Liliana Bardijewska ilustrował Adam Kilian Liliana Bardijewska Zielony wędrowiec ilustrował Adam Kilian Warszawa 2001 MIEJSKA BIBLIOTEKA im. H. Sienkiewicza 05-800 w Pruszkowie, ul. K. Puchatka 8 tel. 58 88 91 Filia Nr 2 Wypożyczalnia dla dzieci \\ Stwory, i szary las, i szara rzeka, a już najbardziej ? ? • przestały mu się podobać inne szare stworki. „Czy ja czasem nie jestem chory?" — zaniepokoił się nie na żarty, ale nic na to nie wskazywało. Nie miał ani bólu gardła, ani kataru, nic go nie łamało, nie strzykało, nie rwało. W zasadzie czuł się najzupełniej normalniej tyle że dziwnie nieswojo, „Przeciągnę się, pogimnastykuję, pr i mi przejdzie" — postanowił, nawet nie przypusz- czając, jakże się myli. Podniósł łapki w bok, potem przed siebie i... usiadł ze jego łapki były całkiem zielone!! Zniknęła gdzieś ich codzienna szarość, a na jej miejsce pojawiła się szmaragdowa zieleń, aż oczy bolały patrzeć potem futerko na brzuchu, skrzydełka, dziób, ogon — wszystko było równie zielone. „Pewno rogi też są takie" — westchnął, zupełnie nie wiedząc, co o tym myśleć. „Gdzież ja mogłem się tak umorusać?" — zaczął się niespokojnie przecha- dzać po swojej norce. Coraz bardziej zatroskany postanowił pójść nad rzekę i tam zmyć z siebie tę nagłą zieloność. Pospiesznie wygrzebał się więc z norki i podreptał ku rzece. Ale na brzegu jego pośpiech gdzieś się ulotnił. Stworek spojrzał na swoje falujące szare odbicie i zupełnie stracił ochotę na kąpiel. Nagle żal mu się zrobiło tej śmiesznej zieloności. Ba, ona zaczęła mu się wręcz podobać — nareszcie )U w szaro pluszczącą u jego stóp wodę 1 postanowił wyruszyć na poszukiwanie. Nastroszył się, pozieleniał z przejęcia jeszcze bardziej i pomaszerował raźno przed siebie. Wędrował tak i wędrował przez szarą Stworię, która okazała się dużo większa, niż to sobie wyobrażał. Wędrował aż do bólu łapek, które w pewnej chwili kategorycznie odmówiły posłuszeństwa i kazały mu usiąść na przydrożnym kamieniu. Zastanawiat śłę właśnie, co dalej począć, kiedy nagle usłyszał błękitny tętent i wkrótce zobaczył pę( o ku niemu niczym wicher błękitnego rumaka. Stworek ucieszył się, że będzie miał \ towarzysza, bo we dwóch zawsze raźniej wędrować. I tak był pochłonięty własnym galopem, że zgubił jeden błękitny włos ze swojego rumaczego ogona, nawet tego nie zauważywszy. Rozżalony Stworek podniósł włos z ziemi, żeby mu się lepiej przyjrzeć, doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie lubi błękitu i poczłapał dalej, Nie uszedł jednak daleko. Włos zaczął mu nagle w łapce wierzgać, wić się i wyrywać, jakby rosnąc i rozrastać, aż naraz zmienił się w ścieżkę, która jednym zwinnym ruchem wyśliznęła mu się z ręki i pobiegła prosto przed siebie. — Nie dam ci tak łatwo uciec — pogroził jej palcem stworek i przyspieszył kroku Szedł coraz prędzej i prędzej, ale nie ^ OJ; N StW0T6k nie zauważył nawet, kiedy znalazł się w środku nieprzyjaźnie niebieskiego lasu. Biegnąca przed nim ścieżka zniknęła mu nagle z oczu, zostawia- jąc go sam na sam z mod rżący mi się zaczepnie drze- wami. Zadyszany przycupnął na jakimś błękitnym pniaku i rozejrzał się dokoła z nadzieją, że ktoś się jednak pojawi, że