Gerard Labuda Mieszko I Wrocław • Warszawa • Kraków Zakład Narodowy imienia Ossolińskich Wydawnictwo Wydanie publikacji dofinansowane przez Komitet Badań Naukowych • Na okładce: Mieszko l, fragment płótna olejnego „Poczet królów i książąt polskich" ze zbiorów malarstwa Klasztoru 00. Paulinów na Jasnej Górze Wstęp Projekt okładki Luiza Pindral Redakcja i indeks Grzegorz Korczyński Opracowanie typograficzne Katarzyna Ziembowska © Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich -Wydawnictwo, Wrocław 2002 e-mail: osso_bn@pwr.wroc.pl, http://www.ossolineum.pl ISBN 83-04-04619-9 Printed in Poland Skład i łamanie Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo Druk i oprawa Rzeszowskie Zakłady Graficzne SA Nic pewnego nie wiemy o przodkach Mieszka I, pierwszego historycznego władcy Polski. Już nasi najstarsi dziejopisarze, Anonim tzw. Gali i Mistrz Wincenty, zwany Kadłubkiem, oddaleni od początków dynastii książęcej odległością dwu i trzech wieków, przekazali tylko wiązkę imion, osnutych pajęczą siecią legend, a nawet uczonych zmyśleń u drugiego z nich. W pamięci „starców" związanych z dworem książęcym na przełomie XI i XII wieku, utrwaliła się postać Piasta, książęcego rataja z gnieźnieńskiego podgrodzia, którego syn Siemowit miał przejąć tron po legendarnym Pąpielu (Popielu) i zapoczątkować nową dynastię, nazwaną z czasem piastowską, w osobach Lestka i jego syna Siemomysła, który z kolei dał życie Mieszkowi. Jedni, jak to zwykle bywa w tego rodzaju dociekaniach, uznają wiarygodność tej zaczątkowej listy dynastycznej, inni, kierując się zawodowym sceptycyzmem, jej prawdziwości nie zawierzają. Nie musimy rozstrzygać tego sporu, bo i tak nic więcej nie dowiemy się 0 tych czasach, słusznie nazwanych przedhistorycznymi, choć są też zwolennicy nazwania ich bajecznymi. Historyczne dzieje Polski zaczynają się więc od syna Siemomysła, Mieszka I, którego panowanie dość nagle zostało oświetlone nie tylko stosunkowo obfitymi, jak na tamten czas, doniesieniami kronik 1 roczników, głównie niemieckich, lecz także własnymi, zresztą bardzo skąpymi zapiskami roczników, a w formie regestowej dokumentem zawierającym coś na kształt „ostatniej woli" Mieszka. Pozwalają one na odtworzenie łańcucha wydarzeń, które w sumie dość wyraź- nie ukazują poszczególne ogniwa rozwijającego się przestrzennie i ustrojowo państwa. Odtwarzając te ogniwa i zmierzając do całościowego ujęcia poczynań księcia Mieszka na arenie międzynarodowej, o których wiemy najwięcej, jak i też kształtowania przez niego niezbędnych w tej działalności wewnętrznych instytucji państwowych, o których w świetle istniejących wiadomości źródłowych wiemy o wiele mniej, starałem się poddać sprawdzeniu znaną maksymę rzymskiego pisarza Ka-jusza Sallustiusza, iż „państwa łatwo utrzymują się [przy życiu] tymi sprawnościami, którymi od początku zostały zrodzone". Na tej drodze Mieszko najbardziej trwałe rezultaty osiągnął przez jednoczenie prawie wszystkich plemiennych ziem polskich w granicach swego państwa. Jakie to były umiejętności i jak zadziałały, na to pytanie musi odpowiedzieć historyk. Nad tym zagadnieniem zastanawiali się naj-świetniejsi polscy mediewiści, którzy w swych badaniach zajęli się czasami i Mieszka l, i Bolesława Chrobrego. Na ich czele można postawić aż trzech koryfeuszy: Stanisława Zakrzewskiego, Romana Gródeckiego i Kazimierza Tymienieckiego; obok nich wymienić jeszcze trzeba Władysława Abrahama, którego głos w tych sprawach był nieraz tylko pośredni, ale za to znaczący. Nieco później dołączyli do nich: Stanisław Kętrzyński, Zygmunt Wojciechowski oraz Henryk Łowmiański, a całkiem ostatnio Jerzy Strzelczyk, podobnie jak Zakrzewski, autor dwu dzieł poświęconych zarówno Mieszkowi, jak Bolesławowi Chrobremu. Każdy z tych badaczy ma swoją wizję Mieszka, jako twórcy państwa piastowskiego; jest więc w czym wybierać. Z czasami Mieszka I zetknąłem się w mojej młodzieńczej rozprawie o zależności pierwszej misyjnej organizacji Kościoła polskiego (pod nazwą biskupstwa poznańskiego) od metropolii w Magdeburgu. Był to głównie dialog i dyskusja z ówczesnymi czołowymi historykami niemieckimi (Paul Kehr i Albert Brackmann), czemu patronowali nauczyciele akademiccy Kazimierz Tymieniecki i Leon Koczy. Dla mnie najważniejszymi partnerami w toczącym się wtenczas dialogu historiograficznym byli najpierw Zygmunt Wojciechowski (1939), później zaś Henryk Łowmiański, a to ze względu na ich anali- tyczne podejście do źródeł. Oprócz wielu poglądów zbieżnych musiało się wytworzyć między nami równie wiele odmiennych. Wynika to ze szczupłości podstawy źródłowej, która zawsze wywołuje wie-lorakość interpretacji. Samodzielnie objąłem swoimi badaniami cały okres panowania Mieszka l w Studiach nad początkami państwa polskiego (1946). Z wielu poglądami tam wyrażonymi podjął dyskusję twórczą i świetną pod każdym względem w wielu artykułach, a zwłaszcza w imponujących erudycją i przenikliwością trzech końcowych tomach swoich Początków Polski Henryk Łowmiański (1967-1973). W odróżnieniu od naszych poprzedników, Henryk Łowmiański z uwagą pochylał się nad każdą wypowiedzią źródłową, już to z zakresu kultury materialnej, już to umysłowej, i na tej podstawie budował swoją historiograficz-ną wizję czasów Mieszka 1. Doceniając w pełni poznawczy walor tych propozycji, zająłem wobec nich stanowisko w drugim i pomnożonym o nowy tom wydaniu Studiów nad początkami państwa polskiego (1987-1988), w których zostały one rozpatrzone analitycznie po raz drugi, a następnie uzupełnione w wielu rozprawach i artykułach, wywołanych rocznicami śmierci męczeńskiej św. Wojciecha (997) i synodu gnieźnieńskiego (1000). Różnimy się nadal w sprawach zasadniczych, a mianowicie dotyczących: genezy polsko-niemieckich stosunków prawno-politycz-nych, genezy chrystianizacji i organizacji misyjnej Kościoła polskiego, okoliczności nawiązania (965) i zerwania stosunków polsko-cze-skich (987-989). Najwidoczniej różnice te zarysowały się w poglądzie na treść dokumentu oblacyjnego Mieszka I i drugiej żony Ody, oddających „państwo gnieźnieńskie" pod protekcję Stolicy Apostolskiej. Każdy, kto przystąpi do odczytania tego dokumentu, stanie przed pytaniem - jaki był cel tej darowizny: czy zapoczątkowanie starań o przekształcenie misyjnej organizacji Kościoła polskiego na metropolitalną, czy raczej zapewnienie protekcji papieskiej dla dwu synów Mieszka z małżeństwa z Odą? Zastanawiając się nad tą alternatywą, nie bez powodu wymieniłem także na początku, obok maksymy Sallustiusza, znaczącą wiadomość dobrze w tej sprawie poinformowanego Thietmara, że książę Mieszko umierając podzielił swoje państwo „między wielu". Trzeba więc postawić sobie drugie pytanie: czy Ojciec osadził jeszcze za życia swego pierworodnego w Krakowie, aby trzon „państwa gnieźnieńskiego" zachować dla Mieszka i Lamberta - dwu swoich synów z drugiego małżeństwa? Gdyby ten zamysł, mający zresztą -jak wiadomo - swoje prawno-polityczne oparcie w słowiańskim prawie dynastycznym o podziale państwa między wszystkich synów sprawnych do rządzenia, doszedł do skutku, to Mieszko swoją decyzją byłby podzielił to, co przed tym wysiłkiem całego życia scalił i zjednoczył. Już w roku 992 mogło stać się to, co dopiero jego praprawnuk Bolesław Krzywousty zapoczątkował swoim testamentem w roku 1138. Zapobiegł temu Bolesław Chrobry, gdy wnet podzielone państwo -jak powiada Thietmar - „lisią chytrością złączył potem w jedną całość", wypędziwszy macochę Odę wraz z obu synami. Każdy z wymienionych wyżej, poddawanych stale dyskusji tematów, wymaga więc stałej interpretacji i reinterpretacji. W tym celu podjąłem się raz jeszcze szukać odpowiedzi na te pytania. Nie mogąc ze względów technicznych, przyjętych dla tego rodzaju biografii, zaopatrzyć książki w pełny aparat erudycyjno-dysku-syjny, ustawiłem dla wygody przyszłych użytkowników możliwie wyczerpujący drogowskaz bibliograficzny. 15 lipca 2001 I. Polska piastowska X wieku w systemie geograficzno-politycznym Europy Środkowej l. Panorama dziejowa Na dzieje Polski X wieku możemy patrzeć zarówno w ujęciu dia-chronicznym i genetycznym, jak i też synchronicznym, porównawczym. W pierwszym przypadku interesuje nas zagadnienie, jak się Polska w X wieku kształtowała jako państwo, a nieco później również jako naród, w drugim zaś, jakie miejsce zajęła jako państwo i jako naród wśród innych współczesnych państw i narodów europejskich. Każde tło powszechnodziejowe ma swoje podłoże historyczne. Gdy na dzieje Europy spojrzymy właśnie z perspektywy długiego trwania, w granicach tysiąclecia, to łatwo stwierdzimy, że w 500 r. n.e. nie ma już systemu politycznego Imperium Romanum, a jeszcze nie wytworzyły się kontury nowej struktury politycznej Europy, natomiast 1000 lat później taki system państw narodowych istniał już w całej ówczesnej Europie. Jego geneza przypada na okres pierwszego pół-tysiąclecia między 500 i 1000 r. Najwięcej uznania w historiografii powszechnodziejowej zyskał pogląd, iż wszystkie państwa i narody europejskie wyrosły już to bezpośrednio na podłożu kultury i cywilizacji Imperium Romanum, już to pośrednio na podłożu „sukcesji rzymskiej". W Europie średniowiecznej dominującym był kierunek rozwoju znad Morza Śródziemnego ku Bałtykowi i Morzu Północnemu; dopiero w czasach nowożytnych rozpoczęła się wielokierunkowa ekspansja cywilizacji europejskiej, przy czym kierunek wschodni choć był znaczący, nie był bynajmniej najważniejszy. Wyrastająca ze wspólnego korzenia sukcesja rzymska doznała na przełomie antyku i średniowiecza podziału zrazu na dwa odrębne pnie: rzymsko-łaciński z ośrodkiem w Italii, bizantyńsko-hellenistyczny z ośrodkiem w Grecji i Macedonii, a następnie na samym progu średniowiecza dołączył do nich pień trzeci - arabski, obcy etnicznie i kulturowo, z ośrodkiem w Hiszpanii. Ten ostatni nie odegrał większej roli w dziejach Europy i w ramach recon-ąuisty został już w XIII wieku w dużej mierze zlikwidowany. Od czasów tureckich, a także wypraw krzyżowych chylił się ku upadkowi trzon kultury bizantyńskiej, na progu czasów nowożytnych został on całkowicie w swoim mateczniku (1453) zawojowany i zniszczony przez państwo Turków osmańskich. Na tak zarysowanym podłożu powstał w formie zalążkowej już na przełomie antyku i średniowiecza system państw europejskich. Zaczął się on tworzyć jakby we współdziałaniu trzech wspólnot, mianowicie: wspólnoty politycznej w bezpośrednim nawiązaniu do instytucji państwowych dawnego Imperium: wspólnoty etnicznej, przekształcającej się dość wcześnie we wspólnoty narodowe, oraz wreszcie wspólnoty kulturowej, w obrębie której najważniejszą była wspólnota religijna. W zależności od dynamiki rozwoju tych wspólnot wytworzyły się już w okresie 500-1000 r. n.e. trzy strefy państwo-, narodowo-i kulturotwórcze: 1. śródziemnomorska, łacińsko-hellenistyczna, dziedzicząca bezpośrednio dorobek cywilizacyjny antycznego imperium; należy do niej: Bizancjum, Italia, Hiszpania, południowa Francja; 2. peryferyjna, rzymsko-bizantyńska, mieszcząca się w granicach systemu militarnych limesów Cesarstwa Rzymskiego; należały do niej całe Bałkany, Bawaria, Frankonia (wschodnia), Saksonia, Fryzja; w pewnym stopniu również Brytania i Irlandia; 3. „barbarzyńska" (w nomenklaturze źródeł antycznych Barbari-cum), na północ od limesów rzymskich; należały do niej plemiona wschodnio- i zachodniosłowiańskie, ludy tureckie i alańskie, to jest Awarowie, Bułgarzy, Madziarowie, Jassowie, Chorwaci i wszystkie plemiona germańskie, które po wędrówkach ludów pozostały w swoim mateczniku (Dania, Skandynawia, tudzież plemiona bałtyckie i fińskie). Szczególnie negatywnie do już istniejących państw, zarówno w starożytności, jak i w średniowieczu, a także wszelkich poczynań państwotwórczych w średniowieczu były nastawione imperia: najpierw 10 rzymskie, starożytne i średniowieczne, dalej bizantyńskie, oraz wreszcie kalifaty arabskie i sułtanaty tureckie. Jeżeli z takich czy innych względów nie potrafiły ich zniszczyć, to usiłowały je przynajmniej zniewolić lub sobie podporządkować (klientela rzymska, wasalstwo średniowieczne); taka polityka należała immanentnie do samej istoty Cesarstwa. Największe ciosy rozpadającemu się Cesarstwu Rzymskiemu zadali Germanie, których plemiona w ślad za Hunami przeniknęły najpierw do jego strefy peryferyjnej, a następnie do samego środka strefy śródziemnomorskiej, a nawet w V-VII wieku zdołały wyłonić kilka królestw na terenie Italii, południowej Francji, w Hiszpanii i w północnej Afryce (Ostrogoci, Wizygoci, Gepidzi, Longobardowie, Burgundzi, Swewowie, Wandale), ale wszystkie one - z wyjątkiem najpóźniej powstałego państwa Longobardów w północnej Italii -uległy rozbiciu w toku wielkiej kontrofensywy bizantyńskiej w VI stuleciu; reszty ich zniszczenia dokonali Arabowie, zajmując na wiele wieków prawie cały Półwysep Iberyjski w VII i VIII stuleciu. Po opuszczeniu strefy peryferyjnej przez pierwszą falę plemion germańskich i huńskich została ona zasiedlona przez napierające od wschodu i północy ludy ałtajskotureckie (Awarowie, Bułgarzy, Madziarzy), alańskie i słowiańskie. Próbowały one również tworzyć wyższe formy ponadplemiennej organizacji politycznej pod wodzą swoich książąt (archontów), ale mimo przejściowych sukcesów nie potrafiły się wydobyć spod kurateli Bizancjum. Dopiero w IX i X wieku zaczęły tam powstawać pierwsze państwa plemienne na poziomie monarchii (Bułgarzy, Węgrzy, Chorwaci, Słoweńcy-jak feniks z popiołów zapomnienia wydobyli się na powierzchnię Rumuni). W bardziej sprzyjających warunkach kładli zręby swojej państwowości Frankowie, mający zrazu swój matecznik w dolnej Nadrenii, a następnie w miarę przesuwania się innych plemion germańskich w głąb Imperium, zajmowali środkową Nadrenię i północną połać Galii aż po Loarę. Wytworzyli oni kolejno po sobie następujące dwie wielkie monarchie: merowińską (VI-VII wiek) i karolińską (VIII-IX wiek). W gronie historyków nie ma potrzeby dokładniej zajmować się dziejami obu tych monarchii. Dla naszych potrzeb wystarczy uwydatnić renowację zachodniego Cesarstwa Rzymskiego w roku 800 przez Karola Wielkiego, króla Franków i Longobardów, czyli Italii. Zasługą królów z dynastii Mero-wingów było przesunięcie granic państwowych aż po rzekę Salę. Karol 11 Wielki, idąc ich śladem, ujarzmił Sasów i przesunął na wschodzie granice swego imperium aż po rzekę Łabę i narzucił zwierzchnictwo ludom zachodnio-słowiańskim aż po rzekę Odrę i Bałtyk z jednej, oraz rzekę Drawę i Adriatyk z drugiej strony. Ze spadku ideowego i politycznego Cesarstwa karolińskiego wyłoniła się druga renowacja Cesarstwa Rzymskiego saskich Ottonów w 962 r. Na przykładzie Cesarstwa karolińskiego można po raz pierwszy zaobserwować zderzenie się trzech wspólnot w jednym i tym samym organizmie politycznym. Instytucje państwowe same nie zdołały zapewnić jego spoistości. Monarchia została rozsadzona od wewnątrz pod rządami jednej i tej samej dynastii według kryterium etnicznego. Na jej miejsce powstała poliarchia złożona z trzech członów: zachodniofrankijskiego na podłożu romańsko-celtyckim, czyli Francja; wschodniofrankijska na podłożu teutońskim, czyli Niemcy, oraz italska na podłożu łacińsko-longobardzkim, czyli Italia, złożona z heterogenicznych składników politycznych (Lombardia, Państwo Kościelne, księstwa południowoitalskie, z czasem normańska Sycylia). Czynnik etniczny zadziałał więc dezintegracyjnie. Natomiast czynnikiem coraz silniej oddziaływającym na spuściznę po Cesarstwie karolińskim okazała się rzymska wspólnota kulturowa, której składnikiem podstawowym stała się religia i reprezentujący ją Kościół rzymskokatolicki z papieżem, jako głową tego Kościoła. Ta symbioza trwała do schyłku XI stulecia, aż do sporu o inwestyturę. Wspólnota ta miała jednak dwa oblicza: jedno integrujące przez współdziałanie Kościoła z instytucjami monarchicznego państwa, z drugiej zaś dezintegrujące przez przeciwstawienie uniwersalizmu papieskiego uniwersalizmowi cesarstwa. Kościół rzymski przypieczętował też ostatecznie schizmę Kościoła bizantyńskiego i rozbił ostatecznie dawną wspólnotę polityczną między hellenistycznym cesarstwem bizantyńskim a wznowionym łacińsko-germańskim cesarstwem zachodnim. Kościół rzymski, zwalczając również aspiracje cesarstwa do sprawowania dominium mundi nad całym chrześcijańskim Zachodem, wspierał dążenia do suwerenności państw narodowych, które zaczęły się pojawiać nie tylko w strefie peryferyjnej, lecz także w strefie barbarzyńskiej już za czasów Cesarstwa karolińskiego. Na pierwszy rzut oka widoczne jest opóźnienie procesów pań-stwotwórczych między jedną i drugą strefą o bez mała dwa, trzy, a na- o Oj 12 wet cztery wieki; zjawisko to zwykło się nazywać w historiografii polskiej „młodszością cywilizacyjną". W dawniejszej historiografii zachodniej przypisywano to opóźnienie niewydolności Słowian -improductivite slave. Trzeba szukać przyczyn natury obiektywnej. Nietrudno je wskazać. W strefie pierwszej, śródziemnomorskiej, doszło albo do prostej kontynuacji życia państwowego (Bizancjum), albo do wejścia przez przybywające z północy plemiona germańskie w gotowe struktury drogą asymilacji lub podporządkowania (cała hemisfera cesarstwa zachodniego). W strefie drugiej, którą nazwaliśmy peryferyjną, sukcesja rzymska albo pozostawiła struktury i instytucje gotowe do zagospodarowania lub przyswojenia (monarchia frankijska) albo skłaniała najeźdźców do narzucenia własnych instytucji administracyjnych podbitej ludności (Bułgarzy, Awarowie, Madziarzy). Do czynników sprzyjających dalszej kontynuacji i ewolucji należało: 1) oddziedziczenie gotowych struktur ekonomicznych (jak np. wielka własność ziemska, rzemiosło i handel wymienny, targi, przetarte szlaki komunikacyjne) oraz 2) gotowy zarys administracji terytorialnej i fiskalnej, dalej 3) obsługująca tę administrację warstwa urzędnicza i intelektualna, wreszcie 4) działająca już obok państwowej organizacja kościelna. W strefie trzeciej wszystkich tych składników życia gospodarczego i ustrojowego nie było. Warto tu przypomnieć słowa Prokopa z Cezarei o Słowianach z VI wieku n.e., że „nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie" i że wszystkie swoje sprawy publiczne rozstrzygają „na ogólnych zgromadzeniach (Historia wojen gockich, VII, 14, 22). Tymczasem 500 lat później sytuacja była całkiem odmienna. Większość plemion słowiańskich znajdowała się już wówczas w ustroju książęcym i monarchicznym. Taką ewolucję przeszły wszystkie ludy zamieszkujące tę strefę. Wytworzyły się w niej trzy wielkie systemy ustrojów państwowych 0 różnym stopniu zaawansowania struktury administracyjnej: a) skandynawski (Norwegia, Szwecja i Dania), b) zachodniosłowiański (Słowiańszczyzna połabska, Polska, Czechy i Morawy), oraz c) wschod-niosłowiański (Ruś Kijowska i Nowogrodzka). Patrząc na ten układ z punktu widzenia ciągłości osadniczej 1 ustrojowej, zauważamy, że z najbardziej korzystnej sytuacji startowały ludy skandynawskie. Z jednej strony znajdowała się tam praw- 14 dziwa wylęgarnia narodów (vaginagentium), z której co jakiś czas całe rzesze ludzi wypuszczały się na wędrówkę do cudzych krajów, z drugiej zaś ci, co w niej pozostali, nadal wykazywali się ciągłością twórczej pracy, rodzimej kultury materialnej i artystycznej (ceramika, metalurgia, architektura kamienna, nawigacja itp.), a także wysokim poziomem kultury duchowej (własny rodowód kultu i religii, o czym świadczy poemat Edda). Nie omawiając dokładniej genezy państw skandynawskich, stwierdzimy tylko, że zaczątki ponadplemiennych organizacji poczęły się kształtować w Danii, Norwegii i Szwecji w okresie największego nasilenia ruchu wikingów w IX i X wieku i że tamtejsze monarchie typu królewskiego można datować na drugą połowę X i początek XI wieku. Na ten sam okres przypada też formowanie się państwa ruskiego. W tej sprawie, jak wiadomo, wytworzyły się dwa przeciwstawne sobie stanowiska, o różnych co prawda gradacjach hipote-tyczności. Jedni przypisują zasługę powstania tego państwa skandynawskim Rusom-Waregom, drudzy starają się zredukować udział ich do minimum i wyprowadzić genezę państwa z miejscowych słowiańskich czynników państwotwórczych. Dawniej głównym źródłem dla wysuwania powyższych hipotez był znany przekaz XI-wiecznej Powieści minionych lat, iż to Czudowie, Słowianie, Krywicze i Wesowie przyzwali Rusów, aby „przyszli [...] rządzić i władać" nimi, a więc cały spór ograniczał się do komentowania tych słów. Obecnie tak wzbogaciła się ilość źródeł archeologicznych, językowych, a także świadectw źródeł pisemnych, świadczących o pobycie drużyn rusko-wa-reskich (kupców i wikingów-wojowników) na Rusi, że dalsze podważanie wiarygodności latopisów w tej sprawie nie może liczyć na uznanie. Kwestią pozostanie jedynie czas i zakres tego udziału. Trudno przypuścić, aby Waregowie podczas swoich wypraw na Ruś i dalej do Konstantynopola zachowali się inaczej niż wikingowie, atakujący i okupujący znaczne tereny w Anglii, Irlandii, w północnej Francji (Normandia), a zwłaszcza na Sycylii. Łączyli trzy czynności w jednej osobie, jako kupcy, wojownicy i łupieżcy. Na ziemiach zajętych zakładali zarówno faktorie handlowe, jak i też obozy służące do obrony i do napaści. Jest więc rzeczą wysoce prawdopodobną, że jarlowie ware-scy potrafili narzucić swoją władzę plemionom słowiańskim w dorzeczu Dniepru i wytworzyć dwa ośrodki władzy terytorialnej i ad- 15 ministracyjnej w Nowogrodzie i w Kijowie. Jednakże jak szybko opanowali te ośrodki, tak szybko ulegli wraz z swoimi męskimi drużynami slawizacji, a następnie chrystianizacji. Powstało państwo-jedno z najpotężniejszych i najobszerniejszych w Slowiańszczyźnie. Już w drugiej połowie X wieku wywierało ono znaczący wpływ na swoich najbliższych sąsiadów: Polan, Czechów i Węgrów, a także na Bałkanach, ale żywioł wareski nie odgrywał w nim własnej roli. W bezpośrednim otoczeniu Polski najszybciej na drogę organizacji państwowej weszły Morawy, a wnet po nich również Czechy. Na Morawach widoczne jest nawiązanie do tradycji państwa Samona; było to jednak nawiązanie kulturowe, a nie instytucjonalne, tym bardziej dynastyczne. Wiele się ostatnio mówi o wpływie państwa morawskiego za czasów księcia Swiętopełka na Polskę południową, zarówno politycznym, mającym się wyrażać uzależnieniem księcia Wi-ślan od Swiętopełka, jak i też kulturalnym poprzez wciągnięcie ziemi Wiślan w obręb metropolitalnej organizacji Kościoła morawskiego za czasów arcybiskupa Metodego. W odniesieniu do tej hipotezy można powiedzieć tylko tyle, że nie znajduje ona potwierdzenia w materiale archeologicznym. Zniszczenie organizacji metropolii Metodego nastąpiło jeszcze za czasów samego księcia Swiętopełka, a rozpad samego państwa morawskiego na skutek najazdów węgierskich w pierwszej dekadzie X wieku. Nie było zatem możliwości kontynuowania tak dobrze dzieła Swiętopełka, jak i też Metodego. Dziedzictwo polityczne i kulturowe Moraw natychmiast po ich upadku przyjęły Czechy, które rozwijając swoją państwowość razem z sąsiadem, zrazu pozostawały pod dominacją morawską. Książęta czescy broniąc się skutecznie przed najazdami węgierskimi, mniej skutecznie stawiali opór inwazji niemieckiej. W połowie X wieku doprowadziło to do trybutarnego uzależnienia Czech od Niemiec. W tym samym czasie Czesi rozwinęli swoją ekspansję w kierunku północnym i wschodnim. W bliżej nieokreślonym czasie zajęli Śląsk, a w połowie X wieku ziemie Wiślan i Lędzian aż po Bug i Styr. W o wiele gorszej sytuacji znajdowały się plemiona Słowian po-łabskich, to jest Serbo-Łużyczanie, Wieleci i Obodryci, siedzący w trójkącie: Bałtyk-Odra-Nysa-Łaba i Sala, którzy już od czasów Karola Wielkiego zostali uzależnieni i zmuszeni do płacenia trybutu na rzecz państwa frankijskiego. Zależność ta po chwilowej przerwie na przeło- 16 mię IX i X wieku została wznowiona przez państwo niemieckie; wrócimy do tych wydarzeń w ścisłym powiązaniu z narastającym wówczas konfliktem polsko-wieleckim i ekspansją polską na Pomorze Zachodnie. 2. Panorama genezy geograficzno-politycznej państwa Gdy około roku 990 Mieszko I wraz z żoną Odą przekazywał swoje „państwo gnieźnieńskie" pod opiekę Stolicy Apostolskiej, to była to już monarchia w pełni ukształtowana zarówno przestrzennie, jak i ustrojowo ze wszystkimi instytucjami charakteryzującymi wczesnośredniowieczne państwa (zarząd centralny, skarbowość, wojskowość, sądownictwo, zarząd lokalny itd.). Porównując je z innymi organizacjami państwowymi na terenie ówczesnej Słowiańszczyzny, wcześniej poświadczonymi w źródłach, jak Słowianie połabscy, Czechy, Morawy i Ruś, nie zapominając o Chorwatach, Serbach i Bułgarach bałkańskich, to należy założyć, że również zaczątki polskiej państwowości sięgają pierwszej połowy IX stulecia. Zanim jednak doszło do wytworzenia instytucji centralnych, ponadplemiennych, państwo piastowskie, podobnie jak tamte: obo-dryckie, wieleckie, serbsko-łużyckie, morawsko-czeskie i ruskie, wyłaniało się powolnie, ale systematycznie z kilkunastu poprzedzających ustrojów plemiennych, mających swoją reprezentację, zarówno w wiecach plemiennej starszyzny, jak i też w elitarnej grupie możnych, spośród której stanowiskiem i władzą wykonawczą wyróżniali się książęta. Pierwszy wgląd w strukturę plemienną przyszłej Polski piastowskiej otwiera nam Opis grodów i krain z północnej strony Dunaju (znany też jako Geograf bawarski), z połowy IX wieku, prawdopodobnie spisany w dwu etapach w klasztorach św. Emmerama w Raty-zbonie i w Fuldzie. Mnisi z tych klasztorów mieli wówczas żywy kontakt z sąsiednimi Czechami i Morawami, gdyż prawie co roku król Ludwik nawiedzał zbrojnymi wyprawami ich kraje. W roku 845, jak dowiadujemy się z Roczników fuldajskich, chrzest przyjęło 13 „książąt" czeskich. Przez Pragę wiódł wówczas szlak handlowy zarówno w kierunku Krakowa i dalej na Ruś, a także przez Bramę Morawską ku ujściu Wisły do Prus, obfitujących w jantar czyli bursztyn, pożąda- 2 - Mieszko I 17 ny również jako składnik obrzędowych kadzideł; szlak drugi przez Bramę Kłodzką kierował się wzdłuż Nysy i Odry w kierunku ujść Odry. Śląsk był autorowi Opisu najlepiej znany, toteż na tym kierunku wymienił on najwięcej plemion, podając stosunkowo wiarygodną liczbę posiadanych grodów: Czesi (Beheimare), 15 grodów; Ślężanie (Sleen-zane), 15 grodów; Lunsici (Łużyczanie), 30 grodów; Dziadoszanie (Dadosesani), 20 grodów; Milczanie (Milzane), 30 grodów; Bieżuń-czanie (Besunzane), 2 grody; Wierzyczanie (Yerizane), 10 grodów, plemię potem zaginione; Fraganeo (Prażanie?), 40 grodów, identyfikacja niepewna; Głubczycy (Lupiglaa), 30 grodów; Opolanie (Opoli-ni), 20 grodów; Golęszycy (Golensizi), 5 grodów. I dalej w kierunku północnym, już na terenie Pomorza: Pyrzyczanie (Prissani), 70 grodów; Wieluńczanie-Wolinianie (Velunzani), 70 grodów; Prusowie (Bru-zi), bez podania liczby grodów. Mniej precyzyjne były informacje autora Opisu, zmierzające w kierunku wschodnim, na Ruś. Na początku wymienia plemię w sąsiedztwie Czechów: Morawianie (Marharii), 11 (?) grodów, ale zaraz potem obok Bułgarów: Morawianie (Merehani, lub Merehaui), 30 grodów, i dalej Wiślanie (Yuislane), bez liczby grodów; Lędzicy (Lendizi), 98 grodów; Bużanie (Busani) 231 (!) grodów, a następnie nieco bez ładu i składu: Ruzi (Ruś), Forsderen liudi (Forst - las, może Derewla-nie), Fresiti, Serauici, Lucolane, Ungare (Węgrzy, przed przybyciem do Europy Środkowej). Pozostałych plemion nie przytaczam, gdyż ani nazwy plemienne, ani ogromna przypisywana im liczba grodów nie da się odnieść do znanych na wschodzie Europy plemion. Zasługują natomiast na wiarę wiadomości z terenu Słowiańszczyzny połabskiej, dla których źródłem informacji mogło być żywe wówczas dziejopisarsko środowisko klasztoru w Fuldzie. Umiejętnie rozróżniano Obodrytów północnych (Nordabtrezi) mających 53 grody, od Obodrytów wschodnich, naddunajskich (Osterabtrezi), mających ponad sto grodów. O Obodrytach północnych autor Opisu wiedział, że ich plemię zbiorcze, rządzone jest przez kilku książąt (per duces suos partite), a potem kolejno idą: Wieleci (Yuilci) z 95 grodami, którzy też dzielili się na cztery krainy (reg/ones), z których w drugiej połowie X wieku wyłoniły się cztery podstawowe: Redarzy, Tolęża-nie, Czrezpienianie i Chyczanie (Chyżanie), znani potem pod nazwą zbiorczą: Lucicy. Następnie wymieniani są: Glinianie (Linaa), grodów 7; Bytyńcy (Bethenici), Smołdzianie (Smeldingon) i Morzyczanie (Mo-rizani), łącznie grodów 11; Stodoranie (Hehfeldi, Hawolanie), grodów 8; Serbowie (Surbi), „u których mnóstwo krain i grodów" i wreszcie Głomacze (Talaminzi), grodów 14. Na tym podłożu wypełnionym wielu plemionami, z dużą liczbą grodów, wyraziście zarysowała się niepokojąca pustka na terenie Polski właściwej, tj. Starej Polski, czyli Wielkopolski, łącznie z krainami przyległymi. Jedynie w części drugiej Opisu, który zaczyna się od nazwy Obodrytów wschodnich, wśród kilku egzotycznych nazw natrafiamy nagle na plemię: Glopeani, in qua civitates CCCC aut eo am-plius, co zwykle tłumaczy się: „Goplanie, u których grodów 400 albo może więcej". Nazwa na pierwszy rzut oka przejrzysta, wywodzi się od nazwy jeziora Gopło na Kujawach. Zważywszy na wielką liczbę grodów można by zrazu przypuszczać, że mamy tu typowe: pars pro toto, czyli część za całość. Ale czyżby to było możliwe, że z terenu całej Polski środkowej do Ratyzbony lub Fuldy dotarła tylko wieść o tym najmniejszym z polskich plemion, o którym rychło pamięć zaginęła do tego stopnia, iż nawet w opowieści legendarnej o księciu Popiciu, który rzekomo miał schronić się w obawie przed myszami do Kruszwicy, nazwa ich się nie pojawiła. Toteż od dawna zagadnienie plemienia „Goplan" stanowi istne utrapienie badaczy Polski „przedhistorycznej". Z kręgu bowiem ponad-plemiennych nazw do naszych czasów przetrwała tylko nazwa Polan i wywodząca się od nich nazwa kraju: Polska. Tymczasem tej właśnie nazwy plemiennej brak w Opisie. Czy jest to możliwe, że wieść także o nich nie dotarła do Bawarii (Ratyzbona) lub Hesji (Fulda)? Wiele uwagi tej nazwie i temu „plemieniu" poświęcił w swoich badaniach Henryk Łowmiański, ale wreszcie zrezygnowany napisał: „Tak więc po wyeliminowaniu Wiślan jako ośrodka organizacyj-nopaństwowego można brać pod uwagę w tej roli tylko dwa plemiona: Goplan i Polan. Z nich Goplanie znajdowali się w szczególnie dogodnym położeniu geograficznym, graniczyli bowiem bezpośrednio ze wszystkimi pozostałymi plemionami wschodnio-lechickimi. Później / okresie rozdrobnienia feudalnego przypadła im specyficzna rola dzięki centralnemu położeniu. [...] Rolę «zwornika» wielkoplemien- 18 19 <* cr o ?r eu Q. Lubusz ^Międzychoo; j • •Gnieznd «WlSclawek Międzyrzecz) Poznań* "Kostrzyn /.............."v _ l «. i7h=.c^,ń Giecz* \ /' { Wyszogród 9 ?Siera Trzebnica j Plemiona polskie w IX i X wieku miejscowości, które można odnieść na pewno lub przypuszczalnie do czasów plemiennych miejscowości późniejsze (umieszczone dla orientacji) SLEŻANIE nazwa plemienna stwierdzona źródłowo 3. Plemiona polskie w IX-X wieku (w tym czasie jeszcze traktowanej eksterytorialnie) przez Wielkopolskę właściwą, Kujawy i Mazowsze, łącznie z Ziemią Kaliską, Sieradzką, Łęczycką i Czerska. Jest rzeczą mało prawdopodobną, aby już w połowie IX stulecia Polanie, jako plemię naczelne, mogli sobie podporządkować sąsiednie ziemie wyżej wymienione. Włożono wiele wysiłku badawczego, aby, wychodząc ze znajomości późniejszych podziałów ustrojowo-administracyjnych, odtworzyć najpierw naczelne okręgi grodowe (kasztelanie), a na ich podstawie i kościelne (archidiakonaty) granice wielkich krain, tworzących „państwo gnieźnieńskie", wraz z jego eksterytorialnymi pertynencja-mi, u schyłku X wieku. Zagadnieniu temu zwłaszcza wiele uwagi poświęcił Henryk Łowmiański w swojej syntezie Początków Polski (t. III i V). Zamiast metody obranej przez niego w ślad za swoimi poprzednikami (S. Arnold, Z. Wojciechowski, J. Natanson-Leski, K. Buczek) -zawodnej, wskutek zmian terytorialnych wprowadzonych w okresie podziałów dzielnicowych - za bardziej owocną i zgodną z czasami Mieszka I należy przyjąć rekonstrukcję opartą na podziałach diecezjalnych. Ich pierwszy zarys pojawił się już na synodzie gnieźnieńskim w roku 1000. W momencie tworzenia metropolii gnieźnieńskiej powstały diecezje: gnieźnieńska, poznańska, kołobrzeska, wrocławska i krakowska, następnie w drugiej połowie XI wieku diecezja płocka i w pierwszej połowie XII wieku diecezja kujawska, kruszwicko-wło-cławska oraz lubuska, z wyłączeniem Pomorza, które w XII wieku zostało podzielone na zupełnie nowych zasadach po misji chrystiani-zacyjnej Ottona z Bambergu (diecezja wolińska, archidiakonat pomorski diecezji włocławskiej). Wychodząc z tego punktu widzenia, można założyć, że diecezja kołobrzeska obejmowała całe Pomorze między Odrą, Wisłą, Notecią a Bałtykiem, dalej wrocławska -wszystkie plemiona śląskie (przy czym granice diecezji poznańskiej i wrocławskiej wyznaczają też na tym odcinku granicę państwową między Śląskiem i Wielkopolską), następnie krakowska, która odpowiada granicom plemion wiślańskich (już z wyłączeniem mieszkających dalej na wschód Lędzian). Pierwotny kształt „państwa gnieźnieńskiego" najlepiej zachował się w granicach archidiecezji gnieźnieńskiej (z której już w roku 1000 wykrojono diecezję poznańską, obejmującą Wielkopolskę południowo-zachodnią celem zaspokojenia słusznych żądań biskupa Ungera), a następnie 24 sukcesywnie wykrawano diecezję płocką (Mazowsze, nie wiadomo, czy już wówczas włącznie z Ziemią Chełmińską), oraz wreszcie diecezję kujawską (pierwotnie podzieloną między Włocławek i Kruszwicę, a scaloną potem w 1156 r.), przy czym granica między diecezją krusz-wicko-włocławską i archidiecezją gnieźnieńską wyznaczała pierwotną granicę plemienną i państwową między Wielkopolską i Kujawami. W tej panoramie geograficzno-politycznej centralne miejsce Wielkopolski, jako organizatora państwa piastowskiego, rysuje się w sposób wyrazisty. Nie mogła tej roli odegrać żadna z dzielnic ponadplemiennych Polski południowej. W skład tej Polski wchodziły trzy zespoły plemienne: Ślężanie, Wiślanie, Lędzianie na pograniczu z Rusią. Ziemie te dość wcześnie znalazły się pod naciskiem trzech państw o większej dynamice rozwojowej. Najwcześniej uwidocznił się na tych terenach wpływ państwa wielkomorawskiego, przechodzącego szczyt swego powodzenia za czasów wielkiego księcia Święto-pełka (871-894). Znana jest opowieść o księciu Wiślan zŻywotu św. Metodego, arcybiskupa wielkomorawskiego tej treści: „Był nim także dar proroczy, tak że spełniało się wiele jego przepowiedni, z których jedną lub dwie opowiemy. Książę pogański, silny bardzo, siedzący na Wiśle, urągał chrześcijanom i krzywdy im wyrządzał. Posławszy zaś do niego (polecił mu) powiedzieć: «Dobrze będzie dla Ciebie Synu ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony w niewoli na ziemi cudzej i będziesz mnie wspominał». Tak się też stało" (Żywot, rozdz. XI). Z tego kręgu plemiennego wywodzi się też inna wiadomość, poświadczająca istnienie w jego obrębie już w drugiej połowie IX wieku drugiego ustroju książęcego. W dziele Konstantyna Porfirogenety O zarządzaniu państwem (De administrando imperia) czytamy o wywę-drowaniu z ziemi Lędzian jakiegoś księcia i jego osiedleniu się z całym swoim rodem w Serbii bałkańskiej: „Ród prokonsula i patrycjusza Michała, syna Wyszewica, księcia Zachlumian, przyszedł od niechrzczonych mieszkańców znad rzeki Wisły, nazywających się Linzike i osiadł nad rzeką Zachluma" (rozdz. 33). Gdy zważymy, że Michał pojawił się w Serbii na początku X wieku, to książę „znad Wisły" mógłby być identyczny z anonimowym księciem „w Wiślech", ale niezupełnie zgadzają się okoliczności opusz- 25 czenia przez owego pogańskiego księcia z czasów arcybiskupa Me-todego swej ojczyzny (przymusem ochrzczony w niewoli). Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Wysz opuścił ojczyznę dobrowolnie wraz z całym swoim rodem i utrzymał swe książęce stanowisko w nowej ojczyźnie. Możemy więc raczej przyjąć, że opuścił swoje „nadwiślańskie" księstwo w wyniku konfliktu z owym „potężnym księciem" wiślańskim. Obydwie wzmianki o książętach lędziańsko-wiślańskich pozwalają na sformułowanie wniosku, że „Polska południowa" już u schyłku IX stulecia miała rozwinięty ustrój państwowo-plemienny. Odnosi się to zapewne także do całego Śląska, chociaż akurat z tej ziemi brak innych podobnych wiadomości. Byli natomiast książęta plemienni po drugiej stronie Nysy Łużyckiej u Serbów i wyżej u Słowian nadbałtyckich. W Czechach jeszcze w połowie X wieku na pograniczu czesko-turyngskim występuje udzielny książę, a ostatni ich przedstawiciele, książęta na Libicach, zostali zlikwidowani w roku 995 przez księcia praskiego Bolesława II. Trudno przypuścić, ażeby ówczesna Polska „środkowa" stanowiła w tym czasie bezpańską oazę i że dopiero u schyłku IX wieku zaczęło się tworzyć ponadplemienne księstwo gnieźnieńskie Polan. 3. Nazwa: Polska i nazwy krain w niej się mieszczących Od kiedy państwo piastowskie otrzymało nazwę „państwo polskie", a kraj je reprezentujący nazwę Polska? Gdy uważnie przebiegniemy wzrokiem omawiany przez nas Opis grodów i krain z północnej strony Dunaju, to najpierw w samym tytule łacińskim (Descriptio civitatum et regionum ad septentrionalem plagom Danubii) napotkamy sprzeczność z jego geograficzną treścią. Opis wymienia tylko nazwy plemion i przypadające na każde z nich grody, ale rzadko nazwy odpowiadającego mu „regionu"; czyli, inaczej mówiąc, nazwa plemienia równocześnie wypełniała swoją treścią przestrzeń; a zatem, ściślej mówiąc, nazwa „krainy" była wtórna do nazwy ludu, i wywodziła się z reguły z nazwy plemienia. Zdarzały się wyjątki, mianowicie kiedy od nazwy obiektu geograficznego powstała nazwa plemienia, jak np. Wolinianie od wyspy Wolin lub miasta; brak 26 też odpowiedników plemiennych dla takich „regionów", jak Kujawy, Mazowsze, Pomorze (formy zastępcze: Kujawianie, Mazowszanie lub Pomorzanie, wtórnie narzucone). Ogromna liczba wymienionych w Opisie nazw słowiańskich plemion nigdy nie wytworzyła nazwy krainy wywodzącej się od imienia ludu, jak np. Wiślanie, toteż w źródłach postronnych spotykamy się z takimi określeniami, jak książę „w Wiślech" lub „Kraj Wisły" (anglosaskie Yislelond). Dość podobnie, jak u Słowian, proces nazwotwórczy krajów przebiegał u Germanów: najpierw nazwa ludu, a potem nazwa kraju (Sasi-Saksonia, Szwabi-Szwabia, Frankowie-Frankonia itp.) Toteż, odnosząc taką regułę do genezy nazwy Polska, możemy zasadnie twierdzić, że pochodzi ona od nazwy plemienia: Polanie. Jeżeli zatem nasza hipoteza, że występujący w Opisie Goplanie oznaczają „Polan" jest trafna, to w takim razie metryka plemienia: Polanie i reprezentujący ich osobnik: Polanin, sięga prastarej przeszłości. Symbioza władzy książęcej z nazwą plemienia w takiej postaci, jak książę Polan trwała tak długo aż jedność ludu, władzy i przestrzeni przetworzyła się w instytucję państwa (księstwo, królestwo), natomiast z samej definicji państwa wynika konieczność nadania mu nazwy, odpowiadającej wymienionym treściom. Stało się to konieczne zwłaszcza w stosunkach z sąsiednimi państwami, które już przeszły na wyższy stopień ewolucji ustrojowej; lub mieściły się w nazwach obejmujących szersze wspólnoty etniczne, jak Słowiańszczyzna lub Germania i wymagały wyodrębnienia z tej wspólnoty, jak Czechy-Bohemia, Węgry-Ungaria, Bułgarzy-Bułgaria, Sasi-Saksonia, Gallia, Francja, Teutonia itp. Istniejący stan zachowania i obfitości źródeł sprawił, że najpierw pojawiła się w nich nazwa kraju-państwa: Polska, a nieco potem nazwa ludu. Nie ma jednak potrzeby odwracania tej kolejności. W Roczniku kapituły gnieźnieńskiej, wywodzącym się jako kompilacja ze starszego rocznika polskiego, pisanego, jak się przypuszcza, przez arcybiskupa Gaudentego, a rozpoczętego zapewne przez biskupa Jordana, znajdujemy także zapisy: 966 Mesco dux Polonie baptizatur - „Mieszko książę Polski został ochrzczony". 968 lordanus primus episcopus in Polonia ordinatus est - „Jordan został ordynowany jako pierwszy biskup w Polsce". 27 Odpowiednikiem tej zapiski w rocznikach czeskich, które miały dostęp do tzw. Rocznika Gaudentego po wywiezieniu go w roku 1038 do Pragi, jest zapis: 968 Polonia cepit habere episcopum - „Polska zaczęła mieć biskupa (An-nales Bohemid)". Nie są to bynajmniej wiadomości odosobnione. W miarę upływu czasu pojawiają się coraz to liczniejsze świadectwa używania nazwy Po-lonia w znaczeniu Polska, i to zarówno w znaczeniu regionalnym, odnoszącym się do Wielkopolski właściwej, jak i w znaczeniu ogól-nopaństwowym, odnoszącym się do wszystkich ziem pod panowaniem dynastii Piastów. Do pierwszych lat panowania Bolesława Chrobrego należy zapewne odnieść monetę, mającą w otoku napis: PRIN-CE(P)S POLONIE. W tej serii najbardziej wymowny jest napis pismem hebrajskim w języku polskim: MSZKA KRÓL POLSKI, wybity za czasów wielkiego księcia Mieszka Starego (1038-1202) zapewne około 1177 r. Na uwagę zasługują zapisy odnoszące się do Polan jako ludu; ich szczególna waga polega na tym, że rejestrują stan rzeczy przed rokiem 1000. Brunon z Kwerfurtu, autor Żywotu św. Wojciecha, omawiając rządy cesarza Ottona II (973-983), podaje, że za jego czasów (mylnie, bo odnosiło się to do roku 972 za życia Ottona I): Actum est helium cum Polanis, dux eorum Misico, arte vicit - humiliata Theutonum magnanimitas - „Toczyła się wojna z Polanami, książę ich Miesz-ko podstępem zwyciężył, upokorzona wyniosłość Teutonów" (rozdz. 10). Niektórzy badacze chcieliby powyższą wzmiankę o „Polanach" odnosić do stanu rzeczy po roku 1000. Przeczy temu stanowczo drugi tekst, włożony przez Brunona w usta św. Wojciecha w jego przemowie do pogańskich Prusów w kwietniu 997 r. Oto jego słowa: De term Polanorum, ąuam dux Bolizlauus proximus christiano dominia procurat, ad uos pro uestra salute uenio - „Z kraju Polan, którą [sąsiad] najbliższy rządem chrześcijańskim zawiaduje, przychodzę do was dla waszego zbawienia" (rozdz. 25). Chyba dla każdego zrozumiałe jest, że gdyby w tym czasie nie było w powszechnym użyciu imię Polan, to misjonarz nie mógłby się tak odzywać do Prusów, najbliższych sąsiadów Polan. W czasach późniejszych nazwa Polan pojawia się coraz częściej. Posługuje się nią jako potoczną w swej Kronice biskup Thietmar (ks. V, rozdz. 34: Pole-niorum multitudine; ks. VI, rozdz. 54: magna Poleniorum caterva; ks. VII, 28 iLech i c i r—ł- . Przemyśl 4. Mateczniki nazw: Polanie - Polska i Ledzianie - Lechia oraz ich rozprzestrzenianie się na całe państwo piastowskie w XI wieku rozdz. 18: Poleniorum multitudine; ks. VIII, rozdz. 31: Polem). Dalsze przykłady można mnożyć. W świetle tych zapisek nie może być żadnej wątpliwości, że Miesz-ko I, obejmując rządy, był już „księciem Polan" i że jego „państwo gnieźnieńskie" było w całej pełni „państwem polskim", najpierw w granicach Polski „środkowej", a pod koniec życia całej Polski między Odrą i Bugiem oraz między Karpatami i Bałtykiem. Mamy tu typowy niejako przykład przechodzenia od etnonimu (nazwy plemiennej) do choronimu (nazwy kraju). Podobnie, jak przejście: Polanie -*• Polska, tak samo przebiegała ^olucja nazwy plemiennej: Ślężanie (wywodzącej się od nazwy rzeki ?zy, z rdzenia ślęg - wilgoć) na nazwę krainy, obejmującą z czasem >zystkie pozostałe podmioty plemienne pod nazwą Śląsk, a także ko (jak: Polska, domyślnie: ziemia, i Polsko, jako nazwa kraju). Zra- 29 zu plemię Ślężan niczym szczególnym się nie wyróżniało od pozostałych plemion. O ich reprezentatywności zdecydowały dwa czynniki: ich stołeczny gród, Wrocław, stał się siedzibą władz administracyjnych dzielnicy, być może już za czasów czeskich, a z czasem też stolicą księstwa dzielnicowego (regio Zleznensis w 1109 r. w Kronice Anonima Galia), a przede wszystkim od 1000 r. siedzibą biskupstwa. Jak już zauważyliśmy, pierwotne granice diecezji wrocławskiej są także granicami państwowymi, które docierały na zachodzie do Nysy Łużyckiej, łącznie z plemieniem Dziadoszan, na południu do pasma górskiego Sudetów, Karkonoszy, z wyłączeniem Ziemi Kłodzkiej, wchodzącej w obręb księstwa Sławnika na Libicach; grodami granicznymi były tutaj Niemcza i Bardo; na północy i na wschodzie podziały między plemionami śląskimi i polańskimi przebiegały granicami diecezji. Ważne miejsce, jako kraina przejściowa między prastarą Polską a Mazowszem, zajmowały Kujawy. Nie udało się dotąd wyjaśnić sprzeczności między domniemaną etymologią choronimu: Kujawy (od rdzenia kujawy: wydmy piaszczyste, golizna), do faktycznego stanu, tj. urodzajności pszenicznych gleb. Nic nie wskazuje na to, by istniało odpowiadające nazwie krainy plemię Kujawian; nie pojawia się też w tej roli domniemane plemię: Goplanie. Świadczy to o wczesnej, jak w Wielkopolsce, likwidacji ustroju plemiennego. Nie znamy pierwotnego zasięgu terytorialnego Kujaw. W skład Kujaw miały wchodzić pierwotnie: Ziemia Dobrzyńska i Ziemia Chełmińska, tymczasem, po ukonstytuowaniu się na tym obszarze diecezji kujawskiej i płockiej (mazowieckiej), po roku 1156 ziemie te należały do diecezji płockiej. Stolicą plemienną Kujaw z pewnością pierwotnie był Włocławek, a nie Kruszwica. Podobnie, jak na Kujawach, przebiegał proces tworzenia się struktury plemiennej i politycznej na Mazowszu; podobny przede wszystkim jest choronim: Mazowsze (z wszystkich przedstawionych w literaturze etymologii, najbliższy rzeczywistości krajobrazowej wydaje się pierwiastek: maź, mazać, a więc kraina wilgotna, bagnista itp.), natomiast brak w źródłach śladu starszej struktury plemiennej. Mazowsze mieściło się pierwotnie na prawym brzegu rzeki Wisły ze stolicą, zapewne już administracyjną, w Płocku; jego pierwotny zakres terytorialny pokrywa się z granicami diecezji płockiej (od 1075 r.). Dopiero w późniejszych czasach pod władzą dzielnicowych książąt, poczynając od księcia Władysława Hermana (od 1058 r.), zaczęło ono wchłaniać 30 siednie ziemie na lewym brzegu Wisły. Pierwotnie ziemie lewobrzeż-znajdowały się w granicach archidiecezji gnieźnieńskiej, z której koło roku 1124 wykrojono dla biskupstwa poznańskiego Ziemię Czerska (jak0 osobny archidiakonat) w formie rekompensaty za odstąpienie Ziemi Lubuskiej pod fundację biskupstwa lubuskiego. Od nazwy krainy wytworzono z czasem nazwę ponadplemienną: Mazowszanie, w formie uszczypliwej: Mazurzy. Proces zawłaszczania Mazowsza przez państwo polańskie przebiegał zapewne tak samo, jak na Kujawach. W skład wczesnego państwa piastowskiego wchodziło Pomorze; etap końcowy tego zawłaszczania przypada na czasy panowania Mieszka I i dotyczy już tylko Pomorza Nadodrzańskiego. Etymologia nazwy jest przejrzysta; jego rdzeń stanowi rzeczownik morze; w połączeniu z prefiksem po, w znaczeniu „przy" oznacza krainę: Przymorze (według trafnego przekładu: iuxta marę, w Żywocie św. Ottona z Bombergu).Jestto typowa nazwa administracyjna, nadana z zewnątrz przez zdobywców polańskich, przyswojona z czasem, jako nazwa ogólna, dla całej krainy między dolną Odrą i dolną Wisłą już w XI wieku. Nazwą rodzimą mieszkańców była nazwa etniczna: Kaszubi, i cho-ronimowa: Kaszuby, które wypłynęły na wierzch spod pokostu nazwy administracyjnej dopiero w XIII wieku, jako Cassubia - Kaszuby, mająca swój matecznik na Pomorzu Środkowym w rejonie Kołobrzegu i Białogardu. Językoznawcy nie rozstrzygnęli dotąd kwestii, czy najpierw była nazwa etniczna (Kaszubi), czy choronimowa (Kaszuby); bardziej prawdopodobna wydaje się ta druga, podobnie jak to zaobserwowaliśmy przy nazwach Kujaw i Mazowsza. Ich pochodzenie wydaje się dość archaiczne. Jedynie nadwiślańskie kresy były zasiedlone przez ludność napływową mazursko-kujawską (Kociewie i Krajna). Pozostaje do objaśnienia jedna nlazwa ogólna, odnoszona do całej Polski w formie Lechia (kraj) i Lechici (lud). W tej postaci jest to twór całkowicie sztuczny, literacki, nie mający odbicia w rzeczywistości historycznej, ale mimo to nie pozbawiony rzeczowych korze-3bie nazwy pochodzenia ruskiego, wywodzą się od nazwy kreso- ?go, etnicznie polskiego plemienia zapisanego w źródłach jako Len-i (Geograf bawarski) \Lendzanenoi (Konstantyn Porfirogeneta). Te zwy Rusini kijowscy wzięli za podstawę w wytworzeniu zgrubiałej my Ljach, jako kontynuacji prasłowiańskiego Lech. W ruskiej Po-w>eści minionych lat czytamy: 31 „Slovene że ovi priśedśe i sedośa na Yisle i prozvaśa sja Ljacho-ve. A od tech Ljachov prozvaśa sja Poljane" (Powieść, s. 212). I ta ruska nazwa Lędzian, rozciągnięta na całą Polskę, przedostała się na karty polskich kronik. „W początku XIII wieku w kronice Mistrza Wincentego, zwanego Kadłubkiem, pojawił się zlatynizowany etnonim: Lechitae „Polacy". Jest to twór całkowicie sztuczny. Od niego Kadłubek utworzył przymiotnik: lechiticus „lechicki", tj. „polski". Użył też -jeden tylko raz - nazwy Lechia w znaczeniu „Polska". O rzekomym protoplascie Polaków: Lechu, kronikarz ten nic nie pisze. Nazwa: Lech czy też rzeczownik pospolity: lech, pojawia się dopiero w staroczeskiej kronice, tzw. Dalimila, z początku XIV wieku, w towarzystwie eponima: Czecha, legendarnego praojca narodu czeskiego" (J. Nalepa, Polska, s. 243). Z kolei autor Kroniki Wielkopolskiej, opisując dzieje wędrówek Słowian do swych późniejszych siedzib, tak pisał o Lechu: „Gdy zaś ze swoim potomstwem wędrował przez rozległe lasy, gdzie teraz istnieje królestwo polskie, przybywszy wreszcie do pewnego uroczego miejsca, gdzie były bardzo żyzne pola, wielka obfitość ryb i dzikiego zwierza, tamże rozbił swe namioty. A pragnąc tam zbudować pierwsze mieszkanie, aby zapewnić schronienie sobie i swoim rzekł: «Zbu-dujmy gniazdo»! Stąd i owa miejscowość aż do dzisiaj zwie się Gniezno, to jest «budowanie gniazda»" (Wstęp). A zatem gnieźnieńskie „wzgórze Lecha" jest tylko wytworem literackiej wyobraźni. Warto podsumować tę „panoramę etniczno-geograficzną" kilku uwagami ogólniejszymi. Głównym czynnikiem sprawczym wszystkich tych przemian były siły polityczne, reprezentowane przez różne warstwy społeczne i instytucje ustrojowo-administracyjne. Prócz nich stosunkowo intensywnie działały też czynniki wytwarzane przez wspólnoty etniczne i kulturowe. Wystarczy tu znowu podkreślić, że imperia i ich ideologie uniwersalne były tak samo negatywnie ustosunkowane do wszystkich poczynań integracyjnych wspólnot etnicznych, jak do tworzących się poza ich zasięgiem wspólnot państwowych. Toteż dopiero wytworzenie się samodzielnych państw wywarło przyspieszony wpływ na przekształcenie wspólnot etnicznych we wspólnoty narodowe. Zdaniem Benedykta Zientary, który tej sprawie poświęcił osobne dzieło, „Narody średniowieczne powstały przede wszystkim dzięki ra- 32 stworzonym przez państwa. Istnienie państwa formowało grupę ludzi, których interesy były związane z jego istnieniem; dwór, hierarchię urzędniczą i kościelną, wojsko. Uświęcenie przez Kościół władzy, jako pochodzącej od Boga, było podstawową gwarancją lojalności wobec państwa tych warstw społecznych, które nie czuły się związane z nim uczuciowo. Lojalność ta wzrastała, kiedy państwo okazywało się trwałe, potrafiło zabezpieczyć pokój wewnętrzny i sukcesy wobec sąsiadów" (s. 343). Z powyższych konstatacji wynika wyraźnie, że wspólnoty etniczne były pierwsze w stosunku do formowanych przez nie wspólnot typu państwowego, ale te wspólnoty państwowe z kolei były pierwsze w stosunku do tworzących się na tej połączonej bazie wspólnot narodowych, wykazujących się już istnieniem własnej przynależności narodowej i własnej świadomości kulturowej. Przejdźmy teraz do wysunięcia kilku wniosków, które wynikają z powyższego omówienia procesów państwo- i narodowotwórczych: 1. Większość istniejących obecnie państw i narodów europejskich tkwi swoimi korzeniami we wczesnośredniowiecznej epoce dziejów; dotyczy to również Polski, której państwowość dojrzała w X wieku, a jej znamieniem było wytworzenie monarchii, czyli władzy jednego księcia nad plemionami, które do tej pory miały swoich książąt i przywódców. W tym czasie zaczęły się też tworzyć zaczątki ponadplemien-nej świadomości narodowej, którą w odróżnieniu od nazwy plemienia Polan możemy nazwać polską świadomością narodową. 2. Gdy na te procesy państwo- i narodowotwórcze spojrzymy z perspektywy ogólnoeuropejskiej, to zauważymy, że tworzenie się jednolitej wspólnoty narodowej było opóźnione w stosunku do tworzącej się również wspólnoty politycznej, czyli państwowej, przeciętnie od dwu do trzech wieków. W Polsce świadomość politycznej jedności przypada na czasy Mieszka I i Bolesława Chrobrego, natomiast świadomość narodowa powstała w XI i XII wieku. Nie zdołała ona zapobiec rozpadowi monarchii w połowie XII wieku, (państwo dzieliła dynastia między sobą na podstawie zakorzenionego już w ustroju plemiennym prawa rodowego), ale w dużym stopniu osłabiła te dążenia w okresie istnienia Polski dzielnicowej, a następnie przyczyniła s'? do odrodzenia i pełnego jej rozwoju w okresie odbudowy Króle-;twa Polskiego za czasów Władysława Łokietka i Kazimierza Wiel-k|ego w pierwszej połowie XIV stulecia. 33 3. Wytworzenie państwa spowodowało zapoczątkowanie na całym obszarze rozmaitych procesów scalających, jak ukształtowanie się zróżnicowania społecznego (klasowego) oraz powstanie wspólnych dla całego państwa instytucji administracyjnych, jak skarbowość, sądownictwo, wojsko, zarząd terytorialny grodowy itp. Doniosłym czynnikiem scalającym społeczeństwo było wprowadzenie kultu chrześcijańskiego, który zastąpił dotychczasowe lokalne i regionalne kulty pogańskie o zasięgu plemiennym. Wytworzenie się jednej warstwy panującej (wielmoże i wojowie) w wyniku zróżnicowania społecznego połączyło grupy ludzi zainteresowanych w utrzymaniu jedności państwa. Ta sama warstwa, umocniwszy swe stanowiska, zaczęła z kolei dążyć do ograniczenia władzy swoich książąt w okresie dzielnicowym, celem uzyskania większego wpływu na zarząd państwa i zyskania większego udziału w podziale dochodu narodowego. 4. Okolicznością sprzyjającą utrwaleniu państw narodowych był od dawna tlejący się konflikt między dwoma uniwersalnymi władzami: Cesarstwem i Papiestwem w drugiej połowie Xl wieku (słynny spór o inwestyturę biskupów przez władze świeckie). Stroną atakującą, dążącą do ograniczenia władzy świeckiej, w tym zaś przede wszystkim cesarzy rzymskich, będących równocześnie królami Niemiec, Włoch i Burgundii, byli papieże. W mniejszym stopniu spór ten zaznaczył się w zasięgu oddziaływań Cesarstwa Bizantyńskiego, gdzie Kościół prawosławny był zawsze bardziej uległy wobec władzy świeckiej. Z konfliktu tego korzystały wszystkie państwa europejskie, wyzwalając się spod dominacji cesarzów rzymskich. Wśród tych państw znajdowała się również Polska, która w Xl wieku dwukrotnie zdołała skutecznie przekształcić monarchię typu książęcego, uchodzącą za władztwo drugiego rzędu, w monarchię królewską (1025, 1076), ale wskutek zatargów wewnętrznych nie potrafiła utrwalić instytucji królestwa w swoim ustroju politycznym. Monarchia typu królewskiego zapewniała „niepodzielność państwa" w tym znaczeniu, iż wszyscy książęta, nawet z jednej i tej samej dynastii, musieli uznawać zwierzchnictwo króla. Tę zasadę udało się w Polsce zapoczątkować dopiero za dwu ostatnich Piastów, tj. Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego, a utrwalić ostatecznie w Polsce jagiellońskiej. 5. Już w X wieku Polska piastowska zajmowała trwałe miejsce w tworzącym się wówczas w całej Europie systemie państw narodowych. II. Mieszko i Dobrawa na progu Polski Mieszkowej Czas najwyższy przedstawić główne osobistości tej biografii, księcia Mieszka, jego małżonkę księżniczkę czeską Dobrawę oraz cały krąg rodzinny otaczający Mieszka. l. Imiona pary książęcej i jej genealogiczne parantele O genealogii Mieszka I w świetle istniejących źródeł nie wiemy prawie nic. Według tradycji zapisanej w Kronice Anonima Galia jego ojcem był Siemomysł, postać też już zaliczana do legendy, a imię matki utonęło w niepamięci. W nieco lepszej sytuacji stawiają nas źródła czeskie dotyczące Dobrawy, choć i w tym wypadku przy ustalaniu dokładniejszych szczegółów czeka nas niejedna niespodzianka. Nie znamy daty urodzin Mieszka, a choć w jednej z wersji tzw. Rocznika małopolskiego (raczej pochodzenia wielkopolskiego) umieszczono ją pod 920 r., a w innych wersjach pod 931, to jednak badacze nie uznali ich za wiarygodne i drogą własnych dociekań proponowali inne: 922 (O. Balzer), 930, 940-945 (S. Kętrzyński) lub 922-942 (K. Ja-smski). Jedyną pewną datą jest rok śmierci Mieszka - 992, jako starca senex etfebricitans), co jednych zachęca do przydzielenia mu w tym omencie 70, a innych 50 lat życia. Dla nas najważniejsze jest, że chwili przekroczenia progu historii swego życia był w pełni sił. Również daty urodzin Dobrawy nie znamy; są też sprzeczne "orrnacje co do jej pokrewieństwa w rodzinie. W źródłach polskich 34 35 pojawiła się wiadomość, że była siostrą św. Wacława, męczennika (921-929), a zatem córką księcia praskiego Wratysława, i tym samym siostrą księcia Bolesława I (929-972). Z czysto biologicznych względów jest to niemożliwe, skoro w roku 967 urodziła syna Bolesława. Z tego względu bardziej uzasadniona jest opinia, że była ona córką tegoż Bolesława I, a zatem siostrą Mlady, która po powrocie z Rzymu założyła klasztor żeński przy kościele Św. Jerzego na Hradczanach. Sporną datą zaślubin zajmiemy się w odpowiednim miejscu, omawiając okoliczności zawarcia małżeństwa z Mieszkiem (rozdz. IV). Z całą pewnością wiemy, że z małżeństwa tego urodził się syn pierworodny Bolesław w roku 967. Jest rzeczą wysoce prawdopodobną, że ich córką była też księżniczka (mogła się ona urodzić najwcześniej w 968 r.), wydana około roku 984 za króla szwedzkiego Eryka (zm. 995), nosiła tam imię Sygry-da, natomiast jej imię słowiańskie rekonstruuje się na podstawie danych pośrednich, jako Swiętosławę (zob. rozdz. V). Osobliwością tamtych czasów jest to, że przy znanym ubóstwie źródeł po wielu osobach pozostaje tylko samo imię jako „uczestnika" ważnych wydarzeń. Zachęca to badaczy do oplatania tych imion całą siecią domysłów i nawiązań, co z kolei prowadzi do prawdziwych „wojen historiograficznych". Odnosi się to w szczególności do imion Mieszka i Dobrawy. Imię Mieszko. Imię to pojawia się w trzech podstawowych wersjach. Segregując je według końcówki, kolejno są to: -ka (Misika itp.), dalej -ko (Mieszko itp.), wreszcie -ek, -k (Mieszek, Mieszk itp.). Wersja imienia z końcówką: -ka pojawiła się sporadycznie w źródłach pochodzenia niemieckiego (Misica, 990, Misuka, 1025), toteż na uwagę zasługują tylko dwie pozostałe wersje, z których ta z końcówką -ek, występuje głównie w późnośredniowiecznych zapiskach sądowych itp., i to raczej w formie przydomka od słowa: miech, mieszek, niż imienia w ścisłym znaczeniu tego słowa. A więc i tą wersją nie musimy się dokładniej zajmować. Najczęściej zarówno w źródłach polskich, jak i niemieckich występuje wersja z końcówką -ko, która z kolei ma dwa warianty, a mianowicie pierwszy z formami: Misaco, Mysiko, Mysko itp., oraz drugi z formami: Mesco, Mescho itp. Decydujące znaczenie należy przypisać zapisom w źródłach polskich, tj. przede wszystkim zapi- om dwu najstarszych roczników krakowskich, które najlepiej zachowały teksty pierwszych rocznikarzy wpisujących na tablice paschalne łynne zdania: Dubrouka venit ad Meskonem (965) i Mesco dux Polonie baptizatur (966). Ta forma biegnie odtąd systematycznie poprzez wszystkie wpisy noszące imię Mieszka (l034,1045,1065,1069,1085, 1089, itp.). Pojawia się też w Kronice Anonima Galia i utrwala się odtąd zarówno w tradycji kronikarskiej, jak i w praktyce kancelarii polskich władców przez całe średniowiecze, dopóki imię Mieszka przejmowali potomkowie pierwszego Mieszka. Tę postać imienia należy zatem brać za podstawę rozważań nad jego etymologią. I z tymi próbami wyjaśnienia znaczenia od samego początku są poważne kłopoty. Już polscy średniowieczni kronikarze chwytali się tzw. etymologii ludowych, aby w zestawieniu z innymi dynastycznymi imionami rodu Piastów wytłumaczyć czytelnikom, co ono znaczy. Mistrz Wincenty powtarzając za Anonimem Gallem „gadkę", że Mieszko urodził się ślepy i dopiero w siódmym roku życia odzyskał wzrok, tak sobie tłumaczył wywód imienia: „Nazwany zaś został «Mieszka», to jest «zmieszanie», ponieważ rodzice skłopotali się, gdy urodził się ślepy. Albo w znaczeniu ukrytym (mistice), ponieważ od niego, zda się został poczęty posiew walki duchowej" (Kronika, ks. II, rozdz. 9). Jeszcze osobliwiej rzecz tłumaczył nieco późniejszy uczony, autor Kroniki Wielkopolskiej: „Ziemomysł z żony swej zrodził syna, który urodziwszy się niewidomym przez siedem lat wychowywał się w ślepocie. Polacy widząc to, nadto zaniepokojeni, że król Ziemomysł w przeciągu siedmiu lat nie spłodził innego syna, mówili: «0to znowu zamieszka w królestwie!» Mieszka bowiem, czyli zamęt, nazywa się od rozruchu. Wiedzieli bowiem, że po śmierci Chościska, którego pożarły myszy, w państwie polskim powstały liczne rozruchy, toteż lękali się ponownego ich wybuchu i dlatego ślepego syna królewskiego nazwali Mieszkiem" (rozdz. 10). Wątek ten rozwinął Jan Długosz, łącząc nadanie imienia z uroczystością postrzyżyn: „Kiedy nadszedł dzień naznaczony i szukano odpowiedniego imienia, aby je nadać chłopcu, spodobało się ojcu '°stojnikom nazwać go Mieszkiem, co w języku polskim znaczy ieszanie» albo «poruszenie», dlatego że z powodu ślepoty swej rdzenia był przyczyną zamieszania dla rodziców i narodu pol-:iego" (Roczniki, ks. l, bez daty). 36 37 Z przytoczonych wypowiedzi wynika dobitnie, że już ci kronikarze nie wiedzieli, co się kryje pod owym zagadkowym imieniem. Aten stan rzeczy w zasadzie utrzymuje się do dnia dzisiejszego, gdyż ani historycy, ani przede wszystkim językoznawcy, nie zaproponowali dotąd etymologii, która by mogła się spotkać z ogólnym uznaniem. W najbardziej autorytatywnej dla ogółu opinii, zamieszczonej w Stowniku starożytności słowiańskich (t. 111, s. 248), Stanisław Urbań-czyk, opowiedziawszy się za formą wyjściową: Mieszek, uznał ją za „spieszczenie jakiegoś imienia, którego pełna forma nie została nam przez źródła przekazana; mogło nim być imię: Mścisław, czyli Miestaw lub Miecistaw, pewności brak". Wśród historyków z największym uznaniem spotkała się dość amatorsko brzmiąca, ale przez znakomitego językoznawcę Aleksandra Briicknera wypowiedziana propozycja, jakoby w jego treści znajdował się apelatyw: miś, misko czyli: niedźwiedź (litewskie: męska). Z braku pewności rodzą się żywiołowo niepewności. Już Jan Długosz wprowadził do obiegu dwuczłonowe, uroczyste imię Mieczysław, które swoją popularnością zdominowało wszystkie przed-naukowe próby objaśnienia źródłowo przekazanej wersji. Prawda bowiem jest taka, że żaden z późniejszych Piastowiczów nie przyznawał się do proponowanych wyżej wariantów wersji uroczystej dwuczłonowej; wszyscy oni wracali do imienia protoplasty. Zresztą sam Mieszko l usankcjonował to imię w dynastii, nadając je swemu drugiemu synowi Mieszkowi z drugiego małżeństwa z Odą. Z osobliwości nadania przez ojca synowi imienia Mieszko zdawali sobie sprawę informatorzy Anonima Galia na dworze księcia Bolesława Krzywoustego. Ten bowiem wymieniwszy kolejno trzech przodków, z których dwaj są nosicielami uroczystych imion Siemo-wit i Siemomysł (występujący między nimi Lestik uchodzi za spieszczoną formę uroczystego, domyślnego imienia: Lści-mir, Lści-sław, co bynajmniej pewne nie jest), że Semimizl [...] Mesconem progenuit, ąui prius nomine vocatus alio VII annis a nativitate cecus fuit - „Siemomysł spłodził [...] Mieszka, który wpierw nazwany imieniem innym, a przez siedem lat od urodzenia byt ślepy", albo, na co pozwala inny zapis rękopiśmienny: ąui primus vocatus illo - „który pierwszy zwany tym imieniem" (Kronika, ks. I, rozdz. 