważniejszych książek niezbędnych w świadomym życiu oraz Drogi duszy - szansę i niebezpieczeństwa ezoteryki. Od 1986 roku Wulfing von Rohr żyje w Stanach Zjednoczonych, w Santa Fe w New Mexico. Nakładem Domu Wydawniczego LIMBUS ukazała się książka Wulfinga von Rohr i Ingrid S. Kraaz pt. Harmonia zdrowia. LIMBUS oferuje pozycje z szeroko rozumianego nurtu NEW AGĘ. Staramy się przedstawić na polskim rynku wydawniczym pozycje autorów znanych i uznanych w całym świecie, mówiących o sprawach tajemniczych i niewyjaśnionych w sposób daleki od autorytatywnego czy „nawiedzonego". Ich cechą jest wysoki poziom merytoryczny i zawsze duży ładunek optymizmu. Książki z. serii: INNY ŚWIAT to intelektualna i emocjonalna podróż do granic poznania i dalej. Edgar Cayce, słynny współczesny fenomen parapsychiczny, przekazał za swego życia tysiące tzw. Odczytów na różne tematy. Większość z nich zapisano i przechowano do dzisiaj. Znaczną ich część zwykło się nazywać „Odczytami życia", były bowiem zapisami wcześniejszych wcieleń ludzi, którzy o nie Cayce'ego prosili. Uzyskali na tej podstawie obraz rozwoju swej duszy podczas poprzednich żywotów. KOLOROWE ENERGIE Od zarania dziejów ludzie byli świadomi potęgi barw, drogich kamieni i kryształów, mogącej odmienić nasze życie. W swoich słynnych „odczytach" Edgar Cayce rzuca światło na ich doniosłe znaczenie dla rozwoju ludzkiej psychiki. Ta książka uczy, jak rozpoznawać i zużytkować moce kolorów, kamieni i kryształów w celu lepszego zharmonizowania się z naturalną i psychiczną sferą codziennego życia. PRZEBUDZENIE BOSKIEGO DZIECKA W swojej wspaniałej książce Rick Phillips, znany amerykański nauczyciel duchowy, prowadzi nas przez pełną światła ścieżkę duchowego odrodzenia rozjaśnianą przez inspirujące przykłady z jego własnej drogi duchowej transformacji. Uświadamia nam, jak pewne nawykowe, emocjonalne wzorce, kształtują nasze karmiczne przeznaczenie. „Ta książka to pomost między dziedziną uzdrawiania i regresji do poprzednich wcieleń" Lou Montgomery OGIEŃ W DUSZY Jest to książka o wolności, o zrywaniu oko-wów starych przekonań i obaw, które utrzymują nas w iluzji, iż oddzieleni jesteśmy od siebie i od wszystkiego co istnieje... To prawdziwie energetyzująca książka, której autorka prowadzi nas drogą ku wyzwoleniu duchowego optymizmu. „To wspaniała lektura dla szukających duchowych odpowiedzi na problemy, jakie niesie nam życie" Louise Hay DALEJ HĘ ŚWIATŁO Na całym świecie żyją miliony ludzi bogatych w doświadczenia z pogranicza śmierci. Co naprawdę widzieli w krytycznym momencie? Jak zmieniło ich to, co przeżyli? Czego dzisiaj inni mogą nauczyć się od nich? Powinni ją przeczytać ci, którzy chcą poznać siebie i nie boją się tej wiedzy. „Tak naprawdę to optymistyczna książka o duchowym przebudzeniu" Melvin Morse POSŁANIEC ŹRÓDŁA Geoff Boltwood to światowej sławy nauczyciel duchowy i uzdrowiciel, określany mianem „angielskiego Sai Baby" z racji swoich niezwykłych mocy parapsychicznych, takich jak zdolność do materializowania, bilokacji i chan-nelingu. Podczas swoich licznych sesji uzdrawiania Boltwood materializuje różnobarwny proszek, podobny do słynnego wibhuti - wizytówki Sai Baby. „Ta fascynująca duchowa autobiografia jest być może jedną z najważniejszych książek współczesności" PRZEBUDZENIE Być może potraficie przewidywać przyszłość. Może rozmawiacie z oddalonymi od was przyjaciółmi bez użycia telefonu, lub działacie pod wpływem mentalnego przekazu nie wiedząc nawet, że taki przekaz odebraliście. Może przeczuwacie katastrofy zanim się wydarzą i zmieniacie swoje plany nawet nie uświadamiając sobie tego rodzaju ostrzeżeń... To lektura dla wszystkich, którzy są ciekawi swoich wewnętrznych zdolności. PRZESŁANIE MARYI DLA ŚWIATA Przekazane prze/. Amerykankę, Annie Kirk-wood, przesłanie Maryi dla świata zawiera poważne ostrzeżenie i wiadomość skierowaną do ludzi na Ziemi. Stanowi ono w swej treści to samo przesłanie, co przekazane w Medjugorje, Lubbock w Teksasie i wielu innych miejscach. Maryja, Matka Jezusa, przesyła ludziom tego świata przepowiednie dotyczące nadchodzących czasów. MIŁOŚĆ MEDYCYNA I CUDA OJ ć75 co v •*-H S