go o coś zapyta, może mu wskaże właściwą drogę. Albo go przynajmniej przepędzi z tej niemile błękitnej krainy! Ale nikt się nie pojawiał. Na moment tylko wróciła znajoma ścieżka, zacze- kała, aż podniesie się z pniaka i poczłapie Po czym doprowadziła go do wielkiej tablicy z ostrze- gawczoniebieskim napisem: „Zielonym wstęp wzbroniony!" i znowu uciekła. „To o mnie" — ucie- szył się Stworek, że jednak o nim nie zapomniano, ale szybko posmutniał. Jeszcze raz przyjrzał się tablicy, która tym razem głosiła: „Jeśli chcesz zostać Krainie Błękitu - kąp się w błękitnym deszczuj — Ani myślę ykrzyknął najgłośniejJjjpr iroźniej jak umiał. — Ja jestem zieiooywędrowiec i nie mam zamiary tu u was zostawao Chciał jeszcze dodać, że wcale rpj się tu nie po- doba, a poza tym niedawno się kąpał, ale jego słowa zostały zagłuszone narastającym błękitnym poszu- mem i świstem. Nietrudno byfo się domyślić, że to ? nadciągała burza, że! ać pr owej kąpiel^ i raz na zawsze napi m ;? ńwałegp we drzewa obstąpiły go wokoło, nie pozwalając .. ? ? ?) ?. ???) ruszyć się z miejsca, gałęzie pętały mu skrzydełka, a kamienie nie pozwalały ukryć się pod ziemią. Burza ? .???.?.'.. i była tuż-tuż... H ? ? . ? .?????? Nie było chwili czasu do stracenia, toteż niewiele myśląc Stworek jakimś cudem wcisnął się do spiralnej chatki ślimaka Lazura, który natychmiast zaryglował za nim drzwi. W środku było bardzo spiralnie, ale przyjemnie i nawet nie tak ciasno, jak mogło by się to wydawać na pierwszy rzut oka. Stworek chciał po- dziękować za zbawczą gościnę, ale Lazur nie dał mu dojść do słowa, usadził go w przytwierdzonym do podłogi fotelu i przywiązał pasami bezpieczeństwa. — Przepraszam za ten pośpiech — zaczął się usprawiedliwiać, ale nim zdążył skończyć, domek nagle się zakołysał, zachwiał i potoczył, podrzucany wściekłością wichru i burzowej fali. — Czy ta burza tak zawsze... — wyjąkał Stworek, a z jego niewyraźnej miny ślimak wyczytał resztę pytania. — Nie zwracaj na nią uwagi — machnął ręką. — Błękitne burze takie już są: nerwowe i złośliwe. Po czym zapewnił Stworka, że burza szybko zapomni, 14 )rzyszła i pożegluje dalej, a przez ten czas 3N uciąć małą pogawędkę, rek, który kurczowo trzymał się fotela, dziwnie na jakiekolwiek pogawędki. Niby i uwagą słuchał arcyciekawej opowieści ślimaka o jego niebieskich wędrówkach, ale tak naprawdę marzył tylko 0 tym, żeby burza o nich jak najprędzej zapomniała 1 poszła, skąd przyszła. Co też się w końcu stało. Ślimak ostrożnie wyjrzał z chatki — burza rzeczywi- ście odpłynęła swoją drogą, a za nią pospieszyły nie- bieskie strumyki i strumyczki. Stworek z ulgą wyskoczył ze środka, rozprostował zdrętwiałe łapki, otrząsnął piórka, nastroszył ogonek, otarł dziób i długo jeszcze mógłby tak ciągnąć swoją toaletę, gdyby mu w tym nie przeszkodziło zachwycone spojrzenie Lazura. — Jakież ty masz prześliczne zielone różki! — szepnął wreszcie przejęty ślimak, a Stworek nagle poczuł, że są mu w tej chwili najzupełniej niepotrzebne, 15 wręcz zbędne, i że najchętniej by je komuś podarował. — Tylko jak ty je będziesz nosił, takie zielone... to mogłoby być dla ciebie niebezpieczne! — zanie- pokoił się, dając Lazurowi