4). 38 Nie widać więc żadnego racjonalnego powodu, dlaczego mielibyśmy snuć rozmaite mniej lub bardziej hipotetyczne domysły, jakoby nie było ono imieniem rzeczywistym, lecz kryło w sobie jakąś dodatkową tajemnicę. W gruncie rzeczy takim równie nieodgadnionym imieniem jest dopiero co wymieniony Listek/Lestek, którego etymologię wywodzi się od czasownika: Iścić „łudzić, chytrzyć". Taką samą zagadkę stwarza poprzednik Piastów w Gnieźnie, książę Pąpiel, przekształcony potem w Popielą. W obu wypadkach, dotyczących Lestka i Mieszka, jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest przypuszczenie, że oba zostały wniesione do rodu Piastów przez matki, tak jak księżna Dobrawa przyniosła w wianie imię ojca: Bolesław. Co znaczyło imię Mieszko - nadal nie wiemy. Nie jest to jedyna tajemnica, która nam się kojarzy z jego imieniem. Największe zainteresowanie wywołało jego imię przekazane w postaci Dagome (lub Dagone) w znanym regeście dokumentu ob-lacyjnego oddającego około 990 r. „państwo Schinesghe" pod opiekę św. Piotra. Również wokół tego imienia wytworzyły się trzy odrębne opinie. Zakładając, że wymieniony dokument prawdopodobnie zaczynał się od słów. Ego Mesco dux itd., sądzi się, że kopista lub autor regestu sporządzonego w kancelarii papieskiej, odczytał te słowa jako: Dagome iudex. Ta hipoteza spotkała się z dość powszechnym uznaniem historyków polskich. U podłoża dwu innych interpretacji znajduje się cytowany już poprzednio tekst Kroniki Anonima Galia o Mieszku, z tą ważną różnicą, iż w cytowanym zdaniu, w zależności, który z rękopisów Kroniki Galia uznamy za prawidłowy, możemy słowa: prius vocatus nomine alio zastąpić wyrazami: nomine illo - „był wpierw nazwany imieniem innym" albo: „pierwszy tym imieniem". Nie musimy w tym miejscu dowodzić, która ' tych lekcji: alio czy raczej: illo, trafia w sens całego tekstu. Tak się .ało, że niektórzy z historyków właśnie tę wersję pierwszą uznali za właściwą, i zgodnie z nią zbudowali swoje hipotezy. W swoim czasie najwięcej rozgłosu zyskała hipoteza poczęta lcha niemieckiego narodowego socjalizmu, iż tym pierwszym nem był Dagone (w łac. tekście: Dagome) mający swój odpowied- skandynawskim imieniu: Dagr. W ślad za tym, ów Dago z rege-agome iudex miał być skandynawskim wikingiem na tronie ksią- 39 żęcym w Gnieźnie. Ta hipoteza, choć w odpowiednim czasie zaangażowali się w nią bardzo wybitni historycy niemieccy, rychło upadła śmiercią naturalną razem z ustrojem, który ją wyhodował. Trzeba zresztą od razu powiedzieć, że zdecydowanie odrzucili ją nie tylko historycy polscy, lecz że takie samo stanowisko zajęli też niektórzy prawdomówni historycy niemieccy. Słabą stroną tego pomysłu jest zastąpienie jednej niewiadomej (w Kronice Galia nie wymienia się tego rzekomego pierwszego imienia) drugą niewiadomą, skoro brak rzeczowych i źródłowych przesłanek do przypisania gnieźnieńskim Pia-stowiczom pochodzenia wikińskiego. Ale z punktu widzenia zasad budowania hipotez w nauce w udowodnienie hipotezy drugiej (bo nie on był jej autorem) zaangażował się jeden z najwybitniejszych mediewistów naszych czasów, Henryk Łowmiański, który w obszernym studium pod tytułem Imię chrzestne Mieszka l, przekonywał w ślad za językoznawcą Janem Otrębskim, że owym imieniem chrzestnym był św. Dagobert z kręgu świętych frankijskich. Wychodząc z ogólnie przyjętej w starszej literaturze polskiej „tezy o dwuimienności Mieszka", wynikającej ze wspomnianego przekazu Anonima Galia, dochodził do oczywistej, właśnie z tego punktu widzenia, konkluzji: „Rozważanie nasunie się samo, jeśli rozważymy, które z dwóch imion: Mieszko czy Dagome, było chrzestne, gdyż jedno z nich musiał przecież wymienić kapłan przy sakramencie chrztu" (s. 291). Nie zważając na to, że pierwszym według Galia było imię Mieszko, to Łowmiański dowodził, że pod imieniem Dagome ukrywa się imię chrzestne Mieszka. Po starannym przejrzeniu imion wszystkich świętych z pierwiastkiem: Dag- uczony ten doszedł do wniosku, że do księcia Mieszka najlepiej pasuje św. Dagobert. Imię Dagobert było w owym czasie reprezentowane w dynastii frankijskich Merowingów; jeden z nich, Dagobert II, król Austrazji (676-679), został zaliczony do grona męczenników i z tego tytułu ogłoszony świętym. „Przy ówczesnym stanie kultu Dagobertów i stosownie do panujących pojęć trudno było o nadanie księciu polskiemu na chrzcie bardziej odpowiedniego imienia. Nosili je król, święty męczennik, oraz drugi król, będący zgodnie z tradycją ideałem władcy potężnego, sprawiedliwego i mądrego, miłośnika pokoju i szczególnego dobroczyńcy Kościoła. Jednakowoż nie każdy duchowny katolicki mógł 40 'edzieć o kulcie nosicieli tego imienia i pamiętać o nich w stosowej chwili. Kult Dagobertów miał ograniczony terytorialny zasięg, rozwinął się na zachód od Renu, gdzie tradycja przypisywała Dago-hertowi (I) założenie lub uposażenie licznych kościołów, klasztorów, zamków. Toteż geneza i geografia kultu daje zarazem wskazówkę, skąd przybył do Gniezna ów misjonarz, który nasunął księciu polskiemu przyjęcie na chrzcie imienia Dagobert. Nie tylko musiał on nochodzić z lewego brzegu Renu, ale też pozostawać w jakimś bliższym kontakcie z głównymi ogniskami kultu - Saint-Denis i Stenay, zwłaszcza z tym ostatnim, gdzie znajdował się grób świętego" (s. 334). W źródłach nie znajdujemy śladu, aby Mieszko I posługiwał się swoim rzekomym chrzestnym imieniem Dagobert, gdyż - jak sam Łowmiański, kreśląc swe krytyczne uwagi o normańskim „Dagu", słusznie zauważył - „milczą o Dagu" źródła oraz „nawet zapiski ne-krologiczne wymieniają Mieszka: również imiennictwo dynastii Piastów nie zna innych Dagów. Rzecz widoczna było to imię obce, narzucone niejako z zewnątrz, nosiło charakter oficjalny, kościelny, nie spopularyzowało się nawet wśród potomstwa Dagome, jakkolwiek imię «Mieszko» powtarzało się przez kilka stuleci" (s. 290-291). Jota w jotę możemy powtórzyć to samo o imieniu Dagobert. Toteż Łowmiański broniąc swej tezy, dowodzi, iż „zagadkowość użycia omawianych nomenklatur zniknie, jeśli przyjąć, że książę polski, posługując się potocznie dawnym pogańskim imieniem «Mieszko», w stosunkach z Rzymem wystąpił pod oficjalnym imieniem chrzestnym" (s. 291). Hipoteza Łowmiańskiego chroma w trzech istotnych punktach, a mianowicie a) tak śmiała teza, iż pod imieniem Dagome ukrywa się jego imię chrzestne, mogłaby tylko wtedy stać się przedmiotem uczonych rozważań, gdyby dokument oblacyjny Mieszka I z 990 r. zachował się w brzmieniu oryginalnym i gdyby w tym dokumencie imię księcia polskiego już tam występowało w postaci Dagobert; o wiele poważniejsze jest drugie zastrzeżenie, b) według przyjętej przez niego wersji Mieszko przed nadaniem mu tego imienia nosił „inne imię", ctóre nie mogło być imieniem chrześcijańskim, gdyż to rzekomo otrzy-roał dopiero w roku 966, wreszcie: c) na jakiej podstawie możemy sierdzić, że Mieszko na chrzcie rzeczywiście otrzymał inne chrze->c'jańskie imię, skoro dwaj najbardziej kompetentni dziejopisarze tych 41 czasów, Thietmar i Brunon z Kwerfurtu (nie zapominając o bardziej odległym od spraw polskich Widukindzie), stale posługują się tylko nadanym mu przez ojca imieniem; co więcej, on sam dał to imię swemu synowi, zrodzonemu z Ody, wymieniając je obok własnego w omawianym akcie oblacyjnym; otrzymał je też nieco później jego wnuk, Mieszko II, syn Bolesława i Emnildy. Nikomu więc wówczas do głowy nie przyszło, aby urodzonemu tuż po chrzcie ojca pierworodnemu nadać inne lub dodatkowe „chrześcijańskie" imię niż Bolesław. Dopiero w miarę postępującej chrystianizacji społeczeństwa, nie tylko polskiego, imiona chrześcijańskie wchodzą do imiennictwa poszczególnych dynastii, lub współtowarzyszą imieniu podstawowemu, jak się to stało z imieniem Mieszka II, który zapewne nosił dodatkowe imię chrześcijańskie Lambert, lub z imieniem Kazimierza Odnowiciela, który być może nosił dodatkowe imię Karol, zapewne z inicjatywy ich matek. Nie poświęcalibyśmy tej sprawie tyle miejsca, gdyby Henryk Łowmiański pozostał przy swym zasadniczym temacie ustalenia imienia chrzestnego, ale, jak widzieliśmy, swoją hipotezę poszerzył o drugą, zbudowaną na fundamencie tamtej hipotezy, że ze środowiska kościelnego kultu Dagobertów wywodzili się misjonarze, którzy w roku 965/966 mieli przybyć do Polski. Mieli zaś prócz imienia Dagobert przynieść ze sobą także kult św. Lamberta wyraźnie już zlokalizowany przez Łowmiańskiego w kręgu diecezji biskupstwa w Leodium (Liege). Są to hipotezy kierujące interpretację istniejących źródeł na manowce. Zajmiemy się nimi w rozdziale IV. Na koniec wypada krótko wspomnieć o jeszcze jednej próbie objaśnienia imienia Mieszko. Punktem wyjścia dla odnośnej etymologii jest zapis Latopisu ipatiewskiego imienia księcia Mieszka Starego w postaci: Mez-ka, Meź-ky, Mez-ku, Meź-ko, co Jana Otrębskiego naprowadziło na myśl, iż imię może być wyprowadzone z drugiego członu imienia Kazimierz, przy czym pierwotna forma brzmiałaby Mieżko. Wokół imienia Kazimierz, które w dynastii Piastów pojawiło się już w 1016 r. u syna Mieszka II i Rychezy, rozwinęła się także ożywiona dyskusja zarówno językoznawcza, jak i historyczna. Pierwszy człon tego imienia można wyprowadzić zarówno z czasownika kazić (ze starosłow. kazit) w znaczeniu kazić, niszczyć, jak i też z czasownika kazać, nauczać. W połączeniu z członem drugim ze źródłosło- 42 m indoeuropejskim mer, mar - w znaczeniu „sława", ma ono swój H nwiednik w językach słowiańskich w wyrazie mir w znaczeniu okój". Jedni językoznawcy nadają imieniu Kazimierz, poprawne pod wzglądem formalnym złowróżbne znaczenie „niszczący pokój" lub nosiciel niepokoju", inni zaś równie poprawnie wywodzą je z czasownika kazać, co w połączeniu z drugim członem mir daje dobro-wróżbne imię „człowiek zalecający, nakazujący pokój". Nie może chyba ulegać wątpliwości, jakim prognostykiem kierowali się Mieszko i Ry-cheza, nadając swemu synowi imię Kazimierz. Mało jest też prawdopodobne, aby imię to było całkowitą innowacją, skoro ma ono mnóstwo odpowiedników w imiennictwie słowiańskim: Dobromir, Drogomir, Radomir, Lubomir itd. Nic nie wskazuje też na to, aby zostało ono zapożyczone z zewnątrz; już w roku 1003 występuje miejscowość Kazimierz pod Szamotułami, w którym zostali przez Bolesława Chrobrego osadzeni eremici i tam, jako Pięciu Braci Męczenników ponieśli śmierć. Imię to z pewnością świadomie nawiązuje do obecnych w dynastii imion dwuczłonowych, uroczystych, jak Siemo-wit, Siemomysł; nie ma ono nic wspólnego z jednoczłonowym imieniem Mieszko. W sumie pozostajemy przy wersji imienia Mieszko, jako dobrze poświadczonego przez źródła. Imię: Dobrawa, Dobrawka; pseudonim Dąbrówka. Równie wielką dyskusję, co imię Mieszko, wywołało imię Dobrawa, jak je zapisuje biskup Thietmar, lub Dubrouka, jak je zgodnie zapisują dwa najstarsze Roczniki krakowskie (tzw. dawny i kapitulny), a w ślad za nim jeszcze Mistrz Wincenty. Dopiero XIII- i XIV-wieczne roczniki podają je w formie Dambrowka, w rękopisach XIV-wiecznych Kroniki Anonima Galia, w tytule rozdziału występuje Dobrawca, a w tekście zapis rocznikarski Dobrawca, natomiast w XIV-wiecznym Roczniku Traski widnieje Dobrouca. W Kronice Wielkopolskiej, zgodnie z przekazami czników poznańskich, wszędzie pojawia się wersja Dambrowka, na->miast w rękopisie tej kroniki, stanowiącym własność Sędziwoja 'chla, z drugiej połowy XV wieku, wywodzącego się z starszego >Pisu należącego do biskupa poznańskiego Stanisława Ciołka 1437), zapisano na razurze lekcję Dobrochna; taką wersję po-tez sam Sędziwoj z Czechla w rocznikach noszących jego imię. 43 Wersji prawidłowej, źródłowej, już to w postaci Dobrawa, Dobraw-ka, Dobrochna,)uż to w postaci Dobrowka itp. nie można ustalić według kryterium częstotliwości ich zapisów, gdyż, jak wiadomo, wersja wprowadzona do archetypu była powielana mechanicznie przez późniejszych kompilatorów, toteż bardziej istotne są trzy fakty: a) najstarszy zapis Dubrovka przybył do Polski wraz z jej osobą i oddaje jej czeskie imię, natomiast w Polsce wytworzyły się dwie jego wersje: b) Dobra-vka, Dobrochna w formie spieszczonej, i jako: Dobrawa, podanej przez Thietmara (potem przyjętej i upowszechnionej przez historyków nowożytnych), oraz: c) Dambrowka, czyli Dąbrówka, zapisanej przeważnie przez XIII-XV-wieczne rękopisy rocznikarskie i kronikarskie, oraz przyjętej i upowszechnionej przez historyków nowożytnych. Pierwszą etymologię imienia Dobrawy podał biskup Thietmar, pisząc: Dobrawa enim Sclavonico dicebatur, ąuod Teutonice Bona interpre-tatur - „Dobrawa bowiem nazywała się po słowiańsku, co w języku niemieckim wykłada się: Dobra" (Kronika, ks. IV, rozdz. 55). Wśród językoznawców, a w ślad za nimi także historyków, doszło do rozdwojenia poglądów. Wielu językoznawców, rozwijając etymologię Thietmara, ale też licząc się poważnie ze źródłowo w Polsce poświadczonymi wersjami tego imienia, rekonstruuje je już to w postaci Dobrawa lub w formie spieszczonej Dobrawka. Natomiast dwaj językoznawcy (T. Lehr-Spławiński i S. Urbańczyk) dowodzili słuszności drugiej wersji, biorąc za punkt wyjścia zapisy Dambrowka, czyli Dąbrówka; nie uwzględnili w swej interpretacji jednak dwu podstawowych faktów, że czeska forma wyjściowa Du- w zachodniosłowiańskim imien-nictwie jest całkowicie równoważna z wymiennymi zapisami: Du/Do-, jak np. Dubisław/Dobiesław, Bugusław/ Bogusław, w Polsce samogłoskę: „u" słyszano zarówno, jako „u", jak i „o"; toteż część rękopisarzy pierwotne: Dubrovka oddawała słowem: Dobrawka, natomiast część to samo „u" zamieniała w samogłoskę nosową „ą" (rkp.: „am"). Decydujące znaczenie w tej dyskusji mają nie formalnie poprawne w obu wypadkach interpretacje filologiczno-językowe, lecz merytoryczna treść imienia. W Czechach nie ma w najstarszym imiennictwie takiego imienia, jak Dubrawa, Dubrawka, występują tylko nazwy miejscowe typu Dubrawa, Dubrawice w znaczeniu „dąbrowa", natomiast w licznych wariantach pojawiają się tam imiona z rdzeniem: dóbr-, jak np. Do- 44 ch Dobrat, Dobrek, Dobros, Dobromil itp. Identyczna sytuacja wtarza się w Polsce. Nie ma w polskim słownictwie imienia Dą- ńwka występuje natomiast imię Dąbrowa, już to jako imię własne, • ż to jako przydomek. W takiej sytuacji nie widać uzasadnienia, aby w słownictwie naukowym posługiwać się wytworzoną sztucznie przez eolskich skrybów późnego średniowiecza formą imienia Dąbrówka. 2. Gnieźnieńskie korzenie dynastii Gdy mówimy o „prahistorii" dziejów historycznych Polski Mieszkowej, to jedynym źródłem jest tradycja ustna, jaka od czasów zamierzchłych, sięgających IX wieku, dochowała się do czasów księcia Bolesława Krzywoustego (1102-1138), a którą Anonim Gali zapisał w wersji jaką przekazali mu „starcy sędziwi" (ks. I, rozdz. 3). A zaczyna się ona tak: „Był mianowicie w mieście Gnieźnie, które po sło-wiańsku znaczy tyle co «gniazdo», książę Pąpiel [Popiel], mający dwóch synów" (ks. l, rozdz. 1). Od tego miejsca od razu zaczyna się opowiadanie noszące wszystkie znamiona Starej baśni. Tak bowiem się zdarzyło, jak mówiono, że ów Pąpiel sposobił się do postrzyżyn swoich dwóch synów i z tej okazji sprawił wielką ucztę, na którą zaprosił wszystkich dostojników swego księstwa. Równocześnie do takich samych postrzyżyn przygotowywał się jego rataj Piast, mieszkający na podgrodziu, a przy czym zdarzyło się, że w tym dniu zjawiło się w Gnieźnie dwu „gości", których nie wpuszczono do książęcego grodu, natomiast przyjął ich „gościnnie" na swoje ubożuchne przyjęcie postrzyżynowe Piast. W toku przyjęcia za ich sprawą doszło do cudownego pomnożenia jadła i napitku, jak Kanie Gallilejskiej, a z biegiem czasu do detronizacji niegościnnego Pąpiela. Ten rozdział kronikarz zamknął słowami: „Lecz dajmy pokój rozpamiętywaniu dziejów ludzi, których wspomnienie zaginęło w niepamięci wieków i których skaziły błędy "Wochwalstwa, a wspomniawszy ich tylko pokrótce, przejdźmy do 'oszenia tych spraw, które utrwaliła wierna pamięć" (ks. I, rozdz. 3). A w wiernej pamięci ocalała tradycja objęcia tronu książęcego sźnie przez potomków Piasta, poczynając od postrzyżonego cudownych okolicznościach Siemowita, a kończąc na Siemo- , ojcu Mieszka. 45 J Nie opatrując dalej tego wątku obszernymi komentarzami, powtórzmy za Anonimem Gallem krótką ich „historię", którą jedni badacze uznają za wiarygodną w ogólnym zarysie, a inni zaliczają do „dziejów bajecznych", a prawdziwą historię państwa piastowskiego zaczynają dopiero od czasów Mieszka I. „Siemowit tedy - podaje Gali - osiągnąwszy godność książęcą młodość swą spędzał nie na rozkoszach i płochych rozrywkach, lecz oddając się wytrwałej pracy i służbie wojennej zdobył sobie rozgłos zacności i zaszczytną sławę, a granice swego księstwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed nim. Po jego zgonie na jego miejsce wstąpił syn jego Lestek, który czynami wojennymi dorównał ojcu w zacności i odwadze. Po śmierci Lestka nastąpił Siemomysł, jego syn, który pamięć przodków potroił zarówno urodzeniem, jak godnością. Ten zaś Siemomysł spłodził wielkiego i sławnego Mieszka" (ks. I, rozdz. 3-4). Gdy tę opowieść otrząśniemy z narracyjnej frazeologii, to w gruncie rzeczy pozostanie nam tylko „pamięć" o trzech przodkach Mieszka, tworzących zaczątek listy dynastycznej rodu Piastów. Dopiero pod piórem uczonego Mistrza Wincentego, przesuwającego przodków Mieszka w czasy Aleksandra Wielkiego i Cezara oraz wzbogacającego listę władców Polski o całą galerię Leszków i Popielów, dzieje siermiężne i chłopskie początków Polski piastowskiej zostały opromienione blaskiem starożytności, nie ustępującej bogactwem narracji dziejom starożytnej Grecji i starożytnego Rzymu. Oba wątki powieściowe, Anonima Galia i Mistrza Wincentego stale są komentowane, przy czym jedni ubierają je w schematy natury mitologicznej, drudzy bardziej roztropnie, pomijając wymysły Kadłubka, rozpatrują wersję Gallowych dziejów bajecznych bardziej racjonalnie na podłożu ideologii biblijnej. Nie będziemy się zapuszczać w ślad za nimi w głąb „prahistorii" i przejdziemy teraz do „historii". 3. Państwo przedmieszkowe Na pojęcie każdego państwa składają się trzy czynniki: terytorium, lud i władza. Służebna rola instytucji pierwotnego państwa wobec powołującego ją do życia społeczeństwa wyraża się w dwu podstawowych zadaniach: a) obrona nienaruszalności granic ziemi akto • O 1 2 3 i A 6 7 00© - 8 cb 9 5. Rozmieszczenie okręgów grodowych w Wielkopolsce funkcjonujących w fazie D, 2 polowa X-1 połowa XI wieku (Z. Kurnatowska) 1 - gród fazy D; 2 - gród przypuszczalnie z fazy D; i - okręg grodowy szczebla lokalnego; 4 - okręg grodowy szczebla lokalnego usytuowany w ważniejszym punkcie strategicznym; 5 - okręg grodowy szczebla stołecznego; 6 - kościół z X/Xl wieku istniejący bądź stwierdzony archeologicznie; 7 - kościół z X/XI wieku znany ze wzmianek pisanych; 8 - palatium z X/Xl wieku istniejące bądź stwierdzone archeologicznie; 9 - palatium przypuszczalnie istniejące w X/XI wieku jego zamieszkania od najazdów i zaborów mienia przez wrogów zewnętrznych oraz b) utrzymanie ładu wewnętrznego i podziału dóbr wytworzonych lub pozyskanych przez wspólnotę. W tym celu wyłania ono na każdym etapie swego historycznego )zwoju organa i narzędzia władzy wypełniające te zadania. Na pierw- >zym miejscu należy wymienić instytucję władzy państwowej jako %tj. zarząd, czyli jego administrację, następnie zaś podstawowe arzędzia władzy. Do nich należy zaliczyć przede wszystkim siły 46 47 J zbrojne państwa. W zasadzie ich zadaniem głównym miała być obrona kraju, ale zgodnie z zasadą sprzeczności, tkwiącą w każdej ludzkiej instytucji, często i gęsto używano ich do zajazdu, zaboru mienia i ujarzmienia rodzimej ludności. Zapewnieniu ładu wewnętrznego miało służyć sądownictwo oraz cały system praw zwyczajowych i stanowiących, a także norm zachowania się, według których wymierzano każdemu sprawiedliwość w razie zderzenia się ze sobą interesów poszczególnych członków z interesem całej wspólnoty. Wreszcie dla utrzymania różnych instytucji władzy powołano do życia i rozwijano w miarę rozsądnych potrzeb skarbowość, której głównym zadaniem miało być obciążenie każdego członka wspólnoty świadczeniami odpowiadającymi jego sytuacji majątkowej. Pociągano go więc do pracy na rzecz wspólnoty i do przekazywania organom władzy części dobytku w postaci świadczeń rzeczowych lub pieniężnych (albo ich środków zastępczych). Wykazem i egzekucją wszystkich tych zadań i świadczeń zaczęła się zajmować w imieniu wspólnoty grupa ludzi, którą później będzie się określać nazwą urzędników (łac. officium - urząd i officiales - urzędnicy), w przeciwieństwie do ogółu ludności, którą w państwie klasowym spychano systematycznie do roli służebnej (łac. servitium - posługa). Głównym jej przedstawicielem był książę. Z powołania miał on być strażnikiem i sługą interesu publicznego, w praktyce był najczęściej rzecznikiem warstwy rządzącej krajem. Utrzymanie państwa w jego obronnej i administracyjnej sprawności zależało od „aparatu władzy", a ten z kolei od ustrojowej i gospodarczej struktury państwa. Oba te współczynniki, tj. struktura gospodarcza i struktura społeczna wyznaczają termin, od którego jest możliwe wytworzenie się instytucji państwa. Jego gospodarka musiała wytworzyć taką część dochodu narodowego, która mogła być stale przeznaczona nie tylko na utrzymanie warstwy panującej, tj. księcia, urzędników, wojów itd., ale także dla wszelkiego rodzaju rękodzielników i kupców, zajmujących się wytwarzaniem narzędzi użytkowych i wtórnych środków konsumpcji, oraz wymianą wszelkiego rodzaju surowców i towarów. W ustrojach plemiennych władza nadrzędna, stanowiąca m.in. „o wojnie i pokoju", należała do ogólnego zgromadzenia całej wolnej ludności plemienia, które nosiło nazwę „wiecu" (od słowa: vetati 48 _ mówić). Słowo wiodące na wiecu należało do starszyzny rodowej („rada starszych"), natomiast pozostali uczestnicy zgromadzenia wyrażali swoją wolę drogą przyklasku lub pokrzyku niezadowolenia. \V ustrojach demokracji plemiennej stosunkowo wcześnie pojawia się osoba księcia (wojewody, niem. Heritogo), najpierw obieranego tylko na czas wojny. W miarę rosnących napięć między poszczególnymi plemionami jego rola ulegała utwierdzeniu w postaci instytucji księcia plemiennego. Zagrożenie zewnętrzne wywołało rychło potrzebę stałych miejsc obronnych, tj, grodów. W zasadzie pojawiły się dwa ich typy: a) grody schronieniowe, położone na odludziu, nawet na bagnach i w miejscach niedostępnych, zakolach wód i rzek, gdzie w razie niebezpieczeństwa umieszczano kobiety i dzieci, a także majątek ruchomy, czyli bydło, konie, nierogaciznę, drób itp.; b) grody zamieszkane, niewielkich rozmiarów, położone również w miejscach z natury obronnych, ale powszechnie dostępnych, będących miejscami stałego pobytu naczelników rodów, pierwszych możnych i zamożnych w obrębie plemienia. Sieć tych grodów w VIII i IX wieku stale się powiększała. Powstawanie miejsc stałej obrony miało także wpływ na rozwój osadnictwa. W owym czasie było ono z istoty rzeczy przede wszystkim osadnictwem gromadnym, wielkorodzinnym.Jednostka nie mogła się ważyć na zbytnie oddalenie od gromady. Z tych stosunków społeczno-gospodarczych wyrastał przemożny wpływ starszyzny rodowej, ojców rodzin. Trudno powiedzieć coś bardziej dokładnego o miejscach kultów i roli kapłanów, ich opiekunów i rzeczników. O ich znacznym wpływie na bieg spraw publicznych plemienia w czasach najdawniejszych wnosimy z przemożnej roli, jaką później, w XI i XII wieku, odgrywali w życiu plemion połabskich, a także ruskich. Należy przypuszczać, że każde plemię miało pierwotnie własne miejsce zbiorowego kultu i że kapłani wywierali poważny wpływ na obrady wieców, posługując się wróżbami i tłumaczeniami różnych niezrozumiałych przejawów przyrody. Wymowne świadectwo z tego zakresu przynosi Kroni-a biskupa merseburskiego Thietmara o kulcie Swarożyca u Wieletów Początku Xl wieku i Żywoty św. Ottona z Bambergu o roli kapłanów na Pomorzu Zachodnim z początku XII wieku. 49 Podbój wewnętrzny w genezie państwa pierwszych Piastów. Jakie czynniki sprawiły, że wieloplemienne struktury ludów słowiańskich, w tym szczególnie polskich, przekształciły się w pewnym, dość zresztą długotrwałym okresie w jedno rozległe państwo z silną władzą książęcą, centralnie sterowane - ze stosunkowo sprawną egzekutywą? Dla wyjaśnienia tej zagadki starsi badacze uciekali się najchętniej do teorii najazdu zewnętrznego. Tak tłumaczono powstanie państwa ruskiego, bułgarskiego i węgierskiego. Były również podejmowane próby objaśnienia powstania państwa polskiego najazdem rycerstwa obodryckiego, które rzekomo uchodząc przed Sasami, miało zawojować ziemię polską i dać początek szlachcie polskiej. Teoria najazdu ma pewne rzeczowe podstawy w odniesieniu do Rusi, Bułgarii i Węgier, ale nie znajdujemy w źródłach żadnych przesłanek do zastosowania tego schematu do Polski, a także Moraw, Czech lub państwa Obodrytów, bowiem w tych krajach państwo wytworzyło się drogą powolnego przekształcenia się ustroju „demokracji wojennej" w „autokrację wojenną", a następnie monarchię (jed-nowładztwo). W odniesieniu do państwa piastowskiego pełne zastosowanie ma teoria ewolucji. Nie mając - z powodu znanego braku źródeł - możliwości oświetlenia poszczególnych faz tego procesu, musimy z przejawów i jego wyników wnosić o przyczynach i siłach sprawczych. Pierwsze państwo polskie różniło się jakościowo od poprzedzających je ustrojów plemiennych (w większości nam nieznanych), musiały więc na jego powstanie wywrzeć wpływ nowe siły sprawcze. Wymienimy tu dwa zjawiska, którym należy przypisać decydującą rolę w przekształceniu struktury społeczno-politycznej Polski w okresie powstawania państwowości Piastów. Były to: a) podbój wewnętrzny (czyli pokonanie, zawojowanie) sąsiadujących z Polanami plemion siłą oręża, b) idąca w ślad za tym militaryzacja społeczeństwa i jego ustroju społeczno-gospodarczego. W dotychczasowej historiografii nie doceniono roli podboju wewnętrznego, sugerując poniekąd w to miejsce sielankowy proces pokojowego scalania poszczególnych ziem w jeden organizm polityczny. Przykłady krajów sąsiadujących pouczają nas o czymś wręcz 50 przeciwnym. Najbardziej wymownych dostarcza Ruś. Czytamy w Powieści minionych lat Nestora: 882. Poszedł Oleg, wziąwszy mnóstwo wojów: Waregów, Czudów, Słowien, Merę, Weś, Krywiczów, i poszedł do Smoleńska z Krywicza-mi, i objął władzę w grodzie, i posadził w nim mężów swoich. Stamtąd poszedł w dół i wziął Lubecz i posadził mężów swoich. 883. Poszedł Oleg wojować Derewlanów i podbiwszy ich, brał dań z nich po czarnej kunie. 884. Poszedł Oleg na Siewierzan i zwyciężył ich, i nałożył na nich dań lekką, i nie pozwolił im płacić dani Chazarom. 885. Posłał Oleg do Radymiczów mówiąc: «Komu dań dajecie?» Oni zaś rzekli «Chazarom». l rzekł im Oleg: «Nie dawajcie Chazarom, jeno mnie dajcie». l dali Olegowi po szelągu, jako i Chazarom dawali, l władał Oleg Polanami i Drewlanami i Siewierzanami i Radymiczami, a z Uli-czami i Tywercami miał wojnę. 946. Olga z synem swoim Światosławem zebrała wojów mnogich i chrobrych i poszła na ziemię drewleńską [...] l nałożyła na nich dań ciężką. Dwie części dani szły do Kijowa, a trzecia do Wyszogrodu dla Olgi, bowiem Wyszogród był grodem Olgi. l poszła Olga po ziemi drewlańskiej z synem swoim i z drużyną, ustanawiając ustawy i daniny. I zachowały się jej stanowiska i łowiska. 947. Poszła Olga do Nowogrodu i ustanowiła nad Mstą pogosty i danie, i nad Ługą obroki i danie. Łowiska jej zachowały się po całej ziemi. 981 . Poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody, które są i do dziś dnia pod Rusią. Tegoż roku i Wia-tyczów zwyciężył i nałożył na nich dań od pługa [raczej: radła], jaką i ojciec jego brał. 988. 1 rzekł Włodzimierz: «To nie dobrze, że mało grodów około Ki-jowa». I począł stawiać grody nad Desną i nad Ostrem i nad Trube-zem, i nad Sułą i nad Strugą. I począł wybierać mężów najlepszych ze Słowien i u Krywiczów, i z Czudzi, i z Wiatyczów, i tymi zaludnił 86. Nadto [Włodzimierz) czynił ludziom swoim tak: ustanowił, by azdej niedzieli na dworze w świetlicy ucztę wyprawiać, i kazał przy- >dzić bojarom i dworzanom i setnikom, i dziesiętnikom, i znakomi- 11 mężom - przy kniaziu i bez kniazia. Bywało tu mnóstwo mięsa ydlęcego i zwierzyny, było pod dostatkiem wszystkiego. Włodzimierz 51 kochał drużynę, z nią naradzał się o urządzeniu kraju, i o wojnach i o prawach krajowych". Przytoczone tutaj zapisy Powieści minionych lat ilustrują o wiele lepiej niż wszystkie obszerne wywody, jaką rolę pełnił podbój wewnętrzny, precyzyjniej mówiąc debelacja (tj. pokonanie różnych plemion), w rozbudowie terytorialnej państwa ruskiego i jaką z kolei rolę w tym podboju odgrywała drużyna książęca. Trzy zjawiska wybijają się więc na czoło: a) podbój wewnętrzny, któremu towarzyszyło opanowanie i niszczenie grodów plemiennych i wznoszenie grodów własnych, „państwowych"; b) ujarzmienie sąsiadów i nakładanie na podbitych danin; c) wytworzenie stałej siły zbrojnej, drużyny, jako narzędzia podboju. Nie jesteśmy jednak całkowicie pozbawieni pouczającego przykładu takiego podboju wewnętrznego w Polsce. Rozegrał się on nieco później za panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywouste-go na Pomorzu. Akcja ta zakończyła się tylko połowicznym sukcesem. W przeciwieństwie do całego pozostałego terytorium państwowego, książętom polskim nie udało się wytępić całkowicie miejscowych książąt pomorskich. I dlatego ziemia ta ostała się przez wiele wieków jako odrębna jednostka polityczna. Podbój Pomorza, ciągnący się przez lat kilkadziesiąt, ukazuje rozmiary wysiłku militarnego dla osiągnięcia zamierzonego celu. Nie mamy żadnego powodu przypuszczać, iż akcje poprzednie z czasów Siemowita, Lestka, Siemomysła i Mieszka l odbywały się mniejszym wysiłkiem i że plemiona kujawskie, mazowieckie i pomorskie oraz ich książęta dobrowolnie poddawali się Piastom. Próba opanowania ujść Odry, rozgrywająca się już na oświetlonej scenie dziejowej, świadczy o czymś wręcz przeciwnym: był to kij wsadzony w mrowisko. O intensywności i bezwzględności tych walk świadczy fakt dobrze zachowany w zabytkach archeologicznych. W Wielkopolsce w okresie miedzy schyłkiem IX i połową X wieku zniszczonio i spalono mnóstwo małych grodów; na ich miejsce zbudowano grody nowe. Było ich mniej, lecz były okazalsze i lepiej obwarowane. Zupełnie podobne zjawisko obserwujemy w innych krajach słowiańskich, w szczególności w drugiej połowie Xl wieku na terenie pań- 52 stwa obodryckiego. O wznoszeniu pasma grodów na Rusi mamy szczegółowe zapisy w Powieści minionych lat, natomiast świadectwo 0 budowie grodów „książęcych" w Czechach przez księcia Bolesława I w połowie X wieku przekazał Kosmas w swej Kronice Czechów. Książę naczelny niszczył w ten sposób systematycznie swoich potencjalnych wrogów, nie tolerując żadnych innych grodów poza swoimi państwowymi. Ostateczny rezultat - scalenie państwa w granicach między Odrą 1 Bugiem oraz między Bałtykiem i Karpatami - mógł więc być osiągnięty tylko za cenę ogromnego wysiłku militarnego. Jaki był charakter i treść tego wysiłku? W tym zakresie mamy nieco lepsze informacje. Rozwój militaryzacji w państwie Piastów ilustrują dobitnie dwa źródła: Opis krajów słowiańskich Ibrahima ibn Jakuba i Kronika Anonima Galia. Pierwszy z nich o państwie Mieszka powiedział: „A co się tyczy kraju Mśko, [...] to obfituje on w żywność, mięso, miód i rolę orną. Pobierane przez niego opłaty stanowią odważniki handlowe [tj. monety lub kruszec]. Idą one na żołd jego mężów [lub: piechurów]. Co miesiąc przypada każdemu z nich oznaczona ilość z nich. Ma on 3000 pancernych [raczej zbrojnych] podzielonych na oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych wojowników. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują". Dla zrozumienia tego przekazu ważne są jeszcze dwa komentarze. Użyty w tekście oryginalny wyraz arabski agnad znaczy też „załoga", „garnizon", a więc sens całego zdania może być taki: owi pancerni [lub: zbrojni] stanowią załogi rozmieszczone w różnych miejscach kraju. Istnieje też druga wersja cytowanego tu przekazu Ibrahima, z którego dowiadujemy się, że „kraj Mśko", jest to „państwo w kramach Słowian nad morzem wśród gęstych lasów, przez które wojskom trudno się przedzierać" i że ów Mśko „posiada oddziały pie-ze, ponieważ konnica nie może się poruszać w ich krajach". Nie przywiązując zbytniej wagi do określenia, iż w państwie leszka konnica nie mogła się poruszać ze względu na nadmiar la- v (co zresztą może być spostrzeżeniem prawdziwym), istotne jest ''erdzenie, że jego wojska były piesze. Nie pozostaje to bynajmniej sprzeczności ze zdaniem, iż do wyposażenia drużyny należały też 53 konie, gdyż mogło to dotyczyć kadry dowódczej; ale pewna część drużyny była zorganizowana w oddziałach konnych. Biorąc za punkt wyjścia znaną informację z układu między Bolesławem a Pomorzanami z roku 1124, z którego wynika, że na dziesięciu ojców rodzin uzbrojono i wysłano na wyprawę wojenną jednego, można obliczyć stosunek, jaki zachodzi między pospolitym ruszeniem całej ludności a drużyną znajdującą się w stałej dyspozycji księcia. Jeżeli przyjmiemy, że Polska Mieszkowa, składająca się około roku 960 z Wielkopolski, Kujaw i Mazowsza, a także z Ziemi Lubuskiej i części Pomorza, rozciągała się na przestrzeni około 120 tyś. km2 i że zaludniona była ona w stosunku 5 osób na l km2, co równocześnie odpowiadało stosunkowi l rodzina na l km2, to ówczesne zaludnienie jej wynosiło 600 tyś. osób. Odpowiadało to 120 tyś. ojców rodzin, a to z kolei pozwala obliczyć, iż książę polski mógł mieć do dyspozycji 12 tyś. osób zdolnych do noszenia broni; praktycznie jednak trzon wojska stanowiły oddziały z Wielkopolski i Kujaw, co stanowiło jedynie połowę tych sił. Wynika z tego, iż Mieszko trzymał przy sobie stale pod bronią połowę ludzi zdolnych do noszenia broni. Na obecnym etapie badań wszystko wskazuje na to, że na okres panowania Mieszka l i Bolesława Chrobrego przypada powstanie i zorganizowanie tzw. osad służebnych, których ludność była zobowiązana do obsługi grodów i rezydujących w nich załóg oraz urzędników książęcych. Wojsko musiało nie tylko częściowo na siebie zapracować, lecz także częściowo zarobić. Było to możliwe tylko poprzez napady na sąsiadów i zagarnienie łupów w zbożu, bydle, a także przez branie jeńców, których można było już to sprzedać, już to zatrudnić jako służbę we własnym gospodarstwie książęcym, urzędniczym i wojskowym. Napady i rabunki na dłuższą metę prowadziły jednak do zniszczenia źródeł dochodu, toteż o wiele skuteczniejszą metodą zapewnienia sobie stałego dochodu był podbój sąsiednich plemion z możliwością wydobycia od nich danin, tj. stałych świadczeń roboczych i rzeczowych (futra, miód, wosk, kruszec, sól itp.). Skarbowość państwa piastowskiego i jej organizacja terytorialna i administracyjna. Dopiero podbój poszczególnych plemion przez plemię najsilniejsze i narzucenie podbitym stałej daniny stwa- 54 zały zarodek skarbowości państwowej. Zdobyte tą drogą środki pozostawały odtąd w dyspozycji księcia, ale nie dla jego własnego użytku Dochody były tezauryzowane i przechowywane celem ich racjonalnego zużytkowania. Z dochodem łączył się bowiem rozchód. Na etapie przełomowym między demokracją plemienną i autokracją książęcą większość dochodów była przeznaczona na potrzeby publiczne, tj. na administrację państwa i na jego siły zbrojne. Nie można jej jednak porównywać ze stosunkami, jakie zapanowały w Polsce już po odrodzeniu państwowości piastowskiej w drugiej połowie XI wieku. Pytanie zasadnicze brzmi więc: co w tamtych czasach, na przełomie IX i X wieku było nowością, a co ciągłością? Odpowiedzi znajdujemy w źródle ruskim. Ciągłością były daniny same w sobie, nowością formy ich poboru jako świadczeń stałych, a także sposób ich zużytkowania. W czasach plemiennych każda danina nakładana ogólnie na plemię (np. w postaci skórek z kun czy wiewiórek, lub bydła, miodu itp.), była zapewne ściągana z rodu lub z odpowiadającej rodowi wspólnoty terytorialnej jako całości. Polańscy zwycięzcy nakładali na plemienną wspólnotę daninę stałą, której podstawowym składnikiem była krowa albo wół, albo krowa i wół; zaczęło się zapewne od jednego z nich, skończyło się na obu. Danina ta przetrwała w różnych postaciach na terenie Wielkopolski aż do XIII wieku. Drugą formą świadczenia publicznego, którą należy związać z ową najstarszą fazą budowy państwa, był stan (inaczej gościtwa). Polegał on na goszczeniu księcia (w czasach późniejszych zapewne też jego namiestników lub wysokich urzędników) podczas jego stałych podróży po kraju. Składał się on przeważnie z środków żywności (kury, jaja, miód, ryby, owoce i jagnięta, dziczyzna itp.) oraz paszy (siano, słoma, trawa itp.). Następnym obciążeniem, ściśle związanym z poprzednim, były posługi komunikacyjne (powóz, podwoda, przywód itp.), oddawane nie tylko na rzecz dworu samego księcia, lecz także jego Urzędników, przede wszystkim zaś na rzecz sił zbrojnych, zwłaszcza wypraw wojennych. Wreszcie czwartą wielką daniną na rzecz państwa był przymus udowy grodów. Wznoszono je po całkowitym zniszczeniu do- 55 tychczasowych, najczęściej w zupełnie nowym miejscu, a także na przełęczy nowych linii komunikacyjnych. Fosy i otaczające miejscowe grodowe wały dzielono na „izbice", powierzając ich wykonanie i pielęgnację poszczególnym wspólnotom krewniaczym lub terytorialnym. Z istnieniem grodu łączyła się danina zwana „stróża"; pierwotnie było to pełnienie stróży w dosłownym znaczeniu, dopiero później zamieniono ją w daninę zbożową na potrzeby załogi pełniącej stróże z ramienia panującego. Taki był początek. W miarę postępującej militaryzacji kraju, rozwoju administracji centralnej i zaprowadzania nowego kultu religijnego rosły też wymagania władzy państwowej wobec społeczeństwa. Przede wszystkim bowiem chodziło o zaspokojenie zapotrzebowania na żywność, następnie o budownictwo sakralne i mieszkaniowe wyższego rzędu (kościoły, dwory rezydencjalne), wymagające obróbki kamienia i sporządzenia zaprawy wapiennej, oraz budowę dróg, mostów itp. Zaspokojenie potrzeb żywnościowych przy tak wielkiej liczbie konsumentów było możliwe tylko przez nałożenie daniny zbożowej już to od sochy lub radła, już to od zaprzęgu (wołowego), obrabiającego odpowiednią miarę pola. Tego typu danina zbożowa nosiła nazwę bądź to od narzędzia - poradlne, bądź od zaprzęgu - p o w oł o w e, bądź od gospodarstwa - podymne. Obok tradycyjnej daniny odrobkowej wprowadzono na tym drugim etapie daninę naturalną w niespotykanym dotąd rozmiarze. Budowa dróg i mostów, ułatwiających przywóz i wywóz towarów, a także kontrola nad ruchem handlowym w ogóle, umożliwiła pobór opłat celnych i myta drogowego. Były one uiszczane w towarze lub w monecie („odważniki handlowe" jak u Ibrahima ibn Jakuba). Celem wyżywienia dworu, urzędników i drużyny urządzano na wielką skalę łowy i polowania; w ślad za tym rozpoczęto również ograniczać konsekwentnie prawo łowów i połowów ogółu ludności, zastrzegając dla księcia łowy zwłaszcza na grubego zwierza. Na ten czas (dopiero na ten czas!) należy zapisać początki kształtowania się regaliów, lub raczej d u k a l i ó w (od tac. rex - król, lub dux - książę), czyli zastrzeżenie pewnych form użytkowania ziemi, lasów i wody, a także kopalin wszelkiego rodzaju do wyłącznej kompetencji władzy państwowej (księcia). Do kompetencji tych nale- żało również wyłączne prawo budowania i zarządzania grodami. Rychło zaprowadzono regale mennicze, czyli wyłączne prawo monarchy do bicia i wymiany monety. Naturalnym miejscem zarządzania pracami budowlanymi, zbierania i magazynowania wszelkich świadczeń w naturze oraz poboru ceł i myt były grody. Stały się one w tym czasie ośrodkami administracji państwowej: skarbowej, wojskowej i sądowej. Zarząd terytorialny państwa. Podbój Piastów zastał wchodzące później w skład monarchii ogólnopolskiej ziemie na różnym stopniu rozwoju ekonomiczno-społecznego i politycznego. Niektóre z nich już przedtem przeszły przez etap wewnętrznego scalania (dotyczy to w szczególności - poza samą Wielkopolską - Kujaw i Mazowsza), inne zaś, jak Śląsk i Pomorze, a częściowo też ziemie Wiś-lan i Lędzian, znajdowały się dopiero na drodze do przezwyciężania partykularyzmów plemiennych. Staje przed nauką wielki znak zapytania, czy włączając poszczególne człony ziem polskich do swego państwa Piastowie nawiązywali w swoim zarządzie bezpośrednio do istniejących struktur plemiennych przestrzennie i ustrojowo, czy też zaprowadzali w nich całkowicie nowe, własne porządki administracyjne. Kwestia granic terytorialnych jednoznacznie da się rozstrzygnąć tylko na odcinku granic zewnętrznych i granic wielkoplemien-nych; granice te były natomiast dość płynne w układach wewnętrznych. Jeszcze w XI i XII wieku formują się granice między Wielkopolską i Pomorzem oraz między Małopolską i Śląskiem, a także Małopolską i Mazowszem. Szczególnie chwiejne były granice międzyplemienne na terenie Ziemi Sieradzkiej i Łęczyckiej, między Ziemią Krakowską i Sandomierską itd. Zbyt pochopnie przyjęto tezę, jakoby piastowskie okręgi grodowe, czyli późniejsze kasztelanie, a także archidiakonaty w obrębie poszczególnych diecezji odzwierciedlały dawne granice plemienne. Na pewnych odcinkach granice te schodziły się z sobą, na wielu innych potrzeby administracyjne państwa, a także szybki rozwój osadnictwa, przekreślały poprzednie struktury terytorialne. Nowe państwo w zasadzie kierowało się własnymi normami administracyjnymi, dostosowując do nich lub przekształcając w mia-r? potrzeby stare formy ustrojowe. 57 6. Wczesnośredniowieczne grodziska wielkopolskie (Z. Kurnatowska) a - grodzisko datowane na podokres przedpiastowski; b - grodzisko z podokresu przedpiastowskiego przebudowane przez pierwszych Piastów; c - grodzisko pobudowane przez pierwszych Piastów. Podkreśleniem oznaczono stanowiska badane w ramach projektu; podwójnym podkreśleniem - stanowiska skąd uzyskano daty dendrochronologiczne Centralnym ośrodkiem administracji w powstającym państwie polskim był gród wraz z przynależnym do niego okręgiem grodowym. Rozmieszczenie grodów odpowiadało ówczesnej gęstości osadnictwa, a ich powierzchnia wahała się w granicach 2000-2500 km2, ze znacznymi odchyleniami w jedną i drugą stronę. Na terenie Wielkopolski wraz z Ziemią Lubuską do końca XII wieku notuje się w źródłach 20 grodów z okręgami. W wieku następnym noszą one już techniczną nazwę kasztelani! (łac. castellum - gród). Kilkanaście następnych pojawiło się dopiero w dokumentach z XIII wieku, co nie znaczy, iż dopiero w tym czasie powstały. Nas interesują te najstarsze (patrz mapa 6). Ze względu na rdzeniowy charakter Wielkopolski w organizacji terytorialnej państwa, a także aktualny stan badań, można na jej przykładzie ukazać najlepiej formowanie się ich struktury ustrojowej. W sumie cała Polska północna zawdzięczała swoje wyposażenie w nowoczesną strukturę grodową państwu polańskiemu. Związek tych grodów z zarządem terytorialnym jest dziś powszechnie uznawany. Podobna sytuacja zarysowała się na terenie Małopolski i na Śląsku. Również i tutaj zaznaczyły się wyraźnie dwa etapy budownictwa grodowego: a) staroplemienne schronienia (np. Chodlik, Stradów), oraz b) grody obronne, przeważnie z IX (?)-X stulecia, które badacze słusznie łączą z likwidacją dawnych grodów plemiennych i zaprowadzeniem nowej organizacji państwowej. Wszystko wskazuje na to, że początek tym przemianom dało panowanie czeskich Przemysłowiców w połowie X wieku. Z pewnością dotyczy to ośrodka najważniejszego, Krakowa (Wawel), co potwierdzają obwałowania i zabudowa wewnętrzna (kościoły, rotundy). Bardzo podobnie kształtowała się sytuacja na Śląsku. W Opolu pierwsza osada obronna powstała w VIII wieku na Ostrówku, bez wyodrębnionego grodu; na przełomie X/XI wieku osiedle to spłonęło, co może się łączyć ze zmianą władzy czeskiej na polańską. Również w drugim naczelnym grodzie Śląska, we Wrocławiu najstarszy gród na Ostrowie Tumskim powstał w VIII/IX wieku, natomiast jego rozbudowa nastąpiła dopiero w drugiej połowie X wieku, a dalsza, w kierunku południowym, na początku XI stulecia. Oddziaływanie władzy państwowej jest i tutaj widoczne, obojętnie komu przypiszemy zasługę tych dokonań (zob. rozdz. IX). Gród był ośrodkiem naczelnym organów władzy wojskowej, skarbowej i sądowej każdej dzielnicy. Najważniejszą osobą w grodzie był namiestnik księcia (komę s), którego później nazywano kasztelanem (jego nazwy słowiańskiej nie znamy; brzmiała ona może pan lub pan grodzki). W jego ręku zbiegały się wszystkie nici zarządu terytorialnego, przede wszystkim egzekucja świadczeń i danin, dowództwo nad załogą oraz sprawowanie sądów w sprawach mniejszej wagi. Dowodził on "fejscowym wojskiem w razie ogłoszenia pospolitego ruszenia, pod ego nadzorem znajdowały się wszystkie pomniejsze grody, zwłaszcza 'ograniczne i te, które sprawowały kontrolę nad głównymi drogami. Dwór monarszy w Gnieźnie i jego czynności. Stolicą państwa ' Gniezno. Tu mieścił się centralny zarząd państwa. Nie wiemy, 58 59 jak rządził nim Mieszko I, natomiast dokładny opis sprawowania władzy przez Bolesława Chrobrego zawdzięczamy tradycji utrwalonej przez Anonima Galia na początku Xl wieku. Zawiera ona wiele rysów wspólnych ze sposobami jej sprawowania podanymi przez Powieść doroczną o księciu Włodzimierzu. Według Anonima Galia: a) na dworze Bolesława Chrobrego przebywała stale grupa wielmożów, tworzących jego radę; b) Bolesław zwoływał zebrania komesów i innych wielmożów, łącząc je z obfitą ucztą; c) sprawował sądy, na które przyzywani byli nie tylko prości ludzie, lecz także komesi i wielmoże - skazywał na śmierć na równi jednych jak i drugich; d) na dworze księcia zastawiano 40 stołów, na których podawano potrawy z własnych zasobów panującego; e) w poszczególnych grodach zbierano: szaty, żywność i napoje, którymi szafował książę podczas swoich objazdów po kraju; f) wysyłano do grodów książęcych namiestników, którzy tam w jego imieniu urządzali biesiady i rozdawali szaty, czyli mówiąc inaczej - sprawowali w jego imieniu władzę. Cała ta powieść ma charakter anegdotyczny i legendarny, ale przełożona na czynności rzeczywiste pokazuje wyraźnie centralistyczny sposób zarządzania państwem przez Bolesława Chrobrego. Nie inaczej zapewne było na dworze jego ojca. U schyłku X i na początku XI stulecia zaczął się kształtować dwór księcia dzielnicowego Bolesława, potem Mieszka, w Krakowie; o jego organizacji niewiele wiemy; pozostała po nim tylko wspaniała zabudowa sakralna i pałacowa na Wawelu. Utworzenie sił zbrojnych i utrzymanie ich w stałym pogotowiu spowodowało, przynajmniej z grubsza, zaprowadzenie w całym kraju miru książęcego, czyli pokoju w stosunkach między ludźmi, na drogach publicznych, w miejscach spotkań, na targach i w karczmach. Zapewne każdy gród został wyposażony w oddział pachołków będących w dyspozycji pana grodzkiego oraz nadających skuteczności jego orzeczeniom sądowym i zaleceniom porządkowym. Nie trzeba nikogo przekonywać, że skuteczność tych orzeczeń była ograniczona swoistością ówczesnych warunków komunikacyjnych, a przede wszystkim obyczajowością w stosunkach sąsiedzkich. W r ó ż d a, czyli zemsta rodowa przez wiele jeszcze wieków zaprzątała uwagę urzędników książęcych i królewskich. Z pewnością jednak położono kres najbardziej drastycznym przejawom samowoli i przemocy mocniejszych nad prostymi ludźmi. Odtąd nie tylko oni, lecz także kupcy, rzemieślnicy, podróżnicy mogli się z większą swobodą poruszać po drogach z towarem nabytym lub wystawionym na sprzedaż. Na zakończenie tej krótkiej charakterystyki państwa wczesno-piastowskiego, dochodzimy do wniosku, że przy obecnym stanie naszej wiedzy źródłowej nie możemy oddzielić tego, co Mieszko oddziedziczył po swoich przodkach, i co wniósł do dalszej jego ewolucji, ale z całą pewnością otrzymał je w spadku dobrze już zorganizowane. 61 III. Napór niemiecki na ziemie słowiańskie między Łabą, Odrą i Bałtykiem. Pierwsze polsko-niemieckie zbliżenia: wrogie czy przyjacielskie? Po wielkich wędrówkach ludów germańskich, słowiańskich i azjatyckich w IV i V wieku n.e. obejmujących nie tylko ziemie dawnego Imperium Romanum między Morzem Śródziemnym i biegami rzek Dunaju i górnego Renu, lecz także tzw. Barbaricum, czyli kraje na północ od Dunaju, ówczesna Europa Północna zaczęła się kształtować w nowych granicach geograficzno-politycznych według kryteriów etnicznych: romańskich (Francja), germańskich (Niemcy, Skandynawia) i słowiańsko-bałtyckich, z domieszką ugrofińską (Słowiańszczyzna zachodnia, Polska i Czechy oraz Ruś, czyli Słowiańszczyzna wschodnia). Podstawowa granica między światem germańskim i słowiańskim biegła z niewielkimi odmianami biegiem środkowej i częściowo dolnej Łaby. Pierwsze próby przekroczenia tej granicy w kierunku wschodnim, głównie wzdłuż Dunaju, zostały podjęte sporadycznie już przez państwo frankijskie Merowingów (VII wiek), natomiast z wielkim impetem za czasów Karola Wielkiego (768-814), Ludwika Pobożnego (814-840) i Ludwika „Niemca" (840-876). Słabo zorganizowane państewka plemienne Obodrytów, Wieletów i Serbołużyczan, nie zdolne jeszcze do większego oporu, pozwoliły sobie narzucić zwierzchnictwo władców frankijskich, okupując swoją samodzielność plemienną opłatą trybutów. Większy opór napotkali Karolingowie w Czechach i na Morawach, gdzie wytworzyło się nie tylko stosunkowo silne księstwo wielkomorawskie pod rządami Świętopełka (871-894), lecz także pierwsze słowiańskie „arcybiskupstwo" Cyryla-Konstantego i Meto- 62 dego (869-885) w obrządku słowiańskim. Ten ich sukces był w dużym stopniu umożliwiony wewnętrznym kryzysem w państwie wschodniokarolińskim i rozkładem za rządów Ludwika IV (900-911), przy czym przydomek „Dziecię" wyraziście wskazuje ówczesny stan jego zapaści. Kryzys ten ogarnął również monarchię wielkomoraw-ską i arcybiskupstwo wielkomorawskie. A im wszystkim cios decydujący zadali Węgrzy, którzy u schyłku IX wieku osiedlili się w Pannonii i stąd zaczęli nękać swoimi łupieżczymi najazdami sąsiednie kraje tak słowiańskie, jak i niemieckie. Na ówczesnym etapie rozwoju organizacji politycznej Słowian naddunajskich brak tam było siły zdolnej do powstrzymania szybkich konnych drużyn najeźdźców. Co więcej, Czechy stały się niebawem szlakiem ich przemarszów w głąb Niemiec. l. Początki wschodniej ekspansji niemieckiej na ziemie Slowian połabskich W ówczesnej sytuacji polityczno-ustrojowej do przeciwstawienia się im zdolne było tylko feudalne państwo niemieckie. Po krótkotrwałym kryzysie, który po wygaśnięciu dynastii karolińskiej ogarnął ten kraj, z walki o tron królewski zwycięsko wyszedł książę saski Henryk (919-936), z dynastii Ludolfmgów. Z czasu jego wyboru na króla pojawiło się w Niemczech po raz pierwszy określenie „królestwo niemieckie" (regnutn Teutonicum). W swej wschodniej polityce Henryk l realizował konsekwentnie dwa cele: obronę kraju przed napadami Węgrów oraz podbój i uzależnienie plemion słowiańskich między Łabą i Odrą od państwa niemieckiego. W pewnym stopniu cele te się uzupełniały. Przełom w najazdach węgierskich nastąpił w roku 924, gdy królowi udało się za cenę corocznego trybutu wyjednać od ich wodzów ^-letnie zawieszenie broni. Uzyskaną w ten sposób przerwę Henryk l wykorzystał dla utworzenia systemu obronnego na całym po-niczu przez budowę grodów i obwarowanie otwartych osiedli, asztorów i kościołów, a także ustanowienie stałego pogotowia zbroj-5°, złożonego, często, jak przyznaje wiarygodne źródło, z praw-wych wyrzutków społeczeństwa oraz przez rozprawę ze Słowia-Iam>, Podejrzewanymi o współdziałanie z Węgrami. 63 / ORIENTALIS Ostfal&i 'Sca/ian/ng, • kasztel frankijski • gród słowiański o inne miejscowości Lunsici ówczesne formy nazw Redarlipóżniej poświadczone nazwy Pechau nazwy nowożytne granica państwa Franków -------- granice Marchii nadlabskich « » » » granice plemienne 7. Marchie niemieckie nad środkową Łabą w IX wieku 64 Zaczęto się od najazdu na Czechy w roku 929. Od strony Bawarii ruszył na Pragę książę Arnulf, a od Saksonii król Henryk. Ówczesny wtadca Czech, Wacław, skapitulował i uznał zwierzchnictwo niemieckie połączone z trybutem. Być może na tym tle doszło do konfliktu z młodszym bratem Bolesławem I, który zaprosiwszy Wacława do swej siedziby w Bolesławiu, kazał go tam podstępnie zamordować. Sprzyjające jego pamięci duchowieństwo niebawem wymogło przeniesienie relikwii do Pragi (932), kreowało go na męczennika i otoczyło kultem świętości. Bolesław przejął trybutarne zobowiązania brata i dopiero za czasów króla Ottona I (936-973) próbował zrzucić z siebie obowiązki trybutariusza. W przejściowym poddaństwie niemieckim utrzymywała go groźba najazdów węgierskich, które po upływie 9-let-niego zawieszenia nastąpiły w roku 933, ale od razu zadano im znaczną porażką pod Riade na terenie Saksonii. Nie powstrzymało to jednak Węgrów od dalszych napadów. Trwały one z przerwami do roku 955, kiedy królowi Ottonowi udało się zadać im nad rzeką Lech taką klęskę, która zapewniła państwu niemieckiemu pokój na tej granicy na wiele dziesiątków lat. Po usunięciu zagrożenia węgierskiego nadeszła właściwa pora do rozprawienia się z Słowianami połabskimi i nadbałtyckimi. Główne uderzenie zostało skierowane na Wieletów, na ich prastarą stolicę plemienia Stodoran, Brennę (niem. Brandenburg), występującą w tej roli już za czasów Karola Wielkiego (789, civitas Dragaviti - gród księcia Drogowita). Wyprawa Henryka poprzedzająca najazd na Czechy odbyła się na przełomie 928/929 r., gdy mrozy ścięły ziemię i umożliwiły napastnikom przejście przez bagniste okolice. Zrazu napotkali silny opór miejscowej ludności, ale ostatecznie udało się im zdobyć Brennę, a w niej wziąć w niewolę księcia Tęgomira. Został on stamtąd uprowadzony wraz z córką, która niebawem jako branka stała się 'ierwszą, uboczną żoną młodego Ottona; ich synem był Wilhelm, późniejszy arcybiskup moguncki. Podbitych Wieletów oddano pod Błądzę królewskiego „legata" i zmuszono do płacenia trybutu. Trybuty stały się odtąd stałym zarzewiem niepokojów. Spod Brenny Henryk I podążył na południe. Po drodze do Pragi M na serbskie plemię Głomaczów (niem. Dalemińcy), zdobył ich • Janie (Gana), wymordował całą załogę, a chłopców i dziew- ?ta odesłał w niewolę. Poza tym spotkał ich ten sam los, co Stodoran. ' - Mieszko l 65 W czasie pobytu Henryka w Czechach jedno z naczelnych plemion wieleckich, Redarzy, wystąpiło od razu przeciw narzuconej władzy saskich komesów. Napadli oni na pograniczny gród Walsleben i w drodze odwetu wymordowali wszystkich jego mieszkańców. Z polecenia króla wyruszyli przeciw nim „legaci" Bernard oraz wspomagający go komes Thietmar i stoczyli z Wieletami krwawą bitwę pod Łączynem nad Łabą. Niemieckie roczniki mówią o „tysiącach" zabitych Słowian (120!), ale nie ukrywają też strat własnych; pojmanych w niewolę zabito. W rezultacie na całym pograniczu wielecko-obodryckim rozpętała się wojna, którą osobiście prowadził król Henryk. Tym razem główny atak skierował się na Obodrytów i sąsiadujących z nimi Duńczyków. Po zwycięskiej walce zostali jedni i drudzy obciążeni trybutem, a ich władcy, książę Obodrytów i król duński Knuba (Kanut) nakłonieni do przyjęcia chrztu. Po krótkiej przerwie wywołanej wspomnianym napadem Węgrów, król Henryk w 934 r. znowu osobiście ruszył na Wieletów i zmusił ich kresowe, nadodrzańskie plemię Wkrzan do uległości, a także do płacenia trybutu. W ten sposób kończący swe panowanie Henryk I zdołał w przeciągu lat 928-934 podporządkować swojej władzy ludy słowiańskie między Łabą i Odrą, poddając je pod nadzór wojskowy swoich „legatów" i narzucając im stałe daniny na rzecz skarbu królewskiego. Dwa krańcowe państwa: czeskie i obo-dryckie znalazły się w obrębie ówczesnych metropolii: salzburskiej i hamburskiej, Czechy w obrębie diecezji ratyzbońskiej (Regensburg), a ziemie Obodrytów jako teren misyjny w kręgu oddziaływań archidiecezji bremeńsko-hamburskiej. Stosunkowo luźną formę pogranicznych „legacji" na terenie Turyngii i Saksonii, następca Henryka, król Otton, obrawszy sobie Magdeburg na jedną z głównych siedzib w królestwie niemieckim, już w 937 r. przekształcił w instytucję „marchii". Władzy margrabiego (marchio) podporządkowano wszystkich pogranicznych komesów grodowych, a on sam otrzymał rangę dowódcy wojskowego (princeps militiae, a także preses). Zrazu utworzono dwie Marchie: Wschodnią (Ostmark) na przedpolu Turyngii i oddano w zarząd margrabiemu Geronowi (937-965), oraz Północną, Saską, na przedpolu Saksonii, powierzając jej zarząd Hermanowi Billungo-wi (937-973). Od jego imienia często nazywano ją w historiografii ... „er Mark; po jego śmierci weszła znowu w skład i pod zarząd każdorazowego księcia saskiego. Największy zasięg terytorialny z pólku miała Marchia Wschodnia Gerona; w jej skład wchodziło kilka Hrabstw", położonych już to w samej Turyngii, już to na samym po-rraniczu słowiańskim. Spośród zawiadujących nimi „hrabiów" (comes) wnet wyróżnił się hrabia Nordthuringgau, Dietrich-Dytryk, który już roku 950 występuje z tytułem „prezesa" i zawiaduje odrębną Marchią, oznaczoną jako Północna (Nordmark) z siedzibą w Nordthuringgau. Po śmierci Gerona jego Marchia została ostatecznie podzielona na trzy: Nordmark, obejmującą swoją jurysdykcją ziemie wieleckie, w zarządzie wspomnianego Dytryka, dalej: Ostmark, obejmująca ziemie łużyckie zarządzana przez margrabiego Hodona (965-993) oraz: Miśnieńska, rozciągająca się na ziemie serbsko-milczańskie, z siedzibą w Miśni, najpierw w zarządzie zmieniających się co pewien czas miejscowych „komesów", a następnie kolejno Rykdaga (982-985) i Ekke-harda (985-1002). Instytucja „marchionatu" wytworzyła się na pograniczu awar-sko-słowiańskim w formie zalążkowej już za czasów karolińskich w VIII i IX wieku. Miała ona wówczas przede wszystkim zadania mili-tarno-obronne, nie zagrażające bezpośrednio suwerenności samorządowej plemion słowiańskich, natomiast ta sama instytucja ukształtowana przez królów z dynastii saskiej, tj. Henryka I i Ottona l, miała zadanie nie tylko obronne, lecz wyraźnie zaczepne i fiskalne, zagrażające niezawisłości politycznej państewek plemion słowiańskich, zmierzających do przeobrażenia swej demokracji plemiennej w ustroje monarchiczne i wspólnoty etniczne wyższego rzędu (nacje). Już Henryk l łączył podbój z misją chrystianizacyjną znajdując w tej dziedzinie poparcie arcybiskupa bremeńsko-hamburskiego Unno- na, który u schyłku życia podjął program misyjny swego poprzednika, Rimberta, wyprawiając się do Skandynawii i do kraju „Scytów" (tj. Sło- !an). Współbrzmi to wyraźnie z akcją podboju Obodrytów i Duńczy- ów przez króla Henryka w 931 r. połączonego z chrystianizacją. Kształt organizacyjny tym zabiegom o utworzenie na terenie Pańszczyzny połabskiej i Skandynawii regularnej organizacji die- 3'nej i metropolitalnej nadał król Otton l, wyjednując u papieża 'ta II (946-955) zgodę na utworzenie dwu biskupstw: w Hoboli- 1 w Brennie, a więc na terenach plemion wieleckich, najbardziej 66 67 „niepokornych" i wojowniczych. Nie należy wątpić, że była to akcja dobrze przez inicjatorów przemyślana. W obecności legata papieskiego Marina i dwu arcybiskupów: mogunckiego Fryderyka i hambur-sko-bremeńskiego Adaldaga król Otton ogłosił utworzenie biskupstw wraz z stosownymi dokumentami fundacyjnymi dla Hawelbergu i Brandenburga. W pierwszym z nich zwraca uwagę formuła uposażenia: „z naszej własności" (de nostra proprietate) pół grodu Hobolina oraz połową należących do tego grodu wsi oraz wiele wsi imiennie wyliczonych w innych prowincjach, w szczególności zaś dziesięcinę trybutów wnoszonych do skarbu królewskiego. Według tego samego formularza wyposażył też biskupstwo breńskie, nadając biskupowi Thietma-rowi pół grodu w tym mieście, dalsze dwa grody oraz dziesięcinę z imiennie znowu wyliczonych prowincji. W granicach diecezji ho-bolińskiej znalazły się więc liczne plemiona między rzeką Pianą i El-dą aż do jej ujścia do rzeki Łaby, dalej do rzeki Strumny na południu i do Morza Rugiańskiego na północy, do styku z diecezją breńską na wschodzie. Granice tej drugiej z kolei rozciągały się na wschodzie aż po rzekę Odrę, na południu zaś i zachodzie po środkową Łabę, a na północy aż do granic trzech prowincji plemiennych Wkrzan, Rzeczan i Doszan. W obrębie diecezji znalazły się więc następujące plemiona: Morzyczanie, Czerwiszcze, Płonie, Sprewianie, Stodoranie (He-veldi), Wkrzanie, Rzeczanie, Ziemczanie (Zamzici), Doszanie i Leszy-cy (Liezizi), mylnie potem po sfałszowaniu zapisu rękopiśmiennego identyfikowani z Łużyczanami. Na podkreślenie w narracji obu dokumentów zasługuje wzmianka, że oba te biskupstwa leżały w marchii „umiłowanego księcia i margrabiego Gerona", wymienionego na pierwszym miejscu wśród świadków tuż po dostojnikach kościelnych. A na jeszcze większe podkreślenie - fakt, że król Otton uznawał się za bezpośredniego właściciela dwu czołowych grodów: Hobolina i Brenny wraz z przynależnymi do nich majętnościami i z tego tytułu wyposażył oba biskupstwa dziesięciną z trybutów pobieranych od podbitych już wcześniej plemion. Obie diecezje weszły w skład metropolii mogunckiej, której granice rozciągały się odtąd od rzeki Menu i Renu na zachodzie aż po Odrę na wschodzie. W ten sposób na wschodniej granicy Niemiec wytworzył się system dwu wzajemnie uzupełniających się „marchii", NIEMCY Brandenburg (Bfenna; CZECHY jhiaBillungów m Marchia Łużycka V Marchia Żytycka 'Północna IV MarchiaMerseburska VI Marchia Miśnieńska 8- Marchie wschodnie w X wieku 68 69 stawowej politycznej, uosabianej przez margrabiego Gerona, oraz pomocniczej, kościelnej, reprezentowanej przez arcybiskupa mogunckiego Fryderyka i dwu jego sufraganów: Thietmara breńskie-go (948-965?) i Dudona hobolińskiego (948-981). Marchie te rozciągające się od środkowej Łaby aż po dolną Odrę, oznaczały, że ziemie te stanowiły w tej formie ustrojowej integralną część terytorialną Królestwa Niemieckiego. Po śmierci Henryka I Węgrzy znowu wznowili swoje napady na wschodnie kresy Niemiec (937-938). Słowian rwących się też co jakiś czas do powstania osobiście nawiedzał zbrojnymi wyprawami młody król Otton. Działający zaś w jego imieniu margrabia Gero w celu stłumienia oporu zaprosił do siebie 30 książąt (principum) słowiańskich, a spoiwszy ich winem, w nocy polecił wszystkich zamordować. Odniosło to skutek odwrotny do zamierzonego. Do powstania przyłączyli się Obodryci. Wszyscy oni, jak wspomina współczesny kronikarz „mimo to wybierali wojnę, niż pokój, nad całą nędzę przedkładając drogą wolność" (Widukind). I wtedy z kolei sam Otton posunął się do podstępu. „Był pewien Słowianin pozostawiony przez Henryka - pisze kronikarz - który z tytułu prawa plemiennego był z ojcowskiego dziedzictwa księciem (dominus) ludu, nazywanego Hewelami (Stodoranami), imieniem Tęgomir. Ten przekupiony wielkimi pieniędzmi i skuszony jeszcze większymi obietnicami, zobowiązał się poddać ten kraj. Uciekając jakby potajemnie stąd, przybył do grodu, zwanego Brennaburg (Bren-na), a rozpoznany przez lud i przyjęty za księcia, wkrótce wypełnił to, co przyrzekł. Albowiem bratanka (siostrzeńca?) swego, który pozostał spośród książąt tego ludu, zaprosiwszy do siebie i pojmawszy, podstępem zamordował, a gród z całym krajem oddał pod władze króla. Co gdy się stało, to wszystkie plemiona barbarzyńskie (pogańskie?) podporządkowały się królewskim trybutom aż po rzekę Odrę' (Widukind, ks. II, rozdz. 