Andrzej Wójcikiewicz GOŁĘBICA I „Gdy myślisz- szybujesz, gdy kochasz - przyciągasz" Ina była wyjątkową gołębicą. Miała przepiękne, białe pióra, końce skrzydeł lekko zabarwione bordowo-wiśniowym kolorem, który zdecydowanie wyróżniał ją wśród innych gołębi. Bardzo lubiła gruchać ze znajomymi gołębiami, opowiadać im o swoich marzeniach, słuchać historii, które działy się w gołębnikach. Ina szczęśliwie przeżyła wiele gołębich lat, nauczyła się pięknie fruwać, nigdy jednak nie odważała się wyfrunąć sama poza granice własnego gołębnika... Bała się. Kiedyś, jeszcze jako pisklę, miała zły sen. Sen o jastrzębiu, który był przebrany w gołębie pióra. Jastrząb był szaro-czarny, z ogromnym, zakrzywionym dziobem, wielki, drapieżny, niebezpieczny, obezwładniający. Wiedziała, że chciał ją skrzywdzić, może zabić... Od tamtego momentu bała się szybować w powietrzu sama, bez opieki. Najpierw fruwała tylko ze swoimi gołębimi rodzicami, później z rówieśnikami z gołębnika. Jej serce cieszyło się, gdy inne gołębie starały się jej pomóc, ale była bardzo ostrożna. Była bardzo piękna gołębicą, więc gdy dorastała wiele męskich gołębi starało się pozyskać jej względy. Niestety, dawny sen nie pozwalał jej szybować osobno z żadnym z nich... Często, gdy zamykała oczy, widziała cień jastrzębia z gołębimi piórami i znowu przeszywał ją dreszcz grozy... Po odejściu od rodziców Ina stała się częścią stada, które miało swoje reguły, swoje prawa, swoje zasady. Ina starała się zawsze podporządkowywać" temu, czego nauczyli ją rodzice i co nakazywała gołębia starszyzna. Nastały czasy wspólnego, stadnego fruwania. W stadzie nie musiała się obawiać jastrzębi, prawdziwych czy wyobrażonych lub liczyć na gołębich rodziców, bo miała obok siebie wiele innych gołębi. W gołębniku czekała niecierpliwie na momenty wspólnego fruwania... Nigdy nie odważyła się wyfrunąć sama, wszak myślała, że jedynie stado może obronić ja przed jastrzębiem... Była szczęśliwa gruchając z gołębiami i nie wyobrażała sobie szybowania innego niż w grupie. Stado było dla niej całym światem, zaspokajało wszystkie jej potrzeby... Mogła z nim fruwać do woli i beztrosko gruchać... W ten sposób minęło wiele szczęśliwych, gołębich dni, miesięcy i lat. Pewnego razu (gdy była już dorosłą gołębica) siedziała na rozłożystej sośnie i obserwowała towarzyszy fruwań, którzy zataczali wokół zagajnika duże koła. Była nieco znudzona tym codziennym, rutynowym fruwaniem i postanowiła nieco odpocząć. W pewnym momencie przyszło jej do głowy dziwne pytanie: - Skąd mogę wiedzieć, czy rzeczywiście jestem szczęśliwa? - JA ci o tym powiem - usłyszała cichy głos. Inne gołębie starały się jej pomóc, ale była bardzo ostrożna. Była bardzo piękna gołębicą, więc gdy dorastała wiele męskich gołębi starało się pozyskać jej względy. Niestety, dawny sen nie pozwalał jej szybować osobno z żadnym z nich... Często, gdy zamykała oczy, widziała cień jastrzębia z gołębimi piórami i znowu przeszywał ją dreszcz grozy... Po odejściu od rodziców Ina stała się częścią stada, które miało swoje reguły, swoje prawa, swoje zasady. Ina starała się zawsze podporządkowywać" temu, czego nauczyli ją rodzice i co nakazywała gołębia starszyzna. Nastały czasy wspólnego, stadnego fruwania. W stadzie nie musiała się obawiać jastrzębi, prawdziwych czy wyobrażonych lub liczyć na gołębich rodziców, bo miała obok siebie wiele innych gołębi. W gołębniku czekała niecierpliwie na momenty wspólnego fruwania... Nigdy nie odważyła się wyfrunąć sama, wszak myślała, że jedynie stado może obronić ja przed jastrzębiem... Była szczęśliwa gruchając z gołębiami i nie wyobrażała sobie szybowania innego niż w grupie. Stado było dla niej całym światem, zaspokajało wszystkie jej potrzeby... Mogła z nim fruwać do woli i beztrosko gruchać... W ten sposób minęło wiele szczęśliwych, gołębich dni, miesięcy i lat. Pewnego razu (gdy była już dorosłą gołębica) siedziała na rozłożystej sośnie i obserwowała towarzyszy fruwań, którzy zataczali wokół zagajnika duże koła. Była nieco znudzona tym codziennym, rutynowym fruwaniem i postanowiła nieco odpocząć. W pewnym momencie przyszło jej do głowy dziwne pytanie: - Skąd mogę wiedzieć, czy rzeczywiście jestem szczęśliwa? - JA ci o tym powiem - usłyszała cichy głos. - Kto to jest JA? - z przerażeniem rozejrzała się wokół siebie. Nie było przy niej nikogo. - Kto do mnie mówi? - zagruchała głośno. Panowała cisza. Słyszała tylko przyspieszone uderzenia swojego gołębiego serca... - Chyba zwariowałam - pomyślała - Czy to przypadkiem nie jastrząb? - Nie, ONO ma racje! - to był już inny głos. Ina rozejrzała się szybko - znowu nie było nikogo w pobliżu. Nie było nikogo na całym drzewie. Zdecydowała, że to nie może być głos jastrzębia, przecież jastrzębie nie gruchają gołębim głosem, a to były głosy bardzo przyjemne... kojące... - Kto to jest ONO? - pomyślała. - Które ONO? - spytał pierwszy głos. - Ilu was jest? - zagruchała głośno. Znowu odpowiedziała jej cisza. - Ilu was jest? - pomyślała. - Jest nas dwoje — odpowiedziały głosy w pięknej harmonii. To było dla niej coś zupełnie nowego. Dotychczas jej jedyne gruchania były to gruchania z rodzicami, ze znajomymi gołębiami z gołębnika i z towarzyszami fruwarl. Te głosy były jednak zupełnie inne... Wyraźnie pochodziły gdzieś z jej wnętrza, były jakby... gruchaniem z sobą. Zamknęła oczy i z całą odwagą, na jaką było ją stać, zagruchała w myśli: - Czy jesteście jastrzębiem? - Jesteśmy TOBĄ - odpowiedział natychmiast pierwszy głos - A czy ty jesteś jastrzębiem? - Nie jestem jastrzębiem, jestem gołębicą. - Bez nas - kontynuował głos - byłabyś parodią gołębicy. Nie mogłabyś wznieść się w powietrze, nie mogłabyś szybować, nie byłabyś ptakiem. - Więc kim jesteście? - Jesteśmy twoimi skrzydłami... Ina zaniemówiła z wrażenia. Nie przypuszczała, że można rozmawiać z własnymi skrzydłami. - Dlaczego do tej pory nie odzywaliście się - spytała po chwili z doza pretensji w głosie. - Bo o nic nas nie pytałaś. Używałaś nas tylko w czasie lotu. To stało się już trochę nudne. - To dlaczego akurat teraz? - Zadałaś pytanie trochę mądrzejsze niż zwykle. - Na razie o nic was nie pytałam, bo nie wiedziałam, że umiecie gruchać. Co to za skrzydła, które gruchają, zamiast machać - Ina poczuła się dotknięta. - No właśnie - odpowiedziały - tak uważają wszystkie gołębie. Dlatego nas nie słyszą. - Co o mnie wiecie? - spytała znowu. - Wiemy wszystko - pytaj o co chcesz! - odpowiedział pierwszy głos. Ina nie bardzo wiedziała, o co ma spytać... Nic specjalnego nie przychodziło jej do głowy... Poza tym obawiała się zadać pytanie, które skrzydła uznają za głupie. Zaciekawienie wzięło jednak górę... — Czy mogę przestać bać się jastrzębi? - w jej głosie był wyraźny lęk... - Jeszcze nie! - odpowiedziały bez wahania. - Dlaczego nie? - zdziwiło ją, że tak szybko odpowiedziały. - Nie jesteś jeszcze gotowa do samodzielnego szybowania, W tym momencie Ina była sama, gdyż stado pofrunęło już z powrotem do gołębnika... Stała się niespokojna, bo czuła, że powinna też wrócić, ale niezwykłość tego zdarzenia była dla niej jeszcze bardziej frapująca, więc pomimo lęku, znów zwróciła się do skrzydeł... - Macie dwa różne głosy - zagruchała - które z was jest które? - Jestem twoim prawym skrzydłem - odpowiedział pierwszy głos - znam twoje emocje, kieruje twoim instynktem, pomagam ci widzieć nawet wtedy, kiedy masz zamknięte oczy... Głos był cichy, rozmarzony, kojący, pochodzący z jej wnętrza... - Ja jestem twoim lewym skrzydłem - odezwał się drugi głos. Był nieco silniejszy, bardziej konkretny. Pomagam ci lepiej rozumieć świat wokół ciebie i mogę odpowiadać na twoje pytania. - Kiedy machamy razem - odezwało się znów prawe skrzydło - utrzymujesz się w powietrzu i jesteś ptakiem... Taką samą funkcję spełniamy wewnątrz ciebie... Kiedy pracujemy razem... jesteś Iną... Prawdziwa Iną. Ina nie bardzo rozumiała, dlaczego miałaby nie być Iną, jeżeli skrzydła czegoś nie robią razem w jej wnętrzu... Poza tym - co skrzydła mogą robić we wnętrzu gołębia? Są od machania... Czy we wnętrzu też się fruwa...? Wyobraziła sobie swoje skrzydła machające do wewnątrz i bardzo ją to rozśmieszyło... - To dlaczego nie mogę fruwać sama? - powróciła do pierwszego tematu. - Nie nauczyłaś się szybować poza siebie - odpowiedział drugi głos. Następne głupstwo... Jak można pofrunąć poza siebie - Ina zaczęła mieć powoli dość tych dziwnych zagadek... - Co znaczy poza siebie? - spytała. Na odpowiedź nie było już czasu. Poczuła nagle podmuch silnego wiatru, który o mało nie zrzucił jej z gałęzi. Zamachała szybko skrzydłami, aby znaleźć równowagę w powietrzu i skierowała się w stronę gołębnika. Myśl o rozmowie z własnymi skrzydłami nie dawała jej jednak spokoju... II „Przestrzeń oznacza możliwość ujrzenia siebie w innym ptaku i innego ptaka w sobie'' Dlaczego skrzydła do mnie mówią? zastanawiała się Ina. Jak to się dzieje, że przedtem nigdy tego nie doświadczyłam? Czy to tylko moja wyobraźnia i to ja do siebie mówię? Te rozmowy są takie wyraźne, takie normalne... jakbym rozmawiała ze swoją najbliższą przyjaciółką... A może one zawsze do mnie mówiły, tylko nie zwracałam na to uwagi i dlatego ich nie słyszałam? Poza tym - dlaczego to właśnie skrzydła do mnie mówią? Jak tak dalej pójdzie za chwilę zacznie gruchać cło mnie moja szyja, pazury, a może każde pióro z osobna?. Można zwariować. No i co to znaczy wyfruwanie POZA SIEBIE? Te pytania pojawiały się w jej głowie, ale nie zastanawiała się specjalnie nad odpowiedzią. Zaczęła z obawą obserwować poszczególne części swojego upierzenia i ciała, ale na szczęście żadne inne części nie odzywały się do niej... Ponieważ skrzydła też milczały, więc po paru dniach Ina zapomniała o tym incydencie. Codziennie, rutynowo fruwała w stadzie wokół gołębnika, tak jak to zawsze robiła, czasami trochę dalej, ale nigdy poza granice, które wyznaczyła grupa. Pewnego dnia postanowiła oderwać się, pofrunąć nieco dalej... sama... Czuła się bardzo niepewnie, bo w stadzie starszyzna trzymała wszystkie gołębie żelaznym skrzydłem i nie pozwalała na żadne wybryki i samotne fruwania... - Jeśli nie pofrunę kiedyś sarna, to nie będę wiedziała, jak to jest - pomyślała. - To jest właśnie fruwanie poza siebie - usłyszała nagle ciche gruchniecie prawego skrzydła. - Przecież ja nie frunę „poza sobą", tylko jestem w sobie -pomyślała zdziwiona tym nagłym odezwaniem się. O co ci chodzi?. - zwróciła się z lekką złością do skrzydła. - Dopóki nie wyfruniesz poza granice, które .sobie sama wyznaczyłaś, nie będziesz wiedziała, kim jesteś – odpowiedziało skrzydło... - To nie ja wyznaczyłam granice, wyznaczyły je starsze gołębie... - Ale ty je przyjęłaś jako swoje własne... więc są twoje... - Wiem, kim jestem - odgruchnęła - jestem gołębicą, która do tego ma jakieś głupio gruchające skrzydła. - To przecież ty pomyślałaś, że jeśli nie pofruniesz kiedyś sama, to nie będziesz wiedziała, jak to jest... - odcięło się skrzydło. To jest twoja myśl, nie moja. Ina zignorowała ten sarkazm i skupiła się na swojej niepewności... Musze zaryzykować, aby zobaczyć jak duży będzie mój lęk - pomyślała. Pozostała nieco z tyłu stada i gdy zauważyła, że pozostałe gołębie nie patrzą - skierowała się w inna stronę... Machając szybko skrzydłami, doleciała do granicy gołębnika i mechanicznie zawróciła... Poczuła nagle przyspieszone bicie serca... Cień jastrzębia ciągle istniał. Był niewidzialny, ale był... Nie mogła przestać się go bać, bo jak można przestać się bać czegoś', czego nie widać, jak można przestać bronić się przed czymś, czego nie można dotknąć... Zastanawiała się, jak może pozbyć się tego lęku, co może być silniejsze od jastrzębi...? Zapytam skrzydeł - postanowiła... - Co jest silniejsze od jastrzębi? - zapytała, gdy była już w gołębniku. - Burza - odgruchało cicho prawe skrzydło. - Dlaczego chcesz pozbyć się tego strachu? - zapytało lewe. - Wydaje mi się, że inne gołębie latają dalej niż ja i nie boją się jastrzębi. Dlaczego mam się wiecznie bać? - Inne gołębie fruwają dokładnie jak ty... W stadzie i do granicy. - Porozmawiaj z burzą - szepnęło znowu prawu skrzydło ledwo słyszalnym gruchaniem. Ina bała się burz, choć nie tak bardzo jak jastrzębi. Podziwiała burze, ale nie te z piorunami, z ulewnym deszczem. W czasie takich burz każdy gołąb siedzi w gołębniku i nie wystawia dzioba zza jego bezpiecznych ścian. Burze, które podziwiała, to były silne, huraganowe wichury, czasami tak silne, że Ina bała się, iż ją samą porwą z gołębnika. Wyobrażała sobie, że takie wichury potrafią przenosić gołębie tam, gdzie same nie są w stanie dolecieć, bardzo daleko, w nieznane, wspaniałe okolice, gdzie były piękne widoki, urzekające wysokości i doznania przyprawiające o zawroty głowy... Takie burze pociągały Inę swoją tajemniczością i nieznaną mocą. Jedynym problemem było to, że nie można było w czasie burzy szybować razem ze stadem, w większej grupie gołębi. Były zbyt .silne, a prądy powietrzne zbyt gwałtowne. Powodowały zbyt duże zawirowania, aby utrzymać harmonijny lot w grupie, a przecież samotne wyfrunięcie gdziekolwiek dalej na razie przekraczało granice jej wyobraźni. Poza tym tego rodzaju burze w jej okolicy zdarzały się niezwykle rzadko... Kiedyś przez krótki czas odważyła się poszybować na fali takiej wichury, ale szybko wróciła z powrotem... To było ciekawe, ale i przerażające... Od tego czasu myślała jednak o wichurach, które mogłyby ją ponieść dalej niż zwykle... Myślała o nich i bała się. Było to w momencie, kiedy stado spało sobie smacznie w gołębniku po porannych lotach i wspólnych pogruchiwaniach. Ina nie mogła spać... w głowie miała ciągle gruchanie skrzydeł na temat burzy... żeby porozmawiać z burzą, trzeba się z nią spotkać, ale jak spotkać coś, przed czym chowają się wszystkie gołębie... Nagle poczuła ogromną chęć, aby zacząć latać samotnie, bez opieki innych, bez konieczności latania wszędzie tam, gdzie starszyzna każe fruwać... Chęć była tak wszechogarniająca, że cicho wysunęła się z gołębnika i pofrunęła w stronę pobliskiego lasu... Po krótkim locie usiadła na gałęzi znajomej sosny, sprawdzając, czy żaden gołąb za nią nie poleciał... Wokół niej było pusto, żadnego gołębia, tylko wróble i wrony daleko, na innych drzewach... Ze zdziwieniem stwierdziła, że pomimo lekkiego niepokoju czuje się całkiem bezpiecznie... Była w granicach gołębnika, tyle że po raz pierwszy - zupełnie sama... - Hm... pomyślała - jeśli tak wygląda pokonywanie lęków, to wcale nie jest to takie trudne... - Czy dobrze zrobiłam? - zapytała skrzydeł. - Co czujesz w sercu? - pytaniem odpowiedziało prawe skrzydło. - Czuję wolność... czuję większą przestrzeń... tylko trochę się boję... - To co jest w twoim sercu jest najważniejsze... My pomagamy tobie być taką, jaką chcesz być... — Nie chcę się bać... - To porozmawiaj z burzą... - Jak ją znaleźć... - Nie musisz jej szukać... To ona znajdzie ciebie, bo o niej myślisz... Musisz tylko być cierpliwa. Od tej pory Ina codziennie samotnie wyfruwała z gołębnika w czasie, kiedy pozostałe gołębie spokojnie sobie drzemały... Szybowała nad lasem, czasami nieco dalej, nad rzeką, nad polem, zawsze jednak w granicach wyznaczonych przez stado... Poza tymi granicami mógł czaić się jastrząb, więc nawet się do nich nie zbliżała... Fruwała z nadzieją, że któregoś dnia burza ją odnajdzie, tak jak to obiecały skrzydła, ale przez wiele dni i tygodni nic się nie działo. W czasie jednego z takich spokojnych, samotnych szybowań nad okolicznym lasem postanowiła ponownie poradzić się skrzydeł... - Na razie nic się nie dzieje... Co mam robić, żeby spotkać moją burzę? - spytała. - Przyciągasz burzę i jednocześnie ją odpychasz... - od-gruchało lewe skrzydło. - Nie rozumiem - zdziwiła się Ina. - Jedna część ciebie chce jej doświadczyć, druga boi się jej... Burza nie wie, czy ma się zjawić... - To jak mam przestać się jej bać... — Zobacz swój lęk - szepnęło prawe skrzydło. - Jak mam zobaczyć lęk przed burza? - pomyślała. Jak można zobaczyć coś, co jest tylko w środku duszy gołębia?... czego nie można dziobnąć, ofrunąć... - Jak mam zobaczyć lęk przed burza? - spytała ponownie skrzydeł. - Porozmawiaj z nim - szepnęło prawe skrzydło. - Tylko zrób to ostrożnie - ostrzegało lewe. - To znaczy, co mam zrobić? — zdenerwowała się Ina. Jedno z was podpowiada mi to, drugie tamto... - Jest w tobie konflikt.. Ważne jest to, czego tak naprawdę chcesz - odpowiedziały obydwa razem. - Chcę lepiej poznać burzę... - Nie masz innej rady, jak tylko porozmawiać z burzą, zaprzyjaźnić się z nią... - Czy można zaprzyjaźnić się z lękiem? - Ina była zaszokowana. - Można, kiedy się go zobaczy, kiedy się go oswoi. - Jak mam zobaczyć coś, co jest niewidzialne? - To, co jest niewidzialne dla twoich oczu, jest widzialne dla mnie - odpowiedziało prawe skrzydło. Jest widzialne również dla ciebie, ale musisz nauczyć się patrzeć... Nie możesz być tak jak ludzie, tam na dole, pod nami. Oni prawie wszyscy są ślepi. Patrzą tylko oczyma i wydaje im się, że widzą... - To jak mam patrzeć, żeby zobaczyć swój lęk, żeby porozmawiać z burzą? - Musisz zamknąć oczy, Ina postanowiła zaryzykować. Serce biło jej mocno i bardzo szybko, ale jej gołębia ciekawość była silniejsza niż lęk przed zobaczeniem własnego lęku. Poza tym nie był to ten sam paraliżujący strach, jaki czuła przed jastrzębiem. Był jakiś inny... bardziej przyjazny. Usiadła spokojnie na gałęzi drzewa i ponownie spytała skrzydeł. - No to co mam robić? - Ja cię poprowadzę - odpowiedziało prawe skrzydło - ale najpierw zamknij oczy. To, co jest na zewnątrz ciebie, co widzą twoje oczy, może ci przeszkadzać. To, co jest wewnątrz, widzimy tylko my, a ty możesz to zobaczyć tylko swoim czuciem, swoją wyobraźnią... Zamknij oczy. Ina zamknęła oczy, - Teraz pomyśl o burzy i o swoim lęku... Poczuj go... Postaraj się nadać jakiś kształt, ale trzymaj go bardzo daleko od siebie... - cichutki szept prawego skrzydła był uspokajający. Początkowo nic jej się nie pojawiało, w wyobraźni widziała tylko czerń1, ale po chwili zaczął się wyłaniać kształt. Było to coś w rodzaju czarnej kuli albo ogromnego, czarnego, pękatego ptaka. Aż zagruchała z przerażenia... Postanowiła jednak nie otwierać oczu, aby mu się dokładniej przyjrzeć. Trzymała zaciśnięte powieki... i powoli zauważyła, że kształt w jej wyobraźni nie był już taki straszny... Zmniejszył się. „Hm - pomyślała - okazuje się, że wystarczy się nie przestraszyć, a strachy zmieniają się na mniejsze. Tylko co dalej?" - Co mam dalej robić? - spytała skrzydeł. - Zapytaj burzy i tego lęku, co ci przynoszą - usłyszała natychmiastową odpowiedz". - Co mi przynosisz? - zapytała nieco niepewnym, zdziwionym gruchnięciem, zwracając się do obrazu lęku... Nie wydawało jej się możliwe, aby lęk mógł przynosić cokolwiek innego, oprócz lęku. - Ze mną jesteś bezpieczna i pewna siebie - usłyszała wyraźne słowa. To był inny głos. To był głos jej lęku. - To, czego się boję przynosi mi bezpieczeństwo i pewność? Jak to może być, to niemożliwe! - zagruchała zdumiona. - Bronię cię przed bólem, daję ci pewność, że nigdy nie wyfruniesz poza granice gołębnika i dlatego ci, którzy są tobie bliscy, dają ci miłość, której boisz się stracić, gdybyś wyfrunęła zbyt daleko. Ina była zaszokowana. Wszystkiego się spodziewała, tylko nie tego, że jej lęk będzie się opiekował jej miłością. Nie wiedziała, co ma zrobić. - Co mam teraz robić - spytała cicho prawe skrzydło. - Podziękuj swojemu lękowi za opiekę i za to, że cię bronił przez tyle lat - usłyszała w odpowiedzi. - Ale ja nie chcę, żeby mnie bronił w ten sposób... - Miał dobre intencje - więc mu podziękuj - nalegało skrzydło. Ina ponownie spojrzała na swój lęk. Był już zupełnie inny. Bardziej przyjazny i nie taki ciemny. Zaczął nabierać kolorów lasu i słońca. - Dziękuję ci - zagruchała w myślach. - Teraz zapytaj go, czy pozwoli ci samej się bronić, bo jesteś już dorosłą gołębicą i potrafisz sama powrócić do domu nawet, jeżeli polecisz dalej, niż chciałaś - podpowiadało skrzydło. - Jestem już dorosła gołębica - zwróciła się do lęku - czy pozwolisz mi samej teraz dbać o moje bezpieczeństwo, moją pewność i moją miłość? - Zapytaj skrzydeł - odpowiedział lęk - czy nie mają nic przeciwko temu - ja przecież zależę od nich. - Czy mogę? - Ina zwróciła się do prawego skrzydła. Zdziwiło ją, że jej lęk może zależeć od skrzydeł, W końcu skrzydła służij do fruwania... no może jej skrzydła były trochę nietypowe, bo z nią pogruchiwały, ale co ma lęk do skrzydeł...? To tak, jakbym chciała porównywać gołębie pióro do sosen w lesie... Postanowiła jednak nie przejmować się... zostawiła to na później. - Tak, oczywiście - odpowiedziało skrzydło. - A ty? - pytanie skierowała do lewego skrzydła. - Tak - lewe skrzydło było bardzo lakoniczne i formalne. Ina spojrzała znów na lęk i aż zatrzepotała skrzydłami ze zdumienia. W jej wyobraźni zrodził się teraz piękny, złoty kształt przypominający gołębia, który z pewnością gołębiem nie był. Ten kształt wniknął głęboko w jej duszę, przestał istnieć w jej wyobraźni, stał się nią samą... III Jeśli ptak choć raz poleci wyżej, raz przekroczy swoje granica, nigdy już nie będzie chciał wrócić do poprzednich granic..." Ateraz porozmawiaj z burzą jeszcze raz -usłyszała znowu szept prawego skrzydła. Porozmawianie z burzą wydawało się tym razem łatwiejsze. Jeżeli burza była dawnym lekiem, był to już inny lęk, ładniejszy, przyjazny. Inie podobało się, że lęk chciał ją bronić, tylko ciągle nie rozumiała jak to jest możliwe... Zastanawiała się chwilę nad kształtem, który się jej objawił, starając się zrozumieć, co to właściwie było. Czy ten kształt mógł przypominać ptaka? Przez chwilę przeszył ją dreszcz i serce zaczęło szybciej bić, gdy przemknęła jej myśl, czy to przypadkiem nie był jastrząb... Po chwili uspokoiła się. Nie, to na pewno nie był jastrząb. Jastrzębie są czarne i podobno boją się burz jeszcze bardziej niż gołębie. Tylko, jeżeli burza ma kształt ptaka, to czym jest burza? Wyobraziła sobie znowu ten kształt i zapytała: - Czym jesteś? Czy jesteś burzą? - Tak - odpowiedziała burza. - Gdzie jesteś? - odważyła się na następne pytanie. - Jestem w tobie, jestem poza tobą, jestem wszędzie... - Czy jesteś dobra, czy zła? - Nie jestem ani dobra, ani zła. Jestem taka, jaką chcesz, żebym była. - Nie rozumiem - oburzyła się Ina. Przecież burze mogą być złe. Niszczą gołębniki. Porywają z wiatrem gołębie, mogą nawet zabić... - Jesteśmy takie, jakie jesteśmy, kiedy znajdujemy się na zewnątrz ciebie. To ty decydujesz, czy się mnie boisz, czy mnie lubisz, czy wykorzystasz moją moc, czy będziesz ode mnie stroniła i chowała się w gołębniku. To ty decydujesz, czy będziesz mnie szukała, czy uciekała ode mnie. Jeśli zdecydujesz się mnie polubić - będę twoją przyjaciółką i pomogę ci poszybować tam, gdzie zechcesz. Jeżeli jednak zechcesz dalej się mnie bać" - będę cię straszyła. To jest twoja decyzja. Ja po prostu jestem. Ina słuchała zafascynowana. Do tej pory wydawało się jej, że lęk po prostu jest i jest czymś, czego trzeba się bać. Owszem, fascynowały ją pewne elementy burzy, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby cokolwiek z tego zależało od niej. Może nie wszystkie gołębie boją się burz... - zastanowiła się przez chwilę, Nie wiedziała przecież, co robią gołębie w innych gołębnikach. - Co mam robić? - spytała skrzydeł. - Nie jest ważne, co robią inne gołębie - odgruchało lewe skrzydło - dla ciebie ważne jest to, co ty robisz. Ina przypomniała sobie rozmowę z burzą. - Jeżeli