Clive Staples Lewis Diabelski toast Tytuł oryginału: „Screwtape proposes a toast" Published by Fount (An Imprint of Harper Collins Publishers) Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk Redakcja: Agnieszka Pawłowska Skład: Katarzyna Rynkiewicz Projekt graf. okładki: Piękna 2 Sp. z o.o. Oprać. graf. okładki: WASP Artur Mikuła & Sławomir Bednarski Copyright for the Polish edition © 1998 by Oficyna Wydawnicza LOGOS ISBN 83-86941-43-X Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie, odczytywanie w środkach publicznego przekazu dozwolone po pisemnym uzgodnieniu z wydawcą. W sprawie zezwoleń należy zwracać się do Oficyny Wydawniczej „Logos" 01-900 Warszawa 118, skr. poczt. 96 tel./fax (022) 663-70-69, tel. 663-95-99 e-mail Logos @bevy.hsn.com.pl Druk i oprawa: Łódzka Drukarnia Dziełowa S.A. Łódź, ul. Rewolucji 1905 r. nr 45 Przedmowa i podziękowania . Lewis zakończył redagowanie tej książki na krótko przed swoją śmiercią 22 listopada 1963 roku. Tom ten został poświęcony niemal wyłącznie problematyce religijnej, zaś poszczególne utwory zaczerpnięte zostały z różnych książek autora. Niektóre eseje opublikowane zostały w zbiorze zatytułowanym They Asked for a Paper (Geoffrey Bies, Londyn 1962), w którym zebrane zostały prace z dziedziny literatury, etyki i teologii. Diabelski Toast został pierwotnie opublikowany w Wielkiej Brytanii w ozdobnym wydaniu zatytułowanym Listy diabła i diabelski toast (Geoffrey Bies, Londyn 1961). Książka składała się z pierwotnej wersji „Listów diabła" oraz z „Diabelskiego toastu", poprzedzonych nową przedmową Lewisa. W międzyczasie „Diabelski toast" ukazał się w Stanach Zjednoczonych, po raz pierwszy w formie artykułu zamieszczonego w „The Saturday Evening Post", później zaś, w roku 1960, w wydanym w twardej okładce zbiorze pt. The World 's Last Night (Harcourt Brace and World, Nowy Jork). W nowej przedmowie do The Screwtape Letters and Screwtape Proposes a Toast, którą przedrukowujemy w tej książce, Lewis wyjaśnia narodziny pomysłu i powstanie Diabelskiego toastu. Błędem byłoby określenie tego utworu jako „jeszcze jednego listu diabła". Można w nim dostrzec zjawisko, które Lewis określił mianem „diabolicznego brzuchomówstwa" - to, co w oczach diabła uchodzi za białe, dla nas jest czarne; to, co on przyjmuje z radością, w nas powinno budzić obawę. Jednak, mimo podobieństwa ogólnej formy, na tym kończy się pokre wienstwo Toastu z Listami. Listy diabła dotyczyły przede wszystkim moralnego życia jednostki, w Diabelskim toaście zaś przedmiotem poszukiwań jest raczej potrzeba poszanowania i kształtowania myślenia młodych chłopców i dziewcząt. „Przejęzyczenie" (kazanie wygłoszone przez Lewisa w Magdalenę College Chapel) ukazuje się drukiem po raz pierwszy. „Wewnętrzny krąg" to odczyt wygłoszony przez Lewisa w King's College, na Uniwersytecie Londyńskim, w roku 1944. „Czy teologia jest poezją?" i „Wiara niewzruszona" to rozprawy, które Lewis wygłosił na dwóch posiedzeniach Socratic Club - pierwsza została opublikowana w „Socratic Digest" w roku 1944, druga zaś ukazała się w roku 1955. „Transpozycja" jest rozwiniętą formą kazania wygłoszonego przez Lewisa w Mansfield College w Oksfordzie, zaś „Brzemię chwały" kazaniem danym w Kościele Najświętszej Maryi Dziewicy, w Oksfordzkie, po raz pierwszy opublikowane przez SPCK. Wszystkie te rozprawy zostały opublikowane za zgodą autora w książce They Asked for a Paper. „Dobra robota i dobre uczynki" ukazały się po raz pierwszy w „The Catholic Art Quarterly", później zaś w książce zatytułowanej The World's Last Night. W końcowej części przedmowy do książki They Asked for a Paper Lewis napisał: „Ponieważ rozprawy te powstały w różnym czasie, w ciągu ostatnich dwudziestu lat mego życia, znaleźć w nich można fragmenty, które mogą przypominać czytelnikom moje ostatnie prace - są one faktycznie ich antycypacją, kryją je w sobie niejako w zarodku. Dałem się przekonać, że takie powtórzenia nie stanowią zdecydowanego argumentu przemawiającego przeciw ich publikacji". Jesteśmy wdzięczni, że autor dał się przekonać, umożliwiając powstanie tego małego zbiorku prac o tematyce religijnej. /. E. G. Spis treści Diabelski toast Mowa 9 Wewnętrzny krąg Odczyt 28 Czy teologia jest poezją? Rozprawa 42 Wiara niewzruszona Rozprawa 61 Transpozycja Kazanie 77 Brzemię chwały Kazanie 96 Dobra robota i dobre uczynki Rozprawa 113 Przejęzyczenie Kazanie 123 1. Diabelski toast Wielokrotnie zwracano się do mnie z prośbą i doradzano mi napisanie dalszego ciągu „Listów diabła", jednak przez wiele lat nie miałem na to najmniejszej ochoty. Chociaż żadna książka nie przyszła mi równie łatwo, nigdy pisanie nie sprawiało mi mniejszej przyjemności. Łatwość pisania wypływała bez wątpienia z faktu, że pomysł listów diabła, gdy już się pojawił, rozwijał się dalej w sposób spontaniczny, jak olbrzymy i liliputy Swifta, medyczna i etyczna filozofia „Erewhonu" czy „Garuda Stone"Ansteya. Wyruszywszy w drogę, można bez trudu zapisać tysiąc stron. Chociaż jednak łatwo było nadać myślom diabelski charakter, wcale nie było to zabawne, a przynajmniej nie na długo. Napięcie, które towarzyszyło pisaniu tej książki, wywołało u mnie swego rodzaju duchowy skurcz. Świat, w który musiałem się przenieść pisząc „Listy diabła", był pełen kurzu, pyłu, rodził pragnienie i poczucie swędzenia skóry. Musiał zostać z niego usunięty wszelki ślad piękna, świeżości i ożywczego działania. Mało brakowało, a udusiłbym się przed ukończeniem pisania. Jestem przekonany, że gdyby książka była dłuższa, udusiliby się również jej czytelnicy. Poza tym odczuwałem w związku z nią pewien żal, ponieważ nie była ona książką inną od wszystkich, jakiej nikt nie mógłby napisać. Ideałem byłoby uzupełnienie rad starego diabła, skierowanych do młodych diabląt, radami archanioła dla młodego anioła stróża naszego pacjenta. Bez takiego uzupełnienia obraz ludzkiego życia jest wypaczony. Któż jednak zdołałby zaradzić temu brakowi? Nawet DIABELSKI TOAST gdyby jakiemuś człowiekowi - musiałby być on daleko lepszym człowiekiem ode mnie - udało się wznieść na odpowiednie wyżyny duchowe, jaki „styl odpowiedzi"powinien zastosować? Przecież styl ten musiałby stanowić jeden z elementów treści. Sama rada nie byłaby wystarczająca - każde zdanie powinno nieść w sobie ożywczy zapach nieba. Niestety, w dzisiejszych czasach, nawet gdybyś potrafił pisać prozą jak Traherne, nie pozwolono by ci na to, ponieważ zasada „funkcjonalizmu" pozbawiła literaturę połowy jej funkcji. (Ostatecznie bowiem każdy ideał stylu dyktuje nie tylko to, w jaki sposób powinieneś pisać, lecz również w jakich sprawach wolno ci zabierać głos.) Później, w miarę upływu lat, wspomnienie uczucia duszności, które towarzyszyło powstawaniu „Listów diabła" osłabło i zaczęły mnie nachodzić różne refleksje na temat spraw, które wymagałyby takiego diabelskiego potraktowania. Postanowiłem jednak, że nigdy nie napiszę kolejnego tomu „Listów". Pomysł czegoś w rodzaju odczytu czy „mowy" błąkał mi się po głowie, odchodząc to znów powracając, nigdy jednak nie przerodził się w czyn. Później otrzymałem zaproszenie od The Saturday Evening Post i to właśnie przeważyło szalę. C. S. L. Opisana przeze mnie scena rozgrywa się w piekle, na dorocznym obiedzie w Centrum Szkolenia Kusicieli dla młodych diabłów. Dyrektor szkoły, dr Kosmata Gęba wzniósł właśnie toast za zdrowie zebranych gości. Stary diabeł, który jest gościem honorowym, podniósł się by zabrać głos: Szanowny Dyrektorze, wasza Dostojność i wy Niełaski, moje Ciernie, Duchy i Wy Zacne diabły: Stało się już zwyczajem, by przy takich okazjach zaproszony mówca zwracał się do tych spośród was, którzy otrzymali właśnie 10 Diabelski toast dyplomy i niebawem zostaną wysłani z kusicielską misją na Ziemię. Chętnie zadośćuczynię temu zwyczajowi. Dobrze pamiętam z jak wielkim drżeniem oczekiwałem na swoje pierwsze zadanie. Mam nadzieję i jestem o tym mocno przekonany, że tej nocy każdy z was doświadczy podobnych niepokojów. Kariera stoi przed wami otworem. Piekło oczekuje i wymaga od was, abyś się stali - podobnie jak ja - prawdziwymi