21). Mógł więc król Otton I pełnym prawem czuć się w Brennie i w pozostałych krajach, jak u siebie w domu, i swobodnie rozporządzać mieniem wieleckich plemion. W tym samym czasie udało się Ottonowi w porozumieniu z arcybiskupem Adaldagiem, korzystając z tego samego papieskiego pozwolenia i przy współpracy z królem duńskim Haraldem Gormssonem (Sinozęby; 936-986) utworzyć, od- 70 się do tytułu zwierzchności trybutarnej, trzy podległe Hamburgowi biskupstwa w Danii: Szlezwig, Ribbe i Aarhus. W latach następnych całe Niemcy zostały ogarnięte walkami wewnętrznymi, rozgrywającymi się głównie na pograniczu niemiec-ko-francuskim; znaczącą w nich rolę odgrywał rodzony syn Ottona I i jego angielskiej żony Edgity, Liudolf, który choć obdarzony rodowym księstwem saskim, stale wichrzył przeciw ojcu, znajdując poparcie wielu książąt i dostojników kościelnych. Wystąpił w 950 r. przeciw królowi również książę czeski, Bolesław I. Jednakże Otton osobiście poprowadził wyprawę odwetową na Czechy i zmusił księcia czeskiego do uległości oraz do uiszczenia narzuconego już trybutu. Podobnym niepowodzeniem skończył się w 954 r. bunt plemienia Wkrzan, których nawiedził zbrojną wyprawą margrabia Geron i wywiózł stamtąd wielkie łupy. W toku tych wydarzeń król Otton otworzył zupełnie nowy rozdział swojej działalności. Zachęcony przez swego brata Henryka, księcia bawarskiego (947-955), pospieszył na pomoc Adelheidzie, wdowie po królu włoskim Lotarze (948-950). Wyprawa skończyła się połowicznym sukcesem. Otton poślubił młodą wdowę, ale musiał się pogodzić z pozostawieniem przy władzy jej rywala, Berenga-ra (950-964), za cenę uzyskania hołdu lennego. Droga do Italii została otwarta. W ojczyźnie spotkały powracającego z Włoch odtąd pana dwu królestw, nowe niepokoje. Do zbuntowanego Liudolfa (953) przyłączył się komes Wichman, bratanek margrabiego saskiego Hermana Billunga. Razem ze swoim bratem Ekbertem wystąpili oni raz i drugi zarówno przeciw królowi, jak i swemu stryjowi, ale za każdym razem pokonani, uciekali za Łabę do Obodrytów. Tymczasem po kilkunastu latach ciszy wznowili swoje ataki Węgrzy. Król zebrawszy swe wojska, głównie z Niemiec południowych, wspomagany przez oddziały czeskie księcia Bolesława, stawił napastnikom czoła w wielkiej bitwie nad rzeką Lech i zadał im tak ''ką klęskę (10 sierpnia 955), że Węgrzy przeszedłszy wreszcie do 'cia osiadłego, zajęli się odtąd zagospodarowaniem Pannonii i two-niem organizacji państwowych pod rządami dynastii Arpadów. orzylj też granice swego kraju dla misji chrystianizacyjnej bisku-)OW bawarskich, przyjęli chrzest, a ich władcy Gejza (970?-997) i je- 71 go syn Stefan (997-1038) nawiązali przyjacielskie stosunki małżeńskie i rodzinne z swoimi niemieckimi sąsiadami. Wojna niemiecko-węgierska i zaangażowanie się króla w obronę południowo-wschodniej granicy zachęciła plemiona nadbałtyckie do wyzwolenia się z trybutarnej zależności. Ośrodkiem opozycji było znowu plemię wieleckie Redarów. Od razu przyłączyli się do nich książęta obodryccy, Nakon i Stojgniew. W zapowiadającej się walce przeciw nadciągającym spiesznie od południa (razem z margrabią Geronem) zastępom Ottona wzięli też udział dwaj sascy zbiegowie, Wichman i Ekbert. Po wstępnych bojach do starcia głównych sił doszło nad rzeką Rzeknicą. Wojska wielecko-obodryckie w pierwszej fazie walk zdołały otoczyć i zamknąć armię Ottona na bagnach, ale margrabia Cero, zyskawszy wsparcie ze strony sprzymierzonych z Niemcami wyspiarskich Rugian, zdołał przy ich pomocy zbudować trzy mosty i wyprowadzić całą armię królewską z oblężenia. W końcowej fazie Słowianie ponieśli druzgocącą klęskę (16 października). Śmierć poniósł książę Stojgniew. Wichman i Ekbert ratowali się ucieczką do swych krewniaków w ojczyźnie. Słowianie nadbałtyccy nadal jednak nie ustawali w oporze. W latach 957-960 toczyły się walki ze Słowianami głównie z Redarami. Dwukrotnie brał w nich udział osobiście król Otton (957,958). Uczestniczył w nich znowu dwukrotnie po stronie słowiańskiej komes Wichman. Dopiero za trzecim razem udało się Geronowi przekonać krewniaka do pogodzenia się z królem, za cenę złożenia przysięgi wierności, ale także zwrotu skonfiskowanych dóbr (Widukind, ks. III, rozdz. 60). 2. Udział księcia Mieszka I w wojnach niemiecko-wieleckich (962-968) Gdy jednak na początku lat sześćdziesiątych Otton udał się na dłuższy pobyt do Italii, gdzie najpierw zdetronizował Berengera i koronował się na cesarza (962), to w tym czasie niespokojny Wichman wszczął znowu burdy ze swoim stryjem Hermanem. Pokonany po raz czwarty udał się za granicę, tym razem najpierw do króla duńskiego Haralda, namawiając go do wszczęcia wojny z Hermanem. Spisek się nie udał, toteż Wichman zmuszony był razem z swoim bratem ratować się znowu ucieczką do Słowian (Widukind, ks. III, rozdz. 64). Kronikarz saski, z uwagą śledzący kolejne perypetie Wichmana, doprowadza swoją narrację do momentu, kiedy jego bohater wchodzi bezpośredni konflikt z księciem polskim Mieszkiem. Ponieważ będziemy temu epizodowi poświęcać nieco więcej uwagi w całym jego tekście historycznym, to zaczniemy naszą opowieść od przytoczenia w przekładzie suchego kronikarskiego zapisu, nawiązującego bezpośrednio do wątku przedstawionego w rozdz. 60. Brzmi on tak: „Tak więc komes Gero, dobrze pamiętny przysięgi, gdy zobaczył, że Wichman został oskarżony i uznał go winnym, to odesłał go do barbarzyńców, od których go odebrał. Przez nich ochotnie przyjęty nacierał w częstych bojach na dalej mieszkających barbarzyńców. Króla Mieszka, którego władzy podlegali Słowianie, zwani Licikaviki, dwukrotnie pokonał, zabił jego brata, wielki łup od niego wycisnął" (ks. III, rozdz. 66). I to jest pierwsza wiadomość o księciu Mieszku zapisana we współczesnym źródle. Nie dziw zatem, że wywoływała ona i nadal wywołuje niezliczoną wprost liczbę interpretacji i komentarzy. A stało się to głównie za przyczyną drugiego niemieckiego kronikarza, biskupa marseburskiego Thietmara (975-1018). W swej pół wieku późniejszej od tych wydarzeń Kronice, streszczając rozdziały 66-68 poprzednika, napisał: „Margrabia Marchii Wschodniej, Gero, podporządkował zwierzchnictwu cesarza Łużyce i Selpuli (kraj Słupian), a także Mieszka wraz z jego poddanymi. Herman uczynił trybutariuszami cesarza księcia Żelibora i Mściwoja". Ażeby kontekst tej wiadomości o Mieszku w Kronice Thietmara nabrał pełności, trzeba tutaj od razu dodać, że zarówno Widukind, jak i drugi współczesny rocznikarz, Adalbert, późniejszy arcybiskup Magdeburga (968-981), autor kontynuacji Kroniki Reginona z Priim, przekazali w swoich dziełach również wiadomości o podboju Łużyc, a mianowicie w bezpośrednim nawiązaniu do swej opowieści o Wichmanie: „W tym także czasie margrabia [prezes] Gero przepotężnie poznał i do uległości ostatecznej zmusił Słowian, którzy nazywają się JZYcy" (ks. III, rozdz. 67), natomiast wspomniany Kontynuator Regi-lona "mieścił pod rokiem 963 tę samą wiadomość: „U nas także Słowianie, którzy nazywają się Łużyczanie, poddali się". 72 73 Komu wierzyć: Widukindowi czy Thietmarowi? Gdy przechodzimy do ustalenia „faktów źródłowych", to łatwo zauważyć, że 0 pierwszym pojawieniu się Mieszka na widowni, Widukind i Thiet-mar mówią całkiem coś innego. Według Widukinda Wichman odesłany do „barbarzyńców", czyli wedle wszelkiego prawdopodobieństwa do wieleckich Redarów, na ich czele i przy ich współdziałaniu, wśród swoich wojennych czynności, dwukrotnie najechał na państwo Mieszka l, odniósł nad nim zwycięstwo, zabił jego brata oraz wrócił do siebie z wielkimi łupami. Natomiast według Thietmara, to margrabia Cero, niejako przedłużając swoją wyprawę na Łużyczan i Słu-pian, przywiódł do takiej samej uległości, jak plemiona połabskie, tak księcia polskiego. Łatwo stwierdzić, że w jego opowieści zniknął całkowicie z widowni sprawca napadów na Mieszka, saski banita, komes Wichman. Kto wojował z Mieszkiem: Wichman czy Cero? Historycy niemieccy od chwili krytycznego przedstawiania swoich dziejów wprawdzie nieraz dostrzegali tę sprzeczność, ale jakby nie przywiązywali do niej zasadniczej wagi i swobodnie oba „fakty źródłowe" uważali za „fakty historyczne", tj. przyjmowali do wiadomości, zarówno napady Wichmana na Mieszka, jak i za fakt uznawali narzucenie przez margrabiego Gerona księciu Mieszkowi zwierzchności cesarskiej. Co najwyżej domyślali się, że Wichman atakując księcia polskiego działał w tym wypadku w porozumieniu z margrabią Geronem. Inaczej podeszli do tej kwestii historycy polscy. Wprawdzie zgodnie z wymową obu kronik zauważyli wynikające z ich wypowiedzi odmienne role Wichmana i Gerona, ale różnili się co do kwestii, której wiadomości dać pierwszeństwo, a tym samym uznać jej większą wiarygodność. Pierwszy próbował swoich sił interpretacyjnych na tym polu Stanisław Zakrzewski (1920). Przytoczywszy oba przekazy, Widukinda i Thietmara, od razu dostrzegł, że „Widukind całkiem oddzielnie traktuje najazdy Wichmana i odrębnie również najazd Gerona na Łużyczan (...) Wzmianka Dytmara polega nie tyle może na niezrozumieniu Widukinda, ile raczej na ściągnięciu wydarzeń z kilku lat w jedno zdanie. (...) Jakkolwiek Mieszko był zagrożony przez Duńczyków 1 Wichmana, to jednak był władcą zbyt potężnym, by najazd Gerona 74 a Łużyczan doprowadził od razu do podbicia jego, i to w czasie kiedy Otton I bawi we Włoszech, kiedy na granicy sasko-duńskiej także wojna się toczy, a siły saskie są osłabione przez wysłanie do Włoch znacznych oddziałów. Napad na Mieszka ze strony Gerona tym mniej był prawdopodobny, że Niemcom groziło niebezpieczeństwo jeszcze z jednej strony. Rok 963 to okres wielkiego konfliktu świeżo ukoronowanego cesarza z jego koronatorem, papieżem Janem XII, który próbował wywołać najazd Węgrów na Niemcy. Na tle tych wydarzeń, na tle podań skandynawskich i najazdów Wichmana na Mieszka, nie podobna wzmianki Dytmara rozumieć inaczej, jak w ten sposób, że w 963 r., w pierwszej jego połowie, Cero zawarł układ z Mieszkiem, zwrócony przeciw Danii; układ ten dał Geronowi swobodę ruchów na terenie Łużyc. Później bowiem nie było już czasu na akcję wojenną przeciw Mieszkowi, ani na układy. Cero w końcu roku 963 pielgrzymuje do Rzymu, wraca w 964 r., w maju 965 r. umiera". Dociekliwy ten historyk nie zadał sobie podstawowego pytania, jaki interes mógł mieć Mieszko w zawieraniu układu z Geronem, przez dobrowolne poddanie się cesarzowi, aby ułatwić margrabiemu podbój Łużyc. W innym miejscu, w swej syntezie historii Polski, charakteryzując precyzyjniej „korzyści" płynące z owego układu, pisał: „Prawdopodobnie Mieszko l uznał zwierzchność Ottona i zobowiązał się płacić trybut, i zwalczać Duńczyków i Lutyków |tj. Wieletów -GL|; nadto przyrzekł przyjąć chrzest. W zamian za to uzyskał zabezpieczenie granic od zachodu, kładąc w ten sposób tamę dalszemu posuwaniu się Niemców na wschód [...]". W obu wypadkach, zamiast analizy źródeł, historyk wypełnił ją czystymi „faktami historiograficz-nymi", nie mającymi odniesienia do „faktu historycznego". Z tego wynika, że Mieszko w 963 r. płacił cesarzowi za coś, co jakoby miało nastąpić w przyszłości. Kto zadał klęskę Mieszkowi - Wichman czy margrabia Cero? W podobnym duchu snuł też swoje rozważania nad omawiany-11 wiadomościami źródłowymi (najazd Wichmana na Polskę z po- Redarów; zagarnięcie Łużyc i zniewolenie Mieszka przez Gero- toman Gródecki (1926). Ale o wiele ściślej niż poprzednik, usta- rakty historyczne. Jego zdaniem: „o pobiciu Mieszka przez Gerona czesne źródła nic nie wiedzą - wiadomość późniejszego kroni- |t). Thietmara - GL) może być tedy przeniesieniem sukcesu 75 wyprawa margrabiego Gerona na Łużyczan w 963 r. wyprawa Redarów (i Wichmana) na Mieszka l w 963/4-966 r. ••" wyprawa Wolinian (i Wichmana) na Mieszka l w 967 r. wyprawa margrabiego Hodona na Mieszka l w 972 r, •^ działania wojenne Mieszka l i Czcibora w I. 963-966,967 i 972 ^ miejsca bitew terytorium trybutame „usque in Vurta fluvium" ® # & perspektywa biskupa Thietmara ..Lisque in Vurta fluvium" 9. Kampanie wojenne z lat 963-972 Wichmana na osobę Gerona, dokonanym w przeświadczeniu, że akcja obu polegała w tym momencie na wzajemnem porozumieniu, którego celem byt równoczesny atak: z południa na Łużyce, a z północ-nego-zachodu, od Pomorza, na Mieszka I. Ta zbieżność chronologiczna najazdu Wichmana i wyprawy Gerona zdaje się przemawiać też za ich związkiem faktycznym. Że jednak o bezpośredniej akcji wojennej Gerona przeciw księciu Polski ze źródeł współczesnych nic nie wiadomo i nie ma koniecznej potrzeby jej przyjmować, wypadnie wzmiankę Thietmara o poddaniu Mieszka I przez Gerona władzy cesarskiej rozumieć w tym sensie, że pod wpływem porażki poniesionej od Wichmana i wspierających go pogańskich Redarów, oraz za- rożony przez Gerona zajęciem Łużyc, widział się Mieszko zmuszony 953 r. do układu, mocą którego uznał zależność swą od cesarza". Obaj historycy piszą o zawarciu takiego układu, jako fakcie historycznym, choć w faktach źródłowych nie znajdujemy o takim wydarzeniu ani słowa. Obaj oni uchylili się też od podstawowego zadania badawczego, czy i w jakim stopniu wiadomość o poddaniu Mieszka władzy cesarskiej przez Gerona jest wiarygodna. Takiej weryfikacji dokonał dopiero Kazimierz Tymieniecki (1936), wychodząc z metodycznie jedynie właściwego założenia, że należy „rozpocząć najpierw od interpretacji posiadanych tekstów, a dopiero później starać się uzgodnić wyniki w ten sposób otrzymane z posiadanymi skądinąd wiadomościami". W tym celu dokonawszy naocznego zestawienia zapisów kronikarskich Widukinda (ks. III, rozdz. 36, 37 i 38), ze znaną nam już zapiską Thietmara (ks. II, rozdz. 14), ustalił, że obie swoje wiadomości pierwszą o Łużycach i Mieszku, i drugą o zmuszeniu przez Hermana książąt obodryckich Żelibora i Mściwoja do opłacenia trybutu cesarzowi biskup merseburski zaczerpnął z kroniki Widukinda, ale w obu wypadkach w swoim lapidarnym ich streszczeniu dopuścił się poważnych błędów. Po przeprowadzeniu drobiazgowej analizy Tymieniecki doszedł po porównaniu rozdz. 66 i 67 Widukinda z odpowiednim zdaniem Thietmara do następujących wniosków: „W rozdz. 66 Widukind rozpoczyna wprawdzie swą opowieść od Gerona, ale w dalszym ciągu znika on zupełnie z akcji, ustępując miejsca Wichmanowi. Thietmar całą akcję przenosi z Wichmana i sprzymierzonych z nim Słowian na Gerona. Za tem, że chodzi tutaj o te same wypadki, tylko mylnie przez Thietmata oddane, przemawiają następujące względy: l. stwierdzony poprzednio ścisły zwią-' całego tego ustępu u Thietmara z kolejnemi trzema rozdziałami Widukinda i zauważony również nieścisły sposób powtarzania re-Widukinda, jak w szczególności w sprawie stosunku Hermana > Wągrów i Obodrytów; 2. brak u Widukinda, który był jedynem erdzonem źródłem Thietmara dla tych lat, jakiejkolwiek wia-osci o wyprawie Gerona przeciw Mieszkowi, a w szczególności Prawie, która doprowadziłaby do poddania Mieszka cesarzowi; P u Thietmara jakiejkolwiek wiadomości o wyprawie Wichma-)ego zwycięstwa nad Mieszkiem, o czem właśnie mówi wyłącz- 76 77 nie Widukind; 4. ścisła współczesność tych faktów, tj. wypraw na Łużyczan i Wichmana na Mieszka, którą mianowicie stwierdza Widukind (w tym także czasie). Równie poważnymi błędami jest obarczone streszczenie przez Thietmara wiadomości o narzuceniu stosunku trybutarnego książętom obodryckim (w istocie rzeczy: Żelibor został skazany na zapłacenie 15 talentów srebra kary za wyrządzenie szkody Mściwojowi; o nałożeniu trybutu na nich nie ma u Widukinda ani słowa), co tylko dopełnia obrazu powierzchowności postępowania pisarskiego Thietmara w ks. II, rozdz. 14". Krytyka wiarygodności Kroniki Thietmara nie przekonała (z małymi wyjątkami, o czym niżej), mediewistów polskich, którzy zarówno w swoich rozprawach, jak i podręcznikach nadal opowiadali się za rokiem 963 jako „pierwszą datą historyczną" dziejów Polski, a tym samym podaną tylko przez Thietmara wiadomością, jakoby margrabia Geron w tym roku „podporządkował Mieszka władzy cesarskiej". Wokół tego faktu wyjściowego budowali następne wydarzenia: jak układ trybutarny, jak przyjęcie chrztu przez Mieszka I w roku 966, jak powiązanie najstarszej organizacji Kościoła polskiego, zwłaszcza utworzenie biskupstwa poznańskiego w 968 r. z inicjatywą misyjno--organizacyjną cesarza Ottona, jak tworzenie w roku 968 arcybiskup-stwa magdeburskiego itd. Na ogół uchylali się od ponownej analizy tekstów obu kronikarzy. Jedynie Henryk Łowmiański w swojej wielkiej syntezie Początków Polski (1973) podjął się obrony tradycyjnego punktu widzenia: „[...] porównując teksty wyżej przytoczone obu kronikarzy, stajemy wobec alternatywy: albo Thietmar dopuścił się w streszczeniu wyjątkowego qui pro quo, zmieniając imię Wichmana imieniem Gero-na, przypisał nadto Geronowi poddanie Mieszka pod zwierzchnictwo cesarza, jakkolwiek tekst Widukinda prosty i lakoniczny nie dawał widocznego powodu do tego rodzaju przeinaczenia; albo też Thietmar uzupełnił relację Widukinda na jakiejś obiektywnej podstawie, opuszczając zarazem wzmiankę o akcji Wichmana przeciw Mieszkowi. Bowiem streszczając Widukinda, opuszczał on w ogóle masę jego danych, wyselekcjonował zaś fakty, które uznawał widocznie za bardziej ważne lub interesujące. Mając tedy do wyboru: przyjęcie bezprzykładnego błędu Thietmara lub uzupełnienia z jego strony 78 owiemy się raczej za drugą ewentualnością, jako odpowiadającą malnemu trybowi streszczenia, które zwykle oddaje w przybliże-u treść podstawy, a nie zmienia jej aż do niepoznania". W tej tak postawionej alternatywie brak konsekwencji i wyraźnych dopowiedzeń. Najpierw trzeba się jasno wypowiedzieć: czy Thiet-nar w omawianym miejscu (ks. 11, rozdz. 14) streszczał rozdz. 66, 67 i 68 czy też nie, a trzymając się ściśle tekstu poprzednika „uzupełniał" 20 własnymi wiadomościami, zaczerpniętymi z tradycji, czy też nie? Nikt nie kwestionuje, że w omawianym miejscu Thietmar oddawał w przybliżeniu treść podstawy". Nikt nie może też kwestionować, że w tym streszczeniu dopuścił się, łagodnie mówiąc, poważnych dowolności. Jeżeli więc obrońcy wiarygodności Thietmara dowodzą, że wiadomość o poddaniu Mieszka „zwierzchności cesarza" została przez niego wzięta „z tradycji", to tym samym muszą się zgodzić z logicznym wnioskiem, iż Thietmar streszczając Widukinda, ks. III rozdz. 66 i 67, pominął całkowicie fragment rozdz. 66, donoszący o walkach Wichmana z Mieszkiem. Jest to wręcz nieprawdopodobne. Zdawał sobie z tego rzekomego pominięcia sprawę Łowmiański, gdy w dalszym ciągu pisze: „Opowiadamy się tedy - w formie hipotetycznej - za uznaniem wiarygodności wzmianki Thietmara o akcji Gerona przeciw Mieszkowi jednakowoż pozostanie jeden szczegół niepokojący: dlaczego Thietmar opuścił wzmiankę o zwycięstwie Wichmana nad Mieszkiem? Czy to był jedynie zabieg literacki zastosowany w toku streszczenia, które unikało przeładowania szczegółami, czy też wchodziły w grę przesłanki natury obiektywnej?" W tej sprawie wypowiedział się on w dalszym ciągu dwukrot- ie, ale za każdym razem inaczej. Już poprzednio czytaliśmy, że Thietmar rzekomo opuścił wzmiankę o akcji przeciw Mieszkowi, o wydarzenie mniej „ważne i interesujące". Obiektywny stan rze- est jednak taki, że o pokonaniu Mieszka dowiadujemy się tylko z przekazu Widukinda i wszystko wskazuje na to, że zwrot Thietma- TD A A' onem quoque cum suis subiectis imperiali subdidit dicioni „Miesz- z Jego poddanymi, poddał władzy cesarza", ściśle odpowiada >owi Widukinda: Misacam regem, cuius potestatis erantSclavi, qui Licicaviki, duabus vicibus superavit, jako warunkującego na- n|e Mieszkowi cesarskiej zwierzchności. O traktowaniu zapi- 79 su Widukinda jako mniej „ważnego" mowy być nie może. Zależność tekstów jest bezsporna. Toteż Łowmiański, broniąc się przed takim wnioskiem, w dłuższym wywodzie stara się wykazać dwie rzeczy: a) nie „brak powodów ażeby zwycięstwo Wichmana nad Mieszkiem uznać za fakt z natury wątpliwy", oraz: b) można „dopuścić wadliwą konstrukcję rozdz. 66 polegającą na wtrąceniu środkowego zdania, które donosi o częstych napadach Wichmana na barbarzyńców zamieszkałych dalej" i uznać też za wtręt, który mógł pochodzić z glosy marginalnej, a wtedy po usunięciu tego wtrętu, rozdział ten zaczynający się imieniem Gerona mógł sugerować, że „dwa zwycięstwa nad Mieszkiem, zabicie jego brata i zagarnięcie wielkich łupów" były dziełem margrabiego, a nie Wichmana. Jeżeli zatem przyjmie się, iż brak podstaw do uznania wypraw Wichmana za fakt historyczny, to konsekwentnie trzeba by też przyjąć, że to Widukind, a nie Thietmar mylnie opisywał ówczesną rzeczywistość. Jeżeli dokonamy w tekście Widukinda wspomnianej poprawki jako „wtrętu" z zapiski marginalnej, to spotkamy się tu ze sprzeciwem podstawy rękopiśmiennej kroniki, która traktuje tę zapiskę jako oryginalny zapis jej autora. W rezultacie można się zgodzić z innym zdaniem Łowmiańskiego, że dla czytającego rozdz. 66 „podmiot pierwszego i ostatniego zdania [...] może być ze stanowiska redakcyjnego ten sam, tzn. że Widukind doniósł o dwukrotnym zwycięstwie Gerona nad Mieszkiem I" i że „tak najwidoczniej rozumiał tekst Widukinda Thietmar". Skoro jednak mamy oryginalny tekst kroniki Widukinda przed sobą, to wszystko wskazuje na to, że Thietmar „rozumiał" tekst swego poprzednika błędnie. To zaś od czasu dowodu przeprowadzonego przez K. Tymie-nieckiego nie powinno dalej podlegać wątpliwości. Usunięcie błędnego odczytania pociąga za sobą skreślenie zawartego w przekazie Thietmara faktu źródłowego, jakoby margrabia Gero narzucił Mieszkowi zwierzchnictwo cesarza. To ustalenie winno wreszcie dotrzeć do świadomości powierzchownych interpretatorów tego przekazu. W rezultacie na polu „historiograficznej bitwy" ostała się tylko jedna „przesłanka", bo nie „argument", iż Thietmar miał jakieś własne wiadomości o wydarzeniach z roku 963 i dał im wyraz w cytowanym zdaniu: „Mieszka także wraz jego z poddanymi poddał zwierzchnictwu cesarza". I tutaj od razu trzeba zauważyć, że zwrot o „poda" 80 u władzy cesarskiej" sam Thietmar w pierwszym zamyśle odnosił vlko do Łużyczan. I ten fakt, jak wynika z przekazu samego Widu-inda (rozdz. 67) i Kontynuatora Reginona pod 963 r. jest całkowicie Dewny. Gdybyśmy zdaniu wtrąconemu o Mieszku chcieli nadać znamiona faktu przekazanego przez tradycję, to od razu zdumienie wywołuje fakt podstawowy, że tak ważna wiadomość nie została zgodnie z praktyką dziejopisarską Thietmara opisana w osobnym rozdziale j co dziwne, że tę rzekomą tradycję Thietmar miał ubrać słowami zaczerpniętymi z kroniki Widukinda. Że Thietmar w omawianym miejscu odwoływał się do tradycji pielęgnowanej w jego rodzinie, to tylko możliwość. Jeżeli mamy ją potraktować jako „fakt historyczny", wymaga to z jednej strony wyeliminowania lub zdyskwalifikowania innych „faktów źródłowych", które takiej tradycji przeczą, z drugiej zaś z chwilą przyznania jej statusu wystarczającego stopnia wiarygodności - musi ona wytrzymać próbę zharmonizowania z pozostałymi składnikami tej rzeczywistości źródłowej. Otóż podjęte przez różnych historyków, poczynając od Stanisława Zakrzewskiego, a na Henryku Łowmiańskim kończąc, próby sfalsyfikowania przekazów Widukinda i dania pierwszeństwa późniejszej wersji kronikarza merseburskiego, okazały się płonne. Najpierw kryterium podstawowe. Dwaj współcześni kronikarze Widukind i Kontynuator Reginona zgodnie zapisali fakt podporządkowania przez margrabiego Gerona cesarskiej zwierzchności plemienia Łużyczan. I tylko Łużyczan. Czy jest do pomyślenia, aby obaj nie zanotowali wydarzenia wielokroć ważniejszego, jak przekroczenie przez Gerona rzeki Odry (dwa razy!) i zadanie księciu Mieszkowi takiej klęski, która by zmusiła go do przyjęcia ciężkich obowiązków trybutariusza? Wiadomo zresztą, że Gero w tej wyprawie na Łużyczan został ranny, a więc st mało prawdopodobne, aby mógł potem stanąć na czele dwu o wiele Jdniejszych z punktu widzenia wojskowego wypraw na Polskę. Wia-omo również, że po wyleczeniu się z tej rany udał się do Włoch na :kanie z cesarzem. Wszystkie te wątpliwości ustają, gdy tym razem 'nie też z Łowmiańskim przyjmiemy, że Thietmar powierzchow-zapoznał się z tekstem Widukinda, (ks. II, rozdz. 66) i czyny Wich-błędnie przypisał Geronowi. Identycznego błędu dopuścił się przy Czczeniu tegoż Widukinda w rozdz. 67 o książętach obodryckich. 6 - Mieszko l 81 Mieszko w 963 r. „przyjacielem" czy „wrogiem" cesarza? Nie wzięto dotąd pod rozwagę faktu najważniejszego. Od 954 do 967 r. na pograniczu sasko-turyngeńsko-wieleckim, łużyckim i obodryckirn trwały stałe walki i powstania przeciw narzuconej im siłą władzy cesarskiej i zależności trybutarnej. W tych wieloletnich wojnach Ottona l konsekwentnie wspierał zbuntowany wcześniej książę czeski Bolesław. Pod panowaniem czeskim znajdował się wówczas Śląsk. Państwo Mieszka zaś stykało się z niemieckim terytorium trybutar-nym tylko na krótkim odcinku Ziemi Lubuskiej. Jeżeli więc z wiarygodnego źródła dowiadujemy się, że bawiący na wygnaniu komes Wichman na czele Redarów, i zapewne innych oddziałów wieleckich, atakował z powodzeniem księcia polskiego Mieszka, wynika stąd jasno, że w tym czasie Mieszko, podobnie jak Bolesław czeski, znajdował się w gronie sojuszników Niemiec. Byłoby zatem szczytem wojskowego nierozsądku, aby zwalczający z ramienia Ottona Łużyczan margrabia Cero poszerzał front swoich działań przekraczając rzekę Odrę i wdając się w długotrwałe walki z księciem polskim. Zmagania ze Słowianami bynajmniej nie wygasły w roku 963. Możemy odwołać się w tej sprawie do świadectwa źródłowego najbardziej kompetentnego, bo pochodzącego od samego cesarza Ottona. W roku 966 na dworze cesarza bawił arabski podróżnik i dyplomata, Ibrahim ibn Jakub. Powołuje się na niego pisarz arabski al-Bekri w swoim opisie Słowiańszczyzny z połowy XI wieku. Wśród rozmaitych osobliwości tego opisu przytacza on opowieść o „mieście kobiet", leżącym na zachód od krainy Prusów, a na dowód prawdziwości istnienia tego „miasta" - słowa: „Powiedział Ibrahim syn Jakuba, izraelita: wieść o tym mieście jest prawdziwa, opowiedział mi o tym Hotto, król rzymski". A potem zaraz dalej czytamy u niego: „Na zachód od tego miasta [mieszka] pewien szczep należący do Słowian, zwany ludem We-Itaba | = Wieleci]. Mieszka on w borach od krain Męsko [z tej strony], która jest bliska zachodu i części północy. Posiadają oni potężne miasto nad Oceanem [= Bałtykiem], mające dwanaście bram. Ma ono przystań, do której używają przepołowionych pni. Wojują oni z Męsko, a ich siła bojowa jest wielka. Nie mają króla i nie dają się prowadzić jednemu [władcy], a sprawującymi władzę wśród nich są ich starsi • Możemy śmiało zaryzykować twierdzenie, iż wszystko, co Ibrahim napisał o państwie Mieszka, pochodziło z tego samego źródła. 82 Ma dworze cesarza Ottona nie bez powodu interesowano się osobą księcia polskiego. Przypomnijmy raz jeszcze zdania początkowe odnośnego fragmentu: „A co się tyczy kraju Męsko, to [jest] on najroz-leglejszy z ich krajów. Pobierane przez niego opłaty [stanowią] odważniki handlowe [tj. kruszce zastępujące monetę - GL]. Idą one na żołd jego mężów [tj. wojowników]". W tej stosunkowo obszernej charakterystyce nie ma najmniejszej aluzji, jakoby Mieszko był w jakiś sposób uzależniony od Niemiec. Otton, podnosząc siłę bojową Wieletów z pewnością wiedział o zwycięstwach, jakie Redarzy pod dowództwem Wichmana odnosili nad Mieszkiem w tym samym czasie, w którym umieszczał je w swej relacji Widukind (rozdz. 66). Główny sprawca klęsk księcia Mieszka bynajmniej nie próżnował. I jak donosi Widukind, tylko szukał okazji, aby coś na złość zrobić swojemu stryjowi Hermanowi Billungowi. Gdy Żelibor, książę obodryckich Wągrów, urażony wyrokiem księcia Hermana skazującym go na zapłacenie 15 talentów srebra za wykroczenia przeciw Mściwojowi księciu Obodrytów właściwych, zamierzał zbrojnie wystąpić przeciw margrabiemu saskiemu, to zwrócił się też o pomoc do Wichmana. Ten natychmiast przybył ze swoją drużyną do Wagrii (około 966 r.) i wziął czynny udział w tej wojnie. Gdy ta zakończyła się klęską Żelibora, Wichman wrócił do swoich wieleckich sojuszników i „tutaj zmawiał się ze Słowianami, którzy nazywali się Wolinianami, jak mogliby Mieszka, przyjaciela cesarza, nawiedzić wojną; co doszło do jego [tj. Mieszka] wiadomości" (rozdz. 68). I wtedy, jak dalej donosi Widukind, Mieszko zwrócił się do Cięcia czeskiego Bolesława, swojego szwagra, o pomoc i otrzymał 'd niego dwa hufce jazdy. Do bitwy między Wolinianami i wojskami Weszka doszło 21 września 967 r. Mieszko odniósł pełne zwycię- • Podstępnie, cofając się z swoją piechotą na polu walki, odciąg- dowodzone przez Wichmana oddziały od obozu, a równocześ- rzucił do ataku swoją jazdę na tyły przeciwnika (zob. ii. nr 17, s- 120). „W ten sposób zarówno od przodu jak od tyłu naciskany Wich-próbował ratować się ucieczką; a wtedy współtowarzysze oskar- 0 o zdradę, albowiem sam ich pobudzał do walki, pokładając ? w koniu, by gdy zajdzie potrzeba rzucić się do ucieczki. Zosta- 83 wił więc z konieczności konia, zaczął pieszo razem z towarzyszami walkę, i w tym dniu mężnie walcząc osłaniał się bronią". Na niewiele się to zdało. Uchodząc z pola bitwy przez całą noc, nad ranem znalazł razem z innymi schronienie w jakiejś chacie. Tutaj został rozpoznany przez ścigających go dowódców Mieszka. Zapytany, przyznał się, że jest Wichmanem. Ci wezwali go do oddania broni, przyrzekając mu, że doprowadzą go do księcia, a ten odeśle go cesarzowi. Odmówiwszy oddania broni, prosił ich, aby donieśli Mieszkowi, że jest gotów ją jemu osobiście oddać. Gdy ci z tą prośbą się oddalili, napierający zewsząd tłum wojowników zaatakował go. Wdał się z nimi w walkę, lecz gdy stanął u kresu sił, zwrócił się do jednego z przywódców i powiedział: „Weź ten miecz i przekaż go twojemu księciu; niech przyjmie go na znak zwycięstwa i prześle go «cesarzowi i przyjacielowi cesarza* \imperatorique om/co], aby ten się dowiedział, iż może teraz szydzić z pokonanego wroga albo też opłakiwać krewniaka". Po tych słowach odwróciwszy się ku wschodowi zwrócił się w swej ojczystej mowie do Boga i następnie wyzionął ducha. Wszystko to działo w dniach 21 i 22 września 967 r. Wieść o tych wydarzeniach szybko dotarła, wraz z bronią Wich-mana, do bawiącego w Italii Ottona. Ten zaś wystosował do obu margrabiów, Hermana i Dytryka, list z datą 18 stycznia 968 r., w którym najpierw informował ich o bieżących, pomyślnie się rozwijających, sprawach państwowych w tym kraju, a następnie zwracając się bezpośrednio do Dytryka dodał: „Prócz tego chcemy, ażeby, jeżeli Redarowie, jak usłyszeliśmy, taką ponieśli klęskę - wiecie bowiem, jak często łamali wierność Ifi-dem), jakie wyrządzali niegodziwości - nie mieli z wami pokoju (pa-cem). Dlatego rozważcie to z księciem Hermanem i dążcie wszelkimi siłami, abyście przez ich zniszczenie dokończyli dzieła. Sami, jeśli zajdzie potrzeba na nich ruszymy". Czyż może być wymowniejsze świadectwo, iż cesarz zwycięstwo odniesione przez księcia Mieszka nad Wolinianami, wchodzącymi wówczas razem z Redarami do związku plemion wieleckich, uznawał też za swoje zwycięstwo? Odpowiedź na pytanie postawione na początku tego podrozdziału jest jednoznaczna. Na wielkim obszarze między Łabą i Odrą 84 jednej strony a Odrą i Wisłą z drugiej, lepiej i wyżej ekonomicznie raz politycznie zorganizowane państwa dążyły do zapanowania nad mrowiem powstałych po wędrówce ludów plemion słowiańskich, z drobną przymieszką sarmacką, ugrofińską i mongolską (Awarowie, Bułgarzy, Węgrzy, może Chorwaci). Główną rolę w tych dążeniach integracyjnych odgrywały państwa wschodniofrankijskie Merowingów, Karolingów, saskich Liudolfmgów. Już od początku X wieku w kręgu ich oddziaływania i zawłaszczania znalazły się plemiona zachodnio-słowiańskie między Łabą i Odrą. Około roku 940 wszystkie te plemiona aż po rzekę Odrę zostały podbite przez królów niemieckich. Szybciej organizujące się plemiona obodryckie (które już w wieku IX wytworzyły zaczątki własnej państwowości monarchicznej) i wielec-kie, tworzące wspólnoty polityczne typu federacyjnego („związek wielecki") mimo narzuconej siłą zwierzchności nadal trwały w oporze i przy każdej nadarzającej się sposobności wypowiadały narzucone im posłuszeństwo i z bronią w ręku walczyły o swoją wolność. Walki te toczyły się prawie bez przerwy w latach 954-968, głównie za sprawą naczelnego plemienia wieleckiego Redarów. Niejako w cieniu tych dobrze oświetlonych współczesnymi źródłami zmagań, podobne dążenia integracyjne podjęli Czesi, kontynuując tradycje rozbitego na przełomie IX i X wieku państwa wielko-morawskiego. W bliżej nieznanych okolicznościach państwo czeskie już w połowie X wieku rozciągnęło swoje granice w kierunku północnym na Śląsku, a w kierunku wschodnim aż po Bug i Styr. W tym samym czasie, jak się domyślamy, wielkopolska (polańska) dynastia Piastów zapanowała nad centralnymi krainami przyszłej Polski piastowskiej, wchłaniając kolejno Kujawy, Mazowsze i wschodnie połacie słowiańskiego Pomorza. W pierwszych latach sześćdziesiątych X wieku zapędy integracyjne nowego przedstawiciela tej dynastii, Mieszka I, dotarły już do dolnej Odry, obejmując Ziemię Lubuską i zachodniopomorskie plemię Pyrzyczan, oraz Wolinian, tych ostatnich zostających w ścisłym związku z zaodrzańskimi Wieletami. Gdy więc ci pod wodzą saskiego zbiega komesa Wichmana sta-w obronie swoich zaodrzańskich sojuszników doszło do wybu->vojny trwającej w pierwszym etapie w latach 962-966. Gdy w tym 'arnym czasie margrabia „wschodni" Cero wszczął w 963 r. wojnę byczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś na to rzYstał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary 89 chrześcijańskiej, księżna owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [dostojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki Kościoła. Pierwszy więc książę Polski Mieszko dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony" (ks. I, rozdz. 5-6). Również w czeskim środowisku dworskim zachowała się pamięć o Dobrawie. Kosmas takie szpetne wystawił jej świadectwo: „977. Zmarła Dubrawka, która, ponieważ była na miarę bezec-na, jako kobieta w podeszłym wieku, kiedy poślubiła księcia polskiego, zdjęła z swej głowy zawój i nałożyła panieński wianek, co było wielkim kobiecym szaleństwem". Gdybyśmy nie mieli pod stopami twardego gruntu trzech polskich zapisek rocznikarskich, porządkujących te fakty w czasie, to trudno byłoby z samych tych kronikarskich opowieści wpisać je prawidłowo w ciąg ówczesnych wydarzeń i nadać im rangę godną ich znaczenia. Duchowni autorzy wymienionych trzech kronik przypisując Dobrawie rolę głównej sprawczyni nawrócenia księcia Mieszka na wiarę chrześcijańską, martwili się głównie tym, czy i z jakim pobożnym skutkiem, obcując z poganinem, przestąpiła przykazania kościelne. Tymczasem wystarczy porównać datę przybycia Dobrawy do Polski z datą urodzenia syna Bolesława, aby stwierdzić, że do zawarcia małżeństwa istotnie doszło dopiero po nawróceniu Mieszka. Jeżeli data „zmówin" małżeńskich, stosując terminologię ówczesnej procedury słowiańskiego prawa zawierania małżeństw (W. Abraham), przypadła przed Wielkim Postem 965 r. (8 lutego), a chrzest podobnie w dzień Wielkanocy w 966 r. (15 kwietnia), to Dobrawa według Thietmara złamała post tylko raz jeden. Nie jest ważne czy poślubiając faktycznie i kanonicznie Mieszka „zdjęła z swej głowy zawój i nałożyła panieński wianek", co tak zgorszyło praskiego kanonika Kosmasa. Ważne są bowiem zmiany w życiu jej małżonka, który przyjmując chrzest, wszedł tym samym do grona równych sobie stanowiskiem panujących w ówczesnej Europie chrześcijańskiej. A zatem już w roku 967 słusznie mógł być nazywany „przyjacielem cesarza", a także pełnoprawnym sojusznikiem swego czeskiego sąsiada, księcia Bolesława, który zapewne niebawem 90 o 'c 13 OJ BUWWa &H9C190 f* netu 11. Zapiski w Roczniku kapitulnym krakowskim pod rokiem 965... mógt wystąpić jako ojciec chrzestny syna Dobrawy i Mieszka, Bolesława dziedziczącego po nim imię. 2. Księżna Dobrawa przybywa do Polski Mając na uwadze wywnioskowaną z przekazu Thietmara datę oficjalnych „zmówin" Mieszka i Dobrawy na luty 965 r., należy wstępne w tej sprawie rozmowy w Pradze przesunąć na lato i jesień 964. Czy Mieszko udał się w tym celu osobiście do Pragi, czy też rozmowy prowadził za pośrednictwem posłów, nie warto z braku źródeł dochodzić. Zapewne na domysłach, zaczerpniętych przez Anonima Galia z praktyki dworu Bolesława Krzywoustego, oparta jest wiadomość, jakoby Dobrawa przybyła do Polski „z wielkim orszakiem świeckich i duchownych". Natomiast jest wysoce prawdopodobne od razu, ze 92 ... i pod rokiem 966 książę Mieszko witał swoją przyszłą małżonkę na ówczesnej granicy państwowej, dzielącej Śląsk i Wielkopolskę. Nie zaprowadził jej prawdopodobnie do swej książęcej siedziby w Gnieźnie, lecz osadził ją przejściowo w grodzie na pobliskim Ostrowie Lednickim, na wyspie, zapewniającej jej oraz towarzyszącemu jej dworskiemu i kościelnemu otoczeniu pełnię bezpieczeństwa. Było to posunięcie niezbędne ' kraju wówczas jeszcze całkowicie pogańskim. Gniezno mogło w tym isie uchodzić za ośrodek kultu pogańskiego (choć do tej pory nie dało się odkryć trwalszych śladów jego tutaj istnienia). Natomiast prowadzone od dawna na Ostrowie takież badania 'ierdzają, iż w latach sześćdziesiątych X stulecia zostały w połu- ^eJ jego części wzniesione budowle pałacowo-sakralne, jako e pobytu dla osób o najwyższym, jak na ówczesne czasy stan- e życia społecznego. Wyróżnia się wśród nich budowla dwu- 93 12. Ostrów Lednicki. Rzut reliktów budowli centralnej i podłużnej członowa, składająca się z podłużnej hali o długości 135 m (tzw. pa-latium) i kaplicy na planie równoramiennego krzyża z półkolistą ap-sydą zamykającą kaplicę od wschodu. W toku ostatnich badań odkryto po obu stronach kaplicy dwa korespondujące z sobą wgłębienia w murach i w posadzce, które odkrywcy chyba słusznie zakwalifikowali jako baptisteria (miejsca chrzcielne). Kilkanaście metrów na południowy wschód od budowli centralnej znajduje się kościół jednonawowy z nawą kwadratową o wymiarach 8x8 m z prostokątnym prezbiterium 3m długości i 5m szerokości z przybudowanym domkiem drewnianym. Obok kościoła odnaleziono typowe obiekty liturgiczne, a mianowicie pektorał z cerkiewnosłowiańskim napisem, fragment brązowego okucia księgi, brązowy krzyżyk, nóż liturgiczny, ozdobny grzebień liturgiczny, krążek brązowy z napisem greckim: agios i szkatułkę z narzędziami używanymi przy obrzędzie chrztu i bierzmowania. Wyraźnie wskazuje to, iż w kościele tym odbywały się nabożeństwa w obrządku cerkiewnosłowiańskim; w takim wypadku kościółek ten słusznie można nazwać cerkwią. W wyniku ostatnich badań (K. Żurowska i zespół, 1993) ustalono jako rzecz dość pewną, że lednicki zespół pałacowo-sakralny przeszedł w okresie 964-1038 dwie a może nawet trzy fazy przebudowy. Wątpliwości wzbudza, czy kościół jednonawowy (cerkiew) został zbudowany równocześnie z budowlą centralną. Jeszcze większe wątpił" wości nasuwa hipoteza, jakoby zespół centralny, tj. palatium i kaplica była siedzibą biskupa (K. Żurowska). Wszystkie te nowe odkrycia, jak i oparte na nich nowe propozycje interpretacyjne, wywołały prawdziwą burzę potakiwań i zaprzeczeń, 94 10m 13. Ostrów Lednicki. Faza II - paląc książęcy z kaplicą, rzut poziomy; a - rekonstrukcja, b - analiza planimetryczna i ii a i n V Lednicl Mieszka l kontaktu z Zachodem, wzięły początek z tego samego zrc dła, przyszły do Polski z obszaru kultury francuskiej". Ale sam b 98 był od razu świadomy, iż tak mało precyzyjne dane nie wystar-do wskazania ośrodka, z którego wywodziła się misja chrześcijańska w Polsce. Mimo to w końcu doszedł do takich wniosków: „l. Misjonarze, biskupem Jordanem na czele, przybyli z belgijskiego Leodium w ar-rybiskupstwie kolońskim, 2. Z pewnością [...] Mieszko przyjął chrzest nie z uwagi na swych nowych sprzymierzeńców Czechów, którzy nie odznaczali się jeszcze żarliwością chrześcijańską i zapewne nie wiele dbali o religię sojusznika, 3. Nie dostrzega się, ażeby Mieszko kierował do Rzymu poselstwo celem „otrzymania misji chrześcijańskiej z biskupem na czele, oraz, 4. Przyjęcie chrztu było sprawą polityczną, traktowaną iunctim (łącznie) z zawarciem paktu przyjaźni z cesarzem, wtedy nie gdzie indziej, lecz na dwór cesarski musiało się udać poselstwo, a zatem rozpatrzenie wydarzeń politycznych przynosi potwierdzenie hipotezy o imieniu chrzestnym Mieszka-Dagoberta oraz o leodyjskim pochodzeniu pierwszej misji polskiej" (s. 342-345). W swojej wielkiej syntezie Początki Polski Henryk Łowmiański zatrzymał się głównie przy aspekcie politycznym aktu chrztu, wychodząc z założenia, że „w układzie zawartym za pośrednictwem Gero-na w 964 roku istniała zapewne klauzula w sprawie przyjęcia chrztu". Idąc dalej tym tropem, dowodził, że „praktyka organizacyjno-kościelna nie uzasadnia wniosku o konieczności licencji papieskiej" na podjęcie misji w Polsce, a „skoro licencja papieska była zbyteczna i skoro Mieszko zawarł przymierze z cesarzem, przyjmiemy z największym prawdopodobieństwem, że zorganizowanie misji nastąpiło w drodze porozumienia obu tych partnerów", jako konsekwencja układu zwartego ' roku 964, przy czym „uzyskanie misji w porozumieniu z cesarzem było naturalnym rozwiązaniem zagadnienia". Co się tyczy przebiegu całej akcji misyjnej i nawracalnej, to „Miesz- 1 mógł otrzymać chrzest z rąk księży przybyłych do Polski wraz z Do- ą". ale, jak się domyśla Łowmiański, „sam Mieszko wolał chyba ? obrzędu bardziej uroczystą, toteż oczekiwał na przyjazd cesa- a, który jedynie mógł wyznaczyć misję z biskupem na czele". Tymczasem jak wiadomo, Otton wróciwszy w styczniu z Włoch "ec w Saksonii pojawił się dopiero w drugiej połowie czerw- r- ..W tym okresie, a nie dopiero w roku następnym musiał 3 spotkać się z cesarzem, potwierdzić układ przyjaźni zawar- 99 ty z Geronem w 964 r. i uzyskać od Ottona I zgodę na wysłanie H Polski odpowiedniej misji, przy czym na czele misji polskiej stanął przedstawiciel nie kleru niemieckiego, lecz romańskiego lub iryjskie-go, jak wskazuje jego imię Jordan. Drugiej wskazówki dostarcza imię chrzestne Mieszka I - Dagotne, dające się odcyfrować jako Dagobert nadane z inicjatywy też Jordana i stanowi ślad jego iotaryńskiego pochodzenia" (t. V, s. 582-588). Cała ta tak pomysłowa konstrukcja, oparta w gruncie rzeczy na dwu hipotezach, jednym bardzo wątłym imionniczym (Dagobert, Lambert i Jordan), a drugim, wydedukowanym tylko z przekazu Thietma-ra o narzuceniu Mieszkowi zwierzchnictwa cesarskiego, rozpada się aż do dna, gdy usuniemy spod nich fundament w postaci owego rzekomego układu z 964 r. Nie ostały się też przed krytyką inne pomniejsze wsparcia. Dotyczy to przede wszystkim imion Dagoberta i Lamberta (zob. rozdz. III). Mylne nadto jest przypuszczenie, jakoby misja chrystianizacyjna w Polsce mogła się rozpocząć bez „licencji papieskiej"; jest to wykluczone. Również nieuzasadnione jest mniemanie, jakoby na to miejsce mogła wejść odpowiednia inicjatywa cesarza. W tym wypadku była co najwyżej potrzebna jego zgoda na podjęcie takiej misji przez jakiś niemiecki ośrodek kościelny. Z pewnością nieuzasadnione jest przypuszczenie, że ośrodkiem tym mogło być Leo-dium. W ówczesnych warunkach zgodnie z praktyką stosowaną od czasów karolińskich misję wśród pogan mógł podjąć (przed nomina-cjąjordana na biskupa) tylko kler jednej z diecezji sąsiadujących z pogańską Polską (Ratyzbona, Brenna) i prowadzić ją aż do momentu udzielenia jej wspomnianej „licencji papieskiej" (licentia apostolica). W 965 r. na czele takiej misji nie mógł więc stanąć „biskup" Jordan, skoro tę godność otrzymał on dopiero w roku 968. Koncepcja rzekomej „cesarskiej" misji w Polsce, wyprowadzona z ośrodka „leodyjskiego", chroma więc we wszystkich swoich składnikach. Toteż dla takiej misji trzeba szukać całkowicie innych punktów wyjściowych i z innych, niż rzekomy „układ" z Geronem z roku 964, uwarunkowań. Skąd przyszło chrześcijaństwo? W ówczesnej sytuacji kościel-noadministracyjnej rozpoczęcie misji chrystianizacyjnej w Polsce mogło wyjść tylko z dwu diecezji: brandenburskiej, podlegającej arcy- 100 h'skupstwu mogunckiemu, i z ratyzbońskiej, podlegającej arcybiskup-•alzburskiemu. Mimo bliskiego sąsiedztwa Gniezna i Branden-a w porównaniu z Pragą i Regensburgiem nikt dotąd (i słusznie) łączył takiej misji z Brenna, natomiast wielu badaczy, zajmują-ch się tą kwestią, wskazywało na Regensburg i tamtejszy ośrodek kościelny, jako punkt jej wyjścia, a na ówczesną Pragę jako pośrednika na tej drodze. Rozpatrywano też inne możliwości, jak np. Korbeę w Saksonii i Fuldę w Nadrenii (T. Wojciechowski, W. Abraham), ale przesłanki, na których opierano te hipotezy, są bardzo kruche i uboczne. Natomiast jest rzeczą całkiem zrozumiałą, że jak na to już wskazywaliśmy, pierwszych misjonarzy i krzewicieli kultu chrześcijańskiego w Polsce przyprowadziła z sobą księżna Dobrawa z Czech, czyli pośrednio z Ratyzbony. Na silny udział kleru czeskiego w kształtowaniu języka obrzędowego wskazuje terminologia kościelna, uprzystępniająca w języku rodzimym ich odpowiedniki w języku łacińskim. Nieco wcześniej, niż zadomowiła się ona w Wielkopolsce i na Mazowszu, a z czasem też na Pomorzu, zetknęła się z nią Polska południowa, tj. plemiona wiślańskie i śląskie. „Skąd przyszło chrześcijaństwo? - pytał Aleksander Briickner -kronikarze obcy i nasi wywodzą je od czeskiej Dobrawy, a całe słownictwo kościelne z tem się najzupełniej zgadza. Trzy czwarte jego pochodzi z czeszczyzny: pop (zastąpiony przez k s i ę d z a, ale i to zastępstwo jest czeskie, nie polskie, od XV wieku); cerkiew (zastąpiona mniej więcej współcześnie przez k o ś c i ó ł, co również czeskie); papież i biskup; chrzest i post z urobieniami; nazwa n i e-zieli i reszta dni tygodniowych; krzyż; msza; komża i ołtarz; za k, klasztor; mnich i błogosławić (z „a", nie b ł o-s ł o w i ć, jak w cerkiewnem); nazwy świętych Pańskich w czeskim 'zmieniu, np. Jerzy, jałmużna, gromnica; (kaplica) i ka-a n; k m o t r i kierles (kyrie eleison); żegnać i Boguro-°a; proboszcz i opat; kazanie i suchedni; arcy-kuP i dziekan; kruchta i ofiara; kacerz i n i e-""V; prałat i przeor; kielich i opłatek małżonek labeł; pielgrzym i bierzmowanie itd." którzy badacze sięgali głębiej, wywodząc terminologię z ob-J staro-cerkiewno-słowiańskiego, łącząc to z rzekomą działal- 101 nością misyjną Cyryla i Metodego. W Małopolsce w pewnym wypadku byłoby to możliwe, gdyby w naszej terminologii znalazły się wyrazy cerkiewno-słowiańskie obce terminologii czeskiej. Tymczasem-„Wśród polskich terminów religijno-kościelnych zgodnych ze staro--cerkiewno-słowiańskim nie ma ani jednego, który by nie był znany i używany w staroczeskim, a ponieważ inne terminy religijne staropolskie odpowiadają na ogół dokładnie staroczeskim, najprostszym wydaje się wniosek, że cała staropolska terminologia chrześcijańska została przeważnie zapożyczona z czeskiego bez względu na różnice pierwotnego pochodzenia odnośnych terminów" (T. Lehr-Spławiński). Tak wielki udział czeszczyzny w polskiej terminologii kościelnej pozwala całkowicie wyeliminować bezpośredni wpływ niemieckiej terminologii kościelnej, w tym najstarszym etapie formowania się polskiego języka obrzędowego. Warto też w tym kontekście przypomnieć słowa papieża Stefana V z 885 r., który wysyłając biskupa Dominika i dwu prezbiterów Jana i Stefana do Słowian (morawskich), wprawdzie podtrzymuje zakaz papieża Jana odprawiania mszy świętej w języku słowiańskim, ale: „Jeżeli zaprawdę znajdzie się ktoś uczony tak obznajo-miony z [ich] językiem, że po ewangeliach byłby zdolny wyjaśnić im apostolskie czytanie dla ich zbudowania, którzy nie pojmują, niech sławią, gdy to się czyni, na to zezwala się i wyraża zgodę". Wyjaśnienie w języku rodzimym weszło więc od razu na stałe do praktyk liturgicznych misyjnych terenów słowiańskich; z Moraw przeszło ono więc najszybciej do sąsiednich Czech. A zatem najstarsza polska terminologia kościelna odpowiada na pytanie: „Skąd przyszło chrześcijaństwo do Polski?" Argumentem dodatkowym przemawiającym za „prasko-raty-zbońską drogą" jest najstarszy polski rocznik, złożony aż do schyłku IX wieku, z zapisek niemieckich, ale już w 929 i 932 r. mający dwie zapiski czeskie o św. Wacławie; zapiski niemieckie o arcybiskupach mogunckich kończą się w 969 r., a więc uzasadnione jest mniemanie, że przywiózł go ze sobą Jordan na tablicy paschalnej określającej datę Wielkanocy dla każdego roku; w 1038 r. zabrano go razem z relikwiami św. Wojciecha z powrotem do Pragi, gdzie sięgał do niego kronikarz Kosmas. Mieszko I jako inicjator chrystianizacji. Możemy teraz przejs : stepnego pytania: Kto był pomysłodawcą wprowadzenia kultu chrześcijańskiego w Polsce? Na rozważenie zasługują dwie możliwości. Z inicjatywą taką wystąpił książę czeski Bolesław I, który oddając księciu poganinowi a żonę swoją córkę-chrześcijankę Dobrawę, mógł włączyć ten po-iilat do układanych między stronami „zmówin" przedślubnych. Inicjatywa mogła wyjść też od Mieszka, który wchodząc w stosunki rodzinne z księciem-chrześcijaninem, był świadomy niskiej rangi poganina w protokole dyplomatycznym owych czasów. W tradycji Kościoła salzburskiego utrzymywała się przez długie lata legenda o obelżywym potraktowaniu przez karynckiego księcia Ingo (784-798) wielmożów słowiańskich zaproszonych na ucztę; czytamy więc: „Zaprosił do siebie wierzących parobków do swego stołu, natomiast ich niewierzących panów polecił posadzić na zewnątrz przed drzwiami, jakby byli oni psami, kładąc przed nimi chleb, i mięso i wino w brudnych dzbanach, aby w ten sposób spożywali potrawy. Parobków zaś nakazał częstować w złotych kielichach. Wtedy wielmoże z za drzwi pytając powiedzieli: «dlaczego nam to zrobiłeś?» Na to ów: «Nie jesteście godni, z waszymi nieobmytymi ciałami, ucztować razem z tymi, którzy odrodzili się z świętego źródła. Jedzcie więc, jak psy, wasze jedzenie przed drzwiami*. Z pewnością z tego względu pouczeni w świętej wierze - kończy autor - pobiegli się ochrzcić. I tak w ślad za tym rozrastała się święta wiara" (Comersio Bagoario-rum, rozdz. 7). Z Salzburga opowieść ta przeniknęła na Morawy i do Czech. Na i wzór w Legendzie o św. Wacławie i jego babci Ludmile urobiono analogiczną opowieść o księciu czeskim Borzywoju, który przybyw- •y na dwór księcia Świętopełka na Morawy, został wprawdzie łaska- ie przyjęty, ale tak samo z poniżeniem potraktowany: '.Zaproszono na ucztę razem z pozostałymi, nie przydzielono nak miejsca wśród chrześcijan, lecz zgodnie z pogańskim zwy- 1 kazano mu usiąść na podłodze przed stołem. Opowiadają, że vspółczując jego poniżeniu, odezwał się do niego biskup Biada, rzekł, że ty, tak wielki mężu, nie wstydzisz się, że nie cię na książęcych stołkach, chociaż sam dzierżysz god- adzę, lecz bardziej wolisz z powodu bezbożnej czci wize- 102 103 runków bożków leżeć na ziemi razem ze świniopasamk Na to on rzekł: «Na jakie niebezpieczeństwo naraziłbym się z powodu tej spra wy lub co dobrego przyniosłoby mi wyznanie chrześcijańskie?)) Jeślj wyrzekniesz się wizerunków bożków i mieszkających w nich demonów - rzekł biskup Metody - staniesz się panem swoich panów a wszyscy twoi wrogowie będą posłuszni twoim rozkazom, a twoje potomstwo codziennie będzie się powiększać jak największa rzeka do której spływają strumienie potoków. Jeśli więc - powiedział Bo-rzywoj - rzeczy tak się mają, co przeszkadza bym przyjął chrzest" (Legenda, rozdz. 2). W roku 964 to nie Bolesław czeski, lecz polski Mieszko, zagrożony najazdami Wieletów, zabiegał zarówno o pomoc u księcia-chrze-ścijanina, jak i o rękę księżniczki Dobrawy, jako rękojmia trwałości zawieranego sojuszu. Gdyby osobiście przybył on do Pragi, to mógłby zostać tam tak potraktowany, jak książę Borzywoj u Świętopełka. Można więc przyjąć z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, iż Mieszko wraz z zawartym sojuszem, zapewniającym mu pomoc wojskową, złożył też przyrzeczenie przyjęcia chrztu. Zapewne licząc się z następstwami, jakie ta decyzja w kraju wywoła w jego najbliższym otoczeniu, a zwłaszcza wśród kapłanów kultu pogańskiego, był zmuszony do odłożenia realizacji tego przyrzeczenia o cały rok. Księżna Dobrawa przybyła do Polski ze swoim dworskim otoczeniem, ale, jeśli mamy wierzyć Thietmarowi i naszej polskiej tradycji utrwalonej w kronice Anonima Galia, to zgodził się on na nieco nadwerężające jego autorytet przyszłej głowy rodziny odłożenie ślubu aż do spełnienia tego zapewne w jakimś stopniu wymuszonego na nim warunku. Był to warunek narzucony z zewnątrz, ale narzucony niejako przez ówczesną sytuację polityczną jego księstwa. Można przyjąć jako rzecz prawie pewną, że Mieszko, podobnie jak legendarny już wówczas książę czeski Borzywoj stawiał sobie podobne pytanie: „Na jakie niebezpieczeństwo naraziłby się z powodu tej sprawy lub co dobrego przyniosłoby mu wyznanie chrześcijański e?" Ze wspomnianej Legendy o św. Wacławie dowiadujemy się, na jakie niebezpieczeństwo naraził się książę Borzywoj: „Gdy to zobaczył przewrotny wąż [tj. diabeł], wszczął za pomocą własnej broni dawne boje. Wzbudził gniew całego ludu czeskiego 104 zeciw księciu, dlatego że porzucił on obyczaje ojców, a przyjął nowe nieznane prawo świętości chrześcijańskiej". Z tego powodu Mieszko, licząc się z możliwością wybuchu nieza-, woienia, osadził Dobrawę w grodzie na Ostrowie Lednickim. W na-h zródłach, ze zrozumiałych względów nie doszły do nas żadne wiadomości o niepokoju wywołanym postanowieniem księcia o porzuceniu kultu pogańskiego, ale to nie znaczy, że go nie było. Odruchy zbiorowego niezadowolenia z konieczności przejścia na ,nową wiarę" pojawiały się w toku samej misji wobec misjonarzy lubjako reakcja pogańska, nawet po wielu latach, z powodów zarówno ekonomicznych (obowiązek uiszczania dziesięciny itp.), jak i też politycznych (bunt rywali przeciw panującemu władcy). W Polsce w formie najbardziej drastycznej wystąpiły one za czasów króla Mieszka II (1025-1034); w ruskiej Powieści minionych lat, tzw. Nestora, czytamy pod rokiem 1030: „Tegoż czasu umarł Bolesław Wielki w Lachach i był bunt w ziemi łąckiej; ludzie powstawszy pozabijali biskupów i popów, i bojarów swoich, i był bunt". To samo wydarzenie znalazło oddźwięk w rocznikach czeskich: „W roku 1031. Było wtedy prześladowanie chrześcijan w Polsce i płonęły kościoły i klasztory". Do tych wydarzeń nawiązuje też w swej Kronice Anonim Gali: „Niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc, i jednych z nich na odwrót zatrzymali u siebie w niewoli, drugich pozabijali, a żony ich pobrali sobie w sprośny sposób i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa. Nadto jeszcze, odrzucając wiarę katolicką [...] - podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich jakoby w zaszczyt-niejszy sposób mieczem zgładzili, a innych jako godnych lichszej śmierci, ukamieniowali" (ks. I, rozdz. 19). Najbardziej drastyczne wystąpienia czcicieli starej wiary przeciw religijnym innowacjom zostały opisane w licznych scenach misji Ottona z Bambergu. Wzburzony tłum szczególnie agresywnie ^stąpił przeciw niemu w Wolinie, gdzie pragnął wykupić doznającą i włócznię, która dla mieszkańców była symbolem „obrony, przed-ojczyzny i rękojmią zwycięstwa". Kiedy tymczasem wielebny (...) biskup wspaniale przemawiał 105 do ludu, oto szaleniec z tłumu, pełen wściekłości, rzucił się na świętego kapłana i świeżo ułamanym drzewem, [...] tak silnie go uderzył że ten padł na ziemię i zdawało się, iż leży bez duszy. Plemię barbarzyńców do tego stopnia nad świętym kapłanem Pańskim srożyć się nie lękało, że wyrządziło mu poważną krzywdę słowami i razami i w końcu wypędziło go ze swych granic" (Żywot z Prufening, ks. II, rozdz. 6-7). Równie nieprzyjaźnie przyjęto Ottona w Szczecinie, gdzie nieprzerwanie w każdą sobotę publicznie głosił zasady wiary przez dziewięć tygodni: „Atoli plemię barbarzyńskie, trwając w swojej dotychczasowej niewierze sięgało swoim zwyczajem do kijów i kamieni, tak że wiele razy rzuciło się na świętego kapłana z laskami i kamieniami" (tamże, ks. II, rozdz. 8). Nie wiemy, jak akcja nawracania ludu przebiegała w Polsce pod bezpośrednim nadzorem księcia Mieszka i jego wielmożów. Jedynie Thietmar, czerpiąc z świeżej tradycji, zapisał, że: „Ich pierwszy biskup Jordan ciężką miał z nimi pracę, zanim niezmordowany w wysiłkach, nakłonił ich słowem i czynem do uprawiania winnicy Pańskiej". Na przykładzie Pomorza doskonale widać, że nowa wiara szybko została zaprowadzona w stolicy ówczesnego księstwa, w Kamieniu pod bezpośrednim nadzorem księcia Warcisława. Przybywszy tutaj biskup Otton: „Głosząc w nim przez całe trzy miesiące kazania nawrócił ku Panu trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt pięć osób płci obojga" (Żywot św. Ottona, ks. II, rozdz. 4). Jednakże wszędzie tam, gdzie nie docierała bezpośrednio władza i gdzie, w większych ośrodkach, istniały skupiska pogańskie kapłanów oraz świątynie i przedmioty otaczane kultem, akcja chrystiani-zacyjna przebiegała opornie, a nawet pobudzała do otwartego występowania przeciwko księciu. I tak: „owo plemię barbarzyńskie, które podlegało jego władzy z niechęci do imienia Chrystusowego jego samego miało w pogardzie" (ks. II, rozdz. 3). Do oporu wzywali przede wszystkim kapłani pogańscy, zagrożeni wraz z nastaniem nowej wiary i pojawieniem się jej kapłanów, utratą swojego uprzywilejowanego stanowiska. W wielu wypadkach współdziałali oni ze starszyzną plemienną i wiecami ludowymi, także zagrożonymi dośrodkowymi dążeniami władzy książęcej. 106 I to był następny ważki czynnik, który zachęcał księcia do promo-ia chrześcijaństwa. Uogólniając zaś doświadczenia analogicznych cesów w krajach, w których już doszło do przekształcenia stosun-k'w wyznaniowych, można zauważyć, że usuwanie starych porządków trojowych odbywało się kosztem demokracji plemiennej i domina-' stanu kapłańskiego. Odpowiednikiem wieloplemiennej struktury oolitycznej społeczeństwa prapolskiego były zapewne wieloplemien-kulty religijne (istniejący stan wiedzy źródłowej pozwala jedynie na snucie powyższych wniosków przez analogię), reprezentowane przez regionalne środowiska władzy, jak na to wskazują procesy cen-tralizacyjne zarówno w państwie czeskim, jak i polskim. Kto zwalczał książąt plemiennych, musiał też zderzać się z kapłanami, jako przedstawicielami kultów regionalnych. A zatem tworzenie ponadplemien-nej struktury władzy politycznej pociągało za sobą konieczność tworzenia ponadplemiennej struktury i organizacji życia religijnego. Natomiast możliwości integracyjne i podnoszące autorytet władz stworzyła chrześcijańska organizacja kościelna, oparta na zasadzie hierarchii i pionowego układu zależności osobowych, a także jednolitej w całym państwie religii. Odpowiednikiem jednego monarchy (książę, król, cesarz) był jeden biskup, najpierw misyjny, potem diecezjalny, podlegającyjednemu metropolicie, a na samym szczycie jednemu patriarsze, w Kościele rzymskokatolickim jednemu papieżowi. Kapłani nowego obrządku głosili za św. Pawłem z Tarsu-Apo-stołem takie miłe dla monarchów świeckich słowa: „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy- przeciwstawia się porządkowi Bożemu" (List do Rzymian, 13, 1-2). 4. Tworzenie misyjnej organizacji Kościoła polskiego Najwięcej zamieszania w badaniach nad genezą najstarszej or- mzacji ustrojowej Kościoła polskiego wywołały dwie błędne, jak czasem okazało, informacje biskupa merseburskiego Thietma- >by po narzuceniu Mieszkowi zwierzchnictwa niemieckiego 107 cesarz Otton otrzymał jakieś uprawnienia misyjne nad Polską i z te go tytułu współdecydował w organizowaniu prawno-kanoniczne' struktury Kościoła na jej terenie. Widomym znakiem tej ingerencji miała być, znowu przekazana przez Thietmara wiadomość, jakoby Jordan rzekomo biskup poznański został w roku 968 podporządkowany arcybiskupowi magdeburskiemu Adalbertowi jako sufragan. Ta ostatnia przesłanka została wprawdzie, jak jeszcze zobaczymy, podważona w swej wiarygodności, ale to bynajmniej nie wpłynęło na zakwestionowanie faktu o rzekomym istnieniu biskupstwa „poznańskiego" od roku 968 począwszy. Znalazła ona mechaniczne uznanie wśród archeologów i historyków sztuki, którzy na jej podstawie zaczęli datować na ten czas powstanie poznańskiej katedry pod wezwaniem Św. Piotra (z czasem: i Pawła) oraz szukali w niej poparcia dla hipotezy, jakoby już w tym czasie Poznań, a nie Gniezno, był stolicą państwa Mieszkowego. Na nieporozumieniu polega argument o rzekomych cesarskich prawach misyjnych w Polsce (M. Z. Jedlicki, H. Łowmiań-ski). Monarcha udzielał pomocy i opieki z tytułu obowiązującej go „adwokacji" Kościoła we własnym państwie. Popieranie misji było zatem obowiązkiem cesarza, ale z tej „adwokacji" we własnym państwie nie wynikały jakieś jego prawa misyjne do interwencji w obcym państwie. Był więc tylko zobowiązany do udzielenia wsparcia własnemu Kościołowi w jego przedsięwzięciach misyjnych w krajach pogańskich. Analiza źródeł. W nauce historii, jak w każdej nauce, istnieje jedyna metoda weryfikacji wypowiadanych poglądów przez odwołanie się do „faktów źródłowych", na podstawie których tworzą się poglądy historiograficzne. A) Przekazy, które donoszą o utworzeniu biskupstwa poznańskiego w roku 968: a) opis Thietmara tworzenia arcybiskupstwa magdeburskiego i wykaz podległych mu biskupów-sufraganów pod (mylnym) rokiem 970; w dopisku znajduje się tekst: Additus est his confratribus Brandenburgensis aecclesiae I. Pastor Thietmarus ante hos unctus et lordan episcopus Posnaniensis I - „Do rzędu tych współbraci dołączony został pierwszy biskup Brenny Thiet-mar, konsekrowany przed nimi i Jordan pierwszy biskup poznański" (zob. ii. 15); 108 caćumutryfiibircciarur ftln-fmfdiń f^tf^v-r' *ł*f * ~frt* "**JT~ j 15. Wzmianka o biskupie Jordanie jako rzekomym „biskupie poznańskim", iufraganie arcybiskupa magdeburskiego Adalberta pod rokiem 970 (Knmika Thietmara, ks. II, rozdz. 