polecę z tobą, to gdzie jesteś - na zewnątrz mnie, czy wewnątrz? - spytała. - Jestem na zewnątrz ciebie, bo niosę cię swoim wiatrem. Jestem wewnątrz ciebie, bo daję ci odwagę, abyś pozwoliła się nieść. - W takim razie jesteś dobra... - ucieszyła się Ina. - Jestem taką, jaką zdecydujesz, że jestem - powtórzyła burza - jeżeli rozwiniesz skrzydła, poniosę cię tam, gdzie twoje marzenia jeszcze nie sięgają, na wysokości, których jeszcze nigdy nie doświadczyłaś. Jeżeli to, co zobaczysz, jest częścią ciebie, jeżeli to, co poczujesz, poruszy twoje serce, jeżeli poczujesz dumę i radość - wtedy jestem dla ciebie dobrą burzą... Jeżeli jednak twoje skrzydła będą napięte, jeżeli lęk przed wysokim lotem i przed zawirowaniami powietrza, które cię mogą tam spotkać, zdominuje twoje serce - wtedy jestem złą burzą. Wtedy musisz wrócić do gołębnika i bać się dalej, bo nie jesteś gotowa, aby się ze mną zaprzyjaźnić. W każdej chwili twojego lotu ty decydujesz, czy mnie lubisz, czy się mnie boisz. - Przecież lęk może przyjść niespodziewanie... Jak mogę kontrolować coś, czego jeszcze nie znam. - Znasz. Rozmawiałaś z nim przed chwilą... - Ten, z którym rozmawiałam, nie jest już lękiem, jest jakimś złotym ptakiem czy kulą... nie jest już tym, czym był przedtem. Tylko... skąd mogę wiedzieć, czy nie zmieni się z powrotem w to, czym był, gdy zacznę z tobą szybować"... - Jeśli zdecydujesz, że mnie lubisz, wtedy poszybujesz ze mną 1 wtedy będę dla ciebie dobrą burzą. Jeżeli zdecydujesz, że się mnie dalej boisz, zmienię się - odpowiedziała burza. - Ale bezpieczniej poszybować z tobą w grupie ~ stwierdziła nagle Ina. Burza milczała. Nie było żadnej odpowiedzi. Ina pomyślała, że to, co powiedziała, zabrzmiało chyba głupio... Przecież cała ta sprawa opierała się na jej lęku przed samotnym lotem. Z grupą i tak się nie bała. Tylko... wydawało się jej, że potrzebuje i burzy, do tego, aby szybować samotnie, i potrzebuje grupy, aby jej w tym locie towarzyszyła... Poczuła na skrzydłach silny podmuch wiatru... jak gdyby burza... ta prawdziwa, na zewnątrz, dawała o sobie znać. A wiec to jest teraz... Ogarnęło ją ponownie przerażenie. - Co mam robić? - spytała skrzydeł. - Leć - odpowiedziało prawe skrzydło. - Uważaj - odpowiedziało lewe. To było zaskoczenie. Skrzydła znowu nie były zgodne. Co to wszystko dla mnie znaczy? - zastanawiała się Ina. Skąd ten brak jedności u moich tak zawsze zgodnych skrzydeł? - Dlaczego mam uważać? - zapytała lewe skrzydło. - Bo część ciebie tęskni za burzą... a część się jej boi... Ja tylko wygruchałem to, co jest w tobie... - Wiem - odpowiedziała Ina - waham się, ciągle się boję... - Dzisiejsza chwila wahania - lewe skrzydło gruchało dalej -jutro może być dla ciebie chwilą radości. Sercem i marzeniem szybujesz już z burzą i wiatrem, ale ja jestem częścią twojej gołębiej natury, ta, która dotyka istoty twojego istnienia jako gołębia... Gdy tak zdecydujesz, my same poniesiemy cię tam, gdzie wiatr jest najsilniejszy, najpiękniejsze widoki, największe wysokości... - A kiedy zniknie lęk? - Kiedy zdecydujesz, żeby zniknął! - włączyło się prawe skrzydło. Tymczasem wiatr czekał jakby na to, co ona zadecyduje... Jego podmuchy raz były silniejsze, tak jakby przyciągał ją ku sobie, to znów słabsze, jakby zachęcał ją swoistą, wietrzną pieszczotą. Ina nie wiedziała, co robić... Czuła się wewnątrz rozdarta... bezpieczna z gadającymi skrzydłami i niepewna przestrzeni, samotności. Lęk ciągle istniał... Nie ufała jeszcze burzy... nie ufała podmuchom wiatru. - I co z was za pożytek, kiedy wprowadzacie mnie w takie wewnętrzne konflikty - zagruchała do skrzydeł. - My wiemy, że jesteś bezpieczna - odpowiedziało prawe, Potrafimy wylecieć poza ciebie, popatrzeć przez twoje oczy daleko w przód, zobaczyć to, czego ty jeszcze nie widzisz, poprowadzić cię najlepszą drogą, abyś zawsze wróciła do gołębnika, nawet z bardzo dalekiej podróży. Ty jedynie musisz być na to przygotowana. W tym celu musisz się przyzwyczaić do myśli o wyfrunięciu poza to, co jest twoją rutyną, poza siebie... Gdy wyobrazisz to sobie -zaczniesz się zmieniać i my zaczniemy się zmieniać. - To co mam robić? — Zrobisz to, co chcesz. Wszystko zależy od ciebie - szepnęło ponownie prawe skrzydło. Zapytaj siebie, czy jesteś gotowa na zmianę...? Czy nadszedł już czas? - Jeszcze nie jestem gotowa - zdecydowała, opuszczając dziób - jeszcze się boję, zostaję. Po tej decyzji zrobiło się jej smutno, ale w głębi serca czuła, że jej prawe skrzydło ma rację. Przecież stanowiło istotę jej gołębiego istnienia... a więc - to jeszcze nie czas. Doszła do wniosku, że życie gołębia składa się z dokonywania wyborów, a najdonioślejszym dla niej wyborem jest ten związany z określeniem istoty samej siebie... Poczuła się wyjątkowym ptakiem. Zdała sobie nagle sprawę, że nie istnieje na całym gołębim świecie żadna inna Ina. W tym momencie wyborem była jej decyzja. Szybując, można podążać za głosem serca lub głosem tego, co inne gołębie uważają za rozsądek... Pomyślała, że przecież każdy gołąb jest piękny i każdy ma nieograniczone możliwości rozwijania istniejącego w nim potencjału, poszerzania j swoich granic do poziomów, gdzie granic już nie ma. Nagle zrozumiała, że istnienie polega na wiecznym szukaniu piękna i że w ostatecznym rozrachunku wygrywa ten, kto potrafi sprawić, aby piękno stało się podstawą istnienia... Przeczuwała, że jej dotychczasowe życie w obecnej formie dobiega kresu, że rodzi się nowa Ina, bogatsza, pełniejsza. - Naucz się oddalać od tego, co cię ogranicza i nieustannie szukaj przestrzeni - szepnęło jej prawe skrzydło. Czuła, że uruchamia w sobie siły do zmian, których już od dawna pragnęła, że jej niespodziewany dialog ze skrzydłami oraz to, co się działo wokół niej i w niej, było tylko fizycznym wymiarem tych zmian. - Czego chcesz? - zapytała siebie. Odpowiedź skrzydeł brzmiała: „Przestrzeni". „Każda chwila szybowania jest największym bogactwem i na zawsze będzie we mnie trwać - pomyślała. - To tak, jakby te chwile zmieniły już na zawsze barwę mojego serca..." Ina rozpostarła skrzydła, pofrunęła tak wysoko, jak tylko mogła i - zataczając majestatyczne kręgi - poszybowała w stronę gołębnika. IV „Gdy pragniesz - przyciągasz to. czego pragniesz. Pozbądź się leku. Twój lęk może przyciągnąć to, czego się najbardziej boisz..." Życie gołębia jest zorganizowane. Każdy ma swój gołębnik, posiada gołębich przyjaciół z rodzinnego gołębnika, z którymi grucha i fruwa wokół wydzielonej sfery. Czasami zaglądają tam gołębie z innych gołębników. Rodzinna hierarchia decyduje, które z nich mają prawo przekroczyć wyznaczone granice. Na ogół gołębia straż przepędza obcych, aby pofrunęli sobie gdzie indziej. W Inie czasami odzywała się jej buntownicza natura, więc nie zawsze akceptowała to, co się podoba, czy nie podoba starszyżnie. Sama wybierała sobie towarzyszy fruwań i gruchań. Inne gołębie przyzwyczaiły się, że taka jest i przez ostatnie parę gołębich lat miała spokój ze swoimi wyborami... Nawet tata-gołąb i mama--gołębica zaakceptowali jej towarzyskie i emocjonalne gruchania oraz wędrówki. Zawsze jednak ostrzegali ją przed wichurami i burzą. To oni, swoimi opowieściami, spowodowali, że tak bardzo bała się huraganów... choć nie tak bardzo jak jastrzębi. W końcu burze to był lęk wyuczony... jastrzębie - jej własny zły sen. Teraz w głowie Iny zapanował chaos. Rozmowy ze skrzydłami, z burzą, marzenia o szybowaniu z wiatrem wydały się jej trochę nierealne. Następnego dnia nie pamiętała już dokładnie, co to były za gruchania. Czuła jednak, że musi coś zrobić. Z trudem przypominała sobie obraz burzy, który przedstawił się jej w postaci dziwnego ptaka. Marzyła, aby poszybować dalej niż zwykle. W głębi siebie tęskniła i czekała na wiatr. Nie na ten lekki, codzienny zefirek, których było dużo, ale na silną, huraganową wichurę, która tak bardzo pobudziła jej wyobraźnię... Postanowiła jeszcze raz poradzić się skrzydeł, co ma robić, gdyby nagle zmieniła się pogoda... Czego naprawdę pragnę? Zostać w gołębniku...? Zawsze fruwać z grupą...? Czy poszybować samej nie wiadomo gdzie...? - Odpowiedź już znasz - usłyszała wewnętrzny głos, zanim zdążyła zadać pytanie. Tym razem skrzydła były szybsze od niej. - Wiem, że pragnę przestrzeni, ale przestrzeń już mam, kiedy fruwam w grupie... - pomyślała. Czub jednak, że tu nie chodzi o tę samą przestrzeń, której już tyle razy doświadczała podczas wspólnych fruwań. Czuła w sercu tęsknotę do innej przestrzeni, tej, która nie ma granicy i zależy tylko od niej... Tej, której jeszcze żaden gołąb z jej gołębnika nie przekroczył. - Co mam robić? - zapytała znowu skrzydeł. - Przecież już wiesz, pokochaj burzę! - odpowiedziały. - Wczoraj miałam się przestać bać, a dzisiaj już mam pokochać coś, przed czym wszyscy ostrzegają młode gołębie? Coś, czegś jeszcze nie poznałam...? Wyście chyba zwariowały! - zagruchała gniewnie. Lęk na chwilę zmroził jej skrzydła, ale natychmiast przypomniał się jej wyobrażony symbol burzy i poczuła dreszcz podniecenia... Tak, burzę w takim kształcie można pokochać - pomyślała. - To co mam zrobić, aby pokochać burzę? - zadała skrzydłom następne pytanie. - Przecież lubisz zabawę, pobaw się z wiatrem - szepnęło lewe skrzydło. - Poczuj go całą sobą, wykorzystaj jego siłę - dodało prawe. Ina postanowiła, że przestanie się zastanawiać i zrobi coś, czego jeszcze nie robiła... Pofrunie sobie sama, bez stada, dalej niż zwykle. „Zobaczę co się sianie" - pomyślała. Przestała się martwić, co będzie, jeśli któryś z gołębi zobaczy jej nieobecność. Jeśli to się komuś nie spodoba, to jego problem" - pomyślała buńczucznie. Poczekała na odpowiedni moment i wyfrunęła z gołębnika. Już po paru ruchach skrzydeł poczuła się dziwnie... To było nieznane uczucie wolności i zupełnie innej przestrzeni niż ta, którą doświadczała do tej pory ze stadem... Nagle zapragnęła wiatru... wichury... huraganu... Chciała, aby zaistniał... Nie wiedziała, czy go znajdzie i gdzie go znajdzie, bo pogoda była spokojna i słoneczna. Pofrunęła w stronę lasu, mając nadzieję, że stare drzewa, pamiętające wiele pokoleń gołębi, poradzą jej, gdzie ma go szukać, jak długo czekać... Zaczęła wsłuchiwać się w ich szum. - Kiedy spotkam wiatr, którego szukam? - spytała sosen. - On już tu jest - zaszumiały. - Tak szybko? - jej zaskoczenie połączone było z podekscytowaniem, lękiem i z ciekawością ptaka. Gdzieś, w przestrzeni istniały przecież jastrzębie. - Gdy pragniesz - przyciągasz to, czego pragniesz -zaszumiały sosny. - Pozbądź się lęku, bo twój lęk może przyciągnąć" to, czego się najbardziej boisz... - zaszumiały dęby. Ina poczuła lekkie podmuchy pod skrzydłami... zmieniające się napięcie powietrza... obietnicę czegoś... Jastrzębie zniknęły nagle z jej myśli, zniknęła obawa. Pojawiła się chęć bliższego poznania specjalnego wiatru... Jej wiatru... Chęć poszybowania w nim i z nim, przyzwolenia, aby dotykał jej skrzydeł, przeszywania dziobem jego przestrzeni... Zaczęła marzyć o nim... Przyciągała go swoimi myślami... Czuła, że to, co zaczyna się dziać pod jej szeroko rozłożonymi skrzydłami, to nie był już wiatr z jej wyobraźni. To był prawdziwy, specjalny wiatr, który wiał tylko dla niej i którego siła wzmagała się i opadała wokół niej, zmieniając się z każdą chwilą. Wzbiła się w górę i przez moment znieruchomiała w powietrzu, wczuwając się w jego podmuchy... Wiedziała, że to już nie jest codzienne, rutynowe fruwanie. Przez jej skrzydła przepłynął nagły dreszcz, bo poczuła zwiększający się nagle napór powietrza, który ją zaczął unosić coraz wyżej, choć jej skrzydła były w dalszym ciągu prawie nieruchome. Pierwsze dotknięcia wiatru były lekkie, ledwo wyczuwalne... Szybowała, pozwalając mu owiewać i delikatnie dotykać swoich piór... od czasu do czasu lekko poruszała skrzydłami, tańcząc \v rytm jego podmuchów... Trwało to bardzo długo... tak długo, że w pewnej chwili zwątpiła, czy to jest wiatr, na który czekała od tak dawna... Wiatr jakby czytał jej myśli, choć nie zdobyła się na najmniejsze gruchniecie w jego stronę... Nagle zaczął zmieniać kierunek i siłę. Teraz już cała była z wiatrem, czuła jego niezwykłą bliskość... W zamian delikatnie muskała skrzydłami jego powierzchnie, pozwalając mu przepływać pod sobą i nad sobą. Dziękuję -usłyszała jego szept. Już się nie dziwiła, że słyszy i rozumie mowę wiatru, drzew, skrzydeł, Po pierwszych muśnięciach wiedziała, że sprawia jej to wielką radość... Zaczęła się poddawać podmuchom, starając się poczuć pieszczotę każdym swoim piórem. Wzrastała w niej chęć czucia jego przestrzeni wokół siebie i w sobie, oderwania się od rzeczywistości. Szybowania w jego objęciach i złączenia się z rzeczywistością podmuchów każdym ruchem skrzydeł. Wykorzystania wszystkich zawirowań, które jej oferował... Każdym kolejnym ruchem prosiła go o więcej siły, o więcej przestrzeni, o więcej głębi... Przestała zastanawiać się, gdzie szybuje, jak daleko jest od gołębnika, gdzie są inne gołębie. Pozwoliła porywać się w górę i w dół, coraz szybszym szybowaniem, z coraz większym zapamiętaniem, nabierając coraz większej wysokości... Czuła, że wiatr przenikał ją, obejmował, odkrywał jej doskonałość, opiekował się nią. W tym zapamiętałym locie w górę i w dół czuła się całkowicie bezpieczna. Jej skrzydła poruszały się raz szybciej raz wolniej, obejmując coraz większą przestrzeń i biorąc pod siebie coraz większe i coraz bardziej gwałtowne podmuchy powietrza... Szybowała coraz dalej, poza swoje własne granice nie martwiąc się gdzie jest, wolna od lęków i zahamowań... Jej dotknięcia stały się tak samo piękne, jak jego pieszczoty. Robiła w powietrzu najrozmaitsze, najbardziej skomplikowane figury. Czuła jak wiatr każdym zawirowaniem, każdym podmuchem wnikał coraz bardziej w istotę jej gołębiej potrzeby bycia ptakiem nowych przestrzeni, bycia prawdziwą sobą. Ina pragnęła nacieszyć się i wykorzystać każdy moment tego szybowania.. Dziobem dotykała wiatru, czuła jak pokonuje jego opór, jak go kontroluje każdym ruchem skrzydeł... Jak pozwala mu sterować podmuchami, które raz były gwałtowne, to znów tak lekkie, że ledwo wyczuwalne... Gdy rozchylała dziób - czuła jak wnikał w jej wnętrze. Gdy go zamykała, głaskał jej łebek, pieścił każde jej pióro, opływał jej ogon, pozwalając, aby ponownie puściła się w taniec... Bardzo ciepło, bardzo gwałtownie i bardzo długo, tam, gdzie obydwoje byli pod przestrzenią i ponad przestrzenią owinięci w jej rytm, zdążając do granic, które kiedyś istniały tylko w jej wyobraźni. Wiedziała, że jest już daleko poza gołębnikiem, dalej niż kiedykolwiek przedtem, ale teraz to nie było ważne. Nie istniały przerażające jastrzębie... Robiła to, co poradziły jej skrzydła, do czego tęskniła i czego w głębi siebie pragnęła od najwcześniejszego gołębieństwa. Nie martwiła się, jak powróci i kiedy powróci. Wiedziała, że istnieje w niej moc tworzenia siebie mocniejszej niż kiedykolwiek. Z każdym ruchem skrzydeł odkrywała w sobie nowe możliwości przekraczania narzuconych sobie granic. Podmuchy wiatru stawały się coraz mocniejsze, coraz bardziej gwałtowne. Ina czuła powiększającą się z każdą chwilą wewnątrz niej radość przestrzeni. Czuła też, że to ona decyduje, jak szybuje i gdzie szybuje, jaką pokonuje przestrzeń, jaką to jej daje radość i jak bardzo zmienia siebie. Jej gołębie ciało robiło wszystko to, co podpowiadała jej wyobraźnia. Każdym ruchem skrzydeł uwalniała się od dawnych lęków. Wykonywała w powietrzu niezwykłe figury i esy-floresy. Raz wytryskiwała w górę, jak cudownie lekka jaskółka; to znów nurkowała dziobem w dół, jak gdyby była drapieżnym orłem goniącym swoją ofiarę, by po chwili stać się delikatnym motylem muskającym powierzchnię wiatru. W ten sposób składała sobie i jemu swoisty hołd - niczym dawanie i branie najwyższej nagrody. Czuła się całkowicie szczęśliwa, bo wiedziała, że to ona kontroluje wiatr i decyduje, gdzie szybuje, kiedy szybuje, jak wysoko i jak daleko. Poddawała się jego pieszczotom i odkrywała jego przestrzeń z coraz większą pasją - zmieniając kierunek to w dół, to w górę, zanurzając się w głębi jego przestrzeni lub siadając na nim jak na fali rozkołysanego burzą jeziora. Robiła w powietrzu piruety, których nie powstydziłyby się najbardziej doświadczone jaskółki... Podmuchy były coraz szybsze i mocniejsze, tak szybkie, że jej panowanie nad lotem stawało się coraz trudniejsze, ale i coraz piękniejsze, Radość w Inie narastała z każdym podmuchem wewnętrznego i zewnętrznego huraganu... To był prawdziwy taniec w przestrzeni, która nie ma granic. Taniec natury złączonych ze sobą, dzikich części oszalałego prądu powietrza i oddającego się temu pędowi ptaka, który zaczął odnajdywać w tym niebywałym pędzie cząstki siebie, które spoczywały przez wiele lat głęboko ukryte. Nagle wiatr wyniósł Inę tak wysoko w górę i tak gwałtownymi podmuchami, że poczuła, jak gdyby ziemia przestawała istnieć... i razem z niebem, błyskami słońca, chmurami wszystko scaliło się w jedno niesamowite wirowanie... Niosły ją wzbierające w jej wnętrzu, potężne moce radości szybowania i przestrzeni, których już nie potrafiła hamować, ani nie chciała hamować... Ruchy jej skrzydeł stały się gwałtowne i szybkie. Wzniosła się na jeszcze większą wysokość, czując, że wiatr też zaczął tracić kontrolę, stając się wichurą tak gwałtowną, iż wypchnięta w górę nagłym jej podmuchem - szeroko rozpostarła skrzydła i ze stłumionym dźwiękiem, który przypominał ni to zagruchanie, ni to krzyk zwyciężającego ptaka, pozwoliła, aby fala tłumionej, zebranej radości przepłynęła przez całe jej ciało, wyzwalając zebraną w niej przez wszystkie pokolenia gołębi - energię życia. To było coś, czego od tak dawna pragnęła i na co czekała... Otoczyła wiatr całą sobą, zamknęła go w głębi siebie, wchłonęła jego moc... i znieruchomiała w powietrzu. W tym momencie zapadła cisza... wiatr przestał wiać tak nagle, jak nagle się pojawił. Niemal czuła dźwięk tej ciszy... Zaczęła się w nią wsłuchiwać, mając nadzieję, że chwila będzie trwała wiecznie... Odpoczywając szybowała powoli z rozpostartymi skrzydłami, zataczała szerokie, majestatyczne koła, powoli zniżając lot bez pojęcia, gdzie jest, jak daleko odleciała, jak daleko była... Bała się spojrzeć w dół, aby to sprawdzić, choć wiedziała, że instynkt zaprowadzi ją z powrotem do gołębnika... Miała wrażenie, że szybowanie trwa w nieskończoność... Myślała o burzy, której przed chwilą doświadczyła... nie było w niej już cienia lęku... Pod nią, poza nią, wokół niej była jej nowa przestrzeń. - Dziękuję... - pomyślała, łagodnie ruszając skrzydłami, zwracając się myślami ku burzy. - Dziękuję i kocham cię... - Kocham cię - usłyszała nagle szept odlatującego wiatru... - Kochamy cię - szepnęły skrzydła... - Kocham cię - usłyszała głos swojego serca... - Kocham cię - powiedziała przestrzeń i wypełniła jej istnienie nowym wymiarem. Z sercem wypełnionym pięknem, szczęściem i harmonią Ina skierowała się w stronę gołębnika... Wiedziała, że tym razem była daleko, poza jego granicami, ale nie miało to żadnego znaczenia. V „Gdziekolwiek jesteś, będziesz opadała, utrzymywała się lub wznosiła ze swymi myślami.. Jesteś tak słaba, jak twoje lęki i tak silna, jak twoje pragnienia. Tak słaba, jak twoje złe wyobrażenia, tak silna jak dobre..." Od momentu jej zwariowanego fruwania minęło parę dni. Flirt z burzą i pieszczoty z wiatrem całkowicie zdezorientowały Inę, Nie wiedziała, co ma robić, czego się bać, czego nie bać, co kochać. Wiedziała, że gołąb musi się czegoś bać, inaczej nie byłby gołębiem. Na szczęście - pomyślała - mam jeszcze lęk przed jastrzębiem. Nikt mnie nie zmusi, żebym się tego przestała bać. Żadne skrzydło, żadna burza, żaden wiatr. Mam ten lęk, lubię go, czuje się z nim dobrze, bo daje mi pewność, że czegoś się boję, tak jak każda szanująca się gołębica. Nie mogła pozbyć się myśli o wietrze... Serce jej zaczynało szybciej bić, kiedy myślała o locie poza granice, o zwariowanych figurach, które wykonywała w powietrzu i niesamowitym uczuciu wolności i przestrzeni, o tym, co na koniec usłyszała... Wtedy w jej głowie nie było żadnych jastrzębi, żadnych lęków. Była tylko przestrzeń i przyjemność szybowania. Po paru dniach i po ochłonięciu przyszły refleksje... Przecież gołębia mądrość nakazuje, aby nie fruwać zbyt daleko... aby być rozsądną i fruwać zgodnie z gołębią tradycją. Do tego była przyzwyczajona... Poprawnie i w grupie... bez esów-floresów w powietrzu, bo inne gołębie będą o niej źle gruchały. - Co mnie obchodzi, o czym gruchają inne gołębie! -pomyślała z lekkim gniewem na siebie. Ja mam swoje doświadczenia, one mają swoje. Nie sądzę, aby inne gołębie szeptały i gruchały ze swoimi skrzydłami, tak jak ja to robię... Szybowanie z burzą było zmianą w niej samej, tylko na jak długo? Granice, które sobie wyznaczyła i które dotychczas stanowiły o jej wewnętrznym komforcie, stały się nagle zbyt ciasne, gołębnik zbyt mały, gołębia tradycja zbyt sztywna. - Tylko co mam zrobić - pomyślała - aby na stałe rozszerzyć te granice...] aby nie była to tylko jednorazowa przygoda... aby to było trwałe... aby zmiana stała się mną...? - Czego naprawdę chcesz? - usłyszała gruchanie skrzydeł. - Nie chce znowu zacząć bać się burzy... - Nie pytam, czego nie chcesz - tym razem głos lewego skrzydła dominował w jej głowie - skoncentruj się na swoim pragnieniu. - Chcę przestrzeni, tylko to się dla mnie liczy -odpowiedziała... Chcę pokochać wiatr - dodała po chwili z wahaniem. - A co czujesz teraz - zaszeleściły pióra prawego skrzydła. - Czuję się podzielona... - Nie możesz szybować, używając tylko jednego z nas -zagruchało znowu lewe - tylko razem możemy cię wznieść w górę. Kiedy całą sobą będziesz chciała zmiany, wtedy zrealizujesz swoje pragnienie... Kiedy jej brak będzie dla ciebie bólem i tęsknotą, a jej zaistnienie - twoim szczęściem i harmonią, wtedy zmiana stanie się tobą. - To co mam zrobić? - powtórzyła w myśli Ina. - Poszybować innymi drogami - odpowiedziało lewe skrzydło. Kiedy fruwasz zawsze tym samym szlakiem, my wiemy, jak szybko mamy machać, gdzie i ile razy skręcisz, z kim pogruchasz... Możemy wyłączyć naszą uwagę, bo wszystko jest zawsze tak samo, tak jak słońce, które połowę dnia idzie w górę i drugą połowę w dół... Wczoraj, gdy poleciałaś z burzą, czułyśmy się obudzone, wewnątrz nas stworzyłaś inny szlak, inne wrażenie. Tylko wtedy, kiedy wzmocnisz nowe szlaki, zmienią się wewnątrz ciebie stare. Każde szybowanie w starych granicach, każde zawrócenie, gdy do nich się zbliżasz, staje się jedynym znanym nam światem i jedynym wzorem dla nas. Przyzwyczaiłyśmy się do niego tak bardzo, że ustawiamy nasze pióra tak, abyś ich nie mogła przekroczyć... Dopiero burza pomogła nam zrobić inaczej. Ina wsłuchała się zafascynowana w ten wewnętrzny głos skrzydeł, nie mogąc jeszcze zrozumieć, co właściwie ma zrobić...? Jak wzmacniać te inne szlaki? Przez chwilę wsłuchiwała się jeszcze w siebie, ale skrzydła milczały... Zdała sobie sprawę, że jest w środku gołębnika, słyszała gruchanie innych gołębi... Nie zważając na nie, wyfrunęła na zewnątrz, zatoczyła szerokie koło nad zagajnikiem i usiadła na gałęzi... Wiał lekki wiatr i delikatny szelest liści pozwolił jej na skupienie uwagi na tym, co powiedziały skrzydła... Wczuła się w szum wiatru, przypomniała sobie to, co przeżyła i nagle... wszystko stało się jasne. „Trzeba ciągle, bez przerwy poszerzać swoje granice - ta myśl była wyraźna i dominująca. - Tylko to pozwoli doświadczyć" przestrzeni, pomoże pokochać zmianę, ugołębić