diabłami sukcesu. Jeśli tak się nie stanie, wiecie dobrze, co was czeka. Nie mam bynajmniej zamiaru pomniejszać tego zdrowego i jakże realistycznego elementu przerażenia, tego nieustannego niepokoju, który musi działać jak bat i ostroga, przynaglając was w waszych przedsięwzięciach. Jakże często będziecie zazdrościć ludziom snu! Chciałbym jednak zarysować przed wami umiarkowanie zachęcający, całościowy obraz naszej sytuacji strategicznej. Wasz budzący grozę pryncypał w swej głębokiej mowie zawarł swego rodzaju usprawiedliwienie uczty, którą nam tutaj zgotowano. Szanowne diabły, przecież nikt go o to nie obwinia. Próżną rzeczą byłoby jednak zaprzeczać, że ludzkie dusze, na których pohybel, boleść i udręczenie dzisiaj ucztujemy, są bardzo kiepskiej jakości. Nawet najwyższy kunszt kulinarny naszych najzręczniejszych dręczycieli nie mógłby sprawić, by przestali być mdli i pozbawieni smaku. Ach! Gdyby tak móc jeszcze choć raz zatopić zęby w kimś takim, jak Farinata, Henryk VIII czy choćby Hitler! Jakże wspaniale skwierczeli, jacy byli chrupiący! Drzemiące w nich zło, wściekłość, egotyzm i okrucieństwo krzepkością swą niewiele ustępowały naszej. Wytwarzali rozkoszny opór, który trzeba było złamać. Ich usidlenie rozgrzewało nasze wnętrze. A cóż mamy dzisiaj? Jakiś marny miejski urzędnik w sosie Grafta. Osobiście nie potrafię doszukać się w nim smaku - żadnego dzikiego, brutalnego skąpstwa i chciwości, które sprawiały mi taką rozkosz u potentatów bon DIABELSKI TOAST gactwa i władzy ostatniego stulecia. Czyż nie był on marnym człowieczkiem - stworzeniem biorącym na lewo marne grosze prowizji, prywatnie tłumaczącym się z tego kiepskimi dowcipami, publicznie zaprzeczającym wszystkiemu przy pomocny najnudniejszych banałów. Ot, brudne, małe nic, które pogrążyło się w korupcji, ledwie zdające sobie z tego sprawę, i to głównie dlatego, że postępowali tak wszyscy inni! Widzę też tutaj mdłą potrawkę z cudzołożników. Czy potraficie dostrzec w nich choćby cień namiętnego, pełnego buntu i nienasycenia pożądania? Mnie się to nie udało. Wszyscy mają dla mnie smak niedorozwiniętych seksualnie kretynów, którzy z powodu własnej głupoty lub oszustwa innych trafili do niewłaściwych łóżek. Ulegli jedynie wpływowi zabarwionych seksem ogłoszeń, uczynili to, by poczuć się nowoczesnymi ludźmi, wyzwolonymi od przesądów. Popełnili cudzołóstwo, by przekonać się o swojej męskości, o tym, że są „normalni", niektórzy dlatego, że nie mieli nic innego do roboty. Szczerze mówiąc, dla mnie, który smakowałem Messaliny i Casanovy, ci tutaj mają mdły smak. O, widzę też działacza związkowego. Ten człowieczek, pełen pretensjonalnej i nieszczerej mowy, smakuje trochę lepiej. Wyrządził coś naprawdę złego. Nie całkiem nieświadomie przyczynił się do rozlewu krwi, do głodu i ograniczenia wolności. Tak, w pewnym sensie. Lecz w jakże marnym! Jakże niewiele myślał o tych ostatecznych celach. Zawsze trzymał się linii partii, dążył do zaspokojenia swojej potrzeby znaczenia i, ponad wszystko, był niewolnikiem zwyczajnej rutyny. Takie siły zdominowały jego życie. Teraz dochodzimy do sedna. Z kulinarnego punktu widzenia wszystkie te potrawy budzą obrzydzenie. Mam jednak nadzieję, że nikt z tu obecnych nie stawia sztuki kulinarnej na pierwszym miejscu. Czyż to, co widzimy, nie jest pod pewnym ważny względem obiecujące i pełne nadziei? 12 Diabelski toast Weźmy najpierw zwyczajną ilość. Jakość jest być może podła, jednak jeszcze nigdy nie mieliśmy ludzkich dusz (takiego rodzaju) w równej obfitości. A teraz nasz triumf. Mam pokusę rzec, że takie dusze - a raczej resztki tego, co niegdyś było duszą - są prawie niegodne potępienia. To prawda, jednak Nieprzyjaciel (z jakiegoś niezbadanego i przewrotnego powodu) uznał, że warto podjąć próbę ich zbawienia. Wierzcie mi, że to uczynił. Zwracam się do młodzieży, która jeszcze nie była na służbie: nie macie pojęcia ile wysiłku i subtelnych umiejętności trzeba było użyć, by ostatecznie pozyskać każde z tych marnych stworzeń. Trudność wynikała właśnie z faktu, iż były one takiego małego i słabego ducha. Były to istoty o tak mętnym umyśle, tak biernie reagujące na wpływ środowiska, że bardzo trudno było podnieść je na poziom świadomego i rozmyślnego działania, na którym możliwy jest grzech śmiertelny. Trzeba było wznieść je wystarczająco wysoko, bacząc, by ani o milimetr nie przekroczyć bezpiecznej granicy. Wówczas bowiem, wszystkie wysiłki mogłyby zostać zmarnowane. Mogliby dostrzec zło, mogliby dokonać pokuty. Z drugiej strony, gdybyśmy wznieśli je zbyt nisko, mogłyby się kwalifikować jedynie do czyśćca, jako przystało na stworzenia, które nie pasują ani do nieba, ani do piekła. Mam na myśli stworzenia, które nie zdały egzaminu i którym pozwolono na zawsze przyjąć stan mniej lub bardziej zadowolonych z siebie podludzi. Jeśli chodzi o kwestię indywidualnego wyboru tego, co Nieprzyjaciel określa mianem „zła", stworzenia takie osiągnęły nikły stan duchowej odpowiedzialności (jeśli w ogóle im się to udało). Nie rozumieją one źródła ani realnego charakteru zakazów, które łamią. Ich sumienie nie mogłoby przetrwać bez społecznej atmosfery, która je otacza. Uznaliśmy więc, że również ich język powinien być zamazany i zabrudzony. To, co ludzie wykonujący 13 DIABELSKI TOAST inny zawód nazwaliby łapówką dla nich jest napiwkiem lub prezentem. Pierwsze zadanie przydzielonych im kusicieli, polega na utrwalaniu wyborów prowadzących do piekła przez przekształcanie ich w nawyk, dzięki stałemu powtarzaniu. Następnie nawyk przekształca się w zasadę (ten krok jest najważniejszy) - w zasadę, której gotowe będą bronić. Gdy to się uda, wszystko dobrze się powiedzie. Konformistyczna postawa wobec środowiska społecznego, początkowo mająca charakter wyłącznie instynktowny a nawet mechaniczny (czy galareta mogłaby nie przystosować się do kształtu naczynia?), teraz staje się nieuświadomionym credo, ideałem jedności lub bycia takim, jak inni kumple. Zwykła nieświadomość prawa, które łamią, przeradza się teraz w nieokreśloną teorię - pamiętajcie, że nie mają oni pojęcia o historii - teorię, którą określają mianem powszechnie przyjętej, purytańskiej lub burżuazyjnej „moralności". W ten sposób we wnętrzu owych stworzeń pojawia się trwałe, mocno zakorzenione podstawowe postanowienie, by być takim a nie innym, a nawet przeciwstawić się nastrojom, które mogłyby to zmienić. To podstawowe przeświadczenie jest bardzo słabe i nie ma refleksyjnego (istoty te są pogrążone w zbyt wielkiej niewiedzy) ani buntowniczego charakteru (wyklucza to ich emocjonalne i umysłowe ubóstwo); na swój sposób jest ono wyborne - jak górski kryształ lub bardzo młody rak. Można je jednak wykorzystać dla dobra naszej sprawy. Kryje się w nim bowiem realne i świadome, chociaż nie w pełni wyartykułowane, odrzucenie tego, co Nieprzyjaciel nazywa łaską. Mamy zatem dwa pozytywne zjawiska. Pierwszym jest obfitość zdobyczy - niezależnie od tego, jak mdła jest nasza strawa, nie jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwo głodu. Drugim zjawiskiem pozytywnym jest fakt, że nigdy umiejętności naszych Kusicieli nie były większe. Najważniejszy jest jednak morał trzeci, którego jeszcze nie wyciągnąłem. 