22) b) fragment konceptu bulli papieskiej, (bez imienia papieża) spre-irowanej za czasów arcybiskupa magdeburskiego Taginona z zamia-71 przedstawienia go papieżowi do zatwierdzenia: Crescente autem in his fmibus christiana religione cum promotione supradicte civitatis, a piissimo Ottone decretum est, ut ultra fluvios Albiam 109 et Salam et Odoram in civitatibus, in quibus olim barbaria ritus rnaxi viguit superstitio, quarum nomina sunt hec: Citizi, Miśni, Mersburg, Bm deburg, Hauelbergan, Poznani [...] episcopia fundarentur. /.../ imperator cum omni maturitate Romam veniens Athelbertum episcopum [...] a summo pontifice ad Magadaburgensem archiepiscopum ordinari precepit, ea videlicet ratione, ut idem archiepiscopus cum suis sur cessoribus /.../ potestatem haberet supradictarum cMtatum episcopos ordi-nare [...] Ex hac concessione Adalbert [...] Magdaburgensis archipresul lor-danem episcopum Poznanensis, Hugone Citicentsis, Burchardum Misnensis Bosonem Merseburgensis, Dodilanem Brandenburgensis, Tudonem Hauel-bergensis ecclesie consecravit. - „Ze wzrostem w tych granicach religii chrześcijańskiej wraz z rozwojem wyżej wspomnianych miast, zostało przez najpobożniejszego Ottona postanowione, aby za rzekami: Łabą i Salą i Odrą, w których ongiś najbardziej krzewił się zabobon barbarzyńskich obrzędów, a których nazwy są te: Żytyce, Miśnia, Merse-burg, Brandenburg, Hawelberg, Poznań, zostały założone biskupstwa na cześć Zbawiciela świętego, pana naszego Jezusa Chrystusa. [...] a Cesarz z całym pośpiechem przybywając do Rzymu polecił biskupa Adalberta ordynować papieżowi na arcybiskupa magdeburskiego, z tym mianowicie uzasadnieniem, aby tenże arcybiskup wraz z swoimi następcami miał władzę ordynować biskupów wyżej wymienionych miast [...] Na zasadzie tego zezwolenia, arcybiskup magdeburski Adalbert konsekrował Jordana, biskupa poznańskiego, Hugona żytyckiego, Bozona mersburskiego, Dodi-lona brandenburskiego, Dudona hawelberskiego Kościoła". Gdybyśmy, kierując się zasadami ówczesnego prawa kanonicznego, wzięli dosłownie zapis Thietmara o biskupie poznańskim, jako sufraganie magdeburskiego arcybiskupa, to, po pierwsze musielibyśmy uznać za fakt historyczny, iż w roku 968 powołano do życia regularną diecezję poznańską, która w obrębie tej metropolii spełniała te same funkcje, co istniejące już od 948 r. diecezje: breńska i hobo-lińska, a także świeżo w 968 r. utworzone diecezje: żytycka, miśnieńska i merseburska. I tak też zrazu pojmowali status prawny biskupa Jordana dawniejsi historycy polscy. Ale już Władysław Abraham wychodząc ze znanego nam stanowiska, że to cesarz wysyłał Jordana do Polski jako biskupa, zastrzegał się od razu, że nie „należy jednak sądzić, że z chwilą ordynacji Jordana omawiano zarazem sprawę za'0' 110 •„ Hiprezii poznańskiej, tym mniej spierać się o to, czy cesarz czy 761113 Uici- j i . > . * zko diecezję tę założył , albowiem pomimo „wyświęcenia i przy-lordana do Polski o założeniu diecezji w znaczeniu prawnem ^ wv nie ma, gdyż nie chodziło jeszcze podówczas w Polsce o urzą-dlenie kraju pod względem kościelnym, lecz o zdobycie go dla chrześcijaństwa". Sprawę ostatecznie w nowym kierunku przesądził niemiecki badacz Paul Kehr, który w swej rozprawie Organizacja Kościoła w Polsce (1920) wykazał pod każdym względem przekonywająco (nikomu nie udało się jego dowodu prawdy podważyć), iż ani Jordan jako rzekomy biskup-sufragan ani diecezja poznańska nie wchodziła w obręb metropolii magdeburskiej, z czego z kolei płynie wniosek oczywisty, że przytoczona wiadomość Kroniki Thietmara w całej swej osnowie jest nieprawdziwa. Jeszcze gorzej z punktu widzenia prawdy historycznej przedstawia się treść „konceptu" rzekomej bulli papieskiej sfabrykowanej w Magdeburgu na początku XI wieku. Według niej cesarz rzekomo polecił założyć „za rzeką Łabą, Salą i Odrą" sześć biskupstw, a wśród nich też w Poznaniu.W rzeczywistości we wszystkich wydanych w sprawie utworzenia metropolii magdeburskiej dokumentach z lat 962-968, papieskich i cesarskich, ani razu nie pojawia się zwrot „za Odrą" (ultra... Odoram) ani też nie wymieniono ani razu Poznania. Z prawdą historyczną rozmija się dalej zapis, jakoby nowo mianowany arcybiskup Adalbert przed lub podczas uroczystości fundacyjnych imiennie konsekrował Jordana na biskupa poznańskiego. Wynik analizy dokonanej przez Paula Kehra jest w obu wypadkach zgodny, iż zarówno przekaz Thietmara o Jordanie jako biskupie poznańskim i sufraganie magdeburskim jest zmyśleniem, jak i też analogiczna wiadomość „konceptu" magdeburskiego z lat 1004-1012 (raczej pod koniec tego okresu) o włączeniu do terenów misyjnych arcybiskupów magdeburskich ziem na wschód od Odry, a także zmyleniem jest konsekrowanie Jordana na biskupa poznańskiego przez arcybiskupa Adalberta. Nie ulega wątpliwości, że właśnie z powodu tych fałszerstw eburski „koncept" bulli papieskiej, przypisywany potem jakiejś papieżowi Janowi, nie uzyskał wówczas aprobaty papieża Jana 1003-1009) ani jego następców. W Rzymie wiedziano, że die-zJa Poznańska została utworzona dopiero w roku 1000. Wcielony 111 przez kancelarię arcybiskupią w zachowanej do naszych czasów DO staci do Księgi przywilejów, został wydobyty ponownie w roku 1131 i 1133 i wtedy, gdy już zatarła się pamięć o genezie biskupstwa poznańskiego, koncept znalazł uznanie ówczesnego papieża Innocentego II, który tylko na tej podstawie najpierw poddał jurysdykcji magdeburskiej samo biskupstwo poznańskie (l 131), a potem całą metropolię gnieźnieńską (l 133). Wnet się zresztą z tego zamachu wycofał potwierdzając autonomię Kościoła polskiego swoją trzecią bullą protekcyjną dla Gniezna (l 136). Poza tymi dwoma sfalsyfikowanymi, a więc całkowicie zmyślonymi wiadomościami, nie mamy w ówczesnych źródłach żadnego przekazu ani rocznikarskiego, ani kronikarskiego, ani tym bardziej dokumentowego o istnieniu w latach 968-1000 biskupstwa poznańskiego. Biskupstwo to w swej prawno-kanonicznej postaci istnieje dopiero na podstawie stosownych uchwał synodu zwołanego przez papieża Sylwestra II do Gniezna w dniach 8-10 marca roku 1000, zatwierdzonych potem stosowną bullą tegoż papieża (zob. niżej B, d). B) Zapiski rocznikarskie o stworzeniu kościelnej najstarszej organizacji w Polsce: a) Spominki gnieźnieńskie. Item anno domini DCCCCLXVH1 Jordanus primus episcopus in Polonia ordinatus est et obiit DCCCCLXXXIIII - „Roku Pańskiego 968 ordynowany jest pierwszy biskup w Polsce, i zmarł w 984"; b) Annales Bohemici - Roczniki czeskie: DCCCCLXVII1 Polonia cepit habere episcopum - „Polska zaczęła mieć biskupa"; c) Annales Posnanienses l (ekstrakt z Rocznika kapitulnego krakowskiego zaginionego około 1290 r.): Anno Domini DCCCCLXVH1 lordanus primus episcopus Poznaniensis ordinatus est - „Roku Pańskiego 968 Jordan pierwszy biskup poznański jest ordynowany"; Do tego dodać należy dwie wiadomości z Kroniki Thietmara, pod rokiem 1000: d) (...] et ab episcopo eiusdem [urbis] Ungero /Otto/ yenerabiliter su-sceptus aecclesiam introducitur. [Otto], fecit ibi archiepiscopatum (...] sine consensu tamen prefati presulis, cuius diocesi omnis haec regio subiecta est, commitens eundem /.../ Radimo, eldemąue subiciens Reinbernum /..•/ P°P~ ponem [...] lohannem, Yungero Posnaniensi excepto - „Przyjęty z czcl przez Ungera, biskupa tegoż miasta [tj. Gniezna] został [Otton] wpr< 112 , ony do kościoła i utworzył tam arcybiskupstwo jednakże bez ody wspomnianego biskupa, powierzając je Radzimowi i podpo-'ądkowując mu Reinberna [...] Poppona, Jana, wyjąwszy Ungera poznańskiego", (ks. IV, rozdz. 45); e) Eodem die [9 czerwca 1012] Vungerus Posnaniensis cenobii pastor, onsacerdos suus et suffraganus XXX ordinationis suae anno obiit - „W tym samym dniu zmarł jego [tj. arcyb. Taginona] brat w kapłaństwie i sufra-gan, pasterz poznańskiej wspólnoty [kapitulnej], w trzydziestym [winno być: dwudziestym) roku swej ordynacji" (ks. VI, rozdz. 65). Oryginalna zapiska zaginionego Rocznika kapitulnego krakowskiego zachowała się tylko fragmentarycznie w Spominkach gnieźnieńskich (mylnie potem przypisanych kapitule poznańskiej) i w wywiezionym w roku 1038 do Czech gnieźnieńskim roczniku Radzima-Gaudentego i tam wpisana do praskiego Rocznika czeskiego. Porównanie obu tych zapisek pozwala stwierdzić, że wiarygodny jest zapis, iż Jordan został w roku 968 ordynowany na „biskupa w Polsce". Natomiast ta sama zapiska, także zaczerpnięta z Rocznika kapitulnego krakowskiego, wskazująca na Poznań jako miejsce ordynacji, została zredagowana dopiero około roku 1290, kiedy wszystkie nomenklatury episcopus Polo-niensis były identyfikowane z Poznaniem. Przyjmujemy więc z dużym stopniem prawdopodobieństwa, iż autor zapiski, zachowanej w Spominkach, trafnie określił Jordana jako biskupa ordynowanego „w Polsce". Co to znaczy? Znaczyło to, jak słusznie uważał Władysław Abraham, że został on mianowany „biskupem misyjnym" dla całej Polski. Ten „ogólnopolski" zakres działalności dwu pierwszych biskupów polskich, tj. Jordana i Ungera, utrzymał się aż do roku 1000. Nieuzasadnione jest zdanie, jakoby Polska nie mogła przez ponad 30 lat rwać w stanie organizacji misyjnej, a zatem musiała z tego względu eśniej otrzymać organizację diecezjalną ze stałą siedzibą. Czechy ;kały na organizację 70 i więcej lat. Węgry objęte działalnością lisyjną już w latach siedemdziesiątych X wieku doczekały się orga-zacji diecezjalnej i metropolitalnej dopiero po roku 1000. ,,W tych właśnie czasach - charakteryzował ówczesną praktykę tianizacyjną W. Abraham - w których działalność misjonarska iku na północ i wschód znacznie się ożywiła, spotykamy czę- iskupów wyświęconych dla jakiegoś kraju, w którym jeszcze " Mieszko I 113 chrześcijaństwo się nie przyjęło, lecz nie szto z tem w parze tworzenie diecezji. Biskupi tacy diecezji jeszcze nie posiadali, byli to biskupi misjonarze, tzw. episcopi gentium, episcopi regionarii. l nasz Jordan takim pierwotnie był tylko biskupem, od niego zależało pracą swą stworzyć diecezję, która następnie dopiero, kiedy chrześcijaństwo się przy. jęło, miała być bliżej określona i urządzona". Biskupi tacy podlegali bezpośrednio Stolicy Apostolskiej i pozostawali też do jej dyspozycji. W Polsce dotyczyło to zarówno Jordana jak i Ungera. Do podobnego wniosku o Jordanie, jako biskupie misyjnym, doszedł również w wyniku swoich badań Paul Kehr. Jak wiemy, organizacja misyjna Kościoła polskiego zmieniła się dopiero za czasów jego następcy Ungera, któremu aż do roku 1000 podlegał cały ten kraj (cuius diocesi omnis haec regio subiecta est). Status prawno-kanoniczny biskupa Jordana jako „biskupa w Polsce". Odżegnując się od poglądu, jakoby Polska otrzymałajordana jako już biskupa wyświęconego z łaski i nominacji cesarza Ottona I, przyjmujemy, że został on biskupem dopiero w roku 968, zgodnie z treścią wspomnianej zapiski rocznikarskiej. Opowiadając się za czesko-raty-zbońską ścieżką napływu pierwszych misjonarzy do Polski, przyjmujemy dalej, że był wśród nich również Jordan, przybyły w orszaku księż-ny Dobrawy, może w randze prezbitera, i razem z nią osiadł na Ostrowie Lednickim. Zgodnie z tym, snując dalej tę nić przypuszczeń, należy wnioskować, że to z inicjatywy Dobrawy i Mieszka zwrócono się bezpośrednio do Rzymu, do papieża Jana XIII (965-972) z prośbą o namaszczenie Jordana na biskupa. Jest rzeczą prawdopodobną, że dokonało tego to samo poselstwo, które przekazywało cesarzowi Ottonowi broń poległego Wichmana. Wobec pozytywnego załatwienia powyższej prośby, należy przypuszczać, że z tym poselstwem do Rzymu udał się również Jordan i tam od samego papieża otrzymał swą sakrę. W tym przekonaniu utwierdza nas paralela ze staraniami cesarza Ottona I o arcybiskupstwo magdeburskie. W tej sprawie obradowały w Rawennie dwa synody, w roku 967 i 968. Gdyby prawdą było, co w tej sprawie głosi Thietmar w znanej nam zapisce o Jordanie, to w protokołach tych synodów fakt jego podporządkowania arcybiskupowi magdeburskiemu musiałby być odnotowany. A sam cesarz, gdyby rzeczywiście on był promotorem mianowania Jordana na biskupa dla 114 ki miał wówczas wyjątkową okazję do wystąpienia z wnioskiem ^podporządkowanie Jordana jurysdykcji Magdeburga. I znowu w obfitych dokumentach raweńskich dotyczących fundacji magdeburskiej deeokolwiek śladu takich cesarskich poczynań. braKjd^iŁ6 . . Z tego wszystkiego wynika niedwuznacznie, ze Mieszko i Do- brawa wystąpili z omawianą inicjatywą samodzielnie, torując sobie drogę do Rzymu własną „ścieżką prasko-ratyzbońską". Praga miała tym czasie już własne bezpośrednie kontakty z Rzymem. Z Kroniki Czechów Kosmasa (ks. I, rozdz. 22) dowiadujemy się o siostrze Dobrawy Mladzie, że „gdy dla nabożeństwa przybyła do Rzymu, łaskawie była przyjęta przez Ojca Apostolskiego [tj. papieża Jana XIII]; tam jakiś czas przebywając, w pełni wyćwiczyła się w regułach zakonnych i w końcu sam papież za radą swoich kardynałów, słusznie chcąc pomóc nowemu Kościołowi dobrotliwą łaską wyświęcił ją na opatkę, zmieniwszy imię na Maria, dając jej regułę św. Benedykta i laskę opacką. Potem nowa opatka otrzymawszy pożegnanie i błogosławieństwo apostolskie, pojechała do słodkiej ojczyzny, [...] aby przynieść ziemi czeskiej nową świętą regułę zakonną". W Pradze na Hradczanach przy kościele Św. Jerzego założono klasztor żeński, w którym Mlada-Maria sprawowała rządy opackie. Kosmas łączył też z wizytą i pobytem Mlady w Rzymie starania księcia Bolesława o biskupstwo w Pradze. Warto w tym związku zauważyć, że w polskim Roczniku Traski, zachowała się wiadomość zapisana pod rokiem 974: ecclesia Pragensis primo cepit habere episcopum Dethmarum nowinę, ex ammonicione Dobravce - „Kościół praski wpierw zaczął mieć biskupa imieniem Detmar z napomnienia Dobrawy". Że jest to wiadomość oryginalna i wiarygodna, wynika stąd, że Kosmas sam mylnie przenosił całą akcję utworzenia biskupstwa praskiego na rok 968, chociaż biskupstwo praskie faktycznie powstało dopiero w roku 974. Polska ówczesna, w latach sześćdziesiątych X wieku całkowicie "gańska, była przez to samo typowym krajem misyjnym. Dlatego tylko PaPież, a nie cesarz, był władny dla takiego kraju mianować „biskupa "syjnego" (episcopus gentium), to zaś jako takie podlegało bezpośrednio oncy Apostolskiej, a jego biskup mógł uprawiać swoją działalność chry- mzacyjną tylko za pozwoleniem papieskim (licentia apostolica). Nieuzasadnione jest wypowiadane także niekiedy zdanie, jako-y z chwilą takiej nominacji, biskup misyjny musiał od razu tworzyć 115 diecezję terytorialną i od razu uzyskać dla niej rezydencjonalny tytuł Wystarczy w tym celu odwołać się do dwu klasycznych przykładów Jednym jest udzielenie biskupowi praskiemu Wojciechowi (po odrzuceniu przez jego diecezjan, tj. przez księcia Bolesława i jego wielmożów, powrotu w roku 996 na stolicę biskupią w Pradze), przez papieża Grzegorza V zgody na działalność misyjną wśród pogan bez wskazania mu konkretnego kraju. Św. Wojciech najpierw udał się na Węgry, a następnie przez Polskę za radą księcia Bolesława Chrobrego do Prus. W jeszcze większym stopniu dotyczy to św. Brunona z Kwerfurtu, który otrzymawszy w roku 1002 zgodę na działalność misyjną został wyświęcony na biskupa przez arcybiskupa Taginona, a wyposażony przez papieża w paliusz arcybiskupi rozwinął swoją działalność misyjną na Węgrzech, na Rusi, sięgnął też aż do Szwecji, a potem idąc śladem św. Wojciecha dotarł do Prus, gdzie także poniósł śmierć męczeńską. Nie wiemy, gdzie Jordan rezydował, otrzymawszy od papieża swój mandat „biskupa w Polsce". Ostrów Lednicki mógł być dla niego tylko przystankiem na drodze. Zapewne razem z księżną Dobra-wą przeniósł się do Gniezna, oddając się pod bezpośrednią opiekę księcia. Z tego powodu proponuje się dla niego tytuł „biskupa dworskiego" (ks. J. Umiński). Rezydując stale przy dworze, uprawiał swoją akcję chrystianizacyjną, poruszając się po całym państwie Mieszka I. Nie mamy ani jednego przekazu, który by usprawiedliwiał zdanie o wyznaczeniu mu miejsca rezydencjonalnego w Poznaniu. Takie miejsce rezydencji podają tylko, jak wiemy, dwa fałszywe przekazy (Thiet-mar, koncept bulli papieskiej). Jako biskup dla całej ówczesnej Polski Jordan przebywał też w Poznaniu, podobnie jak we Włocławku, w Kaliszu lub Płocku. Natomiast co się tyczy Ungera, to odwołując się w tym wypadku do wiarygodnego świadectwa Thietmara z 1000 r., wymienia on Gniezno jako miejsce jego rezydencji. Nie inaczej zapewne było za czasów Jordana. Jedyna pewna wiadomość o wybudowaniu przez Mieszka I kościoła - bazyliki pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny odnosi się do Gniezna. I tutaj też złożono od razu relikwie św. Wojciecha po wykupieniu ich z rąk Prusów. Tutaj zlokalizowano siedzibę arcybiskup-stwa. Wnioski nasuwają się same. Wszystko wskazuje na to, że t jemnicy odkrycia siedziby pierwszego biskupa „polskiego" należy szukać w fundamentach katedry gnieźnieńskiej. 116 V. pierwsze polsko-niemieckie starcie o panowanie nad ujściem Odry: Cedynia (972). Polsko-skandynawskie koneksje Stało się to w roku 972. O jego przebiegu dowiadujemy się z dwu niezależnych od siebie źródeł. Pierwszą o nim wiadomość przekazał w dość zawoalowany sposób Brunon z Kwerfurtu w swoim znanym Żywocie św. Wojciecha. Przedstawiając błogosławione czasy wielkiego Ottona I i przeciwstawiając je mniej chwalebnym jego następcy, tak pisał: „Wtedy z winy Ottona [II] wiele się stało złego; wszędzie doszło do wielkich i żałosnych klęsk, pohańbione państwo spadło z wyżyn swego tronu, udręczone chrześcijaństwo odczuło gniew Boga. Prowadzono wojnę z Polanami; książę ich, Mieszko, zwyciężył podstępem; upokorzona pycha Teutonów musiała ziemię lizać; wojowniczy margrabia Hodo z poszarpanymi chorągwiami rzucił się do ucieczki" (rozdz. 10). W krytycznym zapale epizod o klęsce margrabiego Hodona Brunon przeniósł o rok później, na lata panowania Ottona II (973-983), gdy w rzeczywistości bitwa między księciem Mieszkiem a margrabią Hodonem rozegrała się w roku 972. Lepiej w tym przypadku poin-ormowany biskup Thietmar, tak z kolei wydarzenie to opisywał: „Tymczasem [czyli w czasie pobytu cesarza Ottona I w Italii] ;tojny margrabia Hodo, zebrawszy wojsko, napadł z nim na Miesz- który wierny cesarzowi i płacił trybut aż po rzekę Wartę. Na ">oc margrabiemu pospieszył wraz z swoimi [wojami] tylko mój ec' graf Zygfryd, podówczas młodzieniec i jeszcze nieżonaty. Kie- ' w dzień św. Jana Chrzciciela [24 czerwca] starli się z Mieszkiem, 117 pdził się na utworzenie w Czechach biskupstwa" (Żywot, rozdz. 29). Biskup Wolfgang, otrzymawszy wezwanie cesarza, zwołał swo-apitułę i przedstawił kanonikom jego prośbę. A chociaż ci odra- I0-Mies2ko 145 dzali mu zadośćuczynienia tej prośbie, to biskup stanowczo opowie dział się za jej spełnieniem. „Najchętniej oddam wszystko moje, abv tam wzmocnił się dom Boży, mianowicie przez wzmocniony Kościół To mając na uwadze, oświadczył się cesarzowi ze zgodą". Miał się posunąć tak daleko, że sam sporządził stosowny dokument, gdy nadszedł czas wykonania tej transakcji. Kto zachował w pamięci perypetie, które towarzyszyły samemu cesarzowi Ottonowi I przy zakładaniu arcybiskupstwa magdeburskiego, wie, że tamtego dzieła cesarz nie mógł doprowadzić do skutku, aż zainteresowani: arcybiskup moguncki i biskup halbersztadzki, zgodzili się na wydzielenie dla archidiecezji i dla diecezji mersbur-skiej odpowiedniej części z diecezji halbersztadzkiej. Wszystko odbywało się więc zgodnie z kościelną praktyką prawno-kanoniczną. Był o tej praktyce dobrze powiadomiony kronikarz Kosmas, gdy sam odtwarzając pod 967 r. fikcyjne stadia fundacji biskupstwa praskiego, najpierw wymieniał odpowiednią prośbę (petitio) skierowaną do Stolicy Apostolskiej o wyrażenie zgody na utworzenie w Pradze biskupstwa, a następnie dalsze prośby do cesarza o wyrażenie zgody na wyodrębnienie odpowiedniej części z diecezji ratyzbońskiej, dalej tej samej prośby do metropolity, któremu ta diecezja podlegała, wreszcie do biskupa diecezji ratyzbońskiej, w obrębie której przyszła diecezja miała być zorganizowana. Jak z tego widać, papież, gdy do niego dotarła wspomniana wyżej prośba księcia czeskiego o utworzenie biskupstwa praskiego (nie należy wątpić, że z analogiczną prośbą zwrócono się do biskupa passawskiego Pilgrima, w którego jurysdykcji znajdowały się Morawy, co Kosmas wolał przezornie przemilczeć), z pewnością zażądał wpierw stosownego zrzeczenia się swoich uprawnień pastoralnych nad Czechami i Morawami przez obu wymienionych biskupów. Toteż dopiero na tym drugim etapie do owych zabiegów fundacyjnych mógł zostać włączony cesarz Otton II. Ważną rolę w tych zabiegach, o czym znowu milczy Kosmas (bo najzwyczajniej w świecie ani Kosmas, ani biskup Jaromir o niej nie wiedzieli), odegrał książę bawarski Henryk II. Do cesarza ze swoją prośbą o uzyskanie zgody biskupa Wolfganga nie wystąpił bezpośrednio sam książę Bolesław (co pod znakiem zapytania stawia domysły tych badaczy, którzy te plany księcia Bolesława II wiążą z jego obec- 146 ścią w Kwedlinburgu w kwietniu 973 r.), lecz użył do tej roli księ-. bawarskiego, a posłużenie się pośrednictwem i współdziałaniem siecią Henryka przy zakładaniu obu biskupstw (w odniesieniu do biskupstwa morawskiego nie poświadczone, ale bardziej niż prawdopodobne), było całkowicie uzasadnione. Wprawdzie książęta bawarscy po śmierci Arnulfa utracili przyznany mu przez króla Henryka l przywilej udzielania inwestytury tamtejszym biskupom, to jednak książę Henryk z istoty rzeczy miał u cesarza większy posłuch, niż królewski wasal i trybutariusz - książę czeski. Był zapewne jeszcze drugi wzgląd, z którym już poprzednio się zetknęliśmy, mianowicie z dojrzewającym wówczas u księcia Henryka planem strącenia cesarza Ottona z tronu i z rolą, jaką w tych planach wyznaczył on obu słowiańskim książętom, tj. Bolesławowi II i Mieszkowi I. Była to usługa za usługę. Do wykrycia spisku trzech książąt doszło dopiero w czerwcu 974 r., a więc pierwsze kroki, skierowane do Ottona II w tych sprawach, dotyczących fundacji obu biskupstw, mogły być wprawione w ruch w drugiej połowie 973 r. i w pierwszych miesiącach 974 r. Do pierwszego spotkania księcia Henryka z cesarzem na szczeblu państwowym doszło już w miesiącach wrześniu - listopadzie, kiedy bawili tam również biskupi Pilgrim z Passawy i Abraham z Freisingen, uzyskujący potwierdzenia dla swoich transakcji majątkowych. A zatem pozytywna interwencja Ottona II w Ratyzbonie (i zapewne w Pas-sawie) mieści się najlepiej w tych ramach czasowych. A zatem gdy to ważne ogniwo w łańcuchu rozpoczętej procedury fundacyjnej zostało pomyślnie załatwione, dalszy jej ciąg, zależny tylko od czynników kościelnych (papież i dwaj metropolici: moguncki i salzburski), mógł się już toczyć niezależnie od komplika-ji politycznych, jakie potem zakłóciły stosunki między cesarzem Ottonem i księciem Henrykiem. Fundacja w ramach czynności kościelnych mogła dojść do skutku już w roku 974. Możemy się w tym miejscu odwołać do pozytywnej wiadomo-:i w polskim Roczniku Traski, który wypisał ją (razem z innymi pol-rawia) stolicy biskupstwa (zapewne: Ołomuniec). Z tego opisu wynika też dobitnie, że Śląsk ze swoimi plemionami, a na szczególną 149 age zasługuje tutaj wymienienie wśród nich plemienia Dziadoszan dosize), występującego również w dokumentach fundacyjnych biskupstwa miśnieńskiego, znajdował się pod jurysdykcją Pragi, na-iast Araków i ziemie położone w kierunku wschodnim znalazły się w roku 974/975 w granicach diecezji morawskiej. Mając na uwadze późniejsze zmiany geograficzno-polityczne zarówno w Małopol-sce, jak i na Śląsku, możemy powtórzyć, że opis powyższy ściśle odpowiada granicom państwa czeskiego przed rokiem 981, a więc historycznie mówiąc około roku 974. 3. Szczęśliwy finał udziału Mieszka I w wojnie domowej czesko-bawarsko-cesarskiej w Niemczech. Poślubienie margrabianki Ody Poza lakoniczną wzmianką Roczników altajskich z 974 r. o sprzy-siężeniu książąt słowiańskich: Bolesława i Mieszka z księciem bawarskim przeciw cesarzowi Ottonowi, na arenie bojowej jako wytrwały i wierny sojusznik księcia Henryka uwijał się tylko książę czeski. W źródłach ówczesnych ani razu nie pojawia się w tej roli Mieszko. Szczególnie znamienna z tej perspektywy jest jego nieobecność w Kwe-dlinburgu w roku 978, gdzie odprawiano sądy, dość łagodne, nad księciem Bolesławem, a bardzo srogie nad dwoma Henrykami: bawarskim i karynckim. Czy świadczy to o jego wycofaniu się z popierania księcia bawarskiego w zmaganiach z cesarzem, a tym samym wspomagania swego szwagra Bolesława? O rozluźnieniu tych stosunków moglibyśmy wnosić z wydarzenia mocno ważącego o trwałości tych stosunków: w roku 977 zmarła księżna Dobrawa. Z dalszego przebiegu stosunków polsko-czeskich wynika, iż rzeczywiście jej śmierć mocno potem przyczyniła się do ich osłabienia. Ale w roku 973 i 977 nic nie zapowiadało takiego ob-otu rzeczy. W rzeczywistości aktywna rola księcia Mieszka w walkach domowych w Niemczech po stronie księcia Henryka musiała być bardziej znacząca, niż wynika to z zapisów ówczesnych niemieckich roczników. W drugiej połowie 978 r. król Francji, Lotar, napadł na Akwi-an i przez krótki czas okupował duchową stolicę Niemiec; w re-cesarz Otton, zmobilizowawszy poważne siły, doszedł ze swoją 151 wyprawą odwetową aż pod Paryż; to z kolei miało zachęcić króla Lotara w roku następnym do opanowania siedziby biskupów flandryj-skich w Cambrai. Na wieść o tych przygotowaniach miejscowy biskun Tedto zbiegł do sąsiedniej Kolonii. Tymczasem znany nam książę Dolnej Lotaryngii, brat króla, Karol zapobiegł groźbie. Wezwany przez miejscowych komesów zająwszy miasto, zainstalował się w pałacu biskupim i wraz ze swoją drużyną pustoszył posiadłości biskupie. Zrobił z tym dopiero porządek cesarz Otton po powrocie z dalekiej wyprawy wojennej, udzieliwszy inwestytury na to biskupstwo mnichowi z klasztoru w Górze, Rothardowi. W tej sytuacji zrozumiałe jest, że w samym Cambrai z uwagą obserwowano wszystkie te wydarzenia. Zostały one utrwalone w Dziejach biskupów kambryjskich z lat czterdziestych następnego stulecia. Śledzący itinerarium Ottona II, ich autor pisze tak: „Albowiem cesarz oddalony od granic swego państwa przebywał wśród Słowian, których poszedł zwalczać, pozostali zaś książęta lotaryńscy rozważali, co mogliby zrobić dla odzyskania biskupstwa". I zaraz dalej: „Już zaiste przy zapadających krótkością dniach i zimowych śnieżycach, cesarz, powściągnąwszy dłoń od wojny, wrócił do Póhlde, własnej siedziby, na Nowy Rok" (Gęsto, rozdz. 101,102). Autor Dziejów nie wymienia Słowian, którzy stali się celem wyprawy cesarskiej, ale historycy są zgodni co do tego, że nie mogli nimi być Czesi, z którymi Otton co dopiero zawarł pokój, a zatem ta jesienna wyprawa skierowała się przeciw Polsce. W ówczesnej konstelacji politycznej mogła to być próba ukarania Mieszka za współudział w sprzysiężeniu z roku 973 i zapewne za czynny udział w walkach u boku księcia czeskiego Bolesława. Pośrednie potwierdzenie tego udziału znajdujemy w stosunkowo obszernej opowieści biskupa Thietmara o okolicznościach towarzyszących poślubieniu przez Mieszka I drugiej żony, Ody: „Kiedy matka Bolesława [tj. DobrawaJ umarła jego ojciec poślubił bez zezwolenia Kościoła mniszkę z klasztoru w Kalbe, która była córką margrabiego Dytryka. Oda - było jej imię i wielką była jej przewina. Albowiem wzgardziła Boskim oblubieńcem, dając pierwszen stwo przed nim człowiekowi wojny, co spotkało się z potępienierr wszystkich dostojników Kościoła, a w szczególności jej czcigodnego • kupa [halbersztadzkiego] Hildewarda. Z uwagi jednak na dobro jczyzny i konieczność zapewnienia jej pokoju, nie przyszło z tego wodu do zerwania stosunków, lecz znaleziono właściwy sposób rzywrócenia zgody. Albowiem dzięki Odzie powiększył się zastęp wyznawców Chrystusa, powróciło do ojczyzny wielu jeńców, zdjęto skutym okowy, otwarto wrota więzień przestępcom. Mam nadzieję, że Bóg przebaczył jej wielki grzech, jakiego się dopuściła, skoro tak wielką okazała gorliwość w tym zbożnym postępowaniu" (Kronika, ks. IV, rozdz. 57). jak widzimy, nie ma tutaj ani słowa o wyprawie cesarza Ottona na Polskę. Ale że musiała przed tym zaistnieć i że skończyła się ona niepowodzeniem, wynika niedwuznacznie z użytego przez kronikarza słownictwa i z samych zaszłości towarzyszących temu małżeństwu. Najpierw trzeba zauważyć, że biskup Thietmar nazywa tu księcia Mieszka „człowiekiem wojny" (vir militaris), w przeciwieństwie do innych zwykle przychylnych mu wzmianek. Dalej, że małżeństwo to zostało zawarte dla „dobra ojczyzny" i konieczności „zapewnienia jej pokoju" (proter corroboradonem pacis necessariae) i doprowadzenia naprężonych z Polską stosunków „do zgody". Wreszcie, co tutaj jest najważniejsze, do Niemiec wróciło „wielu jeńców", a skutym „zdjęto okowy". Wydanie margrabianki Ody za księcia polskiego nie podobało się biskupom niemieckim, ze względu na jej zakonny stan przed za-mążpójściem. Widocznie jednak świeccy dostojnicy z cesarzem i jej ojcem, margrabią Dytrykiem, byli innego zdania, gdy wymagała tego „racja stanu". Widać też wyraźnie, że bilans starć wojennych na pograniczu polsko-niemieckim w tym okresie był dla strony niemieckiej ujemny, co się wyraziło w wielkiej liczbie jeńców; mogło się ich w Polsce nagromadzić z lat ubiegłych. Jedynie poprzedzające polskie działania wojenne tłumaczą konieczność zorganizowania niemieckiej wyprawy odwetowej przy osobistym udziale cesarza. Wiadomo, że cesarz Otton wyprawił się w 980 r. do Italii; Niemcy opuścił w listopadzie; w grudniu tego roku już przebywał w Lombardii. A zatem do zawarcia ugody polsko-niemieckiej, zamykającej ten 'lerwszy poważny konflikt między obu państwami doszło zapewne na wiosnę lub latem 980 r. O samej Odzie wiemy niewiele więcej niż to, co nam podał Thiet-"- Już sam fakt, że wydobyto ją z klasztoru celem oddania jej za 153 żonę Mieszkowi, pozwala sądzić, że to nie ona, jak się nad nią jak grzesznicą rozwodzi biskup Thietmar, spieszyła do małżeństwa lec została przez innych złożona jako ofiara na ołtarzu polityki. Jej ojciec, margrabia Dytryk, stojący od wczesnych lat pięćdziesiątych na czele Marchii Północnej, odgrywał dużą rolę w stosunkach niemiec-ko-słowiańskich za czasów Ottona I, mniej znaczną za jego syna. Poza jednym wielkim epizodem, którym niebawem się zajmiemy, zachowywał się raczej biernie. Z całą pewnością natomiast mógł po śmierci margrabiego Gerona uchodzić za „eksperta" i głównego doradcę młodego cesarza w stosunkach ze Słowianami, w szczególności z Wie-letami. Nie należy więc wątpić, że to on oddał niejako swoją córkę do dyspozycji cesarza, aby ten przed swą wyprawą do Włoch mógł dokonać ostatecznej pacyfikacji w tych stosunkach, tym razem przede wszystkim z Polską. Oda stanęła na wysokości powierzonego jej zadania. Wszystko wskazuje na to, że zyskała wielki wpływ na starzejącego się męża zarówno w dziedzinie polityki państwa, jak w stosunkach rodzinnych. Urodziła Mieszkowi trzech synów: Mieszka, Lamberta i Świętopełka. Zabezpieczenie dla nich dziedzictwa stanęło przed książęcą parą małżeńską, młodą jeszcze Odą i stojącym nad grobem Mieszkiem, jako wyzwanie. 4. Rozbudowa grodów naczelnych w Gnieźnie i Poznaniu w obliczu zagrożenia niemieckiego Już poprzednio zauważyliśmy, iż między Gnieznem i Poznaniem od samego początku zarysowuje się jakby sprzężenie zwrotne. Gdy około roku 940 na tzw. Górze Lecha (lepiej Piasta) na otwartej choć już zagospodarowanej przestrzeni powstawały zręby pierwszego grodu, to w tym samym czasie zaczęto również, ale „na surowym korzeniu", budować bliźniaczy gród na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Dla Gniezna przełomową datą w zabudowie istniejącego już grodu o powierzchni około 6800 m2 (65 x 100 m), otoczonego potężnym wałem z bierwion dębowych, umocowanych hakami, było przystosowanie zabudowy wewnętrznej na potrzeby nowego kultu w n ku 968. W północnej części wzgórza mieściło się, jak o tym świadczą 154 'erzęce pozostałości ofiarne, siedlisko kultu pogańskiego bóstwa, szacego ponoć wedle późniejszych tradycji miano Nyi. Zostało ono burzone, a na jego miejsce wzniesiono świątynię pod wezwaniem ćw Jerzego; wedle późniejszych tradycji znajdowała się ona w obrębie mniejszego grodu (in arce). W tym rozplanowaniu nie trudno roz-ooznać strukturę podobną do praskich Hradczan z kościołem Św. Jerzego, a zatem powstałą zapewne z inicjatywy Dobrawy i przybyłych wraz z nią budowniczych z jej czeskiej ojczyzny. Drugim ważnym składnikiem tej zabudowy był wspomniany grodek, przylegający od północy do wielkiego obwałowania grodu dolnego, w którym mieściła się rezydencja księcia i jego bezpośredniego otoczenia. Zamieszkiwała w nim przede wszystkim księżna Dobrawa po opuszczeniu swej przejściowej siedziby na Lednicy, a także biskup Jordan przy kościele Św. Jerzego. Dość podobnie kształtowała się wewnętrzna zabudowa grodu na Ostrowie Tumskim, pierwotnie zapewne pomyślana jako pomieszczenie dla książęcej drużyny. Pod koniec tego okresu, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, pojawiła się tu na skraju południowym pierwsza budowla sakralna pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, którą późniejsza tradycja także przypisywała inicjatywie księżny Dobrawy. Ostatnio przeprowadzone badania wykopaliskowe dozwalają przypuszczać istnienie tutaj ściśle z tą świątynią połączonego murowanego palatium. Gdy Gniezno było swoimi funkcjami administracyjnymi i militarnymi zwrócone na prawobrzeżną połać Warty (Kujawy i Mazowsze), to Poznań z pewnością miał, w miarę przesuwania się ekspansji państwa w kierunku Śląska, Ziemi Lubuskiej i Pomorza Zachodniego pełnić tę samą rolę na jej połaci lewobrzeżnej. Około roku 980 zaczyna się zapewne druga, równolegle przebiegająca rozbudowa obu grodów. W Gnieźnie objęto obwałowaniami Podgrodzia (II), poszerzającymi ich przestrzeń do około 12 250 m2 xl25 m), zapewne celem powiększenia pomieszczeń dla załogi. Na dawnym podgrodziu l położono zapewne wówczas fundamenty pod Bazylikę Najświętszej Marii Panny, rozbudowaną później do rozmia-v katedry archidiecezjalnej. Zważywszy na czas powstania mogła to YC tym razem wspólna inicjatywa Mieszka i drugiej jego żony, Ody. W Poznaniu pierwotny gród o rozmiarach 8000 m2 (80 x 100 m) •ostał rozbudowany w kierunku południowo-wschodnim, na tereny 155 przylegające pod nazwą Zagórze, obejmujące obszar około 13 000 m2 (100x 1300 m), zapewne także z przeznaczeniem dla załogi, przenie sionej z głównego grodu, gdzie po roku 1000 zaczęto wznosić ko ściół katedralny pod wezwaniem Św. Piotra. Ta druga faza rozbudowy obu grodów jest dość ściśle datowana metodą dendrologiczną na ostatnią ćwierć X stulecia. Pozwala to na wysunięcie przypuszczenia, iż oba te przedsięwzięcia pozostają w ścisłym związku z pierwszym dobrze datowanym uderzeniem wojsk niemieckich cesarza Ottona II na Polskę w roku 979. Toteż tutaj od razu warto dodać, że ponowna rozbudowa fortyfikacji poznańskich na początku XI w. zapewne także wiąże się z wyprawą króla Henryka U na Polskę w roku 1005. Dotarła ona do samych wrót Poznania, ale jego obronność widocznie skłoniła króla do zawarcia pokoju i odwrotu. Na podstawie powyżej zinterpretowanej mało wydajnej zapiski dziejów Kościoła kambryjskiego trudno wywnioskować, jak daleko w głąb ówczesnej Wielkopolski posunęła się wyprawa cesarza Ottona i czy podobnie, jak wyprawa z roku 1005, dotarła ona aż do samych wrót Poznania. Jeżeli jednak zważymy, że data końcowa jej powrotu nastąpiła późną jesienną porą, przy zapadających już wczesnym mrokiem dniach, to skoro zwołano ją na początek września już po żniwach, jak to było w zwyczaju, więc potrwała ona co najmniej dwa miesiące. W takim razie był to czas wystarczający, ażeby spod Magdeburga uczęszczanym szlakiem handlowym przez Krosno nad Odrą dotrzeć aż do Poznania. Dla księcia Mieszka musiał to być sygnał alarmowy, że czasy zabezpieczonego na lewym skrzydle przez czeski Śląsk pokojowego współżycia z Niemcami niepowrotnie się skończyły. Nowa sytuacja wojskowa wymagała wzmocnienia przedpola obronnego stolicy państwa. Poznaniowi przypadła więc z istoty rzeczy rola przedmurza na tym przedpolu. 158 VII. przełom w stosunkach polsko-czeskich Na początku lat osiemdziesiątych X wieku stosunki polityczne w najbliższym sąsiedztwie Polski weszły znowu w okres silnych napięć. Najbardziej dotknęły one wytrwałego sojusznika, jakim od połowy lat sześćdziesiątych tego stulecia były Czechy. Wynikały one w dużym stopniu ze struktury geograficzno-politycznej państwa Prze-mysłowiców. Jako najszybciej wówczas, po rozpadzie Wielkich Moraw, w tym rejonie Europy Środkowej zorganizowane, państwo to rozciągało się wydłużonym kształtem od Sudetów i Lasu Czeskiego na zachodzie wzdłuż całych Karpat aż po Bug i Styr na wschodzie. Obejmowało obok rdzennie czesko-morawskich plemion także polskie plemiona: śląskie, wiślańskie i lędziańskie. Było wielkoplemien-ną organizacją polityczną o własnym słabo rozwiniętym systemie komunikacyjnym, ale bardzo atrakcyjnym ogniwem wiążącym południowe Niemcy z Rusią Kijowską, która wchodziła wówczas w szczytową fazę rozwoju za panowania księżny Olgi i jej syna Włodzimierza Wielkiego (980-1015). W przeciwieństwie do swoich poprzedników, napadających na bogate prowincje Bizancjum drogami wodnymi, Włodzimierz obrał do Konstantynopola drogę lądową wzdłuż zachodnich obrzeży Morza Czarnego. W znanej nam Powieści minionych lat czytamy pod rokiem 981: „Poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich: Przemyśl, zerwień i inne grody, które są i do dziś dnia pod Rusią". Dodatek „są i do dziś dnia pod Rusią" wskazuje, że cała zapiska •stała zredagowana co najmniej sto lat później po roku 1031, tj. po 159 przejściowym opanowaniu tzw. Grodów Czerwieńskich przez Bolesła wa Chrobrego w roku 1018, i ich utracie w 1031 za czasów Mieszka H Zapiska oryginalna donosiła zapewne tylko o zajęciu Przemyśla i zagadkowego wciąż grodu Czerwień i jeszcze kilku innych. Znamienne też jest, że w zapisce tej nie występuje formuła „poszedł na Lachów", lecz „ku Lachom". W dawniejszej historiografii polskiej utrzymywało się mniemanie, że Włodzimierz istotnie zdobył te „Grody" na Polakach czyli odebrał je księciu Mieszkowi. Brak jednak jakiejkolwiek źródłowej przesłanki, która by wspierała taki pogląd. U schyłku XI wieku w la-topisarstwie ruskim przewijały się dwa rozumienia nazwy Lach, jedno regionalne, odnoszące się do plemienia Lędzian, zamieszkującego ziemie między Sanem i Bugiem, oraz drugie ponadregionalne, odnoszące się do Polaków w ogóle. Była to zwykła procedura urabiania nazw swoich sąsiadów wieloplemiennych od nazwy plemienia bezpośrednio sąsiadującego z nazwotwórcą. Nie ulega wątpliwości, iż w zapisce ruskiej chodziło o Lędzian-Lachów w tym regionalnym znaczeniu. Na nazwę ponadregionalną w powyższym rozumieniu było jeszcze za wcześnie; wytworzyła się ona dopiero na stałe w XII stuleciu. Istotne jest to, że żadna z zainteresowanych stron, czyli przede wszystkim Bolesław II (ewentualnie Mieszko I) nie wystąpiła z próbą odzyskania Grodów Czerwieńskich, a Ruś utrzymała je w swym posiadaniu aż do roku 1018. Uwagę obu książąt słowiańskich ściągnęły inne o wiele donioślejsze wydarzenia rozgrywające się bliżej ich centralnych ośrodków władzy. l. Powstanie plemion wieleckich w 983 r. Śmierć cesarza Ottona II Powstanie wybuchło dość niespodziewanie. Od czasu listu wysłanego przez cesarza Ottona I do księcia Hermana i margrabiego Dytryka w końcu 968 r., panował na pograniczu wielecko-saskim pokój. Nawet przez cały czas trwania wojny domowej w latach 974-979 w Niemczech zarówno Wieleci, jak i Obodryci nie wykorzystali sposobności zrzucenia z siebie jarzma zniewolenia. Do wybuchu powstania mogła się przyczynić, ale tylko w pewnym stopniu, 3-letnia nieobecność cesarza Ottona w Niemczech i klęski ponoszone przez 160 • eo w południowej Italii w walkach z Saracenami (Arabami), w więk-11 vm natomiast stopniu nieobecność wielu książąt i komesów pogra- ' nych, podążających w ślad za cesarzem do Włoch i odbywających w maju 983 r. wraz z nim w Weronie narady nad stanem państwa. 7 tej nieobecności skorzystali Duńczycy, napadając i niszcząc jeden z pogranicznych grodów, co zmusiło księcia saskiego Bernarda do przerwania podróży do Werony i do powrotu do ojczyzny. „Rebelia" Słowian, jak ją nazwał jeden ze współczesnych roczników niemieckich, wywarła duże wrażenie. Niektórzy badacze dowodzili, że opierając się na zapiskach późniejszych roczników i kronik, należy przesunąć datę wystąpienia Wieletów na rok 982. Wiarygodne współczesne roczniki zgodnie tymczasem zanotowały: „983. W tym roku Słowianie wznowili wojnę [rebelles] z Sasami (Roczniki hildesheimskie). 983. Między Słowianami a Sasami wzburzenie, Słowian prześladujących Sasów, kościoły, klasztory i burzących wiele miast (Roczniki altaj-skie). 983. Tego samego roku zjednoczone siły Słowian zbuntowały się przeciw cesarzowi i margrabiemu Dytrykowi" (Roczniki kwedlinburskie, w wersji Thietmara, ks. III, rozdz. 24). Jednakże dopiero biskupowi Thietmarowi, czerpiącemu swoje wiadomości bezpośrednio od ojca Zygfryda, który był uczestnikiem tych wydarzeń, zawdzięczamy bardziej szczegółowy opis powstania: „Ludy, które po przyjęciu chrześcijaństwa podlegały naszym królom i cesarzom, płacąc im trybut, doznawały wielkiego ucisku wskutek samowoli księcia Dytryka, i jak jeden mąż za broń chwyciły. [...] Zaczęła się ta zbrodnia 29 czerwca od wyrżnięcia załogi w Hobo-linie i zniszczenia tamtejszej katedry. W trzy dni potem zjednoczone siły Słowian napadły, w chwili gdy dzwoniono na jutrznię, na katedrę w Brennie, która została założona trzydzieści [dwadzieścia - GL] lat wcześniej od magdeburskiej. Jej trzeci z kolei pasterz, Folkmer, uratował się na czas ucieczką, jej zaś obrońca Dytryk wraz z rycerstwem ledwie uszli tego dnia przed wrogiem. Duchowieństwo tamtejsze dostało się do niewoli. Dodilo zaś, drugi pasterz tego biskupstwa, który uduszony przez swoich, leżał od trzech lat w grobie, został zeń wyrzucony. [...] Cały skarb kościelny został rozgrabiony i wiele krwi si? polało w sposób pożałowania godny" (Kronika, ks. III, rozdz. 17). "-M, leszko I 161 W tym na wskroś realistycznym opisie wypędzenia obu bisku pów (powrócili do swoich siedzib dopiero w XII wieku) i dewastaci' kościołów katedralnych, szczególne zainteresowanie wywołuje zdanie, iż Słowianie doznawali wielkiego ucisku ze strony nadzorującego ich margrabiego Dytryka. Gniew Słowian obracał się również przeciw biskupom i duchowieństwu. Ucisk polegał zapewne na nadużyciach przy poborze trybutu, w którym również mieściła się dziesięcina kościelna. Trybut dokuczał nie tylko poganom. Biskup Thietmar pisze bowiem na zakończenie: „Zamiast Chrystusowi i jego czcigodnemu rybakowi Piotrowi zaczęto oddawać cześć różnym bożkom z diabelskiej niewiary poczętym i tę żałosną zmianę pochwalali nie tylko poganie, lecz także chrześcijanie" (ks. III, rozdz. 17). Ta z perspektywy minionych kilkudziesięciu lat, pod adresem hierarchii świeckiej i kościelnej rzucona apostrofa kronikarza dowodzi, że ucisk margrabiego dokuczał jednym i drugim i że chrześcijanie także przyjęli z ulgą czas swobody. W oczach Kościoła był to przejaw pogańskiej reakcji. Słowianom głównie chodziło o zrzucenie zależności politycznej. Toteż ich powstanie nie ograniczyło się tylko do usamodzielnienia własnego kraju. Przeszli do ataku na niemieckie połacie marchii. Pisze bowiem Thietmar dalej: „Po tych wypadkach Słowianie zniszczyli klasztor Św. Wawrzyńca w mieście Kalbe, a następnie ścigali naszych uciekających jak płochliwe jelenie. [...] Gdy już wszystkie miasta i wsie aż do rzeki Tongery [dopływ Łaby poniżej Magdeburga - GL) padły ofiarą niszczycielskiego ognia i rabunku, nadciągnęło od strony Słowian więcej niż trzydzieści pieszych i konnych oddziałów, które z pomocą swoich bożków i przy dźwięku poprzedzających je trąb wojennych nie zawahały się przed spustoszeniem reszty, same nie ponosząc przy tym żadnych strat" (ks. III, rozdz. 19). Tym razem zarówno margrabia Dytryk, jak i ówczesny arcybiskup Gizyler, obawiając się ataku na samą stolicę marchii, Magdeburg, zmobilizowali okoliczne rycerstwo, a wśród nich wymienieni zostali margrabiowie i hrabiowie: Hodo, Rykdag, a także ojciec kronikarza Zygfryd, stoczyli z napastnikami zwycięską bitwę. Gdy ci pod osłoną nocy uszli z pola walki, kronikarz z boleścią skarżył się, że po tym zwycię stwie „wszyscy nasi z wyjątkiem trzech, rozeszli się nazajutrz do domu . 162 z z to Zagrożenie nadal więc pozostało. Uwagę szczególną zwraca niszczenie klasztoru żeńskiego Św. Wawrzyńca w Kalbe nad Muldą, którego, jak wiemy, wywodziła się Oda, żona Mieszka I. Nie mogło pozostać bez wpływu na późniejsze decyzje księcia. 2. Wybuch wojny domowej o tron królewski w Niemczech O wiele donioślejsze znaczenie dla całokształtu stosunków politycznych w tej części Europy miała nagła i niespodziewana śmierć cesarza Ottona w dwudziestym ósmym roku życia (7 grudnia). Jakby przewidując swój koniec na wspomnianym zjeździe w Weronie (czerwiec 983) przeprowadził on wybór 3-letniego syna Ottona (980-1002) na swego następcę. W Niemczech wnet po jego śmierci arcybiskupi Jan z Rawenny i Willigis moguncki spiesznie koronowali chłopca na króla niemieckiego w dniu 25 grudnia tegoż roku. Na wieść o śmierci cesarza pozbawiony w roku 978 swego bawarskiego księstwa, Henryk oddany pod opiekę biskupa Utrechtu Folkmara, został przez niego wypuszczony na wolność. Udał się on stamtąd do arcybiskupa kolońskiego Wariona. Henryk, odwołując się do „prawa bliższości" z cesarzem, zażądał od niego przekazania mu młodziutkiego Ottona celem przejęcia nad nim opieki i władania w jego imieniu państwem. W praktyce oznaczało to odsunięcie przebywających wówczas w Italii babki Adelheidy i matki Teofano od dziecka i sprawowania w jego imieniu regencji. Tymczasem Henryk ani myślał o wywiązywaniu się z swoich opiekuńczych obowiązków. Trwając nadal uparcie przy swoich dawniejszych planach pozbawienia władzy Ottona II, wnet ujawnił takie same zamiary odsunięcia od władzy jego syna i także zawładnięcia tronem królewskim. W tym zamiarze utwierdzali go niektórzy biskupi, zwłaszcza wspomniany Folkmar i Dytryk z Metzu, a także sporo komesów. Z Kolonii Henryk udał się do Magdeburga, dokąd zwołał wszystkich miejscowych dostojników państwowych, i jak pisze Thietmar: „układał się 1 mmi, jak mają się poddać jego władzy i wynieść go na tron królewski". Uzyskawszy częściowe poparcie zebranych, przeniósł się do Kwedlinburga; i tu znowu zwołał „mnóstwo książąt", którzy podczas ""oczystości Wielkanocnych „obwołali go królem i śpiewali na jego 163 cześć hymny pochwalne". I w tym momencie na scenie pojawili się w jego otoczeniu dawniejsi sojusznicy z lat siedemdziesiątych. )ak pisze Thietmar: „Przybyli tam także, wśród wielu innych książąt: Miesz-ko, Mściwoj [obodrycki] i Bolesław [czeski] i przyrzekli mu pod przysięgą poparcie jako królowi i władcy" (ks. IV, rozdz. 2). Był to szczyt osiągnięć Henryka bawarskiego w dążeniu do korony. Tymczasem trzeba było jeszcze przeprowadzić koronację, której mógł dokonać jeden z arcybiskupów nadreńskich. Do tego nie doszło. Część obecnych w Kwedlinburgu książąt wymknęła się z tego zgromadzenia i urządziła w Asselburgu koło Brunszwiku w samym sercu księstwa saskiego zebranie separatystyczne, na którym najważniejszymi osobami byli książę saski Bernard i arcybiskup moguncki Willigis, a także znany nam margrabia Marchii Północnej, Dytryk. Tam postanowiono wystąpić w obronie praw tronowych młodego Ottona. Henryk pospieszył im naprzeciw z silnym oddziałem swoich popleczników, ale wysłany do zbuntowanych książąt biskup Folkmar uzyskał tylko tyle, że obie strony zgodziły się na rozejm i pokojowe rokowania. Obie strony gotowały się do dalszej walki. Henryk udał się do Bawarii, którą zawiadywał drugi „młodszy" Henryk, w roku 978 razem z starszym imiennikiem pozbawiony księstwa karynckiego. Henryk „starszy" przybywszy do Bawarii zdołał tam przeciągnąć na swoją stronę miejscowych biskupów i komesów, a nawet wdać się w otwartą walkę z swym młodszym imiennikiem. Toteż nieco wzmocniony pospieszył do sąsiedniego księstwa frankońskiego, aby również tam zjednać sobie poparcie. Tu jednak spotkała go porażka. W miejscowości BUrstadt koło Wormacji doszło do spotkania samo-zwańczego króla-elekta z głównym rzecznikiem króla już koronowanego, arcybiskupem Willigisem i nowym przeciwnikiem, księciem szwabskim Konradem. Tu dowiedział się, że stronnicy Ottona III nie złamią złożonej mu przysięgi wierności. Zagrożony więc wybuchem wojny domowej zgodził się na kompromis (za cenę, jak się przypuszcza, przywrócenia mu księstwa bawarskiego) i obiecał przybyć na następne spotkanie do miejscowości Rohr koło Meiningen w Turyngii, i oddać tam syna matce Teofano, przebywającej w czasie niepokojów we Włoszech u cesarzowej-babki Adelheidy. Idźmy dalej śladem następnych działań Henryka. Za przewodnika tym razem obieramy Roczniki kwedlinburskie, główne źródło Thiet- 164 ara do tych wydarzeń. Donoszą one, że po spotkaniu w BUrstadt wspomniani książęta „świeccy i duchowni" zwrócili się do obu cesa-zowych z wezwaniem o powrót do Niemiec, co one skwapliwie uczyniły aby przybyć na czas na umówione spotkanie w Rohr. Zanim to nastało, Henryk nadal szukał poparcia. Z Kroniki Thietmara dowiadujemy się: „Z kolei udał się Henryk ze swoimi stronnikami do księcia czeskiego Bolesława, który gotów był zawsze pomóc mu w każdej potrzebie. Ten przyjął go z honorami wielkimi i kazał swemu wojsku odprowadzić go do granic swoich przez kraj Niżan i Głomaczy aż do Mogilan [Miigeln w Turyngii]. Następnie udał się Henryk do Magdeburga wraz z naszymi ludźmi, którzy wyszli na jego spotkanie" (ks. IV, rozdz. 5). W toku tej wyprawy czeskich oddziałów osłonowych w służbie księcia Henryka wydarzyło się coś, co dla swej wagi warto opowiedzieć własnymi słowami kronikarza: „Wagio, wojak księcia czeskiego Bolesława, który odprowadził Henryka z wojskiem, przybywszy w drodze powrotnej do Miśni, wdał się w pogawędkę z jej mieszkańcami i przez pośrednika prosił Fryderyka, który był przyjacielem i wasalem margrabiego miśnieńskiego Rygdaga, przebywającego wówczas w Magdeburgu, ażeby przyszedł na rozmowę z nim do kościoła znajdującego się poza murami grodu. Kiedy ten tylko wyszedł z grodu zamknięto za nim bramę, a mieszkańcy zamordowali skrytobójczo nad rzeką, która nazywa się Trybusz, Rykdaga, burgrafa owego grodu i zarazem znakomitego rycerza. Gród opanowała natychmiast załoga Bolesława i niebawem przyjęto go tutaj jako pana i władcę" (ks. IV, rozdz. 5). Ten zamach na Miśnię w roku 984 okazał się w dalszym przebiegu wydarzeń bardzo brzemienny w skutkach dla stosunków cze-sko-niemieckich, a pośrednio jak jeszcze zobaczymy, przyczynił się do przełomu w stosunkach polsko-czeskich. 3. Mieszko na rozdrożu między wiernością sojuszowi a racją stanu własnego państwa Do spotkania w Rohrze doszło, jak to wcześniej ułożono, w dniu •9 czerwca 984 r. Henryk przywiózł w swoim orszaku młodziutkiego •ttona i oddał go matce, która od razu powierzyła opiekę bezpo- 165 średnią nad nim saskiemu komesowi Hojkowi. Henryk wyrzekł się swoich aspiracji do tronu, a ona sama przy cichej zgodzie Adelheidy zaczęła pełnić funkcje regentki w państwie. Z Henrykiem do pełnego porozumienia jednak nie doszło, zaczął on bowiem domagać się zwrotu swego lenna bawarskiego, które od czasów zjazdu w Wero-nie znajdowało się w rękach Henryka młodszego, ten zaś nie mógł wrócić na swe księstwo, które w roku 978 oddano znanemu nam już Ottonowi. Pośrednictwa między dwoma Henrykami podjął się bliżej nie dający się umiejscowić komes Herman. Otton ostatecznie zrezygnował z Karyntii. Toteż tym razem na drugim wielkim spotkaniu we Frankfurcie 25 czerwca Henryk „starszy" wrócił na swe księstwo w Bawarii, a Henryk „młodszy" na swe księstwo w Karyntii. Henryk, upokorzywszy się przed królem, włożył ręce swoje w jego dłonie i przysiągł mu jako wasal (miles) dochowania wierności. Tym razem aż do swej śmierci w roku 995 zobowiązania złożonego dotrzymał. Akt upokorzenia księcia bawarskiego był znany Thietmarowi, ale ten połączywszy wszystkie te wydarzenia w jednym rozdziale od pierwszego spotkania w Rohrze (984) z ich aktem finalnym we Frankfurcie, zakończył swoją relację słowami: „Spór powstał tymczasem między księciem Henrykiem a innym, wspomnianym już Henrykiem, który zwał się Młodszym. Gdy zakończył się dzięki pośrednictwu grafa Hermana, Henryk ukorzył się przed królem i odzyskał jego łaskę i księstwo Bawarii" (ks. IV, rozdz. 8). Ze słów tych wynika, że Thietmar zgodnie z zapiską Roczników kwedlinburskich był świadom, że do tego aktu doszło w dniu 25 czerwca 985 r. Potem jednak, snując dalej swą opowieść, z nieznanego źródła (może z Roczników hersfeldzkich starszych) przytoczył drugą zapiskę, która spowodowała duże zamieszanie w opiniach badaczy. Przytaczamy istotną jej część: „Najbliższe Święta Wielkanocne obchodził król w Kwedlinbur-gu, przy czym czterech książąt pełniło dworskie posługi: Henryk jako stolnik, Konrad jako podkomorzy, Hecil jako cześnik i Bernard jako marszałek. Przybyli tu także Bolesław i Mieszko razem z orszakiem, i kiedy wszystko jak należy załatwili, odjechali z bogatymi darami. W owych dniach Mieszko podporządkował się królowi i wśród wielu innych darów ofiarował mu wielbłąda, następnie towarzyszył mu w dwóch wyprawach wojennych" (ks. IV, rozdz. 9). 166 Obecność Ottona III i wspomnianych książąt w Kwedlinburgu zesto jest datowana na rok 985. Jeżeli jednak zważymy, że w tym czasie między Henrykami toczyły się w Bawarii walki o władzę, a zwłaszcza, że dopiero w czerwcu tego roku doszło we Frankfurcie do porozumienia i do podziału księstw między nimi, to oczywiste jest, że hołd oddawany przez nich królowi odnosi się do Świąt Wielkanocnych w roku 986. Natomiast jest rzeczą całkowicie nieprawdopodobną, aby na dworze królewskim pojawili się wtedy dwaj książęta słowiańscy: czeski Bolesław i polski Mieszko, a zwłaszcza jakoby w nawiązaniu do tego zjazdu Mieszko towarzyszył królowi Ottonowi w dwu jego wyprawach. Co się tyczy Bolesława czeskiego, to, jak wiemy, zajął on przemocą Miśnię w roku 984; co więcej wypędził z niej biskupa Folkolda, który musiał szukać schronienia w Moguncji u arcybiskupa Willigisa. W roku następnym zmarł margrabia miśnieński Rygdag, a mianowany na jego miejsce Ekkehard wprawdzie podjął pierwsze kroki do odzyskania swej siedziby, ale zrazu bez skutku. W tej sytuacji jest rzeczą wręcz nieprawdopodobną, aby Bolesław ze spokojem mógł się udać do Kwedlinburga, tam zostać życzliwie przyjęty, a nawet odjechać stamtąd „z bogatymi darami". Z kompilacyjnych, ale wiarygodnych Roczników hersfeldzkich Lamberta dowiadujemy się, zew roku 986: „Otton król-chłopiec pustoszył Czechy, ale Mieszka z darami przybywającego przyjął", i w roku następnym: „Król znowu wkroczył do Czech i je zmusił do poddania się". Już zapiska hersfeldzka z roku 986 po raz pierwszy zasygnalizowała, że w stosunkach niemieckich z polskimi i czeskimi sąsiadami doszło do wyraźnej zmiany: albowiem Czechy król-chłopiec pustoszył, natomiast łaskawie przyjmował spieszącego doń z darami księcia Mieszka. Tę zmianę w nastawieniu do Niemiec Bolesława i Mieszka, zgodnie dotąd wspomagających księcia bawarskiego, potwierdzają współczesne Roczniki hildesheimskie i kwedlinburskie. Sięgnijmy do tych pierwszych: 85. W tym roku najechali na Słowian Sasi, którym na pomoc przybył Mieszko z wielkim wojskiem; ci całą tę ziemię ogniem i mnogością zabitych spustoszyli. 86. Otton król wówczas jeszcze chłopczyk wkroczył do Slawii z wiel-"TI wojskiem Sasów, a tam przybył do niego Mieszko z niezmierną 167 mnogością [wojska], i ofiarował mu wielbłąda i niezmiernie wiel darów, a sam także poddał się jego władzy; ci razem ciągnąc spustoszyli całą tę ziemię ogniem i wielkim wyludnieniem". Najpierw trzeba zwrócić uwagę na oczywiste błędy biskupa Thietmara przenoszącego spotkanie króla Ottona z Mieszkiem na Wielkanoc 986 r. do Kwedlinburga, ponadto łączącego mylne odjechanie z darami z uczestnictwem Mieszka w dwu królewskich wyprawach wojennych. Tymczasem z przytoczonych zapisek rocznikarskich wynika dobitnie, że książę Mieszko uczestniczył w wyprawie Sasów na Słowian już w roku 985, być może zorganizowanej jeszcze przez teścia margrabiego Dytryka, o którym roczniki donoszą, że zmarł on w tymże roku. Można przyjąć jako rzecz prawie pewną, że była to druga z kolei wyprawa odwetowa Sasów na Wieletów, nawiązująca do bitwy nad rzeką Tongerą w roku 983. Jest rzeczą mało prawdopodobną, aby już w tej wyprawie wziął osobiście udział król Otton. Jak wynika z zapiski hersfeldzkiej do spotkania obu władców -króla i księcia doszło dopiero w roku 986. Z treści zapiski hersfeldzkiej można by odnieść wrażenie, że tym razem chodziło o uczestnictwo we wspomnianej wyprawie króla Ottona na Czechy. Zapiski hil-desheimskie i kwedlinburskie wyrażają się bardziej ogólnikowo, że do spotkania doszło gdzieś na terenie Słowiańszczyzny (in Sclavia), ale skoro w Rocznikach hersfeldzkich zanotowana jest tylko wyprawa na Czechy, wprost ciśnie się pod czcionkę wniosek, że Mieszko mógł tym razem uczestniczyć właśnie w tej wyprawie na Czechy. Czy jest to możliwe? Do tej pory żadnemu z historyków nie przychodziło to do głowy, zwłaszcza wszystkim tym, którzy na serio traktowali informację Thietmara o obecności obu książąt słowiańskich na dworze Ottona w Kwed-linburgu, obojętnie w roku 985 czy 986. Po odrzuceniu tej wspólnej obecności w Kwedlinburgu trzeba więc spojrzeć na stosunki między czeskim Bolesławem i Mieszkiem z ogólniejszej perspektywy. Na pierwszym miejscu należy wymienić odżycie zagrożenia wieleckiego nie tylko jako wydarzenie polityczne, lecz także jako zwiastun reakcji pogańskiej na całym Nadodrzu. Zważywszy nowe koneksje rodzinne między Mieszkiem a domem margrabiego Dytryka łatwiej zrozumieć też zmiany dotychczasowego stanowiska i opowiedzenie się księcia polskiego w sporze między zwolennikami księ- 168 bawarskiego Henryka a króla-chłopięcia po stronie popieranego ' ez wielmożów saskich Ottona III. Do tej pierwszej koneksji Mieszka PQdy dołączyła się druga. Według wszelkiego prawdopodobieństwa tym samym czasie doszło do zawarcia jeszcze jednego małżeństwa olsko-saskiego. W Roczniku kamienieckim pod rokiem 984 zanotowano, iż „Bolesław Wielki pojął żonę", a biskup Thietmar informuje nas że tą pierwszą żoną Bolesława Mieszkowica była nieznana nam z imienia córka margrabiego miśnieńskiego Rygdaga, ale jak spiesznie kronikarz ten dodaje, została ona wnet odprawiona, a Bolesław pojął wkrótce potem druga żonę, księżniczkę węgierską, która urodziła mu syna Bezpryma; ale i z niej nie był zadowolony, a więc odprawiwszy ją pojął żonę trzecią, Emnildę, córkę Dobromira, według wszelkiego prawdopodobieństwa księcia serbsko-milczańskiego (z tej dynastii wywodziła się też Dragomira, żona księcia Wratysława), z której urodził mu się syn (990) Mieszko (z kolei II). Wydaje się, że należy datę pierwszego małżeństwa skorygować z „4" na „9" i odnieść ją do daty pojęcia przez Bolesława za żonę Emnildy (989), z której urodził się Mieszko, natomiast pierwsze małżeństwo Bolesława z córką margrabiego Rygdaga miśnieńskiego było wynikiem zmieniającej się wówczas konstelacji politycznej w stosunkach polsko-saskich po powstaniu plemion wieleckich. Rozpadło się ono wnet potem, gdy, jak się słusznie przypuszcza, straciło ono na znaczeniu po śmierci samego margrabiego w roku 985. Drugie małżeństwo z matką Bezpryma i jego rozpad należy datować na lata 986-987. Na pierwszy rzut oka związek ten wydaje się dość egzotyczny, gdyż zakłada on automatycznie istnienie jakiegoś sąsiedztwa polsko-węgierskiego, które jednak trudno odnieść do ówczesnej Wielkopolski lub Mazowsza. Nabierze ono jednak bardziej rzeczowych odniesień, gdy spojrzymy na nie z punktu widzenia ewolucji dokonywającej się w tym właśnie czasie w stosunkach polsko-czeskich i zmiany granic między obu tymi państwami. Datą symbolicznie przełomową była śmierć księżny Dobrawy w roku 977. Od tej pory między obu państwami liczyły się tylko wspólne interesy polityczne. Te zaś, jak zauważyliśmy, w latach 983-987 uległy dużemu rozchwianiu zarówno pod wpływem rozpalonej przez księcia Henryka wojny domowej, jak i też wspólnego dla Polski i Saksonii zagrożenia wieleckiego. Książę czeski zdecydował się na dalsze 169 popieranie księcia Henryka, natomiast książę Mieszko pod wpływem zadzierzgniętych więzów rodzinnych z dostojnikami saskimi, wspierającymi w tej wojnie Ottona III i jego matkę Teofano, przeniósł się do obozu królewskiego i razem z królem przystąpił do zwalczania Wieletów. Czy jednak w tym obozie dla niego wrogim znaleźli się też Czesi? Ten znak zapytania znajdzie pełną odpowiedź, gdy spojrzymy na tę sprawę z perspektywy wydarzeń lat najbliższych. 4. Zajmowanie ziem wiślańskich i śląskich (9877-990) Przedstawimy najpierw to, co w świetle źródeł nie wzbudza żadnych wątpliwości. Dla uniknięcia subiektywnego ich pojmowania najlepiej oddajmy głos samemu źródłu, czyli biskupowi Thietmarowi: „W tym czasie [tj. w 990 r.) Mieszko i Bolesław popadli w spór i wielce na siebie nawzajem nastawali. Bolesław przyzwał na pomoc Luciców, którzy zawsze byli wierni zarówno jemu, jak jego przodkom. Mieszko zaś zwrócił się o pomoc do rzeczonej cesarzowej [Teofano]. Cesarzowa, która podówczas znajdowała się w Magdeburgu, wysłała tam arcybiskupa Gizylera i następujących grafów: Ekkeharda, Ezykona, Binizona, mojego ojca i jego imiennika Zygfryda, Brunona, Udona oraz wielu innych. Ci wyruszywszy w sile zaledwie czterech oddziałów, przybyli do kraju Słupian, i tam rozbili obóz nad jeziorem, przez które przerzucony był długi most. I oto wśród nocnej ciszy zjawił się jeden z wojów Wilona, który poprzedniego dnia wyjechał naprzód, aby obejrzeć swoje posiadłości i został schwytany przez Czechów, a teraz zdołał im się wymknąć. Pierwszą rzeczą, którą uczynił, było donieść grafowi Binizonowi o grożącym niebezpieczeństwie. Zaalarmowani przezeń nasi zerwali się szybko i zaczęli się gotować do boju. Po czym, kiedy jeszcze szarzało, wysłuchali mszy świętej [...]. O wschodzie słońca opuścili obóz pełni niepokoju co do wyniku zbliżającej się bitwy. 