ją na stałe". Ina miała ochotę pofrunąć daleko, mimo iż tym razem nie było wiatru, nie było burzy, która by jej w tym pomogła. Wahała się chwilę, ale czuła, że jeszcze nie jest gotowa, tak jak poprzednio była gotowa pieścić się z wiatrem, jak gotowa była pokochać burzę. Szybowanie samotne, bez innych gołębi, bez stada, bez pomocy wiatru, bez zatracenia się i zachłyśnięcia przestrzenią wydawało się jeszcze zbyt trudne. Zrozumiała teraz znaczenie tego, co chciało jej przekazać lewe skrzydło... Tak, na pewno miała stworzony w sobie wzór fruwań, latań, szybowań. Każde jej fruwanie do własnej granicy wzmacniało to, co w sobie sama stworzyła... Czuła, że jej następnym zadaniem będzie pofruniecie dalej, poza siebie i bez pomocy burzy. To było dziwne uczucie. Podziwiała mądrość skrzydeł, które jej podpowiedziały: „Pokochaj burzę". Pokochać to, czego się gołębie boją... Pokochać wiatr, który przylatuje z burzą. Coś, co] kiedyś wydawało się jej niemożliwe? „Skoro jednak niemożliwe staje się rzeczywistością - myślała dalej - to co jeszcze jest możliwe? Jakie są granice niemożliwości?" - Granice są tylko w tobie - szepnęło prawe skrzydło. - Skąd mam wiedzieć, jak daleko pofrunąć, aby zniknęły? zapytała. _ My to wiemy - jesteśmy przecież twoimi skrzydłami, pomożemy ci przekroczyć każdą granicę... ale tylko ty możesz nam to kazać zrobić... - Skąd mam wiedzieć, co mam kazać i jak mam kazać? Nie mogę wam kazać mnie zanieść poza granicę lęku... - Przypomnij sobie uczucie bezgraniczności - prawe skrzydło dominowało w tej konwersacji. - Pamiętam to uczucie, ale to było wtedy, gdy szybowałam z wiatrem. - Uczucie pokonania starych granic jest już częścią ciebie, jest w tobie, jest twoim doświadczeniem - szept prawego skrzydła był coraz wyraźniejszy - powróć do niego. Przeżyj go jeszcze raz. Ina zamknęła oczy i poczuła, że w wyobraźni znowu szybuje bardzo daleko i wysoko z wiatrem. Poczuła wzbierające w niej momenty szczęścia, wznoszenie się i opadanie, doświadczenie ogromnych wysokości. Zaczęła znów przeżywać istnienie w sobie nowej przestrzeni, uczucie zatarcia się jakichkolwiek granic. - Zapamiętaj to uczucie, zamknij je w sobie, abyś zawsze mogła je przywołać - szepnęło znów prawe skrzydło - ono poprowadzi cię wszędzie tam, gdzie są twoje marzenia. Przez ciało Iny znów przeszedł dreszcz dawnego przeżycia, Połączony ze spokojem i pewnością bezpiecznego powrotu. - Niech będzie zamknięte w tobie - pomyślała, zwracając się > prawego skrzydła w momencie, kiedy poczuła, że znów w pełni przeżywa swoją przygodę... - Dobrze - odpowiedziało. - Za każdym razem, gdy pomyślisz o mnie, przypomnisz sobie i przeżyjesz znowu to, co przeżywasz teraz... - Za każdym razem, gdy pomyślisz o mnie, przypomnisz sobie i przeżyjesz znowu to, co przeżywasz teraz... - Za każdym razem, gdy pomyślisz o mnie, przypomnisz sobie i przeżyjesz znowu to, co przeżywasz teraz... - Za każdym razem, gdy pomyślisz o mnie, przypomnisz sobie i przeżyjesz znowu to, co przeżywasz teraz... - Po co gruchasz to tyle razy - Ina przerwała skrzydłu. Była wyraźnie rozdrażniona tym powtarzaniem. Nie jestem przecież głucha... usłyszałam za pierwszym razem... - W ten sposób lepiej to zapamiętasz... - odpowiedziało -pomyśl teraz o mnie, wyobraź mnie sobie. Ina wyobraziła sobie swoje prawe skrzydło i natychmiast poczuła swoją wolność wyboru przestrzeni. To było to, o co chodzi. Nie wiedziała jednak od czego zacząć. Miała ochotę pofrunąć sama, bez wiatru, bez nikogo, aby sprawdzić, czy się jeszcze boi, ale gdy tylko o tym pomyślała, pojawił się w jej wyobraźni obraz jastrzębia. Jak mogę latać dalej niż inne gołębie, gdy dalej boję się jastrzębia i chcę się go bać...?" Ta myśl była bardzo wyraźna i dominująca. - Skąd wiesz, gdzie są jastrzębie? - spytało prawe skrzydlo.. - Są poza moimi granicami - odpowiedziała. - Skąd wiesz, że są poza twoimi granicami, skoro nigdy poza nimi sama nie byłaś? - dodało lewe. - Byłam z wiatrem i burzą... - odpowiedziała. - To nie to samo. Żeby zobaczyć, gdzie są jastrzębie, musisz pofrunąć poza swoje granice sama - szeptało dalej. - Tylko ty możesz zobaczyć, jak daleko jest twój lęk. - Jak to zrobić, skoro się boję? - spytała. - Pomyśl o mnie - szepnęło prawe skrzydło. Ina wyobraziła sobie prawe skrzydło i natychmiast poczuła, że w myślach znów jest z wiatrem, szybuje wysoko, że nie ma granic i jastrzębi... Obraz i uczucie były wyraźne i dominowały w jej całym ciele. - Teraz wyobraź sobie swoje granice, których jeszcze sama nie przekroczyłaś - ciche gruchanie pochodziło znowu od prawego skrzydła. Ina wyobraziła sobie wszystkie momenty, kiedy dolatywała do wyznaczonych przez siebie przestrzeni i zawracała, gdy była sama. Przypomniała sobie przestrzenie szybowania z innymi gołębiami, powroty i przestrogi, że nie wolno fruwać dalej. Przypomniała sobie wcześniejsze szybowania z rodzicami i młodszym rodzeństwem, ich rady i straszenia... Przez cały czas utrzymywała w sobie obraz prawego skrzydła i uczucie wolności. Czuła, jak tamte obrazy stawały się coraz bardziej niewyraźne, zamazane, dalekie, mniej ważne. - Dobrze - pochwaliło ją prawe skrzydło - teraz, myśląc o mnie, w wyobraźni przekrocz te granice, wyznacz sobie nowe, większe przestrzenie i zobacz, czy nie ma tam jastrzębi. Ina zawahała się chwilę, ale gdy lekko poruszyła prawym Bydłem usłyszała w sobie szept burzy: „Kocham cię", szept wiatru „Kocham cię", bicie serca... Z nowym uczuciem wolności wyobraziła sobie samotny lot poza granice gołębnika... Zaczęła w myśli szybować coraz dalej tam, gdzie sięgały jej marzenia... Widziała nieznajome lasy, nowe pola, mijała nieznane gołębniki, porośnięte zagajnikami wzgórza. Wznosiła się na wysokości, o których poprzednio bała się nawet myśleć. W miarę tego szybowania czuła się coraz spokojniejsza, coraz bardziej pewna siebie. W jej wyobraźni było tylko czyste niebo, coraz większa piękniejsza przestrzeń, coraz jaśniejsze i piękniejsze słońce... Nie było tam śladu jastrzębi, był tylko spokój i piękno spokojnego, pełnego gołębiej pasji lotu... Zaczęła tworzyć w myśli nowe figury powietrzne, których żaden gołąb jeszcze nie próbował, ale które widziała u innych ptaków... Cieszyła się nimi i powtarzała je w wyobraźni po wielokroć, czując się tak, jakby rzeczywiście to robiła. Jej lot w myślach trwał bardzo długo... W końcu wyobraziła sobie, że znów chwyta pod skrzydła swój wiatr, wiruje w zwariowanym tańcu wzajemnych pieszczot i kołysań i wraca zmęczona do znanego sobie zagajnika. - Gratulujemy, dobra robota - zagruchały zgodnie skrzydła. - Dziękuję, co robić dalej? - zapytała. - Tam, gdzie byłaś, nie było jastrzębi, nie było lęku -m zagruchało prawe - To, co tworzą teraz twoje wewnętrzne oczy, jest bezpieczne i im częściej będziesz w myślach szybować, tym więcej bezpieczeństwa będzie w tobie, tym dalej odsuną się jastrzębie i tym łatwiej ci będzie pofrunąć tam naprawdę... - Rób to każdego dnia - zagruchało lewe. - Gdy przyzwyczaisz nas wyobraźnią do takich lotów, same poniesiemy cię tam, gdzie myślą nas zaprowadziłaś. Im więcej razy to zrobisz, tym łatwiej przyjdzie nam przekroczyć każdą granicę. Pewnego dnia tak oswoisz swojego jastrzębia, że będziesz mogła porozmawiać z nim... Wtedy nie będzie już w tobie żadnych granic. Ina nie mogła sobie wyobrazić „rozmowy" z jastrzębiem... Na samą myśl o tym czuła paniczne drżenie piór i jakiekolwiek „oswajanie'7 było dla niej czymś' tak obcym i dalekim, że wydawało się jej, iż skrzydłom pokręciło się coś w piórach. - Myśli, marzenia, szybowanie, góry, wiatr i burze są twoją drogą - zaszeptało dalej prawe skrzydło - My jesteśmy z twoimi myślami i każda zmiana zacznie się od nas... Gdy myślisz -podróżujesz. Gdy kochasz - przyciągasz, /najdziesz w sobie dokładnie to, co myślisz. Dostaniesz to, co nimi stworzyłaś, nie mniej i nie więcej. Gdziekolwiek jesteś, będziesz opadała, utrzymywała się lub wznosiła ze swymi myślami, swoją wyobraźnia. Będąc tobą, staniemy się tak słabe, jak twoje lęki, i tak silne, jak twoje pragnienia. Tak słabe jak twoje złe obrazy i tak silne jak te dobre. - Tyle było we mnie niepotrzebnych obrazów... niepotrzebnych gruchań - pomyślała nagle Ina. - Dzisiaj nie równa się wczoraj, jutro będzie tym, co stworzysz teraz - szept prawego skrzydła był uspokajający... Przeszłość jest czasem, który istnieje tylko w twojej głowie... Przyszłość będzie taka, jak zdecydujesz, aby była.. Przyszłość - nie równa się przeszłości.. Jastrząb jest tylko wtedy straszny, kiedy dajesz mu moc straszenia... ~ Ale przeszłość była taka, jak była... Moje złe sny były i są we rnnie - zaprotestowała Ina. - Teraz przeszłość jest obrazem w twojej głowie... czasami przypomnieniem przeszłych gruchań... czasami uczuciem w nas... Tylko tak istnieje... Nie ma innej przeszłości niż ta, która jest, w tobie... Przeszłości nie możesz zmienić, możesz tylko zmienić sposób, w jaki ją pamiętasz... w jaki o niej myślisz... Musisz tylko chcieć tak zdecydować. Ina przestała słuchać gruchania skrzydeł, bo wydawało się jej to zbyt skomplikowane, zbyt pogmatwane... Postanowiła przyjąć do wiadomości to, co mówią, chociaż myśl o jakiejś rozmowie z jastrzębiem była dla niej wyjątkowo przerażająca... Ponownie pomyślała o prawym skrzydle i natychmiast wróciła jej pewność siebie i wewnętrzny spokój... Miała w wyobraźni dwie rzeczy:; wspomnienia burzy i wyobrażenie przestrzeni tak wielkiej, jak jej] marzenia. Spokojnie uniosła się w powietrze i pofrunęła w stronę gołębnika... VI „Spójrz w głąb siebie . Masz w sobie radość, masz smutek, masz gniew i masz szczęście.. Możesz zdecydować, które z tych emocji chcesz czuć." Gdy myślisz - podróżujesz, gdy kochasz - przyciągasz. Te słowa szumiały w głowie Iny i tworzyły w niej różne obrazy, przypomnienia, emocje. Pragnęła szybować inaczej niż pozostałe gołębie. Rozumiała, że jej bordowo-wiśniowa inność polega nie na tym, aby mieć inny kolor piór, lecz aby fruwać inaczej, dalej, dłużej, wyżej... Kolor jest ozdobą inności. To, że gołębie podziwiały jej pióra, że wiele z nich chciało z nią gruchać, już jej nie wystarczało. Co z tego, że inne gołębie fruwały tylko w stadzie, że bały się wychylić dziób poza wyznaczone granice... że chowały się przed silniejszym wiatrem i unikały burz... W ten sposób widziały tylko część przestrzeni a pewno nie potrafiły doświadczyć wrażeń szybowania w porywach huraganu, przyprawiających o drżenie piór. Rutynowe fruwania w stadzie stawały się dla Iny coraz nudniejsze. Od czasu flirtu z wiatrem fruwała z mniejszym przekonaniem, nieco krócej, bez zwykłej pasji. Jej pogruchiwania z innymi gołębiami były szybsze, bardziej zdawkowe... Bardzo obawiała się, że ktoś zauważy, że nie jest już tą samy Iną... Potrzebowała grupy, potrzebowała wspólnych fruwań, bo dawały jej poczucie bezpieczeństwa... Kiedy jednak szybowała wyżej niż inne gołębie, one ściągały ją w dół... Kiedy starała się polecieć dalej, przywoływały ją z powrotem do stada... Kiedy wykonywała w powietrzu bardziej skomplikowane figury, których inne gołębie nie potrafiły powtórzyć - przywoływały ją do porządku, karcąc ostrymi pogruchiwaniami. - Pozwólcie mi pofrunąć samej - poprosiła kiedyś w czasie jednej ze wspólnych wypraw w stronę pobliskiego jeziora. - To zbyt niebezpieczne, nie możesz tego zrobić bez naszej wiedzy - odpowiedziały... - A jeśli pofrunę? - Przestaniesz być częścią grupy. Tylko my cię możemy ochronić, tylko my możemy ci zapewnić bezpieczne przeloty wokół gołębnika. Ina drżała na myśl, co by się stało, gdyby któryś z gołębi dowiedział się, że była sama tak daleko, że szybowała z wiatrem bez ich wiedzy i towarzystwa poza granice, które pozwoliła, aby jej stworzyli. Poza granice, tak uważnie pilnowane i których do tej pory wiernie przestrzegała... Wprawdzie teraz już wyfruwała od czasu do czasu poza gołębnik w czasie drzemki pozostałych, ale nie dawało jej to już takiej satysfakcji jak kiedyś... Były to zawsze te same fruwania, te same miejsca, te same widoki... Gdy zbliżała się do granicy... zawracała. Czuła się tak, jakby jakaś nieznana siła wciskała ją w ten sam korytarz, w ten sam wzór fruwania. W ten sposób minęło wiele gołębich miesięcy, pełnych rutynowych fruwań, rutynowych gruchań, bez żadnych odchyleń od normy, bez niepotrzebnych myśli, nawet bez tęsknot. Ina zauważyła tylko, że skrzydła przestały z nią gruchać... Zaczęła zastanawiać się, dlaczego tak się stało? Dlaczego odkąd postanowiła pozostać w tej samej przestrzeni, robić wszystko to, czego .się po niej spodziewają - skrzydła przestały odpowiadać na jej pytania? „Czy zawsze chcę być taka jak teraz?" - zapytywała siebie od czasu do czasu. Odpowiedź, którą instynktownie wyczula, nie by ta odpowiedzią, mogącą podobać się stadu. W stadzie każdy gołąb miał swoje wyznaczone miejsce, wyznaczona rolę i wyznaczoną przestrzeń... W głowie Iny zaczęły pojawiać się znowu obrazy, które zaczynała zapominać i o których nie chciała zapomnieć. - Pozwólcie mi poszybować samej - poprosiła ponownie swoich towarzyszy. Tym razem nie odpowiedzieli nic. Pytanie było zbyt prowokacyjne, zakłócające normalne funkcjonowanie grupy. Od tego momentu zaczęła wyczuwać dziwny chłód wśród innych gołębi... Przestały się do niej odzywać, przestały z nią gruchać... Nie patrzyły w jej stronę... Nikt już nie zapraszał ją na wspólne loty wokół gołębnika, a kiedy wylatywała za nimi, grupa zmieniała Kierunek lotu i udawała, że jej nie widzi. Ina nie wiedziała, co robić. Ignorowana mogła szybować sama, ale w tej sytuacji odechciało się jej wycieczek... Czekała, aż ktoś z grupy ją poprosi i czekając - czuła samotność, ból, smutek.., Nie cieszyły jej podmuchy wiatru, nie myślała o burzy, o jastrzębiach, myślała tylko o tym, co było... i co przestało być. Osowiała i markotna siedziała w gołębniku godzinami, nie wychylając dzioba poza jego ściany, wspominając wspólne fruwania... Zmuszała się, aby od czasu do czasu dziobnąć kilka ziaren, mając nadzieję, że coś się zmieni, że inne gołębie znów zaczną zabiegać o jej względy.,, ale nic się nie działo i pustka była coraz głębsza, coraz smutniejsza, coraz bardziej rozpaczliwa, aż któregoś dnia w jej myślach przerodziła się w ocean, którego dna nie była już w stanie nawet sobie wyobrazić. - Dlaczego jesteś smutna? - usłyszała nagle szept prawego skrzydła. Była zaszokowana. Od tylu miesięcy skrzydła z nią nie rozmawiały - a tu w takiej chwili, takie głupie pytanie... Jej własne skrzydło, które jest przecież częścią niej samej, nie wie i nie' rozumie, dlaczego jest smutna... Jak to możliwe, że nie widzi tego dna oceanu rozpaczy...? - Dlaczego jesteś smutna? - usłyszała ponownie ten sam szept. - Jak to dlaczego? - obruszyła się. Przecież wiesz, dlaczego!!! Jestem smutna, bo jestem sama, bo nikt nie chce ze mną fruwać. Bo mnie wszystkie gołębie IGNORUJĄ. - Ale dlaczego jesteś smutna? - pytanie powtórzyło tym razem lewe skrzydło. - Jestem smutna, BO JESTEM SAMA – powtórzyła z nieukrywaną złością i ze zdziwieniem zauważyła, że jej ocean rozpaczy stał się jakby nieco płytszy... - Tak, ale dlaczego jesteś smutna - zapytały oba skrzydła jednocześnie. Tego już było za wiele. Zatrzepotała skrzydłami i wyfrunęła z gołębnika, machając nimi z całą furią, na jaką było ją w tym momencie stać. Po wykonaniu kilku dziwnych figur w powietrzu wylądowała wreszcie na gałęzi pobliskiego drzewa z mocnym postanowieniem, aby rozprawić się ze swoimi skrzydłami lub przynajmniej dowiedzieć się, po co zadają takie idiotyczne pytania. - No to, dlaczego jesteś taka smutna? - usłyszała szept skrzydeł natychmiast po wylądowaniu. - DLATEGO, że jestem sama, że nikt ze mną nie grucha, że boję się przestrzeni, że nie mam z kim szybować, że inne gołębie się ze mnie śmieją, że na cokolwiek spojrzę, przypomina mi... -zaczęła recytować jednym tchem. - To wszystko prawda - przerwało jej lewe skrzydło - ale tak naprawdę, dlaczego jesteś SMUTNA? Gołębie są ptakami bardzo łagodnymi i w ich gruchaniu niema przekleństw, ale tym razem Ina przełamała te niepisaną tradycję i rzuciła w kierunku skrzydeł solidnym grochem, dosadnie określając, co myśli na temat ich rodowodu. - Nie złość się - powiedziało spokojnie lewe skrzydło, kiedy skończyła swoje gniewne pogruchiwania - tylko pomyśl, dlaczego NAPRAWDĘ jesteś smutna. - Teraz nie jestem smutna! Jestem zła! - odgruchnęła. - A dlaczego jesteś zła? - spytało prawe skrzydło. - Bo zadajecie idiotyczne pytania? - Nie jesteś zła dlatego, że zadajemy pytania, tylko dlatego, że ty MYŚLISZ o nich, że są idiotyczne. Jesteś zła dlatego, że w tym momencie sama ZDECYDOWAŁAŚ, żeby być zła... -.szepnęło lewe skrzydło... - Nie jesteś smutna dlatego, że inne gołębie z tobą nie rozmawiają - dodało prawe - tylko dlatego, że sama w sobie ZDECYDOWAŁAŚ, że to, iż z tobą nie rozmawiają - dla ciebie znaczy smutek... - Jak to zdecydowałam? - zdumiała się Ina. Przecież ja o niczym nie decydowałam. To przyszło samo. Nie chcą, abym fruwała z nimi, wiec mam tylko moje wspomnienia, pamięć tych wspaniałych, wspólnych wycieczek i gruchań, mam tylko pustkę... | - A kto te wspomnienia wspomina? Kto o nich myśli? - nalegało prawe skrzydło. - Ja, ale nie mam nad tym żadnej kontroli - upierała się Ina. - To kto ma nad tymi myślami kontrolę - zapytało skrzydło. Kto decyduje, czy machasz nami, czy nie? - Ja, ale przecież nie mogę tego zmienić- To jest we mnie zbyt głęboko! - A jak głęboki jest teraz ocean twojej rozpaczy? - spytały skrzydła. Ina przez chwile starała się wyobrazić sobie swój ocean, ale tym razem w jej wyobraźni było to już coś w rodzaju sadzawki, co najwyżej płytkie jeziorko smutku, bo ciągle była zła na swoje skrzydła i ta złość wyraźnie spłyciła jej smutek. - Teraz jesteś na nas zła, prawda? - prawe skrzydło doskonale odczuło jej nastrój. - Tak - odpowiedziała. - Dlaczego jesteś zła? - Bo chcę być zła! - Ina znowu poczuła poirytowanie. Czuła, że skrzydła wpuszczają ją w jakąś' pułapkę, tylko nie bardzo wiedziała w jaką. - Tak samo szybko, jak zmieniłaś swój smutek w złość, możesz zmienić smutek w cokolwiek innego.,. - Na przykład w co? - spytała ironicznie Ina. - Na przykład w uczucie szczęścia - odpowiedziały jednocześnie skrzydła. - Nie mogę czuć się szczęśliwa, kiedy tyle wysiłku i serca włożyłam we wspólne loty i teraz nikt o tym nie pamięta - Ina zdecydowanym gruchnięciem pogłębiła swoją sadzawkę, zmieniając ja w solidne jezioro smutku. - Ciekawe przekonanie - zagruchało sarkastycznie prawe skrzydło - a mnie wydawało się, że chcesz być wyjątkową gołębicą, inną niż wszystkie pozostałe. Ina przemilczała dumnie tę ironię. - Czy mogę ci zadać pytanie? - usłyszała po chwili szept prawego skrzydła. Tym razem nie było już w tym szepcie cienia sarkazmu. Była troska, chęć pomocy... Po chwili wahania Ina gruchnęła przyzwalająco. - Czy byłaś kiedyś szczęśliwa, fruwając bez grupy? Sama...? To pytanie zaszokowało ją. Jej myśli natychmiast skierowały się w stronę samotnych, zwariowanych szybowań, niesamowitych figur powietrznych, porywów wiatru, rozmów z burzą... Była sama, ale czy była szczęśliwa...? Cokolwiek to było, było na pewno czymś wspaniałym, było radością... Powoli rozprostowała skrzydła, podniosła w górę dziób, potrząsnęła głową... Z jej oceanu smutku pozostała już tylko kałuża, z której wyrastała sosna pełna niedojrzałych szyszek. - Tak - odpowiedziała niepewnie... - To spójrz teraz w głąb siebie - szeptało dalej prawe skrzydło... Masz w sobie radość, masz smutek, masz gniew i masz szczęście... Jeśli chcesz, możesz zdecydować, które z tych emocji chcesz odczuwać... Co wybierasz teraz, co chcesz czuć...? - Chcę się czuć dobrze... - To pomyśl o tym, co było dobre, pomyśl o swojej wyjątkowej burzy, o tym, co usłyszałaś od niej i od wiatru. Ina znowu wyprostowała się, przypominając sobie swoje wariackie fruwania... Znów przez chwilę poczuła w sobie radość przestrzeni, poczuła podmuchy wiatru pod skrzydłami, poczuła dreszcz radości... Na moment stała się znów szalona Ina. w samotności szukającą nowych przestrzeni. - A teraz znowu pomyśl o tym, że JESTEŚ SAMA ., - prawe skrzydło przerwało te sielankę. Ina natychmiast pochyliła dziób, położyła po sobie skrzydła i zauważyła, jak kałuża, której już właściwie nie było, nagle ponownie stała się głęboką wodą... Zniknęła sosna, a jezioro smutku stało się morzem, które falami zaczęło zalewać jej serce— K/y pojawiły się w jej oczach, a jej gołębie życie ponownie zaczęło tracić sens... Żałowała, że skrzydło wtrąciło się w momencie, gdy zaczęła się czuć dobrze... Zauważyła, że drzewo, na którym siedzi. straciło swój intensywny kolor zieleni, stało się jakieś szare i nieciekawe... Nawet lekkie podmuchy wiatru zaczęły ją denerwować... Postanowiła natychmiast wrócić do gołębnika, aby znów czekać i w smutku rozmyślać o dawnych gruchaniach... luz miała zerwać się do powrotnego lotu, gdy prawe skrzydło przerwało jej tok myśli. - Spójrz w górę - szepnęło - co widzisz? Ina machinalnie podniosła dziób, spojrzała w niebo, ale poza kilkoma smutnymi chmurami nie zauważyła nic specjalnego. - Nic nie widzę - odgruchnęła niechętnie - tam są tylko chmury... Czarne, takie jak we mnie. - A kto je przesuwa po niebie? - Wiatr - Ina zaczęła się już przyzwyczajać do głupich pytań. - Po co mnie meczysz? - gruchnęła gniewnie do skrzydła. - Chcę już wracać. Niecierpliwie machnęła obydwoma skrzydłami, ale nie uniosła się w górę. Czuła się zdezorientowana i wytrącona z równowagi. - Teraz pomyśl znowu o burzy - zagruchało powoli, ale bardzo wyraźnie prawe skrzydło - o wietrze... poczuj w sobie radość przestrzeni... poczuj podmuchy pod nami... dreszcz radości szybowania... przeżyj szaleństwa zawirowań... poczuj te zawirowania... zobacz ziemię taką, jaką ją wtedy widziałaś... zobacz mury takie, jakimi wtedy były... zobacz niebo i przypomnij sobie jego kolor... przypomnij sobie, jak piłaś powietrze dziobem? Jak machałaś nami? W miarę, jak Ina wsłuchiwała się w szept skrzydła, ponownie pojawiły się w jej wyobraźni wspaniałe obrazy, szczęśliwe odczucia... Pełnia gołębiego oddechu napełniła swoje płuca i zagruchała z podniesionym dziobem. Ze zdumieniem zauważyła, że w mgnieniu oka, z morza nie została nawet kałuża. - Jaka się wtedy czułaś? - spytało skrzydło. - Mocna... szczęśliwa... wolna... - odpowiedziała powoli. - Co jest mocne? - Dęby... - Czym jest szczęście,..? - Róża... - nie wiedziała, dlaczego akurat róża przyszła jej do głowy. - Czym jest wolność? - Przestrzenią. Na miejscu morza smutku, w wyobraźni Iny wyrósł nagle wspaniały dąb, a na jego szczycie zobaczyła czerwony różę... Ina pomyślała, że to nie ma sensu, że róże nie rosną na dębach, ale teraz nie było to ważne... Te zwariowane obrazy stworzyła spontanicznie, w wyobraźni pojawiły się same i były tym, czego najwyraźniej potrzebowała. Zauważyła, że ogromna moc dębu zmieniła nagle jej wewnętrzną energię, poczuła się o wiele mocniejsza w środku... Czuła znowu radość, tamtą radość... Czula, że wraca do niej przestrzeń. - Spójrz wewnątrz siebie - szepnęło znów prawe skrzydło... Masz w sobie radość i smutek, rozpacz i szczęście, gniew i spokój, niepewność i moc... Tylko ty decydujesz, co chcesz czuć... Kiedy jesteś smutna, my pomagamy ci być smutną... Ruszamy się powoli, fruwamy z tobą nisko... Kiedy jesteś szczęśliwa - pomagamy ci być szczęśliwa... Machamy szybko, fruwamy z tobą wysoko... Czy jesteś sama, czy w stadzie, czy szybujesz z wiatrem, czy w ciszy, my jesteśmy z twoim uczuciem... Jeżeli chcesz się czuć dobrze, musisz po prostu tak ZDECYDOWAĆ i dać nam rozkaz... My zawsze szanujemy i wykonujemy twoje rozkazy... - Ale przecież ja nie mam kontroli nad tym, co czuję, smutek przychodzi do mnie, kiedy niedobre rzeczy dzieją się poza mną - zaprzeczyła Ina, - Nie jest ważne, co dzieje się poza; tobą -- zagruchało wyraźnie lewe skrzydło - ważne jest to, co TY myślisz o tym, co się dzieje poza tobą i co sobie wyobrażasz., - Przecież nie mam kontroli na tym, co sobie wyobrażam -broniła się Ina.. Te obrazy przychodzą same... - Przed chwila byłaś smutna... potem szczęśliwa... potem znowu smutna... potem znów szczęśliwa..?