14 Diabelski toast Rośnie liczba dusz, na których rozpaczy i potępieniu dzisiaj, można powiedzieć ucztujemy, a nawet trzymamy się przy życiu. Tendencja ta będzie się utrzymywać w przyszłości. W przekonaniu tym utwierdzają nas informacje napływające z niższych szczebli dowodzenia. Mamy rozkazy, by wszelkie posunięcia taktyczne dostosować do istniejącej sytuacji. Oczywiście „wielcy grzesznicy", których namiętności przekraczają zwykłe granice i którzy z wielką siłą woli trwają w tym, czego Nieprzyjaciel się brzydzi, nie wyginą zupełnie. Będą jednak coraz rzadsi. Nasze łupy będą liczniejsze niż dotąd, lecz składać się będą w coraz większym stopniu ze śmieci - ochłapów, które kiedyś rzucaliśmy Cerberowi i innym psom piekieł, uznając je za strawę niegodną diabłów. A zatem, po pierwsze, niezależnie od tego, jak przygnębiające może się to wydawać, zbliża się zmiana na lepsze. Po drugie, chcę wskazać wam sposoby, dzięki którym tę zmianę można przyspieszyć. Powiedziałem, że nadchodzi zmiana na lepsze. Wielcy (smakowici) grzesznicy są zrobieni z tego samego surowca, co ci ohydni wielcy święci. Zmniejszenie jego zasobów może oznaczać, że nasza strawa będzie pozbawiona smaku. Czyż jednak nie oznacza to również poczucia frustracji i głodu Nieprzyjaciela? Nie stworzył On ludzi - nie stał się jednym z nich i nie umarł za nich w okropnych cierpieniach - by dostarczyć kandydatów do czyśćca, „nieudanych" ludzi. Pragnął stworzyć świętych, bogów, byty takie, jak On. Czyż mdły smak naszej obecnej strawy nie jest niską ceną w zamian za rozkoszną świadomość, że cały ten Jego wielki eksperyment się nie powiódł? Na tym jednak nie koniec. Gdy maleje liczba wielkich grzeszników, a większość śmiertelników traci swą osobowość, wielcy grzesznicy stają się znacznie bardziej skutecznymi narzędziami. Każdy dyktator, a nawet zwykły demagog (niemal każda gwiazda filmowa lub piosenkarz) może pociągnąć za sobą dziesiątki tysięcy ludz- 75 DIABELSKI TOAST kich owiec. Ofiarowują im one siebie (lub to, co z nich pozostało), zaś w nich, składają siebie w ofierze nam. Nadejdzie czas gdy nie będziemy się już musieli zajmować indywidualnym kuszeniem, z wyjątkiem kuszenia nielicznych. Złapcie barana z dzwonkiem uwiązanym na szyi, a podąży za nim całe stado. Czy zdajecie sobie jednak sprawę, że udało się nam zredukować wielu przedstawicieli rasy ludzkiej do poziomu zera? Nie stało się to przez przypadek. Taka jest nasza odpowiedź - zaiste wspaniała - na jedno z największych wyzwań, jakim musieliśmy stawić czoło. Pozwólcie, że przypomnę wam, jaka sytuacja panowała w drugiej połowie dziewiętnastego wieku - w czasach gdy przestałem być praktykującym kusicielem i w nagrodę za zasługi przeniesiono mnie na posadę urzędniczą. Wielki ruch ku wolności i równości ludzi przyniósł obfity owoc, który z czasem nabrał dojrzałości. Zniesiono niewolnictwo. Amerykanie wygrali wojnę o niepodległość. Sukcesem zakończyła się Wielka Rewolucja Francuska. Religijna tolerancja panowała niemal wszędzie. W zmianach tych było początkowo wiele elementów działających na naszą korzyść. Wiele było ateizmu, wiele antyklerykalizmu, wiele zawiści i chęci zemsty, pojawiły się nawet pewne (raczej absurdalne) próby ożywienia pogaństwa. Niełatwo było ustalić, jak powinniśmy na to zareagować. Z jednej strony był to dla nas dotkliwy cios - nadal zresztą odczuwamy jego skutki - mam na myśli pojawienie się poglądu głoszącego, że wszyscy ludzie, którzy cierpią głód powinni zostać nakarmieni, zaś skuci łańcuchami powinni je zrzucić. Z drugiej jednak strony w zmianach tych było tyle odrzucenia wiary, tyle materializmu, tyle świeckości i nienawiści, że uznaliśmy, iż będziemy je popierać. Pod koniec XIX wieku sytuacja stała się znacznie prostsza, a jednocześnie znacznie bardziej złowieszcza. W sektorze angielskim (na tym froncie głównie walczy- 16 Diabelski toast łem) wydarzyła się rzecz straszna. Nieprzyjaciel jednym pociągnięciem ręki, w typowy dla siebie sposób, w dużym stopniu wykorzystał ruch na rzecz postępu i liberalizmu, przekabacając go na własną korzyść. Pojawiło się niebezpieczne zjawisko zwane chrześcijańskim socjalizmem. Właściciele fabryk starego dobrego typu, którzy wzbogacili się na pocie robotników, nie zostali przez nich zabici - a mogliśmy to wykorzystać - lecz zostali potępieni przez własną klasę. Wielu bogatych rezygnowało ze swej władzy, nie z powodu rewolucji czy pod przymusem, lecz w zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli chodzi o ubogich, którzy z tego skorzystali - również oni nas rozczarowali. Zamiast wykorzystać swą nową wolność - na co żywiliśmy uzasadnioną nadzieję i czego się po nich spodziewaliśmy - do dokonywania masakr, gwałtów i rabunków, choćby nawet do stałego upijania się, uparcie zabiegali, by stać się ludźmi czystszymi, bardziej zorganizowanymi, gospodarnymi, wykształconymi, a nawet cnotliwymi. Wierzcie mi, drogie diabły, że na moment zawisła nad nami groźba powstania naprawdę zdrowego społeczeństwa. Na szczęście, dzięki naszemu ojcu najniższemu, niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Przeprowadziliśmy kontratak na dwóch poziomach. Na najgłębszym poziomie nasi dealerzy obmyślili wezwanie do przeżywania pełnego życia - pośrednio element ten był zawarty w procesie przemian już od najwcześniejszych dni. W samym pragnieniu wolności kryła się głęboka nienawiść do osobistej wolności. Pierwszy wskazał na nią nieoceniony Rousseau. Jak zapewne pamiętacie, w jego systemie demokracji doskonałej dozwolona była jedynie religia państwowa, przywrócona została instytucja niewolnictwa, zaś jednostce tłumaczono, że w rzeczywistości (choć może sobie z tego nie zdawać sprawy) pragnie czynić jedynie to, co każe jej rząd. Wychodząc z tego punktu via Hegel (inny nieoceniony propogandysta walczący po U DIABELSKI TOAST naszej stronie) łatwo nam było wymyślić państwo faszystowskie i komunistyczne. Nawet w Anglii odnieśliśmy spore sukcesy. Mówiono mi niedawno, że w kraju tym człowiek nie mógł bez zezwolenia wyciąć własnego drzewa własną siekierą, przerobić go na tarcicę własną piłą a z desek zbudować składziku na narzędzia w swym ogrodzie. Tak wyglądał nasz kontratak w jednym kierunku. Wy, młode diablęta, jesteście dopiero początkującymi kusicielami i z pewnością nie otrzymacie do wykonania takiego zadania. Jako kusiciele zostaniecie posłani do pojedynczych osób. Nasz atak skierowany przeciwko nim (lub przez nich) odbywa się inaczej. Demokracja jest słowem, za pomocą którego musicie wodzić za nos waszych pacjentów. Spustoszenie poczynione w ludzkim języku przez naszych ekspertów od lingwistyki czyni rzeczą zbędną ostrzeżenie, że nigdy nie wolno wam nadawać słowom jasnego, precyzyjne zdefiniowanego znaczenia. Ludzie też tego nie uczynią. Nigdy nie przyjdzie im do głowy, że demokracja jest określeniem systemu politycznego lub wyborczego, i że ma niewiele wspólnego z tym, co staracie się im sprzedać. Nie należy im nigdy pozwolić na zadanie Arystotelesowskiego pytania, czy „zachowania demokratyczne" oznaczają takie zachowania, które demokracje lubią, czy też takie, które przyczyniają się do ich utrzymania. Jeśli je bowiem zadadzą, z pewnością zauważą, że nie jest to jedno i to samo. Musicie się posługiwać tym słowem jak magicznym zaklęciem, jedynie z uwagi na jego siłę przekonywania. Mają oni dla niego wielki szacunek. Oczywiście łączy się on z politycznym ideałem, że wszyscy ludzie winni być traktowani w równy sposób. Później należy niepostrzeżenie przejść od owego politycznego ideału do wiary, że wszyscy ludzie są równi. Szczególnie zaś ci, nad którymi pracujecie. W rezultacie możecie używać słowa demokra- 18 Diabelski toast cja na usprawiedliwienie najbardziej poniżającego (a także najmniej przyjemnego) ze wszystkich ludzkich uczuć. Możecie wywołać w nich uczucie, nie tylko bez jakiegokolwiek poczucia wstydu, lecz w pozytywnej aureoli samoaprobaty, które pozbawione ochrony tego magicznego słowa, zostałoby przez wszystkich wyśmiane. Chodzi mi oczywiście o uczucie, które skłania człowieka do powiedzenia: Jestem równie dobry, jak ty. Pierwsza i najbardziej oczywista korzyść polega na tym, że w samym centrum ich życia umieszczacie solidne, godne zaufania kłamstwo. Nie chodzi mi jedynie o to, że stwierdzenie to jest fałszywe - że dany człowiek w takim samym stopniu jest równy drugiemu pod względem uprzejmości, uczciwości i zdrowego rozsądku, co pod względem wzrostu czy obwodu klatki piersiowej. Chodzi mi o to, że on nie wierzy w siebie. Żaden człowiek, który mówi: Jestem równie dobry, jak ty nie wierzy w to, co mówi. Gdyby wierzył, nie mówiłby tego. Pies Bernardyn nigdy nie powie tego psu-zabawce, naukowiec - matołowi, zatrudniony - bezrobotnemu, zaś piękna kobieta - brzydkiej. Równości, poza sferą czysto polityczną, domagają się jedynie ci, którzy w jakimś sensie czują się gorsi od innych. Słowa te wyrażają tę przykrą, przyprawiającą o spazmy, świadomość własnej niższości, z którą pacjent nie chce się pogodzić. Dlatego