13 lipca nadciągnął Bolesław ze swoimi [wojami] w szyku bojowym. Z obu stron wysłano posłów. Od Bolesława przybył na zwiady do naszego wojska pewien wojak imieniem Słopan. Kiedy stąd wrócił, pytał go jego władca, jak się przedstawia nasze wojsko i czy może 170 • z nim zmierzyć, czy raczej nie. Albowiem ludzie z otoczenia Bole--ława zaklinali go, aby nikomu z naszych nie pozwolił ujść żywym. Słopan odpowiedział Bolesławowi tymi słowami: «Wojsko to jest słabe co do ilości, lecz doskonałe co do jakości i całe okryte zbroją. Możesz się z nim zmierzyć, lecz jeśli nawet przypadnie ci zwycięstwo w dniu dzisiejszym, to będziesz tak wyczerpany, że z trudem tylko ujdziesz przed następującym ci na pięty twoim wrogiem Mieszkiem. Narazisz się również na wieczną nieprzyjaźń Sasów. Jeżeli zaś ulegniesz w walce, koniec będzie z tobą i całym należącym do ciebie państwem. Nie ma bowiem nadziei, byś mógł stawić opór otaczającym cię zewsząd wrogiem*. Ta przemowa zahamowała gniew Bolesława. Zawarłszy pokój, zwrócił się do naszych książąt z prośbą, aby ci, którzy przeciwko niemu tu ściągnęli, udali się wraz z nim do Mieszka i pomogli mu przez swe wstawiennictwo u tegoż w odzyskaniu zabranych posiadłości. Nasi przystali na to. Jakoż ruszyli razem z nim w drogę arcybiskup Gizyler oraz grafowie Ekkehard, Ezyko i Binizo, podczas gdy wszyscy inni powrócili w spokoju do domu. Kiedy nadszedł wieczór, odebrano naszym broń, którą jednak zwrócono im zaraz, gdy tylko potwierdzili przysięgą umowę. Bolesław przybył razem z nimi nad Odrę i wyprawił posła do Mieszka z wiadomością, że ma w swoim ręku jego sprzymierzeńców. Jeżeli Mieszko zwróci mu «zabrany kraj» [regnum ablatum], pozwoli odejść cało, w przeciwnym wypadku zgładzi ich wszystkich. Lecz Mieszko tak mu na to odpowiedział: «Jeżeli król chce ratować swoich ludzi lub ich śmierć pomścić, niechaj to czyni. Jeżeli jednak to nie nastąpi, to on, Mieszko, nie myśli z ich powodu ponosić jakiejkolwiek straty». Gdy te słowa doszły do Bolesława, wypuścił wszystkich naszych, lecz złupił i spalił, co tylko mógł w okolicy" (Kronika, ks. IV, rozdz. 12). Opowieść przydługa, ale godna tematu, który tu omawiamy -ostatni akt budowy struktury terytorialnej państwa: zajęcie Śląska. Należy z niej wyłuskać podstawowe fakty, aby na ich podstawie odtworzyć przebieg wydarzeń. Ze słów kronikarza, że Mieszko byłzmu- sony prosić cesarzową Teofano „o pomoc", wynika, że stroną ataku-ącą był książę czeski Bolesław. Fakt drugi o znaczeniu zasadniczym, 'miejsce starcia, a więc z jednej strony kraj plemienia Słupian na otnocnym skraju plemienia Łużyczan, w bezpośrednim sąsiedztwie 171 ziemi Lubuszan i Dziadoszan. Na pomoc Bolesławowi przybyły Od działy wieleckich Luciców. Z tego miejsca spotkania wynika niedwi znacznie, że jeszcze w lipcu 990 r. cały Śląsk znajdował się pod panowaniem księcia czeskiego. Utracił go dopiero w wyniku tej kampanii, gdy z jednej strony odeszły do ojczyzny posiłki niemieckie pod dowództwem arcybiskupa Gizylera i zapewne margrabiego Ekkhar-da, którego imię znajduje się wśród uczestników wyprawy, z drugiej sam Bolesław po zawarciu porozumienia z dowódcami niemieckimi odesłał do domu Luciców. Cofając się do ojczyzny, zdobył po drodze jeden z grodów obsadzonych przez polską załogę i wydał go Lucicom; ci zaś przed odejściem „bezzwłocznie złożyli z niej ofiarę swoim bogom". A Mieszko, jak zapowiadał Thietmar, „następując mu na pięty", doszedł aż do Niemczy śląskiej i także ją opanował. W Rocznikach czeskich fakt ten został poświadczony w zapisce: „990. Niemcza została stracona". Na podłożu tego opisu wojny o Śląsk należy objaśnić enigmatycznie na pozór brzmiące żądanie księcia Bolesława, skierowane do arcybiskupa Gizylera i jego towarzyszy, aby za cenę wypuszczenia ich na wolność wymogli na Mieszku wydanie mu jego rzeczy (in restituen-dis suimet rebus), a następnie bardziej konkretnie, zwrócenie „zabranego kraju" (regnum ablatum). Był to zatem jakiś inny „kraj" niż Śląsk, na którym wszyscy wówczas przebywali. Mogło chodzić tylko o Kraków, tj. o ziemie Wiślan. W tym miejscu dotykamy bardzo spornego zagadnienia, kiedy Kraków przeszedł spod panowania czeskiego pod panowanie polskie? Mamy w tej sprawie jedyną wiadomość źródłową w Kronice Czechów Kosmasa pod rokiem 999: „polski książę Mieszko, nad którego nie było podstępniejszego człowieka, wnet [po śmierci księcia Bolesława II - 7 lutego 999 - GL) zabrał podstępem miasto Kraków, zabiwszy mieczem wszystkich Czechów, których tam znalazł" (ks. I, rozdz. 34). Skoro książę Mieszko I umarł w roku 992, nie mógł 7 lat później zawłaszczać Krakowa. Trzeba zatem albo poprawić datę albo zastąpić imię Mieszka jego synem Bolesławem. Są rzecznicy jednej i drugiej możliwości. Zwolennicy tego rozwiązania zwracają uwagę, że Kosmas ani razu imiennie nie wspomniał Mieszka l, choć dobrze mu był znany fakt poślubienia przez księżnę Dobrawę „księcia pół- 172 kiego" (p°d 977 r.), natomiast notorycznie identyfikował Mieszka •pgo synem, skoro pod rokiem 1000 (błędnie) zapisał „Mieszko na- dł miasto Pragę i przez dwa lata, to jest rok od wcielenia Pańskie- ' joOO i rok (...) 1001 ją posiadał" (ks. I, rozdz, 35). Dopiero pod rokiem 1025 Kosmas zamieścił rocznikarską zapiskę, że „17 czerwca zmarł król Bolesław". Z tego mylenia obu tych postaci wynika jednak niedwuznacznie, iż jest to zwykły błąd lub świadome postępowanie czeskiego kronikarza, aby przemilczeć rzeczywistego Mieszka i wcielić go w osobę jego syna. Nie czyni to zatem zapiski o zdobyciu Pragi przez „Mieszka" bardziej wiarygodną. Jak wiadomo, Kosmas miał w swoim ręku Rocznik polski tzw. Gaudentego (zob. rozdz. IX), w którym znajdowały się daty dotyczące Mieszka i Dobrawy, a zwłaszcza wszystkie zapiski dotyczące rodu św. Wojciecha, a zatem tendencyjnie przemilczał imię pierwszego historycznego księcia polskiego, tendencyjnie też przeniósł zapiskę o zawładnięciu przez niego Krakowa, przesuwając to wydarzenie co najmniej o 10 lat do przodu. W tej tendencji pewną rolę mogła też odgrywać chęć ukrycia faktu, iż utrata tego miasta i całej ziemi krakowskiej przypadła na czasy sławionego przez Kosmasa Bolesława II. W panegiryku na cześć księcia Bolesława włożone w usta księcia mieści się też zdanie: „przez lekceważenie praw ścieśnia się granice tego królestwa, które ja dzięki łasce Bożej i bogactwu ludu rozszerzyłem aż do gór zwanych Tatry, znajdujących się za Krakowem" (ks. I, rozdz. 33). Po takim wyznaniu wprost nie wypadało stwierdzić, że ścieśnienie królestwa nastąpiło jeszcze za jego życia. Uszło też uwadze wielu badaczy, iż Kosmas nie tylko przemilczał utratę Krakowa, ale też ani słowem nie wspomniał o wiele ważniejszej z punktu widzenia dziejów czeskich utracie Śląska w roku 990. Mamy jednak „fakt źródłowy", datujący zajęcie Krakowa na rok 99 i nie ulega wątpliwości, że wielu badaczy nadal będzie go uznawało za „fakt historyczny". Co przemawia za „niehistorycznością" tego faktu pod wymienną datą i za przeniesieniem jej o 10 lat i więcej do tyłu? Takich rzesłanek pozwalających na zakwestionowanie „faktu źródłowego" ;t sporo. Na pierwsze miejsce należy wysunąć omawiane już wyżej 3dnienie regnum ablatum w Kronice Thietmara. Patrząc na postę- 173 pujące pod koniec panowania Bolesława II rozpadanie się jego Da-stwa z punktu widzenia geograficzno-politycznego nasuwa się pr widłowość w tym procesie. Odpadały krainy najbardziej odległe od głównego ośrodka państwowego w Pradze. Rozpoczęło się to od utraty „Grodów Czerwieńskich" w roku 981, zajętych przez księcia kijowskiego Włodzimierza. W drugiej kolejności takim ogniwem nadającym się do oderwania z łańcucha mogła być Ziemia Krakowska-dopiero trzecie ogniwo w tym układzie tworzył Śląsk. Również z punktu widzenia ekspansji terytorialnej państwa piastowskiego nasuwała się konieczność opanowania całego dorzecza Wisły. Akcja w tym kierunku mogła być podjęta w końcowym etapie walk czesko-niemieckich w roku 987. Roczniki hildesheimskie i kwedlin-burskie zanotowały pod tą datą zgodnie wielką wyprawę niemiecką na Słowian, w trakcie której ci poddali się władzy króla Ottona, a „odbudowane zostały grody nad Łabą". Jak pamiętamy, Roczniki hersfeldz-kie Lamberta łączyły te wydarzenia z wyprawą na Czechy. Wydaje się dość prawdopodobne, że to niemieckie uderzenie na Czechy Miesz-ko mógł wykorzystać u siebie na opanowanie Ziemi Krakowskiej. Wyjaśniałaby się w ten sposób zagadka „węgierskiego" małżeństwa Bolesława Chrobrego. Jest to pierwsza możliwa do przyjęcia data tej aneksji, która zresztą mogła nastąpić w dwu etapach: najpierw Ziemia Sandomierska, a potem Ziemia Krakowska. Wreszcie wzgląd najważniejszy: wszystko wskazuje na to, że mniej więcej w tym czasie, w każdym razie na kilka lat przed śmiercią ojca, Bolesław Chrobry otrzymał własną dzielnicę z siedzibą w Krakowie, i z tego powodu dzielnica ta nie znalazła się w obrębie granic „państwa gnieźnieńskiego", oddanego pod protekcję Stolicy Apostolskiej około roku 991 (zob. niżej). Zajęcie ziem plemiennych wiślańskich i śląskich spowodowało jakościową zmianę w strukturze geografkzno-politycznej państwa, jak i organizacji kościelnej Czech i Polski. W strukturze państwa piastowskiego wyraźnie zarysował się podział na Polskę północną, której rdzeń tworzyła Wielkopolska, Kujawy i Mazowsze, wraz ze zmiennym w ciągu dziejów pasmem nadmorskiego Pomorza i Prus (zwornikiem komunikacyjnym tej połaci Polski była rzeka Wisła) oraz na Polskę południową, której trwałym składnikiem była przede wszystkim Ziemia Krakowsko- 174 Sandomierska z jednej strony aż po rzekę Bug, z drugiej zaś Śląsk aż Nysę Łużycką, z Odrą jako główną arterią komunikacyjną. Domi-ujaca dotychczas w krajobrazie geograficznym granica polityczna olsko-czeska uległa poważnemu skróceniu, znajdując swe naturalne ,narcie w paśmie górskim Karpat i Sudetów, z Bramą Morawską, jako rfównym łącznikiem między obu państwami. Na krótki okres czasu księstwo polskie nawiązało wówczas bezpośredni kontakt, zwłaszcza na terenie Ziemi Kłodzkiej, z dzielnicowym księstwem Sławnika, pana na Libicach, którym w tym czasie władał najstarszy brat św. Wojciecha, Sobiesław. Równie doniosłe, choć także przejściowe i krótkotrwałe, zmiany nastąpiły w strukturze kościelno-geograficznej obu państw. Polska północna znajdowała się w jurysdykcji biskupa misyjnego Unge-ra, natomiast Polska południowa znalazła się w jurysdykcji diecezjalnej Pragi i Ołomuńca i metropolitalnej Moguncji. Szczególnie bliskie stosunki zawarli z książętami: Mieszkiem, a zwłaszcza Bolesławem, obaj Sławnikowice, Sobiesław, jako książę Libie, i Wojciech, jako biskup praski, pod którego jurysdykcją znajdował się Śląsk. Kościelno--ustrojowa struktura tych diecezji została zmieniona dopiero w roku 1000 podczas tworzenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Odpowiednie kroki dążące do zmian dotychczasowych przynależności metropolitalnych zostały podjęte wnet po śmierci św. Wojciecha w Prusach i po złożeniu jego relikwii w Gnieźnie. Reorganizację tę rozpatrywano na stosownych synodach w Rzymie w roku 999 i już tam zdecydowano, że Kraków i Wrocław staną się siedzibami biskupstw podległych odtąd jako sufraganie Gnieznu, co łączyło się prawno-kanonicznie z wyodrębnieniem tych diecezji ze związku metropolitalnego Moguncji i diecezjalnego Pragi i Ołomuńca. Te czynności reorganizacyjne, jak wykazują dzieje tworzenia analogicznej organizacji metropolitalnej dla Słowiańszczyzny połabskiej w Magdeburgu, wymagały długoletnich nieraz zabiegów. W tworzeniu osobnych diecezji na Śląsku i w Małopolsce dostrzegam więc główny argument, iż Kraków musiał być wyłączony z granic państwa czeskiego, podobnie jak Śląsk, na długo przed śmiercią księcia Bolesława II. W obliczu zbliżającej się śmierci Mieszko stanął przed koniecz- ;cią nadania swojemu państwu odpowiedniej oprawy prawno-po- 'tycznej. Dokonał tego aktem prawnym znanym pod nazwą Dagome 175 iudex, oddającym to państwo pod protekcję Stolicy Apostolskiej, a tak że czynnym do ostatka osobistym współdziałaniem z państwem niemieckim, chroniącym je od zagrożeń zaborczych na granicy południowej ze strony Czech i sprzymierzonych z nimi Wieletów na granicy zachodniej, a z czasem także Rusi Kijowskiej na wschodzie. Utrwalenie tych kierunków działania spadło niebawem na barki pierworodnego syna, Bolesława Chrobrego. Wszystko wskazuje na to, że, usadowiwszy się tutaj z nadania ojca (a nie z nadania wuja Bolesława 11, jak z niewiadomych względów przypuszczał Henryk Łowmiański), rozwinął żywą działalność nie tylko w kontaktach z sąsiadami (Węgry, Sławnikowice na Libicach, książę Milczan, Dobromir, ojciec trzeciej żony Emnildy), lecz także w samym Krakowie. Pogląd, iż Bolesław Chrobry jeszcze przed śmiercią ojca władał własną dzielnicą, nie opiera się tylko na wnioskowaniu „pośrednim", wysnutym z faktów o jego przebywaniu w Krakowie co najmniej od roku 987/988, lecz także wynika ze słów Kroniki Thietmara (ks. IV, rozdz. 58), że Mieszko pozostawił swoje państwo do podziału między kilku (domyślnie synów); co się tyczy Bolesława, to nastąpiło to już kilka lat wcześniej. Słusznie przypuszcza się (Z. Budkowa), że z jego inicjatywy, pamiętnego swego pokrewieństwa przez matkę Dobrawę z dynastią Przemysłowiców, zaczęto na Wawelu budowę kościoła pod wezwaniem Św. Wacława, która miała się stać katedrą biskupią po utworzeniu biskupstwa krakowskiego na synodzie gnieźnieńskim w roku 1000. VIII. Dagome iudex po sporządzeniu testamentu odchodzi do wieczności (991-992) Wątkiem centralnym niniejszego rozdziału jest objaśnienie dokumentu noszącego ogólnie przyjęte w literaturze miano, które nadaje mu wspomniany w tytule „Dagome", tj. Mieszko, a także jego żona Oda. Jest on znany tylko z regestu, sporządzonego około 1087 r. w kancelarii papieskiej, tam wpisanego do Collectio canonum, której autorem był bliski współpracownik papieża Grzegorz VII, kardynał Deusdedit. Kolekcja ta zebrała wszystkie tytuły prawne i uprawnienia majątkowe kurii papieskiej w okresie ówczesnych reform praw-no-publicznych i prawno-kanonicznych Kościoła rzymskokatolickiego. Zdaniem kompetentnej badaczki tej kolekcji, „można powiedzieć, że autor włożył całą swą ambicję w to, aby przemówiły same teksty, stanowiące podstawę dla praktyki prawno-organizacyjnej Kościoła" (B. Kiirbis, Dagome iudex, s. 392). Regest nie podaje daty sporządzenia dokumentu będącego przedmiotem wpisu. Chociaż w toku ustalania osób występujących w regeście pojawiły się od razu różne propozycje jego datowania, ale wszystko przemawia za tym, aby umieścić go w ramach pontyfikatu papieża Jana XV (985-996), którego czasów dotyczą czynności prawne dokumentu, a zatem trzeba odnieść ich świadectwo do końcowych lat życia Mieszka l, tj. do lat 991-992, a więc tuż przed jego śmiercią. Po tym formalnym wstępie możemy przejść do analizy treści regestu. Brzmi on w tłumaczeniu następująco: 176 12-Mieszko I 177 „Podobnie w tomie z czasów papieża Jana XV: Dagome pan \iu dex, grec. archon - książę, sędzia itp.] i Oda pani [senat™ - senatorkal i synowie ich Mieszko i Lambert zapisali, że w darze dali św. Piotrowi w całości jedno państwo \civitas, a więc miasto], które zwie się Schi-nesghe [Schinesgne], z wszystkimi swymi przynależnościami, w tych granicach, jak się [ono] zaczyna od pierwszego boku: Długie Morze [lub: wzdłuż morza), granicą Prus aż do miejsca, które nazywa się Ruś a granicą Rusi [dalej] ciągnąc aż do Krakowa i od tego Krakowa aż do rzeki Odry, prosto do miejsca, które nazywa się Alemure, a od tej Alemure aż do ziemi Milczan i od granicy Milczan prosto do Odry i stad wzdłuż rzeki Odry aż do rzeczonego państwa (miasta?) Schinesghe". Treść, od strony czynności prawnej, nie budzi żadnych wątpliwości. Książę Mieszko i jego żona księżna Oda, a także ich synowie, Mieszko i Lambert, oddali swe „państwo gnieźnieńskie" wraz ze wszystkimi terytorialnymi przynależnościami pod władanie św. Piotra, co w ówczesnym języku prawno-kanonicznym znaczyło - pod protekcję Stolicy Apostolskiej. W dziejach Kurii papieskiej był to 23. Dagome iudex. Darowizna Gniezna w zbiorze Albinusa (ok. 1 187 r.) oj>? , oti&Et mawete ttóttjp *?ttlij w^> tet fwe yw "« Y J 178 PAŃSTWO GNIEŹNIEŃSKIE 24. Geografia polityczna Dagome iudex na tle podziału kościelnego około roku 1000 pierwszy tego rodzaju akt oddania całego państwa pod opiekę papieską, ale już w wiekach następnych znalazł on sporo naśladowców, m.in. w Hiszpanii (komitat Besalu w marchii hiszpańskiej, królestwo Aragonu), Anglii i Norwegii. Takie oddawanie się pod opiekę papieską było wcześniej praktykowane przez niektóre klasztory. Czując się zagrożone w swojej substancji majątkowej szukały jej zabezpieczenia autorytetem stolicy apostolskiej. Działo się to na ogół w ten sposób, że zainteresowany klasztor występował do papieża z odpo--dnią prośbą (pet/t/o), a papież w odpowiedzi przychylnej wystawał instytucji proszącej odpowiednią bullę protekcyjną. Niewyjaśniona dotąd jest kwestia, z jakiej podstawy dokumen-°\vej został sporządzony regest. Większość badaczy zdaje się mnie- 179 mać, że podstawę tę stanowiła suplika obu polskich małżonków Odosobniony w swoim poglądzie pozostał Stanisław Zakrzewski, broniący poglądu, że papież Jan XV odpowiedział na tę petycję własną bullą protekcyjną, z której odczytano tekst darowizny. Ponieważ obarczył on swoją główną tezę dodatkowymi nieprzekonywającymi hipotezami, odrzucono z nimi razem tezę zasadniczą. Krytycy, autora niniejszych słów nie wyłączając, jakby nie dostrzegali względu przesadzającego tę wątpliwość. Skoro regest mieści się w Kolekcji kanonów kardynała Deusdedita, to wynika stąd, że treść w tym regeście zawarta zyskała aprobatę papieską. Wedle przyjętego w praktyce kancelarii kurialnej zwyczaju bulla Jana XV przejęła z petycji księcia Mieszka wszystkie podstawowe składniki, a tym samym nadała prośbie o protekcję sankcję prawomocności. Petycja jako taka jedynie oddawała „państwo gnieźnieńskie" na własność św. Piotra, toteż dopiero przyjęcie tej oferty przez Stolicę Apostolską zapewniało petentom po wystawieniu stosownej bulli pożądaną protekcję. Zapewnienie protekcji z kolei stwarzało dla Polski całkiem nową sytuację prawno-pu-bliczną w ówczesnym systemie prawno-politycznym państw europejskich. Spójrzmy na to zagadnienie w ujęciu porównawczym. l. Prawno-polityczne stanowisko państwa Mieszka I Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa państwo Mieszka i on sam jako jego reprezentant, zajmujący dotąd w hierarchii ówczesnych państw miejsce podrzędne, przypisywane wszystkim państwom należącym do kręgu północnoeuropejskiego Barbaricum, zajęli w tej hierarchii ówczesnych monarchii chrześcijańskich miejsce trzeciego stopnia, na poziomie księstw terytorialnych, już to mieszczących się w obrębie istniejących wówczas królestw, jako pozostałości po imperium Karolingów (Italia, czyli królestwo Longobardzkie, Francja i Niemcy, jako dziedzictwa zachodnio- i wschodniofrankijskich państw dynastii Merowingów) lub poza nim, jak Hiszpania, później Irlandia, Brytania i Skandynawia, które u progu średniowiecza także włączyły się w proces chrystianizacji, a tym samym podwyższenia swego stanowiska prawno-publicznego. Ówczesna Polska w momencie swej chrystianizacji była państwem niezależnym, czyli stojącym o jeden stopień wyżej niż sąsiednie Czechy, pozostające w stosunku trybutarnym do Królestwa Niemieckiego, a więc zajmowały w ówczesnej hierarchii to samo miejsce, co lenne księstwa niemieckie, jak Bawaria, Saksonia, Frankonia, Szwabia i Lotaryngia. Polska-Niemcy. Ten stan rzeczy uległ zmianie, gdy już po przyjęciu chrztu przez Mieszka stał się on równorzędnym, z punktu widzenia religijnego, dla przybyłego w roku 965 do Niemiec cesarza Ottona I partnerem dla omówienia spraw spornych na polsko-nie-mieckim pograniczu. Nie należy wątpić, że pośrednikiem w nawiązaniu tych rozmów był nie margrabia Geron, zmarły 20 maja 965 r., lecz książę czeski Bolesław, mający na pograniczu śląskim te same kłopoty, co książę polski. Terenami spornymi, do których Niemcy rościły sobie pretensje, były ziemie Dziadoszan i Lubuszan, plemion mieszkających po obu brzegach środkowej Odry. W wyniku tych układów Bolesław musiał uznać trybutarny wobec Niemiec charakter ziem Dziadoszan, pozostających w granicach państwa czeskiego; z tego tytułu, jak wynika z przywileju dla biskupstwa miśnieńskiego z roku 971, otrzymywało ono dziesiątą część tego trybutu na własne potrzeby. Zapewne podobnie została uregulowana sprawa trybutu niemieckiego ciążącego na Ziemi Lubuskiej. Mieszko zobowiązał się uiszczać do skarbu cesarskiego trybut usque in Vurtafluvium - „aż po rzekę Wartę". O pokojowym załatwieniu tej spornej między obu państwami sprawy, wymownie świadczy fakt, że, jak wiemy z świadectwa Widukinda (ks. III, rozdz. 69), Mieszka uważano odtąd za przyjaciela cesarza (amicus imperatoris). Wokół lokalizacji owego terytorium trybutarnego, a także jego prawno-fiskalnego charakteru, rozkwitła w polskiej historiografii urodzajna dyskusja. Po kolei odpadały jednak, jak już wiemy, próby rozciągnięcia go na cały bieg Warty, a także przeniesienia go na prawy brzeg dolnej Warty lub Noteci na terenie Pomorza Zachodniego, a także powiązania go z domniemanym wykupem rzekomych „praw misyjnych" Cesarstwa na ziemiach Polski (ten pomysł trzeba uznać za wyjątkowo nieudany, gdyż w takim rozumieniu rzeczywiście musiałby dotyczyć całej Polski), a także związania go z rzekomymi preten-jami szerzenia misji przez arcybiskupstwo magdeburskie na wschód °d rzeki Odry. 180 181 Wznowiony układ trybutarny między Polską a Niemcami, zawarty najprawdopodobniej w roku 966, miał charakter fiskalny, nie narzucający żadnych innych form zależności. Tym różnił się on w sposób zasadniczy od stosunków trybutarnych, wymuszonych przez Niemcy na Słowianach połabskich, których ziemie w latach 929-96g były systematycznie podporządkowane fiskalno-politycznie zarówno niemieckim marchiom świeckim, jak i kościelnym (biskupstwa) Nie powinno jednak podlegać wątpliwości, że ówcześni pograniczni „marchionowie", świeccy i kościelni, dążyli do rozciągnięcia swej władzy na Polskę, Czechy, a także Danię. Dopóki jednak książę Miesz-ko nie naruszył swoją ekspansją w ujściu Odry tamtejszych uprawnień trybutarnych i politycznych Niemiec, nawet w opinii biskupa Thietmara mógł on uchodzić za wiernego (fidelis) przyjętym zobowiązaniom. Względnej niezależności Czech i Polski w owym czasie dowodzi fakt, że tak Bolesław II, jak i Mieszko l, zajęli aktywne stanowisko w sporze o tron królewski w Niemczech po śmierci cesarza Ottona I w roku 973 i w latach następnych. W roku 978 Bolesław czeski wprawdzie ponownie uznał swoją trybutarną i polityczną zależność od króla niemieckiego Ottona II, ale w roku 983 wspierał po raz drugi księcia bawarskiego Henryka Kłótnika w jego zabiegach o tron królewski. Natomiast z tego konfliktu wewnętrznoniemieckiego obronną ręką wyszedł w 979 r. Mieszko I, zawierając pokój na zasadzie partnerskiej, nawiązujący zapewne do ustaleń z 966 r. W latach 983-985 znowu Mieszko stanął przed koniecznością opowiedzenia się po jednej ze zwalczających się stron. Tym razem jednak o jego stanowisku w tym konflikcie wewnętrznoniemieckim zdecydowało powstanie Słowian wieleckich i koneksje rodzinne, łączące go z obu sąsiadującymi margrabiami, Dytrykiem i Rygdagiem. Zrazu razem z księciem Bolesławem pospieszył na Wielkanoc 984 r. do Kwe-dlinburga i tam pod przysięgą obaj przyrzekli Henrykowi poparcie Jako królowi i władcy", ale wnet potem Mieszko opowiedział się zgodnie z racją stanu swego państwa po stronie króla Ottona III. Do formalnego określenia tego stosunkach doszło w roku 986 na terenie Słowiańszczyzny (in Sclavia), gdzie, jak donoszą Roczniki hildesheimskie i kwedlinburskie, Mieszko złożył królowi zwyczajowe dary (m.in. wielbłąda), oraz „sam oddał się jego władzy" - se ipsum subdidit potestati illius. 182 Historycy niemieccy skłonni są w tym akcie dopatrzeć się hoł-, lennego. Bliski takiemu stanowisku jest Henryk Łowmiański, gdy 'sze że podczas tego spotkania „Mieszko starał się usilnie o podkreślenie swej lojalności wobec króla, ofiarował mu egzotyczne zwie--ze wielbłąda, obsypał innymi darami, wreszcie, co ważniejsze, wzno-wjł więzy wasalskiego stosunku, poddając swą osobę królowi" (Początki Polski, t. V, s. 563). W tym wypadku nie należy zapominać, że Mieszko nie był jedynym z poddanych króla, który jemu lub innemu, mógł ofiarować osobiste wasalstwo, lecz był władcą potężnego państwa, a więc każdy jego hołd lenny dotyczył też tegoż państwa. Toteż bliższy rzeczywistości wydaje się pogląd Mariana Jedlic-kiego, który odnośnym tekstom źródłowym nadał takie znaczenie: „Przede wszystkim przeciwko stosunkowi lennemu przemawia fakt, że w żadnym ze współczesnych źródeł nie znajdujemy wzmianki o hołdzie lennym, który stanowił istotny element każdego takiego stosunku. Niektórzy uczeni uważają, że taki hołd miał miejsce co najmniej w roku 986 w Kwedlinburgu i powołują się na przekaz Thietmara, odnoszący się do wydarzeń, jakie miały tam miejsce, a w szczególności na słowa kronikarza [Thietmaraj: Miseco semet ipsum regi dedit. Zdaniem tych uczonych słowa powyższe należy rozumieć w sensie komendacji lennej. Taka interpretacja [...] byłaby [...] uzasadniona, gdyby Thietmar w innych miejscach swej kroniki posługiwał się podobnym zwrotem dla oznaczenia hołdu lennego, to jednak nie zachodzi. Trzeba również zwrócić uwagę na źródło-, z którego Thietmar czerpał względnie nawet przepisał odnośną wiadomość. Jak słusznie zaznacza [...] wydawca kroniki Thietmara, [Robert] Holtzmann, biskup merseburski korzystał przy spisywaniu rozdziałów od 8 do 30 księgi IV bezpośrednio z roczników kwedlinburskich. W rzędzie tych zapożyczonych rozdziałów znajdował się także i rozdział 9, poświęcony opisowi zjazdu w Kwedlinburgu z roku 986. Cytowanym wyżej słowom Thietmara odpowiadał zwrot roczników kwedlinburskich: se ipsum etiam subdidit potestati illius, który wyraża raczej ogólnie poddanie się władzy, a nie specjalnie poddanie się w formie hołdu lennego. Na tle tego pierwowzoru wy-Padnie interpretować zwrot Thietmara: semet ipsum regi dedit w podobnym, jak tam sensie" (Stosunek prawny Polski, s. 33). Zapożyczenie frazeologiczne Thietmara od Rocznika nie wzbudza wątpliwości. Całe nieporozumienie polega jednak na tym, że Miesz- 183 kajak wykazaliśmy poprzednio, w ogóle w Kwedlinburgu nie było i ż do uznania władzy króla doszło „w polu" podczas wspólnej wyprawy wojennej, a tam z istoty rzeczy do składania hołdu lennego nie było warunków. Doszło więc wówczas do usankcjonowania: zerwania przez Mieszka I uprzedniego sojuszu z księciem bawarskim oraz zawiązania sojuszu z Ottonem III. l tylko to wyrażają oba cytowane Roczniki w swoich zapiskach; odnośny tekst Thietmara, jako całkowicie wtórny, nie ma w tej oprawie żadnego merytorycznego znaczenia. Rozstrzygające jednak dla tej kwestii są inne fakty i świadectwa o bardziej zasadniczym znaczeniu. W ślad za hołdem lennym szły zawsze prawno-publiczne skutki, jak to dobitnie wynika z omawianych tak szeroko praktyk przy odbieraniu i nadawaniu lenna przez suwere-na na terenie Niemiec, a z czasem również w Czechach. Przy każdej zmianie tronu w państwie lennika następował akt inwestytury nowego władcy. W stosunkach polsko-niemieckich do złożenia hołdu lennego królowi niemieckiemu Henrykowi II doszło w roku 1013 wMers-burgu przez Bolesława Chrobrego i jego syna Mieszka II, ale dotyczyło to Milska i Łużyc, wchodzących wówczas w obręb granic królestwa niemieckiego (ale i ten stosunek niebawem ustał po zawarciu układu bu-dziszyńskiego w roku 1018). W sumie ani wtedy w 986 n, ani później władcy polscy nie składali hołdu lennego z swego państwa królom niemieckim, a także nie odbierali go od nich w formie inwestytury. Testem niewiarygodności hipotezy o zależności lennej książąt polskich od Niemiec są wydarzenia, które nastąpiły w Polsce po śmierci Mieszka. Jego syn, nie zważając na istniejący między obu państwami sojusz, poświadczony w roku 990 pomocą udzieloną Mieszkowi w jego wojnie z księciem czeskim Bolesławem, usunął siłą macochę Odę, niewątpliwie wspieraną przez regentkę cesarzową Adelheidę, a tym bardziej nie prosił jej o inwestyturę we własnym państwie. W tej kwestii decydujące jest świadectwo samego Thietmara, gdy uskarżając się na postanowienia powzięte przez cesarza Ottona w Gnieźnie w roku 1000, żalił się: „Niechaj Bóg wybaczy cesarzowi, że czyniąc trybutariusza [tj. Bolesława Chrobrego) panem wyniósł go tak wysoko, że ten zapominając o tym, jak postępował jego rodzic, ośmielał się wciągać pomału w poddaństwo wyżej od niego stojących" (ks. V, rozdz. 10). A zatem w stosunkach polsko-niemieckich w latach 966-1000 184 niezmiennie obowiązywały formy trybutarne i sojusznicze. W ramach tego związku inicjatywa Mieszka i Ody o roztoczenie nad ich potomstwem protekcji papieskiej (o czym niżej) mogła spotkać się tylko z przyjaznym (przede wszystkim ze względu na Odę) poparciem zarówno Teofano - która w latach 988-991 przebywała w Rzymie aż do swej śmierci (15 czerwca), jak też później drugiej regentki, cesarzowej Adelheidy. Polska-Czechy. U progu stosunków polsko-czeskich na początku rządów Mieszka, stojących pod znakiem łączenia pod swoim berłem ziem etnicznie polskich, nie mogły one być zbyt przyjazne. Prędzej czy później na tym tle musiało dojść do starcia. I rzeczywiście, jak dowiodły stosunkowo szybko następne lata, już w latach osiemdziesiątych zajęcie Krakowa, a wnet potem Śląska, spowodowały długotrwałe napięcia w tych stosunkach. Gdy jednak zagrożony u progu lat sześćdziesiątych przez związek plemion wieleckich w rejonie dolnej Odry Mieszko zwrócił się o pomoc do Bolesława I i zawarte wtenczas porozumienie umocnił małżeństwem z księżniczką Dobrawą, ze wszystkimi znanymi już następstwami, to w stosunkach polsko-czeskich nastał krótki okres ścisłej współpracy, w której bardziej doświadczeni w stosunkach międzynarodowych czescy Bolesławowie nadawali ton i wykazywali większą inicjatywę, zwłaszcza w kontekście stosunków z Niemcami. Był to w tym krótkim okresie sojusz zarówno polityczny, jak i militarny, przynoszący Polsce szczególnie płodne plony w dziedzinie kultury duchowej i zapewne też artystycznej (architektura sakralna). Symbolizują ten pozytywny okres stosunków dwie postacie: księżna Dobrawą i biskup Jordan. Gdy ich nie stało, stosunki te uległy znacznemu rozluźnieniu, a pod koniec życia Mieszka I zamieniły się wprost w nieprzyjacielskie. W tej drugiej fazie, gdy doszło do zawarcia ścisłych stosunków ze Stolicą Apostolską, zadanie to wzięły na siebie dwie nowe na dworze Mieszka postacie: księżna Oda, i jak wszystko na to wskazuje, świeżo pozyskany na osierocone po Jordanie „biskupstwo polskie", Unger, opat klasztoru w Memleben. Nie jest więc w tej perspektywie pozbawiona uzasadnienia myśl, iż wyjednana w Rzymie protekcja miała także zapobiec ewentualnym roszczeniom czeskim na terenie Śląska. 185 Polska-Stolica Apostolska. Gdyby stanowisko prawno-publicz ne Polski w latach 966-968 w odniesieniu do Niemiec było takie samo jak Czech, to chrystianizacja Polski, a przede wszystkim, pozyskanie w Rzymie (wyłączonej spod wpływu niemieckich metropolii i biskupstw) samodzielnej organizacji kościelnej w instytucji biskupa misyjnego nie byłoby, jak właśnie poucza przykład Czech, możliwy do zrealizowania. Polska otrzymała biskupa misyjnego, działającego na podstawie papieskiego zezwolenia prowadzenia misji chrystianizacyjnej w kraju pogańskim; podlegał on bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Biskupi tacy zaczynali swoją działalność, żeby tak powiedzieć, najpierw „w pojedynkę". Takim „biskupem misyjnym", wysłanym w roku 962 na Ruś, był Adalbert z Trewiru, późniejszy arcybiskup magdeburski. Gdy uznał, że misja jego nie zostanie uwieńczona powodzeniem, powrócił do swego klasztoru pod wezwaniem Św. Maksymiliana w Trewirze. W tym samym czasie przedmiotem specjalnej troski chrystianizacyjnej stały się Węgry, ale inicjatywa w tych przedsięwzięciach wychodziła z sąsiednich biskupstw niemieckich, szczególnie z Passa-wy (biskup Pilgrim), Regensburga (mnich Otloh, późniejszy biskup tej diecezji); na Węgrzech pojawili się też wówczas Brunon z Augs-burga i bliżej nieznany biskup misyjny Brunwart. Później brał udział w tej akcji także Wojciech Sławnikowic, jako biskup Pragi. Z polecenia papieża Jana XII udali się na Węgry jako biskupi misyjni Salech i Zacheusz. Na początku XI stulecia utworzono tu podobną jak w Polsce organizację metropolitalną z siedzibą w Ostrzyhomiu; zanim to jednak nastąpiło podjął tam, śladem św. Wojciecha, swoją misję Brunon z Kwerfurtu, wyposażony w paliusz, uprawniający go do powołania innych misjonarzy, także w randze biskupów. Jordan, jako biskup misyjny, nie działał w pojedynkę; prędzej czy później musiał otoczyć się szerszym gronem współpracowników, nadających swojej działalności charakter instytucjonalny. W literaturze fachowej zwykło się nazywać taką formę działania „biskupstwem misyjnym", przeciwko któremu to terminowi historiograficznemu niesłusznie protestował Henryk Łowmiański (1948), a za nim niektórzy inni historycy. Zachodzące w tej sprawie nieporozumienia wyjaśnił kompetentnie kanonista Tadeusz Silnicki (1962). Działalność misyjną Jordana w jej pierwszym etapie jest dość podobna do tej, jaką na 186 terenie serbsko-łużyckim rozwijał Bozo, zanim został biskupem mer-seburskim. O następcy Jordana, Ungerze, wiadomo, że zorganizował koło siebie zaczątek kapituły kanonicznej: w wspomnieniu pośmiertnym Thietmar nazwał go „pasterzem zgromadzenia" (cenobii pastor). Powtarzane wielokrotnie zdanie, zwłaszcza w literaturze niemieckiej, ale nieobce też w historiografii polskiej, jakoby arcybiskup-stwo magdeburskie miało jakieś specjalne prawa misyjne na terenie Polski, nie mają żadnego źródłowego uzasadnienia; faktycznie odgłosy takie pojawiły się dopiero w Rocznikach magdeburskich w latach trzydziestych XII wieku w oparciu o omawiany wyżej koncept rzekomej bulli papieskiej z początku XI stulecia, wpisującej biskupa Jordana w poczet sufraganów magdeburskich, a za nią powtórzony przez Thietmara. Nie znamy żadnego postanowienia Stolicy Apostolskiej, które by zmieniało stan prawny Kościoła polskiego nadany mu przez papieża w roku 968. Ten stan rzeczy uległ zmianie dopiero w latach 999-1000 drogą przekształcenia jego misyjnego charakteru w regularną organizację metropolitalną na synodach rzymskich w 999 r. i gnieźnieńskim w marcu 1000 r. Z tego względu zarówno Mieszko i Oda oraz biskup Unger, występując do Rzymu z ofertą oddania „państwa gnieźnieńskiego", nie potrzebowali żadnego pośrednictwa Magdeburga lub Moguncji czy też Salzburga w tych staraniach. Kościół polski był około roku 990 nadal, jak to ostatnio trafnie ustalono, „bezpośrednio zależny od Stolicy Apostolskiej" (ks. A. Weiss, Biskupstwa bezpośrednio zależne, 1988, 1992). 2. Treści geograficzno-polityczne i prawno--polityczne aktu protekcji Rozpoznanie struktury geograficznej „państwa gnieźnieńskiego" zostało przez autora regestu ułatwione zastosowaniem dwu wyróżników: jako przedmiot nadania wymienił on tylko civitas Schines-ghe cum omnibus suis pertinentiis, nie specyfikując tych „pertynencji", każdej z osobna (może ich w podstawie nie było), oraz oznaczył granice zewnętrzne państwa, wymieniając tym razem ważniejsze kraje ewnętrzne (affines). A ponieważ znamy z innych źródeł wszystkie główne dzielnice składowe ówczesnego „państwa gnieźnieńskiego", 187 możemy przyjąć jako zasadę, że każdy kraj wymieniony wśród owych affines leżał na zewnątrz granic tego państwa, jako jego „bok" (tatuś] Kierując się tą zasadą, możemy przyjąć, że pierwszy bok tworzyło Morze Bałtyckie, a zatem określenie longum marę występnie w regeście w znaczeniu „wzdłuż morza", a nie jako nazwa kraju tj Pomorze, czyli Pomorze w tym czasie wchodziło już w obręb wspomnianych „pertynencji". Natomiast wszystkie dalsze jednostki geograficzne już nie wchodzą w obręb tych „pertynencji". Jest to oczywiste, gdy regest kolejno wymienia: Pruzze, Russe, Craccoa, Alemu-re, Milze. Mając na uwadze wspomnianą wyżej zasadę, jako kraje potraktujemy nie tylko Prusy i Ruś, Milsko, lecz także: Kraków i Ale-mure, tj. Ziemię Krakowską i Morawy, a nie Ołomuniec (który leży w środku Moraw, a nie na ich granicy). Oczywiste też wydaje się, że odcinek końcowy od granic Milska szedł wzdłuż Odry aż do pierwszych „pertynencji" państwa Schinesghe, to jest do Ziemi Lubuskiej, a nie do Szczecina, jak dowodzili niektórzy interpretatorzy. Nie wiadomo zresztą, czy Szczecin, leżący wówczas na lewym brzegu Odry, należał wówczas do państwa piastowskiego; jako obiekt eksterytorialny należy traktować wyspę Wolin; na tym odcinku granica biegła zapewne korytem Dziwny. Bolesław Mieszkowic w Krakowie. Wszystkich badaczy, którzy komentowali regest Dagome iudex zastanawiało, dlaczego nie został w nim imiennie wpisany syn pierworodny Mieszka l, Bolesław Chrobry. Najprostsze rozwiązanie nasunęło się Romanowi Gródeckiemu, który ustosunkowując się krytycznie do wypowiadanych już opinii, dowodził, iż „ponieważ o wydziedziczeniu Bolesława przez ojca pozostaje wprost w sprzeczności ze źródłami, nasuwa się, jako najprostsze rozwiązanie tej trudności, przypuszczenie, że może autor rege-stu opuścił przez omyłkę imię Bolesława" (Dzieje, I, 55). Nie zauważył on jednak rzeczy podstawowej, która taką omyłkę wyklucza. Wystawcy petycji do Rzymu, Mieszko i Oda, występowali nie tylko w swoim, lecz także w imieniu swoich synów, Mieszka i Lamberta (etfilii eomm Misica et Lambertus), gdyby zatem chcieli oni objąć aktem protekcji także Bolesława, to w tym piśmie musieliby osobno określić go jako syna Mieszka i Dobrawy. Wszystko wskazuje zatem na to, że imię Bolesława zostało w ich petycji pominięte celowo i że akt protekcji dotyczył tych dwu w tym piśmie wymienionych. Wynikają z tego faktu daleko idące konsekwencje. Toteż wśród badaczy najwięcej zwolenników uzyskała hipoteza że Bolesław już za życia otrzymał własną dzielnicę, przy czym szukano jej zrazu na Kujawach lub Mazowszu, ale najczęściej w Krakowie. Do tego poglądu ostatnio przychylił się też Henryk Łowmiań-ski, obarczając go kilku mało przekonywającymi hipotezami (1961, Początki Polski, t. V, s. 567-571), co znacznie osłabiło słuszną w zasadzie, jak się wydaje, argumentację. Stojąc bowiem konsekwentnie na stanowisku, że „Mieszko" (= Bolesław Chrobry) odebrał Czechom Kraków dopiero w 999 r., docenił pośrednio znaczenie wniosków wynikających z dwu małżeństw Bolesława Chrobrego, najpierw z córką margrabiego Rygdaga, a następnie po separacji, drugiego z Węgierką w przeciągu lat 986-988. Gdy i z tą wnet się rozstał, poślubił trzecią, Emnildę, córkę księcia Dobromira. Zdaniem Łowmiańskiego Dobromir był księciem w Ziemi Krakowskiej pod rządami czeskimi, o takim samym statusie prawnym, jak np. Sławnik na Libicach. Po zawarciu małżeństwa z córką Dobromira, miał on przejąć po nim księstwo, także z nadania księcia Bolesława II. Hipotezy te są obarczone kilku nie dającymi się pogodzić z faktycznym stanem rzeczy niedomogami. Nie ma cienia prawdopodobieństwa przypuszczenie, że Bolesław Chrobry, jako syn Dobrawy, po jej śmierci przebywał na dworze wuja w Pradze i stamtąd zawierał swoje małżeństwa: saskie, węgierskie i „krakowskie". Nie ma żadnego śladu, jakoby w Krakowie pod rządami czeskimi egzystowało jakieś lokalne księstwo. Najbardziej niefortunny jest pomysł, jakoby Bolesław, już jako samodzielny władca całej Polski, „czekał" aż do roku 999 z zajęciem Krakowa, którym rządził przed rokiem 990. Imię Emnilda, wskazuje jednoznacznie, że jej ojciec był zapewne jednym z książąt milczańsko-serbskich, o którym biskup Thietmar wyraził się, jako „czcigodnym seniorze". Trafnie też przypuszcza się, że był związany z rodem margrabiego miśnieńskiego Ekkeharda. Zyskuje uznanie hipoteza, że siostra Emnildy była żoną Guncelina, brata Ekkeharda. Bolesław Chrobry był księciem polskim i tylko jako syn panującego księcia mógł oczekiwać z chwilą ożenku wyposażenia we własną dzielnicę. Skoro pierwszemu synowi z tego małżeństwa nadał on 188 189 imię Mieszko, to słusznie się wnioskuje, że małżeństwo to został skojarzone przez jego ojca i że w czasie wydzielania dla niego włas° nej dzielnicy (około roku 987) pozostawali oni w dobrych ze sob" stosunkach. Wolno przypuszczać, że oddanie „państwa gnieźnień skiego" synom Mieszka z drugiego małżeństwa w całości mógł spowodować u Bolesława zmianę tego stosunku. Wyposażenie Bolesława Chrobrego we własną dzielnicę wyjaśnia bez dalszych niedomówień pominięcie jego imienia w piśmie Mieszka i Ody w akcie oblacji „państwa gnieźnieńskiego" Stolicy Apostolskiej. 3. Jakim celom prawno-politycznym służyła oblacja „państwa Schinesghe"? Nad tym pytaniem głowili się wszyscy, którzy w rozmaitych kontekstach rozpatrywali to nadanie. Nie sięgając zbyt daleko w głąb, należy oddać głos Stanisławowi Zakrzewskiemu, który pierwszy, jak się zdaje, dokonał systematycznej analizy formy i treści regestu: „Brak wzmianki o Bolesławie Chrobrym tłumaczymy w następujący sposób: Darowizna mówi wyłącznie o ściślejszej rodzinie Mieszka i Ody. Dytmar zaś informuje, że Mieszko przed śmiercią podzielił Polskę pomiędzy członków swej rodziny, i to licznych. Podobnie zatem, jak się to stało za czasów Krzywoustego, choć w innej formie, jeszcze za życia Mieszka I, zrodziła się potrzeba zabezpieczenia prawa rodziny młodszej, małoletniej, wobec stanowiska najstarszego pasierba, który nie tylko po śmierci ojca mógł się stać głową rodu i państwa, ale jeszcze za życia ojca trzykrotnie się żenił. (...) Zważywszy zatem, że darowizna Dagome nie uwzględnia osoby Bolesława Chrobrego, zważywszy za to, że Chrobry w latach 984-992 musiał mieć własną dzielnicę, dochodzimy do sformułowania przypuszczenia, że darowizna nie obejmowała całej Polski, ale tylko te ziemie, które po śmierci Mieszka l miały przypaść synom z drugiego jego małżeństwa. Suplika aktu «Dagome iudex» mogła być pośrednio przeciw Chrobremu wymierzona" (Najdawniejsza bulla, s. 11-12) Tego wątku, iż darowizna „państwa gnieźnieńskiego" była dokonana w interesie dwu wymienionych w regeście synów Mieszka i Ody i że tym samym miała zapobiec ewentualnym naruszeniom ich dziedzictwa przez syna pierworodnego, Zakrzewski dalej nie 190 drążył, natomiast wielkie znaczenie do tej formy zabezpieczenia spadku dla młodszych synów z drugiego małżeństwa przywiązywał badacz niemiecki Robert Holtzmann w swojej rozprawie o stosunkach polsko-czeskich w X stuleciu (1918). Zakrzewski poszedł tronem wskazanym przez przywilej papieża Benedykta VIII dla kome-sa hiszpańskiego Bernarda, który pragnąc pozyskać jego zgodę na utworzenie w jego komitacie biskupstwa w Besalu i odwołując się do poczynionego już przez jego ojca oddania się pod opiekę św. Piotra i jego następców (sub solą tuitione et defensione beati Petri apostoli suiąue vicarii), otrzymał od niego, jak to wówczas nazywano, „lokację" na fundację takiego biskupstwa, połączoną z uiszczaniem symbolicznej opłaty funta złota. Zdaniem Zakrzewskiego Mieszko I miał podjąć w Rzymie starania o koronę królewską (nawiązując do analogicznych starań Bolesława Chrobrego z roku 1001-1002 utrwalonych w legendarnej Kronice węgiersko-polskiej), a także o „samodzielną organizację kościelną", a choć korony zyskać się w 991 r. nie udało, to papież uznawszy Polskę „w oznaczonych granicach jako własność św. Piotra" przygotował grunt do „utworzenia w Gnieźnie ogniska kościelnego, podległego wprost Rzymowi". Jakkolwiek w regeście nie ma wzmianki, iż z przyjęciem opieki nad Polską łączyła się zwyczajowa opłata (census), to wszystko wskazuje na to, iż rzeczywiście taki trybut był od tego czasu z polskiego patrimonium sancti Petri uiszczany (s. 21-23). Późniejsi badacze porzucili temat korony (istotnie sztucznie tutaj wplątany), natomiast rozwijali wątek zabiegów o samodzielną organizację kościelną. Nie zatrzymując się przy wielu historiograficznych przystankach, rozwijających ten temat, wystarczy w tym miejscu odwołać się do podsumowującego zdania Henryka Łowmiańskiego. Z trzech dyskutowanych w literaturze motywów oblacji: a) zagwarantowania integralności państwa polskiego, a zwłaszcza nabytków w Polsce południowej, dalej b) stworzenie samodzielnej organizacji kościelnej, oraz uzyskania zgody na koronację, zdaniem jego: „pozostaje motyw drugi: papież był ogólnie uznawanym autorytetem w sprawach re'igii i Kościoła, toteż wolno przyjąć, że Mieszko poddając się św. Piotrowi miał na widoku osiągnięcie celów natury kościelnej. Na czym polegał ów konkretny program kościelny, wolno domyślać się z porównania sytuacji Polski w dziedzinie kościelnej w ro- 191 ku 990 z sytuacją po dziesięciu latach w 1000 roku. Polska miała tylko jedną katedrę biskupią, przy tym nieobsadzoną od śmierci Jorda-na (984), przypuszczalnie z powodu sprzeciwu Magdeburga, zgłaszającego pretensje do zwierzchnictwa kościelnego nad Polską. Biskupstwo to obejmowało tylko ściślejsze terytorium państwowe, poza tym istniały rozległe tereny misyjne na Pomorzu i prawobrzeżnym Mazowszu, podczas gdy Polskę południową zagarnęło biskupstwo polskie (...) Jest tedy jasne, że polityka polska zmierzała do scalenia kościelnego w granicach państwa i stworzenia jednolitej organizacji kościelnej z wyeliminowaniem roszczeń magdeburskich. Zakładamy, że tym celom miał służyć dokument Dagome iudex (Początki Polski, t. V, s. 602-603). Zaprezentowana tutaj wizja celów związanych z aktem darowizny „państwa gnieźnieńskiego" rozmija się prawie w każdym szczególe z ówczesną rzeczywistością polityczną i upraszcza wymowę zawartych w tym dokumencie treści. Gdyby w roku 991/992 faktycznie chodziło o rozciągnięcie jurysdykcji ówczesnego biskupstwa Jorda-na i Ungera na całą Polskę północną, to nie widać żadnych przeszkód formalnych dla przeprowadzenia takiego aktu. Brak w szczególności śladu źródłowego, który by pozwalał operować argumentem „sprzeciwu" Magdeburga. Arcybiskup magdeburski nigdy nie otrzymał jakichkolwiek uprawnień do obejmowania swoją jurysdykcją Polski, a pojęcie „roszczenia" obraca się w sferze domniemanych, ale nigdzie nie ujawnionych postulatów, ani w roku 991/992 ani w roku 1000. To pojęcie powinno wreszcie zniknąć z horyzontu historiograficznych konfabulacji. Zainteresowani taką argumentacją historycy albo wciąż (jak S. Zakrzewski) odwołują się do rzekomego uzależnienia nieistniejącego biskupstwa poznańskiego od Magdeburga w roku 968, albo przenoszą późniejsze pretensje Magdeburga z lat trzydziestych XII wieku do stosunków kościelnych w Polsce przed rokiem 1000. Decydujące znaczenie dla rozstania się z takimi przypuszczeniami ma w tym wypadku brak jakiegokolwiek działania ze strony Mieszka I, aby cokolwiek zmienić w istniejącym od roku 968 kościelnym stanie rzeczy. Jedyną akcją źródłowo uchwytną jest osadzenie na osieroconym przezjordana tronie biskupim Ungera, opata z Mem-leben. I jedynie to się w tym czasie dokonało. Trudno też łączyć z jego osobą, to co się wtedy w Polsce w sprawach kościelnych i nieko- 192 ścielnych wydarzyło. Konieczna wobec tego jest bardziej szczegółowa analiza filologiczna i historyczna treści zawartych w regeście i wokół regestu, nawiązująca do pewnych, a potem zaniedbanych przez późniejszych badaczy wątków wydobytych przez Stanisława Za-krzewskiego. 4. Analiza historyczna aktu Dagome iudex Roman Gródecki, krytykując w swym artykule recenzyjnym nowatorskie propozycje Zakrzewskiego, uważającego omawiany regest za wyciąg zaginionej bulli Jana XV, której treścią miało być utworzenie biskupstwa w Gnieźnie lub nawet metropolii, opatrzył tę hipotezę taką uwagą: „Teorię tę, nie znając bliższych argumentów autora, uważam za zupełnie dowolną. Akt «Dagome iudex» nie jest streszczeniem bulli Jana XV, lecz regestem dokumentu przysłanego z Polski i przechowywanego w Watykanie; [...] sam fakt regestu nie dopuszcza innego pojmowania, wszak nie «Johannes XV papa legitur» etc., lecz «Dago-me iudex et Ote senatrix leguntur contulisse» etc. [...] Tekst regestu niczem nie upoważnia do przypuszczenia kreacji nowego biskupstwa czy arcybiskupstwa" (Kw. Hist., 35, 1921, s. 8-9). Gródecki, trafnie zwróciwszy uwagę na orzeczenie leguntur, uchylił się od semantycznego rozbioru treści tego czasownika. Tymczasem, biorąc za punkt wyjścia czasownik lego w znaczeniu „czytam", odmianę bierną leguntur, należy oddać słowami „są czytani", lub „zostali odczytani", a zatem w danym miejscu, łącząc się ściśle z czasownikiem contulisse, w znaczeniu „przunieść w darze", tworzą konstrukcję zdaniową: no-minativus cum infmitivo. Podmiotem dla tej transakcji nie są tylko, jak to się zwykle pisze, Dagome - Mieszko i Oda, lecz w równej mierze ich synowie: Mieszko i Lambert. Wynika stąd, że to cała czwórka przekazała (w swym dokumencie) państwo „Schinesghe" św. Piotrowi. I do-piero na tym tle jaśniej rysuje się wyłączenie z tej darowizny Bolesława Chrobrego. Nie chodziło bowiem o tworzenie biskupstwa (bo co wspólnego z takim przedsięwzięciem mieliby dwaj małoletni synowie Mieszko i Lambert), lecz głównie o to, aby skutkami prawnymi oddania „państwa gnieźnieńskiego" Stolicy Apostolskiej objąć właśnie obu tych synów. 13-Mieszko I 193 Już w swej rozprawie z roku 1921 Zakrzewski odwołując się do wstępnych słów kardynała Deusdedita, że w opracowanej przez niego Collectio canonum chodzi o sporządzenie wykazu, „które księstwa i marchie w całości są „patrimoniami" św. Piotra, oraz jakie kraje w różnych królestwach ,jako «patrimonia» św. Piotra w różnych czasach były przez różnych papieży lokowane veluti beati Petri patrimonia di-versis temporibus a diversis pontificibus locata", wykazał w sumie na siedemnastu obiektach, że „lokacja «patrimonium» przez papieża opiera się z reguły na bulli lokacyjnej; jeżeli więc Deusdedit mówi, że papież lokował dany obiekt, to znaczy pod względem formalnym, że papież wydał bullę, na mocy której lokacja przyszła do skutku" (Najdawniejsza bulla, s. 2-3). Podobnie odczytał źródło badacz niemiecki Bernard Stasiewski: „Winniśmy sądzić, że papież, jak tego dowodzi regest, wystawił obszerny «przywilej lokacyjny*. Przywilej ten był odpowiedzią na przedtem wystawioną «oblację»" (Untersuchungen, 1933, s. 43). Istotnie, dokument oblacyjny nadesłany z Polski i przechowywany w archiwum papieskim nie mógł jako jednostronne oświadczenie zainteresowanych tworzyć nowego stanu prawnego, wynikającego z oblacji. Dopiero „bulla" papieska (wówczas jeszcze tego określenia nie używano, a więc raczej był to „przywilej") zapewniała zarówno rodzicom, jak i synom papieską protekcję Stolicy Apostolskiej. Również zdaniem Stasiewskiego, Odzie, jako najbardziej zaangażowanej w uzyskanie opieki papieskiej nad synami, chodziło o „wyeliminowanie dziedziczenia pierworodnego" (s. 108). Dopiero taka interpretacja regestu „«Dagome iudex» naprowadza nas na prawdziwe motywy oblacji państwa gnieźnieńskiego". Trafnie zwrócono uwagę, że wprawdzie cały regest został wystylizowany piórem włoskiego autora, ale jako podstawę miał dokument tekst zdradzający niemieckie zapisy nazw geograficznych, a więc sporządzony był w Polsce (Pruzze, Russe, Craccoa, Milze, a zapewne też Schinesghe itp.). Łatwo wskazać autora. Był nim zapewne Unger, który przybył do Gniezna w 991 r. Wywodził się zaś z klasztoru w Mem-leben, a ten był w posiadaniu przywileju papieża Benedykta VII, zapewniającego klasztorowi powszechnie wówczas stosowaną protekcję papieską. Jest rzeczą wielce prawdopodobną, że to on naprowadził swojć protektorkę, księżnę Odę, na myśl uzyskania analogicznego przywi- 194 leju, zapewniającego protekcję Stolicy Apostolskiej jej synom. W każdym razie, zważywszy funkcję Ungera na dworze gnieźnieńskim i jego kontakty kościelne z Rzymem przeprowadzenie przez niego stosownych rozmów w Rzymie wydaje się najwłaściwsze. Być może, iż stał on na czele poselstwa, które zawoziło tam omawianą suplikę Mieszka i Ody. Dowodu, że obawy rodziców Mieszka i Lamberta były w tym wypadku jak najbardziej uzasadnione, dostarcza Kronika biskupa Thiet-mara. Donosi on, że wnet po śmierci Mieszka I, który podzielił swoje państwo między kilku książąt: „Z lisią chytrością złączył je potem w jedną całość syn Bolesław, wypędziwszy macochę i braci oraz oślepiwszy ich zaufanych Odylo-na i Przybywoja. Onże Bolesław, aby tylko samemu panować, podeptał wszelkie prawo i sprawiedliwość" (ks. IV, rozdz. 58). Obawy księżny Ody były więc jak najbardziej uzasadnione i jej poczynania miały ich realizacji przez Bolesława Chrobrego zapobiec. 5. Ostatnie czyny i dni księcia Mieszka I Wbrew wypowiadanej niekiedy opinii nic nie wskazuje na to, aby oddanie państwa polskiego pod opiekę św. Piotra było skierowane przeciwko Niemcom. A chociaż nie mamy żadnego świadectwa, które pozwalałoby wręcz przeciwnie wnioskować, iż decyzja ta była popierana przez ówczesną regentkę, cesarzową Teofano, to dalszy ciąg wydarzeń wskazuje, że Mieszko kontynuował do ostatnich dni swego życia politykę ścisłej współpracy polsko-niemieckiej, rozpoczętej po roku 985, a potwierdzonej pomocą, jakiej mu cesarzowa Teofano udzieliła w walce o przyłączenie Śląska do państwa polskiego. Wprawdzie nie słyszymy o jakichkolwiek krokach odwetowych ze strony pokonanego księcia Bolesława II, to jednak w praktyce życia politycznego z możliwością taką nadal należało się liczyć. Uwagę zwraca nieobecność księcia czeskiego na wielkim zjeździe wielkanocnym podczas bytności cesarzowej Teofano i króla Ottona w Kwedlinburgu w 991 r. Zjawili się tam wybitni mężowie stanu 2 całej Europy (cum caeteris Europae primis), a imiennie Rocznik kwe-dlinburski wskazują na Hugona, margrabiego Toskanii i Mieszka, „księcia Słowian", przywożących zwyczajowe dary. Ale wśród obdarowa- 195 nych z kolei przez cesarzową i jej syna wymieniony jest tylko Miesz-ko. W sferze stosunków dyplomatycznych świadczy to o całkowitej harmonii między obu dworami. Identycznie działo się też w sferze współpracy wojskowej W Rocznikach hildesheimskich z kolei zanotowana została wielka, zapewne letnia, wyprawa króla Ottona na Brennę. Uczestniczył w niej również Mieszko. Jego obecność w tej wyprawie, mimo podeszłego wieku, mogła wynikać z osobistych względów. Mimo stałej obserwacji wewnętrznych stosunków wśród Słowian połabskich przez współczesnych kronikarzy, zwłaszcza w Hil-desheimie i Kwedlinburgu, a także w miarę zbliżania się zainteresowań historycznych biskupa Thietmara czasami, do których częściowo sam już sięgał pamięcią, a częściowo mógł o wielu wydarzeniach w trójkącie: Brunszwik-Hawelberg/Brenna-Magdeburg, dowiedzieć się od swego ojca Zygfryda, to do najbardziej niejasnych i zawikła-nych należy wówczas wszystko to, co się działo w Brennie. Przyczynił się do tego właśnie nie kto inny, jak Thietmar swymi nieskoordynowanymi czasowo i osobowo zapiskami o Brennie. Zaczął on swoje relacje tymi słowami: „Ponieważ mówiłem wyżej o zburzeniu kościoła w Brennie, opiszę teraz, w jaki sposób na pewien czas gród ten został poddany rzeczonemu królowi. Żył w naszym sąsiedztwie pewien znakomity rycerz imieniem Kizo, którego margrabia Dytryk nie potraktował tak, jak on sobie tego życzył. Z tego powodu [...] udał się on do naszych nieprzyjaciół, którzy przekonawszy się o jego wierności powierzyli mu wspomniany gród, ażeby móc nam tym skuteczniej stąd zadawać szkody. Kizo uległ jednak naszym namowom i poddał gród wraz ze swoją osobą królowi. Wówczas Lucicy, strasznie rozgniewani, uderzyli na niego ze wszystkimi, jakie mieli, oddziałami. Król znajdował się w tym czasie w Magdeburgu i skoro tylko się o tym dowiedział, wysłał szybko na miejsce [...] margrabiego Ekkeharda, trzech moich wujów, komesa pa-latyna Fryderyka oraz mojego stryja" (Kronika, ks. IV, rozdz. 22). Część tych oddziałów dotarła do Brenny i opanowała gród, część zaś wdawszy się w walkę z nadbiegającą z pomocą odsieczą lucicką została zmuszona do wycofania. Gdyjednak sam król nadszedł z większymi siłami, wojsko Luciców zrezygnowało z dalszej walki, a wtedy „król zaopatrzył przed odjazdem gród w załogę i odtąd przez długi 196 czas był on w jego rękach". Wprawdzie Kizo utracił władzę nad grodem (kiedy „zjawił się w Kwedlinburgu"), ale wśród niemieckiej załogi znajdował się jeden z rycerzy wspomnianego Kizona, imieniem Bo-lelut, który przywołał z powrotem swego byłego dowódcę i przekazał mu wszystko „z wyjątkiem wszakże grodu". Gdyjednak ów Kizo zaczął „knuć nowe spiski w tych stronach, zginął śmiercią walecznych wraz z towarzyszami". Jak z tego krótkiego opowiadania wynika, Kizo odegrał w omawianym czasie tę samą rolę, jaką swego czasu wśród Redarów pełnił Wichman, i w rezultacie spotkał go ten sam los. Należy przypuszczać, że owe spiski knuł z tymi samymi Lucicami, którzy powierzyli mu Brennę po roku 983. Tymczasem w Brennie na swym stanowisku utrzymał się Bole-lut. I tu Thietmar spieszy z nową opowieścią: „W tym czasie mniszka Matylda, córka margrabiego Dytryka, poślubiła pewnego Słowianina, imieniem Przybysław. Później uwięził ją niegodziwy dowódca grodu brenneńskiego Bolelut, i tak ją prześladował, że nie mogła ani przygotować się odpowiednim postem, ani święcić uroczyście Bożego Narodzenia i innych dni świątecznych. Tam urodziła syna, którego wychowywała w opłakanych warunkach. Później jednak wybawiona została z tak wielkich przykrości i choć nie była tego godna, otrzymała opactwo w Magdeburgu. Jej mąż został zabity przedtem 28 grudnia, przez dwóch braci bliźniaczych, Ugiona i Ulflkona. Brat Przybysława, Ludolf, porzucił wówczas szatę duchowną i chwyciwszy za broń, wyrządził naszym wiele szkody, schwytany jednak na rozkaz cesarza, musiał wrócić do dawnego stanu duchownego" (ks. IV, rozdz. 64). Matylda, jako córka margrabiego Dytryka, była rodzoną siostrą księżny Ody, żony Mieszka; podobnie jak jej siostra wyszła za mąż, porzucając klasztor. Czy podobnie, jak siostra, została do tego nakłoniona przez ojca, aby poślubić Przybysława, który z pewnością nie był pierwszym lepszym „Słowianinem", jak go nazywa Thietmar, lecz według wszelkiego prawdopodobieństwa księciem z rodu tej samej dynastii, która w osobie Tęgomira rządziła w Brennie za czasów Ottona I. Jakkolwiek Thietmar najpierw zajął się rządami Kizona w Brennie, a potem dopiero Matyldą i Przybysławem, to w rzeczywistości, 197 jak na to wskazuje wymienienie Dytryka w kontekście małżeństw Matyldy i Przybysława, może to pozwalać na przeniesienie daty za warcia tego ożenku przed datę powstania wieleckiego z roku 983 kiedy Dytryk jako margrabia Marchii Północnej sprawował władze nadzorczą nad Brenną i kiedy Przybysław mógł w tym czasie sprawować władzę książęcą w stolicy Stodoran. Późniejsze jego losy, mimo podejmowanych przez badaczy prób ich zrekonstruowania, trudno uznać za wyjaśnione. Zwraca uwagę życiorys jego brata Ludolfa, który wstąpił do klasztoru w Niemczech, i dopiero po śmierci Przybysława porzucił klasztor i podjął walkę z posiadaczami Brenny (Kizo, Bo-lelut?) o odzyskanie spadku po nim. Gdy zatem z Roczników hildesheimskich dowiadujemy się, że król Otton przy pomocy księcia Mieszka zdobył Brennę, potem utracił nad nią panowanie i w roku 992 ponownie przystąpił do jej zdobywania, tym razem już bez osobistego udziału Mieszka, zmarłego w międzyczasie, a tylko z udziałem księcia bawarskiego Henryka i księcia czeskiego Bolesława oraz pewnego kontyngentu wojska polskiego, nadesłanego przez księcia Bolesława Chrobrego, to nasuwa się oczywisty wniosek, iż oblężenie Brenny w roku 991 dotyczy tego samego wydarzenia, które Thietmar opisał w swej Kronice w rozdz. 22, ks. IV. Jeżeli zatem żona Przybysława Matylda znajdowała się wówczas w Brennie, to z pewnością skłaniało to Mieszka do udzielenia własną obecnością pod tym grodem pomocy swojej szwagierce Matyldzie i księciu Przybysławowi. Wobec milczenia biskupa Thietmara jesteśmy w tej sprawie zdani wyłącznie na domysły. Każda propozycja rozwiązania jednej zagadki rodzi dwie nowe. 6. Śmierć Mieszka I (25 maja 992) W każdym razie na uwagę i podkreślenie zasługuje fakt, że Mieszko do ostatnich dni swego życia konsekwentnie kroczył tą drogą, na którą wszedł świadomie w służbie racji stanu swego państwa w 985 r. W toku nasilających się walk na słowiańskim Połabiu Mieszka l dopadła śmierć. O dziwo! Najwięcej wzmianek o tym wydarzeniu znajdujemy w nekrologach i rocznikach niemieckich. I tak: Roczniki hildesheimskie podają: 992. Misaco obiit, successit eifilius Bolizlavo - „Zmarł Mieszko, nastąpił syn jego Bolesław". Roczniki nekrologiczne fuldajskie zaś: 992. Misacho marchio (Codex /) - „Mieszko marchion (margrabia)". Obiit Misicho comes et Sclavus (Codex 2) - „Zmarł Mieszko komes i Słowianin". Jednakże najdokładniejszą zapiskę nekrologiczną zawdzięczamy Thietmarowi: „25 maja roku Pańskiego 992, w dziesiątym roku panowania Ottona III, wspomniany wyżej książę Mieszko, sędziwy już wiekiem i gorączką zmożony, przeniósł się z tego miejsca wygnania do wiekuistej ojczyzny, pozostawiając swoje państwo do podziału licznym" (ks. IV, rozdz. 58). Potem taką samą zapiskę znajdujemy w XII-wiecznej Kronice tzw. Annalisty Saxa, czyli opata Jana z Berge pod Magdeburgiem, który słowo: plurimis - „licznym" zastąpił wyrazami: „między trzech braci", rnając zapewne na myśli: Bolesława, Mieszka i Lamberta lub ewentualnie: Mieszka, Lamberta i Świętopełka. Jest rzeczą wprost nieprawdopodobną, ażeby w najstarszym Roczniku polskim, tzw. Gaudentego, zawierającym tyle mniej z dziejami polskimi związanych wpisów nekrologicznych, zabrakło imienia Mieszka pod rokiem 992. Wiadomo, że rocznik ten został zabrany w roku 1038 do Pragi, gdzie z pewnością korzystał z niego kanonik praski Kosmas. Ten jednak widocznie celowo pominął ten zapis pod rokiem 992, aby umożliwić sobie mistyfikację z osobą Mieszka żyjącego jakoby jeszcze po roku 1000 (co potem drogą zapożyczenia pojawiło się jako zapiska nekrologiczną w kronikach śląskich z XIV wieku i Kronice Jana Długosza). A jednak pewien ślad przechowania zapiski o śmierci Mieszka zachował się w powstałym około roku 1395 rocznikarskim zbiorze pod tytułem: Chronica longa seu magna Polonorum. Wśród kilku innych mieści się tutaj krótki rocznik zawierający zapisy z lat 965-1309, wydany najpierw przez Augusta Bielowskiego pod właściwą nazwą Spominki Gnieźnieńskie, a potem pod wpływem mylnych ustaleń Maxa Perlbacha, pod nazwą Rocznik kapituły poznańskiej (choć rocznik ten prawie w całości zawiera zapiski odnoszące się do wy- 198 199 darzeń gnieźnieńskich) w najstarszej części 965-1034 zamieścił zapiskę: Item anno (Domini) etc. XCIX dux Mesco primus christianus obiit - „W roku Pańskim itd. 99 zmarł Mieszko pierwszy chrześcijanin". Łatwo stwierdzić, że autor tego wpisu rozmyślnie opuścił liczby DCCCC (tj. 900), mieszczące się w poprzedzającej zapisce: Jorda-nus primus episcopus in Polonia ordinatus est et obiit DCCCCLXXXXUII, i zadowolił się samą końcówką: XCIX, tj.: 99. Jest rzeczą widoczną, że pierwotnie wpisaną laseczkę „I" poczytał za „X", a zatem, gdy tej dacie przywrócimy właściwy zapis, to otrzymamy prawidłową datę śmierci w roku 992. Czujemy się uprawnieni do takiej korekty, gdyż w tym samym roczniku znajdują się dwa równie ważne wpisy nekrologiczne: 1025. Boleslaus Magnus obiit (który występuje też w Kronice Kosmasa: 1025: obiit rex Boleslau), oraz pod rokiem 1034: Mesco rex Polonie flius magni Boleslai obiit. Można się zastanawiać, czy w tej pierwotnej zapisce widniała charakterystyka primus christianus, co raczej odpowiada późniejszym wyobrażeniom, ale znajduje też swój odpowiednik w nazwisku Jor-dana primus episcopus. Najważniejsze w naszych dociekaniach jest to, że współczesny tamtym czasom rocznikarz nie zaniedbał się w swoich obowiązkach i zachował ku pamięci potomnych datę śmierci pierwszego historycznego władcy Polski. IX. Kultura artystyczna i duchowo-umysłowa O kulturze materialnej czasów Mieszka I nie dochowała się, poza jedną przygodną wzmianką o bazylice pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w Gnieźnie ufundowanej przez tegoż księcia, żadna inna w pełni wiarygodna wiadomość (zob. wyżej rozdz. IV). Z pewną rezerwą można tu jeszcze przywołać znaną nam już również zapiskę z Kroniki polsko-śląskiej z schyłku XIII wieku o kościele Najświętszej Marii Panny na Ostrowie Tumskim, który ku jej czci „ufundowała księżna Dobrawa" (w rkp.: Dobrauca, Dambrouca). Może jakiś napis w samym kościele zachował imię fundatorki w pamięci potomnych. Źródła pisane przemawiają do nas swoją treścią bezpośrednio, i zależnie od tej treści niosą wiadomości prawdziwe lub fałszywe, które odpowiednio odczytane tworzą naszą wiedzę o przeszłości. Natomiast przedmioty materialne, które zostały wytworzone i przetworzone przez człowieka, przemawiają do nas pośrednio; są bowiem ze swej istoty „nieme". Dopiero w pracowni badacza otrzymują od niego swoje treści i znaczenia. Na tym polega główna trudność znalezienia „wspólnego języka" z historykami kultury materialnej przy ich odczytywaniu. Stąd biorą się tak duże różnice w poglądach na ich wymowę. Jednakże dla czasów, w których istnieje pustkowie przekazów pisemnych, nawet te świadectwa, zwłaszcza przy ich masowym charakterze, przynoszą ważne i poważne informacje o przeszłości. Z takim uprzedzeniem czytelnika o stopniu ludności odczytania przekazanych treści możemy przystąpić do ich interpretacji. 