- zagruchało lewe skrzydło... - Tak, ale to wy kazałyście mi to zrobić - My jesteśmy tobą - szepnęły jednocześnie - to ty ZDECYDOWAŁAŚ, gdzie są twoje myśli i takie stwarzasz sobie obrazy... - Nie wiem, czy bez was potrafię to sama zrobić...?- Ina ciągle nie była przekonana... - Gdy jesteś smutna - gruchało po cichu lewe skrzydło -myślisz, że coś straciłaś, znasz swój smutek i po pewnym czasie przyzwyczajasz się do niego, nawet zaczynasz go lubić, bo pasuje do tej właśnie sytuacji. Gdy DECYDUJESZ, czuć radość pomimo tego, co się dzieje poza tobą - patrzysz na to, co zyskałaś, a nie na to, co tracisz. Poznajesz lepiej siebie, uczysz się być czarodziejską gołębicą... Czarodziejką, która mrugnięciem powieki potrafi wysuszyć ocean i zmienić go w rozłożysty dąb. Możesz być tą jedyną i wyjątkową gołębicą, która potrafi zasadzić różę na szczycie dębu i stworzyć z niej symbol swojego szczęścia... Potem, kiedykolwiek pomyślisz o tej róży, poczujesz jej kojący spokój. Kiedykolwiek wyobrazisz sobie swój dąb, poczujesz swoją moc decydowania. - Tam, gdzie są twoje oczy - prawe skrzydło cichutko szeptało do jej wyobraźni - tam jesteśmy my, tam jesteś ty i twoja radość albo twój smutek... Pamiętaj, gdy nauczysz się patrzeć na to, co jest piękne w tobie - nauczysz się korzystać z tego piękna, korzystać z nas i naszych możliwości. Skrzydła zamilkły, a Ina jeszcze przez chwilę wsłuchiwała się w siebie i swoją ciszę... Zawsze marzyła, aby być wyjątkową, podziwianą, jedyną gołębicą, która poznaje świat, dla której najważniejsza jest przestrzeń i wolność szybowania. Poczuła, że musi dokonać wyboru pomiędzy swoim marzeniem, swoją innością, a tym, co inne gołębie chcą w niej widzieć... Może pokajać się, pochylić dziób przed grupą i być przyjętą z powrotem do stada, albo może pozostać wyjątkową Iną, ryzykując, że na zawsze już będzie musiała fruwać poza grupą. Wiedziała, że jeżeli wróci, musi zaakceptować prawa, które tam rządzą. Jeżeli nie wróci - grupa będzie musiała zaakceptować jej inność albo w najgorszym wypadku ona będzie musiała znaleźć inny gołębnik... Niepewność przez chwilę zapanowała w jej uczuciach, ale zanim lęk i smutek zdążyły przybrać formę pogłębiającego się jeziora, skierowała swoją uwagę w stronę dębu z czerwoną różą na szczycie... Poczuła ich moc i natychmiast zniknęła niepewność, niepokój przyszłości... Znów stała się sobą, wyjątkową gołębicą z bordowo-wiśniowym odcieniem piór, dla której najważniejs2ą rzeczą jest odkrywanie i poszerzanie własnych granic, poznawane tajemnic przestrzeni niezależnie od tego, co inne gołębie o niej myślą i czy ją w tym momencie akceptują. Zauważyła pełną zieloność liści wokół siebie, poczuła na piórach lekki powiew wiatru. Zdała sobie znowu sprawę z przyjemności tej delikatnej pieszczoty... Czując moc swoich skrzydeł, podniosła dziób i pofrunęła w stronę gołębnika. - Chyba jednak podróżuję - pomyślała. VII Pewnego dnia, pod wieczór, gdy pozostałe gołębie oddawały się już poobiedniej drzemce, Ina wyfrunęła z gołębnika i poszybowała, nie zastanawiając się gdzie poleci. Postanowiła sprawdzić swoją odwagą i swoja wyobraźnie. Tyle już razy wyobrażała sobie przekraczanie granicy gołębnika, że wydawało się jej to dziecinnie proste... Parę mocniejszych machnięć skrzydłami... i już. Spokojnie dofrunęła do granicy i na chwilę znieruchomiała w powietrzu... Poczuła niepokój, który zawsze ją zatrzymywał... W tym momencie przypomniała sobie głos prawego skrzydła: „Za każdym razem, gdy pomyślisz o mnie, przypomnisz sobie i przeżyjesz znowu to, co przeżywasz teraz... Natychmiast wróciło uczucie szybowania z wiatrem, uczucie wolności, bycia szczęśliwa... bycia daleko poza granicami... „Przecież: już tam byłam" - pomyślała i kilkoma mocnymi machnięciami .skierowała się w nową przestrzeń... Była sama... i była poza granicami gołębnika... Nic stało się nic nadzwyczajnego... Było tak, jak to robiła setki razy w wyobraźni. Spojrzała w dół i zobaczyła oddalający się zagajnik... Poczuła się bardzo... bardzo szczęśliwa. Lecąc, co chwilę odpływała do wiatrowych wspomnień, aż w pewnej chwili poczuła żal, że tych chwil już nie ma. Przeżywała je w sobie od nowa i od nowa, wykonywała w powietrzu te same figury, co wtedy, aby poczuć w piórach choć na chwilę te same podmuchy, choć w tym momencie wiatr istniał tylko w jej wyobraźni. Bardzo długo trwały jej zabawy i fikołki w powietrzu... Ina zapomniała się i rozmarzyła tak bardzo, że nagle zauważyła, że nie wie, gdzie jest. Wiedziała tylko, że jej wyjątkowy lot trwał w nieskończoność. Granica gołębnika pozostała daleko poza nią i Ina znalazła się nad całkowicie nieznanym sobie terenem. Wiedziała, że jako gołębica powinna wiedzieć, jak wrócić do miejsca, skąd wyleciała, ale teraz straciła zupełnie poczucie czasu i orientację w terenie. Była gdzieś na południu, ale jak i którędy ma wracać - nie miała pojęcia. Zmęczona usiadła na gałęzi przydrożnego drzewa i zaczęła się zastanawiać nad sytuacją... Co robić? Jest sama, bez stada, wokół cisza, ani śladu wiatru. Nagle granice gołębnika wydały się jej znowu bardzo bezpiecznym i pożądanym miejscem, do którego zaczęła całym sercem tęsknić... Każdy szczegół gołębnika przypominał jej teraz to bezpieczeństwo, które wydało się być niezwykle odległe. W jednej chwili całkowicie zmienił się jej nastrój. Poczuła się niepewnie i rozejrzała się nerwowo. „Przecież to jest na pewno teren jastrzębi" - wpadła jej nagle do głowy okropna myśl. Jeśli teraz któryś z nich zaatakuje - będzie całkowicie bezbronna. Ogarnęła ją panika... Po raz pierwszy była sama, bez wiatru, bez burzy, daleko poza gołębnikiem... Po raz pierwszy była zdana tylko na siebie i nie wiedziała, co ma zrobić, w którą stronę polecieć. - No i co mi teraz z tego „myślenia i szybowania" - pomyślała z rozpaczą, a jej panika stała się jeszcze bardziej intensywna. Zauważyła, że strach paraliżuje jej skrzydła i rozpacz ściska gardło. Samotność i brak bezpieczeństwa zaczęły opanowywać jej myśli, jej serce, aż objęły całe ciało. W wyobraźni coraz nowe jastrzębie zbliżały się do niej po to, aby ją zadziobać i rozerwać na strzępy. Wydawało się jej, że już nigdy nie ujrzy swoich bliskich, bo zanim doleci do nich, przestanie istnieć. Zachwiała się i wbiła mocno pazurkami w korę drzewa, żeby nie stracić równowagi i nie spaść na ziemię. Ten stan obezwładniającej paniki trwał przez chwile, aż poczuła, jak niebo zaczyna wirować nad jej głową... Był już wieczór i wiedziała, że za chwilę zapadną ciemności, a w tym czasie jastrzębie są szczególnie niebezpieczne dla gołębi. Jej myśli fruwały od jednej możliwości do drugiej - każda z nich była gorsza od poprzedniej. Wszystkie warianty zdarzeń, które mogły nastąpić, były czarne, najczarniejsze z możliwych. Nawet gdyby próbowała zerwać się do lotu, to skrzydła odmówiłby jej posłuszeństwa. Patrząc martwym wzrokiem w kępkę liści, siedziała znieruchomiała na gałęzi nieznanego drzewa i wydawało się jej, że właśnie nadszedł koniec jej życia, że nic i nikt już nie jest w stanie jej uratować. - Co mam zrobić? - spytała skrzydeł. Skrzydła były milczące i w pewnym sensie bardzo od niej odległe. - Dlaczego moje skrzydła milczą, dlaczego nic nie mówią w momencie, gdy tak bardzo potrzebuje rady...? - jej myśli goniły jedna druga. - Dlaczego teraz nic mi nie chcą podpowiedzieć? Ina czuła, że wpada w jakąś głęboką czarną dziurę swojej gołębiej rozpaczy i paniki, Pomyślała, że będzie tak siedzieć sobie na gałęzi do końca świata, bo tutaj jej żaden jastrząb nie znajdzie... Przez chwile zagłębiła się w tej swojej czarnej przestrzeni i trwała w niej, nie zdając sobie sprawy, ile upływa czasu. W pewnej chwili doszło do niej ćwierkanie jakiegoś wróbla i poczuła lekki powiew wiatru. Ten powiew przywołał wspomnienia, które zupełnie nie pasowały do obecnego nastroju... więc zignorowała je, wracając do swojej czarnej dziury. - Nie mogę przecież siedzieć tutaj przez całą noc - pomyślała, bo ćwierkanie wróbli stało się jeszcze bardziej hałaśliwe i zaczęło ją denerwować. Postanowiła na siłę zrobić coś, na co zupełnie nie miała ochoty. Zbierając całą swoją ptasią wolę, poruszyła kilka razy najpierw jednym skrzydłem, potem drugim, a następnie machnęła majestatycznie obydwoma jak w tańcu powietrznym... Poczuła się nieco lepiej. Te fizyczne ruchy okazały się dobrym przerywnikiem jej grobowego nastroju. Panika wydała się nieco mniejsza i mniej wszechogarniająca. Bojaźliwie rozejrzała się wokół w poszukiwaniu jastrzębi, ale nie zauważyła żadnego. Koło niej latały tylko wróble. - Ciekawe, że przedtem ich nie zauważyłam, dlaczego one nie boja się jastrzębi? - zastanowiła się. Machnęła skrzydłami jeszcze raz, nieco bardziej energicznie uważając, aby nie oderwać się od gałęzi... Zauważyła ze zdziwieniem, że każdy taki ruch powodował zmniejszenie jej lęku i zwiększał jej wewnętrzną pewność... Pomyślała, że może wszystko jest w porządku. Jest przecież gołębiem, a gołębie zawsze znajdują drogę powrotną do gołębnika... Poczuła silniejszy powiew wiatru... Poruszyła skrzydłami jeszcze gwałtowniej, wzbiła się w powietrze i na chwilę zawisła nieruchomo nad drzewem. Nagle lęk stał się tylko echem tego, co przed chwilą ją przerażało. Ina ze zdumieniem zauważyła narastające w sobie uczucie spokoju... Powróciła na gałąź, otworzyła dziób i nabrała powietrza, starając się oddychać coraz wolniej i coraz głębiej. - No i widzisz idiotko, jakie to łatwe - usłyszała nagle gruchanie lewego skrzydła. Ina zatrzęsła się ze zdumienia i ze złości. - Gdzie wyście były, kiedy was najbardziej potrzebowałam -wściekle odgruchnęła skrzydłom. - To ja o mało nie umarłam ze strachu i z żalu, a żadne z was nawet nie raczyło zagruchać choćby jednego słowa pocieszenia... - Gdybyśmy to zrobiły - odgruchnęło spokojnie prawe skrzydło - od tej pory wydawało by ci się, że jedynym naszym zadaniem jest śledzenie twoich głupich myśli, którymi ten twój ptasi móżdżek cię wypełnia. Teraz może nareszcie dotrze do ciebie, że to ty decydujesz, co myślisz, o czym myślisz i jak się czujesz. Ina zaniemówiła. Tak jeszcze skrzydła z nią nie rozmawiały. Czuła się jak gdyby ktoś porządnie podziobał jej pióra. Nie wiedziała, czy ma się teraz złościć, czy ignorować tę impertynencję. Postanowiła zignorować ją. - Od problemu nie uciekniesz - lewe skrzydło dalej gruchało w jej świadomości - trzeba go skonfrontować, przecież już o tym gruchaliśmy. - Jak skonfrontować to, że nie wiem, gdzie jestem! - gruchnęła z wściekłością. Wiem, że nie wiem... Jak jesteście takie mądre, to powiedzcie mi, czy nie ma tu jastrzębi w pobliżu... - A widzisz jakiegoś? - zapytało lewe skrzydło. - Nie, ale jestem sama... daleko... - Dobrze. Przekroczyłaś kolejną granicę. Ina poczuła się nieco pewniej... Skoro skrzydła z nią gruchają, znaczy, że nie jest źle... Otworzyła dziób, wzięła kilka głębokich oddechów, pomachała skrzydłami, żeby im przypomnieć, kto tu rządzi i wróciła do dialogu. - Co mam zrobić? Jaki problem skonfrontować? - zagruchała trochę niegrzecznie. - Problemem jest twój lęk. On przynosi ci głupie myśli... i głupie pytania - lewe skrzydło gruchało spokojnie i bez złości. Za każdym razem, kiedy czujesz lęk i pojawia się w twojej głowie coś złego, my to odczuwamy na własnych piórach. Trudniej nam się ruszać, czujemy się chore... Chociaż wiesz, że jesteś gołębiem, a gołębie nigdy się nie gubią... boisz się przestrzeni. - Chcesz być wyjątkowa, a kiedy dajemy ci okazję, abyś taką była - wpadasz w panikę i zadajesz sobie bezsensowne pytania -dodało prawe skrzydło... - Jak to „sobie"? Zadaję pytania wam. - My na głupie pytania nie odpowiadamy... Zadajesz je sobie... Przed chwilą zadawałaś masę bardzo głupich pytań... - Nie zadawałam sobie żadnych pytań - oburzyła się Ina. - Jak to nie - lewe skrzydło zagruchało bardzo sarkastycznie - a kto ciągle pytał: „I co się teraz ze mną stanie?", „Gdzie są te jastrzębie?", „Który z nich mnie teraz zaatakuje?", „Dlaczego skrzydła milczą?'', „Kiedy mnie rozszarpią na strzępy?", „Dlaczego mnie się to zdarza?" - czy mam cytować dalej? - Niektóre z tych pytań samo wymyślasz, wcale ich nie zadawałam - Ina usiłowała sobie przypomnieć, co wtedy myślała, ale nie była pewna... - Robisz to przez cały czas, tylko o tym nie wiesz... - Może zadaje, ale nie myślę o tym... Co to ma za znaczenie?- broniła się Ina. - Ma, bo za każdym razem, kiedy zadajesz sobie jakieś pytanie, nawet te najgłupsze, musimy szukać odpowiedzi na te bzdury, czy chcemy, czy nie chcemy... - odpowiedziało lewe skrzydło. Tak są gołębie skonstruowane... tak funkcjonujemy... Kiedy pytasz na przykład: „Dlaczego mnie się to przydarza? znajdujemy odpowiedź: „Bo jesteś zalęknioną idiotką!" Kiedy pytasz: „Gdzie są te jastrzębie, które chcą mnie rozszarpać na strzępy?" - natychmiast ich szukamy i lękiem dajemy ci znać, że jeżeli jakiekolwiek jastrzębie istnieją na świecie, to prędzej czy później któryś cię znajdzie, aby móc spełnić twoje życzenie bycia rozszarpaną... To, o co pytasz - dostajesz... Kiedy zadajesz głupie pytania, my musimy szukać głupich odpowiedzi. Dajemy ci to, o co pytasz. Kiedy pozwalasz dominować takim myślom, jak: „Co się ze mną stanie?", Jastrząb mnie zabije", chcemy, czy nie chcemy -musimy ci takich właśnie emocji dostarczyć... Przed chwilą ledwie wyrwałyśmy cię z tego stanu... - To wy mnie wyrwałyście? — zdziwiła się Ina. - A skąd ci przyszło do głowy, żeby nami pomachać...? To był pierwszy krok... Jak się wtedy poczułaś? Ja ci to podpowiedziałem - stwierdziło prawe skrzydło. Ina przypomniała sobie ruchy skrzydłami... Każdy ruch wyciągał ją coraz bardziej z czarnej studni lęku... Im szybciej, gwałtowniej nimi ruszała, tym mniejsze czuła zagubienie. To dobry sposób na przyszłość - pomyślała. - Nie słyszałam tej podpowiedzi - stwierdziła po chwili. - Rozmawiamy z tobą przez cały czas, tylko ty nas nie słyszysz... Szczególnie, kiedy jesteś zajęta myśleniem o strachach... - Nie potrafię jeszcze zmieniać myśli, kiedy się czegoś boję... - broniła się... - Potrafisz. Przypomnij sobie dąb i różę, a z oceanu zrobi się brodzik dla gołębi - zagruchało prawe skrzydło. Dąb i róża to są twoje dobre obrazy... Powodują dobre myśli, przypominają dobre emocje... - Co mam zrobić z lękiem? - Nie zmienisz tego lęku, nic wyrwiesz go ze swojej świadomości, dopóki nie znajdziesz jego korzeni... jego przyczyn. - Jakich korzeni? - Tego, co powoduje, że boisz się wyfruwać sama poza granicę gołębnika, tego, że boisz się jastrzębi, tego, co powoduje, że raz szybujesz bardzo wysoko i z wiatrem, a kiedy indziej fruwasz nisko, pod wiatr. - To co mam zrobić, żeby znaleźć te korzenie? - Każdy lek, to taka mato Ina, która siedzi w dużej Inie i broni ją przed skrzywdzeniem. Gdy poznasz małą Inę i porozmawiasz z nią - dopiero wtedy będziesz mogła ją poprosić, aby pozwoliła tobie samej decydować, czy chcesz się bać czegoś, czy nie, czy coś jest naprawdę niebezpieczne, czy tylko się takie wydaje. Ina nie bardzo rozumiała to, o czym gruchały skrzydła... Kim jest ta mała Ina? Trudno jej było wyobrazić sobie małego gołąbka zamkniętego w jej wnętrzu... Ptaszka, który fruwał gdzieś po niej i wyczyniał jakieś psoty... Skrzydła wydawały się czasem mądre, a innym razem gruchały zupełnie od rzeczy... Jak można rozmawiać z malutka gołębicą, której nie ma, bo jest w środku...? Ina nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy gniewać, gruchać dalej, czy obrazić się... Postanowiła kontynuować dialog. - Co to znaczy mała Ina? - zapytała. - To jesteś ty, która nie dorosła - odgruchało prawe skrzydło. - Ja jestem tutaj i nie czuje, żeby w środku mnie fruwały jakieś mniejsze ptaszki... - Ona nie fruwa w tobie... Ona jest tobą... - cierpliwie tłumaczyło prawe skrzydło. Kiedy byłaś pisklęciem... kiedy dorastałaś... miałaś dobre albo złe sny - mała Ina zapamiętała to... Zapamiętała szczególnie to, co cię zabolało... co było dla ciebie niemiłe... Kiedy rosłaś, kiedy uczyłaś się nowych figur w powietrzu, mała Ina zamknęła się w tobie i pilnowała, żeby nie stała ci się krzywda... Ona często rozmawia ze mną, ty też czasami ją słyszysz, tylko nic wiesz, że to ona... Mała Ina jest twoja bardzo ważna przyjaciółką... Musisz z nią porozmawiać, bo ona nie wie, że jesteś już duża, że zmieniłaś się, że więcej umiesz... - Jak mogę ją poznać? - Poprosić, zapytać... najlepiej zapytać. Mała Ina chętnie odpowiada na pytania. Małe gołębie lubią bawić się i gruchać, więc ona przez cały czas grucha z tobą, tylko ty nie wiesz, że to ona. Uważa, że jej najważniejszym zadaniem jest chronić cię przed bólem, którego kiedyś sama doświadczyła... - Przed jakim bólem? - Ina nie była pewna, o co chodzi. Kiedy zawadzę skrzydłem o drzewo, to boli, czy mała Ina tego chce, czy nie... - Ona chroni cię przed tym, co JĄ kiedyś zabolało... Kiedy tata-gołab skrzyczał cię za to, że wyfrunęłaś sama poza gołębnik. Kiedy nie dał ci za karę ziaren. Dla małej Iny to znaczyło, że wylatywanie samej boli, bo powoduje gniew ojca. Boli, bo chce się jeść, a jedzenie znaczy życie... zdrowie... Mała Ina chce, żebyś żyła t była zdrowa... Ona rozmawia z tobą twoimi lękami... Jeżeli chcesz się ich pozbyć, musisz poprosić ją o pozwolenie. - Teraz jestem już inna, duża,.. - Ona nie wie jeszcze, że stałaś się już duża, że już wiesz więcej, o wiele więcej niż wtedy, kiedy byłaś malutka, że masz inna przestrzeń, że inaczej kochasz. Żyje w świecie swoich dziecinnych zabaw, historii, które opowiadali rodzice, które słyszała od innych gołębi. Ona jest przez cały czas w tobie i bardzo uważa, żeby nie stała ci się krzywda. My z nią gruchamy, ale ona posłucha tylko ciebie... Musi pogruchac bezpośrednio z tobą... - Co mam zrobić, żeby ją poznać? - Musisz nauczyć się słuchać i pytać o to, czego chcesz się dowiedzieć... - To co mam zrobić, żeby bez leku wyfruwać sama poza granice, żeby przestać się bać jastrzębia? - Musisz uspokoić małą Inę., - A jak mogę ją uspokoić? - Zapytaj ją, czego się boi i przed czyni cię broni... - Jak mogę zapytać? - Zamknij oczy, wyobraź" sobie, że jesteś malutka i że mieszkasz w środku siebie... Zwróć się do tej wyobrażonej Iny bezpośrednio i zapytaj, o czym ona musi być przekonana, żeby bać się przestrzeni, żeby bać się jastrzębi? Ina zamknęła oczy i wyobraziła sobie siebie jako bardzo młodą gołębicę. .Jesteś małą Iną" - powiedziała do niej w myśli. „Dobrze" - odpowiedziało wyobrażenie piskliwym gruchnięciem. O czym muszę być przekonana, żeby bać się wyfruwać poza granicę gołębnika? - Ina z pewnym wahaniem zapytała małą siebie. Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi. Po chwili usłyszała cichutkie gruchanie: „Muszę być przekonana, że stanie mi się krzywda..." - I co dalej? - Ina zwróciła się do skrzydeł - przecież ja to wiem, nic nowego ta mała mi nie powiedziała - Pytaj dalej - szepnęło prawe skrzydło... - O co teraz mam pytać? - Zapytaj, o czym musisz być przekonana, żeby myśleć, że stanie ci się krzywda? - O czym muszę być przekonana, żeby myśleć, że stanie mi się krzywda? - Ina ponownie zwróciła się do pisklęcej wersji siebie. - O tym, że świat poza gołębnikiem jest niebezpieczny, o tym, że nie damy sobie rady same, o tym, że wszystkie jastrzębie czyhają tylko na to, aby nas rozszarpać... - gruchanie małej Iny było coraz wyraźniejsze. Ina zamyśliła się. To, o czym gruchała mała Ina nie było niczym nowym, ale po raz pierwszy USŁYSZAŁA to wygruchane w takiej formie. ,,Hm - zagruchała w myśli Ina -- a o czym muszę być przekonana, żeby tak myśleć? Żeby myśleć, że świat poza gołębnikiem jest niebezpieczny, że nie dam sobie rady sama, że wszystkie jastrzębie czyhają tylko na to, aby mnie rozszarpać...?" Odpowiedź była natychmiastowa. Mała Ina skuliła się w jej wyobraźni i zapiszczała: „O tym, że już nas nikt nie będzie kochał, Mamusia i tatuś mówili, że jesteśmy bezpieczne tylko z nimi i wtedy nas kochają, kiedy jesteśmy blisko... Gołębie zawsze mówią, że tylko w grupie jesteśmy bezpieczne i przestaną nas kochać, jeśli odlecimy dalej... Wtedy już nikt inny nie będzie z nami chciał gruchać... Przecież musimy być kochane, bo inaczej to bardzo boli… Czy pamiętasz, jak nikt do nas nie gruchał, gdy odleciałyśmy jako pisklaki na chwilę z gołębnika...? Czy pamiętasz jak nikt do nas nie gruchał wtedy, gdy latałyśmy samotnie i inaczej...? Jastrząb jest nam potrzebny, bo zapewnia bezpieczeństwo, zapewnia nam miłość... On tam musi być, bo inaczej fruwałybyśmy zbyt daleko... Jeżeli chcemy być kochane, musimy fruwać tylko tam, gdzie fruwają inne gołębie. Jak najszybciej wracać do gołębnika... bo ja bardzo potrzebuje ciepła i miłości..." .Jastrzębie są potrzebne do tego, żeby mała Ina czuła się kochana?" - pomyślała Ina. „To nie ma żadnego sensu. Mój lęk, moja panika są mi potrzebne do tego, żeby ta mała smarkula spokojnie sobie we mnie spała?" Miała przez chwilę ochotę złapać ja za dziób i wykręcić łebek na drugą stronę. „I co ja mam z tym głuptaskiem robić?" - zastanowiła się. - Podziękuj jej za to, że przez tyle lat cię chroniła - zagruchało cichutko i delikatnie prawe skrzydło. - Mam jej podziękować! - oburzyła się Ina, To ja przez tyle lat bałam się wylatywać dalej tylko dlatego, żeby ONA czuła się kochana...!? - Ona jest tobą. To ty chciałaś się czuć kochana. Ona jeszcze nie wie, że jesteś już duża, bo ciągle jeszcze jest mała Ina. Jeżeli chcesz zmienić to, co jest głęboko w środku ciebie, musisz najpierw podziękować i docenić to, co jest... - To co mam zrobić? - ciepłe i delikatne gruchanie skrzydła uspokoiło nieco Inę. - Podziękuj małej Inie, przytul ją do siebie, bo ona bardzo potrzebuje miłości, i zapytaj, czy ci pozwoli od teraz myśleć inaczej, fruwać inaczej i czy pozwoli ci skonfrontować jastrzębia... - Dlaczego mam spotykać jastrzębia? - po ciele Iny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Dlatego, aby się go przestać bać. Już nie jesteś małą Iną. Jastrząb to tylko twój zły sen, ale ona i ty jeszcze o tym nie wiecie... Dla ciebie i dla niej to jest sen prawdziwy, tak jak prawdziwy jest twój lęk. Dlatego ta mała tak cię broni... Porozmawiaj z małą Iną, wytłumacz jej wszystko to, co chcesz zmienić i poproś, aby ci pozwoliła być dużą. Ina ponownie zamknęła oczy i wyobraziła sobie siebie jako bardzo malutką gołębice. - Jak się czujesz? - zagruchała niepewnie... - Tak sobie, jesteśmy zbyt daleko od gołębnika - odgruchał mały obrazek jej samej... - Dziękuje ci, że mnie bronisz... - Nie ma za co, przez cały czas tak robiłam... Obydwie potrzebujemy być kochane. - A czy wiesz, że ja jestem starszą wersją ciebie, że przychodzę z twojej przyszłości? - spytała Ina. - Skąd mam wiedzieć, przecież ani razu mi nie powiedziałaś, że rośniesz... Dla mnie przez cały czas jesteś taka sama.,. - Teraz jestem już duża i dużo umiem... — Co umiesz? — spytała z zaciekawieniem mała... - Na przykład umiem już fruwać sama z wiatrem i wcale się nie boję... - Ale ja się boję o nas... - Wiem i dziękuję ci za