swoje szmaragdowe różki. — Nic się nie martw — uspokoił go uszczęśliwio- ny ślimak. — Będę je sobie nosił po domu! Chwilę jeszcze pogawędzili, po czym ślimak prze- prosił Stworka, że nie będzie go odprowadzał i wy- ciągnął z kieszeni małe żółte piórko. — Weż je ze sobą — powiedział na pożegnanie. — Mnie się ono na niewiele przyda, a dziadek kazał go pilnować jak oka w głowie albo podarować najlepszemu przyjacielowi. Więc daję ci je. Ono wskaże ci dalszą drogę. Stworek nie posiadał się z radości, że ślimak nazwał go swoim najlepszym przy- jacielem, uściskał go, ostrożnie schował piórko za pazuchę i ruszył w dalszą drogę. 17 ~____.... naokoło zaczynał jakby blaknąć, robił się coraz bardziej bezbarwny, aż nagle skądś pojawił się wiatr i rozwiał resztki błękitu. Las też się gdzieś zapodział, a razem z nim zniknęła i ścieżka. Stworek zatrzymał się bezradnie i rozejrzał dokoła — jak okiem sięgnąć rozciągała się przed nim wietrzysta płaska przestrzeń. I nagle przypomniał sobie o żółtym piórku ślimaka Lazura. Wyciągnął je z kieszeni, żeby mu się lepiej przyjrzeć, kiedy nagle wiatr zdradziecko zaszedł go od tyłu, dmuchnął z całych sił i wyrwał mu piórko z łapki. — Hej! Czekaj! Oddaj! — krzyknął za nim Stworek, ale wiatr ani myślał go posłuchać i odkrzyknął: — Jestem wiatr Cynober... Goń mnie! Stworek nie dał się prosić, zaczął biec najpierw na czterech, później na sześciu, a na koniec na wszyst- 19 , i kich swoich ośmiu łapkach. Potem rozpostarł nawet skrzydełka — ale na próżno. Piórko ciągle było daleko przed nim, a wiatr ze śmiechem dmuchał mu w nos. Wreszcie zadyszany Stworek zatrzymał się i ku swemu zdumieniu spostrzegł, że znajduje się pośród kremowych pagórków, a w oddali połyskują cytrynowożółte góry. Cynober też przystanął na mo- ment i obejrzał się na Stworka. — Co, nie bawimy się już? — zapytał ze świstem. — Nie mam czasu na zabawy — sapnął zagniewa- ny stworek. — Ja jestem wędrowiec i muszę wędro- wać nad zieloną rzekę. I oddaj mi moje piórko. Wiatr zawrócił i zmartwiony usiadł koło Stworka. — Nie wiedziałem, że tak ci na tym piórku zależy. Nie gniewaj się, chodź, poszukamy go w grocie Pierzastych Wiatrów. Co mówiąc, chwycił Stworka, podrzucił do góry i poniósł nad kanarkowymi wzgórzami w stronę cytry- 20 nowożółtych szczytów. Stworek nieco przestraszony tym nagłym podniebnym spacerem, rozglądał się z nadzieją, że wypatrzy gdzieś swoją zieloną rzekę, ale jak okiem sięgnąć rozciągała się kraina we wszystkich odcieniach żółci. Wkrótce wiatr Cynober zniżył lot i ostrożnie postawił Stworka na pomarań- czowym mchu u wejścia do wielkiej pieczary. — Uff, ciężki jesteś! — westchnął zasapany. — Chodź za mną! I poprowadził Stworka krętymi, podziemnymi korytarzami, mocno trzymając go za łapkę, by nie porwał go w przeciwną stronę któryś z hulających tam wichrów, wiaterków i zefirków. — No, jesteśmy na miejscu! — zawołał Cynober, gdy przed oczami zdumionego Stworka otwarła się ogromna grota pełna rozkołysanych w powietrzu piór, piórek, puchów i puszków we wszystkich odcieniach vi.ejska biblioteka publiczii im. H. Sienkiewicza ? ' i ? 