buntuje się przeciwko niej i okazuje niechęć. Właśnie dlatego okazuje niechęć wszelkim przejawom wyższości, stara się zaszkodzić innym, pragnie ich szkody. Ustawicznie podejrzewa, że każda różnica stanowi oznakę domagania się wyższości. Nikt nie może się od nich różnić tonem głosu, strojem, manierami, sposobem wypoczynku, wyborem jedzenia. „Ten mówi po angielsku wyraźniej i lepiej ode mnie - musi być łotrem, jakimś wyrzutkiem z marginesu. Ten powiada, że nie lubi psów. Na pewno uważa się za nie wiadomo kogo. A tamten nie włączył szafy grającej - musi być jeden z tych 19 DIABELSKI TOAST intelektualnych pozerów, którzy starają się pokazać, że są lepsi od innych. Gdyby byli równymi facetami, byliby tacy, jak ja. Nie mają żadnego powodu, by być inni. To nie jest demokratyczne." To jakże nam przydatne zjawisko samo w sobie nie jest niczym nowym. Pod nazwą zazdrości znane było ludziom od tysięcy lat. Mimo to zawsze uważali je za najbardziej odrażający i za jeden z najbardziej komicznych grzechów. Ci, którzy uświadamiali sobie, że jej doświadczają, doznawali wstydu - ci, którym było ono obce, nie tolerowali go u innych. Urocza nowość polega na tym, że teraz uczucie zazdrości można usankcjonować - uczynić je szanowanym a nawet godnym pochwały - za pomocą magicznego słowa demokratyczny. Dzięki temu zaklęciu ludzie, którzy pod jakimś względem (lub pod wszystkimi względami) stoją niżej od innych mogą z większą niż dotąd łatwością ściągać bliźnich w dół. Na tym jednak nie koniec. Z jego powodu ci, którzy zbliżają się, lub mogliby się zbliżyć, do pełnego wymiaru człowieczeństwa, wycofują się z obawy, iż okażą się niedemokratyczni. Posiadam wiarygodne informacje, że młodzi ludzie tłumią rodzące się w nich zainteresowanie muzyką klasyczną i dobrą literaturą, ponieważ może im to przeszkodzić w staniu się takimi, jak inni, że ludzie, którzy naprawdę pragną i otrzymali do tego łaskę, aby być uczciwi, porządni czy umiarkowani - rezygnują. Staliby się bowiem inni, co mogłoby zaszkodzić ich stylowi życia, zakłócić poczucie stadne, uniemożliwić integrację z grupą. Mogliby (o zgrozo!) stać się jednostkami. Wszystkie te uczucia dobrze podsumowuje modlitwa pewnej młodej ziemianki: „Dobry Boże, spraw, bym była normalną współczesną dziewczyną!" Dzięki podejmowanym przez nas trudom, coraz częściej będzie to oznaczało: „Uczyń mnie bezczelnym babskiem, flirciarą, kretynką i pasożytem". 20 Diabelski toast Rozkosznym produktem ubocznym tego procesu (niestety, z każdym dniem ich liczba topnieje) są istoty, które nigdy nie staną się normalnymi i typowymi osobnikami, takimi jak cała reszta paczki, lecz popadną w zarozumialstwo i zdziwaczenie (a przynajmniej motłoch będzie ich za takich uważał). Podejrzenia bowiem zawsze stwarzają to, czego istnienia domniemują. („Skoro niezależnie od tego, co zrobię, i tak zostanę uznany za czarownicę czy za komunistycznego agenta, równie dobrze mogę zostać uznany za owcę lub jagnię i naprawdę się nim stać"). W rezultacie, inteligencja, choć nieliczna jako grupa, jest bardzo przydatna dla sprawy piekła. Jest to jednak tylko półprodukt. Chciałbym zwrócić waszą uwagę na szeroki ruch zmierzający do zdyskredytowania i ostatecznego wyeliminowania wszelkiej ludzkiej doskonałości - moralnej, kulturalnej, społecznej i intelektualnej. Czy nie jest rzeczą przyjemną patrzeć jak demokracja (jako magiczne zaklęcie) wykonuje pracę, którą parała się większość starożytnych dyktatorów, posługując się tymi samymi metodami? Pamiętacie zapewne, jak jeden z greckich dyktatorów (nazywano ich „tyranami") wysłał posłańców do innego z prośbą o radę dotyczącą zasad rządzenia. Tamten zaprowadził posłańca na pole kukurydzy i ściął laską czubek każdej łodygi, która choćby o cal wyrastała ponad jego głowę. Morał był jasny. Nie pozwalaj na żaden przejaw wyższości wśród poddanych. Nie pozwól żyć nikomu, kto jest mądrzejszy, lepszy czy bardziej znany (a nawet bardziej przystojny) od reszty. Wszystkich zrównuj do jednego poziomu; niech wszyscy będą niewolnikami, zerami, niech staną się niczym. Wszyscy mają być równi. W ten oto sposób „tyrani" stosowali zasady demokracji - „demokrację". Dzisiaj „demokracja" może sama wykonać to zadanie, bez potrzeby istnienia innego tyrana niż ona sama. Nikt nie musi przechadzać się z laską po polach. Krótsze łodygi 21 DIABELSKI TOAST same odgryzą górną część dłuższych od siebie. Większe już zaczynają obgryzać same siebie, pragnąc stać się takimi, jak reszta łodyg. Powiedziałem, że doprowadzenie do potępienia tych małych duszyczek, które zatraciły niemal całą swą indywidualność, wymaga dużego wysiłku i sprytu. Jednak, jeśli umiejętnie i rzetelnie wykonywać będziecie swą pracę, możecie być pewni rezultatów. To prawda, że wielcy grzesznicy wydają się łatwiejsi do schwytania, są jednak nieobliczalni. Można ich wodzić za nos przez siedemdziesiąt lat, a w siedemdziesiątym pierwszym roku życia Nieprzyjaciel może wyrwać ich z naszych pazurów. Są tacy zdolni do prawdziwej pokuty, świadomi swej winy. Potrafią, jeśli sprawy przybiorą zły obrót, z równą gotowością sprzeciwić się naciskom wrogim sprawie Nieprzyjaciela, z jaką przeciwstawiali się im, stając w obronie sprawy piekła. Pod pewnym względem trudniej jest upolować osę niż dzikiego słonia. Jednak, jeśli chybisz, słoń może okazać się bardziej kłopotliwy. Jak powiedziałem moje doświadczenia pochodzą głównie z sektora angielskiego - stamtąd też otrzymuję nadal najwięcej doniesień. Być może to, co teraz powiem, nie będzie miało pełnego zastosowania w przypadku sektorów, w których działają niektórzy z was. Zawsze jednak możecie dokonać niezbędnych zmian przystosowawczych. Moje rady z pewnością będą miały jakieś zastosowanie w waszej sytuacji. Jeśli będzie ono zbyt małe, będziecie się musieli postarać, by kraj, w którym działacie, stał się taki, jak Anglia. W tym obiecującym kraju zasada: Jestem równie dobry, jak ty staje się czymś więcej niż siłą społeczną. Zaczyna wkraczać do systemu edukacji miejscowych. Nie potrafię w sposób pewny określić obecnego zasięgu jej oddziaływania. Nie ma to jednak większego znaczenia. Kiedy już odkryjecie istniejącą tendencję, łatwo wam będzie przepowiedzieć jej przyszły rozwój - szczególnie 22 Diabelski toast gdy sami przyłożycie do tego rękę. Podstawowa zasada nowego systemu edukacji głosi, że osły i nieroby nie powinny mieć poczucia niższości w stosunku do swych inteligentnych i pracowitych kolegów. To byłoby „niedemokratyczne". Takie drugorzędne różnice między uczniami - widać bowiem, że są to różnice indywidualne - muszą być mylące. Stosuje się tę filozofię na różnych poziomach. Na uniwersytetach egzaminy muszą być tak opracowane, by prawie wszyscy studenci otrzymywali dobre stopnie. Egzaminy wstępne powinny być tak przygotowane, by wszyscy, lub prawie wszyscy obywatele mogli uzyskać wyższe wykształcenie, niezależnie od zdolności (czy pragnień) i tego czy w przyszłości odniosą z niego pożytek. W szkołach podstawowych dzieci, które są zbyt głupie lub leniwe, by uczyć się języków obcych, matematyki i nauk przyrodniczych, mogą robić to, co inne wykonują w czasie wolnym od zajęć. Pozwólmy im na przykład lepić babki z piasku i nazwijmy to zajęciami z rzeźby. Nie można w najmniejszy choćby sposób dać do zrozumienia, że są one gorsze od dzieci, które pracują. Niezależnie od tego, jak bezsensownych przedmiotów się uczą muszą mieć ten sam - mam wrażenie, że w języku angielskim pojawiło się już takie określenie - „parytet szacunku". Nie jest niemożliwy nawet bardziej ekstremalny scenariusz. Dzieci, które zasłużyły na przejście do następnej klasy mogą zostać w niej zatrzymane, ponieważ inne doświadczyłyby urazu - na Belzebuba, jakże przydatne jest to słowo - z powodu pozostania w tyle. Inteligentnego ucznia łączy się łańcuchem demokracji z jego grupą wiekową na cały okres szkolnej nauki. Chłopiec, który mógłby czytać Ajschylosa i Dantego, siedzi, słuchając jak jego kolega duka WLAZŁ KOT NA PŁOT. Jednym słowem, możemy mieć uzasadnioną nadzieję, że wraz z pełnym zapanowaniem zasady: Jestem równie dobry, jak ty zakazane zostanie