200 201 l. Budownictwo grodów, ich rozprzestrzenienie i ewolucja technologiczna Mamy na ten temat znamienną wypowiedź żydowskiego wysłannika, Ibrahima ibn Jakuba, który zauważył: „Słowianie budują w ten sposób przeważną część swoich grodów. Udają się umyślnie na łąki obfitujące w wodę i zarośla, po czym kreślą tam kolistą lub czworoboczną [linię], w miarę tego, jaki chcą mieć kształt grodu i obszar jego powierzchni, kopią dookoła rów i piętrzą wykopaną ziemię, umocniwszy ją balami i drzewem na podobieństwo szańców, aż taki wał osiągnie wymiar, jakiego pragną. I odmierzają w nim bramę, z której strony pragną, a wchodzi się do niej po pomoście z drzewa". Opis ten Ibrahim umieścił w rozdziale poświęconym znanemu już nam księciu obodryckiemu Nakonowi (zmarłemu około 966 r.), w którym szczegółowo opisał stolicę Nakona pod nazwą Grad (zapewne Stargard w Wagrii), a zatem jego charakterystyka grodów słowiańskich jest zaczerpnięta z tamtego terenu. Były to wówczas głównie grody plemienne, schronieniowe, które dopiero po ukształtowaniu się centralnej władzy książęcej zostały przeważnie zniszczone, a na ich miejsce zbudowano wielkie grody państwowe jako ośrodki administracji i załogi wojskowej a także obsługi kościelnej. W kraju Obo-drytów rozpoczęło się to dopiero w XI wieku. W krajach, w których władza księcia-jednoczyciela szybciej zapanowała nad książętami małoplemiennymi, jak na Morawach, a potem w Czechach i Polsce, proces likwidowania grodów plemiennych i wznoszenia na ich miejsce państwowych dokonywał się już w IX i X stuleciu. Najpóźniej na Śląsku w okresie podległości państwu Prze-mysłowiców, natomiast w Wielkopolsce zaczął się proces podboju plemion już w pierwszej połowie X wieku. Nawiązując do omawianej pierwszej wielkiej listy czołowych grodów polskich z czasów Bolesława Chrobrego (Anonim Gali, ks. I, rozdz. 8), ułożonej według liczebności załóg wokół nich skupionych, mianowicie: Gniezno, Poznań, Włocławek i Ciecz, to jedynie w odniesieniu do tych dwu pierwszych udało się ustalić przybliżoną datę ich założenia „na surowym korzeniu" około roku 940. Odnosząc z kolei te daty do chronologii dynastycznej rodu Piastów, oznacza- 202 łoby to, że inicjatorem tych inwestycji budowlanych był ojciec Mieszka I, Siemomysł. Datowania początków budowy rozmaitych grodów w różnych dzielnicach X-wiecznej Polski, oparte dawniej prawie wyłącznie na kryteriach typologicznych zabytków materialnych, w szczególności ceramiki, prowadziły z istoty rzeczy (nie z braku kompetencji badaczy) do znacznych pod tym względem rozbieżności. Dopiero upowszechnione w ostatnim czasie i ulepszone technicznie metody den-drochronologiczne pozwalają z większym zaufaniem odnosić się do proponowanych lat rozpoczęcia, jak i kolejnych faz przebudowy i rozbudowy grodów. Wymienione w tym kontekście przykładowo daty budowy dwu grodów: Grzybowa i Cieczą wyznaczone przez niektórych badaczy na pierwsze dziesiątki X stulecia (około 920/930 r.), pozwoliły w wyniku dendrochronologicznych uściśleń i czasowej segregacji znajdujących się w nich obiektów drewnianych, na ustalenie drugiej ich fazy rozbudowy na schyłek X stulecia; dotyczy to zwłaszcza Cieczą. W połączeniu z rozmieszczeniem w tym rejonie za czasów Bolesława Chrobrego 300 zbrojnych w pancerze, a 2000 w tarcze, zapewne dla całego tego okręgu, pozwala na wysunięcie hipotezy, że oddziały te miały stanowić, częściowo już za czasów Mieszka I, zabezpieczenie granicy polsko-czeskiej, zamienionej na wrogą około roku 985. W tym kontekście historycznym należy też rozpatrywać ewolucje grodu wrocławskiego, którego najstarsze fazy schodzą do początków X stulecia, i wiążą się z ekspansją czeską na Śląsk, natomiast wielka rozbudowa tego grodu u schyłku X stulecia (symbolicznie około 985 r.), lepiej łączy się z opanowaniem tej krainy przez Mieszka I w roku 990. Niejasno rysuje się w tym zespole czołowych grodów wczesno-piastowskich miejsce Włocławka, do którego przypisano aż 800 zbrojnych w pancerze i 2000 tarczowników. Nie udało się do tej pory dokładniej określić ani chronologicznego, ani przestrzennego oznaczenia grodu. Mieścił się on nad Zgłowiączką w ujściu tej rzeki do Wisły, obejmował obszar 130 m długości i około 70 m szerokości. Warto zanotować, że „wał od strony zewnętrznej zbudowany był w konstrukcji przekładkowej. Wewnętrzna część wału miała odmienną konstrukcję. Stanowiły ją prostokątne skrzynie wypełnione ziemią prze- 203 mieszaną chrustem, cienkimi belkami i kamieniami" (Stownik Starożytności Słowiańskich, t. VI, s. 525). Wskazywałoby to na dwufazowa rozbudowę grodu na przestrzeni IX i X wieku. W tym układzie geograficznym Włocławek był czołowym grodem na przełęczy między dwoma dzielnicami: Kujawami i Mazowszem. W drugiej swej fazie odgrywał więc rolę zarówno militarna jak i administracyjną, jako stacja pośrednia między Kruszwicą (Kujawy) i Płockiem (Mazowsze). Kruszwica swoje znaczenie w oczach badaczy zawdzięcza głównie przekonaniu, że od prastarych czasów była stolicą plemienia Go-plan (Glopeani tzw. Geografa bawarskiego), oraz późniejszej legendzie kronikarskiej, jakoby protoplasta dynastii Piast był mieszkańcem Kruszwicy. Dowiadujemy się o tym dopiero z XIII/XlV-wiecznej Kroniki Wielkopolskiej. Kronika ta rozwijając odnośny wątek dynastii Popie-lów w kronice Mistrza Wincentego, tutaj umieściła ostatniego ich przedstawiciela, który w obawie przed rozwścieczonymi myszami „uciekł do pewnej bardzo wysokiej wieży w grodzie Kruszwicy i tam pożarty przez myszy z żoną i dwoma synami marnie ostatni dzień zakończył". A potem „dostojnicy państwa zeszli się do wspomnianej Kruszwicy, która wśród miast Lechitów uchodziła za największe i najsilniejsze" i „jednomyślnie wybrali Piasta na swego króla". Według wspomnianej kroniki, on i jego żona Rzepica „mieszkali we wspomnianym mieście Kruszwicy". W ten sposób Kruszwica znalazła się na poczesnym miejscu jednej ze stolic państwa Piastów. Dalszego splendoru dodawało jej rzekome utworzenie w Kruszwicy biskupstwa przez króla Mieszka II (rozdz. 6-7, 11). Wieloletnie badania archeologiczne w Kruszwicy i w najbliższej okolicy nie potwierdziły istnienia odpowiednika wspaniałej legendy. W świetle nowych badań udało się ustalić, że Kruszwica stała się ważnym grodem kujawskim dopiero za panowania Władysława Hermana, najpierw jako księcia dzielnicowego na Mazowszu (po 1058 r.), a następnie jako księcia naczelnego (1080-1102), biskupstwo zaś zostało tutaj utworzone dopiero około 1124 r. Podobną korektę sprawiły badania archeologiczne, uściślone metodą dendrochronologiczną, w Płocku. Zlikwidowała ona raczej legendę historiograflczną wczesnej stołeczności Płocka na Mazowszu, przenosząc zarówno gród, jak i zrekonstruowane na nim budowle 204 25. Plan grodziska w Gieczu st. 4, z usytuowaniem wykopów przecinających wał 205 sakralno-pałacowe z czasów schyłkowych X i początków XI stulecia na okres rządów dzielnicowych księcia Władysława Hermana, który rzeczywiście obrał sobie Płock, a nie Włocławek, jako miejsce swojej rezydencji. Jest więc zrozumiałe, że zarówno Kujawy, jak i Mazowsze znalazły się początkowo w granicach archidiecezji gnieźnieńskiej i dopiero kolejno uzyskały własną organizację episkopalną około roku 1075/1076 i 1124. W nowej historiografii nie wzbudza już oporu fakt, że początki „państwowego" budownictwa grodowego w Polsce południowej łączą się z okresem półwiecznego panowania Czechów nad Krakowem, natomiast nadal pełną tajemnic i zawiłości interpretacyjnych jest chronologia wawelskich budowli sakralnych, ale w tym miejscu nie musimy się tym zagadnieniem zajmować. W drugiej połowie X stulecia budownictwo wielkich grodów państwowych, zastępujących sieć małych grodów schronieniowych i plemiennych, ogarnia zachodnią Wielkopolskę i pas ziem nadnotec-kich, i stąd w głąb Pomorza. Są to datowane na ten czas grody: San-tok i Kołobrzeg. W działalności inwestycyjnej i administracyjnej podejmowanej w tym kierunku wolno się dopatrywać jeszcze inicjatywy Mieszka I. Miała ona na celu utwierdzenie panowania piastowskiego nad Pomorzem, co jak wiemy, znalazło odbicie w opisie granic zarysowanych w regeście dokumentu Dagome iudex. Czołowe miejsce w tej rozbudowie zajmowały z istoty rzeczy Gniezno i Poznań. O ich roli mówiliśmy dość dużo w innym kontekście (zob. rozdz. VI). Wspólnym rysem tego budownictwa była technika przekładkowa, kamienno-drewniana. Czeka tu od razu na nas ważne pytanie, co w tej nowej technice budowlanej było rodzimą inwencją i wyrazem ewolucji, a co recepcją i imitacją. Nasuwają się tutaj dwie możliwości przyswajania wzorów. Jeden prastary, szedł z południa, z Moraw i z Czech. A punktem porównawczego odniesienia może być w tym wypadku Niemcza Śląska, stanowiąca bastion wpływów i stabilizacji panowania czeskiego na Śląsku w X wieku. Warto w tym związku przytoczyć krótką charakterystykę zastosowanych w Niemczy urządzeń grodowych. Wykazują one w najstarszej fazie w wieku VII1-IX takie cechy: „gród z tego czasu założony został na planie owalnym i obejmował powierzchnię l ha. Był on otoczony palisadą, składającą się z trzech rzędów słupów. Druga 206 a umocnień (wiek IX) składała się z dwóch części wału kamiennego Drzylegających doń izbicowych umocnień drewniano-ziemnych. Trze- ' a faza umocnień (wiek X-XI), usadowiona częściowo na ruinach sta- vch wałów, składała się również z kamiennego muru i przymurza drew- iano-ziemnego, ale o konstrukcji przekładkowej". W okresie, gdy Niemcza znalazła się już pod panowaniem polskim, kontynuowano tę samą technikę przy dalszej rozbudowie. Drugim „kanałem" wpływów mogło być pogranicze polsko-po-łabskie, gdzie bardziej technicznie zaawansowane formy budownictwa grodowego rozwijały się w ciągu X stulecia na odcinku łużycko--milczańsko-serbskim. 2. Budownictwo sakralne W ocenie służebnej roli obiektów sakralnych w rzeczywistości społecznej tamtego okresu historii, jak i też chronologii ich powstawania ,w obrębie tych okresów, dochodzi między historykami sztuki a historykami dziejów społecznych rzadko do wzajemnej aprobaty, częściej do różnicy zdań w swoich wyobrażeniach na ich temat. W dużym stopniu zamieszanie wynika też z niepewności ustaleń samych historiografów, operujących źródłami pisanymi, zwłaszcza gdy nie dopisują źródła pisane, albo gdy one same wywołują sprzeczne informacje. Zamieszanie to ulega zwiększeniu, gdy historycy sztuki i architektury wspierają siew swoich ustaleniach w punkcie wyjściowym opiniami historyków zamiast dochodzić do tych ustaleń przy pomocy własnych metod badawczych i własnej wiedzy o tych przedmiotach w skali porównawczej. Dotyczy to też historyków, odwołujących się z kolei do ustaleń historyków sztuki. Każda z zainteresowanych stron powinna najpierw ustalić „fakty" na własnym polu badawczym, a dopiero potem porównywać je ze sobą i poddawać weryfikacji. Warto posłuchać głosu doświadczonego historyka sztuki, który te różnice w poglądach tak scharakteryzował: „Odżyły uśpione odwieczne spory i animozje co do wcześniejszej daty powstania, pobytu świętego patrona czy wielkiego władcy, spory, w których obok dokumentów prawdziwych czy fałszywych, pokryte patyną wieków mury świątyń pełniły od zawsze rolę świadka koronnego [...]. Rzecz jednak w tym, że badacz architektury wczesnego średniowiecza, 207 archeolog i historyk architektury tylko wyjątkowo jest w stanie okres lic datę roczną, najczęściej jednak musi ograniczyć się do wskazania przedziału czasowego, obejmującego parę czy nawet kilkadziesiąt lat" (Z. Świechowski, Problemy badawcze wczesnej architektury, s. 20-21). Pytanie zasadnicze brzmi: gdzie książę Mieszko po dokonanej chrystianizacji swojego ludu i po uzyskaniu w osobie Jordana biskupa ufundował pierwszą katedrę: w swojej siedzibie w Gnieźnie, czy też w sąsiednim Poznaniu? Historycy sztuki i architektury, kierując się obowiązującą w świecie historyków opinią o istnieniu od roku 968 diecezjalnego biskupstwa poznańskiego, podległego jurysdykcji arcybiskupstwa magdeburskiego, tu umieszczają pierwszy ośrodek organizacji Kościoła polskiego. Gdy w wyniku nowszych badań, powszechnie zaakceptowanych przez historyków, że jedna i druga opinia jest fałszywa, nadal utrzymywało się wśród historyków sztuki przekonanie, że Jordan, jako biskup misyjny, rezydował w Poznaniu, mimo zew źródłach ówczesnych brak jakiegokolwiek potwierdzenia dla tego faktu. Nie wiemy, gdzie rezydował Jordan; najbardziej prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że przebywał w otoczeniu księcia, towarzysząc jego dworowi w częstych objazdach państwa. Historycy architektury, pozostając pod wpływem przebrzmiałej hipotezy, wychodzili z założenia, że właśnie średniowieczna katedra poznańska, romańska i gotycka, stoi na miejscu pierwszej katedry poznańskiej pod wezwaniem Św. Piotra i z udostępnionych w toku badań archeologicznych odtwarzają jej pierwotny kształt, łącząc jej założenie z rokiem 968. Obecnie odstępuje się od tej daty i przenosi jej zaczątki na lata osiemdziesiąte X stulecia, co oznacza, że jej fundatorem byłby jeszcze Mieszko I, choć już nie jego żona Dobrawa jako współfundatorka. O niej, jak wiemy, późniejsza legenda donosi, że była ona fundatorką świątyni pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w Poznaniu na Podgrodziu Tumskim naprzeciw katedry. Jeżeli ta legenda zawiera w sobie odblask prawdziwej tradycji, to siłą rzeczy podważa ona hipotezę o istnieniu w tym samym miejscu katedry. Na sadowieniu pierwszej katedry biskupiej w Poznaniu ujemnie wpłynęła tez druga błędna hipoteza, jakoby za panowania Mieszka I stolicą państwa był Poznań. I znowu brak jakiegokolwiek uzasadnienia dla tego 208 dania w źródłach pisemnych tego czasu; wywiedziono je wyłącznie faktów archeologicznych, które w tej sprawie są całkowicie „nie- rne"; wsparto ją drugą hipotezą o rzekomej rezydencji pierwszego biskupa Jordana w Poznaniu. Jedna nieudowodniona wspiera drugą równie nieudowodniona; tworzy się „błędne koło" argumentacji. Tymczasem, jak wiadomo, akurat w tej sprawie źródło pisemne o nieposzlakowanej wiarygodności, regest dokumentu Dagome iudex, dowodzi stołeczności Gniezna. W tym związku raz jeszcze wypada przypomnieć, że jedyną pewną metrykę fundacji Mieszkowej ma bazylika Najświętszej Marii Panny w Gnieźnie. W niej złożono relikwie św. Wojciecha. Pewną też jest wiadomość, zew roku 1000 w niej przyjmował cesarza Ottona III następca Jordana, Unger, jako biskup miasta Gniezna (ab episcopo eiusdem - urbis - Ungero susceptus). W roku 1000 na synodzie gnieźnieńskim utworzono biskupstwo poznańskie; początki katedry poznańskiej według wszelkiego prawdopodobieństwa należałoby zatem wiązać z tą datą. Historycy architektury nie rozpatrywali dotąd takiej możliwości; stan badań dojrzał do tego, aby taką możliwość wzięli pod uwagę. Z budownictwem sakralnym Poznania i jego katedry wiążą się jeszcze dwa równie sporne zagadnienia. W roku 1951 w toku ratunkowych badań archeologicznych w zniszczonej w wyniku działań wojennych katedrze poznańskiej odkryto dwa grobowce, oznaczone nr 186 i 187. Przytoczymy tu ich opis sporządzony przez Helenę Zoll-Adamikową: „Grób nr 186, domniemany grobowiec Mieszka I. Na osi nawy głównej odsłonięto część E (wschód) prostokątnej komory (zachowana szerokość l ,9 m, w świetle 0,6 m), zbudowanej z płaskich okrzesków na zaprawie wapiennej, pierwotnie pewnie obłożonej okładziną z polerowanych płyt kamienia ga-bro; dno płaskie z kamieni i «betonu» wapiennego, sklepienie proste dwuspadowe. Wewnątrz brak śladów pochówka; znaleziono tylko kawałki skorodowanego żelaza. Grobowiec wkopany został w starsze warstwy osadnicze z X w. i wpuszczony w I posadzkę przedromańską, tworzącą tu prostokątną płytę szerokości 3,95 m, długości zachowanej 2,45 m, nad którą wyniesiony był około 0,4 m; przykrywała go II posadzka przedromańską i gruby pokład niwelacyjnych warstw romańskich, część W zniszczył wkop barokowego grobu nr 57" (Pochówki dostojników, Roczn. Histor., 55-56, 1990, s. 64). 14-Mieszko I 209 Dość podobnej konstrukcji był grobowiec nr 187 przypisywany Bolesławowi Chrobremu: „W zachowanej części ściany N (północ) znajdował się węgar drzwiowy, fragment zwęglonej belki progu, 2 haki i 2 zawiasy żelazne. Wnętrze wyłożone było drewnianą podłogą, powyżej której zalegał destrukt obiektu, w nim zaś denar Brzetysława I (1035-1055); śladów pochówka nie stwierdzono. Konstrukcja usadowiona została na posadzce przedromańskiej I, współcześnie z posadzką przedromańską II, wznosząc się nad nią około 0,35-0,45 m, część E zniszczył wkop warstwy III, związanej z okresem romańskim". Z tego opisu wynika jasno, że oba te grobowce powstały prawie jednocześnie lub nawet jednocześnie, co w sposób zasadniczy rzutuje na ich genezę. Denar księcia czeskiego Brzetysława sygnalizuje, że groby zostały zniszczone w czasie jego wyprawy na Polskę w 1038 r. Odkrywcy grobowców i autorzy pierwszego do nich komentarza, Zdzisław Kępiński i Krystyna Józefowiczówna (1952), od razu wyrazili pogląd, że dwa te groby kryją szczątki księcia Mieszka I i Bolesława Chrobrego. W obu grobach nie znaleziono niczego, co by usprawiedliwiało postawienie takiej hipotezy. A irracjonalność takiego założenia apriorycznego ukazuje najlepiej zestawienie w jednym ciągu Mieszka i Bolesława. Nie znamy miejsca pochowania Bolesława Chrobrego; nie przekazało takiej wiadomości żadne ówczesne wiarygodne źródło. Po raz pierwszy taka legenda pojawia się w Kromce Wielkopolskiej ze schyłku XIII lub z połowy XIV wieku. Na tej podstawie w połowie XIV wieku zbudowano grobowiec w katedrze poznańskiej i opatrzono stosownym epitafium. Ale w tym przypadku istnieje coś na kształt tradycji; można jej ufać lub nie, ale jest przynajmniej jakiś punkt zaczepienia dla powyżej wypowiedzianej hipotezy. Brak natomiast nawet cienia takiej tradycji w odniesieniu do miejsca pochowania księcia Mieszka. Po raz pierwszy pojawia się taka wiadomość w Rocznikach Jana Długosza w drugiej połowie XV stulecia, ale Długosz, nie znajdując w dostępnych sobie źródłach wiadomości o takich miejscach, wszystkich najstarszych Piastowiczów, za przykładem Bolesława Chrobrego, „pochował" w Poznaniu. Autorka pomysłu o pochowaniu Mieszka I w Poznaniu, z równą swobodą, umieszcza wśród osób pochowanych w katedrze gnieźnieńskiej księżnę Dobrawę, choć żadne źródło nam tego faktu nit 210 podało. Trudno zrozumieć, dlaczego odmówiła tego zaszczytu jej małżonkowi. Tymczasem bazylika Najświętszej Marii Panny w Gnieźnie była godna przyjąć w swój depozyt relikwie św. Wojciecha już w pięć lat po śmierci Mieszka, stać się katedrą arcybiskupią w roku 1000, natomiast rzekomo nie znalazło się w niej miejsce wiecznego spoczynku dla jej fundatora. Byłby czas najwyższy zaprzestać mówienia o grobie Mieszka I w katedrze poznańskiej. Ponieważ w grobach poznańskich nie zachował się żaden ślad pochówku, o wiele bardziej prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że było to miejsce przeznaczone dla biskupów; podobnie postąpiono w Gnieźnie, gdzie w katedrze pochowano arcybiskupa Gaudentego. Bardziej skomplikowana wydaje się w świetle sformułowanych dotąd argumentów sprawa tzw. baptysteriów, z których jedno najważniejsze znajdowało się w obrębie samej katedry. Przez odkrywców zostało uznane za relikt budowli, służącej do obrzędu chrztów miejscowej ludności pogańskiej. Jedyną analogię dla takiej „misy chrzcielnej", jak z czasem utarło sieją nazywać, odnaleziono w Wiślicy. Z czasem, jak wiemy, dwa baptysteria (jedno dla mężczyzn, drugie dla kobiet) odkryto na zewnątrz kaplicy na Ostrowie Lednickim. Są to więc obiekty nieporównywalne; nie odnaleziono niczego podobnego w Gnieźnie. Tzw. baptysteria poznańskie mają, jak dowodzi Przemysław Urbań-czyk, „liczne analogie poza granicami Polski. Nigdzie jednak nie uznaje się ich za pozostałość baptysteriów. Zawsze okrągłe, choć o różnych średnicach, mają szereg cech wspólnych: są nieckowate z częstymi resztkami plecionkowej konstrukcji dookolnej ścianki, często mają koncentryczne ślady na dnie i otwory w środku (elementów tych brak tylko w Wiślicy), pod dnem z zaprawy jest warstwa żwiru lub kamieni. Zachowane w nich resztki drewna i/lub doły posłupowe pod spodem dowodzą, że znajdowały się tam okrągłe lub prostokątne słupy. Słupy te skojarzone z dołami posłupowymi odkrytymi na zewnątrz niektórych mis posłużyły polskim archeologom do rekonstruowania baptysterium. Miał to być budynek drewniany z dachem wspartym na centralnym słu-pie stojącym w samym środku basenu chrzcielnego" (Czy istnieją ślady, Kwart. Histor., 102, 1995, s. 7). Za „baptysterium" w pełnym tego słowa znaczeniu uznała budowlę mieszczącą się w nawie głównej katedry Zofia Kurnatowska, odmówiła natomiast takich znamion innym pozostałym „misom", gdyż 211 „ich zaszeregowanie do grupy basenów chrzcielnych jedynie z zachowanej pewnej wklęsłości oraz z obecności w jednym z tych fragmentów «płyty» z zaprawy - kolistego otworu". Podobnie przedstawiają się inne zachowane w fragmentach relikty owych basenów, toteż mogą one w odniesieniu do jednej z nich raczej poświadczać jakąś działalność budowlaną (wylewka zaprawy, jakich wiele spotyka się w pobliżu budynków). W wyniku przeprowadzonej analizy „misy", autorka tylko ją kwalifikuje jako baptysterium, gdyż „istnieją przesłanki, aby (...) uznać analizowaną misę z zaprawy za element urządzenia baptyzmalnego" (Poznańskie baptysterium, 1998, s. 62-63). Natomiast Przemysław Urbańczyk, przyjrzawszy się przebiegowi dyskusji nad wszystkimi odnośnymi obiektami, nie widzi „żadnego argumentu na rzecz sakralnej funkcji nieckowatych obiektów z Poznania i Wislicy", toteż: „W tej sytuacji konieczne jest jasne i niedwuznaczne stwierdzenie, że 5 wczesnośredniowiecznych mis wapiennych odkrytych w Polsce nie miało nic wspólnego z masowymi obrzędami chry-stianizacyjnymi. Są to bowiem pozostałości produkcji zaprawy wapiennej niezbędnej do wznoszenia budowli murowanych" (Czy są ślady, s. 8). Stoimy wiec przed wyborem. Prawdopodobnie każda z stron zabierających w tej sprawie głos - z braku argumentu rozstrzygającego - pozostanie przy swoim zdaniu. Oczywiste jednak wydaje się, że wznoszenie katedry, obiektu budowlanego o ogromnym wymiarze tech-niczno-budowlanym, wymagało najpierw zgromadzenia materiałów budowlanych, a następnie materiałów spajających, czyli zaprawy murarskiej. Zanim stanęła na Ostrowie katedra, istniała na nim wcześniej wzniesiona bazylika; a więc przy niej odbywały się pierwsze masowe chrzty. Warunkiem koniecznym było umiejscowienie tego aktu tam, gdzie istniały naturalne zasoby wody, tj. przy rzece lub sadzawce. Tymczasem najważniejszym urządzeniem budowlanym było umieszczenie wyrobu zaprawy, koło miejsca wznoszenia murów. Więcej argumentów przemawia więc za tezą, że budowla pomocnicza w nawie głównej była częścią warsztatu murarskiego. W dużym stopniu decyduje o tym jej osadzenie bezpośrednio na calcu, a także istnienie dalszych podobnych choć mniejszych „mis" zaprawowych koło katedry. Tzw. baptysterium jest zapewne tylko jedną z nich. Budowla ta, jako obiekt materialny, jest sam z siebie „niemy , to tylko badacze wedle własnego rozeznania nadają mu nazwę i 212 znaczenie. Jeżeli obecnie nawet najbardziej zagorzali zwolennicy hipotezy o budowie katedry przed rokiem 1000 umieszczają datę tego wydarzenia około lat osiemdziesiątych X wieku, to w tym czasie masowe chrzty należały już do przeszłości. Pomniki architektury na Ostrowie Lednickim omówiliśmy w rozdz. IV (zob. wyżej). 3. Piśmiennictwo sakralne i memoratywne Wraz z włączeniem się Polski do chrześcijańskiej wspólnoty kulturowej i właściwej jej obrzędowości religijnej, jednym z głównych składników realizowania tej obrzędowości było piśmiennictwo: mszały, ewangeliarze, psałterze, homiliarze (księgi kaznodziejskie), modlitewniki, pontyfikaty, kalendarze z wykazami świąt i dni kultu świętych, dekretały itp. Wśród tych pism ważne miejsce zajmowały „tablice paschalne". Tablice te w praktyce liturgicznej Kościoła służyły do ustalenia dnia Wielkanocy. W średniowieczu w powszechnym użyciu były tablice ułożone przez anglosaskiego mnicha Będę Czcigodnego (zm. 735) w oparciu o dwa cykle: słoneczny (28 lat) i księżycowy (19 lat), co w przemnożeniu dało cykl wspólny, liczący 532 lata, w którym dni roku układają się w te samą kolejność tygodnia i miesiąca co poprzednio. Na tablicach takich, po wypełnieniu ich odpowiednimi zapisami, pozostawał w rękopisie niewielki margines. Tadeusz Wojciechowski, prekursor wiedzy o rocznikach, w których mieści się podstawowa wiedza o pierwszych wiekach naszej historii, pisał tak: „tablice paschalne - rzecz pierwszorzędna w rozwoju chronologii - nie miałyby prawie żadnego znaczenia w historiografii, gdyby nie to, że na zbywającym marginesie, tuż obok znamion chronologicznych, dopisywano notatki o zdarzeniach zaszłych w bieżącym roku. Wiadomo, że był to początek rocznikarstwa", l dalej: „Aby zrozumieć, dlaczego i w jaki sposób kodeksy z cyklami i zapiskami marginesowymi rozeszły się po wszystkich krajach chrześcijańskich, trzeba wiedzieć, że cykle paschalne, jak zrazu były wynikiem potrzeb kościelnych, tak i później nie przestały być jedną z niezbędnych potrzeb liturgicznych. Gdy w nowo nawróconym kraju urzą- 213 dzono instytucje kościelne, byto konieczną rzeczą zaopatrzyć je też w kodeksy z cyklami. Każda misja musiała mieć tablicę paschalna-dawano im więc kodeksy dawniejsze albo nowe odpisy. Czy pierwsi misjonarze brali ze sobą książki w drogę -jest rzeczą obojętną; ale wiadomo, że prąd misyjny do nowo nawróconego kraju nie ustawał od razu, bo przez dłuższy jeszcze czas przybywali duchowni od macierzy do filii; było więc dosyć sposobności przesyłania książek liturgicznych, a między nimi i cyklów paschalnych" (O rocznikach polskich, 1880,s.213). Obraz wyżej nakreślony, odnoszący się do większości krajów misyjnych, sprawdza się całkowicie na przykładzie Polski. Źródłem wiedzy, skąd napłynęły do nas pierwsze księgi liturgiczne, a razem z przynależną do nich tablicą paschalną, są wpisane do niej „roczniki". W najstarszym roczniku polskim, mamy przykład takiego rocznika, w zachowanym w oryginale, tzw. Roczniku kapitulnym krakowskim. Zaczyna się on pod rokiem 730 (mylnie, w rzeczywistości pod 735) od zapiski o śmierci Bedy, a potem aż do roku 965 znajdujemy w nim całe mrowie wpisów, które z małymi wyjątkami wywodzą się z niemieckich roczników pochodzących z nadreńskiego kręgu kulturowego, a mianowicie z takich klasztorów i kapituł katedralnych, jak Hersfeld, Fulda, Korbea, Moguncja, Kolonia, Reichenau. Badacze niemieccy, którzy pierwsi zwrócili uwagę na te „niemieckie" zapiski w polskich rocznikach, wywodzili je stosownie do powyższego wykazu już to z Moguncji, już to z Fuldy lub Korbei. Mając na uwadze cztery reprezentatywne dla omawianego okresu naszych dziejów zapiski z lat: 965, 966, 967 i 968 (zob. wyżej, rozdz. IV), to wszystko przemawia za tym, że wspomniana tablica paschalna z zapiskami „niemieckimi" przybyła do Polski razem z księżną Dobrawą z Pragi. W osobie jej prezbitera Jordana można upatrywać autora tych czterech zapisek. Według wszelkiego prawdopodobieństwa na tej tablicy paschalnej pochodzenia czeskiego znajdowały się dwie ważne dla dziejów tego kraju zapiski o śmierci księcia Wacława pod rokiem 929 i o translacji jego ciała z Bolesławia do Pragi w roku 931. Później, kolejne zapiski zostały naniesione, jak się słusznie przypuszcza, ręką brata św. Wojciecha, arcybiskupa Gaudentego-Radzima. 214 Wśród tych zapisek wyróżnia się cały zespół poświęcony właśnie jego rodowi, poczynając od roku 981 (śmierć Sławnika, ojca św. Wojciecha), 987 (śmierć Strzeżysławy, matki tegoż Wojciecha), 990 (złożenie profesji zakonnej przez św. Wojciecha i Gaudentego), 995 (wymordowanie pięciu ich braci w Libicach), 997 (śmierć męczeńska Wojciecha) i 999 (ordynacja Gaudentego na biskupa i arcybiskupa z tytułem Kościoła gnieźnieńskiego). Jest rzeczą oczywistą, że te zapiski nie mogły powstać w Pradze, gdzie nie dopuszczono św. Wojciecha do powrotu na stolicę biskupią w roku 996. W roku 1038 podczas wyprawy wojennej księcia Brzetysława na Polskę zabrano do Pragi nie tylko relikwie obu braci: św. Wojciecha i arcybiskupa Gaudentego, lecz także wszystkie „skarby" materialne w złocie i srebrze, oraz cały księgozbiór, w tym również omawianą tablicę paschalną z najstarszym rocznikiem. Pierwsi badacze polskiego i czeskiego rocznikarstwa - niemieccy, jak polscy i czescy, nie dostrzegli, że prócz tej pierwszej kompilacji niemiecko-czesko-polskiej, w Polsce pojawił się, zapewne także na tablicy paschalnej, drugi rocznik niemiecki, złożony z zapisek notowanych w Reichenau (tac. nazwa: Augia) i w Kolonii, czyli Rocznik au-gijsko-koloński, przywieziony do Polski w roku 1013 przez Rychezę, córkę palatyna reńskiego Ezzona, poślubioną przez księcia Mieszka II, syna Bolesława Chrobrego i Emnildy. Ta para małżeńska została przez ojca osadzona w Krakowie. Tutaj jeden z kapelanów Rychezy wynotował z omówionego wyżej Rocznika gnieźnieńskiego, autorstwa Jordana i Gaudentego, kilkanaście zapisek, odnoszących się do dziejów polskich, a więc przede wszystkim owe cztery czołowe zapiski z lat 965-968 i większość zapisek dotyczących rodu księcia Sławnika wraz z własną zapiską tegoż kapelana, prawdopodobnie Suły, znanego potem pod imieniem Lamberta, jako biskupa krakowskiego, o przeniesieniu (translacji) relikwii św. Wojciecha do Czech. Po takim dopełnieniu naszej wiedzy o najstarszych rocznikach polskich wyjaśnia się bez reszty obecność czeskich zapisek w Polsce (929-931) oraz polskich w Czechach (wszystkie zapiski o rodzie Sławnika, 1004, 1025, 1022), gdzie obficie korzystał z nich praski kanonik Kosmas w swej Kronice Czechów, a także autorzy dwu najstarszych zwodów rocznikarskich znanych pod nazwą Roczników praskich (An-nales Pragenses) i Roczników Czeskich (Annales Bohemici). 215 Kolebką polskiego rocznikarstwa i miejscem zgromadzenia pierwszego wielkiego zasobu ksiąg liturgicznych było Gniezno od 966 r., a ich bezpośrednią kontynuacją biskupi Kraków po 1000 r Po przezwyciężeniu wielkiego kryzysu państwa piastowskiego w latach 1034-1038 zaczęto znowu od podstaw w Gnieźnie i w Poznaniu a także w innych siedzibach biskupich i klasztorach, odbudowywać liturgiczne księgozbiory. Kontynuowano zaś tę działalność bez przerwy w Krakowie. Sumując, można powiedzieć bez przesady, że trzydziestolecie rządów księcia Mieszka stanowiło przełom również w dziedzinie narodowej kultury artystycznej i umysłowej. Znane dla tego okresu ubóstwo źródeł pisemnych sprawia, że twórców i licznych współtwórców tego przełomu nigdy nie poznamy. Tych, których znamy, można policzyć na palcach dwu rąk. Główni twórcy tego przełomu Mieszko i Dobrawa, a w dalszej kolejności także Oda, oraz współdziałający z nimi biskupi, Jordan i Unger, działali inspirator-sko zrazu tylko w granicach Polski północnej, stanowiącej rdzeń „państwa gnieźnieńskiego". Poza zasięgiem ich działalności pozostawała początkowo Polska południowa, znajdująca się pod wpływem kulturowym dawniej schrystianizowanych Czech. Dla tego kręgu za postać reprezentatywną może uchodzić Wojciech Sławnikowic, jako biskup praski, obejmujący swoją działalnością pasterską Śląsk; ówczesny Kraków znajdował się w gestii biskupstwa morawskiego; może do niego odnoszą się imiona Prochora i Prokulfa, otwierające najstarszy katalog biskupów krakowskich, przed biskupem Janem, rezydującym tu od roku 1000. Dopiero pod sam koniec Mieszkowego okresu ta część Polski została włączona w obręb państwa piastowskiego i z tytułu swego zaawansowania w dziedzinie chrześcijańskiej kultury artystycznej i umysłowej z pewnością przyspieszyła analogiczne procesy w Polsce północnej. W tym końcowym etapie przemian z pewnością zaznaczył się twórczy wpływ współtwórców pochodzenia niemieckiego. Dla omawianego okresu symbolizują je postacie księżny Ody i biskupa Ungera, które odegrały pozytywną rolę w nawiązaniu protekcyjnych stosunków z Stolicą Apostolską, co potem także pozytywnie owocowało drugim wielkim przełomowym wydarzeniem na synodzie gnieźnien- 216 skim, utworzeniem suwerennej metropolii gnieźnieńskiej i zachętą do zabiegów o koronę królewską. 4. Na przejściu między kultem pogańskim i chrześcijańskim Najtrudniej ustalić, jaki był stan świadomości religijnej Polan i innych plemion polskich w połowie X stulecia w okresie porzucania przez nich politeistycznego kultu pogańskiego i przyjmowania monoteistycznego światopoglądu chrześcijańskiego. Jedyną pewną wiadomość o przeżytku tego dawnego kultu zawdzięczamy Thietmaro-wi, który kreśląc atak wojsk niemieckich w roku 1017 na Niemczę, tak o tym pisał: „Gród ten leży w kraju Slężan [in pago Silensi], który nazwę tę otrzymał niegdyś od pewnej wielkiej i bardzo wysokiej góry [zwanej Ślężą). Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie obrzędy" (Kronika, ks. VII, rozdz. 59). Nie zaprzątali sobie tym tematem głowy pierwsi nasi kronikarze, Anonim Gali i Mistrz Wincenty Kadłubek. Napomknął natomiast o tym całkiem przypadkiem i zdawkowo dominikanin Wincenty z Kiel-czy. Sławiąc w swoim Żywocie św. Stanistawa cnoty pasterskie biskupa, wspominał: „Nie miał zwyczaju na stole swoim stawiać licznych i obfitych potraw, a ponieważ był mężem wstrzemięźliwym, więc wzdrygnął się przed długim przesiadywaniem i nocnymi pijatykami. Zakorzeniony ten bowiem i naganny zwyczaj wywodzi się ze starych błędów pogańskich i do dziś dnia starym obyczajem na ucztach u Polaków słyszy się pogańskie pieśni, klaskanie w dłonie i przepijanie do siebie nawzajem" (Żywot większy, rozdz. 12). W zapiskach Wincentego z Kielczy spotykamy się z typowymi przeżytkami zachowań oddziedziczonych po czasach przedchrześcijańskich, ale ponieważ dominikanin nie przekazał treści przypomnianych przez niego przyśpiewek, trudno na tej podstawie wnosić cokolwiek o ich pogańskim rodowodzie. Więcej na ten temat dowiadujemy się dopiero od Jana Długosza, który pierwszy wymienił bóstwa pogańskie rzekomo czczone 217 jeszcze za jego czasów; jest w tym opisie pierwsza wzmianka o Gnieźnie jako miejscu kultowym. Oddajmy mu głos: „Wiadomo też o Polakach, że od początku swego rodu byli bałwochwalcami oraz wierzyli i czcili mnóstwo bogów i bogiń, mianowicie Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona, Dianę Cererę [...J.Jowisza też nazywali w swoim języku Jeszszą, wierząc, że od niego jako najwyższego z bogów przypadały im wszystkie dobra doczesne i wydarzenia zarówno niepomyślne, jak i szczęśliwe [...]. Marsa nazywali Ladą. Wyobraźnia poetów uczyniła go wodzem i bogiem wojny. Modlili się do niego o zwycięstwo nad wrogami oraz o odwagę dla siebie, cześć mu oddając bardzo dzikimi obrządkami. Wenerę nazywali Dzidziley-lą i mieli ją za boginię małżeństwa, więc też upraszali ją o błogosławienie potomstwem i darowanie im obfitych synów i córek. Plutona nazywali Nyją, uważając go za boga podziemi i stróża oraz opiekuna dusz, gdy ciało opuszczą. Do niego modlili się o to, aby wprowadzeni byli po śmierci do lepszych siedzib w podziemiach i jemu wybudowali w mieście Gnieźnie najważniejszą świątynię, do której czynili zbiegowisko ze wszystkich stron" (Roczniki, ks. I, s. 165-166). Trzeba zapoznać się z tą wiadomością o Nyi i o Gnieźnie w pełnym kontekście, aby zdać sobie sprawę z powieściowego wystroju tej Długoszowej opowieści o pogańskich bóstwach rzekomo pod tą postacią czczonych przez pogańskich Polan. Kompetentni badacze od razu ustalili, że Długosz swoją wizję „polskiego Olimpu" (jak to trafnie określił A. Brlickner) ukształtował na wzór greckiego panteonu. Na odpowiedź czeka pytanie, skąd Długosz wziął polskie odpowiedniki grecko-łacińskich bóstw. Briickner odkrył to źródło, wskazując na uchwałę synodu biskupów polskich około roku 1415, w następującym brzmieniu: „Również nie pozwalajcie na klaskanie i śpiewy, w których wzywa się imiona bałwanów: lado, ylely, yassa, tya, jak to bywa w Zielone Świątki, gdy zaiste chrześcijanie powinni wzywać Boga, aby za przykładem apostołów mogli przyjąć Duch Świętego". Długosz zapewne miał na swym stole rękopis, w którym „tya" występował, jako „nya". Nie wiemy, jakimi wiadomościami kierował się nasz kronikarz przydzielając każde „zawołanie" poszczególnym „bałwanom" antycznym. Odpowiedniego „chrztu" dokonał zapewne według własnego „widzimisię", gdyż trudno dopatrzeć się w nazwach niskich znaczeń uzasadniających proponowaną przez Długosza taką Yh kwalifikację. Przede wszystkim trudno pojąć, dlaczego pod hasłem: tya/nya" pogańscy Polanie mieli oddawać cześć bogu podziemnego nieMa? Dla trzech pozostałych „bóstw" nie wyznaczył jakichś miejsc kultowych, natomiast „nyi" dostało się Gniezno. Trudno przypuścić, że Długosz rozporządzał w tym względzie jakąś autentyczną tradycją. Nasuwają się też trudności onomastyczne: ani „tya", ani „nya" nie mają odpowiedników leksykalnych, a proponowany przez językoznawców wywód od słowa nawka, nawie w znaczeniu demona wyobrażającego dusze zmarłych, wydaje się etymologicznie dość odległy od gnieźnieńskiej „nyi". W gwarach kaszubskich „żmija" występuje w postaci „źnija" (B. Sychta, Stownik gwar kaszubskich), co z kolei kojarzy się z popularnym w Słowiańszczyźnie bóstwem pod nazwą Żmij, w znaczeniu bóstwa, którego „główną funkcją była ochrona najważniejszych dóbr życiowych - wód i zasiewów (R. Tomicki). Taki demon lepiej przystaje swoim pozytywnym, jak i one, stosunkiem do życia do cytowanej wyżej litanii demonów przywoływanych w ludowych przyśpiewkach. W sumie przekaz Jana Długosza o kulcie „nyi" w Gnieźnie polega chyba tylko na przypadkowym skojarzeniu Długosza z wielkopolskimi uchwałami synodalnymi z roku 1415. Nie stwarza też wystarczającej podstawy do lokalizowania na „górze Lecha" w Gnieźnie jakoby istniejącego tam pogańskiego ośrodka kultowego. Chwilowo tym „faktem" historiograficznym posługują się tylko ci, którzy w ten sposób chcą dowieść, iż książę Mieszko musiał osadzić biskupa Jor-dana w Poznaniu, aby uniknąć konfrontacji z istniejącym tam ośrodkiem kultu pogańskiego; nie wiedząc, że od czasów papieża Grzegorza I (590-604) Kościół zalecał budowę chrześcijańskich świątyń w tych samych miejscach, aby wytępić w nim pamięć o dawnym pogańskim kulcie. Przed rzetelną krytyką nie ostała się też pielęgnowana przez długi czas przez historyków i archeologów legenda o istnieniu takiego ośrodka na świętokrzyskiej Łysej Górze. Wykazała ona, że „nie istnieją żadne pisemne przekazy źródłowe potwierdzające istnienie na Łyścu ośrodka kultu pogańskiego; milczenie Kroniki Wielkopolskiej, a zwłaszcza tak dobrze poinformowanego (kilkakrotnie był na Łyścu) Długosza dowodzą, iż już w okresie późnego średniowiecza nie ist- 218 219 domniemany przebieg 'i1'"1 obwałowań w XI-XII wieku 26. Kraków - Wawel. Budowle przedromańskie i romańskie (wg Z. Pianowskiego) 1 - budowla tzw. „czworokątna" z korytarzem (cellariuml) - zapewne l ćw. Xl wieku; 2 - fragmenty kaplicy krzyżowej (?) w rejonie bazyliki romańskiej tzw. Św. Gereona - zapewne l ćw. XI wieku; 3 - czteroapsydowa rotunda Św. Św. Feliksa i Adaukta, ok. 1000 r.; 4 - fragment apsydy, zapewne l ćw. XI wieku; 5 - rotunda jednoapsydowa z basenem chrzcielnym (?) po pln. stronie katedry, zapewne l ćw. XI wieku; 6 - przedromań-ska rotunda „B" (NP Marii?), zapewne 1 ćw. Xl wieku; 7 - fragment muru przed- lub wczesnoromańskiego w prezbiterium kościoła Św. Michała; 8 - narożnik budowli przedromańskiej na zachodniej krawędzi wzgórza, zapewne l ćw. XI wieku; 9 - palatium romańskie (tzw. „sala o 24 stupach"), ok. poi. XI wieku (?); 10 - romańska bazylika tzw. Św. Cereona (Św. Marii Egipcjanki), pot. lub 2 poi. XI wieku; 11 - aneks (kaplica?) po wschodniej stronie palatium, XII lub pocz. XIII wieku; 12 - romańska wieża obronna (tzw. stolp), zapewne l poi. XII wieku; 13- katedra romańska, tzw. „Hermanowska", ok. 1090-1142 r.; 14 - kaplica romańska z prostokątnym prezbiterium, zapewne XII wieku; 15 - rotunda romańska z narożnikiem budynku prostokątnego (?), koń. Xl - pocz. XII wieku; 16 - kaplica romańska z półkolistą apsydą na zachodniej krawędzi wzgórza, przełom X1/XI1 wieku; 17 - fragmenty romańskiego kościoła Św. Michała niata żadna tradycja o istniejącym tu kulcie pogańskim" (M. Derwich, Wiarygodność przekazów, 1996, s. 102). Jest rzeczą zrozumiałą, że w różnych, wyższorzędnych grodach centralnych archeolodzy natrafiają na rozmaite przedmioty świadczące o przejawach uprawiania przez ich mieszkańców rozmaitych praktyk magiczno-religijnych (np. ofiary zakładzinowe w postaci czerepów końskich pod węgłami domów, koziołków lub kłów zwierzęcych, skorup jaj itp.) we Wrocławiu i Opolu. O ciągłości tego myślenia religij-no-magicznego świadczą też podobne artefakty, wzbogacone nowy- 220 mi przedmiotami kultu, nawarstwiające się tam także na swym star-zvm podłożu (krzyżyki, amulety). Te artefakty i pozostałości związa-ne z kultem chrześcijańskim poddają się łatwiejszej interpretacji niż tamte z okresu przedchrześcijańskiego z powodu lepszej znajomości światopoglądu religijnego ówczesnych wyznawców. Trafnie scharakteryzował te trudności badacz, zajmujący się kompetentnie tymi zagadnieniami: „Daleko trudniej natomiast w pełni wykorzystać archeologiczne źródła w badaniach nad przedchrześcijańską religią Słowian, jak również do rozpoznawania pozostałości dalszego jej utrzymywania się w procesie chrystianizacji. Wyniki badań archeologicznych rzeczywiście niezwykle pomnażają fakty odnoszące się do rozmaitych śladów praktyk związanych z religią przedchrześcijańską. Nie towarzyszy jednak temu pomnażaniu źródeł zasadniczy postęp w poznaniu istoty religii przedchrześcijańskiej Słowian, a jeżeli jest on bardziej widoczny, to głównie w odniesieniu do sfery obrzędowej praktyk kultowych. Koniecznie wypada przy tym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt związany z odkrywaniem i zarazem interpretowaniem odkrywanych faktów. Należy pamiętać o trudnej do pokonania jednostronności w tych działaniach, wynikającej z naszych obecnie ukształtowanych wyobrażeń o wiedzy o religii, a w tym przypadku w szczególności o dość słabej, jak wiemy, poznanej przedchrześcijańskiej religii Słowian. Z takiej perspektywy dokonana jest większość odkryć i interpretacji niekiedy w powiązaniu z rozbudzoną wyobraźnią, a raczej fantazją" (B. Gediga, Chrystianizacja, 1996, s. 159). Płock i Łysieć są wymownymi przykładami słuszności powyższych ostrzeżeń. W tym postępowaniu badawczym trzeba też stale mieć na uwadze różnice między ówczesną Polską północną (tj. Wielkopolską, Kujawami, Mazowszem i Pomorzem), a Polską południową. Ta druga co najmniej już od drugiej połowy IX wieku znajdowała się najpierw w kręgu mniej, a od początku X stulecia bardziej intensywnego oddziaływania schrystianizowanych ziem naddunajskich (Słowacja, Morawy, Czechy) w okresie misji metodiańskiej, a później rzymskokatolickiej metropolii salzburskiej (Passawa, Ratyzbona). Wprawdzie nieuzasadnione jest mniemanie o przeniesieniu obrządku słowiańskiego z Moraw do Polski południowej u schyłku IX wieku i o jego poronnej formie konty- 221 nuacji w X i XI wieku, to całkiem pewna jest penetracja wpływów Kościoła ratyzbońskiego przez Czechy na Śląsk i Małopolskę „aż po Bug i Styr" w X stuleciu i kontynuacji tych wpływów już po przeprowadzeniu chrystianizacji pod jurysdykcją własnego biskupa misyjnego. Nie wiemy, w jakiej formie dokonywała się ta chrystianizacja Polan za czasów Mieszka I. Z Kroniki biskupa Thietmara dowiadujemy się tylko ogólnikowo, że biskup Jordan „ciężką miał z nimi pracę, zanim niezmordowany w wysiłkach, nakłonił ich słowem i czynem do uprawiania winnicy Pańskiej" (ks. IV, rozdz. 56). Był pod tym względem zapewne podobny do św. Wojciecha, który w swej krótkotrwałej i bez powodzenia podjętej pracy misyjnej wśród Prusów stosował metodę perswazji. Bardziej drastycznych form oswajania poddanych z zasadami nowej wiary imał się jego następca, Bolesław Chrobry; zasłużył sobie z tego powodu na pochwałę biskupa Thietmara: „W państwie [Bolesława] panuje dużo różnych obyczajów, a choć są one straszne, to jednak niekiedy zasługują na pochwałę. Lud jego bowiem wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła; również nie da się rządzić sobą w interesie władcy, jeżeli ten nie stosuje kar surowych. Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzi go się na most targowy i przymocowuje doń wbijając gwóźdź poprzez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok ostry nóż i pozostawia mu się trudny wybór: albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała. Jeśli stwierdzono, że ktoś jadł po Siedemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wyłamanie zębów. Prawo Boże bowiem świeżo w tym kraju wprowadzone, większej nabiera mocy przez taki przymus, niż przez post ustanowiony przez biskupów. Są tam także inne zwyczaje, znacznie od tych gorsze, które ani Bogu nie są miłe, ani poddanym niczego prócz strachu nie przynoszą" (ks. VIII, rozdz. 2). Jak widać Bolesław Chrobry raczej hołdował drugiej kościelnej doktrynie - wpajania nowej wiary drogą przymusu (compelle intrare), którą m.in. zalecał Brunon z Kwerfurtu, drugi z misjonarzy, nawiedzający wówczas Polskę. Oprócz nurtu południowego, od strony chrześcijańskich Czech, istniał jeszcze drugi kierunek wpływów religijnych - zachodni od stro- 222 ny pogańskich plemion Słowian zaodrzańskich, serbsko-łużyckich j wielecko-obodryckich. Również i tamtejsze plemiona co najmniej od dwu stuleci znajdowały się pod ciśnieniem Kościoła niemieckiego i niejednokrotnie były przymuszane do przyjęcia obrządku chrześcijańskiego. Dzięki tym wpływom przejęły one i podniosły na wyższy poziom zarówno swój światopogląd religijny, wytworzyły wzorowany w wielu wypadkach na kulcie chrześcijańskim własny panteon bóstw, Swarog-Swarożyc Redarów, Świętowit Rugian, Trzygłów Pomorzan (S. Rosik, Reinbern, 1995), ale trudno powiedzieć coś konkretnego o oddziaływaniu tamtych wzorów na życie religijne Polski północnej. Znowu musi nam wystarczyć wiadomość Thietmara, że biskup Reinbern, przybywszy do Kołobrzegu, „niszczył i palił świątynie z posągami bożków i oczyścił morze zamieszkane przez złe duchy, wrzuciwszy w nie cztery kamienie pomazane świętym olejem i skropiwszy je wodą święconą" (ks. VII, rozdz. 72). Jeżeli na początku XI wieku na Pomorzu istniały świątynie, a w ich obrębie posągi bożków, to z dużym stopniem prawdopodobieństwa mogły takie ich odpowiedniki istnieć w innych regionach ówczesnej Polski, (J. Łęgowski-Nadmorski, Wierzenia, 1925; A. Wir-ski, Bóstwa, 1997). Istniejący stan wiedzy źródłowej nie pozwala nam wypowiedzieć się w tej sprawie bardziej stanowczo. 223 lir X. Człowiek - władca - dzieło Gdy porównamy historiograficzny pomnik, jaki w swej kronice Anonim Gali wystawił Bolesławowi Chrobremu, z tym co umiał z mroków tradycji wydobyć o Mieszku I, to nie należy się dziwić, że i jego na tej niwie dziejopisarskiej następcy tym bardziej nie umieli więcej o nim powiedzieć. „Pierwszy [...] książę polski, Mieszko - podsumował swoją wiedzę 0 nim Gali - dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony, a dla sławy 1 chwały jego w zupełności wystarczy, że za jego czasów i przez niego Światłość niebiańska nawiedziła królestwo polskie. Z tej to bowiem błogosławionej niewiasty spłodził sławnego Bolesława, który po jego śmierci po męsku rządził królestwem i za łaską Bożą w taką wzrósł cnotę i potęgę, iż ozłocił - że tak powiem - całą Polskę swą zacnością" (ks. l, rozdz. 6). W oczach kronikarza jedyną zasługą Mieszka było co prawda tylko przyjęcie wiary chrześcijańskiej, choć dokonało się to „za sprawą wiernej żony" Dobrawy, a drugą, że z tej „błogosławionej niewiasty" spłodził syna Bolesława Chrobrego. O drugim małżeństwie z Odą do czasów Bolesława Krzywoustego wieść nie dotarła. Drugi z kolei wielki dziejopis tych czasów, Mistrz Wincenty, nie zdobył się na nic więcej, jak tylko na parafrazę słów Galia. Uczciwszy pamięć Dobrawy, powiedział: „Pierwszy więc król polski Mieszko otrzymał łaskę chrztu. On był zgoła ze wszystkich królów pierwszy i najdostojniejszy". Ale gdy nadszedł moment, by coś więcej o tym dostojeństwie rzec, zadowolił się znowu tylko parafrazą: „Następnie z tak szlachetnego pnia wystrzeliła latorośl jeszcze bujniejsza, gałąź płodniejsza, syn Mieszka, Bolesław Mieszkowic" (ks. II, rozdz. 8-10). Nieco bardziej oryginalny był anonimowy autor Kroniki Wielkopolskiej, który powtórzywszy w krótkich słowach strofy Galia, sięgnąwszy do znanych sobie roczników (z błędną datą wydarzeń) pisał: „Ten Mieszko w siódmym roku życia swego zrządzeniem boskim otrzymał światło oczu. I wreszcie w roku 931 [965] pojął za żonę Dobrochnę, siostrę św. Wacława. W roku następnym za namową żony i pod tchnieniem łaski boskiej przyjął chrzest z całym ludem lechic-kim czyli polskim. Z tej żony w roku 937 [967] zrodził syna, któremu na chrzcie świętym kazał nadać imię Bolesław, w roku zaś Pańskim 938 [968] ustanowił Jordana biskupem Polski". Wszystko to w swej istnej epopei o Mieszku l rozwodnił i wypełnił Jan Długosz różnymi innymi opowieściami. Między innymi wiele miejsca poświęcił jego rzekomym fundacjom kościelnym, przenosząc je z czasów syna na ojca. Co się tyczy faktów historycznych, których naprawdę był on twórcą lub świadkiem, to zbierał je z roczników, w tym także z ruskich latopisów, dobrze już w jego dobie znanych w Krakowie. W ślad za nimi datę śmierci Długosz przeniósł na rok 999 (błąd poprzednio wyjaśnialiśmy). Nie umiał więc w ocenie jego dzieła wyjść ani o krok poza to, co już wyczytaliśmy w Kronice Anonima Galia. Wróćmy więc raz jeszcze do Anonima Galia. Ten, gdyby rozporządzał wiedzą o faktycznych dokonaniach Mieszka, mógłby z równą słusznością odnieść do Mieszka peany, którymi obsypał wielkiego Syna. Z pewnością mógłby więc powtórzyć, co następuje: mianowicie to, co włożył królowi Bolesławowi w usta podczas jego przemowy do grona dostojników zgromadzonych przy jego śmiertelnym łożu: „Ten ci to sławny Bolesław [Mieszko], zamykając szczęśliwy żywot chwalebną śmiercią, gdy już wiedział, że spełni się na nim nieunikniony los wszelkiego stworzenia, zgromadził przy sobie zewsząd wszystkich swych książąt i przyjaciół i poczynił poufne zarządzenia co do kierownictwa i położenia królestwa, zwiastując im proroczym głosem wiele nieszczęść, grożących po jego śmierci. «0by to, bracia moi, których pieczołowicie wychowałem, jak matka synów- mówiłoby się wam w pomyślność obróciło to, czego zarodki widzę w chwi- 224 '5-Mieszko I 225 li konania i oby Boga i człowieka zawstydzili się ci, co ogień buntu zapalają! Biada, Biada! Już jakby w niejasnym odbiciu widzę potomstwo królewskie błąkające się na wygnaniu i błagające o miłosierdzie wrogów, których ja nogami podeptałem! Widzę też z daleka, jak z lędźwi moich rodzi się, jak gdyby karbunkuł świetlisty, który ująwszy rękojeść miecza mego, całą Polskę swym rozjaśnia blaskiem*. Wtedy dopiero płacz i żal przejął do głębi serca stojących przy łożu i słuchających tych słów" (ks. I, rozdz. 16). Kronikarz zapowiadał wprawdzie w tej przemowie nadejście praprawnuka księcia Bolesława, ale z równą słusznością można by tę zapowiedź odnieść do wydarzeń po śmierci Mieszka I z tą różnicą, że w tym momencie sprawcą wygnania braci jak i „karbunkułem świetlistym" był jego pierworodny syn Bolesław. l. Człowiek Gdy więc chcemy cokolwiek powiedzieć o Mieszku I jako człowieku jesteśmy zdani na strzępy świadectw bezpośrednich i na wnioski pośrednio charakteryzujące jego osobę i jego dzieło. Wśród nich, na dobrą sprawę, zachowało się tylko jedno bezpośrednie świadectwo w Kronice biskupa Thietmara, które napisał on celem ukazania kontrastu miedzy zachowaniem Ojca i Syna w stosunku do ich niemieckich partnerów. Oto jego słowa: „Jak przykro jest porównywać współczesnych z naszymi przodkami! Za życia znakomitego Hodona, ojciec Bolesława Mieszko nie odważył się nigdy wejść w kożuchu do domu, w którym wiedział, że znajduje się Hodo, ani siedzieć, gdy on się podniósł z miejsca. Niechaj Bóg wybaczy cesarzowi, że czyniąc trybutariusza panem, wyniósł go tak wysoko, że ten, zapominające tym, jak postępował jego rodzic, ośmielał się wciągnąć pomału w poddaństwo wyżej od niego stojących i nęcąc ich czczą przynętą znikomych pieniędzy doprowadził ich do niewoli i utraty wolności" (ks. V, rozdz. 10). Nie mamy powodu, aby podawać w wątpliwość zaobserwowany przez współczesnych kontrast zachowań obu władców Polski w stosunku do niemieckich państwowych dygnitarzy. Trzeba te zachowania odnieść do czasów i do doświadczeń, jakie mieli w obcowaniu z nimi i Mieszko, i Bolesław do różnicy, jaka w międzyczasie nastąpi- 226 27. Obraz J. Suchodolskiego Mieczysław I kruszy baiwany, Katedra pw. Św. Św. Piotra i Pawła w Poznaniu, Ztota Kaplica ła w tych stosunkach. Mieszko stykał się nimi z pozycji księcia-poga-nina, traktowanego na niemieckich salonach za „psa". Dopiero po przyjęciu chrztu powoli wchodził w swoją rolę równorzędnego z nimi partnera. Z pewnością nie był obcy jego pamięci postępek margrabiego Gerona, który, zaprosiwszy do siebie 30 książąt i wielmożów słowiańskich najpierw ich spoił do nieprzytomności, a następnie polecił wszystkich zamordować. Wprawdzie inny kronikarz saski, Widukind, nazwał, jak wiemy, Mieszka „przyjacielem cesarza", ale pamiętał on sam, że gdy w roku 972 pokonał w otwartej walce wspomnianego margrabiego Hodona, to cesarz groźbą (terrore compulsus) wymógł na nim przysłanie syna jako zakładnika na swój dwór. Jest więc zrozumiałe, że Mieszko na wszelki wypadek wolał nie drażnić swoim zachowaniem gospodarza domu, którego był gościem. Tego wszystkiego nie musiał się już obawiać syn jego Bolesław, obcujący na prawach równoważnych towarzyskiej i dyplomatycznej hierarchii z królem i cesarzem Ottonem oraz jego książętami. 227 Z tego cesarskiego orzeczenia, nie respektującego „wierności" Mieszka, pozostał zapewne jakiś uraz, skoro po śmierci Ottona dał się księciu czeskiemu wciągnąć do rozgrywek o tron królewski w Niemczech po stronie księcia bawarskiego Henryka. Wprawdzie w przeciwieństwie do swego czeskiego partnera nie słyszymy o czynnym poparciu Henryka, ale gdy w roku 979 nadszedł czas próby, był przygotowany do walki i z powodzeniem odparł wyprawę cesarską na swój kraj. Okazał się sprawnym wodzem na polu bitwy nie tylko w starciu z nieporównanie słabszym przeciwnikiem, margrabią Hodonem, lecz także z nieporównanie mocniejszą armią cesarza Ottona, nazywał go przy tej sposobności „mężem wojennym" (vir militaris). O jego, z drugiej strony, giętkości dyplomatycznej i politycznej świadczy decyzja o przerzuceniu swoich preferencji z sojuszu pol-sko-czeskiego, który przyniósł mu tyle korzyści w pierwszych latach panowania, na ścisłą współpracę polsko-niemieckąw latach 985-986. Uczynił to z pewnością pod wpływem sytuacji, która wytworzyła się na Połabiu po wybuchu powstania plemion wieleckich przeciw Niemcom w roku 983. Nie poprzestał jednak na tym, lecz, jakbyśmy powiedzieli, z zimną krwią zaatakował swego wczorajszego sojusznika, Bolesława czeskiego, pozostającego w chwilowym konflikcie z Niemcami i odebrał mu kolejno dwie peryferyjne, a bliskie jego państwu krainy: Ziemię Krakowską Wiślan i wieloplemienny jeszcze ciągle Śląsk, ziemie z pewnością bliższe Polsce niż Czechom. Nad przemijającymi sympatiami rodzinnymi przeważyła racja stanu własnego państwa. W stosunkach z ówczesnymi Niemcami Mieszko stale zdawał sobie sprawę, że mimo zrównania się z ich władcami pod względem wyznaniowym, nie był im równy w hierarchii politycznej, toteż nawiązywał małżeństwo swoje i swojego syna z drugą kategorią ówczesnej elity arystokratycznej na poziomie margrabiów i komesów. Dopiero jego wnukowie posunęli się na tej drabinie o jeden lub nawet dwa stopnie wyżej. Następnym ważnym pociągnięciem dyplomatycznym było nawiązanie bardzo bliskich stosunków z Stolicą Apostolską poprzez akt oddania swego państwa pod protekcję papieską. Był to, jak wynika z analizy okoliczności, w których powstał, akt z czysto rodzinnych względów celem zapewnienia spokojnego dziedzictwa synom z dru- giego małżeństwa, ale akt pomyślany dla celów doraźnych okazał się dalekosiężny w skutkach. Mieszko był w tym wypadku zwykłym rodzicem dbałym o los swoich dzieci. Akt ów nie był co prawda pomyślany w celu uwolnienia swego biskupstwa od zależności metropolitalnej od Magdeburga, ani tym bardziej dla uzyskania zgody na koronację królewską, ale przez zainicjowanie stosunku trybutarnego .świętopietrza" (censuss. Petri) utwierdzał on samodzielność i bezpośrednią zależność biskupa polskiego od Stolicy Apostolskiej, co ułatwiło następcy, Bolesławowi Chrobremu, w stosownym momencie uzyskanie w Rzymie zgody na utworzenie własnej metropolii. 2. Władca Idealnym monarchą jest taki władca, który w swoich działaniach umie zachować równowagę sił między wewnętrznym potencjałem a celami stawianymi sobie w polityce zewnętrznej. Jedynym obiektywnym miernikiem tego potencjału wewnętrznego, który możemy przywołać na świadka, jest dla nas książęca drużyna, która według wiarygodnego źródła liczyła 3000 „piechurów", a więc według nomenklatury Kroniki Anonima Galia, wojów zbrojnych w pancerze (w mniejszej liczbie) i w tarcze. Zostawała ona na całkowitym utrzymaniu księcia, zapewne rozmieszczona jako załoga w kilku ówczesnych naczelnych grodach, a zatem będąca w razie potrzeby do stałej dyspozycji. Była to, jak na owe czasy, duża siła bojowa. W późniejszych latach Mieszko, bogatszy o doświadczenia z roku 967, pomnożył ją zapewne o konnicę. Za drugi miernik tego potencjału można uznać wielkie budownictwo grodów i pierwsze budownictwo kamienne świątyń i palatiów. Pierwszym podstawowym zadaniem każdego władcy wstępującego na tron jest zachowanie w całości tego wszystkiego, co wypracowali poprzednicy. Drugim, tworzenie przyszłościowych perspektyw rozwojowych dla całej wspólnoty, a następnie umiejętność jej realizowania w praktycznym działaniu. Temu pierwszemu sprawdzianowi wychodził naprzeciw Anonim Gali, pisząc, że syn Piasta Siemowit ..granice swego państwa księstwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed nim", natomiast syn jego Lestek „czynami rycerskimi dorównał ojcu w zacności i odwadze, a z kolei syn Lestka i ojciec Mieszka 228 229 Siemomysł pamięć przodków potroił zarówno rodem i godnością" (ks. I, rozdz. 3). Za tymi ogólnikami trudno się doszukać jakiejś historycznej treści, jest to tylko zwrócenie uwagi na ciągłość postępu w budowie państwa, które Mieszko odziedziczył po swych przodkach. Patrząc z tej perspektywy na rozwój terytorialny państwa, to o Mieszku śmiało możemy powiedzieć, że włączywszy do swego państwa Pomorze, Śląsk i Ziemię Wiślan z pewnością podwoił, a może nawet potroił otrzymaną od Siemomysła spuściznę. Drugą dalekowzroczną decyzją Mieszka było porzucenie kultu pogańskiego i przyłączenie się do chrześcijańskiej wspólnoty religijnej w okolicznościach częściowo wymuszonych sytuacją polityczną dla niego samego, lecz łącznie z ryzykiem objęcia tym postanowieniem wszystkich poddanych mało przygotowanych do tego kroku. Nie słyszymy jednak, aby za jego i jego następcy czasów spotkało się ono z zorganizowanym sprzeciwem społeczeństwa. Trzecim rysem jego władczej osobowości było kierowanie się w każdej ważniejszej sprawie racją stanu, czyli interesem państwa. W sposób najbardziej wyrazisty uwidoczniło się w instrumentalnym potraktowaniu sojuszu polsko-czeskiego, tj. porzuceniu we właściwym momencie skazanego na niepowodzenie wspierania razem z Czechami księcia bawarskiego Henryka w jego zabiegach o tron królewski, i w przejściu na stronę legalnie koronowanego Ottona III i sprawujących za niego władzę dwu regentek, matki Teofano i babki Adelajdy. Przeważyła obawa przed broniącymi zaciekle swej wolności plemionami wieleckimi. Na tej drodze poszedł tak daleko, że zapominając o doznanych ze strony saskich i turyngeńskich marchio-nach upokorzeniach i zwalczaniach poszedł na bliską z nimi współpracę nie tylko polityczną, lecz także rodzinną. W tej też perspektywie należy widzieć nawiązanie ścisłej współpracy ze Szwecją i Danią, wspartej wydaniem swej córki Świętosławy za króla Eryka, koneksję potem przejętą przez Bolesława Chrobrego skojarzeniem małżeństwa siostry z królem duńskim Swenem Widło-brodym. Nic pewnego nie umiemy powiedzieć o stosunkach Mieszka z najbliższymi sąsiadami na granicy północno-wschodniej - Prusami - i na granicy wschodniej. W konflikt z Prusami wszedł dopiero jego 230 syn Bolesław. Natomiast z pewnością nie mogła być w Gnieźnie niezauważona ekspansja Rusi Kijowskiej na tzw. Grody Czerwieńskie w roku 981, w wyniku której pod panowaniem ruskim znalazły się etniczne bliskie Polsce ziemie Lędzian. Wobec postępującej niemożności obrony swoich ówczesnych wschodnich peryferiów przez państwo czeskie, zarysowała się obawa, że przedsiębiorczy książę Włodzimierz pójdzie o jeszcze jeden krok dalej i sięgnie po sąsiadujące ziemie Wiślan. O faktycznym istnieniu takiego zagrożenia może świadczyć fakt, że w roku 992, już po śmierci Mieszka, Bolesław nie mógł osobiście przybyć z posiłkami swoimi pod Brennę, zdobywaną wówczas przez wojska Ottona III, albowiem, jak donoszą Roczniki hildes-heimskie, „groziła mu wielka wojna ze strony Rusi". Z tej perspektywy trzeba też patrzeć, i częściowo usprawiedliwiać, zapobiegawczą ekspansję Mieszka na Sandomierz i Kraków w drugiej połowie lat osiemdziesiątych X stulecia i osadzenie w Krakowie Bolesława Chrobrego jako księcia dzielnicowego, a także nawiązanie bliższych stosunków z Węgrami, o czym zresztą niewiele wiemy. Wcielenie Krakowa do państwa Piastów zaowocowało trwałymi związkami gospodarczymi, politycznymi i kulturalnymi z Węgrami w wiekach późniejszych. Kraków pełnił swą misję dziejową o wiele wydajniej w granicach państwa polskiego niż czeskiego. Nie spełniły się natomiast w dostatecznej mierze nadzieje związane ze Śląskiem, który przez całe średniowiecze stał się przedmiotem rywalizacji gospodarczej i politycznej między Polską a Czechami, a w rezultacie czego stał się polem rywalizacji kulturalnej polsko-czesko-niemieckiej. 