to, ale ponieważ jestem z twojej przyszłości - umiem już bardzo dobrze fruwać... - Ale rodzice się zmartwią i przestaną nas kochać... - Już się nie martwią i kochają nas mimo wszystko, ponieważ wiedzą, że umiem bardzo dobrze fruwać i jestem bardzo mądra gołębicą, inną niż wszystkie gołębice... Czy pozwolisz rni być kochaną w nowy sposób...? Mała Ina kiwnęła lekko łebkiem wyraźnie uspokojona. - Czy pozwolisz mi nic bać się jastrzębi i skonfrontować jastrzębia? - spytała Ina nieco drżącym głosem. Mała Ina tym razem potrząsnęła łebkiem... - Jeszcze nie jestem na to gotowa... - odgruchnęła. - Nie wszystko na raz, to za dużo... Na razie musze się przyzwyczaić do tego, że wylatujemy same poza gołębnik... Ina pomyślała sobie, że to i tak dużo... Przerażała ją jeszcze myśl o jastrzębiu, więc ucieszyła się, że mała Ina nie chce takiej konfrontacji... Wyciągnęła skrzydła i objęła swój młodszy obraz, przytuliła do serca maleńką Inę i wchłonęła ją w siebie tak, że ponownie stały się jednością. W tym momencie poczuły się wolna... Wolna od lęku fruwania wszędzie tam, gdzie tylko ma ochotę... Pomimo że na dworze było już ciemno, że siedziała na nieznajomym drzewie, czuła się całkiem bezpieczna... W myśli jeszcze raz podziękowała małej Inie, zamachała skrzydłami i uniosła się w powietrze, pozwalając swojemu instynktowi prowadzić się w kierunku gołębnika. - No widzisz, jakie to było łatwe - zagruchało w locie lewe skrzydło. - Dziękuję, już się nie boję... - odgruchała, lecąc coraz szybciej. - Wiatr pomoże ci znaleźć wszystko to, czego szukasz - cicho zagruchało prawe. Ina przez chwilę zastanowiła się, czego szuka. Zdecydowała nie pytać jeszcze wiatru, gdzie jest jej gołębnik... bo chyba to miało na myśli prawe skrzydło... Był z nią, czuła jego lekkie podmuchy pod swoimi skrzydłami i to dodawało jej pewności siebie... Na chwilę zamyśliła się ponownie, tracąc poczucie czasu, zdała się całkowicie na swój gołębi instynkt... po czym zauważyła, że już wie gdzie jest. - No tak - pomyślała... Wystarczy wierzyć i wiedzieć... a reszta dzieje się sama... VIII ..Trzeba ciągle, bez przemy poszerzać swoje granice... Tylko to pozwoli doświadczyć przestrzeni, pomoże pokochać zmianę, ugołebić ją na stale..." Następnego dnia Ina była bardzo poruszona i podekscytowana... Gdy wróciła, było już późno i wszystkie gołębie spały, pogruchując od czasu do czasu przez sen... Nikt nie zauważył jej powrotu. Zresztą odkąd przestał jej przeszkadzać fakt, że gołębie z nią nie gruchają, przestała się tym przejmować. Cieszyła się swoją wyjątkowością, cieszyła się tym, że sama potrafiła polecieć dalej i wyżej niż którykolwiek z jej towarzyszy. Zastanawiało ją wczorajsze przeżycie z napadem paniki i gruchanie z małą Iną. Wiedziała, że każdy gołąb szuka czegoś, co można nazwać miłością. Dla niej miłość znaczyła po prostu przestrzeń, czyli uczucie, którego każdy ptak potrzebuje. Mała Ina uświadomiła jej potrzebę pielęgnowania w sobie tego uczucia, tylko nie przyszło jej nigdy do łebka, że można to pielęgnować poprzez lęki. „Gdy myślisz - szybujesz, gdy kochasz przyciągasz", przypomniały się jej gruchania skrzydeł, Tylko, czy gruchanie i fruwanie ze stadem zapewniało jej miłość? I czym było to, co czuła podczas szybowania z wiatrem...? Czy to, co jej szeptała burza, co szeptał wiatr - czy była to przestrzeli, o która jej chodziło? „W takim razie... czym jest ta miłość...?" - zaczęła się zastanawiać... Jeżeli szybuję inaczej niż inne gołębie, fruwam dalej, staję się inna, czy w ten sposób utrzymuję, czy tracę miłość?'1 Ina nie była pewna. Wydawało się jej, że traci, bo dla wielu gołębi, dla całej starszyzny stała się niemal obcą gołębicy. Po pewnym czasie nikt już z nią nie chciał gruchać, nikt jej nie towarzyszył... Zaczęła czuć się samotną, opuszczoną, niekochaną, ograniczoną w przestrzeni, /dziwiło ją tylko to, że w momencie, gdy pogodziła się z tym, kiedy wydawało się, że przestało jej brakować grupy wszystko zaczęło się zmieniać. Gdy postanowiła przestać czuć się odrzucona, kiedy przestało jej zależeć na wspólnych szybowaniach, gdy już nie szukała na siłę towarzystwa, natychmiast znalazły się gołębie, które dołączały się do niej w czasie fruwania... „Może miłość jest akceptacją samej siebie...? - pomyślała. Pomimo tego, w swoim wnętrzu często czuła smutek, choć nie wiedziała dlaczego. - Czym jest miłość według was? - zapytała skrzydeł, - Przestrzeń i miłość są dla ptaków tym samym - zagruchało prawe skrzydło. To jest uczucie wolności i coś, co pozwala w każdym ptaku zobaczyć siebie. Jest to chęć otrzymywania od innych ptaków tego, co najlepsze i dawania im tego, co najlepsze. - Przestrzenią jest twoje poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli czujesz się bezpieczna i możesz tym bezpieczeństwem podzielić się z innymi gołębiami, z lasem, z wiatrem, z deszczem, ze słońcem, to jest miłość - dodało lewe. - To dlaczego czułam się taka opuszczona i niekochana, gdy fruwałam dalej i inaczej niż inne gołębie? Dlaczego wczoraj, kiedy się zgubiłam, odczułam taki straszliwy brak poczucia bezpieczeństwa? Czy to znaczy, że nie czuję się kochana? - Miłość nic jest tym, co dają ci inne gołębie - odgruchały .skrzydła - jest tym, co ty dajesz. Nie możesz dać tego, czego nie masz... Jeżeli masz lęk, dajesz lek i lęk dostajesz. Żeby dać miłość, musisz najpierw pokochać siebie i swoją własną przestrzeń. Wtedy będziesz ją miała w sobie i będziesz mogła ja dać. Ina zastanowiła się przez chwilę, co może oznaczać: „w każdym ptaku zobaczyć siebie". Czy to znaczy, że ma przeglądać się w innych gołębiach jak w lustrze? Czy to znaczy, że ma przyglądać się wróblom (którymi dotychczas pogardzała, bo uważała je za głupie i zbyt hałaśliwe) i szukać w nich elementów gołębich? Wydawało się jej to niemożliwe, tym bardziej że z poczuciem bezpieczeństwa było u niej jeszcze niezupełnie tak, jakby chciała... Na razie postanowiła wypróbować, czy mała lnu dotrzymała swojego przyrzeczenia i czy wyfrunięcie poza granice gołębnika sprawi jej jeszcze jakiś problem. Zerwała się do lotu, wzbiła wysoko nad znajomym lasem i poszybowała z wiatrem, który właśnie zaczął wiać z północy... W miejscu, gdzie zawsze zawracała, świadomie spojrzała w dół. W dole było jezioro, które stanowiło jej wewnętrzną granicę komfortu. Miejsce, gdzie stado gołębi zawsze wraca, zmienia kierunek lotu, gdzie do tej pory instynkt również kazał jej zawracać... Poczuła lekkie bicie serca, ale bez żadnego wahania, z pełną świadomością przekroczyła tę granice, przyspieszyła lot, wzbiła się jeszcze wyżej i z rosnącą radością i poczuciem wolności poszybowała w bezkres przestrzeni, czując pod skrzydłami coraz silniejsze podmuchy wiatru. Czuła moc skrzydeł, które bez oporów, bez trudności i zgodnie niosły ją tam, gdzie chciała polecieć... Po raz drugi z pełna świadomością przekroczyła swoją granice, złamała swój lęk i czuła się z tym doskonale... „Dziękuję" - zagruchała w myśli w stronę małej Iny. „To znaczy, że jestem kochana nawet kiedy fruwam o wiele dalej niż inni" - pomyślała. „To znaczy, że mała Ina nareszcie zaczyna dorośleć..." W tym momencie zrozumiała, co to znaczy pokochać siebie. Ina poczuła się dumna. Była dumna ze swojej odwagi i przestrzeni, która się przed nią otworzyła i która przestała mieć granice. - Gratulujemy - zagruchały skrzydła - nareszcie nauczyłaś się spoglądać wewnątrz siebie i przekraczać to, co jest niewidzialne dla oka. Ina nie odgruchała nic, tylko w dalszym ciągu szybowała, rozkoszując się swoją wewnętrzną wolnością fruwania tam, gdzie miała ochotę... W dole zauważyła kilka srok, które frunęły w tym samym kierunku. Nie lubiła srok, ale tym razem spojrzała na nie z zainteresowaniem. „Hm, zobaczyć siebie w innych ptakach" pomyślała. Jak można zobaczyć siebie w takich istotach, które nie potrafią nawet zrozumiale zagruchać". Spojrzała na nie z góry i wzbiła się jeszcze wyżej, obserwując łatwość, z jaka wznosiła się na wysokości, które kiedyś wydawały się jej nieosiągalne... na których tylko orły potrafiły szybować. „Czyżbym zmieniała się w orła?" - pomyślała. Wiedziała jednak, że była ciągle tą samą gołębicą Iną, z białymi piórami lekko zabarwionymi bordowo-wiśniowym kolorem na końcach skrzydeł. Jej inność nie była fizyczna. Zaczęła zdawać sobie sprawę, że nie będąc orłem, znalazła wewnątrz siebie cześć orła. „Ciekawe -- pomyślała znowu -- można zobaczyć siebie w innych ptakach... Być może te sroki marzą, aby szybować tak wysoko jak ja, być może ja jestem ich częścią...?1' Zafascynowało ją odkrycie, że w każdym ptaku może być coś, co go upodabnia do innych ptaków.....Przecież wszyscy mamy skrzydła... wszyscy fruwamy, tylko jedne ptaki niżej, inne wyżej. Skoro ja potrafiłam wznieść się wyżej niż inne gołębie z mojego stada... to być może i inne ptaki to potrafią... Muszą tylko wiedzieć, że mogą..." Szybując, znowu poczuła znajomy podmuch JEJ wiatru pod skrzydłami... Zagruchała radośnie, czując wzbierającą w sobie chęć do szybowania w jego podmuchach, do wspólnego tańca... Do wzbicia się jeszcze wyżej. - Poczekaj - zagruchały nagle skrzydła - jeszcze nie jesteś gotowa. - Dlaczego nie - zdumiała się, zwalniając lot. - Jeszcze nie rozumiesz, co to jest przestrzeń... Są w tobie jeszcze lęki, które zakłócają naszą harmonię, zwalniają nasze ruchy.-. - prawe skrzydło było tym razem bardzo zdecydowane... - Leki czego? Masz na myśli jastrzębia? - zapytała Ina. - Jastrzębia i nie tylko... - Co jeszcze? - Lęk przed sobą. - Ależ ja się nie boję siebie - zdumiała się. - Boisz się być sama, ciągle, w głębi siebie, boisz się, że stado dowie się o twoich bardzo dalekich szybowaniach z wiatrem, o tym, jak wysoko się wznosisz... Boisz się odrzucenia przez stado... Boisz się, że zagruchasz coś nie tak i gołębie opuszczą cię, odwrócą się całkowicie od ciebie... - Niczego takiego się nie boję - oburzyła się Ina - już przestałam się tego bać, już mi na tym nie zależy. - Być może tobie wydaje się, że się nie boisz, ale boi się tego mała Ina - zagruchało prawe skrzydło. - Dzieci zawsze boją się być same - dodało lewe. - Przecież mała Ina nie jest sama, jest ze mną... - Ty się boisz tego, czego ona się boi, tylko czasami o tym nie wiesz, bo mała nie grucha z tobą, tak jak my... Ona rozmawia przez uczucia... - Jakie uczucia? - Kiedy twoje serce bije mocniej - zagruchało prawe skrzydło - bo czekasz na spotkanie z wiatrem, to mała Ina mówi ci, że też cieszy się z tego spotkania... Kiedy czujesz się smutna, bo gołębie ze stada nie rozmawiają z tobą - mała Ina mówi ci, że to ją boli, że chce dla ciebie miłości i że chce ciebie chronić przed jej brakiem... Kiedy zbliżałaś się do granicy wyznaczonej przez stado i bałaś się ją przekroczyć - mała Ina bała się za ciebie - Jeszcze nie rozumiesz, co to jest przestrzeń... Są w tobie jeszcze lęki, które zakłócają naszą harmonię, zwalniają nasze ruchy.-. - prawe skrzydło było tym razem bardzo zdecydowane... - Leki czego? Masz na myśli jastrzębia? - zapytała Ina. - Jastrzębia i nie tylko... - Co jeszcze? - Lęk przed sobą. - Ależ ja się nie boję siebie - zdumiała się. - Boisz się być sama, ciągle, w głębi siebie, boisz się, że stado dowie się o twoich bardzo dalekich szybowaniach z wiatrem, o tym, jak wysoko się wznosisz... Boisz się odrzucenia przez stado... Boisz się, że zagruchasz coś nie tak i gołębie opuszczą cię, odwrócą się całkowicie od ciebie... - Niczego takiego się nie boję - oburzyła się Ina - już przestałam się tego bać, już mi na tym nie zależy. - Być może tobie wydaje się, że się nie boisz, ale boi się tego mała Ina - zagruchało prawe skrzydło. - Dzieci zawsze boją się być same - dodało lewe. - Przecież mała Ina nie jest sama, jest ze mną... - Ty się boisz tego, czego ona się boi, tylko czasami o tym nie wiesz, bo mała nie grucha z tobą, tak jak my... Ona rozmawia przez uczucia... - Jakie uczucia? - Kiedy twoje serce bije mocniej - zagruchało prawe skrzydło - bo czekasz na spotkanie z wiatrem, to mała Ina mówi ci, że też cieszy się z tego spotkania... Kiedy czujesz się smutna, bo gołębie ze stada nie rozmawiają z tobą - mała Ina mówi ci, że to ją boli, że chce dla ciebie miłości i że chce ciebie chronić przed jej brakiem... Kiedy zbliżałaś się do granicy wyznaczonej przez stado i bałaś się ją przekroczyć - mała Ina bała się za ciebie i zwalniała nasze ruchy... Rozmawiała z tobą twoim lękiem... Kiedy myślisz o jastrzębiu i czujesz strach, to ona ci mówi. że potrzebny jest jej ten lęk... Gdy nauczysz się słuchać tego, co czujesz, nauczysz się rozmawiać z małą Iną... Nauczysz się ją rozumieć... - Co mała Ina mówi mi teraz...? - Wsłuchaj się w swoje serce... wtedy usłyszysz. Gdy czujesz, że brakuje ci stada.., że jest ci potrzebne... mała Ina rozmawia z tobą? Być może mówi, że chce, żebyś zawsze była ze stadem... bo to jest bezpieczne? Ona musi czuć się bezpieczna... Być może kiedyś zabolało ją to, że chciałaś się odłączyć? - A wy? - spytała Ina. - My cieszymy się z twoich fruwań z wiatrem, ale ona ciągle boi się bólu... Chce cię chronić... - Fruwanie z wiatrem nie boli... Jest wspaniałe... - Ale odsuwa cię od stada... czyni cię wyjątkową,,. Dlatego jest niebezpieczne... - To co mam robić? - Stworzyć harmonie. Ina zaczęła zastanawiać się nad tym, o czym gruchało prawe skrzydło... „Czasami rzeczywiście nie chcę być i czuć się sama" - pomyślała. „Gdyby nagle okazało się, że już w ogóle nie mam z kim gruchać i fruwać, skrzydła i mała Ina też c/ułyby się nieswojo..." Była przekonana, że na razie jej to nie grozi... ale czasami nie była tego taka pewna... Pomyślała o wietrze, ale przecież.., wiatr nie jest gołębiem... Z nim można tylko szybować. - Gdy w sercu jest spokój i harmonia - prawe skrzydło doskonale rozumiało jej wahania - ty też tworzysz w nas taki sam spokój i harmonię. - Gdy zamiast lęków dajesz nam przestrzeń, przekraczasz granice - skrzydła gruchały teraz razem - my czujemy 10 jako miłość twoja do nas i do wszystkiego, co nas i ciebie otacza. Czujemy wtedy swoją wyjątkowość, stajemy się z tobą cała przestrzenią, która istnieje. W ten sposób mamy ją w sobie i pozy sobą... Potrzebny jest nam twój spokój i zgoda małej Iny... Tylko wtedy możemy machać w idealnej harmonii... - Mnie wydaje się, że już nie zależy mi na stadzie... Mam wiatr, chce z nim szybować - zaprotestowała Ina. - Kiedy będzie harmonia miedzy tobą i stadem - skrzydła dalej gruchały razem - - bez ograniczeń będziesz mogła szybować z wiatrem... Nawet wtedy, gdy stanie się najsilniejszym, najbardziej zwariowanym, burzowym huraganem... Wtedy on będzie twoim wyłącznym wiatrem... Znajdziesz w sobie tyle przestrzeni, że będziesz ją mogła dać wszystkim ptakom, które jej potrzebują. Wtedy zobaczysz siebie w każdym ptaku i każdy ptak da ci to samo, co od ciebie dostanie... Wtedy poczujesz się całkowicie bezpieczna... - Co muszę zrobić, żeby tak było... nawet gdybym była sama...? - Nigdy nie zostaniesz sama.,. - zagruchały skrzydła - bo przestrzeń i wiatr są wieczne i znajdziesz je zawsze przy sobie... Nie zostaniesz sama, bo ty się zmieniłaś i dlatego zacznie się zmieniać stado... Inne gołębie zaczną szybować wyżej, bo zobaczyły, jak ty to robisz... A kto poszybuje raz wyżej, nigdy już nie będzie chciał zniżyć lotów... - Jak mam do tego dojść? - zapytała Ina. - Bądź sobą, a my cię poprowadzimy - odpowiedziały. - A co z jastrzębiem? - Gdy będziesz gotowa, spotkasz go i wtedy od ciebie będzie zależało, czy przez resztę życia będziesz się go bać. czy też zobaczysz jego odbicie w sobie i jastrząb stanie się twoją wewnętrzną mocą... - Kiedy go zobaczę? - spytała niepewnie... Spotykanie się z jastrzębiem, niezależnie od tego, jak bardzo zachęcały ją skrzydła, nie było ulubionym wyobrażeniem Iny. - Zobaczysz go, kiedy będziesz gotowa. Ina miała cichą nadzieję, że to „bycie gotową" przeciągnie się w czasie, bo nie czuła żadnej potrzeby spotykania się z tym ptaszyskiem... Miała przekonanie, że gołąb czegoś musi się bać, bo inaczej nie byłby normalnym gołębiem. Na razie wystarczyło, że potrafiła wznieść się tak wysoko jak żaden inny gołąb i wykonywać w powietrzu takie figury, jakich nikt z jej stada nie potrafił powtórzyć... Najważniejszym był dla niej fakt, że bez leku, sama pofrunęła poza granice narzucone przez stado, że doskonale wiedziała, jak wrócić do gołębnika, że czuła muśnięcia wiatru na swoich piórach i nie przejmowała się, co pomyślą i co będą 0 niej gruchały inne gołębie... Nawet jeżeli skrzydła miały rację 1 mała Ina, gdzieś wewnątrz niej, bała się być sama, duża Ina nie martwiła się z tego powodu i nie przejmowała się smarkatą. .Jeżeli mała miała ciężkie gołębieństwo - pomyślała - zajmę się tym później..." Jastrząb istniał gdzieś daleko, poza nią, jak echo wyobraźni, ale w rym momencie to też nie miało znaczenia. Ponownie spojrzała na latające i kłócące się w dole wróble... Zauważyła, jak jeden z nich usiłował wzbić się wyżej niż inne, ale mimo że machał skrzydełkami bardzo szybko - nie starczyło mu sił i po chwili dołączył do reszty. „Próbuj dalej, mały" - pomyślała. Zobaczyła w nim swoje dawne wątpliwości i poczuła do tego wróbla coś w rodzaju sympatii. Nie potrafił gruchać tak jak ona, nie potrafił szybować tak wysoko jak ona, ale było w nim coś, co było takie jak ona... Być może była to chęć bycia specjalnym wróblem... pomimo że u wróbli wszystkie wróble muszą być takie same. Być może i on odkryje kiedyś, że przestrzeń jest w każdym ptaku nieograniczona, tylko trzeba ją znaleźć, zrozumieć, a potem rozszerzyć do granic sobie tylko wiadomych. „Może któregoś dnia jego skrzydła z nim też zaczną rozmawiać?" - pomyślała. Zaczęła powoli rozumieć znaczenie tego, o czym gruchały skrzydła... „Zobaczyć siebie w innym ptaku i zobaczyć innego ptaka w sobie", Gdyby mogła się z tym wróblem porozumieć normalnym gruchaniem, przekazałaby mu po prostu wszystko, co wie na temat przestrzeni... Ptasim odruchem, bez zastanowienia zanurkowała w stronę kłócących się wróbli i odszukała malca, który przed chwilą usiłował się wzbić wyżej. - Pofruń za mną - zagruchała do niego łagodnie. Nie rozumiejąc, patrzył na nią wyraźnie przestraszony... Gołębie nigdy nie rozmawiają z wróblami, ale widocznie ton jej gruchania był na tyle przyjazny, że nie uciekł od razu. - Pofruń ze mną - powtórzyła, machając skrzydłami tuż przed nim i utrzymując się w powietrzu. Poderwał się na chwilę, ale inne wróble podniosły taki rwetes, ze natychmiast powrócił na swoje miejsce. „Cóż, kiedyś, gdy będziesz starszy, być może odważysz się być innym niż pozostałe" - pomyślała. Pomachała mu skrzydłami na pożegnanie i skierowała się w kierunku gołębnika... Czuła się szczęśliwa, bo zrozumiała coś, co początkowo wydawało się jej niemożliwe do zrozumienia... Zrozumiała, czym naprawdę jest dla ptaków przestrzeń... Zrozumiała, o czym gruchały skrzydła i przed czym broniła ją przez tyle czasu mała Ina. IX „Kim teraz jestem?" - spytała skrzydeł. Jesteś tą, która odważyła się być inną..."- odpowiedziały. Wczasie jednego z kolejnych samotnych lotów Ina poszybowała tak daleko na południe, że znalazła się lad brzegiem nieznanego sobie morza. Była to wyjątkowa wycieczka, gdyż gołębie są zawsze ostrzegane przed zbliżaniem się do morza... „Tam są tak ogromne przestrzenie, że żaden gołąb nie wrócił jeszcze do gołębnika, jeśli stracił z oczu brzeg" - przestrzegali mama-gołąb i tata- gołab. „Morze to śmiertelne niebezpieczeństwo dla każdego gołębia" - przestrzegała starszyzna stada, Ina poczuła znajomy niepokój podobny do tego, który odczuwała jeszcze niedawno przy zbliżaniu się do granic gołębnika... Kolejna granica - pomyślała. Wahała się, co ma robić. Jej gołębi instynkt zdecydowanie sugerował, aby zawrócić. Przez chwile szybowała nad falami niedaleko brzegu, potem wzbiła się tak wysoko, jak tylko mogła, czasie jednego z kolejnych samotnych lotów Ina poszybowała tak daleko na południe, że znalazła się lad brzegiem nieznanego sobie morza. Była to wyjątkowa wycieczka, gdyż gołębie są zawsze ostrzegane przed zbliżaniem się do morza... „Tam są tak ogromne przestrzenie, że żaden gołąb nie wrócił jeszcze do gołębnika, jeśli stracił z oczu brzeg" - przestrzegali mama-gołąb i tata-gołab. „Morze to śmiertelne niebezpieczeństwo dla każdego gołębia" - przestrzegała starszyzna stada, Ina poczuła znajomy niepokój podobny do tego, który odczuwała jeszcze niedawno przy zbliżaniu się do granic gołębnika... Kolejna granica - pomyślała. Wahała się, co ma robić. Jej gołębi instynkt zdecydowanie sugerował, aby zawrócić. Przez chwile szybowała nad falami niedaleko brzegu, potem wzbiła się tak wysoko, jak tylko mogła, obserwując niebieskość wody widzianej z tej wysokości, mieniące się w słońcu fale, po czym zawróciła. W tym momencie poczuła pod skrzydłami znajomy powiew... To znowu był ten jej specjalny wiatr... Ta sama pieszczota, ten sam, wzmagający się i osłabiający, rytm podmuchów. - Znowu jesteś - zagruchała z radością. - Jestem dla ciebie - odpowiedział - delikatnie muskając jej pióra. Rozpostarła szeroko skrzydła i pozwoliła, aby silniejszy podmuch wzniósł ją w górę. Brzeg i morze złączyły się w zielono-niebieskie pasmo dwóch kolorów, bez wyraźnie zauważalnej granicy. Ina cieszyła się jego obecnością... Uwielbiała ten flirt.., Uwielbiała być niesiona, dotykana przez prądy powietrza, które jej ofiarowywał. Przez chwile miała wrażenie, że i on miał skrzydła, na których mogła się oprzeć i poszybować w przestrzeni. Przez chwilę tańczyła w rytm melodii granej w jej piórach, starając się odpowiedzieć na każdy jego ruch. Był delikatną pieszczotą, którą czuła całą sobą. - Jak mnie znalazłeś? - zagruchała. - Jestem wszędzie... Zawsze wiem, gdzie jesteś... - odszumiał. - Jesteś bardzo delikatny... nie znałam cię takiego... Poprzednim razem byłeś bardzo gwałtowny... huraganowy... - Burze, huragany, zamiecie, zawieje to tylko różne oblicza mnie... Chcę, żebyś poznała inne, te najczulsze... - Dlaczego teraz? - Chcę ci pomóc przestać się bać... - Nie boję się... Jestem z tobą... - odpowiedziała. - Boisz się morza... Drżysz. Szum fal dochodził z dołu i Ina zauważyła, że z wiatrem szybuje coraz dalej od brzegu... Zawahała się znowu. - Jesteś bezpieczna... nie bój się wyszeptał lekkim powiewem. - Gdzie mnie prowadzisz? - spytała. - Tam, gdzie sięgają twoje marzenia - odpowiedział. - Skąd je znasz...? - Znam marzenia wszystkich ptaków... - Dlaczego mnie wybrałeś? - Tylko ty rozumiesz moje szumy... moje porywy... Tylko ty potrafisz ze mną gruchać, tańczyć i nie boisz się przestrzeni... Tylko ty oddajesz mi pieszczoty, potrafisz się nimi cieszyć... Tylko tobie mogę pokazać swoje prawdziwe oblicza... - Które z nich są prawdziwe...? - Te, które wybierasz... Wszystko, co robię, jest moim hołdem dla ciebie, moją przestrzenią, moją miłością. Inie podobał się ten dialog, delikatność wiatru. Pamiętała też jego gwałtowność i porywistość z poprzedniego fruwania, figury, które przyprawiały ją o zawrót głowy. - Z tobą się nie boję - powtórzyła. Była już dość daleko od brzegu, ale widziała go wyraźnie... Czuła jednak, że wiatr chce jej pomóc poszybować o wiele dalej, przekroczyć kolejną granice, usunąć kolejny lęk... Lęk gołębia przed przestrzenią morza. - Czy mam pofrunąć z tobą w głąb morza...? - spytała. - Tak - zaszeptał. - Stado, rodzice zawsze ostrzegali mnie przed morzem... Gołębie to nie mewy, ich teren jest na lądzie... Jeżeli polecę zbyt daleko, nie będę miała gdzie usiąść, jeśli będę zmęczona... Drzewa w morzu nie rosną... - Gruchasz tak, jakbyś miała