John MacKanacKy Jacek Suliga Złowiłem złotą rybkę * * * " - Było to bardzo dawno temu. Siedziałem nad brzegiem jeziorka z wędką w ręku i tak oto sobie rozmyślałem: "Co by było, gdybym złowił złotą rybkę? Oczywiście taką, która spełniłaby moje trzy marzenia! Poprosiłbym ją o bogactwo, szczęście i... o jeszcze trzy takie życzenia! Ale by się uwijała!" W tym samym momencie spławik drgnął. Poruszył się tak, jak setki razy, gdy haczyk trącała mała rybka. Przeczekałem jeszcze dwie sekundy i... pociągnąłem! Szczytówka wędki ugięła się, co świadczyło, że ją mam. Powoli, z wyczuciem, skracałem długość żyłki. O dziwo, ryba w ogóle nie walczyła! Po prostu płynęła w moją stronę. Gdy była nie dalej niż dwa metry ode mnie, podniosłem wędzisko wraz z rybą. Oślepił mnie blask. Ze strachu upadłem na ziemię, a ryba wraz z wędką pofrunęła nad moją głową. - Co robisz, ty niezdarny człowieku! - usłyszałem z tyłu piskliwy głosik. - Chodź tu do mnie w tej chwili! Skamieniałem. Ujrzałem złotą rybkę! Leżała na trawie, błyszcząc złotymi łuskami i bijąc ziemię ogonem. - No i co się gapisz? Ryby nie widziałeś? - krzyknęła szeroko otwierając "nieme" usta. - Nareszcie ktoś mnie wyciągnął, ale mój pech, że taki niezdara! Zrobiło mi się gorąco. To naprawdę mówiło! Rzecz, o której przed chwilą marzyłem, leżała przede mną! Nie mogłem tej okazji zmarnować. Szybko, trzeba włożyć ją do wody, bo zdechnie to moje biedne bogactwo. Schyliłem się i chwyciłem ją za ogon i tułów. - Delikatniej, ty łamago! - krzyknęła tak głośno, że o mało jej nie upuściłem. Włożyłem rybkę do siatki zanurzonej w wodzie, gdzie pływało pięć innych ryb. Musiałem się do niej w końcu odezwać, bo mogła pomyśleć, że trafiła na niemego. - Czy spełnisz moje trzy życzenia? - spytałem niepewnie. Po chwili milczenia usłyszałem coś, co można było uznać za śmiech! - Kto ci naopowiadał takich głupstw? My, złote rybki, spełniamy życzenia ludzi?! Ha ha ha! - odkrzyknęła. - Wiec po co tu jesteś? - zapytałem. - Ha ha! To TY masz spełnić MOJE trzy życzenia! - odpowiedziała ciągłe się śmiejąc. - Jeżeli tego nie uczynisz, zamienisz się w rybę! - Złotą? - zapytałem z nadzieją. - Nie, zwykłą! Ha ha ha! Miałem powody, by jej wierzyć. Jeżeli człowiek widzi (i słyszy) gadającą (i krzyczącą) rybę, to jest w stanie uwierzyć we wszystko. Musiałem się wiec zgodzić. Nie chciałem trafić na haczyk jakiegoś głodnego wędkarza! - No wiec dobrze... - zgodziłem się. Zresztą, jakie życzenia może mieć mała rybka? Trochę pokarmu, woda - to błahostka! - Wiedziałam, że podejmiesz słuszną decyzje. Moim pierwszym życzeniem jest bogactwo! - odparła zadowolona. Zabrałem się wiec do roboty... Kupiłem dwa kilogramy suszonych robaków, kilogram żywych i nowe, duże akwarium. Straciłem wszystkie oszczędności! Gdy już się najadła, rzekła: - Dobrze się spisałeś, choć mogło być lepiej. Moje następne życzenie to szczęście! - Czyż nie jesteś szczęśliwa będąc bogata? - Wykonuj!!! Kupiłem więc białe kamyczki, zielone roślinki i parę innych drogich drobiazgów. Gdy już uznała, że jest szczęśliwa, zawołała mnie i rzekła: - Czas na ostatnie życzenie. Chciałabym... mieć... jeszcze trzy takie życzenia! - Jęknąłem zrozpaczony...." - Jacek, przynieś mi robaczka!!! - słyszę krzyk Ewy (rybki, oczywiście). Wstaję i machinalnie rzucam jej czerwonego, małego robaczka. Koniec. * * * Pisane w Październiku 1993 Tekst ukazał się drukiem w miesięczniku "Wędkarz Polski"