3. Dzieło Oceniając całość dziejowych dokonań Mieszka I wypada mi na początku powtórzyć to, co na ten sam temat napisałem w „zakończeniu" moich Studiów nad początkami państwa polskiego w roku 1946: „Jeżeli z perspektywy kilkudziesięciu lat bytu państwowego Polski (960-1000) spojrzymy na wysiłki obu władców, tj. Mieszka i Bolesława, w dziele tworzenia zrębów państwa piastowskiego, to po tym, co wyżej powiedziano, nie powinno ulegać wątpliwości, że rola budowniczego przypada w całości Mieszkowi I. Jego zasługą jest tworzenie podstaw terytorialnych tego państwa przez włączenie 231 do niego Pomorza, Małopolski i Śląska, a zatem oparcia granic z jednej strony o morze i Karpaty, z drugiej strony o linię rzeki Odry i jej naturalnego przedpola. Jego zasługą jest ważna decyzja przebudowy podstaw kulturalnych i cywilizacyjnych tego państwa przez przyjęcie chrześcijaństwa i wejścia w krąg oddziaływania kultury rzymskiej. On wreszcie trzeźwym umysłem wypracował w długoletniej praktyce zasady systemu politycznego, którym państwo piastowskie w istniejących warunkach powinno się kierować, a mianowicie solidarne wystąpienie przeciw Niemcom razem z Czechami, a przy utrzymywaniu przyjaźni z cesarstwem, równoważenie jego wpływów oparciem się o Papiestwo. Od samego jednak początku przeniknął, że podstawą istnienia państwa polskiego jest stosunek do Niemiec, jako najpotężniejszego sąsiada, i w zależności od niego układał swoje plany dyplomatyczne, częściej decydując się na ugodę i kompromis, niż wojnę. Bolesławowi szczęściło się tak długo, dopóki położenie polityczne pozwalało mu iść śladami ojca. Gdy po roku 1002 znalazł się w obliczu nowej sytuacji, jego własne koncepcje polityczne, choć nacechowane geniuszem wielkości, okazały się nierealne i przekraczające możliwości egzystencjalne ówczesnego państwa piastowskiego" (s. 324). Wszyscy historycy, oceniając całokształt panowania Mieszka I, zawsze czynią to, porównując Ojca z Synem. Pierwszy wśród nich, Stanisław Zakrzewski, trafnie tytułując Mieszka w swojej monografii „budowniczym państwa polskiego", tak podsumował jego dokonania: „Granice państwa [...] znamienicie pomnożył, wciągając Pomorze w obręb państwa, utrwalając wpływ wjomsburgu i włączając je w obręb zamierzonej organizacji kościelno-gnieźnieńskiej [...]. Związek wewnętrzny między plemionami polskimi ugruntował, właśnie dzięki wprowadzeniu katolicyzmu i kleru, który wraz z drużyną książęcą wytworzył kadry administracji książęcej, niezależnie od pogańskich i lokalnych interesów. On pierwszy zniweczył pierwotny podział na plemiona, a przez budowę Kościoła przy pewnych grodach wywołał przesunięcia w stosunku grodu do terytorium i szczepu. Nie da się również wyłączyć przypuszczenie, że początki organizacji stróży grodowej ustalonej ostatecznie za Chrobrego dadzą się odnieść do Mieszka. 232 28. Pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego w Złotej Kaplicy Katedry pw. Sw. Sw. Piotra i Pawta w Poznaniu 233 Fakt, że wprowadzeniu chrześcijaństwa nie towarzyszą silniejsze wstrząśnienia, świadczy, że akcja Mieszka była nacechowana nie tylko siłą, ale rozumem i umiarkowaniem, nakazującym narzucać społeczeństwu tylko tyle, ile ono znieść mogło w danej chwili; odkładał przeto dalsze konsekwencje swych zamierzeń na później. Wynikało to również z zasadniczego stosunku do prądów czasu. [...] Na ogół Chrobry, wielki następca Mieszka, wielkość gruntuje na kontynuowaniu i wypełnianiu zamierzeń publicznych ojca. Chrobry wykończa budowę planowaną przez Mieszka, tak dobrze pod względem kościelnym, jak politycznym, w ciężkich wysiłkach i długoletnich wojnach z Niemcami, stwierdzając tężyznę budowy państwa, czego ostatecznym wyrazem było ustanowienie arcybiskupstwa w Gnieźnie w 1000 r. i koronacja, czyli formalne stwierdzenie świeckiej niepodległości Polski - w 1025 r. Thietmar nazywa Mieszka «sławnym księciem)), a nasza tradycja z XII w. mówi o nim był «wielkim i godnym pamięci»" (Mieszka l, s. 155-157). W podobnych konturach ukazywał Ojca i Syna drugi świetny monografista Mieszka I, Stanisław Kętrzyński: „Mało możemy powiedzieć o samym Mieszku. Postać ta, zapewne wysoce znamienna, okryta jest cieniem. Zręczny polityk, pełen inicjatywy, znakomity, jeżeli chodzi o przeprowadzenie radykalnego kroku, jak przyjęcie chrześcijaństwa, wielki wykonawca planu złączenia wszystkich szczepów lechickich w jedną całość, zaborem Pomorza otwierający państwu swemu dostęp do morza i szerokie w świecie horyzonty, był niewątpliwie tego narodu, który dopiero miał uzyskać swą pełną świadomość narodową, symbolem. Takim symbolem był w rozmiarach zapewne większych jeszcze jego syn Bolesław Chrobry. Ta duma osiągniętych zwycięstw i powodzeń, która rozpierała pierś Bolesława, pozwalała mu ocenić nie tylko swoją własność, ale i wartość narodu i jego wysiłku - może inną miarą niż ta, którą mógł mierzyć pół wieku przedtym siebie i swoje siły jego znakomity ojciec" (Mieszka I, s. 287). W podobnym duchu o dziele państwotwórczym wypowiedział się Jacek Banaszkiewicz: „Mieszko jako władca, który przy pomocy nowej religii i nowych możliwości cywilizacyjnych buduje w kraju silną pozycję swoją i swego rodu, stapiając znaczną liczbę mniej czy bardziej ze sobą 234 związanych wspólnot w organizm państwowy, znajdował swych odpowiedników wśród współczesnych panów zwierzchników. Drogą taką podążał duński Harald Sinozęby i Włodzimierz Wielki, próbowali jej obodrytcy Nakonidzi - szło nią zresztą wielu władców i w czasach późniejszych. Mieszko jednak wszedł na nią w tak właściwie wybranym momencie i poruszał się po niej niezwykle skutecznie. Ani panu Brenny (Brandenburga), Tęgomirowi, (w latach po roku 940) nie udało się swego rodzaju wallenrodowym posunięciem ustabilizować pod zwierzchnictwem rodzimej dynastii stodorańsko-wie-leckiego władztwa w strefie wpływów cesarstwa i sprawić, by miejscowe elity- chcąc nie chcąc - zaprzyjaźniły się z «niemieckim bo-giem». Ani Gotszalkowi (około połowy Xl wieku), panu wagryjskiego Stargardu (Oldenburga), wreszcie gorliwemu chrześcijaninowi, nie powiodło się podporządkowanie kraju «obcemu» porządkowi ide-ologiczno-politycznemu. Polański homo novus elity państwa Ludolfingów wtargnął rzeczywiście przebojem do grupy wielkich panów cesarstwa, utrzymał do końca życia zdobytą pozycję, a co uderzające, uzyskał w niemiec-ko-kulturowym kręgu politycznym wyraźne uznanie - o co w istocie nie było wcale łatwo. Thietmar, patriota sasko-cesarski, co najmniej protekcjonalny wobec kulturowo obcych Słowian, nazywa go księciem znakomitym (dux inclitus) i chce -jak sam stwierdza -w specjalnym wykładzie uzupełnić dzieje tego władcy. Thietmarowi podoba się w Mieszku i to - w odróżnieniu od znienawidzonego syna i następcy księcia Bolesława - że zna on dobrze swoje miejsce w poli-tyczno-dworskiej hierarchii i nie przekracza nigdy granic, których -zdaniem wspomnianego kronikarza i arystokraty- przestępować nie powinien" (Mieszko /, s. 109). Lapidarnie, ale równie wyraziście postawił swoje akcenty na dziele Mieszka I Jerzy Strzelczyk: „Co pozostało po Mieszku? Oprócz ułomnej i niepewnej, ale przecież trwałej i wdzięcznej pamięci w świadomości społecznej Polaków, pozostało państwo polskie, które nieoczekiwanym, ale znamiennym wyrokiem losu krótko przed rokiem 2000 kształtem w uderzający sposób przypomina jego państwo. Pozostał naród polski, który, co możemy powiedzieć z przekonaniem bardzo zbliżonym do pewności, nie byłby się wykształcił bądź utrzymał, gdyby dzieło Mieszko- 235 we nie zostało dokonane, a przez jego potomków i następców utrwalone" (Mieszko Pierwszy, s. 202). Wracamy na koniec do maksymy wyrażonej słowami Sallustiu-sza na początku tej książki, że „państwa łatwo utrzymują się tymi umiejętnościami, którymi na początku zostały poczęte". Omówiliśmy je i scharakteryzowali wszechstronnie. Tymi siłami, które wywarły trwały wpływ na dalszy bieg dziejów Polski, były: a) zjednoczenie ziem polskich pod jednym berłem książęcym, a tym samym ogarnięcie ich jedną wspólnotą państwową, która w swym klasycznym kształcie utrzymała się aż do naszych czasów, b) zastąpienie kultu pogańskiego, stanowiącego w Europie już w X wieku przeżytek i nakłonienie ówczesnego społeczeństwa polskiego do przyjęcia kultu chrześcijańskiego, co oznaczało równocześnie włączenie zarówno instytucji państwowych i społecznych, jak i duchowych w obręb kultury i spuścizny rzymskiej, tudzież c) wyjednanie w Stolicy Apostolskiej samodzielnej misyjnej organizacji kościelnej, niezależnej od sąsiednich metropolii niemieckich (czego nie potrafiły osiągnąć współczesne Czechy), a tym samym utworzenie Bolesławowi przez Mieszka drogi do własnej metropolitalnej organizacji Kościoła polskiego w roku 1000, a w dalszej perspektywie do własnego królestwa. 236 Wskazówki bibliograficzne Podzielono je na trzy części. Na pierwszym miejscu umieszczam wszystkie źródła, do których odwołuję się w toku wykładu, wraz ze źródłoznawczymi kompendiami, następnie wymieniam wszystkie opracowania monograficzne o Mieszku I oraz ważniejsze syntezy podręcznikowe i analityczne, dotyczące okresu panowania Mieszka I, wreszcie wszystkie ważniejsze rozprawy i artykuły przytaczane i powoływane w poszczególnych rozdziałach. Komentarz ogólny We wszystkich tych dziedzinach trudno o wyczerpanie informacji bibliograficznej. Ponieważ w serii wydawniczej poświęconej władcom Polski pomija się tzw. aparat erudycyjny mieszczący się w przypisach, niektóre sporne i dyskusyjne w literaturze przedmiotu zagadnienia zostały od czasu do czasu, w razie potrzeby, omówione pokrótce w każdej części. /• Źródła i komentarze Roczniki Wszystkie polskie roczniki średniowieczne zostały wydane w serii: Monumenta Poloniae Historica (Mon. Poi Hist.), t. I-VI, przez 237 A. Bielowskiego i W. Kętrzyńskiego, Lwów-Kraków 1864-1893. Nowe wydania krytyczne obejmują tylko: Annales Cracovienses prio-res cum Kalendaria - Najdawniejsze roczniki krakowskie i Kalendarz, wyd. Z. Kozłowska-Budkowa [w:] Mon. Pot. Hist., series nova, t. V, Warszawa 1978; Rocznik dawny (tzw. świętokrzyski) i Rocznik kapitulny krakowski, skompilowany po roku 1253 z tzw. Rocznika Gaudentego i Rocznika Rychezy; Annales Poloniae Maioris - Roczniki wielkopolskie, wyd. B. Klirbis, Mon. Poi. Hist., ser. n., t. VI, Warszawa 1962; tutaj na szczególną uwagę zasługują: Roczniki kapituły poznańskiej, 965-1309 (ogłoszone przez A. Bielowskiego jako Spominki Gnieźnieńskie, 965-1333 [w:] Mon. Poi. Hist., t. III, s. 42-45) oraz Rocznik poznański l, 929-1341 (sięgający także do Rocznika Rychezy); Annales S. Crucis - Rocznik świętokrzyski, wyd. A. Rutkowska-Płachcińska, Mon. Poi. Hist., ser. n., t. XII, Kraków 1996. Spośród roczników niemieckich na uwagę zasługują wszystkie te, które zawierają wpisy dotyczące dziejów polskich z drugiej połowy X stulecia: Annales Altahenses Maiores, ed. E. v. Oefele [w:] Monu-menta Germaniae Historica (MGH), Scriptores rerum Germanicarum in usum scholarum, ed. G.H. Pertz, Hannoverae 1868; Annales Hildesheimenses, rec. G. Waitz, MGH, Scriptores, Hannoverae 1878; Annales Hersfelden-ses, Quedlinburgenses, Hildesheimenses, ed. G.H. Pertz, MGH, Scriptores, t. III, s. 22-90; Annalista Saxo, ed. G. Waitz, MGH, Scriptores, t. VI, s. 553-777; Lamberti Hersfeldensis Annales, ed. G.H. Pertz, MGH, Scriptores, Hannoverae 1874. Spośród roczników czeskich swymi odniesieniami do spraw polskich wyróżniają się: Annales Pragenses - Letopisy Prażske 894-1220, ed. J. Emler i V.V. Tomek [w:] Fontes rerum Bohemicarum (Font. rer. Boh.), t. II, Praha 1874, s. 376-380; Annales Bohemici - Letopisy ćeske 725-1163, ed.J. Emler-V.V. Tomek, Font. rer. Boh., t. II, s. 380-382. Spośród „latopisów" ruskich odwołujemy się do Powieści dorocznej, która występuje w naszej i obcej literaturze pod różnymi tytułami: Latopis Nestora, wyd. A. Bielowski i J. Wagilewicz [w:] Mon. Poi. Hist., t. II, 1864, s. 550-884 (tekst oryginalny wraz z przekładem); Powiest wriemiennych let, wyd. D. Lichaczew, t. I-II, Moskwa 1952 (tekst oryginalny, wraz z komentarzami); Powieść minionych lat, przekład polski opr. F. Sielicki, Wrocław 1999. 238 Kroniki Autentyczną, jak się ogólnie, choć nie bez sprzeciwów uważa, tradycję o czasach Mieszkowych odnajdujemy tylko w XII-wiecznej Kronice Anonima tzw. Galia, natomiast wszystkie późniejsze opowieści autorów średniowiecznych aż do Jana Długosza włącznie są już tylko ich własnymi amplifikacjami lub urojeniami: Galii Anonymi, Chro-nicae et Gęsta ducum sive principum Polonorum, ed. K. Maleczyński [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. II, Kraków 1952; Magistri Yincentii, dicti Kadlu-bek, Chronica Polonorum, ed. M. Plezia [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. XI, Kraków 1994; Chronica Poloniae Maioris, ed. B. Kiirbis [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. VIII, Warszawa 1970; Kronika (śląsko-)polska, wyd. L. Ćwi-kliński [w:] Mon. Poi. Hist., t. III, Lwów 1878, s. 604-656. Największy wkład w rozpoznanie dziejów Polski z czasów Mieszka I mają kronikarze niemieccy, a wśród nich szczególnie: Widukindi, monachi Corbeiensis, Rerum gestarum Saxonicarum libri, ed. P. Hirsch -H.E. Lohmann, Hannover 1935; oraz Thietmari, Merseburgensis episco-pi, Chronicon, ed. R. Holtzmann [w:] MGH, Scriptores, ser. n., t. IX, Han-nover 1935; Kronika Thietmara (tekst łaciński i polski), wyd. M.Z. Jed-licki, Poznań 1953 (wszystkie cytaty wg tego wydania); wyd. 2, Kraków 2002 (tekst polski); Cosmae Pragensis, Chronica Boemorum, ed. B. Bretholz, MGH, Scriptores, ser. n., t. II, Berlin 1935; Reginonis, abba-tis Prumiensis, Chronicon, cum continuatione Treverensi, rec. F. Kurze, MGH, Scriptores, Hannoverae 1890; Kontynuator Reginona (Adalbert zTre-wiru) zob. Reginon z Priim. Duchowy i ideologiczny klimat ówczesnej Europy uzupełniają różne pomniejsze kroniki kościelne i żywoty świętych: Conversio Ba-goariorum et Carantanorum, ed. H. Wolfram, Wien-Kóln-Graz 1979; Magistri Adami Bremensis, Gęsta Hammaburgensis ecclesiae pontificum, ed. B. Schmeidler |w:] MGH, Scriptores, Hannover-Leipzig 1917; Kri-stidnova legenda. Źivot a umućeni svate'ho Vdclava ajeho baby svate Lud-mily, ed.J. Ludvikovsky, Praha 1978; Gęsto episcoporum Cameracensium, ed. L. Bethmann [w:] MGH, Scriptores, t. VII, Hannoverae 1846, s. 402-525; Vita prior S. Adalberti Pragensis episcopi et martyris, auctore lohan-nis Canaparii, ed.J. Karwasińska [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. IV, fasc. l, Warszawa 1962; Vita altera S. Adalberti Pragensis episcopi et martyris, auctore Brunonis Qiierfurtensis, ed.J. Karwasińska [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. IV, fasc. 2, Warszawa 1969; Vita quinquefratrum martyrum seu 239 Vita vel passio Benedicti et lohannis sociorumque eorum, ed. J. Karwasiń-ska [w:] Mon. Poi. Hist., ser. n., t. IV, fasc. 3, Warszawa 1973; także ed. A. Bielowski [w:] Mon. Poi. Hist., t.1, Lwów 1864, s. 151-156; Pass/o, ed. G. Waitz [w:] MGH, Scriptores, t. XV, 1888, s. 705-707; Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny, wyd. G. Labuda, Warszawa 1961; Słowiańszczyzna starożytna i wczesnośredniowieczna. Antologia tekstów źródłowych, opr. G. Labuda, Poznań 1999. Użyteczne zestawienie tekstów źródłowych sporządził: Z. Wojciechowski, Polska nad Wisłq i Odrą w X wieku, Katowice 1939, s. 123-143. Polskie przekłady Anonim tzw. Gali, Kronika polska, przełożyli R. Gródecki i M. Ple-zia, Biblioteka Narodowa, ser. I, nr 59, wyd. 7, Wrocław 1996; Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, przełożyła B. Kiirbis, Biblioteka Narodowa, ser. I, nr 277, Wrocław 1996; Kronika Thietmara (jak wyżej: Kroniki); Kosmasa, Kronika Czechów, przełożyła M. Wojciechow-ska, Warszawa 1968; Kronika Wielkopolska, przetłumaczył K. Abgaro-wicz, Warszawa 1965; Pis'miennictwo czasów Bolesława Chrobrego, przetłumaczył K. Abgarowicz, Warszawa 1966; Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, tłumaczyła J. Pleziowa, opracował M. Plezia, Warszawa 1987; W kręgu żywotów świętego Wojciecha, red. naukowy o. J.A. Spież, Tyniec-Kraków 1997 (tutaj m.in. Kristidnova legenda, jak wyżej: Kroniki). Komentarze źródłoznawcze Ze względu na szczupłość źródeł, zróżnicowany stopień wiarygodności, a także skomplikowane powiązania ich wzajemnej zależności każdy „fakt źródłowy" wymaga starannej obróbki źródłoznaw-czej, zanim na ich podstawie odtworzy się „fakty historyczne", tworzące naszą wiedzę o przeszłości. W zasadzie taką wiedzę o każdym źródle przekazują krytyczne wstępy do poszczególnych kronik i roczników. Natomiast wiedzę ogólną o nich czerpiemy z analiz podręcznikowych; podstawowe znaczenie mają rozprawy i monografie: T. Wojciechowski, O rocznikach polskich X-XV wieku [w:] Pamiętnik Akademii Umiejętności, Wydz. filolog, i histor.-filoz., 4 (Kraków 1880), s. 144-233; W. Kętrzyński, O rocznikach polskich [w:j Rozprawy Akademii Umiejętności, Wydz. histor.-filoz., 34 (1897), s. 164-354; M. Perlbach, Die Anfange der polnischen Annalistik [w:j Neues Archiv d. 240 Gesellschaft f.d. altere deutsche Geschichtskunde, 24 (1899), s. 231-285; V. Novotny, Studien żur Quellenkunde Bóhmens [w:] Mitteilungen d. Instituts f. ósterreichische Geschichtsforschung, 24 (1903), s. 529-615; P. David, Les sources des d'histoire de Pologne a l'epoque des Piasts (963-1386), Paris 1934; Z. Budkowa, Początki polskiego rocznikarstwa [w:] Studia Źródłoznawcze, 2 (1958), s. 81-96; J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław 1964; D. Tfeśtfk, DieAnfónge der bóhmischen Geschichtsschreibung. Die dltesten Prager Annalen [w:] Studia Źródłoznawcze, 23 (1978), s. 1-36. Własne poglądy na rocznikarstwo polskie przedstawiłem w rozprawie: Główne linie rozwoju rocznikarstwa polskiego w wiekach s'rednich [w:] Kwartalnik Historyczny, 78 (1971), s. 804-837, atakżejeden czy dwa roczniki niemieckie u podstaw polskiego rocznikarstwa [w:] Studia Źródłoznawcze, 39 (2001), s. 7-27, której głównym tematem jest ustalenie zależności między rocznikami polskimi i czeskimi, w tym zwłaszcza zapożyczeń z polskich roczników w Kronice Kosmasa i w dwu najstarszych rocznikach czeskich (jak wyżej: Roczniki). O Kronice mnicha korbejskiego Widukinda zob. H. Beumann, Widukind von Korvei. Untersuchungen żur Geschichtsschreibung und Ideen-geschichte des W.Jahrhunderts, Weimar 1950; o Kronice Thietmara zaś i jego życiu zob. H. Lippelt, Thietmar von Merseburg Reichsbischof und Chronist, Kbln-Wien 1973; Kronice Kosmasa poświęcił kilka wnikliwych rozpraw i monografię D. Tfeśtfk, Kosmova Kronika. Studie k poćatkum ćeskeho dejepisectvf a politickeho myśleni, Praha 1968. Dokumenty i regesty dokumentów Z nikłej liczby dokumentów z drugiej połowy X stulecia tylko jeden odnosi się bezpośrednio do Polski, ale i ten nie doszedł do nas w pełnym tekście, lecz tylko w krótkim streszczeniu, jako zaczynający się od słów Dagome iudex regest w Collectio canonum kardynała Deus-dedita z 1087 r., z pozostałych zaś wszystkie dotyczą sąsiednich Niemiec i Czech. Spośród nich znowu tylko jeden cesarza Henryka IV z 1086 r., potwierdzający pierwotne granice biskupstwa praskiego, obejmujące także Śląsk i Małopolskę, wchodzi w zakres dziejów Polski. Każdy z nich wywołał wielką dyskusję, którą w odpowiednim miejscu zreferujemy. Tutaj ograniczymy się tylko do omówienia ich oprawy dyplomowej. 16-MieszkoI 241 Regest dokumentu oblacyjnego Dagome iudex. Tekst zasadniczy: V.W. v. Glanvell, Die Kanonensammlung des Kardinals Deusdedit, Pa-derborn 1905, s. 359. Tekst krytycznie zrekonstruowany na podstawie wszystkich zachowanych rękopisów: B. Kiirbis, Dagome iudex. Studium krytyczne [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, pod red. K. Tymienieckiego, 1.1: Organizacja polityczna, Poznań 1962, s. 363-423 (tutaj szczegółowa literatura). Jej systematyczne omówienie: Z. Kozłowska-Budkowa, Repertorjum dokumentów doby piastowskiej, Kraków 1937, nr 2, s. 1-4; zob. też komentarz H. Łowmiańskiego, Imię chrzestne Mieszka I [w:] Slavia Occidentalis, 19 (1948), s. 203-308; przedruk [w:] Studia nad dziejami Polski i Rusi w wiekach s'rednich, Poznań 1986, s. 304-324. Dokument biskupstwa praskiego z 1086 r. Tekst zasadniczy: Codex diplomaticus et epistolaris regni Bohemiae, ed. G. Friedrich, t. I, Pragae 1904-1908, nr 86, s. 92-95. Instruktywne omówienie dyskusji na ówczesnym jej etapie dała Z. Kozłowska-Budkowa, Repertorjum, 11, s. 13-15. Dalszy jej ciąg przedstawili: B. Krzemieńska, D.Tfeśtfk, O dokumencie praskim z roku 1086 [w.] Studia Źródłoznaw-cze, 5 (1960), s. 79-87. Zob. też G. Labuda, Ekskurs I: O przywileju cesarza Henryka IV dla biskupstwa praskiego z roku 1086 [w.-] Chrystianizacja Polski południowej. Materiały sesji naukowej z dnia 29 czerwca 1993 roku, red. J.M. Małecki, Kraków 1994, s. 92-94. W starszej literaturze pojawił się pogląd, jakoby przytoczony w dokumencie cesarza Henryka IV opis granic biskupstwa praskiego oddawał stan rzeczy z czasów Cyryla i Metodego, z drugiej połowy IX stulecia; opowiadał się za nim ostatnio jeszcze H. Łowmiański, Początki Polski, t. IV, Warszawa 1970, s. 489 i n.; do tej tezy krytycznie ustosunkowałem się [w:j Studia nad początkami państwa polskiego, t. II, Poznań 1988, s. 129 i n. Dokumenty „magdeburskie". Pod tym hasłem należy umieścić nie tylko dokumenty ściśle związane z fundacją samego arcybiskup-stwa, lecz także podporządkowanych jurysdykcji Magdeburga diecezji brandenburskiej i miśnieńskiej, które swymi kompetencjami misyjnymi wkraczały na teren Pomorza i Śląska i z tego powodu były uwzględniane w dyskusjach nad najstarszą organizacją Kościoła w Polsce. Na pierwszym miejscu postawić należy dokumenty wystawione w czasie fundacji arcybiskupstwa magdeburskiego z lat 955-968, wyrażające od samego początku wolę króla, a następnie cesarza Ottona I w sprawie dalszej rozbudowy organizacji metropolitalnej i diecezjalnej Kościoła niemieckiego na Połabiu, między Łabą a Odrą, poprzez utworzenie arcybiskupstwa w Magdeburgu i trzech nowych biskupstw w Miśni, Merseburgu i Żytycach. W żadnym z tych dokumentów, a zwłaszcza w protokołach dwóch w tej sprawie zwołanych synodów w Rawennie w roku 967 i 968, nie pojawia się myśl włączenia do tej nowo tworzonej metropolii, wraz z dwoma już w roku 948 powstałymi biskupstwami w Brennie (Brandenburgu) i Hobolinie (Havelber-gu) - Polski, chrystianizowanej już od roku 966. W obrębie diecezji breńskiej nie została wymieniona Ziemia Lubuska. Jedynie w dokumentach biskupstwa miśnieńskiego pojawia się w roku 971 wpis o przynależności do tej diecezji plemienia Dziadoszan. Dopiero w spornym i nigdy nie zrealizowanym dokumencie króla Ottona III z roku 995 biskupstwo miśnieńskie otrzymało potwierdzenie granicy wschodniej na rzece Odrze, poczynając od granic plemienia Łużyczan i Słupian, wzdłuż tej rzeki aż do jej źródeł w Czechach. Wszystkie odnośne dokumenty papieskie i cesarskie oraz im towarzyszące zostały krytycznie wydane [w:] Urkundenbuch des Erz-stifts Magdeburg, Teil I, 937-1192), hrgb. von F. Israel (przy współpracy W. Móllenberga), Magdeburg 1937, s. 41 - nr 28 (12 II 967), nr 52 (20 IV 967), s. 81 - nr 59 (X 968), s. 83-88 - nr 61 (X 968), s. 88-90 -nr 62 (18 X 968), s. 92-93 - nr 64 (X 968), s. 97-98 - nr 67 (X 968), s. 136-139-nr 95 (IX 981). Dokumenty dotyczące biskupstwa miśnieńskiego zostały w pełni opublikowane [w:] Codex diplomaticus Saxoniae regiae, cz. I, t. l, ed. O. Posse - Urkunden der Markgrafen von Meissen und Landgrafen von Thiiringen (948-1099), Leipzig 1882, s. 242-251 - nr 6 (20 IV 967), nr 7 (2 I 968), nr 9 (19 X 968), nr 13 (970-971), nr 46 (6 XII 995); Kodeks dyplomatyczny Śląska, wyd. K. Maleczyński, t. I (obejmujący lata 971-1204), Wrocław 1956, s. l -nr l (Rawenna 971), s. 9-12-nr 3 (6 XII 995). Treścią wymienionych dokumentów zajmujemy się przy omawianiu poszczególnych rozdziałów. Niezmiernie pożyteczny przegląd całej podstawy źródłowej dla IX i X stulecia sporządził Ch. Łubkę, Regesten żur Geschichte der Slaven an Elbę und Oder (vomjahr 900 an), t. II: Regesten 90-983 /?/, Berlin 1985, t. III: Regesten 983-1013, Berlin 1987. 242 243 Pogląd na całość dokumentacji źródłowej dziejów niemieckich zawierają: J.F. Bóhmer, Regesta imperii, ser. II: Die Regesten d. Kaiser-reichs unter der Herrschern aus dem sachsischen Hause 919-1024, cz. 1-3. W ponownym opracowaniu: H.L. Mikoletzky, Die Regesten unter Otto II (973-983), Graz 1950; oraz M. Uhlirz, Die Regesten unter Otto III (982-1002), Koln-Graz 1956-1957. Historiografia polska nie zdobyła się dotąd na analogiczne kompendium. Syntezy podręcznikowe i biografie Podręczniki i syntezy analityczne Spośród licznych syntez podręcznikowych, popularnonaukowych i akademickich, na utrwalenie zasługują te, które zawierają próby rekonstrukcji wydarzeń w oparciu o źródła. Zaczniemy ten przegląd od ojca naukowej historiografii polskiej: A. Naruszewicz, Historia narodu polskiego od początku chrześcijaństwa, t. II: Panowanie Piastów, Warszawa 1780, s. 6-63; J.S. Bandtkie, Krótkie wyobrażenie dziejów Królestwa Polskiego, 1.1, Wrocław 1810, s. 121-138; tenże, Dzieje Królestwa Polskiego, 1.1, Wrocław 1820, s. 148-165; J. Lelewel, Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, Warszawa 1829, wyd. 2, Poznań 1859; R. Roepell, Geschichte Polens, 1.1, Hamburg 1840; M. Bobrzyń-ski, Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1879, s. 66-70; J. Szujski, Histo-rya polska, Kraków 1889, s. 16-21; tenże, Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane, 1.1, Kraków 1894; A. Małecki, Rewizya dziejów polskich w pierwszych dwóch wiekach politycznego istnienia 962-1146 [w:j Z przeszłości dziejowej pisma pomniejsze, 1.1, Kraków 1897, s. 1-31; tenże, Lechici w świetle historycznej krytyki, Kraków 1907; S. Zakrzewski, Hi-storya polityczna Polski, cz. I: Wieki średnie. Okres do schyłku Xli wieku, Kraków 1920, s. 6-42; R. Gródecki, Dzieje Polski średniowiecznej, 1.1: Dzieje Polski do roku 1194, Kraków 1926, s. 7-57; K. Tymieniecki, Dzieje polityczne Polski piastowskiej [w:] Wiedza o Polsce, 1.1, Warszawa 1931, s. 91-114; A. Gieysztor, Historia Polski, 1.1: do roku 1764, pod red. H. Łowmiańskiego, Warszawa 1958, s. 155-174; G. Labuda, Pierwsze państwo polskie, [w serii:] Dzieje narodu i państwa polskiego, pod red. F. Ki-ryka, Kraków 1989; J. Wyrozumski, Dzieje Polski piastowskiej (VIII wiek -1370), Kraków 1999, s. 73-86. 244 Zupełnie wyjątkowe miejsce zajmuje w tym wykazie synteza analityczna H. Łowmiańskiego, Początki Polski. Z dziejów Słowian w I tysiącleciu n.e., t. V, Warszawa 1973, pod tytułem: Formowanie się państwa polskiego w latach 964-1000, s. 505-621, którą z równym uzasadnieniem można by pomieścić w dziale monografii. Biografie i monografie H. Zeissberg, Miseco 1. (Mieszko), der erste christliche Beherrscher der Polen [w:] Archiy f. dsterreichische Geschichte, 38 (1867), s. 25-120; S. Zakrzewski, Mieszko I jako budowniczy państwa polskiego, Warszawa 1921; tenże, Bolesław Chrobry Wielki, Lwów 1925; Z. Wojcie-chowski, Mieszko I i powstanie państwa polskiego [w:] Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu, 10(1935-1937), s. 85-165; tenże, Mieszko l and the Rice ofthe Polish State, Toruń-Gdynia 1936; tenże, Polska nad Wisłą i Odrą w X wieku. Studium nad genezą państwa Piastów i jego cywilizacji, Katowice 1939; J. Natanson-Leski, Państwo Mieszka Pierwszego [w:] Studia Wczesnośredniowieczne, 4 (Wrocław 1958), s. 7-106; S. Kętrzyński, Mieszko I, [w tegoż:] Polska X-Xl wieku, Warszawa 1961, s. 5-288; A.F. Grabski, Mieszko I, ok. 930-992, Warszawa 1973; tenże, Bolesław Chrobry. Zarys dziejów politycznych i wojskowych, Warszawa 1964; G. Labuda, Mieszko I [w:] Słownik starożytności słowiańskich, t. 3, Wrocław 1967, s. 248-249; oraz: Polski słownik biograficzny, t. 31 (Wrocław 1976), s. 31-33; H. Łowmiański (zob. wyżej: Podręczniki i syntezy analityczne); A. Gieysztor, Mieszko l [w:] Poczet królów i książąt polskich. Warszawa 1978; J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, Poznań 1992; tenże, Bolesław Chrobry, Poznań 1999. Wszystkie te biografie nie spełniają wymogów pełnej biografii naukowej, gdyż -jak dotąd - żadna z nich nie została zaopatrzona pełnym aparatem erudycyjnym. Podstawy geograficzne państwa piastowskiego S. Arnold, Terytoria plemienne w ustroju administracyjnym Polski piastowskiej (w. XII-XIII), Prace Komisji Atlasu Historycznego Akademii Umiejętności, z. 2 (Kraków 1927); J. Natanson-Leski, Zarys granic i po-dziatów Polski najstarszej, Wrocław 1953; K. Buczek, Ziemie polskie przed tysiącem lat. Zarys geograficzno-historyczny, Wrocław-Kraków 1960; M. Dobrowolska, Przemiany środowiska geograficznego Polski do XV wieku, Warszawa 1961. 245 Komentarz historiograficzny Każde imię i nazwa miejscowa, a także podstawowe pojęcia z zakresu stosunków ustrojowych, politycznych i kulturalnych, jakie czytelnik napotka w tej książce, zostało objaśnione przez kompetentnych autorów w Słowniku starożytności słowiańskich, t. 1-8, Wrocław 1961-1996. W wersji skróconej odnajdzie sieje także w Słowniku kultury dawnych Słowian, pod red. L. Leciejewicza, wyd. 3, Warszawa 1990. Toteż od razu możemy przejść do zaopatrzenia każdego rozdziału komentarzem historiograficznym, ograniczonym już to do ogólnego tła historycznego, już to do omówienia zagadnień spornych, wynikających z indywidualnego spojrzenia na fakty źródłowe. I. Polska w systemie państw wczesnośredniowiecznej Europy Panorama historyczno-geograficzna. Tworzenie się tego systemu w ogólnym zarysie od starożytności do schyłku wczesnego średniowiecza zob.: G. Labuda, System państw europejskich w średniowieczu [w:] Polska - Niemcy - Europa. Studia z dziejów myśli politycznej i stosunków międzynarodowych, praca zbiorowa pod red. A. Czubińskiego, Poznań 1977, s. 63-90 (z wykazem reprezentatywnej literatury przedmiotu). To samo zagadnienie z perspektywy tworzenia się państw narodowych pokazał B. Zientara, Świt narodów europejskich. Powstawanie świadomości narodowej na obszarze Europy pokarolińskiej. Warszawa 1985 (również z wykazem literatury przedmiotu); także G. Labuda, Tworzenie się państw narodowych w Europie średniowiecznej [w:] Kwartalnik Historyczny, 100 (1993), nr 4, s. 27-48; Polska pierwszych Piastów. Państwo, Społeczeństwo. Kultura, pod red. T. Manteuffla, Warszawa 1968. Zagadnienie to było również żywo omawiane przez historyków niemieckich: Aspekte der Nationenbildung im Mittelalter. Ergebnisse der Mar-burger Rundgesprache 1972-1973, hrgb. v. H. Beumann u. W. Schróder, Sigmaringen 1978. Z zagadnieniem tworzenia się świadomości narodowej, czyli poczucia własnej odrębności, wynikającej przede wszystkim z odrębności języka i kultury, łączy się równie ważna kwestia antagonizmu politycznego, ujawniającego się w najbardziej jaskrawej formie w po- 246 staci nacjonalizmu. Niektórzy historycy szukają korzeni nacjonalizmu już w głębokim średniowieczu. Nacjonalizm jest jednak wytworem stosunków społecznych i umysłowych narodów nowożytnych, szczególnie w XIX wieku; tak słusznie: H. Kohn, Die Idee des Nationalismus. Ursprung und Geschichte bis żur Franzosischen Revolution, Heidelberg 1950. W średniowieczu świadomość jako forma ksenofobii (wrogość do obcych) wyraża się w bardziej tolerancyjnej formie, którą dla odróżnienia od „nacjonalizmu" nazywam „nacjonizmem". Dla średniowiecza bardziej charakterystycznyjest uniwersalizm kulturowy i polityczny. Jest on reprezentowany przede wszystkim przez religię chrześcijańską i przez zróżnicowane społecznie feudalne państwa monarchiczne, znajdujące swój wyraz zewnętrzny w instytucji Papiestwa i Cesarstwa. Wraz z nimi tworzy się też doktryna swoistej jedności europejskiej. Zob. w tej sprawie: J. Baszkiewicz, Państwo suwerenne w feudalnej doktrynie politycznej do początków XIV w., Warszawa 1964; Dziesięć wieków Europy, pod red. J. Żarnowskiego, Warszawa 1983; L. Genicot, Powstaje nowy świat. Studium o kulturze i cywilizacji wieków średnich, "Warszawa 1964; O. Halecki, Das europaische Jahrtausend, Salzburg 1966; H. Pirenne, Histoire de l'Europe. Des inva-sions au XV ślecie, Paris 1936; Handbuch der europdischen Geschichte, hrgb. v. Th. Schieder, Stuttgart 1976; R. Folz, La naissance du Saint--Empire, Paris 1967; T. Manteuffel, Historia powszechna. Średniowiecze, wyd. 5, Warszawa 1990 (tutaj obszerne zestawienie literatury, do której odsyłam); H. Mitteis, Der Staat des Mittelalters, Weimar 1953. Dla zrozumienia szczególnego miejsca Polski i Czech w Europie środkowej konieczne jest zaznajomienie się z historią dwu najważniejszych sąsiadów - Niemiec i Rusi, a także Węgier i Skandynawii: F. Dvornik, The Making of Central and Eastern Europę, London 1949 (tutaj zestawienie ważniejszej starszej literatury). Z bezliku polskich i niemieckich syntez ogólnych i analitycznych wyróżnia się nadal: B. Gebhardt, Handbuch der deutschen Geschichte, Bd. I: Friihzeit und Mittelalter, hrgb. v. H. Grundmann, wyd. 8, Stuttgart 1954; K. Tymieniec-ki, Dzieje Niemiec do początku ery nowożytnej, Poznań 1948; W. Czapliń-ski, A. Galos, W. Korta, Historia Niemiec, Wrocław 1981. Dla dziejów Czech, Węgier i Rosji dysponujemy niezastąpionymi wciąż w swoim stylu wykładu syntezami: V. Novotny, Ćeske dejiny, 1.1, cz. 1: Od nej-starśich dób do smrti kniźete Oldńcha, Praha 1912; B. Hóman, Geschichte 247 des ungarischen Mittelalters, Bd. I: Von den altesten Zeiten bis zum Ende des zwólftenjahrhunderts, Berlin 1940; M. Hruśevskyj, Istorija Ukrainy--Rusy, 1.1, Kijów-Lwów 1898; B.A. Greków, Ruś' Kijowska, Warszawa 1955. Nie brak syntez nowszych, z których reprezentatywnie wymieniam: D. Tfeśtfk, Poćatky Pfemyslovcu. Vstup Cechu do dejin (530-935), Praha 1997; Z. Fiala, Pfemyslovske' Cechy. Ćesky stdt a spolećnost, Praha 1965; tf. Novy, Die Anfdnge des bóhmischen Staates, Praha 1968; Hand-buch der Geschichte der bóhmischen Ldnder, hrgb. v. K. Bosi, Stuttgart 1967; A. Poppe, Państwo i Kościół na Rusi w Xl wieku, Warszawa 1968 (tutaj też dalsza literatura); zob. też jego hasło Ruś [w: j Stownik starożytności słowiańskich, t. IV, 1970, s. 587-597; H. Riiss, Das Reich von Kiev [w:] Handbuch der Geschichte Russlands, hrgb. v. M. Hellmann, G. Schramm, K. Zernack, 1.1, Stuttgart 1981, s. 237-282; K. Zernack, Polen undRussIand. Zwei Wege in der europdischen Geschichte, Berlin 1994; Prinjatje christianstva narodami Centrafnoj iJugo-Vostoćnoj Evropy i krśćenije Rusi, Moskva 1988; C. Goehrke, Friihzeit des Ostslaventums, Darmstadt 1992; H. Paszkiewicz, Początki Rusi, Kraków 1996. Podsumowania nakreślonej przez historiografię „panoramy historycznej" dokonano na sesji w dniu 25 maja 1992 w kilku referatach ogłoszonych drukiem w publikacji: Polska Mieszka 1. W tysiąclecie śmierci twórcy Państwa i Kościoła polskiego, pod red.J.M. Piskorskiego, Poznań 1993. Panorama ustrojowa - o ustroju państwa Mieszkowego. Brak odpowiednich wiadomości źródłowych nie pozwala na bezpośrednią rekonstrukcję ustroju państwa Mieszkowego; wszystko, co się mówi na ten temat, osiąga się na drodze badań porównawczych i retrogre-sywnych. Toteż wypada odesłać zainteresowanych tym zagadnieniem do literatury: K. Kadlec, O politycznym ustroju Słowian, zwłaszcza zachodnich przed X wiekiem [w:j Encyklopedia polska, t. IV, cz. 2, dział V, Kraków 1912; Z. Wojciechowski, Ustrój polityczny ziem polskich wczasach przedpiastowskich [w:J Pamiętnik Historyczno-Prawny, 4 (Lwów 1927), z. 2; K. Tymieniecki, Społeczeństwo Słowian lechickich. Ród i plemię, Lwów 1928; O. Balzer, O kształtach państw pierwotnej Słowiańszczyzny zachodniej [w:j Pisma pośmiertne, t. III, Lwów 1937; J. Adamus, O monarchii Gallowej, Warszawa 1952; tenże, Polska teoria rodowa, Łódź 1958; K. Modzelewski, Organizacja gospodarcza państwa piastowskiego X-Xlll wiek, wyd. 2, Poznań 2000 (tutaj cenne „posłowie", w którym autor odnosi się do głosów krytycznych w stosunku do poglądów 248 wypowiedzianych w jego pracy, w tym przede wszystkim K. Buczka, którego rozpraw już osobno nie cytuję). Przy rozpatrywaniu genezy geograficzno-politycznej państwa może najistotniejsze jest zwrócenie uwagi na zależność między nazwą plemienia i nazwą państwa: najpierw występuje nazwa ludu, a dopiero potem pojawia się nazwa kraju. Ludom słowiańskim, i nie tylko, zrazu wystarczała „nazwa plemienna", która w kontakcie z sąsiadami wypełniała swoją treścią zarówno przestrzeń osadniczą, jak ideo-graficzną, a dopiero później z chwilą wytworzenia się stałej organizacji państwowej „nazwa ziemi, kraju" wysunęła się przed nazwę ludu. Ewolucję tę doskonale wyraża omawiany „opis grodów i krain" tzw. Geografa Bawarskiego. Wyraźny wpływ na tę ewolucję onomastyczną miały wymogi języka łacińskiego, a także greckiego, które od najdawniejszych czasów posługiwały się stałym dualizmem nazewniczym, odróżniając nazwę ludu od nazwy kraju (państwa): Hellenowie-Hellada, Achajo-wie-Achaja, Spartanie-Sparta, a w łacinie: Graeci-Graecia, Itali-Ita-lia, Germani-Germania, Galli-Galia, Franci-Francia, Saxones-Saxonia, Bavari-Bavaria, Bohemi-Bohemia itd. Podstawowy materiał onoma-styczny i porównawczy został zanalizowany w wielu dziełach, dla kręgu germańskiego, najbliższego analizują go (wybiórczo): K. Zeuss, Die Deutschen und die Nachbarstdmme, Miinchen 1837, wyd. 2, Heidelberg 1925; M. Schónfeld, Wórterbuch der altgermanischen Personen- und Yólkernamen nach der Ueberlieferung des klassischen Altertums bearbeitet, Heidelberg 1911; WJ. Pfaff, The Geographical and Ethnic Names in the Thidriks Saga, S-Gravenhage 1959; M. Lugge, „Gallia" und „Fronda" im Mittelalter. Untersuchungen iiber den Zusammenhang zwischen geogra-phisch-historischer Terminologie und politischem Denken vom 6.-15.Jahr-hundert, Bonn 1960 (tutaj dalsza literatura). Teksty źródłowe. S. Zakrzewski, Opis grodów i terytoriów z północnej strony Dunaju, czyli tzw. Geograf Bawarski, Lwów 1917 (tekst i komentarz); B. Horak, D. Travnićek, Descriptio civitatum ad septentrio-nalem plagom Danubii (t.zv. Bavorsky Geograf), Praha 1956 (tekst, czeski przekład i komentarz, wyczerpujący przegląd literatury). Najbardziej wnikliwą analizę zabytku przeprowadził: H. Łowmiański, O identyfikacji nazw Geografa bawarskiego [w:j Studia Zródłoznawcze, 3 (1958), s. 1-22 (przedruk w tegoż: Studia nad dziejami Słowiańszczyzny, Polski 249 i Rusi w wiekach s'rednich, Poznań 1986, s. 151-181). O państwie Wi-ślan, Morawian i Wiślan: Żywoty Konstantyna i Metodego (obszerne), przekład polski ze wstępem i objaśnieniami sporządził T. Lehr-Spła-wiński, Poznań 1959; L. Havlik, Yelka Morava a stfedoevropśti Slovane, Praha 1964; G. Labuda, O obrządku słowiańskim w Polsce południowej, czyli Kraków biskupi przed rokiem 1000 [w:] Studia nad początkami państwa polskiego, t. II, s. 83-166; J. Leśny, Konstantyn i Metody - Apostołowie Słowian. Dzieło i jego losy, Poznań 1987; Środkowoeuropejskie dziedzictwo Cyrylo-Metodiańskie, red. naukowa A. Barciak, Katowice 1999 (tutaj ostatnia faza dyskusji, wraz z literaturą). Nazwa Polski wraz z nazwami innych plemion na ziemi polskiej. Nazwy plemion, krajów i państw. Wszystkie nazwy plemion i krain od tych nazw plemiennych się wywodzących zostały objaśnione pod odnośnymi hasłami Słownika starożytności słowiańskich; tam też podano ważniejszą literaturę przedmiotu. Systematycznej analizie poddał też te nazwy M. Rudnicki, Prasłowiańszczyzna - Lechia - Polska, t. I-II, Poznań 1959-1961. Na takim samym szerokim tle rozpatrzył to zagadnienie]. Nalepa, Słowiańszczyzna północno-zachodnia - Podstawy jedności i jej rozpad, Poznań 1968; tenże, Granice Polski najdawniejszej - Prolegomena, t. I, Kraków 1999. Wokół niektórych nazw, dotyczy to w szczególności nazwy samej Polski, Lędzian, Mazowszan, Kujawian, Chorwatów, Ślężan, Kaszubów, a także Lechii, jako drugiej ogólnej nazwy dla Polski, rozwinęła się obfita dyskusja, zarówno w aspekcie topograficznym, jak i onomastycznym. W przygotowaniu są analityczne rozprawy na temat nazwy „Polska" i nazw towarzyszących: J. Nalepa, Polska. Pochodzenie i wiek nazwy, cz. 1-2 [w:] Język Polski, 74 (1994), s. 172-182, 241-245; A. Małecki, Lechici w świetle historycznej krytyki, Lwów 1907; G. Labuda, Polska i Lechia - nazwy naczelne naszej Ojczyzny [w:j Przegląd Wielkopolski, 1988, nr 2, s. 2-7 (z mapką); tenże, Polska, Czechy, Rusi kraj Lędzian w drugiej połowie X wieku [w:] Studia, t. II, 1988, s. 167-211; tenże, O Kaszubach, o ich nazwie i ziemi zamieszkania, oraz: O Kaszubach i ich ziemi raz jeszcze [w:J Kaszubi i ich dzieje, Gdańsk 1996, s. 80-159; Z. Gołąbja/c sąsiedzi zachodni nazywali Polaków w połowie X wieku? [w:j Slavia Occidentalis, 48-49 (1991-1992), s. 85-92 (hipoteza, że nazywali ich Lestkami lub Leścikami, całkowicie nieprawdopodobna). 250 Ustrój ziem Polski przedmieszkowej. Do literatury ogólnej wyżej cytowanej, przede wszystkim wielkiej syntezy H. Łowmiańskie-go, warto dodać jeszcze jego syntetyczne podsumowanie dyskusji: Geneza państw słowiańskich [w:] Studia, s. 62-94 (tutaj szczególnie rozprawa pt. Początki państw słowiańskich, s. 71-84); L. Havlik, Prvni slo-vanske staty. K charakteru vladnich struktur a pocatkum statnich formaci [w:] Slovanske historicke studie, 10 (1974), s. 5-48; Śląsk i Czechy a kultura wielkomorawska, praca zbiorowa pod red. K. Wachowskiego, Wrocław 1997 (tutaj G. Labuda, Podsumowanie, s. 141-148). W ostatnim czasie z nowymi rewelacjami na temat pojawienia się nazwy „Polska" wystąpił J. Fried, Święty Wojciech i Polska, Poznań 2001. Po ponownym przedstawieniu swojej wizji tworzenia metropolii gnieźnieńskiej w roku 1000, doszedł on do wniosku, że podczas tego spotkania cesarza Ottona z księciem Bolesławem Chrobrym dokonał się akt wprowadzenia do obiegu nie istniejącej dotąd nazwy „Polska". Jego zdaniem „nadanie nazwy «Polsce», tak bezpośrednio złączone z wyniesieniem świętego Wojciecha i Gniezna, mieści się w obrębie rytuału biblijnego nadawania imienia, wzorowanego na proroctwach Izajasza i komentarza Hieronima do Izajasza". Łączy się to rzekomo z nadaniem Bolesławowi Chrobremu tytułu królewskiego. „Idea zmiany nazwy mogła się nasunąć właśnie wtedy. Jednakże to, iż zmiana nastąpiła akurat w tym momencie i w takich okolicznościach, przyjęła się szybko i powszechnie, że była złączona z wyniesieniem Bolesława na tron królewski i z założeniem arcybiskupstwa, zdradza, iż została ona wprowadzona w sposób przemyślany i mieściła się w szerokim, nawet, jak sądzę, historiozbawczym kontekście. Została natychmiast uznana przez potęgi uniwersalne, papieża i cesarza, przez cały świat, na wsze czasy" (s. 31-33). Jak wszystkie propozycje J. Frieda dotyczące ukazania okoliczności tworzenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i rzekomego wyniesienia księcia Bolesława do godności króla, tak i ta dotycząca genezy nazwy Polska porusza się na granicy fantazji i rzeczywistości historycznej, a co łatwo sprawdzić, rozmija się z przytoczonymi przeze mnie faktami źródłowymi. Nie zauważył też Fried sprzeczności między swoją tezą o tytule królewskim Bolesława, a powołaniem się na monetę z napisem „Princeps Polonie", słusznie, jak się zdaje, przypisywaną Bolesławowi; gdyby hipoteza Frieda odpowiadała rzeczywi- 251 stości, to w otoku monety winien pojawić się tytuł „rex". O tej i innych monetach zob. rozprawę P. Stróżyka, Ikonografia denarów z imieniem Mieszka. Ze studiów nad ceremonialnymi nakryciami głowy pierwszych Piastów [w:] Roczniki Historyczne, 66 (2000), s. 121-134 (tutaj cała odnośna literatura, nieznana Friedowi). O poglądach Johannesa Frieda na temat „zjazdu gnieźnieńskiego" (Otton III i Bolesław Chrobry, przekład, Warszawa 2000) zob. G. Labuda, Der „Akt von Gnesen" vom Jahre 1000. Bericht iiber die Forschungsvorhaben und - ergebnisse [w:j Quaestiones Medii Aevi Novae, 5 (2000), s. 145-188. W rozdziale niniejszym przejąłem kilka akapitów z mojej pracy: Pierwsze państwo polskie, Kraków 1989, rozdz.:Jak powstało pierwsze państwo Piastów, s. 55-66. II. Mieszko i Dobrawa Podstawowe informacje o tej parze małżeńskiej zawierają: O. Bal-zer, Genealogia Piastów, Kraków 1895, s. 19-23, oraz po stu latach badań K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, Warszawa-Wrocław 1992, s. 54-70; W szerszej perspektywie historycznej umieścił zagadnienia genealogiczne H. Łowmiański, Dynastia Piastów we wczesnym średniowieczu [w:j Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, pod red. K. Ty-mienieckiego, Poznań 1962, s. 131-162, zwłaszcza s. 112-122 (pochodzenie dynastii). Ważne uzupełnienia do tej dyskusji wniósł J. Hertel, Imiennictwo dynastii piastowskiej we wczesnym średniowieczu, Toruń 1980, uwzględniający w równym stopniu propozycje językoznawców, jak i historyków. Pełne zestawienie imion typu: Mieszko, Mieszek i Dąbrówka, Dobrawka, Dobrochna podaje: Słownik staropolskich nazwisk osobowych, pod red. W. Taszyckiego, Wrocław 1967, s. 463-465, 485-487 oraz t. III, 1973, s. 475-478. G. Labuda, Dąbrówka czy Dobraw(k)a? [w:J Sla-via Occidentalis, 18 (1947), s. 126-138. Wokół imienia Mieszka wywiązała się obszerna dyskusja, dotycząca: samego imienia Mieszko (jego symboliczne znaczenie); oraz rzekomego imienia chrzestnego w brzmieniu: Dag, Dagobert itp. Co się tyczy imienia Mieszko, to najpełniejszy przegląd literatury opracował J. Hertel (jak wyżej), natomiast w sprawie imienia 252 chrzestnego wyróżnić trzeba dwa odrębne tematy: Dag, Dagr itp. jako rzekomy oznacznik normańskiego pochodzenia dynastii; oraz Dagobert jako jego rzekome imię chrześcijańskie. Imię Dag, nawiązujące do odpowiednio zrekonstruowanego zapisu Dagone, w duchu teorii normańskiej, nie bacząc na przekazane w liście dynastycznej Anonima Galia słowiańskie imiona protoplastów, zinterpretował R. Holtzmann, Bóhmen und Polen im lO.Jahr-hundert [w:] Zeitschrift d. Yereins d. Geschichte Polens, 52 (1918), s. 18 i n.; później A. Brackmann, Die Anfange des polnischen Staates, Berlin 1934; oraz H. Janichen, Die Wikinger im Weichsel- und Oderge-biet, Leipzig 1938, s. 89-95; A. Brackmann, Die Wikinger und die Anfange Polens, Berlin 1943. Obecnie hipotezę tę należy traktować jako przebrzmiałą; spotkała się ona z krytyką samych badaczy niemieckich (H. Ludat, W. Koppe). Bardziej skomplikowana okazała się dyskusja wokół imienia Dagobert. Z pomysłem łączenia zapisu Dagome z tym świętym wystąpili kolejno: J. Otrębski, Imiona pierwszej chrześcijańskiej pary książęcej w Polsce (w:) Slavia Occidentalis, 18 (1947), s. 112-124; oraz H. Łowmiański, Imię chrzestne Mieszka I, tamże, 19 (l 948), s. 203-308, przedruk: Studia, s. 286-356; zob. teżj. Hertel, Imiennictwo, s. 85-95. W obu wypadkach, tj. zarówno w hipotezie „normańskiej", jak i „francuskiej" podstawą był pochopny odczyt słów Anonima Galia: qui prius vocatus nomine alio, gdy jednak za punkt wyjścia weźmiemy prawidłowy odczyt nomine illo, to nie ma potrzeby uciekania się do takich sprzecznych z wymową samego źródła hipotez (imię normań-skie lub chrześcijańskie musiałoby wyprzedzać imię „pogańskie"). Zagadnienie to omawiam szczegółowo w rozprawie: Rzekome drugie imię Mieszka I w kronice Anonima Galia [w:] Munera Philologica et Historica Mariana Plezia oblata, Wrocław 1988, s. 95-107. Co się tyczy innych imion, to poważne zastrzeżenia budzi wywód imienia Leszek od czasownika l-stiti „działać podstępnie" i rzeczownika /esc „obłuda, podstęp", jak się ogólnie sądzi (W. Taszycki, Najdawniejsze polskie imiona osobowe [w:] Rozprawy i studia polonistyczne, 1.1, Wrocław 1958, s. 70-80); o wiele bardziej prawdopodobne wydaje się nawiązanie do czasownika Iszczećsię, w znaczeniu „błyszczeć, lśnić", jak podaje F. Sławski, Słownik etymologiczny języka polskiego, t. IV, Kraków 1973, s. 345; por. J. Hertel, Imiennictwo, s. 42-44; zob. też A. Briickner, Słownik, s. 302: „lśnić". 253 Podobnie nieprawdopodobne jest, aby rodzice nadawali dziecku imię Kazimierz w znaczeniu „kazić, niszczyć pokój", jak dowodzi W. Taszycki, Najdawniejsze imiona, s. 53-57; również i w tym wypadku należy raczej nawiązać pierwszy człon imienia do czasownika kazać w znaczeniu „polecać, nakłaniać, nauczać" (kazanie) itp. Zob. F. Sławski, Słownik, t. II, 1958-1965, s. 110-111; tak też J. Otrębski, Imiona pierwszej pary, s. 110-111; J. Hertel, Imiennictwo, s. 114-116, a więc Kazimierz to człowiek niosący pokój. Imię to w swej pierwotnej formie wystąpiło w Czechach w postaci legendarnej wieszczki Kazi w Kronice Kosmasa (zob. S. Urbańczyk i B. Krzemieńska, Kazi [w:j Słownik starożytności słowiańskich, t. II, 1964, s. 396-397. Objaśnienia innych imion dynastycznych znajdują się w odpowiednich miejscach. III. Napór niemiecki w X stuleciu na Słowiańszczyznę połabską Zagadnienie zasygnalizowane w tytule tego rozdziału może być rozpatrywane albo jako bezpośrednie tło dla pierwszych posunięć politycznych księcia Mieszka w stosunkach z państwem niemieckim, albo jako jedno z pierwszych ogniw ekspansji Niemiec rozpoczętej wówczas równocześnie w kierunku wschodnim na ziemie słowiańskie i w kierunku południowym do Italii. Kierunek wschodni promował król Henryk l, a kierunek południowy zapoczątkował cesarz Otton I. W historiografii wywołało to wielką debatę nad skutecznością i celowością obu tych kierunków dla przyszłych dziejów Niemiec: Die Streitschriften von Heinrich v. Sybel undjulius Ficker żur deutschen Kaiserpolitik des Mittel-alters, hrgb. v. F. Schneider, wyd. 2, Innsbruck 1943; F. Schneider, Der neueren Anschauungen der deutschen Historiker uber die Kaiserpolitik des Mittelalters und die mit ihr verbundene Ostpolitik, wyd. 5, Weimar 1942. Obecnie w szerszym kontekście: Deutschlands Grenzen in der Geschichte, hrgb. v. A. Demandt, Miinchen 1990; K. Zernack, Polska a Niemcy i Cesarstwo w X wieku [w:| Polska Mieszka l, Poznań 1993, s. 29-35. W historiografii polskiej wschodnią ekspansję Niemiec rozpatrywano pod hasłem, sformułowanym zresztą najpierw w publicystyce niemieckiej, jako „Drang nach Osten" (Napór na Wschód): Wschodnia ekspansja Niemiec w Europie Środkowej. Zbiór studiów nad tzw. niemieckim „Drang nach Osten", pod red. G. Labudy, Poznań 1963; Stosunkipolsko- 254 -niemieckie w historiografii, cz. I: Studia z dziejów historiografii polskiej i niemieckiej, pod red. J. Krasuskiego, G. Labudy i M.W. Walczaka, 1.1, Poznań 1974 (tu dalsza literatura); G. Labuda, Polsko-niemieckie rozmowy o przeszłości. Zbiór rozpraw i artykułów, Poznań 1996 (tutaj o „Drang nach Osten" s. 35-62, 465-524). Z układu stosunków polsko-niemieckich w drugiej połowie X stulecia wyłoniła się sytuacja taka, że zarówno Mieszko w całym, jak Bolesław Chrobry w pierwszym okresie swoich rządów zdecydowali wspomagać państwo niemieckie w ujarzmianiu Słowian nadbałtyckich (Wie-letów i Obodrytów), a później dość biernie przypatrywali się dalszemu ciągowi niemieckich podbojów. Historiografia niemiecka wyprzedziła polską i czeską w badaniach nad dziejami Słowiańszczyzny zachodniej, jakkolwiek te dwie górują nad nią bardziej wszechstronnym ujęciem przedmiotu badań. Historiografię niemiecką interesowała głównie germanizacja Słowiańszczyzny połabskiej i nadbałtyckiej. Dopiero ostatnio, dzięki instytutom badawczym Niemieckiej Republiki Federalnej i ośrodkom badawczym w b. Niemieckiej Republice Demokratycznej, nastąpiło zbliżenie obu historiografii na tym polu. W historiografii polskiej ciągle zachowują swoje znaczenia takie dzieła, jak: W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do połowy XIII wieku, t. III, Poznań 1892; K. Wachowski, Słowiańszczyzna Zachodnia, Warszawa 1903 (wyd. 2, 1950, wyd. 3, 2000); L. Giesebrecht, Wendische Geschichte, t. I-III, Berlin 1843; L. Niederle, Slovanske staroźitnosti, t. III: Puvod a pofatky Slovanuzapadnich, Praha 1919; Pogląd na całość starszej historiografii: G. Labuda, Osiągnięcia i postulaty historiografii polskiej w zakresie Słowiańszczyzny zachodniej [w:] Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny Zachodniej, t. I-III, s. 9-33. Od tego czasu postęp badań nad Słowiańszczyzną jest znaczny, wymienię jedynie prace najważniejsze, ściśle związane z tematem: G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny Zachodniej, t. I-III, Poznań 1960, 1964, 1975; J. Strzelczyk, Słowianie i Germanie w Niemczech s'rodkowych we wczesnym średniowieczu, Poznań 1976; H. Łowmiański, Początki Polski, t. V, s. 224-309; Siedlung und Verfassung der Slawen zwischen Elbę, Saale und Oder, hrgb. v. H. Ludat, Giessen 1960 (tutaj szczególnie ważna rozprawa: W.H. Fritze, Probleme der abodritischen Stammes und Reichsverfassung und ihrer Entwicklung vom StammesstaatzumHerrschaftsstaat,s. 141-249); Siedlung und Verfassung 255 Bóhmens in derFriihzeit, hrgb. v. F. Graus u. H. Ludat, Wiesbaden 1967. Tutaj też należy wymienić dwie ważne prace o związku plemion lu-cickich: W. Briiske, Untersuchungen żur Geschichte des Lutizenbundes, Miinster-Koln 1955, oraz W.H. Fritze, Beobachtungen zu Entstehung und Wesen des Lutizenbundes [w:j Jahrbuch f.d. Geschichte Mittel- und Ostdeutschlands, 7 (1958), s. 1-38, przedruk w tegoż, Fruhzeit zwi-schen Ostsee und Donau, Berlin 1982, s. 130-166; L. Dralle, Slaven an Havel und Spree. Studien żur Geschichte des havellisch-wilzischen Fiirsten-tums (5. bis 10. Jahrhundert), Berlin 1981; H. Brachmann, Slawische Stamme an Elbę und Saale. Zu ihrer Geschichte und Kultur im 6. bis 7 0. Jahrhundert - aufGrund archaologischer Quellen, Berlin 1978. Podsumowanie tych niemieckich badań przynosi synteza: Die Slawen in Deutsch-land. Geschichte und Kultur der slawischen Stamme westlich von der Oder undNeisse vom 6. bis 12. Jahrhundert, Berlin 1985; K. Myśliński, Polska wobec Słowian Potabskich do końca wieku XII, Lublin 1993. Podsumowanie badań polskich przynosi: L. Leciejewicz, Słowiańszczyzna zachodnia, Wrocław 1976; tenże, Słowianie zachodni. Z dziejów tworzenia się średniowiecznej Europy, Wrocław 1989. Komentarz bibliograficzny do wydarzeń na pograniczu polsko-niemieckim w latach 963-968 Dla odtworzenia tych wydarzeń mamy w zasadzie dwa źródła kronikarskie, mnicha korbejskiego Widukinda i biskupa merseburskie-go Thietmara, dalej relację Ibrahima ibn Jakuba z podróży do krajów słowiańskich w latach 965/966 oraz rocznikarskie zapisy kontynuatora kroniki Reginona z Priim, Adalberta, które już przytoczyliśmy wyżej. Wymieniliśmy tam również większość wypowiedzi o tych wydarzeniach w pracach S. Zakrzewskiego, K. Tymienieckiego, R. Gródeckiego, Z. Wojciechowskiego, M.Z.Jedlickiego, H. Łowmiańskiego i J. Strzel-czyka, a także „Studia" własne. Tutaj ograniczymy się więc tylko do przypomnienia rozpraw i artykułów pomniejszych, a wśród nich na pierwszym miejscu historyka, który wniósł swój ważki, choć nieraz dyskusyjny wkład do tych badań: J. Widajewicz, Licicaviki Widukinda. Studium onomastyczno-geograficzne [w:] Slavia Occidentalis, 6 (1927), s. 83-179; Najdawniejszy piastowski podbój Pomorza, tamże, 10 (1931), s. 13-117; Wichman, Poznań 1933; Przy ujściu Odry w drugiej połowie X wieku, Prace Komisji Historycznej Pozn. Tow. Przyjaciół Nauk, t. VIII, z. 2, Poznań 1935; Studia nad relacją o Słowianach Ibrahima ibn Jakuba, Kraków 1946; Państwo Wiślan, Kraków 1947; Początki Polski, Warszawa 1948; Serbowie nadłabscy, Kraków 1948; Polski obszar trybutarny w X wieku [w:] Sobótka, 2 (1947), s. 47-92; Data 963 [w:] Przegląd Zachodni, 7 (1951), nr 9/10, s. 267-272; Polska i Niemcy w dobie panowania Mieszka I, Lublin 1953; W. Korta, Z kim walczył Mieszka I w roku 963 [w:J Studia Archeologiczne, 2 (Wrocław 1967). Wobec wszystkich tych rozpraw wypowiedziałem się w Studiach, 1.1, s. 416-443. Za rozprawę, która radykalnie zmieniła tradycyjne pojmowanie zapisów kronik Widukinda i Thietmara wobec wydarzeń z roku 963, należy uznać studium K. Tymienieckiego, Widukind i Thietmar o wypadkach z r. 963 [w:] Roczniki Historyczne, 12 (1936), s. 95-1006. Nikomu nie udało się podważyć wyników tej analizy, mogącej uchodzić za wzór krytyki tekstów źródłowych; nie udało się to również H. Łowmiańskiemu, który jedyny podjął z Tymienieckim rzeczową dyskusję. IV. Chrystianizacja Polski i zaczątki misyjnej organizacji Kościoła polskiego W tej sprawie nadal aż po dzień dzisiejszy utrzymują się dwa sprzeczne poglądy na genezę organizacji Kościoła katolickiego w Polsce, co z kolei w poważnym stopniu wywołało rozbieżność w zapatrywaniach na środowiska, z których miał wyjść impuls misyjny do krzewienia nowej wiary w społeczeństwie polskim. Z konieczności trzeba się ograniczyć w przytaczaniu narosłej w ciągu ponad 200 lat informacji bibliograficznej. Skupimy ją koło trzech podstawowych zagadnień: a) polityczne przesłanki małżeństwa Mieszka I z Dobrawą i idącej w ślad za tym decyzji o przyjęciu chrztu przez władcę polskiego; b) Ostrów Lednicki jako miejsce przystankowe księżny Dobrawy i miejsce chrztu Mieszka I; oraz c) misyjne formy pierwszej organizacji Kościoła. Zagadnienia ogólne. W. Abraham, Organizacja Kościoła (wyd. 2, 1962), s. 96-161; tenże, Gniezno i Magdeburg, tamże, s. 264-279; ten- 256 17-MieszkoI 257 że, Jedyne polskie biskupstwo przed rokiem 1000, tamże, s. 311-320; P. Kehr, Das Erzbistum Magdeburg und die erste Organisation der Christli-chen Kirche in Polen, Berlin 1920; w szerszym porównawczym spojrzeniu: H.F. Schmid, Die rechtliche Grundlagen der Pfarrorganisation aufwest-slawischen Boden, Weimar 1938 (dzieło o podstawowym znaczeniu); ks. A. Weiss, Biskupstwa bezpośrednio zależne od Stolicy Apostolskiej w średniowiecznej Europie, Lublin 1992; ks. J. Nowacki, Początki biskupstwa poznańskiego, Poznań 2000 (tutaj poprzednie jego dzieła o archidiecezji poznańskiej); T. Silnicki, Początki organizacji Kos'cioła w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, 1.1, Poznań 1962, s. 319-361; ks. B. Kumor, Praktyka misyjna Kościota wX wieku [w:] Nasza Przeszłość, 69 (1988), s. 23-37; J. Kłoczowski, Chrześcijaństwo w Europie środkowowschodniej i budowa organizacji kościelnej [w:] Ziemie polskie w X wieku, pod red. H. Samso-nowicza, Kraków 2000, s. 3-16; S. Trawkowski, Początki Kościoła w Polsce za panowania Mieszka I [w:] Polska Mieszka I (1993), s. 51-72 (celne podsumowanie dotychczasowych dyskusji). Spośród mnóstwa prac o charakterze analitycznym wyróżnia się rozprawa P. Bogdanowicza, Chrzest Polski [w.\ Nasza Przeszłość, 23 (1966), s. 7-64 (instruktywny przegląd starszej literatury i sporo trafnych wniosków, a przede wszystkim pełne zestawienie tekstów źródłowych). Wiele ryzykownych i trudnych do przyjęcia tez zawierają dwie monografie: J. Dowiata, Chrzest Polski, Warszawa 1958 oraz Metryka chrztu Mieszka I i jej geneza. Warszawa 1961. Wartościowe natomiast były swego czasu strony poświęcone przez Dowiata samemu obrzędowi chrztu w prawie i liturgii kościelnej, teraz z o wiele większą erudycją przedstawione w rozprawie J. Góreckiego, pod mniej zapowiadającej tytułem, ale więcej przynoszącej w treści: Na marginesie lednickich odkryć. Kilka uwag w kwestii urządzeń chrzcielnych z Ostrowa Lednickiego [w:] Studia Lednickie, 4 (Led-nica-Poznań 1996), s. 103-136. Na szerokim tle porównawczym to samo zagadnienie od strony praktyki kościelnej ujął A. Angenendt, Kaiserherrschaft und Kónigstaufe. Kaiser, Kónige und Pdpste als geistliche Patrone in der abendldndischen Missionsgeschichte, Berlin-New York 1984 (wykaz międzynarodowej literatury). W sprawie ośrodków, z których przyszło do Polski chrześcijaństwo, Ratyzbona czy Leodium, fakty bezspornie przemawiają za tym pierwszym: A. Briickner, Od pogaństwo do chrześcijaństwa |w:] Przegląd 258 Współczesny, 9 (1930), nr 94, s. 205-210; T. Lehr-Spławiński, Nowa faza dyskusji o zagadnieniu liturgii słowiańskiej w dawnej Polsce [w:] Nasza Przeszłość, 7 (1958), przedruk: Od piętnastu wieków. Szkice z pradziejów i dziejów kultury polskiej, Warszawa 1961, s. 51-67; tenże, Pierwszy chrzest Polski [w:] Slavia, 19 (Prana 1960), przedruk: Szkice, s. 68-75 (chrześcijaństwo w państwie Wiślan); E. Klich, Terminologia chrześcijańska w Polsce, Poznań 1927;J. Widajewicz, Chrzest Polski [w:] Życie i Myśl, 2 (1951), s. 443-469 (hipoteza ratyzbońska); G. Labuda,Jo/dm/ drogami przyszło do Polski chrześcijaństwo? [w:] Nasza Przeszłość, 69 (1988), s. 39-82. Na nieporozumieniu polega zapewnienie (H. Łowmiański), jakoby podjęcie misji w kraju pogańskim nie wymagało zezwolenia papieskiego; praktyka misyjna uczy o czymś wręcz przeciwnym; zob. Ks. A. Weiss, Pozwolenie na głoszenie Ewangelii (licentia apostolica ad missionemj w czasach św. Wojciecha [w:] Universitas Gedanensis, 9 (1997), nr 1-2, s. 61-71; błędne równieżjest mniemanie,jakoby takie uprawnienie przysługiwało cesarzowi; spoczywał na nim jako władcy chrześcijańskim tylko obowiązek wspierania misji. Lednica i jej zabytki. Drugim wielkim kompleksem zagadnień stały się rewelacyjne odkrycia archeologiczne na Ostrowie Lednic-kim, zapewne pierwszym miejscu pobytu księżny Dobrawy po przybyciu do Polski. Odkrycia te spowodowały lawinowy spływ analiz i interpretacji, przede wszystkim pomników architektury i zabytków materialnych z zakresu kultu religijnego, artefaktów codziennego użytku, w tym szczególnie wielu militariów. Ograniczymy się tutaj do wymienienia prac podstawowych: U progu chrześcijaństwa. Ostrów Lednicki, pod red. K. Żurowskiej, t. I-II, Kraków 1993 (zespół autorski: K. Żurowska, T. Rodzińska-Chorąży, A. Biedroń, M. Łastowiecki, T. Węcławowicz, J. Wrzesiński); Podstawy rekonstrukcji wczesnodziejo-wego zespołu rezydencjonalno-obronnego i sakralnego na Ostrowie Lednic-kim, pod red. A. Grygorowicza i K. Tobolskiego, Bydgoszcz 1998; Studia Lednickie, red. Z. Kurnatowska, t. I-IV, 1889-1996. Ogłaszane w powyższych pracach zbiorowych rozprawy wywołały krytyczne odgłosy, z których na uwagę zasługują: Z. Świechowski, U progu chrześcijaństwa w Polsce. Ostrów Lednicki [w:] Biuletyn Historii Sztuki, 56 (1994), s. 403-409; P. Urbańczyk, Ostrów Lednicki. Rozwiązanie zagadki? [w.