tylko lewe skrzydło... Pamiętaj, masz je oba, potrafisz szybować, tak jak mewy... latać dalej niż jakikolwiek gołąb... -- szumiał, delikatnie dotykając jej piór. Pomogę ci wspiąć się wyżej niż orły... Potrzebne jest tylko zaufanie... - Nie wiem,,. - zagruchała - ufam ci, ale boję się, - Lęk jest twoją decyzją, żeby go mieć... Zaufaj sobie, bo tylko takie zaufanie jest ci potrzebne... - A jeżeli nie dolecę z powrotem...? - Ina ciągle miała opory. - Teraz mówi twoja wyobraźnia... Ona może być bardzo zwodnicza, tworzyć to, czego w ogóle nie ma... Nie boisz się morza, boisz się swojego wyobrażenia morza. „Tak jakbym słyszała gruchanie skrzydeł - pomyślała Ina -Ciekawe, czy oni mają ze sobą jakieś kontakty..?" - Zmień wyobrażenie, a zmienisz lęk - wiatr szumiał dalej -wyobraź sobie, że bezpiecznie wracasz tam, skąd wyleciałaś... Wtedy .skrzydła pomogą ci dolecieć wszędzie tam, gdzie chcesz być. Ina wyobraziła sobie, że bezpiecznie wraca do gołębnika, wyobraziła sobie stado, wyobraziła sobie, że odpoczywa po dalekiej podróży... Czuła lęk w dalszym ciągu, ale był on mniejszy, - Teraz zdecyduj, czy chcesz sobie zaufać... - zaszumiało w jej uszach - czy chcesz przefrunąć kolejną granicę. Przez cały czas rozmowy wiatr z nadzwyczajną delikatnością dotykał jej piór, głaskał jej szyję, skrzydła... Czasami wznosił się z nią w górę i pozwalał jej przez chwilę zaistnieć nieruchomo na szczycie swojego podmuchu... Potem jak rękawiczką obejmował ją całą, zawijał w siebie, pozwalając, aby czuła się całkowicie bezpieczna, gdy zwiększał siłę i natężenie podmuchów w rytmie, który jednocześnie tworzyli i przeżywali. Ina poczuła nieodpartą chęć przekroczenia nowej granicy... Jeżeli istniał w niej jeszcze lęk morza, w tym momencie był prawie niewyczuwalny, bardziej oswojony. Skupiła się na przeżywaniu odbieranych odczuć, tak jakby gruchała ze swoim najdroższym gołębim kochankiem... Spojrzała w dół... Brzeg był jeszcze w zasięgu jej wzroku... ale już bardzo daleko. Przez chwilę poczuła niepokój, ale zdecydowała, że jest bezpieczna. Rozpostarła skrzydła i silny, Jęcz bardzo delikatny podmuch zaczął wynosić ją w górę, coraz wyżej... Było to wspaniałe przeżywanie ciągłego, łagodnego wznoszenia... Jak kormoran z rozpostartymi skrzydłami, zataczała coraz szersze kręgi... bez wysiłku... podnoszona przez kolejne podmuchy, kolejne zawirowania. Czuła, że wznosi się na wyżyny, których jeszcze nie doświadczała w swoim gołębim życiu... Było to doświadczenie tak wyjątkowe, że przez jej ciało przeszedł dreszcz szczęścia... Zaczęła chłonąć sobą nową przestrzeń, która się przed nią otwierała... - Pomyśl o swoim lęku - szepnął wiatr. Ostrzeżenia rodziców i stada stały się odległe... Nie istniały... Była tylko przyjemność szybowania... na wysokościach, dostępnych tylko dla orłów. Nie istniało zmęczenie, ponieważ prawie wcale nie musiała poruszać skrzydłami... Była pieszczona i podnoszona bez wysiłku ze swojej strony... Poddawała się biernie, czując w sobie zwiększającą się z każdą chwilą przyjemność tej podróży w górę. - Gdzie mnie zabierasz? - spytała. - Myśl o swoim lęku - szepnął znowu. - Już się nie boję - zagruchała. - Pomyśl o swoim największym lęku. Na chwilę wpadł jej do głowy jastrząb, lecz teraz nie była w stanie bać się czegokolwiek... Nawet tego... W trakcie wznoszenia wiatr przez cały czas pieszczotliwie dotykał każdego pióra na jej ciele, głaskał jej szyję, owiewał podmuchami ogon... Doświadczenie szczęścia było tak intensywne, że jastrząb w jej wyobraźni stał się niemal przyjaznym, kochającym gołębie ptakiem. Pomimo ogromnej wysokości Ina czuła, że ciągle się wznosi... Podmuchy wiatru były rytmiczne i coraz mocniejsze... Stały się dla niej tańcem wznoszenia, gdzie piękno i rytm nie mają już żadnych świadków... Pokonywała następną granicę... Granicę wysokości. Czuła swoje ruchy. Czuła ruchy wiatru pod sobą i nad sobą, jak gdyby znajdowała się w przestrzeni, której granice nie istniały nawet w jej wyobraźni... Brała z wiatrem ślub odwiecznego tańca ptaka z naturą, z istotą jej istnienia - i był to ślub na zawsze. Nie wiedziała, jak jest wysoko i jak daleko... Pod nią była przestrzeń morza... nad nią bezchmurne niebo... Nie wiedziała, jak długo szybuje... Przestała myśleć o gołębniku, o stadzie, o przestrogach, o lękach... Wchłaniała całą sobą to, co jej oferował, co przeżywała i czego doświadczała. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że jej lot w górę zakończył się... Znieruchomiała, starając się wczuć w tę wysokość, zapamiętać to uczucie. - Pomyśl o swoim największym łęku - wyszeptał znowu wiatr. Ina zdziwiła się, że w takiej chwili wiatr każe jej myśleć o lękach. - Dlaczego? - spytała. - Jeśli twój lęk będzie pamięcią twojej dumy i twojego szczęścia, przestanie być lękiem... stanie się twoją siłą... - zaszumiał w odpowiedzi. - Nie mam już lęków - odgruchała. W jej wyobraźni nie istniały ani jastrzębie, ani granice, ani samotność... Zamiast tego było poczucie spokoju, przestrzeni 1 własnej wyjątkowości. Zafascynowanie wysokością i przyjemnością wznoszenia... „Mała Ina musi być ze mnie dumna" - pomyślała i poczuła rozpierające jej skrzydła szczęście. - Teraz już wiesz, co to jest prawdziwa przestrzeń - zaszumiał jej delikatnie w uszach - zapamiętaj ten moment... On pomoże ci pokonać każdy lęk... - Ina zamknęła wyobraźnią w całej sobie wszystko, co przeżywała, każde uczucie, każdy obraz, każdy dźwięk. Wydawało się jej, że może tak trwać wiecznie, zawieszona gdzieś pomiędzy niebem a morską przestrzenią, choć zdawała sobie sprawę, że jej niezwykła podróż musi się kiedyś skończyć. Szum wiatru raz był blisko, to znów stawał się dalekim, melodyjnym dźwiękiem... Czuła tę wielką przestrzeń każdym piórem, każdą częścią siebie... Uświadomiła sobie, że jednoczy się z wiatrem, że jest częścią wszystkich wiatrów na świecie. W jednej chwili stała się morzem, każdą jego falą, każdą gołębicą i każdym ptakiem, który był szczęśliwy i który cierpiał, każdym kwiatem, który rozkwitał i który więdnął, każdą myślą, która była dobra i która była zła... Poczuła, że wszystko, co istnieje na ziemi i w gwiazdach, jest w niej i ona jest we wszystkim... Nagle zdała sobie sprawę, że tym, co łączy ptaki, zwierzęta, rośliny, wszystkie burze, wszystkie gwiazdy, jest przestrzeń, z którą teraz była. To było bezpieczeństwo i spokój w stopniu, którego dotychczas nie znała... Starała się zatrzymać to uczucie w sobie tak długo, jak to możliwe... Straciła poczucie czasu, który upłynął, poczucie, gdzie jest i co robi. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że napór wiatru na jej skrzydła łagodnieje i powoli zaczyna tracić wysokość... „To jest koniec podróży w górę" - pomyślała z żalem. Jej wzrok powoli zaczął nabierać ostrości... Znów zauważyła niebo... słońce... morze... Wyraźniej poczuła dotknięcia wiatru na piórach. - Co to było, co czułam? - spytała wiatru. - Tak właśnie czuje się miłość... to była prawdziwa przestrzeń, gdzie nie ma lęków, gdzie istnieje tylko zaufanie - zaszumiał. Rozpoczął się lot w dół... Ina nie widziała brzegu... nie wiedziała, gdzie ma lecieć. Instynktownie skierowała się tam, gdzie wiatr popychał ją delikatnymi podmuchami. Wiedziała więc, że szybuje tam, gdzie trzeba. Bardzo lekko poruszała skrzydłami, aby utrzymać kierunek lotu... Wiedziała, że jest bardzo daleko od brzegu, bo nawet z tej wysokości nie był widoczny, ale nie przejmowała się odległością... Ważne było doświadczenie, które przeżyła... Poczuła się częścią wiatru i częścią całej przyrody... Przeżyła coś, co dla gołębich doznań wydawało się niedostępne.. Przestała być samotną gołębicą szybującą nad nieznanymi obszarami... stała się ptakiem wszystkich ptaków, częścią tego, co łączy je wszystkie. Korzystając z wysokości, zaczęła być bardziej aktywna w powietrzu. Pozwalała się prowadzić i sama prowadziła, pozwalała się przenikać i sama przenikała - raz szybując razem z wiatrem i pozwalając mu nieść się w dół z ogromną szybkością, aby za chwilę błyskawicznym zwrotem przeszyć go dziobem i znieruchomieć na chwilę w jego uścisku. Niezależnie, jak mocne były teraz jego podmuchy, kontrolowała każdy swój ruch, poddawała się lub opierała, szybowała z nim lub przeciw niemu i ta wolność wyboru powodowała, że jej radość rosła z każdą chwilą tego lotu. Gdy chciała, miała wiatr pod sobą, pod skrzydłami i jak delfin zsuwała się z jego fali... Gdy czuła się zmęczona, odpoczywała, pozwalając, aby ją niósł na powietrznej poduszce jak liść, który wiruje, podnosi się i opada wraz z lekkimi podmuchami powietrza. W innych momentach pozwalała, aby owinął się wokół niej, wchłonął ją w siebie, tworzył z nią figury i zawirowania przyprawiające o zawrót głowy... Była z nim i była nim... Kochała i czuła się kochana. W pewnej chwili dostrzegła zarysy brzegu... Wiedziała już, gdzie jest, wiedziała, jak wrócić do gołębnika. Wiatr zaczął słabnąć, bała się, że za chwilę odleci i poczuła żal... Pragnęła, aby to trwało jeszcze. - Czy odchodzisz? - zapytała. - Zawsze jestem z tobą, przy tobie, blisko ciebie... -odpowiedział. Poczuła delikatną pieszczotę wokół szyi, jakby żegnając się, obejmował ją miłosnym pocałunkiem i wokół niej nastała całkowita cisza,,. Oddała ten pocałunek i spokojnie machając skrzydłami, skierowała się w kierunku brzegu. Koło niej fruwało kilka mew. Pozdrowiła je machnięciem ogona i rozpoczęła podróż powrotna... Pomyślała o swoich lękach... Pojawiło się w niej tylko uczucie spokoju, szczęścia i dumy. Pomyślała o jastrzębiu... Poczuła w sobie moc wiatru... Poczuła wszystkie, zapamiętane i zamknięte w piórach emocje szybowania nad morzem... Po raz kolejny stała się nową Iną. - Kim teraz jestem? - spytała skrzydeł. - Jesteś tą, która odważyła się być inną - odpowiedziały. - Co mam dalej robić? - Uczyć inne gołębic tego, co potrafisz. X Jastrząb jest twoim lękiem i zrobi ci krzywdę tylko wtedy, jeżeli go powiększysz do takich rozmiarów, że stanie się silniejszy od ciebie. Jastrząb nigdy nie zaatakuje ptaka, który się go nie boi..." Pomimo wszystkich doświadczeń, lotów poza gołębnik, rozmów z wiatrem, który od tej pory często towarzyszył jej w lotach, u Iny ciągle istniał jej lek... cień jastrzębia.,. To był niewytłumaczalny lęk przed czymś poza nią i czegoś w niej. Lęk, który nie pozwalał jej czuć się w pełni szczęśliwą gołębicą. Nie potrafiła go określić, nie potrafiła go zdefiniować, wiedziała tylko, że jest to jej wewnętrzny brak harmonii, pewnego rodzaju dyskomfort... Nie miała go, kiedy była w gołębniku, nie zauważała go, kiedy była ze stadem... Zaczynał istnieć dopiero wtedy, gdy wyfruwała sama... Jej dawny, zły sen powracał dalekim echem, nie dawał jej spokoju, straszył groźnym wyobrażeniem. Były momenty, kiedy wydawało się jej, że nie ma już żadnych granic, których nie potrafiłaby przekroczyć. Potrafiła polecieć tak daleko, jak żaden inny gołąb... Potrafiła wzbić się tak wysoko, że chmury patrzyły na nią z podziwem i otulały ją ciepło w czasie, gdy mijała ich przytulne wnętrza,.. Potrafiła wylecieć daleko w morze i szybować nisko nad falami, tak jak to robią mewy... Potrafiła rozmawiać z małą Iną i ze skrzydłami... Potrafiła czuć to, co czują inne ptaki, rozumieć je, rozmawiać z nimi... Czuła się dobrze, gdy była ze stadem i gdy była przez inne gołębie podziwiana i akceptowana. Nie przeszkadzało jej, gdy miała wrażenie, że ja ignorują i zazdroszczą... Pomimo że osiągnęła wszystko, o czym może marzyć gołąb, że czuła przestrzeli w sobie i poza sobą, obraz jastrzębia zakłócał poczucie pełnego szczęścia. „Być może chodzi o znalezienie tego jastrzębia?" - myślała -kiedy w czasie swoich codziennych szybowań czuła w sercu nieokreślone uczucie niepokoju i lęk, którego nie mogła określić. - Czego się jeszcze boję? Jaką granicę mam jeszcze przekroczyć? - pytała wiatru podczas jednego z szybowań. - Mogę ci tylko pomóc \ą przekroczyć - odpowiadał - granicę musisz odnaleźć sama. Ina czuła instynktownie, że jastrząb jest jej ostatnią granicą, nie wiedziała tylko, jak ją znaleźć... co ma zrobić... dlaczego to w niej istnieje i nie daje jej spokoju. - Czym jest mój lęk przed jastrzębiem? - spytała skrzydeł. - To lęk przed tym, co było - odgruchało lewe skrzydło -boisz się utracić dawną siebie, bo dawna ty to pewność, że jesteś taka jak inne gołębie. - Przecież jestem taka... Tyle, że inne gołębie nie boją się jastrzębi... - Każdy gołąb ma swojego jastrzębia - szeptało lewe skrzydło. Jedne są mniejsze niż twój, inne ogromne... Niektóre mają w sobie całe stada jastrzębi, Dlatego gołębie fruwają razem, dlatego każdy z nich boi się przekroczyć granicę, którą ty przekroczyłaś... - Żaden z nich nie gruchał o jastrzębiu... Myślałam, że tylko ja się boję. - Jastrzębie istnieją, ale u wielu gołębi są głęboko ukryte... Fruwają w ich wnętrzu, straszą ich nocami, przebierają się w gołębie pióra i udają, że nie są straszne, by nagle zakłócić myśli, wprowadzić lęki... Takie jastrzębie są najniebezpieczniejsze, bo pojawiają się jako krótkie, złe myśli, jako odruchy zazdrości, jako niechęć do fruwania... Jeżeli gołąb zaczyna czuć niechęć do innego gołębia... zaczyna go nienawidzić, to znaczy, że ma w sobie ogromnego, ukrytego jastrzębia, który zjada go od środka i straszy po nocach obrazami, których ten gołąb w dzień" już nie pamięta... To są niewidoczne jastrzębie... One są w każdym gołębiu, ale niewiele z nich o tym wie... Niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Ina zamilkła na chwilę. Wydawało się jej, że jest jedynym gołębiem, który miał zły sen... Ten powracający koszmar siedzący głęboko w jej wyobraźni dawał jej poczucie bycia wyjątkową... Teraz skrzydło mówi jej, że każdy gołąb ma swojego wewnętrznego jastrzębia. Niektóre mogą mieć całe stada jastrzębi... Poczuła niemal żal do skrzydła, że pozbawiło jej owej wyjątkowości... ,-Po co mi w takim razie mój jastrząb?" -zastanowiła się. „Teraz już do niczego nie jest mi potrzebny...". - Czym był mój sen? - zapytała skrzydeł. - To nic był sen - odgruchało prawe. W czasach pisklęcych starsze gołębie straszyły jastrzębiem małe... Opowieści stały się złym snem, sen stał się twoim lękiem... - To dlaczego teraz, kiedy jestem dorosła, ciągle boję się swojego snu? - Takie mu nadałaś znacznie... Tylko ty możesz nadać znaczenie temu, co czujesz... - szeptało dalej prawe skrzydło - wszystko, co czujesz, znaczy to, co zdecydujesz, że znaczy, a zdecydowałaś, że boisz się, bo boisz się siebie. Ina nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na ten argument... Przez większość czasu czuła się pewnie, a momenty dyskomfortu były rzadkie, ale były... „Co to znaczy "bać się siebie-'?" - zastanawiała się. - To znaczy bać się czegoś, czego jeszcze nie było - szepnęło lewe skrzydło - bać się doświadczenia czegoś, czego nigdy nie doświadczyłaś i dlatego nie wiesz, co to może dla ciebie znaczyć... - Przecież mam już tyle różnych doświadczeń — oponowała. - Żeby przestać się bać jastrzębia, musisz spotkać się z nim -lewe skrzydło było tym razem bardzo zdecydowane. Ina w dalszym ciągu niechętnie myślała o takiej ewentualności, chociaż po tym, co powiedziało jej lewe skrzydło, już trochę mniej się jej obawiała... Skoro wszystkie gołębie mają swoje jastrzębie lęki, to ona może spokojnie pozbyć się swojego... Już do niczego nie jest jej potrzebny. „Tylko, jak mam się go pozbyć?" - pomyślała. - Przecież wyfruwam już sama daleko poza gołębnik i nie było go nigdzie? - zagruchała zadziornie w stronę skrzydeł. - Twój jastrząb jest głęboko w tobie... i jest na zewnątrz -odpowiedziało prawe skrzydło - żeby go zobaczyć, musisz je połączyć... - Który z nich jest prawdziwy? - Obydwa... W tobie jest przestrzeń i lek przestrzeni. Jednocześnie jej pragniesz i boisz się, jesteś w niej i poza nią.-. - gruchało prawe skrzydło. - Przestrzeń to miłość... Nie boję się... kocham gołębie... ptaki... To jest dla mnie najważniejsze... - Twoja miłość jest zakłócona lękiem... Jest dla ciebie najważniejsza, ale boisz się jej oddać całkowicie... Boisz się, że ona ciebie nie pokocha... Jastrząb jest lękiem, lękiem przed byciem samą... bez stada... On stoi na straży, broni cię przed oderwaniem od stada... przed zagubieniem się w przestrzeni... - Przecież nie jestem „oderwana od stada..." - zaprzeczyła Ina. - Ale coraz bardziej się oddalasz.., Gołębie ci zazdroszczą, bo jesteś wyjątkowa... Tak wyjątkowa, że oddzielona od innych ptaków... Tak wyjątkowa, że żaden gołąb nie może się już z tobą porównać, bo żaden nie potrafi tak wysoko latać, robić takich figur w powietrzu, zachłysnąć się przestrzenią, być z wiatrem i z burzą, szybować nad morzeni. Nie możesz już doświadczyć bliskości stada, bo żaden gołąb nie jest w stanie dotrzymać ci lotu. Ina była zaszokowana... Nie myślała o tej stronie swojej wyjątkowości... Wprawdzie dawno już wyczuwała w stadzie napięcia, starszyzna udawała, że jej nie zauważa, niektóre gołębie ją podziwiały, inne prze?, krótką chwilę próbowały towarzyszyć w jej lotach, ale tak na prawdę była już sama... Fruwała jeszcze ze stadem, ale były to fruwania rzadkie, zawsze takie same, rutynowe... Potrzebowała ich, ale jeszcze bardziej potrzebowała zmiany, którą dawały jej samotne loty z wiatrem, przekraczanie coraz nowych granic, odkrywanie nowych przestrzeni. A wiec jastrząb był nią... był jej lekiem przed byciem samą... bez stada... Wiedziała, że przyszedł czas, aby go zobaczyć... jednocześnie bała się, że go zobaczy... W pewnej chwili przypomniała sobie swoje pierwsze szybowanie nad morzem, wysokości, które doświadczała z wiatrem, początkowy lek i późniejszą radość... Przypomniała sobie obraz jastrzębia, który wtedy wydał się jej tak niegroźny, że prawie przyjazny... „To chyba znaczy, że jestem gotowa1' - pomyślała... Jeżeli mam się pozbyć tego lęku, muszę1 go najpierw zobaczyć". Poczuła drżenie piór... ale szybko je opanowała... „Skoro latam wyżej niż ktokolwiek, potrafię wykonywać figury w powietrzu jak żaden inny gołąb, skoro potrafiłam wyfrunąć daleko w morze i wrócić, to chyba spotkanie z jastrzębiem też jest możliwe..." - pomyślała znowu. - Jak mam go spotkać? - zagruchała do skrzydeł. - On cały czas jest... - szepnęły. - Gdzie? - Ina poczuła przypływ paniki i szybko rozejrzała się dookoła, ale nie było koło niej nikogo. Skrzydła milczały. [na zerwała się do lotu i skierowała w stronę lasu... Natychmiast poczuła na piórach i pod skrzydłami znajomy powiew.,. To jej dodało odwagi, pewności siebie... Nie była sama... Wiatr był z nią... i wiedziała, że nie może jej stać się nic złego... Wylądowała na gałęzi sosny i zatrzepotała skrzydłami. - Gdzie jest mój jastrząb? - zapytała wiatru. - Niedaleko - odszumiał - on wie, że ciągle o nim myślisz, więc zawsze jest w pobliżu. - Nie wiedziałam,.. Nigdy go nie zauważyłam... - Nie możesz uciec od tego, czego się boisz... Cień lęku jest zawsze z tobą... zawsze za tobą podąża... Dopiero, kiedy się z nim spotkasz, możesz dokonać wyboru.. - Co wybrać? - Czy chcesz się dalej bać, czy się zaprzyjaźnić... - Przecież nie można zaprzyjaźnić się z jastrzębiem... Jastrzębie zabijają gołębice... - A ile razy próbowałaś zaprzyjaźnić się z jastrzębiem? Ina milczała... Zaprzyjaźnienie się z jastrzębiem było zbyt szokującą myślą, aby móc na nią od razu odpowiedzieć... Jak można zaprzyjaźnić się z lękiem, który zawsze głęboko w niej istniał i którego nawet teraz nie potrafiła jeszcze wyraźnie określić. - Nie broń się przed lękiem... - wiatr czytał w jej myślach -za każdym razem, kiedy się przed nim bronisz... umacniasz go... Za każdym razem, kiedy przed nim uciekasz... on robi się większy... - Już nie uciekam - zagruchała. - Popatrz na niego przez chwilę... podziękuj mu, że jest, i potem wybierz, czy chcesz się dalej go bać, czy jest ci potrzebny, czy wolisz, aby odszedł. - Jak mogę „wybrać" - oburzyła się Ina - przecież lek albo jest, albo go nie ma... - To przypomnij sobie nasze szybowania nad morzem... Bałaś się przecież... - Tak, bałam się... - I co się stało 7. tym lękiem... - Nie ma go? - Dlaczego? - Nie wiem... Szybowałam 7. tobą... - Tak, ale to ty zdecydowałaś się pofrunąć ze mną i zobaczyć swój lęk... Pomyśl o tym momencie... On jest twoją siłą... Tamtego lęku już nie ma, bo postanowiłaś, aby się go nie bać... - A jeżeli jastrząb mnie zaatakuje i zadziobie? - w Inie odezwały się dawne wątpliwości. - Jastrząb jest twoim lękiem i zrobi ci krzywdę tylko wtedy, jeżeli go powiększysz do takich rozmiarów, że stanie się silniejszy od ciebie. Jastrząb nigdy nie zaatakuje ptaka, który się go nie boi... - Jak można się go przestać bać? - Wybierz spokój... Jastrząb to jest jego brak... - Skąd wiesz? - Czuję to w każdym ruchu twoich skrzydeł, w każdym drżeniu piór... Jesteś niespokojna, bo w tym, co robisz, nie spełniasz się jeszcze jako ty... Jesteś sama w locie... Twoim jastrzębiem jest lęk przed tą Iną, która może to zmienić. Przez następnych parę chwil Ina siedziała na gałęzi, przysłuchując się szelestom liści... Była coraz spokojniejsza. Rozejrzała się wokół siebie. Gdzieś daleko zauważyła dwa stada wróbli, dwie jaskółki ganiały się nad łąką, a wrony majestatycznie krążyły nad zagajnikiem w dużej odległości od niej. Jastrzębia dostrzegła w chwili, kiedy wydawało się jej, że cały las jest uptaszeniem spokoju i ptasiej harmonii. Siedział na gałęzi, oddalony od niej o dwie sosny. „Kiedy on tu przyleciał" zdumiała się... „Przecież nie słyszałam nawet szumu jego skrzydeł, a przed chwilą go nie było..." Zdziwiło ją, że nie poczuła paniki, że to, czego przez tyle lat się bała, było po prostu ptakiem spokojnie siedzącym na poruszanej wiatrem gałęzi sosny. „Popatrz, jaki on piękny i groźny'' - szepnął wiatr, który przez cały czas delikatnie i pieszczotliwie głaskał podmuchami jej pióra. Ina nie mogła oderwać wzroku od jastrzębia... Poczuła lekkie drżenie całego ciała, ale jej lek był inny... bardziej oswojony... Przez moment była w niej chęć, aby zerwać się natychmiast do lotu, skryć się w bezpieczeństwie gołębnika, ale nie poruszyła skrzydłami... Dotknięcia wiatru były tak delikatne i czułe, że przypominały jej szybowania nad morzem i dawały poczucie spokoju i pewności. Pomyślała o prawym skrzydle i poczuła się jeszcze spokojniejsza i pewniejsza. „Powiększ go w wyobraźni" — zaszumiał znowu wiatr - „zrób go ogromnym i strasznym, tak groźnym, jak tylko możesz". Jastrząb zaczął się nagle powiększać w jej oczach... Wyraźnie widziała jego ostre szpony, którymi poruszał rytmicznie, trzymając się gałęzi, na której siedział... Jego oczy błyszczały dzikością a całe jego ciało pochyliło się w przód, jakby był gotów do ataku... Lęk wzrósł ponownie, ale podmuch wiatru poruszył jej skrzydła i pióra w sposób tak kochający i opiekuńczy, że Ina uspokoiła się natychmiast. - Czy to, co teraz widzisz, jest najstraszniejsze? -- wiatr zaszumiał w jej piórach. - Tak - odgruchała, nie odrywając wzroku od jastrzębia, który w międzyczasie powiększył się do takich rozmiarów, że był większy niż cała gałąź. Tną nie rozumiała, w jaki sposób mógł się na niej utrzymać... - Przyjrzyj mu się jeszcze raz z uczuciem, które miałaś nad morzem, gdy byłaś na najwyższej wysokości - wiatr szumiał dalej. Ina przypomniała sobie uczucia radości przestrzeni, wolności, pewności i bezpieczeństwa, które przeżywała, gdy z rozłożonymi skrzydłami pozwoliła się wiatrowi unieść tam, gdzie żaden ptak nie byłby jej w stanie dosięgnąć... Zauważyła, że rozmiary jastrzębia zmniejszyły się... Stał się mniej groźny, a jego pazury jakby mniej