05-800 w Pruszkowie, ul. K. Puetrałka 8 ZO1CI. tel. 58 88 91 Filia Nr 2 Wypożyczalnia -y||||§jsiępośrodku pyrpurówej wydmy. jednak za wygraną. „To nie był taki pfe mógł tak po prostu wsiąknąć * -^ pomyślał ostatkiem sił i zaczął kopa< pili, gdzie urwał się ślad. bchłonięty kopaniem nawet nie zauważył, że iMół niego robi się przyjemnie chłodno, a piasków czerwień różowieć i blaknąć aż do zupełnej zatrzymał się na chwilę, żeby nagle uczuł, że przekopał się już pustyni. Rozejrzał się z nadzieją i zdu- ierdził, że naokoło nie widać NIC, Ani pusty- ni, ani czerwieni, ani nawet jego własnych tapek. Postąpif krok do przodu, ale natychmiast się cofnął, bo coś zamruczało koto niego. — Uważaj, depczesz mi po nodze! — Gdzie ja jestem? Dlaczego nic nie widzę? — zapytał przestraszony, a odpowiedź niewiele go uspokoiła. — Jak to gdzie — w Królestwie Bieli! Jak to dlaczego — przecież teraz jest Godzina Białej Mgły! Nie wiesz? — Przybywam z daleka. Ja jestm zielony — wyjaśnił przepraszająco Stworek, ale głos machnął tylko ręką. — Tu wszyscy są tacy sami — zamgleni albo... — u rwa! nagle. 37 „Jacy" — chciat zapytać Stworek, ale odłoży! to na później i usiadf na ziemi, żeby przeczekać tę mgli- stą godzinę. Nie musiał zresztą długo czekać. Wkrótce mgła się przerzedziła, odsłaniając przed nim lśniące góry5 śnieżne przepaści i siedzącego obok białego polarnego misia. Stworek chuchnął w tapki i szczelniej otulił się futerkiem. Chciał się właśnie pod- nieść i zapytać misia, czy czasem nie słyszaf o zielo- nej krainie, gdy wtem poczuł, że nie może się ruszyć z miejsca. Lód chwyci! go za futerko i nie chciaf pu- ścić. Miś pokiwa! tylko z politowaniem głową, — To byfo do przewidzenia, Nawet małe dzieci wiedzą, że po Godzinie Białej Mgły następuje Godzina Białego Mrozu, kiedy się przymar... Przemowa misia zapowiadała się na długą i prze- mądrzałą, toteż Stworek przerwał mu w pół słowa: — Powiedz lepie], co mam zrobić! Nie mogę tu przecież tak tkwić! 38 Miś bezradnie rozłożył łapy i burknął niechętnie: — Gdybym to ja wiedział. Przecież ja też jestem przy- marznięty... — i wszyscy tu tak?.,, — nie wierzy! własnym uszom Stworek. — Wszyscy, Ale tylko w Godzinie Mrozu, bo w Godzi- nie Mgły możemy się swobodnie poruszać ?— odparł miś. — I nie wpadacie na siebie? — pyta! dalej Stworek, — Wpadamy, toteż na wszelki wypadek wolimy stać w jednym miejscu — mruknął miś i więcej już nie chciał mówić na ten temat. Ale Stworek nie dawaf za wygraną. Tłumaczył mu, że jest wędrowcem i powinien dalej wędrować do zie- lonej krainy, i dlatego musi się znaleźć jakiś sposób na wyrwanie go z okowów lodu, Miś głęboko się zamyślił, po czym jeszcze głębiej westchnął; — Mógłbym ci dać zielone źdźbło, które zaprowadzi- łoby cię dokąd zechcesz, aie żeby się uwolnić z lodu 39 trzeba by mieć jakiś okruszek gorącej, czerwonej krainy,,, Stworek przypomniał sobie naraz o zbawczym ziarenku, które podarował rnu wiatr Cynober, Czym prędzej wygrzebał je z kieszonki i pokazał misiowi. — Przyjacielu, Jesteś uratowany! Daj mi je szybko, zaraz cię uwolnię — wykrzyknął radośnie miś i zato- czył ziarenkiem krąg na śniegu, Lodowa pułapka otwarta się z sykiem, a miś wrę- czyf zdumionemu Stworkowi zielone źdźbło trawy. — Uciekaj stąd czym prędzej, bo