wszelkie kształcenie. Wraz z karami za nieuctwo znikną wszelkie bodźce i za- 23 DIABELSKI TOAST chęty do nauki. Tym, którzy będą chcieli się uczyć, oficjalnie się tego zakaże. Za kogo się uważają?! Jakim prawem chcą przewyższać swych kolegów? Nauczyciele - powinienem był raczej rzec pielęgniarki - będą zbyt zajęci zachęcaniem i klepaniem po plecach nieuków, by marnować jakiś czas na prawdziwą naukę. Nie będziemy się już musieli trudzić rozsiewaniem niewiedzy i arogancji. Uczynią to za nas te nędzne robaki. Oczywiście nie doszłoby do tego, gdyby cały system edukacji nie stał się systemem edukacji państwowej. Tak się jednak stanie. Wydarzenie należy do tej samej fali zmian. Wysokie podatki, które w tym celu wprowadzono, prowadzą do zniszczenia klasy średniej - klasy gotowej poświęcać się, oszczędzać i ponosić wydatki, by dzieci mogły się kształcić w szkołach prywatnych. Zniszczenie tej klasy, niezależnie od związków z ruchem zmierzającym do zniesienia edukacji, jest nieuniknioną konsekwencją postawy: Jestem równie dobry, jak ty. Przecież to z tej warstwy wywodzi się przytłaczającą większość ich naukowców, lekarzy, filozofów, teologów, poetów, malarzy, kompozytorów, architektów, prawników i administratorów. Jeśli jakaś kępa łodyg potrzebuje wyrównania, z pewnością są nią właśnie oni. Niedawno jakiś angielski polityk zauważył: „Demokracja nie potrzebuje wielkich ludzi". Zbyteczną rzeczą byłoby pytanie takiej istoty, czy mówiąc potrzebuje miała na myśli „potrzebuje" czy „pragnie". Wy jednak zachowajcie jasny umysł, bowiem pojawia się tutaj ponownie Arystotelesowskie pytanie. Piekło z radością przyjęłoby zniknięcie demokracji w ścisłym tego słowa znaczeniu - demokracji jako porządku politycznego. Podobnie jak wszelkie inne formy rządzenia i ten działa zwykle na naszą korzyść - jednak w znacznie mniejszym stopniu niż inne. Musimy zdawać sobie jednak sprawę, że „demokracja" w znaczeniu diabolicznym („Jestem równie dobry, jak ty", „Bądź taki, 24 Diabelski toast jak reszta", „Nie wyróżniaj się pośród stada") jest najdoskonalszym sposobem starcia politycznej demokracji z powierzchni ziemi. „Demokracja" lub „demokratyczny duch" (w znaczeniu diabolicznym) doprowadzi bowiem do tego, że naród nie będzie miał wielkich ludzi, stanie się zbiorowiskiem półanalfabetów, ludzi pozbawionych moralnego kręgosłupa, wychowanych w braku poszanowania dyscypliny - złożonym z zarozumiałych, zniewieściałych osobników, żywiących się nieszczerymi pochlebstwami i potrzebujących niańczenia do końca życia. Piekło pragnie, by właśnie takimi stali się wszyscy ludzie opowiadający się za „demokracją". Jeśli bowiem taki naród znajdzie się w konflikcie z innym narodem, który zachęca swoje dzieci do pracy w szkole, w którym ceni się talenty a ciemna masa nie ma prawa głosu w sprawach publicznych, wówczas będzie możliwy tylko jeden wynik. „Demokracja" została ostatnio zaskoczona odkryciem, że Rosja wyprzedziła ją w dziedzinie nauki. Czyż nie jest to wspaniały przykład ludzkiej ślepoty! Jeśli wszystkie tendencje, które działają w ich społeczeństwie, przeciwstawiają się wszelkiej doskonałości, dlaczego oczekują, że ich naukowcy będą odnosili świetne rezultaty? Nasze zadanie polega na tym, by wzmacniać te zachowania i ułudy umysłu, któiy demokracje w naturalny sposób lubią i które sprawiają im radość, ponieważ to właśnie one, nie poddane kontroli, zniszczą prawdziwą demokrację. Będziecie zdziwieni, że ludzie tego nie dostrzegają. Chociaż nie czytają Arystotelesa (trudno uznać to za zajęcie demokratyczne), można by oczekiwać, że Rewolucja Francuska nauczyła, iż zachowania, które sprawiają przyjemność arystokracji, nie są tymi, które zapewnią jej przetrwanie, i zastosować tę zasadę do wszystkich innych form rządzenia. Nie poprzestanę na tej uwadze. Nie zamierzam podsycać w was - niech mnie piekło uchowa! - ułudy, którą DIABELSKI TOAST tak starannie musicie pielęgnować w umysłach waszych ludzkich ofiar. Chodzi mi o ułudę, że los narodów jest sam w sobie ważniejszy od losu poszczególnych dusz. Niszczenie wolnych narodów i wspieranie państw niewolniczych jest dla nas jedynie środkiem (niezależnie od rozrywki, jakiej nam to dostarcza) - naszym prawdziwym celem jest niszczenie jednostek. Tylko bowiem jednostki mogą zostać zbawione lub potępione, tylko one mogą stać się synami Nieprzyjaciela lub naszą strawą. Ostateczna wartość każdej rewolucji, wojny i głodu polega na jednostkowym cierpieniu, jakie powoduje, na zdradzie zaufania, na furii i desperacji, jakie może zrodzić. Zasada: Jestem równie dobry, jak ty jest użytecznym środkiem niszczenia demokratycznych społeczeństw. Jednak ma 0 wiele większą wartość j ako cel w sobie - j ako stan umysłu, który z konieczności wyklucza pokorę, miłość, zadowolenie i wszelkie przyjemności płynące z wdzięczności 1 podziwu, sprowadzający ludzkie istoty z każdej drogi, która może je zaprowadzić do Nieba. W ten oto sposób dotarłem do najprzyjemniejszej części mego obowiązku. Przypadło mi w udziale wznieść, w imieniu gości, toast na cześć pryncypała Kosmatej Gęby i Ośrodka Kształcenia Kusicieli. Napełnijcie kielichy. Cóż widzę? Jaki wspaniały jest bukiet tego wina! Czy to możliwe?! Szanowny pryncypale, cofam wszystkie krytyczne uwagi pod adresem obiadu. Widzę bowiem, że nawet w wojennych warunkach w piwnicy waszej uczelni zachowało się kilka tuzinów wybornego starego wina faryzeuszów. No, no, no. Czuję się jak za dawnych czasów. Szanowne diabły, czy czujecie w nozdrzach ten cudny aromat? Spójrzcie na kolor tego wina. Czy widzicie ogniste pasemka, które wiją się i kłębią w jego ciemnym sercu, tak jakby ze sobą walczył. Tak też rzeczywiście jest. Czy wiecie, w jaki sposób sporządza się to wino? Powstaje ono z owoców faryzeuszów wszelkiej maści, które ugniata się i poddaje fermentacji - w rezultacie powstaje wino 26 Diabelski toast 0 niezwykłe delikatnym smaku. Łączą się w nim te rodzaje, które na ziemi okazywały sobie największą wrogość. Jedni byli bez reszty oddani regułom, świętym relikwiom i różańcom, inni przyodziewali się w zgrzebne szaty, mieli powagę na twarzach i zachowywali drugorzędne ludzkie tradycje zakazujące picia wina, gry w karty i chodzenia do teatru. Jednych i drugich łączy przekonanie o własnej sprawiedliwości i nieskończona przepaść oddzielająca ich faktyczny wygląd od tego, co w najmniejszym choćby stopniu przypominało Nieprzyjaciela i Jego przykazania. Istotą ich doktryny było zło tkwiące w innych religiach - ich Ewangelią było oszczerstwo, zaś oczernianie litanią. Jakże się wzajemnie nienawidzili pod słońcem! O ileż bardziej nienawidzą się teraz, gdy są ze sobą na wieki złączeni, lecz nie pojednani. Zdumienie i wzajemna niechęć wiecznie podsycają w nich złość i odmowę pokuty, co tak wspaniale rozgrzewa nasze wnętrze ogniem ciemności. Czego by nie mówić, przyjaciele - nastałby dla nas straszny dzień gdyby z powierzchni ziemi zniknęło to, co większość ludzi uważa za „religię". Ich „religie" są dla nas nadal źródłem najsmakowitszych grzechów. Urocze kwiaty zła wyrosnąć mogą jedynie w bliskim sąsiedztwie świętości. Nigdzie indziej nie kusimy z równym skutkiem, jak na stopniach ołtarzy. Wasza Dostojność! Wasze Niełaski! I wy, moje Ciernie 1 Cienie! Szanowne Diabły! Wznoszę toast na cześć Kosmatej Gęby i waszej szacownej uczelni! 27 2. Wewnętrzny krąg a wstępie chciałbym zacytować fragment „Wojny i pokoju" Tołstoja. Gdy Borys wszedł do pokoju, książę Andrzej słuchał starego generała, ubranego w mundur galowy z dystynkcjami. Składał on księciu jakiś raport, zaś na jego czerwonej twarzy widniał wyraz żołnierskiej służalczości. „Dość! Poczekaj proszę", książę Andrzej wypowiedział te słowa po rosyjsku, z francuskim akcentem, z jakim mówił, zwracając się do kogoś z pogardą. W chwili gdy dostrzegł Borysa, przestał słuchać generała, który dreptał za nim błagalnie, prosząc o posłuchanie. Książę Andrzej odwrócił się jednak w stronę Borysa z radosnym uśmiechem i skinieniem głowy. Borys zrozumiał wyraźnie to, czego istnienia do tej pory jedynie się domyślał - że obok systemu dyscypliny i podporządkowania, który tworzyły przepisy obowiązujące w armii, istniał inny, jeszcze bardziej realny system - system, który zmuszał generała o czerwonej twarzy, ubranego w galowy mundur zapięty na ostatni guzik, by w postawie wyrażającej szacunek czekał na swą kolej, podczas gdy książę Andrzej, zwykły kapitan, rozmawiał z prostym starszym porucznikiem, Borysem. Borys natychmiast postanowił, że nie będzie się kierował oficjalnym systemem, lecz drugim, niepisanym. (Wojna i pokój, część 3, rozdział 9). 28 Wewnętrzny krąg Ponieważ poprosiliście o wygłoszenie tego odczytu moralistę w średnim wieku, przypuszczam (jakkolwiek może się to wydawać nieprawdopodobne), że musicie lubić morały prawione przez człowieka w średnim wieku. Uczynię, co w mojej mocy, by zaspokoić wasze pragnienia. W rzeczy samej udzielę wam rady na temat świata, w którym przyjdzie wam żyć. Nie oznacza to, że będę mówił na temat tak zwanych spraw bieżących. O sytuacji bieżącej wiecie przypuszczalnie tyle samo, co ja. Nie zamierzam wam mówić - a jeśli już, to w tak ogólnej formie, że nie dostrzeżecie podobieństwa -jaką rolę powinniście odegrać w rekonstrukcji powojennego świata. Jest bardzo mało prawdopodobne, by ktoś z was mógł wywrzeć bezpośredni wpływ na sprawę pokoju lub pomyślności Europy. Będziecie zajęci raczej poszukiwaniem pracy, będziecie zawierali małżeństwa, gromadzili fakty. Mam zamiar uczynić coś bardziej staromodnego, niż się pewne spodziewaliście. Udzielę wam rady. Udzielę wam ostrzeżenia. Dam wam radę i udzielę ostrzeżenia dotyczącego spraw tak odwiecznych, że nikt nie określa ich mianem „bieżącej sytuacji". Oczywiście każdy wie przed czym taki moralista w średnim wieku, jak ja, może ostrzegać młodych. Na pewno będzie ich ostrzegał przed światem, ciałem i szatanem. Na dziś wystarczy jeśli zajmę się tylko jednym z tej trójki. Od diabła powinienem trzymać się z daleka. W opinii publicznej kojarzy się mnie z nim w stopniu większym, niż bym sobie tego życzył - w niektórych środowiskach doszło już do całkowitego pomieszania nas, jeśli nie do pełnej identyfikacji. Zacząłem rozumieć stare przysłowie, że kto chce jeść z diabłem z jednej miski potrzebuje długiej łyżki. Jeśli chodzi o ciało, to bylibyście bardzo nietypowymi młodymi ludźmi, gdybyście nie wiedzieli o nim tyle samo, a nawet więcej, niż ja. Sądzę jednak, że mam wam coś do powiedzenia na temat świata. 29 DIABELSKI TOAST We fragmencie Wojny i pokoju Tołstoja, który właśnie przeczytałem, młody porucznik Borys Dubrecki odkrywa, że w armii rosyjskiej istnieją dwa odrębne systemy władzy czy hierarchie. Zasady jednego zostały wydrukowane w małej czerwonej książeczce i każdy mógł je przeczytać. Posiadały trwały i niezmienny charakter. Generał był zawsze wyższy rangą od pułkownika, zaś pułkownik od kapitana. Zasady drugiego systemu nie zostały nigdzie opublikowane. Nie była to jakaś tajemnicza wspólnota oficerów, kierująca się zasadami, o których powiedzianoby ci, gdybyś został do niej przyjęty. Do tego kręgu nigdy nie zostaniesz przyjęty wprost, w sposób formalny. Zaczniesz stopniowo odkrywać jego istnienie (chociaż nie będziesz potrafił go zdefiniować) i spostrzegać, że znajdujesz się na zewnątrz niego; zaś później, być może, że znalazłeś się już w jego wnętrzu. Posiada on własne sygnały, odpowiadające wojskowym hasłom, lecz one również są spontaniczne i nieformalne. Własny język, posługiwanie się przydomkami, aluzyjny sposób prowadzenia rozmowy to jego typowe wyróżniki. Nie ma on jednak charakteru stałego. W przypadku niektórych osób trudno ustalić czy znajdują się w środku, czy na zewnątrz. Oczywiście, niektórzy ludzie są wewnątrz, inni zaś wyraźnie na zewnątrz niego. Zawsze jednak kilka osób znajduje się na granicy. Gdybyś po sześciu miesiącach nieobecności powrócił do tego samego sztabu, brygady czy regimentu, a nawet do tego samego grona osób, mógłbyś stwierdzić, że nieformalna hierarchia uległa odwróceniu. Nie istnieje w niej coś takiego, jak formalne przyjęcie czy formalne wykluczenie. Ludzie sądzą, że znajdują się w jego wnętrzu dopóki nie zostaną z niego wypchnięci lub dopóki nie pozwoli się im na „wejście", co jest zwykle źródłem wielkiego zdziwienia tych, którzy naprawdę do niego należą. System ten nie posiada żadnej stałej nazwy. Jedyną pewną rzeczą jest to, że ludzie będący wewnątrz i na zewnątrz niego różnie go 30 Wewnętrzny krąg określają. Patrząc od wewnątrz można go opisać, w prostych przypadkach, za pomocą zwyczajnego wyliczenia: „Ja, ty i Tony". Kiedy odznacza się on dużym poczuciem bezpieczeństwa, zaś grono członków jest stosunkowo stałe, określają oni siebie mianem „my". Gdy zaś musi zostać nagle poszerzony, by sprostać konkretnemu wyzwaniu, jego członkowie określają siebie mianem „wszystkich rozsądnych ludzi, którzy się tutaj znajdują". Jeśli znajdujesz się na zewnątrz i utraciłeś nadzieję dostania się do środka, możesz określać go takimi słowami jak „banda", „oni", „Bili i jego ludzie", „klika" lub „wewnętrzny krąg". Jeśli jesteś potencjalnym kandydatem do przyjęcia w poczet jego członków, prawdopodobnie nie nazwiesz go żadnym imieniem. Gdybyś rozmawiał o nim z innym człowiekiem znajdującym się na zewnątrz, czułbyś się całkowicie mu obcy, zaś wspomnienie o jego istnieniu człowiekowi, który znajduje się wewnątrz, i który może pomóc ci dostać się do środka (gdyby wasza rozmowa wypadła pomyślnie) byłoby szaleństwem. Chociaż mój opis nie jest doskonały, mam nadzieję, że wszyscy zrozumieliście, co mam na myśli. Oczywiście nie dlatego, że służyliście w rosyjskiej armii, czy w jakiejkolwiek armii świata. Mimo to jestem pewny, że mieliście już do czynienia ze zjawiskiem wewnętrznego kręgu. Odkryliście go z pewnością w waszym uniwersyteckim akademiku przed końcem pierwszej sesji egzaminacyjnej. A gdy znaleźliście się w jego wnętrzu pod koniec drugiego roku odkryliście, że istniał w nim kolejny, jeszcze bardziej wewnętrzny krąg, który z kolei był elementem skrajnym wielkiego kręgu uniwersyteckiego, którego satelitami były mniejsze kręgi rozsiane po akademikach. Możliwe, że krąg uniwersytecki stykał się z kręgiem absolwentów. W taki to sposób zaczęliście się przedzierać przez kolejne warstwy cebuli. Zjawisko to występuje z pewnością również na waszym uniwersytecie. Chyba się 31 DIABELSKI TOAST nie pomylę zakładając, iż na tej sali znajduje się kilka, niewidocznych dla mnie, kręgów? Mogę was zapewnić, że w każdym szpitalu, w każdej korporacji prawniczej nadającej przywileje obrońcy sądowego, w każdej diecezji, szkole, firmie czy college'u do jakiego traficie istnieją takie wewnętrzne kręgi - zjawisko, które Tołstoj określa mianem drugiego, niepisanego systemu. Wszystko to jest raczej oczywiste. Ciekaw jestem, co powiecie o moim następnym wniosku. Jestem przekonany, że w pewnym okresie życia mężczyzny, a w przypadku wielu od niemowlęctwa aż po późną starość, jednym z dominujących czynników jest pragnienie znajdowania się wewnątrz lokalnego kręgu i przerażenie na myśl, że można zostać z niego wykluczonym. Pragnienie to, w jednej ze swych form, zostało wyczerpująco opisane w literaturze. Mam na myśli zjawisko snobizmu. Powieść wiktoriańską zaludniają postacie, które wiedzione są wyłącznym pragnieniem dostania się do wnętrza jakiegoś kręgu, jakiegoś towarzystwa? Należy jednak pamiętać, że „towarzystwo" rozumiane w tym znaczeniu jest zaledwie jednym z setek wewnętrznych kręgów, zaś snobizm tylko jedną z postaci pragnienia dostania się do środka. Ludzie, którzy są wolni od snobizmu i z poczuciem własnej wyższości czytają satyry na jego temat, mogą być niszczeni przez to samo pragnienie w innej formie. Siła pragnienia dostania się do zupełnie innego kręgu, czyni ich niewrażliwymi na pokusy wyższego życia. Zaproszenie od księżnej jest marnym pocieszeniem dla człowieka cierpiącego z powodu wykluczenia z jakiejś arystokratycznej czy komunistycznej koterii. Jeszcze inny nie chce przebywać w wielkich, jasno oświetlonych salach, nie pragnie szampana, atmosfery skandalów ani prestiżu gabinetu ministra. Wystarczy mu maleńkie poddasze czy pracownia, pochylone głowy przyjaciół, dym papierosów i cudowna świadomość, że oni czterej, skuleni wokół piecyka, są ludźmi, którzy wiedzą. Zwykle pra- 32 Wewnętrzny krąg gnienie to jest tak dobrze ukryte, że niemal nie zdajemy sobie sprawy z przyjemności spełnienia. Mężczyźni tłumaczą się przed żonami i przed sobą, że wcale nie chcą zostawać do późna w biurze (w szkole), by przygotować jakąś ważną pracę - a jednak muszą, ponieważ są jedynymi ludźmi, którzy wiedzą, jak ją należy wykonać. Nie jest to do końca prawdą. Stary Fatty Smithson, który bierze cię na bok i szepcze do ucha: „Słuchaj, chcielibyśmy cię jakoś zaangażować do tego egzaminu" lub „Charles i ja od razu wiedzieliśmy, że powinieneś znaleźć się w naszym komitecie" jest tak okropnie nudny. Okropnie nudny... o ileż bardziej okropnym byłoby pozostanie na zewnątrz! Strata sobotnich popołudni może być bardzo męcząca i niezdrowa, lecz posiadanie wolnego weekendu tylko dlatego, że się nie liczysz, jest czymś znacznie gorszym. Freud uznałby to wszystko za sprytny wybieg popędu seksualnego. Jestem jednak ciekaw, czy, jak to mówią, but znajduje się na właściwej nodze. Czy w czasach dominacji stosunków pozamałżeńskich, więcej dziewictwa utracono z powodu posłuszeństwa Wenus, czy z powodu posłuszeństwa pokusie należenia do jakiejś wewnętrznej grupy. Oczywiście, w czasach gdy stosunki pozamałżeńskie są modne, ludzie zachowujący czystość są outsiderami. Nie mają pojęcia o tym, czego doświadczają inni. Nie zostali poddani inicjacji. W przypadku spraw mniej ważnych liczba ludzi, którzy zapalili pierwszego papierosa lub pierwszy raz się upili z takiego powodu jest przypuszczalnie bardzo duża. Muszę teraz wprowadzić pewne ważne rozróżnienie. Nie uważam, że istnienie owych wewnętrznych kręgów jest złe. Z pewnością jest to rzecz, której nie da się uniknąć. To, że pewne dyskusje muszą być prowadzone w sposób poufny, nie jest również czymś złym (samo w sobie jest to rzeczą dobrą), że między ludźmi, którzy blisko ze sobą współpracują tworzą się osobiste przyjaźnie. Poza 35 DIABELSKI TOAST tym może się okazać niemożliwe, by oficjalna struktura organizacji w pełni odpowiadała jej faktycznemu funkcjonowaniu. Gdyby najmądrzejsi i najbardziej dynamiczni ludzie zawsze zajmowali najwyższe stanowiska, obydwa systemy odpowiadałyby sobie dokładnie; jednak ponieważ zwykle tak się nie dzieje, na najwyższych stanowiskach często znajdują się ludzie ograniczeni, zaś na niższych stanowiskach ważniejsi niż mogłaby na to wskazywać ich pozycja i miejsce w hierarchii. Chociaż zjawisko to ma charakter konieczny, wcale nie musi być złe. Jednak pragnienie, które ciągnie nas do wnętrza jakiegoś kręgu to już całkiem inna sprawa. Jakaś rzecz może być sama w sobie moralnie obojętna, a mimo to jej pragnienie może być niebezpieczne. Byron napisał: Słodkie jest dziedzictwo, słodką rzeczą jest nieoczekiwana śmierć starszej damy. Spokojna śmierć pobożnej krewnej, znajdującej się w podeszłym wieku, nie jest rzeczą złą. Jednak pragnienie jej śmierci, doświadczane przez spadkobierców, nie jest właściwe, zaś prawo z całą surowością traktuje wszelkie, nawet najdelikatniejsze próby przyspieszenia jej odejścia. Podobnie jest w przypadku wewnętrznych kręgów i naszych pragnień z nimi związanych. Zjawisko to ma charakter nieunikniony, jest niewinnym rysem życia, chociaż trudno go uznać za piękny. Jak jednak należy oceniać nasze pragnienie dostania się do ich wnętrza, ból, gdy zostaniemy z nich wykluczeni, i przyjemność, którą odczuwamy gdy w nich się znajdziemy? Nie mam prawa zakładać, w jakim stopniu każdy z was pójdzie na kompromis. Nie mogę przyjmować, że zaniedbaliście i porzuciliście przyjaciół, których naprawdę kochaliście, i którzy mogli wam wystarczyć na całe życie, by zdobyć przyjaźń tych, którzy wydawali się wam ważniejsi, bardziej tajemniczy. Nie wolno mi pytać, czy 34 Wewnętrzny krąg kiedykolwiek czerpaliście ukrytą radość z poczucia samotności i upokorzenia ludzi znajdujących się na zewnątrz, podczas gdy wy sami znajdowaliście się w środku. Nie mogę snuć przypuszczeń, że rozmawialiście z innym członkiem wewnętrznego kręgu w obecności outsidera, tylko po to, by wzbudzić w nim zazdrość. Nie mogę również zakładać, że sposoby, za pomocą których pozyskaliście sobie członków wewnętrznego kręgu były zawsze godne podziwu. Zadam tylko jedno pytanie - będzie to oczywiście pytanie retoryczne, na które nie oczekuję odpowiedzi. Czy pragnienie znajdowania się po właściwej stronie niewidzialnej linii skłoniło was kiedykolwiek do zrobienia czy powiedzenia czegoś, czego żałowalibyście podczas bezsennej nocy? Jeśli tak się nie stało to mieliście więcej szczęścia od innych. Obiecałem jednak, że udzielę wam rady, zaś rada powinna dotyczyć przyszłości, nie zaś przeszłości. Zwróciłem wam uwagę na przeszłość jedynie po to, by obudzić w was świadomość tego, co jest, według mnie, istotą ludzkiego życia. Nie wierzę w to, że motywy ekonomiczne lub seksualne tłumaczą wszystkie wydarzenia zachodzące w tym, co my moraliści nazywamy światem. Nawet jeśli dodacie do tego czynnik ambicji to sądzę, że obraz i tak pozostanie niekompletny. Pragnienie ezoteryczności1, chęć znajdowania się w środku, przybiera wiele form, które trudno czasami rozpoznać jako ambicję. Bez wątpienia mamy nadzieję na wymierne zyski z każdego wewnętrznego kręgu, jaki penetrujemy: władzy, pieniędzy, wolności łamania zasad, unikania rutynowych obowiązków, rozluźnienia dyscypliny. Wszystkie te rzeczy nas jednak nie zadowolą jeśli oprócz nich nie doświadczymy wspaniałego uczucia sekretnej intymności. Wygodnie jest wiedzieć, że nie trzeba się obawiać oficjalnej nagany ze 1 Ezoteryczny z gr. esóterikós = wewnętrzny, zamknięty, tajemniczy, niedostępny dla ogółu (przyp. red.). 35 DIABELSKI TOAST strony zwierzchnika, ponieważ jest nim stary Percy, kolega należący do naszego wewnętrznego kręgu. Nie uznajemy jednak intymności za wartość jedynie ze względu na wygodę; w równym stopniu cenimy wygodę jako dowód zażyłości i intymności. Głównym celem mojego wystąpienia jest przekonanie was, że pragnienie znajdowania się w wewnętrznym kręgu jest jednym z głównych czynników kierujących ludzkimi działaniami. Jest ono jedną z sił, które tworzą znany nam świat - całe to kłębowisko zmagań, współzawodnictwa, pomieszania, przekupstwa, rozczarowania i uprzedzeń - tego możecie być zupełnie pewni. Jeśli nie podejmiecie odpowiednich środków zapobiegawczych, pragnienie to stanie się jedną z głównych sił działających w waszym życiu - od dnia, w którym rozpoczniecie pracę aż do dnia, w którym będziecie już za starzy, by na czymkolwiek wam zależało. Stanie się to w sposób naturalny - życie samo was do tego doprowadzi. Każdy inny styl życia, będący rezultatem świadomego wyboru, wymaga stałego podejmowania wysiłków. Jeśli nic w tej sprawie nie uczynicie, jeśli będziecie się unosić z prądem, staniecie się niewolnikami „wewnętrznych kręgów". Nie oznacza to, że odniesiecie sukces, choć i tak może się stać. Niezależnie jednak od tego, czy nigdy nie dostaniecie się do jego wnętrza, czy też będziecie się zwycięsko przedzierać do kolejnych warstw, będziecie poddani działaniu tej siły. Mam nadzieję, że dałem wam wystarczająco wyraźnie do zrozumienia, że byłoby lepiej dla was, abyście takimi ludźmi nie byli. Być może niczego jeszcze w tej sprawie nie postanowiliście i jesteście otwarci na różne pytania. Dlatego wskażę dwa powody, by myśleć podobnie, jak ja. Sądzę, że byłoby rzeczą uprzejmą i wspaniałomyślną z mojej strony założenie (a także rzeczą rozsądną, biorąc pod uwagę wasz wiek), iż żaden z was nie jest jesz- 36 Wewnętrzny krąg cze łotrem. Z drugiej strony, wnioskując na podstawie prawa średniej (nie wypowiadam się tutaj na temat tzw. wolnej woli), jest niemal pewne, że przynajmniej dwóch lub trzech z was stanie się w przyszłości ludźmi tego rodzaju. Na tej sali musi być dość materiału na taką liczbę pozbawionych skrupułów, zdradliwych, nie potrafiących współczuć egoistów. Nadal możecie dokonać wyboru. Mam nadzieję, że nie zrozumiecie moich surowych słów jako wyrazu braku szacunku dla charakteru, który obecnie posiadacie. Moje proroctwo