widoczne... Po chwili powrócił do swoich normalnych rozmiarów z tą różnicą, że wydał się Inie bardziej ptasi, nie tak drapieżny. - Teraz podfruń do niego i porozmawiaj z nim - szepnął wiatr. - Nie mogę tego zrobić - Ina zadrżała na całym ciele - on jest zbyt straszny. - Spotkaj swój lek, doświadcz go... Tylko wtedy poznasz, czy jest prawdziwy... - Jednak nie mogę... - Do tej pory twój lęk był twoim wyobrażeniem o jastrzębiu - szum wiatru był wyraźniejszy i bardziej zdecydowany - czyli o rym, co może się zdarzyć, gdybyś go zaczęła doświadczać... Dlatego twoim wyborem była ciągła ucieczka... Na prawdę uciekałaś nie przed jastrzębiem, ale przed samą sobą, przed tym, co jastrząb dla ciebie znaczy... Ten lęk nie jest twój, dostałaś go, nauczyłaś się go, polubiłaś i dlatego jest ci z nim wygodnie... Dopiero, gdy poznasz go bliżej, będziesz mogła wybrać, czy chcesz się go dalej bać, czy zaprzyjaźnisz się z nim... Wtedy jastrząb albo zostanie jastrzębiem, albo się zmieni. Ina poczuła drżenie skrzydeł... Milczały, więc odczytała to jako ciche przyzwolenie, ale był w niej ogromny opór przed oderwaniem się od gałęzi i podfrunieciem do jastrzębia... Wiedziała, że powinna zacząć machać skrzydłami i zrobić to, o czym szeptał wiatr, ale nie była zdolna do żadnego ruchu... Trwało to parę chwil... Patrzyła na jastrzębia, który w dalszym ciągu siedział spokojnie na gałęzi... Wydawało się, że jej nie widzi,,, nie patrzył w jej stronę. Zamknęła na chwilę oczy i przypomniała sobie swój pierwszy lot z wiatrem, uczucie, które wtedy przeżywała... słowa, które powiedziała do niej burza... co usłyszała od wiatru... W tym momencie poczuła, że coś się zmieniło... Poczuła na sobie wzrok jastrzębia... Otworzyła szybko oczy. Jastrząb patrzył na nią, lekko kołysząc się na gałęzi poruszanej podmuchami wiatru... Nie odrywał od niej wzroku.....Muszę do niego podlecieć" - pomyślała, ale nie była w stanie zrobić ani jednego ruchu skrzydłami. Nagle stało się coś, czego obawiała się najbardziej... Jednym ruchem potężnych skrzydeł jastrząb wzbił się w powietrze, błyskawicznie zbliżając się w jej kierunku... Po chwili lotu, który wydał się Inie wiecznością, wylądował na gałęzi tuż obok niej... Owiał ją powiew powietrza spowodowany machaniem jego skrzydeł. Była teraz oko w oko z jastrzębiem... Oboje patrzyli na siebie. Obcy i straszny ptak był teraz w jej przestrzeni... ale nic strasznego się nie działo... Ina powoli zaczęła przyzwyczajać się do jego obecności, a jej serce zaczęło bid normalniej... Przez cały czas czuła na piórach uspokajające powiewy wiatru, co powodowało, że jej lęk zaczął się zmieniać w ciekawość... Patrzyła w oczy jastrzębia, on patrzył na nią i wydawało się jej, że w jego oczach nie było już drapieżności, lecz taka sama ciekawość, jak u niej. „Przestrzeń oznacza możliwość ujrzenia siebie w innym ptaku i innego ptaka w sobie" — przypomniała sobie rozmowy ze skrzydłami... Wyobraziła sobie, że sama jest jastrzębiem i że patrzy na siebie z tamtej gałęzi... W jednej chwili poczuła się całkowicie bezpieczna... wiedziała już, że nie może stać się nic złego... Jastrząb siedział koło niej... usilnie patrzył na nią, od czasu do czasu poruszając skrzydłami, aby utrzymać równowagę na gałęzi... Trwali tak w milczeniu i w tym milczeniu Ina zaczęła doświadczać jastrzębia, doświadczać jego obecności w swojej przestrzeni, czegoś, czego tak panicznie bała się do tej pory... To doświadczenie stawało się coraz bardziej naturalne, normalne... coraz zwyczajniejsze. Patrzyła w oczy swojemu lękowi, który w tym momencie przestawał już być lękiem, lecz stawał się jej wyborem... Wiedziała, że w każdej chwili może odlecieć i jastrząb nie zrobi nic, aby ją zatrzymać... Wiedziała, że może pozostać w milczeniu w jego obecności tak długo, jak ma na to ochotę, że może polubić jastrzębia, jeżeli ma na to ochotę... zaprzyjaźnić się z nim... Wiedziała, że w tej chwili ma nieskończoną ilość wyborów i każdy z nich zależy od niej i prowadzi do innego doświadczenia. Ina straciła poczucie czasu... nie wiedziała, jak długo siedziała na gałęzi koło jastrzębia, jak długo doświadczała jego obecności... Ryły momenty, gdy zamykała oczy, aby lepiej poczuć jego współistnienie z nią... Były momenty, kiedy powoli poruszała skrzydłami, aby sprawdzić realność tego przeżycia... Jastrząb przez cały czas patrzył na nią w milczeniu... czasami tylko kierował wzrok w przestrzeń i wtedy wydawało się, że jest sama ze swoim doświadczeniem, że jego z nią już nie ma... Gdy znów na nią patrzył współodczuwała jego spokój i wewnętrzną siłę... To już nie był lek przed jastrzębiem. To było stworzenie nowej części w sobie, która zburzyła kolejną granicę i umieściła w tym miejscu pewność, która tam od dawna była, ale której dopiero teraz pozwoliła zaistnieć. Zamknęła oczy i zaczęła wsłuchiwać się w szum wiatru, którego podmuchy przez cały czas czuła wokół siebie... Nie było już słów, były tylko delikatne, poruszające końce jej piór pieszczoty... Gdy je otworzyła - jastrzębia już koło niej nie było... Zdumiona rozejrzała się wokół siebie... Na gałęzi była pustka, opodal kłóciło się tylko kolejne stado wróbli... Nie słyszała i nie zauważyła nawet, kiedy odleciał... „Czy to możliwe, żebym nie słyszała, jak odlatuje... - pomyślała - może tu nie było żadnego jastrzębia, może to moja wyobraźnia...?" - Czy był przy mnie prawdziwy jastrząb? - spytała skrzydeł. - Nie ważne, czy był prawdziwy - odgruchało prawe skrzydło - to był jastrząb, którego się bałaś... Już go nie ma. - Coś się we mnie zmieniło - stwierdziła - czuję w sobie spokój. - To spokój pokonania największego lęku.,. - Czym był mój jastrząb? - Twoim lękiem przed zmianą... Bałaś się doświadczenia... bałaś się siebie... - Czy teraz mogę być szczęśliwa? - spytała po chwili milczenia. - Szczęście nigdy nie jest doświadczeniem samotnym, zawsze wiąże się z innymi gołębiami - gruchało prawe skrzydło... Naucz inne gołębie szybować tak jak ty, rozmawiać ze skrzydłami, kochać burzę... Wtedy doświadczysz tego, co nazywasz szczęściem... - To przecież jest niemożliwe. Nie mogę zmienić innych gołębi, nie mogę zmienić stada. Ono chce być takie, jakim jest - niezmiennym. - Nic nie jest niezmienne. - To niemożliwe - upierała się Ina. - Pozbycie się lęku jastrzębia też wydawało ci się niemożliwe - odgruchało lewe skrzydło. Nagle Ina poczuła w sobie moc jastrzębia... Był w jej wyobraźni, czuła jego drapieżną obecność dającą jej samej siłę tworzenia tego, co kiedyś wydawało się tak trudne.., Powstała w niej myśl nauczenia stada tego, co sama umiała. - Pomożesz mi? - spytała wiatru. - Już mnie nie potrzebujesz... - zaszeleścił cicho w sosnach i jego podmuchy zaczęły być coraz słabsze i odleglejsze. Zanim zdążyła odpowiedzieć, w lesie nastała całkowita cisza... XI „Uważnie dobieraj swoje myśli... One mogą podtrzymać i rozwinąć przestrzeń.. One mogą ją zakłócić i zniszczyć..." Od momentu przygody z jastrzębiem Ina czekała na kolejne spotkanie z wiatrem... Nie było go bardzo długo i nie wiedziała dlaczego... Chciała znów pofrunąć daleko, zanurzyć się w jego zawirowaniach, podzielić się swoją radością zmian, które odczuwała w swoim gołębim istnieniu, gdy nie było już lęków przed nieznaną przestrzenią, samotnością, gdy pozbyła się myśli o grożących jej niebezpieczeństwach. Często wyfruwała sama z gołębnika w nadziei, że się zjawi. Wiedziała, że się zjawi, całym sercem tęskniła za uczuciem wolności, które jej dawał. Zjawił się niespodziewanie, gdy któregoś ranka pofrunęła w stronę południa. Zagruchała z radością, on pozdrowił ją ciepłym, delikatnym podmuchem powietrza, łagodnie muskając jej pióra. - Cieszę się, że jesteś - zagruchała. - Cieszę się, że jesteś - odszumiał. Nastąpiło długie szybowanie, podczas którego wiatr zmieniał natężenie podmuchów, zmieniał ich siłę i gwałtowność. Ina poddawała się jego falom lub sama szybowała na nich swoim własnym rytmem... Porozumiewali się ruchem... dotykiem... myślą... Nie było już pojęcia czasu... Istniało między nimi tylko poczucie bycia z sobą, poczucie jedności... W pewnej chwili Ina zawisła w powietrzu z rozpostartymi skrzydłami i nastała między nimi całkowita, wyczekująca, nieruchoma cisza... Inie wydało się, że powietrze zatrzymało się nagle... Przestrzeń zdała się oplatać wokół niej bezpieczna i groźna zarazem, swojska i niezbadana. - Co jest dla ciebie najważniejsze? - zaszumiało nagle w jej uszach pytanie wiatru ciepło i delikatnie. Było to wrażenie w jej myślach, bo nic fizycznego wokół niej się nie działo... - Wolność - zagruchała w myślach po chwili milczenia. - Czy ja jestem dla ciebie ważny? - zaszumiał. - Tak, - Czy możemy być zawsze razem? Nie odpowiedziała... Nie była pewna, o co mu chodzi. On był wiatrem, ona gołębicą, która miała swój gołębnik, stado... Miała swoją misję. - Jesteś ważny - odgruchała z wahaniem - tak samo ważny... jak życie... jak przestrzeń. Jesteś symbolem, tworzysz sobą przestrzeń, niezwykłość... - Czy jestem najważniejszym? - zaszumiało znowu w jej głowie. - Nie wiem - odgruchała z wahaniem tej myśli... Bardzo ważne jest dla mnie stado... Skrzydła stwierdziły, że mogę pomóc innym gołębiom... To jest teraz dla mnie najważniejsze. Wyczuła nagle, że powietrze się ożywiło... Jego podmuchy stały się szybsze, nieco bardziej nerwowe. - Dlaczego nie wiesz? zaszumiał ledwo słyszalnym szelestem. - Nie jesteś gołębiem, tylko wiatrem... Latasz po świecie, spotykasz bardzo wiele ptaków w swoich wędrówkach... Ja nie mogę istnieć bez stada... - Dla mnie jesteś jedynym ptakiem, który potrafi ze mną szybować. Milczała... Nie wiedziała, co ma powiedzieć... Nie chciała go urazić... ale jednocześnie chciała, żeby wiedział, że nie jest sama... że wspólne szybowania to przygoda dla niej i dla niego. - Czego się spodziewałeś? - spytała po chwili. - Myślałem, że poszybujesz ze mną dalej... - odpowiedział. Ina wyczuła w jego podmuchach wyraźną nutę smutku. - Poszybuję wszędzie, gdzie chcesz, tak daleko, jak chcesz... - Czy czujesz się ze mną wyjątkowa? - spytał znowu. - Tak, bardzo... - Ja leż chciałbym się takim czuć... - Kiedy szybuję z tobą jesteś wyjątkowy... jedyny... niepowtarzalny... Nie czekam na żaden inny wiatr, tak jak czekam na ciebie.,. Z żadnym wiatrem nie szybowałam tak daleko, jak z tobą... Jesteś wyjątkowy... W tym momencie kocham cię... Jesteś moją przestrzenią... - Wiem, lubię to słyszeć... - zaszumiał. - Ja lubię o tym marzyć - odgruchała łagodnie. Znowu szybowała z rozpostartymi skrzydłami, czując wzrastającą siłę jego podmuchów... - Kiedy szepczesz i gruchasz o swoim życiu w gołębniku -jego szum był teraz wyraźniejszy, bardziej zdecydowany - czuję się dalej od ciebie, chociaż jestem z tobą... Wiem, że jestem wiatrem, a ty gołębiem... że to są dwa światy... A jednak wiatr też może pokochać gołębia... Dlatego przylatuję tylko do ciebie, choć znam wiele ptaków... Kocham cię za twoją odwagę... za wyjątkowość... Za to, że nie boisz się morza, że potrafisz szybować tak wysoko, jak jeszcze żaden gołąb nie był w stanie... - Przecież wiesz, że na ciebie zawsze czekam... Cieszę się, kiedy przylatujesz... - odgruchała. - W takim razie zrób mnie jedynym... i wiecznym... Bądź tylko ze mną. Ina znów zamilkła... Przecież gołąb nie może szybować z wiatrem w nieskończoność, prędzej czy później musi wrócić do gołębnika, - Wiem, co czujesz - odezwał się znowu szelestem jej piór -wiem, że musisz wrócić... Ja chcę czuć się jedynym i wyjątkowym, kiedy szybujemy razem... - Przecież jesteś... - Nie czuję tego, kiedy gruchasz o stadzie... Ono cię już nie raz zawiodło... - Jestem gołębiem, nie mogę żyć bez stada... Ono może być inne, nowe, zmienić się na lepsze... - Chcę czuć sic najważniejszym, gdy szybujemy razem... -usłyszała jego szum. - Kiedy szybujemy razem... tak - odgruchała - To się zmienia, gdy wracam do gołębnika. Nie mogę zmienić siebie... - Możesz zmienić swoje myśli... - Myśli są przy tobie... stado jest przy mnie... Gołąb potrzebuje gołębi, żeby być gołębiem, tak jak wiatr potrzebuje powietrza, aby być wiatrem... Stado jest moim powietrzem... Nie wiem, co mogę zrobić, żebyś czuł się bardziej specjalny, niż jesteś... - Mysi o mnie, że jestem tylko dla ciebie i ty tylko dla mnie... Że nic nas nie rozdzieli... Że nasza przestrzeń jest tak wieczna, jak wieczne jest powietrze, woda, niebo, chmury, morze... Tylko wtedy poczuję swoją wyjątkowość dla ciebie... Tylko wtedy mogę spokojnie wędrować po świecie... - A jeśli to nie jest prawdą? - Przecież twoje stado nie wie, że ze mną szybujesz... - Jeszcze nie wie. Gdyby starszyzna dowiedziała się o moich wędrówkach z tobą, miałabym poważne kłopoty... - odgruchała z wahaniem. Stado zmienia się bardzo powoli... Potrzeba mi czasu... Teraz mogliby mnie usunąć ze stada. - Jesteś tak wyjątkowa, że nigdy nie zostaniesz sama... -podmuchy wiatru były znów wyraźniejsze... Nie gruchasz im o naszych wędrówkach, wiec jesteś dla nich jedyną Iną, bo utrzymujesz tajemnicę... Stwórz dla mnie taką tajemnice... Powiedz mi, że jestem jedyny... To mnie uspokoi, będę łagodniejszym wiatrem, cieplejszym, bardziej kochającym... - Myślałam, że czujesz to swoim sercem. - Serce wiatru to cała przestrzeń, która cię otacza... Ono czuje... - odpowiedział - czasami tylko niektóre myśli je ranią... Uważnie dobieraj myśli.., One mogą pomóc podtrzymać i rozwinąć przestrzeń... One mogą ją zakłócić i zniszczyć... - Przecież sam stwierdziłeś, że przestrzeń jest wieczna, a miłość to przestrzeń... - Jest wieczna... Ale żeby ta wieczność była wyjątkowa, powinna być pod opieką. - Masz zawsze moje najlepsze myśli... moje marzenia. Nie mam dla ciebie więcej, bo nie chcę czegoś, co nie jest prawdą -zaszeptała Ina... - Masz rację - zaszumiał - ja też nie chcę. Wyczuła nagle, że coś się zmienia, że jej pióra owiewa już jakiś inny wiatr, nie ten sam, co przed chwilą... To był wiatr smutku... pożegnania... Podmuchy stały się coraz bardziej odległe, choć tak samo delikatne, jak przedtem... Ta dalekość była raczej w przeczuciu, niż w dotyku... Zanim zdążyła cokolwiek zagruchać - nastał wokół niej całkowity spokój... Nie było już wiatru, była tylko cisza... * * * Ina wiedziała, że coś się zmieniło... Wiatr odleciał bez szumu pożegnania i nagle przestraszyła się, że już nigdy go nie poczuje pod skrzydłami... Chciała go zawołać, więc otworzyła dziób, ale z jej gardła wydobywały się tylko pojedyncze, krótkie gruchnięcia... Przez chwilę siedziała nieruchomo na gałęzi, starając się zrozumieć, o co mu naprawdę chodziło... Dlaczego szumiał o sprawach, które są dla każdego gołębia tak oczywiste... Jak mógł nie czuć jej radości każdego spotkania... Jak mógł nie czuć, że jest dla niej bardzo wyjątkowym i jedynym... Usiadła na gałęzi sosny i czekała z nadzieją, że znowu za chwilę poczuje znajomy podmuch... ale powietrze było nieruchome. - Czy to koniec przygody z wiatrem? - Ina zamknęła oczy 1 zwróciła się do skrzydeł. - Nie wiemy - odszumiały razem. - Co mam robić? - Daj sobie czas... - Czas na co? - Na tęsknotę... Na zapomnienie... Na zmianę... - Jak mogę zapomnieć... To niemożliwe... - Emocji zapomnieć nie możesz, możesz je tylko zmienić na inne - zaszumiało prawe skrzydło. - Nie chcę ich zmieniać na inne... Te, które mam, chcę, aby były... Są piękne... - Piękne, ale niepraktyczne... Są piękne, kiedy jesteś z wiatrem... Przeszkadzają ci, kiedy jesteś ze stadem... - zaszumiało prawe. - Wybierz takie emocje, które pomogą ci czuć się dobrze przez cały czas, nie tylko w niektórych momentach... - wtrąciło lewe skrzydło. - Chcę być z wiatrem i ze stadem... Dlaczego to ma być trudne? - upierała się Ina... - Stado nie jest wiatrem, a wiatr nie jest gołębiem... - Przecież mogę szybować z wiatrem w stadzie... - Możesz przez moment szybować z wiatrem w stadzie, ale stado nie pozwoli ci polecieć poza wyznaczoną granicę, bo samo nie potrafi jej jeszcze przekroczyć. Dofruniesz do miejsca, w którym będziesz musiała znowu podjąć decyzje, czy chcesz ją przefrunąć sama, czy zostać z innymi gołębiami... Poza granicą będzie twój wiatr... wewnątrz niej... stado. Wewnątrz ciebie będzie - wieczny wybór... wieczna tęsknota, wieczne rozdarcie,,. Możesz polecieć z wiatrem i być zawsze sama... bez stada albo możesz zostać i zacząć zmieniać stado... Cokolwiek zrobisz, potrzebne są ci takie emocje, które pozwolą ci czuć się dobrze przez cały czas... - Jakie emocje? - Nie wiem - zaszumiało prawe skrzydło - jesteśmy od machania. Decydujesz zawsze ty. Cokolwiek wybierzesz - my zaakceptujemy. - Jak mogę czuć się dobrze - gruchała do siebie Ina - tęsknię za stadem, szybując z wiatrem i duszę się, bo brakuje mi przestrzeni, gdy fruwam tylko w stadzie... - Ten wybór będzie w tobie bardzo długo - lewe skrzydło było bezlitosne. - Co mogę zrobić, żeby lepiej się czuć? - Ugołębij wiatr... - Ugołębić wiatr? - zdumiała się Ina - jak mam to zrobić? - Stwórz w myślach taki wiatr, który pomoże ci być z nim zawsze, nawet, gdy jesteś w stadzie - szumiało prawe skrzydło... - Nie rozumiem... - Tak jak stworzyłaś i zmieniłaś lęk, jak wysuszyłaś morze smutku i zaczarowałaś dąb, tak możesz ugołebić wiatr... Nadać mu cechy gołębia i wtedy stanie się tobie o wiele bliższy... Stanie się częścią ciebie. - Jak to zrobić? - Tak jak zawsze... Gołębia wyobraźnia nie ma granic... Może stworzyć wszystko... Jeśli tęsknisz, to znaczy, że w wyobraźni tworzysz obraz tego, za czym tęsknisz i twoje gołębie serce pragnie przeżywać emocje, których doświadczałaś... Chce jt1 znowu doświadczyć... Grucha ci w ucho: „Daj mi tego więcej..." „Daj mi jeszcze i wtedy będę spokojne... Będę biło w harmonii..." Gdy ugołębisz wiatr, dasz sercu więcej harmonii., bo taki obraz będzie mu bliższy... Do tej pory wiatr był tylko symbolem wolności i przestrzeni, nie był niczym konkretnym... - gruchało bez przerwy prawe skrzydło. - Ukonkretnij to w myśli - dodało lewe - a pomożesz sercu... pomożesz emocjom... Pamiętaj, masz w sobie moc tworzenia. Ina zamknęła oczy i starała się stworzyć obraz wiatru... Ale jak można wyobrazić sobie coś, co jest powietrzem... czego nie ma w widzialnym dla gołębia świecie? - Nie mogę sobie nic wyobrazić - poskarżyła się. - Możesz - zaszeleściło piórami prawe skrzydło - tylko musisz pomyśleć, że możesz... - Nic nie widzę, nie mam żadnych obrazów... W mojej wyobraźni jest tylko szara ściana - upierała się Ina. - To pomyśl o wietrze i spytaj go, jak wygląda... Poproś, aby ci się pokazał. Wtedy do ciebie przyjdzie... - Jak wyglądasz? - Tną zwróciła się do swoich wiatrowych myśli. Początkowo nie widziała nic... Powoli w jej głowie zaczął się tworzyć bardzo niewyraźny... zamglony... potem coraz bardziej klarowny obraz... Był to obraz gołębia. - Jesteś gołębiem? - zdumiała się. - Jestem wiatrem - odpowiedziała jej wyobraźnia. - Kiedy wrócisz? - zapytała. - Nie wiem - odpowiedział - nie mogę być już dla ciebie tym samym wiatrem. Gołąb w wyobraźni był smutny... odległy... Nagle zaczął się zmieniać i Ina z przerażeniem zauważyła, iż jej wyobrażony gołąb-wiatr zaczyna tracić pióra, staje się nagi... Działo się to powoli, niema] majestatycznie... Jak w najdziwniejszym śnie, skóra i wnętrze gołębia zaczęły rozpadać się na drobniutkie cząsteczki, które odrywały się od niego, tworzyły kolorowe, tęczowe strumienie i znikały w przestrzeni... odsłaniając kości. Po paru chwilach, które wydały się trwać w nieskończoność, Ina miała przed sobą tylko szkielet... Szkielet gołębia... W jej wyobraźni był obraz gołębiego kościotrupa. Przez moment stała nieruchomo, kurczowo trzymając się pazurkami gałęzi. Nie wiedziała, co /robić, nie wiedziała, co to znaczy... Była zbyt przerażona, aby cokolwiek zrobić. Otworzyła oczy i zamachała gwałtownie skrzydłami, chcąc zerwać się i wrócić do gołębnika... Czuła się jednak zbyt ciężka i nie była w stanie oderwać się od gałęzi... Po chwili uspokoiła się i znów zamknęła oczy... Poczuła obecność skrzydeł i zwróciła myśli w ich stronę. - Zapytaj go, dlaczego się zmienił - zagruchało prawe skrzydło. Ina była zbyt przerażona, by o cokolwiek pytać... Bała się. Jak zapytać szkielet, czym jest. Kościotrup zawsze był dla gołębi symbolem śmierci... Symbolem strachu... Czegoś złego... odpychającego... ostatecznego.., gnijącego w ziemi. - Zapytaj go, czym jest - powtórzyło lewe skrzydło - wiatr ci coś mówi w ten sposób. Ina ciągle nie mogła się przemóc... Miała oczy zamknięte i wpatrywała się w gołębi szkielet z coraz większą odrazą i strachem... Bała się, że jeśli zapyta o cokolwiek, to odpowiedź będzie tak samo zła, jak sam obraz, że coś złego się stanie. - Nie bój się - prawe skrzydło czytało jej myśli - popatrz na niego inaczej, bez lęku. Ina przemogła się i uparcie wpatrując się w ten dziwny, nieruchomy obraz, zwróciła się myślą do szkieletu, który przez cały czas tkwił w jej wyobraźni. - Co znaczysz? - pomyślała. - Umarłem dla ciebie - odszepnęła jej wyobraźnia. Ina otworzyła dziób i z gardła wydarł się krótki krzyk przerażenia... Pióra stanęły jej dęba i przeszedł po nich złowrogi i zimny dreszcz... Wyobraźnia szeptała jednak dalej. - ... umarłem, aby się znowu urodzić. Urodzę się lepszy, piękniejszy, bardziej kochający, inny, delikatniejszy, bardziej wyrozumiały, pewniejszy... Żeby się urodzić, muszę umrzeć... więc pozwól mi na to... Potrzebuję czasu. Ina wsłuchiwała się w gruchanie płynące z jej myśli, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Jej gołębia natura buntowała się przed tym obrazem, ale nie potrafiła od niego uciec. Patrzyła wiec dalej i im dłużej patrzyła, tym obraz stawał się mniej straszny. Po chwili wydało się jej, że szkielet zaczął być czymś przyjaznym, bardziej zrozumiałym... Ina zdała sobie sprawę, że wyobrażony szkielet rozmawia z nią... Rozmawia inaczej, nie przez zwykłe gruchanie, ale za pomocą obrazów, które coś znaczą... Zrozumiała, że obrazy niekoniecznie znaczą to, co jest normalnie interpretowane w świecie gołębi jako dobre lub złe. - Co znaczysz? - zapytała niepewnym gruchnięciem. - Zmianę - odpowiedział szkielet. Ina wiedziała, że gołębie boją się zmiany, że stado panicznie boi się zmiany, ale zdawała sobie sprawę, że dla niej jest ona konieczna... Bez zmiany nie wyobrażała sobie spełnienia istoty samej siebie... Nagle zaczęła rozumieć głęboką mądrość wiatru i tego, co w tak niezwykły sposób chciał jej przekazać... Szkielet rzeczywiście znaczył śmierć, ale śmierć czegoś starego i początek nowego... Tylko, czym jest to nowe...? - Jaki będziesz, gdy wrócisz? - spytała po chwili milczenia. Szkielet w jej wyobraźni w jakiś cudowny sposób uniósł się w powietrze i zaczął otaczać się światłem ciała i piór, rozpraszając wokół siebie kolejne, coraz to inne, kolorowe fontanny światła, które wypływały fala za falą z jego wnętrza... Fontanny tęczy okrywały go, owijały jak szalem kolejnymi pokładami świetlistych, gołębich piór... Z każdą chwilą stawał się nowym ptakiem, który wyczarowywał z powietrza kolory tak lekkie i tak powiewne, iż wydawały się spływać na niego tęczowymi spiralami różnobarwnych mgieł. Po chwili stał się rozświetlonym, szybującym wokół niej gołębiem, który, nie poruszając skrzydłami, tańczył to w jedną, to w drugą stronę, rozsiewając wokół siebie migoczącą mgłę... Było to tak piękne, radosne i majestatyczne, że Ina wczuła się w ten taniec, jak gdyby była jednocześnie gołębicą i wiatrem, sobą i całym istniejącym wokół niej światem... Taniec był wyobraźnią, był snem, choć zdawała sobie sprawę z tego, że siedzi na gałęzi, że wokół jest cisza przerywana czasami ćwierkaniem