zaraz znów zacznie się Godzina Biafej Mgły — miś uściska! go na pożegnanie, chcąc oddać mu drogocenne czerwo- ne zierenko, — Weź je na pamiątkę! — zawołał uszczęśliwiony Stworek i popędzi! co sit w łapkach, ledwo nadążając za trawką, która węsząc swoim zielonym nosem właściwy kierunek, dosłownie ciągnęła go za sobą. 40 trzeba by mieć jakiś okruszek gorącej, czerwonej krainy... Stworek przypomniał sobie naraz o zbawczym ziarenku, które podarował mu wiatr Cynober. Czym prędzej wygrzebał je z kieszonki i pokazał misiowi. — Przyjacielu, jesteś uratowany! Daj mi je szybko, zaraz cię uwolnię — wykrzyknął radośnie miś i zato- czył ziarenkiem krąg na śniegu. Lodowa pułapka otwarła się z sykiem, a miś wrę- czył zdumionemu Stworkowi zielone źdźbło trawy. — Uciekaj stąd czym prędzej, bo zaraz znów zacznie się Godzina Białej Mgły — miś uściskał go na pożegnanie, chcąc oddać mu drogocenne czerwo- ne zierenko. — Weź je na pamiątkę! — zawołał uszczęśliwiony Stworek i popędził co sił w łapkach, ledwo nadążając za trawką, która węsząc swoim zielonym nosem właściwy kierunek, dosłownie ciągnęła go za sobą. 40 '&- -'? • ale jego przyjaciele byji najwyraźniej czymś zahi Jesteś jakiś dziwny,.. Gdzieś ty był? — w wesoło — spacer podeszcz że jego mokre futerko mienitc tęczy. Przyjaciele patr czekając na opowi j — Zaraz wam ' zastanawiając si, które napotkał na swojej drodze ek, >ry, 53 otrząsnął się z kropel deszczu, które lśniły na jego futerku." Aż tu nagle... , a zdumione stworki oczy! na ziemię, barwiąc i liście uJ , , kwiaty, żółta '/' ;|j! A zielona niebo. V. 54 spis treści Wędrówka pierwsza Z szarej Stworii niebieską ścieżką w nieznane 2 Wędrówka druga Poprzez błękitną burzę do spiralnej chatki ślimaka Lazura 9 Wędrówka trzecia Do żółtej groty Pierzastych Wiatrów 18 Wędrówka czwarta Po niebezpiecznie upalnym królestwie Króla Pasa 26 Wędrówka piąta W Godzinie Białej Mgły i w Godzinie Białego Mrozu 34 Wędrówka szósta Przez Morską Toń nad Zieloną Rzekę 42 Wędrówka siódma Tęczowym mostem do domu 48 57 redakcja i korekta Elżbieta Cichy projekt graficzny serii i opracowanie typograficzne Małgorzata Doraczyńska logo serii Adam Kilian tekst ©copyright by Liliana Bardijewska ilustracje ©copyright by Adam Kilian wydawca Agencja Edytorska „Ezop" 01-861 Warszawa, ul. Żeromskiego 4/15 tel./fax (022) 663 08 59 e-mail: 2ezop@wp.pl DTP: ProteaTaff druk: INTPOL, 05-152 Kaliszki 42 oprawa: „Prymus", 09-100 Płońsk, ul. Graniczna 3 ISBN 83-900153-9-0 o C \ \ / o •V X \ o fot. Aleksander Jalosiński Dla spostrzegawczych!!! Kto podpowie zielonemu wędrowcowi, gdzie jest błąd na jego mapie. Dla spostrzegawczych książkowe nagrody wydawnictwa „Ezop". Zielony wędrowiec czeka na listy pod adresem: Agencja Edytorska „Ezop" 01-861 Warszawa ul. Żeromskiego 4 m 15 Zielony wędrowiec zaprasza najmfodszych Czytelników na fascynującą wyprawę w świat kolorowej bajki. Któż nie chciałby poznać nieustraszonego ślimaka Lazura, majesta- tycznego króla Pasa I czy jednego z niesfornych braci wia- trów — Cynobra? Wszyscy oni czekają na Ciebie na brzegu szmaragdowej rzeki, ożywieni kredką i pędzlem mistrza Adama Kiliana! Nie daj im długo na siebie czekać!