jest następujące. W przypadku dziewięćdziesięciu procent obecnych tutaj osób decyzja, która w konsekwencji doprowadzić może do znikczemnienia, nie będzie miała dramatycznego charakteru. Niemal na pewno nie pojawią się w waszym życiu ludzie źli do szpiku kości, starający się was pozyskać groźbą albo przekupstwem. Wybory te pojawią się gdy będziecie sączyli drinka czy pili filiżankę kawy, zjawią się ukryte pod pozorem trywialności, ukryte między żartami. Słowa stawiające was przed decyzją wyboru padną z ust mężczyzny lub kobiety, których niedawno poznaliście (i których mieliście nadzieję lepiej poznać) w chwili, gdy za wszelką cenę będziecie się starali nie okazać się ludźmi pozbawionymi ogłady, naiwniakami czy fanatykami. Poczujecie, że coś jest nie tak, że coś jest sprzeczne z formalnymi zasadami gry „fair". Pogrążony w niewiedzy i romantycznych ideałach ogół zupełnie tego nie pojmie. Nie zauważą tego nawet inni profesjonaliści, spoza waszego kręgu zawodowego. A gdyby nawet zauważali, to nie zadadzą sobie trudu, by zastanawiać się czy narzekać z powodu czegoś tak mało ważnego. Będzie to coś, o czym wasz nowy przyjaciel powie „my zawsze robimy" - gdy usłyszycie słowo „my" będziecie się z całych sił powstrzymywali, by nie wybuchnąć radością. W ten sposób zostaniecie wciągnięci do środka (zakładając, że tak się rzeczywiście stanie), nie z pragnienia zysku czy uniknięcia trudności, lecz dlatego, że wasze usta 37 DIABELSKI TOAST znajdowały się tak blisko krawędzi pucharu, iż nie mogliście znieść myśli o powrocie do zimnego, zewnętrznego świata. Byłoby rzeczą okropną zobaczyć jak twarz przyjaciela - serdeczna, pełna zaufania, szlachetnie uduchowiona - nagle staje się pełna chłodu i pogardy, ujrzeć, że pomimo starań, nie przyjęto cię do wewnętrznego kręgu i że zostałeś odrzucony. Później, za tydzień lub dwa, gdy znajdziecie się już w jego wnętrzu, odejdziecie od obowiązujących zasad troszeczkę dalej, za rok jeszcze dalej. Wszystko to będzie się odbywało w jak najradośniejszej, w jak najbardziej przyjaznej atmosferze. Wszystko to może się skończyć katastrofą, skandalem lub popełnieniem przestępstwa; równie dobrze jednak może doprowadzić do zarobienia milionów, uzyskania godności para i zaszczytem rozdawania nagród w waszej starej szkole. Będziecie jednak łotrami. Taki jest zatem pierwszy powód. Ze wszystkich ludzkich namiętności pragnienie dostania się do wewnętrznego kręgu najskuteczniej skłania człowieka, który nie jest jeszcze wielkim łotrem, do czynienia bardzo złych rzeczy. Powód drugi jest następujący. Kara wymierzona Danaidom w Tartarze, polegająca na napełnianiu wodą beczki z przedziurawionym dnem, jest symbolem nie jednego, lecz wszystkich grzechów. Jest to najważniejsza cecha każdego perwersyjnego pragnienia, które zabiega o uzyskanie czegoś, czego nigdy nie będzie posiadać. Pragnienie znalezienia się wewnątrz niewidzialnego kręgu doskonale ilustruje tę zasadę. Tak długo, jak długo będzie wami rządzić, nigdy nie otrzymacie tego, czego pragniecie. Jeśli będziecie się starali obrać ze skóry cebulę, odkryjecie, że nic z niej nie pozostało. Dopóki nie przezwyciężycie lęku, że zostaniecie uznani za outsidera, pozostaniecie nim. Gdy się nad tym zastanowicie, wszystko stanie się proste. Jeśli pragniecie wejść do jakiegoś wewnętrznego 38 Wewnętrzny krąg kręgu z ważnego powodu - np. jeśli pragniecie wstąpić do jakiegoś towarzystwa muzycznego, ponieważ naprawdę kochacie muzykę - da wam to możliwość uzyskania satysfakcji. Być może zaczniecie grać w kwartecie i będzie wam to sprawiać radość. Jeśli jednak pragniecie wyłącznie sławy i rozgłosu, przyjemność, której doświadczycie, będzie krótkotrwała. Wewnętrzny krąg, oglądany od środka, nie może posiadać takiego uroku, jakim jest otoczony, gdy obserwujemy go z zewnątrz. Już sam fakt przyjęcia powoduje, że traci ono swój magiczny urok. Kiedy przeminie pierwszy czar nowości, członkowie wewnętrznego kręgu przestaną być bardziej interesujący od waszych dawnych przyjaciół. Dlaczego mieliby być bardziej interesujący? Nie szukaliście przecież szlachetności, oddania, radosnego humoru, nauki i mądrości - tych rzeczy, które mogą przynieść prawdziwe zadowolenie. Pragnęliście jedynie znaleźć się „w środku". A przyjemność ta ze swej natury jest nietrwała. Gdy rutyna spowoduje, że znudzą ci się twoi nowi koledzy, zaczniesz się rozglądać za kolejnym kręgiem. Wierzchołek tęczy będzie jednak ciągle przed tobą. Stary krąg będzie teraz jedynie szarym tłem kręgów nowych, do których będziesz chciał wkroczyć. Po jakimś czasie odkryjesz, dlaczego trudno jest do nich wejść. Gdy sam znajdziesz się w środku, będziesz się starał utrudnić dostanie się do wnętrza tym, którzy pozostali na zewnątrz - podobnie jak kiedyś utrudniano je tobie. To naturalne. W każdej zdrowej grupie ludzi, która powstała w imię jakiegoś dobrego celu, wykluczenia innych mają w pewnym sensie charakter przypadkowy. Trzej czy czterej ludzie, którzy trzymają się razem z powodu wykonywanej przez siebie pracy, eliminują innych, ponieważ wystarczy jej tylko dla nich lub inni nie potrafią jej dobrze wykonać. Małe towarzystwo muzyczne, do którego należysz, ogranicza liczbę swych członków, ponieważ sala, w której się zbierają, ma określoną 39 DIABELSKI TOAST wielkość. Jednak każdy wewnętrzny krąg swe istnienie zawdzięcza wykluczeniu. Gdyby na zewnątrz nie było ludzi, nie byłoby to zabawne. Niewidzialna linia nie miałaby żadnego znaczenia, gdyby większość ludzi znajdowała się po niewłaściwej stronie. Wykluczenie nie jest zatem rzeczą przypadkową: należy do istoty wewnętrznego kręgu. Pragnienie dostania się do wewnętrznego kręgu złamie wam serce, jeśli go sobie nie podporządkujecie. Jeśli to jednak uczynicie, pojawią się zdumiewające rezultaty. Jeśli w ramach godzin pracy uczynicie pracę swoim celem, odkryjecie, że należycie do jedynego kręgu, który w waszym zawodzie naprawdę się liczy. Staniecie się prawdziwymi profesjonalistami i inni prawdziwi profesjonaliści będą o tym wiedzieli. Grono prawdziwych profesjonalistów w żadnej mierze nie będzie się pokrywało z jakimś wewnętrznym kręgiem czy z grupą tzw. ważnych ludzi, których trzeba znać. Nie będzie miało ono takiego wpływu na politykę personalną; nie będzie też w takim stopniu walczyło z opinią publiczną o prawa określonej grupy zawodowej. Z drugiej strony nie będzie ono wywoływało okresowych skandali i okrzyków sprzeciwu, jakie rodzi istnienie wewnętrznego kręgu. Ludzie ci będą jednak wykonywali pracę, z powodu której ich profesja istnieje (nie może tego zapewnić żadna reklama) i na dłuższą metę to od nich właśnie będzie zależało, jakim szacunkiem jest ona otaczana. A jeśli w wolnym czasie będziesz przebywać z ludźmi, których lubisz, ponownie odkryjesz, że nieświadomie dotarłeś do prawdziwego wnętrza - że znalazłeś się w centrum czegoś, co obserwowane z zewnątrz, wygląda dokładnie tak, jak wewnętrzny krąg. Różnica polega jednak na tym, że ów sekretny charakter wspólnoty jest teraz przypadkowy, że wykluczenie innych jest jedynie produktem ubocznym, i że pokusa ezoteryczności nie skłoniła nikogo do wejścia - tworzy ją bowiem jedynie czterech czy pięciu lu- 40 Wewnętrzny krąg dzi, którzy lubią się spotykać i wspólnie robić to, co sprawia im przyjemność. To jest przyjaźń. Arystoteles zaliczał ją do cnót. To właśnie przyjaźń dostarcza połowy szczęścia doświadczanego na tym świecie - czego nie da wam żaden wewnętrzny krąg. Z Biblii możemy dowiedzieć się, że ci, którzy proszą, otrzymują. To prawda w wielu znaczeniach, których teraz nie mogę omawiać. Jednak wiele prawdy kryje się też w uczniowskiej zasadzie „ci, którzy proszą, nie otrzymają". Dla młodego człowieka, wkraczającego w dorosłe życie, świat wydaje się pełen „wewnętrznych kręgów" - pełnych intymnych, zażyłych związków - i pragną oni dostać się do ich wnętrza. Jeśli jednak posłuchają tego pragnienia, nie dotrą do żadnego „wnętrza", które byłoby warte ich dążenia. Prawdziwa droga wiedzie w zupełnie inną stronę. Przypomina ona dom w Alicji po drugiej stronie lustra. ODCZYT WYGŁOSZONY W KING'S COLLEGE, LONDYN, 1944 41