wszędobylskich wróbli... Obraz ten był coraz bardziej kolorowy, coraz pełniejszy, był tańcem wypełnionego światłem i wszystkimi barwami tęczy gołębia, dookoła zaczarowanej tą tęczą gołębicy... Ina nie zdawała sobie sprawy, jak długo jej wyobraźnia wirowała z nią w przestrzeni... W pewnej chwili obraz zaczął być coraz mniej wyraźny, poczuła, jak oplata ją mgła kolorów, a rozświetlony gołąb odpływa, znika, aż nastała pełna harmonii cisza. - Ina poczuła Żal, że skończył się jej niezwykły taniec. Co będzie dalej? - zapytała siebie w myśli. - Dalej będzie to, co zdecydujesz, że będzie - odgruchały w odpowiedzi skrzydła - każda przyszłość jest możliwa... - A jaka jest najlepsza? - Zadaj sobie pytanie: „Gdyby wszystko było możliwe, co by to było?" - odpowiedziało prawe skrzydło. Potem zdecyduj, że odpowiedź, którą usłyszysz w wyobraźni, jest najlepszą przyszłością... - Czy mogę podjąć decyzję, która zmieni stado? - Naucz stado szybować, rozmawiać ze skrzydłami, lubić wiatr i burzę... Wtedy doświadczysz tego, co nazywasz pełnym szczęściem... - odgruchały skrzydła. Ina zerwała się do lotu i pofrunęła w stronę gołębnika... Jej przyszłość była nie tylko celem. Była niekończącą się zmianą. Teraz była Iną szybującą z ugolębionym Wiatrem... była spełnieniem siebie samej. Wiedziała, że do szczęścia potrzebna jej była zmiana znacznie ważniejsza niż ta, która stała się w niej samej. - Od czego mam zacząć...? - zwróciła się do skrzydeł. - Od powrotu do gołębnika i do stada - odgruchały. XII Jeśli podejmiesz decyzję, aby zmienić mysi i nie dasz sobie drogi odwrotu - taka myśl stanie się fruwającą myślą.., Sianie się twoją nową przestrzenią i twoim przeznaczeniem.. W gołębniku było tak samo jak zawsze, ale Ina wyczuła, ie wszystko zaczyna się zmieniać... Stado było spokojne, lecz uważne... Gołębic gruchały z nią niby tak samo, a jednak inaczej... Czuła się nieswojo w obecności starszyzny, fruwania stały się ponowną rutyną... Jedyną rozrywką były dla niej samotne wyprawy poza gołębnik i jego granice... Do tej pory żaden gołąb nie odważył się wyfrunąć z nią dalej, wszyscy trzymali się stada, które wprawdzie tolerowało jej dalekie odloty, ale czuć było napięcie i niezadowolenie, gdy wracała późno do gołębnika... Kiedyś, w czasie jednego ze wspólnych fruwań, odważyła się wykonać parę bardziej skomplikowanych figur. Wyprysnęła wysoko w powietrze, tak wysoko i szybko, że niektóre gołębie zakołysały się w powietrzu z podziwu... Chciała pokazać, że pionowe, błyskawiczne wspinanie się w górę możliwe jest dla gołębia... została za to ukarana... Stado ignorowało ją przez następnych kilka dni... Potem wszystko wróciło do normy. Starszyzna wzięła ją na osobne, poważne gruchanie, tłumacząc, że jeżeli takie ekscesy się powtórzą, będzie zmuszona fruwać wyłącznie na końcu stada... Ina była jedyną, która wyłamała się z rutyny i dlatego tak bardzo starano się doprowadzić ją do „gołębiej normalności". Szefowie próbowali najróżniejszych sposobów, zaczynając od przymusowych pobytów w gołębniku w czasie, gdy inne gołębie miały wolne fruwanie w trójkach, poprzez całkowite ignorowanie jej oraz piętnowanie jej postawy na codziennych, grupowych gruchaniach, do grożenia jej wyrzuceniem ze stada. Ina przez cały czas pamiętała szept skrzydeł: „Naucz stado szybować tak, jak ty, rozmawiać ze skrzydłami, polubić wiatr i burzę... Wtedy doświadczysz tego, co nazywasz szczęściem..." tylko nie miała pojęcia, jak się do tego zabrać... ,Jak mam nauczyć stado przekraczania granic - myślała - kiedy nikomu nie wolno ze mną fruwać tak daleko?" Skrzydła, od czasu jej niezwykłej przygody z ugołębionym wiatrem, milczały jak zaklęte. Jej gołębi wiatr też nie chciał jej pomóc... „Odpowiedź znajdziesz w sobie - zaszumiał kiedyś w jej piórach - musisz tylko cierpliwie pytać". :,Pytam siebie i pytam - pomyślała Ina - i nic mi do głowy nie przychodzi". „Ciekawe, dlaczego skrzydła mi nie pomagają... To przecież ich specjalność..." - zastanawiała się. Po kilku miesiącach rutynowych fruwań, prób zainteresowania gołębi tym, co potrafi, milczenia skrzydeł, Ina była zrezygnowana i zniechęcona. Jej wyjątkowość wydawała się zbyt wyjątkowa, gołębie zbyt przestraszone, aby mogło się zdarzyć coś, co by jej pomogło w realizacji zamierzeń. A jednak... Któregoś dnia, gdy siedziała na dachu gołębnika, zastanawiając się, gdzie teraz polecieć, usłyszała ciche gruchanie prawego skrzydła: - Użyj mocy, którą mają ptaki...! - Jakiej mocy? - zagruchała zaszokowana - Jaką moc mają ptaki? Nigdy nie słyszała, aby jakiś ptak miał specjalną moc... Owszem, niektóre mają mocne skrzydła... Inne mocne dzioby... pazury,.. Ona potrafiła wykonać w powietrzu wiele figur, ale skrzydła w sposób jednoznaczny gruchały o czymś innym? Jaka moc? - Co to jest moc? - spytała po chwili wahania. - To jest siła, którą każdy ptak ma w sobie - odpowiedziało skrzydło - moc fruwającej myśli. Ina nie rozumiała, o co chodzi. Myśli przecież nie fruwają, tylko przychodzą do głowy... Potem albo się o nich grucha do innych gołębi, albo chowa na później, albo się o nich zapomina... Nie odgruchała, tylko czekała, co będzie dalej... ale skrzydła milczały. - Co to jest moc fruwającej myśli? - zapytała wreszcie. - To myśl, w którą wierzysz, chcesz i oczekujesz, żeby się spełniła i jeśli ją wygruchasz w wyobraźni w specjalny sposób, nabiera mocy - odgruchało lewe skrzydło... - Nabiera jakiej mocy? - Taka myśl zaczyna fruwać, dociera do innych gołębi... Wpada im do głowy... Pomaga im podobnie myśleć. To było dla Iny coś zupełnie nowego... Skąd skrzydła mogą wiedzieć, że myśli fruwają... Przecież to one służą do fruwania, a myślami nie można machać...? Zastanawiała się przez chwile, czy przypadkiem skrzydłom nie zardzewiały stawy od długiego milczenia i czy coś im się w piórach nie pokręciło. - O czym wy gruchacie? Jak myśli mogą fruwać bez skrzydeł? - zapytała po chwili. - Każdy ptak może stworzyć fruwającą myśl, wie o tym starszyzna, ale mało ptaków zdaje sobie z tego sprawy - szepnęło prawe skrzydło. - Jeżeli chcesz pomóc stadu zmienić myślenie, pomóc innym gołębiom przekroczyć granice gołębnika, musisz stworzyć fruwające myśli. - To niemożliwe, stado nie potrafi wylatywać poza granice gołębnika. - Skoro myślisz, że to jest niemożliwe - zagruchtało nagle lewe skrzydło - masz racje. Jeżeli pomyślisz, że coś jest możliwe - też będziesz miała racje. - Granice możliwości określasz sobie sama - dodało prawe -i zawsze masz rację. - To nie są granice - broniła się Ina - taka jest natura gołębia... - Naturą każdego stada i każdego gołębia - odpowiedziało lewe skrzydło - jest poznanie siebie... swojego ptasieństwa i tego, co ono dla każdego ptaka znaczy. Głęboko w każdym ptaku ukryta jest ciekawość przestrzeni, ciekawość jego granic... - To dlaczego żaden gołąb nie chce ze mną wyfrunąć dalej? -odgruchała ze złością Ina. - Bo tyle razy był w młodości zawracany od granicy, że przyzwyczaił się do jedynej przestrzeni, którą zna i wydaje mu się, że inne nie istnieją... Nie wie, że można ją przekroczyć... - Przecież gołębie widzą, że ja ją przekraczam... - Widza, ale myślą, że one tego nie potrafią... Skoro tak myślą, to rzeczywiście nie potrafią... Może to zmienić tylko fruwająca myśl... - zaszumiało prawe skrzydło. Inie wydawało się, że skrzydła pociągają ją za pióra i robią sobie z niej jakieś żarty. Jako doświadczona gołębica, wiedziała, że nic oprócz ptaków i owadów nie może fruwać... A nawet, jeśli myśl ptasia może sama pofrunąć, to skąd wiadomo, że pofrunie tam, gdzie trzeba? A co będzie, jeżeli wpadnie do głowy niewłaściwym gołębiom? Mogą być z tego powodu poważne problemy... Ciekawość przezwyciężyła jednak jej wątpliwości. - Jak stworzyć taką myśl? - spytała skrzydeł po chwili milczenia. - To myśl, która jest stworzona w najgłębszej gołębiej przestrzeni - odpowiedziały razem. - Jak to zrobić, żeby pofrunęła tam, gdzie trzeba? - Kiedy twoje serce przepełnione jest taką przestrzenią, która pomaga nam, skrzydłom, być z sobą w doskonałej harmonii, twoja myśl pofrunie do wszystkich ptaków, które tę przestrzeń chcą odczuwać - odgruchały. - Jak mam czuć przestrzeń? Jak mam wam pomóc być w harmonii? - Musisz spowodować, że poczujemy się całkowicie złączone z tobą, że twoja myśl stanie się naszym uczuciem, że nie będzie w tobie żadnego konfliktu, żadnej wątpliwości - szepnęło lewe skrzydło. - Kiedy poczujemy - dodało prawe - że to, co myślisz, jest na prawdę tym, co chcesz, aby było... twoja myśl stanie się naszą i damy jej część siebie... Wtedy myśl pofrunie i dotrze tam, gdzie chcesz, aby dofrunęła... Pojawi się dokładnie tam, gdzie chcesz, aby się pojawiła... - Do kogo to dotrze? - Każdy gołąb, tak jak każdy ptak, potrafi wysyłać i odczuwać fruwające myśli - zagruchało prawe skrzydło - to nas czyni ptakami, to nas odróżnia od innych istot. Dlatego, w tym samym momencie, jako stado możemy skręcać w tę sama stronę, dlatego w tym samym momencie możemy zrywać się do lotu. Myśl nas łączy, ale musi być pomyślana odpowiednio mocno. Wtedy pojawia się jednocześnie u wszystkich w stadzie i wtedy dopiero można coś zmienić... To jest ptasie prawo, o którym my, skrzydła wiemy doskonale, ale o którym w gołębich szkołach nic uczą, bo mógłby zapanować chaos... - A jeżeli gołębie, którym to prześle, nie będą chciały jej słuchać? - To jest ich wybór, ich decyzja... Nad tym nie masz już żadnej kontroli - odpowiedziało lewe skrzydło. - Każdy gołąb poczuje ją, każdemu wpadnie do głowy, ale nie każdy ją zauważy i nie każdy ją zatrzyma - dodało prawe. Tylko te gołębie, które są na to gotowe, zaczną ją pielęgnować i pozwolą jej rozkwitnąć. - Czy potrafię w ten sposób zmienić stado? - zastanowiła się Ina, - Żaden gołąb nie czuje się dobrze, jeżeli nie ma z kim się sobą dzielić... - odpowiedziało prawe skrzydło. Popatrz na siebie, machasz nami, czasami czujesz przestrzeń, gruchasz z nami i z wiatrem, ale tak na prawdę brakuje ci stada, choć udajesz, że ci aa nim nie zależy.., Wiatr może pomóc ci pofrunąć dalej... wyżej... przekroczyć kolejne granice, których żadna gołębica jeszcze nie przekroczyła... Zmienione stado da ci uczucie, że pomogłaś gołębiom odnaleźć ich moc. Wiatr teraz jest z tobą i w tobie, bo go ugołębiłaś. Masz w sobie swoją własną moc i moc jego miłości. Jesteś silniejsza niż kiedykolwiek... Wykorzystaj tę moc. Ina milczała przez chwile, zastanawiając się nad tym, co usłyszała od skrzydeł. Pomimo poprzedniej decyzji był w niej ciągle lek, że znowu stado ja odrzuci... Działanie „fruwającej myśli" wydawało się takie niepewne... To było nowe, nieznane. - Wznosimy się z tobą tak wysoko - ciągnęło lewe skrzydło - że stałaś się dla wielu gołębi zbyt wyjątkowa, więc boją się z tobą gruchać. - To nie jest ignorowanie - dodało prawe - to jest lęk, że ci nie dorównują, choć chciałyby być takie jak ty. - Fruwającą myślą znajdziesz te gołębie, które boją się najmniej - gruchało dalej lewe - i nauczysz je szybować wyżej niż pozostałe. Ina bała się pomyśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby nagle zaczęła uczyć inne gołębic tego, co sama umiała... Poza tym starszyzna zadziobałaby ją, gdyby wyszło na jaw, że namawia gołębie ze stada do przekraczania granic i zmiany przekonań, które każdy gołąb ma głęboko wpojone od niepamiętnych czasów. Wydawało się jej przez cały czas, że jest zwyczajnym gołębiem, takim jak wszystkie inne, który po prostu odważył się robić od czasu do czasu coś innego i dlatego stał się trochę innym niż pozostałe... „Czy gdyby każdy gołąb ze stada potrafił uwierzyć w to, co ja wiem, to czy wszystkie gołębie stałyby się tak samo wyjątkowe?..." - pomyślała. - Pamiętaj - skrzydła czuły jej wahania - naturą każdego ptaka jest bycie najlepszym ptakiem, jakim jest w stanie być. Inne gołębie nie wiedzą jeszcze, że mogą być lepsze, niż są... Jeżeli ptak chociaż raz poleci wyżej, raz przekroczy swoje granice, nigdy już nie będzie chciał wrócić do poprzednich granic... - Od czego mam zacząć? - zapytała Ina. - Wybierz myśl, w którą najbardziej wierzysz, dodaj jej skrzydła i prześlij do gołębi - odgruchało prawe skrzydło... - I co potem? - Jeżeli choć jeden gołąb odważy się pofrunąć z tobą, nauczyć się tego, co ty umiesz, stanie się wyjątkowym gołębiem. Wtedy znajdzie się drugi i trzeci - gruchało prawe skrzydło. - Jeżeli część się zmieni, zmieni się całość... - dodało lewe. Pamiętaj jednak, to nie jest łatwe i nie dzieje się od razu. „Mogę nauczyć niektóre gołębie szybowania wyżej niż pozostałe rozważała Ina ale reszta boi się nawet spróbować ruszyć szybciej skrzydłami. Co z tego, że cztery czy pięć gołębi nauczy się wyżej fruwać. Żeby zmienić całe stado, wszystkie gołębie, włącznie ze starszyzną, muszą przynajmniej raz zrobić coś innego niż to, co dotychczas robią, a do tego starzy nie dopuszczą, bo by się okazało, że wszystko to, w co do tej pory kazali wierzyć młodym - nie jest prawdą... Lewe skrzydło ma rację.., To jest trudne... Czy jest sens nawet próbować...?'' - Masz rację - odezwało się prawe skrzydło - jeżeli chcesz próbować, to nie ma sensu. Ina była zaszokowana... Prawe skrzydło tak bardzo namawiało ją do działania i teraz zaczyna ją zniechęcać? Spodziewała się czegoś zupełnie innego. - Dlaczego mnie zniechęcasz? - zagruchała gniewnie. - Spróbuj pofrunąć - odpowiedziało. Zamachała skrzydłami i uniosła się bez wysiłku w powietrze, zatoczyła koło nad gołębnikiem i usiadła na jego dachu. - Pofrunęłam i co z tego... - No właśnie, pofrunęłaś - zagruchało znowu prawe skrzydło - tylko że mnie nie o to chodziło. - Przecież miałam pofrunąć - odfuknęła Ina. - Nie, miałaś SPRÓBOWAĆ pofrunąć. Ina była całkowicie zdezorientowana. - Jak to „spróbować pofrunąć"? - Zrób to jeszcze raz, SPRÓBUJ pofrunąć. Ina niepewnie zamachała jednym skrzydłem, nie odrywając się od dachu gołębnika... Nie wiedziała, o co chodzi. - Bardzo dobrze - pochwaliło skrzydło - to właśnie była próba. - Przecież ja nigdzie nie pofrunęłam. - Ale SPRÓBOWAŁAŚ pofrunąć... Ty wygruchasz w głowie myśl, a my ją rozumiemy dokładnie... dogruchnie... co do szczegółu. Wykonujemy ją też z największą dokładnością. Jeśli powstanie w tobie myśl: „Spróbuje pofrunąć", zamachamy tak, aby to rzeczywiście była próba... Nie poderwiesz się. Fruń albo nie fruń... Nie ma próby. Nie możesz tylko „trochę znieść jajka". Albo je zniesiesz, albo nie zniesiesz. - Wiec nie powinnam zajmować się stadem? - Ina szukała znaczenia gruchań z prawym skrzydłem. - Nie powinnaś PRÓBOWAĆ zajmować się stadem... zagruchalo lewe skrzydło. - Przecież twierdzisz, że to ponad moje siły - broniła się. - Bo w twoich myślach jest tylko PRÓBA... Spróbować, czy nie spróbować? Ja to czuję... Jeżeli podejmiesz DECYZJĘ, aby zmienić myślenie stada i nie dasz sobie drogi odwrotu - taka myśl stanie się fruwającą myślą... Wtedy my będziemy z tobą współpracowały. Ina przyznała w duchu rację... Przez cały czas wahań i niepewności było w niej pytanie: „Czy powinnam spróbować?" Teraz, kiedy zrozumiała, na czym polega „próbowanie", zrozumiała swój błąd... To, że po raz pierwszy sama przekroczyła granice gołębnika, nie było wynikiem próbowania... Było wynikiem jej decyzji... Fruwanie z wiatrem nad morzem było wynikiem jej decyzji... Wszystko, co zrobiła, wszystkie granice, które przekroczyła, było wynikiem jej decyzji... „To jest chyba ta moja wewnętrzna moc" - pomyślała. - Jak mam zacząć - spytała skrzydeł. W jej głowie nie było już najmniejszej wątpliwości. - Wybierz myśl - poradziło lewe skrzydło. - Którą myśl, mam ich tak dużo? - Myśl, która pomoże przynajmniej jednemu z gołębi pomyśleć, tak jak ty... Poczuć to, co ty czułaś... - Czy mam wybrać takiego gołębia? - Nie, kiedy myśl pofrunie, dotrze do tego, który jest najbardziej gotowy na jej przyjęcie... - skrzydła zagruchały w pełnej zgodzie. - Skąd będę wiedziała, który gołąb ją otrzymał...? - On sarn cię znajdzie... poznasz go, bo przyjdzie do ciebie. Ina zaczęła zastanawiać się nad myślą, która mogłaby pofrunąć, ale nic nie przychodziło jej do głowy... Przychodziły jej do głowy różne gruchnięcia, ale żadne z nich nie wydało się godne fruwania. - Jaką myśl pomyśleć? - zwróciła się znów do skrzydeł. - Myśl, która zmieni myślenie. Sama musisz ją wymyślić — odgruchało prawe... - Nie wiem jaką. - Jaka była twoja pierwsza myśl po powrocie znad morza? -zapytało lewe. - Jeżeli to jest możliwe, to co jeszcze jest możliwe -odpowiedziała Ina bez wahania. - :,Co jest możliwe, choć wydaje się niemożliwe?". To dobra myśl - pochwaliło lewe skrzydło. - Jak ją mam pomyśleć? - Zamknij oczy, pozwól nam się rozluźnić, poczuj w sobie przestrzeń, wzmocnij ją w sercu i wyobraź sobie, że pytanie: „Co jest możliwe, co wydaje się niemożliwe?" wyfruwa poza twoje ciało - gruchało cicho prawe skrzydło. Uwierz, że ta myśl dofrunie do tych gołębi, które są najbardziej gotowe na jej przyjęcie... Wyobraź sobie, że myśl wyfruwa z twojej głowy, dociera do wszystkich gołębi, fruwa pomiędzy nimi, jest przyciągnięta i wnika do ich głów... Wyobraź sobie, że są gołębie, które przyjmują ją, pieszczą, opiekują się tą myślą... i że Jeden lub kilka z nich dołączają do ciebie w czasie jednego z twoich fruwań. - I co się stanie? - Ten gołąb, który będzie gotów, aby ją przyjąć, zacznie szukać na nią odpowiedzi... Wtedy znajdzie ciebie... - Co będzie potem? - Jeżeli w określonym momencie kilka gołębi pomyśli tę samą fruwającą myśl, ta myśl będzie silniejsza, bardziej świdrująca i znowu pojawi się u wszystkich gołębi w stadzie - szepnęło prawe skrzydło. - „Tą samą myśl" - zdziwiła się Ina. „Jak można zmusić gołębie, aby w tym samym momencie pomyślały to samo...?" - Jeżeli dwa lub trzy gołębie zaczną - tak jak ty - fruwać wyżej i dalej niż pozostałe, to znajdą się następne trzy, które będą tego chciały spróbować, a kolejne sześć pomyśli, że skoro sześć gołębi może to zrobić, to może jednak one wszystkie tak mogą... Gdy myśl zacznie się pojawiać, trzeba ją razem pomyśleć w tym samym czasie i w tym momencie wszystkie gołębie w stadzie poczują ją tak mocno, że będą musiały ją zauważyć. To będzie początek zmiany... Początek nowego stada... - A starszyzna...? - Jeżeli zostanie sama, przestanie być starszyzną... -odgruchało lewe skrzydło. Powstanie nowa i ona będzie kierować stadem. - Od czego mam zacząć? - zapytała Ina. - Zapytaj wiatru, on ci pomoże - odpowiedziało lewe skrzydło i zamilkło. Ina nie była pewna, skąd wiatr może wiedzieć, jak zmienić stado gołębi, których jedynym zmartwieniem jest dobrze zjeść, pofruwać w stadzie i wydalić na jakieś drzewo lub pomnik wynik swojego apetytu. Znowu zaczęły ją ogarniać wątpliwości. „Po co gołębie mają się zmieniać - myślała - skoro jest im dobrze z tym, co mają, szczególnie, kiedy jest co jeść, z kim gruchać i gdzie fruwać... Po co zwyczajny gołąb miałby chcieć pofrunąć wyżej niż dotychczas? To nie daje jedzenia, nie pomaga w trawieniu... Z lego powodu można mieć tylko problemy..." - Dlaczego inne gołębie mają chcieć się zmienić? - zapytała skrzydeł. - Ale z ciebie tchórz - zdenerwowało się nagle lewe skrzydło - dlaczego ty chciałaś? - Bo zaczęłyście ze mną rozmawiać -- odgruchała lekko obrażona. - Każdy gołąb ma skrzydła, które do niego mówią, ale bardzo niewiele gołębi je słyszy - szepnęły skrzydła. - Dlaczego nie słyszą, skoro ja słyszałam? - Bo nie wiedzą, że można słyszeć... - Ja też nie wiedziałam... a jednak was słyszę. - Głęboko w sobie chciałaś słyszeć, dlatego zaczęłaś słuchać. Ina zamyśliła się, zamknęła oczy i pomyślała... „Wiatr jest przestrzenią...", „Wiatr jest przestrzenią...", „Wiatr jest przestrzenią..." Poczuła jego lekki, pieszczotliwy podmuch. To był on... - Myśl tak dalej - zaszumiał - to dobra myśl... - Miałam myśleć coś innego... - zagruchała. - Tej myśli pomogę fruwać - odpowiedział. „Wiatr jest przestrzenią..," zaczęła sobie powtarzać i nagle poczuła, jak myśl ta ogarnia ją całą, jak dociera do skrzydeł, jak wyfruwa z nią w przestrzeń... „Przestrzeń jest istotą miłości, więc miłość musi być wolnością... Wolnością kochania, szybowania, poznawania..." - Wszystko, co jest wolnością, nie ma granic - zaszumiał wiatr - dlatego każdy ptak, który kocha lub czuje potrzebę kochania, odbierze taką myśl. Zauważy ją. Myśl o przestrzeni... - Nie można kochać bez przestrzeni - odgruchała Ina. - Myśl o przestrzeni - zaszumiały skrzydła... - „Wiatr jest przestrzenią..." - pomyślała Ina ponownie, po czym pofrunęła do gołębnika i zapadła w sen. * * * Rano, następnego dnia, było regularne fruwanie ze stadem. Ina frunęła jak zwykle na końcu stada, leniwie podążając za grupą, która rutynowo oblatywała gołębnik coraz szerszymi kołami... Gołębie - przewodnicy kierowali się raz w jedną, to znów w drugą stronę, czasami przyspieszając, to znów zwalniając lot. Ina pomyślała sobie, że po południu wyślizgnie się z gołębnika i poleci dalej. Brakowało jej tych lotów jak powietrza. Nagle miała wrażenie, że dusi się w stadzie, które zawsze robi to sarno, zawsze powtarza tę samą rutynę, nie pozwala na nic innego niż to co ktoś tam z góry postanowił. Zaczęło jej być wszystko jedno, co dalej się z nią stanie. „W końcu, jeśli zostanę sama, mam jeszcze wiatr na pocieszenie..." - pomyślała. Po powrocie do gołębnika usiadła spokojnie, nie zwracając uwagi na pogruchiwania pozostałych gołębi, które komentowały to, co zdarzyło się podczas fruwania. Trwało to sporo czasu, wreszcie gołębie, jeden po drugim, zamilkły i zaczęły zasypiać. Gdy wydawało się, że wszyscy pogrążeni są w popołudniowej drzemce, niepostrzeżenie wysunęła się z gołębnika i pofrunęła w kierunku lasu... Przyspieszyła lot, błyskawicznie wzbiła się w górę, wykonała parę akrobatycznych figur i kiedy wyrównała lot, nagle usłyszała zasapane gruchnięcie. - Nie tak szybko, nie daję rady. Obejrzała się za siebie i ze zdumieniem zauważyła niewielkiego, szarego gołębia, który nie wiadomo skąd pojawił się za nią... Był mały, niepozorny i bardzo młody. Ina prawie nie zauważała go w stadzie, bo wyróżniał się tylko tym, że był mniejszy od innych i bardziej nieporadny. - Co ty tu robisz? - spytała ze złością. Zdała sobie sprawę, że są prawie na granicy gołębnika. - Chcę pofruwać z tobą... podziwiam cię - odpowiedział mały. - To podziwiaj dalej, ale wracaj do gołębnika, bo jak się ktoś dowie, że jesteś ze mną, to możesz mieć kłopoty... - Mam w ogonie takie kłopoty - odpowiedział beztrosko i z nutką zadziorności. Chcę fruwać, tak jak ty. Ina spojrzała na niego uważniej... Czyżby zadziałała fruwająca myśl? Może to jednak przypadek, zbieg okoliczności? Taki gołąb jak ten... Nie dałaby za niego nawet złamanego pióra. - Dlaczego akurat dzisiaj pofrunąłeś za mną? - zagruchała. - Nie wiem, zrobiło mi się nagle bardzo ciasno w gołębniku, bardzo duszno. Nie mogłem zasnąć. Kiedy zobaczyłem, że wyfruwasz - poleciałem za tobą. Przez chwilę frunęli w milczeniu koło siebie. W pewnej chwili Ina jednym, zdecydowanym ruchem skrzydeł przekroczyła granicę... Mały podążył za nią bez najmniejszego wahania... Ina przyspieszyła lot... on bez trudu podążył za nią... wzbiła się w górę... był tuż koło niej. - Gdzie nauczyłeś się tak dobrze fruwać? - spytała zdumiona. - Ćwiczyłem w tajemnicy przed innymi - odgruchał. Podglądałem ciebie i starałem się naśladować. Ina nie miała już żadnych wątpliwości, że jej fruwająca myśl dotarła w odpowiednie miejsce. - Teraz już chyba nie masz wątpliwości - zaszeleściło w jej uszach prawe skrzydło - że każda zmiana zaczyna się od myśli. - Chodź - zagruchała - nauczę cię wszystkiego, co umiem. 1