\ Kwartalnik Historyczny, 102 (1995), s. 97-108; W. Swoboda, Kilka impresji historyka o interpretacji odkryć lednickich [w:] Slavia Antiqua, 38 259 (1997), s. 205-210; Z. Świechowski, Architektura romańska w Polsce, Warszawa 2000, s. 185-186; K. Żurowska, T. Rodzińska-Chorąży, Ostrów Lednicki - czyli dla kogo zagadka? [w:] Kwartalnik Historyczny, 104 (1997), nr 2, s. 89-101; P. Urbańczyk, Czyj jest Ostrów Lednicki?, tamże, s. 103-109. W podsumowaniu tej dyskusji można powiedzieć tylko tyle, że 0 jakimś episcopium na Lednicy nie można mówić nawet w formie hipotezy, ani tym bardziej o „katedrze biskupiej" w postaci kościoła bocznego. W tej sprawie wywiązała się instruktywna polemika między W. Swobodą i autorami (Slavia Antiqua, 39, 1997 (s. 205-210 1 210-212). Ta wymiana zdań utwierdziła mnie w słuszności konkluzji W. Swobody: „hipoteza prowadząca do uznania Ostrowa Lednickiego za kolebkę chrześcijaństwa w Polsce jest odległa od rzeczywistości politycznej i kościelnej drugiej połowy X wieku. Nie ma ona też w istocie rzeczy związku z odkryciami archeologicznymi na wyspie" (s. 209). Ostrów Lednicki to tylko krótki „przystanek" na długiej drodze tworzenia organizacji Kościoła w Polsce. Nie mam natomiast wątpliwości, że „baptysteria lednickie" rzeczywiście są bapty-steriami, w przeciwieństwie do rzekomych poznańskich. Nadal aktualna jest hipoteza, że Ostrów Lednicki powstawał w dwu fazach: a) starszej, powiązanej teraz na podstawie omawianych badań zespołu K. Żurowskiej z pobytem Dobrawy i tylko „prezbitera" (a nie biskupa) Jordana w okresie ich przebywania na Lednicy przed przeniesieniem się do Gniezna (data tego przeniesienia nie jest możliwa do ustalenia), oraz b) drugiej, z czasów Bolesława Chrobrego, który z dość podobnych względów (stworzenia osłony) umieścił tutaj księżniczkę kijowską Przedsławę: G. Labuda, Wyjaśniające się tajemnice Ostrowa Lednickiego [w:] Mente et litteris. O kulturze i społeczeństwie wieków średnich (Księga pamiątkowa Profesor Brygidy Kiir-bis), Poznań 1984, s. 103-110 (nie muszę dodawać, że w kilku szczegółach wobec postępu badań tekst ten wymaga zmian i uzupełnień). Początki organizacji Kościoła w Polsce. Dopóki za punkt wyjścia brało się przekaz Thietmara o Jordanie jako biskupie-sufraganie arcybiskupa magdeburskiego Adalberta w diecezji poznańskiej, taki pogląd miał „źródłowe" uzasadnienie, a „fakty źródłowe" temu przeciwne były przemilczane lub dezinterpretowane. Gdy w świetle badań P. Kehra okazało się, że dwa odnośne w tej sprawie świadectwa: 260 Thietmar i koncept bulli papieskiej z lat 1004-1009 zawierają wiadomości nieprawdziwe, to dalsza obrona tego poglądu ma już tylko walor werbalny, prestiżowy i ambicjonalny. Jordan był biskupem misyjnym i wszystko, co w sprawie jego rezydencji możemy powiedzieć, opiera się tylko na pewnych apriorycznych założeniach; nie może natomiast być żadnej wątpliwości, że jego następca Unger rezydował „przy dworze" i w takim charakterze ukazuje go Thietmar w swoim opisie synodu gnieźnieńskiego w roku 1000 (episcopus eiusdem urbis). Podstawową literaturę i przebieg dyskusji nad tym zagadnieniem przedstawiłem [w:] Studio nad początkami państwa polskiego, t. II, 1988, s. 426-526. Dalszy ciąg dyskusji w tej sprawie przynoszą artykuły w Naszej Przeszłości, t. 69 (1988), s. 5-231. Rozbieżność poglądów się utrzymuje. Warto przytoczyć sąd historyka Kościoła, „neutralnego" ks. J. Umińskiego: „Mają rację ci, co odrzucają istnienie biskupstwa poznańskiego przed rokiem 1000" (Powstanie biskupstwa poznańskiego i zależnego odeń archidiakonatu czerskiego [w:] Wiadomości Kościelne. Organ archidiecezji wrocławskiej, 7,1952, nr 1-2, s. 43-44). O biskupstwie misyjnym zwięzły przegląd opinii: M.Z. Jedlicki, Kronika Thietmara, s. 74-75. Zbyt daleko posunięta jest hipoteza, jakoby kompleks pałacowo--sakralny należało podnieść do rangi stałej rezydencji monarszej pierwszych Piastów, tę rolę pełnił on tylko przejściowo: J. Górecki, Kul-towo-rezydencjonalny ośrodek pierwszych Piastów na Ostrowie Lednickim |w:] Civitates principales. Wybrane ośrodki wtadzy w Polsce wczesnośredniowiecznej. Katalog wystawy, Gniezno 1998, s. 35-40. V. Cedynia (972) Generalnie początki starć polsko-niemieckich przedstawił ostatnio: K. Myśliński, Polska wobec Stowian polabskich do końca wieku Xli, Lublin 1993 (obszerna dyskusja z dotychczasowymi ustaleniami; nie zawsze przekonywająca). Dwa zagadnienia stale przyciągają uwagę: miejsce bitwy - na zachód czy na wschód od Odry, oraz zasięg terytorialny trybutu usąue in Vurtafluvium. Cedynia. W literaturze polskiej przeważa pogląd, że miejscem bitwy była Cedynia nad Odrą, a w niemieckiej - Zehdenick (zob. 261 • l Ch. Łubkę, Regesten, t. II, s. 227-228). Szczegółową analizę militarną przedstawili: W. Filipowiak, Gospodarcze i polityczne znaczenie Cedyni w początkach państwowości polskiej [w:] Tysiąc lat oręża polskiego, pod red. T. Białeckiego i K. Sobczaka, Szczecin 1973, s. 13-53, zwłaszcza s. 47-53; L. Ratajczyk, Pierwsze historyczne zwycięstwo polskie pod Cedynią w X wieku i jego znaczenie w historii polskiej sztuki wojennej, tamże, s. 72-129. Usque in Yurta fluvium. Zasięg terytorium trybutarnego jest szczególnie obciążony domysłami i hipotezami. Starsze opinie wynotował dokładnie M.Z. Jedlicki, Kronika Thietmara, s. 89, przyp. 137 (sam zwolennik poglądu J. Widajewicza o pomorskim położeniu tego terytorium przy ujściu Warty; dziś to stanowisko należy do przebrzmiałych). Nowsze prace na ten temat odnotowuje Ch. Łubkę, Regesten, t. II, s. 227; oraz K. Myśliński, Polska wobec Stowian, jak wyżej. Wolin - Jómsborg - Wineta. Zagadnienie obfituje w literaturę dotyczącą nie tylko samego grodu i wyspy Wolin, lecz lokalizowanych także w samym Wolinie i obok legendarnej Winety, a także siedliska skandynawskich wikingów pod nazwą Jómsborg. Informację wstępną zawiera hasło: L. Leciejewicz, Wolin, Wolinianie [w:] Stownik starożytności słowiańskich, t. VI, s 561-564. Skandynawskie zbliżenia. Do historii badań należyjuż dziś dyskusja, jaką swego czasu toczyli na temat stosunków polsko-skandy-nawskich i lokalizacji Jómsborga L. Koczy i J. Widajewicz. W sprawie lokalizacji rację trzeba przyznać Widajewiczowi, natomiast co się tyczy ówczesnych stosunków politycznych i dynastycznych, to Widajewicz, nie znając ani źródeł skandynawskich (korzystał jedynie z łacińskich przekładów wyboru sag w MHG, Scriptores, t. 29, 1891), ani literatury badaczy skandynawskich, nie miał odpowiedniej kompetencji do ich prawidłowej oceny, zaś L. Koczy, mając do wyboru tradycyjne poglądy szkoły „kopenhaskiej" (J. Steentsrup, S. Larsen, V. La Cour) i krytycznej „lundzkiej" (L. Weibull, E. Kock), zbyt często ulegał poglądom tej pierwszej. Niemniej jego podstawowa monografia: Polska i Skandynawia za pierwszych Piastów, Poznań 1934, jest jedynym naukowym (choć w szczegółach spornym) przedstawieniem tych stosunków w zakresie źródeł pisanych (wiersze skaldów i sagi). Ponadto: R. Kiersnowski, Legenda Winety, Kraków 1950; W. Filipowiak, Wyspa Wolin w prahistorii i we wczesnym średniowieczu [w:] Z dziejów ziemi wolińskiej, Szczecin 1973, s. 37-137; tenże, Wolinianie. Studium osad- nicze, Szczecin 1962; L. Leciejewicz, Miasta Stowian północno-połab-skich, Wrocław 1968, zwłaszcza s. 192-213; G. Labuda, Słowiańszczyzna zachodnia i Skandynawia we wczesnym średniowieczu (\X-Xll wiek) [w:] Fragmenty, t. II, 1964, s. 107-190; tenże, Sprawa sojuszu polsko--szwedzkiego w schytku X wieku, tamże, s. 221-234; tenże, Wolinianie -plemię pomorskie czy wieleckie [w:] Studia nad etnogenezą Słowian i kulturą Europy wczesnośredniowiecznej, pod red. G. Labudy i S. Tabaczyńskie-go, t. II, Wrocław 1988, s. 65-76; J. Herrmann, Wikinger in derFruhge-schichte d. Ostseevólker [w:] Wikinger und Slawen. Żur Fruhgeschichte d. Ostseevólker, Berlin 1982, s. 9-148; W. Łosiński, Osadnictwo plemienne Pomorza (Vl-Xw.), Wrocław 1982; L. Leciejewicz, Normanowie, Wrocław 1979; tenże, Stawianie zachodni i Normanowie we wzajemnych stosunkach kulturowych we wczesnym średniowieczu [w:] Pomerania Antiqua, 10 (1981), s. 157-168; W. Duczko, Obecność skandynawska na Pomorzu i słowiańska w Skandynawii we wczesnym średniowieczu [w:] Salsa Chol-bergensis. Kołobrzeg w średniowieczu, pod red. L. Leciejewicza i M. Rąb-kowskiego, Kołobrzeg 2000, s. 23-42; L.P. Słupecki, Jómsvikinglog, Jómsvikings,Jomsborg/Wolin and Danish circutar Burgs [w:] The Neighbours ofPoland in the lOth Century, Warszawa 2000, s. 49-59; M. Dulinicz, Kształtowanie się Słowiańszczyzny północno-zachodniej, Warszawa 2001. O najstarszych związkach dynastycznych między dynastiami Piastów i książąt pomorskich istniejącą sumę wiedzy zebrał K. Jasiń-ski, Rodowód pierwszych Piastów (tam też przytoczona odnośna literatura); zob. też: B. Śliwiński, Pomorze w polityce i strukturze państwa wczesnopiastowskiego (X-XH w.) [w:] Kwartalnik Historyczny, 107 (2000), s. 12 i n. O innych koneksjach dynastycznych: L. Koczy, Związki mat-żeńskie Piastów ze Skandynawami [w:] Slavia Occidentalis, 11 (1932), s. 22-41; rozprawa cenna już tylko jako referat poglądów badaczy skandynawskich; tenże, Źródła staronordyjskie do dziejów Słowian, tamże, s. 42-71. Węgierskie koneksje. O Adelajdzie-Beleknegini, rzekomej siostrze Mieszka I, żonie księcia Gejzy: G. Labuda, Ze stosunków polsko--węgierskich w drugiej połowie X wieku [w:] Europa - Słowiańszczyzna -Polska. Studia ku uczczeniu profesora Kazimierza Tymienieckiego, Poznań 1970, s. 82-88 (Prokuj i Adelajda); R. Grzesik, Adelajda, rzekoma księżniczka polska na tronie węgierskim [w:] Kobieta w kulturze średniowiecznej Europy, Poznań 1995, s. 47-53. 262 263 VI. Udział Mieszka I i Bolesława II w wojnie domowej w Niemczech Punktem wyjścia dla wszystkich samodzielnych studiów nad dziejami Niemiec w X i XI wieku są nieocenione: Jahrbucher des Deut-schen Reiches, omawiające wszystkie istotne wydarzenia w porządku chronologicznym wraz ze stosownymi odniesieniami źródłowymi. Wychodząc z tej podstawy łatwo śledzić dalszy postęp badań analitycznych i monograficznych, podsumowanych we współczesnych podręcznikach (jak wyżej). W tej serii: E. Diimmler, Kaiser Otto der Grosse, Leip-zig 1976; K. Uhlirz, Jahrbucher des Deutschen Reiches unter Otto II. und Otto III., B. I: Otto II. 973-983, Berlin 1902, 1967; M. Uhlirzjahrbiicher, B. I: Otto III. 983-1002; Łącznie zebrane [w:] G. Richter, H. Koh\,Anna-len des Deutschen Reichs im Zeitalter der Ottonen und Salier, B. I: Von der Begriindung d. Deutschen Reichs durch Heinrich I. bis żur hochsten Mach-tentfaltung des Kaisertums unter Heinrich III., Halle a. Saale 1890. Postęp badań w tej dziedzinie i w tym okresie zreferował: J. Fried, Die Formierung Europas 840-1046, Miinchen 1991. W szczegółach dotyczących Polski wskazuję na moje: Studia nad początkami państwa, t. I, s. 130 i n., których wyniki ostały się w zasadzie przed krytyką. Organizacja biskupstw w Pradze i Ołomuńcu z polskim kontekstem jurysdykcji nad ziemiami polskimi. W punkcie wyjścia do rozpoznania pola badawczego należy sięgnąć do klasycznych syntez historii Kościoła w tym rejonie: A. Hauck, Kirchengeschichte Deutschlands, t. 3, wyd. 9, Berlin 1958; A. Naegle, Kirchengeschichte Bóhmens, 1.1, Wien-Leipzig 1918, s. 385-517 (tutaj starsza literatura); R. Bauer-reiss, Kirchengeschichte Bayerns, 1.1, St. Otilien 1958, s. 163 i n., t. II, s. 1-35; W. Schlesinger, Kirchengeschichte Sachsens im Mittelalter, 1.1, Kbln-Graz 1962, s. 1-10; Millenium dioceseos Pragensis 973-1973 [w:] Annales Instituti Slavici, hrgb. v. F. Zagiba, t. VIII, Wien-Kóln 1974; Bo-hemia sacra. Das Christentum in Bohmen 973-1973, hrgb. v. F. Seibt, Diisseldorf 1974; Slavnfkovci ve stfedovekem pisemnictvi, opr. R. Novy, J. Slama, Praha 1987, s. 11-92. Przywilej dla biskupstwa praskiego 1085/1086. Osobne wielkie zagadnienie to dyskusja wokół przywileju cesarza Henryka IV z roku 1085/1086, w którym odzwierciedlone są pierwotne granice, według jednych z czasów misji arcybiskupa Metodego z IX wieku, we- 264 dług innych z roku 973, z okresu założenia biskupstw praskiego i oło-munieckiego (morawskiego), w tym również dla terenu Polski południowej (Śląsk, Małopolska), „aż po rzekę Bug i Styr": Z. Kozłowska--Budkowa, Repertorjum, nr 11, s. 13-15 (tutaj starsza literatura); R. Turek, Listina Jindficha IV z 26 dubna 1086 (DH 390) ajejf teritoria [w:] Slavia Antiqua, 22 (1975), s. 69-118 (tutaj zestawienie literatury, a także trzy wersje rękopiśmienne dokumentu); B. Krzemieńska, D. Tfeśtfk, O dokumencie praskim z roku 1086[w.\ Studia Źródłoznawcze, 5 (1960), s. 79-87; H. Łowmiański, Początki Polski, t. IV, s. 479-490; G. Labuda, O przywileju cesarza Henryka IV dla biskupstwa praskiego z roku 1086 [w:] Chrystianizacja Polski południowej, Kraków 1994, s. 92-96. Wyprawa cesarza Ottona II na Polskę w roku 979. Gęsta episcopo-rum Cameracensium [w:J MGH, Scriptores, t. VII, s. 443, rozdz. 102.0 źródle tym zob.: W. Wattenbach, R. Holtzmann, Deutschlands Geschichts-quellen im Mittelalter, cz. I, Weimar 1967, s. 154-155, cz. III, 1971, s. 56 (podkreśla się dużą wiarygodność „kroniki"). O małżeństwie Mieszka z Odą i o samej Odzie zob. K. Jasiński, Rodowód, s. 64-65. Gniezno i Poznań w rozbudowie. Obfite materiały z tego zakresu opublikowane zostały w kilku podstawowych monografiach i pracach zbiorowych: J. Kostrzewski, Gniezno pogańskie i wczesnohistoryczne, Lwów 1938; W. Hensel, Poznań w zaraniu dziejów, Wrocław 1958; tenże, Najdawniejsze stolice Polski, Warszawa 1960; Z. Pianowski, Sedes regni principales. Wawel i inne rezydencje piastowskie do potowy XIII wieku na tle europejskim, Kraków 1994; Gniezno, pierwsza stolica Polski. Katalog wystawy, Gniezno 1995; Civitates principales. Wybrane ośrodki władzy w Polsce wczesnośredniowiecznej. Katalog wystawy, Gniezno 1998; Gniezno i Poznań w państwie pierwszych Piastów, Poznań 2000; Osadnictwo i architektura ziem polskich w dobie Zjazdu Gnieźnieńskiego, pod red. A. Buko i Z. Świe-chowskiego, Warszawa 2000; Gniezno w świetle ostatnich badań archeologicznych. Nowe fakty, nowe prezentacje, pod red. Z. Kurnatowskiej, Poznań 2001 (tutaj głównie artykuły T. Sawickiego). VII. Okoliczności zerwania sojuszu polsko-czeskiego i zajęcie ziemi krakowskiej i Śląska Grody Czerwieńskie (981). Sporna do niedawna kwestia, czy książę Włodzimierz zdobywa „Grody Czerwieńskie" idąc na „Lachów" 265 jako podddanych księciu polańskiemu Mieszkowi, czy też na „Lędzia-nach", plemieniu polskiemu podległemu wówczas państwu czeskich Przemysłowiców, przechyla się na rzecz tej drugiej tezy; był to początek rozpadu „imperium"czeskiego we wschodniej i środkowej Europie w X wieku: G. Labuda, Narodziny polsko-ukraińskiejgranicy etnicznej w polskiej historiografii [w:] Początki sąsiedztwa. Pogranicze etniczne polsko-ru-sko-słowackie w średniowieczu, pod red. M. Parczewskiego i S. Czopka, Rzeszów 1996, s. 9-16 (tutaj starsza literatura); J. Nalepa, Prapolski bastion toponimiczny w Bramie Przemyskiej i Lędzanie [w:] Onomastica, 36 (1991), s. 5-45; tenże, Pogranicze polsko-ruskie do potowy wieku XIV a archaiczne hydronimy i toponimy. Weryfikacja „weryfikacji" [w:] Slavia Anti-qua, 41 (2000), s. 27-47. Powstanie wieleckie (983) i jego wpływ na stosunki polsko--czesko-niemieckie. Drugie (po pierwszym z roku 955) powstanie plemion wieleckich (tym razem bez udziału Obodrytów) z roku 983 spowodowało całkowity przewrót w sytuacji geograficzno-politycznej i prawno-politycznej państwa piastowskiego, w tym szczególnie w stosunku do Czech i Niemiec. Wzorowe zestawienie podstawowych faktów z przebiegu powstania i odnośnej literatury sporządził: Ch. Łubkę, Regesten żur Geschichte der Slaven, t. III (983-1013), Berlin 1986. Ponadto: G. Labuda, Powstania Stowian potabskich u schyłku X wieku [w:] Slavia Occidentalis, 18 (1947), s. 153-200, przedruk: Fragmenty, 1.1 (1960), s. 205-246; tenże, Polska, Czechy, Niemcy i Związek Wielecki w wieku X, tamże, s. 247-302; L. Dralle, Slaven an Havel und Spree. Stu-dien żur Geschichte des havellisch-wilzischen Furstentums, Berlin 1981; B. Friedmann, Untersuchungen żur Geschichte des abodritischen Furstentums biszum Ende des W.Jahrhunderts, Berlin 1986, s. 238-279. Zerwanie sojuszu polsko-czeskiego 985-990; zajęcie Krakowa i Śląska. Kontrowersje w sprawie zmiany w stosunkach prawno-poli-tycznych między Polską a Niemcami (rzekome przejście ze stosunku trybutarnego na lenny) wyczerpująco scharakteryzował: M.Z. Jedlic-ki, Stosunek prawny Polski do Cesarstwa do r. 1000, Poznań 1939, s. 119-129. Podstawowe fakty z tego zakresu zostały przedstawione w: G. Labuda, Studia nad początkami państwa, 1.1, s. 162 i n., 495-500 (tutaj analiza innych poglądów), t. II, s. 264 i n.; M.Z. Jedlicki, Kronika Thiet-mara, s. 131 i n.; Z. Fiala, Pfemyslovske Cechy, Praha 1965; D. Tfeśtfk, Sv. Yojtech aformovani stredni Evrope [w:] Svaty Vojtech, Praha 1997; 266 H. Ludat,/ln Elbę und Oder urn dasjahr 1000, Koln-Wien 1971; H. Łow-miański, Bolesław Chrobry w Krakowie w końcu X wieku [w:] Małopolskie Studia Historyczne, 4 (1961), s. 3-12, przedruk: tenże, Studia, 1986, s. 357-366; G. Rupp, Die Ekkehardiner. Markgrafen von Meissen und ihre Beziehungen zum Reich und zu den Piasten, Frankfurt a.M. 1996; K. Myśliński, Polska wobec Słowian połabskich (jak wyżej); L.A. Tysz-kiewicz, Przyłączenie Śląska do monarchii piastowskiej pod koniec X wieku [w:] Od plemienia do państwa. Śląsk na tle wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny zachodniej, pod red. L. Leciejewicza, Wrocław-Warsza-wa 1991, s. 121-150; tenże, Warunki polityczne włączenia Śląska do państwa Piastów [w:] Śląsk około roku 1000, red. M. Młynarska-Kale-tynowa i E. Małachowicz, Wrocław 2000, s. 73-88. Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że opisany w Żywocie św. Udalryka biskupa augsburskiego epizod o zranieniu księcia Mieszka zatrutą strzałą i o złożeniu przez niego daru w postaci ramienia ze srebra na grobie św. Udalryka, zakończony cudownym wyleczeniem, odnosi się do końcowych lat osiemdziesiątych X stulecia. Skierowała go zapewne na tę drogę księżna Oda (Gerhardi, Vita sancti Oudalrici epi-scopi, rozdz. 22 [w:] MGH, Scriptores, t. IV, s. 423). VIII. Dokument Dagome iudex. Śmierć Mieszka I Ostatnie lata Mieszka i Ody stoją pod znakiem oddania „państwa gnieźnieńskiego" pod protekcję Stolicy Apostolskiej; wielkie to wydarzenie utrwaliło się źródłowo w nikłym streszczeniu w postaci regestu. I nie wiadomo, czy sporządzonego ze stosownego dokumentu oblacyjnego przesłanego z Polski, czy też z bulli papieskiej będącej potwierdzeniem przyjęcia tej oblacji. Każde słowo regestu zostało przez krytykę zewnętrzną, jak i wewnętrzną otoczone siecią interpretacji. W rozprawie mojej pt. Akt Dagome iudex, [w:] Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej, z. 25 (2001), s. 20, proponowałem zamiast czasownika lego w znaczeniu „czytam" zastąpić czasownikiem lego, w znaczeniu „przekazuję, zapisuję testamentem", ale wtedy formę bierną legantur trzeba by zastąpić formą czynną legant, co wymagałoby korekty zapisu rękopiśmiennego; idąc za sugestią prof.J. Wyrozumskiego wycofuję się z tej propozycji. 267 Wprowadzenie ogólne do krytyki dokumentu: Z. Kozłowska--Budkowa, Repertorjum polskich dokumentów, nr 2, s. 1-4; B. KUrbis, Dagome iudex. Studium krytyczne [w:J Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, 1962, s. 363-423 (tutaj cała starsza literatura); B. Stasiew-ski, Untersuchungen iiber drei Quellen żur altesten Geschichte und Kirchen-geschichte Polens, Breslau 1933. W zakresie krytyki wewnętrznej wyróżniają się dwa stanowiska: oblacja miała na celu uzyskanie zgody Stolicy Apostolskiej na rozbudowę organizacji kościelnej Polski, aż do metropolii włącznie, a także ewentualnie korony dla Mieszka l, oraz oblacja miała na celu zabezpieczenia „państwa gnieźnieńskiego" dla Mieszka i Lamberta, małoletnich synów Mieszka i Ody. Hipoteza pierwsza upada sama przez się, gdyż mimo oblacji reorganizacja Kościoła polskiego przed rokiem 1000 nie drgnęła z miejsca, a reorganizacja Kościoła wiatach 999/1000 wynikła z zupełnie innych przesłanek. Należy wrócić do tezy Zakrzewskiego, iż oblacja „państwa gnieźnieńskiego" przez Mieszka i Odę uzyskała walor dopiero po „lokacji", tj. udzieleniu protekcji osobną bullą papieża Jana XV. Z oblacja wiązał się też obowiązek uiszczania denara św. Piotra (cen-sus s. Petri). Zważywszy pominięcie w akcie oblacyjnym osoby Bolesława Chrobrego, teza, iż celem oblacji było uzyskanie protekcji dla dwu synów z drugiego małżeństwa, całkowicie wyjaśnia ówczesną sytuację polityczną w Polsce: J. Ptaśnik, Dagome iudex. Przyczynek krytyczny do genezy świętopietrza w Polsce, Kraków 1911; S. Zakrzew-ski, Najdawniejsza bulla dla Polski. Spostrzeżenia nad dokumentem „Dagome iudex", Lwów 1921; E. Maschke, Der Peterspfennig in Polen und dem Deutschen Osten, Leipzig 1933, wyd. 2, Sigmaringen 1979; Ch. Warnke, Ursachen und Voraussetzungen der Schenung Polens an der Heili-gen Petrus [w:] Europa Slavica - Europa Orientalis, Festschrift f. H. Ludat, Berlin 1980, s. 127-177 (z mylną tezą o „kościelnej" oblacji);]. Fried, Formen papstlichen Schutzes fiir Laienfiirsten (9. bis 13. Jh.) [w:J Proce-edings ofthe Fifth International Congress ofMedieval Canon Law, Citta del Yaticano 1980; tenże, Der pdpstliche Schutz fiir Laienfiirsten. Die politische Geschichte des papstlichen Schutzprivilegsfiir Laien (1 L-13.Jh.), Heidelberg 1980; G. Labuda, Znaczenie prawno-polityczne dokumentu „Dagome iudex" [w:] Nasza Przeszłość, 4 (1948), s. 33-60 (pierwsza wersja); tenże, Prawne i polityczne aspekty dokumentu Dagome iudex [w:] tegoż, Studia, t. II, s. 264-293 (tutaj przegląd opinii); K. Buczek, Za- 268 gadnienie wiarygodności regestu Dagome iudex [w:] Studia Źródłoznaw-cze, 10(1965), s. 117-139; H. Weirich, Das Privileg Benedikts VII fiir Memleben [w:j Sachsen undAnhalt, 12 (1936), s. 92-93. IX. Kultura artystyczna Podstawowe informacje z zakresu historii sztuki, a w szczególności budownictwa, znajdziemy w pracach syntetyczno-inwentary-zacyjnych: Sztuka polska przedromańska i romańska do schyłku XIII wieku, pod red. M. Walickiego, 1.1, cz. 1-2, Warszawa 1968-1971 (z obszerną bibliografią); Z. Świechowski, Architektura romańska w Polsce, Warszawa 2000 (w układzie geograficzno-topograficznym). Grody i podgrodzia. Charakterystykę ogólną roli grodów w tworzeniu struktur terytorialnych i ustrojowych państwa pierwszych Piastów przynoszą liczne prace i rozprawy Z. Kurnatowskiej i ich podsumowanie: Z. Kurnatowska, Badania nad początkami państwa polskiego. Próba bilansu [w:] Slavia Antiqua, 38 (1998), s. 25-37. Prace dotyczące grodów w Gnieźnie i Poznaniu - zob. rozdział VI. Inne, jak Wrocław, Płock, Włocławek, Kruszwica, mają swoje hasła w Słowniku starożytności słowiańskich. Postęp w badaniach jest widoczny: Civitates principales, Gniezno 1998 (tutaj Gniezno, Lednica, Poznań, Włocławek, Płock, Ciecz, Kruszwica, Kraków, Sandomierz); E. Małacho-wicz, Najnowszy zarys dziejów najstarszego Wrocławia, Wrocław 2000. Budownictwo sakralne. O formach współpracy historyków sztuki i archeologów z historykami: G. Labuda, Budownictwo sakralne Gniezna i Poznania na przełomie X/XI wieku w świetle źródeł pisanych [w: j Polska na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia, pod red. Sz. Skibiń-skiego, Poznań 2001; M. Derwich, Badania archeotogiczno-architektoniczne w Polsce. Uwagi historyka [w:j Archaeologia Historica Polona, 10 (2000), s. 9-17; Sz. Skibiński, Katedra poznańska, Poznań 2001 (pierwsze obiektywne przedstawienie stanu rzeczy: „Konkluzja [...j jest więc taka: biorąc pod uwagę źródła pisane, wskazujące na powstanie biskupstwa poznańskiego w roku 1000, z punktu widzenia architektury jest możliwe, że katedra poznańska powstała po roku 1000, a ojej budowie i formie decydowali zapewne wspólnie poznański już teraz biskup Unger i Bolesław Chrobry" (s. 20). 269 Grobowce i baptysteria. Dyskusja toczy się od dawna wokół dwu spornych tematów: grobowce w katedrze poznańskiej, rzekomo Mieszka I i Bolesława Chrobrego oraz baptysteria czy misy do sporządzania zaprawy murarskiej w tejże katedrze. Spośród licznych głosów w tej sprawie wybieramy tylko kilka zasadniczych: Z. Kępiński i K. Józefowiczówna, Grobowiec Mieszka pierwszego i najstarsze budowle poznańskiego grodu [w:j Przegląd Zachodni, 8 (1952), nr 5-6, s. 370-397; ks. J. Nowacki, Kościół katedralny w Poznaniu. Studium historyczne, [w tegoż:] Dzieje archidiecezji poznańskiej, 1.1, Poznań 1959; H. Zoll-Adamikowa, Pochówki dostojników kościelnych i świeckich w Polsce wczesnopiastowskiej na podstawie źródeł archeologicznych [w:] Roczniki Historyczne, 55-56 (1980-1990?), s. 33-70; Z. Kurnatowska,/łr-cheologiczne świadectwa o najstarszych grobowcach w katedrze poznańskiej, tamże, s. 85-94; A. Gąsiorowski, Najstarsze polskie pochówki monarsze w świetle źródeł pisanych, tamże, s. 85-94; E. Dąbrowska, „Groby uprzywilejowane" w Polsce średniowiecznej (uwagi na marginesie artykutu Heleny Zoll-Adamikowej) [w:] Roczniki Historyczne, 58 (1992), s. 87-92; Z. Świechowski, Problemy badawcze wczesnej architektury [w:] Osadnictwo i architektura ziem polskich w dobie Zjazdu Gnieźnieńskiego, pod red. A. Buko i Z. Świechowskiego, Warszawa 2000, s. 19-21; Z. Kurnatow-ska, Poznańskie baptysterium [w:] Slavia Antiqua, 39 (1998), s. 57-68; Na przejściu między kultem pogańskim a chrześcijańskim. W wyniku ostatnich badań przejaśnił się nieco horyzont na przejściu od kultu pogańskiego do chrześcijańskiego, co przejawia się nawet w tytułach odnośnych rozpraw i monografii: A. Briickner, Mitologia słowiańska, Kraków 1918, wyd. 2, 1980; tenże, Mitologia polska. Studium porównawcze, Warszawa 1924, wyd. 2, 1980; J. Łęgowski-Nad-morski, Bóstwa Słowian lechickich i wierzenia religijne (w:] Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu, 32 (Toruń 1925), s. 18-102; T. Palm, Wendische Kultstatten, Lund 1937; S. Urbańczyk, Religia pogańskich Słowian, Kraków 1947; tenże, Dawni Słowianie. Wiara i kult, Wrocław 1991 (tutaj bibliografia jego własnych prac i omówienie literatury); H. Łow-miański, Religia pogańskich Słowian i jej upadek, w. VI-XH, Warszawa 1979; A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1982. Bezpośrednio szerzeniem się kultu chrześcijańskiego zainteresowało się wielu badaczy; wymieniam niektóre ich prace: W. Dziewulski, Postępy chrystianizacji i proces likwidacji pogaństwa w Polsce wczesnofeudalnej, Wrocław 270 1964; B. Kurbis, O życiu religijnym w Polsce X-XII wieku [w:] Pogranicza i konteksty literatury polskiego średniowiecza, praca zbiorowa pod red. T. Michałowskiej, Wrocław 1989, s. 7-54, przedruk w tejże, Na progach historii (1994), s. 374-416; J. Gąssowski, Schyłkowe pogaństwo na ziemiach polskich w świetle odkryć archeologicznych [w:] Światowit, 40 (1995), s. 43-52; P. Urbańczyk, Czy istnieją archeologiczne ślady masowych chrztów ludności wczesnopolskiej, [w:] Kwartalnik Historyczny, 102 (1995), z. l, s. 3-18; Wierzenia przedchrześcijańskie na ziemiach Polski, pod red. M. Kwapińskiego i H. Panera, Gdańsk 1993; S. Rosik, Udział chrześcijaństwa w powstaniu policefalnych posągów kultowych u Słowian zachodnich, Wrocław 1995; tenże, Interpretacja chrześcijańska religii pogańskich Słowian w świetle kronik niemieckich XI-Xll wieku (Thietmar, Adam z Bremy, Helmold), Wrocław 2000; H.-D. Kahl, Zum Geist der deut-schen Slawenmission des Hochmittelalters [w.] Zeitschrift f. Ostforschung, 2(1953), s. 1-14. Miejsca kultowe rzeczywiste i domniemane. W wyniku ostatnich badań udało się już to potwierdzić, już to hipotetycznie zlokalizować lub zakwestionować - głównie na podstawie badań archeologicznych - istnienie nie poświadczonych dostatecznie źródłami piśmiennymi miejsc kultowych, których znaczną liczbę udało się ustalić u sąsiednich plemion Słowian połabskich, a także na Rusi. Na Połabiu wyróżniają się Radgoszcz i Arkona: J. Strzelczyk, Radgoszcz [w:] Słownik starożytności słowiańskich, t. 4, 1970, s. 450-451 (tutaj omówienie starszej literatury); R. Schmidt, Rethra. Das Heiligtum der Lutizen als Heiden-Metropole [w:] Festschrift f. W. Schlesinger, hrgb. v. H. Beumann, t. II, Kbln-Wien 1974, s. 366-394; L. Dralle, Rethra. Żur Bedeutung und Lagę des redarischen Kultortes [w:] Jahrbuch f.d. Geschichte Mittel- u. Ostdeutschlands, 33 (1984), s. 37-61; A.L. Miś, Przedchrześcijańska religia Rugian [w:] Slavia Antiqua, 38 (1997), s. 105-149. Na terenie Polski brak bezpośrednich świadectw, natomiast na istnienie takich miejsc kultowych naprowadzają nas badania archeologiczne. Ogólną ich inwentaryzację przeprowadził: L.P. Słupecki, Sla-vonic Pagan Sanctuaries, Warszawa 1994. Wśród nich wyróżnia się Ślęża: M. Młynarska-Kaletynowa, Ślęża [w:] Słownik starożytności słowiańskich, t. 5,1975, s. 564-566 (tutaj starsza literatura); W. Korta, Tajemnice góry Ślęży, Katowice 1988; L.P. Słupecki, Ślęża, Radunia, Wierzyca -miejsca kultu pogańskiego Słowian w średniowieczu [w:J Kwartalnik Hi- 271 storyczny, 99 (1992), nr 2, s. 3-15; B. Gediga, Chrystianizacja i utrzymywanie się przedchrześcijańskich praktyk kultowych na Śląsku [w:j Sło-wiańszczyzna w Europie średniowiecznej, pod red. Z. Kurnatowskiej, 1.1, Wrocław 1996, s. 159-168. Legendzie o miejscu kultowym na świętokrzyskiej Łysej Górze położył kres: M. Derwich, Wiarygodność przekazów pisemnych na temat kultu pogańskiego na Łyścu. Archeolog a źródła pisane [w:j Słowiańszczyzna (jak wyżej), 1.1, s. 97-104; Pewniejszą metrykę pod tym względem ma z pewnością nadmorski Kołobrzeg, związany z działalnością biskupa Reinberna: S. Rosik, Reinbern. Salsae Cholbergiensis aecclesiae epi-scopus [w:j Salsa Cholbergiensis. Kołobrzeg w średniowieczu, pod red. L. Le-ciejewicza i M. Rębkowskiego (2000), s. 85-93; A. Wirski, Bóstwo morskie pogańskich Pomorzan [w:] Krzyżowcy, kronikarze, dyplomaci, pod red. B. Śliwińskiego, Gdańsk-Koszalin 1997, s. 309-327 (zbyt bujne interpretacje). Kompromitacją z kolei zdają się kończyć rewelacje o istnieniu pogańskiego ośrodka kultowego w Płocku: W. Szafrański, Ca-strum i castellum płockie w s'wietle wykopalisk [w:] Rocznik Muzeum Mazowieckiego w Płocku, nr 2 (Płock 1972); tenże, Płock we wczesnym średniowieczu, Płock 1983; A. Gołembnik, Początki Płocka - mity i rzeczywistość [w:] Slavia Antiqua, 40 (1999), s. 69-94; R. Tomicki, Żmij - Żminj [w:j Słownik starożytności słowiańskich, t. 7, 1982, s. 256-258; tenże, Żmij, Żmigrody, Wały Żmijowe. Z problematyki religii przedchrześcijańskich Słowian [w:j Archeologia Polska, 19 (1974), z. 2, s. 483-508. X. Człowiek - władca - dzieło Niezmiernie trudno z nikłej podstawy źródłowej wyprowadzić charakterystykę osobowości Mieszka I jako władcy. Te same trudności mają Czesi, Słowacy i Węgrzy z własnymi najstarszymi dynastami. W ów świat między mitem, legendą i historią wprowadzają nas nasi najstarsi kronikarze; piszą o nich: J. Banaszkiewicz, Mieszka I i władcy jego epoki [w:] Polska Mieszka I (1992), s. 91-109; J. Strzelczyk, Najdawniejsze polskie podania narodowe [w:j Przegląd Zachodni, 1987, nr 5-6, s. 17-43; J. Banaszkiewicz, Polskie dzieje bajeczne mistrza Wincentego Kadłubka, Wrocław 1998; Cz. Deptuła, Galia Anonima mit genezy Polski, Lublin 2000 (szczególnie cenna; bez udziwnień). Spis ilustracji i map 1. Cesarstwo Karola Wielkiego (M.D. Knowles, D. Obolensky, Historia Kościoła, 1.11: 600-1500, Warszawa 1988, s. 30), s. 13. 2. Geograf bawarski (S. Zakrzewski, Opis grodów i terytoriów z północnej strony Dunaju czyli tzw. „Geograf bawarski", Lwów 1917), s. 20-21. 3. Plemiona polskie w IX-X wieku (S. Zajączkowski, Podziały plemienne Polski w okresie powstania państwa polskiego [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, pod red. K. Tymienieckiego, 1.1: Organizacja polityczna, Poznań 1962, s. 88-89), s. 23. 4. Mateczniki nazw: Polanie - Polska i Lędzianie - Lechia oraz ich rozprzestrzenianie się na cate państwo piastowskie w Xl wieku (G. Labuda, Pierwsze państwo polskie, Kraków 1989, s. 6), s. 29. 5. Rozmieszczenie okręgów grodowych w Wielkopolsce funkcjonujących w fazie D, 2 połowa X - l połowa Xl wieku (Z. Kurnatowska, Próba odtworzenia organizacji zarządu terytorialnego państwa pierwszych Piastów w Wielkopolsce, [w:] Obronność polskiej granicy zachodniej w dobie pierwszych Piastów, Wrocław 1982), s. 47. 6. Wczesnośredniowieczne grodziska wielkopolskie (Z. Kurnatowska, Wielkopolskie badania w ramach projektu badawczego: Polska w dobie zjazdu gnieźnieńskiego, [w:] Osadnictwo i architektura ziem polskich w dobie zjazdu gnieźnieńskiego, pod red. A. Buko i Z. Świechowskiego, Warszawa 2000, s. 44), s. 58. 7. Marchie niemieckie nad środkową Łabą w IX wieku (na podstawie: M. Bathe, D/e Reichsgrenze [za:] G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, t. 111, Poznań 1975, s. 121), s. 64. 8. Marchie wschodnie w X wieku (na podstawie: Słownik starożytności słowiańskich, t. III, cz. l, pod red. W. Kowalenki, G. Labudy i Z. Stiebera, Wrocław 1967, ryć. 84 na s. 171), s. 69. 9. Kampanie wojenne z lat 963-972 (G. Labuda, Pierwsze państwo..., s. 10), s. 76. 10. Rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa w okresie średniowiecza (na podstawie: M.D. Knowles, B. Obolensky, op. dr., t. II, s. 16), s. 91. 11. Zapiski w Roczniku kapitulnym krakowskim pod rokiem 965 i 966, Kapituła Krakowska (fot. S. Michta), s. 92-93. 272 18 - Mieszko I 273 12. Ostrów Lednicki. Rzut reliktów budowli centralnej i podtużnej (na podstawie: Ostrów Lednicki, pod red. K. Żurowskiej, t. II, U progu chrześcijaństwa w Polsce, Warszawa 1994, s. 42, rys. M. Rosół), s. 94. 13. Ostrów Lednicki. Faza II - paląc książęcy z kaplicą, rzut poziomy (tamże, ryć. 202, s. 218, oprać. T. Węctawowicz, rys. M. Rosót), s. 95. 14. Ostrów Lednicki. Faza II - paląc książęcy z kaplicą, rekonstrukcja elewacji południowej (tamże, ryć. 203, s. 218, oprać. T. Wędawowicz, rys. M. Rosót), s. 95. 15. Wzmianka o biskupie Jordanie jako rzekomym „biskupie poznańskim", sufra-ganie arcybiskupa magdeburskiego Adalberta pod rokiem 970 (Kronika Thiet-mara, ks. II, rozdz. 22), s. 109. 16. Bitwa pod Cedynią z 972 r. w opisie Thietmara (tamże, ks. II, rozdz. 29), s. 118. 17. Bitwa pod Cedynią, 24 czerwca 972 r. (na podstawie: A. Nadolski, Polskie siły zbrojne i sztuka wojenna w początkach państwa polskiego, [w:] Początki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, 1.1, ryć. 63 i 64, opr. A. Nadolski, s. 207-208), s. 120. 18. Bitwa Mieszka l z Wichmanem w roku 967 (tamże, ryć. 62, opr. A. Nadolski, s. 206), s. 121. 19. Wolin w IX-X wieku (na podstawie: W. Filipowiak, Wolin-Jomsberg - En Yikinge-tidens-Handelsby i Polen, Roskilde 1991, s. 13), s. 130. 20. Geografia dokumentu biskupstwa praskiego z roku 1086 (G. Labuda, Studia nad początkami państwa polskiego, t. II, Poznań 1988, s. 134), s. 150. 21. Gniezno - Góra Lecha. Zespól grodowy - faza II (około 940-980) (T. Sawicki, Najnowsze wyniki badań nad gnieźnieńskim zespołem grodowym, „Kronika Wielkopolska", R. 2000, nr 3, rys. Ł. Drzewiecka-Ranoszek, s. 53), s. 156. 22. Gniezno - Góra Lecha. Zespół grodowy - faza III (około 980-1039) (tamże, rys. Ł. Drzewiecka-Ranoszek, s. 57), s. 157. 23. Dagome iudex. Darowizna Gniezna w zbiorze Albinusa (około 1187 r.) (J. Pta-śnik, „Dagome iudex". Przyczynek krytyczny do genezy świętopietrza w Polsce, Kraków 1911), s. 178. 24. Geografia polityczna Dagome iudex na tle podziału kościelnego około roku 1000 (na podstawie: A. Piskozub, Tysiąclecie geografii politycznej Polski, „Pomerania", listopad 1992, nr 11), s. 179. 25. Plan grodziska w Gieczu st. 4, z usytuowaniem wykopów przecinających wał (Z. Kurnatowska, Wielkopolskie badania..., rys. 2, wg T. Krysztofiak, s. 45), s. 205. 26. Kraków-Wawel. Budowle przedromańskie i romańskie (na podstawie: Z. Pia-nowski, „Sedes regni principales" - Wawel i inne rezydencje piastowskie do potowy XIII w. na tle europejskim, Kraków 1994), s. 220. 27. Obraz J. Suchodolskiego Mieczysław I kruszy bałwany, Katedra pw. Św. Św. Piotra i Pawła w Poznaniu, Złota Kaplica (fot. J. Miecznikowski), s. 227. 28. Pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego wg projektu Christiana Raucha (1841 r.), tamże (fot. J. Nowakowski), s. 233. Indeks osób W indeksie zastosowano skróty: abp - arcybiskup, bp - biskup, ces. - cesarz, kr. król, ks. - książę, księżniczka, niem. - niemiecki, rz. - rzymski, ż. - żona Abgarowicz Kazimierz 240 Abraham Władysław 6,90,101,110,113, 257 Abraham, bp Freisingen 140, 147 Adalbert z Trewiru (Kontynuator Regino-na), kronikarz, abp magdeburski 73,81, 86, 97, 108-111, 186, 239, 256, 260 Adaldag, abp hambursko-bremeński 68, 70 Adam z Bremy, kronikarz niem. 126,127, 129, 131, 133, 134,239,271 Adamusjan 248 Adaukt św. 220 Adelajda-Beleknegini, rzekoma siostra Mieszka I 263 Adelheida (Adelajda), ż. ces. Ottona l 71,163, 164, 166, 184, 185,230 Agapit II, papież 67 al-Bekri, pisarz arabski 82 Albinus, kardynał 178 Aleksander Wielki, kr. macedoński 46 Anastazy Korsunianin 135 Angenendt Arnold 258 Annalista Sax (opat Jan z Berge), kronikarz niem. 199,238 Anonim tzw. Gali 5, 30, 35, 37^łO, 43, 45, 46, 53, 60, 89, 92, 104, 105, 135-137,202,217,224,225,229,239,240, 253, 272 Arnold Stanisław 24, 245 Arnold, biograf niem. 145 Arnulf ks. bawarski 65, 138-141, 147 Arpadzi, dynastia 71 Balzer Oswald 35, 248, 252 Banaszkiewicz Jacek 234, 272 Bandtkie Jerzy Samuel 244 Barciak Antoni 250 Baszkiewiczjan 247 Bauerreiss Romuald 264 Będą Czcigodny, mnich anglosaski 213, 214 Benedykt św. 115 Benedykt VI, papież 144 Benedykt VII, papież 194 BenedyktVIII, papież 191 Berengar II, kr. włoski 71 Bernard, komes hiszpański 191 Bernard, ks. saski 161, 164, 166 Bernard, legat kr. Henryka I 66 Bertold, ks. bawarski 139, 141 Bertold, margrabia Marchii Nordgau 140, 141 Bethmann L.C. 239 Beumann Helmut 241, 246, 271 Bezprym, syn Bolesława Chrobrego i ks. węgierskiej 169 Białecki Tadeusz 262 Biedroń Adam 259 Bielowski August 199, 238, 240 274 275 Binizo, graf merseburski 170, 171 Bjarni Kolbeinsson, poeta skandynawski 129 Bobrzyński Michał 244 Bogdanowicz Piotr 258 Bogusławski Wilhelm 255 Bóhmerjohann F. 244 Bolelut, rycerz niem. 197, 198 Bolesław I Chrobry (Mieszkowic, Wielki), kr. polski 6, 8, 28, 36, 42, 43, 54, 60, 87, 90, 92, 105, 116, 124, 131, 133-135,152,160,169,172-174,176, 184,188-191,193,195,198-200,202, 203,210,215,222,224-227,229-236, 240, 245, 251, 252, 255, 258, 260, 267-269,270 Bolesław l, ks. czeski 36, 39, 53, 65, 71, 82,90, 103, 104, 181, 185 Bolesław II, ks. czeski 26, 83,88,89,115, 116,123,140-142,146,147,151,152, 160,164-168,170-176,182,184,185, 189, 195, 198,228,264 Bolesław III Krzywousty, ks. polski 8, 38, 45, 52, 54, 92, 136, 190, 224, 226 Borzywoj, ks. czeski 103, 104 Bosi Karl 248 Bozo, bp misyjny, bp merseburski 187, 110 Brachmann Hansjiirgen 256 Brackmann Albert 6, 253 Bretholz Bertold 239 Briickner Aleksander 38, 101, 218, 253, 258, 270 Brunon z Augsburga, bp misyjny 186 Brunon z Kwerfurtu św., misjonarz 28, 42,116,117,119, 135,137, 186, 222, 239 Brunon, graf z Brunszwiku 170 Brunwart, bp misyjny 186 Briiske Wolfgang 256 Brzetysław l, ks. czeski 136, 210, 215 Buczek Karol 24, 245, 249, 268 Budkowa Zofia 176, 238, 241, 242, 265, 268 Buko Andrzej 265, 270 Burchard III, ks. Szwabii 140 Chościsko zob. Popiel Ciołek Stanisław, bp poznański 43 Cyryl-Konstanty św., Apostoł Słowian 62, 102,242,250 Czapliński Władysław 247 Czcibor, brat Mieszka I 76, 118-121 Czopek Sylwester 266 Czubiński Antoni 246 Ćwikliński Ludwik 239 Dagobert (I) św. 41, 42, 98, 100, 253 Dagobert II św., kr. Austrazji 40, 42 Dalimil, kronikarz czeski 32 David Pierre 241 Dąbrowska Elżbieta 270 Dąbrowski Jan 241 Demandt Alexander 254 Deptuła Czesław 272 Derwich Marek 220, 269, 272 Deusdedit, kardynał, współpracownik papieża Grzegorz VII 177, 180, 194, 241,242 Długosz Jan, kronikarz 37, 38, 199, 210, 217-219,225 Dobrawa (Dobrawka, Dobravka, Do-brochna, Dobrowka, Dobrawca Do-brauca, Dambrowka, Dambrouca, Dąbrówka, Dubrawka, Dubrowka, Du-brovka, Dubrouca, Dubrouka), ks. czeska 35-37, 39, 43-45, 87-90, 92, 96, 98, 99, 101, 103-105, 114-116, 133, 135, 147, 151, 152, 155, 169, 172, 173, 176, 185, 188, 189, 201, 208, 210, 214, 216, 224, 225, 252, 257, 259, 260 Dobromir, ks. serbsko-milczański 169, 176, 189 Dobrowolska Maria 245 Dodilo, bp Brenny 110,161 Dominik, bp u Słowian morawskich 102 Dowiat Jerzy 258 Dragomira, ż. ks. czeskiego Wratysława 88,169 Dralle Lothar 256, 266, 271 Drogowit, ks. breński 65 276 Duczko Władysław 263 Dudon, bp hawelberski 70, 110 Dulinicz Marek 263 Diimmler Ernst 264 Dvornik Francis 247 Dytryk (Dietrich), margrabia Marchii Północnej 67,84,119,152-154,160-162, 164, 168, 182, 196, 197 Dytryk, bp Metzu 163 Dytryk, ks. pomorski, wnuk Mieszka I 136 Dziewulski Władysław 270 Eberhard, syn ks. bawarskiego Arnulfa 138, 139 Edgita, ks. angielska, ż. Ottona l 71 Ekbert, brat komesa Wichmana 71, 72 Ekkehard I, margrabia Marchii Miśnieńskiej 67, 167, 170-172, 189, 196 Emlerjosef238 Emmeram św. 17 Emnilda, ks. serbsko-milczańska42, 169, 176, 189,215 Erkenbald, bp sztrasburski 148 Eryk Zwycięski, kr. szwedzki 36, 133-135,230 Eyvind Skaldaspillir, poeta skandynawski 131 Ezyko, graf merseburski 170, 171 Ezzon, palatyn reński 215 Feliks św. 220 Fiala Zdenek 248, 266 Fickerjulius 254 Filipowiak Władysław 121, 262 Folkmar, bp Utrechtu 163, 164 Folkmer, bp Brenny 161 Folkold, bp Miśni 167 Folz Robert 247 Friedjohannes 251, 252, 264, 268 Friedmann Bernhard 266 Friedrich Gustav 242 Fritze Wolfgang H. 255, 256 Fryderyk, abp moguncki 68, 70 Fryderyk, graf z Eilenburga 165 Fryderyk, ks. palatyn saski 196 Galos Adam 247 Gąsiorowski Antoni 270 Gąssowski Jerzy 271 Gebhard, komes niem. 140 Gebhardt Bruno 247 Gediga Bogusław 221, 272 Gejza, ks. węgierski 71, 263 Genicot Leopold 247 Gerhard, autor żywotu 267 Geron (Cero), margrabia Marchii Wschodniej 66-68, 70-82,85-87,97,99,100, 122, 124, 125, 154, 181,227 Geron św. 220 Giesebrecht Ludwig 255 Gieysztor Aleksander 244, 245, 270 Gizyler, abp magdeburski 162,170-172 Glaiwell Wolfgang von 242 Goehrke Carsten 248 Gołąb Zbigniew 250 Gołębnik Andrzej 272 Gotszalk, ks. stargardzki 235 Górecki Janusz 258, 261 Grabski Andrzej F. 245 Graus Frantiśek 256 Greków Borys A. 248 Gródecki Roman 6, 75,97,188,193,240, 244, 256 Grundmann Heinrich 247 Grygorowicz Aleksander 259 Grzegorz l, papież 219 Grzegorz V, papież 116 Grzegorz VII, papież 177, 269 Grzesik Ryszard 263 Guncelin, brat margrabiego Miśni Ekke-harda l 189 Hadwiga, ciotka Henryka II Kłótnika 140 Hakon, wódz wikingów norweskich 129, 131 Halecki Oskar 247 Harald Gormsson (Sinozęby), kr. duński 70,72, 123, 129, 131-134,235 Harald, syn Swena Widlobrodego 132, 133 Hauck Albert 264 Havlik Lubomir 250, 251 277 Hellmann Manfred 248 Helmold, kronikarz niem. 271 Henryk l, ks. bawarski 71, 139 Henryk II Kłótnik, ks. bawarski 139-141, 145-147,151,163-167,169,170,182, 198,228,230 Henryk l Ptasznik, ks. saski, kr. niem. 63, 65-67, 70, 138, 139, 147, 254, 264 Henryk II, kr. niem., ces. rz. 138,158,184 Henryk III, kr. niem., ces. rz. 136, 264 Henryk IV, kr. niem., ces. rz. 143-145, 148,241,242,264,265 Henryk (Hecil) Młodszy, ks. karyncki 141, 142, 151, 164, 166, 167 Henryk, bp augsburski 141 Hensel Witold 265 Herman Billung, margrabia saskiej Marchii Północnej (Billunger Mark) 66, 69, 71-73,77,83,84, 119, 160 Herman, komes niem. 166 Herrmann Joachim 263 Hertel Jacek 252-254 Hieronim św. 251 Hildeward, bp halbersztadzki 153 Hirsch Paul 239 Hodon (Hodo), margrabia saskiej Marchii Wschodniej 67,76,117,119-122,124, 125, 162,226-228 Holtzmann Robert 183, 191, 239, 253, 265 Hóman Balint 247 Horak Bohuslay 249 Hruśevskyj Michajto 248 Hugon, bp żytycki 110 Hugon, margrabia Toskanii 195 Ibrahim ibn Jakub, podróżnik i kupiec arabski 53, 56, 82,125,131, 202, 256, 257 Ingo, ks. karyncki 103 Innocenty II, papież 112 Izajasz, prorok biblijny 251 Jan Chrzciciel św. 117 Jan Kanaparz (lohannis Canaparii), żywo-ciarz 239 278 Jan VIII, papież 102 Jan XII, papież 75, 122, 186 Jan XIII, papież 114, 115, 142, 143 Jan XV, papież 177, 178, 180, 193, 268 Jan XVIII, papież 111 Jan, abp Rawenny 163 Jan, bp krakowski 216 Jan, bp morawski 143 Jan, bp wrocławski 112, 113 Jan, prezbiter u Słowian morawskich 102 Janichen Hans 253 Jaromir-Gebhard, bp praski 143, 144, 146, 148 Jarosław Mądry, ks. ruski 135 Jasiński Kazimierz 35, 252, 263, 265 Jedlicki Marian Zygmunt 108, 183, 239, 256,261,262,266 Jerzy św. 36, 101, 115, 155 Jezus Chrystus 89, 106, 110, 153, 162 Jordan, bp misyjny 27, 87, 96-100, 102, 106, 108-114, 116, 149, 155, 185- 187,192,200,208,209, 214,216,219, 222,225,260,261 Józefowiczówna Krystyna 210, 270 Judyta, ż. ks. bawarskiego Henryka 1139, 140 Juliusz Cezar 46 Kadlec Kareł 248 Kahl Hans-Dietrich 271 Kanut Wielki, kr. angielski i duński 132, 133 Karol l Wielki, kr. Franków i Longobar- dów, ces. rz. 11-13, 16,62,65 Karol, ks. Dolnej Lotaryngii 141, 152 Karolingowie, dynastia 62, 85, 138, 180 Karwasińska Jadwiga 239, 240 Kazimierz I Odnowiciel, ks. polski 42,43, 136 Kazimierz III Wielki, król polski 33, 34 KehrPaul6, 111, 114,258,260 Kępiński Zdzisław 210, 270 Kętrzyński Stanisław 6, 35, 234, 245 Kętrzyński Wojciech 238, 240 Kiersnowski Ryszard 262 Kiryk Feliks 244 Kizo, rycerz niem. 196-198 Klich Edward 259 Kłoczowski Jerzy 258 Knuba (Kanut), kr. duński 66 Kock Ernst 262 Koczy Leon 6, 262, 263 Kohl Horst 264 Kohn H. 247 Konrad l, ks. frankoński, kr. niem. 138 Konrad, brat ks. czeskiego Wratysława II 143 Konrad, ks. lotaryński 142 Konrad, ks. Szwabii 164, 166 Konstantyn VII Porfirogeneta, ces. bizantyński 25,31 Koppe Wilhelm 253 Korta Wacław 247, 257, 271 Kosmas, kronikarz czeski 53, 90, 115, 142-144,146,148,172,173,199,215, 239-241,254 Kostrzewski Józef 265 Kozłowska-Budkowa Zofia zob. Budkowa Zofia Krasuski Jerzy 255 Krzemieńska Barbara 242, 254, 265 Kumor Bolesław 258 Kiirbis Brygida 177, 239, 240, 242, 260, 268, 271 Kurnatowska Zofia 47,58,211,259,265, 269-271 Kurze Friedrich 239 Kwapiński M. 271 La Cour Vilhelm 262 Labuda Gerard 75, 83, 161, 162, 172, 240, 242, 244-246, 250-252, 254, 255,259, 260, 263, 265,266, 268,269 Lambert św. 42, 98, 100 Lambert, rocznikarz niem. 167,174,238 Lambert, syn Mieszka I i Ody 8,154, 178, 188, 193, 195, 199,268 Larsen S. 262 Lech, legendarny protoplasta Polaków 32, 154, 156, 157,219 Leciejewicz Lech 246, 256, 262, 263, 267 Lehr-Spławiński Tadeusz 44, 102, 250, 259 Lelewel Joachim 244 Lestek (Lestik, Listek, Lścimir, Lścisław), ks. Polan 5, 38, 39, 46, 52, 229 Leśny Jan 250 Lichaczew D. 238 Lippelt Helmut 241 Liudolf, ks. saski 71, 139, 140 Lohmann H.E. 239 Lotar, kr. francuski 141, 151, 152 Lotar, kr. włoski 71 Łubkę Christian 243, 262, 266 Ludat Herbert 125, 253, 255, 256, 267, 268 Ludgarda, siostra Ottona II 142 Ludmiła, babka św. Wacława 103, 239 Ludolf, brat ks. Stodoran Przybysława 197, 198 Ludolfingowie, dynastia 63, 85, 235 Ludwik l Pobożny, kr. Franków, ces. rz. 62 Ludwik II Niemiecki, kr. Franków wschodnich 17,62 Ludwik IV Dziecię, kr. niem. 63 Ludwikovskyjaroslav 239 Lugge Margaret 249 Łastowiecki M. 259 Łęgowski-Nadmorski Józef 223, 270 Łosiński Władysław 263 Łowmiański Henryk 6, 7, 19, 24, 40^2, 78-81,98,99,108,176,183,186,189, 191, 242, 244, 245, 249, 251-253, 255-257, 259, 265, 267, 270 Maksymilian św. 186 Maleczyński Karol 239, 243 Małachowski Edmund 267, 269 Małecki Antoni 244, 250 MaleckiJanM.242 Manteuffel Tadeusz 246, 247 Maria, matka Jezusa 116, 155,201,208, 209,211,220 Maria Egipcjanka św. 220 Marin, legat papieski 68 Maschke Erich 268 279 Matylda, córka margrabiego Marchii Północnej Dytryka 197, 198 Merowingowie, dynastia 11, 62, 85, 180 Metody św., Apostoł Stowian, abp wiel- komorawski 16, 25, 26, 62, 63, 102- 104,242,250,264 Michał św. 130,220 Michał, patrycjusz bizantyński 25 Michatowska Teresa 271 Mieszko l, ks. polski passim Mieszko II, kr. polski 42, 43, 105, 160, 169, 184, 190,204,215 Mieszko III Stary, ks. wielkopolski 28,42 Mieszko, syn Mieszka l i Ody 8, 38, 154, 178, 188, 193, 195,199,268 Mikoletzky Hans L. 244 Mistrz Wincenty zw. Kadłubkiem zob. Wincenty zw. Kadłubkiem Miś Andrzej L. 271 Mitteis Heinrich 247 Mlada (Maria), ks. czeska 36, 115, 142 Młynarska-Kaletynowa Marta 267, 271 Modzelewski Karol 248 Mściwoj, ks. obodrycki 73,77,78,83,164 Myśliński Kazimierz 256, 261, 262, 267 Naegle August 264 Nakon, ks. obodrycki 72, 202 Nakonidzi, dynastia 235 Nalepa Jerzy 32, 250, 266 Naruszewicz Adam 244 Natanson-LeskiJan 24, 245 Nestor, mnich, kronikarz ruski 51, 105, 238 Niederle Lubor 255 NovotnyVaclav241,247 Nowacki Józef 258, 270 Nowy Rostislav 248, 264 Oda, córka margrabiego Marchii Północnej Dytryka 7, 8, 17,38,42,151-155, 163,169,177,178,184,185,187,188, 190,193-195,197,216,224,265,267, 268 Odylon 195 Oefele E. 238 Olaf Skotkonung, kr. szwedzki 133 01afTrygvason, królewicz norweski 129 Oleg, ks. kijowski 51 Olga, ks. kijowska 51, 159 Otloh, bp Regensburga 186 Otlohon, bp ratyzboński 145 Otrębskijan 40, 42, 253, 254 Otton (Hotto) l Wielki, kr. niem., ces. rz. 12, 28, 65-68, 70-72, 75, 78, 82-84, 86, 87, 99, 100, 108-110, 114, 117, 122,123,125,139,143-146,154,181, 182,197,228,243,254 Otton II, kr. niem., ces. rz. 12, 28, 117, 123,139,141,143-148,151-153,158, 160, 163, 182, 228, 244, 264, 265 Otton 111, kr. niem., ces. rz. 12,112,163-165,167-170,174,182,184,195,196, 198,199,209,227,230,231,243,244, 251,252,264 Otton z Bambergu św., bp bamberski 24, 31,49, 105, 106, 125 Otton, brat ks. czeskiego Wratysława II 143 Otton, ks. Szwabii 140, 141,166 Otton, syn ks. lotaryńskiego Konrada 142 Palm Thede 270 Palnatóki, wódz wikingów duńskich 129, 131 Paner Henryk 271 Parczewski M. 266 Paszkiewicz Henryk 248 Paweł z Tarsu św. 107, 108, 227, 233 Perlbach Max 199, 240 Pertz Georg H. 238 PfaffWilliamJ. 249 Pianowski Zbigniew 220, 265 Piast, legendarny protoplasta dynastii piastowskiej 5, 22, 45, 154, 204, 229 Piastowie, dynastia 28,34,37^2,46,50, 52, 53, 57, 58, 85, 89, 136, 202, 204, 210,231,241,244-246,252, 261,262, 265, 267, 269 Pięciu Braci Męczenników 43 Pilgrim, bp passawski 146, 147, 186 280 Piotr św. 39, 108, 158, 162, 178, 180, 191,193-195, 208, 227,229,233, 268 Pirenne Henri 247 Piskorskijan M. 248 Plezia Marian 239, 240, 253 Pleziowa Janina 240 Popiel (Pąpiel), legendarny ks. Polan 5, 19,22,37,39,45 Popiele, legendarna dynastia Polan 204 Poppe Andrzej 248 Poppon, bp krakowski 112, 113 Poppon, bp Wiirzburga 140 Posse Otto 243 Prochor, bp krakowski 216 Prokop z Cezarei, historyk bizantyński 14 Prokulf, bp krakowski 216 Przedsława, ks. kijowska 260 Przemysłowiec, dynastia 59, 159, 176, 202, 248, 266 Przybysław, ks. Stodoran 197, 198 Przybywoj, rycerz polski 195 Ptaśnikjan 268 Radzim-Gaudenty, abp gnieźnieński 27, 28,112,113,135,173,199,211,214, 215,238 Ratajczak Leonard 262 Reginon z Priim, kronikarz 73, 239, 256 Reinbern, bp kołobrzeski 112, 113, 223, 272 Rębkowski Marian 263 Richter Gustav 264 Rimbert, abp bremeńsko-hamburski 67 Rodzińska-Chorąży Teresa 259, 260 Rópell Richard 244 Rosik Stanisław 223, 271, 272 Rothard, mnich z klasztoru w Górze 152 Rudnicki Mikołaj 250 Rupp Gabriele 267 Riiss Hans 248 Rutkowska-Płachcińska Anna 238 Rycheza, córka palatyna reńskiego Ezzo- na, ż. Mieszka II 42, 43, 215, 238 Rykdag, margrabia Marchii Miśnieńskiej 67, 162, 165, 167, 169, 182, 189 Rzepica, ż. Piasta 204 Salech, bp misyjny 186 Sallustiusz (Caius Sallustius Crispus) 6, 7,236 Samon, kupiec frankoński, władca środkowoeuropejskiego państwa słowiańskiego 16 Samsonowicz Henryk 258 Sawicki Tomasz 265 Schieder Theodor 247 Schlesinger Walter 264 Schmeidler Bernhard 239 Schmid Heinrich F. 258 Schmidt Roderich 271 Schneider Friedrich 254 Schónfeld M. 249 Schramm Gottfried 248 Schroder W. 246 Sebit F. 264 Sewer, bp praski 143 Sędziwej z Czechla, rocznikarz 43 Sielicki Franciszek 238 Siemomysł, ks. Polan, 5, 35, 38, 43, 45, 46, 52, 203, 230 Siemomysł, ks. pomorski 136 Siemowit, ks. Polan 5, 38, 43,45,46, 52, 229 Sigwald (Sewald), wódz wikingów duńskich 131,133 Silnicki Tadeusz 186,258 Skibiński Szczęsny 269 Slamajifi264 Sławnik, ks. na Libicach 30,175,189,215 Sławnikowice, dynastia 176 Sławski Franciszek 253, 254 Słopan, rycerz czeski 170, 171 Słupecki Leszek P. 263, 271 Sobczak K. 262 Sobiesław Sławnikowic, brat św. Wojciecha 175 Spieżjan A. 240 Spitygniew II, ks. czeski 143 Stanisław św. 217 Stasiewski Bernard 194, 268 Steentsrupjohannes 262 Stefan św., kr. węgierski 72 Stefan V, papież 102 281 Stefan, prezbiter u Stowian morawskich 102 Stojgniew, ks. obodrycki 72 Stróżyk Paweł 252 Strzelczyk Jerzy 6, 235, 245, 255, 256, 271,272 Strzeżyslawa, matka św. Wojciecha 215 Styrbjórn, wódz wikingów duńskich 129 Suchodolski January, malarz 227 Suta (Lambert), bp krakowski 215 Swen Estrydsen, kr. duński 132 Swen Widtobrody, kr. angielski i duński 131-133, 135,230 Swoboda Wincenty 259, 260 Sychta Bernard 219 Sylwester II, papież 112 Szafrański Włodzimierz 272 Szujski Józef 244 Śliwiński Błażej 263, 272 Światosław, ks. kijowski 51 Świechowski Zygmunt 208, 259, 260, 265, 269, 270 Świętobór, ks. pomorski 136 Świętopełk, ks. pomorski 136 Świętopełk, ks. ruski 134 Swiętopełk, ks. wielkomorawski 16, 25, 62, 103, 104 Świętopełk, syn Mieszka l i Ody 154,199 Świętosława (Sygryda), ks. polska 36, 133, 135, 136,230 Świętosława, córka Kanuta Wielkiego 133, 134 Tabaczyński Stanisław 263 Taginon, abp magdeburski 109, 113,116 Taszycki Witold 252-254 Tedto, bp Cambrai 152 Teofano, ż. ces. Ottona II 163, 164, 170, 171, 185, 195,230 Tęgomir, ks. breński 65, 70, 88, 235 Thietmar (Detmar), bp praski 115, 143, 147, 148 Thietmar (Dytmar), bp merseburski, kronikarz saski 7, 8, 28, 42-^4, 49, 73-81,88,90,92,100,104,106-112,114, 116-119, 122-125, 131-133, 152-154,161-166,168-170,172,173,176, 182-184,187,189,195-199,217,222, 223,226,234,235,239-241,256,257, 260-262,266,271 Thietmar, bp Brenny 68, 70, 108 Thietmar, komes niem. 66 Tindr Halkelson, poeta skandynawski 129 Tobolski Kazimierz 259 Tomek Vaclav V. 238 Tomicki Ryszard 219, 272 Traska, rocznikarz polski 115, 147 Travnicek Duśan 249 Trawkowski Stanisław 258 Tfeśtik Duśan 241, 242, 248, 265, 266 Turek Rudolf 265 Tymieniecki Kazimierz 6, 77, 80, 242, 244, 247, 248, 252, 256, 257, 263 Tyszkiewicz Lech A. 267 Udalryk (Oldrzych), ks. czeski 143, 247 Udalryk św. 267 Udo z rodu Stade 170 Uhlirz Karl 264 Uhlirz Mathilde 244 Umiński Józef 116, 261 Unger, bp misyjny, bp poznański 24,112- 114,116,175,185,187, 192,194,195, 209,216,261,269 Unnon, abp bremeńsko-hamburski 67 Urbańczyk Przemysław 211, 212, 259, 260, 271 Urbańczyk Stanisław 38, 44, 254, 270 Vigfus Viga Glumsson, poeta skandynawski 129 Wachowski Kazimierz 255 Wachowski Krzysztof 251 Wacław św., ks. czeski 36, 65, 102-104, 142,176,214,225,239 WagilewiczJ. 238 Wagio, rycerz czeski 165 Waitz Georg 238, 240 Walczak Antoni W. 255 Walicki Michał 269 Warcisław, ks. pomorski 106 Warion, abp koloński 163 Warnke Charlotte 268 Wattenbach Wilhelm 265 Wawrzyniec św. 162, 163 Weibull Lauritz 262 Weirich H. 269 Weiss Anzelm 187, 258, 259 Węcławowicz Tomasz 259 Wichman, komes 71-86, 114, 119, 121, 125,257 Widajewicz Józef 257, 259, 262 Widukind, kronikarz saski 42,70, 72-74, 77-81,83,86,121,126,181,227,239, 241,256,257 Wilhelm, abp moguncki 65 Willigis, abp moguncki 143, 148, 163, 164, 167 Wilon, rycerz niem. 170 Wincenty z Kielczy, żywociarz 217 Wincenty zw. Kadłubkiem 5, 32, 37, 43, 46, 204, 217, 224, 239, 240, 272 Wirski Adam 223, 272 Witśw. 142 Władysław I Herman, ks. polski 30, 52, 204, 206 Władysław I Łokietek, kr. polski 33, 34 Włodzimierz I Wielki, ks. kijowski 51, 159, 160, 174,231,235,265 Wojciech (Adalbert) Sławnikowic św., bp praski 7, 28,116, 117, 135-137, 142- 144, 148, 173, 175, 186, 209, 211, 214-216,222,239,240,251,259,266 282 Wojciechowska Maria 240 Wojciechowski Tadeusz 101, 213, 240 Wojciechowski Zygmunt 6, 24, 240, 245, 248, 256 Wolfgang, bp ratyzboński 142, 145, 146 Wolfram Herwig 239 Wracen, bp morawski 143 Wratysław I, ks. czeski 88, 169 Wratyslaw II, kr. czeski 143 Wrzesiński Jacek 259 Wyrozumski Jerzy 244, 267 Wyszewic (Wysz), domniemany ks. nadwiślański 25, 26 Zacheusz, bp misyjny 186 Zagiba Franz 264 Zakrzewski Stanisław 6, 74, 81, 180, 190-194, 232, 244, 245, 249, 268 Zeissberg Heinrich 245 Zernack Klaus 248, 254 Zeuss Kaspar 249 Ziemomysł zob. Siemomysł, ks. pomorski Zientara Benedykt 32, 246 Zoll-Adamikowa Helena 209, 270 Zygfryd, graf z Northeim 170 Zygfryd, graf z Walbeck 117-119, 161, 162, 170, 196 ŻakJan 132 Żarnowski Janusz 247 Żelibor, ks. obodrycki 73, 77, 78, 83 Żurowska Klementyna 94, 259, 260 283 Spis treści II! Wstęp 5 I. Polska piastowska X wieku w systemie geograficzno--politycznym Europy Środkowej 9 1. Panorama dziejowa 9 2. Panorama genezy geograficzno-politycznej państwa 17 3. Nazwa: Polska i nazwy krain w niej się mieszczących 26 II. Mieszko i Dobrawa na progu Polski Mieszkowej 35 1. Imiona pary książęcej i jej genealogiczne parantele 35 2. Gnieźnieńskie korzenie dynastii 45 3. Państwo przedmieszkowe 46 Napór niemiecki na ziemie słowiańskie między Łabą, Odrą i Bałtykiem. Pierwsze polsko-niemieckie zbliżenia: wrogie czy przyjacielskie? 62 1. Początki wschodniej ekspansji niemieckiej na ziemie Słowian polabskich 63 2. Udział księcia Mieszka I w wojnach niemiecko-wieleckich (962-968) 72 IV. Mieszko wprowadza Polskę do Europy chrześcijańskiej 87 1. Zawiązanie sojuszu polsko-czeskiego 88 2. Księżna Dobrawa przybywa do Polski 92 3. Chrystianizacja społeczeństwa i jej uwarunkowania 97 4. Tworzenie misyjnej organizacji Kościoła polskiego 107 V. Pierwsze polsko-niemieckie starcie o panowanie nad ujściem Odry: Cedynia (972). Polsko-skandynawskie koneksje 117 l. Bitwa pod Cedynią i jej następstwa 119 284 2. Opłata trybutu „aż po rzekę Wartę" 124 3. Przez Pomorze do Skandynawii 126 VI. Drugi konflikt polsko-niemiecki w cieniu wojny domowej w Niemczech (973-980) i w sojuszu z Czechami 138 1. Niefortunny udział książąt: czeskiego Bolesława II i polskiego Mieszka l w spiskach księcia Henryka Kłótnika (974) 139 2. Czesi otrzymują własne biskupstwa w Pradze i Ołomuńcu 142 3. Szczęśliwy finał udziału Mieszka l w wojnie domowej czesko--bawarsko-cesarskiej w Niemczech. Poślubienie margrabianki Ody 151 4. Rozbudowa grodów naczelnych w Gnieźnie i Poznaniu w obliczu zagrożenia niemieckiego 154 VII. Przełom w stosunkach polsko-czeskich 159 1. Powstanie plemion wieleckich w 983 r. Śmierć cesarza Ottona II 160 2. Wybuch wojny domowej o tron królewski w Niemczech 163 3. Mieszko na rozdrożu między wiernością sojuszowi a racją stanu własnego państwa 165 4. Zajmowanie ziem wiślańskich i śląskich (9877-990) 170 VIII. Dagome iudex po sporządzeniu testamentu odchodzi do wieczności (991 -992) 177 1. Prawno-polityczne stanowisko państwa Mieszka l 180 2. Treści geograficzno-polityczne i prawno-polityczne aktu protekcji 187 3. Jakim celom prawno-politycznym służyła oblacja „państwa Schinesghe"? 190 4. Analiza historyczna aktu Dagome iudex 193 5. Ostatnie czyny i dni księcia Mieszka I 195 6. Śmierć Mieszka l (25 maja 992) 198 IX. Kultura artystyczna i duchowo-umysłowa 201 1. Budownictwo grodów, ich rozprzestrzenienie i ewolucja technologiczna 202 2. Budownictwo sakralne 207 3. Piśmiennictwo sakralne i memoratywne 213 4. Na przejściu między kultem pogańskim i chrześcijańskim 217 X. Człowiek - władca - dzieło 224 1. Człowiek 226 2. Władca 229 3. Dzieło 231 Wskazówki bibliograficzne Spis ilustracji i map 273 Indeks osób 275 237 285 Obecna na rynku wydawniczym od prawie trzydziestu lat seria biograficzna Ossolineum, adresowana do szerokiego kręgu czytelników, prezentuje biografie monarchów, przywódców państw i narodów, znakomitych dowódców wojskowych. Losy wybitnych jednostek ukazane zostały w ścisłym związku z epoką, w której przyszło im żyć i działać. Głęboka analiza tła historycznego i jego oddziaływania na osobowość bohatera pozwala zrozumieć granicę wpływu jednostki na historię oraz uwikłanie ludzkiego losu w jej mechanizmy. Wydawnictwo zmieniło szatę graficzną nowo wydawanych tomów, zdecydowało się także sięgnąć po przekłady. W najbliższym czasie ukażą się: Krzysztof Kawalec ROMAN DMOWSKI Obok Józefa Piłsudskiego i Wincentego Witosa Roman Dmowski zaliczany jest do najwybitniejszych polityków polskich pierwszej połowy XX stulecia. Obdarzony wielkimi zdolnościami, przewyższał swoich rywali znajomością świata. Trudno przecenić jego zasługi dla odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Był równocześnie postacią budzącą zastanawiają-co silne emocje, żywe do dzisiaj. W szerszej świadomości obraz Dmowskiego jako męża stanu oraz przywódcy jednego z najbardziej znaczących nurtów politycznych w dziejach Polski XX wieku ściera się wciąż z bardziej kontrowersyjnym jego wizerunkiem jako pisarza politycznego oraz ideologa polskiego nacjonalizmu. Witold Kłaczewski JERZY SEBASTIAN LUBOMIRSKI Losy Jerzego S. Lubomirskiego to nieomal opowieść z gatunku płaszcza i szpady. „Lis polityczny", możny magnat, „pan na Łańcucie", pełniący liczne urzędy, zdolny wódz walczący z Kozakami pod Zborowem i Beresteczkiem, odznaczył się talentem i odwagą w czasie „potopu" szwedzkiego i najazdu ks. Rakoczego. Był zagorzałym zwolennikiem dworu Jana Kazimierza do czasu, gdy monarcha powziął myśl o abdykacji i chciał wyboru nowego króla. Lubomirski stanął wówczas na czele opozycji, spiskował z cesarzem, za zdradę stanu został skazany na banicję. Mimo to postać jego nie poddaje się łatwej ocenie - autor podjął próbę poznania motywów jego postępowania, i to nie tylko politycznych czy finansowych, ale sięgnął do tej sfery motywacji, która jest trudniejsza do analizy - poczucie dumy, ambicja, prestiż. Hugh Brogan KENNEDY tłum. Irena Scharoch Każdy aspekt życia, dorobek, a szczególnie śmierć Johna F. Kennedy'ego stanowią temat zaciekłych sporów, które trwać będą nadal. Mimo to historycy zyskują teraz, prawie 40 lat od zabójstwa J.F.K., możliwość obiektywnego, zdystansowanego od emocjonalnych ocen dzisiejszych polityków, spojrzenia na tę postać. Książka Hugh Brogana stanowi studium prezydentury Ken-nedy'ego. Niemniej jednak aby zrozumieć cele i osiągnięcia Ken-nedy'ego w Białym Domu, autor analizuje jego przeszłość i wcześniejszą karierę oraz wpływy, którym ulegał. Brogan koncentruje się na najważniejszych zagadnieniach: uwieńczonej sukcesem kandydaturze Kennedy'ego na urząd prezydencki, polityce zagranicznej, aktywności w ruchu na rzecz praw obywatelskich, rozwiązywaniu problemów gospodarczych i oczywiście okolicznościach i znaczeniu jego zabójstwa. W cyklu biograficznym Ossolineum ukazały się: Anusik Zbigniew GUSTAW II ADOLF Baszkiewicz Jan LUDWIK XVI ROBESP1ERRE Bogucka Maria ANNA JAGIELLONKA BONA SFORZA MARIA STUART Cieślak Edmund STANISŁAW LESZCZYŃSKI Cynarski Stanisław ZYGMUNT AUGUST Czajowski Jacek KARD. ADAM STEFAN SAPIEHA Czerska Danuta BORYS GODUNOW DYMITR SAMOZWANIEC Demel Juliusz ALEKSANDER CUZA Drozdowski Marian M. EUGENIUSZ KWIATKOWSKI Eisler Jerzy PHIL1PPE PETAIN Góralski Zbigniew MARIA TERESA Grodziski Stanisław FRANCISZEK JÓZEF l Gruchała Janusz TOMASZ G. MASARYK Grzybowski Stanisław ELŻBIETA WIELKA HENRYK WALEZY Kaczmarczyk Janusz BOHDAN CHMIELNICKI Kotula Tadeusz SEPTYMIUSZ SEWERUS Krzyżaniakowa Jadwiga, Ochmański Jerzy WŁADYSŁAW 11 JAGIEŁŁO Libiszowska Zofia LUDWIK XV TOMASZ JEFFERSON Magdziarz Wojciech S. LUDWIK XIV Notkowski Andrzej LUDWIK WARYŃSKI Ochmański Jerzy FELIKS DZIERŻYŃSKI Pestkowska Maria KAZIMIERZ SOSNKOWSKI Rusinowa Izabella ALEKSANDER HAMILTON Salmonowicz Stanisław FRYDERYK WIELKI Serczyk Władysław A. IWAN GROŹNY KATARZYNA II PIOTR l WIELKI Skowronek Jerzy KSIĄŻĘ JÓZEF PONIATOWSKI Staszewski Jacek AUGUST II MOCNY AUGUST III SAS Strzelczyk Jerzy OTTON III Suleja Włodzimierz JÓZEF P1ŁSUDSKI Wapiński Roman IGNACY PADEREWSKI Williams Beryl LENIN Wisner Henryk WŁADYSŁAW IV WAZA ZYGMUNT III WAZA Wituch Tomasz GARIBALDI Wójcik Zbigniew JAN KAZIMIERZ WAZA Wyrozumski Jerzy KAZIMIERZ WIELKI Zienkowska Krystyna STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKI